background image

Bliskie spotkania z dziwnymi rakietami

Wielokrotnie cywilne samoloty z setkami pasażerów na pokładzie stykały się z nieznanymi, 

cygarokształtnymi lub podobnymi do rakiet obiektami, czego rezultatem było kilka wypadków, w 
wyniku których wiele osób traciło swe życie w nieznanych okolicznościach. Większość z podanych 
niżej przypadków nie jest znana szerszym kręgom opinii publicznej. W wielu wypadkach władze 
zataiły szczegóły tego, co się naprawdę wydarzyło. Należy sądzić, że organy wojskowe często 
próbują zataić fakt, że przez pomyłkę trafiono – a czasami nawet zestrzelono – samolot cywilny. 
Poniższe   incydenty   stanowią   jedynie   wierzchołek   góry   lodowej.   Większość   takich   zdarzeń 
pozostaje nieznanych i zapewne już nigdy nie ujrzą one światła dziennego.

Przypadek nr 1

27 czerwca 1980 roku o godz. 20.56 włoski samolot DC-9 linii lotniczych ITAVIA leciał z 

Bologny   do   Palermo.   Nagle   wieża   kontrolna   Ciampino   w   pobliżu   Rzymu   utraciła   kontakt   z 
samolotem. Wkrótce okazało się, że pozornie bez powodu runął on w wody Morza Śródziemnego. 
Załoga i pasażerowie, w sumie 81 osób, zginęli na miejscu.

Następnego   dnia   w   okolicach   wyspy   Ustica   udało   się   odnaleźć   niektóre   szczątki   rozbitego 

samolotu, podczas gdy cały kadłub zatonął na głębokości około 3500 m. Badanie kilku martwych 
ciał znalezionych w morzu wskazywało na pewnego rodzaju zewnętrzną eksplozję lub kontakt z 
nieznanym obiektem, który mógł być źródłem katastrofy. Z drugiej strony odnalezione fragmenty 
podwozia przemawiały przeciwko teorii eksplozji wewnątrz samolotu. Analiza fragmentów metali 
przekonała komisję badawczą, że DC-9 został zestrzelony przez wojskowy pocisk rakietowy.

Znalezione   w   martwych   ciałach   pozostałości   fosforu,   powiązano   z   wystrzeliwanymi   przez 

wojsko   pociskami.   Ponadto   w   nocy,   kiedy   miał   miejsce   wypadek,   pewne   anonimowe   źródło 
wojskowe   skontaktowało   się   z   jednym   z   włoskich   dziennikarzy   i   potwierdziło,   że   w   samolot 
uderzył pocisk.

Dziesięć lat później, sierżant z wojskowego sztabu dowodzenia przyznał, że widział jak samolot 

znika z ekranu radaru. Poprzednio kategorycznie zaprzeczano, jakoby samolot miał się znajdować 
pod obserwacją. W toku dalszych badań okazało się, że echo radarowe samolotu znajdowało się na 
równoległym kursie z innym obiektem, po czym samolot został trafiony przez trzeci obiekt, który 
przeciął   trajektorię   jego   lotu.   Później   echo   radarowe   samolotu   zostało   rzucone   w   tym   samym 
kierunku, w którym poruszał się przecinający jego kurs obiekt.

Przypadek nr 2

Podobny wypadek miał miejsce w 1968 roku, kiedy to samolot linii lotniczych Lingus Viscount 

wpadł do Morza Irlandzkiego, grzebiąc na pokładzie 61 osób. Chociaż samolot przelatywał na 
południe od wojskowego, rakietowego poligonu doświadczalnego znajdującego się w Aberporth w 
Walii, to z początku nie powiązano tego faktu z tym wypadkiem.

Jednak po 6 latach wyłowiono z morza odłamki rakiet, które są wystrzeliwane właśnie z tego 

poligonu i wtedy powiązano to z katastrofą samolotu. Nie wydano jednak żadnego oficjalnego 
komunikatu, potwierdzającego związek znalezienia odłamków rakiet z katastrofą samolotu.

Według „The Sunday Times” podobny wypadek zdarzył się w 1982 roku, kiedy to włoski DC-9 

o mało co nie zderzył się z tajemniczym obiektem na wysokości 8200 m, który eksplodował z 
bezpośredniej bliskości samolotu. Przebywający na pokładzie pasażerowie opisali ów obiekt jako 

background image

„szybko poruszający się cień, podobny do rakiety”.

