background image

GWIAZDY I TY

Andrzej Brodziak

background image

S P I S     T R E Ś C I 

WSTĘP 

I. MAŁA CHMURKA POWYŻEJ GWIAZDY SHERATAN

      -   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
BARANA

II.   ZDJĘCIA   PRZESTAŁY   BYĆ   DOWODEM,   CO
NIEZNACZY, ŹE ZWIĄZEK PLEJADAŃSKI NIE ISTNIEJE

      - czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BYKA

III.   CZY   DELFINY   SĄ   POTOMKAMI   ZIEMNO-
WODNYCH PRZYBYSZY Z PLANET SYRIUSZA

            -   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
BLIŻNIĄT

IV. PRZESILENIE W BRAMIE LUDZKOŚCI

      - czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RAKA

V.   O   ASTRONOMACH,   FIZYKACH   I   ICH
ASYSTENTKACH

     - czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem LWA I
PANNY

VI.   O   WĘZŁACH   BABSKICH,   PŁASKICH   ORAZ
PĘTLACH   I   KSZTAŁTACH   I   ICH   ZWIĄZKACH   Z
FIZYKĄ, 

background image

      ŹYCIEM I ŚWIADOMOŚCIĄ

      - czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem WAGI

VII.   O   WKŁADZIE   "ADWOKATA   DIABŁA"   W   TRUD
TWORZENIA ŚWIATA

              -   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
SKORPIONA

VIII.   NARODZINY   CZŁOWIEKA   JAKO   ZAKOŃCZENIE
TELETRANSMISJI W PAŚMIE 

        (POZA)ELEKTRO-MAGNETYCZNYM

                 - czyli opowieść dla  osób urodzonych pod znakiem
STRZELCA

IX. OBRAZ MASZYNY NIEBIESKIEJ Z ROKU 0001,1000 i
2000, CZYLI TEORIA O TYM JAK 

       ZROZUMIEĆ NOWE WOJNY Z INNOWIERCAMI

              -   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
KOZIOROZCA

X. WSZYSTKO O SZCZĘŚCIU

          -   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
WODNIKA 

XI.   FIZYKA   CZASOPRZESTRZENI   I   TEORIA
ALGORYTMÓW KREUJĄCYCH A ZAPATRYWANIA NA 

background image

      LOSY CZŁOWIEKA PO ŚMIERCI

      - czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RYB

POSŁOWIE 

DODATEK 

1.   Czy   dane   epidemiologiczne   przemawiają   za   hipotezą,   że
wzorzec   światła   (znak   zodiaku),   odbierany   przez   kobietę   w
ciąży   wpływa,   poprzez   oś   szyszynka-podwzgórze-
gonadotropiny,   na   rozwój   płodu   i   jego   późniejsze   cechy
charakterologiczne?

2. Rady praktyczne jak wzmocnić własną energię psychiczną
biologiczną -> energią kosmiczną, pochodzącą z gwiazd.

 

background image

WSTĘP 

Osoby pogodne, zdrowe, rozwijające się z impetem c z ę s t o
u n o s z ą    w z r o k    d o    g ó r y,    l u b i ą       p a t r z e ć
w       g w i a z d y. Jest to przejaw postawy, która polega na
inklinacji   do   fantazjowania,   snucia   planów   i   przekonaniu   o
łączności z kosmosem i poczuciu własnej wartości. 

Początkowo   było   to   spostrzeżenie   wyniesione   z   rozmów   z
przyjaciółmi,   znajomymi   i   pacjentami.   Później   dokonałem
wraz z współpracownikami prowadzonej przeze mnie Katedry
i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej
pewnej nietypowej próby klinicznej.

Przedstawialiśmy   chorym   i   wielu   osobom   zdrowym   40-ci
pytań,   zgrupowanych   w   tabelach   zwanych   "siatkami
osobistych   wydarzeń   i   poglądów".   Tabele   te   dotyczyły:
dzieciństwa, zdolności do  nawiązywania  kontaktów z innymi
ludźmi, modelu partnerstwa i typu światopoglądu. 

W   tej   ostatniej   tabeli   widniało   następujące   pytanie   o
alternatywny "konstrukt osobisty":

Okazało  się, że odpowiedź na to pytanie, taka jak  po prawej
stronie,   najwyraźniej   wyróżnia   zdrowych   młodych   ludzi   od
osób chorych. Dla 40 innych konstruktów różnice istnieją, lecz
nie są tak zdecydowane! 

Po dokonaniu tego "odkrycia" o znaczeniu widoku gwiazd dla
zdrowia,   od   trzech   już   lat   zastanawiamy   się,   co   jest
pierwotnym czynnikiem oddzia- ływującym. 

background image

Wydaje się nam, że można wytłumaczyć racjonalnie dlaczego
owe wzory geometryczne gwiazdozbiorów poprawiają nastrój,
a   u   niektórych   osób   wywołują   stan   niemal   mistycznego
uniesienia.

Otóż   w   czasach   gdy   kształtowała   się   mentalność   człowieka
nowoczesnego,   tzn.   tzw.   Homo   sapiens   sapiens,   który   jak
wiadomo pojawił się na naszej planecie około 100-200 tyś. lat
temu, gdzieś w północno-wschodniej Afryce i który "wyparł"
lub "zastąpił" tzw. człowieka neandertalskiego, rozwijał się on
przez wiele  pokoleń, głównie  pod wpływem obrazów natury.
Prócz   lasów   i   jezior,   a   raczej  sawanny,  zbieranych   owoców,
upolowanej za dnia zwierzyny widział on przez długie godziny
wieczorne   gwiaździste   niebo,   zwłaszcza   iż   żył   w   krajach   o
bezchmurnej,   słonecznej   pogodzie   i   nie   przeszkadzały   mu
wtedy światła miast.

Jak   wiadomo,   mózg   owego   Homo   sapiens   sapiens   tym   się
odróżniał od mózgów wcześniejszych małpoludów, iż  był już
zdolny   wykształcić   mowę   i   rozpocząć   rysowanie   na   skałach
jaskiń sylwetki zwierząt i inne znaki. Jest charakterystyczne, że
razem   z   mową,   we   wszystkich   tych,   wczesnych   kulturach
pojawiły   się   koncepty   dotyczące   niejako   ducha   Świata   lub
ducha   Kosmosu,   które   dzisiaj   nazywamy   konceptami
religijnymi, teologicznymi lub filozoficznymi.

Proszę   zauważyć,   że   w   najwcześniejszych,   znanych   nam
cywilizacjach   Mezopotamii,   Egiptu,   Indii   i   Chin,   razem   z
pierwszymi hieroglifami i znakami pisma klinowego pojawiły
się   znaki   oznaczające   gwiazdozbiory.   Sklepienie   w   kaplicy

background image

Ozyrysa świątyni Hathor w Denderze (vide "Świat Nauki" nr
11/1994) świadczy o tym, że znaki takie ustalono nie tylko dla
gwiazdo-   zbiorów   zodiakalnych,   ale   i   także   tych,   które
widnieją   powyżej   ekliptyki.   Zaświadcza   to   jak   ważne   było
wówczas   dla   ludzi   skrzące   się   w   nocy   gwiaździste   niebo,
rozmaite jego światła i wzorce geometryczne gwiazdozbiorów.

Należy przypuszczać, że ówcześni ludzie znali wzory swoich
urodzeniowych gwiazdozbiorów.

W "Dodatku" do niniejszej książki podajemy dane empiryczne
uzasadniające,   dlaczego   kobieta   która   poczęła   dziecko,
powiedzmy w marcu, a więc nosiła płód w swoim łonie przez 9
miesięcy   takich,   iż   dni   były   długie   a   noce   krótkie,   urodzi
dziecko o pewnych określonych cechach charakteru.

Otóż   na   wskutek   wydzielania   przez   szyszynkę   kobiety
melatoniny,   produkowanej   tylko   wtedy   gdy   zapadają
ciemności, a więc w tym wypadku przez czas krótkich nocy;
melatoniny oddziaływującej także na mózg płodu i kosmówki
łożyska   urodzi   się   dziecko   o   specyficznych   cechach
osobowości.   Spodziewany   typ   charakteru   można   oznaczać
właśnie urodzeniowym lub poczęciowym znakiem zodiaku.

Prócz wpływu na kobietę brzemienną asymilowanego wzorca
światła słonecznego (dziennego) istnieją, jak się wydaje, dwa
wpływy ś w i a t e ł     n o c n y c h.

#*.   Otóż   układ   oko-szyszynka-podwzgórze   poprzez
wydzielaną po zmroku melatoninę wpływa na poziom nastroju

background image

i   czynność   układu  immunologicznego  osoby  dorosłej.   Układ
szyszynki oddziaływuje  nie  tylko  na zmiany kolorytu światła
dziennego,   ale   i   także   na   niektóre   niewidzialne   pasma
promieniowania   elektromagnetycznego.   Zielonkawo-żółte
światło   o   brzasku   hamuje   wydzielanie   melatoniny,   a
pomarańczowo-czerwonawe   światło   zachodu   słońca,
przygotowuje   układ   szyszynki   i   podwzgórza   do   wzmożonej
aktywności.   Granatowe   niebo   nocne,   fale   ultrafioletowe
pobudzają wydzielanie melatoniny jeszcze bardziej. Co więcej,
odkryto   niedawno,   że   na   układ   ten   oddziaływują   także   fale
długie w paśmie diatermicznym i radiowym lub innymi słowy
słabe   oddziaływanie   magnetyczne   (jeśli   są   spolaryzowane
kołowo).

Niektóre   regiony   nieba   sieją   wręcz   intensywnymi   wiązkami
takiego   promieniowania.   Nieprzekonanych   czytelników
odsyłam do podręcznika astronomii Eduarda Pittich'a i Dusana
Kalmancok'a   pt.:   "Niebo   na   dłoni"   (Wiedza   Powszechna,
Warszawa,   1988).   Na   stronie   287   piszą   oni   o   radioźródle
Cygnus A (3C405): "... natężenie promieniowania odbierane na
Ziemi   jest   równe   natężeniu   promieniowania   słonecznego,
mimo   iż   odległość   radioźródła   wynosi   554   miliony   lat
świetlnych".

Niezależnie   od   bezpośredniego   biologicznego   i
neurofizjologicznego wpływu gwiezdnych radioźródeł na szlak
wzrokowy   i   układ   szyszynka-pod-   wzgórze   zachodzi
niewątpliwie jeszcze wpływ w i e l k o ś c i lub inaczej wpływ
rodzaju, kształtu, t o p o l o g i i lub geometrii p r z e ż y w a n
e - g o ś w i a t a

.

background image

#**  Proszę  bowiem  zauważyć,   że   można  ustanowić   koncept
tzw. "osobistego kosmosu pewnego człowieka". Jest to ta część
świata,  którą   pewien  człowiek  spostrzega,  doświadcza,   którą
niejako uwzględnia.

Jak   wspomniałem   w   czasach   Babilonii,   starożytnego   Egiptu
często, z reguły niemal, w skład owego "osobistego kosmosu
żyjących  wówczas  ludzi"  wchodziły  gwiazdy i  inne  "światła
nocne",   a   więc   pewien   element   w   s   p   ó   l   n   y   dla   wielu
ówczesnych ludzi.

Obecnie   w   skład   owych   "osobistych   kosmosów"   wchodzą
głównie   przedmioty   wytworzone   przez   ludzi,   tzn.   domy,
samochody, wnętrza mieszkań, rozmaite meble i coraz więcej
coraz   bardziej   czasochłonnych   gadget'ów.   W   skład
przeżywanych   treści   wchodzą   rozliczne   rozmowy   rytualne   i
analityczne   oraz   treść   abstrakcyjnych   "historyjek",
przekazywanych na piśmie lub przy pomocy obrazów, filmów,
telewizji, środków multimedialnych. Niemal nikt już nie patrzy
w   gwiazdy.   Mimo   posiadania   samochodów   ilość   ludzi
spacerujących po łąkach i lasach jest mała. 

"Kosmosy   osobiste   współcześnie   żyjących   nam   ludzi"
zawierają głównie przedmioty wytworzone sztucznie.

Nie   byłoby   to   może   takie   ważne,   gdyby   nie   obserwowano
jednocześnie  narastającego  "deficytu sensu", co przejawia się
szerzeniem   różnych   form   narkomanii,   poczynając   od
przejadania   się   i   joggingu   oraz   alkoholizmu   a   na   heroinie   i
kokainie kończąc.

background image

Szeroko   pojmowane   uzależnienia,   być   może,   kompensują
częściowo   dyskomfort   psychiczny.   Mimo   to   15-20%   całej
populacji naszej planety cierpi na depresję i powinna brać takie
lub  inne   "pigułki"   szczęścia,   czyli  leki  przeciwlękowe   i  leki
podnoszące nastrój.

Śmiem twierdzić, że przyczyna tego obecnego stanu rzeczy jest
prosta.

Niemal   przez   przypadek,   ze   względu   na   pewne   "rozgrywki
ideologiczne", przez ostatnie  kilka  wieków zalecano  znaczne
ograniczenie "dopuszczalnych rozmiarów osobistych światów".
Nowoczesny kosmos jest mniejszy!!! W naszej jaźni obecnie
mamy   tylko   "mały   światek",   światek   niejako   bez   gwiazd.
Powiedziałbym,   że   granica   jest   wyznaczona   przez   promień
orbity Księżyca. Księżyc jeszcze ludzi interesuje! gwiazdy już
nie! Czasami słyszy się  rozmowy o wpływie  pełni Księżyca.
Rozmowy o znakach zodiaku i tzw. horoskopach są oderwane
od   obiektów   fizycznych.   Nikt   obecnie   nie   zna   już   wzoru
"swojego"  gwiazdozbioru  urodzeniowego  i "poczęciowego"  i
tych "pośrednich".

Kierując   wzrok   zawsze   ku   dołowi,   tzn.   w   kierunkach
równoległych   do   powierzchni   Ziemi   nie   odbierzemy   nigdy
sygnałów płynących z gwiezdnych radioźródeł.

Cóż   z   tego?   Otóż   różnica   jest   wielka!   Odcięcie   się   od
wielkiego świata, od wielkiego kosmosu uniemożliwia odbiór
płynącego   stamtąd   przestłania,   dotyczącego   owego   Ducha
Wszechświata,   ducha   wzbudzającego   opytmizm,   podziw   dla

background image

ogromu   Wszechświata,   jego   mistycznej,   skomplikowanej   i
zbornej konstrukcji, co nadaje także sens każdemu z nas.

Proszę   zauważyć,  że   odebranie   tego   przesłania  jest   możliwe
dopiero   późnym   wieczorem,   a   więc   w   porze   dnia
przeznaczonej   w   sposób   naturalny   na   odpoczynek   i
kontemplację. 

O ile bowiem dla działań praktycznych przydatne jest dzienne
światło słoneczne, to ciemności, rozświetlone jedynie nikłymi
światłami  gwiazd sprzyjają  zadumie  nad  owymi widocznymi
właśnie   w   nocy   bezkresnymi   przestrzeniami,   światłami
docierającymi z odległości rzędu miliarda lat świetlnych.

Wydaje  mi się  zresztą, że tego rodzaju kontemplacje działają
niejako   automatycznie,   zwłaszcza   gdy   są   praktykowane   od
dzieciństwa.   Wiązki   promieniowania   o   różnych
właściwościach,   odbierane   z   różnych   kierunków,   o   różnych
porach roku wysterowują zapewne w naszym mózgu strukturę
neuronalną podobną do struktury odpowiedzialnej za percepcję
powiedzmy   jabłka,   sylwetki   kota   czy   też   twarzy   kochanej
osoby,   kobiety,   partnera.   Jeśli   przez   zwyczaj   patrzenia   w
gwiaździste   niebo  daliśmy   sobie   szansę,   aby   ów   neuronalny
wzorzec   ducha   Wszechświata   powstał,   to   później   możemy
wywoływać go z pamięci, wyobrażać go sobie, powołać się na
niego  w  rozmowach.  Porozmawiać  na  ten  temat   na  ogół się
jednak nie udaje, bo przyjaciele, sąsiedzi też nie mają pojęcia o
owym przesłaniu, które "leje się w nocy" na wszystkie śpiące
głowy odwrócone do dołu, do poduszki w łóżku ustawionym w
betonowej zazwyczaj "klatce".

background image

W takim "małym światku" trudniej jest o poczucie sensu, gdyż
do owego małego osobistego kosmosu nie miał jak przeniknąć
DUCH KOSMOSU.

Natura DUCHA KOSMOSU nie objawi się nam bowiem gdy
będziemy   cały   czas   patrzeć,   spoglądać   i   rozważać   obiekty
"starań   codziennych".   DUCH   KOSMOSU   jest   ponad   tymi
przedmiotami, jest ponad naszymi głowami i gdy chcemy go
doświadczyć,   a   nawet   poznać,   to   musimy   unieść   wzrok   do
góry.

Wiązki   różnego   rodzaju   promieniowania   wzbudzą   wtedy
wzorce   archetypowe,   które   w   nas   drzemią.   Stanie   się   to
podświadomie.

 

Wzory

 

najbardziej

 

wyrazistych

gwiazdozbiorów  są  bowiem na  stałe  zakodowane   w naszych
mózgach. Dziedziczymy je po przodkach, z czasów początków
naszego gatunku Homo sapiens sapiens.

Jeśli   pozwolimy   tylko   aby   uczynnić   te   archetypy   to   niejako
samoistnie,  bezwiednie,  bez  większego   wysiłku,   już  po   paru
miesiącach,   a   być  może   już   po   paru   tygodniach,   odczujemy
znaczną   poprawę   nastroju,   przypływ   energii   życiowej,   chęć
działania, snucia marzeń, układania planów życiowych. 

Wyniki tych spostrzeżeń próbujemy wykorzystać w praktyce. 

Cztery   razy   organizowaliśmy   z   tego   powodu   konferencję
dotyczącą   uwarunkowań   dobrego   samopoczucia,   zdrowia   i
rozwoju w Planetarium Śląskim. Warsztat pt.: "Widok gwiazd i
nasze   fantazje   -   które   rozwiną   Cię,   uleczą   Cię,   przysporzą

background image

przyjaciół, wskaźą na Twoje optymalne zajęcie" organizujemy
po   specjalnym   pokazie   astronomicznym,   który   uświadamia
zainteresowanym osobom "s k ą d p o c h o d z ą". 

Proponujemy "r e i n t e r p r e t a c j ę s w o j e g o z n a c z e n
i a w ś w i e c i e" przez rozważanie hipotezy, iź duch tzn.typ
charakteru, talent, podświadome skłonności każdego z nas, był
wyznaczony   w   dużej   mierze   przez   wzorzec   światła
słonecznego   oraz   masy   grawitacyjne   i   różne   wiązki
promieniowania   kosmicznego   działające   na   matkę   i   płód   w
okresie   ciąży   i   momencie   urodzenia.   Jak   wiadomo   jest   to
oznaczane symbolicznie nazwą gwiazdozbioru zodiakalnego. 

W   trakcie   tych   rozważań   doszło   zresztą   do   nagłego
przyspieszenia naukowego wyjaśnienia mechanizmów wpływu
znaku zodiaku na los człowieka. Wynikło to z innego naszego
badania, które polegało na wyliczeniu umieralności z powodu
zawałów   i   nowotworów   osób   urodzonych   pod   różnymi
znakami zodiaku. Wyniki tych prac przekazaliśmy do polskich
i   zagranicznych   czasopism   lekarskich.   Omówienie   wyników
zamieszczamy także w nieniejszym tomie, w "Dodatku".

Namawiamy   więc   osoby   zainteresowane   naszą   metodą,   aby
nauczyły   się   odszukiwać   na   niebie   "swój   gwiazdozbiór
zodiakalny". Większość osób oczywiście nie ma najmniejszego
pojęcia, gdzie on leży! 

Poniewaź gwiazdozbiór ten często jest niewidoczny przez dużą
część   roku   proponujemy   zapamiętać  te   gwiazdozbiory,   które
leźą powyżej i u z n a ć j e t e ż z a w ł a s n e, jako że one
także   przyczyniły   się   do   ukształtowa-   nia   "Twojej   właśnie

background image

osobowości". Dla przykładu osoba spod znaku Strzelca, która
"swój" gwiazdozbiór może oglądać na niebie jedynie w okresie
od czerwca do września powinna wiedzieć, że w październiku,
listopadzie   i   grudniu   może   zobaczyć   na   niebie   jednak
gwiazdozbiór Lutni i Łabędzia, które właśnie  leźą  powyżej i
które   zapewne   przyczyniły   się   także   do   uksztatowania
osobowości   typu   "zuchwałego   optymizmu";   na   wzór   takich
"Strzelców"  jak:   Józef Conrad  Korzeniowski czy  Charles  de
Gaulle. 

W   następnym   kroku   namawiamy,   aby   "wysłannicy"   tych
regionów   czasoprzestrzeni   zechcieli   przyjąć   do   wiadomości
informuje   o   jeszcze   ciekawszych   obiektach   leżących   w   ich
rejonie,   tyle   że   widocznych   jedynie   przez   teleskop.   Dla
przykładu   sądzę,   że   osoby   spod   znaku   Panny   powinny
wiedzieć, że na tle tego gwiazdozbioru leży największa znana
nam   "masa   grawitacyjna"   zwana   supergromadą   galaktyk
VIRGO   I.   Mamy   cały   katalog   takich   danych.   Część   z   nich
przedstawiam w 12-tu rozdziałach niniejszej książki. 

Każdy   z   tych   felietonów   stawia   czytelnika   wobec   pewnej
tajemnicy   związanej   z   faktami   kulturowymi,   literackimi   i
naukowymi,   które   dotyczą   regionu   przestrzeni   kosmicznej,
oznaczanej   symbolicznie   nazwą   danego   gwiazdozbioru
zodiakalnego. 

Często   jest   to   zagadka   z   pogranicza   metafizyki   i   fizyki,
zmuszająca do myślenia "holistycznego". Odnosi się  czasami
wrażenie,   że   jest   to   niejako   magia   nauki,   bądź   biała   magia
lekarska.

background image

W każdym razie obrotowa    m a p a     n i e b a     j e s t      p r
z y r z ą d e m      p s y c h o t e r a p e u t y c z n y m. Warto ją
sobie kupić  i zacząć  sprawdzać  rozmaite  sprawy, poczynając
od   ustalenia   jakie   to   jasne   gwiazdy   widoczne
s**************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***************************************************
***hy   charakterologiczne"   i   3.   Czy   przyczyną   fazowej,
periodycznej   architektury   snu   i   marzeń   dziennych   (snów   i
odmiennych   stanów   świadomości)   jest   kosmiczny   oscylator
radio-magnetyczny (rotor i stojan planety)?

Gdy   opowiesz   o   tym   znajonym   zostaniesz   uznany   za
ekscentryka.   David   Weeks   z   Royal   Edinburg   Hospital
przebadał jednak 200 ekscentryków (Vide "Problemy" 1993, nr
2 w  artykule  pt.:  "Siła  umysłu").  Stwierdził,  że  wszyscy oni
cieszą   się   dobrym   zdrowiem.  Aby   to   wyjaśnić   napisał:   "ich
niekonwencjonalność  kryje  silne   poczucie  własnej  wartości i
celu życiowego, ciekawość, poczucie humoru, pęd do nowych
idei . Ekscentryczność to oznaka umiłowania życia". 

 

 

background image

MAŁA CHMURKA POWYZEJ GWIAZDY SHERATAN 

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem 

BARANA 

Gdy   byłeś   w   łonie   matki   planeta   Ziemia,   przez   dziewięć
miesięcy   przebyła   pewien   określony   wycinek   ekliptyki.   Ze
względu   na   nachylenie   osi   obrotu   Ziemi   byłeś   wystawiony
wtedy   na   określony   wzorzec   światła,   który   działał   na   szlak
wzrokowy mózgu matki i poprzez szyszynkę oddzialywal na
rozwój Twojego  mózgu. W nocy byłeś wystawiony także na
oddziaływanie   "wiszących   nad   tą   trasą   gwiazd".   Inne   było
"ekranowane   od   tyłu"   przez   pobliską,   a   więc   działającą
przemożnie masę Słońca.

Mózg   rozwija   się   przez   podążanie   aksonów,   czyli   wypustek
neuronów, usadowionych w pewnym ośrodku neuronalnym w
kierunku innych ośrodków.

Pola   grawitacyjne   mas   gwiezdnych,   ustawionych   w
odpowiednim "szyku" biorą więc zapewne udział w określeniu,
zaprogramowaniu   charakterologicznych   właściwości   Twojej
osoby.

W   odróżnieniu   od   upraszczających   teorii   astrologicznych
osobiście   sądzę,   że   na   uformowanie   Twojej   osobowości
wpływały nie  tylko  te gwiazdy, które są  położone w pobliżu

background image

ekliptyki,   ale   i   także   te,   które   leżą   powyżej,   bliżej   bieguna
niebieskiego, a więc bliżej Gwiazdy Polarnej.

Postuluję   więc,   aby Twój znak   zodiaku   potraktować   jedynie
jako   oznaczenie   symboliczne   "końca   drogi"   i   aby   uznać
gwiazdy   leżące   powyżej   tego   ggwiazdozbioru   również   za
Twoje. Umożliwi to odnalezienie na niebie "Twoich gwiazd" o
każdej porze roku.

Właśnie owe o d s z u k i w a n i e swoich gwiazd na niebie jest
ważne. Czynność taka ma o d d z i a ł y w a n i e       p s y c h o
t e r a p e u t y c z n e. Gdy ktoś posiądzie już taką umiejętność
to zostaje  "u  l e c z o n y"  z wielu  przypadłości. Co  więcej
zostaje   wprowadzony   na   ścieżkę   przyspieszonego   rozwoju.
Dlaczego tak się dzieje? 

Jednym   z   czynników   działających   "astroterapii"   to   otwarcie
intrygującego tematu do r o z m ó w z bliskimi Ci osobami, a
nawet tzw. rozmów towarzyskich. Sprawią one między innymi
to,   że   pozyskasz   przyjaciół   i   zostaniesz   uznany   za   osobę
interesującą, sprawisz  także, że inni uniosą wzrok do góry, a
więc   "podniosą   głowy".   Horoskopy   złej   jakości   wywołują
wiele   zamętu.   Wiele   osób   nie   lubi   mętnych,   mistycznych
sformułowań. A inna,  konkretna wiedza, łącząca się z owym
znakiem, jest mało znana.

Proponuję więc rozprawy przyrodnicze o tym co się dzieje w
pewnym fragmencie nieba, o reperkusjach tego w wytworach
kulturowych oraz wnioskach dotyczących Twojego ducha lub
ducha bliskiej Ci osoby.

background image

Pierwsza  z  tych  rozpraw  będzie  szczególnie  ważna   dla   osób
urodzonych   pod   znakiem   Barana.   Otóż   Aries   jest   małym
gwiazdozbiorem   niezbyt   pięknym,   ale   jest   on   położony   w
"kluczowym   miejscu   nieboskłonu".  Aby   to   uzasadnić   trzeba
wspomnieć   o   Zasadzie   Antropicznej,   czyli   o   pewnym
koncepcie   z  zakresu   filozofii  przyrody,   według  którego   nasz
Kosmos   jest   tak   zbudowany,   aby   mogły   pojawić   się,   w
pewnych   jego   miejscach,   inteligentne   cywilizacje,   złożone   z
istot człekopodobnych.

Otóż   Zasadę   tę   sformułowano   na   wskutek   spostrzeżenia,   że
pojawienie się życia biologicznego, opartego o DNA i białko, a
potem   pojawienie   się   rozumnego   człowieka   wymagało
jednoczesnego   spełnienia   setek   bezwzględnych   warunków
fizycznych. Tylko dla przykładu wyliczę kilka prostszych, nie
wgłębiając   się   takie   w   szczegóły   jak   stała   Plancka.   Otóż
Ziemia   "musiała"  krążyć   w  odległości  0.0-1.3 AU   (1 AU  to
właśnie   odległość   Ziemi   do   Słońca),   bo   inaczej   byłoby   za
gorąco lub za zimno, na 5 i 6-tej orbicie "powinna" znajdować
się masywna planeta taka jak Jowisz i Saturn, gdyż inaczej na
Ziemię   stale   spadałby   grad   meteorów,   astroidów,   a   nawet
masywnych   planetoid.   Tylko   dzięki   istnieniu   na   orbicie
masywnego   satelity  -   Księżyca   nachylenie   osi   obrotu   Ziemi
jest stabilne i planeta nie "kiwa się" tak jak Mars, o kąt rzędu
60 stopni, co powoduje tam nagłe zmiany sfer klimatycz- nych.

Ostatnio   uświadomiono   sobie   następne   niezbędne   warunki!
Ziemia leży teraz w obwodowym rejonie galaktyki spiralnej, a
Słońce   należy   do   tzw.   ciągu   głównego   gwiazd   "żyjących"
długo, podobnie jak jej planety, tzn. już ok. 5 miliardów lat, co
umożliwo   długotrwałą   ewolucję   fizyczną,   chemiczną   i
biologiczną.  Co   więcej,  nasza   galaktyka  jest   tzw.  "galaktyką
polową",   tzn.   jest   elementem   luźnej,   niezbyt   licznej   grupy

background image

galaktyk,   leżącej  daleko  od  masywnych   gromad   galaktyk,   w
których to koncentracja materii, a więc sił grawitacyjnych, jest
setki razy większa, a większość ich masy to "zbite galaktyki"
eliptoidalne.

Jądro  naszej "luźnej"  grupy lokalnej, jak  się  okazuje, tworzą
trzy   galaktyki   spiralne.   Dwie   z   nich   są   łudząco   do   siebie
podobne.   Są   one   galaktykami   spiralnymi,   mniej   więcej   tej
samej wielkości, jakkolwiek jedna jest nieco większa. Obydwie
mają dwie małe eliptyczne galaktyki satelitarne (te nasze, jak
wiadomo,   nazywają   się   Obłokami   Magellana).   Leżą  one   tak
blisko   siebie,   że   ową   galaktykę   bliźniaczą   jako   jedyny   taki
obiekt   widać   gołym   okiem.   Mało   kto   zwraca   jednak   na   to
uwagę. Nawet osoby urodzone pod znakiem Barana rzadko to
czynią, mimo iż nasza galaktyka bliźniacza, oznaczona w roku
1781   przez   Charlesa   Messiera   w   jego   katalogu
"niegwiezdowych   obiektów   nieruchomych"   symbolem   M31
oraz trzecia ważna galaktyka jądra grupy lokalnej M33 leżą w
tym właśnie rejonie. Z pewnych względów częściej czynią to
osoby spod  znaku  Ryb.  Dlaczego  tak  jest  stanie  się  jasne  w
trakcie   czytania   dwunastej   opowieści.   Ostatni   gwiazdozbiór
zodiakalny, Ryby, sąsiadują z małą, niepozorną grupą gwiazd
spod   znaku   Barana.   Gwiazdozbiór   Barana   wymieniany   jest
zwyczajem astrologicznym jako pierwszy.

Powyżej tych gwiazd widoczne są trzy gwiazdy tzw. Twójkąta i
trzy   najjaśniejsze   gwiazdy   Andromedy   i   tuż   nad   nimi,
widoczna   gołym   okiem   mała   plamka,   nazwane   po
wynalezieniu   słabych   lunetek   Wielką   Mgławicą,   dlatego   że
była   wówczas   największym   "niegwiazdowym   obiektem
nieruchomym".   Umiejscowienie   owej   Wielkiej   Mgławicy   na
tle Andromedy sprawia, że czasami M31 jest nazywana także
Mgławicą Andromedy.

background image

Jeśli   ktoś   jest   jeszcze   mało   wprawiony   w   rozpoznawaniu
dowolnego   fragmentu   nieba   jednym   rzutem   oka,   co   da   się
osiągnąć dopiero po wielu miesiącach "nocnych" treningów (a
o nie także tutaj chodzi, gdyż przynoszą odprężenie), to podam
jeszcze   jedną   radę.   Otóż   z   lewej   strony   z   gwiazdozbiorem
Barana   sąsiaduje   oczywiście   piękny   gwiazdozbiór   Byka.   Do
niego   należą   Plejady,   czyli   najpiękniejsza   kulista   gromada
gwiazd, znana niemal każdemu.

W rozmaitych zapisach kulturowych o Plejadach wspomina się
tysiące razy. Niektórzy twierdzą nawet, iż część z nas pochodzi
z Plejad.

Intrygującą  historię  tego  konceptu zrelacjonuję  w  następnym
felietonie. Wróćmy teraz do Wielkiej Mgławicy.

Współcześnie  powstały   fascynujące   koncepty  "d   w   ó   j   n   i",
czyli   znaczenia   "konstrukcyjnego"   bliźniaczych   galaktyk
spiralnych Andromedy i Drogi Mlecznej, a właściwie konecpt
trójni,   gdyż   nie   zapominajmy,   że   tuż   obok,   nieco   dalej   jest
jeszcze   "ta   trzecia",   czyli   M31,   zwana   "Galaktyką   w   Trój-
kącie". Koncept ten uwzględnia regułę a l g o r y t mó w      k r
e u j ą c y c h, które muszą składać się co najmniej z dwóch
elementów i stosować tzw. "zasadę lustra". Do konceptu "t r ó j
n   i"   wiodła   długa   droga   znaczona   intrygującymi   zbiegami
okoliczności i dramatycznymi wydarzeniami.

Zacznijmy opowieść więc od początku. Od początku bowiem
chodziło o to czy Kosmos jest wielki, niemal nieskończony jak
twierdził   Galileusz,   czy   też   mały,   złożony   z   kilku

background image

koncentrycznych kręgów, jak twierdził Arystoteles.

Prostocie   klasyfikacji   ciał   niebieskich   na   ruchome   planety   i
"mrugające" gwiazdy od początku przeszkadzały dwie plamki.
Już  w  roku 986 perski astronom i pisarz Al Sufi opisał tzw.
"Małą   chmurkę".   Jak   wiadomo   pierwszą   lunetę   zbudował
Galileusz w roku 1609. On i astronom niemiecki Simon Marius
skierowali w roku 1612 takie lunetki na ową "Małą chmurkę".
Powstały pierwsze  podejrzenia, iż  świat  jest  wielki. Ciekawe
jest, że od 15-tu lat mówił o tym już Giordano Bruno, który nie
prowadził takich obserwacji, był natomiast wcześniej w Angli,
gdzie rozmawiał u Johnem Deenem, nadwornym "ekspertem",
całe lata zajmującym się pradawnym rękopisem, do którego w
trakcie tego artykułu będę musiał odwołać się jeszcze raz. W
roku 1615 zakazano jednak o tym mówić.

Po 150-ciu latach do sprawy wrócił jednak Emmanuel Kant. W
roku 1755 wysunął on przypuszczenie, że niektóre mgławice
mogą   być   tzw.   "wyspowymi   wszechświatami"   -   tzn.
skończonymi systemami gwiezdnymi, podobnymi do "naszej"
Drogi   Mlecznej.   Nie   był   to   jednak   dowód,   lecz   jedynie
przypuszczenie.   Jeszcze   w   roku   1781   znany   astronom
francuski   Charles   Messier,   zapalony   poszukiwacz   komet,
skatalogował   wszystki   plamki   i   chmurki,   które   nazwał
"nieruchomymi obiektami niegwiazdowymi", tylko po to, aby
nie przeszkadzały mu w katalogowaniu komet. Charles Messier
był   tytanem   pracy,   odkrył   14   komet.   W   swoim   katalogu
"niegwiazdowych obiektów nieruchomych" umieścił natomiast
102 obiekty, z czego 68 odkrył po raz pierwszy sam osobiście.
Nie   wiedział   przy   tym,   że   chmurki   nr   31   i   33   to   dwie,
najbliższe nam, inne galaktyki.

background image

Udowodnił   to   dopiero   Edwin   Hubble,   który   w   roku   1926
napisał swój epokowy artykuł pt.: "A Spiral Nebula as a Stellar
System", który dotyczył galaktyki M33. Dowód opierał się o
pomiary   linii   absorpcyjnych   widma   światła   biegnącego   od
owych plamek świetlnych. Odległość do galaktyki M31 Edwin
Hubble oszacował dopiero w roku 1929. Jak wiadomo Hubble
dokonał   jednocześnie   jeszcze   większego   przewrotu
światopoglądowego.   Podważył   on   model   Wszechświata
stacjonarnego   i   zaproponował   model   czasoprzestrzeni
rozszerzającej się i czasu zapoczątkowanego, co prowadzi do
niezwykłych wniosków o losie człowieka po śmierci.

Jest   zastanawiające   i   intrygujące   dlaczego   jednak   osiem   lat
wcześniej,   mniej   więcej   te   same   dane   o   galaktyce   M31
przedstawiał na licznych konferencjach dziekan Uniwersytetu
w Pensylwanii prof. Wiliam Romaine Newbold - specjalista z
zakresu   zupełnie  innej  dziedziny,  a   mianowicie  lingwistyki  i
kryptografii. Otóż w roku 1921 ogłosił on, że odczytał jeden z
najdziwniejszych tekstów, a mianowicie tzw. rękopis Voynicha,
który   próbowano   zrozumieć   od   stuleci.   Niesamowite   dzieje
tego rękopisu, zapisanego szyfrem, a raczej w jakimś zupełnie
nieznanym języku, podaje Philip Morris w swojej książce pt.:
"Bez wyjaśnienia".

Rękopis   powstał   w   III-tym   wieku   n.e.   Jest   ilustrowany
wizerunkami   niewysokich,   nagich   kobiet,   diagramami
astronomicznymi, dotyczącymi konstelacji Andromedy i Hiady
oraz   rysunkami   czterystu   zupełnie   fantastycznych   roślin.
Profesor Wiliam Romaine Newbold  stwierdził , że być  może
zapisał go szyfrem Roger Bacon, żyjący w latach 1214-1294,
filozof,   prekursor   badań   eksperymetalnych.   Roger   Bacon   w
swoich   pismach   powoływał   się   na   inny,   niezwykle   stary
dokument, należący do biblijnego króla Salomona. Jeden zaś z

background image

odcyfrowanych   przez   Newbolda   fragmentów   stwierdza:
"Widziałem   we   wklęsłym   zwierciadle   gwiazdę   w   kształcie
ślimaka.   Znajdowała   się   między   pępkiem   Pegaza,   piersią
Andromedy   i   głową   Kasjopei".   W   miejscu   tym   właśnie
znajduje się Wielka Mgławica, galaktyka M31.

Wczytując się w teksty Phillipa Morrisa można dowiedzieć się
więcej   o   owym   zwierciadle,   a   zwłaszcza   o   kulturowym
wiązaniu   Galaktyki  Andromedy   z   Plejadami   i   Hiadami.   Na
niebie na prostej łączącej M31 z Hiadami leżą Plejady.

Hiady leżą jednak w odległości 130 lat świetlnych, Plejady w
odległości 400 lat świetlnych, a M31 w odległości 2.2 miliona
lat świetlnych.

Galaktyka  Andromedy   spełnia   warunki   dla   powstania   życia,
gdyż   jest   ona   naszym   "lustrzanym   odbiciem"   (Uwaga!   M31
jest nieco większa).

Jest   więc   wielce   prawdopodobne,   że   na   M31   istnieje
równorzędna nam cywilizacja  inteligentna, gdyż  spełnione  są
tam te same warunki Zasady Antropicznej. Nasza cywilizacja
potrafi jednak nadawać jedynie wiadomości rozchodzące się z
szybkością   podświetlną.   Wiadomość   taka   biegłaby   więc   na
M31   około   2.2   miliona   lat.   Komunikacja   w   paśmie
elektromagnetyczny   z   cywilizacją   równorzędną,   rozwijającą
się na M31, nie jest więc możliwa. Jeśli następował lub nastąpi
kontakt   z   tym   rejonem   czasoprzestrzeni   to   jedynie
"ponadczasoprzestrzennie". Jednocześnie, tak jak to powiedział
Arthur   Clarke:   "wysokozaawansowana   technologia   nie   jest
odróżnialna   od   magii".   Cywilizacja,   która   potrafiłaby

background image

realizować   kontakt   ponadczasoprzestrzenny   byłaby
postrzegana jako "inteligencja magiczna".

Jednocześnie wiele osób, jeśli nie większość, uznaje istnienie
takich   potęg,   jakkolwiek   różnie   je   nazywa   -   i   na   ogół   nie
próbuje lokalizować je w określonym rejonie czasoprzestrzeni.
Logiczny  wywód   prowadzi więc  do   wniosku,  że   jeśli   lubisz
wiedzieć   gdzie   mieszka   bóstwo   III-go   stopnia,   to   spojrzyj
nieco  powyżej gwiazdozbioru Barana, a  więc  nieco  powyżej
gwiazd Hamal (alfa Aries) i Sheratan (beta Aries). Zobaczysz
wtedy to miejsce. Z kierunku tego kiedyś nadeszła przesyłka i
kiedyś tam będziemy chcieli się translokować.

 

 

ZDJĘCIA   PRZESTAŁY   BYĆ   DOWODEM,   CO   NIE
ZNACZY, ZE ZWIĄZEK PLEJADAŃSKI NIE ISTNIEJE 

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BYKA 

Semjase z Plejad podobno jest blondynką, ma niebieskie oczy,
bladą   skórę,   delikatne   usta   i   wysoko   osadzone   kości
policzkowe.   Powiedziała   Eduardowi   Meierowi,   że   pomiędzy
planetami naszej Galaktyki podróżuje wiele kosmicznych ras, a
osiem   z   nich   pozostawiło   na   Ziemi   mieszańców,   potomków
przybyszy   z   kosmosu   z   Ziemiankami.   Z   tego   powodu
kontynuowane   są   migawkowe   wizyty   kontrolne.   Wszyscy,

background image

którzy potrafią  latać z szybkością nadświetlną są podobni do
ludzi,   jakkolwiek   jako   rasy   zaawansowane,   już   przed
milionami   lat   musiały   przyjąć   inną   organizację   swoich
społeczeństw.

Widoczny na okładce książki "Lata świetle" statek Semjase jest
największym "orzechem do zgryzienia" całej UFO-logii.

Widoczny   na   drugim   planie,   za   stojącym   na   skarpie,
bezlistnym drzewem, wisi nad urwiskiem. Na korpusie dysku
lśnią i uginają się promienie Słońca, stojącego jeszcze wysoko
nad   pagórkami   pogórza   Szwajcarii.   Podobno   miał   tylko   6
metrów średnicy. Podrobienie tego zdjęcia musiałoby być lub
było  bardzo  trudne. Gałęzie są przed statkiem, na pierwszym
planie.   Zawieszenie   modelu   za   drzewem   nie   było   możliwe,
gdyż jest tam akurat urwisko. Sfotografowanie modelu osobno
i nałożenie na zdjęcia pejzaży nie odtworzyłoby z kolei owych
załamujących   się   promieni   słonecznych.   Według   Semjase
statek   pokonuje   odległość   500-set   lat   świetlnych   w   siedem
godzin.   Większość   czasu   zajmuje   wyjście   z   planety   Erra   w
przestrzeń  kosmiczną,  rozpęd   do  momentu   osiągnięcia  przez
statek   szybkości   światła,   włączenie   "drugiego   napędu"   i
dokonanie   bezczasowego   skoku,   kiedy   to   przestrzeń   i   czas
"zbiega do zera" i zostaje "zamrożony". Połowę owych siedmiu
godzin   zajmuje   hamowanie,   dokonywanie   już   po   drugiej
stronie   spiralnego   ramienia   Oriona   naszej   Galaktyki,   lecz   z
dala jeszcze do Układu Słonecznego.

Semjase  w ciągu  kilkudziesięciu  "kontaktów", trwających  od
28   stycznia   1975   roku   przekazała   podobno   setki
szczegółowych informacji dotyczących społeczności Plejadan i
innych   zaawansowanych   cywilizacji,   z   którymi   są   oni   w

background image

kontakcie.   Podobno   wszystkie   cechuje   brak   zarządzania
odgórnego,   duża   autonomia   i   pielęgnowanie   różnorodności
myślenia. Erra, jak twierdzi Semjase, nieco mniejsza od Ziemi
ma ustabilizowaną, stosunkowo niewielką liczbę mieszkańców.
Ich   główne   odniesienie   filozoficzne   dotyczy   tzw.   Zasady
Kreacji,   tzn.   praw   dostrzegalnych   w   przyrodzie,   które
sprawiają jej wytworzenie i przemiany.

Dwa tysiące stron notatek z rozmów z Semjase próbuje streścić
i zrelacjonować Guido Moosbrugger w książce pt.: "A jednak
latają".  Wybór setek  kolorowych  zdjęć,  sporządzonych  przez
Eduarda Meiera, Agencja NOLPRESS rozprowadza w postaci
książki  pt.:  "Album  UFO  z  Plejad".   Dwie  sfilmowane   przez
Eduarda   Meiera   sceny   lądowania   oraz   zarejestrowane   przez
niego dźwięki jak i dane o dokonanych analizach niezwykłych
próbek   metalu   zawierają   trzy   kasety   video,   rozprowadzone
przez   NOLPRESS   pt.:   "The   Meier   Chronicles",   "Movie
Footage", "The Metal".

No właśnie! Sądzę, że owe zdjęcia przedstawione przez Gary
Kindera  w   jego   książce,  opublikowanej  w   oryginale   w  roku
1987,   jeszcze   teraz   w   czasach   filmu   "Park   Jurajski",   który
uzmysławia

 

współczesne

 

możliwości

 

tworzenia

"rzeczywistości sztucznej", są jednak mimo wszystko pewnym
argumentem   dowodowym   z   tej   prostej   przyczyny,   że   były
wykonywane i pokazywane licznym świadkom, już od dawna,
poczynając   od   roku   1975,   tzn.   czasów   kiedy   to   owa
komputerowa "virtual reality" po prostu jeszcze nie istniała.

Do   wszelakich   zdjęć   próbujących   cokolwiek   udowodnić,
wykonanych   po   roku   1990,   odnosiłbym   się   z   wielką
nieufnością,   co   radzę   również   szanownym   czytelnikom.   Im

background image

również  pozostawiam trud  myślowy,  jaki jest  potrzebny,  aby
wyrobić  sobie  własną   opinię,   czy  żyjący  pośród  nas   Eduard
Meier kłamie. Jak wiadomo "sprawę" próbowały zweryfikować
setki   jego   rozmówców,   spośród   których   niektórzy   byli
technikami   i   znawcami   problematyki   fałszerstw.   Niestety
własne jedynie myślenie  dedukcyjne la  Sherlock Holmes jest
współcześnie jedynym dobrym argumentem.

Rozstrzygnięcie   tego   najbardziej   niezwykłego   przypadku
UFO-logicznego nie jest nam jednak tutaj potrzebne, aby snuć
dalszy   ciąg   opowieści   o   niebo-   skłonie   w   rejonie
gwiazdozbioru Byka.

Wizerunek mnemotechniczny tego gwiazdozbioru, ułatwiający
odszukanie go na niebie, to piękne girlandy układające się w
literę   V,   ułożone   poziomo,   "nosem"   na   zachód.   Ów   nos   to
kulista gromada gwiazd zwana Hiadami i nieco powyżej druga,
widoczna   gołym   okiem,   kulista   gromada   gwiazd,   zwana
właśnie Plejadami. Hiady i Plejady od wieków traktowane były
jako "przystanek".

Julisz Słowacki w 1845 roku napisał uderzającą strofę:

"Czy widziałeś Chrystusa?

Włóczy się przez ciemnotę

I sieje gwiazdy złote

background image

z Plejad i Syriusza."

 

Lee i Brit  Eldersowie, Tom Welch i Wendelle  Stevens zadali
sobie   trud   wyszukania   wzmianek   o   Plejadach   nie   tylko   w
poematach   i   powieściach,   ale   także   w   pismach   naukowych,
biuletynach i pracach doktorskich.

Stwierdzili oni niezwykłą konsekwencję. W różnych częściach
naszego globu, dość często, jednocześnie w różnych kulturach,
od tysięcy lat, Plejady występują w mitologiach i rozmaitych
zapisach historycznych. Biblia wspomina o nich trzykrotnie. W
Księdze   Hioba   jest   mowa   o   nadziei   w   ich   słod-   kim
oddziaływaniu.   Okazało   się,   że   częstotliwość   z   jaką
wymieniana   jest   ta   niewielka,   stosunkowo   młoda   gromada,
dziesięcio-krotnie   przewyższa   ilość   odniesień   i   wzmianek
względem   dwóch   innych   obiektów   astronomicznych,
rywalizujących co do znaczenia w zapisach kultury Ziemian, a
mianowicie   względem   gwiazdozbioru   Oriona   i   gwiazdy
Syriusza.

Do Oriona i Syriusza wrócę z okazji moich wywodów na temat
gwiazdozbioru Bliźniąt, a teraz musimy zająć się kulturowym
wizerunkiem Plejad.

Otóż czczono je, uznawano za "środek nieba", traktowano jako
ojczyznę przodków i źródło wszelkiej mądrości.

background image

Rejon   ten   od   tysiącleci   kojarzony   jest   więc   z
przeświadczeniem,  iż  Galaktykę  naszą  zasiedla  istniejąca  już
od milionów lat sieć "ludzkich" cywilizacji, a Plejady i Hiady
są   miejscem   "przedostatniego   i   ostatniego   skoku
przestrzennego" w kierunku Ziemi.

Przeciwnicy tej idei mówią, że wysokorozwinięte cywilizacje,
skoro   są   potężne   to   powinny,   w   takim   razie,   dokonywać
"inżynierii   gwiezdnej"   na   dużą   skalę,   i   stwierdzają,   że
przejawów takich nie widać.

Zwolennicy tzw. "Związku Plejadańskiego" (termin Eldersów)
twierdzą:  "No  właśnie!"   Otóż  astronomiczne  księgi chińskie,
spisane w roku 2357 p.n.e. odnotowały, że Plejady to siedem
jasnych gwiazd. Z tej racji były czczone przez młode kobiety
jako   "Siedem   Sióstr   Przemysłu".   Z   południo-   wego   wejścia
wielkiej   egipskiej   piramidy,   pierwszego   dnia   wiosny   widać
właśnie   Plejady   i   dlatego   piramida   ta   ma   siedem   komór
głównych.   Święto   Pierwszego   Maja   oraz   Japońskie   Święto
Latarń   są   pozostałościami   po   antycznych   uroczystościach
poświęconych Plejadom. Szkopuł w tym jednak, że obecnie na
niebie   widnieje   tylko   sześć   gwiazd   spowitych   niebieską
mgiełką.

Spór   o   ślady   "inżynierii   gwiezdnej"   ostatnio   znacznie   się
zresztą   ożywił.   Spornymi   obiektami   są   ostatnio   zazwyczaj:
Charon,   "geostacjo-   narny"   księżyc   Plutona   oraz
"nieskolatające"   księżyce   Marsa:   Phobos   (9400   km   nad
powierzchnią) i Deimos (23500 km nad powierzchnią) oraz z
pewnych względów gwiazdozbiór Oriona i Syriusza.

background image

R.G.   Haliburton   na   łamach   "Nature   Magazine"   już   w   roku
1881 napisał: "... jestem przekonany, że nadejdzie dzień, kiedy
uczeni   przyznają,   że   gwiazdy   te   (Plejady)   są   centralnym
słońcem religii, kalendarzy, mitów, tradycji i symboli dawnych
wieków".

