background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

          

Dla mojego brata Scott’a, który zawsze pozwalał swojej małej siostrze

      Oglądać ze sobą „Flash Gordon” i „Star Wars” . 

Rozdział  1

Byłam pijana. 
Nie byłam całkowicie pewna kiedy to się stało, ale podejrzewam, że wtedy, gdy 

założyłam się z moim przyjacielem 
Doug’iem kto szybciej wypije trzy kieliszki wódki. Obiecał mi, że jeżeli zrobię to szybciej od
niego to pójdzie na moją
 zmianę do pracy w następny weekend. Wiec bardzo się do tego przyłożyłam.
Kiedy skończyliśmy wyglądało na to, że w następny weekend będę miała wolne.

-Jak zdołałaś go upić? – Chciał wiedzieć mój przyjaciel Hugh – On jest od 

ciebie dwa razy większy.
Przez tłum stłoczonych wokół mnie ludzi spojrzałam na zamknięte drzwi łazienki, tuż po 
tym jak Doug zniknął.

-Miał grypę żołądkową w tym tygodniu. Zgaduję, że picie wódki to nie był 

najlepszy pomysł. – Hugh uniósł
 brew – Dlaczego do cholery ktoś miałby podjąć się zakładu takiego jak ten tuż po grypie?

-Bo jest Doug’iem. – Zasugerowałam

Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze z Doug’iem. Sprawdziłam resztę mojej imprezy 
z zadowoleniem królowej 
sprawdzającej swoje królestwo. Przeniosłam się tutaj z powrotem w lipcu i 
zorganizowałam parapetówke, ale zauważyłam, 
że zbliża się Halloween, więc musiałam połączyć te dwie imprezy. Wydawało się, że to 
dobre rozwiązanie. W konsekwencji, 
moi goście byli ubrani w kostiumy, opracowanymi rezonansowo, właściwej jakości, 
ograniczonymi do kapeluszy czarownic.
Ja, byłam przebrana za Little Bo Peep – cóż, tak naprawdę byłam przebrana jak  Little Bo 
Peep mogłaby być gdyby była 
striptizerką, i/albo bezwstydną ladacznicą. 
Moja plisowana, niebieska spódnica kończyła się w połowie moich ud. Moja biała bluzka 
była taka krótka, że musiałam być 
ostrożna pochylając się. Ukoronowaniem osiągnięcia – dosłownie – były moje blond 
kręcone włosy, czekające na 
zaplecenie w dwa staranne warkocze związane niebieskimi gumkami.  Wyglądało to 
perfekcyjnie, absolutnie nie do 
odróżnienia od prawdziwych rzeczy, bo… tak naprawdę, były prawdziwe. 
Przemiana zawsze przydawała się jako Sukub, ale na Halloween, była złota. Zawsze 
miałam najlepsze kostiumy, 
bo naprawdę potrafiłam przekształcić się we szystko czego chciałam. Oczywiście 

Strona 1

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

musiałam trzymać to w granicach rozsądku. 
Zbyt dużo zmian mogłoby wzbudzać podejrzenia ludzi wokół mnie. Ale włosy dla 
odmiany? Yeah! Zmiana była całkiem wygodna. 
Ktoś dotknął mojego łokcia. Odwróciłam się i mój zadowolony z siebie entuzjazm trochę 
przygasł, gdy zobaczyłam, 
kto to był: Roman, mój socjopatyczny współlokator. 

-Myślę, że ktoś zachorował w łazience. – Powiedział. Roman był nephilim’em, 

pół aniołem i pół człowiekiem. 
Z miękkimi, czarnymi włosami i morsko-zielonymi oczami. Gdyby nie fakt, że od czasu do 
czasu stawał się nieśmiertelny, 
zabijał i mniał mnie na liście hitów, byłby z niego całkiem niezły połów. 

-Tak – Powiedziałam – To Doug. Przegrał zakład z wódką. 

