background image

04.11.2011 19:18 132  

RZĄD WPROWADZA CENZURĘ 
INTERNETU  

Za  kilkanaście  tygodni  rząd  Donalda  Tuska  uzyska  ustawowe  narzędzie  cenzury  Internetu. 
Praktycznie  każdą,  niewygodną  dla  władzy  informację  umieszczoną  w  sieci  internetowej 
będzie  można  skutecznie  zablokować,  działając na  wniosek  „osoby  fizycznej,  osoby prawnej 
lub jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej
”. 

Taką  możliwość  przewiduje  rządowy  projekt  ustawy o  zmianie  ustawy  o  świadczeniu  usług 
drogą  elektroniczną  oraz  ustawy  kodeks  cywilny.  Obecnie  projekt  jest  rozpatrywany 
przez Komitet Rady Ministrów, a następnie trafi do Sejmu. 

Nowelizacja  wprowadza  dodatkowy  rozdział  3a  w  ustawie  o  świadczeniu  usług  drogą 
elektroniczną.  Opisuje  on „procedurę  powiadomienia  i  blokowania  dostępu  do  bezprawnych 
informacji”.
  Odtąd każdy, kto „posiada informację o bezprawnych treściach zamieszczonych 
w  sieci  Internet
”  będzie  mógł  zwrócić  się  do  usługodawcy  internetowego  z  wnioskiem  o 
zablokowanie  takiej  informacji.  O  tym,  co  podlega  pod  definicję  „informacji  bezprawnej” 
decyduje  wnioskodawca,  zaś  usługodawca  może,  choć  nie  musi  przychylić  się  do  jego 
wniosku.  Na  decyzję  o  zablokowaniu  informacji,  użytkownik  sieci  internetowej  będzie  miał 
możliwość złożenia sprzeciwu.  

Nietrudno  się  domyśleć,  do  czego  w  praktyce  zmierza  ten  przepis.  Wyobraźmy  sobie 
sytuację,  gdy  użytkownik  -  bloger  portalu  internetowego  zamieszcza  wpis  zawierający 
sensacyjnie  brzmiącą  informację  dotyczącą  działań  któregoś  z  polityków  grupy  rządzącej, 
opis  afery  z  podaniem  nazw  podmiotów  gospodarczych  lub  wzmiankę  na  temat  poczynań 
służb specjalnych. 

Natychmiast  po  pojawieniu  się  takiej  informacji,  osoba  uprawniona  –  w  tym  przypadku 
polityk, zarząd firmy lub szef służb, może zgłosić do usługodawcy internetowego (właściciela 
portalu)  wniosek  o zablokowanie  dostępu  do  wpisu,  uzasadniając  iż  zawiera  on  „bezprawną 
informację”.  Wniosek  elektroniczny  zostanie  złożony  na  formularzu  określonym  przez 
„ministra  właściwego  do  spraw  informatyzacji”  i  będzie  zawierał  m.in.oświadczenie 
uprawnionego o braku autoryzacji treści zamieszczonych w Internecie lub braku „zgodności z 
prawdą przedstawionych informacji”.
 

Ilu usługodawców internetowych oprze się takiej interwencji lub odważy się sprzeciwić opinii 
przedstawiciela  władzy?  Jeśli  polityk  lub  urząd  składający  wniosek  stwierdzi,  że  zawarta  w 
sieci informacja „nie jest zgodna z prawdą”, łatwo przewidzieć, że właściciel portalu da wiarę 
ich  zapewnieniom  i  dla  własnego  bezpieczeństwa  zablokuje  „niebezpieczną”  treść 
rozpowszechnianą przez anonimowego blogera. 

 Ustawa  przewiduje,  że  w  przypadku  prawidłowego  wniesienia  wniosku,  usługodawca  – 
administrator  portalu  niezwłocznie  może  „zablokować  dostęp  do  treści  bezprawnych  oraz 
przesłać  usługobiorcy,  w  terminie  7  dni  roboczych  od  dnia  zablokowania  dostępu, 
uzasadnienie  blokowania  bezprawnych  treści”.
   Usługobiorca,  np.  bloger  ma  wówczas 
możliwość  złożenia  sprzeciwu  od  decyzji  administratora.  Musi  to  jednak  uczynić  w  ciągu  3 

background image

dni,  a  w  sprzeciwie  musi  zawrzeć  wyjaśnienia  o  „posiadaniu  zgody  uprawnionego  na 
zamieszczenie  informacji  w  sieci  Internet”
  lub  wykazać,  że  działał  „w  ramach  dozwolonego 
użytku
”. 

Teoretycznie  usługodawca  –  administrator  portalu  może  również  odmówić  zablokowania 
informacji,  bierze  jednak  na  siebie  odpowiedzialność  za  jej  bezprawne  rozpowszechnianie. 
Znając  represyjność  praktyk  obecnej  władzy,  administrator  musiałby  wykazać  się  nie  lada 
odwagą sprzeciwiając się żądaniom urzędu lub przedstawiciela grupy rządzącej.  

Przepis  skonstruowano  w  taki  sposób,  by  rolę  cenzora  i  pozornego  decydenta  spełniał 
administrator  portalu  internetowego.  Ten  zaś  zawsze  może  się  tłumaczyć,  że  zablokował 
informację ponieważ uzyskał wiarygodną wiadomość, że zawiera ona „treści bezprawne”. 

Warto przy tym zauważyć, że włączony do ustawy o świadczeniu usług  drogą elektroniczną 
nowy  rozdział  3a,  jest  w  pełni  autorskim  pomysłem  rządu  Donalda  Tuska.  Przywołana  dla 
uzasadnienia  nowelizacji  unijna  Dyrektywa  2000/31/WE  nie  zawiera  bowiem  procedury 
blokowania informacji, pozostawiając jej określenie państwom członkowskim. Co istotne – w 
unijnych  przepisach  procedura  blokowania  dotyczy  „informacji,  które  naruszają  prawa  lub 
przedmiot  działalności  uprawnionego
”  i  odnosi  się  wyłącznie  do  utworów  chronionych 
prawem  autorskim.  Chodzi  zatem  o  plagiaty  oraz  publikowanie  w  sieci  utworów  bez  zgody 
autora. 

Rząd  Tuska  w  oparciu  o  te  przepisy  dokonał  interpretacji  rozszerzającej  i  wpisał  do  ustawy 
procedurę umożliwiającą blokowanie wszystkich „bezprawnych informacji” - uzurpując sobie 
przy tym prawo decydowania, co jest lub nie jest taką informacją. 

Nie  ma  wątpliwości,  że  wprowadzenie  w  życie  nowelizacji  ustawy  pozwoli  rządzącym  na 
skuteczną i „zgodną z prawem” cenzurę treści internetowych. 

  

  

  

Tekst został opublikowany w Warszawskiej Gazecie.