background image

Wacław Potocki

Kto mocniejszy, ten lepszy

(fragmenty)

"Temuż nieborakowi wsi wzięły kaduki".

"Czemuż to?" - "Bo źle wierzył". - "Takowej nauki

W żadnym piśmiem nie czytał: on by, sam dla siebie,

Co najlepiej chciał wierzyć, żeby mógł być w niebie".

"Z Kościołem trzeba wierzyć bez wszelkiego swaru".

"Wżdyć wiara jest dar Boży - a nuż tego daru

Temu nieborakowi nie chciał Bóg dać, to mu

Wioskę wziąć, to go wygnać na tułactwo z domu? 

Niejedenże katolik nie wierzy z Kościolem,

Czemuż mu wsi nie biorą z aryjany społem?" 

"Każdy wierzy, co Kościół, chyba że nie czyni".

" To taki gorzej niźli aryjan przewini!"

"Przeczże ten nabożeństwa dla wsi nie odmienił?"

"Bo drożej niżeli wieś swoję wiarę cenił. (...)"

"A o naszej co mówią aryjani wierze?"

" To, co my o ich: że w niej nieważne pacierze. 

Czemuż my ich, nie oni z ojczyzny nas ruszą?

Wżdy szlachta, o równą się z nami wolność kuszą!" 

"Bo nas więcej niźli ich". - "Już teraz pomału 

Przychodzę do rozumu: lis ze lwem do działu.

Nie, żeby oni jaką zasłużyli winę,

Tylko że słabszy, przeto z nimi za drabinę. (...) 

Rzadko kiedy gwałtowna rada dobra bywa,

Nie wadziło poczekać z tym plewidłem żniwa.

l kalwini-ć nie wierzą kościelnej nauki,

Czemuż na nich takiejże nie zażyjem sztuki?

I ci w Polszcze nie wieczni; skoro się przerzedzą, 

Upewniam, że Angliją z Holendry nawiedzą".

Ogród, ale nie plewiony...

Nierządem Polska stoi

Nierządem, powiedział ktoś dawno, Polska stoi; 

Gdyby dziś pojźrał z grobu po ojczyźnie swojej, 

Zawołałby co garła: Wracam znowu, skądem, 

Żebym tak srogim z Polską nie ginął nierządem! 

Co rok to nowe prawa i konstytucyje,

Ale właśnie w tej wadze jako minucyje:

Póty Jeżą na stole, póty nam się zdadzą,

Póki astrologowie inszych nie wydadzą,

Dalej w kąt albo małym dzieciom dla zabawy -

założyłby naszymi Sukiennice prawy.

Nikt nie słucha, żaden się nie ogląda na nie,

Szlachta tylko uboga i biedni ziemianie,

Którzy się na dziesiątej opierają części,

I to ledwie, tak inszy stan Polskę zagęści.

Mądry, możny albo kto dostąpił honoru,

Księstwa, grabstwa - ten wolen; niechajże poboru 

Szlachcic który nie odda - zaraz mu po szląsku 

Pozwy, egzekucyje ślą na onym kąsku,

Że niejeden, niestetyż, z serdecznym dziś płaczem

Z dziatkami cudze kąty pociera tułaczem.

Ogród, ale nie plewiony...

Pospolite ruszenie 

background image

Dano znać do obozu od placowej straży, 

Że nieprzyjaciel nocą na imprezę waży, 

Że Kozacy strzelają często z samopałów.

Toż rotmistrz: "Dobosz, obudź ichmości do wałów! 

Niechaj każdy przy swoim zbrojno stawa koszu;

Nie mijajże żadnego namiotu, doboszu!"

A ten: "Wstawajcie waszmość czym prędzej, dla Boga, 

Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga!"

A jaki taki w swoim ozwie się namiecie:

"Bij kto skurwego syna kijem, niech nie plecie!

Kto widział ludzi budzić w pierwospy! Oszalał

Pan rotmistrz abo sobie gorzałki w czub nalał? 

Niechże sam strzeże, jeśli tak dalece tchorzy,

A wolnej, równej szlachty sobie, snem nie morzy! 

Sprawi się w Proszowicach, za pomocą Bożą,

Że braciej rozkazuje z chłopami na strożą!"

Widząc dobosz, że go nikt zgoła nie usłucha,

Poszedł i sam spać, nim kto strzepie mu kożucha;

I rotmistrz, towarzystwo kiedy się nie trwoży,

Zdjąwszy zbroję ze grzbieta, znowu się położy.

Ogród, ale nie plewiony...

Zbytki polskie

O czymże Polska myśli i we dnie, i w nocy?

Żeby sześć zaprzęgano koni do karocy;

Żeby srebrem pachołków od głowy do stopy,

Sługi odziać koralem, burkatełą stropy;

Żeby na paniej perły albo dyjamenty,

A po służbach złociste świeciły się sprzęty;

Żeby pyszne aksamit puszyły sobole;

Żeby im grały trąby, skrzypce i wijole;

Żeby po stołach w cukrze piramidy stały

I winem z suchych groznów wspienione kryształy. 

Już ci niewiasty złotem trzewiki, niestoty,

Mężowie nim wszeteczne wyszywają boty,

Już perły, już kanaki noszą przy kontuszach; 

Poczekawszy, będą je nosili na uszach.

Żeby w drodze karety, w domu drzwi barwiani 

Strzegli z zapalonymi lontami dragani -

O tym szlachta, panowie, o tym myślą księża,

Choć się co rok w granicach swych ojczyzna zwęża, 

Choć na borg umierają żołnierze niepłatni,

Choć na oczy widzą jej peryjod ostatni,

Że te wszytkie ich pompy, wszytkie ich splendece 

Pogasną jako w wodzie utopione świece. 

Przynajmniej, kiedy się tak w świeckie rzeczy wdadzą, 

Porzuciwszy niebieskie, niechaj o nich radzą, 

Żeby dzieciom zostały, żeby w nich spokojnie

Dożyli, niechaj myśłą z pogany o wojnie,

Kiedy nie chcą wojować z światem i z zuchwałem, 

Choć w Panu oczywisty mają przykład, ciałem.

Ogród, ale nie plewiony...