background image

MEG CABOT

 

Czwarty wymiar 

 

To był zwykły sobotni poranek w Brooklynie Nic nie kazało mi podejrzewać, że tego dnia 
moje życie zmieni się na zawsze Absolutnie nic 

 

Wstałam wcześnie, żeby pooglądać kreskówki. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby wstać

 

wcześnie, jeśli chodziło o spędzenie paru godzin z królikiem Bugsem i jego przyjaciółmi. Nie

 

znosiłam tylko wstawać wcześnie do szkoły Już wtedy za nią nie przepadałam W zwykły

 

dzień tygodnia tata łaskotał mnie w pięty, żebym podniosła się z łóżka

 

 
Ale nie w soboty.

 

 
Tata chyba czuł to samo. To znaczy, jeśli chodzi o soboty. Zawsze wstawał pierwszy, ale w

 

soboty wstawał jeszcze wcześniej i zamiast owsianki z brązowym cukrem, którą karmił mnie

 

w tygodniu, przygotowywał mi tosty. Mama, która nie znosiła zapachu syropu klonowego,

 

zostawała w łóżku, dopóki talerze nie zostały opłukane i włożone do zmywarki, stół wytarty,

 

a kuchnia wywietrzona. 

 

W tamtą sobotę - zaraz po moich szóstych urodzinach - zmyliśmy z tatą naczynia i

 

posprzątaliśmy, a potem wróciłam do oglądania filmów Nie pamiętam, co akurat oglądałam, kiedy 
wszedł tata, żeby się ze mną pożegnać, ale film musiał być dobry, bo strasznie chciałam, żeby się 
pośpieszył i już sobie poszedł 

 

-

 

Idę pobiegać - powiedział, całując mnie w czubek głowy - Cześć, Suze 

-

 

Cześć - powiedziałam 

Chyba nawet na niego nie spojrzałam. Wiedziałam, jak wygląda, Wysoki z gęstymi, ciemnymi, 
posiwiałymi w niektórych miejscach włosami Tego dnia miał na sobie szare spodnie do joggingu 
i koszulkę z napisem Homeport, Menemsha, świeże owoce morza na okrągło przez cały rok, 
pamiątka naszej ostatniej wyprawy na Martha's Vineyard Żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, 
ż

e to ostatnie ubranie, jakie na siebie włożył

 

-

 

Na pewno nie chcesz iść ze mną do parku? - zapytał 

-

 

Tato - powiedziałam, przerażona myślą, że mogłaby mnie ominąć choć minuta kreskówki -Nie 

-

 

Baw się dobrze - odparł - Powiedz mamie, że w lodówce jest świeżo wyciśnięty sok z 

pomarańczy 
-

 

W porządku - mruknęłam – Cześć. I wyszedł 

Czy postąpiłabym inaczej, wiedząc, że nigdy więcej go nie zobaczę -w każdym razie, żywego? 
Oczywiście, że tak Poszłabym z nim do parku Zmusiłabym go, żeby spacerował, a nie biegał 
Gdybym wiedziała, że dostanie ataku serca tam, na ścieżce w parku, i umrze na oczach obcych 
ludzi, przede wszystkim zamiast do parku, kazałabym mu pójść do lekarza Ale nie wiedziałam 
Skąd mogłam wiedzieć? No skąd?

 

 

Kamień leżał dokładnie tam, gdzie wskazała pani Gutierrez, pod obwisłymi gałęziami 
przerośniętego hibiskusa na jej podwórku Wyłączyłam latarkę Pomimo pełni gruba warstwa 
chmur przywiana znad morza koło północy oraz lepka wilgoć ograniczały widoczność do

 

zera

 

 
Ale światło i tak nie było mi już potrzebne Zabrałam się do kopania Zanurzyłam palce w

 

wilgotnej, miękkiej ziemi i usunęłam kamień z miejsca, w którym spoczywał Dał się łatwo

 

poruszyć, nie był ciężki Zaczęłam grzebać w dziurze, szukając metalowego pudełka, które,

 

jak zapewniła mnie pani Gutierrez, powinno tam być 

 

Nie było go jednak Pod palcami nie wyczułam niczego poza mokrą ziemią

 

background image

Wtedy w pobliżu trzasnęła pod czyimś ciężarem leżąca na ziemi gałązka 

 

Znieruchomiałam Wdarłam się w końcu na teren prywatny; ostatnia rzecz, jakiej mi było

 

trzeba, to powrót do domu w asyście funkcjonariuszy policji Carmelu w Kalifornii

 

Po raz kolejny 

 

Potem, z sercem bijącym jak oszalałe, usiłując gorączkowo wymyślić jakieś wyjaśnienie,

 

ż

eby się wyplątać z tej sytuacji, rozpoznałam szczupły cień - ciemniejszy niż wszystkie inne

 

wokół - o jakiś metr ode mnie W uszach nadal czułam silne pulsowanie, ale teraz już z

 

innego powodu

 

-

 

To ty - powiedziałam, podnosząc się z wolna na chwiejnych nogach 

-

 

Cześć, Suze - Głos, który mnie dobiegł w wilgotnym powietrzu, brzmiał głęboko i pewnie w 

przeciwieństwie do mojego, który wykazywał denerwującą skłonność do drżenia, kiedy on był gdzieś 
w pobliżu 
A nie tylko głos mi drżał, kiedy się zjawiał Starałam się nie dać tego po sobie poznać

 

-

 

Oddaj - powiedziałam, wyciągając rękę. Odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem 

-

 

Zgłupiałaś? - powiedział 

-

 

Mówię poważnie, Paul - oznajmiłam stanowczo; moja pewność siebie zaczynała jednak ustępować 

niczym piasek osypujący się pod stopami 
-

 

Suze, to dwa tysiące dolarów - stwierdził, jakbym o tym nie wiedziała - Dwa tysiące 

-

 

Należą do Julia Gutierreza - powiedziałam zdecydowanie, chociaż czułam się zupełnie inaczej - 

Nie do ciebie 
-

 

Och, jasne - stwierdził z ironią - I co Gutierrez zrobi, wezwie gliny? Nie ma pojęcia, że czegoś mu 

brakuje W ogóle nie zdawał sobie sprawy, że to tutaj było 
-

 

Bo jego babcia umarła i nie zdążyła mu o tym powiedzieć -przypomniałam 

-

 

Więc niczego nie zauważy, prawda? -Wyczuwałam w ciemności, że Paul się uśmiecha Słyszałam 

ś

miech w jego głosie -Nie będzie mu brakować czegoś, o czym i tak nie wiedział 

-

 

Pani Gutierrez wie - Opuściłam rękę, żeby nie zauważył jej drżenia, ale rosnącą niepewność w 

głosie trudniej było ukryć -Jak odkryje, że ukradłeś pieniądze, znajdzie cię 
-

 

A skąd wiesz, że już tego nie zrobiła? - zapytał tak obojętnie, że dostałam gęsiej skórki a nie miało to 

nic wspólnego z jesiennym chłodem 
 
Nie chciałam mu uwierzyć Ale nie miał powodu, żeby kłamać Było oczywiste, że pani

 

Gutierrez, szukając pomocy wszędzie, gdzie się dało, przyszła również do niego. Jak inaczej

 

dowiedziałby się o pieniądzach? 

 

Biedna pani Gutierrez Zaufała niewłaściwemu pośrednikowi Ponieważ wyglądało na to, że

 

Paul dopuścił się w stosunku do niej nie tylko kradzieży: o, nie. 

 

Jak ostatnia idiotka, stałam na środku jej podwórza i wzywałam ją po imieniu - na tyle głośno,

 

na ile się odważyłam - tak na wszelki wypadek Nie chciałam obudzić pogrążonej w żałobie

 

rodziny, śpiącej w skromnym, tynkowanym domku parę metrów dalej. 

 

-

 

Pani Gutierrez? -Wyciągałam szyję, szepcząc jej imię w mroku i usiłując nie zwracać uwagi 

na zimno w powietrzu i w sercu - Pani Gutierrez? Jest pani tam? To ja, Suze Pani 
Gutierrez? 

 

Nie byłam specjalnie zaskoczona, że się nie zjawia Wiedziałam, naturalnie, że Paul jest w stanie 
pozbywać się umarłych na dobre Nigdy nie przyszło mi po prostu do głowy, że może być na tyle podły, 
ż

eby to zrobić 

 

2

 

background image

Powinnam była się domyślić

 

 
Odwróciłam się w jego stronę; znad morza napłynął zimny wiatr Rozrzucił mi włosy wokół 
twarzy, aż kilka długich, ciemnych pasm przywarło do błyszczyka na ustach Miałam jednak 
poważniejsze zmartwienia

 

 
-

 

To oszczędności jej życia - powiedziałam, nie dbając o to, czy zauważy drżenie mojego 

głosu, czy nie -Wszystko, co miała, żeby zostawić dzieciom 

-

 

 

Paul, z dłońmi wsuniętymi głęboko w kieszenie skórzanej kurtki, wzruszył ramionami

 

 
-

 

Powinna je była złożyć w banku – stwierdził 

 

Może trzeba z nim podyskutować, pomyślałam Może zdołam mu wyjaśnić 

 

-

 

Wielu ludzi nie ma zaufania do banków Na próżno 

-

 

Nie moja wina - powiedział, ponownie wzruszając ramionami 

-

 

Ty nawet nie potrzebujesz tych pieniędzy - krzyknęłam -Rodzice kupują ci, co chcesz  

-

 

Dwa tysiące dolarów to dla ciebie nic, a dla dzieci pani Gutierrez to majątek! 

-

 

Powinna była lepiej o nie zadbać - burknął tylko A potem, chyba na widok mojej miny -chociaż 

nie wiem, jak to możliwe, bo chmury były gęstsze niż przedtem - dodał łagodniej: -Suze, Suze, 
Suze -Wyciągnął jedną rękę z kieszeni i przysunął się, żeby położyć mijana ramieniu - Co ja mam 
z tobą zrobić? 
 
Milczałam. Nie sądzę, żebym zdołała wydobyć głos, gdybym próbowała Oddychałam z trudem 
Mogłam myśleć tylko o pani Gutierrez i krzywdzie, jaką jej wyrządził Jak to możliwe, żeby ktoś, 
kto tak ładnie pachniał - przenikliwy, świeży zapach jego wody kolońskiej unosił się w powietrzu 
- ktoś, od kogo biło tyle ciepła - szczególnie pożądanego przy chłodnej pogodzie i złudnej 
ochronie, jaką przed zimnem dawała mi wiatrówka -mógł być takim Cóż, złym? 

 

-

 

Coś ci powiem - odezwał się Paul Czułam, jak głos wibruje w jego ciele, tak blisko 

staliśmy 
 
-

 

Podzielę się z tobą Tysiąc na łebka 

 
Musiałam przełknąć - coś naprawdę nieprzyjemnego - zanim zebrałam się na odpowiedź: 

 

-

 

Jesteś chory 

 
-

 

Nie bądź taka, Suze - powiedział z wyrzutem - Musisz przyznać, że to sprawiedliwe Ze swoją 

połową możesz zrobić, co ci się podoba Odeślij to Gutierrezom, jeśli chcesz Ale jeśli masz 
rozum, kupisz sobie za to samochód - teraz, kiedy wreszcie zrobiłaś prawo jazdy Z taką kasą 
mogłabyś wpłacić zaliczkę za jakieś przyzwoite cztery kółka, zamiast podkradać mamie 
samochód z podjazdu, kiedy zaśnie 
 
-

 

Nienawidzę cię - parsknęłam i uwolniłam się z jego uścisku, nie zwracając uwagi na lodowaty 

podmuch, który natychmiast owionął miejsce, które przedtem on ogrzewał swoim ciałem 
 
-

 

Nie, nieprawda - powiedział Zza chmur na moment wysunął się księżyc, ale to wystarczyło, 

ż

eby zobaczyć krzywy uśmiech na twarzy Paula -Jesteś wściekła, bo wiesz, że mam rację 

Nie wierzyłam własnym uszom Mówił poważnie? 

 

-

 

Odbieranie pieniędzy zmarłej kobiecie jest czymś właściwym? 

 
-

 

Oczywiście - stwierdził Księżyc zniknął, ale po głosie Paula można było poznać, że jest 

rozbawiony - Ona ich już nie potrzebuje Ty i ojciec Dominik Para naiwniaków Chciałbym cię o 

background image

coś zapytać Skąd wiesz, czego ona od ciebie chciała? Sądziłem, że uczysz się francuskiego, nie 
hiszpańskiego 
 
Nie od razu odpowiedziałam A to dlatego, że rozpaczliwie usiłowałam wymyślić odpowiedź, 
w której nie musiałabym wymówić słowa, którego nie znosiłam wymawiać w jego obecności; 
słowa,  które  za  każdym  razem,  kiedy  je  słyszałam  albo  nawet  kiedy  o  nim  pomyślałam, 
powodowało, że serce zaczynało tłuc się mi w piersi, a krew żywiej pulsowała w moich

 

ż

yłach

 

Na nieszczęście u Paula to słowo nie wywoływało podobnej reakcji

 

Zanim wymyśliłam kłamstwo, sam sobie odpowiedział

 

-

 

Och, fakt - odezwał się niespodziewanie bezbarwnym głosem - On Ale jestem głupi Zanim 

zdołałam powiedzieć coś, co rozładowałoby napięcie, albo przynajmniej odwróciło jego myśli od 
Jesse'a, ostatniej osoby na świecie, o której Paul powinien myśleć - dodał zupełnie innym tonem: 
-

 

Cóż, nie wiem, jak ty, aleja mam dość Kończę na dzisiaj Do zobaczenia, Simon Odwrócił 

się, żeby odejść Tak po prostu 

Wiedziałam, oczywiście, co muszę zrobić Nie miałam na to ochoty w gruncie rzeczy,

 

ż

ołądek podszedł mi do gardła, a dłonie nagle zwilgotniały z zupełnie niezrozumiałych

 

powodów

 

Ale jaki miałam wybór? Nie mogłam pozwolić mu odejść z pieniędzmi Próbowałam go

 

przekonać, ale nie udało się Jesse'owi to by się nie spodobało, ale nie widziałam innego

 

wyjścia Skoro Paul nie chciał rozstać się z pieniędzmi dobrowolnie, to musiałam mu je

 

odebrać

 

Uznałam, że mam duże szanse Paul wsadził pudełko do wewnętrznej kieszeni kurtki

 

Wyczułam je, kiedy obejmował mnie ramieniem Musiałam tylko odwrócić jakoś jego uwagę

 

- celny cios w splot słoneczny załatwiłby prawdopodobnie sprawę a potem złapać pudełko i 
cisnąć je przez najbliższe okno do domu Brzęk rozbitego szkła przestraszyłby, oczywiście, 
Gutierrezów, ale mocno wątpię, czy wezwaliby policję znalazłszy dwa tysiączki zielonych 
rozsypane po podłodze

 

Nie był to może najlepszy plan, ale jedyny, na jaki wpadłam

 

Zawołałam go

 

Odwrócił się Księżycowi spodobało się akurat w tym momencie wyskoczyć zza gęstej

 

zasłony chmur i w jego bladym świetle zobaczyłam na twarzy Paula wyraz bezsensownej

 

nadziei Ta nadzieja wyraźnie wzrastała w miarę, jak zbliżałam się

 

do niego przez trawnik Chyba myślał przez chwilę, że udało mu się wreszcie mnie złamać

 

Odkrył mój słaby punkt Przeciągnął na złą stronę

 

A to wszystko za jedyne tysiąc dolców

 

Nic z tego

 

Wyraz nadziei zniknął z jego twarzy z chwilą, gdy zauważył moją pięść Wydawało mi się

 

nawet, że w jego niebieskich, bladych jak księżycowe światło oczach dostrzegam urazę

 

Później księżyc ponownie ukrył się za chmurami i znowu pogrążyliśmy się w ciemności

 

Zaraz potem Paul, poruszając się nadspodziewanie szybko, złapał moje nadgarstki w

 

bolesnym uścisku, podcinając mi jednocześnie nogi W sekundę później leżałam na mokrej

 

trawie przywalona jego ciężkim ciałem, z twarzą o parę centymetrów od jego twarzy

 

- To był błąd - powiedział zdecydowanie zbyt swobodnym tonem, biorąc pod uwagę, jak 
szybko biło jego serce tuż koło mojego - Cofam ofertę

 

Jego oddech jednak, w przeciwieństwie do mojego, nie był urywany Mimo to starałam się ukryć przed 
nim strach

 

-

 

Jaką ofertę? - wysapałam 

-

 

Podziału pieniędzy Zatrzymam całą sumę Naprawdę mnie uraziłaś, wiesz o tym, Suze? 

-

 

Jestem o tym przekonana - odparłam z taką ironią, na j aką tylko było mnie stać - A teraz złaź ze mnie 

To moje ulubione ridersy, przez ciebie poplamią się trawą 
Paul nie miał jednak ochoty mnie puścić Nie przyjął też mojej nieudolnej próby obrócenia całej tej 
sytuacji w żart W jego głosie brzmiała śmiertelna powaga

 

-

 

Chcesz, żeby twój chłopak zniknął, tak samo jak pani Gutierrez? – wysyczał 

Z jego ciała płynęło ciepło, więc jedynym wyjaśnieniem, dlaczego nagle moje serce

 

background image

zamieniło się w kawałek lodu, było to, że na skutek przerażenia krew chyba zamarzła mi w

 

ż

yłach

 

Nie mogłam jednak okazać strachu Słabość u ludzi takich jak Paul wywołuje raczej

 

okrucieństwo niż współczucie

 

-

 

Zawarliśmy porozumienie - powiedziałam, z wysiłkiem poruszając ustami, równie 

zmarzłymi ze strachu jak serce 
-

 

Obiecałem, że go nie zabiję - odparł Paul - Nie mówiłem nic na temat niedopuszczenia do tego, 

ż

eby umarł 

Zamrugałam oczami, zupełnie ogłupiała

 

-

 

O o czym ty mówisz? - wyjąkałam 

-

 

Domyśl się - Pochylił się i pocałował mnie lekko w zlodowaciałe usta - Dobranoc, Suze A 

potem podniósł się i rozpłynął w ciemności 
Trochę to trwało, zanim do mnie dotarło, że jestem wolna Chłodne powietrze ogarnęło mnie 
wszędzie tam, gdzie przedtem zasłaniał mnie swoim ciałem W końcu wydobyłam z siebie dość 
siły, żeby przetoczyć się na brzuch Czułam się, jakbym wyrżnęła głową w mur Zdołałam jednak 
zawołać:

 

-  Paul! Poczekaj!

 

Wtedy właśnie u Gutierrezów ktoś włączył światło Podwórko rozjaśniło się niczym pas 
startowy na lotnisku Otworzyło się okno i ktoś zawołał:

 

-  Hej, ty! Co ty tam robisz?

 

Nie czekałam, żeby sprawdzić, czy zdecydują się wezwać policję Poderwałam się z ziemi i 
pognałam w stronę ogrodzenia, które pokonywałam pół godziny wcześniej Samochód mamy stał 
tam, gdzie go zostawiłam Wskoczyłam do środka i ruszyłam w długą podróż do domu, 
przeklinając całą drogę pewnego kolegę po fachu oraz plamy z trawy na nowych dżinsach Nie 
miałam pojęcia, co mnie jeszcze czeka ze strony Paula Wkrótce miałam się tego dowiedzieć

 

Zrobił to W końcu W głębi duszy zawsze chyba wiedziałam, że to zrobi Można by pomyśleć, że 
po tym, co przeszłam, powinnam była się tego spodziewać To dla mnie nic nowego A wszystko 
wskazywało, że tak się stanie A jednak cios, kiedy padł, uderzył jak piorun z jasnego nieba

 

-

 

No, więc dokąd idziesz na kolację przed balem zimowym? - zapytała mnie Kelly Prescott na 

czwartej lekcji w pracowni językowej Nawet nie czekała na odpowiedź Kelly Prescott ona nie 
interesowała Nie po to pytała - Paul zabiera mnie do Cliff-side Inn - ciągnęła -Znasz Cliffside Inn, 
prawda, Suze? Na wybrzeżu Big Sur? 
-

 

Och, pewnie - mruknęłam - Znam 

Tak w każdym razie powiedziałam Czy to nie zabawne, jak nasz umysł potrafi się przestawić na 
autopilota? Na przykład, jak to się dzieje, że można powiedzieć jedno, a pomyśleć zupełnie co 
innego? Bo kiedy Kelly to powiedziała - o tym, że Paul zabierają do Cliffside Inn -pierwszą 
myślą, jaka przyszła mi do głowy, nie było wcale: Och, pewnie Znam Nic podobnego Myślałam 
coś w stylu: Co? Kelly Prescott? Paul Slater zabiera Kelly Prescott na bal zimowy?

 

Ale, dzięki Bogu, nie powiedziałam tego głośno Zwłaszcza że Paul siedział zaledwie parę 
stanowisk dalej i nastrajał dźwięk w magnetofonie Najmniej chyba życzyłam sobie, żeby uznał, 
ż

e się obraziłam, bo zaprosił na bal kogoś innego Już to było złe, że poczuł mój wzrok na sobie, a 

co dopiero, gdyby do niego doszło, że o nim mówię Uniósł brwi pytająco, jakby chciał 
powiedzieć: „Czy mogę w czymś pomóc?"

 

Wtedy zauważyłam, że ma na uszach słuchawki Z ulgą zdałam sobie sprawę, że nie słyszał, co 
powiedziała Kelly Słuchał

 

błyskotliwej konwersacji między Dominiąue a Michelem, naszymi 

drogimi francuskimi przyjaciółmi

 

-

 

Ma pięć gwiazdek - oznajmiła Kelly, sadowiąc się przy swoim stanowisku - Chodzi mi o Cliffside 

Inn 
-

 

Wspaniale - powiedziałam, zdecydowanie odwracając wzrok od Paula i przysuwając sobie krzesło - 

Z pewnością będziecie się świetnie bawić 
-

 

Och, tak- zgodziła się Kelly Odrzuciła miodowo-złote włosy do tyłu, żeby nałożyć słuchawki - To 

takie romantyczne A ty dokąd się wybierasz na kolację przed balem? Wiedziała, oczywiście 
Wiedziała doskonale Ale chciała mnie zmusić, żebym to powiedziała Bo dziewczyny jak Kelly już 
takie są 
-

 

Chyba nie wybiorę się na tańce - powiedziałam, siadając obok i wkładając słuchawki Kelly 

background image

spojrzała na mnie ponad ścianką działową Jej twarz wyrażała głębokie współczucie Udawane 
współczucie, rzecz jasna Nic nie obchodzę Kelly Prescott Ani też nikt inny, poza nią samą 

-

 

Nie? Och, Suze, to okropne! Nikt cię nie zaprosił? Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi 

Uśmiechnęłam się, starając się nie zwracać uwagi na świdrujący wzrok Paula, wbijający mi się w tył 
głowy

 

-

 

To fatalnie - powiedziała Kelly -Wygląda na to, że Brad też nie będzie mógł pójść, bo Debbie 

jest akurat chora Hej, mam świetny pomysł - Kelly zachichotała - Powinniście wybrać się na 
tańce razem z Bradem! 
-

 

Zabawne - powiedziałam, podczas gdy Kelly zanosiła się od śmiechu z własnego dowcipu 

Ponieważ nie ma nic żałośniejszego niż dziewczyna, która na szkolnym balu zimowym zjawia się w 
towarzystwie własnego brata przyrodniego 
Poza, być może, dziewczyną, która w ogóle nie udaje się na ten bal

 

Włączyłam magnetofon Dominiąue natychmiast zaczęła się skarżyć Michelowi na

 

dormitoire* Jestem pewna, że Michel wymrukiwał odpowiedzi pełne współczucia (zawsze to

 

robi), ale zupełnie ich nie słyszałam

 

Bo w ogóle nie miało sensu to, co się stało Jak Paul mógł zaprosić Kelly Prescott, skoro to ja

 

byłam tą dziewczyną, z którą za wszelką cenę chciał się umówić wszystko jedno dokąd?

 

Nie to, żebym była tym zachwycona, oczywiście Ale musiałam mu rzucić od czasu do czasu

 

jakąś kość, choćby po to, żeby nie zrobił z moim chłopakiem tego, co zrobił z panią

 

Gutierrez

 

Zaraz, zaraz Czy to o to chodziło? Paulowi znudziło się w końcu zawracać sobie głowę

 

dziewczyną, którą musiał szantażować, żeby zechciała spędzić z nim trochę czasu?

 

 
Cóż, dobrze Jeśli Kelly go chce, niech go sobie w końcu bierze

 

 
Problem tylko polega na tym, że trudno jest mi zapomnieć, jak czułam się, kiedy Paul leżał na

 

mnie tam, w ogrodzie Gutierrezów Bo to było przyjemne uczucie - ciężar jego ciała, jego

 

ciepło - mimo strachu Naprawdę przyjemne

 

 
Przyjemne uczucie niewłaściwy chłopak

 

 
A ten właściwy? Tak, nie należał do tych, którzy rozciągnęliby dziewczynę na trawniku A

 

ciepło? Nie wydzielał go przez pół-tora stulecia

 

 
Oczywiście, nie jego wina Z tym ciepłem Jesse nie mógł nic na to poradzić, że jest martwy,

 

tak samo, jak Paul nie mógł nic poradzić na to, że był no, Paulem

 

 
A jednak, zaprosić Kelly zamiast mnie to mnie doprowadzało do szału Od tygodni

 

przygotowywałam się do tego, że mnie zaprosi - i do tego, jak zareaguje na moją odmowę

 

 
Chyba nawet zaczynała mnie wciągać gra, jaką toczymy między sobą

 

jakbyśmy odbijali piłeczkę w tenisie w hotelu, w którym poznaliśmy się zeszłego lata

 

 
Tylko że teraz odnosiłam wrażenie, że Paul posłał na moje boisko piłeczkę, której nigdy nie

 

zdołam odbić

 

 
O co chodzi?

 

 
Słowa, naskrobane na kartce wyrwanej z zeszytu, którą ktoś pomachał przez drewnianą

 

ś

cianką dzielącą nasze boksy, zamajaczyły mi przed oczami Wyrwałam kartkę z palców,

 

które ją trzymały, i napisałam: Paul zaprosił Kelly na bal zimowy, po czym wsunęłam ją za

 

ś

ciankę 

 

Parę sekund później kartka ponownie sfrunęła na moje biurko

 

 
Myślałam, Że zaprosi Ciebie!!!, napisała moja najlepsza przyjaciółka Cee Cee

 

background image

Wygląda na to, że nie, nabazgroliłam w odpowiedzi

 

 
Cóż, może to i lepiej, stwierdziła Cee Cee I tak nie chciałaś z nim pójść, prawda? Przecież

 

jestJesse?

 

 
No właśnie Co z Jesse'em? Gdyby Paul zaprosił mnie na bal i spotkał się z, delikatnie rzecz

 

ujmując, brakiem entuzjazmu, znowu zacząłby rzucać tajemnicze groźby pod jego adresem z

 

których najnowsza dotyczyła, zdaje się, nowo nabytej umiejętności zapobiegania temu, żeby

 

umarli umierali Cokolwiek by to znaczyło

 

 
A jednak dzisiaj zaprosił na tańce kogoś innego I to nie kogokolwiek, ale Kelly Prescott,

 

najładniejszą, cieszącą się największym powodzeniem w szkole dziewczynę tę samą, którą,

 

co przypadkiem wiedziałam, Paul pogardzał

 

 
Coś tu się nie zgadzało i wcale nie chodziło o to, że rezerwowałam wszystkie tańce dla

 

chłopaka, który nie żył od stu pięćdziesięciu lat

 

 
Ale o tym nie wspomniałam Cee Cee Najlepsza przyjaciółka czy nie, szesnastoletnia

 

dziewczyna - nawet szesnastoletnia albinoska, która ma przypadkiem ciotkę medium - nie jest

 

w stanie przyjąć wszystkiego i wszystko zrozumieć Owszem, wiedziała o Jessie Ale Paul? O

 

nim się nawet nie zająknęłam

 

 
Chciałam, żeby tak zostało

 

 
Nieważne, nabazgrałam A co u ciebie?' Adam już cię zaprosił?

 

 
Zanim przekazałam kartkę Cee Cee, rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy siostra Marie-Rose,

 

nauczycielka francuskiego, nie patrzy w naszą stronę, ale zamiast niej zobaczyłam ojca

 

Dominika, który stał w progu pracowni i machał do mnie ręką

 

 
Zdjęłam słuchawki bez specjalnego żalu - narzekanie Dominiąue i Michela nie byłoby

 

fascynujące po angielsku, a po francusku było nie do zniesienia - i pośpieszyłam do drzwi

 

Czułam na sobie czyjeś uważne spojrzenie

 

 
Nie zamierzałam dać mu satysfakcji i popatrzeć w jego stronę 

 

-

 

Susannah - powiedział ojciec Dominik, kiedy wyślizgnęłam się z pracowni językowej na 

pasaż pod arkadami, który służył za szkolny korytarz w Akademii Misyjnej im Junipero 
Serry - Cieszę się, że udało mi się ciebie złapać przed wyjazdem 
-

 

Wyjazdem? - Dopiero wtedy zwróciłam uwagę, że ojciec D trzyma torbę podróżną i ma 

mocno zaniepokojony wyraz twarzy - Dokąd ojciec wyjeżdża? 
-

 

Do San Francisco - Twarz ojca Dominika była niemal równie biała jak jego starannie 

przystrzyżona broda - Obawiam się, że stało się coś strasznego 
Uniosłam brwi

 

-

 

Trzęsienie ziemi? 

-

 

Niezupełnie - Ojciec Dominik przesunął okulary w drucianej oprawie w stronę nasady 

perfekcyjnie zarysowanego orlego nosa, zerkając na mnie z góry - Chodzi o wielebnego 
Miał wypadek i jest w stanie śpiączki 
Starałam się wyglądać na stosownie zmartwioną, ale prawda jest taka, że wielebny nigdy 
mnie specjalnie nie obchodził

 

Zawsze zajmuje się nic nieznaczącymi głupstwami -jak na przykład, dziewczynami w mini 
spódniczkach na terenie szkoły Nigdy za to nie interesuje się sprawami istotnymi, jak 
podawane w porze lunchu obrzydliwie zimne hot dogi

 

-  Ojej - powiedziałam - Ale co się stało? Wypadek samochodowy? 
Ojciec Dominik odchrząknął

 

-

 

Eee, nie On, hm, udławił się 

background image

-

 

Ktoś próbował go udusić? - zapytałam z nadzieją 

-

 

Oczywiście, że nie Doprawdy, Susannah - skarcił mnie ojciec D - Udławił się kawałkiem hot doga 

na parafialnym bar-becue 
No, no! Poetycka zemsta! Nie powiedziałam tego głośno, wiedząc, że ojciec D nie byłby zachwycony 
Zamiast tego zapytałam:

 

-

 

Och, więc jak długo ojca nie będzie? 

-

 

Nie mam pojęcia - odparł ojciec D z miną ofiary - To nie mogło się zdarzyć w gorszym momencie 

Chociażby weekendowa aukcja 
Akademia Misyjna nie ustaje w wysiłkach mających na celu gromadzenie funduszy W ten weekend 
miała się odbyć doroczna aukcja staroci Dary napływały przez cały tydzień -składowano je w piwnicy 
na plebanii Do najciekawszych przedmiotów, jakie wpłynęły do komitetu organizacyjnego, należała 
tabliczka ouija* (do seansów spirytystycznych) z przełomu wieków (dar ciotki Cee Cee, Pru) oraz 
srebrna klamra od pasa - oceniana przez Towarzystwo Historyczne Carmelu na sto pięćdziesiąt lat - 
znaleziona przez mojego przyrodniego brata Brada podczas sprzątania strychu, którym został ukarany 
za wyrządzone zło jego natury w tej chwili sobie nie przypominam

 

Chciałem jednak, żebyś wiedziała, gdzie jestem - Ojciec Dominik wyciągnął z kieszeni komórkę - 
Zadzwoń do mnie, jeśli zdarzy się coś, eee, niezwykłego, dobrze, Susannah? Mój numer

 

-

 

Znam numer telefonu ojca - powiedziałam Ojciec D miał nową komórkę, ale nie aż tak nową Czy 

muszę dodawać, jakie to idiotyczne, że on, który nigdy nie chciał - ani nie miał pojęcia, jak używać - 
komórki, w przeciwieństwie do mnie ją posiadał? -A przez „coś niezwykłego" należy rozumieć 
zaliczenie przez Brada śród-semestralnego testu z trygonometrii czy też zjawiska nadprzyrodzone, jak 
pojawienie się ektoplazmy w bazylice? 
-

 

To ostatnie - odparł ojciec D, chowając komórkę - Mam nadzieję, Susannah, że to potrwa najwyżej 

dzień czy dwa, ale doskonale pamiętam, że w przeszłości wpakowanie się w sytuację śmiertelnego 
niebezpieczeństwa nie zajmowało ci więcej czasu Bardzo cię proszę, żebyś zachowała ostrożność 
podczas mojej nieobecności Nie chciałbym wrócić do domu po to, żeby odkryć, że kolejna część 
szkoły przeniosła się w niebyt Och, poza tym dopilnuj, żeby Szatan miał dość jedzenia 
-

 

No nie - powiedziałam i cofnęłam się Po raz pierwszy od dawna moje nadgarstki i dłonie nie nosiły 

czerwonych śladów wściekłych kocich pazurów i chciałam, żeby tak zostało -Teraz ksiądz opiekuje 
się tym kociskiem, nie ja 
-

 

A co ja mam zrobić, Susannah? - zmartwił się ojciec D -Poprosić siostrę Ernestynę, żeby do niego 

zajrzała od czasu do czasu? Na plebanii w ogóle nie powinno być żadnych zwierząt, ze względu na 
alergię Musiałem się przyzwyczaić do spania przy otwartym oknie, tak żeby ten piekielny stwór mógł 
wchodzić i wychodzić, kiedy mu się podoba, żeby go nowicjuszki nie zauważyły 
-

 

Ś

wietnie - przerwałam, wzdychając ciężko - Wstąpię po karmę dla zwierząt po szkole Jeszcze 

coś? 
Ojciec Dominik wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę papieru Rzucił na nią okiem i 
powiedział:

 

-

 

Och Pogrzeb u Gutierrezów Wszystko załatwione A całą rodzinę umieściłem na liście najbardziej 

potrzebujących, tak jak prosiłaś 
-

 

Dzięki, ojcze D - powiedziałam cicho, kierując wzrok ku fontannie na dziedzińcu 

W Brooklynie, gdzie się wychowałam, listopad oznaczał śmierć wszelkiej roślinności Tutaj, w 
Kalifornii - mimo że to północna Kalifornia - listopad oznacza tyle, że turyści odwiedzający Misję 
noszą stroje khaki zamiast bermudów, a surferzy na plaży Carmelu zamieniają kostiumy z krótkim 
rękawem na te z długim Na klombach nadal rosną czerwone i

 

8

 

background image

różowe kwiaty, a w południe, kiedy zwalniają nas na lunch, można się nieźle spocić w 
promieniach słońca

 

A jednak, przy temperaturze około dwudziestu stopni, zadrżałam i to wcale nie dlatego, że stałam 
w chłodnym cieniu pod arkadami Nie, gęsią skórkę na moich ramionach wywołało zimno 
płynące z wnętrza Ponieważ pomimo niezaprzeczalnego piękna ogrodów Misji nie ulegało 
wątpliwości, że pod tymi cudownymi płatkami kryje się coś ciemnego i

 

cóż, przypominającego Paula To prawda Ten chłopak potrafił najpiękniejszy dzień uczynić 

pochmurnym Przynajmniej w moim odczuciu Czy ojciec Dominik czuł coś podobnego, nie 
jestem w stanie powiedzieć, ale jakoś w to wątpiłam Po dość burzliwym początku roku Paul 
ostatecznie dużo rzadziej kontaktował się z dyrektorem niż ja Było to trochę dziwne, 
zważywszy, że wszyscy troje zajmowaliśmy się pośrednictwem

 

Taki układ chyba jednak odpowiadał zarówno Paulowi, jak i ojcu D Obaj zachowywali 
dystans, wykorzystując mnie w charakterze łączniczki w razie absolutnej konieczności 
Wynikało to częściowo

 

z tego, że - powiedzmy to - obaj byli facetami Ale też z tego, że zachowanie Paula -przynajmniej 
w szkole - poprawiło się znacząco i nie było powodu, żeby go posyłać do gabinetu dyrektora Paul 
stał się wzorowym uczniem, miał bardzo dobre stopnie, a nawet zyskał nominację na kapitana 
szkolnej drużyny tenisowej

 

Gdybym tego nie widziała na własne oczy, nie uwierzyłabym Ale tak było Rzecz jasna, Paul 
wolał nie wtajemniczać ojca D w swoją działalność pozalekcyjną, bo zdawał sobie sprawę, że 
ksiądz raczej by jej nie zaaprobował

 

Weźmy chociażby przypadek Gutierrezów Duch zgłosił się do nas po pomoc, a Paul zamiast 
zrobić, co należy, ukradł mu dwa tysiące dolarów Na coś takiego ojciec Dominik na pewno nie 
przymknąłby oka

 

Tyle że o tym nie wiedział To jest, ojciec D Ponieważ Paul nie zamierzał mu powiedzieć, a ja, 
prawdę  mówiąc,  też  nie  Bo  gdybym  powiedziała  ojcu  Dominikowi  coś,  co  zaszkodziłoby 
wizerunkowi Paula - piątkowego kujona, o jaki się starał - to to, co spotkało panią Gutierrez, 
spotkałoby również mojego chłopaka

 

Albo raczej chłopaka, z którym mogłabym chodzić Gdyby żył

 

Paul miał na mnie haka, zgadza się Ustawił mnie, jak chciał Cóż, może niezupełnie tam, gdzie 
chciał, ale blisko

 

Dlatego też musiałam użyć podstępu, żeby zapewnić Gutierrezom jakiś rodzaj zadośćuczynienia, 
bo zostali okradzeni, nawet jeśli nie byli tego świadomi Nie mogłam, naturalnie, pójść na policję 
(No, rozumie pan, panie oficerze, duch pani Gutierrez powiedział mi, że pieniądze są ukryte u niej 
na podwórku pod kamieniem, ale kiedy tam poszłam, stwierdziłam, że zabrał je już inny 
pośrednik Kim jest pośrednik? Och, to taka osoba, która jest łącznikiem między światem żywych 
a światem umarłych Ojej, proszę poczekać co robicie z tą kamizelką?)

 

Zamiast tego umieściłam Gutierrezów na misyjnej liście potrzebujących, co zapewniło pani 
Gutierrez przyzwoity pogrzeb,

 

a jej bliskim dość pieniędzy, żeby spłacili chociaż częściowo jej dług Który nie wynosił z 
pewnością aż dwa tysiące dolarów

 

podczas gdy mnie nie będzie, Susannah Włączyłam się trochę za późno A nie mogłam 

zapytać:

 

„O czym to ksiądz mówił?" Zacząłby się dopytywać, jakie myśli pochłonęły mnie na tyle, że 
nie zwracałam uwagi na jego słowa

 

-  Obiecujesz, Susannah?

 

Błękitne oczy ojca Dominika wpiły się w moje Czy miałam inne wyjście, niż przełknąć ślinę i 
skinąć głową?

 

 

background image

9

 

background image

-

 

Oczywiście, ojcze D - powiedziałam, nie mając pojęcia, co obiecuję 

-

 

Cóż, muszę stwierdzić, że teraz czuję się lepiej - odparł i faktycznie miałam wrażenie, że rozluźnił 

się i przyjął swobodniejszą postawę -Wiem, naturalnie, że mogę ufać wam obojgu Tylko strasznie 
bym nie chciał, żebyś zrobiła coś eee, głupiego kiedy wyjadę Każdemu trudno jest oprzeć się pokusie, 
a szczególnie młodym ludziom, którzy nie zdają sobie w pełni sprawy z konsekwencji swoich czynów 

Och Już wiedziałam, o czym mówił

 

-  Alejeśli chodzi o ciebie i Jesse'a - ciągnął ojciec Dominik -następstwa byłyby po prostu 
katastrofalne, gdybyście przypadkiem, eee

 

ulegli nieopanowanej żądzy? - dokończyłam za niego Ojciec Dominik zerknął na mnie 

ż

ałośnie

 

-  Susannah, mówię poważnie Jesse nie należy do tego świata Przy odrobinie szczęścia nie 
zabawi tutaj dużo dłużej Im bardziej się do siebie przywiążecie, tym boleśniej będzie się 
wam rozstać Bo kiedyś to nastąpi, Susannah Nie można zakłócić naturalnego

 

Ble, ble, ble Ojciec D poruszał wargami, aleja się znowu wyłączyłam Nie czułam potrzeby 
wysłuchiwania po raz kolejny wykładu A więc ojcu Dominikowi nie ułożyło się szczęśliwie

 

z duchem ukochanej dziewczyny z czasów średniowiecza Ale to nie znaczy, że mnie i Jesse'owi 
przeznaczone jest to samo Zwłaszcza biorąc pod uwagę, czego dowiedziałam się od Paula, który 
chyba posiada dużo rozleglejszą wiedzę na temat pośredniczenia niż ojciec Dominik

 

szczególnie jeśli chodzi o ten drobny, mało znany fakt, że pośrednicy są w stanie 

przywrócić zmarłym życie

 

Był tylko jeden szkopuł: trzeba było mieć jakieś ciało, w którym dałoby się umieścić duszę 
właściwego zmarłego A ciało to nie jest coś, co ma się zwykle pod ręką W każdym razie nie takie, 
które byłoby skłonne dobrowolnie poświęcić zamieszkującą je aktualnie duszę

 

-  Oczywiście, ojcze D - zapewniłam, kiedy skończył wreszcie przemowę - Niech ksiądz się 
dobrze bawi w San Francisco

 

Ojciec Dominik skrzywił się Przypuszczam, że ludzie udający się do San Francisco, żeby odwiedzić 
dostojników kościelnych w stanie śpiączki, niekoniecznie mają czas na turystykę, na przykład 
obejrzenie mostu Golden Gate czy Chinatown itd

 

-

 

Dziękuję, Susannah - Rzucił mi przenikliwe, wymowne spojrzenie - Zachowuj się 

-

 

A czy kiedykolwiek było inaczej? - zapytałam lekko zdumiona 

Nie pofatygował się nawet, żeby odpowiedzieć; potrząsnął głową i odszedł

 

3

 

No, to o czym to gwarzyliście sobie dzisiaj z ojczulkiem na francuskim? - dopytywał się Paul

 

-  O pogrzebie pani Gutierrez - odpowiedziałam zgodnie z prawdą No, mniej więcej 
Doszłam do wniosku, że nie opłaca się oszukiwać Paula Ma niesamowitą zdolność 
odkrywania prawdy

 

To, oczywiście, wcale nie znaczy, że mówię mu samą prawdę i tylko prawdę Po prostu nie stosuję 
wobec Paula Slatera polityki pełnej otwartości Ze względów bezpieczeństwa Względy 
bezpieczeństwa kazały mi nie wyjawiać Paulowi tego, że ojciec Dominik udał się do San Francisco i 
nie wiadomo, kiedy wróci

 

-

 

Chyba cię to już nie martwi, co? - zapytał Paul - Ta sprawa z panią Gutierrez? Wiesz, te pieniądze 

zostaną wykorzystane z pożytkiem 
-

 

Och, z pewnością, wiem Kolacja w Cliffside Inn wyniesie ile? Stówę od łebka? I pewnie wynajmiesz 

limuzynę 
Paul, wsparty na poduszkach, uśmiechnął się niemrawo

 

-

 

Kelly ci powiedziała? Tak szybko? 

-

 

Przy pierwszej okazji 

10

 

background image

-

 

Długo nie czekała 

-

 

Kiedy ją zaprosiłeś? Wczoraj wieczorem? 

-

 

Zgadza się 

-

 

A więc około dwunastu godzin - powiedziałam - Nieźle, zważywszy, że przez jakieś osiem 

prawdopodobnie spała 
-

 

Och, w to wątpię - odparł Paul - Wtedy robią najwięcej To znaczy, sukuby Kelly mruży oczy 

najwyżej na jedną, dwie godziny w nocy i tyle 
-

 

Romantyczne - Odwróciłam pożółkłą kartkę starej książki, leżącej na łóżku między mną a 

Paulem - Nazwać dziewczynę, z którą się wybierasz na bal zimowy, sukubem 
-

 

Ona przynajmniej chce iść ze mną - powiedział Paul z twarząbez wyrazu, jeśli nie liczyć 

ciemnej brwi, która ledwo zauważalnie uniosła się nieco wyżej niż druga - Ożywcza odmiana , 
muszę stwierdzić, w stosunku do tego, jak się tutaj zwykle rzeczy mają 
-

 

Czyżbyś słyszał, jak się skarżę? - zapytałam, przewracając kolejną kartkę 

Byłam dumna z siebie, że zdołałam - przynajmniej na zewnątrz - zachować całkowitą

 

obojętność wobec całej sprawy Bo w środku krzyczałam: Co się dzieje? Dlaczego zapraszasz

 

Kelly, a nie mnie? Nie to, że mnie w ogóle obchodzą te głupie tańce, ale w co ty teraz grasz,

 

Paulu Slaterze?

 

Zdumiewające, że nie dałam nic po sobie poznać W każdym razie, nic mi o tym nie

 

wiadomo

 

-  Chodzi tylko o to, że chętnie dowiedziałabym się wcześniej, że nie zostałam uwzględniona 
w twoich planach - powiedziałam głośno - Mogłam przecież zdążyć już wydać majątek na 
sukienkę

 

Kącik ust Paula uniósł się gwałtownie

 

-  Nie zrobiłaś tego - powiedział -1 wcale nie zamierzałaś Odwróciłam wzrok Czasami 
trudno było wytrzymać jego

 

spojrzenie, było takie przenikliwe, takie

 

Błękitne

 

Silna, opalona dłoń spoczęła na mojej, nie pozwalając mi przewrócić strony

 

-  To tutaj - Paul raczej nie ma problemu z patrzeniem mi w oczy (chyba dlatego, że są 
zielone i tak przenikliwe jak, hm, algi) Nie spuszczał wzroku z mojej twarzy - Przeczytaj 
Spojrzałam w dół Książka, którą Paul wyciągnął na naszą „lekcję pośrednictwa", była tak 
stara, że kartki kruszyły się w palcach Powinna znajdować się w muzeum, a nie w sypialni 
siedemnastoletniego chłopca

 

Ale właśnie tam trafiła, zabrana - wątpię, żeby Paul był świadomy, że ja o tym wiem - ze 
zbiorów dziadka Księga umarłych -taki miała tytuł

 

Tytuł nie był jedynym przypomnieniem, że wszystko przemija Wydzielała zapach, jakby mysz 
czy inne małe stworzenia dostało się nie tak dawno temu między jej stronice i ulegała powolnemu 
rozkładowi

 

-  „Jeśli wierzyć przekładowi z 1924 roku - czytałam głośno zadowolona, że głos nie drży mi 
tak jak palce - które zawsze drżą, kiedy Paul mnie dotyka - zdolności zmienników nie 
kończyły się na komunikacji ze zmarłymi i umiejętności teleportacji między ich światem a 
naszym, ale obejmowały również swobodne przemieszczanie się w czwartym wymiarze" 
Przyznaję, nie bardzo wczuwałam się w lekturę Było średnio' zabawne siedzieć w szkole cały 
dzień, a potem, przymusowo, pobierać lekcje pośredniczenia, jasne, odbywały się tylko raz w 
tygodniu, ale to, proszę mi wierzyć, więcej niż dosyć Dom Paula nie stracił nic ze swojej 
sterylności w ciągu tych paru miesięcy, kiedy go odwiedzałam Był tak samo przerażający jak 
zwykle

 

tak samo, jak dziadek Paula, który, jak sam twierdził, prowadził półzycie w pokoju niedaleko 

sypialni Paula Na to półzycie składała się opieka najmowanych całodobowych pielęgniarzy, 
zajmujących się przynoszeniem starszemu panu ulgi w rozlicznych chorobach

 

 

background image

11

 

background image

oraz nieustanne oglądanie kanału rozrywkowego Nic dziwnego, że Paul unikał pana Slatera -czy też 
doktora Śląskiego, jak sam mi się przedstawił -jak zarazy Dziadek nie stanowi najbardziej 
interesującego towarzystwa, nawet kiedy nie udaje otumanionego lekami Pomimo mojego braku 
zapału Paul puścił moją dłoń i rozparł się z powrotem na poduszkach, niezwykle zadowolony z siebie

 

-

 

No? - Znowu jedna brew powędrowała do góry 

-

 

No, co? - Przewróciłam kartkę; na następnej stronie widniała jedynie kopia cytowanego hieroglifu 

Uśmieszek zniknął z jego twarzy Stała się równie pozbawiona wyrazu co ściana za jego plecami

 

-

 

A więc tak chcesz to rozegrać - powiedział Nie miałam pojęcia, o czym mówi 

-

 

Rozegrać co? - zapytałam 

-

 

Mógłbym to zrobić, Suze - odparł - Nie powinno być trudno dojść do tego A kiedy mi się uda cóż, 

nie będziesz mogła mi zarzucić, że nie dotrzymałem umowy 
-

 

Jakiej umowy? Paul zacisnął szczęki 

-

 

Zęby nie zabijać twojego chłopaka - powiedział bezbarwnym tonem 

Gapiłam się na niego, autentycznie zdumiona Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje Spędzamy razem 
całkiem miłe - no, dobrze, może nie miłe, ale zwyczajne - popołudnie, a on nagle zaczyna grozić, że 
zabije albo raczej, że nie zabije, mojego chłopaka O co właściwie chodziło?

 

-  O-o czym ty mówisz? - wyjąkałam - Co to ma wspólnego z Jesse'em? Czy to czy to z 
powodu tańców? Paul, gdybyś mnie poprosił, poszłabym z tobą Nie wiem, dlaczego to 
zrobiłeś i zaprosiłeś Kelly, nawet nie

 

Uśmieszek powrócił, ale tym razem Paul tylko pochylił się i zamknął książkę Z wiekowych stronic 
podniósł się tuman kurzu, niemal prosto na moją twarz, ale nie zwróciłam na to uwagi Z sercem w 
gardle czekałam na odpowiedź Pisane mi jednak było rozczarowanie, ponieważ Paul rzucił jedynie:

 

-

 

Nie przejmuj się tym - Po czym podniósł się z łóżka -Jesteś głodna? 

