background image

KATE BRAIN 

PRZEWODNIK PO CHŁOPCACH 

Przekład Edyta Jaczewska 

background image

PROLOG 

- Megan, musimy porozmawiać. 

Megan  Meade  przełknęła  łyk  oranŜady  i  wypuściła  słomkę  z  ust.  Serce  jej  zamarło. 

Dlaczego rodzice wrócili z bazy tak wcześnie? 

- To mój pierwszy napój gazowany dziś ja, przysięgam - powiedziała, odwracając się 

do rodziców na skórzanym fotelu swojego ojca. Ale kiedy tylko na nią spojrzała, zrozumiała, 

ze  nie  zamierzają  dyskutować  o  jej  dziennej  dawce  cukru.  Chodziło  o  coś  duŜo 

powaŜniejszego. 

Rodzice  stali  przed  nią  na  środku  salonu  ich  słuŜbowego  domu,  z  identycznymi 

sztucznymi  uśmiechami  na  twarzach..  Byli  w  mundurach  galowych  -  matka  w  khaki  i 

ciemnych  rajstopach,  chociaŜ  temperatura  dochodziła  do  czterdziestu  stopni  w  teksańskim 

cieniu, ojciec z kołnierzem dopiętym tak ciasno, Ŝe kar zaczynał mu czerwienić. 

- O BoŜe - wymamrotała Megan. 

Odstawiła  oszronioną  szklankę  i  przygotowała  się  na  najgorsze.  OD  zawsze  była 

dzieckiem  pary  wojskowych,  więc  juŜ  się  domyśliła,  co  zaraz  usłyszy.  Mogła  tylko  czepiać 

się nadziei, Ŝe to jednak nieprawda. 

- Strzelec,  czas  pakować  ekwipunek  -  oświadczył  tata  z  wymuszonym,  szerokim 

uśmiechem. - Przenosimy się do Korei Południowej. 

No i proszę. To uczucie przypomniało Megan swobodne spadanie. Jakby wnętrzności 

weszły w stan niewaŜkości i zaczęły lewitować w jamie brzusznej. Ścisnęła poręcz fotela tak 

mocno, aŜ kotki jej zbielały. śeby tylko nie zwymiotować. 

- Co? - wykrztusiła. Jej głos dobiegał jak z oddali. 

- Sporo czasu minęło od naszego ostatniego przeniesienia, prawda? - powiedział ojciec 

rzeczowo. - To moŜe być ciekawa przygoda. 

Przygoda?  Testował  dzisiaj  w  bazie  maski  gazowe,  czy  co?  Jak  ktoś  mógł  wpaść  na 

pomysł, Ŝe dla niej to będzie przygoda? 

Megan przez całe Ŝycie kursowała, z miejsca na miejsce. Urodziła się w Rammstein w 

Niemczech, w jeden z największych amerykańskich baz wojskowych w Europie. Kiedy miała 

pięć  lat,  tuŜ  po  tym,  jak  znalazła  pierwszą  przyjaciółkę,  rodzinę  przeniesiono  do  Turcji.  Po 

kilku  latach  spędzonych  na  grze  w  piłkę  noŜną  z  chłopakami  i  uczeniu  się  tureckiego  od 

przyjaciółki, Medhy, przyszedł kolejny rozkaz przeniesienia. Wtedy po raz pierwszy w Ŝyciu 

Megan  wyjechała  do  który  zaczęła  uwaŜać  ojczyznę.  Przez  całe  gimnazjum  się 

background image

przeprowadzała, z Fort Carson w Kolorado do Fort Bragg w Karolinie Północnej, a potem do 

Fort Leavenworth w Kansas. W Ŝadnej z tych baz nie zagrzała miejsca na tyle długo, Ŝeby się 

z kimś naprawdę zaprzyjaźnić. 

Dopiero  tutaj,  w  Fort  Hood,  Megan  wreszcie  znalazła  dom.  Przez  całe  dwa  lata 

chodziła  do  liceum.  Grała  w  szkolonej  druŜynie  piłki  noŜnej,  która  zdobyła  mistrzostwo 

stanu. Niedawno dostała tymczasowe prawo jazdy. Miała prawdziwą przyjaciółkę. Tracy Dale 

-  Franklin.  A  w  tym  roku,  pierwszego  dnia  szkoły,  zamierzała  porozmawiać  z  Benem 

Palmerem. Wreszcie! 

Obmyśliła  juŜ  dokładnie,  co  na  siebie  włoŜy,  i  trzysta  pięćdziesiąt  jeden  razy 

przećwiczyła słowa powitania przed lustrem. To miał być Rok Megan. Więc dlaczego? 

- Megan? Nic nam nie powiesz? - zapytała matka. 

Taa,  zaraz  wam  coś  powiem,  pomyślała  Megan,  wstając.  Odwróciła  się  plecami  do 

rodziców i wyjrzała przez okno, obejmując się ramionami i mnąc w dłoniach brzeg T - shirtu. 

Co  za  niesprawiedliwość!  Megan  zawsze  przecieŜ  byłą  idealną,  grzeczną  córką.  Nigdy  nie 

pyskowała.  Nigdy  nie  okazywała  rodzicom  ze  jest  przygnębiona  lub  smutna,  albo  ze  uwaŜa 

któraś  bardzo  wielu  wprowadzonych  przez  nich  zasad  za  krzywdzącą.  Nigdy  w  Ŝyciu  nie 

pozwoliła sobie na nieposłuszeństwo. I jako jedyna spośród uczennic nie paradowała po bazie 

w  minispódniczce  i  koszulce  odsłaniającej  pępek  na  wzór  dyŜurnych  gwiazd  popu.  Czy 

rodzice nie zdawali sobie sprawy, jak im się poszczęściło? 

Kiedy Megan z gniewem patrzyła przez okno na idealnie przycięty trawnik i świetnie 

utrzymane  klomby,  czuła,  Ŝe  zbiera  jej  się  na  mdłości.  Jakby  oddziaływała  na  nią  jakaś 

zewnętrzna siła - wiedziała, ze nijak nie zdoła powstrzymać tego, co miało nastąpić. 

Odwróciła się i twardym wzrokiem spojrzała na rodziców. 

Wstrzymała oddech. 

- Nie jadę - wypaliła. 

Zebrała całą odwagę, Ŝeby wypowiedzieć te dwa - raptem - słowa, a kiedy juŜ padły, 

sama nie mogła uwierzyć, Ŝe je wymówiła. 

Wszyscy  zamarli.  Megan  miała  wraŜenie,  ze  znalazła  się  poza  własnym  ciałem.  Tak 

jak  w  zeszłym  roku,  kiedy  słaniając  się  na  nogach,  wracała  na  ławkę  ze  wstrząśnieniem 

mózgu  w  trakcie  półfinałowego  meczu  o  mistrzostwo  stanu.  Niby  świadoma  tego,  co  się 

wkoło niej działo, a jakby nieobecna. 

- Co proszę? - powiedział ojciec. 

- Nie jadę - powtórzyła Megan. - Nie przeniosę się do Korei Południowej. - Nadal nie 

mogła uwierzyć we własne słowa. 

background image

Matka  i  ojciec  wymienili  spojrzenia.  Wydawało  się,  Ŝe  oni  teŜ  uwaŜali,  Ŝe  jej  tam 

właściwie nie ma. 

- Przykro  mi,  Megan.  Wiemy,  Ŝe  to  dla  ciebie  trudne  -  powiedziała  matka.  -  Ale 

będziemy tam tylko dwa lata, a potem i tak wrócisz do kraju na studia. 

Dwa lata. Dwa lata? Co za człowieka stawia słowo „tylko” przed słowami „dwa lata”? 

- Nie. Nie jadę - upierała się Megan, z kaŜdą chwilą nabierając odwagi. Dziwiła się, Ŝe 

ojciec jeszcze nie zaczął na nią naskakiwać. - Nie moŜecie mi tego zrobić. To moje Ŝycie, a 

ja...  Ja  chcę  je  przeŜyć  tutaj!  Z  przyjaciółmi!  A  co  z  druŜyną  piłkarską?  I...  z  balem 

maturalnym? I... 

- Megan... 

- Mam  tego  dość,  mamo!  Nienawidzę  się  przenosić.  Nie  chcę  tego  robić.  Nigdy 

więcej. Dlaczego mnie zmuszacie? 

Ojciec  Metan  wziął  głęboki  oddech.  Skrzydełka  nosa  rozszerzyły  się,  kiedy 

wypuszczał  powietrze.  On  i  matka  znów  spojrzeli  na  siebie,  porozumiewając  się  bez  słowa, 

co im się często zdarzało.? 

- No cóŜ, jest jeszcze jedno wyjście... - powiedziała matka na koniec. 

Metan ledwie śmiała nabrać nadziei. 

- Naprawdę? 

- My musimy jechać. Twój ojciec i ja - stwierdziła matka, okręcając obrączkę na placu 

- Ale jeśli naprawdę chcesz zostać... 

- Mogę zostać z Tracy? - palnęła Metan. 

- Nie...  nie  -  zaprotestował  ojciec  -  Dale  -  Frannklinowie  juŜ  mają  dość  na  głowie. 

Wiesz o tym. 

Megan  wiedziała  aŜ  za  dobrze.  Starszy  brat  Tracy,  Joe, skończył liceum i zapisał się 

do  Szkoły  Morskiej  ku  wielkiemu  niezadowoleniu  ojca  słuŜącego  w  wojsku  lądowym.  Po 

wyjeździe  Joego  w  domu  z  trzema  sypialniami  zrobiło  się  trochę  luźniej,  ale  Tracy  nadal 

musiała dzielić pokój z siostrą, Brianną, a starszy z jej dwóch młodszych braci nadal gnieździł 

się w pokoju w suterenie. 

- Więc co? 

- No cóŜ, wczoraj wieczorem tara rozmawiał z Jonem McGowanem - odparła matka. 

- Johnem  McGowanem?  -  powtórzyła  osłupiała  Metan.  John  McGowan  był  starym 

przyjacielem ojca ze szkoły medycznej. 

- Powiedział, Ŝe on i Regina z chęcią zajmą się tobą, kiedy ja i tata będziemy w Korei 

-  ciągnęła  matka,  jakby  nieświadoma  Ŝe  właśnie  przyprawiła  Metan  o  zawrót  głowy.  -  Nie 

background image

sądziliśmy,  Ŝe  będziesz  zainteresowana  takim  rozwiązaniem.  Mimo  wszystko  wyjazd  do 

Korei  Południowej  to  świetna  okazja  poznania  nowej  kultury.  Jeśli  jednak...  jesteś  głęboko 

przekonana... 

- John McGowan - powtórzyła jeszcze raz Metan. 

- Tak, John McGowan - powiedział ojciec beznamiętnie - Dobrze się czujesz? 

Poszaleli? Naprawdę chcieli ją przenieść na Daleki Wschód, a potem proponują pobyt 

u McGowanów w Bostonie, w Massachustts? Z tymi wszystkimi... 

- Trochę  to  potrwa,  zanim  chłopcy  się  przyzwyczają,  ale  jestem  pewna,  Ŝe  jakoś  się 

dogadacie - dodała matka. 

Chłopcy?  Umysł  Metan  zalały  liczne  obrazy  szczerbatych  gnojków.  Chłopców  z 

twarzami  wysmarowanymi  lepką  czerwoną  breją  po  lodach  na  patyku.  Małe,  paciorkowate 

oczka śmiały się, kiedy zwabili ją za dom, Ŝeby obejrzała ich nowego „szczeniaczka”. Potem 

została  złapana  na  lasso  i  przywiązana  do  drzewa,  Ŝeby  wreszcie  zawisnąć  głową  w  dół  na 

gałęzi. 

Wredni, mali truskawkowi i chudonodzy chłopcy. Chłopcy z robalami w kieszeniach. 

Chłopcy, którzy podnosili gumę do Ŝucia z ziemi i wkładali ją do ust i ciągnęli Metan 

za włosy. 

- Ilu  ich  tam  właściwie  było  -  spytała  Metan  i  z  dreszczem  osunęła  się  na  brzeg 

kanapy. 

Matka i ojciec zastanawiali się nad odpowiedzią. 

- Siedmiu, jak ostatni raz liczyłem - odparł ojciec - Niezła gromadka. 

Tak. Niezła. 

Oczywiście,  teraz  nie  są  juŜ  dzieciakami  z  brudnymi  łapkami,  prawda?  Większość  z 

nich była mniej więcej w tym samym wieku, co ona, a to oznaczało, Ŝe teraz są - przełknęła 

ślinę - nastoletnimi chłopakami. 

Megan  zaczęła  się  pocić.  Nastolatkowi  -  jeszcze  gorzej.  Upapranym  błotem 

dzieciakom  przynajmniej  mogłaby  przywalić  po  głowie  kijem  do  wiffleballu.  Właśnie  tak 

zmusiła tłustego Elana z włosami jak strąki - najgorszego z całej bandy - Ŝeby ostatecznie dał 

jej spokój po incydencie z lassem. Ale nastolatkowie - z nimi nie da rady. Szesnaście lat juŜ 

stuknęło, a ona nadal miała przed sobą perspektywę odbycia pierwszej prawdziwej rozmowy 

z chłopakiem własnej klasy. Jak tu zamieszkać z siedmioma takimi? 

- No więc masz wybór - podsumował ojciec - Albo pojedziesz z nami do Korei, albo 

zostaniesz w Stanach u McGowanów. 

- Muszę się zdecydować w tej chwili? - spytała Megan. 

background image

- Nie, kochanie, ale juŜ niedługo - powiedziała matka, pochylając się, Ŝeby przeczesać 

dłonią jej jasnorude włosy. - WyjeŜdŜamy za kilka dni. - Pocałowała córkę w czoło, a Megan 

spojrzała  matce  w  oczy,  równie  zielone,  jak  jej  własne,  tylko  z  kilkoma  zmarszczkami  w 

kącikach. - Będziemy za tobą bardzo tęsknić, jeśli zdecydujesz się zostać. 

Megan mechaniczne pokiwała głową. 

- Ale  chcemy  dla  ciebie  jak  najlepiej,  więc  poprzemy  kaŜdą  twoją  decyzję  -  dodała 

matka. 

Megan Metan trudem przełknęła ślinę. Dziś rano obudziła się z myślą Ŝe nic waŜnego 

nie  ma  do  roboty.  Musiała  tylko  przećwiczyć  rozmowę  z  Benem  Palmerem  i  jak  zwykle 

przebiec kilometr. A teraz cały świat wywrócił się do góry nogami. 

- Dzięki - mruknęła wreszcie. 

Matka uśmiechnęła się, mruganiem odpędzając łzy. 

- Zastanów się nad tym i daj nam znać. 

Matka  i  ojciec  wyszli  z  pokoju.  Zupełnie  sama  z  siedmioma  chłopakami,  a  moi 

rodzice...  w  Korei.  Nagle  ucieczka  do  pracy  w  cyrku  zaczęła  się  Megan  wydawać  całkiem 

sensownym wyjściem z sytuacji. 

 

Zakręcona: JuŜ za tobą tęsknię!!! 

Strzelec5525: Tarcy! Ja jeszcze nie jestem nawet na lotnisku. 

Zakręcona: W głowie mi się nie mieści, ze mnie tu zostawiasz... 

Strzelec5525: Nie z własnego wyboru. 

Zakręcona: Napisz mi maila, jak tylko tam dojedziesz! 7 facetów!! Szczęściara. 

Sztrzelec5525: Akurat. Przepadłam. Normalnie przepadłam. 

Zakręcona: No cóŜ... Prawda. 

Strzelec5225: Dzięki za wsparcie. Wit... JAK JA MAM SOBIE PORADZIĆ??? 

Zakręcona: MoŜe WRESZCIE nauczysz się stawiać na swoim!!! 

Strzelec5525: Ile razy mi to jeszcze powiesz? 

Zakręcona: 5 345 654, chyba ze zaczniesz to robić. 

Strzelec5525: Hej! Postawiłam się MAMIE I TACIE!!! 

Zakręcona: To juŜ coś. Dobra. Myślałam o chłopakach. Pamiętasz, jak rok temu mój brat miał 

intensywny kurs w Wenezueli? 

Strzelec5525:Tam, gdzie go nauczyli mówić po hiszpańsku?? 

Zakręcona: Taa! Jedziesz na 2 tygodnie, a oni mówią tylko po hiszpańsku, wracasz i mówisz 

biegle. 

background image

Strzelec5525: ...??? 

Zakręcona: No cóŜ, to jak intensywny kurs z facetów!! 

Strzelec5525: No i... co? Mam się intensywnie szkolić z FACETÓW? 

Zakręcona:  No  pewnie!  Zobaczysz,  o  czym  gadają  kiedy  są  sami.  Jacy  są  jak  MYŚLĄ!!!  A 

POTEM NAPISZESZ PRZEWODNIK PO FACETACH! 

Strzelec5525: Pogięło cię. 

Zakręcona: MÓWIĘ POWAśNIE! MoŜesz złamać szyfr. 

Strzelec5525: Faceci: linia awaryjna. 

Zakręcona: No, wreszcie zaczynasz czaić! I będziesz mi wysyłać notki, a ja wrzucę je na swoją 

stronę w sieci. 

Strzelec5525: Podoba mi się to. Wchodzę 

Zakręcona: Wiedziałam, ze się zgodzisz! 

Strzelec5525: śycz mi szczęścia!!! Będzie mi baaardzo potrzebne. 

Zakręcona: Powodzenia! Buziaki! 

Strzelec5525: Buziaki! 

background image

ROZDZIAŁ 1 

Kiedy Regina McGowan podjechałam swoim srebrnym volvem SUV - em na podjazd 

wielkiego,  zbudowanego  w  wiejskim  stylu  domu,  Megan  zobaczyła  wokoło  wyłącznie 

chłopaków.  Roiło  się  tam  od nich. Siedmiu synów i ojciec biegali, śmiali się i popychali na 

frontowym trawniku. Zajęci byli jakąś brutalną pełnokontaktową grą. Dzieli się na graczy w 

koszulkach i graczy cholernie dobrze wyglądających bez. 

Megan  krew  aŜ  zapulsowała  w  uszach.  Zapominając  o  wrednych,  roześmianych, 

małych  potworach.  Tych  facetów  dotknęła  boska  dłoń  twórcy  specyfików  na  doskonałość. 

Przed oczami migały ej niewyraźne lamy wysportowanych opalonych ciał. Przez kilka sekund 

Megan nie mogła wyłowić wzrokiem Ŝadnego konkretnego osobnika, ale potem jeden z tych 

bez koszulki zdobył punkt i podskoczył, wyrzucając ramiona w powietrze, krzycząc z radości 

i ściskając piłkę. Na cudownie umięśnionym brzuchu widniały krople potu i źdźbła trawy. Od 

jego  uśmiechu  Megan  przeleciał  po  plecach  dreszcz.  Chłopak  miał  potargane  blond  włosy, 

kwadratową szczękę i najpiękniejsze mięśnie ramion, jakie Megan kiedykolwiek widziała. 

Jeden  z  braci  klepnął  go  po  plecach  i  wskazał  ręką  volvo.  Chłopak  obrócił  się  i 

spojrzał prosto na Megan. Reszta świata przestała istnieć. 

- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła Regina, wyłączając silnik. - Megan? 

Poczułam dotyk na ramieniu. 

- Och!  Hym...  taa?  -  Megan  z  trudem  oderwała  wzrok  od  Pana  Idealnego  i  się 

zarumieniła. 

Brązowe oczy Reginy zamigotały rozbawieniem i współczuciem. 

- MoŜesz  zamieszkać  w  samochodzie,  jeśli  chcesz,  ale  oni  i  tak  znajdą  sposób,  Ŝeby 

cię dopaść. 

- Och... Hm... - BoŜe, czy ona mnie właśnie przyłapała na ślinieniu się do jednego ze 

swoich synów? Ohyda! 

- Nie  przejmuj  się.  Obiecali  mi,  Ŝe  będą  się  zachowywać  jak  najlepiej  -  powiedziała 

Regina,  odpinając  pas.  Odrzuciła  długie  ciemne  włosy  za  ramienia  i  pochyliła  się  w  stronę 

Megan. - Moja rada? Po prostu bądź sobą. I wszystko pójdzie dobrze. 

Megan  zmusiła  się  do  uśmiechu.  Regina  zatrzasnęła  drzwi  samochodu.  Bądź  sobą. 

Taaa. 

Jasne.  W  przeszłości  akurat  duŜo  mi  to  dało.  Palce  Megan  drŜały,  kiedy  sięgała  do 

klamki. 

background image

Zagryzła  po  kolei  obie  wargi,  Ŝałując,  Ŝe  błyszczyk spakowała do walizki, poprawiła 

gumkę kucyka i wysiadła z samochodu. Jej jasnoniebieska krótka koszulka lekko podjeŜdŜała 

w górę przy kaŜdym ruchu, a Megan aŜ za dobrze wiedziała, ze kiedy z Reginą zbliŜały się do 

grupy  chłopców,  kilka  par  oczu  natychmiast  skonwertowało  się  na  obnaŜonym  kawałku  jej 

brzucha. 

Megan obciągnęła koszulkę i skrzyŜowała ramiona na piersiach. 

- Megan!  Jak  miło  cię  zobaczyć!  -  powiedział  John,  podchodząc,  Ŝeby  się  z  nią 

przywitać. 

Potrząsnął dłonią Megan i zrobił krok w tył, Ŝeby się przyjrzeć dziewczynie. 

John  był  wysokim  blondynem  z  fryzurą  trochę  przydługą  na  czubku  głowy,  ale 

utrzymywaną w miejscu dzięki jakiemuś środkowi sklejającemu włosy w skorupę. Nosił T - 

shirt  Boston  Red  Socks  i  długie  szorty,  a  do  tego  prawie  nowe  tenisówki  Nike.  Skórę  miał 

ogorzałą i poznaczoną zmarszczkami, ale wyglądał raczej jak dojrzały gwiazdor filmowy niŜ 

podstarzały tata. 

- Taa... Ja teŜ się cieszę - wymamrotała. 

- Ale się zmieniłaś - powiedział pan McGowan - Kiedy cię ostatni raz widziałem, nie 

rozstawałaś się z pluszowym misiem, pamiętasz? Jak on się nazywał? Pan Boo? Pan Boony? 

Megan  oblała  się  purpurą,  kiedy  chłopcy  złośliwie  zachichotali.  To  się  nie  mogło 

dziać. To się nie mogło dziać. Pluszowy miś? 

- John - odezwała się Regona ostrzegawczo. 

- Ja naprawdę... nie pamiętam - skłamała Megan. Wszyscy się na nią gapili. 

- Och,  na  pewno  pamiętasz!  Za  Ŝadne  skarby  nie  chciałaś  się  z  nim  rozstawać!  - 

huknął tubalnym głosem John. - Pan Biky? Pan... 

- Boogie - poddała się. 

Śmiech był ogłuszający. 

- Tak! Pan Boogie! Stale go zmuszałaś, Ŝeby mi dawał buziaki. - oświadczył radośnie 

John. - Nadal masz tego pluszaka? 

- Hym... nie - skłamała Megan. Pan Boogie tkwił głęboko schowany na dnie walizki. 

- Okay.  Chyba  wystarczy  juŜ  tych  wspomnień.  -  Regina  stanęła  obok  męŜa  i 

szturchnęła go w bok. 

- No co? Staram się, Ŝeby poczuła się jak w domu - zaprotestował John. 

- A moŜe wręcz przeciwnie - mruknęła Regina pod nosem. 

Megan  gapiła  się  pod  nogi,  usiłując  zignorować  spojrzenia  dziewięciu  par  oczu. 

Zwykle  Megan  koncentrowała  na  sobie  uwagę  tylko  wtedy  -  pomijając  rodziców  i  Tracy  - 

background image

kiedy  znajdowała  się  na  boisku  do  piłki  noŜnej.  A  takiej  widowni  zawsze  było  błogo 

nieświadoma, bo podczas meczu reszta świata rozpływała się dla niej w niebycie. Teraz miała 

wraŜenie,, Ŝe rzuca się w oczy bardziej niŜ ostra wysypka na całym ciele. 

- To  ja  moŜe  zabiorę  swoje  rzeczy  -  powiedziała  i  zwróciła  na  pięcie.  Odwrócona 

plecami  do  facetów,  skrzywiła  się  z  zaŜenowaniem.  Pan  Boogie?  Jakim  cudem  John 

zapamiętał  pana  Boogie'go?  Otworzyła  tylne  drzwi  SUV  -  a  i  zdecydowanym  ruchem 

wyciągnęła  ze  środka  plecak  i  swój  kask  motocyklowy.  Zatrzasnęła  drzwi,  obróciła  się 

szybko i... stanęła twarzą w twarz z samym Adonisem. Czy raczej twarzą w pierś. Zaskoczona 

Megan cofnęła się o krok, potknęła i uderzyła prosto w bok samochodu. 

Au. 

- Oj, przepraszam - powiedział. 

- Zero  sprawy  -  stęknęła  Megan.  O  BoŜe.  „Zero  problemu”  albo  „Nie  ma  sprawy”! 

Czy aŜ tak trudno sklecić dwa słowa? 

- Przepraszam za tatę. Próbowaliśmy go sprzedać, ale nikt nie był nim zainteresowany. 

- Uśmiechnął się leniwie. Miał niesamowicie ciepłe brązowe oczy. 

Megan, oczywiście, parsknęła śmiechem. Z trudem powstrzymała się przed zatkaniem 

sobie  ust  i  ucieczką.  To  było  o  wiele  gorsze  niŜ  spotkania  z  Benem  Palmerem,  które  do  tej 

pory się jej przytrafiły. 

- Pomogę ci z bagaŜem - zaproponował. 

- Hm. Dzięki. - Megan zeszła mu z drogi i stanęła po przeciwnej stronie bagaŜnika. 

- Fajny  rower  -  powiedział,  spoglądając  na  srebno  -  czarny  maverick  przymocowany 

do  stojaka  na  dachu.  Jeszcze  na  lotnisku  Megan  i  Regina  pozbyły  się  pogiętego  kartonu,  w 

którym rower został zapakowany przez linie lotnicze. 

- Hm...  dzięki  -  powtórzyła.  Zarzuciła  plecak  na  ramiona  a  przypięty  do  niego  kask 

obijał jej się o biodro. Otworzyła drzwi bagaŜnika. 

- To wszystko? - spytał. 

- Taa - odparła Megan. 

- O rany. Myślałem, Ŝe dziewczyny zawsze zabierają za duŜo rzeczy. 

- Chyba nie jestem dziewczyną - odparła Megan. 

Co? Coś ty powiedziała? 

Obrzucił ją spojrzeniem od stóp do głów i się uśmiechnął. 

- Patrz, a ja bym się nabrał. 

Gdyby  człowiek  mógł  się  roztopić,  Megan  tu  i  teraz  zmieniłaby  się  w  kałuŜę  u  jego 

stóp.  Ten  półnagi,  seksowny,  świetny  towar,  metr  dziewięćdziesiąt  wzrostu,  właśnie  z  nią 

background image

filtrował! 

Z niewygadaną, chłopakowatą i piegowatą Megan Meade! 

Wyciągnął  z  bagaŜnika  siatkowaty  worek  z  piłkami  i  zarzucił  go  sobie  na  ramię. 

Drugą ręką złapał cięŜką walizkę. Megan zostawił tylko torba z laptopem i mniejsza walizka 

pełna  staników,  majtek  i  piŜam.  ChociaŜ  nie  miał  pojęcia,  co  jest  w  środku,  Megan  była 

zadowolona, Ŝe nie musi patrzeć, jak chłopak wnosi do domu jej bieliznę. 

- Przy okazji, jestem Evan - powiedział i zatrzasnął klapę bagaŜnika. 

Megan omal się nie zakrztusiła. 

- Nie. 

Evan się roześmiał. 

- Hm... Tak. 

- Ty jesteś Evan? 

Tłusty, zasmarkany Evan z włosami jak strąki niepostrzeŜenie zamienił się w boga o 

filmowej urodzie i olimpijskich proporcjach? 

- Tak,  owszem  -  powiedział  Evan.  -  Czy  to  nie  ty  walnęłaś  mnie  kiedyś  po  głowie 

kijem do baseballu? 

- Do wiffleballu - poprawiła Evana. - I o ile pamiętam, najpierw ty mnie powiesiłeś na 

drzewie. 

- Ha. Zawsze mi się wydawało, Ŝe to był kij do baseballu - stwierdził Evan. 

- Jestem potwornie silna - powiedziała. 

Jasne. Przestań juŜ gadać. Przestań... juŜ... gadać! 

Ale  Evan,  mimo  wszystko,  nadal  się  uśmiechał.  Ruszyli  przez  trawnik  w  stronę 

pozostałych członków rodziny. 

- A  więc  grasz  w  piłkę  noŜną  tak?  -  zagadnął  Evan,  kiedy  się  do  nich  zbliŜali.  -  To 

dobrze. 

Musisz być szybko, jeśli chcesz przetrwać w tłumie. 

Megan spojrzała na młodych McGowanów, którzy zbili się teraz w stado. Najmniejszy 

przecisnął  się  miedzy  nogami  braci,  Ŝeby  się  dostać  do  środka  gromadki  a  potem  między 

kolejną parą nóg wydostać się na zewnątrz. 

- Yo! Co znaczy ten „Strzelec”? - zapytał jeden z chłopaków, wyciągając szyję. Miał 

płowe blond włosy, obcięte na Juliusza Cezara i duŜy „brylantowy” kolczyk w lewym uchu. 

Megan popatrzyła na swój czarny kask, jakby zobaczyła go po raz pierwszy w Ŝyciu. 

Z tyłu widniał napis w cudzysłowie: Strzelec. 

- Och, to moje przezwisko - wyjaśniła Megan. 

background image

- Kiepskie - ocenił Młody Cezar. 

- Ona gra w nogę, kretynie - powiedział Evan, stawiając na ziemi torbę z piłkami. 

- Evan! Jak się wyraŜasz! - skarciła go Regina. 

- Sorry, ale powiedz mu, Ŝeby przestał być dupkiem - odparł Evan. 

Megan udało się uśmiechnąć. 

- Sama sobie radzę z wychowywaniem dzieci, dziękuje ci uprzejmie - odpaliła Regina 

ze znaczącym uśmieszkiem. Potem podeszła do Młodego Cezara i lekko trzepnęła go dłonią 

w tył głowy. 

Chłopcu  wyrwało  się  dramatyczne  „Au!”  Zaczął  energicznie  rozcierać  potylicę, 

wykrzywiając twarz. 

- No więc, chłopaki, przedstawicie się czy będziecie ty sterczeć jak stado baranów? - 

zapytał ojciec. 

Synowie  coś  mruknęli  i  rozluźnili  zwarte  szyki.  Jeden  z  nich  wystąpił  naprzód.  Był 

tylko  trochę  niŜszy  niŜ  Evan.  Miał  tak  samo  atletyczną  budowę,  kręcone,  rozczochrane, 

ciemnoblond  włosy  i  szaroniebieskie  oczy.  Nosił  czarną  koszulkę  ze  słowem  SZTUKA 

wypisanym na piersi czcionką staroświeckiego kroju. 

- Cześć,  mam  na  imię  Finn  -  powiedział.  Głos  miał  łagodny.  Machnął  dłonią  na 

powitanie. - Chyba jesteśmy rówieśnikami. Trzecia, tak? 

- Taa - powiedziała Megan. 

- Super - odparł Finn z uśmiechem. Hm, Evana juŜ poznałaś - dodał, a potem zwrócił 

się  w  stronę  reszty  klanu.  -  To  Sean.  -  Wskazał  niŜszego,  mocniej  zbudowanego  faceta  z 

ciemnobrązowymi włosami, lekko zarośniętego. 

Mimo  upału  Sean  miał  na  sobie  dŜinsy,  a  na  zewnętrznym  prawym  bicepsie 

wytatuowane  logo  klubu harleyowców. Megan Metan jej tata w zeszłym roku odnowili dwa 

harleye,  a  ona  niedawno  dostała  tymczasowe  prawo  jazdy  na  motor.  Sean  mógł  się  okazać 

bratnią duszą, choć na razie minę miał obojętną. 

- To Doug - ciągnął Finn, wskazując na Młodego Cezara. 

Blondas najwyraźniej uwaŜał siebie za kolejne wcielenie Eminema. Na szyi nosił złoty 

krzyŜ. 

Miał szerokie, umięśnione ramiona i, niestety, zaskakująco pulchny brzuszek. Megan 

uśmiechnęła się do niego, ale on odwrócił wzrok i cmoknął z niezadowoleniem. 

- To jest Miller - powiedział Finn. 

Miller  miał  po  wojskowemu  przycięte  blond  włosy  i  T  -  shirt  New  York  Yankees  z 

karykaturą  głównego  zawodnika.  Wpatrywał  się  w  ziemię  i  tylko  lekko  skinął  głową,  kiedy 

background image

Finn wypowiedział jego imię. 

- To Ian. - Finn wskazał pucołowatego dzieciaka, który z wyglądu bardzo przypominał 

jej Evana zapamiętanego sprzed siedmiu lat. 

- Cześć, Ian - powiedziała Megan. 

- Cześć, Strzelec - odparł Ian, zarechotał złośliwe i złapał się za brzuch. 

O rany. Jest dokładnie taki jak Evan siedem lat temu. 

Z  nikąd  nadbiegł  najmłodszy  z  braci,  wydając  odgłosy  przypominające  wycie  silnika 

samochodu. Wpadł głową psot na kolana Evana i się roześmiał. 

- A  to  chuchro  to  Caleb  -  wyjaśnił  Evan.  podnosząc  małego,  jakby  dźwigał  worek 

ziemniaków. 

Caleb  umościł  się  wygodnie  w  ramionach  Evana,  oparł  głowę  o  jego  tors  i  jednym 

ramieniem  objął  brata  za  szyję.  Czubkiem  palca  dotknął  ust,  uśmiechnął  się  nieśmiało  i 

powiedział: 

- Cześć, Megan. 

Megan wzięła głęboki oddech. 

- Cześć, Caleb. 

Trzech z siedmiu. Mogło być gorzej. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Tom - i - JeanMeade@yahoo.com 

Temat: Aklimatyzacja 

Cześć, Mamo i Tato! 

Chciałam  tylko  dać  znać,  Ŝe  wszystko  w  porządku.  Na  obiad  mieliśmy  grilla.  Zjadłam  teŜ 

sałatkę. Przysięgam. Chłopcy przyzwyczajają się do mnie, a John i Regina są naprawdę mili. Nie mogę 

się  doczekać,  kiedy  zobaczę  nową  szkołę.  JuŜ  za  wami  tęsknię,  ludzie.  Mam  nadzieję,  Ŝe  lot  był 

spokojny! Napiszcie mi maila i zadzwońcie, jak tylko będziecie mogli. 

Całuję, 

Megan 

 

Megan  oparła  się  plecami  o  ścianę,  siedząc  w  oknie  swojej  sypialni,  z  laptopem 

otwartym  na  kolanach.  O  swojej  nowej  kwaterze  mogła  powiedzieć  jedno  -  była  totalnie 

róŜowa.  RóŜowe  ściany,  róŜowa  narzuta  na  łóŜko,  róŜowy  chodnik  w  kształcie  kwiatu  na 

drewnianej podłodze. 

Regina  nawet  białą  toaletkę  przyozdobiła  kalkomaniami  przedstawiającymi  duŜe 

background image

róŜowe kwiatki. 

Było to przeciwieństwo wszystkich pokojów, w jakich Megan mieszkała do tej pory. 

Ktoś energicznie zapukał do drzwi. Regina wsunęła głowę do pokoju. Megan lekko się 

wyprostowała. 

Przyniosłam ci ręczniki - oznajmiła pani domu z uśmiechem, kładąc róŜowe ręczniki 

na krawędzi łóŜka. Rozejrzała się po pokoju i znieruchomiała, widząc nadal nierozpakowane 

walizki. - Jak ci idzie? 

- Dobrze, proszę pani. Dziękuję - odpowiedziała Megan automatycznie. Wiedziała, Ŝe 

w  końcu  zabierze  się  do  rozpakowywania,  ale  wtedy  wszystko  nabierze  charakteru  czegoś 

nieodwracalnego. Najpierw musiała się przyzwyczaić. Przywyknąć do róŜowego. 

- Nic musisz mówić do mnie per pani. - Regina skrzyŜowała ręce na piersi i wzruszyła 

ramionami. - Czuję się wtedy stara. 

- Ocli, dobrze proszę pa... - Megan ugryzła się w język. CóŜ. trochę potrwa, zanim się 

przyzwyczai. 

- Pomyślałam sobie, Ŝe jutro wieczorem moŜemy pojechać na zakupy - zaproponowała 

Regina. - Na pewno musisz sobie dokupić jeszcze jakieś rzeczy do szkoły. Nowe ubrania... 

kosmetyki... moŜe nową torbę? 

O rany. Ta kobieta umiera z tęsknoty za damskim towarzystwem. 

- Hm...  Okay.  Jasne  -  powiedziała  Megan,  chociaŜ  miała  juŜ  wszystko,  czego 

potrzebowała. 

Nie  przepadała  za  robieniem  zakupów,  czego  królowa  wyprzedaŜy,  Trący,  nijak  nie 

mogła  pojąć,  ale  zrozumiała,  Ŝe  warto  było  się  zdobyć  na  poświęcenie,  kiedy  Regina 

wynagrodziła jej odpowiedź jeszcze szerszym uśmiechem. 

- Świetnie! JuŜ wiem, dokąd cię zabrać. W centrum handlowym jest nowe skrzydło, a 

ja od dawna mam ochotę je obejrzeć - powiedziała Regina. - Zjemy coś na mieście i zrobimy 

sobie prawdziwy babski wieczór. 

- Dla  mnie  bomba  -  mruknęła  Megan.  Nowe  skrzydło  w  centrum  handlowym? 

Jedzenie na mieście? 

- No  to  dobranoc  -  rzuciła  Regina.  -  Daj  mi  znać,  jeśli  będziesz  czegokolwiek 

potrzebować. 

- Regino?  -  Odezwała  się  Megan,  zatrzymując  ją  juŜ  w  drzwiach.  -  Czy  tu  zawsze 

jest... tak cicho? 

Kobieta zmarszczyła brwi. 

- W  zasadzie  nigdy.  Chyba  tobie  zawdzięczamy  ten  chwilowy  święty  spokój.  Moi 

background image

chłopcy  pewnie  nie  bardzo  wiedzą,  jak  się  zachowywać,  kiedy  kręci  się  tu  prawdziwa 

dziewczyna. 

Dokładnie coś takiego chciałam usłyszeć. Megan poczuła dławiącą gulę w gardle. Po 

cichym  obiedzie,  w  czasie,  którego  John  i  Regina  odwalali  całą  konwersację,  chłopcy 

zrejterowali do sutereny i od tamtej pory Megan nic widziała ich na oczy. Odbierała to jako 

ewidentne  wykluczanie.  Nie  tęskniła  za  badawczymi  spojrzeniami,  ale  teŜ  nie  chciała  być 

znienawidzona. 

- Mam nadzieję, Ŝe nikogo nie... krępuję. 

- Daj spokój. - Regina machnęła ręką. - Być moŜe po raz pierwszy od dwudziestu lat 

prześpię całą noc. Dobranoc, Megan. 

Kiedy drzwi się zamknęły, Megan westchnęła i jeszcze raz przeczytała wiadomość do 

mamy  i  taty.  „Chłopcy  przyzwyczajają  się  do  mnie”.  Czuła  się  trochę  głupio,  Ŝe  nie  mówi 

rodzicom  całej  prawdy  -  Ŝe  chłopcy  ją  ignorują  i  są  wyraźnie  wytrąceni  z  równowagi  jej 

obecnością - ale jaki to by miało sens? Kliknęła: „Wyślij”. 

Gdzieś  w  domu  zaskrzypiała  deska  w  podłodze  i  trzasnęły  zewnętrzne  drzwi,  potem 

wszędzie  znów  zapadła  cisza.  To  miejsce  zdecydowanie  nic  przypominało  wariatkowa, 

jakiego Megan się spodziewała. 

Następnego  ranka  ostroŜnie  wyjrzała  ze  swojego  pokoju.  Zza  jednych z zamkniętych 

drzwi  dobiegała  muzyka,  a  drzwi  do  łazienki  po  drugiej  stronie  pustego  korytarza  stały 

otworem. 

Teraz miała szansę. 

Ściskając  przy  piersi  rzeczy  potrzebne  pod  prysznicem,  wyszła  na  korytarz...  w  tym 

samym momencie, w którym ze swojego pokoju wyłonił się Finn. Megan stanęła jak wryta. 

Zmierzwione  włosy  sterczały  mu  z  tyłu  głowy.  Miał  na  sobie  przewiewne,  spłowiałe 

szorty i biały T - shirt. Więc to w takim stroju sypiają chłopcy. 

- Och... cześć. Wchodzisz? - spytał Finn. 

- Taa,  jeśli  moŜna  -  mruknęła  Megan.  -  To  znaczy,  nic  muszę  akurat  teraz.  Nie  chcę 

się wcinać. 

- Nie, idź pierwsza - odparł Finn. - Zastukasz do mnie, kiedy skończysz? 

- Jasne - powiedziała Megan. - Nie ma sprawy. 

Po  szybkim  prysznicu,  w  czasie  którego  usiłowała  nie  zastanawiać  się  nad 

dziesiątkami  króciutkich  jasnych  i  ciemnych  włosków,  czepiających  się  kaŜdej  powierzchni, 

Megan owinęła włosy ręcznikiem i znów ubrała się w piŜamę. Miała wraŜenie, Ŝe w tej chwili 

coś  się  dzieje  na  korytarzu.  Wzięła  głęboki  oddech.  Czy  zawsze  będzie  się  tak  bała  samego 

background image

chodzenia po tym domu? 

Prostując  ramiona,  wyszła  z  łazienki  i  jej  bosej  stopy  o  mało  nie  przejechał  zdalnie 

sterowany  samochód.  W  ostatniej  chwili  odskoczyła  na  bok  i  patrzyła,  jak  zabawka  pruje 

korytarzem  i  wjeŜdŜa  na  prowizoryczną  rampę.  Oczy  Megan  rozszerzyły  się  z  przeraŜenia, 

kiedy zobaczyła, co czekało na samochód przy lądowaniu. 

O... mój... BoŜe! 

Zabawka  walnęła  w  pudełko  tamponów  w  pojedynczych  opakowaniach.  Przy 

uderzeniu rozsypały się po całym korytarzu. Obok Megan pędem przebiegł łan, zaśmiewając 

się  do  rozpuku  i  wymachując  pilotem.  Doug  wyszedł  ze  swojego  pokoju  sprawdzić,  co  się 

dzieje, podniósł jeden z tamponów i uśmiechnął się szyderczo. 

- Super chłonne? - zapytał, akurat kiedy z pokojów po przeciwnych stronach korytarza 

wyjrzeli Evan i Finn. 

- Co to znaczy superchłonne? - spytał Ian, marszcząc czoło. 

- Nawet nie chcę tego wiedzieć - odparł Doug, rzucając tamponem w stronę Megan. 

Złapała go, czując, ze temperatura jej ciała mogłaby wypalić dziurę w chodniku. Jung 

zaśmiał się i ruszył na dół po schodach, a za nim pognał Ian. 

- Nie przejmuj się - powiedział Evan z półprzytomnym uśmiechem. 

- Uch...  kretynie.  -  Finn  zerknął  na  bokserki  Evana  we  wzór  Ŝab  z  kreskówki. 

Rozporek bokserek był rozchylony. Finn zerknął na Megan. 

Evan zawrócił do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Bynajmniej nie zawstydzony. 

- Zaraz, ja... pomogę ci to posprzątać. - Finn przykucnął i zebrał kilka tamponów. 

- Nie!  -  Megan  rzuciła  się  przed  siebie,  a  Finn  stracił  równowagę  i  wylądował  na 

tyłku. 

Wyrwała mu z ręki tampony. - Wolałabym nie. 

- Ale ja mogę... 

- Nie.  Poradzę  sobie  -  zawołała  Megan,  niezgrabnie  zbierając  śliskie  opakowania.  - 

Dzięki. 

- Okay - powiedział Finn. 

Wstał i przez chwilę kręcił się w pobliŜu, nie ułatwiając sytuacji zaŜenowanej Megan. 

Wreszcie  poszedł  do  łazienki  i  zatrzasnął  drzwi.  Megan  z  trudem  powstrzymała  łzy. 

Byli w jej pokoju. Grzebali w jej rzeczach. A Evan widział jej tampony. 

Trudno sobie wyobrazić gorszy poranek. 

Megan weszła do pokoju i rzuciła wszystko na łóŜko. 

Dobra, weź się w garść. 

background image

Westchnęła i zaczęła ściągać przez głowę górę od piŜamy. Nagle dostrzegła kątem oka 

jakiś  ruch.  Wrzasnęła.  Doug  i  Ian  siedzieli  teraz  na  dębie  na  podwórku  i  przez  lornetki 

patrzyli w jej okno. 

- Co w robicie? - krzyknęła. 

Doug zachichotał i pomachał do Megan. 

- Jak ci się podoba mój pokój? 

- Twój pokój? 

- Hej,  nie  ma  sprawy,  będę  spał  u  Milla  Ogórasa,  skoro  mogę  sobie  oglądać  takie 

widoki - odkrzyknął Doug ze śmiechem. 

Megan opadła szczęka. Szarpnęła za sznurki koło okna, opuszczając Ŝaluzję. 

- Dzieciaki!  Śniadanie!  -  zawołała  Regina  z  parteru.  -  Jeśli  nie  ruszycie  tyłków, 

poopóźniacie się! 

Oddycha  głęboko.  Złapała  drewniane  krzesło  stojące  przy  biurku,  wetknęła  je  pod 

klamkę drzwi, jak to wiele razy widziała na filmach. Opadła na kolana, otworzyła swoją duŜą 

walizkę i nagle się zgarbiła. 

- Co, u...? 

Jej  ulubiony  biały  T  -  shirt  pokrywały  purpurowe  plamy.  RozłoŜyła  koszulkę.  Na 

przodzie namazano dwa wielkie koła, kaŜde z kropką w środku. Piersi. Sądząc po nieudolnym 

rysunku,  autorem  był  któryś  z  młodszych  chłopców.  Podobne  bazgrały  znajdowały  się  na 

wszystkich ulubionych trzech T - shirtach. 

Czy John i Regina wiedzą, ze ich synowie to wariaci? 

Po prostu oddychaj. Wrzuciła koszulki do kosza obok biurka. 

WłoŜyła swoją szarą wojskową bluzkę, suszarką podsuszyła włosy i spięła je w kucyk. 

Nagle  poczuła,  Ŝe  nie  moŜe  się  doczekać,  aŜ  pójdzie  do  szkoły.  Musiało  tam  być  o  niebo 

lepiej niŜ w tym domu. Jak w ogóle mogła wczoraj wieczorem pomyśleć, Ŝe ten spokój i cisza 

są niepokojące? 

Otworzyła drzwi szafy, Ŝeby wyjąć tenisówki, i cofnęła się zaskoczona. Stał przed nią 

Caleb, z głową owiązaną jej róŜowym stanikiem tak, Ŝe miseczki sterczały jak duŜe uszy. 

- Ale cię przestraszyłem! - Caleb roześmiał się i pokazał jej język. 

Serce Megan szybko waliło. Chciała go złapać, ale wymknął się bokiem. 

- Mam twój stanik! Mam twój stanik! - wrzeszczał, podskakując po całym pokoju. 

- Caleb! - ryknęła Megan, rzucając się na chłopca. 

Gówniarz okazał się za szybki. Wymknął jej się z rąk, wyszarpał krzesło spod klamki i 

zwiał. 

background image

Megan pogoniła za nim na schody, ale Caleb usiadł okrakiem na poręczy i śmignął na 

dół. 

Gdzie  zeskoczył,  zanim  Megan  zbiegła  dwa  stopnie.  Odwrócił  się  do  niej,  szeroko 

uśmiechnął i pognał do kuchni. 

- Caleb! Nie! - jęknęła. 

Na  dole  wszyscy  pozostali  chłopcy  gadali,  śmiali  się  i  wsuwali  śniadanie.  Megan 

rzuciła się w dół po schodach i przebiega przez salon. 

Wypadła  zza  rogu  na  korytarz  w  tej  samej  chwili,  gdy  Caleb  miał  juŜ  pchnąć 

wahadłowe drzwi do kuchni. 

- Stój! - krzyknęła. 

I nagle znikąd pojawił się Scan. Jedna ręką złapał małego facecika w talii i uniósł. 

- Puszczaj! Puszczaj! - wrzeszczał Caleb. 

Scan zdarł Calebowi stanik z głowy. Megan stała jak wryta. 

Po prostu nic miała pojęcia, co zrobić. 

- Trudno  nad  nim  zapanować  -  powiedział  Scan.  To  byty  pierwsze  słowa,  jakie 

usłyszała od niego Megan. 

- Taa... Dziękuję - odparła i wzięła od Seana stanik. - Gdyby tam wszedł... 

Sean  przyglądał  jej  się  przez  chwilę.  Brązowe  włosy  sterczały  mu  na  głowie,  a  pod 

prawym uchem miał plamę czarnozielonkawego smaru. Tak lekko zaniedbany Sean wyglądał 

pociągająco.  Ale  było  w  nim  teŜ  coś  odpychającego.  MoŜe  oceniający  wzrok  i  niemal 

zagadkowy wyraz twarzy, z jakim przyglądał się Megan. 

Jakby nie był do końca pewien, co w ogóle przed sobą ma. 

- Taa, no cóŜ... - mruknął. Potem zawrócił i poszedł przed siebie krótkim korytarzem. 

Megan  patrzyła,  jak  otwierał  drzwi  do  garaŜu.  Ostry  zapach  dymu  papierosowego 

uderzył  ją  w  nos  i  przez  chwilę  mignął  jej  widok  kilku  facetów  i  dziewczyny  rozpartych na 

starych  kanapach  z  salonu.  Wszyscy  ubrani  byli  na  czarno.  W  kącie  garaŜu  stał  zestaw 

perkusyjny, otoczony wzmacniaczami i mikrofonami. Na moment, zanim drzwi się zamknęły, 

Megan zobaczyła tylny błotnik harleya w odcieniu mięty. Boki motoru lśniły, jakby niedawno 

został nawoskowany. 

Megan  oparła  się  o  ścianę  i  wzięła  głęboki  oddech.  Najwyraźniej  chłopak  grał  w 

jakiejś kapeli. I harley pewnie naleŜał do niego - Mozę któregoś dnia zapyta o to Seana. Jeśli 

kiedykolwiek przestanie przeszywać ją wzrokiem. 

Na razie o wiele waŜniejszym zadaniem było znaleźć bezpieczną skrytkę dla staników, 

majtek  i  tamponów.  Megan  zignorowała  burczenie  w  brzuchu,  zawróciła  od  wejścia  do 

background image

kuchni i poszła z powrotem na górę. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis pierwszy 

Uwaga nr 1: Kiedy są piękni, wiedzą o tym, Ŝe są piękni. Jak drugi pod względem wieku, Evan. 

Jest w maturalnej klasie. Uosobienie ideału. On doskonale o tym wie. 

To widać po tym, jak się uśmiecha, kiedy się na niego gapisz. Nie Ŝebym się na niego gapiła. 

Absolutnie.  W  kaŜdym  razie  jeszcze  za  wcześnie,  Ŝeby  stwierdzić,  czy  to  ujemnie  wpływa  na  jego 

zachowanie (przykład: Mike Blukowsi i jego problem z ego rozmiarów obserwatorium astronomicznego). 

Uwaga nr 2: Podoba im się ciało. 

A  zwłaszcza  te  części,  których  swoim  zdaniem  nie  powinni  oglądać.  Na  przykład  fragment 

między twoją krótką koszulką a paskiem spodni. 

Uwaga nr 3: Bez najmniejszego oporu wracają do spraw, które mnie przyprawiłyby o śmiertelne 

zaŜenowanie, gdyby role się odwróciły. 

Na przykład Evan bez Ŝenady przypomniał incydent z kijem do wiffleballu. Gdyby coś takiego 

przydarzyło się mnie, przy kaŜdym gaszeniu urodzinowych świeczek na torcie Ŝyczyłabym sobie, Ŝeby 

wszyscy o tym zapomnieli. 

Uwaga nr 4: Oni plotkują. Uwierzyłabyś? Podsłuchałam, jak na podwórku Finn i Doug gadali o 

jakiejś Dawn, która rzuciła Simona dla Ricka. Plotkowali chyba przez DWADZIEŚCIA MINUT! Zupełnie 

jak stare baby. Pamiętasz? Takie, które kiedyś robiły nam wykład, Ŝe młode kobiety nie powinny nosić 

szortów? Zaraz, dobra, zbaczam z tematu. 

Uwaga  nr  5:  Starsi  tak  słodko  zajmują  się  młodszymi.  Grali  w  piłkę,  kiedy  tu  przyjechałam,  i 

Evan pozwalał się blokować Calebowi i Ianowi. To było taaakie słodkie. **wzdych**. 

Uwaga  nr  6:  Są  hermetyczni.  No  wiesz:  przewracanie  oczami,  tajemnicze  uściski  dłoni, 

hermetyczni w stylu: „Nie odzywaj się do nas, chyba Ŝe wiesz to czy tamto”. 

Bardzo dobrze wyszkoleni w sztuce wykluczania. 

Uwaga nr 7: Nie mają Ŝadnego szacunku dla czyjejś prywatnej przestrzeni. 

Muszę dorobić zamek do drzwi swojego pokoju. NATYCHMIAST. 

Uwaga  nr  8:  Chłopcy  są  niechlujni.  Nawet  mnie  nie  proś,  Ŝebym  opisywała  stan  łazienki. 

Zastanawiam się nad wezwaniem słuŜb neutralizujących materiały niebezpieczne. Powaga. 

Uwaga  nr  9:  U  nich  na  dole  dzieją  się  róŜne  dziwne  rzeczy.  Taa,  chyba  jeszcze  nie  jestem 

background image

gotowa, Ŝeby ten temat rozwinąć. 

Uwaga nr 10: Wiedzą jak sobie robić wrogów. Znakomicie. 

background image

ROZDZIAŁ 2 

Yo, pacanie. Sun mi Cocoa Fulls! 

- Co do...? Kto wypił cały sok pomarańczowy? 

- Kawa gotowa! Kto chce? 

Megan weszła do kuchni, rzuciła okiem na cyrk przy stole ze śniadaniem i podeszła do 

Reginy stojącej obok wysepki na środku kuchni, gdzie parzyła się kawa. 

- Dzień dobry, Megan! - powiedziała Regina rześko. Spojrzała na jej strój: wojskowy 

podkoszulek  i  obszarpane  chłopięce  dŜinsy,  i  uśmiechnęła  się  z  przymusem.  -  Widzę,  Ŝe 

jesteś... na luzie. 

- Tak - odparła Megan. - Mogę sobie trochę nalać? - Wskazała kawę. 

- Jasne! Częstuj się - zachęciła Regina. - Jesteś teraz u siebie w domu. 

A  ja  mam  wraŜenie,  Ŝe  ten  dom  naleŜy  do  wariatów  przy  tamtym  stole.  Megan 

sięgnęła  po  dzbanek.  Nie  mieściło  jej  się  w  głowie,  Ŝe  po  tym,  co  młodsi  McCowanowie 

zrobili dziś rano, teraz spokojnie chrupią płatki, totalnie bez poczucia winy. I chyba nawet się 

nie martwili, ze ona wygada. MoŜe po prostu widzieli, Ŝe nie jest skarŜypytą. 

- Słuchaj, Regino... Czyja naprawdę zajęłam pokój Dong?? - spytała Megan, zniŜając 

głos. 

- A co? Dokucza ci teraz za to? - zaniepokoiła się Regina. 

- Nie. tylko... Nic chcę nikomu sprawiać kłopotu. 

- Proszę, nie zawracaj juŜ sobie głowy - powiedziała Regina, dotykając dłoni Megan. 

Nachyliła  się  do  niej  i  szepnęła:  A  tak  między  nami,  Dongowi  naleŜało  się  utarcie 

nosa. 

Megan  uśmiechnęła  się  z  zakłopotaniem  i  nalała  sobie  kawy  do  kubka.  Miller 

podszedł  do  matki.  Jedno  ramię  trzymał  ściśle  przy  boku,  a  drugą  dłonią  chwycił  się  za 

łokieć, więc jego ręce tworzyły cyfrę cztery na ciele. Wzrok wbijał w ziemię. 

A temu co znowu? Od czasu przyjazdu Megan ani razu nie spojrzał jej w oczy. Megan 

wiedziała, co to znaczy czuć się niezręcznie przy obcych, ale on był mistrzem w okazywaniu 

tego. 

- Cześć, Miller - spróbowała Megan. 

Nie odpowiedział. Usiłując stłumić urazę, skupiła się na słodzeniu sobie kawy. Będzie 

musiała  po  prostu  przyjąć  do  wiadomości,  Ŝe  to  nie  jest  jej  najlepszy  poranek.  Dodała  do 

kawy śmietanki i zamieszała. 

background image

- To tak nie stoi. 

Megan  podniosła  oczy.  Miller  intensywnie  wpatrywał  się  w  kartonik  ze  śmietanką  i 

ściskał ramię jeszcze bardziej kurczowo niŜ przedtem. Regina stała teraz odwrócona do nich 

plecami i szukała czegoś w lodówce. 

- Co? - zapytała Megan z walącym sercem. 

- To tak nie stoi - powtórzył. Na ułamek sekundy musnął Megan wzrokiem. Wtedy po 

raz pierwszy zobaczyła jego oczy. Jasne, intensywnie niebieskie. - to tak nie stoi - powiedział 

jeszcze raz. - Nic tak stoi. 

Puls Megan zwariował. 

- Przepraszani... Ale co tak nie stoi? 

- To  tak  nie  stoi  -  po  raz  kolejny  powtórzył  Miller,  a  jego  szyję  aŜ  po  skronie  oblał 

rumieniec. 

Zaczynał mówić z coraz większym napięciem. 

Megan cofnęła się o krok. 

- Przepraszam. Ja nie... 

- Miller  lubi,  Ŝeby  wszystkie  butelki  i  kartony  stały  według  wysokości  -  wyjaśniła 

Regina,  kładąc  dłonie  na  ramionach  Millera.  Wydawało  się,  Ŝe  chłopak  trochę  się  uspokaja 

pod jej dotykiem. 

- To tam nie stoi - wyjaśnił juŜ łagodniejszym tonem. 

- Och... okay - powiedziała Megan. 

Miała  wraŜenie,  Ŝe  czuje  pulsowanie  kaŜdej  Ŝyłki,  kiedy  Miller  obserwował  ją 

badawczo. 

Rzeczywiście, wszystkie rzeczy na wysepce były ustawione według wielkości: ekspres 

do  kawy,  dzbanek  z  mlekiem,  pojemnik  z  kawą  i  cukiernica.  Megan  lekko  drŜącą  dłonią 

ustawiła  kartonik  ze  śmietanką  na  poprzednim  miejscu,  między  pojemnikiem  na  kawę  a 

cukrem. 

Miller uśmiechnął się z satysfakcją. 

- Miller,  to  jest  Megan  -  powiedziała  Regina,  przechylając  mu  się  przez  ramię.  - 

Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o tym, Ŝe Megan przyjedzie z nami zamieszkać? Powiedziałeś 

juŜ „cześć”? 

- Cześć - mruknął Miller w stronę podłogi. 

- Hej - odparła Megan. 

- Wiesz,  Ŝe  Joe  DiMaggio  nadal  jest  rekordzistą  Zawodowej  Ligi  Baseballu  za 

największą liczbę meczów, w których kolejno zdobywał decydujące punkty, czyli pięćdziesiąt 

background image

siedem? - zapytał, na moment podnosząc na nią oczy. - Ustanowił go w 1941 roku, grając w 

barwach New York Yankees. 

Megan znów spojrzała na Reginę, która zrobiła zachęcający gest. 

- Naprawdę? - spytała. Będę musiała sobie zapamiętać. 

Miller skinął głową i popatrzył na matkę, a potem znów wbił wzrok w podłogę i ruszył 

w stronę stołu ze śniadaniem. Megan nie miała pojęcia, gdzie podziać oczy. Co to wszystko 

znaczyło? I dlaczego tak się przestraszyła? 

- Rodzice nie powiedzieli ci o Millerze? - spytała Regina przyciszonym tonem. 

Megan z trudem przełknęła ślinę i odstawiła kubek. 

- A o co chodzi? 

- On ma zespół Aspergera. To rodzaj autyzmu - wyjaśniła Regina. - Wiesz coś o tym? 

- Nie bardzo - przyznała Megan, spoglądając na Millera, który rozmawiał z Finnem. - 

to znaczy, słyszałam o autyzmie... 

- Przybiera  rozmaite  formy,  ale  w  sumie  jest  zaburzeniem  funkcjonowania 

społecznego - poinformowała Regina, stając obok Megan. - U Millera chodzi o kilka spraw. 

Po pierwsze, musi mieć wszystko poustawiane tak, jak chce, albo zaczyna się denerwować, co 

przed chwilą sama widziałaś. Po drugie, niezbyt dobrze radzi sobie z nowymi znajomościami, 

ale ciebie najwyraźniej polubił. 

- Naprawdę? - spytała Megan. 

Zazwyczaj nic odzywa się do nowo poznanej osoby co najmniej przez tydzień. Z tobą 

potrwało  to  tylko  od  wczoraj  do  dziś  rano  -  powiedziała  Regina.  -  Po  trzecie,  jest 

niesamowicie uzdolniony matematycznie i pamięciowo. Uwielbia statystykę. 

Szczególną obsesję ma na punkcie... 

- New  York  Yankees  -  dokończyła  Megan,  patrząc  na  koszulkę  chłopca  ze  zdjęciem 

Dereka Jetera. 

