Maciszewski Szlachta Polska i jej państwo

background image

tytulowa

Maciszewski Jarema
Szlachta polska i jej państwo
Wiedza Powszechna, Warszawa 1986

Strona 1

background image

TRESC

SPIS TREŚCI
PRZEDMOWA DO WYDANIA I . . . . . . . . . .
PRZEDMOWA DO WYDANIA II , . . . . . . . . 7
il Rozdz2at pierwszy
KLASA, STAN, WARSTWA . . . . . . . . . . . . Ig
RozdziaZ drugi
RODOWÓD . . . . . . . . . . . . . . . . . 39
Rozdział trzeci
PRZYWILEJE . . . . . . . . . . . . . . 55
Rozdział czwarty
BRACIA MŁODSI I STARSI . . . . . . . . . . . 75
Rozdział piąty
GOSPODARSTWO . . . . . . . . . . . . . . .
Rozdział szósty
W KRĘGU IDEOLOGÓW . . . . . . . . . . . . . . 114
Rozdział siódmy
O PEŁNIĘ WŁADZY . . . . . , . . . . . . . . 135
Rozdział ósmy
POKÓJ RZECZYPOSPOLITEJ . . . . . . . . .
Rozdział dziewiąty
NA ROZDROŻU . . . . . . . . . . . . . . . .
Rozdział dziesiąty
wolność I RÓwNOŚĆ . . . . . . . . . . . . . 209
Rozdział jedenasty
W CIENIU LIBERUM VETO . . . . . . . . . 224
Rozdział dwunasty
PRZEDMURZE?? . . . . . . . . . . . . . . . 247
Rozdział trzynasty
ZA KRÓLA SASA . . . . . . . . . . . . .

PRZYPISY . . . . . . . . . . . . . . . . .

Strona 1

background image

PRZEDMOW

PRZEDMOWA DO WYDANIA I
Czytelnikowi należy się wyjaśnienie. Temat przed-
stawiony na kartach tej książki jest niezwykle rozle-
gły. Nie leżało w możliwościach autora ujęcie go
w sposób pełny, wyczerpanie w niewielkim tomiku całej
listy zagadnień, spraw i zjawisk odnoszących się do
dziejów szlachty polskiej i państwa, które stworzyła.
Autor ograniczyć się musiał do wybrania jedynie pro-
blemów - ważnych i najważniejszych. Były jednak
i takie, które potraktowane zostały z konieczności po-
bieżniej, niektóre zostały tylko zasygnalizowane. Doty-
czy to zwłaszcza problematyki gospodarczej, która
szczególnie obszernie przedstawiona została w innych,
łatwo dziś dostępnych, publikacjach. Niemniej intencją
autora było przekazanie Czytelnikowi pewnego obrazu
całościowego, możliwie przejrzystego rzeczowo i chro-
nologicznie. , ,
Aczkolwiek książka niniejsza opatrzona jest etykietą
pracy popularnonaukowej, to równocześnie jest także
wyrazem naukowych ambicji autora, który pragnął I.
przedstawić w niej Czytelnikowi nie tylko wyniki do-
tychczasowych badań historycznych, lecz także nowe
ujęcia będące rezultatem własnych studiów, poszuki-
wań i przemyśleń.
Przypisy noszą charakter informacy bibliograficz-
nych. Podano w nich najważniejsze pozycje - głów-
nie nowsze - które pozwolą zainteresowanemu pogłę-
bić wiedzę w zakresie szczególnie go zajmującym, jak
również skonfrontować poglądy i opinie autora z do-
robkiem innych historyków. Zrozumiałe, że zakres lite-
ratury przedmiotu i źródeł wykorzystanych przez au-
tora jest nierównie szerszy niż cytowane w przypisach
monografie i artykuły.
Konieczność zwięzłego ujęcia prezentowanego mate-
riału zmusiła autora do skąpego jedynie ilustrowania
głoszonych tez fragmentami źródeł lub opisem faktów
szczegółowych. ® niektórych przypadkach wydawało
się to niezbędne, tam zwłaszcza gdzie cytowana wypo-
wiedź w sposób skrótowy, lapidarny ilustruje zjawisko
lub odsłania sposób myślenia czy pobudki postępowa-
nia ludzi żyjących w tamtych czasach.
Praca niniejsza powstała w ramach prac badawczych
Instytutu Historycznego Uniwersytetu Varszawskiego
w latach 1967-68.
Warszawa, 15 kwietnia 1969 r.
Jarema Maciszewski

Strona 1

background image

PRZEDM2

PRZEDMOWA DO WYDANIA II
Niemałą rozterkę przeżywał autor, przygotowując
drugie wydanie tej książki. Z jednej strony ogrom ma-
teriału historycznego stanowiący jej przedmiot nasu-
wał pokusę pokaźnego, co najmniej trzykrotnego
zwiększenia jej objętości, wnikania w szczegóły, wpro-
wadzania drobiazgowych analiz, wzbogacenia narracji
znacznie większą ilością wypisów źródłowych, przed-
stawienia nowych wątków tematycznych, z drugiej
- zaskakująco dla autora życzliwe przyjęcie książki
przez Czytelników i krytykę naukową oraz publicy-
styczną nakazywało rozwagę. Zwielokrotnienie obję-
tości książki spowodowałoby po prostu całkowitą
i zmianę jej charakteru - byłaby to z konieczności zu-
pełnie inna praca.
Nie mógł więc autor nie zadać sobie pytania: Czy
właśnie taka, o stosunkowo niewielkiej objętości książ-
' ka, będąca próbą syntetycznego ujęcia problemu, nie
jest czytelnikowi najpotrzebniejsza? Czy pracując na-
dal nad pogłębianiem zawartych w niej tez, nad raz,
szerzeniem naszej wiedzy o staropolskim społeczeń-
stwie, nie powinien jednak - wprowadzając nieznacz-
ne uzupełnienia wynikające z postępu badań oraz ko-
rekty pewnych omyłek, przeoczeń i przejaskrawień -
udostępnić tej książki współczesnemu czytelnikowi
w takiej mniej więcej postaci, w jakiej ukazała się
piętnaście lat temu, uzyskując zaszczytną v nagrodę
.,Miesięcznika Literackiego". Biorąc to wszystko pod'
uwagę, a także fakt, że książka ta jest po dziś dzień
cytowana w polskich i obcych publikacjach historycz-
nych, autor zdecydował się w końcu na odłożenie na
pewien czas pracy nad szerokim, być może dwutomo-
wym ujęciem dziejów szlachty polskiej i jej państwa
i na przygotowanie do druku drugiego, nieznacznie
tylko przerobionego i uzupełnionego wydania.
Zmiany zatem i poprawki nie idą zbyt daleko. Wpro-
wadzono je tylko tam, gdzie wydawały się niezbędne.
I tak usunięte zostały nieścisłości rzeczowe lub inter-
pretacyjne, wskazane przez recenzentów (autor w tym
miejscu serdecznie za krytykę dziękuje 1) bądź dostrze-
żone przez autora w toku dalszych badań. Uzupełniony
został podstawowy zestaw informacji historycznych
o tak ważne kwestie szczegółowe, jak na przykład treść
artykułów henrykowskich czy działalność antykrólew-
skiej opozycji magnackiej za rządów Jana III Sobie-
skiego. Są to niekiedy informacje typu podręcznikowe-
go, autor jednak stale miał na uwadze, że książkę je-
go będzie czytał nie tylko historyk profesjonalista.
Rozszerzono zakres przedstawienia staropolskiej kul-
tury politycznej, w tym mechanizmów kształtowania
się opinii publicznej i jej wpływu na władzę politycz-
ną, na jej sposób funkcjonowania i decyzje. Rozsze-
rzono nieco niektóre wątki interpretacyjne. Zbędne
natomiast wydawało się wprowadzanie nowych roz-
działów poświęconych problematyce obyczajowej, ży-
ciu rodzinnemu i erotycznemu szlachty ze względu na
obszerne, niedawno wydane książki Zbigniewa Kucho-
wicza, traktujące o tych sprawach 2.
Przypisy uzupełniono tylko w tych częściach tekstu,
które uległy zmianom w stosunku do wydania pierw-
szego. W ogóle - zakres naszej wiedzy o społeczeń-
stwie staropolskim, a zwłaszcza o szlachcie polskiej,
rozszerzył się w ciągu ostatnich lat ogromnie. Badania
szczegółowe wkroczyły na obszary dotąd przez naukę
pomijane lub niedoceniane, a także badane przy uży-
ciu wielce niedoskonałych narzędzi poznawczych. Do-
tyczy to przede wszystkim- chociaż nie jedynie -
sfery świadomości społecznej, mentalności, sposobu

Strona 1

background image

PRZEDM2

myślenia i postrzegania rzeczywistości tak pszyrodni-
czej, jak i społecznej, rodzajów i charakteru więzi spo-
łecznych, czynników integrujących i dezintegrujących
dawne społeczeństwo polskie i jego ówczesną klasę
kierowniczą. Autor poczuwa się w tym miejscu do
obowiązku szczególnego zaakcentowania znaczenia pra-
cy Andrzeja Zajączkowskiego Główne elementy kultu-
ry szlacheckiej (wydanej we Wrocławiu w 1961 r.),
która otworzyła nowy etap badań nad społeczeństwem
szlacheckim, usiłując rzutować problematyką socjolo-
giczną w przeszłość, zwłaszcza że należał wówczas do
grona szczególnie surowych krytyków tej książki. Nie
oznacza to oczywiście, iż z krytyki tej obecnie wyco-
fuje się, odwrotnie: mógłby ją zapewne uczynić bar-
dziej szczegółową, ale właśnie po latach widać wyraź-
nie, że bez tej twórczej podniety, jaką była książka
Zajączkowskiego, bez nowatorskich, chociaż nie zawsze
trafnych, spostrzeżeń i ujęć, bez wskazania na nowe
możliwości badawcze i nowe narzędzia poznawania
przeszłości - nie mógłby zapewne dokonać się ten
wielki postęp w badaniach nad kulturą szlachecką, ja-
ki się dokonał.
Raz jeszcze okazało się dowodnie, że bieg zdarzeń,
główny ongiś przedmiot zainteresowania historyka, to
tylko zewnętrzna powłoka procesu dziejowego, że pod
nim tkwi drugie, trzecie, może nawet czwarte dno:
Stąd też - niech Czytelnik wybaczy w tym miejscu
autorowi, iż formułuje tu poniekąd swoje credo badaw-
cze - w dzisiejszej nauce historycznej rekonstrukcja
faktów, zdarzeń jednostkowych i związków przyczy-
nowych zachodzących między nimi zaczyna powoli sta-
wać się nauką pomocniczą historii, konieczną, nie-
zbędną, wysoce wartościową, ale przecież tylko pomoc-
niczą. .
Jest jeszcze jeden problem teoretyczny, który nale-
żałoby pokrótce omówić właśnie we wstępie do książ-
ki o szlachcie. Wedle utartego poglądu historykowi nie
przystoi "gdybanie", a więc podejmowanie próby od-
powiedzi na pytanie: "Co by było, gdyby...?"
Powszechna opinia głosi, że odpowiedź na tak sfor-
mułowane pytanie badawcze wykraczałaby poza ramy
nauki, że stałaby w sprzeczności z rygorami naukowe-
go myślenia. Wprawdzie istnieje - chyba jeden jedyny
- dział historii, który tego typu pytania badawcze
formułuje i usiłuje na nie odpowiedzieć. Jest to histo-
ria wojen, po części historia sztuki wojennej, w której
istota badania, zwłaszcza jeśli ma służyć współcze-
sności, sprowadza się często (chociaż nie zawsze) do
poszukiwania rozwiązań optymalnych w danej kon-
kretnej sytuacji historycznej, na danym konkretnym
teatrze operacyjnym i w danym położeniu taktycznym.
Jest to przecież swoista gra wojenna rzutowana
w przeszłość. Klasyczny przykład (wprawdzie w zakre-
sie dziejów najnowszych) mistrzowskiego ujęcia histo-
rii alternatywnej stanowi dzieło Mariana Porwita Ko-
mentarze do historii polskich działań obronnych
1939 roku 3, w którym autor nie tylko rekonstruuje
i komentuje bieg wydarzeń, ale równocześnie usiłuje
odpowiedzieć, czy były rozwiązania lepsze, wydajniej-
sze, bardziej optymalne.
Dlaczego jednak wspomina się o tej metodzie
w książce o szlachcie polskiej? Odpowiedź jest prosta:
każdy historyk piszący o dziejach Polski przedrozbio-
rowej i jej siły kierowniczej nie może, czy chce, czy
nie chce, nie podejmować próby odpowiedzi na pytanie
nasuwające się niejako samo przez się: Czy mogło być
inaczej? Czy państwo polskie musiało utracić niepodle-
głość? Czy upadek tego państwa był zakodowany ge-

Strona 2

background image

PRZEDM2

netycznie w odległych czasach i minionych pokole-
niach? Jeśli tak, to od kiedy i dlaczego, jeśli zaś nie,
to w którym momencie nastąpił ów fatalny zwrot?
Błąd lub zespół błędów czy działanie czynników obiek-
tywnych, zbyt późno rozpoznanych? Czy istniały inne
warianty rozwoju wydarzeń? Możliwości innych decy-
zji w różnych konkretnych sytuacjach? Jakie mogłyby
być skutki takich bądź innych decyzji, posunięć, zwro-
tów, rozstrzygnięć?
Wszystkie te pytania wiodą ku historii alternaty'-
nej, chociaż jak dotąd uprawianie jej jest raczej do-
meną publicystów niż badaczy. Ale przecież nie ma
historyka Polski szlacheckiej, który by nie stwierdzał
przy różnych okazjach, że oto takie czy inne rozwią-
zanie było błędem, przejawem krótkowzroczności,
świadectwem nie wykorzystanych możliwości lub szans
itd. Oznacza to wprost, że historyk dostrzega jednak
rozwiązania inne, doskonalsze, może trochę na zasadzie
porzekadła pióra Jana Kochanowskiego: "mądry
Polak po szkodzie".
Ale gdybyśmy eksponowali nadmiernie wątki alter-
natywne, czyż nie wkroczylibyśmy nieuchronnie na
niemal nieograniczone pole domysłów, hipotez trud-
nych do sprawdzenia i weryfikacji, podatnych na do-
wolności, na oderwanie toku myślenia od rzeczywisto-
ści historycznej?
Autor starał się tej pokusie nie ulec i nie poszuki-
wać po trzystu czy czterystu latach rozwiązań innych
niż te, które stały się faktem i są źródłowo potwier-
dzone. Zapewne zamiar ten nie mógł się w pełni udać,
trudno bowiem było wyczyścić tekst z sądów wartoś-
ciujących oraz - w kilku przynajmniej fragmentach
- z opinii wskazujących na inne możliwości.
Większość historyków dostrzegała dla Polski XV-
XVIII stulecia podstawową alternatywę w kwestii: de-
mokracja szlachecka czy absolutyzm monarszy. Auw
aut. Wiemy, dokąd zaprowadziła Polskę demokracja
szlachecka, wynaturzona z czasem w oligarchię moż-
nych oraz zdecentralizowany konglomerat lub fede-
rację "władztw" magnackich i sąsiedztw szlacheckich,
powiatów, ziem, wojemództw, prowincji itd. Ale czy
wiemy, dokąd zaprowadziłby Polskę absolutyzm, jeżeli
w ogóle był on w warunkach społecznych i geopoli-
tycznych Rzeczypospolitej XV, XVI czy XVII wieku
możliwy? I czy na pewno - przyjmowano to na ogół
bez dowodu - istniała tylko ta alternatywa, koniecz-
ność wyboru między dwiema skrajnościami?
Temat to stary jak świat. Najpełniejszy kształt ar-
tystyczny znalazł on w Samuelu Zborowskim Juliusza
Słowackiego oraz w Dumie o hetmanie Stefana Żerom-
skiego. W historiografii przewija się czerwoną nicią
przez dzieła większości najwybitniejszych historyków
polskich, od Adama Naruszewicza i Joachima Lelewe-
la poczynając poprzez Józefa Szujskiego, Michała Bo-
brzyńskiego, Władysława Konopczyńskiego, Aleksan-
dra Rembowskiego, Władysława Smoleńskiego, Wacła-
wa Sobieskiego, Władysława Czaplińskiego na współ-
czesnych syntezach kończąc. Oczywiście, zależnie od
poglądów piszący na ten temat albo traktowali demo-
krację szlachecką jako synonim anarchii i bezrządu
oraz wygodny parawan dla oligarchicznych rządów
możnych i wpływów obcych potencji, a tym samym
absolutyzm jako ustrój zapewniający ład, porządek,
siłę państwa i rozwój, albo też odwrotnie: absolutyzm
traktowali jako skrajną postać despotyzmu, przemoc
na co dzień, tyranię, rządy obcych z pochodzenia mo-
narchów, demokrację zaś szlachecką jako ustrój orygi-
nalny, odpowiadający polskiej tradycji, zapewniający

Strona 3

background image

PRZEDM2

szacunek i poszanowanie praw jednostki, stanowiący
- istotną siłę polityczną w ówczesnej Europie itd.
I W pewnych okresach historycznych spór wokół tej
problematyki nosił wyraźne cechy aktualnych sporów
politycznych. Dość wspomnieć o polemikach między
przedstawicielami szkoły krakowskiej i jej epigonami
a szkołą warszawską na przełomie XIX i XX wieku,
; spór o ocenę postaci Stefana Batorego w międzywojen-
nym dwudziestoleciu (ideologia państwowa przeciw-
stawiana ideologii narodowej) itd. Innymi słowy, ma-
teria to nie tylko historyczna, ale i polityczna, w pew-
, nej mierze - jak większość zresztą problemów histo-
rycznych - zawsze aktualna, tym bardziej że nie mo-
że obejść dookoła tak frapującego problemu, jak cechy
tak zwanego charakteru narodowego, ukształtowane
w toku procesu dziejowego.
I znowu - zależnie od optyki - można akcentować
i przywoływać takie, jak na przykład umiłowanie
ojczyzny, wierność tradycji, niechęć do stosowania prze-
mocy, troska o sprawy publiczne, szanowanie praw
mniejszości czy konieczność poszukiwania consensusu,
lub też: skłonność do anarchii, brak dyscypliny, niesza-
nowanie prawa i wszelkiej władzy, zapalczywość,
brak wytrwałości, pieniactwo, sobkostwo, partykula-
ryzm, zawiść, pojmowanie wolności jako prawa do sa-
mowoli i nawet swawoli. Rzecz w tym - jak w grec-
kiej tragedii - że w owym wątku tematycznym nie
ma jednoznacznych, a raczej jednoznacznie prawdzi-
wych ocen, że ścierają się, przy formułowaniu wszel-
kich ocen, różne racje potęgowane różnymi emocjami.
Stąd też materia ta łatwiej poddawała się wizji ar-
tystycznej niż badaniu naukowemu, a język poetycki
trafniej i precyzyjniej umiał w lapidarnym skrócie
przedstawić istotę rzeczy niż surowa proza naukowa.
"Nie ciebie się boję zewnętrzna potęgo, nawałności
i janczarska, co mię strasznymi chcesz ogarnąć skrzy-
dłami, góry kamienne na piersi me dźwigasz i kraczesz
nad sercem złowieszczych wron chmurą [...] Ciebie się
nie tylko boję, lecz lękam, o wolna, o kresu nie znają-
ca duszo polska. Przed tobą drżę, ty niełacna, krnąbr-
na, sama siebie szaleństwem chłoszcząca, ty sobie sa-
mej nie znana i nikomu nie wiadoma [...] Nie przed na-
jeźdźcą drży moje serce, lecz przed wami, o sobie-pony.
Każdy z osobna wódz, każdy król [...], z kim chce, z
tym zawiera przymierze, z kim chce - prowadzi woj-
ny, i gdzie chce, suka ojczyzny".
Te gorzkie słowa Stefana Żeromskiego mogłyby po-
służyć za motto do każdej nieomal pracy historycznej,
poświęconej szlachcie polskiej i jej państwu, zarówno
pisanej z pozycji "republikańskich", jak i "absoluty-
stycznych". Nieprawdopodobne splątanie wielkości
i małości, samolubstwa i prywaty z poświęceniem, służ-
bą publiczną i ofiarnością czyni wręcz niemożliwym
nakreślenie wyraźnej granicy oddzielającej powłokę
- "czerep rubaszny" - od uwięzionej w nim "duszy
anielskiej" (Juliusz Słowacki). Sprzeczności te, w któ-
re uwikłało się całe społeczeństwo szlacheckie (wyra-
żam w tym miejscu pogląd: "uwikłało się", a nie: "zo-
stało uwikłane"), były najpewniej także cechą więk-
szości jednostek składających się na to społeczeństwo,
i to nie tylko w wieku XVI czy XVII, ale nawet w cza-
sach Oświecenia. Studium Romana Wołoszyńskiego o
Ignacym Krasickim 4 przenikliwie odsłoniło pełną tych
właśnie sprzeczności osobowość "Księcia Poetów",
światłego działacza, pisarza i publicysty wieku oświe-
conego, ale zarazem jakże bardzo przesiąkniętego sar-
matyzmem, cechami, które sam przecież swym ciętym
piórem zwalczał.

Strona 4

background image

PRZEDM2

Jakże niespójne wewnętrznie są ważne wydarzenia
dziejowe owych trzech "szlacheckich" stuleci, wymy-
kające się spod jednoznacznych ocen: polityka we-
wnętrzna Batorego, trzecia elekcja, rokosz sandomier-
ski (Zebrzydowskiego), postawa społeczeństwa wobec
najazdu szwedzkiego, konfederacja tarnogrodzka czy
wreszcie konfederacja barska: w tej ostatniej jedni
chcieli dostrzec pierwsze powstanie polskie, inni -
ostatni o tak masowym natężeniu konserwatywny,
obskurancki ruch w obronie "złotej wolności". Byli
jednak i tacy, którzy w tym ruchu dostrzegali i jedno,
i drugie zarazem.
Na tym nie kończą się trudności w zrozumieniu
i przedstawieniu polskiego procesu dziejowego od wie-
ku XVI po wiek XVIII. Ciąży na jego obrazie przyję-
cie za konieczność "finalistycznego" punktu widzenia 5
, stałego pamiętania o tragicznym
finale szlacheckiej
państwowości polskiej. Nie darmo mistrz Matejko ma-
lując chwilę największego - wydawałoby się - tryum-
fu szlacheckiej Polski, gdy były wielki mistrz zakonu
krzyżackiego, a w ów dzień już świecki książę pruski
na kolanach przysięgał królowi polskiemu wierność
i posłuszeństwo, szczególnie wyeksponował zamyśloną,
smutną twarz błazna królewskiego Stańczyka. Trudno
jest oderwać się od owego finalistycznego sposobu my-
ślenia historycznego, chociaż okazuje się to absolutnie
niezbędne, jeżeli pragnie się wykrywać w tym długim
okresie dziejowym także trwałe wartości, to wszystko,
co okazało się nieprzemijającym dorobkiem narodu
i państwa, jeśli nie chce się malować rzeczywistości hi-
storycznej jednolicie czarną barwą.
Czytelnik osądzi, w jakiej mierze udało się autorowi
uniknąć tego i innych niebezpieczeństw, uproszczeń czy
po prostu zbyt kategorycznego tonu tam, gdzie możli-
wych jest wiele interpretacji i wyjaśnień lub gdzie
wyniki badania naukowego nie mogą nas jeszcze zado-
wolić. Unikał też autor wszelkiej możliwej prezentyza-
cji. Istnieje naturalnie - nie ma powodu, aby na fakt
ten zamykać oczy - wielki problem, nie tylko nauko-
wy, lecz również polityczny, społeczny, wychowawczy:
jak wiele elementów kultury szlacheckiej, szlacheckie-
go sposobu życia, szlacheckiego podchodzenia do rze-
czywistości pozostało żywych i stanowi część składową
współczesnej kultury - może także politycznej - pol-
skiej? Jaką część naszych współczesnych trudności,
niepowodzeń, porażek, frustracji dałoby się zapisać na
konto owej nie przezwyciężonej do końca, trudnej spuś-
cizny? Ale może również zasadnym byłoby pytanie,
czy spuścizna ta nie pozostawiła aż po dziś dzień także
pewnych wartości pozytywnych?
Nie te jednak problemy są treścią niniejszej książki.
Autorowi wypada więc w tym miejscu zgłosić pod a-
dresem Czytelnika prośbę, by nie poszukiwał On na
kartach tej książki podtekstów współczesnych, a w ma-
teriale historycznym kostiumu dla spraw bieżącej
polityki. Po pierwsze, . nie leżało w intencjach
autora dopatrywanie się analogii między bardzo już
odległą przeszłością a wydarzeniami współczesnymi, po
drugie zaś analogie takie, często bardzo ponętne i lu-
biane przez czytelników książek historycznych i arty-
kułów publicystycznych, bywają na ogół zwodnicze.
Historia jest wprawdzie, wedle wciąż aktualnej cyce-
rońskiej formuły, ,,świadectwem czasów, światłem
prawdy, żywą pamięcią i nauczycielką życia", ale bieg
zdarzeń w zasadzie nigdy się nie powtarza, mimo iż
często ich zewnętrzny obraz bywa do siebie podobny.
Jest to bowiem przeważnie podobieństwo złudne, przy-

Strona 5

background image

PRZEDM2

padkowe. Występują oczywiście w procesie dziejowym
określone prawidłowości; bywa też - zwłaszcza jeśli
funkcjonują czynniki stałe - że podobne przyczyny
rodzą podobne skutki, nie o tym wszelako mówi ta
książka.
Poprzez przedstawienie zwięzłego, ale możliwie cało-
ściowego obrazu, w założeniu autorskim - dynamicz-
nego, poprzez próbę formułowania wniosków syntety-
zujących autor chciał skłonić Czytelnika do refleksji
i zadumy nad tym fragmentem dziejów ojczystych, do
wyrobienia sobie własnego na rzecz poglądu.
W ten sposób, dokonując - jakże zresztą skromnego
- wkładu w pomnażanie kultury historycznej współ-
czesnego społeczeństwa i w zaspokajanie pewnego wy-
cinka jego potrzeb poznawczych, pragnął autor wypeł-
nić zwykłą powinność historyka.
Czy mu się to udało i w jakiej mierze - osądzić mo-
że tylko Czytelnik.
Oddając w Jego ręce drugie wydanie książki Szlachta
polska i jej państwo, autor pragnie bardzo serdecz-
nie podziękować licznemu gronu dawnych i obecnych
uczniów oraz współpracowników, uczestnikom semi-
nariów magisterskich i doktorskich w Zakładzie Histo-
rii Kultury Staropolskiej Instytutu Historycznego Uni-
wersytetu Warszawskiego oraz członkom zespołu ba-
dawczego pracującego nad poznaniem świadomości
narodowej i państwowej w Rzeczypospolitej XVI
i XVII wieku, zwłaszcza dr Urszuli Augustyniak,
mgr Ewie Bem, mgr Alinie Czańce, mgr Alinie Micha-
lak, mgr Jolancie Choińskiej-Mice, mgr Katarzynie
Zielińskiej, dr. Janowi Dzięgielewskiemu, dr. Januszo-
wi Ekesowi, dr. Andrzejowi Lipskiemu, dr. Markowi
Plewczyńskiemu, mgr. Wojciechowi Sokołowskiemu
i dr. Jerzemu Urwanowiczowi. Ich to badaniom, usta-
leniom, odkryciom, a także pomysłom interpretacyj-
nym, żywym i pełnym pasji poznawczej wypowie-
dziom w rozlicznych, krytycznych i twórczych dysku-
sjach, zawdzięcza autor bardzo wiele.
Warszawa, w kwietniu 1984 r.
Jarema Maciszewski

Strona 6

background image

R1

R O Z D Z I A Ł P I E R W s Z Y
KLASA, STAN, WARSTWA
Kiedyś - ze sto was tysięcy
Było szlachty...
Juliusz Słowacki
Dlaczego Polska upadła? Jak to się stało, że wielkie
państwo, którego obszar w 1619 roku wynosił okoł
miliona kilometrów kwadratowych, które w swych
dzi.ejach miało Grunwald i Byczynę, Kirchholm i Kłu-
szyn, Chocim i Wiedeń, drugi pokój toruński i hołd
pruski, układ będzińsko-bytomski i pokój polanowski
- w KVIiI stuleciu stało się łatwym łupem sąsiadów?
Co spowodowało, że kraj wielkiej kultury, ojczyzna
Mikołaja Kopernika, Andrzeja Frycza Modrzewskiego
i Jana Kochanowskiego, która powołała do życia
Wszechnicę Ja.giellońslsą, a dzięki nie spotykanej
w owych czasach tolerancji religijnej - prześladowa-
nym i uciskanym zapewniła azyl i bezpieczeństwo oso-
biste, co spowodowało, że ów kraj utracił niepodległy
byt państwowy?
,:
Jest to problem, który od dwustu bez mała lat nur-
tuje myślących Polaków s, stanowi przedmiot nauko-
wych dociekań i publicystycznych rozważań, budzi
niepokój twórczy pisarzy i artystów. Każda szkoła hi-
storyczna, każdy kierunek ideowo-polityczny i ideowo-
-artystyczny usiłowały na te pytania odpowiedzieć:
Studia szczegółowe dostarczyły wiele cennego materia-
łu,, objaśniającego zarówno przebieg ważnych wyda-
rzeń dziejowych, jak i zjawiska ekonomiczne i społecz-
2' 19
na, ustrojowe i prawne. Nie mamy wszakże do tej
pory takiego syntetycznego ujęcia dziejów Polski
przedrozbiorowej, które wytłumaczyłoby kompleksowo
i wszechstronnie przyczyny zahamowania w XVII wie-
ku prawidłowego rozwoju ekonomicznego, społecznego,
ustrojowego i kulturalnego kraju, a jednocześnie nie-
możność przezwyciężenia przeszkód tamujących postęp
i zawrócenia z drogi wiodącej państwo do upadku.
Wszystkie dotychczasowe kompleksowe opracowania
- a było ich niemało - zawierają wiele luk, prze-
milczeń, budzą rozmaite wątpliwości i zastrzeżenia.
Jedni - główną przyczynę upadku państwa chcieli wi-
dzieć w jego ustroju politycznym, zdeterminowanym
rzekomo cechami charakteru narodowego Polaków,
ich skłonnością do anarchii i bezrządu, niechęcią do
silnej władzy państwowej, którą w tamtej epoce re-
prezentować mógł jedynie monarszy absolutyzm. Inni
- główną przyczynę tragedii Polski przedrozbiorowej
widzieli właśnie w wypaczeniu zasad gminowładztwa
szlacheckiego, w dominującej pozycji magnaterii i w
absolutystycznych dążeniach królów obcych dynastii .
W nowszych czasach przyczyn upadku Polski poszu-
kiwano w zjawiskach społeczno-gospodarczych, w fol-
warezno-pańszczyźnianym ustroju rolnym i słabości
miast, w rozroście latyfundiów magnackich. Wreszcie
- wielu historyków nie bez racji zwracało uwagę na
przemoc obcą, która nie dopuściła do postępowych re-
form ustrojowych, do wzmocnienia siły zbrojnej pań-
stwa i w końcu zadała Rzeczypospolitej śmiertelny cios.
Podkreślano zdradziecką rolę jednostek, ich egoizm,
samolubstwo i prywatę, jak również negatywny wpływ
całej warstwy możnowładczej lub nawet całej klasy
feudałów na losy państwa i narodu.
W każdej z tych opinii kryje się cząstka prawdy i za-
razem żadna z tych opinii nie wyjaśnia wszystkiego.
Zatrzymajmy się na przykładach. Trudno nie zgodzić
się ze stanowiskiem, że przyczy ną słabości Polski stał