-

 

Paul - Poszłam za nim, stukając głośno butami od Stuarta Weitzmana na gołej, wyłożonej płytkami 

podłodze - Co się dzieje? 
-

 

A dlaczego sądzisz, że coś się dzieje? - zapytał, idąc długim, rozświetlonym korytarzem 

-

 

O rany, nie wiem - Strach sprawił, że zabrzmiało to uszczypliwie - To, co przedtem powiedziałeś o 

Jessie I to, że zostawiłeś mnie na lodzie, jeśli chodzi o bal zimowy A teraz to Coś knujesz 
-

 

Naprawdę? - Paul spojrzał na mnie, wchodząc na kręcone schody prowadzące do kuchni -Poważnie 

tak myślisz? 
-

 

Tak - powiedziałam - Tylko jeszcze nie wpadłam na to, co 

-

 

Wiesz, jakie teraz sprawiasz wrażenie? - zapytał Paul, otwierając lodówkę i zaglądając do środka 

-

 

Nie Jakie? 

-

 

Jakbyś była zazdrosna o inną dziewczynę Zatkało mnie 

-

 

Ajak się rzeczy mają na planecie niespełnionych życzeń? Znalazł puszkę coli i otworzył ją z 

trzaskiem 
-

 

Ładne - skwitował moją uwagę - Nie, poważnie Podoba mi się Kiedyś może sam to 

wykorzystam 
-

 

Paul - Wpatrywałam się w niego uważnie, w gardle mi zaschło, a serce tłukło mi się w piersi - 

Co ty knujesz? Poważnie 
-

 

Poważnie? - Pociągnął długi łyk napoju Mimo woli zwróciłam uwagę, kiedy przełykał, jak mocno 

jest opalony - Asekuruję się 
-

 

A cóż to znaczy? 

12

 

background image

-  To znaczy - powiedział, zamykając lodówkę i opierając się o nią plecami - że zaczyna mi 
się tutaj podobać Dziwne, ale prawdziwe Nigdy nie myślałem, że jestem typem nadającym 
się na kapitana szkolnej drużyny tenisa Mój Boże, w poprzedniej szkole - Znowu pociągnął 
łyk coli - Ale mniejsza o to Faktem jest, że zaczyna mnie wciągać to szkolne życie Chcę iść 
na bal zimowy Chodzi o to, że pewnie nie będziesz chciała ze mną być przez jakiś czas, po 
tym jak cóż, zrobię to, co planuję

 

Drzwi lodówki były zamknięte, więc to nie z jej powodu poczułam nagle zimny dreszcz 
przebiegający po plecach Widocznie zauważył, że drżę, bo powiedział z uśmiechem:

 

-  Nie martw się, Susie W końcu mi wybaczysz Z czasem zdasz sobie sprawę, że tak będzie 
le

 

Nie dokończył A to dlatego, że podeszłam i wytrąciłam mu puszkę z ręki Wylądowała z hukiem 
w zlewie ze stali nierdzewnej Paul spojrzał zaskoczony na pustą dłoń, jakby nie mógł zrozumieć, 
gdzie się podziało jego picie

 

-  Nie wiem, co planujesz, ale jedno niech będzie jasne: jeśli coś mu się stanie - syknęłam nie 
głośniej niż napój wydobywający się z puszki, ale znacznie gwałtowniej - cokolwiek, to 
pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś Zrozumiałeś?

 

Zaskoczenie na jego twarzy ustąpiło miejsca irytacji

 

-

 

Tego nie obejmowała nasza umowa Obiecałem tylko, że nie 

-

 

Cokolwiek I nie nazywaj mnie „Susie" 

Serce biło mi tak mocno, że nie rozumiałam, jak mógł tego nie słyszeć -jak mógł nie 
zauważyć, że jestem bardziej przerażona niż rozgniewana

 

A może i zauważył, bo rozciągnął usta w uśmiechu -w uśmiechu, który zdążył sprawić, że połowa 
dziewczyn w szkole zakochała się w nim na zabój

 

-

 

Nie martw się, Suze - powiedział - Moje plany wobec Jes-se'a? Są o wiele bardziej 

humanitarne niż to, co przewidziałaś dla mnie 
-

 

Ja 

Paul pokręcił głową

 

-  Nie obrażaj mnie, udając, że nie wiesz, co mam na myśli Nie musiałam udawać Nie 
miałam pojęcia, o co mu chodzi

 

Nie zdołałam mu jednak tego powiedzieć, ponieważ w tym samym momencie otworzyły się drzwi 
z boku i ktoś zawołał:

 

-  Halo?

 

Był to doktor Slaski wraz z opiekunem -wrócili właśnie z kolejnej tury niekończących się

 

wizyt lekarskich Okrzyk pochodził od opiekuna Doktor Slaski - czy też Slater, jak nazywał

 

go

 

Paul - nigdy się nie odzywał W każdym razie nie wtedy, kiedy poza mną był w pobliżu

 

jeszcze ktoś inny

 

-

 

Hej - powiedział Paul, wchodząc do salonu i spoglądając na przykutego do wózka 

inwalidzkiego dziadka -Jak było? 
-

 

Ś

wietnie - odparł pielęgniarz z uśmiechem - Prawda, panie Slater? Dziadek Paula 

nie odpowiedział Głowę miał spuszczoną na piersi, jakby spał 
Tyle że nie spał Był nie mniej świadomy niż ja W zniszczonym i kruchym starczym ciele krył się 
umysł tryskający inteligencją i pełen żywotności Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego uznał za 
stosowne to ukrywać Mnóstwa rzeczy dotyczących Slaterów nie rozumiem

 

-

 

Przyjaciółka zostaje na kolacji, Paul? - zapytał wesoło opiekun 

-

 

Tak - powiedział Paul 

-

 

Nie - powiedziałam w tym samym momencie Po czym nie patrząc mu w oczy, dodałam: 

-Wiesz, że nie mogę 

 

background image

13

 

background image

To, przynajmniej, było prawdą Czas posiłków to w moim domu czas dla rodziny Wystarczy opuścić 
jeden z wymyślnych posiłków przygotowanych przez mojego ojczyma, a wymówkom nie ma końca

 

-  W porządku - powiedział Paul przez wyraźnie zaciśnięte zęby - Odwiozę cię do domu 
Nie sprzeciwiałam się Byłam bardziej niż chętna do wyjścia

 

Przejażdżka mogła być dużo przyjemniejsza, niż była Chodzi o to, że Carmel należy do

 

najpiękniejszych miejsc na świecie, a dom Slaterów leży tuż nad oceanem Słońce zachodziło

 

i wydawało się, że niebo staje w płomieniach, a z dołu dobiegał odgłos fal rytmicznie

 

uderzających o nadbrzeżne skały Do tego Paul, którego widok też nie jest, no cóż, niemiły

 

dla wzroku, prowadzi nie jakiś tam, przechodzący z ojca na syna samochód,

 

ale srebrzysty kabriolet bmw, w którym, o czym przypadkiem wiem, wyglądam wyjątkowo

 

dobrze - z ciemnymi włosami, bladą cerą i znakomicie dobranym obuwiem

 

A jednak napięcie panujące w samochodzie można by ciąć nożem Jechaliśmy w całkowitym

 

milczeniu, aż dotarliśmy wreszcie na ulicę Sosnowego Wzgórza 99, pod pełen tajemniczych

 

zakamarków wiktoriański dom na Wzgórzach Carmelu, który moja mama i ojczym nabyli

 

przeszło rok temu, ale jeszcze nie skończyli odnawiać A ponieważ powstał w początkach

 

wieku - XIX, nie XX - wymagał mnóstwa przeróbek

 

Ż

adne jednak, nawet najnowocześniejsze oświetlenie nie mogło usunąć w cień awanturniczej

 

przeszłości tego domu, ani faktu, że przed paroma miesiącami odkopano tam na podwórku

 

szkielet mojego chłopaka Nadal nie mogłam postawić stopy na tarasie, nie odczuwając

 

mdłości

 

Już miałam wysiąść z auta bez słowa pożegnania, kiedy Paul wyciągnął rękę i położył dłoń na

 

moim ramieniu

 

-  Suze - odezwał się, a kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam w jego niebieskich oczach 
zakłopotanie - Posłuchaj Co byś powiedziała na zawieszenie broni?

 

Zamrugałam oczami Żarty sobie stroił? Groził, że usunie mojego chłopaka; okradł ludzi, którym miał 
pomóc; nie raczył zaprosić mnie na szkolne tańce i upokorzył w rezultacie przed najpopularniejszą 
dziewczynę w szkole A teraz chciał buzi i pa, pa?

 

-

 

Nie ma mowy - burknęłam, zgarniając swoje podręczniki 

-

 

Daj spokój, Suze - powiedział, oślepiając mnie uśmiechem, od którego serce topniało -Wiesz, że 

jestem nieszkodliwy No, w zasadzie Poza tym, co mógłbym zrobić Jesse'owi? Ma ojca Dominika, 
ż

eby go chronił, prawda? 

Niezupełnie W każdym razie, nie teraz Ale Paul o tym nie wiedział Jeszcze nie

 

-

 

Przykro mi z powodu tej sprawy z Kelly Ale ty nie chciałaś iść ze mną Jak możesz mieć do mnie 

pretensję o to, że mam ochotę zabrać dziewczynę, której cóż, której się podobam? Może to przez ten 
uśmiech Może przez sposób, wjaki mrugał błękitnymi oczętami Nie wiem, dlaczego, ale nagle 
poczułam, że mięknę 
-

 

A co z Gutierrezami? - zapytałam - Oddasz pieniądze? 

-

 

Hm Cóż, nie Nie mogę tego zrobić 

-

 

Paul, możesz Nic nie powiem, przysięgam 

-

 

Nie o to chodzi Nie mogę, ponieważ ja, eee, potrzebuję ich 

-

 

Na co? 

Paul uśmiechnął się

 

-  Dowiesz się

 

Otworzyłam drzwi i wysiadłam, wbijając obcasy głęboko w usłaną igłami ścieżkę

 

-

 

Do widzenia, Paul - powiedziałam i zatrzasnęłam drzwiczki, ucinając jego słowa: 

-

 

Nie, Suze, poczekaj! 

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu Mój ojczym Andy rozpalił ogień w którymś z licznych 
kominków Silna woń spalonego drewna wypełniała rześkie wieczorne powietrze, mieszając się z 
jeszcze innym zapachem

 

14

 

background image

Curry To był wieczór kurczaka tandoori Jak mogłam zapomnieć?

 

Za plecami słyszałam, jak Paul cofa samochód i odjeżdża Nie obejrzałam się Weszłam po 
schodkach w świetle płynącym z jadalni i stanęłam przed frontowymi drzwiami Otworzyłam je i 
zawołałam:

 

-  Jestem w domu!

 

Ale tak naprawdę nie byłam Bo teraz dom oznaczał dla mnie coś innego i tak było od 
jakiegoś czasu I on już tu nie mieszkał

 

4

 

Garść kamyków zagrzechotała z hałasem, uderzając o grube, oprawne w ołów szkło

 

Rozejrzałam się zaniepokojona, czy to nie zwróciło czyjejś uwagi Lepiej jednak, żeby

 

usłyszeli stuk drobinek żwiru o szybę niż mnie, szepczącą imię kogoś, kto wcale nie powinien

 

tutaj mieszkać

 

Kogoś, kto w rzeczywistości właściwie w ogóle nigdzie nie mieszkał

 

Zjawił się niemal natychmiast, nie w oknie, ale tuż koło mnie Tak to jest z umarłymi Nie

 

muszą się przejmować schodami Czy ścianami

 

-  Susannah - Światło księżyca uwypukliło rysy jego twarzy Plamy cienia znajdowały się 
tam, gdzie powinny być oczy, a blizna na brwi - ślad po ugryzieniu psa w dzieciństwie - stała 
się całkiem biała

 

Ale nadal, mimo tych księżycowych sztuczek, Jesse był najprzystojniejszym chłopakiem, 
jakiego spotkałam Nie sądzę, żeby to miłość sprawiała, że tak go oceniłam Pokazałam Cee Cee 
jego miniaturowy portret, który przypadkiem-specjalnie wyniosłam z siedziby Towarzystwa 
Historycznego Carmelu, a ona przyznała mi rację „Niesamowicie przystojny" -tak się dokładnie 
wyraziła

 

-  Nie musisz sobie zawracać tym głowy - powiedział, strząsając z mojej dłoni resztę 
kamyków -Wiedziałem, że tu jesteś Słyszałem, jak mnie wołałaś

 

Tyle że wcale tak nie było Właściwie nie zawołałam go Ale wszystko jedno Był ze mną i 
tylko to się liczyło

 

-

 

O co chodzi, Susannah? - zapytał Wysunął się z cienia plebanii, więc mogłam w końcu 

zobaczyć jego oczy Ciemne i lśniące, były pełne inteligencji inteligencji i czegoś jeszcze Czegoś, 
jak myślałam z przyjemnością, przeznaczonego tylko dla mnie 
-

 

Wpadłam, żeby powiedzieć „cześć" - oznajmiłam ze wzruszeniem ramion Było tak 

chłodno, że mój oddech tworzył] chmurkę pary między nami 

Tak się nie działo, kiedy odzywał się Jesse Ponieważ on, rzecz! jasna, nie oddycha

 

-  O trzeciej nad ranem? - Ciemne brwi uniosły się do góry,] ale raczej w wyrazie rozbawienia 
niż niepokoju - W dzień powszedni?

 

Tu mnie złapał, oczywiście

 

-

 

Ojciec D prosił, żeby przynieść jakieś kocie jedzenie - wyjaśniłam, potrząsając torbą - Nie 

chciałam, żeby siostra Ernestyna nakryła mnie na tym, jak je podrzucam Nie powinna wiedzieć o 
Szatanie 
-

 

Kocie jedzenie - powtórzył Jesse Tb go na dobre rozbawiło -1 tylko tyle? 

Nie tylko i dobrze o tym wiedział Ale chodziło o coś innego, niż sądził W każdym razie

 

niezupełnie

 

Ale kiedy przyciągnął mnie do siebie, nie stawiałam oporu Zwłaszcza że jest jedno jedyne

 

miejsce na świecie, gdzie czuję | się bezpiecznie, i tam właśnie byłam w jego ramionach

 

-  Zimno ci,  ąuerida  -  szepnął  w moje  włosy  -  Trzęsiesz  się  Owszem,  ale  nie  z zimna  No, 
może nie tylko Zamknęłam

 

oczy  i  rozpłynęłam  się  w  jego  objęciach,  napawając  dotykiem  jego  silnych  ramion  i  twardej 
piersi, w którą wtulałam policzek Żałowałam, że to nie może trwać wiecznie - że nie mogę być 
ciągle w jego ramionach, gdzie nic nie mogło mnie zranić Bo on by do tego nie dopuścił

 

 

background image

15

 

background image

Nie wiem, jak długo tak staliśmy w ogródku na plebanii ojca D Ocknęłam się, dopiero kiedy jesse, 
gładząc mnie po włosach, w końcu odsunął się lekko, żeby móc spojrzeć mi w twarz

 

-

 

O co chodzi, Susannah? - zapytał ponownie Jego głos zabrzmiał, zważywszy sytuację, 

zaskakująco szorstko - Co się stało? 
-

 

Nic - skłamałam, ponieważ nie chciałam, żeby to się skończyło światło księżyca, jego uścisk, 

cokolwiek w ogóle wszystko 
-

 

Nieprawda, że nic - powiedział i odsunął dłonią kosmyk włosów, który wiatr przylepił do moich, 

pokrytych błyszczykiem, warg Ten problem mnie prześladuje - Znam cię, Susannah Wiem, że coś cię 
gnębi Mów 
Ujął mnie za rękę i pociągnął Poszłam za nim, chociaż nie wiedziałam dokąd Mogłabym

 

towarzyszyć mu wszędzie, nawet do wnętrza piekieł Ale on, oczywiście, nigdy by mnie tam

 

nie zabrał

 

W przeciwieństwie do niektórych ludzi

 

Trochę jednak się opierałam, kiedy zobaczyłam, dokąd faktycznie idziemy To nie było może

 

piekło, ale

 

-

 

Do samochodu? - Zagapiłam się zaskoczona na hondę ac-cord mojej mamy 

-

 

Zmarzłaś - stwierdził stanowczo Jesse, otwierając dla mnie drzwiczki od strony kierowcy -Możemy 

porozmawiać w środku 
Rozmowa nie była dokładnie tym, co mi chodziło po głowie Uznałam jednak, że to akurat 
moglibyśmy robić równie dobrze w samochodzie, jak i w ogródku I byłoby dużo cieplej Tylko że 
Jesse nie miał takich zamiarów Chwycił mnie za dłonie, kiedy usiłowałam objąć go za szyję i 
zdecydowanie ułożył je na moich kolanach

 

-  Powiedz mi - odezwał się w mroku, a ton jego głosu dawał jasno do zrozumienia, że nie ma 
ochoty na żarty

 

Westchnęłam i spojrzałam w szybę Miejsce nie należało do najbardziej romantycznych zakątków, 
jeśli chodzi o całowanie się Big Sur już bardziej Bal zimowy, zdecydowanie tak Ale parking przy 
plebanii w Misji im Junipero Serry? Niespecjalnie

 

-

 

O co chodzi, ąuerida? - Pochylił się i odgarnął mi włosy z czoła Na widok mojej miny, odsunął rękę 

-

 

Och Chodzi o niego - powiedział zupełnie innym tonem Chyba nie powinnam się dziwić Ze 

domyślił się bez moich 
wyjaśnień Tylu rzeczy mu nie powiedziałam - nie odważyłam się Na przykład moja umowa z Paulem: 
ż

e nie wyśle Jesse'a w zaświaty, a w zamian za to ja będę spędzać z nim każde środo-we popołudnie, 

aby nauczyć się czegoś więcej o naszym wyjątkowym darze chociaż, prawdę mówiąc, przez większość 
czasu chyba Paul myślał o tym, jak mi wpakować język w usta, a niejakie by mi tu jeszcze przekazać 
stare mądrości

 

W Jesse'em te lekcje nie wzbudziłyby zapewne entuzjazmu tym bardziej, gdyby się domyślił, z czym 
mogą się wiązać Jesse z Paulem nie mieli dla siebie ciepłych uczuć, ich znajomość była podszyta 
wrogością od samego początku Paul był przekonany, że jest lepszy od Jesse'a tylko dlatego, że żyje, a 
Jesse jest martwy, natomiast Jesse nie przepadał za Paulem, który urodził się już uprzywilejowany - ze 
zdolnością komunikowania się z umarłymi - ale wykorzystywał dar losu dla własnych, egoistycznych 
celów Naturalnie, ich wzajemna niechęć mogła również mieć coś wspólnego ze mną Wcześniej, 
zanim w moim życiu pojawił się Jesse, fantazjowałam czasem, jak by to było wspaniale, gdyby dwóch 
chłopaków o mnie walczyło Teraz, kiedy do tego naprawdę doszło, zrozumiałam, jaka byłam głupia 
Nie było nic śmiesznego w areszcie domowym, jaki zarobiłam ostatnim razem, kiedy się wzięli za 
czuby, niszcząc przy okazji połowę domu A ta bójka nie była nawet z mojej winy Chyba

 

16

 

background image

-

 

Nic takiego - powiedziałam, unikając jego wzroku, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że jeśli 

zapatrzę się w te ciemne bliźniacze jeziora, będę zgubiona, jak zwykle - Po prostu Paul, 
zachowuje się gorzej niż zwykle 
-

 

Gorzej? - Spojrzenie, jakie rzucił mi Jesse, było ostre jak sztylet - Gorzej pod jakim 

względem? Susannah, jeśli on cię dotknął 
-

 

Nie to - przerwałam pośpiesznie, uświadamiając sobie z zamierającym sercem, że 

przemówienie, które ćwiczyłam pół nocy - przemówienie, o którego doskonałości byłam 
przekonana, tak że musiałam udać się na plebanię natychmiast, w środku nocy, w dodatku 
„pożyczonym" samochodem mamy - dalekie było od doskonałości W gruncie rzeczy, było 
zupełnie do kitu - Chodzi o to, że ostatnio groził cóż, że zrobi coś, czego do końca nie rozumiem 
Zrobi coś tobie 

Jesse wydawał się rozbawiony Nie takiej reakcji oczekiwałam

 

-

 

Więc zjawiłaś się tutaj pędem - powiedział - głuchą nocą, żeby mnie ostrzec? Susannah, jestem 

wzruszony 
-

 

Jesse, mówię poważnie Myślę, że Paul coś knuje Pamiętasz panią Gutierrez? 

-

 

Oczywiście - Jesse przetłumaczył dla mnie wolę zmarłej kobiety, jako że mój hiszpański 

ogranicza się w zasadzie do „taco", no i, oczywiście, „ąuerida" - A co z nią? Opowiedziałam mu 
szybko o spotkaniu z Paulem na podwórku u Gutierrezów Mimo że bardzo skrótowo opisałam, 
jak Paul ukradł pieniądze, zanim ja zdołałam położyć na nich rękę, Jesse wyraźnie się wściekł W 
jego oczach ujrzałam stalowy błysk Powiedział też coś po hiszpańsku, czego nie zrozumiałam, 
ale podejrzewam, że było to coś niezbyt pochlebnego pod adresem Paula 
-

 

Ojciec D się tym zajmie - zapewniłam pośpiesznie, na wypadek gdyby Jesse wpadł na pomysł, 

ż

eby sam to załatwić -przed czym wiele razy go już ostrzegałam Nie wspomniałam, że ojciec D 

nic nie wie o kradzieży wie tylko, że Gutierrezowie są potrzebujący Byłam pewna, co 
powiedziałby Jesse, gdyby odkrył, że nie powiadomiłam ojca Dominika o ostatnim wyczynie 
Paula 

Wiedziałam również, niestety, co zrobiłby Paul, gdyby odkrył, że na niego doniosłam

 

-

 

Ale nie tym się martwię - ciągnęłam - Chodzi o to, co Paul powiedział, kiedy kiedy próbowałam 

go skłonić do zwrotu pieniędzy - Uznałam, że lepiej pominąć fakt, że usiłowałam dołożyć 
Paulowi w splot słoneczny Jak i to, co Paul powiedział wcześniej tamtego dnia - że jego plany 
wobec Jesse'a były bardziej ludzkie niż moje wobec niego Bo miałam wrażenie, że już wiem, co 
miał na myśli Nie mógł się bardziej mylić - Coś o tobie i co zamierza ci zrobić Nie zabić 
-

 

To - przerwał Jesse suchym tonem - byłoby trudne, ąuerida, biorąc pod uwagę, że już 

jestem martwy 

Spojrzałam na niego gniewnie

 

-  Wiesz, co mam na myśli Powiedział, że nie zamierza cię zabijać Zamierza chyba nie 
dopuścić, żebyś umarł

 

Nawet w ciemnym wnętrzu samochodu zauważyłam, jak Jesse unosi brwi do góry

 

-

 

Ten człowiek ma niezwykle wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach - odezwał się 

-

 

Jesse - Nie mogłam uwierzyć, że nie traktuje poważnie groźby Paula - On nie żartował 

Powtórzył mi to już parę razy Naprawdę podejrzewam, że on coś szykuje 

-  Slater zawsze coś knuje, jeśli chodzi o ciebie, Susannah -powiedział Jesse tonem 
wskazującym na to, że jest mocno znudzony tematem - On jest w tobie zakochany Ignoruj 
go, a w końcu da sobie spokój

 

- Jesse - Nie mogłam, oczywiście, powiedzieć mu, że niczego nie pragnęłabym bardziej, jak 
zignorować Paula i jego pokrętne pomysły, ale nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ 
przyrzekłam, że tego nie zrobię w zamian za życie Jesse'a Albo przynajmniej jego 
obecność w tym wymiarze - Naprawdę myślę

 

 

background image

17

 

background image

- Nie  zwracaj  na  niego  uwagi,  Susannah  -  Jesse  uśmiechał  się  lekko,  potrząsając  głową  -  On 
to  mówi  tylko  dlatego,  że  wie,  jak  to  na  ciebie  działa  i  wtedy  nie  możesz  go  ignorować  „Och, 
Paul! Nie, Paul!"

 

Spojrzałam na niego przerażona

 

-

 

Czy usiłowałeś przed chwilą mnie naśladować? 

-

 

Nie  dawaj  mu  powodu  do  satysfakcji  -  ciągnął  Jesse,  jakby  innie  nie  usłyszał  -  a  zmęczy  się  i  w 

końcu odejdzie 
-

 

Ja wcale tak nie mówię - Zagryzłam niepewnie dolną wargę - Naprawdę tak to brzmi? 

-

 

A teraz, jeśli to już wszystko - ciągnął Jesse, lekceważąc mnie tak, jak ja miałam lekceważyć Paula - 

sądzę, że powinnaś wrócić do domu, ąuerida Jeśli twoja mama się obudzi i stwierdzi, że cię nie ma, 
wiesz, że będzie się martwić A poza tym, czy za parę godzin nie idziesz przypadkiem do szkoły? 
-

 

Ale 

-

 

Querida -Jesse pochylił się w moją stronę i położył mi dłoń na karku - Za bardzo się 

przejmujesz 
-

 

Jesseja 

Nie dokończyłam - a w sekundę później nie pamiętałam już nawet, co chciałam mu

 

powiedzieć A to dlatego, że przyciągnął mnie - delikatnie, ale stanowczo - do siebie i zakrył

 

mi usta swoimi wargami

 

Oczywiście, kiedy jego usta dotykają moich, nie sposób myśleć o czymś innym, jak tylko o

 

odczuciach, jakie one wywołują - a które są niebywale przyjemne i pożądane Nie mam zbyt

 

wielkiego doświadczenia w tej dziedzinie, ale wiem, że to, co się dzieje, kiedy Jesse mnie

 

całuje, jest cóż, niezwykłe

 

I to nie dlatego, że on jest duchem Wystarczy, że dotknie moich ust, a czuję się tak, jakby

 

wybuchły we mnie fajerwerki na czwartego lipca i rozpalały się coraz bardziej i bardziej, aż

 

w końcu nie mogę znieść żaru Jedynym sposobem ugaszenia! tego ognia wydaje się jeszcze

 

większa bliskość jego ciała

 

Ale to, naturalnie, nie wychodzi, bo kiedy się przytulam, Jes-1 se, w którym podobny ogień

 

też chyba płonie, dotyka mniej gdzieś, na przykład pod bluzką, gdzie, oczywiście, chcę być

 

do-1 tykana, ale gdzie, jak on uważa, jego ręce nie mają powodu się I zapuszczać Na tym

 

całowanie się kończy, a jesse przeprasza, żel mnie obraził, chociaż obrażanie się jest ostatnią

 

rzeczą, jaka przy-1 szłaby mi w tym momencie do głowy, co mu już niejednokrotnie

 

bezskutecznie tłumaczyłam

 

Ale tak to jest, jeśli zakochujesz się w chłopaku urodzonymi w czasach, kiedy mężczyźni

 

traktowali kobiety jak delikatne, kruche porcelanowe laleczki, a nie istoty z krwi i kości

 

Usiłowałam I mu wyjaśnić, że teraz wszystko wygląda inaczej, ale on uporczywie obstaje

 

przy tym, że wszystko poniżej szyi jest niedostępne I aż do miodowego miesiąca

 

Zdarza mu się jednak, kiedy się całujemy, pod wpływem chwili zapomnieć, że jest

 

dziewiętnastowiecznym dżentelmenem

 

Czułam, jak jego ręka przesuwa się po pasku moich dżinsów Nasze języki splotły się, a ja

 

wiedziałam, że ta ręka lada chwila wsunie się pod sweter i powędruje w kierunku

 

biustonosza Wyśpiewałam w duchu modlitwę dziękczynną za to, że włożyłam biustonosz

 

rozpinany z przodu Potem, z zamkniętymi oczami, sama zajęłam się odkrywaniem nowych

 

obszarów, przesuwając dłonie wzdłuż ściany twardych mięśni, wyczuwalnych przez jego

 

koszulę

 

dopóki palce Jesse'a, zamiast zanurzyć się w moje 34B, niej unieruchomiły moich rąk w żelaznym 

uścisku

 

-

 

Susannah - wy dyszał z trudem, oddychając ciężko i opierając czoło na moim 

-

 

Jesse -Ja sama też nie mogłam złapać tchu 

-  Myślę, że powinnaś już jechać Skąd wiedziałam, że to powie?

 

18

 

background image

Przyszło mi do głowy, że moglibyśmy to robić - to znaczy, całować się - dużo częściej i 
wygodniej, gdyby Jesse nie trzymał się głupiego pomysłu mieszkania z ojcem Dominikiem, 
skoro już jesteśmy, z braku lepszego określenia, parą To w końcu w moim pokoju został 
zamordowany dawno, dawno temu Czy to nie mój pokój powinien dalej nawiedzać? Nie 
wyraziłam tego jednak głośno, ponieważ wiem, że Jesse, jako staroświecki dżentelmen, nie 
aprobuje wspólnego mieszkania par przed ślubem Zdecydowanie usunęłam też z pamięci 
ostrzeżenie, jakiego udzielił mi ojciec Dominik tuż przed wyjazdem do San Francisco, na temat 
nieulegania pokusom związanym z Jesse'em Ojcu D łatwo mówić Jest księdzem Nie ma pojęcia, 
jak tojest być pełnokrwistą, nastoletnią pośredniczką Dziewczyną

 

- Jesse - powiedziałam, nadal nieco zadyszana od pocałunków - Ciągle myślę wiesz, o tej 
sprawie z Paulem Kto wie, może rzeczywiście wykombinował coś nowego, żeby nas 
rozdzielić? A teraz, kiedy ojciec D wyjechał nie wiadomo na jak długo, ja Cóż, nie 
uważasz, że byłoby lepiej, gdybyś na jakiś czas wrócił do mojego domu?

 

Jesse, mimo że jeszcze przed chwilą trzymał rękę pod moją bluzką, nie okazał entuzjazmu

 

-

 

Tak, żebyś mogła mnie chronić przed tym złoczyńcą, panem Slaterem? - Wydawało mi się, czy 

też był bardziej rozbawiony niż, eee, zirytowany? - Dzięki za zaproszenie, ąuerida, ale sam 
potrafię się o siebie troszczyć 
-

 

Ale kiedy Paul odkryje, że ojca D nie ma, może cię szukać A jeśli nie będzie mnie w 

pobliżu, żeby go powstrzymać 
-

 

To cię może zaskoczyć, Susannah - odparł Jesse, podnosząc głowę i ponownie układając moją 

rękę na kolanach - ale potrafię dać sobie radę ze Slaterem bez twojej pomocy Wjego głosie 
brzmiało teraz wyraźnie rozbawienie 
-

 

Teraz wracasz do domu - ciągnął - Dobranoc, ąuerida 

Pocałował mnie raz jeszcze, przelotnie, na do widzenia Wiedziałam, że lada chwila zniknie Było 
jednak coś jeszcze, czego koniecznie chciałam się dowiedzieć Normalnie zapytałabym ojca 
Dominika, ale skoro wyjechał

 

-

 

Poczekaj - powiedziałam - Zanim odejdziesz jeszcze jedna rzecz Jesse 

zaczął już migotać 
-

 

Tak, ąuerida? 

-

 

Czwarty wymiar - rzuciłam 

Był w trakcie dematerializowania się, ale wrócił

 

-

 

Co z nim? 

-

 

Hm - mruknęłam Z pewnością myślał, że pytam po to, żeby go zatrzymać na parę cennych 

sekund A tak naprawdę? Pewnie miał rację - Co tojest? 
-

 

Czas-powiedział Jesse 

-

 

Czas? - powtórzyłam - Tojest to? Po prostu czas? 

-

 

Tak Czas Dlaczego pytasz? Do szkoły? 

-

 

Pewnie - powiedziałam - Do szkoły 

-

 

Czego to was teraz uczą - powiedział, potrząsając głową 

-

 

Kocie jedzenie - Podałam mu torbę - Nie zapomnij 

-

 

Dobranoc, ąuerida 

I zniknął O tym, że w ogóle tutaj był, świadczyły mocno zaparowane od naszych oddechów 
szyby Albo raczej mojego oddechu, bo Jesse przecież nie oddycha

 

Pan 

Walden podniósł do góry plik zadrukowanego papieru i powiedział:

 

-  Tylko ołówki numer 2, bardzo proszę

 

Ręka Kelly Prescott natychmiast wystrzeliła w górę

 

-  Panie Walden, to nie do przyjęcia - Kelly śmiertelnie poważnie traktuje swoją rolę 
przewodniczącej klasy trzeciej zwłaszcza jeśli chodzi o rozkład imprez tanecznych Oraz,

 

 

background image

19

 

background image

widocznie, sprawdziany umiejętności - Powinniśmy zostać uprzedzeni co najmniej 
dwadzieścia cztery godziny wcześniej, że będzie sprawdzian

 

-

 

Spokojnie, Prescott - Pan Walden, nasz wychowawca, zaczął rozdawać formularze - To są testy 

dotyczące predyspozycji zawodowych, nie wiedzy Wyniki nie zostaną umieszczone w waszej 
dokumentacji Mają wam pomóc - podniósł broszurkę leżącą na biurku i przeczytał głośno - „ustalić, 
jaka kariera zawodowa jest najbardziej zgodna z waszymi szczególnymi umiejętnościami i/oraz 
zainteresowaniami i/oraz osiągnięciami" Zrozumiano? Po prostu odpowiedzcie na pytania - Rzucił 
stos papierów na moją ławkę, żebym przekazała je wzdłuż rzędu - Macie pięćdziesiąt minut I bez 
gadania 
-

 

„Co bardziej ci odpowiada: a) praca w pomieszczeniu? czy b) praca na zewnątrz?" -usłyszałam 

głos Brada z drugiego końca sali - Hej, a gdzie jest: ,,c) praca w warunkach silnego odurzenia"? 
-

 

Ty świrze - zachichotała Kelly Prescott 

-

 

„Jesteś »sową« czy »rannym ptaszkiem«"? - Adam McTa-vish udawał oburzenie - To jest 

kwestionariusz dyskryminujący narkoleptyków 
-

 

„Wolisz pracować: a) sam czy b) w grupie?" - Moja najlepsza przyjaciółka Cee Cee z trudem 

powstrzymywała obrzydzenie - Och, mój Boże, jakie to głupie 
-

 

Co w poleceniu „bez gadania" - zapytał pan Walden -jest dla was niezrozumiałe? Nikt nie 

zwrócił na niego uwagi 
-

 

To jest głupie - oświadczył Adam -W jaki sposób za pomocą tego testu można ustalić, czy nadaję się 

do robienia jakiejś kariery? 
-

 

To sprawdza twoje uzdolnienia, głupolu - Kelly była zdegustowana -Jedynym zajęciem, do którego 

się nadajesz, jest sprzedawanie hamburgerów w McDonaldzie 
-

 

Gdzie ty, Kelly, będziesz smażyć frytki - zauważył Paul suchym tonem, co spowodowało wybuch 

ś

miechu w klasie 

Aż w końcu pan Walden, który usadowił się za biurkiem i usiłował skupić na lekturze 
najnowszego wydania „Magazynu dla amatorów surfingu", ryknął:

 

-  Czy chcecie zostać po lekcjach, żeby to skończyć? Będę zachwycony, mogąc was 
zatrzymać; nie mam nic lepszego do roboty Bądźcie cicho, jeden z drugim i bierzcie się do 
roboty

 

To w znacznym stopniu uciszyło gaduły

 

Niechętnie wypełniałam maleńkie kwadraciki Moja niechęć nie wynikała, oczywiście, wyłącznie z 
tego, że praktycznie nie spałam całą noc To mi z pewnością nie pomagało, ale istotne było co innego 
Tak, te testy, jeśli o mnie chodzi, nie miały specjalnego znaczenia Moja przyszłość została już 
ustalona od dnia, w którym się urodziłam W dorosłym życiu miałam tylko jedną, jedyną opcję A 
każda inna kariera, jaką bym wybrała, kłóciłaby się z moim prawdziwym powołaniem, którym jest, 
naturalnie, pomaganie umarłym w odnajdywaniu drogi do ostatecznego kresu ich podróży

 

Zerknęłam na Paula Pochylał się nad kwestionariuszem, wypełniając kratki z lekkim uśmiechem 
Ciekawa byłam, co wpisuje jako obszar zainteresowań Nie zauważyłam takiej możliwości, jak 
przywłaszczenie pieniędzy Albo podstępna kradzież

 

Po co, zastanawiałam się, w ogóle się fatygował? To na nic I tak będziemy przede wszystkim 
pośrednikami, niezależnie od zawodu, jaki wybierzemy Choćby ojciec Dominik Och, pewnie, udało 
mu się utrzymać swój status pośrednika w tajemnicy nawet przed Kościołem, ponieważ, jak się 
wyraził, jego szefem jest Bóg, i to Bóg stworzył pośredników Oczywiście, ojciec D nie jest wyłącznie 
księdzem Przez wiele, wiele lat pracował jako nauczyciel, zdobył nawet różne nagrody - dopóki nie 
awansowano go na dyrektora Ale z nim to inna sprawa On na serio uważa, że zdolność widzenia i 
rozmawiania ze zmarłymi to dar od Boga Nie widzi tego we właściwym świetle: jako przekleństwa 
Tylko tylko że, oczywiście, gdyby nie to przekleństwo, nigdy nie spotkałabym Jesse'a

 

20

 

background image

Jesse Małe niezapełnione kwadraciki zaczęły się rozpływać, kiedy łzy napłynęły mi do oczu

 

Och, wspaniale Teraz płaczę W szkole

 

Ale co mogłam na to poradzić? Siedzę tu, moja przyszłość bez żadnych niespodzianek

 

ukończenie szkoły, college, kariera zawodowa Cóż, raczej pseudokariera, skoro i tak

 

wiadomo, czym tak naprawdę będę się zajmować

 

A co z Jesse'em? Jaka czekała go przyszłość?

 

-

 

Co się z tobą dzieje? - szepnęła Cee Cee Wytarłam oczy rękawem koszuli firmy Miu Miu 

-

 

Nic - odszepnęłam -Alergia 

Cee Cee ze sceptyczną miną wróciła do kwestionariusza

 

Zapytałam go kiedyś, kim chciał być Oczywiście, Jesse'a Wiecie, zanim umarł Miałam na myśli 
jakiś zawód, ale on nie zrozumiał Kiedy wreszcie zdołałam mu to wytłumaczyć, uśmiechnął się, 
ale ze smutkiem

 

-  Za mojego życia, Susannah, to wyglądało inaczej - powiedział - Byłem jedynym synem 
swojego ojca Miałem odziedziczyć ranczo i pracować na nim, żeby utrzymać matkę i siostry 
po śmierci ojca

 

Nie dodał, że miał się również ożenić z dziedziczką sąsiedniego rancza, tak aby z ziem obu 
rodów stworzyć potężny

 

majątek Nie wspomniał także, że to ta dziewczyna kazała go zabić, bo podobał jej się bardziej 
inny mężczyzna, na którego jej ojciec nie bardzo chciał się zgodzić Ponieważ ja i takjuż o tym 
wszystkim wiedziałam Niełatwo się żyło, nawet w połowie XIX wieku

 

-  Och  -  powiedziałam  tylko  Jesse  nie  mówił  z  rozgoryczeniem,  ale,  moim  zdaniem,  to  nie 
było w porządku A gdyby on nie chciał być ranczerem? - No, a kim chciałbyś być? Wiesz, 
jakbyś miał wybór?

 

Zamyślił się

 

-  Nie wiem Wtedy było inaczej, Susannah Ja byłem inny Myślałem czasami że 
chciałbym zostać lekarzem

 

Lekarz To miało sens - przynajmniej dla mnie Za każdym razem, kiedy przywlekłam się do 
domu z którąś częścią ciała pulsującą bólem - czy od jadu trującej rośliny, czy na skutek 
odparzenia - Jesse zawsze udzielał mi pomocy, a dotyk miał przyjemny jak kaszmir Byłby 
wspaniałym lekarzem

 

-

 

Więc czemu nie byłeś? - zapytałam - Czemu nie zostałeś lekarzem? Z powodu ojca? 

-

 

Tak, głównie dlatego - odparł - Nigdy nie ośmieliłem się nawet komuś o tym wspomnieć 

Ledwie mogłem sobie pozwolić na opuszczenie rancza na parę dni, a co dopiero na kilka lat, żeby 
studiować medycynę Ale sądzę, że to by mi się podobało Szkoła lekarska Chociaż wtedy, kiedy 
ż

yłem - dodał - nie wie- dziano tyle o medycynie, co dzisiaj Myślę, że teraz taka praca byłaby 

znacznie ciekawsza 

Wiedział, co mówi Przez sto pięćdziesiąt lat obserwował, jak wynalazki - elektryczność, 
samochody, samoloty, komputery nie wspominając już o penicylinie i szczepionkach na 
choroby, które w przeszłości regularnie uśmiercały miliony - sprawiają, że świat zmienia się nie 
do poznania w stosunku do tego, w którym dorastał

 

Zamiast trzymać się kurczowo przeszłości, jak zrobiłoby wielu na jego miejscu, Jesse z ogromną 
ciekawością śledził zmiany, czytając wszystko, co mu wpadło w ręce - od tanich powieści po 
encyklopedie Twierdził, że musi mnóstwo nadrobić Jego ulubioną lekturę stanowią chyba 
niemające nic wspólnego z literaturą piękną tomiszcza pożyczane od ojca D, wszystko od 
filozofii po badania nad nowymi wirusami - książki, jakie mogłabym podarować tacie na Dzień 
Ojca, gdyby mój ojciec nie był, no, wiecie, martwy Mój ojczym z kolei bardziej ucieszyłby się z 
książki kucharskiej Ale rozumiecie, o co mi chodzi Jesse'owi to, co ja uważam za suche i 
nieinteresujące, wydaje się niezwykle podniecające Może dlatego, że widział na własne oczy, jak 
to się wszystko rozwija

 

 

background image

21

 

background image

Wzdychając, spojrzałam na setki opcji zawodowych przede mną na ławce Jesse nie żył, ale

 

nawet on wiedział, kim chciałby być kim byłby, gdyby nie umarł Albo nie byłby, biorąc

 

pod uwagę oczekiwania jego ojca

 

A oto ja, uprzywilejowana na wszelkie sposoby, i jedyne, o czym myślę, to być

 

Cóż, być z Jesse'em, kiedy dorosnę

 

- Jeszcze dwadzieścia minut

 

Głos pana Waldena wyrwał mnie z zamyślenia Stwierdziłam, że wzrok mam utkwiony w

 

morzu, odległym o jakiś kilometr od Misji i widocznym z niemal każdego okna w szkole ze

 

szkodą dla takich uczniów jak ja Nie wychowałam się, jak większość moich kolegów, blisko

 

morza Stanowiło ono dla mnie nieustające źródło zachwytu i zainteresowania

 

Coś takiego, uświadomiłam sobie, to niczym fascynacja Jesse współczesną nauką

 

Tylko że w przeciwieństwie do Jesse'a mogłam coś z tym swoim zainteresowaniem zrobić

 

-  Jeszcze dziesięć minut - oznajmił pan Walden, powtórnie przywołując mnie do 
rzeczywistości

 

Dziesięć minut Spojrzałam na swoją ankietę, w połowie pustą Zauważyłam, jak z sąsiedniej

 

ławki Cee Cee zerka na mnie z niepokojem Skinęła głową, wskazując kwestionariusz „Bierz

 

się do roboty", ponaglały jej fiołkowe oczy

 

Sięgnęłam po ołówek i zaczęłam zaznaczać kratki jak leci Było mi obojętne, jakie

 

odpowiedzi wybieram Ponieważ, prawdę mówiąc, nie obchodziła mnie przyszłość Bez

 

Jesse'a nie miałam żadnej przyszłości Z nim, oczywiście, także nie miałam przyszłości Co

 

on mógł właściwie zrobić? Towarzyszyć mi w college'u? W pierwszej pracy? Pierwszym

 

mieszkaniu?

 

Tak Tak się stanie

 

Paul miał rację Jestem głupia Głupia, że zakochałam się w duchu Głupia, myśląc, że mamy

 

jakąś przyszłość przed sobą Głupia

 

-  Czas minął - Pan Walden zdjął nogi z ławki - Proszę odłożyć ołówki Przekażcie 
kwestionariusze do przodu

 

Nie zdziwiłam się, kiedy Paul podszedł do mnie w przerwie na lunch

 

-

 

To było bez sensu - powiedział cicho, idąc ze mną w kierunku szafek - To jest, drogę kariery 

mamy już ustaloną, prawda? 
-

 

Cóż, nie da się zarobić na życie, zajmując się tym, co my -powiedziałam, a potem przypomniałam 

sobie, że Paul ma sposób, żeby rozwiązać ten problem - Uczciwie zarobić na życie -sprostowałam 
Zamiast jednak zawstydzić się, jak się spodziewałam, Paul uśmiechnął się szeroko

 

-  Dlatego zdecydowałem się na zawód prawnika - oznajmił - Twój tata był prawnikiem, 
zgadza się?

 

Skinęłam głową Nie lubię rozmawiać z Paulem o tacie Ponieważ mój tata uosabiał wszystko, 
co dobre Zaś Paul wszystko, co nie jest

 

-  Tak mi się właśnie wydawało - ciągnął Paul -W dziedzinie prawa nic nie jest czarne ani 
białe Wszystko jest szare O ile znajdzie się precedens

 

Nic nie powiedziałam Łatwo wyobraziłam sobie Paula jako prawnika Nie takiego, jakim był mój 
ojciec, obrońcę publicznego, ale z gatunku tych, co to bronią bogate osobistości, ludzi przekonanych, 
ż

e stoją ponad prawem a ponieważ dysponują nieograniczonymi funduszami na obronę, w pewnym 

sensie mają rację

 

-

 

Co do ciebie - powiedział Paul - sądzę, że powinnaś podjąć pracę społeczną Urodziłaś się, żeby robić 

coś dla innych 
-

 

Owszem - odparłam, zatrzymując się przy swojej szafce -Może pójdę w ślady ojca D i zostanę 

zakonnicą 

22

 

background image

-  No, to - powiedział Paul, opierając się o sąsiednią szafkę -byłoby zwykłe marnotrawstwo 
Miałem raczej na myśli pracownika społecznego Albo terapeutę Bardzo dobrze sobie radzisz 
z problemami innych ludzi

 

Czy tak nie było rzeczywiście? To dlatego dzisiaj miałam takie zapuchnięte, zmęczone oczy

 

Ponieważ zeszłej nocy, po rozstaniu z Jesse'em wróciłam do domu i poszłam do łóżka ale

 

nie po to, żeby zasnąć Leżałam zupełnie rozbudzona i gapiłam się w sufit, rozmyślając nad

 

tym, co powiedział Jesse Nie o Paulu, ale o tym, co Paul dał mi wcześniej do przeczytania:

 

„Zdolności zmienników nie kończyły się na komunikacji ze zmarłymi i umiejętności

 

teleportacji między ich światem a naszym, ale obejmowały również swobodne

 

przemieszczanie się w czwartym wymiarze"

 

Czwarty wymiar Czas

 

Na dźwięk tego słowa dostawałam gęsiej skórki, mimo że był typowy piękny jesienny dzień

 

w Carmelu i ani śladu zimna w powietrzu Czy to mogła być prawda? Czy pośrednicy - albo

 

zmiennicy, jak uporczywie nazywali ich Paul i jego dziadek -

 

podróżują w czasie, tak samo jak między światem żywych i umarłych?

 

A jeśli -jeśli - tak było, to co, u diabła, to oznaczało?

 

Co ważniejsze, dlaczego Paulowi tak zależało, żebym o tym wiedziała?

 

-

 

Wyglądasz na wykończoną - zauważył, kiedy odłożyłam książki i sięgnęłam po papierową 

torbę z lunchem, jaki przygotował mi ojczym: sałatką z kurczaka tandoori - Co jest? Problemy ze 
snem? 
-

 

Powinieneś się domyślić - odparłam, patrząc na niego z gniewem 

-

 

A co ja takiego zrobiłem? - zapytał szczerze zdumiony Nie wiem, czy to zmęczenie, czy też 

fakt, że test kompetencji 

skłonił mnie do rozmyślań na temat przyszłości mojej i Jes-se'a Nagle poczułam się strasznie 
znużona Paulem i jego gierkami I postanowiłam wypytać go trochę

 

-

 

Czwarty wymiar - przypomniałam - Podróże w czasie? Uśmiechnął się 

-

 

Och, świetnie Doszłaś do tego Zabrało ci to trochę czasu 

-

 

Naprawdę myślisz, że zmiennicy mogą podróżować w czasie? - zapytałam 

- Nie myślę-powiedział Paul-Ja to wiem Znowu przejął mnie niewytłumaczalny chłód 

Staliśmy w cieniu pod arkadami, ale o parę kroków dalej upalne słońce zalewało dziedziniec 
Misji Kolibry skakały z jednego kwiatka hibiskusa na drugi Turyści robili ujęcia kamerami 
cyfrowymi Więc skąd ta gęsia skórka?

 

-

 

Skąd? - zapytałam Nagle zaschło mi w gardle - Robiłeś to? 

-

 

Jeszcze nie - odparł niedbale - Ale zrobię Wkrótce 

-

 

Tak - mruknęłam, starając się pokryć strach ironią - Cóż, może mógłbyś cofnąć się do tej nocy, 

kiedy ukradłeś pieniądze pani Gutierrez i tym razem tego nie zrobić? 
-

 

Boże, przestaniesz się tego czepiać? - Potrząsnął głową -To były nędzne dwa tysiące 

dolarów Zachowujesz się, jakby chodziło o dwa miliony 
-

 

Hej, Paul - Kelly Prescott oderwała się od swojej paczki -Cee Cee przezwała je 

Wiedźmami z Carmelu - i ruszyła w naszą stronę, wachlując się mocno umalowanymi 
rzęsami-Idziesz na lunch? 
-

 

Za chwilę - odparł Paul niezbyt grzecznie, zważywszy, że miała być jego partnerką na sobotnim 

balu 

Kelly, urażona, opanowała się na tyle, żeby poczęstować mnie morderczym spojrzeniem, 
zanim skierowała się na podwórze, gdzie pod gołym niebem jadaliśmy codziennie lunch

 

-

 

No, więc nie rozumiem - Wpatrzyłam się w niego uważnie - Co z tego, jeśli potrafimy 

przemieszczać się w czasie? Wielkie mi rzeczy Przecież i tak nie możemy niczego zmienić 
-

 

Dlaczego? -W niebieskich oczach Paula zabłysła ciekawość - Bo Doc z Z powrotu do 

przyszłości tak powiedział? 
-

 

Bo nie możemy nie możemy zmieniać naturalnego porządku rzeczy 

 

background image

23

 

background image

-

 

Czemu nie? Czy nie robisz tego codziennie, zajmując się pośrednictwem? Czy nie 

zakłócasz naturalnego porządku rzeczy, odsyłając duchy w zaświaty? 
-

 

To co innego 

-

 

A to dlaczego? 

