background image
background image

Stephens Susan 
 
Noce z królem   

 
 
 
 
 

Zara przyjeżdża do pustynnego miasta, by zebrać materiał na wystawę 
fotograficzną. To dla niej również powrót do przeszłości, bo tutaj zginęli jej 
rodzice. Pewnego dnia zaczepia ją uzbrojony mężczyzna. Prowadzi do namiotu, 
w którym czeka kolejny nieznajomy. Ten tajemniczy Beduin oferuje Zarze 
gościnę i przestrzega przed zbliżającą się burzą piaskową. Zara nie wie, że to 
potężny szejk, który wkrótce obejmie tron po zmarłym ojcu. Nie wie też, że ta 
jedna noc może zaważyć na jej dalszym życiu… 
 

 
 
 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 
Zara miała ochotę zrobić jeszcze kilka zdjęć, ale od niewygodnej pozycji czuła już mrowienie w 
kręgosłupie. Ponadto deprymowało ją, że mężczyźnie, na którego kierowała obiektyw, towarzyszy 
osobnik ze strzelbą przewieszoną przez ramię. 
Przypuszczała, że obiekt jej zawodowego zainteresowania jest jednym z lokalnych wodzów 
plemiennych, który objeżdża granice swych ziem. Kimkolwiek był, wyglądał wspaniale. 
Specjalizowała się w robieniu efektownych zdjęć portretowych, choć tutaj nad uedi przyjechała, by 
sfotografować zwierzęta ginących gatunków - pustynne gazele i arabskie oryksy. Myśliwi tak 
zawzięcie polowali na te piękne stworzenia, że niemal doszczętnie je wytępili. Jednakże we 
wczesnych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku sprowadzono je ponownie do Zaddary. Podobno 
o świcie przychodzą tu do wodopoju. 
Ujrzała, że nieznajomy zaczął się rozbierać, i poczuła nieodpartą pokusę, by uwiecznić to przy 
pomocy teleobiektywu. Mężczyzna miał mocny opalony tors, a gdy zgiął ramię, uwydatniły się 
sprężyste muskuły. Westchnęła zaskoczona, gdy zrzuciwszy tunikę, zdjął też spodnie 

background image


Susan Stephens 
i stanął zupełnie nagi. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie zrobiła mu jeszcze żadnego zdjęcia, 
więc szybko kilkakrotnie nacisnęła migawkę. 
Uśmiechnęła się cierpko na myśl, że zamiast fotografować dziką przyrodę, pstryka z ukrycia gorące 
fotki. W istocie wcale nie zamierzała przekwalifikować się w tym kierunku, choć niewykluczone, że 
wykorzysta te zdjęcia na wystawie, którą planowała urządzić po powrocie do kraju. Ta wystawa nie 
tylko miała prezentować tutejszą faunę i florę. Zara liczyła, że dzięki pracy nad nią zdoła lepiej poznać 
i zrozumieć swych zmarłych rodziców. 
Kryjąc się w piaszczystym zagłębieniu, szybko robiła zdjęcia w nadziei, że nie zdradzi jej odbicie 
słońca w soczewce aparatu. Przyjechała do Zaddary nie tylko, żeby zarobić, lecz również aby uporać 
się z przeszłością. 
Jej rodzice zginęli w katastrofie na polu naftowym. Byli geologami i pracowali dla nieżyjącego już 
szejka Abdullaha, który pragnął odkryć złoża ropy naftowej i w ten sposób wspomóc swój ubogi kraj. 
Rodzice Zary umożliwili mu zrealizowanie tego celu, lecz przypłacili to życiem. Królestwo Zaddary 
należało obecnie do grona największych na świecie dostawców ropy naftowej, a władał nim syn 
Abdullaha, szejk Szahin - ponoć o wiele bardziej bezwzględny niż jego ojciec. Zmarli dziadkowie 
często powtarzali Żarze, że właśnie on odpowiada za wypadek, który uśmiercił jej rodziców. 
Wzdrygnęła się na myśl o splamionych krwią pienią- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 

dzach, które co miesiąc wpływały na jej konto. Nie wydawała z nich ani pensa na siebie. Gdy tylko 
osiągnęła pełnoletność, utworzyła fundusz powierniczy finansujący rozmaite bliskie jej sercu 
przedsięwzięcia. Ostatnio przeznaczyła sporą sumę na wsparcie projektu ponownego osiedlania 
rzadkich gatunków zwierząt w ich naturalnych środowiskach. Znajdowała niejaką pociechę w fakcie, 
że te pochodzące z Zaddary pieniądze służą dobrym celom. 
Nagle z dreszczem niepokoju spostrzegła, że uzbrojony w strzelbę ochroniarz zniknął jej z oczu. Nie 
mogła pozwolić, by ją odkryto. Zasłoniła obiektyw i zaczęła powoli schodzić zboczem wydmy do 
swojego dżipa. 
Szahin stał na brzegu uedi i już miał zanurkować, gdy usłyszał ostrzegawczy okrzyk Abana. Gniewnie 
zacisnął szczęki. Od prawie miesiąca czekał na tę chwilę, gdy zanurzy się z rozkoszą w chłodnej 
wodzie, i nie mógł uwierzyć, że w samym sercu pustyni ktoś śmiał zakłócić jego spokój. 
Przecież starannie wybrał to ustronne miejsce, oddalone o przeszło siedemdziesiąt kilometrów od 
najbliższych zamieszkanych terenów. Wiodły tu jedynie szlaki wędrówek jego przodków Beduinów, 
niedostrzegalne dla osób nieobznajomionych z pustynią. Nie powinien się tu natknąć na żadną istotę 
ludzką. A jednak... 
Zmrużył oczy, osłonił je dłonią przed pierwszymi ukośnymi promieniami porannego słońca i wpatrzył 
się w odległe wydmy. Na tle groźnej czerwieni nieba dostrzegł nie 

background image


Susan Stephens 
jedną, lecz dwie ciemne sylwetki. Postąpił lekkomyślnie, nie sprawdziwszy osobiście okolicy. Nie 
mógł sobie pozwolić na kolejne pomyłki. 
Po chwili uspokoił się, widząc, że jego ochroniarz Aban już opanował sytuację i pojmał intruza. Ten 
stary człowiek ochoczo udał się ze swoim księciem w nieprzyjazną dzicz, by dzielić z nim surową 
egzystencję w prymitywnych warunkach. Z księciem, który przez całe życie troszczył się tylko o 
siebie, a teraz został królem i ojcem swego narodu. Jedynie Aban wiedział, że wielodniowy post ma 
nie tylko przygotować Szahina do objęcia władzy, lecz również pomóc mu zaleczyć długoletnią 
duchową ranę, która wciąż jeszcze sprawiała, iż krzyczał przez sen i walił pięściami w piasek w 
bezsilnej frustracji, bolejąc nad tym, że nie może zmienić przeszłości. Lecz jeśli nie potrafię cofnąć 
tego, co uczyniłem, przynajmniej wyciągnę naukę z popełnionych błędów - pomyślał Szahin. 
Zanurkował w lodowatej wodzie i popłynął przez uedi. Wiedział, że po powrocie do stolicy zostanie 
oficjalnie przedstawiony swojemu ludowi jako panujący szejk Zaddary i będzie musiał przejąć po 
zmarłym ojcu wszystkie obowiązki, nawet najtrudniejsze. Obecnie był już na to gotowy. 
Szahin wyskoczył na brzeg i ubrał się w czysty długi do kostek tawb oraz powłóczysty płaszcz, które 
zostawił dla niego Aban. Potem wprawnie owinął głowę kefiją, chroniącą twarz i szyję przed ostrym 
powietrzem. 
Spostrzegł,    że jeńcem Abana jest młoda ko- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 

bieta. Strażnik trzymał ją za ramię i sprowadzał z wydmy, a ona nie wyglądała na zbytnio 
zachwyconą. Przestał o niej myśleć, odwrócił się i ogarnął spojrzeniem piasek pustyni, oblany 
ciemnoczerwonym blaskiem świtu, oraz widniejący na horyzoncie ostry czarny zarys gór na tle 
szkarłatnego nieba. To był jego surowy i okrutny kraj, który ukochał i nie zamierzał pozwolić, by 
cokolwiek odwiodło go od wybranej życiowej drogi. 
Jego kontemplację zakłócił ostry gniewny głos nieznajomej. Zirytowało go to najście. Zawiązał pas 
płaszcza i przyglądał się, jak brnęła niezgrabnie przez piasek. Kim ona jest i czego szuka samotnie na 
tym pustkowiu? 
Spochmurniał, ujrzawszy jej godny pożałowania strój turystyczny, kupiony niewątpliwie w jakimś 
modnym sklepie dla amatorów aktywnego wypoczynku. Ale gdzie jest jej ekwipunek umożliwiający 
przetrwanie w ekstremalnych warunkach? Gdzie kanister z wodą, nóż, lina, nadajnik radiowy, race? 
Czy ona nie wie niczego o pustyni i nie zdaje sobie sprawy, że burza piaskowa może w ciągu kilku 
sekund odciąć ją od jej pojazdu? Czy sądzi, że wyjdzie z wszelkich opresji przy pomocy tego kosztow-
nego aparatu fotograficznego, który tak kurczowo ściska w dłoni? 
Podszedł do niej energicznie, lecz zastygł w pół kroku, gdy dziewczyna obronnym gestem zasłoniła 
ręką twarz. Czyżby pomyślała, że zamierzał ją uderzyć? Widocznie przestraszyła ją jego gniewna 
mina. 
Powiew wiatru szarpnął jego czarnym płaszczem, 

background image

10 
Susan Stephens 
więc przycisnął szorstki materiał do ud, których mięśnie wciąż jeszcze paliły go po porannych 
forsownych ćwiczeniach. Zauważył, że to przykuło spojrzenie nieznajomej, i przeniknął go zmysłowy 
dreszcz. 
- Puść ją - polecił cicho Abanowi w gardłowym dialekcie zaddariańskim. 
Instynktownie zrozumiała i sama wyrwała się strażnikowi. Chciał ją znowu złapać za ramię, lecz 
Szahin powstrzymał go władczym gestem, choć wolałby nie demonstrować swej władzy. Musiał 
zachować wobec tej kobiety anonimowość. 
- Ona nigdzie nie ucieknie - rzekł tym razem po angielsku. - Zaprowadź ją do mojego namiotu... 
- Co takiego?! - wykrzyknęła. 
Już odchodząc, zaśmiał się lekko z jej oburzenia. 
- Wracaj! - wrzasnęła. - Jak śmiesz mi rozkazywać? 
Musiał się zatrzymać i uspokoić Abana, rozsierdzonego jej wybuchem. Spiorunowała go wzrokiem, w 
którym ujrzał wściekłość, determinację i odwagę. To go zaintrygowało, jednak strażnik znów zaczął 
zrzędzić, więc aby załagodzić sytuację, zwrócił mu uwagę, że ta kobieta jest uzbrojona jedynie w 
aparat fotograficzny. 
- Chodź ze mną - rzekł do niej, wskazując na pawilon. Płynąca w jego żyłach krew Beduinów 
zobowiązywała 
go do gościnności, nawet gdyby nie było mu to na rękę. Poprzysiągł hołdować wszystkim wartościom 
wyznawanym przez ojca, a nie dobierać je według swego widzimisię. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
11 
Tym razem dziewczyna nie zaprotestowała. Gdy szła obok niego, podziwiał jej opanowanie, choć 
zauważył, że Aban jest zgorszony takim swobodnym zachowaniem nieznajomej wobec jego pana i 
władcy. 
Tradycja nakazywała Szahinowi podejmować w swoim namiocie każdego gościa przez trzy dni i 
noce, co w tym przypadku całkiem mu odpowiadało. Ta młoda kobieta najwyraźniej szukała na 
pustyni przygody, a on nie zamierzał jej rozczarować. 
Gdy zbliżali się do beduińskiego namiotu, chciała go sfotografować. 
- Żadnych zdjęć - powiedział stanowczo Szahin. Zawahała się, lecz po chwili pojęła, że mówił serio, 
i usłuchała. 
Dopiero teraz mógł się jej lepiej przyjrzeć i stwierdził, że pod powłoką kurzu i brudu jest całkiem 
ładna. Miała długie włosy w kolorze karmelu ze złocistym połyskiem, które związała w luźny koński 
ogon. 
Zauważył z niepokojem, że wokoło podmuchy wiatru zaczęły wzbijać kłęby pyłu. Wpatrzył się w 
odległy horyzont i zmarszczył brwi. Czerwony brzask zapowiadał nadejście burzy. 
- Przestaw dżipa na wyżej położony teren i zostań przy nim - polecił strażnikowi. - Namioty są 
bezpieczne, ale na wszelki wypadek jeszcze raz je sprawdzę, zanim pogoda się popsuje. 
Mniejszy namiot Abana stał w odległości dwudziestu metrów od jego własnego, również pod osłoną 
skał. Na 

background image

12 
Susan Stephens 
platformie terenowej furgonetki znajdował się trzeci namiot, który może posłużyć starcowi do czasu, 
aż będzie mógł bezpiecznie wrócić. 
Szahin przeniósł wzrok z powrotem na kobietę i widząc, że nerwowo przełknęła ślinę, postanowił ją 
uspokoić. 
- Pogoda robi się paskudna, ale przy mnie nic ci nie grozi. Nie sprzeczaj się ze mną - dorzucił, widząc, 
że chciała zaprotestować. - Aban mówi, że burza rozpęta się za jakąś godzinę - co oznacza, że mamy 
szczęście. 
- Droga z miasta zajęła mi tylko dwie godziny... - zaoponowała, lecz wyczuł w jej głosie lęk. 
- Ale nie w takich warunkach. Nie prześcigniesz pustynnego wiatru. 
Nie tracąc dłużej czasu na perswazje, ruszył w kierunku namiotu, który przez ostatnich kilkanaście dni 
służył mu za tymczasowy dom. Chciał obejrzeć wszystkie wsporniki i upewnić się, czy wytrzymają 
uderzenie wichru. Jednak ku jego zaskoczeniu dziewczyna wyprzedziła go i zastąpiła mu drogę. 
- Skoro twój człowiek odjeżdża, chcę pojechać za nim swoim wozem - rzekła wyzywająco. - Ty też 
mógłbyś się z nami zabrać. Dlaczego chcesz zostać tutaj i narazić się na niebezpieczeństwo? 
Ponieważ w namiocie było zbyt wiele pamiątek po rodzicach, by zaryzykował ich utratę. Ten namiot 
należał do jego ojca, zanim objął we władanie królestwo Zadda-ry. Szahin nie zdążyłby wszystkich 
przenieść, więc musiał 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
13 
tu zostać. Ale nie zamierzał wtajemniczać jej w to, co nim kierowało. 
- Nie odejdę stąd - rzekł tylko chłodno. - A Aban nie może ryzykować opóźnienia, sprowadzając 
twojego dżi-pa. Musi wyruszyć natychmiast. 
Odwrócił się i poszedł dalej. Dziewczyna pobiegła za nim. 
- Ale dlaczego ja nie mogę pojechać razem z nim? 
- Ponieważ Aban nie będzie na ciebie czekał - odparł Szahin. 
I ponieważ ten stary człowiek wyznawał tradycyjne zasady i byłby zaszokowany, gdyby go 
poproszono o zaopiekowanie się przez całą noc młodą kobietą. Szahin nie zamierzał narażać życia ich 
obydwojga, aby spełnić jej zachciankę. Jeżeli wyobrażała sobie pustynię jako rodzaj wielkiej plaży, to 
niebawem okrutnie się rozczaruje. Pustynia to potężny uśpiony potwór, który obudziwszy się, może 
zniszczyć wszystko, co stanie mu na drodze. 
Jedynym powodem, dla którego jego beduińscy przodkowie osiedli w tych stronach, była obecność 
wody oraz skał, które zapewniały niejaką ochronę. Jednak chwilowo nie chciał jej opisywać powagi 
sytuacji, w jakiej się znaleźli, gdyż obawiał się, że mogłaby wpaść w panikę. Przystanął i zapytał: 
- Zostawiłaś swój pojazd za tą wydmą? 
- Tak - odparła z nadzieją, że zmienił zdanie i pozwoli jej odjechać. - Tuż za tym wzgórzem, u stóp 
diuny - dodała z nutą lekkiego zniecierpliwienia. 

background image

14 
Susan Stephens 
- Nisko w dole? 
- Oczywiście, przecież już mówiłam - rzekła z rosnącą irytacją. - Zaparkowałam go pod osłoną 
wydmy. 
- Pod osłoną wydmy? - powtórzył z nikłym uśmiechem. Ona nie ma pojęcia, że nadchodząca burza nie 
oszczędzi piaszczystych wzgórz. - Zostaw go - polecił Abanowi, widząc, że starzec zerka w tamtym 
kierunku. - Nie ma czasu na sprowadzenie jej wozu. Musisz przestawić naszego dżipa w bezpieczne 
miejsce, żeby go uratować. 
Zara żałowała, że nie rozumie twardego gardłowego języka, którym mówili między sobą obydwaj 
mężczyźni. Czuła się kompletnie zagubiona. Pragnęła za wszelką cenę stąd odjechać, ale młodszy z 
nich, niewątpliwie zwierzchnik drugiego, kategorycznie się temu sprzeciwił. Nie miała wielkiego 
wyboru. Obaj z łatwością poruszali się po piasku, podczas gdy ona w butach kupionych w Londynie 
ślizgała się po piaszczystej powierzchni, równie zdradliwej jak lód. Dogoniliby ją, zanim dotarłaby do 
podnóża wydmy. A zresztą, nawet gdyby zdołała im uciec, dokąd by pojechała? Jeśli ten człowiek 
miał rację co do nadciągającej burzy, musiałaby znaleźć jakąś kryjówkę. Rozejrzała się i wyobraziła 
sobie rozciągające się wokoło dziesiątki kilometrów obcej nieprzyjaznej ziemi. Nie miała wyjścia i 
musiała mu się podporządkować. 
Popatrzyła na jego namiot wielkości małego namiotu cyrkowego, o ścianach z grubo tkanego 
ciemnoczer- 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
15 
wonego materiału i bogato zdobionym frędzlami dachu, wspierającym się na centralnie 
umieszczonym maszcie. Pomyślała, że gdyby dodać jeszcze barwne proporce, wyglądałby jak 
średniowieczny płócienny pawilon. To jeszcze bardziej spotęgowało jej wrażenie, że cofnęła się w 
czasie i napotkała mężczyznę, który może okazać się niebezpieczny. W dodatku nadzwyczaj 
przystojnego mężczyznę... Serce zabiło jej mocno, lecz bynajmniej nie ze strachu. Powtarzała sobie, 
że po prostu nadarzyła się jej niepowtarzalna okazja zrobienia fantastycznych zdjęć. 
Lecz gdy uniósł ciężką kotarę zasłaniającą wejście, zawahała się lękliwie. 
- Wejdź - rzucił ponuro ze zniecierpliwieniem. - Nie zamierzam cię skrzywdzić. W moim kraju 
bezpieczeństwo gościa jest rzeczą świętą. 
Ponaglił ją ruchem głowy. Zirytowana pojęła, że przywykł, by natychmiast spełniano jego każde 
polecenie. 
- Jeśli wolisz, możesz tu zostać - powiedział obojętnie, widząc, że dziewczyna wciąż się ociąga. - Ale 
uprzedzam, że kiedy wejdę, już nie dostaniesz się do środka. 
Zacisnęła usta i omijając go, wkroczyła do namiotu. Spostrzegła, że popatrzył na jej aparat 
fotograficzny, więc chwyciła go mocniej. Za nic nie pozwoli go sobie odebrać, chyba że odciąłby jej 
rękę. 
Wewnątrz owionął ją świeży zapach czystości. Rozejrzawszy się, dostrzegła panujący wszędzie 
porządek. Przeniosła wzrok z powrotem na nieznajomego mężczyznę i zauważyła, że ma za pasem 
długi zakrzywiony nóż 

background image

16 
Susan Stephens 
z pięknie rzeźbioną złotą rękojeścią. Broń wyglądała groźnie, ale Zara przypuszczała, że stanowi 
raczej element ceremonialnego stroju, a nie służy żadnym złowrogim celom. 
- Jak się nazywa ten sztylet? - zapytała. 
- Kandżar. Tradycja wymaga, abym go nosił - wyjaśnił, potwierdzając jej domysł. - Symbolizuje 
honor Beduina, lecz jest też niezbędną częścią ekwipunku na pustyni. 
- Mogę go sfotografować? 
- Tak, ale nic więcej - zastrzegł. 
Sprawiło mu przyjemność, że dziewczyna zauważyła ten piękny sztylet. Wcześniej należał do jego 
ojca i ilekroć Szahin go nosił, czuł przy sobie obecność szejka Abdul-laha. Czerpał z tego pociechę, 
ale przypominało mu to też boleśnie, że pracując poza granicami kraju, nie miał szansy lepiej poznać 
ojca. A teraz jest już za późno... -pomyślał. 
- Dosyć tych zdjęć - rzekł ostro, nie chcąc zdradzić się ze swym cierpieniem przed tą nieznajomą. 
Wzdrygnęła się, ale posłusznie schowała aparat. 
- To mój zawód - wyjaśniła, wzruszając ramionami. - Fotografuję dziką przyrodę, tubylców, 
niezwykłe formacje skalne... 
Wciąż nie była pewna, czy nic jej z jego strony nie zagraża. W stolicy Zaddary kobiety miały takie 
same prawa jak mężczyźni, ale tutaj, na pustyni, rządziły inne reguły. Gdyby ten człowiek postanowił 
ją zniewolić... 
Przyglądała się, jak zabezpieczył wejście do namiotu. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
17 
Złościło ją, że wpakowała się w taką idiotyczną sytuację. Starannie obmyśliła tę wyprawę. Przeczytała 
wszystkie dostępne materiały dotyczące Zaddary, lecz nic nie przygotowało jej na zetknięcie z 
groźnym bezmiarem pustyni. Kompas, apteczka, pled i przenośna lodówka pełna zapasów wydawały 
się teraz żałośnie nieprzydatne. Ale przecież w Zaddarze miało być całkowicie bezpiecznie. Skąd 
mogła przewidzieć, że ten mężczyzna każe swemu gorylowi ją pojmać? Zareagował przesadnie i 
postanowiła mu to wytknąć. 
- Czy naprawdę musiałeś wysyłać za mną uzbrojonego ochroniarza? 
- Podczas gdy pływałem w uedi, Aban z własnej inicjatywy postanowił przeczesać okoliczne wydmy. 
Nie mogę mieć mu za złe, że dobrze wykonuje swoje obowiązki. 
- Strzelba nie była konieczna! 
- Zapewne nie wiesz, że na pustyni można napotkać jadowite węże. 
Oczywiście, że o tym wiedziała. Czyżby uważał ją za niedoświadczoną amatorkę? Jednak świadomie 
zdecydowała, że aparat fotograficzny i wykonywane nim zdjęcia będą jej jedyną bronią w walce 
przeciwko ludziom zabijającym zwierzęta, które przez całe życie starała się chronić. 
Spojrzała nieznajomemu w oczy i serce zabiło jej mocniej. Nigdy dotąd nie doświadczyła tego na 
widok żadnego mężczyzny. Lecz ten Beduin nie był podobny do innych. Zazwyczaj potrafiła ocenić 
ludzi po wyglądzie, jednak on był dla niej zagadką. Wysoki, mocno zbudowa- 

background image

18 
Susan Stephens 
ny i opalony na brąz, o czujnym stalowym spojrzeniu... Wyczuwała, że ogromnie ceni swoją 
prywatność i jedynie z konieczności toleruje jej towarzystwo. 
- Postąpiłaś lekkomyślnie, zapuszczając się samotnie tak daleko na pustynię - zauważył. 
- Nie miałam się z kim wybrać... - wyznała nieopatrznie i urwała. Nie powinna go informować, że 
przyjechała do Zaddary sama. - Naturalnie moi znajomi wiedzą, że tu jestem. 
- Naturalnie - przytaknął tonem świadczącym, że nie wierzy jej ani na jotę. 
Podążyła za nim w głąb namiotu, rozglądając się wokoło. Jej pierwsze wrażenie się potwierdziło. 
Wszędzie było nieskazitelnie czysto, a sterty misternie haftowanych poduszek oraz pięknie tkane 
dywany zapewniały komfort. Na prostym mosiężnym palenisku stał smukły srebrny dzbanek do 
kawy. Jej rozkoszny aromat sprawił, że Zara odruchowo przełknęła ślinę. 
- Napijesz się? 
Uświadomiła sobie, że nieznajomy mówi niemal bez obcego akcentu, a jego dźwięczny baryton 
poruszył w niej jakąś głęboko ukrytą strunę. Przy kawie łatwiej jej będzie nawiązać rozmowę i 
dowiedzieć się więcej o jego kraju i tutejszych obyczajach. 
- Z rozkoszą - odrzekła. 
Usiadła na wskazanej przez niego stercie poduszek. Pomyślała, że trafiła się jej rzadka okazja 
odwiedzenia prawdziwego namiotu Beduina i poznania życia jego miesz- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
19 
kańca. Poza tym surowa męska uroda nieznajomego wywarła na niej niezaprzeczalne wrażenie, 
któremu nawet nie starała się zbytnio opierać. 
Latarnie wiszące na głównym maszcie namiotu oświetlały wnętrze łagodnym blaskiem, a kolejna stała 
w kącie przy posłaniu. Zara z przyjemnością wciągnęła w nozdrza zapach drewna sandałowego. W 
środku było ciepło i przytulnie, zwłaszcza w porównaniu z lodowatym zimnem na dworze. 
Przyjęła od mężczyzny maleńką filiżankę parującego ciemnego napoju, uważając, by nie dotknąć jego 
dłoni, i ostrożnie upiła łyk. Kawa była pyszna i przypominała, w smaku aromatyczną czekoladę, więc 
dziewczyna wypiła wszystko do dna. 
- Chcesz jeszcze? - zaproponował. 
Odwinął z głowy kefiję i Zara ujrzała jego gęste lśniące kruczoczarne włosy, spadające mu na kark. 
Mimo woli pomyślała, że z przyjemnością zanurzyłaby w nich palce. Był bez wątpienia nadzwyczaj 
przystojnym mężczyzną, a wyraz jego oczu wydał się jej fascynujący, choć także groźny. Gdy 
ponownie nalewał jej kawę, ich spojrzenia się spotkały. Jego wzrok wyrażał siłę i doświadczenie. 
Za-rę podniecał kontrast pomiędzy surowymi rysami twarzy a zmysłowym wykrojem ust mężczyzny. 
Był od niej znacznie starszy, miał zapewne około trzydziestu pięciu lat, lecz to czyniło go tylko 
jeszcze bardziej pociągającym. W swoim rodzinnym kraju już by się zaczerwieniła i odwróciła wzrok, 
ale tutaj sytuacja wydawała się jej tak 

background image

20 
Susan Stephens 
nierealna, że wyzbyła się wszelkich zahamowań i śmiało wpatrywała się w mężczyznę. 
Czytała, że mieszkający w Zaddarze Beduini żyją w bliskim kontakcie z naturą i swoją ziemią. Nigdy 
nie podróżują bez celu, lecz każdego roku wracają do tych samych miejsc, kierując się gwiazdami oraz 
znakami z kamieni, które pozostawili na szlaku podczas wcześniejszych wędrówek. Wystarczy im 
rzut oka na kępę pustynnych krzaków, by ocenić datę i wielkość ostatniego opadu deszczu. Potrafią 
bez trudu odszukać wodę i poznać z jej wyglądu i zapachu, czy nie jest zatruta albo słona i czy nadaje 
się do picia. Zara zastanowiła się, co ten mężczyzna o niej myśli. Sącząc z filiżanki gorący napój, 
oddała się niebezpiecznym marzeniom o tym, że nieznajomy bierze ją w ramiona, a jego zmysłowe 
usta... , - Napijesz się jeszcze kawy? 
- Tak, poproszę... - odrzekła, z ulgą porzucając te niestosowne fantazje. 
To nie żaden baśniowy romans, napomniała się w duchu. Przypadkiem znalazła się w towarzystwie 
starszego od niej mężczyzny, należącego do zupełnie innej kultury, którego, na szczęście dla niej, 
stulecia tradycji zobowiązują do tego, by traktował ją przyzwoicie. Jedynie dlatego trafiła do jego 
namiotu - i opuści go przy pierwszej nadarzającej się okazji. 
- Chciałabyś wziąć kąpiel? 
- Kąpiel? - powtórzyła zdumiona. 
- To kolejny obyczaj... Woda jest największym luksu- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
21 
sem, jaki możemy zaoferować na pustyni naszym gościom. - Przymknął oczy. - Abąn zawczasu 
przygotował dla mnie gorącą kąpiel. Za tą zasłoną będziesz mogła się swobodnie umyć, a potem 
znajdę dla ciebie czysty szlafrok. 
Popatrzyła po sobie i się zawahała. Była okropnie za-piaszczona, brudna i przemarznięta po długiej 
jeździe i czekaniu zimnym świtem na szansę sfotografowania zwierząt przy wodopoju. Jednak nie 
powinna postępować lekkomyślnie. 
- To bardzo uprzejme z twojej strony, ale nie mogę... 
- Czemu nie? 
- No, przecież... - Zaplątała się na chwilę. - Nie wiem nawet, jak się nazywasz. 
Wykonał tradycyjny arabski gest pozdrowienia, dotykając dłonią najpierw czoła, a potem piersi, choć 
Zara podejrzewała, że uczynił to nieco kpiąco. 
- Jestem prostym Beduinem - powiedział i zdał sobie sprawę, że to prawda. Zgodnie z tradycją 
wszyscy Beduini są sobie równi, a wodzów wybiera się ze względu na ich mądrość, rozwagę i 
zdolności przywódcze. - A odmowę skorzystania z propozycji kąpieli zwyczajowo poczytuje się 
gościowi za zniewagę - dodał, świadomy, że to może lekko naciągnięta interpretacja. 
- Naprawdę? - spytała. Była pewna, że w swoich lekturach nie natrafiła na żadną wzmiankę na ten 
temat. Lecz być może ten mężczyzna jako wódz plemienny ustanawia własne reguły. - Masz na myśli 
zwyczaj obowiązujący w twoim plemieniu? 

