background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 1 

 

Rozdział 5 

Lekka bryza owiała twarz  Franceski gdy spojrzała w nocne niebo. Tysiąc gwiazd migotało i lśniło nad 
jej  głową. Wdychała rześkie i czyste powietrze, pozbywając się zapachu szpitala z płuc. Gabriel szedł 
niespiesznie ulicami, zwalniając, aby dopasować się idealnie do jej kroków. Nie mówił, nie pytał, 
niczego jej nie dyktował. Po prostu szedł obok niej, nie prosząc o nic. Bezbłędnie odnalazła drogę do 
jej ulubionego miejsca, schodząc w dół wąskimi uliczkami skręcając aż stały się  brukowane w 
staroświeckim stylu. Szli prosto do niewielkiego wzgórza na most łączący małe jezioro. To był tylko 
most dla spacerowiczów i o tak późnej porze, nikogo na nim nie było. Mieli duży park i jezioro tylko 
dla siebie. Francesca stanęła na środku mostu opierając się o barierki.  

- Wydaje się, że zawsze muszę za coś dziękować – Powiedziała cicho, nie patrząc na niego. Zamiast 
tego, patrzyła na jezioro. 

Woda wydawała się prawie czarna, mieniąc się w świetle księżyca. Słychać było co jakiś czas odgłosy 
pluskania małych rybek. Odgłosy wody odbijającej się o brzeg, i pluskanie były w jakiś sposób 
uspokajające i kojące. Francesca uśmiechnęła się przez ramię do Gabriela. - Często tu przychodzę 

- Kiedy czujesz się samotna - Powiedział cicho.  

Odwróciła się z powrotem w kierunku wody, jej uśmiech znikł.  - Zgaduję że wyczytałeś to z mojej 
pamięci  

Pochylił się by znaleźć okrągłe, płaskie kamienie idealne do puszczania kaczek na wodzie.  - Nie, nie 
miałem dużo czasu na zapoznanie się z twoimi wspomnieniami, nadal próbuję poznać kobietę którą 
jesteś teraz. Wciąż jestem dla Ciebie obcy a uczucia w twoim sercu ulokowane są gdzie indziej, czuję 
że byłoby błędem wejść w twoją prywatność bardziej niż to absolutnie konieczne.  

Głośny śmiech niespodziewanie wylał się na usta Franceski – Wejście w moją prywatność jest czasami 
konieczne?  

- Jestem ostatecznie przecież mężczyzną Karpat i twoim życiowym partnerem. Nie mogę zmienić tego 
kim jestem, pewne rzeczy są niezbędne dla spokoju mojego umysłu. Ale staram się nie wtrącać, gdzie 
nie jestem chciany - Stał wysoki i samotny, wiatr rozwiewał jego długie, czarne włosy wokół jego 
szerokich ramion. To nie było pytanie, stwierdził tylko fakt. Francesca studiowała jego twarz, sposób 
w jaki księżyc kąpał go w srebrzystym świetle. Był bardzo przystojny, jego kanciaste rysy twarzy były 
męskie, nie chłopięce - jego usta zmysłowe, oczy na przemian, tlące się z pasją i zimne jak lód. Jego 
rzęsy wywoływały jej uśmiech. Były długie, czarne i ciężkie. Każda kobieta zazdrościłaby mu tych 
niesamowitych rzęs. Trzymał się z dala, aby jej nie naciskać. Lubiła go za to. Czuła naciski wszędzie, ze 
wszystkich kierunków, wiec cieszyła się, że Gabriel po prostu chciał dotrzymać jej towarzystwa 

 - Potrzebowałam miejsca, które nie jest częścią miasta. Udaję, że jestem w górach. Czasami słyszę 
wilki nawołujące do siebie -Zarzuciła do tyłu kaskadowe włosy, a wiatr szarpał je żartobliwie. -Tęsknię 
za domem. Choć raz chciałbym tam wrócić, chociaż mieszkam w Paryżu od tak dawna, że nie jestem 
pewna, że cieszyłabym się z tego tak samo, jak zapamiętałam.  

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 2 

 

Gabriel skinął głową - Wiem, co masz na myśli. Od wieków tam nie byłem. Wzbudzam niepokój wśród 
naszych ludzi a po tym jak  Lucian przemienił się, nie pozostało mi nic innego jak podążyć, w ślad za 
nim. 

- Jak robiłeś to całe swoje życie - Francesca powiedziała bez urazy. - Jestem z ciebie dumna, Gabrielu. 
Wiem, że nie zachowywałam się tak jak powinnam, ale w mojej obronie powiem,  że twoje nagłe 
pojawienie było dla mnie zaskoczeniem niepasującym do żadnych z moich planów. Z mojej strony 
zawsze popierałam twoją walkę dla naszych ludzi. Zaakceptowałam twoje zaangażowanie i 
wiedziałam, że nie jesteś w stanie uchylić się od odpowiedzialności. Starałam się zrobić coś ze swoim 
życiem, aby także się liczyło. Nigdy nie chciałam abyś myślał, że zmarnowałeś moje życie. - Spojrzała 
w dół na swoje ręce. - Tak dużo czasu byłam sama. 

- Bałaś się?-  Zapytał ją delikatnie. 

