background image

OSHO RAJNEESH

MAPY SWIADOMOSCI

[materialy nadeslane; pozostalych danych nie dostarczono]

Ja moge dac ci mape, ale to ty musisz isc, ty musisz podrózowac, ty musisz wedrowac. I  
jedno pamietaj - moja mapa bedzie tak naprawde moja mapa i nie moze byc twoja mapa. 
Moze dac ci kilka podpowiedzi, kilka wskazówek, ale nie moze byc twoja mapa, poniewaz  
jestes totalnie innym czlowiekiem. Jestes tak niepowtarzalny, ze niczyja mapa nie moze 
byc twoja mapa. Owszem, zrozumiawszy moja mape staniesz sie swiadomy wielu rzeczy o  
sobie, ale twoim zadaniem jest nie isc za nia na oslep - bo wtedy staniesz sie pseudo-
czlowiekiem.
 Sluchaj mnie, moich slów, mojej ciszy, mojego istnienia. Próbuj zrozumiec 
to, co tutaj sie dzieje, co tutaj sie zdarza, a potem sam podejmuj decyzje. Nie zrzucaj  
odpowiedzialnosci na nikogo innego.
 Taka jest droga wzrastania. Taka jest droga, która 
sie dociera.
 Osho, The Dhammapada: The Way of the Buddha 

Wstep 

W zeszlym roku jechalam samochodem przez Francje. Sa tam ogromne nowe autostrady 
- ze wschodu na zachód mozna dostac sie niemal natychmiast. Jedynym problemem jest 
to,   ze   jadac   tymi   nowymi   drogami   superszybkiego   ruchu   w   ogóle   nie   masz   okazji 
posmakowac   kraju   -   ani   jednego   widoku   kamienistej   wiejskiej   drogi   z   kuszacymi 
kawiarenkami   na   rogach,   gdzie   podaja   slawetna   swieza   kawe   i   chrupiace   bagietki   z 
serem.   Ani   cienia   uciazliwego   objazdu   wiodacego   przez   ciekawie   wygladajace 
targowisko, cmentarz, czy obok nieprawdopodobnie starej i pieknej katedry. Pozostaje ci 
wybranie najbardziej dogodnej i praktycznej autostrady i dotarcie na miejsce w mgnieniu 
oka   albo   drogi   bardziej   eksperymentalnej,   z   widokami,   dzwiekami   i   zapachami,   do 
których z radoscia bedziesz wracal wspominajac podrózowanie w tej czesci Ziemi. (Nie 
musze chyba dodawac, ze nie zawsze lubie to, co proste i waskie. Wole kierowac sie 
wlasnym nosem.) I tak jest wlasnie z mapami. Pokazuja one drogi dluzsze lub drogi 
krótsze. Moga powiedziec ci jak dotrzec do najszybszej trasy, ale ta najszybsza nie musi 
byc   ta,   która   naprawde   bedziesz   chcial   jechac.   Jest   to   kwestia   osobistego   wyboru. 
Przedstawiamy tu kilka map swiadomosci, które mozesz sam eksplorowac. Jest to ledwie 
pare   z   tych   map,   które   Osho   nakreslil   abysmy   mogli   dotrzec   do   wlasnego   wnetrza. 
Podobnie jak z mapami Francji, niektóre z nich sa dla mnie nieporównywalnie latwiejsze 
do odczytania od innych. Niektóre wygladaja dla mnie jak czysta chinszczyzna. Inne sa 

background image

jak   oddychanie   aromatem   brzoskwin   kwitnacych   wiosna.   Mysle,   ze   to   dlatego   Osho 
przedstawia tyle róznych mozliwosci - dla kazdego cos innego. Mam takie poczucie, ze 
Osho   w   gruncie   rzeczy   mówi,   ze   wszystkie   drogi   prowadza   do   Rzymu.   Ktos   moze 
naprawde   poczuc   metaforyczne   mapy   wnetrza   czlowieka   z   tantry   i   jogi   -   fragmenty 
pierwszego   tomu   wykladów   serii   "The   Tantra   Vision".   Jest   to   podróz   od   czakry   do 
czakry, od najbardziej fundamentalnego osrodka do "tysiacplatkowego lotosu" Niemal 
jak wyraznie namalowany znak na drodze, oto skromny przedsmak tego, w jaki sposób 
Osho opisuje czwarty osrodek, serce, nazywany anahata - "niewydobyty dzwiek": Jezyk 
to dzwiek wydobyty - musimy tworzyc go strunami glosowymi. Musi byc wydobywany - 
to dwie klaszczace dlonie. Serce to jedna klaszczaca dlon. W sercu nie ma slowa - jest 
ono bez slów. (Hm!) "Dzungla, las, ogród i dom" (z wykladów "Path of Love") stanowi 
jeszcze inna podróz z przewodnikiem do naszej najbardziej wewnetrznej natury. Cale to 
poszukiwanie prawdy mozna podzielic na cztery etapy - powiada Osho i opisuje kazdy 
swiety, tajemny symbol tak tresciwie jak tylko móglbys sobie tego zyczyc (niektóre zdaja 
sie byc blizsze i bardziej znajome od innych - zaleznie od tego gdzie jestes i jakimi 
sciezkami juz kroczyles). Czasem mapa pomaga. Ale co to Osho mówil o tym, aby nie 
ugrzeznac patrzac na palec wskazujacy ksiezyc? W tym przypadku, jak sadze, chodzi o 
ugrzezniecie na jakiejs jednej okreslonej drodze prowadzacej do celu. Przedstawiamy 
wiec   kilka   róznych   mozliwosci   -   do   wyboru.   Musze   tu   tylko   przypomniec,   ze   ten 
wewnetrzny   wedrowiec   swiadomosci   nie   powinien   wpasc   w   zasadzke   jakiegos 
szczególnie interesujacego objazdu. Kawa moze byc smaczna, ale gdzie to ja mialam 
dojechac? Ma Prem Garimo 

Dzungla - las - ogród - dom 

Cale to poszukiwanie prawdy mozna podzielic na cztery etapy. I chcialbym, bys zglebil 
te cztery etapy, gdyz bedziesz gdzies w tych czterech etapach: na któryms z tych etapów 
albo   w   drodze   z   jednego   etapu   do   innego...   Pierwszy   etap   nazywam   dzungla,   drugi 
nazywam   lasem,   trzeci   nazywam   ogrodem,   czwarty   nazywam   domem.  DZUNGLA 
Dzungla jest stanem glebokiego snu - czlowiek swiadomie nie poszukuje. Wiekszosc zyje 
w tym stanie. Jest pewne poszukiwanie, ale bardzo nieswiadome, jeszcze nie rozmyslne. 
Czlowiek szuka w ciemnosci po omacku, ale niezupelnie jest swiadomy celu, ani nawet 
nie jest swiadomy tego, ze bladzi po omacku - jest to bardzo przypadkowe. Czasem 
natknie   sie   na   jakies   okno   i   moze   zyskac   pewne   spojrzenie,   ale   znów   to   przegapia. 
Poniewaz nie jest to swiadome szukanie, tych  wizji nie mozna utrzymac.  Czasem w 
snach cos ci sie wyjasnia. Czasem w milosci otwieraja sie i zamykaja jakies drzwi, ale ty 
nie wiesz jak sie otworzyly i jak sie znów zamknely.  Czasem patrzysz na wspanialy 
zachód   slonca,   obejmuje   cie   cos   ogromnie   pieknego,   wnika   w   ciebie   inny   swiat,   a 
przynajmniej cie dotyka - a potem odchodzi. I nie mozesz zaufac nawet temu, ze tak 
bylo, nie mozesz nawet uwierzyc, ze to sie stalo... poniewaz nie poszukujesz swiadomie. 
Wiele razy spotykasz Boga - uwazaj, wiele razy spotykasz Boga, spotykasz Go w wielu 
miejscach swego zycia, ale nie potrafisz Go rozpoznac, przede wszystkim dlatego, ze nie 
szukasz Go. I pamietaj, jesli czegos nie szukasz, nie mozesz tego zobaczyc. Mozesz to 
zobaczyc tylko wtedy, gdy tego szukasz. Moze to przejsc tuz obok ciebie, ale jesli tego 
nie szukasz, nie zobaczysz tego. Aby cos zobaczyc, czlowiek musi tego szukac. Pierwszy 
stan przypomina dzungle: gleboka, ciemna, gesta, prymitywna, pierwotna. Zadna sciezka 

background image

nie istnieje, nawet slady stóp, i czlowiek nie zmierza donikad, stale potykajac sie wedruje 
od  jednego   ciemnego   zakatka   do   innego   ciemnego   zakatka.   Wiekszosc   ludzi   zyje   w 
dzungli,   w   nieswiadomym   stanie   umyslu.   Ludzie   spia   glebokim   snem,   czasem   sa 
lunatykami, czasem sa somnambulikami. Tak nauczaja Budda, Chrystus, Gurdjieff, Kabir 
- wiekszosc ludzi nie zyje, tylko egzystuje, wegetuje. Wygladasz tak, jakbys byl uwazny 
- nie jestes uwazny. Zyjesz w gestej mgle, w chmurach. Twoje zycie jest mechaniczne. 
Owszem,  rózne rzeczy sie dzieja, ale dzieja sie tak, jak dzieje sie to mechanizmom: 
naciskasz guzik i zapala sie swiatlo, tak, po prostu, naciskasz guzik i mechanizm zaczyna 
funkcjonowac, tak, po prostu. Ktos naciska ten guzik w tobie i przychodzi zlosc, ktos 
naciska inny guzik w tobie i jestes bardzo szczesliwy, ktos inny naciska jakis inny guzik i 
otacza cie jakis inny nastrój, i nie ma nawet jednej chwili przerwy miedzy nacisnieciem 
guzika i pojawieniem sie tego nastroju. Jest to mechaniczne. Nie jestes panem, jestes 
niewolnikiem. I takie jest twoje zycie: twoje najglebsze centrum spi glebokim snem, a 
twoja swiadomosc jest otumaniona. Twoje cialo jest rydwanem, a byle zachcianka, byle 
pragnienie wchodzi w ciebie, wiezie cie przez jakis czas, zabiera cie dokads, zostawia cie 
tam,   a   potem   kolejna   zachcianka,   kolejne   pragnienie...   I   tak   wedrujesz   zakosami, 
potykasz   sie   o   jakis   kamien,   wpadasz   na   jakies   drzewo.   W   ciemnosci   ranisz   siebie, 
przysparzasz sobie bólu. Cale twoje zycie to nic innego jak tylko gleboki koszmar. Kilku 
ludzi   tutaj   przyszlo   do   mnie   nie   szukajac,   z   samego   przypadku;   znaja   jakiegos 
przyjaciela,  który tu byl  i pomysleli:  "dobra, pojedziemy i zobaczymy  jak tam jest". 
Przegladali ksiazki w ksiegarni i natkneli sie na któras z moich ksiazek, a moje zdjecie 
ich przyciagnelo - albo spodobal im sie tytul ksiazki, zaciekawili sie i przybyli tutaj. Ale 
to poszukiwanie jest bardzo, bardzo nieswiadome. Nie myslisz, nie medytujesz nad swym 
zyciem,  jakie powinno byc,  czym  powinno byc,  dokad powinno prowadzic. A kazde 
pragnienie, gdy opanuje cie, staje sie twym panem. Gdy jestes w zlosci, zlosc staje sie 
twoim panem, calkowicie nad toba zapanowuje. I nie jest tak, ze jestes w zlosci: stajesz 
sie zloscia, i w tej zlosci robisz cos, czego bedziesz zalowal. I w tym tkwi ironia - inne 
"ja" bedzie zalowalo tego, co zrobilo tamto "ja", inne pragnienie, inny stan, inny nastrój. 
Teraz bedziesz cierpial, i pójdziesz, i bedziesz chcial prosic o wybaczenie. Jest to ktos 
inny,   nie   jest   to   ta   sama   osoba.   Gdzie   sa   te   zaczerwienione   oczy,   ta   twarz   pelna 
przemocy, ta gotowosc zabicia albo bycia zabitym? Wszystko minelo. Na tym etapie, 
etapie dzungli, ludzi bardziej interesuja odpowiedzi niz pytanie. Natychmiast zadowalaja 
sie jakakolwiek glupia odpowiedzia, jaka zostala im udzielona. W istocie rzeczy nigdy 
nie   zadali   pytania.   Jeszcze   przed   zapytaniem   przyjeli   odpowiedz.   Tak   ktos   staje   sie 
hindusem,   ktos   inny   mahometaninem,   a   ktos   inny   chrzescijaninem,   zanim   zadales 
pytanie, odpowiedz zostala ci udzielona, a ty kurczowo trzymasz sie tej odpowiedzi. Taki 
wlasnie   jest   typ   czlowieka,   którego   nazywasz   "prostym"   -   ociosany,   tradycyjny, 
konformista. Ukierunkowany na przeszlosc: nigdy nie spoglada w przyszlosc, i nigdy nie 
spoglada w terazniejszosc... Ten typ czlowieka wierzy w ksiedza, w biskupa, w papieza, 
w shankaracharye. Ten czlowiek nigdy nie idzie poszukiwac gdzie indziej. Trzyma sie 
kurczowo tego ksiedza, tej religii, tego kosciola, w którym przypadkowo sie narodzil. 
Zostaje tam, zyje w nim, umiera w nim... A prawdziwe zycie jest niebezpieczne: na to nie 
moze sobie pozwolic. Zycie jest przygoda w tym, co nowe, ale on kurczowo trzyma sie 
starego. Zycie jest nieznane i niepoznawalne, a on nie chce ryzykowac swoja wiedza. 
Wraca   poczta   zwrotna   bez   otwarcia   koperty.   Przychodzi,   zyje,   umiera,   a   w 
rzeczywistosci   nigdy nie  przychodzi,  i  nigdy  nie  zyje  i  nigdy  nie  umiera.   Cala  jego 

background image

egzystencja to gleboki sen. Jeszcze nie domaga sie bycia czlowiekiem. Ten typ czlowieka 
nazywasz "glupkowatym". Zawsze wyglada tak, jakby byl swietszy od ciebie, bardzo 
moralistyczny. Mysli, ze jest bardzo moralny, ale nie zna zadnych podstaw moralnosci. I 
kurczowo   trzyma   sie   norm   spolecznych,   nigdy   nie   wykracza   poza   nie.   Przestrzega 
zasad... Ten typ czlowieka jest tez uparty:  nigdy sie nie zmienia, nie jest gotowy do 
zmiany. Jest bardzo przeciwny zmianom, jest antyrewolucyjny I ten typ czlowieka jest 
fanatykiem i faszysta; w kazdej chwili gotowy jest stac sie pelnym przemocy. A cala ta 
jego przemoc pojawia sie, gdyz nie jest przekonany co do samego siebie, nie jest pewien 
wlasnej religii. Jego religia nie jest jego doznaniem - jak moze byc jej pewny? Kiedy z 
nim dyskutujesz, natychmiast w dyskusji wyjmuje miecz. Miecz jest jego argumentem. 
Ten   typ   czlowieka   jest   bardzo   irracjonalny,   ale   przemawia   tak,   jakby   byl   bardzo 
racjonalny. Jego racjonalizm to nic innego jak tylko racjonalizacja, nie jest to rzeczywisty 
rozum. Pamietaj i obserwuj - gdzies w glebi duszy musisz miec te dzungle. Niektórzy 
maja ja bardziej, inni maja ja mniej, ale róznica dotyczy ilosci, stopnia. Ta dzungla tkwi 
w kazdym czlowieku. Jest to twoja nieswiadomosc, ciemna noc wewnatrz ciebie. A z tej 
ciemnej nocy powstaje wiele instynktów, impulsów, obsesji, szalenstw, i zapanowuja one 
nad twa swiadomoscia. Stan sie obserwujacym, stan sie uwaznym. Na przyklad - pojawia 
sie zlosc. Pojawia sie z nieswiadomosci, ten dym unosi sie z nieswiadomosci. Potem 
obejmuje   twa   swiadomosc   i   to   cie   otumania.   Potem   mozesz   zrobic   cos,   czego   przy 
zdrowych   zmyslach   nigdy  bys   nie   zrobil.   Czekaj.   Nie   jest   to   pora   na   mówienie   ani 
jednego slowa lub robienie czegokolwiek. Zamknij drzwi, usiadz w ciszy, obserwuj jak ta 
zlosc   powstaje,   a   znajdziesz   klucz.   Obserwujac   powstawanie   zlosci,   zobaczysz   - 
stopniowo zlosc wygasnie. Nie moze trwac wiecznie, ma pewna ilosc energii, pewna 
potencjalnosc. Gdy wyczerpie sie ona, zlosc odchodzi; a gdy odchodzi i wewnetrznie 
znów sie uspokoisz, stwierdzisz pewna zmiane, zmiane jakosci swego istnienia. Stales sie 
bardziej uwazny. Energia, która miala stac sie zloscia i która miala byc zmarnowana i 
która   miala   byc   niszczaca,   zostala   wykorzystana   przez   twa   swiadomosc.   A   teraz 
swiadomosc   plonie   jasniejszym   ogniem,   korzystajac   z   tej   samej   energii.   Taka   jest 
wewnetrzna metoda dokonywania przemiany trucizny w nektar. LAS  Z dzungli musisz 
sie wydostac. Drugim stanem jest las. Przypomina on dzungle, z jedna mala róznica - w 
lesie jest kilka sciezek, szlaków, nie autostrad, ale sciezek do pieszych wedrówek. W 
dzungli   nie   ma   nawet   jednej   sciezki.   Dzungla   jest   bardzo   prymitywna,   w   dzungli 
czlowiek jeszcze sie nie pojawil, jest ona niemal zwierzeca. W lesie pojawiaja sie ludzie. 
Jest kilka sciezek, mozesz odnalezc droge. Las przypomina snienie. Dzungla byla jak sen, 
las przypomina snienie. Przypomina podswiadomosc: kraine brzasku, ani nocy, ani dnia, 
ot, posrodku. Wszystko jest nadal zamglone, ale nie jest ciemne. Cos mozna zobaczyc, 
odrobine   mozesz   sie   poruszyc,   masz   pewna   doze   swiadomosci.   Jest   to   kraina 
blyszczacych  oczu, hippisów, tak zwanego religijnego szukajacego, uzaleznionego  od 
narkotyków,   próbujacego   znalezc   jakakolwiek   droge,   jakikolwiek   sposób,   skróty 
pozwalajace   jakos   wydostac   sie   z   tego   lasu.   Jest   to   stan,   w   którym   zaczyna   sie 
poszukiwanie, bardzo niepewnie, ale przynajmniej sie zaczyna. Lepsze to niz dzungla. 
Hippis   jest  lepszy  od   czlowieka   tepego,   lepszy  od   czlowieka   prostego:   przynajmniej 
szuka.   Moze   czasem   isc   w   niewlasciwym   kierunku.   Poszukujac   medytacji   staje   sie 
uzalezniony od narkotyków, gdyz narkotyki moga dac cos podobnego, pewne zblizone 
doznanie; a on przynajmniej poszukuje, przynajmniej wedruje. Moze popelnia bledy, ale 
przynajmniej wedruje. Czlowiek w dzungli w ogóle nie wedruje - nie popelnia bledów, 

background image

ale   i   nie   wedruje.   A   pozostawanie   w   miejscu   jest   najwiekszym   bledem   jaki   mozna 
popelnic. Wedruj! W zyciu sa próby i bledy, czlowiek musi uczyc sie na bledach. Wiele 
sciezek otwiera sie w drugim etapie; w gruncie rzeczy zbyt wiele, i czlowieka ogarnia 
zamieszanie.  Jest to bardzo chaotyczne.  Dzungla jest bardzo spokojna, wszystko  jest 
jasne. Choc jest ciemno, wiara jest jasna - ktos jest hindusem, ktos jest mahometaninem, 
ktos jest chrzescijaninem, i wszystko jest jasne... Jest ciemno, ale wszystko jest jasne, 
ludzie nie sa w zamieszaniu. Ludzie sa martwi, ale nie zmieszani. Wraz z zyciem pojawia 
sie zamieszanie, i chaos. Ale to z chaosu gwiazdy sie rodza. W drugim typie pojawiaja 
sie   poeci,   malarze,   artysci,   muzycy,   tancerze.   To   rewolucjonisci.   Pierwszy   typ   jest 
ortodoksyjny, drugi jest rewolucyjny. Pierwszy typ jest tradycyjny, drugi jest utopijny. 
Pierwszy jest ukierunkowany na przeszlosc, drugi jest ukierunkowany na przyszlosc. Dla 
pierwszego zloty wiek juz minal, dla drugiego dopiero nadejdzie. Patrzy on przed siebie. 
Przypomina Glupca z kart tarota - patrzy przed siebie, w niebo. Stoi na skraju skaly, z 
jedna noga zawieszona nad przepascia. Ale jest tak szczesliwy, nie patrzy w dól, patrzy w 
niebo, na odlegle gwiazdy. Jest pelny marzen. Jest bliski smierci, ale jest pelny marzen. 
To niebezpieczne. A jesli zapytasz mnie co wybrac, powiem: wybierz to drugie, badz 
glupcem,   nigdy   nie   badz   punditem.   Lepiej   byc   glupcem   i   ryzykowac   niz   nigdy   nie 
ryzykowac i pozostac zaspokojonym fikcyjna, zapozyczona wiedza. To drugie to glupiec. 
Dla drugiego etapu mam specjalna nazwe - nazywam to "Kraina Kalifornii". Tak, jest to 
Kalifornia   ludzkiej   duszy,   gdzie   istnieje   wielki   supermarket,   supermarket   duchowy   - 
wszelkiej masci techniki i wszelkiej masci przewodniki i mapy. W takiej chwili czlowiek 
zaczyna   patrzec.   Nie   jest   zaspokojony   kosciolem,   w   którym   sie   urodzil,   zaczyna 
wedrowac i próbuje obcych sciezek, nieznanych sciezek. To jest chwila, gdy czlowiek 
staje sie studentem i szuka nauczyciela. Poszukiwanie nie weszlo jeszcze zbyt gleboko, 
ale zaczelo sie. Nasienie wykielkowalo. Droga do przebycia jest wciaz daleka. Trzeba 
odbyc dluga droge, ale teraz jest pewna mozliwosc. Pierwszy typ jest martwy, drugi typ 
jest zbyt zywy, niebezpiecznie zywy. Pierwszy typ jest w jednym ekstremum, drugi typ 
wszedl w drugie ekstremum. W drugim tez nie ma równowagi, równowaga przyjdzie w 
trzecim etapie. Pierwszy kurczowo trzyma sie martwych liter, a drugi kurczowo trzyma 
sie nicosci, nigdzie nie ma miejsca, stale idzie, jest wedrowcem. Pierwszy to gospodarz 
domostwa,   drugi   to   wedrowiec.   Drugi   przypomina   toczacy   sie   kamien:   nie   obrasta 
mchem. Nigdy nie dociera do centrum, stale wedruje od jednego nauczyciela do innego, 
od jednej ksiazki do innej. Pierwszy bardzo latwo posluguje sie mowa, drugi staje sie 
mniej   wygadany.   Rozmawiales   kiedys   z   hippisem?   Bardzo   trudno   zrozumiec   co   on 
mówi. A gdy sam nie wie co mówi, powiada "prawda?" Nie zna siebie, a pyta ciebie: 
"prawda? widzisz?" - a sam niczego nie widzi. I zamiast wyrazac sie slowami, zaczyna 
wyrazac sie dzwiekami. Zaczyna uzywac dzwieków, dziecinnych dzwieków. Staje sie 
mniej elokwentny. Pierwszy jest bardzo rozumowy, zyje w glowie. Drugi porusza sie ku 
sercu, staje sie typem bardziej uczuciowym. Pierwszy nie jest swiadomy, ale mysli, ze 
jego myslenie jest swiadomoscia. Drugi jeszcze nie dotarl do zródla uczucia, ale mysli, ze 
emocjonalizm, sentymentalizm to uczucie. Hippis potrafi plakac, potrafi smiac sie. Jest 
ekscentryczny, szalony, ale to lepsze niz pierwszy. Pierwszy jest polityczny, drugi jest 
niepolityczny.   Pierwszy   wierzy   w   wojne,   drugi   zaczyna   ufac   pokojowi.   Pierwszy 
gromadzi   przedmioty,   drugi   zaczyna   kochac   ludzi...   piekne.   Pierwszy   wierzy   w 
malzenstwo, drugi wierzy w milosc. Pierwszy zyje w schronieniu, drugi nie wie gdzie 
bedzie jutro. Ale jest to dobre - wszystko zaczelo sie poruszac. Moze poruszac sie w 

background image

niewlasciwym kierunku, to prawda, ale moze tez poruszac sie we wlasciwym kierunku. 
Ruch jest dobry. Teraz potrzebny bedzie wlasciwy kierunek. Jedna rzecz juz sie stala, 
teraz potrzebny bedzie kierunek. Pierwszy jest bardzo ziemski: wierzy w konta bankowe 
i   ubezpieczenie   na   zycie.   Pierwszy   jest   bardzo   chciwy   wladzy,   pieniedzy   Drugi   nie 
wierzy w  zabezpieczenie  - bardziej  ufa  zyciu  niz  ubezpieczeniu  na zycie.  Wierzy  w 
milosc bardziej niz w zabezpieczenie jakie mozna miec z konta bankowego. Nie jest 
opetany   pieniedzmi,   nie   gromadzi.   Nie   jest   moralny   w   takim   sensie   moralnosci   jak 
pierwszy   typ,   zaczyna   miec   moralnosc   nowego   rodzaju,   moralnosc   rewolucyjna, 
moralnosc osobista. Moralnosc pierwszego typu jest spoleczna, moralnosc drugiego typu 
jest   osobista.   Moralnosc   pierwszego   typu   polega   na   uwarunkowaniach,   moralnosc 
drugiego typu polega na sumieniu. Rozglada sie wokolo i cokolwiek ma ochote zrobic, 
robi   to.   Robi   to,   co   uznaje,   jest   indywidualnoscia...   Pierwszy   typ   jest   zbiorowoscia. 
Nieswiadomosc   jest   zbiorowa,   podswiadomosc   jest   indywidualna...   Pierwszy   typ   jest 
dogmatyczny,   teologiczny   -   drugi   jest   filozoficzny.  OGRÓD    A   trzecim   jest   ogród, 
trzecim etapem. Ogród jest stanem przebudzenia - czlowiek jest przebudzony. Pierwszym 
jest sen, drugi to snienie, trzeci to przebudzenie. Hindusi nazywaja pierwszy sushupti, 
drugi - swabhana, trzeci - jagrati. Teraz jest on swiadomy, uwazny, dzien sie przebudzil. 
Ksiazki, przewodnicy, nauczyciele stali sie nieistotni - znalazl Mistrza. Pierwszy wierzy 
w ksiedza. Drugi nie wie dokad isc, nie ma kompasu, pogubil wszelkie kierunki, do 
nikogo nie idzie. Mozesz wyszkolic psa i nazwac go Guru Maharaji i on pójdzie. Zrób 
tylko propagande i zobaczysz, ze ten pies znajdzie swoich zwolenników. Drugi moze isc 
do jakiegokolwiek Guru Maharaji. Gotowy jest upasc u stóp kogokolwiek, jest za bardzo 
gotowy. Pierwszy nigdy nie jest gotowy, drugi jest zbyt gotowy. Dla pierwszego kwestia 
padniecia   u   stóp   kogokolwiek   innego   niz   jego   wlasny   ksiadz   nie   istnieje.   Drugiemu 
kazdy zdaje sie byc tym ksiedzem. Jego oczy sa bardzo niezdecydowane. Moze on isc do 
kazdego, do kazdego, kto twierdzi, do kazdego, kto potrafi krzyczec w glos: "Tak, ja 
bede twoim przewodnikiem. Ja jestem nauczycielem swiata. Ja jestem tym i tamtym." 
Ktokolwiek potrafi to powiedziec, on bedzie gotowy pasc do jego stóp. Ale trzeciego nie 
interesuja juz nauczyciele, nie jest studentem. Interesuje go kontakt osobisty, interesuje 
go Mistrz, on chce stac sie uczniem. Nie przejmuje sie tym, co Mistrz mówi, bardziej 
interesuje sie ta aura, która Mistrz stwarza wokól siebie. Nie interesuja go jego doktryny, 
jego filozofia - interesuje go jego istnienie. Gdy stajesz sie zainteresowany istnieniem, i 
gdy   patrzysz   wprost   do   najglebszego   rdzenia   czlowieka,   gdy   zaczynasz   odczuwac 
obecnosc,   dopiero   wtedy   mozesz   stac   sie   uczniem.   Nie   poszukujesz   filozoficznych 
odpowiedzi,  teraz pytanie  Kim jestem?  stalo sie istotne.  Drugi jest gotów uczyc  sie, 
pierwszy nie jest gotów uczyc sie, trzeci jest gotów oduczyc sie. Powtórze - pierwszy nie 
jest gotów uczyc  sie. Drugi jest gotów uczyc  sie skadkolwiek i uczy sie zbyt  wielu 
rzeczy,  sprzecznych, glupich, dobrych, zlych  - i popada w zamet. Trzeci jest gotowy 
oduczyc sie. Nie poszukuje wiedzy. Powiada: "Poszukuje kogos, kto dotarl. I nie bede 
sluchal   tego   czy   to,   co   on   mówi,   jest   argumentacyjnie   uzasadnione,   filozoficznie 
prawdziwe. Chce byc w intymnej relacji." Relacja miedzy nauczycielem i studentem nie 
jest osobista. Relacja miedzy Mistrzem i uczniem jest osobista, jest to romans. Trzeba 
czuc, trzeba byc w obecnosci Mistrza, trzeba obserwowac. Nie trzeba wnosic swojego 
umyslu - trzeba odsunac umysl na bok i trzeba patrzec wprost, i czuc. Jeden z Mistrzów 
zen powiadal: "Gdy dotarlem do mojego Mistrza, przez trzy lata siedzialem u jego boku, 
a on nawet na mnie nie spojrzal. Potem, po trzech latach - spojrzal na mnie i byla to 

background image

wielka radosc. Potem znów minely trzy lata i któregos dnia usmiechnal sie do mnie, i 
bylo to blogoslawienstwem. Potem znów minely trzy lata, i któregos dnia polozyl dlon na 
mej glowie, i bylo to ogromne, bylo to niewiarygodne. Potem znów minely trzy lata, i 
któregos dnia objal mnie, i ja zniknalem, i on znikl... i byla jednosc." Znalezienie Mistrza 
to znalezienie punktu, z którego Bóg jest najblizszy, znalezienie najblizszych drzwi, za 
którymi Bóg jest dostepny. Ktos dotarl... A jak sie o tym przekonasz? Musisz odczuc, 
myslenie tu nie pomoze. Myslenie zaprowadzi cie na manowce; musisz odczuc, musisz 
byc cierpliwy, musisz byc w jego obecnosci, musisz smakowac, musisz stac sie odurzony 
jego obecnoscia. I powoli, powoli wszystko stanie sie jasne. Gdy twój umysl wygasnie, 
wszystko stanie sie jasne. Albo jest Mistrzem, albo nie jest, i bedzie to objawienie. Jesli 
jest,   mozesz   zanurzyc   sie   calkowicie.   Jesli   nie   jest,   musisz   ruszyc   w   droge.   W   obu 
przypadkach dojdziesz do pewnego konca. Czasem moze tak sie zdarzyc, ze poczujesz, 
ze to jest Mistrz, ale nie dla ciebie. Wtedy tez musisz ruszyc w droge, bo Mistrz moze 
pomóc tylko wtedy, gdy ty i on pasujecie do siebie, gdy waszym przeznaczeniem jest 
bycie razem, gdy waszym przeznaczeniem jest bycie dla siebie. Na tym etapie, ogrodu, 
otwiera sie totalnie inna perspektywa. Jest to punkt, w którym wazne staje sie pytanie 
Kim   jestem?   a   ty   nie   domagasz   sie   odpowiedzi.   Nie   jestes   gotów   przyjac   zadnej 
odpowiedzi z zewnatrz. A Mistrz nie da ci zadnej odpowiedzi. Tak naprawde zniszczy 
wszystkie twoje odpowiedzi - to wlasnie ja tutaj robie... Zabieram ci wszystkie twoje 
odpowiedzi, bys pozostal sam ze swym pytaniem, czysty ze swym pytaniem, dziewiczy 
ze swym pytaniem. Gdy pozostaje pytanie, a nie ma odpowiedzi z zewnatrz, zaczynasz 
zapadac sie wewnatrz siebie. To pytanie jak strzala przenika do samego zródla twego 
istnienia - i tam jest odpowiedz. I ta odpowiedz nie jest werbalna. Nie jest to teoria, która 
napotykasz, jest to urzeczywistnienie. Eksplodujesz. Po prostu wiesz. Nie jest to wiedza - 
wiesz.   Jest   to   doznanie,   egzystencjalne.   Ten   pierwszy   czlowiek   jest   dogmatyczny, 
sekciarski.   Ten   drugi   czlowiek   jest   filozoficzny.   Ten   trzeci   czlowiek   jest   religijny, 
egzystencjalny.  DOM   A czwartym etapem jest dom. Hindusi zwa go turiya - czwarty 
stan. W czwartym stanie dotarles, dotarles do samego rdzenia swego istnienia - dom, 
oswiecenie,   samadhi,   satori,   nirwana.   Dotarles   do   miejsca,   w   którym   znika   Mistrz   i 
uczen, w którym znika oddany i Bóg, w którym znika poszukujacy i to, co poszukiwane, 
w którym znikaja wszelkie dualizmy. Wykroczyles ponad dwa, dotarles do jednego. To 
jest to miejsce, którego wszyscy szukamy, a jego piekno polega na tym, ze ono juz tu 
jest. Gdy dotrzesz do domu, stwierdzisz, ze dotarles tam, gdzie zawsze byles. Patrzac za 
siebie z tego domu, rozesmiejesz sie. Zobaczysz, ze tej dzungli nie bylo na zewnatrz, byla 
to twoja wlasna nieswiadomosc. Lasu nie bylo na zewnatrz, bylo to twoje wlasne snienie. 
Ogrodu nie bylo na zewnatrz, byla to twoja wlasna uwaznosc. A tym domem jest twoje 
wlasne istnienie, satchitanand. To ty, twoja najbardziej wewnetrzna natura, swabhava, tao 
- nazywaj to jak tylko chcesz. Jest to bez nazwy. Takie sa te cztery etapy.