- Właśnie. - Regina skinęła głową. - MoŜesz sobie wyobrazić, jak mój mąŜ, wierny fan 

Red  Soksów.  przyjmuje  fakt,  Ŝe  jeden  z  jego  synów  jest  wielbicielem  tego  imperium  zła  - 

zachichotała  Regina.  -  W  kaŜdym  razie,  jeśli  będziesz  miała  jakiekolwiek  pytania  na  temat 

aspergera,  po  prostu  daj  nam  znać.  Miller  to  świetny  dzieciak.  Wymaga  tylko  nieco  więcej 

uwagi. 

- Rozumiem powiedziała - Megan. 

Kiedy  Regina  zajęła  się  porządkowaniem  kuchni,  Megan  stanęła  trochę  z  boku, 

drobnymi łykami popijając kawę. Kiedy Caleb kichnął, Megan zauwaŜyła z zaskoczeniem, Ŝe 

Doug  podtyka  mu  pod  nos  serwetkę  i  pomaga  wydmuchać  nos.  Potem  zmierzwił  Calebowi 

background image

włosy i wstał wyrzucić serwetkę do kosza. 

Okay. no więc moŜe nie jest wcieleniem diabła. Oczywiście to nie zmieniało faktu, Ŝe 

Megan więcej w swoim pokoju Ŝaluzji nie podniesie. Doug wziął ze stołu kubek i nalał sobie 

trochę kawy. Megan zwróciła uwagę, Ŝe nogawki jego dŜinsów były bogato ozdobiono. Całe 

jedno  udo  pokrywał  skomplikowany  rysunek  jakiejś  bohaterki  anime  z  bujnymi  włosami  i 

wielkim  biustem,  niemal  rozsadzającym  obcisły  kombinezon.  Na  drugiej  nogawce  widniała 

postać  twardziela  dzierŜącego  miecz.  Prawdziwe  dzieło  sztuki,  jak na bazgranie długopisem 

po dŜinsie. 

- Na co się lampisz? - spytał Doug, unosząc brodę. 

- Na nic - odpowiedziała Megan odruchowo. 

Doug opuścił wzrok na swoje spodnie i uśmiechnął się złośliwie. 

- Jara cię taki widok? 

- Sam to narysowałeś? - spytała Megan, usiłując przełamać lody. 

- Nie, półmózgu, dałem jakiemuś wałowi mazać po moich spodniach w zielonej szkole 

- odparł, krzywiąc się. 

- Doug!  Jak  się  wyraŜasz!  -  skarciła  Regina.  Doug  popatrzył  na  Megan  z  wyraźną 

pogardą. 

- Yo.  jeśli  znajdziesz  w  pokoju  moje  stare  „Playboye”,  daj  mi  cynk  -  I  odszedł,  nie 

oglądając się za siebie. 

- Doug!  Douglasie  Arnoldzie  McDowanie!  Wracaj  natychmiast!  zawołała  za  nim 

Regina. - Przepraszam cię, Megan. 

- Nie ma sprawy - wymamrotała Megan. 

Kiedy usiadła na końcu stołu i nalała sobie mleka do miseczki z płatkami, z całej siły 

spróbowała się uspokoić. Ze wszystkich facetów w tym domu Doug wkurzał ją najbardziej. 

Miała nadzieję, Ŝe jeśli ona będzie mu schodziła z drogi, to i on przestanie się czepiać. 

- To  wasza  szkoła?  -  spytała  Megan,  wyglądając  przez  tylne  okno  starego, 

pordzewiałego saaba Evana. 

- Tak jest - odparł Finn. - Liceum Baker w całej swojej krasie. 

- Pod wraŜeniem? - spytał Evan. 

- No cóŜ, w pewnym sensie - odparła Megan. 

Budynek  wyglądał  jak  z  broszury  informacyjnej  Uniwersytetu  Harvarda.  Była  to 

wielka,  rozległa  budowla  z  czerwonej  cegły,  z  prawdziwą  wieŜą  zegarową  w  jednym  z 

frontowych naroŜników. PotęŜne drzewa rosły wzdłuŜ alejek i ocieniały cały teren. Dziesiątki 

błyszczących okien wyglądały na szemrzący strumień, który przecinał tylny dziedziniec koło 

background image

boiska  do  piłki  noŜnej  ze  świeŜo  skoszoną  trawą.  Na  szczycie  odkrytych  trybun  powiewał 

wielki transparent z napisem: Liceum Baker: Kraina śbików 

Gdziekolwiek  Megan  spojrzała,  roiło  się  od  dziewczyn  w  plisowanych 

minispódniczkach. 

Piszczały  na  widok  koleŜanek  i  ściskały  się,  rozpływając  nad  wspomnieniami  z 

wakacji. 

Kilku  facetów  w  rdzawoczerwonych  kurtkach  szkolnej  reprezentacji  pętało  się  na 

schodach  przed  podwójnymi  drzwiami,  obserwując  okolicę.  Megan  ulŜyło,  kiedy  zobaczyła 

przechodzącą  w  pobliŜu  grupkę  dziewczyn  w  dŜinsach,  z  których  jedna  niosła  pod  pachą 

piłkę  do  nogi.  Bo  przez  chwilę  juŜ  miała  wraŜenie,  Ŝe  zapisała  się  do  Liceum  imienia  Paris 

Hilton. 

Evan  z  piskiem  hamulców  zaparkował  saaba.  Megan  otworzyła  drzwi  i  zarzuciła  na 

ramię niemal pusty plecak. Zabrała ze sobą tylko portfel, jeden zeszyt i korki do piłki noŜnej, 

tak na wszelki wypadek, gdyby zdarzyła się okazja wyjść na murawę. 

Widok  wyniosłego  gmachu  niemal  zaparł  jej  dech  w  piersiach.  Liceum  w  Teksasie, 

gdzie  poprzednio  chodziła,  było  parterowym  budynkiem  -  sam  chrom  i  biały  tynk.  A  to 

miejsce wyglądało, jakby w przeszłości wykształciło ojców narodu. 

- Chodź - zawołał Finn. - PokaŜę ci, gdzie jest sekretariat. 

- Dzięki - powiedziała Megan. 

- Nie  myślałaś  chyba,  Ŝe  tak  cię  porzucimy,  co?  -  spytał  Evan,  cofając  się  o  kilka 

kroków i rzucając jej swój piękny uśmiech. 

Megan  zauwaŜyła  zaciekawione  spojrzenia  więcej  niŜ  tylko  kilku  dziewczyn,  kiedy 

wchodziła  na  frontowe  schody  między  Evanem  a  Finnem.  Evan  przybił  piątkę  jakiemuś 

chłopakowi. 

Koleś  miał  wygląd  środkowego  obrońcy  z  druŜyny  futbolu  amerykańskiego  Evan 

obiecał mu, Ŝe zobaczą się na lunchu, a Megan się uśmiechnęła. Zawsze lepiej wchodzić do 

środka w towarzystwie niŜ samej. 

- Hej! Stricklaud! - zawołał Evan, kiedy znaleźli się w przytulnym holu, pełnym gablot 

Z trofeami sportowymi. - Czekaj! 

- Megan i Finn przystanęli. - Przepraszam, muszę lecieć - powiedział do nich Evan. - 

To na razie. Powodzenia. Strzelec. 

Evan  podbiegł  kilka  kroków,  Ŝeby  dogonić  przyjaciół.  Megan  patrzyła  za  nim, 

niezdolna  oderwać  wzroku.  Wszyscy  byli  wysportowani  i  wszyscy  na  nią  spojrzeli,  kiedy 

Evan  witał  się  z  nimi  uściskiem  dłoni  i  waleniem  po  plecach.  Kiedy  zauwaŜyła  ich 

background image

zainteresowanie, szybko się odwróciła. 

- Nie gniewaj się na niego. PrzecieŜ musi przywitać się z kumplami - powiedział Finn 

z delikatną nutką sarkazmu. 

- Zwycięzcy  w  kategoriach:  Najpopularniejsi...  Najbardziej  Wysportowani... 

Kandydaci do Sukcesu? - spytała Megan. 

- We wszystkich razem - odparł Finn. 

Kiedy  szli  korytarzami,  Megan  zauwaŜyła,  Ŝe  szafki  są  pomalowane  na 

rdzawoczerwony  i  złoty  kolor,  a  wszędzie  wiszą  transparenty  wzmagające  „szkolnego 

ducha”.  Ulotki  porozlepiane  na  ścianach  zachęcały  uczniów  do  najrozmaitszej  działalności: 

klub fotograficzny, hokej na trawie. Amnesty International. Do wyboru, do koloru. 

- O,  to  tu.  -  Finn  przystanął  przed  masywnymi  drewnianymi  drzwiami  z  napisem: 

Sekretariat  Główny.  -  Nie  daj  się  zastraszyć  starej  Betsy.  To  po  prostu  nieszczęśliwy 

człowiek. 

- Dzięki. 

- Nie  ma  sprawy  -  powiedział  Finn  z  półuśmiechem,  zawracając  bez  pośpiechu. 

Powodzenia! 

Kiedy  Finn  juŜ  poszedł,  Megan  przez  moment  jeszcze  stała  w  holu,  obserwując 

otoczenie. 

Jakaś  dziewczyna  z  rudymi  lokami  przeszła  obok  w  towarzystwie  przyjaciółek  i 

rzuciła Megan zaciekawiony, ale całkiem przyjazny uśmiech. 

No to znowu zaczynamy. Nowe miasto. Nowa szkoła. Otoczona przez tysiące obcych 

ludzi mogła albo się załamać, albo spróbować poradzić sobie jak najlepiej. 

W  przypływie  nagłej  pewności  siebie  Megan  wyprostowała  się.  JuŜ  wiele  razy 

przedtem przez to przechodziła. Oczywiście, wtedy zawsze miała przy sobie rodziców, którzy 

ją wspierali, kiedy wracała do domu po nieudanym pierwszym dniu szkoły. 

Teraz  musiała  sama  zadbać  o  siebie.  Zawróciła  na  pięcie  i  weszła  do  sekretariatu. 

Szkoła to pestka. Mieszkanie z siedmioma chłopakami - to dopiero wyzwanie. 

Trudnym momentem zawsze było wejście do stołówki. 

W  klasach  panował  odgórny  podział.  Najlepszym  przyjaciółkom  brakowało 

skrzydłowych,  paczki  kumpli  były  pozbawione  środkowych  napastników.  Ale  w  stołówce 

wszystko wracało do normy. KaŜdy dryfował w stronę swojego stołu, a nowy uczeń rzucał się 

w oczy bardziej niŜ gdziekolwiek indziej. 

Megan  wkroczyła  do  stołówki  Liceum  Baker  uzbrojona  w  tę  wiedzę  i  obładowana 

większą  liczbą  podręczników,  niŜ  powinien  dźwigać  jakikolwiek  człowiek  czy  juczny  muł. 

background image

Szafkę dostała w przeciwległym krańcu budynku, z dala od wszystkich klas, w których miała 

lekcje,  więc  nie  miała  czasu  niczego  tam  odłoŜyć.  W  głowie  huczało  jej  od  nazwisk 

nauczycieli i zadanych prac domowych. Zaczynała zdawać sobie sprawę, Ŝe być moŜe będzie 

musiała codziennie dźwigać ze sobą do domu cały ten chłam. 

Przystanęła i rozejrzała się dokoła. Z kilkoma dziewczynami zawarła znajomość przed 

południem, ale z Ŝadną nie rozmawiała na tyle długo, Ŝeby przysiąść się do niej do stolika, a 

juŜ z całą pewnością nie zamierzała się narzucać Dougowi, Finnowi czy Evanowi. 

UlŜyło  jej,  kiedy  zobaczyła,  ze  tuŜ  za  rozgardiaszem  tego  istnego  pola  minowego 

standardowych,  długich  stołów  znajdował  się  spokojny,  niewielki  dziedziniec  pełen  starych 

piknikowych  stolików  i  drewnianych  ławek.  Siedziało  tam  tylko  kilkoro  odosobnionych 

samotników. Dla Megan wyglądało to jak sielanka. 

Po  wybraniu  przy  bufecie  swojsko  wyglądającej  kanapki,  paczki  chipsów  i  napoju 

gazowanego,  Megan  wycofała  się  przez  drzwi  na  dziedziniec  i  usiadła  na  ławce  przy 

pierwszym z brzegu pustym stole. 

Zgarbiona, z cięŜką głową, powoli odwijała z folii kanapkę. 

Wystarczy  tylko,  ze  przetrwa  jeszcze  kilka  lekcji  i  znajdzie  się  na  boisku  do  piłki 

noŜnej,  gdzie  było  jej  właściwe  miejsce.  Miała  tylko  nadzieję,  Ŝe  sekretarka  dziś  rano  nic 

pomyliła  się,  kiedy  mówiła  Megan,  Ŝe  druŜyny  sportowe  nadal  jeszcze  przyjmują  nowych 

kandydatów. 

Betsy sprawiała wraŜenie osoby, która jedyne, co wie na pewno, to Ŝe jest mądrzejsza 

od Megan i wszystkich innych obecnych w pomieszczeniu. Wzdychała, ilekroć ktoś jej zadał 

pytanie,  jakby  pytający  sam  powinien  znać  odpowiedź,  ale  potem  przez  kilka  minut 

poszukiwała w papierach właściwej informacji. 

- Aha!  Mam!  -  Wyjęła  z  segregatora  na  biurku  skrawek  papieru.  -  Pani  Leonard  jest 

trenerką dziewczęcej druŜyny piłki noŜnej. DruŜyna trenuje juŜ od dwudziestego sierpnia, ale 

nowe  uczennice  nadal  są  mile  widziane  na  sprawdzianie  kwalifikacyjnym.  Powinny  zgłosić 

się na boisku za szkołą pierwszego dnia zajęć. - Zsunęła okulary na czubek nosa i spojrzała na 

Megan z wyŜszością. - Mam nadzieję, Ŝe zabrałaś ze sobą sportowe obuwie, moja droga. 

- Nigdy się bez niego nie ruszam z domu - odparła Megan, poklepując swój plecak. 

Teraz  korki  przywiązała  do  pętli  na  klapie  plecaka,  Ŝeby  w  środku  zrobić  więcej 

miejsca  na  liczne  ksiąŜki.  Zastanawiała  się,  czy  jakieś  dziewczyny  z  druŜyny  zauwaŜyły  na 

korytarzu te buty - czy wiedziały, Ŝe ona się pojawi na treningu. Czy były dobre? Czy były za 

dobre, Ŝeby mogła się dostać do druŜyny? 

Megan  nagłe  zatęskniła  za jedną z niezawodnych, wspierających rozmówek z ojcem. 

background image

Szkoda, Ŝe jest o kilka tysięcy kilometrów stąd. 

Z trudem przełknęła ślinę. Nie będzie w tej chwili myślała o rodzicach. Musi jeszcze 

wytrzymać kilka godzin. Nie moŜe się rozklejać. 

Drzwi  za  jej  plecami  skrzypnęły  i  na  dziedziniec  wyszedł  Miller,  ściskając  w  rękach 

tacę. 

Spojrzenie, jak zwykłe, wbijali w ziemię. Ruszył prosto do stolika w prawym tylnym 

rogu  dziedzińca,  postawił  tacę  i  usiadł.  Z  czarnego  plecaka  wyjął  przenośne  radio  i  nasunął 

słuchawki na uszy. Tak się złoŜyło, Ŝe poniósł oczy i zobaczył, ze Megan go obserwuje. Przez 

ułamek sekundy Ŝadne z nich nie drgnęło. 

- Cześć, Miller - powiedziała w końcu Megan. 

- Yankees  grają  swój  sto  trzydziesty  piąty  mecz  w  tym  sezonie  -  odparł,  przekręcił 

gałkę radia, z którego cicho zaskrzeczał głos komentatora. 

Miller postawił odbiornik na stole i zaczął doprawiać miseczkę zupy solą i pieprzem z 

plastikowych  pojemników  stojących  na  blacie.  Megan  zauwaŜyła,  ze  puszka  z  oranŜadą 

butelka soku i paczka z chipsami były ustawione na tacy według wielkości. 

Chłopiec wsunął sól i pieprz między przekąskę a butelkę soku i zadowolony rozsiadł 

się wygodniej na ławce. 

 

Zakręcona:  jak  to,  tam  na  dole  dzieją  się  róŜne  dziwne  rzeczy???  Nie  moŜesz  tak  mnie 

zostawić bez Ŝadnego wyjaśnienia!!! 

Strzelec5525:0 mój BoŜe. Dziś rano Evan wyszedł ze swojego pokoju w bokserkach, które mu 

się rozsunęły w rozporu. W bokserkach w Ŝabki! 

Zakręcona: OCH! HAHAHAHAHAHAHA! Ale tego tam nie widziałaś, co? 

Strzelec.5525: 0 rany! Nie! Nie patrzyłam. 

Zakręcona: Hej! Mieszkasz teraz w Testosteronowie, lepiej się do lego przyzwyczaj! 

background image

ROZDZIAŁ 3 

DruŜyna  piłki  noŜnej  juŜ  się  zebrała  na  trybunach.  Trenerka  -  wysoka,  muskularna 

kobieta  z  krótkimi  ciemnymi  włosami  -  stała  plecami  do  Megan  i  przemawiała  do 

zawodniczek. Długo trwał ten spacer przez boisko i zanim Megan zdąŜyła podejść do trybun, 

patrzyły  na  nią  juŜ  wszystkie  dziewczyny.  Postawiła  torbę  na  ziemi  obok  dolnego  stopnia 

trybun, a trenerka przerwała w pół zdania. 

- Na pewno jesteś tą nową dziewczyną, o której tyle słyszałam - powiedziała, zerkając 

na podniszczone korki Megan. 

- Chyba tak - odparła Megan. I Najwyraźniej słusznie załoŜyła Ŝe kilka jej przyszłych 

koleŜanek z druŜyny zauwaŜy na korytarzu te buty. - Nazywam Megan Meade. 

- Leonard - przedstawiła się trenerka - Na jakiej pozycji grasz, Megan? 

- Środkowego napastnika. 

Ktoś parsknął śmiechem, za którym poszły następne salwy chichotu. Szepty, które się 

zacięły  po  jej  podejściu,  teraz  się  wzmogły,  a  kilka  dziewczyn  pokręciło  głowami  z 

widocznym politowaniem: Ale trenerka zignorowała zachowanie podopiecznych. 

- Dobrze  -  powiedziała  i  skinęła  głową.  -  Dziewczyny,  moŜe  wznowimy  grę  i 

zobaczymy, co potrafi Megan? Tina, ty zostajesz na ławce. 

Rudowłosa dziewczyna, która uśmiechnęła się do Megan tego ranka, skrzywiła się i z 

powrotem  usiadła  na  swoim  miejscu,  podczas  gdy  większość  zawodniczek  schodziła  na 

murawę.  Tina  podała  Megan  zwiniętą  w  kłębek  czerwoną  kamizelkę,  którą  Megan  szybko 

wciągnęła na T - shirt. 

- Dzięki - rzuciła Megan. 

- Taa. Połamania nóg - odparła Tina sarkastycznie. 

I juŜ po uśmiechach. 

Megan  wybiegła  truchtem  na  boisko  i  dołączyła  do  innych  czerwonych  kamizelek. 

Przywitała  dziewczyny,  stając  na  linii.  Ze  dwie  z  nich  przybiły  jej  piątkę,  ale  się  nie 

przedstawiły. Na boisku wszystkie interesowały się juŜ wyłącznie grą. Megan to się podobało. 

Trenerka  wyszła  na  środek  z  piłką  w  ręku  i  sunęła  między  Megan  a  środkową 

napastniczką przeciwnej druŜyny. Ta druga zawodniczka była wysoką, opaloną dziewczyną z 

szerokimi  ramionami,  wąską  talią  i  zabójczymi  nogami.  Długie  blond  włosy:  rozjaśnione 

pasemkami,  miała  ściągnięte  w  gruby  koński  ogon.  Nosiła  zbyt  ostry  makijaŜ,  ale  z  jej 

twardego  spojrzenia  Megan  wyczytała,  Ŝe  to  nic  Ŝadna  Barbie.  Zanosiło  się  na  całkiem 

background image

ciekawy  mecz.  Piłka  spadła  na  murawę,  rozległ  się  gwizd,  gra  się  zaczęła.  Megan  szybko 

przejęła  piłkę  i  ruszyła  przez  pole  przeciwnika.  Podała  do  dziewczyny  po  prawej  i  pobiegła 

przed  siebie,  błyskawicznie  mijając  pierwszą  z  obrończyń,  która  aŜ się przewróciła, usiłując 

zawrócić.  Kilka  sekund  później  Megan  znów  dostała  piłkę.  Musiała  się  mocno  spręŜać,  ale 

sprawnie przesłała ją dalej między nogami pomocniczki. Poprowadziła piłkę pod linię karną, 

wykiwała  kolejną  obrończynię  i  pędem  biegła  do  bramki,  praktycznie  nieatakowana. 

Bramkarka,  sądząc  po  minie,  była  całkowicie  skołowana.  Megan  zrobiła  zwód  w  lewo  i 

strzeliła w prawo. Dziewczyna nie miała najmniejszej szansy. 

- Gol! - zawołała trenerka Leonard, kiedy piłka śmignęła w róg bramki. 

KoleŜanki  z  druŜyny  czerwonych  skupiły  się  wkoło  Megan  i  przybiły  jej  piątkę. 

Poszło aŜ za łatwo. Megan miała nadzieję, ze główna bramkarka całej druŜyny stoi na bramce 

po przeciwne] stronie boiska. 

- Nieźle, Megan! - zawołała Leonard. - A reszta przynosi mi wstyd! Do roboty! 

Tym  razem  środkowa  napastniczka  popatrzyła  na  Megan  mocno  spode  łba,  kiedy 

ustawiały się na środkowej linii. 

- Szczęście początkującego! - rzuciła. 

Megan ją zignorowała, wiedząc, Ŝe błyskotliwą odpowiedź znajdzie za pięć godzin - i 

to  taką,  której  nigdy  by  się  nie  odwaŜyła  głośno  wypowiedzieć.  Zamiast  tego  po  prostu 

stratuje tę dziewczynę. 

Po  gwizdku  Megan  znów  dorwała  się  do  piłki,  ale  tym  razem  Blondie  odebrała  ją 

sprawnym  wmykiem  od  tyłu.  Stało  się  to  tak  szybko  i  niespodziewanie,  Ŝe  Megan  aŜ  się 

roześmiała, goniąc za przeciwniczką. 

- Niezły ruch! - zawołała, nadal pod wraŜeniem. 

- Lepiej się przyzwyczaj - odparła tamta. 

Podała piłkę tuŜ obok Megan, która o dwie sekundy spóźniła się z blokadą. Partnerka 

z  zespołu  poprowadziła  piłkę  w  głąb  pola,  ale  szybko  ją  straciła.  Piłka  poszybowała  w 

powietrze  w  stronę  Megan,  leciała  pod  idealnym  kątem  do  odbicia  na  główkę,  więc  Megan 

wyskoczyła.  Ale  zanim  jeszcze  dotknęła  czołem  skórzanej  powierzchni,  została  potrącona  z 

boku uderzenie całym ciałem potrząsnęło nią gwałtownie i cisnęło o ziemię. Kiedy podniosła 

wzrok, Blondie była juŜ z piłką w połowie pola. 

- UwaŜaj, Hailey! - zawołała trenerka. 

- No nieźle - mruknęła Megan pod nosem, kiedy Hailey strzelała gola. - Ktoś tu się nie 

opieprza. 

Wiedziała,  Ŝe  akcja  Hailey  były  raŜącym  faulem,  za  który  w  prawdziwym  meczu 

background image

dziewczyna  zarobiłaby  Ŝółtą  kartkę,  ale  Megan  podobało  się,  Ŝe  blondyna  nie  boi  się  grać 

twardo. KaŜda druŜyna potrzebuje takich nieustraszonych zawodniczek. 

A z tego, co juŜ zobaczyła. Hailey miała wszelkie cechy świetnej napastniczki. 

MoŜe gra nawet lepiej niŜ ja. 

Przyzwyczaiła  się  do  tego,  Ŝe  na  boisku  jest  gwiazdą,  ale  z  tą  dziewczyną  śmiało 

mogła  podzielić  się  sławą.  Miała  tylko  nadzieję,  ze  pozycja  Hailey  jako  środkowej 

napastniczki nie przeszkodzi jej w dostaniu się do składu. 

Kilka minut później rozległ się gwizdek i wszystkie truchtem opuściły boisko. Megan 

podbiegła do Hailey i wyciągnęła do niej rękę. 

- Fajnie  grasz  -  powiedziała  z  uznaniem.  Nie  miałam  pojęcia,  z  której  strony  mnie 

zajdziesz. 

Hailey popatrzyła na dłoń Megan, jak na brudną szmatę. 

- Taa,  jak  większość  dziewczyn.  To  dlatego  przez  trzy  lata  z  rzędu  jestem 

klasyfikowana w rankingach stanowych. I nigdy nie odbierzesz mi mojej pozycji. 

Zaszokowana  Megan  zwolniła  i  pozwoliła  Hailey  pobiec  przodem,  gdzie  blondynka 

przybiła piątkę Tinie i kilku innym dziewczynom. 

- Nie  przejmuj  się  Hailey.  Nikt  jej  nie  lubi.  -  Inna  zawodniczka,  dziewczyna,  która 

grała  na  prawym  skrzydle  w  druŜynie  czerwonych,  dogoniła  Megan.  Miała  silną  budowę 

ciała. 

Większość jej długich do ramion, jasnych włosów uwolniła się z kucyka i zwisała w 

strąkach  wokół  błyszczącej  od  potu  twarzy.  Megan  zauwaŜyła  tę  dziewczynę  juŜ  na  boisku. 

To była jedna z szybszych zawodniczek. 

- One teŜ nie? - spytała Megan, spoglądając w stronę kumpelek Hailey. 

- Przekupuje  je  -  zaŜartowała  blondynka.  -  Jako  jej  siostra  odmawiam  przyjmowania 

pieniędzy i mówię to, co naprawdę myślę. 

- Jesteś jej siostrą? - spytała Megan zaskoczona. 

- Tak,  trudno  uwierzyć.  Jestem  przecieŜ  o  tyle  od  niej  ładniejsza  -  powiedziała 

dziewczyna,  komicznie  trzepocząc  rzęsami.  -  W  kaŜdym  razie  nazywam  się  Aimee  Farmer. 

Młodsza siostra Hailey „Królowej Wiedźm” Farmer to ja. 

- Aha - powiedziała Megan, wymieniając z nią uścisk dłoni. 

- Ja jestem Megan. 

- Wiem. Dziś po południu miałaś ze mną chemię - oznajmiła Aimee. 

- O BoŜe Naprawdę? Przepraszam, nie pamiętam. Byłam w szoku po tym, jak o mało 

nic spaliłam brwi koleŜance w czasie eksperymentu. - Aimee parsknęła śmiechem. 

background image

- Nic było tak źle. A więc... Świetnie grasz. Gdzie się nauczyłaś? 

- Dorastając,  grałam  ciągłe  z  chłopakami  -  wyjaśniła  Megan,  kiedy  dotarły  do  linii 

bocznej, gdzie reszta zawodniczek przyssała się juŜ do butelek z wodą. - A w zeszłym roku 

moja druŜyna zdobyła mistrzostwo Teksasu. 

- O rany. Teksas. DuŜy stan. 

- No, całkiem spory. 

- Dobra, zróbmy teraz kilka ćwiczeń! - zawołała Leonard. - Megan, zajrzyj do mnie po 

treningu. Musimy porozmawiać o twoim miejscu w druŜynie. 

- Jasne, trenerko. 

- Zdetronizuj  moją  siostrę,  proszę  powiedziała  Aimee  pod  nosem.  -  Będę  cię  kochać 

do końca Ŝycia. 

Megan  roześmiała  się,  wracając  z  Aimee  biegiem  na  boisko.  Znajome,  przyjemne 

ciepło ogarnęło ją od stóp do głów. Pomyślała o Trący, przy której po raz ostatni doznała tego 

uczucia. Megan miała wraŜenie, Ŝe właśnie znalazła pierwszą przyjaciółkę. 

- No cóŜ, Megan, masz niezaprzeczalny talent, nic muszę ci tego mówić - powiedziała 

trenerka  Leonard,  kiedy  stały  w  holu  na  zewnątrz  dziewczęcej  szatni.  Z  włosami  nadał 

wilgotnymi po prysznicu, Megan zaplotła ramiona na piersi i usiłowała opanować tremę. 

Musiała  się  dostać  do  tej  druŜyny.  Bez  treningów,  ćwiczeń  i  meczów będzie totalnie 

zagubiona. 

- Ale juŜ jest środkowa napastniczka w składzie i to od trzech lat. 

Megan mocniej objęła się ramionami. 

- Mam więc dla ciebie propozycję - mówiła dalej Leonard. 

- Jaką? - spytała Megan z nadzieją. 

- Jak  by  ci  się  podobało  przeniesienie  na  pozycję  lewego  napastnika?  -  spytała 

trenerka.  -  Ta  strona  pola  jest  u  nas  trochę  za  słaba  i  moim  zdaniem  idealnie  byś  tam 

pasowała. 

Megan wyszczerzyła wszystkie zęby w szerokim uśmiechu. 

- Jasne, trenerko. Zrobię, co się da. 

- Świetnie.  -  Leonard  klepnęła  ją  po  ramieniu. - Cieszę się, Ŝe z nami jesteś. Megan. 

Myślę, Ŝe z tobą w składzie daleko zajdziemy w tym roku. 

- Dzięki. 

- No to do jutra. - Trenerka skinęła Megan głową i odeszła. 

Tak! Dzięki, dzięki, dzięki! 

- Hej!  Udało  się?  -  spytała  Aimee.  widząc  niedorzeczny  uśmiech  na  twarzy  Megan, 

background image

kiedy wyszła z szatni chwilę później. 

- Taa.  Lewa  napastniczka  -  powiedziała  Megan,  dźwigając  z  ziemi  swój  plecak  z 

ksiąŜkami. 

Wyszła z Aimee na słońce, czując się lŜejsza od powietrza. Dostała się do druŜyny! Jej 

nowe Ŝycie juŜ się oficjalnie zaczęło. 

Nie mogła się doczekać, aŜ wróci do domu i natychmiast opowie o tym mamie i racie. 

Zaraz,  do  rodziców  to  ja  zadzwonię,  przypomniała  sobie  Megan  ze  smutkiem.  Przez  cały 

dzień  jej  się  to  przytrafiało  Trudniej  się  będzie  przyzwyczaić,  Ŝe  są  tak  daleko.  Nic  ma 

sprawy. 

Porozmawiasz z nimi wieczorem. Będzie super. 

- Och, no cóŜ. A juŜ myślałam, Ŝe ego Hailey trochę bardziej ucierpi, lak bardzo na to 

czekałam  -  wyznała  Aimee  ze  śmiechem  -  Ale  cieszę  się  ze  względu  na  ciebie.  Hej... 

podrzucić cię do domu? 

- W sumie byłoby... 

Megan  urwała  na  widok  zjawiska,  które  całkowicie  odebrało  jej  mowę.  Samochód 

Evana  stał  zaparkowany  przy  krawęŜniku  szkolnego  podjazdu,  a  sam  Evan  opierał  się  o 

błotnik,  patrząc  na  wspaniały  frontowy  trawnik,  nie  widząc  Megan.  SkrzyŜował  nogi  w 

kostkach, a jego jasne włosy połyskiwały w słońcu. 

Podniósł  oczy,  zauwaŜył  ją  i  się  uśmiechnął.  Przyjechał  odebrać  ją  po  treningu.  W 

całym Ŝyciu Megan nic wydarzyło się nic cudowniejszego. 

Ale, o BoŜe. O czym ona będzie z nim rozmawiać przez całą drogę do domu? Jasne, 

podwiózł ją i dzisiaj rano, ale obok niego siedział Finn i we dwóch mieli sporo tematów do 

rozmowy. 

Co ona teraz zrobi? Jak sobie z tym poradzić, Ŝeby nie wyjść na idiotkę? 

- Hej, kochanie! - zawołał Evan. 

Hę? 

Hailey  truchtem  wyminęła  Megan  i  Aimee,  omal  nie  przewracając  własnej  siostry,  i 

runęła  po  alejce  prosto  w  ramiona  Evana.  Podniósł  ją,  przytulił  i  obdarzył  długim,  niemal 

pornograficznym pocałunkiem. Megan nie mogła od nich oderwać oczu. 

On  ma  dziewczynę.  Megan  natychmiast  straciła  dobry  humor.  Oczywiście,  Ŝe  ma 

dziewczynę. No, popatrz tylko na tego faceta. 

Ale czemu to musiała być ta dziewczyna? 

- Moja  siostra,  specjalistka  od  publicznego  okazywania  uczuć  -  mruknęła  pod nosem 

Aimee. 

background image

- Wynajmijcie  sobie  pokój!  -  zawołała  któraś  z  przyjaciółek  Hailey  stojąca  przy 

drzwiach za plecami Megan, wywołując salwę śmiechu pozostałych zawodniczek z druŜyny. 

Hailey  odkleiła  się  od  Evana  i  rzuciła  im  wszystkim  triumfujący  uśmieszek.  Wzięła 

Evana za rękę i odciągnęła od samochodu. 

- Wiesz,  Ŝe  jest  mi  to  obojętne.  -  Evan  nadal  trzymał  Hailey  za  rękę.  -  Lacrosse  to 

zabawa. Jeśli tylko zdołam się dostać do pierwszej piątki hokeja... 

- Wiem! Wiem! Uczelnie będą się o ciebie zabijać! - odparła Hailey. 

Evan i Hailey dalej gawędzili, a Megan czuła, Ŝe jest tu piątym kołem u wozu. Oparła 

się  o  siedzenie  i  wyglądała  przez  okno,  zastanawiając  się,  jak  daleko  od  szkoły  stoi  dom 

Hailey. NiezaleŜnie, jak bardzo nie chciała zostać sama w samochodzie z Evanem, słuchanie 

paplaniny szczęśliwej pary zakochanych było o wiele, wiele gorsze. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopcach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis drugi 

Uwaga nr 1: Kiedy na horyzoncie pojawia się jedzenie, chłopcy nie widzą niczego poza nim. 

To  jak  program  o  lwach  i  gazelach  na  Animal  Planet.  Przed  nosem  mogłaby  im  przejść  top 

modelka, a oni nie zauwaŜą. No dobra, moŜe i zauwaŜą. Nijak się nie da sprawdzić tej teorii. Ale i tak w 

najwyŜszym stopniu koncentrują się na Ŝarciu. 

Uwaga nr 2: Łatwo się rozpraszają. 

Evan miał mnie oprowadzić po szkole, ale zobaczył kilku kumpli i dał w długą. Zdecydowałam 

się nie brać tej zniewagi do serca. 

Uwaga nr 3: Wiedzą, jak się upozować. 

Evan. Jego samochód. Kilka idealnie rozmieszczonych promieni słońca. Od niechcenia opiera 

się o wóz. **wzdych**. 

Uwaga nr 4: Mają dziwaczny gust, jeśli chodzi o kobiety. 

background image

ROZDZIAŁ 4 

- No i jak, dobrze się bawiłaś? - spytała wieczorem Regina, otwierając drzwi. 

- Taa, jeszcze raz dzięki - powiedziała Megan. - Ale naprawdę nie musiałaś kupować 

mi  tych  wszystkich  rzeczy.  -  W  rękach  ściskała  cztery  torby  na  zakupy  pełne  ubrań  i 

kosmetyków, bez których Regina nie chciała wracać do domu. 

- Nie musiałam, ale chciałam - oznajmiła Regina. - Masz pojęcie, jaka to przyjemność 

spędzić trochę czasu w damskiej części Gap? 

Megan się roześmiała. 

- No cóŜ, wielkie dzięki. 

- Zawsze do usług - powiedziała Regina. - Idę zrobić herbatę. Napijesz się? 

- Nie, teraz pójdę wypakować to wszystko. 

- No to dobranoc, kotku - powiedziała Regina z uśmiechem. 

- Dobranoc. 

Megan  ruszyła  korytarzem  w  stronę  schodów,  ale  przystanęła,  kiedy  usłyszała  glosy 

dochodzące  z  sutereny.  Brzmiało  to  tak, jakby Doug wykrzykiwał komentarze do rozgrywki 

futbolowej z gry wideo. 

- Patrioci  Iana  przejmują  piłkę  na  swojej własnej linii - recytował monotonnie Dong, 

zniŜając  głos  i  idealnie  parodiując  znanego  komentatora  sportowego.  -  Czy  Ian,  nasz 

szóstoklasista  karierowicz,  który  do  niedawna  sączył  soczki  owocowe  z  dziecinnego 

kubeczka z pokrywką, pobije zeszłorocznego mistrza i totalnego połamańca, Millera Killera? 

Megan parsknęła śmiechem. Tb było nawet zabawne. I kto by się spodziewał? 

- A teraz Brady przystaje, Ŝeby podać piłkę... Rozgląda się... Rozgląda... 

Kolejne owacje, a potem Megan usłyszała klaśnięcie przybijanych piątek. 

- To niewiarygodne! - krzyczał Doug. - łanowi przy pierwszej próbie udało się prze - 

piii - jęęęk - ne podanie na aut. Jest tak wyluzowany jak poszewka na kołdrę. Nikt się tego nie 

spodziewał,  a  juŜ  najmniej  beznadziejna  obrona  Millera.  Jeśli  w  ogóle  moŜna  to  nazwać 

obroną. Au! 

Najwyraźniej  Miller  szturchnął  Douga.  NaleŜało  mu  się.  Megan  się  uśmiechnęła.  Z 

jednej  strony  miała  ochotę  iść  na  dół  i  włączyć  się  do  akcji,  z  drugiej,  nie  chciała  im  się 

narzucać. Zmęczona, z nagłym poczuciem osamotnienia, Megan poszła na górę, a za nią niósł 

się dźwięk hałaśliwych rechotów. 

- Regina kupiła ci kosmetyki? - spytała matka przez telefon. 

background image

- Wiem,  wiem.  Mówiłam,  Ŝeby  tego  nie  robiła,  ale  się  uparła  -  odparła  Megan, 

spoglądając  na  pół  tuzina  kasetek  i  tubek  na  swoim  biurku,  których  nigdy  nie  zamierzała 

uŜyć.  Po  prostu  uwaŜała,  Ŝe  jej  nic  pasuje  makijaŜ.  Ten  jeden  jedyny  raz,  kiedy  pozwoliła, 

Ŝeby  Tracy  ją  „lekko  podmalowała”,  przeraziła  się  widokiem  swojego  wypacykowanego 

odbicia w lustrze i natychmiast popędziła zmyć wszystko z twarzy. 

- Tylko się nie maluj za mocno - radziła matka. - Jesteś na to za ładna. 

- Dzięki  -  powiedziała  Megan  z uśmiechem. Była dumna ze swoich zielonych oczu i 

gęstych  jasnorudych  włosów,  ale  przy  zadartym  nosie,  piegach  i  braku  wyraźnie 

zarysowanych kości policzkowych wcale nie czuła się „za ładna”. 

- No  cóŜ,  Reginie  na  pewno  jest  miło  mieć  tam  w  pobliŜu  dziewczynę  -  stwierdziła 

matka. - Ale mówiłam jej, Ŝe nie powinna ci niczego kupować. 

Megan spojrzała na torby leŜące na podłodze. Zawstydziła się. 

- Nie kupiłyśmy aŜ tak duŜo - mruknęła. - I ona chyba naprawdę dobrze się bawiła. To 

znaczy,  bawiłyśmy  się - poprawiła się szybko. Ola Megan był to istny maraton zakupowych 

szaleństw:  dwie  godziny  odgrywania  modelki  w  centrum  handlowym.  Ale  droŜdŜówka  z 

cynamonem zrekompensowała jej wszystko. 

- No dobrze, nie ma sprawy - powiedziała matka. 

Megan się uśmiechnęła. Rozmowa okazała się nie aŜ tak bolesna. W pierwszej chwili, 

kiedy  usłyszała  głos  matki  w  słuchawce,  coś  ją  ścisnęło  za  gardło,  ale  nic  miała  ochoty 

przecisnąć  się  przez  kabel  telefoniczny  na  drugą  stronę. Odebrała to jako dobry znak. MoŜe 

juŜ się zaczynała przyzwyczajać do tego, Ŝe jest sama. 

Na korytarzu trzasnęły drzwi; Megan drgnęła. Gdzieś na dole Caleb i łan darli się na 

siebie  nawzajem.  W  pokoju  na  poddaszu,  nad  głową  Megan,  Sean  włączył  jakiś  jękliwy 

gitarowy kawałek i rzucił się na łóŜko, aŜ spręŜyny zaskrzypiały, kiedy się na nim mościł. 

- Megan? 

- Przepraszam, mamo. Co mówiłaś? - spytała. 

- Ojciec chce wiedzieć, czy ktokolwiek w nowej druŜynie piłkarskiej moŜe dotrzymać 

ci kroku. 

Megan  zarumieniła  się  z  radości.  A  jednocześnie  poczuła  ogromną  tęsknotę.  Dałaby 

wszystko, Ŝeby zobaczyć w tej chwili twarz ojca. No dobra, moŜe to rozstanie nie było aŜ tak 

łatwe. 

- Jedna dziewczyna jest naprawdę niezła - powiedziała. - Reszta teŜ w porządku. 

Ktoś zapukał do drzwi pokoju Megan, kiedy matka przekazywała nowiny tacie. 

- Proszę - zawołała Megan. 

background image

To  był  Evan.  Oparł  się  o  framugę  drzwi,  z  rękami  w  kieszeniach.  Miał  na  sobie 

wytarte bojówki, biały T - shirt i idealnie podniszczoną, brązową zamszową kurtkę. 

- Hej - powiedział. 

O Adonisie przecudnej urody. 

- Co? Megan? Jesteś tam jeszcze? 

- Mamo, muszę kończyć - powiedziała Megan. 

- Okay, kochanie. Pogadamy niedługo. 

- Dobrze,  mamo.  Pozdrów  ode  mnie  tatę!  -  Przerzuciła  nogi  na  drugą  strunę  łóŜka  i 

wstała. 

- Cześć! Całuję! - Ja teŜ! 

Rumieniec  Megan  przybierał  coraz  głębszy  odcień  purpury.  Skończyła  połączenie  i 

rzuciła telefon na łóŜko. 

- Cześć - powiedziała, odwaŜywszy się rzucić okiem na Evana. - Jedziemy z kilkoma 

facetami do Logan popatrzeć, jak startują samoloty - oznajmił. - Chcesz się zabrać z nami? 

- Och... hm... 

Megan aŜ ścisnęło w Ŝołądku ze zdenerwowania, kiedy spojrzała na zegarek, grając na 

zwłokę. Prawdopodobnie Evan pytał ją tylko dlatego, Ŝe rodzice kazali mu odnosić się do niej 

przyjaźnie.  Poza  tym  jutro  miała  szkołę.  A  jeśli  McCowanowie  wściekną  się  na  nią  za 

wychodzenie  z  domu  o  tak  późnej  porze?  Rodzice  kładli  jej  do  głowy  milion  razy,  Ŝe 

McGowanowie robią Megan ogromną przysługę. Nie chciała naduŜywać dobrej woli uprzej-

mych gospodarzy. O wiele łatwiej byłoby się wykręcić zmęczeniem po dniu w nowej szkole i 

powiedzieć, Ŝe musi iść spać. 

- Jest  trochę  późno.  -  Och,  jak  ona  nienawidziła  tego  dziecinnego  tonu  w  swoim 

glosie. 

- I  właśnie  dobrze!  -  odparł.  -  Chodź.  Będzie  super.  Poznasz  moich  przyjaciół. 

Spodobają ci się. 

Megan z trudem spojrzała mu w oczy. idealna twarz, na której rzeczywiście rysowała 

się nadzieja. Wcale z nią nic pogrywał. Naprawdę chciał, Ŝeby z nimi pojechała. 

- No chodź. Wiem, Ŝe tam w środku gdzieś się kryje niegrzeczna dziewczynka. - Evan 

rzucił jej ten swój czarujący uśmiech. 

Nie  mógłbyś  się  bardziej  mylić.  Mimo  wszystko  nie  mogła  powstrzymać  się  od 

szerokiego  uśmiechu  na  te  słowa.  Czas  skończyć  z  wizerunkiem  ciepłej  kluchy  i  zacząć 

ryzykować. Zobaczyła w myślach Bena Palmera - chłopaka, w którym durzyła się przez dwa 

pełne lata, a nigdy do niego nie powiedziała jednego sensownego słowa. 

background image

- Dobrze. - Wstała i złapała z toaletki torebkę. Puls walił jej w uszach tak mocno, Ŝe 

prawie nie słyszała, jak mówi: - Wchodzę w to. 

Megan przytrzymywała się siedzenia, kiedy samochód podskakiwał na nieutwardzonej 

drodze, wijącej się wśród drzew w stronę szczytu niewielkiego wzniesienia. Denerwowała się 

nie  ze  względu  na  jazdę  ani  egipskie  ciemności  dokoła,  ale  tymi  dwudziestoma  minutami 

urywanej rozmowy - pytań Evana i jej głupich, nic nieznaczących odpowiedzi. Nigdy w Ŝyciu 

tak często nic słyszała „nie wiem” z własnych ust - frazy, którą powtarzała tylko dlatego, Ŝe 

wydawała się bezpieczniejsza niŜ próby znalezienia ciekawszych słów. Megan nie mogła się 

doczekać, aŜ wysiądzie z samochodu. 

- A więc... tęsknisz za Teksasem? - Evan dzielnie próbował przerwać milczenie. 

- W pewnym sensie - odparła Megan. 

- Zostawiłaś  tam  kogoś?  Przyjaciółkę...  Chłopaka...?  -  spytał.  Megan  roześmiała  się 

nerwowo. 

- Nie. To znaczy... tak. To znaczy... 

- Przyjaciółkę czy chłopaka? 

- Przyjaciółkę. Tracy - dodała Megan. - śadnego chłopaka. 

- Aha. To dobrze. 

Megan  zerknęła  na  jego  profil.  Uśmiechał  się  z  zadowoleniem.  Megan,  przestań.  On 

ma Hailey. Piękną, perfekcyjnie wymalowaną, popularną, wysportowaną Hailey. Opanuj się. 

Wreszcie  dojechali  na  polanę,  gdzie  stało  juŜ  kilka  samochodów.  Przednie  światła 

saaba  objęły  zaciekawione  twarze.  Faceci  zmruŜyli  oczy,  a  potem  uśmiechnęli  się,  kiedy 

rozpoznali,  kto  siedzi  za  kierownicą.  Hailey  odbiegła  truchtem  od  grupy  ludzi.  Jasne  włosy 

powiewały  za  nią  jak  welon.  Znalazła  się  przy  drzwiach  Evana,  zanim  jeszcze  wyłączył 

silnik. 

- Cześć,  kochanie.  -  Przez  otwarte  okno  chwyciła  w  dłonie  jego  twarz  i  dała  mu 

szybkiego całusa w usta. 

Megan  miała  ochotę  sama  sobie  przyłoŜyć.  Kiedy  Evan  wspomniał  o  spotkaniu  z 

przyjaciółmi,  myślała,  Ŝe  chodzi  o  kilku  chłopaków.  Nawet  nie  przyszło  jej  do  głowy,  Ŝe 

będzie tam Hailey. 

Dziewczyna przeniosła wzrok z Evana na Megan. 

- Och. Cześć - powiedziała bezbarwnym tonem. 

- Hej - odparła Megan. - Jak leci? 

- Nieźle - mruknęła Hailey. - A u ciebie? 

- TeŜ nieźle. 

background image

No  dobra,  oddychaj  głęboko.  Kilkanaście  osób  kręciło  się  wkoło  saaba  i  otwarcie 

przyglądało  się  Megan.  Rozpoznała  Tinę  i  jeszcze  jedną  zawodniczkę  z  druŜyny  -  ładną, 

wysoką  dziewczynę  ze  Środkowego  Wschodu  z  ciemnymi,  kręconymi  włosami.  Evan  i 

Hailey przeszli dokoła samochodu i objęci stanęli po stronie Megan. 

- Ludzie! To jest Megan! - zawołał Evan. - Megan, to są ludzie. 

- Cześć, Megan! - zapiszczeli wszyscy razem, jak przedszkolaki. 

Megan roześmiała się i uniosła rękę. 

- Cześć. 

- Zorganizuję  nam  po  piwie  -  powiedział  Evan  do  Hailey.  -  Chcesz  jedno?  -  spytał 

Megan. 

- Nic, dzięki. 

- Zaraz  wracam.  Evan  odbiegł  w  stronę  swoich  kumpli,  zostawiając  Megan  i  Hailey 

razem. Megan poczuła, Ŝe znów jest w stanie oddychać. Rzuciła okiem na Hailey. 

MoŜe Hailey dziś po południu po prostu poczuła się zagroŜona. Mimo wszystko jesteś 

przecieŜ świetną zawodniczką i dziewczyną, która mieszka pod jednym dachem z jej chłopa-

kiem. Ale wiele was łączy. MoŜe jeszcze się z nią dogadasz. 

- A więc Hailey, jaki był rekord druŜyny w zeszłym roku? - spytała. 

- Wygrałyśmy więcej meczów, niŜ przegrałyśmy - odparła Hailey, wciskając dłonie do 

kieszeni obcisłych dŜinsów. - A co? Martwisz się, Ŝe nie jesteśmy dość dobre dla ciebie? 

Megan spojrzała na nią zaskoczona. 

- Nie. Po prostu z tobą rozmawiam. 

- No  cóŜ,  dostałyśmy  się  do  rozgrywek  hrabstw,  ale  nie  weszłyśmy  do  finału  - 

przyznała Hailey. - Oczywiście trenerka uwaŜa, Ŝe z tobą w składzie w tym roku nam się uda. 

- Dzięki. 

- Powiedziałam: „trenerka uwaŜa”. 

W  tym  momencie  samolot  wzniósł  się  znad  pasa  startowego  i  przeleciał  im  tuŜ  nad 

głowami  tak  nisko,  Ŝe  Megan  myślała,  Ŝe  maszyna  zawadzi  podwoziem  o  drzewa.  Ryk  był 

ogłuszający.  Megan  widziała,  Ŝe  Evan  i  jego  kumple  wrzeszczą  na  cały  głos,  wznosząc 

wysoko pięści i puszki z piwem, ale wcale ich nie słyszała. Ona teŜ miała ochotę wrzasnąć - 

na  Hailey.  Przypomniała  sobie  słowa  Tracy,  Ŝe  ma  się  postawić  i  obronić.  Skoro  zdołała 

postawić się rodzicom, to na pewno będzie umiała się postawić tej dziewczynie. Ale na samą 

myśl o tym dłonie jej się spociły, a serce zaczęło szybko walić. 

Muszę jednak coś zrobić. Megan usiłowała sama sobie dodać otuchy. Wejdzie mi na 

głowę, jeśli nie zaryzykuję. 

background image

Kiedy tylko ryk silnika samolotu ucichł, Megan znów odwróciła się do Hailey. 

- Mogę cię o coś zapytać? - Co? 

- Czy ja ci coś zrobiłam? Obraziłam cię? - spytała Megan. - Bo ja tylko próbuję jakoś 

się  odnaleźć  w  nowej  szkole,  moŜe  z  kimś  zaprzyjaźnić,  pograć  trochę  w  piłkę. Ale wydaje 

mi się, Ŝe bardzo mnie nie lubisz. 

Megan wstrzymała oddech, ledwie wierząc, Ŝe wypowiedziała swoje myśli w całkiem 

składnych  słowach.  Na  ułamek  sekundy  twarz  Hailey  złagodniała,  a  Megan  zdała  sobie 

sprawę, Ŝe to bardzo ładna dziewczyna, jeśli nie ma naburmuszonej miny. Wyglądało nawet, 

Ŝe powie jakieś ludzkie słowo. Ale potem Evan oderwał się od tłumku znajomych z piwami w 

ręku i ruszył z powrotem w stronę saaba. Hailey spojrzała na Evana, na Megan i wyciągnęła 

do niego rękę. 

- Chodź,  kochanie  -  powiedziała,  przytulając  się  do  jego  boku.  -  Znajdziemy  sobie 

jakieś spokojniejsze miejsce. 

- Super.  -  Evan  wręczył  Megan  jedno  piwo.  -  Strzała,  idź  się  przedstawić  ludziom. 

Faceci nie mogą się doczekać, aŜ cię poznają - dodał i mrugnął porozumiewawczo. 

- Och... no, dobrze. 

Patrzyła bezradnie, jak Hailey odciąga Evana na bok. Grupa za jej plecami roześmiała 

się z jakiegoś Ŝartu. Hailey obejrzała się przez ramię i rzuciła Megan zwycięskie spojrzenie. 

Potem razem z Evanem znikli między drzewami. 

- No dobra, to co my tu mamy w Bostonie? Drzewa, wodę, Red Soksów, oceanarium... 

Megan zerknęła na Darnella Wilcoksa. Odliczał to wszystko na palcach dłoni i właśnie 

gapił  się  na  mały  palec,  jakby  ten  miał  mu  udzielić  podpowiedzi.  W  drugiej  ręce  ściskał 

szyjkę do połowy opróŜnionej butelki budweisera - jak się orientowała Megan, jego piątej czy 

szóstej  z  kolei.  Danieli,  przystojny  chłopak  w  kurtce  szkolnej  reprezentacji,  był  kapitanem 

druŜyny futbolu. Na początku wieczoru okazał się bystrym, przyjaznym i zabawnym facetem. 

Teraz, juŜ ewidentnie pijany, nadal wydawał się przyjazny i zabawny, tyle Ŝe bystrość umysłu 

gdzieś się ulotniła. 

- Historia - podsunęła Megan. - Nie zapominaj o historii. 

- Racja! - powiedział Danieli, a jego brązowe oczy zalśniły, kiedy spojrzał na Megan. - 

No, a jaką historię ma Teksas? 

Megan oparła się o dach oldskulowej corvetty Darnella i westchnęła. 

- Och,  sama  nie  wiem,  mamy  Coronado,  Alamo...  Raz  kiedyś  ogłosiliśmy 

niepodległość... - powiedziała i zerknęła na niego. 

Darnell  przyglądał  jej  się  przez  chwilę,  mruŜąc oczy z oszołomionym zaskoczeniem, 

background image

jakby nagle dostrzegł nieziemskie zjawisko. 

- Taa,  no  cóŜ,  my  mamy  Bostońską  Herbatkę,  Bostońską  Masakrę,  Bostońskich... 

Bostońskich... 

- Red Soksów! - krzyknął ktoś, wywołując w ciemnościach rundę aplauzu. 

- Tak!  Dzięki!  -  powiedział  Darnell,  unosząc  butelkę,  -  Bostońskich  Red  Soksów...  - 

JuŜ ich wymieniłeś. - Megan ziewnęła. 

- Och, przepraszam. - Darnellowi trochę się plątał język. - Nudzę cię? 

- Nie. - Megan pokręciła głową. Był w sumie całkiem zabawny. Tyle tylko, Ŝe zrobiło 

się juŜ bardzo późno. 

- Taa... No cóŜ. JuŜ sam siebie nudzę - powiedział Darnell i rozciągnął się na masce. 

Wspólnie gapili się na niebo, po którym przeleciał kolejny samolot. Wszyscy pozostali 

krzyknęli z entuzjazmem, ale Megan zacisnęła mocno oczy i zakryła uszy, chroniąc je przed 

hałasem. 

- Hej. Dobrze się bawicie? 

Megan otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą Evana. Co za] ulga! Nie widziała go od 

chwili, kiedy odszedł z Hailey ponad dwie godziny temu. Teraz wreszcie się stąd wydostanie. 

- MoŜemy wracać? - spytała, ześlizgując się z maski samochodu. Zerknęła na Hailey, 

zauwaŜyła  wyraźną  malinkę  tuŜ  obok  jej  obojczyka  i odwróciła oczy. Serce zabiło Megan z 

zazdrości. Nawet nie chciała sobie wyobraŜać, gdzie jeszcze zbłądziły usta Evana. Ale teraz, 

oczywiście, nie mogła się powstrzymać, Ŝeby o tym nie myśleć. 

- JuŜ?  -  spytała  Hailey,  sięgając  po  rękę  Evana  obiema  dłońmi.  -  Prawie  z  nikim 

jeszcze nie pogadałam. 

Taa? A czyja to wina? 

Evan rzucił Megan błagalne spojrzenie, pod którym straciła otuchę. Nagle poczuła się 

jeszcze bardziej zmordowana niŜ kilka sekund temu. 

- Wiecie  co?  Nie  ma  sprawy.  -  Megan  chwyciła  Darnella  za  rękę  i  podciągnęła 

półprzytomnego  chłopaka  do  pozycji  siedzącej.  -  Ten  oto  Darnell  odwiezie  mnie  do  domu. 

MoŜesz  przecieŜ  prowadzić,  Darnell,  prawda?  -  spytała  i  walnęła  go  w  plecy  tak  mocno, Ŝe 

ześlizgnął się z maski samochodu. 

Kiedy stanął na ziemi, lekko się zachwiał, ale wyłowił kluczyki z kieszeni kurtki. 

- Assso  -  lutnie  -  wybełkotał.  -  Tyko...  Powiedz  mi,  gdzie  mieszz  -  asz.  -  wymierzył 

kluczykiem w zamek drzwi samochodu i trafił w okno. 

Megan  uniosła  brwi  i  spojrzała  na  Evana,  a  on  odpowiedział  rozbawionym 

spojrzeniem. Najwyraźniej trochę mu zaimponowała. Megan prawie nie wierzyła, Ŝe się na to 

background image

zdobyła. Ze naprawdę mu się stawia. Kto by w ogóle pomyślał, Ŝe to moŜliwe? 

Oboje wiedzieli, Ŝe nie jest na tyle głupia, Ŝeby wsiąść do samochodu z Darnellem. To 

był tylko blef Pozostawało pytanie, co w tej sytuacji zrobi Evan. 

Zwrócił się do Hailey. 

- Chyba powinniśmy wracać. 

Serce  Megan  zatrzepotało  jak  zwycięska  flaga  na  wietrze.  Hailey  zrzedła  mina,  ale 

dziewczyna szybko się pozbierała. - Jasne. Pójdę po torbę. 

- A  moŜe...  podrzuciłabyś  do  domu  Darnella?  -  spytał  Evan,  całując  Hailey  w  usta  i 

spoglądając na nią z zachwytem. 

Wszyscy  popatrzyli  na  zgarbioną  sylwetkę  Darnella,  który  obiema  rękoma  usiłował 

wprowadzić kluczyk do zamka. Znów nie trafił. 

- Evan... 

- Hails, mieszkasz dwa domy od niego - upierał się Evan. - A ktoś musi to zrobić. 

Hailey  obejrzała  się  na  pozostałych,  kiedy  kolejny  samolot  wystartował  i  zagłuszył 

wszystkie dźwięki. 

- Dobra,  masz  rację.  -  Westchnęła.  Podeszła  do  Darnella  i  zarzuciła  ramię  na  jego 

szerokie plecy. - Nie ta strona samochodu, Di. 

- Hę? - wymamrotał Darnell. - Ale ja odwoŜę Megan do domu. 

- Zmiana planów. Teraz ja się tobą zajmę - powiedziała Hailey. - No chodź. 

Megan patrzyła, jak Hailey delikatnie prowadzi Darnella na siedzenie pasaŜera. Evan 

sięgnął po kluczyki i otworzył drzwi. Razem usadowili potęŜnego chłopaka w samochodzie. 

Potem  Hailey  przesunęła  fotel  tak,  Ŝe  Darnell  nie  musiał  wbijać  kolan  w  obudowę. 

Niewiarygodne. W tej samej chwili, w której Megan gotowa była uznać, Ŝe ta dziewucha to 

wcielenie zła, ona zaczynała się zachowywać jak człowiek. 

- Dobra, to do zobaczenia. - Hailey pocałowała Evana i wsiadła za kierownicę. 

- Jedź ostroŜnie - poprosił Evan i zarobił na uśmiech swojej dziewczyny. 

- Cześć, Hailey - zawołała Megan. 

Hailey ruszyła bez słowa, zostawiając Megan i Evana na drodze. 

- Miła osóbka - mruknęła Megan pod nosem. 

Evan zerknął na nią z ukosa i zawrócił do swojego samochodu. 

- Chodź. Wracajmy do domu. 

- I  jak,  twoi  rodzice  nas  zabiją?  -  spytała  Megan,  patrząc  na  zegarek:  kwadrans  po 

pierwszej. - Bo moi na pewno by to zrobili. 

- Nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą - uspokoił ją Evan. 

background image

Wyłączył światła, skręcając na spokojną ulicę McGowanów. Zaparkował samochód na 

samym  skraju  podjazdu  i  zgasił  silnik.  Rozległo  się  cykanie  setek  świerszczy.  W  domu 

świeciła się tylko lampa w salonie. 

- Hej - szepnął Evan. - Dobrze się dzisiaj bawiłaś? Megan spojrzała na niego, a serce 

jej gwałtownie załomotało. 

Lekko nachylony, opierał się o deskę rozdzielczą. Z tak bliska mogła zobaczyć zarost, 

który kiełkował mu na brodzie. 

- Twoi przyjaciele są fajni. 

- Wiedziałem,  Ŝe  ich  polubisz  -  mruknął,  zaglądając  jej  w  oczy  tak  głęboko,  Ŝe  nie 

mogła oderwać spojrzenia. - A oni polubią ciebie. 

Megan z trudem przełknęła ślinę. 

- Naprawdę...? 

- No cóŜ, a jak tu cię nie lubić? - powiedział Evan z uśmiechem. 

O  BoŜe,  on  zamierzał  ją  pocałować.  Tu,  na  środku  podjazdu.  A  ona  tak  bardzo,  tak 

bardzo tego chciała. Czuła to kaŜdą komórką swojego ciała. 

Ale on ma dziewczynę. Hailey to moŜe i suka, ale jest koleŜanką z druŜyny, i chociaŜ 

taka  okazja  jeszcze  nigdy  wcześniej  się  nie  nadarzyła,  Megan  nie  była  dziewczyną,  która 

kradnie chłopaków innym sprzed nosa, nawet paskudnym przeciwniczkom. 