Ton jego głosu wywrócił jej serce - Często, zwłaszcza na początku. Wiedziałam, że muszę uciec przed 
innymi mężczyznami naszej rasy. Zrobiłam to, podczas straszliwej bitwy, gdy tak wielu z naszych ludzi 
zginęło. Potrzebny był mi dobry plan. Byłam jeszcze dość młoda, zaledwie raczkująca. Bałam się że  
Gregori znajdzie mnie i doprowadzi do Michaiła. To wzbudzało mój największy lęk, jednakże czasami 
byłam tak samotna że modliłem się, żeby mnie znaleźli i było mi wstyd mojego egoizmu.  

- Przykro mi, postawiłem cię na takiej niekorzystnej sytuacji - Jego głos był szczery, pokorny. Popatrzył 
smutno, hipnotyzujące oczy ujawniały jego wewnętrzny niepokój. 

Francesca dotknęła jego umysłu, nie mogła powstrzymać się od tego chociaż wstydziła się że mu 
niedowierzała. Musiała wiedzieć, czy mówił prawdę czy mówił to co chciała usłyszeć. Starannie 
przyjrzała się jego umysłowi. Była od niego młodsza, nie miała jego umiejętności i mocy, ale nie była 
dzieckiem by dać się oszukać. Gabriel czuł prawdziwy żal za jej samotność którą na nią sprowadził. 
Wiedział, że nie może zmienić tego, co zrobił, zbyt mocno cierpiała, ale chciał by mogło być inaczej. 
Był sam w surowej czarnej otchłani. Z każdą zadaną śmiercią ciemność rozprzestrzeniała się w jego 
duszy, rościła sobie prawo do niego. To była niekończąca się walka.  

Francescę zatkało, kiedy zorientowała się, że prawie przegrał wojnę z bestią. To miało miejsce w tym 
samym czasie kiedy podjęła decyzję by próbować stać się człowiekiem. Jeśli jej decyzja miała wpływ 
na wynik jego walki? Co gdyby nie było połączenia, i nie sprawiłaby przypadkowo że jego życie stało 
się trudniejsze? 

-Francesca - powiedział cicho, delikatnie, - wbij sobie do głowy że może to moja bliska przemiana w 
Bestę mogła wpłynąć na twoją decyzję? Dlaczego się obwiniasz? Ja byłem tym, skazanym na samotną 
egzystencję. I nie chciałbym, abyś czuła się ani trochę wina. To nie jest twoja wina. Nawet jeśli takie 
połączenie nie istnieje 

- Prawdopodobnie jest - wtrąciła. 

Gabriel skinął ustępliwie - To może tak być. Ale nie mogę winić połączenia z tobą. Nigdy. Jestem 
mężczyzną Karpat. Wytrwałem  znacznie dłużej niż większość naszych mężczyzn i to prawdopodobnie 

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 3 

 

głównie z powodu ciebie, i faktu, że były gdzieś w świecie. Moja dusza wiedziała. Więc cały ten czas 
dawałaś mi pociechę i sprawiałaś że byłem silny 

- Jestem tysiąc lat młodsza od ciebie - powiedziała i wybuchnęła śmiechem. - Życie tak długo w 
ludzkim świecie, myśląc w kategoriach ludzkich, czy wiesz, jak głupio to brzmi? Nie możemy się 
połączyć. Jesteś zbyt stary dla mnie.  

Gabriel również znalazł się śmiechem. Było mu ciepło na sercu, czuł prawdziwą radość z jej 
towarzystwa. 

Znalazł komfort, kojący spokój którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Przez tak długi czas nic nie 
czuł. Teraz miał światło, śmiech, żywe kolory i tekstury i życie w sobie w które uwierzył. Francesca. 
Dała mu to. -Myślę, że należy uważać na niesfornych. Młodość może być tak porywcza. 

- tak myślisz? - Francesca pochyliła się by znaleźć płaski okrągły kamień, jej palce zamknięcia się 
wokół niego, opuszkiem kciuka potarła go - Jestem w tym dobra. Nie jesteś jedynym, który umie 
rzucać kaczki. Założę się, że mogę rzucić tak by kaczka odbiła się dziesięć razy od tafli jeziora 

Brwi Gabriela strzeliły w górę. – nie mogę uwierzyć własnym uszom. Arogancja młodzieży.  

Francesca potrząsnęła głową. - Nie młodzieży, Power Woman 

 Gabriel wydał z siebie dźwięk coś pomiędzy śmiechem a szyderczym rykiem.  – Power Woman? 
Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Magic Woman być może, ale nie Power Woman. Co to dokładnie 
jest? – dokuczał jej 

- Boisz się że dostaniesz cięgi Gabriel -  ostrzegła - Jestem mistrzem. 

Skinął głową w kierunku jeziora. – pokaż mi w co ja się pakuję.  

- Chcesz pokaz? Nie myśl sobie. Załóżmy się. Jeśli wygram, biorę komnatę snu. Jeśli wygrasz, 
dostaniesz ją. 

Potarł grzbiet nosa zamyślony, jego czarne oczy się śmiały. - Próbujesz mnie skusić sztuczkami, i czuję 
że będę żałował tego do końca moich dni. Jeśli musimy się założyć, to o coś innego niż komnata snu. 
Jeśli przegram będę szczotkować twoje włosy na każde skinienie przez miesiąc. Jeśli przegrasz, ty 
będziesz szczotkować moje przez ten sam czas. 