Wielblad - lew - dziecko 

Zarathustra   dzieli   ewolucje   swiadomosci   na   trzy   symbole:   wielblad,   lew   i   dziecko. 
Wielblad  to zwierze juczne gotowe oddac sie w niewole, nigdy sie nie buntuje. Nie 
potrafi nawet powiedziec nie. Jest istota wierzaca na slowo, wyznawca, zwolennikiem, 
wiernym niewolnikiem. To najnizszy poziom ludzkiej swiadomosci. Lew jest rewolucja. 
Poczatkiem rewolucji jest swiete nie. W swiadomosci wielblada zawsze jest potrzeba 

background image

kogos,   kto   bedzie   prowadzil   i   kto   bedzie   mówil   "powinienes..."   Potrzeba   mu 
dziesieciorga przykazan. Potrzebne mu sa wszystkie religie, wszyscy ksieza i wszystkie 
swiete pisma, bo sam sobie nie potrafi zaufac. Nie ma odwagi i nie ma duszy i nie ma 
tesknoty   do   wolnosci.   Jest   posluszny.   Lew   jest   tesknota   do   wolnosci,   pragnieniem 
zniszczenia   wszystkich   wiezien.   Lew   nie   potrzebuje   zadnego   lidera   -   sam   sobie 
wystarcza. Nikomu nie pozwoli nakazywac "bedziesz..." - jest to uraza dla jego dumy. 
Moze on tylko  powiedziec:  "ja to zrobie". Lew jest odpowiedzialnoscia i ogromnym 
wysilkiem   wyzwolenia   sie   z   wszelkich   lancuchów.   Ale   i   lew   nie   jest   najwyzszym 
szczytem ludzkiego wzrastania. Najwyzszy szczyt jest wtedy, gdy lew takze przechodzi 
metamorfoze i staje sie dzieckiem. Dziecko jest niewinnoscia. Nie jest posluszenstwem, 
nie jest nieposluszenstwem. Nie jest wiara, nie jest niewiara - jest czysta ufnoscia, jest 
swietym tak mówionym egzystencji i zyciu i temu wszystkiemu, co sie w nim zawiera. 
Dziecko jest samym szczytem czystosci, szczerosci, autentyzmu, chlonnosci i otwartosci 
na egzystencje. Te symbole sa bardzo piekne. Zglebimy implikacje tych symboli w miare 
jak Zarathustra bedzie je opisywal - jeden po drugim. WIELBLAD  Wielblad jest chyba 
najbrzydszym   zwierzeciem   calej   egzystencji.   Nie   mozna   poglebic   jego   brzydoty.   Co 
jeszcze mozna zrobic? Taka z niego karykatura. Wyglada tak, jakby wyszedl prosto z 
piekla.   Wybór   wielblada   jako   najnizszej   swiadomosci   jest   idealnie   trafny.   Najnizsza 
swiadomosc w czlowieku jest kaleka - chce byc zniewolona. Boi sie wolnosci, bo boi sie 
odpowiedzialnosci. Gotowa jest dac sie objuczyc takim ciezarem, jak to tylko mozliwe. 
Cieszy sie, gdy jest obarczana ciezarem. I taka jest najnizsza swiadomosc - obladowana 
wiedza, która jest zapozyczona. Zaden godny czlowiek nie pozwoli sobie na obciazanie 
sie   zapozyczona   wiedza.   Ta   obladowuje   cie   moralnoscia,   która   umarli   przekazuja 
zywym, która jest dominacja martwych nad zywymi. Zaden godny czlowiek nie pozwoli, 
zeby   rzadzili   nim   umarli.   Najnizsza   swiadomosc   czlowieka   tkwi   w   ignorancji   i 
nieswiadomosci, nieuwaznosci, w glebokim snie - gdyz stale podawana jest jej trucizna 
wierzenia na slowo, wiary, nigdy nie dopuszcza sie watpienia, nawet mówienia nie. A 
czlowiek, który nie potrafi powiedziec nie, traci swoja godnosc. I czlowiek, który nie 
potrafi powiedziec nie... jego tak nic nie znaczy. Czy widzisz te implikacje? Tak ma 
znaczenie   tylko   wtedy,   gdy   wczesniej   potrafiles   powiedziec   nie.   Jesli   nie   umiesz 
powiedziec nie, twoje tak jest bezsilne, nic nie znaczy.  LEW   Dlatego wielblad musi 
zmienic sie w pieknego lwa, gotowego umrzec, ale nie gotowego dac sie zniewolic. Nie 
mozesz   z   lwa   uczynic   zwierzecia   jucznego.   Lew   ma   taka   godnosc   jaka   zadne   inne 
zwierze nie moze sie poszczycic. Nie ma skarbów, nie ma królestw - jego godnosc tkwi 
tylko w sposobie bycia - bez leku, bez obawy przed nieznanym, gotów powiedziec nie 
nawet ryzykujac smierc. Ta gotowosc powiedzenia nie, ta buntowniczosc, zmywaja z 
niego wszelki brud pozostawiony przez wielblada - wszelkie slady i odciski kopyt, jakie 
zostawil wielblad. I dopiero po lwie, po wielkim nie, mozliwe jest swiete tak dziecka. 
Dziecko mówi tak nie dlatego, ze sie boi. Mówi tak dlatego, ze kocha, dlatego, ze ufa. 
Mówi tak, bo jest niewinne, nie moze sobie wyobrazic, ze moze byc oszukane. Jego tak 
to ogromna ufnosc. Nie wynika z leku, wynika z glebokiej niewinnosci. Tylko to tak 
moze   je   zaprowadzic   na   najwyzszy   szczyt   swiadomosci,   do   tego,   co   nazywam 
boskoscia... Teraz poszukuje ono swojej najwyzszej boskosci. Zaden bóg nie bedzie mu 
wrogiem. Nie bedzie sie klaniac zadnemu bogu - samo sobie bedzie panem. Taki jest 
duch lwa - absolutna wolnosc z pewnoscia oznacza wolnosc od boga, wolnosc od tak 
zwanych przykazan, wolnosc od swietych pism, wolnosc od jakiejkolwiek moralnosci 

background image

narzuconej przez innych ludzi. Oczywiscie pojawi sie tez cos w rodzaju cnoty, ale bedzie 
to cos, co pochodzi z twego wlasnego, cichego, malego glosu. Twoja wolnosc przyniesie 
odpowiedzialnosc, ale ta odpowiedzialnosc nie bedzie narzucona przez kogos innego... 
Teraz nie ma kwestii kogokolwiek, kto móglby nim rzadzic. Nawet Bóg nie jest juz tym, 
kogo   by   sluchal.   Czlowiek   o   duchu   buntowniczym   -   a   bez   buntowniczego   ducha 
metamorfoza nie moze nastapic - musi rzec: "nie, to moja wola - zrobie wszystko, co 
moja   swiadomosc   uzna   za   sluszne,   i   nie   zrobie   nic,   co   moja   swiadomosc   uwaza   za 
niewlasciwe. Poza mym wlasnym istnieniem nie ma dla mnie innego przewodnika. Prócz 
wlasnych oczu, nie bede wierzyl zadnym innym oczom - nie jestem slepy i nie jestem 
idiota. Widze. Mysle. Medytuje  i sam odnajduje dla siebie co jest sluszne, a co jest 
niewlasciwe. Moja moralnosc bedzie jedynie cieniem mojej swiadomosci."  DZIECKO 
Dziecko jest najwyzszym szczytem ewolucji pod wzgledem swiadomosci. Ale dziecko to 
tylko symbol - nie znaczy to, ze dzieci sa najwyzszym stanem istnienia. Dziecko podano 
tu symbolicznie, gdyz dziecko nie jest wyuczone. Jest niewinne, a jesli jest niewinne, jest 
pelne   zadziwienia,   jego   dusza   teskni   do   tego,   co   tajemnicze.   Dziecko   to   poczatek, 
przygotowanie - i zycie zawsze powinno byc poczatkiem i zawsze uciecha i zabawa, 
zawsze   smiechem,   nigdy  powaga.   Swiete   tak   jest   potrzebne,   ale   to   swiete   tak   moze 
przyjsc dopiero po swietym nie. Wielblad zawsze mówi tak, ale jest to tak niewolnika. 
On nie potrafi powiedziec nie. Jego tak nie ma zadnej wartosci. Lew mówi nie! Ale nie 
potrafi powiedziec tak. Sprzeciwia sie to jego wlasnej naturze. Przypomina mu wielblada. 
Jakos wyzwolil sie od wielblada i powiedzenie tak znów mu przypomina - zrozumiale - 
tak wielblada i niewole. Nie, to zwierze w wielbladzie nie potrafi powiedziec nie. W lwie 
- moze  powiedziec  nie, ale nie jest w stanie  powiedziec  tak. Dziecko nic nie wie o 
wielbladzie,   nic   nie   wie   o   lwie.   To   dlatego   Zaratustra   powiada:   "Dziecko   jest 
niewinnoscia i zapomnieniem..." Jego oczy sa czyste i ma ono wszelki potencjal, by 
powiedziec nie. Skoro tego nie mówi, to dlatego, ze ufa - nie dlatego, ze sie boi. Nie z 
leku,   ale   z   ufnosci.   A   gdy   tak   pochodzi   z   ufnosci,   jest   to   najwieksza   metamorfoza, 
najwieksza przemiana, na jaka mozna miec nadzieje. Te trzy symbole sa piekne i warto je 
pamietac. Pamietaj, ze jestes tu, gdzie wielblad, i ze musisz stac sie lwem, i pamietaj, ze 
nie wolno ci zatrzymac sie na lwie. Musisz pójsc jeszcze dalej, ku nowemu poczatkowi, 
ku niewinnosci i swietemu tak - ku dziecku. Prawdziwy medrzec na powrót staje sie 
dzieckiem. Krag sie zamyka - od dziecka, znów po dziecko. Ale róznica jest ogromna. 
Dziecko jako takie jest w ignorancji. Bedzie musialo stac sie wielbladem, lwem, i wrócic 
potem do dziecka - ale to dziecko nie jest tym samym dawnym dzieckiem, gdyz nie jest 
w ignorancji. Musi przejsc przez wszystkie doznania zycia - niewole, wolnosc, bezsilne 
tak, dzikie nie - a jednak wszystko to zapomni. Nie jest to ignorancja, ale niewinnosc. 
Tamto pierwsze dziecko bylo poczatkiem podrózy. Drugie dziecinstwo jest dopelnieniem 
podrózy.. Pierwsze narodziny sa narodzinami ciala, drugie sa narodzinami swiadomosci. 
Pierwsze narodziny czynia cie czlowiekiem, drugie narodziny czynia cie bogiem.

Student - uczen - oddany - Mistrz 

Sa takie cztery etapy, które trzeba zrozumiec. Pierwszy - student - przychodzi do mistrza, 
ale nigdy do mistrza nie dociera. Dociera tylko do nauczyciela. Moze to byc ten sam 
czlowiek, ale  student nie jest gotów do przemiany,  do odrodzenia  sie. Przyszedl,  by 
posiasc nieco wiecej wiedzy. Chce stac sie nieco bardziej wyuczonym. Ma pytania, ale te 

background image

pytania sa jedynie intelektualne, nie sa egzystencjalne. Nie dotycza jego zycia, nie sa 
kwestia zycia i smierci. Czlowiek tego rodzaju moze wedrowac od jednego mistrza do 
drugiego zbierajac slowa, teorie, systemy,  filozofie. Moze stac sie bardzo efektywny, 
moze stac sie wielkim punditem, ale nie wie nic. Jest to cos, co trzeba zrozumiec. Jest 
wiedza   -   mozesz   jej   miec   tyle,   ile   chcesz,   a   nadal   pozostaniesz   ignorantem.   I   jest 
ignorancja, która tak naprawde jest niewinnoscia - nic nie wiesz, a jednak dotarles do 
takiego miejsca, gdzie wszystko jest znane. Jest wiec wiedza, która jest ignorancja, i jest 
ignorancja, która jest madroscia. Studenta interesuje wiedza. Ale czasem tak jest, mozesz 
przyjsc do mistrza jako student, ot, z samej ciekawosci, i mozesz zostac pochwycony 
jego charyzma,  mozesz zostac pochwycony jego oczami, mozesz zostac pochwycony 
biciem jego serca. Przyszedles jako student, ale przechodzisz do drugiego etapu - stajesz 
sie uczniem. Student niepotrzebnie wedruje z miejsca na miejsce, od jednego swietego 
pisma do innego. Wiele zbiera, ale wszystko to sa smieci. Kiedy wyjdzie z tego kokonu 
bycia studentem i stanie sie uczniem, bladzenie ustaje - harmonizuje sie z mistrzem. Sam 
tego nie wiedzac, ulega przemianie. Dowie sie o tym dopiero pózniej, ze wszystko sie 
zmienia. Te same sytuacje, wobec których stawal w przeszlosci, teraz przyjmuje calkiem 
inaczej. Watpliwosci znikaja, racjonalnosc zdaje sie byc dziecinna zabawa. Zycie jest o 
wiele glebsze, tak bardzo, ze nie mozna tego zawrzec w slowach. Gdy student staje sie 
uczniem,   zaczyna   slyszec   cos,   co   nie   zostalo   wypowiedziane   -   pomiedzy   slowami... 
pomiedzy zdaniami... w przerwach, gdy mistrz nagle sie zatrzymuje... ale porozumienie 
trwa.   Uczen   to   wielki   krok   naprzód   w   porównaniu   ze   studentem.   W   przeszlosci,   w 
czasach   Upaniszadów,   szkoly   tajemne   istniejace   w   Indiach   nazywane   byly   gurukula. 
Slowo  bardzo   znaczace   -   oznacza   ono  "rodzina   mistrza".   Nie   jest   to   zwykla   szkola, 
studium czy uniwersytet. Nie jest to kwestia jedynie uczenia sie, jest to kwestia bycia w 
milosci.   Nie   oczekuje   sie   od   ciebie,   abys   byl   w   milosci   ze   swoim   nauczycielem   na 
uniwersytecie. Ale w gurukula, gdzie rozkwitaly Upaniszady, byla to rodzina milosci. 
Kwestia uczenia sie byla drugorzedna, istotna byla kwestia istnienia. Nie jest wazne ile 
wiesz, wazne jest na ile jestes. A mistrz nie jest zainteresowany dokarmianiem twojego 
biokomputera, umyslu. Nie bedzie powiekszal twojej pamieci, bo jest to bezuzyteczne. 
To moze dokonac maszyna, a maszyna moze to zrobic nawet lepiej od ciebie. Komputer 
moze robic to, czego ludzka pamiec nie potrafi dokonac. Jeden komputer moze pomiescic 
cala   biblioteke.   Nie   musisz   czytac   -   wystarczy,   ze   zapytasz   komputer,   a   on   da   ci 
odpowiedz.   I   bardzo   rzadko   zdarza   sie,   aby   cos   stalo   sie   nie   tak,   gdy   wysiadzie 
elektrycznosc   lub   wyczerpia   sie   baterie.   Mistrza   nie   interesuje   uczynienie   z   ciebie 
komputera. Interesuje go uczynienie z ciebie swiatla dla ciebie samego, autentycznego 
istnienia, istnienia niesmiertelnego - nie tylko wiedzy, nie tylko tego, co inni powiedzieli, 
ale twojego przezycia. Gdy uczen zbliza sie do mistrza coraz bardziej, nastaje pewien 
punkt przemiany: uczen staje sie, w pewnej chwili, oddanym. Kazdy z tych etapów ma w 
sobie pewne piekno. Stanie sie uczniem bylo wielka rewolucja, ale to nic wobec stania 
sie oddanym. W jakim momencie uczen przemienia sie i staje sie oddanym? Tak bardzo 
zywi go energia mistrza, jego swiatlo, jego milosc, jego smiech, sama jego obecnosc - a 
on nic nie moze dac w zamian. Przychodzi chwila, gdy zaczyna odczuwac tak ogromna 
wdziecznosc, ze po prostu chyli glowe do stóp mistrza. Nie ma nic innego, co móglby 
dac,   oprócz   siebie.   Od   tej   chwili   jest   on   niemal   czescia   mistrza.   Jest   w   glebokiej 
synchronicznosci z sercem mistrza. Jest to wdziecznosc, bycie pelnym podziekowania. A 
czwarty etap przychodzi wtedy, gdy staje sie on jednym z mistrzem. Jest taka opowiesc o 

background image

Rinzai. Niemal dwadziescia lat zyl on ze swym mistrzem, a pewnego dnia przyszedl i 
usiadl   na   miejscu   mistrza.   Przyszedl   mistrz   -   spojrzal   na   Rinzai   siedzacego   na   jego 
miejscu. Po prostu podszedl i usiadl tam, gdzie zwykl byl siadac Rinzai. Nic nie zostalo 
powiedziane,   ale   wszystko   zostalo   zrozumiane.   Wszyscy   byli   zadziwieni   -   "Co   sie 
dzieje?"  W   koncu  Rinzai  rzekl   do  mistrza:  *  Czy  nie  czujesz  sie   urazony?  Czy  nie 
zniewazylem cie? Czy w jakis sposób nie okazalem niewdziecznosci? Mistrz rozesmial 
sie. - Teraz stales sie mistrzem. Dotarles do domu - rzekl. - Od studenta do ucznia, od 
ucznia do oddania, a od oddania do bycia mistrzem. Ogromnie sie ciesze, ze mozesz miec 
udzial w mojej pracy Teraz nie musze przychodzic tu codziennie, wiem, ze jest ktos 
jeszcze z ta sama aura, tym samym aromatem. - A naprawde to byles bardzo leniwy. To 
powinno stac sie trzy miesiace temu, nie mozesz mnie oszukac. Od trzech miesiecy czuje, 
ze ten czlowiek niepotrzebnie trzyma moje stopy. Moze usiasc na tym miejscu, a dla 
odmiany teraz ja moge trzymac jego stopy. Zebranie odwagi zajelo ci trzy miesiace. - 
Mój Boze - rzekl Rinzai - a ja myslalem, ze nikt o tym nie wie, ze to bylo tylko wewnatrz 
mnie. A ty podajesz mi dokladna pore kiedy to sie stalo. Tak, to bylo trzy miesiace temu. 
Bylem leniwy i nie mialem dosc odwagi. Zawsze myslalem, ze to jest niewlasciwe, ze 
wyglada to nieodpowiednio. - Gdybys zaczekal jeszcze jeden dzien - odrzekl mistrz - 
uderzylbym  cie  w glowe. Trzy miesiace  to dosc czasu na podjecie  decyzji,  a ty nie 
zadecydowales...   egzystencja   zadecydowala.   Bylem   nauczycielem   na   uniwersytecie. 
Opuscilem uniwersytet z tego tylko powodu, ze zatrzymuje sie on na pierwszym etapie. 
Zaden   uniwersytet   nie   wymaga   bys   stal   sie   uczniem,   kwestia   bycia   oddanym   czy 
mistrzem  po  prostu  nie   istnieje.  I  sa  swiatynie,  które   nie  czyniac   cie  studentem   czy 
uczniem,   po   prostu   narzucaja   ci   oddanie   -   które   bedzie   falszywe,   nie   bedzie   mialo 
korzeni. A na calym swiecie, w kosciolach, synagogach, swiatyniach, sa oddani - nic nie 
wiedzac o byciu uczniem, stali sie uczniami, stali sie oddanymi.  Szkola tajemna jest 
bardzo systematycznym spotkaniem z cudownoscia. A cudownosc jest wszedzie wokól 
ciebie, i wewnatrz, i na zewnatrz. Potrzeba tylko pewnego systemu. Mistrz po prostu 
dostarcza pewnego systemu, abys mógl powoli wejsc na glebsze wody, a w koncu przejsc 
do tego etapu, w którym znikasz w oceanie - sam stajesz sie oceanem.

Siedem czakr - jednosc 

Czlowiek rodzi sie przebudzony, a potem zasypia. Czlowiek rodzi sie jednoscia, a potem 
staje sie wieloscia. Czlowiek rodzi sie jako indywidualnosc, a potem zasypia i sni, ze jest 
tlumem. To jest caly problem, cale zadanie, cale wyzwanie zycia. Trzeba to zrozumiec. 
Takie   jest   to   poszukiwanie:   szukamy   tego,   czym   pierwotnie   bylismy.   Szukamy   tego 
czym  naprawde jestesmy.  Szukamy tego, czego ani na jedna chwile nie zagubilismy, 
tylko zapomnielismy; przestalismy o tym pamietac. Byc moze jest to takie oczywiste, i 
dlatego przestalismy o tym pamietac. Jezus powiada: "Dopóki znów nie staniecie sie jak 
dzieci   nie   wejdziecie   do   mojego   Królestwa   Bozego."   Jego   wskazanie   jest   wyrazne. 
Dopóki nie odzyskasz swej pierwotnosci, dopóki znów nie podazysz do pierwotnego 
zródla...   Pewnego   wieczoru   poszukujacy   zapytal   Jezusa:   "Co   mam   robic,   by   poznac 
Boga?" I Jezus rzekl: "Dopóki nie narodzisz sie na nowo, nie poznasz go." Trzeba dojsc 
do tego  pierwotnego   zródla  w  którym  bylismy   wtedy,  gdy  sie  urodzilismy.  Legenda 
powiada,   ze   Jezus   odmówil   uczenia   sie   alfabetu,   liter.   Nie   pozwolil   nauczycielom 
omawiac beta - dwa, dopóki nie mogli wyjasnic znaczenia alfa - jednosci, tak, by byl 

background image

zaspokojony. A oni, rzecz jasna, nie potrafili go wyjasnic. Jeden jest liczba, na której 
opiera sie cala arytmetyka; jeden jest liczba, na której opiera sie kazdy czlowiek, caly 
wszechswiat,   koncepcja   Boga,   rzeczywistosci.   I   dziecko   Jezus   zadalo:   "Dokad   nie 
wyjasnicie znaczenia jednosci, nie zajme sie kolejna litera alfabetu. Najpierw powiedzcie 
mi czym jest alfa, dopiero wtedy bede gotowy, aby przejsc do dwojga, beta." Poniewaz 
nie   zdolano   mu   wyjasnic,   odmówil   pójscia   do   szkoly.   Zapisków   tego   nie   ma   w 
ewangeliach   chrzescijanskich,   poniewaz   wiele   rzeczy   nie   zostalo   zapisanych   w 
ewangeliach   chrzescijanskich.   Ale   to   jest   jedna   z   najstarszych   tradycji   essenskich. 
Przekazywana  byla,  ta opowiesc, z mistrza  na ucznia, przez stulecia. Jest to jedna z 
najbardziej znaczacych opowiesci o Jezusie: jego naleganie, ze najpierw trzeba poznac 
jednosc, bo jednosc jest podstawa wszystkiego. Gdy jestes przebudzony, jestes jednoscia. 
Gdy   zasypiasz,   stajesz   sie   wieloscia.   Zauwazyles   to?   We   snie   tyle   ról   odgrywasz 
jednoczesnie. Rankiem, gdy sie budzisz, jestes jednoscia. We snie jestes tym, który sni, 
jestes tym, co jest snione; jestes kierownikiem snu, jestes aktorem, jestes opowiescia, 
jestes scena i jestes tez publicznoscia. Stajesz sie wieloscia, ulegasz rozpadowi, stajesz 
sie tlumem. We snie przestajesz byc jednoscia. Gdy budzisz sie, nagle kierownik, aktor, 
opowiesc, scena, dramat, publicznosc, to, co jest snione i ten, kto sni, wszystko znika w 
jednej   jednosci.   Hindusi   nazywaja   caly   ten   swiat   kraina   snu,   maya.   Spimy   bardzo 
gleboko. Dlatego poszukiwanie jednosci, albo poszukiwanie uwaznosci jest tym samym; 
bo   stajac   sie   uwaznym,   stajesz   sie   jednoscia   -   albo,   stajac   sie   jednoscia   stajesz   sie 
uwazny.  Wyjasnie ci teraz jak na tyle  sposobów, na miliony sposobów poszukujemy 
jednosci. Rodzi sie dziecko. Jego pierwsze funkcjonowanie w swiecie jest przez jedzenie, 
jego pierwsze funkcjonowanie w swiecie jest przez wchloniecie materii. Poszukiwanie 
zaczelo sie: materia chce spotkac sie z materia. Materia chce byc w organicznej jednosci 
z inna materia; materia przyciaga materie, sciaga materie. To pierwsza milosc: jedzenie. 
Jedzenie daje dziecku pierwszy orgazm. Gdy po zjedzeniu posilku lub wypiciu wody 
czujesz zaspokojenie, to zaspokojenie jest uczuciem jednosci. Materia z zewnatrz zostala 
wchlonieta do wewnatrz, wnetrze spotkalo sie z zewnetrzem. To spotkanie nie jest bardzo 
glebokie, nie moze byc, jest spotkaniem materii; jest bardzo powierzchowne - a jednak 
jest. Hindusi nazywaja to pierwsza czakra, muladhar. Wielu jest ludzi, którzy zyja w 
pierwszej czakrze. Po prostu stale jedza i wydalaja. Cale ich zycie to nic innego, tylko 
wchlanianie materii i wyrzucanie materii na zewnatrz, ich zycie jest bardzo mechaniczne. 
Jest bardzo, bardzo waskie, maly tunel. Muladhar jest najmniejszym otworem w twoim 
istnieniu,   przez   który   swiatlo   wchodzi   w   ciebie,   a   ty   wchodzisz   do   egzystencji. 
Najmniejszym otworem jest muladhar, pierwszy osrodek. Zaczyna on funkcjonowac, bo 
dziecko musi przezyc; najpierw musi przyjac pokarm, inaczej by umarlo. Jest to srodek 
zapewniajacy przetrwanie, ale czlowiek nie powinien zyc aby jesc. Jezeli zyjesz tylko po 
to, aby jesc, w ogóle nie zyjesz. Po prostu czekasz na smierc. I wybrales bardzo mala 
przyjemnosc, bardzo zwyczajna przyjemnosc, jedynie drobne pocieszenie, i na tej malej 
przyjemnosci konczysz. A wokolo sa ogromne mozliwosci... Przyjrzyj sie swemu zyciu. 
Jesli   jestes   zbyt   przywiazany   do   jedzenia,   stan   sie   nieco   uwazniejszy.   To   pierwsze 
poszukiwanie jednosci. Teraz nawet fizycy, kilku szalonych fizyków mówi, ze atomy sa 
razem, bo kochaja sie. Slowo milosc nie jest dobre, wyglada na antropomorficzne; teraz 
jednak kilku fizyków ma dosc odwagi, by powiedziec, ze cos ono wyjasnia. I trzeba je 
stosowac, bo wyglada na to, ze innego wyjasnienia nie ma. Dlaczego elektrony, neutrony 
i   protony   sa   razem?   Skad   to   bycie   razem?   Musi   istniec   jakis   rodzaj   wiezi,   pewne 

background image

przyciaganie.   Musi   byc   pewna   jednosc,   musi   trwac   pewien   romans,   na   najnizszym 
poziomie,   ale   musi   byc   jakis   romans,   inaczej   dlaczego   one   sie   nie   rozejda?   Mozna 
nazwac   to   grawitacja,   mozna   nazwac   to   magnetyzmem,   mozna   nazwac   to   polem 
magnetycznym, jak tylko chcesz, ale milosc wydaje sie byc najlepszym slowem, bo moze 
wyjasnic caly zakres, od najnizszego do najwyzszego. Milosc wydaje sie byc slowem 
najbardziej ekonomicznym, zawiera sie w nim caly zakres. Kiedy jesz i za bardzo ulegasz 
obsesji  jedzenia,   trzymasz   sie  po  prostu  pierwszej   lekcji  milosci:   elektrony,  protony, 
neutrony   przyciagaja   sie   wzajemnie,   twoje   cialo   przyciaga   inne   cialo   -   materie   z 
zewnatrz. Oczywiscie jest pewne spelnienie, bo zawsze, gdy jest jednosc, jest spelnienie, 
jest zadowolenie, ale jest ono bardzo niskie, najnizsze. Czlowiek powinien nauczyc sie 
wychodzic poza nie. Dlatego wszystkie religie ucza znaczenia postu. Post nie oznacza 
glodowania, post nie oznacza, ze musisz zabic swoje cialo, ze musisz byc niszczacy, nie. 
Post oznacza jedynie: daj tylko tyle, ile trzeba, nie wiecej, abys mógl byc dostepny na 
drugiej plaszczyznie; bedziesz mógl stac sie dostepny drugiemu osrodkowi. Jesli jestes 
zbyt   opanowany   obsesja  jedzenia,   jedzenie   zamknie   cie;   bedziesz   tylko   materia.   Nie 
trzeba zbyt przywiazywac sie do jedzenia, i nie trzeba tez zbyt  przywiazywac  sie do 
postu. Wtedy osiaga sie równowage. A wzrastanie nastepuje tylko poprzez równowage. 
Drugim osrodkiem jest svadhisthan. Kiedy dziecko jest zdrowe, szczesliwe, i jego cialo 
jest cale, zaczyna dominowac. W dziecku pojawia sie pragnienie dominowania, dziecko 
staje sie politykiem. Zaczyna usmiechac sie do ludzi, bo poznaje, ze gdy usmiechasz sie, 
ludzie ulegaja twojemu wplywowi. Zaczyna plakac, krzyczec, bo poznaje, ze placzem i 
krzykiem mozesz manipulowac matka, ojcem, rodzina. Gdy potrzeby fizyczne dziecka 
zostana zaspokojone, pojawia sie nowa potrzeba, która jest zyciowo wazna potrzeba - 
dominowanie. To znów jest dazenie do wprowadzenia jednosci, jednosci tego, co podlega 
dominacji, i tego, który dominuje. Zawsze, gdy nad kims panujesz, stajesz sie w pewien 
sposób jednoscia z nim. Zawsze, gdy ktos poddaje sie tobie, albo ty poddajesz sie komus, 
w   pewien   sposób   stajecie   sie   jednoscia.   Dlatego   na   calym   swiecie   ludzie   próbuja 
panowac nad innymi: zony chca panowac nad mezami, mezowie próbuja panowac nad 
zonami, rodzice próbuja panowac nad dziecmi, dzieci usiluja panowac nad rodzicami, 
kazdy na swój sposób. Caly swiat próbuje panowac. Jezeli wlasciwie to zrozumiesz, to 
równiez jest poszukiwaniem jednosci. Zawsze, gdy kogos pokonasz i stajesz sie osoba 
dysponujaca  moca  posiadania,   wchlonales  tego  czlowieka  do  swojego  istnienia.  Jego 
zyciowosc zostala wchlonieta, jego zyciowa energia stala sie jednoscia z toba. Ten otwór 
jest nieco wiekszy niz pierwszy, jest to wieksze otwarcie. Czlowiek z obsesja jedzenia 
jest bardziej zamkniety niz czlowiek z obsesja wladzy: przynajmniej przebywa z ludzmi. 
Bedzie mial w zyciu relacje miedzyludzkie pewnego typu: niezbyt dobre, gdyz relacja 
oparta   na   dominowaniu   nie   moze   byc   bardzo   dobra,   przede   wszystkim   jest   pelna 
przemocy, agresywna, brzydka, ale jednak jest to pewien rodzaj relacji. Politycy zyja w 
drugim  osrodku.  Zarloki  zyja  w   pierwszym,  politycy   w  drugim,   a  potem  jest   trzeci, 
manipura;   mezczyzna   i   kobieta   chca   spotkac   sie,   stac   sie   jednoscia.   W   Biblii 
powiedziano: Bóg stworzyl  Adama na swój obraz. Trzeba zrozumiec pewna kwestie. 
Adam   musial   byc   obojgiem,   Adam   musial   byc   i   Adamem   i   Ewa,   inaczej   Ewa   nie 
moglaby byc  wyjeta  z Adama.  W pierwotnym  tekscie hebrajskim uzyto  takich slów, 
które wszystko wyraznie objasniaja: Bóg stworzyl Adama-Ewe w jednym istnieniu. To 
pierwotnie   stworzone   istnienie   nie   bylo   ani   mezczyzna,   ani   kobieta,   bylo   jednym   i 
drugim. Nie bylo to ani "on" ani "ona" byla jednosc. Tylko z tej jednosci Bóg mógl wziac 

background image

oddzielna kobiete. Jesli spytasz naukowców, powiedza, ze gdy dziecko dorasta w lonie 
matki,   przez   pare   miesiecy   nie   jest   ani   chlopcem,   ani   dziewczynka,   jest   cialem. 
Stopniowo   pojawiaja   sie   cechy   rozrózniajace,   staje   sie   ono   albo   chlopcem,   albo 
dziewczynka. Pierwotna komórka, ameba, jest zarazem meska i zenska, nie jest jeszcze 
podzielona.   Zatem   powiedzenie,   ze   Bóg   stworzyl   Adama,   nie   jest   wlasciwe.   Moja 
sugestia jest taka: Bóg stworzyl Adama-Ewe, a potem podzielil ich na dwie oddzielne 
istoty. Wraz z tym podzialem pojawilo sie wielkie pragnienie spotkania tej drugiej osoby. 
Kazdy   mezczyzna   szuka   kobiety,   i   kazda   kobieta   szuka   mezczyzny   Szukamy 
przeciwienstwa, biegunowego przeciwienstwa. Bez tej drugiej osoby, zdaje sie, jakby 
czegos brakowalo; bez tej drugiej osoby, zycie wydaje sie byc niespelniajace; bez tej 
drugiej osoby, zdaje sie, ze jestes polowa, nie caloscia. Stad jest tyle pogoni za miloscia, 
kochaniem   i   byciem   kochanym.   Jest   to   trzecia   czakra,   manipura:   potrzeba   spotkania 
mezczyzny z kobieta i stania sie jednoscia. Jesli chodzi o nizsza nature, jest to najwyzszy 
osrodek.   W   trzech   nizszych   osrodkach,   seks   to   najwyzszy   osrodek.   Zarloki   tylko 
gromadza,   to   najgorsi   ludzie   w   swiecie.   Nigdy   nie   dziela   sie,   skapcy,   bogaci, 
gromadzacy, wyzyskujacy Lepsi od nich sa politycy, oni przynajmniej wchodza w relacje 
miedzyludzkie. Ale i oni sa niebezpieczni, gdyz ich relacje sa oparte na panowaniu. Znaja 
tylko jedno: albo ulegasz komus, albo nad kims panujesz. Caly ich jezyk jest nieludzki. 
Nie znaja zadnych relacji ludzkich, znaja wojne, znaja przemoc, znaja agresje. Calym ich 
staraniem   jest   stanie   sie   tak   dominujacym,   by   kazdego   móc   wchlonac.   Tak   robil 
Aleksander Wielki, tak robil Adolf Hitler Lepsze jest to od pierwszego, przynajmniej 
tworza jakies relacje miedzyludzkie. Nawiazuja te relacje niewlasciwie, ale przynajmniej 
je nawiazuja. Pierwszy wchodzi w relacje tylko z przedmiotami: pieniedzmi, jedzeniem, 
domem, samochodem. Drugi wchodzi w relacje z ludzmi. Jego relacje nie sa jeszcze 
wiele warte, ale jednak sa to relacje miedzyludzkie; prymitywne, z samego poczatku, 
bardzo   pierwotne,   ale   jednak   sa   to   relacje   miedzyludzkie.   Trzeci   wchodzi   w   relacje 
oparte   na   seksie,   dwojgu   kochankach:   poeci,   artysci,   malarze,   istnieja   z   trzecim 
osrodkiem,   estetyka.   Trzeci   jest   najwyzszy   w   nizszych   osrodkach,   czlowiek   zaczyna 
dzielic   sie.   A   gdy   kogos   kochasz,   nie   chcesz   dominowac.   Pamietaj:   jesli   chcesz 
dominowac, twoja milosc skazona jest drugim osrodkiem, nie jest jeszcze miloscia. Jesli 
naprawde kochasz, chcesz wolnosci dla siebie i chcesz tez wolnosci dla tej kochanej 
osoby. Milosc daje wolnosc, daje niezaleznosc, bo piekno milosci jest tylko wtedy, gdy 
wynika ona z wolnosci. Nie jest to dominowanie, jest to dzielenie sie, odpowiedzialne 
dzielenie sie, jestes szczesliwy dzielac sie swoimi energiami. Ale i to jeszcze nie jest 
ludzkie, zwierzeta tez potrafia to robic, robia to bardzo dobrze, lepiej niz ludzie. Ale to 
poszukiwanie   prowadzi   wyzej.   Gdy   mezczyzna   i   kobieta   naprawde   sie   spotykaja   i 
nastepuje orgazm,  bedziesz mial  pierwszy przeblysk,  daleki przeblysk  boskosci. Stad 
atrakcyjnosc  seksu, stad to glebokie  pragnienie  orgazmu  seksualnego, bo jest w nim 
odzwierciedlona   jednosc   -   tylko   na   chwile,   moze   nawet   nie   na   chwile,   na   ulamek 
sekundy...   jedynie   umykajacy   przeblysk...   ale   to   Bóg   przechodzi   obok.   Czlowiek 
uzalezniony   od   jedzenia   jest   bardzo   daleko,   nie   ma   nawet   przeblysku.   Czlowiek 
uzalezniony   od   wladzy   jest   bardzo   brzydki,   bardzo   agresywny,   jest   w   wielkim 
zamieszaniu - ten przeblysk nie jest mozliwy. W glebokim romansie seksualnym Bóg 
moze po raz pierwszy przeniknac do ciebie. Pierwszy promyk samadhi pojawia sie w 
orgazmie seksualnym. Tak naprawde, czlowiek zaczal myslec o samadhi tylko wskutek 
orgazmu seksualnego, gdy stal sie swiadomy w tej chwili blogoslawienstwa, gdy dwie 