Strona 1

background image

R1

się ustrój folwarczna-pańszczyźniany i niedorozwój
miast, ale równocześnie trzeba pamiętać, że taki sam
lub podobny ustrój istniał w Brandenburgii i w Pru-
sach, w Rosji, we wschodnich częściach monarchii
habsburskiej, a kraje te nie tylko przezwyciężały kry-
zysy, niekiedy bardzo ostre i :.iebezpieczne, ale - jak
Resja i Prusy w XVIII wieku - rosły w siłę, podczas
gdy Rzeczpospolita słabła.
Trudno również nie zgodzić się z negatywną oceną
roli magnaterii w dziejach Polski. Istotnie - rola ta
w generalnym rachunku była wręcz złowroga, ale prze-
cież nie we wszystkich okresach historycznych magna-
teria popełniała te same grzechy. Niegorozumieniem
jest traktowanie możnowładztwa jako jednolitej ca-
łości; nie należy zapominać, że w warstwie tej docho-
dziły do głosu rozmaite koncepcje polityczne i ustro-
jovo-prawne, rozmaite poglądy i stanowiska, niekiedy
przeciwstawne sobie. Dotyczyło to nie tylko spraw
drugorzędnych, ale niekiedy także wręcz zasadniczych.
Wystarczy przypomnieć, że tv dobie rządów Zy-
gmunta III Wazy właśnie część magnaterii reprezento-
vsolutystyczne i centralistyczne, zmie-
rzając do ograniczenia demokracji szlacheckiej, oraz że
z w arstwy tej nierzadko rekrutowali się postępowi pi-
sarze, myśliciele i działacze, przewidujący i zdolni po-
litycy lub znakomici dowódcy wojskowi. Nie były to
wyjątki potwierdzające regułę, lecz całe grupy. Przy
ocenie więc roli magnaterii w życiu dawnej Polski na-
leży opini2 indywidualizować, wystrzegając się pochop-
nych, niekiedy pozostających w rażącej sprzeczności
z prawdą historyczną, uogólnień. Panowało na przy-
kład dość powszechnie przekonanie, że głównym mo-
torem interwencji polskiej w Moskwie w latach 1604 -
1618 (epoka Samozwańców i wojen polsko-moskiew-
skich) była magnateria, podczas gdy w rzeczywistości
;
i ,..
przez długi czas żnaczna większość magnatów, senato-
rów, urzędników była zdecydowanie jej przeciwna.
W tej konkretnej sprawie fakt, że kilku magnatów
rzeczywiście parło do interwencji Iub ją spowodowało,
nie może rzutować na ocenę całej warstwy społecz-
nej.
Szczególnie skomplikowana kwestia to rola możno-
władztwa w wytyzaniu polskiej polityki zagranicznej
i jej podstawowych kierunków. Utarło się mniemanie,
że magnateria zwichnęła prawidłową, zgodną z racją
stanu państua, zachodnią orientację tej polityki i po-
pchnęła Rzeczpospolitą na wschód, ogarniając granica-
mi państwa polskiego terytoria zamieszkane przez lud-
ność niepolską: ukraińską, białoruską i litewską.
W opinii tej bez wszelkiej wątpliwości kryje się wiele
racji, niemniej problem jest bardziej złożony. Po pier-
wsze bo;%iem, aż do końca XVI wieku magnateria, któ-
ra faktycznie sprawowała władzę na niepolskich zie-
miach znajdujących się w obrębie Rzeczypospolitej,
dysponując tam olbrzymimi latyfundiami i własną siłą
zbrojną, była w swej przytłaczającej większości pocho-
dzenia rodzimego: litewskiego lub ruskiego. Po drugie,
magnaci polscy co najmniej tak samo starali się po-
większać swe posiadłości o nowe wsie, osiedla i mia-
steczka położone na wschodzie, jak magnaci ruscy usi-
łowali wchodzić w posiadanie dóbr położonych w veo-
jewództwach rdzennie polskich: krakowskim, sando-
mierskim czy lubelskim. Po trzecie wreszcie, ekspan-
sja na wschód interesowała również rozliczne grupy
szlachty, a także Kościół katolicki, reprezentujący
w da,nej Polsce, jak iviadomo, kolosalną siłę mate-

Strona 2

background image

R1

rialną i ideologiczną.
Problemy związane z rolą magnaterii sięgają głębiej.
W ostatnich latach ożyła na nowo dyskusja o charak-
terze zasadniczym: kto właściwie w dawnej Polsce
sprawował władzę, szlachta czy możnowładztwo, a je-
śli możnowładztwo, to od kiedy? Poglądy głoszące, że
już w drugiej połowie XVI stulecia demokracja szla-
checka stała się tylko parawanem dla niczym nie skrę-
powanych rządów magnaterii, uległy w ostatnich
latach dość gruntownej rewizji. Wielu historyków jest
dziś zdania, że granicą oddzielającą okres demokracji
szlacheckiej od epoki oligarchii magnackiej była nie
druga połowa wieku XVI, ani nawet przełom XVI
i XVII stulecia, lecz dopiero druga połowa wieku
XVII s.
Zresztą - podobnie jak w odniesieniu do ustroju
rolnego czy poziomu sił wytwórczych, tak i w kwestii
zagadnień ustrojowo-społecznych - nie można poprze-
stać wyłącznie na analizie sytuacji polskiej, wyizolowa-
nej z powszechnego tła dziejów. Trzeba zadać pytanie,
jak przedstawiały się podobne kwestie w innych pań-
stwach. Oczywiście, nie można ograniczyć się do ze-
wnętrznego porównania podobnych do siebie zjawisk,
nie wnikając w ich treść wewnętrzną, nie lokalizując
ich w określonym ciągu rozwojowym.
Wokół ustroju politycznego Rzeczypospolitej szla-
checkiej nagromadziło się również wiele nieporozumień
Iub zgoła fałszywych wyobrażeń. Sejm polski urósł
w oczach opinii publicznej do symbolu anarchii i bez-
rządu. Po dziś dzień zebranie, którego uczestnicy nie
mogą uzgodnić konkluzji i istotę spraw topią w kłót-
niach i niepotrzebnym gadulstwie, porównuje się z sej-
mikiem szlacheckim. A osławione liberum veto? Czyż
nie stało się ono symbolem braku wyrobienia obywa-
telskiego i zmysłu politycznego daumych gospodarzy
państwa polskiego? Wielu ludzi liberum veto uznaje za
główną sprężynę anarchii w dawnej Polsce i podstawo-
wą przyczynę rozkładu wewnętrznego Rzeczypospoli-
tej, zapominając, że nie tyle przepis prawny decyduje
o funkcjonowaniu urządzeń państwowo-prawnych, ile
praktyka. Ta zaś przez bardzo długi okres wykluczała
możliwość zastosowania istniejącego przepisu o ko-
niecznej jednomyślności wszystkich posłów przy po-
dejmowaniu uchwał sejmowych.
Jeszcze więcej mitów i nieznajomości rzeczy nagro-
madziło się wokół zagadnienia szlachty, nie bez wpły-
wu znakomitych powieściopisarzy z Henrykiem Sien-
kiewiczem na czele. Idealizowano szlachtę, zwłaszcza
tę służącą w wojsku; przypisywano jej postawy i po-
budki, których mieć nie mogła w XVI czy XVII stu-
leciu. Takie pojęcia, jak "miłość ojczyzny", "patrio-
tyzm", "wierność", w dawnych stuleciach miały inną
treść niż w wieku XIX czy w naszych czasach. Z dru-
giej strony - demonizowano tę szlachtę, przypisując
jej wszystkie siedem grzechw głównych. "Czerep ru-
baszny" szlachetczyzny stał się niejako poetyckim sym-
bolem, zaanektowanym przez język potoczny. A praw-
da tymczasem leży gdzieś pośrodku. Ani rycerz bez
skazy, "Jezus Chrystus w roli oficera jazdy" (jak to
sienkiewiczowskiego Skrzetuskiego określił ongiś Bo-
lesław Prus), ani nieugięty "defensor fidei" (obrońca
wiary) czy "rycerz od kresowych stanic", jak go przed-
stawiały łzawo-sentymentalne opowiastki Iub klerykal-
ne opowiadania dla maluczkich, ani także pój, hulaka
i nicpoń, okrutny kat chłopów, pieniacz i awanturnik
nie widzący dalej niż granice własnej "zagrody" (na
której rzekomo miał się czuć równy wojewodzie) -
nie reprezentował przeciętnego szlachcica polskigo XVI

Strona 3

background image

R1

i XVII wieku. W następnym stuleciu sytuacja uległa
dość zasadniczym przeobrażeniom, ale żadna z przy-
toczonych krańcowych ocen nie da się przypasować
do najczęściej spotykanego herbowego hreczkosieja.
Błędem metodycznym jest konstruowanie wizerunku
ówczesnego człowieka (mowa o człowieku przeciętnym,
nie odbiegającym zbytnio od obowiązujących wóvczas
wzorców osobowych) na podstawie utworów publicy-
stycznych lub pism politycznych powstałych w tam=
tych czasach. Pisarze bowiem przedstawiali zwykle
wypadki skrajne, prezentowali typy i postawy wykra-
czające poza powszechny wzorzec. Jeśli pisarz na przy-
kład występował przeciwko rozbojom w ziemi prze-
myskiej czy sanockiej lub przeciw bezkarności nie-
których przestępców w swoich czasach, to dla ekspre-
sji przedstawienia wybierał zazwyczaj przykłady krań-
I
cowe, najostrzejsze, najbardziej rzucające się w oczy.
Procent przestępców bądź awanturników w społeczeń-
stwie szlacheckim był jednak znikomy i nie oni na-
rzucali swoją postawą czy swoimi czynami obowiązu-
jący wówczas stereotyp mentalności, postaw, poglą-
dów, uczuć.
Odsłonięcie owej "przeciętności" jest, jak się wydaje,
sprawą istotną, gdyT chcemy zbadać strukturę psychicz-
ną społeczeństwa polskiego dawnych stuleci, tropić ce-
chy tak zwanego charakteru narodowego Polaków
ukształtowane w przeszłości. Cechy te ulegały daleko
idącym przeobrażeniom, ale przecież .dsłonięcie ich
genezy i źródeł pozvoli niejedno zrozumieć również ze
sfery zjawisk współczesnych.
Przez długie wieki kultura polska była kulturą kla-
sową, to znaczy tworzoną przez konkretne klasy spo-
łeczne, służącą ich interesom, gustom i zapatry woniom.
Można mówić o kulturze szlacheckiej (feudalnej), kul-
turze mieszczańskiej i chłopskiej. Oczywiście poszcze-
gólne elementy tych kultur .-- zwłaszcza w XVI stu-
leciu - przenikały się nawzajem, oddziaływały na sie-
bie, tym bardziej że istniała podstawowa wspólnota:
językowa i terytorialna, a także po części religijna. Do-
piero w okresie rozwoju kapitalizmu zaczęła kształto-
wać się kultura ogólnonarodowa, integracja zaś wszy-
' stkich klasowych elementów kulturowych, oczyszcza-
nie śladów kultury szlacheckiej czy burżuazyjnej z ich
klasowego piętna, tworzenie się nowych wartości kul-
turowych na tle społecznych przeobrażeń epoki socja-
Iizmu - dokonuje się na naszych oczach w procesie
powstawania jednolitej kultury polskiej.
Nie _alega wszakże najmniejszej wątpliwości, że
wpływ elementów kultury szlacheckiej na kulturę pol-
ską doby kapitalizmu i na-et na ogólnonarodową kul-
turę polską dnia clzisiejszego by ł szczególnie silny .
Dodaj siln_ięjszy niż w jariimkolwiek innym kraju
europejskim. Decydowała o tym nie tylko potęga tra-
dycji, odgrywająca w Polsce ze szczególnych względów
rolę olbrzymią, Iecz również atrakcyjność trwałych
wartości kultury szlacheckiej, niepowtarzalność i cał-
kowita oryginalność niektórych 'jej elementów, nade
wszystko zaś - dominująca pozycja szlachty we wszy-
stkich dziedzinach życia dawnej Polski, która w dodat-
ku nie skończyła się Traz z upadkiem szlacheckiego
państwa. Przeżyła go i w swoisty sposób utrzymywała
się nadal w XIX stuleciu, wnosząc do ogólnonarodowej
tradycji niesłychanie cenny wkład na przykład w po-
staci powstań narodowov, yzwoleńczych, działalności
oświatowej czy więzi z ruchami wyzwoleńczymi in-
nych krajów. Rolę, jaką spełniała duża część szlachty
polskiej aż do końca lat sześćdziesiątych XIX wieku,

Strona 4

background image

R1

na tle ówczesnej sytuacji w . Europie należy ocenić ja-
ko wręcz rewolucyjną, chociaż masy szlacheckie pozo-
stawały na ogół - poza chlubnymi wyjątkami -
wierne swemu tradycyjnemu konserwatyzmowi spo-
łecznemu.
W tej sytuacji przezwyciężenie wpływów szlachet-
czyzny w narodzie polskim musiało być procesem dłu-
gotrwałym i skomplikowanym, w żadnym razie nie
sprowadzającym się do prostej negacji. Elementy kul-
tury szlacheckiej przenikały do innych klas społecz-
nych, zwłaszcza że na skutek niedorozwoju polskiego
kapitalizmu mieszczaństwo było słabe i nie ono, lecz
właśnie szlachta przede wszystkim stanowiła bazę spo-
łeczną inteligencji polskiej. Można wymienić Iudzi po-
chodzenia szlacheckiego, którzy zajęli poczesne miejsce
i w polskim ruchu rewolucyjnym. Poszczególne elementy
kultury szlacheckiej, uwolnione od obciążeń feudal-
! nych, przestawały służyć dawnym treściom społecz-
nym, obyczajowym, dawnym normom moralnym
i dawnym ideom - stawały się niejednokrotnie narzę-
dziem rewolucyjnego działania. Z drugiej strony
wszakże przenikały do innych klas społecznych szko-
dliwe przeżytki szlachetczyzny, negatywne wzorce po-
staw i stereotyp5 vartości. Spotykamy je do dziś.
Wszystko, co zostało powiedziane, ma na celu zwró-
cenie uwagi nie tylko na potrzebę twórczego przezwy-
ciężenia przeszłości, ale również na nieuchronnie ist-
niejącą więź genetyczną między przeszłością, teraźniej-
szością i przyszłością, więź istniejącą obiektywnie, nie-
zależnie od przekonań i chęci ludzkich. Ani w teorii,
ani w praktyce tych trzech członów nie da się od sie-
bie oddzielić. Wzajemnie są ze sobą powiązane i wza-
jemnie się warunkują. Każdy z nas jest po trosze pro-
duktem przeszłości, tak jak nasze wnuki i prawnuki;
będą wytworem nie tylko swego czasu, ale również,
i naszej epoki.
I' *
Państwo polskie w XVI, XVII i XVIII stuleciu zwy-
kło się określać mianem Rzeczypospolitej szlachec-
kiej 1. Miano to jest trafne i na ogół wiernie oddaje
charakter państva, jego praw, instytucji i urządzeń
społecznych. Szlachta odgrywała w tym państwie rolę
przemożną, i to zarówno wtedy, gdy uzyskała -dzięki
śwej sile ekonomicznej i politycznej pozycję dominują-
cą, jak i wtedy, gdy zaczęła ją tracić na rzecz magna-
terii. Nawet w wieku XVIII - w czasach saskich
i stanisławowskich - rola szlachty pozostawała wciąż
wielka, aczkolwiek warstwa ta była już bardzo zróżni-
cowana wewnętrznie i nie można jedną miarą trakto-
wać tak zwanej galoty szlacheckiej i posesjonatów,
czyli właścicieli majątków ziemskich.
Czyż więc odpowiedzi na pytania wyrażone na
wstępie nie należy szukać v badaniach historyczny ch
nad szlachtą? Jej pozycją ekonomiczną, gospodarczą,
poglądami społecznymi, koncepcjami ustrojowymi i po-
litycznymi? Jej stosunkami z innymi klasami i war-
stwami spolecznymi? Szlachta - historycznie sprawę
traktując - wzięła na siebie całkowitą i wyłączną od-
pow,iedzialność za państwo i jego losy. Szlachta była
w dużej mierze odpowiedzialna za jego klęski, nie
w subiektywnym znaczeniu, lecz obiektywnie, jako ta
część spoleczeństwa, która przez trzy co najmniej stu-
Iecia uczestniczyła we władzy i korzystała w całej pełni
z jej atrybutów.
Nie należy się jednak lu,zić. Analiza dziejów szlachty
niewątpliwie może wyjaśnić wiele, może wskazać sze-
reg elementów, które wpłynęły na załamanie się pań-
stwow ości polskiej - nie wyjaśni przecież wszystkie-

Strona 5

background image

R1

go. Aby odkry ć całą prawdę o Polsce przedrozbioro-
wej, potrzeba jeszcze wielu studiów szczegółowych,
wielu odkryć i wielu naukowych sporów. Jednakże
w porównaniu z poprzednimi pokoleniami wiemy wrię-
cej, stosujemy nowe metody badawcze, wkraczamy
w sprawy, które dotąd nie były przedmiotem docieka-
nia historycznego. Dotyczy to zarówno dziejów poli-
tycznych w tradycyjnym ujęciu, jak i dziejów społecz-
nych oraz gospodarczych, a także dziejów kultury
w najszerszym tego słowa znaczeniu. Z powodzeniem
stosuje się już w badaniach historycznych metodę sta-
tystyczną (kwantytatywną), niektóre zagadnienia sta-
nowiące przedmiot analiz socjologicznych, jak na
przykład opinia publiczna i formy jej kształtowania,
biorą na swój warsztat badawczy historycy. Obraz
przeszłości staje się dzięki temu bardziej wszechstron-
ny, wnioski syntetyczne - bardziej kom.pleksowe, nau-
kowa weryfikacja hipotez - skuteczniejsza i pełniej-
sza. Historia przestała być barwnym opowiadaniem
"dla pokrzepienia serc". Coraz częściej zaczyna opero-
wać liczbami, wskaźnikami, zbierać dane i prowadzić
żmudne obliczenia. Inaczej nie można zrozumieć cza-
sów minionych, procesów, tendencji i zjawisk, a nawet
- motywów postępowania jednostek i większych grup
społecznych.
Napotyka się tu czasem poważne trudności. Oto pier-
wsza z brzegu: Ile było szlachty w dawnej Rzeczypo-
spolitej? Jaki procent spoleczeństwa stanowiła? Nie
trzeba uzasadniać, że dla zagadnienia, które chcemy
w niniejszej książce podjąć, jest to pytanie o znacze-
niu zasadniczym. Spisów ludności w dzisiejszym rozu-
mieniu tego pojęcia w XVI czy XVII stuleciu nie prze-
prowadzano. A przecież historyk na to pytanie odpo-
wiedzieć musi, zwłaszcza jeśli chce scharakteryzować
specyfikę polskiego społeczeństwa, te właściwości pol-
skiego procesu dziejowego, które stanowiły cechę
szczególną Polski, odróżniającą ją od innych krajów
europejskich. Okaże się - będzie o tym mowa niżej
- że właśnie w znacznej liczebności szlachty polskiej
w porównaniu z innymi stanami można doszukiwać się
jednego ze źródeł odmiennośc'i ustroju politycznego
Polski w stosunku do innych krajów.
Jaką rolę spełniał folwark szlachecki w gospodarce
Rzeczypospolitej? 11 Jakim przeobrażeniom rola ta
ulegała? Jak się ukształtowała wewnętrzna struktura
stanu szlacheckiego? Jakie były możliwości awansu ma-
jątkowego, politycznego, umysłowego w dawnej Rze-
czypospolitej?
Oto garść pytań niemałej wagi. Każda bowiem dzie-
dzina życia dawnej Polski i jej obywateli przynosi
ogromną listę problemów. Większość z nich nauka
opatrzyła już właściwym rozwiązaniem, chociaż nie-
które jej ustalenia dalekie są jeszcze od koniecznej
precyzji i doskonałości. Inne - wciąż jeszcze pozosta-
ją przedmiotem badań i poszukiwań. Odpowiedzi na
niektóre pytania nie wyszly dotychczas ze stadium
hipotez, niedostatecznie zweryfikowanych. Są wreszcie
zagadnienia, które nie doczekały się opracowania
i wyjaśnienia.
Jeżeli jednak patrzymy dziś na państwo szlachty
polskiej przede wszystkim przez pryzmat jego upad-
ku, jeśli dostrzegamy ujemne, wręcz tragiczne skutki
utraty niepodległości dla losów całego narodu, które
- zwłaszcza w dziedzinie ekonomicznej - po dziś
dzień musimy przezwyciężać rriemałym wysiłkiem, je-
śli interesują nas przyczyny za:łamania się państwo-
wości polskiej, to przecież w badaniach i rozważaniach
historycznych nie możemy być jednostronni. Czy rze-

Strona 6

background image

R1

czywiście bouiem ustrój Rzeczypospolitej szlacheckiej
był wyłącznie kompleksem nonsensów, anachronizmów
i niedorzeczności, ludzie zaś, którzy go stworzyli i re-
prezentowali, wyłącznie zbiorowiskiem warchołów,
półgłówków, skrajnych egoistów, obojętnych na losy
własnego kraju?
Gdyby tak było - czym moglibyśmy wytłumaczyć,
że państwo szlachećkie istniało kilka stuleci, ba! było
nawet mocarstwem, stworzyło atrakcyjne wzory nie
tylko dla własnych, lecz również dla obcych obywateli,
wniosło wkład do europejskiej kultury politycznej, da-
jąc przykład tolerancji religijnej i troski o poszanowa-
nie praw mniejszości, umiało niekiedy działać sprę-
żyście i sprawnie, nie posługując się przy tym rozbu-
dowany m systemem przymusu i represji.
Jeśli w rozważaniach naszych nie uwzględnimy tych
aspektów, obraz naszej odległej przeszłości będzie jed-
nostronnie czarny, pesymistyczny i tym samym daleki
od rzeczywistej prawdy historycznej.
Padły już na kartach tej książki rozmaite terminy,
takie jak "szlachta", "możnowładztwo", "chłopi" lub
- "klasa społeczna", "stan" i "warstwa". Wydaje się
na pozór, że są to terminy powszechnie znane. Tak
jednak nie jest. Pojęcie "stan szlachecki" oznacza ta
innego niż "klasa społeczna" lub "warstwa szlachec-
ka". Zakresy tych pojęć nie pokrywają się bowiem ści-
śle. Przypomnieć więc wypadnie podstawowe definicje.
Określenie "klasa społeczna" jest główną kategorią
służącą analizie struktury społecznej i jej przeobra-
żeń. Według Lenina klasy społeczne to:
"wielkie grupy ludzi, różniące się między sobą miej-
scem w historycznie określonym systemie produkcji
społecznej, stosunkiem (przeważnie usankcjonowanym
i ustalonym przez prawo) do środków produkcji, rolą
w społecznej organizacji pracy i - co za tym idzie -
sposobem otrzymywania i rozmiarami tej części bo-
gactwa społecznego, którą rozporządzają. Klasy to ta-
kie grupy ludzi, z których jedna może przywłaszczać
sobie pracę drugiej dzięki różnicy miejsca, jakie zaj-
mują w określonym systemie gospodarki społecznej" 12.
Zastosowanie kryteriów klasowych wobec społeczeń-
stwa interesującego nas okresu historycznego prowadzi
do wyodrębnienia kilku klas społecznych. Głównymi
klasami społeczeństwa feudalnego byli feudalni posia-
dacze ziemi eraz crłopi, zobowiązani,. w zamian za
użytkowanie ziemi stanowiącej własność pana, do uisz-
czania na jego rzecz renty feudalnej w naturze (renta
naturalna), w pieniądzach (renta czynszowa) lub w po-
staci robocizny (renta odrobkowa, pańszczyzna). Poza
tymi klasami znajdowali się mieszczanie: kupcy, rze-
mieśinicy, wyrebnicy, biedota miejska itd. W obrębie
mieszczaństwa istniał również podział klasowy: część
mieszczaństwa dysponowała kapitałem Iub narzędzia-
mi pracy bądź jednym i drugim, pozostała część -
historyczny poprzednik nowożytnego proletariatu -
nie posiadała na własność narzędzi pracy, utrzymywa-
ła się z pracy najemnej.
Różnice klasowe w społeczeństwie feudalnym były
bardziej skomplikowane niż w kapitalistycznym, gdzie
przeciwieństwa klasowe uprościły się. Nie zawsze na
przykład czeladnika można zakwalifikować do klasy
proletariuszy i nie każdego właściciela ziemi do feuda-
łów. Wreszcie - istniała pewna (niewielka zresztą)
liczba chłopów uprawiających ziemię pańską, ale rów-
nocześnie wykorzystujących do odrabiania obowiązu-
jących powinności pańszczyźnianych innych chłopów:
zagrodników lub komorników, którzy nie mieli ziemi
we własnym użytkowaniu. Nie wnikając głębiej w po-

Strona 7

background image

R1

działy klasowe społeczeństwa w XV czy XVI stuleciu
zauważamy, że ogromna większość szlachty należała
do klasy feudałów. Pojęcie więc "klasa szlachecka" jest
wymienne z pojęciem "klasa feudałów" bądż "klasa
feudalnych właścicieli ziemskich". Do klasy tej nale-
żeli zarówno magnaci, właściciele olbrzymich Iatyfun-
diów, jak i szlachta średnia oraz drobna, posiadająca
ziemię i pańszczyźnianych chłopów. Do klasy tej nale-
żał także Kościół jako instytucja, dysponująca rozlicz-
nymi majątkami ziemskimi wraz z przypisanymi do
nich chłopami, oraz duchowni posiadający ziemię na
prawach użytkowników lub dziedzicznych właścicieli.
Istniały jednak grupy szlachty nie należącej do kIa-
sy feudałów; obejmowały one tych "herbowych braci",
którzy bądź nie mieli żiemi wcale, bądź też mieli jej
tak niewiele, że uprawiali ją trudem rąk własnych.
Szlachta nie posiadająca ziemi, "gołota", czepiała się
klamki pańskiej i stanowiła na ogół posłuszną magna-
tom grupę nacisku; część jednak bezrolnych szlachci-
ców pracowała na swój chleb powszedni jako personel
administracyjny w latyfundiach, służyła bogatszym ja-
ko rękodajni, pachołkowrie, totumfaccy, część -reszcie
śłużyla zawodowo w wojsku. Dzierźawcy stanowili gru-
pę odrębną - gospodarując samodzielnie na cudzym
wprawdzie, lecz odrębnym folwarku, starali się możli-
wie jak najbardziej upodobnić się do szlachcica-pose-
sjonata. Sprawując pełnię władzy nad chłopami, żyjąc
z ich pracy, należeli podobnie jak właściciele ziemi do
klasy feudałów. Poza nią znajdowała się natomiast
szlachta zagonowa lub zagrodowa, która miała tak ma-
ło ziemi, że uprawiała ją sama. Grupa ta, poziomem
i stylem życia niewiele różniąca się od zamożniejszych
chłopów, korzystała ze wszystkich praw i przywilejów
formalnie przynależnych całej szlachcie. Z punktu wi-
dzenia prawa właściciel zagona w zaścianku, by.leby
tylko mógł się wy legitymować szlachectwem, . miał te
same prawa polityczne co Radziwiłł, Wiśniowiecki lub
inny właściciel olbrzymich włości. Sz_lachcic zagonowy,
nie posiadający chłopa pańszczyźnianego, nie może iyć
natomiast zaliczony de klasy feudałów; żył wszak z
pracy rąk własnych. y
Z drugiej strony, do klasy feudałów należała również
pewna grupa ludzi nie legitymujących się szlachec-
twem. Byli to bogaci mieszczanie, którzy kapitały uzy-
skiw one z rzemiosła lub częściej z handlu lokowali
w majątkach ziemskich, uprawiając je następnie si-
łami chłopów pańszczyźnianych.. Niektóre miasta po-
siadały nawet dość rozległe folwarki, na przykład
Gdańsk i Elbląg. W folw arkach tych stosowano niekie-
dy pracę najemną, należałoby więc mówić nie o wła
sności feudalnej, lecz raczej o prekapitalistycznych for-
mach posiadania. Na ogół jednak stosunki społeczne
i organizacja produkcji w majątkach mieszczańskich
nie odbiegały od przeciętnego wzorca folwarku szla-
checkiego.
Stan - to kategoria prawna, określająca zamknięte
na ogół grupy społeczeństwa feudalnego, wyróżniające
się odrębną pozycją prawną. Przynależność do klasy
była wyznaczona sytuacją majątkową, przynależność
do stanu - urodzeniem. Przynależność da stanu nie:o-
niecznie musiała się pokrywać z przynależnością do
klasy . Prawa stanowe nabywało się poprzez dziedzi-
czenie i przekazywało się legalnie urodzonemu potom-
stw u. W indywidualnych wypadkach jednostka mogła
uzyskać prawa stanowe na mocy specjalnego aktu
prawnego (na przykład nobilitacja - uszlachcenie).
W Polsce istniały trzy podstawowe stany: szlachta,
mieszczaństwo, chłopi. W dokumentach oficjalnych stan

Strona 8

background image

R1

określany był przymiotnikiem poprzedzającym imię
lub nazwisko, na przykład urodzony lub szlachetny
Mikołaj Spytek (szlachcic), sławetny lub sławny Ma-
ciej Wierzbięta (mieszczanin) i pracowity lub uczciwy
Mateusz Jaroń (chłop).
Duchowieństwo formalnie było stanem odrębnym,
ale urodzenie, czyli przynależność do jednego z trzech
stanów podstawowych, nie przestawało odgrywać roli
po otrzymaniu święceń kapłańskich, gdyż niektóre
funkcje w hierarchii duchownej zostały zastrzeżone
tylko dla szlachty.
Nieco bardziej skomplikowany charakter ma defini-
cja ,arstwy społecznej. Wprowadzenie tego terminu
jest jednak konieczne do oznaczenia poszczególny ch
grup w łonie tej samej klasy społecznej, które różniły
się między sobą dosyć znacznie. Nie ma potrzeby sze-
rzej tego uzasadniać: różnica między, dajmy na to,
Radziwiłłem a jednowioskowym szlachcicem była vl-
brzymia, mimo iż należeli do jednej klasy i jednego
stanu. Przez pojęcie warstwy rozumiemy więc grupę
ludzi stanowiących część tej samej klasy społecznej,
a różniącej się od innych grup tej samej klasy sytua-
cją majątkową oraz pozycją w życiu ekonomicznym
i politycznym kraju. Mówiąc zatem warstwa szlachec-
ka, mamy na myśli tę część szlachty, której nie można
żaliczyć do magnaterii._ Potoczne znaczenie terminu
";;warswa obejmuje na ogół szlachty
bezrlnej (gołoty) lub szlachty zagonowej, chociaż za-
żwyczaj ®prowadza się rozróżnienia typu: szlachta
wielowioskowa (właściciele kilku wsi), szlachta jedno-
wioskowa ('sćićiele jednej wsi), szlachta kollokacyj-
scićiele części wsi) oraz szlachta zagono,a (za-
ro owa i'go o_'a.Ó problemach rezwarstwienia szla-
chty poiemy niżej. W tym miejscu zauważmy, że -
nie jest sprawą łatwą zastosować jednolite, ostre kry-
terium podziału w ewnętrznego w obrębie warstwy
magnackiej i średnio- czy wielkoszlacheckiej. Gdzie bo-
wiem kończy się górna granica stanu posiadania za-
możnego, wielowioskowego szlachcica, a zaczyna dolna
granica stanu posiadania magnata? Od jakiego momen-
tu możemy nazywać właściciela ziemi magnatem?
Różni historycy proponowali rozmaite kryteria roz-
graniczenia szlachty średniej od magnaterii. Niektórzy
proponowali na przykład uznać za taką granicę posia-
danie dziesięciu wsi'3. Kryterium to nie może zadowo-
lić. Po pierwsze, wieś wsi nierówna, po drugie, czym
innym było posiadanie dziesięciu wsi w żyznym woje-
wództwie sandomierskim, blisko wiślanej drogi han-
dlowej, którą można było spławiać tanio zboże do
Gdańska, a czym innym dziesięciu wsi na Podgórzu
(gdzie przeważała gospodarka hodowlana) lub na
Ukrainie. Każde województwo miało swą specyfikę
nie tylko geograficzna-naturalną (gleby, zalesienie,
drogi wodne itp.), lecz również społeczną. Na tych ob-
szarach Rzeczypospolitej, gdzie istniała szczególnie roz-
budowana wielka własność latyfundialna, dziesięcio-
wioskowy szlachcic do warstwy magnackiej nie nale-
żał, kimże bowiem był wobec sąsiada posiadającego
trzysta wsi i własną siłę zbrojną. W tych wojewódz-
twach natomiast, gdzie wielka własność rozwinęła się
słabiej, dziesięciowioskowy szlachcic był już wojewódz-
I,,....
i !'..
kim lub powiatowym potentatem. Na Żuławach gdań-
skich dziesięć wsi stanowiło już bardzo duży majątek,
między innymi dzięki znacznie Tyższej cenie zboża
w okolicach portów niż dajmy na to na Rusi Czerwonej.
Proponowano również, aby zamiast kryterium eko-