- Co to jest za głupi zakład? - Francesca zażądała wyjaśnień, śmiejąc się. Nie mogła pomóc sobie. Był 
zbyt przystojny. Jego czarne oczy tańczyły  i pomimo jej determinacji by nie dać mu się w to wciągnąć, 
pomyślała że jest strasznie sexy. W chwili, gdy ten „przymiotnik” wszedł do jej głowy, odepchnęła go, 
ale zdradził ją kolor wypływający na jej policzki. Nie zamierza ponownie dzielić się z nim swoim 
ciałem. To nie miało nic wspólnego z miłością, to wszystko chemia i Karpacki żar. Chciała kogoś, kto 
chciał ją dla siebie, nie dlatego, że musiał ją wziąć. Nie dlatego, że nie ma wyboru w tej kwestii. Tylko 
jeden raz, przed opuszczeniem świata, chciałaby być kochaną. By ktoś ją naprawdę kochał. Dla siebie. 

- Francesca. - To wszystko co powiedział. Jej imię. Słychać było ból w jego głosie. Aksamitne 
uwodzenie. Czarna magia.  

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 4 

 

Zamknęła oczy przed nieoczekiwanym napływem łez - Nie, Gabriel. Nie udawaj przede mną. Nie 
jestem już człowiekiem, znam twoje myśli. 

- Nigdy nie byłaś człowiekiem, kochanie. Być może na granicy, ale nie w pełni człowiekiem. Należysz 
do mojego świata. Zrobiłaś rzeczy, których nikt inny by nie zrobił i podziwiam cię, ale zostałaś 
stworzona by być drugą połową mojej duszy. Czy naprawdę sądzisz, że nie kocham i szanuję cię dla 
siebie? Że nie wiem tego lepiej niż dobry lekarz lub inny człowiek lub karpatianin, o to chodzi? Widzę 
to w twym sercu i umyśle. Powinienem być tam te wszystkie lata, chroniąc cię, opiekując się tobą, 
budując z tobą rodzinę. Ukarz mnie, obwiniaj mnie, zasłużyłem na to, ale nie myśl, że nie mogę cię 
kochać dla siebie. 

Szczerość jego słów łamała jej serce. Nie mogła dotknąć jego umysł, jeśli by to zrobiła, zniszczyło by 
to jej opanowanie. Wydarzyło się tak wiele, odkryła, że on żyje, ich wymiany krwi, która zabrała 
słońce od niej na zawsze, kochała się z nim co było wstrząsające, okropne doświadczenia dwóch 
pacjentów w szpitalu. Brice. Thompson. Wszystko. 

Poruszył się. Sunął. Połączenie mocy i koordynacji, tak płynnie że zaparł jej dech w piersiach. Poruszał 
się jak zwierzę, wielki wilk cicho śledzący swoją ofiarę. Zamknęła oczy, jego ręce owinęły się wokół jej 
karku. Wyjątkowo łagodnie. Zaborczo. - Nie próbuję przejąć twojego życia, tylko chcę się nim dzielić. 
Proszę o szansę. Tylko tyle. O szansę. Planowałaś zakończyć swoje życie za kilka lat. Dziel te lata ze 
mną. Pozwól mi spróbować wynagrodzić to co źle zrobiłem. 

- Nie lituj się nade mną, Gabriel. Nie zniosę gdy będziesz się nade mną litował. Miałam dobre życie, 
naprawdę niezwykłe, jak dla kobiety z naszego gatunku -  lekko się odsunęła.  

Jego ręka zacisnęła się wokół jej karku - Jesteś piękną kobietą, Francesca, z wieloma talentami. To nie 
jest litość. W żadnym razie, nie musimy teraz o tym dyskutować. W ostatnim czasie zostałaś 
postawiona w zbyt wielu trudnych sytuacjach. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebujesz to martwić się  co 
ktoś obcy czuje do ciebie i to, co robisz lub nie robisz z nim. - Jego ręka przesunęła się delikatnie przez 
jedwabne nici jej włosów w delikatnej pieszczocie – Teraz jestem dla ciebie obcy. Więc daj mi szansę 
stać się twoim przyjacielem. 

Dotyk jego dłoni wysyłał wirujące ogniki na jej skórze. Może to był fakt, zdał sobie sprawę, że ona 
potrzebuje przestrzeni i wystarczy zagwarantować jej opiekę - Myślę, że to może być dobrym 
pomysłem -  odparła. Dzwonki ostrzegawcze zabrzęczały w niej. Był zdecydowanie zbyt przystojny, 
zbyt dworski. Zbyt - wszystko. Co jeśli uda mu się ukraść jej serce, mimo wszystko? Była zmęczona i 
chciała iść do domu.  

Gabriel tłumił nagły wzrost triumfu, wstydził się uczuć. Uśmiechnął się do niej, błysk białych zębów, 
które złagodziły twarde krawędzie jego ust. - Nie odpowiedziałaś mi. Czy jesteś gotowa założyć się?  

 Skinęła głową, zdesperowana, aby zmienić temat. - Dobrze, założę się z tobą, ale tylko dlatego, żebyś 
się wreszcie nauczył czym jest prawdziwa Power Woman - Tym razem, kiedy odeszła od niego, 
pozwolił jej na to. Francesca unikała patrzenia na niego, koncentrując się na powierzchni jeziora i jej 
kamieniu. Szybkim ruchem nadgarstka rzuciła kaczkę po tafli jeziora . Dokładnie dziesięć odbić. Nic 
nie mogła poradzić na to że uśmiechała się tryumfalnie do Gabriela.  

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 5 

 

Teraz była jego kolej szukał idealnego kamienia. Jego wielka dłoń znalazła dokładnie taki sam ja jej. – 
ma się odbić jedenaście razy, abym wygrał?   

