background image

Karol Marks

Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne

Przedmowa

114

W „Deutsch-Französische Jahrbücher" zapowiedziałem krytykę nauki o prawie i 

państwie   w   postaci   krytyki  heglowskiej  filozofii   prawa

115

  Przy   opracowywaniu 

materiałów do druku okazało się, że zmieszanie krytyki wymierzonej jedynie przeciwko 
spekulacji   myślowej   z   krytyką   samych   przedmiotów,   przy   tym   różnorodnych,   jest 
zupełnie niestosowne, hamuje wywód i utrudnia zrozumienie. Ponadto, ze względu na 
bogactwo i różnorodność spraw, które należałoby omówić, materiał dałby się wtłoczyć 
do  jednej  pracy   jedynie   w   sposób   aforystyczny,   a   znowu   taki   aforystyczny   wykład 
sprawiałby  wrażenie  dowolnego systematyzowania. Opublikuję zatem kolejno w kilku 
samodzielnych broszurach krytykę prawa, moralności, polityki itd., a w końcu postaram 
się przedstawić w osobnej pracy powiązanie całości, stosunek poszczególnych części do 
siebie   i wreszcie   dać  krytykę   spekulatywnego   opracowania  owego  materiału.  Z  tego 
powodu w niniejszej pracy zajmuję się związkiem ekonomii politycznej z państwem, 
prawem, moralnością, życiem obywatelskim itd. tylko o tyle, o ile ekonomia polityczna 
sama ex professo porusza te tematy. Czytelnika obeznanego z ekonomią polityczną nie 
potrzebuję   chyba   zapewniać,   że   wyniki   swoich   badań   uzyskałem   dzięki   analizie 
całkowicie   empirycznej,   opartej   na   sumiennym,   krytycznym   studiowaniu   ekonomii 
politycznej.
(Natomiast ignorancki recenzent, który usiłuje skryć swoje zupełne nieuctwo i ubóstwo 
myślowe obrzucając pozytywnego krytyka frazesami takimi, jak „utopijny frazes"  albo 
też „całkowicie czysta, całkowicie zdecydowana, całkowicie krytyczna  krytyka", „nie 
tylko prawne, lecz i społeczne, całkowicie społeczne społeczeństwo", „zwarta masowa 
masa", „przewodzący przywódcy masowej masy"

116

 - recenzent ten musi wpierw jeszcze 

dać   jakiś   dowód   tego,   że   ma   coś   do   powiedzenia   nie   tylko   w   swych   teologicznych 
sprawach rodzinnych, ale i w sprawach świeckich).
Jest rzeczą oczywistą, że korzystałem nie tylko z socjalistów francuskich i angielskich, 
ale i z niemieckich  prac socjalistycznych.  Jednakże do zawierających  głębszą treść i 
oryginalnych  prac   niemieckich   z   zakresu   tej   wiedzy   zaliczyć   można   -   prócz   pism 
Weitlinga   -   jedynie   artykuły  Hessa  w   „Einundzwanzig   Bogen"

117

  i  „Zarys   krytyki 

ekonomii politycznej"

117a

 Engelsa z „Deutsch-Französische Jahrbücher", w których i ja 

nakreśliłem bardzo ogólnikowo pierwsze elementy niniejszej pracy.
(Poza wspomnianymi autorami, którzy zajmowali się krytycznie ekonomią polityczną, 
krytyka pozytywna w ogóle, a więc i niemiecka krytyka pozytywna ekonomii politycznej 
zawdzięcza   swe   rzeczywiste   uzasadnienie   odkryciom  Feuerbacha,   przeciw   którego 
„Filozofii przyszłości"

118

 i wydrukowanym w „Anekdota" „Tezom o reformie filozofii"

119 

małostkowa   zawiść   jednych,   a   szczery   gniew   drugich   uknuły,   rzec   można,   formalną 
zmowę milczenia, choć po cichu się je wykorzystuje). Dopiero od Feuerbacha datuje się 
pozytywna humanistyczna i naturalistyczna krytyka. Im mniej hałaśliwy, tym pewniejszy, 
głębszy,   szerszy   i   trwalszy   jest   wpływ   prac  Feuerbacha,   jedynych   prac   od   czasu 
„Fenomenologii" i „Logiki" Hegla, które zawierają prawdziwą rewolucję teoretyczną.
Końcowy rozdział niniejszej pracy, rozprawienie się z heglowską dialektyka i filozofią w 
ogóle,   uznałem,   w   przeciwieństwie   do  krytycznych   teologów

120

  naszych   czasów,   za 

bezwzględnie   potrzebny,   gdyż   nie   dokonano   dotąd   tego   rodzaju   pracy   -   ten  brak 
gruntowności  
jest   tu   koniecznością,   ponieważ   nawet  krytyczny  teolog   pozostaje 
teologiem, a zatem albo musi wychodzić z określonych założeń filozofii jako autorytetu, 
albo też, gdy w toku krytyki i wskutek cudzych odkryć budzą się w nim wątpliwości co 
do tych filozoficznych założeń, porzuca je tchórzliwie i bez uzasadnienia, abstrahuje od 
nich, a swoją niewolniczą zależność od tych założeń i złość na tę niewolę przejawia już 
tylko w sposób negatywny, nieświadomy i sofistyczny.

background image

{Przejawia tylko negatywnie i nieświadomie, już to zapewniając nieustannie o czystości 
swej własnej krytyki, już to w ten sposób, że - w celu odwrócenia uwagi obserwatora, jak 
i   swej   własnej   uwagi,   od  konieczności  rozprawienia   się  krytyki  z   jej   rodzicielką   (z 
heglowską dialektyka i filozofią niemiecką w ogóle), od owej konieczności wzniesienia 
się nowoczesnej krytyki ponad swą własną ograniczoność i żywiołowość - usiłuje raczej 
stworzyć   pozory,   jakoby   krytyka   miała   do   czynienia   jedynie   z   pewną   ograniczoną 
postacią   krytyki   poza   nią   samą   (powiedzmy,   z   krytyką   XVIII   wieku)   oraz   z 
ograniczonością masy. Wreszcie w ten sposób, że krytyczny teolog, kiedy pojawiają się 
odkrycia   dotyczące   istoty   jego   własnych   filozoficznych   założeń   (jak   odkrycia 
Feuerbacha),   bądź   to   stwarza   wrażenie,   jakoby  on  sam   tego   dokonał,   ciskając 
rezultatami   owych   odkryć,   których   nie   umie   rozwinąć,   rezultatami   ograniczonymi   u 
niego do  efektownych  frazesów, w pisarzy pozostających  jeszcze w niewoli filozofii, 
bądź też potrafi nawet wmówić w siebie, że jest wyższy nad te odkrycia, gdy skrycie, 
złośliwie i sceptycznie wysuwa przeciw feuerbachowskiej krytyce dialektyki heglowskiej 
te   elementy   tejże  dialektyki,  których  jeszcze   w  tej  krytyce  nie   znajduje,  których   nie 
dostarcza mu się jeszcze w krytycznym, gotowym już opracowaniu, a których sam nie 
usiłuje i bodaj nie potrafi właściwie zastosować, tylko po cichu posługuje się nimi po 
prostu w tej postaci, która jest  właściwa  dialektyce heglowskiej - stosuje np. kategorię 
dowodu   pośredniego   wobec   kategorii   poczynającej   się   z   samej   siebie   prawdy 
pozytywnej.   Teologiczny   krytyk   uznaje   mianowicie   za   rzecz   całkiem   naturalną,   że 
filozofowie ze swej strony powinni  uczynić  wszystko, by on mógł  pleść  o czystości, 
stanowczości, o całej tej krytycznej krytyce, i roi sobie, że jest tym, który prawdziwie 
przezwyciężył filozofię, kiedy czuje, że jakiegoś tam elementu Hegla brak u Feuerbacha, 
bo teologiczny krytyk nie potrafi się wznieść ponad czucie do świadomości, do wiedzy, 
mimo   całego   swego   spirytualistycznego   bałwochwalstwa   wobec  „samowiedzy"   i 
„ducha"
.}
Teologiczna   krytyka   -  mimo   że   w   początkach   ruchu   była   momentem   rzeczywistego 
postępu - przy dokładniejszej analizie okazuje się w ostatniej instancji niczym innym, jak 
wyrodzonym w teologiczną karykaturę uwieńczeniem i konsekwencją starej filozoficznej
a zwłaszcza  heglowskiej transcendencji. Tę interesującą sprawiedliwość historii, która 
teologię, będącą od dawna zgniłą plamą na filozofii, obecnie przeznacza również do tego, 
żeby na sobie zademonstrowała negatywny rozkład filozofii - tzn. proces jej gnicia - tę 
historyczną Nemezis przedstawię obszernie przy innej okazji

121

.

{W   jakim   stopniu   natomiast   po   odkryciach  Feuerbacha  dotyczących   istoty   filozofii 
niezbędne jest jeszcze - przynajmniej dla ich udowodnienia - krytyczne rozprawienie się 
z dialektyką filozoficzną, to się okaże z samego mego wywodu.}

Płaca robocza

Płacę   roboczą  określa   wroga   walka   między   kapitalistą   i   robotnikiem.   Niechybnym 
zwycięzcą   kapitalista.   Kapitalista   może   dłużej   żyć   bez   robotnika   niż   robotnik   bez 
kapitalisty.   Zrzeszanie   się   kapitalistów   ogólnie   przyjęte   i   skuteczne;   zrzeszanie   się 
robotników zakazane i przynosi im złe skutki. Prócz tego właściciel ziemski i kapitalista 
mogą   do   swoich   dochodów   dodać   zyski   przemysłowe,   robotnik   nie   może   dodać   do 
swego dochodu przemysłowego ani renty gruntowej, ani procentów od kapitału. Stąd tak 
wielka konkurencja wśród robotników. A zatem jedynie dla robotnika oddzielenie od 
siebie kapitału, własności ziemskiej i pracy jest oddzieleniem nieuchronnym, istotnym i 
szkodliwym. Kapitał i własność ziemska nie muszą pozostawać w ramach tej abstrakcji, 
praca robotnika musi.
Tak więc dla robotnika oddzielenie od siebie kapitału, renty gruntowej i pracy - zabójcze.
Najniższą - i taka jedynie jest niezbędna - stawkę płacy stanowi utrzymanie robotnika w 
czasie pracy i tyle  ponadto, żeby mógł  wyżywić  rodzinę i żeby rasa robotników nie 

background image

wymarła. Zwykłą płacą jest według Smitha najniższa, jaką można pogodzić z simple 
humanité [ze zwykłą humanitarnością]

122

, mianowicie z bydlęcą egzystencją.

Popyt na ludzi reguluje w sposób konieczny produkcję ludzi, jak każdego innego towaru
Jeżeli  podaż  znacznie   przewyższa   popyt,   część   robotników   stacza   się   do   stanu 
żebraczego   albo   ginie   śmiercią   głodową.   Egzystencja   robotnika   została   więc 
sprowadzona   do   warunków   egzystencji   każdego   innego   towaru.   Robotnik   stał   się 
towarem i jest dla niego szczęściem, jeśli uda mu się  znaleźć  nabywcę. A popyt, od 
którego zależy życie robotnika,  zależy  od kaprysu bogaczy i kapitalistów. Jeżeli podaż 
przewyższa popyt, to jedna z części konstytuujących cenę (zysk, renta gruntowa, płaca 
robocza) jest opłacana poniżej ceny, następuje więc wstrzymanie zastosowania [części z 
tych] czynników i w ten sposób cena rynkowa ciąży ku cenie naturalnej jako punktowi 
centralnemu.   Ale   i   przy   wysoce   rozwiniętym   podziale   pracy   robotnikowi   najtrudniej 
znaleźć dla swej pracy inne zastosowanie, 2. będąc zależny od kapitalisty on pierwszy 
ponosi stratę.
Wskutek   ciążenia   ceny   rynkowej  ku   cenie   naturalnej   robotnik  traci   więc   najwięcej  i 
bezwarunkowo
.   Właśnie   zdolność   kapitalisty   do   nadania   swemu   kapitałowi   innego 
zastosowania albo pozbawia chleba robotnika, który jest ograniczony ramami określonej 
gałęzi pracy, albo zmusza go do podporządkowania się wszystkim żądaniom kapitalisty.
Przypadkowe i nagłe wahania ceny rynkowej godzą mniej w rentę gruntową niż w tę 
część ceny, która rozpada się na zysk i płacę, przy czym godzą mniej w zysk niż w płacę. 
Wypadki   wzrostu   płacy   znajdują   zazwyczaj   przeciwwagę   w   innych   wypadkach   jej 
stagnacji i spadku.
Gdy   kapitalista   osiąga   zysk,   robotnik   niekoniecznie   musi   zyskiwać,   natomiast   straty 
dzieli on z kapitalistą nieuchronnie
. Tak np. robotnik nie zyskuje, gdy kapitalista dzięki 
tajemnicy fabrycznej lub handlowej, dzięki monopolowi lub korzystnemu położeniu swej 
ziemi utrzymuje cenę rynkową powyżej ceny naturalnej.
Dalej:  ceny   pracy   są   znacznie   bardziej   stałe   niż   ceny   środków   utrzymania.   Często 
pozostają   one   wobec   siebie   w   stosunku   odwrotnym.   W   roku   drogim   płaca   maleje 
wskutek zmniejszenia się popytu, rośnie zaś wskutek wzrostu cen środków utrzymania. 
A więc jedno równoważy drugie. W każdym razie pewna ilość robotników zostaje bez 
chleba.   W   latach   taniości   płaca   wzrasta   wskutek   wzrostu   popytu,   maleje   zaś   pod 
wpływem cen środków utrzymania. A więc jedno równoważy drugie.
Inne upośledzenie robotnika:
Ceny pracy różnych kategorii robotników są o wiele bardziej zróżnicowane niż zyski w 
różnych   dziedzinach   zastosowania   kapitału
.   Co   się   tyczy   pracy,   występuje   w   pełni 
naturalne, duchowe i społeczne zróżnicowanie indywidualnej działalności i różnie się ją 
wynagradza, gdy tymczasem martwy kapitał chadza stale tą samą drogą i  rzeczywista 
indywidualna działalność jest mu obojętna.
W   ogóle   należy  zauważyć,   że   tam,   gdzie   robotnik   traci   równo   z   kapitalistą,   strata 
robotnika godzi w jego egzystencję, a strata kapitalisty - w zysk z jego martwej mamony.
Robotnik musi walczyć nie tylko o fizyczne środki do życia, ale i o uzyskanie pracy, tzn. 
o możliwości, o środki urzeczywistniania swej działalności.
Rozpatrzmy trzy podstawowe sytuacje, w których  może się znaleźć społeczeństwo, i 
zważmy, jakie będzie w nich położenie robotnika.
1.   Jeżeli   bogactwo   społeczeństwa   upada,   robotnik   traci   najwięcej,   choć   bowiem   w 
okresie   pomyślności   społeczeństwa   klasa   robotnicza   nie   może   tyle   zyskać,  co  klasa 
właścicieli, „żadna nie cierpi tak okrutnie przy jego upadku, jak klasa robotnicza"

123

.

2. Weźmy teraz pod uwagę społeczeństwo, w którym bogactwo wzrasta. Jest to jedyna 
sytuacja pomyślna dla robotnika. Pojawia się wówczas konkurencja wśród kapitalistów. 
Popyt na robotników przewyższa ich podaż. Ale:
Po pierwsze: Wzrost płacy powoduje przepracowywanie się robotników. Im więcej chcą 
zarobić, tym więcej swojego czasu muszą poświęcać i wykonywać w służbie chciwości 
pracę   niewolniczą,   wyrzekając   się   całkowicie   wszelkiej   wolności.   Zarazem   skracają 

background image

sobie   wskutek   tego   życie.   To   skracanie   życia   jest   okolicznością   pomyślną   dla   klasy 
robotniczej wziętej jako całość, gdyż stwarza konieczność coraz to nowego dopływu. 
Klasa ta musi stale składać w ofierze część samej siebie, aby nie zginąć całkowicie.
Po   wtóre:  Kiedy   społeczeństwo   przeżywa   proces   bogacenia   się?   Wraz   ze   wzrostem 
kapitałów i dochodów kraju. Ale to jest możliwe jedynie dzięki temu, że
a) gromadzi się wiele pracy, gdyż kapitał jest nagromadzoną pracą; a więc dzięki temu, 
że robotnikowi zabiera się coraz więcej jego produktów, że jego własna praca w coraz 
większym stopniu przeciwstawia mu się jako cudza własność, a środki jego egzystencji i 
jego działalności coraz bardziej koncentrują się w ręku kapitalisty. 
b)   Nagromadzenie   kapitału   zwiększa   podział   pracy,   podział   pracy   zwiększa   ilość 
robotników; odwrotnie - zwiększenie ilości robotników zwiększa podział pracy, a podział 
pracy zwiększa nagromadzenie kapitałów. Wraz z rozwojem podziału pracy - z jednej 
strony   -   i   gromadzeniem   się   kapitałów   -z   drugiej,   robotnik   staje   się   coraz   bardziej 
zależny wyłącznie od pracy, i to od określonej, bardzo jednostronnej, zmechanizowanej 
pracy. W miarę jak robotnik jest duchowo i fizycznie degradowany do roli maszyny, 
przekształcany z człowieka w abstrakcyjną działalność i żołądek, popada on w coraz 
większą zależność od wszelkich wahań ceny rynkowej, zastosowania kapitałów i kaprysu 
bogaczy. Zarazem wskutek przyrostu klasy ludzi żyjących tylko z pracy zwiększa się 
konkurencja   wśród   robotników,   a   więc   cena   ich   spada.   W   systemie   fabrycznym   ta 
pozycja robotnika osiąga swój punkt szczytowy.
c) W społeczeństwie,  którego  dobrobyt  wzrasta, już tylko  co najbogatsi mogą  żyć  z 
procentu.   Wszyscy   inni   muszą   prowadzić   przy   pomocy   swego   kapitału   jakieś 
przedsiębiorstwo   albo   ulokować   go   w   handlu.   Wskutek   tego   konkurencja   kapitałów 
zwiększa się, koncentracja kapitałów rośnie, wielcy kapitaliści rujnują małych i część 
dawnych kapitalistów spada do klasy robotników, której powiększenie się powoduje po 
części znowu obniżkę płacy i pociąga za sobą jeszcze większą zależność tej klasy od 
nielicznych   wielkich   kapitalistów;   wraz   ze   zmniejszeniem   się   liczby   kapitalistów 
nieomal   znika   ich   walka   konkurencyjna   o   robotników,   natomiast   wraz   ze   wzrostem 
liczby   robotników   konkurencja   między   robotnikami   staje   się   tym   większa,   bardziej 
zwyrodniała   i   gwałtowna.   Część   klasy   robotniczej   stacza   się   wskutek   tego   równie 
nieuchronnie  do stanu żebraków  bądź mrących  z głodu nędzarzy,  jak część średnich 
kapitalistów spada do stanu robotniczego.
A zatem nawet wtedy, gdy sytuacja społeczeństwa jest dla robotników najkorzystniejsza, 
nieuchronnie czeka ich przepracowanie i wczesna śmierć, stoczenie się do roli maszyny, 
do   roli   niewolników   kapitału,   którego   nagromadzenie   groźnie   im   się   przeciwstawia, 
czeka ich nowa konkurencja, śmierć głodowa albo żebractwo części robotników.
Wzrost  płacy  budzi  w  robotniku  kapitalistyczną  żądzę   bogacenia  się,  którą  jednakże 
może   zaspokoić   jedynie   przez   złożenie   w   ofierze   swego   ducha   i   ciała.   Przesłanką   i 
wynikiem wzrostu płacy jest gromadzenie kapitału;  wzrost płacy przeciwstawia więc 
robotnikowi wytwór jego pracy jako  coś  coraz bardziej mu obcego. Podobnie podział 
pracy   czyni   go   coraz   bardziej   jednostronnym   i   zależnym,   a   także   prowadzi   do 
konkurencji   nie   tylko   ludzi,   lecz   i   maszyn.   Ponieważ   robotnik   stoczył   się   do   roli 
maszyny,   maszyna   może   mu   się   przeciwstawić   jako   konkurent.   Wreszcie,   gdy 
gromadzenie kapitału zwiększa ilość pracy [Industrie], a więc i robotników, to ta sama 
ilość   pracy   daje   wskutek   owej   akumulacji  większą   ilość   produktu;  następuje 
nadprodukcja, która prowadzi do tego, że albo wielka część robotników traci pracę, albo 
płaca ich spada do najnędzniejszego minimum.
Oto   skutki   takiej   sytuacji   społeczeństwa,   która   jest   najkorzystniejsza   dla   robotnika, 
mianowicie sytuacji, kiedy bogactwo rośnie, rozwija się.
Ostatecznie   jednak   ten   okres   wzrostu   musi   wreszcie   kiedyś   osiągnąć   swój   punkt 
szczytowy. Jakież jest teraz położenie robotnika?
3. „W kraju, który by osiągnął możliwie najwyższy poziom bogactw, zarówno płace 
robocze, jak i zyski z kapitału byłyby bardzo niskie. Konkurencja wśród robotników o 

background image

uzyskanie pracy byłaby tak wielka, że zredukowałaby płace do poziomu wystarczającego 
ledwie   na   to,   by   utrzymać   dotychczasową   liczbę   robotników,   a   że   kraj   byłby   już 
dostatecznie   zaludniony,   liczba   ta   nie   mogłaby   wzrastać"

124

  Wszystko,   co   ponadto, 

musiałoby umrzeć.
A więc w okresie pogarszającego się położenia społeczeństwa nędza robotnika rośnie, w 
okresie poprawy - obraz nędzy się komplikuje, w okresie pełnego rozkwitu - nędza się 
stabilizuje.
Skoro   jednak   według   Smitha   nie   jest   szczęśliwe   takie   społeczeństwo,   w   którym 
większość cierpi, i skoro stan najwyższego bogactwa społeczeństwa prowadzi do tego 
cierpienia   większości,   a   ekonomia   polityczna   (w   ogóle   społeczeństwo   interesu 
prywatnego)   prowadzi   do   tego   stanu   najwyższego   bogactwa,   to   celem   ekonomii 
politycznej jest nieszczęście społeczeństwa. 
Co do stosunku pomiędzy robotnikiem a kapitalistą należy jeszcze zauważyć, że wzrost 
płacy wyrównuje się kapitaliście  z nadwyżką przez zmniejszenie się wydatkowanego 
czasu pracy i że wzrost płacy wpływa na cenę towaru jak procent prosty, a wzrost zysku 
z kapitału jak procent składany.
Przyjmijmy teraz w zupełności punkt widzenia ekonomisty i zestawmy,  idąc za nim, 
teoretyczne i praktyczne roszczenia robotników.
Ekonomista mówi nam, że pierwotnie i zgodnie z pojęciem cały produkt pracy należy do 
robotnika. Równocześnie jednak mówi nam, że w rzeczywistości robotnikowi przypada 
najmniejsza i najniezbędniejsza część produktu; tylko tyle, ile potrzeba, żeby istniał nie 
jako człowiek, lecz jako robotnik, żeby rozmnażał nie ród ludzki, lecz niewolniczą klasę 
robotników.
Ekonomista mówi nam, że wszystko kupuje się za pracę i że kapitał to nic innego jak 
nagromadzona praca, ale równocześnie mówi nam, że robotnikowi nie tylko daleko do 
tego, żeby mógł wszystko kupować, lecz nawet musi sprzedawać samego siebie i swoje 
człowieczeństwo.
Podczas gdy renta gruntowa gnuśnego właściciela ziemskiego stanowi najczęściej trzecią 
część produktu ziemi, a zysk skrzętnego kapitalisty nawet dwakroć przewyższa procent, 
zarobek robotnika w najlepszym razie wynosi tyle, że na czworo dzieci dwoje musi mu 
umrzeć z głodu.
Według   ekonomistów   praca   jest   jedynym   czynnikiem,   dzięki   któremu   człowiek 
powiększa wartość wytworów przyrody, jest jego czynną własnością; zarazem według 
tejże ekonomii politycznej właściciel ziemski i kapitalista, którzy jako właściciel ziemski 
i kapitalista są przecież niczym więcej, jak uprzywilejowanymi i próżniaczymi bogami, 
wszędzie mają przewagę nad robotnikiem i dyktują mu prawa.
Według ekonomistów praca jest jedyną niezmienną ceną rzeczy, zarazem jednak nie ma 
nic bardziej przypadkowego, narażonego na większe wahania niż cena pracy.
Podział pracy podnosi produkcyjną siłę pracy,  bogactwo i cywilizację społeczeństwa; 
zarazem   zubaża   on   robotnika,   spychając   go   do   poziomu   maszyny.   Praca   powoduje 
gromadzenie kapitałów, a tym samym wzrost dobrobytu społeczeństwa, ale robotnika 
uzależnia ona coraz bardziej od kapitalisty, wciąga go do coraz ostrzejszej konkurencji, 
pcha w wir nadprodukcji, po której następuje równie wielki zastój.
Według   ekonomistów   interes   robotnika   nigdy   nie   przeciwstawia   się   interesowi 
społeczeństwa, ale społeczeństwo zawsze i nieodzownie przeciwstawia  się interesowi 
robotnika.
Według   ekonomistów   interes   robotnika   nigdy   nie   przeciwstawia   się   interesowi 
społeczeństwa, 1. gdyż wzrost płacy wyrównuje się z nadwyżką przez zmniejszenie się 
wydatkowanego   czasu   pracy   oraz   inne   omówione   wyżej   następstwa,   i   2.   gdyż   w 
odniesieniu do społeczeństwa cały produkt brutto jest produktem netto, produkt netto ma 
sens tylko w odniesieniu do osób prywatnych.

background image

To zaś, że sama praca - nie tylko w obecnych warunkach, lecz w ogóle zawsze, gdy 
celem jej jest jedynie powiększenie bogactwa - to, że sama praca jest szkodliwa, zgubna, 
wynika z wywodów ekonomisty, choć on sam nie zdaje sobie z tego sprawy. 
Zgodnie z pojęciem renta gruntowa i zysk z kapitału stanowią potrącenie z płacy. Ale w 
rzeczywistości   płaca   jest  potrąceniem  dokonywanym   przez  ziemię  i  kapitał   na  rzecz 
robotnika, ustępstwem z produktu pracy na rzecz robotnika, na rzecz pracy.
W okresie podupadania społeczeństwa robotnik cierpi najbardziej. Specyficzny ciężar 
jego brzemienia wynika z jego stanu jako robotnika, ale brzemię w ogóle - ze stanu 
społeczeństwa.
Natomiast   w   okresie   rozwoju   społeczeństwa   upadek   i   zubożenie   robotnika   jest 
wytworem jego pracy i wytworzonego przezeń bogactwa. A więc nędza ta wynika z 
samej istoty dzisiejszej pracy.
Stan największego bogactwa społeczeństwa, ten ideał, który jednak bywa w przybliżeniu 
osiągany, a przynajmniej jest celem zarówno ekonomii politycznej, jak i społeczeństwa 
burżuazyjnego, oznacza ustabilizowaną nędzę dla robotników.
Jest rzeczą oczywistą, że ekonomia polityczna rozpatruje proletariusza - tzn. człowieka 
pozbawionego   kapitału   i   renty   gruntowej,   żyjącego   wyłącznie   z   pracy,   i   to   z   pracy 
jednostronnej, abstrakcyjnej - jedynie jako  robotnika. Dlatego może ona wysunąć tezę, 
że robotnik zupełnie tak samo jak koń musi otrzymywać tyle, by mógł pracować. Gdy 
jest bez pracy, nie zajmuje się nim jako człowiekiem, lecz pozostawia to sądownictwu 
kryminalnemu,   lekarzom,   religii,   tabelom   statystycznym,   polityce   i   specjalnym 
urzędnikom policji.
Wznieśmy   się   teraz   ponad   poziom   ekonomii   politycznej   i   poszukajmy   w 
dotychczasowym   wywodzie,   przedstawionym   niemal   słowami   ekonomii   politycznej, 
odpowiedzi na dwa pytania:
1. Jaki sens ma w rozwoju ludzkości to sprowadzenie przeważającej części ludzkości do 
pracy abstrakcyjnej?
2. Jakie błędy popełniają reformatorzy en détail, którzy albo chcą podwyższyć płacę i w 
ten sposób polepszyć sytuację klasy robotniczej, albo (jak Proudhon) widzą cel rewolucji 
społecznej w zrównaniu płacy?
Praca występuje w ekonomii politycznej tylko jako działalność zarobkowa.
„Można wysunąć twierdzenie, że takie zajęcia, które wymagają specyficznych uzdolnień 
lub dłuższego szkolenia, na ogół stały się zyskowniejsze; natomiast w porównaniu z tym 
płaca   za   pracę   mechanicznie   jednostajną,   do   której   każdego   można   szybko   i   łatwo 
przyuczyć, w warunkach rosnącej konkurencji obniżyła się i nieuchronnie musiała się 
obniżyć. A właśnie ten rodzaj pracy przy obecnym stanie jej organizacji zdecydowanie 
przeważa.   Jeśli   więc   jakiś   robotnik   pierwszej   kategorii   zarabia   obecnie   siedem   razy 
więcej   niż   przed   mniej   więcej   pięćdziesięciu   laty,   a   inny   robotnik   drugiej   kategorii 
zarabia tyle samo, to obaj zarabiają przeciętnie, rzecz jasna, cztery razy więcej. Jednakże 
gdy w jakimś kraju pracę pierwszej kategorii wykonuje zaledwie tysiąc ludzi, a drugiej - 
milion ludzi, to 999 tysiącom ludzi wiedzie się nie lepiej niż przed pięćdziesięciu laty, a 
gdy równocześnie wzrosły ceny artykułów pierwszej potrzeby, wiedzie im się gorzej. I 
za pomocą takich powierzchownych obliczeń przeciętnych chce się siać złudzenia co do 
najliczniejszej klasy ludzi. Ponadto wysokość płacy jest tylko jednym z elementów oceny 
dochodów robotnika, ponieważ przy ich ustalaniu istotną rolę odgrywa zabezpieczenie 
ich  trwałości, o czym przecież w anarchii tak zwanej wolnej konkurencji, 2 jej stale 
powtarzającymi się wahaniami 1 okresami zastoju, po prostu nie może być mowy. W 
końcu należy jeszcze wziąć pod uwagę, jaki zazwyczaj był dawniej i jaki jest obecnie 
czas  pracy.   A   czas   pracy   angielskich   robotników   zatrudnionych   w   manufakturze 
bawełnianej przedłużono - wskutek pogoni przedsiębiorców za zyskiem - w ciągu jakichś 
25 lat, a więc właśnie od czasu wprowadzenia maszyn oszczędzających pracę, do 12 - 16 
godzin   dziennie,   a   wobec   ogólnie   jeszcze   uznawanego   prawa   bogatych   do 

background image

nieograniczonego wyzysku biednych przedłużenie czasu pracy w jednym kraju i w jednej 
gałęzi   przemysłu   musiało   w   mniejszym   lub   większym   stopniu   nastąpić   i   gdzie 
indziej"(Schulz, „Bewegung der Produktion", str. 65)

125

.

„Ale gdyby nawet było tyle  prawdy, ile jest fałszu w twierdzeniu, jakoby przeciętny 
dochód  wszystkich  klas   społeczeństwa   się   zwiększył,   to   jednak   różnice   i  względne 
rozpiętości   między   dochodami   mogły   się   zwiększyć   i   skutkiem   tego   mogły 
przeciwieństwa między bogactwem i ubóstwem wystąpić ostrzej. Bo właśnie dlatego, że 
ogólna produkcja wzrasta i że w tym samym stopniu, co ona, rosną również potrzeby, 
pragnienia i ambicje, względne ubóstwo może się zwiększać, podczas gdy bezwzględne 
maleje. Samojed żyjąc tranem i nadpsutymi rybami nie jest biedny, ponieważ w jego 
odizolowanym społeczeństwie wszyscy mają te same potrzeby. Ale w rozwijającym się 
państwie
, które np. w ciągu dziesięciolecia zwiększa swą ogólną produkcję w stosunku 
do ludności o jedną trzecią, robotnikowi, którego zarobek w ciągu tych dziesięciu lat się 
nie zmienił, nie powodzi się równie dobrze; jego niedostatek wzrósł o jedną trzecią" 
(tamże, str. 65 - 66).
Lecz ekonomia polityczna zna robotnika tylko jako bydlę robocze, jako zwierzę, którego 
potrzeby ograniczają się do najniezbędniejszych potrzeb fizycznych.
„Aby lud mógł się swobodniej rozwijać duchowo, nie może dalej pozostawać w niewoli 
swych   potrzeb   fizycznych,   nie   może   być   dalej   niewolnikiem   ciała.   Musi   więc   mieć 
przede wszystkim czas na to, by móc tworzyć dobra duchowe i korzystać z nich. Postęp 
w organizacji pracy daje ten czas. Przecież obecnie w fabrykach wyrobów bawełnianych 
jeden   robotnik   dzięki   nowym   siłom   napędowym   i   ulepszonym   maszynom   wykonuje 
nierzadko   pracę,   którą   dawniej   wykonywało   stu,   a   nawet   250   do   350   robotników. 
Podobne skutki występują we wszystkich gałęziach produkcji, gdyż w coraz większej 
mierze zmusza się zewnętrzne siły przyrody do udziału w pracy ludzkiej. O ile tedy 
nakład czasu i siły ludzkiej, niezbędny dawniej dla zaspokojenia pewnej ilości potrzeb 
materialnych,   zmniejszył   się   później   o   połowę,   to   zarazem   o   tyleż   bez   żadnego 
uszczerbku dla dostatku fizycznego powiększyły się możliwości twórczości duchowej i 
korzystania   z   niej.   Lecz   i   o   podziale   tego   skarbu,   wydartego   samemu   sędziwemu 
Kronosowi,   będącego   jego   najosobistszą   własnością,   decyduje   jeszcze   gra   ślepego, 
niesprawiedliwego przypadku. Obliczono we Francji, że przy obecnym stanie produkcji, 
gdyby   każdy   człowiek   zdolny   do   pracy   pracował   przeciętnie   pięć   godzin   dziennie, 
wystarczyłoby   to   do   zaspokojenia   wszystkich   materialnych   potrzeb   społeczeństwa... 
Pomimo   oszczędności   na   czasie   wynikłej   z   udoskonalenia   maszyn   długość   dnia 
niewolniczej  pracy  w   fabrykach  dla   znacznej   liczby  ludności  tylko   się  powiększyła" 
(tamże, str. 67 - 68).
„Przejście od skomplikowanej pracy ręcznej ma za przesłankę rozłożenie jej na proste 
operacje. Ale początkowo tylko  jedną cześć  jednostajnie powtarzających  się operacji 
wykonywać   będą   maszyny,   druga   natomiast   przypadnie   ludziom.   Z   natury   rzeczy   i 
według   zgodnych   doświadczeń   taka   ustawiczna,   jednostajna   czynność   jest   równie 
szkodliwa dla ducha, jak i dla ciała; a zatem przy tym  połączeniu  maszyn z prostym 
podziałem   pracy   pomiędzy   wiele   rąk   ludzkich   muszą   jeszcze   występować   także 
wszystkie   szkodliwe   strony   takiego   podziału.   Szkodliwość   ta   ujawnia   się   m.   in.   w 
wielkiej śmiertelności robotników fabrycznych... Tej wielkiej różnicy między pracą ludzi 
za pomocą maszyn i pracą ludzi jako maszyn nie... uwzględniono" (tamże, str. 69).
„Jednakże   ludzkość  doczeka  przyszłości,  gdy  nierozumne   siły  przyrody  działające   w 
maszynach będą naszymi niewolnikami i poddanymi" (tamże, str. 74).
„W angielskich przędzalniach pracuje tylko 158 818 mężczyzn  i 196 818 kobiet. Na 
każdych   100   robotników   w   fabrykach   wyrobów   bawełnianych   hrabstwa   Lancaster 
przypadają 103 robotnice, a w Szkocji nawet 209. W angielskich fabrykach wyrobów 
lnianych  w Leeds  było  na 100 robotników  147 robotnic; w Druden i na wschodnim 
wybrzeżu   Szkocji   -aż   280.   W   angielskich   fabrykach   jedwabiu   wiele   robotnic;   w 
fabrykach wyrobów wełnianych, gdzie trzeba większej siły fizycznej, więcej mężczyzn... 

background image

Również   w   północnoamerykańskich   fabrykach   wyrobów   bawełnianych   było 
zatrudnionych w 1833 r. obok 18 593 mężczyzn nie mniej niż 38 927 kobiet. A więc 
wskutek zmian w organizacji pracy zakres pracy zarobkowej płci żeńskiej rozszerzył 
się... kobiety bardziej usamodzielniły się ekonomicznie... obie płci zbliżyły się do siebie 
pod względem społecznym" (tamże, str. 71 - 72).
„W angielskich przędzalniach, pędzonych parą i wodą, pracowało w 1835 r. : 20 558 
dzieci w wieku od 8 do 12 lat, 35 867 - w wieku od 12 do 13 lat i wreszcie 108 208 - w 
wieku od 13 do 18 lat... Wprawdzie dalsze postępy mechaniki, uwalniając ludzi w coraz 
większym stopniu od wszelkich jednostajnych zajęć, prowadzą stopniowo do usunięcia 
tego   zła.   Jednakże   szybszym   postępom   mechaniki   stoi   na   przeszkodzie   właśnie   ta 
okoliczność, że kapitaliści mogą niezmiernie łatwo i niezmiernie tanio przywłaszczać 
sobie   siły   niższych   klas,   nawet   siły   dzieci,   aby   stosować   i   zużywać   je  zamiast 
pomocniczych środków mechaniki" (tamże, str. 70 - 71).
„Lord Brougham wzywa robotników: <<Stawajcie się kapitalistami!>>... Zło w tym, że 
miliony mogą zdobyć skąpe utrzymanie tylko przez usilną pracę, rujnującą organizm i 
kaleczącą człowieka moralnie i duchowo; że nawet nieszczęście, jakim jest znalezienie 
takiej pracy, muszą uważać za szczęście" (tamże, str. 60).
„+   Żeby   więc   żyć,   nieposiadający   zmuszeni   są   pójść   bezpośrednio   lub   pośrednio  
służbę
  do   posiadających,   tzn.   uzależnić   się   od   nich+"   (Pecqueur,   „Théorie   nouvelle 
d'économie soc." etc.

126

, str. 409).

+Służba zasługi; robotnicy - płaca; urzędnicy - pensja lub uposażenie+ (tamże, str. 409 
- 410).
„+ Wynajmować swoją pracę, wypożyczać swoją pracę na procent, pracować za kogoś".
„Wynajmować   rzeczowe   elementy   pracy,   wypożyczać   rzeczowe   elementy   pracy   na 
procent, kazać innym pracować za siebie +" (tamże [str. 411]).
„+ Ten ustrój ekonomiczny skazuje ludzi na zajęcia tak dalece upodlające, na poniżenie 
tak   dalece   rozpaczliwe   i   gorzkie,   że   stan   dzikości   w   porównaniu   z   tym   wydaje   się 
królewskim życiem +" (1. c, str. 417 -418).
,,+Prostytucja   klasy   nieposiadającej   we   wszelkich   formach+"   (str.   421   -   422). 
Gałganiarze.
Ch. London w pracy „Solution du problème de la population"

127

 etc., Paryż 1842, ocenia 

liczbę prostytutek w Anglii na 60 000 do 70 000. Liczba „femmes d'une vertu douteuse" 
[kobiet wątpliwej cnoty] ma być równie wielka (str. 228).
„+Przeciętna długość życia  tych  nieszczęśliwych  istot ulicznych,  po zejściu na drogę 
występku, wynosi około sześciu lub siedmiu lat. Tak więc żeby ilość prostytutek mogła 
się   utrzymać   na  poziomie   60  000  do  70  000,  w  Zjednoczonym  Królestwie   musi  co 
najmniej  8 do 9 tys.  kobiet rocznie  poświęcać  się temu  hańbiącemu  rzemiosłu,  a to 
wynosi   około   dwudziestu   czterech   nowych   ofiar   dziennie   lub   przeciętnie  jedna  na 
godzinę. A zatem jeżeli ten sam stosunek dotyczy całej kuli ziemskiej, musi stale istnieć 
półtora miliona tych nieszczęśliwych kobiet+" (tamże, str. 229).
,,+Liczba   nędzarzy   rośnie   wraz   z   ich   nędzą   i   na   granicy   skrajnej   nędzy   tłoczy   się 
największa   ilość   istot   ludzkich,   dobijając   się   o   prawo   do   cierpienia...   W   roku   1821 
ludność Irlandii wynosiła 6 801 827 osób. W roku 1831 wzrosła do 7 764 010 osób, to 
jest   o   14%   w   ciągu   dziesięciu   lat.   W   prowincji   Leinster,   w   której   jest   największy 
dobrobyt, ludność wzrosła tylko o 8%, podczas gdy w najuboższej prowincji Connaught 
przyrost wynosił 21%). (Wyciągi z ogłoszonych w Anglii badań nad Irlandią.  Wiedeń 
1840   r.)+"  (Buret,   „De   la   misère"   etc.

128

  t.   I,   str.   36   -   37).   Ekonomia   polityczna 

rozpatruje pracę abstrakcyjnie, jako rzecz; +praca jest towarem+; jeżeli cena jest wysoka, 
to  znaczy, że jest duży popyt na towar; jeżeli cena jest niska, to znaczy, że jest duża 
podaż   towaru;   +jako   towar,   praca   musi   coraz   bardziej   spadać   w   cenie+;   częściowo 
zmusza do tego konkurencja między kapitalistą a robotnikiem, częściowo konkurencja 
wśród   robotników.   ,,+Ludność   robotnicza,   sprzedawczyni   pracy,   jest   zmuszona 
poprzestać na najmniejszym udziale w produkcie... Czyż teoria o pracy jako towarze nie 

background image

jest teorią zamaskowanego niewolnictwa?+" (l. c., str. 43). „+Dlaczego w pracy widziano 
jedynie wartość wymienną?+" (tamże, str. 44). Wielkie zakłady kupują przede wszystkim 
pracę kobiet i dzieci, gdyż ta mniej kosztuje od pracy mężczyzn (l. o). ,,+Robotnik nie 
jest wobec tego, kto go zatrudnia, w położeniu  wolnego sprzedawcy... Kapitalista ma 
zawsze wolną rękę, jeśli chodzi o zatrudnienie pracy, a dla robotnika sprzedaż pracy to 
zawsze mus. Wartość pracy zupełnie ginie, jeżeli jej się natychmiast nie sprzeda. Pracy, 
w   przeciwieństwie   do   rzeczywistych   towarów,   nie   można   ani   gromadzić,   ani   nawet 
oszczędzać. Praca jest życiem, a jeżeli życia nie wymienia się dzień w dzień na środki 
utrzymania, marnieje i rychło zamiera. Żeby życie człowieka mogło być towarem, trzeba 
dopuścić niewolnictwo+" (l. c, str. 49 - 50). Jeżeli więc praca jest towarem, to jest ona 
towarem o najfatalniejszych własnościach. Ale nawet według zasad ekonomii politycznej 
nie   jest   ona   nim,   nie   będąc  „wolnym   rezultatem   wolnej   sprzedaży".   Obecny   system 
ekonomiczny +obniża zarazem i cenę, i wynagrodzenie za pracę; doskonali on robotnika, 
a degraduje człowieka+ (1. c., str. 52 - J3). ,,+Przemysł stał się wojną, a handel grą+" (1. 
c., str. 62).
Same   tylko   +maszyny   przerabiające   bawełnę+   (w   Anglii)   zastępują   84   000   000 
rzemieślników [tamże, str. 133].
Przemysł toczył dotychczas wojnę zaborczą: ,,+roztrwonił życie ludzi, którzy stanowili 
jego armię, z taką samą obojętnością, jak wielcy zdobywcy. Celem jego było posiadanie 
bogactwa, nie zaś szczęście ludzi+" (Buret, l. c, str. 20). „+Te interesy (ekonomiczne), 
pozostawione wyłącznie samym sobie... muszą z konieczności popaść w konflikt; nie 
mają   one   nad   sobą   żadnego   innego   arbitra   prócz   wojny,   a  wyroki   wojny  przynoszą 
jednym klęskę i śmierć, drugim - zwycięstwo... W konflikcie przeciwstawnych sił nauka 
doszukuje się porządku i równowagi: wieczna wojna jest według niej jedynym sposobem 
osiągnięcia pokoju; ta wojna zwie się konkurencją+" (l. c, str. 23).
„Pomyślne   prowadzenie   wojny   przemysłowej   wymaga   wielu   armii,   które   by   można 
gromadzić w jednym punkcie i narażać na masowe dziesiątkowanie. A żołnierze tych 
armii   znoszą   trudy,   którymi   się   ich   obarcza,   nie   z   przywiązania   ani   z   poczucia 
obowiązku; znoszą je tylko po to, żeby ujść twardej konieczności głodu. Nie żywią oni 
dla swoich dowódców ani przywiązania, ani wdzięczności; tych nie łączy z podwładnymi 
żadne uczucie życzliwości; nie widzą w nich ludzi, lecz wyłącznie narzędzia produkcji, 
które   muszą   przynosić   możliwie   jak   największy   dochód   i   przyczyniać   możliwie   jak 
najmniej   kosztów.   Te   zastępy   robotników,   coraz   bardziej   uciśnione,   nie   mają   nawet 
pewności, że będą stale zatrudnione; przemysł, który robotników zgromadził, pozwala im 
żyć tylko wówczas, kiedy ich potrzebuje, a skoro tylko może się bez nich obejść, porzuca 
ich bez najmniejszych skrupułów; robotnicy są wówczas zmuszeni zaofiarować swoją 
osobę   i   swoją   siłę   za   cenę,   jaką   im   zechcą   dać.   Im   bardziej   długotrwała,   męcząca, 
wstrętna jest praca,  którą otrzymują,  tym  gorzej jest płatna;  spotyka  się robotników, 
którzy   za   szesnaście   godzin   pracy   dziennie,   przy   ustawicznym   wysiłku,   ledwie 
zdobywają   sobie   prawo   do   tego,   żeby   nie   skonać"   (1.   c,   str.   68   -   69).   ,,+Mamy 
przekonanie...  podzielane przez członków  komisji, której Zlecono zbadanie położenia 
tkaczy rękodzielników, że wielkie miasta przemysłowe straciłyby w krótkim czasie swą 
ludność roboczą gdyby me otrzymywały nieustannie dopływu zdrowych ludzi, świeżej 
krwi, z sąsiednich wsi+" (1. c, str. 362).

Zysk z kapitału

1. Kapitał
1. Na czym polega kapitał, tj. prywatna własność produktów cudzej pracy?
„Dopuściwszy  nawet,   że  kapitał   nie  jest   owocem  żadnego  wywłaszczenia,  to   jednak 
potrzebne mu jest współdziałanie ustawodawstwa do uświęcenia dziedzictwa" (Say, t. I, 
str. 136, przypis)

129

.

Jak dochodzi się do własności funduszu produkcyjnego? Jak dochodzi się do własności 
produktów, które są wytwarzane przy pomocy tego funduszu?

background image

Dzięki prawu pozytywnemu (Say, t. II, str. 4).
Co zdobywa się wraz z kapitałem, np. z odziedziczeniem wielkiego majątku?
„Osoba, która np. dziedziczy wielki majątek, nie zdobywa bezpośrednio przez to władzy 
politycznej.   Władza,   jaką   posiadłość   ta   daje   jej   bezpośrednio   i   natychmiast,   to  siłą 
nabywcza
,   prawo   rozporządzania   wszelką   pracą   innych   lub   wszelkim   produktem   tej 
pracy, jaki znajduje się wówczas na rynku" (Smith, t. I, str. 61).
Zatem kapitał to  władza zwierzchnia  nad pracą i jej produktami. Kapitalista posiada tę 
władzę nie dzięki swym cechom osobistym czy ludzkim, lecz jedynie jako  właściciel 
kapitału. Jego siłą jest siła nabywcza jego kapitału, której nic nie jest w stanie się oprzeć.
Później  zobaczymy,   po  pierwsze,  jak  kapitalista   przy  pomocy   kapitału  realizuje  swą 
władzę zwierzchnią nad pracą, po wtóre zaś poznamy władzę zwierzchnią kapitału nad 
samym kapitalistą.
Co to jest kapitał?
,,+Pewna ilość pracy nagromadzonej i odłożonej na zapas+" (Smith, t. II, str. 312).
Kapitał jest nagromadzoną pracą.
2.   Fundusze,   zasoby   -   to   wszelkie   nagromadzenie   produktów   ziemi   i   pracy 
przemysłowej. Zasoby nazywają się  kapitalem  tylko wówczas, gdy przynoszą swemu 
właścicielowi dochód czy też zysk (Smith, t. II, str. 191).

