background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Rozdział 8 

 
Cassie otworzyła gwałtownie oczy. To musiał być jakiś koszmar. Pocierając ramiona, 
wpatrywała się w poruszające zasłony i wsłuchiwała się w ciszę, rozświetloną 
księżycową poświatą. Było już grubo po północy. Wzdychając w duchu, rozmyślała o 
Richardzie. Jak twarda i cwana, Cassie Bell dała się nabrać na urok tego szczura? 
Żałosne. 
Nie żeby w rzeczywistości był gryzoniem. Był piekielnie przystojny, naprawdę. Ale 
tylko powierzchownie. I na pewno reszta tych bogatych bachorów, była taka sama. 
Powinna więc przestać pozwalać, by Ranjit wkradał się do jej myśli w taki sposób. 

 

Była pewna, że był częścią koszmaru, który właśnie ją obudził, jednak nie pamiętała 
szczegółów. Rozwiał się, po przebudzeniu, ale wciąż czuła piętno oczu z koszmaru 
pod powiekami. A cisza tak złowieszcza, wydawała się wypływać ze snu, a wyśnione 
szepty brzmiały w jej głowie. 

 

Nie. To nie było echo, i ona nie wyobraziła sobie tego. To naprawdę był szept. Cassie 
spuściła nogi z łóżka i usiadła nieruchomo. 
Ciche kroki. Jeszcze cichsze głosy. 

 

Jak zwykle, Isabella spała jak dziecko, któremu na dodatek podano środek 
usypiający. Cassie już chciała zerwać ją ze snu, ale oparła się pokusie. Niech śpi. Ona 
też powinna zostać w łóżku. Powinna naciągnąć miękkie przykrycie nad głowę, 
wymazać te szepczące głosy i zasnąć. Tak, naprawdę powinna to zrobić, ale jej umysł 
rządził się własnymi prawami… 
 
Uh-huh. 
Długi, kaszmirowy sweter Izabeli był powieszony na krześle. Zarzuciła go na 
ramiona i otworzyła drzwi. Był jeszcze październik, i choć nie było zimno, zadrżała, 
gdy weszła ostrożnie na korytarz. To znowu Jake? Tym razem ona stanie twarzą w 
twarz z nim. Tym razem ona dowie się czego on szuka. 
To nie był Jake. 

 

Cassie przylgnęła do ściany. Dwie dziewczyny szły w milczeniu w kierunku 
zachodniego skrzydła, a jedną z tych sylwetek rozpoznałaby wszędzie: drobna, ale 
doskonale ukształtowana, z czarnymi postrzępionymi włosami. Keiko. 
Dziewczyna z nią była trochę wyższa i jasnowłosa. Zabrało jej chwilę rozpoznanie 
jej, bo do tej pory miała zawsze włosy upięte w elegancki kok. Alice, współlokatorka 
Keiko.   

 

Gdy światło z kinkietu oświetliło parę, Cassie zobaczyła, że ręka Keiko  jest mocno 
zaciśnięta na nadgarstku dziewczyny. Ona co prawda nie ciągnęła Alice,  a i   
dziewczyna też nie wyglądała na zbyt przestraszoną. 
Cassie zmarszczyła brwi. 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

 

- Keiko?  - szept Alice płynął wzdłuż korytarza – Nie podoba mi się to. - Szarpnęła, 
chcąc ją zatrzymać.  
Keiko odwróciło się przodem do swojej współlokatorki, patrząc na nią przez chwilę. 
Cassie jeszcze bardziej wcisnęła się w ścianę. 
- Mówiłam ci wcześniej,  - wymruczała Keiko jedwabiście.- To prośba Few. Nie 
możesz powiedzieć nie. No chodź, Alice. Co może się stać?  
- Ja nie wiem. Nie wiem co właściwie wydarzyło się ostatnim razem? Wiesz, nie 
pamiętam.  
 
Keiko jeszcze mocniej ścisnęła nadgarstek Alice. - To dlatego, że zbyt dużo wypiłaś. 
Uwierz mi, świetnie się bawiliśmy. 
- Naprawdę?  
- Oczywiście. No dalej, to jest przywilej. Nocne drinki w świetlicy Few. Są w szkole  
dziewczyny, które zabiłyby dla szansy, którą dostałaś.  
- Tak? Więc dlaczego ja? 
- Bo szczęściaro, masz mnie za współlokatorkę, jasne? - Keiko posłała jej uśmiech, 
który Cassie nie podobał się ani trochę, nawet z tej odległości. Ale Alice się 
uspokoiła.  
- Tylko nie pozwól mi pić tak dużo tym razem, dobrze? 
- OK, spróbuję, czemu nie? - Głos Keiko stał się natarczywy. - Co w takim razie 
pamiętasz? Z ostatniego razu?  
- Byłyśmy tam. Dużo gadania i mnóstwo drinków. Niewiele poza tym. - Alice 
wzruszyła ramionami i zachichotała. - Nie wiedziałam, że byłam tak bardzo pijana. 
- Zajmę się tobą. - Ściskając jej ramię, Keiko uśmiechnęła się. - Nie martw się.  

