background image

Sarah Morgan

Tajemniczy list

(A Bride for Glenmore)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Prom wpłynął do portu wczesnym rankiem. 
Był początek lata, rześki czerwcowy dzień. Złowrogie chmury kłębiły się na niebie. Ethan 

stał  przy  białym  relingu  i  wpatrywał  się  w  brzeg.  Chłodny wiatr  targał  jego  ciemne  włosy, 
jakby  chciał  mu  przypomnieć,  że  oto  znalazł  się  w  odległej  Szkocji,  gdzie  nawet  latem 
pogoda jest nieprzewidywalna. 

Mimo  wczesnej  pory  port  tętnił  życiem.  Ethan  stał  w  miejscu,  z  którego  rozciągał  się 

doskonały  widok  na  skupiska  domów,  kawiarnię,  sklep  z  upominkami,  a  także  tradycyjny 
zieleniak z wymyślnie ułożonymi owocami i warzywami. Droga wiodąca w głąb wyspy wiła 
się ku górze, by wreszcie zniknąć za zakrętem. 

Nawet  nie  znając  okolicy,  wiedział,  dokąd  ona  prowadzi. Właściwie  miał  wrażenie,  że 

widział już każdy zakątek wyspy, mimo że nigdy tu nie był. 

Jakby dla przypomnienia, po co przybył na Glenmore, wsunął rękę do kieszeni i dotknął 

listu. Robił to już tyle razy, że papier był zmięty, a pismo miejscami nieczytelne. Ale Ethan 
nie musiał czytać listu. Od dawna pamiętał jego treść. 

Opis zawarty w liście był tak dokładny, że okolica wydawała mu się znajoma. W myślach 

czuł chłodny powiew wiatru, widział niegościnne góry zajmujące środek wyspy i spacerował 
po skalistych brzegach. 

W  wyobraźni  żeglował  po  jeziorze  i  wspinał  się  do  ruin  starego  zamku,  który  przed 

wiekami był miejscem krwawej bitwy pomiędzy Celtami i wikingami. 

Glenmore  ma  burzliwą  przeszłość  i  bogatą  historię,  którą  zawdzięcza  niezłomnej 

determinacji mieszkańców w walce o zachowanie wolności. 

Wolność. 
Czy nie tego wszyscy pragną?
Jest  to  z  pewnością  jeden  z  powodów,  dla  których  się  tutaj  znalazł.  Musi  uciec  od 

dławiącego uścisku przeszłości. 

Nagle zapragnął wbiec na najwyższy szczyt i wziąć głęboki oddech, a potem zanurzyć się 

w  lodowatych  wodach  Atlantyku.  Dobrze  byłoby  uciec  od  zewnętrznej  presji  i  oczekiwań 
innych, lecz musiał pamiętać, że to  chęć odkrycia prawdy jest powodem, dla którego tu się 
znalazł. 

Przybył tu, by uzyskać odpowiedzi na wiele pytań. 
Jeśli przy okazji pobyt w tym dzikim odległym zakątku Szkocji okaże się przyjemny, tym 

lepiej. 

Nagle  nastrój  Ethana,  niespodziewanie  dla  niego  samego,  się  poprawił.  Przyjaciele  w 

dobrej  wierze  mówili  mu,  że  chyba  musiał  zwariować,  by  dać  się  pogrzebać  na  jakiejś 
szkockiej  wyspie.  Z  jego  kwalifikacjami  powinien  był  wrócić  do  Afryki  albo  pracować  w 
renomowanej  londyńskiej  klinice.  Ostrzegano  go,  że  życie  na  wyspie  będzie  monotonne. 
Tylko wrastające paznokcie i żylaki. Znudzi się w ciągu tygodnia. 

Klasyczną  twarz  Ethana  rozjaśnił  słaby  uśmiech.  Ciekawe,  czy  ich  słowa  o  zawodowej 

background image

stagnacji  się  sprawdzą,  bo  w  tej  chwili  Ethana  ogarnęła  euforia.  I  bezgraniczny  smutek  z 
powodu utraty czegoś cennego. 

Odetchnął głęboko i poczuł, jak słone powietrze drażni płuca. Pora opuścić prom. Powoli 

odsuwał się od relingu i nagle przystanął. Jego wzrok przykuła wysoka szczupła dziewczyna 
mijająca ludzi kręcących się po doku w oczekiwaniu na przybycie promu. 

Szła sprężystym krokiem, jakby miała mnóstwo rzeczy do zrobienia i zbyt mało czasu, by 

ze wszystkim zdążyć. Odpowiadała na pozdrowienia machnięciem ręki lub zamieniała z kimś 
kilka słów. Jej długie włosy opadały na ramiona, uśmiech był szeroki i przyjazny. Przez ramię 
przewieszoną miała dużą torbę. Z wdziękiem gazeli wskoczyła na rampę. 

Ethan natychmiast zauważył, że  nie była to  dziewczyna, lecz  młoda kobieta, na oko po 

dwudziestce. Była pełna życia. Wiatr wiał w kierunku relingu, więc do uszu Ethana dotarły 
fragmenty rozmowy. 

– Kyla,  nie  możesz  wejść  bez  biletu.  – Przewoźnik  szedł  w  jej  stronę  z  szerokim 

uśmiechem na ogorzałej twarzy. Dziewczyna wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. 
W jej oczach pojawiły się iskierki. 

– Jim,  przyszłam  po  przesyłki.  Logan  zamówił  jakiś  sprzęt  z  kontynentu.  Mam  rozkaz 

odebrać go przed śniadaniem razem z pocztą i nowym lekarzem. 

Ethan  zmarszczył  brwi.  Kyla.  W  liście  wymienione  było  to  imię.  Teraz  mógł  wreszcie 

dopasować do niego twarz. A była to twarz tak śliczna, że nie był w stanie oderwać od niej 
wzroku. 

Przewoźnik  wyciągnął  na  pomost  worek.  Jego  buty  były  zakurzone,  a  przedramiona 

ubrudzone olejem. 

– Nowy lekarz?
– Uhm.  Jego  też  zamówiliśmy.  – Kobieta  pochyliła  się,  by  pomóc  mu  nieść  worek.  –

Lepiej, żeby był dobry, bo jeśli nie, to go odeślemy. Mój biedny brat potrzebuje pomocy w 
przychodni i porządnego wypoczynku. 

– Marne szanse przy niespełna rocznym dziecku – prychnął Jim. 
Ethan obserwował, jak uśmiech Kyli blednie. 
– Nie  jest  źle;  Jedna  z  dziewcząt  Fosterów  od  kilku  tygodni  mu  pomaga.  To  całkiem 

niezły układ. 

– Dopóki nie zacznie ciągnąć go do ołtarza, jak każda, która zbliży się do tego twojego 

braciszka.  – Jim  sięgnął  po  paczkę  i  torbę  z  pocztą.  – Podejrzewam,  że  po  to  przyszłaś. 
Wczorajsza impreza była udana, co? Wcześnie wstałaś jak na kogoś, kto późno poszedł spać. 
Czy ty nigdy sobie dłużej nie poleżysz?

Wrzuciła listy do torby i ostrożnie podniosła paczkę. 
– Jim, znajdź mi kogoś, z kim będę mogła sobie poleżeć, a z chęcią zostanę w łóżku. Do 

tego czasu zajmę się pracą. Ktoś musi dbać o to, żeby ludzie na tej wyspie byli zdrowi. 

– Jeśli tylko będziesz potrzebowała towarzystwa, daj znać. 
Kyla  otworzyła  usta,  ale  nie  powiedziała  ani  słowa,  a  piękny  uśmiech  zniknął  z  jej 

twarzy.  Coś  przykuło  jej  wzrok.  Minęła  chwila,  zanim  Ethan  zorientował  się,  że  patrzy  na 
niego. I kolejna, zanim zdał sobie sprawę, że on sam nadal się w nią wpatruje. 

background image

Coś go do niej przyciągało i ta świadomość go zaniepokoiła. Przywykł do kontrolowania 

własnych reakcji, zwłaszcza jeśli chodzi o kobiety. 

Zły na siebie powiedział chłodno:
– Słyszałem,  że  przyszła  pani  po  nowego  lekarza.  To  ja.  Jestem  Ethan  Walker.  –

Przyglądał się jej, oczekując, że go rozpozna. Odetchnął z ulgą, gdy nic takiego nie nastąpiło. 
Dlaczego miałoby być inaczej? Nie znała przecież jego nazwiska, a on na razie nie zamierzał 
się z niczym zdradzać. Potrzebuje czasu, by ocenić sytuację. Wszystko skomplikowałoby się 
zapewne, gdyby teraz ujawnił swoją tożsamość. 

– Doktor Walker? – Jej spojrzenie było szczere i badawcze. Nie kryła, że właśnie poddaje 

go surowej ocenie. Ethan miał nieodparte wrażenie, że gdyby nie była zadowolona z wyników 
swej inspekcji, bez skrupułów odesłałaby go tam, skąd przybył. 

Dziwne ciepło ogarnęło jego ciało. 
Jego  styl  życia  przekreśla  szanse  na  stworzenie  poważnego  związku,  nie  znaczy  to 

jednak,  że  nie  potrafi  docenić  kobiecych  wdzięków.  W  innej  sytuacji  być  może 
wykorzystałby  chemię,  jaka  pojawiła  się  między  nimi.  Wiedział  jednak,  że  romans  tylko 
skomplikowałby to, co i tak już jest zawikłane. 

Próbował  znaleźć  logiczne  uzasadnienie  dla  prymitywnego  przypływu  pożądania,  jakie 

ogarnęło jego ciało. To prawda, jest w niej coś uderzającego, ale był już z kobietami o wiele 
piękniejszymi  i  bardziej  wyrafinowanymi.  Z  kobietami,  których  głównym  zajęciem  było 
dbanie  o  siebie.  Wyglądu  Kyli  nie  można  było  określić  jako  wymuskany.  Ona  jest 
nieokiełznana  jak  wyspa,  na  której  mieszka.  Jej  włosy  opadają  na  ramiona,  twarz  nie  nosi 
śladów  makijażu.  Uśmiech  jest  szeroki,  a  w  oczach  widać  wręcz  zaraźliwą  chęć  życia. 
Wygląda  na  kobietę,  która  wie,  co  znaczy  szczęście. Czerpie  z  życia  pełnymi  garściami  i 
cieszy się każdą sekundą. 

Ethan przypomniał sobie, że  w tym najdalszym  zakątku Szkocji znalazł się wcale nie z 

powodu braku damskiego towarzystwa. 

– Kyla  MacNeil.  Jestem  siostrą  Logana.  – Przytrzymała  paczkę  jedną  ręką,  a  drugą 

wyciągnęła  do  Ethana.  – Witamy  na  Glenmore,  doktorze  Walker.  Zaprowadzę  pana  do 
gabinetu, pokażę dom i pomogę się rozpakować. 

– Siostra Logana? – Ethan patrzył w jej niebieskie oczy, szukając podobieństwa – Logan, 

co prawda, wspominał o młodszej siostrzyczce... 

– To  ja.  Mam  dwadzieścia  pięć  lat,  ale  to  sześć  lat  mniej  niż  ma  Logan,  więc  pewnie 

dlatego pozostaję młodszą siostrzyczką. To jak? Przywita się pan ze mną?

Jak to się stało, że tak się zagubił? W końcu Ethan uścisnął rękę Kyli i skinął w kierunku 

Jima. 

– Dzięki za transport! do zobaczenia. 
– Skoro  jest  pan  naszym  nowym  lekarzem,  to  mam  nadzieję,  że  się  nie  spotkamy. 

Zamierzam się z panem widywać jedynie w pubie, względnie pomachać na pożegnanie, kiedy 
będzie pan odjeżdżał. – Jim odsunął się, robiąc miejsce dla ostatniego zjeżdżającego z rampy 
samochodu. – W żadnym wypadku nie zamierzam chorować. 

– Skoro o tym mowa, jak twoja dieta? – zapytała Kyla, a Jim się skrzywił. 

background image

– Odkąd Maisie z tobą o tym rozmawiała, nie gotuje nic poza rybą i owsianką. Żadnych 

jajek  ani  bekonu,  a  sera  nie  widziałem  już  od  dawna.  Zycie jest  ciężkie.  Całe  szczęście,  że 
Logan  przestał  mnie  nękać.  Wreszcie  jest  zadowolony  z  mojego  poziomu  cholesterolu. 
Obniżył się po tym nowym leku. 

– Pewnie zaaplikował ci statynę. Dobrze, musimy już iść. Logan będzie zrzędził, jeśli nie 

dotrzemy na czas do przychodni. Trzymaj się, Jim, zapowiadali sztormy. 

Jim obserwował ostatni zjeżdżający na ląd samochód. 
– Zdziwiłbym się, gdyby nie zapowiadali, w końcu jesteśmy na Glenmore. 
– Nie ma pan auta? – Kyla odwróciła się do Ethana. 
– Do niedawna pracowałem za granicą. Podróżowałem pociągiem, ale samochód dotrze 

tu jeszcze dziś. 

– W takim razie będę musiała pana podrzucić. To za daleko, żeby iść pieszo. 
– Poniosę to pudło. – Ethan chwycił walizkę drugą ręką. 
– Proszę  bardzo.  Nie  gardzę  szlachetnym  gestem,  mimo  że  żyjemy  w  dwudziestym 

pierwszym wieku. 

– Oddała mu paczkę i poprawiła torbę na ramieniu. 
– Tylko proszę nie upuścić. To nowy defibrylator. Taki, co potrafi mówić. Chociaż, jak 

znam mojego brata, pewnie będzie z nim polemizował. 

Ethan wziął  paczkę i  szedł za  Kylą nabrzeżem. Spostrzegł, że  wszyscy  zwracają na  nią 

uwagę. 

– Kyla! – Starsza  kobieta  przeszła  przez  jezdnię,  żeby  z  nią  porozmawiać.  – Czytałam 

ulotkę, którą mi dałaś. Tę o wzmacnianiu kości... 

– To  świetnie,  pani  Porter! – Przystanęła  i  uśmiechnęła  się  przyjaźnie.  – Wszystko  w 

porządku?

– Ależ tak. Wyczytałam, że trzeba więcej spacerować i podnosić ciężary. Trochę jestem 

za stara, żeby chodzić na siłownię, więc ćwiczę z butelkami po mleku. 

– Świetny pomysł! Jeśli ma pani jakieś pytania, będę w przychodni i chętnie pani udzielę 

odpowiedzi. I proszę nie zapomnieć porozmawiać z Evanną o ćwiczeniach. 

Przeszli kawałek, gdy zatrzymał ją jeden z rybaków rozplątujący sieci. 
– Siostro MacNeil, trzeba mi zdjąć te szwy. 
– Jak noga?
– Boli. 
Skinęła głową. To była paskudna rana. 
– Układaj  nogę  wyżej,  kiedy  odpoczywasz.  Wpadnij  w  piątek,  zdejmę  szwy  i  obejrzę 

nogę. Gdyby potrzebny był antybiotyk, porozmawiam z Loganem. 

Z każdym witała się i zamieniała kilka słów, nie wdając się w dłuższe pogawędki. Ethan 

patrzył  na  to  z  podziwem,  próbując  wyobrazić  sobie  podobną  scenę  w  Londynie.  Ale  nie 
potrafił. Tam każdy zajmował się swoimi sprawami. 

– Wszystkich tu pani zna?
– To  jest  wyspa,  doktorze.  Wszyscy  wszystkich  znają.  – Odgarnęła  z  twarzy  niesforne 

kosmyki i unosząc brwi, spojrzała na Ethana. – Czy to dla pana jakiś problem?

background image

– Dlaczego? Taksowała go wzrokiem. 
– Jest pan mieszczuchem, a duże bezduszne miasto gwarantuje anonimowość. Niektórym 

to odpowiada. Nie wszyscy lubią dzielić się prywatnymi sprawami z innymi. 

Mieszczuch. 
Ethan pomyślał o miejscach, w których pracował – kurz, skwar i przytłaczający bezmiar 

cierpienia. Kyla nie ma o tym pojęcia. Zaznał anonimowości, ale takiej, gdzie krzyczysz i nikt 
cię nie słucha. 

Kyla wydłużyła krok, skinęła do starszej kobiety, którą mijali, a potem zatrzymała się, by 

pogłaskać dziecko siedzące w spacerówce. 

– Aż trudno uwierzyć, Alice, że mały ma już dwa miesiące. Pamiętaj, żeby przyjść z nim 

na  szczepienie.  – Szli  dalej.  Ethan  przyglądał  się,  jak  wyjmowała  pęk  kluczy  z  kieszeni 
kurtki. 

– Anonimowość to  jedno, a prywatność to  drugie. Jakim  cudem udaje się pani trzymać 

wszystkich na dystans?

– Ogólnie  rzecz  biorąc,  ludzie  nie  wtrącają  się  w  nasze  życie  prywatne.  Jeśli  jestem 

umalowana, na nogach mam szpilki, a w dłoni drinka, zdają sobie sprawę, że to nie czas na 
rozmowy  o  hemoroidach.  – Bawiła  się  kluczami.  – Ale  to  faktycznie  mała  społeczność,  co 
może mieć swoje dobre i złe strony. Jeśli nie będziesz uważać, zorientujesz się, że za każdym 
rogiem udzielasz improwizowanych konsultacji. Nie zawsze mi to przeszkadza, ale też chcę 
czuć,  że  po  pracy  mam  swoje  życie.  Musimy  się  pospieszyć.  Przychodnia  jest  w  wiosce, 
dziesięć minut jazdy stąd.

– To nie jest wioska?
– Nie,  doktorze,  to  jest  nabrzeże.  Ludzie  mieszkają  rozsiani  tu  i  ówdzie.  Robi  się 

zabawnie w przypadku nagłej domowej wizyty, jak sam pan się przekona. – Zatrzymała się 
przy maleńkim fioletowym aucie. – Zapraszam. Pojedziemy do przychodni, przedstawię pana 
bratu, a później podrzucę do domu, – To jest pani samochód? – spytał z niedowierzaniem, a 
Kyla rzuciła mu groźne spojrzenie. 

– Jeżeli  zamierza  pan  wygłosić  jakąś  pogardliwą  uwagę  na  temat  koloru,  to  odradzam. 

Tak  się  składa,  że  jestem bardzo przywiązana  do  tego  auta.  Proszę  dla  niego  o  szacunek, 
doktorze, ponieważ gdyby nie ono, szedłby pan na to wzgórze piechotą, taszcząc walizkę, że 
się tak wyrażę. 

Mimo  że  dopiero  się  poznali,  Ethan  zdążył  zauważyć,  że  Kyla  jest  kobietą  o  gorącym 

sercu i nieposkromionym temperamencie. Było to intrygujące zestawienie. Po raz pierwszy od 
miesięcy musiał starać się, by ukryć uśmiech. 

– Uwierzy pani, jeśli powiem, że wściekły fiolet jest moim ulubionym kolorem?
– Bardzo zabawne. – Popatrzyła na niego przez chwilę, a potem uśmiechnęła się szeroko. 

– No  dobra.  Będę  szczera.  Kupiłam  go  po  śmiesznie  niskiej  cenie.  Najwyraźniej  nikomu 
innemu ten kolor nie przypadł do gustu. 

– Zadziwia mnie pani. 
– Nie  pasuje  do  pana  ten  sarkazm,  doktorze.  Bagażnik  jest  otwarty,  jeśli  chce  pan  się 

uwolnić od tej walizki. 

background image

Wśliznęła  się  na  siedzenie  kierowcy.  Ethan  jakoś  zdołał  upchnąć  walizkę  w  maleńkim 

bagażniku  i  próbując  wcisnąć  swoje  metr  dziewięćdziesiąt  w  maleńki  pojazd,  usiadł  obok 
Kyli. 

– Może  i  ma  okropny  kolor – wymamrotał,  zatrzaskując  drzwi – ale  przynajmniej  jest 

przestronny. 

– Obraża pan mój samochód? – Spojrzała na niego i wybuchnęła śmiechem. – Wygląda 

pan komicznie. 

– To ten samochód jest komiczny. 
– Samochód  jest  w  porządku.  To  pan  jest  za  duży.  Ethan,  wiercąc  się,  próbował 

wygodniej ułożyć nogi. 

– Zdaję sobie z tego sprawę. – Przesunął się do przodu, by nie dotykać głową sufitu. Tym 

samym  jego  kolana  znalazły  się  pod  brodą.  – Tak  jest  wygodnie.  Możemy  jechać.  Lepiej, 
żebyśmy  tam  szybko  dotarli,  bo  inaczej  będę  potrzebował  fizjoterapeuty,  a  na  tak  odległej 
wyspie nie spodziewam się go zastać. 

– Hm. Glenmore może i jest na końcu świata, ale mieszka tu dużo ludzi. Fizjoterapia to 

działka Evanny. Zwłaszcza masaż. Całkiem nieźle radzi sobie zarówno z płaczącymi dziećmi, 
jak i jęczącymi staruszkami. – Kyla zapaliła silnik, zerknęła w tylne lusterko i w szaleńczym 
tempie ruszyła wzdłuż wybrzeża. 

– Evanna? – Ethan zastanawiał się, jakim cudem tak mały samochód może rozwijać taką 

prędkość. – Rozmawiała pani o niej z tą kobietą, którą spotkaliśmy na nabrzeżu. Ona też jest 
pielęgniarką?

– Tak.  Każda  z  nas  ma  inne  obowiązki.  Evanna  jest  położną  i  pielęgniarką,  zna  też 

podstawy fizjoterapii. Wszyscy po trochu zajmujemy się wszystkim. To zaoszczędza ludziom 
podróży na ląd. 

Krajobraz  wybrzeża  zmieniał  się,  ukazując  skaliste  zatoczki  i  piaszczyste  plaże. 

Dramatyczna  historia  wyspy  pozostawiła  po  sobie  wraki  wielu  statków,  które  teraz 
zaśmiecały dno. Ethan patrzył na morze, a jego myśli krążyły wokół nierozwiązanych spraw. 
Było  ich  wiele,  ale  nie  mógł  zadawać  Kyli  pytań  wprost.  Zbyt  wiele  mogłoby  to  ujawnić. 
Odwrócił się i spojrzał na Kylę, studiując jej profil. Zauważył, że ma delikatnie zadarty nos i 
długie rzęsy oraz piękną szczęśliwą twarz, bez zmarszczek i cieni.

– Przygląda mi się pan, a to mnie rozprasza. 
– W takim razie będę patrzył przed siebie. – Uśmiechnął się blado. – Jedziemy tak blisko 

urwiska, że wolałbym pani nie rozpraszać. 

– Mam  w  małym  palcu  wszystkie  zakręty  na  tej  drodze.  W  ogóle  jestem  jak  człowiek 

orkiestra.  Jestem  dietetyczką,  specjalistką  od  astmy,  opiekuję  się  cukrzykami.  Skończyłam 
kurs planowania rodziny, ale nie zachęcamy mieszkańców do kontroli urodzeń, ponieważ w 
tej  chwili  populacja  na  wyspie  spada.  Jeśli  ktoś  przychodzi  do  mnie  po  środki 
antykoncepcyjne, odsyłam  go do domu, żeby korzystał  z  życia i  płodził  więcej dzieci. Jeśli 
ich nie będzie, najpierw odeślą lekarza, a potem zamkną szkołę. 

Mimo ponurego nastroju Ethan się roześmiał. 
– No cóż, całkiem nowatorskie  podejście do planowania rodziny. Mówi pani poważnie, 

background image

że chcą zamknąć szkołę?

– Na razie nie. – Spojrzała na niego i uśmiechnęła się przelotnie. – Właściwie to życie na 

wyspie kwitnie. Ale to prawda, że jest coraz mniej ludzi, szczególnie na wsi. Ciężko im się 
żyje,  więc  wyjeżdżają  szukać  szczęścia  w  dużych  miastach  i  już  nie  wracają.  Biorą  ślub  z 
kimś z kontynentu i rodzą dzieci gdzie indziej. 

Zmieniła bieg i z olbrzymią prędkością weszła w zakręt. 
– Zawsze tak szybko pani jeździ?
– Wszystko robię szybko, dlatego mogę zrobić dwa razy więcej rzeczy w ciągu dnia, a to 

ważne w takim miejscu. Ale dość już o mnie. Co pana tu sprowadza? Od czego pan ucieka, 
doktorze Walker?

Ethan zesztywniał. 
– Dlaczego miałbym od czegoś uciekać?
– Tacy jak pan z reguły nie spędzają lata w takiej dziczy. Chyba że chcą od czegoś uciec

– powiedziała  wesoło.  – Jeśli  nie  są  stąd,  przyjeżdżają  szukać  przestrzeni  albo  chcą  zacząć 
nowe życie. Co pana tu przygnało? Praca czy coś bardziej osobistego? Miłość?

Poczuł  pulsowanie  w  skroniach.  Spodziewał  się  pytań,  ale  nie  tak  wcześnie.  Nie  miał 

gotowych odpowiedzi. 

– Zawsze jest pani taka bezpośrednia?
– Na wyspie nic się nie ukryje. – Uchyliła okno, i wiatr rozwiał jej włosy. – Tajemnice 

snują się za tobą jak cień. Lepiej grać w otwarte karty. 

Ethan  wpatrywał  się  w  jej  profil.  W  końcu  odwrócił  się  i  popatrzył  w  okno.  Gdyby 

wiedziała, co ukrywa, bez wątpienia zatrzymałaby auto i zepchnęła go z urwiska. 

– Nie mam zwyczaju rozmawiać o moim życiu intymnym. 
– Rozumiem. – Przesunęła ręce na kierownicy – Ale ja nie pytam o pana życie intymne, 

tylko uczuciowe. – Ethan odniósł wrażenie, że Kyla dogadałaby się z jego byłą dziewczyną. 
„Nie masz serca, Ethan. Nie wiesz, co to bliskość”. 

– Jestem tu, bo szukaliście lekarza. Logan mówił, że potrzebuje pomocy. 
– To prawda, ale to  nie  wystarczy, żeby zachęcić  kogoś do przyjazdu  tutaj. W  dodatku 

Logan zdradził, że jest pan geniuszem. Pierwszy we wszystkim, najlepszy student. 

– O tym, czy jest się dobrym lekarzem, nie świadczą wyniki egzaminów. 
– Dobrze  wiedzieć,  że  w  czymś  jesteśmy  zgodni.  – Zmieniła  bieg  i  zwolniła  przed 

zakrętem. – Tak czy inaczej miło, że pan przyjechał. Ostatnie miesiące były naprawdę trudne. 
Nie wiem, czy Logan o tym wspomniał, ale prawie rok temu stracił żonę. 

Ethan zesztywniał, pulsowanie w skroniach się nasiliło. 
– Wiem – powiedział cicho, próbując zapanować nad emocjami. – Wspominał o tym. 
– To był straszny okres. – Głos Kyli złagodniał, a dłonie zacisnęły się na kierownicy. 
Ethan poczuł, że robi mu się niedobrze. 
– Jak to się stało?
– Zmarła przy porodzie.  W  dzisiejszych czasach  wydaje się to  niemożliwe. Czyta się o 

statystykach śmiertelności podczas porodu, ale nie bierze się pod uwagę, że może przytrafić 
się  to  komuś,  kogo  znasz.  Wydaje  ci  się,  że  jeśli  zachowasz  kontrolę,  to  wszystko  będzie 

background image

dobrze, ale w tym przypadku nie było. I wiem, że Logan nadal się obwinia, mimo że zrobił 
wszystko. Miała ukrytą wadę serca. 

Ethan wziął głęboki oddech. 
– A jak Logan radzi sobie z małą? To musi być trudne. 
– Skąd pan wie, że to dziewczynka? – Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. –

Wspomniałam o tym?

– Logan mi mówił. – Ethan naprawił szybko błąd. – Kirsty. Jedenaście miesięcy. 
– Aha. Jest taka słodka. Jeszcze nie chodzi, ale raczkuje i wszędzie jej pełno. Logan daje 

sobie radę. Jest wspaniałym ojcem i wszyscy na wyspie mu pomagają. Jedna z ciotek razem z 
kuzynką prowadzi kawiarnię na nabrzeżu. Często one zajmują się Kirsty w ciągu dnia. 

– Jedna z ciotek?
– Babcia zadbała o przyszłość wyspy. Moja mama miała pięć sióstr. – Uśmiechnęła się. –

Mam  pięć  ciotek  i  jedenaścioro  kuzynostwa  w  pierwszej  linii.  Niektórzy  oczywiście  się 
przeprowadzili, ale większość nadal mieszka na wyspie, co znacznie ułatwia życie Loganowi. 
Od dawna sam nie musi sobie gotować, szczęściarz. Nie sądzi pan, że miło mieć przy sobie 
rodzinę?

Ta myśl była tak obca Ethanowi, że nie wiedział, co odpowiedzieć. By uniknąć kolejnych 

pytań, skierował rozmowę na inne tory. 

– Nie lubi pani gotować?
– Nie jest to moja domena. Ale lubię jeść. 
– Logan mieszka tu od czasu, kiedy ukończył staż?
– Nie. Pracował jakiś czas w Londynie, gromadząc doświadczenia, które są niezmiernie 

przydatne  w  takim  miejscu  jak  to.  Praca  tutaj  to  wyzwanie,  doktorze  Walker.  Nie  można 
liczyć  na  wsparcie.  Trzeba  mieć  umiejętności  i  pewność siebie,  żeby sobie  z  tym poradzić. 
Większość  mieszkańców  wyspy  ucieka,  żeby  sprawdzić,  czy  trawa  faktycznie  jest  bardziej 
zielona  w  innym  miejscu,  a  kiedy  przekonują  się,  że  nie...  – Wzruszyła  lekko  ramionami, 
włączyła kierunkowskaz i zjechała na mały parking. – Wtedy wracają. To jest przychodnia w 
Glenmore. 

Przychodnia  okazała  się  większa,  niż  się  spodziewał.  Był  to  nowoczesny  przeszklony 

budynek stojący  tuż  obok  wspaniałego  pomalowanego  na  biało  domu  z  kilkoma  balkonami 
wychodzącymi na morze. 

– Tu mieszka pani brat?
– Tak.  Przychodnia  przylega  do  domu,  więc  ludzie  roszczą  sobie  prawo  niepokojenia 

Logana, nawet kiedy bierze kąpiel. – Uśmiechnęła się i zgasiła silnik. – Ale on uwielbia to 
miejsce. 

– Z tego, co wiem, pani brat jest świetnym lekarzem. Wszędzie mógłby dostać pracę. 
– To  prawda.  – Sięgnęła  po  torbę  leżącą  na  tylnym  siedzeniu.  – Ale  wybrał  pracę  tu, 

gdzie dorastał. Gdzie jego talent naprawdę coś znaczy. W Glenmore nie jesteś jednym z wielu 
lekarzy, jesteś jedynym lekarzem. Czasem jesteś też jedyną osobą, która może coś zmienić. I 
naprawdę jesteś potrzebny. 

– I pani to uwielbia. 

background image

– O tak, zdecydowanie. – Położyła torbę na kolanach i uśmiechnęła się w zadumie. – Ja 

też  próbowałam  wyjechać,  ale  nigdzie  nie  czułam  się  dobrze.  Kiedy  jestem  w  Glenmore, 
wszystko jest tak, jak powinno. Czuję, że tu jest mój dom. 

– To musi być miłe uczucie. 
– Każdy  ma  jakieś  miejsce,  w  którym  czuje  się  jak  w  domu – powiedziała  wesoło, 

otwierając drzwi samochodu. – Dla pana to Londyn?

Ethan zastanawiał się nad odpowiedzią. 
– To zależy, co rozumiemy przez słowo dom. Czy jest to miejsce, gdzie się urodziłeś, czy 

gdzie dorastałeś?

– Nie musi to być żadne z nich. Dom to miejsce, w którym czujesz się swobodnie. Kiedy 

tam  wracasz,  nie  możesz  sobie  przypomnieć,  po  co  w  ogóle  wyjeżdżałeś,  bo  jest  to  jedyne 
miejsce, w którym naprawdę chcesz być. 

Ethan przez chwilę wpatrywał się w jej twarz. 
– W  takim  razie  ja  nie  mam  domu – powiedział  cicho.  – Ponieważ  nigdzie  się  tak  nie 

czułem. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Kyla otworzyła bagażnik i przesunęła pudło. Starała się nie przyglądać, jak po wyjściu z 

samochodu Ethan się przeciąga, aby rozprostować kości. 

Przez  całą  drogę  silnie  odczuwała  jego  obecność.  Kątem  oka  dostrzegała  kilkudniowy 

zarost  pokrywający  jego  twarz,  a  jego  długie  nogi  muskały  jej  własne,  gdy  pokonywali 
zakręty.  Czuła  też,  jak  się  jej  przygląda  i  coś,  jakby  paląca  intensywność  jego  wzroku, 
rozpraszała  ją  do  tego  stopnia,  że  przekraczała  dozwoloną  prędkość,  aby  skrócić  podróż. 
Nerwy miała napięte do granic możliwości i była niezwykle wyczulona na każdy jego ruch. 

Znała  wszystkich  mieszkańców  wyspy.  Przyzwyczaiła  się  do  ludzi  godnych  zaufania  i 

przewidywalnych. Czuła, że Ethan Walker jest inny. 

Kiedy brat  opowiedział  jej  o  nowym lekarzu,  wyobraziła  sobie  naukowca  w  okularach, 

który spędzał życie nad mikroskopem, a pacjentów przyjmował, pozostając po drugiej stronie 
ogromnego biurka. 

Nie spodziewała się, że jego widok zwali ją z nóg. Nie tylko przystojna twarz i wspaniałe 

ciało  sprawiały,  że  trudno  było  oderwać  od  niego  wzrok.  Od  tego  mężczyzny  emanowała 
niemalże złowieszcza aura tajemniczości. Wyczuwała, że głęboko skrywa swoje emocje. 

Czy dlatego jego oczy mają tak cyniczny wyraz?
I co on robi w tak odległym zakątku Szkocji?
Uniknął odpowiedzi na to pytanie, ale ona nie da się tak łatwo zbyć. Jeśli Logan ma rację, 

Ethan  zrobił  błyskotliwą  karierę.  Swego  czasu  był  najmłodszym  konsultantem  w  historii 
szpitala.  Pełnym  determinacji,  ambitnym  i  osiągającym  ponadprzeciętne  wyniki.  Dlaczego 
człowiek z takimi perspektywami nagle porzuca pracę i przenosi się na prowincję?

To musi mieć związek z jego życiem osobistym. 
Czy nie zignorował jej, gdy o to zapytała?
Typowy facet, pomyślała. Wszak mężczyźni nie rozmawiają o uczuciach. Wszyscy oni są 

beznadziejni. 