2. Zysk z kapitału
Zysk z kapitału
  jest zgoła odmienny od  płacy roboczej. Ta odmienność objawia się w 
dwojaki sposób: po pierwsze, zyski z kapitału zależą całkowicie od wartości włożonego 
kapitału,  chociaż  praca polegająca na nadzorze i kierowaniu może być  przy różnych 
kapitałach taka sama. Do tego dochodzi okoliczność, że w wielkich fabrykach cała ta 
praca   bywa   powierzana   naczelnemu   kierownikowi,   którego   pensja   nie   pozostaje   w 
żadnej   proporcji   do   kapitału,   którego   funkcjonowania   dogląda.   Chociaż   więc   praca 
właściciela   sprowadza   się   tu   niemal   do   zera,   domaga   się   on   jednak   zysków 
proporcjonalnych do wielkości swego kapitału (Smith, t. I, str. 97 - 99).
Dlaczego kapitalista domaga się tej proporcji między zyskiem a kapitałem?
Nie byłby zainteresowany w tym, aby zatrudniać robotników, gdyby nie spodziewał się 
ze   sprzedaży   ich   wytworów   czegoś   więcej,   niż   potrzeba   do   zastąpienia   kapitału 
wyłożonego na płacę, i nie byłby bardziej zainteresowany w tym, aby stosować większą 
sumę   kapitału   niż   małą,   gdyby   zysk   jego   nie   był   proporcjonalny   do   wielkości 
zastosowanego kapitału (t. I, str. 96 - 97).
Kapitalista   osiąga   zatem   zysk,   po   pierwsze,   odpowiednio   do   płac,   po   drugie   - 
odpowiednio do sum wyłożonych na surowce. W jakim tedy stosunku pozostaje zysk do 
kapitału?
Jeżeli   już   trudno   określić   zwykłą   średnią   stopę   płacy   w   danym   miejscu   i   czasie,   to 
jeszcze trudniej określić zysk z kapitałów. Zmiany cen towarów, z którymi kapitał ma do 
czynienia,   powodzenie   albo   niepowodzenie   jego   rywali   i   klientów,   tysiąc   innych 
przypadków, na które towary są narażone zarówno podczas transportu, jak i w składach, 
powodują co dzień, niemal  co godzinę, zmianę  zysku  (Smith, t. I, str. 179 — 180). 
Jakkolwiek więc nie można określić ściśle zysków z kapitałów, to jednak można wyrobić 
sobie o nich pewne pojęcie na podstawie procentu. Jeżeli z pieniędzy można mieć wielki 
zysk, to daje się dużo za to, by móc ich używać, a jeżeli zysk mały, to i procent niewielki 
(Smith, t. I, str. 181). Stosunek, w jakim musi pozostawać zwykła stopa procentowa do 
stopy czystego zysku, zmienia się z konieczności w miarę tego, jak zysk wzrasta lub 
obniża   się.   W   Wielkiej   Brytanii   ocenia   się,   że   suma   dwakroć   wyższa   od   stopy 
procentowej   stanowi   to,   co   kupcy   nazywają  zyskiem   przyzwoitym,   umiarkowanym, 
rozsądnym;
  wszystkie   te   terminy   nie  oznaczają  nic   innego   jak  zysk   zwykły   i   utarty 
(Smith, t. I, str. 198).
Jaka jest najniższa stopa zysku? Jaka najwyższa?

background image

Najniższa stopa zwykłego zysku z kapitałów musi zawsze nieco przewyższać to, co jest 
potrzebne   na   skompensowanie   przypadkowych   strat,   na   które   jest   narażone   każde 
zastosowanie kapitału. Ta nadwyżka stanowi właściwy zysk, czyli zysk netto. Tak samo 
ma się sprawa z najniższą stopą procentową (Smith, t. I, str. 196).
Najwyższą stopą, do jakiej mogą dochodzić zwykłe zyski, jest ta, która w większości 
towarów  pochłania   całą   rentę   gruntową,   a   płacę   roboczą   zawartą   w   dostarczonym 
towarze redukuje do  najniższej ceny, wyłącznie do utrzymania przy życiu robotnika w 
czasie pracy. Robotnika, dopóki używa się go do pracy, trzeba bądź co bądź utrzymać w 
ten czy w inny sposób; renta gruntowa może całkowicie odpaść. Przykład: w Bengalu 
agenci indyjskiej kompanii handlowej (Smith, t. I, str. 197 - 198).
Poza wszelkimi  korzyściami  ze słabej konkurencji, jakie  może kapitalista  ciągnąć  w 
danym wypadku, może on nie naruszając zasad przyzwoitości utrzymywać cenę rynkową 
powyżej ceny naturalnej.
Po pierwsze, dzięki tajemnicy handlowej, kiedy rynek jest bardzo odległy od tych, którzy 
go   zaopatrują:   mianowicie   dzięki   trzymaniu   w   tajemnicy   zmian   ceny,   jej   podwyżki 
ponad naturalny poziom. Zatajenie to ma mianowicie ten skutek, że inni kapitaliści nie 
lokują kapitału w tej branży.
Następnie,   dzięki  tajemnicy   produkcji,   kiedy   to   kapitalista   przy  mniejszych   kosztach 
produkcji   dostarcza   towaru   po   tych   samych   lub   nawet   niższych   cenach   z   wyższym 
zyskiem   niż   jego   konkurenci.   -   (Czy   oszustwo   polegające   na   zatajeniu   nie   jest 
niemoralne? Transakcje giełdowe). -  Dalej:  kiedy produkcja jest związana z określoną 
miejscowością   (np.   drogie   wina)   i  efektywnego   popytu  nigdy   nie   da   się   zaspokoić. 
Wreszcie: dzięki monopolom poszczególnych osób i towarzystw. Cena monopolowa jest 
najwyższa z możliwych (Smith, t. I, str. 120 - 124).
Inne   przypadkowe   przyczyny,   które   mogą   zwiększyć   zysk   z   kapitału:   opanowanie 
nowych terytoriów albo nowych gałęzi gospodarki powiększa często, nawet w bogatym 
kraju, zysk z kapitałów, ponieważ odciąga część kapitałów z dawnych gałęzi, łagodzi 
konkurencję, przyczynia się do słabszego zaopatrzenia rynku w towary, których ceny 
wówczas rosną; ci, którzy tymi  towarami handlują, mogą wtedy płacić za pożyczone 
pieniądze wyższe procenty (Smith, t. I, str. 190).
Im więcej pracy przetwórczej zawiera towar, im w większym stopniu staje się produktem 
manufaktury,  tym  bardziej  wzrasta ta część ceny,  która przypada na płacę i zysk,  w 
stosunku do tej części, która przypada na rentę gruntową. Ze wzrostem udziału pracy 
przetwórczej   w   towarze   zwiększa   się   nie   tylko   ilość   kolejnych   zysków,   lecz   każdy 
następny zysk jest większy od poprzedniego, gdyż kapitał, z którego zysk płynie, siłą 
rzeczy jest coraz większy. Kapitał, który daje pracę tkaczom, musi być zawsze większy 
od kapitału, który daje pracę przędzarzom, nie tylko bowiem zwraca tamten kapitał wraz 
z   jego  zyskami,  ale   poza  tym  pokrywa   jeszcze  płace  tkaczy,  a   zyski   muszą  zawsze 
pozostawać w określonym stosunku do kapitału (tamże, t. I, str. 102-103).
Tak   więc   wzrost   pracy   ludzkiej   nad   przetwarzaniem   produktu   przyrody   i   w 
przetworzonym produkcie przyrody nie zwiększa płacy, lecz zarówno liczbę kapitałów 
dających zysk, jak i wielkość każdego następnego kapitału w stosunku do poprzedniego.
O korzyści, jaką kapitalista osiąga z podziału pracy -później.
Zyskuje on podwójnie, po pierwsze na podziale pracy, po drugie w ogóle na tym, że 
wzrasta praca ludzka nad przetwarzaniem produktu przyrody. Im większy udział pracy 
ludzkiej w towarze, tym większy zysk z martwego kapitału.
W jednym i tym samym społeczeństwie przeciętne stopy zysków z kapitału są o wiele 
bliższe jednego poziomu niż płace za różne rodzaje pracy (tamże, t. I, str. 228). Przy 
rozmaitych  zastosowaniach kapitału zwykła stopa zysku zmienia się w zależności od 
tego, czy powrót kapitału jest bardziej czy mniej pewny. Stopa zysku wzrasta wraz z 
ryzykiem, choć niezupełnie proporcjonalnie (tamże, str. 226-227).
Jest   rzeczą   oczywistą,   że   zyski   z   kapitału   wzrastają   również   i   wtedy,   kiedy   środki 
cyrkulacji stają się bardziej dostępne czy też mniej kosztowne (np. pieniądz papierowy).

background image

3. Panowanie kapitału nad pracą i motywy kapitalisty
Jedynym motywem decydującym o tym, czy właściciel kapitału zastosuje go raczej w 
rolnictwie czy w przemyśle, czy też w jakiejś specjalnej gałęzi handlu hurtowego lub 
detalicznego, jest wzgląd na jego własny zysk. Nigdy nie przychodzi mu do głowy, żeby 
obliczać, ile pracy produkcyjnej uruchomi kapitał w zależności od tego, jak go zastosuje, 
albo o ile zwiększy wartość rocznego produktu ziemi i pracy jego kraju (Smith, t. II, str. 
400 - 401).
Najpożyteczniejsze   dla   kapitalisty   jest   takie   zastosowanie   kapitału,   które   przy   tym 
samym   ryzyku   przynosi   mu   największy   zysk.   Zastosowanie   to   nie   zawsze   jest 
najpożyteczniejsze dla społeczeństwa; najpożyteczniejsze jest to zastosowanie, które ma 
na celu osiągnięcie korzyści z sił wytwórczych przyrody (Say, t. II, str. 130 - 131).
Wszelkimi ważniejszymi  operacjami pracy rządzą i kierują zamiary i przedsięwzięcia 
osób stosujących kapitał, a celem, do którego zmierzają wszystkie te plany i operacje, 
jest  zysk. Otóż stopa zysku  nie wzrasta, jak renta gruntowa i płaca robocza,  wraz z 
dobrobytem społeczeństwa i nie spada wraz z jego upadkiem. Przeciwnie, jest ona z 
natury   rzeczy   niska   w   krajach   bogatych,   a   wysoka   w   biednych,   najwyższa   zaś   jest 
zawsze w tych krajach, które najszybciej zdążają ku ruinie. Toteż interes tej klasy nie jest 
tak związany z ogólnym interesem społeczeństwa, jak interesy obu pozostałych... Własny 
interes przedsiębiorców poszczególnych gałęzi handlu czy przemysłu jest zawsze pod 
pewnym względem różny od interesu publicznego, a często nawet jest mu wrogi. W 
interesie   kupców   leży   zawsze   rozszerzanie   rynku   i   ograniczanie   konkurencji 
sprzedawców... Jest to klasa ludzi, której interes nigdy nie będzie dokładnie taki sam, jak 
interes   społeczeństwa,   i   która   na   ogół   zainteresowana   jest   w   tym,   by   oszukiwać 
społeczeństwo i ciemiężyć je (Smith, t. II, str. 163 - 165).

4. Akumulacja kapitałów i konkurencja między kapitalistami
Wzrost ilości kapitałów
, który podnosi płacę, prowadzi do obniżania zysku kapitalistów 
wskutek konkurencji między nimi (Smith, t. I, str. 179).
„Jeśli np. kapitał potrzebny do prowadzenia handlu towarami kolonialnymi  w jakimś 
mieście jest podzielony między dwóch różnych kupców, konkurencja sprawi, że każdy z 
nich sprzedawać będzie taniej, niż gdyby kapitał ten był w ręku jednego tylko kupca; 
gdyby zaś kapitał ten był podzielony między dwudziestu, konkurencja byłaby tyleż razy 
silniejsza, a szansa na to, by porozumieli się w sprawie podniesienia cen swych towarów, 
byłaby tyleż razy mniejsza" (Smith, t. II, str. 372 - 373).
Skoro,   jak   już   wiemy,   ceny   monopolowe   są   najwyższe   z   możliwych,   skoro   interes 
kapitalistów   nawet   z   pospolitego   punktu   widzenia   ekonomii   politycznej   jest   wrogi 
społeczeństwu, skoro wzrost zysku z kapitału działa na cenę towaru jak procent składany 
(Smith, t. I, str. 199-201), to  konkurencja, która według ekonomii politycznej wpływa 
równie dobroczynnie na wzrost płacy, jak i na potanienie towarów z korzyścią dla ogółu 
konsumentów, jest jedynym ratunkiem przeciwko kapitalistom.
Jednakże konkurencja jest możliwa tylko dzięki temu, że kapitały rosną, i to w wielu 
rękach.   Powstanie   wielkiej   liczby   kapitałów   jest   możliwe   tylko   dzięki   wielostronnej 
akumulacji,   ponieważ   kapitał   w   ogóle   powstaje   tylko   w   drodze   akumulacji,   a 
wielostronna   akumulacja   siłą   rzeczy   przechodzi   w   akumulację   jednostronną. 
Konkurencja między kapitałami wzmaga akumulację kapitałów. Akumulacja, która pod 
panowaniem   własności   prywatnej   jest  koncentracją  kapitału   w   niewielu   rękach, 
występuje w ogóle w sposób nieuchronny, gdy pozostawia się kapitały ich naturalnemu 
biegowi; a to naturalne przeznaczenie kapitału toruje sobie na dobre drogę właśnie dzięki 
konkurencji.
Słyszeliśmy, że zysk z kapitału jest proporcjonalny do jego wielkości. Dlatego też jeśli 
nawet zrazu całkowicie pominiemy rozmyślną konkurencję, wielki kapitał akumuluje, 
odpowiednio do swojej wielkości, szybciej niż mały kapitał.

background image

Dlatego też nawet zgoła niezależnie od konkurencji akumulacja wielkiego kapitału jest o 
wiele szybsza niż mniejszego. Ale śledźmy dalej przebieg tych zjawisk.
W miarę wzrostu kapitałów zmniejszają się, wskutek konkurencji, zyski z kapitałów. A 
więc cierpi przede wszystkim drobny kapitalista.
Dalej. Przesłanką wzrostu kapitałów i wielkiej ilości kapitałów jest rosnące bogactwo 
kraju:
,,W kraju, który by osiągnął bardzo wysoki stopień bogactwa, zwykła stopa zysku byłaby 
nader niska; przeto stopa procentowa, na jaką ten zysk by pozwalał, byłaby tak niska, że 
nikt   prócz   ludzi   najbogatszych   nie   mógłby   żyć   z   procentów   od   swych   pieniędzy. 
Wszyscy ludzie średnio zamożni musieliby więc sami zająć' się zastosowaniem swych 
kapitałów, trudnić się przemysłem albo jakąś gałęzią handlu" (Smith, t. I, str. 196 - 197).
Ten stan jest ulubionym stanem ekonomii politycznej.
„Stosunek   między   sumą   kapitałów   i   dochodów   określa   wszędzie   proporcję   ludzi 
pracowitych do próżniaków; tam, gdzie przeważa kapitał, dominuje pracowitość, gdzie 
zaś przeważa dochód, panuje próżniactwo" (Smith, t. II, str. 325).
Jak ma się tedy sprawa zastosowania kapitału w warunkach tej zwiększonej konkurencji?
„Wraz   ze   wzrostem   kapitałów   musi   się   stopniowo   zwiększać   ilość   funduszów 
pożyczanych na procent; w miarę jak rosną te fundusze, obniża się procent, gdyż 1. cena 
rynkowa wszystkich rzeczy spada w miarę, jak wzrasta ich ilość; 2. skoro w jakimś kraju 
kapitały   wzrastają,   staje   się   rzeczą   coraz   trudniejsza   znaleźć
  zyskowny   sposób 
ulokowania nowego kapitału. Powstaje konkurencja między poszczególnymi kapitałami, 
właściciele   jednych   kapitałów   usiłują   zdobywać   dla   siebie   te   dziedziny   działalności, 
które już zajęli inni. Ale w większości przypadków właściciel kapitału nie może mieć 
nadziei, że wyprze drugiego inaczej, jak tylko w ten sposób, że będzie prowadził interesy 
na gorszych dla siebie warunkach. Musi nie tylko taniej sprzedawać swe towary, ale też 
niekiedy, aby je dostać na sprzedaż, musi sam drożej za nie płacić. Im więcej funduszów 
przeznacza się na utrzymanie pracy produkcyjnej, tym bardziej wzrasta popyt na pracę: 
robotnicy   łatwo   znajdują   zatrudnienie,   kapitalistom   natomiast   trudniej  znaleźć 
robotników. Konkurencja między kapitalistami podnosi płacę i obniża zyski" (Smith, t. 
II, str. 358 - 359).
Drobny kapitalista ma więc do wyboru: 1. albo przejeść swój kapitał, ponieważ nie może 
już wyżyć z procentów, a więc przestać być kapitalistą, albo 2. samemu założyć interes, 
sprzedawać swoje towary taniej i kupować drożej niż bogatszy kapitalista oraz drożej 
płacić   robotnikom,   a   że   cena   rynkowa   wobec   panującej,   według   założenia,   silnej 
konkurencji jest już bardzo niska, zrujnować się. Jeżeli natomiast wielki kapitalista chce 
mniejszego   wysadzić   z   siodła,   ma   nad   nim   pod   każdym   względem   tego   rodzaju 
przewagę,   jaką   ma   kapitalista   jako   kapitalista   nad   robotnikiem.   Mniejsze   zyski 
kompensuje mu większa masa kapitału i nawet chwilowe straty może ponosić tak długo, 
aż   zrujnuje   mniejszego   kapitalistę   i   uwolni   się   od   jego   konkurencji.   W   ten   sposób 
akumuluje sobie zyski drobnego kapitalisty.
Dalej. Wielki kapitalista kupuje zawsze taniej niż drobny, ponieważ zakupuje masowo. 
Może więc bez straty sprzedawać taniej.
Jeśli zaś spadek procentu przeobraża średnich kapitalistów z rentierów w ludzi interesu, 
to z drugiej strony wzrost kapitałów funkcjonujących i wynikający stąd mniejszy zysk 
wywołuje spadek procentu.
„Gdy zmniejszają się zyski, jakie można osiągnąć ze stosowania kapitału, cena, jaką 
można zapłacić za użycie tego kapitału, musi się z konieczności zmniejszać" (Smith, t. II, 
str. 359).
„Im   bardziej   wzrasta   bogactwo,   przemysł,   ludność,   tym   bardziej   obniża   się   stopa 
procentowa, a więc i zysk z kapitałów; ale same kapitały pomimo to rosną, i to jeszcze 
szybciej niż poprzednio, choć zyski uległy zmniejszeniu... Wielki kapitał, choćby dawał 
małe zyski, wzrasta na ogół o wiele szybciej niż mały kapitał, który daje wielkie zyski. 
Pieniądz robi pieniądz, mówi przysłowie" (t. I, str. 189).

background image

Jeżeli więc z tym wielkim kapitałem zmierzą się nader małe kapitały, dające małe zyski, 
jak to się dzieje w warunkach silnej konkurencji, przyjętej w założeniu, to wypiera on je 
całkowicie.
Nieuniknionym następstwem tej konkurencji jest wtedy ogólne pogorszenie się jakości 
towarów,   fałszowanie,   podrabianie,   masowe   zatrucia,   jakie   zdarzają   się   w   wielkich 
miastach.
Ważną okolicznością w konkurencji wielkich i małych kapitałów jest poza tym stosunek 
między kapitałem trwałym a kapitałem obrotowym.
Kapitał   obrotowy  jest   to   kapitał   użyty   na   wytwarzanie   środków   utrzymania, 
przetwarzanie czy handel. Kapitał użyty w ten sposób nie przynosi swemu właścicielowi 
dochodu czy zysku dopóty, dopóki pozostaje w jego posiadaniu lub dopóki zachowuje tę 
samą postać. Odpływa od niego nieustannie w jednej postaci, a wraca w innej, i tylko 
przez taką cyrkulację, czyli kolejne przeobrażanie i akty wymiany, może przynosić zysk. 
Kapitał   trwały  to   kapitał   użyty   na   podniesienie   jakości   ziemi,   na   zakup   maszyn, 
przyrządów, narzędzi itp. rzeczy" (Smith, t. II, str. 197 - 198).
„Każda oszczędność na kosztach utrzymywania kapitału trwałego zwiększa czysty zysk. 
Cały   kapitał   każdego   przedsiębiorcy   zatrudniającego   robotników   dzieli   się   z 
konieczności na kapitał trwały i kapitał obrotowy. Gdy cały kapitał nie ulega zmianie, to 
im   mniejsza   będzie   jedna   część,   tym   większa   musi   być   druga.   Kapitał   obrotowy 
dostarcza mu materiałów i płac roboczych oraz uruchamia produkcję. A zatem każda 
oszczędność na kapitale trwałym, która nie pomniejsza produkcyjnej siły pracy, zwiększa 
fundusz, jaki uruchamia produkcję" (Smith, t. II, str. 226).
Widać od razu, że wzajemny stosunek kapitału trwałego i kapitału obrotowego jest o 
wiele korzystniejszy dla wielkiego kapitalisty niż dla mniejszego. Bardzo wielki bankier 
potrzebuje tylko nieco więcej kapitału trwałego niż bankier bardzo mały. Kapitał trwały 
jednego   i   drugiego   ogranicza   się   do   kantoru.   Ilość   narzędzi   wielkiego   właściciela 
ziemskiego nie zwiększa się proporcjonalnie do wielkości jego gruntu. Tak samo kredyt, 
do   którego   wielki   kapitalista   ma   pierwszeństwo   przed   małym,   stanowi   tym   większą 
oszczędność na kapitale trwałym, tzn. na pieniądzach, które kapitalista musi stale mieć w 
pogotowiu. Jest wreszcie rzeczą zrozumiałą, że tam gdzie praca przemysłowa osiągnęła 
wysoki   poziom,   a   więc   gdzie   prawie   cała   praca   ręczna   przekształciła   się   w   pracę 
fabryczną, cały kapitał drobnego kapitalisty nie wystarcza już choćby na to, by pokryć 
tylko niezbędny kapitał trwały

129a

.

W ogóle wraz z akumulacją wielkich kapitałów zachodzi też odpowiednia koncentracja i 
uproszczenie kapitału trwałego w porównaniu z drobnymi kapitałami. Wielki kapitalista 
wprowadza u siebie pewnego rodzaju organizację narzędzi pracy.
„Tak samo w dziedzinie przemysłu każda manufaktura i fabryka stanowi już dalej idące 
powiązanie większego majątku rzeczowego z licznymi  i wielorakimi umiejętnościami 
intelektualnymi i sprawnością techniczną dla  wspólnego  celu produkcji... Gdzie dzięki 
ustawodawstwu   utrzymują   się   wielkie   obszary   własności   ziemskiej,   tam   nadmiar 
zwiększającej się ludności pcha się do przemysłu, i, jak w Wielkiej Brytanii, właśnie 
głównie   w   przemyśle   skupia   się   większa   liczba   proletariuszy.   Gdzie   natomiast 
ustawodawstwo nie ogranicza podziału ziemi, tam powiększa się, jak we Francji, liczba 
drobnych   i   zadłużonych   właścicieli,   którzy   na   skutek   postępującego   rozdrobnienia 
zostają zepchnięci do klasy biednych i niezadowolonych. Gdy wreszcie to rozdrobnienie 
i nadmierne zadłużenie dojdzie do odpowiednio wysokiego stopnia, to znowu wielka 
własność   ziemska   połyka   małą,   podobnie   jak   wielki   przemysł   rujnuje   drobny;   a   że 
powstają wówczas większe zespoły dóbr, to wielu nieposiadających robotników, którzy 
są po prostu niepotrzebni w rolnictwie, zostaje znowu wypartych do przemysłu" Schulz
„Bewegung der Produktion", str. 58 - 59).
„Jakość tych samych towarów zmienia się wskutek przemian w sposobie produkcji, a 
zwłaszcza   wskutek   zastosowania   maszyn.   Samo   wyeliminowanie   siły   ludzkiej 
umożliwiło wyprzedzenie z funta bawełny, mającej wartość 3 szylingów i 8 pensów, 350 

background image

motków długości 167 mil angielskich, czyli 36 mil niemieckich, o wartości 25 gwinei" 
(tamże, str. 62).
„Przeciętnie w Anglii ceny wyrobów bawełnianych w ciągu ostatnich 45 lat spadły o 

11 

1/2, i tę samą ilość produktu, za którą w 1814 r. płacono jeszcze 16 szylingów, teraz 
sprzedają   według   obliczeń   Marshalla   za   1   szyling   10   pensów.   To,   że   wyroby 
przemysłowe stały się tańsze, zwiększyło zarówno konsumpcję w kraju, jak i rynek za 
granicą;   w   związku   z   tym   w   Wielkiej   Brytanii   liczba   robotników   przemysłu 
bawełnianego po wprowadzeniu maszyn nie tylko się nie zmniejszyła, lecz wzrosła z 40 
000   do   1   1/2   miliona.   Co   się   zaś   tyczy   zarobku   przedsiębiorców   przemysłowych   i 
robotników, to wskutek rosnącej konkurencji wśród fabrykantów zysk ich w stosunku do 
ilości dostarczonych przez nich wyrobów musiał się zmniejszyć. W latach 1820 do 1833 
zysk brutto fabrykantów manchesterskich na jednej sztuce kalikotu spadł z 4 szylingów 1 
1/3 pensa do 1 szylinga 9 pensów. Ale w celu wyrównania tej straty jeszcze bardziej 
rozszerzono rozmiary produkcji. Wskutek tego w poszczególnych gałęziach przemysłu 
występuje okresowa nadprodukcja, dochodzi często do bankructw, a to sprawia, że  
łonie
  klasy   kapitalistów   i   chlebodawców   chwieje   się   niebezpiecznie   i   chyboce   stan 
posiadania,   co   część   przedsiębiorców   zrujnowanych   ekonomicznie   przerzuca   do 
szeregów proletariatu; stąd się bierze konieczność częstego i nagłego wstrzymywania lub 
ograniczania pracy, a ujemne skutki tego klasa robotników najemnych zawsze gorzko 
odczuwa" (tamże, str. 63).
„+Oddać w najem swoją pracę to zapoczątkować swą własną niewolę; oddać w najem 
rzeczowe elementy pracy to ustanowić swoją wolność... Praca to człowiek, natomiast w 
elementach   rzeczowych   nie   ma   nic   z   człowieka+"   (Pecqueur,   „Théorie   nouvelle 
d'économie sociale" etc., str. 411 - 412).
,,+Elementy rzeczowe, które w procesie tworzenia bogactwa nic nie znaczą bez drugiego 
elementu,  pracy,   zyskują   magiczną   siłę   przynoszenia   im   [tym,   którzy   je   posiadają] 
owoców, jak gdyby własnymi rękoma włożyli w nie ów niezbędny element+" (tamże).
„+Jeżeli przyjmiemy, że codzienna praca jednego robotnika przynosi mu przeciętnie 400 
franków rocznie i że ta suma wystarczy dorosłemu człowiekowi na prymitywne życie, to 
każdy,   kto   posiada   2   000   franków   rocznego   dochodu   z   procentów,   dzierżawy, 
komornego itd., zmusza pośrednio do pracy na siebie 5 ludzi; 100 000 franków dochodu 
reprezentuje pracę 250 ludzi, a 1 000 000 - pracę 2 500 osób+" (tamże, str. 412 -413). (A 
więc 300 milionów - Ludwik Filip - pracę 750 000 robotników). „+Właściciele otrzymali 
- na mocy ustawy wydanej przez ludzi -prawo do używania i nadużywania, to znaczy 
prawo robienia co im się podoba z wszelkimi rzeczowymi elementami pracy... nie są oni 
wcale   zobowiązani   przez   ustawę   do   tego,   by   w   każdym   wypadku   i   na   czas   dawać 
nieposiadającym pracę, ani do tego, by zawsze płacić wystarczające wynagrodzenie itd. 
+   "   (1.   c,   str.   413).   ,,+Całkowita   swoboda   co   do   natury,   ilości,   jakości,   celowości 
produkcji,   używania   i   konsumpcji   dóbr,   rozporządzania   wszelkimi   rzeczowymi 
elementami pracy. Każdy może dowolnie wymienić swoją rzecz, jak chce, biorąc pod 
uwagę wyłącznie swój własny, indywidualny interes+" (1. c., str. 413).
,,+Konkurencja wyraża jedynie dowolną wymianę, która ze swej strony jest bezpośrednią 
i logiczną konsekwencją prawa jednostki do używania i nadużywania wszelkich narzędzi 
produkcji. Te trzy momenty ekonomiczne, stanowiące w istocie jedną całość - prawo 
używania i nadużywania, swoboda wymiany i nieograniczona konkurencja - pociągają za 
sobą następujące skutki: każdy produkuje, co chce, jak chce, kiedy chce, gdzie chce; 
produkuje dobrze lub źle, za dużo lub za mało, za późno lub za wcześnie, za drogo lub za 
tanio; nikt nie wie, czy swój towar sprzeda, komu sprzeda, jak sprzeda, kiedy sprzeda, 
gdzie sprzeda; tak samo sprawa ma się z kupnem. Producent nie zna ani potrzeb, ani 
źródeł surowców, ani popytu, ani podaży. Sprzedaje, kiedy chce, kiedy może, gdzie chce, 
komu chce, bierze cenę, jaką chce. Tak samo kupuje. W tym wszystkim jest on stale 
igraszką przypadku, niewolnikiem prawa dyktowanego przez tego, kto silniejszy, kogo 
nie naglą okoliczności, kto bogatszy... Podczas gdy w jednym miejscu brak jakiegoś 

background image

dobra, w drugim jest go za dużo i marnuje się. Podczas gdy jeden producent sprzedaje 
dużo lub bardzo drogo i z olbrzymim zyskiem, drugi nie sprzedaje nic lub ze stratą... 
Podaż nie wie nic o popycie, a popyt nie wie nic o podaży. Produkuje się licząc na gust, 
modę, jaka pojawia się wśród konsumentów, ale gdy towar jest gotów do sprzedaży, to 
kaprys   już   minął,   a   upodobania   zwróciły   się   ku   innemu   produktowi...   Nieuchronną 
konsekwencją tego są ciągłe, zataczające coraz szersze kręgi bankructwa, zawiedzione 
nadzieje, nagłe ruiny i równie nieoczekiwane fortuny; kryzysy handlowe, bezrobocie, 
powtarzające się okresy nadmiaru i niedostatku towarów; niepewność i spadek płac i 
zysków,   trwonienie   lub   olbrzymie   marnotrawstwo   dóbr,   czasu   i   wysiłków   na   arenie 
dzikiej konkurencji+" (1. c., str. 414 - 416).
Z   książki  Ricarda  (rent   of   land   [renta   gruntowa]):   Kraje   są   tylko   warsztatami 
wytwórczymi, człowiek jest maszyną do konsumowania i produkowania; życie ludzkie 
jest kapitałem, światem rządzą ślepo prawa ekonomiczne. Dla Ricarda ludzie są niczym, 
produkt wszystkim. W 26 rozdziale tłumaczenia francuskiego czytamy:  ,,+Dla osoby, 
która posiada 20 000 fr. kapitału przynoszącego rocznie 2 000 fr. zysku, jest sprawą 
zupełnie obojętną, czy jej kapitał zatrudnia sto czy tysiąc osób...
Czyż   nie   podobnie   ma   się   sprawa   z   rzeczywistym   interesem   całego   narodu?   Jeśli 
rzeczywisty   dochód   netto   narodu,   jego   renta   i   zysk   pozostają   bez   zmiany,   to   bez 
znaczenia jest, czy składa się on z dziesięciu czy dwunastu milionów mieszkańców". 
„Doprawdy, mówi pan de Sismondi (t. II, str. 331), nie pozostaje nic więcej, jak życzyć 
sobie, żeby król sam jeden mieszkał na wyspie i ustawicznie kręcąc korbą wykonywał za 
pomocą automatów całą pracę Anglii"

130

.

„Pan,   który   kupuje   pracę   robotnika   za   cenę   tak   niską,   że   ta   ledwie   wystarcza   na 
najniezbędniejsze potrzeby, nie jest odpowiedzialny ani za niedostateczny poziom płac, 
ani za zbyt długi czas pracy: on sam podlega prawu, które narzuca innym... źródłem 
niedoli są nie tyle ludzie, ile potęga rzeczy+" ([Buret], 1. c., str. 82).
„W Anglii jest wiele terenów, których mieszkańcom nie starcza kapitałów do uprawy 
wszystkich gruntów. Znaczna część wełny z południowych hrabstw Szkocji po długim 
przewozie lądowym po bardzo złych drogach jest przerabiana w Yorkshire, ponieważ na 
miejscu   brak   jest   kapitału   do   jej   przeróbki.   W   Anglii   wiele   jest   miasteczek 
przemysłowych,   których   mieszkańcy   nie   mają   dosyć   kapitału,   by   przewieźć   wyroby 
własnego   przemysłu   na   te   odległe   rynki,   gdzie   jest   na   nie   popyt   i   są   konsumenci. 
Miejscowi kupcy są tylko agentami bogatszych kupców, którzy mają swe siedziby w 
którymś   z   większych   miast   handlowych"  (Smith,   t.   II,   str.   382).   ,,+Nie   można 
powiększyć wartości rocznego produktu ziemi i pracy inaczej, jak tylko albo zwiększając 
liczbę robotników produkcyjnych, albo też silę produkcyjną tych robotników, którzy byli 
dotychczas zatrudnieni... W obu przypadkach niemal zawsze jest potrzebny dodatkowy 
kapitał + " (Smith, t. II, str. 338).
„Podobnie jak akumulacja kapitału z natury rzeczy musi poprzedzać podział pracy, tak 
też  i dalsze  pogłębianie  się podziału  pracy może  następować jedynie  w miarę  coraz 
większego gromadzenia kapitałów. Ilość materiałów, jaką może przerobić ta sama liczba 
osób,   zwiększa   się   w   miarę   pogłębiania   się   podziału   pracy,   a   ponieważ   czynności 
każdego robotnika upraszczają się stopniowo coraz bardziej, to wynajduje się rozmaite 
nowe maszyny dla ułatwienia i skrócenia tych czynności. Aby więc w miarę rozwoju 
podziału   pracy   zapewniać   stałe   zatrudnienie   tej   samej   liczbie   robotników,   należy 
uprzednio   nagromadzić   zasoby   środków   utrzymania   w   ilości   tej   samej,   a   zasoby 
materiałów   i   narzędzi   w   ilości   większej,   niż   byłoby   to   potrzebne   dawniej.   Liczba 
robotników w każdej gałęzi rośnie w miarę, jak postępuje tam podział pracy, albo raczej 
wzrost tej liczby pozwala na tego rodzaju specjalizowanie  się i różnicowanie pracy" 
(Smith, t. II, str. 193-194).
„I podobnie jak uprzednia akumulacja kapitałów  jest niezbędna,  aby dokonał się ten 
wielki wzrost produkcyjnej siły pracy,  tak akumulacja kapitałów  prowadzi w sposób 
naturalny do tego wzrostu. Kapitalista chce mianowicie wytwarzać przy pomocy swego 

background image

kapitału możliwie największą ilość produktu, stara się więc o to, aby przeprowadzić jak 
najwłaściwszy podział pracy między swymi robotnikami i wyposażyć ich w najlepsze 
maszyny. Jego możliwości w jednym i drugim zakresie są proporcjonalne do wielkości 
jego kapitału i do liczby ludzi, jaką może za pomocą tego kapitału zatrudniać. Tak więc 
nie tylko ilość pracy zwiększa się w kraju wraz ze wzrostem kapitału, jaki ją uruchamia, 
ale wskutek tego wzrostu ta sama ilość pracy wytwarza znacznie większą ilość produktu" 
(Smith, 1. c, str. 194-195). Stąd nadprodukcja.
„Dalej   idące   kombinacje   sił   wytwórczych...   w   przemyśle   i   handlu   przez   zespolenie 
liczniejszych   i   różnorodniej   szych   sił   ludzkich   i   sił   przyrody   dla   dokonywania 
przedsięwzięć   na   większą   skalę.   Gdzieniegdzie...   już   ściślejsze   połączenie   ze   sobą 
głównych gałęzi produkcji. Tak np. wielcy fabrykanci starają się również nabyć wielką 
własność ziemską, aby przynajmniej części surowców potrzebnych dla ich przemysłu nie 
musieli   nabywać   z   drugiej   ręki,   albo   łączą   ze   swoimi   przedsiębiorstwami 
przemysłowymi handel, nie tylko w celu zbytu własnych fabrykatów, lecz z pewnością 
też   w   celu   zakupu   innych   produktów   i   sprzedaży   ich   robotnikom.   W   Anglii,   gdzie 
poszczególni  wielcy fabrykanci  mają niekiedy 10 000 do 12 000 robotników... takie 
połączenia różnych gałęzi produkcji pod kierownictwem  jednej  inteligencji, takie małe 
państwa czy prowincje w państwie, nie są już rzadkością. Ostatnio np. właściciele kopalń 
z   okręgu  Birmingham  przejmują   w   swoje   ręce  cały  proces   produkcji   żelaza,   który 
dawniej był podzielony pomiędzy różnych przedsiębiorców i właścicieli. Patrz <<Okręg 
górniczy   Birmingham>>,   <<Deutsche   Vierteljahrsschrift>>   nr   3,   1838.   -   Wreszcie 
widzimy w większych przedsiębiorstwach akcyjnych, których tyle się namnożyło, daleko 
idące kombinacje sił pieniężnych  wielu  udziałowców z naukową i techniczną wiedzą i 
biegłością   innych,   którym   powierzono   wykonawstwo.   Dzięki   temu   kapitaliści   mają 
możność zastosowania swych oszczędności w różnorodny sposób, a nawet w rolnictwie, 
przemyśle i handlu równocześnie, przez co ich interesy stają się bardziej wielostronne, a 
przeciwieństwa między interesami rolnictwa, przemysłu i handlu zacierają się i zanikają. 
Ale   nawet   to,   że   łatwiej   jest   w   najrozmaitszy   sposób   wykorzystać   kapitał,   musi 
zwiększyć przeciwieństwo między klasami posiadającymi i nieposiadającymi" (Schulz, 1. 
c., str. 40-41).
Kolosalny   zysk,   jaki   kamienicznicy   ciągną   z   nędzy.   Komorne   jest   odwrotnie 
proporcjonalne do nędzy spowodowanej przez przemysł.
Procenty   również   z   występków   zrujnowanych   proletariuszy   (prostytucja,   pijaństwo, 
lombard).
Akumulacja kapitałów wzrasta, a ich konkurencja maleje, gdy kapitał i własność ziemska 
skupiają się w jednym ręku, a także wówczas, gdy kapitał dzięki swej wielkości jest w 
stanie tworzyć kombinację różnych gałęzi produkcji.
Obojętność wobec ludzi. 20 losów loteryjnych Smitha

131

.

+Dochód netto i brutto+ Saya.

Renta gruntowa

Prawo   właścicieli   ziemskich  wywodzi   się   z   grabieży   (Say,   t.   I,   str.   136,   przypis). 
Właściciele ziemscy, jak wszyscy ludzie, lubią zbierać, czego nie posiali, i żądają renty 
nawet za naturalne płody ziemi (Smith, t. I, str. 99).
„Można by myśleć, że renta gruntowa jest tylko zyskiem od kapitału, jaki właściciel 
wyłożył, by podnieść kulturę ziemi. W pewnych przypadkach może tak być częściowo... 
Ale właściciel żąda 1. renty także od ziemi nie użyźnionej, a rzekomy procent czy zysk z 
wydatków łożonych na jej użyźnienie jest na ogół tylko dodatkiem do owej pierwotnej 
renty. 2. Poza tym kulturę ziemi nie zawsze podnosi swymi kapitałami właściciel, lecz 
niekiedy podnosi ją własnym kapitałem dzierżawca. A gdy przychodzi do odnowienia 
umowy dzierżawnej, właściciel żąda zazwyczaj  takiego podwyższenia czynszu, jakby 

background image

ulepszeń tych dokonano na jego własny koszt. 3. Niekiedy żąda renty i od tego, czego 
ludzkie starania nie mogą zupełnie udoskonalić" (Smith, t. I, str. 300-301).
Smith   przytacza   jako   przykład   tego   przypadku   soliród   (salicornia),   rodzaj   rośliny 
morskiej, która daje po spaleniu sól alkaliczną, przydatną do wyrobu szkła, mydła itp. 
Rośnie ona w wielu okolicach Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w Szkocji, ale na takich tylko 
skałach,   które   leżą   niżej   od   poziomu   przypływu   wód   (wysokiej   fali),   są   dwa   razy 
dziennie zalewane przez morze i pracowitość ludzi nie powiększyła nigdy produktu tych 
skał. Jednakże właściciel gruntu, na którym rośnie ten rodzaj roślin, domaga się renty tak 
samo,   jak   za   pole   zbożowe.   W   pobliżu   Wysp   Szetlandzkich   morze   jest   nadzwyczaj 
bogate. Wielka część ich mieszkańców żyje z rybołóstwa. Aby jednak móc korzystać z 
tego   produktu   morza,   muszą   oni   mieszkać   na   pobliskim   wybrzeżu.   Renta   gruntowa 
odpowiada   tu   nie   temu,   co   dzierżawca   może   osiągnąć   z   ziemi,   lecz   temu,   co   może 
osiągnąć zarówno z ziemi, jak i z wody (Smith, t. I, str. 301-302).
„Rentę gruntową można uważać za produkt tych  sił przyrody, które właściciel  ziemi 
wypożycza dzierżawcy. Produkt ten jest większy lub mniejszy w zależności od wielkości 
tych sił, czyli innymi słowy od tego, jaka jest naturalna lub osiągnięta dzięki kulturze 
urodzajność ziemi. Gdy odliczy się czy też pokryje wszystko to, co można uważać za 
dzieło człowieka, to wtedy reszta, jaka pozostaje, jest dziełem przyrody" (Smith, t. II, str. 
377-378).
Renta   gruntowa  rozumiana   jako   cena,   którą   płaci   się   za   użytkowanie   ziemi,   jest 
naturalnie  ceną   monopolową.   Nie   odpowiada   ona   bynajmniej   temu,   co   właściciel 
wyłożył na użyźnienie gruntu lub co musi wziąć, by nie ponieść straty, lecz temu, co 
dzierżawca może ewentualnie dać, nie ponosząc straty" (Smith, t. I, str. 302).
„Właściciele ziemscy są jedyną z trzech zasadniczych klas, której dochody nie wymagają 
od nich ani pracy, ani żadnych starań, lecz zjawiają się jak gdyby same i niezależnie od 
jakiegokolwiek zamiaru czy przedsięwzięcia z ich strony" (Smith, t. II, str. 161).
Słyszeliśmy już, że wysokość renty gruntowej zależy od stopnia urodzajności gruntu.
Innym momentem, który ją określa, jest jego położenie.
„Renta gruntowa zależy nie tylko od urodzajności ziemi, bez względu na to, jaki byłby 
jej produkt, ale od położenia ziemi, bez względu na jej urodzajność" (Smith, t. I, str. 306).
„Wielkość produkcji otrzymywanej z roli, z kopalń i łowisk rybnych przy równej ich 
naturalnej wydajności jest proporcjonalna do rozmiarów kapitałów, włożonych w uprawę 
i eksploatację, i do właściwego ich użycia. Gdy kapitały są jednakowe i równie dobrze 
użyte, wielkość produkcji zależy od naturalnej wydajności roli, kopalń i łowisk" (t. II, str. 
210).
Te  twierdzenia  Smitha   są ważne  dlatego,   że  przy  jednakowych  kosztach  produkcji  i 
jednakowych rozmiarach kapitału sprowadzają rentę gruntową do mniejszej lub większej 
urodzajności ziemi. Świadczy to jawnie o pomieszaniu pojęć w ekonomii politycznej, 
która przekształca urodzajność ziemi we właściwość właściciela ziemskiego.
Rozpatrzmy teraz, jak renta gruntowa kształtuje się w rzeczywistych stosunkach.
Renta   gruntowa   ustala   się  w   walce   pomiędzy   dzierżawcą  i  właścicielem   ziemskim
Wszędzie w ekonomii politycznej  widzimy wrogą przeciwstawność interesów, walkę, 
wojnę jako uznaną podstawę organizacji społecznej.
Zobaczmy teraz, w jakim stosunku do siebie pozostają właściciel ziemski i dzierżawca.
„Układając warunki dzierżawy właściciel ziemi usiłuje pozostawić dzierżawcy możliwie 
tylko tyle, ile potrzebne jest do zwrócenia kapitału, wyłożonego na nasiona, na opłacenie 
pracy, na zakup i utrzymanie bydła i wszelkiego innego inwentarza gospodarskiego wraz 
ze zwykłym zyskiem z kapitału, jaki dają dzierżawy w danej okolicy. Jest to oczywiście 
najmniejszy   udział,   jakim   dzierżawca   może   się   zadowolić   nie   ponosząc   straty,   a 
właściciel   ziemski   rzadko   kiedy   jest   skłonny   pozostawić   mu   więcej.   Wszystko,   co 
pozostaje z produktu czy z jego ceny poza tym udziałem, właściciel stara się zastrzec dla 
siebie jako rentę gruntową, której wielkość jest oczywiście najwyższa, jaką dzierżawca 
może   zapłacić   w   warunkach   aktualnego   stanu   ziemi.   Tę   nadwyżkę   uważać   można 

background image

zawsze   za   naturalną   rentę   gruntową,   czyli   za   rentę,   za   którą   z   natury   rzeczy 
wydzierżawią się większą część ziemi" (Smith, t. I, str. 299-300).
„Właściciele ziemscy - mówi Say - władają pewnego rodzaju monopolem w stosunku do 
dzierżawców. Popyt na ich towar, na ziemię, może stale rosnąć, ale ilość ich towaru 
rośnie   tylko   do   pewnego   momentu...   Umowa   między   właścicielem   ziemskim   i 
dzierżawcą jest zawsze jak najbardziej korzystna dla pierwszego z nich... prócz korzyści, 
jakie   czerpie   z   przyrodzenia   rzeczy,   odnosi   on   korzyści   ze   swej   pozycji,   większego 
majątku,  kredytu,  znaczenia;  wystarczy już korzyści  pierwszego  rodzaju, by miał  on 
możność   zgarniać  wyłącznie  do   własnej   kieszeni   zyski   płynące   z   okoliczności 
pomyślnych dla jego posiadłości. Otwarcie kanału, drogi, wzrost ludności i dobrobytu 
jakiejś okolicy podwyższają zawsze cenę dzierżawy... Sam dzierżawca może wprawdzie 
polepszyć jakość ziemi własnym nakładem, ale z użytego na to kapitału korzysta tylko w 
okresie trwania dzierżawy, z chwilą zaś jej wygaśnięcia dostaje się on właścicielowi. 
Odtąd właściciel ziemski, nie poniósłszy nakładów, ciągnie z tego kapitału procenty, 
gdyż czynsz dzierżawny odpowiednio teraz wzrasta" (Say, t. II, str. 143).
„Renta gruntowa, rozumiana jako cena płacona za użytkowanie ziemi, jest naturalnie 
ceną  najwyższą,   jaką   w  warunkach   aktualnego  stanu  ziemi   dzierżawca  jest  w   stanie 
zapłacić" (Smith, t. I, str. 299). 
„Renta z posiadłości na powierzchni ziemi stanowi przeważnie trzecią część produktu 
brutto i jest to na ogół renta stała i niezależna od przypadkowych różnic w zbiorach" 
(Smith,   t.   I,   str.   351).   „Rzadko   kiedy   wynosi   ona   mniej   niż   jedną   czwartą   całego 
produktu" (tamże, t. II, str. 378).
Nie wszystkie towary mogą przynosić  rentę gruntową. Np. w niektórych okolicach nie 
płaci się renty gruntowej za kamienie.
„Na ogół spośród produktów ziemi tylko takie mogą być dostarczane na rynek, których 
zwykła cena jest dostatecznie wysoka, aby zwrócić zużyty na ich dostarczenie kapitał 
wraz ze zwykłym zyskiem. Jeżeli zwykła cena jest wyższa od takiej ceny, to ta nadwyżka 
pójdzie oczywiście na rentę gruntową. Jeżeli nie jest od niej wyższa, to towar może być 
wprawdzie dostarczony na rynek, ale nie może dać renty właścicielowi ziemi. Zależy od 
popytu, czy ceny są, czy nie są dostatecznie wysokie" (Smith, t. I, str. 302-303).
„Renta w  inny sposób  wchodzi w skład  ceny towarów  niż płace i zysk.  Wysokie lub 
niskie place i zyski są przyczyną
 wysokiej lub niskiej ceny, wysoka lub niska renta jest jej 
skutkiem" (Smith, t. I, str. 303-304).
Do produktów, które zawsze przynoszą rentę gruntową, należy żywność.
„Ponieważ ludzie, podobnie jak wszystkie zwierzęta, rozradzają się zależnie od środków 
utrzymania,   przeto  zawsze  istnieje  większy lub  mniejszy popyt   na  żywność.   Zawsze 
można za nią nabyć większą lub mniejszą ilość pracy i zawsze można znaleźć kogoś, kto 
gotów jest coś zrobić, by żywność tę uzyskać. Ilość pracy, jaką można za nią nabyć, nie 
zawsze wprawdzie jest  równa  pracy tych robotników, których ta żywność przy bardzo 
skrupulatnej gospodarce mogłaby utrzymać,  a to ze względu na wysokie płace, jakie 
czasami otrzymują pracownicy. Zawsze jednak można za nią nabyć taką ilość pracy, jaką 
żywność   ta  może  utrzymywać   według zwykłej   stopy utrzymania   dla  danego  rodzaju 
pracowników w danej okolicy. Lecz ziemia w każdych niemal warunkach daje większą 
ilość żywności niż potrzeba, aby utrzymać  wszystkich pracowników niezbędnych  dla 
dostarczenia jej na rynek. Nadwyżka ta zawsze przewyższa również to, co jest potrzebne 
na   odtworzenie   wraz   z  zyskiem   kapitału  zatrudniającego   tych   pracowników.  Zawsze 
więc pozostaje coś na rentę gruntową dla właściciela ziemi" (Smith, t. I, str. 305-306). 
„Żywność jest nie tylko pierwotnym źródłem renty, lecz każdy inny produkt ziemi, który 
przynosi później rentę, czerpie tę część swej wartości z rozwiniętej przez postęp kultury 
rolnej   produkcyjnej   siły   pracy,   która   żywność   wytwarza"   (Smith,   t.   I,   str.   345). 
„Pożywienie ludzi zawsze przynosi rentę gruntową" (t. I, str. 337). „Zaludnienie kraju nie 
jest   proporcjonalne   do   liczby   ludności,   którą   kraj   może   zaopatrzyć   w   odzież   i 
mieszkanie, lecz do liczby, którą może wyżywić swym produktem" (Smith, t. I, str. 342).