 

Puszczając ją, Keiko odwróciła się i odeszła, jakby nie obchodziło jej, czy Alice z nią 
pójdzie, czy też nie. Alice wahała się tylko przez moment i popędziła za nią. 

 

Idąc za nimi, Cassie została daleko z tyłu. Nie chciała, by Keiko ją zauważyła, a 
wiedziała dokąd idą. Keiko szła w kierunku schodów w zachodnim skrzydle, a 
następnie doprowadziła Alice na trzecie piętro, do korytarza gdzie popiersia pustym 
spojrzeniem sprawują wartę jak czujne duchy. 

 

Cassie przesunęła się w kierunku sklepionego przejścia, rzucając ryzykownie 
spojrzenie za róg. W końcu korytarza, cienie pogłębiały się, tylko spod drzwi 
wydobywała się cienka strużka zielonkawego światła. Keiko nie pukała. Pociągnęła 
klamkę i wciągnęła Alice za sobą do świetlicy. 

 

Cassie westchnęła z ulgą. Co teraz? Nie mogła tak stać, i czekać aż wyjdą na 
zewnątrz. Z drugiej strony gdyby wróciła do łóżka i tak by nie zasnęła. To była jej 
jedyna szansa, by to zbadać i będzie cholernie głupia jeśli jej nie wykorzysta. Dalej, 
Cassie. Zaciskając pięści, dała krok naprzód. I jeszcze jeden. „Idź dalej”. Mogła już 
usłyszeć stłumiony dźwięk kryształu teraz, i ciche szemrzące głosy. Nie brzmiało to,  
jak szalone nocne przyjęcie, ale masywne drzwi tłumiły dźwięki. Podeszła bliżej. 

 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Błysk światła zauważony kątem oka sprawił, że prawie krzyknęła. W ciemności 
głębszych zakamarków przy drzwiach, coś się ruszało.  
Cassie zamarła. Jej oczy przystosowały się do półmroku, więc widziała. 
Postać, ludzką postać. 
Jake Johnson. Oczywiście. 

 

Światło odbiło się od jego zegarka; skradając się w jego kierunku, zobaczyła, że jego 
dłoń zaciska się na nadgarstku, aby to ukryć. Zdał sobie sprawę, że nie jest sam.  
Podnosząc oczy, napotkała jego wzrok. Były pozbawione wyrazu, ale ruch jego 
głowy, był jasny. „Spadaj stąd i wracaj do łóżka”. 

 

Coś go jednak rozproszyło i wycofał się do wnęki.  
Kroki. Też je słyszała. A stąd nie było wyjścia. 
Były już na podeście. Nie mogła się już wymknąć z korytarza, nie będąc zauważona. 
Mogła pobiec do Jake'a, wślizgnąć się do niszy i ukryć wraz z nim. Ale pomyślała o 
jego bezsensownych nocnych wędrówkach. Czy chce być z nim w ciszy ciemności, 
bojąc się odkrycia, całkowicie na jego łasce? 
Nie, zdecydowała się. Wbijając paznokcie w dłonie, wzięła głęboki, wystraszony 
oddech, i obróciła na pięcie. 

 

U wejścia do korytarza, mężczyzna zatrzymał się. Do tej pory widziała go tylko na 
portrecie. Portrecie, który nie uchwycił go w pełni, zdecydowała. Jego stalowo szare 
oczy, patrzyły na nią; jedyny błysk w kamiennej twarzy. Nie mógł mieć  naprawdę 
siedmiu stóp wzrostu, ale sprawiał wrażenie, że miał. Włosy zjeżyły się jej na szyi, 
jakby były naelektryzowane. 

 

Sir Alric Darke uśmiechnął się. - Cassie Bell.  

 

Odwzajemniła uśmiech, najbardziej promiennym i najbardziej głupkowatym 
uśmiechem, na jaki mogła się zdobyć. - Prawda. Cześć.-  Machnęła ręką w słabym  
powitaniu.  

 

- Wydaje mi się, że się zgubiłaś, a jest już bardzo późno. Może ci pomóc?  
Roztrzęsiona, świadoma obecności Jake'a za sobą, podeszła bliżej Sir Alric’a. Czuła 
na sobie jego wzrok. 
Stanęła przed nim, zdeterminowana by utrzymać jego uwagę. - Bardzo proszę. 
Zgubiłam drogę. 
Zaśmiał się cicho – Tak, to jest duży budynek. Znajdę kogoś, by cię odprowadził. A 
tak przy okazji, jestem Alric Darke.  
- Wiem. Mam na myśli... - Cassie odchrząknęła, ciągle się uśmiechając - Widziałam  
obraz.  
Złapał ją za łokieć i poprowadził do drzwi świetlicy. Wyglądał na miłego, ale 
wyczuwało się bijącą od niego złowrogą aurę władczości i siły. Gdy mijali ukrytego 
Jake'a, Cassie patrzyła prosto, bojąc się, żeby go nie wydać.  

