background image

SATORI,  
CZYLI ZDOBYCIE NOWEGO 

PUNKTU  
WIDZENIA  

   
   

Celem dyscypliny zen jest zdobycie nowego punktu widzenia, z którego oglądałoby się 
istotę rzeczy. Jeśli miałeś dotąd zwyczaj myśleć logicznie, stosując się do reguł 
dualizmu, wyzbądź się tego, a być może zbliżysz się nieco do sposobu, w jaki patrzy na 
świat zen. Obaj, ty i ja, żyjemy niby na tym samym świecie, któż jednak jest w stanie 
stwierdzić, że przedmiot, który nazywamy kamieniem, a który leży teraz za moim 

oknem, jest dla nas obu tym samym. Ty i ja pijemy herbatę. Czynność ta jest na pozór 
dla nas obu identyczna, lecz kto wie jak głęboka subiektywnie przepaść dzieli twoje 
picie herbaty od mojego? W twoim piciu moźe wcale nie być zen, podczas gdy moje 
picie jest nim wypełnione po brzegi. A powód tego jest taki, że ty poruszasz się w 
kręgu logiki, podczas gdy ja jestem poza nim. Choć w tak zwanym nowym punkcie 

widzenia zen nie ma w gruncie rzeczy nic nowego, określenie „nowy" dobrze wyraża 
sposób, w jaki zen patrzy na świat, aczkolwiek użycie tego słowa w tym kontekście jest 
ze strony zen ustępstwem. 
To zdobycie nowego punktu widzenia nosi w zen nazwę satori (chińskie wu), a jego 
czasownikowa forma brzmi .,satoru". Bez niego nie ma zen, gdyż zen zaczyna sio: w 

chwili „otwarcia satori". Satori można zdefiniować ,jako intuicyjne wejrzenie, stojące 
w opozycji do poznania intelektualnego 1 logicznego. Jakąkolwiek przyjmiemy 
definicję, satori oznacza wyłonienie się nowego świata, do tej pory nie dostrzeganego 
w chaosie dualistycznego umysłu. Po tej wstępnej uwadze chciałbym, żeby czytelnik 
zastanowił się nad następującym mondo (dosłownie znaczy to „pytanie i 
odpowiadanie"), które, mam nadzieję, zilustruje to, co przed chwilą powiedziałem. 

Pewien mnich zwrócił się do Joshu z prośbą o pouczenie go w wierze zen. 
- Zjadłeś już śniadanie? - spytał mistrz. - Tak, mistrzu, zjadłem - odparł mnich. 
- To pozmywaj po sobie - padła niezwłoczna odpowiedź. 
Uwaga ta natychmiast otworzyła umysł mnicha na przyjęcie prawdy zen. 
Po jakimś czasie Ummon skomentował tę odpowiedź następująco: ..Czy słowa Joshu 

kryły w sobie jakieś szczególne polecenie? Jeśli tak, to jakie? Jeśli nie, to jaki rodzaj 
oświecenia osiągnął ów mnich?" Z kolei Suigan zareplikował Ummonowi w ten 
sposób: „Wielki mistrz Ummon nie zna się wcale na rzeczy, stąd jego komentarz. Jest 
on całkowicie zbędny. To tak, jakby wężowi domalować nogi, a eunuchbwi brodę. Ja 
widzę to inaczej. Ów mnich, który ponoć osiągnął jakieś tam satori, idzie prosto jak 

strzała do piekłal" 
Cóż znaczy to wszystko: uwaga Joshu o zmywaniu misek, osiągnięcie satori przez 
mnicha, alternatywa Ummona i pewność siebie Suigana? Czy przeczą sobie 
wzajemnie, czy też jest to wiele hałasu o nic? Według mnie, wszyscy oni wskazują w 
jednym kierunku, a mnich może pójść dokądkolwiek, lecz jego satori nie będzie 
daremne. 