background image

22 
Susan Stephens 
- W moim plemieniu? - powtórzył i pochylił się do przodu, aby ukryć w cieniu zaskoczoną minę. 
- Potrafię to zrozumieć. Ale wasza tradycja z pewnością nie zabrania, żebyś mi się przedstawił. 
Była młoda, lecz najwyraźniej bystra, i musiał mieć się przed nią na baczności. 
- Moje nazwisko nie ma znaczenia - rzekł z lekceważącym gestem. 
- Dla mnie ma. Muszę jakoś się do ciebie zwracać. 
- Możesz mówić mi Abbas - wyrwało się mu. Tak nazywała go matka. - To znaczy lew - wyjaśnił. 
- Lew pustyni? - rzuciła lekkim tonem. Najwyraźniej wcale się go nie bała. W każdym razie 
nie jako przywódcy kraju - a co najwyżej jako mężczyzny, który chciałby wziąć ją do łóżka. 
- Woda wystygnie - rzucił szorstko. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 
Zara zignorowała wewnętrzny głos ostrzegający ją, że postępuje szalenie lekkomyślnie. Rozebrała się 
do naga i zanurzyła w ciepłej wodzie z dodatkiem wonnego olejku z drzewa sandałowego, świadoma, 
że ten Beduin znajduje się za kotarą, w odległości zaledwie kilku metrów. W zwykłych 
okolicznościach przenigdy by się w ten sposób nie zachowała, lecz na pustyni możliwość gorącej 
kąpieli była zbyt kusząca. A w dodatku serce wciąż biło jej mocno z podniecenia... 
- Nic ci się nie stało? 
Usiadła pospiesznie, usłyszawszy jego głęboki męski głos. 
- Nie, wszystko w porządku - odparła napiętym tonem. 
Zastanawiała się, gdzie jest obiecane czyste ubranie i co ma teraz zrobić. Jak długo jeszcze wytrzyma 
w gwałtownie stygnącej wodzie? 
Westchnęła zaskoczona, gdy zza zasłony wyłoniła się jego ręka trzymająca dwa ręczniki. 
- Weź je. 
- Dziękuję... - wyjąkała. 

background image

24 
Susan Stephens 
W tym momencie usłyszała drugi głos jakiegoś starszego mężczyzny. Zamarła, nasłuchując. Do licha, 
w co ja się wpakowałam? - pomyślała w panice. 
Wyskoczyła z wanny, chwyciła ręcznik i owinęła się nim szczelnie, a potem przyłożyła ucho do 
kotary oddzielającej ją od obydwu mężczyzn. Rozmawiali jednak w szorstkim dialekcie 
zaddariańskim, a z intonacji też niewiele mogła wywnioskować. 
-Proszę... 
Cofnęła się, ujrzawszy znów brązową rękę Abbasa, podającą jej jakąś cienką szatę i welon. Czyżby 
uważał, że ona należy do jego haremu?! 
- Musisz włożyć czyste rzeczy - powiedział, gdy wciąż się wahała. - Chyba że chcesz wyjść okryta 
tylko ręcznikiem. 
- Dzięki - wymamrotała i z ociąganiem wzięła od niego ubranie. 
Płaszcz okazał się piękny - z bladobłękitnego jedwabiu, bogato haftowany najdrobniejszym srebrnym 
krzyżykowym ściegiem, jaki kiedykolwiek widziała. Welon z jedwabnego szyfonu w takim samym 
odcieniu błękitu był lekki i zwiewny jak mgiełka. 
- Ubierz się szybko - polecił jej Abbas. - Pozwoliłem temu człowiekowi przeczekać burzę w namiocie 
Abana. Nie chcę, żebyś przestraszyła go na śmierć. 
-Ja? 
- Tak, ty. To handlarz jedwabiem - stąd twój nowy płaszcz - ale byłby zaszokowany, gdyby cię w nim 
zoba- 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
25 
czył. Kobiety na pustyni zazwyczaj są bardziej dyskretne i nie pokazują się publicznie w takim stroju. 
Zara zerknęła na swoje stare ubranie, porzucone w nieładzie na podłodze, i poczuła wdzięczność dla 
Abbasa, że zadał sobie trud, by nabyć dla niej ten płaszcz. Dzięki temu mogła wdziać czysty i 
niezaprzeczalnie kobiecy strój. Potem włożyła gustownie wyszywane klejnotami sandały, które 
wsunął pod kotarę. 
- Wyjdziesz wreszcie? - zawołał. 
Nuta niecierpliwości w jego głosie wzbudziła w niej lekki dreszcz niepokoju. Szczelniej otuliła się 
płaszczem i sprawdziła, czy nie jest zbyt przejrzysty, a potem rozsunęła kotarę. 
- Do twarzy ci w naszych strojach - stwierdził. 
- Miło, że tak mówisz - odrzekła. 
Zamknęła oczy, czując delikatną woń drewna sandałowego. Pomyślała o władzy, jaką ten 
despotyczny i uwodzicielski mężczyzna mógłby z łatwością zdobyć nad jej słowami, czynami i 
ciałem... 
Jak by nam było, gdybyśmy się kochali? 
Natychmiast odepchnęła od siebie tę myśl. Muszę powściągnąć te niebezpieczne fantazje o haremach 
i miłosnych nocach, napomniała się surowo. Przygładziła dłonią włosy i przymierzyła welon. Poczuła 
się nagle efektownie wystrojona i elegancka... jakby stała się kimś innym. 
Podeszła do Abbasa, który, kucając przy palenisku, wrzucał do dzbanka świeżo zmieloną kawę. 
Podniósł na nią wzrok ze szczerym podziwem, który przyprawił ją 

background image

26 
Susan Stephens 
o rumieniec i mocniejsze bicie serca. Aby odwrócić od siebie jego uwagę, rzekła z wyrzutem: 
- Dziwię się, że pozwoliłeś Abanowi dźwigać wodę z uedi, żebyś mógł się wykąpać. 
- Sam przyniosłem każdą kroplę. Aban jest moim przybocznym strażnikiem, a nie niewolnikiem. 
Usłyszawszy to, Zara mimo woli nabrała dla niego sympatii. A może przyczyną był widok jego 
zmysłowych ust? 
- Masz piękne włosy - zauważył. 
Nagle zdała sobie sprawę, że są długie aż do bioder, gęste i mają jedwabisty połysk. Nigdy dotąd nie 
myślała o sobie jako o kimś urodziwym. To Abbas sprawił, że poczuła się piękna. Przyjrzała się 
ukradkiem jego przystojnej twarzy o surowych męskich rysach, pokrytej szczeciną kilkudniowego 
zarostu, i raptem oblał ją żar. Była pewna, że pod fałdami powłóczystej szaty Abbas ma zachwycające 
twarde i muskularne ciało wojownika. 
- Pójdę się ogolić - oznajmił, biorąc nóż. - Może pod moją nieobecność popilnuj paleniska, a przy 
okazji osuszysz sobie włosy. 
Nie chciała zostać sama. W namiocie robiło się coraz ciemniej, co było nieomylnym znakiem 
nadciągającej burzy piaskowej. Gwałtowny poryw wiatru szarpiący ścianę utwierdził ją w podjętej 
decyzji. 
- Pójdę z tobą - oświadczyła. 
- Zostań tutaj. Niedługo wrócę - zapewnił Zarę, widząc jej stropioną minę. - Będziesz tu całkiem 
bezpieczna. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
27 
Zdała sobie sprawę, że musi go usłuchać. Była jego więźniem, jakby zamknął ją w celi. Gdy o tym 
pomyślała, raptem przeniknął ją dreszcz podniecenia. 
- Zostań, będziesz tu bezpieczna - powtórzył. 
Czy naprawdę chciała być przy Abbasie bezpieczna? 
Zara nerwowo bębniła palcami po poręczy skórzanej sofy. Kusiło ją, by sięgnąć po aparat 
fotograficzny, ale przyrzekła Abbasowi, że nie zrobi żadnych zdjęć bez jego pozwolenia. 
- Czym się martwisz? - spytał po powrocie, przypatrując się jej przenikliwie. 
Wytrzymała jego stalowe spojrzenie. 
- Niczym - odparła. 
Szczelnie zabezpieczył wejście i nie zwracając na nią więcej uwagi, zaczął obchodzić wnętrze i 
wszystko sprawdzać. Wiatr się wzmógł i ze złowróżbnym świstem siekł piaskiem w ściany namiotu. 
Kiedy pod jego naporem maszty zaczęły skrzypieć i jęczeć, dziewczynę ogarnął niepokój. 
- Na pewno nic nam nie grozi? - zawołała, przekrzykując ryk wichury. 
- Na pewno. 
- A czy Aban też jest już bezpieczny? Wydawał się zadowolony, że o to spytała. 
- Tak - odrzekł. - Skontaktowałem się z nim, kiedy wyszedłem na dwór - oznajmił, po czym wyjął z 
kieszeni telefon satelitarny i rzucił na łóżko. 

background image

28 
Susan Stephens 
Dlaczego wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mogłabym zadzwonić po pomoc? - pomyślała. 
- Mogłabym skorzystać z twojego telefonu? - zapytała. Jej komórka została w dżipie. 
- Są już zbyt duże zakłócenia wywołane przez burzę. 
- A co z tym handlarzem? - spytała, kryjąc rozczarowanie. 
- Również jest bezpieczny. 
Krzyknęła ze strachu, gdy nagły gwałtowny poryw wiatru wydął ścianę namiotu. 
- Nie bój się - uspokoił ją Abbas. - To gruby i wytrzymały materiał, utkany z wielbłądziej sierści. A 
żerdzie wspornikowe wprawdzie wyglądają na wątłe, lecz są sprężyste i gną się jak pnie palm, 
amortyzując uderzenia wichury. 
- Jak długo, twoim zdaniem, tutaj zostaniemy? 
- Nie sposób tego przewidzieć, więc lepiej odpręż się i pogódź z sytuacją. 
Łatwo mu mówić! Na myśl, że jest tu z nim uwięziona, serce zatrzepotało jej szaleńczo... choć nie ze 
strachu. 
- Ja w każdym razie zamierzam odpocząć - dodał. 
- Co ty robisz?! - zawołała, wstrząśnięta, gdy zaczął spokojnie zdejmować tunikę. 
- Rozbieram się - odrzekł beztrosko. 
- Natychmiast z powrotem się ubierz - rozkazała napiętym głosem. 
Pod powłoką dumy i godności wyczuwała w nim pierwotny rys, który przerażał ją, ale i podniecał. 
Niepokoiło 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
29 
ją też, że nie potrafi go rozgryźć; Lecz teraz była pewna, iż Abbas poddaje ją próbie. Mogła zrzucić 
maskę i wyznać mu, że w istocie jest bardziej niewinna, niż na to wygląda, i że życie zmusiło ją, by 
zachowywała się dojrzale jak na swój wiek - albo opanować się i zachować spokój. 
Stwierdziła jednak z ulgą, że nie musi dokonywać takiego wyboru. Abbas jedynie rozluźnił tunikę, 
wyciągnął się na legowisku ze skór i przymknął oczy. Gdy fałdy szaty rozchyliły się nieco, 
spostrzegła, że pod spodem nosi luźne spodnie. 
Drżąc, odetchnęła głęboko..Z rosnącym podnieceniem wyobraziła sobie tęsknie jego opalone 
muskularne nagie ciało, i poruszyła się niespokojnie. Zdawała sobie sprawę, iż coraz mocniej pożąda 
tego mężczyzny, i przemknęło jej przez głowę, że mogłaby zaspokoić to palące pragnienie. Wszystko 
wydawało się jej tak nierzeczywiste, jakby znalazła się poza czasem. Pozwalała, by uwodził ją męż-
czyzna, do którego czuła nieodparty pociąg. Mogłaby się z nim kochać... spędzić z tym lwem pustyni 
jedną namiętną noc. Abbas niewątpliwie potrafi zadowalać kobiety... A ona... 
Oddychała płytko i urywanie, oddając się erotycznym marzeniom o tym obcym, starszym od niej i 
doświadczonym w miłości mężczyźnie, który dałby jej egzotyczną rozkosz. Zapragnęła poczuć jego 
żarliwe pocałunki na całym nagim ciele... nawet w najbardziej sekretnych miejscach. 
Lecz Abbas jest człowiekiem z zasadami. Traktuje ją 

background image

30 
Susan Stephens 
jak honorowego gościa, toteż wykluczone, by choćby ją tknął. Tak więc Zara postanowiła odrzucić te 
niebezpieczne fantazje i zachowywać się równie spokojnie i naturalnie jak on. 
Wyjęła z torebki ołówek. 
- Mógłbyś mi powiedzieć, jak nazywają się poszczególne elementy twojego stroju? Nie chciałabym 
niczego pomylić, kiedy po powrocie do domu będę spisywała dziennik tej podróży. 
Otworzył jedno oko, przyjrzał się jej z lekkim rozbawieniem i zaczął wyjaśnienia. 
Rozgorączkowana Zara znalazła ukojenie w chłodnym profesjonalizmie. Ozdoby szaty Abbasa 
świadczyły o talencie miejscowych krawców. Złociste hafty harmonizowały z bursztynowym 
kolorem jego oczu, a zarazem wyraziście odcinały się od czarnego materiału, który z kolei stanowił 
doskonały kontrapunkt dla kruczych włosów, śniadej skóry i olśniewająco białych zębów. 
- Czy coś się stało? - zapytał. 
Dziewczyna uświadomiła sobie, że przestała pisać i wpatruje się w przestrzeń rozmarzonym 
wzrokiem. 
- Nie, wszystko w porządku - odparła i się wyprostowała. - To naprawdę ciekawe - dorzuciła, 
zachęcając go uśmiechem, by mówił dalej, podczas gdy ona będzie mogła powrócić do swych 
upajających bezpiecznych fantazji. 
- Mogłabyś w mieście kupić sobie kilka wschodnich strojów na pamiątkę pobytu na pustyni - 
zasugerował. 
- Z pewnością tak zrobię. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
31 
- Cieszyłbym się też niezmiernie, gdybyś zatrzymała płaszcz, który masz na sobie. 
- Ależ nie mogę... - zaprotestowała, spoglądając na misternie zdobiony jedwabny materiał. 
Przypuszczała, że kosztował fortunę. 
- Nie podoba ci się? 
- Jest przepiękny, ale... 
- Ale nie przyjmujesz prezentów od nieznajomych? -dokończył domyślnie. - A gdybym ci go 
sprzedał? 
Serce podskoczyło jej w piersi, gdy pomyślała o zapłacie, jakiej mógłby od niej zażądać. 
- Czy przyjmiesz czeki podróżne? - zapytała po chwili ostrożnie. 
Zaśmiał się cicho. 
- Jak widzisz, nie ma tu w pobliżu żadnych banków. Ale mogłabyś być moją dłużniczką. 
- To by mnie chyba krępowało - powiedziała, wstając. 
- Dokąd idziesz? 
-Wyjrzę na zewnątrz - oświadczyła. Chciała odetchnąć świeżym powietrzem, żeby trochę ochłonąć. 
Zerwał się na nogi i zastąpił jej drogę. 
- Nie - rzekł, chwytając ją za ramię. - Jeżeli odsuniesz kotarę, do środka wpadną tumany piasku. 
Wejście musi pozostać szczelnie zakryte, dopóki nie pozwolę go odsłonić. 
Wyswobodziła się z jego mocnego uścisku. 
- A więc jestem twoim więźniem? - rzuciła, odwracając się od niego. 

background image

32 
Susan Stephens 
- Nie, moim gościem - przypomniał jej. 
Świadomość, że stoi tuż za nią, przyspieszyła jej tętno. Abbas emanował nieposkromioną męską jurną 
energią. Miała wrażenie, że zarzucił na nią erotyczną pętlę, a potem zacisnął mocno. Czuła na karku 
jego ciepły oddech i z trudem powstrzymywała drżenie. Kiedy się cofnął, osłabła z ulgi i zwiotczała 
niczym marionetka, której sznurki lalkarz wypuścił z rąk - a jednocześnie narastało w niej 
podniecenie. 
Pomyślała, że Abbas, doświadczony w uwodzeniu kobiet, czeka, aby zrobiła pierwszy ruch. 
Schwytana w potrzask jego intensywnego spojrzenia zastanawiała się, jak długo zdołałaby mu się 
oprzeć. Biła z niego bujna pierwotna siła urodzonego myśliwego. Czy potrafiłaby zadowolić go w 
łóżku, zwłaszcza przy swym braku doświadczenia w sprawach seksu? Niemal na pewno by go 
rozczarowała. 
Lecz rozszalałe żywioły natury zdecydowały za nią. Wicher ryknął ogłuszająco i przerażona Zara 
rzuciła się w ramiona Abbasa. 
- Wybacz... - wyjąkała i chciała się cofnąć, ale przytrzymał ją delikatnie. 
- Nie przepraszaj, Adara - szepnął, muskając ustami jej włosy. 
- Adara? - powtórzyła zdziwiona i podniosła na niego wzrok. 
Powiódł palcem po jej dolnej wardze. 
- Tak będę cię nazywał... 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
33 
To słowo oznaczało w jego języku dziewicę, lecz ona o tym nie wiedziała. Wypowiedział je z 
odcieniem ironii, gdyż mimo młodego wieku odznaczała się pewnością siebie dojrzałej kobiety. 
Uważał, że ta dziewczyna dobrze wie, czego chce... i co on może jej dać. Oboje są doświadczeni, więc 
nie przewidywał żadnych uczuciowych komplikacji. Dlatego z lekkim rozbawieniem przyglądał się, 
jak, zapłoniona, usiłuje mu się opierać. Ciekawe, czy równą pasję objawi; gdy będą się kochać? 
Przypuszczał, że pozostanie powściągliwa, lecz właśnie to go w niej pociągało. Była chłodna i 
opanowana, ale umiała też wyzywająco mu się przeciwstawić. Stanowiło to dla niego całkiem nowe 
doświadczenie. Jej nieprzewidywalne zachowanie zaostrzyło jego żądzę i z pewnością pozwoli mu 
zwalczyć nudę przeczekiwania burzy. 
Tak jak oczekiwał, opanowała się, zawróciła i ponownie usiadła na sofie. Gdy go mijała, sprawił, że 
ich palce niby przypadkiem się musnęły. Gwałtowne westchnienie dziewczyny powiedziało mu 
wszystko, co chciał wiedzieć. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 
- Burza mija... - stwierdził Abbas. 
Przyglądała się, jak spokojnie ruszył do wyjścia. Zachowywał się, jakby przed chwilą nie zaiskrzyło 
między nimi erotyczne napięcie. Może tylko ona je wyczuła? Możliwe, że Abbas, czujnie obserwując 
przebieg burzy na zewnątrz, całkiem przeoczył inną, emocjonalną burzę, którą rozpętał w niej. A 
może tylko z nią igrał? 
- Zamierzam stąd wyjechać, gdy tylko pogoda się poprawi - oświadczyła. 
- Skoro poszukałaś u mnie schronienia, obyczaj wymaga, abyś pozostała trzy dni i trzy noce - oznajmił 
z nieprzeniknioną miną, po czym znowu usiadł i obciągnął tunikę, zakrywając muskularne nogi. 
Pospiesznie odwróciła wzrok, ignorując przebiegający ją dreszcz podniecenia. 
- Mówisz serio? - spytała, sceptycznie unosząc brew. 
- Muszę postępować wedle nakazów tradycji... 
- Ale ja nie - przerwała mu. 
Nie upierała się jednak przy tym argumencie, gdyż przewidywała ripostę, że goszcząc w jego kraju, 
powinna się stosować do miejscowych obyczajów. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
35 
Władcze zachowanie Abbasa rozpalało jej żądzę i sprawiało, że zatęskniła za sprawami, które 
dotychczas nie miały dla niej znaczenia. Wyobraziła sobie nieśmiało, co czułaby w jego ramionach, 
gdyby ją tulił i pieścił... 
Pochylił się, by nalać kawę. Cofnęła się odruchowo. 
- Nawet jeśli mój dżip zaginął, to nic nie szkodzi. Podwiezie mnie handlarz jedwabiu. 
- Na swoim wielbłądzie? Zresztą on już odjechał. 
- Ale przecież burza ucichła dopiero przed chwilą... 
- Sama zobacz, Adaro... 
Odsłonił wejście i dziewczyną westchnęła ze zdumienia. Na zewnątrz znów panowała cisza, lecz Zara 
odniosła wrażenie, że przeniesiono ich w zupełnie inne miejsce. Gdzie się podziała wydma, z której 
ukradkiem robiła zdjęcia, i ta dalsza, za którą ukryła swój terenowy pojazd? Widziała teraz jedynie 
płaską równinę, rozciągającą się jak okiem sięgnąć, aż do podnóża odległych gór. Ich namiot, samotny 
pośród pomarszczonego wiatrem piaszczystego bezkresu, wyglądał niczym statek unoszący się na 
falach morza piasku. 
Spostrzegła z ulgą, że przynajmniej rosnące wokół uedi trzy palmy przetrwały burzę. Jednak wichura 
przygięła je tak, że pierzastymi liśćmi muskały powierzchnię wody. 
Poszła szybko w ich kierunku. W sandałach od Abbasa szło się jej po piasku znacznie łatwiej. Dotarła 
do najbliższego drzewa i delikatnie pogładziła pień. 
- Czy one przetrwają? - spytała Abbasa, kiedy dołączył do niej. 

background image

36 
Susan Stephens 
- Tak - zapewnił ją. - Pnie palm są równie sprężyste jak maszty namiotu i z czasem się wyprostują. 
Skierował się do drugiego namiotu, który również wytrzymał wściekły napór burzy. Zara pospieszyła 
za nim. 
W środku nie było handlarza ani jego wielbłąda. Pozostało po nim jedynie zawiniątko zwisające z 
gałęzi palmy. 
- Co to jest? - spytała, zadzierając głowę i ocieniając dłonią oczy. 
- Wspominałem ci, że Beduinom od urodzenia wpaja się zasady gościnności oraz spłacania długów. 
Zastanowiła się, czy to aluzja do niej. Tymczasem on mówił dalej: 
- Paczuszka zawiera rzeczy, które handlarz mógł podarować bez uszczerbku dla swego 
bezpieczeństwa. W ten sposób odwdzięczył mi się za gościnę. Jednakże nakaz honoru zabrania mi 
nawet dotknąć czegokolwiek, co nie jest mi niezbędne, ponieważ muszę przedkładać potrzeby innych 
ludzi nad własne. 
Jego słowa ją poruszyły. 
- Może po powrocie do domu przysłałabym ci odbitki kilku moich zdjęć tutejszych pięknych 
krajobrazów - zaproponowała niepewnie, czując, że to zbyt skromny rewanż. - Naturalnie, wyślę ci też 
czek - dodała, nie chcąc, by Abbas uznał ją za darmozjada. 
- Czek? 
- Pieniądze za czas spędzony u ciebie - wyjaśniła. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
37 
- Wiem, co to jest czek. Zastanawiam się tylko, dlaczego chcesz mi zapłacić. 
- Oczywiście, żeby pokryć koszt mojego pobytu. 
- Zawsze jesteś taka skrupulatna? 
- Tak - odrzekła, spoglądając mu nieugięcie w oczy. -Nigdy nie wyjeżdżam, nie uregulowawszy 
należności. 
- Ale jeszcze nie wyjechałaś - zauważył. -1 może będę musiał coś dodać do twojego rachunku. 
Zara szeroko otworzyła oczy. Nie wiedziała, czy ma mu wierzyć... 
Nie potrafił oprzeć się pokusie, by ją sprowokować. Zatrzymanie jej u siebie przez trzy dni i noce było 
skandalicznym pomysłem, choć istotnie oparł się na tradycji. Jednak ten obyczaj nie stosował się do 
zuchwałej młodej kobiety, podróżującej po pustyni bez przyzwoitki. 
Zresztą burza jeszcze się nie skończyła, a jedynie chwilowo ucichła, jakby chciała uśpić ich czujność. 
Powinien umieścić tę nieznajomą w drugim namiocie do czasu, aż pogoda trwale się poprawi, a potem 
odesłać ją z Abanem. Jednak od dawna przebywał samotnie na pustyni i był tylko człowiekiem. 
Dziewczyna jest silna, pewna siebie, dojrzała na swój wiek i świadoma reguł erotycznej gry. 
Idąc za nią do pawilonu, przyglądał się jej zgrabnej figurze i pasmom złocistych włosów, 
wymykającym się spod welonu. Podobała mu się w orientalnym stroju i wyglądała w nim łagodniej. 

background image

38 
Susan Stephens 
- Lepiej się pospieszmy - poradził, gdy poryw wiatru zerwał jej z głowy welon. 
- Czy nadchodzi kolejna burza? - spytała zaniepokojona. - Jeśli tak, to ile potrwa? 
- Nie mam pojęcia - przyznał. W istocie na studiach biznesowych w Harvardzie nie wykładano 
meteorologii. 
- Czym zapełnimy czas? 
Jej pytanie zabrzmiało niewinnie, lecz przeczył temu błysk w oczach, który rozpalił mu zmysły z siłą 
spotęgowaną przez wielodniową abstynencję seksualną. To niewiarygodne, że na tej niegościnnej 
pustynnej ziemi o powierzchni wielu tysięcy mil kwadratowych napotkał 
świcie ją - swoją dziewiczą Adarę. Na szczęście jej sposób bycia wskazywał, że nietrudno przyjdzie 
mu ją zdobyć. To będzie jego ostatni lekkomyślny postępek. Kiedy już oboje nasycą się sobą 
nawzajem, wróci do stolicy 
i przejmie obowiązki władcy kraju. 
Nurtowała go tylko jedna wątpliwość. Wedle panującego w Zaddarze systemu wierzeń nie ma niczego 
takiego jak przypadek. Wszystkim rządzi przeznaczenie. 
Widząc, że dziewczyna sprawdza aparat fotograficzny, powiedział łagodnie: 
- Możesz zrobić na pamiątkę tej podróży tyle zdjęć, ile zechcesz - ale tylko rzeczy i krajobrazów. 
Rozpromieniła się, co nieoczekiwanie sprawiło mu przyjemność. 
- Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony. Wiem, że jestem kłopotliwym gościem. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
39 
Wyraz wdzięczności w jej oczach przejął go rozkosznym dreszczem, jakiego, p ile pamiętał, nigdy 
dotąd nie doświadczył. Miał wrażenie, że coś się między nimi zmieniło - jakby nawiązali głębszą więź 
porozumienia. 
Skrupulatnie respektując jego zakaz, sfotografowała namiot i kilka przedmiotów, a potem odłożyła 
aparat. 
- Skończyłam, dzięki. 
Popatrzył jej w oczy i ujrzał w nich pytanie: „Czy pociągam cię na tyle, byś chciał się ze mną 
kochać?". Oczywiście odpowiedź była twierdząca. Z lekko rozchylonymi wargami odwzajemniła 
jego namiętne spojrzenie. Ta piękna dziewczyna pragnęła go i czekała, by wykonał pierwsze 
posunięcie. 
- Trzy dni i trzy noce? - rzekła. 
Zabrzmiało to jak prośba i jeszcze podsyciło jego pożądanie. Uchodząc na pustynię, spodziewał się 
wielu rzeczy, ale nie tego, że spotka tę wyzywającą młodą kobietę, która zjawiła się znikąd, niczym 
dar niebios... 
Skinął głową. 
- A potem rozstaniemy się bez żadnych zobowiązań. Oboje umilkli w oczekiwaniu nieuniknionego. 
Żadne 
z nich nie chciało przerwać tej rozkosznej chwili. Wreszcie gwałtowny poryw wichury zakołysał 
namiotem i to pchnęło dziewczynę w ramiona Szahina. Gdy oparła głowę na jego piersi, w duchu 
podziękował burzy. 
Abbas ją objął. Wdychała jego cudowny męski zapach. Czuła się przy nim tak bezpieczna, że 
przestała zważać na 

background image

40 
Susan Stephens 
ryk wichury i świst piasku uderzającego o ściany namiotu. Jej ciało pragnęło pieszczot tego 
mężczyzny. Chciała przełamać jego opanowanie i nasycić się gwałtowną namiętnością, którą w nim 
wyczuwała. Kiedy położył ją na łóżku, przyciągnęła go do siebie. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował 
ją z żarem. Lecz Zara chciała czegoś więcej. Przywarła do niego i wydała jęk rozczarowania, gdy deli-
katnie ją odsunął. 
- Dlaczego?... 
- Twoje ubranie - przypomniał jej z uśmiechem. 
Na szczęście nie miała na sobie zbyt wiele. Szybko wyślizgnęła się z cienkiej szaty. 
- Twoje też - poleciła niecierpliwie, pragnąc poczuć całym ciałem jego nagość. 
Abbas bez żadnych zahamowań zrzucił tunikę. Westchnęła podekscytowana, gdyż widok jego 
wspaniałego nagiego ciała przewyższył jej najśmielsze oczekiwania. Wsparła dłonie na jego 
ramionach i przyjrzała mu się okiem artystki. Przypominał żywy posąg z brązu, z wyraziście oddanym 
każdym mięśniem i ścięgnem. Gładziła go, upajając się jego siłą i tym, jak drżał namiętnie pod jej 
delikatną pieszczotą. Leżał nieruchomo i niemal jej nie dotykał, co szalenie ją podniecało. Jednak 
każdy jego najdrobniejszy gest rozpalał w niej jeszcze gorętszy ogień pożądania. 
Podniósł jej dłoń do ust. Westchnęła zaskoczona, gdy zaczął ssać kolejno palce. Całe jej ciało 
przeniknął zmysłowy dreszcz. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
41 
Potem znów przejęła inicjatywę. Uklękła nad nim i wodziła palcami po jego skórze, aż wreszcie pn 
wydał zadowolone westchnienie. Położyła dłonie płasko na muskularnej owłosionej klatce piersiowej 
mężczyzny i powoli przesunęła je w dół tułowia, aż dotarła do żaru jego erekcji i wydobyła z niego 
gardłowy jęk rozkoszy. 
Zaczęła go pieścić... coraz śmielej, a on drżał z rozkosznego oczekiwania. Po raz pierwszy w życiu 
poznawała potęgę swej kobiecości. 
Wreszcie przyciągnął ją i zagarnął pod siebie. Znów zaczął ją całować, a ona jęczała z długo 
tłumionego pożądania. Doświadczała wszystkiego, o czym zawsze marzyła. Abbas pieścił ją 
wargami, językiem i dłońmi. Zalała ją potężna fala rozkoszy, niemal nie do zniesienia. Zrazu błagała 
go, żeby przestał, a potem poczęła błagać o więcej. 
Wówczas jego pieszczoty stały się jeszcze bardziej intensywne i podniecające. Nie wierzyła, że 
można doznawać większej rozkoszy, dopóki nie przesunął się w dół i nie zrobił czegoś absolutnie 
cudownego. Delikatnie rozchylił jej uda, zanurzył między nie głowę i zaczął ją smakować. Żeglowała 
teraz łagodnie po rzece zmysłowych doznań. Wiedział doskonale, jak ją zadowolić, a ona poddała mu 
się z ochotą. Przymknęła oczy, objęła nogami jego ramiona i otworzyła się dla niego, powierzając mu 
się bez reszty. Jej świat skurczył się do nich dwojga i rozkoszy, która narastała w niej pod wpływem 
wprawnych pieszczot Abbasa. Oszołomiona, zdołała wyjąkać tylko jedno słowo: 
-Więcej... 