 

Sir Alric otworzył drzwi, i wprowadził Cassie do pokoju. 

 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Światło było stonowane, a świetlica wyglądała równie elegancko jak reszta 
Akademii. Robiła wrażenie; ciemno-czerwone skórzane fotele, barokowe lampy, 
wyszukana boazeria i kolorowe obrazy. Spostrzegła ludzi, których znała: Katerina, 
Keiko, rosyjska szóstka z zajęć z szermierki. Richard wyglądał na zaskoczonego 
kiedy ją zobaczył. Byli też inni, piękni z Few, ale nie było Ranjita. 
I była Alice siedząca na pozłacanym krześle, ze srebrną filiżanką w ręku, sztywna i 
otępiała. 

 

- Keiko. -  Głos Sir Alric’a był spokojny, ale lodowaty i groźny.  
Japoneczka obróciła się w jego kierunku, jej twarz była bledsza niż zazwyczaj.  
- Co tutaj robi Alice? 
- Ona … to znaczy, ja...  
- Współlokatorki - wysyczał, - powinny być szanowane.  
- Chciałam tylko...  
- Powinienem być informowany o wszystkich nocnych spotkaniach. Nieprawdaż? 
Potulnie powiedziała. - Oczywiście, Sir Alric. Przepraszam.  
Mimo, iż Cassie nie lubiła Keiko, to reakcja Sir Alric na nocną imprezę, była chyba 
zbyt przesadzona. Jego palce zaciśnięte na jej ramieniu były jak ze stali. 

 

- Katerina. - Powiedział jedwabistym tonem. -  Posprzątaj tutaj. Gdy wrócę za 
dziesięć minut, nikogo nie ma tutaj być.  Przynajmniej ty powinnaś wiedzieć o tym 
lepiej niż reszta. Keiko, chodź z nami. Cassie zgubiła się. Wskażesz jej powrotną 
drogę.  

 

Keiko wstała ze swojego miejsca koło Alicji, spoglądając z najwyższym wstrętem na 
Cassie, który rozpłynął się się w słodkim uśmiechu przeznaczonym  dla Sir Alrica.  
- Oczywiście.  
Cassie oczekiwała, że Sir Alric zostawi ją na łasce Keiko, ale wyszedł za nimi, 
zatrzymując się tylko by zamknąć drzwi. Cassie spojrzała w stronę wnęki, w której 
chował się Jake. Była pusta. Oczywiście wykorzystał sytuację i uciekł, kiedy byli w 
świetlicy. 
- Cassie, proszę poczekaj na nas na końcu korytarza. Keiko, zostań tu na chwilę.  

 

Rzucając gwałtowne spojrzenie na Cassie, Keiko odwróciła się. Speszona Cassie 
odeszła. „Trochę jest mi jej szkoda” pomyślała. 
Może sir Alric nie zdawał sobie sprawy jak dobry ma słuch, wyszlifowany przez  
szpiegowanie Jilly Beaton. Cassie była pewna że nie chciał by przypadkiem usłyszała 
opierdol, jaki dawał Keiko, dziesięć metrów dalej. Jego głos był cichy, ale morderczy. 

 

- Dzielenie się jest zakazane!  
- Wiem, Sir Alricu, ale...  
- Potraktuj to jako ostatnie ostrzeżenie, Keiko. Mam swoje powody dla których 
przydzieliłem ci ją jako współlokatorkę. Rozumiesz?  
- Tak, Sir Alricu. Rozumiem. 
Bez słowa obrócił się na pięcie i ruszył w stronę Cassie, Keiko podążyła za nim z 
naburmuszoną miną.  

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

 

- Przepraszam, nie miałem sposobności spotkać cię wcześniej Cassie. - Głos Sir 
Alric’a  nie był już dziki i chłodny: był uroczy, pomyślała. Rozbrzmiewał jak 
muzyka.-   Byłem  ciągle zajęty sprawami administracyjnymi. 
- Proszę się tym nie przejmować. I tak pan jest dużo lepszy niż Jilly Beaton.- 
Zarumieniła się.- W Cranlake Crescent. Gdzie byłam wcześniej. 