William Olcott w swojej książce pt.: "Star Love of All Ages",
wydanej w roku 1991, napisał: "Ta mała  gromada, nieśmiało
błyskająca   podczas   jesiennych   nocy   na   wschodnim
nieboskłonie,   łączy   ze   sobą   różne   ludzkie   rasy   bardziej   niż
jakiekolwiek inne więzy natury. Nic więc dziewnego, że budzi
ona   uniwersalny   lęk   i   podziw,   że   właśnie   pośród   jej   słońc
człowiek spodziewał się znaleźć środek Wszechświata".

Agnes Clerke  w  książce  "The  System  of  the   Stars"  nazwała
Plejady   "miejscem   na   niebie,   gdzie   mitologia   spotyka   się   z
nauką".

Często słyszy się stwierdzenie, że tzw. "ufologia" to dziedzina,
w obrębie której spotykają się mity, nauka i religia.

Gwiazdozbiór Byka jest takim terenem na pewno! Opowieści
Semjase   to   obecnie   już   co   najmniej   fakt   mitologiczno-
kulturowy.   Faktem   historycznym   jest   także   tzw.   Mithraizm,
najpotężniejsza   religia   ostatnich   wieków   Cesarstwa
Rzymskiego, o czym u nas mało kto wie.

Jak  większość  religii przedchrześciajńskich i przedislamskich
Mithraizm miał symbolikę astronomiczną. W wieku pierwszym
astronom   Hipparch,   ku   swojemu   zdziwieniu   okrył,   że   ktoś

background image

zmienia   relację   między   Słońcem   a   widocznymi   z   Ziemi
gwiazdozbiorami. Słońce w czasach Asyrii i Babilonii, w dniu
równonocy wiosennej wschodziło na tle konstelacji Byka, a w
czasach rozkwitu Imperium Rzymskiego wschodziło już na tle
konstelacji Barana. Hipparch był wstrząśnięty, gdyż wierzono
wtedy,   że   Ziemia   leży   w   centrum   Wszechświata,   który   się
wokół niej kręci, a tu nagle okazało się, że ktoś przesuwa cały
firmament   niebieski,   coś   w   nim   zmienia.   Współcześni   mu
intelektualiści   popatrzyli   na   niebo   i   stwierdzili,   że   nad
konstelacją   Byka   widnieje   konstelacja   Perseusza,   zwanego
inaczej Mithrasem. Doszli więc do wniosku, że tam przebywa
bóstwo,   które   jest   w   stanie   poruszać   całym   firmamentem   i
przesłanie to uczynili podstawą ideologiczną masowego ruchu
religijnego, który dominował nad terytorium zachodniej części
Imperium Rzymskiego aż do czasów jego upadku. Wyznawcy
Mithraizmu   wybudowali   tysiące   świątyń.   Wszystkie
wybudowali pod ziemią, a w każdej z nich umieścili wizerunek
mężczyzny zabijającego Byka.

O owym zabijaniu pisano niedawno w polskich czasopismach
naukowych   (David   Ulansey:   "Misteria   Mithry".   Problemy,
1991, nr 

254   i   Jarosław  Włodarczyk:   "Byk   po   dwakroć   ujarzmiony".
Wiedza i Zycie, 1991, nr 4).

Po   200   tysiącach   lat   owe   przesuwanie   się   gwiezdnego   tła
wschodu Słońca w dniu równonocy wiosennej przyjęto znowu
za   astronomiczny   symbol   przemiany.   Chodzi   tym   razem   o
przejście  od gwiazdozbioru  Ryb  do  gwiazdozbioru  Wodnika.
Wrócimy do tej sprawy w dwóch ostatnich rozdziałach książki.

background image

 

 

CZY   DELFINY   SĄ   POTOMKAMI   ZIEMNO-  WODNYCH
PRZYBYSZY Z PLANET SYRIUSZA 

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem BLIZNIĄT

Prowadząc   nasłuch   sąsiednich   regionów   przestrzeni
kosmicznej   w   poszukiwaniu   inteligentnych   cywilizacji   i
rozważając możliwości ich istnienia, zazwyczaj zapominamy,
że razem z nami, tu na Ziemi, przecież żyją inne inteligentne
istoty.   Są   nimi   delfiny!!!   Ich   wysoka   inteligencja   została
potwierdzona przez wielu badaczy. Delfiny co prawda używają
swoich  mózgów  głównie   do   planowania   zespołowej  zabawy,
ale to już trochę inne zagadnienie, problem możliwych celów
myślenia   i   istnienia.   Delfiny   są   rozmowne,   mają   poczucie
humoru,   porozumiewają   się   głosem,   a   raczej   dźwiękami   z
szerokiego pasma częstotliwości. Często czynią coś, co można
porównać   do   śpiewu   ptaków.   Andreas   Korte,   autor   znanej
książki,   twierdzi   nawet,   że   delfiny   prócz   umiejętności
echolokacyjnych potrafią manipulować światłem i martwią się
o stan ekologiczny planety. Bliźniacza, inteligentna cywilizacja
delfinów być może ma jednak w s p ó l n y r o d o w ó d. Tak
twierdzi przynajmniej Robert  K.G. Temple  w  swojej książce
pt.:   "Tajemnica   Syriusza"   (Wydawnictwo   Brama,   Poznań,
1992).   Ta   bardzo   już   znana   książka,   jak   wiadomo,   opisuje
pochodzenie,   zwyczaje   i   wierzenia   plemienia   Dogonów,
żyjącego   w  Afryce   Zachodniej,   w   regionie   państwa   Mali   i

background image

państwa Górnej Wolty, w pobliżu miast Timbuktu i Bamako.

Dogonów odkryło małżeństwo francuskich etnografów, Griaule
Marcel i Dieterlen Germaine. Współcześnie Francja jest potęgą
techniczną.   Francuzi   konstruują   rakiety   Arianne,   samoloty
bojowe   Mirage,   cywilne   samoloty   Airbus   i   różne
skomplikowane  układy  elektroniczne.  Francuzi marzą   jednak
najczęściej,   aby   zostać   pisarzami,   reżyserami   bądź   aktorami
filmowymi,   ewentualnie   w   ostateczności   etnografami.
Etnografię traktują jednak często jako przygodę całego życia.

Marcel Griaule  spędził większość życia  wśród  Dogonów.  Po
latach dopuszczono go do ich tajemnej wiedzy. Dotyczy ona g
wiazdy   Syriusza   i   wierzeń   podobnych   do   kultu
przeddynastycznych egipskich bóstw: Izydy i Ozyrysa. Marcel
Griaule   wszystko   co   dowiedział   się   od   Dogonów   spisał   w
jednym tylko artykule, zatytułowanym "Un systrme soudanais
de   Syrius",   który   opublikował   w   naukowym   czasopiśmie
afrykanistów: "Journal de  la  Societe de Africanistes" w  roku
1950.  Nieco   więcej informacji  dodała,   po   jego   śmierci,  jego
żona   Dieterlen   Germaine   w   pracy   pt.:   "La   renard   pale",
opublikowanej   także   w   specjalistycznym   piśmie
etnograficznym:   "Fascicule   de   Institut   d'Ethnologie"   w   roku
1965.

Długo nikt nie dyskutował tych rewelacji. Sprawę odkopał w
bibliotekach,   z   przyczyn   osobistych,   dopiero   Robert   K.G.
Temple   i   "nagłośnił"   ją   poprzez   swoją   książkę   "Tajemnica
Syriusza", wydaną w 1976 roku, w czasach kiedy to Erich von
Daniken o tej sprawie jeszcze nie mówił.

background image

Dogonowie   to   lud   wędrowny.   Lud,   który   przybył   z   rejonu
Sahary, z rejonu dzisiejszej Libii. Tam jednak dotarł wcześniej,
jeszcze   w   czasach   cywilizacji   miniońskiej   lub   mykeńskiej   z
Grecji. Jak wiadomo, Grecja miała wtedy kontakty z Egiptem,
o   czym   świadczą   liczne   podróże   do   zamorskiej   kolonii
faraonów   Kolchidei,   założonej   na   wschód   od   Dodony,   u
podnóża   Kaukazu.   Do   Kolchidei   podążali   zresztą   również
mitologiczni Argonauci po złote runo, co ma ważny związek z
naszą  opowieścią. Dogonowie są czarni, ale  antropologicznie
są   podobni   do   starożytnych   Egipcjan.   Czytelników,   których
intryguje   owa   tajemnicza   historia,   odsyłam   do   wspaniałych
zdjęć   Dogonów,   ich   przedziwnych   sadyb   i   krajobrazu   ich
wiosek, zamieszczonych w "Maga- zynie Gazety Wyborczej"
nr   23/1993   oraz   książki   Adama   Piechowskiego   pt.:   "Lud
Syriusza", Wydawnictwa PEGAZ.

Zdjęcia te, jak i rysunki ziemnowodnej istoty Nomo i jej statku
kosmicznego,   rysowane   od   wieków   przez   Dogonów,
zamieszczone   w   książce   Roberta   K.G.   Temple,   powinny
zainteresować w  szczególności osoby urodzone pod  znakiem
Bliźniąt,   pod   znakiem   gwiazdozbioru,   który   symbolizuje
"prawo kopii", ewentualnie "kopii z poprawką". Dlaczego??

Otóż   Syriusz   (alfa   Wielkiego   Psa,   symbol   bogini   Izydy)   to
gwiazda   położona   poniżej   gwiazdozbioru   Oriona,   skądinąd
symbolu   bóstwa   Ozyrysa.   Orion   zaś   leży   tuż   poniżej
gwiazdozbioru Bliźniąt. Tuż poniżej, jakkolwiek po tej jeszcze
stronie (po stronie M31), wstęgi widocznej tu na niebie Drogi
Mlecznej.   Przesuwając   wzrok   wzdłuż   gwiazdozbiorów
zodiakalnych, idąc od gwiazdozbioru Barana i Byka i dalej do
Bliźniąt,   właśnie   między   gwiazdami   Byka   a   gwiazdami
Bliźniąt   przekraczamy   widoczne   tu   spiralne   ramię   naszej
Galaktyki, zwane właśnie r a m i e n i e m O r i o n a.

background image

Łatwo   jest  rozpoznać   gwiazdozbiór   Bliźniąt   na   niebie,   gdyż
układ   gwiazd   wyznacza   literę   U,   zwróconą   "kolankiem"   na
północny   zachód,   tkwiąc   "stopami"   we   wstędze   Drogi
Mlecznej.   Widoczna   figura   jest   więc   podobna   do   wzoru
graficznego   znaku   Bliźniąt   (dwie   laski   połączone   u   końców
poprzeczkami).   Alfa   Gemini,   Polluks,   w   rzeczywistości   to
układ   wielokrotny,   składający   się   z   czterech   gwiazd,   czyli
dwóch gwiazd  bliźniaczych.  Układy wielokrotne  są częste  w
widocznej poniżej Wielkiej Mgławicy Oriona. Astro- nomowie
nazywają gwiazdozbiór Oriona "w y l ę g a r n i ą g w i a z d".
Aby to wyjaśnić trzeba by przypomnieć tutaj czytelnikom, że
ogrzewająca nas gwiazda - "Słońce" należy do tak zwanego c i
ą g u g ł ó w n e g o, tzn. gwiazd średniej wielkości, "żyjących"
długo, tzn. około 10 miliardów lat. Znacznie większe, o d s a m
e g o p o c z ą t k u, czerwonawe, dość chłodne gwiazdy, tzn.
olbrzymy i nadolbrzymy żyją znacznie krócej, a tzw. b i a ł e k
a r ł y, które są t a k i m i o d p o c z ą t k u, żyją znacznie
dłużej. Słońce wraz ze swymi planetami powstało  z obłoków
gazu   międzygwiezdnego,   skupionego   zawsze   w   środkowej
części  dysku  galaktycznego. Słońce  "skondensowało   się"  już
gdzieś przed 5-cioma miliardami lat.

Gwiazda   ciągu   głównego,   powstaje   z   obłoku   materii
międzygwiezdnej, który staje się niestabilny, na skutek dotarcia
fali   uderzeniowej   pochodzącej   od   innych,   zazwyczaj   dość
odległych,   obiektów.   Rozpoczyna   się   wtedy   kolaps
grawitacyjny cząsteczek gazu, często zresztą od razu w kilku
osobnych   fragmentach   obłoku.   Zagęszczenia   gazu   powodują
podniesienie   się   temperatury.   Rozpoczyna   się   reakcja
termonuklearna.   Gwiazda   zaczyna   świecić   czerwonawym
światłem.   Potem   świeci   dość   długo   światłem   żółtym,   aż   w
końcu przemienia się "wtórnie" w białego karła.

background image

Przedziwne jest jednak, że gwiazda "ciągu głwónego" zostaje
najczęściej, na wskutek siły grawitacyjnej, wyrzucona z g r u p
y       g w i a z d           m ł o d y c h (wylęgarni) i rozpoczyna
wędrówkę   po   spiralnej   trajektorii,   wokół   centrum
galaktycznego.

Taki obłok  materii międzygwiezdnej,  stanowiącej wylęgarnię
gwiazd,   można   dostrzec,   nawet   gołym   okiem,   tuż   pod   tzw.
pasem rycerza Oriona. Jest to tak zwana W i e l k a   M g ł a w
i c a w Orionie, wg Charles'a Messiera chmurka nr M42. W
lunecie,  w  obrębie  tej samej chmurki M42, można  zobaczyć
niesamowity układ gwiazd zwany Trapezem (teta Oriona).

Ruchy   gwiazd   w   tym   układzie   są   przedziwne.   Obiekty
gwiezdne   zamiast   krążyć   tutaj   jeden   wokół   drugiego,   jak
przystało   na   normalny   porządek   astronomiczny,   dokonują
ruchów pulsacyjnych. Przez pewien czas oddalają się od siebie,
a potem znowu zbliżają. Układ Trapeza jest niestabilny i może
w sposób nieobliczalny wyrzucić z  gniazda którąś z  gwiazd.
Proszę   sobie   wyobrazić   jak   niesamowite   byłyby   zjawiska
obserwowane  na  niebie  przez mieszkańców planet  krążących
wokół gwiazd należących do "teta Oriona".

Ktoś mógłby powiedzieć,  że  w  tak  młodej grupie  gwiezdnej
życie   nie   mogło   powstać.   No   cóż,   pierowtne   formy   życia
biologicznego odkryto w skamielinach naszej planety z przed
3.5   miliardów  lat,   a   hitem  naukowym  ostatnich   miesięcy  są
badania Geralda Joyce'a z Scripps Research Institute w La Jolla
w Kalifornii, który wykazał, że da się skonstruować cząsteczki
RNA, które natychmiast wytwarzają w "bulionie chemicznym"

background image

kopie samych siebie.

Niedawne   badania   meteorów,   wskazują   także   na   fakt
powszechnego   występowania   fenomenu   życia   biologicznego
(vide:   artykuł   pt.:   "Jak   narodziło   się   życie",   Forum,
04.01.1994). "Widać p r z e p i s   n a   ż y c i e jest wpisany w
p r z e p i s   n a   W s z e c h ś w i a t. Widać tak stwierdzi
Zasada Kreacji. Gabriela Obremba-Chęcińska, artysta plastyk z
Warszawy,   w   niedawnym   liście   do   mnie   napisała,   że   na
poziomie   "najniższym",   w   geometrycznym   świecie   linii   i
punktów, Z a s a d a   K r e a c j i to prawidłowość polegająca
na tym, iż mając j e d e n   p u n k t    i   l u s t r o d a   s i ę
utworzyć drugi, bliźniaczy punkt, potem trzeci ..., potem linię,
potem ewentualnie trójkąt i kwadrat. Dyskutując na ten temat z
kolei   z   informatykami   usłyszałem,   że   przecież   lustrem   jest
instrukcja programowa a:=a lub a:= a + 1, istniejąca w każdym
języku   programowania.   Najciekawsza   jest   definicja   "lustra"
zaproponowana przez fizyków. Do owej natury lustra wrócę w
felietonie poświęconym gwiazdozbiorom Lwa i Panny.

Jeśli   "lustro"   istnieje   to   Zasada   Kreacji   też!   Jeśli   Zasada
Kreacji   działa!!   to   otaczający  nas   Kosmos   jest   przepełniony
różnymi formami życia!!, formami tak różnymi jak cywilizacja
delfinów i cywilizacja ludzi.

W poprzednim rozdziale napisałem, że Semjase stwierdziła, iż
wszystkie istoty, które potrafią latać z szybkością nadświetlną,
są podobne do ludzi. Co więc z tymi delfinami? Co prawda ich
potomkowie egzystują podobno w odległości zaledwie 9-ciu lat
świetlnych,   ale   to   byłoby   wymigiwanie   się   od   rzetelnej
odpowiedzi.

background image

Rozważmy więc najpierw, czy komuś jeszcze wpadły do głowy
spostrzeżenia i poglądy tak dziwne jak przekonania Dogonów
o  istnieniu   "inteligent-  nych  syren".   Otóż  okazuje   się,  że   na
niektórych   wizerunkach   bogini   Izydy,   spod   jej   szat   wystaje
mały   ogon   rybi,   co   można   sprawdzić   na   rycinach
zamieszczonych   w   książce   Roberta   K.G.   Temple.   Także
wierzenia   sumeryjskie,   babilońskie   i   chaldejskie   wywodzą
początek cywilizacji na  Ziemi z ziemno-wodnego półdemona
Oannesa.   Robert   K.G.   Temple   przytacza   zdjęcia   posągów
Oannesa   i   rzeźb   innych   jeszcze   ziemskich   istot   ziemno-
wodnych.

Izyda,   Ozyrys,   Oannes   według   wielu   zwolenników
paleoastronautyki   przybyli   z   Kosmosu   bądź   byli   dziećmi
przybyszy, które chwilowo mieszkały na naszej planecie przez
pewien czas, przed około 10 tysiącami lat?

Według Dogonów przybyli oni z planety gwiazd "Po", która
krąży   po   torze   ósemkowym   pomiędzy   Syriuszem   a   jej
współtowarzyszem,   nazwanym   przez   Diterlain   Germaine
"Digitarią",   gdyż   słowo   "po"   jest   także   nazwą   ziarna   zboża,
którego nazwa botaniczna to Digitaris exilis. Dogoni mówią o
podwójnym   systemie   gwiezdnym   Syriusza   od   stuleci.   Co
sześćdziesiąt   lat   organizują   barwne   święto   bliźniąt:   "Sigui".
Wydaje   się,   że   jest   ono   synchronizowane   z   okresem   obiegu
Digitarii   wokół   Syriusza,   zwłaszcza   jeśli   uwzględnić,   iż   w
istocie  jest  to skomplikowany ruch współzależny Syriusza  B
wokół Syriusza A i na odwrót (tak jak ruch synodyczny Ziemi i
Księżyca   wokół  ich   barycentrum).  To   że   co   sześćdzesiąt  lat
urwisko Dogonów we wiosce Yugo Dogoru świeci czerwonym
blaskiem   i   dodatkowo   porasta   dynią   o   podłużnym   kształcie,

background image

której   nikt   nie   sadzi,   pozostawimy   już   tylko   bardziej
dociekliwym   turystom,   odwiedzającym   Górną   Woltę   i
Republikę Mali.

Sinusoidalność   poruszania   się   Syriusza   naprowadziła
Friedricha W. Bessela w roku 1844 na trop, że być może jest to
"gwiazda   podwójna".   Było   to   wtedy   pojęcie   mało   znane.
Dopiero dwadzieścia lat później Alvanovi Clarkowi udało  się
dostrzec przy pomocy teleskopu maleńskiego Syriusza B. Był
to pierwszy znany ludziom b i a ł y     k a r z e ł. Syriusz A,
mimo   iż   jest   najjaśniejszą   gwiazdą   nieba,   jest   podobny   do
naszej rodzinnej gwiazdy Słońca. Jest to także gwiazda ciągu
głównego, jakkolwiek  nieco  większa. Świeci tak jasno, gdyż
jest   położona   względem   nas   bardzo   blisko,   zaledwie   w
odległości 9-ciu lat świetlnych. Towarzyszący mu b i a ł y   k a
r z  e ł ma  masę  zbliżoną do masy Słońca, ale  jest  120 razy
mniejszy i świeci niebieskawo.

Jeśli   Dogonowie   znają   lepiej   prahistorię   i   istoty  inteligentne
tutaj  rzeczywiście   wywodzą   się   z   planety   krążącej   po   torze
ósemkowym   pomiędzy  tymi   dwoma   gwiazdami   Syriusza,   to
nie   dziwi   mnie   zbytnio,   iż   przybyły   stamtąd   istoty   ziemno-
wodne.   Tak   czy   inaczej,   na   Ziemi   żyją   inteligentne   istoty
wodne,   preferujące   zabawę,   i   inteligentne   istoty   ziemne,
preferujące wojnę.

 

PRZESILENIE W BRAMIE LUDZKOŚCI 

background image

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RAKA 

Chaldejczycy wierzyli, że dusze ludzkie zstępują na Ziemię od
strony   gwiazdozbioru   Raka   i   dlatego   nazywali   go   Bramą
Ludzkości.   Widoczną   nawet   gołym   okiem   kulistą   gromadę
gwiazd,   obecną   w   centrum   gwiazdozbioru,   nazwano   dlatego
później żłóbkiem (Praesepe - czyli plamka M44). Chaldejczycy
przed tysiącami lat przejęli dziedzictwo najstarszego państwa i
ludu   Sumerów,   których   rozwinięta   kultura,   podobnie   jak
kultura Egipcjan, poja- wiła się nie wiadomo skąd. Apollodor i
Berossos,   starożytni   kronikarze   twierdzą,   że   królowie
chaldejscy pochodzili w prostej linii od Oannesa Annedotusa
(patrz   poprzedni   felieton),   który   wyłonił   się   z   Morza
Erytrejskiego.   W   tych   czasach   właśnie   ustalono   "pierwsze
litery   ludzkości",   tzn.   znaki   Zodiaku   i   nadano   nazwy
wszystkim   jaśniejszym   gwiazdom,   które   obowiązują   do   tej
pory.

Znak Raka, jak sądzą niektórzy, to ułożone poziomo 69. Proszę
zwrócić baczną uwagę, to nie jest 69, lecz l u s t r z a n e    o d
b i c i e 69. Jest to znak, który oznaczał moment słonecznego
przesilenia,   gdyż   na   tle   tego   właśnie   gwiazdozbioru   Słońce
wschodziło   wtedy   w   dniu   letniego   przesilenia,   tzn.
najdłuższego dnia w roku. W czasach pierwszych Chrześcijan
Słońce wschodziło w tym dniu już na tle gwiazdozbioru Byka.

Język   Chaldejczyków   był   podobny   do   aramejskiego.   Jak
wiadomo, część najstraszych tekstów Starego Testamentu była
spisana po aramejsku.

To, że Chaldejczycy upodobali sobie  pewien fragment  nieba,

background image

nie   było   w   tych   czasach   niczym   szczególnym.   Wszystkie
religie   przedchrześcijańskie   i   przedislamskie   posługiwały   się
symboliką   astronomiczną.   Było   tak   jeszcze   w   pierwszych
wiekach po Chrystusie. Potem przyszło  p r z e s i l e n i e i
przez   całe   stulecia   astronomia   była   niewygodna,   a   systemy
ideologiczne wyzbyły się precyzyjnej symboliki gwiezdnej. Do
tej   pory   mówienie   o   gwiazdach,   w   towarzystwie,   jest
postrzegane jako dziwactwo. Nie należy robić tego zbyt często,
jeśli   nie   chcemy   być   zakwalifikowani   do   "nawiedzo-   nych",
lub gorzej do zwolenników gnostycyzmu, lub nietutejszej, nie
naszej, bo kalifornijskiej mody na New Age.

Żeglarze,   kosmonauci   i   astronomowie   mają   jednak
przyzwolenie i mogą mówić o gwiazdach. Żeglarz wie dużo o
gwiazdach i mówi o nich nie tylko dlatego, że widuje je często
w   bezchmurne   noce,   ale   także   dlatego,   że   bez   tej   wiedzy
mógłby nie trafić do domu.

Współcześni   kosmonauci,   co   prawda   są   prowadzeni   jak   po
sznurku, ale jeśli się przypatrzeć ich sprawie bliżej, to chodzi
tu   także   o  to,  aby  w   przy-   szłości  "umieli   trafić   do   domu".
Spróbuję   przedstawić   tę   tezę   w   niniejszym   felietonie   w
powiązaniu z wiedzą o trzech rodzajach "zwrotników", czyli p
r z e s i l e ń. 

Rządy   wydają   na   instalacje   astronomiczne,   z   kieszeni
podatnika,   coraz   większe   pieniądze.   European   Southern
Observatory,   wybudowany   w   Chile,   kosztował   EWG   ćwierć
miliarda   dolarów,   mniej   więcej   tyle   ile   niedawna   naprawa
kosmicznego   teleskopu   Hubbla.   Na   wstępny   projekt   stacji
orbitującej   Freedom   Amerykanie   wydali   już   więcej   niż   na
całość   orbitującego   teleskopu   Hubbla.   Redaktor   Scientific

background image

American,   Richard   Wassersug   w   artykule   pt.:   "Kosmiczne
kijanki" (Świat Nauki, 1993, 12) wyraża nawet przekonanie, że
nikt nie jest w stanie wstrzymać dalszego wydawania pieniędzy
na stację Freedom, gdyż trendem tym kierują motywy religijne
(sic!). Pisze on, cytuję: 

"Agenda badań kosmicznych oferuje nam nawiązanie kontaktu
z bogami. Nie jest to wprawdzie przedsięwzięcie naukowe, ale
być może warte jest milionów. Zastanówmy się, czy ludzkość
nie oczekiwała od religii tego, co proponuje nam NASA; mówi
o niebie "ponad nami" i ziemi poniżej. Z historycznego punktu
widzenia   możemy   powiedzieć,   że   religia   umożliwiła   nam
wyzwolenie  się z ziemskich ograniczeń. Bogowie przebywali
w   niebiosach,   o   czym   do   dziś   przypominają   nazwy   planet.
Religia dawała nam możliwość wzniesienia się ponad ziemię,
zanim   zdołaliśmy   przezwyciężyć   grawitację,   dzięki   rakietom
kosmicznym ..."

"Załogi wahadłowców traktujemy z czcią, którą w minionych
stuleciach   oddawaliśmy   kapłanom   potężnych   bóstw.
Astronauci są dziś pośrednikami pomiędzy nami a tym czymś
nieosiągalnym   i   wyższym.   To   oni   -   jak   ongiś   kapłani   -
wyruszają   na   spotkanie   Marsa.   To   wprawdzie   planeta   a   nie
bóstwo, ale przeżycie emocjonalne będzie równie silne ..."

"Byłoby   bezczelnością   mniemać,   że   jakikolwiek   śmiertelnik
zdoła   powstrzymać   ludzkość   przed   dążeniem   ku   innym
planetom.   Pozwólmy   wszakże   ateistom   i   agnostykom
przyłączyć się do tej pielgrzymki dla dobra nauki. Postarajmy
się, aby skorzystała na tym rzetelna, wysokiej jakości nauka ..."

background image

Żeglarzy,   kosmonautów   i   astronautów   nie   gościmy   jednak
zazwyczaj   na   urodzinach,   imieninach   i   innych   spotkaniach
towarzyskich.   Okazji   do   rozmów   o   gwiazdach   jest   więc   na
codzień niewiele.

Pragnąc przyczynić się więc do urozmaicenia tematów rozmów
towarzyskich, chcę podsunąć osobom urodzonym pod znakiem
Raka   tezę,   którą   bedą   mogli   wyprowadzić   z   równowagi
uczestników dowolnego spotkania.

Na osobę urodzoną pod znakiem Raka liczę szczególnie, gdyż
zazwyczaj   mają   one   rodzaj   osobowości   zwanej   w   obrębie
systemu   Enneagram,   typem   "advocatus   diaboli".   Lubią   oni
przeciwstawić  się  rutynie  i  uznanym już  autorytetom,   często
tworzą   intelektualną   opozycję.   Znak   Raka   jest   bowiem
znakiem p r z e s i l e n i a   i   to przesilenia trojakiego rodzaju,
o czym będzie mowa niżej.

Proponuję więc, aby w trakcie przyjęcia często wyglądali przez
okno   i   wygłaszali   tego   typu   stwierdzenia,   jak   trzy  poniższe
przykłady:

1. Gwiazdozbiór Raka jest niemal w zenicie, tak jak gdybyśmy
się zbliżali do Wysp Bahama (marzec).

2.   Popatrz,   dysk   galaktyczny   jest   na   obrzeżu   horyzontu,
patrzymy więc w otchłań północną (maj).

3. Akurat mamy centrum Galaktyki przed nami (lipiec).

background image

Ponieważ ktoś z uczestników spotkania  towarzystkiego może
jednak nie wytrzymać i poprosić o wyjaśnienia, trzeba będzie
wówczas,   ze   spokojem,   wyjaśnić,   że   każdy   z   nas   jest
kosmonautą,   a   raczej   pasażerem   dość   dużego   statku
kosmicznego o nazwie "Planeta Ziemia".

Wywoła   to   znudzenie   i   zniechęcienie,   jako   że   większość
obecnych   nie   przebyła   żadnego   z   trzech   wskazanych   dla
zdrowia psychicznego p r z e s i l e ń, ale może się zdarzyć, że
ktoś   zapyta:   "Jak   to!   statek   kosmiczny?   Co   Ty   za   bzdury
pleciesz?" Wtedy trzeba będzie wyjaśnić, że owszem "Planeta
Ziemia" pędzi z olbrzymią szybkością wzdłuż skomplikowanej
trajektorii,   wyznaczonej   przez   kilka   jednocześnie
zachodzących ruchów:

a. ruch Ziemi dookoło Słońca (szybkość 30 km/sek.),

b.   ruch   Słońca   jako   gwiazdy   wędrującej   dookoła   Drogi
Mlecznej   (szybkość   300   km/sek.),   przy   czym   mijają   i
wyprzedzają nas tzw. gwiazdy szybkie i wolne, poruszające się
względem   Słońca   z   szybkością   50-80   km/sek.,   a   my   sami
możemy   wyjść   za   ramię   Oriona   i   wtedy   grożą   nam   liczne
katastrofy,

c. ruch Drogi Mlecznej w kierunku Bliźniaczej Galaktyki M31
(szybkość 300 km/sek.),

d. ruch całej "Lokalnej Grupy Galaktyk" w kierunku Wielkiego
Atraktora (zapewne super-gromada w Pannie, szybkość ok. 600

background image

km/sek.).   Ruch   jest   modyfikowany   przez   Supergromadę
Hydra-Centaur   i   najbliższe   "polowe"   grupy   lokalne   w
Rzeźbiarzu i w Wielkiej Niedźwiedzicy (1/2 szybkości);

e. ruch wynikający z "rozszerzania się Świata" (szybkość ok.
100   km/sek.   na   1   Mpsek.),   względem   gwiazd   "po   drugiej
stronie"   Kosmosu,   Ziemia   oddala   się   z   szybkością
"podświetlną".

Można   dodać,   że   widok   przez   okno   w   czasie   bezchmurnej,
gwiaździstej nocy to widok jak przez bulaj kajuty okrętowej, a
dokładniej przez "luk statku kosmicznego".

Zapewne powie ktoś wtedy! To rzeczywiście prawda! Ale cóż
mnie to obchodzi, muszę przede wszystkim dbać o to, aby mieć
z czego żyć, muszę być realistą, nie jestem pilotem.

Radzę,   aby   po   wygłoszeniu   tego   typu   zdań,   które   padną   na
pewno,   wezwać   posiłki.   Trzeba   rozglądnąć   się   wtedy,   czy
wśród obecnych nie ma osób urodzonych pod znakiem Wagi,
Bliźniąt, Strzelca czy Wodnika. To są właśnie na ogół urodzeni
"żeglarze i piloci".

Być może ktoś z nich poprze Twoją tezę, że na p i l o t a r z u
k o s m i c z n y m   już teraz zarabiają wszyscy nauczyciele
fizyki i matematyki, ucząc często astronomii i kilku fantastów
innego rodzaju, oraz tezę, że ludzkość trzeba przygotować do
nawigacji   w   "paśmie   pozaektromagnetycznym",   czyli   do
"skoków nadświetlnych".

background image

Usłyszysz   wtedy,   że   jesteś   nawiedzony,   że   nikt   nie   widział
statku kosmicznego zdolnego do "skoków nadświetlnych".

Zaproponuj wtedy, aby osoby te odwiedziły Planetarium, gdyż
tam się "w y k ł a d a   n a w i g a c j ę   k o s m i c z n ą".
Podkreśl,   że   budynek   Planetarium   jest   w   pewnym   sensie
makietą   "nadświetlnego   statku   kosmicznego",   gdyż   jest   on
podobny nie tylko do mitologicznych UFO, ale także do dysku
"p o l o w e j    g a l a k t y k i    s p i r a l n e j", takiej jak
Droga Mleczna lub M31.

Uczestnicy przyjęcia o mentalności żeglarzy, piratów i pilotów
mogą się jednak zacząć zastanawiać, dlaczego jest to makieta
"nadświetlnego   statku   kosmicznego".   Trzeba   uświadomić
wtedy   prostą   sprawę:   tego   typu   statek   kosmiczny   musiałby
mieć   "pomocniczą"   kabinę   nawigacyjną   o   kształcie   kopuły
nieba, na której wyświetlanoby "wyjściowe" (przed skokiem) i
"do-   celowe"   (po   skoku)   widoki   gwiazd,   po   to   aby   się   nie
zagubić, po to aby umieć wrócić do domu.

Ilustracją   literacką   tej   tezy   jest   fragment   powieści   Colina
Kappa pt.: "Formy chaosu", zamieszczony tu za zgodą redakcji
"NOWEJ FANTASTYKI":

"Poczekalnia, w której e k i p a   p o d p r z e s t r z e n n a
przeczekiwała s k o k, była pusta. Dalej znajdowało się miejsce
najbardziej   tajemnicze   i   ciemne   na   całym   statku.
Pomieszczenie matryc wraz z galeriami, na których pracowali
technicy obsługi.  Stała tu kulista (bryła) zawierająca  zielone,
fluoryzujące   powietrze,   sztucznie   utrzymywane   specjalnym
polem,   w   którym   roiło   się   od   miliardów   miniaturowych

background image

gwiazd. Była to idealna kopia prawdziwego Kosmosu. W tym
pomieszczeniu   żadne   światło   nie   było   dozwolne,   a   technicy
byli   zbyt   zajęci,   żeby  zwrócić   uwagę   na   jeszcze   jeden   cień.
Widać   było   tylko   ich   twarze.   W   zielonym   świetle
przypominały one zjazd czarowników oddających się  czarnej
magii ..."

"Z   niezwykłą   delikatnością   i   ostrożnością   rozpinali   oni   w
matrycy gwiezdnej siatkę prawie niewidocznych miedzianych
nici o grubości rzędu mikronów. Nici te określały osie, pozycje
i   wartości   krytyczne   maleńkiej   konstelacji   (docelowej).   Ów
kłębek   miedzianych   nici   utkany   w   tym   mikrowszechświecie
określał punkty wejścia i wyjścia dla skoku nadświetlenego."

"Bron   rozumiał   te   czynności,   przeszedł   bowiem   odpowienie
przeszkolenie. Wreszcie  uznał, że czas rozpocząć działanie. -
Postaram   się   uzyskać   współrzędne,   Jaycee,   Zajmij   się
zapisem ..."

"Statek wszedł w podprzestrzeń na maksymalnej szybkości ...
Przez   następne   trzydzieści   dwie   sekundy   Bron   odczuwał
potworny   ból   rozrywanych   wnętrzności   i   miażdżonych
kości ..."

"Świadoma część jego mózgu odrzuciła to, czego nauczono go
w   szkole,   że   zgodnie   z   zawiłym   procesem   przemiany
podprzestrzennej cały statek znikł z   r e a l n e j   p r z e s t r z
e n i, by lecieć dalej wzdłuż siatki miedzianych 

drucików z makiety matrycy galaktycznej ..."

background image

Żeglarze, piloci i przynajmniej tacy astromonowie i fizycy, jak
Mikołaj   Kopernik,   Johanes   Kepller,   Isaac   Newton   i   Albert
Einstein,   w   trakcie   wynurzeń   prywatnych   wypowiadali   i
wypowiadają  pogląd,  że przynajmniej część  cech osobowiści
jest determinowana przez masy grawitacyjne planet i gwiazd,
które wpływały na rozwój płodu.

To   stwierdzenie   brzmi   tutaj   trywialnie.   Nie   jest   jednak   ono
akceptowane przez wielu ludzi i jest odbierane niechętnie przez
te  wszystkie  s  y  s t  e  m  y       i  d  e  o  l  o  g  i  c  z  n  e,  które
jednocześnie nie posługują się symboliką astronomiczną i które
niechętnie  rozważają  p   o  d  ś  w  i   a  d  o  m   e  i  nieświadome
wyznaczniki czynów ludzkich.

Wcale   nie   dziwię   się   obecnej   sytuacji.   Umberto   Eco   sądzi
nawet,   że   inklinacja   do   wiązania   gwiazd   z   typami
podświadomości   (przed-Freudowskie   psychologizowanie),   a
zwłaszcza   sięganie   do   "mistycznych",   archetypowych
pokładów podświadomości pojawiała  się  w historii ludzkości
po okresach przesileń na wzór ruchów wahadła Foucaulta.

Z w r o t ku ponownemu uwzględnianiu sił   p o d ś w i a d o m
y c h znaznaczył się w latach 1934 i 1936. Wydano wtedy dwie
przełomowe książki o znamiennych tytułach: "Zwrotnik Raka"
Henry Millera  i  "Neuro- tyczna  osobowość  naszych czasów"
Karen Horney.

Henry   Miller,   skanadalizujący   pisarz   amrykański,   pod
pojęciem  RAKA  miał   na   myśli   zazwyczaj  pozycję   69.   Jego
powieść   była   w   zakresie   zmysłowości   i   seksu   tak

background image

skandalizująca,   że   dopiero   w   roku   1961,   decyzją   Sądu
Najwyższego   USA   zezwolono   na   jej   przedruk   z   wydania
paryskiego na terenie Stanów Zjednoczonych.

Henry   Miller   po   latach   napisał   jeszcze   dwie   inne   ważne
powieści, a mianowicie: "Różowe ukrzyżowanie" i "Zwrotnik
Koziorożca". Do przesłania tych powieści wrócę w opowieści
dla   osób   urodzonych   pod   znakiem   Koziorożca.   Teraz   tutaj
pragnę natomiast zwrócić uwagę na fakt, że p r z e s i l e n i e
dotyczące uświadomienia sobie, występującej wówczas wśród
pasażerów "Planety Ziemia", n e u r o t y c z n o ś c i, o czym
mówiła   w   1936   roku   największa   wówczas   po   Freud'zie
psycholog   Pani   Karen   Horney   oraz   uświadomienie   sobie
ochraniającej   roli   zmysłowości   (przesilenie   III)   przyszło   za
późno.

Otóż   to   prawda,   iż   zmysłowość   wyziera   z   podświadomości.
Ale  z podświadomości wyziera także pragnienie Mocy (vide:
dzieła   Friedricha   Adlera   -   uczenia   Freuda,   przyjaciela
Einsteina),   często   w   postaci   chęci   ujarzmienia   ludzi,   czyli
władzy   sprzecznej   z   Zasadą   Kreacji,   sprzecznej   z   ludzkim,
przyjaznym wyczuciem przyszłości.

Niestety   pięć   lat   później   pragnienia   te   przebiły   się   z
podświadomości charyzmatycznych polityków, a potem zostały
"demokrytacznie"   zaakceptowane   z   taką   wyrazistością,   iż   w
następstwie   tego   wymordowano   około   60   milionów   ludzi
(vide:  Stanisław  Lem : "Prowokacja"  oraz  rozdział pt.: "Siły
nadprzyrodzone w otoczeniu Hitlera" - w książce pt.: "Demony
-   władcy,   imperia,   okultyzm"   Richarda   Rainey'a   [Dom
Wydawniczy LIMBUS, Bydgoszcz, 1993]; jak i "Ezoteryczne
źródła nazizmu" Marka Tabora [Wyd. Brulion, Kraków, 1993]

background image

oraz artykuł pt.:  "Ktoś przecież  musi nami rządzić"  o  książ-
kach   dwóch   lekarzy   francuskich   pt.:   "Ukryte   szaleństwo
władców "[Forum, 1994, nr 1]). Paradoksem jest przy tym, że
ruch   faszystowski   zadbał   o   widowiskowość   i   teatralizację
swoich poczynań, odwołując się do prastarego symbolu Słońca
-   swastyki  i   święta   w   dniu   przesilenia   słonecznego.   Czyżby
zstąpiły   wtedy  przez  Bramę   Ludzkości  "złe  dusze"?   Czyżby
nieszczęścia   wyniknęły   z   niezdrowego   zainteresowania   się
"okultyzmem"  i "konceptami ezoterycznymi", jak sugerują to
Richard Rainey i Marek Tabor.

Jest   więc   o   czym   dyskutować.   Chodzi   bowiem   o   wieloraki
związek   gwiazd   z  podświadomością.   Gwiazdy   wyznaczają   z
grubsza cechy naszej podświadomości, ale w podświadomości
siedzi kilka  potężnych sił,  które lubią  lub nie  lubią  "chodzić
razem".

Proszę   zwrócić   uwagę,   że   totalitarne   reżimy   nie   lubią,   nie
znoszą wręcz psychologów (gadania o podświadomości, jak i
jej   siły   pierwszej   tzn.   zmysłowości).   Dyktator   zazwyczaj
zarządza   wśród   ludności   przyzwoitość   i   surowe   obyczaje,
planując jednocześnie wojnę, co zazwyczaj zapowiada jasno,
otwartym tekstem typu: "Mein Kampf". 

Z   punktu   widzenia   współczesnej   wiedzy   o   podświadomie
realizowanych grach (vide: Eric Berne: "W co grają ludzie?",
PIW, Warszawa, 1987) wszystko się zgadza!

Chęć posiadania nieprzeciętnej mocy i ujarzmiania ludzi rodzi
się zazwyczaj jako chęć odegrania się za odrzucenie i pogardę
doznaną   wcześniej.   Wobec   niezdolności   i   niechęci   do

background image

intymności   i   zmysłowości   nie   pozostają   w   repertuarze   inne
reakcje   niż   chęć   odegrania   się   oraz   zemsty   i   rozpoczęcia
budowania mentalnych a nawet fizycznych "p u ł a p e k   n a
l u d z i".

Jeśli chcemy przewidzieć przyszłe czyny osób publicznych i to
co   stanie   się   z   naszą   wolnością,   jeśli   przejmą   władzę,   a
zwłaszcza jeśli chcemy przewidzieć co wydarzy się w resorcie
wojny,   to   należy   uważnie   słuchać   co   osoby   te   mówią   o
zmysłowości.   One   zwiastują   przesilenie,   ale   są   przesilenia
trzech rodzajów i ich lustrzane odbicia.

 

O ASTRONOMACH, FIZYKACH I ICH ASYSTENTKACH 

-   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem   LWA  I
PANNY 

Wielkie   odkrycia   współczesnej   astronomii   i   fizyki,   które
zaważyły na losach naszego współczesnego modelu Kosmosu,
jego   początków,   a   więc   i   modelu   Wszechrzeczy   zostały
dokonane   przez   dziwne   pary:   "starszego   astronoma,   bądź
fizyka   i   jego   młodszą   asystentkę",   a   więc   mówiąc
metaforycznie przez "L w a i P a n n ę".

Alan   Dressler   i   Sandra   Faber   zaniepokoili   nie   tylko
astronomów,   kosmologów   i   fizyków,   ale   i   wszystkich
czytelników   pism   popularyzujących   wiedzę,   osoby   gnane

background image

chęcią posiadania w swoim umyśle zbornego, uzgodnionego z
obserwacjami przyrodniczymi modelu Wszechświata. Osoby te
przeżywają częste stresy związane z możliwością zawalenia się
w jednej chwili misternej konstrukcji budowanej przez lata.

W artykule pt.: "Wielki Atraktor", opublikowanym w kwietniu
1991 roku w "Nature" i przedrukowanym w "Problemach" już
w  sierpniu   1991  r.  główną  część  A.   Dressler  rozpoczyna  od
zdania, cytuję: "Wraz z Sandrą Faber spędziliśmy trzy sezony
obserwacyjne w obserwatorium Carnegie Institution a L a s C a
m p a n a s, zbierając dane dla 134 galaktyk eliptycznych i 117
galaktyk spiralnych w obszarze Wielkiego Areaktora, zarówno
wchodzących w skład gromad, jak i nie ..."

Wywód  Alana   Dresslera   i   Sandry   Faber   wywołał   palpitacje
serca  niejednego   czytelnika,  dlatego  iż  nagle  okazało   się,   że
obserwowalny   wokół   nas   Wszechświat   nie   jest   jednorodny,
lecz  "skomponowany"  jest  z  olbrzymich  struktur, którymi są
ściany   materii   zbudowane   z   jej   skupisk,   tzn.   z   tzw.
supergromad galaktyk rozciągających się na setki milionów, a
nawet  1-2  miliarda  lat  świetlnych,  przy czym przypomnijmy
rozmiary   Wszechświata,   to   jedynie   ok.   20   miliardów   lat
świetlnych.   Owe   ściany   zbudowane   z   eliptoidalnych   i
spiralnych   galaktyk   leżą   niejako   na   powierzchni   olbrzymich
przestrzeni pustych. Alan Dressler i Sandra Faber wprowadzili
do nauki pojęcie tzw. Wielkiego Atraktora, który jest zapewne
supergromadą   galaktyk,   widoczną   przez   teleskopy   na   tle
gwiazdozbioru Panny, leżącą w odległości ok. 60 milionów lat
świetlnych.

Według innej znanej pary astronomów: pani Margaret J. Geller
i John'a P. Huchra nasza galaktyka jak i cały Wielki Atraktor

background image

jest częścią tzw. "W i e l k i e j       Ś c i a n y", którą tworzą
supergomady   w   Warkoczu   Bereniki,   gwiazdozbiorze
widocznym powyżej Panny oraz na tle gwiazdozbiorów nieba
południowego:  Hydry i   Centaura,  położonych  poniżej  Lwa  i
Panny.   Hydra   i   Centaur,   będąc   usytuowane   blisko   równika
niebieskiego   są   widoczne   i   u   nas   na   północy,   w   miesiącach
wiosennych   nad   horyzontem.   Widać   je   wtedy   także   w
sąsiedztwie gwiazdozbiorów Lwa i Panny.

Za Wielką Ścianą jest "W i e l k a   P u s t k a   w   W o l a r z
u", czyli pustka wykryta przez w/w dwie pary astronomów na
tle gwiazdozbioru widocznego na naszym niebie przez cały rok
powyżej Panny i  Wagi.  Owa   pustka  ma  rozmiary rzędu  100
milionów lat świetlnych.

Proszę   sobie   wyobrazić   sytuację   załogi   statku   kosmicznego,
zdolnego   do   skoków   nadświetlnych,   tzn.   do   podróży   z
szybkością  znacznie większą niż 300 tys. km/sek. Statek taki
mógłby się przemieścić w środek owej "P u s t k i   w W o l a r
z   u".   Co   ujarzałaby   wtedy  załoga   statku?  Jeśli  pamiętać,   że
najbliższa znana, inna galaktyka, tzn. M31, czyli Andromeda,
znajduje   się   w   odległości   zaledwie   2   milionów   lat
świetlnychm,  a  mimo   to ledwo  ją  widać,  jako  gwiazdę  5-tej
wielkości   (4.8m),   załoga   naszego   statku   widziałaby   więc
wokół siebie tylko absolutną czerń i nic więcej.

Gdyby   się   tam   urodzili   to   nie   wiadomo,   czy   ktoś   z   nich
wpadłby   na   pomysł   budowania   potężnych   teleksopów   przez
które dostrzegliby oni najbliższe gwiazdy, odległe od nich o 50
milionów lat świetlnych.

background image

Jednym   zdaniem,   Wszechświat,   na   przekroju   wygląda   jak
dobry   ser   szwajcarski;   z   olbrzymimi   dziurami   i   cienkimi
ściankami   materii.   My   żyjemy   natomiast   w   niewielkiej
odległości   od   jednej   z   tych   ścianek,   którą   stanowi
supergromada w Pannie.

Nawet   proporcje   są   mniej   więcej   takie   same   jak   w   dużym
krążku   Ementalera.   Jeśli   rozpatrzeć   bowiem   rozmiary  jednej
"dziury", takiej jak "Wielka Pustka w Wolarzu", to do brzegu
"krążka   sera",   czyli   całości   obserwowanego   Wszechświata
napotykamy tylko około 200 takich innych jeszcze dziur.

John   Morgan,   w   artykule   pt.:   "Koniec   grupowania",
zamieszczonym w  "Świecie  Nauki"  (1992/4) przytacza  na  to
dowody.   Z   artykułu   tego   wynika,   że   da   się   juć   ogarnąć
umysłem "p l a n     c a ł o ś c i", a nawet przedstawić mapę
całego Wszechświata, z postawieniem na niej kropki, w którym
to miejscu "Pan Bóg nas posadził".

Tak!   Dałoby   się,   gdyby   nie   inna   para   typu   Lew   i   Panna,   a
mianowicie Albert Einstein i Mileva Maric, młoda Serbka, jego
pierwsza żona.

Za   wydawnictwem   "Le   Seuil",   które   wydało   ostatnio   dzieła
zebrane Einsteina wraz z jego listami miłosnymi oraz książką
Francoise   Balibar   z   serii   "Decouvertes"   pt.   "Einstein"   (vide
"Forum"   z   dn.   4.I.1994),   przytaczam   omówienie
korespondencji z Milevą  Maric. Nicole  Leibowitz pisze  tam:
"Na   razie   Einstein   wysyła   do  Milevy   (studentki  fizyki)   listy
miłosne   naszpikowane   równaniami.   O   czym   jej   pisze?   -   O
względności! Długa i czuła wymiana listów pozwala dziś, krok

background image

po   kroku   śledzić   intuicje,   jakie   kierowały   tym   umysłem
urzeczonym przez naukę, filozofię i poezję ...".

Jeśli   przyjrzeć   się   tej   korespondencji   to   okazuje   się,   że
Einstein, syn pianistki i inżyniera elektryka, bez owego "tła",
bez inspiracji owej niewidzialnej ręki Milevy Maric zapewne
niewiele by zdziałał. Jego mózg, co prawda, jak pisze Roland
Barthes: "wytwarzał myśli bez ustanku, tak jak robi to młyn,
który wytwarza mąkę", ale "efekt Lwa i Panny" zilustrowany
ostatnio   wspaniale   przez   film   Krzysztofa   Zanussiego   pt.:
"Dotknięcie ręki", zadziałał także.