background image

„Odzież   i   mieszkanie   z   opałem   stanowią   po   żywności   dwie   najważniejsze   potrzeby 
człowieka. Materiały na odzież i mieszkanie przynoszą przeważnie rentę, ale nie zawsze 
muszą ją przynosić" (tamże, t. I, str. 337-338).
Zobaczmy  teraz,   jak  właściciel  ziemski   wykorzystuje   wszystko,   co  przynosi  pożytek 
społeczeństwu.
1. Renta gruntowa podnosi się wraz ze wzrostem ludności (Smith, t. I, str. 335).
2. Dowiedzieliśmy się już od Saya, jak renta gruntowa rośnie, w miarę jak powstają 
koleje itd., jak następują ulepszenia, rośnie bezpieczeństwo i ilość środków komunikacji.
3. „Wszelki postęp, który pojawia się w stosunkach społecznych, prowadzi pośrednio lub 
bezpośrednio  do podniesienia  renty gruntowej, powiększenia rzeczywistego bogactwa 
właściciela ziemskiego, tj. jego zdolności nabywania pracy lub wytworu pracy innych 
ludzi...   Wzrost   kultury   rolnej   prowadzi   do   tego   bezpośrednio.   Udział   właściciela 
ziemskiego   w   produkcie   ziemi   wzrasta   nieodzownie   wraz   ze   wzrostem   produktu... 
Wzrost rzeczywistej ceny tego rodzaju płodów rolnych, np. wzrost ceny bydła, prowadzi 
również bezpośrednio do zwiększenia renty gruntowej, i to w jeszcze większym stopniu. 
Wraz z rzeczywistą wartością produktu wzrasta nie tylko rzeczywista wartość udziału 
właściciela   ziemskiego,   jego   rzeczywista   władza   nad   pracą   innych   ludzi,   lecz   także 
stosunek jego udziału do całości produktu. Wytworzenie tego produktu, gdy wzrośnie 
jego   rzeczywista   cena,   nie   wymaga   więcej   pracy   niż   poprzednio.   Mniejsza   część 
produktu wystarczy więc na to, by odtworzyć wraz ze zwykłym zyskiem kapitał, który 
tych pracowników zatrudnia. Wskutek tego część produktu, która przypada właścicielowi 
ziemskiemu, musi być większa" (Smith, t. II, str. 157-159).
Zwiększający się popyt na surowce i spowodowany tym wzrost wartości może wypływać 
częściowo ze wzrostu ludności i ze wzrostu jej potrzeb. Ale każdy nowy wynalazek, 
każdy   nowy   użytek,   jaki   przemysł   czyni   z   surowca   dotąd   mało   lub   w   ogóle   nie 
używanego, powiększa rentę gruntową. Tak np. gdy powstały koleje, parowce itd., renta 
kopalń węgla ogromnie wzrosła.
Prócz tej korzyści, którą właściciel ziemski czerpie z przemysłu, odkryć, pracy, poznamy 
wkrótce jeszcze inną korzyść.
4. „Cały ten rozwój produkcyjnej siły pracy, który zmierza bezpośrednio do tego, by 
obniżyć   rzeczywistą   cenę   wyrobów   przemysłowych,   zmierza   pośrednio   do   tego,   by 
podnieść rzeczywistą rentę gruntową. Właściciel ziemi wymienia tę część swych płodów 
rolnych,   która   przewyższa   jego   własne   spożycie,   lub   cenę   tej   części,   na   wyroby 
przemysłowe.   Cokolwiek   obniża   rzeczywistą   cenę   tych   ostatnich,   podnosi   cenę 
pierwszych. Jednakowa ilość płodów rolnych staje się przez to równoważna większej 
ilości wyrobów  przemysłowych,  a właściciel ziemi może nabyć  większą ilość rzeczy 
służących wygodzie i ozdobie, więcej przedmiotów zbytku" (Smith, t. II, str. 159).
Kiedy jednak Smith z tego, że właściciel ziemski wykorzystuje wszystko, co przynosi 
pożytek   społeczeństwu,   wyciąga   wniosek   (t.   II,   str.   161),   że   interes   właściciela 
ziemskiego   zawsze   jest   równoznaczny   z   interesem   społeczeństwa,   to   jest   to 
niedorzecznością.   W   ekonomii   politycznej,   w   warunkach   panowania   własności 
prywatnej, interes własny jednostki w stosunku do społeczeństwa jest akurat odwrotny 
niż interes społeczeństwa w stosunku do jednostki, podobnie jak interes lichwiarza w 
stosunku do utracjusza bynajmniej nie pokrywa się z interesem utracjusza.
Wspomnimy tylko mimochodem zapędy monopolistyczne właścicieli ziemskich wobec 
własności ziemskiej innych krajów, co np. dało początek ustawom zbożowym. Tak samo 
pomijamy tu średniowieczne poddaństwo, niewolnictwo w koloniach, nędzę robotników 
rolnych w Wielkiej Brytanii. Trzymajmy się tez ekonomii politycznej głoszonych przez 
nią samą.
1. Według ekonomii politycznej właściciel ziemski jest zainteresowany w dobrobycie 
społeczeństwa, jest zainteresowany w ustawicznym wzroście jego ludności, we wzroście 
jej potrzeb, w produkcji przemysłowej, słowem - we wzroście bogactwa, a wzrost ten, 
jak już widzieliśmy, jest identyczny ze wzrostem nędzy i niewolnictwa. Podnoszenie się 

background image

komornego,   w   miarę   jak   rośnie   nędza,   jest   przykładem   pokrywania   się   interesu 
właściciela  ziemskiego  z interesem  społeczeństwa,  wraz z czynszem  mieszkaniowym 
rośnie bowiem renta gruntowa, czynsz z ziemi, na której stoi dom.
2.   Według   samych   ekonomistów   interes   właściciela   ziemskiego   jest   wrogo 
przeciwstawny interesowi dzierżawcy, a więc już znacznej części społeczeństwa.
3. Ponieważ właściciel ziemski może żądać od dzierżawcy tym większej renty, im mniej 
dzierżawca   wydaje   na   płacę,   i   ponieważ   dzierżawca   tym   bardziej   obniża   płacę,   im 
większej   renty   gruntowej   żąda   właściciel,   interes   właściciela   ziemskiego
jest w tym samym stopniu wrogi interesowi parobków, co interes fabrykantów interesowi 
robotników.   Wymaga   on,   tak   samo   jak   interes   fabrykantów,   aby   płaca   spadła   do 
minimum.
4.   Ponieważ   rzeczywista   obniżka   ceny   wyrobów   przemysłowych   podnosi   rentę 
gruntową,   właściciel   ziemski   jest   bezpośrednio   zainteresowany   w   obniżaniu   płacy 
robotników   przemysłowych,   w   konkurencji   między   kapitalistami,   w   nadprodukcji,
we wszelkich plagach, które rodzi przemysł.
5. Interes właściciela ziemskiego nie tylko nie pokrywa się w najmniejszym stopniu z 
interesem społeczeństwa, nie tylko przeciwstawia się wrogo interesowi dzierżawców, 
parobków,   robotników   przemysłowych   i   kapitalistów,   ale   interes   jednego   właściciela 
ziemskiego nie pokrywa się nawet z interesem drugiego z powodu konkurencji, którą 
teraz rozpatrzymy.
Na ogół sprawa z wielką i drobną własnością ziemską ma się podobnie jak z wielkim i 
drobnym kapitałem. Wchodzą tu jednak w grę jeszcze szczególne okoliczności, które 
bezwarunkowo   prowadzą   do   akumulacji   wielkiej   własności   ziemskiej   i   pochłaniania 
przez nią własności drobnej.
1. Nigdzie względna liczba robotników i narzędzi pracy nie maleje wraz ze wzrostem 
zasobów tak bardzo, jak w rolnictwie. Tak samo możliwość wszechstronnego wyzysku, 
oszczędność na kosztach produkcji i właściwy podział pracy nigdzie nie zwiększają się 
wraz ze wzrostem zasobów tak bardzo, jak w rolnictwie. Choćby pole było nie wiem jak 
małe, ilość narzędzi pracy, które są dlań niezbędne, takich jak pług, piła itd., dochodzi do 
pewnej granicy, poniżej której zejść już nie może, podczas gdy rozmiary gospodarstwa 
mogą spaść znacznie poniżej tej granicy.
2. Wielka własność ziemska akumuluje procenty od kapitału, który dzierżawca obrócił na 
ulepszenie gruntów. Drobna własność musi wykładać swój własny kapitał i cały ten zysk 
dla niej nie istnieje.
3.   Podczas   gdy   każdy   postęp   społeczny   wychodzi   na   korzyść   wielkiej   własności 
ziemskiej, małej przynosi szkodę, gdyż zawsze sprawia, że potrzeba jej więcej gotówki.
4. Trzeba jeszcze rozpatrzyć dwa prawa ważne dla tej konkurencji.
a) Renta z gruntów uprawnych, których wytworem jest pożywienie dla ludzi, reguluje 
rentę z większości innych gruntów uprawnych (Smith, t. I, str. 331).
Takie   środki   żywności,   jak   bydło   itd.   może   ostatecznie   produkować   tylko   wielka 
własność ziemska. Reguluje ona zatem rentę pozostałych gruntów i może obniżyć ją do 
minimum.
Drobny   posiadacz,   który   pracuje   sam,   ma   się   wówczas   do   wielkiego   właściciela 
ziemskiego   jak   rzemieślnik,   który   posiada  własne  narzędzia,   do   fabrykanta.   Drobna 
posiadłość stała się tylko  narzędziem  pracy.  Drobnemu  posiadaczowi  renta  gruntowa 
całkowicie przepada, pozostaje mu co najwyżej procent od jego kapitału i jego płaca 
robocza, gdyż renta gruntowa może pod wpływem konkurencji ulec takiej redukcji, że 
właśnie   będzie   już   tylko   procentem   od   kapitału   stosowanego   nie   przez   samego 
posiadacza.
b)   Słyszeliśmy   ponadto,   że   przy   równej   wydajności   naturalnej   i   równie   umiejętnej 
eksploatacji   gruntów,   kopalń   czy   łowisk   rybnych   produkt   jest   proporcjonalny   do 
wielkości kapitałów. A więc zwycięstwo wielkiej własności ziemskiej. Podobnie przy 

background image

równych   kapitałach  -  proporcjonalny do  wydajności  naturalnej.  Zatem  przy równych 
kapitałach wygrywa właściciel ziemi urodzajniejszej.
c) „Kopalnię możemy na ogól nazwać wydajną lub niewydajną w zależności od tego, czy 
ilość kopaliny, jaką przy określonej ilości pracy dać może, jest większa czy też mniejsza 
od ilości, którą przy takiej samej ilości pracy dać może większość innych kopalń tego 
rodzaju" (Smith, t. I, str. 345-346). „Najbardziej wydajna kopalnia węgla decyduje o 
cenie węgla wszystkich innych sąsiadujących z nią kopalń. Sprzedając cokolwiek taniej 
niż sąsiedzi, właściciel kopalni spodziewa się uzyskać większą rentę, a przedsiębiorca - 
większy zysk. Ich sąsiedzi będą zmuszeni wkrótce sprzedawać po takiej samej cenie, 
choć trudniej im pozwolić sobie na to i choć to zawsze zmniejsza, a niekiedy zupełnie 
niweczy ich rentę i zysk. W rezultacie niektóre kopalnie są całkowicie porzucane, inne 
nie   mogą   już   przynosić   renty   i   mogą   być   eksploatowane   jedynie   przez   właścicieli" 
(Smith, t. I, str. 350). „Po odkryciu peruwiańskich kopalń srebra zaniechano eksploatacji 
większości kopalń europejskich... Tak stało się również z kopalniami na Kubie i na San 
Domingo, a nawet z dawnymi kopalniami w Peru po odkryciu kopalń w Potosi" (t. I, str. 
353).
To samo, co Smith mówi tu o kopalniach, dotyczy w mniejszym czy większym stopniu 
własności ziemi w ogóle.
d)   „Należy   zauważyć,   że   rynkowa   cena   ziemi   zależy   wszędzie   od   zwykłej   stopy 
procentowej... Gdyby renta gruntowa była o wiele niższa niż procent, nikt nie chciałby 
kupować ziemi, co obniżyłoby wkrótce jej cenę. Na odwrót, gdyby przychody z renty 
gruntowej o wiele przewyższały procent, wszyscy chcieliby kupować ziemię, co znów 
podniosłoby wkrótce jej zwykłą cenę" (t. II, str. 367-368).
Z tego stosunku renty gruntowej do procentu wynika, że renta gruntowa musi się coraz 
bardziej zmniejszać, tak że w końcu już tylko co najbogatsi będą mogli żyć z renty. A 
więc konkurencja między właścicielami ziemskimi, którzy nie wydzierżawiają gruntów, 
coraz większa. Część z nich się rujnuje. Nowa akumulacja wielkiej własności ziemskiej.
Dalej.  Wskutek   tej   konkurencji  wielka   część  własności   ziemskiej  dostaje  się   w  ręce 
kapitalistów,   którzy   stają   się   tym   sposobem   równocześnie   właścicielami   ziemskimi; 
podobnie zresztą pomniejsi właściciele  ziemscy są już tylko  kapitalistami. Tak samo 
część wielkich właścicieli ziemskich równocześnie staje się przemysłowcami.
Ostatecznym wynikiem tego jest więc zatarcie różnicy między kapitalistą a właścicielem 
ziemskim,   tak   że   -   ogólnie   biorąc   -   pozostają   już   tylko   dwie   klasy   ludności,   klasa 
robotników i klasa kapitalistów. Kupczenie własnością ziemską, przekształcenie jej w 
towar, jest oznaką ostatecznego upadku starej arystokracji i ostatecznego ukształtowania 
się arystokracji pieniądza.
1. Dalecy jesteśmy od sentymentalnych łez, które z tego powodu wylewają romantycy. 
Mylą oni stale nikczemność, która tkwi w kupczeniu ziemią, z całkiem racjonalnymi, w 
ramach własności prywatnej nieuniknionymi i pożądanymi konsekwencjami zawartymi 
w  kupczeniu prywatną własnością  ziemi. A przede wszystkim, już feudalna własność 
ziemska   jest   w   istocie   ziemią   wyszachrowaną,   ziemią   wyobcowaną   od   człowieka,   i 
dlatego przeciwstawiającą mu się w osobach nielicznych wielkich panów.
Już feudalne władanie ziemią zawiera w sobie panowanie ziemi nad ludźmi jako władzę 
jakiejś obcej im siły. Poddany jest dodatkiem do ziemi. Tak samo ordynat, pierworodny 
syn,   należy   do   ziemi.   Ona   go  dziedziczy.   W   ogóle   od  władania   ziemią   zaczyna   się 
panowanie   własności   prywatnej;   władanie   ziemią   jest   jej   podstawą.   Ale   w   feudalnej 
posiadłości ziemskiej pan przynajmniej wydaje się królem posiadłości. Tak samo istnieje 
jeszcze   pozór   bardziej   intymnych   więzów   między   posiadaczem   a   ziemią   niż   więzy 
samego  rzeczowego  bogactwa. Posiadłość indywidualizuje się wraz ze swym  panem, 
nosi wraz z nim jego tytuł baronowski czy hrabiowski, posiada jego przywileje, jego 
jurysdykcję, jego pozycję polityczną itd. Stanowi nieorganiczne ciało swego pana. Stąd 
przysłowie: nulle terre sans maître [nie ma ziemi bez pana], które wyraża zrośnięcie się 
majestatu z posiadaniem ziemi. Tak samo panowanie własności ziemskiej nie występuje 

background image

bezpośrednio  jako panowanie nagiego  kapitału.  Ci, którzy do niej należą,  traktują ją 
raczej jako ojczyznę. Jest to dychawiczna odmiana narodowości.
Feudalna własność ziemska nadaje imię swemu panu tak samo jak królestwo swemu 
królowi. Historia jego rodu, historia jego domu itd. - wszystko to indywidualizuje jego 
posiadłość   i   czyni   ją   formalnie   jego   domem,   personifikuje   ją.   Tak   samo  ci,   którzy 
uprawiają   posiadłość,   nie   występują   jako  najemnicy   pracujący   na   dniówką,   lecz   po 
części sami jako poddani są własnością pana, po części pozostają z nim w stosunkach 
opartych na uszanowaniu, podległości i powinnościach. Jego pozycja wobec nich nosi 
zatem   charakter   bezpośrednio   polityczny,   a   ponadto   ma   pewną   stronę  emocjonalną
Obyczaje,  charakter  itd. są w każdej  posiadłości odmienne  i niejako z nią zrośnięte, 
podczas gdy później już tylko sakiewka pańska, a nie charakter i osobowość, wiąże ludzi 
z posiadłością. Wreszcie pan nie usiłuje ciągnąć z posiadłości maksimum możliwych 
korzyści. Raczej spożywa to, co ma, i w spokoju ducha pozostawia troskę o zaopatrzenie 
poddanym   i   dzierżawcom.   Oto  szlachecki  stosunek   do   własności   ziemskiej,   który 
opromienia jej pana nimbem romantyczności.
Trzeba   usunąć   te   pozory,   trzeba,   żeby   własność   ziemska,   ten   korzeń   własności 
prywatnej, została całkowicie wciągnięta w ruch własności prywatnej i stała się towarem; 
żeby   panowanie   właściciela   wystąpiło   jako   panowanie   samej   własności   prywatnej, 
kapitału,   bez   wszelkiej   politycznej   tynktury;   żeby   stosunki   między   właścicielem   i 
robotnikiem   sprowadziły   się   do   ekonomicznego   stosunku   między   wyzyskiwaczem   i 
wyzyskiwanym; żeby znikł wszelki osobisty stosunek właściciela do jego własności i 
żeby   stała   się   ona   jedynie  rzeczowym,   materialnym   bogactwem;   żeby   miejsce 
małżeństwa z ziemią dla honoru zajęło małżeństwo z wyrachowania i żeby ziemia tak 
samo jak człowiek spadła do rzędu wartości, będącej przedmiotem handlu. Trzeba, żeby 
brudny egoizm, z którego wyrasta własność ziemska, wystąpił również w swej cynicznej 
postaci. Trzeba, żeby monopol statyczny przekształcił się w monopol pełen ruchu i nie 
zaznający spokoju, w konkurencję, a próżniacze rozkoszowanie się cudzą krwawicą - w 
ożywiony   handel   tą   krwawicą.   Wreszcie  trzeba,   żeby   w   tej   konkurencji   własność 
ziemska w postaci kapitału okazała swe panowanie zarówno nad klasą robotniczą, jak i 
nad samymi właścicielami, rujnowanymi lub awansowanymi przez prawa ruchu kapitału. 
Wówczas  to miejsce  średniowiecznego  przysłowia:  nulle  terre  sans  seigneur zajmuje 
nowoczesne przysłowie: l'argent n'a pas de maître [pieniądz nie zna pana], które dobitnie 
wyraża panowanie martwej materii nad człowiekiem.
2.  Co  się   tyczy  sporu  na  temat:  dzielić   posiadłości   ziemskie  czy  nie  dzielić,   należy 
zauważyć, co następuje:
Podział   posiadłości   ziemskich  stanowi   zaprzeczenie  wielkiego   monopolu  własności 
ziemskiej, znosi go, ale jedynie poprzez nadanie mu charakteru powszechnego. Nie znosi 
podstawy monopolu, własności prywatnej. Atakuje formę istnienia monopolu, nie zaś 
jego istotę. W wyniku tego podzielona własność pada ofiarą praw własności prywatnej. 
Podział posiadłości ziemskich odpowiada mianowicie ruchowi konkurencji w przemyśle. 
Prócz ujemnych skutków ekonomicznych, jakie przynosi podział narzędzi i rozproszenie 
pracy (rozproszenie to należy dokładnie odróżniać od podziału pracy: pracy nie dzieli się 
tu   między   wiele   osób,   lecz   tę   samą   pracę   wykonuje   każdy   z   osobna,   mamy   tu 
uwielokrotnienie tej samej pracy), podział ten przekształca się nieuchronnie, podobnie 
jak konkurencja w przemyśle, w akumulację.
Dlatego też tam, gdzie dochodzi do podziału posiadłości ziemskich, nie pozostaje nic 
innego, jak tylko albo powrót do monopolu w postaci jeszcze bardziej odrażającej, albo 
negacja samego podziału posiadłości ziemskich, zniesienie go. Nie jest to jednak powrót 
do własności feudalnej, lecz zniesienie prywatnej własności ziemi w ogóle. Pierwsze 
zniesienie   monopolu   jest   zawsze   jednoznaczne   z   nadaniem   mu   powszechnego 
charakteru, z jego rozszerzeniem. Zniesienie monopolu, który upowszechnił się i doszedł 
do   możliwie   najpełniejszego   rozwoju,   jest   jednoznaczne   z   jego   całkowitym 
unicestwieniem.   Zrzeszenie   w   zastosowaniu   do   ziemi   podziela   ekonomiczne   walory 

background image

wielkiej   własności   ziemskiej   i   ono   dopiero   realizuje   pierwotną   tendencję   podziału, 
mianowicie   równość,   a   także   przywraca   emocjonalny   stosunek   człowieka   do   ziemi, 
urzeczywistniając   go   w   sposób   racjonalny,   a   nie   za   pośrednictwem   poddaństwa, 
panowania i niedorzecznej mistyki własności, ziemia bowiem przestaje być przedmiotem 
kupczenia   i   dzięki   wolnej   pracy   i   wolnemu   używaniu   znowu   staje   się   prawdziwą, 
osobistą własnością człowieka.  Wielką  zaletą  podziału jest to, że tu masy,  które nie 
godzą się na dalszą pańszczyźnianą niewolę, giną od własności inaczej niż w przemyśle.
Co   się   tyczy   wielkiej   własności   ziemskiej,   to   jej   obrońcy   utożsamiają   wszędzie   w 
sofistyczny sposób korzyści ekonomiczne, jakie daje wielka gospodarka rolna, z wielką 
własnością ziemską, jak gdyby nie dostrzegali, że korzyści te właśnie dopiero dzięki 
zniesieniu   własności   osiągają   maksymalne   rozmiary   i   stają   się   pożyteczne   dla 
społeczeństwa.   Podobnie   szydzą   oni   z   szachrajskiego   ducha   drobnej   własności,   jak 
gdyby wielka własność ziemska nie kryła w sobie szachrajstwa, nawet już w swej formie 
feudalnej, a cóż dopiero mówić o współczesnej formie angielskiej, w której feudalizm 
wielkiego   właściciela   ziemskiego   łączy   się   z   szachrajstwem   i   przedsiębiorczością 
dzierżawcy.
Rzecznicy wielkiej własności ziemskiej mogą zrewanżować się tym samym zarzutem 
monopolu,   który   wysuwają   rzecznicy   podziału   posiadłości   ziemskich,   gdyż   również 
podział   opiera   się   na   monopolu   własności   prywatnej;   podobnie   rzecznicy   podziału 
posiadłości ziemskich mogą zrewanżować się rzecznikom wielkiej własności ziemskiej 
zarzutem podziału, gdyż i tam panuje podział, tyle że w sztywnej, zastygłej postaci. W 
ogóle   własność   prywatna   opiera   się   przecież   na   podziale.   Zresztą   podział   własności 
prowadzi z powrotem do wielkiej własności jako bogactwa kapitalistycznego, a feudalna 
własność ziemska musi nieuchronnie ulec z czasem podziałowi lub przynajmniej wpaść 
w ręce kapitalistów, choćby nie wiem jak się od tego wykręcała.
Albowiem wielka własność ziemska, jak widać to w Anglii, rzuca przeważającą część 
ludności w objęcia przemysłu, a własnych robotników doprowadza do skrajnej nędzy. 
Rodzi więc ona i wzmaga potęgę swego wroga, kapitału, przemysłu, oddając w jego ręce 
biedotę i w ogóle całą działalność w kraju. Sprawia, że większość ludności kraju staje się 
przemysłowa,   a   więc   staje   się   przeciwnikiem   wielkiej   własności   ziemskiej.   A   gdy 
przemysł  osiągnie  wielką  potęgę,  jak to  widać obecnie  w  Anglii,  odbiera stopniowo 
wielkiej własności ziemskiej jej monopol wobec zagranicy i rzuca ją w wir konkurencji z 
własnością   ziemską   innych   krajów.   Pod   panowaniem   przemysłu   własność   ziemska 
mogła   bowiem  zabezpieczyć  swą   feudalną   wielkość   tylko   dzięki   monopolom   wobec 
zagranicy, broniąc się w ten sposób przed ogólnymi prawami handlu, sprzecznymi z jej 
feudalną istotą. Raz rzucona w wir konkurencji, podlega prawom konkurencji jak każdy 
inny wciągnięty do niej towar. Tak samo się chwieje, rośnie i maleje, przechodzi z rąk do 
rąk, i żadna ustawa nie zdoła już jej utrzymać w rękach niewielu predestynowanych do 
tego osób. Bezpośrednim skutkiem jest rozdrobnienie jej między wielu właścicieli, a w 
każdym razie podporządkowanie władzy kapitału przemysłowego.
Wreszcie, jeśli wielka własność ziemska zostaje w ten sposób przemocą utrzymana  i 
rodzi obok siebie potężny przemysł, to jeszcze szybciej doprowadza to do kryzysu niż 
podział własności ziemskiej, przy którym  potęga przemysłu  zachowuje wciąż  jeszcze 
znaczenie drugorzędne.
Wielka  własność ziemska,  jak widać to w Anglii,  straciła  już na tyle  swój  feudalny 
charakter i nabrała charakteru przemysłowego, że usiłuje zbijać możliwie jak najwięcej 
pieniędzy.   Przynosi   ona   właścicielowi   maksymalnie   wysoką   rentę   gruntową,   a 
dzierżawcy - maksymalnie wysoki zysk z jego kapitału. Dlatego też zarobki robotników 
rolnych   ograniczają   się   do   minimum,   a   klasa   dzierżawców   reprezentuje   już   w   łonie 
własności ziemskiej potęgę przemysłu i kapitału. Wskutek konkurencji z zagranicą renta 
gruntowa   przeważnie   przestaje   już   stanowić   wystarczający   dochód.   Wielka   część 
właścicieli ziemskich musi zająć miejsce dzierżawców, których część  stacza  się w ten 
sposób do szeregów  proletariatu.  Z drugiej  strony również  wielu dzierżawców  może 

background image

zawładnąć własnością ziemską, gdyż wielcy właściciele, którzy dzięki łatwym dochodom 
stają się po większej części utracjuszami, przeważnie już nie nadają się do prowadzenia 
gospodarki rolnej na wielką skalę, gdyż nie posiadają ani kapitału, ani odpowiednich 
kwalifikacji.   Tak   więc   również   część   z   nich   doszczętnie   się   rujnuje.   Wreszcie 
ograniczoną   do   minimum   płacę   roboczą   trzeba   jeszcze   bardziej   ograniczyć,   by   móc 
wytrzymać nową konkurencję. A to prowadzi nieuchronnie do rewolucji.
Własność ziemska musiała rozwijać się zarówno w jeden, jak i w drugi sposób, by i w 
jednym,   i   w   drugim   przypadku   doczekać   się   nieuchronnej   zagłady,   podobnie   jak 
przemysł  zarówno w postaci monopolu, jak i w postaci konkurencji musiał dojść do 
ruiny, by nauczyć się wierzyć w człowieka.

[Praca wyobcowana]

Wyszliśmy z przesłanek ekonomii politycznej. Zgodziliśmy się na jej język i jej prawa. 
Przyjęliśmy jako założenie własność prywatną, oddzielenie od siebie pracy, kapitału i 
ziemi oraz płacy roboczej, zysku z kapitału i renty gruntowej; następnie podział pracy, 
konkurencję, pojęcie wartości wymiennej itd. Na podstawie samej ekonomii politycznej, 
używając jej własnych słów, pokazaliśmy, że robotnik spada do poziomu towaru, i to 
najlichszego towaru, że nędza robotnika pozostaje w odwrotnym stosunku do mocy i 
rozmiarów   jego   produkcji,   że   nieuchronnym   wynikiem   konkurencji   jest   akumulacja 
kapitału   w   ręku   nielicznych   osób,   to   znaczy   przywrócenie   jeszcze   straszliwszego 
monopolu, wreszcie, że różnica między kapitalistą a rentierem ziemskim, jak i różnica 
między rolnikiem a robotnikiem przemysłowym zanika i całe społeczeństwo musi się 
rozpaść na dwie klasy: właścicieli i pozbawionych własności robotników.
Punktem   wyjścia   ekonomii   politycznej   jest   fakt   własności   prywatnej.   Faktu   tego 
ekonomia polityczna nie wyjaśnia. Ujmuje materialny proces, który własność prywatna 
przebywa   w   rzeczywistości,   w   ogólne,   abstrakcyjne   formuły,   które   mają   dla   niej 
następnie walor praw. Nie rozumie tych praw, tzn. nie wykazuje, jak wynikają z istoty 
własności prywatnej. Ekonomia polityczna nie wyjaśnia nam wcale przyczyn oddzielenia 
się od siebie pracy i kapitału, kapitału i ziemi. Kiedy np. określa stosunek płacy roboczej 
do zysku z kapitału, to ostateczną przyczynę upatruje w interesie kapitalisty, tzn. zakłada 
to, co ma wykazać. Podobnie ma się wszędzie wciskać konkurencja. Wyjaśnia się ją 
okolicznościami zewnętrznymi. Ekonomia polityczna nie mówi nam nic o tym, w jakim 
stopniu   te   zewnętrzne,   pozornie   przypadkowe   okoliczności   stanowią   jedynie   przejaw 
koniecznego   rozwoju.   Widzieliśmy,   że   nawet   wymiana   wydaje   się   jej   czymś 
przypadkowym. Jedyne koła napędowe, jakie ekonomista puszcza w ruch, to chciwość i 
wojna między chciwcami, konkurencja.
Właśnie dlatego, że ekonomia polityczna nie rozumie wzajemnego związku, jaki istnieje 
w tym ruchu, można było np. teorię konkurencji przeciwstawić teorii monopolu, teorię 
wolności   przemysłowej   teorii   korporacji,   teorię   podziału   posiadłości   ziemskich   teorii 
wielkiej   własności   ziemskiej,   gdyż   konkurencję,   wolność   przemysłową,   podział 
posiadłości ziemskich rozpatrywano i rozumiano tylko jako przypadkowe, zamierzone, 
narzucone przemocą, a nie jako konieczne, nieuchronne, naturalne następstwa monopolu, 
korporacji i własności feudalnej.
Musimy   więc   teraz   zrozumieć   istotny   związek   między   własnością   prywatną,   żądzą 
posiadania,  oddzieleniem  się od siebie pracy,  kapitału  i własności ziemskiej, między 
wymianą  a konkurencją, między wartością a deprecjacją ludzi, między monopolem a 
konkurencją itd., między całą tą alienacją a systemem pieniężnym.
Nie przenośmy się, jak ekonomista, kiedy chce coś wyjaśnić, w urojony stan pierwotny. 
Taki  stan pierwotny nic nie wyjaśnia.  Przenosi to tylko  pytanie  w siną, mglistą  dal. 
Ekonomista  zakłada  w postaci faktu, zdarzenia,  to, co ma  wyprowadzić,  mianowicie 
konieczny związek między dwiema rzeczami, np. między podziałem pracy i wymianą. 
Tak teologia wyjaśnia pochodzenie zła grzechem pierworodnym, tzn. zakłada, jako fakt, 

background image

w postaci historii, to, co ma wyjaśnić. Dla nas punktem wyjścia jest  współczesny  fakt 
ekonomiczny.   Robotnik   ubożeje   tym   bardziej,   im   więcej   produkuje   bogactwa,   im 
bardziej wzrasta moc i ilość jego produkcji. Robotnik staje się towarem tym tańszym, im 
więcej   towarów   wytwarza.   W   miarę   jak  rośnie   wartość  świata   rzeczy,   zwiększa   się 
wprost   proporcjonalnie  deprecjacja  świata   ludzi.   Praca   wytwarza   nie   tylko   towary; 
wytwarza samą siebie i robotnika jako towar, i to w takim stosunku, w jakim w ogóle 
wytwarza towary.
Fakt ten wyraża tylko tyle: przedmiot, który praca wytwarza, jej produkt, przeciwstawia 
się jej jako jakaś obca istota, jako siłą niezależna od wytwórcy. Produkt pracy jest pracą 
utrwaloną w przedmiocie, pracą, która przybrała formę rzeczy, jest uprzedmiotowieniem 
pracy.  Urzeczywistnieniem pracy jest jej uprzedmiotowienie. W tym stanie rzeczy,  o 
jakim   traktuje   ekonomia   polityczna,   to   urzeczywistnienie   pracy   występuje   jako 
odrzeczywistnienie  robotnika,   uprzedmiotowienie   występuje   jako  utrata   przedmiotu   i 
dostanie się w jego niewolę
, przyswojenie - jako wyobcowanie, jako alienacja.
Urzeczywistnienie   pracy  oznacza,   tak   daleko   idące   odrzeczywistnienie,   że   robotnik 
zostaje   odrzeczywistniony   aż   do   śmierci   głodowej   włącznie.   Uprzedmiotowienie 
oznacza, utratę przedmiotu tak dalece, że robotnik zostaje obrabowany z przedmiotów 
najniezbędniejszych   nie   tylko   do   życia,   lecz   i   do   pracy.   Ba,   sama   praca   staje   się 
przedmiotem, który robotnik może zdobywać tylko z najwyższym wysiłkiem i bardzo 
nieregularnie. Przyswojenie przedmiotu oznacza tak daleko idące wyobcowanie, że im 
więcej przedmiotów robotnik produkuje, tym mniej może posiadać i tym bardziej dostaje 
się we władzę swego produktu, kapitału.
Wszystkie te następstwa zawarte są już w określeniu, że robotnik pozostaje do produktu 
swojej pracy
 w takim stosunku, jak do obcego przedmiotu. Bo z tego założenia wynika 
jasno, że im bardziej  robotnik się spracowuje, tym  potężniejszy staje się obcy świat 
przedmiotów, który tworzy jako coś, co mu się przeciwstawia, tym uboższy staje się on 
sam, jego świat wewnętrzny, tym mniej jest jego własnością. Podobnie jest z religią. Im 
więcej człowiek wkłada w boga, tym mniej zachowuje w sobie samym. Robotnik wkłada 
w przedmiot swoje życie; lecz odtąd należy ono już nie do niego, tylko do przedmiotu. 
Im bardziej wzrasta więc ta działalność, tym bardziej bezprzedmiotowy jest robotnik. Co 
jest produktem jego pracy, nie jest nim samym. Dlatego też im większy jest ten produkt, 
tym mniej przedstawia on sam. Alienacja robotnika we własnym produkcie oznacza nie 
tylko to, że jego praca staje się przedmiotem, bytem  zewnętrznym, lecz i to, że istnieje 
poza nim, niezależnie od niego, jako coś obcego, i że staje się wobec niego samodzielną 
potęgą, że życie, które dał przedmiotowi, przeciwstawia mu się wrogo i obco.
Rozpatrzmy   teraz   dokładniej  uprzedmiotowienie,   produkcję   robotnika,   a   w   niej   - 
wyobcowanie, utratę przedmiotu, jego produktu.
Robotnik nie może nic tworzyć bez przyrody, bez zmysłowego świata zewnętrznego. Jest 
to materia, w której urzeczywistnia się praca robotnika; w niej on działa, z niej i za 
pomocą niej produkuje.
Lecz przyroda daje pracy środki do życia nie tylko w tym znaczeniu, że praca nie może 
żyć  bez   przedmiotu   jej   uprawiania;   przyroda   dostarcza  środków   do  życia  również   w 
węższym znaczeniu, mianowicie środków fizycznej egzystencji samego robotnika.
Im   bardziej   więc   robotnik  przyswaja  sobie   dzięki   swej   pracy   świat   zewnętrzny, 
zmysłową przyrodę, tym bardziej pozbawia siebie  środków do życia, i to w dwojakim 
znaczeniu, gdyż, po pierwsze, zmysłowy świat zewnętrzny coraz bardziej przestaje być 
przedmiotem   pracy   robotnika,  środkiem   do   życia  jego   pracy,   oraz   po   drugie,   coraz 
bardziej   przestaje   być  środkiem   do   Życia  w   znaczeniu   bezpośrednim,   środkiem 
umożliwiającym fizyczną egzystencję robotnika.
Robotnik staje się zatem niewolnikiem swego przedmiotu w tym dwojakim znaczeniu, że 
po pierwsze, żywi, utrzymuje  przedmiot pracy, tzn.  pracę, i po drugie, że utrzymuje 
środki swej fizycznej egzystencji. A więc po pierwsze, że może istnieć jako robotnik, a po 
drugie, że może istnieć jako podmiot fizyczny. Szczytem tej niewoli jest fakt, że już tylko 

background image

w charakterze robotnika może utrzymać się jako podmiot fizyczny i że robotnikiem jest 
już tylko jako podmiot fizyczny.
(Wyobcowanie robotnika w jego przedmiocie wyraża się według praw ekonomicznych w 
ten sposób, że im więcej robotnik produkuje, tym mniej może konsumować, im więcej 
tworzy wartości, tym bardziej staje się bezwartościowy, wzgardzony, im piękniejszego 
kształtu jest jego produkt, tym bardziej kaleki jest robotnik, im bardziej cywilizowany 
jego  produkt,  tym   bardziej  barbarzyński  staje  się  on  sam,   im  bardziej   rośnie  potęga 
pracy, tym bardziej bezsilny staje się robotnik, im większej inteligencji wymaga praca, 
tym bardziej tępy i ujarzmiony przez przyrodę staje się sam robotnik).
Ekonomia   polityczna   zataja   wyobcowanie   zawarte   w   istocie   pracy   przez   to,   że   nie 
rozpatruje   bezpośredniego   stosunku   między   robotnikiem
  (pracą)  a   produkcją.   Bo   w 
istocie rzeczy praca stwarza cuda dla bogatych, a dla robotnika nędzę. Wznosi pałace, a 
dla   robotnika   nory.   Stwarza   piękno,   a   robotnika   czyni   kaleką.   Zastępuje   pracę 
maszynami, ale część robotników wprzęga na powrót w jarzmo barbarzyńskiej pracy, z 
drugiej zaś części robi maszyny. Tworzy bogactwa duchowe, a robotnikowi niesie tępotę 
i kretynizm.
Bezpośrednim   stosunkiem   pracy   do   jej   produktów   jest   stosunek   robotnika   do  
przedmiotów jego produkcji
. Stosunek bogacza do przedmiotów produkcji i do samej 
produkcji jest tylko  konsekwencją  tamtego stosunku. I potwierdza go. Tę drugą stronę 
rozpatrzymy później.
Kiedy   więc   pytamy,   na   czym   polega   istota   stosunku   pracy,   to   pytamy   o   stosunek 
robotnika do produkcji.
Dotychczas rozpatrywaliśmy wyobcowanie, alienację robotnika tylko od jednej strony, 
mianowicie jego  stosunek do produktów własnej pracy. Ale wyobcowanie ujawnia się 
nie tylko w końcowym wyniku, lecz i w samym  akcie produkcji, w samej  działalności 
produkcyjnej
. Jakże robotnik mógłby przeciwstawiać  się produktowi swej pracy jako 
czemuś   obcemu,   jeśliby   w   samym   akcie   produkcji   nie   dokonywało   się   jego 
samowyobcowanie? Produkt jest przecież tylko podsumowaniem działalności, produkcji. 
Jeżeli   więc   produktem   pracy   jest   alienacja,   to   i   sama   produkcja   musi   być   alienacją 
czynną, alienacją czynności, czynnością  alienacji.  W wyobcowaniu  przedmiotu  pracy 
podsumowuje się tylko wyobcowanie, alienacja w czynności samej pracy.
Na czym więc polega alienacja pracy?
Po pierwsze na tym, że praca jest dla robotnika czymś  zewnętrznym, tzn. nie należy do 
jego istoty, że wobec tego robotnik nie potwierdza się w swojej pracy, lecz zaprzecza, nie 
czuje   się   zadowolony,   lecz   nieszczęśliwy,   nie   rozwija   swobodnie   energii   fizycznej   i 
duchowej, lecz umartwia swe ciało i rujnuje się duchowo. Robotnik czuje się zatem sobą 
dopiero poza pracą, a w procesie pracy nie czuje się sobą. Czuje się swobodnie, gdy nie 
pracuje, a gdy pracuje, czuje się skrępowany. Toteż praca jego nie jest dobrowolną, lecz 
narzuconą,   jest  pracą  przymusową. Nie  jest  ona  zaspokojeniem  potrzeby  pracy,   lecz 
tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb poza nią. Jej obcość uwidacznia się wyraźnie w 
tym, że gdy tylko nie ma przymusu fizycznego czy jakiegoś innego, człowiek ucieka od 
niej jak od zarazy. Praca zewnętrzna, praca, w której człowiek się alienuje, to składanie 
w ofierze siebie samego, umartwianie się. Wreszcie zewnętrzny w stosunku do robotnika 
charakter pracy uwidacznia się w tym, że nie jest ona jego własnością, lecz własnością 
kogoś innego, że do niego nie należy, że nie należy on w procesie pracy do samego 
siebie, lecz do kogoś innego. Podobnie jak w religii własna aktywność fantazji ludzkiej, 
ludzkiego mózgu i ludzkiego serca wywiera wpływ na jednostkę niezależnie od niej, tzn. 
jako siła obca, boska czy diabelska,  tak i działalność  robotnika  nie jest jego własną 
działalnością. Należy do kogoś innego, jest utratą samego siebie.
Dochodzi  więc  do  tego,  że  człowiek  (robotnik)   odczuwa  jako  nieprzymuszone   tylko 
swoje funkcje zwierzęce, jedzenie, picie i płodzenie, co najwyżej jeszcze mieszkanie, 
ubieranie się itd., i w swych funkcjach ludzkich czuje się tylko zwierzęciem. To, co 
zwierzęce, staje się ludzkie, a to, co ludzkie, zwierzęce.