 

Idąca za nimi Keiko milczała, chociaż Cassie mogła poczuć, jak jej pogarda do niej 
oblepiała ją jak smoła. 
- Oczywiście, - powiedział Sir Alric po długiej pauzie.- to musi być dla ciebie 
całkowity szok kulturowy, ale sądzę, że bardzo dobrze dopasowałaś się do tego 
miejsca. Słyszę o tobie same dobre rzeczy od nauczycieli, i od Few. Cieszymy się 
mając cię w Darke Akademia, Cassie, ja jestem zachwycony.  
- Um, - wymamrotała niewyraźnie - wielkie dzięki.  
- Jesteś tu szczęśliwa? 
Odwrócił głowę, i poczuła, że ma obowiązek spojrzeć na niego w górę. Naprawdę 
był niezwykłym człowiekiem. Musiała stuknąć mu sześćdziesiątka, ale nadal był 
przystojny, a jego charyzma oszałamiała. 
Uśmiechnęła się.- Tak. Tu jest … niesamowicie. I tak, bardzo mi się tu podoba – 
Zabawne, ale zdała sobie sprawę, że to prawda.  
- Dobrze. To dobrze.- Skinął głową. - I nie ma niczego, co by cię dręczyło? Żadnego 
… zmartwienia?  
Cassie wzruszyła ramionami i przewróciła oczami.- Um. Nie. A powinno ?- Głupia 
uwaga, pomyślała, posyłając sobie w myśli kopniaka. 

 

Ale sir Alric albo nic nie usłyszał, albo udawał, że nie słyszy. - Ciesze się. Zachęcam 
studentów by przychodzili do mnie z każdymi problemami, nieważne jak błahymi. 
Pamiętaj o tym, Cassie. - Znowu się do niej uśmiechnął, tak promiennie i zaraźliwie, 
że mogła tylko oddać mu uśmiech.- Niektórzy studenci uważają mnie za trochę … 
nieprzystępnego. Nieco odległego. To moja wina, oczywiście, ale nie chciałbym, byś 
ty też tak czuła. Możesz przyjść do mego biura o każdej porze, Cassie – jeśli masz 
pytania, jeśli chcesz poprosić o pomoc albo radę. Właśnie po to tu jestem. 

 

Zeszli na dół schodów zachodniego skrzydła, i skierowali się wzdłuż korytarza. 
Keiko nadal się nie odzywała, ale jej milczenie było pełne wściekłości. Gotowało się 
w niej, jak na wolnym ogniu, ale nie można było stwierdzić, czy Sir Alric to 
zauważył. Cassie była zadowolona, że jest razem z nimi. Czuła się bezpieczniej, więc 
jej serce zamarło gdy zbliżyli się do okazałego holu i Sir Alric się zatrzymał. 

 

- Keiko pokaże ci jak wrócić do pokoju.  
- Nie ma potrzeby. Teraz już sama trafię. 
Cmoknął z niezadowoleniem i roześmiał się.- Martwię się twoim zmysłem orientacji! 
Proszę, Cassie, niech Keiko odprowadzi cię z powrotem. 
- Ale … OK.- Cassie rzuciła okiem na Keiko, ale dziewczyna piorunowała wzrokiem 
przestrzeń. 
 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

- Cieszę się, że mogłem w końcu cię spotkać. Będziesz cennym nabytkiem Akademii, 
wiem to. Pasujesz tu, jakbyś się do tego urodziła.- Chwycił ją za rękę.- Uważaj na  
siebie, Cassie. - Jego głos ochłódł. - Keiko. Moje biuro. Jutro z samego rana. ’ 

 

Keiko milczała, dopóki jego kroki nie ucichły. Wtedy Cassie usłyszała jej głos, tak  
cichy i miękki, że nie była pewna czy mówi to do niej. - Czy wiesz, kto jest na tych 
wszystkich posągach?  
Czy ona rzeczywiście próbuje z nią rozmawiać? Zaskoczona, potrząsnęła głową.  
- Achilles?- powiedziała niepewnie.- Rozpoznałam też Ledę z łabędziem na 
dziedzińcu.  
Keiko skrzywiła się pogardliwie. - Łabędź to Zeus w przebraniu. Lubił przebywać ze 
zwykłymi śmiertelnikami.  
- Wiem o tym - powiedziana Cassie, rozdrażniona protekcjonalnym tonem Keiko.- A 
tam jest Hermes, prawda?  
- Tak.- Keiko, niezainteresowana posągiem Hermesa, skierowała się w kierunku 
jelenia, który został wyrzeźbiony w nieruchomym przerażeniu, a psy z marmuru 
szarpały jego zad. Przyglądała się temu pogardliwie piękna kobieta.  
„Powiało chłodem”, pomyślała Cassie.- A to kto? 
- Artemida. Polująca bogini, - powiedziała Keiko rozbawiona. - Jeleń to Akteon, 
myśliwy, który odważył się ją podglądać, gdy brała kąpiel. Artemida zamieniła go za 
karę w jelenia. A następnie, jego własne psy gończe rozerwały go na strzępy.  

 

Cisza była pełna groźby. Nie, Keiko z pewnością nie próbowała być przyjazna. 

 

Dziewczyna zachichotała, wytrącając Cassie z równowagi. - To tylko mit. 
Ostrzeżenie od starożytnych. Bóg nie powinien być lekko traktowany, widzisz? Z 
bogów nie powinno się wyśmiewać. Chcę, byś to zrozumiała. 