Strona 9

background image

R1

nomicznego przyjąć kryterium społeczno-polityczne
i traktować senatorów jako przedstawicieli magnaterii.
Kryterium to jednak tylko w części odpowiada rzeczy-
wistości. Wprawdzie magnacka fortuna torowała za-
zwyczaj drogę do senatu, ale spotykamy w senacie
nazwiska przedstawicieli szlachty średniej, a równo-
cześnie znamy Radziwiłłów, Wiśniowieckich, Korec-
kich, Sapiehów czy Lubomirskich, którzy senatorami
Rzeczypospolitej nie byli. Natomiast piastowanie przez
kilka osób z różnych pokoleń w danej rodzinie god-
ności senatorskich świadczy już niechybnie o tym, że
jest to rodzina magnacka. Często się także zdarzało,
że pierwszy senator w rodzinie zakładał podwaliny
pod przyszłą potęgę ekonomiczną rodu (Jan Zamoyski
jest tu przykładem najjaskrawszym).
Czy można więc znaleźć jakieś obiektywne kryte-
rium? Wydaje się, że nie, zwłaszcza jeśli przynależność
do określonej warstwy będziemy rozpatrywali nie sta-
tycznie, lecz dynamicznie, jeśli będziemy mieli do czy-
nienia nie z magnatem z dziada pradziada, lecz z ma-
gnatem in statu nascendi, który dopiero gromadzi ma-
jętności i zaszczyty. Można jednak przyjąć, że zdolność
utrzymywania własnym kosztem prywatnej siły zbroj-
nej, przewyższajcej liczbą lub jakością siłę lokalnej
jednostki wojskowej bądź formacji porządku publicz-
nego (pachołkowie starościńscy, oddziały wojewódz-
kie) oraz własnego licznego dworu - jest cechą chara-
kterystyczną magnata.
Klasyfikując poszczególne rody czy pojedyncze oso-
by, trzeba wszakże wziąć pod uwagę dodatkowe wska-
zówki, takie jak: ilość użytkowanych królewszczyzn,
piastowane godności i urzędy, klientelę, koligacje rodzin-
ne i - chociaż w mniejszym stopniu - tytuły rodowe.
Epoka Rzeczypospolitej szlacheckiej stanowi zwarty
wewnętrznie okres historyczny w dziejach państwa
i narodu polskiego. Trwał on ponad trzysta lat - roz-
począł się wedle naszego mniemania, nadaniem szla- /,
clicie przywilejów cerekwickich i nieszewskich (1454),
zakońćzył uchwaleniem Konstytucji 3 maja (1791)
i upadkiem państwowości polskiej (1795). Daty te
(z których pierwsza ma znaczenie orientacyjne, umow-
ne) odpowiadają nie tylko ustrojowym i politycznym, `
lecz również społeczno-ekonomicznym kryteriom perto-
dyzacyjnym. Cechami charakteryzującymi ten, i jedy-
nie ten okres dziejowy sąustrój państwa, zakładający ,
dominującą rolę szlachty, ógraniczerie władz T monar-
śei i wzrost znaczenia orgarów reprezentcji ,stano
waj szlachty (sejm:ki, sejm); wielonarodowy charakter
państwa (R,źeczpospolita Obojga Narodów - w isto-
cie państwo co najmniej trzech narodów);.yw strukturze
społeczno-ekonomicznej kraju przew aga folwarczno-
-pańszczyźnianej formy gospodarki i związane z nią
poddaństwo osobiste chłopów. Są to bez wątpienia ce-
chy najważniejsze.
Równocześnie jednak okres ten jest zbyt długi i zbyt ,
bogaty w przeobrażenia wewnętrzne, by mógł być
traktowany jako jednolita całość. Zastosować więc doń
trzeba cezury wewnętrzne. Pierwsza, zamykająca okres
walki szlachty o pełnię władzy w państwie i zarazem
ostatecznego ukształtowania się ustroju politycznego
Rzeczypospolitej, przypada mniej więcej - na rok
2 573. Jes, to dta ;aierws.ee Okres ten - od .....
1454 cIo 1573 roku - charakteryzował się;rozwojem
J
T
ekonomicznym i kulturaln5 m państwa (Odrodzenie), `
po,staniem nowych kierunków ideologicznych (refor-
macja, humanizm), jak również wielkim znaczeniem

Strona 10

background image

R1

Polski na arenie międzynarodowej.
Okres od 1573 do 1648 roku odznaczał się wyraź-
nym załamaniem tendencji postępowych. W dziedzinie
ekonomiczna-społecznej zahamowaniu uległ rozwój
miast i produkcji pozarolniczej, wzmógl się pańszczy-
źniany ucisk chłopa. W dziedzinie ustrojowej ponow-
nie wzrosły wpływy magnaterii, która nauczyla się
i wykorzystywać instytucje prawne demokracji szla-
checkiej do ugruntowania swej przeyvagi: sejm szla-
checki, aczkolwiek jeszcze funkcjonujący dość spraw-
nie, zaczął przeradzać się w czynnik paraliżujący sku-
teczne działanie organów władzy państwowej; na are-
nie międzynarodowej Polska uwikłała się w wojny
sprzeczne z jej racją stanu (interwencja w Moskwie
i walki dynastyczne Wazów ze Szwecją), poniosła sze-
reg porażek, aczkolwiek wciąż jeszcze była na terenie
;'';;; Europy mocarstwem. W sferze zjawisk ideologicznych
i społecznych dokonała się rekatolizacja kraju, wzmo-
gła ofensywa sił kontrreformacyjnych oraz wzmocni-
ła się pozycja kleru katolickiego, między innymi zako-
nu jezuitów.
Okres trzeci, od 1648 do 1764 roku, charakteryzował
się postępującą anarchizacją życia państwowego
Rzeczypospolitej, stopniową utratą jej, pozycji między-
narodowej, a następnie - już za rządów saskich -
' utratą samodzielności politycznej, wzrostem roli Ko-
ścioła i magnaterii, ostatecznym zwycistwem kontr-
reformacji oraz upadkiem gospodarczym.
Wreszcie lata 1764-1795 to okres znacznego ożywie-
nia gospodarczego, początki formowania się ukladu ka-
' pitalistycznego, odrodzenie umysłowe i moralne po
mrokach saskich (Oświecenie), a także - próby refor-
my państwa i walka o uratowanie niepodległości.
Podzialy te odpowiadają nie tylko dziejom państwa
' i narodu, oddają również dzieje klasy feudałów i stanu
szlacheckiego.

Strona 11

background image

R2

ROZDZIAŁ DRUGI
RODOWÓD

Skowaliście ojcowskie granaty
na pługi.
Jan Kochanowski
Różnice pomiędzy przeciętnym szlachcicem-ziemia-
ninem a przedstawicielami innych stanów były w daw-
nej Polsce tak wielkie, tak rażące, tak głęboko ugrun-
towane w normach i przepisach prawnych, zakorzenio-
ne w powszechnej świadomości ówcześnie żyjących lu-
dzi, że historycy badający dzieje Polski średniowiecz-
nej musieli postawić pytanie: Skąd się wzięła szlachta,
jaki proces historyczny doprowadził do tak zasadni--
czych podziałów społecznych?
Formułowano w tej sprawie różne hipotezy i teorie.
Najskrajniejsza z nich, modna w drugiej połowie XIX
stulecia, teoria najazdu, głosiła, że państwo pierwszych
Piastów zostało zorganizowane przez przybyszów
z zewnątrz, ze Skandynawii, którzy podbili miejscową
ludność słowiańską, zjednoczyli pod swoim władztwem
plemiona Polan, Ślężan, Mazowszan, Wiślan, Pomo-
rzan. i inne oraz utworzyli organizację państwową, na
czele której stanął nie znany z imienia wódz :orman-
dzki - protoplasta książąt i królów dynastii piastow-
skiej. Drużyna książęca - wedle tej teorii - prze-
kształciła się w rządzącą krajem warstwę rycerską,
z której potem powstała szlachta. Na poparcie tej hi-
potezy przytaczano rzekome podobieństwo niektórych
herbów szlachty polskiej (głównie Awdańców i Łabę-
dziów) do skandynawskich znaków runicznych.lub zna-
ny tylko z późniejszego streszczenia dokument wysta-
wiony przez Mieszka I, w którym wystawca posługuje
się imieniem Dagome, co miało przypominać skandy-
nawskie brzmienie imienia Dago. Wokół tego doku-
mentu narosła olbrzymia literatura naukowa, spór
wszelako nie został rozstrzygnięty; do dziś nie wiemy,
skąd się wzięło to imię "Dagome". Może zresztą prze-
pisywacz się omylił i w tej przekręconej postaci prze-
pisał zwyczajną formułę "Ego Mesco"?
Nie jest to zresztą ważne. Teoria najazdu została cał-
kowicie przez naukę obalona, autochtoniczne pochodze-
nie zarówno panującej dynastii, jak i możnowładców
oraz rycerstwa zostało udowodnione w sposób nie bu=
dzący wątpliwości, podobnie jak istnienie na długo
przed Mieszkiem I państwowości na ziemiach,polskich,
wyrosłej z rodzimego podłoża.
Podważona także została teoria poszukująca genezy
jednolitego stanu szlacheckiego w rodowej organizacji
wczesnohistorycznego społeczeństwa polskiego. Feuda-
lizm, który w Polsce ugruntował się w XI stuleciu,
przeorał tę organizację i na miejscu tradycyjnych ro-
dowych form władania ziemią pojawiły się nowe,
a wraz z nimi nowe podziały społeczne i prawne 1
We wczesnofeudalnej Polsce klasa feudałów nie była
jednolita. ITajwiększe znaczenie miała grupa możno-
władców's, którzy posiadali alodialne dobra ziemskie, .
czyli dobra tworzące ich własność dziedziczną, wolną
od świadczeń na rzecz panującego. Część tych dóbr sta-
nowiła spuściznę po ustroju plemienno-rodowym, naj-
prawdopodobniej bowiem niektórzy z możnowładców
byli potomkami dawnych lokalnych władcó® plemien-
nych, którzy uznali zwierzchnictwo Piastów. Możno-
władcy skupieni wokół księcia i sprawujący najwyższe
urzędy odgrywali przemożną rolę w państwię. Pozo-
stała część możnowładztwa - to dziedziczni właścicie-
le większych posiadłości ziemskich, nie należący jednak

Strona 1

background image

R2

do warstwy urzędniczej. Z czasem obie te warstwy -
stanowiące w zasadzie już w XI wieku zamknięte gru-
py społeczne - utraciły swą odrębność, chociaż jesz-
cze na początku XII wieku Anonim, tak zwany Gall,
odróżniał comites od zwykłych nobiles.
Od szeregowego rycerstwa warstwy te różniły się
nie tylko sytuacją majątkową, odmienne były również
formy władania ziemią przez każdą z tych grup. O ile
własność możnowładcza stanowiła przeważnie własność
alodialną, o tyle rycerz szeregowy dzierżył ziemię
w postaci beneficjum, nadanego mu przez panującego,
co pociągało za sobą szereg obowiązków i świadczeń.
Niekiedy beneficja - dożywotnie i odwoływalne -
nadawali rycerzom także możnowładcy i Kościół, co
należy ocenić jako element kształtowania się feudal-
nej drabiny, która, jak wiadomo, nie wykształciła się
w Polsce tak jak na zachodzie Europy, zwłaszcza we
Francji.
Rycerstwo również niekiedy posiadało własność alo-
dialną, były to jednak z reguły niewielkie obszary ziemi
uprawnej, na której pracował właściciel wraz z kilko-
ma niewolnymi lub półwolnymi chłopami, często
brańcami wojennymi. Z rycerskim władaniem ziemi
łączył się obowiązek służby wojskowej na rzecz panu-
jącego. Część beneficjów rycerskich stanowiła wyposa-
żenie drużynników książęcych. Użytkownicy benefi-
cjów otrzymywanych z rąk możnowładców lub Kościo-
ła zobowiązani byli do wasalnego posłuszeństwa. Upo-
wszechnienie się w XII wieku zwyczaju pasowania na
rycerza oraz wprovadzenie szeregu odrębnych dla ry-
cerstwa norm prawnych zapoczątkowało formowanie
się odrębnego stanu rycerskiego. Nie był to jednak
jeszcze stan zamknięty, ponieważ otrzymanie benefi-
cjum lub nabycie ziemi powodowało niejako automa-
tycznie wejście do stanu rycerskiego.
Istniała jeszcze warstwa pośrednia, usytuowana mię-
dzy wolnymi chłopami a rycerstwem - drobni rycerze.
Nie należeli oni do klasy feudałów, gdyż ziemię upra-
wiali własnoręcznie, korzystali wszelako z uprawnień
przysługujących stanowi rycerskiemu. Warstwa rycer-
ska nie była w pełni ustabilizowana. Słabsi ekonomicz-
nie popadali nierzadko w zależność od możnowładców
lub dostojników kościelnych, niektórzy wręcz spadali
do pozycji chłopa. Równocześnie zaś nieliczna część
średniego rycerstwa dzięki łupom wojennym bądź
dzięki nadaniom książęcym awansowała do rzędu wiel-
możów. Zdarzało się to jednak niezbyt często.
Drobne i średnie rycerstwo stopniowo ugruntowało
swą pozycję. Sprzyjające warunki stwarzał przede
wszystkim układ stosunków politycznych w dobie roz-
bicia dzielnicowego. Interesy książąt dzielnicowych.
zmierzających do ograniczenia nadmiernie rozbudowa-
nych wpływów możnowładców, zbieżne były z in-
teresami drobnego rycerstwa, broniącego się przed
uzależnieniem od możnowładców. W tej sytuacji ksią-
żęta, zmuszeni do opierania się na drobnym rycer-
stwie, wspomagali , jego tendencje emancypacyjne, co
wyrażało się w nadawaniu zrazu sporadycznie, potem
coraz częściej indywidualnych przywilejów immunite-
towych, które uwalniały posiadłości rycerskie od po-
®winności i świadczeń (immunitet gospodarczy) lub od
sądownictwa urzędników książęcych (immunitet sądo-
wy). Inną okolicznością sprzyjającą było powstanie
i rozwój prawa rycerskiego ("ius militare") 16, które
upowszechniło się w XIII stuleciu. Dobra immunizo-
wane posiadał rycerz prawem dziedzicznym, przy czym
do dziedziczenia dopuszczano nie tylko jego zstęp-
nych w linii męskiej, lecz również krewnych w linii

Strona 2

background image

R2

bocznej, a pod koniec XIII wieku także i córki. Ogra-
niczało to prawa panujących, którzy uprzednio przej-
mowali dobra rycerskie po wygaśnięciu rodu w linii
męskiej, natomiast wzmacniało rycerstwo.
Począwszy od XIII wieku rycerstwo korzystało już
z szeregu uprawnień stanowych, przy sługujących mu
z racji przynależności - wynikającej w zasadzie z uro-
dzenia - do stanu rycerskiego. Uprawnienia te były
dość szerokie: rycerz pojmany do niewoli podlegał wy-
kupowi, przysługiwało mu odszkodowanie za straty
poniesione w czasie wyprawy wojennej, a nadto do-
datkowe wynagrodzenie za służbę wojskową poza gra-
nicami kraju. Rycerzowi przysługiwała również tak
zwana swobodna dziesięcina, czyli prawo wyboru koś-
cioła, któremu chciał ją składać. Obowiązek rycerza
sprowadzał się do służby wojskowej.
Obok rycerstwa drobnego i . średniego istniała duża
.grupa rycerstwa służebnego. Wywodziła się ona z naj-
uboższych grup rycerstwa drobnego, a nawet spośród
tych niewolnych lub półzależnych chłopów, których
możnowładca włączał do swej. drużyny. Niehtórzy spo-
śród nich otrzymywali wyposażenie w postaci ziemi
nadanej prawem lennym - warunkowo lub dożywot-
nio, albo też prawem wieczystym i dziedzicznym.
VTormy prawne sankcjonowały istniejące zróżnicowa-
nie. W połowie XIII stulecia inne kary groziły za za-
"bójstwo lub zranienie możnowładcy, ?one za zwykłego
rycerza, jeszcze inne za rycerza służebnego. Różnice
były dość znaczne: w wypadku zabójstwa wielmoży
piastującego urząd główszczyzna, czyli kara pieniężna
płacona przez zabójcę rodzinie zamordowanego, wy-
nosiła 30 grzywien, w wypadku zabójstwa zwykłego
rycerza - 15 grzywien, zaś zabójstwa rycerza służeb-
nego - tyle co chłopa, a więc 6 grzywien. Świadczy
to o tendencji do formowania się w Polsce nie jednoli-
tego stanu szlacheckiego, lecz kilku co najmniej sta-
nów wewnątrz klasy uprzywilejowanej, tak jak to
miało miejsce na zachodzie Europy.
Mimo to nie doszło w Polsce do ukształtowania się
dwóch lub więcej stanów szlachecki..h. Przeszkodziły
temu dwa czynniki. Pierw szym była znacznie słabsza
niż na zachodzie Europy zależność rycerstwa od moż-
nowładztw a. Rycerstwo średnie, nie bez poparcia pa-
nujących, obroniło swą niezależność. Począwszy od
połowy XIII wieku przywilej non responsivum (posia-
dacz tego indyvTidualnie nadawanego przywileju pod-
legał wyłącznie sądownictwu księcia panującego z wy-
łączeniem sądów kasztelańskich) coraz częściej był
nadawany nie tylko możnowładcom, lecz również
rycerzom. W Polsce większość rycerzy podlegała więc
wprost panującemu, co nie pozwoliło na utworzenie
się, jak na przykład we Francji, hierarchicznej drabi-
ny feudalnej. Z tego wynikały dalsze konsekwencje.
Przywileje stanowe (łącznie z coraz bardziej rozpo--
wszechnionym przywilejem immunitetowym) stały się
udziałem szerokiej liczebnie warstwy, objęły nawet
część rycerstwa służebnego.
Wreszcie czynnik drugi - to organizacja rycerstwa.
Łączyło się ono w rody 1, nie zawsze na zasadzie w ię-
zów krwi. Warunkiem decydującym było wspólne te-
rytorium, ,,sąsiedztwo", jak byśmy powiedzieli w od-
niesieniu do czasów późniejszych, chociaż pokrewień-
stwo odgrywało również pewną rolę przy povstawaniu
rodów. Rody wzmacniały rycerstwo; obowiązująca za-
sada rodowej solidarności chroniła interesy pojedyn-
czych członków rodu, broniła ich przed zdeklasowaniem
lub mediatyzacją (zależnością od możnowładcy). Do
rodów takich, w miarę ich rozradzania się, należe?i nie

Strona 3

background image

R2

tylko właściciele większych posiadłości rycerskich, ale
również niewielkich kawałkó ziemi, uprawianych
własnymi siłami, którzy byli zobowiązani do konnej
służby w wojsku. Podczas wyprawy wojennej członko-
wie rodu występowali na ogół pod wspólnym zawoła-
niem i wspólną oznaką rodową. W ten sposób kształ-
tujący się stan rycerski (szlachecki) od samego począt-
ku wchłonął znaczną liczbę rycerzy nie należących do
klasy feudalnych właścicieli ziemi.
Poczynając od końca XII wieku powstający stan ry-
cerski zyskał herby, które zaczęły go w widoczny spo-
sób odróżniać od innych stanów i przyczyniać się
w pewnym stopniu do jego sukcesywnego zamykania
się. Początkowo były one znakami osobistymi, z cza-
_sem zaczęły być dziedziczne. Rysunek herbu średnio-
wiecznego wywodził się zwykle ze znaków własności,
używanych do oznaczania przedmiotów będących wła-
snością rycerza, oznaczania granic jego posiadłości lub
koni. Początkowo niektóre herby były rysunkiem o-
kreślonego przedmiotu. W późniejszych wiekach mo-
narchowie nadając szlachectwo przyznawali również
.nobilitowanemu herb, którego rysunek stanowił część
herbu królewskiego, na przykład ręka z mieczem jako
fragment jagiellońskiej Pogoni. Wspólnota herbowa nie
oznaczała więzi krwi. W poszczególne rody heraldycz-
ne łączyły się bowiem rozmaite rody rycerskie czy
możnowładcze. Czasem nawet rycerze służebni, którzy
doczekali się "uherbowienia", przyjmowali jako oznakę
herbową znak swego możnowładcy. W późniejszym
okresie przyjęcie do rodu (adopcja), związane z przy-
znaniem stanowych praw rycerskich czy szlacheckich,
połączone było z nadaniem własnego herbu; zdarzało
się czasem, że - wzorem królewskim - przedstawiał
on część wizerunku herbowego adoptującego.
Niekiedy wspólnota heraldyczna oznaczała pochodze-
nie od wspólnego przodka. Oto, na przykład, rodziny
Tęczyńskich, Tarłów, Zaklików i Ossolińskich pieczęto-
wały się herbem Topór. Rodziny te miały prawdopo-
! dobnie wspólnego protoplastę. Był nim - według ro-
dowej genealogii Ossolińskich - Nawój z Morawicy,
kasztelan krakowski, zmarły w roku 1331, którego sym
Andrzej na Tęczynie to przodek Tęczyńskich; drugi syn
Zaklikó- i Tarłów, założyciel rodu Ossolińskich Jan
(Jaśka) z Ossolina był zapewne synem lub wnukiem
Nawoja. Byli jednak również i Toporczycy, których nie
łączyło z tymi rodzinami nic prócz herbu, między in-
nymi ród ałuków o
Herby przygiwały tylko możnowład_ztwer-
stwu, łączyły te obie warstwy i pełniły rolę wyróżńi-
ka całego stana uprzyw_ilejo ańeó:i-

siki, które wchodziły do tego stanu, musiały bezwa-
runkowo uzyskać prawo do herbu, jeśli chciały być
traktowane na równi z innymi posiadaczami praw sta-
nowych. "Nowym" nadawano herby indywidualnie
bądź grupowo. I tak na przykład herb Sas nadany zo-
stał całemu rycerstwu pochodzenia wołoskiego.
Pogłębiające się odrębności stanowe umacniało przy-
znawanie przywilejów zbiorowych. Do czasów Włady-
sława Laskonogiego przywileje zbiorowe otrzymali tyl-
ko duchowni, natomiast w 1228 roku Władysław La-
skonogi wydał w Cieni przywilej, który zobowiązywał
go do przestrzegania immunitetów oraz wykluczał
"uciski i nienależne podatki". Podobne przywileje wy-
dawali i późniejsi władcy. Aż do czasów jednak słyn-
nego przywileju Ludwika Węgierskiego wydanego w ro-
ku 1374 w Koszycach (przywilej koszycki) wystau-ty

Strona 4

background image

R2

akcentowali zazwyczaj zróżnicowanie rycerstv,a na
wielmożów (nobiles) i rycerzy (milites).
Przez cały wiek XIV, charakteryzujący się znacznym
rozwojQm ekonomicznym państwa, dokonywały się
skomplikowane przeobrażenia wewnętrzne w łonie kla-
sy feudałów i stanu rycerskiego. Z jednej strony -
zjednoczenie państwa i pełna centralizacja władzy,
przeprowadzone przez Władysława Łokietka i Kazimie-
rza Wielkiego, osłabiły częściowo pozycję lokalnych
możnowładców, co wpłynęło korzystnie na pozycję
ekonomiczną i polityczną średniego rycerstwa. Z dru-
giej strony - w niektórych zwłaszcza rejonach kraju
drobna własność rycerska zaczęła przeżywać swoisty
kryzys. Różnorodność struktury społecznej i norm
prawnych, odziedziczona przez monarchię Kazimierza
Wielkiego po okresie rozbicia dzielnicowego, utrudnia-
ła pełne ujednolicenie państwa. W każdej też prowin-
cji sytuacja wyglądała odmiennie.
W Wielkopolsce wielka własność feudalna była na
ogół rozwinięta słabiej niż na przykład w Małopolsce,
jeśli nie liczyć olbrzymich dóbr arcybiskupa gnieźnień-
skiego. Przeważała tam raczej drobna i średnia wła-
sność rycerska, na ogół nieźle prosperująca. Zrówna-
nie wszystkich feudałów pod względem prawnym nie
nastręczało na tym terenie szczególnych trudności,
zwłaszcza że wojna Grzymalitów z Nałęczami oraz
surowość, z jaką stłumił Kazimierz Wielki bunt Maćka
Borkowica, osłabiły najznaczniejsze rody możnowład-
cze Wielkopolski. Należy również dodać, że w obronie
przed lokalnymi tendencjami separatystycznymi król
musiał opierać się na średnim i drobnym rycerstwie.
Tak też w Wielkopolsce najwcześniej zyskała rangę
prawną zasada równości wobec prawa wszystkich
uprzywilejowanych: w statutach wielkopolskich głów-
szczyzna została wyznaczona dla wszystkich przedsta-
wicieli rycerstwa-szlachty w tej samej wysokości (60
grzywien).
Inaczej w Małopolsce. Tam siła możnowładców była
znacznie większa, rycerstwo zaś dzieliło się na kilka
grup. Rycerstwo herbowe, szlachta, słabsze ekonomicz-
nie niż w Wielkopolsce, utrzymywało jednak swą nie-
zależność; obok niego istnieli półrycerze, tak zwani
władycy (skartabellat) la, osiadli na własnej .ziemi,
lecz nie legitymujący się herbami i nie korzystający
z prawnych prerogatyw stanu szlacheckiego, chociaż
zobowiązani do służby wojskowej. Ponadto zachowało
się jeszcze rycerstwo służebne, tak zwani panosze. Ka-
zimierz Wielki usiłował tę ostatnią grupę uformować
w odrębny stan, przyłączając do nich sołtysów ze wsi
osadzonych na prawie niemieckim, którzy, jak wiado-
mo, podobnie jak i panosze iayli zobowiązani do służby
wojskowej. Życie jednak przekreśliło te plany. Włody-
cy i panosze bądź ulegli schlopieniu, bądź też -
nieliczni - przedostali się do stanu szlacheckiego. Po-
działom tym za czasów Kazimierza Wielkiego odpo-
wiadały normy prawne. Głowa możnowładcy była
droższa niż głowa szeregowego rycerza-szlachcica.
Główszczyzna za zabicie możnowładcy wynosiła 60
grzywien, za zwykłego rycerza - 30 grzywien, za
władykę - już tylko 15 grzywien.
Podział wewnątrz stanu rycerskiego istniał również
na Mazowszu, gdzie niższa szlachta podlegała sądow-
nictwu wojewodzińskiemu, wyższa zaś - książęcemu.
Podobnie zróżnicowano i główszczyznę. Na Mazowszu
jednak rozliczne gniazda rodowe zobowiązane były do
służby wojskowej, otrzymały herby i zawołania,
ponieważ gospodarowały na własnym, opatrzonym
na ogół przywilejem immunitetowym, kawałku ziemi

Strona 5

background image

R2

- uzyskały prerogatywy szlacheckie. '
Za panowania Kazimierza Wielkiego próbowano po
raz pierwszy precyzyjnie określić, kto jest szlachcicem.
O ile dawniej sam fakt posiadania ziemi na prawie ry-
cerskim oznaczał przynależność do stanu rycerskiego,
n tyle od początków XIV stulecia rycerstwo-szlachta
dążyło do zamknięcia swego stanu. Kazimierz Wielki
flkreślił więc, że szlachcicem jest ten, kto rodzi się
z ojca szlachcica. W Małopolsce przez długi czas nie
brano pod uwagę stanowego pochodzenia matki i do-
piero w wiekach późniejszych - wzorem Wielkopolski
- zaczęto również od niej wymagać szlacheckiego po-
chodzenia. Tak więc w XIV stuleciu pojawił się wy-
raźnie już sprecyzowany cenzus urodzenia 19. Nie ozna-
za to jednak, że granice stanu były juź szczelnie za-
mknięte.
Przeciwnie - wiek XIV jest okresem. dużej płyn-
ności między stanami i klasami. W niektórych rejonach
kraju, zwłaszcza w Wielkopolsce i na Mazowszu,
szlachta zaczęła trudnić się handlem i rzemiosłem,
część przeszła na stałe do stanu mieszczańskiego, zatra-
cając w następnych pokoleniach prerogatywy szlachec-
kie. W Małopolsce natomiast obserwować można zja-
wisko odwrotne: bogaci mieszczanie chętnie nabywali
ziemię i uzyskiwali majętności na prawie rycerskim.
Mieli silną pozycję majątkową, nie trudno im więc by-
ło załatwić sprawę nabycia herbu i pełni praw szla-
checkich - czy to przez koligacje z rodzinami szla-
checkimi, czy to poprzez adopcję lub po prostu no-
bilitację, znajdującą się jeszcze wówczas całkowicie
w gestii króla. W XIV stuleciu pieniądze, pozycja ma-
, jątkowa bez większych trudności torowały drogę do
stanu uprzywilejowanego.
!, Podobnie - zdarzało się, że zamożniejsi sołtysi sta-
rali się skutecznie o nabycie praw szlacheckich, a je-
dnocześnie - niektórzy zubożali drobni rycerze przyj-
mowali urząd sołtysów we wsiach lokowanych na pra-
` wie niemieckim przez możnowładców.
Wzrost znaczenia centralnej władzy zrodził jeszcze
jedno interesujące zjawisko. Otóż dla awansu mająt-
kow ego czy 'to rycerza-szlachcica, czy mieszczanina
niemal niezbędne było poparcie królewskie. Swych
stronników i współpracowników monarcha obdarzał
dobrami królewskimi bądź na prawie lennym, bądź też
w formie zastawu. Nie należały do rzadkości również
darowizny. Przyłączenie do Korony Polskiej Rusi Ha-
lickiej (1344 - Sanok i Przemyśl, 1349 - Lwów i Ha-
! licz) oraz Rusi Włodzimierskiej (1349) otworzyło ten
kraj dla ekspansji feudałóv polskich. Kazimierz Wielki
nadał możnowładztwu i szlachcie rozległe posiadłości
na tych terenach. Powstawały dzięki temu nowe rody
możnowładcze, podczas gdy inne, które zbudowały swą
potęgę jeszcze w dobie rozbicia dzielnicowego, podu-
padały i schodziły do rzędu zwykłych rodzin szlachec-
kich.
C_ząsązimierza W' btę gkrs m
tecznego formowania się st_anu szlacheckiego. Różnił
się on jednak od szlachty z XVI czy XVII wieku, tak
jak monarchia Kazimierzowa w niczym nie przypomi-
nała późniejszego ustroju Rzeczypospolitej ani charak-
terem gospodarki rolnej, ani pozycją polityczną szla-
chty w państwie.
W czasach Kazimierzowych rycerz-szlachcic nie
stał się był jeszcze ziemianinem. Dysponował wpraw-
dzie niewielkim własnym gospodarstwem rolnym, fol-
warczkiem liczącym przeciętnie 1-3 łany *, służyło mu
ono jednak tylko do zaspokajania własnych potrzeb.
Zboża towarowego folwark szlachecki wtedy jeszcze