background image

42 
Susan Stephens 
Miała wrażenie, że jej ciało roztapia się pod wpływem tych olśniewających doznań. Wszystkie 
wyobrażenia 
namiętnym zbliżeniu z mężczyzną zblakły w porównaniu z obecnym narastającym podnieceniem i 
strumieniem rozkoszy przepływającym przez jej ciało. Jej zmysły się wyostrzyły. Barwy stały się 
intensywniejsze, dźwięki. - głośniejsze, a smak ust Abbasa był ostry i ekscytująco męski. Odgarnęła z 
twarzy złociste pasmo włosów i wiła się pod nim, nakłaniając go, by nie przestawał... 
Z iście młodzieńczą niecierpliwością nie mógł się doczekać, kiedy ją posiądzie. Ta dziewczyna 
dawała mu więcej, niż oczekiwał. Nie spodziewał się, że dorówna mu siłą 
i żarliwością pożądania. Odkrył w niej erotyczną pasję, jakiej nie napotkał dotąd w żadnej innej 
kobiecie. 
Smak jej ust i gładkość cery działały na niego jak najsilniejszy afrodyzjak. Zapach jej włosów i skóry 
przypominał mu woń dzikich kwiatów z angielskich łąk, a spojrzenie jej pięknych oczu rzuciło na 
niego magiczny czar. Gdy namiętnie prosiła go o więcej, pragnął nade wszystko ją zadowolić. 
Wiedział, że roznieciła w nim ogień, który nigdy nie wygaśnie. 
Siłą woli przerwał na chwilę, by się zabezpieczyć... 
Gdy znów położył się przy niej, niecierpliwie rozłożyła nogi. Nie musiała go ponaglać, ale też nie 
chciał się spieszyć. Pragnął najpierw nasycić się widokiem jej nagiego ciała, twardniejących sutek, 
rozchylonych ust i szeroko rozwartych oczu, pociemniałych z takiego samego 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
43 
pożądania, jakie sam odczuwał. Ta dziewczyna nie udawała fałszywej skromności. Otwarcie dawała 
mu poznać, że pragnie go i jest gotowa przyjąć w siebie. 
- Abbasie... - szepnęła, wpatrując się w niego spod długich rzęs. - Chcę cię teraz. 
Wplotła palce w jego włosy i przyciągnęła go bliżej. 
Rozległ się jęk wichru, a po chwili dołączyło do niego skrzypienie wsporników namiotu, wznoszące 
się i opadające miarowo niczym puls. 
- Pocałuj mnie... - wyszeptała. Był już gotowy ją posiąść. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 
Wyostrzonymi zmysłami wyczuł lęk dziewczyny, jeszcze zanim odmalował się na jej twarzy. Potem 
ujrzał w jej oczach obawę, napięcie, strach - i cofnął się gwałtownie. 
- Abbasie? - szepnęła i wyciągnęła ku niemu ręce. Odsunąf się od niej, usiadł, sięgnął po tunikę i 
wciągnął przez głowę. 
- Abbasie, co się stało? 
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? 
- Nie rozumiem... - wyjąkała zapłoniona, z oczami pełnymi łez. 
Wstał. 
- Myślę, że doskonale rozumiesz. 
- Czy zrobiłam coś źle? 
Zawstydzona, naciągnęła prześcieradło na nagie piersi. Mamrocząc pod nosem przekleństwa, 
poprawił tunikę i wtedy, w najmniej odpowiednim momencie, usłyszał na zewnątrz jakiś nowy 
dźwięk. 
- Dokąd idziesz? - spytała nieśmiało. 
- Muszę wyjść - rzucił lakonicznie, gdyż nie było czasu na wyjaśnienia. 
Przygładził dłonią włosy, przeklinając siebie w duchu. 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
45 
Pozwolił, by opanowała go żądza, i omal nie uwiódł niewinnej dziewczyny! A teraz bieg wypadków 
sprawił, że będą musieli się rozstać. 
- Proszę cię... 
- Nie słyszysz, że mamy gości? - przerwał jej niecierpliwie. 
Cała ta sytuacja wydała mu się raptem tak wstrętna i przygnębiająca, że zapragnął natychmiast stąd 
wyjść. 
- Warkot silnika? - rzuciła łamiącym się głosem. 
- Odgłos śmigieł helikoptera - wyjaśnił szybko, opanowując emocje. 
Miał teraz na głowie ważniejsze sprawy niż zmysły i uczucia ich obojga. Musiał myśleć o swoim 
kraju. 
- Wstań i ubierz się - polecił. 
Idąc do wyjścia, spostrzegł, że zbladła, oszołomiona, zacisnęła usta, by się nie rozpłakać, opadła z 
powrotem na łóżko i wtuliła twarz w poduszkę. Ukłuło go poczucie winy. Ale tó bez znaczenia. 
Najważniejsze, żeby nikt nie zobaczył ich razem. Oboje będą musieli po prostu zapomnieć o tym 
epizodzie. 
Zara nie mogła uwierzyć w to, co się stało, i jeszcze dobrych kilka minut po wyjściu Abbasa leżała z 
twarzą ukrytą w poduszkach. Dlaczego on nie miał odwagi wyznać otwarcie, że nie zadowoliła go w 
łóżku i zawiodła jako kobieta? Jego szorstkie zachowanie dowiodło, że jej nie szanuje. W jednej 
chwili z czułego kochanka zmienił się w obojętnego obcego mężczyznę. Czuła się straszliwie 

background image

46 
Susan Stephens 
upokorzona. Czyżby ich intymna bliskość była jedynie jej złudzeniem? 
Wyskoczyła z łóżka, owinęła się szczelnie prześcieradłem i pobiegła umyć się i przebrać w swoje 
stare rzeczy. Chciała jak najszybciej zniknąć stąd i nigdy więcej nie widzieć Abbasa na oczy. 
A więc tak się skończyła moja romantyczna przygoda z Beduinem na pustyni, pomyślała z furią. 
Obiecane trzy dni i noce skurczyły się do niespełna trzech godzin! W tym czasie odegrała rolę naiwnej 
turystki, dostarczając przelotnej rozrywki arabskiemu księciu, który czekał tylko na poprawę pogody i 
przylot śmigłowca. 
Gdy wrócił do namiotu, z wściekłością cisnęła w niego jedwabną szatą. 
- Masz, weź ją sobie! - krzyknęła. 
Nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w nią w milczeniu z nieprzeniknioną miną. Nie zamierzał dać 
się wciągnąć w kłótnię, z czego wywnioskowała, że przybysze nadal czekają na niego na zewnątrz. 
- Wezwę Abana - powiedział, nie zadając sobie trudu, by podnieść płaszcz z ziemi. - Przyjedzie po 
ciebie dżipem. Możesz wziąć na drogę trochę owoców i wody. 
- I to wszystko? 
- A czego jeszcze oczekujesz? 
Poczuła się, jakby ją spoliczkował, lecz skryła urazę. Odwrócił się obojętnie i przeszedł przez namiot, 
jakby byli dwojgiem zupełnie obcych sobie ludzi. 
Wdział inny, bardziej oficjalny płaszcz, zwany galabija, 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
47 
długi i powłóczysty, w kolorze królewskiej czerni, i przewiązał go szerokim pasem. 
- Nie zapomnij swojego kandżara - rzuciła zjadliwie. Wzięła ozdobny sztylet ze stołu i podała mu. - 
Żaden zaddariański Beduin nie może się bez niego obyć, prawda? Przypuszczam, że ta broń ma 
symbolizować twoje dumę i honor? 
Ignorując jej ironię i zimne oskarżycielskie spojrzenie, bez słowa przypasał sztylet. 
- Dopilnuję, żeby załadowano dla ciebie do dżipa kilka butelek wody - oświadczył władczym tonem i 
spokojnie wyszedł na dwór. 
Zara po raz ostatni rozejrzała się po wnętrzu namiotu, które raptem straciło dla niej cały urok. Poczuła 
się jak intruz, nieproszony gość, którego gospodarz musi ze wstydem ukrywać. A przecież zaledwie 
kilka minut temu ten lew pustyni jęczał z rozkoszy, gdy go pieściła. Wtedy nie chciał się mnie tak 
szybko pozbyć, pomyślała gniewnie, biorąc aparat fotograficzny. 
Z zewnątrz dobiegły ją urywki rozmowy. Mężczyźni odzywali się kolejno i, sądząc z intonacji, czekali 
na decyzję Abbasa. W ich głosach brzmiały respekt i ulga. Zara zaczerwieniła się, usłyszawszy 
wybuchy śmiechu. Jeśli kpili z niej, zasłużyła sobie na to. 
- Jesteś gotowa? 
Podniosła głowę i spojrzała na Abbasa, który wszedł z powrotem do namiotu. 
- Aban już na ciebie czeka - oznajmił i obrzucił ją 

background image

48 
Susan Stephens 
szybkim taksującym spojrzeniem, jakby chciał się upewnić, czy wygląda dostatecznie przyzwoicie, by 
mógł ją pokazać publicznie. 
- A co z moim dżipem? 
- Moi ludzie jeszcze go nie odnaleźli, ale z pewnością im się uda. 
- Podziękuj im ode mnie za starania - powiedziała rzeczowym tonem. Miała długoletnią praktykę w 
ukrywaniu uczuć. 
Przybyła do Zaddary, mając nadzieję zrozumieć, dlaczego rodzice tak bardzo pokochali ten kraj, że 
zostawili ją w Anglii pod opieką babki. Teraz ta nadzieja legła w gruzach. 
Mocniej chwyciła aparat fotograficzny. Obsesyjnie gromadziła zdjęcia niczym skąpiec, gdyż po 
rodzicach został jej tylko zniszczony album fotografii, który odnalazła po śmierci dziadków. 
- Pora już na ciebie - ponaglił ją szorstko. 
- Jestem gotowa - odparła wyrwana z zadumy. 
- Twój samochód zostanie naprawiony - oznajmił, gdy go mijała. - Naturalnie, na mój koszt. 
Przystanęła przy wyjściu z namiotu. 
- Wolę sama regulować moje rachunki. Zdecydowałam się pojechać na pustynię, więc odpowiadam za 
uszkodzenia dżipa. 
- Jak sobie życzysz - rzekł, wzruszając ramionami. W palącym blasku słońca wojskowy śmigłowiec 
przypominał złowrogiego czarnego kruka, który przysiadł na 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
49 
piasku. Zaskoczył ją widok stojącego przed nim oddziału w polowych mundurach. Jeden z żołnierzy 
ruszył ku niej, unosząc broń. Cofnęła się, przestraszona, lecz okazał się szybszy i spróbował wyrwać 
jej aparat. 
Gdy się z nim szamotała, Abbas spostrzegł, co się stało, i rzucił krótki rozkaz. Żołnierz natychmiast ją 
puścił. 
- Przepraszam za nadgorliwość moich ludzi. 
- Nadgorliwość? - powtórzyła wzburzona. - Raczej brutalne chamstwo! 
- Ten człowiek starał się tylko chronić mnie przed... 
-Zachowaj te usprawiedliwienia dla kogoś, komu zaimponują - przerwała mu z gniewnym błyskiem w 
oczach. 
- Zareagował tak, ponieważ to sprzęt wojskowy - powiedział, spoglądając na śmigłowiec. 
Ogarnęło ją dojmujące poczucie winy. Abbas słusznie podejrzewał, że przed chwilą zrobiła mu kilka 
zdjęć, których być może nie chciałby upublicznić. Zadziałała pod wpływem zawodowego odruchu - 
wszedł w zasięg obiektywu, a ona nacisnęła wyzwalacz. 
- Musisz mi oddać aparat oraz karty pamięci - rzekł stanowczo. - Któryś z moich techników przejrzy 
twoje zdjęcia i usunie wszystko, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. 
Jego technicy? Czym ten człowiek się zajmuje? 
- Moja odpowiedź brzmi: nie - odparła kategorycznie. 
- Nie upieraj się - rzucił. Najwyraźniej jego cierpliwość się wyczerpywała. 

background image

50 
Susan Stephens 
Zaryzykowała ostatnią próbę oporu. 
- A jeśli nie usłucham? 
- Wówczas odbiorę ci jedno i drugie. 
Nie mogła ryzykować uszkodzenia aparatu, więc zacisnęła zęby i z ociąganiem oddała go Abbasowi. 
- Dziękuję. Kiedy skończymy, zostanie ci bezpiecznie zwrócony do hotelu. 
Prawie go nie słuchała. Aparat fotograficzny był dla niej czymś w rodzaju liny ratunkowej, którą teraz 
on jej odebrał. 
Uniósł dłoń do czoła w pełnym gracji zaddariańskim pozdrowieniu. 
- Md a salama. Bezpiecznej podróży, Adaro. 
Nie odpowiedziała. Odwróciła się do niego plecami i nie patrzyła, jak jego helikopter wzbił się, w 
powietrze. Nie chciała, by Abbas pomyślał, że obchodzi ją, dokąd poleciał. Troszczyła się jedynie o 
bezpieczeństwo aparatu. 
Nie powinnam była w ogóle przyjeżdżać do Zaddary, uświadomiła sobie z goryczą, cofając się przed 
tumanami piasku wzbitymi przez śmigła. Nienawidziła tej nieprzyjaznej pustyni i w ogóle całego tego 
kraju i nie pojmowała, co mogło pociągać w nim jej rodziców. Przede wszystkim zaś darzyła 
nienawiścią Abbasa. 
W tym momencie ktoś trącił ją w ramię. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Abana, który podawał jej 
butelkę wody na drogę. 
- Ach, tak... Szukran... dziękuję - wydusiła. 
Jego pobrużdżona zmarszczkami twarz rozpromieniła się w uśmiechu. 
 
 
 

background image

Noce z królem 
51 
- Ghabel nabud... nie ma za co - odrzekł, zadowolony, że próbowała mówić w jego języku. 
Wsiadając do dżipa, Zara ostatni raz objęła spojrzeniem okolicę. Musiała odłożyć sfotografowanie 
pustynnych gazel i arabskich oryksów przy wodopoju - być może na zawsze. Liczyła, że piękno tych 
zwierząt pomogłoby jej zrozumieć miłość rodziców do tego dzikiego bezlitosnego kraju. Lecz stary 
szejk zmarł, a ona nie miała w Zaddarze żadnych przyjaciół - nikogo, kto mógłby opowiedzieć jej o 
rodzicach. 
Gdy przyglądała się jałowemu krajobrazowi, przesuwającemu się za zakurzoną szybą samochodu, 
uświadomiła sobie, że nadszedł czas, by wreszcie spojrzała w przyszłość. W przeciwnym razie z 
każdym mijającym rokiem będzie coraz bardziej gorzkniała. Usiłowała kroczyć śladami rodziców, 
lecz to się jej nie udało. Zaddara była jej marzeniem, jednak nigdy nie pojmie tego kraju. Za to 
wróciwszy do Anglii, uwolni się od mężczyzn takich jak Abbas i jego wódz, szejk Szahin - i nie 
pozwoli, by zrujnowali jej życie. 
Zorganizuje wystawę swych fotografii. Miała w sobie dość napędzanej wściekłością energii, by 
urządzić nawet kilkanaście wystaw. Widziała już oczami wyobraźni zarys swojego projektu. Surowe, 
czarno-białe zdjęcia martwych zwierząt... ich kości oczyszczone przez sępy... białe szkielety na tle 
dywanu piasku. I twarze wojowników, stwardniałe przez wieki okrucieństw... a szczególnie jedna 
twarz... 

background image

ROZDZIAŁ PIATY 
Każde otwarcie wystawy jest ogromnie stresujące. Czy w ogóle ktokolwiek się zjawi? A jeśli nawet 
ludzie przyjdą, to czy fotografie im się spodobają - czy też zwiedzający przemkną obojętnie przez sale, 
najszybciej jak tylko wypada, z wymuszonymi zakłopotanymi uśmiechami? 
- Czy kanapki aby nie wyschną przed przybyciem gości? 
- Przestań marudzić, Zaro - upomniał ją Lambert, starszy z dwóch mężczyzn kierujących miejską 
galerią. - Czyż nie widzisz, że stworzyłaś olśniewające zdjęcia? -dodał z teatralnym westchnieniem. 
Lambert miał rację. Po prostu zjadały ją nerwy i nie potrafiła spojrzeć na swoje prace obiektywnie. A 
wszystko dlatego, że w artystycznym światku tak niecierpliwie oczekiwano na jej wystawę. 
Powoli ruszyła przez wytworną galerię, krytycznie przyglądając się zrobionym przez siebie zdjęciom. 
Efektownie kontrastowały z surowymi białymi ścianami, gdyż ostatecznie zdecydowała się na 
kolorowe fotogramy. 
Mimo iż z Zaddary wyniosła złe wspomnienia, teraz w trakcie oglądania fotografii uświadomiła sobie, 
że 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
53 
osiągnęła nadzwyczajne rezultaty. Wcale nie przedstawiła jednostronnego ponurego obrazu 
nieprzyjaznej krainy. Przeciwnie, udało się jej uchwycić różnorodne barwy i aspekty tej ziemi, 
intrygujące kształty i faktury, a nawet rzadki widok burzy piaskowej, szalejącej pod kobaltowym 
niebem. Zaskoczył ją błysk rozbawienia na twarzy starego strażnika, a także misterne zdobienie 
srebrnego dzbanka do kawy - choć to drugie przyprawiło ją też o mocniejsze bicie serca. Jeszcze 
bardziej poruszyła ją fotografia przedstawiająca zakrzywiony sztylet, którego rękojeść i pochwę 
wykonał z zadziwiającym kunsztem jakiś nieznany złotnik. A wreszcie na koniec stanęła przed 
zdjęciem niewyraźnej sylwetki mężczyzny, którego nie rozpoznałby nikt oprócz niej. Mężczyzny, 
który przedstawił się jej jako Abbas... 
Kiedy po raz pierwszy pokazała te fotogramy Lambertowi i jego partnerowi Gideonowi, obydwaj 
właściciele galerii wykazali niespotykany entuzjazm i natychmiast zaproponowali, by urządziła 
wystawę u nich. 
A teraz ta wystawa była już gotowa. Podenerwowana Zara zerknęła na zegarek. Do otwarcia pozostało 
zaledwie dwadzieścia minut. 
Dziesięć minut później w galerii rozbłysły wszystkie lampy - i fotografie na ścianach eksplodowały 
feerią barw. Rozglądając się wokoło, Zara z trudem mogła uwierzyć, że to jej dzieła. Te zdjęcia 
wyglądały, jakby zrobił je ktoś, kto kocha Zaddarę, a ich piękno zapierało dech w piersi. 

background image

54 
Susan Stephens 
Jej spojrzenie mimo woli powędrowało ku drugiemu końcowi sali, gdzie wisiała olbrzymia, zajmująca 
większość ściany fotografia, która posłużyła za afisz jej wystawy. Przedstawiała surowy zarys postaci 
zaddariańskiego Beduina, z owiniętą wokół głowy kefiją. Twarz miał ukrytą w cieniu i widać było 
jedynie fragment jego władczego profilu. Jednak to wystarczyło, by serce Zary zaczęło walić jak 
szalone. Fotografia była utrzymana w kolorach ciemnej purpury i złota, czyli barwach pustyni. Ten 
portret Abbasa zdominował całą salę i był pierwszym fotogramem, na jaki spoglądali zwiedzający po 
wejściu do galerii. 
Zarę przebiegł erotyczny dreszcz. Nie mogła wprost uwierzyć, że naprawdę była w ramionach tego 
mężczyzny i przez kilka godzin rozkoszowała się jego czułymi pieszczotami. Zdjęcie oddawało 
pierwotną siłę emanującą z Abbasa. Musiała przyznać, że on naprawdę jest lwem pustyni i władcą 
tych nieprzyjaznych ziem. 
Z niepokojem znów spojrzała na zegarek. Już za kilka minut zjawią się pierwsi goście. Szybko 
spojrzała w lustro i stwierdziła, że jest blada jak ściana. Powinna była pamiętać o szmince i ubrać się w 
coś innego niż czerń. Tylko jej włosy wydawały się pełne życia i barwy, ale były potargane... 
- Zostaw swoją fryzurę w spokoju - poradził Gideon, stając obok niej. - Jesteś ubrana cała na czarno, 
bez żadnych ozdób, i jeśli do tego jeszcze zwiążesz włosy w węzeł, będziesz wyglądała strasznie 
surowo i poważnie. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
55 
- Przestań, Gideonie - uciszył go Lambert, przyglądając się jej bacznie przez binokle. - Żara prezentuje 
się nadzwyczaj elegancko. 
- Ale właśnie z luźno rozpuszczonymi włosami - upierał się jego partner. 
Dziewczyna skorzystała z okazji, by się oddalić. Rozległy się pierwsze akordy muzyki, jaką wybrała 
na wystawę, co stanowiło sygnał do otwarcia frontowych drzwi galerii. 
Głośne dźwięki przenikały wibracją całe jej ciało. Zabrzmiały rogi, a potem odezwało się basowe 
dudnienie kotłów, wypełniając salę pierwotnym sugestywnym rytmem. Zara na moment mu uległa. 
Zamknęła oczy, odrzuciła głowę do tyłu i napawała się muzyką. Za jej plecami otwarto wielkie drzwi, 
lecz się nie odwróciła. Owionął ją chłodny wilgotny powiew wieczornego powietrza. Do sali, tłocząc 
się, wtargnęli przedstawiciele londyńskiego świata sztuki. 
Zara wolałaby pozostać nierozpoznana i wmieszać się w tłum, by podsłuchać komentarze 
zwiedzających. Jednak gdy parę razy potrącono ją w ścisku, schroniła się w kącie za jedną z cennych 
waz Gideona, omal jej nie przewracając. Z poczuciem winy zerknęła na kamerę systemu bez-
pieczeństwa, lecz zaraz przypomniała sobie, że w centrum monitoringu nie ma dziś nikogo, gdyż 
wszyscy pracownicy są zajęci bezpośrednio przy wernisażu. Mimo to odnosiła osobliwe wrażenie, że 
jest obserwowana. 

background image

56 
Susan Stephens 
- Dostrzegłeś gdzieś tę dziewczynę? 
- Niestety nie, Wasza Królewska Mość - odpowiedział szejkowi ambasador Zaddary. 
Na ekranie widział tylko niewyraźny zarys jakiejś wielkiej wazy. Obrazy na innych monitorach były 
równie nieostre. Cofnął się dyskretnie, czekając na dalsze polecenia. Jednak szejk nadal wpatrywał się 
w pusty ekran. 
- Mniejsza z tym - rzekł wreszcie Szahin. Wyprostował się, przywołał gestem ambasadora i ruszył w 
kierunku części sali, gdzie serwowano kawę. - Zaczekamy tam, aż tłum wyjdzie, a wówczas urządzą 
dla mnie zamknięty pokaz. 
- Mógłbym kazać natychmiast opróżnić salę... 
- Nie ma potrzeby - odparł Szahin. 
Zajrzał do tej galerii pod wpływem nagłego impulsu. Przejeżdżając obok niej dyplomatyczną 
limuzyną, spostrzegł intrygujący tytuł wystawy: „Pustynia bez maski" i polecił szoferowi zwolnić. 
Ambasador Zaddary zadzwonił do właściciela galerii i wpuszczono ich prywatnym wejściem. Szahin 
lubił dyskrecję i nigdy nie afiszował się ze swoją pozycją. 
- Kawa pachnie obiecująco i wolę zostać tutaj - oznajmił ambasadorowi. Jednak pod powłoką 
pozornego spokoju odczuwał rosnące zruecierpliwienie. Nie widział wyraźnie fotogramów na ekranie 
monitora, i pragnął przyjrzeć się im bliżej. - Albo wykup całą kolekcję... tak będzie prościej. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
57 
- Mam ją wykupić? - powtórzył zaskoczony ambasador. 
- Tak, nabądź wszystkie zdjęcia z tej wystawy - powiedział Szahin i wręczył mu pudełeczko z 
niewielkimi czerwonymi przylepnymi krążkami. - Umieść znaczek pod każdą fotografią, Raszydzie. 
Chcę je mieć wszystkie. 
Ponaglił ambasadora energicznym machnięciem ręki, gdyż pragnął teraz zostać sam. 
Ta spontaniczna wizyta w galerii stanowiła luksus, na który w gruncie rzeczy nie powinien sobie 
pozwolić. Powróciwszy z pustyni, postawił sobie za cel ustalenie nazwiska swej podopiecznej, gdyż 
był świadomy szczególnej odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa. Po śmierci ojca przeżył wstrząs, 
dowiedziawszy się, że spadł na niego obowiązek zaopiekowania się nieznaną mu młodą kobietą. 
Pojmował jednak powody, dla których stary szejk Abdullah podjął się tej misji, i w pełni je aprobował. 
Uważał, iż powiadomienie tej kobiety, że jej sytuacja się nie zmieni i wszystkie dotychczasowe 
ustalenia pozostają w mocy, jest sprawą zbyt ważką, by mógł powierzyć ją swemu wysłannikowi. 
Dlatego osobiście przybył do Londynu. Zamierzał odnaleźć ją, przedstawić się i udzielić niezbędnych 
wyjaśnień. 
Zara ostrożnie przecisnęła się przez tłum do schodków podestu, na którym umieszczono olbrzymi 
wizerunek zaddariańskiego Beduina, majestatycznie górujący nad salą. Wyglądało na to, że wystawa 
odniosła sukces, 

background image

58 
Susan Stephens 
jednak dziewczyna chciała jeszcze wysondować nastroje zwiedzających. Wciąż potrzebowała 
potwierdzenia swego talentu. Wydawał się jej niespodziewanym darem niebios, ulotnym niczym 
miraż, który w każdej chwili może zniknąć. 
W jednym końcu sali dostrzegła Gideona, a w drugim Lamberta. Obydwaj, przybrawszy imponujące 
pozy, wygłaszali autorytatywnym tonem komentarze do skupionej wokół nich i zasłuchanej 
publiczności. 
Pomyślała, że naprawdę wszystko przebiega lepiej, niż śmiała marzyć. Lecz gdy już poczuła ulgę i 
odprężyła się nieco, usłyszała za plecami czyjś niezadowolony pomruk... 
Podopieczną Szahina po opuszczeniu szkoły rzucało z miejsca na miejsce niczym łódź bez kotwicy, 
dlatego jego ludzie nie od razu ją odnaleźli. Staremu szejkowi pod koniec życia sprawy wymknęły się 
spod kontroli i nie zostawił nigdzie jej ostatniego adresu. Na domiar złego dziewczyna wszystkie 
pieniądze otrzymywane ze skarbca Zaddary przekazywała kilku organizacjom pozarządowym, 
zajmującym się ochroną przyrody. 
Wyjął z portfela jej fotografię sprzed dobrych kilku lat i raz jeszcze przestudiował ją uważnie. Uparta 
mina i śmiałe spojrzenie kogoś mu przypominały... Lecz po chwili przestał o tym myśleć i zaczął się 
zastanawiać, jak ona teraz wygląda. Mogła zmienić kolor włosów, nazwisko, wszystko... 
Niewątpliwie zniknęły warkoczyki i na- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
59 
zębny aparat korekcyjny małej dziewczynki, zastąpione zapewne przez swobodny ubiór młodej 
kobiety, co uczyniło ją nierozpoznawalną dla wynajętej przez niego grupy prywatnych detektywów. Z 
jej szkoły mógłby otrzymać bardziej aktualne zdjęcie, lecz za późno było teraz o tym myśleć. Mógł 
mieć jedynie nadzieję, że firma detektywistyczna wpadnie na jakiś trop. Póki co zdziwieni agenci 
oświadczyli, że pierwszy raz spotykają się z przypadkiem, by szukana osoba nie miała żadnych 
żyjących krewnych, bliskich przyjaciół ani partnera. Ta prawda go zabolała. 
Bez względu na okoliczności, w jakich zginęli rodzice jego podopiecznej, obwiniał się o ich śmierć. 
Powiedzieć, że Zara czuła się rozczarowana, to za mało. Wernisaż jej wystawy zakończył się 
kompletną klapą. Mimo iż było jeszcze wcześnie, zwiedzający z rozczarowanymi minami zaczęli 
masowo opuszczać salę. Wychodzili nawet najbardziej zagorzali kolekcjonerzy. 
Pomyślała z rozpaczą, że za chwilę galeria całkiem opustoszeje. Wreszcie dopadła Gideona i zdziwił 
ją jego uszczęśliwiony uśmiech. 
- Co się stało? - zapytała. 
- Mam wspaniałą wiadomość - odrzekł, po czym objął ją ramieniem i poprowadził do pokoju na 
zapleczu, gdzie mogli swobodnie porozmawiać. 
Przygnębiona, nie opierała się. Gdy zamknął drzwi, spojrzała na niego z niepokojem. 