 

Niemal wbrew swojej woli, Cassie poszła za Keiko w poprzek sali, gdzie jedna 
marmurowa kobieta kuliła się u stóp innej. Miała podniesioną jedną rękę, chcąc 
chronić siebie lub błagać o litość. Kobieta nad nią, z toporem wzniesionym do 
uderzenia, nie znała tego słowa. 

 

- To jest twoja imienniczka, wiedziałaś? -Keiko dotknęła wyciągniętej, błagalnej, 
marmurowej ręki.- Cassandra. Wiesz o przekleństwie Cassandry?  
Cassie potrząsnęła głową, nie ufając swojemu głosu. 
- Była prorokinią. Taka świetna i mądra, a jej przepowiednie zawsze się sprawdzały.- 
Keiko pociągnęła nosem - Cassandra była nieomylna. O, tak, zawsze wiedziała kiedy 
coś strasznego ma się wydarzyć. Ale nikt jej nie wierzył. - Jej uśmiech był bardzo 
nieprzyjemny. - Nikt.  

 

Cassie odchrząknęła – To jest do bani. 

 

- Czy to nie jest niesprawiedliwe? To Klitajmestra, która zamordowała ją, gdy 
Agamemnon przywiózł ją z Troi. Cassandra wiedziała, że tak się stanie. Nie chciała 
wejść do pałacu, krzycząc, że czuje zapach krwi.  

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

- Rozumiem. - serce Cassie uderzało wściekle.- I nikt jej nie uwierzył, ani jedna 
osoba?  
- Nikt jej nie uwierzył, ani jedna osoba.- Keiko powtórzyła za nią i potrząsnęła głową 
z udawanym smutkiem. - Weszła do pałacu.- skinęła głową w kierunku topora 
Klitajmestry -  I dostała to co było jej przeznaczone. 

 

- Biedna Cassandra, - powiedziała Cassie, starając się uważać, by jej głos nie zadrżał. 
- Rzeczywiście.- Keiko westchnęła, ale potem coś w niej pękło. -No cóż, nie traćmy 
więcej czasu.  
- Nie potrzebuję twojej pomocy - powiedziała Cassie sztywno. - Nie musisz iść ze 
mną. Nie powiem sir Alricowi.  
- Jesteś zbyt łaskawa. Tak jak on - wysyczała Keiko.  
- Tak? 
- Tak. Nie pasujesz tu, Casandro. Myślisz że jesteś taka mądra, nieprawdaż?- Cała jej 
udawana uprzejmość rozwiała się, prychnęła z pogardą. - Jesteś odrobionym 
zadaniem z public relations, i nie zapomnij tego nigdy. Jesteś tu dla naszej korzyści, 
nie odwrotnie.  

 

Cassie zacisnęła pięści, powstrzymując się przed trzepnięciem Keiko. „Nie strać 
cierpliwości, Cassie. Ona tego chce. W czym tkwi problem? Dlaczego Alice nie może 
przebywać w świetlicy? Sarkastycznie zapytała - Dla korzyści Few?  

 

Keiko nie odpowiedziała. Cofając się o krok, potem dwa, wyciągnęła rękę jakby 
chciała uderzyć przerażonego jelenia. Jej palce podążyły przez zimny marmur, 
popieściła warczący pysk jednego z psów myśliwskich. Cassie zadrżała. To był jakiś 
rzeźbiarski chwyt. Kły wyglądały tak jakby zostały zatopione w prawdziwym ciele. 

 

- Trzymaj się od tego z daleka, Cassie Bell, jeśli wiesz co jest dobre dla ciebie.- 
Keiko obróciła się na pięcie, założyła lśniące włosy za jej ucho i uśmiechnęła się. 
- I śpij dobrze.  
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Rozdział 9 

 

- Mniejsza o posągi. - Isabella stała z założonymi rękoma i z uśmiechem determinacji 
na twarzy.- To jest właściwy Hermès. 
- Chcesz mnie wykończyć?- Cassie podniosła brwi. - Mogłabyś kupić niewielkie 
państewko za tą cenę. 
 
Isabella pogłaskała miękką, delikatną skórę torby.- A co zrobiłabym z państewkiem? 
Pozwól, że kupię też jedną dla ciebie, Cassie! To nigdy cię nie zawiedzie. To nie jest 
darowizna, to inwestycja!  
- Państewko? 
 
Isabella szturchnęła ją w żebra, tak mocno, że chichot Cassie zamienił się w 
gwałtowne westchnięcie – Torebka od Hermesa, ty kołtunie.  
- Uh-uh. Nie ma mowy. - Cassie potrząsnęła głową stanowczo. - Jestem zadowolona 
z tej którą mam. 