-

 

Bo ci ludzie już nie żyją! Nie mogą zrobić niczego, co by zmieniło bieg historii 

-

 

Jak pani Gutierrez i jej dwa tysiące dolarów? - Paul popatrzył na mnie przenikliwie -Myślisz, że 

gdybyś dała te pieniądze jej synowi, to by nie zmieniło biegu historii? Nawet w małym stopniu? 
-

 

Ale to co innego, niż wkraczać w czwarty wymiar, żeby zmienić coś, co już się zdarzyło To jest po 

prostu niewłaściwe 
-

 

Czyżby, Suze? - Kącik ust Paula uniósł się do góry - Niej sądzę I wiesz, co? Myślę, że tym razem 

twój chłopczyk, Jesse, zgodzi się Ze mną 
Nagle pod arkadami powiało lodowatym chłodem

 

Proszę, bądź w domu, proszę, 

bądź w domu, proszę, bądź w domu, modliłam się, czekając, aż ktoś odpowie na dzwonek do drzwi 
Proszę, proszę, proszę, proszę Nie wiem, czy ktoś wysłuchał mojej modlitwy, czy też kalecy 
archeolodzy nie tak często wychodzą z domu W każdym razie pielęgniarz doktora Śląskiego otworzył 
drzwi Jego twarz rozjaśniła się, kiedy zobaczył, że to ja tak natrętnie dobijałam się do drzwi

 

-

 

Och, cześć, Susan - zawołał, przekręcając imię, chociaż mnie samą wyraźnie zapamiętał -Szukasz 

Paula? O ile wiem, nadal jest w szkole 
-

 

Wiem, że jest w szkole - powiedziałam, wchodząc pośpiesznie do holu, zanim pielęgniarz zdążył 

zamknąć drzwi - Nie przyszłam, żeby się z nim zobaczyć Chciałam spotkać się z jego dziadkiem, jeśli 
to możliwe 
-

 

Z jego dziadkiem? - Pielęgniarz był zaskoczony Nic dziwnego Według jego rozeznania, pacjent od 

lat z nikim świadomie nie rozmawiał 

A to nieprawda Rozmawiał zaledwie parę miesięcy temu Ze mną

 

-  Wiesz, Susan, dziadek Paula nie nie czuje się dobrze -powiedział powoli pielęgniarz - 
Nie mówimy o tym w jego

 

obecności, ale ostatnie badania Cóż, wyniki nie były najlepsze Właściwie, lekarze uważają, że 
niewiele mu już zostało

 

-

 

Chcę mu zadać tylko jedno pytanie - powiedziałam -Jedno krótkie pytanie To zajmie chwilę 

-

 

Ale - Pielęgniarz, młody człowiek, którego wypłowiałe pod wpływem słońca dredy 

wskazywały, że prawdopodobnie cały swój wolny czas spędzał na plaży, podrapał się w brodę -To 
jest, on nie może on już niespecjalnie rozmawia Wiesz, Alzheimer 
-

 

Czy mogłabym chociaż spróbować? - zapytałam, nie przejmując się tym, że sprawiam wrażenie 

stukniętej Byłam zdesperowana Musiałam koniecznie poznać odpowiedzi, których udzielić mi mogła 
tylko jedna osoba na ziemi A ta osoba znajdowała się w tym domu -Proszę? Nic złego się nie stanie, 
prawda? 
-

 

Nie - odparł pielęgniarz powoli - Nie, chyba nie 

-

 

Ś

wietnie - powiedziałam, po czym prześlizgnęłam się obok niego, wbiegając po schodach po dwa 

stopnie naraz - To zajmie parę minut Możesz nasz zostawić samych? Zawołam, jeśliby potrzebował 
pomocy 
-

 

Dobrze, w porządku - powiedział pielęgniarz, zamykając drzwi z roztargnieniem -Ale czy nie 

powinnaś być w szkole? 
-

 

Jest przerwa obiadowa - oznajmiłam wesoło, wbiegając po schodach, a następnie kierując się 

korytarzem w stronę pokoju doktora Śląskiego 

24

 

background image

Zresztą nie kłamałam Była pora lunchu A to, że nie powinniśmy wtedy opuszczać terenu

 

szkoły? Cóż, uznałam, że nie warto o tym wspominać Mniej przerażał mnie gniew siostry

 

Ernestyny, gdyby odkryła, że się urwałam, niż konieczność wyjaśnienia mojemu

 

przyrodniemu bratu Bradowi, dlaczego tak strasznie potrzebne sami kluczyki od land-rovera

 

Tylko dlatego, że dostał prawo jazdy na pięć sekund przede mną (no,

 

dobrze, na parę tygodni przede mną), wydaje mu się, że sędziwy land-rover, „samochód

 

dzieci", należy wyłącznie do niego i tylko on może wozić do i ze szkoły mnie i młodszego

 

brata, Davida

 

aby wymusić od niego kluczyki, użyłam jako pretekstu „kobiecych środków higienicznych" w

 

„schowku na rękawiczki" Nie miałam pojęcia, co zrobi, kiedy lunch się skończy, a on

 

zobaczy, że samochodu nie ma Bez wątpienia nakabluje To mu chyba sprawiało największą

 

przyjemność w życiu

 

Niestety, nigdy nie udawało mi się odpłacić mu pięknym za nadobne, bo Brad z reguły ma na

 

mnie jakiegoś haka

 

W każdym razie nie zamierzałam marnować ani chwili cennego czasu na zastanawianie się,

 

co zrobi Brad, kiedy odkryje, że wzięłam samochód Zamiast tego pośpieszyłam do pokoju

 

dziadka Paula

 

Jak zwykle królował kanał Gamę Show Pielęgniarz ustawił fotel doktora Śląskiego przed

 

ekranem plazmowego telewizora Dziadek Paula nie wydawał się jednak zwracać

 

najmniejszej uwagi na Boba Parkera Gapił się tylko uporczywie w jakiś punkt na środku

 

wypolerowanej na wysoki połysk, wyłożonej kafelkami, podłogi

 

Nie dałam się zwieść

 

-  Doktorze Slaski? - Chwyciłam pilota i ściszyłam głos w telewizorze, a potem stanęłam 
obok starszego pana - Doktorze Slaski, to ja, Suze Suze, przyjaciółka Paula Muszę z panem 
pomówić przez chwilę

 

Dziadek Paula nie odpowiedział Chyba że za odpowiedź uznać strumyczek śliny, jaki 
wydobył się z jego ust

 

-  Doktorze Slaski - powtórzyłam, przysuwając sobie krzesło, tak żeby znaleźć się bliżej jego 
ucha Nie chciałam, żeby pielęgniarz słyszał, o czym mówimy, więc zniżyłam głos do szeptu

 

- Doktorze Slaski, pańskiego pielęgniarza tu nie ma,

 

Paula też Jesteśmy tylko we dwoje Chcę z panem pomówić o czymś, co on mi powiedział O, eee, 
pośrednikach To ważne Kiedy tylko doktor Slaski usłyszał, że w pobliżu nie ma ani pielęgniarza, 
ani Paula, uległ metamorfozie Wyprostował się na krześle i podniósł głowę, patrząc na mnie 
zamglonymi oczami Ślinienie ustało, jak nożem uciął

 

-  Och - powiedział, kiedy stwierdził, że to ja Nie wydawał się tym faktem zachwycony - To 
znowu ty

 

To nie było całkiem w porządku, w końcu poprzednim razem to on mnie szukał żeby przekazać 
tajemnicze ostrzeżenie na temat swojego wnuka, którego porównał, ni mniej, ni więcej, tylko do 
diabła Postanowiłam jednak puścić to mimo uszu

 

-

 

Tak, to ja, doktorze Slaski - powiedziałam - Suze Niech pan posłucha Chodzi o Paula 

-

 

Co ten gnojek znowu wymyślił? 

Dziadek i wnuk chyba niewiele mieli dla siebie serdecznych uczuć

 

-

 

Nic - powiedziałam - Nic jeszcze nie zrobił W każdym razie, o ile wiem Chodzi o to, co, jak 

sam twierdzi, może zrobić 
-

 

Co to jest, zatem? - zapytał doktor Slaski - Lepiej, żeby to było coś dobrego Za pięć minut 

zaczyna się Kłótnia rodzinna 

Dobry Boże Czyja też, zastanawiałam się, kiedy dojdę do wieku doktora Śląskiego, skończę 
przykuta do fotela inwalidzkiego i uzależniona od programów telewizyjnych? Ponieważ doktor 
Slaski - albo pan Slater, jak Paul wolał, aby o nim mówiono - także jest pośrednikiem,

 

 

background image

25

 

background image

takim, który dotarł na krańce ziemi, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o swoim niezwykłym

 

darze Zdaje się, że to, czego szukał, znalazł w grobowcach starożytnego Egiptu

 

Problem w tym, że nikt mu nie uwierzył Nie uwierzył w istnienie ludzi, których jedyne

 

zadanie polega na kierowaniu

 

duchów umarłych do miejsca ostatecznego przeznaczenia, ani też w to, że doktor Slaski jest

 

jednym z nich Liczne prace starszego pana, większość opublikowana na własny koszt, nie

 

przyciągnęły uwagi środowisk naukowych i akademickich i porastały obecnie kurzem w

 

plastykowym pudle pod tapczanem j ego wnuka

 

Co gorsza, własna rodzina doktora Śląskiego usiłowała, jak się wydaje, jego samego

 

wpakować pod tapczan Ojciec Paula posunął się aż do zmiany nazwiska, bo nie chciał być

 

kojarzony ze starszym panem

 

A co doktor Slaski zyskał w zamian za swoje starania? Śmiertelną chorobę i towarzystwo

 

wnuka Chorobę, tak przynajmniej sam twierdził, wywołało zbyt częste przebywanie w

 

„krainie cienia" - stacji pośredniej między dwoma światami A Paul?

 

Cóż, Paula załatwił sobie na własne życzenie

 

Sądzę, że miał powody, aby czuć gorycz wobec ludzi Dlaczego jednak Paul budził w nim

 

podobne uczucia, dopiero zaczynało mi świtać

 

Starałam się mówić powoli, żeby mieć pewność, że do niego dotarło

 

-

 

Paul twierdzi, że pośrednicy 

-

 

Zmiennicy - Doktor Slaski upierał się, że ludzi takich jak on, Paul czyja powinno się nazywać 

zmiennikami, ze względu na naszą (w moim wypadku, świeżo odkrytą) zdolność do zmiany wymiaru, 
przenoszenia się z krainy żywych do krainy umarłych - Zmiennicy, dziewczyno, już ci mówiłem Nie 
każ mi tego jeszcze raz powtarzać 
-

 

Zmiennicy - poprawiłam się - Paul twierdzi, że zmiennicy potrafią podróżować w czasie 

-

 

Rzeczywiście - mruknął doktor Slaski - No i co z tego? Szczęka mi opadła To było silniejsze 

ode mnie Gdyby rąbnął 

mnie kijem bejsbolowym w tył głowy, nie byłabym bardziej zdumiona - Pan pan o tym wiedział?

 

-  Oczywiście, że o tym wiem - stwierdził kwaśno doktor Śląski - Kto, twoim zdaniem, 
napisał pracę, z której mój głupawy wnusio czerpie swoją wiedzę na ten temat?

 

Oto, co mnie spotkało za brak uwagi podczas lekcji pośrednictwa u Paula

 

-  Ale dlaczego pan mi o tym nie powiedział?

 

Doktor Slaski poczęstował mnie ironicznym spojrzeniem

 

-  Nie pytałaś - powiedział

 

Siedziałam jak kłoda i gapiłam się na niego Nie mogłam w to uwierzyć Przez cały czas

 

cały czas posiadałam jeszcze jedną zdolność, o której nie miałam pojęcia Do czego jednak

 

mogłabym tę umiejętność wykorzystać? Było parę dni, kiedy włosy fatalnie mi się układały,

 

więc fajnie byłoby do nich wrócić i poprawić fryzurę, ale poza tym

 

Wtedy, niczym grom z jasnego nieba, spłynęła na mnie myśl

 

Tata Mogłabym cofnąć się w czasie i uratować tatę

 

Nie Nie, to nie mogło działać w ten sposób Na pewno nie Bo gdyby mogło gdyby

 

mogło

 

Wtedy wszystko byłoby inaczej

 

Wszystko

 

Doktor Slaski zakaszlał gwałtownie Drgnęłam i dotknęłam jego ramienia

 

-

 

Doktorze Slaski? Dobrze pan się czuje? 

-

 

A jak myślisz? - zapytał niezbyt życzliwie - Zostało mi sześć miesięcy życia Może mniej, jeśli ci 

przeklęci lekarze będą się upierać przy swoim i wypompowywać ze mnie życie Myślisz, że mogę się 
dobrze czuć? 

26

 

background image

-  Ja - To był egoizm z mojej strony, wiedziałam o tym, ale nie miałam czasu wysłuchiwać 
ż

alów na temat stanu jego zdrowia Musiałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej 

mocy, którą on - a może i ja - posiadał -Jak? - zapytałam gorączkowo -Jak to się robi? To 
znaczy, podróżuje w czasie?

 

Doktor Slaski spojrzał na ekran Na szczęście nadal pokazywano tabele wyników we 
Właściwej cenie Kłótnia rodzinna jeszcze się nie zaczęła

 

-  To łatwe - powiedział -Jeśli ten idiota, mój wnuczek, mógł na to wpaść, to każdy głupi 
może

 

Nie zostało nam dużo czasu Kłótnia rodzinna miała się zacząć lada chwila

 

-

 

Jak? - powtórzyłam -Jak? 

-

 

Potrzebujesz czegoś - powiedział doktor Slaski z przesadną cierpliwością, jakby zwracał się do 

pięciolatki - Jakiegoś przedmiotu z czasów, w które chcesz się przenieść Zęby się tam jakoś 
zakotwiczyć 

Przypomniałam sobie film o podróżach w czasie

 

-

 

Czegoś, jak, na przykład, moneta? 

-

 

Moneta może być - powiedział doktor Slaski, choć minę miał sceptyczną - Oczywiście, 

musiałabyś mieć monetę, należącą kiedyś do konkretnej osoby, która była w tamtym czasie i stała 
w tym miejscu, w którym ty będziesz się znajdować I musisz wybrać miejsce powrotu, tak żeby 
nie wpaść na nikogo przypadkowego 
-

 

To znaczy - Zamrugałam oczami - Chce pan powiedzieć, że jak się wraca, to wraca cała osoba? 

Nie tylko? 
-

 

Dusza? - parsknął doktor Slaski - Dobre by to było, włóczenie się po jakimś innym stuleciu bez 

ż

adnego ciała Nie, kiedy się przemieszczasz, to przemieszczasz się cała Dlatego trzeba to mądrze 

rozegrać Nie można sobie, ot tak, bez pojęcia skakać w czasie i przestrzeni Chyba że chcesz się 
przekręcić na lewą stronę Udajesz się do miejsca, o którym wiesz, że ta osoba kiedyś w nim była, 
trzymasz przedmiot, który do niej należał i 
-

 

I? - zapytałam, wstrzymując oddech 

-

 

Zamykasz oczy i przenosisz się - Doktor Slaski, znudzony rozmową, przeniósł wzrok na ekran 

-

 

I to wszystko? - To było łatwe - Chce pan powiedzieć, że mogę sobie tak skakać w czasie i 

odwiedzać, kogo mi się podoba? 
-

 

Oczywiście, że nie - odparł doktor Slaski, nie odrywając wzroku od telewizora Po chwili coś 

jeszcze przyszło mu do głowy: - Musi być, naturalnie, martwy Ktoś, z kim pracowałaś jako 
zmienniczka Nigdy nie doszedłem, jaka jest tego przyczyna, ale to musi mieć coś wspólnego z 
energią tego człowieka, jego osobowością Musi być jakieś łącze - Doktor Slaski umilkł, 
zagubiony w dociekaniach, którymi zajmował się dziesiątki lat wcześniej 
-

 

To znaczy - Zamrugałam oczami zaskoczona - Można się cofnąć w czasie tylko wtedy, jeśli 

chodzi o pomoc dla ducha? 
-

 

Mądra dziewczynka - mruknął przeciągle, wracając do oglądania telewizji 

Jego sarkazm tym razem mi nie przeszkadzał Duchy? Duchy, z którymi mam do czynienia? 
Duchy jak

 

cóż, na przykład mój tata Mam mnóstwo rzeczy, które kiedyś do niego należały Nadal 

przechowuję koszulkę, którą nosił w dniu swojej śmierci Wyciągnęłam ją z rzeczy, które zwrócił 
nam szpital, i trzymałam pod poduszką przez całe miesiące po jego śmierci aż do dnia, kiedy 
znowu go zobaczyłam, jako ducha, i wyjaśnił mi, dlaczego tak jest, że ja go widzę, a mama nie 
Myślałam, że mama o tym nie wiedziała - o tej koszulce - ale teraz sądzę, że było inaczej Z 
pewnością musiała ją znaleźć, kiedy ścieliła mi łóżko albo bawiła się we wróżkę od zębów

 

 

background image

27

 

background image

Nigdy o tym nie wspomniała Szczerze mówiąc, nie mogła wspomnieć, ponieważ przez lata trzymała 
popioły taty w jego ulubionym kuflu do piwa - zanim wreszcie, tuż przed ślubem z Andym, zdobyła 
się na to, żeby je rozrzucić po parku, w którym umarł pierwszy mąż Uświadomiłam sobie, że to 
właśnie do parku będę musiała pójść, jeśli zechcę odbyć podróż w czasie, żeby go uratować, ponieważ 
nasze stare mieszkanie zostało sprzedane, a nie mogłam tak po prostu zwrócić się do nowych 
właścicieli ze słowami: „Czy mogłabym postać przez chwilę w waszym salonie? Muszę tylko cofnąć 
się w czasie, żeby uratować życie ojcu" Oczywiście, zarówno park jak i mieszkanie znajdowały się na 
drugim końcu kraju Ale miałam trochę pieniędzy zaoszczędzonych przy niańczeniu dzieci Może 
starczyłoby nawet na samolot Byłam w stanie to zrobić Mogłam nie dopuścić do śmierci taty

 

-  Co jeszcze? - zapytałam doktora Śląskiego, zerkając na telewizor Dzięki Bogu, reklama - 
Kiedy mamy przedmiot który należał kiedyś do ducha i jesteśmy tam, gdzie on kiedyś 
przebywał? Co wtedy?

 

Doktor Slaski wyglądał na lekko zirytowanego

 

-  Trzymasz tę rzecz - tę kotwicę - i nic innego To ważne Nie możesz niczego dotykać, bo 
możesz to zabrać ze sobą Potem wyobrażasz sobie tę osobę I tyle Proste jak drut - Doktor 
Slaski skinął w stronę telewizora - Zrób głośniej Kłótnia będzie za minutę

 

Nie do wiary, że to takie łatwe Tak po prostu mogłam przenieść się w czasie i zapobiec śmierci 
kochanej osoby

 

-  Oczywiście - dodał doktor Slaski niedbale - kiedy już się dostaniesz, dokąd chciałaś, musisz 
bardzo uważać Nie należy zmieniać historii przynajmniej nie za bardzo Trzeba bardzo 
starannie rozważyć konsekwencje swoich czynów

 

Milczałam Jakie następstwo miałoby uratowanie życia mojemu tacie? Poza tym że mama,

 

zamiast latami wypłakiwać sobie oczy w poduszkę - póki nie spotkała Andy'ego - byłaby

 

szczęśliwa? Ze ja byłabym szczęśliwa?

 

Wtedy mnie olśniło Gdyby tata żył, mama nigdy nie poznałaby Andy'ego Albo raczej, może

 

by go i spotkała, ale nie wyszłaby za niego za mąż

 

A wówczas nigdy nie przeprowadziłybyśmy się do Kalifornii

 

Nigdy nie poznałabym Jesse'a

 

Nagle zrozumiałam znaczenie tego, co powiedział doktor Slaski

 

-  Och - powiedziałam

 

Doktor Slaski patrzył - mimo bielma przesłaniającego niebieskie oczy, które poza tym wyglądały 
zupełnie jak u Paula -przenikliwie

 

-

 

Tak myślałem, że w którymś momencie padnie to „och" -stwierdził - Nie takie proste to 

przemieszczanie się w czasie, prawda? I pamiętaj o tym, że im dłużej przebywasz w czasie innym niż 
twój własny, tym dłużej dochodzisz do siebie po powrocie - dodał niezbyt miłym tonem 
-

 

Dochodzę do siebie? O co chodzi może boleć mnie głowa? - Tak się czułam po każdej podróży w 

inny wymiar Zawsze 
Doktor  Slaski  wydał  się  nagle  czymś  rozbawiony  Nie  patrzył  w  ekran,  więc  musiało  to  być 
związane ze mną

 

-

 

To coś trochę gorszego niż ból głowy - stwierdził sucho, poklepując materac, na którym siedział 

-Jeżeli nie nazywamy tego wprost utratą masy komórek mózgowych A to najmniejsze zło, jakie cię 
może spotkać Będziesz zbyt wiele podróżować w czasie, a skończysz jako warzywo, zanim 
dorośniesz na tyle, żeby móc kupić piwo w sklepie, zaręczam ci 
-

 

Czy Paul o tym wie? - zapytałam - To jest o utracie komórek? 

-

 

Powinien - odparł doktor Slaski - o ile czytał moją pracę na ten temat A 

jednak zdecydował się spróbować 

28

 

background image

-  Dlaczego Paul  chce  podróżować  w  czasie?  - zapytałam Raczej  nie  kierowała  nim  chęć 
udzielenia komuś pomocy, bo

 

jedyną osobą, której Paul Slater miałby ochotę pomagać, był cóż, on sam

 

-  Skąd  mam  wiedzieć?  - Doktor Slaski był  znudzony  -  Nie  rozumiem,  dlaczego  w ogóle 
spędzasz tyle  czasu z tym chłopakiem Mówiłem ci, że jest nic niewart Zupełnie jak jego 
ojciec ten się mnie wstydzi

 

Nie zwracałam uwagi na oskarżenia doktora Śląskiego pod adresem wnuka Myślałam 
intensywnie Co takiego powiedział Paul wtedy, na podwórku Gutierrezów? Ze nie zabije Jesse'a

 

ale że mógłby zrobić coś, żeby zapobiec jego śmierci I dopiero teraz ostatecznie pojęłam Tu, w 

pokoju doktora Śląskiego, który właśnie odnalazł pilota, nastawił głośniej telewizor i krzyknął:

 

-  Cholera, przegapiliśmy pierwszą część!

 

Paul  zamierzał  przenieść  się  w  przeszłość  W  czasy  Jesse'a  Ale  nie,  żeby  go  zabić  Żeby 
uratować mu życie

 

Ojcze Dominiku? - Mój głos 

brzmiał niespokojnie, nawet dla mnie samej - Ojcze D, jest ksiądz tam?

 

-

 

Tak, Susannah - Ojciec Dominik sprawiał wrażenie znużonego Ale może wynikało to z tego, 

ż

e nadal nie bardzo wiedział, jak używać telefonu komórkowego - Tak, jestem Myślałem, że 

należy wcisnąć inny guzik, żeby odebrać, ale chyba 
-

 

Ojcze Dominiku, stało się coś strasznego - Nie czekałam, aż zapyta, po co dzwonię, tylko 

wyrzuciłam z siebie, co miałam do przekazania - Paul dowiedział się, w jaki sposób przenosić 

się w czasie, i chce cofnąć się do dnia śmierci Jesse'a, żeby uratować mu życie 
Nastąpiła długa przerwa Potem usłyszałam głos ojca Dominika:

 

-  Susannah, gdzie jesteś?

 

Rozejrzałam  się  Stałam  w  kuchni  Paula,  rozmawiając  z  zamontowanego  na  ścianie  telefonu 
Zapytałam pielęgniarza doktora Śląskiego, czy mogę z niego skorzystać Powiedział, żebym się 
nie krępowała

 

-

 

Jestem w domu u Paula - powiedziałam - Ojcze Dominiku, czy ksiądz mnie słyszał? Paul 

odkrył sposób, żeby nie dopuścić do śmierci Jesse'a 
-

 

Cóż - odparł ojciec Dominik - To wspaniała nowina Ale czy nie powinnaś być w szkole? Jest 

dopiero parę minut po pierwszej 
-

 

Ojcze D! - niemal wrzasnęłam - Ksiądz nie rozumie! Jeśli Paul uratuje Jesse'owi życie, ja i Jesse 

nigdy się nie spotkamy! 
-

 

Hm - Ojciec Dominik nie śpieszył się z odpowiedzią -Zmienianie biegu historii to nigdy nie 

jest dobry pomysł, jak sądzę Weźmy, na przykład to, co się zdarzyło w tym filmie Co to było? 
Och, tak, Powrót do przyszłości 
-

 

Ojcze Dominiku - Prawie płakałam ze zdenerwowania -Proszę, to nie jest film To moje życie 

Musi mi ksiądz pomóc Musi ksiądz wrócić i pomóc mi go powstrzymać Mnie nie posłucha 
Wiem, że nie Ale może księdza 
-

 

Cóż, nie mogę na razie wrócić, Susannah - powiedział ojciec Dominik - Wielebny nie jest 

eee, ten hot dog siedział mu w gardle dłużej, niż podejrzewano Susannah, czy powiedziałaś, 
ż

e Paul wynalazł sposób na podróżowanie w czasie? 

-

 

Tak - powiedziałam przez zaciśnięte zęby Zaczynałam żałować, że trzymałam przed ojcem 

Dominikiem w tajemnicy to, ile się nauczyłam od Paula podczas naszych środowych sesji 

 

background image

29

 

background image

-

 

Wielki Boże - powiedział ojciec D - To naprawdę interesujące A w jaki mianowicie sposób on 

to robi? 
-

 

Musi tylko mieć coś starego Coś, no, wie ksiądz, co należało do osoby, którą chce spotkać w 

przeszłości Ten ktoś musi być duchem, znajomym duchem A potem trzeba tylko stanąć w miejscu, w 
którym, jak nam wiadomo, ta osoba była - i gotowe 
-

 

O mój Boże - wykrzyknął ojciec Dominik - Czy ty wiesz, Susannah, co to znaczy? 

-

 

Tak - odparłam żałośnie - To znaczy, że przeprowadzę się do Carmelu, a tu nie będzie nikogo, 

kto by nawiedzał mój pokój, bo Jesse nigdy nie zostanie w nim zamordowany 
-

 

Nie - powiedział ojciec Dominik -A właściwie tak, chyba tak będzie rzeczywiście Ale co 

ważniejsze, to znaczy, że będziemy mogli zapobiec śmierci wszystkich duchów, jakie spotkamy, po 
prostu cofając się w czasie i 
-

 

Nie będziemy mogli - przerwałam bezbarwnym tonem -Chyba że chcielibyśmy skończyć tak, jak 

dziadek Paula, któremu zostało sześć miesięcy życia To nie to samo, co przenoszenie się w wymiar 
duchów Całe ciało podróżuje i, jak sądzę, ponosi konsekwencje Ale Paul planuje tylko jedną podróż 
-

 

Tak- odezwał się ojciec Dominik Wydawało się, jakby był bardzo daleko - dużo dalej niż w San 

Francisco, w każdym razie - Tak, rozumiem 
-

 

Ojcze Dominiku! - wykrzyknęłam Traciliśmy kontakt i to nie tylko dlatego, że połączenie 

telefoniczne nie było najlepsze - Musi go ksiądz powstrzymać! 
-

 

Ale dlaczego miałbym to zrobić, Susannah? - zapytał - To, co Paul zamierza zrobić, jest w gruncie 

rzeczy bardzo szlachetne 
-

 

Szlachetne? - wrzasnęłam - A co w tym szlachetnego? 

-

 

Stworzy Jesse'owi drugą szansę na życie - stwierdził ojciec Dominik - A z tego, co mówisz, wynika, 

ż

e zaryzykuje w dodatku własne Uważam, że to bardzo wspaniałomyślne 

-

 

Wspaniałomyślne! - Nie wierzyłam własnym uszom -Ojcze D, zapewniam księdza, że motywy 

Paula nie mają w sobie niczego szlachetnego On to robi tylko po to, żeby 
-

 

Tak? - Ojciec Dominik nagle cały zamienił się w słuch Ale jak tu wyjaśnić księdzu, że facet 

usiłuje wyeliminować 
Jesse'a po to, żeby dobrać się do mnie?

 

Zwłaszcza że Paul chciał pozbyć się Jesse'a, ale ratując mu życie?

 

-

 

Chodzi o to, że - To nie miało sensu, ale było mi wszystko jedno - Czy ksiądz może go wyrzucić ze 

szkoły, na przykład? 
-

 

Nie, Susannah - powiedział ojciec Dominik Wydawało mi się czy w jego głosie słyszałam cichutki 

chichot? - Nie mogę go usunąć W każdym razie nie za to 
-

 

Ale musimy mu przeszkodzić - Moje protesty, nawet jak dla mnie, wypadały coraz bladziej - 

To to nie jest naturalne, co on planuje 
-

 

Bardzo możliwe - odparł ojciec Dominik - ale nie niemoralne Nie jest nawet nielegalne, na tyle, na 

ile mogę stwierdzić 

To byłoby niesłychane - Paul dokonujący czegoś, co można postrzegać jako moralne

 

-

 

Ale ciągle się zastanawiam - ciągnął ojciec Dominik w zamyśleniu -w jaki sposób zamierza dokonać 

tego małego cudu 
-

 

Mówiłam  ojcu  -  powiedziałam  z  goryczą  -Wystarczy,  jeśli  będzie  miał  coś,  co  należało  do  tej 

osoby, a potem znajdzie się w miejscu, gdzie ona przebywała 
-

 

Tak - odezwał się ojciec Dominik - Ale co Paul posiada z rzeczy, które należały do Jesse'a? To mi 

zamknęło usta na dobrą chwilę Ojciec Dominik miał rację Paul nie miał niczego, co kiedyś 
znajdowało się w posiadaniu Jesse'a Nie mógł zapobiec morderstwu, ponieważ nie miał niczego z 
przeszłości Jesse'a 
-

 

Och - powiedziałam, czując, jakby pętla zaciskająca się na mojej szyi rozluźniła się nieco -Och, ma 

ksiądz rację 

30

 

background image

-

 

Oczywiście, że mam - zgodził się ojciec Dominik, jakby odrobinę roztargniony - Chociaż to 

jest coś, czego powinnaś się być może nauczyć, Susannah Jeśli on ci wytłumaczy dokładnie, jak 
to się robi 
-

 

Co? - Okręciłam sobie przewód telefoniczny wokół palca - Zęby cofnąć się w przeszłość i 

uratować Jesse'owi życie? 
-

 

Dokładnie - potwierdził ojciec Dominik - Może to jest przyczyna, dla której wciąż błąka się po 

ziemi Ponieważ nie było przeznaczone mu umrzeć 
Wpadłam w takie przygnębienie, że przez chwilę w ogóle się nie odzywałam W mojej pamięci 
pojawił się niespodziewanie plakat, jaki moja nauczycielka angielskiego z dziewiątej klasy 
powiesiła w naszej pracowni, a który przedstawiał dwie mewy lecące nad plażą Plakat, który 
zawsze przychodził mi na myśl w najmniej odpowiednim momencie Jeśli coś kochasz, zwróć mu 
wolność, głosił napis pod obrazkiem Jeśli tak ma być, wróci do ciebie Niewidzialna pętla znów 
zacisnęła mi się na szyi, tak że traciłam oddech

 

-

 

To bzdura, ojcze D - ryknęłam w słuchawkę - Słyszy mnie ksiądz? Bzdura! 

-

 

Susannah - przestraszył się ojciec Dominik 

-

 

To nie dlatego Jesse wciąż tu przebywa - krzyknęłam - Nie dlatego Jesse i ja mamy być razem, 

a jeśli ksiądz tego nie widzi, to księdza cholerny problem! 

Teraz ojciec Dominik wydawał się bardziej niż przestraszony Był zły

 

-

 

Susannah - powiedział - Nie ma powodu, żebyś używała takiego języka 

-

 

Nie, nie ma - zgodziłam się - Zwłaszcza że nie mam nic więcej ojcu do powiedzenia 

-Odłożyłam słuchawkę 

Sekundę później ze zmartwioną miną pojawił się pielęgniarz doktora Śląskiego

 

-

 

Susan? - zapytał - Wszystko w porządku? 

-

 

Nic mi nie jest - zapewniłam, przerażona odkryciem, że mam wilgotne policzki 

-

 

Usłyszałem - powiedział pielęgniarz - że krzyczysz 

-

 

Nieważne Wychodzę Nie martw się 

I poszłam sobie, nie żegnając się z doktorem Śląskim Nie miałam mu nic więcej do

 

powiedzenia, podobnie jak ojcu D Tylko jedna osoba mogła powstrzymać Paula od tego, co

 

zamierzał zrobić

 

Tą osobą byłam ja

 

Oczywiście, sama świadomość tego nie mogła zastąpić planu działania Nad tym właśnie

 

myślałam w drodze powrotnej do szkoły Nad planem

 

Dopiero kiedy wjeżdżałam na parking Akademii Misyjnej, zaczęło do mnie docierać, co

 

powiedział ojciec Dominik Paul nie miał żadnego przedmiotu należącego kiedyś do Jesse'a,

 

który mógłby go przenieść w tę okropną noc, kiedy Jesse umarł Byłam tego niemal pewna

 

Jesse został zamordowany, a ciała nie odnaleziono - aż do niedawna Jego własna rodzina

 

sądziła, że uciekł, żeby uniknąć niechcianego małżeństwa

 

Co takiego mógł Paul posiadać z rzeczy Jesse'a, co pozwoliłoby mu wrócić do dnia jego

 

ś

mierci? Nic Z tamtych czasów zachował się jedynie miniaturowy portret Jesse'a -

 

przechowywany przeze mnie w bezpiecznym miejscu w domu - oraz kilka listów, które

 

napisał do narzeczonej A te znajdowały się na wystawie w Muzeum Towarzystwa

 

Historycznego Carmelu

 

Paul nie mógł mieć żadnej rzeczy, której mógłby użyć, aby skrzywdzić Jesse'a Albo raczej,

 

ż

eby go uratować Żadnej Jesse był bezpieczny

 

Co oznaczało, że ja też

 

Uczucie ulgi okazało się jednak przejściowe Och, nie, nie miało to związku z Jesse'em To się nie 
zmieniło Moja świeżo odzyskana równowaga duchowa uległa zachwianiu, kiedy

 

 

background image

31

 

background image

usiłowałam dostać się z powrotem do szkoły Tym razem nie z powodu Paula Nie, to siostra Ernestyna 
zrujnowała mój z najwyższym trudem osiągnięty stan wewnętrznego spokoju akurat w momencie, 
kiedy starałam się wmieszać w tłum kolegów i koleżanek zmierzających na kolejną lekcję, udając, że 
byłam z nimi cały czas

 

-

 

Susannah Simon! - Przenikliwy głos zastępczyni dyrektora poderwał do lotu przerażone gołębie 

siedzące na belkach zadaszenia - Przyjdź natychmiast do mojego gabinetu! Świadkiem tej sceny był 
przypadkiem najmłodszy z moich przyrodnich braci Kiedy usłyszał polecenie siostry, wyraźnie 
pobladł co zdumiewające, biorąc pod uwagę jego naturalną, właściwą rudzielcom bladość 
-

 

Suze - powiedział David z przerażoną miną Jakżeby inaczej? Zazwyczaj, jeśli miewam kłopoty, to 

nie z powodu spóźnienia Nie, na ogół wiąże się to ze zniszczeniem cudzej własności przy czym ktoś z 
reguły traci przytomność, o ile nie życie - Co zrobiłaś tym razem? 
-

 

Nieważne - powiedziałam, nieco rozczarowana, że wpadłam z powodu takiego głupstwa jak 

opuszczenie szkoły Starzeję się 

Poszłam za siostrą Ernestyną do jej gabinetu, w którym, inaczej niż u ojca Dominika, na półkach nie 
było żadnych nagród za dokonania pedagogiczne Nikt widocznie nie uważa siostry Ernestyny za 
genialnego pedagoga Jej specjalnością jest dyscyplina - zwyczajnie i po prostu

 

Zdołałam, jak sądzę, się wywinąć Zauważyła moją nieobecność na religii, zaraz po lunchu, więc 
powiedziałam jej, że z nagłych przyczyn musiałam koniecznie udać się do apteki Napomknęłam o 
ś

rodkach higienicznych w nadziei, że się odczepi Na niąjednak nie podziałało to tak jak na Brada

 

-  Trzeba było iść do pielęgniarki - stwierdziła cierpko

 

Za popełnioną zbrodnię kazała mi napisać wypracowanie na tysiąc słów- o tym, jak ważne

 

jest dotrzymywanie zobowiązań Ponadto miałam się stawić na sobotniej aukcji staroci, żeby

 

pomóc uczniom dziewiątej klasy przy stoisku z wypiekami

 

W sumie uważam, że mogło być gorzej

 

Tak, w każdym razie, myślałam Dopóki nie wpadłam na Paula Slatera

 

Czaił się za jedną z kamiennych kolumn podtrzymujących zadaszenie wokół dziedzińca i

 

dlatego nie zauważyłam go, kiedy szłam z gabinetu siostry Ernestyny na lekcję trygonometrii

 

Wysunął się z cienia, gdy przechodziłam obok

 

-  Oto powraca wędrowiec - powiedział

 

Przycisnęłam dłoń do piersi, jakbym mogła w ten sposób przywrócić normalny rytm sercu, które na 
jego widok niemal wyskoczyło spomiędzy żeber

 

-

 

Czy ty musisz to robić? - zapytałam rozzłoszczona - O mało gaci nie zgubiłam ze strachu 

-

 

Szkoda - Uśmiech Paula był zdecydowanie świętokradczy, zważywszy, że staliśmy w odległości 

zaledwie kilkudziesięciu metrów od kościoła - A więc? Dokąd to cię poniosło? Pewnie mogłabym 
skłamać Ale po co? Dowiedziałby się prawdy zaraz po powrocie do domu, kiedy pielęgniarz 
wspomniałby o mojej wizycie Wysunęłam więc podbródek i nie przejmując się szalejącym tętnem, 
rzuciłam: 
-

 

Do ciebie 

Ciemne brwi Paula opadły błyskawicznie w grymasie zdumienia

 

-

 

Do mnie? Po co jechałaś do mojego domu? 

-

 

Ż

eby pogadać - parsknęłam - z twoim dziadkiem Brwi Paula zmarszczyły się jeszcze bardziej 

-

 

Moim dziadkiem? - Potrząsnął głową - Po co, u diabła, chciałaś się z nim widzieć? Facet jest 

kompletnie odrealniony 
-

 

Nie czuje się dobrze - przyznałam - Ale nadal jest w stanie rozmawiać 

32

 

background image

-

 

Tak- powiedział Paul drwiąco - Może o programach telewizyjnych 

-

 

Owszem, o tym - powiedziałam, wiedząc, że to, co za chwilę powiem, zdenerwuje go, ale nie 

miałam innego wyjścia -i o podróżach w czasie 

Paul szeroko otworzył oczy Tak jak myślałam - zaskoczyłam go

 

-

 

Podróże w czasie? Rozmawialiście o podróżach w czasie? Z dziadkiem Świrkiem? 

-

 

Z doktorem Śląskim - sprostowałam - Owszem, tak Słowa „doktor Slaski" podziałały na niego, 

jak cios pięścią 
Minę miał tak zdumioną, jakbym go rzeczywiście uderzyła

 

-

 

Czy ty - Wyraźnie miał problem z wysłowieniem się Skłaniał się chyba ku: „Czy ty 

zwariowałaś?" 
-

 

Nie - oznajmiłam - Twój dziadek też nie Ale sądzę, że ty może tak - ciągnęłam, nierozważnie, 

wiem, ale już mi nie zależało Nie teraz, kiedy wiedziałam, o co mu chodzi 
-

 

Wiem, że twój dziadek to 01iver Slaski - oświadczyłam -Sam mi powiedział Wytrzeszczył na 

mnie oczy To było tak, jakbym na jego oczach zaczęła zmieniać się w kogoś zupełnie innego niż 
ta Suze, którą znał Może faktycznie się zmieniłam Z pewnością byłam na niego bardziej wściekła 
niż kiedykolwiek - nawet bardziej niż za pierwszym razem, kiedy usiłował pozbyć się Jesse'a 
Ponieważ wtedy nie wiedział tego, co teraz Ze on i ja? Tak, to się nie mogło zdarzyć 
-

 

Nie rozmawiał z tobą - odezwał się Paul w końcu, patrząc na mnie niebieskimi, 

nieprzeniknionymi i zimnymi jak Pacyfik w listopadzie oczami - On z nikim nie rozmawia 
-

 

Może nie z tobą - powiedziałam - Dlaczego miałby to robić, skoro traktujesz go tak, jak 

traktujesz jakby ci wybitnie przeszkadzał, jakby był -jak to ująłeś? - och, tak, odrealniony No, 
twój własny ojciec zmienił nazwisko, tak się go wstydził Ale gdybyś zechciał kiedyś poświęcić 
trochę czasu, odkryłbyś, że doktor Slaski nie jest taki oderwany od świata, jak ci się wydaje i ma o 
tobie parę ciekawych rzeczy do powiedzenia 
-

 

W to nie wątpię - powiedział Paul z krzywym uśmiechem - Chyba nawet wiem, jakie Jestem 

pomiotem szatana Nie jestem nic wart Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka Czy to mniej 
więcej tyle? 
-

 

W dużym stopniu - stwierdziłam - A biorąc pod uwagę, że wybierasz się w podróż w czasie, 

ż

eby nie dopuścić do śmierci Jesse'a, powiedziałabym, że twój dziadek ma sto procent racji 

Jego oczy ożywiły się, ale pozostały tak samo zimne Nawet uśmiechnął się lekko

 

-  Więc w końcu doszłaś do tego, co? Trochę ci to zajęło Nie pozwoliłam mu skończyć 
Podeszłam do niego, tak że

 

nasze twarze znalazły się zaledwie parę centymetrów od siebie i powiedziałam z całą 
zajadłością, na jaką byłam w stanie się zdobyć:

 

-  Owszem, doszłam do tego I tyle ci mogę powiedzieć, że jeśli sądzisz, że nie dopuszczając 
do mojego spotkania z Jes-se'em, zmienisz moje uczucia w stosunku do ciebie, to bujasz w 
ś

wiecie marzeń

 

Paul wyglądał na zranionego Wiedziałam, że to tylko gra Bo on nie ma uczuć Nie, skoro

 

zamierzał zrobić to, o co go podejrzewałam

 

Starał się jednak najlepiej, jak potrafił, żeby mi udowodnić, że nie mam racji

 

-  Ależ, Suze - powiedział, otwierając szeroko niewinne, błękitne oczęta -Ja po prostu robię 
to, czego ty chcesz Po tej historii z panią Gutierrez zacząłem się zastanawiać Naprawdę 
pragnę wstąpić na ścieżkę światła A czyż ratowanie życia Jes-se'owi nie jest rzeczą słuszną? 
Oczywiście, jeśli go naprawdę kochasz, powinnaś życzyć mu wszystkiego, co najlepsze, nie 
prawdaż? A czy długie, szczęśliwe życie nie jest czymś najlepszym dla niego? 
Zamrugałam oczami, kompletnie zbita z tropu jego talentem do odwracania kota ogonem

 

 

background image

33

 

background image

-

 

To nie ja - Nie mogłam wydobyć z siebie słów Stałam i jąkałam się jak głupia 

-

 

W porządku, Suze - powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu - żeby pocieszyć mnie, jak sądzę, w 

godzinie próby - Nie, musisz mi dziękować A teraz, nie uważasz, że powinniśmy wracać? Chyba nie 
chcesz, żeby siostra Ernestyna ponownie złapała cię na wagarach, co? Gapiłam się na niego oniemiała 
W życiu nie spotkałam kogoś tak pokręconego z wyjątkiem, być może, mojego przyrodniego brata 
Brada Tyle że Bradowi brakowało inteligencji Paula i rzadko udawało mu się wykręcić coś więcej niż 
imprezę w domu bez wiedzy rodziców a nawet to sprowadziło na niego kłopoty tylko w postaci glin 
-

 

Jesteś jesteś naćpany - wyjąkałam w końcu -jeśli myślisz, że uratowanie Jesse'a tamtej nocy - nocy 

jego śmierci -zagwarantuje mu długie życie Kto powiedział, że Diego nie spróbuje drugi raz? Albo 
jeszcze następny? Co ty chcesz zrobić, zostać w roku 1850 jako jego ochroniarz? 
-

 

Jeśli to konieczne - powiedział Paul obrzydliwie słodziutkim głosem - Widzisz, zrobiłbym wszystko 

- absolutnie 
wszystko, co potrzeba - żeby zapewnić Jesse'owi spokojną śmierć w łóżku, późną starością,

 

tak aby nigdy, przenigdy nie potrzebował pośrednika

 

Kolory dziedzińca - czerwone dachówki Misji, różowe kwiaty hibiskusa, głęboka zieleń palm

 

-

 

zlały się w jedną, wirującą plamę, kiedy zrozumiałam sens jego słów Coś paskudnego zaczęło 

rosnąć mi w gardle 
-

 

Dlaczego to robisz? - Spojrzałam na niego ze zgrozą -Wiesz przecież, że to nic nie zmieni Usunięcie 

Jesse'a nie sprawi, że zaczniesz mnie obchodzić Nie interesujesz mnie w ten sposób 
-  Czyżby? - powiedział Paul z uśmiechem równie zimnym jak jego oczy - Zabawne, 
mógłbym przysiąc, że ostatnim razem, kiedy się całowaliśmy, podobało ci się Przynajmniej 
trochę Dość, żeby

 

Jego głos zamarł znacząco co jednak miał na myśli, nie potrafię sobie wyobrazić

 

-

 

Dość, żeby co? - zapytałam 

-

 

Dość - odparł Paul - żeby myśleć o usunięciu duszy z mojego ciała i wprowadzeniu tam Jesse'a 

Nie próbuj zaprzeczać - odezwał się Paul 

w odpowiedzi na moje zaszokowane spojrzenie -Wiem, że planowałaś to od momentu, kiedy 
popełniłem błąd i powiedziałem ci o tym -Ciepło jego dłoni niemal parzyło skórę na moim ramieniu 
-Uratowanie życia Jesse'owi to z mojej strony bardziej obrona konieczna niż cokolwiek innego 
Ponieważ prawda jest taka, że dosyć lubię swoje ciało i nie mam ochoty pozbywać się go dla niego 
Poruszałam ustami -wiem o tym, bo Paul wyraźnie czekał na jakiś odzew Nie mogłam jednak 
wydobyć z siebie żadnego dźwięku Tak mnie zamurowało W końcu wszystko ułożyło się do kupy 
Oskarżenie, które Paul rzucił mi w twarz wtedy u siebie w kuchni Ze jego plany wobec Jesse'a są o 
wiele bardziej ludzkie niż moje wobec niego Bo on zamierzał uratować Jesse'a, podczas gdy ja 
rzekomo zamierzałam zabić Paula Naturalnie, nie miałam takich pomysłów Ale to chyba 
niespecjalnie go obchodziło

 

-

 

Wszystko w porządku - zapewnił - No, wiesz, w jakiś sposób to mi nawet pochlebia, naprawdę To, 

ż

e uważasz mnie za dość przystojnego, żeby umieścić duszę swojego chłopaka w moim ciele To 

dowód, że bez względu na to, co mówisz, trochę przynajmniej ci się podobam Albo że chociaż lubisz 
się ze mną całować 
-

 

To kompletna - udało mi się wreszcie odzyskać głos Na nieszczęście brzmiał jak jęk potępionej 

duszy Nie przejęłam się tym Chciałam tylko przekonać go, jak bardzo się myli - 

bzdura! Jak mogłeś skąd ci przyszło do głowy, że ja

 

34

 

background image

-  Och, daj spokój, Suze - powiedział Paul - Sama przyznaj, Ze mną przeżywasz coś realnego 
Nie wmawiaj mi, że kiedy jesteś z Jesse'em, nie myślisz - choćby wam było nie wiem jak 
przyjemnie - o tym, że to wszystko złudzenie Nie słyszysz naprawdę bicia jego serca Jego 
skóra nie jest naprawdę ciepła Bo on nie ma skóry To wszystko jest tylko w twojej głowie 
Nie tak jak to - dodał, gładząc delikatnie kciukiem moje ramię

 

Dopóki nie cofnęłam go gwałtownie, robiąc krok do tyłu To go zaskoczyło, ale podniósł ręce do 
góry na znak, że więcej mnie nie dotknie

 

-  Hola, w porządku, Suze Przepraszam Ale nie możesz zaprzeczyć, że kiedy się całujemy, 
nie usiłujesz mnie odepchnąć W każdym razie nie tak natychmiast

 

Poczułam ogień na policzkach Strasznie się zmieszałam Ze też on musi o tym mówić, i to właśnie 
w szkole

 

zwłaszcza że Jesse Tak, to było jego nowe terytorium Z pewnością krążył gdzieś w pobliżu

 

Nie mogłam jednak zaprzeczyć temu, co mówił Paul Właściwie mogłam, ale to by było 
kłamstwo

 

-  Oczywiście, że lubię, kiedy mnie całujesz - powiedziałam, chociaż każde słowo musiałam z 
siebie wykrztusić, tak głęboko tkwiły w gardle - Świetnie całujesz i wiesz o tym -A co 
miałam powiedzieć? Tak było - Ale to nie znaczy, że cię lubię

 

Co również odpowiadało prawdzie Ale Paul się tym nie przejął

 

-

 

To tylko dowodzi, że mam rację - oznajmił pewnym tonem - Pragniesz mojego ciała, ale z 

duszą Jesse'a w środku 
-

 

Myślę, że to, co spotkało Jesse'a, było straszne - powiedziałam powoli, mając na myśli 

morderstwo -1, w porządku, zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, żeby przywrócić go do 
ż

ycia, gdyby to było możliwe Ale nie w ten sposób 

-

 

Dlaczego nie? - zapytał Paul, wzruszając ramionami - Co cię powstrzymuje? Wiele razy 

stwierdziłaś, że jestem odrażającą istotą, nierokującą żadnych nadziei na poprawę nic niewartą, z 
wyjątkiem moich umiejętności w dziedzinie całowania Dlaczego więc nie wykopać mojej duszy 
z ciała, by stworzyć doskonałemu pod każdym względem Jesse'owi drugą szansę na życie? 
Faktem jest, że jego oskarżenia były całkowicie bezpodstawne Nigdy nie przyszło mi do

 

głowy to, co, jak podejrzewał, knułam od dłuższego czasu Och, dobrze, może czasem taka

 

myśl przemknęła mi przez głowę Ale natychmiast przechodziłam nad tym do porządku

 

dziennego

 

Teraz jednak- może dlatego, że mi to wmawiał -jakaś cząstka mnie ożywiła się i pomyślała:

 

„Czemu nie?" Paul nie zasługiwał na te wszystkie wspaniałe rzeczy, które mu przypadły w

 

udziale Nawet nie umiał ich docenić! Okradł ludzi, którzy żyli skromniej niż on, swoją

 

rodzinę traktował bez cienia szacunku, nie był dobry dla mnie ani dla Jesse'a

 

Dlaczego nie miałabym wysłać Paula w krainę wielkiej nie-wiadomej i dać Jesse'owi jego

 

ciało i jego życie? Jesse'owi należała się druga szansa, a z pewnością byłby lepszym Paulem

 

Slaterem niż ten był kiedykolwiek w życiu

 

Oczywiście, Jesse'owi to by się nie spodobało Z pewnością uważałby, że nie wolno

 

obrabowywać Paula z życia, które do niego należało, tylko po to, żeby on sam mógł znowu

 

mieszkać wśród żywych

 

I byłoby strasznie dziwnie patrzeć w niebieskie oczy Paula, wiedząc, że to Jesse nimi

 

spogląda na mnie

 

To nie byłoby morderstwo Jego ciało nadal by żyło A jego dusza cóż, znalazłaby się tam,

 

gdzie teraz jest dusza Jesse'a; włóczyłaby się bez celu po ziemi, nie mając pojęcia, co ją czeka

 

w przyszłości

 

 

background image

35

 

background image

Wzięłam się w garść Rozsądek wrócił - chłodny jak woda bulgocząca w fontannie na środku 
dziedzińca Misji Usłyszałam swoją odpowiedź na pytanie Paula - „Dlaczego więc nie wykopać mojej 
duszy z c i a ł a "  - równie chłodną i opanowaną, jak samo pytanie:

 

-

 

Hm - mruknęłam ironicznie - bo to byłoby morderstwo, czyż nie? Mięśnie 

twarzy Paula napięły się 
-

 

W najlepszym razie usprawiedliwione zabójstwo - powiedział - A oboje wiemy, że bym nie umarł I 

zasłużyłem na to, prawda? Za moje grzechy? 
-

 

Może i tak - powiedziałam, czując się tak, jak zawsze się czuję po odbyciu długiej sesji kick boxingu 

z kasetą wideo Rozładowana, ale totalnie zmęczona Bo, w gruncie rzeczy, odbyłam właśnie 
wyczerpujący trening Tyle że emocjonalny - Rzecz w tym jednak, że nie do mnie należy osąd 
-

 

Dlaczego nie? - odparł Paul - Zwykle nie masz problemów z osądzaniem mnie Nie 

pozwoliłam, żeby miał ostatnie słowo 
-

 

Twój dziadek powiedział mi kiedyś, że kiedy zdał sobie sprawę, do czego pośrednicy są zdolni, 

popełnił błąd, myśląc, że jest Bogiem Popatrz, dokąd go to zaprowadziło Nie powtórzę jego błędu 

Paul zamrugał oczami On naprawdę myślał, że ja chcę to zrobić Wymianę dusz A teraz, kiedy go 
oświeciłam, wydawał się cóż, równie zdumiony jak ja przedtem

 

- Widzisz więc - powiedziałam, wykorzystując uzyskaną przewagę - Ten twój plan podróży 
w czasie, żeby uratować Jes-se'a jest po prostu bez sensu Po pierwsze dlatego, że nie możesz 
cofnąć się w czasie, chyba że osoba, którą chcesz spotkać, potrzebuje twojej pomocy a 
Jesse jej nie potrzebuje Po drugie, nigdy nie zamierzałam ukraść ci ciała i dać go Jesse'owi 
Ale, wiesz, możesz sobie dalej pochlebiać, że było inaczej, jeśli cię to tylko uszczęśliwi

 

O parę sekund za późno zdałam sobie sprawę, że nie powinnam okazywać takiej pewności siebie 
Przynajmniej jeszcze nie wtedy Ponieważ, kiedy po tych słowach odwróciłam się, żeby odejść 
-potrząsając lekceważąco czupryną - coś w nim jakby pękło Jego ręka wystrzeliła nagle w górę i 
ś

cisnęła boleśnie moje ramię

 

- O, nie - warknął - Nie wykręcisz się z tego tak łatwo

 

Mylił się W następnej chwili jego ręka opadła z mojego ramienia i została wykręcona za jego plecami 
w raczej, na oko, bolesnej pozycji

 

- Czy nikt ci nie mówił - zapytał Jesse lekko rozbawionym tonem - że dżentelmen nigdy nie 
zachowuje się tak poufałe wobec damy?