Przypadek nr 3

11   marca   1982   roku   norweski   Twin   Otter   z   15   osobami   na   pokładzie   rozbił   się   niedaleko 

Honningsvang w północnej Norwegii. Samolot odbywał lot z Berlevag do Mehamn, gdy nagle z 
nieznanych przyczyn wpadł do morza. Wszyscy zginęli na miejscu. Na początku uważano, że winę 
za   katastrofę   ponosi   pilot,   jednak   w   niedługim   czasie   zgłosiło   się   dwóch   świadków,   którzy 
stwierdzili, że widzieli podobny do myśliwca samolot, który znajdował się w tym obszarze na 
sekundy przed katastrofą. Jednym ze świadków był Selius Samuelsen, który stwierdził, że widział 
jak oba samoloty „połączyły się ze sobą”.

Przewodniczący   komisji   badawczej,   generał   porucznik   Wilhelm   Mohr   zaprzeczył,   aby 

jakikolwiek,   norweski   czy   należący   do  NATO   samolot   znajdował   się   w   tym   czasie   w   rejonie 
wypadku.   Według   wychodzącej   w   Narviku   gazety   „Fremover”,   zakres   radarowy   przebiegu 
wypadku ukazuje drugie echo na kursie równoległym do Twin Otter na krótko przed wypadkiem, 
oraz   przecięcie   się  obu  kursów   w  czasie,  w   którym   doszło   do  katastrofy.   Dziennikarz   gazety, 
Oddvar Kristoffersen stwierdził, że nie ma wątpliwości, że Twin Otter został zestrzelony przez 
samolot NATO. Jest on przekonany, że oficjalne wyjaśnienia i wydelegowanie dwóch zespołów 
badawczych do tej sprawy, mają w rzeczywistości chronić interesy NATO.

Przypadek nr 4

Kolejne   zdarzenie   miało   miejsce   w   Australii.   Dane   o   nim   pochodzą   z   krótkiego,   ale 

jednoznacznego raportu RAAF-u. Oto jego treść.

„17 grudnia 1984 roku, godz. 15.00, z archiwum RAAF, Canberra. Pilot zaobserwował obiekt w 

kształcie rakiety, którego zwężający się przód był ostro zakończony, natomiast ścięty tył kadłuba 
posiadał   stateczniki.   Obiekt   nie   wydawał   żadnych   dźwięków,   ani   nie   wydzielał   spalin.   Mknął 
niczym pocisk i po około 2-3 sekundach znikł w oddali, tuż nad linią widnokręgu”.

Przypadek nr 5

15 sierpnia 1985 roku samolot greckich linii lotniczych Olyrnpic Airways [lot OA 132] z 61 

pasażerami na pokładzie, miał bliskie spotkanie z obiektem w kształcie rakiety. Stało się to na trasie 
z Zurichu do Aten, w chwili, gdy samolot przekraczał granicę szwajcarsko-włoską. O godz. 16.05 
pierwszy pilot Christos Stamulis połączył się z wieżą kontrolną Linate i oświadczył, że właśnie 
przemknął obok niego, lecąc z lewej strony na prawą, obiekt bez skrzydeł. Jego Boening 727 leciał 
na wysokości 7500 metrów korytarzem powietrznym „Amber 14”, cały czas trzymając się kursu 
południowo-wschodniego. Nieznany obiekt przeleciał zaledwie 60-150 m poniżej samolotu. Miał 
on kilka metrów długości i był koloru ciemnobrązowego lub czarnego.

Przypadek nr 6

Zaledwie trzy dni później, 18 sierpnia 1985 r. podobne zdarzenie miało miejsce w Szwecji.
Czterech pilotów leciało samolotem Cessna wzdłuż wschodniego wybrzeża Szwecji, utrzymując 

kurs południowy. Gdy przelatywali nad Soderhamn, zauważyli obiekt w kształcie rakiety długości 6 
m,   który   poruszał   się   kursem   przeciwnym.   Oto   jak   zdarzenie   to   opisał   Per   Lundqvist,   który 
pilotował samolot.