 

To nie była do końca prawda – sześć miesięcy minęło, a ona wciąż czuła się winna z 
powodu kradzieży, ale tak czy inaczej lubiła tę dyskontową torbę. W każdym razie,  
nie pozwoli Isabelli kupować sobie rzeczy. Ona może sobie mieć stadko kucyków do 
polo, ale i tak nie wiedziałaby co z nimi zrobić. Uśmiechnęła się. 
 
- Co cię tak śmieszy? Oui? - Isabella powiedziała władczo do ekspedientki. - Wezmę 
to. Akceptujecie karty? Merci, tak bardzo beaucoup*  
- Twój francuski jest okropny,- powiedziała Cassie, gdy Isabella położyła gwałtownie 
swoją kartę kredytową na ladę. - Jednak lepszy niż mój. 
- Nieprawda. Chociaż jakoś mi wychodzi. Chodź, łażenie po sklepach zawsze 
sprawia, że robię się wściekle głodna. Stawiam lunch i nie próbuj się ze mną spierać. 
O co chciałaś mnie spytać? 
 
Nie chcąc rozmawiać przy wyniosłej kapłance butiku, Cassie poczekała dopóki nie 
wyszły za drzwi i nie znalazły się we wnętrzu restauracji na alei Montaigne. 
Przemknęła się niezdarnie, do wyznaczonego stolika. To miejsce było bardziej 
wykwintne niż jadalnia w Akademii. Bardziej trendy. 

 

- Weźmiemy poule au pot*. Jest fantastyczne. - Isabella posłała kelnerowi 
olśniewający uśmiech i zwróciła masywne menu gestem tak gwałtownym, że 
poleciało jak lecące frisbee.- Daj spokój, Cassie. Wrzuć na luz. Byłaś kotem w 
gorącej, cynowej wannie*
 cały poranek. 
 
 
 
*beaucoup – (fran.)- słowo służące do podkreślenia wypowiedzi 
* poule au pot – kura z warzywami 
*”Kotka na gorącym, blaszanym dachu”- tytuł sztuki Tennessee Williams'a  

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

- Na gorącym, blaszanym dachu, - poprawiła ją Cassie.- Niemal ścięłaś głowę temu 
biednemu kelnerowi. 
- Nie zmieniaj tematu.- Isabella pogroziła palcem.  
 Cassie zawahała się.- Dlaczego ktoś miałby iść do świetlicy Few w środku nocy? 
 
Otwierając swoją elegancką torbę na zakupy, Isabella zerknęła do środka z pełnym 
zadowolenia uśmiechem.- Nie wiem. Ktoś zapomniał książek? Na spotykanie z   
chłopakiem?  
- Nie.- Cassie stukała paznokciami w stół.- To był jakiś rodzaj spotkania. O drugiej w 
nocy.  
- Naprawdę? - Isabella oglądała swoje nowe zakupy, rozproszona. - Oni mają swoje 
Kongresy o czasami dziwnych porach. Nie martw się. 
- To na pewno nie był Kongres. Sir Alric nic o tym nie wiedział. Gdy się zjawił był 
wściekły. A poza tym, Alice tam była.  
 
Isabella nagle zamieniła się w słuch.- Alice?  
- No wiesz, Keiko... 
- Tak, tak, oczywiście. Ale Alice?- nadąsała się Isabella. - Dlaczego ona?  
- Też chciałabym to wiedzieć.  
- To oczywiste. Chcą ją przyjąć. Zrobić z niej członka, - powiedziała Isabella głosem 
zabarwionym goryczą.- Alice będzie do nich pasować. 
 
Cassie przestała bębnić palcami i splotła je razem. - Myślę, że nie. Oni nie 
przeprowadzali z nią rozmowy. Założysz się?  
- Wszystko mi jedno. Nie jestem zainteresowana. Nie próbuj mnie uspakajać.  
- Nie, nie, przysięgam. Jestem pewna, że nie. Pewna, że na pewno nie była tam po to.  
W ten sposób oni.... 
- Ciii! - Prostując się na krześle, Isabella poklepała jej rękę.- Stop. Nie mów już o 
tym. 
 
Patrząc, na kiwającą głową Isabelle, Cassie poczuła się przyszpilona lodowatym 
niebieskim spojrzeniem.  
Trzy stoły dalej siedziała Katerina Svensson z trzema starszymi dziewczynami. 
Katerina nie uśmiechała się, ani żadna z nich. 
 
- Czy właśnie stało się zimniej?- Trąciła Isabellę łokciem i zachichotała, ale śmiech 
zgasł na jej ustach, kiedy drzwi restauracji otworzyły się. - Do diabła. To on. Nie! 
Isabella nie patrz!  
Za późno. Twarz Isabelli rozjaśniła się w uśmiechu; machnęła ręką.- Jake. Hej, Jake!  
- Czy potrafisz zagrać bardziej obojętną? - wymamrotała Cassie. - Tak trudno ci 
udawać? 
- Ale ja nie jestem obojętna, - powiedziała Isabella zalotnie. - Nie wtedy, gdy on jest 
tak interesujący. Hej, Jake!  
 