background image

osoby spotykaja sie tak gleboko, ze roztapiaja sie w sobie, ze ich granice przestaja byc 
granicami, ze jakos w cudowny sposób zaczynaja tetnic w jednym osrodku, ze nie sa 
dwojgiem serc, ze nie sa dwojgiem oddychajacych cial, staja sie jednoscia. Pojawia sie 
pewien rytm, harmonizuja sie ze soba. A ten rytm jest tak ogromny, tak potezny, ze oboje 
zatracaja sie w tym rytmie, ze oboje powierzaja sie mu. Pamietaj, w drugim osrodku 
chcesz kogos podporzadkowac sobie, a ten ktos usiluje podporzadkowac sobie ciebie. W 
trzecim osrodku oboje powierzacie sie czemus, co jest poza wami. Oboje powierzacie sie 
bogu   milosci.   Oboje   powierzacie   sie   orgazmicznej   jednosci   energii   seksu;   w   tym 
powierzeniu, oboje znikacie. Na jedna chwile jestescie Adamem i Ewa razem. I Biblia 
mówi: Bóg stworzyl Adama na swój obraz. Gdy Adam i Ewa naprawde sie spotykaja, 
obraz Boga znów jest odzwierciedlony w stanie twej swiadomosci. W twym jeziorze 
swiadomosci odbija sie ksiezyc Boga... wciaz jest odlegly, ale ten pierwszy przeblysk 
wszedl w ciebie. Muladhar jest materialnym, pierwszym osrodkiem. Svadhisthan, drugi 
osrodek,   jest   istotny   dla   zycia.   Trzeci,   manipura,   psychosomatyczny,   jest   najwyzsza 
jednoscia w nizszym swiecie; jasne, chwilowa, a jednak ma ogromne znaczenie. Czwarty 
to anahata; wykracza poza seksualnosc, staje sie czysta miloscia. Kiedy widzisz kwiat, 
kwiat rózy, i twoje serce tetni razem z nim, nie ma seksualnosci. Nie ma mezczyzny i 
kobiety, nie ma biegunowosci, ot, jestes poruszony pieknem. To piekno nie ma zadnego 
zwiazku z mezczyzna i kobieta, to piekno jest poza mezczyzna i kobieta. Patrzysz w noc, 
cale   niebo   pelne   jest   gwiazd,   i   nagle   jestes   poruszony   do   samego   rdzenia   swojego 
istnienia. Pojawia sie ogromna radosc... zaczynasz spotykac sie z gwiazdami. Nie ma 
kwestii   mezczyzny   i   kobiety,   nie   ma   yin   i   yang,   w   ogóle   nie   jest   to   kwestia 
biegunowosci. Milosc wychodzi poza biegunowosc, seks zostaje ponizej biegunowosci. 
Seks potrzebuje przeciwienstwa, milosc nie potrzebuje przeciwienstwa. Dlatego w seksie 
zawsze jest jakis subtelny konflikt: poniewaz harmonia z przeciwienstwem nigdy nie 
moze byc totalna. Przez kilka chwil, moze... i znowu wkrada sie konflikt. Kochankowie 
stale   ze   soba   walcza.   Psycholodzy   twierdza,   ze   gdy   dwoje   kochanków   przestaje   sie 
klócic, ukazuje to po prostu, ze milosc zniknela. Kochankowie sa intymnymi wrogami. 
Ciagle   sie   klóca,   dokuczaja   sobie.   Tak,   sa   chwile,   gdy   sa   calkowicie   w   sobie 
rozpuszczeni,   ale   sa   to   rzadkie   chwile,   nieliczne   i   odlegle   od   siebie.   W   milosci 
biegunowosc   znika.   Milosc   bardziej   przypomina   przyjazn.   Mozesz   kochac   drzewo, 
mozesz kochac kamien, mozesz kochac gwiazdy, mozesz kochac trawe, mozesz kochac 
cokolwiek. Milosc nie ma nic wspólnego z biegunowoscia mezczyzna-kobieta. Milosc 
jest   ponad   przeciwienstwami,   stad   ta   jednosc   jest   glebsza.   To   jest   czwarta   czakra, 
anahata, czakra serca. I w tej czwartej naprawde stajesz sie czlowiekiem. Az do trzeciej 
byles   czescia   królestwa   zwierzat,   byles   jednym   ze   zwierzat,   niczym   wiecej,   niczym 
specjalnym.  Ale w czwartej stajesz sie kims specjalnym,  niepowtarzalnym  - rodzi sie 
ludzkosc, stales sie czlowiekiem. Pamietaj, samo wygladanie na czlowieka nie oznacza, 
ze   jestes   czlowiekiem.   Dopiero   wtedy,   gdy   zaczyna   funkcjonowac   czwarty   osrodek, 
stajesz sie czlowiekiem. Wielu ludzi umiera jak zwierzeta, nigdy nie wznosza sie oni 
ponad seksualnosc. Nigdy nie poznaja, ze jest pewien rodzaj milosci, który jest ponad 
przeciwienstwami i który jest ogromnie spelniajacy, gdyz nie ma w nim konfliktu. Milosc 
jest bezwarunkowa, seks jest warunkowy.  W seksie jest dawanie i przyjmowanie. W 
milosci   po   prostu   wylewasz   siebie.   Nie   domagasz   sie,   nie   ma   zapotrzebowania.   Nie 
chodzi o to, ze nic nie dostajesz - dostajesz po tysiackroc wiecej, ale nie domagasz sie 
tego.   Dzieje   sie   to   po   prostu   samo   z   siebie,   cala   egzystencja   obsypuje   cie   we 

background image

wzajemnosci, odpowiada echem. W czwartym osrodku znów jest jednosc, spotykaja sie 
to, co nizsze, i to, co wyzsze. Pamietaj o tych jednosciach, gdyz stopniowo poruszamy sie 
coraz   bardziej   ku   staniu   sie   jednoscia.   Na   pierwszej   plaszczyznie   materia   spotyka 
materie. Na drugiej plaszczyznie zycie spotyka sie z zyciem. Na trzeciej plaszczyznie 
spotykaja sie przeciwienstwa, mezczyzna spotyka sie z kobieta, yin spotyka sie z yang. 
Na czwartej, anahata, nizsze spotyka sie z wyzszym. Trzy osrodki sa ponizej anahaty i 
trzy osrodki sa wyzej od anahaty; anahata to drzwi miedzy jednymi i drugimi, pomost. W 
twym sercu Bóg spotyka sie ze swiatem, nieprzejawione spotyka sie z przejawionym, 
nieznane spotyka poznane, gospodarz spotyka goscia, umysl spotyka nie-umysl. Serce 
jest   najbardziej   tajemniczym   osrodkiem   czlowieka.   I   dopóki   serce   nie   zacznie 
funkcjonowac, nie poznasz celu zycia. W sercu, pierwszy poczatek wyzszego. Otwieraja 
sie rozlegle przestrzenie... wychodzisz z tunelu. Anahata jest wielkim oknem, czyni cie 
ono dostepnym dla nieba i czyni niebo dostepnym dla ciebie. Mozesz tez powiedziec to 
w inny sposób: w anahata, w milosci, spotykaja sie nieswiadomosc z nadswiadomoscia. 
Albo   jeszcze   inaczej   mozna   to   wyrazic:   w   anahata,   w   milosci,   spotykaja   sie   seks   i 
modlitwa. Seks jest nizszy od milosci, modlitwa jest wyzsza od milosci. A milosc jest 
wielka tajemnica. Jest w niej cos z seksu, na pewno, i jest w niej cos z modlitwy. Dlatego 
nie ma innej tajemnicy porównywalnej z miloscia. Jest w niej cos z seksu; jesli pójdziesz 
i   kochasz   drzewo,   chcesz   je   objac;   chcialbys   je   dotykac   tak,   jak   dotykalbys   twarzy 
ukochanej   osoby.   Jesli   kochasz   skale,   chcialbys   calowac   ja   tak,   jak   calowalbys   usta 
ukochanej osoby; cos z seksu, cos ciagnie sie z przeszlosci. A jednak, gdy calujesz skale, 
jest poszanowanie, wielkie zdumienie, wielki cud. Jestes pelen szacunku, masz nastrój 
modlitwy, jest to cos w rodzaju wielbienia. W milosci spotykaja sie modlitwa i seks. Jesli 
nie   jestes   uwazny,   milosc   moze   spasc   i   stac   sie   seksualna.   Jesli   jestes   dostatecznie 
uwazny,   milosc   moze   wzniesc   sie   wysoko   i   stac   sie   pelna   modlitwy.   Trzeba   o   tym 
pamietac. Milosc jest bardzo krucha. Bardziej prawdopodobne jest, ze milosc zejdzie do 
nizszej rzeczywistosci i stanie sie seksem. Gdy zakochujesz sie pierwszy raz w kobiecie 
lub w mezczyznie, moze nie byc w tym nic z seksu. Wczesniej czy pózniej seks pojawi 
sie.   Gdy   pierwszy   raz   patrzysz   na   piekna   kobiete,   moze   byc   poszanowanie,   wielkie 
zdumienie, jakbys w jej twarzy ujrzal twarz Boga. Gdy spojrzysz w oczy kobiety, nagle 
otwieraja sie drzwi do tajemniczosci. Nie myslisz kategoriami seksu i ciala i fizycznosci, 
w ogóle cie to nie obchodzi. Przyzywa cie cos wyzszego. Ale potem zakochujesz sie i 
stopniowo zapominasz to, co wyzsze i wchodzisz w to, co nizsze. Milosc prawie zawsze 
spada do tego, co nizsze, gdyz nie jestesmy swiadomi. I dlatego we wszystkich jezykach, 
gdy ktos wchodzi w milosc,  mówi sie o nim: "wpadl po uszy,  zakochal sie" Ludzie 
wpadaja w milosc, bardzo rzadko wznosza sie w milosci. Pamietaj, to sformulowanie jest 
bardzo   prawidlowe.   Milosc   zaczyna   sie   jako   cos   bardzo   wysokiego,   romantycznego, 
poetyckiego,   boskiego,   a   potem   stopniowo   godzi   sie   na   cos   bardzo   zwyczajnego, 
fizycznego, zepsutego. Milosc zaczyna sie jako modlitwa, poczatek milosci jest religijny, 
ale milosc konczy sie w koszmarze. Pamietaj o tym: jesli jestes czujny, mozesz pomóc 
sobie, by nie spasc, mozesz pomóc sobie i poddac sie dyscyplinie wznoszenia sie. Wtedy 
milosc moze stac sie modlitwa. W anahata, osrodku serca, spotykaja sie nizsze i wyzsze. 
Jest to wielkie doznanie jednosci, bardzo kruche, rzecz jasna, trzesace sie, drzace, niezbyt 
pewne;   przypomina   proces,   idzie   naprzód,   cofa   sie;   ale   jesli   jestes   czujny,   mozesz 
wykorzystac ja jako punkt wyjscia do jeszcze wyzszych mozliwosci. Piata czakra jest 
visuddhi. To czakra modlitwy, czakra gardla, czakra modlitwy, spiewania, porozumienia 

background image

z   Bogiem.   W   piatej   czakrze   spotykaja   sie   wewnetrzne   z   zewnetrznym.   Pamietaj,   w 
czwartej   spotykaja   sie   nizsze   z   wyzszym.   W   piatej   spotykaja   sie   wewnetrzne   z 
zewnetrznym.  "Bóg" oznacza po prostu cala egzystencje, która jest poza toba, a "ty" 
egzystencje, która jest w tobie; ja-Ty jest forma modlitwy. To mówi Martin Buber Ja - to 
jest doznaniem swiata, Ja - Ty jest doznaniem modlitwy i Boga i milosci. W osrodku 
gardla, visuddhi - slowo "visuddhi" oznacza "czysty, najczystszy" - w piatym, milosc 
stala sie najczystsza. Jest po prostu ekstaza, radoscia. Spotkaly sie wnetrze z zewnetrzem. 
Gdy wierny sklada poklon przed swoim bóstwem, to wnetrze sklada poklon zewnetrzu. 
Gdy ktos spiewa piesn sloncu lub ksiezycowi,  to wnetrze  spiewa piesn zewnetrzu.  I 
pamietaj, byles swiadkiem tylko jednego, widziales jak to wierny spiewal piesn swojemu 
bóstwu. Nie widziales czegos innego, bo jest to bardzo subtelne: bóstwo spiewa piesn 
temu wiernemu. To tez nastepuje, ale jest bardzo subtelne. Tego doznasz dopiero wtedy, 
gdy doswiadczysz modlitwy. Czasem modlisz sie do Boga, a czasem to Bóg modli sie do 
ciebie. Powiem to tak, bo zazwyczaj nie mówi sie tego, poniewaz powiedzenie, ze Bóg 
modli sie do ciebie wyglada na swietokradztwo, choc tak jest. Tak samo, jak matka, która 
spiewa   dziecku   kolysanke...   tak,   Bóg   takze   spiewa   kolysanke.   Ale   ty  musisz   na   nia 
zapracowac. Gdy twoja modlitwa zostala wysluchana, gdy naprawde otworzyles swoje 
serce,   calkowicie   zapomniales   siebie,   wtedy   nagle   modlitwa   nie   jest   juz   ekspresja   z 
twojej strony.  Zaczynasz  sluchac... Bóg zaczyna  sie modlic.  Spotykaja  sie wnetrze  z 
zewnetrzem. Potem jest szósta czakra, czakra medytacji, czakra trzeciego oka, czakra 
ajna. Spotyka sie prawe z lewym, spotyka sie rozum i intuicja, spotykaja sie meskosc i 
kobiecosc, yin i yang. Trzeba tu cos zrozumiec. W trzeciej mezczyzna i kobieta spotykaja 
sie na planie fizycznym, zewnetrznie. W szóstej znów spotyka sie meskosc i kobiecosc, 
ale juz nie na zewnatrz, wewnatrz. Trzecia to osrodek seksu, a szósta to osrodek tantry 
Wewnatrz jestes obojgiem. Polowa twego istnienia jest kobieca, polowa twego istnienia 
jest meska. W trzecim oku, tam jest spotkanie. To trzecie oko jest symboliczne, oznacza, 
ze twe prawe oko i lewe oko rozplywaja sie w jednym oku: to staje sie trzecim okiem. 
Teraz   masz   dwoje   oczu,   dwa   istnienia.   Potem   bedziesz   mial   jedno   oko.   Jest   takie 
powiedzenie   Jezusa,   o   ogromnym   znaczeniu.   Posluchaj   go,   medytuj   nad   nim.   Jezus 
powiada: "Gdy tak oko twe jednym sie stanie, cale cialo twe pelne swiatla bedzie." Mówi 
on o trzecim oku. Gdy oko twe jednym sie stanie, cale cialo twe pelne swiatla bedzie. 
Jedno oko laczy sie z lewa pólkula mózgu, drugie laczy sie z prawa pólkula mózgu. Oba 
sa podzialem twojego istnienia, nie jestes jeszcze symfonia. Twoja lewa i prawa strona sa 
asymetryczne. Przyjrzales sie kiedys swej twarzy? Polowy twojej twarzy, prawa i lewa, 
nie sa symetryczne. Popatrz raz jeszcze w lustro, popatrz uwaznie: lewa czesc twojej 
twarzy jest inna od prawej czesci twojej twarzy. Twój wewnetrzny umysl podzielony jest 
na prawa i lewa pólkule, i funkcjonuja one na rózne sposoby. Lewa pólkula rozumuje, a 
prawa pólkula dziala intuicyjnie. Poezja rodzi sie z prawej pólkuli, logika rodzi sie z 
lewej pólkuli. Jesli lewa pólkula poety zostanie usunieta, nic on nie straci, nawet nie 
bedzie tego swiadomy. Jesli prawa pólkula matematyka zostanie usunieta, zupelnie on 
zniknie,   nie   bedzie   wiedzial   co   robic.   Zniknie   cale   jego   doswiadczenie.   Wyobraznia 
pochodzi z prawej, rozumowanie z lewej. Prawa pólkula jest zenska, a lewa pólkula jest 
meska, a obie polaczone sa bardzo malym pomostem, ledwie sa zlaczone. W szóstym 
osrodku, w czakrze ajna, w osrodku trzeciego oka, te dwie pólkule spotykaja sie i staja 
sie jednoscia. Wtedy twój rozum nie jest przeciwny twojej intuicji, a twoja wyobraznia 
nie jest przeciwna twojej logice. Wtedy twoja logika i twoja wyobraznia dzialaja razem. 

background image

Popatrz: cokolwiek mówie, zawsze mówie logicznie, ale cokolwiek mówie, zawsze jest 
to nielogiczne. Tresc jest nielogiczna, opakowanie jest bardzo logiczne. Jezeli bede chcial 
z   toba   dyskutowac,   moge   dyskutowac,   nie   ma   z   tym   zadnego   problemu.   Ale   to,   co 
mówie, jest czyms, co jest poza dyskusja. Jesli twoja wiara jest przeciwna logice, nie 
dotarles jeszcze do wewnetrznej jednosci. Twoja wiara powinna byc poza logika, a nie 
przeciwna logice. Pamietaj o tym rozróznieniu. Twoja wiara powinna byc poza logika, 
powinna byc wspierana przez logike, do pewnego momentu logika moze isc razem z nia. 
Moze  byc  racjonalna,  moze  byc  bardzo sensowna. Nie ma  potrzeby,  aby wiara byla 
przeciwna logice. Jesli wiara jest przeciwna logice, jestes nadal podzielony, to jedno oko 
jeszcze   nie   zdarzylo   ci   sie.   Najwieksi   mistycy   swiata   zawsze   byli   tez   najwiekszymi 
logikami. Shankara, Nagarjuna, wielcy logicy,  a jednak nielogiczni. Szli z logika tak 
daleko, jak tylko zdolali, a potem nagle dokonywali kwantowego przeskoku... i mówili: 
"Do   tej   chwili   logika   pomaga,   dalej,   logika   nie   ma   prawa   istnienia."   Jesli   chcesz 
dyskutowac z Shankara, zostaniesz pokonany w tej dyskusji. Shankara podrózowal po 
calym tym kraju; wielki mistyk, a pokonal tysiace uczonych. Dzielem calego jego zycia 
bylo:  isc   i  pokonywac  ludzi,  a  jednak  byl   bardzo  nielogiczny.   Rano  dyskutowal  tak 
logicznie, ze najwieksi logicy wygladali przy nim dziecinnie. A wieczorem modlil sie i 
tanczyl   w   swiatyni   i   plakal   i   lkal   jak   dziecko.   Niewiarygodne.   Napisal   jedna   z 
najpiekniejszych  modlitw,  i ktos  spytal  go: "Jak mozesz  pisac tak  piekne  modlitwy? 
Jestes takim logikiem, jak mozesz byc tak emocjonalny, ze placzesz i lkasz i lzy ci leca?" 
Rzekl:   "Moja   intuicja   nie   jest   przeciwna   mojej   logice,   moja   intuicja   jest   poza   moja 
logika. Moja logika ma pewna funkcje, która ma wypelnic: ide razem z nia, ide z nia z 
calego serca, ale potem przychodzi taka chwila, gdy nie moze ona przejsc poza... a ja 
musze przejsc takze poza..." Pamietaj, jest to najwieksza jednosc. A gdy nastepuje to w 
szóstym, gdy spotkaly sie twoja kobiecosc z twoja meskoscia, twoje wewnetrzne yin i 
yang, stajesz sie jednoscia. Przed ta jednoscia jest jeszcze jeden krok. Stales sie jednoscia 
wewnatrz   siebie.  Teraz   siódma   czakra  jest  sahasrar.  Oto czakra   samadhi,  ostatecznej 
ekstazy, totalnego orgazmu. Teraz spotyka sie czesc z caloscia, spotyka sie dusza i Bóg, 
spotyka sie ty i wszystko... znikasz w totalnym orgazmie. Moze tak o tym nie myslales, 
ale powiem ci to: wszystkie siedem czakr to siedem sposobów doznawania orgazmu. Jest 
pewien   subtelny   orgazm,   gdy   czujesz   zaspokojenie   jedzeniem,   pewne   glebokie 
zadowolenie.   Jest   pewien   subtelny   orgazm,   gdy   masz   nad   kims   wladze;   politycy 
wygladaja na bardzo szczesliwych i zdrowych - jesli im sie udaje. Gdy sa u wladzy, 
wygladaja   bardzo   promiennie.   Energia   zdaje   sie   ich   wypelniac,   wygladaja   na 
niewyczerpywalnych, nigdy nie sa zmeczeni, biegaja z jednego miejsca w drugie, robia 
tysiace rzeczy, nigdy nie sa zmeczeni, sa bardzo promienni. Hitler mial taka magnetyczna 
sile, ten charyzmat. Skad pochodzi ta promiennosc? Jest to orgazm wladzy. Widziales to 
kiedys? Gdy polityk stoi i otaczaja go miliony ludzi, i patrza na niego, dzieje sie subtelny 
orgazm.   On   czuje   sie   bardzo   szczesliwy,   tylu   ludzi   zwraca   na   niego   uwage,   tyle 
zywotnosci naplywa do niego, tyle wibracji naplywa do niego, styka sie z jego tetnieniem 
i jest wielki orgazm. Staje sie promienny. Eksploduje. Gdy polityk przegrywa, okazuje 
sie   fiaskiem,   znika   cala   jego   promiennosc,   znika   caly   jego   charyzmat.   Gdy   widzisz 
polityka, któremu nie udalo sie, na przyklad idz teraz i zobacz Richarda Nixona, bedziesz 
po prostu zaskoczony jak ten czlowiek, który mial taka wladze, stal sie tak bezsilnym. 
Znikl caly charyzmat. Biedny Nixon... I to ten sam czlowiek byl tak potezny - co sie 
stalo? Energia, która naplywala do niego, juz nie naplywa. Ten orgazm juz nie nastepuje. 

background image

Utracil on swoja ukochana; jego ukochana byl  tlum,  mial  on romans  z tlumem,  i to 
zostalo utracone. Politycy, gdy przegrywaja, wygladaja na bardzo pustych; gdy im sie 
powodzi, wygladaja na tak pelnych. Na tych siedmiu plaszczyznach jest siedem typów 
orgazmu. A przez orgazm rozumiem doznanie jednosci. Ostateczne nastepuje w sahasrar, 
siódmej czakrze, gdy indywidualne ego calkowicie rozplywa sie w kosmicznej calosci. 
Jest to orgazm totalny, cel, zródlo. Chrzescijanie uczynili krzyz swoim symbolem. Gdy 
patrze na krzyz,  sadze, ze chrzescijanie zgubili jego prawdziwe znaczenie.  Dla mnie 
krzyz nie jest symbolem smierci, ale arytmetycznym znakiem plus. I ja tak to widze, a 
wtedy   ma   on   totalnie   inne   znaczenie,   ten   arytmetyczny   znak   plus.   Poniewaz   Jezus 
polaczyl sie z caloscia w tamtej chwili na krzyzu, Jezus stal sie "plus", Jezus znikl w 
Bogu. Jezus przestal istniec, tylko jednosc zostala. Mówilem wam o tej legendzie, ze 
Jezus nie chcial uczyc sie drugiej litery, beta, bo powiedzial: "Najpierw musze zrozumiec 
alfa, jednosc." Zaden nauczyciel nie mógl go nauczyc. Trzeba bylo zrezygnowac z jego 
nauki w szkole. Ale na krzyzu nauczyl sie znaczenia alfa. Tylko Bóg moze tego nauczyc, 
gdyz tylko Bóg moze byc Mistrzem. Co stalo sie na krzyzu? Krzyz oznacza plus; przed 
krzyzem Jezus zyl zyciem minus, tak, jak kazdy. Powiem to tak: ego to minus, poniewaz 
ego nie istnieje. Ego jest tym, czego nie ma, jest czyms minus. Bóg to plus, Bóg jest tym, 
co jest. Na krzyzu, plus Boga spotkal minus Jezusa. Ten minus rozpuscil sie w plusie, 
Jezus   stal   sie   Chrystusem.   Jezus   stal   sie   jednoscia,   teraz   nie   jest   juz   dwojgiem   czy 
wieloscia, stal sie alfa. To jest zródlo i to jest cel. Zródlo jest celem, poniewaz poczatek 
jest koncem. Alfa jest omega. Naukowcy zajmujacy sie atomami twierdza, ze kazdy atom 
ma ladunek dodatni i ujemny.  Jesli rozdzielimy ladunki dodatnie i ujemne, nastepuje 
eksplozja; na tym polega wybuch atomowy. Kazdy maly atom, niewidzialny atom, ma 
dwie energie: dodatnia i ujemna, minus i plus. Sa one razem, sa zlaczone w glebokim 
orgazmie, w glebokim stosunku seksualnym, minus z plusem, dodatnie z ujemnym. Jesli 
je oderwiesz od siebie, jesli dokonasz ich rozwodu, nastepuje wielka eksplozja energii. 
To stalo sie w Hiroshimie i Nagasaki: maly atom rozbity na czesci moze stac sie tak 
niszczacy. To samo dzieje sie w sahasrar, ale z drugiej strony. Minus laczy sie z plusem, 
nie sa one odsuwane od siebie, lacza  sie; nie nastepuje rozwód, ale malzenstwo.  To 
malzenstwo jest jednoscia, joga. Zazwyczaj istniejemy jako minus; Bóg jest energia plus, 
ego jest energia minus. W dniu, w którym postanowimy wrzucic swój minus w plus, 
nastapi malzenstwo. To malzenstwo nastepuje w sahasrar, w siódmej czakrze. Te czakry 
to   tylko   alegorie,   mm?   Sa   tylko   po   to,   aby   dac   ci   mape,   abys   zrozumial   jak   to 
poszukiwanie,   od   jedzenia   do   Boga,   jest   jednoscia.   To   poszukiwanie   zmierza   do 
znalezienia   jednosci.   Jestesmy   zagubieni   w   wielosci,   jestesmy   zagubieni   w   tlumie, 
jestesmy   rozbici;   a   cale   poszukiwanie   polega   na   znalezieniu   jednosci,   na   staniu   sie 
niepodzielnym, na staniu sie indywidualnoscia.

Siedem czakr - joga 

Slowo czakra tak naprawde nie oznacza "osrodek", slowo "osrodek" nie jest w stanie 
objasnic czy opisac czy przelozyc tego poprawnie, poniewaz gdy mówimy "osrodek" 
oznacza to cos statycznego. A czakra oznacza cos dynamicznego. Slowo czakra znaczy 
"kolo";   poruszajace   sie   kolo.   Czakra   jest   wiec   dynamicznym   osrodkiem   twojego 
istnienia,   przypominajacym   niemal   wir   wodny,   trabe   powietrzna,   oko   cyklonu.   Jest 
dynamiczny,   wytwarza   wokól   siebie   pole   energetyczne.  Siedem   czakr...    Pierwszy 

background image

osrodek, osrodek seksu, daje pewna integracje. Dlatego tyle jest pragnienia seksu. Jest to 
naturalne, samo w sobie jest korzystne i dobre, ale jesli tu poprzestaniesz, zatrzymales sie 
u wejscia do palacu. Wejscie jest dobre, prowadzi do palacu, ale nie jest miejscem, z 
którego mozna uczynic swa siedzibe, nie jest to miejsce, gdzie mozna na zawsze sie 
zatrzymac... a blogosc, czekajaca na ciebie na wyzszych integracjach innych osrodków 
zostanie przegapiona. A w porównaniu z ta blogoscia i szczesciem i radoscia, piekno 
seksu jest niczym, przyjemnosc seksu jest niczym. Daje ci on po prostu chwilowy wglad. 
Druga czakra jest hara. W osrodku hara spotyka sie zycie i smierc. Jesli dotrzesz do 
drugiego   osrodka,   dotrzesz   do   wyzszego   orgazmu   integracji.   Zycie   spotyka   smierc, 
slonce spotyka ksiezyc. I to spotkanie jest teraz wewnetrzne, dlatego to spotkanie moze 
byc  bardziej trwale, bardziej stabilne, poniewaz nie jestes zalezny od nikogo innego. 
Teraz spotykasz swoja wlasna wewnetrzna kobiete lub swego wlasnego wewnetrznego 
mezczyzne.   Trzeci   osrodek   to   pepek.   Tu   spotyka   sie   to,   co   pozytywne   z   tym,   co 
negatywne, elektrycznosc dodatnia z elektrycznoscia ujemna. Ich spotkanie jest jeszcze 
wyzsze niz spotkanie zycia i smierci, gdyz energia elektryczna, prana, bioplazma, czy 
bioenergia, jest glebsza niz zycie i smierc. Istnieje przed zyciem, istnieje po smierci. 
Zycie i smierc istnieja dzieki bioenergii. To spotkanie bioenergii w pepku, nabhi, daje 
jeszcze   wyzsze   doznanie   bycia   jednia,   zintegrowana   jednoscia.   Potem   jest   serce.   W 
osrodku  serca   spotyka  sie  to,   co  nizsze   i  to,  co   wyzsze.   W  osrodku  serca  prakriti  i 
purusha, seksualnosc i duchowosc, to, co swiatowe i to, co nie z tego swiata... mozna tez 
nazwac to spotkaniem nieba i ziemi. Jest to jeszcze wyzsze, bo po raz pierwszy zjawia sie 
cos spoza - widzisz slonce wznoszace sie znad horyzontu. Nadal jestes zakorzeniony w 
ziemi, ale twe galezie siegaja do nieba. Stales sie spotkaniem. To dlatego osrodek serca 
daje   najwyzsze   i   najbardziej   wysubtelnione   doznanie,   jakie   jest   zazwyczaj   mozliwe: 
doznanie  milosci.  Doznanie  milosci  jest  spotkaniem  ziemi  i  nieba;  dlatego  milosc  w 
pewnej mierze jest ziemska, w innej jest niebianska... Ponad sercem jest osrodek gardla. 
Tu   znowu   nastepuje   kolejna   integracja,   jeszcze   wyzsza,   jeszcze   bardziej   subtelna. 
Osrodek ten jest osrodkiem dawania i przyjmowania. Kiedy rodzi sie dziecko, przyjmuje 
przez osrodek gardla.  Zycie  wchodzi w nie najpierw  przez osrodek gardla - dziecko 
wciaga powietrze, oddycha; potem ssie mleko matki. Dziecko dziala z osrodka gardla, ale 
on funkcjonuje polowicznie i wkrótce dziecko o nim zapomina. Ono tylko przyjmuje. 
Jeszcze nie potrafi dawac. Jego milosc jest bierna. A jesli zadasz milosci, pozostajesz w 
wieku   dzieciecym,   pozostajesz   dziecinny.   Dopóki   nie   dojrzejesz,   gdy   bedziesz   mógl 
dawac milosc, nie staniesz sie dorosly... Potem jest osrodek trzeciego oka... Dwie pólkule 
mózgu spotykaja sie w trzecim oku, to jest dokladnie miedzy dwojgiem oczu. Jedno oko 
reprezentuje   prawa,   drugie   oko   reprezentuje   lewa,   a   to   jest   dokladnie   posrodku.   Te 
pólkule mózgu, lewa i prawa, spotykaja sie w trzecim oku, jest to bardzo wysoka synteza. 
Ludzie potrafia opisywac az do tej chwili. To dlatego Ramakrishna mógl opisywac az do 
trzeciego oka. A kiedy zaczal mówic o tym, co finalne, o ostatecznej syntezie, która 
nastepuje w sahasrar, raz po raz zapadal w cisze, w samadhi. Zatapial sie w niej, bylo to 
zbyt   wiele...   Ostatnia   synteza   jest   synteza   przedmiotu   i   podmiotu,   zewnetrznego   i 
wewnetrznego, znowu. W orgazmie seksualnym spotykaja sie to, co zewnetrzne z tym, 
co wewnetrzne, ale na chwile. W sahasrar spotykaja sie na trwale. To dlatego powiadam, 
ze   trzeba   odbyc   te   podróz   od   seksu   do   samadhi...   Seks   to   tylko   przeblysk   sahasrar 
Sahasrar da ci blogosc tysiac razy, milion razy wieksza, da ci dobrodziejstwo.