Roman się skrzywił. Miał na głowie rogi diabła, a na plecach zarzuconą czerwoną 
pelerynę. 

-Miejmy nadzieję, że potrafi dobrze celować. Nie chcę tego sprzątać. 
-Co, nie zrobisz też innych prac domowych? – Zapytał Hugh. Niedawno 

dowiedziałam się, że Roman nie płacił mi 
czynszu, bo zmieniał 
pracę. – Wydaje się, że powinieneś bardziej się do tego przyłożyć jakoś tutaj.    
Roman ostrzegł Hugh’a spojrzeniem.

-Daj temu spokój, Spiro Agnew.
-Jestem Calvin Coolidge! – zawołał Hugh, wielce obrażony. – To jest ten sam 

garnitur, który nosił w swoim 
wprowadzeniu.
Westchnęłam. - Nikt z nas tego nie pamięta.
To był jeden z minusów bycia nieśmiertelną. Nasze wspomnienia stały się nieaktualne, tak
dużo czasu minęło. Hugh, 
diabełek, który kupował dusze dla piekła, był dużo młodszy niż Roman i ja. Ale miał dużo 
więcej lat niż którykolwiek 
człowiek stąd. 
Wymykałam się z dala od argumentów Romana i Hugh’a, udałam się do pokoju, aby 
mieszkać z moimi gośćmi. Doug, ja i 
niektórzy z moich współpracowników z księgarni pracowaliśmy przy znalezieniu wazy do 
ponczu,  przestałam na chwilę, 
żeby pogadać. Natychmiast byłam bombardowana komplementami. 

-Twoje włosy są niesamowite!
-Farbowałaś je?
-To nawet nie wygląda jak peruka!

Zapewniałam ich, że to bardzo dobra peruka and dealt out praise for them in return. 
Jedna osoba, natomiast 
zdobyła ode mnie smutne potrząśnięcie głową.

- Masz więcej kreatywności od nas wszystkich razem wziętych, a to najlepsze 

co mogłeś zrobić? – Zapytałam.

Najlepiej sprzedający się autor Seth Mortensen spojrzał na mnie jednym z tych 

jego spojrzeń, 
lekko się uśmiechając. Nawet, gdy mój umysł był przyćmiony przez wódkę, na widok tego 
uśmiechu zawsze serce 
zaczynało bić mi szybciej. Ja i Seth mieliśmy chwilę pogrążającą mnie w miłości, jakiej nie 

Strona 2

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

wyobrażałam sobie możliwej. 
Część z bycia Sukubem wieczność uwodzenia mężczyzn i kradzież ich energii i dusz. 
Prawdziwy związek wydawał się obecnie 
niemożliwy. I w końcu, tak było. Seth i zerwaliśmy ze sobą dwa razy i choć zazwyczaj 
przyjmuję to, że on musi się 
przenieść, wiedziałem, że będę go kochać na zawsze. Dla mnie zawsze był ważny. 

-Nie mogę tego marnować na kostium – Powiedział. Jego bursztynowo brązowe

oczy czule na mnie spoglądały. 
I nie wiedziałem, czy on też mnie kocha tak jak ja go, ale byłam pewna, że wciąż troszczy 
się o mnie jak o przyjaciela. 
Mimo tego próbowałam nie okazywać swoich uczuć. – Muszę zapisać to w następnej 
książce. 

-Kiepski pretekst – Mruknęłam. Jego koszulka przedstawiała Freddy’ego 

Krueger’a, która mogłaby być do 
zaakceptowania, gdyby nie fakt, iż podejrzewałam, że jest jej właścicielem jeszcze długo 
sprzed Halloween. 
Seth potrząsnął głową. - Zresztą nikogo nie obchodzi, w co się ludzie przebierają na 
Halloween. Tu chodzi tylko o kobiety. 
Rozejrzyj się.
Tak zrobiłam  i zobaczyłam, że ma rację. Wszystkie wyszukane, seksowne stroje były na 
moich paniach.  Z kilkoma wyjątkami 
mężczyzn, ale i tak gorszych w porównaniu z kobietami. 