W korespondencji z Milevą Maric można odnaleźć dylemat, że
z   szczególnej   teorii   względności   wynika   wniosek,   iż   część
Wszechświata,   jakkolwiek   istnieje,   jednak   nigdy   nie   będzie
przez nas obserwowana, czy też dostępna, gdyż jeśli założyć
stałą,   skończoną   szybkość   światła   to   możemy   obserwować
jedynie "bi-stożek", to znaczy dwa oddalające się z szybkością
światła, leżące naprzeciwko stożki materii. To co "na prawo i
to co na lewo" nie  daje się, z racji praw fizyki, obserwować,
gdyż "uciekając wcześniej z szybkością światła" jest już teraz
w takiej odległości, iż "z szybkością światła" nigdy juś tam nie
dotrzemy.   No   tak!   Chyba   że   dysponowalibyśmy   jakimiś
niezwykłymi sposobami teletransmisji.

Aby   posunąć   się   o   krok   dalej   w   rozważaniach   nad
niezwykłymi sposobami teletransmisji, wspomnijmy o jeszcze
jednej parze - astronoma i jego asystentki.

W podręczniku  astronomii "Niebo  na  dłoni"  (Eduard Pittich,
Dusan Kalmanocok, Wiedza Powszechna, 1988) czytamy:

background image

"Pulsary odkryła młoda studentka astronomii Jocelyn Bell przy
opracowywaniu   pomiarów   wykonywanych   nowym
radioteleskopem   obserwatorium   w   Cambrige   (Anglia).   Pod
kierunkiem   Anthony   Hewish'a   analizowała   ona   fluktuacje
promieniowania   bardzo   słabych   obiektów.   Jeden   z   nich,   w
gwiazdozbiorze   Liska   (Vulpecula)   wykazywał   nadzwyczajne
właściwości,   wysyłał   mianowicie   krótkie   sygnały   radiowe   z
nadzwyczaj dokładną częstością ..."

"Pulsary   wysyłają   krótkie   radiowe   impulsy   w   odstępie   od
9.933 s do 3.8 s, przy czym trwanie jednego pulsu nigdy nie
przekracza 0.01 s ..."

"Pulsary są od dawna już poszukiwanymi (niezwykle gęstymi)
gwiazdami   neutronowymi,   powstałymi   po   wybuchu   gwiazd
supernowych.   Silne   pole   magnetyczne   (szybko   wirujących)
gwiazd   neutronowych   powoduje   wypromieniowanie   z   tych
gwiazd energii na falach radiowych tylko w wąskim stożku, w
kierunku (prostopadłym) do jej osi magnetycznej. Gdy w tym
wąskim stożku ... znajdzie się Ziemia, zarejestrujemy impulsy
pulsara. Długość trwania pulsu jest równa okresowi, w którym
gwiazda dokonuje pełnego obrotu. Ponieważ osie magnetyczne
gwiazd   neutronowych   są   skierowane   w   różne   kierunki,   do
Ziemi dotrze radiopromieniowanie tylko od niektórych z nich.
Stąd nie każda gwiazda neutronowa jest dla nas pulsarem ..."

Osobiście  pamiętam czasy, gdy w roku 1968 jako młody już
wtedy lekarz wyczytałem w otwartej wówczas na odgłosy ze
świata   polskiej   prasie   codziennej,   że   "odkryto   regularny
sygnał,   nadawany   przez   kosmitów".   Już   po   kilkunastu

background image

miesiącach   panna   Jocelyn   Bell   napisała   artykuł,   w   którym
tłumaczyła, że to nie kosmici, lecz każda gwiazda, która będąc
"gwiazdą   ciągu   głównego",   lecz   która   od   początku   była
czerwonawym,   krótko   żyjącym,   n   a   d   o   l   b   r   z   y   m   e   m
wybuchnie   w   końcu   jako   tzw.   "supernowa"   i   potem
przekształci się w małą, szybkowirującą, superciężką gwiazdę
złożoną z materii bez elektronów i protonów, czyli z samych
neutronów.  Tak   "wirujący  magnes",   jeśli   nastawiony   jest   "w
kierunku"   Ziemi   to   wywoła   w   tamtejszych   odbiornikach
szybkie, równomierne impulsy radiowe.

Przeżyłem   wtedy   szok.   Byłem   wtedy,   tzn.   w   roku   1968,
materialistą,   a   tu   nagle   o   kosmitach,   czyli   politeistycznych
bóstwach II stopnia, a potem za kilkanaście miesięcy negacja,
czyli   mowa   panny   Jocelyn   o   "wirujących   mechanicznie
magnesach".

Okazało   się   jednak,   że   sprawa   ma   dalszy   ciąg   jeszcze   za
mojego   życia.   Otóż   we   wszystkich   głównych   pismach,
donoszących   o   największych   sensacjach   z   zakresu   postępu
nauki   i   myślenia,   podano   na   początku   roku   1994   ponownie
sensacyjną wiadomość o pulsarach.

Artykuł Jarosława Włodarczyka na ten temat pt.: "Pulsary po
raz   drugi";   opublikowany   w   "Wiedzy   i   życie"   (1994/1)
rozpoczyna się od zdania, cytuję:

"W   październiku   1974   roku   Anglik   Anthony   Hewish   z
Uniwersytetu   w   Cambrige   został   uhonorowany   przez
Królewską Szwedzką Akademię Nauk Nagrodą Nobla z fizyki
za to, że 7 lat wcześniej - wespół ze swą studentką Jocelyn Bell

background image

- po raz pierwszy ... zaobserwował na niebie intrygujące źródło
bardzo regularnych sygnałów radiowych nazwane  ostatecznie
pulsarem. W lipcu 1974 roku, a zatem zaledwie trzy miesiące
przed   przyznaniem   Nobla   Hewishowi   amerykańscy
astronomowie   Rusell   A.   Hulse   i   Joseph   H.   Taylor   odkryli
podwójnego pulsara, oznaczanego symbolem PSR 1913+16 ..."

Czy   mogli   wtedy   przypuszczać,   że   ów   podwójny   pulsar
przyniesie   im  także   nagrodę  Nobla   przyznaną  w   roku   1993.
Husle i Taylor pracowali niemal 20 lat nad analizą impulsów
owego podwójnego pulsara położonego w od- ległości 15 tyś.
lat   świetlnych.   Mówiąc   w   wielkim   skrócie,   wykorzystali   go
jako laboratorium silnych pól grawitacyjnych, które posłużyło
im do ponownego potwierdzenia ogólnej teorii względności A.
Einsteina.

Z   historii   panny   Jocelyn   Bell   wynika   więc,   że   na   obszary
wypełnione   masą   jak   supergromada  VIRGO   I   i   obszary   jak
"pustka   na   tle   Wolarza",   jest   nałożona   sieć   "radiostacji"   w
postaci pulsarów. Czy omiatanie tych "ciężarów" i "lekkości"
impulsami radiowymi do czegoś służy?

W obecnym stadium rozwoju wiedzy nie ruszymy z miejsca w
kierunku   rozwiązania   tego   problemu,   jeśli   nie   odpowiemy
sobie   wcześniej   na   pytanie:   "Czy   Wszechświat   jest
zbiorowiskiem materialnych brył, zawieszonych w przestrzeni,
podlegających   jedynie   mechanistycznym   siłom   grawitacji,   a
człowiek pojawił się  w nim przez przypadek i jest  rodzajem
''lalki sterowanej przez  maszynowe zębatki?"  "Czy też raczej
jesteśmy   częścią   wielkiego,   wielowymiarowego   umysłu,   a
więc częścią rozumnego wielkiego organizmu, który wynurza
się w czterowymiarowej czasoprzestrzeni jak wierzchołek góry

background image

lodowej?"

Gwoli   ściśłości   jest   jeszcze   trzecia   możliwość,   gdyż   jak
wiadomo na każde pytanie można, z grubsza, odpowiedzieć "t
a k, n i e, n i e w i e m". Otóż owa trzecia możliwość to teza iż:
"Jesteśmy   stworzeni   razem   z   całym   Kosmosem   przez
Inżyniera,   który   nie   jest   jednak   pewien   jakości   swoich
produktów, w związku z czym jesteśmy testowani za życia co
do   swojej   ''skazy   produkcyjnej''   i  własnych   zdolności   do   jej
przezwyciężenia,   a   w   wyniku   testu   zostaniemy   skazani   na
wiekuiste potępienie lub stałe, już na zawsze, połączenie się z
Inżynierem."

Innymi  słowy  chodzi więc  o   teorię   wielkiej  unifikacji,   która
łączyłaby

 

fizykę

 

czasoprzestrzeni

 

i

 

topologię

wielowymiarowych   rozmaitości   z   tworami   biologicznymi
DNA i człowiekiem, która wywodziłaby człowieka ze struktury
Wszechświata.   Sygnałem,   że   natrafiono   na   ślad   możliwości
takiej   unifikacji   będzie   to,   iż   teoria   fenomenu   miłości
wywodzić   będzie   się   z  samych   podstaw   natury,  być   może   z
topologii.

Sądzę,   że   5-ta   nagroda   Nobla,   która   zostanie   przyznana   wg
"cyklu nagród pulsarowych co 19 lat", zaproponowanego przez
Jarosława  Włodarczyka   w   roku   2004,  zostanie   przyznana   za
wykazanie,   że   "sygnały   pulsarów   są   częścią   przekazów
sterujących wnętrzem żywego, inteligentnego tworu, jakim jest
Wszechświat".

Jak na razie nie ma żadnej naukowej teorii, która miałaby takie
przesłanie.  Istnieją   jedynie   artystyczne   intuicje,   takie  choćby

background image

jak film Zanussiego oraz propozycje sposobów poszukiwania i
wyzwalania talentów, idei i energii tkwiących w parach typu
Panna i Lew, choćby takie, jakie Jonathan Caroll zaproponował
we fragmencie książki pt.: "Dziecko na niebie", znanym jako
scenariusz pt.: "Święte noce".

 

 

O WĘZŁACH BABSKICH, PŁASKICH ORAZ PĘTLACH I
KSZTAŁTACH I ICH ZWIĄZKACH Z FIZYKĄ, 

ŹYCIEM I ŚWIADOMOŚCIĄ 

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem WAGI 

Znak  zodiakalny Wagi:  przypomina  supeł, węzeł.  W czasach
starożytnych   Greków   gwiazdozbioru   tego   nie   wyróżniano,   a
gwiazdy Alfa, Beta i Gamma Librae, czyli gwiazdy Zubenel -
genubi; Zubenel - schemali i Zubenel - hakrabi, były nazywane
kleszczami   sąsiedniego   wielkiego   kraba,   czyli   Skorpiona
(słowo  Akrab   to   po   arabsku   krab).   Dopiero   Rzymianie   pod
wpływem   astronomicznych   tradycji   dalekowschodnich   i   o
dziwo także staroegipskich podzielili gwiazdozbiór Skorpiona
na dwie części i wyróżnili oddzielny gwiazdozbiór W a g i. W
ten  sposób cęgi  Skorpiona   tak  jak  gdyby  przecinały  węzeł  i
zamierzały   ciąć   dalej   "gordyjskie"   węzły   gwiazdozbiorów
Wagi i Panny.

background image

W czasach Rzymian Słońce wschodziło  na tle gwiazdozbioru
Wagi   w   dniu   równonocy   jesiennej   i   było   sygnałem   do
rozpoczynania siewów ozimych. Teraz znak Wagi na wskutek
tzw. precesji osi Ziemi przesunął się do gwiazdozbioru Panny i
rolnicy   już   nim   się   nie   kierują.   "Znak"   pozostał   jednak
symbolem oznaczającym "w ę z ł o w y", że tak powien, obszar
nieboskłonu, bo tak jak wspominałem w poprzednim felietonie,
na   prawo,   na   tle   Panny   leżą   największe   znane   nam   masy
grawitacyjne, a w górę od Wagi i Panny leży największa znana
nam pustka, tzw. "Wielka Pustka w Wolarzu". Nieco na prawo i
w   górę   od   Wagi,   na   tle   "Warkocza   Bereniki"   znajduje   się
północny   biegun   galaktyczny,   tzn.   miejsce,   wokół   którego
Droga Mleczna dokonuje wolnego obrotu, miejsce które około
1   maja   góruje   nad   horyzontem,   wtedy   gdy   pas   dysku
galaktycznego jest ledwo widoczny na obrzeżu horyzontu.

Omawiając " w ę z ł o w e    m i e j s c e     k o s m o l o g i c z
n   e"   nieba   północnego   warto   zwrócić   uwagę   na   znaczenie
konkretnej   wiedzy   o   ...   węzłach,   pętlach   i   kształtach,   gdyż
wiedza   taka   stwarza   szansę   na   dostrzeżeniu   łączności
pomiędzy   fizycznymi   teoriami   materii   a   teoriami   powstania
życia   biologicznego   i   teoriami   takich   fenomenów,   jak
świadomość i miłość.

Jeśli będziemy dostrzegali  takie  przejścia  wtedy przyswoimy
sobie   przekonywujący   aparat   pojęciowy,   wywodzący
człowieka   z   głębokiej   struktury   Wszechświata   w   miejsce
konceptu   "człowieka   jako   przypadkowego   wybryku",   który
pojawił   się   na   zawieszonych   w   przestrzeni   "księżycowych"
głazach   lub   człowieka   jako   "dziecka"   potężnego   Inżyniera,
który jest jednak przez niego "testowane"!

background image

Sformułuję więc wpierw zarys owej teorii węzłów, wiążących
fizykę   materii z  fenomenem życia,  świadomości  i  miłości,  a
potem postaram się wypełnić ją faktami.

Otóż   sądzę,   że   współcześnie   wielu   badaczy   wyczuwa
intuicyjnie, podobnie jak i ja, iż [(teza): b u d o w ę    m a t e r i
i   określają   pewne   konkretne,   istniejące   własności
matematyczne   punktów   i   lini   prostych   lub   lepiej   krzywych
(czyli węzłów i pętli), podobnie jak i to, że f e n o m e n     ż y
c i a jest wyznaczony poprzez konfigurację przestrzenną drobin
tworzących   podwójną   spiralę   DNA,   jak   i   to,   że   fenomen
świadomości   i   miłości   jest   wyznaczony   przez   cyrkularne
drgania   w   pętlach   obwodów   neuronalnych,   wyznaczających
pewien   "p   i   ę   k   n   y"   lub   "b   r   z   y   d   k   i"   kształt
elektromagnetyczny.]

Do   lansowanych   już   wcześniej   konceptów   "zwierciadła-
procesora",   czyli   urządzenia   zdolnego   wykonać   operację:
a:=a+1,  które   z  punktu   "a"  może   utworzyć   dwa  punkty,   a   z
dwóch punktów linię <a,b>, a z dwóch linii trójkąt, dodajmy
teraz   więc   dalszych   konkretów.   Zacznijmy   od   intuicji.
Proponuję zawiązać  sznurowadło  od butów na  dwa  sposoby:
węzłem prostym (tzw. babskim), a potem tzw. węzłem płaskim.
Jak łatwo to sprawdzić, bawiąc się dwoma kawałkami sznurka,
pierwszy z węzłów trudno jest  rozsupłać i sam się raczej nie
rozwiązuje.   Węzeł   płaski   natomiast   rozsupłamy   bez   trudu,
jednym   pociągnięciem   za   dwie   przeciwległe   pętle.
Jednocześnie, im bardziej będziemy pociągać za pary końców,
tym silniej węzeł płaski będzie się zawiązywał.

background image

Znajomość "w ę z ł a       p ł a s k i e g o" przydaje się więc
każdej   osobie   pakującej   np.   paczkę,   stawiającej  namiot,   czy
biorącej   samochód   na   hol.   Nie   przez   przypadek   o   węzłach
wiedzą   więcej   spokojne   Panie,   które   robią   na   drutach   oraz
także "spokojni" taternicy i żeglarze.

Takie praktyczne  doświadczenia powinny jednak uzmysłowić
fakt, że "c a ł k i e m       t a k i e         s a m e" dwa kawałki
sznurka, tylko że wiązane "i n n y m    s p o s o b e m" dają
twory,   w   tym   wypadku   węzły,   o   zupełnie   innych
właściwościach, mimo że nie użyto innej "m a t e r i i" tylko "i
n - n e g o    s p o s o b u", a więc "i n n e g o    k o n c e p t u",
"i n n e j    i d e i"

Zwróciłem   na   to   już   uwagę,   pisząc   o   różnych   rodzajach
obwodów   i   różnych   pętlach   neuronalnych,   w   artykułach   pt.:
"Czym   jest   ból   i   przyjemność"   oraz   "Engram   pamięciowy   i
istota wyobrażeń" (Problemy, 1988/3, 1989/6).

Co  innego  jest  jednak doświadczać  intuicyjnie,  że dwie  linie
splecione   na   dwa   różne   sposoby   mają   inne   właściwości
praktyczne, a co innego jest umieć zdefiniować na czym polega
ów "i n n y    s p o s ó b    w i ą z a n i a". Owa umiejętność
precyzyjnego   odróżniania   różnych   rodzajów   węzłów   okazała
się tak trudna i ważna, iż Vaughan Jones dostał medal Fielda
(najwyższa nagroda dla matematyków - odpowiednik Nagrody
Nobla) za rok 1988.

Jak   piszą   znani   popularyzatorzy   matematyki   w   polskim
piśmiennictwie   Krzysztof   Ciesielski   i   Zdzisław   Pogoda   w
swoim artykule pt.: "Zawęźlony dział matematyki" (Problemy,

background image

1989/11): "spełniło się m a r z e n i e pokoleń matematyków -
koniczynkę i jej lustrzane odbicie  można dzięki użyciu nowo
skonstruowanych wielomianów bez trudu odróżnić".

Jeśli   ktoś   z   Państwa   nie   wie   co   to   jest   "koniczynka"   i   jej
lustrzane   odbicie,   czyli  dwa  najprostsze,  ale   różne  węzły,   to
należy   wziąć   znak   graficzny   gwiazdozbioru   Wagi   i   przed
połączeniem końców linii, najpierw  je  zapętlić  na  dwa różne
sposoby.

Proszę   popróbować!   Francuska   firma   telekomunikacyjna
obrała sobie na swoje LOGO koniczynkę lewoskrętną! Proszę
sprawdzić!

Wspomniany artykuł  matematyków  kończy się   następującym
komentarzem:

"Brzmi to zaskakująco, ale f i z y c y    i    c h e m i c y, od
dawna interesowali się t e o r i ą    w ę z ł ó w. Okazuje się, że
mogłaby ona tłumaczyć zachowanie się pewnych "zasupłanych
cząstek"   -   gigantycznych   polimerów.   Także   biolodzy
wykorzystują tę teorię przy badaniu ważnej i słynnej "s p i r a l
i       ż y c i a" - DNA. Stwierdzono, że pewne odmiany DNA
występują   w   postaci  zamkniętej     i         z   a   p   ę   t   l   o   n   e   j.
Postawowe   zagadnienia   to   sklasyfikowanie   takich
biologicznych węzłów i splotów ..."

Ostatnie   zdanie   okazało   się   prorocze.   Cztery   lata   później
Gerald F. Joyce, w miesięczniku "Scientific American" (polska
wersja "Świat Nauki") w numerze 8 z 1993 r., popularyzując

background image

swoje   własne   dokonania   w   artykule   pt.:   "Ukierunkowana
ewolucja molekularna", opisuje "specyficznie zapętlone" RNA,
które zapewne zapoczątkowały na planecie Ziemi życie. Jest tu
mowa o tzw. r y b o z y m a c h, cząsteczkach RNA o funkcjach
katalitycznych.   Jak   wiadomo  te  słynne  "zasupłane  polimery"
otrzymano przed kilkunastu laty z pierwotniaków zwanych "T
e t r a h y m e n a t h e r m o p h i l l a". Żyją one w gejzerach i
kraterach   wulkanów.   Jest   tam   tak   gorąco,   że   trudno   byłoby
oprzeć   życie   całkowicie   o   białko,   które   ulega   denaturacji   w
temperaturze   42   stopni   Cencjusza.   Struktura   podstawowa
owych   pierwotniaków   jest   więc   zbudowana   w   oparciu   o
cząsteczki,   które   w   zasadzie   w   organizmach   "normalnych"
służą   jedynie   jako   wzorzec   dla   wytworzania   białka.   Tutaj
jednak   nie   enzymy   białkowe   pomagają   skopiować   łańcuch
DNA, lecz RNA "k o p i u j e s a m s i e b i e". Jesteśmy więc
blisko owej "i s t o t y     b i o c h e m i c z n e j    l u s t r a",
istoty biologicznej procesora typu a:=a+1.

Gerald F. Joyce'a kończy artykuł następującym stwierdzeniem: 

"Jedną  z funkcji, którą należy zbadać w pierwszej kolejności
jest zdolność makrocząsteczek do k a t a l i z o w a n i a     w ł
a s n e j     r e p l i k a c j i. Cząsteczki takie mogłyby r o z w i j
a ć     s i ę dzięki samopowielaniu - teoretycy są zgodni, że całe
życie   na   Ziemi   pochodzi   od   cząsteczek   obdarzonych   tą
własnością.   Z   biochemicznego   punktu   widzenia   takie   samo-
powielające się cząsteczki byłyby żywe. I     z a k r a w a ł b y
n a          i r  o n  i  ę         l  o s u,  gdyby tzw. "ukierunkowana
ewolucja", która rozpoczęła się jako próba naśladowania życia,
stworzyła je na nowo ..."

Nie  wiem  ilu  z  czytelników   wyczuwa,   iż  wydarzyło   się   coś

background image

niesamowitego.   Otóż   "biochemicy   DNA",   od   1993   roku   w
swoich   laboratoriach   symulują,   odtwarzają   i   przyspieszają
ewolucję cząstek RNA i DNA, a owe zbliżenie się do "zasady
życia" poprzez manipulacje na RYBOZOMACH otrzymanych
z   owych   "gejzerowych   pierwotniaków"   nie   jest   tym   razem
iluzją.

Nie wiem natomiast, czy na ironię nie zakrawa jednak również
nazwa   jednego   z   najbardziej   prężnych   przedsiębiorstw
sytetyzujących nowe substancje przy pomocy metod inżynierii
genetycznej.   Otóż   "Darwin   Molecular"   wypuściło   na   rynek
akcje i według "Wall Street Journal" jest przedsiębiorstwem o
dużym potencjale rozwojowym, ale o przyszłości finansowej i
giełdowej trudniej do  przewidzenia  (vide  artykuł pt.: "Dobór
naturalny   -   inwestorzy   nie   wspierają   ewolucji   Darwin
Molecular", Świat  Nauki, 11/1993 ). Nawiasem mówiąc, jest
tak   dlatego,   że   przedsiębiorstwo   to   podlega   tej   samej
procedurze, co produkowane przez nie cząsteczki, tzn. podlega
"mutacjom" i rynkowej selekcji.

Proponuję,   aby   przyszłość   "Darwin   Molecular"   oszacować
jednak ponownie po rozważeniu wpierw efektów przeniknięcia
wiedzy o węzłach, pętlach i kształtach do fizyki teoretycznej
cząstek i fizyki czasoprzestrzeni.

Otóż, jak  Państwo  wiecie, od kilkunastu  lat  dostrzegany jest
związek kosmologii, czyli wiedzy o największych strukturach,
tzw. obiektach skali 10 40 kształtach czasoprzestrzeni, w której
żyjemy  z  fizyką   cząstek  elementarnych,  czyli o  obiektach w
skali 10-40. [Patrz choćby artykuł pt.: "Kosmologia kwantowa
i   stworzenie   świata",   Świat   Nauki,   1992/2].   Aha   "1"   to
rozmiary "skali dla człowieka" (przeciętny wzrost  to  1.7 m).

background image

Wprowadzenie teorii Wielkiego Wybuchu zmusza do rozważań
nad   pierwszymi   minutami   istnienia   Wszechświata.   Nie   było
wtedy   jeszcze   atomów,   była   plazma,   były   cząsteczki
elementarne.   Podobna   sytuacja   wytwarzana   jest   w
akceleratorach   cząstek,   w   supergęstych   gwiazdach
neutronowych,   które   są   czasami   dla   nas   pulsarami   (vide
poprzedni   rozdział),   a   tym   bardziej   w   jeszcze   gęstszych
pozostałościach   po   gwiazdach   supernowych,   czyli   "czarnych
dziurach".

W tych to "m i e j s c a c h      c z a s o p r z e s t r z e n i"
działają   wszystkie   cztery   znane   nam   współcześnie
oddziaływania tzn.: grawitacja, pole elektromagnetyczne i siły
oddziaływujące wewnątrz jąder atomowych tzn. oddziaływanie
słabe   i   wewnątrz   cząstek   elementarnych,   czyli   pomiędzy
kwarkami, co jest nazwane oddziaływaniami silnymi.

Otóż jak wiadomo współcześnie udało się opisać "j e d n y m
u  k ł  a  d  e  m         r ó  w  n  a  ń"  trzy  ostatnie  oddziaływania.
Grawitacja pozostaje jednak na zewnątrz. Od 50-ciu lat fizycy
próbują   sformułować   teorię   wielkiej   unifikacji,   która
przyłączyłaby   grawitację   do   fizyki   kwantowej;   oddziaływań
elektromagnetycznych jak i sił silnych i słabych. Dlaczego jest
to takie ważne? Wydaje mi się, iż chodzi o a r c h e t y p     m y
ś l e n i a     l u d z k i e g o, który pierwsze linijki Ewangelii
św.Jana ujmują następująco:

1.1. Na początku było Słowo ...i

1.3. Wszystko przez Nie się stało, a bez niego nic się nie stało
co się stało.

background image

1.4. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, ...

Wiersz 1.3. mówi przecieź  o Zasadzie  Kreacji, a  wiersz 1.4.
stwierdza,   że   życie   wynika   z   wcześniejszych   fizyko-
chemicznych etapów istnienia Wszech- świata. Staje  się więc
jasne, skąd  tyle  wysiłków fizyków i biologów, aby owe trzy
wiersze   uzasadnić   przyrodniczo!   Cieszę   się   więc   razem   z
redakcją "Świata Nauki", iż po niepowodzeniach wsześniejszej
próby unifikacji zwanej "t e o r i ą    s u p e r s t r u n", czyli
teorią Wszechświata 11-towymiarowego, dokonano następnego
ataku, uwieńczonego niepełnym jeszcze, ale jednak sukcesem. 

Otóż   w   artykule   "Kwantowanie   grawitacji   -   nowa   teoria
grawitacji splata przestrzeń z  maleńkich pętli"  (Świat  Nauki,
1992/11) czytamy, że:

"W   ostatnim   dziesięcioleciu   najwięcej   nadziei   na   budowę
kwantowej   teorii   grawitacji   wiązano   z   superstrunami,   nie
wyobrażalnie małymi p ę t l a m i energii, których s p l o t y
miałyby stanowić wszystkie (cząstki) i siły znane w przyrodzie
..."

"Wydaje   się,   że   ostatnio   teoretycy   zagubili   się   w   labiryncie
trudności   matematycznych   tej   teorii.   W   tym   samym   czasie
zaczęto zwracać uwagę na inne, nieco skromniejsze podejście
do   kwantowania   grawitacji.   Pozornie   jest   ono   podobne   do
teorii strun, ponieważ jego podstawą są także maleńkie p ę t le.
Jednakże pętlom tym nie  odpowiadają  cząstki czy zdarzenia,
lecz sama przestrzeń. Model ten nosi nazwę "t e o r i i     p r z e
s t r z e n i - p ę t l i" lub teorii Ashtekara ..."

background image

I dalej czytamy: "Siegając do matematycznej t e o r i i     w ę z
ł   ó   w   Rovelli   i   Smolin   wykazali,   że   każdy   z   tych   stanów
kwantowych (każda z cząste- czek) może być uważany za o d
m i e n n y     w ę z e ł. Jego najprostszą formą jest p ę t l a.
Pętle te są spokrewnione z l i n i a m i     s i ł     p o l a     e l e k
t r o m a g n e t y c z n e g o ..." 

"Ashtekar, Smolin i Rovelli próbowali wykazać, że można s p l
e ś ć     z e     s o b ą     w ę z ł y    i    p ę t l e     niczym oczka
kolczugi,   aby   stworzyć   pozornie   pozbawioną   szwów   ->
osnowę przestrzeni i czasu. Pętle  utkane są  tak gęsto, że nie
można ich dostrzec z odległości większej niż 10-35 metra ..."

Jeszcze   bardziej   zdumiewającym   odkryciem   jest   wykazanie
przez   matematyków,   iż   przestrzeń   4-rowymiarowa
czasoprzestrzeni   w   porównaniu,   np.   z   prze-   strzenią
trójwymiarową,   ma   niezwykłe   własności.   Przede   wszystkim
przestrzeń   4-rowymiarowa   może   zaistnieć   w   różnych
odmianach (vide artykuł Andrew Watsona pt.: "W fałszywym
świecie", Problemy, 7/1989). W takich odmiennych kształtach
prawa   fizyki   różniłyby   się   znacznie.   W   niektórych   takich
kształtach istniałyby pętle czasowe. Okazało się nagle, że nie
mamy pojęcia, jaki jest kształt przestrzeni, w której żyjemy. Do
problemu tego wrócę w rozdziale przedostatnim.

Opowieść wzbudzoną przez spoglądanie na węzeł: [Zubenel -
genubi,   Zubenel   -   schemali   i   Zubel   -   hakrabi]   zakończę
wysłowieniem   jeszcze   jednej   intuicji   dotyczącej   znaczenia
teorii węzłów i pętli. Chodzi o to, aby stało się jasne "k t o a l b
o c o" ukierunkowuje Darwinowską ewolucję cząstek, molekuł

background image

lub pomysłów.

Wspomniany bowiem artykuł o "hicie naukowym" roku 1993,
a mianowicie o przedsiębiorstwach typu "Darwinian Molecular
Co."   zawiera   na   wstępie   typowe   przeoczenie   na   poziomie
paradygmatów.   Jest   mowa   mianowicie   o   wymaganiach
"hodowcy   kotów",   który   chciałby   mieć   "bardziej   puszyste
persy",   ale   nie   ma   ani   słowa   kim   jest   ów   hodowca,   który
"ukierunkowuje" hodowlę kotów i po co mu akurat "puszyste
persy".

Sądzę,   że   można   domknąć   sprawę   przez   zaproponowanie
konceptu   "nadrzędnej   samosterującej   pętli",   która   będzie
pełniła  rolę owego  hodowcy kotów,  która  będzie  dbała  o  to,
"aby było coś zamiast nic". Oczywiście koncept ów to Z a s a d
a K r e a  c j i.  Problem leży jedynie  w tym, jak  wyrazić  to
precyzyjnie. 

Jak już wspomniałem na wstępie w y o b r a ż e n i e, myśl,
ideę realizują pewne konkretne pętle neuronalne. Ich działanie
tworzy pewien k s z t a ł t. Kształt nisko lub wysoko e n e r g e
t y c z n y. Kształt, który jest jest s e n s o w n y lub b e z s e n s
o w n y, p i ę k n y lub b r z y d k i. (*)

W   opublikowanym   wcześniej   artykule   pt.:   "Czym   jest   ból   i
przyjemność" (Problemy, nr 3/1988) próbuję wywieść przy tym
kryterium   sensowność   rzeczywistych   obiektów   lub   ich
wyobrażeniowych   odzwierciedleń.   Otóż   obiekt   lub   jego
wyobrażenie jest s e n s o w n e, jeśli: (a) zwiększa lokalnie
porządek   (podnosi   poziom)   w   sensie   konstrukcyjnym
energetycznym   lub   estetycznym,   (b)   wpływa   na   najbliższe

background image

otoczenie, (c) nadaje się on do tego, aby posłużyć się nim w
tworzeniu   konstrukcji   bardziej   złożonych.   W   tym   świetle
przyjemności,   satysfakcja   i   fenomen   miłości   to   sensowne
przekształcenie obrazu siebie (wyobrażenia o sobie).

Otóż   teorię   znaczenia   węzłów   da   się   domknąć,   jeśli
powiedzieć,   że   "hodowca   puszystych   kotów"   lubi   obiekty
sensowne.   Innymi   słowy,   oznacza   to,   że   Zasada   Kreacji
stymuluje powstawanie mutacji i przeprowadzanie selekcji, ale
selekcji ze względu na takie kryteria, aby otrzymywać obiekty
sensowne.   Obiekty   sensowne   zaś   to   te,   które   umożliwiają
tworzenie,   czyli   sprawiają,   że   jest   "coś   zamiast   nic",   czyli
zabezpieczają   właśnie,   że   kreacja   zachodzi.   W   przybliżeniu
więc Zasada Kreacji działa więc w sposób następujący: 

1. Spowoduj różnorodność, 

2. Oglądaj,  szukaj w powstałej populacji te obiekty, które są
potrzebne (które się nadają), 

3. Wybieraj te, które spowodują wytworzenie większej całości. 

Proponuję,   niemal   żartobliwie   oznaczyć   te   trzy   "wagowe"
składowe   (odważanie,   decydowanie)   Zasady   Kreacji
mnemotechnicznie   nazwami   gwiazd   Wagi,   tzn.   Zubenel-
genubi, Zubenel-schemali, Zubenel-hakrabi.

Przy   okazji   rozważań   poświęconym   gwiazdozbiorowi
Skorpiona, wrócimy jednak do problemu sposobów realizacji

background image

tych "wagowych" zasad wobec ludzi.

------------------------------

(*)

Konkretny model matematyczny, programowy i elektroniczny
pętli   neuronalnych,   relizujących   "wywołanie   obraz
mentalnego",   czyli   pętli  realizu-   jących   pewne   wyobrażenie,
czyli   reprezentujących   pewną   ideę,   zapropono-   wałem   w
artykule pt.: "The unit of neural networks modelling recall of
mental   images   by   oscillations   of   feedbach   loops   caused   by
change   of   set-point   signal"   [Problemy   Techniki   Medycznej,
1990,   nr   1,   21].   W   największym   skrócie,   taka   jednostkowa
pętla to złożenie elementu progowego, czyli matematycznego
modelu   neuronu,   z   pętlą   sprzężenia   zwrotnego,   tak   aby
otrzymać pętlę zwaną "equi-me-rec", czyli układ r ó w n o w a
ż ą c y - zapamiętujący i wywołujący wzorzec.

 

 

O   WKŁADZIE   "ADWOKATA   DIABŁA"   W   TRUD
TWORZENIA ŚWIATA 

-   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
SKORPIONA 

background image

"Gwiazdy i planety nigdy nie  wywierały żadnego wpływu na
losy  ludzi   i   wydarzenia   na   Ziemi.   Współczesna   astrologia   z
przydawką   "naukowa"!   niczym   nie   różni   się   od   astrologii
minionych   wieków.   Szarlatani   i   oszuści   pod   płaszczykiem
nauki  nadużywają   jedynie   niewiedzy   i   zaufania   ludzi"   -   tak
stwierdzają   Eduar   Pittich   i   Dusan   Kalmancok,   autorzy
wspaniałego   podręcznika   astronomii   pt.:   "Niebo   na   dłoni",
który jest mi pomocny przy opracowywaniu serialu "Gwiazdy
a my".

Myślę, że wszystko się zgadza, zwłaszcza wtedy gdy przyjrzeć
się bliżej procesowi odkryć naukowych. Gazety codzienne (np.
Gazeta Wyborcza z dnia 17.II.1994) doniosły, że właśnie zmarł
"jeden   z   najsławniejszych   filozofów   świata   Paul   Karl
Feyerabend"   jeden   z   trzech   największych   teoretyków
mechanizmów   rozwoju   nauki   i   jej   miejsca   w   kulturze.
Feyerabend   mawiał,   że:   "nauka   jest   źródłem   fascynujących
opowieści o świecie" oraz że: 

"w  gruncie  rzeczy uczeni współcześnie  pełnią  funkcję,  która
ongiś przypadała bajarzom, trubadurom i trefnistom dworskim"
(vide   wywiad   John'a   Horgana   z   P.F.Feyerabend'em   pt.:
"Najgorszy wróg nauki", Świat nauki, nr 7/1993). Feyerabend
mawiał również, że "nauka nie jest w niczym lepsza od mitu,
czy religii" oraz że "n a j l e p s z e    w y k s z t a ł c e n i e    t
o         u   o   d   p   o   r   n   i   e   n   i   e   ludzi   na   wszelkie   próby   ich
wykształcenia". W jednym ze swoich głównych dzieł napisał
on: "Jednomyślność opinii może być odpowiednia dla Kościoła
albo   przestraszonych   ofiar   jakiegoś   dawnego   lub
nowoczesnego   mitu,   względnie   dla   słabych,   uległych
zwolenników jakiegoś tyrana. Różnorodność  opnii jest  cechą

background image

konieczną   wiedzy   naukowej,   a   metoda   która   sprzyja
różnorodności   jest   zarazem   jedyną   metodą   zgodną   z
humanistycznym   poglądem   na   świat"   (vide   artykuł
Feyerabend'a   "Wszystkie   chwyty   dozwolone",   Gazeta
Wyborcza z dnia 28.II.1994).

Na zjeździe filozofów w Lublinie, w roku 1992, świętując swój
względny   sukces,   po   wygłoszeniu   referatu   "O   integrowaniu
nauk o mózgu, po to aby wiedzieć jak unikać nowych wojen z
innowiercami"   zapytałem   dziwnych,   bo   bardzo   młodych
przyjaciół,   absolwentów   Wydziału   Filozofii   o   to,   co   do
rozważań filozofów nauki K.P. Poppera, T.S. Kuhna dodał P.F.
Feyerabend.   Wyjaśnili   mi   to   krótko.   Wiesz!   on   uważał,   że
"everything   goes"   czyli   wszystko   powinno   iść   razem,   byle
tylko   zdołać   zrozumieć,   o   co   w   tym   wszystkim   chodzi,
dlaczego "zamiast nic jest coś".

Po   namyśle  przychyliłem  się   do  tej zasady metodologicznej.
Spostrzegłem   bowiem,   że   jest   ona   odpowiednikiem   etapu
"wywoływania   mutacji",   odpowiednikiem   pierwszego
elementu   Zasady   Kreacji   (vide   poprzedni   felieton),   który
zaleca: "zadbaj o różnorodność".

Potem   powinno   być   zastosowane   jednak!   zalecenie
metodologiczne Karla P. Poppera, aby nową hipotezę naukową
(czyli   nową   "opowieść   o   świecie")   od   razu   próbować
sfalsyfikować,   czyli   obalić   przez   wykazanie   niezgodności   z
danymi empirycznymi i logiką. Odporność na próby obalenia
takiej   teorii   są   argumentami   przemawiającymi   za   jej
sensownością.

background image

Nie tylko cząsteczki DNA ewoluują, ewoluuje także myślenie
ludzi. Jeśli tak, to ewolucja ideii ludzkich polega mniej więcej
tym   samym   zasadom   (vide   artykuł   Russell'a   Ruthen   pt.:
"Oswajanie złożoności", Świat Nauki, 3/1993).

Co ciekawe jednak! Trzeci największy teoretyk mechanizmów
rozwoju   nauki   Thomas   S.   Kuhn   przyjrzał   się   procesowi
zastępowania starej teorii naukowej nową. Stwierdził, że jest to
proces podobny do ż y c i a    p o l i t y c z n e g o. 

Nowa teoria  zwycięża, gdy potrafi wyjaśnić logicznie więcej
zjawisk, więcej faktów empirycznych. Stara teoria wtedy pada.
Co  prawda Feyerabend, parafrazując  poglądy swojego  kolegi
Kuhna,   chyba   przesadził,   stwierdzając,   że:   "sukces   teorii,
podobnie jak sukces mitu jest po prostu dziełem wyznawców",
a nawet że teoria "kolegi" Kuhna s t o s u j e    s i ę    t e ż    d o
m   a   f   i   i;   tym   nie   mniej   "coś   w   tym   jest"   i   owe   zjawisko
kolapsu starych teorii, d o p i e r o    w t e d y gdy pojawi się
efektywna,   nowa   teorii   zapewne   odgrywa   rolę   w
zabezpieczenia tego, "aby było coś zamiast nic".

Osobowość   Feyerabend'a,   uznanego   już   mimo   jego
złościwości,   (Feyerabend   stwierdził   m.in.,   że   "czołowi
intelektualiści   to   ...   kryminaliści",   co   później   odwołał)   za
jednego   z   największych   myślicieli   XX-go   wieku   jest
argumentem samym w sobie, na rzecz "zbawiennego wpływu"
osób  o   takim   światoburczym   sposobie   myślenia   dla   postępu
właśnie myślenia ludzi.

Skłania   to   zresztą   do   głębszej   refleksji   nad   znaczeniem
istnienia   takich   charakterów,   które   w   świetle   wspomnianego

background image

już systemu Enneagram, należałyby za Helen Palmer określić
chyba   osobowością   typu   "advocatus   diaboli".   Zresztą
wyrazistych   typów   charakteru   jest   więcej.   Rozważania   nad
znaczeniem  i  pochodzeniem   odmiennych   charakterów   ludzki
odłożyłem do momentu pisania felietonu o gwiazdach Antares
(alfa Scorpii) i Graffias, czyli Acrab (beta Scorpii), dlatego że
nie   ma   chyba   bardziej   wyrazistego   gwiazdozbioru   oraz
bardziej   wyrazistego   typu   osobowości,   niż   ten   który   jest
oznaczony znakiem Skorpiona.

Zacznijmy  od  gwiazdozbioru! W w/w  podręcznika   Pitticha  i
Kalmancoka czytamy: 

"Skorpion   jest   bardzo   wyraźnym,   a   zarazem   pięknym
gwiazdozbiorem   pasa   zodiakalnego   z   południowej   półkuli
nieba. W naszych szerokościach geograficznych widzimy tylko
jego   część   północną.   W   godzinach   wieczornych   może   być
obserwowany nad południową częścią  horyzontu od maja  do
września.   Najjaśniejsza   gwiazda   Scorpiona  Antares   (niejako
szyja   Kraba)   kulminuje   o  północy  z  początkiem  czerwca   ....
Skorpion wschodzi wtedy gdy zachodzi Orion".

Zwracam  więc  czytelnikom uwagę,  że  cel:  "oglądnąć  całego
Skorpiona" może być jednym z celów podróży, w miesiącach
letnich,   do   krajów   położonych   bardziej   na   południe.   Całego
Skorpiona, łącznie ze śmiercionośnym ogonem, zobaczymy już
na szerokości Rzymu oraz Bośni i Hercegowi- ny.

Eduard   Pittich   pisze   także,   że   w   czasach   Imperium
Rzymskiego   wierzono,   że   pojawienie   się   na   niebie   gwiazd
Scorpiona   jest   przyczyną   jesiennego   spadku   temperatury.

background image

Nazwa   beta   Scorpii,   zarówno   po   arabsku   (Acrab)   jak   i   po
grecku (Graffias) oznacza kraba. Łatwo zapamiętać te nazwy i
łatwo jest odszukać na niebie w lecie te gwiazdy. Leżą poniżej
Herkulesa.

Po   znakiem   Skorpiona   urodzili   się   Marcin   Luter   i   Franćois
Marie  Voltaire. Jak  pisze  Leszek Szuman: "... przeciwnikiem
Skorpiona jest każdy kto mu stanie w drodze, a     n a w e t    k
t o    z d a j e    s i ę    s t a w a ć. Wówczas Skorpion rzuca się
na  przeciwnika i pokonuje go. ... Zdaje się, że zwrot "iść  po
trupach" - który oczywiście należy traktować jako przenośnię -
powstał trochę z obserwacji działań Skorpiona ... Agresywność
i   skupienie   z   jakim   porywa   się   na   jakieś   zadanie,   stają   się
niebezpieczne,   gdy   je   skieruje   przeciw   komuś,   nieraz
potencjalnemu   tylko   wrogowi.   Chce   on  w   ten   sposób   ubiec
przeciwnika,   choć   często   się   w   takich   przypadkach   myli.
Winna temu jest jego podejrzliwość w stosunkach z ludźmi ...
Skorpion   nigdy   nie   zapomina   doznanych   krzywd   i   urazów,
choćby je wybaczył ... Skorpion może swą zemstę odłożyć "do
lodówki",   do   dogodniejszej   okazji.   Nieraz   po   dwudziestu
latach nadarzy się taka sposobność. Wówczas Skorpion odegra
się na wrogu. Gotów go zniszczyć bez litości, z zimną krwią
zrujnować,   wdeptać   w   ziemię,   wykończyć   ...   Dowcip
Skorpiona   jest   zaprawiony   gryzącą   ironią   i   sarkazmem.
Wynika to z ... braku wiary w ludzi, w ich szczerą przyjaźń i
dobroć ... Skorpion nie umie pocieszać ... jest w głębi duszy
przekonany,   że   będzie   gorzej,   przygotowuje   się   więc   na
najgorsze.   Z   góry   będzie   obmyśliwał   jak   zwalczyć   przyszłe
przypuszczalne   trudności   ...   Skorpion   mało   dba   o   honory   i
zaszczyty  ...  jego   ambicją   będzie   dokonanie   czegoś.  Zawsze
będzie   go   interesował   przede   wszystkim   problem   ...
Skorpionowi potrzeba przeciwników, aby miał z kim wojować,
z czym się rozprawić .. dla Skorpiona 

background image

p r z e c i w n i k a m i bywają także problemy i    z a g a d n i e
n i a       n a u k o w e, z którymi się rozprawia i które chce
pokonać ..."

"Skorpion chciałby mieć zawsze słuszność. Lubi poczucie siły,
przewagę, walkę, dyskusje, paradoksy, ostry dowcip, broń i jej
użytek, polowanie ..."

"Skorpion   nie   lubi   cudzej   przewagi,   wyższości   (choć   ją
szanuje),   tchórzostwa,   poddańczości,   lizusostwa,   spokoju,
braku   opozycji,   cudzych   autorytetów.   Dalej:   przywilejów,
uprawnień i ułatwień, jakie  mają  inni ludzie ... ma wrodzoną
umiejętność   wynajdywania   słabszych   miejsc   przeciwnika   ...
cechy   te   pomagająmu   nieraz   owocnie   w   krymynalistyce   ..
Skorpion będzie miał powodzenie jako badacz i uczony ... aż p
i ę c i u    m a r s z a ł k ó w    N a p o l e o n a (na 19-tu) miało
Słońce w znaku Skorpiona ..." 

"Niejeden Skorpion przyczynił się do obalenia przestarzałych,
mylnych 

t e o r i i, do wyjaśnienia kwestii wątpliwych w    n a u c e ... "

Czy są, zdaniem Państwa, tacy ludzie i ewentualnie, skąd im
się   to   bierze?   Czy   odziedziczyli   to   po   rodzicach   -   jak   chcą
zwolennicy   genetyki?   Czy   sprawiły   to   gwiazdy   -   jak   chcą
zwolennicy   astrologii?   Czy   sprawiły   to   wydarzenia   we
wczesnym   dzieciństwie   i  rodzaj   wychowania   -   jak   chciał   to
Z.Freud i inni psycholodzy?

background image

Każdy z nas uznaje, iż dziedziczy pewne cechy po rodzicach.
Stąd owe obiegowe stwierdzenie: "Jaki on podobny do mamy!"
lub "On przypomina mi jednak dziadka!"

Rodzina   Bachów   i   Straussów,   w   których   to   oddnotowano
"dziedziczenie" talentów muzycznych przez kilka pokoleń jest
tutaj dodatkowym argumentem.

Z   drugiej   strony,   proszę   zwrócić   uwagę!   rodzice   pokazują
często przyjaciołom i znajomym swoje małe dziecko z jakimś
takim   niemym   przesłaniem   w   ich   wyrazie   twarzy,   gestach   i
niedkończonych   zdaniach   typu:   "Popatrz,   on   jest   jakiś   taki
niezwykły! ... On chyba jest szczególnie uzdolniony! ... On ma
coś niesamowitego w sobie, popatrz na wyraz jego oczu! ... on
wie wszystko!, on jest genialny!" ...

Innymi słowy, rodzice przedstawiają nam swoje dziecko często
niemal   jako   "przybysza   z   kosmosu".   Mówią   tak   zwłaszcza
ludzie, patrząc na małe niemowlę.

Jest   także   niewątpliwym   faktem,   że   np.   śmierć   matki   przy
porodzie, oddanie  dziecka na  wychowanie  do domu dziecka,
brak oznak miłości na wskutek niesnasek pomiędzy rodzicami,
"miganie sygnałem głównym", nadopiekuńczość itp. prowadzą
zazwyczaj   do   poważnych   następstw   w   zakresie   "nabytej"
osobowości. Następstw takich jak u Churchila, Stalina, Hitlera
i Roosvelta (przepraszam za melanż etyczno-moralny, ale nam
tu   chodzi   o   ich   wydarzenia   w   dzieciństwie   ,   a   więc   o
przyrodnicze prawidłowości wyznaczania cech duchowych!).

background image

Czy da się to więc jakoś uporządkować? Wydaje mi się, że tak!
o ile będziemy elastyczmi jak Paul Karl Feyerabend.

Otóż   musimy  upchać   "ducha   z   gwiazd"   pomiędzy dwa  inne
rodzaje   duchów   człowieka,   a   mianowicie   "naturę"
odziedziczoną po matce i "naturę" odziedziczoną "po ojcu".

Na to nakłada się "programowanie z wczesnego dzieciństwie",
a więc  wydarzenia  zaistniałe  w wieku od 0 do  5-6-ciu  lat, a
więc w    c z a s i e, k t ó r y    n i e     p a m i ę t a m y!!! - co
jest    o s o b n ą    t a j e m n i c z ą    s p r a w ą, do której
będziemy musieli wrócić.

Spróbujmy więc upachać jakoś o w e g o t r z e c i e g o d u c h
a, ducha z kosmosu!!!

Co do przekazu genetycznego ze strony rodziców sprawa jest
prosta!   On   po   prostu   istnieje!   Tyle,   że   trzeba   podkreślić,   iż
współcześnie, tzw. "crossing-over" (pojęcie  z  II klasy szkoły
ogólnokształcącej) nie jest prostnym krzyżowaniem cech ojca i
matki.   Jak   się   ostatnio   okazuje,   jakoś   tak   "bardziej
dziedziczymy   po   matce"   niż   po   ojcu   (sic!!!).   Jeśli   problem
dzieworództwa, co w innej terminologii jawi się jako problem
"niepokalanego   poczęcia"   kogoś   bardzo   by   interesował   od
strony   biologicznej   to   polecam   artykuł   Johna   Rennie'go   pt.:
"Nowe sztuczki DNA" (Świat Nauki, nr 5/1993) oraz artykuł
Daniela  Rhodes'a   i Aaron  Klug  pt.:  "Palce  cynkowe"  (Świat
Nauki, nr 4/1993). W artykule Johna Rennie'go w rozdziale "o
piętnowaniu genów" czytamy:

background image

"Znaleziono niezbite dowody, że samce i samice 'piętnują' czy
też 'zaznaczają' geny przekazywane potomstwu. Eksperymenty
przeprowadzone  na   myszach  wykazały,  że   zarodki  z   pełnym
zestawem   chromosomów,   pochodzących   tylko   od   jednego   z
rodziców  nie   mogą  rozwijać   się  prawidłowo   i nie  rodzą  się,
choć genetycznie są identyczne z myszami normalnymi. Bez c
h r o m o s o m ó w    p o c h o d z ą c y c h    o d    m a t k i
zarodek staje się nienormalny, bez c h o r m o s o m ó w    o j c
a nie rozwija się łożysko".