Strona 6

background image

R2

nie produkował. We wsiach lokowanych na prawie
niemieckim (a jest to okres ożywionej kolonizacji we-
wnętrznej) pozycja ekonomiczna sołtysa była niejed-
nokrotnie silniejsza od pozycji rycerza-pana. Niektóre
folwarki sołtysie liczyły bowiem nawet sześć łanów
i produkowały - opierając się na pracy najemnej za-
grodników - zboże towarowe na potrzeby rynku we-
wnętrznego.
Powinności feudalne uiszczano przeważnie w formie
renty czynszowej, niekiedy połączonej z daninami w
naturze. Rzadko spotykana renta odrobkowa, pod po-
stacią przymusowej pracy w gospodarstwie właścicie-
la, miała raczej charakter symboliczny i ograniczała
się do kilku dni w roku. Wszystkie te powinności nie ob-
ciążały jednak zbytnio gospodarki chłopskiej, szybko
# Łan (włóka) - od XIII w: jednostka miary powierzchni
ziemi uprawnej; najbardziej rozpowszechnione w Polsce były:
łan flamandzki (16,7-17,5 hektara) i łan frankoński (2,6-
25,8 hektara).
rosnącej w siłę i zamożność. W istniejących wówczas
zależnościach feudalnych trudno również dostrzec
symptomy poddaństwa osobistego chłopów - funkcjo-
nował wszak samorząd wiejski i kmiecie uformowani
byli w chroniony prawem stan. Jedynie część ludności
chłopskiej nie weszła do stanu kmiecego i nie korzy-
stała z opieki prawa. A chociaż ograniczano prawo wy-
chodźstwa ze wsi do dwóch poddanych rocznie, to w
praktyce istniała tak wielka możliwość zbiegostwa, że
pan starał się nie stosować form przymusu.
Za rządów Kazimierza Wielkiego współżycie stanów
było zatem stosunkowo harmonijne i regulowane przez
silną władzę centralną . Pozycję możnovładztwa
w państwie równoważyła siła mieszczaństwa i rycer-
stwa. Już wówczas jednak pojawiły się tendencje zwia-
stujące przyszłe przeobrażenia ustrojowe i społeczne,
które z biegiem lat zwichnąć miały prawidłowy rozwój
państwa i społeczeństwa.
Tendencje te wystąpiły we wszystkich niemal dzie-
dzinach życia. Wzrastająca na rynkach zagranicznych
koniunktura na artykuły rolno-hodowlane wzbudziła
zainteresowanie gospodarstwem rolnym wśród ryce-
rzy-szlachty, którzy do tej pory za swe główne zaję-
cie uważali służbę wojskową. Rodziło się dążenie do
powiększenia folwarku, znajdującego się w bezpośred-
niej administracji właściciela, dając początek walce ry-
cerzy-szlachty z sołtysami, dysponującymi poważną
częścią areału uprawowego. Zagarnianie folwarków
sołtysich przez szlachtę musiało stać się zjawiskiem na
tyle częstym, że Kazimierz Wielki wydał zakaz
przymusowego wykupu sołectw. Chodziło mu przede
wszystkim o to, aby zapobiec osłabieniu warstwy eko-
nomicznie silnej, zobowiązanej do służby wojskowej.
Zakaz ten nie mógł jednak wstrzymać procesu stopnio-
wego, powolnego wypierania sołtysów z ich dotychcza-
sowych pozycji. Druga tendencja, która się już wtedy
zarysowała, to dążenie szlachty do uzyskania większej
władzy nad chłopami.
Co stanowiło wówczas o sile warstwy rycersko-szla-
checkiej? Nie pozycja ekonomiczna, bo tę szlachta zdo-
bywała dopiero w toku wieloletniego procesu prze-
kształcenia się w folwarczne ziemiaństwo. Nie pozycja
polityczna, bo wpływy na zarządzanie państwem miała
przede wszystkim warstwa nowych wielmożów feudal-
nych, którzy dzięki poparciu króla obrastali w majęt-
ności i piastowali większość najważniejszych urzędów
w państwie. O sile tej stanowiła liczebność średniego
i drobnego rycerstwa oraz świadomość posiadania wła-
snych stanowych postulatów i własnych interesów, po-

Strona 7

background image

R2

zostających niekiedy w wyraźnej kolizji z interesami
innych grup społecznych zarówno w obrębie swojej
klasy (możnowładztwo), jak i stojących poza nią (soł-
tysi). W wyniku przejścia do stanu szlacheckiego wielu
niefeudalnych właścicieli ziemi odsetek szlachty w sto-
sunku do innych warstw ludności był w Polsce znacz-
nie wyższy aniżeli w innych krajach europejskich.
Oblicza się, że na przełomie XV i XVI wieku szlachta
stanowiła około 10 procent (lub nawet więcej) ogółu
ludności Polski, podczas gdy na przykład we Francji
wskaźnik ten wynosił zaledwie około 2 procent. Tę
wielką grupę zespalały wspólne przywileje stanowe,
wspólna ideologia i wspólne dążenia.
W tym stanie rzeczy dostrzec można właśnie podsta-
wową różnicę pomiędzy strukturą społeczną Polski
a strukturą społeczną Francji, Anglii czy Niemiec
w XIV i XV stuleciu. Dodajmy do tego brak feudalnej
drabiny hierarchicznej, niezależność rycerstwa od mo-
żnowładztwa oraz to, że klasa feudałów w Polsce nie
była podzielona na stany. Toteż w Polsce, odwrotnie
niż we Francji czy w Niemczech, wiek XV nie stał się
okresem upadku średniowiecznego rycerstwa, przeciw-
nie - wzmógł jego siłę i pozycję w państwie. Był to
już jednak nie tyle wzrost potęgi rycerstwa, ile prze-
kształcanie się rycerstwa w ziemiaństwo wraz ze
wszystkimi tego konsekwencjami.
_Katalizatorem, który uvyzwol.ił emancypacyjne dąże-
nia średniego rycerstwa.-szlachty, stało się wygaśnię-
cie' dynastii piastowskiej i objęcie tronu przez przed-
stawiciela dynastii obej, siostrzeńca zmarłego króla
Kazimierza, Ludwika Andegaweńskiego, króla Węgier.
Dawno przestaliśmy traktovać historię jako dzieje
panowania poszczególnych władców czy przypisywać
nadmierne znaczenie działalności jednostek. Niemniej
w odniesieniu do wieków średnich nie należy lekcewa-
żyć problemów dynastycznych. Wraz z królem Kazi-
mierzem schodził do grobu ostatni na tronie polskim
przedstawiciel rodzimej dynastii, której prawa do ko-
rony sięgały zamierzchłej przeszłości. Kazimierz przed
nikim nie musiał uzasadniać tych praw, uchodziły one
za oczywiste, naturalne i zrozumiałe same przez się.
Kazimierz był królem z urodzenia, berło odziedziczył
wprawdzie tylkoppo ojcu, dziad jego i pradziad byli
książętami dzielnicowymi, ale korona miała znacznie
starszą tradycję, ugruntowaną mocno w świadomości
wielmożów, rycerstwa, a nawet chłopstwa.
Na oczach ówczesnego społeczeństwa dźwigała się
wskrzeszona monarchia, rósł jej blask i splendor. Ka-
zimierz przekształcił się z króla krakowskiego, jakim
go chcieli widzieć jego luksemburscy wrogowie, w kró-
la polskiego, którego zwierzchności nie negowali ksią-
żęta mazowieccy. Nie odzyskał on, co prawda, staro-
żytnych ziem polskich znajdujących się pod jarzmem
obcym - Śląska i Pomorza Gdańskiego przede wszy-
stkim - lecz ugruntował jedność państwa, umocnił
jego wewnętrzną spoistość, skodyfikował prawa, pod-
niósł prestiż Polski na arenie międzynarodowej, za-
pewnił jej poczucie ładu wewnętrznego i bezpieczeń-
stwa. System fortyfikacji strzegł granic królestwa, po-
budowane spichrze murowane wyładowane były po
brzegi zbożem. Powstawały nowe miasta, a w nich
jarmarki i warsztaty rzemieślnicze. Rozwijało się ku-
piectwo i rzemiosło. Rosła produkcja rolna, roślinna
i zwierzęca. Polska przeżywała wówczas najintensyw-
niejszy w swej dawnej historii rozwój gospodarczy.
Działały tu procesy obiektywne, lecz w odczuciu ludzi,
tak współczesnych, jak potomnych, Kazimierz był tym,
który "zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowa-

Strona 8

background image

R2

ną". Był władcą, któremu nadano miano "Króla Chło-
pów", ale w powszechnej świadomości był on królem
wszystkich swych poddanych, regulującym z powodze-
niem harmonijne na gół współżycie wszystkich sta-
nów i warstw. Nic więc dziwnego, że pogrzeb jego
przerodził się w wielką manifestację żałobną. Rozu-
mieli współcześni, że wraz z królem Kazimierzem,
ostatnim Piastem na tronie polskim, kończyła się cała
epoka w dziejach Polski.

Strona 9

background image

R3

ROZDZIAŁ TRZECI
PRZYWILEJE

Nasi przodkowie [...] zabiegali
wszelakim sposobem, żeby
król tyranem być nie mógł.
Anonbm z przełomu XVI 2 XVII w.
Ludwik Andegaweński objął tron polski na mocy
decyzji Kazimierza, był monarchą obcym, nie legity-
mował się prawami dziedzicznymi do korony polskiej.
P,y utrzymać swe władztwo w królestwie polskim, mu-
siał bardziej niż jego poprzednik liczyć się z opiniami
i nastrojami społeczeństwa polskiego, nie tylko mo-
żnowładców, lecz również szlachty i mieszczan. Cen-
tralizacja państwa była zjawiskiem stosunkowo nieda-
wnym, świeżym, w poszczególnych dzielnicach istniały
żywe wciąż jeszcze pozostałości dawnych partykular-
nych instytucji, odrębności ustrojowych i prawnych,
separatystycznych tendencji. Wygaśnięcie dynastii wy-
korzystać pragnęli ci możnowładcy, którzy odsunięci
zostali od udziału w rządach. Byli to przede wszystkim
niektórzy wielmoże wielkopolscy, niezadowoleni z uzy-
skania przez Małopolskę dominującej pozycji w pań-
stwie. Ich dążeniom sprzyjały ambicje książąt mazo-
wieckich, należących podobnie jak książęta śląscy do
rodu Piastów, oraz działania czynników zewnętrznych,
niechętnych lub wrogich państwu polskiemu.
Rządy Ludwika budziły powszechne niezadowolenie.
Wybuchały zamieszki, a nawet otwarte bunty. Szlachta
poczuła swą siłę. Poparcie części możnowładztwa ma-
łopolskiego nie mogło wystarczyć królowi do ugrunto-
wania swej dynastii w Polsce. Fakt, iż nie miał on mę-
skich potomków, lecz jedynie córki, dodatkowo kom-
plikował sytuację. Pragnąc zapewnić jednej z nich
tron w Polsce, odwołać się musiał nie do rady królew-
skiej, składającej się z możnowładców, lecz do ogółu
szlachty. Na zjeździe przedstawicieli stanów w Koszy-
cach (1374) szlachta wyraziła zgodę na uznanie jednej
z córek Ludwika za następczynię tronu polskiego
w zamian za uzyskany przywilej 21, dotyczący tylko
szlachty i zwalniający ją od podatku zwanego poradl-
nym, z wyjątkiem 2 groszy rocznie od łanu użvtko-
wanego przez chłopa, które miały być płaconey ".na
znak najwyższej zwierzchności" królewskiej. Prz-witej
ten, jak już wspomnieliśmy, zwany koszyckim, zew ie-
rał szereg innych zobowiązań monarchy, takich przede
wszystkim jak: zwolnienie szlachty od obowiązku po-
mocy przy budowie twierdz obronnych, jeśli szlachta
uprzednio nie wyraziła na to zgody; obowiązek wykupu
z niewoli szlachcica, który popadł w nią w czasi wy-
prawy zagranicznej organizowanej przez króla; obsa-
dzarie urzędów starościńskich tylko przez Polaków;
zachowanie całości i integralności terytorium państwo-
wego.
Nie idzie tu ani o sam fakt wydania przywileju
ogólnopaństwowego, ani też o szczegółowe jego posta-
nowienia. Przywileje wydawano i poprzednio, były one
jednak albo indywidualne, albo dzielnicowe, albo też
dotyczyły jednostronnych zobowiązań monarchy (na
przykład przywilej w Budzie w 1355 roku) wobec
wszystkich stanów. W Koszycach przywilej otrzymy-
wała szlachta, cały stan szlachecki, możnowładcy
i szlachta łącznie. Był to milowy krok na drodze do
ujednolicenia pod względem prawnym całego stanu
szlacheckiego, a równocześnie jeszcze jedno wyróżnie-
nie tego stanu spośród innych. Przywileje Ludwika
ostatecznie ugruntowały publiczno-prawny charakter

Strona 1

background image

R3

władzy królewskiej; monarcha w swych poczynaniach
był odtąd skrępowany wolą stanu szlacheckiego, zobo-
wiązywał się rządzić przy jego udziale (na przykład
mianować urzędników ziemskich mógł tylko spośród
szlachty osiadłej w danej ziemi). Pomału zaczynała wy-
twarzać się reguła, iż urzędnik ziemski bardziej jest
, reprezentantem i wykonawcą woli szlachty niż przed-
stawicielem władzy państwowej.
Koniecznością stawało się powołanie takich instytu-
cji publiczno-prawnych, które wyrażałyby wolę szlach-
ty oraz stanowiły organ jej samorządu i reprezentacji.
Instytucje takie istniały wprawdzie i wcześniej. Były
to wiece dzielnic lub ziem, zwoływane od czasu do
czasu przez panujących, zjazdy ogólnopaństwowe bądź
zgromadzenia prowincjonalne. Już od dawna wszak
wola panującego przestała być jedynym źródłem pra-
wa. Nawet Kazimierz Wielki szereg postanowień za-
równo politycznych, jak i prawnych (między innymi
statuty) konsultował z przedstawicielami możnowładz-
twa świeckiego i duchownego, szlachty i mieszczan.
W konsultacjach tych uczestniczyli w coraz większym
stopniu przedstawiciele szlachty - co było na rękę
panującym, którzy w ten sposób zyskiwali przeciwwa-
gę dla wpływów możnowładztwa - zgromadzenia te
jednak nie nosiły charakteru wyłącznie szlacheckiego,
reprezentowały one na ogół różne stany. W zgromadze-
niach tych, a zwłaszcza w radzie królewskiej, decydu-
jący głos mieli zazwyczaj przedstawiciele urzędniczego
możnowładztwa.
Od końca XIV stulecia szlachta dążyć zacznie do
utworzenia własnych organów reprezentacji. Rola tłu-
_mu, l,óry podczas zgromadzenia szlachty i panów da-
nej ziemi miał jedynie - jak to było w zwyczaju do
schyłku XIV wieku - oklaskiwać i przyjmować przez
aklamację uchwały podjęte przez radę panów ziemi
(w skład tej rady wchodzili przede wszystkim urzęd-
nicy i wyżsi duchowni z danej ziemi), przestała już
szlachcip odpowiadać.
W okresie bezkrólewia po śmierci Ludwika Węgier-
skiego 22 szlachta zdobyła ważne doświadczenie spo-
łeczne. Oto wystąpiła po raz pierwszy jako zorganizo-
wana siła społeczna, tworząc wraz z mieszczaństwem
konfederację (1382 i 1384) mającą na celu utrzymanie
ładu i porządku publicznego oraz ustalenie jednolitego
stanowiska poszczególnych prowincji w sprawach do-
tyczących całego państwa. Szlachta zaczęła czuć własną
siłę - w Wielkopolsce konfederacja szlachecko-miesz-
czańska (1382) doprowadziła do usunięcia znienawidzo-
nego starosty Domarata.
Dążenie do uzyskania jednolitych dla całego stanu
szlacheckiego przywilejów wiązało się z antagonizmem
szlać'hecko magnackim i godziło w uprzywilejowaną
pozycję możnowładztwa. Konflikt ten, którego począt-
ki sięgają jeszcze czasów rozbicia dzielnicowego, bę-
dzie stanowił jedną z głównych osi życia politycznego
kraju i odegra decydującą rolę w formowaniu się u-
stroju demokracji szlacheckiej. Już jednak w wieku
XIV, kiedy dążenia emancypacyjne szlachty zyskały
na sile i wyznaczały niejako kierunek ewolucji ustro-
ju państwowego Polski, doszedł do głosu czynnik ogra-
niczający w sposób decydujący ostrość tego konfliktu
i powstrzymujący szlachtę przed rozwiązaniami ekstre-
mistycznymi.
Czynnikiem tym stało się poczucie wspólnoty inte-
resów całego tworzącego się jednolitego stanu szla-
checkiego w walce o osłabienie władzy królewskiej.
Tam, gdzie chodziło o wydarcie królowi ogólnostano-
wych przywilejów, gdzie szło o ugruntowanie pozycji

Strona 2

background image

R3

feudałów wobec innych klas oraz stanu szlacheckiego
wobec innych stanów - tam szlachta występowała ra-
zem z możnowładztwem, ulegała jego wpływowi i nie-
rzadko pozwalała możnowładztwu przejmować nad so-
bą kierow nictwo. W następnych stuleciach lęk przed
absolutyzmem będzie tym koniem trojańskim, który
ułatwi magnaterii sprawowanie "rządu dusz" nad szla-
checkim tłumem, udaremnipróby usprawnienia ad-
ministracji państwowej, osłabi wszelkie antymagnac-
kie poczynania.
W różnych okresach historycznych i w różnych sy-
tuacjach politycznych zjawisko to występowało z róż-
nym nasileniem. Monarchia nieraz wykorzystywała
antagonizm szlachecko-magnacki i odwołując się do
szlachty ograniczała pozycję magnaterii. Niemniej. ni-
gdy przewaga możnych w życiu publicznym dawnej
Rzeczypospolitej nie została w pełni obalona.
- Po przywileju koszyckim posypały się następne.
Władysław ,Jagiełło jako król miał pozycję szczególną:
nie ty lko nie posiadał żadnych praw. dziedzicznych do
korony polskiej (Ludwik przynajmniej był wnukiem
Łokietka po kądzieli), ale przed objęciem tronu pol-
skiego i W małżeństwem z Jadwigą był poganinem. Jako
małżonek Jadwigi był współkrólem (Jadwiga wśród
orszaku królowych polskich zajmowała pozycję wyjąt-
kową - jako kobieta-król, nie zaś królowa w sensie
" małżonka króla") i po jej śmierci
stany królestwa mu-
siały ponownie potwierdzić jego prawo do zasiadana
na tronie. Zmusiło go to do nadania licznych przywi-
lejów szlachcie i możnowładztwu,krępowało samo-
dzielność działania. Opierał się głównie na małopol-
skim możnowładztwie, któremu . zawdzięczał koronę,
ale :v okresie jego rządów szlachta nie była już zato-
mizowanym skupiskiem rodów i rodzin, lecz skonsoli-
dowaną siłą społeczną prącą do uzyskania dominują-
cej pozycji w państwie.
Po objęciu tronu wydał Jagiełło przywilej. w.. Piotr-
kowie (1388, w którym potwierdził i rozszerzył przy-
wileje wydane przez Ludwika Węgierskiego. Szlachcic
miał odtąd podlegać wykupowi, jeśli dostał się do nie-
woli w czasie wojny prowadzonej na terytorium Polski.
Urzędy starosty i sędziego ziemskiego nie mogły być
skupione w jednym ręku. Zamkami królewskimi nie
mogli zawiadywać cudzoziemcy. Samodzielny dotąd
urzędnik policyjno-karny zwany oprawcą (justycja-
riusz), wyposażony w szerokie kompetencje, miał pod-
legać w pełni władzy starosty.
Przywilej piotrkowski był pierwszym z obszernej li-
sty przywilejów ogólnostanowych wydanych przez Ja-
giełłę. Podczas wypraw wojennych, które gromadziły
rzesze szlachty, wymusiła ona na królu niejeden przy-
wilej. Zbiorowisko takie, bez względu na obowiązują-
ce zasady dyscypliny wojskowej, przeradzało się
w "sejm obozowy", nazywany potem sejmem konnym,
i przedkładało królowi i jego radzie postulaty. Naczel-
nym ich założeniem, niezależnie od treści szczegółowej,
było dążenie do równości wobec prawa w obrębie sta-
nu szlacheckiego oraz do oparcia stosunków między
władzą publiczną (królem i urzędnikami) a całym sta-
nem szlacheckim na zasadach regulowanych przez
przepis prawny.
Ostatnie lata rządów Władysława Jagiełły umocniły
wpływy polityczne możnowładztwa małopolskiego
z biskupem krakowskim Zbigniewem Oleśnickim na
czele 23. Przyboczna rada królewska, składająca się
z biskupów i najwyższych urzędników świeckich (pre-
lati et barones), z organu doradczego zaczęła prze-

Strona 3

background image

R3

kształcać się w instytucję współrządzącą. Wykorzystu-
jąc sędziwy wiek króla i jego pragnienie zapewnienia
tronu polskiego małoletnim królewiczom, Władysła-
wowi i Kazimierzowi, panowie małopolscy ozy skiwali
coraz to nowe przywileje. Z uwagi na zbyt już moc-
ną pozycję ówczesnego rycerstwa niepodobna było
tych przywilejów ograniczyć tylko do części stanu szla-
checkiego; przyznawane całej szlachcie, stanowiły bu-
dulec, z którego wzniesione zostało to jej uprzywilejo-
-
wane stanowisko, jakiemu równego w żadnym innym
państwie europejskim nie miał stan szlachecki.
I tak szlachta uzyskała: przywilej czerwiński (1422),
który gwarantował nietykalność dóbr szlacheckich,
uniemożliwiając królowi zajęcie ich bądź konfiskatę
bez wyroku sądowego, utwierdzał zasadę wyrokowa-
nia przez sądy, opartego wyłącznie na prawie pisanym,
wreszcie - ponownie zakazywał łączenia w jednym
ręku urzędu starosty i sędziego ziemskiego (punkt ten
skierowany był wyraźnie przeciwmożnowładztwu);
statut warecki (1423), który zezwalał szlachcie na wy-
kup sołectwa, jeśli sołtys okazał się krnąbrny i niepo-
słuszny (przepis ten stwarzał folwarkowi szlacheckie-
mu możliwość znacznego zwiększenia powierzchni
uprawnej); przywilej brzeski (1425), jedlneński (1430)
i wreszcie najobszerniejszy, potwierdzający wszystkie
dotychczas wydane, krakowski w 1433 roku.
W rezultacie szlachta otrzymała następujące swo-
body:
1. Uwolnienie od wszelkich danin i świadczeń, prócz
poradlnego _w wysokości 2 groszy od łanu chłopskiego.
2. Zagwarantowanie nietykalności majątkowej oraz
nietykalności osobistej ("neminem captivabimus nisi
lur e victum": nikogo nie uwięzimy, kto nie zostanie
pokonany prawem, czyli - komu nie zostanie udo-
wodniona wina). Nie tylko dobra szlacheckie nie pod-
legały konfiskacie, ale również i osoba szlachcica zy-
skiwała immunitet nietykalności; szlachcic odtąd mógł
zostać uwięziony jedynie na podstawie wyroku sądo-
wego lub jeśli został schwytany na gorącym uczynku
podczas dokonywania przestępstwa kryminalnego.
3. Zastrzeżenie dla szlachty wszystkich urzędów
i dostojeństw, przy czym urzędy ziemskie miały być
rozdawane za radą szlachty danej ziemi obywatelom
tejż ziemi.
,; ' 4. Przyznanie szlachcie duchownej takich
samych
praw, jak szlachcie świeckiej, a nadto dzięki odpowied-
nim przywilejom papieskim, nadawanym sukcesy zvnie
w latach późniejszychi, zastrzeżenie wyższych stano-
wisk kościelnych tylko dla szlachty.
a. Ograniczenie służby wojskowej szlachty wyłącz-
` nie do służby w granicach kraju, utracenie przez króla
prawa do decyzji o zwołaniu pospolitego ruszenia.
Służba wojskowa poza granicami kraju miała być do-
datkowo wynagradzana sumą 5 grzywien srebra od
kopii.
Przywileje te zmieniały ustrój państwa, choć zmiany
nie miały jesżcze charakteru instytucjonalnego: upraw-
nienia rady królewskiej (z której później powstał se-
nat) czy sejmików ziemskich nie zostały jeszcze spre-
cyzowane i określone ustawowo, król ciągle jeszcze no-
sił tytuł "dominus et haeres" (pan i dziedzic), mimo
że tron nie był już formalnie - po śmierci Jadwigi
i jej dziecka - dziedziczny i każdego następnego
władcę, od Władysława Jagiellończyka (Warneńczyka
począwszy, w gruncie rzeczy wybierano na tron polski.
Zasady tego wyboru nie były jednakowoż ustalone; za-

Strona 4

background image

R3

leżał on właściwie od rady królewskiej, czyli organu
możnowładców, chociaż teoretycznie wpływ nań miała
również szlachta uczestnicząca w elekcji (osobiście lub
przez swych przedstawicieli), a także reprezentanci
miast i kapituł oraz lennicy Korony.
Spotyka się często w literaturze historycznej opinię,
że w ostatnim dziesięcioleciu rządów Władysława Ja-
giełły oraz w dobie panowania jego syna i następcy,
Władysława Warneńczyka, Polską rządzili niepodziel-
nie możnowładcy. Opinia ta zawiera tylko część praw-
dy. Istotnie, decydujący wpływ na politykę państwa
mieli możnowładcy duchowni i świeccy, zasiadający
w radzie królewskiej. Mimo tego jednak, że przede
wszystkim oni sami korzystali z nadań królewskich, za-
staów i darowizn .majątków koronnych, nie mogli
w polityce wewnętrznej nie uwzględniać interesów
szlachty. Opór szlachty przeciw rządom możnych za-
j taczał w latach trzydziestych XV wieku coraz szersze
kręgi; w niektórych prowincjach i ziemiach szlachta
stawała się czynnikiem decydującym. Oligarchiczna
grupa możnowładców małopolskich nie była jednolita,
nie stanowiła zamkniętego klanu kilkunastu rodzin,
który broniłby dostępu do urzędów i stanowisk przed-
stawicielom innych rodów. Nie istniała wyraźna barie-
ra między szlachtą a możnowładztwem. Awansowanie
przedstawicieli szlachtyśredniej do grona możno-
władztwa urzędniczego nie należało do rzadkości, po-
dobnie jak ubożenie niektórych możnowładców aż do
poziomu szlachty średniej. Syn największego magnata
polskiego końca XIV wieku, posiadacza nadanych pra-
wam lennym olbrzymich dóbr na Podolu, Spytka
z Melsztyna, wyobcował się już ze swej warstwy; sze-
reg dóbr utracił, inne zostały mu odebrane, do urzędów
się nie docisnął. Nic dziwnego, że w swej energicznej
działalności politycznej stał na pozycjach szlachty, nie
możnowładztwa. Przykład ten nie jest odosobniony,
chociaż bez wątpienia uznać go należy za najbardziej
jaskrawy.
Rządy możnych w czasach pierwszych Jagiellonów
nie prowadziły więc do ukształtowania się wąskiej li-
czebnie, zamkniętej grupy feudalnych oligarchów, któ-
rzy swą pozycję polityczną przekazywaliby z ojca na
syna. W obrębie warstwy rządzącej trwał nieustanny
ruch "personalny". Możnowładztwo nie było w stanie
- wobec siły i liczebności szlachty - ustabilizować
się jako grupa rządzących krajem rodzin. Przeszkodzi-
ła mu w tym między innymi działalność ruchu husyc-
kiego w Polsce, którego oba odłamy, to znaczy plebej-
ski i szlachecko-mieszczański, nierzadko współdziałały
ze sobą w walce przeciw hierarchii kościelnej i moż-
nym. Ruch ten poniósł wprawdzie klęskę militarną
pod Grotnikami (1439), a jego przywódca, Spytek
z Melsztyna junior, poległ, ale to pierwsze zbrojne
starcie wewnątrz klasy feudałów (niezależnie bowiem
od udziału mas chłopskich i plebejskich ruch husycki
w Polsce był w znacznej mierze walką szlachty z mo-
żnowładztwem świeckim, zwłaszcza zaś duchownym)
dowiodło zarówno siły szlachty, jak i rozbieżności in-
teresów między różnymi warstwami tej klasy społecz-
nej.
*
W dot5żaniach pominęliśmy kwe-
stię olbrzymiej wagi: problem związków Polski z Wiel-
kim Księstwem Litewskim czy to w postaci unii, czy
też luźniejszych więzi personalnych lub dynastycznych
oraz wpływu tych powiązań na dzieje szlachty pol-
skiej i państwa polskiego. Unia polsko-litewska posia-
dała wiele aspektów. Nie tu miejsce na szczegółowe ich