- Dobra, tylko pamiętaj... Megan znieruchomiała. 

- ...Ŝeby bardzo cicho zamknąć drzwi - szepnął Evan. Odwrócił się i wysiadł. Z Megan 

uszło powietrze. Wysunęła się z samochodu. Bezszelestnie ruszyła za Evanem po podjeździe i 

dokoła domu. Poza świerszczami słyszała tylko własny oddech. W kaŜdej sekundzie obawiała 

się,  Ŝe  nagle  otworzy  się  jakieś  okno  albo  rozbłyśnie  światło,  ale  wszędzie  panował  spokój. 

Evan chyba naprawdę wiedział, co robi. 

Dotarł  do  tylnych  drzwi  i  do  połowy  otworzył  zewnętrzną  ramę  obitą  siatką, 

zatrzymując ją czubkiem zamszowego buta. 

- Lekcja  numer  jeden  -  szepnął.  -  Do  tego  miejsca  nie  skrzypi  -  Megan  się 

uśmiechnęła. 

- Jasne. 

Wyjął spod słomianki klucz. 

- Lekcja druga: korzystanie z tego klucza jest znacznie bardziej ciche niŜ wyciąganie z 

kieszeni całego pęku. 

Megan wstrzymała oddech, kiedy Evan otwierał drzwi. Z powrotem odłoŜył klucz pod 

wycieraczkę  i  skinął  głową  na  znak,  Ŝeby  Megan  poszła  przodem.  Przez  długą  chwilę  stała 

background image

bez ruchu, wpatrując się w wąskie przejście między Evanem a framugą drzwi. 

Musiała obrócić się bokiem, Ŝeby przejść. Kiedy się prześlizgiwała do środka, całym 

ciałem  otarła  się  o  Evana.  Noga  przy  nodze,  pierś  przy  piersi,  policzek  pochylony  tuŜ  przy 

jego  nosie...  Poczuła  gorący  oddech  Evana  na  swojej  twarzy.  Spodziewała  się,  Ŝe  chłopak 

trochę się odsunie, Ŝeby zrobić dla niej więcej miejsca, ale ani drgnął. 

Megan wreszcie dostała się do holu. Uśmiechnęła się, gdy owiało ją chłodne, świeŜe 

powietrze kuchni, potęgując łaskoczące ciepło, jakie czuła w całym ciele. Evan odwrócił się 

do  niej  plecami,  cicho  domykając  drzwi,  a  potem  przekręcił  klucz.  W  domu  panowała 

całkowita cisza. 

- Tylne schody - powiedział cicho. 

Jego  głos  przejął  ją  dreszczem  od  stóp  do  głów.  Megan  ruszyła  za  nim  na  palcach. 

Zatrzymał  się  przy  schodach,  Ŝeby  puścić  dziewczynę  przodem.  Megan  postawiła  stopę  na 

pierwszym stopniu i zatrzymała się, zdając sobie sprawę, Ŝe powinna coś powiedzieć. MoŜe 

nawet zdoła wymyślić jakieś fajne zdanie na poŜegnanie. 

Musiała wykorzystać tę szansę. 

Odwróciła się raptownie, a Evan wszedł prosto na nią. 

- Och! - jęknął. Potknął się, cofnął o krok, odzyskując równowagę, i oparł się o ścianę. 

Oboje  się  roześmieli  i  zakryli  usta  dłońmi.  Megan  cieszyła  się  tą  radosną  chwilą  z 

Evanem, sam na sam w mrocznym domu, w atmosferze czegoś zakazanego. 

- Co?  -  zapytał,  a  jego  brązowe  oczy  zalśniły  w  łagodnym  świetle  księŜyca.  -  O  co 

chodzi? 

- Ja  tylko...  chciałam  ci  podziękować.  No  wiesz,  Ŝe  mnie  dzisiaj  ze  sobą  zabrałeś  - 

powiedziała Megan. - To... bardzo miłe z twojej strony. 

Evan  uśmiechnął  się  i  zajrzał  jej  głęboko  w  oczy.  Nachylił  się,  a  Megan  straciła 

oddech.  To  było  właśnie  to.  To  było  właśnie  to.  I  nagle  nie  myślała  juŜ  o  Hailey  ani  o 

dwugodzinnej  nieobecności  Evana.  Mogła  myśleć  tylko  o  tym,  Ŝe  naprawdę  chce  go 

pocałować.  I  Ŝe  powinna  spróbować  zaczerpnąć  trochę  tlenu.  Jeśli  to  miał  być  jej  pierwszy 

pocałunek,  nie  chciała  przy  tym  zemdleć.  Zamrugała  i  zamknęła  oczy,  kiedy  Evan  pochylał 

się  coraz  niŜej.  A  potem,  leciuteńko,  dotknął  jej  policzka.  Poczuła,  Ŝe  Evan  się  odsuwa,  i 

otworzyła oczy. TuŜ przed nosem zobaczyła jego wyciągnięty palec. 

- Rzęsa - szepnął. - Pomyśl jakieś Ŝyczenie. 

Serce Megan przyspieszyło. Zagryzła wargę, pomyślała Ŝyczenie i dmuchnęła. 

- Co tu się dzieje? - Schody zalało światło. 

- Tato! 

background image

- Czy ja śnię, czy jest po pierwszej w nocy?! - zagrzmiał z góry John. Stal za barierką 

schodów, więc nie mogli go dobrze zobaczyć, ale z samego tonu Megan wywnioskowała, Ŝe 

był strasznie wkurzony. 

- Cholera - mruknął pod nosem Evan. 

- Kopiesz  sobie  jeszcze  głębszą  mogiłę,  synu.  -  Słowa  ojca  zabrzmiały  naprawdę 

groźnie. 

- O BoŜe - szepnęła Megan, zakrywając oczy. 

- Oboje  natychmiast  do  swoich  pokojów  -  powiedział  John.  -  Porozmawiamy  o  tym 

jutro. 

- Przepraszam - szepnął bezgłośnie Evan do Megan. - JuŜ - mruknął John. 

Evan minął ją i wbiegł na górę po schodach. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopcach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis trzeci 

Uwaga nr 1: Chłopcy są przebiegli. 

Evan  zna  masę  trików,  Ŝeby  dostać  się  do  domu,  kiedy  jest  późno  (na  pewno  umierasz  z 

ciekawości, skąd o tym wiem). 

Uwaga nr 2: Chłopcy tracą luz, kiedy stają twarzą w twarz z rodzicami. 

W  domu Evan juŜ nie jest taki sprytny. Oczywiście,  moŜe gdyby nie przystanął na schodach, 

Ŝeby zdjąć mi rzęsę z policzka, nigdy byśmy nie dali się przyłapać (ach!!!!). 

Uwaga nr 3: Chłopcy myślą tylko o jednym. 

Niestety,  Evan  myśli  akurat  nie  O  MNIE  (wielka  szkoda).  Ale,  kto  wie?  MoŜe  jeszcze 

niespodziewanie ten pociąg, wbrew rozkładowi jazdy, zatrzyma się na stacji Metanowo.:) 

No dobra. Koniec z metaforami o tej późnej porze. 

background image

ROZDZIAŁ 5 

W środę po treningu Megan znów siedziała w oknie i przeglądała w Google listę stron 

o syndromie Aspergera. W sieci znalazła mnóstwo informacji o tym zaburzeniu, o którym do 

wczoraj nic nie słyszała. Kliknęła na pierwszą ze stron i zaczęła czytać. 

Na  dole  kapela  Seana  grała  jakiś  niedopracowany  utwór,  który  brzmiał  trochę 

znajomo. Megan była niespokojna. W kaŜdej sekundzie spodziewała się pukania do drzwi, a 

potem surowej nagany. 

Syndrom Aspergera to zaburzenie rozwoju charakteryzujące się stałym upośledzeniem 

społecznych  interakcji  i  rozwojem  powtarzalnych  schematów  zainteresowań,  zachowań  i 

działań.  To  brzmiało  całkiem  składnie.  Ale  co  zrobić,  Ŝeby  Miller  poczuł  się  przy  niej 

swobodnie? Przewinęła opis przyczyn i porównań z autyzmem i wreszcie znalazła fragment, 

który mógł jej się przydać. śycie z Aspergerem. 

Trzasnęły tylne drzwi. Megan lekko rozsunęła Ŝaluzje, Ŝeby wyjrzeć przez okno. Finn 

przemaszerował  przez  podwórko  i  wszedł  do  szopy  na  narzędzia  po  przeciwnej  stronie. 

Megan  patrzyła  nadal  i  czekała,  aŜ  chłopak  wyjdzie,  ciekawa,  czego  mógł  stamtąd 

potrzebować. Czekała. I czekała. Finn się nie pokazywał. Czemu siedział w tej szopie? 

- Mamo!  Mamo!  Ian  usiadł  na  mojej  czapce  Patriotów  i  nie  chce  mi  jej  oddać!  - 

rozdarł się Caleb na cały regulator. 

- To moja czapka! Nikt nie powiedział, Ŝe moŜesz ją sobie zabrać! - odwrzasnął Ian. 

- A  właśnie  Ŝe  tata  mi  pozwolił!  Mówił,  Ŝe  juŜ  z  niej  wyrosłeś,  głupku!  Megan 

stłumiła śmiech. 

- Ian! Caleb! Do mnie na dół! - ryknął John, przerywając kłótnie. - Zresztą wszyscy do 

salonu! Niech ktoś sprowadzi Finna z podwórka! Mamy rodzinną naradę. 

Megan serce zamarło. Zastygła bez ruchu. MoŜe jeśli nie będzie hałasować, zapomną, 

Ŝe  ona  jest  tutaj.  Chłopcy  zaczęli  stękać  i  narzekać,  ale  sądząc  z  odgłosów  z  korytarza, 

schodzili  po  schodach.  Muzyka  z  garaŜu  ucichła  jak  noŜem  uciął,  a  Miller  wyszedł  za  dom 

przyprowadzić Finna. Najwyraźniej rodzinne narady to była powaŜna sprawa. 

Przez długi, dziwaczny moment Megan otaczała całkowita cisza. A potem się stało. 

- Megan?  Pozwól  tu  do  nas,  proszę!  -  zawołał  John.  Zamknęła  oczy.  Odstawiła 

komputer na bok, wzięła głęboki oddech i zeszła na parter. JuŜ z góry schodów widziała cały 

salon i chłopców siedzących na kanapach ustawionych w literę U. jak w poczekalni u lekarza. 

Spojrzała  na  Evana,  który  patrzył  jej  prosto  w  oczy.  W  jakiś  sposób  udało  mu  się 

background image

spojrzeniem wyrazić: „Nic nie poradzę”. 

Megan  zbiegła  po  kilku  ostatnich  stopniach,  czując  na  sobie  wzrok  wszystkich 

chłopców.  Regina  i  John  stali  przed  kominkiem,  twarzami  do  synów.  Na  duŜej,  środkowej 

kanapie zostało trochę miejsca między Finnem a Dougiem. Szybki rzut oka na pokój i Megan 

wiedziała,  Ŝe  dokładnie  tam  będzie  pasowała  według  wzrostu.  Najwyraźniej  to  Miller 

wyznaczał miejsca do siadania. 

- Megan,  siądź  koło  Finna,  dobrze?  -  odezwała  się  Regina.  -  Jasne  -  odparła, 

wycierając wewnętrzną stronę dłoni o dŜinsy. 

Wcisnęła  się  w  ciasną  lukę,  a  Doug  przesadnie  się  odsunął,  kolana  zwracając  w 

przeciwną  stronę,  Ŝeby  Ŝadna  część  jego  ciała  nie  dotknęła  Ŝadnej  części  jej  ciała.  Przez  to 

musiała się niemal przykleić do Finna. 

- Przepraszam - powiedziała i się zarumieniła. Finn odchrząknął. 

- Nie ma sprawy - mruknął. 

PołoŜył  rękę  na  oparciu  kanapy,  co  dało  obojgu  odrobinę  więcej  miejsca.  Megan 

objęła  się  ramionami  i  ciasno  załoŜyła  nogę  na  nogę,  starając  się  zrobić  jak  najmniejsza. 

Miała nadzieję, Ŝe narada nie potrwa długo, bo nie zamierzała ruszyć ani jednym mięśniem. 

- Dobra, na pewno wszyscy wiemy, czemu tu jesteśmy - zaczął John. - Wasza matka i 

ja zdajemy sobie sprawę, Ŝe staracie się, Ŝeby Megan dobrze się u nas poczuła... 

Doug  wydał  pomruk,  który  usłyszała  tylko  Megan,  a  Finn  przesunął  się  nieznacznie, 

wciskając się w oparcie kanapy. Serce Megan waliło jak karabin maszynowy. 

- No  cóŜ,  mieliśmy  nadzieję,  Ŝe  nie  trzeba  będzie  przeprowadzać  tej  rozmowy. 

Myśleliśmy,  Ŝe  moŜna  wam,  chłopcy,  zaufać.  Ze  będziecie  świecić  przykładem  -  ciągnął 

John. - Ale zachowanie Evana zeszłego wieczoru zmusza nas do działania. 

- Nieźle, palancie - powiedział Doug, piorunując starszego brata spojrzeniem. 

Megan  zarumieniła  się  okropnie.  Doug  wyjął  długopis,  ściągnął  zębami  skuwkę  i 

zaczął poprawiać rysunek na dŜinsach. 

- A  zatem,  gdyby  któryś  z  was,  barany,  miał  jakieś  inne  pomysły  co  do nowej osoby 

mieszkającej  pod  tym  dachem,  mama  i  ja  moŜemy  wam  powiedzieć  tylko  jedno  -  grzmiał 

John. - Dla was Megan nie jest dziewczyną. 

Doug  zachichotał,  a  Megan  usiłowała  zapaść  się  pod  kanapę.  Wzrok  wbiła  w  sęk 

drewnianej podłogi na środku pokoju. 

- No to czym jest? - zapytał niewinnie Caleb, co rozśmieszyło Douga i kilku innych. 

- Caleb  -  powiedziała  Regina  z  łagodnym  wyrzutem.  -  Twój  ojciec  próbuje  wam 

wytłumaczyć,  Ŝe  dopóki  Megan  mieszka  z  nami,  macie  ją  traktować  jak  siostrę.  Jesteście 

background image

wszyscy rodzeństwem, jasne? 

Megan umierała z chęci spojrzenia na Evana. Zamiast tego zerknęła na prawo, na Iana, 

częściowo  przesłoniętego  wielkimi  balonami  z  gumy  do  Ŝucia.  Fotem  przeniosła  wzrok  na 

Seana,  który  spoglądał  na  zegarek.  Wreszcie,  z  mocarnym  wysiłkiem,  podniosła  oczy  na 

Evana. Patrzył prosto przed siebie, piętami wybijając na podłodze nerwowy rytm. 

- Megan? - odezwał się John. Odwróciła wzrok i spojrzała na Johna. - Tak? 

- Rozumiesz? - spytał John. 

- Och. Tak, proszę pana. 

- A res2ta? - ciągnął John. 

- Taa, łapy precz od Megan. Kapujemy - powiedział Doug. - MoŜemy juŜ iść? 

- Zaraz!  Czy  to  równieŜ  dotyczy  Caleba?  -  wtrącił  Ian  i  zaczął  się  zaśmiewać  z 

własnego Ŝartu. 

- Bardzo  dowcipne,  mądralo  -  skarciła  go  Regina.  -  Właśnie  zarobiłeś  tydzień 

wynoszenia śmieci. 

Doug wstał z miejsca. 

- Jeszcze  nie  skończyliśmy  -  ostrzegł  ojciec.  Doug  opadł  z  powrotem  na  kanapę  z 

przesadnym westchnieniem. 

- Wiem,  Ŝe  przyzwyczailiście  się  rządzić  tym  domem,  ale  to  się  teraz  zmieni  - 

przemawiał dalej John podniesionym głosem. - Rodzice Megan powierzyli swoją córkę naszej 

opiece, a to zobowiązuje nas wszystkich. Od tej chwili zaczniecie przestrzegać jej prawa do 

prywatności. Nie wolno wchodzić do pokoju Megan bez pozwolenia, grzebać w jej rzeczach, 

a poza tym od teraz obowiązuje zakaz wspinania się na dąb na podwórku. 

- To nie fair! - zawołał Caleb. 

- To jest drzewo do wspinania! - dodał Ian. 

- JuŜ nie - odparł ojciec. - F wprowadzamy godzinę policyjną. 

- Co?  To  juŜ  przegięcie!  -  wyrwało  się  Dougowi.  -  Sean  nigdy  nie  miał  godziny 

policyjnej! 

- No cóŜ, sytuacja się zmieniła, odkąd Sean chodził do liceum - wtrąciła Regina. 

- Taa, nie było tu Strzelca zastrzelca - prychnął Doug. - Chcesz przez tydzień wynosić 

śmieci? - Johnowi zabłysły oczy. O BoŜe. Oni mnie za to zabiją. Oni mnie zwyczajnie zabiją. 

- Godzina  policyjna  wypada  o  północy  -  poinformował  John,  spoglądając  surowo  na 

kaŜdego  z  synów  po  kolei.  -  I  niech  wam  się  nie  wydaje,  Ŝe  mama  i  ja  nie  będziemy  tego 

egzekwować. Jeśli sądzicie, Ŝe juŜ wiecie, co to znaczy szlaban... Tylko mnie sprowokujcie. 

Idą nowe czasy, panowie. Lepiej się z tym pogódźcie. 

background image

- Tato! - zaprotestował Evan, pochylając się w przód. 

- Ev,  jesteś  ostatnią  osobą,  która  powinna  ze  mną  o  tym  dyskutować  -  odparł  ojciec 

stanowczo. 

- No to pięknie - mruknął Doug pod nosem. 

Finn  klepnął  go  w  potylicę,  a  Megan  modliła  się o bezbolesną śmierć. Jeśli ci faceci 

jeszcze dotąd jej nie znienawidzili, teraz na sto procent to się stanie. 

- No dobra, moi drodzy. - Regina klasnęła w dłonie. - Siadamy do stołu. 

Tego  wieczoru  Megan  energicznie  wyszorowała  twarz  morelowym  peelingującym 

Ŝelem,  który  Regina  zostawiła  dla  niej  w  łazience.  Wyglądało  na  to,  Ŝe  Regina  nadal 

usiłowała wyrabiać w podopiecznej kobiece cechy, czy Megan się to podoba, czy nie. Ale to 

był  najmniejszy  z  problemów  dziewczyny  -  Evan  ani  razu  nie  spojrzał  w  jej  stronę  podczas 

obiadu, a Doug ciągle ją kopał pod stołem. A zawsze, kiedy ktoś podsuwał Megan półmisek, 

Ian  wrzeszczał:  „Ręce  precz!”,  i  wybuchał  śmiechem.  Cała  ta  sytuacja  była  totalnie 

upokarzająca. 

Wszystko  się  ułoŜy,  tłumaczyła  sobie,  wpatrując  się  we  własne  oczy  w  lustrze. 

Niestety,  sama  w  to  nie  wierzyła.  McGowanowie  właśnie  zdusili  w  zarodku  szansę  na 

zbliŜenie się Megan i Evana, jakkolwiek ulotna była ta szansa wcześniej. Poza tym sprawili, 

Ŝe Doug jeszcze bardziej nie cierpiał uciąŜliwej współlokatorki - a jeszcze wczoraj uwaŜała, 

Ŝe  to  juŜ  niemoŜliwe.  Tyle  dobrego,  Ŝe  John.  ponaglany  przez  Reginę,  załoŜył  zamki  w 

drzwiach  jej  pokoju  i  łazienki.  W  przeciwnym  razie  którejś  nocy  mogłaby  się  obudzić  i 

zobaczyć, jak Doug szykuje się, Ŝeby ją udusić poduszką. 

Megan  opłukała  twarz  wodą  i  zakręciła  kran.  Um.  Okay,  to  nawet  całkiem  ładnie 

pachnie.  Kiedy  zaczęła  się  wycierać,  usłyszała  za  ścianą  głosy  i  zastygła  w bezruchu. Głosy 

dochodziły z pokoju Evana. 

- No, padaka - szepnął ktoś. - Odkąd to tak im odpaliło z tym przestrzeganiem reguł? 

- MoŜesz zgadywać tylko raz - odparł inny głos. 

Megan  zadrŜała  i  objęła  się  ramionami.  Podeszła  na  palcach  do  sedesu  i  usiadła  na 

nim, Ŝeby posłuchać. 

- Jeszcze nie widziałem, Ŝeby mama i tata brali coś aŜ tak serio - powiedział ktoś inny. 

- Lepiej się, chłopaki, szykować na powaŜną rozprawę. 

- Yo,  dom  mieliśmy  rozpracowany  jak  ta  lala  -  wtrącił  Doug.  -  Teraz  laska  to 

schrzaniła. Ja mówię, wymrozić ją, aŜ pęknie. Tak jej damy czadu, Ŝe będzie błagała o bilet 

do Korei. 

Megan przełknęła z trudem. Czy nikt się za nią nie wstawi? Finn? Evan? Ktokolwiek? 

background image

- Wiedzieliście,  Ŝe  Yankees  wystąpili  w  trzydziestu  siedmiu  Mistrzostwach  Świata  i 

wygrali dwadzieścia sześć razy? 

Megan uśmiechnęła się smutno. 

- Taa, wiemy, ogórasie - uciął Doug. - Ale kto wygrał w 2004? - Red Sox, ale... 

- A komu skopali wielkie, grube tyłki, Ŝeby zwycięŜyć? - spytał Doug. 

- DruŜynie Yankees, ale... 

- No to moŜe się po prostu zamknij! 

Megan odetchnęła głęboko. Rozwiesiła ręcznik na drąŜku i powoli, długo przyglądała 

się własnemu odbiciu w lustrze. Gdyby ktoś postawił przed nią takie wyzwanie na boisku do 

piłki  noŜnej,  czekałby  ją  niezły  ubaw.  Ale  tu...  starcie  jeden  na  siedmiu  nie  wróŜyło  jej  nic 

dobrego. Faceci nie tylko mieli przewagę własnego boiska, ale teŜ posługiwali się własnymi 

sekretnymi regułami. Megan działała po omacku. 

Powinnaś  tam  po  prostu  wejść.  Zaskoczyć  ich  na  śmierć.  Powiedzieć,  Ŝe  słyszałaś 

wszystko i Ŝe nie wygonią cię stąd bez walki. Ale, oczywiście, nie zdobyła się na to. 

Kiedy  rozmowa  w  pokoju  obok  zeszła  na  tematy  sportowej  Megan  odwróciła  się  od 

lustra.  Zaczynała  się  zastanawiać,  czy  zamieszkanie  z  McGowanami  nie  było  największym 

błędem jej Ŝycia. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis czwarty 

Uwaga nr 1: Chłopcy nie wiedzą, kiedy sobie odpuścić. 

background image

ROZDZIAŁ 6 

Megan  spięła  nadal  wilgotne  włosy  w  kucyk  i  naciągnęła  na  głowę  czerwony  kaptur 

bluzy.  Słońce  róŜowiało  na  porannym  niebie,  a  z  pokojów  chłopców  dobiegały  pierwsze 

odgłosy porannej krzątaniny. Złapała plecak, włoŜyła tenisówki i na palcach ruszyła w stronę 

schodów. 

Kuchnia  była  ciemna  i  cicha.  Megan  odetchnęła  z  ulgą.  Otworzyła  drzwi  spiŜarki, 

zaopatrzonej jak schron na wypadek bombardowania. Tuzin pudełek płatków, przynajmniej z 

pięćdziesiąt  puszek  zupy.  rząd  za  rzędem  opakowań  zapiekanki  z  makaronu  z  serem, 

krakersów,  ciastek  i  precelków.  Regina  i  John  musieli  chyba  robić  zakupy  codziennie,  Ŝeby 

wykarmić ten swój mały miot demonów. 

Megan  przejrzała  półki,  znalazła  otwartą  paczkę  batonów  z  chrupkami  i  wzięła  dwa. 

Potem z lodówki porwała napój owocowy i ruszyła do tylnych drzwi. Nie ma to jak śniadanie 

w trasie. 

Jej  rower  stal  obok  sześciu  innych  pod  metalowym  zadaszeniem,  które  przedłuŜało 

dach  szopy.  Wsadziła  jeszcze  nieodpakowany  baton  w  zęby,  wyplątała  kierownicę  rowem 

spomiędzy  innych  i  odprowadziła  rower  na  podjazd.  Wsunęła  butelkę  z  napojem  w  uchwyt, 

wskoczyła na siodełko i popedałowała w stronę szkoły. 

Miała  nadzieję,  Ŝe  po  dwóch  przejaŜdŜkach  na  tylnym  siedzeniu  samochodu  Evana, 

kiedy niespecjalnie uwaŜała na drogę, jakoś przypomni sobie, którędy jechać. 

Kwadrans później Megan podskoczyła na krawęŜniku i przecięła trawnik, zmierzając 

prosto w stronę stojaków na rowery pod szkołą. Ludzie juŜ się zjeŜdŜali i kilka grupek stało 

przed  wejściem,  gadając  albo  przeglądając  nawzajem  swoje  notatki.  Megan  rozerwała 

opakowanie  drugiego  batona  i  pociągnęła  łyk  napoju,  wchodząc  po  schodach.  Czuła  się 

dobrze  -  była  niezaleŜna.  Komu  potrzebni  są  chłopcy  McGowanów?  Mogła  sama  o  siebie 

zadbać. Wchodząc na najwyŜszy stopień, kątem oka zauwaŜyła Hailey i kilka jej przyjaciółek. 

Najwyraźniej ją obserwowały. 

- A więc... Strzelec - zagaiła Hailey z uśmiechem. - Widzę, Ŝe juŜ nie wykorzystujesz 

mojego chłopaka jako szofera. 

Megan  nie  była  w  nastroju.  Przystanęła  na  długą  chwilę  i  patrzyła  Hailey  prosto  w 

oczy,  póki  ta  wreszcie  nie  odwróciła  wzroku.  Potem  przyjrzała  się  po  kolei  dziewczynom, 

które  zaśmiały  się  z  Ŝartu  Hailey.  Dwie  nie  roześmiały  się  ani  nic  zareagowały.  Do  tych 

Megan się uśmiechnęła, a potem wbiła zęby w baton i wyminęła je, wchodząc do budynku. 

background image

Tego popołudnia Miller juŜ siedział przy stole na dziedzińcu, kiedy Megan wyszła ze 

swoją  tacą.  Dowiedziała  się  z  sieci,  Ŝe  jeśli  chłopiec  ma  kiedykolwiek  poczuć  się  przy  niej 

swobodnie,  musi  mu  pokazać,  Ŝe  ona  tu  zostanie  -  Ŝe  jest  kimś,  do  kogo  będzie  musiał  się 

przyzwyczaić.  ChociaŜ  unikanie  pozostałych  McGowanów  wydawało  się  niezłym  planem, 

jedyny  sposób,  Ŝeby  pomóc  Millerowi,  wymagał,  Ŝeby  spędzać  z  nim  trochę  czasu.  Mogła 

zacząć teraz równie dobrze, jak w kaŜdej innej chwili. 

Nie  chciała  naruszać  prywatnej  przestrzeni  Millera,  więc  usiadła  naprzeciwko  niego, 

ale  najdalej  jak  się  dało.  W  słuchawkach  komentator  ogłaszał  zdobyty  punkt  i  paplał  o 

sytuacji  na  boisku.  Miller  podniósł  wzrok  i  przyjrzał  się  Megan  wzrokiem  bez  wyrazu. 

Rumieniąc  się  pod  jego  obojętnym  spojrzeniem,  opuściła  oczy  na  własną  tacę  i  zaczęła 

ustawiać  przedmioty  według  wielkości.  Puszka  z  oranŜadą,  jabłko,  minibuteleczka  keczupu, 

miseczka z owocami. Burgera i frytki trzymała przed sobą. Kiedy skończyła, znów podniosła 

oczy na Millera, a on się uśmiechnął. 

Cała  twarz  chłopca  fantastycznie  się  rozświetliła.  Megan  odwzajemniła  uśmiech,  a 

Miller znów zajął się lunchem. Właśnie ugryzła potęŜny kęs burgera, kiedy jakiś cień padł na 

tacę  z  posiłkiem.  Podniosła  oczy  i  zobaczyła  Evana,  który  stał  obok  stołu.  Jeden  policzek 

miała wydęty jak wiewiórka. Złapała serwetkę i zasłoniła usta, przeŜuwając. 

- Jak  leci?  -  spytał  Evan.  siadając  na  sąsiednim  krześle.  Nie  miał  torby,  ksiąŜek  ani 

lunchu. - Cześć, Mills. - Skinął głową bratu. 

Miller nastawił głośniej radio. 

- Wiesz, to naprawdę super. śe z nim tu siedzisz - powiedział Evan. 

W  promieniach  słońca  jego  brązowe  oczy  miały  niesamowite,  złote,  połyskujące 

plamki. Ale nie dała się omotać. Stawiła opór. 

- Dlaczego  wy  z  nim  nie  siadacie?  -  spytała,  rozpierając  się  na  krześle  i  zaplatając 

ramiona na piersi. Dziwne, ale Evan juŜ jej nie onieśmielał. 

- Wiesz,  jak  to  bywa.  -  Wzruszył  ramionami.  -  Co  się  stało  dziś  rano?  Pojechałaś 

sama. 

- Taa - mruknęła Megan oschle. - Pojechałam sama. Nastąpiła długa cisza. Komentator 

w radiu obwieścił zdobycie przez kogoś punktu. 

- Słyszałaś  nas  wczoraj  wieczorem,  prawda?  -  spytał  Evan,  pochylając  się  naprzód  z 

dłońmi zaciśniętymi między kolanami. 

Megan  rzuciła  mu  spojrzenie,  które  mówiło,  Ŝe  słyszała  kaŜde  słowo.  Evan  spuścił 

głowę. 

- Wiesz co? To niewaŜne - powiedziała, biorąc frytkę. - Po prostu będę wam schodzić 

background image

z  drogi...  Nikomu  nie  zamierzam  zawracać  głowy...  I  wszyscy  zapomnicie,  Ŝe  tam  w  ogóle 

mieszkam. 

- Taa, kiepski pomysł - stwierdził Evan. 

- Słucham? - Megan oblała się purpurą. 

- Słuchaj, ignorowanie moich braci to nie jest wyjście - powiedział Evan. - Zaufaj mi. 

Mieszkam  z  nimi  trochę  dłuŜej  niŜ  ty.  Będziesz  ich  ignorować,  to  oni  mocniej  przykręcą 

śrubę. 

- Och. 

- No  wiesz,  nie  da  się  nas  ignorować  -  dodał Evan. - W razie gdybyś nie zauwaŜyła, 

wszędzie nas pełno. 

Megan  parsknęła  śmiechem,  a  potem  spróbowała  ukryć  zmieszanie,  popijając 

oranŜadę. 

- Nie  moŜesz  im  pokazać,  Ŝe  mogą  ci  wejść  na  głowę,  bo  natychmiast  to  zrobią  - 

doradził Evan. - Jedyna rzecz, która na nich działa, to taktyka bezpośredniego ataku. 

Megan zagryzła krawędź puszki z oranŜadą. 

- Megan?  Jesteś  tam?  -  Evan  pomachał  jej  dłonią  przed  oczami.  Pokiwała  głową  i 

odstawiła puszkę. 

- Spróbuję - powiedziała ze wzrokiem wbitym w tacę. - Dzięki za radę. 

- Taa, nie ma sprawy - odparł Evan, chwytając frytkę z jej tacy. - Nadał nie mieści mi 

się  w  głowie, co wyprawiają rodzice. Wiesz, chodziło o tę godzinę policyjną. ZałoŜę się, Ŝe 

twoi nigdy ci nie wyznaczali godziny powrotu. 

Megan wzruszyła ramionami. Jej rodzice nigdy nie musieli wyznaczać takiej godziny. 

Sama zawsze wracała do domu znacznie wcześniej niŜ jakakolwiek szanująca się nastolatka. 

- NiewaŜne.  Niech  to  szlag  -  powiedział  Evan.  -  Sean  nigdy  nie  miał  godziny 

policyjnej,  dlaczego  nam  dali  szlaban?  Im  się  wydaje,  Ŝe  teraz,  kiedy  tu  jesteś,  to  my  nagle 

potrzebujemy zasad? - Skrzywił się drwiąco i sięgnął po kolejną frytkę. - Nie zamierzam do 

Ŝadnych się stosować. 

Puls  Megan  nagle  przyspieszył.  Spojrzała  na  psotny  uśmiech  chłopaka.  Kiedy  Evan 

powiedział, Ŝe nie będzie przestrzegał reguł. - . Czy to dotyczyło równieŜ zasady: „Ręce precz 

od Megan”? 

- Dobre frytki. Wezmę sobie coś do jedzenia - powiedział. 

- Och, okay. No to... Do zobaczenia później. Evan spojrzał na nią z zakłopotaniem. 

- Wezmę  sobie  coś  do  zjedzenia  -  powtórzył,  a  potem  dodał:  -  wrócę  tutaj  -  mówił 

powoli, jakby zwracał się do kogoś, kto dopiero uczy się angielskiego. 

background image

- Och, okay - wymamrotała Megan. 

Wyszedł  z  dziedzińca,  a  Megan  patrzyła  za  nim  z  głupkowatym  uśmiechem 

przylepionym do twarzy. Evan chciał zjeść z nią lunch. Z własnego wyboru. To musiało coś 

znaczyć.  I  jeśli  się  nie  myliła,  właśnie  odbyli  normalną  rozmowę,  przerwaną  tylko  jednym 

głupim parsknięciem. Ten dzień zdecydowanie się poprawiał. 

Kiedy  Megan  znów  zabierała  się  do  jedzenia  lunchu,  coś  we  wnętrzu  stołówki 

przykuło jej uwagę. Hailey właśnie gapiła się na nią gniewnie. Siedziała przy stole na środku 

pomieszczenia i razem z przyjaciółkami i wszystkie otwarcie piorunowały ją wzrokiem. 

Megan  coś  ścisnęło  w  Ŝołądku  i  szybko  odwróciła  wzrok,  udając,  Ŝe  nic  nie 

zauwaŜyła.  Niewiarygodne.  Dlaczego  Evan  w  ogóle  chodził  z  kimś  tak  agresywnym?  Wart 

jest czegoś znacznie lepszego. Megan ugryzła spory kęs hamburgera. 

Od  tej  pory  wszystkie  chwyty  dozwolone.  Zachichotała  ze  swojej  nagłej  śmiałości, 

wyciągnęła z plecaka szkolne wydanie Hamleta i pochyliła zaczerwienioną twarz nad lekturą. 

Słońce  praŜyło  Megan  w  plecy,  kiedy  przejęła  piłkę  przy  bocznej  linii.  Działała  na 

czystej  adrenalinie.  Krew  spływała  z  rozciętego  kolana,  plamiąc  skarpetę  i  ochraniacz  na 

łydce.  Ramię  miała  pobrudzone  ziemią  i  lada  moment  mogło  jej  zacząć  ciec  z  nosa.  Wiatr 

rozwiewał Megan włosy, kiedy biegła boiskiem. 

Ale  widziała  przed  sobą  jedynie  bramkę.  Czuła  tylko  oddech  Hailey  na  karku. 

Dziewczyna deptała jej po piętach. 

Megan szykowała się do podania, ale w ostatniej sekundzie coś zaczepiło o jej kostkę i 

runęła  na  murawę.  Pomogło  jej  w  tym  zręczne  pchnięcie  dłonią  między  łopatki.  Megan  aŜ 

odskoczyła głowa, kiedy resztą ciała uderzyła o ziemię. Bolało jak diabli, ale nie leŜała długo. 

Nie miała zamiaru dać się pobić Hailey, niewaŜne jak nieczysto grałaby ta dziewucha. 

- Hailey! Co ty, do diabła, wyprawiasz? - krzyknęła Ria Wilkins, podając Megan rękę. 

Ria była niską, mocno zbudowaną zawodniczką obrony Ona i Aimee przez cały mecz 

osłaniały  tyły  Megan.  Szybko  się  zorientowały  Ŝe  Hailey  usiłuje  zabić  Megan,  ile  razy  ta 

dorywa się do piłki. 

- Bo co? - krzyknęła Hailey, zatrzymując się i biorąc piłkę w ręce. - Robię swoje. 

- Przestań! Ewidentnie ją popchnęłaś! - zaprotestowała Aimee. 

- Dziewczyny, nie ma sprawy - powiedziała Megan, ze świstem wciągając powietrze. - 

Gra była czysta. 

- Nie  była,  i  dobrze  o  tym  wiesz  -  odparła  Ria.  -  Przepraszam,  ale  nikt  normalny  w 

czasie treningów nie fauluje świetnego gracza z własnej druŜyny. 

- O  co  ci  chodzi,  Ria?  -  Hailey  spiorunowała  dziewczynę  wzrokiem.  -  Chcesz 

background image

powiedzieć, Ŝe nie dbam o tę druŜynę? 

- Ty (o powiedziałaś, nie ja - odparła Ria, odwzajemniając gniewne spojrzenie. 

Nagle  wściekle  zagwizdał  gwizdek  i  trenerka  Leonard  weszła  w  środek  raptownie 

rosnącego  kółka.  Megan  stanęła  z  boku  i  grzbietem  dłoni  otarła  nos.  Hailey  była  dzisiaj 

bardzo  agresywna,  ale  Megan  oddawała  pięknym  za  nadobne.  W przeciwieństwie do Hailey 

grała  czysto,  ale  Hailey  teŜ  najadła  się  sporo  trawy.  Łokieć  miała  posiniaczony,  a  twarz 

pobrudzoną ziemią. To wszystko stanowiło część gry. 

- Dobra,  dziewczyny,  dość  tego.  Chyba  dziś  skończymy  trening  trochę  wcześniej.  - 

Trenerka  ogarnęła  wszystkie  zawodniczki  groźnym  spojrzeniem.  -  Podoba  mi  się  energia, 

jaką widzę na boisku, ale... Hailey, Megan, jeśli nie zaczniecie współpracować, i to szybko, w 

czasie meczu sędziowie odeślą was na ławkę, zanim zdąŜycie powiedzieć zero do dziesięciu - 

dodała,  patrząc  na  obie  dziewczyny.  -  Bez  was  na  boisku  nie  grozi  nam  zbyt  wiele 

wygranych, więc proponuję, Ŝebyście spróbowały się ze sobą dogadać. 

- Tak, trenerko - powiedziała szybko Megan. 

- Tak, trenerko - dodała Hailey. 

- Dobrze.  Ale  jeszcze  zanim  pójdziecie  pod  prysznic  -  zwróciła  się  Leonard  do  całej 

druŜyny  -  pragnę  przypomnieć,  Ŝe  na  naszym  ostatnim  sobotnim  treningu  przed  meczem  z 

Hacketstown  będziemy  wybierać  nowego  kapitana.  -  Więc  się  zastanówcie,  kogo 

chciałybyście widzieć w roli lidera. 

Prawie  wszystkie  spojrzały  na  Hailey,  a  ona  najwyraźniej  tego  właśnie  się 

spodziewała. Megan wróciła myślami do swojej druŜyny w Teksasie - w tym roku miała tam 

zostać kapitanem. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze, usiłując zignorować 

ukłucie Ŝalu w piersi. 

- Dobra,  teraz  pod  prysznice  -  zawołała  trenerka.  Grupka  się  rozeszła  i  Vithya  Jane, 

dziewczyna,  którą  Megan  poznała  w  Logan  poprzedniego  wieczoru,  podeszła  i  przybiła  jej 

piątkę. 

- Nieźle brykasz po boisku - powiedziała. 

- Dzięki  -  odparła  Megan,  zdziwiona,  Ŝe  jakakolwiek  przyjaciółka  Hailey  chciała  jej 

pogratulować. 

Vithya uśmiechnęła się i truchtem pobiegła za Hailey i Tiną. Aimee i Ria z obu stron 

oflankowały Megan. 

- Trzeba by opatrzyć kolano. - Ria skrzywiła się, spoglądając na zakrwawioną nogę. 

- Ee, tam - mruknęła Megan. - To moja pierwsza blizna po walce w barwach śbików. 

Aimee i Ria roześmiały się i we trzy paplały przez całą drogę powrotną do szatni. 

background image

Megan była pewna, Ŝe nic jej nie jest, dopóki nie zeskoczyła z roweru na podjeździe 

McGowanów  i  nie  poczuła,  jak  bardzo  bolą  ją  mięśnie.  Najwyraźniej  potrzebowała  trochę 

więcej ćwiczeń rozciągających. Hailey dziś naprawdę dała Megan niezłą szkołę. W końcu ta 

dziewczyna sprawi, Ŝe Megan będzie grać jeszcze lepiej, zamiast znaleźć się na liście rannych 

w akcji. 

Tylne  drzwi  zamknęły  się,  kiedy  Megan  obchodziła  dom.  Zobaczyła  Finna,  który 

przeszedł  przez  podwórko  i  znów  skierował  się  do  szopy.  Megan  podprowadziła  rower  pod 

boczną  ścianę  i  oparła  go  tam  razem  z  innymi.  Przystanęła  na  moment,  nasłuchując.  Nie 

słyszała Ŝadnego dźwięku. Nic. Co on tam robił? 

BoŜe, mam nadzieję, Ŝe on nic przegląda stosu „Playboyów”. 

Mimo  tej  odraŜającej  myśli  nie  mogła  zapanować  nad  ciekawością.  Poza  tym  miała 

przecieŜ przechodzić intensywny kurs. A jego częścią jest odkrywanie, co robią faceci, kiedy 

są sami w szopie, no nie? 

Zbierając się na odwagę, Megan otworzyła drzwi. Finn obrócił się na pięcie, szeroko 

otworzył oczy i nie odrywał od niej spojrzenia. Ubrany był w niebieską koszulkę z napisem: 

Grzeczni  Chłopcy  Głosują,  poznaczoną  śladami  palców  umazanych  fioletową  farbą.  Włosy 

miał trochę bardziej potarganej niŜ zwykle. 

- O  rany,  całe  Ŝycie  przeleciało  mi  przed  oczami  -  wysapał.  -  Na  śmierć  mnie 

wystraszyłaś. 

- Przepraszam - powiedziała Megan. 

Miała  przeczucie,  Ŝe  powinna  po  prostu  wyjść,  ale  była  za  bardzo  zaskoczona,  Ŝeby 

się poruszyć. Finn. dzięki Bogu. nie robił tam nic zdroŜnego. Stał przed sztalugami, z paletą 

malarską  i  pędzlem  w  dłoniach.  Dokoła  niego,  przy  ścianach  i  na  podłodze,  piętrzyły  się 

dziesiątki  płócien,  wszystkie  niewykończone.  śaden  obraz,  jak  widziała,  nie  został 

namalowany do końca. 

- A  niech  mnie!  -  Finn  zmierzył  ją  wzrokiem  od  stóp  do  głów.  -  Wałęsałaś  się  po 

kiepskich dzielnicach? 

Megan spojrzała na ranę na swoim lewym kolanie i siniak, który zaczynał fioletowieć 

na łydce. 

- Nie. Byłam... na treningu - wyjaśniła. - Przepraszam, mam sobie iść? 

- Nie! Nie - Finn wytrzasnął skądś stołek. - Wejdź. Klapnij sobie. Wyglądasz, jakbyś 

tego potrzebowała. 

Megan uśmiechnęła się ostroŜnie i weszła do szopy, bojąc się dotknąć czegokolwiek. 

Prześliznęła się bokiem koło sztalug i usiadła na stołku, który zachwiał się pod jej cięŜarem. 

background image

Megan wyrzuciła ramiona na boki, usiłując złapać równowagę, a Finn chwycił ją za rękę. 

- Przepraszam. To grat - bąknął. 

- Nie ma sprawy - odparła Megan. Spojrzała na rękę, którą ściskał jej dłoń. 

Teraz puścił, odchrząknął i klepnął się w udo. 

- Co, Hailey tak cię urządziła? - Finn zerknął na pokancerowane nogi. Wycisnął trochę 

farby na paletę i pędzlem zmieszał kolory. 

- Skąd wiesz? - spytała Megan. 

- Bo  znam  Hailey  -  odparł  Finn,  zdmuchując  kosmyk  blond  włosów, który opadł mu 

na oko. - W drugiej klasie podstawówki na imprezie z okazji czwartego lipca ukradła mi loda 

i wepchnęła mnie do głębokiego basenu. Od tego czasu zawsze jej się bałem. 

- PowaŜnie? - Megan uśmiechnęła się kpiąco. 

- Nigdy nie Ŝartuję na temat lodów - odparł Finn z półuśmiechem. 

Megan  roześmiała  się  i  zaczęła  rozglądać  wkoło.  Na  wpół  Wykończony  obraz 

najbliŜej niej ukazywał parę wdzięcznie złoŜonych dłoni. Ale palce nie zostały domalowane i 

kończyły  się  białą  plamą.  Za  nim  stał  obraz  nagiego  ramienia  i  szyi  dziewczyny,  która 

odwracała  się  od  patrzącego,  ale  jej  włosów  i  rysów  nigdy  nie  dokończono.  W  sumie  na 

kaŜdym  płótnie  były  fragmenty  postaci  widziane  pod  najrozmaitszymi  kątami,  ale  Ŝaden 

obraz nie został dokończony i nie stanowił tradycyjnego portretu en face. 

- Wiem,  co  myślisz  -  powiedział  Finn,  dotykając  pędzlem  płótna,  które  miał  przed 

sobą. - Ten facet nigdy niczego nie kończy. 

Megan się zarumieniła. 

- Nie... Tylko Ŝe... 

- Ja  właśnie  to  sobie  myślę,  ile  razy  tu  wchodzę  -  ciągnął  Finn.  -  To  takie  dziwne. 

Mam natchnienie i przychodzę tutaj, gotów natychmiast realizować swoją wizję, ale kiedy juŜ 

mija pierwsza gorączka, zupełnie nie wiem, co robić dalej. - Finn włoŜył pędzel do kubka z 

wodą i spojrzał na Megan przez ramię. No i jak, bardzo daje ci w kość? 

- Kto? 

- Hailey - odparł Finn. 

Megan uśmiechnęła się złośliwie. 

- Nie  dzieje  się  nic,  z  czym  nie  mogłabym  sobie  poradzić.  Finn  odwrócił  się  od 

sztalug, Ŝeby się do niej uśmiechnąć. 

- Świetnie - powiedział. 

Z  jakiegoś  powodu  to  proste  słowo  przyniosło  Megan  ulgę.  MoŜe  ze  względu  na 

sposób, w jaki je wypowiedział. Jakby był z niej dumny. Albo jakby mu zaimponowała. Albo 

background image

jakby wcale go to nie dziwiło. 

- MoŜe nawet kaŜę jej zapłacić za tego twojego loda - zaŜartowała Megan. 

- Nie trzeba. JuŜ wyrosłem z lodów - oznajmił Finn. - Teraz wolę koktajle mleczne. - 

Wsunął palce za szlufki dŜinsów i podciągnął je wysoko. Oboje się roześmieli. 

Finn podtrzymywał spojrzenie Megan, póki ona nie odwróciła wzroku. Nagle ogarnęło 

ją przemoŜne i znajome poczucie. 

Ŝe  nie  wie,  co  teraz  powiedzieć.  Finn  wydawał  się  całkiem  miłym  facetem,  ale  jak 

reszta młodszych McGowanów, teŜ brał udział w debacie: jak się pozbyć Megan. Czy był dla 

niej  uprzejmy  tylko  dlatego,  Ŝe  w  pobliŜu  nie  kręcił  się  Ŝaden  z  jego  braci?  Czy  po  prostu 

udawał? 

Finn  znów  odchrząknął  i  spojrzał  na  nią  spod  oka.  Megan  rozmyślała  o  tym,  co  w 

szkole powiedział jej Evan - Ŝe najlepiej radzić sobie z jego braćmi, stawiając im czoło. MoŜe 

gdyby to robić z kaŜdym z osobna, byłoby prościej. Poza tym rozmowa z Finnem wydawała 

się dziwnie łatwiejsza niŜ z kimkolwiek z pozostałych mieszkańców domu. 

- No  więc...  Ja...  Słyszałam,  jak  o  mnie  rozmawialiście  wczoraj  wieczorem  -  zagaiła 

Megan, spoglądając na własne dłonie. 

Finn  opuścił  rękę.  w  której  trzymał  pędzel,  i  spojrzał  na  Megan,  najwyraźniej 

zaŜenowany. 

- Och, okay. Ty... Dobrze. 

- Dobrze? - spytała. Finn się zarumienił. 

- No  tak.  Zdarza  mi  się  to  czasami.  Zamierzałem  powiedzieć:  „naprawdę?”,  ale 

chciałem  teŜ  dodać:  „niedobrze”  -  wyjaśnił,  odkładając  pędzel  i  paletę  na  zabałaganioną 

półkę. - Po prostu miewam takie skróty myślowe. 

Megan się uśmiechnęła. Znała to uczucie. - A więc... słyszałaś nas... - Finn wepchnął 

dłonie w kieszenie dŜinsów. 

- Taa. no więc... Wszyscy chcecie się mnie pozbyć... - zaczęła Megan. 

- My tylko... W pewnym sensie przyzwyczailiśmy się do tego, jak było przedtem. 

- Rozumiem. Naprawdę - przyznała Megan. - Ale nie wydaje się wam. Ŝe dla mnie to 

teŜ  jest  trudne?  Nigdy  nie  musiałam  mieszkać  wśród  tylu ludzi, moi rodzice wyjechali i, no 

cóŜ, w razie gdybyś nie zauwaŜył, wy, faceci, jesteście trochę... - Dominujący? - spytał Finn. 

- Dobre słowo - przytaknęła. 

- Słuchaj,  wszyscy  po  prostu  potrzebujemy  czasu,  Ŝeby  się  przyzwyczaić.  -  Finn 

wzruszył ramionami. - Spróbuj się tym nie przejmować. 

Megan spojrzała Firmowi w szaroniebieskie oczy i uśmiechnęła się lekko. 

background image

- A więc... Nie jesteś z nimi. 

Finn  uśmiechnął  się  w  odpowiedzi.  Jemu  teŜ,  jak  Millerowi,  w  uśmiechu rozjaśniała 

się cała twarz. 

- Z tobą jest tutaj... Powiedzmy... inaczej - stwierdził. - Ale o mnie się nie martw. Ja 

sobie chyba poradzę. 

Megan uniosła brwi. 

- Och, doprawdy? 

- Taa - odparł spokojnie Finn, patrząc jej prosto w oczy. Doprawdy. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis piąty 

Uwaga nr 1: Chłopcy nie mają problemu z zabieraniem ci jedzenia z talerza bez pytania. 

Mówię ci, o WSZYSTKIM decyduje ich Ŝołądek! 

Uwaga nr 2: Chłopcy nie zawsze wiedzą, co mówią. 

Okazuje się, Ŝe Finn potrafi czasem pleść bez sensu, zupełnie jak ja. 

Uwaga nr 3: Chłopcy POTRAFIĄ myśleć niezaleŜnie. 

Evan  siedział  ze  mną  w  czasie  lunchu,  a  Finn  totalnie  nie  zgadza się z planem „wymroŜenia 

Megan”. MoŜe Doug wcale nie jest mózgiem całej „operacji piekło”, jak pewnie uwaŜa. 

background image

ROZDZIAŁ 7 

Megan  odeszła  od  kolejki  przy  bufecie,  z  tacą  i  zwiniętym  egzemplarzem 

„Motocykla”, wystającym z bocznej kieszeni szerokich bojówek. Jeśli znów miała siedzieć na 

zewnątrz w towarzystwie milczącego Millera, to zamierzała zadbać o własną rozrywkę. Była 

zbyt bystra, Ŝeby liczyć na towarzystwo Evana przez dwa dni z rzędu. 

- Megan! Tutaj! 

Aimee  pomachała  do  niej  ze  środka  stołówki.  Megan  zerknęła  na  dziedziniec  i 

zobaczyła, Ŝe Miller juŜ jest pogrąŜony w sprawozdaniu z meczu. Wczoraj nie odezwał się do 

niej ani do Evana ani słowem. NiezaleŜnie, jak bardzo chciała przełamać lody w kontaktach z 

Millerem,  uznała,  Ŝe  dla  odmiany  dobrze  jej  zrobi  towarzystwo  dziewczyn.  Ruszyła  w 

kierunku Aimee, Rii i ich przyjaciółek. 

- Hej! - Aimee z uśmiechem kłapnęła z powrotem na swoje krzesło. 

- Cześć - odparła Megan. - Hej, Ria. 

- Jak  leci?  -  odezwała  się  Ria.  -  Znasz  juŜ  Jennę  i  Pearl?  -  Wskazała  na  dziewczyny 

siedzące po przeciwnej stronie stołu. 

- Tak i nie... Cześć. - Megan wśliznęła się na krzesło obok nowych koleŜanek. 

I  tarł  naleŜała  do  druŜyny,  więc  Megan  zdąŜyła  juŜ  ją  poznać.  Miała  krótkie  jasne 

włosy  i  okrągłą  buzię.  Teraz  pilnie  zajmowała  się  robieniem  bransoletki  z  kolorowych 

paciorków,  które  trzymała  w  pudełku  przed  sobą.  Jenna  miała  długi  ciemny  warkocz  do 

połowy pleców i nosiła modne lotnicze okulary. 

- Cześć - odezwała się Jenna. - Jesteś ze mną na hiszpańskim, prawda? 

- Szósta lekcja z panią Krantz? - upewniła się Megan. - Ta kobieta chyba za mną nie 

przepada. 

- Dlatego  Ŝe  lepiej  znasz  hiszpański  niŜ  ona  -  powiedziała  Jenna  z  szerokim 

uśmiechem. 

- Moja babcia teŜ miała na imię Pearl - oświadczyła Pearl, nizając fioletowy koralik na 

cienki sznureczek obok przypadkowej kombinacji niebieskich, zielonych i turkusowych. 

- Aha - mruknęła Megan. - Fajne. - Okazała na bransoletkę. 

- Chcesz  taką?  Mogę  ci  zrobić.  Robię  dla  wszystkich  -  powiedziała  Peral  z 

oŜywieniem. 

Aimee,  Kia  i  Jenna  jak  na  komendę  uniosły  ręce.  Na  nadgarstkach  miały  pełno 

koralikowych bransoletek. 

background image

- Ona nie usiedzi bezczynnie - wyjaśniła Aimee. 

- Naprawdę? Ja jestem taka sama - przyznała Megan. 

- Tak?  -  Pearl  rozjaśniła  się  cała  twarz.  -  Widzicie?  Mówiłam  wam,  dziewczyny,  ze 

nie  potrzebuję  środka  uspokajającego.  To  całkiem  normalne  zachowanie.  No  i  jak,  Megan, 

chcesz bransoletkę? Bo właśnie wymyśliłam kilka nowych wzorów. 

- Taa, jasne. Bardzo - powiedziała Megan. 

- Świetnie!  -  Pearl  sięgnęła  za  plecami  Jenny  i  postawiła  przed  Megan  pudełko  z 

koralikami. - Wybierz kolory. 

Megan się roześmiała. 

- Okay. A mogę po lunchu? 

- Jasne! Oczywiście! - odparła Pearl. 

- No więc, Megan, do rzeczy - powiedziała Ria, opierając łokcie na stole. - Jak to się 

stało, Ŝe trafiłaś do raju pełnego chłopaków? 

Megan ugryzła kanapkę. 

- Ja bym tego rajem nie nazwała. 

- O  mój  BoŜe,  Ŝartujesz  chyba?  Chłopcy  McGowanów...  -  westchnęła  Aimee.  - 

PrzecieŜ to jak siły specjalne seksu. 

Megan roześmiała się i napiła się oranŜady. 

- Siły specjalne seksu? 

- No  co?!  oburzyła  się  Aimee.  -  Nadal  w  głowie  mi  się  nie  mieści,  Ŝe  moja  siostra 

chodzi z jednym z tych przystojniaków. 

- Daj  spokój.  Kiedy  Hailey  i  Evan  raz  juŜ  zyskali  etykietkę najpiękniejszej pary, pod 

koniec  podstawówki,  wszyscy  wiedzieliśmy,  Ŝe  wcześniej  czy  później  zaczną  wymieniać 

ślinę - powiedziała Ria, zabierając się do makaronu. 

- Ria! - zawołały jej przyjaciółki. 

- Uh... Aimee wsadziła sobie palec w gardło. 

- No i...? - zwróciła się Ria do Megan, ignorując koleŜanki. 

- Wygrałaś jakiś konkurs, czy co? 

- Nasi  rodzice  od  dawna  się  przyjaźnią  -  wyjaśniła  Megan,  rumieniąc  się  na  myśl  o 

pocałunkach  Evana  i  Hailey.  -  Moich  rodziców  przeniesiono  za  ocean,  a  ja  nic  chciałam  z 

nimi jechać, więc McGowanowie zaproponowali, Ŝe wezmą mnie do siebie. 

- O rany. No i jak, widziałaś któregoś z nich nago? - dopytywała Ria. 

Jenna, Aimee i Pearl znieruchomiały, czekając na odpowiedź. 

- Nie,  nago  nie  -  odparła  Megan.  Rozejrzała  się  i  pochyliła  nad  stołem.  -  Ale 

background image

większość z nich widziałam w bokserkach. 

Jenna o mało nie zemdlała z wraŜenia. 

- O mój BoŜe. Evan McGowan w bokserkach. Jak wyglądał? 

MoŜna się było przestraszyć. Megan wspomniała jego potęŜną poranną erekcję. 

- Dość... ciekawe. 

- Evan  McGowan  jest  świetny.  -  Pearl  przerwała  robienie  bransoletki  i  podniosła 

rozmarzony wzrok. - To o mm miałam pierwszy erotyczny sen. 

- Naprawie? - spytała Megan. 

- Chyba  my  wszystkie  -  odparła  Aimee.  -  No  bo  jakŜeby  inaczej?  Wiesz,  on  tak 

strasznie flirtuje. 

Megan  miała  wraŜenie,  Ŝe  popada  w  stan  niewaŜkości.  OdłoŜyła  kanapkę,  nagle 

nabierając ochoty na oranŜadę. 

- Serio? 

- A co, nie zauwaŜyłaś? - spytała Ria. - Ten chłopak będzie flirtował z kaŜdą, zawsze i 

wszędzie. Nawet z brzydkimi dziewczynami. 

- Ria! - znów zawołały jej przyjaciółki. 

Megan z trudem łapała oddech. Oczywiście, Ŝe jest strasznym flirciarzem. A tobie się 

wydawało, Ŝe to wyjątkowy facet? 

Ale  nawet  myśląc  to,  zdała  sobie  sprawę,  Ŝe  rzeczywiście  tak  się  zdawało.  Była 

pewna, Ŝe uwag. i uśmiechy Evana coś znaczą. Musiały coś znaczyć. 

- No  co?  ale  przecieŜ  dobrze,  Ŝe  Adonis  flirtuje  z  trollami  -  sprzeciwiła  się  Ria, 

szeroko otwierając oczy. - To wzmacnia poczucie własnej wartości. 

Okay. zaraz sama sobie przyłoŜę. 

- Przepraszam  Ria  nie  zdaje  sobie  sprawy,  ze  nie  wszystkie  potrzebujemy  uwagi  ze 

strony  seksownych  chłopców;  Ŝeby  mieć  poczucie  własnej  wartości  -  powiedziała  Jenna, 

poprawiając okulary na nosie. 

Megan  przypomniała  sobie,  jak  rozpierała  ją  pewność  siebie,  ile  razy  Evan  z  nią 

Ŝartował. 

Poczuła ogromne zawstydzenie. 

Jej matka feministka byłaby naprawdę oburzona. Ale ja nie potrzebuję jego uwagi. To 

po prostu... miłe. 

- No  cóŜ,  niewaŜne  -  powiedziała  Aimee.  -  Chciałabym,  Ŝeby  tak  nie  robił.  Hailey 

dostanie przez niego bzika, a to się odbije na mojej rodzinie. 

- Jej się to nie podoba, hę? - spytała Megan, z trudem przełykając. 

background image

- No pewnie - odparła Aimee, nadziewając na widelec trochę sałaty. - Ona Ŝyje tylko 

dla  tego  faceta,  przysięgam.  Mówiąc  szczerze,  nie  wiem,  o  co  tyle  zamieszania.  Evan 

zachowuje się czasami jak totalny palant i nie jest nawet najseksowniejszy. 

- No fakt. Najseksowniejszy jest Finn wtrąciła Ria. 

- Tak? - spytała Megan, zadowolona ze zmiany tematu. 

- Bzdura! Evan jest o wiele seksowniejszy od Finna! - stwierdziła Pearl. 

- W sumie chodziło mi właściwie o Millera powiedziała Aimee. 

- Millera? - powtórzyły wszystkie osłupiałe. 

Aimee  rzuciła  okiem  na  dziedziniec,  gdzie  Miller  rozparł  się  na  krześle,  słuchając 

radia.. 

- Nie  wiem.  Jest  w  nim  coś  takiego.  .  -  Z  zamyśleniem  zmruŜyła  oczy,  kiedy  mu  się 

przyglądała. 

- Taa, coś dziwnego - dokończyła Ria. 

- Ria! - skarciły ją przyjaciółki. 

- Nie, ja rozumiem - powiedziała Megan. - On jest takim silnym, milczącym typem. 

- No  -  zgodziła  się  Aimee,  uśmiechając  się  nieśmiało  i  prostując  na  krześle.  -  Nie 

Ŝebym kiedykolwiek miała się załapać na takiego faceta. Czy w ogóle na faceta. 

- Co? - zdziwiła się Megan. 

- Przestań. Tylko spójrz na mnie - mruknęła Aimee. 

- No co. PrzecieŜ jesteś piękna - powiedziała Megan. 

- Daj  sobie  spokój,  Megan  -  westchnęła  Ria,  wymachując  widelcem.  -  Cały  czas 

powtarzamy tej dziewczynie, ze z dwóch Farmerek to ona zdecydowanie lepiej wygląda, ale 

nie chce nam wierzyć. 