background image

60 
Susan Stephens 
- Gideonie, powiedz mi prawdę. Nie podobało im się, tak? 
- Co takiego?! - wykrzyknął z niedowierzaniem. -Wręcz przeciwnie! Tak jak przewidywałem, 
wszyscy są zachwyceni... 
- Proszę cię, nie owijaj w bawełnę i powiedz mi, co się dzieje. 
- Za chwilę odbędzie się prywatny pokaz. 
- Jak to? Przecież wszyscy ci ludzie otrzymali zaproszenia na wernisaż. Nie możesz ich tak po prostu 
wyrzucić! Nie możesz! 
- Chyba nie myślisz, że mógłbym postąpić tak nieokrzesanie? 
- Sama już nie wiem, co mam myśleć. 
- Nie zauważyłaś wszystkich tych nalepek z napisem „sprzedane"? 
- Nie - odpowiedziała. Była zbyt zdenerwowana, by zwracać uwagę na cokolwiek wokoło. 
- Więc posłuchaj dobrej wieści, młoda damo. - Gideon poklepał Zarę po ramieniu. - Pewien prywatny 
kolekcjoner zaproponował mi, że nabędzie cały zbiór. 
- Wszystkie fotogramy? 
- Co do jednego - potwierdził z widoczną satysfakcją Gideon. 
- Więc dlatego wszyscy zwiedzający wyglądali na takich rozczarowanych? 
- Owszem, przyznaję, że nasi goście nie byli zachwyceni, gdy przy fotografiach pojawiły się te 
czerwone na- 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
61 
lepki. Wcześniej kilka osób wyraziło już chęć nabycia poszczególnych prac. 
- Więc dlaczego nie skonsultowałeś się ze mną? 
- Nie zapominaj, że jestem również twoim agentem. 
- Nie krytykuję cię, ale żeby sprzedać całą kolekcję jednemu człowiekowi... Wiesz, że nie pracuję dla 
pieniędzy. 
- Zatem masz szczęście - rzucił chłodno Gideon i wydął wargi. - Jednak nie wszyscy mogą sobie 
pozwolić na taki luksus. 
- Przepraszam, po prostu ta wiadomość mnie zaszokowała. Żałuję tylko, że nie przedyskutowaliśmy 
tej sprawy, zanim wyraziłeś zgodę. 
- Taka okazja nie trafia się codziennie. Zara nie mogła temu zaprzeczyć. 
- Masz rację - przyznała. 
- Grzeczna dziewczynka - rzekł z aprobatą. - Wobec tego chodź ze mną i poznaj swojego mecenasa. 
- On już tu jest? Gdzie? - spytała zdziwiona, gdy Gideon otwierał drzwi prowadzące do błyskawicznie 
pustoszejącej galerii. 
- Na górze, w moim gabinecie. Pragnął zachować anonimowość, by uniknąć wszelkiej pompy. 
Żarze szybciej zabiło serce. Widocznie to ktoś ważny. Może jakiś bajecznie bogaty kolekcjoner 
sztuki, który woli dyskrecję, gdyż nie chce afiszować się ze swoją fortuną. 
- Czy muszę się z nim spotkać? 
- Zazwyczaj artyści znajdują kilka chwil dla swoich 

background image

62 
Susan Stephens 
dobroczyńców - mruknął zgryźliwie Gideon. - Zresztą przypuszczam, że będziesz mile zaskoczona. Ja 
w każdym razie byłem. I nie martw się o naszych gości, gdyż zaprosił ich wszystkich na sobotnie 
przyjęcie z szampanem, które wydaje dla uczczenia twojej pracy. Wyobrażasz sobie? 
To było ukoronowanie jej dotychczasowej kariery. Czemu więc dręczył ją dojmujący niepokój? 
Nie dała jednak nic po sobie poznać i podążyła za Gi-deonem. Wchodząc po schodach, zapytała: 
- Czy kamery monitoringu są włączone? Właściciel galerii przystanął. 
- Dlaczego pytasz? 
- Po prostu zastanawiam się, że skoro ten kolekcjoner nawet nie zszedł do sali wystawowej, to co 
skłoniło go do nabycia całej kolekcji? 
- Może zwykły kaprys? Któż odgadnie pobudki bogaczy? W każdym razie przejeżdżając obok galerii, 
zobaczył afisz i postanowił wstąpić. 
- Nie sądzisz, że powinieneś uprzedzić mnie już teraz, kim on jest? 
- Zawsze uwielbiałaś niespodzianki - rzekł Gideon i mrugnął do niej, gdy dochodzili do jego 
prywatnego apartamentu. 
Zara zdawała sobie sprawę z ironii tej sytuacji. Oto obawia się stracić fotografie Zaddary, chociaż 
jeszcze niedawno sama chciała je zniszczyć. Jednak wygląda na to, że nie uda się jej zachować ani 
jednego zdjęcia z tego zbioru. Ale przecież nie odbyła owej podróży na Wschód 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
63 
dla przyjemności. Wspierane przez nią organizacje charytatywne potrzebują pieniędzy... podobnie jak 
Gideon i Lambert. 
- Dobrze - powiedziała. - Miejmy to już za sobą. 
- Radziłbym ci się uśmiechnąć. Wykrzywiła się w sztucznym grymasie. 
- Wystarczy tak? 
- W grę wchodzą dziesiątki tysięcy funtów - przypomniał jej z powagą. - Ale skoro nie potrafisz się 
zdobyć na nic więcej, musi wystarczyć. 
Zastanawiała się w napięciu, kogo ujrzy za drzwiami jego gabinetu. Nie powinnam się tak 
denerwować, zreflektowała się. Gideon i Lambert zajmą się praktyczną stroną tej transakcji. Poza tym 
już planują jej kolejną wystawę i są przekonani, że również przyniesie im godziwy zarobek. 
Lecz dla niej pieniądze nigdy nie były głównym motywem działania. Marzyła o tym, by kiedyś w 
przyszłości uniezależnić swoją pracę artystki fotograficzki od sprzedaży zdjęć. Ale to by wymagało 
cudu. Musi więc skupić się na wykonywaniu swej profesji najlepiej, jak potrafi. 
W przeciwieństwie do ostentacyjnie nowoczesnego wystroju galerii, prywatne gniazdko Gideona i 
Lamberta stanowiło świadectwo ich nienagannego smaku i upodobania do luksusu. Nie było tu nawet 
śladu plastykowych mebli ani chromowanych lamp, zauważyła z przekąsem Zara, idąc za Gideonem 
przez korytarz wyłożony grubym 

background image

64 
Susan Stephens 
dywanem. Dotarli pod drzwi pomieszczenia będącego jego dumą, które nazywał kapsułą kontrolną. 
Na ekranach monitorów widniały wszystkie eksponaty z sal wystawowych. Właśnie tu miała się 
spotkać z człowiekiem, który zagarnął hurtem całą jej kolekcję fotogramów, niczym puszki fasoli z 
półki w supermarkecie. To zapewne jakiś starszy zapalony kolekcjoner, być może samotny. 
- Kim on jest? - zapytała. 
- Mój klient woli pozostać anonimowy. 
- Och, daj spokój, na czeku musi być jego nazwisko. Chyba że płaci ci sztabami złota? Powiedz, co 
przede mną ukrywasz? 
Lecz Gideon już otwierał drzwi. 
- Proszę pozwolić, że przedstawię panu artystkę Zarę Kingston - rzekł pompatycznym tonem. 
Najpierw zobaczyła Lamberta, a obok niego niskiego krępego osobnika i się odprężyła. Potem jednak 
spostrzegła stojącego w cieniu drugiego mężczyznę, który odwrócił się do niej. 
- Wasza Królewska Mość... - odezwał się przysadzisty człowieczek. 
- Powiedziałem ci, Raszydzie, nie życzę sobie żadnych ceremonii. 
Mogła nie rozpoznać go od razu w nienagannym, uszytym na miarę garniturze, ale pamiętała chłodny 
szorstki głos. 
- Gideonie, proszę, podaj krzesło - rzucił pospiesznie Lambert, gdy oszołomiona Zara zachwiała się i 
zatoczyła ku niemu. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
65 
Szahina widok Zary również wprawił w osłupienie. Mężczyzna wpatrzył się w tę znajomą rezolutną 
twarz i rozpaczliwie zapragnął cofnąć czas, by móc naprawić tak wiele spraw. To wprost nie do wiary! 
Więc dziewczyna, która mignęła mu przelotnie na ekranie monitora, to Zara Kingston? Ale przecież 
Zara Kingston jest jego podopieczną! A zatem jest nią Adara - kobieta, której nie potrafił zapomnieć... 
Serce mu waliło, a w głowie miał zamęt, mącący jego zwykłą zdolność jasnego myślenia. Nie potrafił 
wzbudzić w sobie wobec tej dziewczyny stosownych ojcowskich czy braterskich uczuć - nie po ich 
spotkaniu na pustyni! 
Wszyscy w pokoju, oprócz Lamberta, który pobiegł przynieść Żarze szklankę wody, wpatrywali się w 
niego skonsternowani. Lecz ona szybko odzyskała równowagę. Zmuszając się do uściśnięcia mu dłoni 
na powitanie, obrzuciła go spojrzeniem pełnym bezbrzeżnej odrazy i powiedziała: 
- Proszę, możecie zostawić nas samych? 
Dwaj mężczyźni wyszli pospiesznie, zagarniając ze sobą zdenerwowanego i zdezorientowanego 
Lamberta, który właśnie wracał z pełną szklanką. 
- Niech pan zostawi wodę - polecił mu Szahin. 
Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, w pokoju zapadła martwa cisza. Szahin stanął tyłem do Zary przed 
rzędem migoczących monitorów, chcąc dać jej czas na wyjście z szoku. 

background image

66 
Susan Stephens 
- Nie potrafisz spojrzeć mi w twarz, Abbasie? Odwrócił się do niej powoli. Zauważył, że wygląda na 
znacznie spokojniejszą, niż oczekiwał, lecz wyczuwał, że w istocie jest napięta jak struna. 
- Powiedz, jak się nazywasz! - syknęła z oczami płonącymi nienawiścią. 
- Szahin... Szahin z Zaddary - odrzekł z nagłą ulgą. Przyjechał tu, by odkupić swoje winy, i wreszcie 
będzie mógł wyjawić tajemnicę tragicznej śmierci jej rodziców. 
Wpatrywali się w siebie w napiętym milczeniu. Musiał uspokoić ją i skłonić, by go wysłuchała - a 
zarazem ukryć przed nią kłębiące się w nim burzliwe uczucia. Wiedział bowiem, że ona jest jedyną 
kobietą, jakiej kiedykolwiek pragnął, a jednocześnie uświadomił sobie nagle, że nigdy nie będzie 
mógł jej posiąść. 
Obydwoje są dumni, silni i zdeterminowani. Jednak owa siła jest zarazem ich przekleństwem, 
ponieważ wspiera się na ruchomych piaskach przeszłości. 
- Szahin z Zaddary... - powtórzyła cicho w zadumie, lecz usłyszał w jej głosie nutę hamowanej histerii. 
Pojmował jej oszołomienie i dezorientację. Zapomniał o własnych uczuciach. Wiedział, iż powinien 
za wszelką cenę przekonać ją, że nie jest sama na świecie i że zgodnie z prawem Zaddary on jako 
legalny opiekun ma obowiązek dbać o jej dobro. 
- Zaro, możemy porozmawiać? -Porozmawiać? - Wzdrygnęła się z obrzydzenia. 
- Z tobą, zabójcą moich rodziców? Człowiekiem, któ- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
67 
ry mnie okłamał? Dlaczego ukryłeś przede mną swoje prawdziwe nazwisko? Czy wiedziałeś, kim 
jestem, i celowo próbowałeś mnie uwieść, żeby dopełnić ostatniego aktu tej tragedii? 
- Nie bądź śmieszna. Skąd miałem wiedzieć, kim właściwie jesteś? 
- Z mojej wizy albo od swych szpiegów. Z pewnością masz swoje sposoby! Jak inaczej wyjaśnisz fakt, 
że podałeś mi fałszywe nazwisko? 
- To była konieczna ostrożność. 
- Jasne! - parsknęła z furią i ruszyła do drzwi. - Nie chcę cię więcej widzieć. 
Trudno mu było ją przekonywać, gdy jednocześnie musiał walczyć z własnymi demonami. Zresztą, na 
jej miejscu zareagowałby podobnie. Widziała tylko zewnętrzne pozory i nie znała kryjącej się pod 
nimi prawdy. 
- Zostań - poprosił, a kiedy nie usłuchała, podszedł szybko i chwycił ją za ramię. 
- Zabierz ode mnie ręce - rzuciła ze wstrętem i wściekłością. 
- Dokąd chcesz iść? - spytał, zagradzając jej drogę. 
- Wracam do domu - oznajmiła z nieoczekiwanym spokojem. 
Pomyślał, że już raz próbował ją zatrzymać i nic to nie dało, więc odsunął się od drzwi. 
Zatrzasnęła je za sobą. Szahin odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Wiedział, że rozstali się tylko 
chwilowo. Nie miał wyboru i musiał ją odszukać. Znajdzie się 

background image

68 
Susan Stephens 
blisko niej, lecz nie będzie jej mógł nawet dotknąć... Na tyle blisko, by ujrzeć w jej oczach nienawiść. 
Pozostała mu jedynie wątła nadzieja, że ta dziewczyna kiedyś odkryje prawdę i pojmie, iż nie jest 
samotna, gdyż zawsze może zwrócić się do niego o wsparcie lub radę. 
Pomyślał, że spotyka go w ten sposób sprawiedliwa kara, która z pewnością spodobałaby się Żarze. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 
Dzwonek do drzwi ją zaskoczył. Niecierpliwie otarła łzy i obrzuciła wzrokiem pokój. Panował w nim 
chaos... podobnie jak w niej. Zerknęła w lustro nad kominkiem i się skrzywiła. Miała dwa wyjścia: nie 
otworzyć albo zrobić coś z twarzą. 
Wpadła do małej łazienki, spryskała twarz zimną wodą, wytarła i znów przejrzała się w lustrze. 
Uznała, że teraz ujdzie, i poszła do drzwi. 
Włączyła kamerę systemu bezpieczeństwa i z sykiem wciągnęła powietrze, rozpoznawszy przybysza. 
Tymczasem Szahin znów nacisnął dzwonek. Po krótkim wahaniu zdecydowała się otworzyć. 
- Witaj, Zaro. Mogę wejść? 
Cofnęła się i zaprosiła go gestem z chmurną miną, nie-pozostawiającą wątpliwości co do jej uczuć. 
Krótki korytarzyk prowadził do niewielkiego pokoju, który pełnił rolę zarazem salonu, jadalni i 
kuchni. Szahin zatrzymał się na środku podłogi z błyszczącego laminatu. Najwyraźniej przywykł do 
znacznie większych pomieszczeń. 

background image

70 
Susan Stephens 
Nie zaproponowała mu, żeby usiadł czy napił się czegoś, a on nie wygłosił konwencjonalnej pochwały 
jej domku. Zjawił się tu, ponieważ musiał wyjaśnić sytuację, a ona wpuściła go, aby pokazać, że nie 
obawia się stawić mu czoła. 
W pokoju zapadła ciężka cisza. Zara powściągnęła gniew i nie zdradziła zmieszania, jakie wzbudził w 
niej widok tego mężczyzny, ale nie ukrywała, że nie jest tu mile widziany. Szahin rozejrzał się z 
zaciekawieniem. Z bezosobowego wystroju wnętrza wywnioskował, że dziewczyna traktuje swój 
dom jak hotel i nieustannie podróżuje, jakby czegoś poszukiwała... być może punktu oparcia. Jego 
uwagę przykuły liczne zdjęcia rozrzucone bezładnie na podłodze. 
- Wybacz, że ci przeszkodziłem, ale musimy porozmawiać. 
- Musimy? - powtórzyła, obrzucając go nieprzyjaznym spojrzeniem. - Zapominasz, że nie jestem 
jedną z twoich poddanych, lecz brytyjską obywatelką, i mogę cię stąd wyprosić. 
Więc czemu tego nie zrobiłaś? - pomyślał, a głośno powiedział: 
- Nie możemy tego tak zostawić... zwłaszcza ty - dodał z naciskiem, pragnąc przypomnieć, że jej 
działalność charytatywna jest uzależniona od funduszy napływających z Zaddary. 
Dziewczyna pojęła aluzję i lód w jej spojrzeniu stopniał od ognia wściekłości. 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
71 
- Więc teraz z kolei szantaż? Cóż, mogłam się tego spodziewać. Ale nie złamiesz mnie, Szahinie. 
-Wcale nie zamierzam. Chcę tylko, żebyś poznała przeszłość i mogła ją przezwyciężyć. 
- Och, nie udawaj, że się o mnie troszczysz. Czego naprawdę ode mnie chcesz? Co będę musiała 
zrobić, żeby zapewnić sobie stały dopływ środków z twojego skarbca? 
Powiedziała to takim tonem, jakby zgromadził te pieniądze dzięki kradzieży lub wyzyskowi - jednak 
nie mógł dać się sprowokować. 
- To nie takie proste - mruknął. 
Widział, że Zara zastanawia się gorączkowo nad jego słowami. 
- Powiedz, o co ci chodzi, albo wyjdź - rzekła w końcu, wskazując drzwi. 
- Musimy koniecznie porozmawiać - powtórzył. 
Dopiero teraz spostrzegł w jej oczach łzy. Widocznie przed jego przybyciem coś wytrąciło ją z 
równowagi. Zerknął na rozrzucone fotografie. Zara pochwyciła jego spojrzenie. 
- Nic nie rozumiesz, prawda? - parsknęła. - To dlatego, że nie masz serca. Jesteś zbyt pochłonięty 
odgrywaniem roli wyniosłego władcy, by dostrzec zwykłych ludzi. 
Uraził go ten zarzut tak odległy od prawdy. Zmilczał jednak, gdyż wyczuł, że Zara pragnie wyrzucić z 
siebie całą gorycz i ból. 
- Widziałam, że spojrzałeś na te zdjęcia. Chciałbyś się im lepiej przyjrzeć?! - zawołała. Łzy płynęły jej 
po twarzy, 

background image

72 
Susan Stephens 
lecz zdawała się tego nie zauważać. Chwyciła plik fotografii i podsunęła mu pod oczy. - Spójrz, 
Szahinie. Spójrz, co zrobiłeś! Ty też powinieneś poznać przeszłość. Nie mógł odwrócić wzroku. 
- Widzisz, to ja z dziadkami w moje trzecie urodziny - ciągnęła głosem zduszonym od łez. - A to ja w 
wieku czterech lat, pięciu i sześciu. Gdzie są moi rodzice? Och, naturalnie, pracują dla ciebie w 
Zaddarze. 
W rzeczywistości pracowali dla jego ojca, ale nie poprawił jej. 
- A gdzie jest moja fotografia w wieku siedmiu lat? -podjęła znacznie spokojniejszym tonem, jakby jej 
gniew mijał. Pogrzebała w stercie zdjęć. - O, tutaj! - rzekła triumfalnie. - Teraz ty mi powiedz, co 
widzisz. 
Przełknął nerwowo. 
- To ty jako mała dziewczynka. Czekasz na dworcu na pociąg... 
- Zgadza się, mów dalej. 
Mógłby uznać, że się uspokoiła, gdyby nie nuta histerii w jej głosie. 
- Siedzisz na walizce... Zapewne wyjeżdżasz na wakacje. .. 
- Wyjeżdżam do szkoły - przerwała mu. - W dniu moich siódmych urodzin. Nigdy więcej nie 
wróciłam do domu. Rodzice już wtedy nie żyli i mieszkałam u dziadków, ale oni postarzeli się i byli 
coraz bardziej niedołężni. I wtedy twój ojciec zaproponował rozwiązanie sytuacji. Wspaniałe 
rozwiązanie, prawda? 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
73 
- Jak to: nigdy nie wróciłaś do domu? Przecież musiałaś przyjeżdżać na wakacje? - zaoponował. 
Lecz ona nie słuchała. Odwróciła się od niego i uchwyciła się gzymsu kominka tak kurczowo, że aż 
zbielały jej kostki palców. Jej słowa poruszyły Szahina do głębi. Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Nie 
potrafił naprawić przeszłości. Wiedział jedynie, że nie może tak zostawić Zary. 
Ale gdy próbował ją pocieszyć, odtrąciła go szorstko i prychnęła pogardliwie. Chwycił dziewczynę za 
ramiona, chcąc ją zmusić, by go wysłuchała - lecz ona wymierzyła mu dwa policzki. 
Pojmował, że powodowało nią to samo pragnienie, które czuł w sobie - by raz na zawsze uwolnić się 
od mrocznej przeszłości. 
Złapał ją za nadgarstki. Spojrzała na niego z taką wściekłością, że mógł uczynić tylko jedno - 
pocałował ją żarliwie. 
Tak jak się spodziewał, zesztywniała i mocno zacisnęła usta. Puścił jej ręce i znów ją pocałował, tym 
razem bardziej natarczywie. Zaczęła bez przekonania uderzać go pięściami w pierś, lecz jednocześnie 
rozchyliła wargi i oddała mu pocałunek. 
Jej furia w jednej chwili zmieniła się w namiętność. Lecz wówczas Szahina ogarnął wstręt do samego 
siebie, gdyż pojął, co uczynił. Pocałował dziewczynę, która pozostawała pod jego opieką. Zachował 
się karygodnie. 
- Wybacz mi... - wyjąkał i szybko wyszedł. 

background image

74 
Susan Stephens 
Zara stała drżąca, wspierając się o gzyms kominka. Nie potrafiła pojąć, jak mogła tak się rozkleić w 
obecności Szahina, a potem pozwolić, by ją pocałował. 
Nie poruszyła się, gdy wychodził, i dopiero kiedy trzasnął drzwiami, wzdrygnęła się. Jednak w głowie 
myśli wirowały jej szaleńczo. 
Dlaczego oddała mu pocałunek? Jak mogła go uderzyć, skoro nienawidzi wszelkiej przemocy? I 
czemu Szahin nagle wyszedł? Czyżby wzbudziła w nim odrazę? 
Nie, to niemożliwe, pomyślała. Przecież pocałował ją, a więc jej pożąda. W głębi duszy musiała 
przyznać, że ona też go pragnie. 
Gdy to sobie uświadomiła, w jej uczuciach zapanował kompletny chaos... 
Godzinę później rozległ się sygnał telefonu. Zara przeczuwała, kto dzwoni. Szahin nie zrezygnuje tak 
łatwo i nie zniknie z jej życia. Skoro wyrzuciła go drzwiami, wróci oknem. Podnosząc słuchawkę, 
mimo woli poczuła dreszcz podniecenia. 
Słuchała go, riie przerywając, ale z rosnącym oburzeniem. Jak to, po tym wszystkim jak gdyby nigdy 
nic proponuje jej kolację?! 
- Nie, jest za późno - odparła. - Dochodzi dziesiąta. 
- Umówmy się za pół godziny - nalegał władczym tonem. - Mam ci do powiedzenia coś bardzo 
ważnego. 
Lecz Zara nie zamierzała skakać ulegle na każdy jego rozkaz. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
75 
- To będzie musiało zaczekać - oznajmiła stanowczo. 
- Jeśli chcesz się dowiedzieć, co spotkało twoich rodziców, musisz się ze mną zobaczyć. 
Zamarła. Temu jednemu argumentowi nie potrafiła się oprzeć. 
- Za pół godziny przyślę po ciebie szofera - ciągnął, korzystając z jej milczenia. 
- Na nic się nie zgodziłam... 
- Spotkamy się w jakiejś niewielkiej bezpretensjonalnej restauracyjce, żeby nie wywołać zbędnego 
zamętu. 
Czy on oszalał? - pomyślałą. - Wizyta arabskiego szejka i jego świty wzbudzi sensację w każdym 
lokalu. 
- Wystąpię incognito - dodał, uprzedzając jej obiekcje. - Przyjdziemy oboje w dżinsach, a moi 
ochroniarze zachowają pełną dyskrecję. 
Miałaby zjeść kolację z człowiekiem, którego nienawidzi najbardziej na świecie? Wykluczone! 
- A więc chcesz usłyszeć, co mam ci do powiedzenia 
twoich ródzicach, czy nie? 
- Wiesz, że chcę... 
Rozłączył się i Zara wgapiła się w trzymaną w ręku słuchawkę. Zachowywał się o wiele bardziej 
apodyktycznie niż poprzednio na pustyni. To już nie był prosty Beduin Abbas, lecz szejk Szahin z 
Zaddary, władca z rasy wojowników, który nie przyjmuje odmowy. 
Zara włożyła obcisłe dżinsy, prosty granatowy sweter 
1 botki. Włosy związała w koński ogon i prawie w ogóle 

background image

76 
Susan Stephens 
nie zrobiła makijażu. Wyglądała schludnie i przyzwoicie, lecz zarazem nikt nie mógłby jej zarzucić, 
że wystroiła się na spotkanie z Szahinem. 
Gdy zabrzmiał dzwonek, szybko chwyciła torebkę, nie chcąc kazać na siebie czekać szoferowi. 
- To ty... - wyjąkała oszołomiona, otwarłszy drzwi. Nie spodziewała się, że Szahin przyjedzie po nią 
osobiście. - Dziękuję... to bardzo uprzejme z twojej strony. 
Opanowała się wysiłkiem woli. Dziś wieczorem musi zachować jasny umysł i w pełni wykorzystać 
niepowtarzalną okazję dowiedzenia się czegoś o rodzicach. 
Uświadomiła sobie, że trzyma Szahina na progu, więc cofnęła się i wpuściła go do środka. Zamykając 
drzwi, zerknęła na ulicę, lecz nigdzie nie dostrzegła jego samochodu. 
- Pojedziemy metrem - wyjaśnił, widząc jej pytające spojrzenie. - Nie masz nic przeciwko temu? 
Jakoś nie mogła sobie wyobrazić szejka Szahina z Zad-dary podróżującego metrem! 
- Chyba że wolisz się przejść? - dodał. 
- Nie, nie... w porządku. To wszystko jest po prostu dość zaskakujące. Wezmę tylko kurtkę. 
Jak mogłaby się oprzeć temu wysokiemu i nadzwyczaj przystojnemu mężczyźnie, zamierzającemu 
decydować o jej życiu? Mężczyźnie, który w dżinsach i skórzanej kurtce wygląda jeszcze bardziej 
zniewalająco niż w wieczorowym garniturze. 
Zdjęła z wieszaka w holu zimową kurtkę i wróciła do 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
77 
salonu. Policzki jej płonęły, a serce waliło w szaleńczym rytmie. Natomiast Szahin wydawał się 
całkowicie spokojny i opanowany. Zachowywał się, jakby byli parą przyjaciół albo kolegów z pracy, 
którzy umówili się na niezobowiązującą kolację. 
W wybranej przez Szahina restauracji istotnie panowała swobodna niezobowiązująca atmosfera. Gdy 
prowadził ją do jednego z boksów, gdzie mogli porozmawiać na osobności, przyciągali spojrzenia 
gości siedzących przy stolikach. Zara nie miała złudzeń - wszyscy przypatrywali się jej towarzyszowi. 
To nie znaczy, że ktokolwiek go rozpoznał; uwagę ludzi przykuwała po prostu władcza aura, jaką 
wokół siebie roztaczał. 
- Odpowiada ci ten lokal? - zapytał. 
- Tak, w zupełności - odrzekła. 
Gdy usiedli, mimo woli przyjrzała się gęstym kruczoczarnym włosom Szahina z niesfornym 
kosmykiem spadającym mu na oczy, który stale odgarniał, i twarzy z ciemnym śladem mocnego 
zarostu. Nie mogę pozwolić, by jego uroda mnie rozpraszała - upomniała się w duchu i z ulgą przyjęła 
pojawienie się kelnerki. 
- Proszę dać nam jeszcze chwilkę do namysłu - zwrócił się do niej, a dziewczyna zarumieniła się pod 
jego spojrzeniem. 
Zara nie dziwiła się jej reakcji. Szahin nie tylko był olśniewająco przystojny, lecz także emanował 
groźną siłą, agresywnym erotyzmem i niespożytą energią. 