Zatrzasnęła  bagażnik.  Ciekawie  będzie  czegoś  o  nim  się  dowiedzieć.  I  spędzać  w  jego 

towarzystwie czas. 

Ta myśl ją zaskoczyła. Od dawna nie marzyła o spędzaniu czasu z mężczyzną. 
Problem z życiem na wyspie jest taki, pomyślała, że zna się absolutnie wszystkich. Nie 

ma  co  liczyć  na  niespodzianki.  Przecież  nie  zacznie  się  nagle  rumienić  na  widok  Nicka 
Hilliera,  miejscowego  policjanta.  Nie  będzie  zasypiać,  marząc  o  Alastairze  i  jego  łodzi 
rybackiej. Zna wszystkich na wyspie tak dobrze, jak swoją rodzinę. 

Co  innego  Ethan...  On  jest  niespodzianką.  I  to  taką,  która  niesie  ze  sobą  obietnicę 

ciekawszych niż zwykle długich letnich dni. 

Uśmiechnęła  się,  myśląc  o  przyszłości,  i  otworzyła  drzwi  przychodni.  Jej  brat  siedział 

rozparty na krześle w recepcji i stukał w klawiaturę komputera. 

– Mam tu pełną listę. Czy to ty ich wszystkich zarejestrowałaś, Kyla?
– Ja  też  się  cieszę,  że  cię  widzę.  – Spojrzała  na  brata,  szukając  na  jego  twarzy  oznak 

background image

przepracowania. Logan jest najtwardszą osobą, jaką zna, niemniej martwi się o niego. – Byłeś 
tu przez całą noc?

– Chyba tak. – Odsunął krzesło i przeciągnął się. Miał ciemne włosy sięgające ramion i 

oczy  równie niebieskie  jak  ona.  – Nie  starczy  mi  dnia,  żeby przyjąć  wszystkich pacjentów. 
Musimy przestać ich rejestrować. 

Kyla rzuciła mu zirytowane spojrzenie. 
– A co miałam zrobić, idioto? Powiedzieć, żeby sobie poszli i zachorowali kiedy indziej?
– Jak  miło, że  darzysz  mnie  szacunkiem – wycedził  Logan,  ale  w  oczach  miał  radosne 

iskierki. – Chciałbym tylko zauważyć, że jestem tu sam i w chwili obecnej raczej słabo sobie 
z tym radzę. 

Kyla rzuciła pocztę na blat recepcji. 
– No,  nie  myślisz  chyba,  że  jeżdżę  po  całej  wyspie,  rozkręcając  ci  interes  naganianiem 

nowych pacjentów. Nic nie poradzę na to, że ludzie tak do ciebie ciągną. Ale nie jesteś już 
osamotniony.  – Obróciła  się  i  wskazała  ręką  stojącego  za  nią  mężczyznę.  – Przywożę  ci 
posiłki.  To  pan  Ethan  Walker.  Sądzę,  że  już  o  tym  wiesz,  bo  jest  to  jedyny  obcy,  który 
wysiadł z porannego promu. Zapewne od pół godziny wszyscy o tym trąbią. 

– Bardzo  mi  miło.  – Logan  wyprostował  się  i  obaj  mężczyźni  uścisnęli  sobie  dłonie, 

podczas gdy Kyla przyglądała im się badawczo. 

Mają podobną budowę, ale mimo to się różnią. Obaj są ciemni, wysocy i barczyści, ale na 

tym podobieństwa się kończą. Jej brat jest szorstki i ogorzały, jakby właśnie zszedł z gór. Za 
to  Ethan  jest  estetyczny  i  uprzejmy.  Typowy  mieszczuch,  pomyślała  Kyla.  Obróciła  się  i 
zaczęła starannie segregować pocztę dla Janet, ich recepcjonistki. On mi wygląda na takiego, 
który lubi... wystawne życie. I pewnie w Glenmore nie wytrzyma dłużej niż pięć minut. 

Obaj  mężczyźni  byli  pogrążeni  w  rozmowie,  gdy  zadzwonił  telefon.  Kyla  sięgnęła  po 

słuchawkę. Opadające włosy przesłoniły jej twarz. 

– Przychodnia Glenmore. – Jej głos był pogodny i przyjazny. Zignorowała ostrzegawcze 

spojrzenie Logana. Chciał dać jej do zrozumienia, że dopisanie kolejnego pacjenta na poranną 
listę może kosztować ją życie. – Witaj Janet, co słychać? – Wyprostowała się i wykrzywiła 
twarz. – O nie, to straszne! Nie ruszaj jej. Logan zaraz będzie. 

Odłożyła słuchawkę. Logan wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. 
– Przypomnij mi, że mam cię zwolnić i zatrudnić na twoje miejsce ponurą i opryskliwą 

babę, która będzie odstraszać pacjentów. Jeśli umówiłaś mi wizytę domową na dwie minuty 
przed  otwarciem  przychodni,  to  uduszę  cię  gołymi  rękami! – warknął.  – Za  kogo  ty  mnie 
masz? Za bohatera?

– Za dobrego lekarza. – Kyla zapisała szczegóły na skrawku papieru, podeszła do niego i 

czule ucałowała go w policzek. – Dobrego, ale wyjątkowo gburowatego. To była nasza Janet. 
Rano wpadła na chwilę do swojej mamy i znalazła ją leżącą na podłodze. 

– Gladys? – Logan zrobił zatroskaną minę. 
– Widzisz, jak bardzo się przejmujesz? Tylko starannie to ukrywasz. To nie może czekać, 

Logan. Ona potrzebuje pomocy natychmiast. 

– Mam jeszcze przychodnię. Nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie. 

background image

– Uważam, że twoje miejsce jest teraz przy pani Taylor. Janet twierdzi, że złamała nogę. 

Jedź,  a  ja  zajmę  się  pacjentami.  Z  Evanną  pomożemy  tym,  którym  się  da,  a  pozostali 
zaczekają. – Kyla wskazała ręką drzwi. – Gdy będziesz niósł pomoc potrzebującym niczym 
rycerz w błyszczącej zbroi, ja będę tu wszystkich zabawiać. 

– Ja mogę zostać w przychodni. – Ethan wydawał się spokojny i nieporuszony wymianą 

zdań, której przed chwilą był świadkiem. – Chyba że masz coś przeciwko temu. 

Logan podrapał się w kark. 
– Jechałeś całą noc. Pewnie chcesz wziąć prysznic i odpocząć. Nie znasz pacjentów ani 

wyspy. Ilu jeszcze argumentów potrzebujesz?

Ethan uśmiechnął się blado. 
– Jestem przyzwyczajony do podróży. Prysznic i odpoczynek zaczekają. A jeśli chodzi o 

nieznajomość  pacjentów  czy  wyspy – lekko  wzruszył  ramionami – nie  sądzę,  żeby  to 
stanowiło problem. Poza tym twoja siostra jest pod ręką. Na wszelki wypadek nie wyłączaj 
telefonu. Zadzwonię, jeśli będę miał wątpliwości. 

– Zgoda. – Logan chwycił swoją torbę. – Jeżeli złamała sobie biodro, będę potrzebował 

śmigłowca. Zadzwonię do ciebie, Kyla. 

– Jasne.  – Kyla  patrzyła,  jak  jej  brat  wychodzi,  zabierając  po  drodze  pęk  kluczy.  –

Dobrze,  doktorze  Walker.  Wygląda  na  to,  że  ma  pan  dyżur.  Pokażę  panu  gabinet,  a  potem 
przyniosę filiżankę kawy. Miejmy nadzieję, że pozwoli to panu przetrwać... 

Nagłe trzaśniecie drzwi uniemożliwiło jej dokończenie zdania. Do przychodni, zataczając 

się,  wszedł  potężny  mężczyzna.  Był  bardzo  blady.  Ręce  mocno  przyciskał  do  klatki 
piersiowej. 

– Doug! – Kyla znalazła się przy nim w mgnieniu oka. – Co się dzieje? Jesteś chory?
– Boli.  – Cierpienie  wykrzywiało  zroszoną  potem  twarz  mężczyzny.  – Okropnie  boli 

mnie  w  piersiach.  Poczułem  się  jakoś  dziwnie,  kiedy  przestawiałem  w  piwnicy  skrzynki  z 
piwem. I nagle to się stało. Jakby mnie słoń nadepnął. 

– Możemy go gdzieś położyć?
– W gabinecie. 
Ethan chwycił mężczyznę pod ramię i razem z Kylą przeprowadzili go przez korytarz. 
– Położymy pana na leżance, panie... ?
– McDonald – odrzekła  szybko  Kyla,  pomagając  mężczyźnie  zająć  w  miarę  wygodną 

pozycję.  – Doug  McDonald.  Pięćdziesiąt  sześć  lat.  Od  trzech  lat  leczy  się  na  nadciśnienie. 
Zażywa betaadrenolityki i statynę. 

Ethan, który właśnie badał puls, uniósł lekko brwi, po czym sięgnął po stetoskop. 
– Zna pani na pamięć historię choroby każdego pacjenta?
– To mała społeczność, doktorze. Co panu podać?
– Zacznijmy od tlenu. 
– Aparat  z  maską  jest  po  pana  prawej  stronie.  Pewnie  będzie  pan  chciał  się  wkłuć. 

Przyniosę  sprzęt.  – Szybko  sięgnęła  do  szafy,  wyjęła  potrzebne  rzeczy  i  postawiła  je  na 
stoliku  obok  Ethana.  – Po  prostu  oddychaj  przez  maskę,  Doug.  Świetnie.  Ścisnę  tu,  żeby 
łatwiej mógł pan znaleźć żyłę, doktorze. – Objęła dłońmi ramię Douga i przyglądała się, jak 

background image

Ethan gładzi je, by znaleźć odpowiednie miejsce. 

– Czy mamy możliwość podłączenia kroplówki?
– Oczywiście. 
– Ma  pan  dobre  żyły.  – Przetarł  skórę  i  wkłuł  się  tak  sprawnie,  jakby  powtarzał  tę 

czynność tysiące razy. Kyla skinęła głową z aprobatą i rozluźniła uścisk. 

– Wszystko  będzie  dobrze,  Doug.  Niedługo  poczujesz  się  lepiej.  Wyświetlę  historię 

choroby  na  ekranie.  – Kyla  podeszła  do  biurka,  włączyła  komputer  i  wyciągnęła  EKG  z 
narożnika. – Komputer za chwilę się uruchomi. 

Doug jęknął z bólu i zdjął maskę. 
– Zawsze się tego obawiałem. To dlatego próbowałem schudnąć. I rzucić palenie. Tylko 

że wtedy zaczynałem więcej jeść. – Skrzywił się i położył z powrotem, gdy Ethan podłączył 
kroplówkę. – Naprawdę się starałem, ale to takie trudne. 

– Robiłeś, co mogłeś, Doug, wiesz o tym. Nie zamartwiaj się teraz – powiedziała Kyla, 

zakładając mu na drugą rękę aparat do mierzenia ciśnienia. – Musimy się tylko dowiedzieć, 
co się dzieje. 

Pokazała wynik Ethanowi, a ten kiwnął głową. 
– Czy możemy zrobić EKG?
– Już  się  robi.  – Kyla  szybko  przykleiła  pacjentowi  elektrody.  – Wytrzymaj  jeszcze 

trochę,  Douglas,  wyjdziesz  z  tego.  Doktor  Walker  jest  cudownym  dzieckiem  medycyny. 
Ludzie  zwykle  płacą  grube  pieniądze  za  wizytę  u  niego,  a  ty  masz  to  za  darmo.  To  twój 
szczęśliwy dzień. 

Wiedziała,  że  Ethan  sardonicznie  zmarszczył  brwi,  ale  postanowiła  go  zignorować.  To 

jest jej teren. Nie pozwoli się zdominować żadnemu lekarzowi, nawet temu. 

Doug przymknął oczy i uśmiechnął się blado. 
– To chyba nie jest mój szczęśliwy dzień, złotko. Serce Kyli przepełniała czułość. Znała 

Douga od dziecka. 

– Oczywiście,  że  szczęśliwy.  Bo  ja  mam  dyżur – oznajmiła  z  uśmiechem  i  włączyła 

aparaturę. – Zobaczysz, będzie dobrze – zapewniła go. 

Nagle otworzyły się drzwi i do gabinetu weszła ciemnowłosa dziewczyna w niebieskim 

fartuchu. 

– Właśnie  minęłam  Logana.  Pędził  jak  szalony.  Kiedy  zobaczyłam  jego  minę, 

pomyślałam, że przyda ci się tu pomoc. – W jej łagodnych oczach widniał niepokój, koński 
ogon falował przy każdym ruchu głową. – Doug? Co ci się stało?

– To jest Ethan Walker, nowy lekarz. A to Evanna, kolejna pielęgniarka. Logan pojechał 

do  matki  Janet,  która  miała  groźny  upadek.  A  tutaj  nasz  Doug  ma  okropne  bóle  w  klatce 
piersiowej. Czy możesz wezwać helikopter? – Kyla spojrzała na przyjaciółkę w sposób, który 
nie pozostawiał wątpliwości, że prośba jest pilna. – Musimy przetransportować Douga na ląd. 
Doug,  muszę  zadzwonić  do  twojej  żony  i  powiedzieć  jej,  co  się  dzieje.  Czy  Leslie  jest  w 
domu?

Evanna  wymknęła  się  z  pokoju,  nie  zadając  pytań.  Kyla  poczuła  ulgę.  Wiedziała,  że 

przyjaciółka sprowadzi śmigłowiec na wyspę tak szybko, jak tylko to możliwe. 

background image

– Nie. – Douglas odwrócił głowę. – Nie wolno ci niepokoić Leslie. Ma dość problemów z 

naszą Andreą, która przechodzi okres buntu. Mam zawał, wiem o tym. To byłoby dla niej za 
dużo. 

– Ona cię kocha, Doug – powiedziała Kyla. Włączyła EKG i śledziła wykres, który wcale 

jej  się  nie  spodobał.  Nie  okazała  tego  jednak.  – Tworzycie  związek.  Jak  myślisz,  co  by 
powiedziała, gdyby odkryła, że poleciałeś do szpitala, a ją tu zostawiłeś?

Doug uśmiechnął się blado i pokręcił głową. 
– Zawsze zamęcza mnie, żebyśmy choć na chwilę opuścili wyspę. 
– Sam widzisz. – Kyla stanęła z boku, tak by Ethan mógł obserwować zapis. – Uniesienie 

odcinka ST. Pewnie zechce pan podać heparynę i areplex. Pójdę przygotować. 

W oczach Ethana wyczytała potwierdzenie i odrobinę zaskoczenia. 
– Czy mamy morfinę i nitromint?
– Oczywiście.  – Pytanie  ją  rozbawiło.  A  więc  sądził,  że  pracuje  na  totalnej  prowincji? 

Otworzyła  szafkę  z  lekami  i  zaczęła  szukać  odpowiednich  specyfików,  przysłuchując  się 
Ethanowi. 

– Obawiam się, że  EKG  pokazuje stan przedzawałowy.  Prawdopodobnie  powodem jest 

zakrzep  krwi  w  jednej  z  tętnic – mówił  spokojnym  tonem.  – Dam  panu  środek,  który  go 
usunie. 

– To taki pogromca zakrzepów, o których czytałem?
– Tak.  Musimy  sprawić,  żeby  krew  znów  popłynęła  przez  tętnicę.  Ale  najpierw  muszę 

zadać panu kilka pytań. 

Doug zbladł, a na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas. 
– Muszę pana ostrzec, że nienawidzę zgadywanek. Jeśli chce mnie pan odpytać ze stolic 

krajów,  to  proszę  od  razu  dać  sobie  spokój.  Rzuciłem  szkołę,  gdy  miałem  szesnaście  lat,  i 
zaciągnąłem się na kuter ojca. Ethan uśmiechnął się. 

– Czy ma pan jakieś zaburzenia krwawienia? Czy był pan ostatnio operowany? – Zadał 

serię szybkich pytań i wziął lekarstwa od Kyli. – Jak długo leci tu helikopter i gdzie ląduje? 
Nie  jestem  pewien,  czy  stan  pacjenta  jest  już  na  tyle  stabilny,  żeby  można  było  go 
transportować. 

– Załoga  jest  wykwalifikowana,  a  pan  może  lecieć  z  nimi.  Mają  defibrylator  i  cały 

potrzebny sprzęt. 

Ethan ostrożnie odmierzył lek. 
– Mogą tutaj przylecieć?
– O tak, jeśli pogoda jest odpowiednia, a dziś powinno być w porządku. – Kyla wzięła od 

niego  pustą  strzykawkę  i  sprawnie  wypełniła  ją  płynem.  – Trzeba  zadzwonić  do  szpitala  i 
wypełnić odpowiedni formularz. 

– Jeśli ja pojadę z nim, to zostaniecie bez lekarza. Uśmiechnęła się. 
– Logan  pewnie  niedługo  wróci.  Niech  pan  nie  popełnia  błędu  i  nie  myśli,  że  jest 

niezastąpiony,  doktorze – powiedziała  wesoło  i  zerknęła  na  napiętą  twarz  Douga.  – My, 
tutejsze pielęgniarki, jesteśmy niezwykle wszechstronne. 

Jego wzrok powędrował za jej spojrzeniem. Zmarszczył czoło i zmierzył Dougowi tętno. 

background image

– Nadal boli? Jest jakaś poprawa? Doug kiwnął głową. 
– Lepiej – szepnął w momencie, gdy do pokoju wróciła Evanna. 
– Helikopter będzie za piętnaście minut – oznajmiła swoim ciepłym, przyjaznym głosem. 

– Wytłumaczyłam pacjentom w poczekalni, że muszą poczekać na Logana. 

– Dzwoniłaś do niego? – zapytała Kyla. 
– Tak. Pani Taylor ma okropną ranę na nodze i jest w szoku, ale nic sobie nie złamała. 

Logan przywiezie ją tu, żeby założyć szwy. 

Kyla z zatroskaną miną sięgnęła po telefon. 
– Powinna uczęszczać na twoje zajęcia ruchowe. Potknęła się o coś?
– Nie  wiadomo.  Janet  znalazła  ją  przy  schodach.  Miała  szczęście,  że  nic  sobie  nie 

złamała. – Evanna spojrzała na zegarek. – Jeśli nie jestem tu potrzebna, pójdę do pacjentów 
Logana. Zajmę się tymi, którym mogę pomóc. 

Opuściła pokój, a Kyla podała słuchawkę Ethanowi. 
– Połączę pana z ordynatorem oddziału intensywnej opieki kardiologicznej. Nazywa się 

Angus Marsh. To miły gość. – Podeszła do Douglasa. – Najwyższa pora powiadomić twoją 
żonę. To jest wyspa, Doug. Leslie zobaczy śmigłowiec ratowniczy i wkrótce dowie się, kim 
jest  pacjent.  Najpierw  będzie  się  zamartwiać  i  wyobrażać  sobie  Bóg  wie  co,  a  potem  mnie 
zabije. 

Jakby  na  potwierdzenie  jej  słów  drzwi  otworzyły  się  z  hukiem  i  do  gabinetu  wpadła 

Leslie. 

– Komu potrzebne są telefony, kiedy na wyspie działa poczta pantoflowa? – mruknęła do 

siebie Kyla. Westchnęła i odsunęła się od kozetki. 

– Co ci się stało, Douglas?
Doug wydał z siebie cichy jęk, ale w jego oczach nie brakowało czułości. 
– Co tu robisz, kobieto?
– Kupowałam  ryby  u  Geoffa  na  nabrzeżu.  Powiedział  mi,  że  tu  szedłeś.  Podobno 

wyglądałeś naprawdę kiepsko. – Leslie wpatrywała się przerażona w EKG, po czym obróciła 
się do Kyli. – Siostro MacNeil? Co się dzieje?

Kyla spojrzała błagalnie na Ethana, ale on rozmawiał właśnie o przewiezieniu pacjenta do 

szpitala. 

– Doug miał bóle w klatce piersiowej i wygląda na to, że mógł mieć zawał – powiedziała 

łagodnie. – Teraz czuje się już lepiej. Z pewnością nie ma powodów do paniki. Zamierzamy 
przewieźć go do szpitala. To standardowa procedura. Za chwilę będzie tu śmigłowiec. 

Leslie westchnęła. 
– Wybierasz się na ląd? Miałeś zawał? Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć, Doug? 

W następne święta?

– Przestań  zrzędzić. Kyla  właśnie  miała  się  z  tobą  skontaktować.  Cały  czas  pracowali 

przy mnie bez  wytchnienia.  – Doug mówił  słabym  głosem, nie otwierając oczu. – Wracaj i 
pilnuj Andrei. Zadzwonię ze szpitala. 

– Andrei nic nie jest. – Leslie spojrzała na Kylę. Jej twarz poszarzała ze zmartwienia. –

Mogę z nim lecieć?

background image

Kyla skinęła głową. 
– Sądzę,  że  tak,  ale  muszę  jeszcze  porozmawiać  z  załogą.  Jesteś  bardzo  blada,  Leslie. 

Usiądź. – Szybko przysunęła kobiecie krzesło. 

– Zaraz dojdę do siebie – mruknęła pod nosem, pocierając ręką czoło. – To tylko szok. 
Ethan odłożył słuchawkę w momencie, gdy Evanna po raz kolejny zajrzała do gabinetu. 
– Helikopter już przyleciał. 
–  Rozmawiałem  z  personelem  szpitala.  Czekają.  – Ethan  zerknął  na  wyniki  badań,  po 

czym razem z ratownikami położyli Douga na noszach. 

Umieścili go w śmigłowcu i pomogli Leslie wejść na pokład. Ethan zwinnie wskoczył do 

środka i usiadł obok. 

Kyla  odsunęła  się  od  śmigłowca  i  skierowała  się  w  stronę  przychodni.  W  zatłoczonej 

poczekalni wytłumaczyła pacjentom, co się stało, i szybko oceniła, komu może pomóc. 

– Czy Doug z tego wyjdzie? – zapytała Paula Stiles, pracownica sklepu z upominkami. 
Konieczność  zachowania  dyskrecji  w  sprawach  pacjentów  jest  koszmarem,  pomyślała 

Kyla,  udzielając  skąpych  informacji  w  sposób,  który  dodał  wszystkim  otuchy.  Potem 
otworzyła drzwi swojego pokoju i włączyła komputer. 

– Interesujący poranek – mruknęła do siebie. – Nie ma jeszcze dziewiątej, a już czuję się 

jak po całym dniu harówki. 

Nawet  nie  chciała  myśleć  o  tym,  jak  musi  czuć  się  Ethan.  Podróżował  przez  większą 

część  nocy,  aby  złapać  pierwszy  prom.  A  teraz  musi  wysłać  go  z  powrotem  na  ląd.  Z 
doświadczenia wiedziała, że przed lunchem nie wróci. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Pierwszą pacjentką Kyli była dyrektorka miejscowej szkoły podstawowej. 
– Przepraszam, że musiała pani czekać, pani Carne – rzekła Kyla, sięgając po długopis. –

Jeśli  znów  dokucza  pani  astma,  możemy  o  tym  porozmawiać,  a  potem  przekażę  wszystko 
Loganowi. 

– Tak, to astma. – Ann Carne postawiła torebkę na podłodze i usiadła na krześle. – Mam 

problemy w czasie zajęć na boisku. Wyobrażasz sobie? Tracę oddech przy sześciolatkach. 

– Sześciolatki  mają  niespożytą  energię – zauważyła  Kyla.  – A  więc  co  się  dzieje?  Czy 

przed zajęciami używa pani inhalatora?

– Czasami.  – Ann  wyglądała  na  zakłopotaną.  – Staram  się  wtedy  wymknąć  do  pokoju 

nauczycielskiego, ale nie zawsze się to udaje. 

– Dlaczego się pani ukrywa?
– Nie chcę, żeby dzieci mnie widziały. 
Kyla spojrzała na nią, zastanawiając się, w czym tkwi problem. 
– Chodzi o panią czy o dzieci?
– O jedno i drugie. – Ann uśmiechnęła się smutno. 
– Nie znoszę myśli, że jestem chora, a poza tym nie chcę, żeby dzieci się martwiły. 
Kyla zmarszczyła brwi i stukała długopisem w biurko. 
– W szkole jest przecież kilku astmatyków, więc nikogo nie dziwi widok inhalatora. 
– Ale nie u nauczyciela. 
Widząc, że problem dotyczy bardziej Ann niż uczniów, Kyla powiedziała:
– To już prawie rok, odkąd rozpoznano u pani astmę. Jak sobie pani z tym radzi?
Ann odetchnęła ciężko i powiedziała:
– Nadal nie mogę uwierzyć, że spotkało to właśnie mnie. Mam dopiero pięćdziesiąt dwa 

lata, to absurd!

– Ta choroba nie ma nic wspólnego z wiekiem. Składa się na nią wiele czynników. 
– Nie mogę przywyknąć do tej myśli. 
– To  dlatego  nie  używa  pani  inhalatora? – Głos  Kyli  był  łagodny.  – Na  zasadzie:  nie 

zażywam leków, to nie jestem chora?

– Jak  na  to  wpadłaś? – Ann  uśmiechnęła  się  słabo.  – Pamiętam  cię  jako  sześciolatkę. 

Przyniosłaś do klasy żabę i schowałaś ją w moim biurku. 

– Pamiętam. To była żaba mojego brata. Strasznie był wtedy na mnie zły. 
– Ciągłe wydaje mi  się,  że  jestem młoda. – Ann  westchnęła.  – Dopiero  kiedy patrzę  w 

lustro, zdaję sobie sprawę z upływu lat. I kiedy moje ciało o tym przypomina. 

– Pani  organizm  może  jeszcze  doskonale  funkcjonować,  jeśli  tylko  trochę  mu  pani 

pomoże. – Kyla sięgnęła do szuflady po ulotkę. – Proszę to przeczytać. Nie wyobraża sobie 
pani dnia bez  szczotki  i  pasty do zębów,  prawda? Inhalator  ma  taką  samą  funkcję, pomaga 
dbać o higienę. 

Ann wzięła ulotkę i uśmiechnęła się zamyślona. 

background image

– Higiena. Niezły pomysł. 
– Proszę  mi  obiecać,  że  przez  następne  dwa  tygodnie  będzie  pani  używała  inhalatora. 

Wtedy proszę do mnie przyjść i porozmawiamy. I niech pani nie ukrywa się przed dziećmi. 
Chcemy im przecież pokazać, że to coś, z czym można żyć. 

– Nie  myślałam  o  tym  w  ten  sposób,  ale  faktycznie  masz  rację.  – Ann  wstała  i 

uśmiechnęła  się  z  wdzięcznością.  – Bardzo  się  zmieniłaś  od  czasów  szkoły  podstawowej. 
Mogę zapytać, co z Dougiem, czy powiesz mi, żebym nie wtrącała się w nie swoje sprawy?

– Jak mogłabym powiedzieć coś takiego mojej nauczycielce? – roześmiała się Kyla. – Ale 

faktycznie, jest za  wcześnie, żeby o tym mówić.  Nasz  nowy lekarz  z  nim  poleciał. Miejmy 
nadzieję, że będzie miał dla nas dobre wieści. 

– Wiesz, że wszyscy się martwimy. 
– Wiem – odrzekła Kyla z uśmiechem. – Dlatego właśnie zostałam w Glenmore. Życzę 

miłego  dnia,  pani  Carne.  I  proszę  nie  pozwolić  tym  małym  potworkom  przynosić  żab  do 
klasy. 

Ethan pojawił się pod koniec dyżuru Kyli, godzinę po powrocie Logana od mamy Janet. 
Kyla poszła  z  nim  do gabinetu,  gdzie we troje  dokończyli przyjmowania pacjentów.  W 

tym czasie Evanna przejęła obowiązki recepcjonistki. 

– Są  jakieś  wizyty  domowe? – Logan  stłumił  ziewnięcie,  kiedy  już  wszyscy  stali  w 

recepcji. 

– Tylko  jedna,  u  Helen  McNair.  Ma  złe  wieści  ze  szpitala  i  pyta,  czy  możesz  do  niej 

zadzwonić. Całą resztę udało mi się namówić na wizytę w przychodni dziś po południu, żeby 
zaoszczędzić ci jeżdżenia. Pomyślałam, że chcesz mieć czas dla doktora Walkera. 

– Wyperswadowałaś  komuś  wizytę  domową? – zapytał  Logan  z  niedowierzaniem.  –

Aniele  ty  mój,  chyba  cię  awansuję.  Od  dziś  masz  etat  recepcjonistki  i  mojej  ulubienicy.  –
Kyla zauważyła zdradliwy rumieniec, jaki zalał policzki Evanny, i uważnie spojrzała na brata. 
Ten  jednak  z  zainteresowaniem  przeglądał  najnowszy  numer  czasopisma  medycznego, 
nieświadomy wrażenia, jakie na Evannie zrobiły jego słowa. 

Kyla  potrząsnęła  głową  z  dezaprobatą.  Mieszkańcy  wyspy  mają  Logana  za  bardzo 

wrażliwego człowieka. Wydaje im się, że wszystko o wszystkich wie. 

Były jednak  rzeczy, których  Logan zupełnie  nie dostrzegał. Kyla pogrążona  w myślach 

chowała  dokumenty  do  szafki.  Minął  rok  od  śmierci  Catherine.  Prędzej  czy  później  trzeba 
będzie coś z tym zrobić. 

– Odwiedziła  mnie  dziś  Ann  Carne.  – Wracając  myślami  do  pracy,  wręczyła  bratu 

notatki. 

– O, jak się ma nasza ulubiona nauczycielka? – Logan odchylił się na krześle, prostując 

nogi. 

– Nadal  udaje,  że  nic  jej  nie  dolega.  Jeśli  nie  zacznie  używać  inhalatora,  narobi  sobie 

kłopotów. 

Logan pokiwał głową. 
– Rozmawiałaś z nią o tym?

background image

– Masz mnie za głupią? – Kyla uniosła brwi. 
– Mam odpowiedzieć na to pytanie?
– Nie zaczynajcie znowu – wtrąciła Evanna, rzucając Ethanowi przepraszające spojrzenie. 

– Proszę  na  nich  nie  zwracać  uwagi.  Tak  tylko  się  przekomarzają,  jak  to  rodzeństwo.  Ale 
naprawdę się uwielbiają. 

Eathan nawet się nie uśmiechnął, a Kyla zauważyła jego zaciśnięte usta i napięte mięśnie. 

Zastanawiało ją posępne spojrzenie Ethana i chciała się dowiedzieć, co się za tym kryje. Nie 
lubi żartować w pracy? Z pewnością nie o to chodzi. 

Pochwyciła ostrzegawcze spojrzenie Logana. 
– Zajmij się sobą – szepnął. 
– Właśnie się zastanawiam, czy nie zająć się nim – odpowiedziała z uśmiechem. 
Logan przewrócił oczami i wstał. 
– Nigdy nie zrozumiem kobiet. 
– To oczywiste – mruknęła Kyla, zerkając na Evannę. – Ale próbuj dalej. 
– Trenuję na mojej córce. A skoro o niej mowa, to jeśli skończyliśmy, zamierzam spędzić 

następną  godzinę  z  dziewczyną  mojego  życia,  która  to  lada  moment  się  obudzi  i  będzie 
gotowa  upaćkać  się  tym,  co  ma  zjeść  ha  lunch.  Zaprosiłbym  cię  do  nas – zwrócił  się  do 
Ethana – ale  nie  sadzę,  że  masz  ochotę  wyglądać  jak  zmiksowane  warzywa.  Zrób  sobie
przerwę.  Moja  siostra  pokaże  ci  dom,  mam  nadzieję,  że  ci  się  spodoba.  Daj  znać,  gdybyś 
czegoś potrzebował. 

Logan poszedł w kierunku drzwi łączących przychodnię z jego domem, a Kyla zwróciła 

się do Ethana:

– Gotowy na kolejną przejażdżkę moim samochodem?

– Co  za  ekscytujący  poranek.  – Ethan  wydostał  się  z  samochodu  i  poszedł  za  Kylą  w 

kierunku  dwóch  budynków.  Przed  nimi  rozciągał  się  widok  na  morze.  Ethan  oddychał 
głęboko, rozkoszując się słonym, chłodnym powietrzem. – Każdy dzień tak wygląda?

– Ależ skąd! – Pchnęła furtkę i przytrzymała ją, by Ethan mógł przejść. – Często jest tak, 

że albo nic się nie dzieje, albo wszystko naraz. Nieźle pan sobie poradził. 

– To był test?
– Nie, ale gdyby był, zdałby pan. – Zerknęła na Ethana. – Proszę się nie gniewać, ale nie 

każdy nadaje się do pracy na wyspie. Musimy tu uważać na wszystko i często czujemy się jak 
na froncie. Czy to pana martwi?

– Nie. – Niepokoiło go tylko pożądanie, jakie odczuwał, patrząc na nią. Zacisnął zęby i 

skupił się na widoku. – Przepięknie. Kto tu zwykle mieszka?

– Letnicy.  Przeważnie  wynajmujemy  dom  na  cały  sezon,  ale  Nick  Hillier,  właściciel, 

naciął  się  w  zeszłym  roku.  – Kyla  próbowała  znaleźć  w  torebce  klucz  i  otworzyć  drzwi.  –
Grupa ludzi z Londynu urządziła tu dziką imprezę i zdemolowała dom. Tak więc w tym roku 
Nick postanowił wynająć go panu. 

– Postaram  się  go  nie  zawieść.  – Ethan  wszedł  za  nią  do  środka,  próbując  zignorować 

wspaniały zapach i niesamowity blask jej złocistych włosów. – Kim jest Nick Hillier?

background image

– To nasz policjant. Chodziliśmy razem do szkoły. Zaplatał mi warkocze. 
Nie  wiedział  dlaczego,  ale  ta  uwaga  jeszcze  wzmogła  jego  napięcie.  Wziął  głęboki 

oddech  i  skulił  się  w  sobie.  Musi  popływać.  Pobiegać.  Zrobić  cokolwiek,  żeby  pozbyć  się 
tych myśli. 

– Chodziła pani do szkoły z wszystkimi na wyspie?
– Z wszystkimi nie, ale z większością tych, którzy się tu urodzili i byli mniej więcej w 

moim wieku. To mała społeczność i ma to swoje złe strony. Czasami wydaje mi się, że Ann 
Carne  nadal  widzi  we  mnie  krnąbrne  dziecko,  które  w  szkolnej  stołówce  ogłosiło  strajk 
głodowy. 

Odwróciła  się  i  uśmiechnęła.  Ethan  poczuł  gwałtowny  przypływ  pożądania.  Potem 

uśmiech zniknął z twarzy Kyli i wpatrywali się w siebie bez słowa. 

Odsuń  się,  ostrzegł  się  w  myślach  Ethan.  Nie  teraz  i  nie  z  tą  kobietą.  Nie  po  to  tu 

przyjechałeś. 

