background image

Adam Mickiewicz Pan Tadeusz – streszczenie

Księga I: Gospodarstwo
Pan Tadeusz rozpoczyna się słynną inwokacją:

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Narrator zwraca się do Litwy, a następnie do Matki Boskiej. Wspominając ojczyznę prosi 

Bożą Rodzicielkę o opiekę i cudowne „powrócenie na ojczyzny łono”. Tymczasem jednak przenosi 
się   wspomnieniami   do   kraju   dzieciństwa,   charakteryzując   specyfikę   przyrody   nadniemeńskiej. 
Następnie zaprezentowany zostaje typowo polski  dworek szlachecki. Po tym opisowym wstępie 
rozpoczyna się akcja utworu. 

Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni.
Dóm mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi,
I stodołę miał wielką, i przy niej trzy stogi
Użątku, co pod strzechą zmieścić się nie może;
Widać, że okolica obfita we zboże, 
Do dworku powraca po 10 latach nauki młody panicz – Tadeusz Soplica. Ze wzruszeniem 

przebiega wszystkie pomieszczenia, wspominając, jak wyglądały w czasach jego dzieciństwa. Gdy 
dociera do pokoju, w którym mieszkał, ze zdziwieniem spostrzega, że naleć on musi do jakiejś 
młodej panienki. Zastanawiając się, kto też może tu mieszkać, podchodzi do okna i spostrzega 
nieznane sobie dziewczę, które w rannej białej halce stoi pośród ogrodu. Nagle dostrzegłszy kogoś, 
kogo zapewne wypatrywała, szybko wbiegła do pokoju. Gdy dostrzegła młodzieńca niezmiernie 
przestraszona i zmieszana szybko umknęła, nie zważając na jego zmieszanie i przeprosiny. 

Nócąc chwyciła suknie, biegła do zwierciadła;
Wtem ujrzała młodzieńca i z rąk jej wypadła
Suknia, a twarz od strachu i dziwu pobladła.
Twarz podróżnego barwą spłonęła rumianą
Jak obłok, gdy z jutrzenką napotka się ranną;
Skromny młodzieniec oczy zmrużył i przysłonił,
Chciał coś mówić, przepraszać, tylko się ukłonił
I cofnął się; dziewica krzyknęła boleśnie,
Niewyraźnie, jak dziecko przestraszone we śnie;
Podróżny zląkł się, spójrzał, lecz już jej nie było.
Wyszedł zmieszany i czuł, że serce mu biło
Głośno, i sam nie wiedział, czy go miało śmieszyć
To dziwaczne spotkanie, czy wstydzić, czy cieszyć. 
Tymczasem zawiadomiony o pojawieniu się gościa  Wojski  – daleki krewny i przyjaciel 

domu, wyszedł go powitać. Opowiada Tadeuszowi, że trafił z datą przyjazdu idealnie, gdyż mają 
dużo   gości,   a   stryj   pragnąłby   znaleźć   mu   żonę.   Następnie   obaj   panowie   wychodzą   razem   na 
spotkanie Sędziemu (stryjowi Tadeusza i gospodarzowi dworku) i jego gościom, którzy bawili w 
pobliskim lesie. Niedługo potem spotykają całe towarzystwo i po krótkich powitaniach wszyscy 
wracają do dworu. 

1

background image

Właśnie z lasu wracało towarzystwo całe,
Wesoło, lecz w porządku; naprzód dzieci małe
Z dozorcą, potem Sędzia szedł z Podkomorzyną,
Obok pan Podkomorzy otoczon rodziną;
Panny tuż za starszemi, a młodzież na boku;
Panny szły przed młodzieżą o jakie pół kroku 
(Tak każe przyzwoitość); nikt tam nie rozprawiał
O porządku, nikt mężczyzn i dam nie ustawiał,
A każdy mimowolnie porządku pilnował.
Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował
I nigdy nie dozwalał, by chybiano względu
Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu. 
Pod   nieobecność   Sędziego   i   Wojskiego   woźny   Protazy   nakazał   podać   kolację   w 

nieodległym zamku, dawnym dziedzictwie rodziny Horeszków. O zamek ten Sędzia toczy spór z 
Hrabim, dalekim krewnym Horeszków. 

Następnie   wszyscy   zasiadają   do  wieczerzy  zgodnie   z   licznymi   obyczajami   litewskimi, 

m.in. przestrzegając kolejności zasiadania przy stole czy usługując damom. Sędzia, widząc, że 
zamyślony   Tadeusz   nie   zabawia   swoich   sąsiadek,   wygłasza   nawet  przemowę   na   temat 
grzeczności

Dziś, nowym zwyczajem,
My na naukę młodzież do stolicy dajem
I nie przeczym, że nasi synowie i wnuki
Mają od starych więcej książkowej nauki;
Ale co dzień postrzegam, jak młódź cierpi na tem,
Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem ...
 (nauka Sędziego o grzeczności)
Myśl jego podejmuje Podkomorzy, który z kolei skupia się na potrzebie pielęgnowania 

polskości, we wszystkich modach, a zwłaszcza w modzie na francuszczyznę upatrując wpływów 
degeneracyjnych, które w ostateczności doprowadziły do utraty niepodległości. Następnie dochodzi 
do krótkiej rozmowy między Podkomorzym, Księdzem Robakiem i kapitanem wojsk rosyjskich 
Rykowem na temat polityki, a w szczególności postaci Bonapartego. 

Wymianę zdań przerywa pojawienie się wykwintnie ubranej i niezwykle urodziwej kobiety 

– jest to Telimena

Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną,
Suknię materyjalną, różową, jedwabną,
Gors wycięty, kołnierzyk z korónek, rękawki
Krótkie, w ręku kręciła wachlarz dla zabawki
(Bo nie było gorąca); wachlarz pozłocisty
Powiewając rozlewał deszcz iskier rzęsisty.
Głowa do włosów, włosy pozwijane w kręgi,
W pukle, i przeplatane różowymi wstęgi,
Pośród nich brylant, niby zakryty od oczu,
Świecił się jako gwiazda w komety warkoczu -
Słowem, ubiór galowy; szeptali niejedni, ...
Ona   tymczasem   przywitawszy   się   ze   wszystkimi   zajmuje   miejsce   obok   Tadeusza. 

Młodzieńcowi zdawało się, że rozpoznaje w niej spotkaną rano mieszkankę jego dawnego pokoju. 
Patrzył więc z tym większym zainteresowaniem, a i ona nie pozostawała na te spojrzenia obojętną. 

Tadeusz, chociaż liczył lat blisko dwadzieście
I od dzieciństwa mieszkał w Wilnie, wielkim mieście,
Miał za dozorcę księdza, który go pilnował
I w dawnej surowości prawidłach wychował.

2

background image

Tadeusz zatem przywiozł w strony swe rodzinne
Duszę czystą, myśl żywą i serce niewinne,
Ale razem niemałą chętkę do swywoli.
Z góry już robił projekt, że sobie pozwoli
Używać na wsi długo wzbronionej swobody;
Wiedział, że był przystojny, czuł się rześki, młody,
A w spadku po rodzicach wziął czerstwość i zdrowie.
Nazywał się Soplica; wszyscy Soplicowie
Są, jak wiadomo, krzepcy, otyli i silni,
Do żołnierki jedyni, w naukach mniej pilni. 
W końcu zaczęła z nim rozmowę. 
Tymczasem w drugim końcu stołu rozgorzał na dobre spór Asesora z Rejentem o to, czyj 

chart upolował zająca. Towarzystwo podzieliło się na stronników Sokoła (pies Asesora) i Kusego 
(pies Rejenta). Spór stara się załagodzić Podkomorzy, proponując urządzenie polowania na zająca 
pod wodzą Wojskiego. Ten jednak odmawia przewodnictwa, wykładając zgromadzonym, że zając 
nie jest zwierzęciem godnym organizowania takiej wyprawy. Tym samym wyśmiewa spór Asesora i 
Rejenta. 

Wszyscy rozweseleni odchodzą od stołów. Tadeusz prowadzi Telimenę, o której już wie od 

Asesora,   że   jest   jego   ciotką.   Wiadomość   ta   zasmuciła   i   rozdrażniła   młodzieńca.   Chciałby 
dowiedzieć się czegoś więcej, nie było jednak kogo zapytać, gdyż goście udali się na spoczynek. W 
końcowej   partii   księgi   przeciwstawia   narrator   śpiący,   a   więc   spokojny   dworek   szlachecki 
niepewnemu losowi żołnierzy, walczących u boku Napoleona. Dowiadujemy się, że wielu z nich 
pozostawia domy rodzinne i przedziera się do Księstwa Warszawskiego, aby móc wstąpić do armii 
lub zostać emisariuszem. W Panu Tadeuszu takim emisariuszem jest ksiądz Robak. Istotnie pojawia 
się on teraz o tak późnej porze i budzi Sędziego, aby poinformować go o czymś. Narrator nie 
ujawnia jednak treści rozmowy.

Księga II: Zamek
Następnego dnia od rana wszyscy zjeżdżają się na  polowanie. Rozpoczyna się pogoń za 

zającem, która ma ostatecznie rozstrzygnąć spór o Kusego i Sokoła. W chwilę potem przy zamku 
pojawia się spóźniony  Hrabia. Spotykając po drodze  Gerwazego, starego klucznika Horeszków, 
zostaje przez niego zagadnięty o sprawę sporu z Sędzią. Hrabia zmęczony przedłużającym  się 
procesem gotów jest sprzedać zamek. Wieść ta jest nie do przyjęcia dla wiernego sługi. Postanawia 
on odwieść Hrabiego od tego pomysłu, pokazując mu zamek i opowiadając o czasach świetności 
budowli, jak też rodu Horeszków. Opowiada także historię rodu, wydarzeniami z niej motywując 
niezgodę między Soplicami (ród Sędziego) a Horeszkami. 