 

Dość zabawne, jeśli przypomnieć sobie, jak poufale zachowywał się Jesse w stosunku do mnie, 
kiedy widzieliśmy się ostatnio Uznałam jednak, że lepiej do tego nie wracać

 

-

 

Jesse - powiedziałam - Nic mi nie jest Możesz go puścić: Jesse jednak nie zwalniał uchwytu 

Przypadkowy przechodzień mógłby zobaczyć, jak Paul zgina się w dziwacznej pozie, z twarzą 
białą od bólu Ponieważ, rzecz jasna, tylko my dwoje widzieliśmy ducha, który go trzymał 
-

 

Nie chciałem jej nic zrobić - powiedział Paul zduszonym; głosem - Przysięgam! Jesse 

spojrzał na mnie 
-

 

Czy on cię skrzywdził, Susannah? Potrząsnęłam głową 

-

 

Wszystko w porządku - stwierdziłam 

Więził Paula w uścisku jeszcze przez sekundę czy dwie - pewnie, żeby pokazać, na co go stać

 

-

 

a potem puścił go tak raptownie, że Paul stracił równowagę i upadł na kolana, na kamienne płytki 

posadzki 
-

 

Nie musiałaś go wzywać - powiedział urażonym tonem 

-

 

Nie wzywałam - Mówiłam prawdę 

-

 

Nie musiała - powiedział Jesse, opierając się o jeden z filarów podtrzymujących zadaszenie Złożył 

ramiona na piersi i przyglądał się beznamiętnie, jak Paul podnosi się i otrzepuje ubranie 

36

 

background image

-

 

Poczułeś zakłócenia Mocy, czy co? - zapytał Paul ze złością 

-

 

Coś w tym rodzaju -Jesse przeniósł spojrzenie z Paula na mnie i znowu na Paula - Czy dzieje się 

tutaj coś, o czym powinienem wiedzieć? 
-

 

Nie - powiedziałam szybko Być może zbyt szybko, ponieważ brew Jesse'a - ta przecięta 

szramą- uniosła się pytająco 
Paul ku mojej wściekłości zachichotał szyderczo

 

-  Och, tak - powiedział - Cóż za wspaniała więź was łączy To naprawdę cudowne, jak 
bardzo szczerzy jesteście wobec siebie

 

Jesse wbił ciemne oczy w Paula Chęć do śmiechu odrobinę mu chyba przeszła, choć Jesse nie 
powiedział ani słowa Potem spojrzał badawczo na mnie

 

-

 

To nic takiego - wymamrotałam, ogarnięta nagłą paniką -Paul właśnie on chciał coś ci zrobić 

Ale zmienił zdanie Prawda, Paul? 
-

 

Niezupełnie - powiedział Paul - Hej, mam pomysł Zapytajmy Jesse'a, czego on by chciał, 

dobrze? Powiedz, Jesse, jakbyś się poczuł, gdybym ci powiedział, że mógłbym 
-

 

Nie - przerwałam, z trudem łapiąc oddech Nagle zrobiło mi się duszno - Paul, naprawdę, to 

niepotrzebne Jesse nie 
-

 

Suze - Paul zwrócił się do mnie jak do trzyletniego dziecka - Pozwólmy Jesse'owi zdecydować 

Jesse, a gdybym ci tak powiedział, że oprócz wielu wspaniałych rzeczy, które my, pośrednicy, 
potrafimy robić, okazało się również, że umiemy przenosić się w czasie? I że wspaniałomyślnie 
zaoferowałem, że wrócę w twoje czasy - do tej nocy, kiedy cię zamordowano -i uratuję ci życie 
Co ty na to? 
Jesse nie spuszczał z Paula spojrzenia ciemnych oczu Jego twarz wyrażała niezmiennie 
zimną wzgardę

 

-

 

Uznałbym, że jesteś kłamcą- odparł z niesamowitym spokojem 

-

 

Widzisz, tak myślałem, że to powiesz - Paul miał gadane i pewność siebie komiwojażera 

zachwalającego swój towar -Ale jestem tu po to, żeby ci powiedzieć, że to absolutna prawda 
Pomyśl o tym, Jesse Nie musiałeś umierać tamtej nocy Mogę 
cofnąć się w czasie i cię ostrzec Oczywiście, nie będziesz mnie znał, ale sądzę, że jeśli ci powiem 
- w 1850 roku - że przybywam z przyszłości i że zginiesz, jeśli mnie nie posłuchasz, to mi 
uwierzysz

 

-  Tak myślisz? - zapytał Jesse z tym samym, lodowatym spokojem - Boja nie

 

To na sekundę czy dwie przyhamowało Paula, a w tym czasie trochę uspokoiłam oddech Moje 
serce wezbrało uczuciem dla chłopaka wspartego o kamienny filar obok mnie Nie było sensu 
ukrywać tego przed Jesse'em On nigdy by nie wybrał życia beze mnie Nigdy, za bardzo mnie 
kocha Tak przynajmniej myślałam, zanim Paul znowu nie wystąpił ze swoją gadką

 

-

 

Chyba nie rozumiesz, o czym mówię - Pokręcił głową, -Mówię o przywróceniu ci życia, Jesse 

Ż

adnego wałęsania się jako duch przez półtora stulecia i przyglądania, jak twoi bliscy starzeją się 

i umierają jeden po drugim Nic z tych rzeczy Będziesz żyć Do późnej starości, o ile zdołam, 
wiesz, pozbyć się tego typa, Diega, który cię zabił Jak mógłbyś powiedzieć „nie na taką 
propozycję? 
-

 

Zwyczajnie - odezwał się Jesse głosem nie zdradzającym żadnych uczuć - Nie 

Tak! - pomyślałam uradowana Tak! Paul zamrugał oczami Raz Drugi 

A potem odezwał się, ale bez cienia życzliwości, jaką przed chwilą usilnie starał się 
okazywać:

 

-  Nie bądź idiotą Daję ci szansę, żebyś żył Żył Co zamierzasz robić, włóczyć się tutaj przez 
całą wieczność? Chcesz patrzeć, jak ona się starzeje - wycelował palec w moją stronę -i w 
końcu obraca się w proch, tak jak twoja rodzina? Nie pamiętasz, jak się wtedy czułeś? Chcesz

 

 

background image

37

 

background image

przejść przez to jeszcze! raz? Chcesz, żeby poświęciła dla ciebie normalne życie -małżeństwo, 
dzieci, wnuki - dla ciebie, który nie może jej wesprzeć, nie może nawet

 

-  Paul, przestań - powiedziałam ostro, ponieważ zobaczyłam, jak twarz Jesse'a z każdym 
słowem traci swój beznamiętny wyraz

 

Paul jednak nie skończył Daleko mu było do tego

 

-

 

Myślisz, że wyświadczasz jej przysługę, tkwiąc tutaj? - zapytał - Człowieku, ty tylko nie dajesz 

jej normalnie żyć 
-

 

Przestań! - krzyknęłam na Paula i chwyciłam jednocześnie Jesse'a za ramię 

Dwie rzeczy zdarzyły się jednocześnie Po pierwsze, drzwi klas dookoła otworzyły się nagle i

 

uczniowie zaczęli przemieszczać się między salami na następną lekcję

 

Po drugie, obiema rękami chwyciłam Jesse'a za ramię i zaglądając mu z niepokojem w twarz,

 

powiedziałam:

 

-

 

Nie  słuchaj  go  Proszę  Nie  dbam  o  takie  rzeczy  jak  małżeństwo,  dzieci  Chcę  tylko  ciebie  Było 

jednak  za  późno  Widziałam,  że  jest  za  późno  Słowa  Paula  wyraźnie  poruszyły  Jesse'a  Na  jego 
twarzy pojawił się wyraz głębokiego zmieszania Unikał mojego wzroku 
-

 

Mówię poważnie - powiedziałam, potrząsając nim rozpaczliwie - Nie zwracaj uwagi na to, co on 

wygaduje! 
-

 

Hm, cześć, Suze - Głos Kelly Prescott przebił się przez hałas zatrzaskiwanych drzwiczek od szafek 

i gwar rozmów -Często gadasz do ściany? 

Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam ją, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, w otoczeniu gromadki 
Wiedźm z Carmelu Zdawałam sobie, oczywiście, sprawę z tego, jaki widok miały przed sobą Stałam 
z rękami uniesionymi w górę, ściskając powietrze i mówiąc do kolumny Jakby moja reputacja osoby 
pokręconej nie była dostatecznie ugruntowana Teraz faktycznie mogłam sprawiać wrażenie kogoś, 
kto stracił kontakt z rzeczywistością

 

Kiedy odwróciłam głowę, żeby powiedzieć Jesse'owi, że później dokończymy rozmowę, było za 
późno Zdążył już zniknąć

 

Opuściłam ręce i odwróciłam się w stronę Paula, który sta tam, gdzie przedtem Na jego twarzy 
malował się gniew, zakłopotanie, ale i zadowolenie z siebie

 

-

 

Wielkie dzięki - powiedziałam 

-

 

Nie ma za co - Odszedł, pogwizdując 

Czy w tym jest pszenica? - zapytała 

mnie drobna kobieta w ogromnych okularach przeciwsłonecznych, podnosząc do góry 
czekoladowe ciasteczko

 

-

 

Tak - zapewniłam 

-

 

A w tym? - Wskazała herbatniki 

-

 

Tak - powiedziałam 

-

 

A co z tym? - Meksykańskie ciasteczko weselne 

-

 

Też 

-

 

Chcesz powiedzieć - zapytała oburzona - że pszenica jest we wszystkich wypiekach, jakie macie? 

Opuściłam krzesło Kołysałam się na nim z nudów, żeby sprawdzić, jak bardzo mogę je odchylić, 
ż

eby się nie przewrócić

 

-

 

Bo Tyler nie je pszenicy - ciągnęła kobieta, przytulając stojącego obok, pucołowatego 

chłopczyka Zamrugał w moją stronę niebieskimi oczkami spomiędzy palców matki z 
doskonałym manikiurem -Jest na diecie bezglutenowej 
-

 

Proszę spróbować tego - powiedziałam, wskazując batoniki cytrynowe 

-

 

Czy zawierają nabiał? - zapytała podejrzliwie kobieta - Bo nie daję Tylerowi również 

produktów z laktozą 
-

 

Ani laktozy, ani glutenu, przysięgam - powiedziałam 

38

 

background image

Kobieta wyjęła dolara, a ja podałam jej batoniki Wręczyła jeden Tylerowi, który przyjrzał mu się 
uważnie, wbił w niego zęby po czym obdarzył mnie olśniewającym uśmiechem -niewątpliwie 
pierwszym tego dnia - podczas gdy matka ujęła go za rękę i poszła dalej Shannon, sprzedająca ze 
mną wypieki, zrobiła wystraszoną minę

 

-

 

W tych batonikach jest i pszenica, i nabiał - zauważyła 

-

 

Wiem - Ponownie odchyliłam krzesło - Zrobiło mi się żal tego małego 

-

 

Ale 

-

 

Nie powiedziała wcale, że jest uczulony Powiedziała tylko, że mu nie daje tych rzeczy 

Biedny dzieciak 
-

 

Suu-uuze - stwierdziła ósmoklasistka, przeciągając moje imię - Ale jesteś niesamowita Twój 

brat Davidek mówił, że taka jesteś, ale nie wierzyłam 
-

 

Och, jestem niesamowita, zgadza się - odparłam Dziwnie było słyszeć, jak ktoś nazywa mojego 

brata „Davidkiem" Dla mnie był poważnym Davidem 
-

 

Tak, jesteś taka - stwierdziła Shannon ze śmiertelną powagą 

Wszystko jedno Takie już moje pieskie życie, że sterczę na szkolnym kiermaszu, podczas

 

gdy reszta świata cieszy się cudowną sobotą Niebo nad głową było tak błękitne i pozbawione

 

chmur, że aż kłuło w oczy Temperatura utrzymywała się w granicach przyjemnych

 

dwudziestu jeden stopni Piękny dzień na plażę albo cappuccino w kafejce na powietrzu, albo

 

nawet na spacer

 

A gdzie ja byłam? O, tak, warowałam z uczniami ósmej klasy przy stoisku z wypiekami na

 

aukcji staroci zorganizowanej na

 

terenie Misji, z której dochód przeznaczono na cele dobroczynne

 

- Nie mogłam uwierzyć, kiedy siostra Ernestyna powiedziała nam, że będziesz pomagać przy 
stoisku - mówiła Shannon Ósmoklasistka, jak się przekonałam, nie była nieśmiała Lubiła 
rozmawiać Bardzo -Jesteś przecież z jedenastej klasy, i w ogóle No i wiesz, jesteś taka 
niesamowita

 

Niesamowita Tak, zgadza się

 

Nie spodziewałam się tylu ludzi na aukcji Och, pewnie, kilkorga rodziców, chcących pokazać, 
jak interesują się szkołą dzieci Ale nie bandy zapalonych kolekcjonerów antyków A właśnie tacy 
ludzie przyszli Byli wszędzie, zupełnie nieznani mi ludzie, spacerujący tu i tam, popatrujący na 
przedmioty wystawiane na licytację, wymieniający konspiracyjne szepty Od czasu do czasu 
któryś przystawał przy naszym stoisku i dawał dolca w zamian za herbatnik Rice Krispies czy coś 
podobnego Przeważnie jednak gapili się na przyszłe trofea W tym wypadku stanowiła je 
obrzydliwa klatka na ptaki z wikliny albo stary zegarek z Myszką Miki, albo szklana kula z 
mostem Golden Gate, albo jeszcze jakiś inny śmieć Licytowanie rozpoczęło się z opóźnieniem, 
ponieważ to wielebny miał być osobą prowadzącą Nie wyszedł jednak jeszcze ze śpiączki i w 
związku z tym siostra Ernestyna wykonała kilka gorączkowych telefonów w poszukiwaniu 
jakiegoś godnego zastępcy Można sobie wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy wspięła się na 
podwyższenie na dziedzińcu i oznajmiła do mikrofonu rzeszy zbieraczy staroci, że z powodu 
nieobecności wielebnego licytację poprowadzi nie kto inny, jak Andy Ackerman, prezenter 
popularnego programu w telewizji kablowej poświęconego majsterkowaniu i mój ojczym

 

Andy wszedł na podium, machając dyskretnie ręką, onieśmielony oklaskami Zmieszana jak 
nigdy w życiu, zaczęłam się osuwać na krześle

 

Och, ale zaraz, było coś bardziej żenującego niż własny ojczym prowadzący szkolną licytację 
antyków A mianowicie to, że oklaski pochodziły głównie od kobiety w pierwszym rzędzie Mojej 
matki

 

-  Hej - zawołała Shannon - Czy to nie jest

 

 

background image

39

 

background image

-  Tak - przerwałam - Owszem, jest

 

Parę minut później aukcja się rozpoczęła, a Andy świetnie naśladował oglądanych w telewizji

 

licytatorów, którzy potrafią tak szybko mówić Wskazywał na brzydkie pomarańczowe,

 

plastykowe krzesło i oznajmiając, że to „autentyczny Eames", pytał, czy ktoś miałby ochotę

 

postawić na nie sto dolarów

 

Sto dolarów? Nie dałabym za nie paczki herbatników

 

Ale patrzcie państwo, publiczność zaczęła podnosić ręce i wkrótce krzesło zostało sprzedane

 

za trzysta pięćdziesiąt dolców!

 

I nikt nie narzekał, jakie to zdzierstwo

 

Najwidoczniej siostrze Ernestynie udało się przekonać publiczność, że szkoła bardzo

 

potrzebuje funduszy na renowację boiska do siatkówki, bo ludzie wyrzucali pieniądze na

 

zupełnie bezwartościowe śmiecie Na własne oczy widziałam, jak ciotka Cee Cee, Pru, i mój

 

wychowawca pan Walden rywalizują o wyjątkowo paskudną lampę Kupiła ją ciotka Pru - za

 

sto siedemdziesiąt pięć zielonych - a potem podeszła do pana Waldena, pewnie żeby się

 

chełpić Tylko że parę minut później zobaczyłam, jak piją lemoniadę i rozmawiają ze

 

ś

miechem, jak podsłuchałam, o zorganizowaniu wspólnej opieki nad lampą, jakby to było

 

dziecko jakiejś rozwiedzionej pary Na ich widok Shannon zawołała:

 

-  Ach, czy to nie słodkie?

 

Nie, w żaden sposób Zupełnie nie jest słodkie to, że dziwaczna ciotka twojej przyjaciółki

 

wpada z wzajemnością w oko twojemu

 

szkolnemu wychowawcy, a ty sama nie możesz nawet liczyć na telefon od swojego chłopaka,

 

ponieważ - zgadnijcie? - on jest przypadkiem duchem i nie ma telefonu

 

Co nie znaczy, że gdyby Jesse zadzwonił, miałabym mu dużo do powiedzenia Co niby

 

miałaby mu powiedzieć: „Och, a taki przy okazji, Paul chce odbyć podróż w czasie i

 

spowodować, że nie umrzesz A ja zamierzam go powstrzymać Ponieważ chcę, abyś włóczył

 

się zawieszony w próżni przez sto pięćdziesiąt lat żebyśmy mogli się całować w samochodzie

 

mojej mamy W porządku? Pa!"

 

Poza tym, to wyglądało mało prawdopodobnie To znaczy, ta podróż Paula On nie miał tego

 

przedmiotu - kotwicy, o którym wspominał doktor Slaski Rzeczy, która przeniosłaby go w

 

tamtą noc, kiedy Jesse został zamordowany

 

Tak się, w każdym razie, pocieszałam, dopóki Andy nie podniósł w górę srebrnej sprzączki

 

od paska, którą Brad znalazł na strychu podczas sprzątania Wtedy, zaklinowana przez ponad

 

wiek między deskami podłogi pod oknem na strychu, była tak brudna i pociemniała ze

 

starości, że ledwie rzuciłam na nią okiem Andy wrzucił ją do pudełka z napisem Aukcja w

 

Misji, a ja zupełnie o niej zapomniałam

 

Teraz, kiedy ją podniósł, zalśniła w promieniach popołudniowego słońca Ktoś ją wyczyścił i

 

wypolerował Andy opowiadał, że to zabytek z czasów, kiedy nasz dom był jedynym hotelem

 

w okolicy - tak naprawdę był to zwykły zajazd - liczący sobie, według Towarzystwa

 

Historycznego Carmelu, około stu pięćdziesięciu lat

 

Mniej więcej od tylu lat mój chłopak nie żyje

 

- Ile dostanę za tę piękną srebrną klamrę? - pytał Andy -Wspaniały przykład starodawnego 
rzemiosła Proszę popatrzeć na wygrawerowane ozdobne D

 

Siedząca obok mnie Shannon odezwała się nagle:

 

Czy twój brat czasem o mnie mówi? To znaczy, Davidek Obserwowałam leniwie ojczyma 

Słońce paliło niemiłosiernie i trudno było myśleć o czymś innym niż o pójściu na plażę

 

Nie wiem - odparłam Rozumiałam, oczywiście, udrękę Shannon Zadurzyła się w 

chłopaku Chciała tylko wiedzieć, czy nie traci czasu Jako siostra obiektu jej gorących uczuć, 
myślałam fuj A także o tym, że David jest stanowczo za mały, żeby mieć dziewczynę

 

40

 

background image

Jeden z członków Towarzystwa Historycznego - nie myśl, że 

cię nie widzę, Bob - ciągnął Andy ze śmiechem - uważa na

 

wet, że klamra mogła należeć do kogoś z klanu Diegów, bardzo starej i szanowanej rodziny, która 
osiadła w tych stronach jakieś dwieście lat temu

 

Szanowanej, pożal się Boże Diegowie - a przynajmniej duchy dwojga członków tej rodziny, 
których miałam wątpliwą nieprzyjemność spotkać - byli wyłącznie złodziejami i mordercami

 

Sądzę, że to, a nie tylko piękne wykonanie sprawi - ciągnął Andy - że pewnego dnia 

kolekcjonerzy bardzo się nią zainteresują kto wie, może nawet dzisiaj!

 

David raczej nie rozmawia w domu o dziewczynach -zwróciłam się do Shannon -W 

każdym razie, nie ze mną

 

Och - To ją strasznie przygnębiło -Ale czy sądzisz no, jeśli Davidkowi spodobałaby się 

jakaś dziewczyna, to taka, która byłaby podobna do mnie?

 

Zacznijmy licytację tego pięknego wyrobu jubilerskiego od stu dolarów - powiedział 

Andy - Sto dolarów W porządku, mamy sto A co powiecie państwo na sto dwadzieścia pięć 
dolarów? Kto da sto dwadzieścia pięć?

 

Myślałam o tym, o co pytała mnie Shannon David i dziewczyna? Najmłodszy z przyrodnich braci 
Nie mogłam go sobie

 

wyobrazić z dziewczyną, tak samo jak za kierownicą samochodu czy grającego w piłkę To po 
prostu nie ten typ

 

Trzysta pięćdziesiąt - usłyszałam głos Andy'ego - Czy dobrze słyszę, trzysta 

pięćdziesiąt?

 

Przypuszczam jednak, że pewnego dnia David poprowadzi samochód Ja na przykład teraz jeżdżę, 
ale były czasy, kiedy moja rodzina wątpiła, czy to kiedyś nastąpi Było logiczne, że pewnego dnia 
David skończy szesnaście lat i będzie robił to, co starsi bracia, Jake i Brad, i ja No, wiecie, zrobi 
prawo jazdy Będzie wkuwał matmę Całował się z przedstawicielkami płci przeciwnej

 

Mój  Boże,  Bob  -  powiedział  Andy  do  mikrofonu  -  Nie  żartowałeś,  mówiąc,  jak 

znaczący,  będzie  ten  przedmiot  dla  dzisiejszej  licytacji,  prawda?  Już  osiągnął  siedemset 
dolarów Czy ktoś Dobrze, siedemset pięćdziesiąt Czy dobrze usłyszałem: osiemset?

 

Pewnie - zwróciłam się do Shannon - Dlaczego miałabyś się nie podobać Davidowi? To 

znaczy, zakładając, że ktoś mu się jakoś szczególnie podoba A nie mówię, że tak jest O ile mi 
wiadomo

 

Naprawdę? - zmartwiła się Shannon - Bo Davidek jest taki mądry Myślę, że podobają mu 

się tylko inteligentne dziewczyny A mnie matematyka nie idzie zbyt dobrze

 

Jestem pewna, że David nie dbałby o coś takiego - powiedziałam, chociaż wcale nie 

byłam o tym przekonana - Pod warunkiem, że jesteś, no wiesz, miłą osobą, i w ogóle

 

Naprawdę? - Shannon zaczerwieniła się ślicznie - Naprawdę tak myślisz? Boże, 

co ja powiedziałam?

 

Na szczęście w tej chwili Andy opuścił młotek z hałasem i odwrócił uwagę Shannon, 
krzycząc:

 

Sprzedane za tysiąc sto dolarów!

 

Ojej - powiedziała Shannon - To dużo pieniędzy Nie tylko ona była zaskoczona Przez 

tłum przeleciał pomruk zdumienia Jak dotąd, żaden ze staroci nie osiągnął takiej ceny nawet w 
przybliżeniu Wyciągnęłam szyję, żeby zobaczyć co za kretyn ma tyle kasy, że wyrzucają w błoto, 
i zdziwiłam się, widząc, że Andy nadal trzyma klamrę znalezioną u nas na strychu

 

a Paul Slater, właśnie on, przedziera się przez tłum, żeby ją odebrać Patrzyłam, jak wyraźnie 

zadowolony, potrząsa ręką Andy'ego, bierze klamrę, a następnie wyciąga książeczkę czekową Co 
za dupek, pomyślałam Od dawna wiedziałam, że Paul jest

 

 

background image

41

 

background image

dziwakiem Ale żeby wywalać ciężko zarobione pieniądze - no, może nie tak ciężko, bo z

 

pewnością płacił za klamrę pieniędzmi ukradzionymi Gutierrezom - na takiego śmiecia

 

Przecież to było chore

 

Nie trzymało się kupy Dlaczego Paul Slater wydawał tysiąc sto dolarów na starą, zniszczoną

 

klamrę od paska nawet jeśli ją wyczyszczono i nawet jeśli należała kiedyś do kogoś z klanu

 

Diegów?

 

Wtedy nagle, jakby ktoś walnął mnie w głowę młotkiem licytatora, wbijając w nią trochę

 

rozumu, wszystko stało się jasne

 

Poczułam się tak, jakbym miała za chwilę zwrócić te wszystkie ciastka i ciasteczka, którymi

 

napychałyśmy się za plecami siostry Ernestyny Chyba było to po mnie widać, bo Shannon

 

nagle wciągnęła głośno powietrze i zapytała:

 

Dobrze się czujesz?

 

Nieświeży baton cytrynowy - powiedziałam - Zaraz wrócę -Wstałam i zaczęłam się 

przedzierać pośpiesznie od stoiska z wypiekami, za rzędami rozkładanych krzeseł, wzdłuż przejścia 
aż do podwyższenia, gdzie Paul odbierał swój łup Zanim zdołałam do niego dotrzeć, ktoś chwycił 
mnie za ramię

 

Serce biło mi tak mocno z powodu Paula i jego planów niedopuszczenia do śmierci mojego chłopaka, 
ż

e podskoczyłam na kilometr do góry, tak się przestraszyłam Okazało się, że to tylko moja matka

 

Susie,  kochanie  -  powiedziała,  uśmiechając  się  anielsko!  w  stronę  Andy'ego  -  Czy  to  nie 

ś

wietna zabawa? A Andy radził sobie znakomicie, prawda?

 

Eee Tak, mamo - powiedziałam

 

To urodzony aktor, nie sądzisz? Ależ ona go kocha Jakie to śmieszne 

Miłe Ale jednak śmiesz-J ne

 

Owszem Posłuchaj, mamo, muszę Nie musiałam się 

niepokoić Paul sam mnie znalazł

 

Suze - odezwał się, schodząc po schodkach z podium!' Spóźniłam się Dokonał transakcji 

W dłoni trzymał klamrę -\ Cieszę się, że cię widzę

 

Muszę z tobą porozmawiać - powiedziałam z większym naciskiem, niż zamierzałam, ponieważ 

moja matka i siostra Ernestyna, stojąca w pobliżu z jeszcze ciepłym czekiem Paula w ręce, odwróciły 
się i spojrzały na mnie pytająco

 

Susie, kochanie - powiedziała mama - Dobrze się czuj esz?!

 

Wszystko w porządku - zapewniłam pośpiesznie Czy to i było widać? Czy wiedziały, że serce 

wali mi jak młotem, a w ustach mam sucho jak na pustyni? - Muszę tylko pilnie porozmawiać z 
Paulem

 

A kto zajmuje się stoiskiem? - zapytała siostra Ernestyna, j

 

Shannon nad wszystkim panuje - powiedziałam, ujmując i Paula pod ramię Przyglądał się 

nam - mamie, siostrze Ernestynie i mnie - z lekko ironicznym uśmiechem, jakby bawiło go 
wszystko, co mówimy

 

Dobrze, ale nie zostawiaj jej samej zbyt długo - upomniała mnie surowym głosem siostra 

Ernestyna Wiedziałam, że niezupełnie to chciałaby powiedzieć, ale na więcej nie mogła sobie 
pozwolić w obecności mojej matki

 

Zaraz wrócę, siostro - powiedziałam A potem odciągnęłam Paula daleko od podwyższenia i 

składanych krzeseł, za jeden ze stołów z rzeczami przeznaczonymi do licytacji

 

Co ty wyprawiasz? - syknęłam, jak tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu

 

Hej, Suze - powiedział z nadal rozbawioną miną - Też mi miło, że się spotkaliśmy

 

Nie wygłupiaj się - Mówiłam z trudem ze względu na suchość w ustach, ale nie 

zamierzałam się poddać - Po co kupiłeś tę klamrę?

 

42

 

background image

To? - Paul otworzył dłoń Srebro błysnęło w promieniach słońca, a potem palce Paula z 

powrotem zacisnęły się na klamrze - Och, nie wiem Kupiłem ją, bo jest taka ładna

 

Taka ładna, że warta tysiąc sto dolarów? - Patrzyłam na niego wściekła i miałam nadzieję, 

ż

e nie zauważy, jak się trzęsę -Daj spokój, Paul Nie jestem głupia Wiem, dlaczego ją kupiłeś

 

Naprawdę? - Uśmiech Paula dzisiaj wyjątkowo działał mi na nerwy - Oświeć mnie zatem

 

Tylko że to ci się nie uda - Serce tłukło mi się o żebra, ale wiedziałam, że nie ma odwrotu 

- Nazwisko Jesse'a to de Silva A więc S a nie D To nie jego klamra Spodziewałam się, że ta 
informacja zmyje z twarzy Paula nieznośny uśmieszek Ale tak się nie stało Kąciki jego ust ani 
drgnęły

 

Wiem, że to nie jest klamra Jesse'a - oznajmił spokojnie -Co 

jeszcze, Suze? Czy mogę odejść?

 

Wytrzeszczyłam  na niego  oczy  Czułam, jak krew  zaczyna  płynąć  mi wolniej,  a okropny 
szum  w  uszach,  który  się  pojawił,  kiedy  zrozumiałam,  że  to  on  jest  nowym  właścicielem 
klamry,

 

nagle zniknął Po raz pierwszy od dobrych paru minut była w stanie wziąć głęboki oddech 
Przedtem czułam się jak ryba piasku

 

A więc więc wiesz - powiedziałam z dziwaczną ulgą wiesz, że nie możesz jej użyć, żeby 

cofnąć cofnąć się w czas' i uratować Jesse'a

 

Oczywiście - powiedział Paul, uśmiechając się szerzej ni przedtem - Zamierzam jej użyć, 

ż

eby cofnąć się w czasie i powstrzymać mordercę Jesse'a Cześć, Suze

 

10

 

Diego Feliks Diego, człowiek, który zabił mojego chłopaka na prośbę Marii, nienawistnej

 

narzeczonej Jesse'a Chciała poślubić Diega, handlarza niewolników i najemnego mordercę,

 

zamiast mężczyzny, którego wybrał jej ojciec, swojego kuzyna (fuj!)

 

Jesse nie dotarł na ślub A to dlatego, że zginął po drodze Zabił go Feliks Diego, chociaż nikt

 

w tamtych czasach o tym nie wiedział Nigdy nie znaleziono jego ciała Ludzie - nawet jego

 

własna rodzina - uznali, że wolał raczej uciec, niż ożenić się z kobietą, której nie kochał i

 

która też nie darzyła go uczuciem Maria wyszła za mąż za Feliksa i razem spłodzili gromadę

 

dzieciaków, które również wyrosły na morderców i złodziei

 

Nie tak dawno temu na żądanie Paula ta para złożyła mi wizytę Paul spotkał przedtem ducha

 

Diega Właściwie to go wezwał

 

A teraz Paul chciał przeszkodzić Diego w zabiciu Jesse'a prawdopodobnie zabijając samego

 

Diega Zmiennikom łatwo

 

jest zabijać ludzi Wystarczy usunąć duszę z ciała, odprowadzić ją do tak zwanej stacji

 

przejściowej, gdzie ważą się ich dalsze losy - cokolwiek by to miało być, niebo, piekło,

 

kolejne życie -i tyle Potem z powrotem na ziemię Jeszcze jedna niewyjaśniona śmierć,

 

jeszcze jedno ciało w kostnicy

 

Albo, w wypadku Diega, lodownia, ponieważ około 1850 roku w Kalifornii nie było kostnic

 

Tylko że to nie miało się tak potoczyć Nie zamierzałam do tego dopuścić Och, pewnie,

 

Diego zasługiwał na śmierć Był skończonym draniem W końcu to on zabił mojego

 

chłopaka

 

Gdyby jednak Diego umarł, to by znaczyło, że Jesse pozostanie wśród żywych

 

A wtedy nigdy bym go nie spotkała

 

Wiedziałam, naturalnie, że sama nie powstrzymam Paula -chyba że go zabiję Potrzebowałam

 

wsparcia

 

 

background image

43

 

background image

Na szczęście wiedziałam, gdzie go szukać Jak tylko licytacja dobiegła końca i zabrzmiało

 

zwięzłe „Możecie odejść" siostry Ernestyny, zostałyśmy z Shannon zwolnione, pobiegłam do

 

samochodu mamy, który mi wspaniałomyślnie pożyczyła w nagrodę za moją „dobrowolną"

 

pomoc w Misji Paul odszedł w sekundę po rzuceniu swojej małej bomby o powstrzymaniu

 

Diega Nie miałam pojęcia, dokąd się udał

 

Ale wiedziałam, gdzie szukać odpowiedzi na to pytanie

 

Kiedy wjechałam na Scienic Drive, słońce właśnie zachodziło, malując niebo na zachodzie na

 

ciemnopomarańczowo, a morzu nadając barwę płomieni Okna drogich nadmorskich willi

 

odbijały światło słońca, więc nie sposób było zobaczyć wnętrza

 

Ale i tak wiedziałam, że za lśniącymi szybami rodziny siadają właśnie do kolacji rodziny

 

takie jak moja Za to, co robiłam, groziły mi poważne kłopoty oczywiście nie dlatego, że

 

próbowałam powstrzymać Paula przed uratowaniem życia mojemu

 

chłopakowi, ale dlatego że nie stawiłam się na kolację Andy nie zna się na żartach, jeśli

 

chodzi o rodzinne posiłki

 

Ale czy miałam inne wyjście? Chodziło o życie No, dobrze! życie odrażającego mordercy,

 

który zasługiwał na śmierć Ale tdj nieważne Należało powstrzymać Paula

 

A znałam tylko jednego człowieka, którego mógłby, ewentualnie, posłuchać

 

Kiedy jednak wjechałam na podjazd przed domem Slaterów, stwierdziłam, że niepotrzebnie

 

panikowałam Stał tam nie tylko srebrny kabriolet bmw Paula, ale też czerwony porsche

 

boxster, którego znałam aż za dobrze

 

Wiedziałam, że Paul w najbliższym czasie nie będzie podróżować po innych wymiarach

 

Zaparkowałam za boxsterem i pobiegłam po schodach do drzwi nowoczesnego domu, a tam

 

oparłam się na dzwonku Znad morza nadlatywał chłodny, rześki wiaterek Kiedy się go

 

wdychało, czuło się niemal, że świat jest cudownym miejscem wszystko, co wydzielało taki

 

czysty i świeży zapach musiało być dobre, prawda?

 

Nieprawda Wody w Zatoce Carmelu potrafią być zdradliwe, pełne niebezpiecznych wirów,

 

które wciągnęły w śmiertelną pułapkę setki niespodziewających się niczego turystów To, że

 

Paul mieszkał tutaj, o parę metrów od tego morderczego żywiołu, nie wydawało się

 

przypadkowe

 

Osobiście otworzył drzwi Widocznie spodziewał się dostawy czegoś do jedzenia, a nie

 

mojego przybycia, ponieważ miał ze sobą portfel

 

Trzeba mu przyznać, że kiedy stwierdził, że to ja, a nie, powiedzmy, mój przyrodni brat Jake

 

z pizzą z Peninsuła Pizza, powieka mu nawet nie drgnęła Wsunął portfel z powrotem do

 

kieszeni starannie wyprasowanych bojówek i, uśmiechając się nieznacznie, powiedział:

 

Suze Czemu zawdzięczam tę przyj emność?

 

Nie obiecuj sobie za dużo - odparłam Przy odrobinie szczęścia mógł wziąć moją nagłą chrypkę 

za przejaw lekceważenia, a nie za to, czym naprawdę była, czyli strach - Nie przyszłam, żeby się z 
tobą zobaczyć

 

Paul? - Znaj omy głos odezwał się w głębi domu, cieniutki niczym dźwięk wietrznych 

dzwonków - Sprawdź, czy dodali więcej tych no, wiesz Jak to się nazywa Gorących dodatków

 

Paul obejrzał się przez ramię Kelly Prescott - bosa, z ramiączkami wyjątkowo skąpej sukienki od 
Betsey Johnson zsuniętymi z ramion - schodziła po schodach

 

Och - mruknęła, kiedy zobaczyła, że to ja, a nie pizza -Suze Co ty tu robisz?

 

Przepraszam,  że  przeszkadzam  -  powiedziałam,  maj  ąc  nadziej  ę,  że  nie  domyśla  się,  jak 

szybko  bije  mi  serce  pod  konserwatywną  białą  bluzką,  którą  włożyłam,  żeby  ułagodzić  siostrę 
Ernestynę - Muszę chwilę porozmawiać z dziadkiem Paula

 

Dziadkiem Świrkiem? - Kelly spojrzała pytająco na Paula - Mówiłeś, że on nie może 

rozmawiać!

 

44

 

background image

Zdaj e się - powiedział Paul z uśmieszkiem rozbawienia, który nie opuszczał j ego 

twarzy - że może Ale tylko z Suze Kelly rzuciła mi jadowite spojrzenie

 

Rany, Suze - powiedziała - Nie wiedziałam, że tak gustuj esz w staruszkach

 

To cała j a - odparłam ze śmiechem i z nadziej ą, że nie brzmiał on w ich uszach równie 

nerwowo jak w moich - Przyjaciółka staruszków Więc mogę wejść? Spodziewałam się, że Paul 
może się nie zgodzić Musiał przecież wiedzieć, po co przyszłam Musiał wiedzieć, że chciałam 
porozmawiać z doktorem Śląskim, żeby się przekonać, czy nie ma jakiegoś sposobu 
przeszkodzenia jego wnukowi w igraniu z przeszłością i narobieniu bałagan w moim obecnym 
ż

yciu

 

Zamiast jednak rozzłościć się, czy choćby lekko zdenerwować, Paul otworzył szerzej drzwi i 
zaprosił mnie do środka

 

Gość w dom Zdobyłam się na uśmiech pod adresem Kelly, kiedy przechodziłam obok 

niej w drodze na piętro Nie odwzajemniła go Zrozumiałam dlaczego, kiedy znalazłam się w 
salonie W kominku palił się ogień, a na chromowo-szklanym stoliku przy długiej, niskiej kanapie 
stały kieliszki do brandy Najwyraźniej przerwałam im słodkie sam na sam Usiłowałam nie brać 
tego do siebie, że Paul nigdy nie częstował mnie brandy ani też nie palił w kominku podczas 
moich licznych wizyt Ostatecznie, nie jestem wolna A jednak uznałam, że mocno przesadził 
Kelly od tak dawna durzyła się w nim, że zadowoliłaby się suszoną wołowiną z lemoniadą, a co 
dopiero ogniem na kominku i courvoisierem Minęłam salon i ruszyłam długim korytarzem 
prowadzącym do pokoju doktora Śląskiego Z daleka słyszałam kanał rozrywkowy Słodki głosik 
Boba Parkera musiał stwarzać przyjemny akompaniament do intymnych spotkań Paula i Kelly

 

Zapukałam do drzwi, na wypadek gdyby starszy pan był akurat myty, czy coś Nikt nie poprosił, 
ż

ebym weszła, więc popchnęłam lekko uchylone drzwi Pielęgniarz leżał w fotelu w rogu pokoju, 

ucinając sobie, prawdopodobnie dobrze zasłużoną, drzemkę Doktor Slaski, na szpitalnym łóżku, 
również wydawał się drzemać

 

Było mi niezręcznie, oczywiście, przerywać mu sen, ale jaki miałam wybór? Chyba dobrze 
robiłem, zawiadamiając go, że jego wnuk ma ochotę zmienić bieg historii, czyli dokonać czegoś, 
co doktor Slaski uznawał za krańcowo niebezpieczne?

 

Doktorze Slaski - szepnęłam, tak żeby nie obudzić pielęgniarza - Doktorze Slaski? Nie śpi 

pan? To ja, Suze Suze Simon Muszę pana zapytać o coś naprawdę ważnego Doktor Slaski 
otworzył jedno oko i spojrzał na mnie

 

Lepiej - zaświszczał (z jego oddechem było chyba coś nie w porządku) - żeby to było coś 

dobrego

 

Nie jest - zapewniłam - Żadna dobra wiadomość, w każdym razie Chodzi o Paula Doktor 

Slaski skierował wzrok na sufit

 

Czemu mnie to nie dziwi?

 

Chodzi o to - powiedziałam, siadaj ąc na krześle przy łóżku

 

ż

e odkryłam, dlaczego Paul chce cofnąć się w czasie 

Powieki doktora Śląskiego uniosły się nieco wyżej

 

Ż

eby uchronić ludzkość przed okrucieństwami Stalina? -wychrypiał

 

Hm Nie - powiedziałam - Żeby nie dopuścić do śmierci mojego chłopaka 

Dziadek Paula zamrugał zamglonymi oczami

 

A to jest coś złego, ponieważ?

 

Ponieważ, jeśli Paul cofnie się w czasie i uratuje Jesse'a -szepnęłam, tak żeby to nie dotarło 

do uszu pielęgniarza - nigdy go nie spotkam!

 

Paula?

 

 

background image

45

 

background image

Nie - Nie mogłam uwierzyć -Jesse'a! Doktor Slaski oblizał popękane wargi

 

Ponieważ - wycharczał-Jesse nie

 

Nie żyj e, j asne? - Zerknęłam z niepokój em na wciąż po grążonego 

we śnie pielęgniarza -Jesse nie żyje Mój chłopak jest duchem Doktor 
Slaski powoli opuścił powieki

 

Nie mam - westchnął - cierpliwości do tego wszystkiego Nie czuję się dzisiaj najlepiej

 

Doktorze Slaski! - Pochyliłam się, dotykaj ąc j ego ramienia

 

Proszę, musi mi pan pomóc Proszę powiedzieć Paulowi, że nie może 

tego zrobić Że nie może bawić się w podróżowanie

 

w czasie Że to niebezpieczne, że skończy tak jak pan Proszę, mu coś powiedzieć, cokolwiek Musi go 
pan powstrzymać, za nim zrujnuje mi życie! Doktor Slaski, z zamkniętymi oczyma, pokręcił powoli 
głową

 

Zwracasz się do niewłaściwej osoby - oznajmił - Nie mam kontroli nad tym 

chłopakiem Nigdy nie miałem I nie będę miał

 

Ale może pan spróbować, doktorze Slaski - krzyknęłam -« Proszę, musi pan to zrobić! 

Jeśli uratuje Jesse'a jeśli mu się uda

 

Serce ci pęknie - Doktor Slaski otworzył oczy i wpatrywał się we mnie - Twoje życie nie 

będzie nic warte

 

Tak!

 

Ile ty masz lat? - zainteresował się - Piętnaście? Szesnaście? Naprawdę sądzisz, że twoje życie 

się skończy, jeśli chłopak, w którym się zadurzyłaś - nawet nie chłopak, duch! -przypadkiem zniknie? 
Za rok, zresztą i tak nie będziesz o nim pamiętać

 

To nieprawda - syknęłam przez zaciśnięte zęby - To, co łączy mnie i Jesse'a to coś 

wyjątkowego Paul o tym wie Dlatego próbuje to zniszczyć Doktor Slaski wyraźnie się zainteresował

 

Doprawdy? - zapytał z pewnym ożywieniem - A dlaczego, jak myślisz, chce to zrobić?

 

Ponieważ - Byłam zakłopotana, że muszę mówić o tym, ale nie widziałam innego wyjścia 

Wzięłam głęboki oddech - Bo on uważa, że powinniśmy być razem On i ja Bo jesteśmy pośrednikami 
Suche, pokryte brązowymi plamami usta doktora Śląskiego rozciągnęły się w uśmiechu

 

Zmiennikami - sprostował

 

Zmiennikami - powtórzyłam -Wszystko jedno To nie jest w porządku i pan o tym wie

 

Wręcz przeciwnie - stwierdził doktor Slaski, pokasłuj ąc -To chyba naj mądrzej sza rzecz, jaką 

ten chłopak dotąd zrobił I do tego romantyczna Niemal przywraca mi wiarę w niego

 

Doktorze Slaski!

 

A poza tym, to co j est w tym złego? - Doktor Slaski patrzył na mnie z gniewem -Ja mam 

wrażenie, że on ci oddaje przysługę Albo raczej twojemu chłopakowi Myślisz, że ten jessup

 

Jesse

 

Myślisz, że ten Jesse lubi być duchem? Poniewierać się przez całą wieczność w niebycie, 

patrzeć, jak przeżywasz swoje życie, podczas gdy on jest zawieszony w próżni, nigdy się nie 
starzejąc, nigdy nie mając okazji znowu poczuć smaku ciasta z jagodami Czy takiego życia mu 
ż

yczysz? Musisz go bardzo kochać, jeśli tak jest Ton jego głosu sprawił, że poczułam gorąco na 

policzkach

 

46

 

background image

Oczywiście, że nie chcę dla niego takiego losu - zaprzeczyłam gwałtownie -Ale jeśli 

alternatywą byłoby nigdy go nie spotkać - no, to tego też nie chcę I on też nie!

 

Ale nie zapytałaś go o to, prawda?

 

No ja

 

Zapytałaś?

 

Cóż - Spuściłam wzrok, bo nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia - Nie Nie, nie 

zapytałam

 

Tak też myślałem - stwierdził doktor Slaski - Wiem też dlaczego Boisz się, co 

mógłby odpowiedzieć Boisz się, że mógłby wybrać jednak życie Spojrzałam na niego 
gniewnie

 

To nieprawda!

 

Prawda i wiesz o tym Boisz się, że chciałby raczej przeżyć swóje życie, takie, jakie miało 

być, nigdy cię nie spotkawszy

 

Musi być jakieś inne wyjście! - prawie krzyknęłam - Nie może być tylko jedno albo 

drugie Paul mówił coś o transferze) dusz

 

Ach Ale do tego potrzebujesz ciała, do którego można by przenieść duszę 

Przyszła mi do głowy ponura myśl - o Paulu

 

Chyba mam jedno Doktor Slaski jakby 

czytał w moich myślach:

 

Ale tego nie zrobisz Uniosłam brwi

 

Nie?