– Dowodziła pani strajkiem przeciwko obiadom szkolnym?
Jej zdziwione spojrzenie mówiło, że wyczuła ostrzejszą nutę w jego głosie. 
– Byłam strasznym niejadkiem. Buntowałam się przeciw wszystkiemu, co znalazło się na 

moim talerzu i chciałam, by inni robili tak samo. Namówiłam dzieciaki, żeby nie jadły. 

Z łatwością  wyobraził  ją  sobie  w  takiej  roli.  Z  iskrzącymi  błękitnymi oczami  i  dumnie 

uniesioną głową. 

– Ile miała pani lat?
– Pięć. – Uśmiechnęła się bez cienia skruchy. – Mama powiedziała mi, że nigdy się tak 

nie wstydziła. Wezwali ją do szkoły. Dostałam wtedy straszną burę. 

Ethan również się uśmiechnął. 
– I potem już grzecznie jadła pani obiady?
– Wcale nie. Chowałam jedzenie w serwetkę i ukrywałam dowody. 
– Nikt się nie zorientował?
– Niestety,  wszystko  się  wydało.  – Kyla  otworzyła  drzwi  i  weszła  do  pięknego 

przeszklonego salonu. – I to tylko dlatego, że pewnego razu wrzuciłam zawiniątko do torebki 
panny Carne. To była lasagne albo coś o podobnej konsystencji. Obrzydliwe. Od tego czasu 
pilnowali mnie przy jedzeniu. 

– Wcale się nie dziwię. – Rozejrzał się zaskoczony. – . Ładnie tu. 
– Gdyby  pan  widział  to  miejsce  dwa  lata  temu!  Całkowita  ruina.  Nick  spędził  tu 

wszystkie weekendy,  kiedy kupił  ten  dom. – Podeszła  do okna i  patrzyła  na morze.  – Miał 
szczęście, bo było wielu chętnych. To jedno z najładniejszych miejsc na wyspie. 

– Dlaczego więc pani go nie kupiła?
– Nie  było  potrzeby.  – Spojrzała  na  niego z  rozbawieniem.  – Do  mnie  należy ten  dom 

obok. Proszę o tym pamiętać, zanim nagi wybierze się pan zażyć kąpieli w morzu. 

Nagle  atmosfera  zagęściła  się,  a  Ethan  poczuł,  że  niebezpiecznie  poruszyła  się  w  nim 

jakaś struna. 

– A  zatem  to  miejsce  należy  do  mnie  na  czas  mojego  pobytu  na  wyspie? – spytał 

zmienionym głosem, klnąc się w duchu. Czy ona też to czuje?

background image

Czy zauważyła zmianę atmosfery?
– Tak  długo,  jak  pan  zechce.  – Przyglądała  mu  się  przez  chwilę,  po  czym  zgrabnie, 

niczym  tancerka  podeszła  do  drzwi  balkonowych.  Kiedy  je  otwierała,  Ethan  spostrzegł,  że 
drżą jej ręce. 

– Zaraz za ogrodem jest plaża, więc w czasie sztormu proszę dokładnie zamykać drzwi. 

Inaczej będzie pan tygodniami wymiatał piasek z salonu. 

– Sztormu? – Ethan spojrzał na bezchmurne niebo. – Morze jest takie spokojne. Trudno 

mi to sobie wyobrazić. 

– Nie  będzie  pan  musiał  sobie  wyobrażać,  bo  już  niedługo  zobaczy  pan  to  na  własne 

oczy. – Roześmiała się. – Mam nadzieję, że lubi pan gwałtowne zmiany pogody, doktorze. I 
mam nadzieję, że sztorm pana nie przeraża. Wszystko, co pan do tej pory widział, to nic w 
porównaniu z żywiołem szalejącym wokół wyspy. 

– Niełatwo  mnie  przestraszyć.  – Odwrócił  się,  czując,  że  przebywanie  z  nią  w  jednym 

pomieszczeniu staje się niebezpieczne. Musi się od niej trzymać z daleka. Jak najdalej. – A 
pani, Kylo? Boi się pani, czy raczej lubi ryzyko? – Ethan igrał z ogniem. Sprawdza ją, a ze 
spojrzenia jej błękitnych oczu wyczytał, że ona o tym wie. 

– Tutaj żyje się pełnią życia. Urodziłam się na tej wyspie i jestem jej częścią, dlatego nic 

mnie w niej nie przeraża. Ani sztormy, ani odosobnienie. – Ani ty, mówiło jej spojrzenie. 

Ethan  poczuł  nagłe  ukłucie  zazdrości.  Zastanawiał  się,  jak  to  jest  być  tak  pewnym 

wszystkiego  i  mieć  miejsce  na  ziemi,  które  można  nazwać  domem.  Nagle  znów  zapragnął 
przeczytać list tkwiący w jego kieszeni. I go zrozumieć. 

– Muszę się rozpakować i wziąć prysznic. – Powiedział to ostrzej, niż zamierzał. Widząc 

zakłopotanie z oczach Kyli, musiał powstrzymać nagłą chęć, by ją objąć i przeprosić. 

Ethan, którego wszyscy uważali za chłodnego, sam był zaskoczony tą reakcją. Cofnął się, 

przypominając sobie, że przecież nie musi niczego wyjaśniać. 

Powinien jednak dowiedzieć się wielu rzeczy. 

Kyla zamknęła za  sobą  drzwi i przeskoczyła przez mały żywopłot dzielący ich posesje. 

Wchodząc do środka, zastanawiała się nad chemią, jaka pojawiła się między nią a Ethanem. 
Nie ma wątpliwości, że coś między nimi zaiskrzyło. Czuła też, że go to złości. 

On nie chce, żeby tak było. 
A ona? Czego ona chce? Tak bardzo przywykła do życia w pojedynkę... 
– Przecież on tu nie zostanie – stwierdziła, zrobiła sobie herbatę i wyszła z nią na taras. 

Cokolwiek między nimi zaistniało, nie będzie trwało długo, ponieważ ona nie zamierza stąd 
wyjeżdżać. 

– Siostro MacNeil!
Podniosła głowę, słysząc, że ktoś ją woła. Westchnęła i poszła przez ogród w stronę, skąd 

dochodził  głos.  Gdyby  mieszkała  w  jakiejś  podupadłej  części  Londynu,  mogłaby 
przynajmniej w spokoju dokończyć herbatę. 

– Fraser Price? A ty co robisz na plaży w czasie lekcji?
Pewnie wagaruje, tak jak ona w latach szkolnych. 

background image

– Proszę  nie  mówić  pannie  Carne.  Ona  myśli,  że  jestem  chory – powiedział  chłopiec, 

próbując złapać oddech. 

– Ale nie jesteś? – Kyla zrobiła poważną minę. – Powinieneś być w szkole i się uczyć, a 

nie udawać chorego. 

O mało się nie roześmiała, mówiąc to, bo przecież sama wiele razy uciekała ze szkoły, by 

posiedzieć na plaży. 

– Tylko to przyszło mi do głowy, a musiałem wrócić do domu. 
– A to dlaczego?
– Żeby  zająć  się  mamą.  Rano  dziwnie  się  zachowywała  i  nie  chciałem  jej  zostawiać 

samej. Bałem się. 

Chłopiec wydawał się zagubiony, co obudziło czujność Kyli. 
– A dokładniej? Chodzi ojej cukrzycę? Co to znaczy, że zachowywała się dziwnie? Coś 

się mamie stało?

– Nie wiem. Wydawała się taka... inna. – Wzruszył ramionami. – Zabiłaby mnie, gdyby 

się dowiedziała, że tu jestem. Czy mogłaby pani do niej wpaść, ale nie mówić, że tu byłem? 
Wie pani, niby tak przez przypadek. 

– Fraser, ja nikogo nie odwiedzam przez przypadek. 
Jej rozbawienie przerodziło się w troskę, kiedy zobaczyła wyraz twarzy chłopca. 
– Dobrze, dobrze! Dzisiaj znajdę powód, żeby odwiedzić ją ot tak. 
– Naprawdę?  To  świetnie.  – Odetchnął  z  ulgą.  – A  czy  ten  przypadek  mógłby  być  już 

teraz?

Porzuciła myśli o lunchu i skinęła głową. 
– Tylko  zamknę  dom  i  przyprowadzę  samochód.  Spotkamy  się  u  ciebie.  Możesz  mi 

otworzyć drzwi. Aha, Fraser, co do twojej mamy – chwyciła go za ramię – to możesz opisać, 
jak wyglądała?

– Miała taki dziwny kolor skóry i trzęsły jej się ręce, kiedy robiła mi śniadanie. Nie wyda 

mnie pani? – Spojrzał z niepokojem na Kylę. – Powiedziałem, że źle się czuję i muszę wyjść 
na świeże powietrze. 

Kyla pomyślała o wszystkich swoich grzechach z czasów szkolnych. 
– Nie wydam. Zmykaj. Będę za pięć minut. 
– Co pani powie mamie?
– Jeszcze  nie  wiem,  ale  coś  wymyślę – odrzekła  Kyla  i  wróciła  do  domu.  Zauważyła 

Etłiana stojącego w ogrodzie i nagle ją olśniło. – Doktorze Walker!

Spojrzał w jej stronę, a Kyla bezradnie rozłożyła ręce. 
– Jeśli  nie jest pan zbyt zmęczony, znów  poproszę  pana o pomoc. Myślę, że  będzie mi 

potrzebny lekarz. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Kyla zapięła pas i zapaliła silnik. 
– Aisla  Price  to  samotna  matka.  Przeprowadziła  się  na  wyspę,  kiedy  Fraser  był  mały. 

Uważała,  że  to  dobre  miejsce,  żeby  wychować  dziecko.  Ma  sklepik  internetowy,  gdzie 
sprzedaje  to,  co  zrobi  na  drutach.  Całkiem  nieźle  jej  to  idzie.  Robi  naprawdę ładne  swetry. 
Mieszkają prawie nad samym morzem. 

– I choruje na cukrzycę? – dodał Ethan. 
– Tak,  ale  kontroluje  ją,  więc  nie  wiem,  co  się  stało.  – Kyla  zmieniła  bieg  i  włączyła 

kierunkowskaz. – Skoro jednak Fraser mówi, że coś jest nie tak, powinniśmy to sprawdzić. 

– Nie  dzwoniła  po  panią?  Składamy  jej  zatem  niezapowiedziana  wizytę.  – Ethan 

próbował wyobrazić sobie podobną sytuację w Londynie. Z drugiej strony, w Londynie żadne 
dziecko nie dobijałoby się do drzwi pielęgniarki środowiskowej. 

– Tak.  Przypadkowe  odwiedziny.  – Zatrzymała  samochód  na  uliczce  z  rzędem  białych 

domków i zaciągnęła hamulec. – Jesteśmy na miejscu. 

Ethan patrzył na Kylę z niedowierzaniem. 
– Co,  na  Boga,  zamierza  pani  powiedzieć?  Zapuka  pani  do  drzwi  i  poinformuje,  że  jej 

synowi wydawało się, że zbladła przy śniadaniu?

– Nie, dlatego właśnie zabrałam pana. – Uśmiechnęła się i sięgnęła po torebkę. – Jest pan 

nowym lekarzem i zamierzam pana przedstawić. W końcu będzie pana pacjentką. 

Żałując, że dał się wpuścić w maliny, zamiast stać teraz pod prysznicem, poszedł za Kylą 

w  stronę  domu.  Drzwi  wejściowe  otworzyły  się,  i  Ethan  natychmiast  dostrzegł  panikę  w 
oczach Frasera. 

– Szybko! Ona leży na  podłodze – powiedział chłopiec, gwałtownie wciągając Kylę do 

środka. – Nie mogę jej dobudzić, a ona jęczy i próbuje mnie uderzyć. 

Ethan  wpadł  do  domu,  zostawiając  Kylę  z  przerażonym  dzieckiem.  Kobieta  leżała  na 

podłodze  w  kuchni  wśród  kawałków  rozbitej  filiżanki.  Ethan  zaklął  cicho  i  ukląkł,  żeby 
sprawdzić puls. 

– Czy ona umarła? – usłyszał za plecami dziecięcy głos. 
– Nie, żyje. – Starał się mówić spokojnie, by jeszcze bardziej nie wystraszyć chłopca. –

Mógłbyś przynieść moją torbę z samochodu? Jest na tylnym siedzeniu. 

Fraser pokiwał głową i wybiegł z kuchni. Tymczasem Kyla uklękła obok Ethana. 
– Aisla?
Kobieta jęknęła, otworzyła oczy i zamrugała powiekami, mamrocząc coś niezrozumiale. 
– Cukier. Wiesz, gdzie szukać? – rzucił Ethan, rozglądając się wokół. 
– Nie  mam  pojęcia.  – Kyla  wstała  i  otwierała  kolejne  szafki.  – No  dalej,  Aisla,  gdzie 

trzymasz  cukier? – Zdenerwowana  przestawiała  paczki  i  butelki.  – Sos  sojowy,  makaron, 
miód, kurkuma. Co to w ogóle jest?

Jezu,  ludzie  naprawdę  tego  wszystkiego  używają?  Nic  dziwnego,  że  gotowanie  mnie 

przerasta. 

background image

– Pospiesz się – warknął Ethan, a Kyla wyrzuciła na blat zawartość kolejnych szafek. 
– Słodzik. Może być. – Znalazła go w momencie, gdy Fraser wbiegł do kuchni, trzymając 

torbę Ethana. – Myślisz, że da radę to wypić? – Nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli mówić do 
siebie po imieniu. 

– Powinno się udać. – Ethan podniósł kobietę, a Kyla przyłożyła jej szklankę do ust. 
– Aisla,  musisz  to  wypić – powiedziała  stanowczo.  Kobieta  jednak  tylko  coś 

wymamrotała  i  próbowała  ich  odepchnąć.  Kyla  w  końcu  wlała  jej  do  ust  kilka  łyków.  –
Dobrze ci idzie. Jeszcze tylko trochę. 

Kobieta wreszcie zaczęła pić posłusznie, a Kyla zwróciła się do Frasera, który przerażony 

wpatrywał się w chorą matkę. 

– Kotku, wszystko będzie dobrze. Macie może jakieś ciastka?
Fraser spojrzał na nią i nieco się odprężył. 
– Jasne.  – Na  jego  twarzy  pojawił  się  cień  uśmiechu.  – Czekoladowe.  Są  naprawdę 

pyszne, ale tylko na specjalne okazje. 

– To  jest  specjalna  okazja – zapewniła  go  szybko  Kyla.  – I  podaj  mi,  proszę,  jeszcze 

szklankę mleka. 

Ethan sięgnął po torbę. 
– Dasz sobie radę sama? Chciałbym jej zbadać poziom cukru. 
– Dochodzi  do siebie – mruknęła Kyla.  – Co  wywołało  hipoglikemię?  Fraser,  co twoja 

mama robiła dziś rano?

– Późno wstała. – Chłopiec stał na krześle i sięgał po puszkę z ciastkami. – Musiałem ją 

dobudzić. Dlaczego pan kłuje ją w palec?

– Muszę jej zbadać poziom cukru. – Ethan odczytał wynik. – Mamy przyczynę. Mniej niż 

trzy  milimole.  Pewnie  przedawkowała  insulinę.  Fraser,  czy  twoja  mama  rano  się 
gimnastykowała?

Dziecko potrząsnęło głową, wręczając puszkę Kyli. 
– Nie, ale wczoraj wieczorem poszła na plażę. Widziałem, jak biega, bo czytałem książkę 

przy oknie. To dlatego była taka dziwna?

– Nie wiem, ale zamierzam to sprawdzić. Wyślę próbkę krwi do badania – rzekł Ethan, 

sięgając po fiolkę. – Muszę mieć dokładniejszy wynik. 

Zanim  Ethan  skończył  oznaczać  próbkę,  Kyla  wcisnęła  w  Aislę  kilka  czekoladowych 

ciastek. Pacjentka szybko odzyskiwała formę. 

– Nie  mogę  uwierzyć,  że  do  tego  dopuściłam – jęknęła,  próbując  stanąć  na  nogi  o 

własnych  siłach.  – Wczorajszy  wieczór  był taki  piękny,  że  nie  mogłam  oprzeć  się  pokusie, 
poszłam na plażę i trochę poćwiczyłam. Miałam zamiar potem coś zjeść, ale zadzwonił wujek 
Frasera i zupełnie zapomniałam. Poszłam prosto do łóżka. Przepraszam. A tak w ogóle, to jak 
mnie znaleźliście?

Ethan już miał wyjaśnić, jak naprawdę było, gdy Kyla go uprzedziła. 
– Przejeżdżaliśmy  tędy – powiedziała  szybko.  – Chciałam  ci  przedstawić  doktora 

Walkera. 

– Wolałabym,  żebyśmy  poznali  się  w  innych  okolicznościach.  – Aisla  uśmiechnęła  się 

background image

zmęczona. – W każdym razie dziękuję. Mam u was dług. Gdybyście nie przyjechali, kto wie, 
co by się mogło stać. 

Ethan zerknął na Kylę, która w tym momencie posłała Fraserowi pełen uznania uśmiech. 

Aisla również spojrzała w tę stronę. 

– Fraser? – powiedziała łagodnie. – Dobrze się czujesz? Mówiłeś chyba, że ci niedobrze. 
– Już mi dużo lepiej, po tym spacerze na plaży – odpowiedział chłopiec. 
– Świeże  powietrze  potrafi  czynić  cuda – rzuciła  Kyla  beztrosko,  a  Fraser  odetchnął  z 

ulgą. 

– Trudno  uwierzyć,  że  to  przeciętny  dzień.  Dostajesz  czasem  wolne  za  dobre 

sprawowanie? – zażartował Ethan, wsiadając do samochodu, a Kyla się uśmiechnęła. 

– Tak to jest na wyspie, bez przerwy na dyżurze. Ale naprawdę nie zawsze jest tak źle. Za 

to ty zasłużyłeś sobie na wolne. Podrzucę cię do domu, ale proszę, zjedz z nami dziś kolację. 
Przynajmniej tak możemy ci się odwdzięczyć za ten dzień. 

Zauważyła,  że  wyraz  jego  twarzy  się  zmienił.  W  ciemnych  oczach  dostrzegła 

zaskoczenie. 

– Jadasz kolacje z bratem?
– Jasne, w końcu jesteśmy rodziną – oznajmiła. 
– Nie w każdej rodzinie jest taki zwyczaj. 
– U  nas  tak.  Zwykle  jadamy  razem  kilka  razy  w  tygodniu.  Coś  w  tym  dziwnego? –

spytała,  zakłopotana  jego  reakcją.  Dla  niej  było  to  tak  naturalne,  że  nie  wymagało 
komentarza. – Uwielbiam spędzać czas z moją siostrzenicą, a poza tym zawsze jest też z nami 
któraś  ciotka  albo  kuzynka.  Pewnie  będzie  tam  dziś  dosyć  głośno.  Będziesz  miał  okazję 
spotkać  kilku  mieszkańców  wyspy.  Jedna  z  moich  ciotek  prowadzi  kawiarnię  na  nabrzeżu, 
druga ma sklepik z dzianiną w wiosce. Mam też dwóch kuzynów, którzy są rybakami, a jeśli 
trzeba, pływają łodzią ratunkową. 

– A twoi rodzice?
– Przeprowadzili  się  na  kontynent  do  jednej  z  ciotek.  Po  śmierci  wuja  potrzebowała 

pomocy na farmie. Ale i tak często się spotykamy. 

– Jesteście ze sobą bardzo blisko. 
– Tak myślisz? – Zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami. – Jesteśmy chyba normalną 

rodziną. Zdarzają nam się kłótnie i nieporozumienia, ale lubimy ze sobą przebywać i dużo o 
sobie wiemy. A ty masz dużą rodzinę? Braci, siostry?

Jej słowa sprawiły, że Ethan stał się niedostępny. 
– Nie mam nikogo – odparł  chłodno, unikając jej  wzroku. – Moi  rodzice rozwiedli  się, 

kiedy miałem osiem lat, a drugie małżeństwo ojca nie trwało długo. 

Kyla  próbowała  sobie  wyobrazić,  jak  to  jest  być  samotnym,  ale  nie  potrafiła.  Może 

dlatego Ethan jest taki skryty i powściągliwy. 

– Musiało ci być ciężko. 
– Wprost  przeciwnie.  Nie  musiałem  słuchać  ciągłych  kłótni,  a  poza  tym  byłem 

niezależny. 

background image

Kyla zmarszczyła brwi, jakby w ogóle nie brała tego wcześniej pod uwagę. 
– Miałem całkiem proste i swobodne dzieciństwo – ciągnął Ethan. – Wszyscy byli zbyt 

zajęci sobą, żeby zainteresować się tym, co robię. Nawet mi to odpowiadało. 

Kyli trudno było w to uwierzyć. 
– Ale przecież dzieciństwo polega na tym, że ktoś nas rozpieszcza, martwi się o nas i nas 

kocha. – Podniosła wzrok i dojrzała w jego oczach wyraz kpiny. 

– Nie potrzebuję współczucia – odparł. – Ani tego, żeby ktoś mnie przytulał. 
– Wszyscy tego potrzebują. – Nawet tacy ludzie jak on: twardzi, powściągliwi, niezależni. 
– Wolę sam rozwiązywać swoje problemy. 
– Właściwie  ja  czasami  też.  – Roześmiała  się.  – Ale  na  wyspie  to  praktycznie 

niemożliwe.  Nie  tylko  wszyscy  znają  twoje  problemy,  ale  też  zdaje  im  się,  że  tylko  oni 
potrafią je  rozwiązać.  I nie omieszkają ci  o tym powiedzieć, na  przykład w pubie,  kiedy  w 
spokoju  chcesz  wypić  drinka.  Przyjdź  dziś  na  kolację.  Naprawdę.  To  będzie  namiastka 
realiów tutejszego życia. Takie wścibstwo kontrolowane. 

Jej dowcipna uwaga sprawiła, że się uśmiechnął. 
– Podobno nie gotujesz. 
– Ja nie, ale na szczęście Evanna jest w tym świetna. Dziś serwuje owoce morza. Przyjdź. 

Będzie  dobra  zabawa.  Jeśli  pogoda  się  utrzyma,  zjemy  w  ogrodzie  i  założę  się,  że  moja 
siostrzenica zrobi zamieszanie. – Starała się mówić pogodnie, próbując na niego nie patrzeć. 

Miał  zmierzwione  włosy  i  kilkudniowy  zarost,  ale  i  tak  był  najprzystojniejszym 

mężczyzną, jakiego spotkała. 

– Mała też tam będzie?
Kyla  oderwała  wzrok  od  ust  Ethana,  którym  od  dłuższej  chwili  przyglądała  się 

ukradkiem. 

– Właściwie  to  już  nie  jest  taka  mała.  Odkąd  zaczęła  raczkować,  musimy  stale  na  nią 

uważać. Czy to jakiś problem? – spytała, widząc jego nagłe napięcie. 

– Nie, dlaczego?
– Nie wiem. Wydawało mi się, że... – Urwała, widząc jego chłodne spojrzenie. Skoro sam 

nie ma rodziny, pewnie nie jest przyzwyczajony do dzieci. – Nie, nic. W każdym razie czuj 
się zaproszony. Możesz się ze mną zabrać. 

Serce biło jej mocno i zastanawiała się, dlaczego Ethan tak na nią działa. 
– Moja  przyjaźń  z  twoim  samochodem  chyba  dobiegła  końca.  Dziś  odbieram  własny –

rzekł zgryźliwie, unosząc brwi. – Może pojedziesz ze mną?

– To znaczy, że przyjmujesz zaproszenie?
– Tak, jeśli twój brat nie będzie miał nic przeciwko temu. – Kyla wyczuła wahanie w jego 

głosie, a serce zabiło jej szybciej. Skarciła się w duchu. Nie powinno jej tak zależeć na tym, 
żeby przyszedł. To nie jest mężczyzna dla niej. Zbyt wiele jest w nim tajemnic, a ta odrobina, 
którą odkrył, robiąc aluzje do trudnego dzieciństwa i deklaracja, że nie potrzebuje bliskości, 
potwierdzały, że do siebie nie pasują. 

– Wpadniesz  po  mnie  o  szóstej?  Jadamy  dość  wcześnie,  bo  Logan  kładzie  Kirsty  spać 

około siódmej, a ja chciałabym spędzić z nią trochę czasu. 

background image

Ethan siedział bez ruchu, po czym spytał:
– Jak on sobie radzi?
– Z dzieckiem? Bardzo dobrze. Logan jest wspaniałym ojcem. Zabawnym, kochającym i 

praktycznym. – Kyla  wzruszyła  ramionami.  – Oczywiście potrzebna  mu  pomoc,  bo  inaczej 
nie  mógłby  pracować.  Moje  ciotki  mają  ustalony  grafik,  a  ja  pomagam,  kiedy  tylko  mogę. 
Kuzynostwo  też  się  przyłącza.  Logan  zatrudniał  swego  czasu  miejscowe  dziewczęta,  ale  to 
nie zdało egzaminu. 

– Nie nadawały się?
– Wprost przeciwnie, ale przy okazji wszystkie próbowały go usidlić – odrzekła sucho. –

Najwyraźniej  dla  nich  nie  ma  nic  atrakcyjniejszego  niż  lekarz  z  małym  dzieckiem.  Teraz 
pomaga mu Amy Foster, a wszyscy robią zakłady, ile czasu wytrzyma. 

– A co z Evanną? Wspominałaś, że też pomaga. 
– Evanna uwielbia małą. – Kyla uśmiechnęła się ciepło. 
– I podejrzewam, że raczej nie zakocha się w Loganie. 
Kyla roześmiała się, zastanawiając się, dlaczego mężczyźni niczego nie dostrzegają. 
– Evanna kocha go przez całe życie. Mam nadzieję, że pewnego dnia Logan wreszcie się 

ocknie i to zauważy. Inaczej ja z tym zrobię porządek. – Zatrzymała samochód przed domem 
i  spojrzała  na  Ethana,  który  z  kamiennym  wyrazem  twarzy  wpatrywał  się  w  morze.  –
Strasznie trudno cię rozgryźć, wiesz o tym?

Odwrócił głowę. 
– Po co miałabyś to robić?
– Łatwiej żyć z ludźmi, jeśli się ich rozumie. 
– Nie zależy mi, żeby mnie rozumiano, więc możesz sobie darować – rzekł łagodnie, a w 

kącikach jego ust pojawił się lekki uśmiech. 

– Nienawidzisz tego miejsca? To zbyt duże odludzie?
Nie odpowiadał przez dłuższą chwilę, a Kyla zastanawiała się, czy w ogóle usłyszał jej 

pytanie. 

– Nie nienawidzę. 
Co to za odpowiedź? Kyla poczuła narastające rozczarowanie. 
– Dziękuję za pomoc przy Aisli i do zobaczenia o szóstej. Miłej kąpieli, doktorze. 
Wszedł do domu, przebrał się w strój sportowy i wyszedł do ogrodu. Musi się wykąpać, 

ogolić i wypocząć, ale na żadną z tych rzeczy nie miał ochoty. Teraz chciał po prostu biec. 
Szybko. Rozmowa z Kylą bardzo go poruszyła, sam nie wiedział dlaczego. Zapragnął pozbyć 
się wszystkich myśli. 

Mimo  słonecznej  pogody  wiał  porywisty  wiatr,  Ethan  jednak  tego  nie  zauważył. 

Skupiony  i  ponury  przeciął  ogród,  kierując  się  na  plażę.  Biegł  miarowo  i  rytmicznie, 
pokonując dystans długimi krokami. Zmuszał ciało do ogromnego wysiłku. Czuł pulsowanie 
w rękach i nogach, serce waliło mu jak młot, a pot spływał stróżką między łopatkami. Mimo 
to narzucił sobie jeszcze większe tempo, jakby chciał dogonić wiatr. 

Dotarł do miejsca, gdzie kończył się piach, a zaczynała skalista ścieżka. Siłą woli wbiegł 

na szczyt klifu. Płuca i mięśnie zdawały się krzyczeć na znak protestu, lecz on zignorował te 

background image

sygnały. Czuł, że serce bije mu szybko, jakby starało się sprostać wysiłkowi, jaki mu narzucił. 
Jego umysł skupił się tylko na wysiłku fizycznym. 

Biegnij. 

Kyla  stała  przy  oknie  w  sypialni  i  patrzyła  na  plażę.  Ethan  biega  jak  prawdziwy 

sportowiec. Albo jak człowiek, którego goni diabeł. 

Nawet z tej odległości wyczuwała determinację, która kierowała krokami Ethana. Niemal 

czuła  siłę  i  energię  jego  ciała,  gdy  stanął  do  walki  z  żywiołem  i  nadludzkim  wysiłkiem. 
Wpatrywała się w ten obraz jak zauroczona. 

Wpadła  do  domu  tylko  na  chwilę,  by  zabrać  coś  na  popołudniowy  dyżur,  i  przez 

przypadek  spojrzała  w  okno.  Zaczęła  mu  się  przyglądać  z  niepokojem,  myśląc,  że  taki 
wysiłek może doprowadzić do urazu, ale po chwili już syciła oczy tym widokiem. 

Nie wyglądał jak mieszczuch, który ubzdurał sobie, że zacznie biegać. Był to człowiek, 

który regularnie wyciskał z siebie siódme poty. Biegł rytmicznie, z zaskakującym wdziękiem. 
Nie widziała jego twarzy, ale wiedziała, że ma kamienny wyraz. 

Czując, że ten bieg niewiele ma wspólnego ze zwykłą chęcią przyspieszenia pulsu, Kyla 

odwróciła się, oddając mu prywatność, o którą tak wyraźnie zabiegał. Rozbudziło to jednak 
jej ciekawość. 

Kim on jest?
Jego chłodna obojętność  i  powściągliwy stosunek  do życia były jej zupełnie  obce. Kim 

jest człowiek, który trzyma się z dala od wszystkich? I dlaczego tak na nią działa?

Za długo mieszka na wyspie z ludźmi, których zna na wylot. Oto dlaczego. Ethan Walker 

jest  obcy,  a  kiedy  mieszkasz  otoczony  znajomymi,  nieznajomi  zawsze  wydają  się 
interesujący. Tylko o to chodzi. 

Otrząsnęła  się  z  tych  myśli  i  przypomniała  sobie,  że  ma  zaledwie  dziesięć  minut,  by 

wrócić do przychodni. Inaczej brat ją przeklnie. 

Dom  Logana  przylegał  do  przychodni  i  otoczony  był  ogrodem  pełnym  kwitnących 

jabłoni. 

Odświeżona prysznicem po dyżurze, Kyla otworzyła furtkę i bez pukania weszła prosto 

do kuchni. 

Evanna  stała  przy  piecu,  mieszając  coś  w  garnku.  Włosy  miała  związane  w  kucyk, 

policzki  zaróżowione  od  gorąca.  Ubrana  była  w  śliczną  zwiewną  sukienkę,  – Ach,  to  ty. 
Wcześnie przyszłaś. Możesz mi podać kolendrę?

– Kolendrę? – Kyla  rozejrzała  się  niepewnie.  – Masz  na  myśli  to  zielone  coś,  które 

wygląda jak chwast? – Wzięła przyprawę, powąchała i podała ją Evannie. – Jestem wcześniej 
z  winy  Ethana,  a  właściwie  jego  samochodu. Musiałabyś  go  widzieć.  Jest  cały  czarny  i  z 
pewnością  podnosi  poziom  testosteronu.  – Zajrzała  do  garnka.  – To  nasz  obiad?  Wygląda 
ładnie, ale nie przypomina grillowanego jedzenia. Zgubiłaś przepis?

– To  akurat  jest  rosół  dla  Kirsty.  Jeszcze  się  nie  obudziła  z  popołudniowej  drzemki. 

Logan jest beznadziejny, jeśli chodzi o przestrzeganie jej pory snu. Ciągle ją budzi, żeby się 
przytulić. 

background image

Evanna  szybko  pokroiła  kolendrę,  wrzuciła  ją  do  zupy  i  zaciekawiona  spojrzała  na 

przyjaciółkę. 

– Hm, podobno jesteś już na ty z panem doktorem. Zaprzyjaźniliście się?
Kyla uśmiechnęła się. 
– Jeszcze nie, ale powinnaś była widzieć, jak biegał po plaży. Myślałam, że zemdleję. Co 

za ciało! Ale ty pewnie nie zwracasz uwagi na takie rzeczy. 

– Nie  jestem  ślepa,  Kyla – powiedziała  Evanna  łagodnie,  mieszając  powoli  zupę.  –

Potrafię dostrzec przystojnego mężczyznę, a Ethan z pewnością nieźle wygląda. 

– Ale? – Kyla  pochyliła  się  ostrożnie  i  spróbowała  zupy.  – Słyszę,  że  jest  jakieś  ale. 

Pyszna zupa. Mogę wziąć trochę na jutrzejszy lunch?

– Nie  wygląd  jest  najważniejszy.  – Evanna  klepnęła  ją  po  palcach – Zostaw.  To  dla 

Kirsty. 

– Próbuję, czy nie zatruta. W Ethanie też jest coś więcej niż tylko wygląd. 
– I to mnie właśnie martwi. – Evanna zmarszczyła brwi. – Jest w nim coś niepokojącego. 

Jakaś tajemnica. 

– Tajemnica? – Kyla wrzuciła łyżkę do zlewu i roześmiała się, próbując ukryć uczucia, 

jakie  wywołały  w  niej  słowa  Evanny.  – Naczytałaś  się  za  dużo  celtyckich  legend.  Masz 
wypaczoną wyobraźnię. 

– Możesz się śmiać, ale ja wiem, że mam rację. Ten człowiek coś ukrywa. 
Kyla poczuła niepokój. 
– Co ukrywa?
– Gdybym wiedziała,  nie  byłoby  tajemnicy.  Ale  myślę,  że to  nic  dobrego.  – Evanna 

przestała  mieszać  w  garnku  i  spojrzała  poważnie  na  Kylę.  – Jest  w  nim  coś  dziwnego.  –
Rozejrzała  się,  upewniając  się,  że  są  same.  – Nie  czujesz  tego?  Jakaś  szorstkość.  Jest 
nieustępliwy i trochę przerażający. Nie wiem... – Wzruszyła ramionami, żałując, że w ogóle 
rozpoczęła  tę  rozmowę.  – Coś  musiało  się  wydarzyć  w  jego  życiu.  Jestem  pewna.  Coś,  z 
czym boryka się każdego dnia. Ma jakiś problem. 

– W naszym życiu też się wiele wydarzyło – przypomniała jej Kyla, próbując otrząsnąć 

się z nieprzyjemnego wrażenia, jakie wywierała na niej ta rozmowa. – I musimy z tym żyć. 
Wszyscy mamy jakieś problemy. 