background image

Co   prawda,   jedzenie,   picie,   płodzenie   itd.   to   również   funkcje   prawdziwie   ludzkie. 
Jednakże   w   abstrakcji,   która   odrywa   je   od   pozostałej   działalności   ludzkiej   i   czyni 
ostatecznym i wyłącznym celem głównym, mają charakter zwierzęcy.
Rozpatrzyliśmy  akt   wyobcowania  praktycznej   działalności   ludzkiej,  pracę,  od  dwóch 
stron. 1. Stosunek robotnika do  produktu pracy  jako do obcego przedmiotu, który nad 
nim panuje. Stosunek ten jest zarazem stosunkiem do zewnętrznego świata zmysłowego, 
do przedmiotów przyrody, jako obcego świata, który mu się wrogo przeciwstawia. 2
Stosunek   pracy   do  aktu   produkcji  w   procesie  pracy.  Stosunek   ten   jest   stosunkiem 
robotnika do jego własnej działalności jako do działalności obcej, nie należącej do niego. 
Działalność jako pasywność, siła jako niemoc, płodzenie jako trzebienie, własna fizyczna 
i   duchowa   energia   robotnika,   jego   życie   osobiste   -   bo   czymże   jest   życie   jeśli   nie 
działalnością   -   jako   działalność   zwrócona   przeciwko   niemu   samemu,   niezależna   od 
niego, nie należąca do niego. Samowyobcowanie jak powyżej wyobcowanie rzeczy.
Musimy   teraz   wyprowadzić   z   obu   poprzednich   jeszcze   trzecie   określenie  pracy 
wyobcowanej
.
Człowiek jest istotą gatunkową nie tylko dlatego, że praktycznie i teoretycznie czyni 
swym przedmiotem gatunek, zarówno własny, jak i gatunek pozostałych rzeczy, lecz 
również dlatego - a to jest tylko inny wyraz tej samej rzeczy - że odnosi się do siebie 
samego jako do istniejącego, żyjącego gatunku, że odnosi się do siebie jako do istoty 
uniwersalnej i dlatego wolnej.
Życie   gatunkowe,   zarówno   człowieka,   jak   i   zwierzęcia,   polega   pod   względem 
fizycznym, po pierwsze, na tym, że człowiek (jak i zwierzę) żyje przyrodą nieorganiczną, 
a   im   uniwersalniejszy   jest   człowiek   od   zwierzęcia,   tym   uniwersalniejszy   jest   zakres 
przyrody   nieorganicznej,   którą   żyje.   Tak   jak   pod   względem   teoretycznym   rośliny, 
zwierzęta, kamienie, powietrze, światło itd. stanowią część świadomości ludzkiej, bądź 
jako   przedmioty   przyrodoznawstwa,   bądź   jako   przedmioty   sztuki   -jego   duchową 
przyrodę nieorganiczną, duchowy pokarm, który musi dopiero przygotować do spożycia 
i przetrawienia - tak i pod względem praktycznym  stanowią część ludzkiego życia  i 
ludzkiej   działalności.   Fizycznie   człowiek   żyje   tylko   tymi   produktami   przyrody,   a 
występują   one   w   postaci   pożywienia,   opału,   odzieży,   mieszkania   itd.   Uniwersalność 
człowieka uwidacznia się praktycznie właśnie w tej uniwersalności, która całą przyrodę 
czyni jego ciałem nieorganicznym, zarówno jako 1. bezpośredni środek do życia, jak też 
[2.] jako substancję, przedmiot i narzędzie jego działalności życiowej. Przyroda, o ile 
sama   nie   jest   ciałem   ludzkim,   jest  nieorganicznym   ciałem  człowieka.   Człowiek  żyje 
przyrodą,   znaczy   to:   przyroda   jest   jego  ciałem,   z   którym   musi   pozostawać   w 
nieustannym procesie, by nie umrzeć. To, że fizyczne i duchowe życie człowieka jest 
nierozdzielnie  związane  z przyrodą, znaczy tyle tylko, że przyroda jest nierozdzielnie 
związana z sobą samą, gdyż człowiek jest częścią przyrody. 
Ponieważ praca wyobcowana czyni człowiekowi obcymi  1. przyrodę,  2. samą siebie, 
jego własną czynną  funkcję, jego działalność  życiową,  to czyni  mu obcym  gatunek; 
sprawia, że  życie gatunkowe  staje się dlań jedynie środkiem życia indywidualnego. Po 
pierwsze, wyobcowuje życie gatunkowe i życie indywidualne, a po drugie, czyni z życia 
indywidualnego w jego abstrakcyjnej postaci - cel życia gatunkowego, również w jego 
abstrakcyjnej i wyobcowanej postaci.
Po pierwsze bowiem praca,  działalność życiowa, samo  życie produkcyjne, staje się dla 
człowieka   tylko  środkiem  zaspokojenia   jednej   jego   potrzeby,   potrzeby   zachowania 
egzystencji   fizycznej.   A   życie   produkcyjne   jest   życiem   gatunkowym.   Jest   to   życie 
wytwarzające życie. W sposobie działalności życiowej zawiera się cały charakter danej 
species,   jej   charakter  gatunkowy -  a   wolna,   świadoma  działalność  stanowi  charakter 
gatunkowy   człowieka.   Życie   samo   staje   się   tylko  środkiem   do   życia.   Zwierzę  jest 
bezpośrednio tożsame ze swoją działalnością życiową. Nie odróżnia się od niej. Jest nią
Człowiek czyni samą swą działalność życiową przedmiotem własnej woli i świadomości. 
Jego działalność życiowa jest świadoma. Nie jest czymś, z czym człowiek bezpośrednio 

background image

stapia się w jedno. Świadoma działalność życiowa odróżnia człowieka bezpośrednio od 
działalności życiowej zwierząt. Właśnie tylko dzięki temu jest on istotą gatunkową. Czyli 
że   jest   istotą   świadomą,   tzn.   jego   własne   życie   jest   dla   niego   przedmiotem   właśnie 
dlatego, że jest on istotą gatunkową. Tylko dlatego jego działalność jest działalnością 
wolną. Praca wyobcowana odwraca ten stosunek w taki sposób, iż człowiek, właśnie 
dlatego, że jest istotą świadomą, czyni ze swej działalności życiowej, ze swej  istoty
jedynie środek swej egzystencji.
Praktyczne wytwarzanie świata przedmiotowego, przetwarzanie przyrody nieorganicznej 
jest przyświadczeniem człowieka jako świadomej istoty gatunkowej, tzn. istoty, która 
odnosi   się   do   gatunku   jako   do   swej   własnej   istoty,   czyli   do   siebie   jako   do   istoty 
gatunkowej.   Wprawdzie   i   zwierzę   produkuje.   Buduje   sobie   gniazdo,   mieszkanie,   jak 
pszczoła,   bóbr,   mrówka   itd.   Ale   zwierzę   produkuje   tylko   to,   czego   potrzebuje 
bezpośrednio dla siebie albo dla swego potomstwa; produkuje jednostronnie, podczas 
gdy   człowiek   produkuje   wszechstronnie;   zwierzę   produkuje   tylko   pod   działaniem 
bezpośredniej potrzeby fizycznej, podczas gdy człowiek produkuje będąc nawet wolnym 
od fizycznej  potrzeby i naprawdę  dopiero wtedy produkuje, gdy jest  od niej  wolny; 
zwierzę produkuje tylko siebie samo, podczas gdy człowiek reprodukuje całą przyrodę; 
produkt zwierzęcia jest bezpośrednio związany z jego organizmem fizycznym, podczas 
gdy człowiek jest wolny w stosunku do swego produktu. Zwierzę formuje tylko na miarę 
i odpowiednio do potrzeb swojej species, podczas gdy człowiek potrafi produkować na 
miarę każdego gatunku i stosować do każdego przedmiotu właściwą miarę; dlatego też 
człowiek formuje również według praw piękna.
Toteż   właśnie   przetwarzanie   świata   przedmiotowego   stanowi   dopiero   rzeczywiste 
przyświadczenie   człowieka   jako  istoty   gatunkowej.  Produkcja   ta   jest   jego   czynnym 
życiem gatunkowym. Dzięki niej przyroda staje się jego dziełem i jego rzeczywistością. 
Przedmiot pracy jest więc uprzedmiotowieniem życia gatunkowego człowieka: człowiek 
podwaja się nie tylko intelektualnie, jak w świadomości, lecz czynnie, rzeczywiście, i 
ogląda   siebie   w   stworzonym   przez   siebie   świecie.   A   więc   praca   wyobcowana, 
wydzierając człowiekowi przedmiot jego produkcji, wydziera mu tym samym jego życie 
gatunkowe
, jego rzeczywistą gatunkową przedmiotowość, i zmienia jego wyższość nad 
zwierzęciem w upośledzenie, polegające na tym, że zostaje on pozbawiony swego ciała 
nieorganicznego, przyrody.
Podobnie praca wyobcowana, degradując samorzutną, wolną działalność do roli środka, 
czyni życie gatunkowe człowieka środkiem jego egzystencji fizycznej.
Świadomość   swego   gatunku,   jaką   ma   człowiek,   zmienia   się   zatem   wskutek 
wyobcowania tak, że życie gatunkowe staje się dlań środkiem.
Praca wyobcowana czyni więc:
3.  gatunkową   istotę   człowieka,   zarówno   przyrodę,   jak   i   jego   duchowe   własności 
gatunkowe,   istotą   dlań  obcą,   środkiem  jego  egzystencji   indywidualnej.   Czyni 
człowiekowi obcym zarówno jego własne ciało, jak i przyrodę zewnętrzną, jak również 
jego istotę duchową, jego istotę ludzką.
4. Bezpośrednią konsekwencją tego, że człowiekowi obcy staje się produkt jego pracy, 
jego działalność życiowa, jego istota gatunkowa, jest to, że  człowiekowi obcy staje się 
człowiek
. Gdy człowiek przeciwstawia się samemu sobie, to przeciwstawia się mu inny 
człowiek. Co dotyczy stosunku człowieka do jego pracy, do produktu jego pracy i do 
siebie samego, dotyczy również stosunku człowieka do innego człowieka oraz do pracy i 
przedmiotu pracy innego człowieka,
W ogóle twierdzenie, że człowiekowi stała się obca jego istota gatunkowa, znaczy, że 
jeden człowiek stał się obcy drugiemu, a każdy - istocie człowieczeństwa.
Wyobcowanie   człowieka,   w  ogóle  wszelki   stosunek,  w  jakim  człowiek   pozostaje do 
siebie samego, urzeczywistnia się, wyraża się dopiero w stosunku, w jakim człowiek 
pozostaje do innych ludzi.

background image

A zatem w warunkach pracy wyobcowanej każdy człowiek traktuje drugiego według 
miernika i stosunku, w jakim znajduje się sam jako robotnik.
Naszym  punktem wyjścia  był  ekonomiczny fakt alienacji  robotnika i jego produkcji. 
Sformułowaliśmy   pojęcie   tego   faktu:   praca

 wyobcowana,   wyalienowana

Zanalizowaliśmy to pojęcie, a więc zanalizowaliśmy tylko fakt ekonomiczny.
Zobaczmy   teraz   z   kolei,   jak   pojęcie   pracy   wyobcowanej,   wyalienowanej   musi   się 
wyrażać i przedstawiać w rzeczywistym świecie.
Skoro produkt pracy jest mi obcy, przeciwstawia się mi jako obca siła, do kogo więc 
należy?
Skoro moja własna działalność nie należy do mnie, jest działalnością obcą, narzuconą, do 
kogo więc należy? Do jakiejś istoty innej niż ja. Kim jest ta istota?
Bogowie?  Co prawda, w dawnych  czasach najważniejsza produkcja, jak np. budowa 
świątyń itd. w Egipcie, Indiach, Meksyku, dokonuje się w służbie bogów, a także sam 
produkt należy do bogów. Jednakże nigdy sami bogowie nie byli pracodawcami. Ani też 
przyroda. I cóż to by była za sprzeczność, gdyby człowiek, im bardziej podporządkowuje 
sobie dzięki pracy przyrodę,  im bardziej  cuda bogów  stają się zbędne dzięki  cudom 
przemysłu, miał dla tych sił rezygnować z radości produkowania i używania produktu.
Obcą  istotą,  do której  należy praca  i produkt pracy,  która jest panem pracy i której 
używaniu służy produkt pracy, może być tylko sam człowiek.
Jeśli produkt pracy nie należy do robotnika i przeciwstawia mu się jako obca siła, to jest 
to możliwe tylko dlatego, że produkt pracy należy do innego człowieka, nie do robotnika
Jeśli działalność robotnika dla niego jest męką, to dla kogoś innego musi być źródłem 
używania  i radości życia. Nie bogowie, nie przyroda, tylko sam człowiek może być tą 
obcą siłą, panującą nad człowiekiem.
Należy   ponadto   wziąć   pod   uwagę   sformułowane   wyżej   twierdzenie,   że   stosunek 
człowieka do siebie samego staje się dlań  przedmiotowy, rzeczywisty  dopiero poprzez 
jego   stosunek   do   drugiego   człowieka.   Jeżeli   zatem   produkt   jego   pracy,   jego 
uprzedmiotowiona   praca,   jest   dlań   przedmiotem  obcym,   wrogim,   potężnym,   odeń 
niezależnym,  to jest tak dlatego, że inny,  obcy mu,  wrogi, potężny,  niezależny odeń 
człowiek jest panem tego przedmiotu. Jeżeli do swojej własnej działalności odnosi się on 
jako do działalności niewolnej, to odnosi się do niej jako do działalności w służbie, pod 
panowaniem, pod przymusem i w jarzmie drugiego człowieka.
Wszelkie samowyobcowanie człowieka od siebie i przyrody przejawia się w stosunku, 
który ustanawia on między sobą i przyrodą a innymi, różnymi od niego ludźmi. Stąd 
religijne   samowyobcowanie   przejawia   się   z   konieczności   w   stosunku   człowieka 
świeckiego do kapłana czy też, jako że chodzi tu o świat intelektu, do jakiegoś świętego 
pośrednika   itd.   W   praktycznym,   rzeczywistym   świecie   samowyobcowanie   może   się 
przejawić tylko poprzez praktyczny,  rzeczywisty stosunek do innego człowieka. Sam 
środek, za pomocą którego dokonuje się wyobcowanie, jest środkiem praktycznym. Przez 
pracę wyobcowaną człowiek kształtuje więc nie tylko swój stosunek do przedmiotu i 
aktu produkcji jako do obcych i wrogich mu sił, ale kształtuje również stosunek innych 
ludzi   do   swojej   produkcji   i   swego   produktu   oraz   swój   stosunek   do   innych   ludzi. 
Przeistaczając   swoją   własną   działalność   produkcyjną   w   odrzeczywistnienie   siebie 
samego, w karę dla siebie, a swój własny produkt w stratę, w produkt nie należący do 
niego,  stwarza  tym  samym   panowanie   tego,  kto  nie  produkuje,  nad  produkcją  i  nad 
produktem. Wyobcowując od siebie swoją własną działalność, przyswaja komuś obcemu 
działalność doń nie należącą.
Dotychczas rozpatrywaliśmy ten stosunek tylko od strony robotnika; dalej rozpatrzymy 
go także od strony nierobotnika.
Otóż poprzez  pracę wyobcowaną, wyalienowaną  robotnik kształtuje stosunek, w jakim 
pozostaje do tej pracy człowiek, któremu jest ona obca, który stoi poza nią. Stosunek 
robotnika   do   pracy   kształtuje   stosunek   do   niej   kapitalisty,   czy   jak   tam   nazwać 
pracodawcę.  Własność   prywatna  jest   więc   produktem,   wynikiem,   konieczną 

background image

konsekwencją pracy wyalienowanej, zewnętrznego stosunku robotnika do przyrody i do 
siebie samego.
Pojęcie  własności   prywatnej  otrzymujemy   zatem   w   drodze   analizy   z   pojęcia  pracy 
wyalienowanej
,   tzn.  wyalienowanego   człowieka,   wyobcowanej   pracy,   wyobcowanego 
życia, wyobcowanego człowieka.
Co  prawda, biorąc za punkt wyjścia ekonomię polityczną otrzymaliśmy pojęcie pracy 
wyalienowanej  (wyalienowanego  życia) jako rezultat  ruchu  własności  prywatne). Ale 
analiza tego pojęcia wykazuje, że chociaż własność prywatna występuje jako podstawa, 
jako przyczyna pracy wyalienowanej, jest ona raczej jej następstwem, tak jak i bogowie 
pierwotnie  są   nie   przyczyną,   lecz   skutkiem   zbłądzenia   rozumu   ludzkiego.   Później 
stosunek ten przekształca się we wzajemne oddziaływanie.
Dopiero   w   ostatecznym,   kulminacyjnym   punkcie   rozwoju  własności   prywatnej   znów 
odsłania się ta jej tajemnica: własność prywatna okazuje się, z jednej strony, produktem 
pracy wyalienowanej, z drugiej zaś - środkiem jej alienacji, realizacją tej alienacji.
Wyjaśnienie to rzuca od razu światło na różne nie rozwiązane dotąd sprzeczności.
1. Punktem wyjścia ekonomii politycznej jest praca jako właściwa dusza produkcji, a 
mimo   to   pracy   nie   przyznaje   ona   nic,   własności   prywatnej   zaś   wszystko.   Proudhon 
wyciągnął z tej sprzeczności wnioski na korzyść pracy, przeciwko własności prywatnej. 
Widzimy jednak, że ta pozorna sprzeczność jest sprzecznością  pracy wyobcowanej  z 
samą sobą i że ekonomia polityczna wyraziła tylko prawa pracy wyobcowanej.
Widzimy   więc   również,   że  płaca   robocza  i  własność   prywatna  są   identyczne,   gdyż 
istnienie   płacy,   kiedy   to   produkt,   przedmiot   pracy,   opłaca   samą   pracę,   jest   tylko 
koniecznym następstwem wyobcowania pracy, boć w płacy praca występuje nie jako cel 
sam w sobie, lecz jako służebnica płacy. Rozwiniemy to później, a teraz wyciągniemy 
jeszcze tylko kilka wniosków.
Wymuszona   przemocą  podwyżka   płacy  (nie   mówiąc   już   o   wszelkich   innych 
trudnościach, nie mówiąc już o tym, że jako anomalię można by ją utrzymać również 
tylko przemocą) byłaby zatem jedynie lepsza opłatą niewolników i nie zapewniłaby ani 
robotnikom, ani pracy ich ludzkiego charakteru i godności.
Ba, nawet  równość płac, której żąda Proudhon, przekształca tylko stosunek obecnego 
robotnika do pracy w stosunek wszystkich ludzi do pracy. Społeczeństwo zostaje tu ujęte 
jako abstrakcyjny kapitalista.
Płaca  jest   bezpośrednim   następstwem   pracy  wyobcowanej,   a  praca   wyobcowana   jest 
bezpośrednią przyczyną własności prywatnej. Dlatego z upadkiem jednej musi upaść i 
druga.
2.   Ze   stosunku   pracy   wyobcowanej   do   własności   prywatnej   wynika   następnie,   że 
emancypacja społeczeństwa z własności prywatnej itd., z niewoli, przybiera  polityczną 
postać  emancypacji   robotników,   nie   dlatego,   by   szło   tylko   o  ich  emancypację,   lecz 
dlatego, że ich emancypacja zawiera w sobie ogólną emancypację człowieka, a zawiera 
ją   dlatego,   że   cała   niewola   społeczeństwa   zawarta   jest   w   stosunku   robotnika   do 
produkcji,   a   wszelkie   stosunki   niewolące   człowieka   są   jedynie   odmianami   i 
następstwami tego stosunku.
Jak z pojęcia pracy wyobcowanej, wyalienowanej otrzymaliśmy w drodze analizy pojęcie 
własności prywatnej, tak też można z pomocą obu tych czynników wywieść wszystkie 
ekonomiczne  kategorie,   przy   czym   w   każdej   z   tych   kategorii,   jak   np.   w   handlu, 
konkurencji, kapitale, pieniądzu, odnajdziemy tylko pewien określony i rozwinięty wyraz 
tych pierwszych założeń.
Zanim jednak rozpatrzymy te kategorie, spróbujmy rozwiązać jeszcze dwa zadania.
1. Określić ogólną istotę własności prywatnej, jako rezultatu pracy wyalienowanej, w jej 
stosunku do własności prawdziwie ludzkiej społecznej.
2. Przyjęliśmy wyobcowanie pracy, jej alienację jako fakt i poddaliśmy ten fakt analizie. 
Nasuwa   się   teraz   pytanie,   jak   doszedł  człowiek   do   alienacji,   do  wyobcowania   swej 
pracy?
 Jakie uzasadnienie znajduje to wyobcowanie w istocie rozwoju ludzkości? Wiele 

background image

już zrobiliśmy dla rozwiązania tego zadania  przekształcając  zagadnienie  pochodzenia 
własności prywatnej
  w zagadnienie stosunku pracy  wyalienowanej  do procesu rozwoju 
ludzkości. Bo kiedy mowa o własności prywatnej, sądzi się, że chodzi o rzecz istniejącą 
poza człowiekiem. Kiedy mowa o pracy, chodzi bezpośrednio o samego człowieka. To 
nowe ujęcie zagadnienia zawiera już jego rozwiązanie.
Ad 1. Ogólna istota własności prywatnej i jej stosunek do własności prawdziwie ludzkiej.
Pracę   wyalienowaną   rozłożyliśmy   na   dwie   części   składowe,   które   się   wzajemnie 
warunkują   czy   też   są   tylko   różnymi   wyrazami   jednego   i   tego   samego   stosunku: 
przyswojenie występuje jako wyobcowanie, jako alienacja; alienacja jako przyswojenie; 
wyobcowanie - 
jako prawdziwe zyskanie praw obywatelstwa.
Rozpatrzyliśmy jedną stronę, pracę wyalienowaną w jej stosunku do samego robotnika
tzn.  stosunek   pracy   wyalienowanej   do   siebie   samej.   Jako   produkt,   jako   nieuchronny 
rezultat   tego   stosunku   otrzymaliśmy  stosunek   własności   nierobotnika   do   robotnika   i 
pracy.   Własność   prywatna
  jako   materialny,   sumaryczny   wyraz   pracy   wyalienowanej 
obejmuje   oba   stosunki:  stosunek   robotnika   do   pracy,   do   produktu   jego   pracy  i  do 
nierobotnika
 oraz stosunek nierobotnika do robotnika i do produktu jego pracy.
Skoro   już   przekonaliśmy   się,   że   w   odniesieniu   do   robotnika,   który   poprzez   pracę 
przyswaja  sobie   przyrodę,   przyswojenie   występuje   jako   wyobcowanie,   działalność 
własna jako działalność dla kogoś innego i jako działalność kogoś innego, życie jako 
ofiara z życia, produkcja przedmiotu jako utrata przedmiotu na rzecz obcej siły, obcego 
człowieka, to rozpatrzmy teraz stosunek tego obcego pracy i robotnikowi człowieka do 
robotnika, do pracy i do jej przedmiotu.
Po pierwsze, trzeba zauważyć, że wszystko, co u robotnika występuje jako  czynność 
alienacji, wyobcowania
, u nierobotnika występuje jako stan alienacji, wyobcowania.
Po drugie, że rzeczywisty, praktyczny stosunek robotnika w produkcji i do produktu (jako 
stan   ducha)   występuje   u   przeciwstawiającego   się   mu   nierobotnika   jako   stosunek 
teoretyczny.
Po trzecie. Nierobotnik czyni w stosunku do robotnika wszystko, co robotnik czyni w 
stosunku do siebie samego, ale nie czyni w stosunku do siebie samego tego, co czyni w 
stosunku do robotnika.
Rozpatrzmy dokładniej te trzy stosunki

131a

.

[Przeciwieństwo między kapitałem a pracą. Własność ziemska a kapitał]

[...] stanowi procenty od jego kapitału 

132

. A więc w robotniku istnieje subiektywnie to, 

że kapitał jest człowiekiem, który całkowicie postradał samego siebie, w kapitale zaś 
istnieje obiektywnie to, że praca jest człowiekiem, który postradał siebie. Ale  robotnik 
ma nieszczęście być kapitałem żywym i dlatego będącym w potrzebie - w każdej chwili, 
gdy nie pracuje, traci swoje procenty, a tym samym i swoją egzystencję. Jako kapitał 
wartość robotnika wzrasta w zależności od popytu i podaży, a nawet fizycznie jego byt
jego życie pojmowano i pojmuje się jako podaż towaru takiego samego jak każdy inny. 
Robotnik wytwarza kapitał, kapitał wytwarza robotnika, robotnik wytwarza więc samego 
siebie,   a   produktem   tego   całego   ruchu   jest   człowiek   jako  robotnik,   jako  towar.  Dla 
człowieka, który jest wyłącznie robotnikiem, dla człowieka jako robotnika jego ludzkie 
właściwości istnieją tylko o tyle, o ile istnieją dla  obcego  mu kapitału. Ponieważ zaś 
kapitał   i   robotnik   są   sobie   obcy   i   dlatego   pozostają   w   obojętnym   zewnętrznym   i 
przypadkowym   stosunku   wzajemnym,   obcość   ta   musi   występować   także   i  realnie
Dlatego też kiedy tylko kapitałowi przyjdzie do głowy - z konieczności czy z własnego 
widzimisię - żeby przestać istnieć dla robotnika, sam robotnik przestaje istnieć dla siebie, 
nie ma  pracy, a więc  nie ma  płacy, a że istnieje nie  jako człowiek, lecz  jako robotnik
może   dać   się   pogrzebać,   zginąć   z   głodu   itd.   Robotnik   tylko   wówczas   istnieje   jako 
robotnik, gdy jest  dla siebie  kapitałem, a jest kapitałem tylko wówczas, gdy jest  dla 
niego kapital.  
Istnienie kapitału jest  jego  istnieniem, jego  życiem, i określa treść jego 

background image

życia w sposób dla siebie obojętny. Dlatego też ekonomia polityczna nie zna robotnika 
nie   zatrudnionego,   człowieka   pracy   znajdującego   się   poza   obrębem   stosunku   pracy. 
Łajdak, szalbierz, żebrak, bezrobotny,  ginący z głodu, cierpiący nędzę i popełniający 
przestępstwa człowiek pracy - to postaci, które istnieją nie dla niej; pozostawia je innym: 
lekarzom, sędziom, grabarzom, specjalnym urzędnikom policji itd.; są to widma spoza jej 
królestwa.   Dlatego   potrzeby   robotnika   są   dla   niej   tylko  potrzebą  utrzymywania   go 
podczas   pracy,  i   to   tylko   o   tyle,   żeby  ród  robotników   nie   wymarł.   Płaca   ma   zatem 
zupełnie taki sam sens, jak konserwacja, utrzymywanie w dobrym stanie jakiegokolwiek 
narzędzia produkcyjnego, jak w ogóle konsumpcja kapitału, potrzebna mu po to, by mógł 
się reprodukować z procentami, jak oliwienie kół w celu utrzymania ich w ruchu. Oto 
dlaczego   płaca   robocza   należy   do  koniecznych  kosztów  ponoszonych   przez   kapitał   i 
kapitalistę,   i   nie   może   wykraczać   poza   ramy   tej   konieczności.   Angielscy   fabrykanci 
postępowali więc zupełnie konsekwentnie, kiedy do czasu Amendment Bili z 1834 r. 
odtrącali z płacy roboczej jałmużnę publiczną, którą robotnik otrzymywał z podatku na 
ubogich, traktując ją jako integralną część płacy roboczej.
Produkcja nie tylko wytwarza człowieka w postaci towaru, człowieka-towar, człowieka z 
przeznaczeniem  towaru;  wytwarza   go,   zgodnie   z   tym   przeznaczeniem,   jako   istotę 
odczłowieczoną  zarówno  duchowo,   jak   i   fizycznie.   -   Zepsucie,   zwyrodnienie,   tępota 
robotników i kapitalistów. - Jej produktem jest towar świadomy sam siebie i zdolny do 
samodzielnej działalności... człowiek-towar..
. Wielkiego postępu dokonali Ricardo, Mill 
itd. w stosunku do Smitha i Saya, uznając  istnienie człowieka. -  mniejszą czy większą 
zdolność   towaru   do   produkowania   ludzi   -   za   coś  obojętnego,   a   nawet  szkodliwego
Prawdziwy cel produkcji polega nie na tym, ilu kapitał utrzymuje robotników, lecz na 
tym,   ile   przynosi   procentów,   jaką   sumę   rocznych  oszczędności.   Poważnym   i 
konsekwentnym   krokiem   naprzód   najnowszej   angielskiej   ekonomii   politycznej   było 
również to, że podnosząc pracę do rangi jedynej zasady ekonomii politycznej stwierdziła 
zarazem   z   całkowitą   jasnością  odwrotną  proporcjonalność   między   płacą   roboczą   a 
procentami od kapitału, to, że kapitalista z reguły może powiększać swoje zyski  tylko 
przez obniżanie płacy roboczej i odwrotnie. Nie zdzieranie z konsumenta, lecz wzajemne 
zdzierstwo kapitalisty i robotnika ma być stosunkiem normalnym.
Stosunek   własności   prywatnej   zawiera   w   sobie   w   sposób   utajony   zarówno   stosunek 
własności prywatnej jako pracy, jak i jej stosunek jako kapitału oraz wzajemny stosunek 
jednego i drugiego. Z jednej strony produkcja działalności ludzkiej jako  pracy, a więc 
jako działalności zupełnie obcej samej sobie, zupełnie obcej człowiekowi i naturze, a 
zatem   działalności   zupełnie   obcej   świadomości   i   przejawom   życia,  abstrakcyjny  byt 
człowieka jako wyłącznie człowieka pracy, który wskutek tego w każdej chwili ze swej 
wypełnionej nicości może stoczyć się w nicość absolutną, w swój społeczny i dlatego w 
swój  rzeczywisty niebyt;  z drugiej strony produkcja przedmiotu  działalności  ludzkiej 
jako kapitału, gdzie niknie wszelka naturalna i społeczna określoność przedmiotu, gdzie 
własność prywatna pozbawiona zostaje swych jakości naturalnych i społecznych (a więc 
wszelkich złudzeń politycznych i socjalnych i nie splata się z jakimikolwiek stosunkami 
choćby  pozornie  ludzkimi)   -gdzie  ten   sam  kapitał   pozostaje  tym   samym  w 
najróżnorodniejszych   naturalnych   i   społecznych   formach   bytu,   całkowicie   obojętny 
wobec swej rzeczywistej treści; przeciwieństwo to, posunięte do ostateczności, staje się 
nieuchronnie szczytem, punktem kulminacyjnym i zagładą całego tego stosunku.
Jest   zatem   znowu   wielką   zasługą   najnowszej   angielskiej   ekonomii   politycznej,   że 
określiła rentę gruntową jako różnicę między procentami z najgorszej uprawianej ziemi i 
najlepszej, rozwiewając romantyczne rojenia właściciela ziemskiego co do jego rzekomej 
społecznej ważności i identyczności jego interesu z interesem społeczeństwa, co jeszcze 
głosi, śladem fizjokratów,  Adam Smith;  że antycypowała  i przygotowała  rzeczywisty 
proces, który przekształci właściciela ziemskiego w zwykłego, prozaicznego kapitalistę, 
a przez to uprości i zaostrzy to przeciwieństwo i przyśpieszy dzięki temu jego likwidację. 
Ziemia jako ziemia, renta gruntowa jako renta gruntowa utraciły przez to swoją różnicę 

background image

stanową  i   stały   się   nic   nie   mówiącym   lub   raczej   przemawiającym   tylko   językiem 
pieniądza kapitałem i procentem.
Różnica  między   kapitałem   a  ziemią,   między   zyskiem   a  rentą   gruntową  oraz   między 
jednym   i   drugim   a   płacą,   między  przemysłem  a  rolnictwem,   między  nieruchomą  a 
ruchomą własnością prywatną jest jeszcze różnicą historyczną, nie zaś różnicą założoną 
w   istocie   rzeczy,   jest  utrwalonym  momentem   kształtowania   się   i   powstawania 
przeciwieństwa   między   kapitałem   a   pracą.   W   przeciwstawianiu   przemysłu   itd. 
nieruchomej własności ziemskiej znalazł tylko wyraz sposób jego powstawania i to, że 
przemysł rozwijał się jako coś przeciwstawnego rolnictwu. Jako szczególny rodzaj pracy, 
jako   różnica  istotna,   ważna,   obejmująca   wszystkie   dziedziny   życia  istnieje   ona   tylko 
dopóty,   dopóki   przemysł   (życie   miejskie)   kształtuje   się   jako  coś   przeciwstawnego 
posiadłości   ziemskiej   (życiu   feudalno-szlacheckiemu)   i   sam   nosi   jeszcze   feudalny 
charakter swego przeciwieństwa - w postaci monopolu, cechu, gildii, korporacji itd., w 
obrębie których praca ma jeszcze znaczenie pozornie społeczne, znaczenie  rzeczywistej 
wspólnoty, nie nabrała jeszcze obojętnego stosunku względem swej treści i nie stała się 
całkowicie bytem dla siebie, tj. wyabstrahowanym z wszelkiego innego bytu, a zatem nie 
stała się jeszcze wolnym kapitałem.
Lecz   nieuchronnym   stadium  rozwoju  pracy   jest   wolny,   a   więc   sam   dla   siebie 
ukonstytuowany  przemysł  i  wolny kapitał.  Panowanie przemysłu nad przeciwstawnym 
mu   rolnictwem   uwidacznia   się   rychło   w   powstaniu  rolnictwa  jako   rzeczywistego 
przemysłu, gdy dawniej główną pracę pozostawiało ono ziemi i niewolnikowi tej ziemi, 
za pomocą którego ta się sama uprawiała. Wraz z przekształceniem się niewolnika w 
wolnego robotnika, tzn. w najemnika, właściciel ziemski ze swej strony przekształcił się 
w   przemysłowca,   kapitalistę;   przekształcenie   to   dokonuje   się   początkowo   poprzez 
ogniwo   pośrednie   -dzierżawcę.  Ale  dzierżawca  jest   przedstawicielem   właściciela 
ziemskiego, jego wyjawioną tajemnicą; tylko dzierżawcy zawdzięcza właściciel ziemski 
swój byt ekonomiczny, swój byt właściciela prywatnego - bo renta gruntowa z jego ziemi 
istnieje tylko wskutek konkurencji dzierżawców. A więc w osobie dzierżawcy właściciel 
ziemski stał się już w gruncie rzeczy pospolitym kapitalistą. I to musi się dokonać także 
w  rzeczywistości;   kapitalista  zajmujący  się  rolnictwem,   tj.  dzierżawca,   musi   stać  się 
właścicielem   ziemskim   lub   odwrotnie.  Przemysłowe   machinacje  dzierżawcy   są 
przemysłowymi machinacjami  właściciela ziemskiego, gdyż byt pierwszego warunkuje 
byt drugiego.
Pamiętają   oni   sobie   jednak   swą   przeciwstawną   genezę,   swe   pochodzenie:   właściciel 
ziemski   widzi   w   kapitaliście   butnego,   wyzwolonego,   wzbogaconego   wczorajszego 
swego niewolnika i czuje się sam jako  kapitalista  zagrożony przez niego, kapitalista 
natomiast   widzi   we   właścicielu   ziemskim   próżniaczego   i   egoistycznego,   okrutnego 
wczorajszego   pana,   wie,   że   ten   mu   jako   kapitaliście   szkodzi,   choć   przemysłowi 
zawdzięcza  całe swoje obecne znaczenie  społeczne,  swe mienie  i swe przyjemności; 
widzi w nim przeciwieństwo  wolnego  przemysłu i  wolnego  kapitału, niezależnego od 
wszelkiej   naturalnej   określoności;   to   ich   przeciwieństwo   jest   w   najwyższym   stopniu 
zaprawione   goryczą   i   skłania   do   mówienia   sobie   prawdy   w   oczy.   Wystarczy   tylko 
przeczytać   napaści   własności   nieruchomej   na   ruchomą   i   odwrotnie,   żeby   mieć   jasne 
wyobrażenie o niegodziwości tak jednej, jak i drugiej. Właściciel ziemski obnosi się ze 
szlacheckim   pochodzeniem   swej   własności,   ze   swoimi   feudalnymi   reminiscencjami, 
pamiątkami,   poetycznymi   wspomnieniami,   ze   swoją   romantycznością,   doniosłością 
polityczną   itd.,   a   gdy   mówi   językiem   ekonomii   politycznej:  tylko  rolnictwo   jest 
produkcyjne.   Równocześnie   mówi   o   swoim   przeciwniku,   że   jest   to  łajdak   łasy   na 
pieniądze
, chytry lis, sprzedajny kupczyk,  faktor, oszust, chciwiec, warchoł, nieczuły 
egoista bez serca i bez ducha, obcy społeczności i z lekkim sercem kupczący jej dobrem, 
lichwiarz,   stręczyciel,   sługus,   płaszczący   się   pochlebca,   zdzierca,   rodzic,   karmiciel   i 
piastun   konkurencji,   a   przez   to   pauperyzmu,   zbrodni   i   rozkładu   wszelkich   więzów 
społecznych, nikczemnik bez zasad, bez poetyczności, bez substancji, bez niczego. (Patrz 

background image

m.   in.:   fizjokrata  Bergasse,   którego   już   Camille   Desmoulins   chłoszcze   w   swym 
czasopiśmie „Révolutions de France et de Brabant", patrz von Vincke, Lancizolle, Haller, 
Leo, Kosegarten

133a

, a także Sismondi).

Własność ruchoma ze swej strony powołuje się na cuda przemysłu i ruchu, na to, że jest 
dzieckiem czasów nowożytnych, ich prawowitym, rodzonym synem; ubolewa nad tym, 
że   jej   przeciwnik   jest   półgłówkiem  nie   rozumiejącym  swej   istoty   (i   to   jest   zupełnie 
słuszne),   który   chce   zastąpić   moralny   kapitał   i   wolną   pracę   brutalną,   niemoralną 
przemocą i poddaństwem; przedstawia go jako Don Kichota, który pod maską prostoty, 
poczciwości,   interesu   społecznego,   stałości
  ukrywa   niemoc   czynu,   zachłanną   żądzę 
rozkoszy,   samolubstwo,   prywatę,   niegodziwe   zamiary;   uznaje   go   za   przebiegłego 
monopolistę;  jego   wspomnienia,   jego   poetyczność,   jego   romantyczność   zagłusza 
historycznym   i   sarkastycznym   wyliczaniem   podłości,   okrucieństw,   marnotrawstwa, 
prostytucji, nikczemności, anarchii, warcholstw, których wylęgarnią były romantyczne 
zamki.
To ona przecie miała dać ludowi wolność polityczną, zerwać okowy ze społeczeństwa 
obywatelskiego,   połączyć   ze   sobą   światy,   stworzyć   dobroczynny   handel,   czystą 
moralność, dobrodziejstwa oświaty; to ona miała zrodzić w ludzie w miejsce prostackich 
potrzeb potrzeby cywilizowane i dać środki ich zaspokojenia, podczas gdy właściciel 
ziemski - ten zgnuśniały lichwiarz zbożowy i zawalidroga - podraża ludowi artykuły 
pierwszej potrzeby, a przez to zmusza kapitalistę do podwyższania płacy roboczej bez 
możności zwiększenia siły produkcyjnej; w ten sposób właściciel ziemski utrudnia i w 
końcu   całkowicie   uniemożliwia   wzrost   rocznych   dochodów   narodu,   akumulację 
kapitałów,  a więc i dostarczanie  ludowi pracy,  a krajowi bogactwa,  to on powoduje 
ogólny   upadek   i   po   lichwiarsku   eksploatuje  wszelkie  dobrodziejstwa   nowoczesnej 
cywilizacji, nic zgoła dla niej nie czyniąc i nie odstępując nawet od swych feudalnych 
przesądów. Wreszcie, niechże właściciel ziemski spojrzy tylko na swojego dzierżawcę - 
on, który w rolnictwie i w samej ziemi widzi tylko otrzymane w darze źródło pieniędzy - 
i niech sam powie, czy nie jest on prostaczą, pełną fantastycznych pomysłów, przebiegłą 
szują, która w głębi serca i w rzeczywistości już od dawna należy do wolnego przemysłu 
kochanego handlu, choć tak bardzo się on przed tym broni i choć tyle plecie o swojej 
historycznej przeszłości i o celach moralnych czy politycznych. Wszystko, co przytacza 
rzeczywiście na swoją korzyść, jest słuszne tylko w odniesieniu do rolnika (kapitalisty i 
parobka),   a   przecież  właściciel   ziemski  jest   raczej   ich  wrogiem;  świadczy   on   więc 
przeciwko   sobie   samemu.  Bez  kapitału   własność   ziemska   jest   martwą,   pozbawioną 
wartości   materią.   Jego   cywilizowane   zwycięstwo   ma   polegać   właśnie   na   tym,   że   w 
miejsce martwej rzeczy odkrył i powołał do życia pracę ludzką jako źródło bogactwa. 
(Patrz: Paul Louis Courier, St. Simon, Ganilh, Ricardo, Mill, MacCulloch, Destutt de 
Tracy i Michel Chevalier).

133b

Z  rzeczywistego  procesu   rozwoju   (tu   wstawka)   wynika   nieuchronne   zwycięstwo 
kapitalisty,   tzn.   rozwiniętej   własności   prywatnej   nad   nierozwiniętą,   połowiczną,   nad 
właścicielem  ziemskim, jak w ogóle ruch musi  zwyciężyć  bezruch, jawna, świadoma 
podłość - ukrytą i bezwiedną, żądza posiadania -żądzę użycia, jawny, niepohamowany, 
obrotny egoizm  oświecenia -  lokalny, ostrożny, prostaczy, gnuśny i dziwaczny  egoizm 
zabobonu
, jak pieniądz musi zwyciężyć inne formy własności prywatnej.
Państwa,   które   mają   jakieś   wyobrażenie   o   niebezpieczeństwie   w   pełni   rozwiniętego 
wolnego   przemysłu,   w   pełni   rozwiniętej   czystej   moralności   i   w   pełni   rozwiniętego 
dobroczynnego handlu, próbują - ale całkiem bezskutecznie - zahamować kapitalizację 
własności ziemskiej.
Własność   ziemska,   w   odróżnieniu   od   kapitału,   jest   taką   własnością   prywatną,   takim 
kapitałem, który obciążony jest jeszcze lokalnymi i politycznymi przesądami, który jest 
jeszcze   w   pewnym   stopniu   wpleciony   w   otaczający   go   świat   i   nie   stał   się   jeszcze 
kapitałem  dla siebie, nie stał się jeszcze kapitałem  w pełni  rozwiniętym. Musi on w 
trakcie swego światowego rozwoju osiągnąć abstrakcyjny, tzn. czysty wyraz.

background image

Stosunek własności prywatnej to praca, kapitał i ich stosunek wzajemny.

134

Ogniwa   te   muszą   dokonać   następującego   ruchu:  Po   pierwsze  -  bezpośrednia  lub 
zapośredniczona  jedność  obu. Kapitał   i  praca  początkowo  jeszcze  zespolone;   potem, 
choć oddzielone i wyobcowane, jednak dźwigają się wzajemnie i stymulują jako warunki 
pozytywne.
Przeciwstawność obu względem  siebie. Wykluczają  się wzajemnie;  robotnik widzi w 
kapitaliście (i odwrotnie) swój niebyt; każdy z nich usiłuje drugiego pozbawić bytu.
Przeciwstawność każdego z nich wobec samego siebie. Kapitał = nagromadzona praca = 
praca. Jako taki rozpada się na siebie i swoje procenty, a te znowu na procenty i zysk
Całkowite ofiarowanie kapitalisty. Stacza się do szeregów klasy robotniczej, jak robotnik 
- jednak tylko wyjątkowo - staje się kapitalistą. Praca jako moment kapitału, jako jego 
koszty. Zatem płaca robocza ofiarą ponoszoną przez kapitał.
Praca rozpada się na siebie i płacę roboczą. Robotnik sam kapitałem, towarem.
Wroga wzajemna przeciwstawność

134a

.

[Własność prywatna a praca. Poglądy merkantylistów, fizjokratów, Adama Smitha, 

Ricarda i jego szkoły]

Do   str.   XXXVI.   -  Subiektywna   istota  własności   prywatnej,  własność   prywatna  jako 
działalność   sama   dla   siebie,   jako  podmiot,   jako  osoba,   to   -  praca.   Jest   więc   rzeczą 
zrozumiałą, że dopiero ekonomię polityczną, która uznała  pracę  za swą zasadę (Adam 
Smith
), a więc przestała pojmować własność prywatną tylko jako stan poza człowiekiem 
-   że   dopiero   tę   ekonomię   polityczną   należy,   z   jednej   strony,   uważać   za   wytwór 
rzeczywistej  energii  i  ruchu  własności   prywatnej,   za   wytwór   nowoczesnego 
przemysłu

134b

, z drugiej zaś strony - ekonomia ta pobudziła, uświetniła energię i rozwój 

tego  przemysłu, i uczyniła siłą  świadomości. Dlatego też dla tej oświeconej ekonomii 
politycznej,   która  odkryła  w  łonie   własności  prywatnej  subiektywną   istotę  bogactwa, 
fetyszystami, katolikami  są zwolennicy systemu  monetarnego i merkantylnego,  którzy 
sądzą, że własność prywatna jest dla człowieka  jedynie  istotą  przedmiotową. Słusznie 
więc Engels nazwał Adama Smitha Lutrem ekonomii politycznej

134c

. Podobnie jak Luter 

uznał, że  religia, wiara, ma za swą istotę  świat  zewnętrzny, i dlatego powstał przeciw 
katolickiemu   pogaństwu,   zniósł  zewnętrzną  religijność,   przekształcając   religijność   w 
wewnętrzną  istotę człowieka, odrzucił klechę znajdującego się na zewnątrz człowieka 
świeckiego,  bo  umieścił   go  w  sercu  człowieka   świeckiego  -  tak  znosi  się   bogactwo 
znajdujące   się   poza   człowiekiem   i   niezależne   odeń,   a   więc   bogactwo,   które   można 
zachować  i utrzymać  jedynie  w sposób zewnętrzny;  innymi  słowy,  znosi się tę jego 
zewnętrzną, bezmyślną przedmiotowość, uznając, że własność prywatna ucieleśnia się w 
samym człowieku, a człowiek sam stanowi jej istotę; ale dlatego też człowiek ujmowany 
jest w kategoriach własności prywatnej, podobnie jak u Lutra w kategoriach religii. Pod 
pozorem uznania człowieka ekonomia polityczna, której zasadą jest praca, przeprowadza 
więc właściwie tylko konsekwentną negację człowieka, gdyż nie jest on już w stanie 
zewnętrznego napięcia z zewnętrzną istotą własności prywatnej, lecz sam stał się tą pełną 
napięcia istotą własności prywatnej. Co dawniej było  czymś zewnętrznym, rzeczywistą 
alienacją   człowieka,   stało   się   tylko   aktem   alienacji,   wyobcowania.   Gdy   więc   owa 
ekonomia  polityczna  zaczyna  od  pozornego   uznania  człowieka,  jego  samodzielności, 
jego   działalności   własnej   itd.,   to   przenosząc   własność   prywatną   do   istoty   samego 
człowieka   nie   może   już   być   uzależniona   od   lokalnych,   narodowych   itp.   określeń 
własności   prywatnej  jako  czegoś   istniejącego   poza   nią,   a   więc   rozwija   energię 
kosmopolityczną,  powszechną,   obalającą   wszelkie  bariery,  zrywającą   wszelkie  więzy, 
aby  zająć   ich   miejsce   jako  jedyna  polityka,   jedyna   forma   spólnoty,   jedyna   bariera   i 
jedyna  więź - dlatego  też w procesie  dalszego rozwoju musi  odrzucić tę  hipokryzję
wystąpić  w   całym   swym   cynizmie.   Tak   też   i   czyni,   kiedy   nie   dbając   o   wszelkie 
zewnętrzne sprzeczności, w których wikła się ta teoria, rozwija o wiele jednostronniej, a 

background image

stąd  ostrzej  i  konsekwentniej  pojęcie  pracy  jako   jedynej  istoty   bogactwa,   ujawnia 
konsekwencje tej teorii - w przeciwieństwie do owego pierwotnego ujęcia - jako wrogie 
człowiekowi
,   a   wreszcie   zadaje   śmiertelny   cios   ostatniemu  indywidualnemu, 
naturalnemu
,   istniejącemu   niezależnie   od   ruchu   pracy   bytowi   własności   prywatnej   i 
źródłu bogactwa,  rencie gruntowej, temu całkowicie już zekonomizowanemu i dlatego 
niezdolnemu do przeciwstawiania się ekonomii wyrazowi własności feudalnej. (Szkoła 
Ricarda). Cynizm ekonomii politycznej rośnie nie tylko w sensie względnym od Smitha 
poprzez Saya do Ricarda, Milla itd., w miarę tego, jak konsekwencje  przemysłu  przed 
oczyma tych ostatnich stają w formie bardziej rozwiniętej i bardziej sprzecznej, lecz i w 
sensie   pozytywnym   posuwają   się   oni   ustawicznie,   i   to   świadomie,   dalej   niż   ich 
poprzednicy w obcości względem człowieka, ale  jedynie  dlatego, że ich nauka rozwija 
się konsekwentniej i prawdziwiej. Kiedy czynią  podmiotem własność prywatną w jej 
aktywnej postaci, a więc uznają za istotę zarówno człowieka, jak i coś nieludzkiego, to 
sprzeczność rzeczywistości całkowicie odpowiada sprzecznej istocie, którą przyjęli jako 
zasadę.   Rozdarta  rzeczywistość   przemysłu  bynajmniej   nie   obala   tej   ich  rozdartej 
wewnętrznie
  zasady,   lecz   ją   właśnie   potwierdza.   Ich   zasada   to   przecież   zasada   tego 
rozdarcia.
Fizjokratyczna   teoria   dra  Quesnaya  stanowi   przejście   od   systemu   merkantylnego   do 
Adama   Smitha.  Fizjokratyzm  jest   bezpośrednio  ekonomicznym  rozkładem   własności 
feudalnej,   ale   właśnie   dlatego   równie   bezpośrednim  ekonomicznym   przekształceniem
przywróceniem tej własności, tyle że jego język nie jest już językiem feudalnym, lecz 
ekonomicznym. Wszelkie bogactwo sprowadzone zostaje do  ziemi  i  rolnictwa  (kultury 
rolnej). Ziemia nie jest jeszcze  kapitałem, jest jeszcze  szczególną  formą jego istnienia, 
formą, której walor ma być zawarty w jej naturalnej szczególności i z niej wynikać; ale 
ziemia jest przecie powszechnym naturalnym  żywiołem, gdy natomiast według systemu 
merkantylnego   jedyną   formą   istnienia   bogactwa   jest  kruszec   szlachetny.   Przedmiot 
bogactwa, jego materia, staje się więc przez to najbardziej uniwersalny w obrębie granic 
przyrody
  (będąc   jeszcze   jako   element  przyrody  bogactwem   bezpośrednio 
przedmiotowym). A ziemia służy  człowiekowi  tylko dzięki pracy, dzięki uprawie. Tak 
więc subiektywna istota bogactwa zostaje już związana z pracą. Ale zarazem uprawa 
ziemi jest jedyną pracą produkcyjną. Nie jest to więc jeszcze ogólne i abstrakcyjne ujęcie 
pracy, jest ona jeszcze związana ze szczególnym elementem przyrody jako swą materią
dlatego też uznaje się tylko  szczególną, określoną przez przyrodę formę jej istnienia
Stanowi ona wobec tego dopiero  określoną, szczególną  alienację człowieka, podobnie 
jak jej produkt ujmuje się tylko jako określone bogactwo, pochodzące raczej z przyrody 
niż z niej samej. Ziemię uznaje się tu jeszcze za niezależny od ludzi byt przyrody, jeszcze 
nie za kapitał, tzn. za moment samej pracy. To raczej praca występuje jako jej moment. 
Ponieważ jednak fetyszyzm  dawnego zewnętrznego bogactwa, istniejącego tylko jako 
przedmiot,   zostaje   zredukowany   do   bardzo   prostego   elementu   przyrody,   a   za   istotę 
bogactwa   jest   uznane   -aczkolwiek   dopiero   częściowo,   w   specyficzny   sposób   -   jego 
istnienie subiektywne, to nieunikniony staje się dalszy krok naprzód: poznanie  ogólnej 
istoty
  bogactwa, a więc uznanie  pracy  w jej skończonej absolutności, tj. abstrakcji, za 
zasadę. Wykazuje się fizjokratyzmowi, że  rolnictwo  pod względem ekonomicznym, a 
jest to jedyny wzgląd właściwy, nie różni się od żadnej innej produkcji, i dlatego też 
istotę  bogactwa   stanowi   nie   jakaś   praca  określona,   związana   z   jakimś   szczególnym 
elementem, nie jakiś szczególny przejaw pracy, lecz  praca w ogóle. Uznając pracę za 
istotę  bogactwa,   fizjokratyzm   neguje   bogactwo  szczególne,   zewnętrzne,   wyłącznie 
przedmiotowe.   Ale   dla   fizjokratyzmu   praca   jest  subiektywną   istotą  tylko   własności 
ziemskiej (jego punktem wyjścia jest ten rodzaj własności, który historycznie występuje 
jako panujący i uznany); czyni on tylko własność ziemską wyalienowanym człowiekiem. 
Fizjokratyzm   znosi   feudalny   charakter   własności   ziemskiej,   uznając  produkcję 
(rolnictwo) za jej istotę; ale jego stosunek do świata przemysłu jest negatywny, uznaje on 
feudalizm, uważając rolnictwo za jedyną produkcję.

background image

Jest   rzeczą   zrozumiałą,   że   skoro   tylko   ujmie   się  subiektywną   istotę  przemysłu 
konstytuującego się jako przeciwieństwo własności ziemskiej, tzn. konstytuującego się 
jako przemysł, istota ta zawiera w sobie i to swoje przeciwieństwo. Bo podobnie jak 
przemysł zawiera w sobie zniesioną własność ziemską, tak subiektywna istota przemysłu 
zawiera w sobie zarazem subiektywną istotę własności ziemskiej.
Podobnie jak własność ziemska jest pierwszą postacią własności prywatnej, a przemysł 
historycznie występuje wobec niej początkowo tylko jako szczególny rodzaj własności, 
albo raczej jest wyzwolonym niewolnikiem własności ziemskiej - tak tenże sam proces 
powtarza   się   przy   naukowym   ujmowaniu  subiektywnej  istoty.   własności   prywatnej, 
pracy, i praca występuje początkowo tylko jako  praca rolnicza, potem jednak zostaje 
uznana jako praca w ogóle.
Wszelkie bogactwo staje się bogactwem przemysłowym, bogactwem pracy, przemysł jest 
skończoną postacią pracy, a system fabryczny rozwiniętą postacią przemysłu, tzn. pracy, 
kapitał przemysłowy zaś - skończoną obiektywną postacią własności prywatnej.
Widzimy,   że   dopiero   teraz   może   się   dokonać   panowanie   własności   prywatnej   nad 
człowiekiem i w najogólniejszej formie stać się siłą dziejową. 