background image

Siedem czakr - sufi 

Czlowiek jest tecza, wszystkimi siedmioma kolorami naraz. W tym jest jego piekno ale i 
jego problem. Czlowiek ma wiele obliczy, wiele wymiarów. Jego istnienie nie jest proste, 
jest wielka zlozonoscia. I z tej zlozonosci rodzi sie harmonia, która nazywamy Bogiem - 
boska melodia. Zatem pierwszym, co trzeba zrozumiec o czlowieku, jest to, ze czlowieka 
jeszcze   nie   ma.   Czlowiek   to   tylko   mozliwosc,   potencjalnosc.   Czlowiek   moze   byc, 
czlowiek to obietnica. Pies jest, skala jest, slonce jest... czlowiek moze byc. Stad niepokój 
i niedola: mozna przegapic, nie ma pewnosci. Moze rozkwitniesz, moze nie rozkwitniesz. 
Stad drzenie, dygotanie, roztrzesienie wewnatrz: "Kto wie czy zdolam tego dokonac czy 
nie?"   Czlowiek   jest   pomostem   miedzy   zwierzeciem   i   tym,   co   boskie.   Zwierzeta   sa 
ogromnie   szczesliwe;   rzecz   jasna   nie   sa   swiadome,   nie   sa   swiadomie   szczesliwe,   sa 
jednak   ogromnie   szczesliwe,   bez   zmartwien,   bez   neurotyki.   Bóg   jest   ogromnie 
szczesliwy  i  swiadomy.   Czlowiek  jest  miedzy  jednym  a  drugim,   w  otchlani,  zawsze 
niezdecydowany - byc czy nie byc? Czlowiek jest tecza, powiadam, gdyz tecza da ci 
totalna perspektywe, w jakiej mozna czlowieka zrozumiec - od tego, co najnizsze, do 
tego, co najwyzsze. Tecza ma siedem kolorów, czlowiek ma siedem osrodków istnienia. 
Alegoria   siódemki   jest   bardzo   stara.   W   Indiach   alegoria   ta   przybrala   forme   siedmiu 
czakr: najnizsza jest muladhar, najwyzsza jest sahasrar, a pomiedzy nimi jest piec stopni, 
piec dalszych czakr. I czlowiek musi przejsc przez wszystkich tych siedem czakr, siedem 
stopni   prowadzacych   do   tego,   co  boskie.   Zwykle   jestesmy   uwiezieni   na   najnizszym. 
Pierwsze trzy (muladhar, svadhisthan i manipura) to czakry zwierzece. Jezeli zyjesz w 
pierwszych trzech, nie róznisz sie od zwierzat, a przez to popelniasz zbrodnie. Nie chodzi 
o to, ze w rzeczywistosci popelniasz zbrodnie - popelniasz zbrodnie, gdyz nie zdolasz 
byc tym, czym od poczatku miales byc; przegapisz te mozliwosc. Jesli ziarno nie wzrasta 
i nie staje sie kwiatem, popelnia zbrodnie - nie przeciwko komus, przeciwko samemu 
sobie. I ten grzech, który czlowiek popelnia wobec samego siebie, jest najwiekszym. Tak 
naprawde   grzechy   wobec   innych   popelniamy   dopiero   wtedy,   gdy   popelnilismy   ten 
pierwszy, podstawowy grzech przeciwko samym sobie. Pierwsze trzy czakry odnosza sie 
do jedzenia, pieniedzy,  wladzy,  dominowania,  seksu. Jedzenie  jest najnizej, seks jest 
najwyzej w trzech najnizszych czakrach. Trzeba to zrozumiec. Jedzenie jest najnizsze - 
czlowiek   z   obsesja   jedzenie   nalezy   do   zwierzat   najnizszej   kategorii.   Chce   po   prostu 
przezyc.   Nie   ma   zadnego   celu,   chce   po   prostu   przezyc   po   to,   zeby   przezyc.   Jezeli 
zapytasz go po co, nie ma zadnej odpowiedzi, której móglby ci udzielic. Któregos dnia 
Mulla Nasruddin powiedzial do mnie: * Chcialbym miec wiecej ziemi. - Ale po co? Tak 
jak teraz, masz jej dosc - spytalem go. - Móglbym hodowac wiecej krów - odrzekl. - A co 
bys z nimi zrobil? - zapytalem. - Sprzedalbym je i zarobil pieniadze - odpowiedzial. - A 
potem? Co bys potem zrobil z tymi pieniedzmi? * Kupilbym wiecej ziemi. - Po co? - 
zapytalem go. - Zeby hodowac jeszcze wiecej krów. I tak to trwa, ot, bledne kolo, z 
którego nigdy nie wychodzisz; jesz po to, zeby zyc, zyjesz po to, zeby jesc. To najnizsza 
mozliwosc. Najnizsza forma zycia jest ameba. Ameba tylko je, to wszystko. Ameba nie 
ma   zycia   plciowego,   ameba   zjada   wszystko,   co   tylko   moze;   ameba   jest   dokladnym 
symbolem czlowieka najnizszego. Ameba nie ma innych narzadów, tylko usta - cale jej 
cialo   funkcjonuje   jako   usta.   Pochlania   wszystko,   co   tylko   znajdzie   sie   w   poblizu; 
cokolwiek zblizy sie, po prostu to wchlania. Wchlania to calym cialem, cale jej cialo jest 
ustami. Staje sie coraz wieksza, coraz wieksza; potem przychodzi chwila, gdy jest zbyt 

background image

wielka i nie moze sobie poradzic, wtedy dzieli sie na dwoje. Wtedy zamiast jednej sa 
dwie ameby; i zaczynaja one robic to samo. Ameba po prostu je i zyje, a zyje po to, zeby 
jesc wiecej. Niektórzy ludzie zyja na tym najnizszym poziomie. Strzez sie go - zycie ma 
cos wiecej, co moze ci dac. Nie jest to tylko przetrwanie, jest to przetrwanie dla czegos 
znaczacego.   Przezycie   jest   konieczne,   ale   samo   w   sobie   nie   jest   celem,   jest   tylko 
srodkiem.  Drugi  typ,   nieco   wyzszy  niz   opetany  obsesja  jedzenia,   to  maniak  wladzy, 
polityk. Chce dominowac nad ludzmi. Po co? W glebi siebie czuje sie bardzo, bardzo 
gorszy, chce pokazac swiatu, ze "Jestem kims, potrafie dominowac, moge ustawic was na 
wlasciwym  miejscu". Nie ustawil siebie na wlasciwym miejscu, a próbuje caly swiat 
ustawic na wlasciwym miejscu. Jest to czlowiek opetany przez ego. Moze poruszac sie w 
dowolnym kierunku; jesli zajmie sie pieniedzmi, bedzie gromadzil pieniadze, pieniadze 
stana sie symbolem wladzy.  Jesli zajmie sie polityka, nie moze nad soba zapanowac 
dopóki nie dotrze do samego konca - a tam nic nie ma. Mialem kiedys kota - bardzo 
glupiego kota, prawie polityka. Wchodzil na drzewa, i byl w tym doskonaly. I wchodzil 
na   najwyzsza   galaz   drzewa,   a   potem   tkwil   tam   i   nie   wiedzial   jak   zejsc.   I   bylo   to 
problemem niemal co dnia: ktos musial wejsc na drzewo i zniesc go na dól. Tkwil tam i 
wrzeszczal i halasowal w agonii. I nigdy sie nie nauczyl. Nazywalem wiec tego kota 
"politykiem". Wchodzi, premier, prezydent, Adolf Hitler, Richard Nixon, wchodzi na 
sama góre, a potem nie ma juz gdzie isc i nie wie jak zejsc na dól. Zaden polityk nie wie 
jak zejsc na dól. Uczy sie tylko jednej sztuki - jak wchodzic do góry, coraz wyzej. I 
potem  przychodzi   taka  chwila,  gdy  nie  ma  juz "wyzej"...  Wtedy  - wielka  frustracja. 
Powiadaja, ze Aleksander poradzil sie kiedys astrologa. Astrolog popatrzyl na jego dlon i 
rzekl:   "Aleksandrze,   wszystko   jest   dobrze,   staniesz   sie   najwiekszym   zdobywca   w 
swiecie.   Ale   pamietaj   -   jest   tylko   jeden   swiat,   który   mozna   podbic."   I   podobno 
Aleksandra ogarnal wielki smutek. Astrolog zapytal: "Czemu stales sie taki smutny, tak 
nagle?" Odparl: "Co innego mi zostaje? Skoro jest tylko jeden swiat, gdy go podbije, co 
bede   robil?   To   sprawia,   ze   czuje   wielki   smutek."   Wspinacz...   U   zwierzat   mozna 
obserwowac "kolejnosc dziobania". Jesli popatrzysz na grupe malp, stwierdzisz, ze jedna 
jest   prezydentem   albo   premierem,   czy   jakkolwiek   nazwiesz   króla   malp,   a   wszystkie 
malpy go sluchaja. On jest przywódca, on dominuje. Jesli napotkasz tygrysy, stwierdzisz, 
ze   jeden   dominuje   nad   calym   stadem.   Dominowanie   nad   kims   innym,   usilowanie 
zdobycia kogos innego - to bardzo zwierzecy instynkt. Prawdziwy czlowiek chce zdobyc 
siebie, nie innych. Chce poznac siebie. Nie chce zapychac jakiejs wewnetrznej dziury 
dominowaniem nad kims innym. Prawdziwy czlowiek kocha wolnosc dla siebie i takze 
dla innych. A trzeci jest seks; i twierdze, ze jest czyms lepszym niz jedzenie, niz polityka, 
gdyz ma w sobie pewna ceche nieco wyzsza - wspólnote. Ma w sobie cos wyzszego. Przy 
jedzeniu po prostu wchlaniasz, nie dzielisz sie. W dominowaniu niszczysz, nie tworzysz. 
Seks jest najwyzsza mozliwoscia na tej nizszej plaszczyznie - dzielisz sie, dzielisz sie 
swoja   energia,   i   stajesz   sie   twórczy.   Jesli   chodzi   o   egzystencje   zwierzeca,   seks   jest 
najwyzsza wartoscia. I ludzie sa uwiezieni gdzies w obrebie tych trzech. Czwarta jest 
czakra anahata. Pierwsze trzy sa zwierzece, ostatnie trzy sa boskie, a miedzy nimi jest 
czwarta, anahata, czakra serca, lotos serca, czakra milosci. I to jest pomost. Milosc jest 
pomostem   miedzy   tym,   co   zwierzece,   i   tym,   co   boskie.   Spróbuj   zrozumiec   to   tak 
gleboko, jak to jest tylko mozliwe, poniewaz to jest cale przeslanie Kabira, przeslanie 
milosci. Ponizej serca czlowiek jest zwierzeciem, ponad sercem staje sie boski. Tylko w 
sercu czlowiek jest ludzki. To dlatego czlowiek, który potrafi odczuwac, który potrafi 

background image

kochac,   który  potrafi   modlic   sie,   który   potrafi   plakac,   który  potrafi   smiac   sie,   który 
potrafi dzielic sie, który potrafi miec wspólczucie, jest naprawde istota ludzka. Pojawia 
sie w nim ludzkosc, wnikaja do niego pierwsze promienie slonca. A piata jest visuddhi, 
szósta jest ajna, a siódma jest sahasrar W piatej milosc staje sie coraz bardziej napelniona 
medytacja, coraz bardziej napelniona modlitwa. W szóstej milosc nie jest juz relacja z 
innym czlowiekiem. Nie jest nawet modlitwa, stala sie stanem istnienia. Nie jest to tak, 
ze kogos kochasz, nie. Teraz przypomina to cos takiego, jakbys byl miloscia. Nie jest to 
kwestia kochania, sama twoja energia jest miloscia. Nie mozesz dzialac inaczej. Teraz 
milosc   to   naturalny   przeplyw;   tak,   jak   oddychasz,   tak   kochasz;   jest   to   stan 
bezwarunkowy.   A   w   siódmej   jest   samadhi,   sahasrar   -   dotarles   do  domu.   W   teologii 
chrzescijanskiej znalezc mozna te sama alegorie w opowiesci, ze Bóg stworzyl swiat w 
szesc dni, siódmego zas odpoczywal. Tych  szesc dni to szesc czakr, szesc osrodków 
istnienia. Siódmy jest odpoczynkiem: czlowiek dotarl do domu, odpoczywa. Tej alegorii 
nie zrozumiano. Chrzescijanie, a szczególnie teolodzy chrzescijanscy, nigdy nie wchodza 
bardzo   gleboko.   Ich   rozumienie   pozostaje   powierzchowne,   co   najwyzej   logiczne, 
teoretyczne, ale nigdy nie dotyka tego, co istotne. Bóg stworzyl swiat - najpierw stworzyl 
materie, a na koncu stworzyl czlowieka. Przez piec dni stwarzal wszystko inne w swiecie, 
materie, zwierzeta, ptaki, a potem szóstego dnia stworzyl czlowieka. A w ostatniej chwili 
szóstego   dnia   stworzyl   kobiete.   I   jest   to   bardzo   symboliczne   -   kobieta   jest   ostatnim 
stworzeniem, nawet mezczyzna nie jest ostatni. I ta alegoria jest jeszcze piekniejsza, bo 
powiada, ze stworzyl on kobiete z mezczyzny. Oznacza to, ze kobieta jest ulepszeniem 
mezczyzny,   forma   czystsza.   Przede   wszystkim   -   kobieta   oznacza   intuicje,   poezje, 
wyobraznie. Mezczyzna oznacza wole, proze, logike, rozum. Sa to symbole - mezczyzna 
oznacza ceche agresywna, kobieta oznacza przyjmowanie. Przyjmowanie jest najwyzsze. 
Mezczyzna   oznacza   logike,   rozumowanie,   analize,   filozofie;   kobieta   oznacza   religie, 
poezje, wyobraznie; bardziej plynna, bardziej elastyczna. Mezczyzna walczy z Bogiem. 
Nauka jest czystym  produktem ubocznym mezczyzny,  mezczyzna  walczy,  zmaga sie, 
usiluje zdobywac. Kobieta nie walczy, po prostu wita, czeka, ulega. A ta chrzescijanska 
alegoria powiada, ze Bóg najpierw stworzyl mezczyzne. Mezczyzna jest najwyzszy w 
królestwie   zwierzat   -   ale   jesli   chodzi   o   ludzkosc,   kobieta   jest   wyzsza.   Teolodzy 
chrzescijanscy   zinterpretowali   to   absolutnie   niewlasciwie,   zinterpretowali   to   wedle 
samczego   szowinizmu.   Mysla,   ze   mezczyzna   jest   wazniejszy,   dlatego   Bóg   najpierw 
stworzyl mezczyzne. Skoro tak, to zwierzeta musza byc jeszcze wazniejsze! Ta logika 
jest  falszywa.   Mysla,  ze  mezczyzna   jest  sednem,   kobieta  jest tylko   zalacznikiem.   W 
ostatniej chwili Bóg poczul, ze czegos brakuje, wzial wiec jedna z kosci mezczyzny i 
stworzyl kobiete. Kobiety nie uwaza sie za zbyt istotna - ot, pomocnik, po to tylko, zeby 
mezczyzna   czul   sie   dobrze,   w   przeciwnym   razie   bylby   samotny.   Ta   opowiesc 
analizowana jest tak, ze wydaje sie jakby to kobieta byla mniej wazna od mezczyzny, 
zabawka, która mezczyzna moze sie bawic, bo gdyby nie to, bylby samotny. Bóg kochal 
mezczyzne tak bardzo, ze pomyslal, ze bylby on smutny i osamotniony... Nie, to nie jest 
prawda.   Wyobraznia   przychodzi   tylko   wtedy,   gdy   wola   zostanie   poddana.   Ta   sama 
energia, która jest wola, staje sie wyobraznia, i ta sama energia, która staje sie agresja, 
staje sie przyjmowaniem, i ta sama energia, która walczy, staje sie wspóldzialaniem. Ta 
sama energia, która jest zloscia, staje sie wspólczuciem. Wspólczucie wywodzi sie ze 
zlosci, jest to zlosc udoskonalona, jest to wyzsza symfonia wywodzaca sie ze zlosci. 
Milosc wywodzi sie z seksu - jest wyzszym dostapieniem, czystszym.

background image

Siedem czakr - tantra 

W tantrze i jodze jest pewna mapa wnetrza czlowieka. Dobrze bedzie jesli zrozumiesz te 
mape - to ci pomoze, ogromnie ci to pomoze. Tantra i joga zakladaja, ze w fizjologii 
czlowieka, w subtelnej fizjologii, nie w ciele, jest siedem osrodków. W rzeczywistosci sa 
to   metafory.   Ale   sa   one   bardzo,   bardzo   pomocne   w   zrozumieniu   czegos   z   wnetrza 
czlowieka. Oto tych siedem czakr.  MULADHAR   Pierwsza i najbardziej podstawowa 
jest   muladhar   -   dlatego   nazywana   jest   muladhar   -   muladhar   oznacza   "najbardziej 
fundamentalny,   podstawowy"   Mul   znaczy   podstawowy,   odnoszacy   sie   do   korzeni. 
Czakra   muladhar   jest   osrodkiem,   w   którym   obecnie   dostepna   jest   energia   seksu,   ale 
spoleczenstwo wyrzadzilo wiele szkody tej czakrze. Seks tak bardzo jest potepiany, nie 
mozna sie nim cieszyc. Dlatego ta energia pozostaje gdzies zwiazana - oralna, analna, 
genitalna. Nie moze przejsc wyzej. Tantra powiada, ze czlowieka nalezy przebudowac 
zaczynajac od tych trzech kwestii. Dlatego tantra mówi, ze pierwsza wielka praca musi 
nastapic w muladharze. Dla wolnosci oralnej bardzo pomaga wrzeszczenie, smianie sie, 
krzyczenie, plakanie, lkanie. Dlatego wybieram encounter, gestalt, primal i inne grupy 
tego rodzaju - wszystkie one pomagaja uwolnic zablokowanie oralne. A dla uwolnienia 
cie   od   zablokowania   analnego   bardzo   przydatne   jest   pranayam,   bastrika   -   szybkie 
oddychanie chaotyczne - gdyz uderza ono bezposrednio w osrodek analny i umozliwia 
uwolnienie   i   rozluznienie   mechanizmu   analnego.   Dlatego   medytacja   dynamiczna   ma 
ogromna wartosc. A potem jest osrodek seksu - osrodek seksu musi zostac pozbawiony 
brzemienia winy, potepiania. Musisz zaczac uczyc sie go na nowo, dopiero wtedy ten 
uszkodzony  osrodek  seksu  moze  funkcjonowac  w   zdrowy  sposób.  Musisz   zaczac  na 
nowo uczyc sie cieszenia sie nim - bez zadnego poczucia winy. Czakra muladhar musi 
zostac uwolniona - uwolniona od zatwardzenia, uwolniona od biegunki. Czakra muladhar 
musi funkcjonowac optymalnie, w stu procentach - wtedy energia zaczyna sie poruszac. 
SVADISTHAN  Druga czakra jest svadisthan - to hara, osrodek smierci. Te dwa osrodki 
sa bardzo zniszczone, gdyz czlowiek boi sie seksu i czlowiek boi sie smierci. Dlatego 
unika sie smierci - nie mówi o smierci! Zapomnij o niej! Ona nie istnieje. Nawet jesli 
czasami istnieje, nie zauwazaj jej, nie zwracaj na nia uwagi. Mysl dalej, ze bedziesz zyl 
wiecznie - unikaj smierci! Tantra powiada: nie unikaj seksu i nie unikaj smierci. To 
dlatego Saraha chodzil medytowac na pole kremacyjne - by nie unikac smierci. I chodzil 
tam z kobieta, która uczyla lucznictwa - aby przezywac zycie zdrowego, pelnego seksu, 
seksu optymalnego. Na polu kremacyjnym, gdy zyl z kobieta, te dwa osrodki musialy 
zostac uwolnione - smierc i seks. Gdy juz zaakceptujesz smierc i nie boisz sie jej, gdy juz 
zaakceptujesz   seks   i   nie   boisz   sie   go,   te   dwa   dolne   osrodki   zostaja   uwolnione. 
MANIPURA    Trzeci   osrodek,   manipura,   jest   osrodkiem   wszystkich   sentymentów, 
emocji. W manipurze ciagle tlumimy emocje. Oznacza to diament. Zycie jest cenne ze 
wzgledu na sentymenty, emocje, smiech, placz, lzy i usmiechy. Wszystko to sprawia, ze 
zycie jest cenne. Na tym polega chwala zycia - dlatego czakra ta nazywana jest manipura, 
czakra   diamentowa.   Tylko   czlowiek   moze   posiasc   ten   cenny   diament.   Zwierzeta   nie 
moga   smiac   sie;   jasne,   nie   moga   tez   plakac.   Lzy   maja   pewien   wymiar   dany   tylko 
czlowiekowi. Piekno lez, piekno smiechu, poezja lez i poezja smiechu dane sa tylko 
czlowiekowi. Wszystkie inne zwierzeta maja tylko dwie czakry - muladhar i svadisthan. 
Rodza sie i umieraja - niewiele jest miedzy jednym i drugim. Jesli i ty rodzisz sie i 

background image

umierasz, jestes zwierzeciem - jeszcze nie jestes czlowiekiem. A wielu, miliony ludzi, 
zyje tylko z tymi dwoma czakrami. Nigdy nie wychodza poza nie. Nauczono nas tlumic 
sentymenty. Nauczono nas nie byc sentymentalnymi. Nauczono nas, ze sentymentalnosc 
nie poplaca - badz praktyczny, badz twardy - nie badz miekki, nie daj sie zranic! Wtedy 
mozna   cie   wykorzystac.   Badz   twardy!   Przynajmniej   pokaz,   ze   jestes   twardy, 
przynajmniej udawaj, ze jestes grozny, ze nie jestes lagodna istota. Stwórz wokól siebie 
strach. Nie smiej sie, bo gdy sie smiejesz, nie zdolasz stworzyc wokól siebie strachu. Nie 
placz - gdy placzesz, pokazujesz, ze boisz sie sam siebie. Nie pokazuj swych ludzkich 
ograniczen. Udawaj, ze jestes doskonaly. Tlum trzeci osrodek, a staniesz sie zolnierzem, 
nie czlowiekiem, ale zolnierzem - czlowiekiem armii, czlowiekiem falszywym.  Wiele 
pracy jest w tantrze dla uwolnienia trzeciego osrodka. Emocje trzeba uwolnic, rozprezyc. 
Gdy masz ochote na placz, musisz plakac; gdy masz ochote smiac sie, musisz sie smiac. 
Musisz porzucic nonsens tlumienia, musisz nauczyc sie ekspresji, bo tylko przez swoje 
sentymenty,  swoje emocje, swoja wrazliwosc, docierasz do tej wibracji, dzieki której 
mozliwe jest porozumienie. Trzeba uczynic trzeci osrodek coraz bardziej dostepnym. Jest 
on przeciwny mysleniu, jesli wiec dopuscisz trzeci osrodek do glosu, latwiej odprezysz 
sie   w   swym   spietym   umysle.   Badz   autentyczny,   wrazliwy,   wiecej   dotykaj,   wiecej 
odczuwaj, wiecej   sie smiej,   wiecej  placz.   I pamietaj  -  nie  mozesz   zrobic  wiecej   niz 
potrzeba, nie mozesz przesadzic. Nie mozesz wyzwolic nawet jednej lzy wiecej niz jest 
to potrzebne, i nie mozesz smiac sie wiecej niz jest to potrzebne. Nie bój sie wiec, i nie 
zaluj   sobie.   Tantra   pozwala   zyciu   na   wszystkie   jego   emocje.   Takie   sa   te   trzy  dolne 
osrodki - dolne nie w sensie oceniania - sa to trzy dolne osrodki, trzy dolne szczeble 
drabiny. ANAHATA  Potem przychodzi czwarty osrodek, osrodek serca, zwany anahata. 
To slowo jest piekne - anahata oznacza niewydobyty dzwiek. Oznacza dokladnie to, co 
ludzie zen maja na mysli wtedy, gdy mówia: "Czy slyszysz dzwiek jednej klaszczacej 
dloni?" - niewydobyty dzwiek. Serce jest dokladnie posrodku, trzy osrodki sa ponizej 
niego, trzy osrodki powyzej. I serce jest drzwiami od nizszego do wyzszego, albo od 
wyzszego do nizszego. Serce jest jak skrzyzowanie dróg. A serce jest zupelnie pomijane. 
Nie uczono cie zyc z glebi serca. Nawet nie pozwolono ci wejsc do królestwa serca, gdyz 
jest to bardzo niebezpieczne. Jest to osrodek bezdzwiecznego dzwieku, jest to osrodek 
nielingwistyczny, dzwieku niewydobytego. Jezyk jest dzwiekiem wydobytym, musimy 
tworzyc go strunami glosowymi. Musi byc wydobyty - to dwie klaszczace dlonie. Serce 
to jedna klaszczaca dlon. W sercu nie ma slowa - jest ono bez slów. Zupelnie unikamy 
serca, omijamy je. Zyjemy tak, jakby serce nie istnialo - albo, co najwyzej, jakby bylo 
mechanizmem pompy sluzacym oddychaniu, tyle tylko. Tak nie jest. Pluca to nie serce. 
Serce jest ukryte gleboko za plucami. I nie jest ono czyms fizycznym. Jest miejscem, w 
którym powstaje milosc. Dlatego milosc nie jest sentymentem. A milosc sentymentalna 
miesci  sie w trzecim osrodku, nie w czwartym.  Milosc nie jest tylko sentymentalna. 
Milosc   ma   wiecej   glebi   niz   sentymenty,   milosc   jest   wazniejsza   niz   sentymenty. 
Sentymenty sa chwilowe. Mniej czy bardziej, sentyment milosci jest blednie pojmowany 
jako doznanie milosci. Jednego dnia zakochujesz sie w jakims mezczyznie czy kobiecie, 
nastepnego dnia juz tego nie ma - a ty nazywasz to miloscia. To nie jest milosc. To 
sentyment. Spodobala ci sie ta kobieta, spodobala sie, pamietaj, nie wywolala w tobie 
milosci  - bylo  to "polubienie"  tak, jak lubisz lody.  Bylo  to upodobanie. Upodobania 
przychodza i odchodza, upodobania sa chwilowe, nie moga dlugo trwac, nie maja zadnej 
mozliwosci   trwania.   Spodobala   ci   sie   jakas   kobieta,   pokochales   ja,   i   koniec!   To 

background image

upodobanie   jest   skonczone.   Tak   samo   gdy   polubisz   lody,   zjadles   je   i   juz   wcale   nie 
patrzysz  na lody A  jesli  ktos  bedzie  dawal ci  wiecej  lodów, powiesz "To powoduje 
mdlosci - dosc! Wiecej juz nie moge." Upodobanie nie jest miloscia. Nigdy nie pomyl 
upodobania z miloscia, bo wtedy cale twoje zycie bedzie tylko drewnem niesionym przez 
fale...   Bedziesz   dryfowal   od   jednego   czlowieka   do   drugiego,   nigdy   nie   rozwinie   sie 
intymnosc. Czwarty osrodek, anahata, jest bardzo istotny, poniewaz to w sercu po raz 
pierwszy nawiazales kontakt z matka. To przez serce byles polaczony ze swoja matka, 
nie przez glowe. W glebokiej  milosci,  w  glebokim orgazmie,  znów  jestes  polaczony 
przez serce, nie przez glowe. W medytacji,  w modlitwie, dzieje sie to samo - jestes 
polaczony z egzystencja poprzez serce, serce z sercem. Tak, jest to dialog serca z sercem, 
nie glowy z glowa. Jest to nielingwistyczne. A osrodek serca jest tym  osrodkiem, w 
którym powstaje bezdzwieczny dzwiek. Gdy odprezysz sie w osrodku serca, uslyszysz 
Omkar, Aum. Jest to wielkie odkrycie. Ci, którzy wstapili do serca, slysza wewnatrz 
swojego   istnienia   ciagle   spiewanie,   które   brzmieniem   przypomina   aum.   Czy 
kiedykolwiek  slyszales  spiewanie,  które nastepuje samo  z siebie?  Ty go nie robisz... 
Dlatego   nie   zalecam   mantr   Mozna   stale   spiewac   aum,   aum,   aum   i   mozna   stworzyc 
mentalny   substytut   serca.   To   nie   pomoze.   To   oszukiwanie   siebie.   A   spiewac   mozna 
latami, i mozesz stworzyc wewnatrz falszywy dzwiek, jakby przemawialo twoje serce - 
tak nie jest. Jesli chcesz poznac serce, nie nalezy spiewac aum, musisz po prostu byc w 
ciszy. Pewnego dnia, nagle, jest ta mantra. Pewnego dnia, gdy zapadniesz sie w ciszy, 
nagle slyszysz dzwiek dobiegajacy znikad. Powstaje on w twoim najglebszym wnetrzu. 
Jest   to  dzwiek   twojej  wewnetrznej  ciszy.   Tak,   jak  w   cicha   noc  jest   pewien  dzwiek, 
dzwiek   ciszy,   dokladnie   tak   samo   pojawia   sie   w   tobie   pewien   dzwiek   na   znacznie 
glebszym poziomie. Pojawia sie, bede powtarzal to raz po raz - nie wywolujesz go, nie 
powtarzasz   aum,  aum.  Nie,  nie  wypowiadasz   ani  jednego  slowa. Jestes   po prostu  w 
pokoju. Jestes po prostu w ciszy. A on wybucha jak wiosna... nagle zaczyna plynac, jest. 
Slyszysz go - nie wypowiadasz go, slyszysz go. W osrodku serca, w czakrze anahata, 
slyszysz. A ty nigdy nie slyszales w sobie niczego, zadnego dzwieku, zadnego omkar, 
zadnej mantry. To znaczy tyle tylko, ze unikales serca. Ten wodospad istnieje, i dzwiek 
plynacej   wody   istnieje,   ale   ty   go   unikales,   omijales   go,   poszedles   jakas   inna   droga, 
poszedles jakims skrótem. Ten skrót wychodzi z trzeciego osrodka i unika czwartego. 
Czwarty osrodek jest najbardziej niebezpieczny, gdyz z tego osrodka rodzi sie ufnosc, 
rodzi   sie   wiara.   A   umysl   musi   go   unikac.   Gdyby   umysl   go   nie   unikal,   nie   byloby 
mozliwosci istnienia  watpliwosci.  Umysl  zyje  dzieki  watpliwosciom.  To jest czwarty 
osrodek. A tantra powiada, ze przez milosc poznasz ten czwarty osrodek.  VISUDDHI 
Piaty osrodek nazywany jest visuddhi. Visuddhi oznacza czystosc. Jasne, po nastapieniu 
milosci jest czystosc i niewinnosc, nigdy wczesniej. Milosc oczyszcza i tylko milosc - nic 
innego nie oczyszcza. Nawet najbrzydszy czlowiek w milosci staje sie piekny. Milosc 
jest   nektarem.   Oczyszcza   wszystkie   trucizny.   Dlatego   piaty   osrodek   nazywany   jest 
visuddhi - visuddhi oznacza czystosc, czystosc absolutna. Jest to osrodek gardla. A tantra 
powiada: mów tylko wtedy, gdy dotarles do piatego osrodka przez czwarty, mów tylko 
przez   milosc,   inaczej   nie   mów.   Mów   poprzez   wspólczucie,   inaczej   nie   mów!   Po   co 
mówic?  Jesli dotarles  przez serce i jesli  uslyszales  Boga tam przemawiajacego,  albo 
Boga,   który   plynie   tam   jak   wodospad,   jesli   uslyszales   dzwiek   Boga,   dzwiek   jednej 
klaszczacej   dloni,   dopiero   wtedy   wolno   ci   mówic,   wtedy  twój   osrodek   gardla   zdola 
przekazac to przeslanie, wtedy cos mozna wlac nawet w slowa. Gdy to masz, mozna wlac 

background image

to nawet w slowa. Bardzo nieliczni ludzie docieraja do piatego osrodka, bardzo rzadko, 
gdyz nie docieraja nawet do czwartego, jak wiec moga dotrzec do piatego? Jest to bardzo 
rzadkie. Gdzies jest jakis Chrystus, jakis Budda, jakis Saraha, oni docieraja do piatego. 
Nawet piekno ich slów jest ogromne - a co dopiero mówic o ich ciszy? Nawet ich slowa 
zawieraja   cisze.   Mówia   oni,   a   jednak   nie   mówia.   Mówia,   i   mówia   to,   co 
niewypowiadalne, niewyslowione, nie dajace sie wyrazic. Ty tez uzywasz gardla, ale to 
nie jest visuddhi. Ta czakra jest zupelnie martwa. Gdy ta czakra ozywa, w twych slowach 
jest   miód,   twoje   slowa   maja   aromat,   w   twoich   slowach   jest   muzyka,   taniec.   Wtedy 
wszystko,   co   mówisz,   jest   poezja,   wszystko,   co   wypowiadasz,   jest   czysta   radoscia. 
AJNA    A   szósta   czakra   to   ajna:   ajna   oznacza   porzadek.   W   szóstym   osrodku   jestes 
uporzadkowany, nigdy wczesniej. W szóstej czakrze stajesz sie panem, nie wczesniej. 
Wczesniej byles niewolnikiem. W szóstej czakrze, cokolwiek wypowiesz, stanie sie to, 
czegokolwiek zapragniesz, stanie sie to. W szóstej czakrze masz wole, nigdy wczesniej. 
Wczesniej wola nie istnieje. Ale jest w tym pewien paradoks. W czwartej czakrze znika 
ego. W piatej czakrze znikaja wszelkie nieczystosci i wtedy masz wole, nie mozesz wiec 
ta wola ranic. W istocie rzeczy nie jest to juz twoja wola, jest to wola Boga, gdyz ego 
znika   w   czwartym   osrodku,   wszystkie   nieczystosci   znikaja   w   piatym.   Teraz   jestes 
najczystszym istnieniem, samym nosnikiem, narzedziem, poslancem. Teraz masz wole, 
poniewaz cie nie ma - teraz wola Boga jest twoja wola. Bardzo rzadko czlowiek dociera 
do szóstej czakry, poniewaz jest ona ostatnia, w pewnym sensie. W tym swiecie jest 
ostatnia.   Poza   nia   jest   siódma,   ale   wtedy   wkraczasz   w   totalnie   inny   swiat,   odrebna 
rzeczywistosc.   Szósta   jest   ostatnia   linia   graniczna,   posterunkiem   kontrolnym. 
SAHASRAR   Siódma jest sahasrar - sahasrar oznacza tysiacplatkowy lotos. Gdy twoja 
energia przechodzi do siódmej - sahasrar - stajesz sie lotosem. Teraz nie potrzebujesz juz 
szukac miodu innych kwiatów - teraz pszczoly zaczynaja przychodzic do ciebie. Teraz 
przyciagasz pszczoly z calej ziemi,  a czasem nawet zaczynaja  do ciebie przychodzic 
pszczoly   z   innych   planet.   Twoja   sahasrar   otworzyla   sie,   twój   lotos   rozkwitl   pelnia 
kwiecia. Ten lotos to Nirvana. Najnizsza jest muladhar W najnizszej rodzi sie zycie, 
zycie ciala i zmyslów. W siódmej rodzi sie zycie, zycie wieczne, nie ciala, nie zmyslów. 
Taka jest fizjologia tantry Nie jest to fizjologia ksiazek medycznych. Nie szukaj jej w 
ksiegach medycznych, nie ma jej tam. Jest to metafora, jest to pewien sposób przekazu. 
Oto mapa, która ma wszystko uczynic zrozumialym.

