background image

ROZDZIAŁ 11

   TYLKO JEDEN RAZ W ŻYCIU, Kellan czuł tak ciasno otulające go, 

rozkosznie wilgotne ciało Miry. Tylko raz poznał słodycz jej łona, zaciskającego 

się wokół jego penisa i pieszczących go delikatnych skurczów orgazmu. Dobrze 

pamiętał ten jedyny raz, ostro i wyraźnie... lub raczej tak mu się wydawało, 

dopóki wzrok Miry nie przesunął się, przylegając do niego i gdy wydyszała jego 

imię w gwałtownym szale. Sprawiła, że wszystko to, co pamiętał, wydało się 

blade i niewyraźne.

   Chryste, była przepiękna.

   Blond włosy leżały na jego poduszce w dzikiej plątaninie, idealna, 

porcelanowa skóra zaróżowiła się na policzkach i wzdłuż cudownych wzgórków 

jędrnych piersi, od szybciej płynącej krwi. Oczy z na wpół przymkniętymi 

powiekami przysłaniały rzęsy. Zassała powietrze przez rozchylone ciemno-

czerwone usta, które posiniaczone od jego pocałunków drżały w każdym 

kolejnym oddechu. Wczepiła się w niego, kiedy przeszedł ją kolejny głęboki 

dreszcz.

 

   Oczarowany, triumfujący Kellan obserwował jak zalewa ją orgazm. Objął go 

jej gorący uścisk, kiedy zadrżała mocą spełnienia. Penis drgnął, podskoczył, 

gotowy eksplodować, jego własny orgazm doszedł do momentu, w którym 

oczekiwanie stało się torturą.

background image

   Ale to była przepyszna agonia. Ból tak przyjemny, że chciał przeciągać go w 

nieskończoność. Mira ponownie zaczęła drżeć, drobne ciało napięło się pod 

nim, oddech przyśpieszył i w każdym miejscu, gdzie stykały się ich ciała, czuł 

gwałtowne uderzenia jej pulsu. Jeszcze bardziej podkręcił jej rozkosz, opadając 

głębokimi, penetrującymi uderzeniami, podsycając płomienie przyjemności.  

   - Nie przestawaj - wyszeptała łamiącym się głosem. - Och, Boże, Kellan… 

błagam… nie przestawaj, nigdy.

 

   Warknął na zgodę, męska duma urosła w nim jak fala.

   Była jego. Ponownie. Nadal. Zawsze...

   To była ostatnia myśl, kłamstwo, które utkwiło w nim jak kolec. Nigdy nie 

było ich. Nieważne jak bardzo chciał, żeby to była prawda. To nie było w 

porządku z jego strony, że wziął od Miry... rozkosz, oddanie, niczym 

niezasłużoną wierność i uczucie... wiedząc, że to nie zdoła przetrwać. Nie może, 

nie z ponurą przyszłością, która na niego czekała.

   Ale trudno było czuć, zwłaszcza w tym momencie, strach z tego powodu. 

Trudno było odczuwać cokolwiek oprócz czystej męskiej satysfakcji, kiedy miał 

ją pod sobą błyszczącą od potu, nagą, piękną i rozkoszującą się przyjemnością, 

którą od niego wzięła.

   Pocałował ją z ostatnim drgnieniem ustępującego orgazmu i pogłaskał piękną 

twarz, kiedy uniosła głowę i nieprzytomnym z rozkoszy wzrokiem spojrzała w 

bursztynowe oczy. Kiedy się odezwał, jego głos był głęboki, ochrypły, brzmiał 

bardziej jak zwierzę niż człowiek, nawet dla własnych uszu.  

background image

   - Wiedziałem, że tak skończymy, nadzy w moim łóżku.

 

   Nie był dumny z tego powodu. Ale to pewne jak cholera, że niczego nie 

żałował. Jednym z powodów, dla których po pierwszym razie tak długo trzymał 

się od niej z daleka, zanim jego życie skręciło z aktualnego kursu, była wiedza, 

że ulegając przyciąganiu do Miry... spełniając je... jedynie zwiększyłby swoje 

pragnienie. Kochanie się z nią sprawiło, że chciał jej spróbować. Związać ją ze 

sobą. Coś do czego nie miał już żadnego prawa.

   Lata temu oparł się tej pokusie z żelazną wolą, którą teraz ledwo mógł pojąć. 