[Własność prywatna a komunizm. Różne etapy rozwoju poglądów 

komunistycznych. Komunizm prymitywny, zrównujący, i komunizm jako 

socjalizm, pokrywający się z humanizmem]

Do   str.   XXXIX.   -   Lecz   przeciwieństwo   między  brakiem   własności  a  własnością  jest 
przeciwieństwem jeszcze obojętnym; nie ujmuje się go w jego czynnym stosunku, w jego 
stosunku wewnętrznym, nie ujmuje się go jeszcze jako sprzeczności, dopóki nie pojmie 
się go jako przeciwieństwa między pracą a kapitalem. Przeciwieństwo to może wyrazić 
się   w   swej  pierwszej  postaci   nawet   tam,   gdzie   ruch   własności   prywatnej   nie   jest 
zaawansowany,   w   starożytnym   Rzymie,   w   Turcji   itd.   Wówczas   nie  występuje  ono 
jeszcze   jako   przeciwieństwo   stworzone   przez   samą   własność   prywatną.   Ale   praca, 
subiektywna istota własności prywatnej, jako coś, co wyłącza własność, i kapitał, praca 
obiektywna,   jako   coś,   co   wyłącza   pracę   -   oto  własność   prywatna  jako   rozwinięty 
stosunek tej sprzeczności, a zatem stosunek w stanie czynnym, prący do rozwiązania.
Do   tej   samej   strony.   -   Zniesienie   samowyobcowania   przebywa   tę   samą   drogę,   co 
samowyobcowanie.   Najpierw   rozpatruje   się  własność   prywatną  tylko   od   jej   strony 
obiektywnej, ale jednak uważa się pracę za jej  istotę.  Formą  jej istnienia  jest zatem 
kapitał,   który   „jako   taki"   należy   znieść   (Proudhon).   Albo   też   bierze   się  szczególny 
sposób
  pracy   -   pracę   zniwelowaną,   rozdrobnioną   i   dlatego   niewolną   -   za   źródło 
szkodliwego   charakteru  własności   prywatnej   i   jej   wyobcowania   w   stosunku   do 
człowieka. Tak jest u Fouriera, który podobnie jak fizjokraci znów uważa pracę rolniczą 
co najmniej za pracę  par excellence, podczas gdy  St. Simon, przeciwnie, uznaje  pracę 
przemysłową
  jako   taką   za   istotną   i   dlatego   domaga   się  wyłącznego  panowania 
industrialistów i poprawy położenia robotników.  Komunizm  wreszcie jest  pozytywnym 
wyrazem zniesionej własności prywatnej; początkowo występuje on jako  powszechna 
własność prywatna. Ujmując stosunek własności prywatnej w jego  powszechności, jest 
on
1. w swej początkowej postaci tylko upowszechnieniem i dokonaniem stosunku własności 
prywatnej; w tym charakterze występuje w dwojakiej postaci: po pierwsze, panowanie 
własności  rzeczowej  jest   w   porównaniu   z   nim   taką   potęgą,   że   chce   on   zniweczyć 
wszystko, co nie może stać się  własnością prywatną wszystkich; chce  siłą  abstrahować 
od   talentów   itd.   Bezpośrednie   fizyczne  posiadanie  jest   dlań   jedynym   celem   życia   i 
istnienia;   kategorii  robotnika  nie   znosi,   lecz   rozciąga   na   wszystkich   ludzi;   stosunek 
własności prywatnej  pozostaje stosunkiem wspólnoty do świata rzeczy;  wreszcie, ten 
ruch   usiłujący   przeciwstawić   własności   prywatnej   powszechną   własność   prywatną 
wyraża   się   w   zwierzęcej   postaci,   gdy  małżeństwu  (które   jest   zresztą   pewną  formą 

background image

ekskluzywnej własności prywatnej) przeciwstawia wspólność żon, kiedy to kobieta staje 
się  społeczną  i  pospólną własnością. Rzec można, że ta idea  wspólności żon zdradza 
tajemnicę
 tego jeszcze zupełnie prymitywnego i bezmyślnego komunizmu. Jak kobieta z 
małżeństwa do powszechnej prostytucji

134d

, tak i cały świat bogactwa, tzn. przedmiotowej 

istoty   człowieka,   przechodzi   ze   stosunku   ekskluzywnego   małżeństwa   z   właścicielem 
prywatnym   w   stosunek   uniwersalnej   prostytucji   ze   społeczeństwem.   Komunizm   ten, 
negując wszędzie  osobowość  człowieka,  jest  właśnie tylko  konsekwentnym  wyrazem 
własności  prywatnej,  będącej   tą  negacją.   Powszechna   i  konstytuująca   się  we  władzę 
zazdrość jest tą zamaskowaną formą, którą przyjmuje żądza posiadania i w której, tylko 
w pewien odmienny sposób, znajduje satysfakcję. Idea każdej własności prywatnej jako 
takiej   obraca   się  przynajmniej  przeciw  większej  własności   prywatnej   jako  zazdrość  i 
dążenie do zrównania - co stanowi nawet istotę konkurencji. Prymitywny komunista jest 
jedynie dokonaniem tej zazdrości i tego zrównania, a punktem wyjścia jest tu  urojone 
minimum.   Ma   on  określony,   ograniczony  miernik.   Że   takie   zniesienie   własności 
prywatnej   nie   jest   bynajmniej   rzeczywistym   przyswojeniem,   tego   dowodzi   właśnie 
abstrakcyjna   negacja   całego   świata   kultury   i   cywilizacji,   powrót   do  nienaturalnej 
prostoty  ubogiego  i   nie   mającego   potrzeb   człowieka,   który   nie   tylko   nie   przerósł 
własności prywatnej, lecz nawet do niej nie dorósł.
Wspólnota   jest   tu   tylko   wspólnotą  pracy  i   równością  płacy,   którą   wypłaca   wspólny 
kapitał,  wspólnota  jako powszechny kapitalista. Obie strony stosunku podniesiono do 
rzędu urojonej powszechności: pracę jako coś, co określa każdego, kapital jako uznaną 
powszechność i siłę wspólnoty.
W stosunku do kobiety jako do zdobyczy i niewolnicy powszechnej pożądliwości wyraża 
się nieskończona degradacja, w jakiej człowiek znajduje się wobec siebie samego, gdyż 
tajemnica   tego   stosunku   znajduje   swój  niedwuznaczny,   zdecydowany,  otwarty
ujawniony   wyraz   w   stosunku  mężczyzny  do  kobiety  i   w   sposobie   pojmowania 
bezpośredniego, przyrodniczego stosunku gatunkowego. Bezpośrednim, przyrodniczym, 
koniecznym stosunkiem człowieka do człowieka jest stosunek mężczyzny do kobiety. W 
tym  przyrodniczym  stosunku   gatunkowym   stosunek   człowieka   do   przyrody   jest 
bezpośrednio jego stosunkiem do człowieka, a stosunek do człowieka jest bezpośrednio 
jego   stosunkiem   do   przyrody,   jego   własnym  przyrodniczym  określeniem.   W   tym 
stosunku  przejawia się  więc  w sposób zmysłowy, sprowadzony do naocznego  faktu, w 
jakiej  mierze  ludzka   istota  stała  się  dla  człowieka  przyrodą  czy też  w   jakiej   mierze 
przyroda   stała   się  ludzką   istotą   człowieka.   Wedle   tego   stosunku  można  więc   ocenić 
poziom   całej   kultury   człowieka.   Charakter   tego   stosunku   świadczy   o   tym,   w   jakiej 
mierze człowiek stał się dla siebie istotą gatunkową, Człowiekiem, oraz w jakiej mierze 
pojmuje   siebie   jako   taką   istotę;   stosunek   mężczyzny   do   kobiety   jest  najbardziej 
przyrodniczym
 stosunkiem człowieka do człowieka. Pokazuje on więc, w jakiej mierze 
przyrodnicze  postępowanie  człowieka  stało się  ludzkie, czyli  w jakim stopniu  ludzka 
istota stała się dlań istotą przyrodnicza, w jakiej mierze jego natura ludzka stała się dlań 
przyrodą. Stosunek ten pokazuje również, w jakiej mierze  potrzeba człowieka stała się 
potrzebą  ludzką,   a   więc   w   jakiej   mierze  inny  człowiek   stał   się   dlań   potrzebny   jako 
człowiek, w jakiej mierze w swym najbardziej indywidualnym bycie jest on zarazem 
istotą społeczną.
A więc pierwsze pozytywne zniesienie własności prywatnej, komunizm prymitywny jest 
tylko  formą   przejawiania   się  nikczemności   własności   prywatnej,   która   chce   się 
ukonstytuować jako pozytywna wspólnota.
2. Komunizm a) jeszcze o charakterze politycznym, demokratyczny lub despotyczny; b) 
połączony   ze   zniesieniem   państwa,   ale   zarazem   jeszcze   nie   w   pełni   rozwinięty   i   w 
dalszym ciągu pozostający pod wpływem własności prywatnej, czyli alienacji człowieka. 
W   obydwu   postaciach   komunizm   traktuje   już   siebie   jako   reintegrację,   czyli   powrót 
człowieka   do   siebie,   jako   zniesienie   samoalienacji   człowieka,   ponieważ   jednak   nie 
uchwycił   jeszcze   pozytywnej   istoty   własności   prywatnej   oraz   nie   zrozumiał  ludzkiej 

background image

natury potrzeby, przeto jest jeszcze omotany przez własność prywatną i nią zakażony. 
Uchwycił wprawdzie jej pojęcie, nie uchwycił jednak jeszcze jej istoty.
Komunizm jako pozytywne zniesienie własności prywatnej - tej samoalienacji człowieka - 
i   dlatego   też   jako   rzeczywiste  przyswojenie   ludzkiej  istoty   przez   człowieka   i   dla 
człowieka; dlatego też jako pełny powrót człowieka do samego siebie jako do człowieka 
społecznego,   to   znaczy   ludzkiego,   powrót   dokonany   świadomie   i   w   oparciu   o   całe 
bogactwo   dotychczasowego   rozwoju.   Komunizm   ten,   jako   skończony   naturalizm   = 
humanizmowi,   jako   skończony   humanizm   =   naturalizmowi;   stanowi   on  prawdziwe 
rozwiązanie   konfliktu   między   człowiekiem   a   przyrodą   oraz   między   człowiekiem   a 
człowiekiem,   prawdziwe   rozwiązanie   konfliktu   między   istnieniem   a   istotą,   między 
uprzedmiotowieniem a samostanowieniem, między wolnością a koniecznością, między 
osobnikiem a gatunkiem. Stanowi on rozwiązanie zagadki historii i jest świadomy tego.
A zatem cały ruch historii, będąc  rzeczywistym  aktem płodzenia komunizmu - aktem 
narodzin jego empirycznego bytu -jest zarazem dla jego myślącej świadomości pojętym 
uświadomionym ruchem jego stawania się; tymczasem ów nie rozwinięty jeszcze w pełni 
komunizm szuka dla siebie  historycznego  dowodu w poszczególnych przeciwstawnych 
własności   prywatnej   formacjach   historycznych,   szuka   dowodu   w   tym,   co   istnieje, 
wyrywając   pojedyncze   momenty   ruchu   (na  tym   koniku  jadą   w   szczególności   Cabet, 
Villegardelle   itd.)   i   fiksując   je   jako   dowody   swej   historycznej   rasowości;   ale   w   ten 
sposób wykazuje on tylko, że nieporównanie większa część ruchu historii przeczy jego 
twierdzeniom   i   że   jeżeli   już   kiedyś   istniał,   to   właśnie   jego  przeszły  byt   obala   jego 
pretensje do tego, by stanowić istotę.
Że ruch  własności prywatnej, właśnie ekonomia, stanowi nie tylko empiryczną, ale i 
teoretyczną bazę całego ruchu rewolucyjnego - tę konieczność nietrudno pojąć.
Ta materialna, bezpośrednio zmysłowa własność prywatna jest materialnym, zmysłowym 
wyrazem  wyalienowanego  życia  ludzkiego.   Jej   ruch  -   produkcja  i   konsumpcja   -  jest 
zmysłowym 

przejawem   ruchu   wszelkiej   dotychczasowej   produkcji,   tzn. 

urzeczywistnieniem, czyli rzeczywistością człowieka. Religia, rodzina, państwo, prawo, 
moralność, nauka, sztuka itd. są to tylko szczególne sposoby produkcji podporządkowane 
jej   ogólnemu   prawu.   A   zatem   pozytywne   zniesienie  własności   prywatnej,   jako 
przyswojenie   życia  ludzkiego,   jest   pozytywnym  zniesieniem   wszelkiej   alienacji,   czyli 
powrotem człowieka od religii, rodziny, państwa itd. do swego ludzkiego, tj. społecznego 
bytu. Alienacja religijna jako taka dokonuje się tylko w sferze świadomości, w ludzkim 
wnętrzu, natomiast alienacja ekonomiczna jest alienacją rzeczywistego życia - i dlatego 
też zniesienie tej ostatniej obejmuje obie strony. Jest rzeczą zrozumiałą, że początkowy 
punkt wyjściowy tego ruchu u poszczególnych narodów zależy od tego, czy prawdziwe, 
uznane życie narodu rozwija się bardziej w świadomości czy też w świecie zewnętrznym, 
czy jest bardziej życiem idealnym czy też realnym. Komunizm zaczyna od razu (Owen
od ateizmu; ateizmowi początkowo wiele jeszcze brakuje do tego, by być komunizmem
jako że ów ateizm jest bardziej jeszcze abstrakcją. Filantropia ateizmu jest więc zrazu 
tylko filantropią filozoficzną, abstrakcyjną, natomiast filantropia komunizmu jest od razu 
realna i nastawiona bezpośrednio na działanie.
Widzieliśmy, jak przy założeniu pozytywnego zniesienia własności prywatnej człowiek 
produkuje   człowieka   -   siebie   samego   i   innego   człowieka;   jak   przedmiot,   który   jest 
bezpośrednią   czynną   manifestacją   jego   indywidualności,   jest   zarazem   jego   własnym 
bytem dla drugiego człowieka, bytem tego drugiego człowieka oraz bytem tego drugiego 
człowieka dla pierwszego. Tak samo jednak i materiał pracy, i człowiek jako podmiot są 
zarówno rezultatem, jak i punktem wyjściowym ruchu (i właśnie na tym, że muszą być 
tym  punktem wyjściowym, polega dziejowa  konieczność  własności prywatnej). A więc 
charakter  społeczny  jest   ogólnym   charakterem   całego   tego   ruchu;  jak  samo 
społeczeństwo   produkuje  człowieka  jako  człowieka,   tak   i   człowiek  produkuje 
społeczeństwo. Działalność i używanie zarówno co do swej treści, jak i co do sposobu 
istnienia
 są społeczne - jest to działalność społeczna społeczne używanie. Ludzka istota 

background image

przyrody istnieje dopiero dla człowieka  społecznego;  bo dopiero tu przyroda jest dla 
niego  więzią   łączącą   człowieka   z   człowiekiem,   bytem   jego  dla   drugiego   człowieka   i 
drugiego   dla   niego,   elementem   życiowym   rzeczywistości   ludzkiej,  podstawą  jego 
własnego ludzkiego bytu. Dopiero wtedy jego byt przyrodniczy staje się dla niego bytem 
ludzkim  i   przyroda   staje   się   dla   niego   człowiekiem.   Tak   więc  społeczeństwo  jest 
skończoną   jednością   istoty   człowieka   i   przyrody,   prawdziwym   zmartwychwstaniem 
przyrody, urzeczywistnieniem naturalizmu człowieka i humanizmu przyrody.
Działalność   społeczna   i   społeczne   używanie   istnieją   bynajmniej  nie   tylko  w   postaci 
bezpośrednio  wspólnej   działalności   i   bezpośrednio  wspólnego  używania,   aczkolwiek 
wspólna  działalność  i  wspólne  używanie,  tj. taka  działalność  i takie używanie,  które 
przejawiają się i potwierdzają bezpośrednio w rzeczywistym obcowaniu z innymi ludźmi, 
będą   istnieć   wszędzie   tam,   gdzie   ów  bezpośredni  wyraz   społeczności   ma   oparcie   w 
istotnej treści działalności i używania i odpowiada naturze tej treści.
Nawet wtedy,  kiedy zajmuję się pracą  naukową  itp. - pracą, którą mało kiedy mogę 
wykonywać   bezpośrednio   wespół   z   innymi   -   działam  społecznie,   gdyż   działam   jako 
człowiek. Nie tylko materiał mojej działalności - nawet sam język, którym posługuje się 
myśliciel - jest mi dany jako produkt społeczny, ale mój  własny  byt  jest  działalnością 
społeczną;   dlatego   też   to,   co   daję   z   siebie,   daję   z   siebie   za   społeczeństwo,   będąc 
świadomy siebie jako istoty społecznej.
Moja ogólna świadomość jest tylko teoretyczną postacią tego, czego żywą postacią jest 
realna  wspólnota,   społeczność,   natomiast   w   naszych   czasach  ogólna  świadomość 
abstrahuje od rzeczywistego życia i dlatego wrogo mu się przeciwstawia. Dlatego też i 
działalność mojej ogólnej świadomości - jako taka -jest moim bytem teoretycznym jako 
istoty społecznej.
W szczególności należy unikać z kolei przeciwstawiania „społeczeństwa" jako abstrakcji 
jednostce. Jednostka jest istotą społeczną. Dlatego przejawy jej życia - choćby nie miały 
bezpośrednio   postaci  społecznej,   postaci   przejawów   życia   wespół   z   innymi   -   są 
przejawami   i   potwierdzeniem  życia   społecznego.   Życie   indywidualne   i   gatunkowe 
człowieka nie są czymś różnym, choć sposób życia indywidualnego jest siłą rzeczy bądź 
bardziej  szczególnym, bądź bardziej  ogólnym  przejawem  życia  gatunkowego, czy też 
życie gatunkowe jest bądź bardziej szczególnym, bądź ogólnym życiem indywidualnym.
Jako  świadomość gatunkowa  człowiek potwierdza swoje realne  życie społeczne  i tylko 
powtarza w myśleniu swój rzeczywisty byt, i na odwrót, byt gatunkowy potwierdza się w 
świadomości gatunkowej i istnieje dla siebie w swej ogólności jako istota myśląca.
Człowiek przeto, jakkolwiek jest jednostką szczególną i ta szczególność właśnie czyni go 
jednostką i prawdziwie  indywidualną  istotą społeczną, jest zarazem w równej mierze 
całością,   idealną   całością,   subiektywnym   bytem   dla   siebie   myślanego   i   zmysłowo 
doznawanego społeczeństwa, podobnie jak i w rzeczywistości istnieje on zarówno jako 
ogląd   i   rzeczywiste   używanie   bytu   społecznego,   jak   również   jako   całość   ludzkiego 
przejawiania życia.
Dlatego myślenie i byt są wprawdzie czymś różnym, ale równocześnie stanowią jedność.
Śmierć  wydaje się srogim zwycięstwem gatunku nad  określonym  osobnikiem i niejako 
zaprzeczeniem ich jedności, ale określony osobnik jest tylko określoną istotą gatunkową 
i śmiertelny jest jako taki.
{4. Jak własność prywatna jest tylko zmysłowym wyrazem tego, że człowiek staje się dla 
siebie   równocześnie   czymś  przedmiotowym  i   zarazem   przedmiotem   obcym   sobie   i 
nieludzkim, że jego przejawianie życia jest jego alienacją życia, jego urzeczywistnianie - 
jego odrzeczywistnianiem, obcą rzeczywistością, tak też pozytywne zniesienie własności 
prywatnej, tj.  zmysłowe  przyswojenie dla człowieka i przez człowieka istoty ludzkiej i 
życia ludzkiego, człowieka przedmiotowego, dziel ludzkich, należy pojmować nie tylko 
w   sensie  bezpośredniego,   jednostronnego  używania,   nie   tylko   w   sensie  władania,   w 
sensie  posiadania.   Człowiek   przyswaja   sobie   swą   wszechstronną   istotę   w   sposób 
wszechstronny,   a   więc   jako   człowiek   całościowy.   Wszelki   jego  ludzki  stosunek   do 

background image

świata,   widzenie,   słyszenie,   wąchanie,   smakowanie,   dotykanie,   myślenie, 
kontemplowanie, czucie, chcenie, działanie, kochanie - słowem, wszystkie narządy jego 
osobowości, jak i narządy, które są bezpośrednio w swej formie narządami społecznymi, 
stanowią   w   swym   stosunku  przedmiotowym,  czyli   w   swym  stosunku  do  przedmiotu
przyswojenie  tego przedmiotu,  przyswojenie  rzeczywistości  ludzkiej;  ich stosunek do 
przedmiotu  to  przejawianie   się rzeczywistości  ludzkiej

134e

 ludzka  aktywność  i  ludzka 

pasywność  [menschliches Leiden], bo pasywność, ujęta z punktu widzenia człowieka, 
jest używaniem jego samego.
Własność prywatna zrobiła z nas ludzi tak głupich i jednostronnych, że przedmiot jest 
nasz dopiero wówczas, gdy go mamy, a więc gdy istnieje dla nas jako kapitał, albo gdy 
go bezpośrednio posiadamy, jemy, pijemy, nosimy na sobie, mieszkamy w nim itd. - 
słowem, gdy go spożywamy - aczkolwiek sama własność prywatna uważa wszystkie te 
sposoby   bezpośredniej   realizacji   posiadania   tylko   za  środki   do   życia,   życie   zaś,   dla 
którego są one środkami, to życie własności prywatnej, praca i kapitalizacja.
Miejsce  wszystkich  zmysłów   fizycznych   i   duchowych   zajęła   więc   prosta   alienacja 
wszystkich  tych   zmysłów   -   zmysł  posiadania.   Do   takiego   stanu  bezwzględnej   nędzy 
musiała być doprowadzona istota ludzka, żeby mogła zrodzić z siebie swe wewnętrzne 
bogactwo. (O kategorii posiadania ob.: Hess, w „Einundzwanzig Bogen"

117

).

Toteż zniesienie własności prywatnej jest całkowitą  emancypacją  wszystkich ludzkich 
zmysłów   i   właściwości;   ale   jest   tą   emancypacją   właśnie   dlatego,   że   owe   zmysły   i 
właściwości stały się  ludzkie, zarówno subiektywnie, jak i obiektywnie. Oko stało się 
okiem  ludzkim,   a   jego  przedmiot  stał   się   przedmiotem   społecznym,  ludzkim
pochodzącym   od   człowieka   i   dla   człowieka   przeznaczonym.  Zmysły  stały   się   więc 
bezpośrednio w swej praktyce teoretykami. Ustosunkowują się do rzeczy ze względu na 
samą rzecz, ale sama rzecz jest przedmiotowym, ludzkim ustosunkowaniem się do siebie 
samej oraz do człowieka

134f

, i na odwrót. Toteż potrzeba czy też używanie utraciły swoją 

egoistyczną  naturę, a przyroda utraciła swą czystą  użyteczność, gdyż  pożytek stał się 
pożytkiem ludzkim.
Tak   też   zmysły  i   używanie  innych   ludzi   zostały  przeze   mnie  zawłaszczone.  Dlatego 
oprócz   tych   bezpośrednich   narządów   tworzą   się   narządy  społeczne,   w  postaci 
społeczeństwa; tak np. działalność w bezpośrednim powiązaniu z innymi itd. stała się 
narządem mego przejawiania życia i sposobem zawłaszczania życia ludzkiego.
Jasne jest, że oko ludzkie doznaje inaczej niż prymitywne oko nieludzkie, ucho ludzkie 
słyszy inaczej niż ucho prymitywne itd.
Stwierdziliśmy, że człowiek nie traci siebie w swym przedmiocie tylko wtedy, gdy ten 
staje   się   dla   niego   przedmiotem  ludzkim  albo   człowiekiem   przedmiotowym.   Jest   to 
możliwe tylko wtedy, gdy przedmiot ten staje się dla niego przedmiotem społecznym, on 
sam staje się dla siebie istotą społeczną, a społeczeństwo staje się dla niego istotą w tym 
przedmiocie.   Kiedy   zatem,   z   jednej   strony,   dla   człowieka   w   społeczeństwie 
rzeczywistość   przedmiotowa   staje   się   wszędzie   rzeczywistością   sił   istoty   ludzkiej, 
rzeczywistością   ludzką,   a   więc   rzeczywistością   sił   jego  własnej  istoty,   wówczas 
wszystkie  przedmioty  stają   się   dla   niego  uprzedmiotowieniem  jego   samego, 
przedmiotami   potwierdzającymi   i   urzeczywistniającymi   jego   indywidualność,  jego 
przedmiotami, tzn. przedmiot staje się nim samym. To, jak się one dla niego stają jego 
przedmiotami, zależy od natury przedmiotu i od natury odpowiadającej jej siły istoty, bo 
właśnie  określoność  tego   stosunku   stanowi   szczególny,  rzeczywisty  sposób 
potwierdzania. Dla  oka, przedmiot jest inny niż dla  ucha i przedmiot  oka  jest inny niż 
przedmiot ucha. Swoistość każdej siły istoty stanowi właśnie jej swoistą istotę, a zatem 
również swoisty sposób jej uprzedmiotowienia, jej przedmiotowo-rzeczywistego, żywego 
bytu. Człowiek potwierdza się więc w świecie przedmiotowym nie tylko przez myślenie, 
lecz także wszystkimi zmysłami.
Z   drugiej   strony,   biorąc   subiektywnie,   dopiero   muzyka   rozbudza   zmysł   muzyczny 
człowieka; dla niemuzykalnego ucha najpiękniejsza muzyka nie ma żadnego sensu, nie 

background image

jest dla niego przedmiotem, gdyż mój przedmiot może być tylko potwierdzeniem jednej z 
sił mojej istoty, czyli może istnieć dla mnie tylko tak, jak istnieje dla siebie siła mojej 
istoty, jako zdolność subiektywna, gdyż sens przedmiotu dla mnie (ma sens tylko dla 
odpowiadającego mu  zmysłu)  sięga właśnie tak daleko,  jak daleko sięga  mój  zmysł. 
Dlatego  zmysły  człowieka   społecznego   są  innymi  zmysłami   niż   zmysły   człowieka 
niespołecznego; dopiero poprzez rozwinięte przedmiotowo bogactwo istoty ludzkiej bądź 
rozwija   się,   bądź   się   dopiero   tworzy   bogactwo   subiektywnej   zmysłowości  ludzkiej: 
muzykalne ucho, oko wrażliwe na piękno formy, słowem,  zmysły  zdolne do ludzkich 
doznań, zmysły, które potwierdzają się jako siły istoty ludzkiej. Albowiem nie tylko pięć 
zmysłów, lecz również tzw. zmysły duchowe, zmysły praktyczne  (wola, miłość itd.), 
słowem -zmysł ludzki, człowieczeństwo zmysłów, powstaje tylko dzięki istnieniu swego 
przedmiotu,   dzięki  uczłowieczonej  przyrodzie.  Wykształcenie  pięciu   zmysłów   jest 
dziełem całej dotychczasowej historii. Zmysł podległy prymitywnej potrzebie praktycznej 
ma   tylko  ograniczone  znaczenie.}   Dla   człowieka   wygłodzonego   nie   istnieje   ludzka 
postać   pokarmu,   lecz   tylko   abstrakcyjny   byt   pokarmu   jako   pokarmu;   z   równym 
powodzeniem   mógłby   on   mieć   postać   jak   najbardziej   prymitywną   i   nie   sposób 
powiedzieć, czym takie zaspokojenie głodu różni się od zwierzęcego zaspokajania głodu. 
Człowiek   stroskany,   nękany   potrzebami   nie   jest   wrażliwy   na   najpiękniejszą   sztukę 
teatralną; handlujący minerałami widzi tylko ich wartość handlową, nie zaś ich piękno i 
swoistą naturę; nie ma on zmysłu mineralogicznego. Tak więc uprzedmiotowienie istoty 
ludzkiej,   zarówno   pod   względem   teoretycznym,   jak   i   praktycznym,   jest   niezbędne 
zarówno  do tego,   by  uczłowieczyć  zmysł  ludzki, jak i  do  tego,  by  uczłowieczyć  całe 
bogactwo ludzkiego i przyrodniczego jestestwa.
{Podobnie jak stające się społeczeństwo znajduje wskutek ruchu własności prywatnej, jej 
bogactwa i jej nędzy - bogactwa i nędzy materialnej i duchowej - cały materiał do tego 
kształtowania   się,   tak  społeczeństwo   już  powstałe  produkuje,   jako   swoją   stałą 
rzeczywistość, człowieka w całym tym  bogactwie jego istoty,  człowieka  bogatego, o 
głęboko i wszechstronnie wykształconych zmysłach. }
Widzimy,   że   subiektywizm   i   obiektywizm,   spirytualizm   i   materializm,   działanie   i 
pasywność dopiero w stanie społecznym tracą swój przeciwstawny charakter, a więc i 
przestają   istnieć   jako   takie   przeciwieństwa;   {widzimy,   że   nawet   przeciwieństwa 
teoretyczne można rozwiązać tylko w sposób praktyczny, tylko dzięki praktycznej energii 
człowieka, i dlatego rozwiązanie ich nie jest bynajmniej tylko zadaniem poznania, lecz 
rzeczywistym  zadaniem życia, zadaniem, którego filozofia nie mogła rozwiązać właśnie 
dlatego, że ujmowała je jako zadanie wyłącznie teoretyczne. }
{Widzimy, że historia  przemysłu  i powstały  przedmiotowy  byt przemysłu jest  otwartą 
księgą  sil   istoty   ludzkiej,   zmysłową   postacią  psychologii  ludzkiej,   którą   dotychczas 
rozpatrywano   nie   w   jej   związku   z  istotą  człowieka,   lecz   stale   tylko   pod   kątem 
zewnętrznego   stosunku   użyteczności,   albowiem   -   poruszając   się   w   sferze   alienacji   - 
ludzie   umieli   ujmować   jako   rzeczywistość   sił   istoty   ludzkiej   i   jako  ludzkie   akty 
gatunkowe
  tylko ogólny byt człowieka, religię czy historię w ich postaci abstrakcyjno-
ogólnej, w postaci polityki, sztuki, literatury itd. W zwykłym, materialnym przemyśle (- 
który można traktować jako część owego ogólnego ruchu, ale równie dobrze sam ten 
ruch można traktować jako szczególną część przemysłu, gdyż wszelka działalność ludzka 
była dotąd pracą, czyli  przemysłem,  działalnością sobie samej wyobcowaną -) mamy 
przed   sobą   w   postaci  zmysłowych,   obcych,   użytecznych   przedmiotów,   w   postaci 
wyobcowanej, uprzedmiotowione siły istoty człowieka. Psychologia, dla której księga ta, 
to   znaczy   właśnie   zmysłowo   najbardziej   obecna,   najdostępniejsza   część   historii,   jest 
zamknięta, nie może stać się rzeczywistą, bogatą w treść i realną nauką.} Cóż w ogóle 
myśleć  o takiej  nauce, która  arystokratycznie  abstrahuje od tej  wielkiej  części  pracy 
ludzkiej  i  nie  odczuwa  jako swej   własnej   ograniczoności,   gdy tak  wielkie  bogactwo 
ludzkiego działania nie mówi jej nic, prócz tego, co da się wyrazić jednym słowem: 
„potrzeba", „pospolita potrzeba"?

background image

Nauki przyrodnicze  rozwinęły niebywałą działalność i przyswoiły sobie materiał, który 
nieustannie rośnie. Ale filozofia pozostała im równie obca, jak one filozofii. Chwilowe 
połączenie było tylko fantastyczną iluzją. Nie brak było woli, ale nie dostało zdolności. 
Historiografia sama zwraca uwagę na nauki przyrodnicze tylko mimochodem, jako na 
moment   oświecenia,   użyteczności,   poszczególnych   wielkich   odkryć.   Ale   za   to   tym 
praktyczniej  przyrodoznawstwo   wtargnęło   za   pośrednictwem   przemysłu   do   życia 
ludzkiego,   przekształciło   je   i   przygotowało   emancypację   człowieka,   aczkolwiek 
bezpośrednio   musiało   dokonać   odczłowieczenia.  Przemysł  jest  rzeczywistym 
historycznym stosunkiem przyrody, a zatem i przyrodoznawstwa, do człowieka; skoro 
zatem ujmie się przemysł jako egzoteryczne odsłonięcie sił istoty ludzkiej, to zrozumiała 
stanie   się   również  ludzka  istota   przyrody   czy   też  przyrodnicza  istota   człowieka;   w 
rezultacie przyrodoznawstwo utraci swój abstrakcyjnie materialny, a raczej idealistyczny 
kierunek   i   stanie   się   podstawą   nauki  ludzkiej,   jak   już   dziś   -   choć   w   wyalienowanej 
postaci -stało się podstawą rzeczywiście ludzkiego życia, przyjmować zaś inną podstawę 
dla życia, a inną dla nauki - to a priori zakładać coś kłamliwego. {Przyroda kształtująca 
się w historii ludzkiej - w akcie narodzin społeczeństwa ludzkiego - jest  rzeczywistą 
przyrodą   człowieka,   dlatego   przyroda   kształtowana   -   aczkolwiek   w  wyalienowanej 
postaci - przez przemysł jest prawdziwą przyrodą antropologiczną.}
Zmysłowość  (ob.   Feuerbach)   powinna   być   podstawą   wszelkiej   nauki.   Nauka   jest 
rzeczywistą  nauką tylko wtedy, gdy jej punktem wyjścia jest zmysłowość w dwojakiej 
postaci, zarówno w postaci  zmysłowej  świadomości, jak i  zmysłowej  potrzeby, a więc 
wtedy, gdy punktem wyjścia nauki jest przyroda. Cała historia to przygotowywanie tego, 
by „człowiek" stał się przedmiotem zmysłowej świadomości, a potrzeba „człowieka jako 
człowieka" stała się prawdziwą potrzebą. Sama historia jest rzeczywistą częścią historii 
naturalnej
,   stawania   się   przyrody   człowiekiem.   Przyrodoznawstwo   w   przyszłości 
wchłonie   naukę   o   człowieku,   podobnie   jak   nauka   o   człowieku   wchłonie 
przyrodoznawstwo: będzie jedna nauka.
Człowiek jest bezpośrednim przedmiotem przyrodoznawstwa, bo bezpośrednią zmysłową 
przyrodą  
jest dla człowieka bezpośrednio ludzka zmysłowość (wyrażenie identyczne), 
bezpośrednio   jako  inny  zmysłowo   istniejący   dlań   człowiek;   albowiem   jego   własna 
zmysłowość   jest   dla   niego   samego   zmysłowością   ludzką   dopiero   poprzez  innego 
człowieka.  Przyroda  zaś jest bezpośrednim przedmiotem  nauki o człowieku. Pierwszy 
przedmiot człowieka - człowiek - jest przyrodą, zmysłowością; i szczególne zmysłowe 
siły   istoty   ludzkiej   znajdujące   swoje   przedmiotowe   urzeczywistnienie   wyłącznie   w 
przedmiotach przyrody, mogą osiągnąć swoje samopoznanie tylko w nauce o przyrodzie 
w ogóle. Nawet żywioł myślenia, żywioł, w którym przejawia się życie myśli, język, jest 
natury zmysłowej.  Społeczna  rzeczywistość przyrody i  ludzkie  przyrodoznawstwo albo 
nauka przyrodnicza o człowieku - to wyrażenia identyczne.
{Widzimy,   że   miejsce   ekonomicznego  bogactwa  i  nędzy  zajmuje  bogaty   człowiek  i 
bogata potrzeba ludzka. Bogaty człowiek jest zarazem człowiekiem potrzebującym pełni 
przejawów   ludzkiego   życia,   człowiekiem,   w   którym   jego   własne   urzeczywistnienie 
istnieje jako wewnętrzna konieczność, jest człowiekiem w potrzebie. Nie tylko bogactwo
w równej mierze także ubóstwo człowieka zyskuje - w warunkach socjalizmu - znaczenie 
ludzkie, a zatem społeczne. Jest pasywną więzią, która każe człowiekowi odczuwać jako 
potrzebę   największe   bogactwo,   jakim   jest  inny  człowiek.   Panowanie   we   mnie   istoty 
przedmiotowej, zmysłowy wybuch działalności mojej istoty, jest namiętnością, która w 
ten sposób staje się tu działalnością mojej istoty

134g

}

5. Istota uważa się za samodzielną dopiero wtedy, gdy stoi na własnych nogach, a stoi na 
własnych nogach dopiero wtedy, gdy swoje istnienie zawdzięcza samej sobie. Człowiek, 
który żyje z łaski innego, uważa się za istotę zależną. Żyję zaś całkowicie z łaski innego 
wtedy, gdy zawdzięczam mu nie tylko utrzymanie swego życia, lecz i to, że ponadto 
stworzył moje Życie, że jest źródłem mojego życia, a moje życie ma z konieczności taką 
przyczynę zewnętrzną, jeśli nie jest moim własnym tworem. Dlatego akt stworzenia jest 

background image

wyobrażeniem, które bardzo trudno wyprzeć ze świadomości ludu. Byt sam przez się 
przyrody i człowieka jest dlań  niepojęty, ponieważ przeczy wszelkim  oczywistościom 
życia praktycznego.
Wyobrażeniu   o   stworzeniu  Ziemi  zadała   potężny   cios  geognozja,   tj.   nauka,   która 
przedstawia   kształtowanie   się   ziemi,   powstawanie   ziemi   jako   proces,   jako   sam 
otworzenie   się.   Generatio   aequivoca   jest   jedynym   praktycznym   obaleniem   teorii 
stworzenia.
Łatwo,   rzecz   jasna,   powiedzieć   poszczególnemu   osobnikowi   to,   co   mówił   już 
Arystoteles: Zostałeś zrodzony przez swego ojca i swą matkę, to znaczy, spółkowanie 
dwojga ludzi, a więc akt gatunkowy ludzi stworzył człowieka w twojej osobie. Widzisz 
więc,   że   człowiek   również   pod   względem   fizycznym   zawdzięcza   swoje   istnienie 
człowiekowi. Masz więc mieć na uwadze nie tylko jedną stronę, nieskończony proces, na 
mocy   którego   pytasz   dalej:   Kto   zrodził   mojego   ojca,   kto   zrodził   jego   dziadka   itd.? 
Musisz też  pamiętać  o tym  ruchu  okrężnym, który w owym  procesie  jest  zmysłowo 
postrzegalny, o ruchu, na mocy którego człowiek rodząc powtarza siebie samego, a więc 
podmiotem pozostaje stale człowiek. Ale ty odpowiesz: Uznaję ten ruch okrężny, uznaj 
więc i ty ten proces, który prowadzi mnie coraz dalej i dalej, aż do pytania, kto zrodził 
pierwszego   człowieka   i   w   ogóle   przyrodę.   Mogę   ci   odpowiedzieć   tylko   tyle:   Twoje 
pytanie   samo   jest   wytworem   abstrakcji.   Zapytaj   sam   siebie,   jak   doszedłeś   do   tego 
pytania; zapytaj, czy swego pytania nie zadałeś z punktu widzenia, który nie pozwala mi 
udzielić   odpowiedzi,   gdyż   jest   on   z   gruntu   opaczny?   Zapytaj   sam   siebie,   czy   dla 
rozumnego   myślenia   istnieje   ów   proces   jako   taki?   Pytając   o   stworzenie   przyrody   i 
człowieka, abstrahujesz tym samym od człowieka i przyrody. Zakładasz ich nieistnienie
a   mimo   to   chcesz,   bym   ci   dowiódł   ich  istnienia.   Powiem   ci   więc:   Porzuć   swoją 
abstrakcję,   a   porzucisz   i   swoje   pytanie,   jeśli   zaś   chcesz   się   jej   trzymać,   to   bądź 
konsekwentny,  i skoro myślisz  człowieka  i przyrodę  jako  nie istniejące, to myśl  też 
siebie jako nie istniejącego, bo przecież ty też jesteś przyrodą i człowiekiem. Nie myśl, 
nie   pytaj   mnie,   bo   skoro   tylko   myślisz   i   pytasz,   twoje  abstrahowanie  od   istnienia 
przyrody   i   człowieka   traci   sens.   A   może   jesteś   takim   egoistą,   że   zakładasz   nicość 
wszystkiego i chcesz istnieć tylko sam?
Możesz mi odrzec: Nie chcę zakładać nicości przyrody itd., ja pytam ciebie o  akt jej 
powstania
, jak anatoma pytam o powstanie kości itd.
Skoro jednak dla człowieka socjalistycznego  cała tak zwana historia powszechna  jest 
niczym innym, jak tylko tworzeniem człowieka przez pracę ludzką, jak tylko stawaniem 
się przyrody dla człowieka, to ma on oczywisty, nieodparty dowód swego narodzenia z 
siebie   samego,   dowód  procesu  swego  powstawania.   Skoro  istotność  człowieka   i 
przyrody stała się czymś praktycznym, zmysłowym, naocznym, skoro człowiek stał się 
dla   człowieka   praktycznie,   zmysłowo,   naocznie   bytem   przyrody,   a   przyroda   dla 
człowieka bytem człowieka, pytanie o  obcą  istotę, o istotę istniejącą ponad przyrodą i 
człowiekiem   -   pytanie,   które   zawiera   w   sobie   stwierdzenie   nieistotności   przyrody   i 
człowieka - stało się praktycznie niemożliwe. Ateizm, jako zaprzeczenie tej nieistotności, 
nie ma już sensu, bo ateizm jest  negacją boga  i stanowieniem przez tę negację  bytu 
człowieka;
  ale   socjalizm   jako   socjalizm   nie   potrzebuje   już   takiego   pośrednictwa; 
rozpoczyna   on   od  teoretycznie   i   praktycznie   zmysłowej   świadomości  człowieka   i 
przyrody   jako  istoty.   Jest  pozytywną   samowiedzą  człowieka,   obywającą   się   już   bez 
pośrednictwa zniesienia religii, tak jak rzeczywiste życie jest pozytywną rzeczywistością 
człowieka,  obywającą  się już bez pośrednictwa  zniesienia  własności prywatnej, czyli 
komunizmu. Komunizm jako zaprzeczenie zaprzeczenia jest pozytywnym stanowieniem i 
dlatego jest  rzeczywistym, koniecznym  dla najbliższego etapu rozwoju historycznego, 
momentem emancypacji i odnalezienia się człowieka. Komunizm jest konieczną formą i 
czynną zasadą najbliższej przyszłości, ale komunizm nie jest jako taki celem rozwoju 
ludzkiego - formą społeczeństwa ludzkiego.

background image

[Znaczenie potrzeb człowieka w ustroju własności prywatnej i w ustroju 

socjalistycznym. Różnica między bogactwem rozrzutnym a bogactwem 

przemysłowym. Podział pracy]