 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Ale Jake Johnson, pomyślała Cassie, nie ma szans na dojście do ich stolika. Biedna 
Isabella. Katerina obróciła się, kładąc delikatną rękę na ramieniu Jake’a, gdy ją  
mijał, uśmiechając się przy tym urzekająco.  
- Jake, kochanie.  
 
Cassie wyczytała z ruchu ust Kateriny, to czego nie mogła usłyszeć w gwarnej 
restauracji w porze lunchu. Szwedka rzuciła drwiący uśmieszek w stronę  Isabelli, 
gdy Jake zatrzymał się. Pochylając się, pocałował ją w policzek i coś powiedział. 
Katerina zaśmiała się i splotła jego palce, a Cassie czekała z zamierającym sercem, aż 
Jake usiądzie i obejmie  ją ramieniem. 
 
Nie zrobił tego. Cassie zmarszczyła brwi, zaskoczona. Uśmiechając się, Jake 
wyprostował się, i uwolnił swoją rękę. Uśmiech Kateriny zamarł, gdy Jake odwrócił 
się w kierunku Cassie i Isabelli. Cassie musiała położyć rękę na ustach by ukryć 
uśmiech radości. Ten wyraz twarzy Kateriny! Chciałaby umieć oddać to w marmurze 
i postawić na postumencie w holu, dla potomności. 
 
- Cześć Isabella. Witam Cassie. - Jake odsunął  krzesło i usiadł, - Isabella, czy ty 
przypadkiem nie byłaś na zakupach? Znowu obciążyłaś hipotekę rancza Tatusia?  
Isabella dźgnęła go w ramie.- Ranisz mnie, Jake. Zawsze mnie ranisz.  
- Przyganiał kocioł garnkowi. Ja uważam tę uwagę za całkiem ironiczną. Co kupiłaś?  
 
Policzki Isabelli zaróżowiły się, gdy podniosła swoją torbę i otworzyła by obejrzał.  
Kiedy badał zawartość, Cassie ponownie spojrzała w bok.  
- Nie bolą cię plecy? - powiedziała sucho. - Bo są pełne sztyletów.  
- Co? -Jake obróciło się, ale Katerina szybko odwróciła swoje jadowite spojrzenie.  
 
Podrapał się w szyje i zarumienił. - Oh Katerina. Jest Ok.- Jego ostre rysy stopniały 
w bezsilnym uśmiechu. - To niewiarygodne, prawdę mówiąc. 
- Racja, niewiarygodne, - wymamrotała Cassie.- Zastanawiam się gdzie jest jej 
kumpelka, Keiko?  
- W areszcie – powiedział Jake, puszczając oko do Cassie z uśmiechem satysfakcji. - 
Została wezwana do biura Sir Alric'a dziś rano. Najwyraźniej dostała burę. 
- Naprawdę? -powiedziała Cassie, udając zdziwienie. Więc sir Alric dokończył to, co 
zaczął z nieszczęsną dziewczyną ostatniej nocy. Nie mogła jednak  powstrzymać 
uśmiechu.- Biedna Keiko.  
- Oj kochani. Sir Alric wkurza się czasami, nawet na Few.- Isabella sprawiała 
wrażenie zainteresowanej. - A Katerina nie jest zła, że siedzisz z nami?  
- Nie. Dlaczego ma być zła? Chciałem z tobą porozmawiać … jak z kumplem.  
 
Cassie usłyszała lekkie wahanie w jego głosie, i uświadomiła sobie,że Jake był 
całkowicie skoncentrowany na niej. Zmarszczyła brwi. Nie tylko miał złowrogi 
zwyczaj chodzenia po nocy, miał także tyle taktu co Katerina. Celowo uśmiechnęła 
się do Isabelli, nie do Jake. - Tak? O czym? 
- Właściwie Cassie, zastanawiałem się, czy mógłbym zamienić z tobą kilka słów? 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

Cassie zastanawiała się czy sięgnie tak daleko nogą, by dać mu porządnego, mocnego 
kopniaka.- Z nami? Oczywiście, możesz. Czego chcesz? 
- Cóż ja … - Wiercił się, robiąc pół obrót w stronę Isabelli. 
 
Cassie zobaczyła, jak rumieniec skrada się w górę gardła Isabelli i przyciemnia jej 
twarz. Nagle Argentynka wstała, mnąc lnianą serwetkę w garści. - Przepraszam. 
Jestem głupia. Oczywiście, jest to coś prywatnego. - Pochyliła się, pocałowała Cassie  
w policzek i chwyciła torby na zakupy. - Wiesz, nie jestem głodna. Widzimy się w 
szkole, Cassie.-  Posławszy im jeszcze jeden promienny uśmiech, obróciła się i 
wyszła z restauracji. 
 