Strona 5

background image

R3

wyliczanie. Wskazać jednak należy, że pozycja Jagiel-
lonów, dzięki posiadaniu przez nich dziedzicznych praw
na Litwie, była w Polsce silna. Wprawdzie bowiem
możnowładztwo mogło szantażować Jagiellonów groź-
bą pozbawienia ich tronu polskiego, nie mogło jednak
tego dokonać nie zrywając więzi z Litwą. Rozumiał to
doskonale na przykład Kazimierz Jagiellończyk, który
nie spieszył się z objęciem tronu polskiego po śmierci
brata, gdyż nie chciał zaakceptować przedkładanych
mu żądań możnych.
Polska była zainteresowana więzią z Litwą dla kilku
przynajmniej przyczyn. Aż do drugiego pokoju toruń-
skiego (1466) nie rozstrzygnięty pozostawał problem
krzyżacki. Zrozumienie konieczności odebrania Zakono-
wi ziem polskich leżących u ujścia Wisły było w spo-
łeczeństwie polskim niemal powszechne. Współdziałanie
lub choćby życzliwa neutralność Litwy stanowiła wa-
runek nieodzowny pomyślnego prowadzenia wojny
z osłabionym po Grunwaldzie, lecz wciąż jeszcze sil-
nym zakonem krzyżackim. Zerwanie więzi Polski
z Litwą, o co zresztą zabiegali różni nieprzyjaciele obu
państw, wydatnie osłabiłoby tak jedną, jak i drugą
stronę. Musiałby natychmiast dojść do głosu zadaw-
niony spór o Podole, włączone do Korony Polskiej (mi-
mo sprzeciwów i oporów możnowładztwa litewskiego),
i o Wołyń (wchodzący w skład Wielkiego Księstwa Li-
tewskiego), do którego zachodnich obszarów magnate-
ria polska rościła pretensje, dostrzegając w tym wła-
sny interes ekonomiczny.
Unia polsko-litewska załagodziła, jak wiadomo, owe
spory terytorialne i otworzyła drogę pokojowej ekspan-
sji możnowładztwa polskiego na ziemie ruskie. 'Po-
szczególni panowie otrzymywali od Jagiellonów rozle-
głe ziemie na Podolu, a częściowo także na zachodnim
Wołyniu. Byli zainteresowani w spokojnym i niezakłó-
conym korzystaniu z tych dóbr. Z drugiej strony, kwe-
stie społeczne na Litwie kształtowały się odmiennie
niż w Polsce, a zwłaszcza inaczej się przedstawiał
układ sił wewnętrznych klasy posiadaczy ziemi. Pozy-
cja litewskich i ruskich możnowładców była w Wiel-
kim Księstwie o wiele silniejsza niż możnowładców ''i
w Polsce, podobnie jak pozycja bojarów lub półzależ- i 1'.
nych wojowników była o wiele mniej korzystna niż
szlachty polskiej. Bojarowie pozostawali w zależności
nie tylko od wielkiego księcia i jego urzędników, lecz
również od lokalnych możnowładców, z których nieje-
den legitymował się pochodzeniem z rodu Giedymina
albo krwią Rurykowiczów. Z kolei jednak możnowład-
cy bardziej ulegali woli wielkiego księcia niż polscy
wielmoże. Stąd obie te grupy społeczne z zazdrością
patrzyły na stosunki polskie: więzi z Polską powodo-
wały stopniowe, powolne, lecz systematyczne adapto-
wanie na grunt litewski obyczajów i norm polskich.
5 - Sclachta polska...
Unia Ilorodelska (1413), umacz:iając odrębność pari-
stwową Litwy, potwierdzila wieczysty związek obu
państw, około zaś pięćdziesięciu rodów bojarskich zo-
stało "adoptowanych" przez polskie rody szlacheckie,
otrzymało od nich herby, a od .Iagiełly i Vitolda
zrównanie w prawach ze szlachtą polską. Boczne gałę-
zie rodu Giedymina zaczęły pieczętować się litewską
Pogonią, uznając ją za swój herb rodowy. W ten spo-
sób rodowód szlachty polskiej rozszerzyl się na liczne
grupy litewskiego bojarstwa, które w toku procesu
dziejowego uległo całkowitemu spolszczeniu, poprzez
koligacje i przemieszczenia zmieszało się ze szlachtą
rdzennie polską i już w XVII stuleciu właściwie nie
różniło się od niej ani językiem, ani obyczajem, ani

Strona 6

background image

R3

wreszcie pozycją społeczną i majątkową. Początki tego
procesu sięgają XV wieku, mimo iż odrębność Wiel-
kiego Księstwa była stale mocno i uporczywie przez
Litwinów strzeżona.
Podobnie początki ekspansji polskich feudałów na
ziemie etnicznie niepolskie są znacznie starsze aniżeli
przyłączenie Wołynia i Ukrainy do Korony, choci.aż
skutki ustrojowo-polityczne i społeczne tego zjawiska
dadzą się odczuć w życiu wewnętrznym Polski dopiero
pod koniec XVI stulecia.
Tak więc wpływ unii polsko-litewskiej na przemiany
ustroju państwowego Polski ,v wiku XV nie był po-
czątkowo zbyt znaczny, podobnie jak i na układ sto-
sunków własnościowych, społecznych i pramnych sta-
nowego społeczeństwa polskiego. Wpływ ten da się
odczuć w całej rozciągłości dopiero w następnym stule-
ciu.
*
Wojna z zakonem . krzyżackim, która wybuchła
w 1454 roku, ujawniła zasadnicze przeobrażenia społe--
czeństwa polskiego dokonane w pierwszej połowie stu-
lecia. Zwołan:olite ruszenie szlachty
okazało się do prowadzenia działań wojennych nie-
przydatne. Od bitwy grunwaldzkiej minęło niespełna
pół wieku, ale synowie ciężkozbrojnych rycerzy zdążyli
już przeobrazić się w ziemian, nie ćwiczonych w ry-
cerskim rzemiośle, nie umiejących i nie skłonnych wo-
jować. Nie było to zresztą zjawisko specyficznie pol-
skie. Rycerstwo w całej Europie schodziło nie tylko
z pól bitewnych, na które wkraczało wojsko zaciężne,
ale w ogóle z areny dziejowej. Wraz z postępem cen-
tralizacji politycznej, dokonującym się w wielu kra-
jach Europy Zachodniej, ginął system senioralny, zani-
kał obyczaj rycerski. Służba wojskowa zaczynała prze-
kształcać się w zawód, wynagradzany przez monarchę
ze szkatuły państwowej, napełnianej podatkami ścią-
ganymi od warstw nieuprzywilejowanych: zmieszczan
i chłopów. Część dawnego rycerstwa zajęła się gospo-
darstwem rolnym, część znalazła zatrudnienie w stałej
armii, pełniąc w niej funkcje oficerskie i żyjąc z gaży,
część przekształciła się w szlachtę dworską, czerpiąc
środki utrzymania z czynszów chłopskich i pensji wy-
płacanych przez króla, część wreszcie uległa zdeklaso-
waniu. Procesy te szczególnie wyraźne były we Fran-
cji, w Niemczech zachodnich i środkowych, w pewneJ
mierze w Skandynawii, we Włoszech i w Hiszpanii.
Inaczej tylko przebiegał proces rozkładu średniowiecz-
nego rycerstwa w Anglii.
W Polsce sytuacja wyglądała swoiście. Przywileje
stanowe nadane zostały całemu stanowi szlacheckiemu,
a więc około 10 procentom ludności kraju. Rycerstwo
przekształcało się w ziemiańską szlachtę, opierającą
swą pozycję ekonomiczną na mocnej podstawie: na
bezwarunkowym władaniu ziemią, które równocześnie
- w miarę wykupu sołectw lub rugowania sołtysów
- stawało się bezpośrednim władaniem ziemią. Fol-
wark szlachecki, którego powierzchnia uprawna usta-
wicznie się powiększała, zaczął produkować zboże
i mięso towarowe, korzystał ze znakomitej koniunktury
zbożowej, narastającej od XV wieku zarówno na rynku
krajowym, jak i europejskim.
W odróżnieniu od innych państw Europy, Polska
stała się widownią walki szlachty o władzę polityczną.
W pierwszych latach rządów Kazimierza Jagiellończy-
ka wytworzyła się szczególnie dogodna dla szlachty
sytuacja. Król, chcąc osłabić znaczenie grupy małopol-
skich oligarchów ze Zbigniewem Oleśnickim na czele,
musiał szukać oparcia u szlachty i mieszczaństwa. Po-

Strona 7

background image

R3

dobne zjawisko znane było również w innych pań-
stwach i należy je traktować jako prawidłowość hi-
storyczną. Ludwik XI król francuski, centralizując
swą monarchię i przeprowadzając szereg reform we-
wnętrznych wzmacniających władzę królewską oraz
przezwyciężających dawne rozbicie feudalne, musiał
pokonać twardy opór dawnych feudalnych, na wpół
udzielnych książąt, hrabiów i baronów. Dokonał tego
przede wszystkim dzięki oparciu, jakie znalazł w sil-
nych, bogatych miastach, następnie zaś w drobnym ry-
cerstwie, któremu monarchia stwarzała perspektywy
źyciowe. W Polsce, gdzie szlachta była silniejsza od
mieszczaństwa, ona to w pierwszym rzędzie stanowiła
podporę dla poczynań królewskich, a dopiero w dalszej
kolejności mieszczanie.
Walka Kazimierza Jagiellończyka z możnowładz-
twem miała na celu nie tylko wzmocnienie władzy kró-
lewskiej, unowocześnienie systemu zarządzania pań-
stwem i wyswobodzenie kraju spod wpływów kurii
rzymskiej, wyrażających się w pobieraniu rozmaitych
opłat (jak na przykład świętopietrze czy annaty), roz-
strzyganiu apelacji od wyroku sądów krajowych (du-
chownych) oraz obsadzaniu ważniejszych stanowisk
kościelnych. W walce tejszłorównież o arigntaeję-pol-
skiej polityki zagraniczne.Zbigniew Oleśnicki z pań-
stwem krzyżackim utrzymywać chciał stosunki popra-
wne, na zasadzie istniejącego status quo, ekspansję
zaś usiłował skierować na tereny południowo-wschod-
nie i wprowadzić Polskę w konflikt z Turcją.
Ani szlachta średnia, ani mieszczaństwo stanowiska
tego zaakceptować nie mogły. Panowanie krzyżackie
nad ujściem Wisły było pętlą ściskającą za gardło
szybko rozwijający się gospodarczo kraj. Stąd też na-
turalną tendencją większości społeczeństwa polskiego
musiało stać siędążenie do ostatecznego pokonania
zakonu krzyżackiego i odebrania mu jego posiadłości.
L Tendencja ta odpowiadała woli i wysiłkom pod-
danych państwa zakonnego, zwłaszcza jego zachodnich
i południowych terenów. Mieszkańcy Gdańska, Elblą-
ga i Torunia, a także innych, pomniejszych miast, chło-
pi pomorscy i mazurscy, szlachta pomorska, chełmiń-
! ska, michałowska, duża część świeckiego kleru -
wszystkie stany państwa zakonnego parły do zjedno-
czenia z Polską. Dla szlachty tych ziem - dodajmy -
nie bez znaczenia były przywileje i swobody szlachty
polskiej.
Jedynie możnowładztwo Wielkiego Księstwa Litew-
skiego odnosiło się do toczonejprzez Polskę walki
o przyłączenie Pomorza dość powściągliwie. Obawiało
się, że pokonawszy ostatecznie zakon krzyżacki, który
Litwie już nie zagrażał, Korona Polska straci swe zain-
teresowanie ścisłymi więziami z Litwą i tym samym
pozostawi Wielkie Księstwo sam na sam z Moskwąx
prowadzącą politykę "zbierania ziem ruskich" - dą-
I
żącą do skupienia w jednolitym państwie wszystkich
obszarów należących ongiś do Rusi Kijowskiej i do
udzielnych księstw ruskich.
Trzynastoletnią wojnę o odzyskanie Pomorza i in-
nych ziem znajdujących się pod jarzmem Krzyżaków
(1454-1466) Polska provadziła sama. Wojna ta ar oz
równocześnie toczona przez króla walka z magnacką
opozycją, pragnącą skierować polską politykę na po-
łudniowy wschód, dały szlachcie znakomitą okazję do
dalszego umacniania swej pozycji w państwie. Zgroma-
dzona jako pospolite ruszenie w dużej masie, stanowi-
ła ona potężną grupę bezpośredniego nacisku. Z jej
opinią i wolą Kazimierz Jagiellończyk nie mógł się nie

Strona 8

background image

R3

liczyć, zwłaszcza że pierwszy okres wojny przeciwko
zakonowi krzyżackiemu obfitował w niepowodzenia mi-
litarne.
W zamian za udział w wojnie i płacenie podatków
(jakby ta wojna była sprawą króla, nie zaś państwa
i narodu, jego ówczesnych i przyszłych pokoleń!) mo-
narcha obdarzył szlachtę ważnymi przywilejami. Nie
były one jeszcze jednolite dla całego państwa - tyczy-
ły się szlachty poszczególnych prowincji i ziem, róż-
niąc się między sobą w szczegółach. Przywilej wielko-
polski w Cerekwicy, nadany 15 września 1454 roku,
miał wyraźne antymagnackie akcenty. Król zobowiązy-
wał się, że na urząd pisarza ziemskiego będzie powoły-
wał jednego spośród czterech kandydatów przedsta-
wionych mu przez szlachtę danej ziemi. Wobec wcześ-
niej ustalonej zasady powołyvania owym trybem sę-
dziego ziemskiego i podsędka stanowiło to istotny
krok ku pełnemu wpłyvowi samorządu szlacheckiego
na obsadę ważnych, bo ivyposażonych w realne kom-
petencje, urzędów ziemskich. Spadła w ten sposób po-
zycja króla wobec urzędników terytorialnych. Wyżsi
urzędnicy i dostojnicy mieli być pozbawieni prawa
piastowania urzędu starosty.
Dnia 11 Iistopada 1454 roku Kazimierz Jagiellończyk
wydał w Nieszawie przywilej dla Małopolski 2, oparty
prawie w całości na petycjach uchwalonych uprzednio
przez szlachtę małopolską zebraną w Opokach. W dzień
później ogłosił nowy przywilej dla Wielkopolski.
Wkrótce przysvileje otrzymała także szlachta innych
ziem.
Dzięki statutom nieszawskim szlachta zyskiwała wie-
le korzyści gospodarczych, jak na przykład obniżka
cen soli czy prawo do zbierania odpadów drzewnych
w lasach królewskich. Najważniejsze znaczenie miało
jednak postanowienie, że odtąd król nie będzie powo-
ływał pospolitego ruszenia ani też stanowił nowych
praw bez zgody sejmików ziemskich.
Przywileje nieszawskie stępiły nieco antymagnackie
ostrze "porozumień" cerekrickich, wszelako i one
zmierzały do dalszego osłabienia roli wielmożów, prze-
de wszystkim w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości.
Zniknęły sądownicze uprawnienia urzędu kasztelań-
skiego - rosła ranga i znaczenie sejmików.
Przywileje dla Podola i Rusi Halickiej (1456) miały
inny charakter. Tam nie sejmiki ziemskie, lecz lokalni
dygnitarze uzyskiwali dodatkowe uprawnienia. W ten
sposób ciągle jeszcze Królestwo Polskie stanowiło kon-
glomerat prowincji i ziem, różniących się między sobą
obowiązującymi w nich przepisami prawnymi.
Sprawy dotyczące całego państwa miały być roz-
strzygane przez postanowienia sejmików wszystkich
ziem, z których każdy reprezentował ty lko szlachtę
swego regionu. Stwarza to wrażenie, że w warunkach
odsunięcia zagrożenia zewnętrznego (po Grunwaldzie)
przeważało w świadomości ogółu partykularne podej-
ście do kwestii ogólnopaństwowych, a poczucie więzi
łączącej całą Koronę Polską dopiero się kształtowało.
Statuty nieszawskie osłabiły władzę królewską na
rzecz ogółu szlachty. Podnosząc wszakże znaczenie sej-
mików - a tym samym aktywizując politycznie masy
szlacheckie - statuty te zarazem, zwłaszcza w ich wer-
sji wielkopolskiej, podkopały uprzywilejowaną pozycję
możnowładztwa i ugruntowały zasadę równości
obrębie stanu szlacheckiego, przynajmniej na terenie
Wielkopolski. Torowało to jednak drogę ku zrównaniu
w prawach ze szlachtą wielkopolską także i szlachty
innych ziem.
Walka z możnowładztwem o rozszerzenie zdobyczy

Strona 9

background image

R3

prawno-politycznych szlachty wielkopolskiej na cały
kraj miała doniosłe znaczenie dla procesu centralizacji.
Jej motorem była średnia szlachta i mieszczaństwo
sprzymierzone z królem. Chcąc przeforsować takie czy
inne posunięcia zarówno Kazimierz Jagiellończyk jak
i jego syn oraz następca, Jan Olbracht, mogli zawsze
- wbrew możnowładztwu duchownemu i świeckiemu
- odwoływać się do szlachty, znajdując poparcie
w sejmikach prowincjonalnych, a także w zgromadze-
niu przedstawicieli poszczególnych sejmików, czyli sej-
mie walnym.
Początki sejmu walnego jako ogólnopaństwowej
między stanowej instytucji (pierwotnie w zgromadze-
niach uczestniczyli również przedstawiciele miast) się-
gają XIV wieku; ostatecznie jednak instytucja sejmu
walnego ukształtowała się pod koniec XV stulecia 25.
Sejm piotrkowski w roku 1496 rozciągnął przywileje
szlacheckie na całą szlachtę polską: główne postano-
wienia wielkopolskiego statutu nieszawskiego obowią-
zywały odtąd na terytorium całego państwa. SejmiK
ziemski otrzymał więc ogromne kompetencje. Statuty
piotrkowskie nie tylko potwierdzały dawne przywile-
je, lecz również zawierały nowe postanowienia. Zmie-
rzały one do ugruntowania przewagi szlachty w pań-
stwie kosztem innych stanów. Szlachta uzyskiwała wy-
łączne prawo do piastowania wyższych godności du-
chownych (łączących się z użytkowaniem intratnych
beneficjów kościelnych), mieszczanom zakazywano ku-
powania ziemi. Najdonioślejsze jednak punkty dotyczy-
ły chłopów. Statuty piotrkowskie ostatecznie wiązały
chłopa z ziemią, zwiększając jego poddaństwo osobi-
ste. Odtąd tylko jeden syn w rodzinie chłopskiej mógł
wyjść ze wsi, to znaczy porzucić chłopski stan. Chło-
. pów nie wolno było powoływać
przed sąd grodzki lub
miejski. Ponieważ w wielu wsiach szlachta wyrugowa-
ła sołtysów i sama zajęła ich miejsce, przeto jedynym
trybunałem dla poddanego chłopa stawał się jego pan.
Był to milowy krok na drodze ku ustanowieniu na wsi
sądownictwa patrymonialnego jako jedynej instancji.
Wreszcie - na sejmie piotrkowskim szlachta uzyskała
dla siebie i dla towarów produkowanych w folwarkach
zwolnienie od cła wywozowego, jak również zwolnie-
nie od cła przywozowego dla towarów sprowadzanych
na własny użytek. Ponieważ za jedyne dopuszczone
świadectwo na to, iż towar wywożony pochodzi z wła-
snego folwarku oraz że towar przywożony przeznaczo-
ny jest do własnej konsumpcji, uznawano przysięgę
zainteresowanego, na porządku dziennym były nadu-
życia dokonywane ze szkodą dla skarbu państwa.
Szlachta tedy wkraczała w wiek XVI jako jednolity,
zorganizowany stan, któremu udało się naruszyć ist-
niejącą równowagę międzystanową, uzyskać dominują-
cą pozycję w państwie i znacznie osłabić władzę kró-
lewską 2s. Podstawowy zrąb instytucji państwowo-
-prawnych został więc ukształtowany. Kierunek ich
ewolucji i przeobrażeń będzie zależał w dużej mierze
od układu sił wewnątrz stanu szlacheckiego, ściślej zaś:
od układu sił między szlachtą a możnowładztwem. Nie
forma bowiem instytucji takich, jak sejmik czy sejm,
sąd ziemski czy - potem - trybunał koronny decy-
dowała o tym, która warstwa w łonie klasy feudałów
sprawuje władzę, lecz treść tych instytucji, sposób ko-
rzystania z nich, ich funkcjonowanie w praktyce.
Dla zrozumienia zatem procesu przeobrażeń państwa
polskiego w XVI wieku, jak również głównych dążeń
ówczesnej drobnej i średniej szlachty niezbędne wyda-
je się przedstawienie stosunków między szlachtą a--mo-

Strona 10

background image

R3

żnowładztwem i szlachtą a Kościołem.
Kościół katolicki bowiem (rozpatrujemy rzecz w ka-
tegoriach społecznych i ekonomicznych) odgrywał rolę
największego - po królu - posiadacza ziemskiego.
O ile jednak dobra królewskie (czy - jak proponują
niektórzy autorzy - dobra koronne, podkreślając ich
państwowo-prawny, nie zaś prywatno-prawny charak-
ter) były częściowo użytkowane przez możnowładztwo
lub - w znacznie mniejszym stopniu - przez szlachtę
średnią, o tyle dobra duchowne, wolne od świadczeń
publicznych, znajdowały się w ręku nielicznego grona
dysponentów: biskupów ordynariuszy diecezji oraz
bogatszych klasztorów. Siła ekonomiczna duchowień-
stwa parafialnego była raczej niewielka.
Walka szlachty z Kościołem i z możnowładztwem -
oto jedna z naczelnych, nadrzędnych niejako osi życia
politycznego Polski w X'I stuleciu.

Strona 11

background image

R4

ROZDZIAŁ CZWARTY
BRACIA MŁODSI I STARSI *

...żeby mi sąsiad możniejszy
tyranem nie był.
Anonim z przełomu XVI i XVII w.
Polską rządzili możnowładcy . Wniosek taki narzu-
cają liczne podręczniki, a także syntetyczne opracowa-
nia dziejów Polski. Oni to wszak zajmowali decydującą
pozycję u boku króla Kazimierza Wielkiego. Oni kie-
rowali państwem za rządów Jagiełły i podczas panv-
wania Władysława Warneńczyka. Kazimierz Jagiel
lończyk walczył wprawdzie z przewagą możnych, jed-
nak i on otoczony był grupą możnowładców, ogłaszał
przywileje służące tej warstwie. Janovi Olbrachtowi
nie udało się zmniejszyć potęgi możnowładztwa. Alek- ,
sander przywilejem mielnickim (1501) ograniczał wła-
dzę monarszą na rzecz wielmożów i senatu. Zygmunta
Starego nazywa się czasem senatorskim królem. Jedy-
nie druga połowa rządów Zygmunta Augusta - a więc ą
mniej więcej lat piętnaście - jest okresem, o którym
bez obawy popełnienia omyłki można powiedzieć, że
decydujące znaczenie uzyskała wówczas szlachta śred-
nia. Potem historia zda się powtarzać. U boku Batorego
czy Zygmunta III czołową rolę odgrywają magnaci,
wzrasta ich wpływ w państwie, by później, za czasów
Jana Kazimierza i jego następców, "rządy królewiąt"
przybrały już karykaturalne i monstrualne rozmiary.
* Tak nazywano w publicystyce szlacheckiej szlachtę nie-
senatorską i senatorów.
Przy tym wszystkim jednak jakże często historycy
używają zwrotu "nowa magnateria" 28 Różne rody
uzyskiwały znaczenie za Kazimierza Wielkiego, by je
utracić w okresie panowania Kazimierza Jagiellończy-
ka. W tym czasie pojawiają się nowi wielmoże, którzy
z kolei w połowie XVI stulecia nikną z areny dziejo-
wej lub - w przeważającej części - schodzą do rzędu
szlachty średniej. Pod koniec XVI wieku kształtuje
się znów, awansująca z pozycji średniej szlachty, nowa
grupa magnacka. Ta już okaże się trwalsza. Wespół
z magnaterią litewsko-ruską dotrwa w swym podsta-
wowym trzonie aż do XX wieku. Z tego pobieżnego
przeglądu widać, że możnowładztwo polskie w XIV,
----XV --i XVI stuleciu - wyjąwszy pojedyncze rody -
nie stanowiło warstwy stabilnej, grupy rodzin czy ro-
dów, które swą ekonomiczną i polityczną potęgę prze-
kazywałyby z ojca na syna. Nie ma w Polsce na prze-
strzeni tych stuleci zjawiska "dynastii" kanclerzy,
marszałków czy podskarbich. Nie ma na ogół karier
rodowych, są natomiast kariery indywidualne.
Wobec powyższego wypada znacznie zmodyfikować
tezę o możnowładczych rządach w Polsce. W obrębie
klasy feudałów trwał bowiem bezustanny ruch - jed-
ne rody pięły się w górę, inne traciły swą pozycję. Aż
do końca XVI wieku kariera osobista przedstawiciela
rodu nie oznaczała jeszcze awansu całej rodziny. Jest
to, naszym zdaniem, jedna z najważniejszych cech
ustroju demokracji szlacheckiej, tym istotniejsza, że
pozycja majątkowa nie stwarzała wystarczających wa-
runków do otrzymania urzędu czy dostojeństwa. Oczy-
wiście, kariera urzędnicza łączyła się ściśle z karierą
majątkową, ale była to właściwość ustroju feudalnego,
znana każdemu państwu europejskiemu. Wszędzie zdo-
bycie pozycji politycznej, urzędu, uczestnictwo we wła-
dzy torowało drogę do znacznego awansu majątkowe-
go. Ale też możliwości tego awansu miała w Polsce
szlachta średnia nierównie większe niż we Francji,

Strona 1

background image

R4

w Niemczech czy w Rosji. Tam - aż do czasów abso-
lutyzmu oświeconego - zaszczytne funkcje w państwie
piastowała zazwyczaj rodowa, utytułowana arystokra-
cja. Polsce redowej arystokracji nie było: szlachta
strzegła jak źrenicy oka zasady formalnej równości
i nie dopuściła do wyróżnienia spośród siebie kilku czy
kilkunastu rodzin tytułami hrabiowskimi, baronowski-
mi lub książęcymi.
Mówimy wszakże tylko o jednej części państwa -
o Polsce właściwej. Na Litwie istniała sytuacja zasad-
niczo odmienna. Tam; jeśli ktoś urodził się Radziwił-
łem, Wiśniowieckim, Ostrogskim, Monwidem, był nie-
.jako predestynowany do uczestniczenia we władzy.
Rodowe; możnowładztwo Litwy stanowiło silną, eksklu-
zywną warstwę; dostęp do niej był niemalże zamknię-
ty; większość litewsko-ruskiego możnowładztwa posia-
dała tytuły kniaziowskie, których pochodzenie ginęło
w pomroce dziejów. Tytuły te odróżniały możnowładz-
two od tłumu bojarów, upodobniających się coraz bar-
dziej do szlachty polskiej.
Struktura wewnętrzna litewskiej klasy feudałów aż
' do czasów Unii Lubelskiej nie rzutowała jednak bezpo-
cję w samej Polsce. Możnowładcy li-
tewscy zazdrośnie strzegli odrębności Wielkiego Księ-
stwa i na przestrzeni XV oraz XVI wieku zdarzały
się okresy, kiedy unia właściwie nie istniała bądź nie
była niczym więcej, jak tylko unią dynastyczną. Tak
na przykład gdy królem polskim został Jan Olbracht.,
Litwini powołali na wielkoksiążęcy tron jego brata
Aleksandra. Potem, aż do 1569 roku, unia miała cha-
rakter związku personalnego, przy czym w ostatnim
okresie życia Zygmunta Starego rządził Litwą niemal
samodzielnie Zygmunt August.
W_Polsce tymczasem zachodzi znamienne procesy
społeczne i ustrojowe. Od końca XV stulecia szlachta
stanowiła wystarczającą siłę, by nie tylko pokrzyżo-
wać plańy magnatów zmierzających do prawnego usan-
kcjonówania swej przewagi w państwie, ale także
przejść do wyraźnej ofensywy. Dążeniem szlachty stał
się taki model państwa, który zabezpieczałby lal decy
dujący ivpływ na rządy oraz chronił -zarówno przed
absolutyzmem monarszym, jak i przed przewagą rnoż-
nych. Mniej uwagi poświęcono zasadniczym funkcjom
państwa, to znaczy utrzymaniu w ryzach klasy uci-
skanej oraz sprawom obronności.
W sprawowaniu dyktatury klasowej organa pań-
stwowe spełniały rolę raczej drugorzędną i pomocni-
czą, a ustawy vydawane przez sejm szlachecki jedynie
sankcjonowały istnieący stan rzeczy, ograniczając się
niejako do regulowania stosowanego przez feudałóv
przymusu pozaekonomicznego. Sama szlachta dysponu-
jąc siłą ekonomiczną (organizacją folwarczną), władzą
sądowniczą (sądownictwem patrymonialnym) i władzą
wykonawczą (zbrojnymi pachołkami), sprawowała te
funkcje, które zazwyczaj sprawuje w interesie feuda-
łów państwo. Na ogół, wyjąwszy procesy o zbiegostwo,
szlachta nie potrzebowała pomocy ze strony państwa,
aby utrzymać chłopów w posłuszeństwie. Inaczej działo
się w Anglii, we Francji czy w Rosji. Tam formy wal-
ki klasowej chłopa były ostrzejsze, intensywniejsze; od
czasu do czasu przeradzała się ona w otwarte bunty
i zbrojne powstania. W Polsce natomiast miała cha-
rakter prymitywny, ograńiczała się między innymi do
zbiegostwa, drobnych aktów sabotażu czy niskiej wy-
dajności pracy pańszczyźnianej. Opór zbrojny należał
do zjawisk nader rzadkich, zgoła wyjątkowych i na
ziemiach etnicznie polskich nigdy nie przybierał posta-
ci masowego zrywu powstańczego.