7. Widzieliśmy, jakie znaczenie ma w warunkach socjalizmu bogactwo potrzeb ludzkich, 
a więc zarówno nowy sposób produkcji, jak i nowy przedmiot produkcji: nowy przejaw 
siły istoty ludzkiej i nowe wzbogacenie ludzkiej istoty. W granicach własności prywatnej 
ma   to   znaczenie   odwrotne.   Każdy   człowiek   przemyśliwa   nad   tym,   by   wzbudzić   w 
drugim nową potrzebę, by zmusić go do nowej ofiary, by wtrącić go w nową zależność, 
podsunąć nowy sposób używania, a przez to doprowadzić do ruiny ekonomicznej. Każdy 
usiłuje stworzyć jakąś siłę panującą nad drugim,  obcą  jego istocie, aby  znaleźć  w tym 
zaspokojenie swej własnej egoistycznej potrzeby. Wraz z masą przedmiotów rośnie więc 
królestwo obcych istot, które ujarzmiają człowieka, a każdy nowy produkt stanowi nową 
możliwość wzajemnego oszustwa i wzajemnego rabunku. Człowiek staje się tym uboższy 
jako człowiek, potrzebuje tym więcej pieniędzy, by móc zawładnąć tą wrogą istotą, a siła 
jego pieniądza spada akurat odwrotnie proporcjonalnie do masy produkcji, tzn. potrzeby 
człowieka rosną wraz ze wzrostem  władzy  pieniądza. - Potrzeba pieniądza jest przeto 
rzeczywistą potrzebą zrodzoną przez ekonomię i jedyną potrzebą, jaką ona rodzi.  Ilość 
pieniądza   staje   się   coraz   bardziej   jego   jedyną  możną  właściwością;   podobnie   jak 
redukuje on wszelką istotę do jej abstrakcji, tak też siebie redukuje w swym własnym 
ruchu do istoty ilościowej. Brak miary i nieumiarkowanie staje się jego faktyczną miarą.
Nawet subiektywnie wygląda to w pewnej mierze tak, że rozszerzenie kręgu produktów i 
potrzeb   staje   się  wynalazczym  i   bezustannie  kalkulującym  niewolnikiem   nieludzkich, 
wyrafinowanych, nienaturalnych i zmyślonych rozkoszy. Własność prywatna nie potrafi 
przekształcić potrzeby prymitywnej w potrzebę  ludzką;  jej  idealizm  sprowadza się do 
fantazji,   zachcianki,   kaprysu  i   żaden   eunuch   nie   schlebia   bardziej   haniebnie   swemu 
despocie i nie usiłuje w bardziej podły sposób podniecać jego stępiałych zmysłów, aby 
zaskarbić sobie jego łaski, niż eunuch przemysłowy, producent, starający się wyłudzić 
srebrniki, wywabić złotego ptaka z kieszeni po chrześcijańsku umiłowanego bliźniego 
(każdy produkt jest przynętą, za pomocą której chce się zwabić istotę drugiego, jego 
pieniądze; każda rzeczywista czy możliwa potrzeba jest słabostką, która ściągnie muchę 
na   lep   -   powszechny   wyzysk   społecznej   istoty   ludzkiej;   podobnie   wszelka 
niedoskonałość człowieka jest więzią  łączącą  go z niebem: tu łatwy przystęp do jego 
serca ma kapłan; wszelka potrzeba stanowi okazję, by pod najniewinniejszym pozorem 
podejść do bliźniego i powiedzieć: drogi przyjacielu, daję ci, czego potrzebujesz; ale 
znasz   conditio   sine   qua   non;   wiesz,   jakim   atramentem   masz   mi   podpisać   cyrograf; 
sprawiając ci przyjemność daję ci wpaść w matnię i zdzieram z ciebie skórę). Eunuch ten 
jest   na   usługi   najbardziej   przewrotnych   pomysłów   człowieka,   gra   rolę   stręczyciela 
między nim i jego potrzebą, budzi w nim chorobliwe pożądania, podpatruje każdą jego 
słabość, by potem zażądać zapłaty za tę przyjacielską przysługę.
Ta alienacja wyraża się częściowo w tym, że istniejące, z jednej strony, wyrafinowanie 
potrzeb i środków ich zaspokojenia wytwarza, z drugiej strony, zwierzęce zdziczenie, 
skończony, surowy, abstrakcyjny prymitywizm potrzeb albo raczej odtwarza tylko samo 
siebie w swym odwrotnym znaczeniu. Nawet potrzeba świeżego powietrza przestaje być 
potrzebą   robotnika;   człowiek   wraca   znów   do   jaskini,   tyle   że   teraz   jest   ona   zatruta 
morowym powietrzem cywilizacji i mniej pewna jako siła obca; każdego dnia może być 
jej pozbawiony; każdego dnia mogą go z niej wyrzucić, jeśli nie uiści zapłaty. Za tę 
trupiarnię musi płacić. Jasne mieszkanie, które Prometeusz u Ajschylosa nazywa jednym 
z największych darów, dzięki którym przekształcił dzikusa w człowieka, przestaje istnieć 
dla robotnika. Światło, powietrze itd., najprostsza, właściwa nawet zwierzętom, czystość 
przestaje być potrzebą człowieka.  Brud, to zabagnienie, gnicie człowieka,  rynsztok  (w 
dosłownym   znaczeniu)   cywilizacji   stają   się  żywiołem  jego  życia.   Przeciwne   naturze 
całkowite  zaniedbanie,   gnijąca   przyroda   staje  się  żywiołem  jego  życia.  Żaden   z jego 

background image

zmysłów już nie funkcjonuje nie tylko na sposób ludzki, lecz i nieludzki, a więc nawet na 
sposób   zwierzęcy.   Wracają   znów   najprymitywniejsze  sposoby  (i  narzędzia)   pracy 
ludzkiej,   np.  deptak  niewolników   rzymskich   stał   się   sposobem   produkcji,   sposobem 
egzystencji   wielu   angielskich   robotników.   Człowiek   wyzbywa   się   nie   tylko   potrzeb 
ludzkich, ale i zwierzęcych. Irlandczyk zna już tylko potrzebę jedzenia, i to tylko jedzenia 
ziemniaków, i to tylko  ziemniaków świńskich, ziemniaków najpodlejszego gatunku. A 
Anglia  i  Francja  mają  już  w  każdym  mieście   przemysłowym  małą  Irlandię.  Dzikus, 
zwierzę mają przecież jeszcze potrzebę polowania, ruchu itd., potrzebę towarzystwa. - 
Uproszczenie maszyny, pracy wykorzystuje się do tego, by istotę, która dopiero staje się 
człowiekiem, zupełnie nie ukształtowanego człowieka -  dziecko  - uczynić robotnikiem, 
podobnie jak robotnik stał się zaniedbanym dzieckiem. Maszyna przystosowuje się do 
słabości człowieka, by słabego człowieka przekształcić w maszynę.
{W jaki sposób wzrost potrzeb i środków ich zaspokojenia rodzi brak potrzeb i środków, 
wykazuje   ekonomista   (i   kapitalista   -   w   ogóle   mamy   zawsze   na   myśli  empirycznych 
przedsiębiorców, gdy mówimy coś pod adresem ekonomistów, którzy są ich naukowym 
sumieniem   i   bytem)   w   ten   sposób,   że   1.   redukuje   potrzeby   robotnika   do 
najniezbędniejszego,   najnędzniejszego   utrzymania   egzystencji   fizycznej,   a   jego 
działalność   do   najbardziej   abstrakcyjnego   ruchu   mechanicznego,   czyli   mówi,   że 
człowiek   nie   ma   żadnych   innych   potrzeb   ani   jeśli   chodzi   o   działalność,   ani   też   o 
używanie; albowiem  nawet  takie życie ekonomista nazywa życiem  ludzkim  i  ludzkim 
bytem; że 2. najmarniejsze życie (egzystencję) bierze w swych kalkulacjach za miernik, i 
to miernik powszechny: powszechny, bo mający walor dla masy ludzi; czyni z robotnika 
istotę pozbawioną zmysłów i potrzeb, a z jego działalności czystą abstrakcję wszelkiej 
działalności;   dlatego   wszelki  luksus  robotnika   jest   dlań   zdrożny,   a   wszystko,   co 
przekracza   granice   najbardziej   abstrakcyjnie   pojętej   potrzeby   -   czy   to   będzie   bierne 
używanie,   czy   aktywna   działalność   -   wydaje   mu   się   luksusem.   Tak   więc   ekonomia 
polityczna,  ta nauka o  bogactwie, jest zarazem  nauką o wyrzeczeniu  się, rezygnacji, 
oszczędności,   i   dochodzi   ona   faktycznie   do   tego,   że  oszczędza  człowiekowi   nawet 
potrzeby czystego powietrza czy też ruchu fizycznego. Ta nauka o cudownym przemyśle 
jest   zarazem   nauką   o  ascetyzmie,   a   jej   prawdziwym   ideałem   jest  ascetyczny,   ale 
trudniący   się   lichwą  kutwa   oraz  ascetyczny,   ale  produkujący  niewolnik.   Jej   ideałem 
moralnym jest robotnik, który zanosi część swego zarobku do kasy oszczędności, i dla tej 
ulubionej   idei   wynalazła   nawet   lokajską  sztukę.   Takie   sentymenty   grają   w   teatrze. 
Ekonomia polityczna jest więc - mimo swego ziemskiego i zmysłowego wyglądu - nauką 
prawdziwie   moralną,   najmoralniejszą   z   nauk.   Jej   podstawową   zasadą   jest 
samowyrzeczenie, wyrzeczenie się życia i wszelkich ludzkich potrzeb. Im mniej jesz, 
pijesz, kupujesz książek, im rzadziej chodzisz do teatru, na bal, do gospody, im mniej 
myślisz,  kochasz,  teoretyzujesz,   śpiewasz,  malujesz,  układasz   wierszy

134h

, tym  więcej 

oszczędzasz, tym  większy  staje się twój skarb, którego ani mól nie zje, ani robak nie 
stoczy - kapitał. Im mniej  jesteś, im słabiej przejawiasz swoje życie, tym więcej  masz
tym większe jest twoje wyalienowane życie, tym więcej gromadzisz swej wyalienowanej 
istoty.   Wszystko,   co   ekonomista   zabiera   ci   z   życia   i   człowieczeństwa,   zwraca   ci   w 
pieniądzach i w bogactwie, i wszystko, czego ty nie możesz, może twój pieniądz: może 
jeść, pić, chodzić na bale i do teatru, może podróżować, potrafi [zdobyć] sobie sztukę, 
uczoność, rzadkości historyczne, władzę polityczną -wszystko to może tobie przyswoić; 
może to wszystko kupić; jest on prawdziwą  możnością. Lecz  mimo wszystko  nie może 
tworzyć nic więcej prócz siebie samego, nie może kupić nic więcej prócz siebie samego, 
albowiem wszystko inne jest przecie jego sługą, a skoro władam panem, to władam i 
sługą i nie potrzebuję uganiać się za sługą. Tak więc wszelkie namiętności i wszelka 
działalność musi utonąć w żądzy posiadania. Robotnikowi wolno mieć tylko tyle, żeby 
chciał żyć, a wolno mu chcieć żyć tylko po to, żeby mieć.}
Co   prawda,   pojawia   się   na   terenie   ekonomii   politycznej   kontrowersja.   Jedna   strona 
(Lauderdale, Malthus i in.) zaleca luksus i wyklina oszczędność; druga (Say, Ricardo i 

background image

in.) zaleca oszczędność i wyklina luksus. Ale pierwsza przyznaje, że chce luksusu, by 
produkować  pracę  (tzn.   absolutną   oszczędność);   druga   zaś   przyznaje,   że  zaleca 
oszczędność,   by   produkować  bogactwo,   tzn.   luksus.   Pierwsza   strona   ulega 
romantycznym  fantazjom,   pragnąc,   by   nie   sama   żądza   zysku   określała   konsumpcję 
bogaczy,   i  przeczy  swym   własnym   prawom,   gdy   przedstawia  rozrzutność  jako 
bezpośredni   środek   wzbogacenia;   dlatego   druga   strona   dowodzi   bardzo   poważnie   i 
szczegółowo, że przez rozrzutność uszczuplam, a nie pomnażam swoje mienie. Ta druga 
strona   obłudnie   uchyla   się   od  przyznania,   że   właśnie   kaprysy   i   zachcianki   określają 
produkcję; zapomina o „wyrafinowanych potrzebach", zapomina, że bez konsumpcji nie 
byłoby produkcji; zapomina, że na skutek konkurencji produkcja musi się stawać tylko 
wszechstronniejsza,   bardziej   luksusowa;   zapomina,   że   według   niej   użytek   określa 
wartość   rzeczy,   a   moda   określa   użytek;   chciałaby,   żeby   produkowano   tylko   „to,   co 
pożyteczne"   [„Nützliches"],   zapomina   jednak,   że   produkcja   zbyt   wielu  rzeczy 
pożytecznych   produkuje   zbyt   wiele  zbytecznej   [unnütze]  ludności.   Obie   strony 
zapominają, że rozrzutność i oszczędność, luksus i brak rzeczy niezbędnych, bogactwo i 
nędza równają się sobie.
{I musisz oszczędzać nie tylko na swoich bezpośrednich potrzebach zmysłowych, jak na 
jedzeniu itd., musisz również oszczędzić sobie udziału w sprawach ogółu, współczucia, 
zaufania itd., wszystkiego tego musisz sobie oszczędzić, jeśli chcesz być w zgodzie z 
ekonomią, jeśli nie chcesz zginąć wskutek złudzeń.}
Wszystko, co masz, musisz mieć na  sprzedaż, tzn. musisz mieć z tego pożytek. Gdy 
pytam   ekonomistę:   czy   jestem   posłuszny   prawom   ekonomicznym,   kiedy   zarabiam 
pieniądze,   wystawiając   na   sprzedaż,   wydając   na   łup   cudzej   rozpusty   swoje   ciało 
(robotnicy fabryczni we Francji nazywają prostytucję swych żon i córek X-tą godziną 
pracy, i tak jest dosłownie), albo czy postępuję według zasad ekonomii politycznej, kiedy 
sprzedaję swego przyjaciela Marokańczykom (a bezpośrednia sprzedaż ludzi w postaci 
handlu poborowymi itd. jest praktykowana we wszystkich krajach cywilizowanych), to 
ekonomista odpowiada: nie postępujesz wbrew moim prawom, ale posłuchaj, co powie 
na to ciotka Moralność i ciotka Religia; moja ekonomiczna moralność i religia nie mają 
ci   nic   do   zarzucenia,   ale...   -   Ale   komu   jednak   mam   bardziej   wierzyć,   ekonomii 
politycznej   czy   moralności?   -   Moralność   ekonomii   politycznej   to  zysk,   praca   i 
oszczędność,   wstrzemięźliwość   -ale   ekonomia   polityczna   obiecuje   mi   zaspokojenie 
moich potrzeb. - Ekonomia moralności to bogactwo czystego sumienia, cnoty itd.; ale 
jakże mogę być cnotliwy, jeśli w ogóle nie jestem, jakże mogę mieć czyste sumienie, 
jeśli nie mam zgoła rozeznania. - W istocie alienacji tkwi to, że każda sfera przykłada do 
mnie inną, wprost przeciwstawną miarę, inną - moralność, inną - ekonomia polityczna, 
gdyż każda z nich jest określoną alienacją człowieka i każda utrwala odrębny zakres 
wyalienowanej  działalności  mej  istoty,  każda  odnosi się w  sposób wyalienowany do 
drugiej alienacji. I tak pan Michel Chevalier zarzuca Dawidowi Ricardo, że abstrahuje od 
moralności. Ale u Ricarda ekonomia polityczna mówi swym własnym językiem. Jeśli nie 
jest on moralny, to nie Ricarda to wina. M. Chevalier abstrahuje od ekonomii politycznej, 
gdy moralizuje, ale z konieczności abstrahuje faktycznie od moralności, gdy uprawia 
ekonomię polityczną. Przecież odniesienie ekonomii politycznej do moralności - jeśli nie 
ma być arbitralne, przypadkowe, a więc nieuzasadnione i nienaukowe, jeśli nie ma być 
przeprowadzone dla  pozoru, lecz ujmować  istotę -  może oznaczać tylko przynależność 
praw ekonomii politycznej do dziedziny moralności; jeśli tak nie jest, lecz raczej jest 
wręcz przeciwnie, to cóż może na to poradzić Ricardo? Zresztą samo przeciwieństwo 
między ekonomią polityczną i moralnością to tylko pozór; będąc przeciwieństwem wcale 
nim nie jest. Ekonomia polityczna wyraża prawa moralne, tyle że na swój sposób.
{Wyzucie z potrzeb jako zasada ekonomii politycznej przejawia się  najdobitniej  w jej 
teorii ludnościowej. Jest za dużo ludzi. Nawet istnienie ludzi jest czystym luksusem i jeśli 
robotnik   jest  „moralny"  (Mill   proponuje   publiczne   pochwały   dla   tych,   którzy   są 
wstrzemięźliwi   w   życiu   płciowym,   i   publiczne   potępienie   tych,   którzy   grzeszą 

background image

płodnością małżeństwa... Czyż to nie moralność, nie nauka ascezy?), będzie oszczędny w 
płodzeniu. Produkcja człowieka okazuje się złem społecznym.}
Sens   produkcji   obliczonej   na   bogatych   ujawnia   się  bez   osłonek  w   sensie,   jaki   ma 
produkcja obliczona na biedotę; w górze manifestuje się to zawsze w sposób subtelny, 
zamaskowany,   dwuznaczny   -  to  pozór;   na   dole   -   w   sposób   brutalny,   bez   ogródek, 
szczerze - to istota. Prymitywna potrzeba robotnika jest o wiele większym źródłem zysku 
niż  subtelna  potrzeba   bogacza.   Londyńskie   sutereny   przynoszą   swym   właścicielom 
więcej niż pałace, tzn. stanowią ze względu na zysk, jaki przynoszą, większe bogactwo, 
czyli
, mówiąc językiem ekonomii politycznej, są większym bogactwem społecznym.
Przemysł spekuluje w równej mierze na subtelności potrzeb, jak i na ich prymitywności, i 
to   na   prymitywności   wywołanej   sztucznie,   dla   której   prawdziwym   używaniem   jest 
samoodurzenie,   złudne  zaspokojenie   potrzeby,   cywilizacja  pośród  prymitywnego 
barbarzyństwa   potrzeb.   Dlatego   angielskie  knajpy  są  jaskrawym   symbolem  własności 
prywatnej. Ich luksus obrazuje prawdziwy stosunek przemysłowego luksusu i bogactwa 
do człowieka. Toteż nie bez powodów są to jedyne rozrywki świąteczne ludu, do których 
policja angielska odnosi się co najmniej pobłażliwie.
Widzieliśmy   już,   jak   to   ekonomista   ustanawia   różnymi   sposobami   jedność   pracy   i 
kapitału, 1. Kapitał jest to  nagromadzona praca; z. przeznaczenie kapitału w procesie 
produkcji -po części reprodukcja kapitału z zyskiem, po części kapitał jako surowiec 
(przedmiot   pracy),   po   części   jako   samo  pracujące   narzędzie  (maszyna   to   kapitał 
bezpośrednio utożsamiony z pracą) - to praca produkcyjna; 3. robotnik jest kapitałem; 4. 
płaca  robocza  należy  do  kosztów  kapitału;   5.  w   odniesieniu   do  robotnika   praca  jest 
reprodukcją   jego   kapitału   życiowego;   6.   w   odniesieniu   do   kapitalisty   momentem 
działania jego kapitału.
Wreszcie, 7. ekonomista zakłada pierwotną jedność obu tych czynników jako jedność 
kapitalisty i robotnika, jest to ów rajski stan pierwotny. To, że te dwa czynniki występują 
przeciw sobie jako dwie osoby, jest dla ekonomisty wydarzeniem przypadkowym, a więc 
takim, które się tłumaczy tylko przyczynami zewnętrznymi. (Por. Mill).
Narody, które są jeszcze oślepione zmysłowym blaskiem metali szlachetnych i dlatego są 
jeszcze   fetyszystami   metalowego   pieniądza,   nie   są   jeszcze   w   pełni   narodami 
pieniężnymi.   Przeciwieństwo   między   Francją   i   Anglią.   -   Na   przykładzie  fetyszyzmu 
widzimy,   w   jak   wielkiej   mierze   rozwiązanie   zagadek   teoretycznych   jest   zadaniem 
praktyki i dokonuje się za jej pośrednictwem, jak prawdziwa praktyka jest warunkiem 
rzeczywistej i pozytywnej teorii. Świadomość zmysłowa fetyszysty jest inna niż Greka, 
dlatego że inny jest też jego byt zmysłowy. Abstrakcyjna wrogość między zmysłami i 
duchem   jest   nieuchronna   dopóty,   dopóki   człowiek   nie   stworzy   swoją   własną   pracą 
ludzkiego odczuwania natury, ludzkiego zmysłu natury, a więc  i naturalnych  zmysłów 
człowieka.
Równość to nic innego, jak niemieckie Ich = Ich [Ja = Ja], przetłumaczone na francuski, 
tzn.   na   język   polityki.   Równość   jako  zasada  komunizmu   stanowi   jego   uzasadnienie 
polityczne; z tym samym mamy do czynienia, kiedy Niemiec uzasadnia sobie komunizm 
ujmując człowieka jako  powszechną samowiedzę. Jest rzeczą  zrozumiałą, że zniesienie 
alienacji   rozpoczyna   się   zawsze   od   tej   postaci   alienacji,   która   jest   siłą  panująca:  w 
Niemczech  samowiedza,   we   Francji  równość,   bo   polityka,   w   Anglii   rzeczywista, 
materialna potrzeba praktyczna, mająca za swój miernik tylko siebie samą. Z tego punktu 
widzenia należy krytykować i uznawać Proudhona.
Jeśli   nawet  komunizmu  (ponieważ   jest   zaprzeczeniem   zaprzeczenia,   takim 
przyswojeniem istoty ludzkiej, które samo siebie [zapośrednicza] poprzez zaprzeczenie 
własności prywatnej) nie nazywamy jeszcze  prawdziwym  pozytywnym  stanowieniem, 
poczynającym się z samego siebie, tylko takim, które zaczyna od własności prywatnej, 
[.......................................]

134i

.

Ponieważ   więc   przy   tym

134j

  rzeczywista   alienacja   życia   ludzkiego   trwa   i   jest   tym 

większa, im bardziej ludzie uświadamiają ją sobie jako taką, to [znieść tę alienację] może 

background image

tylko   wprowadzony   w   czyn   komunizm.   Do   zniesienia  idei  własności   prywatnej 
wystarcza   w   zupełności  idea  komunizmu.   Do   zniesienia   rzeczywistej   własności 
prywatnej konieczne jest  rzeczywiste  działanie komunistyczne. Historia przyniesie je, i 
ruch ten, który  w teorii  znamy już jako ruch, który sam się znosi, w rzeczywistości 
przejdzie   nader  brutalny  i  długotrwały proces.  Musimy  jednak  uznać  za  rzeczywisty 
postęp już to, że z góry mamy świadomość zarówno ograniczoności, jak i celu tego ruchu 
historycznego,   że   wyprzedziliśmy   ten   ruch   w   świadomości.   Gdy   jednoczą   się 
komunistyczni  rzemieślnicy  [kommunistische  Handwerker],   ich   celem   jest   przede 
wszystkim nauka, propaganda itp. Ale równocześnie wytwarza się u nich przez to nowa 
potrzeba, potrzeba wspólnoty, i to, co ma być środkiem, staje się celem. Najświetniejsze 
osiągnięcia   tego   praktycznego   ruchu   można   ujrzeć   obserwując   zebrania   francuskich 
socjalistycznych ouvriers [robotników]. Palenie, picie, jedzenie itd. przestały już tam być 
środkiem   jednoczenia,   środkiem   wytwarzającym   więź.   Wystarcza   im   wspólnota, 
związek, rozmowa, której celem znów jest wspólnota; braterstwo ludzi nie jest w ich 
ustach   frazesem,   lecz   prawdą,   a   z   ich   zgrubiałych   od   pracy   rysów   bije   ludzkie 
dostojeństwo.
{Kiedy   ekonomia   polityczna   twierdzi,   że   popyt   i   podaż   zawsze   się   pokrywają,   to 
zapomina równocześnie, że według jej własnych twierdzeń podaż ludzi (teoria ludności) 
zawsze  przewyższa  popyt,  że więc  w najistotniejszym  rezultacie  całej  produkcji  - w 
egzystencji człowieka - znajduje najdobitniejszy wyraz dysproporcja między popytem a 
podażą.
O tym,  w jakiej mierze pieniądz, który występuje jako środek, jest prawdziwą  siłą  i 
jedynym  celem, w jakim stopniu w ogóle  ten  środek, który czyni  mnie  istotą,  który 
przyswaja mi obcą przedmiotową istotę, jest sam sobie celem, świadczy to, że własność 
ziemska tam, gdzie ziemia jest źródłem życia, koń i miecz tam, gdzie one są prawdziwym 
środkiem egzystencji -
  są również uznawane za prawdziwe siły życia politycznego. W 
średniowieczu   stan   emancypował   się   uzyskując   prawo   noszenia  miecza.   U   ludów 
koczowniczych  koń  jest   tym,   co   czyni   człowieka   wolnym,   co   daje   mu   możność 
uczestniczenia w życiu wspólnoty.}
Powiedzieliśmy wyżej, że człowiek wraca do  mieszkania jaskiniowego  itd., ale w jego 
wyalienowanej, wrogiej postaci. Dziki czuje się w swej jaskini - którą po prostu sama 
przyroda   ofiarowuje   do   użytkowania   i   obrony   -   nie   bardziej   obco,   a   raczej   równie 
swojsko jak  ryba  w wodzie. Natomiast suterena biedaka jest dla niego czymś wrogim, 
gdyż jest to „mieszkanie, które kryje w sobie obcą siłę, które jest jego tylko dopóty, 
dopóki oddaje mu swą krwawicę"; nie może go uważać za swój dom, o którym wreszcie 
mógłby powiedzieć: „tu jestem u siebie", znajduje się bowiem w domu cudzym, w domu 
innego  człowieka, który dzień w dzień na niego czyha i wyrzuci go, gdy nie zapłaci 
komornego.   Wie   również,   że   i   pod   względem   jakości   jego   mieszkanie   jest 
przeciwieństwem   ludzkiego   mieszkania   znajdującego   się   na  tamtym   świecie,   w 
niebieskim królestwie bogactwa.
{Alienacja wyraża się zarówno w tym, że mój} środek do życia należy do kogoś innego
że to, co jest  moim  pragnieniem, stanowi niedostępną własność kogoś  innego, jak i w 
tym, że każda rzecz jest czymś  innym, niż jest, że moje działanie jest czymś  innym, że 
wreszcie - a odnosi się to także do kapitalisty - nad wszystkim w ogóle panuje nieludzka 
siła.
Charakterystyka   bogactwa,   które   służy   wyłącznie   użyciu,   bogactwa   bezczynnego   i 
marnotrawionego:   z   jednej   strony,   rozkoszujący   się   bogactwem  uaktywnia   się  jako 
indywiduum   jedynie  przemijające,   wyżywa   się   bezsensownie   i   traktuje   cudzą 
niewolniczą   pracę,   ludzką  krwawicę,  jako  łup   swej   pożądliwości,   a   przeto   i   samego 
człowieka,   a   więc   też   siebie   samego,   jako   wydaną   na   łup   marną   istotę,   przy   czym 
pogarda dla człowieka przejawia się w swawoli, w szastaniu tym, co mogłoby utrzymać 
przy życiu  setkę  istnień  ludzkich,  bądź w  bezecnym  urojeniu, że  jego nieokiełznana 
rozrzutność i niepohamowana, nieproduktywna konsumpcja są warunkiem pracy, a tym 

background image

samym  warunkiem  istnienia  innych; urzeczywistnienie  sil istoty  ludzkiej zna tylko w 
postaci   urzeczywistnienia   swych   wybryków,   swych   zachcianek   i   kapryśnych, 
dziwacznych pomysłów; z drugiej strony jednakże uważa bogactwo tylko za środek i 
rzecz   wartą   jedynie   tego,   by   ją   zmarnować.   Tym   samym   jest   więc   zarazem   i 
niewolnikiem bogactwa, i panem, jest i wielkoduszny, i nikczemny, kapryśny, pyszny, 
zarozumiały,   wykwintny,   wykształcony,   wyrafinowany;   nie   doświadczył   jeszcze 
bogactwa  jako całkowicie  obcej siły  nad samym sobą; widzi w nim raczej tylko swą 
własną   siłę   i   [nie]   bogactwo,   lecz  użycie  [wydaje   mu   się]   celem   ostatecznym 
[.......................................]

134k

Tej   błyskotliwej,   zaślepionej   zmysłowym   pozorem   iluzji   co   do   istoty   bogactwa 
przeciwstawia   się  pracujący,   wstrzemięźliwy,   myślący   kategoriami   gospodarczymi, 
prozaiczny
,   świadomy   istoty   bogactwa   przemysłowiec;   stwarzając   dla   żądzy   użycia 
rozrzutnika   nowe   możliwości,   wdzięcząc   się   do   niego   swoimi   produktami   -   jego 
produkty   to   równie   niskie   schlebianie   zachciankom   rozrzutnika   -   potrafi   w   jedyny 
korzystny sposób przyswoić sobie wymykającą się tamtemu siłę. Jeśli więc początkowo 
bogactwo przemysłowe występuje jako rezultat bogactwa rozrzutnego, fantastycznego, to 
z czasem własny rozwój bogactwa przemysłowego wypiera bogactwo rozrzutne również 
w sposób czynny. Spadek  procentu  jest właśnie konieczną konsekwencją i rezultatem 
rozwoju   przemysłu.   Środki   rozrzutnego   rentiera   zmniejszają   się   więc   dzień   w   dzień 
akurat w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do wzrostu środków i pokus użycia. Musi 
on więc albo przejeść swój kapitał, czyli doprowadzić się do ruiny, albo sam stać się 
kapitalistą   przemysłowym.   Wprawdzie   z   drugiej   strony   wskutek   procesu   rozwoju 
przemysłu ustawicznie wzrasta bezpośrednio renta gruntowa, ale - jak już widzieliśmy - 
nadchodzi nieuchronnie moment, gdy własność ziemska, jak każda inna własność, musi 
podpaść pod kategorię reprodukującego się z zyskiem kapitału - co jest także rezultatem 
tegoż rozwoju przemysłu. Tak więc i rozrzutny właściciel ziemski musi albo przejeść 
swój kapitał, czyli zrujnować się, albo sam zostać dzierżawcą swej własnej ziemi, to 
znaczy przemysłowcem rolnym.
Spadek procentu - który Proudhon traktuje jako zniesienie kapitału i tendencję do jego 
socjalizacji   -   jest   więc   bezpośrednio   raczej   tylko   oznaką   całkowitego   zwycięstwa 
kapitału   pracującego   nad   bogactwem   rozrzutnym,   czyli   przekształcenia   wszelkiej 
własności prywatnej  w  kapitał  przemysłowy;  jest to całkowite  zwycięstwo  własności 
prywatnej   nad   wszelkimi  pozornie  jeszcze   ludzkimi   jej   cechami   i   całkowite 
podporządkowanie   właściciela   prywatnego   istocie   własności   prywatnej   -pracy. 
Oczywiście   kapitalista   przemysłowy   też   używa   życia.   Nie   cofa   się   bynajmniej   do 
nienaturalnej   prostoty   potrzeb.   Ale   jego   używanie   jest   tylko   czymś   ubocznym, 
odpoczynkiem podporządkowanym produkcji, jest przy tym używaniem skalkulowanym
a więc również  ekonomicznym, dolicza je bowiem do kosztów kapitału i dlatego może 
wydać na używanie tylko tyle, żeby to, co roztrwonił, zwróciło mu się z zyskiem poprzez 
reprodukcję   kapitału.   Używanie   jest   więc   podporządkowane   kapitałowi,   jednostka 
konsumująca   -   jednostce   kapitalizującej,   gdy   przedtem   było   odwrotnie.   Dlatego   też 
spadek   procentu   jest   tylko   w   tym   sensie   symptomem   zniesienia   kapitału,   iż   jest 
symptomem   dopełniającego   się   panowania   kapitału,   symptomem   dopełniania   się 
alienacji i rychłego jej zniesienia. Jest to w ogóle jedyny sposób, w jaki to, co istnieje, 
potwierdza swoje przeciwieństwo.}
Spór ekonomistów na temat luksusu i oszczędności jest zatem tylko sporem ekonomii 
politycznej,   która  uświadomiła   sobie  istotę   bogactwa,  z  ekonomią,   która  jeszcze  jest 
obarczona romantycznymi, antyprzemysłowymi reminiscencjami. Ale żadna ze stron nie 
potrafi ująć przedmiotu sporu w prosty sposób i dlatego też nie dojdą ze sobą do ładu.
Dalej.  Renta gruntowa  została obalona jako renta gruntowa, gdy najnowsza ekonomia 
polityczna  - w  przeciwieństwie  do argumentu  fizjokratów,  że właściciel  ziemski  jest 
jedynym rzeczywistym wytwórcą - dowiodła, że właściciel ziemski jako taki jest właśnie 
jedynym całkowicie nieprodukcyjnym rentierem i że rolnictwo jest sprawą kapitalisty, 

background image

który lokuje tam swój kapitał, gdy może stąd oczekiwać normalnego zysku. Dlatego też 
teza fizjokratów, że tylko własność ziemska jako jedyna własność produkcyjna powinna 
płacić podatki państwowe, a tym samym tylko ona powinna je uchwalać i uczestniczyć w 
sprawach państwowych, przekształca się w twierdzenie odwrotne, że podatek od renty 
gruntowej   jest   jedynym   podatkiem  od  dochodów  nieprodukcyjnych,   a  więc  jedynym 
podatkiem, który nie przynosi szkody produkcji narodowej. Jest rzeczą zrozumiałą, że 
przy   takim   ujęciu   sprawy   również   przywileje   polityczne   właścicieli   ziemskich   nie 
wynikają już stąd, że są oni głównymi podatnikami.
Wszystko, co Proudhon ujmuje jako ruch pracy przeciwko kapitałowi, jest tylko ruchem 
pracy w postaci kapitału, kapitału przemysłowego przeciwko kapitałowi zużywanemu nie 
jako kapitał, tzn. nie w sposób przemysłowy. I ruch ten kroczy drogą swego zwycięstwa, 
tzn. drogą zwycięstwa kapitału przemysłowego. - Widzimy więc, że dopiero wtedy, gdy 
ujmuje się  pracę  jako istotę własności prywatnej, można również zgłębić rzeczywistą 
naturę ruchu ekonomicznego jako takiego.
Społeczeństwo  widziane   oczyma   ekonomisty   jest  społeczeństwem   obywatelskim,   w 
którym każda jednostka stanowi pewien całokształt potrzeb, i jednostki istnieją dla siebie 
nawzajem tylko o tyle, o ile stają się dla siebie nawzajem środkiem. Ekonomista - tak 
samo jak politycy w ich prawach człowieka - sprowadza wszystko do człowieka, tzn. do 
jednostki, którą pozbawia wszelkiej konkretności, by traktować ją jako kapitalistę czy 
robotnika.
Podział pracy  jest ekonomicznym  wyrazem  społecznego  charakteru pracy  w ramach 
alienacji.   Innymi  słowy,  ponieważ  praca  jest  tylko   wyrazem  działalności  ludzkiej   w 
ramach alienacji, przejawianiem się życia jako alienowaniem życia, to i  podział  pracy 
jest niczym innym, jak tylko wyobcowanym, wyalienowanym stanowieniem działalności 
ludzkiej  jako  realnej  działalności  gatunkowej, czyli  jako  działalności  człowieka jako 
istoty
 gatunkowej.
Na temat istoty podziału pracy - który od chwili, gdy pracę uznano za istotę własności 
prywatnej
, musiał być, rzecz jasna, uważany za jeden z głównych motorów wytwarzania 
bogactw -tzn. na temat  wyobcowanej, wyalienowanej postaci działalności ludzkiej jako 
działalności gatunkowej
  - ekonomiści wypowiadają się nader niejasno i przeczą sobie 
nawzajem.
Podział pracy nie zawdzięcza swego powstania mądrości ludzkiej. Jest on koniecznym 
następstwem powolnego i stopniowego rozwoju skłonności do wymiany i wzajemnego 
handlu   produktami.   Ta   skłonność   do   handlu   jest   prawdopodobnie   koniecznym 
następstwem   zdolności   myślenia   i   mówienia.   Skłonność   ta   jest   wspólna   wszystkim 
ludziom i nie spotykamy jej u żadnego zwierzęcia. Zwierzę, gdy tylko dorośnie, żyje na 
własną rękę. Człowiekowi stale potrzebna jest pomoc innych ludzi i daremnie czekałby 
na nią licząc na ich dobrą wolę. O wiele pewniej będzie odwołać się do ich interesu 
osobistego i przekonać ich, że ich własna korzyść wymaga, aby czynili to, czego sobie od 
nich życzymy. W stosunkach z innymi ludźmi zwracamy się nie do ich humanitarności
lecz   do  egoizmu,   nie   mówimy   im   nigdy   o  naszych   potrzebach,   lecz   zawsze   o  ich 
korzyściach
.   -   Ponieważ   więc   większość   usług,   które   są   nam   nawzajem   potrzebne, 
otrzymujemy przez wymianę, handel, targ, to właśnie ta skłonność do  handlu  zrodziła 
podział pracy. Na przykład w jakimś plemieniu myśliwych czy pasterzy ktoś wyrabia 
łuki i cięciwy szybciej i zręczniej niż inni. Często wymienia on ze swymi towarzyszami 
te produkty swojej pracy na bydło i zwierzynę i wkrótce spostrzega, że tym sposobem 
może zdobyć łatwiej zwierzynę, niż gdyby sam chodził na łowy. Na podstawie kalkulacji 
czyni przeto z wyrobu łuków etc. swoje główne zajęcie. Zróżnicowanie  przyrodzonych 
uzdolnień  
poszczególnych jednostek jest więc nie tyle  przyczyną, ile  skutkiem  podziału 
pracy... Gdyby człowiek nie miał skłonności do handlu i wymiany, każdy musiałby sam 
wytwarzać   wszystkie   rzeczy   niezbędne   do   życia   i   służące   jego   wygodzie.   Wszyscy 
musieliby wykonywać jednakową pracę i nie byłoby tej wielkiej różnorodności zajęć, a 
tylko   ona  może  zrodzić  tak   wielką   różnorodność   uzdolnień.   -  I  jak  ta  skłonność  do 

background image

wymiany   stwarza   wśród   ludzi   różnorodność   uzdolnień,   tak   też   ta   sama   skłonność 
sprawia, że ta różnorodność jest użyteczna. Wiele ras zwierząt,  choć należy do tego 
samego   gatunku,   obdarzyła   natura   odmiennymi   cechami   i   predyspozycjami,   bardziej 
rzucającymi się w oczy niż te, które spotykamy wśród niewykształconych ludzi. Z natury 
różnica między filozofem a tragarzem - jeśli chodzi o talent i inteligencję - nie jest nawet 
w połowie tak wielka, jak między kundlem a chartem, chartem a wyżłem, wyżłem a 
owczarkiem. Niemniej jednak te różne rasy zwierząt, chociaż należą do tego samego 
gatunku,   nie   przynoszą   sobie   nawzajem   prawie   żadnej   korzyści.   Kundel   nie   może 
wesprzeć walorów swojej siły szybkością charta itd. Owoce tych różnych uzdolnień czy 
poziomów inteligencji z braku zdolności czy popędu do handlu i wymiany nie mogą 
łączyć się, sumować i nie mogą w żaden sposób przynieść korzyści czy udogodnień życia 
całemu   gatunkowi.  
Każde   zwierzę   musi   utrzymać   się,   obronić   samo,   niezależnie   od 
innych,   nie   może   czerpać   nawet   najmniejszych   korzyści   z   różnorodności   uzdolnień, 
jakimi obdarzyła natura jego pobratymców. Wśród ludzi natomiast najbardziej odmienne 
uzdolnienia są sobie nawzajem użyteczne, albowiem dzięki ogólnej skłonności do handlu 
i wymiany  różne produkty  poszczególnych uzdolnień składane są jak gdyby na jedną 
wspólną gromadę,  z której  każdy człowiek może  nabyć  tę część produktu uzdolnień 
innych ludzi, jakiej potrzebuje. - Skoro skłonność do  wymiany  jest źródłem  podziału 
pracy,   to
  wskutek   tego  wzrost  tego  podziału  jest   zawsze   ograniczony   przez  zakres 
zdolności do wymiany, czyli
, innymi słowy, przez  zakres rynku. Gdy rynek jest bardzo 
mały, nikt nie znajduje zachęty do tego, by oddać się wyłącznie jednemu zajęciu, a to 
dlatego, że nie może wymienić całej nadwyżki produktu własnej pracy, przekraczającej 
jego własną konsumpcję, na odpowiednią ilość produktu pracy innych..." Na  wyższym 
szczeblu   rozwoju  „każdy  człowiek  żyje   dzięki   wymianie,  staje  się w   pewnej   mierze 
kupcem, a samo społeczeństwo staje się właściwie społecznością prowadzącą handel"

135

. 

(Por.   Destutt   de   Tracy:   Społeczeństwo   stanowi   łańcuch   wzajemnej   wymiany,   na 
commerce polega cała istota społeczeństwa

136

). „...Akumulacja kapitałów wzrasta wraz z 

rozwojem podziału pracy i na odwrót". Tyle Adam Smith.
„Gdyby   każda   rodzina   wytwarzała   wszystkie   przedmioty   swojej   konsumpcji, 
społeczeństwo mogłoby funkcjonować, choćby nie było tam żadnej formy wymiany. - 
Aczkolwiek   wymiana  nie   jest   podstawą  społeczeństwa,   jest   jednak   nieodzowna   na 
wyższym   szczeblu   rozwoju   naszego   społeczeństwa.   -   Podział   pracy   jest   umiejętnym 
zastosowaniem   sił   człowieka;   pomnaża   produkty   społeczeństwa,   jego   potęgę   i   jego 
wygody, ale ogranicza, pomniejsza zdolności każdego człowieka wziętego z osobna. - 
Produkcja nie może istnieć bez wymiany". Tak mówi JB. Say

137

.

„Siły tkwiące w samym człowieku to: jego władze umysłowe i fizyczna zdolność do 
pracy. Te siły, które wypływają ze stanu towarzyskiego, zależą na możności rozdzielania 
między ludzi różnych zatrudnień... 
oraz na możności zobopólnej zamiany usług i rzeczy, 
środkami   utrzymania   będących.   Pobudką,   która   nakłania   ludzi   do   wzajemnego 
świadczenia sobie usług, jest korzyść własna. - Człowiek żąda wynagrodzenia za usługi 
obcym   świadczone.   -   Prawo   wyłącznej   własności   jest   niezbędne,   by   mogła   istnieć 
zamiana między ludźmi". „Zamiana i podział przemysłu wpływają na siebie wzajemnie". 
Tak mówi Skarbek

138

.

Mill przedstawia rozwiniętą wymianę, handel, jako następstwo podziału pracy.
„Działalność  człowieka  można  sprowadzić  do bardzo prostych  elementów.  W istocie 
może on robić tylko jedno: wytwarzać ruch; może poruszać rzeczy, by je oddalać od 
siebie lub do siebie przybliżać; reszty dokonują właściwości materii. Mając do czynienia 
z   pracą   i   maszynami   ludzie   często   spostrzegają,   że   można   zwiększyć   wyniki   przez 
umiejętny podział, przez rozdzielenie operacji, które się ze sobą kłócą, i przez połączenie 
wszystkich tych operacji, które w jakikolwiek sposób mogą się nawzajem wspomagać. 
Ponieważ na ogół człowiek nie potrafi wykonywać wielu różnych operacji z szybkością i 
sprawnością równą tej, z jaką wykonuje dzięki nawykom pewną małą ich ilość, przeto 
zawsze   korzystne   jest   maksymalne   ograniczenie   ilości   operacji   powierzonych   każdej 

background image

jednostce. - W celu jak najkorzystniejszego podzielenia pracy i rozmieszczenia sił ludzi i 
maszyn konieczne jest w licznych wypadkach przeprowadzanie operacji na wielką skalę, 
czyli,  innymi  słowy,  produkowanie bogactw w ogromnych  ilościach.  Ta korzyść jest 
przyczyną   powstania   wielkich   manufaktur.   Niekiedy   mała   ilość   takich   manufaktur, 
założonych   w   sprzyjających   warunkach,   zaopatruje   częstokroć   w   żądaną   ilość 
produkowanych przez nie przedmiotów nie tylko jeden kraj, lecz wiele krajów". Tak 
mówi Mill

139

.

Cała współczesna ekonomia polityczna zgodna jest jednak co do tego, że podział pracy i 
bogactwo produkcji, podział pracy i akumulacja kapitału wzajemnie się warunkują, jak 
również   co   do   tego,   że   tylko  nieskrępowana,   pozostawiona   samej   sobie   własność 
prywatna może stworzyć najkorzystniejszy i możliwie najszerszy podział pracy.
Wywody Adama Smitha można zreasumować, jak następuje:
Podział pracy daje pracy nieograniczoną wydajność. Podstawą jego jest  skłonność  do 
wymiany i handlu, skłonność specyficznie ludzka, która zapewne nie jest przypadkowa, 
lecz   uwarunkowana   zdolnością   myślenia   i   mówienia.   Motywem   wymiany   nie   jest 
humanitarność, lecz egoizm. Różnorodność ludzkich uzdolnień jest raczej skutkiem niż 
przyczyną   podziału   pracy,   tj.   wymiany.   I   dopiero   wymiana   czyni   tę   różnorodność 
użyteczną.   Szczególne   cechy   różnych   ras   jednego   gatunku   zwierzęcego   są   z   natury 
bardziej zróżnicowane niż uzdolnienia i działania ludzi. Ponieważ jednak zwierzęta nie 
potrafią  wymieniać, żadnemu z nich nie przynosi korzyści odmienna cecha zwierzęcia 
tego   samego   gatunku   a   innej   rasy.   Zwierzęta   nie   potrafią   łączyć   różnych   cech   swej 
species; nie potrafią w niczym przyczynić się do jej  ogólnego dobra i wygody. Inaczej 
ludzie: ich najróżnorodniejsze zdolności i sposoby działania wzajemnie się wspomagają, 
gdyż potrafią oni zbierać różne swe produkty na jedną wspólną gromadę, z której każdy 
może nabywać. Jak podział pracy wyrasta ze skłonności do wymiany, tak też rozmiary 
wymiany, rynku
  określają wzrost podziału pracy i jego granice. Na wyższym szczeblu 
rozwoju każdy człowiek jest kupcem, a społeczeństwo - towarzystwem handlowym.
Say uważa wymianę za rzecz przypadkową, a nie podstawową. Społeczeństwo mogłoby 
istnieć i bez niej. Staje się ona niezbędna na wyższym szczeblu rozwoju społeczeństwa. 
Jednakże produkcja nie może bez niej istnieć. Podział pracy jest wygodnym, korzystnym 
środkiem,   umiejętnym   zastosowaniem   sił   ludzkich   do   wytwarzania   bogactwa 
społecznego, ale pomniejsza  zdolności każdego człowieka z osobna.  Ta ostatnia uwaga 
jest u Saya krokiem naprzód.
Skarbek odróżnia siły indywidualne, tkwiące w samym człowieku, jego władze umysłowe 
i   fizyczną   zdolność   do   pracy,   od   sił  wywodzących   się  ze   społeczeństwa,  wymiany  i 
podziału pracy, które się nawzajem warunkują. Ale konieczną przesłanką wymiany jest 
własność prywatna. Skarbek wyraża tutaj w formie obiektywnej to, co mówią Smith, 
Say, Ricardo i in., gdy przedstawiają egoizm, interes prywatny jako podstawę wymiany 
albo gdy nazywają handel odpowiadającą istocie rzeczy i adekwatną formą wymiany.
Mill przedstawia handel jako następstwo podziału pracy. Działalność ludzka sprowadza 
się według niego do ruchu mechanicznego. Podział pracy i zastosowanie maszyn sprzyja 
bogactwu produkcji. Poszczególnym ludziom należy powierzać możliwie mały zakres 
operacji.   Ze   swej   strony   podział   pracy   i   zastosowanie   maszyn   warunkują   masowe 
wytwarzanie bogactwa, tzn. produktów. To jest przyczyną wielkich manufaktur.
Analiza  podziału pracy  i  wymiany  ma wielkie znaczenie, gdyż są to  postrzegalnie dla 
zmysłów wyalienowane
 wyrazy działalności człowieka jako działalności gatunkowej oraz 
siły istoty człowieka jako gatunkowej siły istoty.
Teza, że podział pracy i wymiana opierają się na własności prywatnej, jest równoznaczna 
z twierdzeniem, że  praca  stanowi istotę własności prywatnej, z twierdzeniem, którego 
ekonomista nie może udowodnić i które udowodnimy za niego. Właśnie to, że podział 
pracy
  i  wymiana  są formami własności prywatnej, właśnie to stanowi dowód zarówno 
tego, że życie  ludzkie  potrzebowało do swego urzeczywistnienia  własności prywatnej

background image

jak i z drugiej strony dowód tego, że obecnie potrzebne mu jest zniesienie własności 
prywatnej.
Podział pracy  i  wymiana  to dwa  zjawiska, przy analizie których ekonomia chełpi się 
społecznym charakterem swej nauki i jednym tchem, nieświadomie wypowiada zawartą 
w niej sprzeczność, a mianowicie uzasadnienie społeczeństwa za pomocą niespołecznego 
interesu prywatnego.
Mamy rozpatrzyć  następujące momenty:  po pierwsze  skłonność do wymiany  - której 
podstawę widzi się w egoizmie -traktuje się jako podstawę podziału pracy bądź stwierdza 
się, że zachodzi między nimi oddziaływanie wzajemne. Say uważa, że wymiana nie jest 
sprawą  podstawową  dla   istoty   społeczeństwa.   Bogactwo,   produkcję   tłumaczy   się 
podziałem   pracy   i   wymianą.   Przyznaje   się,   że   podział   pracy   powoduje   zubożenie   i 
degradację działalności indywidualnej. Wymianę i podział pracy uznaje się za przyczynę 
wielkiego  zróżnicowania   uzdolnień   ludzkich,   zróżnicowania,   które   z   kolei   staje   się 
pożyteczne dzięki wymianie. Skarbek dzieli siły wytwórcze, czyli produkcyjne siły istoty 
ludzkiej, na dwie części: 1. tkwiące w niej samej siły indywidualne, jej władze umysłowe 
i szczególne usposobienie, czyli zdolność do określonej pracy, 2. siły wywodzące się ze 
społeczeństwa, a nie z konkretnej jednostki, którymi są podział pracy i wymiana. - Dalej: 
podział   pracy   jest   ograniczony   przez  rynek.   -   Praca   ludzka   jest   prostym  ruchem 
mechanicznym;
  najważniejszą   rolę   odgrywają   materialne   właściwości   przedmiotów.   - 
Poszczególnej jednostce należy przydzielać możliwie najmniej operacji. - Podział pracy i 
koncentracja   kapitału,   nieefektywność   produkcji   indywidualnej   i   masowa   produkcja 
bogactwa. - Sens wolnej własności prywatnej w podziale pracy

139a

.