– To prawda. Po prostu bądź ostrożna. To wszystko. Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził. 
– Nie byłby to pierwszy raz. 
Evanna spojrzała na przyjaciółkę i jej twarz złagodniała. 
– Nie byłaś blisko z nikim, odkąd ten szczur, Mike Robinson, podniósł żagle i uciekł na 

kontynent. Pora, żeby ktoś zajął jego miejsce. Nie jestem tylko pewna, czy to ma być Ethan. 
Coś się między wami dzieje, czy to tylko twoje pobożne życzenie?

– Nie można wyobrazić sobie chemii. Za każdym razem, kiedy na siebie patrzymy, mam 

wrażenie,  że  ten  płomień  spali  dom.  – Kyla  przygryzła  wargi  w  zamyśleniu.  – Chyba  nie 
bardzo mu się to podoba. Walczy sam ze sobą. 

– Ma  świadomość,  że  spędzi  tu  tylko  lato.  To  pewnie  dlatego – powiedziała  szybko 

Evanna. – Dzięki Bogu, że chociaż jedno z was ma trochę rozumu. 

background image

– Z pewnością nie ja – westchnęła Kyla. – Zawsze wybieram niewłaściwych mężczyzn. A 

ty? Jeśli mówimy już o problemach, to podejrzewam, że nie wystroiłaś się w tę białą sukienkę 
tylko po to, żeby nakarmić Kirsty. Jak dla mnie, to dziwny wybór, zważywszy na jej zwyczaje 
przy stole. Będziesz miała problem, żeby usunąć plamy. 

– Tak się składa, że bardzo lubię tę sukienkę. – Evanna jeszcze bardziej się zaczerwieniła. 
– I słusznie. Bardzo ci w niej ładnie. Miło cię widzieć w czymś innym niż dżinsy. – Kyla 

otworzyła  szufladę,  wyjęła  łyżkę  i  zanurzyła ją  w  zupie.  – Mojemu  bratu  pewnie  też  się 
spodoba. I taki też był cel, prawda?

– Twój brat nie zauważyłby nawet, gdybym stanęła przed nim nago i zatańczyła tango. –

Evanna uśmiechnęła się cierpko. 

– Niestety, dochodzę  do  wniosku, że  Logan jest strasznie  gruboskórny, i  pewnego dnia 

mu  to  wypomnę.  Ale  tymczasem  zjem  owoce  morza,  które  przygotuje.  Najpierw 
przyjemność, potem konflikty. 

– Nie  waż  się  mu  o  niczym  wspominać!  A  nazywanie  go  gruboskórnym  jest 

niedorzeczne.  Po  prostu  myśli  cały  czas  o  Catherine,  co  jest  zrozumiałe – dodała  szybko, 
wlewając  zupę  do  miksera  i  przytrzymując  pokrywkę.  – Była  jego  żoną,  a  on  bardzo  ją 
kochał. 

Kyla poczekała, aż hałas ucichnie, i powiedziała:
– Z pewnością, ale to nie znaczy, że nie może już nikogo pokochać. 
– To się nigdy nie stanie. – Ich oczy się spotkały. 
– Proszę cię, nie mówmy o tym. 
Kyla podeszła do niej i ją uściskała. 
– Daj mu czas i bądź cierpliwa. – Zauważyła Ethana wchodzącego do pokoju i zabrakło 

jej powietrza. 

– Logan już zaczął grillowanie – oznajmił Ethan. 
– Pyta, co wy dwie robicie tu tak długo. 
– Przytulamy  się,  jak  to  przyjaciółki.  Nasz  pan  doktor  nie  należy  do  najczulszych –

powiedziała Kyla, naśladując  jego sposób  mówienia, i  odsunęła się od Evanny, usiłując nie 
patrzeć na Ethana. 

Kiedy  tu  jechali,  nie  miała  okazji  mu  się  przyjrzeć,  ale  teraz  dostrzegła,  że  się  ogolił, 

wykąpał  i  przebrał  w  dżinsy.  Czarna  koszulka  podkreślała  jego  umięśnione  ramiona.  Kyla 
poczuła nagły ucisk w żołądku, a ręce zaczęły jej lekko drżeć. Odwróciła się i upuściła łyżkę 
do  zlewu,  by  ukryć  rumieniec.  Evanna  ma  rację.  Doskonale  wie,  że  Ethan  jest  trudnym 
człowiekiem. Ale jest też jedynym mężczyzną, który sprawia, że nie może się ruszyć, mimo 
że jej ciało rwie się do ucieczki. 

– Wyjmij krewetki z lodówki – mruknęła do siebie i szarpnęła drzwi lodówki. Może to ją 

ostudzi. Wyjęła talerze ze świeżymi owocami morza i podała je Emanowi. – Zabierz to, a my 
zaraz przyniesiemy sałatkę. 

– Idź, Kyla. – Evanna nalała zupy do miseczki. – Zabiorę Kirsty i przyjdę do was. 
Logan i Ethan zaczęli rozmawiać o tym, co przydarzyło się Aisli, a Kyla wpatrywała się 

bezmyślnie w jedzenie. 

background image

– Logan, czy mógłbyś najpierw to przyrządzić, a potem gadać? Jeśli  szybko czegoś nie 

zjem, też mi spadnie poziom cukru – powiedziała, a brat spojrzał na nią urażony. 

– Masz jakiś problem z rękami? Nie możesz sama tego zrobić?
– Nie  ryzykowałabym  po  ostatnim  moim  występie  kulinarnym,  który  przyprawił 

wszystkich o ból brzucha. 

– No tak, słusznie. – Logan wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Kyla lekko go popchnęła. 
– Zacznij  już,  bo  nie  zjemy  przed  północą.  Aisla  ma  się  dobrze,  a  poza  tym  jest  teraz 

pacjentką Ethana. 

– Ma przyjść do przychodni, żebym mógł ją zbadać. Dziś ja gotuję. – Ethan wziął talerz i 

zgrabnie przełożył jedzenie na rozgrzany ruszt. 

Kyla przyglądała się temu z podziwem. 
– Ty gotujesz?
Posłał jej miły uśmiech. 
– Kiedy mam czas, to owszem, gotuję. 
Evanna się myli, pomyślała Kyla uspokajająco. Nie ma w nim demonów. Taki po prostu 

jest, zdystansowany. Ale tu w ogrodzie się odprężył. 

To wrażenie znikło jednak, gdy pojawiła się Kirsty. 
– Nie możesz pozwalać jej zasypiać tak późno – upomniała Logana Evanna, przytulając 

wierzgające dziecko. – Ona potrzebuje stałej pory snu. 

– Ja też – odparł sucho, otwierając butelkę piwa. – Czy ktoś może to powiedzieć naszym 

pacjentom?  Ja  też  muszę  się  kiedyś  wyspać  i  normalnie  jeść.  Nie  mogę  dłużej  tak 
funkcjonować. – Logan westchnął i wyciągnął ręce do córki. 

Serce Kyli  biło  mocniej, kiedy patrzyła na tych  dwoje. Nagle coś ścisnęło ją za  gardło. 

Logan  jest  wspaniałym  ojcem,  pomyślała,  a  z  wyrazu  twarzy  przyjaciółki  wyczytała,  że  ta 
podziela jej zdanie. 

Spojrzała na Ethana i coś ją zaniepokoiło. Zobaczyła, że jest wstrząśnięty. W oczach miał 

taki ból i smutek, że trudno było na to patrzeć. Nie zdejmował wzroku z dziecka. 

– Zaproponowałam jej zupę, ale nie wyraziła zainteresowania – oznajmiła Evanna, robiąc 

śmieszne miny, co wywołało wesołość Kirsty. 

Czy nikt inny tego nie zauważył? – zastanawiała się Kyla, zbliżając się instynktownie do 

Ethana. 

Nie  lubi  dzieci?  Stracił  dziecko?  Co  mogło  stać  się  w  jego  życiu,  że  tak  reagował?  W 

głowie kołatały jej się tysiące myśli. 

Pewnie  dramatyzuje.  W  końcu  jest  samotny.  Bardzo  możliwe,  że  po  prostu  nie  lubi 

dzieci. 

– Niepotrzebna jej zupa, tylko zainteresowanie. Przytul tatusia – przemówił czule Logan, 

a dziewczynka, gaworząc, podniosła rączkę i pociągnęła go za włosy. 

– Musisz  przestać  tak  robić,  kluseczko,  bo  tatuś  całkiem  wyłysieje.  – Chwycił  małą 

piąstkę i  głośno  cmoknął  Kirsty w  policzek.  – Ciągnij  kogoś innego.  Kylę  na przykład, ma 
dużo włosów. 

– Ethan. – Kyla przysunęła się i dotknęła jego ramienia. – Wszystko w porządku?

background image

Dopiero po chwili zorientował się, że stoi przy nim. 
– Jasne – powiedział beznamiętnie. – A dlaczego?
– Nie wiem, po prostu wydawało mi się, że jesteś... 
– Zmęczony – dokończył  i  spojrzał  na nią chłodno. – To był ciężki  dzień i  ciężka noc. 

Powinienem był raczej zostać w domu i się wyspać. 

Czy to rzeczywiście tylko zmęczenie?
Kyla spojrzała na bratanicę, a później znów jej wzrok powędrował do Ethana. Chciała o 

coś  spytać,  ale  nie  wiedziała,  jakich  słów  ma  użyć.  Dlaczego  widok  obcego  dziecka  tak 
bardzo go poruszył?

– Słodka jest, prawda?
Ethan stał w milczeniu, ściskając butelkę z piwem tak mocno, że aż zbielały mu palce. 
– Nie  znam  się  na  dzieciach – powiedział  ochryple  i  pociągnął  łyk  piwa.  – Ale  z 

pewnością jest śliczna. 

Jest samotnikiem, pomyślała Kyla. Niewiele wie o rodzinie. To naturalne, że nie czuje się 

swobodnie w towarzystwie dzieci. Żaden z tych powodów jednak jej nie uspokoił, a w uszach 
wciąż dźwięczały jej ostrzegawcze słowa Evanny. 

– Dzwonili  dziś  do  mnie  ze  szpitala – oświadczył  Logan,  idąc  w  ich  kierunku.  – Z 

Dougiem coraz lepiej, ale zatrzymają go jeszcze kilka dni. 

– Musimy  go  przekonać,  żeby  zaczął  ćwiczyć – stwierdziła  Kyla,  patrząc  wciąż  na 

Ethana.  Evanna  prowadzi  raz  w  tygodniu  zajęcia  w  domu  kultury.  – Porozmawiam  z  nim, 
kiedy już dojdzie do siebie. 

– To  Leslie  będzie  potrzebowała  wsparcia.  – Logan  skrzywił  się  z  bólu,  kiedy  Kirsty 

znów szarpnęła go za włosy. – Dzwoniła już do mnie z tysiącem pytań. 

– Nie mogli jej wszystkiego powiedzieć w szpitalu?
– Nie ufa im. – Logan się roześmiał. – Chciała to wszystko usłyszeć ode mnie. 
Kyla przewróciła oczami. 
– Jak to jest być alfą i omegą?
– Męcząco.  Leslie  przychodzi  pojutrze  na  badania  z  Andreą.  Dziewczyna  jest 

przygnębiona  i  bardzo  się  martwi  o  tatę.  Krewetki  są  gotowe.  Tam  są  talerze  i  cytrynowy 
majonez Evanny. Częstuj się, Ethan. 

Kyla  zauważyła,  że  Ethan  się  odprężył.  Obierał  krewetki,  popijał  piwo  i  rozmawiał  z 

Loganem, od czasu do czasu doglądając ognia. 

Może to tylko zadziałała jej wyobraźnia?
Rzeczywiście teraz wydawał się swobodny, a nawet podał Kirsty kawałek chleba. 
– Sonia  Davies  z  biblioteki  była  dziś  u  mnie  na  badaniu  przed  porodem – oznajmiła 

Evanna, zwracając się do Logana. – Ona naprawdę chcę. urodzić w domu. 

– Nie przyjmuję porodów domowych – odparł szorstko. – Nawet mnie o to nie proś. 
– To jej drugie dziecko. – Evanna przygryzła wargę. – I jest... 
– Nie zrobię tego. 
– Ale Logan, ona nie jest... 
– Może  jechać do  szpitala. Mają tam warunki  jak  w domu  i  nie wiąże się  to  z  żadnym 

background image

ryzykiem. Evanno, to jest wyspa. Wiem, zaraz mi powiesz, że w razie komplikacji można ją 
przetransportować.  Ale  czy  zdążymy?  Nie  możemy  sobie  gdybać,  musimy  trzeźwo  ocenić 
sytuację. Nie jesteśmy w stanie zapewnić intensywnej opieki ani noworodkowi, ani matce –
skomentował szorstko i sięgnął po kolejne piwo. 

Evanna  bezradnie  spojrzała  na  Kylę,  która  potrząsnęła  głową  na  znak,  by  Evanna 

zostawiła temat. Obie wiedziały, co kryje się za nieustępliwością Logana. Catherine. 

W przypływie współczucia Kyla podeszła do brata i położyła mu rękę na ramieniu. 
– Mama wczoraj dzwoniła – powiedziała, starając się ukryć emocje. – Chce przyjechać na 

urodziny  taty  i  spędzić  trochę  czasu  z  wnuczką.  Strasznie  za  nią  tęsknią.  Są  zachwyceni 
zdjęciami,  które  im  ostatnio  wysłałeś.  Zwłaszcza  tym,  na  którym  mała  siedzi  w  koszu  do 
bielizny. 

Logan milczał przez chwilę, po czym odetchnął głęboko i rozluźnił ramiona. 
– Dobrze by było. Kirsty uwielbia, kiedy przyjeżdżają. 
– Mama  martwi  się,  że  tracą  wszystkie  najlepsze  momenty.  – Kyla  delikatnie  ścisnęła 

ramię Logana. – Mam tylko nadzieję, że będą tu, kiedy Kirsty zrobi pierwszy krok. 

Logan  spojrzał  na  Kylę,  a  ona  uśmiechnęła  się,  obserwując,  jak  wyraz  jego  twarzy 

łagodnieje. 

– Wszystko w porządku – powiedział szorstko. 
Kyla kiwnęła głową na znak, że wie, i odwróciła się do Ethana, który przyglądał się im 

zaciekawiony. 

To  bardzo  dziwny  człowiek,  pomyślała  Kyla,  zmierzając  w  kierunku  Evanny. 

Nieprzenikniony. 

Wróciła do obrazu Ethana, kiedy po raz pierwszy zobaczył Kirsty. Zdecydowała, że sobie 

coś wyobraziła. Niepotrzebnie słuchała ponurych wynurzeń Evanny. 

Ethan jest poważnym człowiekiem, co do tego nie ma wątpliwości. Niektórzy ludzie tacy 

są. 

Nie znaczy to jednak, że drzemią w nim demony. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Następne  dwa  tygodnie  minęły  bardzo  szybko.  Kyla  odniosła  wrażenie,  że  między 

kolejnymi pacjentami ledwo znajdują czas na chwilę wytchnienia. 

Doug  McDonald  wyszedł  ze  szpitala  przygnębiony.  Martwił  się,  że  nie  wolno  mu  nic 

robić. Kyla codziennie sprawdzała, jak sobie radzi. Wiedziała, że Ethan również dzwonił do 
niego kilka razy. Cieszyło ją jego zaangażowanie. 

Dwa  tygodnie  wystarczyły,  aby  przekonać  się,  że  jest  doskonałym  lekarzem.  Nawet 

bardzo trudne przypadki nie sprawiały mu problemu. Dotychczasowi lekarze w konfrontacji z 
tak szerokim  spektrum przypadłości, pozbawieni  wsparcia szpitala,  wpadali  w panikę. Kyla 
była pod wrażeniem profesjonalizmu Ethana. 

Wciąż  jednak  czuła,  że  nie  zbliżyła  się  do  niego  nawet  o  krok.  Poważnie  i  z  pełnym 

zaangażowaniem traktował pracę, ale nikomu nic o sobie nie mówił. 

Od  czasu  do  czasu  jadał  z  nimi  kolację.  Rano  o  wschodzie  słońca  biegał  po  plaży. 

Czasami Kyla widywała go, jak samotnie przesiadywał w ogrodzie i wpatrywał się w morze. 
Uważała,  że  są  to  skutki  życia  w  wielkim  mieście,  gdzie  często  zapomina  się,  jak  to  jest 
pośród bliźnich. 

Sprzątała właśnie gabinet zabiegowy, gdy zadzwoniła Janet z informacją, że pojawiła się 

jeszcze jedna pacjentka. 

– To  Mary  Hillier.  Chciałaby,  żebyś  zerknęła  na  Shelley.  Logan  wyjechał  na  wizytę,  a 

Ethan ma do przyjęcia jeszcze cały tłum. 

Kyla pomyślała o czekających ją sześciu wizytach i pracy papierkowej. 
– Oczywiście, Janet. Przyślij ją do mnie. Wyrzuciła zużyte strzykawki i umyła ręce. Mary 

zapukała i weszła do gabinetu. 

– Przepraszam,  że  panią  niepokoję – powiedziała  oficjalnym  tonem  i  delikatnie 

wepchnęła Shelley do środka – ale czy może pani na coś spojrzeć?

– Oczywiście. Jak mogę pomóc?
– Nie chodzi o mnie, a o Shelley. Ma takie dziwne siniaki na całym ciele. 
– Siniaki? – Kyla uśmiechnęła się do dziewczynki. – Co słychać? Widziałam cię podczas 

meczu na początku semestru. Byłaś fantastyczna. 

– Oglądała pani? – Shelley się zaczerwieniła. 
– Miałam  pogadankę  o  zdrowym  odżywianiu  i  nie  mogłam  się  powstrzymać,  żeby  nie 

zajrzeć. No dobrze, gdzie te siniaki?

Shelley nieśmiało uniosła koszulkę. 
– Są  naprawdę  wszędzie.  Identyczne  mam  na  nogach.  – Dziewczynka  podciągnęła 

nogawki. 

Kyla pochyliła się, by obejrzeć je z bliska. 
– Od kiedy je masz?
– Od kilku dni – wymamrotała dziewczynka. – Na początku myślałam, że się uderzyłam, 

ale teraz są wszędzie. 

background image

– Chorowałaś ostatnio? – Kyla sięgnęła po termometr i zmierzyła jej temperaturę. 
– Nie. Nie chorowałam. 
Mary z niepokojem spojrzała na Kylę. 
– Temperatura  jest  w  porządku.  Pójdę  do  doktora  Walkera  i  zapytam,  czy  może  cię 

przyjąć. 

Mary wybiegła za nią na korytarz. 
– Siostro MacNeil... 
Kyla odwróciła się i zobaczyła zmartwioną twarz kobiety. Przeczuwała, skąd bierze się ta 

obawa. 

– Wątpię,  żeby to  było  to,  co  pani  myśli – powiedziała  łagodnie.  – Ale  sprawdzimy  to 

natychmiast.  Doktor  Walker  jest  świetnym  fachowcem.  Miał  praktykę  w  jednym  z 
najlepszych szpitali w Londynie. Proszę wrócić do Shelley, bo za chwilę ona też zacznie się 
martwić. 

Mary przygryzła wargę i wróciła do gabinetu zabiegowego. 
Kyla zapukała do drzwi Ethana i weszła do środka. Odczytywał coś z ekranu komputera. 

W ręce trzymał długopis. 

– Tak?
– To  ja.  I  możesz  przestać  marszczyć  brwi.  Nie  dam  się  tak  łatwo  zastraszyć –

powiedziała łagodnym tonem dostrzegając iskierki rozbawienia w jego oczach. 

– Nie wątpię. Czy mogę coś dla ciebie zrobić? – Miał na sobie ciemny, dobrze skrojony 

garnitur. Wyglądał oficjalnie i odrobinę wyniośle. 

– Mam nadzieję, że tak. – Kyla przeszła do sedna. – Mam pacjentkę, która mnie niepokoi. 

Jedenastolatka  z  siniakami na  całym ciele.  Najpierw  pomyślałam,  że  to  zapalenie  opon,  ale 
poza lekkim zmęczeniem dziewczynka czuje się dobrze. Nie ma gorączki i nie chorowała. 

– Rozumiem,  przyjmę  ją  natychmiast.  – Ethan  odłożył  długopis  i  wstał.  – Co  jeszcze 

podejrzewasz?

Podbudowana faktem, że Ethan traktuje ją tak poważnie, Kyla powiedział wprost:
– Białaczka. Nie chcę dramatyzować, ale ta myśl nasuwa się sama, prawda?
– Jest wiele możliwych diagnoz – stwierdził  Ethan, wychodząc zza  biurka. – Białaczka 

jest tylko jedną z nich. 

– Wiem, ale... – przerwała mu Kyla i przygryzła wargę. – Powinieneś wiedzieć, że matka 

Shelley miała siostrę chorą na białaczkę. Zmarła jakieś trzy lata temu. 

Ethan podszedł do drzwi. 
– W  takim  razie  im  wcześniej  ją  przyjmę,  tym  lepiej.  Będę  mógł  powiedzieć  więcej, 

kiedy ją obejrzę. Oczywiście niezbędne są badania krwi. Poproś ją – powiedział rzeczowym 
tonem. – Dobrze by było, gdybyś została, jeśli masz czas. 

– Zostanę. – Nie zamierza nigdzie odchodzić, dopóki nie dowie się, co dolega Shelley. 

Ethan gruntownie przebadał małą pacjentkę. Przez cały czas wyczuwał ogromne napięcie 

jej matki. 

– Będę musiał pobrać ci krew, żeby zrobić kilka rutynowych badań. Dobrze? – zapytał z 

background image

uśmiechem. 

Na twarzy Shelley pojawił się grymas. 
– Będzie bolało?
– Odrobinę – powiedział uczciwie Ethan. – To potrwa tylko chwilę. 
Kyla skierowała rozmowę na przyjemny temat. 
– Jak wam poszło w zeszłym tygodniu z dziewczynami z St. Jude?
Shelley uśmiechnęła się od ucha do ucha. 
– Wygrałyśmy szesnaście do jednego. 
– Wspaniale.  – Kyla  odwróciła  się  do  Ethana.  – Szkoła  jest  tak  mała,  że  wszystkie 

dziewczęta są w drużynie!

Ethan uśmiechnął się, błogosławiąc w duchu łatwość, z jaką Kyla potrafi odwracać uwagę 

od trudnych spraw. 

– Poczujesz ukłucie – powiedział łagodnie. Shelley nie przestawała mówić:
– Najlepsza była Mia Wilson. Trafiła do kosza czternaście razy. 
– No tak. Jest wysoka, a to oczywiście pomaga – szepnęła Kyla, podając Ethanowi wacik. 

– A w dodatku jej mama jest nauczycielką wychowania fizycznego. 

Shelley zaśmiała się, a Ethan wyciągnął igłę, po czym przycisnął wacik do skóry. 
– Ja to zrobię, a ty zajmij się próbką – szepnęła Kyla. Przypadkiem musnęła palcami jego 

dłoń. 

Ma  takie  smukłe  i  delikatne  palce.  Ethan  poczuł,  jak  nagle  wzbiera  w  nim  fala  gorąca. 

Zacisnął zęby, opanował emocje i ostrożnie oznaczył próbkę. 

– Muszę to dać do analizy. Jak tylko dostanę wyniki, powiadomię panią. 
Widząc niepokój w oczach Mary, zwrócił się do Kyli:
– Czy mogłabyś zabrać Shelley do zabiegowego i nakleić jej jakiś plaster?
Kyla od razu wyczuła jego intencje. 
– Ach,  ci  lekarze – powiedziała  wesoło,  po  czym  objęła  dziewczynkę.  – Znają  się  na 

wszystkim, co zawiłe, ale kiedy chodzi o coś tak prostego jak plaster, to nie możesz na nich 
liczyć. Zobaczymy się za chwilę w recepcji. 

Ethan poczekał, aż zamkną za sobą drzwi, i zwrócił się do Mary. 
– Rozumiem, że bardzo się pani martwi. Mary kurczowo ściskała torebkę. 
– Czy mam powody do obaw?
– Póki nie otrzymam wyników, nie mogę mieć pewności, ale jestem przekonany, że to nie 

białaczka. 

Mary przygryzła wargę. Widział, że walczy ze łzami. 
– Jeśli jest... 
– Nie sądzę – powiedział Ethan stanowczo. – Kiedy dostaniemy wyniki, zadzwonimy do 

pani. Czy jest sens, abym mówił pani, żeby się nie przejmować?

– Nie ma. – Mary uśmiechnęła się blado. – Ale dziękuję za troskę. 

– A więc uważasz, że to jednak nie białaczka? – Kyla zamknęła drzwi i oparła się o nie 

plecami. 

background image

– Przebadałem ją bardzo dokładnie. Wątroba i  śledziona są w porządku, węzły chłonne 

nie są powiększone. 

– W takim razie skąd te siniaki?
– Oczywiście dopóki nie zobaczę wyników morfologii, nie mogę być pewny, ale myślę, 

że to może być choroba Werlhofa. 

Kyla zmarszczyła czoło. 
– Słyszałam o tym, ale nigdy się z tym nie spotkałam. Jak to się leczy?
– Zależy od poziomu płytek krwi. Być może przyjdzie nam tylko czekać i obserwować. U 

dzieci w wieku Shelley choroba zazwyczaj ma ostry przebieg i mija po kilku miesiącach. 

– A jeśli nie?
Ethan uśmiechnął się lekko. 
– Gdzie się podział twój optymizm, Kyla?
– Chcę  tylko  poznać  wszystkie  warianty.  – Odwróciła  wzrok,  walcząc  z  silną  reakcją 

ciała na jego uśmiech. 

Jest nieprzyzwoicie pociągający. 
– Mary  jest  przyjaciółką  mojej  mamy.  Urodziła  Shelley  w  późnym  wieku,  więc 

dziewczynka jest dla niej wszystkim. 

– W  nielicznych  przypadkach  choroba  może  mieć  charakter  przewlekły.  Wówczas 

Shelley  będzie  musiała  unikać  sportów  kontaktowych.  – Wzruszył  ramionami.  – Ale 
wszystko  zależy  od  morfologii.  Jeśli  ilość  czerwonych  krwinek  jest  wystarczająca,  to  nie 
będzie problemu. Naprawdę jest za wcześnie, żeby cokolwiek przewidywać. 

– Twierdzisz, że organizm może sobie sam poradzić z chorobą?
– Tak. – Przyjrzał się jej uważnie. – Wyglądasz na tak samo zmartwioną jak jej matka. 

Nadmierne przywiązanie do pacjentów nie pomaga, siostro MacNeil. 

Wyprostowała ramiona, słysząc ten komentarz. 
– Wiem. – Uniosła głowę. – Ale spróbuj się zdystansować, gdy mieszkasz na wyspie, na 

której wszystkich znasz. Zapewniam cię, że to nie jest łatwe. I szczerze  mówiąc, nie sądzę, 
żebym chciała przestać się o nich troszczyć. 

Ethan zmarszczył czoło. 
– Kyla... 
– A  teraz  wybacz  mi,  ale  mam  coś  do  zrobienia.  Nacisnęła  klamkę  i  wyszła  z  pokoju. 

Wzięła kilka głębokich wdechów, by zapanować nad emocjami. 

Jak on śmie sugerować, że jest przesadnie związana z pacjentami? Cóż w tym złego, że 

się o nich martwi?

Poruszona  do  głębi,  poszła  do  swojego  gabinetu,  by  dokończyć  sprzątanie,  które 

rozpoczęła przed wizytą Shelley. 

Co za irytujący typ, pomyślała, chowając pudełko z opatrunkami. Z trzaskiem zamknęła 

szafkę. Może i jest przystojny, ale za to całkowicie pozbawiony emocji. Zupełnie do niej nie 
pasuje. 

Evanna ma rację. 
Bezpieczniej będzie trzymać się od niego z daleka. 

background image

Ethan przeskoczył przez parkan i przeszedł przez ogród. Drzwi do kuchni były otwarte. 

Kyla stała boso przy kuchence i śpiewała piosenkę, która właśnie płynęła z radia. Jej kręcone 
blond  włosy  były  luźno  upięte.  Miała  na sobie  wytarte  dżinsy,  które  podkreślały  kuszące 
kształty  jej  opalonego  brzucha.  Była  smukła,  zgrabna  i  niewiarygodnie  seksowna.  Zacisnął 
zęby  i  przypomniał  sobie,  że  nie  stać  go  na  luksus  jakichkolwiek  głębszych  relacji  z  tą 
kobietą. 

Życie  i  tak  jest  wystarczająco  skomplikowane.  Nie  potrzeba  mu  dodatkowych 

problemów, jakie niewątpliwie przyniósłby ten związek. 

Właśnie układał sobie w głowie, co powinien powiedzieć, gdy Kyla go zobaczyła. 
Przestała śpiewać. 
– O ile pamiętam, dzwonek przy drzwiach frontowych działa. 
– Usłyszałem cię, więc pomyślałem, że mogę wejść od tyłu. – Zignorował jej lodowaty 

ton i powoli wszedł do kuchni. – Przestań tak na mnie patrzeć. Przyszedłem cię przeprosić. 

– A więc się myliłeś?
– Nie. – Ma takie piękne oczy, pomyślał. W ogóle cała jest piękna. – Nadal twierdzę, że 

błędem jest zbytnie przywiązanie do pacjentów, ale wiem, że na takiej wyspie jest to trudne. I 
nie ma wątpliwości, że jesteś im bardzo oddana. 

Nagle  zapragnął  jej  dotknąć.  Chciał  ją  poczuć,  skosztować  i  zanurzyć  się  w  niej  bez 

reszty. 

– Właśnie to oddanie sprawia, że ta społeczność jest tak wyjątkowa. 
– Jestem  pewien, że  tak.  Ale nadmierna  troskliwość może  także przeszkadzać  w pracy, 

prawda?

Jej błękitne oczy pociemniały. 
– Być może, ale trudno jest zmienić swój charakter, Ethan. Trzeba pracować mimo tego, 

jakim się jest. 

Ethana  ogarnęło  poczucie  winy.  Ona  jest  prostolinijna  i  szczera.  Autentyczna.  Podczas 

gdy on... 

Jej  ciche  wyznanie  uświadomiło  mu  ponownie,  że  Kyla  nie  ma  pojęcia  o  tym,  kim  on 

naprawdę jest. 

Zacisnął  pięści,  powstrzymując  się  przed  tym,  by  ją  przytulić.  Taki  gest  byłby 

niewybaczalny z powodu tego wszystkiego, co przed nią ukrywał. 

– Chodzi  mi  tylko  o  to,  że  można  lepiej  wykonywać  pracę,  kiedy  człowiek  jest 

zdystansowany. To pozwala jaśniej myśleć. 

Westchnęła i odwróciła się twarzą do kuchenki. 
– Mówisz  jak  Logan.  On  zawsze  stara  się  być  wyważony.  Ja  za  to  wszystko  biorę  do 

siebie, ale nic na to nie poradzę. 

– I  dlatego  wszyscy  cię  lubią.  – Zdał  sobie  sprawę,  że  to  prawda.  Nawet  podczas  tak 

krótkiego  pobytu  na  wyspie  nie  sposób  było  nie  zauważyć,  że  pracy  i  mieszkańcom  Kyla 
oddaje całe serce. – Co gotujesz?

– Zupę z puszki. – Bez entuzjazmu wpatrywała się w kleistą ciecz. – Poczęstowałabym 

cię, ale szczerze mówiąc, nie chcę cię otruć. Lepiej będzie, jak skorzystasz z tego, co masz w 

background image

swojej lodówce. 

– W mojej lodówce nie ma nic poza mlekiem i piwem. Z tych produktów nie da się zrobić 

porządnego posiłku. Czy na wyspie jest jakaś dobra knajpa?

– Tak,  na  nabrzeżu.  Po  tym,  co  zrobiłeś  dla  Douga,  wątpię,  żebyś  musiał  płacić  za 

kolację. Pewnie powitają cię jak bohatera. 

– Nie mam nic przeciwko płaceniu, ale muszę coś zjeść, i to szybko. Ominął mnie lunch. 

– Pochylił się i wyłączył kuchenkę. – Chodźmy. 

Popatrzyła na niego, a potem na rondel. 
– Ja jem zupę. 
– Nie. Zjesz ze mną. Zmrużyła oczy. 
– A jeśli nie mam ochoty jeść poza domem?
– Wolisz  jeść zupę  pochodzącą z  bliżej nieokreślonego źródła? – Wiedział, że  Kyla  się 

waha,  i  uśmiechnął  się.  – No  dalej.  Oboje  wiemy,  że  każdy  obcy  jest  w  nowym  miejscu  z 
góry skazany na przesłuchanie. Jeśli jesteś tak bardzo zdeterminowana, żeby pomagać swojej 
społeczności, to w ostateczności możesz chyba udzielić mi moralnego wsparcia?

Spojrzała na garnek z zupą, następnie na niego. 
– Wybór wcale nie jest trudny. 
– Świetnie.  – Opuścił  wzrok  na  jej  stopy.  – Tylko  włóż  jakieś  buty,  bo  ludzie  zaczną 

gadać. 

Miał nadzieję, że zmieni także spodnie, bo inaczej jego puls nigdy się nie uspokoi. 

Kyla weszła do pubu przed Ethanem i poczuła, że wszystkie spojrzenia kierują się w ich 

stronę. 

Niech  sobie  gadają, pomyślała  wesoło  i  zaczęła  przepychać  się  do  baru.  Już  od  dawna 

ludzie nie mają powodów, by o niej plotkować. Dobrze im to zrobi. 

– Przejście! – zawołała, torując sobie drogę. – Mamy nagły przypadek. Pacjent umiera z 

głodu i pragnienia. 

Barman uśmiechnął się szeroko i otworzył lodówkę. 
– A więc to akcja ratunkowa?
– Oczywiście. A cóż by innego? – Kyla usiadła na krześle i oparła ręce o bar. 
Ben podał jej kieliszek białego wina. 
– Wszyscy byliśmy zszokowani, kiedy usłyszeliśmy o Dougu. 
– Logan rozmawiał dziś z lekarzem ze szpitala. Doug ma się dobrze. Dojdzie  do siebie 

wcześniej, niż ci się wydaje. 

– Tak  czy  owak,  czuję  się  odpowiedzialny.  – Ben  podrapał  się  z  zakłopotaniem  po 

głowie. 

Kyla spojrzała na niego pytająco. 
– Jakim cudem ty możesz być za to odpowiedzialny?
– Dźwigał moje skrzynki z piwem – wyjaśnił Ben posępnie, na co Kyla uśmiechnęła się 

ciepło. 

– Z  tego,  co  wiem,  to  ty  wysłałeś  go  prosto  do  przychodni,  więc  wyświadczyłeś  mu 

background image

ogromną przysługę. Przestań się przejmować. 