background image

„Lecieliśmy   na   wysokości   około   1000   m   pomiędzy   Umea   i   Gavle,   gdy   nagle   jeden   z   nas 

zauważył   naprzeciw,   nad   rozciągającymi   się   w   dole   lasami,   coś   błyszczącego   w   promieniach 
słońca. Zbliżając się, w końcu zobaczyliśmy, że jest to metalowy pocisk ze statecznikami z tyłu. 
Przez cały czas zmieniał on kurs, w zależności od ukształtowania terenu i według mnie podążał 
wzdłuż rozciągającej się poniżej linii wysokiego napięcia. Zaciekawiło nas to do tego stopnia, że 
zanurkowałem w tamtym kierunku i obróciłem samolot, starając się podążyć za nim, ale okazało się 
to niemożliwe. Po prostu nie mieliśmy wystarczającej mocy silnika by z nim konkurować. Wkrótce 
znikł nam z oczu, lecąc na wysokości kilkuset metrów”.

Piloci   postanowili   zgłosić   swoją   obserwację   armii   szwedzkiej,   która   przez   6   miesięcy 

nadaremnie próbowała zidentyfikować ów tajemniczy obiekt.

Przypadek nr 7

Inną, niewielkich rozmiarów rakietę napotkał na wysokości około 9700 m nad ziemią kapitan 

William Cantrell z załogą Delty Airlines w locie nr 1083 pomiędzy Pittsburg w Pensylwanii i 
Atlanta w Georgii [USA]. Zdarzenie to miało miejsce 25 czerwca 1987 r. w pobliżu Charleston w 
Zach.   Virginii.   Wydawało   się,   że   niewielka   rakieta   leci   wprost   na   Boeninga   737   z   jego   60 
pasażerami, lecz załoga odetchnęła z ulgą gdy w końcu okazało się, że przeleciała ona obok, w 
odległości   zaledwie   150-180  m   poniżej   samolotu.   Władze   FAA   (Federal   Aviation   Authority  – 
Federalny Urząd Lotnictwa) w krótkim czasie po incydencie oświadczyły:

„Kapitan opisał obiekt jako prymitywny z wyglądu, jakby był „domowej roboty”, o długości 4-6 

m   z   dużymi   statecznikami,   które   dochodziły   do   połowy   jego   korpusu,   przez   co   przy   swojej 
kolorystyce – główny korpus rakiety był biało-żółty, a stateczniki brązowe – wydawał się on być 
niezbyt zgrabny. Ponadto świadek stwierdził, że w czasie, gdy obiekt przelatywał pod samolotem, 
wydawało   się,   jakby   schodził   w   dół   z   wyłączonym   silnikiem.   Pilot   oświadczył   też,   że   nie 
przedsięwziął żadnej akcji wymijania”.

W przeciwieństwie do raportu FAA, w prasie obiekt został opisany jako „poruszający się z 

bardzo dużą prędkością w kierunku północnym”. Pilot Cantrell stwierdził, że nie zauważył żadnych 
spalin wydobywających się z rakiety. W tym przypadku ewentualnym wyjaśnieniem całej sprawy 
mógłby   być   przelot   balonu,   chociaż   kierunek   wiejących   tego   dnia   wiatrów   wydaje   się   temu 
zaprzeczać.   W   oficjalnym   oświadczeniu   rzecznik   prasowy   Pentagonu   rutynowo   zaprzeczył   o 
jakimkolwiek związku wojska z tą sprawą.

Przypadek nr 8

W 1991 roku, w trakcie lotu z Mediolanu do Londynu, obserwacji obiektu w kształcie rakiety 

dokonał włoski pilot Achille Zaghetti. 21 kwietnia 1991 roku wraz z drugim pilotem prowadzili 
samolot McDonnel Douglas MD 80 z 57 pasażerami na pokładzie. Znajdowali się jeszcze nad 
Kanałem   Angielskim,   lecz   właśnie   rozpoczęli   schodzenie   w   kierunku   lotniska   Heathrow.   Była 
godzina 20. Oto wywiad, jaki przeprowadził z włoskim pilotem szwedzki ufolog Cias Svahn:

CS: Może Pan opowiedzieć własnymi słowami co się wydarzyło?
AZ: To było w czasie podchodzenia do lądowania. Nasza pozycja znajdowała się dokładnie 

pośrodku   kanału,   pomiędzy   Anglią   a   Francją.   Korzystając   z   autopilota   schodziliśmy   w   dół,   z 
prędkością ok. 400 mil. Gdy znaleźliśmy się na wysokości około 8000 m, zwiększyliśmy prędkość 
schodzenia. Gdy razem z drugim pilotem rozejrzeliśmy się dookoła, nagle zauważyliśmy przed 
sobą   inny   samolot.   Nie   widzieliśmy   jego   kształtu,   tylko   światła   antykolizyjne.   Znajdował   się 
naprzeciw nas, w odległości około 15 mil. [...] Przechodziliśmy na 6800 m utrzymując kurs 321°, 
gdy zauważyliśmy, że coś się zbliża, idąc kursem 110°-120°. To leciało z lewej strony na prawą. 
Nagle   zauważyłem   coś   okrągłego,   bardzo   podobnego   do   pocisku.   Użyłem   słowa   „pocisk”   ze 
względu na kształt, a nie dlatego, że akurat go widziałem, to było bardzo podobne do pocisku. Było 
okrągłe, długości około 3 m i miało jasnobrązowy kolor.

background image

Krzyknąłem do mojego kolegi i wtedy on również zauważył to, co ja widziałem. Złożyliśmy 

odpowiedni raport wieży kontrolnej, po czym spytałem: „Czy macie coś na radarze? To powinno 
być w tej chwili za mną”. Nasza szybkość wynosiła 300 mil, ale oczywiście nie znam prędkości 
obiektu. Gdy tylko zadałem to pytanie, odpowiedzieli: „Tak, namierzyliśmy coś, co jest teraz 10 mil 
za tobą”. Kontroler powiedział to w chwili, gdy go o to spytałem. Gdy wylądowaliśmy na lotnisku 
w Londynie, szef kontroli ruchu stwierdził, że w trakcie namierzania obiektu znajdowaliśmy się na 
wysokości 7300 m.

Następnego dnia powiedzieli nam, że był to śmigłowiec, lecący w kierunku NE a nie SE jak im 

podawałem. Ponadto jak wiadomo, jest niemożliwe by śmigłowiec leciał na wysokości 7000 m. 
Zasugerowałem więc, by jeszcze raz sprawdzili zapis radarowy, przeanalizowali go i ponownie 
określili wszelkie dane. Nigdy nie uzyskałem jednak żadnych informacji na ten temat.

CS: Napisałem list do FAA w Londynie i otrzymałem odpowiedź następującej treści: „Zakres 

ćwiczeń Sił Powietrznych i Lądowych został regulaminowo ustalony. Ministerstwo Obrony nie 
posiada  jakiegokolwiek  raportu, który by dotyczył  jakiejkolwiek  aktywności powietrznej,  która 
mogłaby   wyjaśnić   tę   obserwację.   Opis   obiektu   nie   odpowiada   temu,   czego   można   by   się 
spodziewać   przy   założeniu,   że   był   to   balon   meteo.   Dlatego   śledztwo   w   tej   sprawie   zostało 
zamknięte   i   obserwacja   została   sklasyfikowana   jako   UFO”.   Tak   więc   z   pewnością   nie   był   to 
śmigłowiec.

AZ: To bardzo dziwne... Oni pomyśleli o balonie meteo i ja wtedy też tak myślałem. Jak tylko 

go zobaczyłem, sprawdziłem siłę i kierunek wiatru. Wiał diagonalnie z prędkością 5 węzłów. Na 
ogół wieje pionowo w górę i nigdy w linii w jakiej poruszał się ten obiekt. Szczególnie wtedy, gdy 
prawie nie ma wiatru.

Przypadek nr 9

Kolejny incydent również miał miejsce nad obszarem Wielkiej Brytanii.
1 czerwca 1991 roku o godz. 14.38 Boening 737 Britannia Airways lecąc z Dublina podchodził 

do lądowania nad lotnisko Heathrow w Londynie. Samolot utrzymywał kurs 110°, znajdując się na 
wysokości około 2500 m. Nagle piloci zauważyli w przedniej szybie samolotu nieznany obiekt, 
który   w   mgnieniu   oka   zniknął   w   jej   dolnym,   lewym   rogu.   Jeden   z   pilotów   opisał   go   jako 
„cylindryczny, żółto-pomarańczowy kadłub, którego rozmiar szacuje na około 3 m”.