- Ręce  mam  grubsze  ni  Hailey  łydki.  -  Aimee  zmarszczyła  brwi  -  A  zresztą  zejdźcie 

juŜ ze mnie, dobra? 

Ria  i  Jenna  przewróciły  oczami.  Aimee  miała  szerokie  ramiona,  była  mocno 

umięśniona i moŜe rzeczywiście trochę przy kości, ale nie wyglądała jak spaślak. 

- Poza tym mnie moja tusza nie przeszkadza. Pewnego dnia jakiś facet totalnie się we 

mnie  zakocha,  tyle  Ŝe  nie  w  liceum  -  dodała  Aimee.  -  Chłopcy  w  liceum  są  strasznie 

powierzchowni. 

- No cóŜ, moŜe nie wszyscy. - Megan zerknęła na Millera, a potem pochyliła się nad 

stołem. - Widziałaś kiedyś jego uśmiech? - spytała. 

- Chyba nic - odparła Aimee. 

- No to tylko poczekaj - powiedziała Megan. - Zaprze ci dech w piersi. 

background image

Aimee przygryzła dolną wargę i znów popatrzyła na Millera. 

Nagle  wyrzucił  ręce  w  górę  i  coś  zawołał,  strasząc  siedzących  na  dziedzińcu 

wyznawców stylu goth. Aimee roześmiała się i wróciła do swojej sałatki. 

- No cóŜ, niewaŜne. Nadal twierdzę, Ŝe najlepszy jest Finn. 

- Wy, dziewczyny, po prostu nie macie tak wyrobionego gustu jak ja. Mnie się podoba 

taki  uduchowiony,  smętny  typ  -  wyznała  Ria,  zerkając  nad  ramieniem  Megan.  -  Tylko 

popatrzcie na tego faceta. Te niebieskie oczy, te włosy, jakby przed chwilą wstał z łóŜka. I jak 

on się ubiera. KaŜdy facet, który moŜe na siebie wrzucić byle co i nadal wygląda ekstra, ma 

mój głos. - Megan odwróciła się i zobaczyła Finna, który siedział przy jednym ze stołów przy 

oknie, ubrany w spłowiały czarny T - shirt, luźne dŜinsy i wiecznie poplamione farbą buty. 

Słońce wpadało do środka przez okna po jego lewej stronie, rozjaśniając ciemnoblond 

włosy  i  skupione  spojrzenie  chłopaka.  Otaczała  go  grupa  facetów,  którzy gadali jeden przez 

drugiego  i  śmiali  się,  ale  Finn  był  skupiony  na  szkicowniku  trzymanym  na  kolanie.  Dłoń 

szybko poruszała się nad kartką i nawet kiedy tuŜ obok nosa Finna przeleciała rzucona przez 

kogoś cząstka pomarańczy, prawie tego nie zauwaŜył. 

- No, trzeba przyznać, Ŝe koncentracja godna podziwu - powiedziała Jenna. 

- Taa, ale to ciacho jest stracone. Ma oczy tylko dla jednej dziewczyny - dodała Ria. 

- Naprawdę? Dla której? - spytała Megan. 

Ria wskazała plastikowym widelcem. 

- Dla Kayli Bird. 

Wysoka,  smukła  piękność  z  oliwkową  cerą  podpłynęła  do  stołu  Finna,  w  długiej 

spódnicy  i  czarnych  wysokich  butach.  Opadła  na  krzesło  po  przeciwnej  stronie  stołu  i 

odrzuciła  za  ramiona  jasnobrunatne,  kędzierzawe  włosy.  Finn  podniósł  wzrok  i  natychmiast 

zamknął szkicownik. 

- Kto to? - spytała Megan. 

- Kayla  Birdz  z  trzeciej  klasy.  Artystka  i  piękność  z  permanentną  opalenizną  - 

wyjaśniła Ria. 

- Ta  dziewczyna  potrafi  pojawić  się  na  miejskim  basenie  w  bikini  ze  stringami  - 

wtrąciła Aimee. - A to jest przecieŜ Massachusetts. Kto zdoła z czymś takim konkurować? 

Megan wpatrzyła się w plecy Kayli. Tuz obok ramiączka jej białej koszulki widniało 

małe znamię. Na wiotkim nadgarstku miała delikatny, złoty zegarek wyglądający na antyk. 

Wszystko  w  tej  dziewczynie  było  pełne  wdzięku.  Nawet,  kiedy  uniosła  butelkę  z 

wodą, Ŝeby odkręcić zakrętkę, wyglądała jak baletnica. Megan spojrzała na Finna i zobaczyła, 

Ŝe  nie  odrywa  od  niej  wzroku.  Nie  od  Kayli,  ale  od  niej.  Megan  zabiło  serce  na  mysi,  Ŝe 

background image

została złapana na gapieniu się, a Finn obrzucił ją zagadkowym spojrzeniem. Pomachał ręką, 

więc  tez  go  pozdrowiła,  a  potem  szybko  odwróciła  się  do  swojego  stolika.  Zgarbiła  się  na 

krześle,  rumieniąc  się  gwałtownie.  Jedyny  chłopak  McGowanów,  który  nie  uwaŜał  jej  za 

dziwadło, a teraz... No cóŜ, juŜ ją będzie uwaŜał za dziwadło. 

- Och!  Od  razu  widać,  którego  z  McGowanów  lubi  Megan.  -  Ria  wskazała  na  nią 

palcem. - Ty jesteś z tych dziewczyn, co lubią Finna. Wiedziałam, Ŝe się dogadamy. 

- Nie, to nieprawda - odparła Megan. - Finn mi się nie podoba... 

- Akurat! Szkoda, Ŝe nic widzisz, jak wyglądasz! - powiedziała Ria. 

- Ona ma rację - przyznała rzeczowo Jenna. - Strasznie się rumienisz. 

- No  cóŜ,  to  u  mnie  normalne  Ciągle  się  czerwienię  -  powiedziała  Megan,  znów 

siadając prosto i odchrząkując. - Wierz mi. Finn nie jest w moim typie. 

- Skoro tak twierdzisz - mruknęła Ria wymachując widelcem. 

- Ha,  przynajmniej  nie  jesteś  z  tych,  którym  podoba  się  Evan  bo  to  juŜ  byłaby 

prawdziwa katastrofa - dodała Aimee. 

- Taa  -  powiedziała  Megan,  unikając  wszelkiego  kontaktu  wzrokowego.  - 

Przynajmniej nie jestem z tych. 

Tego  popołudnia  Megan  szła  do  szatni  i  czuła,  Ŝe  musi  się  wyŜyć  na  boisku,  by 

zapomnieć  o  problemach  całego  dnia.  Na  chemii  nikt  nie  chciał  być  jej  partnerem  do 

eksperymentów przez ten niefortunny wypadek z pierwszego dnia, a pani Krantz ni mniej, ni 

więcej  tylko  dała  jej  burę  za  to,  Ŝe  poziomem  wyprzedza  resztę  klasy  na  hiszpańskim. 

Najwyraźniej  wszystkich  wkoło  wytrącała  z  równowagi.  Co  ona  niby  miała  zrobić? 

Zapomnieć, Ŝe zna hiszpański? 

Kiedy Megan weszła do sportowego skrzydła szkoły, usłyszała donośne głosy. Ktoś z 

kimś  się  sprzeczał  niŜ  za  kolejnym  załomem  muru,  pod  szkolnym  sklepikiem.  I  te  głosy 

brzmiały znajomo. CzyŜby... Evan ? 

- ...wiesz, Ŝe nie miałem nic złego na myśli. 

- To  niewaŜne,  ze  ja  to  wiem.  One  tego  nie  wiedzą  -  odparł  glos  Hailey.  -  Połowa 

dziewczyn w tej szkole dziwnie na mnie patrzy. Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak ja się z tym 

czuję? 

- Nie rozumiem, o co ci chodzi - odezwał się Evan. 

- One uwaŜają, Ŝe ci się podobają! - odparła Hailey. - Myślą, Ŝe są ode mmc lepsze, bo 

z nimi flirtujesz na moich oczach. - Głośne westchnienie. Megan obejrzała się za siebie, Ŝeby 

sprawdzić, czy idzie tu ktoś jeszcze, ale korytarz był pusty. Nie miała ochoty dać się złapać na 

podsłuchiwaniu, ale teŜ nie mogła zmusić się do odejścia. 

background image

- Hailey, ja po prostu taki juŜ jestem - tłumaczył Evan. - Lubię ludzi. 

- Taa, jasne - powiedziała Hailey ironicznie. 

- No bo tak jest! Wiedziałaś o tym od początku - odparł Evan. - Daj spokój, nie ufasz 

mi? 

- Oczywiście,  ze  ci  ufam  -  oburzyła  się  Hailey.  -  Tylko  Ŝe...  Po  prostu...  Wyobraź 

sobie, jak byś się czuł, gdyby wszyscy faceci w szkole mieli ochotę na mnie. 

Megan  zamrugała.  Coś  ją  ścisnęło  za  serce.  Hailey  rzeczywiście  wydawała  się  pod 

tym  względem  bezbronna.  Megan  pomyślała  o  uwadze  Pearl,  o  jej  fantazjach seksualnych z 

Evanem w roli głównej. Mozę to wcale nie taka łatwa sprawa chodzie z najseksowniejszym 

facetem w szkole. 

- A nie mają? - powiedział Evan beztrosko. 

Megan przewróciła oczami. 

- Evan, ja usiłuję porozmawiać powaŜnie! 

- Dobrze!  Dobrze!  Co  chcesz,  Ŝebym  zrobił?  Mam  w  ogolę  nie  rozmawiać  z 

dziewczynami? - spytał Evan. 

- Niezły pomysł - przyznała Hailey. 

Megan szczęka opadła. 

- Nie wierzę własnym uszom. 

- Ja  teŜ  -  mruknęła  Megan  pod  nosem.  Mozę  i  związek  Hailey  nie  był  taki 

bezproblemowy, ale nie musiała aŜ tak kontrolować Evana. 

W  tym  momencie  usłyszała,  Ŝe  korytarzem  nadchodzi  grupka  koleŜanek  z  druŜyny. 

Rzuciła się naprzód i szarpnęła drzwi do szatni, udając, Ŝe dopiero co tam dobiegła. Aimee, 

Ria  i  kilka innych dziewczyn minęły załom muru, robiąc dość hałasu, Ŝeby uciszyć Hailey i 

Kvana. 

- Hej - zawołała Megan. - Gotowe do boju. 

- Jak  nigdy,  choroba  -  powiedziała  Ria.  -  Mogę  udawać,  ze  piłka  to  twarz  naszego 

matematyka? 

Megan się roześmiała. Kto wie, co się jeszcze zdarzy między Evanem a Hailey? CóŜ, 

wszystko jedno. Wreszcie zaczynała czuć, Ŝe naleŜy do grupy. A jeśli mogło się zdarzyć coś 

takiego, to właściwie wszystko było moŜliwe. 

Po  treningu  Megan  siedziała  w  szatni,  a  Ria  zaplatała  jej  mokre  włosy  we  francuski 

warkocz.  Megan  przytupywała  i  niecierpliwie  spoglądała  na  swój  gruby,  czarny  plastikowy 

zegarek.  Nowa  bransoletka  w  kolorze  rubinowej  czerwieni  jeździła  po  ręku  w  górę  i  w  dół 

przy kaŜdym ruchu. - Długo jeszcze? - spytała. 

background image

- JuŜ prawie skończyłam - odparła Ria. 

Aimee wyszła z łazienki i złapała swój plecak. 

- Powinnaś  tak  je  wysuszyć,  a  potem  rozpleść  na  imprezę  wieczorem  -  powiedziała. 

ZałoŜę się, ze twoje włosy będą wyglądać niesamowicie, takie falujące. 

Megan przełknęła z trudem, bo zaschło jej w gardle. 

- Imprezę? - spytała, sięgając po butelkę z napojem stojącą między stopami. 

- Jeśli będziesz się kręcić, to potrwa jeszcze dłuŜej - ostrzegła Ria. 

- Dobra  -  odparła  Megan.  MoŜe  właśnie  dlatego  nigdy  wcześniej  nie  miała  wielu 

przyjaciółek, ale całe pindrzenie się po prostu do niej nie pasowało. 

- Och. Ta... DruŜyna piłki noŜnej chłopaków robi dziś wieczorem imprezę - wyjaśniła 

Aimee. - Myślałam, Ŝe ci mówiłam. 

- Powinnaś przyjść - wtrąciła Ria, zaglądając Megan przez ramię. - To pierwsza duŜa 

impreza roku i zazwyczaj kończy się niezłą awanturą. 

- Poprzednim razem przyjechały gliny - dodała Pearl. WiąŜąc sznurowadła tenisówek. 

- Totalny odlot. 

- Pearl,  przecieŜ  ciebie  tam  w  ogóle  nie  było  -  przypomniała  Ria.  -  Wyjechałaś  w 

odwiedziny do babci. 

- Ale słyszałam, Ŝe mieliście niezły ubaw - odparła Pearl, zupełnie niezawstydzona. 

Ria wzięła z ławki gumkę do włosów i związała warkocz Megan. 

- Proszę. Skończone. 

Megan natychmiast zerwała się na nogi. 

- Dzięki. - Chwyciła swoje rzeczy. - No to do zobaczenia wieczorem, dziewczyny. 

Zawróciła  do  drzwi  w  tym  samym  momencie,  w  którym  Hailey  z  przyjaciółkami 

wyszły  zza  drugiego  rzędu  szatek.  Hailey  spojrzała  gniewnie  na  Megan.  Megan  przewróciła 

oczami  i  poszła  dalej.  Hailey  rzuciła  się  do  drzwi  i  w  efekcie  ich  wypchane  sportowe  torby 

zderzyły się, a obie dziewczyny na moment utkwiły w przejściu. 

- Ale jesteś uprzejma - odezwała się Hailey. 

Megan  usiłowała  zdobyć  się  na  ripostę,  ale  wiedziała,  ze  jeśli  nawet  jakąś  wymyśli, 

nie zdoła wykrztusić ani słowa. Znów przewróciła oczami i przepchnęła się przez drzwi. 

ChociaŜ  raz.  Megan  wrzała  z  wściekłości.  ChociaŜ  raz  naprawdę  chciałabym  umieć 

stanąć we własnej obronie. 

- Megan! Zaczekaj! - zawołała Aimee. 

Megan  zatrzymała  się  tuŜ  za  drzwiami.  Na  dole  Evan  znów  stał  przy  samochodzie, 

rozmawiając z Darnellem i kilkoma, innymi kumplami, którzy właśnie skończyli trening. 

background image

Kiedy Megan obejrzała się za siebie, niemal cała druŜyna wysypała się z budynku. 

- Masz.  To  adres  Christiana  Todda.  -  Aimee  wydarła  kawałek  kartki  ze  swojego 

zeszytu  i  wręczyła  go  Megan.  -  To  tam  będzie  impreza,  ale  zadzwoń  do  mnie,  mogę  cię 

podrzucić. 

- Wiesz, Aimee, nie sądzę, Ŝeby Megan mogła się wybrać na tę imprezę - powiedziała 

Hailey,  podchodząc  do  nich.  -  Chyba  powinna  popracować  nad  rzutami  karnymi.  ZbliŜa  się 

mecz. 

- Moje rzuty karne są w porządku - odparta Megan obojętnie. 

- Daj spokój. Trzy z siedmiu? - parsknęła Hailey, oglądając się przez ramię na Deenę, 

bramkarkę. - Trudno uwierzyć, Ŝe wygrałaś mistrzostwa stanu z takim celem. A moŜe tylko to 

wymyśliłaś, Ŝeby nam zaimponować? 

Megan  poczuła  się  tak,  jakby  ktoś  ją  uderzył.  Kilka  koleŜanek  z  druŜyny  zaczęło 

szemrać między sobą, inne z zaŜenowaniem wymieniły spojrzenia. 

- Na twoim miejscu przyjrzałabym się własnym umiejętnościom , przestała czepiać się 

innych  -  rzuciła  Megan  i  nagle  poczuła  przypływ  adrenaliny.  Czy  ona  naprawdę  to 

powiedziała? - Przepraszam bardzo, moje umiejętności są bez zarzutu - odpaliła Hailey. 

- Tak sądzisz? Jakoś tego nie zauwaŜyłam na dzisiejszym treningu. 

- Och - westchnęły koleŜanki z druŜyny. 

Serce  Megan  tłukło  się  w  piersi.  Prawie  nie  mogła  uwierzyć  ze  tak  się  postawiła. 

Hailey  juŜ  miała  coś  odpowiedzieć, ale nagle wszystkie dziewczyny spojrzały w jakiś punkt 

za  plecami  Megan  Obejrzała  się  przez  ramię  i  zobaczyła  Evana,  który  podchodził  do  nich, 

obracając kluczyki na palcu. 

- Cześć,  Strzała.  Musimy  jechać  -  powiedział,  rzucając  Hailey  ledwie  przelotne 

spojrzenie. 

Megan zarumieniła się pod wpływem chwilowego triumfu. 

- Dokąd? - spytała Hailey. 

- Mamy odebrać obiad dla rodziny - wyjaśnił Evan z irytacją. 

- Mogę  cię  podrzucić,  ale  najpierw  wstąpimy  po  jedzenie.  -  Hailey  była  wyraźnie 

wściekła, ale udało jej się zapanować nad tonem głosu. 

- Dzięki, nie trzeba - burknęła. - Aimee, jadę z tobą. 

- Och.  Okay  -  powiedziała  Aimee  i  wcisnęła  zeszyt  do  plecaka.  -  Do  zobaczenia 

wieczorem, Megan. - Szybko zerknęła na Evana i Odmaszerowała razem z siostrą. 

Evan  patrzył  za  nimi  ze  stoickim  spokojem.  Megan  współczuła  mu  z  całego  serca, 

chociaŜ nie wiedziała, co on naprawdę czuje. Czy był rozczarowany, Ŝe Hailey okazywała się 

background image

zazdrosną wariatką? Czy smucił się, ze Hailey odeszła? Czy co? 

- Chodźmy - powiedział wreszcie i uśmiechnął się z trudem. 

- Nie chcemy, Ŝeby chuchra nam zgłodniały. 

Megan  włoŜyła  kartkę  z  adresem  imprezy i wsunęła ją do tylnej kieszeni. Nie mogła 

się doczekać, aŜ wróci do domin dorwie się do kompa. Megan Meade wreszcie postawiła się 

ludziom. Tracy będzie dumna. 

 

Zakręcona: Napyskowałaś Barbie??? Dzielna Megan!!! 

Strzelec552ę: WIEM! JESTEM WIELKA! 

Zakręcona: Jeszcze nie widziałam, Ŝebyś była taka dumna z siebie. 

Strzelec5525: Naprawdę? A dzisiaj wieczorem idę na imprezę! 

Zakręcona:!!! McGowanowie stworzyli potwora! 

Strzelec5525: No cóŜ, CHYBA idę... 

Zakręcona: TAK! IDZIESZ! śądam tego jako konsultant twojego intensywnego kursu! 

Strzelec5525: DOBRA. Dobra, pójdę. 

Zakręcona: I masz się ubrać na róŜowo! 

Strzełec5525: Nie przeginaj. 

background image

ROZDZIAŁ 8 

- Do kogo piszesz SMS - y? - spytał Evan. 

- Do przyjaciółki z Teksasu - powiedziała Megan, wyłączyła telefon i schowała go do 

torby. - I jak... Idziesz dziś na tę imprezę? - spytała, ośmielona zarówno starciem z Hailey, jak 

i wygłupami Trący. Zatrzymał się na światłach na skrzyŜowaniu i westchnął. 

- Taa, chyba tak. A ty? 

- Chyba  teŜ  -  powiedziała  Megan,  sięgając  dłonią  do  warkocza.  -  MoŜe  być  fajnie. 

Poznam trochę nowych ludzi. 

Evan zerknął na nią i się uśmiechnął. 

- Racja. Powinnaś pójść. 

- Tak uwaŜasz? - spytała. 

- Absolutnie - odparł Evan. - Będzie świetnie. 

Przejechał  przez  skrzyŜowanie.  Megan  bawiła  się  nitką  zwisającą  z  jej  białego  T  - 

shirtu.  Evan  wybierał  się  na  imprezę.  Chciał,  Ŝeby  ona  teŜ  tam  była.  Wszystko  układało  się 

cudownie. 

- No więc, o co poszło między tobą a Hailey tam, pod szkołą? - spytał Evan. 

Dobre pytanie. 

- O  nic.  Miałyśmy  po  prostu  trudny  trening.  -  Zerknęła  na  niego  kątem  oka.  -  A 

między wami wszystko w porządku? 

- Czemu? Mówiła coś? - odpowiedział pytaniem Evan, nagle zainteresowany. 

- Nie. Ja tylko... Chyba wyczułam takie fluidy - skłamała Megan. 

- Wolałbym  w  tej  chwili  nie  rozmawiać  o  Hailey  -  powiedział  Evan.  Wjechał  na 

podjazd i wcisnął hamulec. 

Samochód się zatrzymał, ale serce Megan nadal pracowało na najwyŜszych obrotach. 

W tym raju definitywnie są kłopoty. 

- Trzeba  powiedzieć  komuś,  Ŝeby  ściągnął  Finna  z  szopy.  -  Evan  sięgnął  do  tylu  po 

jedzenie. 

- Ja pójdę! - Megan wyskoczyła z samochodu. 

- Super!  Mną  się  nie  przejmuj.  Sam  to  wszystko  zatargam!  -  zawołał  za  nią  Evan 

Ŝartobliwie. 

Megan  go  zignorowała  i  pobiegła  za  dom.  Czuła  się  lekka.  Zaczynało  ją  ogarniać 

podniecenie  na  myśl  o  imprezie.  Miała  przyjaciółki,  z  którymi  mogła  się  bawić,  a  Evan  i 

background image

Hailey się rozstawali. Wieczór mógł nieść ze sobą nieskończone moŜliwości. 

Zapukała krótko do drzwi szopy i weszła do środka. Finn zaczął nowy obraz. Na dole 

płótna  krzyŜowała  się  para  smukłych  ramion.  PowyŜej  widniał  zarys  szczupłej  twarzy  i 

delikatnej szyi. Nie sposób było nie rozpoznać modelki. 

- Hej - powiedział Finn, oglądając się przez ramię. - Co się dzieje? 

- Kayla Bird, hę? - zagadnęła Megan, ostroŜnie siadając na stołku. 

Finn przerwał malowanie. 

- Skąd znasz Kaylę? 

- Nic znam, ale słyszałam o niej dzisiaj przy lunchu - odparła Megan. - Podoba ci się, 

prawda? 

Finn  stanął  do  Megan  plecami  i  obiema  dłońmi  przeczesał  włosy.  Kiedy  znów  się 

odwrócił, na czole miał błękitną smugę farby, która zlepiła teŜ kosmyk włosów. 

- Nie wiedziałem, Ŝe to taka powszechna tajemnica - powiedział. 

- Och, przestań. To się rzuca w oczy. - Megan uniosła wzrok do nieba. - Umówiłeś się 

z nią juŜ? 

- Niezupełnie. 

- Co to znaczy? - spytała. 

- To znaczy, Ŝe nie - odparł Finn z cierpkim uśmiechem. 

- No  cóŜ,  dziś  wieczorem  jest  duŜa  impreza.  Idziesz?  -  spytała  Megan,  bawiąc  się 

swoją nową bransoletka. - Bo moim zdaniem powinieneś tam zaprosić Kaylę. 

Finn obserwował ją przez chwilę, potem zmruŜył oczy. 

- A tobie co znowu? 

Megan się roześmiała. 

- Bo co? - spytała, nagle zawstydzona. Potarła kark i spojrzała na niego przez rzęsy. 

- Nie, powaŜnie. Jesteś cała nakręcona. - Finn podszedł do niej o krok. - Masz na coś 

alergię, czy jak? 

- Nie - powiedziała Megan. Ale wiedziała, o co mu chodzi. Nie zachowywała się jak 

zwykle. 

Mówiła Finnowi to, co naprawdę myślała. A nawet udzielała mu rad. Trochę tak, jak 

zawsze traktowała ją Tracy. Dziwne. 

- Posłuchaj,  jestem  po  prostu  w  dobrym  humorze.  -  Megan  zsunęła  się  ze  stołka.  -  I 

chyba  chciałabym...  podzielić  się  tym  z  innymi.  Idę  dziś  na  imprezę  razem  z  kilkoma 

dziewczynami z druŜyny... Moim zdaniem teŜ powinieneś się wybrać. 

- I zaprosić Kaylę? - dodał Finn. 

background image

- Czemu  nie?  Nigdy  się  nie  dowiesz,  dopóki  nie  spróbujesz,  prawda?  -  powiedziała 

Megan, a oczy jej lśniły. Klepnęła Finna po ramieniu, zadziwiająco muskularnym. 

Przez długą chwilę patrzył na miejsce, gdzie go dotknęła. 

- Na pewno wszystko w porządku? 

Megan wzruszyła ramionami i wsadziła ręce w kieszenie. 

- Nigdy  nie  czułam  się  lepiej.  -  Ruszyła  do  drzwi  i  przystanęła.  -  Chodź.  Mamy 

chińszczyznę. 

- Przyjdę za sekundę. - Finn wyjął z kieszeni spodni komórkę, pomachał nią w stronę 

Megan i się uśmiechnął. - Muszę jeszcze zadzwonić. 

Megan  uśmiechnęła  się  szeroko  i  wyszła.  Dzisiaj  był  pierwszy  dzień  całej  reszty  jej 

Ŝycia. 

- Tak, tato. Będę na siebie uwaŜać. Nie martw się - powiedziała Megan do słuchawki, 

oglądając  się  przez  ramię  na  kuchnię,  gdzie  cała  reszta  McGowanów  nakładała  obiad  na 

talerze.  Doug  walczył  z  Millerem  o  pojemnik  krewetek  na  ostro,  a  Ian  walił  o  swój  talerz 

pałeczkami jak w bęben. 

- Wiem, Strzelec - odpowiedział ojciec. - I cieszę się, Ŝe bawisz się dobrze i znajdujesz 

przyjaciół. Wygląda na to, Ŝe twoje koleŜanki są porządnymi dziewczynami. 

- Pewnie - odparła Megan z uśmiechem. 

- Czy  któryś  z  chłopców  Johna  idzie  z  tobą?  -  spytał  tata.  Megan  patrzyła,  jak  Evan 

nakłada Calebowi kurczaka w sosie słodko - kwaśnym, serce jej zadrŜało. 

- Taa. Evan tam będzie. I chyba Finn teŜ. 

- Dobrze. Na pewno się tobą zajmą. 

- Tato... 

- Nie Ŝeby trzeba się było tobą opiekować - wycofał się. - Wiesz, jestem tylko ojcem. 

- Wiem,  wiem  -  odparła,  patrząc  w  podłogę.  -  Słuchaj,  będę  kończyć.  Siadamy  do 

jedzenia. 

- Okay. Baw się dobrze. 

- Jasne. Kocham cię - powiedziała Megan. 

- Ja ciebie teŜ - odparł ojciec. 

Megan  odłoŜyła  telefon  i  usiadła  do  obiadu.  Finn  podał  jej  smaŜony  ryŜ.  NałoŜyła 

sobie kopiastą łyŜkę. Przy końcu stołu Caleb, mlaskając, jadł kluski mai fun, a Ian przerwał 

bębnienie pałeczkami, Ŝeby wreszcie spróbować za ich pomocą coś zjeść. Doug opychał się z 

głową pochyloną nad talerzem, jakby brał udział w konkursie jedzenia pieroŜków na czas. 

Sean rozparł się na swoim krześle, na oślep kierując widelec pełen ryŜu do ust, bo przy 

background image

tym nie przerywał lektury jakiejś ksiąŜki w miękkiej okładce. 

- OranŜady, Megan? - spytał John. przesuwając butelkę nad jej szklanką. 

- Jasne - odparła z uśmiechem. Mogła tu wypijać do sześciu szklanek dziennie. Istny 

raj. 

- Co  robicie  dziś  wieczorem?  -  spytała  Regina  i  poprawiając  spódnice,  usiadła  koło 

męŜa. 

- Imprezka - powiedział Doug, a trochę ryŜu wypadło mu z ust, kiedy podniósł głowę. 

- To miło. Serwetka, proszę - powiedziała Regina. 

Doug  przewrócił  oczami,  a  Sean  podał  mu  serwetkę  z  przeciwnego  krańca  stołu,  ani 

na moment nie podnosząc oczu znad ksiąŜki. 

- Gdzie ta impreza? - spytał John. 

- U Christiana - odparł Evan. - No wiesz, robi ją co roku. 

- A, impreza u Christiana Todda - mruknęła Regina, nadziewając kawałek brokułu na 

widelec. 

- Czy w zeszłym roku nie skończyła się interwencją policji? 

- Taa,  ale  teraz  będzie  o  wiele  mniejsza  -  powiedział  Evan,  -  Zaprasza tylko ostatnie 

klasy. 

- No to dlaczego Doug się wybiera? - zdziwiła się Regina, wszyscy spojrzeli przez stół 

na Douga, który przestał zmiatać jedzenie. 

- Mam chody. 

Regina pokręciła głową i zerknęła na Megan. 

- Ty teŜ idziesz? - spytała. 

- Taa.  Zostałam  zaproszona  przez  kilka  dziewczyn  z  druŜyny  -  odparła  Megan.  - 

Mogłabyś mnie tam podrzucić? Dostałam adres, ale nie mam pojęcia, gdzie to jest. 

- Jasne, zawiozę cię - zaoferowała się Regina. 

- Zaraz. Czy to naprawdę konieczne? - wtrącił John, odkładając widelec. - Jeśli Doug i 

Evan się wybierają, to przecieŜ Ŝaden z nich moŜe podwieźć Megan. 

Doug  pozwolił  sobie  na  sarkastyczny,  piskliwy  śmiech.  Evan  zaczął  się  wiercić  na 

krześle. 

- Powiedziałem  coś  zabawnego?  -  spiorunował  ich  John.  Doug  podniósł  oczy  na 

Megan, potem na ojca. 

- Nie.  Tylko  Ŝe  mnie  wiezie  G  -  Mart  i  juŜ  ma  komplet  w  samochodzie  -  odparł.  - 

Więc padaka, padaka - dodał i znów się roześmiał. 

- Cokolwiek to znaczy... - mruknął ojciec. - Finn, ty się wybierasz? 

background image

- Och, owszem. Ale ja mam... tak jakby randkę - Finn zerkną! na Megan z uśmiechem. 

Megan  ogarnęła  fala  ciepła.  To  dzięki  niej  tak  się  uśmiechał.  No  cóŜ,  dzięki  niej  i 

Kayli Bird. 

- Naprawdę? Z kim? - spytała Regina. 

- Koleś, wreszcie poderwałeś Kaylę? - spytał Evan. 

- Taa. Najwyraźniej - odarł Finn i się zarumienił. 

- No i najwyŜsza pora, facet! - zawołał Evan radośnie. - Ale co się stało, Ŝe wreszcie 

nabrałeś jaj, Ŝeby... 

- Evan... - uciął ojciec karcąco, zerkając na Megan. 

- Przepraszam  -  powiedział  Evan.  -  Jestem  po  prostu  dumny  z  młodego.  -  Podniósł 

rękę, Ŝeby przybić bratu piątkę, a Finn walnął w nią, uśmiechając się szeroko. 

- Okay, więc wygląda na to, Evan, Ŝe ty zawieziesz Megan na imprezę i z powrotem - 

oznajmił John, popijając oranŜadę. 

Evan przestał przeŜuwać i spojrzał na Megan. Przewróciło jej się w Ŝołądku. 

- W sumie, tato, ja... 

- Masz samochód, więc ją zawieziesz - przerwał ojciec. - Czy to taki problem? 

Przy  rozgadanym  stole  zrobiło  się  nagle  ciszej,  kiedy  wszyscy  czekali  na  odpowiedź 

Evana. 

Nawet  Sean  przerwał  czytanie,  chociaŜ  nadal  trzyma!  nos  w  ksiąŜce.  Evan  wytarł 

dłonie o dŜinsy i przełknął ślinę. 

- Nic, chyba nie - wycedził wreszcie, unikając patrzenia komukolwiek w oczy. 

Jedzenie  w  ustach  Megan  zamieniło  się  w  mało  apetyczną  masę.  Czemu  Evan  nagle 

zaczął się zachowywać tak dziwnie? PrzecieŜ sam chciał, Ŝeby pojechała na imprezę. 

- Dobrze.  Aha,  wszyscy  pamiętają  o  nowej  godzinie  policyjnej?  -  John  spojrzał  po 

kolei na siedzących za stołem. 

- Tak - wymruczeli jednym głosem Doug, Finn, Evan i Megan. 

- Świetnie  -  powiedział  John,  zabierając  się  do  jedzenia.  -  I,  Evan,  odpowiadasz  za 

Megan. 

Jeśli coś się stanie, masz ją stamtąd zabrać. 

Ciekawe.  Megan  ukryła  uśmiech.  Teraz,  decyzją  rodziców,  Evan  nie  będzie  mógł 

przez  cały  wieczór  odstąpić  od  niej  m  krok.  Niestety,  kiedy  zerknęła,  Ŝeby  sprawdzić  jego 

reakcję na tę wiadomość, Evan miał taką minę, jakby właśnie zjadł kawałek nieświeŜej ryby. 

Megan zmusiła się, Ŝeby wziąć oddech, chociaŜ w gardle dusiła ją gula rozczarowania. 

- Nie ma sprawy - usłyszała własne słowa. - Nie potrzebuję, Ŝeby ktokolwiek... 

background image

- Megan, proszę. PrzecieŜ od tego ma się braci, prawda? - powiedział John. 

Spojrzała przez Finna na Evana. wcisnął się w krzesło i gapił na własny talerz. 

- Taa - wymamrotała. - Chyba tak. 

Ale  jeśli  Evan  miał  tak  się  zachowywać  przez  cały  wieczór,  to  nie  była  przekonana, 

czy w ogóle chce go mieć przy sobie. 

Trący zawsze twierdziła, Ŝe najbardziej Megan do twarzy w róŜowym, a Megan była 

stanowczo  antyróŜową  dziewczyną.  Ale  i  tak  w  zeszłym  roku  dostała  od  Trący  na  urodziny 

róŜowy  T  -  shirt.  Przyjaciółka  przysięgała  przy  tym,  Ŝe  podkoszulek  idealnie  pasuje  do 

ciemnozielonej płóciennej spódnicy do kostek, którą Megan miała w swojej garderobie. 

„To  w  razie  gdybyś  kiedykolwiek  miała  ochotę  pójść  na  całość!”  -  oznajmiła  wtedy 

Trący. 

Kiedy  Megan  rozplotła  warkocz  i  włosy  rozsypały  jej  się  po  ramionach  wspaniałymi 

falami, uznała, Ŝe juŜ prawie idzie na całość, więc ostatecznie, czemu nie? To był nowy dom, 

nowe miasto, nowa grupa przyjaciół. MoŜe czas na nowy wygląd? 

A moŜe powinnam jednak pokazać się w kucyku i w bluzie? Zerknęła na Evana, który 

parkował  samochód  za  kilkunastoma  innymi  przed  wielkim  kamiennym  domem  Christiana 

Todda. Nic czulą się sobą co jej jeszcze bardziej utrudniało radzenie sobie z nagłym chłodem 

Evana. Kiedy zeszła mu na spotkanie, słowem nie skomentował jej fryzury ani stroju. Odkąd 

wyjechali z domu, prawie się do niej nie odzywał - nawet na nią nie spojrzał. Gdyby mogła 

potrzeć  obdarty  schowek  na  rękawiczki  i  wywołać  stamtąd  jakiegoś  dŜina,  jej  jedynym 

Ŝyczeniem byłoby poznać myśli Evana. 

Zgasił światła i na moment zapadła cisza. Potem kilka osób przeszło obok samochodu, 

gadając i się śmiejąc. Evan odpiął pas i zwrócił się w stronę Megan. 

- Wiem, Ŝe to głupio zabrzmi, ale moim zdaniem nic powinniśmy tam wchodzić razem 

- powiedział. 

- Hm? 

- Okay,  posłuchaj.  -  Evan  odchrząknął.  -  Uh,  no  więc  Hailey  trochę  mi  dała  popalić 

przez ostatnich kilka dni i to wszystko w pewnym sensie przez ciebie. 

- Co? - Megan zamrugała gwałtownie. 

Evan spojrzał na sufit kabiny i wziął głęboki oddech. 

- No więc tak: Hailey i ja chodzimy ze sobą ponad rok i moŜna by pomyśleć, Ŝe to juŜ 

dość długo, Ŝeby ona, no wies2, nabrała do mnie zaufania, ale odkąd się tu pojawiłaś, traktuje 

mnie jak wroga numer j eden. 

- Wydaje mi się, Ŝe to mnie nie cierpi - powiedziała Megan, odwracając wzrok. 

background image

- W kaŜdym razie ona zawsze bywała dosyć zazdrosna. Ale twoja obecność w naszym 

domu... 

to dla niej za wiele - dokończył Evan z zakłopotaniem. 

- No i...? 

A czy to mój problem? Co, u diabła, mam niby zrobić? 

- No  więc  uwaŜam,  Ŝe  będzie  lepiej  dla  wszystkich,  jeśli  my  nie...  Jeśli  unikniemy 

dzisiaj jakiejś sceny - powiedział Evan z nadzieją w głosie. - Rozumiesz, o co mi chodzi? 

- Taa, jasne. - Megan usiłowała zdobyć się na współczujący ton. 

Zazgrzytała  zębami  i  zacisnęła  pięści.  Czy  on  nie  widział,  jak  tej  Hailey  odbija?  Jak 

mógł się temu tak po prostu poddawać? 

I  tyle  z  wieczoru  nieskończonych  moŜliwości.  Czekał  ją  za  to  wieczór  niezręcznego 

szwendania się solo. 

- Pewnie  myślisz,  Ŝe  jestem  totalnym  palantem,  co?  -  odezwał  się  Evan  smutnym 

tonem. 

Megan  musiała  zagryźć  wargę,  Ŝeby  nie  zawołać  na  cały  głos:  „Tak!”,  ale  jakoś 

wzruszyło ją to, Ŝe liczył się z jej zdaniem. Otworzyła drzwi samochodu. 

- Wiesz co? To nie ma znaczenia - rzuciła. - Baw się dobrze. 

Trzasnęła  drzwiami  i  poszła  w  górę  podjazdu tak szybko, jak tylko pozwalała wąska 

spódnica.  Kilka  osób  wchodziło  właśnie  do  domu.  Przez  otwarte  drzwi  z  głębi  dolatywały 

śmiechy,  okrzyki  i  muzyka.  Megan  zabiło  serce.  Nagle  ogarnęła  ją  fala  takiego 

zdenerwowania, Ŝe aŜ poczuła mdłości. Ale nic miała zamiaru pokazać tego Evanowi. 

Przełknęła  z  trudem,  wyprostowała  się, odrzuciła w tył falujące - jak nigdy - włosy i 

weszła do środka. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopcach Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis szósty 

Uwaga nr 1: Chłopcy są humorzaści. Jakby miewali zespół napięcia przedmiesiączkowego. 

Uwaga nr 2: Chłopcy są kapryśni. Kapryśni jak Tracy Dale - Franklin w sklepie. 

Uwaga nr 3: Chłopców trudno rozszyfrować, jakbyśmy jeszcze tego nie wiedziały. 

background image

ROZDZIAŁ 9 

O mój BoŜe! Tessa! Przyszłaś! Megan weszła do holu i natychmiast jakaś dziewczyna 

rzuciła  jej  się  w  ramiona,  obejmując  ją  zdecydowanie  zbyt  mocno.  Od  panny  jechało 

piŜmowymi perfumami, a jeden z jej sztywnych, jasnych loków wpadł Megan prosto w usta. 

Smak miał kwaśny. 

- Wiedziałam, Ŝe przyjdziesz! - krzyknęła dziewczyna prosto do ucha Megan. Polowa 

piwa  z  jej  plastikowego  kubka  wylała  się  na  podłogę  za  plecami  Megan.  -  A  więc  mi 

wybaczyłaś,  tak?  Bo  przysięgam,  Ŝe  nie  chciałam  go  pocałować.  Ja  tylko,  no  wiesz...  Jakoś 

tak. 

Megan  językiem  wypchnęła  z  ust  włosy  dziewczyny.  Kilku  facetów  schodzących  po 

schodach z piętra zauwaŜyło to i parsknęło śmiechem. 

- Uh...  Nic  jestem  Tessa  -  powiedziała  Megan,  z  zaŜenowaniem  poklepując 

dziewczynę po plecach. 

Jasnowłosa odsunęła się, przyjrzała się Megan i skrzywiła. 

- No to kto ty, do diabła, jesteś? 

- Uh... Przepraszam - mruknęła Megan. 

Prześliznęła się bokiem przez hol i weszła do pokoju po prawej stronie, gdzie impreza 

rozkręciła się na dobrej Otoczyły ją nieznane osoby, roześmiane, śpiewające, pokrzykujące do 

siebie  przez  pokój.  Jakaś  grupka  facetów  zmierzyła  Megan  wzrokiem  od  stóp  do  głów  i 

naradziła się między sobą. Najwyraźniej zyskała niezły wynik, bo jeden z nich uniósł brodę i 

wykonał  taki  ruch,  jakby  chciał  podejść  i  zagadać.  Megan  spanikowała  i  uciekła  przez 

najbliŜsze drzwi. 

W  pokoju  obok  trwały  jednocześnie  cztery  rozgrywki  Jengi  na  stole  do  bilarda 

pokrytym  purpurowym  filcem.  Przynajmniej  ze  dwadzieścia  osób  tłoczyło  się  wkoło, 

obserwując  grę.  Megan  przystanęła,  kiedy  swój  ruch  wykonał  jakiś  chudy,  spocony  facecik. 

WieŜa przez długą chwilę chwiała się, a potem przewróciła, rozsypując dokoła klocki. Tłum 

krzyczał, jęczał i wskazywał palcami. Chłopak pokiwał głową, machnął ręką, wziął piwo od 

swojego kumpla i wypił je trzema haustami. 

- Megan! Hej! - Z tłumu wyłonił się Finn. Kędzierzawe włosy miał potargane i ubrany 

był  w  koszulkę  baseballową  w  kolorze  czerwonego  wina  z  szarymi  rękawami.  Przystanął  i 

przyjrzał  się  Megan,  jakby  ją  widział  po  raz  pierwszy.  -  Twoje  włosy  wyglądają...  O  rany. 

Kręcą się. 

background image

Megan roześmiała się i poczuła, Ŝe się rumieni. 

- Tak, rzeczywiście - powiedziała. 

- Ładnie - stwierdził, kiwając głową z uznaniem. 

- Dzięki. 

Finn pociągnął łyk ze swojego kubka. 

- No i gdzie Evan? - Rozejrzał się wkoło. 

- Nie mam pojęcia - odparła Megan. - A gdzie Kayla? 

- Och,  poszła  do  łazienki!  -  wrzasnął  Finn,  Ŝeby  przekrzyczeć  tłum  kibiców  Jengi.  - 

Szczerze mówiąc, chyba nie bawi się zbyt dobrze. 

- Co? Czemu? - spytała Megan. 

- Mam wraŜenie, Ŝe w ogóle nic przepada za imprezami - odparł Finn. 

- Przykro mi. Nie wiedziałam. A ja o mało nie wykręciłam ci ręki, Ŝebyś w końcu ją tu 

zaprosił! 

Finn się roześmiał. 

- Nic. nic ma sprawy. Przynajmniej wreszcie to zrobiłem. Nie wiem, czy zauwaŜyłaś, 

ale nie czuję się swobodnie przy dziewczynach. 

Megan się uśmiechnęła. 

- Ale  niewaŜne,  chyba  urwiemy  się  stąd  wcześniej  i  pójdziemy  gdzieś,  gdzie  da  się 

pogadać. - Finn spojrzał do tyłu, kiedy przy stole bilardowym wybuchła kolejna wrzawa. 

Nagle  w  myślach  Megan  pojawił  się  obraz  Finna  zabierającego  Kaylę  do  szopy  przy 

domu  i  pokazującego  jej  te  wszystkie  niedokończone  malowidła.  Ich  dwoje,  sami,  ciemną 

nocą.  Kiedy  Megan  skierowała  wzrok  na  profil  Finna,  poczuła  ukłucie  w  piersi,  ale  nic 

zwróciła na to uwagi. 

- Megan!  Tu  jesteś!  -  Ria  i  Aimee  wybiegła  z  tłumu.  -  Chodź!  Wszystkie  tańczymy 

tam  z  tyłu!  -  Aimee  chwyciła  ją  za  ramię.  -  O mój BoŜe! Wiedziałam, Ŝe twoje włosy będą 

wyglądały fantastycznie! Megan się roześmiała. 

- No cóŜ, chyba pójdę potańczyć - zwróciła się do Finna. - Powodzenia z Kaylą! 

Megan  poszła  za  dziewczynami  na  zabudowaną  werandę.  Wiklinowe  meble 

zepchnięto  pod  ściany.  Głośna  hiphopowa  muzyka  dudniła  z  głośników,  a  na  środku 

pomieszczenia dziesiątki spoconych tancerzy prezentowały swoje niezbyt imponujące układy 

choreograficzne.  Aimee  i  Ria  skoczyły  w  tłum,  gdzie  tańczyły  juŜ  Pearl  i  Jenna.  Jenna 

rozpuściła włosy i Megan po raz pierwszy zobaczyła ją bez okularów. Jenna zaplotła ręce na 

szyi  wysokiego,  smukłego  chłopaka  z  rudymi  bokobrodami.  Trzymał  dłonie  na  jej 

pośladkach. 

background image

- Kto to? - spytała Megan. 

- Chłopak  Jenny,  Bobby  -  wyjaśniła  Ria.  -  Za  jakąś  godzinę  będą  się  obściskiwać  w 

lasku. 

- Słucham? - spytała Megan. 

- Tak  jest  co  roku  -  dodała  Aimee.  -  Zanim  wieczór  się  skończy,  za  domem  będzie 

istna orgia. 

- O  rany.  To...  ciekawe.  -  Megan  zerknęła  przez  siatkę  na  tylne  podwórze.  Była 

zniesmaczona,  ale  i  zaintrygowana.  Usiłowała  sobie  wyobrazić,  ile  tam  jest  teraz  osób.  Z 

cięŜkim sercem zastanawiała się, czy Evan i Hailey są juŜ wśród nich. 

PrzecieŜ  to  juŜ  nic  ma  znaczenia.  On  jest  totalnie  pozbawiony  jaj.  Wyrzucił  cię  z 

samochodu. Ale nawet kiedy to myślała, wiedziała, Ŝe gdyby teraz ją objął, przetańczyłaby ? 

nim resztę nocy. 

Zaczęła się piosenka Ushera. Aimee wydała tak głośny okrzyk radości, Ŝe Megan nie 

zdołała powstrzymać szerokiego uśmiechu. 

Dość  tego.  W  końcu  to  była  pierwsza  impreza  w  nowym  mieście,  z  nowymi 

przyjaciółkami.  W  ogóle  jej  pierwsza  większa  prawdziwa  impreza.  I  chociaŜ  raz  w  Ŝyciu 

miała  ochotę  się  wyluzować.  I  przestać  się  zamartwiać,  Ŝe  Evan  tylko  się  nią  bawił.  Nie 

zamierzała zmarnować nawet jednej sekundy więcej na myślenie o nim. 

Ria, Aimee i Pearl krzyknęły z radości, kiedy Megan wyrzuciła ręce w górę i zaczęła 

tańczyć. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, Ŝe znów jest w swoim pokoju w Teksasie i tańczy 

i Tracy do muzyki z radia. Kołysała biodrami, wymachiwała włosami i pozwoliła ciału, Ŝeby 

poruszało  się  instynktownie.  Kiedy  znów  otworzyła  oczy,  pochwyciła  spojrzenie  Pearl. 

Uśmiechnęły się obie. Było naprawdę dobrze. 

Nie  potrzebowała  Evana.  W  ogóle  Ŝadnego  faceta.  Sama  zaszła  tak  daleko,  prawda? 

Oni tylko ogłupiają. Komu to potrzebne? 

Bobby  szepnął  coś  do  ucha  Jenny,  a  ona  uśmiechnęła  się  do  niego  zachęcająco. 

Delikatnie wziął ją za rękę i sprowadził z parkietu. Jenna potknęła się, ale złapała równowagę 

i  roześmiała  się  głośno.  Megan  patrzyła,  jak  wychodzą  przez  siatkowe  drzwi  i  idą  przez 

trawnik za domem. 

- No i masz! - Ria machnęła dłonią. 

Megan stłumiła poczucie tęsknoty. 

- Nie rozumiem. Myślałam, Ŝe ona jest... No, nie wiem... 

- Spiętym  kujonem?  -  podsunęła  Aimee.  -  Taa,  i  właśnie  w  taki  sposób  się 

wyluzowuje. 

background image

Megan  juŜ  miała  z  powrotem  spojrzeć  na  parkiet  do  tańca,  kiedy  zauwaŜyła  przy 

drzwiach  znajomą  blondynkę,  Hailey.  Miała  na  sobie  czarny  top  bez  ramiączek  i  dŜinsową 

spódnicę,  tak krótką, Ŝe mogłaby słuŜyć jako pasek. Otaczało ją czterech facetów z piwami. 

Hailey  pociągnęła  długi  łyk  z  plastikowego  kubka,  potem  odstawiła  naczynie  na  skraj 

parapetu i zarzuciła ramiona na szyję jednemu z chłopaków. Kubek przewrócił się i spadł na 

podłogę, ochlapując im buty piwem. Hailey wybuchnęła śmiechem i aŜ zawisła na partnerze. 

Była totalnie pijana. 

W tej samej chwili wszedł Evan. Serce Megan mocno drgnęło, kiedy zauwaŜyła wyraz 

jego twarzy. Evan nachylił się do Hailey i coś jej szeptał do ucha, ale ona odwracała od niego 

wzrok.  Wreszcie  w  oczach  Hailey  zabłysła  jakaś  iskierka.  Dziewczyna  spojrzała  na  Evana  i 

wykrzyczała  mu  coś  prosto  w  twarz.  Potem  pędem  wypadła  przez  drzwi  na  podwórze  za 

domem.  Evan  oparł  dłonie  na  biodrach  i  wziął  kilka  głębokich  oddechów.  Powoli  pokręcił 

głową i zawrócił do pokoju bilardowego. 

Megan z trudem łapała oddech. 

- Hej! Co się dzieje? - spytała Aimee. 

- Nic! - odkrzyknęła Megan. 

Coś  ją  ścisnęło  za  serce.  Co  się  stało?  Czy  Evanowi  nic  nie  jest?  Czy  teraz  stąd 

wyjdzie? Megan poczuła niemal fizyczną potrzebę, Ŝeby pójść za nim. Ale nie, wyraźnie dał 

do zrozumienia, Ŝe nie chce jej w pobliŜu dzisiaj wieczorem. To w ogóle nie jej sprawa. Znów 

skupiła uwagę na swoich przyjaciółkach i zaczęła tańczyć. 

Megan przystanęła u szczytu schodów i spojrzała na długi korytarz pełen zamkniętych 

drzwi.  Kręciło  się  tam  kilka  osób,  niektóre  gadały,  jakieś  pary  się  obściskiwały.  Facet  w 

czapeczce  baseballowej  załoŜonej  tył  na  przód  podszedł  do  Megan  od  tyłu  i  objął  ją 

niespodziewanie. 

- Hej, hej, piękna pani! Zgubiłaś się? 

Megan odsunęła się i zaplotła ramiona na piersi. 

- Szukam łazienki. 

- No cóŜ, rozmawiasz z właściwą osobą - oznajmił. - Jestem Christian Todd. To moja 

impreza. 

- Och, cześć! - powiedziała Megan. - A więc... gdzie łazienka? - A ty jesteś...? 

- Megan Meade - odparła, cofając się o kolejny krok. kiedy Christian zaczął się chwiać 

na nogach. 

- Nie  Ŝartuj!  To  ty  mieszkasz  u  McGowanów!  Super!  -  Obrzucił  ją  spojrzeniem  od 

stóp do głów. - Niezła z ciebie laska! 

background image

Megan się zarumieniła. 

- Hm... Dzięki. A gdzie łazienka? 

- No dobra, bo nie wytrzymasz. No to chyba naprawdę musisz - powiedział Christian. 

- Tam. - Wskazał niepewnie pierwsze drzwi po lewej. 

Megan  odeszła,  jak  najszybciej  się  dało.  Otworzyła  drzwi  i  zamarła.  Nie  te  drzwi. 

Ciekawy zbieg okoliczności. 

Na środku pokoju stało wielkie podwójne łóŜko, a na nim leŜał Evan McGowan. Nogi 

trzymał na podłodze, a dłonie zwinięte w pięści tuŜ przy skroniach. Wpatrywał się w sufit, ale 

usiadł prosto, kiedy drzwi się otworzyły. 

- Cześć - powiedział. 

- Cześć - mruknęła. - Przepraszam, juŜ sobie idę. 

- Czekaj - zawołał Evan, zanim zdąŜyła zamknąć drzwi. - Wejdź. 

Serce  Megan  biło  tak  mocno,  jakby  usiłowało  wyrwać  się  z  piersi.  Kiedy  zamknęła 

drzwi, pokój pogrąŜył się niemal w całkowitym mroku. Jedyne światło dochodziło od strony 

latarni oświetlających patio za domem. 

- Długo juŜ tu jesteś? - spytała Megan, nadal stojąc przy drzwiach. 

- Z pół godziny - odparł Evan. 

- Ja... hm... widziałam ciebie i Hailey - wymamrotała. - Wszystko w porządku? Evan 

westchnął głośno. 

- Nie  bardzo.  Ona  usiłuje  się  na  mnie  odgrywać.  Tam  na  dole  flirtowała  z  tym 

palantem Mikiem Bagleyem i jego durnowatymi kumplami. A ja przecieŜ nic nie zrobiłem. 

- No cóŜ, była trochę pijana - powiedziała Megan. Evan zaśmiał się ironicznie. 

- Przestań.  Ona  robi  to  specjalnie.  I  to  jest  przykre.  Kiedy  ja  flirtuję...  jeśli  w  ogóle 

flirtuję...  to  nie  z  premedytacją.  Po  prostu  taki  juŜ  mam  charakter.  Jestem  miłym  facetem  i 

dziewczyny mnie lubią. Ale nigdy nie oszukiwałem Hailey. Ani razu. A to się chyba liczy. 

Znów  opadł  na  łóŜko,  zakładając  skrzyŜowane  ramiona  na  czoło.  Wydawał  się  taki 

bezradny. Tak bardzo - cholera - seksowny. 

Megan z wahaniem podeszła kilka kroków i usiadła na krawędzi łóŜka. Spojrzał na nią 

spod załoŜonych rąk i znów westchnął. 

- Nie powinienem być tu z tobą. Z wielu róŜnych powodów - odezwał się po chwili. 

Megan  zagryzła  wargę.  Obróciła  się  twarzą  do  Evana  i  podciągnęła  nogi  pod  siebie, 

choć nie było to łatwe w wąskiej spódnicy. Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem, jakby 

dopiero zauwaŜył, Ŝe ona tam jest. 

- Powiem ci, co myślę. - Megan zerkała na niego w dół. - Chcesz wiedzieć? 

background image

Proszę, odpowiedz, Ŝe chcesz, bo później juŜ chyba nie zdobędę się na taką otwartość. 

Evan usiadł po turecku. Jedno z jego kolan dotknęło kolana Megan. 

- Wal - powiedział. 

- Moim  zdaniem  jesteś  naprawdę  fajnym  facetem  i  świetnym  chłopakiem  -  zaczęła 

Megan. - MoŜe Hailey trochę ci nie ufa, ale ty zawsze myślisz o jej uczuciach. Nawet dzisiaj 

wieczorem  wolałeś  się  ze  mną  tu  nie  pokazywać,  bo  nie  chciałeś,  Ŝeby  Hailey  zrobiło  się 

przykro. Naprawdę się nią przejmujesz. A ona tobą. Wszystko się moŜe jeszcze ułoŜyć. 

Evan  wpatrzył  się  w  jej  oczy.  Megan  czuła  pulsowanie  krwi  w  uszach  i  gorąco 

spływające  po  całym  ciele.  Twarz  miała  zaledwie  o  kilka  centymetrów  od  twarzy  Evana 

McGowana.  Nie  mogła  oddychać.  Czy  ona  to  sobie  tylko  wyobraŜała?  Czy  on  się  zaczynał 

pochylać w jej stronę? Czy to moŜliwe, Ŝe za chwilę przeŜyje swój pierwszy... 

- No, tylko tego jeszcze brakowało! 

Otwierające się drzwi z hukiem walnęły o ścianę. Megan aŜ podskoczyła. Hailey stała 

w  progu,  rozstawiając  nogi  dla  utrzymania  równowagi,  a  top  bez  rękawów  zjechał  jej 

niebezpiecznie nisko. 

Evan przeniósł wzrok z Megan na Hailey, oczy miał szeroko otwarte. 

- Hailey, wiem, co sobie myślisz... 

- Przychodzę tu, Ŝeby z tobą porozmawiać, a ty siedzisz z nią po ciemku? - krzyknęła 

Hailey. - Z nią? 

- My tylko... - Megan poczuła piekący wstyd. 

- Daj spokój - przerwał jej Evan. 

- Super.  No  naprawdę,  super.  Jesteście  oboje  nie  do  przebicia  -  parsknęła  Hailey, 

podciągając  top  tak  gwałtownie,  Ŝe  o  mało się nie przewróciła. - Baw się dobrze z tą swoją 

Strzałką. 

- Hailey, zaczekaj! 

Evan  zeskoczył  z  łóŜka  i  wybiegł  na  korytarz.  Megan  popędziła  za  nimi,  mijając 

rządek  gapiów.  Hailey  rzuciła  się  po  schodach  i  znikła  w  salonie  w  tłumie.  Akurat  wtedy 

spora grupa zaczęła wchodzić na górę, blokując drogę Evanowi i Megan. Evan przepchnął się 

przez  towarzystwo,  ale  było  juŜ  za  późno.  Hailey  znikła.  Kiedy  Megan  go  dogoniła,  stał  w 

holu i próbował złapać oddech. 

- Evan... 

- Dość tego. Mam juŜ tego wszystkiego dosyć - wysapał. - Wynoszę się stąd. 

- Evan! Zaczekaj! - krzyknęła Megan. 

Ale on wybiegł z domu, nic oglądając się za siebie. 

background image

- I  nic?  -  spytała  Aimee,  biorąc  na  kolana  obrzeŜoną  koronkami  poduszkę,  Ŝeby 

Megan mogła usiąść obok na kanapie. 

- Nic  -  powiedziała  Megan  i  westchnęła,  opadając  na  aksamitne  obicie.  Spojrzała  na 

duŜą,  Jasnobłękitna  rybę  w  akwarium,  która  przepłynęła  tuŜ  obok  jej  twarzy,  wypuszczając 

bąbelki  powietrza.  -  Nigdzie  nie  mogę  znaleźć  Finna.  -  Megan zmarszczyła brwi i spojrzała 

na przyjaciółkę. - Nie jesteś wściekła, mam nadzieję? 

- No co ty?! - Aimee połoŜyła policzek na oparciu kanapy. - PrzecieŜ nic nie zrobiłaś, 

prawda?  To  nie  twoja  wina,  Ŝe  Hailey  dostała  szału.  A  poza  tym  ta  dziewczyna  przez  całe 

Ŝycic mnie torturowała. Nie zaszkodzi, jak chociaŜ raz jej zrobi się trochę przykro. 

- Dzięki  -  mruknęła  Megan.  Mogła  sobie  poradzić  z  tym,  Ŝe  znalazła  się  na  ustach 

wszystkich imprezowiczów, ale naprawdę nie chciała stracić swoich nowych przyjaciółek. 

Plotki  o  tym,  co  zaszło  na  piętrze,  rozlały  się  niczym  plama  ropy  i  w  jednej  chwili 

Megan  z  nikomu  nieznanej  dziewczyny  zyskała  status  „dziewczyny,  o  której  wszyscy 

mówią”. Wszędzie szukała Finna. MoŜe on podrzuciłby ją do domu. Ale najwyraźniej razem 

z Kaylą znikli gdzieś, Ŝeby spokojnie porozmawiać. Megan chciała juŜ tylko wyjść z imprezy. 

Nie  mogła  jednak  zadzwonić  do  McGowanów,  bo  Evan  wpadłby  w  powaŜne  tarapaty,  Ŝe 

zostawił  ją  samej  sobie.  Aimee  juŜ  wypiła,  a  Pearl  i  Ria  pojechały  z  jakimiś  facetami  po 

jedzenie. Megan była zdana na własne siły. 

- O mój BoŜe. Dziewczyny! 

Jenna  zygzakiem  weszła  do  pokoju  i  padła  na  kolana  przed  kanapą.  Włosy  miała 

totalnie  rozczochrane,  a  sweter  krzywo  zapięty.  Bobby  wsunął  się  za  nią  i  oparł  o  ścianę,  z 

półprzymkniętymi  oczami,  bardzo  z  siebie  zadowolony.  -  Jenna?  Co  się  stało?  -  zapytała 

Aimee. 

- Okay, słuchajcie, nie uwierzycie, kogo przed chwilą widziałam rozbierającego się do 

naga w lasku! - powiedziała Jenna. - Zaraz. Zaraz. Muszę najpierw wstać. 

Podparła się dłońmi i przewróciła w tył na kilku facetów, którzy wchodzili do środka. 

Megan  pochyliła  się,  Ŝeby  ją  podtrzymać,  ale  jeden  z  chłopaków  postawił  Jennę  na  nogi  i 

potem ruszył w swoją stronę. 

- Kogo? - spytała Aimee. 

- Twoją siostrę. - Jenna wskazała na nią palcem. - I brata jej chłopaka! 

Megan poczuła nagłe ukłucie paniki i usiadła prosto. 

- Co? - rzuciła ostro Aimee, bardziej trzeźwa niŜ przez cały wieczór. 

- Którego? - spytała równie ostro Megan. 