-Peter się przebrał – zauważyłam. Seth przeniósł wzrok na innego mojego 

nieśmiertelnego przyjaciela. 
Peter był wampirem, bardzo wymagającym. Był ubrany w strój sprzed  Rewolucji 
Francuskiej, wraz z brokatowym płaszczem i 
ponad to sproszkowaną peruką zamiast cienkich brązowych włosów. 

-Peter się nie liczy – powiedział Seth. Pamiętając jak Peter starannie rysował 

łabędzie od szablonu w swojej 
łazience zeszłego tygodnia, nie mogłam go bronić, bo zgadzałam się z Seth’em. 

-Słuszna uwaga. – Stwierdziłam.
-Za kogo przebrał się Hugh? Za Jimmy’ego Carter’a (Prezydent USA w latach 

1977-1981) ? 

-Nie, za Calvin’a Coolidge’a (prezydent USA w latach 1923–1929) .
-Skąd wiesz?

Na szczęście nie musiałam odpowiadać, bo pojawiła się narzeczona Seth’a - jedna z 
moich najlepszych przyjaciółek - Maddie 
Sato. Była przebrana za wróżkę, włącznie ze skrzydłami i lekką sukienką jakiej nikt w 
pobliżu nie miał. 
Wianek sztucznych kwiatków i czarne włosy związane w kok. Jej związek z Seth’em był 
czymś więcej niż bym chciała lub 
po prostu niezbyt do zaakceptowania dla mnie, chociaż podejrzewam, że to ukłucie w 
sercu nigdy nie odejdzie. 
Maddie nie wiedziała, że kiedyś umawiałam się z Seth’em i nie ma pojęcia o moim 
dyskomforcie jaki czuje przy nich razem. 
Spodziewałam się, że stanie obok Seth’a i go obejmie, ale chwyciła mnie i pociągnęła 
dalej od Seth’a. Lekko się potknęłam. 
Pięcio calowe obcasy normalnie nie są dla mnie problemem, ale wódka to nieco 

Strona 3

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

komplikuje. 

- Georgina – zawołała kiedy oddaliłyśmy się wystarczająco od Seth’a – 

Potrzebuję twojej pomocy – Sięgnęła 
do torebki i wyjęła dwie rozdarte strony z gazety. 

-Z … oh – Mój żołądek wykręcił się nieprzyjemnie, i miałam nadzieję, że nie 

będę musiała przyłączać się do Doug’a. 
Na stronach były zdjęcia sukni ślubnych. 

-Trochę ją zwężę – wyjaśniła – Co o tym myślisz? 

Niechętne przyjmowanie, że mężczyzna, którego kocham wychodzi za mąż za jedną z 
moich najlepszych przyjaciółek, to jedno. 
Pomaganie im zaplanować ślub było zupełnie inną sprawą. Przełknęłam i próbowałam coś
z siebie wydusić.

-Oh, Maddie. Nie jestem dobra w tych sprawach.

Jej ciemne oczy się rozszerzyły.

-Żartujesz sobie? Jesteś pierwszą i jedyną osobą, która nauczyła mnie jak się 

należy ubierać.
Najwyrażniej nie miała lekcji o uczuciach. Sukienki pięknie wyglądające na 
anorektycznych modelkach, mogłyby nie 
wyglądać tak na Maddie.

-Nie wiem – powiedziałam bez przekonania, odwracając wzrok. Patrząc na 

suknie wyobrażała sobie Maddie i Seth’a 
idących razem do ołtarza.

-Daj spokój – poprosiła – Wiem, że masz o niej jakąś opinię.

