background image

W NASZEJ WSI STRASZY! W Rudołowicach koło Jarosławia ludzie boją się 
wychodzić po zmroku. Mówią, że zamieszkało u nich złe licho.
  

 

 

Syn słyszał te jęki, ale nie znalazł stworzenia, które mogło je wydawać - mówi pani 

Genowefa (po lewej). Na pewno nie była to sowa - stwierdza Maria Gilarska (po prawej). 

(Roman Kijanka).

 

 
Jęki, dziecięcy płacz, szelest liści, łamanie gałęzi, szum drzew przy bezwietrznej pogodzie i 
czerwone oczy patrzące przez okno. Mieszkańcy Rudołowic boją się. "Złe” zamieszkało we 
wsi. 
 
Zaczęło się na przełomie września i października tego roku. Był późny wieczór. Coś 
dziwnego działo się w zaroślach w pobliżu wiejskiej świetlicy. Szamotanina, buszowanie i 
mrożące krew w żyłach dźwięki. W następnych dniach jęki, zawodzenia, skrzekot słyszało 
coraz więcej ludzi. Ktoś zauważył rozmazaną postać. 
 
Ale co to było? Coś się zbliża!  
 

background image

Na początku października zagadkowe istoty przestraszyły chłopców grających w piłkę na 
wiejskim stadionie. Usłyszeli oni dziwne odgłosy. Skąd pochodziły? Jednemu wydawało się, 
że ktoś zawodzi na sąsiadującym ze stadionem cmentarzu. Inny był przekonany, że podobny 
do płaczu głos słychać po przeciwnej stronie. Chłopcy, odważni w grupie, zaczęli naśladować 
dziwaczne dźwięki. Wtedy trzask gałęzi i szum liści stał się głośniejszy. Coś się zbliżało! To 
im wystarczyło. Uciekali do domów co sił w nogach. 
 
Później niepokojące dźwięki usłyszeli młodzi ludzie przebywający wieczorem w świetlicy. Z 
początku się tym nie przejmowali. Byli przecież razem, w pomieszczeniu. Nagle ktoś 
zauważył za oknem zarys twarzy. Patrzyły na nich... czerwone oczy. 
 
- Tak szybko uciekali ze świetlicy, że zapomnieli, w którą stronę drzwi się otwierają i je 
wyłamali - opowiada mieszkanka Rudołowic. 
 
Trzeci raz dziwna istota pojawiła się wczesnym wieczorem. Na drodze stała grupka starszych 
chłopców. Rozmawiali, palili papierosy. Nagle usłyszeli charakterystyczne szamotanie w 
zaroślach i piekielne zawodzenia. Strach zjeżył im włosy na głowie. Uciekając pogubili 
papierosy. 
 
Nareszcie spokojna młodzież  
 
Niezwykłe istoty dawały o sobie znać coraz częściej. Niemalże widziano je w przyszkolnym 
parku. - Dotarły do mnie informacje, że ktoś słyszał dziwne głosy w parku. Ja, chociaż 
czasem jestem tu również wieczorem, nie słyszałem niczego - zapewnia Stanisław Baran, 
dyrektor szkoły w Rudołowicach. - Nie wierzę w jakieś nadprzyrodzone moce, ale sprawa jest 
zastanawiająca. 
 
Według dyrektora, jest jeden efekt całego zamieszania. Młodzież się uspokoiła, przestała 
wychodzić z domów. 
 
- Strach przed nieznanym stał się w tym przypadku półśrodkiem do osiągnięcia innego celu - 
dodaje dyrektor. 
 
Uścisk łapy  
 
We wsi huczało. Ludzie na różny sposób wyobrażali sobie licho, które nawiedziło wieś. - To 
jakaś fruwająca istota - mówili. - Lata i piszczy. 
 
Nikt jednak tej istoty nie widział. Chociaż… 
 
- Jeden z mieszkańców twierdzi, że spotkał się z tym stworzeniem - opowiada Józef Kud, 
sołtys Rudołowic. - Podobno wracał późnym wieczorem ze sklepu. Szedł przez park obok 
szkoły. Na ścieżce zauważył dziwną istotę. Stała nieruchomo, jakby czekała na niego. 
Zatrzymał się. Podeszła i podała mu łapę. I każdy poszedł w swoją stronę. - To stworzenie, 
które budzi takie przerażenie, jest pozytywnie nastawione do ludzi - doszedł do wniosku 
rudołowiczanin . Ale jedno nie dawało mu spokoju - czyją łapę uściskał nocą w parku? 
 