 

Nie - odparł Jego głos brzmiał coraz słabiej - Nie zrobisz tego On tak Gdyby sądził, że w 

ten sposób coś osiągnie Ale nie ty Nie masz tego w sobie

 

Mam - powiedziałam, starając się, żeby mój głos zabrzmiał pewnie 

Doktor Slaski potrząsnął znowu głową

 

Nie jesteś taka jak on - powiedział - Czyja Nie ma się o co obrażać To dobrze 

Będziesz dłużej żyć

 

Może - powiedziałam, wpatrując się w swoje dłonie oczami pełnymi łez - Ale co z tego, 

skoro nie będę szczęśliwa

 

Doktor Slaski milczał przez chwilę Jego oddech stał się tak chrapliwy, że po minucie czy dwóch 
pomyślałam, że zasnął i podniosłam głowę, przestraszona Ale nie spał Patrzył cały czas na mnie

 

Kochasz tego chłopca? - zapytał w końcu

 

Jesse'a? - Skinęłam głową, nie mogąc mówić

 

Jest coś, co mogłabyś zrobić - wysapał - Sam tego nigdy nie zrobiłem, ale słyszałem, że to 

możliwe Oczywiście, nie polecam tego To prawdopodobnie krótsza droga na cmentarz, gdzie ja 
się wkrótce znajdę Pochyliłam się na krześle

 

Co to jest? - zawołałam - Proszę mi powiedzieć Zrobię wszystko wszystko!

 

Coś, co by nie wymagało cudzej śmierci - powiedział doktor Slaski i dostał ataku kaszlu, 

który trwał chyba wieki Kiedy w końcu koszmarne, wstrząsające jego ciałem skurcze minęły, 
powiedział:

 

Kiedy będziesz wracać

 

Wracać? W czasie, tak? Nie 

odpowiedział Patrzył tylko w sufit

 

Doktorze Slaski? Wracać z podróży w czasie? To pan miał na 

myśli?

 

Doktor Slaski nie dokończył zdania Bo kiedy doszedł do polowy, szczęka mu opadła, oczy 
zamknęły się i zapadł w głęboki sen

 

 

background image

47

 

background image

Tak przynajmniej sądziłam

 

Nie mogłam w to uwierzyć Już miał mi udzielić jakiejś cennej rady, w jaki sposób uratować

 

Jesse'a i nagle sen go zmorzył? O co tu chodzi?

 

Dotknęłam jego ręki w nadziei, że się obudzi

 

Doktorze Slaski? - zawołałam trochę głośniej Kiedy nie odpowiedział, wpadłam w panikę - 

Doktorze Slaski? - krzyknęłam - Doktorze Slaski, proszę się obudzić! Mój krzyk wyrwał z drzemki 
chrapiącego pielęgniarza Zerwał się z fotela, wołając:

 

Co? Co się dzieje?

 

Nie wiem - wyjąkałam - On on się nie budzi Dłonie pielęgniarza 

natychmiast zaczęły krążyć nad ciałem dziadka Paula, badając puls, poprawiając 
kroplówkę A potem pochylił się nad starcem i zaczął mu ugniatać klatkę piersiową

 

Dzwoń 9-1-1 -wrzasnął do mnie Stałam, 

nic nie rozumiejąc

 

Rozmawiał ze mną - powiedziałam - Prowadziliśmy zul pełnie 

normalną rozmowę Co prawda, dużo kasłał, ale ale czuł się dobrze A 
potem znienacka Pielęgniarz musiał powtórzyć:

 

Wezwij 9-1 -1! Dzwoń po karetkę!

 

Wtedy dopiero zauważyłam telefon w pokoju Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer Poprosiłam 
o przysłanie karetki i podałam adres W tym czasie, za moimi plecami, pielęgniarz nałożył doktorowi 
Ś

ląskiemu maskę tlenową na twarz, a teraz napełniał czymś strzykawkę

 

Nie rozumiem - powtarzał - Godzinę temu wszystko było w porządku 

W zupełnym porządku!

 

Ja też nie rozumiałam Chyba że doktor Slaski był poważniej chory, niż na to wyglądał Nie miałam tam 
już nic do roboty, więc uznałam, że lepiej będzie, jak sobie pójdę i zawiadomię Paula, że jego dziadek 
miał jakiś atak Wróciłam do salonu w porę, żeby zobaczyć, jak Kelly, siedząca obok Paula na kanapie, 
z nogami na jego kolanach, pakuje mu język w usta Chętnie zapłaciłabym, żeby mi oszczędzono tego 
widoku

 

Ehm - mruknęłam z holu Kelly odsunęła się nieznacznie od Paula i 

popatrzyła na mnie ze złością

 

Czego chcesz? - zapytała Biorąc pod uwagę j ej wrogość w stosunku do mnie, aż trudno 

uwierzyć, że sprawowałyśmy

 

obecnie funkcje przewodniczącej i wiceprzewodniczącej samorządu trzeciej klasy i codziennie (no 
dobrze, co tydzień) musiałyśmy się spotykać, żeby omawiać ważne kwestie, na przykład,

 

dokąd udać się na szkolną wycieczkę albo jakie kwiaty zamówić na 
szkolny bal wiosenny Nie zwracając uwagi na nią, oznajmiłam:

 

Paul, twój dziadek dostał chyba ataku serca

 

Spojrzał na mnie na pół przymkniętymi oczami Ta Kelly musi mieć niezłą siłę ssącą

 

Co? - zapytał głupio

 

Twój dziadek - Odsunęłam kosmyk włosów z oczu Miałam nadziej ę, że nie zauważy, jak 

bardzo drży mi ręka - Karetka jest już w drodze Miał wylew, czy coś takiego

 

48

 

background image

Paul  nie  wyglądał  na  zaskoczonego  Mruknął  „och"  tonem  jakby  lekkiego  rozczarowania,  ale 
bardziej  chyba  z  powodu  przerwanej  sesji  całowania  z  Kelly  niż  z  powodu  dziadka,  który  jak 
wszystko na to wskazywało, umierał

 

Nie odchodź - powiedział Paul, wyplątując się z nóg Kelly

 

Paul - zawołała Kelly Udało jej się rozciągnąć jego imię do dwóch sylab, tak że 

wyszło coś w rodzaju „Popol"

 

Wybacz, Kelly - powiedział Paul, poklepuj ąc j ą dobrodusznie w łydkę - Dziadek 

Ś

wirek znowu przedawkował medykamenty Muszę się tym zająć Kelly wydęła wdzięcznie 

usta

 

Ale j eszcze nawet nie przywieźli pizzy!

 

Musimy wziąć na wstrzymanie, kotku 

„Kotku" Zadrżałam

 

A potem uświadomiłam sobie, co on właściwie powiedział Kiedy przechodził obok, kierując się 
do pokoju dziadka, złapałam go za ramię

 

Co masz na myśli, mówiąc, że przedawkował leki? - syknęłam

 

Hm - odparł Paul, uśmiechaj ąc się półgębkiem - Bo tak właśnie się stało?

 

Skąd wiesz? Nie widziałeś się z nim nawet!

 

Hm - mruknął, uśmiechaj ąc się szerzej - Być może nawet j akoś w tym pomogłem 

Cofnęłam rękę, jakby jego skóra nagle zaczęła mnie parzyć

 

Zrobiłeś to? - Nie mogłam w to uwierzyć

 

A powinnam Naprawdę powinnam Bo to był Paul

 

Na Boga, Paul, dlaczego?

 

Wiedziałem, że przyjdziesz się z nim zobaczyć po dzisiejszej licytacji - powiedział, 

wzruszając ramionami - A szczerze mówiąc, nie sami potrzebne kłopoty ze strony staruszka 
Teraz pozwolisz, że cię przeproszę

 

Potem ruszył spacerkiem do pokoju dziadka Patrzyłam za nim; z trudem do mnie docierało to, co 
przed chwilą usłyszałam A jednak

 

A jednak miało sens To w końcu był Paul Chłopak, którego poglądy w dziedzinie etyki 
wydawały się dużo bardziej niż zwichnięte

 

Z pustką w głowie wróciłam do salonu, gdzie Kelly właśnie wkładała buty i piszczała do 
telefonu:

 

Nie, mówię ci, wpadła tutaj, domagając się wyjaśnień, co robię z jej chłopakiem No, 

dobra, nie powiedziała tego dokładnie w ten sposób Wymyśliła historyjkę o tym, jak to chce 
porozmawiać z dziadkiem Paula Tak, wiem, z tym, który nie jest w stanie mówić Wiem, słyszałaś 
kiedyś żałośniejszą wymówkę? A potem ona - Kelly podniosła głowę, napotykając mój wzrok - 
Och, przepraszam, Deb, muszę kończyć, zadzwonię później - Rozłączyła się i spojrzała na mnie z 
gniewem, nie ruszając się z miejsca - Dzięki - powiedziała w końcu - że Że psułaś wieczór, który 
zapowiadał się naprawdę miło

 

Kusiło mnie, żeby powiedzieć jej prawdę - że niczego nie zepsułam To Paul, najwyraźniej, podał 
dziadkowi zwiększona dawkę leków Tak mi to, w każdym razie, przedstawił Ale po co miałam 
się wysilać? I tak by mi nie uwierzyła

 

Przepraszam - powiedziałam tylko, idąc w stronę drzwi Kiedy je otworzyłam, na 

progu stał mój przyrodni brat Jake,z pudełkiem pizzy w ręku

 

Peninsula Pizza, to będzie dwadzieścia siedem dziewięćdziesiąt - Głos mu zamarł, kiedy dotarło 
do niego, że to ja -Suze? Co ty tu robisz? Właśnie wychodzę

 

 

background image

49

 

background image

Tak, dobrze, tak będzie lepiej - Jake spojrzał na zegarek -Spóźnisz się na kolację Tata cię 

zabije Jeszcze jedna przyjemność, której nie mogę się doczekać

 

Kelly - zawołałam w stronę schodów - Jest pizza! - A do Jake'a powiedziałam: - Mam 

nadzieję, że pamiętałeś o ostrej papryce I wyszłam

 

11

 

Zpowodu licytacji Andy spóźnił się z kolacją i wyszło na to, że zjawiłam się w porę Mama nie mogła 
zrozumieć, dlaczego tak cicho zachowuję się przy stole Przestraszyła się, że za długo siedziałam na 
słońcu, pilnując stoiska z wypiekami

 

Siostra Ernestyna powinna była dać wam przynajmniej parasol - powiedziała, zabierając się 

do przyrządzonej przez Andy'ego polędwicy wieprzowej - Ta dziewczynka, która z tobą siedziała jak 
jej było na imię?

 

Shannon Ale nie ja to powiedziałam To był 

David

 

Tak, Shannon - powiedziała mama -Jest ruda j ak David Za dużo 

słońca szkodzi ludziom o tym kolorze włosów Mam nadzieję, że miała 
jakiś daszek na głowie

 

Spodziewałam się, że David wystąpi, jak zwykle, z komentarzem - na przykład statystyką przypadków 
raka skóry u uczniów

 

klasy ósmej w północnej Kalifornii, czy czymś takim Miał głowę pełną bezużytecznych informacji 
tego rodzaju David jednak milczał, przerzucając ugniecione ziemniaki z jednej strony talerza na drugą 
Brad, który zjadł już własne oraz te, które zostały na półmisku, zawołał:

 

Człowieku, jesz to, czy się bawisz? Jeśli ich nie chcesz, daj je mnie

 

Davidzie - powiedział Andy - Dokończ, co masz na talerzu David 

nabrał łyżką ziemniaki i zjadł je

 

Spojrzenie Brada przeniosło się natychmiast na mój talerz Wyraz nadziei zniknął jednak, kiedy 
zobaczył, jaki jest czysty Nie dlatego, oczywiście, że ja tak wszystko zmiotłam Wcale nie

 

Miałam jednak Maksa, rodzinnego psa-zsyp na śmiecie u boku, i niesamowitą wprawę w podrzucaniu 
mu tego, czego sama, nie mogłam przełknąć

 

Mogę przeprosić? - zapytałam - Może rzeczywiście trochę się przegrzałam

 

Twój a kolej Suze, żeby włożyć naczynia do zmywarki -oświadczył Brad

 

Nieprawda  -  Nie  do  wiary  Czy  ci  ludzie  nie  zdawali  sobie  sprawy,  że  miałam  dużo 

ważniejsze sprawy na głowie niż głupie zajęcia domowe? Musiałam dopilnować, żeby mój chłopak 
umarł, tak jak to się stało - Moja była w zeszłym tygodniu

 

O, nie - powiedział Brad - Zamieniliście się z Jakiem na tygodnie, nie pamiętasz? Ponieważ on 

w tym tygodniu pracuje po południu Rzeczywiście tak było - widziałam dowód na własne oczy 
dzisiaj, u Paula

 

W porządku - powiedziałam, odsuwaj ąc krzesło i omal nie tratuj ąc przy okazji Maksa - Zajmę 

się tym

 

Dziękuj ę, Susie - powiedziała mama z uśmiechem, kiedy zabierałam j ej talerz

 

Nie byłam równie uprzejma Mruknęłam „nieważne" i poszłam do kuchni ze stertą talerzy i 
nieodstępującym mnie psem Maks uwielbia, kiedy na mnie przypada kolej zmywania naczyń, 
ponieważ wszystkie resztki zeskrobuję do jego miski, zamiast do kosza Ale tego wieczoru nie 
byliśmy z Maksem sami w kuchni

 

50

 

background image

Mimo że nie od razu zauważyłam obecność kogoś trzeciego, zorientowałam się, że coś jest nie 
tak, kiedy Maks nagle podniósł głowę znad miski i uciekł z podkulonym ogonem, nie 
dokończywszy jedzenia Tylko jedno było w stanie zmusić Maksa do zostawienia niedojedzonej 
wieprzowiny - przybysz z zaświatów Zmaterializował się w chwilę później

 

Cześć, dzieciaku - powiedział -Jak leci? Nie krzyknęłam, czy coś Po prostu nalałam 

Cytrynowej Radości do garnka, w którym Andy gotował ziemniaki, i napełniłam go gorącą wodą

 

Ś

wietnie wybrany moment, tato - powiedziałam - Wpadłeś tylko, żeby się przywitać, czy 

też doszły cię plotki, że cierpię akurat duchowe katusze?

 

Uśmiechnął się Nie wyglądał inaczej niż w dniu, w którym umarł Nie inaczej niż za każdym 
razem, kiedy mnie nawiedzał od tamtej pory Nadal nosił koszulkę, w której umarł -koszulkę, 
którą przez tyle lat trzymałam pod poduszką

 

Słyszałem, że masz j akieś problemy - powiedział tata Tak to jest z duchami Kiedy nie 

nawiedzają ludzi, siedzą sobie w wymiarze duchowym i plotkują Tata poznał nawet Jesse'a 
Czasami nawet boję się o tym myśleć No i, oczywiście, po śmierci cóż nie ma się specjalnie dużo 
do roboty Zdawałam sobie sprawę, że tata poświęca dużo wolnego czasu na szpiegowanie mnie

 

Trochę upłynęło, odkąd ostatnio gawędziliśmy - ciągnął, rozglądając się z 

uznaniem po kuchni Jego spojrzenie padło na rozsuwane szklane drzwi i saunę za 
nimi Gwizdnął z wrażenia - To coś nowego

 

Andy ją zbudował - powiedziałam Zabrałam się do szklanej brytfanki, w której Andy 

piekł wieprzowinę

 

Czy j est coś, czego ten facet nie potrafi? - zapytał tata W j ego słowach zabrzmiała ironia 

Tata nie lubi Andy'ego W każdym razie, niespecjalnie

 

Nie - odparłam - Andy jest bardzo utalentowany I nie mam pojęcia, co widziałeś -czy 

słyszałeś - ale u mnie wszystko gra, tato Poważnie

 

Nie oczekiwałem niczego innego - Tata przyjrzał się uważnie blatom kuchennym -Czy to 

prawdziwy granit? Czy może imitacja?

 

Tato - O mało nie rzuciłam w niego ścierką - Przestań grać na zwłokę i powiedz, co masz 

do powiedzenia Bo jeśli to jest to, o czym myślę, to nic z tego

 

A myślisz, że co? - zapytał tata, krzyżując ręce na piersi i opierając się o kuchenny blat

 

Nie dopuszczę do tego, tato - oznajmiłam - Po prostu nie Tata westchnął Nie 

dlatego, że się zasmucił Westchnął ze szczęścia Za życia był prawnikiem Po śmierci 
nadal uwielbiał interesujące dyskusje

 

Jesse zasługuje na jeszcze jedną szansę - powiedział - Oboje o tym wiemy

 

Jeśli on nie umrze - odparłam, atakuj ąc garnek po ziemniakach z większym zacięciem, niż 

to było konieczne - nigdy go nie spotkam To samo dotyczy ciebie Tata uniósł brwi

 

To samo och, chcesz powiedzieć, że myślałaś o uratowaniu mnie? -Wyraźnie się ucieszył 

- Suze, to najmilsza rzecz, jaką od ciebie kiedykolwiek usłyszałem

 

To wystarczyło Tych parę słów Coś we mnie nagle jakby pękło i po chwili płakałam już w jego 
ramionach po cichu, tak żeby nikt w domu nie usłyszał

 

Och, tato - łkałam w j ego koszulkę - Nie wiem, co robić Chcę, żebyś 

wrócił Naprawdę Tata pogłaskał mnie po włosach i powiedział najmilszym na 
ś

wiecie głosem:

 

Wiem Wiem, że chcesz, dzieciaku To tylko wzmogło mój płacz

 

Ale j eśli cię uratuj ę - chlipałam - nigdy go nie spotkam

 

 

background image

51

 

background image

Wiem - powtórzył tata - Susie, ja wiem

 

Co mam zrobić, tato? - zapytałam, odrywaj ąc głowę od j ego piersi i usiłuj ąc się opanować - 

koszulkę miał już, praktycznie, przemoczoną -Jestem taka skołowana Pomóż mi Proszę

 

Susie - Tata uśmiechnął się, nadal czule gładząc moje włosy - Nigdy nie przypuszczałem, 

ż

e doczekam dnia, kiedy akurat ty przyznasz, że potrzebujesz pomocy Zwłaszcza ode mnie 

Otarłam pięścią łzy nadal spływające mi po twarzy

 

Oczywiście, że cię potrzebuję, tato - szepnęłam - Zawsze cię potrzebowałam Zawsze będę 

potrzebować

 

Nie wiem - Tata, zamiast głaskać, teraz mierzwił mi włosy -Ale chciałbym wiedzieć jedno To 

przemieszczanie się w czasie Czy to niebezpieczne? Pociągnęłam nosem

 

Cóż - powiedziałam - Tak

 

A ty naprawdę myślisz - ciągnął tata, mrużąc oczy, tak że wokół nich pojawiło się mnóstwo 

zmarszczek - że pozwoliłbym mojej małej dziewczynce ryzykować życie, żeby uratować moje?

 

Ale tato

 

Nie, Suze - Zmarszczki pogłębiły się Tata wydawał się j eszcze poważniej szy, niż stał się z 

czasem - Nie dla mnie

 

Dałbym wszystko, żeby znowu żyć - Teraz oprócz zmarszczek zauważyłam też łzy w jego oczach - ale 
nie, jeśli to by miało ci zagrażać Podniosłam na niego oczy - tak samo błyszczące od łez, jak jego-

 

Och, tato - powiedziałam Gardło miałam ściśnięte do bólu Ujął 

moją twarz w dłonie

 

Nie  chciałbym  mówić  w  imieniu  Jesse'a  -  powiedział,  odchylaj  ąc  moj  ą  głowę,  tak 

ż

ebyśmy patrzyli sobie w oczy - Ale

 

chyba mogę bezpiecznie stwierdzić, że pomysł narażania twojego życia w celu uratowania jego nie 
spodoba mu się tak samo,

 

jak mnie A tak naprawdę, myślę, że nie spodoba mu się jeszcze bardziej 
Położyłam ręce na jego dłoniach

 

Rozumiem to, tato Naprawdę I nie cofnę się w czasie dla ciebie, j eśli naprawdę tego nie 

chcesz Ale nie mogę mu na to pozwolić, tato To znaczy Paulowi

 

Nie  możesz  mu  pozwolić  uratować  życia  chłopakowi,  którego  podobno  kochasz 

-powiedział tata z niezbyt uszczęśliwioną miną - Coś tu wybitnie nie pasuje, Suze

 

Wiem, tato - powiedziałam - Ale ja go kocham Wiesz o tym Nie możesz żądać, żebym 

spokojnie siedziała i pozwoliła Paulowi to zrobić Jeśli mu się uda, nie będę nawet pamiętać, że 
spotkałam Jesse'a

 

Zgadza się - stwierdził tata rzeczowym tonem - Więc to nie będzie bolało

 

Będzie - upierałam się - Będzie bolało, tato Ponieważ w głębi duszy będę wiedziała Będę 

wiedziała, że był ktoś ktoś, kogo miałam spotkać Tylko że go nigdy nie spotkam Spędzę resztę życia, 
czekając, aż się pojawi, ale to nigdy nie nastąpi Co to za życie, tato, co? Co to za życie?

 

A  co  to  za  życie  -  zapytał  tata  łagodnie  -  dla  Jesse'a  spędzić  wieczność  j  ako  duch, 

zwłaszcza jeśli tobie stanie się coś złego i umrzesz przed nim?

 

Wtedy  -  powiedziałam,  siląc  się  na  dowcip  -  będziemy  przynajmniej  mogli  razem 

nawiedzać ludzi przez resztę wieczności

 

52

 

background image

Z Jesse'em, który już nigdy nie pozbędzie się poczucia winy, bo będzie wiedział, że 

przyczynił się do twojej śmierci? Nie sądzę, Suze Tu mnie złapał Gapiłam się na niego i nie 
wiedziałam, co odpowiedzieć

 

Suze, przez całe swoje życie - ciągnął tata ze współczuciem - zawsze podejmowałaś 

słuszne decyzje Niekoniecznie najłatwiejsze Ale właściwe Nie psuj tego teraz, kiedy stoisz, 
zapewne, wobec najważniejszej decyzji, jaką kiedykolwiek będziesz musiała podjąć

 

Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć, że się myli że moja decyzja jest słuszna że robię to, czego, 
w moim przekonaniu, życzyłby sobie Jesse Ale wiedziałam, że to nie ma sensu Zamiast tego 
powiedziałam:

 

W porządku, tato Ale jest jedna rzecz, której nie rozumiem

 

Dlaczego kasztanowy odcień farby do włosów ma takie wzięcie? -Wskazał głową na mnie

 

Hm - Uśmiechnęłam się mimo woli - Nie Nie rozumiem, dlaczego, jeśli uważasz że 

miałeś udane życie i że tyle się nauczyłeś, odkąd umarłeś Skoro naprawdę tak jest, to czemu 
jeszcze tu jesteś?

 

Powinnaś wiedzieć Zamrugałam oczami

 

Powinnam? Skąd?

 

Bo sama to powiedziałaś

 

Kiedy

 

Hm Suze? Odwróciłam się na pięcie i zamiast łagodnych brązowych oczu' taty 

spojrzałam w niespokojne, niebieskie oczy Davida

 

Nic ci nie j est? - Na bladej twarzyczce Davida malował się niepokój - Czy ty czy ty przed 

chwilą płakałaś?

 

Oczywiście, że nie - odparłam, pospiesznie chwytając ścierkę - tata na szczęście 

zniknął - i wycierając nią policzki -Wszystko w porządku A co?

 

Hm - David rozejrzał się po kuchni z szeroko otwartymi oczami - Nie nie jesteś sama?

 

Poza tatąDavid jest jedynym członkiem rodziny, który zna prawdę o mnie a raczej sporą jej część 
Gdybym powiedziała mu całą prawdę cóż, pewnie dałby sobie z tym radę, mając taki bystry i 
otwarty umysł Nie sądzę jednak, żeby mu się to spodobało

 

Teraz tak -Wiedziałam, co ma na myśli

 

Przyszedłem  tylko  po  deser  -  powiedział  David  -  Tata  powiedział  powiedział,  że 

zrobił ciasto z jabłkami

 

W porządku - stwierdziłam - Ja już skończyłam Idę na górę Ruszyłam do drzwi, 

ale głos Davida - w ciągu paru ostatnich miesięcy zmienił się z piskliwego na głęboki - 
zatrzymał mnie w miejscu

 

Suze, j esteś pewna, że nic ci nie j est? Wydaj esz się smutna

 

Smutna? - Zerknęłam na niego przez ramię - Nie j estem smutna No, nie zbyt smutna 

Tylko tylko jest coś, co muszę zrobić -Już postanowiłam, że mimo zastrzeżeń taty, nie oddam 
Jesse'a tak łatwo - Coś, czego specjalnie nie chcę zrobić

 

Och - powiedział David Potem twarz mu się rozj aśniła -No, to 

zrób to szybko Wiesz, tak jak się zrywa plaster opatrunkowy

 

 

background image

53

 

background image

Zrób to szybko Strasznie bym chciała Nie miałam jednak pojęcia, na kiedy Paul planuje swoją podróż 
w przeszłość Wiedziałam tylko, że mogę się obudzić jutro rano bez żadnych wspomnień związanych z 
Jesse'em

 

Dzięki - Zdobyłam się przed Davidem na nikły uśmiech - Będę to 

miała na uwadze

 

Pół godziny później, kiedy udało mi się wreszcie złapać przez telefon ojca Dominika, moją ostatnią 
deskę ratunku -już się nie uśmiechałam

 

Ojciec D wbrew moim oczekiwaniom nie okazał zrozumienia wobec mojej męki Myślałam, że 
wiadomość, którą chciałam się z nim podzielić - że Paul kupił klamrę należącą do Feliksa Diega, a 
potem prawdopodobnie o mało nie otruł własnego dziadka -wzbudzi w staruszku iskrę słusznego 
oburzenia

 

Ojciec Dominik jednak w tym wypadku zgadzał się z tatą Jesse umarł zbyt młodo, zbyt gwałtownie 
Miał prawo otrzymać drugą szansę życia To moralnie naganne z mojej strony usiłować do tego nie 
dopuścić

 

A może był inny powód tego, że ojciec D zachowywał się tak beztrosko Wielebny wyszedł już ze 
ś

piączki i wracał powoli do zdrowia

 

Ha - powiedziałam, kiedy przekazał mi tę radosną, w j ego przekonaniu, nowinę - To 

wspaniale, ojcze D A co do Paula

 

Nie martwiłbym się tym tak bardzo, Susannah - powiedział - Przyznaję, że źle postąpił 

wobec dziadka -jeśli rzeczywiście zrobił coś takiego

 

Sam mi powiedział, oj cze D - przerwałam - No, prawie

 

Tak Cóż, wy obój e macie skłonność do, eee, wyolbrzymiania pewnych faktów

 

Oj cze D - powiedziałam, zaciskaj ąc palce na słuchawce Osobiście wezwałam karetkę

 

Skoro tak mówisz Ale, Susannah, żeby Paul mógł tego dokonać - odbyć tę podróż w czasie, o 

której wspominałaś - o ile dobrze zrozumiałem, musi znaleźć się dokładnie w tym miejscu, gdzie 
przebywała osoba, którą chce zobaczyć, i to w czasie, do którego pragnie wrócić

 

Owszem - powiedziałam -Więc? - Zwykle nie byłam taka obcesowa wobec ojca 

Dominika, ale to były, przyznacie, okoliczności łagodzące

 

Czy to zatem nie oznacza, że Paul musiałby zacząć podróż w twoim pokoju? - Oj ciec Dominik 

wydawał się trochę roztargniony Tak było faktycznie Pakował się właśnie przed powrotem do domu 
Zamierzał wrócić do Carmelu jeszcze tej nocy - Czy to nie tam Diego zabił Jesse'a? W twoim pokoju? 
Raczej mało prawdopodobne, żeby Paul dostał się do twojego pokoju, Susannah - ciągnął - Nie bez 
twojego pozwolenia

 

Prawie wypuściłam słuchawkę z rąk Nie mogłam w to uwierzyć Niepojęte, że nie przyszło mi to 
wcześniej do głowy

 

Bo ojciec Dominik nie mylił się Paul nie mógł się cofnąć w czasie do nocy, kiedy umarł Jesse chyba 
ż

e dokonałby drobnego włamania Bo tylko w ten sposób mógł się dostać do mojego pokoju To był 

jedyny sposób

 

Nie pomyślałam o tym - powiedziałam z uczuciem rosnącej ulgi -Ale ksiądz ma rację O, mój 

Boże, ksiądz ma całkowitą rację Ojcze Dominiku, jesteś geniuszem!

 

Eee - mruknął ojciec D - Dziękuję, Susannah Tak myślę Chociaż, gdybyś chciała postąpić 

właściwie, pozwoliłabyś Paulowi działać, a Jesse'owi przeżyć swoje życie w niezakłócony sposób, 
tak jak miało być

 

Hm - Tę śpiewkę już słyszałam i zdążyła mi się znudzić Na szczęście odezwał się sygnał, że 

ktoś czeka na rozmowę Znakomite zgranie w czasie

 

Oj ej, ktoś j est na drugiej linii, oj cze D - powiedziałam -Muszę kończyć Do 

zobaczenia, kiedy ksiądz wróci

 

54

 

background image

Rozłączyłam się Czułam się o wiele lepiej, niż cóż, po dzisiejszej licytacji Jesse był

 

bezpieczny Paul nie mógł sprawić, że zniknie, ponieważ w tym celu musiałby mieć dostęp do

 

mojego pokoju Jak inaczej cofnąłby się do 1850 roku?

 

Potrzebował jakiegoś miejsca, miejsca, które istniało w roku 1850 i w chwili obecnej

 

Miejsca, w którym kiedyś przebywał Feliks Diego Dokąd mógłby pójść? Do centrum

 

handlowego?

 

Halo? - powiedziałam, przełączaj ąc się na drugą rozmowę

 

Suze? - To była Cee Cee, której z podniecenia brakowało tchu - O, mój Boże, nigdy nie 

uwierzysz, co się właśnie stało

 

Co? - zapytałam bez większego zainteresowania Ponieważ, no, naprawdę, dokąd 

mógłby pójść Paul, jak nie do mojego pokoju?

 

Zaprosił mnie - Głos Cee Cee drżał - Adam Adam zaprosił mnie na bal zimowy 

Byliśmy akurat w Coffee Clutch, wiesz, piliśmy cappuccino - pojechałabyś z nami, ale 
wiedziałam, że jesteś na licytacji przez cały dzień

 

E-he - mruknęłam i on mnie zaprosił Tak ni stąd, ni zowąd Musiałam wybiec na zewnątrz i 
zadzwonić do ciebie On jest w środku Ja tylko O, mój Boże Musiałam komuś powiedzieć 
Zaprosił mnie

 

Poza tym, nic nie wskazuje na to, żeby Paul miał to zrobić w najbliższym czasie To znaczy, 
cofnąć się w czasie Nie teraz, kiedy jego dziadek jest w szpitalu

 

To wspaniale, Cee Cee - powiedziałam do słuchawki

 

Chyba powinnam wrócić i powiedzieć „tak" - ciągnęła Cnej Cee - Powinnam się zgodzić, 

prawda? Czy też grać niedostępną? Nie chcę, żeby pomyślał, że tak się do tego palę A to już

 

następny weekend Właściwie powinien był mnie zaprosić dawno temu Nagle 
dotarło do mnie, o czym mówi Cee Cee Parsknęłam śmiechem

 

Cee Cee - powiedziałam - Czyś ty zgłupiała? Rozłącz się, wejdź do środka i powiedz 

„tak"

 

Powinnam tak zrobić, prawda? Ja tylko Wiesz, tak chciałam, żeby to się stało, a 

teraz, kiedy się spełniło, ja cóż, nie mogę w to uwierzyć

 

Cee Cee!

 

Rozłączam się - powiedziała Cee Cee 

Usłyszałam kliknięcie

 

On i Kelly wyglądali tak ładnie tak „przyjaźnie" na tej kanapie Może dał sobie spokój Może 
już mu przeszło to „bycie ze mną" Może moje życie stanie się znowu normalne Może

 

12

 

Czy to tego samego reżysera, który nakręcił Szczęki? - zapytał Jesse - Nie chce mi się w to

 

wierzyć Sobotni wieczór Wieczór romantycznych spotkań No, dobrze, chociaż my z

 

Jesse'em nie możemy praktycznie nigdzie wyjść (bo jak?), Jesse odwiedza mnie w większość

 

sobotnich wieczorów Fakt, to nie jest tak romantyczne jak kolacja

 

czy kino Fakt, że musimy być cicho, żeby moja rodzina nie zorientowała się, że nie jestem

 

sama w pokoju

 

Ale przynajmniej jesteśmy razem

 

W ten konkretny sobotni wieczór miałam mnóstwo na głowie, ale nic takiego, o czym

 

chciałabym opowiadać Jesse'owi

 

 

background image

55

 

background image

To nie znaczy jednak, że nie mogliśmy spędzić paru godzin, oglądając filmy na wideo W tej

 

dziedzinie Jesse ma wiele do nadrobienia, biorąc pod uwagę, że za jego życia nawet jeszcze

 

nie wynaleziono filmów

 

Jak dotąd, jego ulubionym był Ojciec chrzestny Zamierzałam wyleczyć go z tej słabości,

 

pokazując mu ET Jak można przedkładać Don Corleone nad Drew Barrymore w wieku

 

sześciu lat?

 

Ale sześcioletnie dziecko z trudem przyciągnęło uwagę Jesse

A

 

Szczęki są dużo lepsze - stwierdził Szczęki to z kolei jego drugi ulubiony film Podobają mu się 

jednak nie te fragmenty, które powinny Lubi na przykład kawałek, gdzie mężczyźni pokazują sobie 
nawzajem blizny Nie pytajcie dlaczego Do tego trzeba pewnie być mężczyzną W końcu wyłączyłam 
ET i powiedziałam:

 

Porozmawiajmy Miałam oczywiście na myśli: Całujmy się Wszystko szło jak najlepiej, 

dopóki Jesse nie przestał mnie w pewnym momencie całować i nie powiedział:

 

Byłbym zapomniał Co Paul robił w Misji dzisiaj wieczorem? Czyżby się nawrócił? 

Zabrzmiało to tak przedziwnie, że aż odsunęłam się nieco od Jesse'a

 

Co?

 

Twój przyj aciel Paul - powiedział Jesse Próbowałam odsunąć się j eszcze bardziej, ale on nie 

puszczał mnie Było

 

przyjemnie, ale zupełnie nie mogłam się skoncentrować; Zwłaszcza że jego wargi nadal muskały 
moje, i to w jaki sposób -Widziałem go całkiem niedawno w bazylice zamkniętej, jak; wiesz Co on tam 
robił o tej porze, jak sądzisz? Raczej nie wygląda na kogoś, kto myślałby o stanie duchownym Chyba 
ż

e nagle poczuł powołanie Wyrwałam się z jego ramion Cóż, każdy by tak zrobił, gdyby nagle padł na 

niego blady strach

 

Susannah? -Jesse patrzył na mnie uważnie; w j ego ciemnych oczach poj awił się niepokój, 

którego cóż, którego tam przed chwilą nie było - Co ci jest?

 

O, Boże -Jak mogłam być taka głupia? Jak, jak, jak? Siedzę tu i oglądam filmy - filmy - z 

moim chłopakiem, niczego nie podejrzewając Myśląc, że Paul musiałby przyjść do mojego domu, 
ż

eby odbyć podróż w czasy Jesse'a Myśląc, że inaczej by mu się nie udało Myśląc, że nie odważyłby 

się na to teraz, kiedy jego dziadek jest w szpitalu Myśląc, że skoro spotyka się teraz z Kelly, to po co 
miałby w ogóle to robić?

 

Paul nie troszczył się o dziadka Nie troszczył się o nikogo ze swojej rodziny i zawsze tak było

 

I z pewnością nie obchodziła go Kelly Dlaczego miałaby go obchodzić? Ona go nie 
rozumiała, nie wiedziała, kim jest naprawdę

 

No i, oczywiście, było inne miejsce istniejące także za czasów Jesse'a Miejsce, w którym Feliks 
Diego bywał zapewne często za życia Misja Misja Junipero Serry, zbudowana w XVIII wieku

 

Muszę iść - powiedziałam, gramoląc się na nogi i sięgając po kurtkę Czułam się chora - 

Przykro mi, Jesse, ale muszę

 

Susannah -Jesse również się podniósł, chwytając mnie za ramię stanowczo, ale 

jednocześnie delikatnie Jesse nigdy

 

nie sprawiłby mi bólu Nie specjalnie - O co chodzi? Co się dzieje? Dlaczego to dla ciebie takie ważne, 
ż

e Paul jest w bazylice?

 

Nie rozumiesz - powiedziałam Poważnie czułam, że się rozchoruję To musiało być widoczne 

na mojej twarzy, bo Jesse nagle wzmocnił uścisk a twarz mu pociemniała

 

Przekonaj się, ąuerida - powiedział głosem tak twardym, j ak dotyk j ego ręki Wtedy nagle 

- nie potrafię wytłumaczyć, jak to się stało -wyrzuciłam z siebie wszystko

 

56

 

background image

Nie chciałam mu mówić Nie dlatego, żeby go nie denerwować Boże, nic z tych rzeczy Nie,

 

nie chciałam, żeby się dowiedział, z jak najbardziej egoistycznych pobudek: ze strachu, że

 

przyzna rację ojcu Dominikowi i mojemu tacie - że woli szansę na drugie życie niż spędzenie

 

wieczności jako duch

 

Ale wyjawiłam wszystko, począwszy od tego, co mi powiedział doktor Slaski, aż po rozmowę

 

telefoniczną z ojcem Dominikiem To był niepowstrzymany potok słów Chciałabym je

 

wepchnąć z powrotem do ust

 

Było jednak za późno O wiele za późno

 

Jesse słuchał nieporuszony; nie przerywał, nawet kiedy opowiedziałam mu o moim układzie z

 

Paulem: tajemnej umowie dotyczącej środowych „lekcji pośrednictwa" w zamian za obietnicę

 

nieodesłania mojego chłopaka w zaświaty

 

Ale teraz on nie chce cię zabić, Jesse - powiedziałam z goryczą - On chce cię uratować 

Uratować ci życie Cofnie się w czasie, żeby powstrzymać Feliksa Diega przed morderstwem A 
jeśli to zrobi jeśli to zrobi

 

Ty i ja nigdy się nie spotkamy - Na twarzy Jesse'a widniał spokój, głos brzmiał 

zwyczajnie Nigdy żadne stwierdzenie tak mnie nie zmroziło Jakby mi ktoś wbił sztylet w 
serce

 

Tak - powiedziałam gorączkowo - Nie rozumiesz, muszę tam iść - teraz Natychmiast - 

powstrzymać go

 

Nie, ąuerida - powiedział Jesse tym samym, spokojnym tonem - Nie możesz tego zrobić

 

Przez chwilę ogarnęło mnie takie przerażenie, że serce o mało nie przestało mi bić Myślałam, że 
umrę

 

Jesse chciał żyć Mój tata, ojciec Dominik, doktor Slaski, Paul wszyscy oni mieli rację Wszyscy, 
tylko nie ja Jesse wolał życie od spotkania ze mną; wolał żyć, niż mnie poznać

 

niż mnie pokochać Powinnam się była domyślić A może nawet w głębi duszy wiedziałam Jaki 

człowiek -zwłaszcza taki, który umarł w wieku Jesse'a, mając jakieś dwadzieścia lat - nie 
chciałby otrzymać drugiej szansy na życie? Jaki człowiek nie oddałby wszystkiego, żeby ją 
dostać? A co takiego miał Jesse? Nic Tylko mnie

 

Tata od dawna mnie winił za to, że Jesse nie może przenieść się w inne rejony Ojciec 
Dominik też tak twierdził że powinnam go uwolnić, jeśli go kocham A teraz wiedziałam 
Jesse woli wolność niż mnie Boże Byłam głupia Ależ byłam koszmarnie głupia Jesse puścił 
moje ramię

 

Spodziewałam się, że usłyszę: „Nie możesz tego zrobić, boja chcę tej szansy Chcę mieć szansę 
na ponowne życie" Zamiast tego powiedział głosem tak zimnym jak wiatr za oknem:

 

Nie możesz tego zrobić On jest niebezpieczny Ja pójdę 

Powstrzymam go

 

Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam Czy powiedział -czy było możliwe, że powiedział to, 
co jak sądzę, powiedział?

 

Jesse - odezwałam się - Chyba nie rozumiesz On chce cię 

uratować Chce nie dopuścić, żebyś umarł tamtej nocy

 

Rozumiem - powiedział Jesse - Rozumiem, że Paul jest głupcem, który uważa się za Pana 

Boga Nie wiem, skąd u niego przekonanie, że ma prawo bawić się moim przeznaczeniem

 

Ale wiem, że mu się nie uda Jeśli zdołam go powstrzymać

 

Krew znowu zaczęła krążyć w moich żyłach Znowu mogłam oddychać Ogarnęła mnie 
nieopisana ulga Chciał zostać Jesse chciał zostać Zostać, bardziej niż żyć Wolał zostać - ze mną- 
niż żyć

 

 

background image

57

 

background image

Nie zdołasz - powiedziałam głosem, który nawet w moich uszach zabrzmiał dziwacznie 

piskliwie Uczucie ulgi wprawiło mnie w stan oszołomienia - Nie możesz go powstrzymać, Jesse Paul

 

A co ty zamierzasz zrobić, Susannah? - zapytał ostro Gdybym nawet nie uwierzyła przedtem w 

jego chęć pozostania w tym miejscu i czasie, ta szorstkość przekonałaby mnie ostatecznie - Namówić 
go do zmiany planów? Nie To niebezpieczne Uczucie do Jesse'a napełniło mnie odwagą, o jąkanie 
podejrzewałam siebie Narzuciłam skórzaną kurtkę i powiedziałam:

 

Paul nic mi nie zrobi, Jesse To przecież z mojego powodu on to robi

 

Nie chodzi mi o Paula - odparł Jesse - Mam na myśli podróże w czasie Slaski twierdzi, że 

to niebezpieczne?

 

Tak, ale

 

Więc tego nie zrobisz

 

Jesse, ja się nie boję

 

Nie - powiedział Jesse Było coś w jego oczach, co mnie zaskoczyło -Ja pójdę Ty zostajesz 

Zostaw to mnie

 

Jesse, nie W sekundę później stwierdziłam, że mówię do ściany Jesse 

zniknął

 

Wiedziałam, oczywiście, dokąd się udał Przeniósł się do bazyliki, żeby zamienić słowo z

 

Paulem

 

A mogłam się założyć, że będzie to słowo poparte pięścią

 

Mogłabym się też założyć, że Jesse zjawi się za późno Paula nie będzie w Misji w momencie,

 

kiedy Jesse zacznie go szukać

 

Albo raczej, będzie Ale nie w tej bazylice, którą znamy

 

Miałam tylko jedno wyjście Nie, jak chciał Jesse, zwalić wszystko na niego Nie, kiedy

 

mogłam obudzić się rano bez żadnych wspomnień

 

Wiedziałam, co muszę zrobić

 

Tym razem nie zamierzałam popełnić po raz kolejny tego samego błędu i zasięgać

 

czyjejkolwiek opinii

 

Podeszłam do łóżka, podniosłam poduszkę i wyjęłam miniaturowy portret Jesse'a - ten, który

 

podarował niegdyś swojej narzeczonej Marii Ten, na którym spałam od dnia, kiedy go

 

ukradłam eee kiedy mi go dano

 

Popatrzyłam w ciemne, spokojne oczy Jesse'a, zamknęłam oczy i wyobraziłam go sobie -

 

Jesse'a w tym samym pokoju -tylko bez łóżka z baldachimem i staroświeckiego telefonu

 

(dzięki, mamo)

 

Nie, wyobraziłam go sobie tak, jak musiał wyglądać sto pięćdziesiąt lat wcześniej Bez

 

białych, marszczonych firanek w oknie Bez zarzuconej poduszeczkami ławy pod oknem Bez

 

dywanu na drewnianej podłodze Bez - ojej! - łazienki, ale może z jak to się nazywało? Och,

 

tak, nocnikiem?

 

Bez samochodów Telefonów Komputerów Kuchenek mikrofalowych Lodówek

 

Telewizorów Magnetofonów Samolotów Penicyliny

 

Tylko trawa Trawa i drzewa, i niebo, drewniane wozy z końmi i błoto, i

 

I otworzyłam oczy

 

Byłam na miejscu

 

To był i nie był mój pokój W miejscu, w którym powinno być łóżko z baldachimem, stało

 

obecnie łoże na mosiężnych nogach Zakrywająca je kolorowa kołdra doprowadziłaby mamę

 

do obłędu, gdyby wypatrzyła ją w jakimś sklepie Zamiast toaletki z dużym, podświetlanym

 

lustrem stała komoda, a na niej miska i dzban z wodą

 

58

 

background image

Lustra nigdzie nie zauważyłam, za to na podłodze leżał chodniczek dziergany z cóż,

 

różnych rzeczy Nie widziałam zbyt wyraźnie, bo jedynego światła dostarczały promienie

 

księżyca wpadające przez okno Nie było włącznika elektryczności Zaczęłam go

 

instynktownie szukać, kiedy tylko otworzyłam oczy i znalazłam się w głębokim mroku Tam

 

gdzie powinien być włącznik, moja ręka natrafiła na gładką, drewnianą ścianę

 

A to mogło oznaczać tylko jedno

 

Udało mi się

 

Ho ho

 

Ale gdzie był Jesse? Pokój był pusty Łóżko nie wyglądało, jakby ktoś w nim ostatnio spał

 

Czyżbym przybyła za późno? Jesse został już zabity? A może zjawiłam się za wcześnie i

 

Jesse jeszcze nie dojechał?

 

Mogłam to sprawdzić tylko w jeden sposób Chwyciłam za klamkę - tyle że zamiast klamki

 

była teraz zasuwa - i wyszłam na korytarz

 

Panowała tam niemal atramentowa ciemność Rzecz jasna, nie było włącznika Kiedy

 

macałam ścianę, usiłując odruchowo go znaleźć, dotknęłam jakiegoś obrazka w ramce, czy

 

czegoś podobnego

 

co natychmiast zleciało ze ściany i spowodowało huk, chociaż nie słyszałam dźwięku 

rozbitego szkła Nie wiedziałam, co

 

robić Nie mogłam znaleźć tego, co zrzuciłam, bo było za ciemno Ruszyłam więc po 
schodach, kierując się jedynie pamięcią; przy pokonywaniu różnych zakrętów Zobaczyłam 
blask, zanim usłyszałam pośpieszne kroki w dole schodów Zbliżał się jakiś człowiek 
człowiek ze świecą Jesse? Czy to mógł być Jesse?

 

Kiedy zeszłam na dół, przekonałam się, że to kobieta - i nie ze świecą, tylko z jakąś latarenką W 
pierwszym odruchu pomyślałam, że jest strasznie gruba - Boże, jak ona się odżywia? Twinkies to 
oni przecież nie mieli w czasach Jesse'a eee, to jest, obecnie Potem jednak stwierdziłam, że ma na 
sobie coś jak spódnicę na rusztowaniu i to, co wzięłam za tuszę, było w rzeczywistości ubraniem

 

Jezu! - wykrzyknęła kobieta na mój widok - Skąd się tu wziąłeś? Uznałam, że lepiej 

będzie zignorować pytanie Zamiast tego zapytałam jak najuprzejmiej:

 

Czy Jesse de Silva jest tutaj?

 

Co? - Kobieta uniosła latarenkę wyżej i przyjrzała mi się uważniej - Boże - krzyknęła 

-Ależ ty jesteś dziewczyną!

 

Hm - mruknęłam To mi się wydawało oczywiste Włosy, ostatecznie, mam dość długie i 

zawsze noszę je rozpuszczone Poza tym, jak zwykle, użyłam mascary - Tak, psze pani Czy Jesse 
jest tutaj? Boja naprawdę muszę z nim pomówić

 

Kobieta jednak, zamiast docenić moją uprzejmość, zacisnęła mocniej usta Zaraz potem 
podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko, próbując mnie przez nie wykurzyć

 

Precz - powiedziała - Precz stąd Powinnaś wiedzieć, że nie wpuszczamy tu 

takich jak ty To przyzwoity dom Stałam z wybałuszonymi na nią oczami Przyzwoity 
dom? Jasne, że tak To mój dom

 

Nie chcę sprawiać kłopotu, psze pani - powiedziałam Rozumiałam, jakie to dziwne zastać 

obcą dziewczynę we własnym domu nawet jeśli to był zajazd Który przypadkiem należał do 
mnie A przynajmniej do mojej mamy i jej drugiego męża -Ale naprawdę muszę porozmawiać z 
Jesse'em de Silva Czy może mi pani powiedzieć, czy

 

Czy ty mnie bierzesz za głupią? - odezwała się kobieta niezbyt miłym tonem - Pan de 

Silva nie poświęciłby ani odrobiny czasu komuś twojego pokroju Musi porozmawiać z Jesse'em 
de Silva, rzeczywiście! Precz! Precz z mojego domu!

 

 

background image

59

 

background image

A  potem,  z  zaskakującą  jak  na  kobietę  w  rozłożystej  spódnicy  siłą,  złapała  mnie  za  kołnierz 
skórzanej kurtki i wypchnęła za drzwi

 

Krzyżyk na drogę - powiedziała i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem

 

Nie byle jakie drzwi, w dodatku Moje własne drzwi Moje własne frontowe drzwi - drzwi mojego 
domu

 

Nie mogłam w to uwierzyć Z tego, co wiedziałam, od Jesse'a i z książek z serii Domek na prerii, w 
XIX wieku spędzano czas na ubijaniu masła i głośnym czytaniu przy kominku Nie było mowy o 
złośliwych niewiastach wyrzucających dziewczęta z ich własnego domu Przygnębiona, odwróciłam 
się i ruszyłam po schodkach prowadzących z ganku

 

i o mało nie padłam na twarz Bo tam, gdzie powinny być schodki, żadnych schodków nie było To 

znaczy, pewnego dnia będą A poza światłem księżyca, które w tej chwili, na nieszczęście, nie dopisało 
z powodu przemieszczającej się chmury, nie było żadnego innego światła Poważnie, panowały 
straszliwe ciemności Brakowało kojącego światła latarń - nie byłam nawet pewna, czy w miejscu, 
gdzie powinna być ulica Sosnowego Wzgórza, w ogóle była ulica

 

Odwróciłam głowę w jedną i drugą stronę, ale nie dostrzegłam świateł w oknach ponieważ z tego, co 
widziałam, w pobliżu nie było żadnych okien Dom, przed którym stałam, mógł być jedynym domem 
w tej okolicy

 

I właśnie mnie z niego wyrzucono Znajdowałam się w 1850 roku i nie miałam dokąd pójść ani jak 
się stamtąd wydostać Chyba że w staroświecki sposób

 

Mogłam, jak sądzę, udać się do Misji Tam prawdopodobnie wylądował Paul Wyciągnęłam szyję, 
wypatrując znajomej  czerwonej  kopuły  bazyliki,  widocznej z  ganku mojego domu, na Wzgórzach 
Carmelu

 

Zamiast jednak widoku Doliny Carmelu rozciągającej się u moich stóp, rozbłyskującej 
ś

wiatełkami aż do ciemnej płaszczyzny morza, zobaczyłam tylko mrok nocy Żadnych świateł 

Ż

adnej czerwonej kopuły, oświetlonej na użytek turystów Nic Zapewne, uświadomiłam sobie, 

nie było świateł Jeszcze ich nie wynaleziono W każdym razie żarówek

 

Boże Jak można było w  tych warunkach  gdziekolwiek trafić? Czym się kierowano, jakimiś tam 
gwiazdami?