Kyla  spojrzała  za  siebie  i  zauważyła,  że  Ethan  nie  wie,  co  ze  sobą  począć.  Złożyła 

zamówienie i zaczęła przedzierać się w stronę wolnego stolika. 

– Dla ciebie mam lokalne piwo. Usiądźmy tutaj. 
– Czuję się jak zwierzę w zoo. Czy oni kiedyś przestaną się gapić?
– Tylko wtedy, jeśli wejdzie ktoś bardziej interesujący. Masz. Spróbuj tego. – Podała mu 

butelkę. – Wyrosną ci od tego włosy na klacie. 

Ich  spojrzenia  spotkały  się,  a  Kyla  poczuła,  że  jej  serce  zaczyna  bić  szybciej.  Po  co 

wygaduje takie głupstwa, skoro tak bardzo stara się nie myśleć o jego ciele?

– Sugeruję,  żebyś  przestała  na  mnie  patrzeć  w  ten  sposób.  Chyba  że  chcesz,  by  cała 

wyspa zaczęła plotkować – rzekł Ethan łagodnym tonem i sięgnął po butelkę. 

– To  nie  ja  patrzę  na  ciebie,  tylko  ty  na  mnie.  Poza  tym,  jeśli  wchodzę  do  baru  z 

mężczyzną, to ludzie i tak będą plotkować. Takie życie. 

– Przepraszam.  Nie  zwykłem  być  w  centrum  uwagi.  Czyżby?  Kyla  postawiłaby  każdy 

zakład, że Ethan, gdziekolwiek wchodzi, przyciąga uwagę wszystkich kobiet. Ale być może 
nie zdaje sobie z tego sprawy. 

– Czy to ci przeszkadza?
– Nie. A tobie? Uśmiechnęła się. 
– Spędziłam  tu  większość  życia.  Przyzwyczaiłam  się.  Ale  wiem,  że  Catherine  czasami 

doprowadzało to do szału. 

– Jaka ona była?
– No...  – Zastanawiała  się,  dlaczego  go  to  interesuje.  – Pełna  życia,  trochę 

niekonwencjonalna, zalotna, zabawna. Miała ostry język i była strasznie niecierpliwa. 

– Jak poznała Logana?
– Podróżowała  i  któregoś  dnia  zawitała  na  wyspę.  Spotkali  się  i  przespali  ze  sobą. 

Catherine zaszła w ciążę. Pobrali się. Wszystko na odwrót, więc nie zaczynaj tego tematu z 
moją matką. – A potem... – Kyla zawiesiła głos i westchnęła – a potem wszystko poszło nie 
tak. 

– To dlatego Logan nie chce, żeby kobiety rodziły w domu?
– Dziwisz mu się? Po tym, co się stało, odsyła wszystkie do szpitala, jak tylko pojawią się 

pierwsze skurcze. 

– A Evanna się z nim nie zgadza?
– Evanna  jest  położną.  Chce,  żeby każda  kobieta  rodziła  tak,  jak  ma  na  to  ochotę.  Ale 

jednocześnie akceptuje ograniczenia, jakie narzuca życie w takim miejscu. 

– Rozumiem niechęć Logana. 
– Miejscowe  kobiety  znają  przypadek  Catherine  i  potrafią  to  uszanować.  Szczerze 

mówiąc,  większość  z  nich  woli  mieć  gwarancję,  że  rodzą  na  wyspecjalizowanym  oddziale, 
więc  nie  mamy  aż  tak  dużo  próśb  o  porody  w  domu.  No,  umieram  z  głodu.  Muszę  coś 
zamówić, zanim zemdleję. – Odwróciła się i zerknęła na tablicę wiszącą na ścianie. – Mają tu 
niesamowite potrawy. Na co masz ochotę?

– Zdecyduj za mnie. Tylko muszę cię ostrzec, że nie cierpię baraniny. 

background image

– Mięczak. – Napotkała wzrok Jima, przewoźnika z promu, który popijał piwo z jednym z 

miejscowych  rybaków.  Mrugnął  do  niej,  a  ona  uśmiechnęła  się  szeroko.  – Proponuję 
polędwicę a la Wellington. Jest wyśmienita. 

– Czuję się tak, jakby wszyscy o mnie wszystko wiedzieli – powiedział Ethan. – Czy tu w 

ogóle można się z kimś tak po prostu spotykać? Jest miejsce na prywatność?

– Jeśli  chodzi  o  spotykanie  się,  to  nie  jest  tak  źle – odrzekła  Kyla.  – Gorzej  z 

prywatnością.  Trzeba  umieć  ignorować  ciekawskie  spojrzenia.  A  poza  tym,  my  się  nie 
spotykamy. Jesteśmy tylko znajomymi z pracy, którzy wyszli na wspólny posiłek. 

Przytrzymał jej spojrzenie. 
– No właśnie. Jesteśmy znajomymi. 
Nie  przestawali  na  siebie  patrzeć.  Kyla  dostrzegła  jego  zaciśnięte  usta  i  wyczuła 

wzrastające w nim napięcie. 

– Powinniśmy coś zamówić. 
– Tak. – Oderwał od niej wzrok i przeniósł go na bar. 
– Poprosimy dwa razy polędwicę – powiedziała szybko Kyla, gdy Ben pojawił się przy 

ich stoliku. – Dzięki, Ben. 

Barman przyjął zamówienie i zapytał:
– Jak się czuje mała Shelley?
– Dobrze. 
– Mary strasznie się martwi. 
– Wiem. – Kyla mówiła ściszonym głosem. – Zrobimy wszystko, żeby jej pomóc, Ben. 
Skinął głową. 
– Zadzwoń  do  mnie,  kiedy  już  będzie  coś  wiadomo.  – Odszedł  w  stronę  baru,  a  Ethan 

patrzył za nim zdumionym wzrokiem. 

– Skąd  on  wie  o  Shelley?  I  skąd  tyle  wie  o  Dougu?  Jak  w  ogóle  można  zachować 

tajemnicę lekarską na tej wyspie?

– Doug  pracuje  dla  niego,  a  Ben  jest  kuzynem  Mary.  Ale  pozostaje  faktem,  że  ludzie 

dowiadują się wszystkiego pięć sekund po tym, jak postawisz diagnozę. Poza tym Ben jest w 
załodze łodzi ratunkowej Glenmore, więc w naszej społeczności jest kimś wyjątkowym. 

– Wyspa ma łódź ratunkową?
– Tak. Cumuje przy nabrzeżu. Nie widziałeś jej?
– Ostatnio byłem tam w dniu przyjazdu. Dużo mają wezwań?
– Niestety  tak.  Zwłaszcza  latem.  Przeważnie  od  ludzi  spacerujących  po  klifach. 

Zapuszczają  się  na  dół,  żeby  zobaczyć  piękne  zatoczki,  i  odcina  ich  przypływ.  A  jeśli 
potrzebna  jest  pomoc  medyczna,  wzywają  Logana.  Jak  widzisz,  wszyscy  pracujemy  razem. 
Tak, interesujemy się sobą nawzajem, ale nie nadużywamy tego zaufania. Jest sposób, żeby 
odpowiadać  na  pytania,  a  jednocześnie  się  nie  wygadać.  Mogę  cię  zapewnić,  że  gdy  tylko 
poinformujesz Mary o wynikach, ona zadzwoni do co najmniej pięciu osób. A każda z nich 
zadzwoni do kolejnych pięciu. Ale to ich sprawa. 

Ethan pokręcił głową. 
– W Londynie jest inaczej. 

background image

– Właśnie  dlatego  mieszkamy  tutaj.  – Przechyliła  głowę,  jakby  chciała  mu  rzucić 

wyzwanie.  – Nie  dostrzegasz  pozytywów.  Jak  chociażby  tego,  że  tutaj  wszyscy  są  częścią 
nieformalnej grupy wsparcia. Kiedy pani Linton spadła ze schodów, ktoś zadzwonił do nas w 
ciągu godziny, bo zauważył, że jej kosz na śmieci nie jest odstawiony na swoje miejsce. W 
Londynie leżałaby na podłodze  przez  tydzień, zanim  ktoś zorientowałby się, że  coś jest nie 
tak. 

– Pewnie nawet dłużej – powiedział oschle Ethan i dopił piwo. – No dobra, przekonałaś 

mnie. Widzę, że są jakieś pozytywy. 

– Ale  nie  jest  to  miejsce,  w  którym  mógłbyś  osiąść  na  stałe – powiedziała  baz 

zastanowienia. Zamarła i zganiła się w duchu za swą niedyskrecję. 

Dlaczego  to  powiedziała?  Co  się  z  nią  dzieje?  Przecież  nie  chce,  żeby  został  tu  na 

wieczność. Chciała tylko... chciała zaszaleć. Przyznała to w końcu przed samą sobą. Pragnęła 
przeżyć  szaloną  i  namiętną  przygodę  z  niewiarygodnie  przystojnym  mężczyzną,  a  Ethan 
Walker doskonale się do tego nadaje. 

– A  ty? – zapytał  spokojnym  tonem,  podając  jej  sztućce.  – Jesteś  świetnie 

wykwalifikowaną pielęgniarką. Czy kiedykolwiek myślałaś o tym, żeby stąd wyjechać?

– Co masz na myśli? Czy ludzie na wyspie zasługują na gorszy los niż ci na lądzie?
– Nie o to mi chodzi – powiedział cierpko. – Jesteś bardzo drażliwa. Przestań mi skakać 

do gardła. Zastanawiam się tylko, czy nie jesteś tym wszystkim znudzona. 

– Uczyłam  się  w  dużym  mieście  i  to  mi  wystarczy.  Tutaj  jestem  bardziej  niezależna. 

Czasem  wydaje  mi  się,  że  anonimowość  jest  przeceniana.  – Przez  chwilę  ;  bawiła  się 
jedzeniem na talerzu, po czym podniosła wzrok. – Lubię ludzi, Ethan. Lubię wiedzieć, co się 
u nich dzieje. Nie przeszkadza mi nawet fakt, że oni wiedzą, co robię, zanim w ogóle zacznę 
to robić. Lubię uczucie przynależności. Odpowiada mi świadomość, że gdzieś tam jest grupa 
ludzi,  która  chce  działać  wspólnie  i  sobie  pomagać.  W  miastach  na  okrągło  czytasz  o 
morderstwach i napaściach, podczas gdy tu... – Zawiesiła głos i wzruszyła ramionami. 

– Czuję, że znów wracamy do problemu troski. 
– W miastach ludzie zapewne też są troskliwi i opiekuńczy. Tylko życie płynie tam tak 

szybko,  że  nie  ma  okazji,  żeby  to  okazać.  Zazwyczaj  nawet  nie  rozpoznajesz  swoich 
sąsiadów. 

Ethan zaśmiał się krótko. 
– Przecież nie będziesz siedzieć tu bez końca, próbując wszystkich poznać. 
– Mamy tutaj raczej stałą liczbę mieszkańców, z wyjątkiem sezonu turystycznego. Ludzie 

w  miastach  przychodzą  i  odchodzą,  a  tu  znasz  wszystkich.  To  duża  różnica.  Poza  tym 
uwielbiam wyzwanie, jakim jest praca bez szpitalnego zaplecza. Dzięki temu jestem bardziej 
zaradna. 

Kyla  nagle  zdała  sobie  sprawę,  że  ta  rozmowa  bardzo  ją  zaabsorbowała.  W  ogóle  nie 

zauważyła, że skończyli jeść. 

– Smakowało ci?
Zdziwione spojrzenie, jakie rzucił na swój pusty talerz, świadczyło o tym, że on również 

nie myślał o posiłku. 

background image

– Bardzo. Sos był wyborny. 
– Zamówić kawę? Ethan spojrzał na nią. 
– Wypijmy kawę w domu. Tam przynajmniej nikt nie będzie nas obserwował. 
Uśmiechnęła się. 
– Dobry pomysł. 

Co go opętało, by proponować jej coś takiego? Przecież powinien trzymać się od niej jak 

najdalej. 

Zły na siebie, postanowił, że spotkanie przy kawie będzie krótkie i oficjalne. 
– Ethan? Wszystko gra? – Glos Kyli miał łagodną i lekko chropawą barwę. 
– Nic mi nie jest. – Czuł na sobie jej wzrok. – Jak sobie radzi Doug? Czy Logan ma jakieś 

wieści ze szpitala?

– Sądzę,  że  jest  dużo  lepiej.  Chyba  jest  już  spokojniejszy.  Leslie  dba  o  niego  i  spędza 

przy nim każdą minutę. Jadę tam jutro, żeby zapytać, czy mogę jej pomóc jakoś to wszystko 
ogarnąć. 

I o to chodzi, powiedział w duchu Ethan, kiedy doszli do domu. Rozmowa o pracy jest 

najbezpieczniejsza. Szybka kawa. Krótka pogawędka. I nie będzie jej dotykać. 

Wytrwał w swoim postanowieniu do momentu, w którym weszła do kuchni. Ciągle miała 

na sobie dżinsy, ale dodała do tego seksowne buty na obcasie i błękitny rozpinany sweterek, 
który podkreślał kolor jej oczu. 

– Wstawię  wodę – powiedziała  wesoło,  sięgając  po  kubki  i  kawę.  – Możemy  zejść  na 

plażę,  jeśli  masz  ochotę.  Cudownie  jest  siedzieć  na  piasku  i  w  ciemności  obserwować 
gwiazdy. 

Poczuł, że zalewa go fala gorąca. 
– Tu jest dobrze – powiedział zmienionym głosem i potarł ręką kark. Ciemność i gwiazdy 

nie są mu potrzebne. – W kuchni jest w sam raz – powtórzył, a w duchu ucieszył się, że w 
świetle żarówki nie ma nic romantycznego. 

– Zgoda.  Jeśli  tak  wolisz.  – Rzuciła  mu  zdziwione  spojrzenie.  – Czy  zdajesz  sobie 

sprawę, że jesteś tu od dwóch tygodni, a ja ciągle prawie nic o tobie nie wiem?

I o to mu właśnie chodzi. 
– Po prostu nie ma o czym mówić. 
– Chyba  raczej  nie  ma  rzeczy,  o  których  ty  chciałbyś  opowiadać.  – Nalała  wody  do 

czajnika. – Gdzie ostatnio pracowałeś?

– W piekle – wyszeptał do siebie, a głośno powiedział: – Za granicą. 
Zaśmiała się cicho i odwróciła, aby spojrzeć mu w twarz. 
– Nigdy się nie wygadasz, co, Ethan? Czy nikt ci nigdy nie powiedział, że rozmowa nie 

polega na wymianie krótkich słów?

– Nie potrafię rozmawiać. Powinnaś już to wiedzieć. 
Nigdy wcześniej nie widział tak błękitnych oczu. I tak niezwykle długich nóg. 
– Powinienem iść... 
Po  chwili  wahania  zbliżyła  się  do  niego,  zmniejszając  dystans,  który  on  wcześniej 

background image

przezornie zachował. 

– Nie wypiłeś kawy. 
Nie  zorientował  się  nawet,  kto  kogo  pierwszy  dotknął.  Nagle  jej  ramiona  oplotły  jego 

szyję, a ich usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. 

Dobre  intencje  gdzieś  się  ulotniły,  tak  jak  sumienie,  które  dotychczas  go 

powstrzymywało. Jego ręce błądziły po jej ciele. Całował ją zachłannie. Przesunął dłonie na 
jej  biodra,  by  mocniej  przycisnąć  ją  do  siebie.  Jej  smak  i  zapach  niebezpiecznie  nim 
zawładnęły. Oderwał usta od jej warg i zaczął całować jej szyję. 

– Ethan...  – wyszeptała  i  przylgnęła  do  niego  całym  ciałem.  Ten  ruch  wystarczył,  by 

zatracił się bez reszty. 

Znów  odnalazł  jej  usta,  a  ręce  wsunął  pod  bluzkę,  aby  delikatnie  pieścić  jej  gładką 

opaloną skórę. 

Całe jego ciało płonęło. Poczuł, że Kyla drżącymi dłońmi zaczyna rozpinać mu koszulę. 

Dotyk jej palców na jego nagim torsie sprawił, że odzyskał zmysły. 

Jeszcze chwila i przekroczyliby granicę. 
– Kyla... – Z trudem  oderwał od niej wargi i  zmusił  się, by cofnąć ręce od jej złocistej 

skóry. – Powinniśmy przestać. To nie jest dobry pomysł. 

Jęknęła  i  spróbowała  przytulić  się  do  niego  ponownie,  ale  on  cofnął  się  o  krok, 

oddychając ciężko. 

– Kyla, nie. 
– Dlaczego? Co się stało? – Usta miała nabrzmiałe i zaczerwienione od jego pocałunków. 
Ethan zacisnął zęby, przypominając sobie po raz kolejny, że Kyla nic o nim nie wie. Ale 

gdyby się dowiedziała... 

– Zaufaj mi. To pomyłka. 
Cofnęła się, a kiedy przemówiła, głos jej się łamał. 
– Czy  naprawdę  czujesz,  że  to  pomyłka,  Ethan?  Nie.  Ale  są  jeszcze  inne  okoliczności, 

które nakazują mu zachować rozsądek. 

– Musimy zapomnieć o tym, co się wydarzyło. 
– Dlaczego? – Błękitne  oczy  błądziły  po  jego  twarzy  w  poszukiwaniu  odpowiedzi.  –

Przecież ty też tego chciałeś. 

– Wiem. 
– Więc... 
– Nie  potrafię  tego  wyjaśnić.  Nie  chodzi  o  ciebie,  tylko  o  mnie – wyrzucił  z  siebie  i 

desperacko złapał za klamkę. – A teraz muszę iść do domu. 

– Ale... 
– Dobranoc, Kyla. Dziękuję za kolację. 
Nie czekał na odpowiedź. Po prostu wyszedł. 
Kiedy dotarł do domu, zapalił światło w kuchni i wyciągnął list. Musi przypomnieć sobie, 

po co tak naprawdę tu przyjechał. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Następnego dnia wszedł do jej gabinetu zamaszystym krokiem. 
– Mam wyniki badania krwi Shelley. Kyla osłupiała. Tylko tyle?
Ich pocałunek prawie zatrząsł całą wyspą, a on tylko to ma jej do powiedzenia?
Serce  biło  jej  szybko  w  oczekiwaniu  na  jakiekolwiek  słowa  odnoszące  się  do  tego,  co 

zaszło  poprzedniego  wieczoru,  ale  Ethan  pozostawał  rzeczowy,  zimny  i  niedostępny.  Jak 
gdyby ten pocałunek nie miał miejsca. 

Kyla  wzięła  głęboki  oddech.  Wciąż  nie  mogła  uwierzyć,  że  przerwał  wszystko  tak 

gwałtownie.  Pytanie  tylko  dlaczego?  Evanna  miała  rację.  Ten  facet  coś  ukrywa. 
Zdecydowała, że to nie czas i miejsce na trudne rozmowy i spojrzała na niego wyczekująco. 

– Jaka diagnoza?
– To  na  pewno  choroba  Werlhofa.  Ale  poziom  płytek  krwi  nie  jest  najgorszy,  więc 

miejmy  nadzieję,  że  po  kilku  miesiącach  nastąpi  samoistna  remisja.  Rozmawiałem  z 
hematologiem. Powiedział, żeby na razie nic z tym nie robić. Będziemy po prostu regularnie 
badać krew i obserwować, czy choroba nie postępuje. 

– To dobra wiadomość. – Kyla odetchnęła z ulgą. – Mary się ucieszy. 
– Już  do  niej  dzwoniłem  i  poprosiłem,  żeby  przyszły  do  przychodni.  O  piątej. 

Pomyślałem, że pewnie chciałabyś przy tym być. 

– Jasne.  Dzięki. – Czy on w ogóle nie zamierza  poruszyć tematu  pocałunku?  Czy chce 

zapomnieć o całej sprawie i nigdy do niej nie wracać?

Jakby czytając w jej myślach, spojrzał na nią, a serce Kyli zabiło mocniej. Zacisnął usta, 

odchrząknął i powiedział:

– Muszę iść. 
– Jasne. – Głos uwiązł jej w gardle. 
Ethan gwałtownie wciągnął powietrze, odwrócił się i pospiesznie opuścił gabinet. 
Kyla  patrzyła  za  nim  i  czuła  narastającą  irytację.  Chciała  wybiec  i  zadać  mu  pytania, 

które same cisnęły jej się na usta: W co ty ze mną grasz? Chcesz zignorować to, co się między 
nami dzieje?

A może wszystko jej się tylko przywidziało, a on nie jest nią w ogóle zainteresowany... 
– Mężczyźni! – mruknęła  do siebie. – Jak  oni  mogą oskarżać  nas, kobiety,  że  jesteśmy 

skomplikowane?

Do końca dnia próbowała skupić się na pracy, a o piątej poszła do gabinetu Ethana. 
– Mary i Shelley zaraz będą. – Spojrzała na niego, starając się przezwyciężyć strach, jaki 

budziło w niej jego oficjalne zachowanie. – Znowu włożyłeś garnitur. 

– Jestem w pracy. – Uśmiechnął się słabo. 
– I  taki  strój  pomaga  ci  zachować dystans? – zapytała bez  zastanowienia  i  natychmiast 

pożałowała, że nie potrafi trzymać języka za zębami. 

– To nie jest odpowiednia pora, Kylo. – Patrzył na nią spokojnie. 
Kyla zarumieniła się. Była wściekła na siebie, bo doskonale o tym wiedziała. Zraniona i 

background image

zagubiona odwróciła się, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. 

Mary Hiller wprowadziła Shelley do gabinetu, a Ethan natychmiast wskazał im krzesła. 
– Proszę,  usiądźcie.  Widzę,  że  się  martwicie,  więc  przejdźmy  od  razu  do  rzeczy.  –

Przedstawił w skrócie wyniki badań. 

– Proszę  dokładniej  opowiedzieć  mi  o  tej  chorobie.  Co  to  dokładnie  oznacza? – Na 

twarzy Mary pojawiło się uczucie ulgi. 

– Chodzi  o  to,  że  we  krwi  jest  za  mało  czerwonych  krwinek.  Na  pewno  wie  pani  z 

biologii, że to one w głównej mierze odpowiedzialne są za krzepliwość. 

– Więc skoro Shelley nie ma ich w odpowiedniej ilości, to może krwawić?
– Właśnie. Dlatego ma więcej siniaków niż zwykle. 
– A co jest przyczyną choroby?
– To schorzenie autoimmunologiczne. Innymi słowy organizm zwraca się sam przeciwko 

sobie.  W  tym  przypadku  atakuje  płytki  krwi.  A  co  do  przyczyn,  większość  fachowców 
twierdzi, że u dzieci przyczyną jest wirus. 

– Nie można tego leczyć?
– Leczenie nie zawsze jest konieczne. Zwłaszcza u dzieci. Zazwyczaj same sobie z tym 

radzą, bez żadnej medycznej interwencji. 

– A co, jeśli będzie miała problemy?
Ethan sięgnął po długopis i zapisał coś na kartce. 
– To  mój  numer.  – Wręczył  kartkę  Mary.  – Jeśli  nie  zastanie  mnie  pani  w  gabinecie, 

proszę  śmiało  dzwonić,  gdyby  coś  panią  zaniepokoiło.  Będziemy  robić  regularne  badania 
krwi, żeby zobaczyć, czy ilość płytek wraca do normy. 

Kyla  skinęła  głową,  na  potwierdzenie  jego  słów.  Może  nosić  garnitur  i  wydawać  się 

niedostępny, ale dla zmartwionych pacjentów jest otwarty i nie budzi w nich strachu. 

Mary pieczołowicie złożyła kartkę i schowała ją do torebki. 
– A czy Shelley musi zrezygnować ze sportu? Ona uwielbia netball. 
– W obecnej sytuacji nie ma takiej potrzeby. – Ethan zanotował coś jeszcze. – Jeśli okaże 

się, że poziom płytek spada, wtedy lepiej, żeby unikała sportów kontaktowych. 

Uspokojona Mary opuściła gabinet, a Kyla przywołała na twarz wymuszony uśmiech. 
– Bardzo dobrze tłumaczysz. 
– Mimo  że  noszę  garnitur? – zażartował,  ale  Kyla  czuła  się  zbyt  niepewnie,  by 

odpowiedzieć mu w ten sam sposób. 

– Dziękuję, że poświęciłeś im tyle czasu – rzekła szybko, idąc w kierunku  drzwi. Musi 

uciec. Jego obecność całkowicie wytrąca ją z równowagi. On tego tak nie odbiera, więc im 
szybciej się z tym pogodzi, tym lepiej dla nich obojga. – Muszę iść. 

– Kyla, poczekaj. – Zatrzymała się w pół ruchu i zacisnęła dłoń na klamce. 
– Nie teraz, Ethanie – powiedziała cicho, patrząc przed siebie. – Jak sam mówiłeś, to nie 

jest dobry moment. 

Ethan patrzył na nią, czując narastającą frustrację. Dlaczego ona i dlaczego właśnie teraz?
Gwałtownym ruchem rozluźnił krawat i zaklął cicho. Zranił jej uczucia. Kyla myśli, że ją 

odtrącił, ale nie miał prawa postąpić inaczej. 

background image

Tępo patrzył w okno, obserwując pierwsze czarne chmury, które pojawiły się na niebie. 
Oczywiście, mógłby powiedzieć jej prawdę. Wyjawić, kim jest i dlaczego tu przyjechał. 
Ale jeszcze nie jest na to gotowy. 
Wciąż jest tyle rzeczy, których nie rozumie. Musi wyjaśnić wszystkie kwestie, które go 

nurtują. Może wtedy zajmie się Kylą MacNeil. 

Ona zaś czuła się jak skończona idiotka. 
Wsiadła do samochodu, rzucając ukradkowe spojrzenie w kierunku czarnego sportowego 

auta,  które  stało  obok.  Eleganckie  i  wytworne.  Zupełnie  jak  jego  właściciel,  pomyślała 
smutno i opuściła parking przychodni. 

Ethan Walker nie pasuje do tego miejsca i nigdy nie zainteresuje się taką kobietą jak ona. 
Zmarszczyła  brwi,  analizując  własne  myśli.  Jakie  to  patetyczne,  pomyślała  ze  złością  i 

gwałtownie  zmieniła  bieg.  Strasznie  nisko  się  ceni.  Nie  o  to  chodzi,  że  nie  jest  dla  niego 
wystarczająco  dobra.  Tyle  że  są  związki,  które  nie  mają  prawa  bytu.  I  to  jest  najwyraźniej 
jeden z nich. 

To  prawda,  jest  między  nimi  chemia.  Wręcz  niezwykła.  Ale  ich  życie  jest  całkiem 

odmienne. Cenią różne wartości. Są po prostu... inni. 

Nie  ma  wątpliwości,  że  Ethan  jest  doskonałym  lekarzem  i  ma  świetny  kontakt  z 

pacjentami,  ale  też  wyraźnie  trzyma  się  na  uboczu.  Jest  taki – szukała  odpowiedniego 
określenia – powściągliwy. 

Czasami,  kiedy  towarzyszył  im  na  kolacji  u  Logana,  łapała  go  na  tym,  że  bacznie  ich 

wszystkich obserwuje. 

Przypomniała sobie, co  powiedział  jej o swoim dzieciństwie. O rozwodzie rodziców. O 

braku zainteresowania z ich strony. 

Westchnęła  i  postanowiła  wpaść  do  Leslie  i  Douga.  Teraz  potrzebują  wsparcia,  a  ona 

będzie  mogła  zapomnieć  na  chwilę  o  swoich  problemach.  Musi  przestać  myśleć  o  Ethanie, 
postanowiła w drodze do McDonaldsów. 

Przestanie  patrzeć,  jak  biega  co  rano  po  plaży,  skończy  wynajdywać  powody,  by 

porozmawiać z nim w jego gabinecie i wreszcie wyrzuci z pamięci tamten pocałunek. 

Zaparkowała samochód przed domem. 
– Jest tu kto? – Drzwi wejściowe były otwarte, więc zajrzała do środka. – Halo!
Z kuchni wyszła Leslie. 
– Proszę wejść, siostro MacNeil! – powiedziała dziarsko, ocierając ręce w fartuch. – Twój 

pacjent  jest  w  ogrodzie,  ale  zgodnie  z  zaleceniami  był  już  dziś  na  spacerze.  Tyle  że  na 
krótkim. Przechadzał się tylko koło domu. Napijesz się herbaty? Właśnie zagotowałam wodę. 

– Z przyjemnością. – Kyla weszła do kuchni. – Nie pamiętam już, kiedy ostatnio jadłam 

lunch. 

Leslie cmoknęła z dezaprobatą. 
– Wszyscy za  ciężko  pracujecie  w  tej  przychodni,  ale  jesteśmy wam  wdzięczni.  Strach 

pomyśleć, jak byśmy skończyli bez was. – Zawahała się. – Doug i ja tyle wam zawdzięczamy. 
I temu  nowemu  lekarzowi.  W  szpitalu byli  pod wrażeniem  tego,  jak  dobrze  zajęliście  się 

background image

Dougiem. Prawdopodobnie uratowaliście mu życie. 

– Robiliśmy, co do nas należy, Leslie – powiedziała Kyla łagodnie – i niczego nam nie 

zawdzięczacie. Dobrze, że Ben tak szybko przywiózł do nas Douga. 

– Ben to dobry człowiek. – Leslie pokiwała głową. – A teraz brakuje mu ludzi do pracy w 

pubie. 

– Da sobie radę. – Kyla spojrzała w okno i zobaczyła Douga wpatrującego się w ogród. –

Jak on się ma?

– Bóle  się  już  nie  powtórzyły,  ale  jest  zmęczony.  W  szpitalu  powiedzieli  mu,  że  takie 

może być działanie leków. I że doktor Walker zmieni dawkę, jeśli będzie trzeba. 

– Chodziło  mi  bardziej  o  stronę  psychiczną.  – Kyla  odwróciła  się.  – Doug  jest  bardzo 

aktywnym człowiekiem. Jak sobie radzi z tym, że musi spasować?

– Nie  miał  wyjścia,  ale  myślę,  że  bardzo  go  to  denerwuje.  – Leslie  przyglądała  się 

mężowi  przez  chwilę,  a  potem  uśmiechnęła  się  pogodnie.  – No  tak,  ale  co  to  ja  miałam 
zrobić?  Aha,  herbatę.  Zaproponowałabym  kawałek  ciasta,  ale  kiedy  wróciliśmy  ze  szpitala, 
zrobiłam  czystkę  w  szafkach  i  wyrzuciłam  wszystkie  niezdrowe  produkty.  Mamy  tylko 
owoce. 

– Dobrze, że dbasz o jego dietę. 
Leslie wrzuciła torebki herbaty do imbryka. 
– Trudno myśleć o czymkolwiek innym – mruknęła, a Kyla położyła jej dłoń na ramieniu. 
– Rozmawiałaś z kimś?
– Ja? – Ręce Leslie zadrżały i rozlała wrzątek. 
– Dlaczego miałabym z kimś rozmawiać? To nie ja jestem chora. 
– To dotyczy was obojga – szepnęła Kyla, odbierając jej czajnik i odstawiając go na bok. 

Sięgnęła  po  ścierkę  i  wytarła  wodę.  – To  duży  stres.  Musisz  być  silna  za  was  dwoje.  To 
bardzo trudne. 

– Nic mi nie jest – powiedziała żywo Leslie i uśmiechnęła się trochę zbyt pogodnie. – Idź 

do Douga, ja zaraz do was dołączę. 

– Właściwie to chciałabym porozmawiać z tobą. 
– Ale  ja  nie  jestem  chora.  – Leslie  złożyła  ręcznik  kuchenny  z  przesadną  starannością. 

Nagle na jej twarzy pojawił się grymas, a ręce kurczowo się zacisnęły. – Cały czas się boję, 
że on umrze – przyznała cicho. 

– Za każdym razem, kiedy wstaje z fotela, chciałabym go powstrzymać. Chcę krzyknąć, 

żeby  się  nie  ruszał,  a  oni  każą  mu  zacząć  ćwiczyć.  Ma  zacząć  rehabilitację.  – Leslie 
pociągnęła nosem. – Nie chcę, żeby podnosił filiżankę, a co dopiero ćwiczył!

– Och, Leslie. – Głos Kyli przepełniało współczucie. Podeszła do kobiety i uściskała ją. –

Rehabilitacja jest bardzo ważna po ataku serca. Wiem, że cię to przeraża, ale trzeba powoli 
zwiększać wysiłek fizyczny. 

– Dostał nagranie wideo i broszurki. I będzie musiał zrzucić kilka kilogramów. 
– To prawda. – Kyla pokiwała głową. – Ale nie chodzi tylko o dietę i ćwiczenia, Leslie. 

Obojgu wam potrzeba emocjonalnego wsparcia. Żebyście mogli zacząć na nowo żyć. 

– Czy to w ogóle jest możliwe?

background image

– Na pewno – powiedziała Kyla łagodnie. – Wiesz, że możecie na nas liczyć. 
– Ale nie możecie mi obiecać, że wszystko będzie dobrze, prawda? Nie macie gwarancji, 

że to się nie powtórzy. 

– Nie – przyznała  szczerze  Kyla.  – W  życiu  niczego  nie  można  zagwarantować.  Ale 

zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Wielu ludzi po ataku serca żyje normalnie do późnej 
starości. 

– W nocy boję się zasnąć, bo on może mnie potrzebować. 
– To  normalne,  Leslie.  Może  mi  nie  uwierzysz,  ale  to  uczucie  z  czasem  minie  i  oboje 

staniecie  na  nogi.  Będziesz  zaskoczona,  jak  dobrze  potraficie  sobie  z  tym  radzić.  Wiem  z 
doświadczenia. Zobaczysz, że po kilku tygodniach zostanie tylko wspomnienie. 

– Tak  myślisz?  Cały czas  widzę  go,  jak  leży  na  szpitalnym łóżku,  z  maską  tlenową  na 

twarzy.  Słyszę  te  wszystkie  urządzenia.  Wyobrażam  sobie,  że  nasza  mała  Andrea  mogłaby 
zostać bez ojca. – Leslie urwała i przykryła usta dłonią, powstrzymując łzy. 

– Ale przecież on żyje – powiedziała Kyla spokojnie. – Musisz pamiętać, że wszyscy o 

was myślą. Na miejscu jest dwóch lekarzy, a poza tym Doug będzie pod stałą opieką szpitala. 

– Myślałam, że oszaleję od dźwięku tych stale pikających aparatów. – Leslie zaśmiała się 

gorzko. – Teraz mi ich brakuje, bo kiedy je słyszałam, przynajmniej miałam pewność, że on 
żyje. 