Tokusan był wielkim znawcą Diamentowej Sutry. Dowiedziawszy się, że istnieje coś 
takiego jak zen, który pomijając wszelkie święte pisma bezpośrednio sięga do ludzkiej 
duszy, udał się do Ryutana, aby pobrać nauki. Pewnego dnia, gdy Tokusan siedział na 
dworze próbując zgłębić tajemnicę zen. Ryutan spytał go: 

background image

- Czemu nie wejdziesz do środka? 
- Jest ciemno choć oko wykol - odparł Tokusan. Wtedy ktoś zapalił świecę i podsunął 
mu ją. Kiedy miał ją właśnie wziąć do ręki. Ryutan niespodziewanie zdmuchnął 
świecę i wówczas umysł Tokusana otworzył się. 

Pewnego dnia Hyakujo (Pai-czang) wyszedł na dwór towarzysząc swojemu mistrzowi 
Baso (Ma-tsu) i obaj ujrzeli lecące stado dzikich gęsi. 
- Co to? - spytał Baso. - To dzikie gęsi, mistrzu. - Dokądże one lecą? 
- Już odleciały. 
Nagle Baso chwycił Hyakujo za nos i wykręcił mu go. - Au! Au! - wykrzyknął Hyakujo 
czując silny ból. 

- Twierdzisz, że już odleciały -rzekł na to Baso a przeciei mimo to były tu od samego 
początku. 
Na dźwięk tych słów plecy Hyakujo splynęły potem doznał satori. 
Czy możliwy jest jakikolwiek związek pomiędzy zmywaniem misek, zdmuchnięciem 
świecy i wykręceniem nosa? Musimy powtórzyć za Ummonem: Jeśli nie ma żadnego 

związku, to w jaki sposób wszyscy trzej uświadomili sobie prawdę zen? A jeśli istnieje 
pomiędzy nimi wewnętrzne pokrewieństwo, to na czym ono polega? Czym jest satori? 
Cóż to za nowy punkt widzenia rzeczy? 
W klasztorze Daiye (Ta-hui)1, wielkiego mistrza zen za dynastii Sung, iył pewien 
mnich imieniem Doken (Taocż ien), który poświęcił wiele lat studiowaniu zen, ale 

jeszcze nie odkrył jego tajemnic, jeśli takie w ogóle istnieją. Kiedy wysłano go z jakąś 
misją do odległego miasta, zupełnie opuścił go zapał do nauki. Wyprawa, która 
wymagała pół roku czasu, była mu raczej zawadą niż pomocą w studiach. Sogen 
(Tsung juan), jeden z jego współtowarzyszy, szczerze mu współczuł. 
- Będę ci towarzyszył w wyprawie - zaproponował i zrobię dla ciebie wszystko, co w 

mojej mocy. Nie ma powodu, dla którego nie miałbyś nadal oddawać się medy 
tacji, nawet podczas podróży. 
Któregoś wieczora Doken z rozpaczą w głosie błagał przyjaciela o pomoc w 
rozwiązaniu tajemnicy życia. Ten odparł na to: 
- Chętnie pomogę ci we wszystkim, w czym będę mógł. ale są i takie rzeczy, co do 
których w niczym nie mogę ci pomóc. O nie musisz zadbać sam. 

Doken chciał wiedzieć, co to za rzeczy. 
- Kiedy na przykład jesteś głodny i spragniony, to, że ja jem i piję, nie napełni twojego 
żołądka - wyjaśnił przyjaciel. - Sam musisz jeść i pić. Kiedy chcesz załatwić potrzeby 
naturalne, musisz sam się sobą zająć, bo ja ci się na nic nie przydam. Toteż nikt inny, 
tylko ty sam poniesiesz swoje ciało tą drogą. 

Ta przyjacielska uwaga natychmiast otworzyła umysł poszukującego prawdy mnicha i 
poniosła go taka radość z tego odkrycia. że nie wiedział, jak ją wyrazić. Wówczas 
Sogen stwierdził, że dalsze dotrzymywanie mu towarzystwa nie ma najmniejszego 
sensu. Tak więc opuścił Dokena, który podróżował dalej sam. Po uplywie sześciu 
miesięcy Doken powrócił do klasztoru. Tak się złożyło, że napotkał go Dalye, który 

właśnie wracał z gór, i bez wahania stwierdził: ..Teraz wiem już wszystko. Pozwolę 
sobie zapytać czytelnika, cóż to takiego przemknęło przez umysł Dokena, kiedy Sogen 
udzielił mu owej rzeczowej porady? 
   
Daisetz Teitaro Suzuki