Stolnik Horeszko – pan zamku, początkowo przyjaźnił się z jednym z Sopliców – Jackiem, 

zwanym „Wojewodą”. Gdy jednak zauważył, że zamierza on starać się o rękę jego córki, stanowczo 
zerwał stosunki (podano mu czarną polewkę). Kilka dni później na zamek najechali Moskale, ale 
choć ich napaść udało się powstrzymać, Stolnik zginął – jak relacjonuje Gerwazy – z ręki Jacka 
Soplicy. Wtedy to też sługa powziął postanowienie zemsty za śmierć pana. Udało mu się nawet 
wprowadzić   swój   plan   w   życie   –   wymordował   większość   członków   znienawidzonego   rodu. 
Płomienna przemowa Gerwazego zadziałała na romantyczną i skorą do fascynacji nastrojem grozy i 
nieszczęścia wyobraźnię Hrabiego. 

O! - krzyknął Hrabia, ręce podnosząc do góry -
Dobre miałem przeczucie, żem lubił te mury!
Choć nie wiedziałem, że w nich taki skarb się mieści,
Tyle scen dramatycznych i tyle powieści!
Skoro zamek mych przodków Soplicom zagrabię,
Ciebie osadzę w murach jak mego burgrabię;

3

background image

Twoja powieść, Gerwazy, zajęła mię mocno.
Szkoda, żeś mię nie przywiódł tu w godzinę nocną;
Udrapowany płaszczem siadłbym na ruinach,
A ty byś mi o krwawych rozpowiadał czynach; 
Poprzysiągł on nie oddawać zamku Soplicom. Była to jednak reakcja chwilowa, gdyż 

usłyszawszy odgłosy polowania zapragnął czym prędzej dołączyć do myśliwych. 

Jednak  kiedy mijał  pobliski  sad,  dostrzegł  w nim piękne  i  młode  dziewczę  zbierające 

owoce. Hrabia obserwował dziewczynę zachwycony jej widokiem, ale kontemplację tę przerwał 
mu dość brutalnie Ksiądz Robak. Kiedy Bernardyn się oddalił, znikła już również dziewczyna. Za 
chwilę wszyscy przybywają do dworu na śniadanie. Zebrani podzielili się na dwie grupy: starszyzna 
w jednej izbie rozprawiała o polityce, a młodzież w drugiej zajmowała się lżejszymi tematami, 
m.in. nierozstrzygniętym sporem Asesora z Rejentem (żaden z chartów nie wrócił z zającem). W 
czasie posiłku Tadeusz rozmawia z Telimeną i dowiaduje się, że tylko przez względy przyjaźni 
nazywana   jest   ona   jego   „ciocią”,   bowiem   naprawdę   nie   są   spokrewnieni.   Następnie  Telimena 
opowiada, już wszystkim, anegdotę z czasu jej pobytu w Rosji. Zdarzyła się ona podczas letniej 
bytności w wiejskiej daczy w okolicy Petersburga. Otóż charty sąsiada zagryzły suczkę Telimeny, 
która była podarkiem od księcia Sukina. Telimenę sytuacja ta doprowadziła to do ostrego ataku 
nerwów. Na szczęście w tym momencie nadjechał Wielki Łowczy Dworu – Kiryłow i usłyszawszy, 
co   się   stało   szybko   przeprowadził   „dochodzenie”,   oskarżając   sąsiada   Telimeny   o   nielegalne 
upolowanie kotnej łani. Mimo zapewnień zdezorientowanego urzędnika, że zdobycz wydaje mu się 
być   psem,   Łowczy   znalazł   nawet   świadka   (policmajster),   który   potwierdził,   iż   jest   to   łania. 
Ostatecznie   charty   zostały  "poszły   na   powrozy",   a   urzędnik   (przyznawszy   się   do   winy)   po 
wstawiennictwie   Kiryłowa   trafił   na   cztery  tygodnie   do   aresztu.   Opowieść   ta,   mająca   stanowić 
przykład potwierdzający tezę o czujności i surowości carskich urzędów, rozbawia gości i dzieli ich 
na małe grupki, w których porusza się najróżniejsze sprawy. Telimena tymczasem coraz serdeczniej 
rozmawia z Tadeuszem. Umizgi ich przerywa jednak Wojski uganiający się z packą za muchami, 
których jest „wybitnym znawcą”, ale i wrogiem. Za chwilę jednak musi zająć się czymś innym, 
gdyż spór Asesora z Rejentem wybucha na nowo i blisko już w nim do rękoczynów. Na szczęście w 
ostatniej chwili Kwestarz Robak łapie ich za ramiona i odrzuca w przeciwne kąty sali. 

Znudzona tymi ciągłymi kłótniami Telimena proponuje  grzybobranie. Sędziemu pomysł 

ten   się  bardzo   spodobał,   tak  że   ze  swej  strony zaproponował  zawody –  kto   zbierze   najwięcej 
grzybów wybierze sobie partnera lub partnerkę na wieczór.

Księga III: Umizgi
Hrabia wracając do domu znów dostrzega tajemnicze dziewczę bawiące dzieci w ogrodzie. 

Zakrada się tam czym prędzej. Dostrzegłszy go panienka chce początkowo umknąć, ale nie może 
zostawić   dzieci.   Między   Hrabim   o   dziewczyną   wywiązuje   się   krótka   rozmowa.   W  trakcie   jej 
trwania rozwiewają się marzenia Hrabiego, który obserwując młodą panienkę myślał o niej jak o 
bogini, rusałce, heroinie. 

Czy też Pan nie może
Rozbiegłe moje ptastwo wpędzić nazad w zboże?"
"Ja ptastwo pędzać?" - krzyknął Hrabia z zadziwieniem. 
Ona tymczasem znikła, zakryta drzew cieniem.
Chwilę jeszcze z szpaleru przez majowe zwoje
Przeświecało coś na wskróś, jakby oczu dwoje. 
Ona także czym prędzej go pożegnała i odeszła z dziećmi. Hrabia, który w rozmowie 

powiedział jej, że udaje się na śniadanie do dworku, postanowił wcielić pomysł w życie. Jednak gdy 
dociera do siedziby Sopliców, dostrzega całe towarzystwo w pobliskim gaju. Nie wiedząc, co oni 
tam robią, postanawia do nich szybko dołączyć. 

Tymczasem w gaiku trwa grzybobranie. 

4

background image

Grzybów było w bród: chłopcy biorą krasnolice,
Tyle w pieśniach litewskich sławione l i s i c e,
Co są godłem panieństwa, bo czerw ich nie zjada,
I dziwna; żaden owad na nich nie usiada.
Panienki za wysmukłym gonią b o r o w i k i e m,
Którego pieśń nazywa grzybów półkownikiem.
Wszyscy dybią na r y d z a; ten wzrostem skromniejszy
I mniej sławny w piosenkach, za to najsmaczniejszy,
Czy świeży, czy solony, czy jesiennej pory,
Czy zimą. Ale Wojski zbierał m u c h o m o r y.
Jedynie Telimena zdaje się nie być nim zainteresowana i powoli oddala się na polanę na 

pobliskim wzgórzu. Miejsce to  nazywa  Świątynią Dumania. Kobietę  spostrzega tam Tadeusz i 
skrada się powoli. Jego zamiary przejrzał jednak Sędzia i ubiegł go, gdyż miał także sprawę do 
Telimeny  –   chciał   porozmawiać   o   planach   wydania  Tadeusza   za   Zosię,   której   opiekunką   była 
Telimena. Pomysł ten niezmiernie wzburza ciotkę. 

Jak mamę kocham - rzekła - czy to, Panie Bracie,
Jest w tym sens jaki? Czy wy Boga w sercu macie?
To myślisz Tadeusza zostać dobrodziejem,
Jeśli młodego chłopca zrobisz grykosiejem!
Świat mu zawiążesz! Wierz mi, kląć was kiedyś będzie!
Zakopać taki talent w lasach i na grzędzie!
Wierz mi, ile poznałam, pojętne to dziecię,
Warto, żeby na wielkim przetarło się świecie;
Dobrze Brat zrobi, gdy go do stolicy wyśle;
Na przykład do Warszawy? lub wie Brat, co myślę,
Żeby do Peterburka? Ja pewnie tej zimy
Pojadę tam dla sprawy; razem ułożymy,
Co zrobić z Tadeuszem; znam tam wiele osób,
Mam wpływy: to najlepszy kreacyi sposób.
Ochłonąwszy trochę zgadza się ostatecznie na możliwość zaistnienia tego związku, ale 

zastrzega,   że   nikomu   nie   wolno   ich   celowo   i   natrętnie   swatać.
Scenę   tę   ogląda   i   szkicuje   w   swoim   kajecie   Hrabia.   Po   odejściu   Sędziego   podchodzi   on   do 
odpoczywającej pokazując jej swoje dzieła. Tak nawiązuje się między nimi rozmowa o sztuce, 
której według nich przysłużyć się może tylko zagraniczny klimat, nie zaś zamknięcie na polskiej 
prowincji.