Przypadek nr 10

W nieco ponad dwa tygodnie później, 17 czerwca 1991 r. czterej pasażerowie przebywający na 

pokładzie samolotu Boening 737 linii Dan Air (lot DA 4700), zdążającego z Londynu (Gatwick) do 
Hamburga, zauważyli nieznany podobny do rakiety, pozbawiony skrzydeł obiekt, który przelatywał 
poniżej samolotu z lewej strony. Wydawał się lecieć tuż nad warstwą chmur na wysokości 1200-
1500   nad   ziemią.   W   Hamburgu   pasażerowie   poinformowali   o   zdarzeniu   załogę   samolotu   i 
sporządzili w tej sprawie raport. Głównym świadkiem był niemiecki inżynier Walter Liess, który 
stwierdził: „Obiekt był wąski, szary i w pewnym stopniu przypominał cygaro. Jego trajektoria była 
równoległa do toru naszego lotu, ale kierunek całkowicie przeciwny. Leciał tuż nad powierzchnią 
chmur, poniżej naszego samolotu. Wydawało się, jakby co chwila zmieniał wysokość. Możliwe 
jednak, że w ogóle nie poruszał się, a tylko sprawiał takie wrażenie. Był widoczny przez około 2-3 
minuty”. Obserwacji tej dokonano około godziny 18.30.

Przypadek nr 11

Zaledwie miesiąc później, 15 lipca 1991 r. załoga Boeninga 737 linii lotniczych Britannia w 

czasie lotu z Krety do Gatwick (Londyn), doświadczyła podobnego spotkania. O godz. 17.45 w 
czasie schodzenia na wysokość 4500 m, pierwszy pilot zauważył „mały, czarny obiekt”, lecący 

background image

około 500 m ponad samolotem, na wprost jego dziobu. Obiekt znajdował się na kursie kolizyjnym i 
po 2 sekundach przeleciał zaledwie w odległości 100 m od jednego ze skrzydeł samolotu i około 10 
m nad nim. Prowadząc obserwację obiektu, pilot zawiadomił London Air Traffic Control Center 
(Centrum   Kontroli   Ruchu   Powietrznego),   które   zidentyfikowało   go   na   radarze   w   chwili,   gdy 
oddalał się od samolotu. Jego prędkość wynosiła około 100 mil, i zdążał w kierunku południowo-
wschodnim. Po chwili jednak zmienił kurs i zaczął zbliżać się do drugiego samolotu, którego załoga 
jednak niczego nie zauważyła.  Zaobserwowany obiekt był bardzo mały, o średnicy ok. 0,5 m, 
gładki i okrągły.

Przypadek nr 12

5 sierpnia 1992 r. piloci samolotu Boening Jumbo Jet United Airlines podczas lotu nr 934, byli 

świadkami kolejnego zdarzenia. Miało ono miejsce w trakcie lotu z Los Angeles do Londynu, około 
godziny 13.45 gdy samolot leciał kursem 40°, na wysokości 7000 m, 50 mil w kierunku NE od 
George Air Force Base. Nagle zauważyli oni, jak w stronę samolotu zbliża się drugi samolot, który 
przeleciał pod nimi w odległości nie większej jak 150-300 m. W przeciągu kilku sekund załoga 
doznała wrażenia, jakby ich samolot przez chwilę „unosił się w górę”. Obiekt został opisany jako 
podobny do przedniego kadłuba samolotu Lockheed SR-71, bez skrzydeł, ale z pewnego rodzaju 
„ogonem”. Na końcach kadłub był zaokrąglony, a jego rozmiar był porównywalny do wielkości F-
16 (czyli nie przekraczał on 15 m). Prędkość określono jako ponaddźwiekową.

Przypadek nr 13

11 lipca 1995 r. o godz. 16 samolot pasażerski Dash-8 linii lotniczych Wideroe leciał z Fornebu 

(Oslo) do  Bronnoysund. Nad  Steinkjer  –  około  70 km  na  północ  od Trondheim  –  drugi pilot 
zauważył obiekt, który poruszał się z prawej strony samolotu. Siedzący z lewej strony kapitan, 
widział tylko fragment tego, co się wydarzyło: „Z początku myśleliśmy, że to drugi samolot, ale 
gdy się lepiej przypatrzyłem zauważyłem, że nie posiada on ani skrzydeł, ani ogona”. – stwierdził 
później kapitan Erik P. Risan.