Dziesiec byków Zen 

Na pastwisku tego swiata, bez konca odsuwam na boki wysokie trawy, poszukujac byka. 
Idac   z   biegiem   nienazwanych   rzek,   gubic   sie   na   krzyzujacych   sie   sciezkach   posród 
odleglych gór, sily mnie zawodza, zyciowosc wyczerpuje sie, byka nie moge znalezc. 
Slysze tylko racice biegnace noca przez las. 
1.Poszukiwanie byka   Wyruszamy na niezwykla pielgrzymke. Dziesiec byków Zen to 
cos unikalnego w historii ludzkiej swiadomosci. Prawde wyrazano na wiele sposobów i 
zawsze stwierdzano, ze pozostaje niewyrazona, bez wzgledu na to, co robisz. Obojetne 
jak bardzo bys ja wyrazal, umyka, wymyka sie. Po prostu wymyka sie opisom. Slowa, 
których dlan uzywasz, nie moga jej zawrzec. A z chwila, gdy wyraziles, natychmiast 
odczuwasz frustracje; tak jakby to, co istotne zostalo opuszczone, a tylko to, co nieistotne 
zostalo   wyrazone.   Dziesiec   byków   zen   stanowi   jedyny   w   swoim   rodzaju   wysilek 

background image

zmierzajacy   do   wyrazenia   tego,   co   jest   niewyrazalne.   Byk   jest   symbolem   energii, 
witalnosci, dynamizmu. Byk oznacza samo zycie. Byk oznacza twoja wewnetrzna moc, 
twoja potencjalnosc. Byk jest symbolem, pamietaj o tym. Ty jestes, masz tez zycie, ale 
nie wiesz czym jest zycie. Masz energie, ale nie wiesz skad ta energia pochodzi i do 
jakiego celu ta energia zmierza. Jestes ta energia, a jednak jestes nieswiadomy tego, czym 
jest ta energia. Nieswiadomy zyjesz. Nie zadales podstawowego pytania: Kim jestem? To 
pytanie jest tym samym co poszukiwanie byka. Kim jestem? A dopóki nie zostanie to 
poznane, jak mozesz zyc? Wtedy wszystko bedzie prózne, bo to podstawowe pytanie nie 
zostalo zadane, nie odpowiedziano na nie. Dopóki nie poznasz siebie, cokolwiek robisz, 
bedzie to prózne. Najbardziej podstawowa sprawa jest poznanie siebie. Ale dzieje sie tak, 
ze stale przegapiamy to, co najbardziej podstawowe, i stale przejmujemy sie blahostkami. 
Czym   sa   wysokie   trawy?   Symbolem.   Poezja   mówi   symbolami.   Malarstwo   maluje 
symbole,   poezja   mówi   symbole.   Pragnienia   sa   tymi   wysokimi   trawami,   w   których 
zagubil   sie   twój   byk.   Jesli   zdolasz   zrozumiec   jakosc   swej   energii,   bedziesz   mógl 
zrozumiec   co   stanowi   dla   ciebie   spelnienie.   Inaczej,   nie   poznawszy   siebie,   stale 
biegniesz. Ten bieg jest prawie szalony. Zatrzymaj sie przy drodze, pomedytuj chwile, 
zastanów   sie   nad   tym,   co   robisz,   po   co   to   robisz.   Nie   biegnij   goraczkowo,   bo   to 
biegniecie zmusi cie do jeszcze szybszego biegu. To poszukiwanie jest trudne, poniewaz 
prawda   jest   nie   tylko   nieznana   -   jest   niepoznawalna.   To   poszukiwanie   jest   trudne, 
poniewaz   poszukujacy   musi   zaryzykowac   dla   niego   cale   swoje   zycie.   Jesli   sluchasz 
swietych pism, idziesz z biegiem rzek nazwanych. Jesli jestes wyznawca jakiejs religii, 
sekty, kosciola, masz mape - a dla prawdy nie moze byc zadnej mapy. Nie moze byc 
zadnej   mapy,   poniewaz   prawda   jest   prywatna,   nie   publiczna.   I   przychodzi   w   tym 
poszukiwaniu   chwila,   gdy  czujesz   sie   kompletnie   wyczerpany,   zmeczony.   Zaczynasz 
myslec, ze lepiej byloby, gdybys nigdy tego poszukiwania nie rozpoczal. Czujesz sie tak 
sfrustrowany,   ze   zaczynasz   odczuwac   zazdrosc   wobec   tych,   którzy   nigdy   takimi 
sprawami sie nie przejmowali.  Jest to naturalne,  ale jest to dokladnie ta chwila, gdy 
zaczyna sie prawdziwe poszukiwanie. Ta wyczerpana energia, to zmeczenie, pochodza z 
umyslu.   Umysl   czuje   sie   zmeczony,   bo   umysl   zawsze   jest   szczesliwy,   gdy   moze 
korzystac z map. Wobec znanego, umysl pozostaje panem; wobec nieznanego, dziwnego, 
umysl   jest   calkowicie   zagubiony...   Ta   chwila   przychodzi   w   poszukiwaniu   kazdego 
czlowieka.   Test   to   znaczacy   moment.   A   jesli   zdolasz   wyruszyc,   nawet   czujac   sie 
wyczerpany, zmeczony, sfrustrowany, jesli mimo tego zdolasz wyruszyc i isc i isc, umysl 
zostaje porzucony i pojawiaja sie pierwsze przeblyski medytacji. Na brzegu rzeki, pod 
drzewami, odkrywam slady kopyt! Nawet pod pachnaca trawa widze jego slady. Gleboko 
w odleglych górach mozna je znalezc. Te slady nie moga byc bardziej ukryte niz nos 
czlowieka zwrócony ku niebu.  2. Odkrycie sladów   Umysl zostaje porzucony dopiero 
wtedy,   kiedy   ty   trwasz   i   trwasz,   podczas   gdy   umysl   kaze   ci   zaprzestac.   Jesli   nie 
posluchasz umyslu i powiesz: "Bede zglebial, bede szukal - jesli ty jestes zmeczony, 
mozesz odpasc" - umysl  bedzie trzymal  sie ciebie jeszcze nieco dluzej. Ale jesli nie 
posluchasz i pozostaniesz z dystansem i bez przejmowania sie, twe oczy skupione na 
celu, na byku, odkryja slady. Zawsze tu byly, tylko ty byles zbyt zatloczony myslami, 
zbyt  zachmurzony   umyslem.   Dlatego  nie  widziales  tych   subtelnych   sladów.  A  teraz, 
nawet pod trawa, nawet pod tymi samymi pragnieniami, znajdujesz te same slady byka. 
Nawet pod pragnieniami znajdujesz ukrytego Boga. Nawet pod tak zwanymi ziemskimi 
sprawami,  odszukujesz cos z tego spoza. Byk  nigdy nie zagubil  sie - poniewaz tym 

background image

bykiem jestes ty Ten byk jest twoja energia, to twoje zycie. Zasada twojej dynamiki jest 
byk. Byk nigdy nie zaginal. Jesli zdolasz to zrozumiec, poszukiwac nie potrzeba. Wtedy 
samo   to   zrozumienie   wystarcza.   Ale   jesli   to   zrozumienie   nie   przyszlo   do   ciebie, 
poszukiwanie jest potrzebne. Poszukiwanie nie pomoze ci dotrzec do celu, bo cel nigdy 
nie   zostal   zagubiony.   Poszukiwanie   pomoze   ci   tylko   porzucic   chciwosc,   lek,   chec 
posiadania,   zazdrosc,   nienawisc,   zlosc.   Poszukiwanie   pomoze   ci   tylko   porzucic 
przeszkody, a gdy tych przeszkód juz nie bedzie, nagle zdajesz sobie sprawe: "Zawsze tu 
istnialem! Nigdy nigdzie nie poszedlem!" Byk tu jest. Poszukujacy jest poszukiwanym. 
Tylko pare niepotrzebnych rzeczy tloczy sie w tobie, porzuc je, a odkryjesz sam siebie w 
calej swojej chwale. To poszukiwanie jest indywidualne, jest pelne niebezpieczenstw. 
Samemu  trzeba wedrowac. Ale na tym  polega jego piekno. W glebokiej  samotnosci, 
tylko w glebokiej samotnosci, gdy nawet jednej mysli nie ma, Bóg wchodzi w ciebie, lub 
inaczej, opuszcza cie. W glebokiej samotnosci, inteligencja staje sie plomieniem, jasnym. 
W glebokiej samotnosci, cisza i blogosc otaczaja cie. W glebokiej samotnosci, otwieraja 
sie twoje oczy, otwiera sie twoje istnienie. To poszukiwanie jest indywidualne. Slysze 
spiew slowika. Slonce jest cieple, wiatr jest lekki, wierzby nad brzegiem sa, zielone. 
Zaden byk nie moze sie tu ukryc! Jakiz artysta zdola namalowac ta masywna, glowe, te 
majestatyczne rogi? 3. Ujrzenie byka   Trzecia sutra mówi o wrazliwosci... Gdy stajesz 
sie wrazliwy, wrazliwy na wszystko to, co dzieje sie wokól - spiew slowika - gdy stajesz 
sie wrazliwy na wszystko, co ci sie przytrafia, i otacza cie, slonce jest cieple, wiatr jest 
lekki, wierzby nad brzegiem sa zielone. W takiej wrazliwosci, jak moze ukryc sie byk? 
Byk moze ukryc sie, jesli jestes skoncentrowany w jednym kierunku; wtedy jest wiele 
kierunków,   gdzie   byk   moze   sie   ukryc.   A   gdy   nie   jestes   skoncentrowany   w   zadnym 
kierunku, po prostu otwarty na wszystkie kierunki, jak byk zdola sie ukryc? Piekna sutra. 
Teraz nie ma tej mozliwosci, poniewaz nie ma ani jednego miejsca, które byloby poza 
twoja   swiadomoscia.   Nie   ma   miejsca,   w   którym   mozna   byloby   sie   ukryc.   Przez 
koncentracje mozesz unikac. Stajesz sie uwazny na jedna sprawe kosztem tysiaca innych 
rzeczy. W medytacji jestes po prostu swiadomy, bez zadnego zawezania. Niczego nie 
odsuwasz   na   bok.   Po   prostu   jestes   otwarty   i   dostepny.   Gdy   spiewa   slowik,   jestes 
dostepny.   Gdy   odczuwane   jest   slonce,   dotyka   twojego   ciala   i   czujesz   cieplo,   jestes 
dostepny. Gdy wieje wiatr, czujesz go, jestes dostepny. Dziecko placze, pies szczeka - po 
prostu jestes uwazny. Nie masz zadnego przedmiotu (swojej uwaznosci). Koncentracja 
jest przedmiotowa. W medytacji  nie ma  przedmiotu.  A w uwaznosci bez wybierania 
umysl znika, bo umysl moze pozostac tylko wtedy, gdy swiadomosc jest waska. Gdy 
swiadomosc jest szeroka, szeroko otwarta, umysl nie moze istniec. Umysl moze istniec 
tylko   wraz   z   wyborami...   Powiem   to   w   ten   sposób:   umysl   jest   zawezonym   stanem 
swiadomosci, swiadomoscia plynaca bardzo waskim kanalem, tunelem. Medytacja to po 
prostu stanie pod golym niebem, bycie dostepnym dla wszystkiego... I nagle widzisz 
byka! W wielkiej  wrazliwosci, nagle jestes swiadomy swojej energii,  czystej  energii, 
sama   rozkosz.   To   tego   dotyczy   wrazliwosc   -   twoich   zmyslów   stopionych   w   jedna 
wrazliwosc. Nie chodzi tu o to, ze masz oczy i uszy i nos, nie; jestes oczouszonosem 
jednoczesnie.   Nie   ma   przerwy.   Widzisz   i   slyszysz   i   czujesz   i   smakujesz   na   raz, 
równoczesnie.   Nie   wybrales   zadnego   konkretnego   zmyslu.   Prawdziwy   czlowiek 
rozumiejacy   zyje   przez   zmysly,   jego   dotyk   jest   totalny.   Gdy   dotyka   cie   prawdziwy 
czlowiek rozumiejacy, natychmiast odczuwasz przeplyw energii. Nagle czujesz, ze cos 
wewnatrz ciebie zostalo przebudzone, jego energia dotknela twojej spiacej energii. Cos w 

background image

tobie powstaje. Tu zen jest najlepszy. Zadna inna religia, zaden inny rozwój, nie dotarl 
tak gleboko do wlasciwej sciezki. Zmysly powinny pozostac zywe, i jeszcze cos - twoje 
zmysly   powinny   wpasc   w   gleboki   wewnetrzny   rytm   i   harmonie,   powinny   stac   sie 
orkiestra. Dopiero wtedy prawda moze byc poznana, dopiero wtedy mozesz pochwycic 
byka. Chwytam go w zacietej walce. Jego wielka wola i moc sa niewyczerpane. Rusza na 
wysoki plaskowyz, daleko ponad mglami chmur, albo stoi w nieprzeniknionym wawozie. 
4. Zlapanie byka  Bedzie walka, bo umysl nie tak latwo odda swa moc. Tak dlugo umysl 
byl   dyktatorem,   teraz  chcesz,  by  dyktator  zszedl   z tronu;  jest  to niemozliwe.   Umysl 
przyzwyczail  sie do kierowania i popychania  cie na wszystkie  strony.  Stoczy z toba 
zacieta potyczke. Bedzie cie scigal, i bedzie znajdywal chwile slabosci, w których znów 
moze zapanowac nad toba. Ale, kiedy zobaczysz byka, energie swojego istnienia, mozesz 
go   pochwycic.   Oczywiscie,   bedzie   walka,   poniewaz   tak   dlugo   umysl   pozostawal   u 
wladzy.. A ta energia, ten byk, jest niewyczerpana. Czasem stoi na szczycie wzgórza, na 
szczycie jakiegos przezycia. Czasem w dolinie, w glebokim wawozie. Gdy staniesz sie 
wrazliwy na otaczajacy cie swiat, twoja wrazliwosc moze byc zwrócona do wewnatrz, ku 
twemu wewnetrznemu domowi. Jest to ta sama wrazliwosc, dzieki której slyszales spiew 
slowika, dzieki której odczuwales cieplo slonca, dzieki której czules aromat kwiatu. Jest 
to   ta   sama   wrazliwosc,   która   teraz   zostala   zwrócona   do   wewnatrz.   Dzieki   tej   samej 
wrazliwosci bedziesz smakowal Siebie, odczuwal Siebie, widzial Siebie, dotykal Siebie. 
Wykorzystaj swiat jako szkolenie wrazliwosci. Zawsze pamietaj: jezeli zdolasz stac sie 
bardziej i bardziej wrazliwy, wszystko bedzie absolutnie wlasciwe. Za kazdym drzewem, 
i pod kazdym kamieniem, ukrywa sie byk. Dotykaj z miloscia, a nawet kamien odpowie, 
i tam mozesz poczuc byka. Patrz z miloscia na gwiazdy, a gwiazdy odpowiadaja - byk 
tam   sie   ukrywa.   Byk   jest   energia   Totalnosci.   Jestes   jej   czescia.   Jesli   jestes   zywy   i 
wrazliwy, mozesz odczuc calosc. Byk zawsze na ciebie czeka. Byk nie jest gdzies poza 
toba. Byk jest twoim najbardziej wewnetrznym rdzeniem. Miedzy bykiem i toba jest 
ogromna sciana umyslu, mysli. Mysli sa ceglami, zrobionymi  ze szkla. Mozesz wiec 
przez nie widziec i mozesz nie zdawac sobie sprawy, ze miedzy toba i rzeczywistoscia 
jest sciana. Walka bedzie nieco trudna, poniewaz umysl nie da sie latwo przekonac - bo 
dla umyslu bedzie to smierc... Smierc umyslu jest twoim zyciem. A zycie umyslu to 
twoja   smierc.   Jesli   wybierasz   umysl,   popelniasz   samobójstwo,   jesli   chodzi   o   twoje 
wewnetrzne istnienie. Jesli wybierasz siebie, musisz porzucic umysl - i to wlasnie jest 
medytacja. Bat i powróz sa potrzebne, inaczej moze on zabladzic w jakas zapylona droge. 
Bedac   dobrze   wycwiczonym,   staje   sie  naturalnie   lagodny.   Potem,   nie   petany,   slucha 
swego   pana.  5.   Poskromienie   byka    Bat   jest   symbolem   uwaznosci,   a   powróz   jest 
symbolem wewnetrznej dyscypliny. Uwaznosc i dyscyplina sa najbardziej fundamentalne 
dla poszukujacego. Jesli poddasz sie dyscyplinie bez uwaznosci, staniesz sie hipokryta. 
Jesli poddasz sie dyscyplinie bez uwaznosci, staniesz sie zombie, robotem. Moze nikomu 
nie wyrzadzisz krzywdy, moze bedziesz znany jako dobry czlowiek, albo nawet swiety, 
ale nie zdolasz zyc swoim prawdziwym zyciem, nie bedziesz mógl go swietowac. Nie 
bedzie w nim rozkoszy. Staniesz sie zbyt powazny, gotowosc do zabawy odejdzie na 
zawsze. A powaga jest choroba. Jesli dyscyplina jest bez uwaznosci, narzucasz ja sila - i 
bedzie to przemoc, gwalt na twoim wlasnym istnieniu. Nie da ci to wolnosci, stworzy 
wiecej i wiecej, wiekszych i wiekszych wiezien. Dyscyplina jest sluszna, jesli opiera sie 
na   uwaznosci.   Dyscyplina   zupelnie   traci   slusznosc,   staje   sie   zatruta,   gdy   jest 
przestrzegana bez uwaznosci, przez slepy, wierzacy umysl. Pierwsza rzecza jest wiec bat 

background image

- uwaznosc. A druga jest powróz - dyscyplina. Po co jest dyscyplina potrzebna? Jesli 
jestes   uwazny,   wydaje   sie,   ze   uwaznosc   wystarcza.   W   koncu   wystarczy,   ale   nie   na 
poczatku,   bo   umysl   ma   glebokie   wzorce,   a   energia   porusza   sie   zgodnie   ze   starymi 
nawykami i starymi wzorcami. Nowe kanaly trzeba stworzyc. Mozesz stac sie uwazny, 
ale na poczatku samo w sobie nie bedzie to wystarczalo, poniewaz umysl, znalazlszy 
nowa okazje do wejscia w jakis stary wzorzec, natychmiast wslizguje sie w niego, w 
ulamku sekundy.  Wpadniecia w zlosc dokonuje natychmiast. Zanim staniesz sie tego 
swiadomy, gniew juz sie pojawil. Pózniej, gdy twoja uwaznosc stanie sie totalna, gdy 
twoja uwaznosc stanie sie z toba jednoscia absolutna, wtedy zanim cokolwiek sie stanie, 
uwaznosc zawsze jest, a priori. Jesli przychodzi zlosc, przed zloscia jest uwaznosc; jesli 
owladnie  toba seksualnosc, zanim to nastapi,  jest uwaznosc. Gdy uwaznosc staje sie 
czyms naturalnym, spontanicznym, jak oddychanie, kiedy jest nawet we snie, dyscypline 
mozna   porzucic.   Ale   na   poczatku   -   nie.   Na   poczatku,   gdy   uwaznosc   tworzy   sie, 
dyscyplina bedzie bardzo pomocna. Dyscyplina potrzebna jest do stworzenia nowych 
szlaków. Dlatego   uwaznosc  i  dyscyplina   powinny isc  razem.  Sa  ludzie   mówiacy,   ze 
wystarczy sama uwaznosc. W pewnej mierze maja racje, ale dotarcie do tego punktu 
uwaznosci,   gdy  wszystkiego   jest   dosc,  gdy  jest   jego  wlasna   dyscyplina,   jest   bardzo, 
bardzo   trudne.   Rzadko   to   nastepuje.   Sa   tez   inni,   którzy   stale   mówia,   ze   dyscyplina 
wystarcza,   nie   potrzeba   uwaznosci.   Oni   tez   mówia   o   drugim   ekstremum.   Sama 
dyscyplina nie moze wystarczyc. Wtedy czlowiek, który stale narzuca sobie dyscypline, 
stopniowo staje sie mechanicznym robotem. Wiele religii nauczalo jedynie dyscypliny, 
moralnosci, dobrych dzialan i dobrych uczynków - swiatu to nie pomoglo. Ludzie przez 
to nie stali sie uwazni, zywi. Oba przeciwienstwa sa tylko polowa i polowa. Zen powiada, 
ze   trzeba   równoczesnie   przestrzegac   uwaznosci   i   dyscypliny.   Miedzy   tymi   dwoma 
przeciwienstwami trzeba stworzyc pewien rytm. Nalezy zaczac od bata, a skonczyc na 
powrozie... Byk dobrze zna zapylone drogi, i jesli nie uzyje sie bata i powrozu, istnieje 
wielkie prawdopodobienstwo, ze byk, którego pochwyciles, znów sie zagubi. Potrzebne 
jest cwiczenie, ale cwiczenie nie jest celem. Cwiczenie jest tylko srodkiem. W koncu 
trzeba   wyjsc   z   cwiczenia,   trzeba   zapomniec   o   wszelkiej   dyscyplinie.   Jesli   musisz 
kontynuowac swoja dyscypline, pokazuje to po prostu, ze ta dyscyplina nie jest jeszcze 
naturalna. Na poczatku pozostajesz uwazny, tworzysz nowe szlaki dla energii swojego 
umyslu. Stopniowo, nie bedzie potrzeby, stopniowo, nawet pozostawanie w uwaznosci 
nie bedzie potrzebne. Po prostu jestes uwazny, nie usilujesz byc uwazny. Dopiero wtedy 
jest rozkwit, gdy uwaznosc jest naturalna, gdy medytacji nie trzeba robic, ale ona po 
prostu sama sie dzieje. Stala sie twoim klimatem, zyjesz w niej. Jestes nia. Dosiadlszy 
byka, powoli wracam do domu. Glos mojego fletu przenika wieczór. Nadajac tempo 
uderzeniami   dloni,   pulsujaca   harmonia,   kieruje   nieskonczonym   rytmem.   Ktokolwiek 
slyszy te melodie, przylaczy sie do mnie. 6. Jazda na byku z powrotem do domu  Jesli 
nie jestes panem, odchodzisz, daleko od domu. Gdy jestes panem, zaczynasz wracac do 
pierwotnego   zródla.   Jesli   nie   jestes   panem,   ta   energia   odchodzi   od   ciebie,   ku 
przedmiotom, ludziom, wladzy, prestizowi, slawie. Ta energia stale odchodzi od ciebie, 
ku peryferiom. Gdy jestes panem, energia zaczyna poruszac sie w kierunku domu. Gdy 
jestes panem, umysl idzie za toba niczym cien. Gdy nie jestes panem, musisz jak cien isc 
za umyslem. Umysl oznacza energie poruszajaca sie na zewnatrz, a medytacja oznacza 
energie   poruszajaca   sie   do   wewnatrz,   te   sama   energie.   Jedynie   kierunek   jest   inny.   I 
pamietaj: jesli twoje poszukiwanie nie prowadzi cie do stanów coraz wiekszej i wiekszej 

background image

blogosci,   kiedy   mozesz   spiewac   i   tanczyc,   cos   jest   nie   tak,   cos   jest   absolutnie 
niewlasciwego. Jestes na jakiejs niewlasciwej drodze. Twoja blogosc, twój spiew i taniec, 
sa wskazaniami. Nie musza byc ekstrowertyczne, nie musisz spiewac tak, by inni mogli 
to slyszec, ale bedziesz slyszal spiew stale wewnatrz siebie. Jesli chcesz, mozesz spiewac 
i dzielic sie tym, ale wewnatrz ciebie bedzie pewien taniec. Im blizej jestes domu, tym 
czujesz sie szczesliwszy. Szczescie jest pewna cecha energii powracajacej, kierujacej sie 
z powrotem do domu... Tak wlasnie miliony ludzi przylaczaly sie do Buddy, Jezusa, 
Krishny - ich piesn, ich blogosc, ich ekstaza, sa zarazliwe. Gdy raz uslyszysz, nie mozesz 
zrobic nic innego, jak tylko dolaczyc. Na Wschodzie nazywamy to satsang. Oznacza to 
bycie w obecnosci mistrza, bycie w harmonii mistrza, zlaczenie sie z mistrzem. Mistrz 
jest, po prostu przy nim siedzisz, nic nie robisz. Ale stopniowo chloniesz ten klimat, to 
srodowisko. Stopniowo energia mistrza zaczyna cie przepelniac, a ty stajesz sie dla niej 
otwarty.   Stopniowo  odprezasz   sie,  i   nie   stawiasz   oporu,   i   nie   walczysz,   i   zaczynasz 
smakowac, i zaczynasz czuc cos z tego, co Nieznane, ten posmak, ten aromat. Im wiecej 
tego   smakujesz,   tym   pojawia   sie   wiecej   ufnosci.   Tylko   dzieki   byciu   w   obecnosci 
czlowieka   oswieconego   otwieraja   sie   ogromne   mozliwosci,   twój   potencjal   zacznie 
funkcjonowac, dzialac. Mozna odczuc dzwiek, szumiacy dzwiek nowosci, która do ciebie 
przychodzi.   Ale   jest   to   dzielenie   sie   piesnia,   dzielenie   sie   tancem,   dzielenie   sie 
swietowaniem. Siedzac okrakiem na byku, docieram do domu. Jestem spokojny. Byk tez 
moze odpoczac. Nadszedl swit. W pelnym blogosci wypoczynku, w moim domu, krytym 
strzecha, porzucilem bat i powróz. 7. Wykroczenie ponad byka  Gdy staniesz sie panem 
swego umyslu, wykraczasz ponad umysl. Z chwila, gdy stajesz sie panem swego umyslu, 
umysl przestaje istniec. Pozostaje tylko wtedy, gdy jestes niewolnikiem. Gdy pochwycisz 
byka i jedziesz na nim, byk znika. Byk istnieje jako cos oddzielnego od ciebie tylko 
wtedy, gdy nie jestes panem. Trzeba to zrozumiec. Pozostajesz podzielony jesli nie jestes 
panem, pozostajesz schizofreniczny, w kawalkach. Gdy pojawia sie w tobie bycie panem, 
gdy sa uwaznosc i dyscyplina, bat i powróz, podzialy znikaja, stajesz sie jednoscia. W tej 
jednosci nastepuje wykroczenia ponad byka. Wtedy nie widzisz siebie oddzielonego od 
umyslu.   Wtedy   nie   widzisz   siebie   oddzielonego   od   ciala.   Wtedy   nie   widzisz   siebie 
oddzielonego   od   calosci.   Stajesz   sie   jednoscia.   Wszyscy   panowie   sa   w   jednosci   z 
egzystencja,   tylko   niewolnicy   sa   oddzieleni.   Gdy  wszystko   harmonizuje   sie   i   jest   w 
jednosci, nastepuje wykroczenie ponad wszystkie podzialy. Energia nie porusza sie w 
jakims jednym kierunku, ty nie poruszasz sie w innym kierunku. Teraz oboje poruszacie 
sie w tym  samym  kierunku. Nie ma juz walki. Podzial znikl. Nie walczysz  z rzeka, 
plyniesz, unosisz sie na falach rzeki. Nagle, nie jestes oddzielony od rzeki. Wejdz do 
rzeki. Najpierw spróbuj isc pod prad - walcz, zmagaj sie, a zobaczysz, ze rzeka walczy z 
toba. I powiesz, ze rzeka próbuje cie pokonac. I zobaczysz, w koncu rzeka pokona cie... 
poniewaz przyjdzie taka chwila, gdy zmeczysz sie, i zobaczysz, ze rzeka wygrywa, a ty 
przegrywasz. Potem spróbuj innego sposobu: plyn z biegiem rzeki, pozwól, by dzialo sie 
to, co ma sie dziac, a stopniowo zrozumiesz, ze teraz rzeka z toba nie walczy. W istocie 
rzeczy rzeka wcale z toba nie walczyla, nawet wtedy, gdy poruszales sie pod prad, rzeka 
z toba nie walczyla. To tylko ty byles w walce, tylko ty byles w egoistycznym nastroju, 
ty, który próbowales wygrac, zwyciezyc, który próbowales cos udowodnic, ze "Jestem 
kims". Ta mysl o byciu kims tworzy caly problem. Teraz jestes nikim, plyniesz z biegiem 
rzeki,   w   glebokim   przyzwoleniu.   Rzeka   nie   jest   juz   ci   przeciwna   -   nigdy   nie   byla! 
Zmienily sie tylko twoje nastawienia, a ty czujesz, ze to rzeka calkowicie sie zmienila. Ta 

background image

rzeka   zawsze   byla   taka   sama.   Teraz   unosisz   sie   na   falach   rzeki.   Wtedy   jestes   w 
organicznej   jednosci   z   rzeka.   Wtedy   odczuwasz   doznanie   orgazmiczne.   Gdy   jestes 
jednoscia z rzeka, nagle nastepuje wykroczenie ponad wszystkie ograniczenia. Nie jestes 
juz maly, nie jestes juz duzy - jestes caloscia. I taka jest droga dotarcia do domu, bo dom 
jest zródlem, tym zródlem, z którego przyszedles. Ten dom nie jest gdzies indziej! Ten 
dom jest tu, skad przybyles, skad powstales. Dom jest zródlem. Jesli pozwolisz sobie byc 
w glebokim przyzwoleniu, docierasz do domu. Dom oznacza, ze docierasz do samego 
zródla zycia i istnienia, dotykasz samego poczatku. I w zaden inny sposób nie mozesz 
byc spokojny. Jedynym sposobem bycia spokojnym jest nie bycie. Jedynym sposobem 
bycia spokojnym jest bycie w glebokim przyzwoleniu, powierzeniu sie, w jednosci z 
energia   zycia.   I   nie   tylko   ty   mozesz   odpoczywac,   byk   takze.   Nie   tylko   ty   mozesz 
odpoczywac, ale i rzeka. Gdy konflikt trwa, ani ty nie mozesz odpoczywac, ani Bóg. A 
teraz nie potrzeba uzywac bata i powrozu. Gdy dotarles do miejsca, w którym czujesz, ze 
jestes   jednoscia   z   rzeka   zycia,   nie   potrzeba   uwaznosci   czy   dyscypliny.   Wtedy 
medytowanie nie jest potrzebne! Wtedy nic nie jest potrzebne. Wtedy zycie wszystko 
robi dla ciebie. Wtedy mozesz odprezyc sie, poniewaz mozesz totalnie zaufac. Wtedy 
nawet uwaznosc nie jest potrzebna, pamietaj. Na poczatku uwaznosc jest potrzebna. Na 
poczatku nawet dyscyplina jest potrzebna. Ale w miare duchowego wzrastania, nastepuje 
wyjscie ponad te drabine. Mozesz ja odrzucic. Bat, powróz, osoba i byk - wszystko zlewa 
sie w jedno w Nic-osci. To niebo jest tak ogromne, ze zadne przeslanie nie moze go 
splamic. Jak platek sniegu moze istniec w szalejacym ogniu? Oto sa slady patriarchów. 8. 
Wyjscie ponad byka i jazn
   Najpierw nastepuje wyjscie ponad byka - wyjscie ponad 
umysl,  energie umyslu, zycie, energie zycia. A potem, kiedy wyszedles  ponad zycie, 
wychodzisz   ponad   siebie   samego.   W   chwili,   gdy   znika   umysl,   ty   takze   znikasz   - 
poniewaz istniejesz w walce. Ego istnieje w napieciu. Dla ego potrzebny jest dualizm. 
Nic moze ono istniec w rzeczywistosci niedualistycznej. A zatem po prostu obserwuj: 
zawsze, gdy walczysz, twoje ego staje sie bardzo ostre. Obserwuj dwadziescia cztery 
godziny na dobe, a zobaczysz  wiele szczytów  i wiele dolin swego ego, i wiele razy 
odczujesz, ze go nie ma. Jesli z niczym nie walczysz, nie ma go. Zalezy to od walki... 
Ego jest cudem: najbardziej iluzoryczna rzecza, a wydaje sie byc najbardziej konkretna i 
rzeczywista. Ludzie dla niego zyja i dla niego umieraja. Ale potrzebuje ono ciaglego 
pedalowania, a tym pedalowaniem jest twoja walka. Znajdziesz taki czy inny sposób. 
Jesli   nie  znajdziesz   nikogo  innego,  zaczniesz   walczyc  ze  swoimi   dziecmi.  Zaczniesz 
walczyc ze swoja zona lub ze swoim mezem - czasem w ogóle bez zadnego powodu. A 
naprawde, zadnego powodu nie potrzeba, wszystkie powody sa uzasadnieniami. Ale ty 
musisz walczyc,  inaczej  zaczynasz znikac, zaczynasz  topniec, zaczynasz  zapadac  sie, 
jakbys byl w przepasci, przepasci bez dna. Ego jest mozliwe tylko w konflikcie, walce. 
Jesli nie masz o co walczyc, stworzysz taki czy inny sposób podjecia walki. Walka jest 
potrzebna, prawdziwa, nieprawdziwa, nie o to chodzi. Jesli jest walka, mozesz byc. Jesli 
nie ma walki, znikasz. Dlatego najwiekszym przeslaniem, jakie moge ci dac, jest to - 
zapamietaj   -  ze   musisz   dotrzec   do  takiego   punktu,   w   którym   wszelka   walka   zostaje 
porzucona. Dopiero wtedy wykraczasz ponad siebie. Dopiero wtedy nigdy nie bedziesz 
tym malym ja, drobna, brzydka jaznia, która jestes. Wykroczysz ponad nia i staniesz sie 
jednoscia z caloscia. Pojawia sie wielka nicosc, w której wszystko zostaje zatracone. Ta 
pustka   nie   jest   negatywna,   jest   samym   zródlem   wszelkiego   istnienia.   Ale   nie   ma 
ograniczen. Tak, jak platek sniegu znika w szalejacym ogniu, w tej ogromnej energii 

background image

calosci   wszystko   znika   -   bat,   powróz,   osoba   i   byk.   Tu   po   raz   pierwszy   znajdujesz 
miejsce,   do   którego   wedruja   buddowie.   Tu   znajdujesz,   pierwszy   raz,   aromat 
oswieconych, istotnosc ich istnienia, ich urzeczywistnienia. Tu sluchasz ich piesni. Nowy 
wymiar otwiera swe drzwi. Nazwij ten wymiar nirvana, moksha, Królestwo Boze, jak 
tylko chcesz - ale otwiera sie cos absolutnie róznego od tego swiata, który znales do tej 
pory. Oto sa slady patriarchów  - wszystkich wielkich, którzy wedrowali do nicosci i 
znikneli w niej. Trzeba wyjsc ponad medytacje. Trzeba wyjsc ponad uwaznosc. Trzeba 
wyjsc ponad dyscypline. Przychodzi taka chwila, gdy trzeba zyc spontanicznie - rabac 
drewno, nosic wode ze studni, jesc w chwilach glodu, spac, gdy czujesz sie senny, zyc 
calkowicie zwyczajnie. Nie z tego swiata, nie z tamtego swiata. Nie materialistycznie, nie 
religijnie. Ot, po prostu, zwyczajnie. Prawdziwego czlowieka o takiej cesze nie mozna 
zakwalifikowac   do   zadnej   kategorii.   Nie   mozna   okreslic   go   jako   swiatowego   czy 
religijnego   -   jest   on   poza   kategoriami.   Wyszedl   poza   logike.   Zbyt   wielu   kroków 
dokonano powracajac do korzeni i do zródla. Lepiej byloby byc slepym i gluchym od 
samego poczatku! Mieszkajac w swym prawdziwym domu, nie przejmujac sie tym, co na 
zewnatrz - rzeka dalej plynie w pokoju i kwiaty sa czerwone.  9. Dotarcie do zródla 
Zbyt  wielu kroków dokonano... W istocie rzeczy nie bylo  potrzeby dokonywania tak 
wielu kroków. Ale uswiadamiane jest to dopiero wtedy, gdy dotarles do dziewiatego 
punktu. Gdy dotarles do domu, uswiadamiasz sobie, ze mozliwe to bylo w jednym kroku. 
Nie   bylo   potrzeby   podejmowania   tylu   kroków,   nie   bylo   potrzeby   poruszania   sie   tak 
stopniowo, etapami. Mozliwy byl skok... Skok nie jest z ego - zrobienie czegos, co nie 
zostalo postanowione przez ego. Skok jest pozwoleniem calosci, by nad toba zawladnela. 
Czy kiedys o tym myslales - ze twoje narodziny nie byly twoja decyzja? Twoje narodziny 
pojawily sie z nieznanego, z nicosci sie narodziles. Nie byla to twoja decyzja. Pewnego 
dnia znów znikniesz w nicosci, bedzie to twoja smierc. Nie bedzie to twoja decyzja. A 
pomiedzy tymi dwoma punktami, czasem beda przeblyski milosci - wszystkie one beda z 
tego nieznanego.  Albo, jesli  masz  dosc szczescia  i spróbujesz medytacji  i modlitwy, 
znów bedzie pare przeblysków tego nieznanego. Nie bedzie to cos, co wynika z twojego 
dzialania.  Tak  naprawde,  twoje dzialanie   jest  bariera...   Sa takie   rzeczy,  które  mozna 
dokonac   tylko   w   glebokim   nie-dzialaniu:   narodziny,   smierc,   milosc,   medytacja. 
Wszystko   to,   co   jest   piekne,   przytrafia   ci   sie   -   pamietaj!   Niech   bedzie   to   ciaglym 
przypomnieniem. Tego nie mozesz robic! Popatrz na rzeke: nie przejmuje sie niczym 
tym,   co   dzieje   sie   wokól,   dalej   plynie   w   glebokiej   ciszy,   w   glebokim   spokoju,   nie 
rozpraszana   czymkolwiek,   co   dzieje   sie   na   brzegach.   Nie   rozproszona,   plynie   dalej. 
Pozostaje zharmonizowana ze swa wlasna natura, nigdy nie wykracza poza swa nature. 
Pozostaje wierna sobie. Cokolwiek dzieje sie w tym swiecie wokól rzeka dalej jest rzeka 
- wierna sobie, dalej plynie... A cisza jest cieniem, gdy jestes wierny sobie. Zaden kwiat 
w zaden sposób nie próbuje imitowac zadnego innego kwiatu. Nie ma imitowania, nie ma 
konkurowania   nie   ma   zazdrosci.   Czerwony   kwiat   jest   po   prostu   czerwony,   i   jest 
ogromnie szczesliwy z tego, ze jest czerwony. Nigdy nie myslal o tym, aby byc kims 
innym.   Czlowiek   przegapia   swa   nature   z   powodu   pragnienia,   imitowania,   zazdrosci, 
rywalizacji.   Czlowiek   jest  jedynym  istnieniem   na  ziemi,   które  nie   jest  wierne   sobie, 
którego rzeka nie jest w harmonii z soba, które zawsze wedruje gdzies indziej, które 
zawsze patrzy na kogos innego, które zawsze chce byc kims innym - i to jest niedola, 
katastrofa. Mozesz byc tylko soba. Nie ma innej mozliwosci, po prostu nie istnieje. Im 
szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. Nie mozesz byc Budda, nie mozesz byc Jezusem - i 

background image

nie  ma   takiej  potrzeby.  Mozesz  byc   tylko  soba.  Ale  kazdy  usiluje  byc  kims  innym. 
Dlatego odchodzimy, coraz dalej i dalej od pierwotnego zródla. A ta neuroza pojawia sie, 
gdy chcesz zrobic cos dla siebie nienaturalnego - wtedy pojawia sie neuroza. Gdy masz 
jakis ideal, bedziesz neurotyczny. Ty jestes idealem, ty jestes przeznaczeniem. Jesli jestes 
po   prostu   naturalny,   stajesz   sie   swiadkiem.   Pojawia   sie   pragnienie,   integruje   sie, 
pozostajesz   swiadkiem.   Tak   jak   sie   to   integruje,   tak   samo   sie   dezintegruje.   Nic   nie 
potrzeba robic. Tak samo, jak fala wzbiera na oceanie i opada - nic nie potrzeba robic. 
Nie trzeba walczyc, nie trzeba zmagac sie. Formy pojawiaja sie i znikaja. Pozostajesz 
obserwatorem. I dobrze wiesz, ze zadna forma nie jest identyczna tobie, nie utozsamiasz 
sie z zadna forma. Bosy i z piersia obnazona, lacze sie z ludzmi tego swiata. Szaty moje 
w strzepach, kurzem sa okryte, ci ja wiecznie jestem szczesliwy. Zadnych czarów nie 
stosuje, aby przedluzyc swoje zycie; teraz, przede mna, drzewa nabieraja, zycia. 10. W 
swiecie
   Zawsze, gdy Budda przejdzie pelny krag, wraca znów do swiata. Stad kazdy 
zaczyna, i tu kazdy powinien zakonczyc. Tamten swiat nie jest gdzies indziej - jest tu i 
teraz. Czlowiek, który dostapil najbardziej wewnetrznego rdzenia swojego istnienia, jest 
tak pelny zycia, ze gdziekolwiek wedruje, wszystko obsypuje swoim zyciem.