background image

78 
Susan Stephens 
- Wyglądasz na zadumaną - zauważył. 
Tak, zadumała się... o nim! Opanowała się z trudem. 
- Obiecałeś opowiedzieć mi o moich rodzicach - przypomniała mu. 
- Zdecydowałaś już, co zjesz? - spytał aksamitnym tonem i rozparł się wygodnie w skórzanym fotelu. 
Kelnerka zjawiła się ponownie, więc Zara nie mogła go naciskać. 
- Sałatka Cezara z grillowanym kurczakiem i piwo imbirowe - powiedziała. 
- Brzmi obiecująco - stwierdził i zamówił dla siebie to samo. 
Jedli z apetytem. Nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo byli głodni. Zara w ciągu całego tego dnia 
pełnego wrażeń nie miała ochoty ani okazji, by cokolwiek przekąsić. Podniosła wzrok na Szahina, 
zastanawiając się, czy z nim było podobnie. Odkrycie jej prawdziwej tożsamości niewątpliwie 
musiało go zaszokować. Odpowiedział jej nieprzeniknionym spojrzeniem. 
Kiedy skończyli kolację, odłożył sztućce i nieoczekiwanie zaczął opowiadać jej o Zaddarze. Z 
początku słuchała chłodno i obojętnie, gdyż nie tego oczekiwała. Potem jednak doszła do wniosku, że 
jeśli ma zrozumieć rodziców, musi dowiedzieć się możliwie jak najwięcej o kraju, w którym się 
osiedlili. 
Mimo woli zaciekawiły ją też wyjaśnienia Szahina, jak wiele znaczy dla niego królestwo Zaddary. 
Oparł łokcie na zniszczonym blacie stolika, pochylił się do przodu 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
79 
i z ożywioną miną zaczął z entuzjazmem wtajemniczać ją w swoje zamysły. 
- Rozpoczęliśmy już wstępną modernizację infrastruktury państwa - mówił. - To konieczny warunek 
wszelkich dalszych zmian. 
Dziewczyna starała się zachować chłodną rezerwę. Nie chciała, by Szahin wciągnął ją w swoje 
nadzieje i marzenia. Lecz w miarę, jak mówił, uświadamiała sobie, że wszystkie te plany czynił z 
myślą o swoim narodzie. Zaimponował jej rozmach jego wizji. Zanim się spostrzegła, zaczęła 
domagać się dokładniejszych informacji, a potem wdała się z nim w rzeczową dyskusję. Przyłapała się 
nawet na tym, że uśmiecha się z aprobatą, słuchając, jak mówił, o kwestiach, na których szczególnie 
mu zależało - edukacji, sieci domów spokojnej starości, poprawie systemu opieki zdrowotnej oraz 
zwiększeniu praw kobiet. Dopiero przy kawie zorientowała się, że w ogóle nie poruszył tematu, z 
powodu którego się tu spotkali. 
- Na pewno nie dasz się skusić na pudding? - zapytał, gdy uprzejmie odmówiła kelnerce, czekającej 
już z ołówkiem i notesem na kolejne zamówienie. - Może wobec tego przynajmniej wypijesz jeszcze 
jedną filiżankę kawy? 
- Z przyjemnością, dziękuję, a kolacja była naprawdę wyśmienita. Ale teraz musimy porozmawiać. 
Poczuła ukłucie niepokoju, ujrzawszy zagadkowy błysk w jego oczach. Czyżby obietnica opowieści o 
jej rodzicach była tylko pretekstem, by wyciągnąć ją na kolację? 
Rozparł się wygodniej w fotelu i przez chwilę przyglą- 

background image

80 
Susan Stephens 
dał się jej uważnie. Usiłowała ukryć swoje uczucia. Liczyło się tylko to, by wydobyć z niego jak 
najwięcej wiadomości o jej rodzicach. 
- A więc? - ponagliła go. 
- Musisz najpierw poznać odpowiedni kontekst - rzekł. 
- Tak, rozumiem. 
- Naprawdę? - Zamilkł na moment. - Niektóre sprawy będziesz mogła pojąć tylko wówczas, gdy 
wrócisz ze mną do Zaddary. 
- Miałabym wrócić z tobą? - rzuciła z osłupieniem zduszonym szeptem. 
Na samą myśl przebiegł ją lodowaty dreszcz. Co innego rozmowa w restauracji, na neutralnym 
gruncie - ale wyjazd z Szahinem do kraju, którego jest władcą i gdzie jego słowo stanowi prawo, to 
ryzyko, którego lękała się podjąć. 
- Z pewnością to nie będzie konieczne przy dzisiejszych technicznych udogodnieniach - powiedziała. 
-Mógłbyś przysłać mi przez internet opis albo zdjęcia. 
Szahin milczał dłuższą chwilę, a potem rzekł z powagą: 
- Kiedy odwiedzisz mój kraj, będziesz mogła w końcu przezwyciężyć przeszłość. 
A jeżeli mi się nie uda? - pomyślała. Jednak jeśli odmówi, straci jedyną szansę zrozumienia, co 
przydarzyło się przed laty jej rodzicom. 
Poza tym podczas kolacji odkryła inną, bardziej ludzką stronę natury Szahina, i uderzyło ją, że oboje 
hołdują w życiu podobnym wartościom. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
81 
- I 
powinnaś też dowiedzieć się o schedzie - dodał, przerywając jej zadumę. 
- O schedzie? - powtórzyła zaskoczona. 
- Odziedziczyłaś coś po twoim ojcu. Zmarszczyła brwi. 
- Jeżeli to pieniądze, nie przyjmę ich. Będziesz musiał przeznaczyć je na jakiś charytatywny cel. 
- To nie pieniądze, lecz coś, co, jak sądzę, uznasz za znacznie cenniejsze. - Popatrzył na nią 
wyczekująco. -A więc wrócisz ze mną? 
Zara przygryzła usta. Nie chciała pokazać Szahinowi, jak bardzo kusi ją jego propozycja. 
- Czymkolwiek jest ta scheda, chcę, aby pozostała w Zaddarze. Wiem, że moi rodzice kochali twój 
kraj. Ewentualnie mogłabym zamówić jakiś skromny pomnik. Myślę, że to by im się spodobało... 
Urwała ze smętną miną, uświadomiwszy sobie, że nie pamięta rodziców na tyle, by wiedzieć, czy 
istotnie przy-klasnęliby temu pomysłowi. Szahin pojął, dlaczego umilkła, i ogarnął go wstyd. Miał 
wobec jej rodziców do spłacenia honorowy dług. Musi zabrać ich córkę ze sobą do Zaddary - nie po to, 
żeby dowiedziała się, co poszło źle, lecz aby zobaczyła, jak wiele osiągnęli. Pragnął też, by zro-
zumiała, czemu jej matka postanowiła zostawić ją w Anglii. Lecz przyznał w duchu, że ma także inny, 
osobisty powód. Po prostu nie potrafił rozstać się z Zarą. 
- Jeśli przyjedziesz do Zaddary, poznasz swoich rodziców tak dobrze, jak ja ich znałem. 

background image

82 
Susan Stephens 
Już w chwili, gdy to mówił, zdał sobie sprawę, że popełnił fatalny błąd, który zaprzepaści wpływ całej 
jego wcześniejszej racjonalnej argumentacji. Zara nie zniesie myśli, że on, którego obwinia o śmierć 
rodziców, mógłby znać ich lepiej od niej. 
A potem sytuacja raptem jeszcze bardziej się pogmatwała. 
- Wybacz... nie powinnam była w ogóle tu przychodzić. .. - wymamrotała Zara. Wstała od stołu i w 
pośpiechu upuściła torebkę, której zawartość wysypała się na podłogę. 
Gdy schylił się, żeby jej pomóc pozbierać jakieś zdjęcia, rzuciła się gwałtownie i wyrwała mu je z 
ręki. 
- Sama sobie poradzę - warknęła wściekle. 
- Przecież widziałem inne fotografie - zaoponował. 
- Ale tych nie musisz oglądać. 
Wsadziła je szybko do bocznej przegródki torebki, jednak nie zorientowała się, że dwie nadal trzymał 
w dłoni. 
Jego ochroniarze spostrzegli zamieszanie i ruszyli ku nim. 
- Odwołaj swoich ludzi - rzuciła Zara. Powstrzymał ich nieznacznym gestem. Gdy pochyliła się 
nad stołem, wpatrzył się w jej biust, lecz natychmiast poczuł wyrzuty sumienia. Jak może się tak 
zachowywać wobec dziewczyny, którą jest zobowiązany się opiekować? 
- Usiądź, Zaro - rzekł cicho, ale stanowczo. Usłuchała po krótkim wahaniu. Położył na stoliku 
grzbietami do dołu obydwa zdjęcia, których mu nie odebrała. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
83 
- Nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic - powiedział. - Musimy ufać sobie nawzajem. 
- Nie potrzebuję twojego współczucia - parsknęła i wyciągnęła rękę, by zgarnąć fotografie, lecz 
Szahin błyskawicznie chwycił ją za przegub. 
- Nie, chcę zobaczyć pozostałe. 
Usta jej drżały. Pojmował, że dziewczyna walczy, by znów się przy nim nie rozpłakać. 
- Nie powoduje mną współczucie, a jedynie zwykła ciekawość - oświadczył szorstko. 
Podała mu zdjęcia. Pochodziły z kolejnych lat jej pobytu w szkole. Wszystkie przedstawiały bladą 
dziewczynkę o hardym wyzywającym spojrzeniu i ustach zaciśniętych w ponurym grymasie, w 
otoczeniu innych, szczęśliwych dzieci i serdecznie uśmiechniętych dorosłych. Były to rodziny, u 
których spędzała wakacje, gdyż nie miała dokąd pojechać. Widział, że ci ludzie starali się z całego 
serca, by czuła się u nich jak w domu - jednak na każdym zdjęciu rodzina się zmieniała... Teraz już 
pojął wszystko i serce ścisnęło mu się z bólu i współczucia dla Zary. 
Lecz odkładając fotografie, pilnował się, aby nie zdradzić przed nią kłębiących się w nim emocji. 
Pochylił się naprzód, spojrzał jej w oczy i powtórzył z naciskiem: 
- Wróć ze mną do Zaddary... 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 
Rubinowy Fort. 
W samolocie Szahin powiedział Żarze, że właśnie tam muszą się udać, jeśli chce odebrać spadek po 
ojcu. Nie ostrzegł jej jednak, że będą podróżować konno... a ściślej mówiąc oboje na jednym koniu, co 
okazało się koszmarnie uciążliwe i niewygodne. 
Jechali przez pustynię już niemal godzinę, i dziewczyna nie wiedziała, jak długo jeszcze zdoła 
wytrzymać. Jednak zapomniała o obolałym ciele, gdy niczym pustynny miraż wyłonił się przed nimi 
ulubiony pałac Szahina, otoczony szańcami. 
Gdy podjechali bliżej, piękno panoramy zaparło jej dech w piersi. Zapadał zmierzch i nad horyzontem 
wisiała olbrzymia pomarańczowa kula zachodzącego słońca. W jego blasku wszystkie kolory 
wydawały się bardziej intensywne - góry były ciemniejsze, piasek gwałtownie zmieniał barwę z kości 
słoniowej na miedzianą, a niebo miało hipnotyczny odcień lawendowo-mandarynko-wy. Na tle tej 
palety barw rysowała się bryła Rubinowego Fortu. 
Już sama nazwa brzmiała baśniowo. Pochodziła od 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
85 
niezliczonych szlachetnych kamieni, wprawionych w jego mury i sprawiających, że w promieniach 
słońca płonął ciemną czerwienią. Owe klejnoty, jak powiedział jej Szahin, stanowiły dar dla jego ojca 
od plemion Beduinów, wdzięcznych staremu szejkowi za otrzymane łaski. 
- Jak ci się podoba? - zapytał, powstrzymując wierzchowca, by mogła się lepiej przyjrzeć. 
Zanim zdążyła odpowiedzieć, zawołał: 
- Naprzód, Dżamal! 
Okrzyk przestrachu Zary został zagłuszony przez tętent kopyt, gdy Szahin wypuścił ogiera galopem w 
kierunku fortu. Dziewczyna, aby złagodzić palący ból mięśni nóg, wychyliła się nieco z siodła, 
ryzykując upadek. 
- Podobała ci się jazda? - zapytał, gdy w końcu ściągnął cugle. 
- Wspaniała - wycedziła przez zęby. 
- Cieszę się - stwierdził i znów popędził konia. - Mówiłem ci, że szybko przywykniesz. 
Gdy ogier galopował, Zara modliła się tylko, by zdołała dojechać żywa. A przecież pierwsza część 
podróży upłynęła tak gładko i przyjemnie. Pojechali limuzyną na lotnisko, gdzie przesiedli się do 
prywatnego odrzutowca, a gdy wylądowali, na pasie czekał na nich kolejny luksusowy samochód. 
Szahin wyjaśnił jej, że ich bagaże zostaną przetransportowane śmigłowcem. Tak więc niczego nie po-
dejrzewała, gdy kierowany przez szofera królewski pojazd zajechał pod stajnie. Odprężyła się nawet, 
gdyż niczego nie bała się tak jak lotu helikopterem - z wyjątkiem jazdy 

background image

86 
Susan Stephens 
konnej. Na widok przygotowanego dla niej wierzchowca zzieleniała ze strachu, toteż trzeba było 
szybko odprowadzić go z powrotem do boksu. Ostatecznie pojechała, siedząc za Szahinem i trzymając 
się mocno jego pleców. 
Pogodziwszy się z niewygodą jazdy konnej, spostrzegła, że z bliska fort wygląda jeszcze bardziej 
imponująco. Gdy dotarli pod wały obronne, Szahin zwolnił do truchtu, dając jej okazję podziwiania 
ogromu pałacu oraz jego bogatych zdobień. Kiedy ze stukotem kopyt przejeżdżali przez zabytkowy 
zwodzony most, zadarła głowę, gapiąc się na wyniosłe baszty i zwieńczone blankami mury, gdzie 
powiewały chorągwie na cześć przybycia panującego szejka Zaddary. 
Westchnęła z zachwytu, gdy przez wielką bramę wjechali na dziedziniec tak olbrzymi, że pomieściłby 
sporą wioskę. Tłum ludzi w białych szatach oczekiwał tam, by powitać swego przywódcę. Kiedy 
ujrzeli Szahina, zaczęli wznosić gromkie okrzyki radości i entuzjastycznie machać rękami. 
Pozdrowił ich życzliwie, a potem odwrócił się w siodle do Zary. 
- No i jak pierwsze wrażenie? - zapytał. 
- Fantastyczne, jestem olśniona - odrzekła szczerze. Odetchnęła z ulgą, kiedy ogier przeszedł w stępa, 
lecz 
natychmiast ogarnęło ją zakłopotanie, gdyż Szahin wjechał pomiędzy szeregi swych poddanych. 
Wzbudzała powszechne zaciekawienie i wiedziała, że ludzie dziwią się, dlaczego za ich wodzem 
siedzi w siodle jakaś rozczochrana dziewczyna, obejmując go w pasie. Starała się wyprostować i 
przybrać swobodną postawę, jednak niezbyt jej się to powiodło.   
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
87 
Zatrzymał wierzchowca u stóp szerokich marmurowych schodów. Gdy zeskoczył z siodła, rozległ się 
szczęk prezentowanej broni i rzędy odzianych w uroczystą biel mężczyzn pochyliły się w głębokim 
pokłonie. 
Dopiero teraz Zara uświadomiła sobie w pełni pozycję Szahina i szacunek, jakim darzy go jego naród. 
Przyglądała się z zaciekawieniem, jak przed szereg wystąpił sługa, niosąc miedzianą tacę z dwiema 
szklanicami i dzbanem zawierającym orzeźwiający napój z kostkami lodu. Nagle zdała sobie sprawę, 
jak bardzo jest spragniona. Chwyciła się grzywy konia, przerzuciła prawą nogę nad jego grzbietem i 
zaczęła zsiadać. Szahin nie zauważył tego, zajęty rozmową z jednym ze swych ludzi. 
Była dumna, że tak zgrabnie jej to idzie - dopóki nie stanęła na ziemi i nie poczuła, że nogi ugięły się 
pod nią. 
- Nie musisz dygać - rzekł złośliwie, gdy pisnęła zaskoczona, po czym zwrócił się do grupy 
dostojników: -Przedstawiam wam Zarę Kingston. 
Niełatwo przyszło jej jednocześnie uśmiechnąć się do nich i spiorunować wzrokiem Szahina - 
zwłaszcza że leżała bezradnie na ziemi. Gdy zaofiarował się, że pomoże jej wstać, wyznała ze 
wstydem: 
- Chyba nie dam rady iść. 
- W takim razie... 
Wziął ją na ręce i wniósł po schodach do swego pustynnego pałacu. 

background image

88 
Susan Stephens 
- To twój pokój. Mam nadzieję, że ci się podoba? Gdy Szahin postawił ją na podłodze, musiała się 
uchwycić ozdobnie rzeźbionego oparcia sofy, gdyż nogi wciąż jeszcze odmawiały jej posłuszeństwa. 
Olbrzymia sypialnia przypominała raczej salę balową, i dziewczyna poczuła się w niej zagubiona. 
Na umieszczonym centralnie podeście stało bogato złocone łoże z atlasową pościelą i purpurową 
kapą. Kilkoro misternie rzeźbionych drzwi prowadziło do innych sal. W głębi grupa służebnic czekała 
na jej polecenia. 
- Nie podoba ci się? - zapytał, gdy nie odpowiedziała. 
- Jest wspaniały, ale... 
- Ale? - podchwycił. 
- No cóż... Czy nie ma tu jakiejś mniejszej, bardziej przytulnej sypialni? 
Szahin celowo umieścił ją w tym prezydenckim apartamencie, położonym możliwie jak najdalej od 
jego pokoi, gdyż chciał uniknąć pokusy bliskiego sąsiedztwa dziewczyny. 
- Naprawdę nie czuję się tu swobodnie - nalegała. Pospiesznie rozważył inne opcje. Wprawdzie w 
pałacu 
było mnóstwo sal, lecz wszystkie pokoje gościnne miały równie wielkie rozmiary. Mniejsze 
pomieszczenia znajdowały się tylko w pobliżu jego apartamentu. 
- Przecież spędzisz tu zaledwie dwie doby - powiedział, sądząc, że to rozstrzyga sprawę. 
- Nie zostanę w pałacu na noc, jeżeli będę musiała spać tutaj - oświadczyła stanowczo. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
89 
Pojął, że nie zwalczy jej uporu, dorównującego jego własnemu. 
- Dobrze, coś wymyślę. Tymczasem możesz wziąć kąpiel. Służąca zaprowadzi cię do łazienki. - 
Przywołał gestem kobietę, która podeszła i skłoniła się z szacunkiem. - I nie martw się, że zabłądzisz 
w pałacu. Polecę, żeby po kąpieli sprowadzono cię do mnie. 
W złocistej lektyce? - zastanowiła się Zara, podziwiając wspaniałe ścienne malowidła. Podejrzewała, 
że umieścił ją w czymś w rodzaju haremu. 
- Szahinie... - odezwała się, gdy już wychodził. Przystanął przy drzwiach i odwrócił się do niej. -Tak? 
- Czy pokażesz mi dzisiaj schedę po moim ojcu? 
- Pomówimy o tym później, przy kolacji. 
Przyglądając się, jak znika w korytarzu, pomyślała rozczarowana, że zwabił ją tutaj obietnicą relacji o 
rodzicach, a teraz znów każe jej czekać. 
- Chodźmy - rzekła do służącej. 
Kobieta zaprowadziła ją do łazienki i powiedziała doskonałą angielszczyzną: 
- Proszę mnie wezwać, jeśli będzie pani czegokolwiek potrzebowała. Tu są przyciski dzwonka. 
Zarę ogarnęło zakłopotanie. Nie przywykła, by ją obsługiwano. 
- Dziękuję, to bardzo uprzejme... ale dam sobie radę sama. 

background image

90 
Susan Stephens 
- Może tymczasem polecę, by rozpakowano pani bagaże? - zaproponowała służąca. 
- Cóż, właściwie mam nadzieję przenieść się do innego pokoju... 
- Wobec tego może każę wyjąć tylko strój wieczorowy do kolacji? 
- Dobrze, dziękuję. Kremowe jedwabne spodnie i to-pazowa bluzka, która leży na samym wierzchu... 
Kobieta skłoniła się, skinęła na swoje towarzyszki i oznajmiła: 
- Wrócę za godzinę i zaprowadzę panią do szejka. 
Zara weszła do wspaniałej łazienki wielkości jej saloniku w Londynie, wykładanej różowo 
żyłkowanym marmurem i wyposażonej we wszelkie luksusowe udogodnienia. Podłogę wyściełały 
puszyste dywany, a w stojącej w kącie wannie na powierzchni wody z pianą unosiły się wonne płatki 
kwiatów. 
Zarę po długim podskakiwaniu w siodle bolały wszystkie mięśnie, toteż szybko zrzuciła ubranie i z 
rozkoszą zanurzyła się w kąpieli, postanawiając chwilowo odsunąć na bok wszystkie troski. 
Niemal całą godzinę spędziła w gorącej wodzie. W końcu wyszła z wanny i ubrała się pospiesznie. Jej 
niepokój powrócił. Zastanawiała się, dlaczego Szahin nie chciał jej opowiedzieć o spadku po ojcu. 
Przy pierwszym spotkaniu uznała młodego szejka za potwora, jednak poznawszy go bliżej odkryła, że 
ma naturę zbyt złożoną, by mogła go łatwo potępić. Zarazem nie umiała zapanować nad na- 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
91 
miętnością, jaką w niej wzbudzał. Zwłaszcza tutaj, w Rubinowym Forcie, nie potrafiła zapomnieć o 
tym, co zaszło między nimi na pustyni... 
Rozległo się dyskretne pukanie do drzwi. Zara westchnęła i pomyślała, że musi stawić czoło 
Szahinowi i usłyszeć, co ma jej do powiedzenia o rodzicach i spadku po nich. 
Idąc za służącą nieskończenie długimi korytarzami o marmurowych posadzkach, Zara miała dość 
czasu, by pożałować swej decyzji o powrocie do Zaddary. Powinna była zostać w Londynie i nalegać, 
by Szahin tam wszystko jej wyjawił. 
Dwaj mężczyźni w białych szatach przepasanych purpurowymi szarfami otworzyli przed nią wielkie 
złocone wrota i skłonili się, gdy wchodziła do sali, pozostawiwszy służącą na korytarzu. 
Na jej widok Szahin wstał. Wyglądał imponująco w powłóczystej czarnej jedwabnej szacie. 
Zara przystanęła na chwilę i przyjrzała się kolumnom z kości słoniowej, zdobionym złotymi listkami, 
oraz sklepionemu sufitowi ze szkła witrażowego, rzucającemu tęczowy blask na pluszowe sofy z 
aksamitnymi poduszkami. Niski stół zastawiono suto do kolacji, a we wnęce dyskretnie przygrywali 
muzycy. W filigranowych złotych kinkietach płonęły świece, a w powietrzu unosiła się delikatna woń 
drzewa sandałowego. 
Dziewczyna zorientowała się, że zostawiła w sypialni 

background image

92 
Susan Stephens 
aparat fotograficzny, jednak powściągnęła odruch, by po niego wrócić. Nie chciała zdradzić się przed 
Szahinem, jak wielki zachwyt wzbudziło w niej to urządzone z przepychem wnętrze. 
- Pomyślałem, że zjemy tutaj, na sposób zaddariański - oświadczył, wskazując jej stos jedwabnych 
poduszek. -Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. 
Z mocno bijącym sercem usiadła naprzeciw niego przy stole z brązu czy może nawet złota. Miała już 
się odezwać, gdy na jakiś niedostrzegalny sygnał zjawiła się armia służących, którzy zaczęli 
serwować im kolejne wyszukane potrawy. Po kilkunastu minutach Zara poczuła irytację, nie mogąc 
się doczekać rozpoczęcia obiecanej rozmowy. Gdy wreszcie Szahin gestem odprawił służbę, 
powiedziała: 
- Dziękuję, kolacja była pyszna. A teraz... 
- Teraz zapewne chciałabyś pomówić o schedzie po twoim ojcu? - dokończył domyślnie. - Niestety, 
ona jest czymś, co musisz raczej zobaczyć. 
Zara skryła rozczarowanie. 
- Wobec tego spotkamy się jutro rano - rzekła, wstając. 
- Sądziłem, że moglibyśmy porozmawiać trochę o twojej wystawie. 
Pomyślała, że Szahin, nabywszy całą kolekcję, pragnie teraz zademonstrować zainteresowanie jej 
pracą, i ponownie usiadła. 
- Co chciałbyś wiedzieć? 
- Co skłoniło cię do zajęcia się fotografiką? 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
93 
Usłyszawszy to niewinne pytanie, odprężyła się i opowiedziała żywo o początkach, czyli robieniu 
zdjęć do szkolnej gazetki, oraz o kolejnych etapach kariery aż do chwili obecnej. Spostrzegła jednak, 
że Szahinowi nie udzielił się jej entuzjazm, i zastanawiała się, czemu spogląda na nią z takim 
zatroskaniem. 
- A więc dokonałaś tego wszystkiego sama - stwierdził, gdy skończyła mówić. - Czy praca w 
pojedynkę ci nie doskwiera? 
- Nie, skądże - odparła szczerze, nie mając pojęcia do czego on zmierza. 
- A kiedy wracasz do domu, nie brakuje ci przyjaciół? 
- naciskał. 
Zmarszczyła brwi. 
- Oczywiście, że mam przyjaciół... wspaniałych przyjaciół, jeszcze ze szkoły. Jednak wszyscy 
jesteśmy bardzo zajęci i nieczęsto się spotykamy. 
- Więc nigdy nie czujesz się samotna? 
- Nie mam na to czasu - zapewniła go. - Zresztą praca daje mi mnóstwo radości. - Nachyliła się ku 
niemu. 
- Mam wrażenie, że podobnie jest z tobą. Też prowadzisz samotne życie, a jednak się nie uskarżasz. 
Uświadomił sobie, zaskoczony, że Zara ma rację. Wprawdzie od urodzenia otaczały go tabuny ludzi, 
skwapliwie spełniające wszelkie jego życzenia, ale czy od śmierci ojca mógł komukolwiek w pełni 
zaufać? 
Pojął też, że jego podopieczna wcale nie jest tak bezradna i skazana na cudzą pomoc, jak dotąd sądził. 
To nie 

background image

94 
Susan Stephens 
zależna energiczna kobieta, całkiem zadowolona ze swego losu. 
- Zgadzasz się ze mną, Szahinie? - zapytała. 
Nie odpowiedział, tylko dyskretnie przycisnął stopą umieszczony w podłodze guzik. 
Zara zastanawiała się, czy nie posunęła się za daleko, porównując jego bogate światowe życie ze 
swoją prozaiczną egzystencją. Jednak po namyśle uznała, że się nie myliła. 
Próbowała podtrzymać konwersację, lecz Szahin wydawał się roztargniony i nieobecny duchem. 
Podążyła za jego spojrzeniem i spostrzegła w drzwiach znaną jej już służącą. 
- Znaleziono ci mniejszy pokój - oznajmił, wstając. -Mam nadzieję

s

 że będzie ci odpowiadał. Fariah 

cię tam zaprowadzi. 
- A co z obiecaną rozmową? 
- Może zaczekać do jutra, kiedy oboje będziemy wypoczęci - powiedział i zanim zdążyła 
zaprotestować, dorzucił: - Wyjedziemy o świcie. Włóż ubiór odpowiedni na pustynię i wygodne buty. 
Odwrócił się od niej. Zara poczerwieniała, rozgniewana takim przejawem lekceważenia, lecz nic nie 
mogła na to poradzić. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 
Nazajutrz rano Zara, schodząc wraz z Szahinem po pałacowych schodach, była tak podekscytowana, 
że nie miała czasu rozpamiętywać jego wczorajszego szorstkiego i nieuprzejmego zachowania. 
Zgodnie z jego zaleceniem ubrała się w przewiewne bawełniane spodnie, takąż koszulę z długimi 
rękawami i turystyczne buty, natomiast szejk miał na sobie dżinsy. Dotychczas, ilekroć rezygnował z 
uroczystego orientalnego stroju na rzecz zwykłego ubrania, zapowiadało to zmianę sposobu bycia na 
swobodniejszy. Miała nadzieję, że tym razem będzie podobnie, choć jego pełna rezerwy postawa 
ostrzegła ją, by nie oczekiwała zbyt wiele. 
Na dziedzińcu czekał na nich dżip oraz sługa z kluczykami w ręku. Szahin podziękował mu po 
zaddariań-sku, polecił Żarze, żeby wsiadła, a sam zajął miejsce za kierownicą. 
Po mniej więcej godzinie jazdy przez pustynię Zara uświadomiła sobie, że nigdy dotąd nie widziała 
Szahina tak napiętego. 
- Daleko jeszcze? - spytała. 