[Pieniądz]

Jeśli  doznania  człowieka,   jego   namiętności

139b

  itd.   są   nie   tylko   określeniami 

antropologicznymi   w   [wąskim]

139c

  znaczeniu,   lecz   prawdziwie  ontologicznymi 

potwierdzeniami istoty (natury) -i jeśli ich rzeczywistym potwierdzeniem jest tylko to, że 
ich  przedmiot  istnieje   dla   nich  zmysłowo,   to   rzecz   zrozumiała,   że   1.   sposób   ich 
potwierdzania nie jest bynajmniej jeden i ten sam, lecz - na odwrót - różnoraki sposób 
potwierdzania stanowi swoistość ich bytu, ich życia; sposób, w jaki przedmiot istnieje 
dla nich, jest swoistym sposobem ich  używania; 2. tam gdzie potwierdzenie zmysłowe 
jest bezpośrednim zniesieniem przedmiotu w jego samoistnej postaci (jedzenie, picie, 
obrabianie przedmiotu itd.), stanowi ono potwierdzenie przedmiotu; 3. o ile człowiek jest 
ludzki, a więc i jego doznawanie itd. jest ludzkie, potwierdzenie przedmiotu przez kogoś 
innego   jest   również   jego   własnym   używaniem;   4.   dopiero   dzięki   rozwiniętemu 
przemysłowi   tj.   dzięki   pośrednictwu   własności   prywatnej,   realizuje   się   ontologiczna 
istota   namiętności   ludzkiej   zarówno   w   swej   całościowości,   jak   i   w   swym 
człowieczeństwie;   nauka   o   człowieku   jest   więc   sama   produktem   praktycznej 
samorealizacji człowieka; 5. sens własności prywatnej - w oderwaniu od jej alienacji - 
polega   na  istnieniu   istotnych   przedmiotów  dla   człowieka,   zarówno   w   postaci 
przedmiotów używania, jak i przedmiotów działalności.
Pieniądz  posiada  właściwość  nabywania  wszystkiego,   właściwość przyswajania   sobie 
wszystkich   przedmiotów,   jest   więc  przedmiotem  par   excellence.   Uniwersalność   jego 
właściwości  stanowi wszechmoc jego istoty; uchodzi on zatem za istotę wszechmocną. 
Pieniądz występuje w roli  raj fura  między potrzeba i przedmiotem, między życiem i 
środkiem do życia człowieka. Ale to, co jest pośrednikiem między mną i moim życiem, 
jest też dla mnie pośrednikiem  między mną a istnieniem innego człowieka. To jest dla 
mnie innym człowiekiem.
„Do diaska! mówisz: ręce i nogi, i głowa,
i wszystkie części ciała są moje, li-moje - 
więc ci i rozum, i myśl każe zdrowa 
funkcje tych członków też uznać za swoje! 

background image

Gdy kupię ogrów sześć - czyjeż ich nogi? 
moje! - to ja ubijam kopytami drogi!"
Goethe, „Faust" (Mefisto)

140

Szekspir „Tymonie Ateńczyku" :
,,Cóż to jest? Złoto? Żółte i świecące,
Kosztowne złoto? Modłym me zanosił
Nie o to, bogi...
Toć odrobina tego zmienić zdolna
Czarne na białe, szpetne na urodne,
A złe na dobre, podłe na szlachetne,
Starość na młodość, tchórza na rycerza.
Na co to, bogi? To zdolne odciągnąć 
Kapłanów waszych od waszych ołtarzy, 
Wyrwać poduszkę spod głów zdrowych ludzi

140a

.

Złoty niewolnik ten wiąże i zrywa 
Ludzkie przysięgi, przeklętych poświęca, 
Każe ubóstwiać wstrętną trędowatość, 
Złodziejom daje godność i pokłony, 
Na senatorskiej ławie ich osadza. 
Zwiędłą już wdowę w nowe stadło wiedzie; 
Tej, którą nawet szpital trędowatych 
Od drzwi by swoich odepchnął ze wstrętem, 
Wdzięk i woń daje wiosennego ranka. 
Przeklęty prochu, świata wszetecznico, 
Ziarno niezgody między narodami..."
niżej :
,,O, królobójco słodki, drogi sprawco 
Rozwodu między synem a rodzicem! 
Czystego łoża jasny hańbicielu! 
Waleczny Marsie, tyś zawsze jest młody, 
Świeży, kochany! Twój rumieniec topi 
Śnieg poświęcony na łonie Diany! 

Widomy Boże, wszystkie przeciwieństwa

140b

 

Ty w jednym możesz połączyć uścisku! 
W każdym języku każdą wygrasz sprawę! 
O, ty, probierczy serc ludzkich kamieniu! 
Przypuść, że podniósł bunt człek, twój niewolnik, 
Twoją potęgą zniszcz ród jego cały, 
By mogły bestie tym światem zawładnąć!"

141

.

Szekspir świetnie przedstawia istotę pieniądza. By go zrozumieć, zacznijmy najpierw od 
interpretacji ustępu z Goethego.
To, co mam dzięki pieniądzowi, to, za co mogę zapłacić, tzn. to, co mogą kupić pieniądze 
- to wszystko to ja, sam posiadacz pieniądza. Siła moja jest tak wielka, jak wielka jest 
siła pieniądza. Cechy pieniądza są moimi - jego właściciela - cechami i siłami istoty. Nie 
osobowość moja określa więc, czym jestem i na co mnie słać. Jestem brzydki, ale mogę 
sobie kupić najpiękniejszą kobietę. A więc nie jestem brzydki, bo działanie brzydoty, jej 
siłę odstraszającą zniweczył pieniądz. Sam jestem chromy, ale pieniądz dostarczy mi 24 
nóg; a więc nie jestem chromy. Jestem człowiekiem złym, nieuczciwym, niesumiennym, 
ograniczonym, ale pieniądz doznaje czci, a więc czczony jest i jego posiadacz. Pieniądz 
jest najwyższym dobrem, a więc i jego posiadacz jest dobry; ponadto dzięki pieniądzowi 
nie   potrzebuję   sobie   zadawać   trudu   być   nieuczciwym,   z   góry   mają   mnie   więc   za 
uczciwego. Nie jestem mądry, ale pieniądz jest prawdziwą mądrością wszystkiego, więc 

background image

jakże jego posiadacz miałby nie być  mądry?  Ponadto może on sobie kupić mądrych 
ludzi, a czyż ten, kto włada mądrymi ludźmi, nie jest mądrzejszy od mądrych ludzi? 
Czyż ja, który dzięki pieniądzowi mogę mieć wszystko, do czego wzdycha dusza ludzka, 
nie posiadam wszystkich ludzkich możności? Czyż więc moje pieniądze nie zamieniają 
wszystkich moich niemożności w ich przeciwieństwo?
Jeśli  pieniądz  jest więzią, która wiąże mnie z życiem  ludzkim, ze społeczeństwem,  z 
przyrodą   i   ludźmi,   to   czyż   nie   jest   on   więzią   wszystkich  więzi?  Czyż   nie   potrafi 
rozwiązywać i zawiązywać wszelkich więzi? Czyż nie jest zatem również powszechnym 
środkiem   separacji?  Jest   on   prawdziwą  monetą   zdawkową

141a

  jak   i   prawdziwym 

środkiem wiążącym, [powszechną]

141b

 chemiczną siłą społeczeństwa.

Szekspir podkreśla zwłaszcza dwie cechy pieniądza:
1. Jest on widzialnym bóstwem, przeistacza wszystkie cechy ludzkie i przyrodnicze w 
ich   przeciwieństwo,   podmienia   i   wy   wraca   na   opak   wszystkie   rzeczy;   łączy 
przeciwieństwa.
2. Jest on wszetecznicą świata, powszechnym rajfurem ludzi i narodów.
Wywracanie na opak i podmienianie wszystkich właściwości ludzkich i przyrodniczych, 
łączenie   przeciwieństw;   ta  boska  moc   pieniądza   tkwi   w   jego  istocie  jako   w 
wyobcowanej,   alienującej   i   alienującej   się  istocie   gatunkowej  ludzi.   Jest   on 
wyalienowaną mocą ludzkości.
Czego nie jestem w stanie zrobić jako człowiek, czego nie są w stanie zrobić wszystkie 
siły mojej indywidualnej istoty, to jestem w stanie zrobić przy pomocy pieniądza. Zatem 
pieniądz czyni każdą z tych sił mej istoty czymś, czym sama w sobie nie jest, tj. jej 
przeciwieństwem.
Kiedy mam chęć na jakąś potrawę albo chcę skorzystać z dyliżansu, ponieważ jestem za 
słaby, by odbyć drogę pieszo, pieniądz dostarcza mi potrawy i dyliżansu, tzn. przeobraża 
moje życzenia ze stanu wyobrażenia, przenosi je z bytu myślowego, w wyobraźni, w 
pragnieniu - w byt zmysłowy, rzeczywisty, z wyobraźni w życie, z bytu wyobrażonego w 
byt rzeczywisty. Jako ten pośrednik pieniądz jest siłą prawdziwie
twórczą
.
Popyt  występuje oczywiście i u tego, kto nie ma pieniędzy, ale jego popyt jest jedynie 
czymś, co istnieje w wyobraźni, nie ma wpływu na mnie, na osobę trzecią, na innych, nie 
istnieje, a więc pozostaje nawet dla mnie czymś  nierzeczywistym, bezprzedmiotowym
Różnica między popytem efektywnym, opartym na pieniądzu, a nieefektywnym, opartym 
na mojej potrzebie, mojej namiętności, moim życzeniu itd., jest różnicą między bytem a 
myśleniem,   między   wyobrażeniem  istniejącym  jedynie   we   mnie   a   wyobrażeniem 
istniejącym dla mnie jako rzeczywisty przedmiot poza mną.
Kiedy   nie   mam   pieniędzy   na   podróżowanie,   nie   mam  potrzeby,   tzn.   nie   mam 
rzeczywistej i urzeczywistniającej się potrzeby podróżowania. Kiedy mam powołanie do 
studiów, ale brak mi pieniędzy, nie mam powołania do studiów, tzn. nie mam powołania 
efektywnego, prawdziwego.  Natomiast kiedy w rzeczywistości  nie  mam powołania do 
studiów, ale mam takie życzenie i pieniądze, to mam efektywne  powołanie do studiów. 
Pieniądz - jako powszechna możność i powszechny środek zewnętrzny, nie pochodzący 
od   człowieka   jako   człowieka   i   nie   wywodzący   się   ze   społeczeństwa   ludzkiego   jako 
społeczeństwa,  zdolny  uczynić  wyobrażenia   rzeczywistością,   a  rzeczywistość   pustym 
wyobrażeniem -
 z jednej strony, przekształca rzeczywiste ludzkie i przyrodnicze siły istoty 
w czysto abstrakcyjne wyobrażenia, a więc w ułomności, dręczące urojenia, z drugiej zaś 
przeobraża  rzeczywiste ułomności i urojenia, faktycznie bezwładne, istniejące tylko w 
wyobraźni jednostki siły istoty ludzkiej - w jej  rzeczywiste siły  i  zdolności. A więc to 
samo świadczy już, że jest on powszechnym wywróceniem na opak  indywidualności
które   przekształca   w   ich   przeciwieństwo   i   którym   nadaje   cechy   sprzeczne   z   ich 
rzeczywistymi cechami.
Jako ta siła wywracająca wszystko na opak występuje pieniądz z kolei i wobec jednostki, 
i wobec więzi społecznych itd., pretendujących do roli istoty. Przekształca on wierność w 

background image

niewierność, miłość w nienawiść, nienawiść w miłość, cnotę w występek, występek w 
cnotę, sługę w pana, pana w sługę, głupotę w rozsądek, rozsądek w głupotę.
Ponieważ pieniądz jako istniejące i potwierdzające się w rzeczywistości pojęcie wartości 
zamienia   i   podmienia   wszystkie   rzeczy,   jest   on   powszechną  zamianą  i  podmianą 
wszystkich rzeczy, a więc światem na opak, zamienianiem i podmienianiem wszystkich 
ludzkich i przyrodniczych cech.
Kto może kupić dzielność, jest dzielny,  nawet gdy jest tchórzem. Ponieważ pieniądz 
wymienia się nie na określoną właściwość, na określoną rzecz, na określone siły istoty 
ludzkiej, lecz na cały przedmiotowy świat ludzki i przyrodniczy, to, z punktu widzenia 
jego posiadacza, wymienia on każdą właściwość na każdą inną - również przeciwną jej 
właściwość   i   przeciwny   przedmiot;   brata   niemożliwości,   łączy   w   uścisku 
przeciwieństwa.
Przy założeniu, że człowiek jest człowiekiem i jego stosunek do świata jest ludzki, miłość 
możesz   wymieniać   tylko   na   miłość,   zaufanie   tylko   na   zaufanie   itd.   Jeśli   chcesz 
rozkoszować się sztuką, musisz być człowiekiem wykształconym w dziedzinie sztuki; 
jeśli   chcesz   wywierać   wpływ   na   innych   ludzi,   musisz   być   człowiekiem,   który 
rzeczywiście   inspiruje   i   wiedzie   naprzód   innych   łudzi.   Każdy   twój   stosunek   do 
człowieka - i do przyrody - musi być  określonym, odpowiadającym przedmiotowi twej 
woli  przejawem  twego  rzeczywistego   indywidualnego   życia..   Jeśli   kochasz   nie 
wzbudzając   wzajemnej   miłości,   tzn.   jeśli   twoja   miłość   jako   miłość   nie   wytwarza 
wzajemnej miłości, jeśli poprzez swój przejaw życia człowieka kochającego nie czynisz 
siebie człowiekiem kochanym, miłość twoja jest bezsilna, jest nieszczęściem.

[Krytyka heglowskiej dialektyki i filozofii w ogóle]

6.   Chyba   w   tym   punkcie   będzie   miejsce   na   to,   by   dla   wyjaśnienia   i   uzasadnienia 
wywodów   poświęcić  kilka  uwag  dialektyce  heglowskiej   w  ogóle,  a  w  szczególności 
ujęciu  jej  w „Fenomenologii"  i „Logice",  jak również  stosunkowi  do Hegla nowego 
ruchu krytycznego.
Współczesna   krytyka   niemiecka   była   tak   zaabsorbowana   treścią   starego   świata,   jej 
rozwój był tak przemożnie skrępowany materiałem krytyki, że w konsekwencji cechował 
ją całkowicie bezkrytyczny stosunek do metody krytykowania i zupełny brak rozeznania, 
jeśli chodzi o kwestię  poniekąd formalną, w istocie jednak  zasadniczą, jaki jest nasz 
stosunek   do  dialektyki  heglowskiej.   Nieświadomość   -   jeśli   chodzi   o   stosunek 
współczesnej krytyki do filozofii Hegla w ogóle i do jego dialektyki w szczególności - 
była tak wielka, że krytycy tacy, jak Strauss i Bruno Bauer, wciąż jeszcze pozostają w 
niewoli   logiki   heglowskiej:   pierwszy   całkowicie,   drugi   również   -przynajmniej 
potencjalnie - w swoich „Synoptykach"

142

 (gdzie w przeciwieństwie do Straussa wysuwa 

„samowiedzę"   abstrakcyjnego   człowieka   na   miejsce   substancji   „abstrakcyjnej 
przyrody"),   a   nawet   jeszcze   w   „Chrześcijaństwie   odkrytym"  

143

  Tak   na   przykład   w 

„Chrześcijaństwie odkrytym" czytamy:
„Jak gdyby samowiedza ustanawiając świat, ustanawiając różnicę, i w tym, co tworzy, 
tworząc siebie samą, jako że z kolei znosi ona różnicę między tym, co stworzyła, a samą 
sobą i jest samą sobą tylko w akcie tworzenia i w ruchu — jak gdyby ta samowiedza nie 
miała mieć swego celu w tym ruchu" itd.; albo: „Oni" (materialiści francuscy) „nie mogli 
jeszcze dostrzec, że ruch wszechświata stał się rzeczywiście ruchem dla siebie i osiągnął 
jedność z samym sobą dopiero jako ruch samowiedzy".
Wyrażenia te nawet językowo nie różnią się niczym od ujęcia Hegla, raczej powtarzają je 
dosłownie.
Jak mało świadomy był stosunek do dialektyki Hegla w samym akcie krytyki  (Bauer
„Synoptycy"),  jak mało świadomy pozostał również po akcie krytyki  przedmiotowej, 
dowodzi Bauer, który w swojej „Słusznej sprawie wolności" uchyla się od odpowiedzi na 

background image

niedyskretne pytanie pana Gruppego: „A co teraz począć z logiką?" - odsyłając go do 
przyszłych krytyków

144

.

Ale i teraz, kiedy  Feuerbach  - i w swoich „Tezach" w „Anekdota", i szczegółowo w 
„Filozofii   przyszłości"   -   obalił   starą   dialektykę   i   filozofię   w   jej   podstawach,   kiedy 
natomiast  owa  krytyka,  która  nie potrafiła  tego  dokonać, ujrzawszy,  iż rzecz  została 
dokonana, ogłosiła się krytyką czystą, zdecydowaną, absolutną, krytyką, która wszystko 
sobie   wyjaśniła,  kiedy  w   swoim   spirytualistycznym   zadufaniu   sprowadziła   cały  ruch 
historyczny do stosunku pozostałego świata (który w odróżnieniu od siebie samej zalicza 
do kategorii „masy") do niej samej i rozwiązała wszystkie przeciwieństwa dogmatyczne 
w  jedno  dogmatyczne przeciwieństwo własnej mądrości i głupoty świata, krytycznego 
Chrystusa   i   ludzkości   jako  „tłumu",   kiedy   nieustannie   dowodziła   swej   własnej 
doskonałości   wykazując   ubóstwo   duchowe   masy,   kiedy   ogłosiła   drukiem

145

  swą 

wyższość nad wszelkimi doznaniami ludzkimi, jak i nad światem, nad którym króluje we 
wzniosłej   samotności   wybuchając   tylko   od   czasu   do   czasu   szyderczym   śmiechem 
olimpijskich   bogów,   kiedy   wreszcie   zapowiedziała   krytyczny  sąd   ostateczny 
oznajmiając,   że   zbliża   się   dzień,   w   którym   cała   ginąca   ludzkość   stanie   przed   nią 
gromadnie,   zostanie   przez   nią   podzielona   na   grupy   i   każda   grupa   otrzyma   swoje 
testimonium   paupertatis   -   teraz,   po   tych   wszystkich   pociesznych   gestach   idealizmu 
(młodoheglizmu), umierającego w formie krytyki, idealizm ten nawet nie napomknął o 
tym,   że   nadszedł   czas   na   rozrachunek   krytyczny   z   własną   jego   matką,   dialektyką 
heglowską,   a   nawet   nie   potrafił   nic   powiedzieć   o   swoim   krytycznym   stosunku   do 
dialektyki Feuerbacha. Jest to zupełnie niekrytyczny stosunek do samego siebie.
Feuerbach  jest   jedynym   myślicielem,   który   ma  poważny,krytyczny  stosunek   do 
dialektyki heglowskiej; on jeden dokonał prawdziwych odkryć w tej dziedzinie i w ogóle 
naprawdę przezwyciężył starą filozofię. Wielkość dzieła dokonanego przez Feuerbacha i 
skromna   prostota,   z   jaką   podaje   je   światu,   odbiegają   jaskrawo   od   zachowania   się 
krytyków. Wielkim dziełem Feuerbacha jest:
1.   dowód,   że   filozofia   nie   jest   niczym   innym,   jak   wyrażoną   w   myślach   i   logicznie 
usystematyzowaną religią, że zatem powinna być również osądzona jako inna forma, 
inny sposób istnienia alienacji istoty ludzkiej;
2. stworzenie prawdziwego materializmu i rzeczywistej nauki, Feuerbach czyni bowiem 
również społeczny stosunek „człowieka do człowieka" podstawową zasadą teorii, a
3.   zaprzeczeniu   zaprzeczenia,   które   podaje   siebie   za   absolutną   pozytywność, 
przeciwstawia pozytywność zasadzającą się na samej sobie i w samej sobie znajdującą 
swe pozytywne uzasadnienie.
Feuerbach w następujący sposób tłumaczy dialektykę Hegla (i tym samym uzasadnia, że 
punktem wyjścia powinno być to, co jest pozytywne - to, co jest pewne zmysłowo):
Punktem   wyjścia   Hegla   jest   alienacja   (logicznie:   to,   co   nieskończone,   abstrakcyjnie 
ogólne), substancja, absolutna i niezmienna abstrakcja, czyli - wyrażając się popularnie - 
jego punktem wyjścia jest religia i teologia.
Po  drugie:   znosi  on  to,   co  nieskończone,   i  ustanawia   to,  co  rzeczywiste,   zmysłowe, 
realne, skończone, szczególne (filozofia, zniesienie religii i teologii).
Po trzecie: znosi z kolei to, co pozytywne, i przywraca abstrakcję, to, co nieskończone. 
Przywrócenie religii i teologii.
Feuerbach   rozpatruje  więc  zaprzeczenie  zaprzeczenia  tylko  jako sprzeczność   filozofii 
samej   z   sobą,   jako   filozofię,   która   potwierdza   teologię   (transcendentność   itd.),   gdy 
uprzednio poddała ją zaprzeczeniu, a zatem potwierdza ją wbrew samej sobie.
To twierdzenie, czyli  samoutwierdzenie i samopotwierdzenie zawarte w zaprzeczeniu 
zaprzeczenia   Feuerbach   rozpatruje   jako   twierdzenie,   któremu   brak   jeszcze   pewności 
siebie,   które   przeto   zawiera   w   sobie   własne   przeciwieństwo,   samo   podaje   się   w 
wątpliwość i dlatego wymaga dowodu, a więc rozpatruje je jako twierdzenie, które nie 
dowodzi siebie samo przez się, przez swój byt, jako twierdzenie nie poświadczone, i 

background image

dlatego przeciwstawia mu bezpośrednio twierdzenie pewne zmysłowo, zasadzające się 
na samym sobie

145a

.

Natomiast  Hegel,  który zaprzeczenie  zaprzeczenia  od strony pozytywnej,  zawartej  w 
nim, rozpatrywał jako pozytywność prawdziwą i jedyną, od strony zaś negatywnej w nim 
zawartej jako jedyny akt prawdziwy i akt samourzeczywistniania się wszelkiego bytu, 
znalazł tylko abstrakcyjny, logiczny, spekulatywny wyraz dla ruchu historii, która nie jest 
jeszcze rzeczywistą historią człowieka przyjętego w założeniu jako podmiot, lecz dopiero 
aktem kreacji, historią powstania człowieka.
Postaramy się wytłumaczyć zarówno abstrakcyjną formę tego ruchu u Hegla, jak i to, 
czym różni się ten ruch u Hegla w porównaniu z krytyką współczesną, w porównaniu z 
tym  samym   procesem  w  „Istocie   chrześcijaństwa"  Feuerbacha,  albo  mówiąc   inaczej, 
postaramy   się   wytłumaczyć  krytyczną  formę   tego   ruchu   będącego   u   Hegla   ruchem 
jeszcze niekrytycznym.
Rzut   oka   na   system   Hegla.   Należy   zacząć   od   heglowskiej  „Fenomenologii",   z   niej 
bowiem zrodziła się filozofia Hegla i w niej kryje się jej tajemnica.
Fenomenologia.
A. Samowiedza.
I. Świadomość: a) Pewność zmysłowa, czyli to, co jest [das Dieses], i  mniemanie. - b) 
Postrzeżenie, czyli rzecz z jej właściwościami, i złudzenie. - c) Siła i umysł, zjawisko i 
świat nadzmysłowy.
II.  Samowiedza.   Prawdziwość   pewności   samego   siebie,   a)   Samodzielność   i 
niesamodzielność   samowiedzy,   panowanie   i   niewola,   b)   Wolność   samowiedzy. 
Stoicyzm, sceptycyzm, nieszczęśliwa świadomość.
III.  Rozum. Pewność i prawda rozumu, a) Rozum obserwujący; obserwacja przyrody i 
samowiedzy.   b)   Urzeczywistnienie   samowiedzy   rozumnej   za   pośrednictwem   siebie 
samej. Zadowolenie i konieczność. Prawo serca i szaleństwo zarozumiałości. Cnota i 
bieg świata, c) Indywidualność realna w sobie i dla siebie. Duchowe królestwo zwierzęce 
i oszustwo, czyli rzecz sama. Rozum prawodawczy. Rozum badający prawa. 
B. Duch.
I. Duch prawdziwy, moralność obiektywna [die Sittlichkeit].
II. Duch wyobcowany z siebie, kultura.
III. Duch pewny samego siebie, moralność subiektywna [die Moralität].
C) Religia. Religia natury, religia sztuki, religia objawienia.
D) Wiedza absolutna.
Ponieważ „Encyklopedia" Hegla zaczyna się od logiki, od czystej spekulatywnej myśli, a 
kończy   na  wiedzy   absolutnej,   na   mającym   świadomość   samego   siebie,   pojmującym 
samego siebie duchu filozoficznym, czyli absolutnym, to znaczy ponadludzkim duchu 
abstrakcyjnym,   przeto   cała   „Encyklopedia"   jest   niczym   innym,   jak  rozwiniętą   istotą 
ducha filozoficznego, jego samouprzedmiotowieniem; natomiast duch filozoficzny jest 
niczym innym,  jak wyalienowanym  duchem świata pojmującym siebie myślowo, tzn. 
abstrakcyjnie, w obrębie swojej samoalienacji.
Logika - pieniądz  ducha, spekulatywna,  myślowa wartość  człowieka i przyrody - ich 
istota,   która   stała   się   zupełnie   obojętna   wobec   wszelkiej   rzeczywistej   określoności   i 
dlatego nierealna - jest myśleniem wyalienowanym i dlatego abstrahującym od przyrody i 
rzeczywistego   człowieka;   myśleniem  abstrakcyjnym.   -   Zewnętrzność   tego 
abstrakcyjnego myślenia..
. Czymże jest przyroda dla tego abstrakcyjnego myślenia? Jest 
ona dla niego czymś  zewnętrznym,  jest jego samoutratą;  ono zaś  ujmuje  ją również 
zewnętrznie, jako myśl abstrakcyjną, ale jako wyalienowane myślenie abstrakcyjne. - 
Wreszcie duch, owo myślenie powracające na swe własne, macierzyste łono, myślenie, 
które   jako   duch   antropologiczny,   fenomenologiczny,   psychologiczny,   moralny, 
artystyczno-religijny wciąż jeszcze nie jest dla siebie samym sobą, aż w końcu odnajduje 
siebie jako wiedzę  absolutną  w duchu już absolutnym, tzn. abstrakcyjnym, w którym 

background image

odnosi   się   do   siebie   samego   i   otrzymuje   swój   świadomy   i   odpowiadający   mu   byt. 
Albowiem jego prawdziwym bytem jest abstrakcja.
Podwójny błąd u Hegla.
Pierwszy najdobitniej występuje w „Fenomenologii" jako łonie macierzystym filozofii 
Hegla. Kiedy na przykład rozpatruje on bogactwo, władzę państwową itd. jako istoty 
wyalienowane  z  istoty  ludzkiej, to ujmuje  je tylko  w  ich formie  myślowej...  Są one 
istotami   myślowymi   i   dlatego   są   tylko   alienacją  czystego,   tzn.   abstrakcyjnego 
filozoficznego myślenia. Dlatego cały ruch kończy się na wiedzy absolutnej. Tym,  z 
czego przedmioty te są wyalienowane i czemu się przeciwstawiają jako pretendujące do 
realności,   jest   właśnie   abstrakcyjne   myślenie.  Filozof  -   który   sam   jest   abstrakcyjną 
postacią wyalienowanego człowieka - czyni siebie  miarą  wyobcowanego świata. Cała 
historia   alienacji  i   całe  usuwanie  alienacji   jest   przeto   niczym   innym,   jak  historią 
produkowania
  myślenia   abstrakcyjnego,   tzn.   absolutnego,   myślenia   logicznego, 
spekulatywnego.  Wyobcowanie  będące   właściwą   treścią   tej   alienacji   i   znoszenia   tej 
alienacji,   jest   tu   przeciwieństwem   między  „w   sobie"  i  „dla   siebie",   między 
świadomością i samowiedzą, między podmiotem i przedmiotem, czyli przeciwieństwem 
między   myśleniem   abstrakcyjnym   i   rzeczywistością   zmysłową   czy   też   rzeczywistą 
zmysłowością,   w   obrębie   samej   myśli.   Wszystkie   inne   przeciwieństwa   i   ruchy   tych 
przeciwieństw są tylko pozorem, powloką, egzoteryczną formą tych przeciwieństw, które 
są   jedynymi   interesującymi   przeciwieństwami   i   stanowią  sens  innych,   pospolitych 
przeciwieństw. Istotą alienacji, ustanowioną i podlegającą zniesieniu, jest w tym ujęciu 
nie   to,   że   istota   ludzka  uprzedmiotawia   się   w   sposób   nieludzki  i   jako   swoje 
przeciwieństwo, lecz to, że się uprzedmiotawia jako różnica i przeciwieństwo  myślenia 
abstrakcyjnego.
Przyswojenie   sił   istoty   człowieka,   które   stały   się   przedmiotami,   i   to   przedmiotami 
obcymi,   jest   więc,  po   pierwsze,   tylko   takim  przyswojeniem,   które   dokonuje   się   w 
świadomości,   w  czystym   myśleniu,   czyli   w  abstrakcji,   jest   przyswojeniem   tych 
przedmiotów jako  myśli  i  ruchów myśli;  dlatego już w „Fenomenologii" - mimo że z 
wyglądu   jest   zdecydowanie   negatywna   i   krytyczna   i   mimo   że   rzeczywiście   zawiera 
krytykę, która często znacznie wyprzedza późniejsze rozwinięcia - znajduje się w postaci 
utajonej,   jako   zarodek,   potencja,   tajemnica,   niekrytyczny   pozytywizm   i   równie 
niekrytyczny idealizm późniejszych dzieł Hegla, owo filozoficzne rozłożenie i restytucja 
istniejącej empirii.  Po drugie, windykacja świata przedmiotowego dla człowieka - na 
przykład zrozumienie tego, że świadomość zmysłowa nie jest abstrakcyjną świadomością 
zmysłową,   lecz  ludzką  świadomością   zmysłową,   że   religia,   bogactwo   itd.   są   tylko 
wyalienowaną   rzeczywistością

 ludzkiego 

uprzedmiotowienia,   wyalienowaną 

rzeczywistością uprzedmiotowionych sił istoty  ludzkiej  i że dlatego są tylko  drogą  do 
prawdziwie  ludzkiej  rzeczywistości   -   to   przyswojenie   sił   istoty   ludzkiej   albo 
uświadomienie   sobie   tego   procesu   przybiera   tedy   u   Hegla   taką   postać,   w   której 
zmysłowość, religia, władza państwowa itd. są istotami duchowymi, tylko duch bowiem 
jest  prawdziwą  istotą   człowieka,   prawdziwą   zaś   formą   ducha   jest   duch   myślący, 
logiczny,   duch   spekulatywny.  Ludzki   charakter  przyrody,   jak   również   przyrody 
tworzonej   przez   historię,   wytworów   człowieka,   przejawia   się   w   tym,   że   są   one 
wytworami ducha abstrakcyjnego, a więc w tym sensie momentami duchowymi, istotami 
myślowymi
.
Dlatego   „Fenomenologia"   jest   krytyką   utajoną,   krytyką,   która   jest   jeszcze   dla   samej 
siebie niejasna, krytyką mającą w sobie coś z mistyki; o tyle jednak, o ile konstatuje ona 
alienację  człowieka - jakkolwiek człowiek występuje w niej tylko w postaci ducha - o 
tyle ukryte są w niej wszystkie elementy krytyki, często przygotowane i opracowane w 
sposób,   który   znacznie   góruje   nad   punktem   widzenia   Hegla.   „Nieszczęśliwa 
świadomość",  „uczciwa świadomość",  walka „szlachetnej  i nikczemnej  świadomości" 
itd., itd., te poszczególne rozdziały zawierają w sobie - jakkolwiek jeszcze w formie 
wyalienowanej   -   elementy  krytyczne  całych   sfer,   takich   jak   religia,   państwo,   życie 

background image

obywatelskie itd. Tak jak  istota, przedmiot  są u Hegla istotami myślowymi, tak samo 
podmiot  jest zawsze  świadomością  lub  samowiedzą, albo raczej  przedmiot występuje 
tylko jako  abstrakcyjna  świadomość, a człowiek tylko jako  samowiedzą. Dlatego też 
różne   formy   alienacji   występujące   w   „Fenomenologii"   są   tylko   różnymi   postaciami 
świadomości i samowiedzy. Podobnie jak świadomość abstrakcyjna -w której to postaci 
rozpatruje się przedmiot - jest sama w sobie tylko momentem różnicowania samowiedzy, 
tak też w wyniku całego tego ruchu otrzymujemy tożsamość samowiedzy i świadomości, 
wiedzę absolutną, czyli taki ruch myślenia abstrakcyjnego, który skierowany jest już nie 
na   zewnątrz,   lecz   przebiega   tylko   w   obrębie   samego   siebie,   czyli   że   w   wyniku 
otrzymujemy dialektykę czystej myśli.
Wielkość „Fenomenologii" Hegla i jej ostatecznego rezultatu - dialektyki negatywności 
jako zasady poruszającej i twórczej - polega więc na tym, że Hegel samotworzenie się 
człowieka   ujmuje   jako   proces,   uprzedmiotowienie   jako   odprzedmiotowienie,   jako 
alienację i jako zniesienie tej alienacji; polega więc na tym, że uchwycił on istotę pracy i 
pojmuje człowieka  przedmiotowego,  człowieka  prawdziwego, bo rzeczywistego,  jako 
rezultat jego  własnej pracy. Rzeczywisty, czynny stosunek człowieka do samego siebie 
jako do istoty gatunkowej albo samoprzejawianie się człowieka jako prawdziwej istoty 
gatunkowej,   tzn.   jako   istoty  ludzkiej,   jest  możliwe   tylko   w   ten   sposób,  że   człowiek 
rzeczywiście wydobywa z siebie wszystkie swoje siły gatunkowe (co z kolei możliwe jest 
tylko na drodze współdziałania ludzi, tylko jako rezultat historii), że ma do nich stosunek 
jako do przedmiotów, co początkowo możliwe jest znów tylko w postaci alienacji.
Jednostronność   i   ograniczoność   Hegla   przedstawimy   szczegółowo   przy   omawianiu 
rozdziału   końcowego   „Fenomenologii",   traktującego   o   wiedzy   absolutnej,   rozdziału, 
który  zawiera   w   sobie   w   postaci   skondensowanej   zarówno  ducha   fenomenologii,   jej 
stosunek   do   dialektyki   spekulatywnej,   jak   również  rozumienie  przez   Hegla   jednej   i 
drugiej oraz ich wzajemnego stosunku.
Na razie zaznaczymy jeszcze tylko, co następuje: Hegel stoi na stanowisku nowoczesnej 
ekonomii politycznej. Ujmuje on pracę jako istotę, jako realizującą się istotę człowieka; 
widzi   on   tylko   pozytywną   stronę   pracy,   nie   widzi   jej   strony   negatywnej.   Praca   jest 
stawaniem   się   dla   siebie   człowieka  w   ramach  alienacji,   czyli   jako   człowieka 
wyalienowanego.   Hegel   zna   i   uznaje   jedną   tylko   postać   pracy,  abstrakcyjną   pracę 
duchowa. 
A więc to, co w ogóle stanowi istotę filozofii, mianowicie alienację człowieka 
wiedzącego  siebie
, czyli  myślącą  siebie  wyalienowaną  wiedzę ujmuje Hegel jako jej 
istotę, może przeto w przeciwieństwie do filozofii, która go poprzedza, ująć w jedną 
całość poszczególne jej momenty i przedstawić swoją filozofię jako filozofię  w ogóle 
[die  Philosophie].   To,   co   robili   inni   filozofowie   -   rozpatrywali   oni   poszczególne 
momenty   przyrody   i   życia   ludzkiego   jako   momenty   samowiedzy,   i   to   samowiedzy 
abstrakcyjnej   -   to   Hegel  wie  z  czynności  samej   filozofii,   dlatego   jego   wiedza   jest 
absolutna. Przejdźmy teraz do naszego przedmiotu.  Wiedza absolutna. Ostatni rozdział 
„Fenomenologii"
. Istota rzeczy polega na tym, że przedmiot świadomości to nic innego 
jak  samowiedza, albo inaczej, że przedmiot jest tylko  uprzedmiotowioną samowiedza
jest   samowiedza   w   charakterze   przedmiotu.   (Postawienie   znaku   równości   między 
człowiekiem i samowiedza).
Chodzi   więc   o   przezwyciężenie  przedmiotu   świadomości.   Przedmiotowość  jako   taka 
traktowana   jest   jako  wyalienowany  stosunek   człowieka,   stosunek   nie   odpowiadający 
istocie ludzkiej, samowiedzy.  Powrotne przyswojenie  przedmiotowej istoty człowieka, 
która w ramach alienacji ukształtowała się jako obca, oznacza zatem nie tylko zniesienie 
alienacji,   ale   i  przedmiotowości,   czyli   że   człowiek   jest   rozpatrywany   jako   istota 
nieprzedmiotowa, spirytualistyczna.
Ruch przezwyciężania przedmiotu świadomości opisuje Hegel w sposób następujący:
Przedmiot ukazuje się nie tylko jako powracający do własnego ja [in das Selbst] (jest to 
według   Hegla  jednostronne  -tzn.   obejmujące   jedną   tylko   stronę   -   pojmowanie   tego 
ruchu).   Człowiek   zostaje   zrównany   z   własnym   ja.   Ale   własne   ja   to   człowiek   ujęty 

background image

abstrakcyjnie  i  stworzony  przez  abstrakcję.  Człowiek  jest  egocentryczny  [selbstisch]. 
Jego   oko,   jego   ucho   itd.   są  egocentryczne;   każda   z   sił   jego   istoty   posiada   w   nim 
właściwość  egocentryzmu. Ale właśnie dlatego jest rzeczą  całkowicie  błędną  mówić: 
samowiedza  posiada   oczy,   uszy,   siłę   istoty.   Nie   natura   ludzka   stanowi   qualitas 
samowiedzy,   lecz   przeciwnie,   samowiedza   stanowi   qualitas   natury   ludzkiej,   oka 
ludzkiego itd.
Własne   ja,   wyabstrahowane   i   utrwalone   jako   rzecz   dla   siebie   -   to   człowiek   jako 
abstrakcyjny egoista, to egoizm podniesiony w swej czystej abstrakcji do sfery myślenia. 
(Wrócimy do tego później).
Istota ludzka, człowiek  jest dla Hegla równoznaczny z  samowiedza. Wszelka alienacja 
istoty ludzkiej jest przeto dla niego alienacją samowiedzy. Alienacja samowiedzy nie jest 
ujmowana   jako  wyraz,   jako   odzwierciedlający   się   w   wiedzy   i   myśleniu   wyraz 
rzeczywistej  alienacji istoty ludzkiej. Przeciwnie,  rzeczywista, realnie przejawiająca się 
alienacja   jest   ze   swej  najbardziej   wewnętrznej,   ukrytej   -   i   dopiero   przez   filozofię 
ujawnionej - istoty jedynie zjawiskiem alienacji rzeczywistej istoty ludzkiej, samowiedzy. 
Dlatego   też   nauka,   która   tego   docieka,   nazywa   się  fenomenologią.  A   więc   wszelkie 
powrotne przyswojenie wyalienowanej istoty przedmiotowej występuje jako wcielenie 
jej   w   samowiedzę;   człowiek   opanowujący   swoją   istotę   jest  tylko  samowiedzą,   która 
opanowuje swoją przedmiotową istotę; powrót przedmiotu do własnego ja jest właśnie 
przyswojeniem przedmiotu.
Przezwyciężenie przedmiotu świadomości znajduje wszechstronny wyraz w tym:
1) że przedmiot jako taki przedstawia się świadomości jako coś znikającego;
2) że alienacja samowiedzy jest tym, co ustanawia rzeczowość [Dingheit] ;
3) że ta alienacja ma znaczenie nie tylko negatywne, lecz również pozytywne;
4) że ma ona to znaczenie nie tylko dla nas czy też w sobie, ale i dla niej samej;

5)   że  dla   niej  negacja   przedmiotu   czy   też   jego   samozniesienie   otrzymuje   znaczenie 
pozytywne dzięki temu, albo uświadamia ona sobie tę nicość przedmiotu dzięki temu, że 
sama siebie alienuje, w tej alienacji bowiem ustanawia ona  siebie  jako przedmiot albo 
przedmiot jako siebie samą - a to z racji nierozdzielnej jedności bytu dla siebie;
6) z drugiej strony jest tu jednocześnie zawarty i ten moment, że świadomość w takiej 
samej mierze zniosła i wchłonęła w siebie z powrotem tę alienację i tę przedmiotowość, 
że zatem w swoim innobycie jako takim jest u siebie;
7)   jest   to   ruch  świadomości  i   w   ruchu   tym   świadomość   jest   całokształtem   swoich 
momentów;
8)   świadomość   musi   również   odnosić   się   do   przedmiotu   wedle   całokształtu   swoich 
określeń   i   ujmować   go   z   punktu   widzenia   każdego   z   nich.   Ten   całokształt   określeń 
świadomości czyni przedmiot  w sobie istotą duchową, dla świadomości zaś przedmiot 
staje się nią naprawdę przez ujmowanie każdego z określeń przedmiotu z osobna jako 
własnego ja albo dzięki wyżej wspomnianemu duchowemu stosunkowi do nich.
ad 1) To, że przedmiot jako taki przedstawia się świadomości jako coś znikającego, jest 
owym wyżej wspomnianym powrotem przedmiotu do własnego ja.
ad   2)   Alienacja   samowiedzy  ustanawia  rzeczowość.  Ponieważ   człowiek   równa   się 
samowiedzy, przeto jego wyalienowana przedmiotowa istota, czyli  rzeczowość  (to,  co 
jest dla niego przedmiotem, a przedmiotem jest dla niego naprawdę tylko to, co jest dla 
niego   przedmiotem   jego   istoty,   co   zatem   jest   jego   istotą  przedmiotową;  ponieważ 
podmiotem czyni się tu nie rzeczywistego człowieka jako takiego, a zatem i nie przyrodę 
-
  bo   przecież   człowiek   jest  ludzką   przyrodą   -  lecz   tylko   abstrakcję   człowieka, 
samowiedzę, przeto rzeczowość może być tylko samowiedzą wyalienowaną) równa się 
wyalienowanej samowiedzy i rzeczowość jest przez tę alienację ustanowiona. Jasne jest, 
że żywa, naturalna istota, wyposażona i obdarzona przedmiotowymi, tzn. materialnymi 
siłami   istoty,   posiada   również  rzeczywiste,   naturalne   przedmioty  swej   istoty   i   że   jej 
samoalienacja ustanawia świat rzeczywisty, lecz występujący w formie zewnętrzności, a 

background image

więc nie należący do jej istoty i panujący nad nią świat przedmiotowy. Nie ma w tym nic 
niepojętego ani zagadkowego. Byłoby raczej czymś zagadkowym, gdyby się rzecz miała 
przeciwnie.   Ale   jest   również   jasne,   że  samowiedzą  przez   swoją   alienację   może 
ustanawiać tylko rzeczowość, to znaczy tylko rzecz abstrakcyjną, rzecz abstrakcji, a nie 
rzecz realną. I jasne jest także, że rzeczowość w stosunku do samowiedzy nie jest przeto 
bynajmniej czymś samodzielnym, istotnym, lecz tylko tworem przez nią ustanowionym i 
że ten ustanowiony twór zamiast potwierdzać sam siebie jest tylko potwierdzeniem aktu 
ustanawiania, który na moment utrwala swoją energię w postaci produktu, nadając mu 
dla pozoru -lecz tylko na moment - rolę samodzielnego, rzeczywistego przedmiotu.
Kiedy   rzeczywisty,   cielesny  człowiek,   stojący   na   twardym   gruncie   kuli   ziemskiej, 
emanujący i wchłaniający w  siebie  wszystkie  siły przyrody,  poprzez swoją alienację 
ustanawia  rzeczywiste   przedmiotowe  siły   swojej   istoty  jako   przedmioty   obce,   to   nie 
ustanawianie jest podmiotem; jest nim podmiotowość przedmiotowych sił istoty, których 
działanie   musi   być   przeto   również  przedmiotowe.   Istota   przedmiotowa   działa 
przedmiotowo i nie działałaby przedmiotowo, gdyby przedmiotowość nie była zawarta w 
określeniu jej istoty. I tylko dlatego tworzy ona, ustanawia przedmioty, że sama jest przez 
przedmioty ustanawiana, że sama jest od początku  przyrodą. W akcie ustanawiania nie 
przechodzi   ona   od   swojej   „czystej   działalności"   do  tworzenia   przedmiotu   -  jej 
przedmiotowy  produkt  tylko   potwierdza  jej  przedmiotową  działalność,  jej  działalność 
jako działalność przedmiotowej istoty przyrodniczej.
Widzimy   tu,   że   konsekwentny   naturalizm   czy   też   humanizm   różni   się   zarówno   od 
idealizmu, jak i od materializmu będąc zarazem prawdą jednoczącą je oba. Widzimy 
zarazem, że tylko naturalizm jest w stanie pojąć akt historii powszechnej.
{Człowiek  jest bezpośrednio  istotą  przyrodniczą. Jako  istota  przyrodnicza,   i  to  żywa 
istota   przyrodnicza,   jest   on,   z   jednej   strony,   wyposażony   w  siły   przyrodnicze,   siły 
życiowe
,   jest  aktywną  istotą   przyrodniczą;   siły   te   istnieją   w   nim   jako   dyspozycje   i 
zdolności, jako  popędy;  z drugiej strony, jako istota przyrodnicza, cielesna, zmysłowa, 
przedmiotowa jest on istotą pasywną, doznającą [ein leidendes Wesen], uwarunkowaną i 
ograniczoną, jak zwierzę i roślina, to znaczy że przedmioty jego popędów istnieją poza 
nim jako niezależne od niego  przedmioty, które są jednak  przedmiotami  jego  potrzeb, 
przedmiotami
, które są nieodzowne, istotne dla  przejawiania  i potwierdzania  sił jego 
istoty.   To,   że   człowiek   jest   istotą  cielesną,   wyposażoną   w   siły   przyrodnicze,   żywą, 
rzeczywistą,   zmysłową,   przedmiotową,   oznacza,   że   przedmiotem   jego   istoty,   jego 
przejawiania  życia, są  rzeczywiste, zmysłowe przedmioty, albo że może on  przejawiać 
swe   życie   tylko   w   rzeczywistych,   zmysłowych   przedmiotach.  Być  przedmiotowym, 
przyrodniczym, zmysłowym to to samo, co mieć przedmiot, przyrodę, zmysł na zewnątrz 
siebie  albo być  samemu  przedmiotem,  przyrodą,  zmysłem  dla innej  istoty.  Głód  jest 
potrzebą  przyrodniczą,   przeto   dla   swego   zaspokojenia,   dla   uśmierzenia   potrzeba   mu 
przyrody  na zewnątrz  siebie,  przedmiotu  na zewnątrz  siebie.} Głód to przedmiotowa 
potrzeba   ciała,   potrzeba   pewnego  przedmiotu  znajdującego   się   na   zewnątrz   ciała   i 
nieodzownego dla jego integracji i przejawienia jego istoty.  Słońce jest  przedmiotem 
rośliny,   przedmiotem   nieodzownym   dla  niej,  utwierdzającym  jej   życie,   podobnie  jak 
roślina   jest   przedmiotem   słońca   jako  uzewnętrznienie  życiodajnej   siły   słońca, 
przedmiotowej siły istoty słońca.
Istota, która nie ma swojej przyrody na zewnątrz siebie, nie jest istotą przyrodniczą i nie 
uczestniczy w  bycie  przyrody.  Istota,  która nie ma  żadnego przedmiotu  na zewnątrz 
siebie, nie jest istotą przedmiotową. Istota, która sama nie jest przedmiotem dla jakiejś 
innej istoty, nie posiada żadnej istoty, która byłaby dla niej  przedmiotem, a zatem nie 
zachowuje się przedmiotowo, jej byt nie jest bytem przedmiotowym.
Istota nieprzedmiotowa jest istotą nierzeczywistą.
Proszę sobie wyobrazić  istotę,  która  ani sama  nie jest przedmiotem,  ani  nie posiada 
przedmiotu. Taka istota byłaby, po pierwsze, istotą jedyną, poza nią nie istniałaby żadna 
istota, istniałaby ona samotnie, sama jedna. Z chwilą bowiem kiedy istnieją przedmioty 

background image

poza   mną,   z   chwilą   kiedy   nie   jestem  sam,   jestem   czymś  innym,   jakąś  inną 
rzeczywistością
  niż przedmiot na zewnątrz mnie. Dla tego drugiego przedmiotu jestem 
więc inną rzeczywistością niż on, to znaczy jestem jego przedmiotem. Zatem istota, która 
nie jest przedmiotem dla innej istoty, zakłada, że nie istnieje żadna istota przedmiotowa. 
Z chwilą kiedy mam coś jako przedmiot, to przedmiot ten ma mnie jako swój przedmiot. 
Istota  nieprzedmiotowa  zaś   jest   istotą   nierzeczywistą,   niezmysłową,   istotą   tylko 
pomyślaną, to znaczy tylko wyobrażoną, rzeczą abstrakcji. Być zmysłowo to tyle co być 
rzeczywiście, być przedmiotem zmysłu, być przedmiotem  zmysłowym, a więc mieć na 
zewnątrz   siebie   przedmioty   zmysłowe,   przedmioty   swojej   zmysłowości.   Być 
zmysłowym to tyle co być pasywnym, doznającym [leidend sein].
Człowiek jako istota przedmiotowa, zmysłowa, jest tedy istotą pasywną, doznającą [ein 
leidendes  Wesen];   a   że   jest   istotą   ten   swój   stan   odczuwającą,   jest   zarazem   istotą 
obdarzoną namiętnością [ein leidenschaftliches Wesen] ; namiętność, pasja, to siła istoty 
człowieka energicznie sięgająca po swój przedmiot

145a

.