Doznania potwierdzajace 

Doznanie potwierdzajace oznacza, ze zblizasz sie do domu. Musisz rozumiec, musisz byc 
swiadomym doznan potwierdzajacych, bo daje to odwage, nadzieje. Daje to sily zyciowe. 
Zaczynasz czuc, ze szukasz nie na darmo, ze poranek jest juz bardzo bliski. Moze nadal 
jest noc i ciemnosc, ale pierwsze doznanie potwierdzajace zaczelo przenikac. Gwiazdy 
zaczynaja znikac, wschód nabiera czerwieni. Slonce nie wzeszlo, jest wczesny swit; to 
doznanie   potwierdzajace,   ze   slonce   nie   jest   daleko.   Gdy  wschód   staje   sie   czerwony, 
wkrótce, lada chwila, slonce wzniesie sie ponad horyzont. Ptaki zaczely spiewac, ptaki 
wyslawiaja nadchodzacy poranek. Drzewa wygladaja na ozywione, sen znika, ludzie sie 
budza.   To   sa   doznania   potwierdzajace.   Dokladnie   tak   samo   na   sciezce   duchowej   sa 
doznania,   które   sa   bardzo   potwierdzajace.   Przypomina   to   sytuacje,   gdy  wedrujesz   w 
kierunku pieknego ogrodu, którego nie widzisz ale im blizej jestes tego ogrodu, tym 
chlodniejszy jest wiatr, który mozesz poczuc. Im dalej odchodzisz, tym bardziej chlód 
znika, im bardziej sie zblizasz, tym bardziej chlód znowu sie pojawia. Im bardziej sie 
zblizasz,   tym   bardziej   wiatr   nie   jest   tylko   chlodny,   ale   jest   i   aromat,   aromat   wielu 
kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej aromat zanika. Im bardziej sie zblizasz, tym 
lepiej slyszysz ptaki spiewajace posród drzew. Drzew nie mozesz dostrzec, ale spiew 
ptaków... dalekie wolanie kukulki... pewnie las mangowców, zblizasz sie. To sa doznania 
potwierdzajace. Dokladnie to samo dzieje sie, gdy wedrujesz w kierunku wewnetrznego 
ogrodu, w kierunku wewnetrznego zródla zycia, radosci, ciszy, blogosci. Gdy zaczniesz 
poruszac sie w kierunku centrum, kilka rzeczy zniknie i pojawi sie kilka rzeczy nowych. I 
pamietaj - gdy doznania potwierdzajace zaczynaja sie pojawiac, nie badz zbyt szybko 
zaspokojony. Chlodny wietrzyk nadszedl, a ty siedzisz i myslisz, ze dotarles. Ten chlód 
jest   piekny,   ten   chlód   jest   pelny   blogosci,   ale   musisz   isc   dalej.   Nie   zadowalaj   sie 
drobiazgami. Odczuwaj zadowolenie, ze zaczely one dziac sie, traktuj je jako kamienie 
milowe, ale nie sa one celem. Ciesz sie nimi, dziekuj Bogu, czuj wdziecznosc, ale idz 
dalej w tym samym kierunku, z którego przychodza doznania potwierdzajace. Utrzymuj 
to w samej glebi swego serca, nie zadowalaj sie drobiazgami. Wiele rzeczy dzieje sie w 

background image

drodze, wiele cudownych rzeczy dzieje sie w drodze, ale nie zadowalaj sie czymkolwiek. 
Pamietaj, masz stac sie swiadomoscia Chrystusa, Bodhisattva - nic mniejszego nie da ci 
zaspokojenia. Caly swiat staje sie dolina  Ci, którzy wedruja - a wszyscy wedrujecie w 
kierunku   medytacji   -   natkna   sie   na   te   dziwne,   choc   ogromnie   piekne   przestrzenie. 
Pierwszym   znakiem,   ze   medytacja   zaczela   stawac   sie   w   tobie   zjawiskiem 
skrystalizowanym jest... cala egzystencja staje sie dolina, a ty jestes na szczycie wzgórza. 
Zaczynasz sie wznosic. Caly swiat staje sie dolina, daleko, tam, gleboko ponizej, a ty 
siedzisz na oswietlonym sloncem szczycie wzgórza. Medytacja unosi cie do góry - nie 
fizycznie, ale duchowo. I to zjawisko jest bardzo wyrazne gdy nastepuje - takie beda 
oznaki.   Gdy   w   medytacji   wedrujesz   do   wewnatrz,   nagle   widzisz,   ze   miedzy   toba   i 
zgielkiem   wokolo   powstaje   wielki   dystans.   Mozesz   siedziec   na   targowisku   i   nagle 
zobaczysz przerwe pojawiajaca sie miedzy toba i halasem. Ledwie przed chwila te halasy 
byly   niemal   tozsame   z   toba,   byles   w   nich;   teraz   oddalasz   sie   od   nich.   Jestes   tam 
fizycznie,   tak,   jak   przedtem.   Nie   potrzeba   odchodzic   w   góry   -   to   jest   droga   do 
odnalezienia   rzeczywistych   gór   wewnatrz,   to   jest   droga   do   znalezienia   Himalajów 
wewnatrz. Zaczynasz wchodzic w gleboka cisze, i nagle wszystkie te halasy, które byly 
tak blisko ciebie - a bylo takie zamieszanie - zaczynaja sie oddalac, odchodzic w dal. Na 
zewnatrz wszystko jest takie, jak bylo wczesniej, nic sie nie zmienilo: siedzisz w tym 
samym   miejscu,   w   którym   zaczynales   medytowac.   Ale   wraz   z   poglebianiem   sie 
medytacji bedziesz to odczuwal, poczujesz narastajacy dystans do rzeczy zewnetrznych. 
Kazda nuta staje sie krystalicznie czysta  Po drugie, cokolwiek bedzie wypowiedziane 
na zewnatrz, jest calkowicie wyrazne, w istocie rzeczy wyrazniejsze niz bylo wczesniej. 
To sa czary medytacji. Nie stajesz sie nieswiadomy, gdyz w nieswiadomosci tez widzisz, 
ze halasy znikaja. Gdy na przyklad podany ci bedzie chloroform, poczujesz, ze dzieje sie 
to samo zjawisko, halasy zaczynaja sie oddalac, dalej, dalej... i odeszly - ale ty zapadles 
w nieswiadomosc. Niczego nie mozesz uslyszec wyraznie. Dokladnie to samo dzieje sie 
w medytacji, ale z pewna róznica: halasy zaczynaja sie od ciebie oddalac, a kazdy halas 
staje   sie   zdecydowanie   wyrazny,   wyrazniejszy   niz   wczesniej,  gdyz   teraz   pojawia   sie 
bycie  swiadkiem.  Poczatkowo ty tez  byles  halasem posród tych  wszystkich  halasów, 
byles w nich zagubiony. Teraz jestes obserwatorem, a poniewaz jestes tak wyciszony, 
wszystko mozesz widziec jasno, wyraznie. Choc halasy sa odlegle, sa wyrazniejsze niz 
kiedykolwiek dotad. Kazda pojedyncza nuta jest slyszana. Swiat jest slyszany jak echo 
I trzecia rzecz bedzie odczuwana: ze nie sa one slyszane bezposrednio, a jakby posrednio, 
jakby  byly   echem   faktycznych   dzwieków,   nie   samymi   dzwiekami.   Staja   sie  bardziej 
bezpostaciowe, ich postaciowosc zanika. Staja sie mniej materialne, ich materia znika - 
nie sa juz ciezkie, sa lekkie. Mozesz zobaczyc ich lekkosc, sa jak echo. Cala egzystencja 
staje   sie   echem.   Dlatego   mistycy   hinduscy   nazywaja   swiat   maya   -   iluzja.   Iluzja   nie 
oznacza nie-rzeczywistosci, oznacza jedynie podobienstwo do cienia, podobienstwo do 
echa. Nie oznacza nieegzystencjalnosci, oznacza tylko podobienstwo do snu. Podobne do 
cienia, podobne do snu, podobne do echa, takie bedzie to uczucie. Nie mozesz odczuc, ze 
te   zjawiska   sa   rzeczywiste.   Cala   egzystencja   staje   sie   snem,   bardzo   wyraznym, 
widocznym, poniewaz ty jestes uwazny. Najpierw byles zagubiony we snie - nie byles 
czujny, i myslales, ze to rzeczywistosc. Byles utozsamiony ze swym umyslem. Teraz nie 
utozsamiasz juz sie z umyslem, powstalo w tobie cos odrebnego - uwaznosc, sakshi. 
Bedziesz slyszal wszystko oprócz siebie   I czwarta rzecz w tym  bedzie odczuwana: 
slyszysz cala egzystencje wokolo - ludzi rozmawiajacych, spacerujacych, smiejace sie 

background image

dzieci, ktos krzyczy, wola jakis ptak, samochód przejezdza, samolot, pociag. Bedziesz 
slyszec wszystko. Jedno tylko: nie bedziesz w stanie slyszec siebie, zupelnie zniknales. 
Jestes pustka. Po prostu w ogóle cie nie ma. Nie mozesz odczuc siebie jako istoty. Sa 
wszystkie halasy, zniknely tylko twoje wewnetrzne halasy. Zwykle wewnatrz ciebie jest 
wiecej halasów niz na zewnatrz. Prawdziwe zamieszanie jest wewnatrz ciebie, jest tam 
prawdziwe   szalenstwo.   A   kiedy   spotyka   sie   zewnetrzne   szalenstwo   z   wewnetrznym 
szalenstwem, powstaje pieklo. Zewnetrzne szalenstwo bedzie trwalo dalej, bo nie ty je 
stworzyles   i   nie   ty   mozesz   je   zniszczyc,   ale   bardzo   latwo   mozesz   zniszczyc   swe 
wewnetrzne   szalenstwo.   Jest   to   w   twoich   mozliwosciach.   Kiedy   wewnetrznego 
szalenstwa nie ma, zewnetrzne szalenstwo 5taje sie nieistotne. Traci realnosc, staje sie 
iluzoryczne. Nie mozesz znalezc swego dawnego glosu, nie pojawia sie w tobie zadna 
mysl, nie ma wiec dzwieku. Stales sie pusty, i wszystko zeszlo gleboko w doline, slychac 
tylko echa. A kiedy slyszysz echa, na pewno nie ma to na ciebie wplywu. I tak, powoli, 
powoli   wzrastasz   w   medytacje.   Wszystko   staje   sie   nieistotne.   Wszystko   mozesz 
zobaczyc.  Pojawia   sie   wielkie   swiatlo    Dopóki   nie   staniesz   sie   pusty,   pozostaniesz 
ciemny,   pozostaniesz   ciemnoscia.   Gdy   jestes   calkowicie   pusty,   gdy   nie   ma   nikogo 
wewnatrz ciebie, wtedy nastepuje swiatlosc. Obecnosc ego stwarza ciemnosc. Ciemnosc i 
ego   sa   synonimami.   Nieego   i   swiatlo   sa   synonimami.   Dlatego   wszystkie   metody 
medytacji, bez wzgledu na ich orientacje, w koncu zbiegaja sie w tej pustej komnacie 
twojego   wewnetrznego   istnienia.   Pozostaje   tylko   cicha   przestrzen   i   w   tej   cichej 
przestrzeni   stwierdzasz   pojawiajace   sie   swiatlo,   nie   majace   zadnego   zródla.   Nie 
przypomina swiatla, które widziales gdy wschodzi slonce, poniewaz swiatlo pochodzace 
ze slonca nie moze byc wieczne - w nocy znów zniknie. Nie przypomina ono swiatla, 
któremu potrzeba paliwa, bo kiedy paliwo sie skonczy, to swiatlo zniknie. To swiatlo ma 
bardzo   tajemnicza   ceche   -   nie   ma   zródla,   nie   ma   przyczyny.   Nie   jest   niczym 
spowodowane, gdy sie pojawi, pozostaje wiec, nigdy nie znika. Tak naprawde juz ono 
jest, po prostu nie jestes dostatecznie pusty by je zobaczyc. A gdy to swiatlo zaczyna w 
tobie narastac, takie beda te doznania. W chwili, kiedy siadasz w milczeniu i stajesz sie 
spokojny,  nieruchomy,  bez ruchu wewnatrz i na zewnatrz... nagle widzisz, ze twymi 
oczami wylewa sie twoje swiatlo. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznala. 
Nauka sadzi, ze swiatlo dostaje sie do oczu, ale nigdy na odwrót. Swiatlo przychodzi z 
zewnatrz, dostaje sie do oczu, wchodzi w ciebie - to tylko polowa opowiesci. Druga 
polowe znaja tylko mistycy i ludzie medytujacy. To tylko jedna czesc - swiatlo wchodzi 
do ciebie. Jest jeszcze druga czesc - swiatlo wylewa sie twymi oczami. A gdy swiatlo 
zaczyna wylewac sie oczami, swiatlo oczu zaczyna plonac plomieniem, tak, ze wszystko 
przed toba staje sie calkiem jasne. Wtedy rozjasnia sie cala egzystencja. Wtedy widzisz, 
ze drzewa sa zielensze niz kiedykolwiek dotad, a ich zielonosc ma pewna jasnosc. Wtedy 
widzisz,   ze   róze   sa   bardziej   rózane   niz   kiedykolwiek   dotad.   Te   same   róze,   te   same 
drzewa, ale naplywa w nie cos z ciebie, ukazujac je wyrazniej niz kiedykolwiek dotad. 
Wtedy   drobiazgi   maja   tyle   piekna,   kolorowe   kamyki   sa   dla   buddy   piekniejsze   niz 
diament Koh-i - noor dla królowej Elzbiety. Dla królowej Elzbiety nawet Koh-i-noor, 
najwiekszy   diament   swiata,   nie   jest   tak   piekny   jak   zwyczajny   kamyk   dla   buddy. 
Dlaczego? Poniewaz oczy buddy moga  wylewac swiatlo, i w tym  swietle zwyczajne 
kamyki staja sie koh-i-noorami. Zwyczajni ludzie staja sie buddami. Dla buddy wszystko 
jest pelne stanu buddy. Dlatego Budda powiedzial: "W dniu, gdy stalem sie oswiecony, 
cala egzystencja stala sie oswiecona. Drzewa i góry i rzeki i skaly, wszystko stalo sie 

background image

oswiecone." Cala egzystencja zostala wyniesiona ku wyzszej obfitosci. Zalezy to od tego 
ile mozesz dac egzystencji - tylko tyle dostaniesz. Jesli nic nie dasz, nic nie dostaniesz. 
Najpierw musisz dac, by dostac. To dlatego ludzie twórczy znaja wiecej piekna, wiecej 
milosci, wiecej radosci niz ludzie, którzy nie sa twórczy - bo ludzie twórczy daja cos 
egzystencji. Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada. Twe oczy sa puste, nic nie 
daja, tylko biora. Sa skapcami, nie dziela sie. Zawsze, gdy spotkasz oczy, które potrafia 
sie   dzielic,   ujrzysz   ogromna   róznice,   ogromne   piekno,   cisze,   moc,   potencjal.   Jesli 
potrafisz zobaczyc oczy, które moga wylac swe swiatlo w ciebie, cale twe serce bedzie 
poruszone. Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynaja plonac. A gdy oczy zaczynaja plonac, 
cala   egzystencja   przyjmuje   nowe   zabarwienie,   nowa   glebie,   nowy   wymiar,   jakby 
wszystko   nie   bylo   juz   trójwymiarowe,   ale   czterowymiarowe.   Nowy   wymiar   zostal 
dodany, wymiar swietlistosci. Tak, jak slonce swieci nad chmura i cala chmura plonie, i 
ty jestes w chmurze i chmura jest tylko ogniem odzwierciedlajacym slonce. Zaczynasz 
zyc w tej chmurze swiatla. Spisz w niej, chodzisz w niej, siedzisz w niej, ta chmura jest 
stale. Ta chmure widzi sie jako aure. Ci, którzy maja oczy, by to widziec, beda widziec 
swiatlo  wokól glów  swietych,  wokól ich cial.  Otacza  ich subtelna  aura.  Nie mozesz 
odnalezc swego ciala
  W tej chwili, gdy jestes pelny swiatla wewnatrz i oczy ci plona i 
cala egzystencja plonie nowym zyciem, jezeli otworzysz oczy i spróbujesz odnalezc swe 
cialo, nie znajdziesz go. W tych chwilach materia znika. Gdy zyskasz zdolnosc widzenia 
ducha, zobaczysz, ze materia zniknela. Obu na raz nie mozesz widziec. Te znaki trzeba 
zrozumiec, bo zdarza sie one i tobie, i to zrozumienie pomoze. Inaczej, jezeli któregos 
dnia   otworzysz   oczy   i   nie   znajdziesz   swego   ciala,   mozesz   zwariowac.   Z   pewnoscia 
poczujesz, ze cos jest nie w porzadku, albo nie zyjesz albo zwariowales. I co sie stalo z 
cialem? A jesli zrozumiesz te sutry, we wlasciwym momencie przypomna ci one. Dlatego 
mówie   o   tylu   swietych   pismach:   by   uczynic   cie   swiadomym   wszystkiego,   co   jest 
mozliwe, bys, gdy to nastapi, nie zostal zaskoczony, abys wiedzial, abys rozumial, abys 
juz mial mapy. Mozesz odczytac gdzie jestes i w tym rozumieniu mozesz sie odprezyc. 
Doznanie   unoszenia   sie    To   nastepuje   bardzo   szybko,   zaczyna   sie   dziac   w   bardzo 
wczesnych fazach. Gdy siedzisz nieruchomo, nagle czujesz, ze jestes nieco wyzej niz 
podloze, moze pietnascie centymetrów wyzej. Z wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i 
stwierdzasz, ze siedzisz na podlozu, myslisz wiec, ze pewnie sniles. Nie, nie sniles, twoje 
cialo   fizyczne   pozostawalo   na   podlozu.   Ale   masz   inne   cialo,   cialo   swiatla   ukryte 
wewnatrz niego; nazwij je cialem astralnym, cialem subtelnym, cialem zyciowym, jak 
chcesz; to cialo zaczyna wznosic sie wyzej. Od wewnatrz mozna czuc tylko to cialo, bo 
jest   to   twoje   wnetrze.   Gdy   otwierasz   oczy,   twoje   materialne   cialo   siedzi   pewnie   na 
podlozu, tak, jak siedzialo przedtem. Nie mysl, ze miales halucynacje, ani odrobine. To 
fakt rzeczywisty, nieco sie unosiles, ale w swym drugim ciele, nie w pierwszym ciele. Te 
znaki   potwierdzajace   trzeba   zrozumiec,   a   nie   chwalic   sie   nimi.   Nikomu   ich   nie 
opowiadaj, bo ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywac te doznania. A kiedy ego 
wchodzi, doznania znikaja. Nigdy o nich nie mów. Jesli nastapia, po prostu je zrozum, 
zauwaz, i zupelnie o nich zapomnij. I to tez trzeba pamietac: wszystkie one moga ci sie 
zdarzyc lub nie, albo moga zdarzyc sie w innej kolejnosci, albo moga sie zdarzyc w inny 
sposób. A jest tysiac i jedna rzecz, która jest mozliwa, bo ludzie sa tak rózni. Komus te 
doznania moga sie nie zdarzyc tak, jak zostaly opisane. Na przyklad komus moze sie nie 
zdarzyc,   ze   unosi   sie   ku   górze;   moze   sie   zdarzyc,   ze   staje   sie   wiekszy   i   wiekszy   i 
wiekszy, caly pokój jest go pelny. A potem dalej staje sie wiekszy i wiekszy, teraz dom 

background image

jest wewnatrz niego. I jest to bardzo zagadkowe. Chce sie otworzyc oczy i zobaczyc co 
sie dzieje: "Czy wariuje?" I mozliwa jest chwila, gdy widzisz, ze: "Cala egzystencja jest 
wewnatrz  mnie.  Nie jestem poza nia. Ona nie jest poza mna,  jest wewnatrz mnie.  I 
gwiazdy poruszaja sie wewnatrz mnie." A komus moze sie zdarzyc, ze staje sie mniejszy 
i mniejszy, staje sie czasteczka, prawie niewidzialna, potem atomem, i potem znika. Tak 
moze byc. Patanjali skatalogowal wszystkie doznania, które sa mozliwe. Ludzie maja 
rózne   predyspozycje,   rózne   talenty,   rózne   potencjalne   mozliwosci,   kazdemu   wiec 
przydarza sie one inaczej. To tylko wskazuje jak to sie bedzie dzialo - nie mysl, ze 
wpadasz w szalenstwo albo cos sie dzieje dziwacznego. I te doznania nie sa przerazajace, 
ale twoja interpretacja moze je uczynic przerazajacymi.  Radosc bez zadnego powodu 
Wielki znak potwierdzajacy jest wtedy, gdy, w ogóle bez zadnego powodu, nagle czujesz 
sie radosnym. W zwyklym zyciu jestes radosny, gdy jest jakis powód. Spotkales piekna 
kobiete i jestes radosny, albo masz pieniadze, których zawsze chciales, i jestes radosny, 
albo kupiles dom z pieknym ogrodem i jestes radosny, ale te radosci nie moga trwac 
dlugo. Sa chwilowe, nie moga pozostawac ciagle i nieprzerwanie. Jesli twoja radosc jest 
czyms   spowodowana,   zniknie,   bedzie   chwilowa.   Wkrótce   pozostawi   cie   w   glebokim 
smutku; wszystkie radosci pozostawiaja cie w glebokim smutku. Ale jest inny rodzaj 
radosci, który jest znakiem potwierdzajacym: nagle jestes radosny w ogóle bez zadnego 
powodu. Nie mozna wskazac dlaczego. Gdy ktos pyta: "Dlaczego jestes radosny?" nie 
potrafisz odpowiedziec. Nie moge powiedziec dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. 
Po prostu tak jest. Tej radosci nie mozna teraz zaklócic.  Cokolwiek teraz sie stanie, 
bedzie trwala. Jest ona dzien w dzien, noc w noc. Mozesz byc mlody, mozesz byc stary, 
mozesz   byc   zywy,   mozesz   umierac,   ona   zawsze   jest.   Gdy   znalazles   radosc,   która 
pozostaje, okolicznosci sie zmieniaja, a ona trwa, wtedy z pewnoscia zblizasz sie do 
stanu bycia budda. Jest to znak potwierdzajacy. Jesli radosc przychodzi i odchodzi, nie 
ma to zbyt wielkiej wartosci - jest to zjawisko swiatowe. Gdy radosc trwa, pozostaje 
nieprzerwana,   stale   -   jakbys   byl   odurzony,   bez   zadnego   narkotyku   jestes   stukniety; 
jakbys wlasnie wzial kapiel, swiezy jak krople rosy o poranku, swiezy jak nowe liscie 
wiosna, swiezy jak liscie lotosu w stawie; jakbys wlasnie wzial kapiel; gdy pozostajesz 
stale w tej swiezosci, która pozostaje i pozostaje i nic jej nie zaklóca, wiedz, ze zblizasz 
sie   do   domu.  Brak   reakcji   -   brak   leku    Gdy   twoja   cisza   i   radosc   poglebiaja   sie, 
zaczynasz  odczuwac, ze dla ciebie smierci  nie ma.  W smierci umiera tylko persona, 
osobowosc; esencja nigdy nie umiera. Gdy wiesz, ze cos w tobie trwa, cos, co nigdy sie 
nie zmienia, radosc, która trwa bez wzgledu na okolicznosci, po raz pierwszy wiesz, ze 
jest w tobie cos niesmiertelnego, jest w tobie cos wiecznego. I ta chwila jest chwila sily, 
potencjalnych mozliwosci, nieustraszonosci. Wtedy nie boisz sie. Wtedy drzenie znika. 
Po raz pierwszy patrzysz w rzeczywistosc bez leku. Teraz nic nie zaslania, nic nie moze 
cie objac i znieksztalcic twej wyrazistosci. Twoje widzenie pozostaje nietkniete. Ktos cie 
obraza, ale to nie staje sie chmura. Ktos jest w zlosci, widzisz to na wylot, naprawde 
czujesz wspólczucie dla tego czlowieka w zlosci, bo niepotrzebnie spala sie w ogniu. 
Oblewasz go swa blogoscia, swym pokojem, swa miloscia. Jest on glupcem, potrzeba mu 
wszelkiego wspólczucia.

Cztery kroki do milosci 

Milosc jest spotkaniem, orgazmicznym spotkaniem smierci i zycia. Jezeli nie poznales 

background image

milosci,   wiele   straciles.   Urodziles   sie,   zyles   i   umarles,   ale   wiele   straciles.   Straciles 
ogromnie,  straciles  calkowicie,  straciles  absolutnie,  straciles  te przerwe posrodku. Ta 
przerwa jest najwyzszym szczytem, szczytowym przezyciem. Azeby ja osiagnac, nalezy 
pamietac o czterech krokach. Pierwszy krok: badz tu i teraz - bo milosc jest mozliwa 
tylko   tu   i   teraz.   Nie   mozesz   kochac   w   przeszlosci.   Wielu   ludzi   zyje   jedynie   we 
wspomnieniach, oni kochaja w przeszlosci. A sa i tacy, którzy kochaja w przyszlosci: to 
tez   jest   niemozliwe.   Sa   to   sposoby   na   unikanie   milosci;   przeszlosc   i   przyszlosc   to 
sposoby unikania milosci. Kochasz wiec w przeszlosci albo kochasz w przyszlosci - a 
milosc jest mozliwa tylko w terazniejszosci, bo tylko w tej chwili nastepuje spotkanie 
smierci   i   zycia...   W   tej   przerwie,   która   jest   w   tobie.   Ta   przerwa   zawsze   jest   w 
terazniejszosci, zawsze w terazniejszosci, zawsze w terazniejszosci. Nigdy nie jest w 
przeszlosci i nigdy nie jest w przyszlosci. Jesli bedziesz za duzo myslec (a myslenie 
zawsze dotyczy przeszlosci lub przyszlosci), twoje energie beda odciagniete od uczucia. 
Uczucie jest tu i teraz. Jesli twoje energie poruszac sie beda wedlug wzorców myslenia, 
nie bedziesz miec dosc energii, by wejsc w uczucia - i milosc bedzie niemozliwa. A 
zatem pierwszy krok to bycie tu i teraz. Przyszlosc i przeszlosc prowokuja myslenie; 
myslenie   niszczy   uczucie.   I   czlowiek   zbytnio   owladniety   mysleniem   stopniowo 
zapomina, ze ma takze i serce. Czlowiek, który jest zbyt  zaangazowany w myslenie, 
stopniowo zaczyna zyc tak, ze uczucie nie bedzie mialo nic do powiedzenia. Nie slucha 
swego uczucia, a ono stopniowo zaczyna od niego odpadac. W tym stanie sa miliony 
ludzi,   którzy  nie   wiedza   co  to  jest   serce.  Mysla,  ze   serce  to  tylko  pompa.   Cala  ich 
koncentracja jest w glowie. Glowa jest krancem, jest potrzebna, jest dobrym narzedziem, 
ale musi byc uzywana jako sluga. Nie moze stac sie panem. Gdy glowa staje sie panem i 
serce zostanie w tyle, bedziesz zyc, umrzesz, ale nie poznasz czym jest Bóg, poniewaz 
nie bedziesz znac  milosci.  Ta sama  przerwa przy pierwszym  zetknieciu  wyglada  jak 
milosc... a gdy zgubisz sie w niej totalnie, staje sie Bogiem. Milosc to poczatek Boga - 
albo inaczej, Bóg to ostateczny szczyt milosci. Drugim krokiem prowadzacym do milosci 
jest nauczenie sie przemieniania swych trucizn w slodycz... poniewaz wielu ludzi kocha, 
ale ich milosc jest bardzo skazona truciznami: nienawiscia, zazdroscia, zloscia, checia 
posiadania.   Tysiac   i   jedna   trucizna   otaczaja   twa   milosc.   Milosc   to   cos   delikatnego. 
Pomysl   tylko   o   zlosci,   nienawisci,   checi   posiadania,   zazdrosci   -   jak   moze   milosc 
przetrwac? Przede wszystkim, ludzie zmierzaja ku glowie i zapominaja o sercu; tych jest 
wiekszosc.   Jest   tez   pewna   mniejszosc,   która   nadal   odrobine   zyje   w   sercu,   ale   i   ta 
mniejszosc   czyni   inne   zlo:   male   swiatlo   milosci   jest   u   nich   otoczone   zazdroscia, 
nienawiscia,   zloscia,   tysiacem   i   jedna   truciznami.   Wtedy   cala   podróz   staje   sie   pelna 
goryczy. Milosc to drabina miedzy niebem i pieklem, ale drabina zawsze prowadzi w 
dwie strony - mozesz wejsc do góry, mozesz zejsc na dól. Jesli beda trucizny, drabina 
sprowadzi cie w dól: wejdziesz do piekla, nie do nieba. Zamiast dostapic pewnej melodii, 
twe zycie stanie sie jedynie halasem przyprawiajacym o mdlosci, pomieszanym halasem 
ruchu   ulicznego,   halasem   doprowadzajacym   jedynie   do   szalenstwa,   natlokiem   wielu 
halasów   bez   zadnej   harmonii.   Bedziesz   trwac   na   samej   krawedzi   szalenstwa.   Druga 
rzecza, o której trzeba pamietac, jest wiec nauczenie sie przemieniania swych trucizn w 
slodycz. Jak sie je przemienia? Jest to bardzo prosty proces. W gruncie rzeczy nazwanie 
go   procesem   nie   jest   wlasciwe,   bo   ty   niczego   nie   robisz,   potrzebujesz   jedynie 
cierpliwosci. To, co ci mówie, jest jednym z najwiekszych sekretów. Wypróbuj to. Gdy 
przyjdzie   zlosc,   nic   nie   rób;   usiadz   tylko   w   milczeniu   i   obserwuj   ja.   Nie   badz   jej 

background image

przeciwny, nie opowiadaj sie po jej stronie. Nie wspóldzialaj z nia, nie tlum jej. Po prostu 
ja obserwuj, badz cierpliwy, po prostu zobacz co sie dzieje... niech narasta. Pamietaj o 
jednym:   nigdy  niczego   nie   rób   jesli   owladnela   toba   trucizna,   po  prostu   czekaj.  Gdy 
trucizna zacznie przemieniac sie w to drugie... Jest to jedno z podstawowych praw zycia, 
ze   wszystko   bez   przerwy   przemienia   sie   w   swoje   przeciwienstwo.   Tak,   jak   wam 
powiedzialem, ze mezczyzna zmienia sie w kobiete, a kobieta zmienia sie w mezczyzne, 
tak samo wystepuja w tobie pewne okresowe zmiany - dobry czlowiek staje sie zlym, zly 
czlowiek   staje   sie   dobrym,   swiety   ma   chwile   grzesznika,   a   grzesznik   ma   chwile 
swietosci. Trzeba jedynie czekac. Nie dzialaj wtedy, gdy góra jest zlosc, bo bedziesz tego 
zalowac,   i   stworzysz   lancuch   reakcji,   i   wpadniesz   w   karme.   To   jest   cale   znaczenie 
wpadania w karme. Zrób cokolwiek, gdy jestes w chwili negatywnej, a znajdziesz sie w 
pewnym   lancuchu,   i   nie   bedzie   temu   konca.   Kiedy   cos   robisz   wtedy,   gdy   jestes 
nastawiony negatywnie, ten drugi czlowiek jest gotów cos uczynic, negatywnosc tworzy 
wiecej negatywnosci.  Negatywnosc  prowokuje wiecej  negatywnosci,  zlosc sprowadza 
wiecej zlosci, wrogosc sprowadza wiecej wrogosci, i to trwa i trwa i trwa... i ludzie sa ze 
soba uwiklani przez cafe zywoty. I dalej to robia! Czekaj. Gdy znajdziesz sie w zlosci, 
jest to chwila dobra do medytacji. Nie zmarnuj tej chwili: zlosc wytwarza w tobie tak 
wielka energie... Moze ona niszczyc. A energia jest neutralna; ta sama energia, która 
moze niszczyc, moze byc twórcza. Czekaj. Ta sama energia, która moze rozniesc w pyl, 
moze obsypac zyciem - tylko czekaj. Kiedy bedziesz czekac i nic nie bedziesz robic w 
pospiechu,  któregos  dnia zaskoczy cie, gdy ujrzysz  wewnetrzna zmiane.  Byles  pelny 
zlosci, a potem ta zlosc narastala i narastala do punktu szczytowego... a potem kolo sie 
obrócilo.   I   mozesz   zobaczyc   jak   to   kolo   sie   obraca,   i   zlosc   opada,   i   energia   jest 
uwalniana, i teraz jestes w pozytywnym nastroju, nastroju tworzenia. Teraz mozesz cos 
zrobic.   Teraz   dzialaj.   Zawsze   czekaj   na   to   pozytywne.   I   to,   co   mówie,   nie   jest 
tlumieniem.   Nie   mówie,   abys   tlumil   negatywnosc.   Mówie,   abys   obserwowal 
negatywnosc. Pamietaj te róznice, jest to ogromna róznica. Nie mówie, abys siedzial na 
samym szczycie negatywnosci, zapominal o tej negatywnosci, robil cos wbrew niej; nie, 
tego nie mówie. Nie mówie, abys usmiechal sie wtedy, gdy jestes w zlosci, nie. Taki 
usmiech  jest falszywy,  obrzydliwy,  sztuczny.  Gdy jestes w zlosci, nie usmiechaj sie. 
Zamknij sie wtedy w pokoju, postaw przed soba lustro i sam zobacz swoja ogarnieta 
zloscia twarz. Nie trzeba nikomu jej pokazywac. To twoja sprawa, to twoja energia, to 
twoje zycie, i musisz czekac na odpowiednia chwile. Patrz caly czas w lustro, zobacz te 
czerwona twarz, te czerwone oczy,  tego morderce, który tam jest. Czy kiedykolwiek 
myslales o tym, ze kazdy ma w sobie takiego morderce? Ty tez masz w sobie takiego 
morderce.  Nie sadz, ze morderca  jest gdzies  indziej, ze morderca  jest ktos inny,  kto 
dokonuje morderstwa. Nie, kazdy ma moznosc popelnienia morderstwa. Nosisz w sobie 
taki samobójczy instynkt. Spójrz tylko w lustro, to sa twoje nastroje - musisz zapoznac 
sie z nimi. Jest to fragment wzrastania ku poznaniu siebie. Tyle slyszales, od Sokratesa az 
po dzis: "Poznaj siebie" - i to jest ta droga wiodaca do poznania siebie. "Poznaj siebie" 
nie oznacza siedzenia w milczeniu i powtarzania "Jestem Brahma, jestem Dusza, jestem 
Bogiem, jestem Tym", wszystko to bzdura. "Poznaj siebie" oznacza poznanie wszystkich 
swoich nastrojów, wszystkich mozliwosci: mordercy, grzesznika, przestepcy, swietego, 
swietego czlowieka wewnatrz ciebie, cnoty, Boga, diabla. Poznaj wszystkie te nastroje, 
caly   ich   zakres,   a   poznawszy   je,   bedziesz   w   stanie   odkrywac   tajemnice,   klucze. 
Zobaczysz, ze zlosc nie moze istniec caly czas - chyba ze moze? Nie sprawdziles tego. 