background image

96 
Susan Stephens 
- To dopiero początek twojej podróży - usłyszała w odpowiedzi. 
- Nie wiem nawet, dokąd mnie wieziesz - poskarżyła się i musiała chwycić się klamki, gdyż 
zahamował gwałtownie. 
- Chcesz dowiedzieć się prawdy o swoich rodzicach? - rzucił, wytrzymując jej gniewne spojrzenie. 
- Naturalnie, że chcę! 
- Więc zrozum, że dla mnie to także jest trudne. Bądź cierpliwa i okaż im w ten sposób choć trochę 
szacunku. 
Dziewczyna oniemiała z oburzenia. 
- Śmiesz prawić mi kazanie na temat moich rodziców? Właśnie ty? 
- Po prostu usiłuję ci pomóc. 
- Nie sądzisz, że trochę na to za późno? - Nagle wezbrały w niej żal, ból utraty i frustracja. - Nie dość, 
że odpowiadasz za ich śmierć, to jeszcze w dodatku mnie uwodzisz... 
- Nie udawaj, że nie sprawiło ci to przyjemności -przerwał jej. 
Zara poczerwieniała z gniewu, ale opanowała się i rzekła pojednawczo: 
- Przepraszam, masz rację, ja również odpowiadam za to, co między nami zaszło. 
Włączył silnik. Ta sytuacja była niełatwa dla nich obojga. Naprawdę lubił jej rodziców i wciąż jeszcze 
głęboko przeżywał ich tragiczną śmierć. 
- Pojedziemy daleko w głąb pustyni - wyjaśnił. - Do 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
97 
miejsca, które nawet nie ma nazwy. To chronologicznie pierwszy obszar poszukiwań ropy naftowej w 
Zaddarze. Musisz go zobaczyć, żeby zrozumieć, w jakich ciężkich warunkach pracowali twoi rodzice 
i czemu zdecydowali się tu osiąść, a co najważniejsze, dlaczego zostawili cię w Anglii. 
Nawet nie patrząc na Zarę, wyczuwał kłębiące się w niej emocje. Nie zatrzymując się, włączył system 
nawigacji satelitarnej, żeby mogła obejrzeć ten teren na monitorze. 
- Dziękuję - powiedziała. 
Kątem oka obserwował, jak wpatrywała się w ekran. Pragnął pokazać jej pionierski obóz 
poszukiwawczy i wyjaśnić, czemu służyły zrujnowane obecnie budynki. W głębi duszy chciał 
wyjawić jej prawdę i mieć to już za sobą. W swoim czasie ojca Zary uważano za jednego z czołowych 
geologów jego generacji, lecz potem zaczął pić, wskutek czego stał się lekkomyślny i porywczy. Stary 
szejk Abdullah zaryzykował zatrudnienie go głównie dlatego, że nie stać go było na nikogo innego. Ta 
decyzja okazała się szczęśliwa dla Zaddary, ale nie dla ojca dziewczyny oraz jego żony. 
Szahin zawsze uważał matkę Zary za delikatną i łagodną kobietę, obdarzoną jednak żelaznym 
charakterem. To ona trzymała wszystko w ryzach aż do tego feralnego dnia, gdy jej pijany mąż 
postanowił nie czekać i użyć wadliwych detonatorów... 
Tamte okoliczności nie mają już obecnie znaczenia, pomyślał Szahin, wciskając pedał gazu. Obwiniał 
się 

background image

98 
Susan Stephens 
za śmierć rodziców Zary. Naiwnie zdecydował się nabyć tańsze detonatory na czarnym rynku. Jego 
ojciec natychmiast zorientował się, że są uszkodzone. Polecił mu wrócić do Zaddary i zastąpić je 
pełnowartościowymi, kupionymi u renomowanego dostawcy. 
Szahin miał wówczas zaledwie dziewiętnaście lat i starał się pomóc w ratowaniu swego 
podupadającego kraju, jednak spowodował przy tym tragedię. W pośpiechu w ciągu jednego dnia 
przebył drogę z obozu na pustyni do Zaddary i z powrotem, aby wymienić wadliwy sprzęt, lecz 
niestety się spóźnił. Zabił rodziców Zary, jakby osobiście odpalił uszkodzony detonator. Bez względu 
na opinię innych ludzi, nigdy sobie tego nie wybaczy. To istny cud, że w tej strasznej katastrofie nie 
zginął też jego ojciec. 
- Może zastąpię cię na trochę za kierownicą - zaproponowała dziewczyna. 
Wyrwany z tych ponurych wspomnień, odparł z nikłym uśmiechem: 
- Nie, dziękuję, myślę, że sobie poradzę. Zastanawiał się, jak ma przestać pożądać Zary. Lecz 
nawet świadomość, że z mocy prawa winien się opiekować tą dziewczyną, nie była w stanie ugasić w 
nim tego palącego pragnienia. 
Skręcił w kierunku najbardziej surowego i nieprzyjaznego rejonu pustyni. Poszukiwanie ropy na tym 
obszarze wymagało od jej rodziców i jego ojca wielkiej odwagi i samozaparcia. Chciał, aby Zara zdała 
sobie z tego spra- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
99 
wę. Musiał skupić się na zawiezieniu jej tam i zapomnieć o uczuciach, jakie do niej żywi... oraz o tym, 
że na zawsze pozostanie dla niego nieosiągalna. 
Było tu tylko skupisko walących się domów. Podczas jazdy w głąb pustyni Zara w rosnącym napięciu 
czekała, aż ujrzy... no właśnie, co? Nie miała pojęcia, co właściwie spodziewa się zobaczyć - ale z 
pewnością nie to, co miała teraz przed oczami. 
Drżąc z napięcia, wygramoliła się z dżipa i poczuła, że do oczu napływają jej łzy wzruszenia. 
Poruszyło ją do głębi, że stąpa po tej samej ziemi i ogląda ten sam krajobraz co niegdyś jej rodzice. 
Jednak widok tych zrujnowanych baraków w dawnym obozie poszukiwawczym niczego jej nie 
wyjaśnił. Wręcz przeciwnie - nasunął kolejne pytania. Jak oni byli w stanie tutaj egzystować? Jak 
mogli zostawić swoje małe dziecko dla czegoś takiego? Rozpaczliwie pragnęła to zrozumieć, jednak 
obawiała się, że nigdy nie uzyska odpowiedzi. 
Rozejrzała się po opustoszałym terenie, a potem pochwyciła wyczekujące spojrzenie Szahina. Zadał 
sobie mnóstwo trudu, żeby ją tu przywieźć. Nie mogła zdradzić się przed nim, jak bardzo czuje się 
rozczarowana. 
Obszedł dżipa, objął ją ramieniem i poprowadził naprzód. 
- W tej przyczepie mieszkali twoi rodzice. Odruchowo sięgnęła po aparat. 
- Mogę? Chciałabym uwiecznić to miejsce na pamiątkę. 

background image

100 
Susan Stephens 
- Naturalnie - rzekł i ustąpił na bok, gdy robiła serię zdjęć. 
Mimo iż obóz wyglądał niepozornie, pragnęła go obfotografować, w nadziei, że może później uda jej 
się dzięki temu pojąć pobudki rodziców. 
Skończyła i podeszła do drzwi, ale zawahała się i zaczekała na Szahina. Potrzebowała chwili czasu, 
żeby odzyskać równowagę. 
Otworzył je dla niej i się cofnął. 
Gdy weszła do gorącego, dusznego wnętrza przyczepy, znów ogarnęło ją rozczarowanie... a także 
frustracja. Były tu tylko stół i trzy plastikowe krzesełka oraz oparta o ścianę miotła. Poczuła ukłucie 
smutku i żalu. Miała wrażenie, że mieszkańcy lada chwila wrócą - a jednak przeczyła temu wyraźna 
aura pustki i opuszczenia. 
Szahin przemierzył pokój i otworzył drzwi do sąsiedniego pomieszczenia, lecz nie poszedł tam za nią, 
wyczuwając, że pragnie zostać sama. 
Znalazła się w sypialni. Przy ścianie stało proste żelazne łóżko, a za uchylonymi kolejnymi wąskimi 
drzwiami spostrzegła skromną łazienkę. 
- Czy to już wszystko? - szepnęła. 
- Nie, to dopiero początek - odparł Szahin. - Chciałem, żebyś zobaczyła, w jakich trudnych warunkach 
żyli, gdy po raz pierwszy rozbili obóz. Naturalnie, rozbudowano go w miarę postępu prac 
poszukiwawczych, ale wieczorami nie mieli tu żadnych rozrywek. Nie było telewizji, telefonów 
satelitarnych ani innych środków łączności. 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
101 
Myślę, że z czasem znudziło się im nawet granie w karty i czytanie książek. 
- Dziękuję, że rni to pokazałeś - rzekła, zastanawiając się, czego jej jeszcze nie powiedział. Była 
pewna, że coś przed nią ukrywa. Jeżeli z powodu stresu i osamotnienia na pustkowiu rodzice 
przeżywali jakieś problemy, chciała 
nich usłyszeć. - Ale przecież mieli siebie nawzajem. Poza tym był tu przecież twój ojciec. 
Mężczyzna zignorował tę uwagę. 
- Mam nadzieję, że ta podróż pomoże ci spojrzeć na to wszystko z właściwej perspektywy - rzucił 
lakonicznie 
i ruszył do wyjścia. 
- Spodziewałam się, że zastanę tu takie surowe warunki - powiedziała, idąc za nim. 
- Nie tylko brak udogodnień czynił życie tutaj tak ciężkim - wyjaśnił. - Również ta bezkresna pustka 
wokoło... - Stanął w otwartych drzwiach, spoglądając na odległy horyzont, rozedrgany w upalnym 
powietrzu. - Człowiek czuje się tutaj bardzo samotny. 
- Ale przecież w innych budynkach też mieszkali ludzie - zaoponowała. 
Przecząco potrząsnął głową. 
- Nie stać nas było na zatrudnienie nikogo więcej. Te baraki wzniesiono później, by pomieścić rosnącą 
ilość specjalistycznego sprzętu. 
- Możemy je teraz obejrzeć? 
- Naturalnie. 
Wyjaśnił jej, że największy pełnił rolę prowizorycznej 

background image

102 
Susan Stephens 
świetlicy i że właśnie tutaj znajdzie kilka rzeczy należących do jej rodziców. 
Przygotowała się na to w duchu, ale kiedy zawahał się przed drzwiami, jej determinacja i pewność 
siebie zniknęły bez śladu. 
- O co chodzi? - zapytała. 
- O nic... - Szahin zajrzał jej głęboko w oczy. - Pomyślałem po prostu, że może wolałabyś rozejrzeć się 
tam sama. 
- Owszem - przytaknęła fałszywie beztroskim tonem. Otworzył kluczem zamek, ale nie uchylił drzwi. 
- Zaczekam na ciebie w dżipie - oświadczył. 
Jednak w połowie drogi zatrzymał się i zawrócił. Nie mógł jej tak zostawić... 
Przekonywał samego siebie, że żywi wobec niej uczucia wyłącznie opiekuńcze. Przyspieszył kroku. 
Była sama od pięciu minut - czyli pięć minut za długo. 
Cicho podszedł do drzwi, wstrzymał oddech i zaczął nasłuchiwać. Dobiegł go stłumiony szloch, więc 
bez namysłu wszedł do środka, nie bacząc na to, że Zara może uznać go za intruza. 
Siedziała na podłodze na środku pokoju, oparta plecami o nogę zakurzonego stołu bilardowego, a 
wokół niej leżały fotografie, które, tak jak się spodziewał, tutaj znalazła. 
- Zaro... - odezwał się. 
- Proszę, odejdź... Chcę zostać sama... 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
103 
- Pomyślałem, że powinnaś się dowiedzieć, po kim odziedziczyłaś talent. - Ponieważ nie ponowiła 
prośby, żeby wyszedł, mówił dalej: - Jak widzisz, twój ojciec robił świetne zdjęcia... - O ile po piciu 
ręce nie trzęsły mu się tak, że nie mógł utrzymać aparatu, dokończył ponuro w duchu. - Uwiecznił 
wszystko, co działo się w obozie od dnia jego powstania. 
- Ja też bym tak postąpiła - odrzekła, zmuszając się do uśmiechu, i zebrała z podłogi fotografie. - Są 
naprawdę piękne. 
Gdy się im przyglądała, Szahin uznał, że nadeszła pora, by powiedzieć jej o wszystkim. 
- Poszukiwanie ropy naftowej pomogło mojemu ojcu otrząsnąć się z rozpaczy po zgonie mojej matki, 
która zmarła podczas epidemii wietrznej ospy. 
- Och, Szahinie, nie wiedziałam... Tak mi przykro... 
Wzruszyło go, że Zara pomimo własnego bólu pragnęła go pocieszyć. Wiedział, że nie może już 
dłużej niczego przed nią ukrywać. 
- Śmierć mojej matki to wyjątkowa ironia losu, ponieważ od chwili wstąpienia na tron ojciec usilnie 
starał się o poprawę opieki zdrowotnej w Zaddarze. Jednak stale brakowało pieniędzy. Wierzył, że 
znalezienie ropy rozwiąże te problemy, i dlatego wynajął twoich rodziców. Nie mógł im dużo 
zapłacić, ale zaraził ich swoją wizją... 
- A zatem rodzice, podjąwszy tu pracę, zostawili mnie w Anglii, by uchronić mnie przed ryzykiem 
groźnych chorób? 

background image

104 
Susan Stephens 
- Właśnie - przytaknął. 
- Proszę, mów dalej. 
- Tutaj była ich główna kwatera - bez klimatyzacji czy ogrzewania. Lodowate zimno w nocy i 
potworny upał w ciągu dnia. Mój ojciec zazwyczaj sypiał tutaj na tyni starym łóżku polowym w kącie, 
natomiast twoi rodzice mieszkali w przyczepie, którą już widziałaś, w niezwykle prymitywnych 
warunkach. To było nadzwyczaj śmiałe i ryzykowne przedsięwzięcie. 
- A więc po nich odziedziczyłam ducha przygody? 
- Tak sądzę - przyznał. 
- A czy mógłbyś mi opisać, jacy oni byli? - poprosiła żywo. - Pamiętasz ich? 
Starannie zważył słowa, zanim odpowiedział: 
- Oczywiście, że pamiętam. Twój ojciec był wspaniałym człowiekiem, choć nieco porywczym i 
impulsywnym. Matka była znacznie bardziej opanowana i stanowiła dla niego oparcie. 
Pomyślał, że ta kobieta zdołała tak wiele znieść dzięki wyjątkowej sile charakteru. Zastanawiał się, ile 
powinien dyplomatycznie przemilczeć. Chciał, żeby Zara poznała swoje korzenie, lecz zarazem 
pragnął, by zachowała szczęśliwe wspomnienia o rodzicach. Przecież oni tyle uczynili dla jego kraju. 
- Twoja matka była szczera i otwarta - dodał. 
- Czyli waliła zawsze prosto z mostu. 
- Czy kogoś ci to nie przypomina? Dziewczyna niemal się uśmiechnęła. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
105 
- A jak odnosiła się do twojego ojca? 
- Nie robiła sobie wiele z tego, że jest władcą Zaddary, i traktowała go bez żadnych ceregieli. 
Teraz Zara naprawdę się uśmiechnęła, lecz natychmiast odwróciła wzrok. 
- Szahinie, chyba pora, abyś opowiedział mi o tym wypadku - rzekła cicho i spokojnie, jednak nadal 
nie patrzyła na niego. 
Postanowił możliwie jak najmniej ją zranić. 
- Wiesz już o wadliwych detonatorach. Mój ojciec wymógł, by schować je pod kluczem do czasu, gdy 
zostaną bezpiecznie zniszczone. Wysłał mnie z powrotem do stolicy, żebym kupił nowe i sprawne. 
- Więc co poszło źle? 
- Nie było mnie przy tym, ale... 
- Moi dziadkowie twierdzili, że to ty zawiniłeś. 
- Nie próbuję wprowadzić cię w błąd i wymigać się od odpowiedzialności. Kupiłem tanio partię 
detonatorów od człowieka z wojskowego działu zaopatrzenia. Sądziłem, że zrobiłem dobry interes. 
Do głowy mi nie przyszło, że są uszkodzone. Nigdy dla zaoszczędzenia pieniędzy nie naraziłbym 
świadomie na szwank ludzkiego życia. 
- Zatem co się stało? 
- Jak mówiłem, twój ojciec był bardzo porywczy i niecierpliwy. .. - zaczął Szahin ostrożnie i urwał. 
- To znaczy, że włamał się do magazynu, gdzie trzymano wadliwe detonatory? - naciskała. 

background image

106 
Susan Stephens 
Szahin poczuł się zakłopotany koniecznością wyjawienia jej prawdy 
- Był bliski znalezienia złóż ropy... Zara zmarszczyła brwi. 
- A ty nie wróciłeś w porę, by go powstrzymać przed użyciem tych uszkodzonych detonatorów? 
- W ogóle nie powinienem był ich kupować - wyznał głosem ochrypłym z emocji. 
Dziewczyna umilkła na chwilę, rozważając to, co usłyszała, po czym zawyrokowała: 
- Niezależnie od wszelkich okoliczności mój ojciec nie miał prawa wbrew ustaleniom wynieść z 
magazynu, a następnie użyć sprzętu, o którym wiedział, że stanowi zagrożenie dla życia. 
Szahin zmilczał, wiedząc, że jej ojciec był wówczas pijany. Ciężko ranny w wybuchu, zmarł w 
szpitalu, natomiast jego żona zginęła na miejscu w pożarze. Szejk Abdullah ocalał, ponieważ akurat 
odbierał dostawę nowego sprzętu. Szahin zdecydował, że nie wyjawi Żarze prawdy o alkoholizmie oj-
ca, gdyż jedynie niepotrzebnie znowu zadałby jej ból. 
- Wszyscy tamtego feralnego dnia popełniliśmy błędy - powiedział tylko. 
- Ty wciąż obwiniasz się o zbyt późny powrót? Przecież do Zaddary jest stąd bardzo daleko. 
- Wiem... - Urwał i zacisnął szczęki. - Droga do stolicy i z powrotem zajęła mi niecałą dobę. W tym 
czasie zakupiłem nowe detonatory, kazałem je sprawdzić i zapłaciłem należność. 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
107 
- Zrobiłeś wszystko, co mogłeś... 
- Wciąż czuję się odpowiedzialny za tę tragedię - przerwał jej. - Brakowało nam pieniędzy, ale 
byliśmy bliscy znalezienia ropy. Niemal czuliśmy już jej zapach. Dlatego zaakceptowałem tamtą 
pierwszą okazyjną ofertę. Potem, aby zapłacić za nowe detonatory, sprzedałem jeepa, a następnie 
wypożyczyłem go z powrotem od nabywcy, żeby móc wrócić do obozu. To pokazuje, jakie mieliśmy 
wówczas ogromne kłopoty finansowe. 
- Ale w końcu znaleźliście ropę? 
- Tak. Ironia losu polegała na tym, że eksplozja, która zabiła twoich rodziców, zarazem odsłoniła 
bogate złoża roponośne. Jednakże cena za to odkrycie okazała się straszliwie wysoka i ja nigdy sobie 
tego nie wybaczę. 
Siedziała w milczeniu na podłodze pośród zdjęć. Wreszcie podniosła na niego wzrok i powiedziała: 
- Dziękuję ci za szczerość. Wiem, że uważasz się za winnego, ale tam wszyscy byli dorośli i 
odpowiadali za swoje czyny. Gdyby mój ojciec zaczekał na ciebie, nigdy nie doszłoby do tego 
tragicznego wypadku. 
- Nie musisz mnie rozgrzeszać. 
- Owszem, muszę - odrzekła z mocą - ponieważ ty sam nigdy się na to nie zdobędziesz. Katastrofę 
spowodował mój ojciec, nie ty. 
Szahin był rad, że nie zdradził Żarze, iż jej ojciec był wówczas pijany. Na co zdałaby się jej wiedza, że 
podjął to niepotrzebne ryzyko pod wpływem alkoholu? To jedynie zatrułoby jej pamięć o nim. 

background image

108 
Susan Stephens 
- Dziękuję ci - powiedział, skrywając emocje, i pomógł jej wstać. 
- To ja jestem ci wdzięczna, gdyż dzięki tobie zrozumiałam, kim jestem. 
Dotknęła jednej z fotografii i w jej oczach odbiła się taka tęsknota, że Szahin bez namysłu przyciągnął 
ją do siebie. Poczuł, jak drży, i kojąco pogładził jej włosy, a ona wtuliła się w niego, jakby chciała 
zaczerpnąć zeń siłę. Potem westchnęła i uniosła ku niemu twarz. Pojął, że dziewczyna czeka, by ją 
pocałował. Powstrzymał się najwyższym wysiłkiem woli i tylko uścisnął ją przelotnie, po czym 
wypuścił z objęć. Widząc jej zawiedzioną minę, rzucił szybko: 
- Chodźmy, chcę ci pokazać coś jeszcze. 
- Co? - spytała zaniepokojona. 
- Sama zobaczysz. Myślę, że ci się spodoba... 
Stojąc z Szahinem przed największym budynkiem, Za-ra zastanawiała się, jaki sekret kryje się w 
środku. 
- To miała być sala wystawowa - odezwał się mężczyzna. - Twoi rodzice i mój ojciec żartowali, że 
chwilowo mogą pokazać jedynie pęcherze na dłoniach, ale wkrótce to się zmieni. Byli ludźmi 
dalekowzrocznymi i wiedzieli, że kiedy Zaddara rozkwitnie, następne pokolenie zapragnie się 
dowiedzieć, z czego wzięło się bogactwo ich kraju. 
Zara lubiła słuchać o przeszłości, ponieważ dzieliła ją z Szahinem. Tymczasem on mówił dalej: 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
109 
- Pragnę urządzić tutaj wystawę tych fotografii wykonanych przez twojego ojca - naturalnie, za twoją 
zgodą. Właściwie, może mogłabyś mi w tym pomóc? Moglibyśmy włączyć w ten projekt również 
Gideona i Lamberta. 
Zaskoczyły ją jego energia i dynamizm. Teraz już pojmowała, czemu, odkąd wstąpił na tron, Zaddara 
rozwija się błyskawicznie i powstaje z piasków pustyni niczym Feniks. 
- Oprócz zdjęć wykorzystamy także wszystkie przedmioty z magazynów - ciągnął - i stworzymy tu 
muzeum. Co ty na to? 
- Szahinie, to wspaniały pomysł! - zawołała, zarażona jego entuzjazmem. 
Jednak gdy w przyjaznym geście położyła dłoń na jego ramieniu, cofnął się pospiesznie. 
- Umieszczę tu również twój cykl fotogramów poświęcony Zaddarze, który nabyłem - oznajmił. 
- Dobrze - zgodziła się. 
Pomyślała, że ich rodzicom też zapewne spodobałby się ten pomysł. Pod wpływem emocjonalnego 
odruchu chciała objąć Szahina i doznała szoku, gdy odepchnął ją szorstko. Zdumiało ją i uraziło, że z 
taką odrazą odtrącił jej czuły gest. 
Chciała odejść, lecz zastąpił jej drogę i spytał: 
- Dokąd idziesz? 
- Wracam do dżipa. 
- Ale jeszcze nie skończyłem oprowadzać cię po obozie. Zatem... 

background image

110 
Susan Stephens 
- Za to ja już skończyłam go zwiedzać. 
- Muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć. 
- Co znowu? - parsknęła i zacisnęła usta. 
Wyjął z kieszeni jakiś dokument i wręczył jej. Na grubym welinowym papierze widniał duży 
królewski herb Zaddary. 
- Co to jest? - spytała podejrzliwie. 
- Przeczytaj. 
Zara z zaciekawieniem przebiegła wzrokiem tekst, po czym wybuchnęła ironicznym śmiechem. 
- To kompletny absurd! Nie zamierzam tego zaakceptować - oświadczyła, wciskając mu arkusz z 
powrotem do ręki. 
Jednak nie wziął go od niej. 
- To legalny dokument - oznajmił. 
- Może tutaj, w Zaddarze... 
- Lepiej go zatrzymaj i dołącz do swojego archiwum. 
- Nie chcę. Jeżeli go nie zabierzesz, wyląduje w koszu na śmieci - zagroziła. 
Rozejrzała się i nie widząc żadnego kosza, zgniotła papier w kulę i cisnęła na podłogę. 
- Zniszczenie tego dokumentu w niczym nie zmieni faktów - rzekł spokojnie Szahin. 
- Faktów? - wykrzyknęła oburzona. - To najbardziej niedorzeczny stek protekcjonalnych bzdur, jaki 
kiedykolwiek czytałam. 
- Dam ci trochę czasu do namysłu, dobrze? 
- Nie potrzebuję ani chwili! 
 
 

background image

Noce z królem 
111 
Odwróciła się od niego, purpurowa z wściekłości. A więc szejk Abdullah był jej prawnym opiekunem, 
a teraz Szahin przejął po nim tę rolę! I co gorsza, według prawa obowiązującego w Zaddarze będzie ją 
pełnił aż do ukończenia przez nią dwudziestu pięciu lat. 
Po prostu nie mogła się na to zgodzić! 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 
- Ile masz lat, Zaro? - zagadnął Szahin dziewczynę, nadal wrogo odwróconą do niego plecami. 
To rzeczowe pytanie jeszcze bardziej ją rozeźliło. Szahin musi pojąć, że ona nigdy nie zaakceptuje 
tego dokumentu. Przecież nie potrzebuje opiekuna, prawda? Nagle spłynęło na nią olśnienie. To 
dlatego zareagował z taką rezerwą, gdy próbowała go pocałować, i unikał wszelkiego fizycznego 
kontaktu. Ale dlaczego nie wyznał jej tego otwarcie od początku? 
- Dwadzieścia - odrzekła porywczo. - O czym zresztą z pewnością wiesz. 
Nie zważając na jej gniew, mówił dalej tym samym spokojnym, obojętnym tonem: 
- A zatem zostało nam pięć lat. 
- Nie mów mi, że zamierzasz respektować ten świstek? - zawołała. Lecz milczenie Szahina oznaczało 
potwierdzenie. - Ale przecież nigdy nie spotkałam się z twoim ojcem, który był moim opiekunem. 
Dlaczego nie może zostać tak nadal? Pieniądze z Zaddary nadchodziły w terminie, choć ani razu nie 
widziałam na oczy szejka Abdullaha. 
Szahin uniósł brew. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
113 
- To dość merkantylne podejście, nie uważasz? Zamierzam wnikliwie śledzić życie swej podopiecznej 
i mam nadzieję, że ona równie chętnie zainteresuje się moim. 
- Nie próbuj sugerować, że zależy mi wyłącznie na pieniądzach - rzuciła z furią. - Doskonale wiesz, że 
każdego pensa nadchodzącego z Zaddary przeznaczam na wspieranie organizacji charytatywnych. 
Jednak uświadomiła sobie, że gniew do niczego nie prowadzi. Odetchnęła głęboko, by się uspokoić, i 
rzekła: 
- Nie mogę uwierzyć, że chcesz siłą zmusić mnie do zaakceptowania tej umowy, bądź oczekujesz, że 
dobrowolnie na nią przystanę. 
- Wbrew temu, co o mnie myślisz, nie stoję ponad prawem. Jeżeli odrzucę ten oficjalny dokument albo 
pozwolę, abyś ty to zrobiła, jaki przykład dam swojemu ludowi? 
- Więc trzeba go formalnie unieważnić! 
- To nie takie proste, jak sądzisz. Łączą nas prawne więzy... 
- Więc mnie od nich uwolnij - przerwała mu. - Jestem niezależną wolną kobietą i sama za siebie 
odpowiadam. 
Szahin spochmurniał. 
- Sądziłem, że przywożąc cię tutaj, wyjaśniłem sprawy między nami. 
- Nie, to nie rozwiązuje wszystkich problemów. Lecz nawet gdy to mówiła i czyniła wszystko, co w jej 
mocy, by go odtrącić, jej serce wyrywało się do niego. Aż do tej chwili nie zdawała sobie sprawy z 
głębi swych uczuć do Szahina. Ironia losu polegała na tym, że obecnie 

background image

114 
Susan Stephens 
ten mężczyzna był dla niej bardziej nieosiągalny niż wówczas, gdy dzieliła ich mroczna przepaść 
tajemnicy śmierci jej rodziców. 
- A co będzie z muzeum? - zapytał. 
- Muzeum, które zastąpi pomnik upamiętniający naszych rodziców? - upewniła się. 
- Tak - potwierdził. 
Czekał na odpowiedź, usiłując zachować obojętną minę. Dziewczyna przeżyła ostatnio dwa bolesne 
wstrząsy, toteż nie powinien się dziwić jej gwałtownej reakcji. Zresztą, nie wolno mu zapomnieć, że 
jego pierwotnym zamiarem było jedynie odnalezienie jej, wyjaśnienie, iż przejął po ojcu opiekę nad 
nią, oraz zapewnienie, że wszystko pozostanie po staremu. 
Zacisnął szczęki. Musi pozostać po staremu, bez względu na jego uczucia! 
- Naturalnie otrzymasz oddzielne mieszkanie - oznajmił. - I oczywiście będziesz wraz ze mną 
podejmować wszelkie decyzje. - Poczuł gwałtowny przypływ adrenaliny na myśl, że Zara mogłaby 
zostać w Zaddarze. Potrzebował jej doświadczenia i zapału, bez których ten projekt się nie powiedzie. 
- A więc, zgadzasz się? 
- Owszem, zgadzam się zostać, żeby stworzyć muzeum, które upamiętni dokonania moich rodziców i 
twojego ojca - uściśliła. 
Pomyślał, że kiedy praca ruszy pełną parą, oboje będą na szczęście tak zajęci, że nie zostanie im wiele 
czasu na prywatne sprawy. Jednak chwilowo musiał czymś zapeł- 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
115 
nić najbliższych parę dni. Raptem wpadł na pewien pomysł i bez słowa ruszył szybkim krokiem do 
dżipa. 
- Dokąd idziesz? - zawołała za nim, a kiedy nie zatrzymał się ani nawet nie zwolnił, podbiegła i 
dogoniła go, gdy już otwierał drzwi. 
- Wsiadaj - rzucił krótko. 
Gdy oboje siedzieli już w samochodzie, włączył silnik. Zara spiorunowała go wzrokiem. 
- Lepiej mi powiedz, dokąd jedziemy. Czy to kolejna z twoich niespodzianek? 
Zamierzał zawieźć ją w miejsce, gdzie będzie mogła poczuć się swobodniej, a jemu łatwiej przyjdzie 
przekonać ją, by zaakceptowała warunki umowy między nimi. 
- Coś w tym rodzaju - odrzekł, zawracając. - Zabieram cię do mojego obozowiska na pustyni. - Gdy 
milczała oszołomiona, dodał: - Ale nie tego, w którym po raz pierwszy się spotkaliśmy, lecz gdzie 
indziej. Mam nadzieję, że ci się tam spodoba. 
- Ja również - rzuciła tonem pogróżki. 
Uśmiechnął się w duchu. Nie wiózł jej do spartańskiego namiotu Beduinów, tylko do swojego 
ulubionego pustynnego ośrodka rekreacyjnego, gdzie zwykł odpoczywać i rozkoszować się spokojem 
z dala od wścibskich oczu - i gdzie Zara niewątpliwie doceni zalety pozostawania pod jego opieką. 
Tak jak się spodziewał, gdy wjechali na szczyt wzgórza, wydała okrzyk zachwytu. 
- To wprost niewyobrażalne po... 