Miałam. Złą. I szczerze, gdybym była dobrą sługą piekła, powiedziałabym jej, że 
wyglądałaby w niej świetnie. 
Albo zrobiłabym coś gorszego. Co będzie miała na sobie to nie będzie ważne, i być może,
gdyby pojawiła się na 
ślubie wyglądając gorzej niż przeciętnie Seth uświadomiłby sobie co stracił rozstając się 
ze mną. 
A jednak… nie mogłam. Nawet po tym wszystkim co się stało, nie mogłam zrobić tego 
Maddie. Była dobrą przyjaciółką, 
nigdy nie domyśliła się co zaszło między mną a Seth’em przed i podczas ich związku. I 
choć drobna, samolubna część 
mnie tego właśnie chciała, to nie mogę pozwolić jej wybrać złej sukni. 

- Nie są dobre - powiedziałam w końcu – Ta spódnica by cię skracała, a z 

kwiatem na głowie wyglądałabyś grubo. 
Była zaskoczona – Naprawdę? Ja nigdy… - studiowała zdjęcia z opuszczoną głową. – 
Cholera. Sądziłam, że teraz będę 
miała te rzeczy z głowy. 
Mogę tylko przypuszczać, że moje wypowiedzenie przeze mnie następnych słów było 
spowodowane alkoholem.   – Jeżeli 
chcesz, pójdę z tobą do jakiegoś sklepu w tym tygodniu. Mogłabyś przymierzyć kilka 
rzeczy, a ja bym ci pomogła wybrać. 
Maddie się rozweseliła. Nie była specjalnie popularna dzięki urodzie, ale gdy się 
uśmiechała wyglądała przepięknie. 

-Serio? Oh, dziękuję. I wtedy będziesz mogła kupić sukienkę także dla siebie.
-Co?
-No… - Uśmiechnęła się chytrze – Będziesz druhną na moim ślubie, 

nieprawdaż? 

Strona 4

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

Na chwilę wróciły moje wcześniejsze myśli o tym, że nie ma nic bardziej bolesnego niż 
pomoc w planowaniu jej ślubu. 
Jako jej druhna ból miał być jeszcze większy. Ci, którzy wierzyli, że zrobiliśmy sobie 
własne piekło na ziemi, 
musieli mieć coś takiego na myśli. 

-Oh, więc, nie wiem…
-Musisz nią być! Nie ma nikogo innego, raczej nie mam nikogo innego.
-Nie jestem typem druhny.
-Oczywiście, że jesteś. – Nagle oczy Maddie spojrzały za mnie – Oh, Doug 

wrócił. Idę sprawdzić co z nim. 
Porozmawiamy o tym później. 
Maddie poszła do swojego brata zostawiając mnie oniemiałą i bezwładną. Wtedy 
zdecydowałam, że warto byłoby 
zasymulować chorobę by dostać inny napój. Ta impreza miała określenie twoja-kolej 
(U-turn). 
Jednak, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że bar nie był tak blisko. Był blisko mojego 
patio (wewnętrzny dziedziniec). 

Jednym z najlepszych cech tego mieszkania był jego ekspansywny balkon, który wyglądał
na Puget Sound i panorama Seattle. 
Jednak, kiedy tam stałam ten widok mnie nie urzekł. To było... coś innego. Coś, czego nie
potrafiłam wyjaśnić. 
Ale było ciepłe, wspaniałe i przemówiło do wszystkich moich zmysłów. Wyobraziłam 
sobie, że na balkonie świeci 
się kolorowe światło , jakby fala aurora. Słyszałam też rodzaj muzyki, który zaprzeczał 
wszystkim ludzkim słowom i 
nie miał nic wspólnego z wybuchowyymi piosenkami Pink Floyd grających zazwyczaj z 
mojego stereo. 
Zapominając o imprezie powoli ruszyłam w stronę balkonu. 
Drzwi na powietrze z dala od gorącego pokoju były otwarte, a moje dwa koty, Aubrey i 
Godiva, leżały w 
ich pobliżu wyglądając na zewnątrz. Wyszłam przechodząc obok nich i kierując się do 
tego, co nie miało 
wyjaśnienia lub opisu. Ogarnęło mnie ciepłe jesienne powietrze, gdy po omacku 
próbowałam dotrzeć do tego co 
mnie wzywało. Wszystko było wokół mnie, a mimo to poza zasięgiem mojego wzroku. To 
mnie wzywało, cięgnęło na 
prawą część balkonu. Prawie zdecydowałam się na wspięcie na poręcz w moich 
obcasach i patrzeć w dal. 
Musiałam dotknąć tego piękna.