Filozoficzne   implikacje   tego,   że   swoją   istotę   dziedziczymy
głównie  po  matce,  a  geny ojca  są   istotne,  aby  ów  "wzorzec
matki móc odtworzyć" są niezwykle ważne.

Dyspozytor "w y s o k o z a a w a n s o w a n e j    t e c h n o l o
g i i", która, jak twierdzi Arthur Clarke, "jest nieodróżnialna od
magii"   ma   więc   ułatwione   zadanie!   Aby   zrealizować
dzieworództwo   do   organizmu   kobiety   należałoby   dostarczyć
jedynie brakującej informacji i jak "przepis na wzór człowieka"
odtworzyć, reprodukować, powielić!

Dziedziczymy   więc   "asymetrycznie",   głównie   po   matce.
Zapewne   nakładają   się   na   to   jednak   mutacje,   czyli
przypadkowe zmiany "od pokolenia -> do pokolenia", a więc
zmiany "niegenetyczne", a więc ewentualnie również takie jak
"wpływ gwiazd". Wpływ gwiazd, jeśli on w ogóle istnieje???
Jak to jest więc z owym wpływem gwiazd?

Próbowałem się temu przyjrzeć w moim gabinecie lekarskim.
Robię   to   w   następujący   sposób.   Wpierw   pokazuję   planszę

background image

typów,   wzorców   osobowości   wg   systemu   Enneagram   (vide
książka Helen Palmer pt.: "Enneagram") Wyrabiam sobie w ten
sposób przybliżoną opinię na temat "w z o r c a    n a r z u c o n
e g o    p r z e z    r o d z i c ó w". Potem przedstawiam planszę
zawierającą   krótki   opis   wzorców   osobowości   wg   "znaków
Zodiaku".   Krótkie   zwarte   opisy   owej   przed-Freudowskiej
psychologii osobowości sporządziłem wg książek L.Szumana,
L.Weresa  i Ś.Nowickiego. Plansza nie  zawiera nazw znaków
Zodiaku. Dopiero po wskazaniu  palcem na planszy własnego
wzorca pytam o znak Zodiaku. Po 5-ioletnich doświadczeniach
wg w/w procedury wyciągnąłem następujące konkluzje:

1.  Współczesnie  każdy człowiek na  pytanie  "A spod jakiego
jest Pan/Pani znaku zodiaku?" podaje bez wahania odpowiedź
po   jednej   sekundzie!   Czyli   bez   namysłu!   Jest   to   fakt
socjologiczny, kulturowy i psychologiczny.

2. Olbrzymia większość ludzi zna popularne, przymiotnikowe
lub bardziej opisowe określenie  swojego typu charakteru, wg
znaków zodiaku.

3.   Tylko   część   osób   (ok   50-60%),   po   przedstawieniu
"popularnych,   przymiotnikowych   lub   opisowych"   określeń
typów charakterów, wg znaków zodiaku, bez wcześniejszego
wyjawienia   jego   nazwy   rozpoznaje   swój   zodiakalny   typ
charkteru! Połowa z zapytanych osób wskazuje na inny, aniżeli
urodzeniowy wzorzec.

4. Uwzględniając zebrane w trakcie wywiadu lekarskiego dane
o   wpływie   rodziców   i   wydarzeń   we   wczesnym   dzieciństwie
odnosi się wrażenie, iż o s o b y , k t ó r e    n i e    r o z p o z n

background image

a j ą    s w o j e g o    w z o r c a    o s o b o w o ś c i o w e g o
wg "z n a k ó w    z o d i a k u" d o z n a ł y    z a z w y c z a j
p r z e m o ż n y c h    o d d z i a ł y w a ń    w    d z i e c i ń s t
w i e. 

To co zazwyczaj daje się wtedy ustalić jest typologią zgodną z
systemem Enneagram. Tym nie mniej poruszamy się już wtedy
w obrębie rozmaitych zespołów predysponujących do choroby.
Z owych impresji z rozmów z pacjentami nie wynika jednak,
jak Państwo widzicie, żadna konkluzja, dotycząca zagadnienia,
czy "wpływ gwiazd (czyli mutacji) istnieje czy nie".

Dylemat   ten   był   dla   mnie   na   tyle   instresujący   i   ważny,   że
zaplanowałem następujące badanie populacyjne. Poprosiliśmy
Wojewódzki   Ośrodek   Metodyczny   w   Katowicach   o
dostarczenie, na dyskietce komputerowej, zestawienia danych
o datach urodzeń i przyczynach zgonów zawartych w dociera
jących tam, z całego województwa, kartach zgonów.

Zestawiliśmy następnie częstość zgonów na zawały serca oraz
częstość zgonów na nowotwory wg dat urodzeń tych osób w
poszczególnych   miesiącach   zodiakalnych  (znakach   Zodiaku).
Porównaliśmy te częstości z ogólną ilością zgonów.

Okazało się, że częstość zgonów na te dwa rodzaje chorób są
różne!!! Niektóre różnice są znamienne statystycznie!!!

Urodzenie   pod   danym   znakiem   Zodiaku   wyznacza   więc   w
pewnym   stopniu   prawdopodobieństwo   śmierci   na   pewien
rodzaj schorzenia.   Szczegóły  tych  wyliczeń  przedstawimy  w

background image

osobnej,   rozległej   i   uciążliwej   w   czytaniu   publikacji
zamieszczonej   w   "Dodatku".   Wydaje   się   jednak,   że
znaleźliśmy argumenty przemawiające za tym, że przynajmniej
częściowo w p ł y w    z n a k ó w    z o d i a k u    na losy ludzi
istnieje!!!

Jeśli tak! to powstaje jednak pytanie: Dlaczego tak jest? Czy to
jest potrzebne? Po co nam ten t r z e c i    d u c h    z    g w i a z
d? Oczywiście chodzi mi tutaj o sens i znaczenie tego zjawiska
dla   funkcjonowania   całości   Zasady   Kreacji,   która   wytwarza
Wszechświat.

Po   namyśle,   łatwo   sformułować   odpowiedź!   Gdyby   dziecko
nigdy   w   niczym   specjalnym   nie   wyróżniało   się   względem
rodziców, to nie  zachodziłaby e  w o l u c j a! Nadal żyłyby
jedynie dinozaury, bądź jedynie małpoludy. 

Według   klasycznych   konceptów   Darwinowskich   ewolucję
miały wywo- ływać korzystne i niekorzystne mutacje, a potem
w a l k a o b y t i zachodząca wskutek tego s e l e k c j a n a t u
r a l n a, z dostosowaniem się do n i s z y       e k o l o g i c z n e
j.

Wspomniane w poprzednim i obecnym felietonie opanowanie
laboratoryjnego   odtwarzania   mechanizmów   sterowania
mechanizmem   mutacji   i   selekcji   uzasadnia   prawdziwość   tej
cześci teorii Darwina.

Stwierdzenie jednak, że celem selekcji jest tylko dostosowanie
się do niszy ekologicznej, aby w y g r a    w a l k ę   o   b y t,

background image

zawiera jednak błąd, nie mówiąc już o tym, że "jest smutne", a
raczej kończy się niejako w niewłaściwym momencie. Trzeba
dodać   bowiem   tutaj   coś   o   owym   "hodowcy   kotów"   (vide
poprzedni felietom), który wie "j a k i e k o t y" chce otrzymać.

Nie było powiedziane bowiem nic o tym, co owe kryteria "chcą
niejako" wysterować, i jak to jest zapewniane, aby "sterować w
pewnym, chcianym kierunku".

Moja teza "u z u p e ł n i a j ą c a" jest więc następująca. W
naturze   także,   a   nie   tylko   w   laboratorium,   też   istnieje
zakreślony "c e l    e w o l u c j i", też jest ona sterowana! Musi
istnieć także sposób na określenie kryterium selekcji i    c e l u
sterowanej ewolucji.

Tak jak to próbowałem to ująć metaforycznie "g ł ó w n y    h o
d o w c a    k o t ó w" chce uzyskiwać obiekty sensowne, tzn.
takie   które   nadają   się   do   pogłębiania   poznania   lub   dalszego
konstruowania.

Na   poziomie   gatunku   ludzkiego   (cywilizacji   ludzi)   "główny
hodowca" musi więc zadbać przede wszystkim o istnienie r ó ż
n o r o d n o ś c i typów ludzkich i w a r u n k ó w    d o    d y s
k u s j i.

Wpływy   wychowawców,   rodziców   i   ich   genetyczne
predyspozycje   nie   zabezpieczałyby   wystarczająco   sterowania
gatunkiem ludzkim w kierunku pogłębiania p o z n a n i a i
doskonalenia zdolności i n ż y n i e r s k i c h. Stąd potrzeba "g
w   i   e   z   d   n   e   g   o         m   e   c   h   a   n   i   z   m   u"   zwiększania

background image

różnorodności d u s z ludzkich.

No dobrze, ale  po  co  ta różnorodność, dyskusje, zwiększenie
poznania i zdolności kontrukcyjnych. 

Co cóż! Tylko wtedy, mimo iż n i c    n i e    j e s t    z    g ó r y
o k r e ś l o n e, po pewnym czasie, nawet czasem po bardzo
długim czasie, "zamiast nic będzie coś".

W odróżnieniu  od zasad ewolucji cząsteczek DNA, bakterii i
pierwotniaków, na poziomie ludzkim trzeba było zabezpieczyć
istnienie 9-ciu czy też nawet 12-tu różnych s t y l ó w    m y ś l
e   n   i   a.   Inaczej   wszystko   co   powstało   wcześniej   mogłoby
zostać   z   a   p   r   z   e   p   a   s   z   c   z   o   n   e!   albo   już   na   tym   by
poprzestano! A na to Zasada Kreacji nie może sobie pozwolić,
gdyż ona dba o to, aby również na dłuższą, kosmiczną wręcz
skalę "zamiast nic było coś!".

 

NARODZINY   CZŁOWIEKA   JAKO   ZAKOŃCZENIU
TELETRANSMISJI   W   PAŚMIE   (POZA)ELEKRO-
MAGNETYCZNYM

- opowieść dla osób urodzonych pod znakiem STRZELCA

Jadąc   kiedyś   w   południe,   przy   jasnym,   prażącym   słońcu,
samochodem, szosą biegnącą z Palo Alto w kierunku Pacyfiku

background image

zauważyłem   jakiś   dziwny   długi,   biegnący   kilometrami
budynek, który przechodził mostem nad autostradą. Zapytałem
kierowcę,   pracującego   u   dealera   samochodowego:   "Proszę
Pana, co to takiego ten dziwny budynek?" Odparł: "Ah, tu w
pobliżu jest Stanford, wie Pan, ten Uniwersytet. Nastawiali tu
dużo  takich dziwnych rzeczy. To chyba jest akcelerator! Tam
dalej, ta duża antena to też jest ich. Podobno to radioteleskop!"

Pomyślałem sobie wtedy, że gdyby lecieć helikopterem, nisko
nad   Ziemią,   to   w   zależności   od   kraju   obserwowalibyśmy
zazwyczaj   znaczną   standaryzację   i   typowość   budynków.   W
krajach Europy Wschodniej, z lotu ptaka, widzielibyśmy prócz
fabryk i sprzętu rolniczego, jedynie  budynki mieszkalne  oraz
sięgające  ku   niebu  wieże   i  wieżyczki  kościołów.  W  Europie
jedynie   koło   Genewy   oraz   Cambrige   należaloby   odnotować
nieco więcej dziwnych budynków, takich jak kołowy budynek
o średnicy kilkunastu km, w którym mieszczą się  urządzenia
akceleratora   CRNS.   Zauważylibyśmy,   prócz   tego   jeszcze
trochę   obserwatoriów   astronomicznych   i   budynków
Planetariów,  co  zdarzałoby  się  nawet  w  Polsce,  w  okolicach
Chorzowa,   Torunia,   Olsztyna   i   Kórnika   pod   Poznaniem.
Oczywiście   widzielibyśmy,   prócz   tego   dość   dużo   wyrzutni
rakietowych, czołgów i armat.

Jeśli   by   teraz,   dla   kontynuacji   naszego   eksperymentu
myślowego, wylądować na Ziemi, wplątać się w tłum i wdać
się w rozmowę z osobami mieszkającymi w pobliżu, między
budynkiem kościoła a budynkiem Planetarium w Chorzowie, to
stwierdzilibyśmy   dziwną   r   o   z   b   i   e   ż   n   o   ś   ć   sposobu
objaśniania   świata,   realizowaną   w   tych   dwóch   rodzajach
budynków.

background image

Otóż gdyby udało  się nam przekonać spokojnego mieszkańca
Chorzowa, iż pochodzimy z Tybetu i nie mamy pojęcia, co to
są   za   budynki,   to   być   może   jakiś   napotkany   tu   nauczyciel
matematyki

 

lub

 

biologii

 

pobliskiego

 

Liceum

Ogólnokształcącego   wyjaśniłby   nam,   że:   "No   cóż!   w   owym
kościele,   codziennie   z   rana   i   pod   wieczór,   a   zwłaszcza   w
niedzielę, głoszona jest tubylcom nauka, iż ich d u s z e    z o s
t a ł y    p o ł ą c z o n e    z    i c h    c i a ł e m w k t ó r y m ś
m o m e n c i e    ż y c i    p ł o d o w e g o, no ale on jako
matematyk i biolog, jeśli idzie do pracy pobliskiego budynku
Planetarium, gdzie wygłasza prelekcję (żeby dorobić na życie)
na   temat   historii   rozwoju   astronomii   i   pradawnych
mitologicznych   wierzeń   astrologicznych,   to   jest   on
zobowiązany (nie na tyle przez przełożonych, lecz raczej przez
wyczucie smaku i obowiązujący każdego człowieka dystans do
nieuzasadnionych   wystarczająco   idei),   omijać   temat   owej
"teletransmisji duszy ludzkiej".

Przybywając z Tybetu lub powiedzmy planet krążących wokół
gwiazdy Nunki (sigma Sagittarius) w gwiazdozbiorze Strzelca,
o  której  mówili  już  Chaldejczycy,   stwierdzilibyśmy  więc,  że
tubylcy z okolic Chorzowa, Stanfordu lub Torunia mają dziwny
rodzaj schizofrenii.

Chodzą  do  dwóch  rodzajów  budynków  i  wygłaszają  w  nich
inne,   sprzeczne   ze   sobą   poglądy,   pomiędzy   którymi
ustanawiają na czas powrotu do domu przegródki. Wg Arnolda
Mindela   są   to   tzw.   progi   poznawcze   (vide   "Śniące   ciało   w
związkach", Agencja Wydawnicza J.S., Warszawa, 1992). Jeśli
w domu, w rozmowie z partnerem (co z powodu zażenowania
tematem zdarza się 

background image

niesłychanie rzadko) albo w rozmowie z dziećmi (co zdarza się
częściej,   ze   względu   na   ich   "impulsywne,   niekontrolowane
emocjonalne" pytania) trzeba poruszyć te sprawy, to mówi się
albo   w   jednym   stylu   (typu   kościółek)   albo   w   drugim   stylu
(typu uniwersytet).

Gdybyśmy,   prócz   tego,   zboczyli   jeszcze   w   rozmowie   z
tubylcami   spod  Torunia   i   Chorzowa   na   temat   ich   głównych
trosk   i   dylematów,   to   okazałoby   się,   że   zazwyczaj   są   oni
smutni  i   przygnębieni,   pozbawieni   radości   życia,   zalęknieni,
głównie   z   powodu   zagrożenia   bezrobociem,   niemożności
satysfak- cjonujących kontaktów z partnerem, brakiem nadziei,
brakiem   optymistycznej   wizji   przyszłości   (vide   artykuł   pt.:
"Depresjo, depresjo, cóżeś ty za pani - na tę "chorobę końca
wieku" cierpi coraz więcej osób. Co ją powoduje?" - Forum nr
8/1994 , przedruk z "La nouvelle Observateur").

Gdyby owego przybysza z planet krążących wokół Nunki lub
Kaus (Ł u k) Meridionalis, Kaus Australis lub Kaus Borealis
zapytać: "Słuchaj! Co im jest?" Odpowiedziałby zapewne: "To
jest  proste! To jest  wynikiem d e f i c y t u s e n s u, który
bierze się z zablokowania umysłu przez p o - d z i e l e n i e go
na   izolowane,   nie   komunikujące   się   "kawałki".   Owi
mieszkańcy   planety   Ziemia   są   co   prawda   układami   o
niezwykle wymyślnej, "magicznej" wręcz konstrukcji, splotami
najbardziej   zaawansowanej   technologii   bioinżynieryjnej
(hardwarowej),   z   bardzo   zaawansowanym   softwarem,   czyli
duszą,   nadawaną   w   II-gim   i   III-   cim   kanale   pasma
(poza)elektrmagne-   tycznego,   lecz   nie   uświadamiają   sobie
tego. Bez względu na nauki wygłaszane w tych "budynkach z
wieżyczkami" w głębi ducha sądzą raczej, iż pojawili się tutaj
"przez  przypadek", bądź  są skażeni "błędem pierworodnym",
albo   ich   uniwersyteckim   odpowiednikiem,   czyli

background image

"przypadkowym,  złym rezulatatem ewolucji"  (vide  wywiad z
teologiem   włoskim   o   niemożności   wiary   opartej   na
racjonalnych   przesłankach   pt.:   "Wierzyć   jak   Dostojewski",
Forum   nr   9/1994   -   przedruk   z   "Corriere   della   Sera"   oraz
wywiad   ze   Stanisławem   Lemem   pt.:   "Drapieżna   małpa",
Gazeta Wyborcza z dnia 19.II.1994). Oni rozprawiają w swoich
gazetach i ministerstwach edukacji o korzyściach z kształcenia
i  o  tym,  że   człowiek  wykorzystuje   tylko,  jak  twierdzą,  20%
potencjału  intelektualnego swojego  mózgu, ale nie  zauważyli
jeszcze,   iż   jedyną   barierą,   aby   wykorzystać   pozostałe   80%
potencjałów   ich   mózgów   to   owe   "przegródki",   owe   "progi
poznawcze". Te przegródki można przecież cofnąć, unieść jak
zapory w śluzach wodnych, w przeciągu jednej godziny, ale no
cóż,  widać  jeszcze   nie   przyszła  na   to  pora.  Załóżmy,  że  ów
przybysz z g w i a z d   Ł u k u, będąc członkiem społeczności,
która   myśli   "już   przysłowiowe   1000   lat   dłużej"   wie   dużo
więcej!   Tu   pojawi   się   jednak   jedna   z   owych   "barier
poznawczych"! W naszym umyśle przejawi się ona pytaniem:
"Jakiż   to   Łuk?,   przecież   to   jest   imaginacja!,   a   nie
rzeczywistość". (Tak jak gdyby słaba rzeczywistość była lepsza
od   dobrej   imaginacji!  -   vide  książka   "Fantazje  które   leczą")
No,   ale   szanujmy   zastany   stan   ducha   współobywateli.  Aby
cofnąć   więc   tę   przegródkę   poznawczą   lepiej   będzie   się
powołać na jakieś "rzeczywiste fakty"! No więc, rzeczywistym
faktem jest głośna książka Francuza Jeana Sendy: "Ceux dieux
qui firent le ciel et la terre" (Wydawnictwo Laffont, seria "J'ai
lu",   Paryż,   1969,   cytowana   przez  A.   Olszewskiego   w   jego
książce   pt.:   "Czy   biblia   kłamie?",   Wyd.   A.   Olszewski,
Warszawa, 1993).

Otóż ów Jean Sendy, w swojej książce przedstawia scenariusz
wyprawy   potomków   cywilizacji,   pochodzących   z   planet
gwiazdozbioru Strzelca w sposób następujący:

background image

"Piętnaście   lub   dwadzieścia   par   istot   z   dalekiej   planety,
kojarzonej  tu   na   podstawie   badań   pism   biblijnych   i   tradycji
hebrajskiej   z   Gwiazdozbiorem   Strzelca,   decyduje   się   na
wyprawę   bez   powrotu.   Podróż   ta   miałaby   być   formą
kolonizacji kosmosu, czy też nawet wyrazem chęci umysłowej
rozrywki,   zabawy   bogów.   Jest   daleka,   a   więc   długa   i   w
związku z tym jednokierunkowa. Po tysiącach lat nie warto już
wracać na własną planetę. Zakładając śmiertelność załogi, szef
ekipy Adonai czy też Jahwe zostaje zamrożony. Pozostali żyją
normalnym   trybem.   Stare   pokolenia   umierają,   pojawiają   się
nowe.   Statek   sunie   naprzód.   Cel:   Układ   Słoneczny.   Na
macierzystej   planecie,   nazwijmy   ją   za   francuskim   autorem
Theos,   wykryto   w   pobliżu   Słońca   cały   szereg   planet.
Doskonałe miejsce do badań ..."

"... Statek kosmiczny w postaci sfery o średnicy 3 km obraca
się  wolno  wokół  własnej osi,  dla  wytworzenia   przy  pomocy
siły   odśrodkowej,   sztucznej   grawitacji.   Ekipa   mająca   do
dyspozycji 25 km kwadratowych powierzchni użytkowej czuje
się   wspaniale.   Nowe   wyzwanie   wytworzyło   korzystną
kondycję   duchową,   odpędzając   zaśmiecające   umysł,   stare,
nudne, nabrzmiałe rutyną myśli z Theosa. Pojazd zatacza duży
krąg wokół Jowisza ... Zniecierpliwiona załoga budzi mistrza.
Adonai wstaje i poznaje swoich prawnuków. Zapada decyzja.
Pojazd, a może nawet pojazdy wchodzą na orbitę wokół Marsa,
stając   się   jego   księżycami.   Stąd   będą   postępować   dalsze
badania i kolonizacja ..." 

I  dalej,   po   opisie   działań  przybyszy  z  gwiazd  Strzelca,  Jean
Sendy   próbuje   tłumaczyć,   dlaczego   "półbogowie"   odlecieli
gdzieś przez 20 tyś. lat. Jego zdaniem ostatnie ich przesłanie

background image

ich to wiersz 9,13 z Księgi Rodzaju, który stwierdza:

"Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między
Mną i ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże
się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze
[...]" (Rdz 9,13). 

W oryginale hebrajskim "łuk na obłokach" to słowo "kesheth".
Wyraz   ten   dokładniej   tłumaczy   się   jako   "łuk   strzelców".
"Łucznik   w   hebrajskim   -   to   zarazem   mędrzec   i   pasowany
rycerz ..."

"Nie   zapominając   o   gwiazdozbiorze   Strzelca   -   Łucznika,   o
którym już w starożytności mawiano, że leży w rzucie centrum
naszej  galaktyki (skąd o  tym wiedziano?)  widzimy,  że  "łuk"
jest tu wyrażeniem szczególnym ..." 

Przytaczając

 

przekonania

 

autorów

 

książek

 

o

"międzygwiezdnym"   pochodzeniu   ludzi,   gwoli   ścisłości
niejako   geograficznej,   a   raczej   "kosmologicz-   nej",   należy
wspomnieć,   że   według   wypowiedzi   niejakiej   Semjase,
cytowanych   w   książce   pt.:   "Lata   świetlne"   (vide   felieton
poświęcony   gwiazdozbiorowi   Byka),   Plejadanie   przybyli
wcześniej z  planet gwiazdozbioru Lutni.  Gwiazdozbiór Lutni
leży   tuż   powyżej   gwiazdozbioru   Strzelca.   Coś   w   tym   może
jest, gdyż na Wegę (alfa Lirae) "zaparł się" także Carl Sagan w
swojej powieści pt.: "Kontakt". Jak wiadomo ów astrofizyk jest
gorącym zwolennikiem "Związku Plejadańskiego".

Zapytajmy więc, jeszcze raz członka przymierza "spod znaku

background image

Łuku",   jakie   jest   rozwiązanie   dylematu   Ziemian   żyjących
pomiędzy   tymi   dwoma   rodzajami   budynków?   Jakie
rozwiązanie odnajdą tubylcy z Ziemi już wkrótce!!?

Sądzę,   że   odpowiedź   owego   "Strzelca"   byłaby   mniej   więcej
następująca:

Ludzie mają już w posiadaniu układ stanowiący dobrą analogię
ich   samych,   lecz   tego  nie  chcą   widzieć   ze  względu   na   owe
przegródki. Owym tworem są  ich  komputery.  One, podobnie
jak  ludzie  składają  się  "żelastwa", czyli kłębowiska  drutów i
przewodów,   wydrukowanych   metalowych   ścieżek",   co   jest
nazywane hardware'm oraz z    o p r o g r a m o w a n i a, czyli
psychiki! lub duszy!

O  p  r  o   g  r  a  m   o  w  a   n  i  e   jest  jedynie   zapisem  sposobu
wykonywania   pewnych   czynności,   sposobu   rozwiązywania
zadania, sposobów uzyskiwania  satysfakcji. Oprogramowanie
jest więc zapisem ciągu instrukcji lub ciągu myśli. Taki zbiór
instrukcji lub myśli jest więc n i e m a t e r i a l n y. Nic nie
waży,  nie  posiada masy! Należy jednak  zauważyć,  że jak  na
razie, wymaga on materialnego nośnika!, np. papieru, dyskietki
magnetycznej, rdzeni ferromagnetycznych pamięci operacyjnej
komputera   lub   zmian   wag   synaptycznych   obwodów
neuronalnych mózgu ludzkiego.

Co więcej program nie zaistnieje w pełni póki nie zostanie on
zrealizowany   przez   pewien   procesor   (owe   jądro   każdego
komputera),  który  ma  oczywiście   strukturę   materialną.  Dalej
program   jest   sensowny,   to   znaczy   jest   nakierowany   na   cel:
"wytwarzanie".   Sensowne   programy   nakierowane   na   pewien

background image

cel nie powstają przez przypadek. Nie jest to możliwe, tak jak
niemożliwe jest powstanie "przez przypadek" długiej, złożonej
z miliardów aminokwasów cząstki białka, złożonej z samych
tylko   aminokwasów   lewoskrętnych,   co   zachodzi   w   naturze
wbrew   II   zasadzie   termodynamiki.   Oprogramowanie
komputerów   powstaje   jedynie   jako   wynik   pracy   myślowej
"pewnego   mózgu"   lub   ewentualnie   innego   komputera,   przy
czym są to zazwyczaj mózgi należące do innych ludzi niż ci co
obmyślili hardware. Co więcej, są to różni ludzie, bardzo wielu
różnych ludzi.

Ów   przybysz   z   planet   gwiazdozbiorów   Strzelca   i   Lutni
powiedziałby dalej, że ludzie są mniej więcej takimi samymi
tworami.   Także   składają   się   z   części   materialnej   i
niematerialnego   oprogramowania,   pochodzącego   niejako   z
zewnątrz,   tzn.   przekazanego   im   z   zewnątrz,   w   czasie   życia
płodowego,   a   później   uzupełnianego   z   zewnątrz   przez
rodziców,  kolegów,  koleżanki,  nauczycieli  Liceum i  partnera
lub partnerów (którzy, nawiasem mówiąc, także mieli swoich
rodziców i nauczycieli).

Na   pytanie:   "No  dobrze,   a   skąd   się   wzięła   część  materialna
człowieka   i   skąd   biorą   się   pierwsze,   podstawowe   części
duchowe człowieka?"

Przybysz   z   gwiazdozbioru   Strzelca   odpowiedziałby:   Część
materialna   to   zawsze   rezulatat   pracy   wcześniejszego
software'u,   czyli   rezulatat   zadziałania   wcześniejszych
pomysłów.   Komputer   lub   samochód   to   wynik   pomysłów
zgłaszanych przez całe dziesięciolecia. Przy czym na początku
samochód   był   podobny   do   karety  ciągnionej   przez   konia.   Z
człowiekiem jest tak samo. Najpierw były tylko słowa (Słowo),

background image

czyli zasady wiązania różnych rodzai pętli, czyli węzłów! Owe
słowo nie dałoby się więc wyrazić literacko. Być może dałoby
się   wyrazić   językiem   matematyki,   ale   nie   wiadomo,   czy
językiem   matematyki   współczesnych   Ziemian,   gdyż   cóż
"język"   matematyki   także   się   rozwija.  Według   tych   różnych
sposobów   wiązania   pętli   czasoprzestrzeni   (vide   felieton
poświęcony   znakowi   Wagi)   powstały   różne   cząstki
subatomowe,   a   potem   różne   cząsteczki   chemiczne.   Wtedy
jednak   zadziałał   już   procesor   (vide   wiedza   o   komputerach).
Procesor to "TEN, KTÓRY PRZYJMUJE, KTÓRY POTEM P
O   S   I   A   D   A   JUŻ   SŁOWO".   Procesorem   była   zapewne
"resztka" Wszechświata n-1-tego pokolenia.

Wzory   przestrzenne   tych   cząstek   chemicznych,   a   zwłaszcza
cząstek   powstających   z   nukleotydów   adenozyny,   guaniny,
adenozyny   i   tyminy   wyznaczyły   możność   powstania   kwasu
rybonukleozydowego.

Jak   się   okazało,  3   miliardy  lat  później,  pewne  typy  splotów
cząstek   DNA  (rybozymy,   vide   felieton   poświęcony   znakowi
Waga) wyznaczają możność "kopiowania samego siebie", czyli
możność realizacji biochemicznej wersji zasady "bliźniaczego,
lustrzanego   odbicia",   z   ewentualną   poprawką,  czyli  mutacją.
Procedura   mutacji   i   selekcji   zastosowana   wobec
samokopiujących się cząstek RNA i DNA może prowadzić, jak
się okazało nieco później do powstania coraz to większych, ale
także sensownych całości. 

Konsekwentne   trzymanie   się   owego   kryterium,   aby   po
mutacjach   dokonywać   zawsze   selekcji   takiej,   aby   większe
całości były bardziej "sensowne" doprowadziło do powstania s
a m o o d t w a r z a j ą c y c h s i ę bakterii i pierwotniaków.

background image

Konsekwentne stosowanie tej samej zasady: licznych mutacji i
następowej   selekcji   obiektów   bardziej   sensownych
doprowadziło  do  pojawienia  się  dinozaurów, później ssaków,
małp i małpoludów.

Mózgi  zwierząt  zaczęły  wytwarzać   wtedy  idee.  Tu   nastąpiła
dalsza   eskalacja   wymagań.   Zasada   Kreacji   w   sposób
bezwzględny zażądała licznych mutacji pomysłów, konceptów,
ogólniej idei i ich selekcji. 

Zasada   Kreacji   nie   jest   cyniczna.   Zasada   Kreacji   dba   tylko
bezwzględnie o jedno, tzn o to abyśmy trwali, albo raczej o to
abyśmy pojawili się na nowo!

Dopiero niedawno, tzn. około 200 tysięcy lat temu, tak jak  i
poprzednio,   wcześniej   na   etapie   pierwszych   cząstek
chemicznych,   na   etapie   pierwszych   rybozomów,   na   etapie
pierwszych bakterii, na etapie ssaków, a więc także na etapie
małpoludów pojawiła  się zmiana fazowa (skokowa) działania
Zasady Kreacji. Pojawił się fenomen nowego rodzaju!

Została wymuszona r ó ż n o r o d n o ś ć     m y ś l e n i a!
Jeden   "neandertalski",   prosty   bytowy   sposób   myślenia,
nakierowany tylko  na  to,  aby przetrwać  "tu i  teraz",  tak  jak
zaleca   to   współczesna   szkoła   psychologiczna   Gestalt,   został
poddany mutacjom ideologicznym.

Neandertalskie mózgi rozwijały się już wtedy tak znacznie, iż
stały   się   podatne   na   wpływy   gwiazd   lub   może   raczej   na
wpływy r ó ż n e j    i l o s c i      ś w i a t ł a. A gwiazdy lub

background image

światło "n a j b l i ż s z e j    g w i a z d y" wymusiło z r ó ż n i c
o w a n i e    t y p ó w    o s o b o w o ś c i, co wzbogaciło i
urozmaiciło   dyskusje   pomiędzy   "neanderczykami".   To
doprowadziło   do   powstania   różnych,   konkurujących   między
sobą opcji filozoficznych tłumaczących egzystencję człowieka.
Tak iż teraz każdy już wie i mówi na temat sensu egzystencji
ludzi "swoje", czyli "coś innego". Najważniejsze jednak,  aby
się nie denerwować się z tego powodu, zwłaszcza aby n i e    p
o p a d a ć z tego powodu w s m u t e k i nie zaczynać w o j n y.

Jeśli   uwzględnić   spostrzeżenie   badaczy   tzw.   "życia
sztucznego" (vide mój artykuł opublikowany w Problemach nr
1-3/1990   i   artykuł   pt.:   "Oswajanie   złożoności",   w   Świecie
Nauki nr  3/1993), to zapewne  tak już  pozostanie! To znaczy
zapewne   została   już   pojęta   i   urzeczywistniona   zasada
szybkiego   przyrostu   poznania   i   względnej   stabilności
ekonomicznej. Zasada ta stwierdza, iż 

świat   nieożywiony   i   ożywiony,   a   także   ekonomia   dużych
społeczności ludzkich najlepiej rozwija się, jeśli pozostaje "na
granicy   między   porządkiem   a   takim   dynamicznym
rozruszaniem, iż odnosi się wrażenie chaosu". Wtedy właśnie
szybko r o d z ą się i są efektywnie s e l e k c j o n o w a n e
"konstruktywne idee i rozwiązania praktyczne".

Jeśli tak, to pojawia się fascynujące pytanie: W jaki to sposób
mieszkańcy pewnej planety, będąc  na  "neandertalskim etapie
rozwoju", nagle zostają podani "wpływom gwiazd"?

Istnieje   na   ten   temat   kilka   hipotez.   Jedna   z   nich   dotyczy
ostatniego  etapu, tzn. ostatnich 30 czy 10 tysięcy lat  wstecz.

background image

Według niej zmiany w genomie ludzkim dokonywano celowo,
z   rozmysłem  i   premedytacją   przez   przybyszy   z   najbliższego
gwiezdnego   otoczenia,  tzn.  z  Syriusza,  Plejad,  Hiad,  gwiazd
Lutni i Strzelca oraz galaktyki M31 (vide rozdziały poświęcone
gwiazdozbiorom Barana, Byka i Bliźniąt).

Jak widać, po nas ludziach, od momentu powstania z a c z ą t k
ó   w   technicznych   możliwości   do   wszczęcia   rejsów
kosmicznych (vide projekty Apollo, Discovery, Mars Observer,
Galilleo oraz plan tzw. "lotów szalonych w nieskończoność")
już się za to zabieramy. 

Efekt  ten na  pewno istnieje lub będzie  istniał!  Nie ma  na  to
żadnej rady. S z a l o n e    l o t y    w    n i e s k o ń c z o n o ś
ć, takie jak zilustrował to literacko Jean Sendy, będą na pewno
podjęte. To po prostu s i e d z i    w    s e r c a c h    l u d z i, a
więc widać w y n i k a    t a k ż e    z Zasady Kreacji. Nasze
inklinacje są więc koronnym argumentem, że takie wydarzenia,
jakie  opisałem  w  rozdziałach  poświęconych  znakom  Barana,
Byka, Bliźniąt i Strzelca, "zachodzą" i będą "realizowane".

Tutaj chodzi nam jednak o nieco wcześniejszy, ale niezwykle
ważny i trudny etap rozwoju, ten etap, który doprowadził do
tego, iż jeszcze nie zaczęliśmy budować pod- i nadświetlnych s
t a t k ó w    k o s m i c z n y c h, ale już zaczęliśmy stawiać s t
r z e l i s t e    w i e ż y c z k i    k o ś c i o ł ó w    i    m i n a r e
t ó w.

Nazwałbym   ów   etap   "rozpoczęciem   wyznaczania   duszy
ludzkiej   przez   światła   najbliższych   gwiazd".   Etap   ten
rozpoczyna   się   od   momentu   powstania   w   mózgach   ssaków

background image

szyszynki,   która   ma   związek   z   całkowaniem   ilości
zaobsorbowanego   w   trakcie   ciąży   światła   (patrz   "Dodatek").
Formułujemy   tam   tezę,   że   wzorzec   światła   (znak   zodiaku)
asymilowany  przez  kobietę   w  ciąży,   poprzez  oś szyszynka   -
gonadotropiny, wpływa na rozwój embrionalny i rozwój mózgu
płodu,   wywołując   odmienność   charakteru   noworodka.   Tutaj
formułuję ważny wniosek filozoficzny.

(1)   Genom   człowieka,   wyznaczony   przez   gamety   rodziców
tworzy procesor na wzór procesora komputerowego. 

(2)   Psychika   ludzka   zaczyna   funkcjonować   w   oparciu   o
instynkty   i   odruchy   bezwarunkowe,   a   potem   warunkowe,
wyznaczone   przez   predyspozycje   genetyczne   i   wpływy
rodziców,   a   później   przez   wpływy   rodzeństwa,   kolegów,
partnera i inne znaczące osoby.(*)

(3) Tak wyznaczona psychika człowieka lub innymi słowy "p r
o   g   r   a   m         n   a         d  u   s  z  ę         c  z   ł   o   w   i   e   k  a"   jest
modyfikowamy także   przez  inne   niż   jedynie   ludzkie,  a  więc
rodzicielskie   i   koleżeńskie   wpływy!   Są   nimi   wpływ
najbliższego   "otoczenia   kosmicznego"   oraz   inne   znaczące
osoby   (**),   będące   wyznaczone   także   przez   "kosmiczne
otoczenie" (***).

(4)   Całe   przed-Freudowskie   rozważania   psychologiczne
koncentrowały   się   na   wydobyciu,   opisaniu   i   wyjaśnieniu
różnych   typów   osobowości,   zna-   czonych   początkowo
nazwami   gwiazdozbiorów   Zodiakalnych,   a   później   tzw.
znakami zodiaku.

background image

(5) Deaktualizacja ekliptycznych, gwiazdozbiorowych symboli
zodiakalnych,   wynikająca   z   precesji   osi   obrotu   Ziemi,   co
zauważył Hipparch w I wieku n.e. nie  obala  tezy o istnieniu
odmiennych, różnorodnie zarysowanych osobowości ludzkich,
gdyż   da   się   wyjaśnić   przez   teorię   "różnych   ilości   światła
absorbowanego   przez   kobietę   noszącą   dorastający   płód
ludzki". 

Dziecko  urodzone   np.  pod  znakiem Strzelca   było   poczęte  w
marcu, a więc rozwijający się płód był wystawiony na wpływy
światła miesięcy wiosennych. letnich i dopiero w 8-mym i 9-
tym   miesiącu   ciąży   na   krótkie,   a   więc   "zaciemnione"   dni
października, listopada i grudnia.

 

(6) C z ł o w i e k jest więc w y n i k i e m zogniskowania w
jednym   punkcie   czasoprzestrzeni   wpływów   pochodzących   z
różnych "punktów" przeszłości i różnych punktów p r z e s t r z
e   n   i,   tak   jak   dla   przykładu   obiekty,   które   pojawiają   się   w
wyniku "teletransmisji" danych i programów przekazywanych
do  pewnego,   zbudowanego   wcześniej  procesora.  Przykładem
może być kolorowa odbitka fotograficzna, wręczana komuś do
ręki jako "obiekt fizyczny", lecz która powstała przez nadanie
treści fotografii faksem (fotofascimilem). Innym analogiem jest
komputer, którego "dusza" czyli oprogramowanie  pochodzi z
"innego miejsca" niż hardware, gdyż jest opracowywana przez
innych   inżynierów   (producentów   software'u)   i   to   na   ogół
bardzo   wielu   różnych   programistów   "różnych   poziomów",
którzy pracowali w różnych czasach.

background image

(7) Sposób rozumienia "n a r o d z i n    c z ł o w i e k a    j a k
o    k o ń c a    t e l e t r a n s m i s j i    w    p a ś m i e  (p o z a)
e l e t r o m a g n e t y c z n y m" nie należy utożsamiać i
przenosić na moment "ś m i e r c i    C z ł o w i e k a" (vide
felieton poświęcony gwiazdozbiorowi Ryb).

(8) Ś m i e r ć    c z ł o w i e k a jest równoważna instrukcjom
programowym   "END"   i   "POST   MORTEM   ACTIVITIES",
które   zawieszają   działanie   tak   "skleconego"   jak   to   opisano
wyżej   programu   i   zaznaczają   "lokowanie"   rezultatów
końcowych oraz sposobów i warunków wznowienia działania
programu, nie likwidując "istoty stacjonarnej programu", która
"p r z e c h o d z i w tym m o m e n c i e n i e    j a k o    d o    p
a m i ę c i". Dalsze istnienie "stacjonarnej istoty programu", jak
i   możność   wykorzystania   "jego   ostatnich   rezultatów"   zależy
jedynie od trwania "komputera - gospodarza" (Host-computer,
Server),   którym   dla   człowie-   ka   jest   Czasoprzestrzeń
Wszechświata.

(9)   Przepis   genetyczny   zawarty   w   gametach   kobiety   i
mężczyzny wyznacza jedynie p o c z ą t k o w y wzorzec na
człowieka, który zaczyna być poddawany modyfikacjom typu
mutacja,   a   potem   selekcja   (vide   felieton   dotyczący   znaku
Skorpiona),   przekazywany   w   "paśmie   (poza)elektro-
magnetycznym".   Wydaje   się,   że   "transmitowany   sygnał
modyfikujący" ma formę palimestru, tzn. składa się z różnych
wiązek  sygnału,  pocho- dzących  od macierzystej "gwiazdy  -
słońca",   okolicznych   planet,   a   nawet   odleglejszych   mas
grawitacyjnych. 

 

background image

Jak mi się wydaje, udało nam się wytłumaczyć w jaki sposób
to "szyszynka" może spełniać rolę odbiorka pewnej składowej
"duszy ludzkiej"   nadawanej w  paśmie  elektromagnetycznym.
Nie oznacza to jednak, że w sposób analogiczny embrion, płód
i noworodek nie przyjmują "innych składowych" nadawanych
w paśmie (poza)elektromagnetycznym.

Sądzę,   że   w   przyszłości   drogi   takie   zostaną   wykazane   i
uświadomione!

Pozostaje   jedynie   pytanie,   dlaczego   już   od   czasów
Chaldejczyków istniał "przesąd", iż szyszynka jest siedliskiem
duszy człowieka.

 

OBRAZ   MASZYNY  NIEBIESKIEJ   Z   ROKU   0001,   1000   i
2000, 

czyli teoria o tym jak zrozumieć nowe wojny z innowiercami 

-   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
KOZIOROŻCA 

Ciemna noc, podmuchy wiatru, ludzie w łachmanach uciekają
z   płoną-   cych   budynków   średniowiecznego   opactwa
Benedyktynów.   Ogień   trawiący   bibliotekę,   znajdującą   się   w

background image

wieży opactwa, rozjaśnia  ekran. To  końcowe sceny z bardzo
znanego filmu "Imię Róży", wg powieści Umberto Eco, który
umiejscowił akcję w roku 1327 w północnych Włoszech, czyli
w  ówczesnym  centrum  kulturowym Europy,  czyli  świata. W
blasku   ognia   narrator   powieści,   młody   chłopiec,   nowicjusz
zakonu Benedyktynów, mówi dziewczynie, z którą się kochał,
że   musi   ją   zostawić   i   podążać   dalej   za   uczonym
franciszkaninem   Wilhelmem   z   Baskerville.   Przemożna   siła
"zamontowana"   w   jego   mózgu   nakazuje   mu   nadal   dociekać
prawdy.  Tak  kończy się  spotkanie  mnichów   przybyłych   tu  z
całej   Europy   na   debatę   teologiczną,   czyli   jedyny   istniejący
wówczas rodzaj "konferencji naukowej".

Chęć ukrycia  nieznanach ksiąg  Arystotelesa  doprowadziła  do
pożogi.   Księga,   którą   żarliwy   mnich   Jorge   uznał   za   tak
niebezpieczną,   że   należało   raczej   spalić   bibliotekę   niż
udostępnić   ją   ludziom,   zawierała   wg   Wilhelma   (Eco)
przesłanie, iż cytuję: "... zadaniem tego, kto miłuje  ludzi jest
wzbudzenie   śmiechu   z   prawdy,   ...   gdyż   jedyną   prawdą   jest
zdobyć wiedzę, jak wyzwalać się z niezdrowej namiętności do
prawdy ...", gdyż jak Wilhelm (Eco) utrzymuje: "... porządek,
jaki nasz  umysł wymyśla  sobie  jest  niby sieć,  drabina, którą
buduje   się   by   czegoś   dosięgnąć.  Ale   potem   trzeba   drabinę
odrzucić, gdyż dostrzega się, że choć służyła, była pozbawiona
sensu."

Na krótko przed rokiem 2000 nadal mało  kto  myśl tę bierze
sobie do serca. Większość wojen, jakie toczono przez ostatnie
2000 lat, to wojny z innowiercami. Wbrew pozorom interesy
były   mniej   ważne.   Przykładem   mogą   być   choćby   ostatnie,
najkrwawsze "akcje" z czasów Hitlera i Stalina, jak i ostat- nie
wojny, włączając w to Kambodżę, Jugosławię, i to co się dzieje
obecnie w krajach Afryki i bliskiego Wschodu.

background image

Zazwyczaj   chodzi   o   spór   o   "obraz   świata".   Własny   obraz
świata jest zazwyczaj wywyższany i traktowany tak poważnie,
że wojna wisi na włosku. Ludzie są nadal skłonni uwierzyć w
pewną,   uproszczoną   wersję   filozofii   danej   epoki,
przedstawioną na  tyle emocjonalnie, teatralnie  i sugestywnie,
iż   trafia   w   którąś   z   głębokich   rys   bądź   kompleksów
współobywateli tak, że nowy "w ó d z" albo "p r z y w ó d c a"
znajduje tysiące wyznawców i bojowników.

Ponieważ   niebezpieczeństwo   wszczęcia   nowych   wojen   z
innowiercami w roku 2000 wcale nie  maleje, toteż sądzę, że
warto   dokonać   przeglądu   podstawowych   kontrowersji
filozoficznych, o które będą toczone intensywne spory, a nawet
wojny w najbliższej przyszłości.

Zestawienie to proponuję sporządzić przez porównanie obrazu
świata   z   roku   "0001"   naszej   ery   z   obrazem   w   roku   1000   i
obrazem   z   roku   2000,   z   uwypukleniem   istoty   najbardziej
gwałtownych sporów.

Zapisem przekonań i sporów z czasów "0001" jest oczywiście
Stary   Testament,   pisma   apokryficzne,   dzieła   filozofów
greckich, arabskich i pisarzy rzymskich.

Trzeba przyznać, że spory były wtedy barwne. Były to czasy
powstawania konceptów nadświadomości, początek sporów o
to   "czy   Wszechświat   wie,   że   istnieje?"   Przybył   wtedy   na
Ziemię   Wysłannik   Najwyższej   Mocy,   Wysłannik   sił
magicznych tak potężnych, iż zdolne są "złożyć wizytę" (być
obecne)

 

poprzez

 

teletransmisję

 

w

 

paśmie

background image

pozaelektromagnetyznym,   przez   nadanie   wiadomości,   która
zmodyfikowała gametę pewnej kobiety. Jak zauważył Heromin
Cardano, Wysłannik  ów urodził się  pod znakiem Koziorożca
(Wiedza i  życie,  nr  4/1990). Osoby urodzone  także  pod tym
znakiem   powinny   więc   wiedzieć,   że   gama   Capricornus,
gwiazda Nashira  oznacza po arabsku "Szczęście  przynoszone
przez dobrą nowinę".

Zapoczątkowano   wówczas  również  spór  o   to,   czy  świat   jest
mały,   tzn.   składający   się   jedynie   z   Ziemi   i   otaczającego   ją
powietrza,   poruszających   się   "dużych   świateł"   (Słońca   i
Księżyca), małych świateł (planety) i ostatniej już sfery gwiazd
nieruchomych,   czy   też   raczej   duży,   jak   to   twierdził   już
wcześniej   Hermes   Trismegistos,   a   później   Giordano   Bruno.
Oczywiście   nikt   nie   przypuszczał   wówczas,   że   może   być
jeszcze inna, trzecia możliwość, wysunięta dopiero na krótko
przed   rokiem   2000.   Dopiero   bowiem   w   roku   1927,   po   raz
pierwszy   sformułowano   tezę,   że   jesteśmy   wytworami
(częściami)

 

rozprężającej

 

się,

 

czterowymiarowej

czasoprzetsrzeni, która jak twierdzą fizycy, być może okresowo
"kurczy   się"   lub   okresowo   "pojawia   się   na   nowo"   i   jak
twierdzą   matematycy   ma   zupełnie   nieznany   kształt   (patrz
artykuł pt.: "W fałszywym świecie", Problemy, 1987, nr 7).

Robert Charroux, w swojej niezwykle kontrowersyjnej książce,
która   dotyczy   czasów   wcześniejszych   niż   rok   0001,
zatytułowanej   "Księga   władców   świata",   a   wydanej   w
oryginale w roku 1967 (Wydawnictwo Robert Laffont, Paryż,
1967)   i   przetłumaczonej   na   j.polski   w   roku   1994
(Wydawnictwo Prolog, Warszawa, 1994), stawia tezę, że elity
intelektualne pewnej epoki mają zawsze tendencję, aby to co w
rzeczywistości   dowiedzieli   się   od   swoich   poprzedników
przywłaszczyć   i   przypisać   sobie.Robert   Charroux   pisze:

background image

"Nasza   historia   jest   od   tysiącleci   fałszowana   ....   odkąd
Egipcjanie,   zapominając   lub   chcąc   zapomnieć   prawdy
przekazane   im   przez   przodków   przywłaszczyli   sobie   tytuł
pierwszych Inicjatorów i pierwszych ludzi na naszej planecie, a
Grecy z kolei "zapomnieli" przytoczyć własne źródła i oddać
część   mistrzom   egipskim   i   celtyckim   i   ze   swojej   ojczyzny
uczynili   kolebkę   ludzkości   ...   Następnie   przyszli
Hebrajczycy ..."

Jak   wiadomo   właśnie   wtedy  zaczęto   lansować   ideę   Jednego
Nadrzędnego Inżyniera, konstruktora ludzi podobnego w swym
wyglądzie   do   człowieka.   Potrzebny,   uzupełniający   koncept
wędrującej duszy zaczerpnięto  z Platona. Po dwóch wiekach
koncept   nieśmiertelnej,   wędrującej   duszy   zmodyfikowano,
jednak   odejmując   jej   własność   wędrowania   (reinkarnacji)   i
czyniąc z niej twór "żyjący jednorazowo".

Zdaje się, że na długi czas wylano wtedy dziecko z kąpielą, a
właściwie   dwoje   dzieci,   gdyż   walczono   nie   tylko   z
pradawnymi   bóstwami   tzw.   pogańskimi,   ale   i   także   z   tzw.
gnozą,  tzn.  konceptem  duszy  świata,  z  jej  odgałęzieniami  w
postaci "dusz człowieczych".