O, szczęśliwe nieba
Krajów włoskich! różowe Cezarów ogrody!
Wy, klasyczne Tyburu spadające wody
I straszne Pauzylipu skaliste wydroże
To, Hrabio, kraj malarzów! U nas, żal się Boże!
Dziecko muz, w Soplicowie oddane na mamki,
Umrze pewnie. 
 Ich zdaniu przeciwstawia narrator swój opis piękna litewskich lasów.
A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy
Litewskie! tak poważne i tak pełne krasy! -
Czeremchy oplatane dzikich chmielów wieńcem,
Jarzębiny ze świeżym pasterskim rumieńcem,
Leszczyna jak menada z zielonemi berły,
Ubranemi, jak w grona, w orzechowe perły;
A niżej dziatwa lesna: głóg w objęciu kalin,

5

background image

Ożyna czarne usta tuląca do malin.
Drzewa i krzewy liśćmi wzięły się za ręce
Jak do tańca stające panny i młodzieńce
Wkoło pary małżonków...
Teraz z kolei do rozmowy włącza się Tadeusz, do tej pory jedynie przysłuchujący się. 

Zgodnie z jego zmysłami polski krajobraz jest równie piękny, jeśli nie piękniejszy niż włoski. Gdy 
wymiana  zdań  zaczęła  nabierać  tempa,  nagle  zadzwoniono  we dworze  na  obiad. Towarzystwo 
zbierało   się   do   powrotu.  Telimena   zagadując   Hrabiego   ukradkiem   podała  Tadeuszowi   kartkę   i 
klucz.

Obiad   przebiegał   w   serdecznej,   ale   i   spokojnej   atmosferze.   Nagle   przybiegł   gajowy  z 

informacją o niedźwiedziu widzianym w lesie. ( "Niedźwiedź, Mospanie!" ). Wszyscy jednomyślnie 
uznali, że należy zapolować i na następny dzień umówiono się na łowy, którym przewodzić miał 
Wojski.

Księga IV: Dyplomatyka i łowy 
Księgę rozpoczynają wspomnienia narratora o pięknie lasów litewskich i zwyczajów z 

nimi   związanych,   w   tym   polowania.   Następnie   przenosimy   się   na   podwórze   Sopliców,   gdzie 
wyrusza wyprawa na niedźwiedzia. Wszyscy byli tak zajęci sobą, że nikt nie obudził smacznie 
śpiącego Tadeusza. Robi to dopiero tajemnicza nieznajoma i zaraz znów znika. 

Tadeusz spał pod oknem; sam ukryty w cieniu,
Leżąc na wznak, cudnemu dziwił się zjawieniu 
I miał je tuż nad sobą, ledwie nie na twarzy;
Nie wiedział, czy to jawa, czyli mu się marzy
Jedna z tych miłych, jasnych twarzyczek dziecinnych,
Które pomnim widziane we śnie lat niewinnych.
Twarzyczka schyliła się - ujrzał, drżąc z bojaźni
I radości, niestety! ujrzał najwyraźniej,
Przypomniał, poznał włos ów krótki, jasnozłoty,
W drobne, jako śnieg białe, zwity papiloty
Niby srebrzyste strączki, co od słońca blasku
Świeciły jak korona na świętych obrazku. 
Tadeusz udaje się na zebranie do karczmy Jankiela.
Tu   toczy   się   dyskusja   na   różnorakie   tematy   polityczne:   o   Napoleonie,   o   zbrojeniach 

Polaków,   o   dawnych   czasach   wolności   szlacheckiej.   Bernardyn   Ksiądz   Robak   postanawia 
wykorzystać to zebranie i opowiedzieć o sukcesach Napoleona, a także przybliżyć wspomnienia 
wielkich polskich wodzów, np. gen. Dąbrowskiego, który to podobno zażywał tej tabaki, którą 
Robak zebranych w karczmie częstował. Jest to zresztą tabaka specyficzna, gdyż na jej przykładzie 
nawiązuje Ksiądz do ważnych dla Rzeczpospolitej wydarzeń. Sama zawartość pochodzi spod Jasnej 
Góry, gdzie mistrzowsko wyrabiają ją bracia paulini. Zaś na dnie tabakiery znajduje się scena 
przedstawiająca Napoleona na czele armii. Tak od tabaki przechodzi Ksiądz płynnie do postaci 
cesarza,   przywołując   jego   rzekomy   zwyczaj   zażywania   tabaki   przed   każdą   ważniejszą   bitwą. 
Bernardyn chce w ten sposób pozyskać nowych ludzi do sprawy – wykłada zgromadzonym, iż nie 
wystarczy biernie na Napoleona czekać, trzeba się przygotowywać i zbroić. Niestety rozmowa 
zostaje przerwana, gdyż Ksiądz dostrzega za oknem Tadeusz i podąża za nim.

Następnie narrator daje opis niebezpiecznego i nieprzebytego fragmentu lasu, zwanego 

matecznikiem, w którym zwierzęta mogą czuć się bezpiecznie, gdyż żaden człowiek tam się nie 
zapuści. Jeśli jednak zwierzę wyjdzie z matecznika, tak jak niedźwiedź, na którego polowano, ma 
niewielkie szanse. 

Rozpoczynają   się   łowy.   Po   wytropieniu   zwierza   przez   ogary   strzelcy,   mimo   zakazów 

Wojskiego, czym prędzej rzucają się naprzód. Zastraszony niedźwiedź broni się usilnie. W końcu 

6

background image

rzuca się do ataku na dwóch ostatnich z obławy – Hrabiego i Tadeusza. Zaatakowani równocześnie 
oddają dwa strzały, niestety niecelne. Na szczęście poprawiają ich Rejent, Asesor i Gerwazy tak, że 
niedźwiedź pada martwy tuż przed Hrabią. Na zakończenie łowów Wojski odgrywa pieśń na rogu. 

Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Umilkli strzelce, stali szczwacze zadziwieni
Mocą, czystością, dziwną harmoniją pieni...

Tymczasem na  nowo  wybuch  spór Asesora  z  Rejentem,  tym  razem  o to,  kto  ustrzelił 

zwierzę. Wojski zaczyna opowiadać o podobnym zdarzeniu, które przytrafiło się jego znajomym 
Domejce i Dowejce. Jednak przerywa mu i spór szybko rozsądza Gerwazy, wyjmując kulę z mózgu 
niedźwiedzia. Okazuje się, że wyszła ona z jego strzelby, ale strzelił Ksiądz Robak, gdyż Gerwazy 
spanikował   bojąc   się   zranić   przy   okazji   Hrabiego.   Wszyscy   wznoszą   więc   toast   za   zdrowie 
Bernardyna, mimo ze go z nimi nie ma, gdyż oddalił się równie szybko i niespodziewanie, jak 
przybył. 

Po   skończonym   posiłku   jeźdźcy   wracają   do   domu.   Wojski   kończy   historię   o   dwóch 

sąsiadach,   tłumacząc,   że   wszystkie   ich   niezgody   wynikały   z   podobieństwa   nazwisk.   Raz   na 
przykład Dowejko, pomylony z Domejką, oberwał od wroga tego ostatniego. W końcu, będąc w 
takiej sytuacji, jak Asesor i Rejent, zdecydowali się strzelać do siebie z odległości niedźwiedziej 
skóry. Wojski miał być sędzią pojedynku. Dzięki jego konceptowi udało się przyjaciół zachować 
przy życiu, a nawet pogodzić. Rozciął on bowiem skórę niedźwiedzią na cienki, ale bardzo długi 
pas,   na   którego   końcach   ustawił   strzelców.   Ostatecznie   wrogowie   nie   tylko   się   pogodzili,   ale 
poślubili   wzajemnie   swoje   siostry,   podzielili   majątek   na   pół,   a   na   pamiątkę   sporu   zbudowali 
karczmę, którą nazwali „Niedźwiadek”. 

Opowieść Wojskiego wzbudziła ogólną wesołość, zwłaszcza ze w jej trakcie dostrzeżona 

zająca i spuszczona nań Kusego i Sokoła. Rezultatem tego przedsięwzięcia był powrót obydwu 
psów bez upolowanego  zająca, który umknął im w las. Zgromadzeni  zaczęli  więc śmiać się i 
dowcipkować zarówno z Asesora, jak i z Rejenta.

Księga V: Kłótnia
Wojski, chlubnie skończywszy łowy, wraca z boru,
A Telimena w głębi samotnego dworu
Zaczyna polowanie. Wprawdzie nieruchoma
Siedzi z założonemi na piersiach rękoma,
Lecz myślą goni źwierzów dwóch; szuka sposobu,
Jak by razem obsaczyć i ułowić obu:
Hrabię i Tadeusza. 
Po zakończeniu uczty Telimena zastanawia się nad przyszłością jej ewentualnego związku: 

z Hrabią lub z Tadeuszem. 

Hrabia pan! zmienni w gustach są ludzie majętni!
Hrabia blondyn! blondyni nie są zbyt namiętni!
A Tadeusz? prostaczek! poczciwy chłopczyna!
Prawie dziecko! raz pierwszy kochać się zaczyna!

7

background image

Pilnowany, niełacno zerwie pierwsze związki,
przy tem dla Telimeny ma już obowiązki,
Mężczyźni, póki młodzi, chociaż w myślach zmienni,
W uczuciach są od dziadów stalsi, bo sumienni.
Długo serce młodzieńca proste i dziewicze
Chowa wdzięczność za pierwsze miłości słodycze 
Ostatecznie postanawia podsunąć Hrabiemu Zosię.  W tym celu woła do siebie dziewczynę 

zajętą karmieniem ptactwa i informuje ją, że czas już wydorośleć i zyskać ogładę towarzyską. W 
tym   celu   postanawiają,   że   Zosia   zostanie   przedstawiona   gościom   bawiącym   w   Soplicowie   na 
wieczerzy po polowaniu. 