To były małpy…  
 
- Za późno przyjechaliście - mówi do dziennikarzy starszy mieszkaniec. - Już zostały złapane. 

background image

To były dwie małpy. Pawiany. Samica z młodym. Uciekły z cyrku, czy ogrodu 
zoologicznego. W ubiegłym tygodniu przyjechali i zabrali je. Teraz zrobiło się zimno, dlatego 
łatwo było je złapać. Wcześniej też ktoś w nocy za nimi chodził. Wcale się nie bał. Miał 
aparat fotograficzny. Ale wtedy to one jeszcze uciekały. 
 
To chyba małpy - potwierdzają inni mieszkańcy. Podobno widziano je też w sąsiednich 
miejscowościach. 
 
...a może sowy?  
 
Są inne wersje: - Ludzie mogli przestraszyć się sów - uważa właściciel sklepu stojącego przy 
parku. - Jest tu w parku kilka dużych, a ich głos szczególnie nocą można różnie kojarzyć. Ja 
myślę, że to sowy ich straszą. 
 
- A może pawie? - zastanawia się sołtys. - Hoduje je jeden z naszych gospodarzy. Mają 
nieprzyjemny głos i można przestraszyć się ich krzyków. Szczególnie nocą. 
 
Z kolei pani Genowefa, starsza mieszkanka Rudołowic, jest pewna, że to łabędź. Albo inny 
duży ptak, który nie odleciał. - Pozostał w okolicy. W dzień siedzi na łąkach i ugorach. 
Nocuje na drzewach we wsi. 
 
Ona sama nic nie słyszała. Dziwne odgłosy słyszał jej syn. Próbował nawet znaleźć ich 
źródło. Niestety... 
 
Chyba jednak złodziej  
 
- Już znalazł się sprawca! - zapewnia spotkany w parku mężczyzna. - To jeden z 
mieszkańców. Kradł nocą drewno i aby mu nie przeszkadzano, to tak dziwnie wrzeszczał. 
 
A może ktoś chciał utemperować dokuczającą wieczorami młodzież i wymyślił taki sposób? - 
przypuszczają niektórzy. - Na potwierdzenie tezy przytaczają kolejny wybryk miejscowych 
chuliganów. W nocy przed wyborami, gdy już rozeszła się informacja, że straszące istoty 
zostały złapane, pomalowali parkujący we wsi autobus PKS. 
 
- Już po wszystkim! Nareszcie przestanie straszyć - zgodnie powtarzali mieszkańcy. Tylko 
różnie tłumaczyli rozwiązanie zagadki. Począwszy od złapanych małp, kończąc na tym, że 
nocą miejscowe psy rozszarpały jakieś dziwne stworzenie na łąkach. I cała sprawa pewnie by 
ucichła, gdyby nie... 
 
Pies się bał  
 
W ubiegłym tygodniu, kilka minut przed północą, Maria Gilarska usłyszała zawodzące głosy. 
Dochodziły z zarośniętych pozostałości po stawie. Kobieta wyszła z domu. Towarzyszący jej 
pies zjeżył się, nie chciał wyjść poza podwórko. Maria Gilarska podeszła bliżej, ale bez 
latarki niczego nie zauważyła. 
 
- Na pewno nie była to sowa - zapewnia. - Nie był to też krzyk pawia. Często wracam 
wieczorami od córki i słyszę głosy tych ptaków. Nie boję się, ale nie potrafię powiedzieć, co 
tak hałasowało. 
 

background image

Podobne głosy słyszeli kilka dni temu dwaj młodzi mieszkańcy Rudołowic. To nie była sowa 
- zapewniają. Zawodzenie nie było podobne do żadnego znanego im głosu. Przyznają, że 
słuchając tego wycia, jęków, płaczu czy zawodzenia, można się przestraszyć. 
 
Chociaż ludzie boją się wypowiadać te słowa, to jednak padają one coraz częściej. - To mogą 
być stworzenia nie z tego świata! 
 
- W piwnicy jednego z mieszkańców Rudołowic nocował diabeł - mówi starszy mieszkaniec 
Rudołowic. - Był to mężczyzna. Zmarł kilka lat temu. Czy to prawda, nie wiem. Ale tak 
ludzie mówili. 
 
A starsza kobieta dodaje: - Najpierw straszyło w górze wsi, potem również w środku. Teraz 
tylko w przysiółku Betlejem nie straszy. 
 
Tekst: Roman Kijanka