- Tego  „gangsta”.  -  Jenna  zaniosła  się  nieopanowanym  śmiechem  i  narysowała  w 

background image

powietrzu znak cudzysłowu. - Uwierzyłybyście? 

- Doug? - Megan zaschło w gardle. - Hailey jest tam teraz i uprawia seks z Dougiem? 

- Skandal! - oświadczyła Jenna, wymachując rękami. 

Megan  z  otwartymi  ustami  gapiła  się  na  Aimee,  zaszokowana.  Jak  Doug  mógł  to 

zrobić Evanowi? Jak Hailey mogła to zrobić Evanowi? 

- Ale się pochrzaniło - wymamrotała Aimee. 

- O rany! - Jenna chwyciła się za Ŝołądek. - Ohoho. - Nagle obróciła się i natychmiast 

zwymiotowała do wypieszczonego akwarium Christiana Todda. - Och! Ohyda! 

- Jenna! W porządku? - Aimee poderwała się na nogi. 

- O mój BoŜe - sapnęła Jenna, zakrywając dłońmi usta. - Jak mi wstyd... - Zawróciła 

na pięcie i mijając swojego chłopaka, potykając się, pobiegła do łazienki. 

- Nie  jest  dobrze.  -  Megan  odwróciła  się  od  zmętniałej  wody  w  akwarium.  Od 

rewelacji Jenny i jej wymiotów Megan teŜ zaczęło mdlić. 

- Fakt - przyznała Aimee, patrząc śladem Jenny. - Miała mnie odwieźć do domu. 

- Myślę o Dougu i Hailey - uściśliła Megan. PołoŜyła ręce na brzuchu i się skrzywiła. - 

Jak oni mogli zrobić coś takiego? 

- O BoŜe. Nie mów mi, Ŝe teŜ ci jest niedobrze. - Aimee opadła na kanapę. 

Megan odrzuciła głowę do tylu i zaczęła głęboko oddychać. 

- Nie. Chyba nie puszczę pawia - powiedziała. - Ale nie mogę tego strawić, Ŝe Doug 

rozbiera Hailey. 

Aimee zbladła. 

- Świetnie. Teraz mnie się zbiera na rzyganie. 

- Nawet się nie dziwisz? - spytała Megan. 

- Wierz  mi,  pomieszkasz  z  moją  siostrą  szesnaście  lat  i  przestanie  cię  dziwić 

cokolwiek - powiedziała Aimee. 

Bobby przeszedł przez pokój i zatrzymał się przed nimi, z rękoma w kieszeniach. 

- Eee. czy któraś z was jest na tyle trzeźwa, Ŝeby prowadzić? - spytał. - Bo Jenna juŜ 

chyba nie. 

Megan westchnęła i zerknęła na zegarek. Zwiesiła głowę z rezygnacją. Była prawie za 

kwadrans  dwunasta.  Pierwsza  próba  przestrzegania  godziny  policyjnej  i  juŜ  wpadka.  Ten 

wieczór zdecydowanie naleŜało zakończyć. 

- Mogę  prowadzić.  -  Wstała  i  wyciągnęła  rękę,  Ŝeby  pomóc  Aimee.  -  Wynośmy  się 

stąd do diabła. 

- To ten, na pewno. - Jenna wskazywała niewielki domek, dokładnie taki sam, jak cała 

background image

reszta domków przy ulicy. 

Megan zatrzymała małego focusa, zaciągnęła ręczny hamulec i wzięła głęboki wdech. 

Właśnie wybiła północ. - Jesteś pewna? - spytała. 

- Jasne.  To  przecieŜ  mój  dom  -  odparła  Jenna.  Potem  zmruŜyła  oczy  i  spojrzała 

uwaŜniej. - Ale one wszystkie wyglądają tak samo, nie? 

- To numer dwadzieścia dwa - powiedziała Megan, patrząc na skrzynkę pocztową. 

- Tak!  -  Jenna  triumfalnie  uniosła  ramiona.  -  To  tu!  Megan  przewróciła  oczami  i 

wysiadła z samochodu. Jenna obeszła forda i stanęła od strony kierowcy. 

- Wielkie dzięki, Megan. - Jenna padła przyjaciółce w ramiona. Nadal trochę pachniała 

wymiocinami. - Przysięgam, juŜ nigdy w Ŝyciu nie będę piła. 

- Nie ma sprawy. - Megan wstrzymała oddech i lekko odsunęła od siebie Jennę. - Idź 

juŜ do domu. Ja sobie poradzę. 

- Okay. Dzięki raz jeszcze. Pogadamy później - zawołała Jenna. 

Megan  patrzyła,  jak  przyjaciółka  podchodzi  niepewnym  krokiem  do  drzwi,  i 

zaczekała,  aŜ  Jenna  wejdzie  do  środka.  Potem  wzięła  głęboki  oddech  i  usiadła  na  tylnym 

zderzaku  forda,  wyciągając  z  torebki  komórkę.  We  czwartek  wieczorem  Finn  pomógł  jej 

wprowadzić  wszystkie  numery  McGowanów,  na  wszelki  wypadek.  Kto  by  przypuszczał,  Ŝe 

przydadzą się aŜ tak szybko? 

Przejrzała  spis  kontaktów,  szukając  imienia  Evana.  W  końcu  znalazła  i  nacisnęła 

klawisz  połączenia.  Jadąc  przez  miasto  i  rozwoŜąc  do  domów  Aimee,  potem  Bobby'ego, 

potem  Jennę,  juŜ  trzy  razy  usiłowała  się  dodzwonić do Evana, ale za kaŜdym razem łączyła 

się tylko z pocztą głosową. A teraz znów. 

- Cześć, tu Evan. Zostaw wiadomość, moŜe oddzwonię. - Chichot. Sygnał. 

Megan jęknęła i się rozłączyła. Gdyby tak jej nie było Ŝal Evana i gdyby aŜ tak bardzo 

nie chciała go pocałować, chyba by go w tej chwili udusiła. 

Westchnęła  i  poszukała  innego  numeru  telefonu.  Finn  pewnie  juŜ  był  w  domu, 

przestrzegając godziny powrotu jak grzeczny chłopiec, w myślach przetrawiając swoją randkę 

z Kaylą. Megan miała tylko nadzieję, Ŝe rodzice nie będą stali mu nad głową, zadając pytania. 

Finn odebrał po pierwszym dzwonku. 

- Megan? 

- Cześć, mam pewien problem... - ZmruŜonymi oczami patrzyła na tabliczkę z nazwą 

ulicy.  -  Utknęłam  na  Stony  Brook  Road.  Odwiozłam  kilka  osób,  a  teraz  nie  wiem,  jak  się 

dostać do domu. 

- A co z Evanem? - spytał Finn. 

background image

- Wolę  nie  myśleć.  -  Megan  w  tle  usłyszała  dziewczęcy  glos.  -  To  Kayla?  Nadal 

jesteście na randce? 

- Taa, w pewnym sensie - mruknął Finn. 

- O BoŜe, bardzo mi przykro. 

- Przestań. Nie przejmuj się. Zaraz tam będę. 

- Nie chcę ci psuć wieczoru. 

- Dziesięć  minut  -  powiedział  Finn.  -  Nie  ruszaj  się  stamtąd.  Był  na  miejscu  osiem 

minut później. 

Megan  opadła  na  siedzenie  pasaŜera  volvo  pani  McGowan  i  oparła  kolana  o  deskę 

rozdzielczą. 

- Trudny wieczór? 

- Nawet nie masz pojęcia. 

- No cóŜ, jeszcze się nic skończył. - Finn zerknął na zegarek. 

- Myślisz, Ŝe na nas czekają? - spytała Megan. 

- Pewnie  notują  godziny  powrotu  na  Palm  Pilocie  taty  -  powiedział  Finn,  wrzucając 

bieg. 

Megan  westchnęła  i  wyjrzała  przez  okno.  Zastanawiała  się,  czy  Doug  wrócił  juŜ  do 

domu. Na samą myśl, Ŝe ma go zobaczyć, robiło jej się niedobrze. 

- No i jak ci się podobała pierwsza impreza w Baker? - spytał Finn, kiedy zbliŜali się 

do domu McGowanów. Samochód Evana stał juŜ na podjeździe. 

- Była zdecydowanie interesująca - odparła Megan. - A jak tobie udała się randka? 

Światło na werandzie zapaliło się w tej samej chwili, kiedy Finn sięgał do zamka pasa. 

Megan poczuła mdłości. 

- MoŜe zachowajmy tę historię na inną okazję - zaproponował Finn, kiedy twarz ojca 

ukazała się w oknie. 

- Taa - powiedziała Megan, szykując się na nieuniknione. - Chyba tak będzie lepiej. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis siódmy 

Uwaga nr 1: Chłopców łatwo zranić. 

Nawet tych, którzy wydają się totalnie szczęśliwi i pewni siebie, jakby to oni rządzili tą planetą. 

background image

Uwaga nr 2: Kiedy penis rządzi, PENIS RZĄDZI. 

Doug  przespał  się  z  Hailey.  PRZESPAŁ  się  z  HAILEY.  Nawet  nie  będę  zaczynała  wyliczać 

róŜnych istotnych powodów, dlaczego miałby tego nie zrobić. 

Uwaga nr 3: Na chłopców moŜna liczyć. 

Finn wybawił mnie z opresji, kiedy nie wiedziałam, jak wrócić do domu. śeby to zrobić, skrócił 

nawet swoją randkę z Kaylą. Oczywiście, kiedy spojrzysz na Uwagę nr 2, zobaczysz, Ŝe NIE ZAWSZE 

moŜna na nich liczyć. Więc tu zrobię pewien dopisek. Na chłopakach moŜna polegać, dopóki nie zaczną 

myśleć penisem. Oczywiście, Finn miał akurat randkę, więc pewnie teŜ był w fazie myślenia penisem. 

Teraz  sama  się  juŜ  w  tym  gubię.  Hej,  czy  zauwaŜyłaś  kiedyś,  jak  śmiesznie  brzmi  słowo  „penis”? 

Zwłaszcza kiedy je szybko powtarzasz raz za razem... 

background image

ROZDZIAŁ 10 

W sobotę rano Megan siedziała u szczytu zabałaganionego stołu przy śniadaniu, sama 

i podenerwowana. Dokoła piętrzyły się brudne miseczki po płatkach i szklanki z niedopitym 

sokiem  pomarańczowym.  Dokończyła  pierwszą  porcję  płatków  i  nałoŜyła  sobie  drugą,  Ŝeby 

zabrać na górę do pokoju. Dzisiaj wolała schodzić wszystkim z oczu. 

- Dzień  dobry,  Megan  -  powiedziała  rześkim  tonem  Regina,  wchodząc  do  kuchni.  - 

Wybierasz się gdzieś? 

Megan  zastygła  w  trakcie  wstawania  z  krzesła.  -  Zamierzałam  wziąć  jedzenie  do 

pokoju. Regina podniosła dzbanek z kawą i przystanęła. 

- Aha. Mam nadzieję, Ŝe nie unikasz mnie ze względu na to, co zaszło w nocy. 

Megan  spłonęła  rumieńcem  na  wspomnienie  wczorajszej  sceny.  Ona  i  Finn  siedzieli 

przy  tym  samym  stole.  John  i Regina spojrzeli na nich z dezaprobatą. I powiedzieli: „macie 

szlaban”.  Słowa,  których  jeszcze  nigdy  nie  skierowano  do  Megan.  McGowanowie 

uwzględnili  fakt,  Ŝe  Megan  spóźniła  się,  bo  musiała  słuŜyć  jako  awaryjny  kierowca,  ale 

postanowili,  Ŝe  nie  mogą  robić  wyjątku  od  reguły.  Tak  więc  Megan  i  Finn  mieli  na  ten  ty-

dzień  zakaz  oglądania  telewizji,  grania  w  gry  wideo  i  spotykania  się  z  przyjaciółmi.  Na 

szczęście  Megan  nie  lubiła  telewizji  ani  gier  wideo,  a  w  najbliŜszej  przyszłości  zamierzała 

wyrzec się spotkań towarzyskich. Ale i tak bolało ją to, Ŝe została ukarana. Została ukarana. 

Ona. Nie sądziła nigdy, ze moŜe do tego dojść. 

- Nie  unikam  cię  -  powiedziała  w  końcu  Megan.  Unikam  wszystkich  innych.  -  Po 

prostu mam trochę lekcji do odrobienia 

- Okay,  ale  najpierw  chciałabym  z  tobą  chwilę  porozmawiać  -  Regina  podeszła  do 

stołu z kubkiem parującej kawy. 

Megan zerknęła na drzwi, w stronę wolności. Była juŜ tak blisko. 

- O czym? - spytała. 

Regina przyjrzała jej się, mruŜąc oczy w zamyśleniu. 

- Wiesz,  wczoraj  wieczorem  wyglądałaś  naprawdę  ładnie.  Powinnaś  częściej  nosić 

róŜowe rzeczy. 

- Hm... Dzięki - mruknęła Megan. 

- No  cóŜ,  moŜe  będziemy  spędzać  więcej  czasu  razem?  -  Regina  się  uśmiechnęła.  - 

Tylko my dwie. 

- Och, dobra - wymamrotała Megan. 

background image

- W przyszłą sobotę? - podsunęła Regina. 

Megan zamrugała. 

- Umówiłam nas na całodniowe spa. - Regina pociągnęła łyk kawy - Na róŜne zabiegi: 

oczyszczanie  twarzy,  masaŜ,  manikiur  i  pedikiur.  Byłam  tam  raz  kiedyś. 

Niesamowicie odpręŜające. 

Mięśnie Megan natychmiast poskręcały się w węzełki. Maseczki, masaŜe i manikiur? 

Zanosiło  się  na  cały  dzień  siedzenia  bez  ruchu  i  poddawania  się  dotykom  obcych 

ludzi. Sam pomysł wywoływał u Megan potęŜny stres. 

Poza  tym  w  następną  sobotę  druŜyna  miała  całodniowy  trening  -  ostatni  przed 

pierwszym meczem. Będą wtedy wybierały kapitana. To naprawdę bardzo waŜne. 

- Co o tym myślisz? - spytała Regina. 

- Och... hm... - Megan spojrzała na swoje ogryzione paznokcie - W sumie ja... 

Regina  była  taka  podekscytowana  i  pełna  nadziei,  a  pewnie  teŜ  gotowa rzucić się do 

stóp Megan i błagać o jeden dzień typowo damskich rozrywek. 

Megan nagle przypomniała sobie o wszystkim, co McGowanowie dla niej robią - jak 

wiele im zawdzięcza. A ona juŜ drugi raz ich zawiodła. 

- Świetny pomysł - powiedziała w końcu, zmuszając się do uśmiechu. 

Regina uśmiechnęła się jeszcze szerzej. 

- Wspaniale! Zobaczysz, jak się zabawimy! 

- Taa - wybąkała Megan. - Nie mogę się doczekać. 

- Wiesz,  mam  w  szafie  kilka  róŜowych  sweterków.  MoŜesz  je  poŜyczać,  kiedy  tylko 

zechcesz - zaproponowała Regina. 

- AleŜ nie trzeba. 

- Nie, nie! Koniecznie! - zaprotestowała Regina wesoło. - Pójdziemy je przymierzyć? 

Zobaczysz, czy ci pasują. 

- Ja naprawdę... 

- Och, przestań być taka grzeczna. Nalegam. - Regina wstała. - Chodź. 

Megan powoli podniosła się od stołu i ruszyła za Reginą po schodach. Jeszcze trochę 

róŜowego. Hura. 

- Trzymaj głowę wysoko, głupku. Nie bój się piłki. 

Megan  odłoŜyła  podręcznik  i  wyjrzała  przez  Ŝaluzję  Na  podwórku  pod  oknem  Ian 

przyjął  pozycję  pałkarza,  ściskając  w  dłoniach  kij  do  baseballa  i  ze  skupieniem  zaciskając 

usta. 

Doug stał o kilka metrów dalej, z rękawicą i piłką. 

background image

- Okay, gotowy? - krzyknął Doug. 

Ian  pokiwał  głową,  a  Doug  rzucił  piłkę  lukiem  w kierunku kija brata, łan zamachnął 

się i odbił piłkę, posyłając ją prosto w głowę Douga. Megan aŜ sapnęła. 

- Brawo, mistrzu - powiedział Doug z uśmiechem, pocierając czoło. 

Ian  uśmiechnął  się  od  ucha  do  ucha.  a  Megan  usiadła  w  oknie,  facet  na  podwórku, 

który uczył młodszego brata trafiać w piłkę, nie mógłby się przespać z dziewczyną starszego 

brata. 

Owszem, Doug nienawidził Megan, ale na pewno kochał swoich braci. MoŜe Jenna po 

prostu się pomyliła i wcale tego nie widziała? 

Megan  nie  mogła  juŜ  dłuŜej  usiedzieć  w  miejscu.  Wyłączyła  komputer  i  poszła  w 

stronę szopy. Finn siedział tam przynajmniej od godziny. Przyda mu się przerwa. 

Ian, i Doug zamarli, widząc jak Megan wychodzi na podwórko. 

- Cześć - zawołała. - Niezłe odbicia. 

- Dzięki - odparł Ian. 

- Co? O rzucaniu ani słowa? - zapytał Doug. 

Megan  wzruszyła  ramionami  i  cicho  otworzyła  drzwi  do  szopy.  Finn  ze 

zmarszczonymi  brwiami  wpatrywał  się  w  obraz  Kayli  Bird.  Domalował  sporo  włosów  i 

zaczął szkicować szyję, ale portret nadal nic miał twarzy. 

- Cześć - powiedziała miękko. 

- Cześć.  -  Finn  obejrzał się przez ramię, zagryzając trzon pędzla. - Przyszłaś w samą 

porę. 

- Na co? - spytała i wsunęła się do środka. 

- Na  moje  załamanie  nerwowe  -  powiedział  z  cierpkim  uśmiechem.  OdłoŜył  pędzel, 

zasłonił sobie oczy dłońmi i usiadł na starej ławce ogrodowej ustawionej pod ścianą. - Jestem 

beznadziejny. Totalne, całkowite dno. 

- Uuuh...  -  Megan  się  skrzywiła.  Spojrzała  na  pozbawioną  twarzy Kaylę. AŜ dziwnie 

się na to patrzyło. 

- Wiesz,  myślałem,  Ŝe  po  wczorajszym  wieczorze,  po...  spotkaniu  z  Kaylą  doznam 

olśnienia  i  moŜe  wreszcie  to  dokończę  ale..  -  Finn  bezradnie  uniósł  rękę  w  stronę  obrazu  i 

westchnął - Nic się nic pojawiło. 

- Więc randka nie była inspirująca? 

- Najwyraźniej nie. - Chłopak wytarł dłonie o dŜinsy. 

- A więc... Co się stało? - spytała Megan, siadając na stołku. 

- Sam nie wiem. Miałem takie wraŜenie... - Finn pochylił się i oparł łokcie na udach. - 

background image

Wydawało  mi  się, Ŝe ona patrzy na mnie z góry. Nie bawiła się dobrze na imprezie, nie ma 

sprawy. Pojechaliśmy do kawiarni, Ŝeby pogadać. I wychodzi na to, Ŝe Kayla zjeździła chyba 

cały świat. Ciągle mnie pytała, czy byłem tu, czy byłem tam... 

- A ty nie byłeś ani tu, ani tam. 

- Ani  nigdzie.  -  Finn  uśmiechnął  się  blado.  -  Nie  da  się  podróŜować  po  świecie  z 

siedmiorgiem dzieci. Trzeba wybierać między Cape Cod a Florydą. 

- Jasne - mruknęła Megan. - Powiedziałeś jej to? 

- Tta,  nawet  zaŜartowałem  na  ten  temat,  ale  i  tak  widziałem,  Ŝe  była  rozczarowana  - 

odparł  Finn.  -  Patrzyła  na  mnie  jak  na  trędowatego tylko dlatego, Ŝe nigdy nie jeździłem na 

nartach w Alpach ani nie widziałem wieŜy Eiffla. 

- Och. jest przereklamowana - stwierdziła Megan. 

- Widziałaś wieŜę? - spytał Finn. 

- Kiedy byłam mała. 

- No  tak,  ty  teŜ  zwiedziłaś  cały  świat  -  powiedział  Finn.  A  potem  uśmiechnął  się 

złośliwie. - MoŜe to ty powinnaś n nią chodzić. 

- Chyba nic jest w moim typie. 

Finn parsknął śmiechem, a Megan uśmiechnęła się promiennie. 

- No cóŜ, Kayla z pewnością nic grałaby w piłkę noŜną. 

Opuścił wzrok i zdjął z nogawki dŜinsów okruch wyschniętej farby. 

Megan wzięła głęboki oddech. 

- Posłuchaj. Finn, mieszkałam w róŜnych miejscach i poznałam wiele osób, i wiem, Ŝe 

niektórzy zawsze znajdą powód, Ŝeby się czuć lepsi niŜ wszyscy inni - powiedziała. - I 

chyba  Kayla  naleŜy  do  takich  ludzi.  Ona  nie  rozumie,  Ŝe  tylko  dlatego  Ŝe  macie  róŜne 

doświadczenia  Ŝyciowe...  upodobania  i  pasje,  jeszcze  nie  jest  w  niczym  od  ciebie  lepsza.  - 

Megan przegryzła wargę. - Czy to w ogóle brzmi sensownie? 

- Owszem, taa - mruknął Finn. 

- A  jeśli  jej  się  wydaje,  Ŝe  jest  od  ciebie  lepsza,  to  po  prostu  się  mli  -  oznajmiła 

stanowczo Megan. - I nic jest ciebie warta. 

Finn  podniósł  oczy  na  Megan,  a  ona  nagle  poczuła  się  strasznie  skrępowana.  Ale 

wszystko  mówiła  szczerze.  Wiedziała,  Ŝe  ma  rację.  Jednak  onieśmielało  ją  przeszywające 

spojrzenie Finna. 

- Mogę cię namalować? - spytał. Megan zamrugała. 

- Okay,  chociaŜ  to  ostatnia  rzecz,  jaką  się  spodziewałam  od  ciebie  usłyszeć.  Finn 

zdejmował portret Kayli ze sztalug, zanim jeszcze fala gorąca znikła z twarzy Megan. Nagle 

background image

zaczął  uwijać  się  jak  w  ukropie,  czyścił  pędzle,  wyciskał  farby  na  paletę,  zwijał  w  kulki 

papierowe  ręczniki  i  wrzucał  je  do  przepełnionego  kosza  stojącego  w  kącie.  -  No  to  jak, 

mogę? zapytał. 

- Hm... chyba tak. - Megan juŜ zaczynała czuć się niezręcznie. 

Z  pewnością  nie  nadawała  się  do  roli  modelki.  Nigdy  jesz  nie  widziała  piegowatej 

dziewczyny  z  szerokimi  ramiona  i  grubawymi  kostkami  u  nóg  na  stronach  magazynów  z 

modą Trący. Ani razu. 

Finn  zajął  się  ustawianiem  sztalug,  które  stały  zwrócone  do  przeciwległej  ściany. 

Megan zaczęła podnosić się ze Stołka. - Czy mam...? 

- Nie! Nie. Zostań tam, gdzie jesteś. - Finn przestawił sztalugi tyłem do Megan. - Tak 

będzie dobrze. Podoba mi się to światło. 

Megan  podniosła  oczy  na  świetlik  w  dachu  i  niebieskie  niebo  ponad  nim.  -  Będę 

musiała siedzieć bez ruchu? - spytała. - Nie bardzo mi to wychodzi. Finn wyszczerzył zęby i 

zerknął na nią znad czystego blejtramu. - Nie martw się. Jakoś sobie poradzimy. 

Megan  siedziała  i  patrzyła,  jak  Finn  szkicuje  zarys  jej  portretu,  lekko  skrobiąc 

ołówkiem  po  płótnie.  Był  pogrąŜony  w  pracy,  skoncentrowany,  ale  wydawało  się,  Ŝe  jego 

ramiona i dłonie poruszają się z własnej woli. Megan zafascynowana obserwowała chłopaka. 

Nawet  kiedy  podnosił  na  nią  wzrok,  nie  mogła  oderwać  od  niego  oczu.  Pod  jego  uwaŜnym 

spojrzeniem  Megan  zrobiło się ciepło. Uniosła kucyk znad karku, Ŝeby owiało ją powietrze. 

Końcówki  włosów  połaskotały  skórę.  Megan  oddychała  szybko  i  płytko  -  W  porządku? 

zapytał. 

Megan natychmiast oblała się rumieńcem i odwróciła oczy. - Taa, jasne. - Bo moŜemy 

przerwać, jeśli chcesz - zasugerował Finn. 

- Nie,  ja...  Maluj  dniej  -  wykrztusiła  w  końcu  Megan  Miała  wraŜenie,  Ŝe  ona  sama  i 

wszystko dokoła jest naładowane elektrycznością. Mogłaby tak siedzieć przez cały dzień. 

- Dobrze - powiedział Finn. 

W  całym  ciele  Megan  czuła  przyjemne,  ciepło  mrowienie.  Przez  ułamek  sekundy 

Ŝadne  z  nich  się  nie  ruszało.  Ciszę  przerwały  krzyki.  Megan  obróciła  głowę  w  stronę  drzwi 

szopy. 

Krzyki  dobiegały  z  wnętrza  domu,  a  potem  zaczęły  się  zbliŜać.  Wreszcie  ze 

skrzypieniem  otworzyły  się  tylne  drzwi,  potem  trzasnęły  i  kłótnia  rozległa  się  z  efektem 

stereo surround. 

- Powiesz  mi  prawdę?  Powiesz  mi  wreszcie  prawdę?  Evan  wciąŜ  wykrzykiwał  to 

samo zdanie. 

background image

Finn  upuścił  ołówek  i  wybiegł  z  szopy.  Megan  deptała  mu  po  piętach.  Doug  i  Evan 

stali  naprzeciwko  siebie  na  środku  podwórza  za  domem.  Evan  piorunował  Douga  dzikim 

wzrokiem, patrząc na niego z góry, a Doug miał twarz pokrytą czerwonymi pianiami. Stali o 

milimetry od siebie, Ian uciekł ze sceny awantury. 

- No, mów! Mów, co się siało - powtarzał Evan, popychając Douga obiema rękami. 

- Evan! - krzyknął Finn. 

- Sam  juŜ  wiesz.  Czego  się  mnie  czepiasz?  -  krzyknął  Doug,  znów  podchodząc  do 

brata o krok. 

- Bo  chcę  usłyszeć  to  od  ciebie  -  odparł  Evan.  -  Chcę,  Ŝeby  mój  młodszy  brat 

powiedział mi prosto w oczy, Ŝe przeleciał moją dziewczynę. Dlatego. 

- Co? - sapnął pod nosem Finn. 

W  tylnych  drzwiach  garaŜu  pojawił  się  Sean.  Wycierając  upaprane smarem dłonie w 

jeszcze hardziej upapraną smarem szmatę, rzucił Finnowi pytające spojrzenie. Finn wzruszył 

ramionami. Megan poczuła, ze robi jej się niedobrze. Najwyraźniej tylko ona tu wiedziała, o 

co chodzi. 

- No  dawaj,  facet!  Mów!  -  Evan  znów  zaczął  popychać  Douga,  aŜ  ten  potknął  się  i 

poleciał w tył. 

- Dobra!  -  wrzasnął  Doug,  uderzając  obiema  dłońmi  Evana  w  pierś,  tak  Ŝe  Evan 

musiał  się  cofnąć  o  kilka  kroków.  -  Dobra,  to  prawda!  Przeleciałem  twoją  dziewczynę,  a 

kiedy skończyłem, błagała o jeszcze! To chciałeś usłyszeć? 

Evan z rykiem rzucił się na Douga, chwycił go i powalił na ziemię. Megan krzyknęła, 

a  Finn  i  Sean ruszyli biegiem rozdzielać walczących. Ale zanim ich dopadli, Evan juŜ kilka 

razy  uderzył  Douga  pięścią  w  twarz.  Kostki  dłoni  miał  zakrwawione.  Nos  Douga  spłynął 

krwią. 

- Człowieku, zostaw go! Puszczaj! - Sean usiłował złapać Evana za młócące powietrze 

ręce. 

- Nienawidzę  cię,  ty  mały,  wredny,  samolubny  gnoju!  -  krzyczał  Evan,  bijąc  Douga 

jak szaleniec. - Rzygać mi się chce na twój widok! 

Wreszcie Sean chwycił Evana w podwójnym nelsonie i odciągnął go od Douga. Evan 

kopał i krzyczał przez cały czas. Finn pomógł młodszemu bratu usiąść. Krew była wszędzie. 

Finn zdarł z siebie koszulkę, zwinął ją w kłębek i podetknął pod nos Douga 

- O co chodzi, do diabła? - spytał Finn, usiłując złapać oddech. 

- Co  ty  sobie  w  ogóle  wyobraŜasz?!  -  krzyczał  Evan  do  Douga.  Doug  niezgrabnie 

podniósł się na nogi, przyciskając T - shirt do twarzy. 

background image

- Dupek i hipokryta - syknął w stronę Evana. 

- Ja? - krzyknął Evan. - Brykasz się z moją dziewczyną i to ja jestem dupkiem? 

- Byłeś w sypialni i lizałeś się z inną laską, koleś! - wrzasnął Doug, pokazując palcem 

na Megan. - Hailey rzuciła się na mnie, cała zapłakana. Co miałem robie? 

- Co?! - wykrztusili w tej samej chwili Evan i Megan. 

- Puszczałeś się, brachu - parsknął Doug, wskazując palcem Evana. - Nie wyzywaj się 

na mnie za kaprysy swojego fiuta. 

- Kto ci to powiedział? - Evan wyrwał się Seanowi i znów podszedł do Douga. - Kto ci 

nagadał, Ŝe kręciłem z Megan? 

Doug po raz pierwszy stracił trochę ze swojej postawy twardziela. 

- Hailey. Powiedziała, Ŝe ją zdradziłeś. Ze między wami wszystko skończone. 

Evan wbił oczy w ziemię. 

- Mnie  się  to  w  pale  nie  mieści,  cholera  -  mruknął  pod  nosem.  -  W  pale  mi  się  to, 

cholera, nie mieści! - krzyknął. 

Odwrócił  się  i  rzucił  biegiem  do  samochodu,  mijając  Megan  i  Seana.  Wszyscy  stali. 

Słyszeli, jak Evan odjeŜdŜa, gniewnie naciskając klakson, i ruszyli się z miejsca dopiero, gdy 

odgłos silnika zupełnie ucichł. 

- To nieprawda - odezwała się wreszcie Megan. - Między Evanem a mną nic nie było. 

-  Popatrzyła  Dougowi  w  oczy  i  poczuła  ogromny  smutek.  -  Hailey  cię  okłamała  - 

powiedziała. 

- Okłamała. 

Doug stał bez ruchu z miną tak zdezorientowaną, Ŝe Megan prawie zrobiło się go Ŝal. 

- Ja nie... nie wiedziałem... - wykrztusił. 

Przez ułamek sekundy Megan widziała w jego oczach bezmierny Ŝal. Doug wiedział, 

Ŝe popełnił błąd. Naprawdę wielki błąd. Mocno zacisnął powieki. 

- Doug, jestem pewna, Ŝe... 

- Pieprzyć  to  -  powiedział  głosem  stłumionym  przez  zakrwawiony  T  -  shirt.  Potem 

odwrócił się i ruszył biegiem do domu. Finn wypuścił ze świstem powietrze. CięŜko opadł na 

fotel i zwiesił głowę. 

- Nic ci nic jest? - spytała Megan. 

- Nigdy ich jeszcze takich nie widziałem - mruknął Finn ze ściągniętą twarzą. 

- Daj spokój. Na pewno czasami się bijecie. 

- Ale nie tak - wtrącił Sean. 

Megan z trudem przełknęła ślinę. 

background image

- Naprawdę? 

- Mogło dojść do bójki o rozwalony skateboard albo zgubiony kompakt, ale nigdy nie 

było aŜ tak - jęknął Finn. 

- A więc jest źle - podsumowała Megan. 

Sean westchnął. 

- To mało powiedziane. 

Tego  wieczoru  Megan  Wpatrywała  się  w  piłki  ustawione  rządkiem  na  półkach  koło 

łóŜka. Układała je chronologicznie, od pierwszej, którą ojciec kupił jej jeszcze w Niemczech, 

aŜ  do  tej  z  zeszłorocznego  półfinałowego  meczu  z  Liceum  Williama  Clernentsa.  Usiłując 

zasnąć, Megan rozmyślała o kaŜdej z piłek, wymieniając imiona dziewczyn z poszczególnych 

druŜyn.  Przeszła  wszystkich  piętnaście  piłek  trzy  razy  z  rzędu.  Najwyraźniej  ten  sposób  nie 

działał.  Westchnęła  i  przewróciła  się  na  plecy.  NiezaleŜnie  od  tego  jak  się  starała  odwrócić 

własną  uwagę,  ciągle  miała  w  głowie,  scenę  z  dzisiejszej  bójki.  Widziała  juŜ  wiele  bójek 

między chłopakami, w swojej dawnej szkole albo w bazie, ale nigdy między dwoma osobami, 

które znała i nigdy między braćmi. 

John zbladł i zaniemówił, kiedy usłyszał o awanturze. Zabrał Douga do szpitala, gdzie 

chłopakowi zbadano nos. Na szczęście nie stało się nic powaŜnego, ale w czasie obiadu Doug 

siedział posępny i milczący. Evan wrócił dopiero po zmroku. Do nikogo się nie odezwał ani 

słowem  i  od  razu  poszedł  na  górę.  Nagły  hałas  na  podwórzu  sprawił,  Ŝe  Megan  z  bijącym 

sercem poderwała się na łóŜku. Podeszła na palcach do okna i wyjrzała. Ktoś był tuŜ pod jej 

oknem.  Skuliła  się  za  zasłoną  i  wyglądała  przez  szczelinę  między  brzegiem  materiału  a 

framugą okna, czekając, aŜ wzrok przywyknie do ciemności. Jakiś duŜy koc rozłoŜył się jak 

prześcieradło  i  opadł  na  ziemię.  Nagle  wszystko  zobaczyła  wyraźnie.  Evan.  Rozkładał  na 

ziemi śpiwór. 

Megan  usiadła  w  oknie.  Nie  mogła  złapać  tchu.  Spojrzała  na  własny  wojskowy 

śpiwór, zwinięty w kącie pokoju. Niewiele myśląc, złapała śpiwór i poduszkę, wsunęła klapki 

i cichutko zeszła po schodach. 

Evan podniósł głowę, kiedy usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Właśnie wsuwał nogi 

do śpiwora. 

- Cześć - powiedział. 

- Cześć. - Podeszła do niego z wahaniem. - Ja... zobaczyłam cię tutaj... 

- Kiedyś  całą  rodziną  robiliśmy  to  przynajmniej  raz  do  roku.  Spaliśmy  na  zewnątrz 

pod gwiazdami. - Evan wpatrzył się we wspaniałe nocne niebo. - Pomyślałem, Ŝe to pewnie 

jedna z ostatnich ciepłych nocy. 

background image

Megan pokiwała głową i zawahała się, niepewna co teraz zrobić. 

- No jak, rozłoŜysz to czy nie? - zapytał Evan z nieznacznym uśmieszkiem. 

Megan rozpostarła śpiwór o metr od Evana. PołoŜyła sobie poduszkę i wsunęła się do 

środka, z przyjemnością czując na nogach dotyk chłodnej bawełny. 

- No więc pojechałem dziś po południu do Hailey - zagadnął Evan. 

Megan wstrzymała oddech. 

- Naprawdę? Co ci powiedziała? 

- Nic. Nie podszedłem do drzwi. 

- Aha. 

- Ja  tego  po  prostu  nie  rozumiem.  Dlaczego  ona  powiedziała Dongowi, Ŝe ja kręcę z 

tobą? - spytał Evan. - Myślisz, Ŝe mogło jej się tak wydawać? 

Megan  przez  chwilę  nie  była  w  stanie  wydobyć  głosu.  Czy  Evan  naprawdę  szukał 

przekonującej wymówki, Ŝeby wybaczyć Haley? 

- Ja nie wiem - wymamrotała. - Była bardzo pijana, ale... 

- Tak,  tak...  -  Evan  znów  spojrzał  w  niebo.  -  Powiedziała  Dougowi,  ze  między  nią  a 

mną juŜ koniec, a przecieŜ takie słowa wcale nie padły Ona po prostu... wymyśliła to sobie. 

- Taa. Na to wygląda - przyznała Megan. 

Powiedz mu, Ŝe to zła dziewczyna. Ze on zasługuje na wiele więcej. Powiedz, Ŝeby po 

prostu o niej wreszcie zapomniał. 

- Ja  tego  zwyczajnie  nie  rozumiem  -  powtórzył  Evan  -  jak  moŜna  coś  takiego  zrobić 

komuś, kogo się kocha? CóŜ, najwyraźniej ona ma mnie gdzieś. To teraz oczywiste, prawda? 

Megan sama nie zdołałaby tego lepiej ująć. więc się nie odzywała. 

- Wiesz co? Nie chcę juŜ o tym więcej mówić - powiedział Evan. - Porozmawiajmy o 

czymś innym. 

- Na przykład? 

- No, nie wiem. Co byś chciała robić, jak skończysz szkołę? - spytał Evan. 

- O rany Hm... Pewnie pójdę na studia... - zaczęła Megan. 

- A co byś chciała studiować? - drąŜył Evan. 

- Nie wiem - odparła Megan. - JuŜ sam pomysł spędzenia kilku lat w jednym miejscu 

jest dla mnie dość niezwykły. 

- To pewnie niełatwe tak się przeprowadzać z miejsca na miejsce - zauwaŜył Evan. 

- MoŜna się przyzwyczaić - odparła odruchowo Megan. 

- No  cóŜ,  chciałbym  się  stąd  wynieść.  Dokądkolwiek  -  wyznał  Evan.  -  BC  i  New  I 

Tampshire  usiłują mnie zwerbować do swoich druŜyn hokejowych, ale ja myślę o Michigan 

background image

albo Northwestern. Gdzieś przynajmniej o dzień drogi samochodem stąd. 

- Nie chcesz, Ŝeby cię ktokolwiek odwiedzał? - spytała Megan. 

- W tej chwili nie miałbym nic przeciwko temu, Ŝeby nigdy więcej nie oglądać swojej 

rodziny. 

- Evan zapatrzył się w gwiazdy. - Wiesz, ile razy nauczyciele zwracali się do mnie per 

Sean,  Finn  albo  nawet  Miller?  Pan  Robertson  zdecydował  się  mówić  do  nas  wszystkich: 

McGowan,  bo  ma  juŜ  za  duŜą  sklerozę,  Ŝeby  nas  rozróŜnić.  W  tym  mieście  nie  sposób 

zachować  własną  niezaleŜną  toŜsamość.  Tutaj  jestem  tylko  jednym  z  chłopaków 

McGowanów. 

Megan spojrzała na mego zaszokowana. 

- Na pewno tak nie myślisz - powiedziała. 

- Czasem właśnie tak myślę - odparł i otworzył szerzej oczy. - Tylko zachowaj to dla 

siebie. 

- Dobra, nikomu ani słowa - obiecała Megan. 

- W  głowie  mi  się  nie  mieści,  Ŝe  ci  to  powiedziałem.  -  Zakrył  oczy  dłonią.  -  Nigdy 

tego nie wyraziłem na głos. 

Megan  ze  wzruszenia  prawie  nie  mogła  złapać  tchu.  Nie  wyznał  tego  nikomu,  tylko 

jej. 

- Bez obaw, naprawdę - zapewniła. - Mimo wszystko uwaŜam, Ŝe to nieprawda. KaŜdy 

wie, kim jesteś. 

- Taa,  Hailey  właśnie  dowiodła,  Ŝe  to  prawda.  -  Evan z posępną miną podparł się na 

łokciu, Ŝeby zajrzeć Megan w twarz. 

Zerwał  garść  trawy  i  wysypał  ją  z  powrotem  na  ziemię.  -  CóŜ,  przespała  się  z 

Dongiem. 

Podobno  jest  we  mnie  zakochana,  a  śpi  z  moim  młodszym  bratem,  -  znów  opadł  na 

plecy i spojrzał w niebo. 

Megan  przyglądała  się  twarzy  Evana,  na  wpół  skrytej  w  mroku,  na wpół oświetlonej 

rozgwieŜdŜonym niebem. Tak bardzo chciała go dotknąć - przyłoŜyć dłoń do jego policzka i 

powiedzieć,  Ŝe  Hailey  to  idiotka,  skoro  nic  widziała,  jaki  jest  wspaniały.  I  nikt  nie  moŜe 

pomylić Evana McGowana z Dongiem czy kimkolwiek innym. 

Megan powolutku przesunęła dłoń po trawie, która ich dzieliła. Wstrzymała oddech. 

Nakazywała sobie dotknąć Evana. Ale nie mogła. W piersi czuła taki ucisk, jakby za 

moment miał eksplodować. 

- Wszystko będzie dobrze - szepnęła w końcu. 

background image

Evan  spojrzał  Megan  w  oczy,  a  potem  na  wpół  wyciągnij  rękę.  Sięgnął  i  zahaczył 

małym palcem o mały palec jej dłoni. 

- Dzięki - mruknął. - Cieszę się, Ŝe tu przyjechałaś. 

- Ja teŜ - powiedziała Megan. 

Spodziewała  się,  Ŝe  on  cofnie  rękę,  ale  nie  zrobił  tego.  PołoŜył  się  na  plecach  i 

zamknął oczy, nadal z palcem zaciśniętym, wokół jej palca. Megan bardzo ostroŜnie ułoŜyła 

się  na  brzuchu  i  przycisnęła  policzek  do  poduszki.  Zanim  się  zorientowała,  oddech  Evana 

przeszedł  w  spokojny,  senny  rytm.  Chłopak  zasnął,  zaledwie  o  metr  od  mej.  Spał,  chociaŜ 

nadal się dotykali. 

Megan przygryzła wargę i uśmiechnęła się szeroko, patrząc na splecione palce. 

To była bez wątpienia najwaŜniejsza noc jej Ŝycia. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopcach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis ósmy 

Uwaga nr 1: Chłopcy potrafią mówić o tym, co naprawdę czuje Po prostu musisz się znaleźć we 

właściwym miejscu i we właściwym czasie. A moŜe być tą właściwą osobą. 

background image

ROZDZIAŁ 11 

W niedzielne popołudnie Megan była tak podekscytowana, aŜ prawie podskakiwała na 

krześle przy biurku, surfując po Internecie. Po godzinie szukania informacji na temat zespołu 

Aspergera  zdecydowała  się  przetestować  kilka  rzeczy,  których  się  dowiedziała.  I  tak  nie 

usiedziałaby w miejscu. Nie zdołałaby teŜ skupić się na lekcjach. 

Wyłączyła laptopa i w podskokach zbiegła po schodach. 

Większość McGowanów, włącznie z Evanem. zebrała się w salonie przy telewizorze, 

oglądając  mecz  Yankees  i  Red  Soksów.  Brakowało  tylko  Douga  i  Millera.  Wszyscy  mieli 

znoszone  czapeczki,  T  -  shirty  albo  bluzy  Red  Soksów,  a  na  stoliku  do  kawy  były 

poustawiane  róŜne  przekąski  i  puszki  z  napojami.  Nikt  nie  odrywał  wzroku  od  telewizora. 

Megan  odczekała,  aŜ  trener  wyszedł  na  boisko  zmienić  miotacza,  i  dopiero  wtedy  się 

odezwała. 

- Czy któryś z was widział Millera? - spytała. 

Evan obejrzał się przez ramię i uśmiechnął, kiedy ją zobaczył. 

Odwzajemniła uśmiech. 

- Suterena - rzucił krótko John. 

- Nie  wolno  mu  oglądać  z  nami  meczów  Red  Soksów  i  Yankees  -  wyjaśnił  Evan.  - 

Wiesz, tata mógłby go niechcący zabić. 

- Aha. - Megan rzuciła okiem na Finna, który siedział obok Evana, a potem zerknęła 

na Johna. 

- Hym...  Czy  ty  nie  masz  czasem  szlabanu  na  telewizję?  -  szepnęła,  kuląc  się  przy 

oparciu kanapy. 

- Cśś...  -  powiedział  Finn,  sięgając  po  torebkę  miniprreelków.  -  Tata  jest  tak 

pochłonięty meczem, Ŝe jeszcze mnie nie zauwaŜył. 

- No ładnie. 

- Hej,  to  jak,  spotkasz  się  ze  mną  później  w  szopie?  -  Spytał  Finn  z  buzią  pełną 

precelków. 

- Och, jasne - odparła Megan, lekko się rumieniąc. 

- A co wy tam we dwójkę robicie? - Evan uniósł brwi. 

Megan jeszcze bardziej się zarumieniła. 

- Artysta nigdy nie opowiada o swojej pracy - odparł Finn. 

- Chyba raczej: magik nigdy nie zdradza swoich sztuczek - wtrąciła Megan. 

background image

- To jedno i to samo - rzucił Finn, a Megan i Evan spojrzeli na niego jak na wariata. 

No dobra, niezupełnie to samo - poddał się. 

- A więc ostatnio uwaŜasz się za artystę? spytał Evan. - Zazwyczaj tylko ciągle trujesz, 

Ŝe jesteś zupełnie do niczego. 

Finn szturchnął Evana w ramię, a ten zaraz mu oddał. Megan przewróciła oczami. - Na 

razie, chłopaki. 

Zeszła  do  piwnicy.  Miller  w  koszulce  i  czapeczce  Yankees  usadowiony  samotnie  na 

miękkim  fotelu  wypełnionym  kulkami,  oglądał  ten  sam  mecz,  który  piętro  wyŜej  śledziła 

reszta rodziny. Megan uderzyła ogromna samotność tej sceny. 

- Cześć, Miller - zawołała, zeskakując z kilku ostatnich stopni. 

W telewizji leciała akurat reklama, ale Miller nie odrywał oczu od ekranu. 

- Grają Yankees. 

- Taa, wiem - odparła. - Mogę pooglądać z tobą? 

Po bardzo długiej pauzie Miller powiedział wreszcie: 

- Okay. 

Megan  przysunęła  sobie  drugi  miękki  fotel  i  usiadła  obok  Millera.  Leciała  kolejna 

reklama. 

Był jeszcze czas. 

- Widzisz, miałam nadzieję, Ŝe uda nam się pogadać - zaczęła Megan. 

Miller przełknął ślinę. 

- Ale o co chodzi? - Nadal na nią nie patrzył. 

- Po  prostu  fajnie  byłoby  lepiej  się  poznać  -  wyjaśniła  Megan.  -  Wiem,  Ŝe  lubisz 

Yankees, ale to wszystko. A ty nie chciałbyś się dowiedzieć czegoś więcej o mnie? 

- Chyba tak - przyznał Miller. 

- Okay, no to co mam o sobie powiedzieć? - Megan rozsiadła się wygodniej. 

Miller  potarł  dłonią  poręcz  fotela,  wzrok  wbijając  w  podłogę.  Tarł  poręcz  coraz 

szybciej,  aŜ  wreszcie  twarz  mu  poczerwieniała.  Megan  coś  ścisnęło  w  Ŝołądku,  ale 

powiedziała  sobie,  Ŝe  musi  się  wyluzować.  W  czasopismach  przestrzegano,  Ŝe  moŜe  się 

zdarzyć coś takiego. 

- Dobra,  chyba  znam  sposób,  Ŝebyś  mógł  mnie  spytać,  o  co  chcesz  -  odezwała  się w 

końcu. - Miller? 

Znieruchomiał, lekko odwracając od niej twarz pokrytą czerwonymi plamami. 

- Taa? 

- MoŜe powiedz mi coś o Yankees? Cokolwiek. Lubisz mówić o Yankees, prawda? - 

background image

spytała. 

- Taa... 

- No  to  zacznij  mi  o  nich  mówić,  a  potem  o  coś  zapytaj  -  poradziła.  -  Chcesz 

sprawdzić, czy to ci się uda? 

- Poradzę sobie. 

Megan się uśmiechnęła. 

- Dobra, wal. 

Miller patrzył na nią przez ułamek sekundy, potem znów wbił wzrok w podłogę. 

- Yankees  jako  pierwsi  cztery  razy  z  rzędu  wygrali  Mistrzostwa  Świata.  Czemu  tak 

pachniesz? - zapytał. 

Megan  parsknęła  śmieciłem.  Miller  zerknął  na  nią  niepewnie,  potem  sam  się 

roześmiał. 

- To znaczy jak? - zdziwiła się Megan. 

- Jak plaŜa - odparł Miller. - Pachniesz jak moja mama na plaŜy. 

- Kokos - odparła. - UŜywam szamponu kokosowego. To niesamowite, Ŝe wyczułeś. 

Miller uśmiechnął się i pokiwał głową. 

- Nieźle. Spróbuj jeszcze raz - zachęciła Megan. 

- Derek  Jeter  był  pierwszym  kapitanem  Yankees  od  czasów  Trumaua  Munsona  - 

powiedział Miller. - Zostaniesz z nami juŜ na zawsze? 

Tym razem Miller patrzył jej prosto w oczy przez kilka dobrych sekund. 

- Nie  -  odpowiedziała  Megan.  -  Mam  nadzieję,  Ŝe  w  tym  roku  i  moŜe  jeszcze  w 

następnym. 

Przeszkadza ci, Ŝe z wami mieszkam? 

Miller wzruszył ramionami i wgapił się w telewizor, w którym skończyła się przerwa 

na reklamy. 

- Nie ma sprawy - mruknął z uśmiechem. - Mecz się znów zaczyna. 

Megan  nigdy  się  nie  uwaŜała  za  osobę  o skłonnościach do paranoi, ale wchodząc do 

szkoły  w  poniedziałek  rano,  mogłaby  przysiąc,  Ŝe  róŜne  grupki  dziewczyn  śledzą  ją 

wzrokiem.  Jak  tylko  się  obracała,  Ŝeby  na  nie  spojrzeć,  głowy  trzymały  blisko  siebie  i 

zawzięcie  szeptały.  Podeszła  do  szafki  i  szybko  sprawdziła,  czy  przypadkiem  nie  włoŜyła 

bojówek na lewą stronę. Nic z tego, wszystko normalnie. MoŜe od mieszkania z chłopakami 

McGowanów popadała w nerwicę lękową. Lekko jej ulŜyło, kiedy zobaczyła Pearl i Rię kilka 

szafek  dalej.  -  Cześć,  dziewczyny  -  zawołała  -  Jak  wam  minęła  reszta  weekendu?  Pearl 

zarumieniła się i przykucnęła, Ŝeby włoŜyć ksiąŜki do torby. Nieźle - powiedziała. 

background image

- A ciekawe, jak tobie minął weekend - odezwała się Ria, obiema dłońmi chwytając za 

pasek torby. 

Coś w tonie tej wypowiedzi sprawiło, Ŝe Megan włosy stanęły dęba. A moŜe po prostu 

dlatego, Ŝe banda uczniów spojrzała na nią niechętnie, przechodząc korytarzem. 

- Okay... O co chodzi? - spytała Megan. - Zrobiłam coś nie tak? 

- Sama mi to powiedz. - Ria popatrzyła na Megan wyczekująco. 

- Musimy  lecieć.  -  Pearl  pociągnęła  Rię  ze  rękaw  swetra.  -  Mamy  pracę  domową  do 

przejrzenia, prawda? 

- Taa. Na razie - rzuciła Ria lekcewaŜąco. 

Z  twarzą  płonącą  rumieńcem  Megan  odwróciła  się  do  swojej  szafki  i  zaczęła 

wprowadzać cyfry szyfru. 

- Cześć.  Aimee  podeszła  i  ze  zmęczoną  miną  oparła  się  o  ścianę.  Przeciągle 

westchnęła i wbiła oczy w ziemię. 

- Cześć - odparła Megan, wyjmując podręcznik do historii. - Mogę cię o coś zapytać? 

- Jasne - mruknęła Aimee. 

- Czy mi się tylko wydaje, czy ludzie dzisiaj są dziwni? - spytała Megan. 

- Taa,  no  właśnie.  -  Aimee  westchnęła.  -  Chyba  się  rozeszło,  Ŝe  ty  i  Evan  jakoś  się 

zbliŜyliście do siebie w piątek i przez ciebie Evan i Hailey ze sobą zerwali. 

- Co?! - Megan zamrugała gwałtownie. - A kto im to powiedział? 

- Nie mam pojęcia - odparła Aimee. - Ale wszyscy o tym gadają. 

- No i co z tego? PrzecieŜ to nic ich sprawa, prawda?! - wściekła się Megan. 

- Słuchaj, Evan i Hailey byli tu jak gwiazdorska para - szepnęła Aimee. - Wszyscy ich 

podziwiali. Jeśli uwaŜają, Ŝe on ją z tobą zdradził... 

- Ale  tego  nic  zrobił!  -  zawołała  Megan z szybko walącym sercem. To ona zdradziła 

jego. 

Evan i ja nie jesteśmy tu czarnymi charakterami. 

Aimee wzruszyła ramionami. 

- No cóŜ, tak... 

- Aimee, między nami nic nie było. - Megan zaczęła ogarniać lekka desperacja. 

- Hej,  uwierzyłam  ci  w  piątek  i  wierzę  teraz  -  powiedziała  Aimee,  kiedy  znów  się 

wyprostowały. - To całą resztą szkoły powinnaś się martwić. 

- Oni  mnie  nic  nie  obchodzą.  -  Megan  zapięła  suwak  plecaka.  -  WaŜne,  Ŝe  ty  znasz 

prawdę. 

Aimee  się  uśmiechnęła.  Rzuciła  Megan  spojrzenie  pełne  współczucia  i  zarazem 

background image

satysfakcji. 

- No cóŜ, ja wiem, jak było. 

- I dobrze. - Megan zatrzasnęła drzwi szafki. 

- Tyle Ŝe... Hailey to osoba, w której lepiej nie mieć wroga - powiedziała Aimee, kiedy 

ruszyły korytarzem. - Naprawdę. 

- Cześć, Miller - zawołała Megan. Dziesiątki uczniów mijały ją w drodze do stołówki. 

Wszyscy  musieli  obchodzić  łukiem  Millera,  który  nagle  zatrzymał  się  w  samym  wejściu.  - 

Yankees dziś nie grają, prawda? - Tak, są w trasie - powiedział Miller. 

- No  to  moŜe  zjemy  lunch  w  środku  -  zaproponowała  Megan.  -  I  tak  zanosi  się  na 

deszcz.  Megan  była  pewna,  Ŝe  on  odmówi.  Na  coś  takiego  nie  był  jeszcze  gotowy.  Ale 

chłopak zacisnął zęby i pokiwał głową. 

- I  tak  zanosi  się  na  deszcz  -  powtórzył  i  ruszył  przed  siebie,  z  głową  wysoko 

uniesioną, a miną niemal arogancką. 

Podszedł  do  pierwszego  z  brzegu  stolika,  odsunął  krzesło  i  usiadł,  torbę  tuląc  na 

kolanach. Megan ledwie wierzyła własnym oczom. O rany, naprawdę robimy postępy. 

Postawiła  swój  plecak  na  podłodze  przy  krześle  naprzeciwko  Millera.  -  Przynieść  ci 

lunch?  -  spytała.  JuŜ  i  tak  wyglądał,  jakby  ledwie  sobie radził z sytuacją. - Tak, poproszę. - 

Zerknął  niepewnie  na  Megan.  -  Hamburger,  cola  bez  lodu,  ciastko  z  kawałkami  czekolady. 

Megan uśmiechnęła się szeroko. - Dla mnie bomba. Zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd. 

Miller  spojrzał  w  lewo,  w  prawo,  jakby  sprawdzał,  czy  nikt  przy  nim  nic  usiądzie. 

Megan była całkiem pewna, Ŝe chłopak nie ruszy się stamtąd, chyba Ŝe go ktoś weźmie razem 

z krzesłem i odniesie na bok. Pobiegła do kolejki przy bufecie, co chwila oglądając się przez 

ramię  i  sprawdzając,  czy  Miller  nadal  tam  siedzi.  Kilka  dziewczyn  z  pierwszej  klasy,  które 

zazwyczaj  siadały  przy  stole  zawładniętym  przez  Millera,  rzuciło  na  niego  okiem  i  poszło 

szukać sobie innego miejsca. 

Megan  postawiła  tacę  przed  Millerem  i  pozwoliła  mu  zająć  się  jedzeniem. 

Poprzestawiał wszystko tak, jak lubił, a potem spojrzał na swój lunch i westchnął. - Fajnie tu 

w środku, prawda? - zagadnęła Megan. - Głośno. - Nie tak głośno, jak nastawiasz radio. 

Miller  się  uśmiechnął.  Powoli  zdjął  plecak  z  kolan  i  postawił  go  obok  krzesła  po 

prawej  stronie,  tak  samo  jak  Megan  po  swojej  stronie  stołu.  Ugryzł  mały  kawałek 

hamburgera. Po chwili jego nieznaczny uśmiech stał się całkiem szeroki. 

Megan Ŝuła frytkę, bardzo z siebie zadowolona, kiedy do środka wszedł Evan. I juŜ po 

zadowoleniu.  Szczęki  miał  mocno  zaciśnięte,  a  oczy  zwęŜone  w  szparki.  Wyglądał  jak 

człowiek, który ma do spełnienia misję. 

background image

Stół  Hailey  stal  w  środkowym  rzędzie  w  przedniej  części  stołówki.  Jej  przyjaciółki 

umilkły,  kiedy  zbliŜył  się  tam  Evan.  Wszyscy albo patrzyli na Evana, Ŝeby zobaczyć, co się 

stanie,  albo  celowo  gapili  się  we  własne  jedzenie,  Ŝeby  udawać  brak  zainteresowania.  Evan 

zatrzymał się przy krześle Hailey. Nie podniosła na niego wzroku. 

- Mogę z tobą porozmawiać? - zapytał. 

- Jasne.  -  Hailey  odłoŜyła  skórkę  chleba  na  tacę,  gdzie  leŜał  juŜ  wydłubany  z  niego 

miąŜsz. - Wal śmiało. 

- Nie tutaj - powiedział Evan. 

Hailey  popatrzyła  na  przyjaciółki,  a  potem  oparła  dłonie na blacie i wstała z krzesła. 

Evan  odstąpił  na  bok,  Ŝeby  mogła  poprowadzić  na  dziedziniec.  Megan  zesztywniała,  kiedy 

mijali jej stół, ale Ŝadne z nich nawet na nią nie spojrzało. 

Świadoma  otaczających  ją  ze  wszystkich  stron  zaciekawionych  spojrzeń,  Megan 

udawała  pochłoniętą  jedzeniem.  Była  przekonana,  Ŝe  kaŜdy  w  promieniu  dwóch  stolików 

prawdopodobnie czuł gorąco bijące od jej twarzy. 

Kiedy  tylko  drzwi  zatrzasnęły  się  za  Evanem  i  Hailey,  paplanina  wybuchła  ze 

zdwojoną siłą. 

Chłopcy przy stole obok zaczęli rzucać monetami, zakładając się, czy Hailey pierwsza 

pogoni Evana, czy odwrocie. Miller po prostu siedział i w skupieniu pałaszował lunch. 

Megan  usiłowała  się  nie  gapić  na  dziedziniec,  ale  nic  mogła  nie  zerkać  kątem  oka. 

Evan  gestykulował  jak  szaleniec,  a  Hailey  stała  bez  ruchu  z  ramionami  zaplecionymi  na 

piersi. 

Megan musiała się zdobyć na sporą samokontrolę, Ŝeby powstrzymać uśmiech. Teraz 

Evan  pewnie  mówił  Hailey,  Ŝe  doskonale  wie o jej kłamstwie. A po rozmowie będzie mógł 

wyjaśnić to nieporozumienie wszystkim swoim przyjaciołom i całej reszcie szkoły. Niedługo 

wszystko między Hailey a Evanem będzie raz na zawsze, bezpowrotnie skończone. 

Drzwi się otworzyły z nagłym szarpnięciem. Hailey wpadła do środka ze zbolałą miną 

i oczami pełnymi łez. Pobiegła w stronę łazienki, a kilka dziewczyn zerwało się od stolika i 

ruszyło  za  swoją  przyjaciółką.  Megan  z  walącym  sercem  podniosła  wzrok  na  Evana, 

spodziewając się, ze skinie głową albo się chociaŜ uśmiechnie da jakiś znak, Ŝe jej dobre imię 

zostało  oczyszczone.  Ale  kiedy  pochwyciła  jego  spojrzenie,  poczuła  się  tak,  jakby  w 

pomieszczeniu nagle zabrakło powietrza. 

Evan  patrzył  na  nią  gniewnie.  Megan  zaczęła  wstawać  z  miejsca,  ale  w  tej  samej 

chwili Evan zawrócił i wyszedł na dziedziniec. 

Gdy  wieczorem  Megan  weszła  do  swojego  pokoju,  zastała  Caleba  miauczącego 

background image

czworakach  podskakującego  na  czworakach  na  jej  łóŜku.  Na  podłodze  walał  się  otwarty, 

całkiem  nowy  tusz,  najwyraźniej  uŜyty  do  wymalowania  na  twarzy  chłopca  kocich  wąsów. 

Kiedy Caleb ją zobaczył, roześmiał się tylko i nadal podskakiwał. Megan nie była w nastroju. 

Hailey nie pokazała się na treningu. Poza Aimee i Jenną nikt się do niej nie odzywał, a trening 

teŜ  nie  poszedł  najlepiej.  Teraz  musiała  na  trzy  godziny  skupić  się  nad  lekcjami,  przez  cały 

ten  czas  zastanawiając  się,  gdzie  jest  Evan  i  co  mu  chodzi  po  głowie  -  czemu  tak  źle  ją 

potraktował podczas lunchu, a potem przez całą resztę dnia jej unikał. 

- Caleb! Wynocha! - powiedziała, nie zamykając drzwi. 

- Miau? - odezwał się i znieruchomiał, chociaŜ łóŜko jeszcze huśtało się pod nim przez 

kilka sekund. 

- Wynocha! - krzyknęła. 