Telimena pełniąc obowiązki pani domu zapoznaje Zosię kolejno ze wszystkimi. Jednym z 

pierwszych   powracających   z   łowów   jest   Tadeusz.   Spotkanie   z   Zosią   wywołuje   zmieszanie 
młodzieńca,   poznaje   on   w   niej   bowiem   mieszkankę   dawnego   swojego   pokoju   i   osobę,   która 
zbudziła go rano na polowanie. Dostrzega swój błąd, tzn. fakt, że za tajemniczą nieznajomą uznał 
Telimenę. Uczucia młodzieńca nie uchodzą uwadze ciotki. Dlatego też w trakcie przygotowań do 
posiłku   zagaduje   go   o   powody   zachmurzenia   i   zdenerwowania.   Zignorowana   przez   niego   w 
rozdrażnieniu   zaczyna  mu   czynić   wyrzuty.  Tadeusz  poirytowany  jej   zachowaniem  oddala  się  i 
krążąc wokół dworu trafia do Świątyni Dumania. 

Tam zastaje załamaną Telimenę, która w pewnym momencie zaczyna biec, padać i miotać 

się.

Daremnie broniło się serce Tadeusza:
Ulitował się, uczuł, że go żal porusza,
Długo poglądał niemy, ukryty za drzewem,
Na koniec westchnął i rzekł sam do siebie z gniewem:
"Głupi! cóż ona winna, że się ja pomylił!"
Więc z wolna głowę ku niej zza drzewa wychylił,
Gdy nagle Telimena zrywa się z siedzenia,
Rzuca się w prawo, w lewo, skacze skróś strumienia,
Rozkrzyżowana, z włosem rozpuszczonym, blada,
Pędzi w las, podskakuje, przyklęka, upada
I nie mogąc już powstać, kręci się po darni.
Widać z jej ruchów, w jakiej strasznej jest męczarni;
Chwyta się za pierś, szyję, za stopy, kolana. 
Tadeusz myśląc, że z rozpaczy popadła w obłęd śpieszy na ratunek. Zachowanie jej jest 

jednak spowodowane dużo bardziej prozaicznym faktem – siedzącą na kamieniu obeszły mrówki i 
zaczęły kąsać. Wspólne zabiegi w celu usunięcia owadów zbliżyły kochanków do siebie, tak że 
znów zapanowała między nimi zgoda. Intymny nastrój przerwał dzwonek wzywający na wieczerzę. 
Tadeusz i Telimena powrócili więc do dworu z dwu różnych stron, aby nie wzbudzać podejrzeń. 
Wieczerza,   znów   odbywająca   się   w   zamku   za   sprawą   Protazego,   przebiegała   w   wyjątkowo 
pochmurnej i milczącej atmosferze. Myśliwi obawiali się ośmieszenia, gdyż nie żaden z nich, ale 
ksiądz ustrzelił niedźwiedzia. Asesor z Rejentem żywo w pamięci mieli także ostatnią porażkę ich 
chartów.   Hrabia,   który  był   być   może   świadkiem   sceny   między  Tadeuszem   i  Telimeną   celowo 
nadskakuje we wszystkim Zosi, aby wzbudzić zazdrość w Telimenie. Ta zaś kokietuje Tadeusza, co 
jemu wydaje się obecnie nazbyt obcesowe. Zaczyna też krytyczniej na nią patrzeć – dostrzega 
niedostatki urody i próby ich tuszowania makijażem.

Gorszy się, że jej suknia tak wcięta głęboko,
Nieskromnie - a dopiero, kiedy podniosł oko!
Aż przeląkł się; bystrzejsze teraz miał źrenice:
Ledwie spójrzał w rumiane Telimeny lice,
Odkrył od razu wielką, straszną tajemnicę!

8

background image

Przebóg! Naróżowana! (...)
Około ust szczególniej widne były piegi.
Nuż oczy Tadeusza, jako chytre szpiegi,
Odkrywszy jedną zdradę, poczną w kolej zwiedzać
Resztę wdzięków i wszędzie jakiś fałsz wyśledzać:
Dwóch zębów braknie w ustach; na czole, na skroni
Zmarszczki; tysiące zmarszczków pod brodą się chroni! 
Wojski   niezadowolony  z   ogólnego   milczenia   zabiera   głos   w   kwestii   zasad   wspólnych 

posiłków, m.in. mówiąc o konieczności konwersacji. Następnie Sędzia wznosi toast za Bernardyna, 
przeznaczając   mięso   niedźwiedzie   dla   klasztoru.   Skóra   zaś   decyzją   Podkomorzego   trafia   się 
Hrabiemu. Jednak zamiast spodziewanej radości przypomina to Hrabiemu o dziejach rodowych, a 
więc także i o sporze dotyczącym zamku. W tym momencie w komnacie pojawia się Gerwazy, 
który   wieczorem   miał   zwyczaj   nakręcania   zegarów   i   teraz   również   nie   zamierzał   z   niego 
zrezygnować. Jego niezwykle hałaśliwe zabiegi poirytowały Podkomorzego, który nakazał słudze 
Horeszków oddalić się. Ostatecznie wywiązał się spór między Gerwazym a Protazym; kłótnia o 
mało co nie przerodziła się w bójkę. Hrabia wyzwany przez Tadeusza na pojedynek oddala się wraz 
ze   sługą.   Rozeźleni   goście   nie   pozwalają   im   jednak   na   to   –   ostatecznie   wywiązuje   się   bójka. 
Gerwazy osłaniając siebie i pana wielką ławą uchodzi z „pola boju”. Wkrótce też wychodzą goście.

Nocą urażony Hrabia wraz ze swoim sługą snując plan zajazdu na dwór Sopliców, który 

ma   położyć   kres   sporowi   o   zamek.   Z   pomocą   ma   przyjść   pobliska   szlachta   z   zaścianka 
Dobrzyńskiego. Po wstępnych ustaleniach Hrabia udaje się na spoczynek, a klucznik na czaty, ale 
wkrótce także zasypia. 

Księga VI: Zaścianek
Następnego   dnia   rano   ekonom   Sopliców   obserwuje   wzmożony   ruch   na   drodze   do 

zaścianków. Postanawia udać się do dworu, aby się czegoś więcej dowiedzieć. Tymczasem tam 
Sędzia   tworzy   właśnie   pozew   sądowy   przeciw   Hrabiemu   i   Gerwazemu,   oskarżający   ich   o 
zniesławienie i napaść na uczestników wczorajszej biesiady. Woźny Protazy czym prędzej udaje się 
z pozwem do zamku. 

W   dworku   zaś   pojawia   się   Ks.   Robak,   który   wskazuje   na   niewłaściwe   zachowanie 

Telimeny, mającej w końcu stanowić wzór dla Zosi. Ostro krytykuje także wczorajszą kłótnię i 
nakłania Sędziego do zmiany stanowiska i zgody. Motywuje to m.in. prośbą brata Sędziego, ojca 
Tadeusza, który poprzez małżeństwo syna z Zosią chciałby zgodzić zwaśnione rody. 

"Ale, Sędzio, cóż będzie, jak się Jacek dowie?
Wszak on umrze z rozpaczy! Czyliż Soplicowie
Nie nabroili jeszcze w tym zamku dość złego!
Bracie! wspominać nie chcę wypadku strasznego.
Wiesz także, że część gruntów od zamku dziedzica
Zabrała i Soplicom dała Targowica.
Jacek za grzech żałując, musiał był ślubować
Pod absolucją dobra te restytuować.
Wziął więc Zosię, Horeszków dziedziczkę ubogą,
Hodować, wychowanie jej opłacał drogo.
Chciał ją Tadeuszkowi swojemu wyswatać
I tak dwa poróżnione domy znowu zbratać,
I dziedziczce bez wstydu ustąpić grabieży". 
Wskazuje także na „ogólnonarodową” potrzebę spokoju, gdyż wojna o wyzwolenie Polski 

jest   już   blisko.   Wiadomość   ta   niezwykle   ucieszyła   Sędziego.   Rozmawiają   dalej   o   planach 
wzniecenia pod wodzą Sopliców powstania, które pomogłoby zbliżającym się wojskom Napoleona. 
Konieczna jest jednak  zgoda z Hrabią,  gdyż  za  nim pójdzie  do powstania większość szlachty. 

9

background image

Ostatecznie   gospodarz   zgadza   się   na   współpracę,   ale   pod   warunkiem,   że   to   Hrabia   pierwszy 
przyjdzie go przeprosić. Robak nieco uspokojony opuszcza dwór.

W tym samym czasie Protazy zakrada się z lekkim przestrachem do zamku. Ostatecznie 

nie zastaje tam nikogo poza przybyłym właśnie Księdzem. Widząc ślady zbrojenia udają się na 
poszukiwanie służby, aby dowiedzieć się czegoś o zamiarach Hrabiego. Wiadomo jednak tylko tyle, 
że udał się on zbrojnie do zaścianku Dobrzyńskiego.

Następnie daje narrator opis zaścianka: wyglądu, imion i zwyczajów jego mieszkańców. 

Dobrzyn zamieszkuje zubożała szlachta, która musi pracować na swoje utrzymanie. Głową rodziny 
jest Matyjasz Dobrzyński. Mieszka w domu, który dawniej był dworem obronnym. Sam Maciek to 
doświadczony i znakomity żołnierz, który niemało wroga położył Rózeczką, jak nazywał swoją 
karabelę. Obecnie uznawany jest przez mieszkańców za osobę najlepiej znającą się na wszystkim i 
potrafiącą trafnie doradzić, choć porad udzielał rzadko. 

Do niego też udało się poselstwo Horeszków. Podczas gdy obrady trwały, pod dom Maćka 

ściągnęła niemal cała okoliczna szlachta ciekawa wyniku rozmów. 