Jakim był głupcem zachowując dystans, odpychając ją. Teraz wszystko, czego 

chciał, to mieć ją blisko siebie. Jednak nawet teraz czuł niedosyt tej bliskości. 

Powoli pchnął biodra do przodu, wydając jęk zadowolenia z powodu ocierania 

się ich wilgotnych ciał. Czule pogłaskał ją po twarzy, odsuwając z jej czoła 

wilgotny kosmyk włosów.

   - Wiedziałem, od chwili, gdy zadzwonił telefon od mojej załogi z domu 

Ackmeyera i podjąłem decyzję, żeby cię tutaj przywieźli… zdawałem sobie 

sprawę, że kiedy cię zobaczę, nie będę w stanie powstrzymać się od dotykania i 

całowania ciebie - przycisnął usta do jej czoła i obrysował kciukiem kontur 

znaku Dawczyni Życia, który znajdował się na krawędzi włosów lewej skroni.

   - I miałem świadomość, że jeśli na to pozwolę, jeśli cię dotknę, pocałuję, nic 

mnie nie powstrzyma przed ponownym znalezieniem się w tobie.

Mira wplotła mu palce we włosy, obejmując dłońmi tył jego głowy.

   - Nie chcę, żebyś się powstrzymywał - pociągnęła go w dół, obdarzając 

gorącym pocałunkiem, który zelektryzował i pobudził całe jego ciało. Poruszyła 

się pod nim, kołysząc w niegrzecznym żądaniu. Zakończyła pocałunek, 

chwytając go zębami za dolną wargę. Gorący oddech musnął jego głodne usta.

background image

   - Nie powstrzymuj się, Kellan.

  

   Och, Chryste.

  Teraz nie mógłby tego zrobić, nawet gdyby od tego zależało jego życie.

Zawładnął jej ustami w twardym żądaniu, w tym samym czasie, wsuwając się w 

nią powoli i głęboko, wypełniając ją całym sobą, zagłębiając swoją grubą 

męskość aż po rękojeść. Jej westchnienie zachęciło go, delikatne kwilenie 

zacisnęło mocniej węzeł podniecenia, pchnięcia stawały się coraz bardziej 

zaborcze, wygłodniałe.

   Przesunął rękę wzdłuż gładkiego uda. Zginając jej nogę w kolanie podniósł ją 

do góry i oparł na swoim ramieniu. Ustawił biodra naprzeciw niej i kolejny raz 

pchnął głęboko, jego tempo rosło, wzrastało, dopasowując się do dzikich 

uderzeń pulsu.

   - Nie jestem w stanie wejść w ciebie wystarczająco głęboko - warknął w jej 

usta. - Chcę cię całej.

   - Tak - wyszeptała, przytrzymując się go, gdy wbił się mocniej, zapominając o 

wszystkim poza dotykiem jej pochwy, owiniętej wokół niego jak aksamitna 

rękawiczka, delikatne mięśnie zaciskały się w słodkich falach przyjemności.

   Dotknął jej policzka, chcąc widzieć wyraz twarzy Miry w momencie, kiedy w 

niej eksploduje. Uczucie ciepła rozlało mu się u podstawy kręgosłupa.

Mira obróciła głowę w kołysce jego dłoni i pocałowała ją. Wilgotny i gorący 

czubek różowego języka przebiegł po jego skórze. Poruszał się coraz szybciej, 

aż całkowicie stracił kontrolę. Wtedy przesunęła głowę i wzięła jego kciuk do 

ust. Wessała go głęboko, poduszka jej języka otuliła go, przytrzymując, tak 

background image

samo, jak ciasna zaciśnięta pochwa ściskała i zasysała twardą długość jego 

penisa.

   Kellan pchnął z szaleńczą pasją, ucisk bólu i przyjemności rósł, wzmagając się 

za każdym, gwałtownym uderzeniem tętna. Mira nie wypuściła kciuka. 

Wirowała wokół niego językiem i patrzyła mu w oczy, kiedy wsuwała go i 

wysuwała z wnętrza swoich ust. Pod wpływem nacisku jej tępych, małych 

siekaczy, kąsających jego skórę, przeszedł go dreszcz, sięgający aż do szpiku 

kości  Wówczas mocniej zacisnęła na nim zęby, gryząc go, co wywołało 

zmysłowy impuls w ciele Kellana. Przywitał rykiem wybuch orgazmu. Nie mógł 

się powstrzymać, czując dziki pęd nasienia, przepływającego przez niego i 

wypełniający jej wnętrze. Doszedł szybko, mocno i gwałtownie. Siła jego 

spełnienia zachwiała nim i pozostawiła drżącym, kiedy rozlał się głęboko w 

gorącej i wilgotnej pochwie Miry.