-Cześć, Georgina. 

Głos Peter'a wytrącił mnie z transu. Oglądałam się do okoła zaskoczona. Nie było muzyki,
nie było kolorów. 
Tylko noc, widoki i meble ogrodowe na moim balkonie. Odwróciłam się napotykając jego 
oczy. 

-Mamy problem - powiedział.
-Mamy dużo problemów - odpowiedziałam myśląc o sukni ślubnej Maddie i 

fakcie, że prawie bym zeskoczyła ze 
swojego własnego balkonu. Zadrżałam. Z pewnością nie wrócę po następnego drinka. 

Strona 5

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

Choroba to jedno, chalucynacje 
to coś zupełnie innego. 

-Co się stało?

Peter zaprowadził mnie do środka i wskazał.

-Cody się zakochał.

Spojrzałam na naszego przyjaciela Cody’ego, innego wampira, a także ucznia Peter’a. 
Cody był młodym nieśmiertelnikiem, 
optymistycznym i ujmującym. Ubrany był w cudzo ziemianina z zielonymi antenkami 
wychodzącymi z jego kudłatych blond włosów. 
Jego doskonały srebrzysty skafander przypomniał mi, że Peter miał odgrywać rolę. W tej 
chwili wpatrywał się w kogoś z 
otwartymi ustami. Wyglądał tak, jak ja się czułam chwilę temu. 

Nazywała się Gabrielle i właśnie rozpoczęła pracę w księgarni. Była malutka, 

prawie jak wróżka z czarnymi 
kabaretkami dopasowanymi do czarnej sukienki, sterczącymi także czarnymi włosami i tak
samo czarną szminką. Słaba koordynacja.

Cody wpatrywał się w nią jakby była najpiękniejszą osobą na świecie. 
Westchnęłam. Hugh umawiał się cału czas, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, 

że wampiry - szczególnie Peter - mają 
jakąkolwiek interakcję romantyczną. 

-Myślę, że podoba mu się jej przebranie wampira - Powiedział Peter.  

Potrząsnęłam głową. 

-Właściwie, podoba mu się w każdym ubiorze. 
Podeszliśmi do Cody'ego i zajęło mu trochę czsu zanim nas dostrzegł. 

Wydawał się podekscytowany, że mnie zobaczył. 

-Jak ona się nazywa? - Wyrzucił z siebie. Próbowałam ukryć mój uśmiech. 

Cody był jednym z najsłodszych rzeczy jakie 
kiedykolwiek widziałam i mile widzianym odwróceniem uwagi od innych dramatów 
dzisiejszej nocy. 

-Gabrielle. Pracuje w sklepie. 
-Jest sama?

Spojrzałam na nią, śmiała się z czegoś co powiedziała Maddie. 

-Nie wiem. Chcesz, żebym się dowiedziała?

Cody zaczerwienił się - na tyle na ile mógł blady wampir. - Nie! Znaczy się...chyba, że 
uważasz, że nie byłoby to zbyt oczywiste. Nie chcę, żebyś miała
problemy. 

-To dla mnie żaden problem - Zapewniłam, gdy podszedł Doug. 
-Cześć - Chwyciłam go za rękaw.
-Zrób mi przysługę a ja się cofnę. 