Księga VII: Rada
W domu Maćka trwa narada. Głos zabiera Bartek, zwany Prusakiem. Opowiada on jak w 

1806 r. wraz z wojskami francuskimi przepędzali Niemców z Wielkopolski. Proponuje tak również 
teraz dołączyć z powstaniem do wojsk Napoleona przeciw Rosji. Czeka jednak na opinię Maćka. 
Ten próbuje ostudzić zapały – pyta, jak daleko są wojska, ile ich jest itp. Zebrani nie wiedzą nic na 
ten temat, ale jeden przez drugiego rwą się do walki. Bartek Prusak stara się zracjonalizować ich 
zapędy, tłumacząc, że muszą znać więcej konkretów, bo inaczej nikt się do nich nie przyłączy. 
Następnie   swoje   poglądy   wykłada   Buchman,   który   wskazuje   na   ideologię   rewolucji,   tzn.   w 
prostych słowach wykłada założenia Rousseau o władzy, która pochodzi z mocy ludu, a nie Boga. 
Przerywają   mu   jednak   żywo   zwolennicy   szybkiego   ataku.   Rada   zaczyna   dzielić   się   na   dwa 
stronnictwa. 

Głos zabiera szlachcic ze Skułoby. Wskazuje on, że klucznik Gerwazy zebrał tu nie tylko 

samych Dobrzyńskich, ale i okoliczną szlachtę: Terajewiczów, Mickiewiczów, Stupułkowskich, itp. 
Chcą oni również wziąć głos w naradzie. Wybucha spór o to, kto ma być marszałkiem powstania – 
Dobrzyńscy chcą nim uczynić Maćka, ale okoliczna szlachta się nie zgadza.

W momencie zaogniania się sporu pojawia się  Gerwazy  i zaczyna przemowę, w której 

tłumaczy, po co zgromadził ich w Dobrzynie. Na początku wskazuje na zbliżającą się wojnę z 
Rosją i na konieczność walki w niej. Za chwilę przytacza również słowa Robaka, mówiące o tym, 
że   trzeba   wpierw   oczyścić   ojczyznę   ze   śmieci,   jednak   interpretuje   je   opacznie,   wskazując   na 
Sędziego jako przykład takiego „śmiecia”. Od razu zyskuje niemal powszechną aprobatę. Obrony 
Sędziego podejmuje się jedynie Bartek Prusak. W podobnym tonie wypowiada się także Jankiel, 
który proponuje odłożyć przygotowania do wiosny, bo nie wcześniej wybuchnie wojna i zaprasza 
wszystkich   do   swojej   karczmy,   aby   świętowali   z   nim,   gdyż   urodziło   mu   się   kolejne   dziecko. 
Wszyscy ochoczo podchodzą do tych planów, ale Gerwazy zamierza się Scyzorykiem na Jankiela i 
wypędza go z obrad. Kontynuując swoją płomienną przemowę sprytnie akcentuje utarczki, jakie 
miały miejsce między Sędzią a zebranymi. Tak grając na uczuciach ludzkiej nienawiści, gniewu i 
zazdrości przekonuje szlachtę do projektu zajazdu. 

W   tym   momencie   milczący   dotychczas   Maciek   ostro   wyrzuca   szlachcie   takie 

postępowanie, nazywa ich nawet głupcami i wypędza ze swojego domu. Słowa te studzą ogólny 
entuzjazm, ale właśnie w tej chwili Hrabia wjeżdża do zaścianka, więc wszyscy wychodzą go 
powitać. W atmosferze ogólnego pijaństwa zapada decyzja o napaści na Soplicowo. 

Hrabia i Gerwazy
Porządkują, rozdają oręże, rozkazy.
W końcu wszyscy przez długą zaścianku ulicę
Puścili się w cwał, krzycząc: "Hajże na Soplice!" 

10

background image

Księga VIII: Zajazd
Tymczasem   w   Soplicowie   goście   po   wieczerzy   wychodzą   na   ganek   oglądać   osobliwe 

zjawisko,   jakim   jest   ukazanie   się  komety.  Wojski   i   Podkomorzy  opowiadają   o   wcześniejszych 
widzianych   kometach   i   o   wydarzeniach   (Targowica,   odsiecz   wiedeńska),   które   zwiastowały. 
Wierzono bowiem, że kometa wróży zawsze albo wojnę, albo kłótnię. Dlatego też Wojski nie jest 
zadowolony, że ukazała się nad Soplicowem, zwłaszcza że po wczorajszej bójce mają poważnych 
wrogów. Mówi także, iż być może udałoby się rozwiązać spór między Tadeuszem a Hrabią, ale mu 
przerwano.   Zaczyna   opowiadać   historię   o   tym,   jak   w   podobnej   sytuacji   znajdował   się   kiedyś 
Rejtan. Opowieść pozostaje jednak nieskończona, dlatego że Sędzia żegna się z zebranymi, gdyż 
ktoś bardzo serdecznie prosi o możliwość  widzenia się z nim. Goście rozchodzą się do miejsc 
noclegu.

Tadeusz nie idzie od razu spać, ale udaje się do komnaty Sędziego, gdyż chce jeszcze dziś 

z nim pomówić. Czekając aż stryj skończy poprzednią rozmowę zerka przez dziurkę od klucza. 
Widzi jak Sędzia wraz z Robakiem płaczą i ściskają się jak bracia. Okazuje się bowiem (tego 
Tadeusz nie słyszy), że Bernardyn postanowił ujawnić swoja tożsamość – jest to Jacek Soplica, brat 
Sędziego i ojciec Tadeusza. Opat klasztorny pozwolił mu ujawnić się, gdyż jego misja w każdej 
chwili może skończyć się śmiercią. Udaje się on do Dobrzyna, aby stłumić rozruchy wywołane 
przez Gerwazego. Po tym krótkim wyznaniu znika, wyskoczywszy przez okno. 

Za chwilę do komnaty Sędziego wchodzi Tadeusz. Mówi o swoich zamiarach udania się na 

granice   Księstwa   Warszawskiego,   gdyż   wyzwał   Hrabiego   na   pojedynek,   a   zwyczaj   ten   jest 
zabroniony na Litwie. Zaczyna żegnać się, gdyż postanawia prosto stamtąd przyłączyć się do wojsk 
Napoleona, m.in. dlatego, że taka była pierwotna wola jego ojca. Stryj odgaduje jednak, że nie to 
jest prawdziwym powodem wyjazdu, a przede wszystkim pośpiech – Tadeusz postanawia bowiem 
wyjechać już jutro rano. Zaczyna uspokajać młodzieńca obiecując podjąć się próby zeswatania go z 
Zosią. Tadeusz jest jednak przekonany, że Telimena nie odda mu jej ręki. Upór synowca zaczyna 
drażnić Sędziego tak, że nakazuje mu małżeństwo z Zosią i kończy rozmowę. 

Sędzia wąs kręcąc, z gniewem na chłopca spozierał:
"To Waść tak szczery? takeś mi serce otwierał?
Naprzód ów pojedynek! Potem znowu miłość
I ten wyjazd, oj! jest tu w tem jakaś zawiłość.
Już mnie gadano, jużem kroki Waści badał!
Asan bałamut i trzpiot, Asan kłamstwa gadał.
A gdzież to Asan chodził onegdaj wieczorem?
Czego Asan jak wyżeł tropił pode dworem?
O Tadeuszku! jeśli może Asan Zosię
Zbałamucił i teraz uciekasz? Młokosie,
To się Waci nie uda; lubisz czy nie lubisz,
Zapowiadam Asanu, że Zosię poślubisz,
A nie, to bizun - jutro staniesz na kobiercu! ...
Wyszedłszy   z   komnaty   stryja   Tadeusz   spotyka   Telimenę.   Kobieta   zaczyna   mu   robić 

wyrzuty za to, że jej unika, że nią gardzi. Mimo zapewnień, że tak nie jest, Telimena żąda dowodu 
miłości. Tadeusz nie jest zaś przekonany, czy może powiedzieć, że ja kocha. Ostatecznie Telimena 
zaczyna mu się narzucać, m.in. chce jechać za nim do Księstwa. Dochodzi do kłótni, w rezultacie 
której wszelkie związki między nimi zostają zerwane. 

Tak zadumany, ledwie zrobił kroków parę,
Gdy mu coś drogę zaszło; spójrzał, widzi marę,
Całą w bieliźnie, długą, wysmukłą i cienką.
Suwała się ku niemu z wyciągniętą ręką, 
Od której odbijał się drżący blask miesięczny,

11

background image

I przystąpiwszy, cicho jęknęła: "Niewdzięczny!
Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,
Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy zamykasz,
Jakby w słowach, we wzroku mym była trucizna!
Dobrze mi tak, wiedziałam, kto jesteś! - mężczyzna! (...)
"Telimeno - Tadeusz rzekł - dalbóg, nietwarde
Mam serce ani ciebie unikam przez wzgardę,
Ale uważ no sama, wszak nas widzą, śledzą,
Czyż można tak otwarcie? cóż ludzie powiedzą?
Wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem". (...)
Tego chciałam - krzyknęła - ha, języku smoczy!
Serce jaszczurcze! To nic, żem tobą zajęta
Wzgardziła Asesora, Hrabię i Rejenta,
Żeś mnie uwiódł i teraz porzucasz sierotę,
To nic! Jesteś mężczyzną, znam waszą niecnotę,
Wiem, że jak inni, tak ty mógłbyś wiarę złamać,
Lecz nie wiedziałam, że tak podle umiesz kłamać!
Słuchałam pode drzwiami stryja! więc to dziecko?
Zosia? wpadła ci w oko? i na nią zdradziecko
Dybiesz! Zaledwieś jedną nieszczęsną oszukał,
A jużeś pod jej bokiem nowych ofiar szukał!
Uciekaj, lecz cię moje dościgną przeklęctwa -
Lub zostań, wydam światu twoje bezeceństwa;
Twe sztuki już nie zwiodą innych, jak mnie zwiodły!
Precz! gardzę tobą! jesteś kłamca, człowiek podły!"

Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica,
I której żaden nigdy nie słyszał Soplica,
Zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia,
Tupnąwszy nogą, usta przyciąwszy, rzekł: "Głupia!" 
Tadeusz mimo zagniewania wiedział, że skrzywdził Telimenę, a sobie odebrał drogę do 

szczęścia, czyli do Zosi. W rozpaczy myśli nawet o samobójstwie – w tym celu biegnie nad staw. 
Widząc to Telimena, mimo szczerego gniewu, biegnie, aby mu przeszkodzić. Tymczasem brzegiem 
tegoż stawu przejeżdża Hrabia 

(Zaiste, okolica była malownicza!
Dwa stawy pochyliły ku sobie oblicza
Jako para kochanków: prawy staw miał wody
Gładkie i czyste jako dziewicze jagody;
Lewy, ciemniejszy nieco, jako twarz młodziana
Smagława i już męskim puchem osypana.
Prawy złocistym piaskiem połyskał się wkoło
Jak gdyby włosem jasnym; a lewego czoło
Najeżone łozami, wierzbami czubate;
Oba stawy ubrane w zieloności szatę. .
.). Dostrzega Tadeusza i daje rozkaz do ataku – 

dżokeje Hrabiego  wiążą  młodzieńca    i prowadzą do dworu. W tym  momencie rozpoczyna się 
zajazd. 

Na   spotkanie   Hrabiego   wybiegają   wszyscy   ze   dworu.   Damy   przerażone   perspektywą 

rozlewu krwi przerażone piszczą i mdleją. Zaskoczony tym Hrabia obiecuje im, że do rozlewu krwi 
nie dojdzie i czyni Sopliców swoimi więźniami, każąc zamknąć ich we dworze. Po chwili dociera 
szlachta po wodzą Gerwazego, ale nie mogąc dostać się do dworu inaczej przypuszcza szturm przez 

12

background image

kuchnię. Tam gotujące się potrawy studzą zapał przybyłych, a zaostrzają apetyt. Gerwazy widząc, 
że nie dostanie się do Sędziego postanawia choć zmusić Protazego, aby uznał aktem Hrabiego za 
właściciela zamku. Ten pozornie zgadza się na to, aby wzbudzić zaufanie, po czym umyka obławie. 
Tymczasem szlachta skora do użycia swej broni „morduje” po kolei zwierzęta na ucztę wieczorną w 
zamku. Ostatecznie w końcowej scenie wszyscy zapadają w głęboki, pogłębiony alkoholem, sen.

Nakładają sto ognisk, warzą, skwarzą, pieką,
Gną się stoły pod mięsem, trunek płynie rzeką;
Chce szlachta noc tę przepić, przejeść i prześpiewać.
Lecz powoli zaczęli drzemać i poziewać;
Oko gaśnie za okiem, i cała gromada
Kiwa głowami, każdy, gdzie siedział, tam pada:
Ten z misą, ten nad kuflem, ten przy wołu ćwierci.
Tak zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci.
 

Księga IX: Bitwa 
Następnego   dnia   rano   wszyscy   agresorzy   budzą   się   związani   i   obezwładnieni   przez 

żołnierzy rosyjskich, wezwanych zapewne przez Asesora lub Jankiela. To na pomoc Sędziemu 
przybyła   okoliczna   szlachta:   Podhajscy,   Birbaszowie,   Hreczechy,   Biergele.   Związanych 
buntowników każe major Płut zakuć w dyby i pozostawić na deszczu. Tymczasem Sędzia próbuje 
ułożyć się z Rosjanami, aby całą sprawę załatwić polubownie – bez angażowania sądu i władz. 
Ostatecznie Major żąda tysiąca rubli za głowę, aby zgodził się puścić Dobrzyńskich. Sędzia próbuje 
się   targować   i   przekonać   Płuta,   że   niewiele   zyska   aresztując   napastników.  Tamten   zirytowany 
powołuje się na nowe prawa, które pozwolą być może nawet na karę w postaci zesłania do pracy na 
Syberii. Zaczyna nawet grozić Sędziemu, że i na niego znajdzie haka, co wywołuje kłótnię. 

Spór   przerywa   pojawienie   się   Robaka,   Maćka   Dobrzyńskiego   przebranego   za   chłopa, 

Bartka Prusaka, Mickiewicza i Zana. Zwykle ponury Bernardyn tym razem aż promienieje radością 
– gratuluje Majorowi złapania szlachty i proponuje zorganizowanie uczty z tej okazji. Zadowolony i 
rozochocony   Major   proponuje   po   posiłku   tańce,   na   co   przyklaskuje   Ksiądz   Robak.   Zakonnik 
sugeruje też, że warto by dać trochę wódki także wojskom pilnującym więźniów, na co z kolei 
przystaje Płut. Sam Major udaje się na poszukiwanie tancerki, ale gdy staje się zbyt natarczywy i 
bez pozwolenia całuje Telimenę w rękę zostaje spoliczkowany przez Tadeusza. W tym czasie Robak 
podaje młodzieńcowi broń i karze strzelać, co też Tadeusz robi. Strzał okazuje się niecelny, ale 
wśród Rosjan wybucha panika. 

Wywiązuje   się   regularna   walka   między   szlachtą   (w   tym   uwolnieni   Dobrzyńscy)   a 

Moskalami. Jest to bitwa bezładna i niedowodzona – próżno bowiem kapitan Rykow pobiegł do 
stodoły, aby stamtąd dowodzić. Szlachta tymczasem dobywszy broni ukrytej na wozie Księdza 
Robaka ostro stawia opór wojsku rosyjskiemu. Stary Maciek, niezdolny do otwartej walki jeden na 
jednego, postanawia usunąć się z placu boju, ale mocno atakowany przez Gifrejtera stacza z nim 
zwycięski pojedynek. Niestety jest przez to jeszcze bardziej atakowany tak, że z pomocą musi mu 
przyjść Kropiciel. Sam jednak omal nie przypłacił tej pomocy życiem, gdyż stracił broń. Wtedy z 
pomocą   obydwu   przychodzi   Gerwazy.   Ostatecznie   zwycięstwo   należy   do   szlachty.  Wesela   nie 
podziela jednak Robak, który wie, że trzeba jeszcze rozbić oddział zgromadzony wokół Rykowa. 
Nie jest to zadanie łatwe – Rosjanie posiadają broń, zaś szlachta w większości tylko miecze, dlatego 
też nie może się zbliżyć do wroga. Rykow odniósłby niewątpliwie zwycięstwo, gdyby nie Konewka 
Dobrzyński, który zaczaiwszy się w pokrzywach wprowadził zamieszanie i rozbił zwarte szeregi 
oddziału. Resztę dokończyła szlachta. 

Rykow   ze   zmniejszonymi   siłami   ucieka   do   ogrodu,   gdzie   od   strony   zamku   zostaje 

zaatakowany przez oddział Hrabiego. Niestety Moskale są jeszcze dość silni – powalają kilku ludzi 
Hrabiego i zamierzają się na niego samego. Widząc to przerażony Klucznik pędzi na ratunek, 
ale   uprzedza   go   Robak,   który   zostaje   postrzelony   kulą   przeznaczona   dla   ostatniego   z 

13

background image

Horeszków. Ksiądz ranny oddala się instruując walczących.

Padł koń Hrabi, spadł Hrabia; Klucznik krzycząc bieży
Na ratunek, bo widzi: jegry na cel wzięli
Ostatniego z Horeszków, chociaż po kądzieli.
Robak był bliższy, Hrabię ciałem swym zakrywa,
Dostał za niego postrzał, spod konia dobywa,
Uprowadza; a szlachcie każe się rozstąpić,
Lepiej mierzyć, postrzałów nadaremnych skąpić,
Kryć się za płoty, studnię, za ściany obory;
Hrabia z jazdą ma czekać sposobniejszej pory...
Jego plan doskonale zrozumiał Tadeusz i z daleka, zza drzewa strzela do Rosjan. Widząc to 

Rykow sugeruje Majorowi, aby stanął do pojedynku z młodzieńcem, bo inaczej ich wszystkich 
wybije.   Ostatecznie   Płut   wysyła   do   walki   Rykowa,   a   Tadeusza   zastępuje   Hrabia,   mający   do 
kapitana osobistą zniewagę, gdyż to właśnie Rykow napadł rano na zamek i podstępnie obezwładnił 
jego ludzi. Do pojedynku jednak nie dochodzi, gdyż Płut nakazuje jednemu ze swoich żołnierzy 
zastrzelić Tadeusza i mimo że tamten chybia, szlachta traktuje to jako zdradę i naciera na Moskali. 

Znów   wywiązuje   się   regularna   walka.  Tymczasem  Wojski   i   Protazy  wymyślają   fortel, 

dzięki któremu ostatecznie udaje się przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Litwinów. Przewracają 
oni bowiem na Rosjan wielką wieżę drewnianą służącą do wyrabiania serów, tzw. sernicę, pod którą 
bronił się oddział Rykowa. Większość żołnierzy pada lub zostaje ranna. Resztę dobija Gerwazy, 
któremu życie ratuje Robak – widząc, że zamierza się na Klucznika siedmiu strzelców naraz w 
momencie strzału przewraca go na ziemię. Ostatecznie rozbitemu niemal całkowicie Kapitanowi 
proponuje Podkomorzy poddanie się, co też za chwilę ma miejsce i 

„taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.”