Skinęła głową z powagą. –Absolutnie. 

Znów się uśmiechnął. Tym razem był to zdecydowanie uśmiech drapieżnika. Niegodziwy. Seksowny. 
W sumie zbyt kuszący. Ujął podbródek  Francesca przesuwając zmusił jej zafascynowany wzrok od 
oderwania się od jego idealnego ciała w kierunku lśniącej powierzchni jeziora. Dlaczego musiał 
wyglądać tak całkowicie męsko? Jego ciało było dobrze umięśnione, twarde, i wyglądało zbyt dobrze. 
–Czekam - powiedziała, zbyt świadoma tego, jak blisko niej stał. Jego zapach. Jego smak. Chciała 
jęknąć, ale zamiast tego spojrzała stanowczo na taflę wody, udając, że nie była w najmniejszym 
stopniu tak blisko niego. Kamień wymknął się spod jego ręki tak szybko, że usłyszeli szum w 
powietrzu. Jak natłuszczony mknął przez wodę, hop hop pomknął jak ścigacz na falach. Szedł dalej i 
dalej, aż przeszył całe jezioro i wyskoczył na przeciwległym brzegu. - Cóż - rozmyślał cicho, z męską 
kpiną w głosie  -Powiem to bez owijania w bawełnę. Dwadzieścia dwa odbicia kaczki aż do drugiej 
strony jeziora – Mówił z zadowoleniem. - Wierzę, że będziesz moim niewolnikiem i będziesz 
szczotkować mi włosy na każde moje skinienie. 

Francesca potrząsnęła głową.  - Moim zdaniem sfałszowałeś ten zakład. Zrobiłeś coś by wygrać.  

- To się nazywa praktyka. Spędziłem dużo czasu, rzucając kaczki po drugiej stronie jeziora. 

 Francesca zaśmiał się cicho. - Nie mówisz prawdy, Gabrielu. Nie wierzę, byś kiedykolwiek rzucił 
kaczkę w swoim życiu aż do teraz. Nabrałeś mnie. 

- Tak myślisz? - zapytał niewinnie. Zbyt niewinnie.  

- Wiesz, że to zrobiłeś. Tylko by wygrać głupi zakład. Nie mogę w to uwierzyć.  

Założył jej wystający kosmyk za ucho, przyprawiając jej serce o dziki skok. - To nie był tylko głupi 
zakład, kochanie, był to jedyny sposób, abyś czesała moje włosy. Nikt nigdy nie robił czegoś takiego 
dla mnie i myślę, że potrzebują uwagi. - Potarł grzbiet nosa ponownie i uśmiechnął się do niej prawie 
chłopięco. - Poprosiłem Luciana by raz to zrobił ale zagroził, że mnie stłucze na krwawą miazgę. -  
Wzruszył szerokie ramiona.  – Wiesz, niektóre rzeczy nie są tego warte. 

- Jesteś walnięty - Francesca zdecydowała, ale śmiała się, nie mogąc pomóc sobie.  - Dobrze, będę 
szczotkować twoje włosy – poddała się, jej palce zadrżały zakopując się w jedwabnych niciach.  Była 
nieświadoma, że  zgodziła się na znacznie więcej niż szczotkowanie włosów. On zdobył w ten sposób  
dni z nią w komnacie snu. Dzięki temu będą udawać się na spoczynek razem. 

Gabriel był bardzo świadomi tego faktu. Robił postępy. - Co możemy zrobić dla tej młodej damy, 
Francesca? Małej Panny Skyler. Możemy wyleczyć jej umysł, ale nie możemy usunąć wszystkich blizn, 
chyba że wymażemy jej wspomnienia. Możliwe, że zmniejszenie ich wpływu jest najlepsze. Wyślemy 
ją do szkoły, damy ubrania i wszystko czego potrzebuje, wsparcie emocjonalne, ale nie możemy być 
dla niej w określonych godzinach dnia. Czy bierzesz pod uwagę to, co musimy zrobić na wypełnienie 
tych godzin? 

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 6 

 

Francesca sięgnęła barierki za jej plecami, chcąc podciągnąć się na nią. Duże ręce Gabriela znalazły się 
na jej talii i podniosły ją bez wysiłku, pomagając usiąść. To było niesamowite, że wie, co chce jeszcze 
nim ona tego chciała. To było zarówno zabawne jak i przerażające. Nikt nie dzielił jej myśli, jej 
umysłu, od tak dawna, że zapomniała jak to było. Ulegała pokusie. Te podszepty, szarpały struny w jej 
sercu  

- Wiem, wiem, pospieszyłam się z obietnicą, że będę dla niej, ale szczerze mówiąc, od kilku lat 
mogłam chodzić w słońcu i nie pamiętałam, że już nie mogę tego robić. Nie mogę znieść myśli, że 
Skyler pójdzie do miejsca gdzie nie dadzą jej miłości i uczucia. Potrzebuje tego, ktoś powinien jej 
pomóc. Dzieliłam z nią jej życie. -  Spojrzała na niego nagle jakby coś do niej dotarło – oboje 
dzieliliśmy. Wiem, że mogę poczuć miłość której ona potrzebuje. A ty?  