– To naturalne, że czujesz się niepewnie, ale nie jesteś sama, pamiętaj. 
– Leslie, czy to Kyla? – dobiegł z ogrodu głos Douga. Leslie odchrząknęła i odwróciła się 

do zlewu, by przemyć twarz zimną wodą. 

– Tylko nie mów mu, że się martwię – powiedziała szorstko, ocierając twarz ręcznikiem i 

wygładzając sukienkę. – Niepotrzebny mu dodatkowy stres. 

– Myślisz, że on nie wie? – Kyla potrząsnęła głową i uśmiechnęła się. – Pójdę i chwilę z 

nim porozmawiam, a ty się uspokój. Może przyniesiesz herbatę, kiedy już ochłoniesz?

– Tak zrobię. I Kylo... – zatrzymała ją Leslie. 
– Tak?
– Dziękuję. Dobra z ciebie dziewczyna. 

Kyla rzuciła się w wir pracy, by nie myśleć o Ethanie. 
W  drodze  do domu  często  wpadała do  McDonaldsów  i  odwiedzała  Aislę.  Przyjmowała 

wszystkich pacjentów i  wypełniła swój grafik dyżurami. Wieczorem wykończona padała na 
łóżko i śniła o Ethanie. 

Jego początkowa niepewność co do kontaktów towarzyskich z Loganem i Kirsty minęła i 

teraz  często  wpadał  do  nich  na  kolację.  Pojawił  się  nawet  na  pierwszych  urodzinach 
dziewczynki, obdarowując ją, ku jej nieopisanej radości, ogromnym pluszowym misiem. 

Kyla  zaczęła  więc  odwiedzać  Kirsty  w  ciągu  dnia,  by  uniknąć  spotkania  z  Ethanem. 

Wieczorami zaś przesiadywała w kawiarni ciotki. 

– Ostatnio często u nas bywasz – zauważyła ciotka i ostrożnie postawiła przed Kylą talerz 

gorącej zupy. – Czy coś się stało?

– Nie, skąd. – Kyla powąchała potrawę. – Pachnie fantastycznie. To nie moja wina, bo 

background image

mając  do  wyboru  samodzielne  gotowanie  albo  stołowanie  się  tutaj,  nawet  się  nie 
zastanawiam, co lepsze. 

– Kyla. – Ciotka usiadła naprzeciwko niej. – Znam cię całe życie i widzę, że coś cię trapi. 
– Zupełnie nic. 
– A czy to „nic” przypadkiem nie nosi garnituru i nie jeździ sportowym autem?
Kyla podniosła wzrok znad talerza. 
– Nie wiem, o czym mówisz. 
– Czyżby?  To  jest  wyspa,  Kylo.  Nic  tu  nie  pozostaje  niezauważone.  – Glos  ciotki  był 

łagodny. – Masz prawo do prywatności, jeśli tego właśnie chcesz. Ale przypominam, że masz 
tu rodzinę, która cię kocha. Nie zapominaj o tym. 

Kyla przełknęła ślinę. 
– On nie jest zainteresowany, ciociu Meg. 
– Wydaje mi się, że on coś ukrywa. 
– Mówisz  zupełnie jak Evanna. – Kyla uśmiechnęła  się krzywo. – Ona  też  twierdzi, że 

Ethan ma jakieś sekrety. 

– Może ma, a może po prostu musi kilka rzeczy przemyśleć, a Glenmore to całkiem dobre 

miejsce. 

Kyla potrząsnęła głową. 
– Nie chcę mu się narzucać. 
– To  dlatego  objadasz  mnie  tu  ze  wszystkiego? – Meg  podsunęła  jej  kilka  kawałków 

chleba. – On spędza czas z twoim bratem, a ty go unikasz. 

– Uwielbiam tu jadać i z tobą przebywać – powiedziała Kyla w poczuciu winy. 
– Nie musisz mi tego mówić. – Meg prychnęła. – Ja się nie obrażam, tylko po prostu się o 

ciebie martwię, dziewczyno. 

– Niepotrzebnie, dam sobie radę. – Kyla wstała, by uściskać ciotkę. – Dziękuję. 
– Jedz – ciotka przytuliła ją i dodała: – zanim zupa całkiem ostygnie. 
Kyla dokończyła  kolację,  zastanawiając się,  czy  ktoś  jeszcze  zauważył,  że  spędza  teraz 

dużo czasu w kawiarni, zamiast starym zwyczajem przesiadywać w ogrodzie Logana. 

Przemyślała wszystko tej nocy i następnego dnia, kiedy Evanna zaprosiła ją na wspólny 

piknik na plaży, Kyla zdecydowała się przyjąć zaproszenie.

Nie  chciała  narażać  się  na  sarkastyczne  uwagi  Logana,  więc  włożyła  sandały,  wzięła 

lodówkę  turystyczną  i  zeszła  na  plażę.  Evanna  rozkładała  koc  w  kratę  i  starała  się 
jednocześnie kontrolować rozbrykane dziecko. 

– Nie  jedz  piasku – upomniała  dziewczynkę.  Uśmiechając  się,  wzięła  ją  na  kolana  i 

przytuliła. – Idź na chwilę do cioci Kyli, a ja przygotuję jedzenie. 

– Przyniosłam quiche  i  sałatkę.  – Kyla  postawiła  lodówkę  na  kocu  i  pocałowała 

siostrzenicę. 

Podszedł do nich Logan. Jego mokre ciało lśniło kropelkami morskiej wody. 
– Całkiem przyjemnie. 
– Innymi  słowy  woda  jest  lodowata – roześmiała  się  Evanna,  podając  mu  ręcznik.  –

Szybko. Wytrzyj się. 

background image

Logan posłał Kyli pytające spojrzenie. 
– A  niech  mnie,  moja  zaginiona  siostra.  Gdzie  się  podziewałaś  przez  cały  tydzień? –

Wytarł się i włożył koszulkę. – Nie było cię nigdzie widać. 

– Byłam  kilka  razy  u  cioci  Meg – odparła  Kyla  obojętnie,  jedząc  pomidora.  Podniosła 

głowę, by coś dodać, gdy nagle zobaczyła idącego w ich stronę Ethana. 

Słowa uwięzły jej w gardle. 
– Kyla – powiedziała Evanna – brudzisz koc. 
Ze zdenerwowania nie zauważyła, że upuściła pomidora. 
– Przepraszam. – Nie miała pojęcia, że on też tu będzie. Serce tłukło jej się jak oszalałe, 

więc próbowała się uspokoić. 

Unikała go przez cały tydzień. Zmuszała się, by nie obserwować go, jak biega o poranku. 

Nawet udało jej się zapomnieć na chwilę o tamtym pocałunku. 

Myślała, że nieźle sobie radzi. A teraz, kiedy czuła przyspieszone bicie serca, wiedziała, 

że to nieprawda. 

Ethan ciągle tak samo na nią działa. 
– Przepraszam za spóźnienie. – Miał na sobie krótkie dżinsy i luźny sprany T-shirt, jego 

twarz  pokrywał  delikatny  zarost.  Kyla  pomyślała,  że  w  życiu  nie  widziała  bardziej 
seksownego mężczyzny. 

– Teraz zabrzmiałeś jak prawdziwy mieszczuch – powiedział Logan, podając mu butelkę 

piwa. – Trzymaj. Dzisiaj ja mam dyżur. 

Ethan podziękował mu skinieniem głowy. 
– Mam nadzieję, że będziesz miał spokojniejszą noc niż ja. 
Logan uśmiechnął się krzywo i spojrzał na córkę. 
– Pewnie nie, ale z innych przyczyn. Zakładam, że kilka razy musiałeś się zrywać. 
– Jak na taką małą wyspę, jest tu co robić. – Wypił łyk piwa, a Kyla złapała się na tym, że 

go obserwuje. 

Te usta jej dotykały. Te ręce... Ethan pochwycił jej spojrzenie i spojrzał jej prosto w oczy. 

Żadne z nich nie powiedziało słowa, a napięcie między nimi rosło. Kyla nie mogła oderwać 
wzroku  od  Ethana  i  czuła,  że  on  prowadzi  taką  samą  wewnętrzną  walkę.  Wtedy 
niespodziewanie Kirsty wdrapała się na jej kolana i pociągnęła ją za włosy. 

– Au! – Czar  prysł.  Kyla  chwyciła  pulchną  piąstkę  Kirsty  i  wyplątała  ją  ze  swoich 

włosów. – Musimy nauczyć cię czegoś nowego. 

Ku jej zaskoczeniu Ethan odstawił piwo i pochylił się nad Kirsty. 
– Ja się nią zajmę. – Ukucnął, uśmiechając się do dziewczynki. – Masz ochotę pobawić 

się na falach?

Kirsty  wyglądała  niepewnie,  a  kiedy  Ethan  wziął  ją  na  ręce,  zesztywniała  i  poszukała 

wzrokiem Logana. 

– Córeczka tatusia. – Logan uśmiechnął się dumnie i pogładził uspokajająco jedwabiste 

loki dziecka. 

Ethan  łagodnie  powiedział  do  małej  kilka  słów,  wskazując  na  mewę,  a  twarz  Kirsty 

rozjaśnił uśmiech aprobaty. Zapomniała o swoich uprzedzeniach do nieznajomego mężczyzny 

background image

i gaworząc wesoło, z zapałem chwyciła go za włosy. 

– Zostałeś  wyróżniony zauważyła  Evanna,  sięgając  po  słone  paluszki.  – Ona  tak  robi 

tylko tym, których naprawdę kocha. 

Ethan skrzywił się z bólu i wywinął się z uścisku. Z rozbawieniem w oczach zwrócił się 

do Logana:

– Mogę ją wziąć do wody?
– Jasne. Ona to uwielbia. Eve, zrobiłaś może swojego sławnego kurczaka z orzechami? –

Logan  nachylił  się  nad  koszykiem  i  studiował  jego  zawartość,  po  czym  wziął  kawałek 
świeżego mango. – Wygląda to przepysznie. 

– To jest karaibska sałatka owocowa, na później. – Evanna zabrała mu miskę. – Zostaw. 

Zawsze zjadasz wszystko w niewłaściwej kolejności. 

Czując, że to dobry moment, by na chwilę zostawić tych dwoje sam na sam, Kyla wstała i 

z ociąganiem podążyła za Ethanem w kierunku morza. Dotąd próbowała trzymać się od niego 
z daleka, ale teraz bardzo chciała, by Logan i Evanna zostali na chwilę sami. 

Niezadowolona, że czuje się nieswojo na własnym terytorium, przyglądała się scence na 

brzegu morza. 

Ethan zdjął Kirsty skarpetki i wetknął je sobie do kieszeni spodenek. Trzymał ją mocno w 

pasie, delikatnie zanurzając jej stopki w bijących o brzeg falach. Kirsty chichotała z uciechy i 
wierzgała nóżkami. 

Kyla wzruszyła się, widząc zachwyt na twarzy siostrzenicy, a potem spojrzała na Ethana. 

Nigdy  dotąd  nie  widziała,  by  uśmiechał  się  w  taki  sposób.  Chłód  i  rezerwa  zniknęły.  Ich 
miejsce zajęła czułość. Pierwszy raz był tak odprężony. Podniósł Kirsty, uciekając przed zbyt 
wysoką falą. Śmiał się i przemawiał do niej cicho. 

Kyla  poczuła  ucisk  w  gardle.  Było  coś  niebywale  poruszającego  w  tym  zestawieniu 

silnego, zamkniętego w sobie człowieka z niewinnym dzieckiem. 

Ethan  nagle  podniósł  Kirsty  i  wziął  ją  w  ramiona,  a  Kyla  spojrzała  na  jego  twarz. 

Zobaczyła w niej tęsknotę i niewypowiedziany smutek. Instynktownie przesunęła się w jego 
kierunku, ale po chwili się zatrzymała. Nie mogła go pocieszyć i wesprzeć, skoro już raz to 
odrzucił. Każdy taki gest z jej strony może być źle odebrany. Poza tym Ethan już wiele razy 
dał  jej  do  zrozumienia,  że  nie  jest  skory  do  zwierzeń.  Co  on  w  ogóle  o  sobie  powiedział? 
Prawie nic. 

Kyla  rzuciła  ostatnie  powłóczyste  spojrzenie  w  stronę  Ethana  i  odwróciła  się.  Nie 

wiedziała,  co  go  gnębi,  ale  była  pewna,  że  nie  do  niej  należy  pocieszanie  go.  Odrzucił 
wszystko, co chciała mu ofiarować. 

Pożałowała,  że  w  ogóle  dała  się  namówić  na  ten  piknik.  Może  za  jakiś  czas  będzie  w 

stanie patrzeć na Ethana jak na zwykłego kolegę z pracy. Teraz jeszcze nie jest na to gotowa. 
Miała bolesną świadomość jego obecności. Olbrzymim wysiłkiem woli powstrzymywała się 
od tego, by na niego nie patrzeć. 

Uklękła na kocu i sięgnęła po talerz. 
– Dziękuję za zaproszenie, ale zjem coś szybko i polecę. 
– Skąd  ten  pośpiech? – Logan  podał  jej  kawałek  bagietki.  – Nie  widzieliśmy się  przez 

background image

cały tydzień. Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się jakoś dziwnie. 

– Nieprawda. 
– Zwykle wkładasz kostium i idziesz popływać. 
– Mam dużo pracy w domu. W tym tygodniu nawet nie miałam kiedy posprzątać. 
– Ale przecież ty nie znosisz sprzątać – zdziwił się Logan. – A poza tym... 
– Oj, daj spokój, Logan – wtrąciła Evanna, podając mu talerz z kurczakiem. – Przestań ją 

kontrolować.  Kyla  sama  najlepiej  wie,  czy  musi  spędzić  ten  wieczór  w  domu,  czy  nie.  A 
tymczasem  może  spróbujesz  mojego  kurczaka?  Tylko  pilnuj,  żeby  nie  dostał  się  w  ręce 
Kirsty. 

Kyla w myślach błogosławiła Evannę za jej wyczucie taktu. Zarumieniła się lekko, czując 

na sobie badawczy wzrok Logana. A więc on wie. 

Wyczytała to z jego twarzy. Uśmiechnęła się słabo i wzruszyła ramionami. Jej brat jest 

bardzo  bystry,  jeśli  chodzi  o  sprawy  innych  ludzi,  skonstatowała  Kyla.  Inaczej  jest,  jeśli 
chodzi o jego własne życie. Kiedy wreszcie zauważy, że Evanna jest dla niego stworzona?

Ethan wrócił do nich i podał Kirsty Loganowi. 
– Ona uwielbia wodę. 
– Wiadomo, w końcu tu się urodziła. Zanim skończy cztery lata, będzie już pływać jak 

mała syrenka. – Logan uśmiechnął się szeroko. – Tak jak ciocia Kyla. 

– Ja miałam trzy. 
– I  skakałaś  do  wody  ze  skał.  „Uważaj  na  siostrę,  Logan”.  – Logan  zacytował  słowa 

matki. – Nie miałaś w ogóle poczucia zagrożenia. 

– Nie można żyć w ciągłym strachu. – Kyla skończyła jeść, nie patrząc na Ethana. Miała 

ochotę popływać, ale nie teraz. Nie w jego obecności. Pójdzie do domu i poczeka, aż skończą 
piknik, a potem wróci na plażę. – Idę. 

Wstała energicznie i strzepnęła okruchy ze spodni. 
– Dzięki,  Evanno.  Wszystko  było  pyszne.  Do  zobaczenia  jutro.  Logan,  nie  zapomnij 

zadzwonić do mamy. Nigdy nie może cię zastać, kiedy dzwoni, żeby omówić urodziny cioci 
Meg. 

Ethan bacznie ją obserwował. Czuła na sobie jego spojrzenie. Zmusiła się, by spojrzeć na 

niego obojętnie i uśmiechnęła się. 

– Cześć, Ethan. Do zobaczenia jutro. 
Nie zatrzymuj się. Idź i nie odwracaj głowy. Są jeszcze inni mężczyźni, rozmyślała Kyla, 

idąc w stronę domu. Mili. Nieskomplikowani. Pewnego dnia i ona takiego spotka. 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Ethan zawahał  się, stojąc  pod drzwiami  Kyli. Wiedział, że  nie powinien  tu  się znaleźć. 

Przez  niego  ona  unika  swej  rodziny.  Zacisnął  zęby  i  podniósł  rękę,  by zapukać,  ale  w  tym 
samym momencie Kyla weszła do kuchni i go zobaczyła. 

Z  pewnością  właśnie  wzięła  prysznic.  Miała  na  sobie  szorty  i  kusą  bluzeczkę.  Jej 

wilgotne włosy opadały na ramiona. 

Ich oczy spotkały się na dłużą chwilę. Zastanawiał się, czy Kyla może go tak po prostu 

zignorować. 

Chwilę potem otworzyła drzwi. 
– Czy coś się stało? Właśnie kładłam się do łóżka. Do łóżka? Czy tak wygląda ktoś, kto

idzie spać? Ethan poczuł, że puls mu przyspiesza i nagle zdał sobie sprawę, że lepiej byłoby, 
gdyby odłożył tę wizytę na jutro. Mógłby wytłumaczyć jej wszystko za dnia, kiedy Kyla ma 
na sobie granatowy kitel. Chociaż w jej przypadku nawet służbowe ubranie nie jest w stanie 
wiele ukryć. 

– Ethan? – Zmarszczyła brwi. – O co chodzi? Zebrał się na odwagę. 
– Idziesz spać? Nie ma jeszcze dziewiątej. 
– Jestem zmęczona. 
– Mogę wejść?
Niespodziewanie stali się powściągliwi. Ostrożni. 
– Po co?
– Ponieważ  muszę  cię  przeprosić – przeszedł  prosto  do  sedna – i  ponieważ  musimy 

porozmawiać. 

Kyla nie miała zamiaru udawać, że nie wie, o co mu chodzi. Nie należała do kobiet, które 

lubią gierki. 

– To było ponad tydzień temu. Nie ma o czym mówić – Próbowałem udawać, że nie ma 

to dla mnie znaczenia, ale nie udało się. I tobie też nie, prawda? Nie widziałem cię u Logana 
w tym tygodniu. – Domyślił się, że w ten sposób Kyla próbuje uniknąć spotkania. 

Gwałtownie nabrała powietrza. 
– Byłam zajęta, Ethan. 
– Zajęta unikaniem mnie. Zesztywniała. 
– Nawet jeśli tak, to co z tego? Potrafię odczytywać sygnały. Wyraziłeś się jasno, a mnie 

nie trzeba dwa razy powtarzać. 

– A gdybym powiedział, że źle mnie zrozumiałaś?
– Sądziłabym,  że  kłamiesz.  – Przechyliła  głowę.  – Potrafię  poznać,  kiedy  ktoś  mnie 

odtrąca. 

– Ja cię nie odtrąciłem, Kyla. 
– W takim razie moja znajomość mowy ciała nie jest tak dobra, jak sądziłam. 
Nie spodziewał się po niej takiego chłodu. Przeczesał włosy palcami. 
– Nie odtrąciłem cię. Byłem od tego daleki. Uwierz mi. Ale wszystko się skomplikowało. 

background image

– A ja nie chcę, żeby skomplikowało się jeszcze bardziej. Dobranoc, Ethan. 
Zrobiła taki gest, jakby chciała zamknąć drzwi. Ethan powstrzymał ją i wszedł do środka. 
– Odejdę,  kiedy  wysłuchasz  mnie  do  końca.  Jest  coś,  co  muszę  ci  powiedzieć.  Pewnie 

powinienem był zrobić to wcześniej, ale nie potrafiłem. 

Kyla zawahała się, ale wpuściła go do środka, nie zamknąwszy drzwi. 
– No dobrze. Słucham. Zamierzasz mi powiedzieć, że ten pocałunek to pomyłka?
– To nie była pomyłka. Po prostu tego nie planowałem. 
– Planujesz wszystko, co dzieje się w twoim życiu?
– Nie. Są jednak rzeczy, które muszę ci wyjaśnić, zanim dalej w to zabrniemy. 
Znów  pojawiła  się  między  nimi  chemia.  Powietrze  w  kuchni  szybko  stało  się  ciężkie. 

Nagle Ethanowi zaschło w gardle. 

– Nic nie musisz mi wyjaśniać. 
– Muszę. Kyla. To ważne – powiedział zachrypniętym głosem. 
– W takim razie słucham. 
Łatwo  powiedzieć,  tylko  że  nic  nie  przychodziło  mu  do  głowy.  Nie  miał  pojęcia,  od 

czego zacząć. Nie wie nawet, gdzie jest początek. 

– Jesteś żonaty? – Zdumiało go, z jaką łatwością zadała to pytanie. 
– Skąd ci to przyszło do głowy? Nie jestem żonaty. 
– Zatem  cała  reszta  nie  ma  znaczenia.  – W  jej  głosie  jest  tyle  przekonania.  Dla  niej 

wszystko w życiu jest takie proste. 

Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Pomyślał, że będzie się martwił o wszystko później. 

Objęła  go, a  on poczuł  ciepło jej szczupłego  ciała.  Zapomniał o powodach,  dla których  nie 
powinien był tego robić. Nie chciał myśleć, że Kyla znienawidzi go, gdy zorientuje się, kim 
on jest. Chciał ją posiąść. Jego dłonie wędrowały po jej udach, gdy nagłe usłyszeli walenie w 
drzwi. Ethan zmiął w ustach przekleństwo. 

– Co  za  wyczucie! – syknęła  Kyla.  Oboje  pomyśleli,  że  nie  jest  to  najlepsza  pora  na 

odwiedziny. – Muszę sprawdzić, kto to. 

– Jest dość późno. Spodziewasz się kogoś?
– Nie, ale ludzie  tutaj tak właśnie robią. Szczególnie jeśli  mają kłopoty.  – Zmarszczyła 

brwi i ruszyła w kierunku drzwi wejściowych. 

– Aisla?
Ethan  po  głosie  poznał,  że  jest  zaskoczona.  Zastanawiał  się,  co  sprowadza  Aislę  o  tak 

późnej porze, i to w taką pogodę. Może to znowu cukrzyca. 

Potem usłyszał przerażony glos. 
– Fraser. Zniknął. 
– Jak to zniknął?
– Nie  wiem.  Powiedział,  że  idzie  na  noc  do  Hamisha.  Ale  u  nich  go  nie  ma,  bo  przed 

chwilą rozmawiałam z jego mamą. Hamish też nie ma pojęcia, gdzie może być mój syn. 

– Ma bujną wyobraźnię. Pewnie się gdzieś bawi. 
– Ale zaraz się ściemni. – Aisla ukryła twarz w dłoniach. 
– Ciągle  mu  powtarzałam,  że  nie  powinien  się  oddalać,  ale  on  wymyka  się,  kiedy  nie 

background image

patrzę. Jestem okropną matką. 

– To  nieprawda – zaprzeczyła pospiesznie  Kyla – i  postaraj się  nie  panikować.  Pewnie 

poszedł  do  jakiegoś  kolegi  i  zapomniał  zadzwonić.  Pytałaś  Paula  Westona?  Henry'ego 
Masona? Może oni coś wiedzą... 

– Dzwoniłam do obu, ale go nie widzieli. 
– Wobec tego ja zadzwonię do Ann Carne. – Kyla sięgnęła po telefon. – Może ona nam 

pomoże. 

Nie bacząc na konsekwencje ujawnienia swojej obecności w domu Kyli, Ethan podszedł i 

zapytał:

– Gdzie zwykle Fraser się bawi? 
Aisla spojrzała na niego przestraszona. 
– Nie  wiem,  może  na  plaży?  To  jego ulubione  miejsce.  Ciągle tam  siedzi  i  rozmyśla o 

wikingach. Wyobraża sobie różne historie. 

Kyla odłożyła słuchawkę  – Ann  Carne  mówi,  że  był  dziś  w szkole  do lunchu, a potem 

zwolnił się z powodu wizyty u lekarza. Dał jej usprawiedliwienie. 

Aisla wpatrywała się w Kylę. 
– Nie miał żadnego usprawiedliwienia. Mój Boże... 
– Na pewno jest jakieś racjonalne wytłumaczenie. – Kyla włożyła tenisówki i sięgnęła po 

płaszcz.  – Musimy  po  prostu  przestać  panikować  i  logicznie  pomyśleć.  Trzeba  też 
powiadomić Nicka  Hilliera.  Postawi  na  nogi  całą wyspę,  jeśli  będzie trzeba. Do  tego  czasu 
poszukamy go na własną rękę. 

Po raz kolejny Ethan zauważył, że w trudnych sytuacjach wszyscy zwracają się o pomoc 

do Kyli. 

– Pójdę z tobą. Wezmę tylko kurtkę i kluczyki. 
– Wracaj do domu – rzekła Kyla do Aisli. – Zawiadomisz nas, gdyby wrócił. Będę miała 

włączoną komórkę. Zadzwoń teraz do Nicka. 

Ethan dołączył do Kyli na plaży. 
– Zbliża  się  sztorm.  Warto  zadzwonić  do  straży  przybrzeżnej.  Jeśli  Fraser  chodził  po 

klifach,  mógł  wpaść  do  morza.  – Ethan  wpatrywał  się  we  wzburzone  fale.  Starał  się  nie 
wyobrażać sobie, co mogło chłopcu się przytrafić. 

– Nawet o tym nie myśl – powiedziała Kyla i przyspieszyła kroku. – Fraser nie jest głupi. 

Poza tym byliśmy tu wcześniej. Gdyby się tu kręcił, to byśmy go zauważyli. 

– Jeśli  oczywiście  nie  poszedł  na  inną  plażę.  Oboje  zatrzymali  się,  nawołując,  jednak 

wiatr zagłuszał ich krzyki. 

– Jeśli zamierzał iść na wagary, po co w ogóle pokazywał się w szkole? To nie ma sensu. 

– Kyla zatrzymała się, aby odgarnąć z twarzy rozwiane włosy. 

– Myślisz, że to ma znaczenie?
– Nie  wiem.  Być może.  Zadzwonię raz  jeszcze  do  Ann  Carne,  ale  z  domu.  Tutaj  wiatr 

wszystko  zagłusza.  Ethan...  – Spojrzała  na  niego.  – Myślę,  że  masz  rację.  Powinniśmy 
zawiadomić straż przybrzeżną. 

Wrócili do domu, by zadzwonić. Kiedy Ethan skończył rozmawiać, Kyla wpatrywała się 

background image

w niego zaniepokojona. 

– Rozmawiałam  z  Ann  Carne. Ostatnią  lekcją  rano  była historia. Mówili  o wikingach  i 

Celtach. 

Ethan próbował nadążyć za tokiem jej myśli. 
– Dlaczego to takie ważne?
– Ponieważ najbardziej krwawa bitwa w historii tej wyspy rozegrała się między Celtami i 

wikingami. 

– A Fraser uwielbia historię. – Ethan nagle zrozumiał. 
– Gdzie to było?
– W zamku. 
Ethan uśmiechnął się ponuro i chwycił klucze. 
– No to chodźmy. 
Kyla owinęła się płaszczem i spojrzała w niebo. Ethan dodał gazu. 
– Nadciąga burza. Miejmy nadzieję, że zdążymy go odnaleźć. 
– On  wcale  nie  musi  być  w  pobliżu  zamku. Możemy  się  mylić.  Jak  blisko  da  się  tam 

podjechać?

– Jeszcze kawałek. Stąd musimy iść pieszo. – Kyla odpięła pas i wysiadła z samochodu, 

zanim  Ethan  zdążył  zgasić  silnik.  – Dzieci  rzeczywiście  czasami  tu  przychodzą,  żeby  się 
bawić. W ciągu dnia przewodnicy opowiadają przerażające historie o lochach. 

– Takie opowieści mają trafić do bujnej wyobraźni dwunastolatka. 
– Właśnie. 
– A czy dziś nie było przewodników? Jeśli wpadł tam po południu, z pewnością ktoś go 

widział. 

Kyla pokręciła głową. 
– Nie. Zamek jest czynny od dziesiątej do drugiej. Na pewno czekał, aż wszyscy wyjdą. 
– Nie miałem jeszcze okazji obejrzeć ruin. 
– Są  cudowne.  Przypomnij  mi,  żebym  cię  tutaj  zabrała  w  bardziej  sprzyjających 

okolicznościach. – Puściła się biegiem, myśląc o Fraserze. 

Co on sobie myślał? Dokąd mógł pójść? Wspięła się na starą kamienną drogę prowadzącą 

do zamku. 

– Fraser? Fraser! – Wiatr zagłuszał jej krzyk. Zrozpaczona spojrzała na Ethana. – Nawet 

jeśli tu jest, to i tak nas nie usłyszy. 

– W takim razie musimy go poszukać. 
– To miejsce to labirynt, a poza tym robi się ciemno. 
Nagle  zdała  sobie  sprawę,  że  w  ogóle  o  tym  nie  pomyślała.  Odetchnęła  z  ulgą,  kiedy 

Ethan podał jej latarkę. 

– Dzięki Bogu choć jedno z nas ma głowę na karku. 
– Ale to ty wpadłaś na pomysł, żeby tu przyjść – rzekł Ethan i oświetlił drogę. – Jeśli tu 

jest, powinien dostrzec światło. 

– Tak sobie myślę, że chyba nie robi tego celowo. Nie chciałby martwić swojej mamy. 
– A jednak poszedł na wagary. 

background image

– Ale po południu. – Kyla przygryzła wargę. – Założę się, że miał zamiar wrócić do domu 

o  zwykłej  porze,  tak  żeby  mama  nic  nie  zauważyła.  Pamiętasz  ten  dzień,  kiedy  po  mnie 
przyszedł? Nie chciał, żeby Aisla się dowiedziała. On naprawdę się o nią martwi. 

– Myślisz, że coś mu się stało?
– Tak. – Kyla kiwnęła głową i wzięła głęboki oddech. – Tego się właśnie obawiam. 
– Więc musimy szukać. 
– Tylko bądź ostrożny, kiedy pójdziesz  wzdłuż szańców. Za nimi jest urwisko. – Miała 

głęboką nadzieję, że Fraser tamtędy nie poszedł. 

Otuliła się płaszczem i zaczęła przeszukiwać ruiny kawałek po kawałku. Nic jednak nie 

znalazła. Kiedy spotkała się z Ethanem, była już bliska paniki. 

– Nic. Ani śladu. To nie był najlepszy pomysł. Tu go nie ma. 
– Nie wrócił też do domu. Dzwoniłem do Nicka Hilliera, żeby to sprawdzić. 
Wiatr wiał coraz mocniej, więc schronili się za wyższym fragmentem muru. 
– Wspominałaś coś o lochach. 
– Tak,  ale  nie  można  już  do  nich  wchodzić,  bo  to  niebezpieczne.  Zamknięto  je  dla 

zwiedzających kilka lat temu... – Kyla urwała przerażona. – Nie, nie zrobiłby tego. 

Ethan potrząsnął nią delikatnie. 
– Gdzie jest wejście?
– W baszcie jest tunel, ale zablokowany. Niemożliwe, żeby... 
– Skąd wiesz o tym przejściu? – Ethan już szedł w kierunku baszty. 
– Bo w jego wieku robiłam to samo – szepnęła Kyla i podążyła za Ethanem. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Tunel był ciemny. Czuć w nim było wilgoć i stęchliznę. 
– Tu  przynajmniej  słyszymy  własne  myśli mruknął  Ethan,  kierując  światło  latarki  pod 

nogi. Przy każdym kroku rozlegał się plusk. – Strasznie tu mokro. 

Kyla potknęła się i chwyciła Ethana za ramię. Czuła, jak napinają się jego mięśnie. 
– Idź ostrożnie. Podłoże jest bardzo zdradliwe. 
– Może spróbujmy krzyknąć. – Stanęła bez ruchu. – Fraser! Fraser!
Jej głos odbijał się echem od ścian, ale odpowiedziała jej tylko głucha cisza, przerywana 

odgłosem kapiącej wody. 

– To jest jak szukanie igły w stogu siana – powiedziała, kiedy powoli przesuwali się w 

głąb tunelu. – Może on siedzi teraz w domu i... 

– Cii...  – Ethan  chwycił  ją  za  ramię.  – Coś  słyszałem.  Kyla  zamarła.  Teraz  i  ona  coś 

usłyszała. 

– Co to było?
– Nie wiem, ale to nie był wiatr ani woda, więc lepiej sprawdźmy. Jak daleko jest wejście 

do piwnic?

– Nie  pamiętam.  Od  lat  tu  nie  byłam,  ale  wydaje  mi  się,  że  to  daleko.  Krata  jest 

zamknięta, ale jest też szczelina. – Kyla włączyła latarkę i kiwnęła głową. – Tutaj, widzisz?

– Chcesz mi powiedzieć, że kiedyś sama się tędy prześliznęłaś?
– Miałam  wtedy  dwanaście  lat – mruknęła.  Wtedy  oboje  usłyszeli  jakiś  hałas  i 

natychmiast rozpoznali głos. 

– Fraser! – krzyknęła Kyla, przysuwając się bliżej krat. – Fraser! Czy to ty? Jesteś tam na 

dole?

– Nie mogę wyjść! – Jego głos był cienki i piskliwy, a Kyla poczuła, że serce podeszło jej 

do gardła. 

– Spokojnie,  tylko  bez  paniki,  Fraser.  Wszystko  będzie  dobrze.  Wyciągniemy  cię.  –

Prawie się roześmiała, słuchając własnych słów. Bo niby jak to zrobić?

Zanosi się na sztorm, Fraser tkwi uwięziony pod ziemią, a nikt inny nie ma pojęcia, gdzie 

się znajdują. 

– Musimy tylko... musimy... – Po raz pierwszy zabrakło jej pomysłu i spojrzała bezradnie 

na Ethana. – Nie wiem, co musimy zrobić. Jak my go stamtąd wyciągniemy?

– Sposobem.  – Ethan  zachował  spokój.  – Najpierw  musimy  do  niego  zejść,  a  potem 

zobaczymy,  jak  go  wydostać.  Będzie  nam  potrzebna  pomoc.  Wyjdę  na  powierzchnię  i 
zawołam Nicka. Potrzebujemy kilku ludzi na górze i liny. Zaraz wracam. 

Jego opanowanie i pewność dodały jej odwagi. 
– Jesteście tam? – Słaby i drżący głos Frasera dobiegał z dużej odległości. 
– Ja jestem i nigdzie się stąd nie ruszę. Wybrałeś sobie niezłe miejsce na kryjówkę przed 

sztormem. 

– Tu jest strasznie ciemno. – Drżenie w jego głosie sprawiło, że serce Kyli ścisnęło się ze 

background image

współczucia. On musi być przerażony. 

– Jak się tam dostałeś, Fraser?
– Otworzyłem kratę. Chciałem tylko popatrzeć, a potem wpadłem. Nie pamiętam, co było 

później. 

Pewnie stracił przytomność. Kyla na chwilę zamknęła oczy i spróbowała sobie wyobrazić 

jego strach. 