Zanegowano więc za jednym zamachem istnienie pozytywnych
sił magicznych niższych stopni oraz koncept  panteistycznego
ducha przyrody i jego łączności z duchami ludzkimi.

Siły   magiczne   I-go   i   II-go   stopnia,   jakkolwiek   tylko   te   złe,
wróciły   już   w   Średniowieczu   pod   postacią   czarownic   i   tzw.
"longeavi" (długowiecznych), zwanych także elfami i nimfami.
Na   ile   poważnie   traktowano   owe   fairies   (ylfes)   w

background image

średniowiecznym   obrazie   świata   można   się   zapoznać   w
niezwykłej książce C.S. Lewisa pt.: "Odrzucony obraz" (Wyd.
PAX, Warszawa, 1986), która omawia właśnie systematycznie i
skrupulatnie "model świata z roku 1000 n.e.". Nieco późniejsze
masowe   prześladowania   czarownic   także   potwierdzają,   że
poważnie   traktowano   istnienie   "negatywnych  sił  magicznych
niższych stopni". P o z y t y w n y c h sił magicznych niższych
stopni nie uznawano.

Spory   o   siły   magiczne   I   i   II-go   stopnia   ze   zdwojoną   siła
wznowiono   gdzieś   na   50   lat   przed   rokiem   2000,   kiedy   to
rozpoczęto drukować relacje o UFO (vide rozdział dotyczący
znaku Byka) oraz książki zwolenników paleoastronautyki, jak
owego   właśnie   Roberta  Charroux,   Jeana   Sendy  i   R.  Temple
(vide felieton, który dotyczy znaku Bliźniąt) oraz Ericha von
Danikena,   który,   nawiasem   mówiąc,   zaczął   szerzyć   te   idee
dopiero po nich. Oczywiście moce kosmitów, opisywane przez
tysiące   autorów   opowiadań   science-fiction   oraz   biorących   te
sprawy znacznie poważniej redaktorów pism nurtu "New Age"
(w Polsce "Nieznany Świat", "Nie z tej Ziemi", "Szaman") są
grubo większe niż moce przypisywane bóstwom pogańskim.

Gnostycyzm, który jak się zdawało został wypleniony gdzieś w
latach   200-300   n.e.,   wrócił,   być   może   zresztą   ponownie,   z
Dalekiego   Wschodu,   skąd   przywędrował   już   zapewne
poprzednio   pod   postacią   ruchu   katarów,   templariuszy,
różokrzyźowców   i   poprzez   dzieło   "zbuntowanego"   ucznia
Freuda, dr neurologii i psychiatrii Carla Gustava Junga.

Gnoza, jak  czytamy w słowie  wstępnym Jerzego  Prokopiuka
do  pierwszego   numeru  czasopisma  pt.:  "Gnosis"   (Warszawa,
ul.  Ogrodowa   51,   1992)   oznacza   poznanie   i  wiedzę   poprzez

background image

bezpośrednie   wyczucie   i   doświadczenie   mistyczne   w
odróżnieniu  od empirycznej nauki i spekulatywnej filozofii i
religii.

Współcześnie, tuż przed rokiem 2000, po przyznaniu nagrody
Nobla   Rogerowi   Sperry,   za   wykazanie   odmienności
przetwarzania   informacji  przez   lewą  i   prawą   półkulę   mózgu
można   by   powiedzieć,   że   wielowiekowe   prześladowania
wyznawców manicheizmu, katarów, templariuszy, masonerii i
innych   zwolenników   różnorodnych   form   duchowości   to   w
istocie   prześladowania   osób   zdolnych   do   chwilowego
wyłączania   lewej,   spekulatywnej,   logicznie   myślącej   półkuli
mózgu   i   do   posługiwanie   się   prawą   półkulą   mózgu,   która
"myśli" intuicyjnie i obrazami, która syntetyzuje i odgaduje.

Powiedziałbym,   że   owe   różne   uzdolnienia   ludzi,
predysponujące   jednych   do   myślenia   logicznego   i
przywiązywania   wagi   głównie   do   tego   "co   widać,   co
namacalne"   (naukowcy od czasów  Oświecenia),  a  innych do
osobowych  wizji  religijnych,  do  których   trzeba   posłużyć  się
lewym płatem skroniowym (patrze rozdział pt.: "Affective and
character   traits   also   are   anatomically   localizable"   w   dziele
Erica R. Kandela  pt.: "Principies of neural scence", Elsevier,
New   York,   1981),   bądź   holistycznych   doświadczeń
mistycznych, które wymagają pracy prawej półkuli mózgu, tak
jak   czynią   to   mnisi   buddyjscy,   zwolennicy   Zen   i   plemiona
polinezyjskie  (kultura   Huna),  sprowadza  na  tych  szczególnie
uzdolnionych nieszczęścia, a nawet katastrofy.

Tak się bowiem składa, że ci ludzie, którzy mają pewien rodzaj
predyspozycji   neuronalno-charakterologicznej   lub   inaczej
pewną "ideę wrodzoną", absolutnie nie są w stanie pojąć, iż ich

background image

pobratyńcy, wyglądający fizycznie biorąc dość podobnie, mogą
nosić   "w   swoim   sercu"   ideę   całkowicie   odmienną.   Gorzej,
nawet   nie   ideę,   a   raczej   "sposób   patrzenia   na   świat",   tzn.
poprzez "szkiełko i oko", obserwując przedmioty widoczne w
polu   widzenia,   bądź   raczej   poprzez   penetrowanie   wnętrza
własnego   mózgu,   co   prawda   nie   wstając   wtedy   z   pnia,
kamienia   czy fotela,  ale   mając   wgląd  w   najbardziej  złożony
układ jaki jest nam znany.

Oczywiście każdy z nich dojdzie do innych wniosków i wojna
wisi wtedy na włosku.

Idźmy   jednak   dalej.   Ostatnia,   poruszająca   nas   Polaków
jeżdżących   niegdyś   na   wczasy   do   Jugosławi,   wojna   idzie   o
spór toczony pomiędzy etnicznymi Słowianami, których różni
tylko   wielowiekowe   handrycznie   się   o   pewne   różnice
dogmatyczne,   jakie   zachodzą   pomiędzy   prawosławiem,
katolicyzmem

 

a

 

Chorwato-Serbami

 

wyznania

muzułmańskiego. Spory rozpoczęto już na soborach VI-tym i
VII-mym,   Chodziło   o   tzw.   sprawę   Filioque   (pochodzenie
Ducha   Świętego)   i   niepokalane   poczęcie   Najświętszej   Marii
Panny.

Jak wiadomo ostateczny rozłam nastąpił w roku 1054. Nie jest
więc prawdą, że przełom pierwszego i drugiego millenium nie
zaznaczył   się   żadnym   większym   wydarzeniem.   Rozłam
chrześcijaństwa   na   kościół   rzymsko-katolicki   i   kościół
prawosławnym,   zwany   jak   wiadomo   inaczej   kościołem
greckim lub kościołem grecko-słowiańskim, rzutuje, jak widać
na przykładzie wydarzeń w byłej Jugosławi i byłym Związku
Radzieckim, coraz silniej. Być może nawet wkrótce, tzn. około
roku   2054   nastąpi  więc  także  prawem  numerologicznej  serii

background image

wydarzenie tej samej wagi.

W każdym razie dwa główne przedmioty sporu filozoficznego
(problem ducha i niepokalanego poczęcia) są silnie powiązane
także   ze   sporem   religii   z   nauką,   a   zwłaszcza   z   fizyką
czasoprzestrzeni,   teorią   Wielkiego   Wybuchu,   problemem
możności  podróży  w  czasie   (istnienia   pętli  czasowych),   tzw.
Zasadą Kreacji oraz inżynierią molekularną DNA.

Jeśliby próbować wyjaśnić  istotę sporu możliwie  poglądowo,
w telegraficznym skrócie, to można by powiedzieć, iż chodzi o
sposób rozumienia trzech pierwszych linijek Ewangelii wg św.
Jana.

Otóż   dla   wszystkich   "stron"   sporu   zaczyna   być   coraz   to
bardziej "intrygujące i ekscytujące", czym jest owe SŁOWO.

Informatycy,  komputerowcy,  pochodzący zwłaszcza z  Doliny
Krzemowej, palący dzień w dzień marihuanę, która "zwalnia
zegar   czasu   i   uczy   ich   "namacalnie"   medytacji,   myślenia   w
trakcie synchronizacji fal typu alfa EEG, a więc pracy prawą
półkulą   mózgu,   są   przesiąknięci   ideami   daleko-wschodnimi.
Dla   nich   SŁOWO   to   Zasada   Kreacji,   czyli   pewna
"matematyczna"   zależność,   pewne   "okrągłe",   "zapętlone",
"cybernetyczne"   prawo,   dość   podobne   do   zasady   działania
neuronu, czyli prawa Hebba.

Istniejąc   "ponad   czasem   i   przestrzenią",   jest   ONO   w   stanie
uruchomić   na   nowo   powstanie   "nowej   czasoprzestrzeni"   i
"wynikającej z niej" energii, materii, praw chemii organicznej,

background image

powstanie   życia   biologicznego,   jak   i   uruchomić   zasady
ewolucji.   Zasada   ewolucji   z   kolei   jest   "żywą   ilustracją"
(powtórzeniem)   Zasady   Kreacji.   Poszukuje   ona   bowiem
tworów,   wytworów,   pomysłów   i   rozwiązań,   które   mogą
posłużyć   do   tego,   aby   pogłębić   poznanie   i   móc   zbudować
układ większy, potężniejszy, tak aby móc w końcu odrodzić się
na nowo.

Każdy informatyk wie jednak, że takie SŁOWO, a więc idea,
przepis, program to tylko tyle co "projekt techniczny" układu
lub przedsięwzięcia. Ktoś jednak musi zabrać się do realizacji
takiego przepisu, czyli programu.

Każdy   "komputerowiec"   oczywiście   odróżnia   program   od
procesora (hardware'u), czyli wie co to jest SŁOWO i wie co
jest potrzebne, aby taki przepis zrealizować.

Niestety między komputerowcami a biologami molekularnymi,
którzy manipulują cząstkami RNA i DNA, istnieje przegródka
poznawcza   (vide   felieton   dla   osób  urodzonych   pod   znakiem
Strzelca).   Dla   nich   program   to   jedna   rzecz   (duchowa),   a
procesor   to   inna   rzecz   (materialna).   Biolodzy   molekularni
natomiast poznali ostatnio tzw. rybozomy, tzn. programy, które
"czytają   same   siebie",   czyli   programy,   których   "końcówka"
służy do tego, aby "odczytać początek".

Dla   biologa   molekularnego,   który   skończył   jednak   "drugi
fakultet", tzn. "computer sciences", wiersz 1.1 wg św. Jana jest
alegorią w pełni zrozumiałą. Co więcej, ów biolog przypomni
sobie szybko o tym ile to pożytku wynika z wprowadzenia do
samych   początków   "płciowości".   Jeśli   ów   biolog,   który

background image

skończył   drugi   fakultet   jest   jednocześnie   człowiekiem
religijnym, to wtedy przypomni sobie znaną frazę o "człowieku
stworzony na obraz i podobieństwo ...". Wtedy uderzy go jak
grom   z   jasnego   nieba   myśl,   że   przynajmniej   jeśli   chodzi   o
człowieka, to powstaje on w sposób płciowy. Jeśli na dodatek
ów religijny biolog, który ukończył informatykę, zapoznał się z
teologicznymi ideami dalekowschodnimi to "dozna olśnienia".
Przypomni sobie, że przecież hinduizm utrzymuje, iż początek
Wszechświata,   taki  właśnie  Big   Bang,   to  kulminacja,   rodzaj
orgazmu zachodzącego na poziomie "świadomości" wyższego
rzędu.

Nasz biolog może się wtedy przerazić śmiałością swoich myśli
i   dojść   do   wniosku,   że   trzeba   sprawę   rozważyć   bardziej
racjonalnie, metodą "szkiełko i oko". Przypomni sobie wtedy,
że   w   naturze   takiej   jaką   zna   z   obserwacji   "przepis   na
człowieka" zawarty w gametach męskiej i żeńskiej, a później w
zapłodnionej   komórce   jajowej   (zygocie)   jest   realizowany,
odtwarzany przez organizm matki, czyli osobnika tego samego
typu,   tyle   że   pokolenia   "n-1".   No   cóż,  dla   jakiegoś  nowego
Wszechświata, który  miałby się  "narodzić"  przez  jakiś nowy
rodzaj   Big   Bang'u   osobnikiem   "n-1"   pokolenia   jest   obecny
Wszechświat.

No dobrze, ale co te "naukowo-filozoficzne" rozważania mają
wspólnego z prawosławiem i wojnami w byłej Jugosławi?

Otóż wyżej wymieniony Robert Charroux naprowadza na ślad.
Twierdzi on, ni mniej ni więcej, że pojęcie "SŁOWA" zostało
przejęte   przez   Hebrajczyków   od   Fenicjan,   którzy   mieli
bezpośrednie   powiązania   z   Egipcjanami.   Egipcjanie   zaś,
zgodnie   z   wszystkimi   znawcami   paleoastronautyki,   zostali

background image

"oświeceni"   przez   jakichś   tajemicznych   nauczycieli.   Główna
postać z grupy owych nauczycieli (którzy zresztą pojawiają się
także   często   na   stronicach   Starego   Testamentu)   to   niejaki
Hermes. W patriarchacie biskupa aleksandryjskiego, nazywano
go THOTEM, a w Rzymie bóstwem Merkurego. 

Ów   Thot   jest   postacią   pojawiającą   się   niezwykle   często   w
tekstach drukowanych w neognostyckich czasopismach ruchu
New Age. Jerzy Prokopuik dbający, w swoim piśmie "Gnosis"
(nr 1/1992) o ścisłość naukową, w artykule Romana Bugaja pt.:
"Tablica szmaragdowa Hermesa Trismegistosa" przytacza, tak
jak piszę o tym niżej w rozdziale poświęconym znakowi Ryb,
dwie  najbardziej znane  wersje  wiersza  nr   2 owej TABLICY.
Według niejakiego Sagijusa ów wiersz nr 2 brzmi: "... orzeka:
Najwyższe   (przychodzi)   z   najniższego,   a   najniższe   z
najwyższego, dzieło  cudu  z  jednego". Wiersz  nr   3 stwierdza
nastomiast:  "Rzeczy  utworzyły  się   z   tego   pierwiastka  dzięki
jedynemu sposobowi działania (procesowi). Jak cudowne jest
jednak   jego   dzieło!   On   jest   głową   (zasadą)   świata   i   jego
żywicielem. "

R.   Charroux   odnalazł   w   jednym   z   najstarszych   tekstów
ludzkości, pocho- dzącym z roku 4000 pne, zapisanym przez
Sanchoniathona,   który   pisał   na   temat   kosmogonii   Fenicjan,
dokładną wypowiedź na temat owego SŁOWA.

Teologia   Fenicjan   określała   je   następująco:   "...   chaos   były
nieskończone   w   czasie   i   przestrzeni,   kiedy   wiatr   pokochał
własne   zasady,   wynikło   z   tego   połączenie   i   zbliżenie
nazwane   ...   pożądaniem   ...   Taka   była   zasada   stworzenia
wszechrzeczy ... Wiatr nie miał wiedzy o tym, co stworzył ... Z
owego połączenia pochodziło  SŁOWO ... są tacy, którzy pod

background image

tym   terminem   rozumieją   POZOSTAŁOŚĆ   ...taki   był   jedyny
zalążek tworzenia i początku rzeczy wszelkiej ... pojawiły się
zwierzęta,   lecz   pozbawione   wrażliwości,   one   dały   początek
zwierzętom myślącym, zwanym Zafasemin, tzn. obserwatorom
nieba ... kiedy tworzyło się SŁOWO, miało kształt jajka, stało
się   jaśniejące   i   stworzyło   Słońce,   gwiazdy   i   wszelkie
konstelacje ..."

W   tym   momencie   można   przywołać   ową   fikcyjną   postać
biologa   z   Kalifornii   (czy   ja   wiem,   a   może   z   Kórnika   pod
Poznaniem?).   Otóż   spostrzeże   on,   że   rzeczywiście   wiele
gatunków   rozmnażających   się   poprzez   składowanie   jaj,   ową
zapłodnioną   "zygotę",   zostawia   w   piasku   (razem   z
procesorem), aby dalej już owe JAJO samo sobie radziło. Jajko
jest  nie  tylko  symbolem  Świąt  Wielkanocnych.  Jest  to  także
"święty symbol" Dogonów, którzy przybyli poprzez Grecję  z
Egiptu   (vide   rozdział   "Bliźnięta")   i   którzy   uważają,   że
Wszechświat rozpoczął się od pewnego rodzaju jajka.

R.   Charroux   stymuluje   także   próby   pokonania   następnej
ważnej   przegródki   poznawczej.   Chodzi   o   owe   "niepokalane
poczęcie", czyli o możliwości istnienia pętli w czasie, bo to w
istocie   sugeruje   bulla   "Inffabilis   Deus"   z   roku   1984   (vide
artykuł "Maria matka", Forum nr 26/1994).

Otóż   jak   wiadomo   współcześnie   w   nauce   konkurują   dwie
teorie pojawienia  się  człowieka, czyli gatunku Homo  sapiens
sapiens.   Teoria   najlepiej   udokumentowana   przez   znaleziska
paleontologiczne   i   genetyczne   stwierdza,   że   człowiek
współczesny pojawił się ok. 200 tyś. lat temu w południowej
Afryce.   Z   południowej   Afryki   "człowiek   nowoczesny",
władający językami buszmeńsko-hotentockimi zawędrował do

background image

rejonu nilo-saharyjskiego i w rejon Egiptu, Izraela i Kaukazu.
Powstały wtedy języki fenickie, sumeryjskie i kaukazkie (vide
artykuł   Colina   Renfrew   w   "Świecie   Nauki"   nr   3/1994   pt.:
"Zróżnicowanie językowe świata").

R.   Charroux,   20   lat   wcześniej,   przed   naukowym
sformułowaniem hipotezy o "Ewie, czarnej pramatce" napisał
w   swojej   książce   na   str   66-75   w   rozdziałach   pt.:   "Czarne
dziewice", "Kosmiczny antyrasizm", "Ewa, Izyda i córki Lot",
"Istoty pozaziemskie  i czarne  kobiety", "... Ewa i Adam byli
czarni", "Bóg jest biały?", wiele denerwujących rzeczy cytuję:
"Sami   chrześcijanie   ...   wskutek   niewyjaśnionego   atawizmu
związanego z nie mniej niejasnymi uczuciami, bardziej czcili
Dziewicę ... We Francji większość katedr to katedry: "Naszej
Pani", we Włoszech "Madonny"; nasz kraj (Francja) i Polska są
zdecydowanie   królestwami   Panny   Marii.   W   tych   dwóch
krajach   najświętsze   pielgrzymki   odbywają   się   do   Lourdes,
gdzie   objawiła   się   Dziewica,   oraz   do   Częstochowy,   gdzie
czczona jest sławna CZARNA- MADONNA." 

Pokazałem ten tekst pewnemu artyście, absolwentowi ASP w
Krakowie.  Zdenerwował się!  Powiedział,   że  obrazy Czarnej-
Madonny,  to po prostu tradycja  ikonograficzna. Ikony często
przedstawiają "Marię Pannę" w kolorze czarnym. No tak! Ale
najbardziej   ogólną   rysą   odróżniającą   kościół   prawosławny,
czyli  po  grecku  ortodoksyjny  jest:   nie   zmienić  "pierwotnego
(prawosławnego)   przesłania".   Kościół   prawosławny   tym   się
różni   od   rzymsko-katolickiego,   że   od   VII   Soboru
Powszechnego, który odbywał się w roku 842 niczego już nie
zmienia   w   swojej   tradycji   i   systemie   dogmatycznym.   Być
może  dlatego  tylko  w   kościele  prawosławnym Madonna  jest
czarna, a dogmat o "niepokalanym poczęciu" został odrzucony.

background image

Inny, sporny problem to, czy Zasada Kreacji jest sprzeczna z
przekonaniem   wielu   ludzi   o   przybyciu   około   roku   0001
Wysłannika Najwyższej Mocy, którzy urodził się jako człowiek
pod znakiem Koziorożca.

Zdaniem Roberta Charroux: " ... Władca wszechświata ... jest
zatem na pewno  Istotą Boską, lecz jak my ma ciało, głowę i
cztery kończyny (str 200)". Cytując cały ten fragment możnaby
z   kolei   narazić   się   bardzo   purystycznym,   fanatycznym
wyznawcom  "panteistycznego   ducha   przyrody".   Wywód   jest
jednak   logiczny   i   nie   jest   sprzeczny   z   Zasadą   Kreacji.
Zachęcam czytelników, aby go odszukać.

Dzisiaj i tutaj ważniejsze są  jednak raczej dwie inne sprawy.
Chodziło  mi  bowiem o  wykazanie,  czym  są   owe  przegródki
poznawcze,   które   sprawiają,   że   pewien   problem   niejasny   w
obrębie   jednej   dziedziny   staje  się   logiczny  i   wytłumaczalny,
jeśli tylko posłużyć  się  dziedziną, która "stoi obok" i jak się
wydaje "nie ma z zadanym pytaniem nic wspólnego". To tylko
te   przegródki   sprawiają,   że   często   powtarzane   jest   zdanie
"tylko   częściowo  słuszne",  iż   człowiek  wykorzystuje  jedynie
ok. 20% potencjału  swojego  mózgu.  Co  więcej,  zatrzymanie
się ludzi po dwóch stronach takiej przegródki grozi wojną.

WSZYSTKO O SZCZĘŚCIU 

-   czyli   opowieść   dla   osób   urodzonych   pod   znakiem
WODNIKA 

background image

Osoby urodzone pod znakiem Wodnika  ostatnio  mogą często
popadać   w   opały   ze   względu   na   modę   na   owe   SŁOWO-
SYMBOL  Nowej Ery -  Ery Wodnika.   Era  Wodnika  ma   być
lepsza,   według   niektórych   nawet   ma   być   erą   powszechnej
szczęśliwości.   Osoby   spod   znaku   Wodnika   mogą   być   więc
zapytane o to na czym polega szczęście. Powinny one zresztą
wiedzieć,   że   nazwy   trzech   najjaśniejszych   gwiazd   tego
gwiazdozbioru   mają   coś   wspólnego   ze   szczęściem.   Alfa
Aquarii   SADALMELIK   to   po   arabsku   "Szczęśliwa   gwiazda
króla",   co   może   symbolizować   sposób   na   szczęście   osób
silnych psychicznie. 

Beta Aquarii; SADALSUUD to "szczęście szczęśliwych". Jej
heliakalny wschód  oznaczał dla  ludów  krajów południowych
początek   pory   deszczowej,   która   kończyła   się   wtedy,   gdy
SADALSUUD   zachodziła.   Jak   wiadomo   w   Egipcie   Wodnik
był symbolem wylewów Nilu. Jej nazwa, jak proponuję, może
więc   symbolizować   sposób   na   szczęście   osób   pogodnych   z
natury, niewrażliwych na "pozorne katastrofy".

Gamma   Aquarii;   SADACHBIA   to   "szczęśliwa   gwiazda
namiotów".   Gdy   wschodziła   to   nomadowie,   koczujący
mieszkańcy sawan i pustyni, opuszczali zimowe obozowiska i
rozpoczynali wędrówkę. Nazwa ta, moim zdaniem, może więc
symbolizować   sposób   na   szczęście   poprzez   ciekawość   i
działanie.

Zapotrzebowanie   na   odpowiedź   na   to   pytanie   jest   zresztą
olbrzymie. 

Niedawno   rozmawiałem   z   młodą   matką,   która   ma   rocznego

background image

syna,   jest   pełna   troski   o   jego   zdrowie,   o   jego   przyszłość.
Wychowując   syna   zgodnie   z   zasadami   stałego   okazywania
miłości,   chronienia   przed   czymkolwiek   co   może   wywołać
płacz, a nawet smutek, jest stale obecna, stale akceptująca.

Mówiąc  o  przyszłości syna,  powiedziała,  że  jedyna  rzecz  na
czym   jej   zależy   to,   aby   jej   syn   był   szczęśliwy.   Jako   osoba
urodzona   pod   znakiem   Strzelca   (Enneagramicznie
PERFORMER) wszystkie pragnienia, czy też życzenia traktuję
"zadaniowo" i oceniam na ogół jako wykonalne.

Pomyślałem więc sobie, no cóż, jeśli komuś zależy, aby jego
syn   był   w   przyszłości   szczęśliwy,   to   trzeba   zapoznać   się
wpierw   z   literaturą   przedmiotu.   Przypomniałem   sobie   więc
natychmiast artykuł Ariane Barth pt.: "Wszystko o szczęściu",
przedrukowany z "Der Spigel" w FORUM w numerze 8/1993
oraz   krótszy,   ale   dosadniejszy,   artykuł   pt.:   "Paradoks
szczęścia",  wydrukowany w  miesięcznku  "Wiedza  i  Zycie"  i
dość   tajemniczą   książkę   niejakiego   Rogera   de   Lafforest   pt.:
"Prawa   szczęścia",   wydaną   przez   Wydawnictwo   "Czakra"   z
Warszawy   w   serii   książek   o   czarnych   okładkach   z   białym
magicznym   znakiem   szczęścia   na   pierwszej   stronie,   nomem
omen w tej samej serii, wydano także książki pt.: "Domy które
zabijają" i "Przeczucia a przeznaczenie".

Przeczytałem na nowo te teksty i ułożyłem sobie w głowie "r e
c e p t ę    n a    s z c z ę ś c i e". Pomyślałem sobie, przyda mi
się,  aby przekazywać  ją  pacjentom,  którzy są  zainteresowani
tym,   aby   czuć   się   szczęśliwym.  Wiem  z   praktyki,  iż   jest   to
tylko   część   moich   klientów.   Wielu   z   nich   nie   lubi,   aby
"odbierać   im   chorobę".   Być   szczęśliwym   to   też   przecież
pewien "sposób na życie".

background image

Pomyślałem sobie  jednak, że Wodnikom tekst ten przyda się
napewno.   Przecież   oni   jeszcze   przez   200-300   lat   będą
lansować nową erę, no  bo właśnie  dopiero za 200 lat Słońce
będzie   wschodziło  w   dniu   równonocy wiosennej  na   tle  tego
gwiazdozbioru.   Teraz   jest   jeszcze   na   skraju   gwiazdozbioru
Ryb.   Na   dodatek   ich   osobowość   predysponuje   do   prób
odpowiedzi na pytanie: "co to jest szczęście". Leszek Szuman
zauważył bowiem, że:

"Najbardziej uduchowieni ludzie rodzą się w znaku Wodnika.
W żadnym innym odcinku zodiaku nie spotykamy tylu poetów,
myślicieli, wynalazców i innych ciekawych ludzi co tu. Wielu
z   nich   to   duchowi   samotnicy   nie   nadający   się   do   życia
kolektywnego, chyba, że sami propagują ideę wspólnoty ..."

Próbuję   więc   sformułować   w   niniejszym   tekście   podstawy
teoretyczne i szczegóły recepty na szczęście.

 

Biologia szczęścia. 

Bez względu na pierwotne, psychologiczne uwarunkowania, w
ostatnim niejako już "biologicznym" etapie stan szczęśliwości
powstaje,   jak   się   współcześnie   wydaje,   na   wskutek
zwiększonej   produkcji   endorfin   i   podobnych   substancji   i
oddziaływania   ich   na   odpowiednie   receptory   mózgowe.
Powoduje to modyfikację świadomości, pewien odmienny stan
świadomości   zwany   właśnie   satysfakcją,   odczuwaniem

background image

zadowolenia,   euforii,   szczęścia.   Odwrotnością   są   stany
frustracji,  smutku,  przygnębienia,   złe  j   melancholii,   depresji,
kiedy   to   jest   nie   tylko   za   mało   endorfin,   ale   i   za   mało
dopaminy.

Pięniądze szczęścia nie dają.

Badania socjologiczne, jak referuje to Ariane Barth, wspierają
to znane  ludowe  porzekadło.  W Stanach  Zjednoczonych  100
supermilionerów,   każdy   posiadający   majątek   prywatny
przynajmniej rzędu 125 milionów dolarów, zgodziło  się, aby
wypełnić   ankiety,   które   posłużyły   do   pomiaru   poziomu
satysfakcji,   przeciętnego   nastroju,   ogólnego   poczucia
szczęścia.   Wśród   bogatych   77   osób   uważało   się   za
szczęśliwych,  lecz   wśród  100  osób wylosowanych   na   chybił
trafił   z   książki   telefonicznej   66   osób   uważało   się   także   za
osoby   szczęśliwe.   W   dodatku   pewien   self-made-man
dysponujący   olbrzymim   majątkiem   stwierdził,   że   nie   może
sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek czuł się szczęśliwy.

Także   wśród   osób,   które   wygrały   znaczne   kwoty   w
totalizatorze,   wskaźnik   poczucia   zadowolenia,   po
podniecającym   okresie   dokonywania   się   zmiany   w   życiu
powracał do normalnego poziomu.

Ariane Barth pisze, że "przygnębiony bogacz z kraju dobrobytu
łatwo  może  napotkać w którejkolwiek  z  dzielnic  slumsów  w
Trzecim Świecie radosny uśmiech na  umorusanej twarzyczce
(byle   by   nie   była   to   Kambodża   Pol   Pota   lub   Rwanda
zarządzana przez przywódców plemienia Hutu).

background image

Jeśli   zastosować   wskażniki   zależne   od   bezstronnych
obserwacji, to proporcja osób szczęśliwych w obu grupach tzn.
bogatych i sytuowanych przeciętnie jest taka sama.

Wydaje się, że w krajach bogatych powszechnie dochodzi do
tzw. gry o sumie zerowej. Wraz ze wzrastającym dobrobytem
rosną   wymagania.   Im   lepiej   zaspokajane   są   potrzeby,   tym
trudniej być zadowolonym z tego co się ma.

Ariane  Barth  przyznaje   jednak,  że   "smutny  obraz  tworzą   ci,
którzy   utracili   pracę.   Bezrobocie   idzie   wyraźnie   w   parze   z
niezadowoleniem,   apatią   i   poczuciem   zagrożenia.   Jest   to
żałosny stan ducha, którego społeczeństwo dobrobytu chętnie
nie zauważa".

Osobowość autoteliczna. 

Mówiąc o satysfakcji z pracy, możemy przejść do   s k ł a d o w
y c h    r e c e p t y   n a    s z c z ę ś c i e. Otóż okazuje się, że
aby mieć poczucie zadowolenia, satysfakcji trzeba działać i to
działać w kierunku wyznaczonego celu, który wydaje się mieć
sens.

Ludzie   o   nieskomplikowanej   psychice   przeżywają   uczucie
przyjemności,   wykonując   rzeczy   proste,   przy   których
całkowicie   się   zapominają.   Często   jednak   warunkiem
koniecznym jest d u ż y     w y s i ł e k    f i z y c z n y albo a b
s o r b u j ą c a    p r a c a    m y ś l o w a.

background image

Ludzie o takiej właśnie autotelicznej osobowości, aby poczuć
się   usatysfakcjonowani   muszą   postawić   sobie   zadanie
dostatecznie trudne, tak aby wymagało od nich zaangażowania
maksimum   umiejętności.   Poniżej   takiego   poziomu   wymagań
doskwiera im znudzenie, odczucie banalności powtarzania się,
straty czasu. Podobno nagrodą za sprostowanie wyzwaniu jest
poprawienie   się   wewnętrznej   integracji,   wzrost   samooceny,
jaśniejszy autoportret.

Działania   takie   mogą   być   bardzo   różne.   Część   ludzi   o
osobowości autotelicznej doznaje satysfakcji po specyficznym
rodzaju aktywności fizycznej. 

"Zmuszanie   ciała   do   wyczynów   działa   jak   narkotyk   ...
Alpiniści   na   pionowych   ścianach   skalnych   znajdują   się   u
szczytu   szczęścia   ...   pływacy   długodystansowi   doznają
orgiastycznych   przeżyć   ...   podobnie   jak   wiele   osób
uprawiających namiętnie jogging".

Osobowość   autoteliczną   ma   także   wielu   naukowców   i
intelektualistów.   Są   oni   predysponowani   do   stanów
określanych   mianem   flow   (uniesień)   i   kairos
(uszczęśliwiających olśnień). Także muzycy, np. skrzypkowie
"unoszą   się"   często   w   świat   harmonii   niebieskich   sfer   .
Pisarze   ,   którzy  pokonają   już   "horror   vacui"   wobec   pustych
kartek   papieru,   doznają   ekstatycznego   zalewu   słów   ...
chirurdzy, szczególnie potrafiący się koncentrować, jako że w
ich rękach spoczywa ludzkie życie, porównują wielkie operacje
z działaniem heroiny".

Wielka koncentracja. 

background image

Tu właśnie napotykamy na ważny trop. Satysfakcja z działań
osób   stawiających   sobie   trudne   zadanie   do   wykonania,   po
części wynika ze stanu długotrwałej koncentracji na osiąganiu
wyznaczonego celu.

Według   jednego   ze   znanych   badaczy   "uwarunkowań
szczęśliwości"   z   University   of   Chicago,   Amerykanin
węgierskiego pochodzenia Mihally Csikszentmihalyi: "w stanie
wielkiej   koncentracji   świadomość   i   działanie   stapiają   się,
wszystkie   troski   ...,   uwaga   skierowana   jest   wówczas   niby
obiektyw   tylko   na   pewne   ograniczone   pole   bodźców   ...
człowiek ma kojące poczucie, iż zachowuje pełną kontrolę nad
obszarem zainteresowania, będącym w takiej chwili jego całym
światem i odbiera zeń wyraźne sygnały, mówiące o sukcesie ...
w   takich   sytuacjach   nie   myśli   się   o   jakimkolwiek
wynagrodzeniu   czy   uznaniu,   nie   ma   się   również   żadnego
poczucia  obowiązku, sukcesem jest  wyłącznie  udany rezultat
działania i d o p i ę c i e    w y z n a c z o n e  g o    s o b i e    c
e   l   u   (właśnie   ów   autotelizm).   To   właśnie   tłumaczy   w/w
wynurzenie   chirurga,   czy   wyznanie   pewnej   tancerki,   która
mówi, iż na scenie ma "niewyczerpaną energię" lub wyznanie
aktora, który stwierdza, że "staje się wtedy jednym z tym co
robi!". Jak widzimy stany te przypominają nieco stany transu,
stany medytacji.

Co   stoi   jednak   do   dyspozycji,   prócz   pracy   z   wyznaczonym
celem i tzw. wielkiej koncentracji. 

Piękno, natura, pogoda.

background image

"Bardzo pozytywnie  wpływa  na nastrój estetyka otoczenia"  -
pisze Ariane Barth. "W elegancko urządzonym pomieszczeniu
osoby badane czuły się lepiej, ale jednocześnie zmniejszało się
ich zadowolenie  z  własnego  mieszkania,  pozbawionego  cech
luksusu. W miłym  otoczeniu  ci sami  ludzie  byli  też  o  wiele
sympatyczniejsi niż  wtedy,  gdy umieszczano  ich w  ciasnym,
zaśmieconym, duszym i hałaśliwym laboratorium.

Brzydkie   otoczenie   i   bałagan   niektórych   miejscowości   i
regionów współgra z ponurymi minami mieszkańców. Okazuje
się jednak, że korzystne oddziaływanie kategorii estetycznych
jest   zazwyczaj   możliwe   dopiero   po   odpowiednim
wytrenowaniu, bądź przynajmniej zwróceniu uwagi na wartość
wytworów sztuki i innych form estetycznych. Kształcenie  się
w   tym   kierunku   jest   więc   wysoce   opłacalne.   Dostrzeganie
piękna   może   dostarczać   instensywnych,   pozytywnych
wzruszeń.

Co dziwne, nawet bez kształcenia się i treningu podobne efekty
wywołują   również   urzekające   krajobrazy,   bujna   roślinność,
widok   gwiazd,   a   przede   wszystkim   pejzaże   z   żywą   wodą.
Widoki   te   mogą   wprawić   nawet   w   stan   oszołomienia.   Nic
dziwnego  więc,  że   w  Stanach  Zjednoczonych  nadawany jest
obecnie   24-godziny   program,   który   jest   transmisją   na   żywo
obrazów fal morskich odbijających się  od brzegu morskiego.
Podobnie   działał   znany   program   Landscape   (pejzaże   +
spokojna   muzyka)   nadawany   przez   satelitę   ASTRA   na
początku   jego   działalności.   Z   tego   samego   powodu
rozpowszechniana   jest   psychoterapeutyczna   kaseta   "Ocean".
Na   marginesie   nieniejszego  wywodu,   z   całym   przekonaniem
chcę   stwierdzić   tutaj,   że   taki   relaksacyjny   program   typu
Landscape,   wbrew   jego   monotonii   i   małej   "agitacyjności"
bardzo by się w naszym kraju przydał. Właśnie; zwłaszcza, iż u

background image

nas często nie dopisuje p o g o d a, a telewidzów usiłuje się
obarczyć   i   dosmucić   przez   problemy   techniczne
wysokoopłacanych   ministrów.   Stwierdzono,   że   przy   ciepłej,
słonecznej pogodzie, kiedy wilgotność powietrza utrzymuje się
na   niskim   poziomie,   ale   słońce   zanadto   nie   pali,   u   osób
badanych   wzmaga   się   ogólne   zadowolenie   z   życia.   Pod
średnimi   szerokościami   geograficznymi,   w   ładne   dni   ludzie
uśmiechają  się  chętniej!  Efekt  ten zanika  jednak  na  wskutek
przyzwyczajenia. W okolicach o stałym, ciepłym, słonecznym
klimacie barometr nastrojów nie wskazuje przeciętnie żadnych
wyższych wartości. Być może ważna jest tu więc niejako z m i
a n a    n a    l e p s z e.

Warto  wspomnieć  jeszcze, że  na wspomnianą  wyżej estetykę
otoczenia wpływają ubiory, fryzury, makijaże, jednym słowem
tzw.   "osobisty   teatr   działań".   Jeśli   w   eleganckich
pomieszczeniach   pewnej   instytucji,   która   na   dodatek   kupiła
dobre obrazy, poruszają się zadbane kobiety w pończochach z
dużą domieszką włókien Lycra, wtedy może się przez moment
wydawać,   że   świat   utworzony   technicznie   jest   lepszy   od
atmosfery w   wiosce   zabitej  deskami.   Czy  tak  i   od   czego   to
zależy? 

Najważniejszy jest jednak drugi człowiek.

Ze   wszytkich   zewnętrznych   stymulatorów,   które   pozytywnie
pobudzają   mózg   ludzki,   żaden   nie   działa   równie   silnie   jak
drugi człowiek. Michael Argyle, który gromadzi tysiące opisów
pozytywnych   doświadczeń,   na   podstawie   swoich   zbiorów
ocenia,   że   "inni   ludzie"   nieporównanie   częściej   bywają
"głównym żródełm szczęścia niż zgryzoty".

background image

Jest  tak mimo  że  szara sfera  relacji między ludźmi jest  dość
szeroka.  Ariane  Barth  twierdzi,  że  "tylko   co  dziesiątej  parze
jest ze sobą naprawdę dobrze w łóżku". Uniesienia, ekscytacje,
euforia   osób   zakochanych   w   sobie   na   ogół   szybko   mijają   i
niewiele   par   znajduje   sposób,   aby   je   podtrzymywać   lub
uruchamiać na nowo. Tak jak gdyby obydwoje dążyło do tego,
aby jak najszybkiej "położyć kres ekscesom".

W artykule pt.: "Chemia miłości - skok w bok zgodnie z DNA"
wydrukowanym   w   miesięczniku   "Medyk"   (nr   563/93),
czytamy   ponownie   o   biologii   "szczęścia   poprzez   miłość"  co
następuje :

"Kochankowie często twierdzą, że czują się jak porażeni. Nie
mylą   się.   Zgodnie   z   wynikami   badań   są   oni   rzeczywiście
niemal zalani neurohormonami. Skrzyżowanie spojrzeń, dotyk
rąk,   zapach   wywołują   "powódź"   wzbierającą   w   mózgu   i
rozszerzającą   się   wzdłuż   nerwów   i   naczyń   krwionośnych.
Wynik   jest   znany:   zaczerwieniona   skóra,   spocone   dłonie,
pogłębiony   oddech.   Przede   wszystkim   występuje   niezwykła
euforia   zakochanych   ...   wiele   wydzielających   się   wówczas
substancji   to   chemiczni   krewniacy   amfetaminy.   Należy   do
nich: dopamina, norepinefryna i szczególnie fenyloetyloamina
(PEA). Cole Porter wiedział w czym rzecz pisząc: ''dostałem
od ciebie kopa''". 

"Ale   podwyższenie  poziomu  PEA nie   trwa  wiecznie.  Jest   to
dodatkowe   potwierdzenie   krótkiego   trwania   miłosnej   pasji.
Ponadto,   tak   jak   w   przypadku   amfetaminy   narasta
przyzwyczajenie organizmu do PEA. Trzeba więc coraz więcej

background image

tej   substancji   do   osiągnięcia   szczególnego   stanu   euforii
miłosnej.  Po dwóch, trzech latach ciało  po  prostu nie  jest  w
stanie   wytworzyć   potrzebnej   ilości   PEA.   I   wbrew
zakorzenionej   wierze   nie   pomaga   nawet   jedzenie
czekoladek ..." 

Wiele romansów trwa jednak dłużej niż kilka lat. Jaka jest tego
przyczyna?   Oczywiście   inny   zestaw   chemikaliów.   Stała
obecność   partnera   stopniowo   nasila   w   mózgu   produkcję
endorfin.   W   odróżnieniu   od   piorunujących   amfetamin   są   to
łagodne   substancje.  Te   naturalne   analgetyki  dają   kochankom
poczucie bezpieczeństwa, spokój i ciszę wewnętrzną. 

"Innym   związkiem   mającym   wpływ   na   miłość   jest
produkowana   w   przysadce   mózgowej   oksytocyna   ...
Oksytocyna prawdopodobnie nasila również orgazm." 

"...gdy   jesteśmy   porzuceni   lub   kochanek   umiera   -   zauważa
Helen   Fisher,   autorka   książki   pt.:   "Anatomia   miłości"   -   Nie
dostajemy naszej dziennej dawki narkotyków". 

Badacze odnotowują różnicę pomiędzy "gorącą namiętnością"
typu amfetaminowego a bardziej "intymnym przywiązaniem",
wzbudzony i przedłu- żanym przez endofiny. 

Estrogeny   i   testosteron,   wydzielane   wtórnie   działają
anabolicznie,   aktywizująco,   a   więc   korzystnie.   No   tak,
korzystnie, o ile nie pomieszać ich z adrenaliną i dużą ilością
kortyzolu. 

background image

No   właśnie,   wszystko   zależy   od   umiejętności   partnerów   do
unikania  konfliktów lub gorzej destrukcyjnych gier, gdyż  "...
ten   sam   człowiek   może   drugiemu   uczynić   poranek   rajem   a
wieczów   piekłem.   Tylko   podejmowanie   wciąż   nowych
wysiłków ze  strony obojga  partnerów, jak  się  okazuje, może
utrzymać   jako   taką   atmosferę   wewnątrz   diady".   Najczęściej
niestety   jeden   z   partnerów   z   jakiś   względów   czyni   stale   te
wysiłki,   a   drugi   "nie   wie,   że   trzeba   by   się   wysilić",   aby
przeciwdziałać   narastającemu   przyzwyczajeniu,   marazmowi
lub   co   gorzej   falowo   nawracającym   urazom   zwanym
"toksyczną miłością".

Teoretycy "udanej pary" sądzą, że prócz owej dobrej woli do
"ponawiania   wciąż   nowych   wysiłków   ze   strony   obojga
partnerów",   ważne   jest,   aby   wiedzieć,   że   "kontakty   pary,
dostraczające   zadowolenia   lokują   się   gdzieś   pośrodku,
pomiędzy bliskością a oddaleniem". Wynikałoby z tego, że po
naturalnej, przyrodzonej niejako fazie euforycznego uniesienia,
to   co   będzie   oddziaływało   później   na   przeciętny   poziom
satysfakcji, zależy od wiedzy, inklinacji albo jeszcze trudniej,
bo   od   życiowej   mądrości.   Pani  Ariane   jest   tu   bezwzględna,
gdyż pisze w tym miescu: "kogo na to nie stać, ten jest skazany
na udręki tzw. zawiedzinej miłości".

Odnośnie   intensywności   doznań   seksualnych   Pani   Ariane
pisze,   że   "Obietnice   i   zapowiedzi   formułowane   podczas
rewolucji   seksuanlej   nie   przyniosły   wielkiej   przemiany,
obudziły   natomiast   potrzeby   i   zintensyfiko-   wały
oczekiwania   ...   wyczekiwanie   z   utęsknieniem   na
superstosunek,   taki   po   którym   całkowicie   utracił(a)bym   nad
sobą kontrolę, wielokrotnie spowo- dowało frustrację ..." Daje
się   jednak   współcześnie   zauważyć   -   jej   zdaniem   -   "zmianę
nastawienia   z   ilości   na   jakość   ".   To   znaczy   te   pary,   które

background image

zdołały się porozumieć co do tego, że trzeba "traktować się z
największą uprzejmością" i dokładać starań "aby zawsze było
święto" mają otwartą drogę do złożonych zabiegów mających
na   celu   uruchamianie   złożonych   i   subtelnych   mózgowych
wzorców na erotyzm. 

Przyjaciele, znajomi, przełożony.

Wiele   zadowolenia   można   też   uzyskać   poza   obszarem
kontaktów   fizycznych,   na   polu   przyjaźni.   Osadzenie   w  sieci
powiązań   międzyludzkich   zna-   cząco   wpływa   na   dobre
samopoczucie. Podobno osoby komunikatywne są szczęśliwsze
niż   osoby   zamknięte   w   sobie.   Ludzie   otwarci   częściej   się
śmieją, dostrzegają przyjazne gesty i spojrzenia, śmielej patrzą,
więcej   pytają,   są   skłonniejsi   do   zgody.   Jednak   nie   mnogość
kontaktów daje zadowolenie, ale siła łączących więzi.

Posiadanie  przyjaciół może być  odtrudką na  niebore  na  ogół
relacje   przełożony-podwładny.   Przy   czym   przełożony   także
często   jest   sfrustrowany,   gdyż   trzeba   znów   wiedzy
psychologicznej,   inteligencji   i   mądrości,   aby   cele   instytucji
były   realizowane   przez   myślący   grupowo   zespół,   który   nie
działał- by pod przymusem, lecz z własnej ochoty i inicjatywy,
nie   podejmując   bezustannie   gry   o   to   "aby   moje   było   na
wierzchu".

Prawdziwe cuda może zdziałać rozmowa u ludźmi, którzy są w
radosnym nastroju i nie wytwarzają dystansu.

Znacznie   rzadziej   fenomen   ten   dotyczy   całej   grupy.   "Wtedy

background image

ludzie   znajdujący   się   w   radosnym   nastroju   zarażają   nim
otoczenie, a kiedy krzyżują się myśli i spojrzenia i raz po raz
tryska   żart,   wytwarza   się   swoiste   uniesienie,   stan   właściwy
niektórym   zbiorowościom".   Na   ogół   służy   to   jednak   tylko
zabawie.

Jeśli   grupa   taka   ustanowi   natomiast   wspólny   cel,   wtedy
odbywa się seans myślenia grupowego, którego rezultaty mogą
być  znacznie  większe  niż  "suma  prosta".  Daje  to oczywiście
olbrzymią   satysfakcję.   Jest   to   jednak   zjawisko   niezmiernie
rzadkie, jakkolwiek istnieją profesjonaliści treningu zbiorowej
aktywności   (vide   książka   Edwarda   Nencki   pt.:   "Trening
kreatyw- ności").

Stan  uniesienia   w  dużej zbiorowści,  prowadzący  czasami  do
ekstazy   grupy   lub   gorzej   całego   tłumu,   czego   przykładem
mogą być uczestnicy niektórych misteriów, koncertów muzyki
młodzieżowej,   meczów   futbolowych   lub   nawet   demonstracji
politycznych,  jest   dość  podejrzanym   sposobem  na   szczęście,
gdyż   zazwyczaj   ktoś   manipuluje   taką   grupą   ludzi   i
wykorzystuje ją.

Wrodzone   czy  nabyte   cechy  charakteru   -  predysponujące   do
szczęścia. 

Czy pewna kobieta może się przyczynić do tego, aby jej dzieci
były szczęśliwe, czy razcej jej syn ma się zabrać do pracy nad
sobą.   Jest   jeszcze   trzecia   możliwość,   iż   zależy   to   raczej   od
wrodzonych   cech   charakteru.   Wrodzonych   to   znaczy
przekazanych   genetycznie   lub   "wyznaczonych   niejako   przez
gwiazdy".

background image

Okazuje   się,   że   cechy   wrodzone   są   niezwykle   ważne.
Długotrwałe   obserwacje   wybranej   grupy   osób   wykazują,   że
osoby skłonne do postrzegania świata i swojego losu w sposób
tragiczny doznania takie mają stale. Historia niejako powtarza
się.   Odwrotnie,   są   osoby,   które   są   nastawione   na
wychwytywanie

 

niemal

 

wyłącznie

 

informacji

"sympatycznych". Patrzą one na świat przez "różowe okulary"
i   biegną   przez   życie   "w   podskokach",   niewrażliwi   na   złe
humory innych, jak  i na  wieści o wojnach i katastrofach.  To
także cechy osobowości nakazują wysoko ustawić poprzeczkę
pożądanych   osiągnięć  i  cech  osobistego  sukcesu.  Im wyższe
wymagania   wobec   siebie,   tym   łatwiej   być   później
rozczarowanym.

Są   także   osoby,   które   niemal   przez   całe   życie   w   swym
widzeniu świata popadają ze skrajności w skrajność.

Zachodzi   przy   tym   efekt   ciążenia   nagromadzonych
doświadczeń.   Ludzie   kierujący   uwagę   na   ciemne   strony
rzeczywistości i chłonący jak gąbka niedobre informacje ładują
swoje   układy   pamięciowe   ujemnie,   tzn.   "informacjami   o
nieszczęściach".   Bardzo   trudno   jest   wtedy   patrzeć   przez
"różowe okulary".

Jednocześnie ludzie  o wesołym usposobieniu  są chętniejsi do
niesienia  pomocy innym, korzystnie oddziaływują  na innych,
na swoje otoczenie.