Cassie nie mogła nie zauważyć pełnego satysfakcji uśmieszku Kateriny. 
- To było naprawdę niegrzeczne - wysyczała, wstając gwałtownie. - Idę za nią. Jeśli 
chcesz mnie o coś spytać, równie dobrze możesz to zrobić w obecności mojej  
przyjaciółki.  
Jego palce chwyciły ją za nadgarstek. - Cassie, proszę. Proszę.  
- Wypchaj się.  
- Ja przepraszam. OK? - Jego głos był rozpaczliwym szeptem. - Posłuchaj, zrobię to. 
Przeproszę. Przysięgam, że ją przeproszę. Proszę zostań, Cassie. To ważne. 
Naprawdę ważne. 
 
Popatrzała na niego gniewnie.- Naprawdę to zrobisz? 
- Tak, um, tak, obiecuję.  
Cassie posłała mu twardy uśmiech. - Kwiaty.  
- Co? - Zdębiał.  
- Kwiaty. To jedyny sposób, by przeprosić dziewczynę. Nie wiesz o tym?  
- Kwiaty? 
Obudziło się w niej złośliwe natchnienie. On naprawdę powinien za to zapłacić.  
- Może  być storczyk. Tak, storczyk będzie dobry.  
- OK, OK, obiecuję. Wysłuchasz mnie teraz?  
- Pięć minut – warknęła. - I puść mnie.  
 
Puścił jej nadgarstek, jakby zaskoczony, że wciąż go trzymał. - Co kombinowałaś w 
nocy, Cassie?  
Zawahała się, zaskoczona jego bezpośredniością, a potem usiadła z powrotem.  
- Czy to jest to osobiste pytanie?  
- Proszę. Nie kręć. To jest poważne.  
- Tak? Jak poważne? 
 
Podniósł widelec, obracając go w palcach. - Cassie, co robiłaś na trzecim piętrze 
wczoraj  w nocy?  
- Lunatykowałam. Myślę, że to nasz wspólny zwyczaj?  
 
Zapadła niezręczna cisza.  
 

background image

POOLE GABRIELLA 

 DARKE ACADEMY

 

 

Praca : Killari i anku35 

 

- Słuchaj, ja … - Wziął głęboki oddech. - Jestem tylko... 
- Tak? Jesteś tylko co? W co ty grasz, Jake? - Nie mogła powstrzymać wściekłego 
uśmiechu. - Jesteś tak zdesperowany, by gonić za Królową Śniegu?  
 
Rzucił widelec z powrotem na lniany obrus. - Cassie, wiem, że to dziwnie wygląda, 
ale przysięgam, że nie robię nic złego. Proszę, po prostu powiedz mi, dlaczego tam 
byłaś?  
- Nie, dopóki ty tego nie zrobisz, słońce. 
Przeczesał palcami grzywkę.- Powiesz mi to w końcu? Wiem, że Darke naskoczył na 
Keiko, ale co powiedział tobie?  
- Nie za dużo.-  Wzruszyła ramionami, przeczesując wzrokiem salę. - Gdzie do diabła 
jest ten cholerny kelner? 
Jake nie chciał odpuścić. - Czy on...? Czy on wam groził?  
- Oczywiście, że nie. Nie bądź śmieszny!  
- A Ranjit?  
- Co? Co z nim? 
- Groził ci? W świetlicy, mam na myśli. Mówił coś?  
Cassie zawahała się. - Ale tam go nie było, Jake … 
 
Zapobiegliwie zagryzła wargę. Nie było żadnego powodu, by kłamać Jake'owi. Ale 
też żadnego, by mu ufać. - Nie, - powiedziała w końcu. - Ranjit mi nie groził. 
Dlaczego by miał? 
 
Jake nie odpowiedział. Wyglądał na zmartwionego.  
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że lubisz kurczaka, ponieważ zaraz dostaniesz dwie 
porcje. - Wstała. - Aha i trzeba za nie zapłacić.  
 
Wyglądał tak, jakby chciał chwycić jej rękę jeszcze raz, ale powstrzymał się.- Cassie, 
proszę uważaj. Bądź ostrożna. 
- Nie bądź traktującym mnie protekcjonalnie dupkiem. 
Jake uśmiechnęło się tylko. - Jestem poważny. 
- Ja także. I nie próbuj jeszcze raz zranić uczuć mojego przyjaciela. 
Posłał jej uśmiech zaciśniętymi ustami. -  Nie jestem tym który rani. 

 

Cassie obróciła się na pięcie, rzucając Katerinie ostatnie gniewne spojrzenie. Mogła 
wyczuć wstręt dziewczyny i spojrzenie Jake’a, więc szła bardzo ostrożnie. To byłby 
najgorszy moment w dziejach świata, gdyby potknęła się teraz o własne nogi. 
Paryska elegancja, mówiła sobie ponuro. I duma. Jestem studentem Akademii, 
psiakrew!  
 
Nie mogę dopuścić, by o tym zapomnieli.