Gabriel powoli skinął głową. - Ona jest dzieckiem, Francesca. Nie możemy zrobić nic innego niż 
oferować jej miłość i ochronę. Nikt nigdy jej zrozumie ani nie zrozumie ogromu tego, co ona przeszła. 
Nie sądzę, byśmy mogli przekazać ją w inne ręce. -  Francesca wypuściła swój oddech w pośpiechu z 
ulgą. Nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymała go, czekając na jego odpowiedź.  - obydwoje 
zgadzamy się. Teraz musimy ustalić, co z nią zrobić. " 

Wzruszył potężnymi ramionami  - Ty już to wiesz widzę to w twoim umyśle, adwokat załatwi 
niezbędne działania prawne, aby uzyskać opiekę nad nią. Weźmiemy ją do domu. Trzeba będzie 
znaleźć kogoś do pomocy przy opiece na nią. Wydaje mi się, że była jedna rodzina w naszej Ojczyźnie, 
w której ludzie opiekowali się domem. Ludzie byli wyjątkowo lojalni wobec nich. To było kilka wieków 
temu. Być może warto byłoby, dowiedzieć się co nieco o nich. Poszukując informacji skorzystałem z 
komputera i wydaje mi się że moglibyśmy użyć do tego tej maszyny 

Francesca usłyszała swój własny śmiech. Beztroski. Szczęśliwy. Zaskoczyło ją to – Szukasz tylko 
pretekstu by korzystać z  komputera. Techno ćpun, oto kim jesteś.  

Uśmiechnął się do niej. - musisz przyznać że jest to dobry pretekst. Musi być ktoś z naszych ludzi kto 
pamięta tę rodzinę i powie nam jak to zrobili. Jeśli nie, zawsze możemy wziąć krew od ludzi i 
rozkazywać im . Ale to nie jest droga którą chciałbym podążać, ale to jest jedna z możliwości. 
Możemy zaoferować  ochronę w zamian.  - Gabriel opierał się o poręcz obok niej. Wyprostował się 
powoli, wyciągając się jak leniwy kot, nie wyczuła żadnej zmiany w tonie jego głosu, gdy nagle 
poczuła że drży ze strachu. Coś się całkowicie w nim zmieniło. Ręce oplótł się wokół jej talii i zaniósł ją 
na most.  - Jesteśmy obserwowani, kochanie. Nie jest to Lucian, i jestem za to bardzo wdzięczny.  

- Nieumarły jest tutaj. - Oświadczyła. Czuła teraz pełzające zło, rozchodzące się jak ohydne plamy w 
powietrzu.  - Co możemy zrobić? -  Zawsze udawało jej się ukryć swoją obecność przed tymi 
brutalnymi zabójcami. Teraz była na otwartej przestrzeni przerażona. Widziała dowody ich 
deprawacji i było jej od tego niedobrze. 

- Po pierwsze muszę zapewnić ci bezpieczeństwo. Jesteś kobietą Karpat. Jesteś jego celem - Jego ręka 
głaskała ją w okolicach karku, łagodząc jej napięcie. Pochylił się nad nią ochronnie, jak kochanek, jego 
usta prawie dotykały jej ust. Francesca wiedziałem, że to wszystko pokazać, ale to nieodparcie 
przyprawiało ją o żar. Poczuła nagłe dzikie pragnienie przylgnąć do Niego, do jego siły i spokoju. 
Obecność Wampira w żaden sposób nie zakłócała spokoju w nim. Gabriel emanował pełnym 

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 7 

 

zaufaniem do swoich zdolności, dzięki którym zniszczy stwora.  - Wyciągnę go na otwarty teren. Kiedy 
to zrobię, zaczekaj, aż upewnię się, że jest tylko jeden. Kiedy będę pewny dam ci znać. Wtedy rozpuść 
się w mgłę, w bardzo małe cząsteczki, byś stała się niewykrywalna nawet dla najlepszego z naszych 
myśliwych. Idź do domu i ustaw zabezpieczenia. Będę się łączyć z tobą mentalnie, chyba że będę 
musiał się oderwać gdy będę go zabijał. Nie dotykaj wtedy mojego umysłu, chyba że będziesz w 
niebezpieczeństwie. Nie ma potrzeby, abyś doświadczała takiej przemocy. - Jego usta przesunęły się 
po jej ustach. Miękkich jak aksamit. W kąciku jej warg pozostał na chwilę, jakby delektując się tym 
uczuciem i jej smakiem. 

Francesca przypomniała sobie że to wszystko było na pokaz. Jej ciało nie musiało się tak spalać, a jej 
serce nie musiało zdradziecko wywinąć salta – Jak mogę pomóc. Nie chcę żebyś sam walczył z tym 
czymś. - Zaśmiał się cicho, jego ciepły oddech poruszył kosmykami włosów przy linii jej szyi. Jej 
bliskość wzbudziła w nim żar, choć czuł w sobie jej strach. Nie mógł tego powstrzymać, wiedział, że 
czerpie nienależną mu korzyści z sytuacji, wykorzystując ją jako pretekst by jej dotykać, całować ją, 
aby krok po kroku upomnieć się o nią . Obiecał sobie że zrobi to powoli, nie naciskając jej zbyt mocno. 
Gdyby tylko całowanie jej nie było takie cudowne, ułatwiło by to znacznie jego plan.  