Co   począć   więc   z   tym   wrodzonym   upodobaniem   do
nieszczęścia.  Ano   właśnie   przeczytać   ten  artykuł  albo  raczej

background image

całą tę książkę. Wrodzone skłon- ności prowadzą do przesady.
Każda   przesada   jest   szkodliwa.   Należy   starać   się   więc,   aby
przesadę   tę   umniejszyć.   No   ale   jak?   Po   pierwsze   przez
zapoznanie się ze sposobami działania i widzenia świata przez
innych, a potem przez 

sięganie do tych "cudzych", "nie swoich" metod. Można zacząć
od małych kroczków. Na przykład, od    p r z e c z y t a n i a
p o w i e ś c i lub o g l ą d n i ę c i a    f i l m ó w, które "uczą
optymizmu".  Autorzy   filmów   i   reżyserzy   także   urodzili   się
bowiem   pod   różnymi   gwiazdami.   Szklanka   wody   zawsze
"zamiast do połowy pusta, może być do połowy pełna". Dobrze
jest także z a n i ż y ć    o c z e k i w a n i a i sprowadzić w dół
własne w y o b r a ż e n i e   o    i d e a ł a c h. Należy kierować
często wzrok na innych. Należy koniecznie poprawić poczucie
własnej wartości, własnego znaczenia w świecie, uznać, że jest
się   kimś   ważnym   i   wspaniałym.   Tak   często   myślą   osoby
urodzone pod znakiem Wagi, Strzelca i Wodnika. Oczywiście
możnaby postawić w tym miejscu dwa pytania: Jak mogę się
czuć kimś ważnym? - nie jestem prezydentem. Jak mogę czuć
się   dobrze   w   świecie   skoro   dociera   do   mnie   tyle   wieści   o
okropieństwach, nieszczęściach, chosie, braku sensu? 

W   posłowiu   podałem   argumenty,   dlaczego   każdy   z   nas   jest
kimś   ważnym.   Natomiast   rozważania   o   deficycie   poczucia
sensu będziemy jeszcze konty- nuować. 

Świat ma sens, wiem po co to wszystko.

Kolejny klucz do owego zamku "szczęścia" o wielu bramach -
powiada Pani Ariane - jest natrudniejszy do zdobycia". .. Jest to

background image

sens,  czyli  poczucie,  że  życie   ma  znaczenie  i  cel ...  swoiste
kultywowanie   sensu   jest   jedną   z   największych   ''tajemnic
szczęścia''".

Autorzy   cytowanego   artykułu   zaprzeczają   tu   jednak   sami
sobie,   pisząc   że   jest   to   "sztuka   samooszukiwania",   gdyż
przesłania  wielkich religii są przyjmowane tylko " z pewnym
prawdopodobieństwem"  (z przymrużeniem oka), bo  "trzeźwy
rozum potrafi burzyć poczucie sensu".

To że główna tajemnica szczęścia miałaby sprowadzać się do
"genialnego   samooszustwa"   zbulwersowała   mnie   w   lutym
1993   roku   do   tego   stopnia,   iż   zacząłem   pisać   te   właśnie
felietony.  Wszystkie  są  właśnie  próbą   wykazania,  iż   właśnie
rozum każego z nas, jeśli tylko  zboczy z utartych ścieżek, to
zamiast burzyć może k o n s t r u o w a ć    p o c z u c i e    s e n
s u. Nic  więc  dziwnego, że ostatni z felietonów poświęcony
osobom   urodzonym   pod   znakiem   Ryb   jest   klamrą   spinającą
całość windowanych tu mozolnie rozważań nad sensownością
świata i nas.

 

FIZYKA

 

CZASOPRZESTRZENI

 

I

 

TEORIA

ALGORYTMÓW KREUJĄCYCH

A ZAPATRYWANIA NA LOSY CZŁOWIEKA PO ŚMIERCI

- czyli opowieść dla osób urodzonych pod znakiem RYB 

background image

Gwiazdozbiór   Ryb   jest   symbolem   naszej   Ery,   Ery,   która
zaczęła   się   w   roku   0001.   Na   południe   od   omega   Piscium
znajduje   się   punkt   równonocy   wiosennej,   w   którym   równik
niebieski przecina się z ekliptyką. Blisko tego miejsca znajduje
się   Galaktyka   Podwójna   Wilsona   VV34,   ulubione   miejsce
fizyków, zajmujących się tzw. "czarnymi dziurami".

Fizycy   i   astronomowie   zawsze   mieli   więcej   odwagi   niż
biolodzy   i   lekarze,   i   od   dawna   już   do   swoich   rozważań
włączają   wielkie,   patetyczne   wręcz   idee,   ważne   dla   naszej
filozofii   życiowej   i   naszego   obrazu   świata.   Od   półwiecza
mówią   o   wydarzeniu   sprzed   15   miliardów   lat,   czyli   o
narodzinach   naszego   Wszechświata   (o   standardowym   i
inflacyjnym modelu Wielkiego Wybuchu), o jego dzieciństwie
i   rozwoju   (patrz   chociażby   książka   Weinberga   pt.:   "Trzy
pierwsze minuty"). Rozważają także "jak Wszechświat będzie
wyglądał na   starość",   to  znaczy  czy  będzie  się  rozszerzał w
nieskończoność   i   podążał   do   energetycznej   śmierci,   czy   też
raczej   w   jakiś   sposób   się   "odrodzi".   Zmienione   są   tytuły
ostatnich   książek   dwóch   wielkich,   współczesnych   fizyków.
Ostatnia książka Stephana Hawkinga nosi tytuł "Czarne dziury
i   wszechświaty   niemowlęce",   a   ostatnią   swoją   książkę   Jack
Tyler zatytułował: "Czarne dziury - koniec wszechświata".

Fizycy zapominali początkowo wsadzić do owej, rozprężającej
się,   czterowymiarowej   kuli   czasoprzestrzeni   Wszechświata
człowieka.   Przed   15   laty   przypomnieli   jednak   sobie,   że   oni
sami, istoty obdarzone fenomenem świadomości są jedynymi
znanymi   (na   razie!)   obserwatorami   Wszechświata.
Sformułowali  więc  tzw.  "Zasadę  Antropiczną",  która  w  swej
tzw.   "wersji   silnej"   stwierdza,   że   "wartości   początkowe

background image

ważnych parametrów fizycznych są  tak dobrane, że powstaje
właśnie taki Wszechświat, iż pojawienie się w nim człowieka (i
innych   inteligentnych   istot?)   jest   nieuchronne".   Co   więcej,
fizyk   Freeman   Dyson,   który jak   pisze  "Wiedza   i   Zycie"   (nr
7/1992)   jest   jednym   z   najbardziej   oryginalnych   uczonych
naszych czasów, na łamach prestiżowego "Reviews of Modern
Physis" wypowiedział się także na temat związków pomiędzy
faktem istnienia w Wszechświecie człowieka i jego potomków
z prawdopodobnymi przemianami czasoprzestrzeni w późnej,
schyłkowej   fazie   istnienia   Wszechświata.   Napisał   on
mianowicie,  cytuję"...   tego  typu   kwestie   nie  należą  tylko   do
domeny   fizyki   lub   kosmologii,   gdyż   wysoko   rozwinięta
cywilizacja, czerpiąc energię z całych galaktyk lub kwazarów,
może przebudować Wszechświat i zmienić lokalnie  topologię
czasoprzestrzeni tak, by uniknąć zamarznięcia  lub usmażenia
się." 

Freeman Dyson wszedł w ten sposób w bezpośredni kontakt z
konceptem tzw.  punktu Omega,  jezuity  i paleontologa  Pierre
Teilharda   de   Chardin   (vide   jego   książka   pt.   "Zarys
wszechświata   personalistycznego",   wyd.   PAX,   Warszawa,
1986). 

Skąd innąd okazało się, że kosmologia, rozważając owe "trzy
pierwsze   minuty",   a   więc   moment   kiedy   to   Wszechświat
stanowiła garść gorejącej i zagęszczonej materii, kiedy to nie
istniały jeszcze atomy wodoru, lecz jedynie "zupa kwarków i
leptonów", ... zajmuje  się  tym samym co  fizycy, dociekający
zasady budowy cząstek elementarnych, a więc budowy materii.
Fizycy nuklearni zaczęli od bomby  atomowej i  wodorowej  i
prób   odzysku   energii   z   syntezy   wodoru,   ale   teraz   dążą   do
Teorii   Wielkiej   Unifikacji,   zwanej   czasami   Teorią
Wszystkiego, która jednym układem równań opisywałaby nie

background image

tylko   siły   działające   wewnątrz   neutronów   i   wewnątrz   jąder
atomowych (tzw. oddziaływanie silne i słabe), ale i także pole
elektromegnetyczne   i   grawitacyjne.   Próby   sformułowania
"Teorii   Wszystkiego"   to   próby   zapisania   przepisu   na
Wszechświat. 

Mówiąc o przepisie na Wszechświat, dobrze byłoby wiedzieć
jak takie przepisy, czyli programy lub algorytmy kreujące, da
się   zapisać.   Tak   się   akurat   składa,   że   mniej   więcej   w   tych
samych   czasach,   gdy   Edwin   Hubble   sformułował   koncept
czasu zapoczątkowanego i ekspandującej czasoprze- strzeni, a
więc Nadrzędnego Tworu, w którym tkwimy (którego częścią
jesteśmy),   inny   wielki   umysł   lat   trzydziestych   tego   wieku,
matematyk   Alan   Turing   sformułował   nowy   abstrakt
matematyczny,   który   nazwał   automatem.   Ów   pomysł   na
istnienie   taśmy   komórek   pamięciowych   i   przesuwającej   się
wzdłuż   niej   głowicy   odczytującej   stał   się   "prototypem
komputera" i pod- waliną teorii algorytmów kreujących, czyli
algorytmów określających istotne cechy pewnego istniejącego
obiektu. 

Dla ludzi, którzy podjęli te idee (obecnie są nimi informatycy,
czyli "komputerowcy", a także tzw. robotycy) ekscytującą była
konkluzja,   że   obiekt,   który   zaistniał   poprzez   sformułowanie
przepisu jest  niezniszczalny; póki istnieje  chociaż  jedna  jego
kopia. 

Nieco później, na wskutek odkrycia kodu genetycznego przez
Jamsa Watsona i Francisa Cricka okazało się, że człowiek jest
właśnie akurat takim obiektem. 

background image

Konceptów   tych   nie   połączono   jeszcze   w   zborny,
uporządkowany ciąg myśli. Nie uświadomiono sobie  jeszcze:
pełnych   konsekwencji   "umiejsco-   wienia"   wewnątrz
ekspandującej   czasoprzestrzeni   (powstałej   według   pewnego
przepisu) świadomego  człowieka,  który jest  także  utworzony
według   pewnego   przepisu,   tkwiącego   nawiasem   mówiąc   w
jądrze każdej komórki jego ciała. 

Jak   się   okazuje,   myślowe   uporządkowanie   owych   teorii
przyrodniczych prowadzi do wniosków ważnych dla każdego z
nas, gdyż dotyczą one n a s z y c h    z a p a t r y w a ń    n a    l
o s y     c z ł o w i e k a   po jego biologicznej ś m i e r c i.

Logiczne,   racjonalne   wnioski,   dotyczące   sensu   życia   ludzi,
pojawiają   się   wtedy   gdy   zastosujemy   metodę   nauk
interdyscyplinarnych zwaną "zasada echowości". Zastosował ją
bodajże   po   raz   pierwszy   Norbert   Wiener,   tworząc   tzw.
cybernetykę   poprzez   napisanie   dzieła   "O   sterowaniu   w
zwierzęciu i maszynie". Znany polski fizyk (fizyk i poeta) prof.
Grzegorz   Białkowski   pisał   o   "zasadzie   echowości"
następująco:   "To   co   pozornie   od   siebie   dalekie,   zupełnie
niepodobne,   okazuje   się   po   bliższym   zbadaniu   w   sposób
zaskakujący   niemal   jednakowe   w   swej   głębszej   osnowie   ...
dostrzegamy   ...   jakąś   echowość,   jakby   głos   wypowiadający
prawo  odbijał  się   na   wielu   ścianach   wszędzie   pozostawiając
swój ślad, swój zapis, trochę inny, ale jednak ten sam." (vide
artykuł   pt.:   "Piękno   w   nauce   i   sztuce",   Wiedza   i   Życie,
10/1989). 

Zasadę   echowości   znały   już   zresztą   tajemnicze,   legendarne
postacie,   wyzierające   z   mroków   początków   naszej   ziemskiej
cywilizacji.   Jeden   z   najwcześniejszych   tekstów   ludzkości,

background image

znany od czasów Fenicjan i pre-dynastycznego Egiptu, zwany
"Tablicą Szmaragdową", przypisywany niejakiemu Hermesowi
Trismegistosowi,   która   opisuje   13-to   punktowy   przepis   na
świat (sic!) w punkcie nr 2 stwierdza: 

2. "To co jest niżej, jest jak to co jest wyżej, a to co jest wyżej
jest   jak   to   co   jest   niżej   (dla   przeniknięcia   cudów   jednej
rzeczy)" 

Warto może nawet przytoczyć tu jeszcze za pismem "Gnosis"
(1/1990)   nowe,   odczytane   niedawno   z   j.   fenickiego   inne
sformułowanie punktu nr 2, które brzmi następująco: 

2.   "Najwyższe   przychodzi   z   najniższego,   a   najniższe   z
najwyższego (dzieło cudu z jednego)" 

To ostatnie zdanie posłuży tutaj do przedstawienia t e z y, którą
sformułowałem   precyzyjnie  już   5   lat  temu   (vide   artykuły   w
"Nie   z   tej   Ziemi",   3/1990   i   8/1993   oraz   moja   książka   pt.:
"Jesteś   nieśmiertelny   -   teza   i   zapis   dyskusji   o   wnioskach
fizyków,   biologów   i   lekarzy   wynikających   z   Zasady
Antropicznej",   Zakład   Poligraficzny,   Bytom,   ul.   Wolności
(Piłsudskiego)   37,   1990),   ale   która,   jak   spostrzegły   to
niedawno   redakcje   wspomnianych   pism   neo-gnostycznych,
wymaga próby przedstawienia jej ponownie w sposób prosty i
bardziej lapidarny, tak aby można o niej opowiedzieć dobrym
znajomym. 

Koncept ów sprobuję więc wyrazić tym razem w 21 punktach: 

background image

1. Każdy organizm biologiczny rodzi się, rozwija się i umiera
(ginie,   rozpada   się),   ale   śmierć   organizmów   żywych   jest
pozorna  (patrz niżej),  gdyż  zwykle  następuje  odrodzenie  się.
Owa   pozorna   śmierć   jest   konieczna,   aby   mógł   zachodzić
rozwój kolejnych form ogranizmu. 

2.   Obserowany   przez   nas,   rozwijający   się   Wszechświat
(fragment  Wszechświata?) też kiedyś miał swój początek, po
czym rozpoczął rozwój, który jest kontynuowany, co przejawia
się szybkim rozwojem technologii i przyrostem wiedzy. 

3. Obserwowany przyrost wiedzy i rozwój całości kultury jest
wysiłkiem   w   kierunku   zrozumienia   istoty   procesów
fizycznych,   kosmologicznych,   istoty   życia,   funkcjonowania
umysłu i społeczeństw. Wydaje się, że przed osiągnięciem "k r
e s u    r o z w o j u" zostaną zrozumiane z a s a d y   o d r o d z
e n i a. 

4. Poznanie "przepisu" na nową wersję Wszechświata nie jest
wystarczające, gdyż według przepisu (projektu) coś (ktoś) musi
ową idee zrealizować. Innymi słowy musi istnieć "procesor",
który przepis ów wykona. 

5.   W   naturze   ożywionej   program   (przepis)   genetyczny,
określający organizm potomka, zapisany na  łańcuchach DNA
chromosomów   komórki   jajowej   jest   realizowany   przez
organizm matki, a więc organizm "n-1" tego pokolenia. 

6.   Przez   analogię   można   przypuszczać,   że   nowa   wersja
Wszechświata   zostanie   zrealizowana   także   przez   obiekt   n-1

background image

tego pokolenia, to znaczy przez obecny Wszechświat. 

7. Kolejne  fazy rozwoju  Wszechświata: fizyczną, chemiczną,
biologiczną (pojawienie się życia) i obecnie obserwowaną fazę
szybkiego   przyrostu   wiedzy   i   zrozumienia   (faza   kulturowa)
należy   odróżnić   od   jeszcze   jednej   fazy,   która   jest
przygotowywaniem odrodzenia się. W organizmach żywych, w
procesie odrodzenia się wykorzystywane są komórki, tkanki, w
y t w a r z a n e    z n a c z n i e    w c z e ś n i e j. Rozwijająca
się dziewczynka staje się kobietą, poznaje "ludzki" sposób na
urodzenie  potomka, ale muszą  być  ku temu  użyte  utworzone
dawno temu (w trakcie embriogenezy) tkanki jajnika, macicy i
komórki jajowe. W fazie odrodzenia potrzebny jest akt woli, do
czego   jest   potrzebna   świadomość,   która   powstaje   na   bazie
systemu   nerwowego,   mózgu.   8.   Przez   analogię   zapewne
podobnie  będzie   działał  obecny Wszechświat.   Ludzie  żyjący
aktualnie   wydają   się   być   wczesną   wersją   powstającego,
rozwijającego   się   "mózgu   Wszechświata".   Mózg   ów   ustala
zasadę odrodzenia. Mózg musi mieć pamięć. 

9.   Wszechświat   można   więc   pojmować   jako   WIELKI
ORGANIZM - twór, który prócz rusztowania (czasoprzestrzeń,
gwiazdy, planety) ma UMYSŁ. 

10. Jeśli uznać analogię pomiędzy człowiekiem a Nadrzędnym
Tworem   Myślącym,   to   w   tym   świetle   LUDZIE,   KTÓRZY
ŻYLI I ZMARLI STANOWIĄ INFORMACJE WPISANE DO
PAMIĘCI TEGO NADRZĘDNEGO UMYSŁU. 

11. Ż y c i e l u d z k i e wraz z wchodzeniem osób w rozmaite
interakcje, niektóre intensywne na wskutek istnienia f e n o m e

background image

n   u   m   i   ł   o   ś   c   i   jest   wytwarzaniem   ŚLADÓW
PAMIĘCIOWYCH,   engramów   pamięciowych   Nadrzędnego
Umysłu, które ładowane są do pamięci przez (zarejestrowanie)
"zamrożenia" ich we wnętrzu kuli czasoprzestrzeni. 

12. Aby mówić  o odradzaniu się trzeba wprowadzić  koncept
WIELU CYKLI i założyć, że OBECNA, OBSEROWOWANA
FAZA  SZYBKIE-   GO   ROZWOJU  TO   ODRADZANIE   SIĘ
jakiegoś   poprzedniego   wzorca.   Konsekwencją   przyjęcia
konceptu   wielu   cykli   (odradzania   się   Wszechświata)   jest
stwierdzenie,   że   TERAZ   TO   MY  NIEJAKO,   W   PEWNYM
SENSIEM ZMARTWYCHWSTAJEMY. 

13. Wszechświat, odradzając się, powstaje na nowo w sposób
stopniowy,   ewolucyjny,   nie   natychmiastowy,   NIE
MAGICZNY.   Wykorzystuje   zapewne   pamięć   o   swoim
poprzednim   rozwoju.   ROZWÓJ  TEN   JEST  PODOBNY  DO
EMBRIOGENEZY. 

14. Zaczątek, "poród" i rozwój nowego Wszechświata będzie
zapewne   podobny   do   procesu   "powstawania   nowego
człowieka".   Należy   więc   zauważyć,   że   ów   sam   początek   to
pobranie   pewnej   "cząstki   materialnej"   (komórka   jajowa,
zygota)   z   organizmu   matki.   Później   organizm   matki   (ów
procesor)   dostarcza   energii   (odżywianie   poprzez   łożysko).
Konieczne   jest   także   znaczne   "przkształcenie   organizmu
kobiety"  (zmiany hormonalne, przygotowanie do porodu). Po
urodzeniu   dziecka   kobieta,   prócz   wysiłku,   emocji,
instyktownej  wiedzy UŻYWA TAKŻE  SWOJEGO   DUCHA.
Już w okresie niemowlęctwa przekazuje dziecku zapamiętane
wzorce,   rozmaite   informacje.   Jednocześnie   mimo   użycia
"CAŁEJ   SWOJEJ   MOCY"   kobieta   nie   wie   "JAK

background image

SKONTRUOWANE   JEST   DZIECKO",   działa   niejako
INSTYNKTOWNIE. 

15.   Nowy   Wszechświat   zapewne   podobnie   NIE   BĘDZIE
OBMYŚLONY   CAŁKIEM   NA   NOWO,   lecz   my   i   nasi
potomkowie ustalą jedynie SPOSÓB NA WYKORZYSTANIE
wcześniejszych

 

i

 

późniejszych

 

składowych

czasoprzestrzennego   tworu,  tak  aby  mógł  narodzić   się   nowy
Wszechświat. 

16. Aby mógł narodzić się  nowy Wszechświat, trzeba będzie
zapewne wykorzystać jego "części", KTÓRE POWSTAWAŁY
WCZEŚNIEJ,   to   znaczy:   spisany,   operacyjny,   sprężony
PRZEPIS   STARTOWY,   będący   odpowiednikiem   komórki
jajowej   oraz   później   także   PAMIĘĆ,   TZN.   TKWIĄCE   W
PRZESZŁOŚCI WZORCE. 

17.   DECYZJA   o   utworzeniu   nowego   Wszechświata   będzie
podjęta   PRZEZ   NASZYCH  POTOMKÓW,   którzy  mogą   już
nie   być   "LUDŹMI   Z   KRWI   I   KOŚCI",   istotami   pełnymi
wigoru,   emocji   i   instynktownych   działań   jak   my,   tak   więc
nowy Wszechświat być może zostanie zrealizowany w oparciu
o   "PRZEPIS   STARTOWY",   ładowany   do   pamięci   SIECI
KOMPU-   TEROWEJ   teraz   przez   nas,   współczesnych   nam
ludzi (vide wizja artystyczna w postaci filmu fabularnego pt.:
"Millenium",   Michaela   Anderso-   na,   producent:   The   first
Millenium Partnership). 

18.   Współcześni   fizycy   podsuwają   myśl   dotyczącą   tego   co
może być  odpowiednikiem "NARZĄDÓW RODNYCH DLA
PORODU NOWEGO WSZECHŚWIATA". Stephen Hawking

background image

w   książce   pt.:   "Czarne   dziury   i   wszechświaty   niemowlęce"
postuluje,  że  może  być  to każde miejsce  w którym zachodzi
zagęszczenie   materii,   zbliżone   do   warunków   początkowych
Wielkiego Wybuchu. 

19.   Można   więc   już   wskazać   w   strukturze   kosmologicznej
obecnego   Wszechświata   miejsca,   które   odpowiadają
"MÓZGOWI   I   PAMIĘCI   ORAZ   NARZĄDOM   RODNYM
LOKALNEGO   BÓSTWA",  które   jest  w  stanie   się  odrodzić.
Mózg  to  obwodowy  region każdej galaktyki,   gdzie  powstają
warunki   do   rozwoju   planet   zamieszkałych   przez   rozumne
cywilizacje   (CZOŁO   EKSPANSJI   TEGO   "MIEJSCA"
CZASOPRZE- STRZENI I PRZESZŁOŚĆ). W tych  samych
regionach   żyły   wcześniej   inne   inteligentne   istoty,   które   na
wskutek   biologicznej   śmierci   "PRZESZŁY   NIEJAKO   DO
PAMIĘCI".   "NARZĄD   RODNY"   to   najbliższa   masywna
CZARNA   DZIURA,   która   zazwyczaj   znajduje   się   w
CENTRUM GALAKTYKI SPIRALNEJ. 

20.   Późniejsza,   stosunkowo   wolno   zachodząca   faza   rozwoju
nowego   Wszechświata   polegać   będzie,   podobnie   jak   i   faza
obserwowana obecnie, na "ODTWARZANIU WZORCÓW NA
FORMY ŻYWE". Zostaną użyte zapewne nie tylko "przepisy
na ludzi", ale wcześniej "przepisy na gady, dinozaury", których
już   teraz   nie   ma,   ale   wcześniej   były,   czyli   które   "tkwią   w
przeszłości". 

21.   DUCHY   OBECNEGO   WSZECHŚWIATA   WNIKNĄ
WIĘC W ISTO- TY NOWEGO WCZECHŚWIATA, TAK JAK
TERAZ (!) DUCHY Z POPRZEDNIEGO CYKLU WNIKAJĄ
W NAS (!!). 

background image

 

Przedstawiony wywód ma znaczenie dla kondycji psychicznej
współczesnych   ludzi,   GDYŻ   WSKAZUJE   NA
NAMACALNY,   REALNY   SENS   I   CEL   LUDZKIEJ
EGZYSTENCJI.   Wydaje   się   bowiem,   że   życie   każdego
człowieka   jest   niezwykle   ważne   i  użyteczne   dla   innych,   dla
przyszłości,   gdyż   prowadzi   do   wytworzenia   ŚLADU
PAMIĘCIOWEGO

 

(SKRAWKA

 

FORMY

CZASOPRZESTRZENI, który d e f i n i u j ę tu jako "DUCHA
ZMARŁEGO   CZŁOWIEKA"),   który  jest   niezbędny   "JAKO
WZÓR",   potrzebny   w   procesie   odtwarzania   nowego
Wszechświata,   a   nawet   więcej,   bo   dla   kontynuacji
ŁAŃCUCHA TRWANIA WSZECHRZECZY". Na dodatek to
my   właśnie   teraz,   działając   emocjonalnie   i   niecierpliwie,
formułujemy startowy, operacyjny sposób na odrodzenie. Nasi
potomkowie,   "intelektualiści",   co   prawda,   podejmą   dopiero
decyzję,   ale   muszą   odwołać   się   do   naszej   "młodzieńczej"
warstwy tworu czasoprzestrzennego. 

Co więcej, każdy z nas może uznać się (jeśli chce!!!) za istotę
nieśmiertelną, gdyż: "SKORO ŻYJE, to znaczy "B Y Ł W Y W
O   Ł  A  -   N  Y"   i   wytworzony   w   obecnej   czasoprzestrzeni   i
"ŚLAD   PO   SWOIM   ŻYCIU",   czyli   swojego   ducha
"ZOSTAWI", a duch ten stanie  się  po  ŚMIERCI  (DOPIERO
PO   ŚMIERCI!!)   WZORCEM,   który   przyczyni   się   do
odtworzenia "ANALOGICZNEJ" (jakkolwiek NIE CAŁKIEM
TAKIEJ SAMEJ) ISTOTY W NOWYM WSZECHŚWIECIE,
czyli   jako   iż   DUCH   NASZ   miał   prapoczątki  w   poprzednim
Wszechświecie!)   to   zapewne   WNIKNIE   W   ISTOTE
NOWEGO WSZECHŚWIATA. 

background image

 

 

 

P O S Ł O W I E 

A.  Znaczenie  uświadomiania  sobie  swoich  cech osobistych  i
swojego usytuowania w skali geograficznej i komicznej 

Ważne   jest   nie   tylko   uświadomienie   sobie   swojego
usytuowania   w   skali   geograficznej   ale   i   także   w   skali
kosmicznej (T).

Sądzę,   że   pokazy   astronomiczne,   organizowane   przez
PLANETARIA naszej planety są czymś bardzo ważnym dla k
o n d y c j i    d u c h o w e j    l u d z i. Piszę o tym szerzej w
felietonie poświęconym znakowi Raka. Każda osoba, która ma
realnie   wysokie   mniemanie   o   "swojej   mocy",   o   swoim
znaczeniu   dla   reszty   świata   (dla   przykładu,   zapewne   każdy
prezydent   Stanów   Zjednoczonych,   lub   choćby   prezydent
którejś   z   europejskich   republik,   takich   jak   np.   Czechy   czy
Francja,  niektórzy  intelektualiści,  pisarze,  artyści,  właściciele
przedsiębiorstw, właściciele pakietów kontrolnych akcji itp.) u
ś w i a d a m i a    s o b i e     i  m a      atrybuty (A) swojej
mocy   (żartobliwie   i   symbolicznie:   pałac,   flagę,   herb,   hymn,
swoją   filozofię   życiową,   ideologię   wstępną   i   wizje

background image

przyszłości.)

Twierdzę,   że   te   same   atrybuty   ma   każdy   człowiek!   Co
najwyżej nie uświadamia on sobie tego!! Zazwyczaj ludzie nie
biorą takiej tezy poważnie, gdyż nie wytwarzają wokół siebie
"t e a t r u     d z i a ł a ń      w ł a s n y c h" (symbolicznie i
żartobliwie: nie mają sekretarki, nie powołują rady ministrów,
nie wygłaszają przemówień, nie podpisują dekretów).

Sądzę, że "teatr działań" każdego człowieka może być równy
lub nawet  większy niż  - mówiąc znowu metaforcznie - "teatr
działań prezydenta którejś z republik europejskich" - jeśli tylko
zwrócić uwagę, że większość ludzi "trzyma się "p r z e s t a r z
a ł e g o, s t a r e g o    m o d e l u    s p o ł e c z e ń s t w a i
postrzega   niekorzystnie   swoje   umiejscowienie,   ulokowanie,
zakotwiczenie, znaczenie  w   p l a  n i e         ś w  i a t a.  No
właśnie, trzeba powiedzieć w p l a n i e        k o s m o s u! w
planie W s z e c h ś w i a t a!! w planie W s z e ch r z e c z y !!!

Ktoś lub coś - jak się wydaje, zapędziło wielu ludzi w kąt, tzn.
do swojej chałupy tylko, do swojej wioski tylko, do swojego
M4   w   bloku   mieszkalnym   tylko,   do   swojej   nacji   tylko,   do
swojej państwowości tylko, do tej planety tylko.

Nie  wiem  skąd  się   wzięło  to "zapędzenie  w  kąt",  być   może
bierze się ono z tzw. efektu "zaciemnionego nieba" przez dymy
oraz poświatę latarń ulicznych.

Wzięło się to - być może - także z dzieł niektórych filozofów,
którzy   zawsze   czerpali   satysfakcję   z   narzucenia   umysłom

background image

ludzkim kontroli.

Każdemu   człowiekowi   można   "oddać"   (uświadomić   jego
"ważny, wielki teatr działań", jeśli zdołamy namówić go do r e
i n t e r p r e t a c j i     s w o j e g o    u l o k o w a n i a    w     ś
w i e c i e.

Owe reinterpretacja, aby zmieniła stan ducha, aby "przydzieliła
mocy" (energii psychicznej) powinna dotyczyć także w y o b r
a ż e ń    o     s o b i e.

Taka   reinterpretacja   polega   na   pracy   myślowej,   na
wyobrażeniach   samego   siebie,   w   różnych   miejscach   świata,
kosmosu, a więc na użyciu, różnych scenariuszy wizualizacji,
także   takich,   które   proponują   filmy   science-fiction   i   pisma
neognostyczne w Polsce takie jak "Nieznany świat", "Nie z tej
Ziemi",   "Szaman",   ewentualnie   także   na   rozważeniu
proponowanych   niżej   teoriach   pomocniczych,   które   właśnie
dotyczą rajonalnych R E G U Ł OWEJ   REINTERPRETACJI,
SWOJEGO ulokowania w świecie.

B. Reguły przydzielania mocy i energii życiowej

(1). Pierwsza  z reguł sprowadza się  do zalecenia,  aby umieć
odróżnić   rodzaj   marzeń,   fantazmatów,   scenariuszy   powieści
przygodowych,   scensacyjnych   melodramatów   itp.   które   (a)
wyświetlają   niejako   "film   dla   nas",   "film,   który   jest   nam
wyświetlany" od takich (b) marzeń, fantazmatów, scenariuszy,
sztuk teatralnych, powieści, filmów, które wciągają nas samych
w akcję.

background image

Odpowiadają tym dwom typom w i z u a l i z a c j i, dwa typy
zadań wysterowująch (stymulujących, indukujących) marzenia
i fantazmaty.

[a]   GDYBYM   BYŁ   a.   Napoleonem,   b.   kapitanem   statku
pirackiego, c. przybyszem z innej Galaktyki

[b] JAKO ZE JESTEM a. .........., b. ...........,

c. przybyszem z innej Galaktyki. 

 

Otóż ważne jest, aby wiedzieć, że zdanie typu [a] odpowiadają
scenariuszom wizualizacji i fantazmatów, które niewiele mogą
zmienić w stanie ducha osób, które nie czują się dobrze.

Skutecznie działają jedynie  zdania typu [b], o ile  "następnik"
jest zdaniem, które n i e    j e s t   e w i d e n t n i e      f a ł s z y
w   e,   dla   którego   jest   wiele   argumentów   uzasadniających,
wynikających   z   wnioskowania   indukcyjnego   (fragmentami
dedukcyjnego).

Jednocześnie   trzeba   ostrzec   wszystkie   osoby,   które   są
zainteresowane   scenariuszami  "przydzielania  mocy",  że  o  ile
zdania   typu   [b]   są   bardzo   skuteczne   w   "poprawieniu   stanu
ducha" to jednocześnie są one bardzo niebezpieczne w sytuacji

background image

jeśli   "ktoś   zgłosi   coś"   co   jest   niejako   "namacalnie
nieprawdziwe".

W zdaniu typu [b] "dobrej jakości" następnik, nie tylko że: (i)
nie   może   być   ewidentnie   fałszywy,   ale   (ii)   powinny   istnieć
rzeczowe   argumenty,   które   go   uzasadniają,   a   także   (iii)
powinno być  to stwierdzenie, które jest zgodne z "interesami
duchów przyszłości" (patrz dalej).

(2)   Druga   reguła   dotycząca   sposobów   na   "reinterpretacje
swojego znaczenia stwierdza: 

Proszę   się   przypatrzeć   obecnej   organizacji   większości
społeczeństwa   na   planecie   i   proszę   rozpatrzeć   model
społeczeństwa "na wzór mózgu", a więc społeczeństwa, które
składa   się   z   (a)   równoważnych   neuronów,   (b)   neuronów
działających   jednocześnie,   (c)   społeczeństwa   mózgu,   które
posiada swoją podświadomość (nieświadomość w sensie C.G.
Junga), (d), społeczeństwa - mózgu, które posiada swój "kanał
świata"   czyli   "nadświadomość"   (sny,   synchroniczność
akauzalną, iluminacje, "dodawanie pewnych idei sterujących".

Przeważający,   współczesny   model   społeczeństw   zakłada:   (i)
sterowanie   przez   odgórne   dyrektywy,   rozporządzenia,
przekazywane   kanałem   werbalnym   (na   piśmie,   przez
przemówienie   radiowe,   telewizyjne,  debatę   parlamen-   tarną),
(ii)   sekwencyjne,   wolne   przetwarzanie   danych   (ujmując   to
metaforycznie:   "mówi   prezydent   -   wszyscy   słuchają,   potem
zabiera   ktoś   głos   w   dyskusji   -   wszyscy   słuchają   i   wkrótce
bardzo s i ę    n u d z ą), (iii) zakłada nierównoważność ludzi,
mówiąc   metaforycznie:   "jest   król   i   poddani",   "prezydent,

background image

premier, rząd i zwykli obywatele''".

Sądzę,   że   model   społeczeństwa   na   wzór   wieloneuronalnego
mózg   bardziej   odpowiada   "duchowi   czasów".   Polega   on   na
tym, iż (a) każdy człowiek jest a b s o l u t n i e równoważny,
(b) myślenie zachodzi, (powinno odbywać się) jednocześnie ,
synchronicznie,   równoczasowo.   Być   moźe   do   tej   pory   nie
wypracowano   sposobów   na   "odbiór   ważnych   rezultatów
takiego  myślenia  grupowego", pracy "zbiorowych umysłów".
(c)   "społeczeństwo   -   mózg"   ma   podświadome,   niewerbalne
mechanizmy   współdziałania,   zachodzące   dzięki   istnieniu
fenomenu zmysłowości, seksu, sympatii, wspólnych upodobań,
wzorców  piękna,  istnienia   "idei  wrodzonych";  dzięki  którym
zachodzi mechanizm powstawania par, "ognisk krystalizacji" i
koalesancji tych ognisk.

Sądzę, że w/w mechanizm typu (c) jest tak "silny" !!!, że próby
zarządzania  "odgórnego, przez  dyrektywy",  na  dłuższą  metę,
zawodzą   jeśli   są   one   sprzeczne   z   interesem   "duchów
przyszłości".   Dowodem   tego   są   nagłe,   dość   szybkie   i
niespodziewane   kolapsy   dużych   organizmów   państwowych   i
całych imperiów, zarządzanych właśnie "bardzo" dyrektywnie.

Model   "społeczeństwa   -   mózgu"   przewiduje   także   istnienie
"kanału świata", a więc sposobów oddziaływania na jednostki
przez   pewien   rodzaj   sterowania,   który   nie   ma   charakteru
"nakazowego",   a   który   polega   na   "wspoma-   ganiu   myślenia
tych   którzy   ustanowili   cele,   zgodne   z   celami   duchów   przy-
szłości". Wspomaganie  to zachodzi poprzez mechanizmy:  (a)
synchronicz-   ności   akauzalnej,   (b)   iluminacji,   (c)   stawiania
(zostawiania "po sobie") idei, które "sterują same".

background image

Tak więc, podsumowując dotychczasowe wywody: przepis na
SCENARIUSZ PRZYDZIELANIA MOCY (F M)  sprowadza
się do symbo- licznego zapisu 

 

(F M) = T + A + teatr działań + odzyskanie + ustanowienie roli

własnych podmiotowości (funkcji przydatnej

kosmicznej dla duchów przyszłości)

(3)   Trzecia   reguła,   dotycząca   sposobów   na   reinterpretację
swojego   znaczenia"   to   zalecenie:   "przemyśl   jeszcze   raz
sprawę", ale tym razem nie "teoretycznie", lecz "intuicyjnie".
Proponuję więc zapoznaj się z wierszem Charlesa Baudlaire'a
pt.:   "WZLOT"   zamieszczonym   w   jego   zbiorze   pt.:   "Kwiaty
zła" albo poszukaj filmów, powieści, których przesłaniem jest
"Jesteś   dzieckiem   Wszwchświata,   potomkiem   władców
Galaktyki". 

(4) Reguły 1-3 można by podsumować jednym zdaniem, tak
aby   uchwycić   jakoś   "mnemotechnicznie"   owe   nowe,
proponowane tutaj nastawienie. Ujmę je w postaci "lekarskiej
recepty", która zaleca aby: 

"poszukiwać i ujmować odmienność i oryginalność nie tylko w

background image

sobie, ale i w osobach, z którymi się zapoznajemy i dokonywać
wysiłku,   aby   dostrzegane   wartości   traktować   jako   wartości
pozytywne oraz próbować składać z nich większe całości, takie
które wydadzą się być pomocne duchom przyszłości".

(5) Zalecaną wyżej receptę, każdy z nas może urzeczywistnić
w   praktyce,   jeśli   tylko   zadać   sobie   trud   zaznajomienia   się
przynajmniej   z   zarysem   teorii   dotyczących:   (a)   typów
podświadomości,   (b)   nadświadomości,   (c)   znaczenia
akceptowania   lub   odrzucania   ZMYSŁOWOŚCI.   W   wielkim
skrócie próbuję to poownie uchwycić poniżej.

C. O możnościach współpracy "różnych" ludzi

(I)   Zdolności   ludzi  do   nawiązywania   współpracy  oznacza   w
praktyce zdolności ludzi do pozostawania w relacji intymnej,
zdolności   do   zakochania   się,   zdolności   do   utworzenia   pary
partnerskiej,   zdolności   do   zmysłowości,   zdolności   do
współpracy z ludźmi, których się polubiło.

Konkluzje profesjonalistów w zakresie "treningów twórczości"
są  przekonywujące.  Zasady treningów efektywnego  myślenia
oraz   najnowszych   teorii   dotyczących   typologii   cech
podświadomych   (typologii   "ciemnych   cech   charakteru",
"typologii CIENIA") prowadzą do wniosków, że: 

(1)   Trudno   (z   wyjątkiem   osób   "genialnych")   jest   myśleć   w
pojedynkę.   Kaźdą   najważniejszą   decyzję   warto
"przekonsultować";

background image

(2)   Bardzo   rzadko   jednak   "konsultacja"   w   trakcie   zebrania,
narady, posiedzenia rady nadzorczej jest wartościowa. Na ogół
grupa taka podejmuje decyzje o wartości intelektualnej niższej
niż poziom intelektualny "najgłupszego" uczestnika narady.

(3)   Myślenie   grupowe   może   być   odkrywcze,   oryginalne,
skuteczne, jeśli uda się utworzyć grupę osób myślących, które:
(a)   są   niezależne,   autonomiczne,   tzn.   nie   boją   się   siebie
nawzajem, (b)  które akceptują  się,  lubią  się, czują  sie  w ich
towarzystwie   swobodnie,   na   luzie,   wręcz   lubią   ich
towarzystwo,   (c)   potrafią   wytworzyć   atomosferę   luddyczną
(atmosferę   zabawy),   (d)   grupę   osób,   która   zawiera   w   sobie
niezbędne   składowe   MÓZGU,   tzn.   która   zawiera   osoby
reprezentujące role: ANIMATORA, ADWOKA- TA DIABŁA,
MEDIATORA   oraz   role   OBSERWATORA,   EPIKUREJ-
CZYKA,   PERFEKCJONISTY,   DAWCY   i   typu:
TRAGICZNO- ROMANTYCZNEGO.

Problem identyfikacji swoich własnych cech p o d ś w i a d o m
y   c   h,   cech   naszych   potencjalnych   partnerów   i
współpracowników   jest   rozważany   już   od   tysiącleci.   Znaki
zodiaku symbolizują takie typy charakteru. 

W   jednej   z   wcześniejszych   swoich   prac:   "Alchemia   Twoich
Marzeń", w rozdziale: "Czy znaki zodiaku mają coś wspólnego
z   Enneagramem   -   próbowałem   powiązać   typologię
charakterów wg znaków zodiaku z typo- logią charakterów wg
nowego   systemu   "inklinacji   podświadomych",   zwanej
Enneagramem, sformułowanego przez Helen Palmer.

Podane wyźej źródła wyznaczają olbrzymi obszar rozważań i

background image

gotowych już rozwiązań dotyczących, tak poszukiwanych tutaj
reguł   "współpracy   z   partnerem"   i   "współpracy   z   innymi
ludźmi".

(II)   WARTOŚĆ   CZŁOWIEKA   JAKO   ODBIORNIKA
("ANTENY   ODBIORCZEJ",   MEDIUM,   "RÓŹDŹKI
RADIESTEZYJNEJ",

 

ODBIORNIKA  

PRZESYŁÓW

NADAWCZYCH W "KANALE ŚWIATA")

(1)   Uznanie   tego,   iż   każdy   z   nas   jest   różny,   odmienny,   ma
różne   podświadome   inklinacje,   predyspozycje,   wynikające
choćby   z   różnych   sposobów   wychowania   i   kształcenia,   z
różnych   utworzonych   konstruktów   osobistych   prowadzi   do
wniosku,   że   zapewne   ludzie   mają   także   różne   możliwości
odbierania   sygnałów   "wiążących   ludzi",   tworzących   większe
struktury  naszego   świata.   Oczywiście   poprzednie   zdanie   jest
rozsądne jedynie w świetle wcześniejszych wywodów, których
konkluzją jest to, iż świat nie jest zbiorowiskiem materialnych
brył   i   "mechaniczych   lalek",   napędzanych   "materialnymi
zębatkami".   Tak   więc   jeśli   pamiętać,   że   są   ludzie   o   tak
wyjątkowych   uzdolnieniach   muzycznych,   jak  W.A.   Mozart   i
matematycznych,  jak   Hiernino  Cardano,   Izaak  Newton,   Jean
Fourier,  Carl Gauss, to zepwne  są  również  ludzie  uzdolnieni
szczególnie   w   zakresie   możliwości   rozeznania   intuicyjnego,
zdolności telepatycznych, możliwości odbiorczych. 

Uzdolnienia

 

odbiorcze,

 

według

 

wszelkiego

prawdopodobieństwa,   polegają   na   "umiejętności"   odbierania
przekazów   nadawczych   w   paśmie   "bardzo   wolnych
częstotliwości".   Należy   zauważyć,   że   najwolniejsze   rytmy
biologiczne to rytm fal alfa, delta, theta EEG (16 Hzm 6-5 Hz,
3-2 HZ) oraz rytm serca bijącego z częstotliwością około 1Hz.

background image

Racjonalna   wiedza,   dotycząca   możliwości   odbierania
przekazów nadawanych w paśmie częstotliwości mierzonych w
ułamkach Hz jest niewielka lub "zerowa" (nawiasem mówiąc,
zwracam   uwagę   niniejszym   na   ciekawe   "pole   badań
naukowych").

Warto   zwrócić   uwagę   na   racjonalne   uzasadnienie
prawdopodobnego  istnienia  źródła "przesłań", nadawanych w
paśmie częstotliwości rzędu ułamka Hz.

Należy bowiem zwrócić uwagę na fakt, iż ludzie żyją bardzo
krótko,   jeśli   porównać   czas   trwania   ich   życia   ze   skalą
kosmologiczną. Czas ich życia jest odmierzany w sekundach,
minutach,   godzinach   i   latach.   świat   natomiast   istnieje   w
czasowym wymiarze "lat świetlnych". Nic więc dziwnego, że
na poziomie INTELIGENCJI    NADRZĘDNEJ potrzebny jest
inny, wolniejszy rytm nadawania "wiadomości".

Ma   to   związek   z   akceptowaniem   lub   nieakceptowaniem
zmysłowości.

Ktoś kto nienawidzi, ktoś kto chce ugodzić, zadać ból, zabić od
strony fizjologi cechuje się pobudzeniem wegetatywnego UN,
hyperadrenalinemią   oraz   spadkiem   inklinacji   do   przyjaznego
zbliżenia się, zmysłowości, seksu.

Ktoś   kto   kocha   cechuje   się   natomiast:   chęcią   zbliżenia   się,
chęcią   wywołania   (indukowania)   w   "drugiej"   osobie
akceptacji, satysfakcji, zadowolenia, przyjemności.

background image

Należy jednak zwrócić uwagę, że na to, aby uderzyć lub zabić
potrzeba tylko sekund. Natomiast na to aby sprawić, aby ktoś
odczuwał  satysfakcję,   zadowolenie,   przyjemność   ->   wymaga
czasu.   Przesyły   pochodzące   od   PRZYJAZNEJ
INTELIGENCJI NADRZĘDNEJ muszą więc być nadawane w
paśmie bardzo niskich częstotliwości: takich jak: 2-3 / min., 1-
2 razy dziennie, 1-2 razy na tydzień, 1-2 razy na miesiąc, 1-2
razy na rok !!!

Wynika z tego, że aby odebrać przekaz pochodzący ze źródła,
które zapewne jest: "nadrzędne", "przyjazne", to wymaga to ...
uważnego, spokojnego przypatrywania się, koncentracji uwagi,
"nastawienia na rytmy w paśmie rzędu ułamka Hz".

(2) Człowiek jako "antena nadawcza". 

W   niniejszym   tekście   starałem   się   podkreślić,   że   nie   jest
potrzebne   aby   oczekiwać   MOCY   od   czegoś   "bardzo
bajkowego",   czegoś   co   "nie   potrafimy   pojąć".   Wystarczy
założyć,   że   kieruje   nami   INTELIGENCJA  NADRZĘD-   NA,
która jest naszą {wsześniejszą/późniejszą} formą.

W tym świetle wydaje się, iż racjonalnie da się powiedzieć, że
"skoro coś odbieramy, to widać ktoś nadaje".

W   klasycznym   modelu   świata   -   pojmowanego   jako
zbiorowisko   brył   materialnych   i   ludzi   pojmowanych   jako
mechniczne   lalki   napędzane   przez   "materialne   zębatki"   albo
inaczej jako: "bio-roboty" (aparaty gadające, komputerowe bio-

background image

roboty), nie wiadomo "kto nadaje".

W świetle tego, co powiedziano wyżej, odpowiedź jest prosta:
"to my nadajemy, ale każdy swoje".

Ktoś   kto   nienawidzi   nadaje   przesłania   w   paśmie   bardzo
szybkich   częstotliwości.   Ktoś   przyjazny   zapewne   nadaje   w
paśmie wolnych częstotliwości.

W każdym razie wydaje się, że nie jest  obojętne, co każdy z
nas NADAJE, gdyż to ktoś z kolei odbiera.

Scenariusz   myślenia   i   działań,   który   usytuuje   Cię   bliżej
CENTRUM   przewiduje   więc   "akcję".   Namawiam,   abyś
odwiedził pobliskie Planetarium. Dlaczego? 

Otóż na początek ważne jest abyś nauczył się odnajdywać swój
gwiazdo- zbiór.

Przesłanie   niniejszego   posłowia   jest   kontynuacją   ustaleń   i
przemyśleń   autora   książki,   przedstawionych   w   jego
wcześniejszych   pracach.   Były   one   opublikowane   w
następujących ogólnodostępnych czasopismach:

1.  Algorythmization   of  natural   medical  diagnosis.  Ann.   Sec.
Acad. Sci., 1970, 15, 5. - 2. PSYCHONIKA. Teoria struktur i
procesów   informacyjnych   centralnego   systemu   nerwowego
człowieka. Wyd. PAN, Katowice 1974. -

background image

3.   Współudział   czynników   psychologicznych   w   rozwoju
chorób   organicz-   nych   narządów   wewnętrznych.   Pol.  Arch.
Med.  Wew.,  1978,  6,  653-658.  -  4.  Ślad   po  ciągu  wydarzeń
wywołujących   choroby   przewlekłe.   Psychoterapia   1982,   42,
37.   -   5.   Podstawy   psychometrii   klinicznej.   Pol.  Arch.   Med.
Wew., 1982, 68, 193. - 6. Psychoterapia pośrednia. Pol. Arch.
Med. Wew., 1982, 68, 281. - 7. Pomiary psychometryczne  u
zdrowych i chorych. Pol. Arch. Med. Wew., 1983, 70, 125. - 8.
Ewolucyjny   model   pojęcia   choroby   ze   szczególnym
uwzględnieniem   zaburzeń   psychosomatycznych.   Pol.   Tyg.
Lek., 1985, 39 (9), 801-805. - 9. Próba oszacowania przekonań
podstawowych   osób   chorujących   na   niektóre   schorzenia
narządów wewnętrznych. Pol. Tyg. Lek., 1986, 9, 1040. - 10.
Pamięć  neuronalna  i istota wyobrażeń. Pol.  Tyg. Lek., 1986,
41, 771. -

11.   Pojęcia   łączące   neurofizjologię   i   psychologię   lekarską.
Przeg.   Lek.,   1987,   9,   655.   -   12.   Niektóre   elementy   wzoru
zachowania   osób   otyłych.   Pol.  Arch.   Med.  Wew.,   1987,   78,
122.   -   13.  ABC   neurofizjologii   dla   konstruktorów   sztucznej
inteligencji. Przeg. Lek., 1987, 27, 15. - 14. Próba stworzenia
teoretycznych   i   doświadczalnych   podstaw   prostego,
lekarskiego testu neurolingwistycznego. Pol. Tyg. Lek., 1988,
43, 756. - 15. Czym jest ból i przyjemność. Problemy 1988, 3. -
16.   Podstawowe   mechanizmy   regulacji   fizjologicznych.
Rozdział   wstępny   do   podręcznika:   Fizjologia   człowieka.
PZWL   Warszawa   1989.   -   17.   Engram   pamięciowy   i   istota
wyobrażeń.   Problemy   1989,   6.   -   18.   Jak   mózg   człowieka
"ładuje" do pamięci "życiorys" => czyli o utracie orientacji w
czasie   i   przestrzeni.   Młody   Technik   1989,   2.   -   19.   Życie
sztuczne. Problemy 1990, 1-3. - 20. Jesteś nieśmiertelny - teza i
zapis   dyskusji   o   wnioskach   fizyków,   biologów   i   lekarzy

background image

wynikających   z   Zasady   Antropicznej.   Wydawca:   Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności 37), 1990, wyd. II. 1991. -

21.   Funkcja   Ewy  -   czyli   o  Twojej   tajemniczej   przyszłości  -
teksty pomocne dla wykrycia własnego sensu i celu życiowego
oraz   prób   przewidywania   przyszłości.   Wydawca:   Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul.  Wolności 37), wyd. II. 1992. - 22.
Alchemia  Twoich marzeń. Wydawca:  Zakład  Poli-  graficzny,
Bytom   (ul.   Wolności   37),   1992.   -   23.   Fantazje   które   leczą.
Wydawnictwo   Konferencji   PSYCHO-MED'93.   Książka
dostępna   w   głównych   bibliotekach.   -   24.   Teoria   konstruktu
osobistego.   Przeg.   Lek.,   1993,   50,   341.   -   25.   Jak   mimo
protestów i wewnętrznych oporów mówić to co się myśli, być
otwartym,   w   dobrej   komitywie   z   innymi   -   czyli   wstęp   do
fenomenologii braku porozumienia. Wiad. Lek., 1993, 46, 687.
- 26. Teoria konstrukt osobistego i siatek repertuarowych jako
narzędzie   przewidywania   inklinacji   do   szeroko   pojętej
narkomanii.   Ann.   Acad.   Med.   Siles.   1994,   28.   -   27.   Czy
integrowania   nauk   o   mózgu   jest   nam   potrzebne,   czyli   jak
zapobiegać wojnom z innowiercami. Przeg. Lek., 1994, 6, 255.