Doug, który miał Amierykańsko-Japońską skórę, zwykle miał złotą opaleniznę, mógł być 
obecnie także obcym z jego zielonym odcieniem.

-Wolę raczej mieć swój żołądek spowrotem, Kincaid. 
-Idż zbadać romantyczny status Gabrielle. Cody jest zainteresowany.
-Georgina! - zawołał Cody upokorzony

Choroba, czy nie, Doug nie mógł oprzeć się odrobinie intrygi. 

-Oczywista rzecz. 

Skierował się przez pokój do Gabrielle i pociągnął ją do siebie tak, by mogła go usłyszeć. 
W pewnym momencie spojrzał w naszą stronę, 

Strona 6

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

Gabrielle również. Cody prawie umarł. 

-O Boże.

Doug wrócił po pięciu minutach i pokręcił głową. 

-Niestety, dzieciaku. Jest sama, ale nie myśli, żebyśbył w jej typie. Ona jest 

bardzej jak wampir albo got. Jesteś dla niej zbyt 
głównym nurtem. 
Popijałam wodę z szklanki i prawie się nią zakrztusiłam.

-To - powiedział Peter tak szybko jak Doug'a nie było -  jest coś co nazywamy 

ironią. 

-Jak to możliwe? - zawołał Cody - Jestem wampirem. Powinienem być 

dokładnie tym czego ona chce. 

-Taak, ale nie wyglądasz na takiego. - powiedziałam. Jeśli Gabrielle była 

Trekkie, może on miał być dziś strzałą. 

-Wyglądam dokładnie jak wampir, bo nim jestem! Jak powinienem się ubierać? 

Jak Count Chocula (płatki śniadaniowe)? 

Zabawa trwała jeszcze kilka godzin i goście zaczęli powoli wychodzić. Roman i 

ja, grając w dobre komputery, uśmiechnaliśmy się 
do każdego wychodzącego żegnając ich. Przez cały pozostały czas byłam zmęczona i 
bardziej szczęśliwa, niż na całej imprezie. 
Musiałam odmówić sobie drinka przez ból głowy pozostały po incydencie z balkonem. 
Roman wyglądał tak zmęczony jak ja gdy sprzątał 
cały ten bałagan. 

Zabawne, nie? Wyprawiasz parapetówkę, żeby pokazać im dom, a ludzie go 

śmiecą. 

-Szybko będzie wysprzątane - powiedziałam. Przestudiowałam wszystkie 

butelki i papierowe talerze z resztkami jedzenia. 
Aubrey zlizywała lukier z połowy ciasta, więc szybko go jej zabrałam - Ale nie dziś. Pomóż
mi zadbać o łatwo psujące się jedzenie, a jutro 
zajmiemy się resztą. 

-Nie ma 'my' w sprzątaniu - Powiedział Roman.
-To nie ma sensu - stwierdziłam - A Peter ma rację, wiesz. Naprawdę 

powinieneś zrobić tu więcej.

-Zapewniam dobre towarzystwo. Poza tym, w jaki sposób mogłabyś się mnie 

pozbyć? 

-Wezmę Jerome - ostrzegłam, nawiązując do jego ojca-demona, który był 

również moim szefem.

-Jasne. Zwiej i zgoń na mnie - Roman stłumił ziewnięcie demonstrując przy tym 

swoje zmartwienie wywołane gniewem ojca. 
Irytująca część, punkt dla niego. Nie mogłam się go pozbyć na własną rękę i nie miałam 
wątpliwości, Jerome mógł naprawde pomóc. Mimo to 
nie mogłam uwierzyć, że Roman poszedł spać i zostawił mnie samą z tym bałaganem. Nie
myślałam, że zajdzie tak daleko. 

-Dupek! - krzyknęłam zanim zdąrzył zamkąć drzwi w odpowiedzi. Nie był 

najgorszym współlokatorem, ale nasza przeszłość sprawiała, 
że często próbował mnie wkórzyć. Udawało mu się. 