{Ale człowiek jest nie tylko istotą przyrodniczą, lecz jest ludzką istotą przyrodniczą, to 
znaczy istotą istniejącą dla samej siebie; jest tedy  istotą gatunkową  i jako taka musi 
potwierdzać się i przejawiać w swoim bycie i w swojej wiedzy. Ani więc przedmioty 
ludzkie nie są przedmiotami przyrodniczymi w tej postaci, w jakiej dane są bezpośrednio, 
ani też  zmysł ludzki, tak jak  jest  dany bezpośrednio, w swej przedmiotowości, nie jest 
ludzką  zmysłowością,   ludzką   przedmiotowością.   Ani   obiektywnie,   ani   subiektywnie 
przyroda   nie   jest   dana   istocie  ludzkiej  bezpośrednio   i   adekwatnie.}   I   podobnie   jak 
wszystko, co przyrodnicze, musi powstać, tak również człowiek ma swój akt powstania, 
historię, która jednak jest dla niego czymś świadomym i dlatego jako akt powstania jest 
znoszącym się świadomie aktem powstania. Historia jest prawdziwą historią naturalną 
człowieka. - (Do tego trzeba jeszcze wrócić).
Po trzecie, to stanowienie rzeczowości samo jest tylko pozorem, aktem sprzecznym z 
istotą czystego działania, musi ono przeto być z kolei zniesione, rzeczowość musi być 
poddana zaprzeczeniu.
ad  3,  4, 5, 6. - 3) Ta alienacja świadomości ma znaczenie nie tylko  negatywne, lecz 
również pozytywne i 4) to pozytywne znaczenie ma ona nie tylko dla nas czy też w sobie, 
ale i dla niej samej, dla świadomości. 5)  Dla świadomości  negacja przedmiotu czy też 
jego samozniesienie otrzymuje znaczenie  pozytywne dzięki temu, albo uświadamia ona 
sobie tę nicość przedmiotu dzięki temu, że sama siebie alienuje, w tej alienacji bowiem 
rozpoznaje   siebie  jako   przedmiot   albo   przedmiot   jako   siebie   samą,   a   to   z   racji 
nierozdzielnej jedności bytu dla siebie. 6) Z drugiej strony jest tu jednocześnie zawarty i 
ten   moment,   że   świadomość   w   takiej   samej   mierze   zniosła   i   wchłonęła   w   siebie   z 
powrotem tę alienację i tę przedmiotowość, że zatem w swoim innobycie jako takim jest 
u siebie.
Widzieliśmy już, że przyswojenie wyobcowanej istoty przedmiotowej, czyli zniesienie 
przedmiotowości jako wyobcowania - które musi się rozwijać od obojętnej obcości aż do 
rzeczywistego   wrogiego   wyobcowania   -   ma   dla   Hegla   zarazem,   a   nawet   przede 
wszystkim znaczenie zniesienia  przedmiotowości, dla samowiedzy bowiem kamieniem 
obrazy   w   alienacji   jest   nie  określony  charakter   przedmiotu,   lecz   jego  przedmiotowy 
charakter.   Dlatego   przedmiot   jest   czymś   negatywnym,   czymś,   co   się   samo   znosi, 
nicością. Ta nicość przedmiotu ma dla świadomości znaczenie nie tylko negatywne, lecz 
również  pozytywne,   nicość  przedmiotu   stanowi   bowiem   właśnie  samopotwierdzenie 
nieprzedmiotowości, abstrakcji, jej samej. Dla samej świadomości nicość przedmiotu ma 
znaczenie pozytywne dlatego, że  rozpoznaje  ona tę nicość, istotę przedmiotową, jako 
swoją samo alienację, wie, że owa nicość istnieje tylko dzięki
jej samoalienacji...
Sposobem, w jaki świadomość istnieje i w jaki coś dla niej istnieje, jest wiedza. Wiedza 
jest jej jedynym aktem. Dlatego też coś może zaistnieć dla świadomości o tyle, o ile zna 
ona   to  coś.   Wiedza   jest   jej   jedynym   stosunkiem   przedmiotowym.   -Świadomość   zna 

background image

nicość przedmiotu, to znaczy wie, że przedmiot nie różni się od niej, wie o niebycie 
przedmiotu dla niej, ponieważ zna przedmiot jako swoją samo alienację, to znaczy, zna 
siebie (wiedzę jako przedmiot) dzięki temu, że przedmiot jest tylko pozorem przedmiotu, 
złudnym mirażem, ze swej istoty zaś nie jest niczym innym, jak samą wiedzą, która się 
sama  sobie przeciwstawia  i dlatego przeciwstawiła  sobie  nicość, coś, co nie posiada 
żadnej przedmiotowości poza obrębem wiedzy, czyli że wiedza wie, iż kiedy odnosi się 
do jakiegoś przedmiotu, wychodzi tylko poza obręb siebie, alienuje się, że sama tylko się 
jawi sobie jako
  przedmiot albo że tym, co jawi się jej jako przedmiot, jest tylko ona 
sama.
Z  drugiej  strony,  jak powiada  Hegel, jest tu jednocześnie  zawarty i ten  moment,  że 
samowiedza w takiej samej mierze zniosła i wchłonęła w siebie z powrotem tę alienację i 
tę przedmiotowość, że zatem w swoim innobycie jako takim jest u siebie.
W tym rozumowaniu mamy wszystkie iluzje spekulacji zebrane razem.
Po   pierwsze:   w   swoim   innobycie   jako   takim  świadomość,   samowiedza   jest  u   siebie
Dlatego samowiedza człowieka -jeżeli, abstrahując od heglowskiej abstrakcji, postawimy 
ją zamiast samo wiedzy - w swoim innobycie jako takim jest u siebie. Zawiera się w tym, 
po   pierwsze,   to,   że   świadomość   -   wiedza   jako   wiedza,   myślenie   jako   myślenie   - 
utrzymuje   o   sobie,   że   jest   bezpośrednio   czymś  innym  niż   ona   sama:   zmysłowością, 
rzeczywistością,   życiem   -   myśleniem,   które   w   myśleniu   przeszło   samo   siebie 
(Feuerbach)

146

. Moment taki zawiera się w tym o tyle, że dla świadomości jako czystej 

świadomości   kamieniem   obrazy   jest   nie   przedmiotowość   wyalienowana,   lecz 
przedmiotowość jako taka.
Po drugie, zawiera się w tym to, że jeżeli człowiek obdarzony samowiedza rozpoznał i 
zniósł   świat   duchowy   -   albo   powszechny   byt   duchowy   swego   świata   -   jako 
samoalienację,   to   jednak   potwierdza   go   on  ponownie   w   tej   wyalienowanej   postaci   i 
utrzymuje,   że   jest   to   jego   byt   prawdziwy,   przywraca   go   utrzymując,   że   w   swoim 
innobycie jako takim  jest  u siebie. Tak więc np. po zniesieniu religii, po rozpoznaniu 
religii jako produktu samoalienacji znajduje mimo  to potwierdzenie samego siebie w 
religii jako religii. Tutaj właśnie tkwi korzeń fałszywego pozytywizmu Hegla albo jego 
pozornego tylko krytycyzmu (to, co Feuerbach nazywa ustanowieniem, zaprzeczeniem i 
przywróceniem   religii   albo   teologii,   co   należy   jednak   pojmować   w   sensie   bardziej 
ogólnym). Zatem rozum jest u siebie w nierozumie jako nierozumie. Człowiek, który 
zrozumiał, że w prawie, polityce itd. prowadzi życie wyalienowane, prowadzi w tym 
wyalienowanym   życiu   jako   takim   swoje   prawdziwe   życie   ludzkie.   A   zatem 
samoutwierdzenie,   samopotwierdzenie   się   w  sprzeczności  z   samym   sobą,   zarówno   z 
wiedzą, jak i z istotą przedmiotu, ma być prawdziwą wiedza i prawdziwym życiem.
A więc nie może już być mowy o jakimś przystosowaniu się Hegla do religii, do państwa 
itd., albowiem kłamstwo to jest kłamstwem jego zasady.
Jeżeli  wiem, że religia jest  wyalienowaną samowiedza ludzką, to wiem, że w niej jako 
religii potwierdza się nie moja samowiedza, lecz moja wyalienowana samowiedza; wiem 
tedy, że moja samowiedza należąca do samej siebie, do swej istoty, potwierdza się nie w 
religii, lecz przeciwnie, w unicestwionej,
zniesionej religii.
U Hegla tedy negacja negacji nie jest potwierdzeniem prawdziwej istoty właśnie przez 
negację istoty pozornej, lecz potwierdzeniem istoty pozornej lub istoty wyobcowanej z 
siebie   w   swoim   zaprzeczeniu   albo   zaprzeczeniem   tej   istoty   pozornej   jako   istoty 
przedmiotowej, znajdującej się poza człowiekiem i niezależnej od niego, i przemianą jej 
w podmiot.
Dlatego szczególną rolę odgrywa u niego zniesienie, w którym łączą się zaprzeczenie i 
zachowanie, utwierdzenie.
Tak więc na przykład w heglowskiej filozofii prawa zniesione prawo prywatne równa się 
moralności,   zniesiona   moralność   równa   się  rodzinie,   zniesiona   rodzina   równa   się 
społeczeństwu   obywatelskiemu,   zniesione   społeczeństwo   obywatelskie   równa   się 

background image

państwu, zniesione państwo równa się  historii powszechnej. W realnej  rzeczywistości 
prawo prywatne, moralność, rodzina, społeczeństwo obywatelskie, państwo itd. istnieją 
nadal, ale stały się  momentami, egzystencjami i sposobami istnienia człowieka, które 
tracą sens w izolacji, wzajemnie się rozwiązują i tworzą itd. Momenty ruchu.
W ich rzeczywistej egzystencji ta ich ruchliwa istota pozostaje ukryta. Ukazuje się ona, 
objawia dopiero w myśleniu, w filozofii, i dlatego moim prawdziwym bytem religijnym 
jest   mój   byt   w  filozofii   religii,   moim   prawdziwym   bytem   politycznym   -   mój   byt   w 
filozofii prawa, moim prawdziwym bytem przyrodniczym - mój byt w filozofii przyrody
moim prawdziwym bytem artystycznym - mój byt w filozofii sztuki, moim prawdziwym 
bytem  ludzkim -  mój byt w  filozofii. Tak też prawdziwą egzystencją religii, państwa, 
przyrody, sztuki jest filozofia religii, filozofia przyrody, filozofia państwa, filozofia sztuki. 
Jeżeli   jednak   prawdziwym   bytem   religii   jest   dla   mnie   tylko   filozofia   religii   itd.,   to 
prawdziwie religijny jestem tylko jako filozof religii, to neguję rzeczywistą religijność i 
rzeczywiście  religijnego  człowieka.   Zarazem   jednak  potwierdzam  jedno   i   drugie   po 
części   w   obrębie   mego   własnego   bytu   czy   też   w   obrębie   obcego   bytu,   które   im 
przeciwstawiam (gdyż  jest  on tylko ich wyrazem  filozoficznym), po części zaś w ich 
własnej pierwotnej formie, gdyż mają one dla mnie walor tylko  pozornych  innobytów, 
alegorii,   ukrytych   pod   powłokami   zmysłowymi   form   ich   własnego   prawdziwego,   tj. 
mojego bytu filozoficznego

146a

.

Podobnie zniesiona jakość równa się ilości, zniesiona ilość równa się mierze, zniesiona 
miara równa się  istocie, zniesiona istota równa się  zjawisku, zniesione zjawisko równa 
się  rzeczywistości, zniesiona rzeczywistość równa się  pojęciu, zniesione pojęcie równa 
się  obiektywności,   zniesiona   obiektywność   równa   się  idei   absolutnej,   zniesiona   idea 
absolutna równa się  przyrodzie, zniesiona przyroda równa się duchowi  subiektywnemu
zniesiony duch subiektywny równa się obiektywnemu duchowi  moralnemu, zniesiony 
duch   moralny   równa   się  sztuce,   zniesiona   sztuka   równa   się  religii,   zniesiona   religia 
równa się wiedzy absolutnej.
Z jednej strony zniesienie to jest zniesieniem istoty myślowej, a więc myślowa własność 
prywatna   znosi   się   w  myślowe  ujęcie   moralności.   A   że   myślenie   mniema,   że   jest 
bezpośrednio czymś innym niż ono samo, że jest zmysłową rzeczywistością, a więc ma 
swą czynność za czynność także i  zmysłową, realną, przeto owo myślowe zniesienie, 
pozostawiając   w   rzeczywistości   swój   przedmiot   nienaruszonym,   mniema,   że   go 
rzeczywiście przezwyciężyło; z drugiej zaś strony, ponieważ przedmiot stał się teraz dla 
myślenia momentem myśli, przeto myślenie traktuje go również w jego realności jako 
samopotwierdzenie jego samego, samowiedzy, abstrakcji.
Dlatego   też,   z   jednej   strony,   ten   byt,   który   Hegel  znosi  w   filozofię,   nie   jest   wcale 
rzeczywistą religią, państwem, przyrodą, lecz religią, która już jest przedmiotem wiedzy, 
dogmatyką; to samo dotyczy nauki prawa, nauki o państwie, przyrodoznawstwa. A więc 
z jednej strony zajmuje on pozycję przeciwstawną zarówno  rzeczywistej  istocie, jak i 
bezpośredniej  wiedzy  niefilozoficznej   lub   niefilozoficznym  pojęciom  o   tej   istocie. 
Pozostaje więc w sprzeczności z ich potocznymi pojęciami.
Z   drugiej   strony   człowiek   religijny   itd.   może   znaleźć   w   Heglu   swe   ostateczne 
potwierdzenie.
Teraz należy rozpatrzyć - w ramach kategorii alienacji -pozytywne momenty dialektyki 
Hegla.
a)  Zniesienie  jako   ruch   przedmiotowy  wchłaniający   na   powrót  alienację.   {-   Jest   to 
wyrażona w ramach alienacji idea przyswojenia istoty przedmiotowej przez zniesienie jej 
alienacji,   wyalienowane   poznanie  rzeczywistego   uprzedmiotowienia  człowieka, 
rzeczywistego   przyswojenia   przezeń   jego   przedmiotowej   istoty   przez   unicestwienie 
wyalienowanej  determinacji   świata   przedmiotowego,   przez   zniesienie   go   w   jego 
wyalienowanym   bycie,   podobnie   jak   ateizm   jako   zniesienie   boga   jest   stawaniem   się 
humanizmu   teoretycznego,   a   komunizm   jako   zniesienie   własności   prywatnej   jest 
windykacją prawdziwie ludzkiego życia jako własności człowieka, jest stawaniem się 

background image

humanizmu   praktycznego;   albo,   innymi   słowy,   ateizm   jest   humanizmem 
zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie religii, komunizm zaś humanizmem 
zapośredniczonym z sobą samym przez zniesienie własności prywatnej. Dopiero przez 
zniesienie tego pośredniczenia - które stanowi jednak konieczną przesłankę -powstaje 
humanizm poczynający się pozytywnie z samego siebie, humanizm pozytywny.}
Wszakże ateizm, komunizm nie są bynajmniej ani ucieczką, ani abstrakcją, ani utratą 
świata   przedmiotowego,   stworzonego   przez   człowieka,   utratą   sił   jego   istoty,   które 
przybrały   formę   przedmiotową,   ubóstwem,   które   powraca   do   nienaturalnej, 
nierozwiniętej   prostoty.   Przeciwnie,   to   one   dopiero   są   rzeczywistym   stawaniem   się, 
otwartą   realnie   przed   człowiekiem   realizacją   jego   istoty,   realizacją   jego   istoty   jako 
czegoś rzeczywistego.
Rozpatrując   -   wprawdzie   znów   w   formie   wyalienowanej   -   sens  pozytywny  negacji 
odniesionej   do   samej   siebie,   rozpatruje   tedy   Hegel   samowyobcowanie   człowieka, 
alienację jego istoty, jego odprzedmiotowienie i odrzeczywistnienie - jako odzyskanie 
siebie,   przejawianie   istoty,   uprzedmiotowienie   i   urzeczywistnienie.   {Krótko   mówiąc, 
rozpatruje   on   -   w   ramach   abstrakcji   -   pracę   jako   akt  samotworzenia   się  człowieka, 
stosunek  do  siebie  jako  do  istoty  obcej  i   realizowanie   siebie  jako  istoty  obcej,  jako 
stającą się świadomość gatunkową i życie gatunkowe.}
b) Ale u Hegla - niezależnie lub raczej w konsekwencji wyżej  opisanego opacznego 
ujęcia   sprawy   -   akt   ten,  po   pierwsze,   ma   charakter  czysto   formalny,   ponieważ   jest 
abstrakcyjny,  ponieważ istota ludzka sama jest rozpatrywana tylko jako  abstrakcyjna 
istota myśląca
, jako samowiedza, a
po drugie, jako że ten punkt widzenia jest  formalny i  abstrakcyjny, zniesienie alienacji 
staje   się   potwierdzeniem   alienacji   albo,   inaczej   mówiąc,   dla   Hegla   ów   ruch 
samotworzenia się, samouprzedmiotowiania się jako samoalienacji i samowyobcowania - 
to  absolutne  i dlatego ostateczne  ludzkie przejawianie żyda, będące samo sobie celem, 
uspokajające się w sobie i docierające do swej istoty.
Ruch ten rozpatrywany w jego abstrakcyjnej formie, jako dialektyka, traktowany jest 
zatem jako  prawdziwe życie ludzkie, ale że jest abstrakcją, alienacją życia ludzkiego, 
przeto jest traktowany jako  proces boski  - jako boski proces człowieka, proces, który 
przebywa sama jego różna od niego, abstrakcyjna, czysta, absolutna istota.
Po trzecie: proces ten musi mieć swego nosiciela, swój podmiot; podmiotem jednak jest 
dopiero   rezultat;   tym   rezultatem,   podmiotem,   który   jest   świadomy   siebie   jako 
samowiedzy   absolutnej,   jest   przeto  bóg,   duch   absolutny,   świadoma   siebie   i 
urzeczywistniająca   się   idea
.   Człowiek   rzeczywisty   i   rzeczywista   przyroda   stają   się 
jedynie   predykatami,   symbolami   tego   ukrytego,   nierzeczywistego   człowieka   i   tej 
nierzeczywistej   przyrody.   Podmiot   i   predykat   pozostają   więc   do   siebie   w   stosunku 
absolutnie opacznym: mistyczny podmiot-przedmiot albo subiektywność rozciągająca się 
na obiekt, podmiot absolutny
 jako proces, jako podmiot, który się alienuje i z tej alienacji 
powraca do siebie wchłaniając  ją jednak na powrót w  siebie, oraz podmiot  jako ten 
proces; czyste, bezustanne krążenie w sobie.
Najprzód co do formalnego i abstrakcyjnego  ujmowania aktu samotworzenia czy też 
samouprzedmiotowiania się człowieka.
Ponieważ   Hegel   stawia   znak   równości   między   człowiekiem   a   samowiedza,   przeto 
wyalienowany   przedmiot,   wyalienowana   rzeczywistość   istoty   człowieka   jest   niczym 
innym,   jak  świadomością  alienacji,   myślą   o   alienacji,   jej  abstrakcyjnym  i   dlatego 
beztreściowym i nierzeczywistym wyrazem,  negacją. Dlatego i zniesienie alienacji jest 
niczym   innym   jak   abstrakcyjnym,   beztreściowym   zniesieniem   owej   beztreściowej 
abstrakcji,  negacją negacji. Dlatego pełna treści, żywa, zmysłowa, konkretna czynność 
samouprzedmiotowiania  się staje się jedynie  jej abstrakcją,  absolutną negatywnością
abstrakcją, która z kolei utrwala się jako taka i jest myślana jako czynność samoistna, 
jako po prostu czynność. Ponieważ ta tak zwana negatywność jest niczym innym, jak 
abstrakcyjną, beztreściową formą owego rzeczywistego żywego aktu, przeto również jej 

background image

treść   może   być   tylko   treścią  formalną,   otrzymaną   przez   abstrahowanie   od   wszelkiej 
treści.   Są   to   więc   ogólne,   abstrakcyjne,   właściwe   każdej   treści   i   dlatego   zarówno 
obojętne wobec każdej treści, jak i właśnie dlatego dla każdej treści nadające się formy 
abstrakcji
,   formy   myślenia,   kategorie   logiczne,   oderwane   od  rzeczywistego  ducha   i 
rzeczywistej przyrody. (Treść logiczną negatywności absolutnej analizujemy dalej).
Strona pozytywna tego, czego tu w swojej spekulatywnej logice Hegel dokonał, zawiera 
się w tym, że określone pojęcia, ogólne stale formy myślenia są w swojej samoistności 
wobec przyrody i ducha koniecznym rezultatem ogólnej alienacji ludzkiej istoty, a więc 
również ludzkiego myślenia, i że Hegel przedstawił je dlatego jako momenty procesu 
abstrakcji   i   ujął   je   w   jedną   całość.   Tak   więc   na   przykład   zniesiony   byt   jest   istotą, 
zniesiona istota pojęciem, zniesione pojęcie... ideą absolutną. Ale czymże z kolei jest 
idea absolutna? Z kolei znosi ona samą siebie, jeżeli nie chce całego aktu abstrakcji 
dokonać znów od początku i zadowolić się tym, że jest całokształtem abstrakcji albo 
abstrakcją   pojmującą   siebie.   Ale   abstrakcja   pojmująca   siebie   jako   abstrakcję   jest 
świadoma swojej nicości; musi się wyrzec siebie jako abstrakcji i w ten sposób dochodzi 
do czegoś, co jest jej zupełnym przeciwieństwem, do  przyrody. Cała  logika jest tedy 
dowodem, że myślenie abstrakcyjne samo przez się jest niczym, że idea absolutna sama 
przez się jest niczym, że tylko przyroda jest czymś.
Idea absolutna, idea abstrakcyjna, która „rozważana od strony swej jedności ze sobą jest 
oglądem" (Hegel, „Encyklopedia", wyd. 3, str. 222)

147

, która (1. c.) „w swej absolutnej 

prawdzie  decyduje się wyzwolić z siebie  moment swej szczególności, czyli pierwszego 
określenia i innobytu, ideę bezpośrednią jako swe odbicie, wyzwolić z samej siebie siebie 
jako  przyrodę", cała  ta idea  zachowująca  się tak  osobliwie  i  dziwacznie,  idea,  która 
przyprawiła heglistów o tak straszliwe bóle głowy, jest niczym innym, jak abstrakcją - to 
znaczy abstrakcyjnym  myślicielem - która nauczona doświadczeniem i rozpoznawszy 
swą prawdziwą istotę decyduje się pod pewnymi  warunkami - fałszywymi  i również 
jeszcze abstrakcyjnymi -wyrzec się siebie i na miejsce swego bytu u siebie, niebytu, swej 
ogólności i nieokreśloności postawić swój innobyt, czyli to, co szczególne i określone; 
decyduje się wyzwolić z siebie przyrodę, która była w niej ukryta jedynie jako abstrakcja, 
jako rzecz myślowa, to znaczy porzucić abstrakcję i spojrzeć wreszcie na wolną od niej 
przyrodę. Idea abstrakcyjna, która staje się bezpośrednio  oglądem, jest właśnie  takim 
myśleniem  abstrakcyjnym,  które wyrzeka się siebie i decyduje  się na to, by stać się 
oglądem. Całe to przejście logiki w filozofię przyrody jest niczym innym jak przejściem 
- którego abstrakcyjnemu myślicielowi tak trudno dokonać i które dlatego opisuje tak 
fantastycznie   -   od  abstrahowania  do  oglądu.   Mistycznym  uczuciem,   które   wygania 
filozofa ze sfery myślenia abstrakcyjnego do sfery oglądu, jest nuda, tęsknota za treścią.
(Człowiek wyalienowany z samego siebie jest myślicielem wyalienowanym również ze 
swej  istoty,   to   znaczy   ze   swej   istoty   przyrodniczej   i   ludzkiej.   Myśli   jego   są   przeto 
zastygłymi duchami przemieszkującymi gdzieś poza przyrodą i poza człowiekiem. Hegel 
wszystkie te zastygłe duchy zamknął razem w swojej „Logice", rozpatrując każdego z 
nich najprzód jako negację, tzn. jako alienację ludzkiego myślenia, potem jako negację 
negacji,   tzn.   jako   zniesienie   tej   alienacji,   jako  rzeczywistą  manifestację   ludzkiego 
myślenia; ponieważ jednak ta negacja negacji nie wyzwoliła się jeszcze sama z alienacji, 
jest   ona   po   części   równoznaczna   z   restytuowaniem   tych   zastygłych   duchów   w   ich 
alienacji,  po części oznacza zatrzymanie  się na ostatnim akcie, odniesienie siebie do 
samej siebie w alienacji jako prawdziwym bycie tych zastygłych duchów

147a

, po części 

zaś - jako że owa abstrakcja ogranicza się do samej siebie i jest jej bezbrzeżnie nudno z 
sobą samą - wyrzeczenie się abstrakcyjnego myślenia, które porusza się tylko w obrębie 
myślenia,  które nie ma  oczu, zębów, uszu, nie ma  niczego,  występuje  u Hegla jako 
postanowienie uznania przyrody za istotę i oddania się oglądowi).
Ale również  przyroda, ujmowana abstrakcyjnie, dla siebie, utrwalona w oderwaniu od 
człowieka,   jest   dla   człowieka  niczym.   Rozumie   się   samo   przez   się,   że   abstrakcyjny 
myśliciel, który zdecydował się na ogląd, patrzy na nią abstrakcyjnie. Gdy przedtem 

background image

przyroda   spoczywała   zamknięta   przez   myśliciela   jako   idea   absolutna,   jako   rzecz 
myślowa w postaci dla niego samego tajemniczej i zagadkowej, to teraz, kiedy ją z siebie 
wyzwolił,  w rzeczy samej wyzwolił tylko  tę  abstrakcyjną przyrodę, tylko  abstrakcję 
myślową
  przyrody,   nadał   jej   jednak   to   znaczenie,   że   jest   innobytem   myśli,   że   jest 
przyrodą   rzeczywistą,   oglądaną,   różną   od   myślenia   abstrakcyjnego.   Albo   -   mówiąc 
językiem ludzkim - w swoim oglądzie przyrody abstrakcyjny myśliciel przekonuje się, że 
istoty,   o   których   w   boskiej   dialektyce   mniemał,   że   tworzy   je   z   niczego,   z   czystej 
abstrakcji, jako czyste produkty pracy myślowej, która przebiega sama w sobie i nigdzie 
nie   spogląda   w   realną   rzeczywistość,   są   niczym   innym,   jak  abstrakcjami   określeń 
przyrody
.   A   więc   cała   przyroda   powtarza   mu   abstrakcje   logiczne,   tyle   że   w   formie 
zmysłowej, zewnętrznej. On zaś znów analizuje ją i te abstrakcje. Jego ogląd przyrody 
jest  zatem  tylko procesem potwierdzenia jego abstrahowania od oglądu przyrody, jest 
tylko powtórzonym przez niego świadomie aktem tworzenia jego abstrakcji. Tak więc na 
przykład   czas   równa   się   negatywności   odniesionej   do   siebie   samej   (1.   c,   str.   238). 
Zniesionemu stawaniu się jako bytowi odpowiada - w formie przyrodniczej -zniesiony 
ruch jako materia. Światło jest  przyrodniczą  formą  te fleksji introspekcyjnej.  Ciało w 
postaci księżyca i komety jest przyrodniczą formą przeciwieństwa, które według „Logiki" 
jest, z jednej strony, pozytywnością zgadzającą się na samej sobie, z drugiej zaś strony - 
negatywnością  zasadzającą  się  na samej  sobie.  Ziemia  jest  przyrodniczą  formą  racji 
logicznej, jako negatywna jedność przeciwieństwa itp.
Przyroda jako przyroda, to  znaczy  o tyle, o ile różni się jeszcze zmysłowo od owego 
tajemnego, ukrytego w niej sensu, przyroda oddzielona, różna od tych abstrakcji, jest 
nicością, która objawia się jako nicość, jest czymś  bezsensownym  albo ma tylko sens 
zewnętrzności, która została zniesiona.
„W punkcie widzenia finalistycznej teleologii mieści się słuszna przesłanka, że przyroda 
nie zawiera celu absolutnego w sobie samej" (str. 225).
Celem jej jest potwierdzenie abstrakcji.
„Przyroda pojawiła się jako idea w  formie innobytu. Ponieważ  idea  występuje wobec 
tego jako zaprzeczenie samej siebie czy też jako zewnętrzna wobec siebie, przeto sprawa 
ma się nie tak, że przyroda jest zewnętrzna tylko w sensie względnym, w stosunku do tej 
idei, ale tak, że zewnętrzność stanowi określenie, w którym występuje ona jako przyroda" 
(str. 227).
Zewnętrzność należy tu rozumieć nie jako zmysłowość, która się uzewnętrznia i otwiera 
dla światła, dla zmysłowego człowieka; zewnętrzność tę należy tu pojmować w sensie 
alienacji, braku, ułomności, której być nie powinno. Albowiem prawdziwa jest wciąż 
jeszcze idea. Przyroda jest tylko  formą jej innobytu. A ponieważ myślenie abstrakcyjne 
jest istotą, wobec tego to, co jest w stosunku do niego zewnętrzne, jest z istoty swojej 
tylko  czymś   zewnętrznym.   Abstrakcyjny   myśliciel   uznaje,   że   istotę   przyrody   stanowi 
zmysłowość,   zewnętrzność,   w   przeciwieństwie   do   obracającego   się  w   sobie   samym 
myślenia. Ale zarazem wyraża on to przeciwieństwo w ten sposób, że ta  zewnętrzność 
przyrody
, jej przeciwieństwo do myślenia stanowi jej brak, że przyroda, o ile różni się od 
abstrakcji, jest istotą niedoskonałą. Istota, niedoskonała nie tylko dla mnie, nie tylko w 
moich oczach, lecz niedoskonała sama przez się, ma na zewnątrz siebie coś, czego jej 
brak. To znaczy, że jej istota jest czymś innym niż ona sama. Toteż dla abstrakcyjnego 
myśliciela   przyroda   musi   się   sama   znieść,   ponieważ   założył   ją   już   jako   istotę 
potencjalnie zniesioną.
„Duch ma dla nas jako swoją przesłankę przyrodę, której sam jest prawdą, jest więc w 
stosunku do przyrody czymś  absolutnie pierwotnym. Przyroda  znikła  w tej prawdzie, 
duch zaś okazał się ideą, która osiągnęła swój byt dla siebie i której przedmiotem, jako 
też  podmiotem, jest  pojęcie.  Tożsamość ta jest  absolutną negatywnością, ponieważ w 
przyrodzie   pojęcie   ma   swoją   całkowitą   zewnętrzną   obiektywność,   ale   ta   jego 
samoalienacja została zniesiona, przez co stało się ono tożsame z sobą. Jest więc ono tą 
tożsamością tylko jako powrót z przyrody" (str. 392). „Objawianie się, które jako idea 

background image

abstrakcyjna  jest   bezpośrednim   przejściem   do  przyrody,   jej  stawaniem   się,  jest  jako 
objawianie   się   ducha,   który   jest   wolny,  stanowieniem  przyrody   jako  jego  świata; 
stanowieniem, które zarazem jako refleksja  zakłada  świat jako samodzielną przyrodę. 
Objawianie się w pojęciu jest tworzeniem przyrody jako bytu ducha, w którym daje on 
sobie  potwierdzenie  i  prawdę  swej wolności".  „Absolutem jest duch;  jest to najwyższa 
definicja absolutu"

148

.

PRZYPISY

113

  „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.".  Praca ta doszła do nas w postaci 3 

rękopisów, z których  każdy ma  swą odrębną paginację (rzymskie  cyfry).  Z rękopisu 
drugiego   zachowały   się   tylko   cztery   ostatnie   strony   (str.   XL-XLIII).   W   rękopisie 
pierwszym każda ze składających się nań 27 stron podzielona została pionowymi linia mi 
na 3 kolumny, i każda kolumna zaopatrzona została na każdej stronie - jeszcze przed jej 
wypełnieniem   -   tytułem:   „Płaca   robocza",   „Zysk   z   kapitału",   „Renta   gruntowa".   Od 
strony XXII do końca rękopisu pierwszego Marks pisał przez wszystkie trzy kolumny, 
nie   licząc   się   z   uprzednio   wpisanymi   tytułami.   Tekst   tych   sześciu   stron   (str.   XXII-
XXVII) nosi w obecnym wydaniu redakcyjny tytuł „Praca wyobcowana". Rękopis trzeci 
składa się z dużych 43 stron, podzielonych na dwie kolumny i ponumerowanych przez 
samego   Marksa.   Pod   koniec   trzeciego   rękopisu   (na   str.   XXXIX-XL)   znajduje   się 
„Przedmowa". — 497.

114

  Przedmowa ta nie stanowi skończonej całości, ani też nie można uważać, że jest to 

wersja ostateczna, przeznaczona do druku. Jest to pełen przekreśleń i szkicowych ujęć 
pierwszy rzut przedmowy do pracy, którą Marks chciał napisać, a której części doszły  
do nas jako tzw. „Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r.". 
Plany swe, nakreślone w 
„Przedmowie", Marks zrealizował w pełni - po gruntownych studiach - w serii swych 
późniejszych, szczegółowych prac z zakresu filozofii i ekonomii. - 499.

115

  Mowa o artykule pt. „Przyczynek do krytyki  heglowskiej filozofii prawa. Wstęp", 

który ukazał się w czasopiśmie „Deutsch-Französische Jahrbücher", Paryż 1844 (patrz 
tom niniejszy, str. 457-473). - 499.

116

  Wyrażenia   z   artykułów  Brunona   Bauera  zamieszczonych   w   miesięczniku 

„Allgemeine Literatur-Zeitung" w numerach z grudnia 1843r. oraz z marca i z lipca 1844 
r. - 499.

117

 Moses Hess, „Sozialismus und Communismus" („Socjalizm i komunizm"), „Die eine 

und die ganze Freiheit" („Wolność jednostki i ogółu"), „Philosophie der Tat" („Filozofia 
czynu") w zbiorze „Einundzwanzig Bogen aus der Schweiz", Zurych i Winterthur 1843. -
500, 582.

117a

 Patrz tom niniejszy, str. 750-781. - Red. 500

118

  Ludwig Feuerbach,  „Grundsätze der Philosophie der Zukunft", Zurych i Winterthur 

1843. - 500.

119

 Ludwig Feuerbach, „Vorläufige Thesen zur Reformation der Philosophie" w II tomie 

zbioru   „Anekdota   zur   neuesten   deutschen   Philosophie   und   Publicistik",   Zurych   i 
Winterthur 1843. - 500.

120

 Mowa tu o Brunonie Bauerze i jego grupie z „Allgemeine Literatur-Zeitung". - 500.

121

  Patrz  F.   Engels  i  K.   Marks,  „Święta   Rodzina,   czyli   krytyka   krytycznej   krytyki", 

(Dzieła, t. 2 niniejszego wydania). - 502.

122

 Marks posługiwał się przekładem francuskim: „Recherches sur la nature et les causes 

de   la   richesse   des   nations";   par  Adam   Smith.  Traduction   nouvelle   avec   les   notes   et 
observations; par Germain Garnier. Paryż 1802. - Stąd wszystkie podawane później przez 
Marksa strony pracy Smitha odnoszą się do wydania francuskiego. (Por.  Adam Smith, 
„Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów", Warszawa 1954, t. I, str. 88, 
92). - 503.

123

 Por. tamże, str. 74-75. - 505.

124

 Por. tamże, str. 76-77. - 507.

background image

125

  Wilhelm   Schulz,  „Die   Bewegung   der   Produktion.   Eine   geschichtlich-statistische 

Abhandlung", Zurych i Winterthur 1843. - 511.

126

 Charles Constantin Pecqueur, „Théorie nouvelle d'économie sociale et politique, ou 

études sur l'organisation des sociétés", Paryż 1842. - 513.

127

 Charles Loudon, „Solution du problème de la population et de la subsistance", Paryż 

1842. - 513.

128

  Eugène Buret,  „De la misère des classes laborieuses en Angleterre et en France", 

Paryż 1840. - 514.

129

 Jean Baptiste Say, „Traité d'économie politique, ou simple exposition de la manière 

dont se forment, se distribuent et se consomment les richesses", wydanie trzecie, Paryż 
1817.  Wydanie polskie: „Wykład ekonomii politycznej, czyli proste wyłuszczenie, jak 
się tworzą, rozdzielają i spożywają bogactwa" przez Jana Baptiste Say, tłumaczenie z 
francuskiego przez Damazego Dzierożyńskiego, Warszawa 1821; por. t. I, str. 140-141. - 
517.

129a

 W tym miejscu rękopisu Marks zrobił przypis w języku francuskim: „Wiadomo, że na 

wielkich uprawach zajęta jest zwykle przy pracy tylko niewielka ilość rąk". - Red.

130

 Cały ten ustęp (łącznie z cytatami z książki Ricarda „Zasady ekonomii politycznej i 

opodatkowania"   i   z   książki   Sismondiego   „Nowe   zasady   ekonomii   politycznej"   etc.) 
wzięty jest z pracy Bureta, cyt. wyd., t. I, str. 6-7. - 529.

131

 Por. cyt. wydanie polskie, t. I, str. 136-137. - 531.

131a

 Na tym kończy się rękopis pierwszy. - Red.

132

  Tak zaczyna się czterdziesta strona drugiego rękopisu. Początkowych stron brak. - 

561.

133a

  Tygodnik   wydawany   w   Paryżu   w   latach   1789-91,   stanowiący   serię   pamfletów 

jakobina Camille'a Desmoulins. - 565.

133b

 Napuszony staroheglowski teolog Funke ze łzami w oczach powtarza za panem Leo, 

jak   to   w   czasie   zniesienia   poddaństwa   pewien   niewolnik   nie   chciał   przestać   być 
własnością szlachecką.  Porównaj także  patriotyczne fantazje Justusa Masera

134

, które 

wyróżniają   się   tym,   że   ani   na   chwilę   nie   wykraczają   poza   poczciwy, 
drobnomieszczański, „domorosły", pospolity, ograniczony horyzont filistra, a pomimo to 
są czystymi fantazjami. Ta sprzeczność sprawiła, że tak urzekają umysłowość niemiecką.

134

 Justus Moser, „Patriotische Phantasien", Berlin 1774-1778. - 566.

134a

 Na tym kończy się rękopis drugi, — Red.

134b

 Ekonomia ta jest samoistnym ruchem własności prywatnej, który w świadomości stał 

się ruchem dla siebie, nowoczesnym przemysłem jako samoistnym podmiotem. 

134c

 Patrz tom niniejszy, str. 755. - Red

134d

 Prostytucja to tylko szczególny wyraz powszechnej prostytucji robotnika, a ponieważ 

prostytucja   jest   stosunkiem   obejmującym   nie   tylko   prostytuowanego,   lecz   i 
prostytuującego   —   którego   nikczemność   jest   jeszcze   większa   —   to   do   tej   kategorii 
należy także kapitalista itp.

134e

 Dlatego jest ona tak samo wieloraka, jak wielorakie są określenia istoty działania 

ludzkie.

134f

  Praktycznie mogę ustosunkować się do rzeczy po ludzku tylko wtedy, kiedy rzecz 

ustosunkowuje się po ludzku do człowieka.

134g

 Por. tom niniejszy, str. 626-628. - Red.

134h

 W oryginale słowo trudne do odczytania. - Red.

134i

  W rękopisie  udarty lewy dolny róg stronicy,  wskutek czego  zachowały się tylko 

końcowe   słowa   sześciu   wierszy   (podane   w   następnym   przypisie).   Można   z   nich 
wywnioskować, że Marks krytykuje tu heglowskie przezwyciężenie alienacji. - Red.

134j

 Przy ,,przezwyciężeniu" alienacji ,,na modłę staroniemiecką - na sposób heglowskiej 

fenomenologii", to znaczy przy przezwyciężeniu jej tylko w „świadomości" podmiotu. - 
Red.

134k

 Urwana dolna część stronicy rękopisu; brak trzech lub czterech wierszy. - Red.

background image

135

 Por. cyt. wyd. polskie, t. I, str. 31. - 604.

136

  Antoine Destutt de Tracy,  „Éléments d'idéologie. IV-e et V-e parties.  Traité de la 

volonté et de ses effets", Paryż 1826, str. 68, 78. -604.

137

 Por. cyt. wyd. polskie, t. I, str. 323, 77. - 605.

138

  Frédéric   Skarbek,  „Théorie   des   richesses   sociales",   Paryż   1839.  Por.  Fryderyk 

Skarbek, „Ogólne zasady nauki gospodarstwa narodowego, czyli czysta teoria ekonomii 
politycznej". Warszawa 1955, t. I, str. 27-28, 61, 89-96. - 605.

139

  Por.  James  Mill,  „Éléments   d'économie   politique"  (przełożył   z  angielskiego  J.  T. 

Parisot), Paryż 1823, str. 7, II-12. - 605.

139a

 Na tym urywa się ta czcić trzeciego rękopisu, która stanowi uzupełnienie do XXXIX 

stronicy rękopisu drugiego. - Red.

139b

 Por. str. 626-628. - Red. 

139c

 W rękopisie stówo trudne do odczytania. - Red.

140

 Przekład Emila Zegadłowicza, Warszawa 1953, cz. I, str. 119. - 610.

140a

 Uważano wówczas, że wyrywanie poduszki spod głowy umierającego przyśpieszało 

jego śmierć. - Red.

140b

 Podkreślenia Marksa. - Red.

141

 Wiliam Szekspir, „Tymon Ateńczyk", akt IV. Dzieła, t. V, str. 580, 594, PIW 1958. 

Tłum. Leon Ulrich. - 611.

141a

 W oryginale gra słów: scheiden — rozłączać, separować; Scheidemünze — moneta 

zdawkowa. — Red.

141b

 W rękopisie brak w tym miejscu kawałka strony. - Red.

142

  Bruno Bauer,  „Kritik der evangelischen Geschichte der Synoptiker", t. I, II, Lipsk 

1841, t. III, Brunszwik 1842. - 615

143

 Bruno Bauer, „Das entdeckte Christentum", Zurych i Winterthur 1843. - 615.

144

 Bruno Bauer, „Die gute Sache der Freiheit und meine eigene Angelegenheit", Zurych i 

Winterthur 1842, str. 193.  Autorem pytania był nie Gruppe, jak podaje przez pomyłkę 
Marks, lecz Marheineke. - 616.

145

 Mowa o „Allgemeine Literatur-Zeitung". - 616.

145a

  Feuerbach   rozpatruje   zaprzeczenie   zaprzeczenia,   konkretne   pojęcie,   również   jako 

myślenie, które w myśleniu przechodzi siebie i jako myślenie chce być bezpośrednio 
oglądem, przyrodą, rzeczywistością.

145a  

Język niemiecki pozwala tu na taką grę słów - przejście od pasywności, doznawania 

czegoś,   cierpienia   czegoś   do  namiętności,  pasji.   Począwszy   zresztą   od   greki,   gdzie 
cierpienie   czegoś,   odbieranie   wrażeń   jest   połączone   w   jednym   -   nader   bogatym 
semantycznie - słowie z afektem, namiętnością poprzez łacinę i języki romańskie ciągnie 
się to etymologiczne powinowactwo tych dwóch dla Polaka odrębnych pojęć. Podobnie 
w języku rosyjskim spotykamy się z analogicznym zjawiskiem. - Red.

146

 W § 30 dzieła „Grundsätze der Philosophie der Zukunft" Feuerbach mówi: „Hegel to 

myśliciel, który przeszedł siebie w myśleniu". - 630.

146a

 Cały ten akapit Marks dopisał później na marginesie, stąd akapit następny wiąże się 

ściśle z poprzednio omówionym zagadnieniem. - Red.

147

 Georg Wilhelm Friedrieb Hegel, „Encyklopedie der philosophischen Wissenschaften 

im Grundrisse", 3 wydanie, Heidelberg 1830. - 636.

147a

To znaczy, że na miejsce owych zastygłych abstrakcji stawia Hegel krążący w samym 

sobie   akt   abstrakcji;   dzięki   temu,   i   to   jest   jego   zasługą,   mógł   on   wskazać   źródło 
wszystkich tych nieodpowiednich pojęć (które, jeśli chodzi o ich pierwotne pochodzenie, 
należą   do   różnych   filozofii),   ująć   je   syntetycznie   i   zamiast   jakiejś   jednej   określonej 
abstrakcji uczynić przedmiotem krytyki abstrakcję wyczerpującą je, wszechogarniającą. 
(Zobaczymy później, dlaczego Hegel oddziela myślenie od  podmiotu,  ale już teraz jest 
rzeczą  jasną, że jeżeli nie ma człowieka, to i manifestacja jego istoty nie może być 
ludzka i dlatego również myślenie nie mogło być rozpatrywane jako manifestacja istoty 

background image

człowieka pojmowanego jako podmiot ludzki i przyrodniczy, obdarzony oczami, uszami 
itd., żyjący w społeczeństwie, świecie i przyrodzie).

148

 Tamże, str. 393. - 639.