– Zaraz  cię  wyciągniemy.  – Spojrzała  za  siebie  i  zobaczyła  światło  latarki  Ethana.  To 

dodało jej otuchy. Nagle zdała sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział chłopak. 

– Otworzyłeś kratę? Fraser? Mówiłeś, że ją otworzyłeś? Jak? Jest zaryglowana. 
– Ale można ją otworzyć. Zawiasy są przerdzewiałe. 
– Pomoc jest w drodze. – Ethan stanął obok Kyli. 
– Co robisz?
– Nie  przeszedł  przez  szczelinę,  tylko  tędy.  Można  to  otworzyć.  – Szarpnęła  mocno,  a 

cała konstrukcja drgnęła. 

– Siostro MacNeil? – rozległ się z dołu głos chłopca. – Dziwnie się czuję. 
– To  znaczy  jak? – Z  pomocą  Ethana  udało  jej  się  otworzyć  przejście.  – Mów  coś  do 

mnie, Fraser. 

Nastąpiła  długa  cisza,  a  Kyla  z  przerażeniem  pomyślała,  że  Fraser  stracił  przytomność. 

Wtedy usłyszała go znowu, ale tym razem jego głos był znacznie słabszy. 

– Kręci  mi  się  w  głowie  i  jest  mi  niedobrze.  Po  co  tu  w  ogóle  przyszedłem!  Chcę  do 

mamy. – Rozpacz dziecka chwyciła Kylę za serce. Ethan wręczył jej latarkę. 

– Trzymaj się, Fraser! – powiedział, chcąc dodać chłopcu otuchy. – Schodzę do ciebie. 
– Nie możesz tego zrobić. – Kyla chwyciła go za ramię, ale uwolnił się od jej uścisku. 
– Muszę. Nie wiemy, jakie ma obrażenia. 
– Nie możesz tak po prostu skoczyć. To za głęboko. Połamiesz się. 
– Nie będę skakał. – Zdjął płaszcz. – Zejdę, przytrzymując się wyłomów w ścianie. 
– Żartujesz? – Patrzyła na niego z niedowierzaniem. 
– Zostań tu, a kiedy cię poproszę, podaj mi latarkę. Fraser? – krzyknął i zaczął przeciskać 

się przez otwór. – Idę do ciebie. Trzymaj się!

Nie usłyszeli żadnej odpowiedzi, jedynie plusk wody. Nagle Kyla poczuła falę mdłości. 

Powinna była powstrzymać Ethana, ale wiedziała, że życie Frasera może wisieć na włosku. 

Ethan stanął pewniej i wyciągnął rękę. 
– Daj mi latarkę. 
– Ale nie będziesz mógł się przytrzymać i... 
– Kyla! Latarka!
– Już.  – Powstrzymała  się  przed  ostrzeżeniem,  by  uważał.  Już  dawno  przestali  być 

ostrożni. 

Ethan chwycił latarkę w zęby i zaczął się zsuwać z zadziwiającą zręcznością. 
Piętnaście minut, myślała Kyla, czując, jak serce wali jej w piersi. Tyle zajmie Nickowi i 

całej reszcie dotarcie na miejsce. Oby tylko dla Frasera nie było to zbyt długo. 

Nie mieli pojęcia, jak rozległe są obrażenia chłopca. 

background image

– Kyla! Jestem na dole. – Głos Ethana odbijał się echem z wnętrza piwnicy. – Możesz mi 

poświecić? Cholernie tu ciemno. 

Spełniła jego prośbę, czując ulgę, że nic mu się nie stało. Nagle usłyszała nad sobą jakiś 

hałas i uświadomiła sobie, że przybyła pomoc. 

– Już tu są! Ethan, dotarłeś do Frasera? Nic mu nie jest? – Nagle zapragnęła znaleźć się 

na dole. Tu czuła się bezradna. 

– Ma okropną ranę na czole i kilka siniaków, ale chyba nic nie złamał. Jest przytomny, 

tylko osłabiony. 

Kyla słyszała, jak Ethan rozmawia z chłopcem, a potem za jej plecami rozległy się kroki. 

Odwróciła się i zobaczyła Logana, Nicka i dwóch innych ratowników. 

– Wzięliśmy  liny.  Na  górze  jest  jeszcze  dodatkowy  sprzęt.  – Nick  zapalił  latarkę  na 

hełmie. – Jak to wygląda?

– Ethan jest na dole, więc powinno pójść łatwo – powiedziała Kyla. 
– Zrzucimy uprząż? – Logan zwrócił się do Bena. 
– Możemy go tak wyciągnąć. 
Ben przytaknął skinieniem głowy. 
– To chyba najszybszy sposób, jeśli chłopak da radę. Jest przytomny?
– Tak myślę – rzekła Kyla, a Ben zmarszczył brwi. 
– Jak, do diabła, Ethan się tam dostał?
– Zszedł po ścianie. 
– Bez liny?
Kyla wyczuła naganę w głosie Bena i spojrzała na niego ze zniecierpliwieniem. 
– Fraser przestał odpowiadać. Martwiliśmy się o niego. Na naszym miejscu czekałbyś na 

linę?

– Raczej nie. – Ben uśmiechnął się przepraszająco. 
– Słuszna  decyzja.  Odważny  facet.  Wiszę  mu  kolejne  piwo.  Dobra,  miejmy  to  już  za 

sobą. Pogoda się pogarsza i jeśli okaże się, że trzeba będzie przetransportować go do szpitala, 
to lepiej się pospieszmy. 

Logan porozumiał się z Ethanem, oceniając sytuację i ustalając, w jaki sposób najłatwiej 

wyciągnąć Frasera. 

– No to do roboty. 
Wszystko  działo  się  błyskawicznie.  Rzucili  linę  Ethanowi,  a  kilka  chwil  później  Kyla 

zobaczyła w szybie czubek głowy chłopca. Odetchnęła z ulgą i poczuła, że trzęsą jej się ręce. 
Tak bardzo się o niego bała. 

Twarz pokrywał mu kurz i zaschnięta krew. Pomimo uśmiechu, którym próbował pokryć 

zmieszanie, Kyla odgadła, że Fraser powstrzymuje łzy. 

Logan posadził go na wilgotnej podłodze tunelu. 
– Dzielny  chłopak.  – Kyla  objęła  Frasera.  – Gdybyś  walczył  w  szeregach  Celtów, 

wikingowie nie mieliby żadnych szans. – Przytuliła go mocniej. 

– Mama mnie zabije – szepnął, szczękając zębami. 
– To  jest  prawdopodobne – przytaknął  Ben,  okrywając  chłopca  kocem.  – Ale  później 

background image

ucieszy się, że nic ci nie jest. Ten opatrunek przesiąka. Kyla? Logan?

– Już sprawdzam. – Kyla delikatnie odchyliła gazę na czole Frasera i przyjrzała się ranie. 

Była głęboka i miała poszarpane brzegi. – Zrobię ci na razie większy opatrunek. – Jasne było, 
że trzeba będzie założyć szwy. Kyla zerknęła na Logana, który skinął na znak, że rozumie. 

– Chciałbym, żebyś odpowiedział mi na parę pytań, Fraser – powiedział Logan z pozoru 

obojętnym  tonem,  świecąc  prosto  w  oczy  chłopca,  by  sprawdzić  reakcję  źrenic.  – Jaki  jest 
dziś dzień?

Fraser odpowiedział, a Logan schował latarkę do kieszeni. 
– Jak ma na imię twoja mama?
– Aisla. I na pewno mnie zabije. 
– Będę cię bronił – odrzekł Logan z uśmiechem. – Jak głowa?
– Lepiej. 
– Nadal masz mdłości? Fraser zaprzeczył. 
– Wydaje mu się – wtrącił Ethan, który właśnie do nich dotarł – że stracił przytomność, 

kiedy upadł, ale nie jestem tego pewien. 

– Wyślesz go na tomografię? – zapytała Kyla. 
– Nie sądzę, że teraz jest to konieczne – odparł spokojnie Ethan. – Uderzył się, ale nie ma 

żadnych  klinicznych  objawów  wskazujących  na  uszkodzenie  czaszki.  Proponowałbym  go 
obserwować. 

Logan się z nim zgodził. 
– Zabierzmy  go  do  przychodni – powiedział  cicho.  – Tam  go  dokładnie  obejrzymy. 

Założę mu szwy, zbadam, a potem zobaczymy. Może zostać u mnie na noc, żebym mógł go 
mieć pod kontrolą. 

– Jest u ciebie Evanna? – zapytała Kyla, wciąż obejmując Frasera. 
– Tak,  przyszła  zająć  się  Kirsty,  kiedy  dostałem  wasz  telefon.  Ona  też  może  go 

przypilnować.  – Położył  dłoń  na  ramieniu  Frasera  i  uścisnął  go.  – Wszyscy  będziemy  na 
ciebie uważać. 

– Nigdy nie mówiłeś, że potrafisz się wspinać – Kyla zwróciła się do Ethana. 
– Nie pytałaś. 
– A czy ty nigdy nie mówisz nic o sobie, dopóki ktoś tego z ciebie nie wyciągnie?
Ethan wytarł rękawem błoto z policzka. 
– Wiesz, że nie jestem zbyt rozmowny. – Dotknął głowy Frasera. – Dobrze się spisałeś. 

Jak się czujesz?

– W  porządku.  – Fraser  spojrzał  na  niego  i  połączyła  ich  nagle  nić  zrozumienia.  –

Dziękuję. 

– Nie ma za co. – Na poważnej twarzy Ethana pojawił się słaby uśmiech. 
Logan przyjrzał się Kyli i Ethanowi. 
– Wyglądacie paskudnie. Ja mam dzisiaj dyżur, więc idźcie wziąć prysznic. Zajmę się tu 

wszystkim, ale nie wyłączajcie telefonów, na wypadek gdybym was potrzebował. 

Sztorm zaczął się o świcie. 

background image

Słysząc  uporczywe  łomotanie,  Ethan  ocknął  się  z  niespokojnego  snu.  W  pewnym 

momencie zdał sobie sprawę, że dźwięk dochodzi od drzwi. 

Jakiś problem z Fraserem?
Zanim się położył, zadzwonił do Logana, ale ten zapewnił go, że chłopak śpi i wydaje się, 

że wszystko z nim w porządku. 

Tym razem stukanie w drzwi było silniejsze niż poprzednio, więc zmusił się, by wstać z 

łóżka. 

Naciągnął dżinsy, zastanawiając się, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Otworzył drzwi i 

zamarł. 

Stała przed nim Kyla. Jej twarz zdradzała oznaki silnego podniecenia. 
– Chodź ze mną. Chcę, żebyś coś zobaczył. Ethan otrząsnął się z resztek snu. 
– Coś z Fraserem? Kiedy dzwoniłem, wszystko było dobrze. 
– O ile mi wiadomo, z nim nic się nie zmieniło. Nie chodzi o niego i nie ma to związku z 

pracą. – Wyciągnęła do niego rękę. – Chodź. 

– Teraz?
– Teraz jest najlepszy moment. – Uśmiechnęła się. 
– Ale jest środek nocy, a na zewnątrz szalej e sztorm. 
– Jeszcze się nie zaczął. Jest  bardzo jasno. – W  jej oczach pojawił  się dziwny błysk.  –

Boisz się?

Wszystko w niej było pełne życia, a Ethan zdał sobie sprawę, że powinien odpowiedzieć 

twierdząco. Tak, boi się. 

Ale nie burzy. Boi się jej. Swoich uczuć do niej. Tego, dokąd to wszystko ich zaprowadzi. 
Nadal nie wyznał jej prawdy o sobie. 
– Niczego nie zobaczymy w taką pogodę. Widoczność jest praktycznie żadna. 
Rzuciła mu płaszcz i otworzyła drzwi frontowe. Wiatr próbował je znowu zamknąć, ale 

Kyla przytrzymała je i zapięła kurtkę. 

– Dokąd idziemy? – Byli teraz na dworze, więc musiał przekrzyczeć wyjący wiatr, żeby 

go usłyszała. 

– Z powrotem do zamku. Ale tym razem pieszo. 
– Słucham? – Patrzył na nią z niedowierzaniem, zastanawiając się, co ją napadło. – Kyla,

właśnie stamtąd wróciliśmy. 

– To co innego. Mówiłeś, że nigdy nie widziałeś ruin. 
– Ale jest burza i na dodatek wcale nie jest jasno. 
– To najlepsza pora. Zaufaj mi. 
Minęła samochód i skierowała się w stronę porośniętego trawą wzgórza prowadzącego do 

ruin. Postrzępione kontury zamku były ledwo widoczne w strugach deszczu. Ethan skrzywił 
się, wycierając twarz mokrą od deszczu i morskiej bryzy. Patrzył zdumiony na Kylę. 

Szaleństwem jest wychodzić w taką pogodę, ale ona zdawała się nie widzieć w tym nic 

dziwnego. Był gotów stwierdzić, że obcowanie z żywiołem sprawia jej przyjemność. Nigdy 
nie widział Kyli tak szczęśliwej. 

Jej zachowanie intrygowało go tym bardziej, że nie znał kobiety, która tak dobrze czułaby 

background image

się w takich warunkach. Jest na wpół dzika, uznał, patrząc, jak przechodzi przez zamkniętą 
bramę i zaczyna wspinać się na wzgórze. 

Walczyła  z  wiatrem,  który  próbował  ją  zawrócić  z  drogi,  ale  ona  szła  pewnie  i  z 

wdziękiem.  Ethanowi  nie  pozostało  nic  innego,  jak  tylko  pobiec  za  nią.  Czuł  euforię 
pomieszaną  ze  złością.  Kyla  przeszła  przez  zewnętrzny  mur,  z  którego  pozostało  zaledwie 
kilka kamieni, i ruszyła w kierunku starego niszczejącego fortu. 

– Musimy tam wejść – zawołała, a Ethan podszedł do niej i nagle zrozumiał, dlaczego go 

tu przywiodła. 

Wściekle  czerwone  smugi  przecinały  niebo.  Szary,  przerażający  zarys  ruin  zamku 

majaczył we mgle i strugach deszczu. Za nimi rozciągało się kipiące wściekle morze. 

– Przemawia do wyobraźni, prawda? – Odgarnęła  targane wiatrem włosy, wpatrzona w 

zachodnią  część  wyspy.  – Wikingowie  musieli  być  przerażeni,  kiedy  tu  dotarli  i  zobaczyli 
zamek. Pewnie zastanawiali się, czy nie zawrócić. Zawsze, kiedy tu jestem w czasie sztormu, 
mam wrażenie, że w tym miejscu historia staje się wręcz namacalna. 

– Jesteś taka sama jak Fraser. – Ethan nie mógł oderwać wzroku od jej profilu. 
Odwróciła się do niego z uśmiechem. 
– Warto było tu przyjść?
Przeniósł spojrzenie z jej twarzy, by popatrzeć na ruiny i wyłaniające się zza nich morze. 

Nigdy nie widział tak dzikiego, nastrojowego miejsca. 

– Warto. 
– To miejsce jest najpiękniejsze właśnie w taką pogodę. 
Ethan roześmiał się i potrząsnął głową. 
– Jesteś szalona, wiesz?
– Czyżby? – Silny  podmuch  wiatru  sprawił,  że  na  moment  straciła  równowagę  i 

odruchowo  chwyciła  się  Ethana.  – Niedaleko  wieży  jest  osłonięte  miejsce,  możemy  tam 
usiąść i poczekać na wschód słońca. 

– Nie wydaje mi się, że słońce w ogóle się pojawi – mruknął, wpatrując się w niebo, lecz 

mimo to poszedł za nią, omijając większe kamienie. 

Po chwili znaleźli się przy wysokim murze. 
– Kiedy byliśmy dziećmi,  Logan i  ja przychodziliśmy tu  bawić  się w wojowników. On 

był najeźdźcą, a ja broniłam zamku. 

Wyobraził sobie ją w tej roli, z włosami opadającymi na plecy, z dumnie uniesioną głową 

i błyszczącymi oczami. 

– Wylewałaś na niego wrzący olej?
– Nie, wiadra lodowatej wody. Zawsze idealnie trafiałam. Logan był wściekły. – Podeszła 

do  Ethana  i  chwyciła  poły  jego  kurtki.  – Byłeś  wczoraj  bardzo  dzielny,  ratując  Frasera. 
Działałeś jak jeden z nas. 

Jej twarz była tak blisko, że niemal dotykali się policzkami. Ethan zacisnął zęby i patrzył 

przed siebie. Wiedział, że gdyby teraz odwrócił głowę, nie zapanowałby nad sobą. 

– Nie jestem jednym z was – ostrzegł bardziej siebie niż ją. Ma jej jeszcze tak wiele do 

powiedzenia. Jednak kiedy świadomość wzajemnej bliskości ogarnęła ich oboje, zapomniał o 

background image

wszystkim. 

– Ale mógłbyś. 
Otaczała  go.  Jej  zapach,  jej  głos,  bliskość.  Rezerwa  zamieniła  się  w  nim  w  pożądanie. 

Oboje  mieli  świadomość  tego,  co  musi  nastąpić.  I nagle  wszystkie  powody,  które  go przed 
tym powstrzymywały, zostały zdominowane przez to, czego naprawdę pragnął. 

Objął  jej  szyję.  Oddając  się  namiętnemu  pocałunkowi,  niecierpliwie  rozpinała  zamek 

kurtki, a Ethan zaczął zdejmować z niej resztę ubrania. Nie było czasu na zbędne gesty. Byli 
zapatrzeni w siebie, a ich spragnione pieszczot ciała domagały się bliskości. Kyla powtarzała 
jego imię, tuląc się do niego. Czuł, jak drżała. Oddychała gwałtownie w odpowiedzi na jego 
zachłanne  pocałunki.  Potem  poczuł,  jak  wbija  paznokcie  w  jego  nagi  tors.  Dopiero  wtedy 
zorientował się, że Kyla zaczęła go rozbierać. Miał rozpiętą koszulę, a jej dłonie błądził po 
jego ciele. Kiedy sięgnęła do spodni, Ethan wstrzymał oddech i chwycił ją za nadgarstki. 

– Poczekaj. – Odsunął się trochę, próbując nad sobą zapanować. – Poczekaj. 
– Nie mogę. I ty też. – Wspięła się na palce, szukając znów jego ust. 
Ethan nie potrafił jasno myśleć. Patrzył na Kylę nieprzytomnym wzrokiem. Zdjął z niej 

szorty i bieliznę, po czym sięgnął dłonią w dół brzucha. Poczuł, jak jej palce znów manipulują 
przy  jego  spodniach,  lecz  tym  razem  jej  nie  powstrzymał.  Pragnął  jak  najszybciej  poznać 
wszystkie zakamarki jej ciała. 

Później, kiedy Ethan myślał o tym, co się wydarzyło, wiedział, że było to nieuniknione. 

Już  od  pierwszego momentu,  kiedy zobaczył  ją  na  promie.  Być może  nie  powinno  do  tego 
dojść tutaj, podczas burzy. To gorączkowe, zachłanne i desperackie zespolenie bliskie było w 
swej intensywności prymitywnym instynktom. 

Kiedy podniósł ją i oparł plecami o stary kamienny mur, zastanawiał się, ile takich aktów 

zmysłowej desperacji w ciągu wieków widział już ten zamek. 

Chwilę później nie był już w stanie myśleć, mógł tylko czuć. Płomień, który ich ogarnął, 

trawił ich ciała. Ruchy i gwałtowne oddechy stawały się jednym. I wtedy nadeszło spełnienie. 
Cudowne i przejmujące. Porwało ich oboje. 

I nagle wiatr ustał, jakby zadowolony z tego, czego. dokonał. Oddychając ciężko, Ethan 

ostrożnie postawił Kylę na ziemi i próbował jasno pomyśleć. Był nadal zbyt oszołomiony, by 
coś powiedzieć. 

Kyla  drżała  w  jego  ramionach,  a  splątane  włosy  opadały  na  jej  nagie  ciało.  Znowu  jej 

zapragnął.  Wiedział,  że  nigdy  się  nią  nie  nasyci.  Ujął  jej  twarz  w  dłonie,  czując  nagłą 
potrzebę podzielenia się z nią tymi emocjami. 

– Kyla... – zaczął i zamilkł. 
– Nic nie mów – szepnęła drżącym głosem, a on pochwycił jej spłoszone spojrzenie. 
Wiedział, że  go zrozumiała. Nie  było  słów, które  mogłyby  wyrazić  to, co  przed chwilą 

stało się ich udziałem. 

Pogładził  palcem  jej  pełne  wargi.  Przygryzła  go  delikatnie,  a  jej  oczy  wyrażały  jego 

własne myśli. 

Znów jej pragnął. 
– Słońce wschodzi – powiedział cicho, mimo że byli sami i nikt nie mógł ich usłyszeć. –

background image

Burza się skończyła. 

– Chodź, popatrzmy. – Ubrała się szybko, podeszła do niego i zaczęła zapinać guziki jego 

koszuli. – Uwielbiam twoje ciało, mówiłam ci to już?

Nie, ale on też nie powiedział, co sądzi o jej wyglądzie, choć przecież sposób, w jaki się 

kochali,  nie  pozostawiał  żadnych  wątpliwości.  Jej  pytanie  przypomniało  obojgu 
nieprzyjemnie,  że  takie  rozmowy  nie  są  częścią  ich  codzienności,  a  to,  co  ich  łączy, 
zbudowane jest na chwiejnym niebezpiecznym gruncie. 

Wzięła go za rękę i poprowadziła wzdłuż niskiego, kamiennego muru. 
– Stąd jest najpiękniejszy widok na wyspie. A taka pogoda jest najlepsza. Patrz. 
Ethan siedział jak zauroczony. Słońce wynurzało się z nadal wzburzonego morza. 
– Myślisz, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu? – Kyla chwyciła go za rękę. 
– Co przez to rozumiesz?
Najprawdopodobniej wyczula znużenie w jego glosie, bo się uśmiechnęła. 
– Że  niektóre  rzeczy  muszą  się  zdarzyć.  Pojawiłeś  się  znikąd.  Szczęśliwym  trafem. 

Mogłeś przecież uciec gdziekolwiek, a zalazłeś się właśnie tutaj. 

Ethan  poczuł,  że  ogarnia  go  chłód.  To  nie  jest  przypadek.  I  wcale  nie  pojawił  się  nie 

wiadomo  skąd.  Jej  słowa  boleśnie  trafiały do  jego  świadomości,  a  magiczny nastrój  chwili 
ulotnił się bezpowrotnie. 

– Kyla... 
– Nie  teraz.  – Położyła  mu  palec na  ustach,  nie  pozwalając  dokończyć  zdania.  – Teraz 

chcę,  żebyś  mnie  jeszcze  raz  pocałował.  A  potem  pójdziemy  do  domu  i  powtórzymy  to 
wszystko w zwolnionym tempie. 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Niestety, ich plany pokrzyżowała dziewczynka z atakiem astmy. 
Logan nadal zajmował się Fraserem, który teraz wymiotował i uskarżał się na nieustające 

bóle  głowy.  Ethan  nie  miał  więc  innego  wyjścia,  jak  tylko  odprowadzić  Kylę  do  domu  i 
wrócić do pracy. 

Z powrotem stał się nieobecny i zamknięty w sobie, a Kyla odczuła nagłą tęsknotę za tą 

cząstką jego osobowości, którą odkryła w ruinach zamku. 

– Zobaczę,  co  z  dzieckiem  Robertsów,  a  potem  się  przebiorę  i  pójdę  prosto  do 

przychodni. Logan uważa, że będzie trzeba przewieźć Frasera do szpitala na tomografię. 

Można  by  sądzić,  że  są  tylko  znajomymi  z  pracy,  kiedy  tak  omawiali  dalszy  porządek 

dnia. Wizyta tu, zabieg tam. 

Co się nagle stało? – zastanawiała się Kyla, wpatrując się tęsknie w twarz Ethana. Gdzie 

się podziała ta niezwykła bliskość, która jeszcze przed chwilą ich łączyła?

– Albo nie. Mogłabyś przywieźć mi garnitur do przychodni? – powiedział, wręczając jej. 

klucze. – Tak będzie szybciej, niż gdybym miał tu wracać. 

– Oczywiście. – Wzięła klucze i czekała, aż Ethan powie coś, co wyrazi siłę tego, czego 

doświadczyli w czasie sztormu. Ale on nawet na nią nie spojrzał. 

Jego przystojna twarz była ponura i poważna. 
– No dobrze. – Zmusiła się, by jej głos zabrzmiał normalnie i nie zdradzał rozczarowania. 

– Przywiozę ci garnitur. Gdzie go znajdę?

– W szafie, w sypialni. Weź którykolwiek. I Kyla... 
– W końcu na nią spojrzał, ale jego oczy były smutne. 
– Dziś wieczorem musimy porozmawiać. 
Porozmawiać? Patrzyła, jak idzie w stronę samochodu, i czuła ucisk w gardle. Miała złe 

przeczucia. 

W  jakiś  niewytłumaczalny sposób  zakochała się  w tym dziwnym mężczyźnie.  I jeszcze 

pięć minut temu mogłaby przysiąc, że on czuje to samo. 

Czyżby to wszystko, co przeżyli w zamku, było tylko wytworem jej wyobraźni?
Pomyślała, że chyba popada w jakąś paranoję. 
Nie ma się czym martwić. 
Kiedy zdejmowała ubranie, była świadoma słodkiego bólu, jaki przenikał intymne części 

jej  ciała.  Na  twarzy  Kyli  pojawił  się  mimowolny  uśmiech.  Na  pewno  żywi  do  niej  jakieś 
uczucie. Jak inaczej mógłby kochać się z nią w taki sposób? Musi być po prostu cierpliwa. 

On nie jest mężczyzną, który łatwo się otwiera. 
Wysuszyła włosy, przebrała się w roboczy strój i wzięła klucze, które zostawił jej Ethan. 
Wbiegła po schodach, wzięła garnitur i szybko opuściła dom. Kiedy kładła go na tylnym 

siedzeniu samochodu, zauważyła, że z kieszeni wypadł list. Już miała włożyć go z powrotem, 
gdy nagle jedno zdanie przykuło jej uwagę. Znieruchomiała w osłupieniu i zaczęła czytać. 

– Czyli zamierzasz wysłać Frasera na tomografię? – zapytał Ethan, gdy Logan sięgał po 

background image

słuchawkę. 

– Tak,  jestem  pewny,  że  ma  po  prostu  objawy  wstrząśnienia  mózgu,  ale  muszę  to 

sprawdzić.  Wolę  być  ostrożny...  – Urwał,  gdy  drzwi  recepcji  otworzyły  się  gwałtownie  i 
stanęła w nich Kyla. – Moja siostra wstała dziś najwyraźniej lewą nogą. 

Ethan poczuł nagły niepokój, gdy Kyla zatrzasnęła drzwi kopniakiem. Spojrzała na niego, 

a wtedy zrozumiał, że Kyla już wszystko wie. 

Kiedy sztywnym krokiem podeszła do niego i wcisnęła mu w ręce garnitur, w jej oczach 

zobaczył pogardę. 

– Garnitur, doktorze Walker. Proszę go szybko włożyć, bo w końcu to część pańskiego 

przebrania. 

– Co się z tobą do diabła dzieje? – spytał zaskoczony Logan. 
Kyla odwróciła się do niego. Jej oczy ciskały iskry. 
– Lepiej spytaj o to doktora Walkera – powiedziała zjadliwym tonem, a Ethan gwałtownie 

nabrał powietrza. 

– Kyla,  może  pójdziemy  gdzieś,  gdzie  będziemy  mogli  spokojnie  porozmawiać? –

zapytał. 

– Żebyśmy nadal mogli ukrywać nasz sekret? A może raczej pański sekret. – Rzuciła mu 

oskarżycielskie  spojrzenie.  – Poza  tym  o  jakiej  rozmowie  mówisz?  Czy  ty  w  ogóle 
kiedykolwiek rozmawiałeś? Wolisz raczej słuchać, prawda? Zwłaszcza jeśli chcesz się czegoś 
dowiedzieć o innych ludziach. 

Żałując, że tak długo zwlekał z ujawnieniem prawdy, zastanawiał się, jakim cudem zdoła 

się przed nią wytłumaczyć. Zwłaszcza że sam wszystkiego nie rozumie. 

– Zaraz otwieramy przychodnię – wtrącił Logan spokojnie – więc przełóżcie tę kłótnię na

później. I tak wystarczy już plotek. 

– Ethan jest... – zaczęła Kyla. 
– Nie chcę tego słuchać – uciął Logan stanowczo. – Idź się przygotować, porozmawiamy 

później. 

Kyla zawahała się, walcząc z emocjami. Mrugnęła kilka razy, głośno przełknęła ślinę i z 

pochyloną głową odeszła w stronę swojego gabinetu. 

Próbowała skupić się na pracy, ale na próżno. Nie wiedziała, czy ma płakać, czy walić na 

oślep pięściami. Wszystkie czynności wykonywała automatycznie. 

Cały czas myślała tylko o Ethanie. 
I o liście. 
Wreszcie poddała się i poszła do gabinetu Evanny. 
– Przepraszam,  że  przeszkadzam, ale chciałam cię  prosić, żebyś zajęła się  resztą moich 

pacjentów.  Jest  ich  jeszcze  trzech,  a  ja  w  ogóle  nie  mogę  się  skupić.  Muszę  zaczerpnąć 
świeżego  powietrza,  bo  w  przeciwnym  razie  obawiam  się,  że  założę  opatrunek  komuś,  kto 
przyszedł na EKG. 

Evanna odłożyła opaskę uciskową. 
– Co się dzieje? Źle się czujesz? Może to przez tę noc spędzoną w tunelu?

background image

– Nie  jestem  chora – zapewniła  ją  przygnębiona  Kyla.  – Po  prostu  jest  mi  trochę... 

Muszę... 

– Nie ma sprawy. – Evanna machnęła ręką. – Idź. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. 
Kyla  uśmiechnęła  się  z  wdzięcznością  i  szybko  opuściła  pokój,  wpadając  prosto  na 

Ethana. 

Spojrzeli na siebie. Kyla odetchnęła głęboko i ruszyła w stronę parkingu. 
– Kyla, poczekaj! – zawołał Ethan, lecz ona zignorowała prośbę i przyspieszyła kroku. 
Miał wiele okazji, żeby  z  nią porozmawiać.  Nigdy z  nich  nie skorzystał.  Teraz  ona nie 

jest  gotowa.  Czuła  się  zdradzona.  Wsiadła  do  samochodu  i  odjechała  w  poszukiwaniu 
miejsca, gdzie spokojnie się nad wszystkim zastanowi. 

Instynktownie  udała  się  w  kierunku  ruin  i  natychmiast  tego  pożałowała,  ponieważ  to 

miejsce było teraz pełne wspomnień o Ethanie. 

Po  sztormie  nie  było już  ani  śladu.  Słońce świeciło  na  bezchmurnym  błękitnym  niebie, 

ale Kyla nadal drżała. Usiadła na skale i bezwiednie wpatrywała się w morze. 

Nagle usłyszała za plecami szybkie kroki i zerwała się z miejsca, spodziewając się, kogo 

ujrzy. W skrytości ducha miała nadzieję, że Ethan pojedzie za nią i że wreszcie wszystko się 
wyjaśni. 

– Dlaczego mnie śledzisz? – rzuciła oskarżycielskim tonem. 
– Musimy porozmawiać, ale niekoniecznie przy świadkach. Nie chcę, żeby wszyscy się 

już o tym dowiedzieli – rzekł stanowczym tonem. – Najpierw muszę porozmawiać z tobą. 

– Po  co? – Odwróciła  się  do  niego  z  rękami  zaciśniętymi  w  pięści.  – Chcesz  się 

wytłumaczyć?

– Nie zamierzam się usprawiedliwiać. 
– Oszukałeś nas – rzekła Kyla, zastanawiając się, skąd bierze się w nim ten spokój. Głos 

jej się załamał i była wściekła na siebie, że zdradziła się, jak bardzo Ethan zranił jej uczucia. –
Oszukałeś nas wszystkich. Myśleliśmy, że jesteś... 

– Jestem Ethan Walker – dokończył za nią. Spojrzała mu prosto w twarz, przeszywając go 

wzrokiem. 

– Ale jesteś też bratem Catherine – wyszeptała. 
– Kyla... – Postąpił krok w jej stronę. 
– To  nie  przypadek,  że  się  tu  znalazłeś.  Chciałeś  odnaleźć  jej  dziecko,  prawda? 

Przyjechałeś tu po swoją siostrzenicę. Po Kirsty. 

– To prawda, chciałem ją poznać. 
– Nie, Ethanie. – Kyla zaprzeczyła ruchem głowy i ujęła się pod boki. – Gdyby tak było, 

schodząc z promu powiedziałbyś po prostu: „Cześć, jestem wujem Kirsty.” Ale nie zrobiłeś 
tego.  Trzymałeś  się  na  uboczu  i  wszystko  obserwowałeś.  Żyłeś  naszym  życiem  i  cały  czas 
tylko patrzyłeś. 

– Wiele rzeczy musiałem najpierw zrozumieć. Chciałem was lepiej poznać. 
– I dlatego się ze mną przespałeś? Potrzebowałeś kilku intymnych szczegółów do swoich 

obserwacji? – Musiała to z siebie wyrzucić, zmuszając się, by patrzeć mu prosto w twarz. –
To zapewne jedyny sposób, żeby kogoś lepiej poznać, tak?

background image

– Przestań, Kyla. 
– Niby dlaczego? Takie są fakty. Jestem przynajmniej szczera, a ciebie nie było na to stać 

aż do tej pory. 

– To, co jest między nami, nie ma nic wspólnego z tym, że jestem bratem Catherine. 
– A właśnie, że ma. Bo gdyby nie ona, w ogóle by cię tu nie było! Nigdy byśmy się nie 

spotkali. Celowo zataiłeś przede mną, kim jesteś. Przed nami wszystkimi. 

– Próbowałem ci powiedzieć. 
– Widocznie  marnie  się  starałeś.  Co  ty  sobie  wyobrażałeś? – Kyla  kipiała  ze  złości.  –

Sprawdzałeś,  czy  Logan  jest  wystarczająco dobrym  ojcem?  Powiem  ci  szczerze,  że  jest  sto 
razy więcej wart niż ty. Logan jest szczery i prostolinijny i jeśli zamierzasz skrzywdzić jego 
lub  Kirsty,  osobiście  dopilnuję,  żebyś  wyniósł  się  z  tej  wyspy.  – Urwała  z  braku  tchu. 
Oddychała szybko, próbując odzyskać panowanie nad sobą. 