background image

116 
Susan Stephens 
Nie dokończyła, lecz Szahin odgadł, że miała na myśli prymitywny obóz na pustkowiu, w którym 
mieszkali i pracowali jej rodzice. Jednak luksusowy ośrodek, na który teraz spoglądali, stanowił owoc 
ich trudu - a zatem był także dziedzictwem Zary i miała do niego takie same prawo jak on. 
Po chwili milczenia zapytała go, dlaczego dopuszczono, by obóz poszukiwawczy popadł w ruinę. 
- Mój ojciec nie chciał odwiedzać tego miejsca, gdyż wiązało się z nim zbyt wiele bolesnych 
wspomnień - wyjaśnił. 
- Wybacz, powinnam była się domyślić. 
- Ale odrestaurowanie go będzie moim pierwszym zadaniem - zapewnił ją. 
Moim również - zdawało się mówić jej spojrzenie. Zahamował, oparł łokcie na kierownicy i zapatrzył 
się na rozciągający się w dole teren. 
- A więc, co myślisz o tym ośrodku? - zapytał. 
- Jest cudowny - odparła z entuzjazmem, który sprawił mu przyjemność. - Nie spodziewałam się 
czegoś takiego. Wygląda tak... 
- Jak? - rzucił z uśmiechem. - Baśniowo? Królewsko? 
- Droczysz się ze mną? 
Szahin był zachwycony jej beztroskim, radosnym nastrojem i nie mógł się już doczekać, kiedy dojadą 
na miejsce i ugości ją w tym sekretnym obozie, o którego istnieniu wiedziało jedynie kilku jego 
najbardziej zaufanych doradców. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
117 
W łagodnym świetle zmierzchu niskie pawilony rysowały się bladym konturem na tle liliowego nieba. 
Piasek przybrał barwę musztardowo-żółtą, a płonące pochodnie rzucały purpurowy blask na tę 
spokojną oazę. Widok był przepiękny, lecz tym razem oszołomiona Zara zapomniała o robieniu zdjęć. 
Budynki otaczały lśniące szafirowo lustro wody. 
- Spójrz tylko... - westchnęła, wskazując ptaki unoszące się na powierzchni stawu. 
Widziała mężczyzn z sokołami, a w oddali stado wielbłądów na ocienionym palmami wybiegu. Potem 
spostrzegła też konie i jej uśmiech zgasł raptownie. 
- Tak, zamierzam nauczyć cię jazdy konnej - potwierdził Szahin takim tonem, jakby sprawiał jej 
największą przyjemność. 
- Och... to cudownie... - wyjąkała. 
Serce waliło jej mocno - lecz nie wiedziała, z lęku czy z podniecenia. 
Zachwycona Zara obchodziła wnętrze olśniewająco pięknego pawilonu, do którego przed chwilą 
zaprowadzono ją przez osłonięte baldachimem wejście. Oglądała z podziwem bezcenne zabytkowe 
meble i misterne zdobienia. Powietrze przesycał egzotyczny aromat, a w szczerozłotych lichtarzach 
płonęły świece. Pod sklepionym zwierciadlanym sufitem stało olbrzymie owalne łoże z purpurową 
atłasową pościelą. 
Przeszła przez pokój, by obejrzeć resztę wyposażenia. 

background image

118 
Susan Stephens 
Po drodze muskała czubkami palców wspaniałe tkaniny i wytwory wyrafinowanej sztuki jubilerskiej, 
nie mogąc uwierzyć, że wszystkie te skarby sprowadzono w głąb pustyni, by spełnić kaprys jednego 
człowieka. To ukazało jej odmienną, intrygującą stronę osobowości Szahina. 
Serce zabiło jej mocno, lecz opanowała się wysiłkiem woli. Jeżeli nie chce ponownie przeżyć 
gorzkiego rozczarowania, powinna myśleć o nim wyłącznie jako o szejku Zaddary. 
Sypialnia ją zachwyciła, ale łazienka przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Były tam olbrzymia 
podwójna wanna i kabina prysznicowa, obudowane różowo żyłkowanym marmurem w kolorze kości 
słoniowej. Za kolejnymi drzwiami ujrzała drewniany pomost, a za nim jej prywatny basen, lśniący w 
gasnącym świetle zmierzchu. Z szerokiej werandy rozciągał się przepiękny widok na oazę, oświetloną 
łagodnym blaskiem pochodni. Potem dostrzegła zastawiony dla niej stół ze smakowicie 
wyglądającymi kanapkami i pon-czem ze świeżych owoców z kostkami lodu. 
- Podoba ci się tu? 
Dźwięk głosu Szahina wzbudził w całym ciele Zary rozkoszne mrowienie. Mężczyzna stał tuż za nią. 
Odwróciła się i spostrzegła, że przebrał się już z dżinsów w czarną powłóczystą szatę. Jego uroda 
zaparła jej dech w piersi. Kruczoczarne włosy miał jeszcze wilgotne po wzięciu prysznica, a zapach 
wytwornej wody kolońskiej drażnił jej zmysły. 
- Ogromnie - odpowiedziała. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
119 
- Zanim zabierzemy się do czekającej nas ciężkiej pracy, spędzimy tutaj parę dni na aktywnym 
wypoczynku. 
- Doskonały pomysł - stwierdziła, nadając w duchu określeniu „aktywny wypoczynek" bardzo 
szczególne, erotyczne znaczenie. 
- Wobec tego rozpoczniemy jutro o świcie - oznajmił, mając na myśli lekcje jazdy konnej. 
- O świcie? - powtórzyła. Nie chciała czekać aż tak długo. - Nie moglibyśmy zacząć dziś wieczorem? 
Szahin zmarszczył brwi. 
- Chodzi ci o przejażdżkę w blasku księżyca? Nie jesteś dostatecznie doświadczoną amazonką, by 
podjąć takie ryzyko. 
- Więc jak kiedykolwiek mogę zdobyć doświadczenie, jeśli nie będziesz mnie uczył? - nalegała z 
dreszczem podniecenia. 
Szahin wpatrzył się w nią. Była pewna, że pojął seksualną aluzję, lecz on zapytał: 
- Czego ode mnie oczekujesz, Zaro? Czyż nie wiesz, kim jestem? 
Wytrzymała śmiało jego spojrzenie. 
- Jeżeli kiedykolwiek o tym zapomnę, Wasza Królewska Mość niewątpliwie mi przypomni. 
- Nie mówię o moim tytule! Rzecz w tym, że zostałem twoim prawnym opiekunem, a ty jesteś jeszcze 
dzieckiem... Hm... 
- Mam dwadzieścia lat - przerwała mu porywczo. - To wystarczająco wiele, bym wiedziała, czego 
chcę. 

background image

120 
Susan Stephens 
Musiał przyznać jej rację. Istotnie, była już w pełni kobietą - w dodatku śmiałą i upartą, 
przeciwstawiającą mu się na każdym kroku. Lecz uwielbiał niezależny charakter Zary i ogień, który 
dostrzegał w jej oczach. 
- Więc czegóż takiego chcesz? - rzucił kpiąco, ulegając pokusie, by ją sprowokować. 
- Ciebie... 
Spoglądali na siebie przez chwilę z żarliwą namiętnością, graniczącą niemal z nienawiścią. Atmosfera 
była napięta. Szahin wiedział, że walczy sam ze sobą - czyli z przeciwnikiem, którego nigdy nie zdoła 
pokonać. 
Pocałował ją mocno, desperacko, a zarazem jakby z poczuciem winy. Wiedział, że oboje pragną się ze 
sobą kochać. Kto powiedział, że opiekunowi nie wolno darzyć miłością swej podopiecznej? Czy 
ludzkie prawo może stanąć pomiędzy kochankami? Któż śmiałby przeciwstawić się przeznaczeniu? 
Gdy wziął ją w ramiona, Zarę natychmiast zalała fala szczęścia... 
Leżała na łóżku, a on całował ją delikatnie i gładził jej włosy. Jednak Zara jęknęła rozczarowana. Była 
już gotowa, by go przyjąć, i nie chciała czekać ani chwili dłużej. Tymczasem Szahin odmawiał jej 
tego, czego pragnęła najbardziej na świecie. 
Powstrzymywał ją, pragnąc jej ukazać zalety opanowania, jednak w istocie jej niecierpliwość szalenie 
go podniecała. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
121 
- Obchodzisz się ze mną tak ostrożnie, jakbym była jedną z tych twoich kruchych ozdób - poskarżyła 
się. 
Zastanawiała się, na co czeka Szahin. Czyżby sądził, że ona nie zdoła znieść bólu związanego z utratą 
dziewictwa? Była pewna, że zniesie wszystko, gdyż pragnęła go całą sobą. 
Gdy kusząco powiódł językiem po jej obrzmiałej dolnej wardze, pojęła, że rozpoczął grę wstępną. 
Wiła się pod nim, łaknąc zaspokojenia, jednak Szahin celowo się nie spieszył, co jeszcze bardziej ją 
podniecało. 
Wreszcie zaczął powoli rozpinać jej bluzkę. Nie mogła się już doczekać, kiedy on ujrzy ją nagą. 
Wygięła się w łuk i przywarła do niego namiętnie. Wpatrywał się w nią płonącym wzrokiem, a na jego 
ustach błąkał się nikły uśmiech. Im bardziej Zara go przynaglała, tym dłużej kazał jej czekać. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 
- Czemu tak zwlekasz? - rzuciła wreszcie niecierpliwie, wyraźnie zła. 
- Zwlekam? - powtórzył ochrypłym głosem. - Kiedy zdobędziesz większe erotyczne doświadczenie, 
odkryjesz rozkosz opóźniania ostatecznego spełnienia. 
- Ajjak bardzo mnie pragniesz? - spytała. 
Zamiast odpowiedzi wpił się w jej usta żarliwym pocałunkiem. Potem uniósł głowę i odrzekł 
żartobliwie: 
- Muszę się zastanowić... 
Zdjął i odrzucił jej koronkowy biustonosz i drażnił wargami i językiem nabrzmiałe sutki. Zalała ją fala 
rozkoszy. Jęczała, błagając o więcej, lecz Szahin uciszał ją kolejnymi pocałunkami. 
Zapragnęła dotykać go i też dać mu rozkosz, lecz przytrzymał jej ręce. 
- Jeszcze nie... - rzekł. 
Gładził uda dziewczyny i włożył palce pod jej majteczki. W żyłach Zary popłynął ogień, gdy zaczął ją 
pieścić, nie docierając jednak tam, gdzie tego oczekiwała. Potem leniwie rozpiął jej spodnie. 
- Zdejmij mi je - poleciła, unosząc biodra. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
123 
Roześmiał się cicho, ale usłuchał. 
- I co teraz? - zapytał, wpatrując się jej w oczy. 
- Nie udawaj, że nie wiesz. 
Powoli podciągnęła jego powłóczystą szatę, lecz nagle znieruchomiała. 
- Czy szokuje cię, że nie mam niczego pod spodem? - zapytał z nutą rozbawienia. - Na pustyni to o 
wiele wygodniejsze i bardziej praktyczne. 
- Bez wątpienia - przyznała. 
Położył się na niej i podniecająco pieścił jej pośladki. 
- Pozwól, żebym cię rozebrała - poprosiła i nie czekając na odpowiedź, chwyciła skraj jego szaty i 
ściągnęła ją przez głowę. 
Widok nagości Szahina zaparł jej dech w piersi. Jego jędrne muskularne ciało lśniło w świetle lampy 
jak polerowana miedź. Lecz ujrzawszy jego pobudzoną męskość, poczuła chłodny powiew lęku, czy 
go nie rozczaruje? 
Czuła się przy nim bezradna i bezbronna. Jednak gdy zaczęła go pieścić w najbardziej intymny 
sposób, a on wił się i jęczał pod jej dotykiem, odzyskała wiarę w potęgę swej kobiecości. Mimo to 
świadomość, że Szahin zaraz ją posiądzie, wciąż napełniała ją niepokojem. 
- Boisz się mnie? - zapytał, odsuwając się od niej. -Myślisz, że mógłbym cię skrzywdzić? 
Wzruszyło ją niemal do łez, że odgadł jej obawy. Po chwili jednak przyszedł jej do głowy inny powód 
jego pytania. 
- Czy zrobiłam coś źle? 

background image

124 
Susan Stephens 
- Nie, skądże - zaprzeczył pospiesznie. - Ale wyczuwam w tobie opór i lęk. 
Głaskał ją kojąco, aż wreszcie odprężyła się i znów zaczęło narastać w niej erotyczne pragnienie. 
- Powiedz mi, jeśli się rozmyślisz i zechcesz, żebym przestał - szepnął. 
W jego głosie i spojrzeniu było tyle ciepła i czułości, że Zara wyzbyła się wszelkich obaw. 
Wyczuwając przyzwolenie dziewczyny, zdjął jej majteczki, a ona pomogła mu ochoczo. Wzbierające 
w niej fale pożądania obaliły wszelkie bariery i zahamowania. Tak bardzo go pragnęła! Rozłożyła 
nogi i przymknęła oczy... 
Wsunął dłoń między jej uda i pieścił najbardziej wrażliwy zakamarek jej ciała. 
- Tak dobrze? - zapytał. 
Nie potrzebował odpowiedzi, gdyż w oczach Zary ujrzał odbicie rozkoszy, jaką jej dawał. 
- Kochaj się ze mną, Szahinie - jęknęła, wijąc się pod nim. - Proszę... 
Wszedł w nią ostrożnie i pocałunkiem uciszył jej krzyk. 
- Czy sprawiam ci ból? 
W istocie cierpiałaby o wiele bardziej, gdyby przestał. Odpowiedziała mu, unosząc biodra, by mógł 
wejść w nią głębiej. 
Ogarnęła ją cudowna rozkosz, jakiej nigdy sobie nawet nie wyobrażała. Krew tętniła jej w uszach tak 
głośno, że nie słyszała własnych namiętnych krzyków i błagań 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
125 
o więcej. Cała płonęła. Wbiła palce w pośladki Szahina, kierując nim i zachęcając, by nie ustawał. 
Wszystko wokoło zniknęło - byli tylko oni dwoje... Aż wreszcie w jej głowie eksplodowało 
oślepiające światło, rozbryzgując się w barwną gwiezdną mgławicę, gdy osiągnęła szczyt rozkoszy. .. 
Powoli powracała jej świadomość zewnętrznego świata. Ujrzała na twarzy Szahina odbicie tych 
samych uczuć, które ją przepełniały. 
- Chyba nie muszę pytać, czy było ci ze mną dobrze - szepnął z wargami tuż przy jej uchu- - Ale mam 
do ciebie jedno pytanie. 
- Jakie? 
- Czy chcesz jeszcze? 
- Och, Szahinie, tak bardzo cię pragnę. 

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY 
Ogier Dżal, reagując nawet na najlżejszy ucisk ud Sza-hina, galopował z nastawionymi uszami i 
tętentem błyszczących kopyt przez piaszczystą równinę ku widniejącym w oddali wzgórzom. 
Szahin pochylił się nad szyją rumaka, przynaglając go do jeszcze szybszego biegu. Jazda zajmie 
godzinę i w tym czasie chciał wygnać dręczące go demony. 
Gdy dotrą do źródła tryskającego z podziemnego strumienia, gdzie Dżal będzie mógł się napić i 
odpocząć przed drogą powrotną, Szahin musi stawić czoło faktom... i być może znaleźć odpowiedź na 
nurtujące go pytania. 
Kiedy dojechali na miejsce, zeskoczył na ziemię i pękiem trawy energicznie wytarł ciemny od potu 
koński grzbiet. Nie używał siodła, ale narowisty ogier wymagał uzdy, gdyż inaczej poniósłby 
niebezpiecznie... niczym porywcza i nieopanowana kobieta. 
Szahin pomyślał posępnie, że nikt nie mógłby oskarżyć Zary o brak opanowania. Przeciwnie, 
skrywała namiętność pod powłoką rozsądku i ostrożności i dopiero on pokazał jej inną ryzykowną 
erotyczną ścieżkę... 
Chwycił cugle i zaczął oprowadzać Dżala, przemawia- 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
127 
jąc do niego uspokajająco, podczas gdy spragniony ogier rżał niecierpliwie. 
- Jeszcze nie możesz się napić. Musisz najpierw ochłonąć, rozumiesz. 
Oporządzał wierzchowca, przepełniony w głębi duszy bezbrzeżną pogardą dla samego siebie. Nie 
chodziło nawet o to, że Zara pozostaje z mocy prawa pod jego opieką. Istniały precedensowe 
przypadki miłosnych związków czy nawet małżeństw pomiędzy opiekunem i podopieczną. Rzecz w 
tym, że zdeptał ten piękny i niewinny kwiat. Pożądanie zaślepiło go do tego stopnia, że wyzbył się po-
czucia obowiązku i wszelkich moralnych skrupułów. Posiadł Zarę, ani przez chwilę nie zastanawiając 
się nad tym, co stanie się z nimi później. Jednak gdy obudził się i znalazł ją śpiącą u swego boku, myśl 
o przyszłości uderzyła go z druzgocącą siłą. Pojął wówczas, że nie może pozwolić, by jego seksualne 
pragnienia przeszkodziły mu w pełnieniu obowiązków władcy. 
W innych krajach zwykły obywatel może poślubić księżniczkę, a księciu wolno pojąć za żonę swoją 
sekretarkę. Lecz w Zaddarze coś takiego jest nie do pomyślenia. Panujący szejk musi ożenić się z 
dziewiczą córką króla któregoś z sąsiednich państw, by ich małżeństwo przyniosło korzyść obydwu 
narodom. Szahin wiedział o tym na długo przedtem, zanim spotkał Zarę Kingston. Królewskie 
przywileje mają swoją cenę i właśnie teraz przyszło mu ją zapłacić. 

background image

128 
Susan Stephens 
Zara otworzyła oczy. 
- Szahinie... - wymamrotała, lecz gdy sięgnęła ręką, nie znalazła go obok siebie. 
Do pawilonu wpadały promienie słońca, rzucając na łóżko srebrzyste pasma. Zrazu pomyślała, że 
dopiero świta i że obudziła się akurat w porę, by zdążyć na przerażającą lekcję konnej jazdy. Lecz po 
chwili zorientowała się, że jest znacznie później. 
Usiadła w łóżku i rozejrzała się, a potem zaczęła nasłuchiwać. Spodziewała się usłyszeć szum 
prysznica albo plusk wody w basenie, rozgarnianej silnymi męskimi ramionami. Jednak wokoło 
panowała głucha cisza. Dziewczyna uświadomiła sobie, że jest w domu sama. 
Jej ciało było jeszcze ociężałe od snu i nadal pulsowało po namiętnej miłosnej nocy. Na myśl o 
Szahinie uśmiechnęła się, owinęła się prześcieradłem i wstała, by go poszukać. 
Przeszła cicho po chłodnej podłodze, otworzyła wielkie podwójne drzwi, wyszła na werandę i 
przystanęła, rozkoszując się ciepłym balsamicznym powietrzem. Zadarła głowę i spojrzała w 
bezchmurne kobaltowe niebo. Najwyraźniej zbliżało się już południe. Nie mogła uwierzyć, że aż tak 
bardzo zaspała. 
Zauważyła z rozbawieniem, że jej ubranie nadal leży porzucone na podłodze. Ale gdzie się podział 
Szahin? 
Serce ścisnął jej niepokój, lecz natychmiast znów się uśmiechnęła, usłyszawszy tętent końskich kopyt 
i rozpoznawszy jeźdźca. Widocznie Szahin taktownie nie chciał 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
129 
jej budzić o świcie na umówioną lekcję, tylko sam wybrał się na przejażdżkę. 
Zbliżając się do obozowiska, mężczyzna zwolnił konia do stępa. Pomachała do niego, w głębi duszy 
zadowolona, że ominęła ją pierwsza jazda. Potem pospiesznie wbiegła do domu, aby wziąć prysznic i 
trochę się ogarnąć. Nie mogła się już doczekać jego powrotu. Od wczorajszej nocy ich stosunki 
całkowicie i nieodwołalnie się zmieniły. Pamiętała błysk pożądania w jego oczach i pragnęła jak 
najszybciej ujrzeć go ponownie. 
Chciała powiedzieć Szahinowi, jak.cudownie jej było w jego ramionach, i usłyszeć z jego ust takie 
samo wyznanie. Zawsze miał trudności z wyrażaniem uczuć, lecz nie wątpiła, że dziś będzie inaczej. 
W nocy był taki czuły, namiętny i pełen miłości, a ona oddała mu się bez wahania. Sprawił, że jej 
pierwsze erotyczne doświadczenie okazało się niewyobrażalnie wspaniałe. Dlatego teraz czekała na 
niego niecierpliwie. 
Jednak gdy wszedł z chmurną miną, ogarnęło ją złe przeczucie. Stanął w drzwiach, trzymając nadal 
pejcz i rękawiczki do konnej jazdy, jakby chciał podkreślić, że zajrzał tu tylko na chwilę. 
Pomyślała z drżeniem, że widocznie gdy się obudził i znalazł ją przy sobie, pożałował tego, co między 
nimi zaszło. To dlatego zostawił ją rano. Widocznie jej piękny sen stał się dla niego koszmarem. 

background image

130 
Susan Stephens 
Odważyła się spojrzeć mu w oczy, lecz nie dostrzegła w nich niczego, na co jeszcze przed chwilą tak 
ufnie czekała. Ujrzała jedynie pogardę dla samego siebie... a może też dla niej za to, że go 
sprowokowała. 
Jak miała zareagować? Nie czuła wstydu ani żalu. Odnosiła wrażenie, że rozwiera się pomiędzy nimi 
coraz głębsza przepaść, lecz to wzbudziło w niej tylko jeszcze większą determinację, by nie poddać się 
bez walki. Nie po to przebyła tę długą drogę do odkrycia swych uczuć, by teraz zrezygnować. Nie jest 
tchórzem. Dlaczego miałaby uciekać przed miłością, której szukała przez całe życie i którą wreszcie 
odnalazła? 
Zamierzała oznajmić mu, że rozumie jego chłód i rezerwę. Szahin wiódł dotąd życie ujęte w ryzy 
obowiązków wobec państwa, co uniemożliwiało mu swobodne wyrażanie emocji. To do niej należy 
ujęcie w słowa ich uczuć. Kiedy wyzna Szahinowi, jak bardzo go kocha, znów zapanuje między nimi 
harmonia. 
- Co powiedziałaś, Zaro? - zapytał. 
Spoglądając w jej błyszczące oczy, dziwił się, jak mógł sądzić, że zdoła się wyzbyć poczucia winy 
wobec niej dzięki zwykłej konnej przejażdżce. 
- Kocham cię - powtórzyła ufnie, tuląc się do niego i skłaniając głowę na jego piersi. 
Uświadomił sobie, jak bardzo Zara jest jeszcze młoda i naiwna, pomimo jej siły, odwagi, rozsądku i 
dążenia do niezależności. Bezwzględnie wykorzystał emocjonalne 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
131 
niedoświadczenie dziewczyny i zdeptał jej marzenia. A teraz, kiedy wyznała mu miłość, musiał raz 
jeszcze nadużyć jej zaufania. 
- Nie wolno ci tak mówić - rzekł cicho i odsunął ją od siebie, wstydząc się tego, co robi. Chciał jednak 
raz na zawsze unicestwić jej nadzieje. 
- Wiem, jak trudno przychodzi ci wyrazić najgłębsze uczucia - powiedziała, wpatrując mu się w oczy 
i starając się nie dostrzegać w nich chłodnego błysku. 
- Zaro, proszę, nie utrudniaj nam jeszcze bardziej sytuacji. 
- Jak to? - Jej wzrok przygasł. - Czy mnie nie pragniesz? Ale... 
- Wiesz, że cię pragnę... - wymamrotał i odwrócił się, by zebrać myśli. 
Dopiero teraz zdał sobie w pełni sprawę z jej bezbronności i z tego, że przespawszy się z nią, ograbił ją 
nieodwracalnie z jej najcenniejszego skarbu - niewinności. Obecnie mógł jej pomóc tylko w jeden 
sposób. Musiał ją skłonić, by zrezygnowała z romantycznych mrzonek i zadowoliła się wspólną pracą 
oraz oficjalnymi stosunkami, jakie łączą opiekuna z jego podopieczną. 
- Naturalnie, że nie chcę się z tobą rozstać - ciągnął z fałszywym ożywieniem. - Będziemy pracowali 
razem nad stworzeniem muzeum, ale... 
Urwał, lecz Zara i tak już pojęła, co miał na myśli. W jej spojrzeniu odbiły się rozczarowanie, żal i ból, 
jednak nie zamierzała pozwolić, by tak łatwo się jej pozbył. 

background image

132 
Susan Stephens 
- Ale musisz zrozumieć - podjął - że intymny związek między nami jest wykluczony. Nie byłabyś ze 
mną szczęśliwa. Wiążą mnie obowiązki władcy i nie mogę swobodnie dawać upustu moim 
skłonnościom... 
- Jak to uczyniłeś ubiegłej nocy - dokończyła z pozornym spokojem. 
Zaśmiał się niewesoło. 
- Nie czułabyś się szczęśliwa jako moja żona. 
- Twoja żona? - powtórzyła z oszołomieniem i niedowierzaniem. 
- Tak. Nazbyt cię szanuję, aby... - zawahał się, szukając odpowiednich słów. „Aby zrobić z ciebie 
moją kochankę" zabrzmiałoby w tych okolicznościach niestosownie. 
Lecz zanim zdołał dokończyć zdanie, Zara spytała gniewnym tonem, choć w oczach zakręciły się jej 
łzy: 
- Czy ty cokolwiek do mnie czujesz? 
- Oczywiście, ale... 
- Szahinie - przerwała mu. - Czy wczoraj zrobiłam z siebie kompletną idiotkę? 
- Nie, skądże znowu! To, co się między nami zdarzyło, było cudowne, ale do niczego nie prowadzi, 
nieprawdaż? - rzekł łagodnie, odwołując się do jej rozsądku. - Znasz moją pozycję... 
- Masz na myśli twoją pozycję jako panującego szejka Zaddary, jako mojego opiekuna czy może 
twoją pozycję w moim łóżku? - rzuciła zjadliwie. - Bo trochę się już w tym gubię. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
133 
- Nie mów tak! - zawołał i wyciągnął do niej ręce, ale cofnęła się przed nim. 
- Dlaczego? Przecież po prostu nazywam rzeczy po imieniu. 
- To wcale nie jest tak. 
- A jak? Czym dla ciebie byłam? Przelotną rozrywką? Jednorazową zdobyczą? Jakie miejsce zajęłam 
w twoim życiu? 
- Nie upokarzaj siebie, mówiąc w ten sposób. 
- Nie muszę. Ty już wystarczająco mnie upokorzyłeś! 
- Zaro, proszę... 
Strąciła jego rękę ze swego ramienia. 
- Czy tak postępują w Zaddarze opiekunowie? Zanim tu przybyłam, mogłam sądzić, iż twój kraj jest 
zacofany, ale do głowy by mi nie przyszło, że jego władca nadal wykorzystuje swoje stanowisko w 
taki niecny sposób! Czy wypróbowujesz wszystkie dostępne dziewice, czy też byłam pierwsza? 
Łzy spływały jej po twarzy, przez co wyglądała jeszcze bardziej bezbronnie. 
- Odpowiedz, do cholery! - wrzasnęła z wściekłością. 
- A czego się spodziewałaś? Musiałaś wiedzieć, że nie możesz zostać tutaj na dłużej. Kim miałabyś tu 
być? Czym się zajmować? - Krew odpłynęła z twarzy Zary, gdy wbijał kolejne gwoździe do trumny, 
w której zostały pogrzebane wszystkie jej marzenia. - Nie mogłabyś być moją żoną, a jest nie do 
pomyślenia, żebyś została moją kochanką. 