Nastąpił niespodziewany atak. Otoczył ją i przeniósł zanim zdała sobie sprawę, co się dzieje.  - Jestem 
myśliwy, kochanie. Nie będę miał żadnych problemów zniszczyć to nieczyste stworzenie. - Pocałował 
ją w czoło, nieskończenie delikatnie, niechętnie uwalniając ją. Gabriel odwrócił się i odszedł od niej 
do końca mostu. Spojrzał w niebo. - Chodź, mały. Wyjdź z ukrycia i pokaż swoją twarz skoro wzywasz 
tak otwarcie. - Jego głos był tak miękki i delikatny i przekonujący, kładł wewnętrzny przymus  
pchający tylko do jednego. Posłuszeństwa. Gabriel odszedł dalej od Francesca, ku otwartej 
przestrzeni – Ciąży na tobie wyrok śmierci naszego narodu Nieczysty, a ja nie mogę zrobić nic innego 
jak wyświadczyć ci tę przysługę,. Przyjdź do mnie. - Francesca nie mogła oderwać swoich oczu od 
starożytnego wojownika. Stał wysoki i barczysty, z rozwianymi włosami. Rysy jego twarzy były srogie, 
choć łagodne. Wydawał się spokojny, ale sprawiał wrażenie ogromnej siły. Jego głos był 
hipnotyzujący, pewny siebie. Spojrzał niezwyciężony. Jej oddech przyspieszył gdy ujrzała wampira 
wyłaniającego się z gęstych krzaków na lewo od Gabriela. Nieumarły pomalutku szedł do przodu, 
walcząc na każdym kroku, warcząc i plując, sycząc nienawistnie. Nigdy nie widziała wampira tak 
blisko, był ohydny. Jego oczy były zapadnięte i zaczerwienione. Zęby były przegniłe, poszarpane, 
zabarwione na ciemny kolor. Ciało na nim wydawało się wisieć, jakby  nie pasowało. Wyglądał na 
więcej niż człowieka, to było chytre, przebiegłe, pełne nienawiści i odrażające stworzenie, które 
wzbudzało jej strach. Francesca czuła otaczający go smród zepsucia  mimo że stała dość daleko. Gdy 
na niego patrzyła mogła poczuć zło w tej kreaturze. Ważne było, że zdała sobie sprawę, z czym 
Gabriel walczył całe życie. Z jego potworem. Ilu z nich? Jak często? Ilu znał osobiście, wychowywał się 
z nimi, zanim się zmienili? Myślała że jej życie było trudne i samotne, ale patrząc na nieumarłych, 
zaczęła rozumieć że jego życie musiało być podobne. Wszystkie te wieki miała go za bohatera, był 
czczonym legendarnym obrońcą nieśmiertelnych i ludzi zrozumiała co jest związane z byciem 
myśliwym. Jego własny naród obawiał się jego mocy i umiejętności. Mężczyźni trzymali się z dala od 
niego, obawiając się, może kiedyś będzie musiał na nich zapolować. Nie mógł sobie pozwolić na 
przyjaciół. Co gorsza, jego ukochany brat stał się wampirem i Gabriel został zmuszony do tropienia 
go, walcząc z nim na okrągło na przestrzeni wieków. - Mogę pomóc.  

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 8 

 

Możesz zrobić tak jak ustaliliśmy. Jestem w większym niebezpieczeństwie martwiąc się ciebie. 
Biedzie próbował to wykorzystać. Kiedy uświadomi sobie, że nie da się mnie pokonać, będzie chciał cię 
zniszczyć w odwecie
. - Posłał jej falę ciepła.  - Dziękuję, Francesca. Dołączę do ciebie wkrótce w domu. 
- Gabriel skupił swoją uwagę na wampirze, który, oczarowany jego głosem, zaczął podkradać się. 
Gabriel uśmiechnął się, pokazując nieskazitelnie białe zęby. - Widzę, że spieszysz się by mieć już to za 
sobą. Jestem starożytnej krwi, prawdziwy obrońca naszych rasy. Ja jestem Gabriel. Znasz mnie, 
wychowałeś się na opowieści o moich wyczynach. Nie ma sposobu na pokonanie kogoś takiego jak ja. 
Chodź, zaakceptuj swój wyrok spokojnie, z godnością, pamiętając o tym jakim  wielkim 
Karpatianinem kiedyś byłeś. 

Wampir syknął, płomienie skakały w jego czerwonych oczach, nogi ciągnęły go coraz bardziej, mimo 
że chciał przeprowadzić atak na jego własnych warunkach. Dźwięk głosu Gabriela była czysty i 
prawdziwy  co go drażniło, rzeczywiście sprawiając mu ból. Nie mógł słuchać tego głosu bardziej niż 
nie mógł spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Nie mógł zignorować przymusu tkanego w jego głosie, 
nie miał wyboru, jak tylko podchodzić coraz bliżej myśliwego. Słowa podważyły jego zaufanie do 
swoich zdolności do walki i zniszczenia. Kto może pokonać takiego myśliwego? Ilu innych przed nim 
dopadł ten starożytny wojownik?  Skandując w swoim umyśle próbował przeciwdziałać zaklęciu 
myśliwego, został złapany w sidła. Nie ważne jak bardzo się starał uciec, nogi nadal posuwały go do 
przodu. 

Straszny głos brzmiał, niski, czysty i bardzo łagodny. - Nie potrafisz mi się przeciwstawić. Zabraniam ci 
zmienić kształt. Podejdziesz do mnie i otrzymasz sprawiedliwość naszego prawdziwego Księcia. - 
Gabriel nie ruszył się ani o jeden krok. Stał spokojnie, ręce opuszczone po bokach, jego twarz nie 
przedstawiała żadnych emocji. Brak wściekłości. Bez wyrzutów sumienia. Tylko jego oczy były żywe, 
tlące się z intensywności. Niepochamowamy

Bezlitosny. Czujne oczy drapieżnika. Błyszczały 

zagrożeniem, z okrucieństwem. Mimo to, wampir nie mógł się zatrzymać. Warczał, powłócząc 
nogami szamocząc się, walczył, żeby nie posuwać się naprzód, aby nie słuchać, jego miękkiego, 
łagodnego głosu. Głosu śmierci. Mówił i mówił. Miękko i przekonująco, wytrwały, nie do odparcia.  