 

Podniosłam głowę, żeby sprawdzić, czy znajdę może jakąś wskazówkę na niebie i omal znowu nie 
zleciałam z ganku Bo na niebie lśniło więcej gwiazd, niż widziałam w życiu Droga Mleczna bieliła się 
szeroką smugą, świecąc tak mocno, że prawie zaćmiewała księżyc, który wreszcie wysunął się zza 
chmur

 

Ho, ho Nic dziwnego, że Jesse nie wpadał w zachwyt, kiedy udawało mi się wypatrzyć Wielki 
Wóz

 

Westchnęłam Cóż, nie mogłam nic zrobić, jak tylko ruszyć w stronę Misji z nadzieją, że wpadnę na 
Paula - albo Jesse'a to znaczy, dawnego Jesse'a - gdzieś po drodze Udało mi się zejść z ganku - po 
nędznych drewnianych schodkach, nie takich, jak w moim „teraz", betonowych - kiedy to poczułam 
Pierwsze ciężkie, zimne krople deszczu Deszczu Nie żartuję Spojrzałam w górę, żeby się przekonać, 
czy to faktycznie deszcz, a nie zawartość nocnika jakiegoś lokatora z górnego piętra (fuj!), i 
dostrzegłam zbitą masę czarnych chmur nadciągających od strony morza Byłam tak bardzo zajęta 
oglądaniem gwiazd, że ich wcześniej wcale nie zauważyłam

 

Wspaniale Przemieszczam się półtora stulecia w czasie i co mnie spotyka za ten trud? Wywalenie 
z własnego domu i deszcz Prawdziwa ulewa

 

Wysoko na niebie pojawiła się błyskawica Parę sekund później rozległ się długi, głęboki pomruk 
- gdzieś uderzył piorun

 

60

 

background image

Bajecznie Burza z piorunami Utknęłam podczas dziewiętnastowiecznej burzy, nie mogąc się

 

nigdzie schronić

 

Wiatr wzmógł się, przynosząc zapach, którego początkowo nie potrafiłam rozpoznać Po

 

jakiejś minucie już wiedziałam Wspomnienie odżyło w jednej chwili: parę wypadów do

 

Central Parku, kiedy jeszcze mieszkałam w Brooklynie

 

Koń W pobliżu znajdowały się konie

 

A zatem musiała być i stajnia Prawdopodobnie sucha Może nawet niestrzeżona przez

 

kobiety w obszernych spódnicach, które traktują człowieka jak wyrzutka

 

Kuląc się przed deszczem, który padał coraz mocniej, pobiegłam w tamtym kierunku i

 

wkrótce znalazłam się na tyłach domu, przed ogromną stodołą, w miejscu, gdzie Andy

 

zamierzał zrobić basen, kiedy pokończymy szkoły i będzie go na to stać

 

Drzwi stodoły były zamknięte Zbliżałam się do nich, modląc, żeby dały się otworzyć

 

Dały się Odsunęłam jedno skrzydło i wślizgnęłam się do środka, w chwili kiedy niebo

 

przecięła kolejna błyskawica i odezwał się, tym razem głośniej, piorun

 

W stodole było przynajmniej sucho Ciemno jak w grobie, ale sucho

 

Zapach koni przybrał na sile - słyszałam, jak wiercą się niespokojnie w swoich boksach,

 

przestraszone hałasem na zewnątrz - ale tłumił go jakiś inny zapach To chyba siano Jako

 

dziewczyna mająca niewiele wspólnego z wsią, nie mogłam tego stwierdzić z całą pewnością

 

Ale wydawało mi się, że to coś, co chrzęści pod moimi butami, może być sianem

 

No, wszystko szło znakomicie Przybyłam, żeby uratować życie mojemu chłopakowi - a

 

raczej, żeby przeszkodzić komuś innemu w uratowaniu go - a, jak dotąd, udało mi się tylko

 

wprawić we wściekłość gospodynię

 

Och, i zmokłam na deszczu I znalazłam stodołę

 

Ś

wietnie Doktor Slaski nie żartował, kiedy ostrzegał mnie przed podróżami w czasie Piknik

 

to z pewnością nie był

 

A kiedy w sekundę później wyciągnęłam rękę, żeby wyżąć wodę z włosów, poczułam ciężką

 

dłoń na ramieniu

 

Cóż, miałam serdecznie dosyć lat pięćdziesiątych XIX wieku

 

Na szczęście dla mnie, odgłos pioruna stłumił mój krzyk Inaczej gospodyni albo, co gorsza,

 

jej mąż, jeśli go miała, zjawiliby się tutaj w mgnieniu oka I nie skończyłoby się pewnie tylko

 

na strachu

 

Zamknij się! - szepnął Paul - Chcesz, żeby zastrzelili nas 

oboje?

 

Obróciłam się na pięcie W ciemności widziałam zaledwie zarys postaci Ale wystarczyło, 
ż

eby mój puls, przed chwilą galopujący, niemal zamarł

 

Co ty tu robisz? - zapytałam z nadzieją, że nie wyczuje 

mojego zmieszania Wzbudzał we mnie mieszaninę uczuć: złość, 
ż

e dotarł tu przede mną; strach, że w ogóle tu był; oraz ulgę na 

widok znajomej twarzy

 

A jak myślisz? - Paul rzucił mi coś szorstkiego i ciężkiego Złapałam to niezręcznie

 

Co to?

 

Koc Wytrzyj się Z wdzięcznością zarzuciłam koc na ramiona Mimo że nadal miałam 

na sobie skórzaną kurtkę, dygotałam z zimna Nie sądzę, żeby tylko z powodu deszczu Koc 
pachniał silnie końmi Ale wcale nie było tak źle

 

A zatem - powiedział Paul, przesuwaj ąc się w obręb światła, wpadaj ącego przez 

półotwarte drzwi stodoły, tak żebym mogła zobaczyć jego twarz - Udało ci się Pociągnęłam 
ż

ałośnie nosem Starałam się nie pamiętać, że jestem przemarznięta, przemoczona i w stodole 

W 1850 roku

 

 

background image

61

 

background image

Naprawdę sądziłeś, że ci się powiedzie? - spytałam, zadowolona, że udało mi się wreszcie 

zapanować nad drżeniem głosu Szczękanie zębami to odrębna sprawa - Myślałeś, że na to pozwolę? 
Paul wzruszył ramionami

 

Uznałem, że warto spróbować Wiesz, Suze, nadal są szanse, że mi się uda Jeszcze go tu nie ma

 

Kogo? - zapytałam głupio Ciągle zastanawiałam się, j ak się pozbyć Paula i odnaleźć Jesse'a 

bez uprzedzania go o tym

 

Jesse'a - powtórzył Paul tonem, j akby mówił do osoby niedorozwiniętej urny słowo I wiecie co? 

Chyba rzeczywiście tak jest - Zjawiliśmy się o dzień za wcześnie On będzie tu jutro

 

Skąd wiesz? - zapytałam, ocieraj ąc cieknący nos wierzchem dłoni

 

Rozmawiałem z tą damą Panią (Weil Właścicielką twojego domu

 

Rozmawiała z tobą? - zdziwiłam się - Ze mną nie chciała rozmawiać Wyrzuciła mnie

 

A co zrobiłaś, zmaterializowałaś się na j ej oczach? - zapytał Paul drwiąco

 

Nie - odparłam - No, niezupełnie na jej oczach Paul potrząsnął 

głową Widziałam jednak, że się lekko uśmiecha

 

Pewnie niewiele brakowało, żeby dostała ataku serca Co mogła o tobie pomyśleć? -Wskazał 

ręką na mój strój

 

Przyjrzałam  się  sobie  W  dżinsach  i  skórzanej  kurtce  nie  przypominałam  raczej  żadnej  z 
dziewiętnastowiecznych  panienek,  jakie  widziałam  na  filmach  Albo,  co  istotniejsze,  na 
zdjęciach z tamtej epoki

 

Powiedziała, że prowadzi przyzwoity dom i że nie powinnam się tam pokazywać -oznajmiłam 

Poczułam się dotknięta, kiedy Paul wybuchnął śmiechem

 

Co jest?- zapytałam

 

Nic - odparł, wciąż się śmiej ąc

 

Powiedz

 

Dobrze Tylko się nie wściekaj Pomyślała, że j esteś panną lekkich obyczaj ów Posłałam 

mu gniewne spojrzenie

 

Nieprawda!

 

Tak było Mówiłem, żebyś się nie wściekała

 

Nie jestem ubrana jak burdelmama - stwierdziłam - Mam na sobie spodnie

 

I właśnie o to chodzi - oznajmił Paul - Szanujące się kobiety w tym stuleciu nie noszą spodni 

Dobrze, że Jesse cię nie widział Prawdopodobnie nawet by z tobą nie rozmawiał Miałam tego 
kompletnie dość

 

Rozmawiałby Jesse nie jest taki - warknęłam ze złością

 

Nie ten Jesse, którego znasz - powiedział Paul - Ale my nie mówimy o Jessie, którego znasz, 

prawda? Mówimy o tym, który nigdy cię nie spotkał Który nie stał z boku przez sto pięćdziesiąt lat, 
obserwując, jak świat się zmienia Mówimy o Jessie, który jest teraz w drodze do Carmelu, żeby 
poślubić dziewczynę swoich

 

Zamknij się - parsknęłam, zanim dokończył zdanie Paul 

uśmiechnął się szerzej

 

Przepraszam Trochę będziemy musieli poczekać Nie ma sensu 

spędzać tego czasu na kłótniach Chodźmy na strych, przesiedzimy tam 
burzę

 

Zanurzył się ponownie w ciemnościach Usłyszałam chrzęst butów na drewnianych 
szczeblach Jeden z koni zarżał

 

62

 

background image

Nie bój się, Suze - zawołał Paul z wysokości j akichś dwóch metrów nad 

ziemią - To tylko konie Nie ugryzą Jeśli nie podejdziesz za blisko Nie to mnie 
akurat przerażało Ale nie miałam zamiaru się do tego przyznawać

 

Chyba zostanę tutaj, na dole - powiedziałam w ciemność, z której dobiegał jego głos Jak uważasz 
- odparł Paul -Jeśli chcesz, żeby cię złapali, to mi tylko ułatwi zadanie Pan (Weil był tu niedawno, 
ż

eby sprawdzić, czy z końmi wszystko w porządku Jestem jednak przekonany, że nie zastrzeliłby 

dziewczyny To znaczy, gdyby w porę zdał sobie sprawę z tego, że jesteś dziewczyną To mnie 
popchnęło w stronę drabiny

 

Nienawidzę cię - oświadczyłam, wspinaj ąc się po szczeblach Nie, nieprawda - odezwał się Paul 
z mroku ponad moj ą głową Słyszałam śmiech w jego głosie -Ale możesz śmiało tak sobie 
wmawiać, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej

 

14

 

Na strychu było ciepło Ciepło i sucho Nie tylko z powodu siana Także dlatego, że oboje z Paulem 
siedzieliśmy

 

tak blisko siebie - tylko żeby się ogrzać, zaznaczyłam, kiedy mi pokazał wielką, wygrzebaną 
przez siebie, niszę w sianie

 

Nie chcę umrzeć z zimna - oznajmiłam, gdyż końska derka nie spełniła raczej zadania W 

każdym razie nadal szczękałam mocno zębami, a dżinsy nie schły tak szybko, jak bym sobie 
ż

yczyła

 

Będę trzymać ręce przy sobie - zapewnił Paul I, jak 

na razie, dotrzymywał słowa

 

Czegoś nie rozumiem - powiedziałam, podczas gdy na zewnątrz bębnił deszcz, a niebo 

rozjaśniały od czasu do czasu błyskawice, choć limit piorunów na dzisiejszy wieczór chyba się 
już wyczerpywał - Co ty tutaj robisz? Czy nie miałeś szukać Feliksa Diega? żeby go 
powstrzymać?

 

Owszem - W ciemności panującej dokoła z trudem dostrzegałam profil Paula - i to tylko 

dzięki światłu przedostającemu się przez szpary w drewnianych ścianach stodoły

 

Więc dlaczego tego nie robisz? Chyba że - zdrętwiałam ze strachu -już go znalazłeś Ale w 

takim razie, dlaczego

 

Uspokój się, Simon - powiedział Paul - Nie znalazłem go Jeszcze nie Ale oboje 

wiemy, że zjawi się tu jutro, tak samo jak jesse

 

Uspokoiłam się No, przynajmniej odrobinę A zatem Paul nie dopadł, jak na razie, Diega A to 
oznaczało, że nadal miałam czas

 

Tylko na co? Co mogłabym zrobić, gdybym spotkała Jesse'a? Nie mogłabym mu powiedzieć, 
ż

eby nie zatrzymywał się u pani (Weil, bo zginie, ponieważ w gruncie rzeczy chciałam, żeby 

zginął Jak inaczej spotkałabym go i umawiała się na randki -w XXI wieku? Musiałam się 
trzymać Paula, i tyle Trzymać się Paula i nie pozwolić mu powstrzymać Diega Może nawet nie 
zobaczę Jesse'a Co pewnie byłoby lepsze No, bo gdybym go spotkała, co takiego mogłabym mu 
powiedzieć? A gdyby, podobnie jak pani (Weil, wziął mnie za jakąś damę z półświatka? Tego 
bym nie zniosła To mi przypomniało

 

Czy ludzie zauważą, że nas nie ma? - zapytałam - To znaczy, w naszym czasie? Czy też, 

kiedy wrócimy, będzie tak, jakby żaden czas w ogóle nie upłynął?

 

Nie wiem - Miałam wrażenie, że Paul próbował się zdrzemnąć, kiedy się pojawiłam 

Teraz, zdaje się, usiłował to nadrobić i moje niekończące się pytania tylko go drażniły -Czemu 
nie zapytałaś mojego dziadka? Oboje tak się zaprzyjaźniliście

 

Nie miałam okazji, nie pamiętasz? - Popatrzyłam na niego z uwagą - w każdym razie 

próbowałam - w ciemności Ciągle nie wiedziałam, dlaczego doktor Slaski wybrał mnie na

 

 

background image

63

 

background image

powierniczkę, a nie swojego wnuka Może dlatego, że Paul wykorzystuje ludzi i kradnie i, och, 
prawda, świadomie podał dziadkowi za dużą dawkę leków

 

On nie j est taki, za j akiego go bierzesz, Paul - powiedziałam, maj ąc na myśli doktora Śląskiego 

- Nie jest twoim wrogiem Jest taki jak my

 

Nie mów tak - Niebieskie oczy Paula wpiły się nagle we mnie poprzez mrok - Nigdy

 

Dlaczego? On jest pośrednikiem, Paul Zmiennikiem Masz to prawdopodobnie po nim 

Mnóstwo wie A jedną z rzeczy, o których wie, jest to, że im więcej korzystamy z naszej mocy tym 
większe mamy szanse, żeby skończyć tak jak on

 

Powiedziałem ci, żebyś tak nie mówiła - warknął Paul

 

Ale gdybyś tylko dał mu szansę, zamiast nazywać go świrem i celowo

 

Nie  jesteśmy  tacy  jak  on,  jasne?  Ty  i  ja?  Jesteśmy  zupełnie  inni  On  był  głupi 

Próbował  powiedzieć  ludziom  Próbował  ich  przekonać,  że  pośrednicy  -  zmiennicy 
-wszystkojedno-

 

ż

e istniejemy Wszyscy się z niego śmiali Mój tata zmienił nazwisko, Suze, ponieważ nikt by go nie 

traktował poważnie, gdyby wiedział, że jest spokrewniony z kimś, kogo uważano za opętanego Więc 
nigdy - nigdy więcej - nie mów, że jesteśmy tacy jak on albo że skończymy tak jak on Ja już wiem, jak 
skończę Zamrugałam oczami

 

Och, naprawdę? A j ak, mianowicie?

 

Nie tak j ak on - zapewnił Paul -Ja będę taki j ak mój tata

 

Twój tata nie jest pośrednikiem - przypomniałam

 

Chodzi mi o to, że będę bogaty j ak mój tata - powiedział Paul

 

A niby jak? - zapytałam ze śmiechem - Okradając ludzi, którym masz pomagać?

 

A ty znowu swój e - powiedział Paul, potrząsaj ąc głową -Kto ci mówił, Suze, że mamy 

pomagać umarłym? Hę? No, kto?

 

Wiesz doskonale, że nie powinieneś brać tych pieniędzy Nie były twoje

 

Owszem Tam, skąd j e wziąłem, j est ich j eszcze więcej, a w przeciwieństwie do ciebie nie mam 

skrupułów, żeby je brać Pewnego dnia będę bogaty, Suze i, inaczej niż dziadek Świrek, zachowam 
kontrolę

 

Chyba  że  zniszczysz  sobie  komórki  mózgowe,  przeskakuj  ąc  w  przeszłość  i  z 

powrotem - zauważyłam

 

Tak, owszem Ale to j ednorazowa sprawa Potem nie będę już miał po co wracać 

Spojrzałam na jego profil Pod końską derką dotykaliśmy się tylko bokami Ale Paul wydzielał 
mnóstwo ciepła Było mi aż za ciepło pod przykryciem

 

Zdałam sobie wtedy sprawę, że jedynym chłopakiem, obok którego leżałam tak blisko, był Jesse, a 
ciepło, jakie wydzielał? Tak, wyobrażałam je sobie Ponieważ duchy nie wydzielają ciepła Nawet 
wobec pośredników Nawet wobec pośredników, którzy są przypadkiem w nich zakochani

 

To nie w porządku - powiedziałam cicho, patrząc na zamknięte powieki Paula - To, co robisz 

Jesse'owi On tego nie chce Paul otworzył oczy

 

Powiedziałaś mu?

 

Słyszał, jak o tym mówiliśmy - odparłam -i wcale mu się to nie podoba Nie chce, żebyś się w 

to mieszał, Paul Udawał się do Misji, żeby cię zatrzymać, w momencie kiedy ja się tutaj zjawiłam Paul 
przyglądał mi się przez parę sekund; w mroku trudno było odczytać wyraz jego oczu

 

Sypiasz z nim? - zapytał brutalnie Otworzyłam 

usta; na policzkach poczułam gorąco

 

Oczywiście, że nie! - Potem, uświadamiając sobie, co po 

wiedziałam, wyjąkałam: - T-to i tak nie twoja sprawa

 

64

 

background image

Paul jednak, zamiast ucieszyć się, że udało mu się wprawić mnie z zakłopotanie, czego się 
spodziewałam, patrzył na mnie z powagą

 

Wobec tego nie rozumiem - powiedział po prostu - Dla czego 

on? Dlaczego nie ja? Och Więc o to chodzi

 

Bo on jest uczciwy - powiedziałam -i jest dobry i jestem dla niego ważniejsza niż 

cokolwiek innego

 

Dla mnie też byś była - oznajmił Paul - Gdybyś dała mi szansę

 

Paul - powiedziałam - Gdyby nastąpiło trzęsienie ziemi albo coś takiego, a ty miałbyś 

możliwość, żeby mnie uratować, ale tylko ryzykując własne życie, ratowałbyś siebie, a nie mnie

 

Nieprawda! Jak możesz tak mówić?

 

Bo tak jest

 

Twierdzisz, że twój doskonały Jesse gotów byłby cię uratować nawet kosztem 

własnego życia?

 

Tak - stwierdziłam z absolutną pewnością - Bo już tak robił Kiedyś

 

Nie, nieprawda, Suze - odparł Paul równie pewnym tonem

 

Owszem, tak, Paul Nawet nie wiesz

 

Owszem, wiem Jesse nie mógł ryzykować własnego życia, żeby uratować twóje, 

ponieważ przez cały czas, odkąd go poznałaś, on już był martwy Więc niczego nie 
ryzykował, ratując cię Czyż nie tak?

 

Otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, i wtedy zdałam sobie sprawę, że Paul ma rację Tak 
rzeczywiście było Przykra prawda, ale prawda

 

Co  ci  się  stało, że jesteś taki zgorzkniały?  - zapytałam  -Zawsze  dostawałeś to, co 

chciałeś,  przez  całe  życie  Wystarczyło  poprosić  i  już  to  miałeś  Ale  tobie  zawsze  jest  za 
mało

 

Nie dostałem wszystkiego, czego chciałem - stwierdził Paul z naciskiem - Chociaż staram 

się to zmienić Potrząsnęłam głową, bo wiedziałam, do czego pije

 

Chcesz mnie, Paul, tylko dlatego, że nie możesz mnie mieć - powiedziałam - Sam to 

przyznasz To jest, o Boże Masz Kelly Wszyscy faceci w szkole jej pragną

 

Wszyscy faceci w szkole - powiedział Paul - są idiotami 

Puściłam to mimo uszu

 

Czułbyś się o wiele lepiej - oznajmiłam - gdybyś zadowolił się tym, co masz, zamiast 

myśleć o czymś, czego nigdy nie zdobędziesz Paul uśmiechnął się tylko Uśmiechał się, układając 
wygodnie, żeby zasnąć

 

Na twoim miej scu, Suze, nie byłbym tego taki pewien -powiedział tonem, który j ak dla 

mnie, brzmiał zanadto zarozumiale

 

Ty

 

Ś

pij, Suze

 

Ale ty

 

Czeka nas długi dzień Po prostu śpij Zdumiewające, ale faktycznie zasnęłam Nie 

myślałam, że

 

będę w stanie to zrobić Ale może doktor Slaski miał rację Podróże w czasie wyczerpują Nie 
sądzę, żebym w innej sytuacji zasnęła no, wiecie, biorąc pod uwagę siano, konie, deszcz oraz, ach 
tak, przystojnego ale śmiertelnie niebezpiecznego chłopaka leżącego obok Położyłam głowę i 
zaraz potem film mi się urwał

 

 

background image

65

 

background image

Obudziłam się gwałtownie Nie pamiętałam nawet, że spałam Przez szpary między deskami w 
ś

cianach stodoły wpadały smugi światła I to wcale nie szarego światła oznaczającego świt Pełnego, 

słonecznego światła, świadczącego o tym, że było już dobrze po ósmej A przede mną klęczał Paul ze 
ś

niadaniem

 

Skąd to wziąłeś? - zapytałam, siadając Paul trzymał ciasto Całe ciasto 

Szarlotkę, sądząc po zapachu Nadal było ciepłe

 

Nie pytaj - odparł, wyciągając, o dziwo, dwa widelce z tylnej kieszeni -Jedz

 

Paul - Z dołu dobiegł jakiś szelest Paul mówił przyciszonym głosem Teraz 

zrozumiałam, dlaczego Nie byliśmy sami

 

Chodźcie no tutaj - odezwał się męski głos Mówił chyba do koni

 

Ukradłeś j e? - zapytałam, zanurzaj ąc w cieście widelec Podróże w czasie nie tylko wywołują 

zmęczenie Również głód

 

Mówiłem, żebyś nie pytała - odparł Paul, ładuj ąc sobie porcj ę ciasta do ust Kradzione czy nie, 

smakowało całkiem nieźle Wprawdzie jadałam lepsze - ale nie wiem, czy na Dzikim Zachodzie 
wysokogatunkowy cukier i takie rzeczy były w ogóle dostępne Wystarczyło jednak, żeby uciszyć 
burczenie w moim żołądku i wkrótce uświadomić mi inną potrzebę Paul chyba czytał w moich 
myślach

 

Za stodołą jest budka - poinformował mnie

 

Co za budka?

 

No, wiesz - uśmiechnął się - Uważaj na pająki Myślałam, że żartuje Nie żartował Pająki 

były A jeszcze gorsze okazało się to, czego używano jako papieru toaletowego Powiem tyle, że 
dzisiaj nie uznano by tego za materiał piśmienniczy, nie mówiąc już no, wiecie o innym 
przeznaczeniu Na dodatek musiałam się śpieszyć, żeby nikt mnie nie zobaczył w moim 
dwudziestopierwszowiecznym ubranku i nie zaczął zadawać pytań Przyszło mi to z trudem, bo 
kiedy wymknęłam się ze stodoły, poraził mnie widok, jaki zobaczyłam Całkowita pustka

 

Naprawdę  Niczego,  z  żadnej  strony  Żadnych  domów  Żadnych  słupów  telefonicznych 
Brukowanych  dróg  Żadnego  Circle  K  Żadnego  In-N-Out  Burger  Nic  Tylko  drzewa  I 
piaszczysty trakt, który, podejrzewałam, ciągnął się aż do drogi

 

Dostrzegłam jednak czerwoną kopułę bazyliki Wznosiła się tam, w dolinie pod nami, z morzem 
w tle To się przynajmniej nie zmieniło przez ostatnich sto pięćdziesiąt lat Za to, dzięki Bogu, 
wprowadzono kanalizację

 

Kiedy zakradłam się znowu na strych, po panu 0'Neilu nie było ani śladu Zabrał, zdaje się, konie i 
poszedł zająć się tym, czym mężczyźni tacy jak on zajmowali się we dnie w roku Paul czekał na mnie 
z dziwnym wyrazem twarzy

 

Co j est? - zapytałam, sądząc, że będzie sobie stroił żarty na temat wychodka

 

Nic - powiedział tylko - Ale mam dla ciebie niespodziankę Myślałam, że chodzi o coś 

nowego do jedzenia, mimo że nasyciłam się ciastem:

 

Co takiego? Nie mów, że to j aj ko McMuffin, bo wiem, że nie maj ą tutaj barów 

samochodowych

 

To nie jaj ko- odparł Paul A potem, zanim się obejrzałam, wyciągnął coś z kieszeni -sznur I 

chwycił mnie za ręce Poprzednio już, rzecz jasna, wiązano mnie sznurem Nigdy jednak nie zrobił tego 
ktoś, komu zdarzyło się mnie całować Naprawdę nie spodziewałam się, że Paul może zrobić coś tak 
perfidnego Uratować życie mojemu chłopakowi, tak żebym go nigdy nie spotkała, tak Ale związać mi 
ręce sznurem?

 

66

 

background image

Raczej nie

 

Walczyłam, oczywiście Udało mi się wpakować mu parę razy łokieć w odpowiednie miejsce

 

Nie mogłam jednak krzyczeć, bo nie chciałam sprowadzić pani (Weil, która pobiegłaby po

 

szeryfa W więzieniu nie byłabym w stanie niczego zrobić dla Jesse'a

 

Na razie chyba jednak i tak nie mogłam wiele zdziałać

 

Wierz mi - powiedział Paul, zaciskaj ąc więzy, które już praktycznie zahamowały mój 

krwiobieg - Mnie to sprawia dużo większy ból niż tobie

 

Nieprawda - warknęłam, szarpiąc się Ale trudno było stawiać opór, leżąc na brzuchu w 

sianie z kolanem Paula ugniatającym plecy

 

Cóż - powiedział, zabierając się z kolei do moich nóg -Chyba masz rację Otóż, mnie to w 

ogóle nie boli A ty w nic się nie wpakujesz, kiedy ja będę szukać Diega

 

Dla takich ludzi j ak ty, Paul, j est specj alne miej sce - oświadczyłam, wypluwaj ąc siano 

Siana miałam naprawdę po dziurki w nosie

 

Poprawczak? - zapytał swobodnym tonem

 

Piekło - odparłam

 

Suze, nie bądź taka - Skończył z moimi nogami i, na wszelki wypadek, żeby nie przyszło 

mi do głowy sturlać się ze strychu, przywiązał koniec sznura do pobliskiej belki -Przyjdę cię 
rozwiązać, jak tylko zabiję Diega Potem wrócimy do domu

 

I nigdy już się do ciebie nie odezwę - oznajmiłam

 

Oczywiście, że się odezwiesz - zapewnił Paul radośnie -Nie będziesz nic z tego 

pamiętać Bo nie będziemy podróżować w czasie, żeby uratować Jesse'a Bo nie będziesz 
nawet wiedziała, kto to jest jesse

 

Nienawidzę cię - powiedziałam, tym razem z pełnym przekonaniem

 

Teraz tak- zgodził się Paul -Ale jutro, kiedy obudzisz się we własnym łóżku, nie 

Ponieważ bez Jesse'a ja będę najlepszym chłopakiem, jaki ci się trafi w życiu Będziemy tylko ty 
i ja, dwoje zmienników kontra reszta świata Czy to nie będzie zabawne?

 

Idź do Nie dokończyłam, bo Paul wyjął z kieszeni coś jeszcze Czystą białą chusteczkę 

Powiedział mi kiedyś, że zawsze nosi ją przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie 
kogoś zakneblować

 

Nie waż się! - syknęłam Było jednak za późno Wsunął mi chusteczkę do ust, 

zabezpieczając ją kawałkiem sznurka Jeśli przedtem nie czułam do niego nienawiści, to teraz 
owszem Nienawidziłam go każdą komórką ciała, każdym uderzeniem serca Zwłaszcza kiedy 
poklepał mnie po głowie i powiedział:

 

Do zobaczenia A potem zsunął się po 

drabinie i zniknął na dole

 

15

 

Nie wiem, jak długo tak leżałam Na tyle długo, żeby zacząć się zastanawiać, czy nie zamknąć 
oczu i nie przenieść się do domu Kto wie, gdzie bym wylądowała? Pewnie gdzieś na podwórku 
W kępie sumaka jadowitego, bo przecież teraz nie było tam stodoły Wszystko jednak wydawało 
się lepsze niż leżenie w niewygodnej pozycji w sianie na strychu, gdzie nie wiadomo co łaziło mi 
we włosach

 

Ale świat bez Jesse'a? Tobym sobie właśnie zapewniła, gdybym się poddała Świat bez jedynego 
celu w życiu No, mniej więcej Wiem oczywiście, że kobiety potrzebują mężczyzn, jak ryba 
roweru i tak dalej Tylko że Tylko że go kochałam

 

 

background image

67

 

background image

Nie mogłam się na to zdobyć Byłam zbyt samolubna Nie zamierzałam się poddać Jeszcze

 

nie Miałam wciąż przed sobą wiele godzin, przynajmniej od momentu, kiedy Paul mnie

 

zostawił Cienie, nie mogłam tego nie zauważyć, wydłużały się

 

A jednak, o ile pani (Weil powiedziała Paulowi prawdę i Jesse miał przyjechać tej nocy,

 

nadal nie było za późno Paul mógł nie znaleźć Diega Mógł wrócić, nie wykonawszy

 

zadania A gdyby wrócił i rozwiązał mnie

 

No, dowiedziałby się mnóstwa na temat, co to znaczy „boli", o, to na pewno Bo tym razem

 

przygotowałabym się na jego przyjęcie

 

Nie wiem, jak długo leżałam, planując zemstę na Paulu Slaterze Śmierć wydawała się,

 

oczywiście, za łagodną karą Wieczność w charakterze ducha - ciągle unoszenie się między

 

jednym a drugim wymiarem - to było to, na co zasłużył Niech zasmakuje tego, przez co

 

przechodził Jesse przez te wszystkie lata To powinno go nauczyć

 

Mogłam mu to załatwić Mogłam usunąć jego duszę z ciała i spowodować, że nigdy by do

 

niego nie wrócił

 

a jego ciało dać komuś innemu Komuś, komu należała się szansa na kolejne życie Ale nie 

zdobyłabym się na to Wiedziałam, że nie Nie mogłabym całować warg Paula, wiedząc, że to 
Jesse oddaje mi pocałunki To by było zbyt wulgarne

 

I kiedy leżałam, rozmyślając nad tym wszystkim, doszły do mnie dźwięki, na które moje uszy nastroiły 
się tak precyzyjnie przez ostatni rok, że choćbym była na mistrzostwach w piłce nożnej i tak bym je 
usłyszała Głos Jesse'a

 

Wołał kogoś Nie słyszałam dokładnie słów Brzmiały jednak nie wiem Jakoś inaczej Zbliżał się 
To znaczy, jego głos Był coraz bliżej stodoły

 

Znalazł mnie Nie wiem jak - doktor Slaski nie wspominał o tym, że duchy są zdolne do podróży w 
czasie Ale może są Może to potrafią, tak samo jak zmiennicy, i Jesse cofnął się w czasie, żeby mnie 
odnaleźć Zęby mnie uratować Pomóc uratować siebie Zamknęłam oczy, intensywnie powtarzając w 
myślach jego imię To na ogół skutkowało Jesse materializował się przede mną, ciekaw, jaką to mam 
do niego strasznie pilną sprawę Nie tym razem Otworzyłam oczy i nic Ale jego głos wciąż dobiegał z 
dołu - Nie, nie, tak będzie w porządku, pani (Weil - mówił Pani (Weil Pani (Weil widziała Jesse'a? 
Drzwi stodoły otworzyły się Słyszałam, jak skrzypnęły Potem Odgłos kroków

 

Ale jakim sposobem Jesse stąpa tak głośno? Przecież jest duchem

 

Wijąc się, starałam się doczołgać jak najbliżej krawędzi, żeby coś zobaczyć Jednak sznur, którym 
Paul przywiązał mnie do belki, nie pozwalał mi przesunąć się wystarczająco daleko Teraz słyszałam 
go jeszcze lepiej - dużo lepiej Przemawiał cichym, kojącym tonem do do Do swojego konia

 

Jesse rozmawiał z koniem Zwierzę parskało cichutko w odpowiedzi

 

Wtedy wreszcie zrozumiałam To nie był Jesse Duch, który przybył, żeby mnie ratować To był Żywy 
Jesse, który nawet mnie nie znał Żywy Jesse, który stawił się na spotkanie z przeznaczeniem, dziś w 
nocy w moim pokoju

 

Zamarłam, czując mrowienie w całym ciele - nie tylko z powodu długiego leżenia w 
niewygodnej pozycji Musiałam go zobaczyć Musiałam Ale jak? Poruszył się, a ja 
odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk

 

i zobaczyłam przez szparę między deskami podłogi kolorową plamę Jego konia Zobaczyłam jego 

ręce manewrujące przy siodle To był Jesse Był dokładnie pode mną Był

 

68

 

background image

Dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam, dotąd nie jestem w stanie pojąć Nie chciałam, żeby Jesse

 

odkrył moją obecność To mogłoby wszystko popsuć Kto wie, może by go nawet tej nocy nie

 

zamordowano A wtedy nigdy bym go nie spotkała

 

Ale pragnienie ujrzenia go - żywego - było na tyle silne, że nie zastanawiając się dłużej,

 

zaczęłam ze wszystkich sił uderzać stopami o podłogę strychu

 

Ręce poruszające się przy siodle nagle znieruchomiały Usłyszał mnie Usiłowałam go

 

zawołać, ale knebel skutecznie udaremnił wszelkie próby

 

Tłukłam stopami jeszcze mocniej

 

- Czy ktoś tam jest? - usłyszałam wołanie Jesse'a

 

Uderzyłam ponownie

 

Tym razem nie odezwał się Wspinał się po drabinie Słyszałam, jak drewniane szczeble

 

skrzypią pod jego ciężarem

 

Ciężarem Jesse miał ciało

 

A potem zobaczyłam jego ręce - duże, brązowe, zręczne ręce - na szczycie drabiny, a w

 

sekundę później jego głowę

 

Serce mi zamarło

 

To był on Jesse

 

Ale nie taki, jakiego znałam wcześniej Był żywy Po prostu był W niepodważalny sposób

 

zajmował przestrzeń, jakby do niego należała, jakby nie pozostawało jej nic innego, jak

 

ustąpić mu miejsca, bo jak nie, to byłoby źle

 

Nie świecił Promieniował Nie spektralnym blaskiem, do którego przywykłam, ale pełnią

 

zdrowia i siły Tak jakby Jesse, którego znałam, stanowił jedynie blade odbicie - cień - tego,

 

na którego patrzyłam teraz Nigdy nie uderzył mnie tak bardzo widok jego czarnych włosów,

 

układających się w puklach na opalonym karku, ciemnobrązowych oczu, bieli zębów,

 

mocnych, długich nóg, kiedy obok mnie klęknął, żyłek na odwrocie brązowych dłoni;

 

ś

cięgien w nagich ramionach

 

Panienko? I ten jego głos Jego głos! Tak głęboki, że niemal wprawiał w drżenie mój 

kręgosłup To był jego głos, owszem, ale teraz z efektem stereo, zupełnie

 

Panienko? Nic ci nie jest? Jesse przyglądał mi się z troską w ciemnych oczach Jedną ręką 

sięgnął do buta i w następnej chwili w jego dłoni błysnął długi, ostry nóż Patrzyłam jak urzeczona 
na ostrze zbliżające się do mojego policzka

 

Nie bój się - mówił Jesse - Rozwiążę cię Kto ci to uczynił? Knebel zniknął Usta bolały od 

sznura, który wpijał się w nie Potem zostały uwolnione moje ręce Były obolałe, ale 
nieskrępowane Czy możesz mówić? - Ręce Jesse'a dotykały teraz moich stóp, nóż przecinał 
więzy - No, już

 

Odłożył nóż i zbliżył coś do mojej twarzy Woda Z manierki Wzięłam ją i pociągnęłam chciwie 
Nie miałam pojęcia, że tak strasznie chce mi się pić

 

Spokojnie - powiedział Jesse - ten jego głos! - Przyniosę ci więcej 

Zostań tutaj, sprowadzę pomoc

 

Na dźwięk słowa „pomoc" moje ręce, jakby niezależnie ode mnie, puściły manierkę i 
chwyciły Jesse'a za koszulę na piersi

 

To nie była koszula, w której zwykle go widziałam Uszyta z miękkiego, białego płótna, 
przypominała tamtą, ale podchodziła wyżej pod szyję Miał również na sobie kamizelkę -chyba z 
mory

 

Nie - wychrypiałam i sama się zdziwiłam, j ak bardzo zmienił mi się głos - Nie 

odchodź

 

 

background image

69

 

background image

Naturalnie nie chodziło o to, że mógłby sprowadzić panią (Weil, która rozpoznałaby we mnie 
podejrzaną osobniczkę, włóczącą się po jej domu poprzedniej nocy Po prostu nie mogłam znieść 
myśli o rozstaniu z nim Ani teraz Ani nigdy To był Jesse Prawdziwy Jesse Ten, którego kochałam A 
który miał wkrótce umrzeć

 

Kim j esteś? - zapytał Jesse Podniósł manierkę i kiedy stwierdził, 

ż

e nie jest całkiem pusta, podał mi ja z powrotem -Kto to zrobił - kto cię 

tutaj zostawił w tym stanie?

 

Wypiłam resztę wody Znałam Jesse'a dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że jest oburzony -oburzony 
na człowieka, który postąpił ze mną w ten sposób

 

Pewien mężczyzna - powiedziałam Rzecz jasna, Jesse - ten Jesse - nie 

miał pojęcia o Paulu Nie wiedział też, kim ja jestem

 

Zmarszczył brwi - brew przecięta blizną wyglądała wyjątkowo cudnie u Żywego Jesse'a blizna 
dużo mniej rzucała się w oczy niż u Jesse'a Ducha

 

Czy ten sam mężczyzna dał ci ten przedziwny strój? - zapytał Jesse, przyglądając się 

krytycznie moim dżinsom i skórzanej kurtce

 

Miałam ochotę się roześmiać Wydawał się zupełnie innym Jesse'em - albo raczej, sto razy 
prawdziwszym Jesse'em niż ten, którego znałam - ale jego pogarda wobec mojej garderoby? To się nie 
zmieniło ani trochę

 

Tak - powiedziałam Uznałam, że w to łatwiej mu będzie uwierzyć

 

Dopilnuję, żeby chłosta go nie ominęła - oznajmił Jesse pewnym siebie tonem, jakby w każdy 

dzień tygodnia zdarzało mu się chłostać rzezimieszków za przebieranie dziewcząt w dziwaczne stroje i 
pozostawianie ich związanych na sianie w stodole - Kim jesteś? Rodzina z pewnością cię poszukuje

 

Hm - mruknęłam - Nie szukają mnie To znaczy nie sądzę Nazywam się Suze Ciemne 

brwi zmarszczyły się ponownie

 

Suuse?

 

Suze - odparłam ze śmiechem Nie mogłam się powstrzymać Od śmiechu Tak cudownie było 

go widzieć takim - Su-sannah Jak w Och, Susannah, nie plącz, bo już dość Uświadomiłam sobie z 
drżeniem, że to samo mu powiedziałam w moim własnym pokoju, pierwszego dnia, kiedy go 
poznałam, tego dnia, kiedy przyjechałam do Carmelu Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ta chwila 
stanie się punktem zwrotny w moim życiu - wszystko, co działo się wcześniej, należało do czasu PRJ: 
Przed Jesse'em Wszystko, co stało się później, PJ -Po Jessie Nie wiedziałam, że ten chłopak w 
bufiastej koszuli i obcisłych czarnych spodniach będzie pewnego dnia znaczył dla mnie więcej niż 
ż

ycie będzie dla mnie wszystkim

 

Wiedziałam jednak coś jeszcze: Źle to wymyśliłam Zupełnie źle Ale nie 
było za późno, żeby to naprawić Na szczęście

 

Susannah - powiedział Jesse, siadając koło mnie na sianie - Susannah (Weil, być może? 

Jesteś  spokrewniona  z  państwem  (Weil?  Pozwól,  że  ich  zawołam  Ucieszą  się,  że  jesteś 
bezpieczna

 

Nie  -  powiedziałam,  potrząsaj  ąc  głową  -  Moj  a,  hm,  rodzina,  j  est  daleko  stąd 

-Naprawdę  daleko  -  Nie  możesz  ich  sprowadzić  Bardzo  dziękuję,  ale  nie  możesz  ich 
sprowadzić

 

Zatem ten człowiek -Jesse był podekscytowany A czemu nie? Pewnie nie co dzień natykał się 

na szesnastoletnią dziewczynę, związaną i zakneblowaną, pozostawioną w stodole - Kim on jest? 
Wezwę szeryfa Musi zapłacić za to, co zrobił

 

Choćbym  nie  wiem  jak  chciała  napuścić  Jesse'a  -  Żywego  Jesse  -  na  Paula,  to  nie  wydawało  się 
rozsądne Nie wtedy, kiedy Jesse miał sam za chwilę znaleźć się w trudnej sytuacji Paul stanowił mój 
problem, nie jego

 

70

 

background image

Nie - powiedziałam - Nie, tak jest dobrze -Widząc jego zaskoczenie, dodałam: 

-Teraz jest wszystko w porządku Nie wzywaj szeryfa

 

Już nie musisz się go bać, Susannah - powiedział Jesse łagodnie Wyraźnie nie zdawał 

sobie sprawy z tego, że miał do czynienia z dziewczyną, która skopała niejeden tyłek w swoim 
czasie Tyłki duchów w większości, ale wszystko jedno - Nie pozwolę, aby cię skrzywdził

 

Nie boję się go, Jesse

 

Zatem - Twarz Jesse'a pociemniała nagle - Zaraz Skąd znasz moje imię? Ach To 

się nazywa wpadka, co?

 

Jesse patrzył na mnie badawczo ciemnymi oczami Nieźle musiałam wyglądać Jaka dziewczyna 
zachowałaby świeżość po parogodzinnym leżeniu w sianie z zakneblowanymi ustami?

 

To, oczywiście, nie miało znaczenia Ale i tak zrobiło mi się głupio Podniosłam rękę i odgarnęłam 
jakiś kosmyk z oczu, próbując umieścić go z powrotem za uchem Takie już moje szczęście, 
pierwszy raz spotykam swojego chłopaka - za jego życia -i wyglądam jak czupiradło

 

Czyj a cię znam? - zapytał Jesse, nie spuszczaj ąc ze mnie 

wzroku  -  Spotkaliśmy  się  już?  Jesteś  jesteś  jedną  z  dziewcząt 
Andersonów?

 

Nie miałam pojęcia, kim mogą być dziewczyny Andersonów, ale poczułam ukłucie zazdrości 
Ponieważ to były dziewczyny, które poznały Jesse'a - Żywego Jesse'a Ciekawa byłam, czy 
wiedzą, jakie mają szczęście

 

Nie spotkaliśmy się - powiedziałam -Jeszcze Ale znam cię Właściwie wiem o tobie

 

Tak? - Sprawiał wrażenie, jakby coś nagle zrozumiał -Czekaj tak! Przyjaźnisz się zjedna z 

moich sióstr Chodzicie razem do szkoły? Z Mercedes? Znasz Mercedes? Potrząsnęłam głową, 
grzebiąc w kieszeni kurtki

 

A więc znasz Józefinę? -Jesse nadal przyglądał mi się z uwagą -Jesteś chyba mniej więcej 

w jej wieku, masz piętnaście lat, tak? Nie możesz znać Marty, jest dużo starsza

 

Znowu potrząsnęłam głową i podałam mu to, co wydobyłam z kieszeni Spojrzał na 
przedmiot, który trzymałam w dłoni

 

Nombre de Dios - wyszeptał i wyj ął mi go z ręki Był to miniaturowy portret Jesse'a, ten, 

który ukradłam z Towarzystwa Historycznego Carmelu Teraz się przekonałam, jak marny to był 
obraz Och, artysta dobrze oddał kształt głowy Jesse, kolor jego oczu i, do pewnego stopnia, 
wyraz twarzy

 

Ale  zupełnie  umknęło  mu  to,  co  sprawiało,  że  Jesse  był  cóż  Jesse'em  Żywa  inteligencja  w 
ciemnych oczach Wyrażający pewność siebie zarys pełnych, zmysłowych warg Delikatność

 

chłodnych, silnych rąk Siła - teraz przyczajona, ale tkwiąca tuż pod skórą, tak że mogła 
ujawnić się w każdej chwili - mięśni wyrobionych przez lata pracy na ranczu razem z 
parobkami, ukrytych pod miękką płócienną koszulą i czarnymi spodniami

 

Skąd to masz? - zapytał Jesse, zaciskając portrecik w pięści Jego oczy wydawały się sypać 

iskry, tak był rozgniewany - Tylko jedna osoba ma taki portret

 

Wiem Twój a narzeczona Maria Jedziesz, żeby ją poślubić A w każdym razie takie są 

twoje plany Jesteś teraz w drodze, ale do rancza jej ojca została jeszcze długa droga, więc noc 
spędzisz tutaj

 

Gniew  przeszedł  w zdumienie,  gdy  Jesse  podniósł  wolną  rękę,  aby  przeczesać  palcami  czarne 
włosy- wykonywał ten gest przy mnie tyle razy, kiedy się na mnie złościł, że łzy napłynęły mi do 
oczu; ten widok - to było coś tak znajomego i tak pięknego

 

 

background image

71

 

background image

Skąd wiesz to wszystko? - zapytał zmieszany - Przyjaźnisz się jesteś 

przyjaciółką Marii? Czy ona ci to dała?

 

Niezupełnie Wciągnęłam głęboko 

powietrze

 

Jesse, nazywam się Susannah Simon - wyrzuciłam z siebie, bojąc się, że za chwilę 

zmienię zdanie -Jestem kimś, kogo nazywają pośrednikiem Przybywam z przyszłości i 
jestem tu po to, żeby nie dopuścić, aby tej nocy cię zamordowano

 

16

 

Bo, ostatecznie, nie mogłam tego zrobić Myślałam, że mogę Naprawdę sądziłam, że mogę

 

spokojnie stać z boku i pozwolić, żeby Jesse'a zamordowano Oczywiście,

 

jeśli w przeciwnym razie miałabym go nigdy nie spotkać? Pewnie, żaden problem Nie ma

 

sprawy

 

Ale to było przedtem Zanim go zobaczyłam Zanim zaczęliśmy rozmawiać Zanim mnie

 

dotknął Zanim się przekonałam, jaki był, jaki mógłby być, gdyby żył

 

Teraz zrozumiałam, że nie mogę biernie czekać i pozwolić go zabić, tak samo jak nie

 

mogłabym cóż, wepchnąć mojego młodszego brata Davida pod pędzący samochód albo

 

podać mamie trujących grzybów Nie mogłam dopuścić do śmierci Jesse'a, nawet jeśli to

 

oznaczało, że już go nigdy nie zobaczę Za bardzo go kochałam

 

To proste

 

Och, wiedziałam, że znienawidzę siebie za to Wiedziałam, że obudzę się i, jeśli w ogóle będę

 

pamiętać, co zrobiłam, znienawidzę siebie na resztę życia

 

Ale co miałam robić? Musiałam działać, gdy drogiej mi osobie groziło śmiertelne

 

niebezpieczeństwo Ojciec Dominik, mój tata, oni wszyscy - włącznie z Paulem - mieli rację

 

Musiałam ratować Jesse'a za wszelką cenę

 

Tak należało postąpić

 

Ale, naturalnie, nie było to łatwe Łatwo byłoby wyciągnąć palec w jego stronę, kiedy patrzył

 

na mnie z wyrazem niedowierzania na twarzy i zawołać: „Ha! Ale cię nabrałam! To tylko

 

ż

art"

 

Zamiast tego powiedziałam:

 

Jesse Słyszałeś, co mówiłam? Powiedziałam, że przybyłam z przyszłości, żeby nie dopuścić

 

Słyszałem - Jesse uśmiechnął się do mnie łagodnie -Wiesz, co powinniśmy zrobić? 

Sprowadzę, jeśli pozwolisz, panią (Weil Zajmie się tobą, a ja w tym czasie pojadę po doktora do 
miasta Myślę, że mężczyzna, który cię związał i zostawił, mógł również uderzyć cię w głowę

 

Jesse - powiedziałam stanowczo Nie do wiary Zdobywam się na największe poświęcenie w 

ż

yciu, ratując ukochanego i zdając sobie sprawę, że już nigdy go nie zobaczę, a on oskarża

 

mnie o brak piątej klepki - Paul nie uderzył mnie w głowę Jasne? Nic mi nie jest Trochę chce mi się 
jeszcze pić, ale poza

 

tym wszystko w porządku Chcę tylko, żebyś mnie wysłuchał Dziś w nocy Feliks Diego wślizgnie się 
do twojego pokoju w zajeździe i udusi cię Potem wrzuci twoje ciało do płytkiego grobu i nikt go nie 
znajdzie, aż dopiero po upływie półtora stulecia, kiedy mój ojczym zacznie instalować saunę przy 
tarasie Jesse tylko na mnie spojrzał Nie jestem pewna, ale chyba dostrzegłam litość w jego oczach

 

Jesse, mówię poważnie Musisz wrócić do domu Rozumiesz? Wsiadaj na konia, jedź z 

powrotem do domu i nawet nie myśl o poślubieniu Marii de Silva

 

72

 

background image

Maria cię przysłała - odezwał się w końcu Jesse Jego twarz pociemniała z gniewu -Chce 

w ten sposób zachować twarz, tak? Cóż, wracaj do swojej pani i powiedz jej, że to się nie uda Nie 
dopuszczę, żeby jej rodzina uznała, że nie jestem na tyle dżentelmenem, aby osobiście to zerwać 
- niezależnie kogo na mnie nasyła z dziwacznymi opowieściami Zobaczę się z nią jutro, czyjej się 
to podoba, czy nie Zamrugałam oczami, kompletnie ogłupiała O czym on mówi?