Siedzący z prawej strony trzeci pilot miał lepszy widok na obiekt, jednak nie chciał podzielić się 

wrażeniami  ze swej obserwacji  stwierdzając:  „Opowiedziałem  już wszystko stacji  radarowej  w 
Trondheim”.

Jak   się  później   okazało,   stojący   na   werandzie   swego  domu   w   Inndalen,   11-letni   Roy   Arne 

Hallem był świadkiem tego zdarzenia. Chłopiec opowiedział rodzicom o swojej obserwacji we 
wtorek wieczorem, zanim jej opis ukazał się następnego dnia w gazetach: „Obiekt był gładki i 
prawie tak duży jak samolot. Zanim znikł, widziałem go może z minutę, jak leciał pionowo w górę 
z ogromną szybkością”.

Trzy godziny później podobny srebrny obiekt o gładkiej powierzchni zaobserwował 75-letni 

Bjarne Lein.

Podsumowanie

Przedstawione raporty na pierwszy rzut oka wydają się być bardzo podobne do siebie, jednak w 

rzeczywistości są bardzo zróżnicowane. Ogólnie można je podzielić na 4 kategorie, przypisując im 
różne typy obserwowanych obiektów, do których można zaliczyć:

1. Wojskowe   rakiety   balistyczne   –   skądinąd   wiadome   jest,   że   w   latach   osiemdziesiątych 

przynajmniej dwie rosyjskie rakiety „zabłądziły”, w grudniu 1984 roku jedna z nich wpadła do 
fińskiego jeziora i została później zwrócona władzom ZSRR, natomiast druga wystrzelona 11 

background image

września 1986 roku z łodzi podwodnej SSN-8, wylądowała w obszarze granicznym pomiędzy 
Chinami a Rosją. Z opisów nie wynika, by powodem owych powietrznych spotkań były duże, 
kontynentalne   bądź   międzykontynentalne   rakiety,   które   przemieszczają   się   z   3-krotną 
prędkością  dźwięku. Bardziej prawdopodobne byłoby przypuszczenie,  że są to spotkania  z 
niewielkich rozmiarów pociskami powietrznymi, przeznaczonymi do zwalczania samolotów, 
śmigłowców oraz innych celów powietrznych.

2. Zdalnie sterowane pojazdy i pociski typu „Cruise” – tego rodzaju obiekty wojskowe poruszają 

się   z   dużo   mniejszą   prędkością   i   nie   zawsze   po   torach   balistycznych.   Zatem   obiekty   tej 
kategorii   są   bardziej   prawdopodobnymi   kandydatami   dla   wyjaśnienia   wielu   podobnych 
obserwacji. Charakterystycznym wyróżnikiem tych pocisków jest brak jakichkolwiek spalin, 
smug  kondensacyjnych  oraz   bardzo  duża   prędkość,  a  co  za   tym   idzie   krótki  czas   trwania 
obserwacji – zwykle nie dłuższy niż 4-5 sekund.

3. Balony – obiekty wykorzystywane do różnorakich celów. Balony meteo zazwyczaj rozrywają 

się na względnie niskich wysokościach, jednakże balony reklamowe są zdolne do pokonywania 
większych odległości i przebywania na większych wysokościach.

4. „Rakiety-widma” – istnieje całe mnóstwo historycznych danych, które zdają się wskazywać, że 

wiele   obserwacji   może   dotyczyć   „technologicznych   imitacji”   (chodzi   o   nieznane   obiekty 
latające,   które   wykazują   wiele   podobieństw,   także   w   wypadku   ich   kształtów,   do   naszych 
ziemskich maszyn powietrznych) – „zjaw” czy „widm”, które ukazują się na naszym niebie. 
Powtarzające   się   serie   takich   obserwacji   można   by   odnieść   do   „Fali   NOL”,   m.in.   nad 
kontynentem   amerykańskim   w   latach   1896-97,   nad   Europą,   Nową   Zelandią,   Południową 
Afryką [1908-14], „rakiety-widma” nad Kanadą i Norwegią [1914-16], Skandynawią [1933-38 
i w 1946 r.], Szwecją [w latach 70-tych], Belgią [1989-91] etc.

Autor: Jacek Mencel
Artykuł magazynu „Świat UFO”