Szczęki Ethana zaciskały się miarowo, zdradzając jego narastające wzburzenie. 
– Chcesz, żebym ci wszystko wyjaśnił, więc to zrobię. Bronisz Logana, bo go kochasz. 
– Oczywiście,  że  go  kocham.  Jest  moim  bratem.  – Jej  ton  zdradzał  lekceważenie  i 

zniecierpliwienie. 

– Dla  ciebie  to  wszystko  jest  proste,  ale  życie  nie  zawsze  tak  wygląda.  Czasem  bywa 

skomplikowane. 

– A co skomplikowanego jest w mówieniu prawdy? Powinieneś był nam powiedzieć. Ja 

bym tak zrobiła. 

Ethan zaklął cicho i zbliżył się do niej. 
– Może  i  tak,  ale  ja  nie  jestem  taki  jak  ty,  a  moja  rodzina  w  niczym  nie  przypomina 

twojej. 

Kyla próbowała się cofnąć, ale Ethan ujął ją za ramiona i zmusił, by na niego spojrzała. 
– Chcesz  o  tym  porozmawiać?  A  więc  dobrze.  – Jego  głos  był  nabrzmiały  od  emocji, 

jakich Kyla nigdy wcześniej u niego nie dostrzegła. – W twojej rodzinie jest tak, że wszyscy 
żyją życiem pozostałych krewnych. Każdy z was to odrębna część, ale razem tworzycie jedną 
całość. 

– I...  ?  Wszystkie  rodziny  takie  są.  – Kyla  zdawała  się  nie  zauważać,  że  palce  Ethana 

wbijają się jej w ramiona. 

– Moja  nie.  – Zwolnił  uścisk.  – Moja  rodzina taka nie  była – powiedział  schrypniętym 

głosem. 

– Wiem, mówiłeś, że twoi rodzice się rozwiedli, a potem każde z nich powtórnie wzięło 

ślub, ale... 

– Niczego nie wiesz. – Patrzył daleko w morze. – Między mną a Catherine nigdy nie było 

takiej  więzi,  jaka  łączy  cię  z  Loganem.  Ty  kochasz  Logana,  a  wiesz,  co  ja  czułem  do 
Catherine? Nienawidziłem jej przez większą część życia. – Odwrócił się, by na nią spojrzeć. 
Na jego twarzy malował się drwiący uśmiech. – Zszokowana?

Kyla nie wiedziała co powiedzieć. Stała w milczeniu. Ethan roześmiał się gorzko. 
– Jasne, że zszokowana, bo przecież tu na wyspie takie rzeczy się nie zdarzają, prawda? 

Dla  was  rodzina  to  rzecz  święta.  Ale  prawda  jest  taka,  że  nienawidziłem  Catherine.  A  ona 

background image

mnie. Było tak od naszego pierwszego spotkania, kiedy miałem jedenaście, a ona osiem lat. 
Ona nie znosiła mnie za to, że mój ojciec poślubił jej matkę i już nie mogła mieć jej tylko dla 
siebie. Musiała zabiegać ojej uwagę. Ja z kolei uważałem ją za najbardziej samolubną osobę, 
jaką  w  życiu  spotkałem.  Do  szału  doprowadzało  mnie  jej  przekonanie,  że  świat  się  kręci 
wokół niej. Brała narkotyki, kradła, robiła wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Jak ja jej 
nienawidziłem. 

– Byłeś  tylko  dzieckiem.  – Pamiętając,  że  została  oszukana,  Kyla  próbowała  podsycić 

swój gniew, ale czuła, że złość uchodzi z niej z każdym jego słowem. 

– Nie  usprawiedliwiaj  mnie.  Przez  kolejne  dziesięć  lat  Catherine  i  ja  nawzajem 

uprzykrzaliśmy  sobie  życie.  Kłóciliśmy  się,  obwinialiśmy  wzajemnie  o  beznadziejną 
atmosferę w domu. Ona była niepokornym typem. Uciekała ze szkoły. Mój ojciec trzy razy 
odbierał ją z posterunku. Wspominała o tym? Nie mogliśmy się doczekać, żeby nasze drogi 
się rozeszły. 

– Kiedy ją ostatni raz widziałeś?
– Dziesięć lat temu. 
– Dziesięć lat... – Kyla próbowała sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. – Dlaczego tu 

przyjechałeś? Dlaczego nagle teraz, skoro nic was nie łączyło?

Ethan nie odpowiadał przez dłuższą chwilę. 
– W zeszłym roku napisała do mnie list. Teraz wiem, że prawdopodobnie musiało to być 

na kilka dni  przed urodzeniem Kirsty. To jedyny  list,  jaki kiedykolwiek  od niej dostałem, i 
pewnie jedyna próba komunikacji nie przesiąknięta jadem. Napisała, że odnalazła raj na ziemi 
i nagle inaczej spojrzała na życie. Doceniła wartość rodziny i chce nawiązać ze mną kontakt. 
Przekazała mi też, że zostanę wujem. 

– Odpisałeś?
– Zanim dostałem list, Catherine już nie żyła. 
– Ale... 
– Pracowałem wtedy w Sudanie. Zmagałem się z kurzem, upałem i chorobami, których 

nawet nie potrafisz sobie wyobrazić. 

Kyla nagle zdała sobie sprawę, jak wielu rzeczy o nim nie wie. 
– Przysłała list na mój adres w Londynie. Z jakichś powodów nikt mi go nie przekazał. 

Przeczytałem go dopiero po powrocie do domu, jakieś dwa miesiące temu. 

– Dlaczego nie powiedziałeś, kim jesteś, tylko udawałeś inną osobę?
Zmarszczył czoło w odpowiedzi na jej pytanie.
– Niczego nie udawałem. 
– Ale ona nazywała się King. Dlaczego więc ty przedstawiasz się jako Walker?
– Jej matka nie przyjęła nazwiska mojego ojca. 
– Catherine nigdy o tobie nie wspomniała – zauważyła Kyla. – Zawsze powtarzała, że jej 

rodzinie dobrze by zrobiło życie na Glenmore. Myślę, że miała świadomość, że dziecko wiele 
w jej życiu zmieni. 

– Ten list był dla mnie torturą. Pozostawiał tak wiele pytań bez  odpowiedzi. Catherine, 

która  napisała  ten  list,  nie  była  osobą,  którą  zapamiętałem  z  dzieciństwa.  Twierdziła,  że  to 

background image

miejsce ją zmieniło. – Odetchnął głęboko i rozejrzał się wokół. – Morze, natura. Ale przede 
wszystkim ludzie. 

– Przyjechała tu z plecakiem i została. Glenmore tak właśnie na niektórych działa. 
Ale nie na Ethana. On jest jak zawsze zdystansowany i zamknięty w sobie. 
– Coś  w  jej  liście  bardzo  mnie  poruszyło.  Mówiła  o  wszystkich  tak,  jakby  dobrze  ich 

znała.  Pierwszy  raz  odniosłem  wrażenie,  że  poza  nią  samą  jeszcze  ktoś  się  dla  niej  liczy. 
Zobaczyłem ją w zupełnie innym świetle. 

– Bardzo  szybko  się  tu  zadomowiła.  – Kyla  obserwowała  jego  reakcję,  ale  jak  zwykle 

twarz Ethana nie zdradzała żadnych uczuć. – Więc dlaczego tu przyjechałeś? Ze względu na 
Kirsty?

– Nie. Miałem wrażenie, że coś straciłem. To dość dziwne uczucie, bo do czasu tego listu 

nigdy nie  myślałem w ten sposób  o Catlierine. Nigdy nas nic nie łączyło. Ale najwyraźniej 
ona sama odkryła w sobie drugą naturę i doceniła inne wartości. Ja chyba też. – Uśmiechnął 
się.  – Praca  w  Afryce  zmienia  spojrzenie  na  życie.  Jej  list  mnie  zaintrygował.  Chciałem 
zobaczyć  miejsce,  które  tak  bardzo  ją  zmieniło.  Pragnąłem  zobaczyć  je  oczami  Catherine. 
Chciałem też poznać człowieka, za którego wyszła, i zobaczyć moją siostrzenicę. 

– I dlatego nie mogłeś być z nami szczery? – Mimo tego, co przed chwilą usłyszała, Kyla 

nadal była na niego zła za ukrywanie prawdy. – Nie mogłeś powiedzieć chociaż mnie?

– Zazwyczaj sam sobie ze wszystkim radzę. Taki właśnie jestem. 
– Oszukałeś nas. 
– Nie  zrobiłem  tego  celowo.  Zamierzałem  wszystko  wyjaśnić.  Przykro  mi,  że 

dowiedziałaś się w ten sposób. 

– Ten  list  wypadł  z  kieszeni.  Nie  chciałam  go  czytać,  ale  zobaczyłam  imię  Kirsty.  –

Wzięła głęboki oddech. – I co teraz? Wrócisz do Afryki? – Pytanie zawisło  w powietrzu, a 
Ethan przez dłuższą chwilę milczał. 

– Nie.  Bardzo  bym  chciał  stać  się  częścią  życia  Kirsty,  więc  powrót  do  Afryki  nie 

wchodzi w grę. A co do... – Wzdrygnął się, walcząc z bolesną potrzebą wypowiedzenia się na 
temat tego, co ich łączyło. 

– Musisz im powiedzieć. 
– Jasne – szepnął.  – Od  początku  miałem  taki  zamiar.  Czekałem  tylko  na  odpowiedni 

moment. Najlepiej zrobię to od razu. Idziesz ze mną?

Kyla potrząsnęła głową. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. 
– Idź sam. 
– Do zobaczenia później. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

– Wyobrażasz to sobie? Mieć szansę na naprawę stosunków z siostrą i dowiedzieć się, że 

już  za  późno?  To  straszne,  żyć  z  tą  świadomością.  Ciekawe,  dlaczego  Catherine  nigdy  nie 
wspomniała, że ma brata. – Evanna ostrożnie obróciła kurczaka na ruszcie. – Biedny Ethan. 

– Biedny? – Kyla z niedowierzaniem spojrzała na Evannę. – Nie jesteś na niego zła? Nie 

uważasz, że powinien był nam powiedzieć?

– To miło, że Kirsty ma jeszcze jedną osobę, która ją kocha. Nie wszyscy kierują się w 

życiu tymi samymi zasadami – rzekła Evanna łagodnie, tuląc Kirsty w ramionach. – Każdy z 
nas jest inny, poszukuje czegoś innego, a przede wszystkim nikt nie jest doskonały. 

– Och,  przestań  być  taka  wyrozumiała.  – Kyla  popatrzyła  ze  złością  na  Evannę.  – On 

wykorzystał naszą gościnność. 

– Od wieków Glenmore dawało schronienie obcym – przypomniała jej Evanna – i zawsze 

byliśmy z tego dumni. 

– Ale gdybyśmy wiedzieli, kim on jest... 
– Przywitalibyśmy go z jeszcze większą radością – odparła Evanna stanowczo. Posadziła 

sobie Kirsty na kolanach i dała jej drewnianą łyżkę do zabawy. – To dobrze dla Kirsty, że w 
jej życiu pojawił się ktoś, kto znał jej matkę jako dziecko. 

– Zapewniam  cię,  że  te  wspomnienia  nie  są  zbyt  miłe.  Zobaczysz,  Kirsty  się  do  niego 

przywiąże, a wtedy on wyjedzie – zawyrokowała Kyla. 

– Czy na pewno tylko to cię martwi? – Evanna spojrzała na nią podejrzliwie. 
Nie chcę, by to miało jakieś znaczenie. Jestem taka głupia, pomyślała Kyla. 
– Nie, oczywiście, że nie. No tak... Po prostu... 
– Nie  chodzi  o  Kirsty,  ale  o  ciebie,  prawda?  Zakochałaś  się  w  nim  i  nie  chcesz,  żeby 

wyjeżdżał. Mówiłaś mu o tym?

W pierwszym odruchu Kyla chciała zaprzeczyć, ale nie miała siły kłamać. 
– Nie bądź śmieszna. Wiesz przecież, że on w ogóle nie potrafi rozmawiać o uczuciach. 
– To fakt, ale ty nie masz z tym problemu i z reguły robisz to całkiem dobitnie. – Evanna 

uśmiechnęła się szeroko. – Powinnaś mu to uświadomić. 

– Tak samo jak ty uświadomiłaś Loganowi, co do niego czujesz? – ironizowała Kyla. 
– To zupełnie co innego. – Evanna zarumieniła się. – Logan nie zwraca na mnie uwagi i 

na pewno mnie nie kocha. Postawiłabym nas oboje w kłopotliwej sytuacji, zdradzając swoje 
uczucia.  Za  to  Ethan  szaleje  na  twoim  punkcie,  ale  trzeba  to  z  niego  wyciągnąć.  Mogę  się 
założyć, że on nie ma pojęcia, że go kochasz. 

Kyla pomyślała o namiętności, jaka zawładnęła nią i Ethanem w ruinach zamku. Dzika i 

nieokiełznana... 

– Gdyby mnie kochał, chyba zaufałby mi na tyle, żeby powiedzieć prawdę?
– Nie sądzę. To nie jest człowiek, który dzieli się swoimi problemami. – Evanna zdjęła 

kurczaka z rusztu i położyła go na talerzu. 

– W takim razie to nie jest mężczyzna dla mnie. 

background image

– Może warto się przekonać? – Evanna uśmiechnęła się i podała jej talerz. – Jedz. Zawsze 

marudzisz,  kiedy  jesteś  głodna.  Logan  powinien  niedługo  wrócić.  Rozmawia  właśnie  z 
Ethanem. 

Kyla nie czekała, aż brat wróci do domu. Była zdenerwowana i zagubiona. Potrzebowała 

chwili samotności, więc poszła do siebie. 

Spędziła kilka minut w kuchni, patrząc bezmyślnie na morze. Nie poprawiło jej to jednak 

samopoczucia. Włożyła buty i postanowiła pójść na plażę. Nagle poczuła na ramieniu czyjąś 
dłoń. 

To był Ethan. 
– Chciałbym cię przeprosić – rzekł poważnym tonem. 
Kyla  odwróciła  się  i  poczuła,  że  serce  zamiera  jej  w  piersi.  Czy  kiedykolwiek  będzie 

reagowała na niego spokojnie?

– Za co?
– Za  to,  że  kochałem  się  z  tobą,  zanim  się  o  wszystkim  dowiedziałaś.  Naprawdę 

zamierzałem ci powiedzieć o Catherine. To, co jest między nami, jest takie silne... – Urwał, a 
Kyla poczuła się rozczarowana, uświadamiając sobie, że Ethan mówi o seksie. 

– Przepraszam, że rano na ciebie nakrzyczałam. Byłam wściekła. 
– Wcale ci się nie dziwię. A teraz? Nadal jesteś zła?
– Nie wiem. Myślałam o wszystkich naszych rozmowach i zastanawiam się, ile z tego, co 

zostało powiedziane, było próbą wyciągnięcia ze mnie informacji. 

– A więc wydaje ci się, że wszystko, co wydarzyło się między nami, było próbą zdobycia 

informacji o Catherine?

– Pytałeś mnie o nią już wtedy w pubie. – Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. – A ja 

opowiedziałam  ci  wszystko,  chociaż  nie  wiedziałam,  kim  jesteś  i  dlaczego  pytasz. 
Zastanawiam się, czy zdradziłam coś, czego nie powinnam. 

– Była moją przyrodnia siostrą i chciałem się dowiedzieć, jaka była – odparł cicho. – W 

ogóle  jej  nie  znałem.  Ta  Catherine,  którą  pamiętam,  nigdy  by  nie  zamieszkała  w  takim 
miejscu jak to. Chciałem, żebyś mi o niej opowiedziała. Nie wyznałem ci, kim jestem, bo nie 
chciałem, żeby to wpłynęło na twoją odpowiedź. 

– W takim razie powinieneś był rozmawiać z Loganem. To on znał ją najlepiej. 
– Ale każde z was postrzegało ją inaczej. 
Kyla zaczęła zastanawiać się, czy nie potraktowała Ethana zbyt surowo. 
– Chcesz usłyszeć więcej? – Zastanawiała się przez chwilę, by pozbierać myśli. – Chyba 

była  trochę  nieokiełznana  i  nieprzewidywalna.  Flirtowała  ze  wszystkimi  mężczyznami, 
których spotkała, i raczej nie można było na niej polegać. Nosiła różowe szpilki, kiedy padał 
deszcz. Ale cieszyła się życiem i uwielbiała tę wyspę. 

– Była szczęśliwa, kiedy zaszła w ciążę?
– O  tak.  Cały  czas  mówiła  o  rodzinie.  – Kyla  przełknęła  ślinę,  porażona  we 

wspomnieniach.  – Powtarzała,  że  teraz  będzie  inaczej,  ale  kiedy  pytałam,  co  ma  na  myśli, 
nigdy mi tego nie wyjaśniła. Teraz wiem dlaczego. Jej śmierć była straszną tragedią. Logan 

background image

bardzo to przeżył. 

– Wyobrażam sobie. 
– Wszystko  stało  się  tak  nagle.  Nie  mogliśmy  jej  przewieźć  do  szpitala.  Pogoda  była 

wtedy  okropna.  Myślę,  że  to  zaważyło  na  wszystkim,  co  się  wówczas  wydarzyło.  Lekarze 
twierdzili,  że  jej  pobyt  w  szpitalu  niczego  by  nie  zmienił,  ale  Logan  czuje  się  winny.  –
Uśmiechnęła się smutno. – Przez to nie chce odbierać tu żadnych porodów. 

– To całkiem zrozumiałe. 
– Nikt go nie wini. – Kyla pomyślała o swoim bracie i żal ścisnął jej serce. – Ale on sam 

nadal nie może się z tego otrząsnąć. 

– Widziałem  Logana  przy  pracy  i  jestem  przekonany,  że  zrobił  wszystko,  co  w  jego 

mocy.  Zrobił  dla  niej  więcej  niż  ktokolwiek  w  życiu.  Żałuję,  że  nie  mogłem  jej  spotkać.  –
Głos  Ethana  był  nabrzmiały  z  emocji.  – Kiedy  przeczytałem  ten  list,  poczułem,  że  coś 
straciłem. Mimo że było już za późno, żeby cokolwiek naprawiać, chciałem zmienić chociaż 
moje wyobrażenie o niej. 

– Udało ci się?
– Prawie. – Zamyślony spoglądał w morze. 
– Powiedziałeś Loganowi, kim jesteś?
– Tak.  Chyba  był  zadowolony  z  tego,  że  Kirsty  będzie  miała  większą  rodzinę.  – Cień 

uśmiechu pojawił się na jego twarzy. – Nie jestem przekonany, czy będę odpowiednią rodziną 
dla Kirsty. 

– Co  to  znaczy odpowiednia  rodzina? – Kyla  zmarszczyła  brwi.  – Rodzina  to  rodzina. 

Nikt nie jest doskonały, ale staramy się nawzajem wspierać. 

– Do tej pory to było dla mnie puste słowo. Dla ciebie to sposób na życie. Twoi najbliżsi 

mogą na sobie polegać i trzymają się razem bez względu na wszystko. Dzielą swoje troski i 
radości. Żadna z tych rzeczy nie jest moją mocną stroną. Jestem przyzwyczajony do tego, że 
pakuję walizki i wyjeżdżam, dokąd mam ochotę, nie oglądając się na innych. Przywykłem do 
tego, że nikogo nie potrzebuję i sam nikomu nie jestem potrzebny. 

Kyla zastanawiała się, jak to jest być samotnym pośród innych ludzi. 
– To raczej smutne życie – szepnęła, a wzrok Ethana błądził po jej twarzy. 
– Jedyne, jakie znam. 
– Dobrze  jest  potrzebować  ludzi  i  dobrze  jest  być  ważnym  dla  innych.  O  to  właśnie 

chodzi. – Spojrzała mu głęboko w oczy i natychmiast zapragnęła, by znowu pocałował ją tak 
jak wtedy, w ruinach zamku. 

On  jednak  ani  drgnął.  Stał  wpatrzony  w  jej  oczy,  jakby  czegoś  w  nich  szukał.  Nagle 

wcisnął ręce do kieszeni, odwrócił się i odszedł w stronę domu. 

A więc tak to jest, pomyślała Kyla posępnie. Tak się czuje ktoś, komu złamano serce. 
Było to dużo bardziej bolesne, niż sobie wyobrażała. 

– To wszystko? – Evanna patrzyła na Kylę siedzącą po drugiej stronie stolika w kawiarni. 

Stąd miały doskonały widok na prom i całe nabrzeże. – Nawet o was nie wspomniał?

– Ani  słowem.  – Kyla  wbiła  łyżeczkę  w  potrójną  porcję  lodów  czekoladowych, 

background image

zastanawiając się, dlaczego czuje się taka przybita. – Muszę się pozbierać, bo zaczynam być 
żałosna. 

– A ty? Powiedziałaś mu coś?
– Niby  co?  Miałam  go  błagać? – Kyla  nabrała  pełną  łyżeczkę  lodów,  ale  nawet  nie 

poczuła ich smaku. – Mam swój honor. 

– On nadal nie wie, co do niego czujesz. 
– Powiedziałaś  mi  kiedyś,  że  coś  z  tym  człowiekiem  jest  nie  tak.  I  miałaś  rację –

stwierdziła ponuro Kyla, odłożyła łyżeczkę i zapatrzyła się na prom wypływający z doku. 

– I pozwolisz, żeby to o wszystkim zdecydowało?
– A  co  proponujesz? – Kyla  odsunęła  lody.  – Mam  postawić  przed  domem  tablicę  i 

wypisać na niej, co czuję?

– Kiedyś  pewnie  wyryłabyś  jego  imię  na  swojej  ławce,  „K  kocha  E” – zażartowała 

Evanna – a panna Carne kazałaby ci zostać za karę po lekcjach. 

– Cały czas mam wrażenie, że na coś mam szlaban. 
– Poddajesz się? To do ciebie niepodobne. – Evanna pochyliła się i ścisnęła dłoń Kyli. –

Znasz plany Ethana? Wyjedzie?

– Nie powiedział. – Kyla zaśmiała się gorzko. – Pewnie dowiem się o tym dopiero, kiedy 

lim rozgłosi, że Ethan wjechał tym swoim błyszczącym samochodem na prom. 

– Musisz z nim porozmawiać. 
– Mam swoją dumę. 
– Duma  nie  ogrzeje  cię  w  mroźny  zimowy  wieczór – westchnęła  Evanna.  – Pomyśl  o 

tym, kiedy będziesz leżała sama w łóżku, gapiąc się w sufit. A teraz zjedz te lody. Jeżeli jest 
coś, co może pomóc w takich chwilach, to właśnie czekolada. W dużych ilościach. 

Kyla była w przychodni, kiedy przyszła Aisla. 
– Chciałam  ci  podziękować.  Gdybyś  nie  odgadła,  dokąd  mógł  pójść  Fraser,  Bóg  jeden 

wie, co mogło się wydarzyć. 

– Najważniejsze, że go znaleźliśmy i że nic mu nie jest. – Kyla uśmiechnęła się. – Logan 

mówi, że wyniki tomografii są w normie. 

– Muszę na niego uważać, mimo że to nie było nic poważnego. Doktor Walker zmieniał 

mu dziś opatrunek i powiedział, że rana ładnie się goi. Nadal nie mogę uwierzyć, że zszedł do 
tego stęchłego ciemnego lochu, żeby wydostać Frasera. 

– Jest odważnym człowiekiem i świetnym lekarzem. 
– To będzie dla nas wielka strata. 
– Strata? – Kyla poczuła suchość w ustach. 
– Przecież  przyjechał  tu  tylko  na  jakiś  czas.  Przypomniał  mi  o  tym  dziś  rano,  kiedy 

próbowałam go przekonać, żeby został. Nie rozumiem tego. Ten człowiek tu idealnie pasuje, 
więc dlaczego wyjeżdża?

– Podejrzewam, że nie jesteśmy mu  w stanie zaoferować tego, czego potrzebuje. – Pod 

wpływem nagłego impulsu Kyla wstała i podeszła do drzwi. – Cieszę się, że Fraser odzyskuje 
formę. Dzwoń, gdyby tylko coś cię zaniepokoiło. 

background image

Odprowadziła Aislę do drzwi i wpadła do gabinetu Ethana. 
– Czego ty chcesz od życia?
Ethan siedział przy biurku. Podniósł głowę, a jego spojrzenie stało się czujne. 
– O czym ty mówisz?
– Nie  rozumiem,  czego  ci  brakuje.  – Kipiąc  z  emocji,  dużymi  krokami  przemierzyła 

pokój. – Wszystko tu jest, wystarczy się rozejrzeć. Uwielbiasz biegać i nigdzie nie znajdziesz 
lepszych  warunków.  Chyba  że  wolisz  spaliny  i  asfalt  od  morskiej  bryzy  i  piasku.  Lubisz 
pływać? Tu masz dla siebie cały ocean, a może wolisz chlorowany basen?

– Kyla... 
– A może chodzi o pracę? – ciągnęła nieprzerwanie, krążąc po gabinecie. – Jeżeli tak, to 

zapewniam  cię,  że  nigdzie  nie  znajdziesz  większego  urozmaicenia.  Mamy  tu  narodziny, 
śmierć  i  wszystkie  inne  przypadki,  które  są  częścią  życia.  I  ze  wszystkim  potrafimy  sobie 
radzić sami. Będziesz miał tu lepszą praktykę, niż w jakimkolwiek londyńskim szpitalu. I w 
pewnym sensie praca na wyspie to takie samo wyzwanie jak praca w Afryce. 

Ethan otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Kyla drążyła dalej, nie dając mu dojść do 

słowa. 

– A  może  to  ludzie? – powiedziała  wreszcie,  patrząc  na  niego  wyzywająco.  Ethan  był 

nienaturalnie  sztywny.  Oczy  miał  utkwione  w  twarzy  Kyli.  – To  prawda,  że  wszyscy  na 
wyspie  interesują  się  cudzym  życiem,  ale  w  końcu  jesteśmy  małą  społecznością,  a  nie  po 
prostu  garstką  ludzi  bez  twarzy,  którzy  żyją  obok  siebie,  tyle  że  nic  ich  nie  łączy.  My  się 
troszczymy o siebie, Ethanie. Nigdy nie znajdziesz tego w dużym mieście. Przejmujemy się 
tym,  co  przydarza  się  innym.  Zależy  nam  na  sobie  nawzajem  i  zależy  nam  na  tobie.  Mnie 
zależy. Właściwie... ja cię kocham. – Urwała, czując nagłe zażenowanie. 

No tak, powiedziała za dużo. Przypomniała sobie słowa Evanny o dumie i pomyślała, że 

Ethan i tak sam wszystkiego by się domyślił. 

Wstał  i  podszedł  do  niej,  a  Kyla poczuła,  jak  serce  równo  i  rytmicznie  tłucze  jej  się  w 

piersi. 

– Kochasz mnie? – zapytał, a Kyla się cofnęła. 
– Owszem,  ale  i  tak  możesz  zostać  na  wyspie.  Nie  musisz  się  ze  mną  wiązać. 

Moglibyśmy... 

– Możemy zacząć tę rozmowę jeszcze raz? Dlaczego myślisz, że wyjeżdżam?
– Aisla mówiła, że twoja posada jest tymczasowa. Wiem, że ta wyspa jest inna od tego, 

do czego przywykłeś.  Zdaję sobie  sprawę, że  do  tej pory żyłeś  samotnie.  Mówisz,  że  tylko 
takie  życie  znasz,  ale  to  nie  znaczy,  że  nie  możesz  spróbować  innego.  Jeśli  oczywiście 
zechcesz. 

– Kyla... 
– Wiem, że ci się tu podoba. Martwisz się o pacjentów. Przejmujesz się nimi na tyle, że 

spuściłeś się na linie do ciemnego lochu, żeby uratować małego chłopca. 

Ethan  przycisnął usta  do  jej  warg  i  pocałował  ją  namiętnie.  Zakręciło  jej  się  w  głowie, 

kolana jej zmiękły. Wydała z siebie pomruk zaskoczenia, kiedy zatopił dłonie w jej włosach i 
przytrzymał mocno, by pocałować ją goręcej. Kiedy w końcu podniosła głowę, nie mogła się 

background image

w ogóle skupić. 

– To  nie  fair.  Nie  powinieneś  tego  robić,  kiedy staram  się  skoncentrować.  Dlaczego  to 

zrobiłeś?

– Pokazałem, że dbam o mieszkańców wyspy. 
Kyla z trudem przełknęła ślinę. Nadal zaciskała dłonie na połach fartucha. 
– Jestem zaledwie jej przedstawicielką. 
– Ale jakże ważną – rzekł łagodnie i patrzył na nią z uśmiechem. – Nie miałem pojęcia, 

że mnie kochasz. A to wiele zmienia. 

– Nie wiedziałeś? – Poczuła, że się rumieni. – Myślisz, że rozbieram się przed każdym 

mężczyzną w ruinach zamku?

– Mam nadzieję, że nie. – Gładził jej włosy. – Ale bałem się, że wszystko zepsułem, nie 

mówiąc ci prawdy o sobie. 

– Byłam wściekła na ciebie i jednocześnie było mi przykro, że mi nie zaufałeś. 
– A teraz? – Wziął głęboki oddech i spojrzał na nią pytająco. – Co czujesz teraz?
– Jest mi smutno, że wyjeżdżasz. 
Wypuścił ją z objęć, podszedł do okna i zapatrzył się na pola rozciągające się za domem 

Logana. 

– Kiedy tu przyjechałem, nawet nie byłem do końca pewny, po co to zrobiłem. Myślę, że 

jakaś cząstka mnie chciała odnaleźć brakujące fragmenty układanki. Chciałem się przekonać, 
co  tak  zmieniło  Catherine.  Teraz  już  wiem,  bo  sam  się  zmieniłem.  To  miejsce  przywraca 
wiarę  w  człowieka.  Uczy  dzielić  życie  z  innymi.  To  właśnie  sprawia,  że  ta  wyspa  jest  tak 
wyjątkowa. 

– Myślę, że to właśnie odkryła Catherine. Poczuła, że jest częścią tego miejsca. 
– – Tak. – Odwrócił się, a serce Kyli zabiło mocniej. 
– Myślałam, że mnie zostawisz – szepnęła pod wpływem jego spojrzenia. 
– Nigdy.  – Podszedł  do  niej  i  zakrył  jej  usta  dłonią.  Oczy  mu  błyszczały.  – Kiedy 

będziemy  małżeństwem,  będę  cię  musiał  kneblować,  bo  inaczej  nie  będę  miał  szansy  się 
odezwać. A wtedy ty zarzucisz mi znowu, że jestem niekomunikatywny. 

Serce  w  niej  zamarło  i  chciała  poprosić  go,  by  powtórzył  to,  co  właśnie  usłyszała.  Ale 

Ethan nadal zakrywał jej usta, więc zdołała tylko wymruczeć:

– Uhm...
– Masz rację, uwielbiam Glenmore. – Gładził jej usta palcami. – Masz rację, że kocham 

morskie bryzy i plaże. Masz rację, że lubię pływać i to prawda, że wystarczająco tu wyzwań 
medycznych. Kocham Kirsty i chcę patrzeć, jak dorasta. Ale nie dlatego zostaję. – Patrzył na 
nią  łagodnie.  – Zostanę  ze  względu  na  ciebie.  Dlatego,  że  cię  kocham.  Wszystko  w  tobie 
kocham.  Twoje  ciepło,  szczerość,  szaleństwo  i  to,  jak  się  o  wszystkich  troszczysz  i  jak 
kochasz swoją rodzinę. Chcę być jej częścią. 

Patrzył na nią wyczekująco, ale Kyla miała tak ściśnięte gardło, że nie mogła wydusić z 

siebie ani słowa. 

– Kyla? – ponaglił ją. 
– Ja nie... Powiedziałeś... Przed chwilą wspomniałeś o... małżeństwie. 

background image

– Zgadza się. – Rozejrzał się po gabinecie i przewrócił oczami. – Mam trzydzieści dwa 

lata  i  kiedy  w  końcu  zdecydowałem  się  oświadczyć,  zrobiłem  to  w  otoczeniu  sprzętu 
medycznego. 

– Nieważne – mruknęła Kyla. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. – Nie zwróciłam 

nawet uwagi. 

– A więc zgadzasz się?
– Przyjechałeś tu, żeby znaleźć Kirsty... 
– Przyjechałem tu z powodu listu Catherine. Chciałem zobaczyć to miejsce. – Pogładził ją 

palcem po policzku. – Ale zostaję dla ciebie. 

– Zostajesz na wyspie?
– Trudno  byłoby  nam  być  małżeństwem  na  odległość – odparł  łagodnie.  – Wszyscy 

wiemy,  że  należysz  do  tego  miejsca.  Poza  tym  mamy  obowiązek  wobec  tej  społeczności. 
Musimy często się kochać. 

– Ethan! – Kyla spojrzała spłoszona w kierunku drzwi. 
– Nie bądź taka zgorszona. To ty mi pierwsza powiedziałaś, że tutejsi muszą mieć dużo 

dzieci. 

– No tak, ale... – Kyla wybuchnęła śmiechem. 
– Poza tym mogą nam zamknąć szkołę, więc lepiej już zacznijmy działać. W ten sposób 

będziemy mieć po jednym dziecku w każdej klasie podstawówki. 

– Panna Carne dostałaby ataku astmy, gdyby były podobne do mnie. 
– Ale  ich  tatuś  byłby zachwycony.  Nie  mógłbym  wymarzyć  sobie  wspanialszego  życia 

niż w otoczeniu dziesięciu małych Kyli. – Pochylił się i pocałował ją. 

– Kocham cię. Powiedz słowo, a zaczniemy natychmiast. 
– Ale dziesięcioro dzieci? Nie sądzę, żeby się udało. – Objęła go w przypływie radości. –

Nie  mogę  uwierzyć,  że  tego  chcesz.  Jesteśmy  tacy  różni.  I ty  prawie  nic  nie  mówisz.  Och, 
Ethan!

– Postaram się mówić więcej – mruknął między pocałunkami. Radosne iskierki igrały w 

jego oczach. 

– Pod  warunkiem,  że  zamilkniesz  choć  na  chwilę,  żebym  miał  szansę  się  odezwać. 

Zgoda?

– Myślisz, że przyzwyczaisz się do życia tutaj? Otoczony przez wyspiarzy ciekawych, co 

jadłeś  na  śniadanie,  i  ogromną  hałaśliwą  rodzinę,  która  często  będzie  ci  w  tym  śniadaniu 
towarzyszyć?

Oczy Ethana spoważniały. 
– Odpowiedź  na  te  wszystkie  pytania  brzmi  tak.  Ale  ty  jeszcze  nie  odpowiedziałaś  na 

moje. Wyjdziesz za mnie?

– Tak. – Głos jej drżał, kiedy wspięła się na palce, by go pocałować. – Oczywiście, że 

tak.