 

 

DODATEK

1. CZY DANE EPIDEMIOLOGICZNE PRZEMAWIAJĄ ZA
HIPOTEZĄ, ŻE WZORZEC ŚWIATŁA (ZNAK ZODIAKU),
ODBIERANY   PRZEZ   KOBIETĘ   W   CIĄŻY   WPŁYWA,

background image

POPRZEZ   OŚ   SZYSZYNKA-PODWZGÓRZE-GONADO-
TROPINY,   NA  ROZWÓJ   PŁODU   I   JE-   GO   PÓŹNIEJSZE
CECHY CHARAKTEROLOGICZNE?

Od   czterdziestu   już   lat   prowadzone   są   badania   dotyczące
wzorca zachowania predysponującego do choroby wieńcowej i
zawałów   mięśnia   sercowego   (1,2,3).   Opublikowano   na   ten
temat   w   piśmiennictwie   medycznym   setki   prac   i   dziesiątki
książek.   Wśród   nowszych   opracowań   zbiorczych   warto
wymienić   pracę   Logana   Wright'a,   prezesa   Amerykańskiego
Towarzystwa Psychologicznego (4), a w języku polskim pracę
Teresy Zaleskiej i Jana Tylki (5). 

Tezę, że jednym z czynników ryzyka choroby wieńcowej jest
pewienprzesadny   styl   życia   i   zachowania,   wysunął   Mayer
Friedman w latach 1956-1960 (1). W największym skrócie ów
wzorzec   zachowania   ma   wynikać   z   pewnych   cech
charakterologicznych,   przede   wszystkim   z   niepohamowanej,
nadmiernej   ambicji.  Ambicja   z   kolei  powoduje  ustanawianie
wysokich  standardów  osiągnięć,  wchodzenie  w  rywalizacje  i
podejmowanie długo- trwałej walki, co przeradza się w nawyk,
rodzaj   natręctwa.   Chęć   osiągania   wyznaczonych,   trudnych
celów   powoduje   stały   pośpiech,   jednocześnie   chęć
perfekcjonizmu,   tendencję   do   wykonywania   wielu   rzeczy  na
raz (tzw. polifazja działań). Konsekwencją takiego zachowania
jest   nadmierne   obciążenie   pracą,  brak   czasu   na   odpoczynek,
rozdrażnienie.  Osoby te często  reagują  agresją,  która  później
jest  już  często nieadekwatna i nieuza- sadniona (free-floating
hostility). 

Psycholodzy,   zastanawiający   się   nad   głębszymi   przyczynami
takiego   wzoru   zachowania   postulowali,   że   znaczna   ambicja

background image

wynika   często   u   tych   osób   z   głębokiego   przekonania,   że
wartość   we   własnych   oczach,   szacunek   do   siebie   można
uzyskać   tylko   poprzez   sukcesy   i   bezustanne   osiagnięcia,
budzące uznanie innych. Owa ambicja często ma być w istocie
kompensacją   stałej   złej   samooceny,   połączonej   często   z
inklinacją do depresji (6). 

W następnych latach toczono spór o to, która składowa wzoru
zachowania   jest   owym   czynnikiem   szkodliwym   (active
ingredients).   Niektórzy   autorzy   uwypuklali   inne   wpływy
psychologiczne   i   socjalne,   takie   jak   niekorzystny   wpływ
samotności,   izolacji   społecznej,   braku   wsparcia
emocjonalnego,   przewlekłej   depresji,   długotrwałej   walki   o
ważną wartość życiową i poniesienie porażki z utratą poczucia
kontroli (7). 

Te   kontrowersje   powodują,   że   część   lekarzy   jest
zdezorientowana i nie uznaje wpływów psychologicznych jako
odrębnego, niezależnego czynnika ryzyka choroby wieńcowej. 

Wiele   danych   epidemiologicznych   jak   i   przeprowadzonych
eksperymentów oraz obserwacji klinicznych przemawia jednak
za tym, że wpływy takie istnieją (5). 

Przed kilkunastu laty w literaturze medycznej rozpoczęto także
inną   dyskusję,   a   mianowicie   na   temat   tego,   czy   pewne
odmienne cechy osobowościowe zmieniają na tyle zachowania
i funkcje odpornościowe tak że w końcu może to prowadzić do
większej zachorowalności na  nowotwory (8-13). Takie  cechy
osobowościowe   nazwano   ostatnio   wzorcem   zachowania   C
(12),   odnosząc   ten   termin   do   wyżej   omówionych   typów

background image

zachowania A i B (1-6). 

W największym skrócie,  wzór  zachowania  C  ma  polegać  na
uległości,   małej   pewności   siebie,   rezygnowaniu   ze   swoich
potrzeb   na   rzecz   innych,   znacznej   cierpliwości,   tłamszeniu
reakcji   emocjonalnych,   wręcz   niezdolności   do   wyjawiania
swojego  stanu   emocjonalnego, nadmiernej akceptacji  innych,
stałym   unikaniu   konfliktów   (tzw.   hyperharmonijnym
zachowaniu),   nadmiernym   dostosowaniu   społecznym   (tzw.
hyperadaptacji   społecznej).   Innymi   słowy,   osoby   z   typem
zachowania   C   to   osoby   bezkonfliktowe,   stale   zaspakajające
potrzeby   innych.   Często   występuje   także   zaprzeczanie   i
wypieranie   istniejących   konfliktów   oraz   pragnienie   stałego
przedstawiania się  w pozytywnym świetle (9-11). Przewlekłe
blokowanie   własnych   potrzeb   i   ekspresji   emocji   prowadzi
pdobno   u   tych   osób   często   do   odczucia   bezsilności   i
beznadziejności. 

W ostatnich latach na innym polu psychologii, a mianowicie na
styku   psychologii   humanistycznej,   transkulturowej   i
wielowiekowych   tradycji   ezoterycznych   wydarzyło   się   coś
ważnego.   Manowicie,   Helen   Palmer   opublikowała   w   roku
1988   praktyczny   podręcznik   klasyfikacji   cech
osobowościowych oparty o tzw. Enneagram (14). 

System   ten   wywodzi   dziewięć   charakterystycznych   typów
charakteru   z   przemożnych   oddziaływań   w   dzieciństwie.
System   Enneagram   zrobił   błyska-   wiczną   karierę.   Książkę
przetłumaczono   juź   na   wiele   języków.   W   Polsce   wydała   ją
Agencja Wydawnicza J.Santorskiego w roku 1992, stąd jest on
znany wielu psychologom i niektórym lekarzom. We wrześniu
1994 r. odbędzie się pierwszy światowy kongres, poświęcony

background image

temu sposobowi typologii cechy osobowościowych. 

Dla   niniejszych   rozważań   ważne   jest   to,   iż   Helen   Palmer   i
utworzona   przez   nią   szkoła   psychologiczny   sugeruje,   iż
enneagraniczny   typ   osobowości   PERFORMER   jest   niemal
równoważny osobowości typu A i określeniu zachowania typu
"pracoholik   (workaholic)",   a   DAWCA   to   tzw.   typ   zależny
(histroniczny),   bardzo   zbliżony   do   przytoczonej   wyżej
charakterystyki   osobowości   typu   C.   Zwolennicy   systemu
Enneagram  widzą  zreszą  inne   jeszcze  powiązania.  Sądzą,  że
tzw.   OBSERWATOR   to   innym   słowy   tzw.   schizoidalny   typ
osobowości, w takim sensie jak definiuje to DSM (36), i dalej
BOSS   to   typ   socjopatyczny,   EPIKUREJCZYK   to   typ
narcystyczny,  ADVOCATUS   DIABOLI   to   typ   paranoidalny,
MEDIATOR   i   PERFEK-   CJONISTA   to   typ   obsesyjno-
kompulsywny,   a   TRAGICZNO-ROMAN-   TYCZNY   to   typ
maniakalno-depresyjny. 

W   ostatnich   kilku   latach   osoby  analizujące   historię   rozwoju
kultury   poruszyły   jeszcze   jedną   sprawę.   Mianowicie   coraz
powszechniej uznaje  się, że prowadzone już  od kilku  tysięcy
lat   rozważania   astrologiczne   o   "wpły-   wie   gwiazd   na
ukształtowanie   się   cech   osobowości"   nie   powinny   być
odrzucane   en   gros.   Wielu   poważnych   badaczy   sądzi
współcześnie, że te wielowiekowe rozważania były po prostu
pewnym, wczesnym okresem rozwoju teorii osobowości, który
można   by   nazwać   przed-Freud'owskim   okresem   rozwoju
psychologii (15,34,35). 

Jeśli   uznać   by   to   stanowisko   to   można   pójść   w   tych
rozważaniach   jeszcze   jeden   krok   dalej.   Otóż   opisy   typów
charakterów, oznaczone znakami zodiaku (zwłaszcza te, które

background image

proponują osoby znane ze swego autorytetu w tej dziedzinie)
przypominają   lub   są   niemal   równoważne   z   opisami   typów
Enneagramicznych. Zwróciłem na to uwagę po raz pierwszy w
swojej   książce   "Alchemia   Twoich   Marzeń",   w   rozdziale   pt.:
"Czy   znaki   zodiaku   mają   coś   wspólnego   z   Enneagramem?"
(16, - książka dostępna w głównych bibliotekach). Otóż odnosi
się wrażenie, że gdyby "wrzucić do jednego worka" cechy osób
urodzonych   pod   kilkoma   s   z   c   z   e   g   ó   l   n   y   m   i   znakami
zodiaku,   to   wtedy   otrzymalibyśmy   niemal   kompletny   opis
pewnego konkretnego Enneagramicznego typu osobowości. 

Przeciwnicy teorii o "wpływach gwiazd na cechy osobowości"
często   przytaczają   argument   tzw.   "paradoksu   precesjii   osi
obrotu   Ziemi".   Chodzi   im   wtedy   o   to,   iż   zodiakalne   typy
charakteru, określono wg tradycji ustnych już przed czteroma
tysiącami   lat,   a   dokładnie   spisano   już   conajmniej   2000   lat
temu. Od tego czasu, na wskutek precesji osi obrotów Ziemi
Słońce wschodzi teraz na tle innych gwiazdozbiorów niż przed
czterema czy też dwoma tysiącami lat. Zmiana kierunku tej osi
sprawia, że mniej więcej co dwa tysiące lat Słońce wschodzi na
tle   następnego   już   gwiazdozbioru   zodiakalnego,   położonego
wzdłuż   ekliptyki   bardziej   na   zachód.   Jest   tak   dlatego,   iż   oś
obrotu Ziemi od setek milionów lat zachowuje się tak jak oś
obrotu   "bąka-zabawki",   trącona   palcem.   Spostrzegł   to
Hipparch w I wieku po Chrystusie. W jego czasach, rozkwitu
Imperium   Rzymskiego,   Słońce   wschodziło   już   w   dniu
równonocy   wiosennej   na   tle   konstelacji   Barana,   a   według
astronomii egipskiej wschodziło przecież na tle gwiazdozbioru
Byka. Hipparch zaproponował więc, aby podzielić ekliptykę na
12 równych części i nazwać je z n a k a m i    z o d i a k u. Co
prawda  nazwy poszczególnych odcinków ekliptyki dobrał on
według   gwiazdozbiorów   zodiakalnych,   które   w   jego   oczach
znajdowały się najbliżej tych odcinków, ale tak zdefiniowane
"znaki zodiaku" są już zależne j e d y n i e   o d k a l e n d a r z

background image

a,   a   nie   od   położenia   Słońca   względem   owych
gwiazdozbiorów.   Od   czasów   Hipparch'a   położenie   to
przesunęło  się   zresztą  o   niemal  cały  kolejny  gwiazdozbiór  i
stąd tak wiele mówi się teraz o erze Wodnika. 

Argument   przeciwników   astrologii   sprowadza   się   więc   do
zwrócenia  uwagi,   iż   opisy   typów   charakterów   nie   zmieniają
się, a Słońce w dniu naszych urodzin wschodzi przecież na tle
coraz to innych gwiazdozbiorów. 

Niedawno,   w   serii   artykułów   dotyczących   filozofii   przyrody
zapropono-   wałem   hipotezę,   iż   niektóre   cechy   osobowości
rodzącego   się   człowieka,   niezależnie   od   predyspozycji
genetycznych,   są   wyznaczane   zapewne   przez   "wzorzec
światła", oddziaływujący na kobietę w ciąży (18). Jak wiadomo
światło  dzienne,  odbierane  przez  światkówkę  oczu wyznacza
działanie tzw. jądra skrzyżowania nadwzrokowego i szyszynki,
co   określa   rytm   dobowy   wydzielania   wielu   hormonów
(19,20,24).   Szyszynka   zmienia   funkcję   innych   gruczołów
dokrewnych   poprze   wydzielanie   melatoniny   (21).   Szyszynka
wpływając na podwzgórze wyznacza rytm dobowy większości
hormonów  przysadki,  nadnercza   i gonad  (21,24).  Co   więcej,
już  od  ok.  10  lat   wiadomo,  że   szyszynka,  oddziaływując  na
asymilowany   wzorzec   światła,   poprzez   wydzielanie
melatoniny,   wpływa   na   zegar   biologiczny   i   inne   funkcje
rozwijającego się mózgu płodu (22,23, 26,27). 

Odnotowany wpływ melatoniny na g o n a d o t r o p i n y
płodu, które jak wiadomo u k i e r u n k o w u j ą r o z w ó j m
ó z g u       p ł o d u, może tłumaczyć dlaczego asymilowany
wzorzec światła wpływa na cechy o s o b o w o ś c i o w e
nowonarodzonych   (25,28,29).   Jest   więc   wielce

background image

prawdopodobne, że płód poczęty powiedzmy w marcu, będąc
wystawiony na sygnały szyszynki kobiety, która oddziaływała
na   światło   długich   dni   wiosennych,   letnich   i   jesiennych,   po
urodzeniu   sie  w   połowie   grudnia,  pod  znakiem  zodiakalnym
Strzelca,  będzie  miał ukształtowane  pewne  cechy  mózgu,  na
wskutek  takiego  właśnie  "profilu  światła",  asymilowanego  w
życiu płodowym. 

Oznaczałoby   to,   że   pewne   "wrodzone   cechy   psychologiczne
człowieka" zostały wyznaczone przez fakt, iż planeta Ziemia,
w czasie jego życia płodowego przebiegała pewien, określony
wycinek   ekliptyki.   Gdyby   tak   było   to   te   wrodzone   cechy
psychiczne  człowieka byłyby wyznaczane przez ilość światła
(profil   światła),   dobiegający   od   najbliższej   gwiazdy,   a
właściwie przez pewien konkretny układ planety i najbliższej
gwiazdy,   zachodzący   w   czasie   życia   płodowego.   Olbrzymią
rolę   odgrywałaby   przy   tym   szyszynka,   która,   o   dziwo,   od
wieków   była   uważana   za   siedlisko   cech   osobowościowych,
"siedlisko duszy człowieka" (19). 

Powstało   więc   pytanie:   "Czy  da   się  tę  hipotezę  sprawdzić?"
Oczywiście  na  hipotezę tę składa  się  wiele  elementów, które
należałoby sprawdzić eksperymentalnie. Każdy człon hipotezy
jest   jednak   sprawdzalny!   i   może   być   poddany   próbom
falsyfikacji.   Stopień   trudności   realizacji   planu   sprawdza-
jącego   ekperymentalnie   poszczególne   elementy,   stanowiące
konieczną całość, przedstawimy w innej pracy. 

W niniejszej pracy chcemy natomiast zwrócić uwagę na to, iż
dylemat:   "Czy   gwiazdy   wpływają   na   losy   ludzi?"   można
sformułować   bardziej   precyzyjnie   poprzez   zdanie:   "Czy
urodzeniowy   znak   zodiaku   wpływa   na   losy   człowieka?".

background image

Oczywiście trudno jest prosto wysłowić, co oznacza i jak się
mierzy   "losy   człowieka".   Można   jednak   ten   sam   dylemat
postawić   bardziej   konkretnie   i   zapytać:   "Czy   urodzeniowy
znak zodiaku  wpływa  na  charakter człowieka?" oraz  zapytać
następnie:   "Czy   urodzeniowy   znak   zodiaku   wpływa   na
przeciętne trwanie życia oraz na umieralność z powodu zawału
serca   lub   nowotworów?".   Jest   to   pytanie   o   to:   "Czy   znak
zodiaku   wpływa   na   najbardziej   istotne   parametry   losów
człowieka, tzn. długośc życia i okoliczności śmierci?" 

Od   150-ciu   lat   wypełniany   jest   dokument   zwany   "Kartą
zgonu".   Jest   on   skrupulatnie   analizowany   i   magazynowany.
Okazało   się,   że   w   Polsce   dopiero   od   roku   dane   te   są
gromadzone   na   komputerowych   dyskietkach  magnetycznych.
Postanowiliśmy więc skorzystać z tych danych, pochodzących
z części "Karta statystyczna" dokumentu zwanego Kartą Zgon,
aby spróbować odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie. 

Cel pracy 

Próba odpowiedzi na pytanie: "Czy znak zodiaku wpływa na
najbardziej  istotne   parametry  losów  człowieka,  tzn.   "długość
życia i okoliczności śmierci?" 

Metoda 

Analizie  poddano dane zawarte w "części statystycznej" Kart
Zgonów, jakie przekazano z Urzędów Stanu Cywilnego całego
województwa do Wojewódzkiego Ośrodka Analiz Medycznych
w Katowicach, mieszczącego się przy ul. Powstańców 31.

background image

Dane   te   są   w   tym   ośrodku   wprowadzane   do
skomputeryzowanej   bazy   danych,   zorganizowanej   przy
pomocy pakietu d-BASE-III. Z danych tych sporządziliśmy (w
obecnej fazie testowania hipotezy) podzbiór zawierający daty
urodzenia   wszystkich   chorych   zmarłych   w   roku   1993   w
miesiącach   I-XI   oraz   podzbiór   osób   zmarłych   z   powodu
pierwotnej   przyczyny   zgonu,   określonej   numerem
statystycznym   410   oraz   numerami   od   140   do   208   wg.
Międzynarodowej   Klasyfikacji   Chorób,   Urazów   i   Przyczyn
Zgonów   (37).   Okazało   się,   że   podzbiór   ten   obejmuje   dane
uzyskane   z   37644   Kart   Zgonów,   jeśli   nie   liczyć   zgonów
noworodków.

Dane te zestawiono na różne sposoby i poddano drobiazgowej
analizie   statystycznej.   Część   uzyskanych   wyników
przedstawiono poniżej. 

Wyniki 

Prezentacja   wyników   jest   odnoszona   do   histogramu,
przedstawionego   na   ryc.   nr   1.   Histogram   przedstawia
procentowe częstości zgonów osób zmar- łych w roku  1993,
wg podziału względem ich dat urodzenia, zaszeregowanych do
12-tu   klas,   zgodnie   z   urodzeniowym   znakiem   zodiaku   tych
osób.   Procentowa   częstość   to   procent   wszystkich   osób
zmarłych w roku 1993, z wyłączeniem noworodków, lecz osób
urodzonych pod danym, konkretnym znakiem zodiaku. 

Dane   wyliczono  z  37644  Kart   Zgonów.   Średni  czas  trwania
życia  tych osób wynosił 68 lat. Średnie czasy życia, dla klas

background image

wg znaków zodiaku, wahają się między 67.5 (BYK) a 69.4 lat
(STRZELEC).   Różnica   ta   nie   jest   jednak   znamienna
statystycznie, przynjamniej dla posiadanych przez nas danych,
pochodzących jedynie od 38 tyś. osób. 

Na   tej   samej   rycinie   nr   1,   słupki   zakreślone   (szare)
przedstawiają analogiczną, procentową ilość zgonów z powodu
zawału mięśnia sercowego. W całym roku 1993 uzyskano takie
dane   o   4591   osobach   zmarłych   z   powodu   zawału   mięśnia
sercowego. Ich średni czas trwania życia wynosił 65.3 lat. 

Na tej samej rycinie nr 1 słupki niezakreślone (białe) okreslają
analo- giczną, procentową dla poszczególnych znaków zodiaku
ilość zgonów z powodu nowotworów. 

Dla   takiej   pierwotnej   przyczyny   zgonów   uzyskano   dane   od
7409   osób.   Średni   czas   trwania   życia   dla   tej   grupy   osób
wynosił 64.4 lat. 

Omówioną,   posiadaną,   wyjściową   bazę   danych   poddano
rozlicznym   analizom.   Nie   sposób   jest   przedstawić   w
niniejszym   tekście   wszystkie   uzyskane   zestawienia.   Do
niniejszej pracy włączono tylko niektóre zestawienia i s t o t n
e    d l a     p r ó b y     o s i ą g n i ę c i a      c e l u    pracy. 

Ryciny   nr   2   i   3   zestawiają   dane   o   zgonach   w   sposób
analogiczny jak na rycinie nr 1, ale dla osób zmarłych przed 60
rokiem życia, a na rycinie nr 3 osób zmarłych przed 55 rokiem
życia. 

background image

Na   rycinach   nr   4   i   5   dane   zestawiono   w   sposób   odmienny.
Histogramy  te  ilustrują  procent  osób zmarłych przed  60-tym
rokiem   życia   "z   powodu   zawału"   (ryc.   nr   4)   i   "z   powodu
nowotworów" (ryc. nr 5), tzn. procent "z powodu zawału" lub
"z powodu nowotworów" w    s t o s u n k u    d o     i n n y c h
m o ż l i w y c h     pierwotnych przczyn zgonów. 

Wiele różnic, obserwowanych na rycinach nr 2 i 3 oraz 4 i 5
nie jest statystycznie  znamienna. Wiele różnic  w proporcjach
liczb   bezwzględnych,   badanych   testem   c2   i   testem   U   dla
różnicy   frakcji   procentowych   jest   na   granicy   znamienności
statystycznej. 

Różnice  w surowych, bezwzględnych  częstościach  zgonów z
powodu z a w a ł u      m i ę ś n i a      s e r c o w e g o      i z
powodu n o w o t w o r ó w, pomiędzy osobami urodzonymi
pod znakiem Byka i Wodnika , Skorpiona i Wodnika (vide ryc.
2 i 3) badane testem c2 są znamienne statystyczne (c2=5.44 i
5.25 przy granicznej wartości dla p<0.05 równej 3.84). 

Także różnice procentowych frakcji zgonów z powodu zawału
dla   osób   urodzonych   pod   znakiem   Bliźniąt   i   Panny   badane
testem   U   są   znamienne   statystycznie   (p<0.05).   Podobnie
różnice procentowych frakcji zgonów z powodu nowotworów
dla osób urodzonych pod znakiem Skorpiona i Koziorożca są
znamienne statystycznie (p<0.05).

Dyskusja 

Chcąc  zweryfikować w pełni, postawione  na wstępie  pytania

background image

należałoby mieć dane pochodzące od kohorty wielu set tysięcy
ludzi, urodzonych na pewnym terenie, w przeciągu kilku lat i
potem należałoby prospektywnie śledzić ich losy aż do śmierci,
z   precyzyjnym   odnotowawanymiem   ich   stanu   zdrowia   i
ogólnego   samopoczucia   psychicznego   oraz   relacji   o
wcześniejszych potrzebach i ich spełnieniu w ciągu ich życia.
Badanie takie musiałoby trwać ok 100 lat. 

Niełatwo będzie zdobyć takie dane. Wydaje się nam jednak, że
posiadana   przez   nas   baza   danych   może   jednak   posłużyć   do
próby odpowiedzi na pytanie postawione w rozdziale pt. "Cel
pracy". 

Różnice   uwidocznione   na   rycinie   nr   1,   zgodnie   z
oczekiwaniem, są niewielkie i są statystycznie nieznamienne. 

Nieco mniejsza procentowa ilośc osób zmarłych w roku 1993,
a urodzonych pod znakiem Skorpiona i Strzelca (patrz słupki
czarne) może wynikać przede wszystkim z mniejszej częstości
rodzenia   się   osób   poczętych   w   miesiącach   lutym   i   marcu.
Potwierdzenie,   że   taka  jest  przyczyna  obserwowanej różnicy
częstości   zgonów   wymagałaby   odrębnego   planu
eksperymentalnego.   Oczywiście   w   grę   wchodzą   także   inne
hipotezy,   zakładające   odmienność   migracji   osób   urodzonych
pod   znakiem   Skorpiona,   Strzelca   i   Panny,   co   także
wymagałoby   obmyślenia   osobnego   planu   badań
populacyjnych.

Różnice  w  częstościach  zgonów  z  powodu  zawału,  dla  osób
urodzonych pod różnymi znakami zodiaku i zmarłych w    r ó ż
n y m       w i e k u (słupki "zakreślone"  na  rycinie  nr  1) są

background image

nieznamienne   statystycznie,   co   w   zasadzie   należało
przewidywać. 

B e z p o ś r e d n i a przyczyna zgonu to zawsze przecież
zatrzymanie akcji serca z powodu jego "uszkodzenia", a potem
"śmierć   mózgowa"   lub   o   d   w   r   o   t   n   i   e   "udar   mózgu",
występujący   zazwyczaj   także   najczęściej   "z   przyczyn
naczyniowych"   i   prowadzący   potem   szybko   do   pogłębienia
zaburzeń   układu   krążenia.   Innymi   słowy,   pod   określeniem
pierwotnej   przyczyny   zgonu   "zawał"   (nr   statystyczny   410),
zwłaszcza   w  dokumencie  typu   "Karta   Zgonu"  i   zwłaszcza   u
osób   starszych,   kryją   się   zapewne   dość   różne   przyczyny
pierwotne. 

Przypuszczaliśmy   jednak,   że   precyzja   rozpoznania   przyczyn
śmierci,   a   także   specyficzność   stanu   klinicznego,   który
doprowadził   do   śmierci  we   wcześniejszym   wieku   może   być
znacznie   większa.   To   skłoniło   nas   do   wykonania   wyliczeń
przedstawionych   na   ryc.   nr   2   i   3.   Jak   już   wspomniano   w
rozdziale   "W   y   n   i   k   i",   niektóre   uwidocznione   tu   różnice
częstości zgonów osób młodszych "z powodu zawału" bądź "z
powodu nowotworu" są znamienne statystycznie. Okazuje się
więc, że c z ę s t o o k o l i c z n o ś c i    ś m i e r c i, a więc
jednak "los człowieka"  osób urodzonych  pod znakiem Byka,
Bliźniąt, Raka i Skorpiona (które częściej umierają  na  zawał
niż   nowotwory)   są   inne   niż   osób   urodzonych   pod   znakiem
Panny,   Wagi   i   Wodnika,   które   częściej   umierają   z   powodu
różnych nowotworów.

Na rycinach tych (zwłaszcza na ryc. nr 2) zwraca uwagę, poza
tym, pewna regularność o charakterze c i ą g ł y m      i    c y k l
i   c   z   n   y   m.   Otóż   częstość   zgonów   z   powodu   zwału   osób

background image

urodzonych   (a   więc   i   poczętych)   w   kolejnych   miesiącach
zodiakalnych   stopniowo   wzrasta   (Baran,   Byk,   Bliźnięta),
potem maleje (Rak Lew, Panna, Waga), p o    c z y m    z n o w
u       n a r a s t a (Strzelec, Koziorożec, Ryby i ponownie już
Baran). C y k l i c z n o ś ć ta wymaga o d r ę b n e j procedury
weryfikacji   statystycznej.   Tym   nie   mniej   jest   to   argument
przemawiający   za   hipotezą,   że   to   właśnie   wzorzec   światła,
odbieramy   przez   kobietę   w   ciąży   wpływa,   poprzez   oś
szyszynka-podwzgórze   -gonadotropiny,   na   rozwój   cech
charakterologicznych   ludzi.   Wzorzec   światła   asymilowany
przez kobietę w ciąży, w kolejnych miesiącach zodiakalnych
zmienia się przecież także w s p o s ó b    c i ą g ł y   i     c y k l
i  c   z   n  y.  Trzeba  zauważyć   jednak,  że  ową   płynną,   ciągłą   i
cykliczną  zmienność   częstości zgonów   na  przestrzeni  całego
roku   zaburza   nieco   ZNAK   SKORPIONA.   Otóż   częstość
zgonów,   z   powodu   zwału,   osób   urodzonych   pod   znakiem
Skorpiona jest n i e c o "z a d u ż a". Gdyby była ona mniejsza,
pośrednia pomiędzy częstościami dla znaku Wagi i Strzelca, to
owa   falowa,   cykliczna   regularność   byłaby   jeszcze   bardziej
wyraźna. 

Należy więc wysunąć hipotezę, że kobieta, która poczęła swoje
dziecko   w   lutym   odbiera   w   ciąży   jeszcze   jakiś   inny   sygnał
niezależny od "w z o r c a    ś w i a t ł a (- masy grawitacyjne -
Virgo !???)". Oczywiście ta d a l e k o p o s u n i ę t a w swojej
s e k u l a t y w n o ś c i teza, którą nazwiemy tu "h i p o t e z ą
S k o r p i o n a" wymaga osobnych prób sprawdzenia. 

Epidemiologiczne dane populacyjne o okolicznościach śmierci
osób urodzonych pod różnymi znakami zodiaku nie kolidują z
przedstawionymi   na   wstępie   konceptami  wzorcu   zachowania
A, predysponującego do zawału mięśnia  sercowego  i wzorcu
zachowania C, predysponującego do powstania nowotworu. 

background image

Urodzenie się w miesiącach zodiakalnych Byka, Bliźniąt, Raka
i   Skorpiona   wydaje   się   predysponować   do   większego
prawdopodobieństwa   śmierci   z   powodu   zawału   mięsnia
sercowego.   Zbiór   cech   charakterologicznych   tych   osób,   taki
choćby jak opisał to Leszek Szuman (30,31), obejmuje cechy
charakterologiczne   włączone   do   tzw.   wzorca   zachowania   A
(patrz   wstęp),   który   właśnie   predysponuje   do   zawału.  Także
zbiór   cechy   charakterologicznych   Panny,   Wagi,   Strzelca,
Koziorożca   i  Wodnika   obejmuje   cechy   osobowości  nazwane
wzorcem zachowania typu C. 

Wydaje   się   więc,   że   wpływ   znaków   zodiaku   na   losy   ludzi,
wyrażający   się   np.   "okolicznościami   śmierci"   zachodzi
poprzez, albo równolegle ze "s p e c y f i c z n y m i    c e c h a
m i       o s o b o w o ś c i". 

Jest to teza wysławiana od wieków. Wydawałoby się więc, że
niniejsza praca jest niepotrzebna. Chodzi jednak o to, że były
to tylko p r z y p u s z c z e n i a nie poparte ż a d n y m i      a r
g u m e n t a m i    n a u k o w y m i. Należy przyznać bowiem
rację astrofizykowi Hubertowi Reeves'owi, znanemu i u nas w
kraju,   ze   swojej   głośnej   książki  (38),   który   to   niedawno,   w
wywiadzie opublikowanym w "Le Nouvel Observateur", z dn.
27.II.1994r, 

przedrukowanym   w   tygodniku   "Forum",   nr   1,   z   dn.
20.III.1994, stwierdził, cytuję: 

"Czy   mamy   wiarygodne   dowody   wpływu   gwiazd   na   nasze
zachowanie? ... Gdybym o d k r y ł coś takiego, zmieniłbym

background image

mój pogląd ... Ale nie znam ż a d n y c h danych, wynikających
z obserwacji, a dowodzących, czy c h o ć b y sugerujących, że
położenie  (gwiazd) ... planet  w chwili naszego  urodzenia ma
jakikolwiek wpływ na nasz los ..." 

Sprawdziliśmy   przy   pomocy   systemu   MEDLINE,   czy
rzeczywiście   brak   jest   j   a   k   i   c   h   k   o   l   w   i   e   k   danych
"wynikających z obserwacji". Hubert Reeves ma rację!!! Świat
naukowy nie podjął niemal żadnych wysiłków, aby sprawdzić
hipotezę   "znaków   zodiaku".   Znaleźliśmy,   za   lata   1966-1994
tylko   dwie   prace   opublikowane   na   zbliżone   tematy   (34,35).
Natomiast treści te nurtują n i e m a l     k a ż d e g o człowieka,
czego   dowodem   są   rubryki   dotyczące   horoskopów   i
odmienności   charakterologicznych,   drukowane   w   tysiącach
czasopism świata, zwłaszcza czasopismach "kobiecych", takich
jak Uroda, Pani, Kobieta i Mężczyzna, Twój Styl, Elle, Petra.

Wydaje się więc nam, że niniejsza praca, przedstawia p i e r w
s z e, r z e c z o w e, eksperymetalne argumenty za tezą, iż
"znak zodiaku ma c z ę ś c i o w y wpływ na losy człowieka".
Prowadzi to oczywiście do niezwykle ważnych w n i o s k ó w
f i l o z o f i c z n y c h, co  wykracza poza zakres tego, w
istocie "medycznego" jedynie artykułu.

Wnioski 

1. Nie ma związku pomiędzy urodzeniowym znakiem zodiaku
a przeciętnym trwaniem życia. 

2.   Istnieje   związek   urodzeniowego   znaku   zodiaku   z

background image

prawdopodobieństwem zgonu "na zawału mięśnia sercowego"
lub   "z   powodu   nowotworu",   a   więc   "z   okolicznościami
śmierci", czyli pewnym "aspektem losów człowieka". 

3.   Wydaje   się,   że   odmienne   częstości   zgonów:   "z   powodu
zawału serca", czy też "z powodu nowotworów" mają związek
z "wzorcem światła", a s y m i l o w a n y m     w c z e ś n i e j
p r  z  e z            k o  b  i e  t y,   noszące płody w  rozważanych
"zodiakalnych"   wycinkach   rocznego   cyklu   kalendarzowego
(ekliptycznego). 

Piśmiennictwo 

1. Friedman M., Rosenman R.H.: Overt  behaviour pattern in
coronary disease  - Detection of overt  behaviour pattern A in
patients with coronary disease by a new psycho-physiological
procedure. J. Amer. Med. Ass., 1960, 173, 1320-1324. 

2. Friedman M., Rosenman R.H.: Type A behaviour pattern. Its
association with coronary heart disease. Annales of Clin. Res.,
1971, 3, 300-306. 

3. Friedman M.: Alteration of type A behaviour and reduction
in  cardiac  recurrences in  post  myocardial infarction patients.
Amer. Hearth J., 1984, 108, 237-239. 

4. Wright L.: The type A behaviour pattern and coronary artery
disease. American Psychologist, 1988, 1, 2-14. 

background image

5.   Zaleska   T.,   Tylka   J.:   Typ   A   zachowania   a   choroba
niedokrwienna serca. Kardiologia Polska, 1992, 5, 313-316. 

6. Price V.A.: Type A behaviour pattern. A model for research
and practice. Academic Pres, New York, 1982. 

7. Ruberman W., Weinblatt E., Goldberg J.D., Chaudhary B.S.:
Psychosocial   influences   on   mortality   after   myocardial
infarction. N. Engl. J. Med., 1984, 311, 552-559. 

8.   Bahnson   C.B.:   Stress   and   cancer:   the   state   of   the   art.
Psychosomatics, 1980, 21,975-978. 

9. Jenkins D.: Social environment and cancer mortality in men.
N. Engl. J. Med., 1984, 48, 395-398. 

10.   Temoskok   L.:   Personality,   coping   style,   emotion   and
cancer. Towards an intergrative model. Cancer Surveys, 1987,
6, 545-567. 

11. Hahn R.C., Petitti D.B.: Minnesota Multiphasic Personality
Inventory rated depression and the incidence of breast cancer.
Cancer, 1988, 61, 845-848. 

12.   Baltrush   H.J.F.,   Santagostino   P.:   The   type   C   behaviour
pattern - new concept. International J. Psychophysiology, 1989,
7, 126. 

background image

13.  Baltrush  H.J.F.,  Strangel W.,  Titze  J.:  Stress,   cancer  and
immunity. Acta Neurologica, 1991, 13, 315-327. 

14.   Palmer   H.:  The   Enneagram.  The   definitive   guide   to   the
ancient   system  for   understanding   yourself   and   the   others   in
your   life.   Harper   &   Row   Publishers,   San   Francisco   -   New
York, 1988. 

15.   Reeves   H.,   Gruhier   F.:   Czytanie   z   gwiazd.   Wywiad
udzielony   przez   H.   Reeves'a   dziennikarzowi   "Le   Nouvel
Observateur"   (27.II.1994),   przedrukowany   w   tygodniku
"Forum", nr 12, z dn. 20.III.1994. 

16. Brodziak A.: Alchemia Twoich Marzeń. Wydawca: Zakład
Poligraficzny, Bytom (ul. Wolności (Piłsudskiego) 37), 1992. 

17.   Pittich   E.,   Kalmancok   D.:   Niebo   na   dłoni.   (Podręcznik
astronomii). Wiedza Powszechna, Warszawa, 1988. 

18. Brodziak A.:  Gwiazdy i my.  Artykuł nr  7 pt.: Narodziny
człowieka   jako   zakończenie   teletransmisji   w   paśmie
(poza)elektromagnetycznym"   (skrócona   wersja   w   druku   w
miesięczniku   "Człowiek,   natura,   zdrowie",   pełna   wersja   w
druku w miesięczniku "Nieznany Świat"). 

19. Karasek M.: Rola szyszynki u człowieka. Rozdział XIV w
podręczniku   pt.:   "Endokrynologia   kliniczna",   pod   red.   M.
Pawlikowskiego, PZWL, Warszawa, 1993. 

background image

20. Fleming A.S., Scardicchio D.S.: Photoperiodic and pineal
effects   on   food   intake,   food   retrieved   and   weight   in   femal
Syrian hamsters. J. Biol. Rhythms, 1986, 1, 285-301. 

21.   Tamarkin   L.,   Baird   C.J.,   Almeida   O.F.:   Melatonin   a
coordinating signal for mamalian reproduction? Science, 1985,
227, 714-720. 

22.   Martinet   L.,  Allain   D.:   Role   of  the   pineal   gland   in   the
photoperiodic   control   of   reproductive   and   non-reproductive
functions in mink. Ciba Foundation Symposia, 1985, 117, 170-
187. 

23.   Weaver   D.R.,   Reppert   S.M.:   Maternal   melatonin
communicates daylength to the fetus in  Djunfarian hamsters.
Endocrinology, 1986, 118, 2861-2863. 

24.   Elliott   J.A.,   Goldman   B.D.:   Reception   of   photoperiodic
information   by   fetal   Siberian   hamsters:   role   of  the   mother's
pineal gland. J. Exp. Zol., 1989, 252, 237-244. 

25. Jarrige J.F., Tlemcani O., Baucher D.: Gonadal function in
male   off-   spring   of   pinealectomized   female   rates.   Acta
Endocrinologica (Copenha- gen), 1987, 116, 247-252. 

26.   Ortavant   R.,   Bocquier   F.,   Pelletier   J.,   Ravault   J.P.,
Thimonier  J., Volland Nail P.: Seasonality of reproduction in
sheep and its control by photoperiod. Australian J. of Biol. Sci.,
1988, 41, 69-85. 

background image

27. Yellom S.M., Longe L.D.: Effect of maternal pinealectomy
and reverse photoperiod on the circadian melatonin rhythm in
the sheep and fetus during the last trimester od prengancy. Biol.
Reprod., 1988, 39, 1093-1099. 

28.   Jarrige   J.F.,   Laurichesse   H.,   Boucher   D.:   Androgenic
activity  in  15-day old   male   rats:  role  of the   maternal  pineal
gland. Biol. Reprod., 1992, 46, 386-391. 

29. Weaver D.R., Keohon J.T., Reppert S.M.: Definition of a
prenatal sensitive period for maternal - fetal communication of
day length. Am. J. Physiol., 1987, 253, E701-E704. 

30. Szuman L.: Astrologiczna  charakterystyka typów ludzi w
zarysie.   Wydawnictwo   Stowarzyszenia   Radiestetów,   Poznań,
1978. 

31.   Szuman   L.:   W   kręgu   znaków   Zodiaku.   Wydawnictwo
"Zodiak", Warszawa, 1991. 

32.   Weres   L.:   Homo-Zodiacus.   Wydawnictwo   "CINPO
International", Poznań, 1991. 

33.   Nowicki   S.F.,   Jóźwiak   W.:   Cykle   Zodiaku.   Głęboka
struktura   astrologii.   Wydawnictwo   "Głodnych   Duchów",
Warszawa, 1991. 

background image

34. Pellegrini R.J.: Birthadate psychology: a new look at some
old data. J. Psychol., 1975, 89, 261-265. 

35. Jackson M.P.: Extraversion, neuroticism and date of birth: a
Southern hemisphere study. J. Psychol., 1979, 101, 197-198. 

36.   American   Psychiatric   Association:   Diagnostic   and
statistical manual of mental disorders. Third edition - revised.
American Psychiatric Association, Washigton, 1987. 

37.   World   Health   Organization:   ICD-10,   1987,   Clinical
descriptions   and   diagnostic   guidelines.   World   Health
Organization, Geneva, 1988. 

38. Reeves H.: Godzina upojenia. Czy Wszechświat ma sens?
Wydawnictwo "Cyklady", Warszawa, 1992.

 

 

2.   CZY   PRZYCZYNĄ   FAZOWEJ,   PERIODYCZNEJ
ARCHITEKTURY   SNU   I   NAWRACAJĄCYCH   MARZEŃ
DZIENNYCH (ODMIENNYCH STANÓW ŚWIADOMOŚCI)
JEST

 

KOSMICZNY

 

OSCYLATOR

 

RADIO-

MAGNETYCZNY (ROTOR I STOJAN PLANETY)?

background image

Motto:

Bioperiodicities (circadian, ultradian, infradian, or circannual)
are observable in plants, animals and human on a cellular basis,
and correlated with natural geophysical cycles, such as lunar
tidal periodicity ... these biological fluctuations may coincide
also  with fluctuations in such physical factors as background
radiation, terrestrial magnetism, and primary cosmic radiation.

(z   artykułu:   Maili   You:   Defining   rhythm:   aspects   of   an
anthropology   of   rhythm.   Culture,   Medicine   and   Psychiatry,
Volume 18, nr 3, (September 1994), 361-384)

 

W   artykule   niniejszym   chcę   przedstawić   przyrodnicze,
racjonalne, rzetel- ne argumenty przemawiające za niezwykłą
hipotezą sformułowaną w tytule. Chcąc oprzeć wywód o fakty
wynikające   z   badań   naukowych,   muszę   apelować   o
wyrozumiałość   i   pozwolenie,   aby   często   cytować
opublikowane prace naukowe.

Teza, że nawracające, mniej więcej co 90 minut sny i odmienne
stany   świadomości   są   inicjowane   lub   zsynchronizowane   z
najbliższym otoczeniem gwiezdnym wynika z wcześniejszych
naszych rozmyślań, a później przeglądania zasobów wiedzy i
prób   znalezienia   własnych,   eksperymental-   nych
(epidemiologicznych)   argumentów   wyjaśniających,   dlaczego
różne   typy   charakterów,   oznaczane   symbolicznie   tzw.
urodzeniowym znakiem zodiaku rzeczywiście  są wyznaczane

background image

przez najbliższe kosmiczne otoczenie naszej planety (30).

Pisałem   już   wielokrotnie,   że   jeśli   wziąć   pod   uwagę   to   co
ustalono  w ostat- nich 10-ciu latach o funkcji szyszynki i jej
głównego   hormonu,   tzn.   melatoniny   (1-10)   oraz   dane   o
regulacji   rozwoju   płodu   (8,9)   to   staje   się   zrozumiałe   i
uzasadnione   przyrodniczo,   a   nie   jedynie   poprzez   teorie
ezoteryczne,   w   jaki   to   naturalny   sposób   charaktery   osób,
urodzonych   w   róż-   nych   porach   roku   są   wyznaczane,
przynajmniej   po   części   przez   wzorzec   światła,   asymilowany
przez kobietę brzemienną (30).

Otóż,   na   wskutek   wydzielania   przez   szyszynkę   kobiety
ciężarnej   melatoniny,   produkowanej   dopiero   wtedy   gdy
zapadają ciemności, w wypad- ku poczęcia płodu w miesiącach
wiosennych   wzorzec   światła   (długie   dnie,   krótkie   noce)   i
wzorzec   oddziaływań   hormonalnych   będzie   inny   aniżeli   w
wypadku   poczęcia   dziecka   np.   pod   koniec   lata.   Melatonina
oddziaływuje bezpośrednio  na mózg płodu, wyznaczając jego
rytm dobowy (4,5), ale co ważniejsze, oddziaływuje także na
gonadotropiny płodu (6,8,9) i na gonadotropinę kosmówkową.
Wpływa   więc   ona   wielorako   na   cechy   rozwojowe   mózgu
płodu. Wzorzec światła  asymilowany w trakcie  ciąży określa
więc w pewnej mierze cechy charakterologiczne dziecka (30).

Szyszynkę od zarania wieków traktowano jako siedlisko duszy
człowieka.   Autor   jednego   z   najnowszych   podręczników
endokrynologii (56) pisze na ten temat następująco:

"Chociaż o istnieniu szyszynku widomo od ponad 2000 lat, a
pierwszy jej opis w literaturze medycznej pochodzi od Galena

background image

(120-200 r.), rola tego niewielkiego gruczołu była początkowo
przedmiotem   niekiedy   bardzo   fantastycznych   teorii   (np.
hipoteza   Kartezjusza,  że   ciało   ludzkie   jest   maszyną   ziemską
kierowaną   przez   "rozumną   duszę"   usytuowaną   w
szyszynce) ..."

 

W świetle naszej tezy, iż  to wzorzec światła odbierany przez
kobietę   ciężarną,   wyznacza   w   dużej   mierze   tzw.   osobowość
nowonarodzonego dziecka, szyszynka jest jednak, co najmniej
"odbiornikiem duszy człowieka" (30).

Wydaje   się,   że   ów   "odbiornik"   przyjmuje   także   bardziej
subtelne   przekazy,   ważne   w   życiu   dorosłym   człowieka.
Istnienia  takich mechanizmów zaczynamy się  domyślać, jeśli
przypomnimy   sobie,   że   układ   oko,   nerw   trójdzielny   (57),
szyszynka jest wrażliwy na trzy odmienne i znacznie oddalone
od siebie zakresy częstotliwości fal elektromagnetycznych (11,
17,18).

Otóż szyszynka zaczyna wydzielać melatoninę w niedługi czas
po   tym  gdy  zapadają   ciemności.   Fotoreceptory  szyszynki  są
wrażliwe na światło, a więc pasmo fal elektromagnetycznych,
odbierane   także  przez   czopki  i   pręciki  siatkówki.   Są  to,   jak
wiadomo, fale elektromagnetyczne o długoćci od 400 do 760
mm (11, 29).

Wiadomo już także, że układ szyszynki scala informacje także
o   kolo-   rycie   światła   odbieranego   w   ciągu   całego   dnia.

background image

Zapadanie   zmierzchu   i   poja-   wienie   się   odcieni
pomarańczowych   i  czerwonych,   a  potem  fioletowych  i   fal  z
zakresu ultrafiolotowego, jakie towarzyszą zachodowi słońca i
światłom   gwieździstej   nocy,   przygotowuje   szyszynkę   do
rozpoczęcia wydzielania  melatoniny (29). Szczyt  wydzielania
melatoniny   następuje   po   1.5   do   3   go-   dzin   od   chwili
"zapadnięcia zmroku".

Pojawienie się światła o kolorycie zielono-żółtawym, co zdarza
się o brzasku, hamuje wydzielanie melatoniny(11,29).

Okazało   się   niedawno   jednak,   że   wydzielanie   melatoniny   w
ciągu nocy zmniejsza oddziaływanie nawet słabych, ale bardzo
długich,   fal   radiowych,   tzn.   drgań   elektromagnetycznych   o
częstotliwości   50-100   Hz   (15,19,22),   odpowiada   to   falom   o
długości 3000 km.

Podobne   działanie   wywierają   wolne   zmiany   indukcji
przyłożonego, stałego pola magnetycznego (20,22).

Wydaje się, że receptory wrażliwe na takie długie fale radiowe
i zmiany indukcji pola magnetycznego znajdują się w gałązce
nadoczodołowej nerwu trójdzielnego(57).

Wydzielanie   melatoniny   blokuje   także   oddziaływanie
najkrótszych   fal   pola   elektromagnetycznego,   jakimi   są
przenikliwe   promienie   gamma   (17).   Gwoli   przypomnienia,
promienie gamma to drgania czyli drgania elektromagnetyczne
(F.E.M.) o częstotliwości 1022 Hz, tzn. długości fali rzędu 10-
14  metra,  światło   widzialne  to  F.E.M.  o  częstotliwości 1014

background image

Hz,   tzn.   l   =10-6   m   (0.4-0.76   mikrona),   a   drgania   F.E.M.   o
częstotliwości 100 Hz to fale  radiowe o długości fali rzędu l
=3000km.