background image

Spróbuj, ona nie moze istniec caly czas. Jesli niczego nie bedziesz robic, co sie stanie? 
Czy zlosc moze tak utrzymywac sie po wsze czasy? Nic nie moze utrzymywac sie na 
zawsze.   Szczescie   przychodzi   i   odchodzi,   nieszczescie   przychodzi   i   odchodzi.   Nie 
mozesz  zobaczyc  tego prostego prawa?  - ze wszystko  sie zmienia,  nic nie pozostaje 
trwale. Po co sie wiec spieszyc? Zlosc przyszla, i odejdzie. Po prostu poczekaj, miej 
odrobine cierpliwosci. Patrz po prostu w lustro i czekaj. Niech ta zlosc bedzie, niech 
twoja twarz stanie sie brzydka i mordercza - ale czekaj, obserwuj. Nie tlum i nie dzialaj 
powodowany zloscia, a wkrótce przekonasz sie, ze twarz staje sie lagodniejsza, oczy staja 
sie spokojniejsze, energia zmienia sie - mezczyzna przemienia sie w kobiete... i wkrótce 
caly bedziesz emanowac. Ta sama czerwien, która byla zloscia, teraz bedzie pewnym 
emanowaniem, pieknem na twej twarzy,  w twoich oczach. Teraz idz - nadszedl czas 
dzialania.   Dzialaj   wtedy,   gdy   jestes   w   pozytywnym   nastroju.   Nie   wymuszaj 
pozytywnosci, czekaj, az pozytywnosc sama przyjdzie. Oto ta tajemnica. Gdy mówie: 
"Naucz sie przemieniac swoje trucizny w slodycz"; to wlasnie mam na mysli. I trzecie - 
dziel sie. Gdy tylko jest cos negatywnego, zatrzymaj to dla siebie. Gdy tylko jest cos 
pozytywnego,   dziel   sie.   Zwykle   ludzie   dziela   sie   negatywnosciami,   nie   dziela   sie 
pozytywnosciami. Ludzie sa po prostu glupi. Gdy sa szczesliwi, nie dziela sie, sa bardzo 
skapi. Gdy sa nieszczesliwi, staja sie bardzo, bardzo rozrzutni; wtedy sa bardzo gotowi 
do dzielenia sie. Kiedy ludzie sie usmiechaja, usmiechaja sie bardzo, bardzo oszczednie, 
tyle tylko, odrobine. Ale kiedy sa w zlosci, sa w zlosci totalnie. Trzecim krokiem jest 
dzielenie sie pozytywnoscia. To sprawi, ze twoja milosc plynac bedzie niczym rzeka, 
wzbierajaca z twego serca. Kiedy bedziesz sie dzielic, twój dylemat serca zacznie znikac. 
Znam takie bardzo dziwne powiedzenie Jorge Luisa Borgesa. Posluchaj go: Psom dawaj 
to,   co   swiete   jest,   Perly   swe   rzucaj   przed   wieprze.   Tym   bowiem,   co   liczy   sie,   jest 
dawanie.   Slyszales   powiedzenie   odwrotne:   nie   rzucaj   psom,   nie   rzucaj   perel   przed 
wieprze, bo nie zrozumieja. Wazne jest nie to, co dajesz - perly i swietosc i milosc - i to 
komu dajesz; nie o to chodzi. Chodzi o to, ze dajesz. Gdy masz, dawaj. Gurdjieff mawial: 
"Wszystko, co gromadzilem, stracilem, a wszystko, co dawalem, moim jest. Wszystko, 
co dawalem, nadal jest ze mna, a wszystko, co gromadzilem, zaginelo, zostalo stracone." 
To prawda - masz tylko to, czym sie dzielisz. Milosc nie jest wlasnoscia, która trzeba 
gromadzic; jest emanowaniem, jest aromatem, którym trzeba sie dzielic. Im bardziej sie 
dzielisz, tym masz wiecej. Im mniej sie dzielisz, tym mniej bedziesz miec. Im wiecej sie 
dzielisz,   tym   wiecej   bedzie   sie   pojawiac   z   najglebszego   twego   rdzenia;   jest   to 
nieskonczone, wiecej bedzie sie jeszcze pojawiac i gromadzic. Wyciagaj wode ze studni, 
a   naplywac   do   niej   bedzie   jeszcze   wiecej   swiezej   wody.   Nie   czerp   wody,   zamknij 
studnie, stan sie skapcem, a zródla przestana funkcjonowac. Stopniowo zródla zaczna 
wysychac, zamkna sie, zas woda, która jest w studni, umrze, stanie sie zgnila, brudna. 
Woda   plynaca   jest   swieza...   milosc   plynaca   jest   swieza.   Tak   wiec   trzecim   krokiem 
prowadzacym do milosci jest dzielenie sie pozytywnosciami, dzielenie sie swoim zyciem, 
dzielenie  sie tym,  co masz. Cokolwiek jest w tobie piekne, nigdy tego nie gromadz. 
Twoja   madrosc,   dziel   sie   nia;   twoja   modlitwa,   dziel   sie   nia;   twoja   milosc,   twoje 
szczescie, twoja rozkosz, dziel sie nimi. Tak, jesli nie mozesz nikogo znalezc, dziel sie 
nia z psami - ale dziel sie. Dziel sie nia ze skalami - ale dziel sie. Kiedy masz perly, 
rzucaj je, nie przejmuj sie czy padaja przed wieprze czy przed swietych, po prostu je 
rzucaj. Tym bowiem, co liczy sie, jest dawanie. Gromadzenie zatruwa serce. Wszelkie 
gromadzenie jest trujace. Jesli sie dzielisz, twój organizm bedzie wolny od trucizn. A 

background image

kiedy dajesz, nie przejmuj sie czy wywola to jakas reakcje, czy nie. Nawet nie czekaj na 
podziekowanie. Odczuwaj wdziecznosc do osoby, która pozwolila ci dzielic sie czyms ze 
soba. Nie inaczej; nie czekaj, w glebi swego serca mówiac, ze to on powinien byc ci 
wdzieczny, bo dzieliles sie z nim. Nie, ty sam odczuwaj wdziecznosc za to, ze byl on 
gotów   cie   wysluchac,   dzielic   z   toba   pewna   energie,   ze   byl   gotów   wysluchac   twojej 
piesni, ze byl gotów obejrzec twój taniec, ze kiedy przyszedles do niego, zeby mu dawac, 
nie odmówil... a mógl odmówic. Dzielenie sie jest jedna z najbardziej duchowych cnót, 
jedna z najwiekszych duchowych cnót. I czwarte: badz niczym. Gdy zaczynasz myslec, 
ze jestes kims, zatrzymaj sie; wtedy milosc nie plynie. Milosc plynie tylko z kogos, kto 
jest nikim. Milosc znajduje swoja siedzibe w nicosci. Kiedy jestes pusty, jest milosc. 
Kiedy jestes pelny ego, milosc znika. Milosc i ego nie moga istniec razem. Milosc moze 
istniec razem z Bogiem, ale nie moze istniec razem z ego, bo milosc i Bóg to synonimy. 
Milosc   i   ego   nie   moga   razem   istniec.   Badz   wiec   niczym.   Nicosc   jest   zródlem 
wszystkiego,   nicosc   jest   zródlem   nieskonczonosci...   nicosc   jest   Bogiem.   Nicosc   to 
nirvana. Badz niczym - a bedac niczym, dostapisz calosci. Bedac czyms, przegapisz; 
bedac niczym, dotrzesz do domu.

Seks, milosc, modlitwa 

Opisz nam duchowe znaczenie energii seksu. Jak mozemy wysubtelnic seks i uczynic go 
duchowym? Czy mozliwe jest praktykowanie seksu, kochania sie, jako medytacji, jako 
odskoczni   ku wyzszym   poziomom   swiadomosci?   Nie  ma   czegos   takiego  jak energia 
seksu. Energia jest jedna i ta sama. Seks jest jednym z jej ujsc, jednym z jej kierunków, 
jednym z zastosowan tej energii. Energia zycia jest jedna, a przejawiac sie moze w wielu 
kierunkach. Seks jest jednym z nich. Gdy energia zycia staje sie biologiczna, staje sie 
energia seksu. Seks to tylko zastosowanie energii zycia. Nie ma kwestii wysubtelnienia. 
Gdy energia zycia plynie w innym kierunku, nie ma seksu. Ale to nie jest wysubtelnienie, 
jest to przemiana. Seks jest naturalnym, biologicznym przeplywem energii zycia i jej 
najnizszym  zastosowaniem.  Jest to naturalne,  bo zycie  bez niego  nie  moze  istniec,  i 
najnizsze, bo jest on podstawa, nie szczytem. Gdy seks staje sie totalnoscia, cale zycie 
zostaje po prostu zmarnowane. Przypomina to polozenie fundamentu i dalsze kladzenie 
fundamentu, bez budowania domu, dla którego ten fundament przeznaczono. Seks jest po 
prostu okazja do wyzszej przemiany energii zycia. Pod tym wzgledem wszystko jest w 
porzadku, ale gdy seks staje sie wszystkim, gdy staje sie jedynym ujsciem dla energii 
zycia, staje sie destruktywny. Moze on byc tylko srodkiem, nie celem. A srodki maja sens 
tylko   wtedy,   gdy   cele   zostaja   osiagniete.   Gdy   czlowiek   robi   niewlasciwy   uzytek   ze 
srodka, caly cel ulega zniszczeniu. Gdy seks staje sie centrum zycia, jak to sie stalo, 
srodki zamienia sie w cele. Seks tworzy biologiczna podstawe istnienia, trwania zycia. 
Jest srodkiem - nie powinien stac sie celem. Gdy seks staje sie celem, ginie wymiar 
duchowy. A gdy seks staje sie medytacyjny, kieruje sie ku wymiarowi duchowemu. Staje 
sie stopniem, odskocznia. Nie ma potrzeby wysubtelniania, gdyz energia jako taka nie 
jest ani seksualna, ani duchowa. Energia zawsze jest neutralna. Sama w sobie nie ma 
nazwy. Nazwa pochodzi od drzwi, przez które plynie. Ta nazwa nie jest nazwa energii, 
jest nazwa formy przyjmowanej przez energie. Gdy mówisz "energia seksualna" oznacza 
to energie, która plynie ujsciem seksualnym, ujsciem biologicznym. Gdy ta sama energia 
plynie ku boskosci, jest energia duchowa. Energia jako taka jest neutralna. Wyrazana 

background image

biologicznie, jest seksem. Wyrazana emocjonalnie, moze stac sie miloscia, moze stac sie 
nienawiscia,   moze   stac  sie  zloscia.  Wyrazana  intelektualnie,   moze   stac  sie  naukowa, 
moze stac sie literacka. Gdy porusza sie przez cialo, staje sie fizyczna. Gdy przemieszcza 
sie przez umysl, staje sie mentalna. Róznice nie sa róznicami energii jako takiej, ale jej 
uzytych przejawien. Stad mówienie o "wysubtelnieniu energii seksu" nie ma podstawy. 
Kiedy nie korzysta sie z ujscia seksu, energia znowu staje sie czysta. Energia zawsze jest 
czysta. Gdy przejawia sie drzwiami boskosci, staje sie duchowa, ale ta forma to tylko 
przejaw   energii.   Slowo   "wysubtelnienie"   wywoluje   bardzo   niewlasciwe   skojarzenia. 
Wszystkie   teorie   wysubtelniania   to   teorie   tlumienia.   Zawsze,   gdy   mówisz 
"wysubtelnienie seksu" stajesz sie mu przeciwny. Twoje potepienie zawiera sie w samym 
slowie. Pytasz co mozna zrobic z seksem. Wszystko, co robi sie wprost z seksem, jest 
tlumieniem. Istnieja tylko posrednie metody, w których nie zajmujesz sie w ogóle energia 
seksualna, raczej zmierzasz do otwarcia drzwi do boskosci. Gdy drzwi do boskosci beda 
otwarte,   wszystkie   energie   w   tobie   zaczynaja   plynac   ku   tym   drzwiom.   Seks   jest 
wchloniety.  Gdy tylko  mozliwa jest wyzsza  blogosc, nizsze formy blogosci staja sie 
nieistotne. Nie masz ich tlumic, ani walczyc z nimi. One po prostu zanikaja. Seks nie jest 
wysubtelniany,   zostaje   przekroczony.   Cokolwiek   czyni   sie  z   seksem   negatywnie,   nie 
zmieni   to   tej   energii.   Wrecz   przeciwnie,   stworzy   w   tobie   konflikt,   który   bedzie 
destruktywny. Walczac z energia, walczysz sam ze soba. Tej walki nikt nie moze wygrac. 
W jednej chwili czujesz, ze wygrales, w nastepnej chwili czujesz, ze to seks wygral. Stale 
tak bedzie. Czasami  nie bedzie seksu i bedziesz czul, ze nad nim zapanowales, a w 
nastepnej   chwili   znów   czujesz   przyciaganie   seksu   i   wszystko,   co   zyskales,   zostaje 
utracone. Nikt nie moze wygrac  walki toczonej  przeciw  swojej wlasnej energii. Gdy 
twoich energii potrzeba gdzie indziej, gdzies, gdzie jest wiecej blogosci, seks zaniknie. I 
nie jest tak, ze energia zostala wysubtelniona, nie jest tak, ze cos z nia zrobiles. Raczej 
otworzyla   sie   przed   toba   nowa   droga   wiodaca   ku   wiekszej   blogosci   i   energia 
automatycznie, spontanicznie zaczyna plynac ku tym nowym drzwiom. Gdy trzymasz w 
dloniach kamienie i nagle na swej drodze napotykasz diamenty, nawet nie zauwazysz, ze 
upusciles kamienie. Same upadna, jakbys ich nie trzymal. Nawet nie bedziesz pamietal 
wyrzeczenia sie ich, tego, ze je wyrzuciles. Nawet nie bedziesz tego swiadomy. I nie jest 
tak, ze cos zostalo wysubtelnione. Otworzylo sie wieksze zródlo szczescia, a mniejsze 
zródla same z siebie odpadly. Jest to tak automatyczne, spontaniczne, ze nie potrzebne 
jest   zadne   pozytywne   dzialanie   przeciw   seksowi.   Zawsze,   gdy   robisz   cos   przeciwko 
jakiejkolwiek  energii,  jest  to  negatywne.  Prawdziwe,  pozytywne   dzialanie,  nawet  nie 
dotyczy seksu - dotyczy medytacji. Nawet nie poznasz, ze seks odszedl. Po prostu zostal 
wchloniety przez to, co nowe. Wysubtelnienie jest brzydkim slowem. Ma w sobie nute 
antagonizmu, konfliktu. Seks trzeba przyjmowac takim, jaki jest. Jest jedynie biologiczna 
podstawa   umozliwiajaca   istnienie   zycia.   Nie   nadawaj   mu   zadnego   duchowego   czy 
antyduchowego znaczenia. Zrozum po prostu fakt jego istnienia. Gdy traktujesz go jako 
fakt biologiczny, w ogóle sie nim nie zajmujesz. Zajmujesz sie nim tylko, gdy nadajesz 
mu jakies duchowe znaczenie. Nie nadawaj mu wiec zadnego znaczenia, nie stwarzaj 
wokól niego zadnej filozofii. Tylko zobacz fakty. Nie rób nic przeciw niemu, ani na jego 
korzysc. Niech bedzie taki, jaki jest; zaakceptuj go jako cos normalnego. Nie przyjmuj 
jakiegos nienormalnego nastawienia do niego. Tak samo jak masz oczy i dlonie, tak samo 
powinienes miec seks. Nie jestes przeciwny swoim oczom czy dloniom, nie badz wiec 
przeciwny   seksowi.   Wtedy   kwestia   co   masz   zrobic   z   seksem   staje   sie   nieistotna. 

background image

Tworzenie   rozdwojenia   za   czy   przeciw   seksowi   nie   ma   sensu.   Jest   on   faktem. 
Przyszedles do egzystencji przez seks i masz wbudowany program dawania zycia dalej 
przez seks. Jestes czescia wielkiej ciaglosci. Twoje cialo umrze, ma wiec wbudowany 
program stworzenia innego ciala, które je zastapi. Smierc jest pewna. Dlatego seks jest 
taki obsesyjny. Nie bedziesz na zawsze, musisz wiec zostac zastapiony nowszym cialem, 
replika. Seks jest tak wazny, bo cala natura go podkresla - inaczej czlowiek nie móglby 
istniec.   Gdyby   seks   byl   dobrowolny,   na   ziemi   nikt   by   nie   pozostal.   Seks   jest   tak 
obsesyjny, tak nieodparty, poped seksualny jest tak silny, gdyz cala natura opowiada sie 
po jego stronie. Bez niego zycie nie moze istniec. Seks jest tak istotny dla religijnych 
poszukujacych,   gdyz   jest   tak   przymusowy,   tak   nieodparty,   tak   naturalny.   Stal   sie 
wyznacznikiem   poznania   czy   energia   zycia   w   konkretnym   czlowieku   dotarla   do 
boskosci. Nie mozemy poznac wprost, ze ktos napotkal boskosc, nie mozemy poznac 
wprost, ze ktos ma diamenty, mozemy jednak bezposrednio poznac czy ten ktos wyrzucil 
kamienie, bo kamienie sa nam znane. Mozemy poznac wprost, ze ktos wykroczyl poza 
seks, poniewaz seks jest nam znany. Seks jest tak kompulsywny, tak przymusowy, jest 
taka wielka sila, ze nie mozna wyjsc poza niego póki nie dostapi sie boskosci. Dlatego 
brahmacharya stalo sie kryterium poznania czy jakis czlowiek dotarl do boskosci. Dla 
niego   seks   taki,   jak   istnieje   w   normalnych   ludziach,   nie   istnieje.   Nie   znaczy   to,   ze 
porzucajac seks dostapisz boskosci. Odwrotnosc jest falszem. Czlowiek, który znalazl 
diamenty, rzuca kamienie, które niósl, ale odwrotna sytuacja nie jest prawda. Mozesz 
wyrzucic   kamienie,   ale   nie   znaczy   to,   ze   dostaniesz   cos   od   nich   wiekszego.   Wtedy 
bedziesz posrodku. Umysl  bedziesz mial stlumiony,  nie taki, który wykroczyl  ponad. 
Seks bedzie sie w tobie gotowal i wywola wewnatrz pieklo. Nie bedzie to wyjscie poza 
seks. Gdy seks staje sie stlumiony, staje sie brzydki, chorobliwy, neurotyczny. Staje sie 
perwersyjny.   Tak   zwane   religijne   nastawienie   do   seksu   stworzylo   seksualnosc 
perwersyjna, kulture, która seksualnie jest zupelnie neurotyczna. Nie opowiadam sie po 
jej stronie. Seks to fakt biologiczny, nie ma w nim nic zlego. Nie walcz wiec z nim, bo 
ulegnie perwersji - a seks perwersyjny nie jest krokiem naprzód. Jest spadnieciem ponizej 
normalnosci, krokiem ku szalenstwu. Gdy stlumienie staje sie tak intensywne, ze nie 
mozesz dluzej z nim trwac, eksploduje i w tej eksplozji ty zostaniesz zatracony. Jestes 
wszystkimi cechami ludzkosci, jestes wszystkimi mozliwosciami. Normalny fakt seksu 
jest zdrowy, ale kiedy staje sie nienormalnie stlumiony, staje sie niezdrowy. Przejsc od 
normalnosci   do   boskosci   mozesz   bardzo   latwo,   ale   przejscie   z   boskosci   od   umyslu 
neurotycznego jest zmudne i w pewnej mierze niemozliwe. Najpierw musisz stac sie 
zdrowy, normalny. Wtedy, w koncu, jest taka mozliwosc, ze mozna wykroczyc ponad 
seks. Co wiec trzeba robic? Poznaj seks! Wejdz w niego swiadomie! Oto sekret otwarcia 
nowych drzwi. Wchodzac w seks bez swiadomosci, bedziesz jedynie instrumentem w 
rekach ewolucji biologicznej - ale jesli zdolasz byc swiadomy w akcie seksu, sama ta 
swiadomosc   staje   sie   gleboka   medytacja.   Akt   seksu   jest   tak   przymusowy   i   tak 
kompulsywny, ze trudno jest byc w nim swiadomie, ale nie jest to niemozliwe. A jesli 
zdolasz  byc   swiadomy  w  akcie  seksu, nie  bedzie  w  zyciu   zadnego  takiego  faktu,   w 
którym nie bedziesz mógl byc swiadomy, bo zaden akt nie jest tak gleboki jak seks. Jesli 
zdolasz byc swiadomy w akcie seksu, bedziesz swiadomy nawet w smierci. Glebia aktu 
seksu i glebia smierci sa takie same, analogiczne. Docierasz do tego samego punktu. Jesli 
wiec zdolasz byc swiadomy w akcie seksu, osiagnales cos wielkiego. Jest to bezcenne. 
Uzyj wiec seksu jako aktu medytacji. Nie walcz z nim, nie wystepuj przeciw niemu. Nie 

background image

mozesz walczyc przeciw naturze - jestes jej nierozdzielna czescia. Musisz wobec seksu 
miec nastawienie przyjazni, sympatii. Jest to najglebszy dialog miedzy toba i natura. Tak 
naprawde akt seksu w rzeczywistosci nie jest dialogiem miedzy mezczyzna i kobieta. Jest 
to dialog mezczyzny z natura, przez kobiete, i kobiety z natura, przez mezczyzne. Jest to 
dialog z natura. Przez chwile jestes w kosmicznym  przeplywie, jestes w niebianskiej 
harmonii, jestes w harmonii z caloscia. Tak mezczyzna jest spelniony dzieki kobiecie, a 
kobieta dzieki mezczyznie. Mezczyzna nie jest caloscia i kobieta nie jest caloscia. Oboje 
sa dwoma fragmentami calosci. Dlatego zawsze, gdy tylko staja sie jednoscia w akcie 
seksualnym, moga znalezc sie w harmonii z najglebsza natura wszystkiego, z Tao. Ta 
harmonia   moze   byc   biologicznymi   narodzinami   nowego   istnienia.   Jesli   jestes 
nieswiadomy, jest to jedyna mozliwosc. Ale jesli jestes swiadomy, ten akt moze stac sie 
narodzinami   dla  ciebie,   duchowymi  narodzinami.   Dzieki   niemu   staniesz  sie   dwakroc 
narodzony".   Gdy   bierzesz   w   tym   udzial   swiadomie,   stajesz   sie   swiadkiem.   A   jesli 
staniesz sie swiadkiem w akcie seksu, wykroczysz ponad seks, bo w byciu swiadkiem 
stajesz   sie   wolny.   Teraz   nie   bedzie   kompulsji.   Nie   bedziesz   juz   nieswiadomym 
uczestnikiem. Gdy w tym akcie staniesz sie swiadkiem, wykroczysz ponad niego. Teraz 
wiesz, ze nie jestes jedynie cialem. Sila bycia swiadkiem poznala cos spoza tego aktu. To 
"poza"   mozna   poznac   tylko   wtedy,   gdy   jestes   gleboko   we   wnetrzu.   Nie   jest   to 
powierzchowne spotkanie. Gdy targujesz sie na rynku, twoja swiadomosc nie moze wejsc 
bardzo gleboko, gdyz  sam ten akt jest powierzchowny.  Jesli chodzi o czlowieka, akt 
seksu jest jedynym aktem, przez który moze on stac sie swiadkiem wewnetrznych glebi. 
Im   bardziej   wchodzisz   w   medytacje   przez   seks,   tym   seks   bedzie   mial   mniejsze 
oddzialywanie. Powstanie z niego medytacja, a z tej powstajacej medytacji otworza sie 
nowe drzwi i seks zaniknie. Nie bedzie to wysubtelnienie. Przypomni to sytuacje, gdy 
suche liscie opadaja z drzewa. Drzewo nie pozna, ze liscie opadaja. Tak samo i ty nie 
poznasz, ze odchodzi mechaniczna potrzeba seksu. Uczyn z seksu medytacje, uczyn seks 
przedmiotem medytacji. Traktuj go jak swiatynie, a wtedy wykroczysz ponad niego i 
dokona   sie   twoja   przemiana.   Wtedy   seksu   nie   bedzie,   i   nie   bedzie   tlumienia, 
wysubtelniania. Seks bedzie po prostu nieistotny, bez znaczenia. Wyrosles ponad niego. 
Dla ciebie nie ma on sensu. Przypomina to sytuacje dorastajacego dziecka. Zabawki nie 
maja teraz sensu. Ono niczego nie wysubtelnialo, niczego nie tlumilo. Po prostu doroslo, 
stalo sie dojrzale. Zabawki nie maja teraz znaczenia. Sa dziecinne, a teraz dziecko nie jest 
juz   dzieckiem.   Tak   samo,   im   wiecej   medytujesz,   tym   seks   bedzie   slabiej   na   ciebie 
oddzialywal. I stopniowo, spontanicznie, bez swiadomego wysilku majacego wysubtelnic 
seks, energia znajdzie nowe zródlo, do którego bedzie plynac. Ta sama energia, która 
plynela   przez   seks,   teraz   bedzie   plynac   przez   medytacje.   A   kiedy   plynie   ona   przez 
medytacje, otwieraja sie drzwi boskosci. Jeszcze jedno. Uzywasz slów "seks" i "milosc" 
Zwykle uzywamy tych dwóch slów tak, jakby mialy jakies wewnetrzne powiazanie. Nie 
maja. Milosc przychodzi dopiero wtedy, gdy seks odszedl. Wczesniej milosc to tylko 
przyneta, gra wstepna i nic innego. Jest tylko przygotowaniem gruntu do aktu seksu. Jest 
tylko wprowadzeniem do seksu, przedmowa, niczym innym. Dlatego im wiecej seksu 
miedzy dwojgiem ludzi, tym mniej milosci, bo przedmowa jest niepotrzebna. Gdy dwoje 
ludzi jest w milosci i nie ma miedzy nimi seksu, bedzie wielka milosc romantyczna. Ale 
gdy wkroczy seks, milosc znika. Seks jest taki nagly Sam w sobie jest taki gwaltowny. 
Potrzeba mu wprowadzenia, potrzeba gry wstepnej. Milosc, jak my ja znamy, jest tylko 
okryciem   nagiego   faktu   seksu.   Jesli   wejrzysz   gleboko   w   to,   co   nazywasz   miloscia, 

background image

znajdziesz seks czajacy sie do skoku. Zawsze jest tuz za rogiem. Milosc przemawia. Seks 
sie przygotowuje. Ta tak zwana milosc laczy sie z seksem, ale jest tylko przedmowa. Gdy 
seks przychodzi, ta milosc odpadnie. Dlatego malzenstwo zabija milosc romantyczna, i 
zabija ja absolutnie. Dwoje ludzi zapoznaje sie ze soba i gra wstepna, milosc, staje sie 
niepotrzebna.   Prawdziwa   milosc   nie   jest   przedmowa   jest   aromatem.   Nie   przychodzi 
przed seksem, a po nim. Nie jest prologiem, a epilogiem. Jesli przejdziesz przez seks i 
odczuwasz do tej osoby wspólczucie, rozwija sie milosc. A jesli medytujesz, bedziesz 
czul sie wspólczujacy. Gdy medytujesz w akcie seksu, twój partner seksualny nie bedzie 
tylko przedmiotem sluzacym twojej fizycznej przyjemnosci. Bedziesz czul wdziecznosc 
do niego czy do niej, poniewaz oboje doszliscie do glebokiej medytacji. Jesli medytujesz 
w seksie, powstanie miedzy wami nowa przyjaznosc, gdyz dotarliscie dzieki sobie do 
komunii   z   natura.   Dzieki   sobie   macie   chwilowy   wglad   w   nieznane   glebiny 
rzeczywistosci. Bedziecie czuli dla siebie wdziecznosc i wspólczucie - wspólczucie dla 
cierpienia, wspólczucie dla poszukiwania, wspólczucie dla towarzysza lub towarzyszki, 
kompana podrózy, wspólczucie dla bladzacego po omacku przyjaciela. Gdy seks staje sie 
medytacyjny,  dopiero wtedy zjawia sie idacy za nim aromat,  uczucie nie bedace gra 
wstepna   seksu,   ale   dojrzaloscia,   wzrastaniem,   medytacyjnym   urzeczywistnieniem. 
Dlatego, gdy akt seksu staje sie medytacyjny, odczujesz milosc. Milosc jest polaczeniem 
wdziecznosci, przyjaznosci i wspólczucia. Gdy sa te trzy uczucia, jestes w milosci. Gdy 
rozwinie   sie   ta   milosc,   wyjdziesz   ponad   seks.   Milosc   rozwija   sie   poprzez   seks,   ale 
wykracza poza niego. Jest jak kwiat - wychodzi z korzeni, ale wykracza poza nie. I nie 
wróci, powrotu nie ma. Gdy rozwinie sie milosc, nie bedzie seksu. Tak naprawde jest to 
jeden   ze   sposobów   poznania,   ze   rozwinela   sie   milosc.   Seks   jest   jak   skorupka   jajka, 
skorupka, z której ma wyjsc milosc. Gdy wyjdzie, skorupki nie bedzie. Bedzie rozbita, 
wyrzucona. Seks moze dojsc do milosci tylko wtedy, gdy jest medytacja, nigdy inaczej. 
Gdy nie ma medytacji, ten sam seks bedzie powtarzany i znudzi cie to. Seks bedzie coraz 
bardziej nuzacy i nie bedziesz czul wdziecznosci do tamtej osoby. Raczej poczujesz sie 
oszukany, poczujesz do niej wrogosc. Ona nad toba dominuje. Dominuje przez seks, bo 
stal sie on dla ciebie potrzeba. Stales sie niewolnikiem, gdyz nie mozesz zyc bez seksu. A 
nie mozesz poczuc przyjazni do kogos, wobec kogo stales sie niewolnikiem. I oboje 
czuja   to   samo   -   ze   drugi   czlowiek   jest   panem.   Ta   dominacja   bedzie   negowana   i 
zwalczana,   ale   seks   nadal   bedzie   powtarzany.   Staje   sie   rutyna   dnia.   Walczysz   z 
partnerem w seksie, potem wszystko naprawiasz. Potem znów walczysz, potem znów 
naprawiasz. Milosc w najlepszym  przypadku jest ledwie dostosowaniem. Nie mozesz 
czuc przyjazni, nie ma wspólczucia. Zamiast tego jest okrucienstwo i przemoc, czujesz 
sie oszukany. Stales sie niewolnikiem. Seks nie zdola rozwinac sie w milosc. Pozostanie 
tylko seksem. Przejdz przez seks! Nie bój sie go, bo lek donikad nie prowadzi. Jesli 
czlowiek ma sie bac czegokolwiek, to tylko samego leku. Nie bój sie seksu i nie walcz z 
nim, bo to tez jest pewnego rodzaju lek. "Walka lub ucieczka" walka lub odejscie, to 
dwie drogi leku. Nie uciekaj wiec od seksu, nie walcz z nim. Zaakceptuj go, przyjmij go 
za fakt zycia. Wejdz w niego gleboko, poznaj go totalnie, zrozum go, medytuj w nim, a 
wyjdziesz   ponad   niego.   Jesli   w   akcie   seksu   medytujesz,   otwieraja   sie   nowe   drzwi. 
Napotykasz nowy wymiar, bardzo nieznany, nieslyszany, i przeplywa wieksza blogosc. 
Napotkasz cos tak blogiego, ze seks stanie sie nieistotny i samoistnie wygasnie. Teraz 
twoja   energia   przestaje   plynac   w   tym   kierunku.   Energia   zawsze   plynie   ku   blogosci. 
Poniewaz  blogosc  pojawia  sie  w  seksie,  energia  plynie  ku  niemu,  ale   jezeli   szukasz 