Francesca wiedział, że powinna być posłuszna Gabrielowi. Rozpuściła się w postaci delikatnej mgiełki, 
i oddaliła się nieznacznie od walczących. Nigdy nie widziała czegoś tak strasznego jak wampir. 
Emanowała złem, ale Gabriel stał spokojnie, wysoki i prosty, niewiarygodnie piękny w jego świetle i 
prawdzie. Postrzegała  go jako anioła z mieczem, mrocznego strażnika bramy, obrońcę tych 
słabszych. Zapierał jej dech w piersiach. Była naprawdę z niego dumna. Dumna z jego poświęcenia. 
Wampir starał się odparować, zrobić cokolwiek. Czuł jakby żadna z jego komórek i tkanek już nie  
reagowała na jego polecenia. Myśliwemu jakoś udało się go usidlić w pułapce jego głosu. Jego ciało z 
krwi i mięsa mogło tylko odpowiedzieć na czystość słów, tego doskonałego dźwięki. Wściekła istota 
odwróciła się ohydną twarzą w stronę Gabriela, kołysząc głową w przód i w tył, jak gad, z oczami 
świecącymi z wściekłości. Długi powolny syk uciekł między jego poszarpanymi, wybitymi zębami. 

Nad głową Gabriela duża gałąź drzewa pękła złowrogo i spadła na ziemię. Francesca poczuła bolesne 
szarpnięcie  serca, powietrze uwięzło w jej płuca, ale Gabriel tylko podniósł rękę, a gałąź odchyliła się 
od niego jakby rzucona w bok, z dala od niego, a on wciąż zachowywał spokój – Byłeś za młody by 
wybrać taką drogę. Utrata duszy jest dla osób starszych i słabych, a ty dokonałeś wyboru tak szybko. 
Dlaczego? 

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 9 

 

- Jedyną szansą zbawienia każdego z nas jest zdobycie kobiety. Książę dał je swoim ulubieńcom. Nie 
ma nadziei dla reszty z nas, chyba że przejmiemy jakąś dla siebie. - Nieumarły potajemnie opuścił 
rękę za siebie, aby zobaczyć, czy może zmienić kształt, gdyby skoncentrował się na jednym obszarze 
ciała. Jego ramię zafalowało porastając futrem, jego paznokcie wydłużyły się. 

Szybki nieoczekiwany wiatr, z nad jeziora uderzył w stworzenie w klatkę piersiową, prowadzony 
głęboko, , ciężki cios który bardziej słychać niż czuć. Wampir zamrugał i spojrzał na Gabriela, który 
stał naprzeciwko niego, jego ramię poszerzyło w całej rozciągłości. Przerażenie przeszyło twarz 
nieumarłego. Spojrzał w dół, zastanawiając się, dlaczego nie widział ręki na końcu ramienia Gabriela. 
Było głęboko ukryte w jego klatce piersiowej. Rozległ się głośny dźwięk ssania jak Gabriel wydobywał 
serce wampira, oddalając się w tym samym czasie. Wampir wrzeszczał i krzyczał, ochryple. 
Wypluwając krew w powietrze jak gejzer. Stwór sięgnął myśliwego, jak upadł, a jego ciało klapło 
bezradnie. Nad ich głowami piorun zakreślił łuk z chmury do chmury, uderzając w ziemię  
niebieskawo-białą smugą czystej energii. Spalając serce i oczyszczając ręce myśliwego nie 
pozostawiając na nich śladu trującej krwi. Gabriel poruszał się z gracją, płynne, odsłaniając moc z 
koordynacją podobnie jak u tancerza, wojownik. Podniósł rękę jeszcze raz i skierowane śrubę mocy 
na ciało nieszczęsnego stworzenia. Zmieniając je w popiół, na jego oczach. Odwrócił się powoli, 
samotna postać na tle nieba nocą, z twarzą w cieniu, spojrzał w kierunku, gdzie była Francesca. 
Mieniąc się przybrała ludzką postać, wpatrując się w niego dużymi oczami. - Wszystko w porządku? - 
Poruszała się szybko, ledwo widoczne rozmycie gdy zbliżyła się do niego. Wzięła go za rękę splatając 
ich palce ze sobą. Od razu poczuł że wkrada się w niego spokój, głęboko w jego umęczonej duszy. 
Miała moc uzdrawiania jakiej jeszcze nigdy nie przeżył w odróżnieniu od innych. Odebrał życie, jedno 
z wielu. Gabriel poświęcił wiele lat swojego życia na polowania na swojego bliźniaka. Przez lata 
niemal wyłącznie  ścigał Luciana, rzadko natykał się na nieumarłych. Minęły lata a to była pierwsza 
śmierć którą zadał od kiedy odnalazł swoją partnerkę życiową. Czuł emocje. Nie winę. To było jego 
świętym obowiązkiem. Ale odbierając życie na oczach kogoś takiego jak Francesca nie dawało mu 
spokoju. Była tak czysta, tak współczująca, tak doba. Wyleczyła go z tych wszystkich wieków, pełnych 
zniszczenia. Gabriel unikał spojrzenia jej ogromnych czarnych niewinnych oczu. Brak emocji na 
twarzach ludzi którzy się go bali było dużo łatwiejsze. Był przyzwyczajony do szeptów, do tego że 
schodzono mu z drogi. Był przyzwyczajony do strachu w ich umysłach i sercach. Był potrzebny, ale 
nigdy nie akceptowany. Jej małe ręce przesunęły się wyżej na jego ramię, ciekawie intymny gest, 
przyprawił go o słabość i ciepło. Wniknęła  wewnątrz niego. Wijąc sobie drogę w głąb jego duszy. Nie 
był na to przygotowany. Zrozumiał teraz czym jest partnerka życiowa. Jak jest ważna . Pojął że 
karpacka kobieta była światłem dla ciemności swojego mężczyzny. Przyjął Francesca i to co musi być 
między nimi. Ich związek oznaczał nie tylko jego przetrwanie, ale również gwarancje, że nie przystąpi 
jak Lucian w szeregi nieumarłych. Już z tego powodu musiał ją szanować. Pragnął jej . Był zupełnie 
nieprzygotowany do uczucia zazdrości dlatego było mu tak trudno nie manipulować Brice. Był 
całkowicie nieprzygotowany na dzikie potrzeb jego ciała, kiedy była blisko niego. Ale bardziej niż 
cokolwiek, był nieprzygotowany na topnienie jego serca, gdy była smutna, zraniona lub zmęczona. 
Nie spodziewał się że będzie tak na nią reagował. Chciał ciągle słyszeć jej głos, oglądać jej uśmiech, 
Parzyć jak jej twarz rozjaśnia się, a oczy tak miękkie i piękne topnieją. Zbyt wiele o niej myślał.