Księga X: Emigracja. Jacek
Tuż po skończonej bitwie nad Soplicowo nadciągają burzowe chmury. Jest to dobry znak 

dla szlachty, gdyż ostra nawałnica pozrywała mosty i dzięki temu nikt dziś się nie dowie o bitwie 
we   dworze.   Tymczasem   w   komnacie   Sędziego   trwają   narady.   Kapitan   Rykow   zgadza   się   nie 
oskarżać  nikogo sądownie i  zeznać, że  przybyli  do Soplicowa przypadkiem. Proponuje jednak 
przekupić Płuta, aby ten nic nie wygadał, jednak Gerwazy zapewnia, że on nic już nikomu nie 
powie. Na dociekania Rykowa przyznaje się, choć nie wprost, do zabicia Majora. Od Księdza 
Robaka dostaje rozgrzeszenie, gdyż czyn ten popełnił dla dobra społecznego.

Wielki grzech bezbronnego zabić niewolnika!
Chrystus zabrania mścić się nawet i nad wrogiem!
Oj, Kluczniku! odpowiesz ty ciężko przed Bogiem.
Jedna jest restrykcyja: jeśli popełniono
Nie z zemsty głupiej, ale pro publico bono".
Klucznik głową i ręką kiwał wyciągnioną
I mrugając powtarzał: Pro publico bono! 
Chwilę   potem   Podkomorzy   ogłasza   szlachcie,   że   najbardziej   aktywni  uczestnicy   walk 

muszą udać się na emigrację do Księstwa Warszawskiego. Tym ocalą pozostałych, którzy przed 
obliczem władzy obarczą winą za bójkę ich i Majora Płuta. 

Teraz z kolei Sędzia zajmuje się Tadeuszem. Przed obliczem rannego Księdza oznajmia, że 

Telimena   zgodziła   się   oddać   młodzieńcowi   Zosię,   która   również   jest   z   tego   faktu   bardzo 
zadowolona. Jednak Tadeusz nie chce pętać woli Zosi, gdyż nie wie, na jak długo przychodzi mu 
opuszczać rodzinne strony. Postanawia prosić ją o rękę dopiero po swoim powrocie, jeśli nadal 
sędziego   chciała.   Słysząc   to   Zosia   wręcza   mu   na   drogę   obrazek   św.   Genowefy   z   relikwią 
(fragmentem płaszcza) św. Józefa, patrona zaręczonych. 

14

background image

"Pan odjeżdżasz tak prędko? Ja Panu na drogę
Dam podarunek mały i także przestrogę:
Niechaj Pan zawsze z sobą relikwije nosi
I ten obrazek, a niech pamięta o Zosi.
Niech Pana Pan Bóg w zdrowiu i szczęściu prowadzi
I niech prędko szczęśliwie do nas odprowadzi".
Widząc tak smutne dla obojga pożegnanie również Hrabia rozczula się i po pierwsze godzi 

się z Tadeuszem, a po drugie wyznaje swe uczucia Telimenie. Biorąc jednak przykład z Tadeusza 
postanawia wyjechać i poświecić miłość dla ojczyzny. W chwilę później w wielkim pośpiechu 
emigranci opuszczają Soplicowo. 

Nie może z nimi udać się Robak, gdyż jest zbyt ciężko ranny. Prosi Sędziego, żeby wezwał 

plebana i Gerwazego i sprowadził do niego. Gdy wszyscy są już w pokoju Robaka zaczyna się jego 
spowiedź – bernardyn wyznaje przed klucznikiem, że jest Jackiem Soplicą słowami 

Jam jest Jacek 

Soplica.

Prosi   o   wysłuchanie   jego   spowiedzi   i   być   może   o   przebaczenie.   Opowiada   następnie 

dobrze   znane   Gerwazemu   dzieje   miłości   Jacka   i   Ewy,   sprzeciwu   Stolnika   i   jego   zabójstwa. 
Przekazuje   tę   relację   jednak   trochę   inaczej   niż   funkcjonowała   ona   w   pamięci   Klucznika   – 
akcentując swoje krzywdy, nieuczciwe zachowanie się Stolnika wobec niego – np. udawanie, że o 
miłości dwojga nie wiedział, aby nie zrazić Jacka do siebie, gdyż jego popularność okazywała się 
m.in. przy głosowaniu na sejmikach. Wskazuje także na nieudane próby zapomnienia, wyjechania 
gdzieś. Podczas jednej z takich prób postanowił pożegnać się, licząc, że może w chwili wzruszenia 
pozwoli on na małżeństwo. Tymczasem on zaczął rozmawiać o małżeństwie Ewy ale z kasztelanem 
witebskim.   Przepełniło   to   czarę   goryczy   i   uraziło   dumę   szlachecką   Jacka   tak,   że   poprzysiągł 
zemstę. Bernardyn przysięga jednak Gerwazemu, że nie był w zmowie z Moskalami, którzy napadli 
na Stolnika, a jedynie przejeżdżał tamtędy. Niestety widząc z jaką butą Stolnik stanął na progu po 
odparciu ataku ożyły w nim dawne urazy i bez zastanowienia wypalił z broni zabijając głowę rodu 
Horeszków. 

Wysłuchawszy tych zwierzeń Gerwazy przebacza, choć zaznacza, że ręki nie może mu 

uścisnąć. Ksiądz prosi jeszcze, aby zechciał wysłuchać go do końca, gdyż dziś umrze, bo choć rana 
niewielka, to poruszyła dawniejszą i wdała się gangrena. Opowiada wiec swoje losy dalej. Uznany 
za   zdrajcę   przez   Polaków,   zaś   za   sojusznika   przez   Rosjan   uciekł   z   ojczyzny,   aby  nie   dać   się 
zrusyfikować. Chcąc odkupić swe winy wobec Horeszków zaopiekował się córką Ewy – Zosią, gdy 
matka jej zmarła na Syberii. Zaś aby zmazać opinię zdrajców z rodu Sopliców pracował dla kraju, 
jako żołnierz a następnie emisariusz, od wielu lat planując powstanie, które przyśpieszył i skazał na 
niepowodzenie Gerwazy. Nie ma on jednak żalu do Klucznika. Gerwazy wzruszony taką postawa 
opowiada, że również Stolnik umierając zrobił znak krzyża w kierunku Jacka, co znaczyło, że mu 
przebacza,   ale   w   gniewie   stary   sługa   nigdy   nikomu   o   tym   nie   powiedział.   Uradowany   tą 
wiadomości   Jacek   czeka   w   spokoju   na   księdza,   gdy   przybywa   posłaniec   z   wiadomością,   że 
Napoleon wyrusza na Rosję. W chwilę później Robak umiera. 

Księga XI: Rok 1812
O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!
Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju,
A żołnierz rokiem wojny; dotąd lubią starzy
O tobie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy.
Z dawna byłeś niebieskim oznajmiony cudem
I poprzedzony głuchą wieścią między ludem;
Ogarnęło Litwinów serca z wiosny słońcem

15

background image

Jakieś dziwne przeczucie, jak przed świata końcem,
Jakieś oczekiwanie tęskne i radośne. 
Księga   rozpoczyna   się   apostrofą   sławiącą  ów   tytułowy   1812   rok.   Wiosną   tego   roku 

wkraczają   do   Rosji   wojska  Napoleona.   Oddziały   polskie   stacjonują   m.in.   w   Soplicowie.   Po 
gościnnym przyjęciu i krótkich rozmowach wszyscy zmęczeni udają się na spoczynek. Jedynie 
Wojski wciela się w rolę kuchmistrza i przygotowuje uroczysty obiad dla gen. Dąbrowskiego oraz 
potrójne zaręczyny. 

Następnego dnia uroczystości rozpoczynają się od obchodów święta Najświętszej Panny 

Kwietniowej. W kaplicy gromadzi się wiele ludności, gdyż poza chęcią modlitwy chcą oni również 
zobaczyć sławnych wojskowych goszczących w Soplicowie. 

Po mszy Podkomorzy przemawia do zgromadzonych. Mówi o wyzwoleniu Księstwa i 

Korony przez Napoleona, ale także  o losach Jacka Soplicy. Dokonuje on pełnej, bo również 
urzędowej ekspiacji i nobilitacji bohatera, gdyż informuje publicznie o przyznaniu Jackowi 
orderu kawalera Legii Honorowej.

Owoż te wszystkie rzeczy mając na uwadze,
Ja, reprezentujący województwa władzę,
Moją konfederacką ogłaszam wam laską:
Że Jacek wierną służbą i cesarską łaską
Zniósł infamiji plamę, powraca do cześci
I znowu się w rzęd prawych patryjotów mieści; 
Odznaczenie   zostaje   zawieszone   na   grobie   zmarłego.   Następnie   Sędzia   zaprasza 

wszystkich na ucztę do dworu.

Tymczasem na progu dworu siedzą, rozmawiając i popijając miód, dwaj byli wrogowie – 

Gerwazy i Protazy. 

Tak, tak, mój Protazeńku" - rzekł klucznik Gerwazy.
"Tak, tak, mój Gerwazeńku" - rzekł woźny Protazy. 
Patrząc na Tadeusza i Zosię snują refleksje o tym, jak dziwnie zakończył się spór o zamek. 

Natomiast między młodymi niejako ponawiane są zaręczyny. Tadeusz chcąc być pewnym miłości 
Zosi, pyta ją, czy nadal chce zostać jego żoną. 