background image

wiecej   blogosci   -   blogosci,   która   wykracza   ponad   seks,   która   wychodzi   ponad   seks, 
blogosci, która daje wieksze spelnienie, glebsze - wtedy, sama z siebie, energia przestanie 
plynac   w   kierunku   seksu.   Kiedy   seks   staje   sie   medytacja,   rozkwita   w   milosc,   i   ten 
rozkwit jest ruchem ku boskosci. To dlatego milosc jest boska. Seks jest fizyczny, milosc 
jest duchowa. A gdy zjawi sie kwiat milosci, przyjdzie modlitwa, przyjdzie za nim. Teraz 
nie   jestes   juz   daleko   od   boskosci.   Jestes   blisko   domu.   Teraz   zacznij   medytowac   z 
miloscia. To jest drugi krok. Gdy jest ta chwila komunii, gdy jest ta chwila milosci, 
zacznij medytowac. Wejdz w nia gleboko, badz jej swiadom. Teraz nie spotykaja sie 
ciala. W seksie spotykaja sie ciala, w milosci spotykaja sie dusze. Nadal jest to spotkanie, 
spotkanie dwojga osób. Zobacz teraz milosc tak, jak widziales seks. Zobacz te komunie, 
to wewnetrzne spotkanie, ten wewnetrzny stosunek seksualny. Wtedy wykroczysz nawet 
ponad   milosc   i   dojdziesz   do   modlitwy.   Ta   modlitwa   jest   drzwiami.   Nadal   jest   to 
spotkanie, ale nie spotkanie dwojga osób. Jest to komunia ciebie i calosci. Teraz ta druga 
strona, jako czlowiek, odpadla. Jest to strona bezosobowa - cala egzystencja - i ty Ale 
modlitwa   nadal   jest   spotkaniem,   wiec   w   koncu   tez   musi   zostac   przekroczona.   W 
modlitwie wierny i boskosc sa oddzielni, bhakta i bhagwan sa oddzielni. Nadal jest to 
spotkanie. To dlatego Meera czy Teresa, opisujac swoje doznania modlitewne, mogly 
uzywac okreslen seksualnych. W chwilach pelnych modlitwy trzeba medytowac. Znów 
badz temu swiadkiem. Zobacz te komunie siebie z caloscia. Wymaga to najsubtelniejszej 
z   mozliwych   swiadomosci.   Jesli   zdolasz   byc   swiadomy   spotkania   siebie   z   caloscia, 
wyjdziesz ponad siebie i ponad calosc, jedno i drugie. Wtedy jestes caloscia. A w tej 
calosci  nie ma  dualizmu,  jest tylko  jednosc. Tej  jednosci  poszukuje  sie w seksie,  w 
milosci, w modlitwie. Wlasnie ta jednosc jest tym, do czego tesknimy. Nawet w seksie, ta 
tesknota dotyczy jednosci. Blogosc przychodzi, bo na jedna chwile stajecie sie jednoscia. 
Seks poglebia sie w milosc, milosc poglebia sie w modlitwe, a modlitwa poglebia sie w 
totalne   wykroczenie   ponad,   totalna   jednosc.   To   poglebienie   zawsze   przychodzi   z 
medytacji. Metoda jest zawsze taka sama. Poziomy sie róznia, wymiary sie róznia, kroki 
sie róznia, a metoda zawsze jest ta sama. Wejdz w seks, a znajdziesz milosc. Wejdz 
gleboko   w   milosc,   a   dojdziesz   do   modlitwy.   Wejdz   w   modlitwe,   a   eksplodujesz   w 
jednosc. Ta jednosc jest totalna, ta jednosc jest blogoscia, ta jednosc jest ekstaza. Dlatego 
tak wazne jest, by nie przyjmowac  nastawienia walki. W kazdym  fakcie obecna jest 
boskosc. Moze byc wystrojona, moze byc ubrana; musisz ja rozebrac, zdjac jej ubranie. 
Znajdziesz jeszcze wiecej subtelnych  ubran. Znów, zdejmij  je. Dopóki nie napotkasz 
jednosci w jej totalnej nagosci, nie znajdziesz zaspokojenia, nie poczujesz sie spelniony. 
Gdy  dochodzisz   do   nieubranej   jednosci,   jednosci   pozbawionej   szat,   stajesz   sie   z   nia 
jednym, bo gdy poznasz te nagosc, nie bedzie to nikt inny, tylko ty sam. W istocie rzeczy 
kazdy poszukuje sam siebie przez innych ludzi. Pukajac do cudzych drzwi, trzeba znalezc 
swój wlasny dom. Gdy z rzeczywistosci zdjete zostana okrycia, jestes z nia jednym, bo 
róznica   sa   tylko   szaty.   Ubrania   sa   bariera,   nie   mozesz   wiec   rozebrac   rzeczywistosci 
dopóki   sam   sie   nie   rozbierzesz.   Dlatego   medytacja   jest   bronia   obosieczna,   rozbiera 
rzeczywistosc i równoczesnie rozbiera ciebie. Rzeczywistosc staje sie naga i ty stajesz sie 
nagi. A w chwili totalnej nagosci, totalnej pustki, stajesz sie jednoscia. Nie jestem wiec 
przeciw seksowi. Nie znaczy to, ze opowiadam sie za seksem. Znaczy to, ze opowiadam 
sie za glebokim wejsciem w niego i odkryciem tego, co jest poza nim. To poza zawsze 
jest,   ale   zwykly   seks   jest   seksem   dorywczym,   nikt   wiec   nie   wchodzi   gleboko.   Jesli 
zdolasz   wejsc   gleboko,  poczujesz  wdziecznosc  do  boskosci  za   to,  ze  dzieki   seksowi 

background image

otworzyly sie inne drzwi. A jesli seks jest tylko dorywczy, nie poznasz, ze byles blisko 
czegos   wiekszego.   Jestesmy   tak   sprytni,   ze   stworzylismy   falszywa   milosc   która   nie 
przychodzi po seksie, ale przed nim. Jest czyms kultywowanym, sztucznym. Milosc byla 
tylko przedmowa, ale teraz ta przedmowa nie jest juz potrzebna. A prawdziwa milosc 
zawsze jest poza seksem - kryje sie za seksem. Wejdz w niego gleboko, medytuj w nim 
religijnie, a rozkwitniesz w milujacy stan umyslu. Nie jestem przeciwny seksowi i nie 
opowiadam sie za miloscia. Musisz wykroczyc nawet poza nia. Medytuj na niej, wyjdz 
poza nia. Przez medytacje rozumiem, ze musisz przejsc przez nia w pelnej uwaznosci, 
swiadomosci. Nie wolno przejsc przez nia slepo, nieswiadomie. Jest wielka blogosc, a ty 
mozesz przejsc na slepo i przegapic ja. Ta slepote trzeba przemienic. Musisz stac sie 
czlowiekiem majacym otwarte oczy. Gdy masz otwarte oczy, seks moze zaprowadzic cie 
na   sciezke   jednosci.   Kropla   moze   stac   sie   oceanem.   W   sercu   kazdej   kropli   jest   to 
pragnienie. W kazdym  dzialaniu,  w kazdym  pragnieniu, znajdziesz te sama  tesknote. 
Odkryj ja, idz za nia. To wielka przygoda! Tak, jak dzisiaj przezywamy nasze zycia, 
jestesmy nieswiadomi. Ale choc tyle mozna zrobic. Jest to zmudne, ale nie niemozliwe. 
Bylo mozliwe dla Jezusa, dla Buddy, dla Mahavira, i jest mozliwe dla kazdego innego. 
Jezeli wchodzisz w seks z intensywnoscia, z uwaznoscia, z wrazliwoscia, wykraczasz 
ponad niego. Nie bedzie w tym zadnego wysubtelnienia. Gdy wykraczasz ponad, nie 
bedzie seksu, nawet wysubtelnionego. Bedzie milosc, modlitwa i jednosc. Takie sa trzy 
etapy milosci: milosc fizyczna, milosc psychiczna i milosc duchowa. A gdy te trzy etapy 
zostana   przekroczone,   jest   boskosc.   Gdy   Jezus   rzekl:   "Bóg   jest   miloscia";   byla   to 
najblizsza  mozliwa   definicja,  poniewaz  ostatnim,  co   znamy  na   drodze  do  Boga,  jest 
milosc. Poza tym jest nieznane, a nieznanego nie mozna zdefiniowac. Mozemy jedynie 
wskazac   na   boskosc   przez   nasze   ostatnie   urzeczywistnienie:   milosc.   Poza   punktem 
milosci nie ma juz doznawania, gdyz nie ma doznajacego. Kropla stala sie oceanem! Idz 
krok po kroku, ale z przyjaznym nastawieniem. Bez napiecia, bez walki. Po prostu idz 
uwaznie. Uwaznosc to jedyne swiatlo w ciemnej nocy zycia. Majac to swiatlo, wejdz w 
nia. Szukaj w kazdym kacie. Boskosc jest wszedzie, nie badz wiec przeciwny niczemu. 
Ale i nie pozostawaj po którejkolwiek stronie. Idz dalej, bo czeka cie jeszcze wieksza 
blogosc. Ta podróz musi trwac. Jesli jestes blisko seksu, uzyj seksu. Jesli jestes blisko 
milosci,   uzyj   milosci.   Nie   mysl   kategoriami   tlumienia   lub   wysubtelniania,   nie   mysl 
kategoriami walki. Boskosc moze kryc sie we wszystkim; nie walcz wiec, nie uciekaj 
przed niczym. Tak naprawde, jest ona ukryta we wszystkim, gdziekolwiek wiec jestes, 
wejdz najblizszymi drzwiami i idz przed siebie. Nie zatrzymuj sie, a dotrzesz - bo zycie 
jest wszedzie. Jezus rzekl: "Pod kazdym kamieniem znajdziesz Pana" - a ty widzisz tylko 
kamienie. Musisz przejsc przez kamienny stan umyslu. Gdy widzisz seks jak wroga, staje 
sie on kamieniem. Staje sie nieprzezroczysty, nie widzisz tego, co jest za nim. Uzyj go, 
medytuj na nim, a kamien stanie sie jak szklo. Zobaczysz co jest za nim, i zapomnisz o 
szkle. Bedziesz pamietal o tym, co jest za szklem. Jesli cos staje sie przezroczyste, znika. 
Nie czyn wiec z seksu kamienia, uczyn go przezroczystym. A przezroczystym staje sie 
on dzieki medytacji.

Medytacja i milosc 

Takie sa dwie biegunowosci zycia - medytacja i milosc. Jest to najwyzsza polaryzacja. 
Cale   zycie   sklada   sie   z   biegunowosci:   pozytywne   i   negatywne,   narodziny   i   smierc, 

background image

mezczyzna  i kobieta,  dzien  i noc,  lato i  zima.  Cale  zycie  sklada sie  z biegunowych 
przeciwienstw,   ale   te   biegunowe   przeciwienstwa   nie   sa   jedynie   biegunowymi 
przeciwienstwami, sa tez komplementarnosciami. Wspomagaja sie wzajemnie, wspieraja 
sie wzajemnie, przypominaja cegly w luku budowli. W luku budowli cegly ulozone sa 
naprzeciw siebie. Wyglada to tak, jakby byly ulozone naprzeciw siebie, ale dzieki ich 
biegunowemu przeciwienstwu luk moze zostac zbudowany i trwa. Sila luku opiera sie na 
biegunowosci   cegiel   ulozonych   naprzeciw   siebie.   To   jest   najwyzsza   biegunowosc: 
medytacja oznacza sztuke bycia w samotnosci, a milosc oznacza sztuke bycia razem. 
Calym czlowiekiem jest ten, kto zna jedno i drugie, i kto potrafi mozliwie najlatwiej 
przemieszczac sie z jednego do drugiego. Przypomina to wdech i wydech, nie jest to 
trudne. Sa to przeciwienstwa: gdy wdychasz, proces przebiega w jednym kierunku, gdy 
wydychasz, jest to dokladne jego przeciwienstwo. Ale wdech i wydech razem tworza 
pelny oddech. W medytacji wdychasz, w milosci wydychasz, a gdy milosc i medytacja sa 
razem, twój oddech jest dopelniony, caly, pelny... Moje rozumienie nie opiera sie na 
jednym   biegunie,   moje   rozumienie   jest   plynne.   Posmakowalem   prawdy   z   obu   stron, 
kochalem totalnie i medytowalem totalnie. I to jest moje doswiadczenie, ze czlowiek jest 
pelny tylko wtedy, gdy poznal jedno i drugie; inaczej pozostaje polowa, czegos w nim 
nadal brakuje. Budda jest polowa, tak jak i Jezus. Jezus wie czym jest milosc, Budda wie 
czym   jest   medytacja,   ale   gdyby   sie   spotkali,   porozumienie   miedzy   nimi   byloby 
niemozliwe.   Nie   rozumieliby   jezyka   tego   drugiego   czlowieka.   Jezus   opowiadalby   o 
Królestwie   Bozym,   a   Budda   zaczalby   sie   smiac:   "O   jakich   bzdurach   opowiadasz, 
królestwo Boga?" Budda powiedzialby po prostu: "Ustanie jazni, znikniecie jazni." A 
Jezus   rzeklby:   "Znikniecie   jazni?   Ustanie   jazni?   To   dokonanie   samobójstwa, 
ostatecznego samobójstwa. Co to za religia, z tym gadaniem o najwyzszej jazni?" Nie 
rozumieliby   slów   tego   drugiego   czlowieka.   Gdyby   kiedykolwiek   sie   spotkali, 
potrzebowaliby kogos takiego jak ja, do tlumaczenia, inaczej porozumienie miedzy nimi 
byloby niemozliwe. A ja musialbym tlumaczyc w taki sposób, ze nie bylbym wierny ani 
jednemu, ani drugiemu! Jezus powiedzialby "Królestwo Boze" a ja przetlumaczylbym to 
jako   nirvana.   Wtedy   Budda   by   zrozumial.   Budda   rzeklby   "nirvana"   a   Jezusowi 
powiedzialbym "Królestwo Boze" wtedy zrozumialby. Ludzkosc potrzebuje teraz totalnie 
nowego spojrzenia. Za dlugo zylismy z polowicznymi spojrzeniami. W przeszlosci bylo 
to koniecznoscia, ale teraz czlowiek dojrzal. Moi sannyasini musza wykazac, ze potrafia 
równoczesnie medytowac i modlic sie, ze potrafia równoczesnie medytowac i kochac sie, 
ze potrafia byc tak samo w ciszy jak w tancu i swietowaniu. Ich cisza ma stac sie ich 
swietowaniem, a ich swietowanie ma stac sie ich cisza. Daje im najtrudniejsze zadanie 
dane kiedykolwiek jakimkolwiek uczniom, poniewaz jest to spotkanie przeciwienstw. A 
w tym  spotkaniu wszelkie przeciwienstwa stopia sie i zleja sie w jednosc, Wschód i 
Zachód, mezczyzna i kobieta, materia i swiadomosc, ten swiat i tamten swiat, zycie i 
smierc.   Wszystkie   przeciwienstwa   spotkaja   sie   i   zleja   sie   w   jednosc   w   tym   jednym 
spotkaniu,   poniewaz   jest   to   najwyzsza   biegunowosc,   zawiera   ona   w   sobie   wszystkie 
biegunowosci. To spotkanie stworzy nowego czlowieka - Zorbe Budde. To jest moje imie 
dla nowego czlowieka. I kazdy z moich sannyasinów musi poczynic wszelkie mozliwe 
starania, aby stac sie taka plynnoscia, strumieniem, aby oba bieguny byly twoje. Wtedy 
posmakujesz calosci, a poznanie calosci jest jedynym sposobem poznania tego, co jest 
swietoscia. Innego sposobu nie ma.

background image

MAPY SWIATA WEWNETRZNEGO 

Czyli po czym poznac dokad zmierzasz gdy nie ma dokad zmierzac 
Ogromna rodzina Osho, milujacych go i jego przyjaciól, jest moze jedna z nielicznych 
kiedykolwiek   istniejacych   spolecznosci   duchowych,   które   nie   maja   jednej   scisle 
okreslonej mapy majacej prowadzic poszukujacego do oswiecenia. O ile Towarzystwo 
Teozoficzne opracowalo kilka "inicjacji"; a pierwsi tantrycy wedrowali krok w krok tymi 
samymi   dobrze   oznakowanymi   szlakami,   Osho   dzieli   sie   z   nami   wieloma   mapami   i 
metaforami z wielu tradycji, nie proponujac jednej, która bylaby wylacznie jego droga. 
Redakcja Osho Times International przeprowadzila wywiady z róznymi medytujacymi z 
calego swiata, pytajac ich jakie mapy Osho pomogly im w wedrówce po nieznanym 
terenie ich wewnetrznych sciezek wiodacych do przemiany. Pytalismy takze jak poradzili 
oni sobie z faktem, ze gdy ta wedrówka staje sie sprawa istotnie znaczaca, nie ma zadnej 
hierarchii, na której mozna byloby sie bylo oprzec - co ma zwiazek z tym, ze Osho nie 
daje   zadnych   zewnetrznych   oznak   postepów   na   drodze   duchowego   wzrastania   i   nie 
tworzy hierarchii zakonnej. Odpowiedzi byly zaskakujace! Mapy szczególowe  Co to jest 
mapa swiadomosci? Czy jest to autorytatywne oznakowanie powszechnie istniejacego 
wewnetrznego terytorium, przez które wszyscy jako szukajacy na sciezce mamy przejsc? 
Czy   tez   jest   to   jedna   z   wielu   metafor,   które   jedynie   sygnalizuja   zmiennosci 
wewnetrznego krajobrazu? Osho obsypal nas mapami z róznych tradycji religijnych, a 
kazda   z   nich   zdaje   sie   zupelnie   inaczej   wspólbrzmiec   z   róznymi   poszukujacymi. 
Przykladowo, Ma Puja Mohani, korzystajaca z medytacji Osho od ponad dziesieciu lat, 
zapytana   czy   jakakolwiek   mapa   swiadomosci   szczególnie   zwrócila   jej   uwage, 
opowiedziala o tym, jak pewnego razu, wyklad Osho, w trakcie którego opowiadal on o 
siedmiu czakrach mapy jogi pomógl jej gdy czula, ze traci kontakt z rzeczywistoscia. - 
Pamietam,  ze Osho mówil  wtedy o tym,  ze kiedy energia przemieszcza  sie z jednej 
czakry   do   drugiej,   czasem   pojawia   sie   wielki   lek,   czesto   lek   przed   zupelnym 
szalenstwem! - wyjasnia Mohani. - Wiedzac to, moglam odprezyc sie i obserwowac to, 
co sie dzialo. Moglam zaufac, ze ten lek nie jest jednak czyms negatywnym, ale stanowi 
czesc   procesu,   który   pomaga   mi   wejsc   w   swiadomosc.   Korzystanie   z   mapy   jako 
potwierdzenia   swego   wewnetrznego   doswiadczenia   jest   tez   udzialem   Ma   Anand 
Anupamo,   39-letniej   Niemki,   medytujacej   od   dziewieciu   lat   i   prowadzacej   zajecia 
Uzdrawiajacej Pulsacji Tybetanskiej. - Mapa Osho opisujaca Osiem Odnóg Jogi, z której 
intensywnie korzystamy w grupach medytacyjnych Fresh Air, jest dla mnie najlepsza, 
gdyz laczy medytacje uwaznosci obserwujacej ze stylem pracy z cialem, który stosuje - 
wyjasnia. - Laczymy na przyklad mape czakr z tymi obszarami ciala, które Osho opisuje 
jako "odnogi" Pierwsza odnoga jest to, co jogini nazywaja  samopohamowaniem;  my 
laczymy to z podstawa kregoslupa, gdzie znajduje sie pierwsza czakra. Tak zajmujemy 
sie jakas  konkretna kwestia  - w  tym  przypadku  z poczuciem  spokoju i odprezenia  - 
pracujac z cialem w jego okreslonym punkcie. Uwazam, ze jest to bardzo pomocne. A 
jednak taka szczególowa mapa, która jednemu typowi duchowego szukajacego pomaga, 
innemu czesto wprowadza zamet. 35-letni Holender, Swami Anand Ali, mial trudnosci z 
jogicznym modelem czakr, czyli rozwijania sie energii. - Latwo jest zaczac okreslajac 
miejsce,   w   którym   jestem,   ale   zawsze,   gdy   to   robie,   natychmiast   ogarnia   mnie 
zamieszanie   -   przyznaje.   -   Przypomina   to   troche   codzienne   liczenie   pieniedzy,   gdy 
chcesz stwierdzic ile ich jest - to, ze je policzyles, nie znaczy, ze stales sie bogatszy. 

background image

Teraz widze wiec, ze dla mnie nie ma to sensu. Teraz sa po prostu takie dni, kiedy czuje 
sie swietnie, i sa takie dni, kiedy jestem wytracony ze swego centrum i nic nie wiem. I 
tak to zostawiam. Swami Deva Samriddhi, 35-letni Niemiec od siedmiu lat korzystajacy z 
medytacji Osho, takze czuje, ze czasem mapy go ograniczaly - zamiast byc pomoca. - To 
dziwne, ale nawet gdy widze jakas piekna mape, czuje sie psychologicznie uwieziony w 
pulapce,   bo   mój   umysl   od   razu   próbuje   dopasowac   sie   do   tego   modelu   -   mówi.   - 
Prawdopodobnie   wskutek   mojego   dotychczasowego   uwarunkowania   odczuwam   mape 
jako instruktaz okreslajacy co musze zrobic, zeby "dobrze" wypasc. Czuje to prawie tak, 
jakbym musial zaryzykowac czyms nowym i zapomniec o wszystkim - obejmuje to i 
mapy swiadomosci! Gdy porzucam wszelkie mysli na ten temat, zaczyna sie pojawiac 
cos swiezego i pieknego.  Mapy proste   Trzy etapy ewolucji Friedriecha Nietzsche - 
wielblad, lew i dziecko - sa tym modelem ewolucji wewnetrznej, który pytani najbardziej 
chwalili. Jest tak byc moze dlatego, ze Osho najczesciej sie odwolywal wlasnie do tej 
"mapy", a byc moze dlatego, ze jest ona i zywa obrazowo i prosta. - Te trzy kroki daly mi 
polaczenie z cialem, umyslem i duchem - mówi Ma Jivan Mary, 72-letnia sannyasinka z 
Nowej Zelandii, która medytuje w obecnosci Osho od dziesieciu lat. - W moim wlasnym 
zyciu   energia   symbolizowana   przez   wielblada   byl   na   pewno   poczatek   mojego 
malzenstwa, energia lwa wyraza zas istote mojego zycia rodzinnego i kariery w teatrze. 
Gdy po raz pierwszy przyszlam do Osho, uswiadomilam sobie, ze to wszystko byl tylko 
ryk lwa - cenny, ale tylko ryk. Im bardziej medytuje, tym bardziej ten ryk, ten mesjanski 
aspekt mnie  samej,  zmniejsza sie, a gdy uswiadamiam  sobie prostote calego  mojego 
istnienia, czuje pojawiajace sie dziecko. Nie ma ono odpowiedzi ani pytan - po prostu to 
jest   to!   Teraz   zblizam   sie   do   kresu   moich   dni   i   czuje,   ze   przeszlam   cala   droge,   z 
powrotem   do   poczatku,   powrócilam   do   swego   zródla   i   jestem   gotowa   na   poczatek 
nowego   zycia...   Swami   Prem   Advait,   46-letni   Anglik   medytujacy   od   jedenastu   lat, 
opowiada   jak   doswiadcza   modelu   wielblad-lew-dziecko   bardziej   jako   wewnetrznego 
obrazu   swoich   nastrojów,   w   których   ciagle   porusza   sie   tam   i   z   powrotem   niz   jako 
wedrówke i staly postep naprzód. - Stanie sie bardziej dzieckiem jest dosc dramatyczne 
dla mezczyzny - stwierdza. - Czesto znajduje w sobie jakies kawalki wielblada, o których 
zapomnialem, które wciaz potrzebuja byc wyrazonymi, nawet teraz, gdy juz zaczalem 
doznawac swojego dziecka. Te etapy nie maja we mnie jakichs ostrych rozgraniczen, 
raczej zlewaja sie ze soba w jeden wielki zbiornik przemieszczajacych sie energii. Ma 
Deva Anupo wiekszosc czasu spedzajaca w Fremantle (Australia), pracuje w zarzadzaniu 
firmami. Mówi, ze dziecko najczesciej przychodzi jej na mysl symbolicznie w chwilach 
rozluznienia i "plyniecia" w stresujacej pracy w swiecie zewnetrznym. - Gdy pogania 
mnie chec bycia wazna i ukierunkowana na osiaganie celów, kojarze to z lwem, byciem 
w   glowie,   a   to   nie   jest   to,   co   naprawde   chcialabym   miec   -   wyznaje.   -   Podstawowa 
kwestia   na  Zachodzie   jest  dla  mnie  to,  ze  sa  pewne  sprawy,  które  przypominaja   mi 
przestrzen dziecka i pomagaja do niej wrócic niezaleznie od medytacji, które praktykuje. 
Bez map, bez hierarchii  Kiedy nie ma polegania na jakiejs jednej okreslonej mapie, nie 
moze byc - to oczywiste - widocznych poziomów duchowego zaawansowania i kleru. 
Wielokrotnie w przeszlosci Osho ustanawial terapeutów, koordynatorów, ludzi bedacych 
"kanalami"   lub   zarzadzajacych   dzialami   jako   odpowiadajacych   w   umyslach   ludzi 
stanowiskom   kleru.   Zawsze   jednak   po   jakims   czasie   rozbijal   ten   system.   Nawet 
czlonkowie Wewnetrznego Kregu (grupa stworzona przez Osho do koordynacji pracy po 
jego   smierci)   -   co   Osho   podkresla   wyraznie   -   ma   zajmowac   sie   tylko   kwestiami 

background image

administracyjnymi.   Taki   rewolucyjny   edykt   daje   ogromna   wolnosc   kazdemu 
szukajacemu, ale czasami taka nieokreslona wolnosc, bez wyraznie widocznych oznak 
tego,   kto   jest   w   przodzie,   a   kto   jest   z   tylu,   moze   wprowadzac   lek   w   naszych 
materialistycznie   i   duchowo   ambitnych   umyslach.   A   jednak   wszyscy   ci,   którzy 
posmakowali swietosci i odpowiedzialnosci takiej wolnosci czuja, ze nie zamieniliby tej 
komuny   duchowych   buntowników   na   jakikolwiek   certyfikat   postepu   duchowego.   - 
Jestem   z   tego   bardzo   zadowolona   -   mówi   Anupamo   ironicznie   sie   smiejac,   kpiac   z 
noszenia   czarnych   szat   i   bialego   pasa,   oznaczajacych   terapeutów   i   prowadzacych 
medytacje   Osho.   -   Ta   wolnosc   sprawia,   ze   Osho   jest   jedynym   mistrzem,   z   którym 
moglabym byc. Te hierarchie po prostu nie sprawdzaja sie. Rzecz jasna, prowadzenie 
sesji i noszenie czarnej szaty, i nie wysuwanie sie na prowadzenie i nie chowanie sie tak, 
jak przez dluzszy czas to robilam, jest dla mnie wyzwaniem. Ale nie widze siebie jako 
kogos wyzszego czy nizszego, nawet dla tego, kto dopiero co przyjal sannyas. A to - 
smiejac sie chwyta swoja czarna szate - jest jeszcze jedna z tych gier, w które tu gramy! - 
Jest to po prostu piekne - wtóruje jej Advait, zahartowany sannyasin, bedacy z Osho od 
pierwszych   lat   Poony.   -   Oczywiscie,   uleglo   to   niewiarygodnej   zmianie.   Gdy   po   raz 
pierwszy przyszedlem do Osho, byli koordynatorzy sprawujacy wladze i wymagajacy 
"poddania" a w okresie Rancza byly "mamy" ale ci ludzie raczej tylko prowokowali moje 
wlasne   uspione   checi   wladzy.   Bylem   wtedy   zauroczony   autorytetem,   a   zarazem 
antyautorytarny - teraz widze, ze obie te postawy pochodzily z tej samej przestrzeni. W 
czasie   Rajneeshpuram   bylem   zaszokowany   widzac   u   wielu   z   nas   uzaleznienia   od 
dawnych   sposobów   nawiazywania   relacji   z   ludzmi,   w   aspekcie   autorytetu   i   wladzy. 
Ludzie   dostawali   mnóstwo   przestrzeni,   w   której   mogli   pracowac   z   wladza, 
dominowaniem   i   wlasnymi   grami   bycia   ofiara.   Ale   w   moim   przypadku   stopniowo 
przestalem   rozdzielac   mój   podziw   dla   autorytetu   i   moje   antyautorytarne   odczucia,   i 
wszystko to zaczelo sie zmieniac. - A teraz nie ma jakichs specjalnych pozycji, które 
wskazywalyby gdzie na sciezce znajduja sie dani ludzie i to zmusza mnie do korzystania 
z wlasnej intuicji - dodaje. - Widze, ze te róznice sa bardzo male. Ale i z latwoscia 
rozpoznaje ludzi, którzy dla mnie sa bardziej scentrowani, zywi i maja kontakt z wlasna 
energia. Mozna powiedziec, ze niektórzy sa "przepelnieni Osho"; bardziej promienisci. 
Nie jest to spostrzezenie intelektualne, ja tak to czuje. Moja wrazliwosc powiekszyla sie. 
A szczerze mówiac nie jest to dla mnie juz nic waznego. Jest az zbyt wiele innych spraw, 
które dzieja sie wokól mnie - mam sie czym zajmowac! W przypadku Mohani ta zmiana 
z zewnetrznego autorytetu ku wewnetrznej wrazliwosci nastapila przez przejsciowa faze 
uznania terapeutów za kogos, kogo zajecie automatycznie stawia go dalej na sciezce niz 
ona sama. - Byl czas, gdy czulam, ze sa oni przede mna, i to odczucie bylo wtedy dla 
mnie pozyteczne - zauwaza. - Byli nauczycielami, kims, od kogo moglam sie uczyc, ale 
jakims trafem juz nie oceniam ich w ten stary, hierarchiczny sposób. Teraz czuje, ze nie 
zalezy to od tego, czy sa oni bardziej swiadomi czy mniej swiadomi, bo moge uczyc sie 
od nich bez wzgledu na to kim sa. Teraz moge uczyc sie z kazdej sytuacji. Nie ma dokad 
isc - tylko do wewnatrz
  Do kogo wiec zwraca sie nowa osoba medytujaca, gdy zapada 
ciemna noc jego czy jej duszy? Skoro nie ma kleru czy hierarchii, na których mozna 
byloby sie oprzec, do kogo mozna zwrócic sie po prowadzenie, gdy sciezka zdaje sie 
wiesc wkolo? - Ja ide do siebie - obojetne co to jest! - zartuje Swami Kranti Aadhar, 
mlody Amerykanin z Portland (Oregon), który przyjal sannyas  nieco ponad dwa lata 
temu. - Próbuje odnalezc slowa okreslajace to, co odczuwam - ale wtedy jestem kims, kto 

background image

przypomina raczej kogos bedacego w glowie. Najwieksze trudnosci mam wtedy, gdy 
przede wszystkim nie potrafie zrozumiec problemu. Ale niedawno dowiedzialem sie od 
znajomego   terapeuty,   ze   Osho   kladzie   nacisk   nie   na   znajdowanie   rozwiazan,   a   na 
zrozumienie sytuacji, w której jestes. Raczej na siedzenie i widzenie tego, co sie dzieje, 
niz na analize. I teraz z tym pracuje! Wiekszosc innych osób równiez pracuje w ten 
sposób. Wielu, tak jak Swami Deva Akarmo, dziennikarz, który medytuje z Osho od 
czternastu lat, dotarlo do punktu, gdy w czasach kryzysu po prostu czekaja. - Czekanie 
jest   magiczne!   -   Akarmo   ujawnia   swój   wlasny   alchemiczny   proces   rozwiazywania 
problemów na sciezce. - To wkrótce samo sie rozjasnia. Jesli utrzymuje sie dalej, byc 
moze utozsamilem sie z tym i to mnie wscieka, ale gdzies w glebi siebie wiem, ze to 
tylko   kwestia   czekania.   Obserwuje   wiec   tyle,   ile   tylko   zdolam.   Jezeli   jest   to   jakis 
kontrowersyjny problem, rozwiazanie staje sie oczywiste. A jezeli jest to jedynie jakis 
egzystencjalny koan, stwarza on we mnie przemiane, a potem po prostu przestaje byc 
istotny. Gdy Anupo potrzebuje wewnetrznego wsparcia lub wgladu na sciezce, po prostu 
idzie do dawno znanych przyjaciól-sannyasinów i otwiera przed nimi swoje serce. Dla 
niej   spolecznosc   sannyasinów,   gdzie   dzielenie   sie   soba   zdaje   sie   oswietlac   polowe 
podrózy, sama w sobie stanowi pewnego rodzaju mape. To znaczy, razem z medytacja 
dynamiczna. - Dynamiczna jest najpierw - mówi. - Tam, na zewnatrz, w swiecie biznesu 
we Fremantle, staram sie robic dynamiczna, przynajmniej przez wiekszosc poranków. To 
jest to, co naprawde utrzymuje moje polaczenie z sama soba - przyznaje. - Gdy choc 
przez kilka dni jej nie robie, natychmiast zauwazam róznice. - Medytacja dynamiczna jest 
zawsze   najlepsza   gdy   sprawy   nie   ukladaja   sie   gladko   -   zgadza   sie   Advait.   -   Chcac 
poruszyc energie bralem równiez sesje oddechowe i sesje poradnictwa, bo aby zobaczyc 
co sie dzieje zawsze moge skorzystac z kogos, kto ma doswiadczenie w pomaganiu. Ale 
za kazdym razem zaczynam od dynamicznej. Odprezyc sie w tym, co niepoznawalne A 
jednak   wiekszosc   medytujacych   przyznalo,   ze   zagubienie   sie   samo   w   sobie   nie   jest 
problemem, który nalezy rozwiazac, ale na wiele sposobów cenna sytuacja, która nalezy 
przezyc.  W gruncie rzeczy we wszystkich  mapach swiadomosci  oznaczony jest czas, 
który zdaje sie nadchodzic wtedy, gdy mapa jako taka musi zostac zapomniana. Ostatnim 
kamieniem milowym wydaje sie byc odprezenie w tej przestrzeni niepoznawalnosci, dla 
której nie ma mapy. - Te pory, gdy przestaje wiedziec co sie dzieje, staly sie dla mnie 
bardzo   cennymi   stanami   -   mówi   Mohani.   -   Poniewaz   wiem,   ze   poczucie   zagubienia 
zaprowadzi mnie do nowego wymiaru, w którym nie mam sie na czym oprzec. A to juz 
samo w sobie jest cenne! Ma Yoga Bhakti, Angielka, sannyasinka od dziewietnastu lat, 
ze smiechem mówi, ze "porzucenie duchowej strony wszystkiego" opisuje jej ewolucje 
jako jednoetapowe uwiedzenie przez to, co nieznane - az wreszcie nie miala niczego, na 
czym moglaby sie oprzec. - Gdy pierwszy raz bylam z Osho, a on opowiadal o mapie, 
natychmiast mówilam "O, tak, to jest to!" I zaczynalam za tym biec - wyznaje. - Ale 
zdaje mi sie, ze w ciagu nastepnych lat on odszedl od tego i porzucil to wszystko! Gdy 
przez ostatnie lata Osho mówil o przypowiesciach zen, czulam, ze powoli, powoli ciagnie 
nas przez nowy zestaw etapów - celebrowania, odprezenia, a potem mówi nam, bysmy po 
prostu pobiegli "jak strzala do celu." To tyle jesli o mnie chodzi - dodaje radosnie. - 
Teraz pozostaje mi cisza Osho! Ma Anand Sauita