 

Potem, zbyt późno, przypomniałam sobie sekret, który kiedyś wyjawił mi - i tylko mnie -Jesse że 
udawał się na rancho de Silvów nie po to, żeby poślubić Marię, ale żeby z nią zerwać

 

Co wyjaśnia, dlaczego jej listy odnaleziono zeszłego lata przy jego zwłokach - kiedy mój 

ojczym przypadkiem je odkopał W XIX wieku zasady dobrego wychowania wymagały, aby pary 
zrywające zaręczyny zwracały sobie nawzajem listy: Diego zamordował Jesse'a, zanim taka 
wymiana się odbyła, tak aby

 

ojciec Marii nie mógł zadawać niewygodnych pytań dotyczących zerwania -jak, na przykład, 
czego takiego dowiedział się Jesse o swojej narzeczonej, że rozmyślił się w sprawie małżeństwa

 

Poczekaj - powiedziałam - Chwileczkę Jesse, Maria mnie nie przysłała Nawet nie znam 

Marii No, właściwie spotkałyśmy się, ale

 

Musisz ją znać - Jesse spojrzał na oprawiony portrecik, który trzymał w dłoni - Dała ci to 

Musiało tak być Skąd inaczej znalazłby się w twoim posiadaniu?

 

Hm - mruknęłam, wzruszaj ąc ramionami - Ukradłam go 

Zmiana na jego twarzy uświadomiła mi, że popełniłam błąd

 

Och, nie - zawołałam, podnosząc obie ręce do góry, j akbym się poddawała -Spokojnie 

Nie ukradłam go twojej najdroższej Marii, wierz mi Ukradłam go z Towarzystwa Historycznego 
Carmelu, jasne? Z muzeum, gdzie leżał nie wiadomo, jak długo Mogę się założyć, że twoja 
ukochana Maria nadal ma swój To znaczy, twój portret

 

Nie zrobiono kopii - oznajmił twardym tonem Jesse

 

Wiem - Boże, jakie to było trudne - Ale popatrz na ten, który trzymasz, Jesse Spójrz, jaki 

się wydaje stary, jak popękała farba, jak pociemniała ramka A to dlatego, że ma prawie dwieście 
lat Ukradłam go w przyszłości, Jesse Użyłam go, żeby wrócić tutaj, w przeszłość, i ostrzec cię - 
Ś

ciśle biorąc, to nie była zupełnie prawda, ale coś koło tego - Musisz mi uwierzyć, Jesse Paul - 

chłopak, który mnie związał - pomoże mi w tym Teraz szuka Feliksa Diega, żeby go 
powstrzymać, zanim ten dobierze się do ciebie Jesse potrząsnął głową

 

Nie wiem, kim jesteś - powiedział niskim, beznamiętnym 

głosem, jakim nigdy ze mną nie rozmawiał - Ale zamierzam

 

zwrócić to - Pomachał mi portrecikiem przed nosem - prawowitej właścicielce Bez względu 
na to, jaką grę prowadzisz, to już koniec Rozumiesz?

 

Grę? Nie mogłam tego pojąć Nadstawiam dla niego karku, a on się wścieka, bo ukradłam jego 
głupi portret?

 

To nie żadna gra, Jesse Gdyby tak było rzeczywiście - gdyby Maria naprawdę mnie 

przysłała - skąd wiedziałabym to wszystko, co wiem? Skąd bym wiedziała, że Maria i Diego 
kochają się

 

potajemnie? Skąd bym wiedziała, że twoja dziewczyna - kawał łajdaczki, zresztą-w ogóle nie 
chce wyjść za ciebie? I że jej ojciec

 

nie akceptuje Diega, i uważa, że jeśli poślubi ciebie, to w końcu zapomni o tamtym? Skąd 
mogłabym wiedzieć, że tych dwoje

 

uknuło spisek, żeby zabić cię tej nocy, a ciało ukryć, tak żeby uzna no, że 
uciekłeś przed małżeństwem z Marią?

 

Nombre de Dios -Jesse zerwał się na nogi

 

 

background image

73

 

background image

Zwróciłam mimowolnie uwagę, jak strych zatrząsł się lekko

 

pod jego ciężarem Coś takiego z Jesse'em Duchem byłoby niemożliwe

 

Nie tylko tym Jesse Duch różnił się od obecnego Uświadomiłam to sobie w sekundę później,

 

kiedy Żywy Jesse schylił się nade mną i, chwyciwszy za ramiona, potrząsnął gniewnie

 

Wiesz to wszystko, bo Maria ci powiedziała! - warknął przez 

zaciśnięte zęby - Przyznaj! Powiedziała ci! - Równie szybko jak przedtem 
mnie złapał, teraz puścił i odwrócił się Wydając jęk rozpaczy, przeczesał 
włosy palcami Ból pulsował w miejscach, których przed chwilą dotknął

 

Posłuchaj, przykro mi - powiedziałam szczerze Rozumiałam, jak się czuł 

Ostatecznie, nie tylko jego serce krwawiło w tej

 

stodole - Ze względu na to, że twoja dziewczyna chce cię zabić, i w ogóle Nawet jeśli 
zamierzałeś z nią zerwać Jeśli to mogłoby cię jakoś pocieszyć, to uważam, że bez niej będzie ci

 

0 wiele lepiej niż z nią Za każdym razem, kiedy się spotykałyśmy, próbowała mnie zabić, ale 
to nieważne Lepiej, żebyś teraz

 

się dowiedział, że to łąjdaczka i zerwał z nią, niż gdybyś to odkrył dopiero po ślubie Bo nawet nie 
wiem, czy, no, wiesz, w twoich czasach ludzie mogą się rozwodzić

 

Przestań mówić takie rzeczy! - Jesse chwycił się za głowę obiema rękami

 

Co? Ze łaj daczka? - Może i byłam trochę za ostra - Cóż, w porządku Ale dziewczyna wydaje 

się mocno nieciekawa

 

Nie -Jesse odwrócił się ponownie w moj ą stronę Zaskoczyła mnie intensywność spojrzenia, z 

jakim wpijał się w moje oczy - „Twoje czasy" „Przyszłość" Ty ty "wybacz, panno Susannah 
Obawiam się jednak, że będę musiał wezwać szeryfa Ponieważ jest oczywiste, że pomieszało ci się w 
głowie

 

„Panna" Susannah! - Ku mojemu śmiertelnemu przerażeniu poczułam wilgoć w kącikach 

oczu Nic nie mogłam na to poradzić To było takie takie Niesprawiedliwe

 

A więc j estem panna Susannah, tak? - zapytałam, nie przejmuj ąc się łzami - Och, wspaniale 

Przebywam taką drogę, ryzykuję uszkodzenie komórek mózgowych, a ty mi nawet nie

 

wierzysz? Praktycznie zapewniam sobie całe życie ze złamanym sercem, a ty myślisz, że 
zwariowałam? Dzięki, Jesse Nie, naprawdę Świetna sprawa Szloch nie pozwolił mi skończyć Nie 
mogłam już tego znieść Nie mogłam nawet na niego patrzeć, bo jego widok oślepiał mnie, jak 
najwspanialsza świąteczna choinka Zakryłam twarz rękami i rozpłakałam się

 

Może dość już zrobiłam Może to, że powiedziałam mu o planie Marii i Diega, skłoni go do powrotu 
do domu jeszcze dzisiaj Mimo że informacja pochodziła ze źródła, które uważał za niewiarygodne 
Nic więcej nie mogłam zrobić, prawda? No bo, w jaki sposób mogłam sprawić, żeby mi uwierzył?

 

1 wtedy sobie przypomniałam

 

Opuściłam ręce i spojrzałam na niego, nie dbając, że widzi moje łzy

 

Lekarz - powiedziałam

 

Tak -Jesse wydobył skądś chusteczkę i podał mij a Wydawał się teraz trochę udobruchany - 

Pozwól, że ci go sprowadzę Naprawdę uważam, panno Susannah, że wbrew temu, co twierdzisz, nie 
jesteś w dobrym

 

Nie - Odepchnęłam chusteczkę niecierpliwym gestem -Nie dla mnie Ty Kąciki ust 

Jesse'a uniosły się w lekkim uśmiechu

 

Ja potrzebuj ę lekarza? Zapewniam cię, panno Susannah, że nigdy w życiu nie czułem się lepiej

 

74

 

background image

Nie - Podniosłam się na nogi Usiłowałam stanąć po raz pierwszy, odkąd mnie 

rozwiązał, i z pewnym trudem utrzymywałam równowagę

 

Ale udało mi się wstać bez pomocy Stałam naprzeciwko niego, dysząc ciężko - nie z 
wysiłku, ale z podniecenia

 

Lekarz - powtórzyłam, patrząc na j ego śmiałą, teraz zatroskaną twarz Przewyższał mnie o 

jakieś piętnaście centymetrów,

 

ale nie dbałam o to Podniosłam brodę - W głębi duszy pragniesz zostać lekarzem 
-powiedziałam - Nie pytałeś ojca, ale

 

wiesz, że by ci na to nie pozwolił Potrzebuje cię na ranczu, bo jesteś jedynym synem Nie mogliby 
się bez ciebie obejść na tak długo, ile wymaga ukończenie szkoły medycznej

 

Wyraz twarzy Jesse'a uległ zmianie Podejrzliwość, którą widziałam w jego oczach, odkąd 
pokazałam mu portret, zniknęła, a na jej miejscu pojawiło się coś Coś, jakby zadziwienie

 

Skąd? -Jesse przyglądał mi się z najwyższym zdumieniem - 

Skąd możesz? Nigdy nikomu o tym nie mówiłem

 

Ujęłam jedną z jego dłoni

 

jej ciepło wstrząsnęło mną Zawsze, kiedy Jesse mnie obejmował zawsze, kiedy głaskał mnie po 

włosach, a ja napawałam się jego ciepłem teraz wiedziałam, że ono nie było prawdziwe To ciepło 
było tylko w mojej głowie Teraz ono było realne Zgrubienia na dłoni, które znałam tak dobrze 
były realne Prawdziwy Jesse

 

Powiedziałeś mi o tym Powiedziałeś mi o tym w przyszłości Jesse pokręcił głową, ale nie 

za mocno Tylko troszeczkę

 

To to niemożliwe

 

Owszem, jest możliwe Widzisz, dziś w nocy Diego cię zabije Ale umrze tylko twoje 

ciało, Jesse Twoja dusza nigdzie nie

 

odejdzie, bo cóż, chyba nie tak miało być - Spojrzałam na niego czule, nie puszczając jego dłoni 
- Myślę, że miałeś żyć Ale

 

umarłeś Więc twoja dusza błąkała się, dopóki ja się nie pojawiłam, jakieś sto pięćdziesiąt lat 
później Jestem kimś, kto pomaga

 

cóż, ludziom, którzy zmarli Powiedziałeś mi, że chciałeś być lekarzem, Jesse Powiedziałeś mi o 
tym w przyszłości Czy teraz mi wierzysz? Czy zechcesz teraz stąd odjechać i nigdy nie wracać?

 

Jesse spojrzał na nasze splecione dłonie, na moje blade, na tle jego opalonej skóry, palce, które 
przy jego odciskach musiały mu się wydawać bardzo miękkie Milczał Co takiego, w gruncie 
rzeczy, mógł powiedzieć? Ponieważ jednak był Jesse'em, coś powiedział dokładnie to, co 
należało powiedzieć:

 

Jeśli wiesz o mnie coś takiego - odezwał się cicho - o tym, że chciałbym zostać 

lekarzem - czego nigdy nie mówiłem Marii - ani nikomu z żyjących - wobec tego muszę 
muszę ci uwierzyć

 

A więc kiedy już wiesz, musisz stąd odjechać, Jesse Siadaj na konia i jedź

 

Zrobię to - powiedział Staliśmy tak blisko, że mógłby wyciągnąć ręce i 

ująć moją twarz w dłonie Nie zrobił tego, naturalnie

 

Czułam jednak bijące od niego ciepło, nie tylko z dłoni, którą trzymałam, ale z całego ciała Był tak 
promienny i pełen życia, że czułam niemal każdy włos na jego głowie, każdą cząsteczkę jego 
skóry Tak bardzo go kochałam

 

a on się nigdy, przenigdy miał się o tym nie dowiedzieć Ale tak właśnie 

musiało być Bo przynajmniej miał życie przed sobą

 

 

background image

75

 

background image

Ale - powiedział Jesse, puszczając nagle moją rękę i odwracając się - nie dzisiaj Miałam 

wrażenie, jakby ktoś mi dołożył w głowę Wszystkie miejsca, ogrzewane przed chwilą ciepłem 
jego ciała, ogarnął teraz chłód

 

C-co? - wyj ąkałam głupio - Nie co?

 

Nie dzisiaj - oznajmił Jesse, skinąwszy głową w kierunku drzwi stodoły, przez które nie 

wpadały już wydłużone cienie Słońce zaszło Cienie zniknęły -Jutro pojadę na ranczo de Silvów, żeby 
pomówić z Marią i jej ojcem Ale nie dzisiaj Robi się późno Za późno na podróż Zostanę tutaj na noc i 
odjadę jutro rano

 

Ależ nie możesz! - Te słowa wyrwały się z głębi mojej duszy - Musisz wyjechać już teraz, 

Jesse, dziś wieczorem! Nic nie rozumiesz, to zbyt niebezpieczne Na jego ustach pojawił się doskonale 
znany mi uśmiech

 

Potrafię o siebie zadbać, panno Susannah - stwierdził -Nie boję się 

Feliksa Diega Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam

 

A powinieneś! - praktycznie wrzasnęłam - Biorąc pod uwagę, że on cię zabije!

 

Ach Ale, o ile dobrze cię zrozumiałem, tak miało być, zanim przybyłaś, aby mnie ostrzec za co 

ci dziękuję Nie mogłam pojąć, dlaczego wszystko zmierza w złą stronę

 

Jesse - podj ęłam j eszcze raz rozpaczliwy wysiłek przekonania go - Nie możesz spędzić 

nocy w tym domu Rozumiesz? To zbyt niebezpieczne Jesse zaskoczył mnie jednak Cóż, 
dlaczego nie? Zawsze tak robi

 

Rozumiem - powiedział

 

Naprawdę? -Wytrzeszczyłam na niego oczy - Naprawdę? Więc wyjedziesz?

 

Nie-odparł-Nie wyjadę

 

Ale

 

Zostanę tutaj - powiedział, wskazując brodą strych - Z tobą Aż do rana Szczęka 

mi opadła

 

Tutaj? - powtórzyłam - Tutaj w stodole?

 

Z tobą-powiedział Jesse

 

Ze mną?

 

Tak - potwierdził Dopiero teraz zrozumiałam, o co mu chodzi Cofnęłam się o sto 

pięćdziesiąt lat, aby go chronić - no, w każdym razie, tym się zajmowałam - a on próbował 
chronić mnie To było tak typowe dla niego, że prawie się rozpłakałam Poważnie Ale tylko prawie 
Ponieważ pytanie, które mi zadał, odciągnęło moją uwagę

 

Muszę j ednak wiedzieć Dlaczego? - Ciemne oczy wpatrywały się we mnie z uwagą

 

Co dlaczego? - wymamrotałam, zahipnotyzowana, jak zwykle, jego spojrzeniem

 

Dlaczego to zrobiłaś - przebyłaś całą tę drogę - żeby ostrzec mnie przed Diegiem? Ponieważ cię 

kocham

 

Trzy proste słowa Trzy proste słowa, których nie mogłam za nic w świecie wypowiedzieć Nie przed 
tym Jesse'em, którego praktycznie nie znałam Już myślał, że mi odbiło Nie chciałam pogarszać 
sprawy

 

Ponieważ to nie powinno było cię spotkać I tyle To, w każdym razie, 

zaczęłam mówić, kiedy odezwał się męski głos:

 

Seńor de Silva? Powiem tylko, że nie 

był to pan CNeil

 

17

 

76

 

background image

Krew zastygła mi w żyłach Znałam ten głos Znałam go aż za dobrze Jego właściciel 
próbował raz mnie zabić

 

To on - szepnęłam Niepotrzebnie, rzecz j asna, Jesse przecież doskonale znał tego 

człowieka

 

Wysunął się z cienia skrywającego jego twarz Wyrażającą, jak z ulgą zauważyłam, głęboką 
nieufność Zaczynał mi wierzyć

 

Kto tam? - zawołał, podnosząc lampę i przekręcaj ąc maleńką śrubkę, tak aby uzyskać 

większy płomyk

 

Człowiek na dole powiedział coś po hiszpańsku, czego nie zrozumiałam Z wyjątkiem dwóch 
ostatnich słów Nie były trudne do rozszyfrowania, nawet dla mnie Feliks Diego

 

Stało się, pomyślałam Teraz już nie ma odwrotu

 

Jesse odpowiedział też po hiszpańsku, a Diego przemówił tonem, który, choć nie rozumiałam 
słów, brzmiał zbyt słodko, aby wzbudzić zaufanie Miałam wrażenie, że zaprasza Jesse'a do 
czegoś A Jesse wyraźnie się wykręcał

 

No? - szepnęłam z niepokój em, kiedy rozmowa skończyła się 

i Diego wreszcie sobie poszedł

 

Jesse podniósł jednak rękę, najwyraźniej nie do końca przekonany, czy tamten rzeczywiście 
odszedł

 

Jakiś czas potem, kiedy wieczór nieodwołalnie przeszedł w noc i nie sposób było niczego 
zobaczyć poza złotym kręgiem światła rzucanego przez lampę, Jesse powiedział:

 

To był Feliks Diego Twierdzi, że j ego pan - oj ciec Marii -wysłał go, żeby sprawdził, czy 

mam wszystko, czego mi trzeba i towarzyszył mi jutro w dalszej drodze

 

Czy oj ciec Marii postępował podobnie podczas twoich poprzednich wizyt?

 

Nie - odparł zwięźle Jesse

 

Co mu powiedziałeś?

 

Ze niczego nie potrzebuję Odpowiadał na pytania, ale widać było, że myślami jest 

zupełnie gdzie indziej Starał się połączyć dziwaczne historie, jakimi go uraczyłam, z tym, co teraz 
zaszło, i efekt niezbyt mu się podobał

 

Powiedziałem mu, że noc spędzę tutaj - ciągnął - Bo mój koń jest chory Stwierdził, że koń 

wygląda na zdrowego i zaprosił mnie na zewnątrz, na szklaneczkę Wciągnęłam powietrze

 

Nie zgodziłeś się, prawda?

 

Oczywiście, że nie - Po raz pierwszy Jesse wyglądał, jakby rzeczywiście mnie 

dostrzegał, kiedy na mnie patrzył - Sądzę, że masz rację On chyba naprawdę chce mnie 
zabić

 

Nie odpowiedziałam radosnym: „A nie mówiłam", no bo jaki by to miało sens? Poza tym Jesse 
wydawał się dostatecznie przygnębiony Właściwie nie tyle przygnębiony, co zaszokowany I coś 
jeszcze Coś, czego nie potrafiłam nazwać

 

W każdym razie nie potrafiłam do momentu, kiedy ponownie usłyszałam skrzypienie drabiny

 

Podejrzewając, że to Diego wraca, zbliżyłam się do krawędzi stryszku, gotowa posłać duszę

 

drania do lepszego świata

 

Jesse stanął jednak przede mną, oddzielając mnie od drabiny wyciągniętym ramieniem

 

Wtedy zrozumiałam, czym było to „coś", które dostrzegłam w jego oczach

 

Okazało się jednak, że to nie Feliks Diego wspinał się po drabinie

 

 

background image

77

 

background image

Och, wspaniale - powiedział Paul, wdrapawszy się w końcu na sam szczyt - Och, po prostu 

wspaniale Co on tutaj robi? - Popatrzył z gniewem na Jesse'a, który odwzajemnił mu się podobnym 
spojrzeniem

 

Znalazł mnie, Paul -wyjaśniłam Nie uznałam za konieczne wspomnieć, że sama 

postarałam się o to, żeby mnie znalazł

 

Paul był wściekły Jeśli zwrócił uwagę na to, jak bardzo żywy Jesse różnił się od martwego, nie dał tego 
po sobie poznać Jesse natomiast skinął głową w stronę Paula i zapytał:

 

To on? Mężczyzna, który cię związał? Powinnam była, oczywiście, zaprzeczyć Powinnam 

była przewidzieć, na co się zanosi Ale nie pomyślałam o tym

 

Owszem, to on - powiedziałam Dopiero, jak ręce Jesse'a zacisnęły się w pięści, 

uświadomiłam sobie swój błąd

 

Nie, poczekaj! - krzyknęłam Za późno Jesse rzucił się na Paula jak bokser i przewrócił go, tak 

ż

e przestraszone hałasem konie zaczęły rżeć i biegać niespokojnie w swoich przegrodach

 

Przestań! - zawołałam, podbiegając do nich i usiłując ich 

rozdzielić

 

Ale to było tak, jakbym próbowała rozdzielić dwie góry Paul, przynajmniej, nie zaangażował się w 
walkę tak bardzo, jak Jesse, bo słyszałam, jak krzyczał:

 

Ś

ciągnij go ze mnie, Suze, ściągnij Na dźwięk tych słów Jesse sam go puścił i cofnął się, 

dysząc ciężko W tym zamieszaniu trochę mu się rozpięła koszula i zobaczyłam jego umięśniony, 
płaski brzuch Trudno było, mimo powagi sytuacji, nie zachwycić się tym widokiem

 

Co,  do  -  Paul  wygramolił  się  z  siana,  otrzepując  ubranie  -  Boże,  Suze  Co  ty  mu  o  mnie 

naopowiadałaś?  Czy  on  nie  wie,  że  jestem  tutaj  pozytywnym  bohaterem?  To  ty  miałaś  zamiar 
pozwolić

 

On wie - przerwałam pospiesznie Paul przestał się otrzepywać i posłał mi 

spojrzenie pełne niedowierzania

 

Wie? - powtórzył - Wie naprawdę?

 

Wie - stwierdziłam ponuro

 

Cóż - mruknął Paul zaintrygowany - Co wywołało tę zmianę? Myślałem

 

To było przedtem - powiedziałam szybko

 

Przed czym? - Paul znalazł źdźbło siana we włosach i wyciągnął j e

 

Zanim go zobaczyłam - powiedziałam cicho, nie patrząc na żadnego z nich Paul milczał, co 

było dość niezwykłe jak na niego Jesse, naturalnie, nie rozumiał, o czym mówimy Nadal był wściekły 
na Paula za to, że mnie związał

 

Nie wiem, czy w czasach, z których przybywasz, uważa się za 

normalne zostawianie gdzieś związanych i zakneblowanych

 

niewiast - odezwał się surowo - W tych jednak czasach podobne zachowanie, zapewniam cię, każdego 
dżentelmena kosztowałoby więzienie

 

Słowo „dżentelmen" wymówił tonem dającym do zrozumienia, że w żadnym wypadku nie uważa, aby 
mogło dotyczyć Paula Paul tylko zerknął w jego stronę

 

Wiesz, co - powiedział - Chyba wolę twojego ducha 

Uznałam, że mądrzej będzie zmienić temat

 

On już tu jest - powiedziałam do Paula - Chodzi mi o Feliksa Diega

 

Wiem Szedłem za nim

 

Myślałam, że chcesz się go pozbyć!

 

Tak,  cóż,  nie  mogłem  tak  po  prostu  podej  ść  do  niego  i  wyrwać  mu  duszy  na  oczach 

wszystkich

 

78

 

background image

Dlaczego nie?

 

Bo by mnie zastrzelono

 

Ale mógłbyś się natychmiast przenieść w przyszłość

 

Hm, i zostawić cię związaną na strychu u pani (Weil? Raczej nie Musiałbym wrócić, żeby 

cię wybawić z tej sytuacji - Przeniósł wzrok na Jesse'a - Nie zdawałem sobie, oczywiście, sprawy, 
ż

e Jego Książęca Wysokość zjawił się tutaj pierwszy i zrobił to za mnie

 

No, to co zrobimy? - zapytałam Paul znowu spojrzał na Jesse'a 
Cóż - powiedział - A co chce zrobić cudowny chłopczyk?

 

Cudowny chłopczyk? - W oczach Jesse'a był gniew - Czy ten ktoś j est w przyszłości 

moim przyjacielem? - spytał mnie

 

Nie - odpowiedziałam, po czym zwróciłam się do Paula: -Próbowałam skłonić go do 

wyjazdu, ale on nie chce

 

Koleś - powiedział Paul - Nie mówię ci tego, bo cię lubię Wierz mi Ale jeśli 

zostaniesz, będziesz sztywny Proste Ten cały Diego - on nie żartuje

 

Nie boj ę się go - stwierdził Jesse, j akbyśmy byli niespełna rozumu, nie chcąc mu 

uwierzyć

 

Widzisz? - zwróciłam się do Paula Świetnie - Paul przysiadł 

na kupie siana, z bolesną miną -Po prostu fantastycznie Kiedy Diego 
przyjdzie go zabić, będzie mógł dołożyć również tobie i mnie 
Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale Jesse mnie ubiegł

 

Jeśli myślisz, że zostawię cię z nią samego - powiedział, nie spuszczając wzroku z 

Paula - to nie znasz mnie w ogóle w tej twojej przyszłości

 

Nie martw się - powiedział Paul, podnosząc rękę zmęczonym gestem - Niczego innego 

bym się po tobie nie spodziewał, Jesse Cóż, to tyle na razie - Rozparł się wygodnie na sianie - 
Czekamy Jeśli wróci, sądząc, że zasnąłeś, i będzie chciał wykonać swoją robotę, capniemy go

 

Nie -Jesse był bardzo stanowczy Nie podniósł głosu Ani odrobinę Ale głos miał twardy 

jak stal -Ja się z nim zmierzę

 

Hm, bez obrazy - odezwał się Paul - ale Suze i ja zjawiliśmy się tutaj specjalnie po to, żeby

 

Powiedziałem, że j a to zrobię - powiedział Jesse tym samym lodowatym tonem, którego, o 

czym zdążyłam się przekonać, używał tylko wtedy, kiedy coś go naprawdę rozgniewało -To mnie 
zamierza zabić Ja jestem tym, który go powstrzyma Wymieniliśmy z Paulem spojrzenia Paul 
westchnął, wziął końską derkę i rozłożył ją na sianie w ciemnym kącie strychu

 

Ś

wietnie - powiedział - Obudźcie mnie, kiedy przyjdzie pora 

wracać do domu

 

Ku mojemu najwyższemu zdumieniu zamknął oczy i chyba zapadł w drzemkę Jesse 
zerkał w stronę Paula z niechęcią Kiedy zauważył mój wzrok, zapytał nieco 
łagodniejszym niż przedtem tonem:

 

Czy wy dwóje jesteście przyjaciółmi tam, skąd przybyliście?

 

Hm Raczej nie Bardziej może współpracownikami Oboje mamy ten sam 

powiedzmy, dar

 

Do podróżowania w czasie - powiedział Jesse

 

Tak i do innych rzeczy

 

 

background image

79

 

background image

A kiedy zabiję Diega - zwróciłam uwagę na to „kiedy" zamiast jeśli" - wrócicie tam, skąd 

przybyliście?

 

Tak - Starałam się nie myśleć, j ak potwornie trudna będzie dla mnie ta chwila

 

A chcecie mi pomóc - powiedział Jesse równie cichym głosem jak ja - ponieważ? 

Uświadomiłam sobie, że nie udzieliłam odpowiedzi na to pytanie, kiedy zadał je po raz pierwszy W 
ciepłym świetle lampy -Jesse przykręcił płomień, tak żeby Diego pomyślał, że śpi -nigdy nie wyglądał 
tak przystojnie, jak w tej chwili Ponieważ, rzecz jasna, nigdy przedtem nie widziałam go żywego Jego 
brązowe oczy lśniły delikatnie, rzęsy były równie ciemne jak cienie na strychu Usta- mocne, miękkie 
usta, które nie całowały mnie tak często, jakbym chciała i według wszelkiego prawdopodobieństwa 
miały już nigdy tego nie robić -wydawały się hipnotycznie kuszące Zmusiłam się, żeby oderwać od 
niego wzrok, przenosząc go na przetarte miejsce na kolanie dżinsów

 

Ponieważ tym się właśnie zajmuję - powiedziałam, tylko że coś 

przeszkadzało mi w gardle i słowa brzmiały dość chrapliwie Zakasłałam

 

I robisz to - Jesse miał, zdaje się, na myśli cofanie się w przeszłość w celu ostrzeżenia 

potencjalnych ofiar morderstwa przed czekającym je losem - dla wszystkich ludzi, którzy zmarli przed 
czasem?

 

Eee niezupełnie Jesteś szczególnym przypadkiem

 

I wszystkie dziewczęta z twoich czasów - ciągnął Jesse w zamyśleniu, nie zauważając chyba 

mojego zmieszania ani fascynacji jego ustami - są takie jak ty?

 

Jak j a? Jak czy są pośredniczkami?

 

Nie -Jesse potrząsnął głową - Nieustraszone j ak ty Odważne j ak ty 

Uśmiechnęłam się trochę niepewnie

 

Nie jestem dzielna, Jesse

 

Zostałaś tutaj - Wskazał ręką strych - Mimo że wiesz -albo wydaj e ci się, że wiesz -że zdarzy 

się coś strasznego

 

No, tak - powiedziałam - Bo właśnie dlatego przybyłam Żeby się nie zdarzyło Chociaż, prawdę 

mówiąc - rzuciłam ostrożne spojrzenie w stronę Paula, na wypadek, gdyby - i pewnie tak było - 
podsłuchiwał - przybyłam po to, żeby przeszkodzić jemu, Paulowi W powstrzymaniu Diega 
Ponieważ, jeśli dzisiaj nie umrzesz, no, wiesz, to ty i ja - w przyszłości, z której pochodzę - nigdy się 
nie spotkamy Nie mogłam znieść myśli, że tak się może stać A ty nawet - w przyszłości - 
powiedziałeś, że tego nie chcesz Tylko tylko jestem tutaj, i to się stanie Widzisz więc, w ogóle nie 
jestem odważna Wątpię, żeby zrozumiał choć słowo z tego, co powiedziałam Nie miało to jednak 
znaczenia Było to możliwie bliskie przeprosinom Czułam, że jestem mu to winna Przeprosiny Za to, 
co zrobiłam Za zniszczenie tego, co nas łączyło

 

Myślę, że się mylisz - powiedział Jesse - Co do tej odwagi Ale co on 

mógł wiedzieć na ten temat? Uśmiechnęłam się tylko do niego Właśnie wtedy 
to usłyszałam

 

18

 

Nie umiem tego wytłumaczyć Nie urodziłam się z nadzwyczajnym słuchem, czy coś Po

 

prostu usłyszałam Skrzypnięcie drzwi stodoły

 

A Jesse, przy drabinie, zamarł Także usłyszał ten dźwięk W sekundę później Paul usiadł na

 

sianie Nie spał Wcale a wcale

 

Czekaliśmy w pełnym napięcia milczeniu, ledwie oddychając

 

Rozległo się kolejne skrzypnięcie Tym razem buta na szczeblu drabiny

 

80

 

background image

Diego Z pewnością Diego przyszedł, żeby zabić Jesse'a

 

Jesse musiał wyczuć mój niepokój, bo podniósł rękę w moją stronę, w uniwersalnym geście

 

oznaczającym: „Stój" Chciał, żebyśmy z Paulem zostawili Diega jemu

 

Tak Właśnie tak

 

Potem zobaczyłam - głowę i ramiona Diega, masywne i czarne na tle mrocznej stodoły

 

Głowę miał odwróconą w stronę leżącego Jesse'a - nie widział nic innego

 

Powoli stąpając cicho po sianie, z obawy, żeby nie obudzić ofiary, Diego wdrapał się na

 

strych Kiedy podchodził coraz bliżej - na odległość półtora metra metra jeszcze bliżej -

 

naprężałam się, gotowa do skoku Nie miałam pojęcia, co zrobię, żeby go zatrzymać Nie był

 

ułomkiem, a ja nie ćwiczyłam karate Ale myśl o zabraniu go w inny wymiar narzucała się

 

sama

 

Paul jednak przytrzymywał mnie za rękaw kurtki i odciągał do tyłu, tak żeby dać Jesse'owi

 

szansę na osobiste rozwiązanie problemu Zabawne, że w tej jednej jedynej sytuacji Paul był

 

po stronie Jesse'a, co mu się nigdy dotąd nie zdarzyło

 

Był tuż-tuż Diego znalazł się tuż obok rzekomo pogrążonego we śnie Jesse'a Sięgnął do

 

czegoś - po pas Błysnęła klamra ta sama klamra, która znalazła się w jakiś sposób na

 

strychu mojego domu

 

Kiedy Diego owinął sobie końce pasa wokół pięści, napinając go, żeby udusić nim swoją

 

ofiarę, ciszę przeciął chłodny, spokojny głos Jesse'a

 

Po hiszpańsku Powiedział coś po hiszpańsku

 

Dlaczego? Dlaczego poszłam na francuski, a nie na hiszpański?

 

Diego, kompletnie zaskoczony, cofnął się o krok Nie mogłam wytrzymać

 

Co on powiedział? - syknęłam do Paula 

Paul, niezbyt zachwycony rolą tłumacza, odparł:

 

„A więc to prawda" A teraz cicho siedź, żebym słyszał, co 

mówią

 

Diego szybko doszedł do siebie Nie opuścił nawet rąk z pasem Powiedział coś tylko Tym razem 
nie musiałam ponaglać Paula

 

Powiedział: „A więc wiesz Tak, to prawda Jestem tu, żeby cię 

zabić" Jesse odpowiedział Jedynym słowem, jakie zrozumiałam, było 
imię

 

„Maria cię przysłała?" Diego zaśmiał się Potem skinął 

głową I rzucił się naprzód

 

Chyba nie krzyknęłam Wiem, że wciągnęłam masę powietrza, żeby je wyrzucić z siebie w krzyku 
Ale wstrzymałam oddech Bo Jesse, zamiast usunąć się Diego z drogi, jak ja bym zrobiła, 
podniósł się na spotkanie przeciwnika

 

Obaj znajdowali się niebezpiecznie blisko krawędzi, prawie cztery metry nad ziemią W 
ciemności trudno było dokładnie stwierdzić, co się dzieje, ale jedno wydawało się pewne: Diego 
miał przewagę, jeśli chodzi o ciężar ciała

 

Teraz oboje z Paulem byliśmy na nogach, zupełnie niezauważani przez walczących na skraju 
strychu Usiłowałam skoczyć z pomocą, ale Paul mi nie pozwolił

 

To równa walka-oznajmił W chwilę później jednak, kiedy przeciwnicy odskoczyli od 

siebie, a Diego odrzucił pas z szyderczym śmiechem, stwierdziłam, że walka nie była w żaden 
sposób równa Ponieważ Diego nie wiadomo skąd wyciągnął nóż Błyszczał złowrogo w świetle 
stojącej na ziemi lampy Powietrze z moich płuc uszło gwałtownie

 

Jesse!-krzyknęłam-Nóż! To odwróciło na chwilę uwagę Diega i dało Jesse'owi czas na 

wyciągnięcie własnego noża zza cholewy tego, którym przeciął mi więzy

 

 

background image

81

 

background image

W porządku, tak jest - powiedziałam, kiedy to zobaczyłam - Ktoś zaraz

 

O to właśnie chodzi - powiedział Paul, ściskając mnie jeszcze mocniej - Pod 

warunkiem, że to będzie ten właściwy facet

 

Nie rozumiałam Paula Jesse i Diego krążyli teraz wokół siebie, zbliżając się niebezpiecznie do 
krawędzi Mogliśmy ich powstrzymać Mogliśmy ich powstrzymać z taką łatwością Dlaczego on

 

Olśniło mnie Może Paul był po stronie Diega? Może to była jakaś dziwaczna pułapka? Czy naprawdę 
nie zdołał odszukać Diega w ciągu dnia, czy tylko udawał, żeby potem patrzeć z przyjemnością, jak 
Jesse umiera? Wyrwałam mu się

 

Chcesz, żeby Jesse zginął - wrzasnęłam - Chcesz tego, tak? Paul spojrzał na mnie, jakbym 

zwariowała

 

Ż

artujesz? Przeniosłem się tutaj tylko po to, żeby nie zginął

 

Więc dlaczego mu nie pomagasz?

 

Nie potrzebuję - Jesse uchylił się przed ciosem Diega -pomocy

 

Kim są ci ludzie? - warknął Diego, ponownie atakuj ąc Jesse

A

 

Nikim - odparł Jesse - Nie zwracaj na nich uwagi To sprawa między tobą a mną

 

Widzisz? - powiedział Paul, nie bez satysfakcji - Uspokoisz się?

 

Jak mogłam się uspokoić, patrząc, jak mój chłopak no, ściśle mówiąc, nie był jeszcze moim

 

chłopakiem - toczy walkę na

 

ś

mierć i życie? Stałam z duszą na ramieniu, ledwie oddychając i obserwując błysk zimnego

 

metalu między oboma walczącymi

 

I wtedy to się stało Diego odwrócił się nagle i w mgnieniu oka chwycił

 

Mnie

 

Zaskoczył mnie tak, że nie byłam w stanie myśleć W jednej chwili stałam obok Paula i

 

patrzyłam ze zgrozą na to, co się działo

 

a w następnej znalazłam się w samym środku walki, z ramieniem Diega przygniatającym mi szyję i 

ostrzem jego srebrnego noża przy tętnicy

 

Rzuć nóż - rozkazał Jesse'owi Trzymał mnie tak blisko, że czułam wibrację 

głosu w jego ciele - Albo dziewczyna zginie Jesse zbladł Ale nie zawahał się ani 
chwili Rzucił nóż Paul wrzasnął:

 

Suze! Przenieś się! Po sekundzie dotarło do mnie, co miał na myśli Diego mnie dotykał 

Wystarczyło przywołać w myślach ten korytarz, którego tak nienawidziłam - tę stację pomiędzy 
dwoma planami istnienia - i znaleźlibyśmy się tam oboje

 

i pozbylibyśmy się go raz na zawsze Zanim jednak zdążyłam choćby zamknąć oczy, Diego 

odepchnął mnie i rzucił się na Jesse'a Usiłowałam krzyknąć, kiedy upadałam, ale z obolałego od 
uścisku Diega gardła nie wydobył się żaden dźwięk

 

Nie spadłam ze strychu Upadłam na jakiś metalowy - i częściowo szklany - przedmiot Przedmiot, 
który pękł pod moim ciężarem Wylała się z niego na siano jakaś ciecz Od której strych stanął w 
płomieniach

 

Lampa Przewróciłam się na lampę i rozbiłam ją I wywołałam pożar

 

Ogień rozprzestrzenił się szybciej, niż mogłabym to sobie wyobrazić Nagle oddzieliła mnie od 
pozostałych pomarańczowa ściana Widziałam ich po drugiej stronie Paul wpatrywał się we mnie w 
niemym przerażeniu, zaś Jesse i Diego Cóż, Jesse starał się przeszkodzić Diego w zanurzeniu noża w 
jego sercu Paul! - krzyknęłam - Pomóż mu! Pomóż Jesse'owi!

 

82

 

background image

Ale Paul tylko stał i patrzył w moją stronę To Jesse w końcu wyswobodził się z uścisku

 

Diega To Jesse wykręcił mu ramię, tak że tamten wypuścił nóż To Jesse wymierzył mu cios

 

w twarz, który posłał go

 

Przez krawędź strychu na ziemię

 

Rozległ się głuchy łomot uderzającego o ziemię ciała i niepozostawiające wątpliwości

 

chrupnięcie kości kręgów szyjnych

 

Konie także go usłyszały Zarżały przenikliwie, kopiąc w ściany przegród Czuły dym

 

Podobnie jak 0'Neilowie Na zewnątrz stodoły słychać było krzyki

 

Udało ci się - krzyknęłam, patrząc na zasapanego Jesse'a poprzez ogień i dym 

-Zabiłeś go!

 

Suze - Paul nadal mi się przyglądał - Suze

 

Udało mu się, Paul! - Nie mogłam w to uwierzyć - Będzie żył -i zwróciłam się z 

radością do Jesse'a: - Będziesz żył! Jesse nie wyglądał na szczęśliwego Powiedział tylko:

 

Susannah Nie ruszaj się Wtedy zobaczyłam, co się stało Ogień odciął mnie całkowicie od 

pozostałej części strychu Nawet od jego krawędzi Otaczały mnie płomienie Oraz dym Dym tak 
gęsty, że ledwie ich widziałam Nic dziwnego, że Paul się na mnie gapił Znalazłam się w ogniowej 
pułapce

 

Suze - powiedział Jego głos brzmiał słabo Potem krzyknął: -Jesse, nie Jednak za 

późno W następnej chwili jakiś duży przedmiot przeleciał przez dym i ogień i uderzył we 
mnie, przewracając na

 

ziemię Po chwili zrozumiałam, że to Jesse, owinięty końską derką, która służyła mi za 
okrycie poprzedniej nocy Końską derką, która się teraz tliła

 

Chodź - powiedział, odrzucaj ąc ją, chwytaj ąc mnie za rękę i stawiaj ąc na nogi - Nie mamy 

czasu

 

Suze! - usłyszałam krzyk Paula Nie widziałam go już, dym zupełnie go zasłonił

 

Zejdź na dół - wrzasnął do niego Jesse - Zejdź na dół i pomóż im przy koniach Paul 

go nie słuchał

 

Suze! - ryknął - Przenieś się! Natychmiast! To twoja jedyna szansa! Jesse odwrócił się i 

zaczął kopać deski w ścianie obok Ściana drżała pod uderzeniami Przenieść się? Mój umysł 
pracował jakby na wolniejszych obrotach, może z powodu dymu Nie sądzę jednak, żebym mogła 
się przenieść A co z Jesse'em? Nie mogłam go zostawić Nie po to zadałam sobie tyle trudu, żeby 
go uratować przed Diegiem, aby teraz pozwolić mu zginąć w płomieniach

 

Suze - krzyknął ponownie Paul - Przenieś się! Ja też to 

zrobię Spotkamy się po drugiej stronie!

 

Po drugiej stronie? O czym on mówił? Odbiło mu? Och, jasne To Paul Oczywiście, był 
porąbany Usłyszałam trzask Jesse ujął mnie za rękę

 

Będziemy musieli skoczyć - powiedział, przysuwaj ąc twarz 

bardzo blisko mojej

 

Poczułam chłód na policzkach Powietrze Świeże powietrze Odwróciłam głowę i stwierdziłam, że 
Jesse wybił dość desek, żeby dało się przecisnąć przez dziurę Na zewnątrz było ciemno Ale kiedy 
podniosłam głowę, żeby powdychać więcej świeżego i rozkosznie chłodnego powietrza, 
zobaczyłam gwiazdy na niebie

 

Zrozumiałaś mnie, Susannah? - Jesse przysunął twarz tuż do mojej Na tyle blisko, żeby 

mnie pocałować Dlaczego mnie nie całował? - Wyskoczymy razem, kiedy policzę do trzech

 

 

background image

83

 

background image

Poczułam, jak obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie No, to już lepiej Lepiej, jeśli chodzi o 
całowanie się

 

Raz Czułam, jak bije jego serce Jak to możliwe? Serce Jesse'a przestało bić sto pięćdziesiąt lat 

temu

 

Dwa Płomienie lizały mnie po piętach Było mi strasznie gorąco Dlaczego się nie pośpieszył i 

nie pocałował mnie wcześniej?

 

Trzy A potem pofrunęliśmy w powietrzu Nie dlatego, że mnie całował Nie, dlatego że 

naprawdę lecieliśmy w powietrzu

 

Jak tylko chłodny powiew oczyścił mój umysł z dymu, zrozumiałam, co się dzieje Mknęliśmy z 
Jesse'em ku ziemi, która wydawała się bardzo odległa Tak więc zrobiłam jedyną rzecz, którą mogłam 
zrobić Przywarłam do niego, zamknęłam oczy i pomyślałam o domu

 

19

 

Grzmotnęłam tak mocno o ziemię, że wszelkie powietrze ze mnie uleciało To tak, jakby dostać w 
plecy podkładem kolejowym - co mi się kiedyś przydarzyło, więc wiem, co mówię Leżałam 
oszołomiona i nie mogłam ani złapać tchu, ani się poruszyć, niezdolna do niczego, do niczego poza 
odczuwaniem bólu

 

Ś

wiadomość wróciła powoli Mogłam poruszyć nogami To był dobry znak Poruszyłam

 

także rękami Też dobrze Wrócił oddech - z bólem, ale jednak

 

Potem usłyszałam

 

Ś

wierszcze

 

Nie rżenie koni, opierających się przy wyprowadzaniu z płonących boksów Nie ryk ognia

 

wokół Nawet nie swój urywany oddech

 

Ś

wierszcze, które cykały beztrosko, jakby nie miały nic lepszego do roboty

 

Otworzyłam oczy

 

Zamiast ognia i dymu, i płonącej stodoły, zobaczyłam tylko gwiazdy, setki świecących zimno

 

gwiazd, odległych o miliony kilometrów

 

Odwróciłam głowę

 

I zobaczyłam swój dom

 

Nie zajazd pani (Weil, tylko swój dom Byłam na podwórzu Widziałam taras, który

 

zbudował Andy Ktoś zostawił światła w saunie

 

Dom Byłam w domu

 

I żyłam Z trudem, ale żyłam

 

I nie byłam sama Nagle ktoś ukląkł koło mnie, przesłaniając światła w łaźni i powtarzając

 

moje imię

 

Suze?Suze,nicciniejest? Paul tarmosił mnie, dotykając obolałych miejsc Próbowałam 

odepchnąć jego ręce, ale on nie przestawał, aż w końcu powiedziałam:

 

Paul, dosyć!

 

Jesteś cała - Opadł koło mnie na trawę Wydawał się bardzo blady w świetle księżyca Ale 

spokojny - Dzięki Bogu Przedtem się nie ruszałaś

 

Nic mi nie jest-stwierdziłam

 

84

 

background image

Potem przypomniałam sobie, że niezupełnie Ponieważ Jesse straciłam Jesse'a

 

Uratowaliśmy go, żebym mogła stracić go na zawsze Ból - dużo gorszy od tego, jaki czułam,

 

lądując na zimnej, twardej ziemi - chwycił mnie jak w imadło

 

Jesse Odszedł Odszedł na dobre

 

Tylko że

 

Jeśli to prawda, dlaczego o nim pamiętam?

 

Uniosłam się na łokciach, nie zwracając uwagi na ból w żebrach

 

Wtedy go zobaczyłam Leżał na brzuchu, w trawie, niedaleko mnie, zupełnie bez ruchu,

 

zupełnie nie

 

Wydzielając blasku

 

Nie otaczała go żadna poświata

 

Spojrzałam na Paula Zamrugał oczami

 

Nie wiem - powiedział, jakby z przymusem -W porządku, Suze? Nie wiem, jak to się stało 

Byliście tu oboje, kiedy się zjawiłem Nie wiem, jak to się stało

 

Podniosłam się na rękach i kolanach i poczołgałam w jego stronę Chyba płakałam Nie jestem 
pewna Ale ledwie widziałam cokolwiek wyraźnie

 

Jesse!-Byłam już przy nim To on Naprawdę on 

Prawdziwy Jesse Żywy Jesse

 

Tylko że nie wydawał się taki żywy Wyciągnęłam rękę, badając tętno na jego szyi Wyczułam je 
- wstrzymałam oddech - ale było słabe Oddychał, ale ledwo ledwo Bałam się go dotknąć, bałam 
się go poruszyć Ale jeszcze bardziej bałam się nic nie zrobić

 

Jesse! - krzyknęłam, odwracając go i potrząsając za ramiona -Jesse, to ja, Suze! 

Obudź się! Obudź się, Jesse!

 

To na nic, Suze - powiedział Paul -Już próbowałem Jest tutaj ale go nie ma Nie naprawdę

 

Trzymałam głowę Jesse'a w ramionach Tuliłam go do siebie W księżycowym świetle 
wydawał się martwy 179 Ale nie był Nie był martwy Wiedziałabym, gdyby był

 

Myślę, że sknociliśmy to, Suze - powiedział Paul - Nie miałaś nie miałaś 

sprowadzić go tutaj

 

Nie zamierzałam - odparłam Mój głos był tak słaby, że świerszcze praktycznie go 

zagłuszały - Nie zrobiłam tego specjalnie

 

Wiem - powiedział Paul -Ale myślę, że może powinnaś go odstawić

 

Odstawić dokąd? - wściekłam się Teraz mówiłam głosem znacznie głośniej szym od 

cykania świerszczy Tak głośnym, w gruncie rzeczy, że przestraszone świerszcze umilkły -W sam 
ś

rodek pożaru?

 

Nie Ja tylko ja tylko nie sądzę, żeby on mógł tutaj zostać, Suze, i żyć Tuląc Jesse'a, 

zastanawiałam się usilnie To nie w porządku Nikt nas nie uprzedził Doktor Slaski nie mruknął 
słowa Powiedział tylko, że trzeba sobie wyobrazić czas i miejsce, do którego chce się przenieść i

 

I nie dotykać niczego, czego nie chce się ze sobą zabrać w podróż w czasie Jęknęłam i 
pochyliłam twarz ku twarzy Jesse'a To była moja wina To wszystko moja wina

 

Suze - Paul położył rękę na moim ramieniu - Pozwól mi spróbować Może ja zdołam go 

przenieść z powrotem

 

Nie możesz - Podniosłam głowę, mój głos był zimny j ak ostrze, które Diego przytknął mi 

do gardła - To go zabije Nie jest taki jak my Nie jest pośrednikiem Jest jest człowiekiem

 

 

background image

85

 

background image

Paul potrząsnął głową

 

Może j ednak miał wtedy umrzeć, Suze Tak, j ak mówiłaś Może słusznie mnie ostrzegałaś, 

ż

e nie powinniśmy się wtrącać

 

Wspaniale - Zaśmiałam się gorzko - Wspaniale, Paul A więc teraz się zgadzasz ze mną?