Zofijo, musisz to mnie koniecznie powiedzieć,
Nim zamienim pierścionki, muszę o tem wiedzieć.
I cóż, że przeszłej zimy byłaś już gotowa
Dać słowo mnie? Ja wtenczas nie przyjąłem słowa:
Bo i cóż mi po takiem wymuszonem słowie?
Wtenczas bawiłem bardzo krótko w Soplicowie;
Nie byłem taki próżny, ażebym się łudził,
Żem jednem mem spójrzeniem miłość w tobie wzbudził.
Ja nie fanfaron; chciałem mą własną zasługą
Zyskać twe względy, choćby przyszło czekać długo.
Teraz jesteś łaskawa twe słowo powtórzyć;
Czymże na tyle łaski umiałem zasłużyć?
Oczywiście otrzymuje odpowiedź twierdzącą, po czym oboje udają się w stronę dworu, 

gdzie Rejent z kolei swojej narzeczonej pomaga w toalecie.

Nagle   Rejent   zostaje   wezwany   przez   Wojskiego,   który   dostrzegł   w   ogrodzie   zająca. 

Pojawia się tym samym kolejna sposobność do rozstrzygnięcia sporu z Asesorem. Kusy i Sokół 
poddani zostają próbie, dzięki której udaje się zakończyć sprawę. Zwycięstwo odnoszą oba charty, 
co jest dodatkowo okolicznością miłą i satysfakcjonującą obie strony. Następuje długo oczekiwane 
pojednanie, do którego, jak informuje narrator, miał się przyczynić sam Wojski hodując specjalnie 
na tę okazję zająca, aby stanowił łatwą zdobycz. Fakt ten pozostaje jednak tajemnicą i pozwala 
zachować przyjaźń między dawnymi wrogami.

16

background image

Natomiast   w   sali   jadalnej   zgromadzeni   goście   witają   wchodzących   Tadeusza   i   Zosię, 

podziwiając urodę młodej panny, która rozkwita w pełni dzięki połączeniu z prostotą tradycyjnego 
litewskiego stroju. Jeden z pułkowników nawet wyjmuje szkicownik i zaczyna rysować Zosię. W 
tym momencie Sędzia rozpoznaje w nim Hrabiego i wita go serdecznie. Za chwilę pojawia się 
druga  para narzeczonych:  Tekla Hreczeszanka  i Asesor, który już dość  dawno odkochał się  w 
Telimenie. Ostatniej pary nie mogą się wszyscy doczekać, gdyż Rejent poszukuje pierścionka, który 
zgubił w czasie szczucia zająca, a jego narzeczona nadal nie ukończyła toalety. 

Księga XII: Kochajmy się
Wojski pełni obecnie obowiązki marszałka dworu, dbając, aby gościom nie uchybiono w 

żaden sposób. Dlatego też m.in. odpowiednio rozsadza gości przy stole. W tym czasie Tadeusz i 
Zosia według zwyczaju usługują włościanom, dla których stoły zastawiono przed dworem. 

We dworze tymczasem zebrani goście zachwycają się  serwisem  obiadowym Wojskiego, 

pytając jednocześnie, cóż za sceny on przedstawia. Wojski czuje się tym samym zobligowany do 
opowiedzenia   całej   historii   sejmików   polskich,   gdyż   sceny   z   takich   obrad   umieszczone   są   na 
sprzętach.

Za mych Wielce Mościwych Panów pozwoleniem:
Te persony, których tu widzicie bez liku,
Przedstawiają polskiego historią sejmiku,
Narady, wotowanie, tryumfy i waśnie;
Sam tę scenę odgadłem i Państwu objaśnię 
Po skończonej opowieści serwis zostaje wreszcie wykorzystany – pojawia się w nim całe 

mnóstwo   potraw,   podanych   w   niezwykle   kunsztowny   sposób   –   układają   się   one   w   krajobraz 
różnych pór roku. Zachwyca to niezmiernie gen. Dąbrowskiego, który gratuluje Wojskiemu talentu. 

W  trakcie  posiłku  pojawiają  się kolejni  goście.  Najpierw  Sędzia  przyprowadza  Maćka 

Dobrzyńskiego,   który   rad   jest,   że   może   zobaczyć   najprzedniejszych   wodzów   polskich.   Sam 
Dąbrowski i inni poznają Maćka i wspominają jego „poczynania” z Rózeczką. Zebrani opowiadają 
o   innych   Dobrzyńskich,   przebywających   w   Królestwie   Polskim.   Chwilę   potem   pojawia   się 
Gerwazy   ze   swym   Scyzorykiem,   którego   rozmiarami   wszyscy   się   zachwycają.   Jedynie   gen. 
Kniaziewicz jest w stanie dobrze nim władać. Toteż jemu Gerwazy ofiarowuje swoja broń. Przez 
cały   ten   czas   Maciek   pozostaje   milczący   i   markotny,   a   gdy   wreszcie   decyduje   się   odezwać, 
krytykuje naiwną wiarę w pomoc Napoleona. Wskazuje, że Polsce potrzebny jest wódz-Polak. 
Wywołuje to nerwowe szepty wśród zebranych. 

W tym momencie pojawia się ubrany z francuska Rejent wraz z narzeczoną – Telimeną. 

Dostrzegłszy go Maciek rzuca nań ostre, karcące spojrzenie oraz określa go mianem głupca. Chwilę 
potem, bez pożegnania, wraca do swojego zaścianka. Tymczasem Hrabia robi wyrzuty Telimenie i 
gotów   jest   pojedynkować   się   z   Rejentem.   Jednak   kobieta   odciąga   go   na   stronę   i   każe   się 
decydować: jeśli weźmie z nią dziś ślub, to porzuci dla niego Rejenta. Hrabia dostrzega, jak bardzo 
się pomylił oceniając Telimenę. 

O, kobieto, dla mnie niepojęta!
Dawniej w uczuciach twoich byłaś poetyczną,
A teraz mi się zdajesz całkiem prozaiczną;
Cóż są wasze małżeństwa, jeśli nie łańcuchy,
Które związują tylko ręce, a nie duchy?
Wierzaj, są oświadczenia, nawet bez wyznania,
Są obowiązki nawet bez obowiązania! 
Nie chce się z nią żenić, ale obiecuje też nie przeszkodzić jej w poślubieniu Rejenta. Aby 

jednak ukarać Telimenę zaczyna zalecać się do Podkomorzanki. Goście bawią jeszcze chwilę we 
dworze, a następnie wychodzą na dziedziniec. 

Tymczasem   Tadeusz   radzi   się   Zosi   w   kwestii   uczynienia   wolnymi   ich   przyszłych 

17

background image

poddanych. Decyzja ta wpłynie bowiem na ich położenie materialne – będą zmuszeni prowadzić 
żywot   ziemiański.   Zosia   zapewnia,   że   jest   z   tego   powodu   bardzo   rada.   Słysząc   to   Gerwazy 
proponuje, aby chłopów uszlachcić, czym nie narazi się ich na nałożenie ogromnych podatków. 
Przy   czym   zauważa,   że   sytuacja   materialna   nie   pogorszy   im   się   znacznie,   gdyż   pilnował   on 
ostatnich skarbów rodu Horeszków i że teraz należą one do Zosi. Toteż Tadeusz czym prędzej 
ogłasza   poddanym   decyzję,   za   co   otrzymuje   ich   dozgonną   wdzięczność.   Wszyscy   wpadają   w 
radosny nastrój, współweseląc się z narzeczonymi. 

Za chwilę jednak uwaga wszystkich skupia się na muzykantach, a przede wszystkim na 

Jankielu, który jest powszechnie uznany za najlepszego cymbalistę.

Było cymbalistów wielu,
Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu
(Jankiel przez całą zimę nie wiedzieć gdzie bawił,
Teraz się nagle z głównym sztabem wojska zjawił). 
Wiedzą wszyscy, że mu nikt na tym instrumencie
Nie wyrówna w biegłości, w guście i w talencie.
Proszą, ażeby zagrał, podają cymbały; 
Zawstydzony Żyd nie chce jednak początkowo zagrać, ale ulega prośbie Zosi i rozpoczyna 

swój niezwykły  koncert. Spod pałeczek wydobywają się dźwięki Poloneza Trzeciego Maja. W 
pewnym momencie rytm zostaje zmącony jakąś fałszywą nutą, którą jako Targowicę rozpoznaje 
Gerwazy.   Dalej   już   zgodnym   rytmem   wygrywa   Jankiel   znaną   wojsku   piosenkę   o   niedoli 
żołnierskiej, aby zakończyć dźwiękami „Mazurka Dąbrowskiego”.

Po koncercie Jankiela Podkomorzy daje sygnał, że „Poloneza czas zacząć”.
Podkomorzy z Zosią prowadzą w sposób mistrzowski pierwszą parę. Przyszłą panna młoda 

jest jednak rozchwytywana także przez innych tancerzy i kończy tańce dopiero, kiedy złączy się w 
parę z Tadeuszem. Powszechna wesołość nie dotyczy tylko jednej osoby – Saka Dobrzyńskiego, 
dawnego konkurenta Zosi, na śmierć w niej zakochanego. Utwór wybrzmiewa atmosferą radości, 
wesela   i   ucztowania.   Zaś   ostatnie   słowa   narratora   niejako   uautentyczniają   relację,   czyniąc   z 
podmiotu mówiącego świadka opisanych wydarzeń. 

I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
A com widział i słyszał, w księgi umieściłem.

KONIEC

EPILOG
O tem że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,
Przeklęstw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Za poznych żalów, potępieńczych swarów!

Biada nam, zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzi znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha
I każą oddać co najprędzej ducha...

18