Strona 2

background image

R4

Istniały po temu przyczyny ekonomiczne i społecz-
ne. Wspaniała bowiem koniunktura zbożowa przynosi-
ła chłopu aż do końca XVI wieku znaczne korzyści;
mimo powinności pańszczyźnianych - chłop polski był
wcale zamożny. Ponadto funkcję klapy bezpieczeństwa
spełniało zbiegostwo na ziemie ukraińskie, stanowiąc
ujście dla elementów buntowniczych i najbardziej spo-
łecznie aktywnych. Wreszcie - w pierwszej połowie
XVI stulecia, . jeszcze w okresie rozwoju miast, nie-
rzadkie były wy padki wychodźstwa ze wsi do miasta,
wstępowania synów chłopskich do stanu duchownego
czy wreszcie awans społeczny dzięki protekcji możnych.
Przykład Janickiego o czymś przecież świadczy. Kle-
mens Janicki (1516-1543), jeden z najwybitniejszych
poetóT humanistycznych doby polskiego Renesansu
piszących po łacinie, był synem chłopa ze wsi Janu-
szkowo w okolicach Żnina. Nauki pobierał w akademii
założonej w Poznaniu przez biskupa Jana Lubrańskie-
go, gdzie dostrzeżono jego talent. Zaopiekował się nim
prymas i poeta Andrzej Krzycki, a następnie marsza-
łek Piotr Kmita, który młodego poetę wysłał na stu-
dia do Padwy. Na Wszechnicy Jagiellońskiej w drugiej
połowie XVI wieku około 8 procent studentów stano-
wili włościańscy synowie.
Państwo i jego siła zbrojna nie były również szlach-
cie szczególnie potrzebne. Po prostu państwu nikt nie
zagrażał od zewnątrz. Krzyżacy przestali być groźni,
a od czasu traktatu krakowskiego i hołdu pruskiego
kwestia ta w ogóle dla Polski nie istniała. Kłopota
Wielkiego Księstwa Litewsliego spowodowane "zbie-
raniem ziem ruskich" przez wielkich książąt Moskwy
martwiły krakowskich mężów stanu i króla, ale ogółu
szlachty raczej nie interesowały. Od tej pory przez
długie dziesięciolecia Polska zażyuała pokoju; prowa-
dzone na zvschodzie czy południowym wschodzie woj-
ny miały charakter peryferyjny. Nie musiano tedy
wzmacniać obronności państwa, tak jak to miało miej-
sce na przykład w Rosji.
W tej sytuacji zasadniczym dla szlachty problemem
stała się walka z możnowładztwem i zabezpieczenie się
przed absolutyzmem królewskim. Walka szlachty
z magnaterią, a więc walka dwóch warstw tej samej
klasy społecznej, dotyczyła dwóch zasadniczych spraw:
układu stosunków własnościowych, podziału ziemi i do-
chodów, sposobu podziału dóbr materialnych uzyska-
nych z wyzysku chłopa oraz najdogodniejszej dla da-
nej warstwy w aktualnym momencie dziejowym for-
my władzy państwowej, formy, która by skutecznie
chroniła przed "konkurencją" warstwy drugiej 29.
Problem pierwszy: magnateria koronna w XV i XVI
wieku zawdzięczała swą pozycję głównie rozdawnictwu
i zastawnictwu dóbr królewskich. Niewykupione za-
stawy stawały się w wielu rodach dobrami niemal
dziedzicznymi. Dążenia szlachty szły w kierunku ogra-
niczenia rozdawnictwa, uczynienia z niego "chleba do-
brze zasłużonych", odebrania nieprawnie dzierżonych
włości oraz uczestniczenia w użytkowaniu tych dóbr.
Problem drugi: przywilej mielnicki, ustanawiając,,
w Polsce rządy senatu, czyli możnych, nie wszedł
w życie. Szlachcie udało się go obalić, zresztą nie bez
pomocy pewnych kół drobniejszej magnaterii małopol-
skiej. Konstytucje sejmu piotrkowskiego (1504) i ra-
domskiego (zwana Nihil Novi, 1505) stwierdzały, że
żadne nowe prawo, żaden nowy obowiązek lub świad-
czenie nie może zostać postanowione bez zgody posłów
ziemskich i senatu. Było to wyraźne określenie kompe-
tencji sejmu walnego, który odtąd zaczęto traktować
nie jako zgromadzenie reprezentantów poszczególnych

Strona 3

background image

R4

prowincji i ziem, lecz jako organ reprezentujący jedno-
lite państwo.
Struktura sejmu odpowiadała stosunkom istnieją-
cym w obrębie uprzywilejowanego stanu. Izbę posel-
ską uwa'zano za organ reprezentujący szlachtę; senat
- odpowiednik dawnej rady królewskiej - składał
się głównie z przedstawicieli możnowładztwa. Za od-
rębny, jednoosobowy stn uznano króla. Do prawo-
mocności uchwał sejmowych, zwanych konstytucjami,
mymagana była zgoda wszystkich trzech stanów.
Ale postanowienia sejmu radomskiego poszły dalej.
VVprowadzono do prawa polskiego przepis o incompa-
tibiliach, zakazujący łączenia w jednym ręku kilku
godności. I tak na przykład kanclerz, podkanclerzy,
marszałek wielki i nadworny oraz podskarbi nie mogli
być zarazem urzędnikami ziemskimi: wojewodą, ka-
sztelanem czy starostą. Wojewoda - nie mógł pełnić
funkcji starosty grodowego na obszarze swego woje-
wództwa. Duchowny - nie mógł łączyć w jednym rę-
ku kilku stanowisk biskupich ani też być równocześnie
kanclerzem lub podkanclerzym (tradycyjnie w Polsce
jeden z "pieczętarzy", jak popularnie zwano kanclerza
i podkanclerzego, był osobą świecką, drugi - duchow-
ną) i biskupem ordynariuszem bogatszej diecezji. Po-
stanowienia te zmierzały do uniknięcia koncentracji
władzy i dochodów. Konstytucje obu sejmów zakazy-
wały nowych nadań i zastawiania dóbr królewskich
bez zgody całego senatu oraz ustalały kompetencje
urzędów centralnych, czyli kanclerza (symbol: pieczęć
większa), podkanclerzego (pieczęć mniejsza), marszał-
ków wielkiego i nadwornego (laska) oraz podskarbich
wielkiego i nadwornego. Urząd hetmański jeszcze się
wówczas nie uformował, dlatego też w następnych stu-
leciach hetman, mimo iż praktycznie był po królu naj-
ważniejszą osobą w państwie, aby zasiadać w senacie,
musiał sprawować równocześnie urząd wojewody, ka-
sztelana lub - jak na przykład Jan Zamoyski czy Sta-
nisław Żółkiewski - kanclerza.
Szlachta zmierzała do stabilizacji ustroju i oparcia
jego zasad na prawie pisanym. Dlatego też niebawem
po sejmie radomskim opuściły ,.drukarnię tak zwane
statuty Łaskiego, które zawierały wszystkie przepisy
ustrojowo-prawne. Sprzyjało to ujednoliceniu pod
względem prawnym wszystkich dzielnic i prowincji
ogromnego państwa.
Ustawy - to jedno, praktyka zaś - drugie. Prze-
pisy, postanowienia, uchwały podjęte przez sejm ra-
domski wchodziły w życie z oporami, wiele z nich po-
zostawało na papierze, niektóre nie raz i nie dwa ła-
mane były przez króla. Stąd też naczelnym dążeniem
szlachty stała się odtąd nie reforma państwa, lecz egze-
kucja, czyli wykonywanie obowiązujących przepisów
prawnych. Ruch szlachecki XVI wieku nazwany został
ruchem egzekucyjnym.
* W przeciwieństwie do wielu autorów sądzimy, że
konstytucja Nihil Novi i inne postanowienia sejmu ra-
domskiego ostatecznie ugruntowały w Polsce demokra-
cję szlachecką. Fakt, że Zygmunt Stary postanowienia
te łamał, że na najwyższe urzędy w państwie powoły-
wał przedstawicieli magnaterii, nie zmienia tej opinii.
O charakterze władzy nie decyduje bowiem jedynie
sposób podejmowania centralnych decyzji i przynależ-
ność społeczna ludzi, którzy te decyzje podejmują. Waż-
ne jest, jakiej grupie społecznej decyzje te służą oraz
w czyich rękach znajduje się władza terenowa i jaką
treść społeczną reprezentują instytucje ustrojowe.
W pierwszej połowie XVI stulecia nie istniał w Pol-
sce rozbudowany aparat urzędniczy, całkowicie zależny

Strona 4

background image

R4

od centralnego ośrodka dyspozycyjnego, odpowiedzial-
ny przed nim, opłacany i odwoływalny, dysponujący
w stosunku do szlachty środkami przymusu. Nie roz-.
winęła się również władza latyfundystów poza tere--
nem ich własnych posiadłości, której przedmiotem by-
łoby nie tylko mieszczaństwo i chłopstwo, lecz także
szlachta. Rosła w siłę za to władza samorządu szlachec-
kiego, sprawowana poprzez sejmiki i sądy ziemskie.
Te ostatnie składały się z sędziego ziemskiego, podsęd-
ka, pisarza oraz pięciu lub sześciu asesorów, wybranych
spośród przybyłej na toki (sesje) sądowe szlachty.
W zasadzie wszystkie sprawy dotyczące szlachty (z wy-
jątkiem spraw karnych, rozpatrywanych w pierw szej
instancji przez sądy grodzkie, oraz spraw dotyczących
rozgraniczenia dóbr, rozstrząsanych przez sądy podko-
morskie) pozostawały w ten sposób w kompetencji sa-
mej szlachty.
Sejmiki podejmowały decyzje o znaczeniu zarówno
lokalnym, jak i ogólnopaństwowym. Bez nich nieviele
można było zdziałać. Tak więc zanim jeszcze egzekucja
praw stała się faktem dokonanym, szlachta osiągnęła
na tyle mocną pozycję polityczną i społeczną, że wbrew
niej niczego nie można było w państwie przeprowadzić.
Powstaje naturalnie pytanie: W jakim stopniu sej-
miki szlacheckie zachowywały w swych decyzjach nie-
zależność, w jakim zaś stanowiły jedynie fasadę wpły-
wów magnackich? Odpowiedzieć na to pytanie jest dość
trudno, zwłaszcza w odniesieniu do pierwszej połowy
XVI wieku. Nie ulega wszakże wątpliwości, że zdarza-
ły się próby nacisku magnackiego na sejmiki. Stanisław
Orzechowski pisał: "Duży słabego, śmiały mądrego
z kluby swej wybija ku swojemu pożytku sejmikiem
kierując". Oparcie się jednak tym wpływom, zyski-
wanie przez sejmiki coraz większej samodzielności, co
tak jaskrawo uwidoczniło się w dobie sejmów egzeku-
cyjnych za Zygmunta Augusta, świadczy dobitnie o si-
le szlachty średniej.
Presja magnacka na sejmiki rodziła z jednej strony
dążenie szlachty do usunięcia senatorów z obrad sej-
mikowych, z drugiej zaś - chęć zwiększenia kompe-
tencji sejmu walnego, a zwłaszcza izby poselskiej, któ-
ra - wobec nieprzestrzegania zasady jednomyślności
- stawała się istotnym, rzeczywistym reprezentantem
szlachty. Trzeba jednakowoż zwrócić uwagę, że sejm
tylko o tyle zabezpieczał interesy szlachty średniej,
o ile ta potrafiła zapewnić sobie poparcie królewskie.
Można śmiało powiedzieć, iż niemal wszystkie pozy-
tywne osiągnięcia ustawodawcze sejmu polskiego
w XVI wieku były wynikiem współdziałania króla ze
szlachtą średnią. Przykładem - sejm piotrkowski i ra-
domski, sejmy egzekucyjne za Zygmunta Augusta.
Z drugiej strony brak takiego współdziałania powo-
dował niemożność rozwiązania najbardziej istotnych
kwestii państwowych. Zygmunt Stary usiłował ograni-
czyć wpływy sejmu, opierając się na magnaterii i ła-
miąc niektóre przywileje szlacheckie. W 1510 roku
zwołał bez zgody stanów pospolite ruszenie; w dwa la-
ta później przeforsował na sejmie projekt zastąpienia
udziału w pospolitym ruszeniu opłatą pieniężną, skal-
kulowaną jednak dla szlachty drożej niż dla magna-
terii. Mimo wszakże bardzo ostrych sankcji, przewi-
dzianych ustawą, szlachta ani nie stawiała się masowo
na pospolite ruszenie, ani nie chciała płacić i reforma
spaliła na panewce. Podobnie było w 1519, 1520 i 1521
roku. W obliczu wojny z zakonem krzyżackim Zyg-
munt Stary, aby ściągnąć podatki i zapewnić udział
szlachty w pospolitym ruszeniu, musiał - pod naci-
skiem zebranych tłumów - pójść na ustępstwa. Obie-

Strona 5

background image

R4

cał zwołanie tak zwanego sejmu sprawiedliwości, który
miał zająć się sprawą wykonywania istniejących przepi-
sów; zgodził się, by posłowie na sejm wybierani byli
przez sejmiki powiatowe, ziemskie, rzadziej - woje-
wódzkie, co obniżało znaczenie sejmików prowincjonal-
nych i urudniało wpływ magnaterii na obrady. Kom-
petencje sądów miejskich wobec szlachty zostały po-
w ażnie ograniczone, wreszcie - szlachta uzyskała peł-
nię władzy nad chłopem. Król zrzekł się ingerencji
w stosunki między panem a poddanym, chłop w do-
brach prywatnych został całkowicie podporządkowany
sądownictwu patrymonialnemu. Określono również o-
bowiązkowy wymiar pańszczyzny - 1 dzień w tygod-
niu od łanu użytkowanego przez kmiecia.
Wszystkie te postanowienia nie naruszyły wprawdzie
stanu posiadania magnaterii, ponieważ postulaty szlach-
ty w zakresie ograniczenia zastawu dóbr królewskich
oraz rewindykacji dóbr uprzednio zastawionych nie zo-
stały zrealizowane, jak jednak okazało się dowodnie,
szlachta średnia stanowiła na tyle potężną siłę społecz-
ną, iż król w sojuszu z magnaterią nie był w stanie
niczego przedsięwziąć bez szlachty lub wbrew niej.
Równocześnie niewielkie stosunkowo nowelizacje usta-
wodawcze, jak zmiana trybu wyboru posłów sejmo-
wych (wprowadzenie wyborów bezpośrednich na sej-
mikach powiatowych i ziemskich) lub wykluczenie se-
natorów z izby poselskiej, dowodziły, że nie magnate-
ria, lecz szlachta jest w ofensywie. Decyzje polityczne
znajdowały się :e ręku króla i zgrupowanej w,okół
niego kliki magnackiej (Tęczyńscy, Jan Tarnowski,
Krzysztof Szydłowiecki, Piotr Tomicki, Andrzej Krzyc-
ki, biskup Łukasz Górka i inni), ale wykonanie tych
decyzji, zwłaszcza gdy wymagało to pewnych fuńdu-
szów, spoczywało w gestii szlachty. Słabością magna-
terii była zresztą jej polityczna niejednolitość; gdy
jedna grupa skupiona była wokół dworu, inna - sta-
rała się o popularność wśród szlachty. Królowa Bona
usiłowała utworzyć nową grupę magnacką, rozdając
dobra królewskie niektórym przedstawicielom rodów
średnioszlacheckich, aby w ten sposób powiązać ich
z dynastią. Wszystkie te grupy, zgoła kliki, miały jed-
nak znaczenie nie tyle społeczne, ile polityczne.
Przez kilkadziesiąt lat panowania króla Zygmunta
Starego i pierwszy okres rządów jego syna, Zygmunta
Augusta, szlachta była pozornie odsunięta od udziału
j we władzy. Pozornie, bo chociaż na decyzje polityczne
w masie swojej wpływu nie miała, to jednak ani mo-
narcha, ani możnowładcy nie byli w stanie podjąć ja-
kichkolwiek kroków przeciw szlachcie, osłabić zdoby-
tych przez nią pozycji, zahamować jej narastającej
aktywności politycznej, l.egitymującej się szeregiem
atrakcyjnych wartości ideologicznych, przeciwstawić
się coraz ostrzejszym i bardziej stanowczym żądaniom
egzekucji praw i dóbr.
Wielu też magnatów usiłowało zdobyć wśród szlachty
popularność. Byli to przeważnie ci, którzy nie należeli
do klik dworskich lub zostali z nich wyeliminowani,
ci, którzy nie uczestniczyli na szerszą skalę w roz-
dawnictwie dóbr bądź urzędów albo też należeli do po-
litycznej opozycji. Zarówno magnaci, którzy szukali
kontaktu ze szlachtą średnią, jak i sama szlachta była
całkowicie niezależna materialnie. Bez ryzyka osobiste-
go mogła angażować się w działalność skierowaną prze-
ciw dworowi i magnaterii. Bo i cóż jej groziło? Zarów-
no jej dobra ziemskie, jak i ją samą chroniły skutecznie
przepisy prawne, gwarantujące nietykalność osobistą
i majątkową, a doskonała koniunktura gospodarcza
zapewniała względny dobrobyt, spokój, niezależność.

Strona 6

background image

R4

"Wsi spokojna, wsi wesoła" - pisał Jan Kochanowski.
Równocześnie przeciętny szlachcic-ziemianin ucze-
stniczył często w sejmikowym zgromadzeniu swego po-
wiatu, współdecydował o wyborze urzędników sądo-
wych, uchwalał petita i postulaty pod adresem króla.
Magnateria nie była w stanie swej władzy rozszerzać
- wpływała na decyzje podejmowane na Wawelu
i władała w swych majętnościach tak, jak szlachcic
władał w swojej wsi i na swoim folwarku. W życiu co-
dziennym szlachcic przewagi magnackiej nie odczuwał,
tym bardziej że codzienna praktyka dostarczała wielu
przykładów kariery urzędniczej i majątkowej podo-
bnych mu zwykłych "panów braci".
Pod pewnymi względami jednak przeciętny szlachcic
znajdował swą sytuację gorszą od sytuacji przeciętne-
go magnata. Wymienić tu można przede wszystkim
ciężary podatkowe. Nie chodzi o podatki stałe - te,
jak wiadomo, szlachta płaciła w wysokości minimalnej
- ale głównie o tak zwane pobory, uchwalane w razie
potrzeby na rzecz obrony państwa proporcjonalnie do
liczby łanów oddanych w użytkowanie kmieciom.
Szlachcic zaczynał - nie bez wpływu literatury poli-
tycznej - rozumieć, że pewne warstwy jego stanu są
uprzywilejowane, co godziło w głęboko zakorzenioną
już w jego świadomość zasadę równości. Uprzywilejo-
wani byli użytkownicy dóbr królewskich, z których
dochody miały iść właśnie na obronę państwa, uprzy-
wilejowany był przede wszystkim Kościół, który
w ogóle korzystał ze zwolnienia od podatków, a jeśli je
jednorazowo, dzięki rozlicznym naciskom i przymusom,
zapłacił, to traktował to jako "subsidium charitativum"
(zasiłek miłosierny), nie zaś jako obowiązek obywatel-
ski i państwowy.
Problem skarbu państwa, a zwłaszcza zapewniania
środków finansowych na obronę kraju, stanowił jedną
z głównych przyczyn niechęci szlachty wobec istnieją-
cego w pierwszej połowie XVI stulecia stanu rzeczy.
Oto według statutów nieszawskich monarcha miał
"obronę potoczną", czyli zabezpieczenie granic w czasie
pokoju, opłacać z dochodów przynoszonych przez dobra
królewskie, tymczasem dobra te przechodziły w ręce
prywatne, ciężar zaś obrony przerzucano na dobra
szlacheckie. Oto największy - po królu - właściciel
ziemski, czyli Kościół katolicki, praktycznie zwolniony
był od ciężarów państwowych, mimo iż oprócz docho-
dów ze swych dóbr korzystał z dziesięciny.
To powszechne świadczenie na rzecz Kościoła egzek-
wowano przeważnie w naturze. Najczęstszą formę sta-
nowiła tak zwana dziesięcina snopowa, polegająca na
tym, że przedstawiciel Kościoła zabierał co dziesiąty
snop z pola, zarówno folwarcznego, jak i chłopskiego.
Próby zastąpienia dziesięciny stałymi świadczeniami
w zbożu napotykały zdecydowany opór kleru. Dziesięci-
na dotkliwie obciążała chłopów i szlachtę. Dodajmy do
tego, że wszelkie spory o nią rozpatrywano na forum
sądów duchownych, na których orzecznictwo, w odróż-
nieniu od sądów ziemskich, szlachta wpływu nie mia-
ła. Przez długie lata na władzy starościńskiej spoczy-
wał obowiązek egzekwowania wyroków sądów duchow-
nych. Apelacje od tych wyroków rozstrzygane były
ostatecznie w Rzymie.
Zauważyć więc wypada, że pozycja Kościoła kato-
lickiego w Polsce pierwszej połowy XVI wieku jaskra-
w o naruszała szlacheckie wyobrażenie wolności i ró-
wności; szlachta czuła się uzależniona w jednakowej
mierze od siły materialnej i politycznej, jak też moral-
no-ideologicznej Kościoła.
Pierwsza połowa XVI wieku przyniosła znaczny roz-

Strona 7

background image

R4

wój oświaty i kultury. Postęp reformacji w połowie
stulecia przyczynił się do dalszego ożywienia umysło-
wego. Szlachcic zaczął czytać i myśleć nie tylko kate-
goriami zaścianka, sąsiedztwa najbliższego czy ,powia-
tu. Zaczął stopniowo operować kategoriami całego pań-
stwa. Uczestnictwo w sejmikach, na których rozważa-
no, w gorących, często gwałtownych dyskusjach pro-
blemy ustrojowe, skarbowe, polityczne, a nawet ideo-
logiczne, budziło zainteresowanie tymi sprawami,
kształtowało pewne doświadczenie polityczne. Do dob-
rego tonu w społeczności szlacheckiej należało zajmo-
wanie się polityką. Literatura szlachecka XVI stulecia
daje tego wyraźnie dowody.
Stosunek więc szlachty do możnowładztwa i zwłasz-
cza do kleru (a ściśle mówiąc: do kleru wyższego)
Isżtałtowało nie tylko doświadczenie indywidualne, ale
również ideologia warstwy szlacheckiej i jej główne
elementy, równość i wolność, wreszcie - coraz mocniej
ugruntowująca się świadomość narodowa i państwowa,
która już pod koniec XV wieku zaczęła rodzić bunt
przeciw uniwersalistycznym przeżytkom w działalności
Kościoła, przeciw ograniczaniu przezeń suwerenności
państwa. Wyrazem tego buntu było przede wszystkim
dzieło Jana Ostroroga (zmarłego w roku 1501) Monu-
rrten,tum... pro Reż Publicae ordinatione congestum
(IYIemoriał w sprawie uporzcdkowania Rzeczypospoli-
tej), którego idee w pierwszej połowie XVI stulecia
coraz szerzej rozprzestrzeniały się wśród szlachty.
Śprzeciw budziły zwłaszcza śiadczenia pieniężne na
rzecz Rzymu. Rosło poczucie, że w stanowym systemie
Rzeczypospolitej organizacja kościelna jest siłą obcą,
nie podporządkowaną bowiem powszechnie obowiązu-
jącym normom prawnym.
Ale stosunek szlachty do Kościoła nie był funkcją jej
stosunku do możnowładztwa. Wprawdzie Kościół
z punktu widzenia społeczno-ekonomicznego to naj-
większy wtedy latyfundysta, jednak najwyższe godno-
ści kościelne i związane z nimi władanie ziemią nie
były zastrzeżone dla przedstawicieli rodów możnowład
czych. Dość przejrzeć, nawet pobieżnie, wykaz dostoj-
ników kościelnych w XVI stuleciu, by się o tym prze-
konać. Stolice biskupie co najmniej równie często ob-
sadzała wówczas szlachta średnia, jak i magnaci.
Wśród arcybiskupów gnieźnieńskich w XVI stuleciu
nie było ani jednego przedstawiciela wielkich rodów
magnackich, lecz tylko kilku reprezentantów "drobniej-
szej" magnaterii, takich jak Jan Łaski (w swej dzia-
łalności politycznej zdecydowanie opowiadający się po
' stronie szlachty średniej), Maciej Drzewiecki, Andrzej
Krzycki. Już jednak Andrzej Boryszewski, Jan Latal-
ski, Mikołaj Dzierzgowski - to szlachta zamożna, lub
średnia. Oczywiście po objęciu urzędu arcybiskupa
gnieźnieńskiego czy biskupa krakowskiego ów syn ro-
dziny średnioszlacheckiej stawał się w praktyce mag-
natem. Była to wszelako indywidualna kariera, nie zaś
rodzinna. Jednostka opuszczała szeregi swej warstwy,
wybijała się ponad nią; rodzina pozostawała w szere-
gach szlachty średniej.
Skoro najbardziej intratne stanowiska w państwie
obsadzali reprezentanci zarówno średnio zamożnych ro-
dzin szlacheckich, jak i "drobniejszego" możnowładz-
twa, dowodzi to naszym zdaniem, że nie istniała w Pol-
sce XVI wieku wyraźna supremacja warstwy magnac-
kiej w życiu publicznym, że król - dzięki ogromnym
jeszcze prerogatywom - tworzył poprzez rozdawnic-
two dóbr, godności i urzędów oddane sobie grupy ma-
terialnie uprzywilejowane i opierał się na nich właś-
nie, nie zaś na warstwie magnackiej jako całości. Owe

Strona 8

background image

R4

bowiem grupy składały się zarówno z przedstawicieli
szlachty, jak i magnaterii. Inaczej działo się w okresie
rzeczywistych rządów oligarchów: wówczas, to znaczy
od połowy XVII wieku prawie wszystkie wyższe urzę-
dy państwowe czy godności kościelne znajdowały się
w ręku magnaterii. Arcybiskupami gnieźnieńskimi
w tym okresie byli już przeważnie Leszczyńscy, Szem-
bekowie, Czartoryscy, Potoccy...
Jeżeli szlachta średnia w XVI wieku stanowiła rze-
czywiście siłę społeczną i polityczną od magnaterii nie-
mal niezależną, to jednocześnie jej ideologia; wyrażają-
ca się w haśle równości wewnątrzstanowej i wolności,
była atrakcyjną przynętą dla rzesz szlachty drobnej,
cząstkowej lub zagonowej, a także dla szlachty służeb-
nej. Na sejmiku powiatowym, gdzie wpływ magnata
nie sięgał albo był neutralizowany dużą liczebnością
szlachty, masy drobnoszlacheckie szły za głosem swych
bardziej majętnych panów braci, przyznających się
ostentacyjnie do braterstwa z szaraczkiem, byle herbo-
wym. Rozszerzało to znacznie zasięg ruchu szlachec-
kiego.
Z drugiej jednak strony województwa "górne": po-
znańskie, kaliskie, brzesko-kujawskie, inowrocławskie,
sieradzkie, łęczyckie, krakowskie, sandomierskie i lu-
belskie (a więc ziemie tworzące trzon Polski kazimie-
rzowskiej), znajdowały się w sytuacji nieco innej niż
te województwa, które do Korony zostały przyłączone
później. Na Mazowszu na przykład wciąż jeszcze istnia-
ła silna zależność szlachty drobnej od urzędników,
z reguły należących do warstwy bogatszej, chociaż nie-
- magnackiej (wielkich posiadłości świeckich na Mazow-
szu nie było), oraz od kleru, i to nie tylko episkopal-
nego, lecz również parafialnego 3lniej
występowało w województwie mazowieckim, które po-
wstało z ziem wcielonych do Korony w 1526 roku, sła-
biej w województwie płockim, przyłączonym w 1495
roku. Województwo rawskie, zjednoczone z Koroną
w 1462 roku, upodobniło się całkowicie do sąsiednich
województw koronnych. W miarę zatem zacieśniania
więzów z podstawowym trzonem terytorialnym pań-
stwa polskiego malały odrębności prowincjonalne. Jeśl.i
utrzymały się one w przyszłości, to wynikało to już
nie tyle z odrębności tradycji czy też norm prawnych
rawc koronne na Mazowszu przyjęte zostało ostatecz-
nie w 1577 roku), ile z różnic struktury własności we-
wnątrz stanu szlacheckiego. Jak wiadomo, Mazowsze
było wyjątkowo licznie zaludnione przez szlachtę za-
: grodową i pod tym względem da się porównać jedynie
z Podlasiem.
Obszarem, który wyróżniał się szeregiem swoistych
cech, była Ruś, a więc - przed zawarciem Unii Lubel-
skiej - województwo ruskie z ziemią przemyską, sa-
nocką, halicką, lwowską i chełmską oraz województwo
bełskie. W województwie ruskim własność latyfundial-
na rosła szybko. Rody magnackie były pochodzenia nie
tylko autochtonicznego, lecz również napływowego, na
przykład Herburtowie, osadzeni przez Władysława
Opolczyka 31. Specyfika obszarów pogranicznych wy-
znaczała zadania specjalne rodom bogatszym; zmuszała
je do utrzymywana własnych zbrojnych oddziałów
stale gotowych do obrony kraju przed najazdami wro-
gów zewnętrznych: Tatarów, Wołochów, Siedmiogro-
dzian. Zrozumiałe, że wzmacniało to pozycję magna-
tów, ugruntowywało przewagę nad szlachtą drobniej-
szą. W bogatszym sąsiedzie szlachcic jednowioskowy
czuł oparcie i obronę, w zamian uznawał jego przy-
wództwo polityczne. Co więcej, do magnatów ciągnęli
ci spośród herbowych "współbraci", którzy postradali

Strona 9

background image

R4

ziemię; w majątku magnackim znajdowali służbę
i chleb. Magnaci stawali się w ten sposób dysponentami
dodatkowej liczby głosów na sejmikach. Nic dziwnego,
że sejmiki ziem ruskich - wyjąwszy stosunkowo nie-
długi okres - stanowiły domenę wpływów magnackich.
Prowincją odmienną zasadniczo od pozostałych ziem
polskich było Pomorze, a ściśle mówiąc: całe Prusy
Królewskie. Niezależnie od odrębności prawnych, któ-
re słabnąc w miarę upływu lat, aż do końca Rzeczypo-
spolitej szlacheckiej nie zostały jednak zlikwidovane
ostatecznie, prowincja ta różniła się od innych ziem
polskich przede wszystkim strukturą społeczną. Tu le-
żały silne, bogate miasta: Gdańsk, Toruń, Elbląg. Tu
powszechnie stosowano pracę najemną w rolnictwie st.
Tu wreszcie wielka własność ziemska wyrosła opiera-
jąc się przede wszystkim na bogatych królewszczy-
znach. Dochody z dóbr ziemskich, w związku z różnicą
cen zboża, były znacznie wyższe niż w innych rejonach
kraju 33. Według danych z 1565"roku łaszt (jego wiel-
kość była lokalnie różna; w okolicach Gdańska wynosi-
ła 3282,42 litra) pszenicy kosztował w Malborku 3G
złotych, podczas gdy w Horodle zaledwie 19 złotych 34.
Ziemia znajdowała się nie tylko w rękach feudałów,
lecz również mieszczan, i to w niemałej ilości. Na te-
renie Prus Królewskich 11 procent obszaru stanowiły
posiadłości miejskie. Nie obowiązywał tam zakaz po-
siadania ziemi przez mieszczan - konstytucja sejmowa
z 1538 roku zrównała pod tym względem w pra,,ach
mieszczan i szlachtę. W sejmikach powiatowych, woje-
wódzkich i prowincjonalnych uczestniczyli także dele-
gaci mieszczaństwa. Wszystko to powodowało, że po-
zycja szlachty była tu słabsza niż w innych rejonach
kraju. Z drugiej strony, szczególna była pozycja bi-
skupa warmińskiego. Nie tylko nie podlegał on jurys-
dykcji arcybiskupa gnieźnieńskiego,ale posiadał
' świecką władzę nad Warmią. Stanowisko to było za-
strzeżone dla obywatela ziem pruskich. Królowie jed-
nak systematycznie łamali ten przepis i gowoływali na
; biskupstwo warmińskiemieszkańców innych woje-
wództw, nie troszcząc się nawet o to, by ich kandydat
uzyskał indygenat pruski (prawo obywatelstwa).
Przywileje szlachty polskiej i jej uprzywilejowana
pozycja w państwie odegrały niezwykle istotnąrolę
w procesie powstawania jednolitego polsko-litewskiego
organizmu państwowego. Szlachta litewska, potomko-
wie dawnych bojarów, dążyła do zrównania swych
praw z prawami szlachty polskiej. Przyjmowano za-
tem na Litwie i Białorusi nietylko obyczaj polski,
mowę polską i niektóre formy ustrojowe. Szlachta li-
tewska zmierzała do zacieśnienia więzi Wielkiego Księ-
stwa z Koroną, by tą drogą ograniczyć uprzywilejowa-
ną pozycję litewskichmożnowładców, wprowadzić
u siebie polskim wzorem zasadę zupełnej równości
' prawnej całego stanu szlacheckiego. Stąd - w ostat-
nim okresie rządów jagiellońskich - szlachta na Lit-
wie, w odróżnieniu od kół możnowładczych, reprezen-
towała na ogół tendencje centralistyczne, unijne, pod-
czas gdy czołowi magnaci litewsko-ruscy byli w prze-
ważnej większości ścisłej unii przeciwni, chociaż zda-
wali sobie sprawę z tego, iż w obliczu centralistycznych
dążeń Moskwy na całkowite zerwanie z Polską pozwo-
lić sobie nie mogą.
Podstawowe zatem elementy kultury szlacheckiej
w Polsce oddziaływały na Litwę i Ruś niezwykle in-
tensywnie, tym bardziej że w XVI wieku Polska prze-
żywała okres rozkwitu kulturalnego i wartości kultury
polskiej stawały się na Litwie i Rusi coraz bardziej
atrakcyjne. Stąd -- właśnie w drugiej połowie XVI

Strona 10

background image

R4

stulecia rozpoczął się szybki proces polonizacji szlachty
litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej, który w konsek-
wencji rozbił jedność etniczną Litwy, Białorusi i Ukrai-
ny. Feudalni posiadacze ziemi oraz część oficjalistów
dworskich ulegali polszczeniu, podobnie jak i rzesze
szlachty zagonowej, której na Litwie właściwej (rejon
Grodzieńszczyzny, województwo trockie, starostwo
żmudzkie) była pokaźna ilość. Masy chłopskie i miesz-
czańskie pozostawały wierne językowi ojczystemu oraz
- na Białorusi i Ukrainie - religii prawosławnej. Po-
tęgowało to konflikty społeczne na tych ziemiach.
Ideologia szlachty polskiej przenikała na Litwę i na
ziemie ruskie różnymi drogami. Rozwój sztuki drukar-
skiej szedł w parze ze znacznym ożywieniem piśmien-
nictwa politycznego. Książki, broszury, odpisy trakta-
tów politycznych wędrowały z krakowskich oficyn dru-
karskich na Litwę. Znaczna liczba litewskiej i ruskiej
młodzieży szlacheckiej przebywała w Krakowie - czy
to na dworze królewskim, czy to w Jagiellońskiej
Wszechnicy. Droga na Zachód, na studia, wiodła rów-
nież przez Polskę. Wydarzenia polityczne w Koronie
rozchodziły się szerokim echem, zwłaszcza takie, jak
sejmy, zjazdy szlacheckie czy - szczególnie - ak
konflikty między królem lub urzędnikami a masami
szlacheckimi w rodzaju wojny kokoszej (1537), kiedy
to zebrana pod Lwowem na pospolite ruszenie przeciw
Mołdawii szlachta nie wyruszyła w pole, ale odmó-
wiwszy monarsze posłuszeństwa, wymusiła na nim
w toku zażartych, ostrych siedmiotygodniowych dy-
skusji i debat szereg ustępstw i obietnic. Potwierdził
wówczas Zygmunt Stary zasadę elekcji króla, wydał
przepisy regulujące sposób wykupu zastawionych dóbr
królewskich i obiecał przeprowadzić egzekucję dóbr
królewskich trzymanych bezprawnie przez magnatów.
Coraz częstsze koligacje szlachty litewskiej i pol-
skiej wzmacniały więzi a zarazem intensywność oddzia-
ływania Korony na Litwę i Ruś. Postęp reformacji na
Litwie przyczynił się do znacznego wzrostu zaintereso-
wania sprawami ustrojowo-politycznymi. Pomału rów-
nież szlachta litewska zaczynała wydobywać się spod
możnowładczej hegemonii i przyjmować podstawowe
treści ideologii szlachty polskiej za własne, zwłaszcza
hasło równości i wolności. Odmienność jednak ogólnej
sytuacji społecznej, wyrażająca się przede wszystkim
w dużo wyraźniejszej granicy oddzielającej możno-
władców od rzesz szlacheckich, powodowała, iż ruch
szlachecki na Litwie był słabszy, potulniejszy niż
w Koronie.