DYMIĄCA, skończyłam niezbędne sprzątanie i pół godziny póżniej rzuciłam się 

na łóźko. Aubrey i Godiva przyszły za mną i teraz 
leżeli obok siebie na końcu łóżka. Mieli kontrastujące do siebie kolory podobnie, jak 

Strona 7

background image

Tłumaczenie Lotte_97        .txt

niektóre kawałki sztuki współczesnej. Aubrey była biała 
z czarnymi plamkami na głowie; Godiva był pomarańczowo-brązowy w czarne łaty. Cała 
nasza trójka zasnęła od razu. 
Jakiś czas później obudził mnie śpiew...albo, cóż nie wiedziałam skąd dochodzi i nie 
mogłam tego opisać. To samo czułam 
wcześniej, intrygujący, natarczywie przyciągający i przemawiający do każdej mojej części. 
Ciepły, świetlisty i piękny. To było 
wszystkim i wszędzie, chciałam tego więcej, chciałam iść w stronę światła, które świeciło 
nieopisanymi kolorami. Czułam się tak, tak dobrze, 
jak coś czego nie mogłabym stopić, gdybym tylko do tego dotarła. Miałam wrażenie, że 
wystarczy tylko popchnąć drzwi i krok po kroku.... 
Szorstkie ręce złapały mnie za ramiona i szarpnęły.

- Obudź się!  - Podobnie jak wcześniej wszystko zniknęło. Czułam się samotna 

w cichym i pustym świecie. Bez syreniego śpiewu. 
Roman stał przede mną z drżącymi rękami i patrzył na mnie zmartwionymi oczami. 
Rozejrzałam się. Byliśmy w kuchni. Nie pamiętałam jak się tam dostałam. 

- Jak...Co się stało? - wyjąkałam. Twarz, która wcześniej wyarażała irytację i 

drwinę, teraz była pełna obawy, co musiało być po 
części przeze mnie. Dlaczego ktoś, kto chciał mnie zabić teraz się o mnie martwił? 

- Ty mi powiedz - powiedział uwalniając mnie z uścisku. 

Przetarłam oczy, próbując przypomnieć sobie co się stało. 

- Ja...nie wiem. Musiałam lunatykować... - Jego twarz nadal była niespokojna i 

wymizerowana.

- Nie...tu coś było. 

Potrząsnęłam głową - Nie, to był sen. Albo halucynacje. Już wcześniej mi się to zdarzyło, 
pewnie za dużo wypiłam. 

- Nie słyszysz mnie? - Znowu się stało, strach przechodzący w złość - Tu coś 

było, jakieś...życie. Czułem to. To mnie 
obudziło. Nic z tego nie pamiętasz?
Próbowałam przywrócić światło i natarczywą melodię. Nie mogłam. 

- To było...wspaniałe. Chciałam do tego podejść...być jego częścią... - W moim 

głosie była nuta tęsknoty i senności.
Wyrażenie Romana pociemniało. Jako Sukub byłam mniej nieśmiertelna, jak ktoś kto był 
kiedyś człowiekiem. Bardziej nieśmiertelni, jak anioły 
czy demony były stworzone na początku wszechświata. Nephilim urodziły się gdzieś 
pomiędzy tym. W związku z tym, ich uprawnienia i zmysły były 
większe niż moje. Roman w przeciwieństwie do mnie mógł dostrzec rzeczy. 

- Nie rób tego - powiedział - Gdy poczujesz to znowu, odciągnij od siebie. Nie 

pozwól się w to wciągnąć. W żadnym wypadku do tego nie podchodź. 
Spojrzałam na niego z deaprobatą. 

- Dlaczego? Wiesz co to jest?
- Nie - powiedział ponuro - I to jest problem.

TŁUMACZENIE :  LOTTE_97    ;)    

Strona 8