Caleb zeskoczył na podłogę, znów stanął na czworakach i zaczął ocierać się głową o 

jej łydki. 

Potem zmarszczył czoło, leniwie wysunął się na korytarz i „łapą” przymknął za sobą 

drzwi. 

Megan uśmiechnęła się mimowolnie. Złapała ręcznik i szlafrok. Właśnie miała iść pod 

prysznic, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. 

- Taa? 

- To ja - odezwał się Evan. 

Megan  szybko  rzuciła  okiem  na  lustro,  przygładziła  włosy  i  cisnęła  swoje  rzeczy  na 

łóŜko. 

Ręce jej się trzęsły, kiedy sięgała do klamki. 

- Cześć - mruknął Evan i wszedł do pokoju. 

- Cześć - odparła. - Co się... ? 

- Dlaczego  to  zrobiłaś?  -  spytał,  stając  na  wprost  niej.  -  Dlaczego,  u  diabła,  tak 

nakłamałaś? 

- Co? - spytała osłupiała Megan. 

- Przestań udawać, Ŝe nie wiesz, o czym mówię - dodał Evan drwiąco. 

- Uh... Okay. Ale ja naprawdę nie wiem - wymamrotała Megan. 

- Daruj sobie te miny niewiniątka - prychnął Evan. - Drugi raz się na to nie nabiorę. 

- Miny niewiniątka? - powtórzyła zupełnie zdezorientowana. 

- Daj spokój. Powiedziałaś Hailey, Ŝe coś nas łączy. 

Megan  poczuła  się  tak,  jakby  ktoś  jej  przywalił  w  Ŝołądek  kijem  do  baseballu. 

Bezwładnie usiadła na krawędzi łóŜka, bo kolana się pod nią ugięły. 

background image

- Co? - zdołała wykrztusić. 

- Opowiadała  mi,  jak  do  niej  podeszłaś  i  oznajmiłaś,  Ŝe  powinna  się  dowiedzieć 

prawdy wyjaśnił Evan. - Czy ty w ogóle wiesz, co to słowo znaczy? 

Megan  zrobiła  kwadratowe  oczy.  On  chyba  mówił  w  obcym  języku.  Nic  nie 

rozumiała. 

- Evan, ja nie mam zielonego pojęcia, o co chodzi - wycedziła powoli. 

- JuŜ  ci  wierzę  -  uciął  Evan.  -  Powiedziałaś  Hailey,  Ŝe  się  z  tobą  całowałem.  BoŜe! 

Myślałem, Ŝe jesteś taka fajna! A ty się zachowujesz jak psychopatka. Dlaczego to zro...? 

- Zaraz,  zaraz,  zaraz!  -  Megan  przerwała  mu  ten  potok  bzdur  drŜącym  głosem.  - 

Zatrzymaj się na sekundkę, dobrze? Ja nic takiego nie zrobiłam! 

- Nic takiego nic zrobiłaś - powtórzył Evan ironicznie. 

- Nie. 

- A  więc  chcesz  mi  wmawiać,  Ŝe  Hailey  po  prostu  sobie  to  wszystko  wymyśliła?  - 

spytał Evan. 

Oczy mu płonęły. 

Megan zrobiło się słabo. On jej nie wierzył. 

- Chyba tak - powiedziała. 

- Kpisz  sobie?  Naprawdę  zamierzasz  wszystkiemu  zaprzeczać,  patrząc  mi  w  oczy?  - 

krzyknął  Evan.  -  Do  diabła,  niby  z  jakiego  innego  powodu  Hailey  miała  przespać  się  z 

Dougiem? 

- Nie wiem! - odkrzyknęła Megan. - Ale ja nawet z nią nie rozmawiałam! 

Evan  spojrzał  na  Megan  oczyma  przepełnionymi  Ŝalem,  zmieszaniem  i 

niedowierzaniem. 

- śałuję,  Ŝe  moi  rodzice  pozwolili  ci  tu  zamieszkać  -  powiedział  na  koniec.  -  Chcę, 

Ŝebyś się trzymała ode mnie z daleka. 

Megan serce rozdzierało się na pół. 

- Evan, zaczekaj... 

Evan odwrócił się, wyszedł z pokoju i zatrzasnął drzwi przed jej nosem. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis dziewiąty 

background image

Uwaga nr 1: Chłopcy są beznadziejni. 

background image

ROZDZIAŁ 12 

Megan wygładziła przód ciemnogranatowego T - shirta i wzięła głęboki oddech, Ŝeby 

uspokoić nerwy. Pół nocy nie spała, ale nie czuła zmęczenia. Najwyraźniej adrenalina robiła 

swoje.  Za  kaŜdym  razem,  kiedy  Megan  przypominała  sobie,  jak  Evan  popatrzył  na  nią 

poprzedniego wieczoru, czuła mdłości. 

Po prostu powiedz mu, Ŝe musisz z nim porozmawiać. Co masz do stracenia? 

Ale nie chciała nawet się nad tym zastanawiać. W sumie miała do stracenia mnóstwo 

rzeczy. 

Zacisnęła oczy w przypływie panicznego lęku. 

Złapała  plecak  i  wyszła  na  korytarz  z  wysoko  podniesioną  głową.  W  kuchni  zastała 

tylko Iana i Caleba. 

- Gdzie  się  wszyscy  podziali?  -  spytała  chłopców  wstawiających  swoje  miseczki  po 

płatkach do zlewu. 

- Pojechali. 

- Jak to: pojechali? - spytała Megan. 

- Do  szkoły  -  odparł  łan  bezbarwnym  tonem.  -  Chodź,  Caleb.  Spóźnimy  się  na 

autobus. 

Caleb  złapał  swój  plecak  ze  Spidermanem  i  obaj  chłopcy  ruszyli  do  wyjścia.  Megan 

poszła  za  nimi  i  wystawiła  głowę  za  drzwi.  Podjazd  był  pusty.  Nagle  poczuła  znuŜenie  i 

pustkę. 

- Okay, nie ma sprawy - mruknęła pod nosem. - Po prostu trochę się spóźnię. 

Wyciągnęła  z  szopy  swój  rower.  Kiedy  postawiła  go  na  ziemi,  wydał  metaliczny 

odgłos. Miał przebite opony. Chłopcy wypowiedzieli jej wojnę. 

Megan westchnęła i noga za nogą powlokła się wzdłuŜ garaŜu, w stronę ulicy. 

- Po prostu bardzo się spóźnię. 

- Hej! 

Megan  zatrzymała  się  przy  końcu  podjazdu.  Sean  stał  przy  frontowych  drzwiach  z 

parującym  kubkiem  w  ręku.  Miał  na  sobie  czarny  T  -  shirt  i  dŜinsy,  a  brązowe  włosy  jak 

zwykle nastroszone najeŜa. Podbródek i policzki pokrywał mu ciemny zarost. 

- Cześć - odezwała się niepewnym tonem. 

- Idziesz piechotą? 

- Na to wygląda - odparła Megan. 

background image

- Spóźnisz się. 

- Na to wygląda - powtórzyła. 

- Podrzucę cię - zaproponował. 

- Naprawdę? 

Czy do Seana nie dotarła ogólnodomowa akcja wymraŜania Megan? 

- Idź po kask - powiedział Sean. 

Z początku trochę dziwnie się czuła, siedząc okrakiem na motorze i obejmując Seana, 

z  którym  zamieniła  wszystkiego  kilka  słów.  Ale  im  dalej  odjeŜdŜali  od  domu,  tym  bardziej 

Megan  się  odpręŜała  i  cieszyła  przejaŜdŜką.  Sean  odwalił  kawał  porządnej  roboty  z  tym 

motorem. Ledwie dodawał gazu, a i tak słyszała i czuła moc silnika. Skręcił, nie zmniejszając 

prędkości. 

Megan odruchowo ścisnęła go mocniej. 

- Przepraszam! - wrzasnął Sean. - Nie przywykłem do pasaŜerów! 

- Nie ma sprawy! - odkrzyknęła Megan. - Ile tu jest amortyzatorów? 

- Dwa z przodu i jeden tylny - odparł Sean po chwili wahania. 

- To czuć - stwierdziła Megan. - PokaŜesz mi kiedyś dane techniczne? 

- Taa. Jasne. - odparł Sean. 

- A z którego roku jest silnik? Dziewięćdziesiąty siódmy? Dziewięćdziesiąty ósmy? 

- Dziewięćdziesiąty  ósmy.  Ale  włoŜyłem  kilka  nowszych  części  -  odparł  Sean  jakby 

speszony. 

Megan to nie dziwiło. Niewiele dziewczyn znało się na motorach tak jak ona. 

Sean  zatrzymał  harleya  przed  Liceum  Baker.  Nieliczni  uczniowie  jeszcze  kręcili  się 

przed  wejściem,  bezczelnie  ignorując  późną  porę,  a  kilka  osób  pędem  nadbiegało  od  strony 

parkingu Ŝeby zdąŜyć przed dzwonkiem. 

- Dzięki wielkie - Megan zdjęła kask i przełoŜyła nogę nad tyłem motoru. 

- Znasz się na harleyach - stwierdził Sean. 

- Taa, pomagałam tacie wyremontować dwa, w zeszłym roku - pochwaliła się Megan, 

- Oba musiał sprzedać przed wyjazdem do Korei, ale były naprawdę fajne. 

- Umiesz jeździć? - spytał Sean. 

- Mam  tymczasowe  prawko  na  motor  -  powiedziała,  przygładzając  włosy.  -  No  cóŜ, 

waŜne w Teksasie. 

Sean pokiwał głową i spojrzał na Megan chyba po raz pierwszy, odkąd go spotkała. 

- Zabiorę cię któregoś dnia, przejedziesz się - zaproponował. 

- Taa? Nie trzeba... 

background image

- Zabiorę  cię  któregoś  dnia,  przejedziesz  się  -  powtórzył  Sean  z  rozbawionym 

uśmiechem. - Lepiej juŜ zmykaj. 

Megan się uśmiechnęła. 

- No cóŜ, dzięki raz jeszcze. 

Zaczęła  wbiegać  po  schodach  w  tym  samym  momencie,  kiedy  reszta  uczniów 

kręcących się przy wejściu teŜ uznała, Ŝe juŜ czas wejść do środka. 

- Hej! - zawołał Sean, odpalając silnik. 

Megan obejrzała się za siebie, wymachując kaskiem trzymanym w ręce. 

- Nie daj się moim braciom - zawołał Sean. - To banda pacanów. 

Znów się uśmiechnęła. Sean odjechał pędem. 

Miller  ruszył  się  spod  ściany  przy  drzwiach  stołówki,  kiedy  Megan  podeszła.  Nie 

mogła się juŜ bardziej zdziwić, widząc, Ŝe na nią czeka, nawet gdyby stał tam nago. - Cześć, 

Miller - powiedziała. 

- Cześć - odparł i ruszył za nią do stołówki. - Znów jemy w środku? 

Megan  przystanęła  i  się  rozejrzała.  Ria,  Pearl  i  Jenna  juŜ  siedziały  przy  stole. 

Wszystkie  trzy  przez  cały  dzień  ostentacyjnie  ją  ignorowały.  Finn  zajmował  miejsce  w 

przeciwległym  kącie  sali  ze  szkicownikiem  otwartym  przed  sobą,  plecami  do  drzwi.  Kilka 

koleŜanek Hailey gapiło się na nią pogardliwie. Evana nigdzie nie było widać. 

Czemu  Evan  McGowan  miałby  się  zadawać  akurat  z  nią,  tego  juŜ  zupełnie  nic 

rozumiem  -  szepnęła  głośno  jakaś  dziewczyna  do  koleŜanki,  mijając  Megan.  -  Czy  ona  w 

ogóle spogląda czasem w lustro? - dorzuciła tamta. 

- Nie,  lepiej  wyjdźmy  na  zewnątrz  -  zwróciła  się  Megan  do  Millera.  -  Dzisiaj  jest 

piękna pogoda. 

- Taa. Dzisiaj jest piękna pogoda - powtórzył Miller i pokiwał głową. Poszedł przodem 

w stronę dziedzińca. Megan i Miller zostawili swoje rzeczy na zewnątrz i wrócili do bufetu. 

Dwie dziewczyny stojące w kolejce przed Megan cały czas rozmawiały przyciszonym tonem, 

a potem roześmiały się demonstracyjnie. Megan zapłaciła za lunch i znów wyszła zewnątrz. - 

Po co ci to? - Miller wskazał kask motocyklowy. 

- Och,  nie  chciał  się  zmieścić  do  szafki  -  wyjaśniła  Megan  potrząsając  butelką 

mroŜonej herbaty. Potem zamilkła i spojrzała na chłopaka z szeroko otwartymi oczami. - Hej! 

Właśni zadałeś mi pytanie! 

Miller zarumienił się i wzruszył ramionami, wbijając wzrok w tacę. - Ćwiczyłem. 

- Naprawdę? - Megan przepełniła duma. - Miller! To fantastyczne! 

- Co takiego? 

background image

Megan  i  Miller  podnieśli  wzrok  i  zobaczyli  Aimee,  która  stała  obok  ich  stolika  ze 

swoją tacą. 

Megan widziała przyjaciółkę poraź pierwszy tego dnia. Aimee miała włosy podpięte z 

boków spinkami i jasnoniebieską bluzkę, która podkreślała kolor oczu. 

- Och... nic, nic. Pracujemy razem nad pewnym projektem - wyjaśniła Megan, trochę 

podenerwowana.  Biorąc  pod  uwagę  Ŝe  przez  cały  dzień  kaŜdy  jej  unikał,  odebrała  to  jako 

przyjemną niespodziankę. - A co ty tu robisz? 

- Och,  jest  tak  słonecznie...  Pomyślałam,  Ŝe  zobaczę,  jak  się  tutaj  siedzi.  -  Aimee 

rozejrzała się wkoło, jakby nigdy przedtem nie widziała dziedzińca na oczy. - Miłe miejsce. 

Megan zrobiło się ciepło na sercu. Wymieniły z Aimee uśmiechy. 

- To  jak,  moŜna...?  -  spytała  Aimee,  zerkając  na  Millera,  który  pracowicie  ustawiał 

jedzenie na tacy. 

- Miller,  czy  nie  będzie  ci  przeszkadzało,  jeśli  Aimee  z  nami  usiądzie?  -  spytała 

Megan. 

- Aimee? - powtórzył Miller. 

- Taa. to moja przyjaciółka. Aimee - powiedziała Megan. 

- Cześć - odezwała się Aimee. 

- Cześć - odparł Miller, nie podnosząc wzroku. 

- Załatwione. Siadaj - szepnęła Megan do dziewczyny. 

Kiedy tylko Aimee usiadła, Megan poustawiała wszystko W na jej tacy we właściwej 

kolejności.  Aimee  patrzyła  na przyjaciółkę przez chwilę, wzruszyła ramionami i sięgnęła po 

kanapkę. 

- No i jak ci się podoba w nowej szkole? - zapytała Aimee z nutką ironii w głosie. 

- Och, jest po prostu cudownie! - odparła Megan, podchwytując ten ton. - Wszyscy są 

tu tacy mili! 

- No cóŜ, przynajmniej niektórzy - powiedziała Aimee. - prawda, Miller? 

Chłopak nie odpowiedział. Zacisnął dłonie pod stolikiem i wpatrywał się w nietknięte 

jedzenie. Aimee niepewnie zerknęła na przyjaciółkę. Megan odłoŜyła widelec i odchrząknęła. 

- Hej, Miller, a moŜe zapytasz o coś Aimee? - zaproponowała Megan. - No wiesz, tym 

sposobem z baseballem... 

Miller  spojrzał  na  Megan.  Miał  minę  spłoszonego  królika  w  klatce,  ale  Megan 

rozpoznała ślad nadziei pod tą nerwowością. Miller naprawdę chciał sobie z tym poradzić. 

- No juŜ, spytaj o cokolwiek - zachęciła. - Ona jest naprawdę mila. Przysięgam. 

Miller zgarbił się w idealnie okrągłe C, ale był aŜ sztywny z napięcia. Wpatrując się w 

background image

blat stolika, wziął głęboki oddech. 

- Kapitan  druŜyny  New  York  Yankees,  Thurman  Munson,  zginął  w  katastrofie 

samolotowej w 1979 roku - powiedział szybko. - Chodzisz z Megan do klasy? 

Aimee miała lekko zdziwioną minę, ale dość prędko wzięła się w garść. 

- Hm... taa - odparła. 

Megan wyszczerzyła zęby w uśmiechu. 

- Kapitan  druŜyny  New  York  Yankees,  Derek  Jeter,  wygrał  swoją  pierwszą  Złotą 

Rękawicę w 2004. Lubisz baseball? - mówił dalej Miller. 

Aimee  roześmiała  się,  spoglądając  pytająco  na  Megan,  ale  przyjaciółka  tylko 

wzruszyła  ramieniem.  Aimee  po  prostu  się  przekona,  Ŝe  Miller  jest  taki  sam  jak  wszyscy. 

Powoli, ale systematycznie. 

- W sumie tak - odparła Aimee. - Jestem kibicem Oakland A. MoŜe to dziwne, ale mój 

tata dorastał w północnej Kalifornii i... 

- A  wiesz,  Ŝe  członek  Panteonu  Sław,  Reggie  Jackson,  grał  dla  Oakland  A  przez 

dziewięć lat? - spytał Miller, po raz pierwszy spoglądając na Aimee. 

- Nie... Tego nie wiedziałam - odparła Aimee z uśmiechem. - Człowiek codziennie się 

uczy czegoś nowego. 

Megan teŜ się uśmiechnęła. 

- Taa, to prawda - przyznała. 

Tego  wieczoru  Megan  wyszła  ze  swojego  pokoju,  akurat  gdy  Evan  pojawił  się  u 

szczytu schodów. Oboje przystanęli. Przez ułamek sekundy Megan była pewna, Ŝe Evan coś 

powie, ale on ją minął i poszedł do siebie do pokoju. Zatrzasnął drzwi tak mocno, ze poczuła 

wstrząs całym ciałem. Zawróciła na pięcie, zaciskając dłonie w pięści, i gniewnie spojrzała na 

drzwi do pokoju Evana. Miała ochotę walić w nie tak mocno, aŜ je wyrwie z futryny. PrzecieŜ 

on miał być ideałem. 

Na  podwórku  rozległ  się  jakiś  hałas.  Megan  podkradła  się  do  końca  korytarza,  Ŝeby 

wyjrzeć przez okno. Drzwi do szopy właśnie się zamykały. 

Finn  był  tak  samo  beznadziejny,  jak  jego  brat.  On  teŜ  dzisiaj  rano  porzucił  ją 

własnemu losowi i nawet słowem nie odezwał się na hiszpańskim, chociaŜ sam nie poradziłby 

sobie z testem. 

Megan zawróciła i zbiegła po schodach. MoŜe za bardzo się bała wygarnąć Evanowi, 

ale Finn... Zaraz powie temu chłopakowi, co o nim myśli. 

- Wszyscy  jesteście  beznadziejni!  -  krzyknęła  Megan,  szarpnięciem  otwierając  drzwi 

szopy Finn opuścił rękę. Pędzel zostawił smugę pomarańczowej farby na nogawce dŜinsów, a 

background image

potem upadł na podłogę. 

- Słucham? - wymamrotał zdezorientowany chłopak. 

- Ty! Jesteś beznadziejny! - gotowała się ze złości Megan. 

- JuŜ o tym rozmawialiśmy. Wiem, ze jestem do niczego. 

- Nie chodzi mi o twoją sztukę. Wy! Wy faceci! - wrzeszczała Megan. 

Finn zamrugał. 

- No niejako facet jestem całkiem w porządku. 

- Och, przestań! - Megan stanęła naprzeciwko niego i wyprostowała się. - O co wam 

chodzi? 

Powariowaliście? Czy juŜ się tacy urodziliście? A moŜe wasze mózgi są niedotlenione 

od zakładania nelsonów, co? 

- Megan, lepiej sobie usiądź. - Finn ostroŜnie wyciągnął ręce w jej stronę. Trzymając 

ją na odległość ramienia, poprowadził do starej ławki i popchnął łagodnie, aŜ musiała usiąść. - 

A teraz mów. Chodzi o Hailey i Evana? 

N - ie! O ciebie! Zostawiłeś mnie dziś rano - powiedziała Megan. - A w moim rowerze 

były  przebite  opony  Wy  mi,  cholera,  poprzebijaliście  opony!  Co  to  ma  być?  Szpital 

McGowanów dla niebezpiecznych przestępców? 

- Hej,  hej,  hej!  -  wtrącił  się  Finn.  -  Po  pierwsze,  ja  cię  dzisiaj  rano  wcale  nie 

zostawiłem. Evan mi powiedział, Ŝe chcesz pojechać do szkoły na rowerze. 

- Taa, jasne - mruknęła Megan. 

- Tak powiedział! 

- No cóŜ, ale ode mnie tego nie usłyszał - odparła Megan, z trudem przełykając ślinę. 

Na  samą  myśl,  Ŝe  Evan  specjalnie  wprowadził  brata  w  błąd,  wywracał  jej  się  Ŝołądek.  - 

Chyba wszyscy w tej okolicy oszukują. 

- Znów  muszę  stanąć  we  własnej  obronie.  -  Finn  wytarł  ręce  w  starą  szmatkę  do 

czyszczenia pędzli i zaplótł ramiona na piersi. - Czyja cię kiedykolwiek okłamałem? 

Megan popatrzyła na niego. 

- Nie. A przynajmniej nic o tym nic wiem - mruknęła, odwracając oczy. 

- Okay, to juŜ coś. - Finn podsunął sobie stołek. - A teraz, bądź tak uprzejma i wyjaśnij 

mi, co tak naprawdę zaszło na piątkowej imprezie. 

- O rany. Chyba Ŝartujesz - zawołała z ironią Megan. - Ktoś chce usłyszeć moją wersję 

tej historii? 

- Tak - odparł Finn. - Ja chcę. 

Megan wzięła głęboki oddech i usiadła prosto. 

background image

- Okay  zobaczyłam,  ze  Hailey  i  Evan  kłócą  się  ze  sobą,  a  potem  Evan  poszedł  do 

pokoju bilardowego. Po jakimś czasie szukałam łazienki i przez pomyłkę trafiłam do pokoju, 

gdzie  na  łóŜku  leŜał  Evan.  Usiadłam  obok  niego  i  spytałam,  co  się  dzieje  Po  prostu 

rozmawialiśmy. 

Nagle do środka wpadła Hailey, zobaczyła nas i dostała szału. Wybiegliśmy za nią, ale 

zniknęła w tłumie. Wtedy Evan wyszedł z imprezy i to wszystko. 

- To wszystko - powtórzył Finn. 

- Właśnie  tak!  -  potwierdziła  Megan,  niemal  krzycząc  -  Godzinę  później  do  Aimee  i 

do mnie podeszła Jenna i powiedziała, Ŝe przed chwilą widziała, Ŝe Doug i Hailey uprawiają 

seks w lasku. Nic więcej nie wiem. 

- Okay, niech jak sobie wszystko poukładam. Byłaś na łóŜku z Evanem... - zaczął od 

początku Finn. 

- I co z tego? - Megan przewróciła oczami. Zarumieniła się. 

- Siedziałam tam całe pięć sekund. 

- Więc Hailey niczego nic zobaczyła - stwierdził Finn. 

- Nie miała czego. 

- A ty jej nie powiedziałaś, ze między tobą a Evanem coś zaszło. 

- Nie! 

- Wierzę ci - oznajmił Finn i wstał. 

- Naprawdę? - spytała Megan zaskoczona. - Nawet nie chcesz sobie tego przemyśleć? 

- A  o  czym  ni  myśleć?  -  Finn  podniósł  z  podłogi  pędzel  -  Jesteś  porządną,  uczciwą 

dziewczyną  i  wyraźnie  się  tym  wszystkim  martwisz.  Evan  i  Hailey  Ŝyją  takimi 

dramatycznymi  sytuacjami.  Jako  ekspert  znający  wszystkie  zainteresowane  strony  uwaŜam, 

Ŝe bez własnej winy, przypadkowo zostałaś wciągnięta przez tajfun zwany „Evan i Hailey”. 

Zanurzył pędzel w wodzie i pokręcił nim, oglądając się przez ramię na Megan - Nadal 

sądzisz, Ŝe jestem beznadziejny? 

Megan się uśmiechnęła. 

- JuŜ trochę mniej. 

- Słuchaj... Finn westchnął głęboko. - Evan zmieni zdanie. 

- Tak myślisz? 

- Taa, na pewno. 

Megan bardzo chciała uwierzyć Finnowi. PrzecieŜ znał Evana o wiele lepiej niŜ ona. 

Ale nadal nie mogła zapomnieć zdesperowanej miny Evana i tego, jak mówił, Ŝeby trzymała 

się  od  niego  z  daleka.  Zdecydowanie  nie  wyglądał,  jakby  zamierzał  zmienić  zdanie  w  tej 

background image

sprawie. 

- Ale z Dougiem tak łatwo nie pójdzie - dorzucił Finn. 

Megan głośno wciągnęła powietrze. 

- Wiesz,  co  mnie  dziwi?  Prawne  jestem  w  stanie  zrozumieć,  czemu  Doug  to  zrobił  - 

powiedziała. 

- Hę? 

- No bo jeśli najseksowniejsza dziewczyna w szkole rzuca ci się w ramiona i mówi, Ŝe 

zerwała ze swoim chłopakiem... A oboje jesteście nieźle pijani... 

Finn zmarszczył brwi, odkładając pędzel do wyschnięcia. 

- Gadasz jak facet - stwierdził wyraźnie zdziwiony. 

- Ja tylko dostrzegam rzeczy oczywiste - odparła. 

- No cóŜ, posłuchaj, chciałbym tylko, Ŝebyś wiedziała, Ŝe nie wyjechałbym do szkoły 

dziś rano bez ciebie, gdybym nie rozmawiał z Evanem - powiedział Finn. 

Zaglądając  mu  w  oczy,  Megan  nie  mogła  uwierzyć,  Ŝe  choć  przez  chwilę 

podejrzewała Finna o tak niegodziwe zachowanie. 

Finn to przecieŜ Finn. 

- Więc jutro zawiozę cię do szkoły - dodał. 

- Nie, dzięki - odparła Megan, myśląc o tym, jak lodowato potraktował ją Evan przed 

chwilą. 

- Przez jakiś czas będę jeździła rowerem. 

- Mówiłaś, Ŝe ktoś ci poprzecinał opony - zauwaŜył Finn. 

- Racja, muszę to naprawić. - Megan wstała. - Macie pompkę?? 

- Gdzieś jest - powiedział Finn. - Pewnie w garaŜu. Pomogę ci znaleźć. 

- Fajnie. - Megan pierwsza wyszła z szopy. - I jak, kogo powinnam za to obwinie? 

- Za  szczeniackie  jak  na  Evana  -  ocenił  Finn,  stając  z  boku  kiedy  Megan 

wyprowadzała rower. 

- Chciałbym  teŜ  móc  powiedzieć,  Ŝe  to  zbyt  niedojrzałe  jak  na  Douga,  ale  kto  się 

nabierze? Najlepiej obstawić, Ŝe to on albo Ian. 

Megan westchnęła. 

- No cóŜ, przynajmniej wiem, kim są moi wrogowie. 

- I, mam nadzieję, kto jest twoim przyjacielem - dodał Finn. 

Jego uśmiech dotknął jakiejś czułej strony w jej duszy. Spuściła oczy i poprowadziła 

rower przez trawnik. 

- Dzięki. 

background image

Megan  i  Finn  właśnie  dochodzili  do  drzwi  garaŜu,  kiedy  ich  uwagę  zwrócił 

dobiegający  z  ulicy  pisk  opon.  Megan  oparła  rower  o  ścianę.  Weszli  na  podjazd  akurat  w 

chwili, gdy Doug nurkował głową naprzód na tylne siedzenie odpicowanej hondy civic. Miała 

neonowe podświetlenie podwozia i felgi, które pewnie kosztowały więcej niŜ sam samochód. 

Megan  zmarszczyła  nos,  czując  dym  walący  z  okien  hondy.  Kilku  pasaŜerów  zaczęło 

wiwatować  i  coś  krzyczeć,  kiedy  silnik  zaryczał.  Samochód  odjechał.  Mimo  znaku  stopu 

poślizgiem  wszedł  w  zakręt  i zniknął w oddali. - Nic dobrego z tego nie będzie - stwierdził 

Finn, na głos wyraŜając to, co pomyślała Megan. 

- Na  pewno  nie  chcesz,  Ŝeby  cię  podwieźć,  Megan?  -  spytała  Regina  następnego 

ranka, chowając portfel i okulary słoneczne do torebki. 

Megan siedziała przy śniadaniu naprzeciwko Caleba i Iana. 

Po jej prawej stronie Sean sączył kawę i czytał Szklane miasto Paula Austera. Megan 

pomyślała, ze później sprawdzi w sieci, co to za ksiąŜka. 

- Nie, dzięki. W sumie lubię jeździć na rowerze - powiedziała Megan. 

- Okay. Ale jak zmienisz zdanie... - Zerknęła na zegarek i trochę nerwowo poprawiła 

pasek torebki. - Doug! Jedziemy! Spóźnię się do pracy! 

- Drukuję! Nie wyskakuj z gaci! - odkrzyknął Doug z głębi domu. 

Regina spojrzała na Megan. 

- Czy on mi właśnie powiedział, Ŝebym nie wyskakiwała z gaci?! 

- Chyba tak - odparła Megan i puściła do Reginy oko. 

- Ten chłopak ma szczęście, Ŝe go nie wychowuje moja matka - stwierdziła Regina. - 

Wybiłaby mu wszystkie zęby. 

- Co on tam robi? spytała Megan. 

- Sprawdza  komputerowym  słownikiem  swoje  wypracowanie  o  Szkarłatnej  literze  - 

poinformowała  Regina.  -  Ale  i  tak  powinnam  się  cieszyć,  Ŝe  w  ogóle  odrabia  lekcje.  W 

zeszłym roku wychowawczyni ciągle narzekała, Ŝe Doug marnuje swoje zdolności. 

- Naprawdę? spytała Megan. 

- Doug jest rodzinnym bystrzakiem - wyjaśnił obojętnym tonem Sean. 

- Nie on jeden - odpaliła Regina, patrząc na Seana znacząco. 

Złapała kluczyki. 

Sean zignorował uwagę matki i nabrał sobie potęŜną łyŜkę musu czekoladowego. 

- Doug! - krzyknęła Regina. 

- Cierpliwości,  kobieto  -  wrzasnął  Doug,  truchtając  korytarzem  w  ich  stronę.  W 

porannym  świetle  wyraźnie  było  widać,  Ŝe  ma  podbite  oczy.  Wcisnął  wydruk  do  torby  i 

background image

mijając matkę, wyszedł na werandę, gdzie juŜ czekał Miller. 

Regina wzięła głęboki oddech. 

- BoŜe,  daj  mi  spokój  ducha,  abym  umiała  zaakceptować  to,  czego  nie  potrafię 

zmienić... - mruknęła i poszła za synem. - Sean! Upewnij się, Ŝe chłopcy zdąŜą na autobus! 

- Na razie - powiedziała Megan. Wstała i wstawiła swoją miseczkę do zlewu. 

- Taa - mruknął Sean. 

Megan wsiadła na rower i popedałowała do szkoły, myśląc o wymianie uwag między 

Seanem  a  Reginą.  Jeśli  Doug  i  Sean  rzeczywiście  byli  rodzinnymi  bystrzakami,  to  Megan 

mogła sobie wyobrazić frustrację ich rodziców. Doug cały czas mazał po spodniach i wrednie 

się zachowywał, a Sean wiecznie grał na gitarze albo zajmował się motocyklem. 

Kiedy Megan mijała szkolny parking, zauwaŜyła grupkę osób stojących pod zachodnią 

ścianą  Liceum  Baker.  Zahamowała  i  zmruŜyła  oczy,  patrząc  pod  słońce.  Ktoś  wymalował 

mur  niebieską  i  srebrną  farbą.  Z  tej  odległości  nie  mogła  zobaczyć  szczegółów  rysunku,  ale 

zajmował niemal całą wolną powierzchnię. 

- Co się dzieje? - spytała rudego dzieciaka, który ustawił obok swój rower. 

- Musisz to zobaczyć - odparł. - Cholernie warto. 

Megan zmarszczyła brwi, kiedy dzieciak ruszył w stronę zbiegowiska. Zapięła zamek 

roweru. 

Nagle ktoś przesłonił słońce. 

To był Finn. Minę miał marną. 

- Co? - spytała. 

- Mówiłem ci, Ŝe nie będzie z tego nic dobrego. 

Megan  wstała  ogarnięta  wielkim  niepokojem.  Popatrzyła  za  plecy  chłopaka,  w 

kierunku szkoły. 

- O nie... - wymamrotała. 

- O tak - mruknął Finn. 

Razem  wspięli  się  pod  górę  i  dołączyli  do  zbiegowiska.  Nauczyciele,  uczniowie, 

pracownicy administracji, woźni - wszyscy gapili się, śmiali albo kręcili głowami. Wielkimi 

niebieskimi i srebrnymi literami wypisano słowa: BAKER DO DUPY. 

A  pod  spodem  znajdował  się  naprawdę  bardzo  dobry  rysunek  znanej  postaci  aniem, 

obsikującej kurtkę reprezentacji Liceum Baker. 

- No  cóŜ,  mogli  narysować  coś  znacznie  gorszego  -  stwierdziła  jakaś  dziewczyna 

stojąca przed Finnem. 

Kilka osób roześmiało się, a Megan i Finn wymienili spojrzenia. 

background image

Megan  zrozumiała  teraz,  dokąd  Doug  wybrał  się  poprzedniego  wieczoru.  Nie  miała 

teŜ wątpliwości, Ŝe wszyscy uczniowie i nauczyciele szybko zwrócą uwagę na własnoręcznie 

ozdabiane ubrania Douga. 

 

Od: Strzelec5525@yah00.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis dziesiąty 

Uwaga nr 1: Chłopcy mają mocno niedojrzałe sposoby na pokazywanie, co myślą. 

Na przykład pozbawiają cię moŜliwości dojazdu do szkoły. 

Albo przecinają ci opony roweru. Albo malują sprayem graffiti z postaciami, które sikają. 

Uwaga nr 2: Chłopcy potrafią cię uspokoić samym tonem głosu. 

A przynajmniej Finn to umie. 

background image

ROZDZIAŁ 13 

Megan musiała w myślach podziękować Dougowi i jego kumplom - ich niepoprawna 

artystyczna demonstracja zdecydowanie odwróciła uwagę od jej rzekomych wybryków. Przez 

cały  dzień  wszyscy  mówili  wyłącznie  o  graffiti  na  murze  szkoły.  Kto  to  zrobił?  Ktoś  z 

konkurencyjnej szkoły? Jak im się udało dostać tak wysoko? Wszyscy zapomnieli, Ŝe Megan 

Meade w ogóle istnieje. 

Na korytarzu szumiało od plotek, kiedy Megan i Finn wyszli z klasy po hiszpańskim. 

Po drugiej stronie korytarza czekała na nich Aimee. 

- Co słychać? - spytała Megan. 

- Namierzają  podejrzanych  -  poinformowała  Anemie.  -  Betsy  wyciągnęła  z 

trygonometrii Chada Linusa w samym środku klasówki. 

- O cholera! - Finn stanął jak wryty, kiedy weszli do głównego holu. 

- Co? - Megan podąŜyła za jego wzrokiem. 

Kilka  drzwi  dalej  jakiś  wysoki  facet  z  szerokimi  ramionami,  kwadratową  szczęką  i 

okularami  z  grubymi  szkłami  wprowadzał  Douga  do  któregoś  pokoju  biurowego.  Facet 

wglądał jak Frankenstein bez kołków w szyi. 

- Kto  to  jest?  -  spytała  Megan.  -  Wicedyrektor  -  odparła  Aimee.  -  Doktor  Frank.  - 

śartujesz...  -  Megan  spojrzała  z  powątpiewaniem  na  przyjaciółkę.  -  A  co,  nieźle  pasuje 

nazwisko do osoby - wtrącił się Finn. 

Doug wbijał wzrok w ziemię, wchodząc do gabinetu. Wyglądał jak dzieciaczek, który 

ze  wszystkich  sił  stara  się  odgrywać  twardziela.  Ogarnęło  ją  współczucie  dla  Douga,  ale 

jednocześnie  miała  ochotę  podejść  do  niego  i  dać  mu  klapsa.  Naprawdę  uwaŜał,  Ŝe  nie 

zostanie przyłapany? 

- Idę tam. - Finn ruszył korytarzem. 

- Co? Dlaczego? - spytała Megan. - Co oni teraz zrobią? 

- Nie  wiem,  ale  to  mój  brat.  -  Finn  wzruszył  ramionami.  -  MoŜe  to  głupie,  ale  mam 

taką odruchową potrzebę, Ŝeby pomóc dzieciakowi. 

- Okay,  rozumiem.  Naprawdę  -  powiedziała  Megan.  -  Ale  to  on  wymalował  mur. 

MoŜe właśnie powinien być ukarany. Sama nie wiem. Mozę to go nauczy rozumu. 

Finn wypuścił powietrze z płuc. 

- Megan, nie zrozum mnie źle, ale ty nie znasz całej historii. 

- Jakiej całej historii? - spytała Megan. 

background image

- Z Dougiem - wyjaśnił Finn. - To nie takie proste, jak myślisz. No bo spróbuj dorastać 

jako  brat  bliźniak  Millera.  W  dodatku  w  otoczeniu  pięciu  innych  braci.  On  nie  jest  złym 

człowiekiem, rozumiesz? Ale jest... 

Megan z wysiłkiem przełknęła ślinę. 

- Twoim bratem. 

- Taa - powiedział Finn. - Ja nie twierdzę, Ŝe to wszystko usprawiedliwia, naprawdę. 

Bo  tak  nie  jest.  Ja  tylko  mówię.  Jak  to  wygląda  z  jego  strony.  To  nic  zabawnego,  kiedy 

dzieciak  tuŜ  obok  ciebie  skupia  na  sobie  całą  uwagę  otoczenia.  A  przecieŜ  nie  moŜesz 

przeciwko temu zaprotestować, bo tamten jest chory. 

Megan i Aimee wymieniły spojrzenia. 

- Okay, ale co chcesz tam powiedzieć? - odezwała się w końcu Megan. 

Finn odwrócił się i ruszył w stronę drzwi gabinetu. Westchnął i uniósł oczy do nieba. 

- Nie  wiem.  MoŜe  po  prostu  skłamię,  ze  wczoraj  wieczorem  Doug  był  ze  mną  - 

powiedział. 

- Nigdy ci nie uwierzą - stwierdziła Aimee. 

- Ona ma rację - wtrąciła Megan. - Jesteś jego bratem. Pomyślą, Ŝe kłamiesz, Ŝeby go 

wydostać z tarapatów. - Megan zaczęło bić szybciej serce. Przypomniała sobie wyraz twarzy 

Douga  po  bójce  z  Evanem.  Widziała,  jak  traktował  Iana  i  Caleba.  CóŜ,  pod  przebraniem 

gangsta  krył  się  całkiem  przyzwoity  dzieciak.  Chyba  wystarczyło  tylko,  Ŝeby  ktoś  to 

zauwaŜył. 

- Ale moŜe kupią tę historię ode umie. 

Sięgnęła do klamki drzwi, ale Finn złapał ją za ramię. 

- Megan... 

- Daj  spokój,  Finn.  Ja  nie  mam  Ŝadnego  powodu,  Ŝeby  go  ochraniać,  prawda?  - 

powiedziała Megan. 

Finn się zamyślił. 

- Ale ty przecieŜ nie cierpisz Douga. Więc... czemu to robisz? 

- Nazwijmy  to zboczeniem - zaŜartowała. - Nie lubię patrzeć, jak moi przyjaciele się 

martwią. 

Finn  uśmiechnął  się,  a  Megan  serce  zabiło.  Otworzyła  drzwi  i  weszła  do  gabinetu,  a 

potem  wystawiła  głowę  na  korytarz.  Oczywiście  mówiłam  o  twoim  zmartwieniu,  nie  jego 

zmartwieniu. 

Finn się roześmiał. 

- Idź juŜ. 

background image

Drzwi  zamknęły  się  za  Megan.  Doug  siedział  pod  ścianą,  na  starej,  krytej  skajem 

kanapie. 

Podniósł  wzrok,  kiedy  Megan  weszła  do  środka.  Na  kolanach  miał  stos  ksiąŜek.  Na 

kaŜdej było mnóstwo jego oryginalnych rysunków. Megan cmoknęła z niesmakiem i złapała 

ksiąŜki, siadając obok niego. 

- Wiesz  co,  jak  na  rzekomo  bystrego  faceta,  nie  myślisz  za  szybko  -  powiedziała 

Megan, rozpinając plecak. 

- Co robisz? spytał Doug. 

- Ratuje  ci  tyłek.  -  Megan  wyjęła  kilka  własnych,  czystych  podręczników  i  połoŜyła 

Dougowi  na  kolanach,  a  potem  schowała  jego  ksiąŜki  do  swojego  plecaka.  -  Gdzie  twoje 

wypracowanie o Szkarłatnej literze? - spytała. 

- Co? Powaliło cię. 

- Gdzie je masz? - spytała jeszcze raz Megan. 

Chłopak  skrzywił  się,  pochylił  i  wyciągnął  kartki  z  jednego  ze  swoich  zeszytów. 

Megan ułoŜyła wydruki na stosie ksiąŜek, a potem zapięła swój plecak. 

Z wewnętrznego gabinetu wyjrzał doktor Frank. 

- A to kto? - spytał, patrząc na Megan. 

- Jestem tu jako świadek - Megan wstała. 

- Nie potrzebuję twojej pomocy, yo! - Doug równieŜ wstał. 

Megan  z  ulgą  zauwaŜyła,  Ŝe  przynajmniej  zostawił  swoje  pomazane  rysunkami 

spodnie w domu. Teraz miał na sobie czyste dŜinsy, choć trochę postrzępione. 

- Taa, jasne - mruknęła Megan. Wyciągnęła rękę do doktora Franka, który uścisnął ją 

po  chwili  totalnego  zaskoczenia.  -  Jestem  Megan  Meade.  Chodzę  do  Baker  od  tygodnia  - 

dodała. 

- Wiem, co Doug robił wczoraj wieczorem. 

- Ach tak? - Doktor Frank zaplótł długie ramiona na piersi. - No to wejdźcie. 

Megan  z  uśmiechem  przeszła  obok  wicedyrektora,  a  za  nią  kroczył  Doug,  który  - 

całkiem  mądrze  i  po  raz  pierwszy  od  chwili,  kiedy  Megan  go  poznała  -  trzymał  buzię  na 

kłódkę. 

Gabinet  przypominał  loch.  Ściany  pomalowano  na  szaro,  a  na  biurku  paliła  się  tylko 

lampka  ze  słabą  Ŝarówką.  Pionowe  Ŝaluzje  zostały  szczelnie  zasunięte,  a  jedyną  ozdobą 

gabinetu  był  oprawiony  w  ramki  dyplom  doktora  Franka  i  plakat  z  biegaczami 

długodystansowymi podpisany: DYSCYPLINA. 

- Proszę  siadać.  -  Doktor  Frank  wskazał  dwa  krzesła  stojące  przed  jego  metalowym 

background image

biurkiem. 

Doug  opadł  na  krzesło.  Megan  usiadła  na  skraju  drugiego  wyprostowana  jak  struna. 

Jedno  wiedziała  na  pewno  -  jak  rozmawiać  z  surowymi  dorosłymi.  W  końcu  dorastała  w 

otoczeniu oficerów armii - taki wicedyrektor to przy nich drobiazg. 

- Na  początku  chciałbym  zaznaczyć,  Ŝe  kiedy  zobaczyliśmy  dziś  rano  graffiti 

wykpiwające  Liceum  Baker,  z  góry  załoŜyliśmy,  Ŝe  tego  czynu  dokonali  uczniowie  szkoły 

rywalizują z nami. Ale zanim zwrócimy się do władz z. prośbą o przejęcie śledztwa, musimy 

się upewnić, Ŝe sprawca nie chodzi po naszych korytarzach. Rozumiecie, jak bardzo byłoby to 

Ŝenujące. 

Megan pokiwała głową. Doug zaczął się kręcić na krześle. 

- Panie  McGowan,  wiem  o  tym  z  pewnego  źródła,  Ŝe...  postać  ozdabiająca  naszą 

ścianę  naleŜy  do  pańskich  ulubionych  -  mówił  dalej  doktor  Frank,  zaplatając  dłonie  na 

brzuchu i wygodniej rozsiadając się w fotelu. - Większość pańskich kolegi, juŜ się przyznała 

do  współudziału  Nie  jestem  pewien,  czy  znajdzie  się  dla  niego  jakieś  usprawiedliwienie, 

panno Medea. 

- A Facet, daj spokój. Ja nic nie... 

- Doug i ja uczyliśmy się razem wczoraj wieczorem. - Megan przerwała chłopakowi, 

zanim zdąŜył palnąć coś, czego później by Ŝałował. - Pomagałam mu napisać wypracowanie 

na  temat  Szkarłatnej  litery.  Mój  nauczyciel  poświęcił  w  zeszły  roku  pół  semestru  na  tę 

lekturę, więc znam ją na pamięć. W kaŜdym razie, siedzieliśmy przynajmniej do dwunastej i 

Doug juŜ prawie zasypiał, kiedy wychodziłam od niego z pokoju, więc... 

- Pomagała ci w pracy domowej? - zwrócił się doktor Frank do Douga. 

- Tak właśnie powiedziała - odparł Doug wojowniczo. 

Megan westchnęła. Naprawdę niczego jej nic ułatwiał. 

- Czy ja mogę zobaczyć to wypracowanie? - poprosił doktor Frank. 

- Och! Ja je mam - odparła słodko Megan. - Obiecałam mu, Ŝe jeszcze raz przeczytam 

na  duŜej  przerwie.  Wyjęła  wydruk  z  torby  i  podsunęła  doktorowi  Franków  i.  -  Tak  przy 

okazji, wypadło świetnie - zwróciła się do Douga. 

Chłopak spojrzał na nią, jakby mówiła po chińsku. 

Doktor  Frank  powoli  przewracał  stronice.  Megan  wiedziała,  Ŝe  on  tylko  gra  na 

zwłokę, obmyślając następny ruch. 

- A moŜe po prostu próbujesz ochraniać McGowana? - spytał wreszcie doktor Frank. 

- Ja? Ochraniać jego? - oburzyła się Megan. - Och, proszę... Po pierwsze, moi rodzice 

słuŜą zawodowo w armii i nauczyli mnie nie oszukiwać zwierzchników - powiedziała Megan 

background image

powaŜnie.  Nauczyli  mnie  teŜ.  Ŝe  zawsze  trzeba  być  lojalnym  wobec  swojej  jednostki.  -  Po 

drugie, nie mam Ŝadnego powodu, Ŝeby ochraniać Douga. Nie cierpimy się nawzajem. 

- Święta prawda - przyznał Doug. 

- Jeśli  tak,  to  czemu  pomagałaś  mu  odrobić  lekcje?  -  spytał  doktor  Frank.  Wyglądał 

jak kot, który właśnie połknął kanarka. 

- No  cóŜ,  przecieŜ  nie  mogę  odmówić  człowiekowi,  który  przychodzi  do  mnie  w 

potrzebie, z Ŝałosną miną, prawda? - spytała Megan z pobłaŜliwym uśmiechem. 

Doug  przewrócił  oczami.  Doktor  Frank  przyglądał  się  im  przez  długą  chwilę. 

Wreszcie westchnął i oddał wydruk Dougowi. 

- No  cóŜ,  Douglasie,  Ŝaden  z  kolegów  nie  wspomniał  o  twoim  udziale  w  tym 

incydencie.  Ale  ja  wiem,  Ŝe  uwielbiasz  anime...  -  Doktor  Frank  pokręcił  głową.  -  Nie  mam 

przeciwko  tobie  Ŝadnych  wyraźnych  dowodów,  więc  nic  mogę  obciąŜyć  cię 

odpowiedzialnością. 

- To do widzenia. - Doug z hurkotem poderwał się z krzesła i ruszył do drzwi. 

- Ale...!  -  zawołał  za  nim  doktor  Frank,  a  Doug  przystanął.  -  Chciałbym  powierzyć 

tobie i pannie Meade rolę opiekunów grupy wyznaczonej do usunięcia graffiti. 

- Co? PrzecieŜ pan słyszał, Ŝe ja nie miałem z tym nic wspólnego - zawołał Doug. 

- NiewaŜne, panie McGowan. I proszę mi wierzyć, jeśli nie chce pan, Ŝebym bardziej 

dogłębnie zbadał całą tę sprawę, natychmiast przyjmie pan moją wspaniałomyślną propozycję 

- powiedział doktor Frank, podnosząc się z fotela. I Megan, i Doug musieli zadrzeć wysoko 

głowy, Ŝeby spojrzeć na wicedyrektora. 

- Zorganizujcie sobie zespół, a administracja przygotuje środki czyszczące, które będą 

na was czekały dzisiaj zaraz po szkole. 

- To nie... - zaczął Doug. 

- Oczywiście,  przyjdziemy  -  wtrąciła  natychmiast  Megan,  stając  w  otwartych 

drzwiach. - Miło było pana poznać, panie dyrektorze. 

Uśmiechnął się po raz pierwszy, obnaŜając rząd bardzo duŜych, Ŝółtych zębów. 

- Mnie tez było miło, panno Meade. 

- Hej! No i jak poszło? 

Finn  stał  tuŜ  obok  drzwi  do  stołówki,  do  której  Megan  weszła  w  chwilę  po  swojej 

rozmowie  z  doktorem  Frankiem.  Doug  wcisnął  Megan  stos  jej  ksiąŜek,  odebrał  własne  i 

szybko poszedł w przeciwną stronę. Nawet nie wykrztusił słowa podziękowania. 

- Wykręcił się... chyba - powiedziała Megan. 

- Co to znaczy? - spytał Finn. 

background image

- No cóŜ, nie został zawieszony. 

Twarz Finna się rozjaśniła. 

- Megan, wspaniale! Dzięki wielkie! 

- Taa.  tylko  Ŝe  doktor  Frank  nie  uwierzył  nam  do  końca,  więc  jesteśmy  teraz 

odpowiedzialni  za  akcję  usuwania  graffiti  -  dodała  Megan  Musimy  zebrać  załogę,  która 

spotka się dziś po lekcjach. 

- Fiuu - Finn zrobił kwaśną minę. - No cóŜ, przyszłaś we właściwe miejsce. 

Rozejrzeli się po stołówce, gdzie setki rówieśników siedziały i jadły, na pewno tylko 

czekając, Ŝeby się zgłosić na ochotnika do zajęć po szkole. 

- Trudno, muszę się tym zająć - mruknęła Megan. 

- A co z Dougiem? - spytał Finn. 

- Na jego pomoc chyba nic ma co liczyć - odparła Megan, wchodząc do środka. - śycz 

mi powodzenia. 

- Powodzenia - powiedział Finn z uśmiechem. 

Megan  wiedziała,  Ŝe  większość  osób  nadal  nie  miała  najmniejszej  ochoty  z  nią 

rozmawiać  ani  nawet  jej  znać,  ale  nie  widziała  innego  wyjścia.  Doktor  Frank  wydał  jej  się 

człowiekiem  dość  zasadniczym.  Kto  wie,  jąkają  czeka  kara,  jeśli  sobie  nie  poradzi  z  tym 

drobnym zadaniem? 

Postanowiła  zacząć  od  swoich  tak  zwanych  przyjaciółek,  które  przynajmniej  kiedyś 

się do niej odzywały. 

- Cześć,  dziewczyny.  -  Wpychając  ręce  w  kieszenie  dŜinsów,  podeszła  do  stołu  od 

strony, gdzie siedziała Ria. 

Przez  chwilę  nikt  nie  reagował.  Potem  Jenna  szybko  podniosła  oczy  znad  sałatki 

owocowej i odpowiedziała: 

- Cześć. 

- A więc... tak teraz będzie? - spytała Megan. - Rozeszło się kilka plotek i nagle jestem 

jak choroba zakaźna? 

Ria westchnęła i przerwała jedzenie. Pearl tylko zrobiła zbolałą minę. 

- No  cóŜ,  niewaŜne.  Nie  w  tej  sprawie  tu  przyszłam.  Zbieram  grupę  ochotników  do 

usuwania graffiti dziś po południu. Pomyślałam, Ŝe moŜe będziecie chciały się włączyć. 

- Niech zmywają ci, którzy pomazali ścianę - parsknęła Ria. - A moŜe to ty zrobiłaś? 

- Nie jestem wandalem - odparła Megan. 

- A kim? - rzuciła zawadiacko Ria. 

- Ria... - odezwała się cicho Jenna. 

background image

- Nie,  nic się nie stało, Jenna. - Megan zaczęło się robić gorąco. - Wiesz co, Ria? Ja 

nie  zrobiłam  nic  z  tego,  o  co  jestem  posądzana.  Ale  teraz  problem  polega  na  tym,  Ŝe  nasza 

szkoła  ostała  zeszpecona,  więc  trzeba  to  naprawić.  I  ja  się  tym  zajmę,  chociaŜ  jestem  tu 

zaledwie od tygodnia i nie cierpię tej budy. 

Ria spuściła wzrok, Wydawała się trochę mniejsza niŜ przed chwilą. 

- Wierzcie sobie, w co chcecie, na mój temat - dodała Megan. - Ale mam nadzieję, Ŝe 

zobaczę was po szkole. 

Odwróciła się i podeszła do następnego stolika. Nie chciała pozwolić, Ŝeby dotknęło ją 

zachowanie  Rii,  ale  w  sumie  była  zadowolona,  Ŝe  tak  się  stało.  Potrzebowała  przypływu 

świętego oburzenia, Ŝeby stawić czoło reszcie uczniów. 

- Cześć,  jestem  Megan  Meade  -  zaczęła.  -  Zbieram  grupę  osób,  które  pomogą  mi 

usunąć graffiti... 

Ciągnąc swoją mówkę, Megan zauwaŜyła, Ŝe w przeciwległym krańcu stołówki Finn 

zwracał się do osób przy stole dla artystycznych typów. Megan pochwyciła spojrzenie chłop: 

i się uśmiechnęła. Finn odpowiedział uśmiechem. 

Megan  szybko  znów  skupiła  się  na  bieŜącym  zadaniu.  Musiała  wykorzystać  tę  falę 

adrenaliny. 

Tego  popołudnia  Megan  zwolniła  się  z  treningu  -  ku  wielkiemu  niezadowoleniu 

Leonard i poszła pod mur szkoły. Miała tylko nadzieję, Ŝe ktokolwiek się tam pojawi. Nawet 

obecność  Douga  stała  pod  znakiem  zapytania,  a  w  czasie  lunchu  nikt  specjalnie  nie  zwrócił 

uwagi na prośby. 

Megan wyszła zza rogu i oniemiała. Finn srał w środku grup: uczniów, w skład której 

wchodzili Ria, Jenna, Pearl, Aim i Doug z kilkoma dziewczynami z druŜyny piłki noŜnej. 

- Cześć - Megan podeszła do towarzystwa. 

- Cześć - odparł Finn z uśmiechem. - Właśnie wyjaśniał wszystkim, co trzeba robić. 

U jego nóg stał otwarty plastikowy - pojemnik z jakąś mazią. Były teŜ pudła okularów 

ochronnych i szpachli. Pięć drabin opierało się o ścianę. 

- Kto ci kazał nadzorować tę akcję? - spytała Megan. 

- Woźny Steve - odparł Finn, pocierając dłonie. - Nie chciał na ciebie czekać, więc mi 

wszystko przekazał. Mówił coś, Ŝe to jego wieczór na kręgle, nie bardzo pamiętam. 

- Okay, no więc co robimy? - spytała Megan. 

- Trzeba  rozsmarować  tę  masę  po  całym  napisie  i  ona  ma  podobno  wessać  farbę  - 

wyjaśnił  Finn,  przyklękając  i  zakładając  gumowe  rękawice.  -  Kłopot  w  tym,  Ŝe  śmierdzi  i 

marny uwaŜać, Ŝeby się nią nie wybrudzić. 

background image

- Świetnie.  Widać  szalenie  bezpieczne  zajęcie  -  powiedziała  Megan,  wywołując 

wybuch śmiechu zebranych. - No to do roboty. 

Wszyscy  stłoczyli  się  wokół  pudeł  ze  sprzętem  ochronnym  i  zaczęli  się  szykować. 

Megan znalazła się obok Rii. Podała jej rękawice. 

- Dzięki - powiedziała Ria. 

- Nie ma sprawy - odparła Megan. 

- Wiesz,  to  naprawdę  fajne,  Ŝe  się  tym  zajęłaś  -  odezwała  się  Ria,  wybierając  parę 

gogli. 

PrzecieŜ jesteś ni nowa... 

- Taa, szczerze mówiąc, nie zgłosiłam się na ochotnika, ale i tak uwaŜam, Ŝe to waŜne. 

- Pewnie.  -  Ria  spojrzała  w  ziemię,  bawiąc  się  paskiem  od  gogli.  Pokora  nie  bardzo 

pasowała  do  tej  dziewczyny,  więc  wywoływała  w  Megan  jeszcze  większe  wzruszenie.  -  I 

przykro mi za tych kilka ostatnich dni. Byłam trochę wredna. Nie wiem, dlaczego uwierzyłam 

Hailey. 

- Jasne,  Ŝe  wiesz  -  powiedziała  Megan.  -  Ze  strachu.  Chodź.  Odwalmy  tę  robotę, 

zanim Leonard nas wszystkie pozabija. 

Megan  zaczęła  się  odpręŜać,  kiedy  zabrała  się  do  pracy.  Wszyscy  gawędzili 

przyjemnie i nikt nie mówił o niej ani o Evanie, ani o Hailey. Słońce świeciło, z boiska i sali 

gimnastycznej dobiegały odgłosy róŜnych treningów. Megan ogarnął spokój. 

Właśnie  kończyła  usuwanie  kurtki  reprezentacji,  kiedy  Aimee  podeszła  zamieszać 

środek do usuwania farby. 

- Widziałam cię dziś na dziedzińcu z Millerem - zagadnęła Megan. - Rozmawialiście? 

Aimee się zarumieniła. 

- Niezupełnie. Po prostu lubię jego towarzystwo. 

- Taa, dlatego Ŝe on nie miele ozorem - odezwał się Doung ochlapując mazią fragment 

ściany. 

- Umarłabyś z nudów gdyby zaczął gadać. 

- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała Megan do Aimee, próbując nie dopuścić 

do siebie gniewu. - On się obraził cały świat. 

- Aha, teraz ci się wydaje, Ŝe mnie znasz? - burknął Doug. 

- Tak, znam cię - odpaliła Megan. - Jesteś bystry, dowcip zdolny i masz fantastyczną 

rodzinę, ale jedyne, co ci się chce robić, to snuć się po świecie i zgrywać ofiarę. To po prosi 

wkurzające. 

O  rany.  Skąd  mi  się  to  wszystko  bierze?  Megan  miała  waŜenie,  Ŝe  kiedy  raz  juŜ 

background image

zaczęła wyraŜać na głos własne myśli, nie jest w stanie przestać. 

Twarz Douga przybrała odcień głębokiej purpury. 

- Lepiej się zamknij, suko, bo nie masz pojęcia, o czym gadasz - rzucił. 

- Hej! - krzyknął Finn. wchodząc między nich. - Jak ty ją nazwałeś? 

- Słyszałeś - powiedział Doug z twarzą wykrzywioną z wściekłości. 

- Przeproś, Doug - rozkazał Finn. 

- Taa, jasne - mruknął Doug szyderczo. 

- Pogięło cię, facet? - spytał Finn. - Wiesz, ze Megan uratowała ci dzisiaj tyłek. Mogli 

cię znów zawiesić albo wywalić ze szkoły. Powinieneś jej podziękować. 

Megan  skrzyŜowała  ramiona  na  piersi  i  spojrzała  na  Douga  wyczekująco.  Na  usta 

pchał  jej  się  uśmiech,  ale  starała  się  nad  mm  zapanować.  Finn  i  Doug  patrzyli  na  siebie, 

podczas  gdy  wszyscy  inni  obserwowali  ich  w  napięciu.  Peszcie  Doug  przerwał  impas  i 

zerknął na Megan. 

- Dzięki wielkie - powiedział ironicznie. A potem zerwał gumowe rękawice, cisnął je 

pod nogi Megan i odszedł wielkimi krokami. 

Finn westchnął, spoglądając za bratem. 

- Moi rodzice naprawdę powinni poprzestać na mnie. 

Wszyscy  wybuchnęli  śmiechem  i  wkrótce  znów  zabrali  się  do  pracy.  Megan 

skinieniem głowy podziękowała Finnowi, a on podniósł szpachlę porzuconą przez Douga. 

- Naprawdę fajnie, Ŝe mu pomogłaś - odezwał się, wycierając szpachlę z trawy i ziemi. 

- Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak cię potraktował. 

- No cóŜ, niedawno usłyszałam kilka rzeczy, które dały mi do myślenia - powiedziała 

Megan. 

- Ale nadal uwaŜani, Ŝe naleŜy mu się lanie. 

- Ale  ty  nieźle  utarłaś  mu  nosa  -  stwierdził  Finn.  -  Chyba  się  nie  spodziewał,  Ŝe 

usłyszy od ciebie, Ŝe jest bystry, dowcipny i zdolny. 

- Mówię, co myślę. 

 

Od:Strzelec5525@yahoo.com 

Do:Zakręcona@rockin.com 

Temat: Przewodnik po chłopakach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis jedenasty 

Uwaga nr 1: Chłopcy są wraŜliwi. 

background image

Nawet ci, którzy wydają się totalnymi dupkami. 

Uwaga nr 2: Chłopcy nie wiedzą kiedy sobie odpuścić. 