 

- Gabriel. - Głos Francesca szepnął ponad nim jak miękki letni wietrzyk. Od razu poczuł stróżkę potu  
na swoim ciele. - Prosiłeś mnie bym opuściła to miejsce i powinnam tak zrobić, ale proszę nie wstydź 

background image

 

Mroczna Legenda - Feehan Christine                  

  

Tłumaczyła: Neszka

                

Chomik: niknika 

 

Strona 10 

 

się, że musiałeś zrobić coś tak ważnego na moich oczach. Myślisz, że twój talent jest mniej ważny niż 
mój. 

- Ty ratujesz życie, ja je niszczę - dotyk jej palców był cudowny. Jej zapach, czysty, świeży i kobiecy. 
Nigdy wcześniej nie zauważył tego w kobietach. Sposób, w jaki jej zapach teraz wypełniał jego płuca, 
chciał żeby już zawsze tak było – Nie sądzę by zabijanie było uważane za talent. 

- Nieumarli już nie żyją. Wiesz o tym. Stracili to, co czyniło ich żywymi. Wampiry to potwory 
niestabilne, bezlitosne, żyjące tylko dla deprawacji i chęci zabijania. Bez was stojących na straży, 
Gabriel, nie byłoby sposobu, aby zachować istnienie naszych ludzi w tajemnicy. Nawet teraz, mała 
grupa ludzi nienawidzi samej idei naszego istnienia. Mają zgrupowania ludzi, specjalistów i innych 
osób, którzy chcą nas zabić. Wydaje mi się, że bez Was, nasz lud już dawno zostałyby całkowicie 
wybity. 

Mały, zadowolony uśmiech pojawił się na jego twarzy zanim zdążył go powstrzymać. Miała sposób na 
niego. Nie miał wątpliwości, dlaczego Brice ją chciał. Nie dlatego, że była uzdrowicielką, tak jak Brice. 
Nie dlatego, że jej piękno Karpackiej kobiety przyciągało mężczyźn. To był cały pakiet. Francesca. Jego 
Francesca.  - Dajesz mi zbyt wiele kredytów zaufania - odpowiedział jej cicho. - Dziękuję Ci za to. 
Dziękuję za uczynienie czegoś łatwego z trudnej sytuacji. Nie spodziewałem się takich uczuć. -  
Uśmiechnął się do niej - Te emocje są trudne do kontrolowania   

Pochyliła głowę, aby spojrzeć na niego. Powinien być zakazany, to grzech wyglądać tak dobrze jak on. 
Nieoczekiwanie poczuła motylki w brzuchu, a jej  serce wywinęło salto. Jego spojrzenie powodowało 
pożar w jej wnętrzu z jednego ognika - niepokojące spojrzenie. Mógłby stopić kobietę, każdą kobietę, 
z odległości dwudziestu kroków. Francesca odchrząknęła, starając się nie rumienić, przypominając 
sobie, co jest bardziej niż pewne, że stanowi cień w jej umyśle, czytając jej zbyt intymne myśli. - 
Powinniśmy iść do domu. 

- Chcesz iść czy polecieć - Zapytał ją delikatnie, nie chcąc wpłynąć na jej decyzję  w taki czy inny 
sposób. Zawsze wybierała sposób ludzki. Pozwoliłaby się uderzyć przez potwornego ojca Skyler aby 
zachowywać swój tryb życia. Swój wizerunek.  

Chciał, by zaakceptowała, że była Karpatianką. Całkowicie Karpatianką. Wiedział że było za wcześnie 
na to, ale świadomość że słabła trochę w tym przekonaniu dawała mu nadzieję.  

Francesca złączyła ich palce ze sobą - Mamy dużo czasu, zanim słońce wzejdzie. Myślę że moglibyśmy 
jeszcze się przejść i ustalić jak poradzimy sobie z Skyler.