Strona 11

background image

R5

ROZDZIAł PiąTY
GOSPODARSTWO

Uważaj, miła duszo, masz
wszystkiego dobrego dosyć.
Mikołaj Rej z Nagłowic
Gdy przyjdzie ono gorące lato - pisał Mikołaj Rej,
- azaż nie rozkosz, gdy ono wszystko, coś na wiosnę
robił, kopał, nadobnieć doźrzeje a poroście? Anoć nio-
są jabłuszka, gruszeczki, viśneczki, śliweczki z pir-
szego szczepienia twego; więc z ogródków ogóreczki,
maluneczki, ogrodne ony me rozkoszy! Ano młode ma-
słka, syreczki nastaną, jajka świeże; ano kurki gme-
rzą, ano gąski sykają, ano jagniątka wrzeszczą, ano
prosiątka biegają, ano rybki skaczą; tylko sobie mówić:
używaj miła duszo, masz wszystkiego dobrego dosyć".
Zajmował się tedy szlachcic - człowiek poczciwy -
polityką i ideologią, zajmował się podróżami i wojacz-
ką, ale przecież był przede wszystkim ziemianinem.
Gospodarstwo było najważniejszą sprawą jego życia,
jego dniem powszednim. Ono wyznaczało szlachcicowi
jego miejsce w życiu społecznym kraju, określało jego
światopogląd, formowało obyczaj i mentalność.
Niemasz dziś w Polszcze, jedno kupcy a rataje.
To nawiętsze misterstwo *, kto do Brzegu z woły,
A do Gdańska wie drogę z żytem a z popioły.
Dalekoście.się odswych.przodków

A prawieście na nice Polskę wywrócili.
* Sztuka.
Skowaliście ojcowskie granaty * na pługi
A z drugiego już dawno w kuchni rożen długi.
W przyłbicach kwoczki siedzą albo owies mierzą,
Kiedy obrok woźnice na noc koniom bierzą.
Kolczy ** - to nadzieżny *** koń, a poczet zaś - woły,
Które stoją i w stajni, i w tyle stodoły.
To już rotmistrz, co fuka na chłopy u pługa,
A jego przedniejsza broń - toczona maczuga.
Oto obraz Polski XVI stulecia widziany oczyma Jana
Kochanowskiego. Polskę ową stworzyła szlachta śred-
nia, ziemiaństwo.
Ziemianin to właściciel jednej lub kilku wsi, gospo-
darz na własnym folwarku. Czym był folwark szla-
checki? Było to średniej wielkości gospodarstwo rolne,
nastawione na produkcję zboża, żyta przede wszystkim,
a czasem, choć rzadziej - na hodowlę. Znaczny procent
stanowiła produkcja na potrzeby właściciela folwarku
y jego czeladzi takich działów gospodarki folwarcznej,
jak: sadownictwo, ogrodnictwa, pszczelarsto, gospo-
darka mleczna, hodowla trzody chlewnej i drobiu.
Przeciętny folwark - jak się wydaje nie był zbyt
wielki. Zdaniem Andrzeja Wyczańskiego, znawcy za-
gadnienia, pa odliczeniu lasów, łąk, stałych pastwisk
i nieużytków obejmował on 60-80 hektarów gruntów
uprawnych, wedle dzisiejszych miar . W pewnych re-
jonach kraju, tam zwłaszcza gdzie znajdowały się gor-
sze ziemie lub gdzie przeważała gospodarka hodowlana,
przeciętna wielkość folwarku szlacheckiego przekra-
czała 80 hektarów. Zdarzały się naturalnie i gospodar-
stwa większe, ale było ich niedużo wśród średniej wła-
sności szlacheckiej.
Od gospodarstwa chłopskiego folwark różnił się wiel-
kością oraz tym, że właściciel nie pracował sam na roli,
* Broń ręczna, obuch z puginałem w środku.
** Zaprzęgany do powozu.
*** Najlepszy, najpewniejszy.
lecz posługiwał się bądź pracą najemną, bądź pracą

Strona 1

background image

R5

poddanego pańszczyźnianego chłopa. Właściciel folwar-
ku był organizatorem produkcji, jej dysponentem
i kontrolerem.
Felwark szlachecki, od drugiej połowy XV wieku
począwszy, stanowił okresowo tę formę własności rol-
nej, która reprezentowała najwyższy poziom techniki
uprawy. We wszystkich wprawdzie gospodarstwach -
magnackich, szlacheckich i chłopskich - stosowano
trójpolówkę * i prosty płodozmian, w folwarku szla-
checkim jednak, dzięki lepszemu nadzorowi i więk-
szym możliwościom, uprawa była staranniejsza. Stoso-
wano głęboką orkę, oczyszczano pole z chwastów, uży-
wano powszechnie brony. Poza tym w majątkach szla-
checkich na hektar z reguły przypadała dość wysoka
ilość bydła rogatego, dzięki czemu ziemia folwarczna
była lepiej nawożona. Do użyźniania ziemi używano
również szlamu ze stawów rybnych.
Wydajność z hektara (dla uniknięcia zbędnych wy-
jaśnień używamy miar dzisiejszych) osiągano, jak na
owe czasy, dość wysoką; sięgała ona prawdopodobnie
7-9 kwintali żyta i pszenicy z hektara, 8-9 kwintali
jęczmienia i 5-7 kwintali owsa. Niektórzy historycy
przyjmują dane nieco niższe. Wszystkie te liczby je-
steśmy skłonni traktować raczej jako zaniżone. Wydaj-
ność na ziemiach żyźniejszych, przede wszystkim
w Sandomierszczyźnie i Lubelszczyźnie, musiała być
wyższa. Różnice między poszczególnymi rejonami Pol-
ski pod względem wydajności z hektara były tak duże,
że w ogóle ryzykowne wydaje się wyprowadzanie
średniej dla wszystkich ziem polskich. Przytoczone
więc liczby należy traktować jedynie jako pewien sza-
* Trójpolówka polegała na tym, że w każdym roku gospo-
darczym 1J3 gruntu pozostawiano ugorem (wykorzystywano
ją jako pastwisko), 1/3 przeznaczono.pod uprawę zbóż ozimych
(pszenicy i żyta), 1J3 zaś pod uprawę zbóż jarych.
cunek, tym bardziej że w odniesieniu do własności
szlacheckiej brak jest wystarczających danych źródło-
wych. Orientacyjne dane wyprowadzają historycy prze-
de wszystkim ze źródeł informujących o magnackich
latyfundiach.
W dawniejszej historiografii polskiej przeważała
opinia, że do przekształcenia się rycerstwa w szlachtę
ziemiańską i rozwoju folwarku przyczyniła się głównie
koniunktura na zboże polskie, jaka zapanowała na ryn-
kach zagranicznych w XV stuleciu. Wedle Andrzeja
Wyczańskiego opinię tę należy zmodyfikować o tyle,
że nie eksport zboża był jedynym źródłem wzmagają-
cego się zainteresowania szlachty produkcją zbożową,
lecz również - a może przede wszystkim - znaczny
wzrost cen artykułów zbożowych na rynku wewnętrz-
nym. Póki wszakże problemy rynku wewnętrznego nie
zostaną należycie zbadane, poprzestać musimy wyłącz-
nie na hipotezach. Tak czy inaczej - znaczny popyt
na zboże istniał nieprzerwanie przez cały wiek XVI
i nawet część wieku XVII.
W ciągu XVI stulecia ceny zboża wzrosły czterokrot-
nie, a zatem więcej niż ceny artykułów rzemieślni-
czych. Było to jedną z przyczyn znacznej zamożności
szlachty polskiej, która całą swą energię i cały swój
wysiłek wkładała w podwyższanie produkcji rolnej.
Ponieważ możliwość powiększania folwarków kosztem
ziemi sołtysiej i chłopskiej była ograniczona, szlachcic
musiał uciekać się do pewnej intensyfikacji produkcji
rolnej lub też - zwłaszcza na południowych terenach
Polski - do podejmowania na szerszą skalę produkcji
zwierzęcej, chociaż lepsze warunki do hodowli miały
majętności magnackie. W folwarkach na Podolu
i Ukrainie hodowano głównie woły, które masowo ek-

Strona 2

background image

R5

sportowano drogą lądową na Śląsk. W połowie XVI
stulecia krajowy eksport tych zwierząt wynosił około
60 tysięcy sztuk rocznie.
Eksport zboża, zrazu niewielki (pod koniec XV wie-
ku wynosił około 10 tysięcy łasztów, czyli około 20 ty-
sięcy ton rocznie), systematycznie, wyjąwszy drobne
okresowe wahania, wzrastał aż do rekordowego roku
1618, w którym osiągnął 129 tysięcy łasztów, czyli oko-
ł0 258 tysięcy ton. Jaki procent tego stanowiło zboże
średnioszlacheckie, trudno ustalić. Zdaniem wielu ba-
daczy na eksport szło głównie zboże z latyfundiów ma-
gnackich i kościelnych. Przeważa dziś opinia, że wobec
wielkich kosztów transportu właściciel folwarku sprze-
dawał zboże na rynku lokalnym, w pobliskim mia-
steczku lub mieście podczas jarmarków, tym bardziej
iż nie był w stanie w ciągu krótkiego okresu wymłócić
całego zbioru. Dopiero kupiec zajmował się transportem
szlacheckiego zboża; jego część wywożono do Gdańska,
większość jednak zaspokajała potrzeby rynku we-
wnętrznego. Ale jak należy zauważyć z drugiej strony,
istniały tak wielkie różnice w cenie zboża między mia-
stami portowymi a resztą kraju, że - być może - po-
krywały z nawiązką koszty transportu. Gdyby było
inaczej, moglibyśmy się dziwić ogromnej sumie 129
tysięcy łasztów wywiezionych przez Gdańsk w 1618 ro-
ku. (Dane te trzeba uznać raczej za niepodważalne,
opierają się bowiem na rejestrach celnych w Sundzie).
Nie są to wszelako dla naszych rozważań problemy
najistotniejsze. Ważne jest jedynie to, że szlachcic fol-
warczny od połowy XV wieku produkował z_boże ierxiQ-
so (czasem również i skóry) na sprzedaż, wkraczał na
rynek wewnętrzny i zewnętrzny jako wytwórca i_do-
stawca wytworzonego produktu. Z produkcji rolnej
czerpał też swój podstawowy dochód, nie zaś z czyn-
szów i danin chłopskich. Dochód z folwarku wynosił co
najmniej 80 procent ogólnego dochodu szlachcica, zro-
zumiałe więc, że był on żywo zainteresowany w rozwo-
ju własnej produkcji folwarcznej. Nie był natomiast
zainteresowany w powiększaniu liczby gospodarstw
chłopskich; potrzebował określonej liczby poddanych
dla zapewnienia folwarkowi pańszczyźnianej siły ro-
boczej. A i to nie zawsze. W niektórych rejonach kra-
ju opłacało się zatrudniać na folwarku siłę najemną.
Działo się tak zwłaszcza w Prusach Królewskich, gdzie
zresztą szlachta średnia dysponowała mniejszym niż
gdzie indziej obszarem ziemi uprawnej. Z badań An-
toniego Mączaka wynika, że w województwie pomor-
skim szlachta średnia dysponowała 37,3 procenta ob-
szaru uprawnego, w województwie zaś malborskim tyl-
ko 16,5 procenta.
Folwark przynosił poważne dochody pieniężne, a po-
nadto pokrywał całkowicie zapotrzebowanie szlachci-
ca, jego rodziny i czeladzi na artykuły żywnościowe.
Łan ziemi folwarcznej dawał dochód roczny w wyso-
kości od 35 do 55 złotych, łan ziemi kmiecPj - tylko
od 2,5 do 3,5 złotego. Przeciętny więc dochód pien.ięż-
ny statystycznego szlachcica nolskiego z lat 1560-1570
magł wynosić rocznie 150-250 złotych z jednej wsi.
Co za tę sumę można było wówczas kupić?
Oto dla orientacji kilka przeciętnych cen z tamtych
lat. W 1571 roku można było w Lublinie 36 nabyć ko-
żuch za niespełna 2 złote, parę butów za 3 złote 5 gro-
szy (1 złoty stanowił równowartość 30 groszy), świecę
woskową za 4 grosze; 1000 sztuk cegieł w 1572 roku ko-
sztowało 3 złote, fura piasku. - około 2 groszy. Cena
siekiery w 1569 roku wynosiła 6 groszy, kopy gwoździ
gontowych - około 5 groszy; za garniec (1,62 litra)
wina płacono w 1570 roku średnio 16,2 grosza, za gar-

Strona 3

background image

R5

niec piwa - 3 grosze. Ceny w miastach nie były jed-
nolite, na przykład we Lwowie ceny w tych samych
latach kształtowały się nieco niżej.
Dla porównania podajmy jeszcze średnie płace dzien-
ne lubelskich robotników i rzemieślników z tych sa-
mych lat. W dziesięcioleciu 1560-1570 mistrz ciesiel-
ski rocznie zarabiał średnio 57 złotych 7 groszy, po-
mocnik ciesielski 45 złotych, robotnik niewykwalifiko-
wany 30 złotych (licz'aę dni roboczych w roku przyj-
mujemy za 300). Ile zarabiali urzędnicy miejscy we
Lwowie? Syndyk pobierał rocznie 120 złotych, pisarz
40 złotych.
Dane te świadczą niezbicie, że przeciętny jednowio-
skowy szlachcic był człowiekiem zamożnym, właściciel
dwóch folwarków człow:ekiem bardzo zamożnym.
Nasuwa się jednak od razu pytanie zasadnicze: Na
co przeciętny szlachcic wydawał pieniądze? Odpowie-
dzi niech udzieli znany poeta mieszczański przełomu
XVI i XVII wieku, Jan Jurkowski. Pisał on:
Lecz toć z nędzą Polaku? W tej gnijesz przez zbytki.
Przyjm szafarza skromności, zbogać swe przybytki;
Ty, tucząc wieprze cudze złotymi plewami.
Swą ojczyznę niebacznie morzysz suchotami.
Skarb ci winem żmie Węgrzyn, Indyja smakami,
Anglik sukny i Niemiec, Turczyn szpalerami *;
Włoch w piżmo, farby, jedwab, w perły, śkło, kamienie
Rwie cię w pół, a świat wszystek rzuca w spustoszenie.
Nie żyj pańsko w ubóstwie, lecz w państwie ubogo.
Znaj swą włość, przestaj na swym, waż swe dobra drogo.
Jurkowski nie wymienił jeszcze broni rozmaitej,
białej i palnej, której każdy szlachcic-posesjonat mu-
siał mieć wiele, i to drogiej, ozdobnej; bogatych rzę-
dów na konie wierzchowe i pociągowe; strojów wschod-
nich; mis srebrnych, kubków i naczyń wystawnych;
kolas ozdobnych oraz innych przedmiotów i sprzętów,
które szanujący się posesor wedle panującego wówczas
obyczaju powinien posiadać.
Kruszec uzyskiwany za zboże, woły, skóry i inne
artykuły korzystnie eksportowane za granicę mógłby
pozostać w kraju, wspierać jego ekonomikę, przyczy-
niać się do rozwoju rodzimej wytwórczości rzemieślni-
* Obicia, kobierce.
czaj, co pozwoliłoby zatrudnić istniejące nadwyżki
ludnościowe (w tym także i nadwyżki młodzieży
drobnoszlacheckiej), a tymczasem kruszec ten wędro-
wał do rąk kupców i producentów zagranicznych.
Szlachta polska bowiem, zwolniona od ceł przywozo-
wych na artykuły zagraniczne sprowadzane na własny
użytek, usiłowała zaopatrywać się w nie sama, pomi-
jając kupca krajowego.
Tak więc przeważająca część dochodu z folwarku
szła na zakup artykułów konsumpcyjnych. Nawet o na-
rzędzia pracy przeciętny szlachcic troszczył się niewie-
le. Chłopi obowiązani byli bowiem odrabiać powinności
pańszczyźniane za pomocą własnych narzędzi i po czę-
ści własnego sprzężaju (pańszczyzna ciągła). Jedynie
najubożsi, komornicy i zagrodnicy, odrabiali pańszczyz-
nę przy użyciu narzędzi i sprzężaju folwarcznego (pań-
szczyzna piesza). Póki chłop uczestniczył w obrocie to-
warowym, póki korzystał osobiście z koniunktury zbo-
żowej, dysponując pewnymi nadwyżkami zboża towa-
rowego, póty starał się o dobre narzędzia pracy, wy-
twarzane przez kuźników i rzemieślników 3. W miarę
stopniowego ubożenia chłop musiał - podobnie jak to
było dawniej - większość narzędzi pracy wytwarzać
sam. I tak żelazną bronę zaczęła wypierać brona drew-
niana, w niektórych nawet okolicach na miejsce żelaz-
nego pługa pojawiło się z powrotem radło, znacznie

Strona 4

background image

R5

rzadziej socha. To tłumaczy częściowo starania właści-
cieli folwarku o przedłużenie czasu pracy pańnszczyź-
nianej. Możliwości powiększania gruntów folwarcznych
już się wyczerpały; nieużytki i pastwiska nadające się
do zamiany na grunty orne zostały zamienione w
XVI wieku; lasy zostały już dostatecznie przetrzebio-
r.e i karczunku na wielką skalę nie można już był
prowadzić, natomiast pańszczyzna, która w 1520 roku
wynosiła 1. dzień w tygodniu, w końcu XVI stulecia
osiągała już 3 i więcej dni.
Uwstecznienie techniki uprawy, dające się wyraź-
nie odczuć w połowie XVII wieku, dotknęło i folwar-
ki, i gospodarstwa chłopskie. Na przykład powszechnie
zarzucono jesienną orkę pod uprawę zbóż jarych. W re-
zultacie - gdy w połowie XVII wieku wojny szwedz-
kie i kozackie doszczętnie zrujnowały ekonomikę pol-
ską, trudno było rolnictwu dźwignąć się z upadku.
Przez wiele dziesiątków lat gospodarka folwarczna
i chłopska odczuwała skutki tych wojen. Pod koniec
XVII stulecia wydajność z hektara zmniejszyła się do
około 4,5 kwintala zboża.
Spowodowało to nie tylko znaczny spadek eksportu
zboża, lecz również - co ważniejsze - dalsze pogor-
szenie sytuacji w dziedzinie produkcji pozarolniczej i
wymiany towarowej. Dopiero w drugiej ćwierci XVIII
wieku zaczęły pojawiać się symptomy zmian na lepsze,
głównie w zakresie techniki uprawy roli; podjęto
także pewne próby przeobrażeń ustroju rolnego.
Szlachcic polski; mimo iż jego główne zajęcie stano-
wiło prowadzenie gospodarstwa, dobrym gospodarzem
i rolnikiem nie był. Nawet właściciel jednego tylko
folwarku zatrudniał rozbudowany nieproporcjonalnie
do potrzeb aparat nadzoru i administracji; między in-
nymi rządcę, ekonoma, karbowych, gumiennych, ręko-
dajnych. Funkcje te pełniła przede wszystkim szlachta
drobna lub służebna, nie posiadająca własnej ziemi, ale
czasem pełnili je też chłopi. Ich główne zadanie polega-
ło nie tyle na sprawowaniu pieczy nad gospodarką, ile
na pilnowaniu chłopów. Skargi na ich lenistwo, opie-
szałość lub niedbałość w pracy spotykamy bardzo czę-
sto w literaturze szlacheckiej od XV wieku począw-
szy.
Obce było również szlachcicowi nowatorstwo w dzie-
dzinie techniki rolnej. Gospodarował tak, lak jego oj-
J ciec i dziad. Starał się niekiedy powiększyć grunty fol-
varczne rugując chłopów, zdarzało się to jednak bardzo
. rzadko, niemal sporadycznie; folwark potrzebował
wszak rąk do pracy. W związku z tym nawet tam,
gdzie rugowano chłopów, polegało to raczej na prze-
noszeniu ich z lepszej ziemi na gorszą lub przejmowa-
niu części zagonów niż na absolutnym odebraniu zie-
mi. Przejawiał szlachcic czasem - zwłaszcza w .XVI
stuleciu - większą troskę o nawożenie gruntów or-
nych czy o wzrost hodowli (w Wielkopolsce zakładano
na przykład owczarnie), zagarniając w tym celu część
chłopskich pastwisk. Summa summarum był jednak
szlachcic konserwatystą w sprawach gospodarczych.
Ponieważ zaś, mimo znacznych dochodów, potrzebo-
wał stale pieniędzy, usiłował coraz bardziej eksploa-
tować chłopa, dorabiać piwowarstwem i dzierżawami,
nadto - wobec istnienia obowiązku propinacyjnego,
zezwalającego poddanym chłopom na korzystanie tylko ....P.
z karczmy swego pana - czerpał pewien dochód z wy-
szynku.
Szlachcic był dla swego chłopa zwierzchnikiem naj-
wyższym. Był jego panem w pełnym tego słowa zna-
czeniu. Od 1518 i 1520 roku, kiedy król Zygmunt Sta-
ry zrzekł się ingerowania w stosunki między chłopem

Strona 5

background image

R5

a dziedzicem, całość sądownictwa nad chłopami prze-
szła w ręce szlachcica. Sądownictwo patrymonialne,.
nie pozbawione pewnych elementów rytuału prawnego,
nie było uregulowane żadnymi przepisami ani norma-
mi. Szlachcic sam,._w_ ędług własnego sum_ i_enia, ,orzekał
o winie i karze. W stosunku do chłopa dysponował on.
większą władzą ńiż ta, któr ą król dysponował wobec
niego samego. Nie należy wszakże demonizować sto-
sunków między panem a chłopem. Oczywiście, szlach-
cic uważał się za kogoś nieskończenie lepszego od chło-
pa, kogoś, kto przynależy do innego niemal świata i in-
nej nacji (mówiono wszakże "naród szlachecki", a jeśli
używano terminu "naród nasz", to tylko na oznaczenie
szlachty). Jeżeli jednak szlachcic nie był osobnikiem
wyjątkowo gwałtownym, okrutnym, chciwym, to w do-
brze pojętym własnym interesie nie mógł wyzyskiwać
chłopa ponad miarę. Wolał więc przeciętny szlachcic
utrzymywać pozory patriarchalnych stosunków, wyra-
biać wśród chłopów przekonanie, że "im większy do-
statek w domu będzie tem się też będą wszytcy mieć
lepiej" - jak pisał Rej. Niemniej - ostro i niekiedy
okrutnie karano przejawy nieposłuszeństwa, hardości
chłopskiej. W niektórych wsiach był gą.sior, narzędzie
tortur, były loszki, do których zamykano skutych chło-
pów; stosowano też chłostę. Na karę śmierci skazywa-
no nadzwyczaj rzadko.
Pan ingerował dość głęboko w życie własnych pod-
danych. W zasadzie musiał wyrazić zgodę na ślub swej
poddenki z chłopem z innej wsi. Do norm zwyczajo-
wych należało również zwracanie się poddanych do pa-
na o zezwolenie na zawarcie małżeństwa, była to jed-
nak raczej pewna forma o charakterze patriarchalnym,
z którą wiązał się na ogół upominek ofiarowywany
przez pana nowożeńcom. Z kolei gdy pan wydawał
swą córkę za mąż lub żenił swego syna, wieś składa-
ła młodej parze upominki. Nie było natomiast żadnych
średniowiecznych praktyk w rodzaju prawa pierwszej
nocy, chociaż młodzież szlachecka płci męskiej nie gar-
dziła przygodami miłosnymi na wsi. Mieściło się to na-
wet niejako w ramach obowiązujących norm moral-
nych, nie budziło ani oburzenia. ani potępienia. Druga
żona Zbigniewa Ossolińskiego, Anna z Firlejów, ze
spokojem stwierdzała w testamencie 38, iż niejakiej
Stanisławskiej, swej słudze, ofiarowuje szereg przed-
miotów osobistych nie tylko dlatego, iż była "bardzo
życzliwą i powolną sługą", lecz również "k'temu, iż
jest krew jegomości". Zdanie to przepisał syn Anny
i Zbigniewa, Jerzy, w swym pamiętniku. Jak domnie-
mywać należy, owa Stanisławska była raczej owocem
pozamałżeńskich zalotów krewkiego pana Zbigniewa
wobec jakiejś chłopianki niż jego daleką krewną. Nie
znane nam są żadne koligacje Ossolińskich ze Stani-
sławskimi.
Oprócz pracy na roli wieś dostarczała do dworu służ-
bę. Były to przeważnie dziewczyny i kobiety wiejskie,
które między innymi pełniły funkcje dziewek czelad-
nych, pomocy kuchennych i praczek, a w bogatszych
domach także balwierek. Niektóre z nich otrzymywały
wynagrodzenie w pieniądzach. Część służby żeńskiej
rekrutowała się spośród ubogich szlachcianek. Były
one traktowane i opłacane nierównie lepiej. Opiekunka
dzieci wspomnianego Zbigniewa Ossolińskiego, szlach-
cianka Młodnicka, która wraz ze swym mężem służyła
w domu Ossolińskich, pobierała rocznie aż 50 złotych.
Pani stara" - być może klucznica lub zarządzająca
domem - pobierała złotych 32. Mamka przy odprawie
otrzymywała 15 złotych. Niejaki Misiek, zapewne wy-
rostek drobnoszlachecki, przydany do towarzystwa sy-

Strona 6

background image

R5

nom pańskim, przy odprawie dostawał 15 złotych lub
podjazdka (konika).
Zauważmy przy tym, że dwór Zbigniewa Ossoliń-
skiego nie był wówczas, w 1600 roku, dworem magnac-
kim. Był to typowy dwór bogatego, ale jeszcze śred-
niego szlachcica, aspirującego do warstwy magnackiej.
Mimo tego pani domu w testamencie uwzględnia 13
osób ze swej osobistej służby, nie licząc zapisów zbio-
rowych dla czeladzi folwarcznej i poddanych ze wsi.
Służba pana musiała być nie mniejsza. Niezależnie bo-
wiem od służby folwarcznej, związanej z gospodar-
stwem, miał on jeszcze do dyspozycji na przykład pa-
cholików (nie wypadało wszak szlachcicowi podróżo-
wać, jeździć w sąsiedztwo, na sejmik czy na toki są-
dowe samotnie, bez służby), rękodajnych, koniowod-
nych i woźniców. Wszystko to było uszeregowane w
porządku hierarchicznym. Najwyższe funkcje w gospo-
darstwie i wśród czeladzi domowej pełnili zazwyczaj
szlachcice drobni lub gołota szlachecka. Dla nich idea-
łem życiowym było zasiąść na dzierżawie dożywotniej.
Wówczas chociaż w części upodabniali się do pana, do
posesjonata. Aczkolwiek szlachta służebna uważała się
za ludzi lepszych od chłopów, to w izbie czeladnej
różnice między nimi zacierały się. Tam, przy wspól-
nym bochnie chleba i wspólnym dzbanie wody lub
mleka (w izbie czeladnej na środku stał wielki stół,
a na nim zawsze znajdował się bochen i dzban wody -
głodnych = XVI wieku w Polsce nie było) zasiadała
brać herbow a z czeladzią chłopskiego pochodzenia. Ró-
żnice między nimi były daleko mniejsze niż między
szlachcicem-slugą a jego panem; mimo głoszonej po-
wszechnie zasady równości szlacheckiej.
* Wyjąwszy bogate rezydencje magnackie i budowle
obronne, wieś polska XVI i XVII wieku była drew-
nian_ a 39. Dotyczy to w równej mierze chat chłopskich,
jak dw-oów :,zlacheckich i folwarcznych budynków
gospodarczych. Wbrew rozpowszechnionym wyobraże-
niom dwór szlachecki va XVI i XVII wieku nie przypo-
minał póżniejszych, z XVIII i XIX stulecia, murowa-
nych, prześlicznych dworkćw, tak typowych dla
krajobrazu polskiego. Odznaczał się raczej prostotą,
surowością, posiadał pewne cechy miejsca ufortyfiko-
wanego. hTie by ła to ani perła architektury, ani wygod-
na, obszerna, luksusowa rezydencja jednego z właści-
cieli państwa. "W podłym drewnianym budowaniu
majętności nasze chowamy" - pisał Łukasz Górnicki.
Domostw o szlacheckie powstawało zazv=.yczaj lata-
mi. Dd irźońu ł5uynk-u--- wzniesionego przez ojców
i dziadów, dobudowywali synowie i wnuki nowe,po-
mieszczenia, ulokowane często niesymetrycznie w sto-
sunku do osi budowli pierwotnej. Dom składał się z
dwóch części: pańskiej i czeladnej, oddzielonych od,
siebie ogromną sienią. Sień taka posiadała zarówno wa-
lory obronne, z uwagi na możliwość napadu na dwór,
jak też mogła służyć za miejsce spotkań sąsiedzkich,
a nawet - sejmików. W części pańskiej mieściła się
najobszerniejsza izba, stołowa, następnie zaś bawial-
nia, zwana często świetlicą. Dalej dopiero znajdowały
się komnaty sypialne, alkierzyki, komory, w których
przechowywano sprzęty rozmaite. Były również ob-
szerniejsze pokoje gościnne, jako że każdy szlachcic
praw adził dość ożywione życie towarzyskie, co pocią-
gało za sobą częste przyjmowanie gości, którzy pozo-
stawali na noc. Okna, dość duże i liczne (z wyjątkiem
kresowych dworków-fortalicji, gdzie pełniły one ra-
czej funkcję strzelnic), w większości szlacheckich do-
mostw miały błony zamiast szyb. Błony te sporządza-
no albo z woskowanego płótna, albo po prostu z natłu-