   Kiedy osiągnął spełnienie, doświadczył nagłego poczucia ulgi, że niezależnie 

od tego jak bardzo złym postępkiem było doświadczanie z nią tej rozkoszy, to 

przynajmniej nie zasiał w Mirze dziecka. Nie, to było coś więcej niż czysto 

lekkomyślny impuls, który pchnął go dzisiaj pomiędzy jej uda. To był również 

czas płodny, w którym księżyc jest między nowiem, a kwadrą, czas jednoczesnej 

wymiany krwi pomiędzy mężczyzną jego rodzaju i kobietą noszącą znak 

Dawczyni Życia.

     

   Niebezpieczną rzeczą było myśleć o krwi i więzach. Zwłaszcza teraz, kiedy 

rozgorączkowany wzrok Kellana przyciągnęła tętnica pulsującą jak uwięziony 

motyl na delikatnym gardle Miry. Pod odurzającą wonią jej skóry, zroszoną 

czystym potem i piżmowym aromatem seksu, czułe zmysły Kellana należące do 

Rasy, wyłowiły delikatny, liliowy zapach jej słodkiej krwi.

background image

Głód wymuszał na nim, aby się z niej napić... przekłuć kłami smukłą, białą 

kolumnę jej szyi i związać ze sobą jako małżonkę na całe życie... powrócił z siłą 

sztormu i był prawie nie do zniesienia.

   - Cholera - mruknął, zamykając oczy i odwracając głowę od tej pokusy. 

Delikatne dłonie Miry przesunęły go z powrotem, palcami objęła jego twarz. 

Lecz jej oczy nosiły ślad smutku. Usłyszał zmieszanie w jej delikatnie 

wyszeptanych słowach.

   - Nigdy nie chciałeś zrobić ze mną tego ostatniego kroku. Nigdy nie chciałeś 

się ze mną związać.

  

   - Naprawdę w to wierzysz? - odszukał jej wzrok, mając nadzieję, że za 

fioletowymi soczewkami, osłaniającymi prawdziwy kolor jej oczu... tłumiącymi 

jej dar jasnowidzenia... Mira wie, że była jedyną kobietą, jaką kiedykolwiek 

wyobrażał sobie, stojącą u jego boku jako związaną z nim krwią partnerkę.

Ale nawet ta nadzieja była okrucieństwem z jego strony, bo nieważne jak bardzo 

by jej pragnął, przeznaczenie, najwyraźniej miało inne plany.

   Kellan ujrzał to pewnego, takiego jak ten, poranka, kiedy trzymał nagą Mirę w 

ramionach, ich ciała były intymnie połączone, zaspokojone i wyczerpane, 

dokładnie tak jak teraz.

   Pochylił się i złożył delikatny pocałunek na każdej powiece, przepraszając ją 

lub rozgrzeszając siebie, nie był pewny.

   - To byłabyś ty, Miro. Gdybym mógł wierzyć, że istnieje przed nami 

jakakolwiek przyszłość, taka, która nie zakończyłaby się tym, że zranię cię 

głęboko... to byłabyś ty. Ale nie mogę poddać się czemuś nieodwołalnemu, 

background image

czemuś co będzie wieczne i wiążące, skoro wiem, że nie wyniknie z tego nic 

dobrego.

   Smutek i zmieszanie, które jeszcze chwilę temu dostrzegał w jej oczach, teraz 

powoli zamieniały się w w chłód. Prychnęła szyderczo, a usta wygięła w 

wyrazie, który nader często widywał w czasie, kiedy razem dorastali.

   - Część mnie chce cię nazwać pierwszej klasy dupkiem za powiedzenie tego 

podczas, gdy nadal jesteś we mnie. Ale to nie byłoby w porządku, prawda? 

Ponieważ pragnęłam pieprzyć się z tobą tak samo ewidentnie, jak ty chciałeś 

robić to ze mną. I nie było tak, żeby nie wyszło z tego nic dobrego.

   Kellan skrzywił się. - To nie było tylko pieprzenie, na miłość boską.

   - Więc, co to było?

   Potrząsnął głową, a myśli wypełniło mu tysiące przymiotników, które nawet 

odrobinę nie opisywały tego, co czuł, leżąc tutaj z Mirą, ponownie w niej 

twardniejąc. Powoli pchnął biodrami, jęknął, kiedy spotkała się z nim wyginając 

kręgosłup, żeby przyjąć go głębiej.