Zwłaszcza ci, którzy wydają się totalnymi dupkami. 

background image

ROZDZIAŁ 14 

W  piątek  po  południu,  przy  lunchu,  Megan  i  Miller  podeszli  do  stołu,  przy  którym 

zawsze  siadali  od  czasu  usuwania  graffiti  -  stołu  Aimee.  Spróbowali  tego  we  środę.  Megan 

nie  wiedziała,  jak  Miller  zareaguje  na  towarzystwo  dwóch  nowych  osób,  ale  on  po  prostu 

usiadł sobie i zjadł lunch w milczeniu. Dzisiaj Aimee, Ria, Pearl i Jenna czekały na Megan i 

Millera. Megan widziała, Ŝe coś się kroi, bo wszystkie siedziały tam tak cicho, z załoŜonymi 

rękoma i próbowały się nie uśmiechać. 

- Okay... co jest? - spytała Megan. 

Miller  uśmiechnął  się  od  ucha  do  ucha  i  dopiero  teraz  Megan  zauwaŜyła,  Ŝe  tace  z 

jedzeniem  koleŜanek  zostały  uporządkowane  dokładnie  tak,  jak  lubił  Miller. Wszystko stało 

według wielkości, od lewej do prawej. 

Megan postawiła własną tacę na stole i szeroko się uśmiechnęła. 

- Cześć, Miller - zawołała Aimee wesoło, kiedy siadał obok niej, naprzeciwko Megan. 

- Cześć, Aimee - powiedział Miller. Rumieniąc się, zaczął ustawiać rzeczy na swojej 

tacy. 

- Wolne? - Finn właśnie siadał na krześle obok Millera. Miał na sobie jasnoniebieski T 

- shirt, który nadawał jego oczom niesamowity, cudowny kolor. 

- Cześć - powiedziała Megan. 

- Cześć. 

Uśmiech  chłopaka  przypomniał  Megan  o  pewnym  wieczorze,  kiedy  oboje 

odprowadzali  jej  rower  do  garaŜu.  Nie  wiedziała,  dlaczego  pomyślała  akurat  o  tamtym 

momencie, ale jakoś drgnęło jej serce. Interesujące. 

- Moje panie. - Finn kiwnął głową wszystkim koleŜankom przy stole. 

- Mój panie - odparła Ŝartobliwie Ria. 

- Co jest, Miller? - spytał Finn. 

- To tak nie stoi. - Miller wbijał wzrok w tacę Finna. 

- Och, przepraszam. - Finn szybko przestawił jedzenie. - Jezu, Finn, my juŜ wszystkie 

opanowałyśmy tę technikę. 

Co z tobą? - zaŜartowała Megan. 

- Ojej, nie wiem, co się ze mną dzieje - odparł Finn lekkim tonem. - Lepiej? - spytał 

Millera. 

- Taa. To jest Aimee. - Miller wskazał kciukiem na Aimee. - Moja nowa przyjaciółka. 

background image

Dziewczyna aŜ otworzyła usta ze zdziwienia. 

- Cześć - powiedziała do Finna, chociaŜ juŜ się dobrze znali. 

- Cześć  -  odparł  Finn.  -  Nie  wiedziałem,  Ŝe  masz  nową  przyjaciółkę,  Miller.  To 

świetnie. 

- Megan  teŜ  jest  moją  nową  przyjaciółką - dodał Miller. Finn spojrzał na Megan. AŜ 

promieniał. 

- Taa, wiem. To widać. 

Megan  nagle  bardzo  się  zainteresowała  własną  sałatką.  Czuła  na  sobie  wzrok 

wszystkich osób przy stole i nie podniosła głowy, dopóki towarzystwo znów nie zaczęło jeść. 

Ria pochwyciła wzrok Megan i posłała jej spojrzenie pełne uznania. 

- Co? - szepnęła Megan bezgłośnie, marszcząc brwi. 

Ria wymownie spojrzała w kierunku Finna, dając do zrozumienia, Ŝe on pojawił się tu 

dla Megan. Przyszedł, bo Megan mu się podoba. 

Megan przewróciła oczami, pokręciła głową i znów opuściła wzrok na tacę, Ŝeby Ria 

juŜ  dała  sobie  spokój.  Wstrzymując  oddech,  zerknęła  na  Finna,  a  on  szybko  odwrócił  oczy. 

Obserwował ją przed chwilą. 

Serce Megan zaczęło galopować. Wzięła duŜy łyk napoju. Nie, ona się wcale Finnowi 

nie podoba. On lubi takie dziewczyny, jak Kayla Bird. MoŜe nie bardzo im wyszło, ale Kayla 

wyraźnie była w jego typie, a przecieŜ Megan w niczym nie przypominała wiotkiej baletnicy. 

Nie, Ria się pomyliła. Na pewno. 

Tego popołudnia, po prysznicu, Megan uznała, Ŝe pójdzie do szopy i posiedzi sobie z 

Finnem. MoŜe wtedy wyleczy się z obsesji, która jej doskwierała przez cały dzień. Od chwili, 

kiedy  Ria  zasugerowała,  Ŝe  Megan  podoba  się  Finnowi  -  poparła  tę  sugestię  konkretnymi 

przykładami  w  czasie  treningu  -  Megan  ani  na  chwilę  nie  mogła  przestać  myśleć  o  Finnie. 

Czy ona mu się podobała? A jeśli on jej się spodoba? Co wtedy? 

Sama  doprowadziła  się  na  skraj  szaleństwa  i  to  tylko  dlatego,  Ŝe  Ria  zasiała  jej  w 

głowie  ziarenko  wątpliwości.  Wczoraj  wcale  nie  myślała  o  Finnie.  No  cóŜ,  prawie  wcale. 

Musiała z nim po siedzieć i przypomnieć sobie, na czym naprawdę opiera się ich znajomość. 

Są przyjaciółmi. Finn wcale nie traktował jej, jakby była kimś więcej. 

Megan  zdecydowała  zdusić  w  zarodku  tę  obsesję,  zanim  natarczywe  myśli  wymkną 

się spod kontroli. Zaplotła wilgotne włosy w warkocz i wyszła z domu. Natychmiast opuściła 

ją  cała  determinacja.  Na  środku  podwórka,  głęboko  pogrąŜone  w  rozmowie,  stały  akurat  te 

dwie  osoby,  których  Megan  nie  miała  najmniejszej  ochoty  właśnie  teraz  oglądać  -  Evan  i 

Hailey. 

background image

Megan  nie  wierzyła  własnym  oczom.  Jak  to  moŜliwe,  Ŝe  tych  dwoje  ze  sobą 

rozmawia?  Dlaczego  Evan  wybaczył  Hailey  zdradę,  a  nie  wybaczył  Megan  rzeczy,  których 

nawet nie zrobiła? Oboje podnieśli wzrok i przywitali ją zimnymi, niechętnymi spojrzeniami. 

- Idę  do  środka  -  oznajmiła  Hailey  Evanowi.  Przeszła  obok  Megan,  ale  ani  razu  nie 

podniosła na nią oczu. 

Evan  ruszył  śladem  swojej  tak  zwanej  ukochanej,  po  drodze  piorunując  Megan 

wzrokiem pełnym pogardy. Dość, Megan nie zamierzała dłuŜej tego znosić. 

- Nie  moŜesz  mi  spojrzeć  w  oczy,  co,  Hailey?  -  odezwała  się,  obracając  na  pięcie.  - 

Nic dziwnego, po tych wszystkich twoich kłamstwach. 

Hailey  przystanęła  przy  drzwiach,  ale  Evan  obrócił  się  w  stronę  Megan.  Oczy  mu 

płonęły. 

- MoŜe  dasz  jej  wreszcie  święty  spokój?  -  warknął.  -  Jesteś  jeszcze  gorszy  niŜ  ona, 

wiesz? - krzyknęła Megan. - Hailey przynajmniej miała powód, Ŝeby tak się zachować. Nigdy 

ani razu cię nie okłamałam, ale ty, ot tak, zdecydowałeś się mi nie wierzyć. Jesteś tak totalnie 

ogłupiony. 

- Och, przestań! - zawołała Hailey. 

- To  twój  największy  argument?  „Och,  przestań”?  -  zaszydziła  Megan.  -  Naprawdę 

zamierzasz  udawać,  Ŝe  nie  wiesz,  co  zaszło?  Chcesz  kłamać  mi  prosto  w  twarz?  Jesteś 

niesamowita. 

Hailey spojrzała na Megan z gniewem, ale w ułamku sekundy spuściła oczy. 

- Zapytaj ją - poleciła Megan Evanowi. - Zapytaj, czy powiedziałam jej, Ŝe coś między 

nami zaszło. No, dalej. Chcę zobaczyć, jak wielką jest oszustką. 

Evan patrzył na Megan przez długą chwilę, zaciskając szczęki. 

Megan czuła się tak, jakby właśnie wstrzyknięto jej truciznę prosto w serce. 

- W głowie mi się nie mieści, Ŝe zmarnowałam chociaŜ jedną chwilę swojego czasu na 

myślenie o tobie. 

Mijając  Hailey,  Megan  zawróciła  do  domu  i  poszła  do  pokoju.  Była  tak  okropnie 

rozzłoszczona,  Ŝe  omal  nie  eksplodowała  ze  zdenerwowania.  Złapała  za  telefon  i  wykręciła 

numer Tracy. Tylko z nią mogła na ten temat porozmawiać. 

- Megan? - odezwała się Tracy zaskoczona. 

- Wiesz co, Trace? Ten intensywny kurs ze znajomości chłopaków naprawdę działa - 

mówiła Megan, spacerując po pokoju. 

Przystanęła na moment i wyjrzała przez okno: Evan siedział teraz na hamaku, z głową 

w dłoniach. - I wiesz, czego się nauczyłam? 

background image

- No, czego? - zapytała Tracy. 

- Ze faceci są totalnie nic niewarci. 

Poczuj, Ŝe jesteś w szczęśliwym miejscu, Megan. Znajdź swoje szczęśliwe miejsce... 

Lemon,  osobista  konsultantka  kosmetyczna  Megan,  obłoŜyła  twarz  dziewczyny 

kolejną  warstwą  śmierdzącego,  obrzydliwego  paskudztwa,  wmasowując  je  w  skórę 

opuszkami  palców.  Wydawało  się,  Ŝe  mieszanina  pełna  jest  okruchów  szkła.  I  Ŝwiru. 

Cokolwiek to było, draŜniło nie tylko skórę, ale i wszystkie nerwy. 

I  jak  to  miało  człowieka  odstresować?  Megan  nadal  była  spięta  po  wczorajszej 

konfrontacji  z  Evanem  i  Hailey.  Tak  bardzo  chciała  się  zrelaksować.  Najlepiej  aktywnie.  A 

teraz nie dość Ŝe musiała leŜeć bez ruchu, to jeszcze Lemon zdzierała jej skórę z twarzy. 

- OdpręŜ  się,  dziewczyno.  Jesteś  tu  po  to,  Ŝeby  się  wyluzować  -  powtarzała  Lemon 

nonszalanckim tonem, atakując dłońmi skronie Megan. Nastroszone włosy kosmetyczki miały 

niemal cytrynowy kolor, zgodnie z przezwiskiem, a czerwony kolczyk w jej nosie połyskiwał 

przy kaŜdym ruchu głowy. 

- A czemu myślisz, Ŝe nie jestem odpręŜona? 

- Po pierwsze, cały czas machasz stopą - odparła Lemon z szerokim uśmiechem. - I nie 

jesteś w stanie zamknąć oczu na dłuŜej niŜ trzy sekundy. 

- I co? MoŜe tak wyglądam, kiedy się relaksuję. 

- Och, kochanie. Mam nadzieję, Ŝe nie. - Lemon zmarszczyła brwi ze współczuciem. 

Obrzuciła spojrzeniem całą sylwetkę swojej klientki i się skrzywiła. 

- Co? - rzuciła Megan. 

- Przestań zaciskać dłonie w pięści, kotku - powiedziała. 

Megan rozluźniła dłonie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, Ŝe je zaciskała, a kiedy juŜ 

rozprostowała palce, poczuła w dłoniach mrowiący ból. 

- Tylko popatrz, co sobie zrobiłaś. - Lemon cmoknęła i uniosła nadgarstek Megan. 

We  wnętrzu  obu  dłoni  widniały  cztery  czerwone  ślady  w  kształcie  półksięŜyca, 

zostawione przez paznokcie. 

Gdzieś w górze rozbrzmiewała melodyjka wygrywana przez krowie dzwonki. Megan 

usiłowała  skupić  się  na  melodii.  MoŜe  jeśli  pięć  razy  z  rzędu  usłyszy  ten  regularny  motyw, 

okaŜe się, Ŝe moŜna juŜ stąd iść. 

- A  teraz  wdychaj  powietrze  nosem,  a  wydychaj  ustami  -  poinstruowała  Lemon, 

przesuwając  dłońmi  w  górę  i  w  dół  nad  ciałem  dziewczyny.  -  Wdech  nosem...  I  wydech 

ustami... 

Megan wypełniła polecenie. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech. 

background image

- Powoli, kotku! Powoli - stopowała Lemon. - Nie biegniesz w maratonie. 

Oooch... pobiec w maratonie. Są takie szczęśliwe miejsca na ziemi... 

Wyobraziła sobie, jak stopy uderzają rytmicznie o ubitą ziemię, wiatr rozwiewa włosy 

od  szybkiego  biegu,  płuca  płoną,  kiedy  zmusza  się  do  coraz  większego  wysiłku.  Oczyma 

duszy  Megan  zobaczyła  biegnących  przed  nią  Hailey  i  Evana.  Wyprzedziła  ich,  widziała 

zaskoczenie  na  twarzy Hailey i podziw Evana, kiedy wreszcie do niego dotarło, o ile lepsza 

jest  Megan  od  Hailey.  Usiłował  wymknąć  się  Hailey  i  dogonić  Megan,  ale  zostawiła  go 

daleko w tyle. 

- No, proszę. Uśmiechasz się - powiedziała Lemon. 

- Taa. Skończyłyśmy juŜ? - spytała Megan. 

Na pewno nie zdoła pozbyć się demonów Hailey i Evana, leŜąc na miękkim fotelu z 

paciają  na  twarzy.  Potrzebowała  ostrego  treningu.  Chciała  wreszcie  dać  upust  temu 

nadmiarowi energii. Musiała się stąd wydostać. Jak najszybciej. 

- No  cóŜ,  powinnam  to  jeszcze  zostawić  na  trzy  minuty,  ale  jeśli  czujesz  się 

odmłodzona, to wykonałam swoje zadanie - stwierdziła Lemon. - Czujesz się odmłodzona? 

- Nie mam pojęcia - odparła Megan. 

- No dobrze. To zmywamy - zawołała radośnie Lemon. Nareszcie. Koniec koszmaru. 

Lemon zmyła twarz Megan ciepłą wodą i podała jej miękki ręcznik. Jeszcze nic nigdy 

nie  sprawiło  Megan  takiej  przyjemności,  jak  dotyk  tego  ręcznika.  MoŜe  rzeczywiście  czuła 

się trochę odmłodzona. A moŜe to tylko myśl, Ŝe niedługo się stąd wydostanie, sprawiała, Ŝe 

twarz tak przyjemnie mrowiła. 

- Dzięki - rzuciła Megan, wychodząc z gabinetu kosmetyczki. Wróciła do szatni, gdzie 

razem  z  Reginą  przebrały  się  wcześniej  w  firmowe  szlafroki.  Prawie  juŜ  czuła  korki  na 

swoich  świeŜo  wypedikiurowanych  stopach.  Trening  potrwa  jeszcze  z  półtorej  godziny. 

Mnóstwo czasu, Ŝeby wyładować agresję. 

- Cześć!  -  Regina  przywitała  ją  rozanielonym  uśmiechem,  stając  na  środku  szatni.  - 

Gotowa na masaŜ? 

Szczęście Megan wyparowało w mgnieniu oka. 

- Na co? - wykrztusiła. 

- Na  masaŜ!  -  powtórzyła  Regina,  stając  przed  Megan.  -  Wielki  finał  naszego  dnia 

odnowy biologicznej. Zarezerwowałam gabinet dla nas obu. 

Megan aŜ oczy zapiekły od powstrzymywanych łez. A była juŜ tak blisko wolności. 

- Szukamy  Megan  i  Reginy  -  odezwał  się  wysoki,  muskularny  męŜczyzna,  wsuwając 

głowę  do  gabinetu.  Miał  falujące  włosy,  w  stylu  z  lat  70.  i  urodę  męŜczyzn  z  okładek 

background image

romansów dla pań. 

- To my - zgłosiła się Regina. - Będzie bardzo przyjemnie - szepnęła do Megan, kiedy 

wyszły za męŜczyzną na korytarz. - ZałoŜę się, Ŝe po tych wszystkich treningach przyda ci się 

porządny masaŜ. 

Megan  z  trudem  przełknęła  ślinę,  kiedy  męŜczyzna  otworzył  przed  nimi  drzwi  do 

niewielkiego  gabinetu.  Po  chwili  dołączył  do  niego  jeszcze  jeden  facet,  równie  wysoki,  tyle 

Ŝe Afroamerykanin i to totalnie seksowny. Megan stanęła pod ścianą, gapiąc się na dwa stoły 

pokryte białymi prześcieradłami. 

Proszę, powiedzcie mi, Ŝe ci dwaj faceci nie będą nam robić... masaŜu. 

Pierwszy facet przedstawił siebie i kolegę: 

- Jestem Corey, a to Ben. Dzisiaj zrobimy wam masaŜ. 

W gabinecie było nieznośnie gorąco, ale Megan i tak zaczęła mocno ściskać szlafrok 

przy szyi. 

- Macie panie jakieś kłopotliwe miejsca, którymi powinniśmy się zająć? - spytał Ben. 

Czy Megan się tylko wydawało, czy on do niej mrugnął? 

- Kłopotliwe miejsca? - pisnęła. 

- No  wiesz,  bolące  albo  zesztywniałe  mięśnie.  Takie  miejsca,  które  wymagają 

szczególnej uwagi - wyjaśnił Ben. 

- Och... nie... - wymamrotała Megan. - Ja nie mam - dodała Regina. 

- No dobrze. Wyjdziemy, Ŝeby mogły się panie rozebrać i... 

- Co zrobić? - wypaliła Megan. 

- Rozebrać - powtórzył Corey. 

- To  znaczy,  mam  zdjąć  ubranie?  Przy  was?  -  Megan  kurczowo  zacisnęła  poły 

szlafroka i cofnęła się o kilka kroków. 

- Nie, my na chwilę wyjdziemy z gabinetu - wyjaśnił powoli. 

- A kiedy wrócicie, będę naga. 

- MoŜesz zostać w bieliźnie, jeśli wolisz. 

- W bieliźnie? śartujecie? - wyskrzeczała Megan. 

- Megan, nie denerwuj się - powiedziała Regina z lekko wystraszoną miną. 

- Jestem  spokojna!  -  krzyknęła  Megan.  Zaczęła  skradać  się  pod  ścianą  w  stronę 

wyjścia,  nadal  ściskając  poły  szlafroka.  -  A  przynajmniej  byłabym  spokojna,  gdybym  teraz 

trenowała. Ja się odpręŜam, biegając, pocąc się i kopiąc piłkę. Mnie nie relaksuje ściąganie z 

siebie ubrania i pozwalanie, Ŝeby mnie masowali obcy ludzie! 

- Megan, ja... 

background image

- Nie,  Regino,  ja  cię  naprawdę  bardzo  przepraszam,  ale  nie  mogę  tu  zostać  -  plotła 

dalej Megan. - Wiem, Ŝe ty tak sobie wyobraŜasz przyjemne spędzanie czasu i Ŝe chciałabyś, 

Ŝebym  była  jak  córka,  której  nigdy  nie  miałaś,  ale  ja  nie  robię  sobie  makijaŜu,  nie  lubię 

róŜowego  i  Ŝelu  do  twarzy...  No  cóŜ...  W  sumie  lubię  Ŝel  do  twarzy  ale  to?  Wybacz,  to 

koszmar. Muszę spadać. 

Popatrzyła na Bena, a on szybko odsunął się od drzwi. 

- Dzięki - rzuciła Megan i jak burza wypadła z gabinetu. 

 

Strzelec5525: SOS! 

Zakręcona: Gdzie jesteś? 

Strzelec5525: W autobusie. Ale nie wiem, czy w dobrym. 

Zakręcona: Uciekasz stamtąd??? Nie pozwól, Ŝeby Evan cię wygonił!!! Chyba Ŝe jedziesz tutaj! 

Bo jak tak, to zdecydowanie uciekaj!!! 

Strzelec5525: Nie. Ja tylko uciekłam z masaŜu z R. 

Zakręcona: Zabrała cię na masaŜ? Ale ty nie cierpisz, jak cię dotykają obcy ludzie!!! 

Strzelec5525: WIEM!!! 

Zakręcona: NIE POWIEDZIAŁAŚ JEJ tego? 

Strzelec5525: Właśnie powiedziałam. Reginie i całemu salonowi odnowy biologicznej. 

Zakręcona: O rany. jak juŜ eksplodujesz, to eksplodujesz. 

Strzelec5525: Zaczynam w to wierzyć. 

Zakręcona: I co teraz? 

Strzelec5525: Trening nogi. Potem pewnie znów dostanę szlaban. 

Zakręcona: Przesyłam ci pozytywane wibracje. 

Strzelec5525: Dzięki.: - (Buziaki! 

Zakręcona: Buziaki, moja biedna, mała, zagubiona dziewczynko. 

background image

ROZDZIAŁ 15 

Ona  mnie  zabije.  Ona  mnie  zamorduje...  Co  prawda  Regina  raczej  nie  wyglądała  na 

mordercę.  A  jeśliby  miała  skłonności  do  przemocy,  to  na  pewno  do  tej  pory  juŜ  by  zrobiła 

komuś  krzywdę,  mieszkając  z  ośmioma  facetami.  Mimo  wszystko  Megan  ciągle  słyszała  w 

głowie  ten  refren,  a  przed oczami miała wyraz twarzy Reginy, stojącej w gabinecie masaŜu. 

Kobieta  patrzyła  na  Megan  z  dezaprobatą,  zaskoczeniem  i  niepokojem  -  jakby  właśnie 

zaczynała myśleć, Ŝe wzięli z męŜem pod swój dach typową psychopatkę. 

- Meade!  Co  ty  tu  robisz?  -  spytała  trenerka  Leonard,  kiedy  Megan  postawiła  swoją 

sportową torbę przy trybunach. - Myślałam, Ŝe masz jakieś rodzinne obowiązki. 

- Skończyłam  wcześniej  -  powiedziała  Megan,  trochę  zdyszana  po  sprincie  od 

stojaków na rowery. 

- No  cóŜ,  świetnie  -  powiedziała  trenerka  i  zagwizdała.  -  Vargas!  Meade  wchodzi za 

ciebie! 

Tina  Vargas  zeszła  z  boiska  i  skinęła  głową  wbiegającej  na  murawę  zastępczyni. 

Megan  była  zaskoczona  powitaniem  ze  strony  członka  kliki  Hailey,  ale  nie  zastanawiała  się 

nad tym. Widziała tylko piłkę. 

- Jesteś!  -  przywitała  przyjaciółkę  Aimee,  kiedy  ustawiały  się  na  linii  przed 

rozpoczęciem rozgrywki. - Wyglądasz bardzo promiennie. 

- Najwyraźniej tak działa maseczka ogórkowo - proteinowa - mruknęła Megan. 

Piłka poszybowała w powietrze. Megan wskoczyła przed Vithyę, przyjmując piłkę na 

klatkę piersiową i zabierając ją przeciwnej druŜynie. Poprowadziła piłkę w głąb pola, robiąc 

unik  przed  Jessicą  Peraitą,  która  potknęła  się,  usiłując  zmienić  kierunek.  Potem  dwie 

obrończynie  zaatakowały  ją,  a  ona  podała  piłkę  Rii.  Megan  ominęła  linię  obrony  i  pognała 

dalej. Miała przed sobą czyste pole aŜ do bramki, kiedy Ria z powrotem przekazała jej piłkę. 

Megan  spojrzała  w  lewo,  Ŝeby  zmylić  stojącą  na  bramce  Deenę,  a  potem  strzeliła  w  prawy 

róg.  Deena  przewróciła  się,  piłka  wpadła  do  bramki.  DruŜyna  Megan  podbiegła,  Ŝeby 

uściskać zdobywczynię gola. 

- Świetne zagranie! - zawołała Aimee. 

- Gdzieś ty się podziewała dzisiaj rano? Piłaś napoje energetyzujące? - spytała Ria. 

Megan  uśmiechnęła  się,  ale  nie  odpowiedziała.  Podbiegła  truchtem  z  powrotem  na 

linię  środkową  i  stanęła  naprzeciwko]  Hailey,  bardziej  niŜ  gotowa,  Ŝeby  znów  zagrać. 

Zgodnie z przewidywaniem, Hailey nie chciała spojrzeć jej w oczy. 

background image

- Dobra, moje panie! Obrona, do roboty! - zawołała trenerką Leonard. 

Pearl  nadbiegła  z  piłką  od  strony  linii  bocznej  i  rzuciła  Megan  sekretny  uśmiech. 

Megan  odchrząknęła  i  usiłowała  nie  zmieniać  wyrazu  twarzy.  Miło  było  znów  mieć 

przyjaciółki. 

Piłka  opadła  na  trawę.  Tym  razem  Hailey  była  pierwsza.  Podryblowała  z  nią  w  głąb 

pola. Megan biegła za przeciwniczką. Gorąca krew pulsowała jej w Ŝyłach tak szybko, jakby 

dziewczyna  wypiła  cały  zapas  kawy  z  automatu  w  drodze  na  trening.  Nie  zamierzała 

pozwolić Hailey dostać się na pole karne. Nic z tego. 

Hailey  szykowała  się  do  przejścia.  Megan  zrobiła  wślizg  dokładnie  w  chwili,  gdy 

Hailey wykonywała zamach przed kopnięciem. Korek Megan pierwszy uderzył w piłkę, która 

poleciała daleko, prosto pod nogi Lisy Bronson, jej pomocniczki. Lisa miała niemal tak samo 

zaskoczoną minę, jak Hailey, ale szybko się połapała i przejęła piłkę. Megan wstała i pędem 

pobiegła przez boisko, ciesząc się uczuciem palenia w płucach i w gardle. Było jej dobrze. Po 

raz pierwszy od spotkania z Evanem i Hailey poczuła się naprawdę cholernie dobrze. 

Lisa podała piłkę do Aimee, którą natychmiast zaatakowała Kathy Cash. 

- Środek! - krzyknęła Megan. - Środek! 

Aimee  perfekcyjnie  podała  do  Megan,  posyłając  piłkę  tuŜ  nad  głową  Kathy.  Kątem 

oka  widziała  nadciągającą  pędem  Hailey.  Megan  poprowadziła  piłkę  na  pole  karne  i 

przygotowała się na zderzenie. Hailey walnęła ją w prawy bok, usiłując odebrać piłkę. Megan 

sapnęła.  Z  trudem  zachowała  kontrolę  nad  sytuacją.  Hailey  pchała  przeciwniczce  dłoń  w 

twarz,  łokieć  wbiła  jej  w  Ŝebra.  Megan  zacisnęła  powieki,  Ŝeby  nie  stracić  oka.  Wykopała 

piłkę, biodrem odepchnęła Hailey i znów spojrzała. Piłka toczyła się kilka metrów dalej. 

Ria  i  Jessica  obie  biegły  do  piłki,  ale  Megan  nadal  była  najbliŜej.  Rzuciła  się  do 

przodu i wykopała piłkę jak najmocniej w stronę Aimee, przez całą szerokość boiska. Aimee 

zatrzymała  piłkę,  a  Megan  pognała  w  kierunku  bramki.  Deena  skupiła  uwagę  na  Aimee. 

Megan  pochwyciła  spojrzenie  bramkarki,  a  Aimee  przesłała  piłkę  do  Megan.  Deena 

zareagowała, ale za późno. Megan podskoczyła i główką wbiła piłkę w sam środek bramki. 

- Cholera!  -  wrzasnęła  Hailey  prosto  w  twarz  bramkarki.  -  Deena!  Co  ty,  do  diabła, 

robisz? Myśl trochę! 

Deena otrzepała bok z ziemi i powoli odwróciła się plecami do Hailey. 

- Nie  będziemy  wygrywać  meczów  bez  obrony, ludzie! - krzyczała Hailey. - Ona nie 

jest aŜ tak dobra! 

Megan  roześmiała  się  i  zawróciła  na swoją połowę boiska, totalnie ignorując Hailey. 

Dwa gole w czasie poniŜej dwóch minut to był dla niej rekord. Czuła się świetnie. 

background image

Odezwał się gwizdek i trenerka Leonard klasnęła w dłonie, prosząc druŜynę o uwagę. 

- Dobra, bierzemy się do roboty! - krzyknęła. - Megan, nieźle się spisałaś. Naprawdę 

pokazałaś, co potrafisz! 

- Dzięki - powiedziała Megan. 

- A teraz, druŜyna, bardzo proszę, zobaczymy, czy ktoś ją zdoła zatrzymać! - zawołała 

trenerka i znów dmuchnęła w gwizdek. - Postarajcie się wreszcie! 

Megan podbiegła truchtem na środek pola. 

- Do dzieła! - powiedziała Aimee, obejmując ją ramieniem. 

- Nie ma sprawy - odparła Megan. 

Stanęła na linii naprzeciwko Hailey, która po raz pierwszy od kilku dni spojrzała jej w 

oczy.  Megan  uśmiechnęła  się  szeroko,  widząc  pełen  determinacji  grymas  przeciwniczki. 

Szykowała się niezła zabawa. 

Megan  siedziała  w  kółku  koleŜanek  z  druŜyny  na  podłodze  głównej  sali 

gimnastycznej.  Wszędzie  na  ścianach  wisiały  złoto  -  czerwone  dyplomy  obwieszczające 

zwycięstwa we wszelkiego rodzaju zawodach na poziomie dzielnicy, hrabstwa, a nawet stanu 

w ciągu ostatnich kilku lat. Megan spojrzała na plakat z wynikami w piłce noŜnej dziewczyn 

zawieszony  tuŜ  nad  zegarem  osłoniętym  siatką.  Ostatnie  mistrzostwa  hrabstwa  wygrały  w 

1996 roku. 

Teraz to się zmieni. Megan czuła się bardzo pewna siebie i dobrze jej z tym było. 

- Dobra,  moje  panie,  wiecie,  o  co  chodzi  -  powiedziała  trenerka  Leonard,  rozdając 

paski  papieru  i  ołówki.  -  Najpierw  nominujecie  kandydatki,  potem  anonimowo  głosujecie. 

Poprosiłam Pearl, Ŝeby przeliczyła głosy, kiedy skończycie. W razie pytań, jestem u siebie w 

gabinecie. 

- Nie  chce  pani  zostać,  Ŝeby  poobserwować  demokratyczną  awanturę?  -  zaŜartowała 

Ria, wywołując gremialny chichot. 

- Na  pewno  sobie  poradzicie,  dziewczyny  -  odparła  trenerka.  -  Mam  do  obejrzenia 

kilka  taśm  z  meczów  z  zeszłego  roku.  Niech  nowa  kapitan  zajrzy  do  mnie  przed  wyjściem. 

Powodzenia. 

Trenerka poszła do gabinetu nauczycieli WF po przeciwnej stronie sali gimnastycznej. 

Kiedy drzwi się za nią zamknęły, Megan rozejrzała się po okręgu. Wszystkie robiły to samo. 

Badały się nawzajem wzrokiem. 

- Okay, zaczynamy od nominacji - powiedziała wreszcie Pearl. 

Jessica podniosła rękę. 

- Nominuję Hailey Farmer - powiedziała, zanim Jakkolwiek zdąŜył się odezwać. 

background image

A to mi niespodzianka. 

- Okay. Hailey, przyjmujesz nominację? - spytała Pearl. 

- Tak, przyjmuję - odparła z powagą Hailey. 

- Ale to sobie przećwiczyła - szepnęła Ria do ucha Megan. 

- Ktoś jeszcze? - ciągnęła Pearl. 

Ria  usiadła  prosto  i  wyciągnęła  rękę  w  górę.  Zawodniczki  spojrzały  na  koleŜankę ze 

zdziwieniem. 

- Ria? - spytała Pearl. 

- Nominuję Megan Meade. Serce Megan podskoczyło w piersi. 

- Co? - wypaliła Hailey. - Czyś ty się czegoś naćpała? 

Wszystkie  zaczęły  mówić  jedna  przez  drugą.  Megan  podciągnęła  kolana  pod  brodę, 

obejmując  łydki  ramionami.  Kapitan.  Czemu  Ria  miałaby  ją  mianować  do  funkcji  kapitana 

druŜyny,  do  której  dopiero  co  dołączyła?  Czy  mogła  to  zrobić?  Czy  Megan  w  ogóle  tego 

chciała? 

Megan powoli się uśmiechnęła. 

- Hej, hej, hej! - zawołała Ria, wyrzucając ręce w górę. - Po prostu zagłosujmy, dobra? 

Będzie, co ma być. 

Hailey  piorunowała  ją  wzrokiem  z  drugiej  strony  kółka.  Powietrze  było  tak 

nieruchome, Ŝe Megan niemal słyszała bicie własnego serca. 

- No cóŜ, mamy jeszcze jakieś nominacje? - spytała Pearl ostroŜnie. 

Nadal było cicho. 

- Okay, to głosujmy - zadecydowała Pearl. 

Hailey naskrobała coś na skrawku papieru, wstała i podała go Pearl. Wróciła spokojnie 

na  swoje  miejsce  w  okręgu, usiadła po turecku i podparła się na łokciach. Jedna po drugiej, 

wszystkie dziewczyny oddawały głosy. Megan wpatrywała się we własne nazwisko na swoim 

kawałku papieru. 

Kiedy  Pearl zebrała juŜ kartki, odeszła od grupy, Ŝeby zrobić podsumowanie. Megan 

nie mogła obserwować procedury, bo Pearl stała za jej plecami. 

Wreszcie dziewczyna weszła z powrotem w środek kółka. 

- Hm... mamy remis - oznajmiła. 

- Chyba Ŝartujesz! - oburzyła się Hailey. 

- Nie... Siedem głosów na siedem - odparła Pearl, spoglądając na rozliczenie. 

- Kto  na  nią  głosował?  -  Hailey  podciągnęła  nogi  i  pochyliła  się  naprzód.  -  Pytam 

powaŜnie. Kto na nią głosował? 

background image

- Hm... Ja mam imię - wtrąciła Megan zaskoczona. 

- Nie  zwracam  się  do  ciebie  -  rzuciła  gniewnie  Hailey,  rzucając  Megan  ostre 

spojrzenie. - Chcę wiedzieć, kto na nią zagłosował po tym, co zrobiła. Wszystkie wiecie, co 

zrobiła. Dziewczyny, jestem z wami w tej druŜynie od trzech lat, a siedem z was zagłosowało 

na nią? 

- Ja tak! - oświadczyła radośnie Ria. 

- „wiemy,  Ŝe  ty  tak  -  warknęła  Hailey.  -  A  co  z  resztą?  Za  bardzo  się  boicie,  Ŝeby 

przyznać, Ŝe głosowałyście na dwulicową dziwkę? 

Megan nie mogła juŜ na to dłuŜej pozwalać. Czy ta dziewczyna zupełnie zwariowała? 

- Dobra! Dość tego! - Aimee zerwała się na równe nogi. 

- Co ty wyprawiasz? - wrzasnęła Hailey. 

- Daj  spokój  -  powiedziała  Aimee,  której  ręce  aŜ  się  trzęsły.  -  Nie  mogę  spokojnie 

siedzieć,  kiedy  ty  tak  bezczelnie  łŜesz.  Megan  nic  nie zrobiła, jasne? Nie kręciła z Evanem. 

Nawet  ci  nie  powiedziała,  Ŝe  kręciła  z  Evanem.  NiezaleŜnie  jaką  wersję  tej  historii 

słyszałyście, to wszystko nieprawda. 

Hailey na chwilę straciła pewność siebie. Nieśmiało rozejrzała się wokół, ale wreszcie 

odzyskała panowanie nad sobą. 

- Aimee, siadaj. 

- Nie,  nie  usiądę.  -  Aimee  uparcie  stała  z  zaciśniętymi  powiekami.  Postawienie  się 

starszej  siostrze  wymagało  od  niej  wielkiego  wysiłku.  -  Słyszałam,  jak  mówiłaś  Jessice,  co 

zrobiłaś.  -  Aimee  rozejrzała  się  po  reszcie  dziewczyn  z  druŜyny.  - Hailey to sobie wszystko 

wymyśliła.  Była  pijana  i  zazdrosna,  więc  nakłamała  Dougowi,  Ŝe  Megan  i  Evan  zaczęli  ze 

sobą kręcić. A potem, kiedy juŜ skończyła puszczać się z Dougiem i zdała sobie sprawę, jak 

się  zaplątała,  powiedziała  Evanowi  o  rzekomej  rozmowie  z  Megan.  Ale  to  kłamstwa.  Była 

zazdrosna o Megan, więc obwiniła ją o wszystko, a tak naprawdę Megan nic nie zrobiła. 

Dziewczyny  spoglądały  na  Hailey  i  Aimee  zaszokowane.  Megan  ledwie  łapała 

oddech. 

- Ona  plecie  bzdury!  -  Hailey  wyprostowała  ramiona  i  zaśmiała  się  histerycznie.  - 

Najwyraźniej ma jakieś załamanie nerwowe. 

- BoŜe,  stara,  daj  juŜ  sobie  wreszcie  spokój  -  zwróciła  się  Aimee  do  siostry.  - 

Przysięgam, czasem mi trudno uwierzyć, Ŝe urodziła nas ta sama matka. 

Kilka dziewczyn się roześmiało. 

- Ona  to  wszystko  wymyśliła!  -  zawołała  Hailey.  -  Wy  jej  chyba  nie  wierzycie, 

prawda? Jessica, powiedz coś. 

background image

Jessica pobladła i rozejrzała się po koleŜankach. - Ja... uhm... 

Kilka innych dziewczyn wymieniło spojrzenia. 

- Moim zdaniem nikt by nie mógł wymyślić takiej historii, Hailey - powiedziała Ria. - 

Poza tobą - dodała pod nosem. 

- Przepraszam, Ŝe nic ci wcześniej nie powiedziałam - zwróciła się Aimee do Megan. - 

Nie wiedziałam, jak się zachować.| 

- Nie ma sprawy - wymamrotała Megan z nieznacznym uśmiechem. 

Cokolwiek  złego  narobiła  Hailey,  nadal  była  siostrą  Aimee.  Megan  sama  stanęła  w 

obronie Douga, chociaŜ wiedziała, Ŝe nabroił. Mogła sobie tylko wyobraŜać, jak trudno było 

Aimee w ogóle ujawnić prawdę. 

- Moim zdaniem powinnyśmy powtórzyć głosowanie - stwierdziła Deena, przerywając 

znaczące milczenie. 

- Co? - Hailey odwróciła się do niej gwałtownie. - Deena! 

Ale  Deena  tylko  popatrzyła  na  nią  w  milczeniu.  Hailey  sapnęła  z  oburzenia  i 

rozejrzała  się  po  okręgu.  Wszystkie  dziewczyny  odwracały  od  niej  wzrok.  Megan 

obserwowała  rywalkę.  Hailey  została  sama.  W  oczach  miała  panikę.  Przed  chwilą  cały  jej 

świat  wywrócił  się  do  góry  nogami.  Nie  tak  dawno  temu  Megan  sama  doświadczyła 

podobnego uczucia. 

- Słuchajcie,  moim  zdaniem  ta  sprawa  nie  powinna  mieć  nic  wspólnego  z 

głosowaniem - powiedziała Megan. 

- Hę? - odezwała się Ria. 

- Wybieramy kapitana druŜyny - mówiła dalej Megan. - Nie tego, kto z kim kręcił, ani 

kto na ten temat kłamał. Wszystkie patrzyły na nią przez krótką chwilę. 

- Okay, głosujemy jeszcze raz - obwieściła Ria. 

- I tak byśmy musiały - odezwała się Pearl rzeczowo. - Wyszedł remis. 

- Taa,  bo połowa z was wyraźnie zwariowała, dziewczyny - rzuciła Hailey. Ale ostre 

słowa kłóciły się z wyrazem jej twarzy. Była blada i przestraszona. 

Pearl  obeszła  kółko  dziewczyn  i  rozdała  nowe  paski  papieru.  Powoli  wszystkie 

zawodniczki zapisały swoje głosy. Serce podskakiwało Megan jak szalone. Nie wiedziała, czy 

moŜe mieć nadzieję. 

Hailey znów oddała głos jako pierwsza, ale tym razem nie usiadła, kiedy Pearl zliczała 

głosy.  Podsumowanie  zajęło  o  połowę  mniej  czasu  niŜ  poprzednio.  Megan  wstrzymała 

oddech. 

- Ostateczne  wyniki:  trzy  głosy  na  Hailey,  jedenaście  na  Megan  -  oznajmiła  Pearl.  - 

background image

Naszym nowym kapitanem jest Megan Meade. 

Megan wyhamowała tuŜ przed szopą. Pchnęła drzwi małej pracowni Finna, szczerząc 

zęby w szerokim uśmiechu. 

- Hej! Co się dzieje? - spytał Finn z uśmiechem. 

- Zostałam  kapitanem!  Jestem  kapitanem!  -  zawołała  Megan  bez  tchu.  Nadal  nie 

całkiem to do niej docierało. 

- Co? śartujesz chyba! - powiedział Finn. Twarz mu pojaśniała. - Wspaniale! 

- O mój BoŜe, to było niesamowite! - Megan pociągnęła Finna za rękaw, Ŝeby usiadł z 

nią na ławce. - Najpierw głosowałyśmy i wyszedł remis. Potem Hailey dostała szału. Zaczęła 

mówić,  Ŝe  jestem  straszną  oszustką.  Wtedy  wstała  Aimee  i  powiedziała  wszystkim,  Ŝe  to 

Hailey kłamie. 

- O rany. PowaŜnie? - spytał Finn. 

- Taa!  Zrobiła  się  naprawdę  duŜa  afera  -  ciągnęła  Megan.  -  Ale  potem 

zagłosowałyśmy jeszcze raz i wygrałam! Ciągle w to nie mogę uwierzyć. 

- Gratulacje. 

- Dzięki. Nie mogłam się doczekać, aŜ ci powiem. - Megan uśmiechnęła się do niego 

szeroko. - Szkoda, Ŝe nie widziałeś jej miny. Zupełnie jakby... 

Megan  przerwała  -  bo  wyraz  twarzy  Finna  nagle  się  zmienił.  Chłopak  juŜ  się  nie 

uśmiechał. Wyglądał, jakby wstrzymał oddech. 

i Co? - Megan wymamrotała z zamierającym sercem. 

Finn  uwaŜnie  przyglądał  się  jej  rysom  od  podbródka,  przez  kości  policzkowe,  aŜ  po 

płomienne  włosy.  Niespodziewanie  sięgnął  ręką  i  szybko  przeczesał  Megan  włosy, 

odgarniając je z twarzy. 

- To - powiedział. 

Potem  pochylił  się  i  pocałował  Megan.  Na  ułamek  sekundy  zamarła.  Nie  miała 

pojęcia, co ze sobą zrobić. Gdzie połoŜyć ręce, czy poruszać ustami, czy nawet oddychać. 

Oddaj mu pocałunek, na litość boską! 

Z  zawstydzenia,  zaskoczenia  i  radości  zachichotała  cicho.  Szybko  jednak  stłumiła 

śmiech  i  zrobiła  tak,  jak  sama  przykazała.  Oddała  pocałunek  i  niezręcznie  złapała  Finna  za 

rękaw. Chłopak ujął dłonią tył jej głowy, a drugą ręką delikatnie dotknął kolana. Megan skóra 

aŜ zapłonęła. Finn ją całował. Finn ją całował! 

Odsunął się, zupełnie niespodziewanie, i zajrzał jej w oczy. 

- Nie gniewasz się? - spytał. 

Milcząca,  oszołomiona  Megan  bez  tchu  pokręciła  głową.  Chciała  tylko  nadal  czuć 

background image

jego wargi na swoich. Uśmiechnął się i znów ją pocałował, a tym razem Megan przysunęła do 

niego  bliŜej.  Nie  mogła  wprost  uwierzyć,  Ŝe  to  takie  cudowne.  Czuła  się  jednocześnie 

szczęśliwa, podniecona, oŜywiona i bezpieczna. 

I wtedy ją olśniło: to Finn jest tym jedynym. 

Tym,  z  którym  chce  się  dzielić  wielkimi  nowinami,  z  którym  umie  rozmawiać,  o 

którym  zawsze  myśli,  kiedy  dzieje  się  coś  dziwnego  albo  ciekawego.  Finn  był  bystry, 

zabawny, miły i troskliwy. 

Dlaczego ja traciłam czas na myślenie o Evanie? Finn lekko obrysował palcem kontur 

jej policzka. Jak mogłam to robić, kiedy cały czas tuŜ obok miałam Finna? 

Chciała tylko być przy nim jak najbliŜej. Nagle nie mogła uwierzyć, Ŝe tyle czasu szła 

przez Ŝycie i nigdy jeszcze czegoś takiego nie poczuła. 

Drzwi  za  plecami  Megan  skrzypnęły  ostrzegawczo,  a  Finn  odskoczył  od  niej  tak 

szybko,  Ŝe  omal  nie  spadła  z  ławki,  Ale  nie  dość  szybko.  Regina stanęła w progu z rękoma 

mocno zaplecionymi na piersiach. 

Megan  z  trudem  zaczerpnęła  powietrza  i  spojrzała  na  Finna,  który  nisko  zwiesił 

głowę.  Taa,  Finn  McGowan  był  fantastycznym  facetem.  Ale  teraz  był  równieŜ  martwym 

facetem. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com  

Do: Zakręcona@rockin.com  

Temat:  O  MÓJ  BOśE,  O  MÓJ  BOśE,  O  MÓJ  BOśE  POCAŁOWAŁAM  FINNA! 

POCAŁOWAŁAM FINNA! O MÓJ BOśE, POCAŁOWAŁAM FINNA. GDZIE JESTEŚ!!!??? 

background image

ROZDZIAŁ 16 

Megan  siedziała  wyprostowana  na  krześle  w  kuchni,  falując  między  ekstazą  a 

przeraŜeniem. Regina i John w pokoju obok rozmawiali cicho, starając się zdecydować, co z 

nią  zrobić.  Megan  wiedziała,  Ŝe  powinna  wymyślić  jakiś  powód,  Ŝeby  jej  nie  wyrzucili  z 

domu, ale nie mogła zapomnieć o Finnie. A za kaŜdym razem, kiedy o nim myślała, drŜała ze 

szczęścia. 

Nadal czuła muśnięcie palców Finna na swoim policzku. Jego dłoń przeczesującą jej 

włosy. Usta ciągle ją łaskotały od pocałunków. Patrzył na nią tak, Ŝe poczuła się... piękna. 

Regina  i  John  weszli  do  kuchni,  a  Megan  wyprostowała  się  jeszcze  bardziej. 

Zastanawiała się, czy oni widzą, jak jej drŜą wargi. Regina była wykończona, a twarz Johna 

ściągnęła się w wyrazie troski. 

- Szczerze  mówiąc,  Megan,  nie  wiemy,  co  zrobić  -  powiedział  wreszcie  John, 

pocierając kark, - Znałaś reguły i mieliśmy nadzieję, Ŝe ten szlaban z zeszłego tygodnia jakoś 

na ciebie wpłynie, ale najwyraźniej tak się nie stało. No i co dalej? 

Megan przyglądała mu się niepewnie. 

Za  rodzicami  do  kuchni  wszedł  Finn.  Megan  natychmiast  cała  się  rozjaśniła. 

McGowanowie obejrzeli się za siebie. 

- Hej. Wiem, Ŝe mi kazaliście zaczekać w pokoju, ale muszę coś powiedzieć - odezwał 

się Finn, wycierając dłonie w nogawki dŜinsów. 

- Okay. - Regina miała nadzieję, Ŝe syn poda jakieś wyjaśnienie, które wymaŜe to, co 

przedtem zobaczyła. 

Chłopak odchrząknął. 

- To nie wina Megan. Nie powinniście jej karać, bo to przeze mnie. Ja ją pocałowałem, 

więc cokolwiek zamierzacie zrobić... zróbcie to ze mną. 

- Wszystko fajnie, mały, ale do tanga trzeba dwojga - skomentował John. 

- Taa,  ja  wiem,  technicznie  rzecz  biorąc  -  mruknął  Finn.  -  Ale  naprawdę,  Megan 

przecieŜ nawet mi nie oddała pocałunku... prawda? 

Finn  mówił,  oblewając  się  rumieńcem  od  strony  szyi.  Spojrzał  na  Megan.  Z 

uniesionymi  brwiami  czekał,  Ŝe  ona  poprze  jego  historyjkę.  Megan  nie  mogła  uwierzyć 

własnym  uszom.  Czy  ona  rzeczywiście  tak  fatalnie  całowała,  Ŝe  Finn  nawet  się  nie 

zorientował?  Czy  tylko  był  najprzyzwoitszym  facetem  pod  słońcem  i  starał  się  ocalić  jej 

skórę? 

background image

- Prawda  -  wybąknęła  w  końcu.  -  To  się  stało  jakoś  tak  nagle.  ..  -  Nie  wiedziała,  co 

jeszcze powiedzieć, więc urwała w pół zdania. 

Regina  i  John  popatrzyli  po  sobie,  porozumiewając  się  bez  słów.  Wreszcie  John 

westchnął. Megan zauwaŜyła, Ŝe McGowanom wyraźnie ulŜyło. 

- A  zatem  dobrze.  Finn,  złamałeś  zasady,  więc  masz  szlaban.  Znowu  -  podkreślił 

ojciec. - Chodzisz do szkoły i odrabiasz lekcje, i nic więcej. Przez dwa tygodnie. 

- A pracownia? - jęknął Finn. 

- Zero malowania - powiedział ojciec. - Jasne? 

Przez  chwilę  Finn  stał  z  taką  miną,  jakby  chciał  się  spierać,  ale  potem  spojrzała  na 

Megan i zwiesił głowę. 

- Taa, rozumiem. 

- Dobra. Wracaj do swojego pokoju - polecił John. 

Finn poszedł na górę. Megan chciała za nim pobiec i mu podziękować, ale uznała, Ŝe 

nie wyglądałoby to dobrze. 

- John, chciałabym pomówić z Megan sam na sam, jeśli nie masz nic przeciwko temu - 

odezwała się w końcu Regina. 

Megan  zesztywniała.  Nie  widziała  Reginy  od  momentu  ucieczki  z  gabinetu  odnowy. 

Przy całym tym zamieszaniu z całowaniem na śmierć zapomniała o porannym incydencie. 

- Jasne  -  mruknął  John.  Zawahał  się  na  moment,  chcąc  spojrzeć  Megan  w  oczy,  co 

okazało się niełatwe. - Powiem tylko, Ŝe przykro mi z powodu zachowania moich chłopców. 

Jeśli przez któregokolwiek poczujesz się niezręcznie... 

- O  mój  BoŜe,  naprawdę  nie  ma  sprawy  -  jęknęła  Megan.  Jeszcze  tego  brakowało, 

Ŝeby John i Regina uznali, Ŝe Finn ją wykorzystał. 

- Jesteś  pewna?  -  spytał  John.  -  Bo  jeśli  trzeba,  to  ja  nie  będę  miał  problemów  z 

rozwaleniem kilku łbów. 

- John... - Regina ze śmiechem połoŜyła męŜowi dłoń na plecach. - Idź obejrzeć mecz. 

- Tak. Dobrze. - John uśmiechnął się nieśmiało i zniknął. 

- Nie  zwracaj  na  niego  uwagi.  To  przez  testosteron  -  wyjaśniła]  Regina.  -  Ale  chyba 

przechodzisz właśnie szybkie szkolenie. 

- Taa, chyba tak - przyznała Megan. - W kaŜdym razie naprawdę mi przykro, Ŝe dziś 

rano uciekłam. - Wreszcie się zgarbiła i pochyliła na krześle. - Nie powinnam cię zostawiać. 

Zachowałam się niegrzecznie. Bardzo cię przepraszam. 

- Daj spokój, Megan - Regina opadła na krzesło po drugiej stronie stołu. - Nawet cię 

nie spytałam, czy lubisz spa, zanim zrobiłam rezerwację. Więc to ja przepraszam. 

background image

- Chciałaś  być  po  prostu  miła.  -  Megan  dławiło  poczucie  winy.  Wiedziała,  Ŝe  jej 

rodzice  byliby  mocno  rozczarowani,  gdyby  się  dowiedzieli,  jak  dziś  rano  potraktowała 

Reginę.  -  Ale  ja  nic  przepadam  za  strojeniem  się  i  relaksowaniem  w  gabinetach  odnowy  - 

próbowała się wytłumaczyć. 

- CóŜ,  przykro  mi,  Ŝe  nie  zwróciłam  na  to  uwagi  -  powiedziała  Regina.  Oczy  jej 

złagodniały. - Chyba zbytnio się cieszyłam, Ŝe będę tu miała przy sobie jakąś dziewczynę... 

- A zamiast tego trafił ci się kolejny chłopak - szepnęła Megan, wpatrując się w stół. 

- Nie!  To  nieprawda  -  zaprzeczyła  Regina.  Wzięła  Megan  za  rękę,  zmuszając 

dziewczynę,  Ŝeby  spojrzała  jej  w  oczy.  Zacisnęła  palce  na  dłoni  Megan.  -  Mam  tu 

dziewczynę, która wie, kim jest, i naprawdę dobrze sobie z tym radzi. 

Megan uśmiechnęła się powoli. Nie mogła wydobyć ani słowa. 

- No cóŜ... - Regina wreszcie puściła dłoń Megan i wstała. - W tym domu, kiedy ktoś 

zostanie kapitanem druŜyny piłki noŜnej, moŜe wybrać sobie deser. 

- Skąd wiedziałaś? - spytała Megan. 

- Wpadłam na Pearl Porcaro i jej mamę w supermarkecie zaraz po waszym treningu - 

wyjaśniła Regina z uśmiechem. - No, to na co masz ochotę? 

Megan pomyślała o własnej matce. Nie była świetną kucharką, ale kilka rzeczy umiała 

robić niezwykle smacznie, a jedną z nich Megan lubiła bardziej niŜ wszystko inne. 

- Zabiłabym dla szarlotki - powiedziała Megan. 

- Załatwione - odparła Regina. 

- Chyba zadzwonię do rodziców, jeśli moŜna. - Megan wreszcie ruszyła się zza stołu. 

- Zmykaj - powiedziała Regina. - Jestem pewna, Ŝe chętnie usłyszą dobre nowiny. 

Megan  z  nowym  zapasem  energii  pobiegła  na  górę.  Po  tym  wyborze  na  kapitana, 

pocałunku  Finna,  braku  szlabanu  i  wyznaniu  Reginy,  naprawdę  chciała  podzielić  się  z  kimś 

swoją  radością.  Oczywiście,  rodzice  usłyszą  tylko  o  jednej  z  tych  czterech  rzeczy,  ale  teraz 

Megan będzie o tym mówić z dziesięć razy większym entuzjazmem. 

Kiedy tylko Megan odłoŜyła telefon po rozmowie z rodzicami, rozległo się pukanie do 

jej drzwi. 

- To ja, Finn. Mogę wejść? - spytał. 

Megan z walącym sercem usiadła na skraju łóŜka. 

- Tak. Wejdź. 

Przygładziła włosy i poŜałowała, Ŝe wcześniej nie poszła pod prysznic. Finn otworzył 

drzwi na ościeŜ i stanął w wejściu. 

- Cześć. 

background image

- Cześć. 

Był  tak  bardzo,  bardzo  piękny.  Te  czyste  niebieskie  oczy,  puszyste  blond  włosy. 

Wyczuwała  jego  zapach  -  mieszankę  aromatu  świeŜo  wypranej  bawełny  i  cierpkiej  woni 

farby.  Skórę  nadal  miała  ciepłą  w  tych  miejscach,  których  dotknęły  jego  dłonie.  Chciała 

rzucić się na Finna i znów go całować. Czy on teŜ to czuł? 

- Chciałem tylko zapytać, czy wszystko w porządku? - odezwał się. 

- Taa,  oczywiście  -  odparła  Megan.  -  Dziękuję  za...  za  to,  co  zrobiłeś  na  dole.  Nie 

musiałeś. 

- No cóŜ, i tak mam do nadrobienia kilka lektur. - Finn uśmiechnął się lekko. 

Megan  spojrzała  na  jego  nogi.  Stał  na  linii,  która  dzieliła  ciemniejszą  podłogę 

korytarza od jasnej klepki w jej pokoju. 

- MoŜe wejdziesz do środka? - spytała. Finn zerknął na korytarz. 

- Hm... Nie sądzę, Ŝeby to był najlepszy pomysł. 

- Och  -  westchnęła  Megan,  zaskoczona  siłą  własnego  rozczarowania.  Rozumiała,  Ŝe 

Finn  nie  chce  narobić  jej  jeszcze  większych  kłopotów.  Zresztą,  to,  ostatnia  rzecz,  na  którą 

sama  miała  ochotę.  A  moŜe  przedostatnia.  Bo  teraz  zaryzykowałaby  szlaban  na  resztę  roku, 

Ŝeby tylko znów być przy nim blisko. 

Finnowi  najwyraźniej  nie  doskwierało  podobne  pragnienia  W  przeciwnym  razie  nie 

oparłby się tak łatwo. 

- No cóŜ, chyba lepiej juŜ wrócę do swojej celi. 

Megan wstała. MoŜe jeśli do niego podejdzie. MoŜe wtedy on sobie przypomni, jak to 

było, i wyciągnie rękę... 

- Okay - powiedziała. 

Finn  spojrzał  jej  w  oczy.  Pocałuj  mnie.  Megan  usiłowała  telepatycznie  przesłać  mu 

wiadomość. Pocałuj mnie, pocałuj mnie, pocałuj mnie! 

- Hej, Finn! Mam nadzieję, Ŝe jesteś u siebie w pokoju, a nie gdzie indziej! - zawołał 

John z parteru. 

- Okay  -  mruknął  pod  nosem  Finn.  -  No  to  na  razie.  Drzwi  do  pokoju  Megan 

zatrzasnęły się i Finn zniknął. 

Rano  w  szkole  Megan  weszła  do  łazienki  i  -  o  zgrozo  -  natknęła  się  na  Hailey.  Z 

zapuchniętej twarzy widać było, Ŝe dziewczyna przed chwilą płakała. Teraz pochylała się nad 

umywalką  i  przeglądała  w  lustrze,  usiłując  poprawić  eyeliner.  Megan  stała  tam  o  chwilę  za 

długo, wahając się, czy uciec i uniknąć rozmowy, czy zrealizować nowo odnalezioną potrzebę 

bycia  twardą.  Ale  zanim  zdołała  na  cokolwiek  się  zdecydować,  Hailey  podniosła  wzrok, 

background image

odchrząknęła i powiedziała: 

- Cześć. 

Megan weszła dalej do środka. 

- Nic ci nie jest? - spytała odruchowo. 

- Nie  musisz  udawać,  Ŝe  cię  to  obchodzi.  -  Hailey  wrzuciła  eyeliner  z  powrotem  do 

małej kosmetyczki. Nie mówiła z ironią ani wojowniczo, była po prostu zmęczona i smutna. 

- Nie udaję... chyba. - Megan oparła się o umywalkę. 

- No  cóŜ,  teraz  juŜ  wszyscy  mnie  nienawidzą  -  powiedziała  Hailey  i  wzruszyła 

ramionami.  Potrząsnęła  głową,  szybko  pakując  do  plecaka  szczotkę  do  włosów  i  lakier.  - 

Nawet Jessica nie chciała ze mną rozmawiać dziś rano. Hipokrytka. PrzecieŜ wiedziała, co się 

działo. 

Hailey spojrzała Megan w oczy w lustrze i załoŜyła plecak na ramiona. Wzięła głęboki 

oddech i się odwróciła. 

- Słuchaj,  ja  nawet  nie  będę  próbowała  wyjaśniać  ci  tego  wszystkiego  -  powiedziała. 

Wyglądała  bardziej  krucho,  niŜ  Megan  to  w  ogóle  uwaŜała  za  moŜliwe.  -  Tylko  Ŝe  ja  go 

naprawdę kocham i nie mogłam sobie wyobrazić, co się stanie, jeśli on... jeśli on... 

- Okay.  Rozumiem  -  mruknęła  Megan,  ale  bez  przekonania,  bo  przecieŜ  nigdy  sama 

nie  była  zakochana.  Nie  przeŜyła  prawdziwej,  odwzajemnionej  miłości.  Nie  miała  jednak 

ochoty stać i patrzeć, jak Hailey się rozkleja. 

- Nie, nie rozumiesz - załkała Hailey. - Ja wcale nie jestem taką wariatką, jak ostatnio. 

Tylko Ŝe... To wszystko wydawało się wtedy logiczne, wiesz? Pasowało do siebie. A teraz... 

to po prostu bez sensu. 

- No  cóŜ,  chyba  kaŜdy  popełnia  błędy  -  powiedziała  Megan.  Odwróciła  się, 

wyszarpnęła kawałek papierowego ręcznika i podała go Hailey. 

Dziewczyna wytarła sobie kącik oka. 

- Dlaczego jesteś taka miła? - spytała. Megan zamrugała. 

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. I wtedy nagle zdarzyło się coś dziwnego - obie 

się roześmiały. 

Dla  Megan  była  to  wyzwalająca  chwila,  kiedy  tak  stała  obok  swojej  zawziętej 

przeciwniczki,  która  usiłowała  się  nie  rozpłakać.  Megan  chciała  tylko,  Ŝeby  wszystko  znów 

było  proste  i  Ŝeby  nikt  nie  cierpiał  bez  powodu.  Poza  tym  teraz  Hailey  juŜ  mogła  sobie 

zatrzymać Evana i przeŜywać z nim wiele dramatycznych chwil. Megan miała dość. 