 

Paul stał nieporuszony, z wyrazem niepokoju na twarzy Gdybym była wtedy zdolna do

 

innych uczuć niż rozpacz, znienawidziłabym go

 

Ale nie potrafiłam Nie mogłam go znienawidzić Nie mogłam myśleć o niczym innym, poza

 

Jesse'em Nie uratowałam go, powiedziałam sobie, tylko po to, żeby siedzieć i patrzeć, jak

 

umiera

 

Idź do wiaty - odezwałam się cichym, spokojnym głosem -1 

wejdź do domu tamtymi drzwiami Nigdy nie pamiętają,

 

ż

eby je zamknąć Na haku przy drzwiach wiszą kluczyki od samochodu mamy Weź je i wracaj, 

pomożesz mi wsadzić go do samochodu Paul spojrzał na mnie, jakbym oszalała

 

Samochód? -W głosie brzmiało powątpiewanie - Zamierzasz gdzieś go zawieźć?

 

Tak, głupolu - parsknęłam - Do szpitala

 

Do szpitala - Paul potrząsnął głową - Ale Suze

 

Zrób to! Zrobił Wiem, że nie miało to dla niego sensu, ale zrobił Zabrał kluczyki, wrócił i 

pomógł mi zanieść Jesse'a do samochodu mamy Nie było to łatwe, ale wspólnymi siłami daliśmy radę 
Zaciągnęłabym go sama, gdyby to było konieczne

 

Potem ruszyliśmy; Paul prowadził, a ja trzymałam głowę Jesse'a na kolanach Nie uważałam, że to, co 
robię, nie ma sensu Łudziłam się chyba, że w szpitalu mu pomogą W końcu medycyna poszła do 
przodu w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat Dlaczego nie mieliby uratować człowieka, który 
właśnie przybył z innego czasu, poprzez inny wymiar? Dlaczego by nie? Otóż nie

 

Och, próbowano W szpitalu Przybiegli z noszami, kiedy Paul oznajmił, że mamy w samochodzie 
nieprzytomnego człowieka Założyli Jesse'owi maskę tlenową, podczas gdy lekarz z pogotowia

 

mnie przesłuchiwał Czy pacjent brał narkotyki? Za dużo wypił? Miał atak? Ból głowy? Skarżył 
się na ból w ramieniu?

 

Nie dało się znaleźć medycznego wyjaśnienia śpiączki, w jaką zapadł Jesse Tak właśnie oświadczył 
lekarz, kiedy przyszedł się ze mną zobaczyć parę godzin później Żadnego konkretnego wyjaśnienia 
Tomografia komputerowa mogłaby coś wykazać Czy nie wiem przypadkiem, jaki rodzaj 
ubezpieczenia posiada Jesse? Może znam numer oddziału, w którym jest ubezpieczony? Telefon do 
kogoś z najbliższej rodziny?

 

Przyjęli go o szóstej rano O siódmej zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, gdzie jestem - w 
szpitalu, z przyjacielem O ósmej zadzwoniłam do jedynej osoby, która, jak sądziłam, mogła mieć 
jakiś pomysł na to, co zrobić

 

Ojciec Dominik wrócił z San Francisco poprzedniej nocy Wysłuchał mnie bez żadnych uwag

 

Oj cze Dominiku, ja chyba zrobiłam coś strasznego Nie chciałam, ale Jesse jest tutaj 

Prawdziwy Jesse Żywy Jesteśmy w szpitalu Przyjedź, proszę Przyjechał Na widok jego wysokiej, 
silnej postaci zmierzającej w stronę twardego plastykowego krzesła, na którym spędziłam ostatnich 
parę godzin, omal się nie załamałam Ale nie zrobiłam tego "wstałam i w chwilę później byłam w jego 
objęciach

 

86

 

background image

Coś ty zrobiła? - szeptał raz po raz Nie zwracał się wyłącznie do mnie Paul też tam był - 

Co wyście zrobili?

 

Coś złego - powiedziałam, odrywając mokrą od łez twarz od jego koszuli -Ale 

nieumyślnie

 

Próbowaliśmy go ratować - odezwał się zgnębiony Paul -Jego życie Prawie nam się udało

 

Wtedy przeniosłam go tutaj Och, oj cze Dominiku Uciszył mnie i wszedł do pokoju, 

gdzie leżał Jesse Koc, którym go przykryto, ledwie się poruszał przy każdym, płytkim

 

oddechu Jesse Duch, jak sobie uświadomiłam, wyglądałby teraz lepiej - na bardziej żywego -niż 
Ż

ywy Jesse

 

Ojciec Dominik przeżegnał się, tak mocno zaniepokoił go ten widok Pielęgniarka zmierzyła 
właśnie Jesse'owi puls i zapisywała go na tabliczce Uśmiechnęła się smutno na widok księdza, po 
czym wyszła Ojciec Dominik przyjrzał się Jesse'owi Nie odzywał się

 

Chcą wiedzieć, j aki ma rodzaj ubezpieczenia - powiedziałam z goryczą - zanim zrobią 

następne badania

 

Rozumiem - powiedział oj ciec Dominik

 

Nie wiem, co mogą wykazać kolejne badania - odezwał się Paul

 

Nigdy nie wiadomo - parsknęłam, wyżywaj ąc się na Paulu, ponieważ nie mogłam 

wyżyć się na osobie najbardziej winnej, czyli sobie samej - Może jest coś, co mogliby zrobić 
Może

 

Czy twój dziadek j est gdzieś tutaj ? - zapytał Paula oj ciec Dominik Paul 

oderwał wzrok od nieprzytomnego Jesse'a

 

Owszem - przytaknął - To znaczy, tak, proszę księdza Tak sądzę

 

Może powinieneś pójść go odwiedzić - Ojciec D mówił spokojnym głosem Jego 

obecność, muszę przyznać, dodawała mi otuchy - Jeśli jest przytomny, może będzie mógł udzielić 
nam jakiejś rady

 

Nie będzie chciał ze mną rozmawiać - stwierdził Paul -Nawet jeśli jest przytomny

 

Myślę - powiedział cicho oj ciec Dominik - że j eśli można wyciągnąć z tego j akąś naukę, 

to taką, że życie upływa i jeśli są jakieś płoty do naprawienia, to trzeba je naprawić szybko, bo 
potem będzie za późno Idź i pogódź się z dziadkiem

 

Paul otworzył usta, żeby zaprotestować, ale spojrzenie ojca Dominika zamknęło mu je z 
powrotem Spojrzał jeszcze raz w moją stronę, po czym opuścił pokój, wyraźnie przybity

 

Nie gniewaj się na niego, Susannah - powiedział oj ciec 

Dominik - Chciał dobrze Byłam zbyt zmęczona, żeby się spierać 
Okropnie zmęczona

 

Myślał, że ukradnie mi Jesse'a Nawet pamięć o nim 

Ojciec Dominik wzruszył ramionami

 

W końcu, Susannah, może tak byłoby lepiej, nie sądzisz? Lepiej niż tak, w 

każdym razie - Skinął głową w kierunku nieruchomej postaci Cóż, pewnie miał 
rację

 

I tak musiałby kiedyś odej ść, Susannah - ciągnął oj ciec D - Pewnego dnia

 

Wiem - Czułam dławienie w gardle Wtedy sobie przypomniałam W życiu ojca Dominika 

też był duch Duch dziewczyny, którą kochał, może równie mocno jak ja jesse'a

 

Ja - Mówiłam z trudem, w gardle tkwiło mi coś gigantycznego, nie do przełknięcia 

-Przepraszam, ojcze Dominiku Zapomniałam

 

 

background image

87

 

background image

Ojciec D uśmiechnął się ze smutkiem i dotknął mojego ramienia

 

Nie bądź dla niego za surowa - powiedział, maj ąc na myśli Paula Potem rzucił j eszcze raz 

okiem na Jesse'a i dodał: - Nie bardzo wiem, co moglibyśmy zrobić Tylko to ubezpieczenie Myślę, że

 

tym można by się zająć Zaraz wrócę Przynieść ci coś? Jadłaś coś?

 

Myśl o tym, że miałabym przepchnąć jakieś jedzenie przez ściśnięte gardło, rozbawiła mnie, że aż 
zaśmiałam się lekko

 

Nie, dzięki - powiedziałam

 

W porządku - Ojciec Dominik skierował się do drzwi Na progu przystanął i odwrócił się do 

mnie - Przykro mi, Susannah - powiedział cicho - Przykro mi, że nie było mnie przy tobie, kiedy to się 
stało I jest mi bardziej przykro, niż potrafię to wyrazić, że to musiało się skończyć w ten sposób Z tymi 
słowami wyszedł

 

Stałam przez chwilę bez ruchu, z pustką w głowie Dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie 
tego, co powiedział

 

Ojciec  Dominik  miał  rację  To  był  koniec  Mogłam  zaprzeczać,  ile  mi  się  podobało,  ale  było  po 
wszystkim Jesse umierał na moich oczach, a ja nie mogłam niczego, absolutnie niczego, dla niego 
zrobić

 

I to była moja wina Opuszczał mnie z mojej własnej winy Jasne, mogłam się pocieszać, że 
gdziekolwiek trafi, będzie mu lepiej niż tu, ze mną, na ziemi, gdzie prowadził życie - nie życie

 

Ale to nie zmniejszyło bólu

 

Opadłam na krzesło obok szpitalnego łóżka Płakałam tak mocno, że nic nie widziałam Ale nie za 
głośno Nie chciałam, żeby przybiegła pielęgniarka z mnóstwem środków uspokajających Czego mi 
brakowało, uświadomiłam sobie, to obecności mamy Nie, nie mamy Taty Gdzie był mój tata, kiedy go 
naprawdę potrzebowałam?

 

Susannah Pomyślałam o grobie Jesse'a, tym z kamieniem nagrobnym, za który zapłaciliśmy 

oboje z ojcem Dominikiem Co było w tym grobie, skoro ciało Jesse'a znajdowało się tutaj? Nic Był 
pusty Ale nie na długo Nie, nie na długo

 

Susannah A w jego czasie? Co robili teraz państwo (Weil? Prawdopodobnie grzebali w 

zgliszczach stodoły Z pewnością znajdą jeden szkielet Ale czy będą wiedzieli, że nie należy do 
Jesse'a? A czy rodzina Jesse'a wpadnie w rozpacz, czy będzie się wiecznie zastanawiać, co stało się z 
ich synem i bratem?

 

Nie W żaden sposób nie da się ustalić, że to ciało Diega Pomyślą, że to zwłoki Jesse'a Rodzina de 
Silva wyprawi pogrzeb Niewłaściwemu człowiekowi

 

Poczułam rękę na ramieniu Wspaniale Ktoś był w pokoju Widział, jak wypłakuję sobie oczy Czy 
nie można pozwolić dziewczynie się wypłakać w samotności? - Odejdź - parsknęłam, podnosząc 
głowę - Nie widzisz, że Wtedy zobaczyłam, że postać obok mnie promienieje

 

20

 

Podskoczyłam chyba na kilometr w powietrze Tak się przestraszyłam Na pewno zerwałam

 

się z krzesła z taką prędkością, że je przewróciłam Stałam, dysząc i patrząc zupełnie suchymi

 

nagle oczami

 

Ponieważ koło łóżka stał i przyglądał się leżącemu Jesse'owi

 

Jesse

 

Przenosiłam wzrok z jednego Jesse'a na drugiego, nie dowierzając własnym oczom

 

88

 

background image

Ale to była prawda Było ich dwóch: martwy i żywy A właściwie należałoby powiedzieć: martwy 
i umierający

 

-  J-Jesse? - Otarłam łzy umazanym sadzą rękawem

 

Jesse jednak nie patrzył na mnie Wpatrywał się w cóż, samego siebie, na łóżku

 

-  Susannah - szepnął - Co co ty zrobiłaś?

 

Tak się ucieszyłam na jego widok, że nie myślałam trzeźwo Podeszłam do niego i chwyciłam go 
za rękę

 

-  Jesse, ja się przeniosłam To znaczy, w czasie - wymamrotałam

 

Oderwał ciemne oczy od postaci na łóżku i skupił spojrzenie na mnie Nie wydawał się 
uszczęśliwiony

 

Przeniosłaś się? - Patrzył gniewnie - Udałaś się za Slaterem? Po tym, j ak ci 

powiedziałem, że sam potrafię się o siebie zatroszczyć?

 

Był wściekły Jego złość napełniła mnie takim szczęściem, że zaśmiałam się cicho Nie 
zdawałam sobie jeszcze sprawy, co to znaczy, że widzę go tutaj, w szpitalu

 

Zadbałeś o swoje sprawy - zapewniłam - Powiedziałam ci

 

- tobie z przeszłości - o Diegu i on cię nie zabił, Jesse Ty zabiłeś jego Ale potem potem 
wybuchł pożar - Przełknęłam

 

ś

linę; ochota do śmiechu przeszła mi zupełnie - W stodole W 

stodole (Weilów Zmrużył oczy

 

0'Neilowie - mruknął Wydawał się równie oszołomiony, jak ja - Pamiętam ich

 

Tak- powiedziałam -Wybuchł pożar, a ty, Jesse ty mnie uratowałeś A w każdym razie, 

próbowałeś Ale ale

 

Glos mi zamarł Jesse puścił moją rękę Przysunął się do łóżka i patrzył na leżące, prawie 
pozbawione oddechu ciało

 

Nie rozumiem - powiedział Jesse -Jak to się stało? 

Zagryzłam wargi Nie było czasu na wyjaśnienia Nie teraz, 
kiedy każda chwila mogła być naszą ostatnią

 

Zrobiłam to - wyrzuciłam z siebie - Nie chciałam Chciałam cię uratować, Jesse, a nie Ale 

dotykałam cię nadal, kiedy

 

przenosiłam się w czasie, w przyszłość, i ty po prostu przeniosłeś się ze mną Jesse 
chyba po raz pierwszy, odkąd znalazł się w pokoju, spojrzał na mnie, jakby 
rzeczywiście mnie widział

 

Naprawdę się cofnęłaś? - Patrzył na mnie szeroko otwarty mi 

oczyma - W przeszłość? W moją przeszłość? Skinęłam głową Co 
miałam powiedzieć?

 

A Paul? Poszedłem za nim do bazyliki, ale on zniknął Ścigałaś go? 

Skinęłam ponownie

 

Chciałam mu przeszkodzić W uratowaniu ciebie Ale ostatecznie nie mogłam, Jesse To 

nie wporządku To, co zrobił ci Diego Nie mogłam dopuścić, żeby się powtórzyło Więc

 

ci powiedziałam A ty go zabiłeś Zabiłeś Diego Ale potem był pożar i - Spojrzałam na postać na 
łóżku Nie mogłam stłumić

 

szlochu - A teraz myślę, że to pożegnanie Przykro mi, Jesse 
Bardzo, bardzo mi przykro

 

Oczy znowu zaszły mi łzami Nie mogłam uwierzyć, że to się rzeczywiście dzieje Zawsze 
uważałam swój „dar" za przekleństwo, ale nigdy, nigdy nie nienawidziłam go tak mocno, jak

 

 

background image

89

 

background image

teraz Żałowałam, że w ogóle usłyszałam o pośrednictwie Żałowałam, że w ogóle widziałam jakieś 
duchy Żałowałam, że się urodziłam Poczułam rękę Jesse'a na policzku

 

Querida - powiedział Oparł drugą rękę na łóżku, żeby zachować równowagę, i przechylił się, 

ż

eby mnie pocałować Ostatni pocałunek, zanim zostanie mi odebrany na zawsze Zamknęłam oczy w 

oczekiwaniu na dotyk chłodnych ust Zegnaj, Jesse Zegnaj Jego usta ledwie mnie musnęły 
Usłyszałam, jak wzdycha Odsunął głowę od mojej i spojrzał w dół

 

Ręką dotykał nogi swojego ciała

 

Coś wydawało się przez niego przepływać Zajaśniał mocniej przez chwilę, wpatrując się we mnie 
intensywniej niż kiedykolwiek, odkąd go poznałam A potem został wchłonięty przez własne ciało, jak 
dym w wywietrznik I zniknął

 

Och, jego ciało zostało Ale duch Jesse'a - duch, którego kochałam - odszedł Na jego miejscu

 

Była pustka Wyciągnęłam ręce, pragnąc chwycić choć jakąś cząstkę Jesse'a, ale przecięły tylko 
powietrze

 

Jesse odszedł Odszedł naprawdę Wrócił do ciała, które opuścił tak dawno temu ciała, które na moich 
oczach zadrżało gwałtownie, jakby odrzucało powracającą duszę Potem znieruchomiało jak martwe

 

Wiedziałam, co się stało Ciało Jesse'a przeniosło się w przyszłość, owszem Ale nie jego dusza, 
ponieważ dwie jednakowe dusze nie mogę istnieć w tym samym wymiarze Ciało Jesse'a 
pozostawało bez duszy równie długo jak dusza Jesse'a bez ciała Teraz zjednoczyły się wreszcie 
Ale za późno Miałam stracić ich obu

 

Nie mam pojęcia, jak długo stałam, trzymając Jesse'a za rękę i wpatrując się w niego z rozpaczą 
Na tyle długo, że wrócił ojciec Dominik

 

Nie martw się, Susannah, wszystko załatwione - powiedział -Jesse przejdzie 

wszystkie potrzebne badania

 

To już nieważne -wymamrotałam, nie puszczając jego dłoni zimnej dłoni

 

Nie porzucaj nadziei, Susannah - odparł ojciec Dominik - Nigdy nie porzucaj nadziei 

Roześmiałam się z goryczą

 

A czemu to, oj cze Dominiku?

 

Bo, wiesz, to wszystko, co mamy - Położył mi rękę na ramieniu - Zrobiłaś, co zrobiłaś, 

ponieważ go kochałaś, Susannah Kochałaś go dostatecznie mocno, żeby pozwolić mu odejść To 
najwspanialszy dar, jakim można kogoś obdarzyć Potrząsnęłam głową, nadal niewiele widząc przez 
łzy

 

To nie tak idzie, oj cze Dominiku

 

Co takiego? - zapytał łagodnie

 

To powiedzenie Ono brzmi: „Jeśli coś kochasz, zwróć mu wolność 

Jeśli tak ma być, wróci do ciebie" Nie wiedział ksiądz? Ojciec tego nie 
czytał?

 

Podniosłam oczy, żeby sprawdzić, co ojciec Dominik o tym sądzi, ale on wcale na mnie nie patrzył 
Wpatrywał się w Jesse'a na łóżku Niebieskie oczy ojca Dominika, zauważyłam, były tak samo pełne 
łez jak moje

 

Susannah - odezwał się zduszonym głosem - Patrz Spojrzałam W tej samej chwili poczułam, 

jak palce dłoni, którą trzymałam, zaciskają się na mojej

 

90

 

background image

Rumieńce, których przed chwilą nie było, napłynęły do twarzy Jesse'a Nie była już blada jak

 

prześcieradło Jego cera miała teraz ten sam oliwkowy odcień, jak przy pierwszym spotkaniu

 

w stodole (Weilów

 

To nie wszystko Pierś Jesse'a wznosiła się i opadała pod kocem w widoczny sposób Żyły na

 

szyi pulsowały

 

Uniósł powieki

 

i zapadłam się tak samo, jak za każdym razem, kiedy na mnie patrzył, w ciemną głębię 

jeziora, jaką stanowiły oczy Jesse'a oczy, które nie tylko mnie widziały, ale również 
poznawały Znały moją duszę

 

Podniósł rękę, zerwał maskę tlenową i wypowiedział słowo Ale 
było to słowo, na dźwięk którego moje serce zaśpiewało Querida

 

21

 

Suze! - Usłyszałam z dołu głos mamy - Suze! Siedziałam przy toaletce, podziwiając swoje

 

uczesanie Poświęciłyśmy z Cee Cee całe popołudnie na włosy i paznokcie

 

Cee Cee nie potrzebuje specjalnych zabiegów, jeśli chodzi o to pierwsze jej białe włosy są z

 

natury proste Upięła je jednak do góry i cały czas narzekała, że się rozsypią

 

U mnie jednak zabiegi zostawiły widoczny ślad, bo moje włosy były równie ciemne i lśniące

 

jak w momencie, kiedy wyszłam z salonu

 

Suze! - zawołała mama po raz trzeci i ostatni Zerknęłam 

na zegar Kazałam mu czekać prawie pięć minut Dostatecznie 
długo, uznałam

 

Idę - krzyknęłam, chwytaj ąc wieczorową torebkę i lekki biały 

szal od sukienki

 

Podbiegłam do drzwi pokoju i otworzyłam je Po schodach wspinał się Jake z ciężkim 
plecakiem, pełnym książek Z biblioteki

 

Czy piekło zamarzło? - zapytałam, kiedy mnie mijał

 

Nie  zaczynaj  ze  mną,  mam  egzaminy  końcowe  -  warknął  Potem,  już  przy  drzwiach 

swojego pokoju, odwrócił się i, chyba całkiem szczerze, powiedział: - Ładna sukienka - Po 
czym zniknął w czeluściach swojej kawalerskiej jaskini

 

Uśmiechnęłam się mimo woli To był pierwszy komplement, jaki udało mi się wydrzeć 
Jake'owi

 

Ruszyłam po schodach, unosząc lekko suknię To były te same schody, uświadomiłam sobie, z 
których przepędziła mnie pani (Weil jakieś, och, sto pięćdziesiąt lat temu Zastanawiałam się, czy 
w obecnym stroju, wzięłaby mnie za pannę lekkich obyczajów Raczej wątpiłam Przyjemnie, 
pomyślałam, mieć takie schody Schody, dzięki którym można mieć prawdziwe „wejście" 
Dotarłam do ostatniego półpiętra, tego, które powinno służyć dziewczynom wybierającym się na 
bal zimowy za scenę, na której obracałyby się, każąc osobom w salonie podziwiać suknię 
Zatrzymałam się, szykując do występu

 

Ale niepotrzebnie Zorientowałam się od razu Mój ojczym biegał po pokoju z łyżką pełną czegoś 
zielonego i namawiał każdego, kogo dopadł, żeby spróbował, tylko spróbował Mama usiłowała 
dociec, jak działa jej nowa kamera cyfrowa i nie bardzo jej to szło Najmłodszy z moich 
przyrodnich braci, David, rozmawiając z moim chłopakiem, wyrzucał z siebie z prędkością 
karabinu maszynowego informacje na temat nowych wynalazków w aeronautyce, o których się 
dowiedział z kanału Discovery A Maks, pies rodziny, wciskał nochal w spodnie mojego chłopaka

 

Przypuszczam, że była to typowa scenka rodzinna, która z pewnością powtarza się co wieczór w 
milionach domów Dlaczego więc łzy napłynęły mi do oczu?

 

 

background image

91

 

background image

Och, nie z powodu Andy'ego i jego łyżki, ani też mamy z jej kamerą, ani Davida z jego

 

głębokim przekonaniem, że każdy pragnąłby poznać dokładny przebieg programu, jaki

 

obejrzał

 

Nie, to dlatego, że pies rodziny pakował nochal w niewłaściwe miejsca u mojego chłopaka, a

 

mój chłopak musiał go odpychać, łzy napłynęły mi do oczu

 

Ponieważ Maks wyczuwał zapach mojego chłopaka Maks mógł wreszcie powąchać Jesse'a

 

David pierwszy zauważył mnie na półpiętrze Głos mu zamarł; stał tylko, gapiąc się na mnie

 

Po chwili wszyscy już patrzyli w moją stronę

 

Pośpiesznie zamrugałam oczami, aby pozbyć się łez Zwłaszcza kiedy Maks przybiegł do

 

mnie i próbował władować mi wielki, włochaty łeb pod sukienkę

 

- Och, Susie - zaszczebiotała mama i ku zdumieniu wszystkich - zwłaszcza jej własnemu -

 

pstryknęła zdjęcie - Wyglądasz ślicznie

 

Andy wyczuł kolejną ofiarę i uniósł łyżkę w moją stronę, ale matka powstrzymała go

 

stanowczo

 

Andy, nie podchodź z tym do niej, kiedy j est tak ubrana -ostrzegła

 

Uśmiechnęłam się Spojrzałam na Jesse'a - on też się uśmiechał Takim tajemniczym uśmiechem, 
przeznaczonym tylko dla mnie - chociaż teraz, rzecz jasna, wszyscy mogli go zobaczyć Zaparł mi dech 
w piersiach, jak zawsze

 

Więc - powiedziałam na tyle swobodnym tonem, na ile pozwalało mi ściśnięte gardło Ale tym 

razem z radości - Widzę, że poznaliście już Jesse'a Andy, zanim pobiegł z łyżką z powrotem do 
kuchni, podsumował wrażenia w dwóch słowach:

 

Może być Mama 

promieniała

 

Jak miło cię poznać - zwróciła się do Jesse'a - A teraz chodź tutaj, chcę 

wam obojgu zrobić zdjęcie

 

Zeszłam na sam dół i stanęłam obok Jesse'a przed kominkiem Wydawał się niewiarygodnie wysoki i 
przystojny w smokingu I nawet nie przejmowałam się, że mama ośmiesza mnie wobec niego 
Przypuszczam, że takie rzeczy nie mają znaczenia, kiedy traci się motywację do życia, a potem, 
wbrew wszelkim przeciwnościom, odzyskuje ją z powrotem

 

To  dla  ciebie  -  powiedział  Jesse,  kiedy  podeszłam  blisko 

Wręczył mi coś, co trzymał w dłoni Pojedynczą białą orchideę, z takich, 
jakie spotyka się na pogrzebach Albo na grobach

 

Wzięłam ją z lekkim uśmiechem Tylko my dwoje wiedzieliśmy, jakie znaczenie ma ten kwiat Dla 
mamy, która podbiegła, żeby mi go przypiąć do sukni, zanim zrobi zdjęcie, to była tylko ozdoba

 

No, to teraz proszę o uśmiech - Pstryknęła zdj ecie, nie zmuszając 

nas, na szczęście, do dalszego pozowania

 

Andy wynurzył się ponownie z kuchni, tym razem bez łyżki, z wyrazem ojcowskiej troski na twarzy

 

Przyprowadzisz ją do domu przed północą, zrozumiałeś, młody człowieku? -powiedział, 

wyraźnie zadowolony, dla odmiany, z roli ojca dziewczynki, a nie chłopca

 

Przyprowadzę, proszę pana - odparł Jesse

 

O pierwszej - zwróciłam się do Andy'ego

 

O dwunastej trzydzieści - odparował Andy

 

O dwunastej trzydzieści - zgodziłam się Kłóciłam się tylko dlatego, że, cóż, tak wypada Nie 

miało znaczenia, kiedy Jesse odprowadzi mnie do domu Mieliśmy przed sobą całe życie

 

92

 

background image

Suze - szepnęła mama, poprawiając mi szal - podoba nam się, nie zrozum mnie źle Ale 

czy nie jest, cóż, trochę dla ciebie za stary? W końcu, to uczeń college'u - w wieku Jake'a Gdyby 
wiedziała

 

Dzięki temu j esteśmy prawie równi - oświadczyłam 

-Dziewczęta dojrzewają szybciej niż chłopcy

 

Akurat w tej chwili Brad przywlókł się z pokoju telewizyjnego, gdzie coś oglądał Kiedy 
zobaczył nas nadal w drzwiach, twarz wykrzywiła mu się ze zniecierpliwienia

 

Jeszcze nie wyszliście? - burknął i poszedł do kuchni 

Spojrzałam na mamę

 

Wiem, o czym myślisz - powiedziała, poklepując mnie po 

plecach - Baw się dobrze

 

Na zewnątrz otoczyło nas rześkie powietrze wieczoru Jesse obejrzał się przez ramię, 
sprawdzając, czy moi rodzice nie patrzą Potem wziął mnie za rękę

 

Gdybym miał do wyboru: zrobić to jeszcze raz albo spędzić wieczność w ogniu 

piekielnym, wybrałbym piekło

 

Nie będziesz musiał tego powtarzać - odparłam ze śmiechem - Teraz cię znają Poza tym, 

spodobałeś im się

 

Nie twój ej matce - stwierdził Jesse

 

Owszem, tak - sprzeciwiłam się - Ona tylko myśli, że jesteś trochę dla mnie za stary

 

Gdyby wiedziała - powiedział Jesse, wyrażaj ąc - co często mu się zdarzało - dokładnie to, o 

czym wcześniej pomyślałam

 

Z kolei twój oj czym zaprosił mnie na jutro na kolacj ę

 

Niedzielną kolację? - Byłam pod wrażeniem - On cię naprawdę musi lubić Doszliśmy do 

samochodu Jesse'a - no, tak naprawdę to był samochód ojca Dominika Ojciec D pożyczył go 
Jesse'owi na tę okazję To nie znaczy, rzecz jasna, że Jesse posiadał prawojazdy Ojciec D wciąż 
pracował nad tym, żeby zdobyć dla niego świadectwo urodzenia kartę ubezpieczenia 
społecznego świadectwa szkolne, tak żeby mógł starać się o miejsce w college'u i stypendium

 

Poczciwy ojczulek zapewnił nas, że to nie będzie trudne „Kościół, powiedział, ma swoje 
sposoby"

 

Pani - powiedział Jesse, otwierając przede mną drzwiczki

 

Dziękuj ę - odparłam, wślizguj ąc się do środka Jesse 

obszedł samochód i wsunął się na fotel kierowcy

 

Jesteś pewien, że wiesz, j ak się to prowadzi? - zapytałam na wszelki wypadek

 

Susannah - Jesse włączył silnik - Nie obij ałem się j ako duch przez sto pięćdziesiąt lat, 

jedząc cukierki Poczyniłem parę obserwacji to tu, to tam I z całą pewnością- zaczął wycofywać 
samochód z podjazdu - potrafię prowadzić

 

W porządku Tylko się upewniałam Bo zawsze mogę poprowadzić, jeśli to będzie 

potrzebne

 

Siedź, gdzie siedzisz - powiedział Jesse, skręcając w ulicę Sosnowego Wzgórza i nie 

potrącając przy tym skrzynki na listy, co mnie, posiadaczce prawa jazdy, rzadko się udawało -i 
wyglądaj ładnie, jak przystało na młodą damę

 

Zaraz, który to wiek mamy teraz?

 

Litości - powiedział zgnębiony - Robię to dla ciebie, w tym małpim stroju

 

Pingwinim

 

Susannah

 

Tak się mówi Tak to się nazywa Musisz się podszkolić w gwarze, jeśli nie chcesz 

odstawać

 

Wszystko j edno - powiedział Jesse, tak świetnie naśladuj ąc - cóż, mnie - że aż 

palnęłam go żartobliwie w ramię

 

 

background image

93

 

background image

Siedziałam i wyglądałam ładnie przez resztę podróży do Misji Na miejscu pozwoliłam mu

 

nawet obejść auto i otworzyć dla mnie drzwiczki Jesse podziękował mi, wspominając, że

 

jego męskie ego dostało dostatecznie dużo cięgów w zeszłym tygodniu

 

Wiedziałam, o czym mówi i nie miałam pretensji, że czuje się tak, a nie inaczej Ze szpitala

 

wyszedł jak człowiek nowo narodzony, bez przeszłości, a w każdym razie, bez takiej, która

 

mogłaby mu obecnie pomóc, bez rodziny - poza mną, oczywiście, i ojcem Dominikiem - i bez

 

grosza przy duszy Gdyby nie ojciec Dominik, kto wie, jak by się to skończyło? Och,

 

przypuszczam, że mama i Andy pozwoliliby mu się do nas wprowadzić

 

Ale nie byliby zachwyceni Tymczasem ojciec Dominik znalazł Jesse'owi małe - ale ładne i

 

schludne - mieszkanie, a teraz szukał mu pracy Do cołlege'u miał pójść później, kiedy już

 

przygotuje się i zda egzaminy na poziomie szkoły średniej

 

Kiedy j ednak wpadliśmy na oj ca D przy wej ściu na salę taneczną - urządzoną na dziedzińcu

 

Misji, przekształconym na tę okazję w zalaną światłem księżycowym oazę, z migotliwymi

 

ś

wiatełkami okręconymi wokół pni palm oraz wielobarwnymi światłami w fontannie -

 

udawał, że widzi Jesse'a po raz pierwszy - ze względu na stojącą w pobliżu siostrę Ernestynę

 

Miło mi cię poznać - powiedział oj ciec Dominik, ściskaj ąc mu rękę 

Jesse nie zdołał powstrzymać uśmiechu

 

Mnie również, proszę księdza Kiedy siostra Ernestyna, przyjrzawszy się mojej sukni - pewnie 

spodziewała się po mnie stroju z rozcięciem do pępka, a nie skromnej białej sukni od Jessiki 
McClintock - odeszła, ojciec Dominik przestał udawać

 

Mam dobre wiadomości Masz pracę Jesse był podekscytowany

 

Naprawdę? Co to za praca? Kiedy zaczynam?

 

W poniedziałek rano, a chociaż płaca nie będzie wysoka, to jest coś, co myślę, będzie ci 

wyjątkowo odpowiadało - wygłaszanie pogadanek o starym Carmelu w Muzeum Towarzystwa

 

Historycznego Sądzisz, że dasz radę robić to przez jakiś czas? W każdym razie dopóki nie 
umieścimy cię w szkole medycznej? Uśmiech Jesse'a wydawał się - przynajmniej w moich 
oczach -jaśniejszy od księżyca

 

Tak przypuszczam - odparł

 

Wspaniale - Oj ciec Dominik podsunął okulary wyżej na nosie i uśmiechnął się do nas - 

Przyjemnego wieczoru, dzieciaki Podziękowaliśmy z Jesse'em i poszliśmy tańczyć

 

Nie był to bal z połowy XIX wieku, ale bawiliśmy się dobrze Był poncz i ciastka, i rodzice 
-opiekunowie No, był też didżej i sztuczny dym, ale to nieważne Jesse był wyraźnie zadowolony, 
zwłaszcza kiedy podeszli do nas Cee Cee z Adamem, a on mógł obojgu uścisnąć ręce i powiedzieć:

 

Dużo o was słyszałem Adam, który nie miał pojęcia o istnieniu Jesse'a, 

zmarszczył czoło

 

Nie mogę tego samego powiedzieć o sobie - oznajmił Ale Cee Cee, która stała się blada jak jej 

suknia, kiedy przedstawiłam Jesse'a, zachowywała się z większą życzliwością Czy też entuzjazmem

 

A-ale -wyjąkała, przenosząc spojrzenie z twarzy Jesse'a na moją i z powrotem - czy czynie

 

Już nie - powiedziałam

 

Cóż - Cee Cee mimo zmieszania uśmiechnęła się i dodała: - Cóż! To wspaniale! Wtedy 

zauważyłam jej ciotkę gawędzącą nieopodal z panem Waldenem

 

Co ona tu robi? - zapytałam Cee Cee Adam parsknął śmiechem i zanim Cee Cee 

zdążyła odpowiedzieć, wyjaśnił:

 

94

 

background image

Pan Walden dyżuruje Zgadnij, kogo przyprowadził do pary?

 

Oni nie chodzą ze sobą - powiedziała Cee Cee z naciskiem - Tylko się przyjaźnią

 

Jasne - stwierdził Adam z szerokim uśmiechem

 

Suze - Cee Cee owinęła mocniej ramiona koronkowym szalem - Pójdziesz ze mną do 

toalety?

 

Zaraz wrócę - zwróciłam się do Jesse'a

 

W jaki sposób - zaczęła Cee Cee, jak tylko zaciągnęła mnie do toalety Nie zdołała 

jednak dokończyć zdania, ponieważ za nami wpadła gromadka pierwszaków, które skupiły 
się przy umywalkach, poprawiając przed lustrem fryzury

 

Kiedyś ci opowiem - zapewniłam ze śmiechem Cee Cee skrzywiła się

 

Słowo?

 

Jeśli mi powiesz, jak ci się układa z Adamem Cee 

Cee westchnęła i przyjrzała się własnemu odbiciu

 

Bajecznie - powiedziała A spojrzawszy na mnie, dodała: -Tobie też Masz to 

wypisane na twarzy

 

„Baj ecznie" to dobre określenie - stwierdziłam

 

Tak myślę No, chodźmy Nie wiadomo, co też Adam może tam wygadywać 

Odwróciłyśmy się w momencie, kiedy otworzyły się drzwi i do środka wkroczyła Kelly Prescott 
Rzuciła mi wyjątkowo jadowite spojrzenie, którego nie zrozumiałam, dopóki nie ukazała się za 
nią siostra Ernestyna z taśmą krawiecką w ręku Wówczas zwróciłam uwagę na rozcięcie w 
eleganckiej sukni Kelly Sięgało znacznie wyżej niż do kolana, jak przewidywał regulamin

 

Prześlizgnęłyśmy się obie z Cee Cee za plecami zakonnicy i chichocząc wypadłyśmy na 
pasaż przy dziedzińcu

 

Nie przestawałam się śmiać, dopóki nie zobaczyłam Paula

 

Stał w cieniu, szalenie przystojny w smokingu Widocznie czekał na powrót Kelly - po 
drobnych poprawkach stroju Wyprostował się na mój widok

 

Hm, powiedz Jesse'owi, że będę za moment, dobrze? - po prosiłam Cee Cee Cee 

Cee skinęła głową i odeszła Zbliżyłam się do opartego o kamienny filar Paula

 

Cześć - powiedziałam Wyjął ręce z kieszeni

 

Cześć - odparł Po czym żadne z nas, wydawało się, nie miało pomysłu na to, co 

jeszcze powiedzieć W końcu odezwał się Paul:

 

Wpadłem na Jesse'a tam, w sali Uniosłam brwi

 

Wpadłam na Kelly tam, w toalecie

 

Tak - powiedział Paul, zerkając na drzwi toalety - Mój mój dziadek o ciebie pytał -dodał 

po chwili

 

Naprawdę? - Słyszałam, że doktor Slaski wrócił do domu -Czy on

 

Ma się lepiej Dużo lepiej I i miałaś rację co do niego Nie jest stuknięty A właściwie jest, 

ale w inny sposób, niż sądziłem Wie mnóstwo na temat takich ludzi jak my

 

Owszem Przekaż mu moj e pozdrowienia

 

Przekażę Paul wydawał się niesamowicie zmieszany Wcale mnie to nie zdziwiło 

Spotkaliśmy się po raz pierwszy od czasu tego pożaru i szpitala Widziałam go w szkole w 
następnym tygodniu, ale miałam wrażenie, że za wszelką cenę mnie unika Teraz też wyglądał, 
jakby miał ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie Nie zrobił tego jednak Ponieważ, jak się okazało, 
miał jeszcze coś do powiedzenia

 

Suze To co się stało Uśmiechnęłam się

 

 

background image

95

 

background image

Wszystko w porządku, Paul Już wiem To go zaskoczyło Wiesz? O 
czym?

 

O pieniądzach O dwóch tysiącach dolarów, które przekazałeś anonimowo na kościelny 

fundusz dla potrzebujących, ze wskazaniem na Gutierrezów Otrzymali je i, według ojca Dominika, 
byli głęboko wdzięczni

 

Och - powiedział Paul I zaczerwienił się - Tak Nie to miałem na myśli Chciałem powiedzieć że 

miałaś rację Zamrugałam oczami

 

Miałam? Co do czego?

 

Co do mojego dziadka - Odchrząknął Widziałam, ile go kosztowało przyznanie czegoś takiego 

Widziałam również, że bardzo chciał to powiedzieć - Cóż, nie tylko co do dziadka, ale co do 
wszystkiego Uniosłam brwi To było więcej, niż śmiałabym kiedykolwiek oczekiwać

 

Wszystkiego? - powtórzyłam z nadziej ą, że ma na myśli to, co 

podejrzewałam A wiele na to wskazywało

 

Tak Wszystkiego

 

Nawet co do - musiałam się upewnić - ciebie i mnie? Skinął 

głową, z niezbyt zachwyconą miną

 

Powinienem to wiedzieć od początku - mówił wolno, jakby słowa wydzierano mu siłą - Chodzi 

mi o to, co do niego czułaś Powtarzałaś mi to dostatecznie często Ale to to nie dotarło do mnie, aż do 
tamtej nocy w stodole, kiedy ty powiedziałaś mu o tym Po co przybyliśmy To, że wolałaś, żeby żył

 

Nie musimy o tym mówić - powiedziałam, ponieważ samo wspomnienie tej nocy 

powodowało u mnie ściskanie w gardle - Naprawdę

 

Nie - odparł Paul, wbijając we mnie spojrzenie niebieskich oczu -Nie rozumiesz Ja muszę Ja 

nigdy, Suze, nigdy nie czułem do nikogo czegoś podobnego Nawet do ciebie Hm, pewnie zauważyłaś 
Kiedy właściwie nie próbowałem cię ratować Podczas pożaru i w ogóle

 

Ale potem byłeś wspaniały - powiedziałam, ujmując się za nim, bo czułam, że ktoś chyba 

powinien - Pomogłeś mi zawieźć Jesse'a do szpitala i w ogóle Wzruszył żałośnie ramionami

 

To się nie liczy Jesse skoczył w płomienie - a nawet cię dobrze nie 

znał

 

Wszystko w porządku, Paul - powiedziałam - Naprawdę Nie wydawał się 

przekonany

 

Naprawdę?

 

Naprawdę - powtórzyłam zupełnie szczerze Potem, wskazując brodą na drzwi toalety, 

dodałam: - Poza tym, zawsze uważałam, że wy dwoje lepiej do siebie pasujecie

 

Tak - odparł Paul, idąc za moim wzrokiem - Chyba tak Ku moj emu zaskoczeniu 

wyciągnął rękę

 

Bez urazy, Simon? Spojrzałam w dół na jego dłoń Zdumiewające, ale naprawdę nie miałam, 

urazy Wcale Już nie Wsunęłam palce wjego rękę

 

Bez urazy Drzwi toalety otworzyły się i pojawiła się Kelly Jej krok uległ zasadniczej zmianie, 

ponieważ siostra Ernestyna zafastrygowała rozcięcie sukni prawie do samego kolana Kelly wyrażała 
się mocno niepochlebnie o zakonnicy

 

Ale przynajmniej nie odesłała cię do domu, żebyś się przebrała - przerwałam jej

 

96

 

background image

Kelly tylko zamrugała oczami

 

Co to za chłopak? - zapytała zaintrygowana Obejrzałam się przez ramię Jesse szedł ku 

nam pasażem Serce, jak zawsze na jego widok, zabiło mi gwałtownie

 

Och, ten? - powiedziałam obojętnym tonem - To Jesse, mój 

chłopak

 

Mój chłopak Mój chłopak

 

Oczy Kelly otworzyły się na całą szerokość, kiedy Jesse wszedł w krąg księżycowego światła, w 
którym staliśmy, i ujął mnie za rękę

 

Paul - odezwał się, skinąwszy głową

 

Cześć, Jesse - odparł Paul, wyraźnie nie w sosie Potem przypomniał sobie o Kelly i 

przedstawił ich sobie z zakłopotaniem

 

Miło mi cię poznać - stwierdził Jesse, ściskając dłoń Kelly Ona była jednak zbyt 

zdumiona, żeby odpowiedzieć Wpatrywała się w jesse'a, jakby zobaczyła

 

No, może niekoniecznie ducha Raczej coś, czego nie była w stanie zrozumieć Niemal 
słyszałam, jak myśli: „Co taki facet, jak ten, robi z Suze Simon?" Ha, nie wiedziała, przez co 
przeszłam dla tego faceta ani co on zrobił dla mnie Starając się nie sprawiać wrażenia, 
jakbym się pyszniła, ujęłam Jesse'a pod ramię i powiedziałam:

 

No, to na razie - Po czym zaprowadziłam go na parkiet

 

Z Paulem? - Jesse uniósł brwi pytająco, kiedy objęłam go za szyję

 

W porządku

 

Wiesz to stąd, że?

 

Tak mi powiedział

 

A ty mu wierzysz?

 

Wiesz co? - Podniosłam głowę z ramienia Jesse'a - Wierzę

 

Rozumiem -Jesse stał, podczas gdy ja kołysałam się w takt muzyki - Susannah? Co ty 

robisz?

 

Tańczę z tobą Jesse spojrzał na moje stopy, ale nie mógł ich zobaczyć 

pod długą suknią

 

Nie znam tego tańca - oznajmił

 

To łatwe - Puściłam j ego szyj ę, chwyciłam j ego dłonie i ułożyłam j e na swój ej talii A 

potem znowu objęłam go za szyję - Teraz się kołysz Jesse zaczął się poruszać

 

Widzisz? Też to potrafisz

 

Jak się ten taniec nazywa? - szepnął mi do ucha

 

Wolny - odparłam - Nazywa się wolnym tańcem 

Później Jesse już nie odzywał się za wiele Naprawdę szybko 
chwytał dwudziestopierwszowieczne obyczaje towarzyskie

 

Nie wiem, po jakim czasie podniosłam głowę i wtedy zobaczyłam stojącego obok tatę Tym 
razem nie podskoczyłam jak oparzona W pewien sposób spodziewałam się, że go zobaczę

 

Cześć, dzieciaku - powiedział Przestałam 

tańczyć i zwróciłam się do Jesse'a:

 

Czy mogę cię na chwilę przeprosić? Jest tu ktoś, z kim, hm, 

muszę zamienić słowo

 

Oczywiście - uśmiechnął się Jesse

 

 

background image

97

 

background image

Z  sercem  przepełnionym  zachwytem  dla  niego,  podeszłam  pośpiesznie  do  palmy,  za  którą 
przystanął tata

 

Cześć - powiedziałam, lekko zdyszana - Przyszedłeś

 

Naturalnie, że przyszedłem - odparł tata - Pierwszy prawdziwy bal mojej córeczki? Sądzisz, 

ż

e mógłbym to przegapić?

 

To nie dlatego cieszę się, że przyszedłeś - stwierdziłam, biorąc go za rękę - Chciałam ci 

podziękować

 

Podziękować? - zdziwił się - Za co?

 

Za to, co zrobiłeś dla Jesse'a

 

Dla Jesse'a? - Domyślał się i zmieszany wykonał ruch, jakby chciał puścić moją rękę Och To

 

Tak, to - powiedziałam, ściskając go jeszcze mocniej -Gdybyś nie skłonił go do przyjścia 

do szpitala, straciłabym go na zawsze

 

Cóż - powiedział z miną, j akby chciał być gdzieś - gdziekolwiek- indziej W gruncie rzeczy, 

wyglądał cóż, prawie tak, jakby już był gdzieś indziej Był dużo bardziej przezroczysty niż zwykle - 
Płakałaś i wzywałaś mnie Podczas gdy to Jesse'a powinnaś była wzywać

 

Myślałam, że Jesse odszedł Więc wzywałam ciebie Bo zawsze byłeś przy mnie, kiedy cię 

naprawdę potrzebowałam I wtedy też Uratowałeś go, tato Chciałam tylko, żebyś wiedział, ile to dla 
mnie znaczy Zwłaszcza że wiem, że wcale nie pochwalałeś, no, wiesz, tego, że się przeniosłam w 
czasie

 

Tata wyciągnął rękę i poprawił mi przekrzywioną orchideę przy sukni Z jakiegoś jednak powodu, 
zamiast ją chwycić, jego palce przenikały przez woskowe płatki Nagle zrozumiałam, co się dzieje I 
nie mogłam nic zrobić, tylko stać i patrzeć na niego ze łzami napływającymi do oczu

 

Tak, przykro mi z tego powodu - ciągnął tata, maj ąc na myśli swój sprzeciw wobec mojej 

podróży w czasie w celu „uratowania" Jesse'a Z każdym słowem nikł w oczach I to wcale nie dlatego, 
ż

e patrzyłam poprzez zasłonę łez - Widzisz, gdybyś się cofnęła i uratowała moje życie, to byłoby tak 

cóż, jakbym umarł i obijał się przez ostatnich dziesięć lat daremnie

 

To nie było daremne, tato - powiedziałam, trzymając z całej siły rękę, która, nawet kiedy to 

mówiłam, prawie wyślizgiwała mi się z dłoni - To było dla Jesse'a I dla mnie To dlatego

 

jesteś wreszcie gotów, żeby przejść dalej Sam zobacz Tata popatrzył na 
siebie, potem na mnie, wyraźnie wstrząśnięty

 

W porządku, tato - powiedziałam, ocieraj ąc wolną ręką łzy z twarzy

 

Teraz już ledwie go widziałam została tylko drżąca kolorowa plama i lekki ucisk na dłoni Czułam 
jednak, że się uśmiecha Uśmiecha i płacze jednocześnie Tak samo jak ja

 

Będzie mi ciebie brakowało

 

Opiekuj się swój ą matką - wyrzucił z siebie pośpiesznie, j akby w obawie, że zniknie, zanim 

zdoła to powiedzieć

 

Przyrzekam

 

I bądź grzeczna

 

A czy zdarza mi się nie być? - zapytałam łamiącym się głosem Błysnął 

raz jeszcze, po czym zniknął Na zawsze

 

Minęło sporo czasu, zanim zdołałam wrócić do Jesse'a Musiałam się wypłakać za palmą, a potem 
naprawić poczynione przez łzy uszczerbki w makijażu Kiedy wreszcie podeszłam do niego, spojrzał 
na mnie z uśmiechem

 

98

 

background image

Odszedł? - zapytał

 

Odszedł - odparłam odruchowo A potem aż westchnęłam z wrażenia

 

Jesse -Wytrzeszczyłam na niego oczy - Czy ty c z y ?

 

Czy widziałem, j ak rozmawiałaś przed chwilą ze swoim oj cem? - zapytał Kąciki ust lekko 

mu drżały - Tak

 

A więc możesz - Nie mogłam się pozbierać ze zdumienia-Możesz

 

Widzieć duchy i rozmawiać z nimi? - Jesse uśmiechnął się w świetle księżyca 

-Wygląda na to, że tak Dlaczego? Czy to stanowi jakiś problem?

 

Nie Tylko że to by znaczyło - prawie nie wierzyłam we własne słowa - To znaczy, że 

jesteś

 

Querida - powiedział Jesse i przyciągnął mnie do siebie -Zatańczmy Nie mogłam 

jednak otrząsnąć się z szoku Jesse - mój Jesse -nie był już duchem Był pośrednikiem Jak ja

 

Jedyna rzecz, której nie rozumiem - mówił mi Jesse wprost do 

ucha - to dlaczego zajęło mu to tyle czasu?

 

Kołysałam się w jego ramionach, prawie nie zwracając uwagi na jego słowa „Jesse jest 
pośrednikiem - tylko to miałam w głowie - Teraz Jesse jest pośrednikiem"

 

Twój oj ciec - powiedział Jesse - Przenosi się dalej Dlaczego teraz? 

Objęłam go za szyję A co innego miałam zrobić?

 

Naprawdę nie wiesz? - zapytałam Pokręcił głową Uśmiechnęłam 

się; czułam, jakby serce miało mi pęknąć ze szczęścia

 

Podziękowania

 

Serdecznie dziękuję Beth Ader, Jennifer Brown, Laurze Langlie, AbigailMcAden, a zwłaszcza

 

Benjaminowi Egnatzowijak również wszystkim czytelnikom, którzy od początku wspierali tę

 

serię.

 

 

background image

99