Okazuje   się,   że   bardzo   słabe   fale   elektromagnetyczne
oddziaływują na szyszynkę tylko wtedy, jeśli są spolaryzowane
kołowo   (15,16).   Naturalne   radioźródła   nadają   sygnał
spolaryzowany właśnie kołowo (niejako spiralnie). Polaryzacja
tzw.   pozioma   lub   pionowa   (względem   lini   horyzontu
powierzchni   planety)   to   pojęcia   używane   jedynie   wobec   fal
elektromagne- tycznych wytwarzanych przez stworzone przez
ludzi nadajniki radiowe i tele- wizyjne.

Naturalne   źródła   promieniowania   elektromagnetycznego   to
oczywiście   gwiezdne   radioźródła,   bardziej   ogólnie   składowe
promieniowania   kosmicz-   nego   oraz   promieniowanie
geodezyjne pochodzące od cieków wodnych, czy naturalnych
złóż uranu.

Istnieje oczywiście naturalne, stałe, a raczej wolno zmieniające
się,   pole   magnetyczne   Ziemi,   "zakłócane"   przez   anomalie
magnetyczne   planety   i   erupcje   skorupy   słonecznej   oraz
zmienne   w   wypadku   dokonywania   dalekich   podróży,
zwłaszcza wysokościowych (31,32,33,35,36).

Niewątpliwym faktem przyrodniczym jest to, że człowiek jest
w stanie odbierać wpływy owych naturalnych źródeł F.E.M.,
jak   i   zmiany   pola   magnetycznego,   jak   się   wydaje   głównie
poprzez uład szyszynki (20,21,22).

background image

Kolejnym   poznanym   niedawno   zjawiskiem   biologicznym   i
fizjologicz-   nym,   ważnym   dla   naszego   wywodu,   jest
spostrzeżenie,   iż   większość   hormonów   jest   wydzielana   w
sposób pulsacyjny. Oznacza to, że ich stężenie narasta na krótki
czas, rzędu kilku, kilkunastu minut o wartości rzędu 100-300%
powyżej   poziomu   przeciętnego,   najczęściej   8-12-16   razy   na
dobę (23,24,25).

Wydaje   się,   że   owe   rytmy   są   wyznaczane   pierwotnie   przez
melatoninę i prolaktynę. R.Penny w 1985 roku oraz De Leiva
w 1990 roku wykryli, że stężenie melatoniny narasta około 12
razy na  dobę. Jest znane, że zwyżka wydzielania  melatoniny
powoduje,   po   ok.   20-30   minutach   impuls   wydziela-   nia
prolaktyny (PRL). 

W   pewnej   mierze   pulsacyjne   wydzielanie   gonadoliberyny,
beta-endorfin, a także hormonu wzrostu (GH), ACTH, TSH jest
niejako   współzałeżne   od   pulsacyjnego   wydzielania
prolaktyny(23).

Co więcej, sprawdzono już, czy ważne dla całości organizmu
człowieka   pulsacyjne   wydzielanie   prolaktyny   jest   czasowo
zsynchronizowane   z   fazami   snu   (26).   Grupa   badawcza
kierowana przez K. Spiegela i M. Folleniusa z Laboratorium
Fizjologii i Psychologii Środowiskowej Narodowego Centrum
Badawczego w Strasburgu (CNRS) udowodniła w roku 1994,
że prolaktyna wydziela się w czasie zapadania w głęboki sen,
cechujący się tzw. wolnymi falami EEG. Jej poziom zmniejsza
się w fazie snu REM, kiedy to występują marzenia senne (26). 

Kokoszka   i   polscy   badacze   z   Katedry   i   Kliniki   psychiatrii

background image

Collegium   Medicum   Uniwersytetu   Jagiellońskiego   w
Krakowie zebrali z kolei wiele spostrzeżeń klinicznych, które
doprowadziły ich do wniosku, że mózg człowieka przez całą
dobę   działa   w   rytmie   1.5-godzinnego   cyklu   "praca-
odpoczynek" (45,47, 50). Nie tylko więc sen ma  architekturę
fazową, charakteryzującą się nawracaniem, co 90 minut, fazy
snu głębokiego z na- stępującą po niej fazą snu REM, ale i na
jawie,   po   przeszło   godzinnym   okresie   koncentracji   uwagi   i
analitycznej pracy,  obciążającej głównie  lewą półkulę  mózgu
następuje "odmienny stan świadomości" (46,48).

Wg Kokoszki taki "zmieniony stan świadomości" cechuje się
zmniejsze-  niem koncentracji uwagi na  wykonywaniu  zadań,
takich   jak   czytanie,   pisanie,   obserwacja   ekranu,   czy   też
rozwiązywanie   problemu   i   przejście   do   wolnych   skojarzeń,
marzeń  dziennych,   stanów  podobnych  do   medytacji,  czy  też
nawet mistycznego uniesienia (50).

A.   Kokoszka   i   G.   Zalewski   (58)   wyróżniają   wśród
"odmiennych   stanów  świadomości"  tzw.   "głęboko   zmienione
stany świadomości", zwane stanami ultraświadomości. Autorzy
ci zebrali wiele  obserwacji klinicznych osób przeżywających
takie  "ZSŚ" i dochodzą do  wniosku, że w różnych kulturach
istnieją różne określenia językowe, takich stanów jak: nirvana,
satori, samadhi, kairos, trans mistyczny, trans artysty, moment
natchnienia, stany olśnienia odkrywczego, stany iluminacji.

Cyliczne zmiany stanu świadomości, zachodzące w ciągu dnia
potwier- dzają całodobowe tzw. Holterowskie zapisy EEG (51).

Ciekawe   jest   także,   że   słabe   oddziaływanie   fal

background image

elektromagnetycznych w ciągu dnia, wtedy gdy jest jasno, nie
hamuje lecz odwrotnie pobudza wydzielanie melatoniny (14)).

Przedstawione   wyżej   wyniki   eksperymentów   i   spostrzeżenia
kliniczne stanowią, jak się nam wydaje, ogniwa indukcyjnego,
jednak   racjonalnego,   wnioskowania,   które   uzasadniają   tezę
przedstaioną w tytule pracy.

Wydaje   się   bowiem   wielce   prawdopodobne,   że   dwa   stany
działania - dzienny i nocny, układu: oczy - nerw trójdzielny -
szyszynka - podwzgórze - przysadka - gonady, nie tylko że są
zsynchronizowane   z   rodzajem   oświet-   lenia   danego   regionu
naszej   planety,   ale   że   obrót   Ziemi   wokół   własnej   osi,
wystawiając mieszkańców pewnego regionu na oddziaływanie
gwiezdnych   radioźródeł   i   źródeł   promieniowania   gamma   i
promieniowania   ultrafioleto-  wego,   powoduje   periodyczne,   z
grubsza biorąc 90-cio minutowe, cykle pracy mózgu i działania
całego naszego organizmu.

Prócz,   omówionego   na   wstępie,   wpływu   wzorca   światła
najbliższej gwiazdy i spostrzeżonych już wcześniej wpływów
faz Księżyca na funkcje rozrodcze (40-44) byłby to t r z e c i e
oddziaływanie otoczenia kosmicznego na człowieka.

Zapewne  można  by  zgłosić  wobec   tej tezy  wiele   zastrzeżeń,
np. takich: 

(1)   przecież  ludzie   zasypiają  o   różnych   porach,   (2)   przecież
ewentualnie   oddziały-   wanie   gwiezdnych   radioźródeł   jest
zapewne  zbyt  słabe, zwłaszcza  że ludzie  śpią  w betonowych

background image

"pudełkach"   swych   mieszkań   i   w   czasie   snu   nie   patrzą   w
gwiazdy,   (3)   przecież   radioastronomowie   poznali   już   tysiące
silnych   radioźródeł   a   nie   jedynie   kilkanaście,   równomiernie
ułożonych wzdłuż ekliptyki czy też równika niebieskiego, no i
poza   tym   po   co   nam   taka   wiedza,   (4)   przecież   nie   ma   to
żadnego   znaczenia   praktycznego   ani   żadnego   znaczenia
światopoglądowego   oraz   może   także   i   wątpliwość,   (5)   czy
hipotezę   tę   można   jakoś   sprawdzić   lub   poddać   próbie
falsyfikacji. Można wysunąć znacznie więcej zastrzeżeń wobec
przedstawionej tu hipotezy. W ramach niniejszego artykułu nie
sposób byłoby odpowiedzieć na wszystkie możliwe zarzuty.

Jako   uzupełnienie   prezentacji   mojej   tezy   spróbuję   jednak
odpowiedzieć na pięć zastrzeżeń sformułowanych powyżej.

Ad.   (1)   Ludzie   rzeczywiście   zasypiają   o   różnych   porach,
jakkolwiek   zazwyczaj   po   zmroku   i   zgaszeniu   świateł
sztucznych.   Zaczyna   wydzielać   się   więc   wtedy   intensywnie
melatonina   (jej   kolejny   impuls)   i   w   20-30   minut   później
prolaktyna,  czemu   towarzyszy  zapadanie  w   głęboki  sen  tzw.
wolnofalowy   i  w  zapisie   EEG   rejestrowane  są   wtedy  wolne
fale theta i delta. Uczynniany jest wtedy układ odpornościowy.
Organizm regeneruje siły. Nie jest możliwy jednak wtedy ten
typ   przetwarzania   informacji,   który   zachodzi   w   trakcie   snu
REM i występujących wówczas marzeń sennych. Zachodzący
jednak obrót planety powoduje "nastawienie" rozpatrywanego
regionu Ziemi na "najbliższe silniejsze radioźródło gwiezdne".
Oddziaływanie  takiego   "napotkanego"  oddziaływania   długich
fal radiowych sprawia, być może, iż poziom melatoniny spada.
Pociągałoby   to   za   sobą,   za   chwilę,   spadek   wydzielania
prolaktyny,   co   powoduje   "częściowe   wybudzenie   się"
(spłycenie   snu)   i   przejście   w   fazę   snu   REM.   Taki   częsty,
jakkolwiek   zapewne   nie   jedyny,   mechanizm   rozpoczynania

background image

fazy   REM   tłumaczyłby   także   wiele   tajemniczych   zjawisk
związanych z treścią  snów. Jest  to  jednak  już  inny,  znacznie
bardziej   spekulatywny   temat.   Tym   nie   mniej   osoby
zainteresowane   takimi   "sensacyjnymi"   implikacjami   naszej
teorii odsyłam do takich opowieści, jakie snuje Arnold Mindell
(52,53),   Jonathan   Caroll   (54)   lub   chociażby   Peter   Krassa   i
Reinhard Habeck (55).

Ad. (2) Eksperymentalne prace wykazały, że układ szyszynki
oddziaływu-   je   na   spolaryzowane   kołowo   zmiany   pola
elektromagnetycznego   o   indukcji   rzędu   1-2   piko-Tesli.   Taką
właśnie   indukcję   posiadają   silniejsze   radioźródła   gwiezdne.
Wydaje   się   to   zapewne   dla   wielu   czytelników
nieprawdopodobne.   Nie   przekonanych   odsyłam   więc   do
dostępnego,   popularnego   podręcznika   astronomii   Eduarda
Pittich'a i Dusana Kalmancoka pt.: "Niebo  na dłoni" (Wiedza
Powszechna,   Warszawa,   1988).   Na   stronie   287   piszą   oni   o
radio- źródle Cygnus A (3C405): "... natężenie promieniowania
odbierane   na   Ziemi   jest   równe   natężeniu   promieniowania
słonecznego,   mimo   iż   odległość   radioźródła   wynosi   554
miliony   lat   świetlnych".   To   że   ludzie   śpiąc   nie   patrzą   w
gwiazdy nie  przeszkadza w odbieraniu przez układ szyszynki
oddziaływań zmiennego pola elektromagne- tycznego. Chodzi
tu bowiem o fale radiowe długości 3 km, które przenikają nie
tylko przez atmosferę ale i także przez konstrukcje większości
domów   drewnianych   i   ceglanych.   Należy   zwrócić   przy   tym
uwagę,   że   oddziaływanie   mogą   wywierać   nie   tyle   źródła
promieniowania, znajdujące się akurat w zenicie, lecz raczej te
które   położone   są   nieco   ponad   horyzontem,   tzn.   te   które
oddziaływują   na   ściany   boczne   (okna)   budynków.   Część
benotowych,   ciężko   zbrojonych   konstrukcji   wyhamowuje
zapewne   takie   F.E.M.,   toteż   ludzie   próbujący   żyć   w   takich
budynkach czują się nieswojo i chorują. Wyczuwają oni wtedy
podświadomie jakiś rodzaj dyskomfortu psychicznego.

background image

Ad. (3) Nawet gołym okiem widzimy na niebie tysiące gwiazd.
Nasza hipoteza zakłada jednak, że jeśli rozpatrzeć obrót Ziemi
wokół   jej   osi   to   wzdłuż   tzw.   równika   niebieskiego,   który
nieznacznie rozmija się z ekliptyką, napotyka się akurat około
12-14-16 wystarczająco silnych radioźródeł. Łatwo sprawdzić
w każdym atlasie nieba, że wzdłuż równika niebieskiego leżą
następujące   gwiazdozbiory:   Byk,   Orion,   Wielki   Pies,   Mały
Pies, Sekstans, Lew, Panna, Wąż, Wężownik, Orzeł, Wodnik,
Ryby,  Wieloryb.   Oczywiście   nie   powinno   się   utłożsamiać   w
sposób prosty znanych gwiazdozbiorów z radioźródłami.  Tak
się   jednak   składa,   że   podobnie   jak   wzdłuż   ekliptyki   tak   i
wzdluż   równika   można   się   doliczyć   właśnie   kilkanaście
"znaczących" źródeł promieniowania kosmicznego. Co więcej,
nad   horyzontem   widnieją   często   znane   gwiazdozbiory
niezachodzące. Oczywiście najbardziej znane spośród nich to
Wielka   Niedźwiedzica,   Kasjopea,   Cefeusz   i   Żyrafa.   Jak
wiadomo   między   Kasjopeą   a   Cefeuszem   znajduje   się   silne
radioźródło CASA oraz kilka mgławic emisyjnych. Podobnie i
na   lewo   między   Kasjopeą   a   Ży-   rafą   znajdują   się   duże
mgławice   emisyjne.  Tabela   na   stronie   388   w/w   podręczniku
astronomii   określa   następująco   moc   promieniowania
niektórych obiektów: Słońce 10 milionów J/s, niebieskie niebo
1000 J/s, pełnia Księżyca 200 J/s, światło planety Venus 2000
J/s, środkowa  część  Wielkiej Mgławicy w Orionie  0.001 J/s,
większość mgławic 0.0001 J/s.

Ad.   (4)   Przekonywujące   uzasadnienie,   a   zwłaszcza
eksperymentalne   sprawdzenie   i   rozpowszechnienie   wiedzy   o
przedstawionym tu mechaniźmie e l e k t r o m a g n e t y c z n
e g o    r o t o r a    i     s t o j a n a planety miałoby, wbrew
pozorom   duże   znaczenie   praktyczne.   Zwrócenie   uwagi   na
istnienie dziennych okresów odmiennych stanów świadomości

background image

i stwa-  rzanie  warunków dla  ich  wykorzystania  prowadzi do
umiejętności   pogłębienia   relaksu   i   odprężenia   psychicznego
przez kontemplację natural- nego okresu pracy prawej półkuli
mózgu. Trening w spostrzeganiu początku i końca naturalnego
stanu odmiennej świadomości sprzyja rozwiązywaniu trudnych
problemów,   stymulowaniu   kreatywności,   artystycznego
natchnie-   nia,   stanom   odkrywczych   iluminacji.   Omówienie
praktycznych rad, dotyczących takich wspomagających technik
mentalnych   wymaga   odrębnego   omówienia.   Konsekwencje
światopoglądowe   sformułowanej   hipotezy   są   także   duże   i
wymagają odzielnego omówienia.

Ad.   (5)   Łatwo   można   zaplanować   eksperytmenty,   które
prowadziłyby   do   falsyfikacji   lub   eksperymentalnego
potwierdzenia   sformułowanej   hipo-   tezy.   Jeden   z   takich
eksperymentów   powinien   przewidywać   jednoczasową
rejestrację całodobowego zapisu EEG (zapisu Holterowskiego)
u   wielu   ludzi,   zamieszkujących   wybrany   region.   Ważne
uzupełnienie   danych   dostarczyłoby   powtórzenie   takiego
eksperymentu   w   okolicy   bieguna   północnego   lub
południowego Ziemi lub chociażby dokładny wywiad lekarski
zbierany od osób, które przebywały w bazach badawczych w
Arktyce   i   na  Artar-   ktydzie.   Pewne   dane   mogą   dostarczyć
odpowiednie,   porównawcze   zestawienia   epidemiologiczne
pochodzące z krajów położonych pod różnymi szerokościami
geograficznymi.

Przedstawienie  istoty omawianej hipotezy natychmiast  po  jej
sformułowaniu   wynika   właśnie   z   chęci   stymulowania   osób
posiadających   odpowiednie   możliwości   badawcze,   bądź
odpowiednie   predyspozycje   osobowościowe   dla   prób   jej
sprawdzenia.

background image

Artykuł ten adresujemy więc  nie  tylko  do neurofizjiologów i
neurologów   posiadających   elektroencefalogram,   zegarek   i
komputer z programem transformacji Fouriera, ale adresujemy
go także do wszystkich osób o uzdol- nieniach artystycznych,
predyspozycjach   twórczych   i   innych   osób   przeżywa-   jących
odmienne stany świadomości.

Piśmiennictwo

1.   Fleming  A.S.,   Scardicchio  D.S.:   Photoperiodic  and   pineal
effects   on  food   intake,   food   retrieved   and   weight   in   female
Syrian hamsters. J. Biol. Rhythms, 1986, 1, 285-301. 

2.   Tamarkin   L.,   Baird   C.J.,   Almeida   O.F.:   Melatonin   a
coordinating signal for mamalian reproduction? Science, 1985,
227, 714-720. 

3.   Martinet   L.,  Allain   D.:   Role   of   the   pineal   gland   in   the
photoperiodic   control   of   reproductive   and   non-reproductive
functions in mink. Ciba Foundation Symposia, 1985, 117, 170-
187. 

4.   Weaver   D.R.,   Reppert   S.M.:   Maternal   melatonin
communicates daylength to the fetus in  Djunfarian hamsters.
Endocrinology, 1986, 118, 2861-2863. 

5.   Elliott   J.A.,   Goldman   B.D.:   Reception   of   photoperiodic
information   by   fetal   Siberian   hamsters:   role   of  the   mother's

background image

pineal gland. J. Exp. Zol., 1989, 252, 237-244. 

6. Jarrige J.F., Tlemcani O., Baucher D.: Gonadal function in
male   offspring   of   pinealectomized   female   rates.   Acta
Endocrinologica (Copenhagen), 1987, 116, 247-252. 

7. Ortavant R., Bocquier F., Pelletier J., Ravault J.P., Thimonier
J., Volland Nail P.: Seasonality of reproduction in sheep and its
control by photoperiod. Australian  J.  of Biol. Sci., 1988, 41,
69-85. 

8. Yellom S.M., Longe L.D.: Effect of maternal pinealectomy
and reverse photo- period on the circadian melatonin rhythm in
the sheep and fetus during the last trimester od prengancy. Biol.
Reprod., 1988, 39, 1093-1099. 

9. Jarrige J.F., Laurichesse H., Boucher D.: Androgenic activity
in 15-day old male rats: role of the maternal pineal gland. Biol.
Reprod., 1992, 46, 386-391. 

10. Weaver D.R., Keohon J.T., Reppert S.M.: Definition of a
prenatal sensitive period for maternal - fetal communication of
day length. Am. J. Physiol., 1987, 253, E701-704.

11.   Reiter   R.J.:   Electromagnetic   fields   and   melatonin
production. Biomed. Pharmacother., 1993, 47(10): 439-444.

12. Syndyk R.: Weak magnetic fields antagonize the effects of

background image

melatonin on blood glucose levels in Parkinson's disease. Int. J.
Neurosci., 1993, 68(1-2): 85-91.

13.   Syndyk   R.:   Resolution   of   longstanding   symptoms   of
multiple  sclerosis by application of picoTesla range magnetic
fields. Int. J. Neurosci., 1993, 70(3-4): 255-269.

14. Jentsch A. et al.: Weak magnetic fields change extinction of
a conditioned reaction and daytime melatonin levels in the rat.
Neurosci-Lett., 1993, 157(1): 79-82.

15. Kato M. et al.: Circulary polarized 50 Hz magnetic fields
exposure   reduces   pineal   gland   and   blood   melatonin
concentration   of   Long-Evans   rats.   Neurosci-Lett.,   1994,
166(1): 59-62.

16.   Kato   M.   et   al.:   Horizontal   or   vertical   50   Hz,   1-microT
magnetic   fields   have   no   effect   on   pineal   gland   or   plasma
melatonin   concenration   of   albino   rats.   Neurosci-Lett.,   1994,
168(1-2): 205-208.

17. Kassayova M. et al.: Changes of pineal N-acetyltransferase
activity in gamma  irradiated rats. Physiol.  Res., 1993, 42(3):
167-169.

18.   Brainard   G.C.   et   al.:   Ultraviolet   regulation   of
neuroendocrine   and   circadian   physiology   in   rodents.   Vision.
Res., 1994, 34(11): 1521-1533.

background image

19. Kato M. et al.: Effects of exposure to a circulary polarized
50-Hz magnetic field on plasma and pineal melatonin levels in
rats. Bioelectromagnetics, 1993, 14(2): 97-106.

20.  Yaga   K.,   Reiter   R.J.:   Pineal   sensitivity   to   pulsed   static
magnetic   fields   changes   during   the   photoperiod.   Brain.   Res.
Bull., 1993, 30(1-2): 153-156.

21.   Reiter   R.J.:  The   melatonin   rhythm:   both   a   clook   and   a
calendar. Experientia, 1993, 49(8): 654-664.

22.   Reiter   R.J.:   Static   and   extremelx   low   frequency
electromagnetic   field   exposure:   reported   effects   on   the
circadian   production   of  melatonin.   J.   Cell.   Biochem.,   1993,
51(4): 394-403.

23. Brabant G. et al.: Pulsatile patterns in hormone secretion.
Elsevier Science Pub. Co. TEM, 1992, 3(5): 183-189.

24.   Penny   R.:   Episodic   secretion   of  melationin   in   pre-   and
postpubertal grils and boys. J. Clin. Endocrinol. Metab., 1985,
60, 751-756.

25.   De   Leiva  A.   et   al.:   Episodic   nyctohemeral   secretion   of
melatonin in adult humans. Acta Endocrinol., 1990, 122, 76-82.

26. Spiegel K. et al.: Prolactin secretion and sleep. Sleep, 1994,
17(1): 20-27.

background image

27.   Brown   G.M.:   Day-nigth   rhythm   disturbance,   pineal
function and human disease. Horm. Res., 1992, 37(3): 105-111.

28.   Arushanian   E.B.:   The   role   of   the   epiphysis   in   the
pathogenesis of depressions. Zh. Vyssh. Nerv. Deiat. Im. J. P.
Pavlova, 1991, 41(4): 822-887.

29.   Reiter   R.J.:   Non   visible   electromagnetic   radiation   and
pineal  function.  Acta   Neurobiol.   Experim.,   1994,  54,   suppl.,
93-94.

30.  Brodziak  A.  et   al.:  Not   zodiac  sign,  but   seasonal time  -
dependent light exposure influences the psychosomatic features
of new born child. Acta Neurobiol. Experim., 1994, 54, suppl.,
177-178.

31.  Friedberg  W.  et  al.:  Update  on possible  health effects to
galactic cosmic  radiation.  Aviat. Space  Environ.  Med.,  1990,
61(9): 868.

32. Dulding M.: Cosmic rays from the sun - health risk now
apparent. Arctic. Med. Res., 1991, 50(3): 138-139.

33.   Barish   R.J.:   Health   physics   concerns   in   commercial
aviation. Health Phys., 1990, 59(2): 199-204.

34.   Townsend   L.W.   et   al.:   Interplanetary   crew   exposure

background image

estimates for galactic cosmic rays. Radiat. Res., 1992, 129(1):
48-52.

35. Steupel E. at al.: Monthly cosmic  activity and pregnancy
induced   hypertension.   Clin.   Exp.   Obstet.   Gynecol.,   1990,
17(1): 7-12.

36.   Moiseeva   N.J.:   Cosmophysical   fluctuations   and
development   of   the   human   embryo.   Biofizika,   1992,   37(4):
700-704.

37. Summers L.: The relationship between onsets of depression
and sudden drops in solar irradiation. Biol. Psychiatry, 1992,
32(12): 1164-1172.

38.   Rossmanith   W.G.   Effects   of   sleep   on   gonadotropin
secretion. Geburtshilfe Frauenheilkd., 1993, 53(11): 735-741.

39. Rossmanith W.G.: Chronobiology of prolactin secretion in
womem:  diurnal  and   sleep   related   variations   in   the   pituitary
lactotroph sensitivity.  Neuroendocrinology,  1993, 58(2): 263-
271.

40.  Jongbloet  P.H.: Menses and  moon phases,  ovulation and
seasons, vitality and month of birth. Dev. Med. Child. Neurol.,
1993, 25(4): 527-531.

41. Osley M.: Natality and the moon. Am. J. Obstet. Gynecol.,

background image

1973, 117(3): 413- 415.

42. Abell G.O. et al.: Human birth and the phase of the moon.
N. Engl. J. Med., 1979, 300(2): 96.

43.   Persinger   M.A.:   Prenatal   exposure   to   on   elf   rotating
magnetic field ambulatory behavior and lunar distance at birth:
a correlation. Psychol. Rep., 1971, 28(2): 435-438.

44. Desrosiers J.: The full moon, cosmic panacea or prehistoric
prostaglandin. Union Med. Can., 1985, 114(7): 555-559.

45.   Kokoszka   A.:   Zmienione   stany   świadomości   -   historia
pojęcia i przegląd badań. Psychiatria Polska, 1992, 26(6): 543-
552.

46.   Kokoszka   A.:   Relaxation   as   an   altered   state   of
consciousness. A rationale for a generale theory of relaxation.
Int. J. Psychosomatics, 1992, 39(1): 4-9.

47.   Kokoszka   A.:   Zmienione   stany   świadomości   -   modele,
koncepcje teoretyczne. Psychiatria Polska, 1993, 27(1): 75-83.

48. Kokoszka A.: A rational for psychology of consciousness.
W:   Creativity   and   consciousness.   Philosophical   and
psychological dimensions. Rodopi, Amster- dam, 1993.

background image

49.   Kokoszka   A.:   Information   metabolism   as   a   model   of
consciousness. Intern. J. Nerosci., 1993, 68, 165-177.

50. Kokoszka A.: Tajniki świadomości. Wyd. Instytut Ekologii
i Zdrowia, Kraków, 1993.

51. Bridges S.L.: Evaluation of episodes of altered awareness
of behavior. W:  Ambulatory EEG monitoring. (Red.) John S.
Ebsole. Raven Press, New York, 1989.

52.   Mindell   A.:   O   pracy   ze   śniącym   ciałem.   Wyd.   "Pusty
obłok", Warszawa, 1992.

53.   Mindell  A.:   Śniące  ciało  w   związkach.  Agencja  Wyd.  J.
Santorski, Warszawa, 1992.

54. Carroll J.: Kości księżyca. Dom Wydawniczy Rebis, Seria
Salamandra, Poznań, 1994.

55.   Krassa   P.,   Harbeck   R.:   Biblioteka   liści   palmowych.
Rozdział   pt.:   "Majaki   senne   -   ingerencja   z   niezbadanego".
Agencja Wydawnicza Uraeus, Gdynia, 1994.

56.   Karasek   M.:   Rola   szyszynki   u   człowieka.   W:   Zarys
endokrynologii   klinicznej.   Red.   Pawlikowski   M.,   Warszawa
1992, PZWL.

background image

57.   Breton   F.:   L'oeil   a   l'affut   du   champ   magnetigue.   La
Recherche,   1994,   28(268),  952-953   (cytat   z   pracy   P.Semm'a
opublikowanej w Brain Res. Bull. 1990, 25, 735).

58.   Zalewski   G.:   Model   integrujący   zwyczaje,   odmienne   i
psychotyczne   stany   świadomości.   Przegl.   Psychologiczny,
1994, 37(1-2): 93-103.

 

 

3.   RADY   PRAKTYCZNE   JAK   WZMOCNIĆ   WŁASNĄ
ENERGIĘ   PSYCHICZNĄ   I   BIOLOGICZNĄ   ->   ENERGIĄ
KOSMICZNĄ, POCHODZĄCĄ Z GWIAZD [ KOSMO-ENE-
BIO-THERAP   and   the   method   of   STELLAR   MENTAL
STIMULATION (SMS)]*

Patrząc  w  gwiazdy  akomodujemy  oczy na  ciemne  tło   nieba.
Źrenice   są   więc   wtedy   szeroko   otwarte.   Jednocześnie
koncentrujemy uwagę na małych punktach świetlnych, które są
źródłami promieniowania,odległymi  o setki, a  nawet  miliony
lat   świetlnych.   Na   siatkówkę   naszych   oczu   pada   wtedy   nie
tylko  światło   widzialne,  ale  i  promieniowanie  ultrafioletowe,
podczerwone,   fale   radiowe   oraz   twarde   promieniowanie
rentgenowskie, promieniowanie gamma, cząstki neutrino i inne
elementy promieniowania kosmicznego. Należy przypuszczać,
że   wiele   odziaływań   bio-energo-terapeutycznych   jest
przekazywanych   przez   fale   elektromagnetyczne,   dłuższe   niż
podczerwone. Obecne podręczniki fizyki mówią o tym paśmie

background image

jako   o falach radarowych lub  diatermicznych.  Jest   to jednak
"ważne i tajemnicze pasmo przyszłości". W paśmie tym nadają
także   wyliczone   niżej   radioźródła   gwiezdne.   Odbierając
gwiezdne promieniowanie spostrzegamy pewien wzór, pewną
figurę   geometryczną   wyznaczoną   przez   gwiazdy.   Niektóre   z
gwiazdozbiorów np.  Kasjopea, Łabądź, Orzeł,  Lutnia, Orion,
Plejady, Byk i Bliźnięta stanowią wzory o niemal magicznym
oddziaływaniu  na  szlak wzrokowy i całość układów naszego
mózgu. Ich magiczne oddziaływanie wynika stąd, że w czasach
kiedy to na Ziemi pojawił się Homo sapiens sapiens, tzn. istota
zdolna już do tego, aby nauczyć się mówić i zastanawiać się
nad istotą ducha Wszechświata, to oprócz obrazów natury w
dzień   i  gwiazd   w  nocy  były  już   co   najwyżej  tylko   zbierane
owoce, upolowana zwierzyna i ewentualnie szałasy.

Wszystkie te obiekty stały się wzorcami archetypowymi, które
w  nas  drzemią.  Wydaje   się,  że   wizerunki owych  najbardziej
wyrazistych   gwiazdozbiorów   są   na   stałe   zakodowane   w
naszych   mózgach,   że   dziedziczymy   je   po   przodkach.   Jeśli
wrócić tylko do zwyczaju spoglądania w gwieździste niebo to
uczynniamy te archetypy,  a one są z kolei związane poprzez
jaźń z nadrzędnym archetypem ducha Wszechświata. 

Każda   osoba,   która   ma   zwyczaj   częstego   spoglądania   w
gwiazdy   intuicyjnie   wyczuwa   i   później   jest   o   tym   święcie
przekonana, że patrząc w gwiazdy czerpie z nich, bądź z całego
kosmosu   jakąś   d   z   i   w   n   ą   energię,   która   podnosi   poziom
nastroju, jej energię  psychiczną, jej chęć  do życia i zdrowie.
Szersze   uzasadnienie   tego   stwierdzenia   zawierają   rozdziały:
"Wstęp",   "Posłowie"   oraz   dwa   wcześniejsze   podrozdziały
"Dodateku". Tutaj podajemy jedynie rady praktyczne do owej
"kosmo-energio-bioterapii ("KOSMO-ENE- BIO-TERAPIA"):

background image

1.   Codziennie,   już   w   trakcie   dnia,   spoglądaj   na   niebo,   aby
oszacować tzw. s e e n i g, tzn. jaka jest szansa, aby wieczór
lub noc była pogodna, bezchmurna. 

2. Nie marnuj żadnej bezchmurnej nocy, gdyż w Polsce jest ich
jedynie ok. 100 na rok. 

3. Dokonaj zakupów: a. obrotowej mapy nieba (dostępna np. w
kioskach Planetarium), b. przystępnego podręcznika astronomii
(np.   E.Pittlich:   "Niebo   na   dłoni")   i   ewentualnie   atlasu   nieba
(np. Oldrich Hlad: "Atlas nieba 2000").

4. Twoim pierwszym etapem rozwoju powinno być nauczenie
się   rozpoznawania   jednym   spojrzeniem   ok.   20   głównych
gwiazdozbiorów   dowolnego   fragmentu   nieba   północnego   (w
roku   1925   Międzynarodowa   Unia  Astronomiczna   podzieliła
całe niebo na 88 gwiazdozbiorów). 

5.   Praktyczna   indentyfikacja  gwiazdozbiorów  i   ważniejszych
gwiazd wg obrotowej mapy nieba musi trwać całe miesiące, a
nawet   lata.   Z   natury   rzeczy,   aby   ujrzeć   na   własne   oczy   i
rozpoznawać   bez   trudu   wszystkie   12-ście   gwiazdozbiorów
zodiakalnych   potrzebne   są   ćwiczenia   w   ciągu   całego   roku
kalendarzowego. 

6. Nieumiejętność natychmiastowego odnajdywania na niebie:
Wielkiej Niedźwiedzicy, gwiazdy Polarnej i Kasjopei, Oriona i
Łabędzia   jest   gorsza   niż   analfabetyzm,   gdyż   jest
nieznajomością   alfabetu   natury   i   świata,   w   którym   żyjemy.

background image

Bądź   podejrzliwy   wobec   takich   osób,   lecz   staraj   się   pomóc
ludziom,   którzy   cechują   się   tym   "brakiem   orientacji   I-go
stopnia". 

7. Drugi stopień wtajemniczenia osiągniesz po roku, kiedy to
poznasz   już   wszystkie   12   gwiazdozbiorów   zodiakalnych   i
niektóre   z   nich   "polubisz".   Zapewne   niektóre   z   nich   będą
oddziaływać na Ciebie silnie stymulująco. Po latach nauczysz
się korzystania z różnych wiązek promieniowania. 

8. Ważne jest, aby wiedzieć, że niektóre rejony nieba wysyłają
niezwykle   silne   promieniowanie,   o   szczególnych
właściwościach.   Można   niejako   dobrać   właściwości   tego
promieniowania   do   problemu   samopoczucia.   Wy-   brane
obiekty   gwiezdne   mają   wpływ   na   nastrój,   inklinację   do
depresji, ogólniej zdrowie. 

Poniżej   proponujemy   w   miarę   kompletną   listę   18   głównych
radioźródeł   i   innych   ważnych   regionów   nieba
oddziaływujących   na   człowieka   poprzez   fale   bądź
promieniowanie odbierane przez jego receptory. Położenie tych
"ważnych   miejsc"   nieba   północnego   próbujemy   zobrazować
także przy pomocy rysunku.

a. W rejonie gwiazdozbiorów nieba niezachodzącego

1.   Mgławica   dyfuzyjno-emisyjna   (mg.D-E)   "California"   w
Perseuszu

background image

2.   Mgławica   dyfuzyjno-emisyjna   (mg.D-E)   "K1848"   i   "IC
1805" między Perseuszem a Kajopeą

3.   Mgławica   dyfuzyjno-emisyjna   (mg.D-E)   "7822"   powyżej
Kasiopei - w kierunku 

g Cefeusza i Gwiazdy Polarnej

4.   Mgławica   i   radioźródło   "CAS  A"   między   Kasiopeią   a   d
Cefeuszem (w kierunku Łabędzia)

b. W rejonie gwiazdozbiorów nieba letniego

5. Mgławica "America" i "Pelican" w pobliżu gwiazdy Deneb (
-> a Cygni)

6. Mgławica "IC 1918 i inne" w pobliżu gwiazdy Sadr (-> g
Cygni)

7.   Pozostałość   po   supernowej   "Cirrus"   w   pobliżu   gwiazdy
Gienah (-> e Cygni)

8. "CYG A" (główne radioźródło) w pobliżu d Cygni

c. W rejonie gwiazdozbiorów nieba zimowego

background image

9.   Galaktyka   M31   powyżej   gwiazdy   Mirach   (->   b
Andromedae)

10.   Liczne   mgławice,   np.   "IC   405",   "IC   417"   wewnątrz
obwiedni gwiazdozbioru Woźnicy

11. Mgławica "IC 443" między Bliźniętami a Bykiem

12. Liczne mgławice m.in. "Wielka Mgławica M42", "IC 431"
w obrębie gwiazdozbioru Oriona

13.   Mgławice   "Conus"   i   "Rozeta"   w   gwiazdozbiorze
Jednorożca   (monoceros)   (->   powyżej   Bliźniąt,   pomiędzy
Orionem i Małym Psem)

14.   Liczne   mgławice   w   gwiazdozbiorze   Panny,   a   także
umiejscowienie największej masy grawitacyjnej (tzw. "Wielki
Atraktor")

d. Obiekty specjalne

15. Centrum galaktyki w rzucie gwiazdozbioru Strzelca

16.   Mgławice   "G   334",   G   357"   między   gwiazdozbiorem
Skorpiona

i Strzelca

background image

17. Gwiazda Syriusz (a Canis Maioris), najjaśniejsza gwiazda
nieba   północnego   +   gwiazda   Adara   (e   Canis   Maioris),
najsilniejsze źródło promieniowania ultrafioletowego

18.   Pustka  makrostruktury  kosmosu  w  rzucie  gwiazdozbioru
Wolarza. "Bania" obwiedni galaktyki, czyli pustka kosmiczna
sięga na odległość 250 milionów lat świetlnych (Uwaga! M31
leży w odległości jedynie 2 milionów lat świetlnych)

 

Szczegóły dotyczące wykorzystywania tych naturalnych źródeł
promieniowania  będą zapewne  przedmiotem rozważań nowej
wyłaniającej się dziedziny terapii, którą proponujemy nazywać
"astromedycyną".

9. Trzeci stopień wtajemniczenia uzyskasz wtedy, gdy będziesz
stosował już specjalnie, dla odprężenia, odpoczynku lub jako
formę   terapii   lub   stymulowania   rozwoju   20-40   minutowe
seanse   "gapienia   się   w   gwiazdy",   najlepiej   w   pozycji
półsiedzącej w fotelu lub krześle turystycznym (na tarasie, w
ogrodzie,   na   polanie   pobliskiego   parku   lub   lasu,  najlepiej  w
odległości   30-40   km   od   wielkomiejskich   świateł).   Sprzyja
temu tzw. pozycja ciała, która powoduje sprzęganie biopola rąk
i  mózgu  człowieka.  Polega  ona  na   założeniu  rąk  za  główę  i
utrzymywaniu   ich   w   okolicy   płatów   potylicznych,   co
wzmacnia wy- obrażenia wzrokowe i widzenie. 

10.   Dalsze   nasze   rady   dotyczą   nie   tylko   nocnej   ale   i   także

background image

dziennej!! indukcji relaksu psychicznego  oraz rozwiązywania
problemów,   stymulowania:   kreatywności,   artystycznego
natchnienia   i   stanów   odkrywczych   iluminacji   przez   energię
pochodzącą   z   gwiazd.   Aby   przekonać   się   do   treści
wymienionych niżej punktów 11-21  przeczytaj,  koniecznie!!!
podrozdział "Dodatek-2".

11.   Gdy   będziesz   miał   sposobność,   dokonaj   na   sobie
eksperymentu.   Będąc   w   dobrym   stanie   psychicznym,
przebywaj jednego dnia: (a) przez 3-4 godziny w zamkniętym
betonowym, dobrze  "zbrojonym"  pomieszczeniu,  takim gdzie
podręczny   radioodbiornik   zupełnie   nie   odbiera   nawet
najbliższych   radiostacji   (podziemia   większych,   betonowych
budynków),   potem   przebywaj   (b)   przez   3-4   godziny   w
pomieszczeniu typu "drewniany domek letniskowy". Porównaj
Twoje możliwości intelektualne w pomieszczeniu typu (a) i (b).
Szukaj możności pracy w pomieszczeniach typu (b).

12. Możliwie duża ilość "światła" (powierzchni) okien pokoju,
w którym śpisz, powinna padać ("rzutować") na Twoje łóżko.

13. Dopilnuj, aby w nocy, w Twoim pokoju, żadne urządzenie
zasilane prądem elektrycznym nie było włączone.

14.   Nie   marnuj   okazji,   jeśli   widoczny   jest   zachód   słońca,
słońce   o   brzasku   lub   księżyc   w   dowolnej   kwarcie   (vide
artykuły   opublikowane   w   czasopiśmie  "Szaman"   nr   10/1993
pt.: "Ten przeklęty księżyc" oraz "Trzecie oko" w nr 12/1994).
Wpatruj się i kontempluj te widoki możliwie długo. Staraj się
często   szacować   w   skali   0-10,   jaki   jest   aktualny   wskaźnik
"aury   dnia"   ("magnetyzmu   dnia"),   czyli   jaka   jest   dzisiaj,

background image

aktualnie   siła   "magii   natury".   Umownie   10   punktów   można
przydzielać   takim   okolicznościom,   gdy   obserwujemy
wyjątkowo   piękny   zachód   słońca   lub   gwieździste   niebo   z
wyraźnie widoczną wstęgą Drogi Mlecznej.

15. Patrz często na niebo, niezależnie od pory doby i stopnia
zachmurzenia,   zwłaszcza   w   punkty   położone   20o   powyżej
horyzontu (patrz artykuł pt.: "Twoje znaki na niebie").

16.   Sprawdzaj   często,   przy   pomocy   opublikowanych   mapek
lub obrotowej mapy nieba, w których mniej więcej miejscach
nieba, za dnia, znajdują się aktualne (za chmurami!!) główne
radioźródła   (Gwiazdozbiór   Łabędzia,   Kasjopea,   Centrum
Galaktyki [rzut gwiazdozbioru Strzelca], Orion itp.).

17.  Zawsze  gdy wychodzisz  z budynku  lub  gdy stajesz przy
oknie, również za dnia, nawet  przy znacznym zachmurzeniu,
dokonuj lustracji nieba. Bez trudu (dzięki magnetoreceptorom
siatkówki   i   nerwu   trójdzielnego!)   wykryjesz   region   nieba,
który   oddziaływuje   relaksująco,   jest   to   tzw.   zabawa   w
"centrowanie   na   najsilniejsze,   bieżące   radioźródło".   Uwaga!
Zachodzi sprzężenie zwrotne. Im bardziej jesteś zrelaksowany
tym łatwiej wykryjesz te regiony. Uwaga! Możesz robić quiz z
osobami towarzyszącymi. Jeśli nie wierzysz w sens tej zabawy
to   zaglądnij   do   księgi   "Upaniszady",   gdzie   znajduje   się
fragment: "... dusza schodzi do zrodzonego z natury ciała przez
jeden   z   nerwów   czaszkowych,   a   w   stanie   zupełnego
przebudzenia   ześrodkowana   jest   w   przybytku   głowy   i
przybytku   serca..."   (cytat   wg   księżki  Catharose   de   Petri  pt.:
"Transfiguracja", Wyd. Lectorium Rosicrucianum, 1979, 11-15
Bakenessergracht, Haarlem, Holandia).

background image

18.   Jakakolwiek   praca   myślowa,   poszukiwanie   rozwiązania,
pokonywanie  dylematu  osobistego  powinna  być  poprzedzona
przez 10-cio minutową "lustrację nieba" wg sposobu opisanego
w punkcie 7.

19.   Wszystkie   poznane   przez   Ciebie   gwiazdozbiory,
wyznaczające   figury   "domknięte",   tzn.   trapezoidalne,
romboidalne itp., np. takie jak Pegaz, Woźnica, Wolarz, Wielka
Niedździedzica,   Lew,   a   nawet   Bliźnięta,   Orion,   czy   słabiej
świecące, jak Herkules czy Cefeusz, potraktuj jako obwiednie
TWOICH OSOBISTYCH KARTUSZY (vide artykuł pt.: "Stan
iluminacji   dla   każdego"   opublikowany   w   "Szamanie"   nr
2/1995). Wpisz tam TWOJE OSOBISTE HIEROGLIFY, które
będą dobrze  określały Ciebie  (vide  artykuł pt.: "Przestrzeń z
dodatkowym   wymiarem"   opublikowany   w   "Szamanie"   nr
11/1994).   W   odróżnieniu   od   faraonów,   będziesz   miał   więc
kilka   kartuszy.   Każdy   z   nich   będzie   pełnił   odrębną   rolę.
Możesz   im   nadać   kolory   i   rytm   "migania"   (rytm   zmiany
intensywności   świecenia).   Zwróć   uwagę,   że   w   rzucie
gwiazdozbioru Wolarza znajduje się pustka w makrostrukturze
kosmosu.  "Bania"  obwiedni galaktyk  sięga  tam na   odległość
250   milionów   lat   świetlnych.   W   obwiedni   gwiazdozbioru
Woźnicy   znajdują   się   natomiast   silne   radioźródła.   Te   dwa
"miejsca" nieboskłonu nadają się więc do "wymazywania" i do
"wzmacniania"   Twoich   podświadomych   celów,   jeśli   tylko
potrafisz   je   wyobrazić   sobie   figuratywnie,   symbolicznie   lub
bardzo  a bardzo  obrazowo. W określonych okolicznościach i
stanach   będziesz   się   mógł   odwołać   do   tych   znaków.
Najprościej jest ustalić kartusz "fonetyczny" (vide artykuł pt.:
"Lekcja   pierwsza   świętych   znaków   Egiptu",   który   będzie
opublikowany w "Sza- manie"). Drugi powinien oddawać już
bardziej figuratywnie i symbolicznie  najistotniejsze, aktualne,

background image

często pesymistyczne cechy Twojej osobowości (vide artykuł
pt.: "Współczesne kartusze osobiste, który będzie opubliwany
w   "Szamanie").   Minimum   wysiłku   intelektualnego
potrzebnego,   aby   prezentowana   tu   nasza   metoda,   oznaczona
akronimem   SMS   była   skuteczna   na   codzień,   jest   mozolne
wyznaczanie   tzw.   karusza   symbolicznego   docelowego   lub
kartusza   prawostronnego.  Jest  to   równoznaczne   z   odkryciem
celu   Twojej   misji   życiowej,   wyznaczonej   naturalnie,   tzn.
genetycznie   i   kosmicznie.   Determinanty   tej   misji,   a   więc
"sensu   osobistego",   podobnie   jak   i   cechy   Twojego   Cienia
(kartusz lewy), tkwią w Twojej podświadomości. Okazuje się,
że   są   one   powiązane  z  widokami  gwiazd,   jakie   precepowali
Twoi   przodkowie,   Twoi   rodzice   i   Ty   sam.   Trzeba   je   umieć
pobudzić.   Od   Ciebie   zależy,   jaki   gwiazdozbiór   wybierzesz,
jaką porę dnia lub nocy wybierzesz. Ich stymulacja sprawi, iż
odgadniesz niejako "swoje imię".

Metoda SMS sprowadza się to tego, aby obraz nieba nocnego
(które   jest   widoczne   rzadko)   posłużył   do   "zorganizowania"
ekranu nieba dziennego. Okazuje się bowiem, że niebo dzienne
jest   wspaniale   działającym   "urządzeniem",   które   ułatwia
rzutowanie na ten "ekran" aktualnych stanów podświadomych i
obrazów   wizualizacji   swojej   przyszłości.   Ekran   nieba   może
posłużyć  także  do  planowania  przyszłości.  Wstępem do  tego
powinny być ćwiczenia w wyobrażaniu sobie na ekranie nieba,
najlepiej nieco  poniżej linii horyzontu, na wprost osi marszu
lub jazdy twarzy i sylwetek ludzi, a zwłaszcza własnej twarzy i
sylwetki   w   różnych   sytuacjach.   Technikę   wykorzystywania
ekranu nieba lansują już najstarsze teksty ludzkości, zwłaszcza
staroegipskie oraz tzw. Tybetańska Księga Umarłych. Patrząc
w niebo patrzymy w przeszłość. Przeszłość jednak warunkuje
przyszłość. Zarys przyszłości, sytuacja pożądana powinna być
wyobrażona   obrazowo,   możliwie   konkretnie.   Później   trzeba
będzie czekać na dobre pomysły, które wskażą nam przejście

background image

od sytuacji aktualnej do sytuacji pożądanej.

20.   Wykorzystanie   oscylatora   magnetyczno-radiowego
zachodzi dopiero w dłuższych przedziałach czasu, dopiero od
momentu   ustanowienia   problemu,   sytuacji   pożądanej,
aktualnego   celu   życiowego.   Wtedy   rady   praktyczne   mogą
dotyczyć   osoby   pozostającej   w   stanie   "wzbudzenia"   na
wskutek   uczuciowej   relacji   do   innej   osoby.   Jednoczesne
przyłożenie   tych   dwóch   sił   sprawi,   iż   stany   natchnienia,
odkrywcze   olśnienia   i   stany   iluminacji   będą   zdarzały   się
nagminnie.   Dość   dobrze   ilustruje   to   tekst   pt.:   "Stany
iluminacji", opublikowany w "Szamanie nr" 2/1995. Tekst ten
można potraktować tu jako kolejne zalecenie praktyczne.

Następny etap wtajemniczenia związany jest z wspomnianym
łącznym oddziaływaniem innej osoby, partnera, co przekracza
ramy   niniejszej   książ-   ki.   Jest   o   tym   mowa   natomiast   w
powieści   Adriana   Bearda   pt.:   "M31"   (vide   książka   pt.:
"Fantazje, które leczą" - wydawnictwo konferencji PSYCHO-
MEDYCYNA oraz w tekstach stanowiących rozdziały kolejnej
książki niżej podpisanego pt.: "Teatr wydarzeń osobistych" (w
druku).

Nasze   rady   praktyczne   wymagają   uzupełnienia   poprzez
zapoznanie   się   z   naszymi   mapkami   do   KOSMO-ENE-BIO-
TERAPII   lub   posiadanie   obrotowej   mapy   nieba   wraz   z
podręcznikiem   astronomii.   Jedną   z   naszych   mapek
zamieszczamy wewnątrz niniejszej książki.

P.S. Lekarze posiadający większą wiedzę z zakresu: (1) zmian
regulacji   hormonalnej   i   zmian   odporności   w   zależności   od

background image

rytmów około-dobowych (circa-dian) i około-rocznych (circa-
year)  oraz  z  zakresu  (2) wpływu  tych  zmian na  wydzielanie
melatoniny,  TNF i  koncentrację  w  trakcie  marzeń  dziennych
oraz   uczenia   się   i   rozwiązywania   problemów   po   uprzednim
osiągnięciu stanu odprężenia, (3) ogólnej wiedzy z zakresu tzw.
"astromedycyny" i szerzej "medycyny holistycznej" są w stanie
doradzić,   które   wiązki   promieniowania   wybranych   obiektów
gwiezdnych   i   jakie   inne   działanie   mogą   zmienić   działania,
nastrój i samopoczucie.