background image

134 
Susan Stephens 
- Albo podopieczną - dorzuciła zgryźliwie. - Lecz pewnego dnia ożenisz się... choćby po to, by 
kontynuować królewską linię rodową. 
Słowo „królewską" wymówiła tak, jakby chodziło o jakieś wyjątkowo odrażające dziwactwo. 
- Owszem - przyznał. - Kobieta, która zgodzi się za mnie wyjść, nie będzie miała łatwego życia. Już 
sama odpowiedzialność związana z pozycją żony władcy jest przytłaczająca. 
Mówiąc to, liczył, że przekona Zarę, iż nie mógłby podporządkować takiego wolnego ducha jak ona 
surowym regułom obowiązku i dworskiego protokołu. 
- Nie masz pojęcia, czego wymaga małżeństwo z szejkiem Zaddary - dodał. 
- Och, czyżby? - rzuciła z mocą. - A czyż nie chodzi w nim o miłość, radość i wychowywanie dzieci? 
Czy nie chodzi o pracę ramię w ramię dla dobra mieszkańców tego kraju? Nie patrz na mnie z takim 
współczuciem. To ty potrzebujesz pomocy - nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak bardzo. Możesz być 
potężnym i niewyobrażalnie bogatym władcą, ale tutaj... - szturchnęła go w pierś - jesteś pusty, 
emocjonalnie martwy! 
- Nie przesadzaj - zaprotestował. 
- Wcale nie przesadzam. Nie potrafisz kochać, a to oznacza, że nie masz niczego do zaofiarowania 
swojemu ludowi. Owszem, twoi poddani oczekują od władcy wypełniania obowiązków, ale pragną 
też, by darzył ich uczu- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
135 
ciem. Ludzie potrzebują miłości, Szahinie. Nikt nie wie tego lepiej ode mnie. 
Słowa dziewczyny wstrząsnęły nim, lecz pojmował, że musi się z nią rozstać, więc odwołał się do 
swego autorytetu. 
- Niestety, Zaro, jesteś zbyt młoda, by pojąć różnicę między pensjonarskim zadurzeniem a prawdziwą 
miłością. Cóż... 
Serce ścisnęło mu się z bólu, gdy ujrzał, jak z oczu dziewczyny znów trysnęły łzy. Pragnął, aby się 
wściekła i dała upust swej nienawiści do niego, lecz zamiast tego Zara nieoczekiwanie się opanowała. 
- Oboje wiemy, że jestem już dorosła - rzekła spokojnie. - I czekałam na miłość tak długo, że potrafię 
ją rozpoznać. 
Jej szczerość go wzruszyła, ale gdy porzucając ostrożność, chciał ją objąć i pocieszyć, odtrąciła go 
nieco zbyt gwałtownie. 
- Nie... dotykaj... mnie! - wyjąkała. 
Patrzył, jak przeszła przez pokój i zaczęła upychać w walizce swoje rzeczy. 
- Zaro, nie odchodź - rzekł błagalnie. 
- Owszem, odejdę. Musisz tylko znaleźć kogoś, kto odwiezie mnie do stolicy, a gdy się tam znajdę, 
opuszczę Zaddarę pierwszym samolotem. Mam nadzieję, że możesz zrobić dla mnie przynajmniej 
tyle, nie narażając na szwank swej drogocennej królewskiej dumy? 
- Oczywiście, że mogę - wymamrotał. Pierwszy raz 

background image

136 
Susan Stephens 
w życiu wydarzenia wymykały mu się z rąk. - Ale co będzie z twoją wystawą fotografii? Co z naszą 
planowaną wspólną pracą na rzecz Zaddary? Co z muzeum upamiętniającym twoich rodziców? 
Wymienił wszystkie powody, które mogłyby ją powstrzymać i opóźnić nieubłagany bieg wypadków. 
Jednak rzuciwszy okiem na jej gniewną twarz pojął, że mu się nie powiodło. 
Popatrzyła wprost na niego i ujrzał ze wstydem w jej brązowych oczach ból, który sam wywołał. 
Przycisnęła dłoń do piersi i odrzekła: 
- Moich rodziców upamiętnia wszystko to, co nas tutaj otacza. Nie wiem, czemu nie pojęłam tego od 
razu. 
- Ale mamy szansę stworzyć w Zaddarze coś wyjątkowego - żywy pomnik, dzięki któremu ludzie 
zapamiętają wysiłek twoich rodziców i mojego ojca... 
- Umilkł, zdając sobie sprawę, że tylko traci czas. Jednak nie potrafił pogodzić się z porażką, więc 
podjął: 
- Moglibyśmy urządzić galerię prezentującą zbiór fotografii z pionierskiego okresu poszukiwań ropy, 
która podsunęłaby wzorce do naśladowania wszystkim tutejszym młodym ludziom. 
- O mnie też wciąż myślisz jako o kimś młodym i naiwnym, prawda? Nie potrafisz dostrzec, że 
niektórzy dojrzewają szybciej niż inni i wcześnie biorą na siebie odpowiedzialność, ponieważ nie 
mają wyboru. I nie potrzebują twojej litości - dodała. 
Ujrzał w jej spojrzeniu dzieciństwo, które jej odebrano, 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
137 
i wysiłek, jaki musiała podjąć, by samodzielnie zbudować swoje życie. 
Usiłował za wszelką cenę ratować sytuację. 
- Myślałem... 
- Myślałeś, że wystarczy przywołać wzniosłą ideę, taką jak „wzorce do naśladowania", by mnie 
przekonać. Ale nie powiodło ci się, Szahinie. 
- Więc co będzie z naszą galerią? 
- Z twoją galerią - poprawiła go. - Pomieści zbiór zdjęć dokumentujących historię Zaddary, a ja, jak 
sądzę, będę w niej zawsze mile widzianym gościem. 
- Oczywiście, skoro znajdą się w niej zdjęcia wykonane przez ciebie oraz twoich rodziców... 
Urwał, ogarnięty nagle złym przeczuciem. 
- To kolejna kwestia, którą pragnę poruszyć - odrzekła Zara. - Chciałabym odesłać do Anglii 
wszystkie rzeczy należące do moich rodziców. Zakładam, że mi tego nie utrudnisz? 
Szahin pragnął odwieść ją od tego pomysłu, lecz nie znalazł żadnego przekonującego argumentu, 
toteż w końcu mruknął: 
- Skoro nalegasz. 
- Tak, nalegam. 
Spróbował znów zagrać atutową kartę swojego autorytetu i rzekł władczym tonem: 
- Przedyskutujmy to, zanim podejmiesz pochopną decyzję. 
- To nie jest pochopna decyzja. Gruntownie ją prze- 

background image

138 
Susan Stephens 
myślałam, więc nie mamy o czym dyskutować. Te przedmioty pojadą ze mną do Anglii. 
- W świetle prawa nadal jesteś moją podopieczną i potrzebujesz mojej zgody na wywiezienie ich z 
Zaddary. 
- W takim razie nie zgadzam się na sprzedanie ci mojej kolekcji fotogramów - oświadczyła z 
niezmąconym spokojem. 
- Nie możesz tego zrobić. 
- Owszem, mogę. 
- Ale przecież już za nią zapłaciłem. 
- Zwrócę ci całą sumę co do pensa. 
- Także część, którą otrzymali Gideon i Lambert? Zara się zawahała. Najwyraźniej tego aspektu nie 
wzięła pod uwagę. 
- Porozmawiam z nimi - rzuciła w końcu sucho. 
Szahin przypuszczał, że już obliczała w myśli kwotę potrzebną do wykupienia od nich jej kolekcji. 
Gideon i Lambert pobierali pokaźną prowizję od wszystkich dzieł sprzedawanych poprzez ich galerię. 
Gotów był się założyć, że Zara otrzymałaby niespełna dziesięć procent sumy, którą zapłacił. Bez 
względu na swe osobiste pobudki, nie mógł pozwolić, by się zrujnowała. 
- Dobrze, nie zamierzam zatrzymać tego zbioru, skoro tak bardzo ci na nim zależy. Ale pozwól, abym 
załatwił tę sprawę za ciebie. 
- Co chcesz zrobić? - spytała podejrzliwie. 
- Dopilnuję, by kolekcja trafiła w twoje ręce, i zapłacę galerii niezbędną rekompensatę. Co ty na to? 
 
 
 

background image

Noce z królem 
139 
Spodziewał się, że dziewczyna się uspokoi lub może nawet wyrazi mu wdzięczność, lecz ona 
wydawała się jeszcze bardziej zmartwiona. Potem przypomniał sobie, że jej domek jest niewielki, a 
niektóre fotogramy mają ponad dwa metry wysokości, więc dodał: 
- Może znajdzie się dla niej miejsce w naszej ambasadzie. - Z przyjemnością spostrzegł, że Zara 
słucha go teraz z prawdziwym zainteresowaniem. - Masz licznych wielbicieli twego talentu - ciągnął. 
- I ośmielę się przypuścić, że przeniesienie wystawy z modnej galerii do egzotycznej orientalnej 
ambasady, dogodnie usytuowanej w centrum Londynu, przyciągnie tłumy zwiedzających. Co o tym 
myślisz? 
Zara pomyślała, że Szahin jest znacznie lepiej od niej zakorzeniony w przeszłości; że odmówił 
zaakceptowania faktu, iż ona w wieku dwudziestu lat posiada więcej życiowego doświadczenia niż 
wiele osób dwakroć od niej starszych; oraz że kochają się nawzajem, lecz on tego również nie chce 
przyjąć do wiadomości. Szahin potrzebuje silnej i zaradnej żony, która trwałaby niezłomnie u jego 
boku, ale nie dostrzega tego, że Zara pracowałaby niestrudzenie dla dobra jego umiłowanego kraju, 
który pokochali też niegdyś jej rodzice. Kraju, który - jak zaczęła od niedawna pojmować - ona też być 
może kiedyś w przyszłości mogłaby nazwać swoim domem. 
Zastanawiała się, czy potrafi zapomnieć o wszystkim, co między nimi zaszło, po to, aby znaleźć 
miejsce dla swojej kolekcji - czy może powinna nadal chować 

background image

140 
Susan Stephens 
do Szahina urazę i narazić na szwank swoją artystyczną karierę. Rozważywszy wszystko bez emocji, 
doszła do wniosku, że zaoferował natychmiastowe rozwiązanie problemów, które pozwoli jej wyjść z 
tej sytuacji z podniesioną głową. 
- Dziękuję ci - powiedziała. - To bardzo szczodra propozycja i przyjmuję ją z wdzięcznością. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY 
Zara niebawem zaczęła traktować ambasadę Zadda-ry jak ciepły i przyjazny azyl w samym środku 
chłodnego Londynu. Opatulona w ciepłą kurtkę i szalik, wślizgiwała się przez ciężkie frontowe drzwi 
i witała strażnika promiennym uśmiechem. Jednak w głębi duszy dręczył ją niepokój. Rok dobiegał 
końca, a wraz z nim termin wynajmu sali balowej ambasady na prezentację jej wystawy 
fotograficznej. Nie mogła się uskarżać - użyczono jej bezpłatnie tego pomieszczenia na grubo ponad 
miesiąc, jednak niebawem trzeba będzie przenieść kolekcję gdzie indziej, by zwolnić miejsce dla serii 
koncertów, które tradycyjnie uświetniają świąteczny sezon. 
Szejk Szahin miał wkrótce przybyć do Londynu, by pełnić rolę gospodarza tych uroczystych 
muzycznych wydarzeń, i dziewczyna każdego dnia wypatrywała z nadzieją, czy nie zjawił się 
niespodziewanie w sali balowej. Pomimo iż skrzywdził ją i odepchnął, nie potrafiła przestać go 
kochać, chociaż powtarzała sobie stale, że marnuje tylko czas, darząc uczuciem mężczyznę, którego 
obchodzą jedynie obowiązki wobec jego kraju. 
Zastanawiała się, czy Szahin kiedykolwiek o niej my- 

background image

142 
Susan Stephens 
śli i podobnie jak ona doświadcza bólu utraty, czy też po prostu usunął ją z pamięci. 
Nigdy się tego nie dowie. A teraz musiała umieścić gdzieś kolekcję, co znacząco uszczupli jej budżet 
i uniemożliwi przekazanie dotacji organizacjom zajmującym się ochroną dzikiej przyrody. Jednak 
póki co skorzystała z ostatniej okazji, by spokojnie pospacerować po wystawie, zanim zjawią się 
zwiedzający. 
Szahin przystanął z wahaniem przed bogato zdobionymi drzwiami, wiodącymi do sali balowej 
ambasady. Wiedział, że powinien był przyjechać kilka dni później, kiedy nie natknąłby się już na 
Zarę. Jednak nie potrafił się oprzeć chęci zobaczenia, jak zaaranżowała wystawę -a przynajmniej pod 
takim pretekstem przybył do Londynu tydzień wcześniej, niż planował. I oto teraz tkwił pod drzwiami 
w rozterce jak jakiś nieopierzony młokos. 
- Kiedy ona tu przyszła? - zapytał swego adiutanta, pragnąc zyskać na czasie i przygotować się na 
ponowne ujrzenie Zary. Była nieprzewidywalna i nie miał pojęcia, jak go przywita. 
- Niedawno, sir. Najwyżej dwadzieścia minut temu. Dwadzieścia minut spędzonych w samotności. O 
czym 
myślała, co wspominała? 
- Dziękuję, to wszystko - rzucił Szahin do adiutanta, który skłonił się i wycofał dyskretnie. 
Odetchnął głęboko i otworzył drzwi. 
Stała tyłem do niego pośrodku tanecznego parkietu. 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
143 
W ogromnej sali wydawała się jeszcze drobniejsza i bardziej krucha. Była ubrana w spódnicę 
sięgającą do łydek, botki i golf - całkiem na czarno, jakby nosiła żałobę. Lśniące jedwabiste włosy 
spadały jej kaskadą na plecy. 
Musiała usłyszeć odgłos otwieranych drzwi, ale się nie poruszyła, tylko nagle zesztywniała. 
Niewątpliwie domyśliła się, że to on. 
- Zaro... - odezwał się. 
Odwróciła się i nieoczekiwanie uśmiechnęła, a oczy rozbłysły jej radośnie. Ruszyła ku niemu z 
rozwartymi ramionami, jawnie dając wyraz swej miłości do niego. 
- Witaj, Szahinie! 
Gdy ją usłyszał, nadmiar uczuć odebrał mu mowę. Uderzyło go, że w jej głosie nie było nawet cienia 
oschłości, pretensji czy goryczy, choć miała wszelkie powody znienawidzić go za to, jak z nią 
postąpił. 
- Zaro... - powtórzył tylko. Ujął jej dłoń i podniósł do ust, a potem, nie mogąc się powstrzymać, objął 
ją i przytulił mocno. 
- Chcesz, żebym oprowadziła cię po wystawie? - spytała, zaglądając mu w oczy, kiedy w końcu 
wypuścił ją z objęć. 
Jej opanowanie, szczerość i ufność wzruszyły go i zawstydziły. Uświadomił sobie, że kocha ją nad 
życie. 
Z głębokim wzruszeniem obejrzał kolekcję. Zara powiększyła wszystkie wczesne zdjęcia 
przedstawiające jej rodziców w obozie poszukiwawczym. Byli na nich znowu młodzi, a ich 
roześmiane twarze wyrażały zapał i radość 

background image

144 
Susan Stephens 
życia, pomimo ciężkiej pracy, jaką wówczas wykonywali. Na żadnej fotografii Szahin nie dostrzegł 
oznak alkoholizmu jej ojca i ponownie pogratulował sobie, że nie opowiedział o tym Żarze. 
Było tak, jakby dziewczyna wskrzesiła swych rodziców, a o jej miłości do Zaddary świadczyły piękne 
zdjęcia, jakie tam zrobiła, oraz fakt, iż wszystkie przedmioty zabrane z przyczepy mieszkalnej 
wystawiła z pietyzmem i zaopatrzyła w notki objaśniające ich pochodzenie. 
- Podoba ci się? - zapytała. 
- Czy mi się podoba? - powtórzył ze ściśniętym gardłem. - Jest wprost wspaniała! 
- Wszystkie prace zostały sprzedane. Dzięki temu zebraliśmy tysiące funtów na działalność 
charytatywną w Zaddarze. 
- Ty je zebrałaś - poprawił ją. - i jestem ci za to ogromnie wdzięczny. 
Zabrzmiało to sztywno i oficjalnie. 
- Nie musisz - zaśmiała się. - Przecież znalazłeś salę na moją wystawę. 
- Mimo to chciałbym ci podziękować, zapraszając cię na kolację - rzucił napiętym tonem, bojąc się, że 
Zara odmówi. 
- Jako mój opiekun? 
- Właśnie. Czy podopieczna przyjmie zaproszenie? W jej oczach przelotnie zamigotał cień, ale 
opanowała się szybko. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
145 
- Bardzo bym chciała, Szahinie, żebyśmy rozstali się jak przyjaciele. 
- Tak... ja też - wyjąkał. 
Nie poszli do restauracji. Szahin podjął Zarę kolacją w ambasadzie. Weszła do niewielkiego salonu i 
rozejrzała się z aprobatą. Ściany wyłożone drewnianą boazerią i ogień płonący w kominku sprawiały 
miłe, przytulne wrażenie. 
- Uroczo tutaj - stwierdziła. 
- Cieszę się, że ci się podoba - odrzekł. - I mam nadzieję, że dopisze ci apetyt - dodał z uśmiechem, 
spoglądając na suto zastawiony stół. 
- Dosłownie umieram z głodu. 
Szahin jak zwykle prezentował się wspaniale w powłóczystej czarnej szacie. Dziewczyna domyślała 
się, że nie licząc luźnych spodni przepasanych szarfą, jest pod spodem nagi. 
Przełknęła nerwowo. Wiedziała z doświadczenia, że w kontaktach z Szahinem jej takt i ostrożność na 
niewiele się zdadzą, toteż postanowiła wcielić w życie obmyślony zawczasu śmiały plan. 
- Czy będziemy jeść sami? - zagadnęła niewinnym tonem. - Pytam, ponieważ chciałabym o czymś z 
tobą pomówić. 
Spoważniał. 
- O czym? 
- To nie takie proste... - Urwała i przygryzła usta. 

background image

146 
Susan Stephens 
Wciąż wpatrując się w nią, sięgnął po telefon. 
- Co robisz? - zapytała, starając się ukryć niepokój. 
- Polecę, aby nikt nam nie przeszkodził - wyjaśnił i rzucił do słuchawki kilka słów po zaddariańsku. 
- Dziękuję - odparła, z trudem powstrzymując śmiech. Na razie realizacja jej planu przebiegała jak po 
maśle. Jeśli wszystko pójdzie tak gładko. 
- A teraz powiedz mi, co cię trapi - rzekł życzliwie, chcąc jej dodać otuchy. 
To ty powinieneś się martwić - pomyślała - ponieważ ja nie zrezygnuję. Po prostu nie umiem 
przegrywać. 
- To dość skomplikowana sprawa... - Zamilkła i westchnęła ciężko. 
- Słucham. - Rozsiadł się wygodnie, pragnąc zademonstrować, jak bardzo jest swobodny i 
rozluźniony. Lecz zaraz stracił całe to wystudiowane opanowanie. - Zaro, co ty wyprawiasz?! - 
wykrzyknął z osłupieniem i podskoczył w fotelu, gdy rozpięła i zdjęła sweter, ukazując piersi w 
koronkowym staniczku. 
- Nie sądzisz, że tu jest dość ciepło? - rzekła na pozór spokojnie. 
Widziała, że zafascynowany Szahin nie odrywa wzroku od jej biustu, i uznała to za dobry znak. 
- Mógłbym otworzyć okno... - wymamrotał nieco niepewnie. 
- Nie musisz. Lubię ciepło. 
Wpatrywał się w nią z nieprzeniknioną miną przez długą chwilę, która zdała się jej wiecznością. A 
potem... 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
147 
potem oboje ulegli nieodpartemu pierwotnemu impulsowi - pragnieniu, by nawzajem dotykać się, 
całować, pieścić i posiąść. Szahin błyskawicznie rozebrał Zarę, a ona równie szybko zdjęła z niego 
jedwabną szatę. 
Przyciągnął dziewczynę do siebie i poprowadził w kierunku futrzanego dywanu przed kominkiem. 
Jednak nie chciała czekać, aż tam dojdą. Objęła go za szyję, a nogami oplotła jego biodra. Mężczyzna 
z gardłowym jękiem odrzucił głowę do tyłu. Otwarła się dla niego, a on wszedł w nią delikatnie, lecz 
zdecydowanie. 
-Tak... tak...-jęknął. 
Zara poruszała się rytmicznie, a on pozwalał, by dyktowała tempo miłosnego aktu i prowadziła ich 
oboje ku szczytowi rozkoszy. Całował ją, wdychając upajającą woń jej włosów, a potem nie 
odrywając się od niej, położył ją na miękkim futrzanym dywanie. Kochali się cudownie i harmonijnie, 
jakby robili to od zawsze. 
-Jesteś mój... mój... - wydyszała, przywierając do niego. 
Nie miał już wątpliwości, że Zara jest wspaniałą lwicą pustyni - królową i przyszłą matką jego dzieci... 
- Chcę mieć z tobą dziecko, Szahinie - szepnęła, odgadując jego myśli. Patrzyła mu głęboko w oczy, 
jakby zaglądała na dno duszy. 
W odpowiedzi pocałował ją żarliwie i poprzysiągł w duchu, że już nigdy się nie rozstaną. 
Zara wiła się pod nim, namiętnie błagając o spełnienie. Przyspieszył tempo. Przez jej ciało zaczęły 
przebiegać fale 

background image

148 
Susan Stephens 
zachwycającej rozkoszy. Wreszcie obydwoje jednocześnie krzyknęli, przeżywając wspaniały 
oszałamiający orgazm. 
Kiedy w pełni zaspokojona przytuliła się do Szahina, ze zdziwieniem ujrzała w jego oczach łzy i 
ogarnęła ją euforia. 
- Tak, to łzy wzruszenia - potwierdził. - Doznawanie emocji to dla mnie zupełna nowość. 
- Jak to? Dla ciebie, człowieka, który ma w życiu wszystko? - droczyła się żartobliwie. 
- Zanim cię spotkałem, nie miałem niczego. 
- Na szczytach władzy jest się bardzo samotnym, prawda, Szahinie? 
- Teraz już będzie inaczej. - Ujął jej dłoń, którą gładziła go po twarzy, i pocałował delikatnie, a potem 
dodał z uśmiechem: - Wydaje mi się, że znalazłem kogoś, kto ściągnie mnie na ziemię. 
- Tylko ci się wydaje? - rzekła z przyganą. - Poczekaj, już ja ci pokażę... 
Lecz zanim zdołała spełnić swoją pogróżkę, położył się na niej i znów zaczęli się kochać. 
Rubinowy Fort jarzył się od świateł, gdy Zara schodziła głównymi schodami, mając po bokach 
Lamberta i Gideo-na. Pracowali teraz dla niej, reklamując jej dzieła szerokiemu gronu miłośników 
sztuki, a także kierując wszystkich swych bogatych klientów do nowej galerii, którą otworzyła w 
Zaddarze. Dochód ze sprzedaży jej fotogramów trafiał nadal do organizacji chroniących przyrodę, 
nato- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
149 
miast całość zysków galerii wspierała liczne lokalne projekty i inicjatywy, nad którymi sprawowała 
pieczę wraz z Szahinem. 
Przyglądał się jej teraz oczami, w których płonął ogień miłości. Wyglądał wspaniale w uroczystej 
szacie, jednak Zara pomyślała z lekkim uśmiechem, że zna go innego, jeszcze cudowniejszego - 
mężczyznę, z którym dzieli intymne sekrety i który daje jej rozkosz. Odkąd pomogła mu uwolnić 
emocje, oboje zyskali prawdziwą wolność. 
Rankiem przed ślubną ceremonią wtargnął do jej pokoju i władczym gestem odprawił służące, które ją 
ubierały 
- Ależ potargasz mi włosy! - zaprotestowała. 
- Ufryzują cię drugi raz - zapewnił, biorąc ją w ramiona, po czym wyjął z kieszeni aksamitne 
pudełeczko. 
- Co w nim jest? - zapytała. 
- Zgadnij. Coś wielkiego i błyszczącego. 
- Co zapewne kosztowało tyle, ile wynosi produkt narodowy sporego kraju - rzuciła żartobliwie, a 
kiedy otworzył puzderko, westchnęła z zachwytu na widok pierścionka z przepięknym olbrzymim 
brylantem. 
Szahin włożył go jej na palec. 
Kochali się cudownie, a potem został jej ledwie kwadrans na wzięcie prysznica, ponowne uczesanie 
się i ubranie we wspaniałą ślubną suknię. Następnie pognała niekończącymi się korytarzami, by 
zdążyć na oficjalną, pełną przepychu królewską ceremonię ślubną, a służące pospieszyły za nią. 

background image

150 
Susan Stephens 
Nie miała żadnych krewnych i nie znała połowy zaproszonych gości, jednak Uczył się dla niej tylko 
jeden mężczyzna, który czekał na nią u stóp schodów. 
Zeszła do niego, a on ujął ją za ręce i przyciągnął do siebie, ignorując zatroskany szept swego 
adiutanta, który wcześniej przedstawił mu szczegółowy plan przebiegu ceremonii. Dotąd żaden szejk 
Zaddary nie przeciwstawił się tak otwarcie tradycji ani nawet nie brał ślubu publicznie. Jednak żaden 
z nich nie żenił się ze swoją prawną podopieczną - powiedział sobie Szahin, a potem pomyślał z 
satysfakcją o prezentach dla Zary, jakie zgromadził w ośrodku wypoczynkowym na pustyni, gdzie 
spędzą miodowy miesiąc. Nie mógł się już doczekać, kiedy znajdą się wreszcie sami w wytwornym 
apartamencie dla nowożeńców. Ciekawe, czy najbardziej spodoba się jej szkatułka z olśniewająco 
piękną biżuterią, bogaty zestaw perfum i kosmetyków w łazience, szafa pełna modnych strojów, a 
może wystawna uczta przygotowana przez mistrzów kucharskich, sprowadzonych specjalnie na tę 
okazję z Wiednia i Mediolanu? 
Przysłuchując się z rozbawieniem zaskoczonym westchnieniom, które przebiegły przez salę, gdy 
pocałował pannę młodą w usta, uświadomił sobie, że w istocie zna odpowiedź. Oboje lubią się 
nawzajem i kochają i największą radość sprawia im własne towarzystwo. 
- A więc jednak odważyłeś się pocałować mnie publicznie? - szepnęła. 
To był jeden z warunków, jakie mu postawiła, kiedy 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
151 
wtargnął do niej dziś rano i przeszkodził jej w przygotowaniach do ślubu. 
- Czy kiedykolwiek w to wątpiłaś? 
- Nigdy - przyznała, wpatrując się w niego rozkochanym wzrokiem. 
- Więc chodźmy - zaproponował, biorąc ją za rękę. -Nie możemy kazać naszym gościom czekać. 
Po ceremonii ślubnej pojechali limuzyną aż na skraj pustyni. Tam pozbyli się wreszcie 
towarzyszącego im uroczystego orszaku i przesiedli się do czekającego na nich dżipa. 
Szahin powiózł ją przez piaszczystą równinę do luksusowego ośrodka rekreacyjnego, gdzie nie będą 
skrępowani dworskim protokołem ani obecnością straży przybocznej. Do ich usług pozostanie jedynie 
personel zredukowany do niezbędnego minimum. Oznajmił Żarze, że odtąd będą odwiedzać to rajskie 
miejsce regularnie co dwa miesiące. 
- I za każdym razem spędzimy tam chociaż tydzień -podsunęła. 
- A przynajmniej trzy dni i trzy noce - rzekł żartobliwie, nawiązując do ich pierwszego spotkania. 
Nie spodziewał się, że na widok prezentów Zara zaleje się łzami. 
- Szahinie, nie mogę przyjąć i nosić wszystkich tych pięknych ozdób... 
- Istotnie, nie wkładaj ich wszystkich naraz - odrzekł 

background image

152 
Susan Stephens 
łagodnie, przyglądając się z satysfakcją garści lśniących drogocennych klejnotów, które uniosła ku 
światłu. - To byłoby stanowczo w złym guście. 
- Wiesz, o co mi chodzi... I nie żartuj, mówię poważnie. Ja dałam ci tak niewiele... 
- Niewiele? Jak możesz tak mówić?! Ofiarowałaś mi przepiękne fotografie mojego kraju. Wniosłaś w 
moje życie energię, radość, śmiech i mnóstwo zmian na lepsze -a nawet odmieniłaś mnie samego. 
Obdarzyłaś mnie miłością i pewnością wspaniałej przyszłości... 
- Właściwie mam dla ciebie coś jeszcze - wyznała, wsypując biżuterię z powrotem do szkatułki. 
- Co takiego? - zapytał. 
Oparł się o jedwabne poduszki i założył ręce za głowę. Uwielbiał po prostu wpatrywać się w Zarę i 
napawać oczy jej widokiem. Wiedział, że nigdy się tym nie znuży... To jedyny podarek, jakiego 
pragnął. 
- Nie jestem pewna, czy to nadaje się na prezent, albo czy nie pomyślisz sobie o mnie, że... 
- Zaro, o czym ty mówisz? - rzucił, gdy nie dokończyła i nerwowo załamała ręce. 
- O tym - odrzekła. Usiadła obok niego i położyła jego dłoń na swoim brzuchu. 
- Masz na myśli?... Och, moja ukochana! - zawołał i pocałował ją czule. Nie pojmował, czemu 
wcześniej nie spostrzegł oznak zapowiadających jej macierzyństwo. -Uczyniłaś mnie 
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... więc dlaczego płaczesz? 
 
 
 
 
 
 

background image

Noce z królem 
153 
- Ponieważ jestem oszołomiona tym wszystkim, co mi dałeś. 
- Wobec tego lepiej zaopatrz się w zapas chusteczek, zanim to przeczytasz - powiedział, wręczając jej 
grubą welinową kopertę. 
- Co to jest? 
- Twój prezent ślubny. 
- Przecież tyle już dostałam. 
- Ale ofiarowałaś mi najwspanialszy dar - swoją miłość. Proszę, otwórz kopertę. 
Wyjęła z niej pojedynczy arkusz i uważnie przestudiowała dokument, a potem z niedowierzaniem 
potrząsnęła głową i ponownie przebiegła go wzrokiem. 
- Program otoczenia opieką ginących gatunków zwierząt, który ustanowiłeś w moim imieniu... - 
urwała i spojrzała na Szahina, a potem odczytała na głos: - „Gazele, arabskie oryksy i inne zagrożone 
wymarciem zwierzęta. .. Spodziewam się, że jako patronka tego programu żywo się nim 
zainteresujesz. Mam nadzieję, że nie uznasz swych obowiązków za zbyt uciążliwe..." Och, Szahinie! 
-Zerwała się na nogi i wpadła w jego ramiona. - Tak bardzo cię kocham! 
- Nie bardziej niż ja ciebie, moja Adaro. 
- Już niedługo nie będziesz mógł mnie tak nazywać -przypomniała mu. 
- Może masz rację - odrzekł, udając, że się nad tym zastanawia. - Masz na imię Zara, co po grecku 
znaczy: „świetlista jak jutrzenka". Przyszłaś do mnie o świcie, a teraz... 

background image

154 
Susan Stephens 
- A teraz nie możesz się mnie pozbyć? 
- Zepsułaś tę romantyczną chwilę - poskarżył się żartobliwie, ocierając się nieogolonym policzkiem o 
szyję Zary, co, jak wiedział, uwielbiała. 
- Nie martw się - pocieszyła go, gładząc delikatnie jego twarz. - Będziesz miał jeszcze mnóstwo 
okazji, by rozwijać w sobie to nowo odkryte upodobanie do romantyzmu. 
- A ty będziesz miała mnóstwo okazji, żeby wypraktykować swoje nowo odkryte talenty erotyczne - 
obiecał i przewrócił ją na plecy. 
- Będziemy ze sobą zawsze? - szepnęła z ustami przy jego uchu. 
- Och, myślę, że znacznie dłużej, moja ukochana żono - odrzekł, a potem uciszył ją pocałunkiem.