   - Boże, chciałbym, żeby nie było mi z tobą tak dobrze. Chciałbym, żeby nie 

było tak wspaniale. Nie jestem jeszcze gotowy na to, żeby cię zostawić - 

pochylił głowę i pocałował ją, długo, namiętnie łącząc ich usta. Kiedy w końcu 

odsunął się od jej warg, wypuścił powietrze z płuc i wychrypiał przez 

wydłużone kły. - Och, cholera… to był błąd. Teraz, gdy mam cię pod sobą, nie 

wiem jak dam radę pozwolić ci opuścić moje łóżko.

background image

   Mira oparła ręce na jego piersi i popchnęła go na plecy. Podążyła za nim i 

wciąż przytrzymując go w sobie, siadła na nim okrakiem. - Teraz ty leżysz pode 

mną i to ja mam coś do powiedzenia na temat tego, czy wyjdziemy z łóżka, czy 

nie.

   Poruszyła biodrami tak, aby wszedł w nią najgłębiej jak tylko mógł. Potem 

zaczęła go powoli ujeżdżać, przedłużając boleśnie każdy ruch. Zamknęła oczy, 

poruszając się na nim, jej giętkie ciało wojownika poruszało się z gracją 

tancerki, kołysała się na nim, popychając w kierunku szybko narastającego 

orgazmu. Małe piersi podskakiwały w rytm obranego przez nią tempa i 

wszystko, co był w stanie zrobić, to nie dojść w pośpiechu, obserwując jak jego 

penis znika w jej szparce przy każdym opuszczeniu jej bioder. To była 

najgorętsza rzecz, jakiej kiedykolwiek zaznał.

   Boże, była taka seksowna.  Trudna i uparta, odważna, wytrwała we wszystkim 

za co się zabrała w swoim życiu, to dotyczyło również jego osoby. Żaden 

mężczyzna... z Rasy, czy człowiek... nie mógłby mieć nadziei na spotkanie 

lepszej kobiety, którą mógłby nazwać małżonką. I przez jedną szaloną chwilę, 

Kellan pozwolił wyobrazić sobie, że naprawdę do niego należała. Że wszystko 

było inaczej i nie musiał pozwolić jej odejść. Że nie spojrzał w jej nagie oczy 

osiem lat temu i nie dostrzegł przyszłości, która ich rozdzieli. Przyszłości, która 

napiętnuje go jako zdrajcę wszystkich, których kiedykolwiek kochał.

   Wizja wróciła do niego z bezlitosnymi szczegółami.

   Kellan aresztowany przez Lucana i Zakon, oskarżony o spisek i morderstwo, 

zdradę stanu. Żadne z tych oskarżeń nie było do obalenia. Wszystkie jego 

przestępstwa niosły za sobą karę śmierci.

background image

   I Mira, stojąca przed Lucanem i Światową Radą Narodów w przeogromnej 

Sali Spotkań, błagającą ich o łaskę. Chwilę później przeradzającą się w żal, gdy 

zostało wydane orzeczenie.

   Śmierć.

   Kellan nie zdawał sobie sprawy z tego, że znieruchomiał, dopóki dłonie Miry 

nie pogłaskały jego twarzy.

   - Wszystko w porządku? Gdzie byłeś przed sekundą?

   Potrząsnął głową, starając się usunąć wizję i ciężki żal, jaki zostawiła po sobie 

w dole jego żołądka.

   - Jestem tutaj - powiedział, sięgając z pieszczotą do jej wygiętych 

zmartwieniem ust - Wszystko w porządku. Teraz, wszystko jest w porządku.

   Uśmiechnęła się, składając pocałunek na jego dłoni. Zaczęła się znowu na nim 

poruszać, wzdychając, gdy ponownie odnalazła właściwy rytm, ujeżdżając go z 

cudowną pasją. Kiedy jęknęła z podniecenia, wyginając się nad nim w ferworze 

kolejnego orgazmu, Kellan zsunął ją na dół pod siebie i pogłębił przyjemność. 

W tym momencie nie chciał jej dawać niczego oprócz radości, która 

wystarczyłaby by wytrwać do końca.

   Do końca jaki czekał na nich oboje.

PRZEKŁAD - 

burzyk771

KOREKTA – 

wykidajlo 

i

 

VIOLA