- No  cóŜ,  przepraszam.  Za  wszystko.  -  Hailey  zwinęła  ręcznik  w  kulkę.  -  Nie  masz 

pojęcia, jak mi przykro - dodała gorzko, a Megan zrozumiała, Ŝe Hailey myśli teraz o Evanie. 

background image

Patrząc, jak dziewczyna stara się wziąć w garść, Megan zaczęła jej współczuć. Miała 

przeczucie, Ŝe następnych kilka tygodni będzie dla Hailey gorszych niŜ ostatnie dwa dla niej 

samej. 

- Okay. - Megan skinęła głową. - Dzięki. 

Hailey wypuściła powietrze z płuc i wrzuciła ręcznik do kosza na śmieci. Trafił prosto 

do środka. 

- Nie mów, Ŝe w kosza teŜ grasz - powiedziała lekkim tonem Megan. 

Hailey spojrzała na Megan i westchnęła. 

- To będzie bardzo długi rok. 

Megan  postawiła  tacę  z  jedzeniem  na  stoliku  i  spojrzała  na  dziedziniec.  Miller  jak 

dawniej  siedział  tam  ze  słuchawkami  na  uszach,  mruŜąc  oczy  w  skupieniu.  Megan  była 

zdziwiona. Zupełnie jakby wszystkie zrobione przez nich postępy zniknęły. 

- Co jest z Millerem? - spytała Ria, zdejmując torbę przez głowę i siadając przy stole. 

- Sama się nad tym zastanawiam - odparła Megan. 

- Mówił  coś,  Ŝe  nie  wolno  mu  z  tobą  siadać  -  odezwała  się Aimee, wstrząsając swój 

sok jabłkowy, i spojrzała na Megan. - O co tu chodzi? 

- Nie  wolno  mu  ze  mną  siadać?  -  spytała  Megan  zmieszana.  -  Dziwne.  Pogadam  z 

nim. 

- Powiedz mu, Ŝe za nim tęsknimy! - poprosiła Pearl, otwierając pudełko z koralikami. 

Megan  miała  właśnie  wyjść  na  dziedziniec,  kiedy  przy  drugim  końcu  stołu  pojawiła 

się Hailey z tacą. 

- Cześć - powiedziała z przesadnie pogodnym uśmiechem. 

- Hm... Cześć - odparła Megan. 

- Co jest? - Aimee zmarszczyła brwi. 

- Jessica  i  inne  zachowują  się,  jakby  miały  za  chwilę  dostać  okresu,  więc  czy  nie 

mogłabym z wami posiedzieć przez kilka dni - powiedziała Hailey. 

Wszystkie  dziewczyny  przy  stole  spojrzały  na  Megan,  a  ona  się  zawahała.  Z 

przeprosinami na gorąco w łazience mogła sobie poradzić. Jednak siedzenie z tą dziewczyną 

przez  cały  tydzień  przy  lunchu  to  chyba  zbyt  wiele.  Ale  jedno  spojrzenie  na  niemal 

desperacką  nadzieję  w  oczach  Hailey  wystarczyło,  Ŝeby  opór  Megan  skruszał.  WyobraŜała 

sobie, jak upokarzające byłoby dla Hailey samotne siedzenie w stołówce. 

- Jasne, nie ma sprawy - mruknęła w końcu Megan. 

Aimee  wypuściła  zatrzymane  w  płucach  powietrze.  Przez  kilka  chwil  panowało 

milczenie.  Megan  grzebała  widelcem  w  spaghetti.  Przy  stole  było  tak  cicho,  jakby  nikt  nie 

background image

oddychał. Ktoś musiał coś wreszcie powiedzieć, inaczej wszystkie by się podusiły. 

- No i jak, gotowe do pierwszego meczu? - odezwała się Aimee. 

- Sama wiesz - wtrąciła Ria. 

- One mają w tym roku nową bramkarkę - powiedziała Hailey. - Zielona, ale niezła. 

- Trenerka  mówiła,  Ŝe  dziewczyna  jest  leworęczna,  więc  pewnie  ma  słabą  prawą 

stronę - wtrąciła Megan. - Trzeba grać na prawo, ile się da. 

- Fajnie,  kiedy  znacie  słabe  strony  przeciwnika  -  oświadczyła  Jenna  z  oczyma 

błyszczącymi za szkłami okularów. 

- Hej,  Hailey,  chcesz  bransoletkę?  -  wypaliła  Pearl.  Wszystkie  się  obróciły,  Ŝeby  na 

nią spojrzeć. Wymuszona rozmowa to jedno. Prezenty to zupełnie inna sprawa. 

- Hm... jasne - powiedziała Hailey. 

Schyliła  się  i  rozpięła  małą  kieszonkę  przy  plecaku.  Kiedy  w  niej  grzebała,  Ria 

szturchnęła Pearl w ramię. 

- Chcesz robić dla niej biŜuterię? - szepnęła Ria. 

- Au! No i co z tego? - syknęła Pearl. 

- Ta dziewczyna nie zasługuje na prezenty - odparła Ria. 

- No cóŜ, teraz się juŜ nie wycofam - powiedziała Pearl ze smutną miną. 

Megan  obserwowała  Hailey,  która  nadal  bardzo  pilnie  czegoś  szukała  i  z  pewnością 

słyszała kaŜde wyszeptane słowo. 

- Wiecie  co,  dziewczyny?  Nie  ma  sprawy.  Nie  potrzebuję  więcej  biŜuterii  - 

oświadczyła  Hailey,  wyciągając  tubkę błyszczyku, a wraz z nią, niechcący, małą plakietkę z 

czerwonymi literami, złotym obrąbkiem i napisem KAPITAN.. 

Wszystkie  dziewczyny  skamieniały.  Megan  nie  mogłaby  oderwać  oczu,  gdyby  nawet 

próbowała. 

- Co to jest? - wykrztusiła wreszcie. 

- Och,  to  tylko...  Mama  dla  mnie  zrobiła,  zanim,  no  wiesz...  -  wymamrotała  Hailey, 

podnosząc plakietkę. - To na moją kurtkę reprezentacji. 

Aimee pokręciła się niepewnie na krześle. Megan miała ochotę zapaść się pod ziemię. 

- NiewaŜne.  Chyba  moŜesz  ją  sobie  teraz  wziąć.  -  Hailey  połoŜyła  plakietkę  przed 

Megan. 

Megan nawet nie chciała jej dotykać. Pomyślała o swojej dawnej druŜynie w Teksasie 

i o tym, jak była zrozpaczona, kiedy zdała sobie sprawę, Ŝe nigdy nie zostanie tam kapitanem. 

Mogła  sobie  tylko  wyobrazić,  jakby  się  czuła,  gdyby  musiała  przekazać  swoją  plakietkę 

komuś innemu. To by jej rozdarło serce. 

background image

- A słyszałyście, Ŝe pan McKenna spotyka się z Marcy Sherman? - spytała Ria ni stąd, 

ni zowąd. 

- Uh! Obrzydliwość! - zawołała Pearl. 

- Kto  to  Marcy  Sherman?  -  spytała  Megan,  zerkając  na  Hailey,  która  podniosła  oczy 

znad plakietki. 

- Chodziła do naszej szkoły - wyjaśniła Hailey, sięgając po butelkę z wodą. - Jest tylko 

o dwa lata starsza ode mnie. 

- Uh! Okropieństwo - prychnęła Jenna. - Pan McKenna to starzec. 

Rozmowa skupiła się na tych dwojgu, a plakietka po prostu leŜała na stole i wydawało 

się,  Ŝe  z  kaŜdą  sekundą  rośnie.  Megan  czekała,  Ŝeby  Hailey  zabrała  tę  naszywkę,  ale 

wiedziała, Ŝe jeśli role by się odwróciły, to ona nie chciałaby, Ŝeby cokolwiek przypominało 

jej  o  straconej  funkcji  kapitana.  Nie  przebaczyła  Hailey  wszystkiego,  ale  i  tak  współczuła 

dziewczynie. Dziwne. 

Czemu Ŝycie nie moŜe być mniej skomplikowane? 

 

Od: Zakręcona@rockin.com 

Do: Strzelec5525@yahoo.com 

Temat: O MÓJ BOśE, O MÓJ BOśE, O MÓJ BOśE 

Pocałowałaś  Finna?  Nie  Evana,  tylko  FINNA???  KIEDY?  DLACZEGO?  JAK  DŁUGO?  JAK 

MOśESZ PISAĆ Ml TAKIEGO MAILA I NIE WYJAŚNIĆ WSZYSTKIEGO? I zapomnieć o mnie. Gdzie 

jesteś, DO DIABŁA!??? 

- Original Message - 

Od: Strzelec5525@yahoo.com 

Do: Zakręcona@rockin.com 

Temat: O MÓJ BOśE, O MÓJ BOśE, O MÓJ BOśE 

POCAŁOWAŁAM  FINNA!  POCAŁOWAŁAM  FINNA!  O  MÓJ  BOśE,  POCAŁOWAŁAM FINNA. 

GDZIE JESTEŚ!!!??? 

background image

ROZDZIAŁ 17 

Jesteś  tego  pewna,  Meade?  -  spytała  trenerka  Leonard.  -  Tak.  Wiem,  Ŝe  to  brzmi 

głupio, ale moim zdaniem robię dobrze. 

Ktoś  krótko  zapukał  do  gabinetu,  potem  drzwi  się  otworzyły.  Megan  obróciła  się, 

kiedy Hailey wsunęła głowę do środka. 

- Dzień dobry. Vithya powiedziała, Ŝe chce mnie pani widzieć - odezwała się Hailey. 

A potem zauwaŜyła Megan i przerwała. 

- Tak, Farmer. Siadaj - powiedziała trenerka. 

Hailey  opadła  na  krzesło  obok  Megan  i  ostroŜnie  połoŜyła  kurtkę  i  dwie  torby  na 

podłodze. Nagle wydawała się mała i przestraszona, jak dzieciak, który czeka na zastrzyk. 

- Okay,  Farmer,  do  rzeczy.  Meade  właśnie  mnie  poinformowała,  Ŝe  głosowanie  w 

sprawie wyboru kapitana nie odbyło się do końca fair. - Trenerka pochyliła się i oparła swoje 

mocne ręce na biurku. 

- Co to znaczy? - spytała Hailey. 

- Jak  rozumiem,  w  pierwszym  głosowaniu  był  remis,  a  na  wynik  drugiego  wpłynęły 

jakieś plotki. - Trenerka spojrzała prosto w oczy Hailey, - Tak było? 

Megan i Hailey popatrzyły na siebie. 

- Taa - przyznała Hailey, nadal zdezorientowana. Leonard postukała ołówkiem w blat 

biurka. 

- No cóŜ, z przykrością przyznaję, Ŝe to się zdarzało juŜ przedtem. To znaczy czynniki 

niezwiązane z druŜyną wpływały na wynik głosowania - dodała trenerka, prostując się. - Ale 

po raz pierwszy słyszę, Ŝeby kapitan chciał przekazać swój tytuł innemu zawodnikowi. 

- Co? - wykrztusiła Hailey i obróciła się do Megan. - śartujesz sobie? 

- Nie ma sensu, Ŝebym była kapitanem - wyjaśniła Megan. - Ty zawsze przewodziłaś 

tej druŜynie... Gdyby mnie tutaj nie przeniesiono, na pewno wygrałabyś głosowanie. 

- Oszalałaś? Zdajesz sobie sprawę, co robisz? - spytała Hailey. 

- Jasne - odparła Megan. 

- Nie  rozumiem  -  powiedziała  Hailey.  -  Byłam  taka...  Przerwała  i  obie  spojrzały  na 

trenerkę, która najwyraźniej uwaŜnie słuchała kaŜdego ich słowa. - Jaka? - spytała Leonard. 

- NiewaŜne - rzuciła szybko Megan. - Posłuchaj, Hailey, ja nie mówię, Ŝe chcę zostać 

twoją  najlepszą  przyjaciółką,  ale  po  prostu  uwaŜam,  Ŝe  powinnaś  być  kapitanem.  Poza  tym 

jesteś w klasie maturalnej. To twoja ostatnia szansa. 

background image

Hailey  zdziwiona  osunęła  się  na  oparcie  krzesła.  Megan  zerknęła  na  trenerkę.  Pora, 

Ŝeby do sprawy wtrąciła się osoba reprezentująca władzę. 

- No  cóŜ,  zaraz  mamy  mecz.  Trzeba  podjęć  wiąŜącą  decyzję  -  powiedziała  trenerka, 

składając  jakieś  papiery.  -  Meade,  chociaŜ  zachowałaś  się  szlachetnie,  nie  moŜemy 

zignorować  woli  druŜyny,  więc  zaproponuję  kompromis.  Od  tej  pory  obie  jesteście 

kapitanami. Myślicie, Ŝe dacie sobie z tym radę? 

Megan spojrzała na Hailey. Wspólne prowadzenie druŜyny z tą dziewczyną przez cały 

sezon? Nie była do końca przekonana, Ŝe to się im uda bez walki. 

- Brzmi nieźle - powiedziała Hailey ostroŜnie. 

- Za pierwszym razem był remis - zgodziła się Megan. 

- Dobrze,  no  to  załatwione  -  oznajmiła  trenerka.  -  A  teraz  przebierajcie  się.  Dziś 

musimy skopać tyłek Czarnym Niedźwiedziom. 

Megan zebrała swoje rzeczy i pierwsza opuściła gabinet. Kiedy szły do szatni, Hailey 

dogoniła Megan i ruszyła dalej obok niej. 

- Lepiej przygotuj się do tego meczu, nowicjuszko - ostrzegła Hailey, otwierając przed 

Megan  drzwi  do  szatni.  Na  zewnątrz  wydostały  się  podekscytowane  głosy.  Hailey 

uśmiechnęła się lekko. 

- Patrz  na  mnie  i  się  ucz  -  odpaliła  Megan  z  zarozumiałym  uśmiechem.  -  Patrz  i  się 

ucz. 

Megan  wbiegła  pędem  do  domu.  Nowiny  aŜ  ją  rozpierały.  Nie  tylko  zdobyła 

ostatniego  gola,  ale  jeszcze  cały  mecz  został  rozegrany  bez  zarzutu.  Totalnie  górowały  nad 

Niedźwiedziami i wszystkie mówiły o tym, Ŝe to naprawdę moŜe być ich rok. Hailey i Megan 

poprowadzą  druŜynę  do  rozgrywek  stanowych.  No,  moŜe  przesada,  ale  to  teŜ  dodawało 

Megan skrzydeł. 

Z  sutereny  rozległ  się  głośny,  gremialny  jęk.  Megan  zbiegła  po  schodach  bez  tchu. 

Caleb i Ian trzymali konsole, Caleb siedział na kolanach Evana. Doug rozpierał się na kanapie 

pod przeciwległą ścianą, a na drugim krańcu skulił się Miller, pogrąŜony w lekturze „Sporting 

News”. Megan Ŝałowała, Ŝe nie ma tu Finna, ale to ją zbiło z tropu tylko na moment. 

- Słuchajcie,  chłopaki,  nie  uwierzycie!  Właśnie  pobiłyśmy  Hacketstown  cztery  do 

zera!  -  zawołała.  -  Szkoda,  Ŝe  tego  nie  widzieliście!  Poszłyśmy  jak  burza!  Musicie  kiedyś 

przyjść na mój mecz. Przysięgam, zobaczycie, jak tworzy się historia. 

Nikt nie powiedział ani słowa. Nikt nawet na nią nie spojrzał. 

- Halo? Ktoś mnie słyszy? - Megan pomachała ręką. 

Miller pochylił głowę niŜej nad gazetą. Evan zacisnął szczękę i nie odrywał wzroku od 

background image

telewizora. Caleb zaczął się wiercić, spoglądając to na jednego, to na drugiego brata. 

Megan  zrobiło  się  niedobrze.  Oni  ją  ostentacyjnie  ignorowali.  I  na  dodatek  jakoś 

wplątali  w  to  Millera.  Dlatego  nie  było  mu  wolno  siedzieć  z  nią  dzisiaj  przy  lunchu. 

Najwyraźniej odbyła się kolejna narada i wznowiono akcję wymraŜania. 

Megan pokręciła głową i opuściła wzrok. 

- Jesteście niesamowici, chłopaki. - Westchnęła głośno. - Co tym razem zrobiłam? 

- Przez ciebie Finn dostał szlaban - odezwał się wreszcie Ian. 

- Taa, a miał mnie nauczyć, jak przejść przez drugi poziom w Halo 2 - poskarŜył się 

Caleb. 

Megan parsknęła śmiechem. 

- Chyba sobie Ŝartujecie. 

Ale  nikt  się  nie  roześmiał.  Megan  poczuła  Ŝar  i  gorycz.  Jej  oŜywienie  zniknęło 

zmiecione falą furii. 

- Zamierzacie obwiniać mnie o wszystko, co się wydarzy w tym domu? - spytała. 

- Finn nie zwróciłby uwagi na twoje cycki, gdybyś mu nie podetknęła ich pod nos, ot 

co - warknął Doug. 

- O mój BoŜe! Więc waszym zdaniem tak było? - spytała Megan. - Uwiodłam Finna? 

No  cóŜ,  to  mam  dla  ciebie  małą  nowinę,  dupku,  to  on  pocałował  mnie,  jasne?  BoŜe!  Czy 

Ŝaden z was nie jest w stanie przyjąć odpowiedzialności za własne postępowanie? Od samego 

początku,  kiedy  przekroczyłam  próg  tego  domu,  staram  się  z  wami  zaprzyjaźnić,  ale  wy 

jesteście  tak  cholernie  nieprzystępni,  Ŝe  robicie  wszystko,  Ŝebym  poczuła  się  źle. Mam tego 

powyŜej uszu! 

- Oho, uwaga. Mała dziewczynka pokaŜe nam zaraz atak histerii. - Doug wyrzucił ręce 

w górę. 

Caleb i Ian roześmieli się, a Megan popatrzyła na Douga przez zmruŜone powieki, aŜ 

w końcu musiał odwrócić wzrok. 

- A wy dwaj się ze mnie nie śmiejcie. - Megan podeszła do Iana i Caleba. - Wiecie, ile 

razy  mogłabym  na  was  naskarŜyć?  Wchodziliście  do  mojego  pokoju,  niszczyliście  mi 

ubrania,  kradliście  kosmetyki,  poprzecinaliście  opony  roweru.  Ale  ja  nie  powiedziałam  ani 

słowa. Chroniłam wasze głupie tyłki. 

Chłopcy wbili oczy w dywan, a Megan ruszyła dalej. 

- Miller. Nawet byś nie mógł pogadać z Aimee, gdyby nie ja. 

- Gadasz teraz z dziewczynami, ogórasie? - spytał Doug. 

- A ty, durna pało! - Megan obróciła się gwałtownie do Douga. - Sam wiesz, Ŝe masz u 

background image

mnie wielki dług. 

- A co to niby ma znaczyć? - odezwał się po raz pierwszy Evan. 

- Z  tobą  nawet  nie  będę  zaczynała  rozmawiać.  -  Megan  zabłysły  oczy.  -  To  nie  ja 

przespałam się z twoją dziewczyną, jasne? Więc przestań się na mnie za to wyŜywać! 

Evan patrzył na nią przez długą chwilę, aŜ wreszcie poddał się i znów wbił wzrok w 

ekran. 

- BoŜe,  ale  jesteście  durni.  -  Megan  pokręciła  głową.  -  Nie  interesuje  was  nic  poza 

wami  samymi.  Wcale  nie  wściekacie  się  za  to,  Ŝe  Finn  ma  szlaban.  Po  prostu  szukacie 

kolejnej  wymówki,  bo  chcecie  się  poczuć  cholernie  męscy,  bojkotując  mnie.  No  cóŜ, 

pozwólcie, Ŝe wam coś powiem, chłopcy. W moich oczach nie wyglądacie jak męŜczyźni, ale 

jak banda rozkapryszonych dzieciaków. 

Dougowi  zabłysły  oczy,  a  kiedy  zobaczył,  Ŝe  Megan  widzi,  Ŝe  ubodły  go  jej  słowa, 

zmusił się do śmiechu. 

- Och, znakomity argument, Doug. Bardzo dotkliwy. - Megan połoŜyła dłoń na piersi. 

- Trafiłeś mnie prosto w serce. 

Zostawiając  za  sobą  milczącą  grupę,  Megan  szybko  weszła  na  pierwsze  piętro  i 

ruszyła do swojego pokoju, a potem zatrzasnęła za sobą drzwi. 

W głowie mi się nie mieści, Ŝe to zrobiłam. 

Na  drŜących  nogach  podeszła  do  łóŜka  i  rzuciła  się na materac. W myślach widziała 

gniewny  profil  Evana,  złośliwy  grymas  Douga,  Millera  próbującego  za  wszelką  cenę  na  nią 

nie  patrzeć,  Iana  gapiącego  się  ostentacyjnie  w  telewizor,  Caleba  ze  skrzywioną  miną.  Ulgę 

przyćmił  teraz  wszechogarniający  smutek.  Pokazali,  co  naprawdę  czują.  I  niewaŜne,  jak 

bardzo się starała, wszyscy jej nienawidzili. Naprawdę, z całego serca. 

- Trudno - powiedziała na głos. - To banda debili. I co ją obchodzą tacy idioci? Nic. 

Megan  wtuliła  twarz  w  poduszkę  i  przez  następne  pół  godziny  ze  wszystkich  sił 

próbowała się nie rozpłakać. 

Megan zatrzasnęła ksiąŜkę do chemii i spojrzała na zegarek. W ciągu ostatniej godziny 

nie nauczyła się niczego. Pomiędzy rozmyślaniem o tym, Ŝe Finn jest tuŜ obok, w sąsiednim 

pokoju, a ciągłym odtwarzaniem w myślach od nowa awantury z dzisiejszego popołudnia, w 

głowie niewiele miejsca zostawało na okresowy układ pierwiastków. 

Obiad minął w pełnym napięcia milczeniu. Megan tylko skubała kurczaka i warzywa 

na  swoim  talerzu  i  małymi  łykami  popijała  wodę.  Jedzenie  w  towarzystwie  pół  tuzina  wro-

gów okazało się niemoŜliwe. Teraz, oczywiście, Megan umierała z głodu. 

Złapała  plecak  i  przeszukała  go,  aŜ  wreszcie  znalazła  snickersa,  którego  kupiła  po 

background image

lunchu.  Pochłonęła  batona  czterema  kęsami,  ale  Ŝołądek  nadal  bolał  -  czas  wreszcie 

porozmawiać z Finnem. 

Na  pewno  słyszał,  co  się  stało  dzisiaj  po  południu.  Jego  bracia  plotkują  bardziej 

zawzięcie niŜ cała Ŝeńska część Liceum Baker. W sumie Megan trochę się dziwiła, Ŝe jeszcze 

do niej nie przyszedł, ale skoro tak, sama do niego pójdzie. 

Wyszła na korytarz i zapukała cicho do drzwi Finna. 

- Proszę! 

Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. 

- Cześć. 

Finn podniósł głowę znad biurka, chyba zaskoczony. 

- Cześć. - Oparł dłonie na udach i spojrzał nad ramieniem Megan w stronę korytarza; 

byli sami. 

- O co chodzi? - spytała. 

- Naprawdę  nie  powinnaś  tu  być  -  powiedział  Finn.  Megan  poczuła,  Ŝe  na  sercu 

zaciąŜył  jej  wielki  kamień.  -  Wiem,  twoi  rodzice  są  wściekli,  ale  chyba  nie  oczekują,  Ŝe 

przestaniemy ze sobą rozmawiać? 

- Taa...  Nie...  -  Finn  wzruszył  ramionami  i  obrócił  się  na  krześle.  -  Ja  tylko...  Nie 

uwaŜasz, Ŝe powinniśmy poczekać, aŜ wszystko się trochę uspokoi? 

- Jakby to się miało kiedykolwiek zdarzyć w tym domu - zaŜartowała bez przekonania 

Megan.  Przełknęła  dławiącą  ją  grudkę  i  rozejrzała  się  wkoło  niepewnie.  Przyszła  tu,  Ŝeby 

Finn  ją  uspokoił  i  pocieszył,  tak  jak  zawsze  to  robił.  Ale  teraz  on  zaczynał  kluczyć,  więc 

poczuła się tylko gorzej. 

- Posłuchaj...  Nie  jest  mi  łatwo...  być  w  pobliŜu  ciebie  -  powiedział  Finn,  wyraźnie 

unikając wzroku Megan. 

- Och, no cóŜ. Przepraszam. - Megan zaczęła się wycofywać. 

- Zaczekaj - zawołał Finn. 

Ale ona była niebezpiecznie bliska łez i absolutnie nie zamierzała załamać się na jego 

oczach. 

- Nie, juŜ sobie idę - wymamrotała. 

Finn  przełknął  ślinę  i  miał  taką  minę,  jakby  chciał  coś  powiedzieć.  To  się  naprawdę 

działo. Finn nie chciał mieć z nią nic wspólnego. - Wreszcie wróciła do swojego pokoju, ale 

czuła  się  jak  największa  idiotka  na  świecie,  Megan  z  trudem.  Na  szczęście  udało  jej  się  nie 

uronić  ani  jednej  łzy.  Zamknęła  drzwi  i  złapała  klamkę  tylko  po  to,  Ŝeby  się  czegoś 

przytrzymać.  Właśnie  straciła  wszystko,  co  znała  i  ceniła.  PrzecieŜ  Finn  był  podobno  jej 

background image

przyjacielem. A nawet więcej. Całował ją. Przytulał. Dawał poczucie bezpieczeństwa. Tylko 

na nim nigdy się nie zawiodła. A teraz czuła się po prostu porzucona - i totalnie sama. 

Złapała  z  biurka  telefon  i  drŜącymi  palcami  wybrała  numer.  Nacisnęła  klawisz 

rozmowy  i  podniosła  słuchawkę  do  ucha,  mocno  zamykając  oczy.  Musiała  to  zrobić,  zanim 

zmieni zdanie. 

- Major Meade, słucham. 

W tej samej sekundzie, w której usłyszała głos ojca, nabrała pewności, Ŝe robi dobrze. 

Wiedziała, gdzie powinna być. 

- Tato? - powiedziała szybko. - Chcę jechać do Korei. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com  

Do: Zakręcona@rockin.com  

Temat: Przewodnik po chłopcach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis dwunasty 

Uwaga nr 1: W ogóle nie wiadomo, o co chodzi tym facetom. Myślałam, Ŝe mu się podobam, 

Trace. Naprawdę. 

background image

ROZDZIAŁ 18 

WyjeŜdŜasz?  Był  wtorek  wieczorem  i  matka  Megan  właśnie  zadzwoniła,  Ŝeby  dać 

znać, Ŝe zarezerwowała nocny lot na czwartek. A teraz Megan siedziała w kuchni z Reginą i 

Johnem, którzy patrzyli na nią, jakby właśnie oświadczyła, Ŝe zmieniła płeć. 

- Rozmawiałam z rodzicami i razem uznaliśmy Ŝe to najlepsza decyzja. - Serce waliło 

jej  jak  młotem.  Chciała  im  powiedzieć  jak  najmniej.  Nie  miała  zamiaru  mówić  ludziom, 

którzy okazali jej tyle serca, Ŝe to ich synowie ją stąd wygonili. 

- Wiemy, Ŝe nie było łatwo, Megan, ale nawet jeszcze nie dałaś sobie czasu, Ŝeby się 

naprawdę zadomowić - odezwała się Regina. 

- Ani  nie  dałaś  go  nam  -  dodał  John.  -  Co  moŜemy  zrobić,  Ŝebyś  się  poczuła 

swobodniej? 

- Nie w tym rzecz - wymamrotała Megan. - Byliście dla mnie przemili, naprawdę. Ale 

ja... tęsknię za rodzicami. 

Podała całkiem uczciwy powód. Tyle Ŝe pozostałych nie zamierzała wymieniać. 

- Oczywiście,  Ŝe  tęsknisz,  kotku  -  powiedziała  Regina.  -  Ale  naprawdę  chcesz  się 

przenosić  do  Korei?  Kiedy  twój  ojciec  po  raz  pierwszy  do  nas  dzwonił,  mówił,  Ŝe  tak 

stanowczo upierasz się, Ŝeby zostać w Stanach. 

Megan z trudem przełknęła ślinę, usiłując nie myśleć nad rzeczami, których jej będzie 

brakowało. Meczami z nową druŜyną, lunchami z Aimee i innymi dziewczynami, imprezami, 

szkolnymi balami. Ojciec opowiadał jej o liceum, do którego musiałaby uczęszczać w Korei. 

To  była  Ŝeńska  szkoła,  gdzie  obowiązywało  noszenie  mundurków,  a  regulamin  zabraniał 

noszenia  makijaŜu.  Megan  zgadywała,  Ŝe  imprez  do  późnego  wieczora  teŜ  tam  nie 

tolerowano. 

Oczywiście,  po  wszystkim  co  się  stało  w  ciągu  ostatnich  dwóch  tygodni,  moŜe  tak 

będzie bezpieczniej. MoŜe właśnie potrzebowała strefy wolnej od chłopców. 

- Chyba  po  prostu  się  pomyliłam  -  powiedziała  Megan.  -  To  za  trudne,  rozumiecie? 

Przynajmniej kiedy będę z rodzicami, to... sama nie wiem... 

Nie  miała  pojęcia,  jak  to  wyrazić,  Ŝeby nie urazić McGowanów. Pragnęła większego 

wsparcia, swojskości, poczucia bezpieczeństwa. Tylko rodzice mogli jej to dać. 

Regina i John wymienili długie spojrzenie. 

- MoŜemy coś zrobić, Ŝeby zmienić twoją decyzję? - spytał wreszcie John. 

- Nie - powiedziała Megan. - Ale miło wiedzieć, Ŝe chcielibyście. 

background image

Regina westchnęła i uśmiechnęła się blado. 

- No cóŜ, będziemy za tobą tęsknić - wyznała. - I pamiętaj, Ŝe w kaŜdej chwili moŜesz 

wrócić. 

Megan uśmiechnęła się z wdzięcznością. I John, i Regina mieli zmartwione miny, ale 

Megan wiedziała, Ŝe w głębi ducha musieli odczuwać ulgę. Jak zaznaczył Doug w rozmowie 

z braćmi, chłopcy mieli idealnie rozpracowany dom. A Megan samym pojawieniem się tutaj 

wszystko  poplątała  i  skomplikowała.  Była  pewna,  Ŝe  McGowanowie  trochę  tęsknią  za 

powrotem do tego chociaŜby powierzchownego ładu, jaki kiedyś panował w ich Ŝyciu. 

- Posłuchajcie, czy moglibyśmy nie mówić o tym... wszystkim? - spytała Megan. - To 

tylko utrudni sprawę. 

Zwłaszcza Ŝe synowie natychmiast urządziliby wielką imprezę zwycięstwa. 

- Naprawdę uwaŜasz, Ŝe to w porządku? - zdziwił się John. 

- Chłopcom  będzie  wszystko  jedno,  wierzcie  mi  -  powiedziała  Megan.  -  Napiszę  im 

maila, obiecuję. 

- No cóŜ, dobrze - zgodził się John. 

- Dzięki. - Megan wstała. - To ja zacznę się juŜ pakować. Poszła na górę. Całe ciało jej 

ciąŜyło.  Myślała,  Ŝe  poczuje  ulgę  po  rozmowie  z  Johnem  i  Reginą,  ale  tylko  ogarnął  ją 

smutek. 

Robisz to, co naleŜy. 

Zamknęła cicho drzwi i spojrzała na swoje rzeczy. Czas ruszać w dalszą drogę. 

W czwartek wieczorem Megan siedziała na brzegu łóŜka, a jej bagaŜe stały spakowane 

i  porządnie  ustawione  z  tyłu  na  materacu.  Stopami  nerwowo  postukiwała  o  podłogę.  Była 

gotowa  juŜ  od  godziny,  a  samochód  miał  przyjechać  dopiero  za  trzy  kwadranse.  John 

zaproponował,  Ŝe  ją  zawiezie  na  lotnisko,  ale  odmówiła.  Chciała  tylko  wydostać  się  stąd. 

Całkowicie zamknąć ten rozdział. Zostawić wszystko za sobą. 

Oczywiście teraz, kiedy czas się zbliŜał, Megan jasno widziała, Ŝe nie uda jej się wyjść 

zupełnie  niepostrzeŜenie.  Wszyscy  siedzieli  w  domu  i  zajmowali  się  swoimi  zwykłymi, 

codziennymi  sprawami.  Kiedy  Megan  zacznie  targać  bagaŜe  z  góry,  na  pewno  kilka  osób 

zwróci na to uwagę. 

Będę  po  prostu  musiała  sobie  z  tym  poradzić.  NiezaleŜnie,  co  się  stanie.  Wstała  z 

łóŜka i zaczęła spacerować po pokoju, uderzając zaciśniętą pięścią o dłoń drugiej ręki. Czuła 

się, jakby zaraz miała stanąć do odpowiedzi przed całą klasą. Nie, sto razy gorzej. Co chwila 

korciło  ją,  Ŝeby  wyjść  z  pokoju,  znaleźć  Finna,  Evana,  Douga  albo  nawet  Millera  i 

powiedzieć, co o nich myśli. To była, mimo wszystko, ostatnia okazja. Tylko po co? 

background image

Megan  wyjrzała  przez  okno.  Na  podwórzu  Evan  kołysał  się  apatycznie  na  hamaku. 

Pod  głowę  podłoŜył  sobie  jedno  ramię  i  wpatrywał  się  w  niebo.  Sądząc  po  jego  smutnej 

minie, myślał o Hailey. Megan nagle nabrała ochoty, Ŝeby mu przyłoŜyć. Dwa tygodnie temu, 

ile  razy  spotkała  Evana,  miała  przed  oczami  świetnego,  przyjaznego  faceta  o  pięknej  duszy. 

Teraz widziała tylko duŜe dziecko. 

Evan znał juŜ prawdę. Rozeszła się po całej szkole. „Wiedział, Ŝe Hailey kłamała. Ale 

czy  chociaŜ  przeprosił  Megan?  Nie.  Czy  pogodził  się  z  Dougiem?  Nie.  Zupełnie  jakby 

odpowiadała mu rola ofiary. 

Tak obserwując Evana, Megan zdała sobie sprawę, Ŝe jednak jest pewien powód, dla 

którego  warto  z  nim  pogadać.  MoŜe  znów  zacznie  przypominać  faceta,  którego  kiedyś 

poznała. MoŜe ona zdoła nim wstrząsnąć i go obudzić. 

Nagle  zdecydowana,  Megan  zbiegła  po  schodach  prosto  na  podwórze.  Słońce 

zaczynało  właśnie  chylić  się  ku  zachodowi,  wszystko  wkoło  nabierało  łagodniejszego 

wyglądu. 

- Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała, kiedy Evan usiadł. Obróciła się w stronę 

domu. - Hej, Doug! Znalazłam twojego starego „Playboya”! Jeśli go chcesz odzyskać, to cze-

kam na zewnątrz! 

Evan zerwał się z hamaka. 

- Nie gadam z nim. 

- Owszem,  gadasz.  -  Megan  splotła  ramiona  na  piersi.  -  Nie  sądzisz,  Ŝe  jesteś  mi 

winien jedną rozmowę? 

Evan nie miał odwagi podnieść na nią oczu. 

- Taa,  moŜe  tobie  -  przyznał  w  końcu.  -  Ale  nie  jemu.  Doug  wypadł  z  domu  na 

podwórze.  W  tej  samej  chwili,  w  której  zauwaŜył  Megan  i  Evana,  a  przy  tym  brak 

„Playboya”, zawrócił do środka. 

- WyjeŜdŜam do Korei - oświadczyła Megan. - Mniej więcej za pół godziny. 

Evanowi  opadła  szczęka,  Doug  stanął  jak  wryty.  Obrócił  się  powoli,  z  uśmiechem 

przylepionym do twarzy. 

- Nareszcie - powiedział. 

- Taa,  no  cóŜ,  zanim  wyjadę,  chciałam  wam  coś  powiedzieć,  chłopaki  -  stwierdziła 

Megan. 

- Sławetne ostatnie słowa skazańca? - odezwał się Doug ironicznie. 

Ale usiadł na skraju fotela na patio, szeroko rozstawiając nogi i spoglądając na nią z 

wyczekiwaniem.  Evan  teŜ  ani  drgnął.  Megan  wzięła  głęboki  oddech.  Miała  tylko  jedną 

background image

szansę, Ŝeby to zrobić jak trzeba. 

- Od  małego,  zawsze  chciałam  mieć  brata  albo  siostrę  -  zaczęła,  spoglądając  to  na 

jednego,  to  na  drugiego  z  nich.  -  Myślałam,  Ŝe  to  wspaniałe.  Mieć  kogoś,  z  kim  się  moŜna 

wszystkim podzielić, kim mogłabym się opiekować i na kogo uwaŜać, a kto opiekowałby się 

mną i uwaŜał na mnie. Ale patrząc na to, jak wy się nawzajem traktowaliście przez ostatnie 

dwa tygodnie, sama juŜ nie wiem. 

Evan wbił wzrok w ziemię, a Doug przewrócił oczami, ale Megan nie przerwała. 

- śeby pozwolić komuś takiemu jak Hailey Farmer... śeby coś tak idiotycznego i bez 

znaczenia jak seks po pijaku stanęło między wami... - Westchnęła. - Ta dziewczyna was obu 

okłamała. I jednym, i drugim się zabawiła. A wy jesteście braćmi. Na zawsze. A najbardziej 

dobija mnie... Ŝe nie macie nawet pojęcia, jacy z was szczęściarze. 

Megan podniosła wzrok. Wyraz twarzy Douga się zmienił. I on, i Evan wpatrywali się 

w nią teraz twardym wzrokiem, jakby ze wszystkich sił próbowali zatrzymać w środku to, co 

naprawdę  czuli  i  myśleli.  Megan  po  raz  pierwszy  uderzyło  podobieństwo  tych  dwóch,  tak 

pozornie róŜnych facetów. Ten sam upór, ta sama ignorancja i, ewidentnie, ten sam gust co do 

kobiet. 

- Tak  naprawdę  to  mi  was  Ŝal,  chłopaki.  Serio  -  odezwała  się  po  chwili  Megan.  - 

Jesteście tak zajęci sobą, Ŝe w ogóle nie zdajecie sobie sprawy, jak ranicie najbliŜszych. Tych, 

którzy  was  naprawdę  kochają.  Albo  mogliby  kochać,  gdybyście  im  dali  szansę  -  skończyła 

Megan, spoglądając na Evana. Podtrzymała jego spojrzenie, aŜ się zaczerwieniła z wysiłku, a 

on wreszcie zamrugał. Obróciła się do Douga. 

- Więc  sobie  nie  wyobraŜaj,  Ŝe  to  twój  błyskotliwy  plan  wymroŜenia  wypędził  mnie 

stąd,  bo  tak  nie  jest  -  dodała.  -  Ja  po  prostu  nie  mogę  znieść  towarzystwa  ludzi,  którzy 

uwaŜają, Ŝe wszystko im się naleŜy. 

Nie  licząc  wieczornych  świergotów  ptaków  na  podwórzu,  panowała  cisza.  Megan 

powiedziała,  co  miała  do  powiedzenia,  a  zdobycie  się  na  taką  szczerość  podziałało  na  nią 

oŜywczo. Miała wraŜenie, Ŝe teraz poradzi sobie ze wszystkim. Ogarnęła ją przemoŜna ochota 

porozmawiania  z  Finnem.  Zawróciła  i  z  przyzwyczajenia  poszła  do  szopy,  nawet  się  nie 

zastanawiając,  Ŝe  chłopak  miał  przecieŜ  szlaban  na  przebywanie  w  swoim  ustroniu.  Megan 

pchnęła drzwi i cały jej świat nagle, ze zgrzytem, stanął w miejscu. 

Na  sztalugach  dokładnie  naprzeciwko  drzwi  stała  jej  własna  podobizna.  Portret 

namalowany  przez  Finna.  Skończony  do  ostatniej  rzęsy  na  powiece.  Obraz  zaparł  Megan 

dech w piersiach. 

Powoli podeszła do portretu. W niczym nie przypominał wszystkich dotychczasowych 

background image

dzieł  Finna.  To  był  jedyny  portret  en  face.  I  dobrze  oddawał  podobieństwo.  ChociaŜ 

wizerunek  był  łagodniejszy.  Ładniejszy.  Bardziej  otwarty.  Dziewczyna  z  obrazu  uśmiechała 

się  porozumiewawczo,  miała  promienistą  cerę,  a  grupka  piegów  rozsianych  po  całym  nosie 

wyglądała  wręcz  rozczulająco.  Ale  najbardziej  niesamowite  były  oczy.  Wirowało  w  nich  co 

najmniej  siedem  odcieni  zieleni  i  kilka  subtelnych  złotych  plamek.  Czy  rzeczywiście  tak 

widział ją Finn? Czy naprawdę uwaŜał ją za tak... piękną? 

Megan dotknęła skraju płótna. Farba była zupełnie sucha. 

Kiedy on zdąŜył to skończyć? Nagle sobie przypomniała, Ŝe przez kilka ostatnich dni 

miał szlaban. Musiał się więc jakoś zakradać przez cały tydzień, Ŝeby pracować nad obrazem. 

I skończył go. Wreszcie skończył jakiś obraz. Jej portret. 

Na podjeździe rozległ się klakson samochodu. Taksówka juŜ przyjechała. Wcześniej. 

Po  prostu  jedź!  Megan  usiłowała  się  wewnętrznie  zmobilizować.  Wynoś  się  stąd 

wreszcie, do diabła. 

Odwróciła się plecami do spojrzenia własnych oczu i wybiegła po rzeczy. Nie mogła 

juŜ  znieść  tego  miejsca.  Za  duŜo  zamieszania,  za  duŜo  presji,  za  duŜo  wszystkiego.  Czas 

wracać do świata wolnego od facetów. 

- Uwaga,  pasaŜerowie  lotu  233  do  Los  Angeles  -  zapowiedziała  pracownica  serwisu 

naziemnego.  -  Zapraszamy  na  pokład  pasaŜerów  rzędów  od  piętnastego  do  dwudziestego 

piątego. Proszę przygotować karty pokładowe. 

Megan  wzięła  głęboki  oddech  i  spojrzała  na  dziesiątki  osób  zbierających  bagaŜ 

podręczny  i  popędzających  dzieci.  JuŜ  od  godziny  spoglądała  na  główny  hol  terminalu.  Ku 

własnemu wielkiemu rozgoryczeniu, wyobraŜała sobie, Ŝe zaraz zobaczy tam znajomą twarz. 

Ze ktoś, ktokolwiek, moŜe przyjdzie się z nią poŜegnać. Ale najwyraźniej Ŝycie nie wzoruje 

się na filmach. Za niecałe dwadzieścia minut samolot wzbije się w powietrze. Wkrótce juŜ nie 

będzie odwrotu. 

Zaciągając paski plecaka na ramionach, wstała i ruszyła do długiej kolejki, która wiła 

się przed bramką pokładową. 

Wcale nie masz ochoty się odwracać. Ale mimo wszystko uwaŜała, Ŝe to niedobrze, Ŝe 

nie poŜegnała się z Finnem. Był w domu McGowanów jej najlepszym przyjacielem. Powier-

nikiem.  Pierwszym  pocałunkiem.  AŜ  nie  wierzyła,  Ŝe  wsiada  do  samolotu  do  Korei,  a  nie 

porozmawiała z Finnem po raz ostatni. 

- Hej! Megan! Zaczekaj! 

Serce Megan podskoczyło w piersi, kiedy błyskawicznie obejrzała się za siebie. Tam. 

Biegł  przez  tłum,  przepychał  się  przez  ludzi,  Ŝeby  się  do  niej  dostać.  Nigdy  w  Ŝyciu  nie 

background image

ucieszyła się niczyim widokiem tak, jak teraz widokiem... 

Douga. 

- A ty się dokąd, do cholery, wybierasz, yo? 

Stanął  przed  nią  i  zgiął  się  wpół.  Pot  spływał  mu  po  skroniach,  kiedy  usiłował 

odzyskać oddech. Megan spojrzała w głąb holu, ale nikt inny nie biegł za Dougiem. 

Co, u...? 

- Jesteś sam? - spytała. 

- Muszę usiąść. - Dougowi aŜ świszczało w płucach. Cofnął się i klapnął na najbliŜsze 

wolne  siedzenie.  Megan  wyszła  z  kolejki.  Rozejrzała  się  po  terminalu,  podejrzewając,  Ŝe 

zaraz znajdzie ukrytą kamerę. To musiał być dowcip. Doug za nią gonił? 

- Co ty tu robisz? - zapytała, mruŜąc oczy. - I jak przeszedłeś przez kontrolę? 

- Musiałem  kupić  bilet.  Nieźle,  co?  -  Wyciągnął  mały  folderek  American  Airlines.  - 

Mogę sobie teraz lecieć do Chicago, jeśli będę miał ochotę. 

Megan usiadła na krawędzi krzesła tuŜ obok chłopaka. 

- Doug, powaŜnie. Ja muszę wsiąść do tego samolotu. 

- Chcesz zwiewać, twój interes. - Doug wepchnął pognieciony bilet do tylnej kieszeni 

dŜinsów. - Ale najpierw mnie wysłuchaj. 

Megan westchnęła i oparła się o krzesło. 

- Okay. Masz pięć minut. 

- Dobra,  słuchaj  -  zaczął  Doug.  -  Kiedy  odjechałaś,  pogadaliśmy  z  Evanem  po  raz 

pierwszy, odkąd zaczęło się to całe gówno. I za niego mówić nie mogę, nie? Ale ja? Zdałem 

sobie sprawę, Ŝe ostatnio zachowywałem się trochę jak dupek. 

- Och, zdałeś sobie sprawę? - powtórzyła szyderczo Megan. 

- Daj mi skończyć, kobieto! - zawołał Doug. 

Megan  nagle  zrozumiała,  ile  wysiłku  go  kosztowała  rozmowa  z  nią,  więc  zacisnęła 

wargi. 

- Byłem  na  ciebie  wściekły  od  początku,  bo  mi  odebrałaś  mój  pokój.  Ale 

zastanowiłem się nad tym i wiem juŜ, czemu mnie tak wkurzasz - powiedział Doug. 

Megan uniosła brwi. 

- No więc czemu? 

- Bo pojawiasz się u nas i robisz te rzeczy... no, wiesz... których nie umie zrobić nikt 

inny - wysapał w końcu Doug. Po raz pierwszy patrzył na Megan i przestał się pilnować. Nie 

krzywił  się  złośliwie,  nie  udawał  twardziela.  Po  prostu  siedział  i  rozmawiał.  -  Na  przykład 

sprawiasz, Ŝe Miller zaczyna mówić o czymś innym niŜ o baseballu. A Ian i Caleb się ciebie 

background image

boją. A Sean, no wiesz, czasami teraz wychodzi z garaŜu. A moja mama? Odkąd zładowałaś, 

to zupełnie inna kobieta. Jest spokojniejsza. . 

- Naprawdę? 

- No, jakby wyluzowała ją obecność innej dziewczyny. PowaŜnie. Normalnie w ciągu 

dwóch tygodni walnęła mnie w łeb raptem z raz - wyznał Doug. 

Megan nie udało się powstrzymać uśmiechu. 

- Poza tym to, co dla mnie zrobiłaś... - ciągnął Doug. - To teŜ było całkiem fajne. Dalej 

nie wiem, dlaczego się za mną wstawiłaś. 

- Mam miękkie serce dla beznadziejnych przypadków? - podsunęła Megan i wzruszyła 

ramionami. 

- No, niewaŜne - powiedział Doug. - Dzięki. 

- Nie ma za co - mruknęła Megan lekko wzruszona. Wyczuła szczerość w tym jednym 

słowie. 

- No więc, słuchaj, nie moŜesz wyjechać. - Doug wyprostował się i obrócił do Megan. 

- Jeśli znikniesz z horyzontu, Miller się cofnie, a Caleb i Ian wejdą nam na głowę, Sean znów 

się zamieni w pustelnika, a Finn... 

Serce Megan drgnęło. 

- Finn co? 

- Finna  to  zniszczy.  -  Doug  zajrzał  jej  w  oczy.  -  Owinęłaś  sobie  tego  faceta  wokół 

małego palca, wiesz o tym, prawda? 

- Co ty gadasz? - spytała Megan. 

- Jak się dowiedział, Ŝe wyjeŜdŜasz, zamknął się w szopie i zabarykadował drzwi. Nikt 

go  od  tamtej  pory  nie  widział  -  wyjaśnił  Doug.  -  Kiedy  wychodzisz,  Sean  i  Evan  usiłowali 

podsadzić Caleba na dach, Ŝeby zajrzał przez świetlik i sprawdził, czy Finn się tam nie zabił. 

Megan z trudem przełknęła ślinę. 

- O rany. 

Przez  kilka  chwil  siedzieli  na  plastikowych  krzesłach,  obserwując,  jak  kolejka  przy 

bramce staje się coraz mniejsza. Megan zastanawiała się nad wszystkim, co usłyszała. Czy to 

naprawdę  moŜliwe,  Ŝe  zmieniła  Ŝycie  McGowanów  w  takim  stopniu,  jak  twierdził  Doug? 

UwaŜała,  Ŝe  tylko  zakłóca  im  spokój,  ale  teraz  wydało  jej  się,  Ŝe  rzeczywiście  kilka  rzeczy 

zdołała zmienić na lepsze. 

- Zawsze  uwaŜaliśmy,  Ŝe  to  świetnie, Ŝe nasza mama miała tylko chłopców - wyznał 

Doug,  wyzbywając  się  hiphopowej  pozy.  -  Kto  by  pomyślał,  Ŝe  w  gruncie  rzeczy  potrzeba 

nam siostry? 

background image

Megan opuściła wzrok na swoje dłonie. 

- Och, człowieku! Skopiesz mi wreszcie tłusty tyłek? - spytał Doug. 

Megan się roześmiała. - Nie. 

- No to wracasz ze mną, czy jak? Megan podniosła głowę i westchnęła. 

- Mam kilka warunków. 

- Wiedziałem. - Doug przewrócił oczami. 

- Po  pierwsze,  nie  zgadzam  się  na  łazienkę  przypominającą  parking  dla  tirów  - 

powiedziała  Megan.  -  Musicie  zacząć  po  sobie  sprzątać.  śadnych  więcej  krwawych  śladów, 

włosów i dziwnych plam, których pochodzenia nie chcę się nawet domyślać. 

- Dobra, dobra - mruknął Doug. - To wszystko? 

- Raczej nie - powiedziała Megan. - Macie trzymać się z daleka od wszystkich moich 

rzeczy. Włącznie z rowerem. 

- Okay... 

- I  chcę,  Ŝebyście  przestali  mnie  za  plecami  nazywać  Megan  Miseczka  C.  Dougowi 

opadła szczęka. Zarumienił się. 

- Skąd o tym wiedziałaś? Megan uniosła brwi. 

- No dobra, jasne. Wszystko? - stęknął Doug. 

- Myślisz, Ŝe moŜesz to dla mnie załatwić? - spytała Megan. 

- No,  moŜe  będę  musiał  sprać  kilku  osobników,  ale  taa.  Nie  ma  problemu  -  rzucił 

Doug beztrosko. 

- Nikogo nie pobijesz - zastrzegła Megan. 

- Nie  mów  mi,  jak  mam  wykonywać  swoją  robotę.  -  Doug  komicznie  strzelił 

kłykciami. 

- Okay.  -  Megan  wstała.  Po  raz  pierwszy  od  rana  poczuła  się  spokojna.  Pewna.  - 

Wracam. 

- Dzięki Bogu! - Doug odetchnął z ulgą. - No to wynośmy się stąd w diabły! 

- Ach,  zaczekaj!  Jeszcze  jedno.  -  Megan  zatrzymała  chłopaka.  Doug  zgarbił  się  i 

obrócił do niej. 

- Co? Mam ci oddać nerkę? 

- Chcę wziąć udział w następnej grze w ultimate frisbee - zaŜądała Megan. 

Doug uśmiechnął się szeroko. 

- Grasz z tymi w koszulkach. 

Megan odpowiedziała równie szerokim uśmiechem. - Jeszcze zobaczymy. 

Megan oparła się mocniej plecami o Seana, dodając gazu na jego harleyu. Pędzili Oak 

background image

Street.  Wiatr  wycisnął  jej  z  oczu  łzy,  kiedy  zapiszczała  z  wielkiej,  wszechogarniającej 

radości.  JuŜ  prawie  zdąŜyła  zapomnieć,  jak  bardzo  lubi  jeździć  na  motorze.  Teraz  czuła  się 

zupełnie,  jakby  właśnie  odzyskała  kończynę,  której  jej  brakowało  przez  ostatnich  kilka 

tygodni. 

- Dobra!  Wracamy  do  domu!  - zawołał jej do ucha Sean. Megan zwolniła i wjechała 

na podjazd McGowanów Evan,. 

Finn, Caleb, Ian i Doug przerwali rozgrywkę ultimate frisbee, Ŝeby popatrzeć. Megan 

zeszła z motocykla i zdjęła kask, ocierając twarz i się śmiejąc. 

- Masz  wrodzony  talent.  -  Sean  obdarzył  dziewczynę  jednym  ze  swoich  rzadkich 

uśmiechów. 

- Dzięki - odparła Megan. 

- W przyszłym tygodniu pójdziemy załatwić ci prawo jazdy waŜne w Massachusetts - 

powiedział.  -  Pogadam  teŜ  z  moim  kumplem  Deke'em  ze  złomowiska.  Zobaczymy,  moŜe 

znajdzie dla ciebie jakiś motor. 

- Naprawdę? - Megan nie wiedziała, co ją zaskoczyło bardziej: propozycja Seana czy 

tak długa jak na niego wypowiedź; 

- Uwaga na głowy! 

Megan złapała w powietrzu frisbee, zanim zdołało wykłuć jej oko. 

- Przepraszam! 

Evan pomachał ręką, a potem pobiegł na werandę napić się wody z dzbanka. Odezwał 

się do Megan po raz pierwszy od czasu swoich bardzo nieudanych przeprosin w czwartkowy 

wieczór. Po prostu powiedział, Ŝe mu przykro. Od tamtego czasu unikał jej jak ognia. 

Megan  popatrzyła  za  Evanem  i  zobaczyła,  Ŝe  Aimee  i  Miller  siedzą  na  frontowych 

stopniach  obok  przekąsek,  obserwując  grę.  Rzuciła  frisbee  z  powrotem  chłopakom  i 

pomachała do Aimee, która w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko. 

- Miller i Aimee. Razem w weekend. - Megan aŜ zagwizdała z podziwu. 

- Taa, to po prostu przedziwne - stwierdził Sean, stając obok. 

- Yo! Chcecie zagrać, ofiary? - krzyknął Doug ze środka podwórka. 

- Wchodzimy! - odparła Megan, podbiegając do nich truchtem. 

- Dobra!  Ty,  ja  i  Finn  przeciwko Evanowi, Seanowi i matołom! - rzucił Doug, kiedy 

Megan stanęła obok. 

- Nie jesteśmy matoły! - zaprotestował Ian. 

- Taa,  i  tak  sobie  dalej  wmawiaj  -  powiedział  Doug.  Megan  pochyliła  się  do  Finna  i 

Douga. 

background image

- A  wiecie,  Ŝe  wy  w  ogóle  nie  gracie  w  ultimate?  -  spytała.  -  Sprawdziłam  w  sieci. 

Robicie to zupełnie na opak. 

- My gramy w stylu McGowanów - oświadczył Doug, kiwając głową zarozumiale. 

- Co to znaczy? - spytała Megan. 

- To  futbol  w  połączeniu  z  frisbee  -  wyjaśnił  Finn.  -  A  na  koniec  rozgrywki  lubimy 

przybijać  sobie  piątki  i  duŜo  szczekać.  Nikt  nie  wie  czemu  ani  skąd  to  się  wzięło,  ale  po 

prostu tak robimy. 

- Aha - powiedziała Megan z uśmiechem. Miło było znów się znaleźć blisko Finna. I 

normalnie z nim rozmawiać. Oczywiście, nadal się zastanawiała, o czym on myśli. 

- No to jaki jest plan gry? - spytała, usiłując się skupić. 

Stanęli tak blisko siebie, aŜ musnęli się ramionami. Puls Megan przyspieszył. Oboje ś 

Finnem spojrzeli na miejsce, gdzie zetknęły się ich ciała i lekko się od siebie odsunęli. Megan 

wstrzymała oddech. 

- Dobra,  ja  udaję,  Ŝe  rzucam  do  Finna  i  podaję  do  Megan  -  powiedział  niczego 

nieświadomy Doug. - Zobaczmy, co potrafisz, Strzelec. 

- Taa, taa - odparła drwiąco Megan. 

Wszyscy  klepnęli  się  nawzajem  w  dłonie  i  podeszli  na  linię.  W  tej  samej  sekundzie, 

gdy  Doug  złapał  frisbee,  Megan  skoczyła  w  prawo,  omijając  Seana,  i  pobiegła  w  stronę 

podjazdu, Ian i Caleb deptali jej po piętach. Odwróciła się i zobaczyła, Ŝe Doug na niby rzuca 

frisbee  do  Finna.  Evan  skoczył,  Ŝeby  złapać  frisbee  w  powietrzu,  ale  krąŜka  tam  nie  było  - 

leciał prosto w ręce Megan. 

W wyskoku złapała krąŜek, ale gdy tylko wylądowała na ziemi, Ian i Caleb złapali ją 

za nogi. 

- Weźcie  ich  ze  mnie!  -  krzyknęła,  wyrywając  się  chłopakom  i  śmiejąc  do  łez.  - 

Zabierzcie ich! 

- Giń, Strzelec! Giń! - wrzeszczał Ian, trzymając się jej ze wszystkich sił. 

Finn podbiegł, a wtedy Megan rzuciła do niego frisbee. Ale chłopak zostawił krąŜek, a 

złapał Caleba i łaskotał go tak długo, aŜ ten puścił Megan. 

- Faul! To nie fair! - krzyczał Ian. 

Caleb  turlał  się  po  trawie,  chichocząc.  Megan  potknęła  się  o  niego  i  przewróciła, 

pociągając  za  sobą  na  ziemię  Finna.  Skłębili  się  w  splątanej  masie  rąk  i  nóg,  ale  Megan 

wiedziała tylko, Ŝe leŜy dokładnie na Finnie mocno przyciśnięta klatką piersiową; jego noga 

znalazła  się  między  jej  udami,  a  jej  nadgarstek  utkwił  pod  jego  karkiem.  Ktoś - chyba Ian - 

siedział Megan na plecach. Dziewczyna nie mogła się wyplątać z kłębowiska. 

background image

Ale tak naprawdę niezbyt tego chciała. 

- No  cóŜ,  nie  jest  za  wygodnie.  -  Finn  roześmiał  się,  próbując  usiąść.  -  Ian!  Złaź  z 

Megan! 

- Dobra! - Ian posłusznie odturlał się na bok. Złapał z ziemi frisbee i razem z Calebem 

pobiegli przez podwórze, triumfalnie niosąc krąŜek. 

Wreszcie  Finn  zdołał  usiąść.  Megan  przykucnęła  tuŜ  obok  niego.  Oboje  z  trudem 

łapali oddech. ChociaŜ to nie gra tak wpłynęła na Megan. 

- Nic ci nie jest? - spytał Finn. 

- Nie, a tobie? - KaŜdym skraweczkiem ciała pragnęła go znów dotknąć. 

- Nic - odpowiedział z bardzo szerokim uśmiechem. Podparł się na rękach i stanął na 

czworakach, z twarzą zaledwie o kilka centymetrów od twarzy Megan. 

- Cieszę się, Ŝe zostałaś - szepnął, owiewając ciepłym oddechem jej policzek. 

Megan jakoś udało się odpowiedzieć: 

- Ja teŜ. 

A  potem  Finn  wstał  i  wrócił  na  środek  podwórza.  Przez  moment  Megan  nie  była  w 

stanie  ruszyć  się  z  miejsca,  ale  zaraz  podszedł  Doug  i  zaoferował  pomoc,  którą  z 

wdzięcznością przyjęła. Jednym szarpnięciem postawił Megan na drŜących nogach. 

- No i kto ma teraz zagwozdkę? - zapytał ze złośliwym uśmiechem. 

Megan roześmiała się i szturchnęła go w plecy. Wrócili na linię. 

- Koleś! Chcę zrobić wymianę! - krzyknął Doug. - Finn za Seana! 

- Zrobione - odparł Evan. 

- PrzyłóŜ  się  do  gry  -  powiedział  Doug  do  Megan.  Megan  zbyła  go  wzruszeniem 

ramion i stanęła na linii, tym razem dokładnie naprzeciwko Finna i Evana. Finn uśmiechał się 

do  niej  otwarcie,  a  Megan  odwzajemniła  uśmiech.  Serce  jej  szybko  waliło.  Ale  kiedy 

spojrzała  na  Evana,  totalnie  zamarło.  Bo  przyglądał  się  jej  tym  intensywnym  spojrzeniem. 

Przewiercał ją na wskroś. Zupełnie jak wtedy, kiedy przez ułamek sekundy myślała, Ŝe chce 

ją pocałować. 

No cóŜ, to... interesujące. 

Doug złapał frisbee. Biorąc głęboki oddech, Megan wskoczyła między Finna a Evana i 

pobiegła  w  głąb  pola.  Obaj  rzucili  się  za  nią.  Frisbee  poleciało  w  powietrze,  rysując  nad 

głowami  chłopców  idealny  łuk.  Wszyscy  trzej  wyskoczyli  i  sięgnęli  po  nie,  ale  Megan  była 

szybsza, wyprzedziła ich i złapała krąŜek prosto z nieba. 

 

Od: Strzelec5525@yahoo.com  

background image

Do: Zakręcona@rockin.com  

Temat: Przewodnik po chłopcach 

Megan przewodnik po chłopcach 

Zapis trzynasty 

Uwaga  nr  1:  Chłopcy  są  nieprzewidywalni.  MoŜe  to  nic  nowego,  ale  zaczynam  dochodzić  do 

wniosku, Ŝe właśnie to jest w nich najfajniejsze.