Strona 7

background image

R5

szczonego papieru. W XVI wieku jedynie bogatsi mogli
pozwolić sobie na małych rozmiarów szybki, oprawia-
ne w ołowiane lub drewniane ramki. Szybki gładkie
i przeźroczyste, przeważnie bezbarwne (zwano je
szkłem weneckim), spotykało się tylko w rezydencjach
najmożniejszych. Dopiero gdzieś od połowy XVII wie-
ku, a może nieco wcześniej, rozpowszechniło się szkło,
ale i wówczas w masowym użyciu znajdowało się wy-
, łącznie szkło
zielonkawe, matowe.
Podłoga w dworku była zupełnie prosta; robiono ją
z desek sosnowych lub dębowych. Posadzka wykwin-
tna rozpowszechniła się w szlacheckich siedzibach do-
piero w XVIII stuleciu.
W poszczególnych izbach znajdowały się kaflowe lub
gliniane piece bądź kominy, które dawały i ciepło,
i światło. Miały rozmaity wygląd zewnętrzny - naj-
ezęściej widywało się zupełnie proste, ale trafiały się
także bogato zdobione, wykonane z kamienia i alaba-
stru bądź też z kafli polewanych i malowanych, a przy-
. w ożonych przeważnie z Gdańska.
Sprzęty domowe - ławy, zydle, stoły zwykłe, skrzy-
nie - były na ogół proste. Nierzadko jednak pod dach
nieco zamożniejszego szlachcica wkraczały sprzęty bo-
gatsze; na przykład szafy gdańskie czy ozdobne ławy.
Nieco inną budowę i urządzenie wnętrz miały dwor-
ki szlacheckie w tych rejonach kraju, w których pano-
wały znacznie gorsze warunki bezpieczeństwa niż daj-
my na to w Wielkopolsce czy na IVIazowszu. Ziemie:
przemyska i sanocka słynęły z rozlicznych najazdów
i wojen wewnętrznych między zwaśnionymi magnata-
mi bądź rodami szlacheckimi. Województwa bracław-
skie, kijowskie, podolskie, ruskie, a nawet częściowo
wołyńskie i bełskie żyły stale pod groźbą najazdów ta-
tarskich. Tam też domostwo szlacheckie było ufortyfi-
kowane. Obwarowane często- ostrokołem i okopem, cza-
sem nawet fosą, posiadało basztę, nie murowaną
wprawdzie, lecz solidnie wykonaną z drewna, chrustu
i gliny. Drzwi i bramy musiały być mocne, okna
mniejsze, opatrzone masywnymi okiennicami z otwo-
rami mogącymi służyć za strzelnice w razie napadu.
W tak zbudowanym dworku szlachcic na czele swej
czeladzi mógł stawić skuteczny opór zarówno koczują-
cym rabusiom, hajdukom złego sąsiada, jak i pomniej-
szym czambułom tatarskim. W takich też domach prze-
chowywano zawsze sporo zapasów żywności na wypa-
dek, gdyby powstała konieczność przetrwania w nich
nieco dłuższego oblężenia.
Wnętrze dworu urządzone było z nierriałym przepy-
chem. ciany przyozdabiały bogate kobierce i makaty,
pochodzące ze Wschodu, a dostarczane na rynek polski
przez kupcó ormiańskich. Niektóre z ozdobnych
i użytkowych tkanin (narzuty, obrusy) wykonywano
w kraju. Osobliwością szlacheckiego dworku była ża-
zwyczaj bogata kolekcja rodowych portretów. Przez
długie lata uważano je za dzieła mierne pod względem
wartości artystycznej, świadczące o niewyrobionych
gustach ówczesnej szlachty. Opinie takie spotykamy
zresztą również w XVII wieku. Współcześni historycy
sztuki reprezentują inny pogląd, dopatrując się w sta-
ropolskim portrecie szlacheckim walorów oryginalności
i smaku artystycznego. Na obrazach tych osoba
portretowana występuje w odpowiedniej stylizacji, co
świadczy dobitnie o mentalności ludzi, którzy zama-
wiali je u przygodnych, często anonimowych artystów.
Uderzają zazwyczaj dwie cechy: po pierwsze, szlachcic
przedstawiany bywa na ogół jako wojownik - trzyma
w ręku karabelę, ma marsowy wyraz twarzy, na któ-

Strona 8

background image

R5

rej maluje się pewność siebie, buta i stanowczość;
wszystko to miało stwarzać wrażenie, że jest to wize-
runek pana równego wojewodzie, wojownika, nawykłe-
go do rozkazywania i odnoszenia zwycięstw nad nie-
przyjaciółmi, nie zaś ziemianina, wiodącego sielski-
-anielski żywot w gospodarstwie wiejskim. Drugą ce-
chę stanowi bogactwo stroju, które miało świadczyć
o zamożności portretowanego szlachcica.
bw najczęściej spotykany typ portretu szlacheckiego
I spełniał najwidoczniej życzenia zgłaszane pod adresem
malarzy. Galeria portretów przodków, wisząca w dwor-
ku, miała niejako na co dzień dawać świadectwo sta-
rożytności rodu, jego znaczenia i powagi.
Podobnie starał się zamożniejszy szlachcic, by nazwi-
sko jego przodków było uwidocznione w parafialnym
kościele czy to na marmurowej tablicy, wmurowanej
pro memoria w ścianę świątyni, czy też na nagr obnym
omniku. Niektóre pomniki nagrobne stanowią praw-
dziwe perły sztuki rzeźbiarskiej. Spotkać je można nie
tylko w katedrze wawelskiej czy innych katedrach,
lecz również w zwykłych wiejskich kościołach parafial-
nych.
Tak w życiu doczesnym, jak i po śmieri ic
musiał być otoczony splend9rem.. Pochłaniało.-.tQ.aumy
, budziło sprzeciwy mądrzejszych ludzi, któ-
czy ustawicznie, przez cały wiek XVI i XVII,w po-
minali szlachcie zbytek i życie ponad stan.
Nię oszczędność i gospodarność były więc cechami
szlachcica polskiego. Ambicja dorównania wyżej po-
tawionym, upodobnienia się - choćby na pokaz -
io bogatszych od siebie czyniła hasłem całego życia
zasadę "zastaw się, a postaw się". Szlachcic zagrodowy
na każdym kroku starał się podkreślać swe szlachec-
two; nawet do wozu przybijał herby, nosił szablę, choć-
by na zwykłym powrozie. Szlachcic jednowioskowy
naśladował magnata: żądał, by go nazywać wielmoż-
nym lub jaśnie wielmożnym, ubierał się w ozdobne
stroje i od czasu do czasu urządzał wystawne uczty.
Podróżując po kraju wlókł za sobą pacholików i służ-
bę, nierzadko odzianą w barwy swego pana. Rzędy na
konie i broń, tak pana, jak i jego ,pachołków, nie mo-
gły być zbyt ubogie. Wytworzył się pewien model ży-
cia ponad stan, typ szlachcica rzekomo równego wo-
jewodzie. Dostrzegł to przenikliwie Jan Kochanowski:
Zbytek, sąsiedzi! zbytek, który jako morze
Vszystko poźre, byś mu tkał nie wiem jako sporze.
Mało mu na jeden raz wszytki roczne snopy
Zje on, kiedy zasiądzie, grunt zaraz i z chłopy,
Naostatek i pana - taki to gość w domu.
Aby miał zginąć - nie chce ustąpić nikomu.
Da kto pięćdziesiąt potraw - da on tyle troje,
Ty go upoisz - on i woźnice twoje,
Ty w rysiu - on w sobolu, ty na czapce złoto -
On ma i na trzewiku, chocia czasem błoto.
8y też nawięcej przegrał, nic go to nie smuci,
Jeszcze nad to chłopiętom ostatek rozrzuci.
Pochlebca - to jego dwór, a rada - z,odnicy.
Odźwiernych mu nie trzeba, strzegą drzwi dłużnicp.
Na tego wy robicie, ten was wdowa w długi,
Ten was z wiosek wyzuwa i obraca w sługi.
Słowa te powstały w XVI stuleciu. Do czasów sa-
skich było jeszcze daleko, a przecież już wówczas -
w Złotym Wieku - kształtowały się obyczaje i posta-
wy, które w latach następnych przybiorą karykatural-
ne, zwyrodniałe formy sarmackiego życia. Postawy te
nie mogły pozostać bez wpływu na gospodarstwo; bez-
produktywne zużywanie środków materialnych znajdu-
jących się w dyspozycji właścicieli folwarków musiało

Strona 9

background image

R5

rzutować na ogólny stan ekonomiki polskiej, musiało
hamować rozwój sił wytwórczych. Szlachcic stale po-
trzebował pieniędzy, skąpił ich więc dla państwa, za-
mykał oczy nawet na najniezbędniejsze niekiedy po-
trzeby obronne. Działania polityczne, a nawet wojsko-
we, dostosowane były - mówiąc językiem dzisiej-
szym - do terminów agrotechnicznych. Sejmy odby-
wały się z reguły zimową porą, rzadziej jesienią lub
wczesną wiosną. W okresie szczególnego nasilenia prac
polowych, nawet w wypadkach nagłych, trudno było
zebrać szlachtę na pospolite ruszenie.
Tak to system gospodarki folwarcznej kształtował
w dużej mierze psychikę szlachty, ta zaś z kolei od-
działywała wtórnie na życie społeczno-gospodarcze
całego kraju. Nie sposób nie dopowiedzieć, że było to
oddziaływanie w ostatecznym rachunku szkodliwe,
nieomalże rujnujące.

Strona 10

background image

R6

ROZDZIAŁ SZÓSTY
W KRĘGU IDEOLOGÓW

Radą i pracą strzec Rzeczy-
pospolitej i wszelką myśl,
staranie i troskę na tych
sprawach położyć.
Andrzej Frycz Modrzewski
Ziemiański ideał życia, ugruntowujący się coraz mo-
cniej w świadomości szlachty, pozostawać musiał
w sprzeczności z jej szlachecko-republikańskim idea-
łem ustrojowym. Pierwszy - zakładał spokojne, ni-
czym nie zakłócone, sielskie-anielskie korzystanie
z dóbr doczesnych, obficie płynących z folwarcznej go-
spodarki, zamykanie oczu na wszystko, co dzieje się
poza granicami własnej posiadłości, unikanie wszelkich
możliwych kłopotów i świadczeń, partykularne podej-
ście do spraw ogólnopaństwowych. Drugi - wymagał
zaangażowania w sprawy publiczne, uczestniczenia
w podejmowaniu decyzji dotyczących całego państwa,
myślenia kategoriami interesu zbiorowości, czynnej
społecznie postawy życiowej. Szlachcic wszak chciał
uchodzić za obywatela czułego na sprawy Rzeczypo-
spolitej, za jej obrońcę. Tym przecież głównie uza-
sadniał swą uprzywilejowaną pozycję w społeczeń-
stwie.
Przez długie dziesięciolecia przeciętny szlachcic łą-
czył w sobie te dwie sprzeczne postawy: ziemianina
i obywatela szlacheckiej republiki. Poświęcał wiele
uwagi życiu publicznemu, nie zasklepiał się w sprawach
własnego gospodarstwa, przebywał na dworach moż-
nych i podróżował po Europie, żywo reagował na no-
we prądy umysłowe i kulturalne, a jednocześnie coraz
częściej spoglądał na wszystko z perspektywy swego
- wąsko pojmowanego - interesu gospodarczego
i ziemiańskiego ideału życiowego. Sprzeczność ta mu-
siała rzutować na całokształt życia politycznego w pań-
stwie. Szlachta polska nie chciała się zgodzić, by w po-
lityce i podejmowaniu ważniejszych decyzji państwo-
wych wyręczał ją król lub grupa dygnitarzy i urzędni-
ków. Nie chciała równocześnie ponosić ciężarów na
rzecz państwa, uszczuplać swych niemałych dochodów,
brać na siebie rzeczywistej odpowiedzialności za to, co
się dzieje lub dziać się może w kraju. Równolegle roz-
wijała się szybko świadomość narodowa, przekonanie
o odrębności nie tylko językowej i kulturowej, ale -
może nawet głównie - ustrojowej. Rosło poczucie za-
dowolenia z istniejących norm prawnych i zasad poli-
tycznych.
Wszystko to znajduje swoje pełne odbicie w litera-
turze polskiej XVI wieku. Literatura ta - wyjątkowo
obfita, różnorodna i wszechstronna - odzwierciedla
klimat polityczny i intelektualny, którego była wytwo-
rem, uświadamia problemy, które nurtowały społe-
czeństwo polskie, nie tylko zresztą szlacheckie.
Na pewno nie wszyscy w jednakowym stopniu byli
przygotowani intelektualnie do recepcji literatury po-
litycznej i traktatów prawno-ustrojowych. Rzesze za-
gonowej szlachty w swej podstawowej większości nie
umiały ani czytać, ani pisać. Do nich mogły jedynie do-
cierać - w formie dostępnego ich umysłowości skrótu,
lapidarnego hasła, zwięzłego streszczenia - te frag-
menty myśli i argumentacji pisarzy, które były ko-
mentowane na sejmikach, cytowane w wotach mówców
sejmikowych lub rozpowszechniane w drobnych utwo-
rach wierszowanych, w dialogach czy nawet we frasz-
kach. Inaczej szlachta średnia, która w owym czasie

Strona 1

background image

R6

nabrała - zgodnie z duchem epoki - ambicji inte-
lektualnych, kształciła swe dzieci, dbała, aby opano-
wały sztukę czytania i pisania. W tej grupie społecz-
nej najszybciej zmieniały się poglądy. Hasło Kallima-
cha, by do zjawisk świata zewnętrznego podchodzić
"nie theologice, lecz naturaliter", odpowiadało duchowi
epoki. Młodzież szlachecka, która dość tłumnie zaczęła
odwiedzać kraje Europy Zachodniej, zwłaszcza Wło-
chy, stosunkowo łatwo wyzwalała się z więzów średnio-
wiecznych pojęć. Nie należy wszakże przeceniać "no-
winek", które stamtąd przywoziła. "Nowinki religij-
ne", importowane z Norymbergi, Pragi i Genewy, od-
działały bez wątpienia na rozwój polskiej reforma-
cji, nie były jednak jej przyczyną sprawczą.
Myśl społeczna, ustrojowa i polityczna Europy Za-
chodniej wywierała na polską młodzież szlachecką
wpływ jedynie pośredni. Zachodnioeuropejskie wzory
ustrojowe i koncepcje ideologiczne nie wydawały się
szlachcie polskiej godne naśladowania. Wręcz przeciw-
nie: przeobrażenia, zmiany i wstrząsy, jakie przeżywa-
ły wówczas różne kraje Europy, skłaniały raczej do
wniosku, że polskie prawo, polski ustrój, polskie oby-
czaje są najlepsze. Bo oto wszędzie waśnie i wojny,
wewnętrzne i zewnętrzne, a w Polsce spokój. Wszędzie
mordy, łupiestwa, tyrańskie rządy królów lub moż-
nych, a w Polsce złota wolność i zasada "neminem cap-
tivabimus nisi iure victum". Dawał temu wyraz mię-
dzy innymi i Mikołaj Rej.
Nie mógł szlachcie polskiej odpowiadać model fran-
cuski; we Francji nastąpił wszak gwałtowny upadek
rycerstwa; część jego zdeklasowała się, a jednocześnie
utrzymała się - wprawdzie już tylko w cieniu korony
- dość silna pozycja możnych. Nie mógł również przy-
paść szlachcie do gustu wzór włoski, jako że Włochy,
rozbite i podzielone, były terenem sporów i walk we-
wnętrznych oraz areną ścierania się wpływów i polem
bitewnym armii czołowych mocarstw europejskich: ce-
sarstwa, Francji i Hiszpanii. Niemcy, rozdarte waśnia-
mi religijnymi, wstrząsane wojnami chłopskimi i rewo-
lucyjnymi wystąpieniami miast, stanowiły zaprzecze-
nie stabilizacji, ładu wewnętrznego i bezpieczeństwa
publicznego. Były nadto najbardziej klasycznym wzo-
rem feudalnego rozbicia ze swoją rzeszą drobnych
władców i, podobnie jak we Francji, upadającym drob-
nym rycerstwem. W Hiszpanii absolutna monarchia
rządziła opierając się na inkwizycyjnej przemocy. W
Rosji ugruntowywała się samowładna pozycja wielkie-
go księcia, później cara Moskwy, pana życia i śmierci
swych poddanych. "Powiększały naszą troskę - pisał
Andrzej Frycz Modrzewski - huczące z wszystkich
stron burze, wiry i nawałnice nieszczęść".
Porównanie więc sytuacji w Rzeczypospolitej z sy-
tuacją w innych państwach mogło rodzić wśród szlach-
ty nastroje samozachwytu i samouwielbienia. Nastro-
je te jednak splatały się nierozerwalnie z ostrą walką
polityczną, z krytyką panujących stosunków politycz-
nych i po części gospodarczych, uprawianą pod ha-
słem, iż nie dzieje się zadość obowiązującym prawom.
Ten stan rzeczy znajduje odbicie w bogatej spuściz-
nie literackiej Mikołaja Reja (1505-1569), nazywanego
słusznie ojcem literatury polskiej. Nie był on ani
ideologiem, ani politykiem świadomie propagującym
swój program czy swoje poglądy. Opinie Reja, a zwła-
szcza stworzony przez niego wzór życia szlachcica pol-
skiego, całkowicie aprobowali podobni mu właściciele
folwarków. Rej podjął w swej twórczości próbę pogo-
dzenia ideałów szlachcica-ziemianina i szlachcica-oby-
watela, ukazania możliwości rozsądnego kompromisu

Strona 2

background image

R6

między tymi dwiema sprzecznymi postawami.
Rej, głosząc płomienną pochwałę wiejskiego bytowa-
nia ziemiańskiego, apoteozę konsumpcyjnego stosunku
do życia, zwracał jednocześnie uwagę na potrzebę wyj-
ścia poza owe "ogródeczki", "pszczółki", "ogóreczki"
"syreczki", "ćwikiełki"; pisał między innymi: "staraj-
że się też zasię, abyś się nie nazbyt domem obarłożył *,
abyś nie był jako wieprz w karmniku albo jako suchy
pień na roli, co się oń pługi zawadzają". Nie radził
imć pan Mikołaj przeciętnemu ziemianinowi zabiegać
o wyższe urzędy czy dostojeństwa ("jeślibyś mógł bez
tego się obejść, tedyćby mało nie lepiej"), ale też pięt-
nował przekupstwo, wysoko cenił obowiązek uczesti-
czenia w sejmikach, przywiązywał wielką wagę do
funkcji posła sejmowego. Odznaczał się swego rodzaju
megalomanią narodową ("a które wójsko kiedy pol-
skiemu wojsku wytrwać mogło?"), równocześnie jed-
nak nie szczędził nagany dla opłakanego stanu obron-
ności państwa ("żaden naród, żadna horda, a snadź
i cygańska, nie jest w takiej niedbałości, a snadź jest
w lepszym opatrzeniu niźli to sławne a zacne państwo
nasze").
Zadziwiająco często w twórczości Reja (a także -
choć rzadziej - Kochanowskiego) splata się apoteoza
życia szlachcica polskiego z ostrą krytyką, niektórych
przynajmniej, dziedzin życia państwowego. Krytyka ta
trafiała do przekonania większości szlachty, odpowia-
dała jej odczuciom i poglądom, potwierdzała je. Nie
był to jednak żaden program reformatorski.
"Wiedz też - zwracał się do swego ®człowieka pocz-
ciwegoŻ Rej - w jakim prawie siedzisz i co jest po-
winność twoja, albowiem widzisz, iż każde prawo, by
było namocniejsze, jako będzie na szrot puszczono **,
a poważną roztropnością nie będzie opatrowano, każde
się zelżyć musi i barto osłabieć musi. A przeto na to
są uczynione sejmy, aby ci, którzy prawy a sprawie-
dliwościami ludzkimi szafują, gdzieby z praw pospoli-
* Obarłożyć się - otoczyć się barłogiem, czymś gnuśnym,
zgnuśnieć.
** Szrot - śrut; na szrot puszczono - zostawiono własnemu
losowi.
tych wykraczali, a sprawiedliwości ludzkie tym by się
obelżeć miały, aby byli z tego pohamowani i onymi
wędzidły, na nie z dawna ustawionymi i napisanymi,
aby byli powściągnieni".
Jest to, w lapidarnych słowach ujęta, najtrafniejsza
chyba charakterystyka stosunku przeciętnego szlachci-
ca polskiego do podstawowych urządzeń ustrojowych
państwa. Naprawiać, pilnować by prawo nie było ła-
mane - tak; zmieniać, reformować - nie! W ten spo-
sób można by ową postawę scharakteryzować. Po kon-
stytucji Nihil Novi większość szlachty uznała bowiem
zasady ustroju politycznego Rzeczypospolitej za usta-
lone i wymagające bardzo niewielu korektur i uzupeł-
nień. Ruch szlachecki, zmierzając do pełnej supremacji
szlachty w sferze politycznej i gospodarczej kraju, na
plan pierwszy wysunął hasło walki o wprowadzenie
w życie obowiązujących praw. Skoro tak było, skoro
walka ta wymagała jak najczynniejszej postawy od
mas szlacheckich, przez długie lata jeszcze ideał oby-
watela musiał dominować nad ideałem zamkniętego
na swym folwarku ziemianina, nawet jeśli owa obywa-
telska działalność służyła tylko za środek, a cel stano-
wiło całkowite urzeczywistnienie ideału życia ziemiań-
skiego, wolnego od trosk i kłopotów publicznych.
Krytyczne stanowisko wobec istniejących stosunków,
wyzwalając zainteresowania polityczne i społeczne mas
szlacheckich, tak czy inaczej rodziło nowe - często

Strona 3

background image

R6

przeciwstawne sobie - pomysły i koncepcje, tym bar-
dziej że wpływ humanizmu i Odrodzenia dawał się
odczuć we wszystkich dziedzinach życia. Przekonanie,
iż nie czyni się zadość obowiązującym prawom, było
tak powszechne, że zadowoleni z istniejącego stanu rze-
ali się od głośnego wypowiadania
swoich opinii. Do dobrego tonu w środowisku średnio-
szlacheckim należało narzekanie na łamanie prawa
przez króla, królową Bonę, urzędników koronnych czy
dostojników kościelnych. Była to furtka, przez którą do
świadomości szlachty wciskały się poglądy reformator-
skie, wskazujące nie tylko na potrzebę egzekucji istnie-
jących praw, ale również na konieczność ich zasadni-
czego ulepszenia.
W dobie Odrodzenia postawy reformatorskie znala-
zły wyraz przede wszystkim w literaturze, niekiedy
formowane expressis verbis, najczęściej jednak -
zwłaszcza na forum sejmikowym lub sejmowym -
przemycane pod hasłami naprawy Rzeczypospolitej.
Mówcy; a także niektórzy pisarze, wyszukiwali w prze-
szłości precedensy rzeczywiste lub urojone czy zmy-
ślone, zapomniane i nieużywane statuty i przepisy. Ha-
sło naprawy kraju chroniło autora propozycji zmian
przed zarzutami, że godzi w przywileje szlacheckie,
że zmierza do samowładztwa królewskiego. Zarzutami
takimi szermowano bez wahania, zwłaszcza wobec
tych, którzy ośmielali się wspominać o potrzebie
wzmocnienia władzy wykonawczej wszystkich szczebli,
a królewskiej w szczególności.
Program krytyczny formułowano więc o wiele czę-
ściej niż program konstruktywny. Można rzec, że w
XVI wieku nie rozwinęła się jeszcze w pełni stanowo-
-narodowa megalomania szlachty polskiej, która w na-
stępnym stuleciu przybierać będzie na sile i paraliżo-
wać wszelką myśl o reformie ustroju państwowego.
W dobie Odrodzenia krytyka istniejącego stanu rze-
czy odznaczała się jeszcze taką mocą, że w istotny
sposób hamowała rozwój owej megalomanii.
Ideologia polityczna szlachty polskiej doby Renesan-
su stanowiła wy twór na wskroś oryginalny, rodzimy,
podobnie jak ustrój Rzeczypospolitej (co nie oznacza
oczywiście, że wolna była całkowicie od pewnych ob-
cych zapożyczeń czy wpływów). Stwierdzenie to do-
tyczy przede wszystkim tak ważnej wówczas dziedziny
życia społecznego, jak stosunki między Kościołem a spo-
łeczeństwem 4. Szlachcic pragnąłsię pozbyć dokuczli-
wego podporządkowania hierarchii kościelnej, wyraża-
! jącego się choćby w obowiązku płacenia dziesięcin czy
podległości sądom duchownym. Masa szlachecka chcia-
ła - reprezentując tendencje centralistyczne - bar-
dziej uzależnić duchowieństwo od władzy państwowej,
zmusić je do poddania się tym samym prawom i obo-
wiązkom,którym podlegał każdy posiadacz ziemi.
Wreszcie - i był to element dominujący w tych kon-
cepcjach unowocześnienia państwa - zamierzała ob-
ciążyć dobra kościelne podatkiem na rzecz obrony pań-
stwa, a nawet część dóbr tych całkowicie sekularyzo-
wać, między innymi zresztą dlatego, by zmniejszyć
obowiązujące ją świadczenia na cele państwowe lub
przechwycić na własność część dóbr kościelnych czy
klasztornych 41. Jeżeli jedni, dopominając się o napra-
wę Rzeczypospolitej, pragnęli konsekwentnego i po-
wszechnego przestrzegania istniejących przepisów
ustrojowo-prawnych, drudzy zaś rozszerzenia zdobyczy
i uprawnień szlachty wielkopolskiejoraz małopol-
skiej na inne prowincje, ziemie i województwa, Wiel-
kiego Księstwa Litewskiego nie wyłączając, to wszy-
scy domagali się daleko idących zmian i strukturalnych

Strona 4

background image

R6

reform pozycji i znaczenia Kościoła katolickiego.
Nasilenie nastrojów antykościelnych przypadło na
wiek XVI i łączyło się z postępem reformacji, ale prze-
cież w cześniej niż dotarły do Polski "nowinki religij-
ne", wcześniej niż Marcin Luter rozpoczął swą dzia-
łalność, zaczynało w Polsce dojrzewać zrozumienie po-
trzeby ograniczenia roli Kościoła. VV walce z cżęścią
hierarchii kościelnej i papiestwem, w którejstawką
, była pełna suwerenność państwa, Kazimierz,Jagielloń-
czyk spotkał poparcie i pomoc szlachty. Sformułowany
żósa'łwyrazńie postulat pełnej i niczym nie skrępowa-
nej suwerenności państwa polskiego, ,sprzeczny wszak
z uniwersalistyczną, średniowieczną doktryną o dwóch
mieczach świętego Piotra, czyli o duchownej i świeckiej
władzy papieża.
Postulatowi temu dawał wyraz w swej twórczości
i w działalności praktycznej naturalizowany w Polsce
Włoch Filip Buonaccorsi, zwany Kallimachem (zmar-
ły w roku 1496), ale pełne uzasadnienie i wnikliwą mo-
tywację pogląd ten znalazł w pomnikowym dziele Jana
Ostroroga (1436-1501) Monumentum... pro Rei Publi-
cae ordinatione congestum ("Memoriał w sprawie upo-
rządkowania Rzeczypospolitej"). Została tam sformuło-
wana zasada pełnej suwerenności państwowej Polski
w nowożytnym tego pojęcia znaczeniu, a, więc nie tyl-
ko suwerenności króla, ale także suwerenności pań-
stwa jako podmiotu działania międzynarodowego. Do-
magał się zatem Ostroróg całkowitego skasowania spe-
cjalnych uprawnień papieży w stosunku do Polski
i Kościoła w Polsce, wprowadzenia szeregu reform,
między innymi powszechnego opodatkowania na cele
obrony, w tym również obciążenia świadczeniami dóbr
duchownych. Proponował on również kodyfikację pra-
wa sądowego - karnego i cywilnego - oraz przyzna-
nie niejakich uprawnień chłopom i mieszczanom.
Dopiero jednak reformacja realnie zagroziła pozy-
cjom Kościoła w Polsce. Była ona jednym z przęjawów
fermentu umysłowego i politycznego w Polsce połowy
XV I stulecia i sprzęgła się nierozerwalnie z hasłami
naprawy Rzeczypospolitej. Reformacja stała się -
przede wszystkim w jej kalwińskiej wersji - istotnym
narzędziem walki w rękach szlachty. Poszczególne do-
ktryny reformacji różniły się między sobą dość znacz-
nie, ale na terenie naszego kraju wszystkie one godziły
w niepodważalną dotąd pozycję duchowieństwa, tak
episkopalnego, jak i parafialnego.
Początki reformacji w Polsce sięgają lat dwudzie-
stych XVI wieku, szeroki zasięg przybrała ona jednak
ciopiero w latach czterdziestych i pięćdziesiątych.
. Wśród szlachty bogatej i średniej szczególnie szybko
przyjmował się kalwinizm. Przesądziły o tym nie sub-
! telne różnice dogmatyczne ani też upodobanie do su-
rowego i oszczędnego życia, jakiego wymagała kalwiń-
ska etyka. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że nie
etyka była tym elementem kalwińskiej doktryny reli-
gijnej, która najbardziej podobała się szlachcie. Zdecy-
dowały tu względy inne. Kalwinizm spośród wszyst-
kich nieplebejskich kierunków reformacji był w swej
istocie najbardziej demokratyczny - znosił wszelkie
formy hierarchii kościelnej, zakładał istnienie demo-
kratycznych gmin wyznaniowych, godził w zbytek
i przepych kościelny. Nie aprobował absolutnych form
I władzy. Na miejsce "drogiego" Kościoła rzymskoka-
tolickiego wprowadzał "tani" Kościół mieszczański.
Szlachta polska brała z doktryny kalwińskiej to, co
stanowiło dla niej istotny argument w walce społecz-
nej i politycznej. Akceptowała w pełni demokratycz-
nego ducha kalwinizmu, lecz tylko w odniesieniu do

Strona 5

background image

R6

własnego stanu. Występowała przeciw zbytkowi, ale
przede wszystkim w odniesieniu do Kościoła katolic-
kiego. Na miejsce plebana i biskupa, którzy wobec
szlachty zajmowali pozycje uprzywilejowane, pojawiał
się kalwiński minister, od nikogo w zasadzie niezależ-
ny, jednakże związany całkowicie ze swymi szlachec-
kimi czy magnackimi chlebodawcami, duchowny, który
nie ingerował ani w prywatne, ani w publiczne życie
; swych współwyznawców. Zamiast hierarchicznego apa-
ratu, uniezależnionego od szlachty i możnowładztwa,
powstawały gminy wyznaniowe, zbory, skupiające
przede wszystkim szlachtę (gminy wyznaniowe w mia-
stach były odrębne i szlachta osiadła w zasadzie do
nich nie należała), które nie wywierały presji na swych
; członków.
Pełne zwycięstwo reformacji doprowadziłoby w Pol-
sce do całkowitej sekularyzacji dóbr kościelnych (zda-
vała sobie z tego sprawę szlachta doskonale), zlikwi-
dowałoby bardzo uciążliwe sądownictwo duchowne.
Znikłaby wówczas ustawiczna groźba napomńienia
i klątwy, stosowanych przez Kościół katolicki od czasu
do czasu wobec tych spośród szlachty, którzy na przy-
kład nie oddawali dziesięciny albo nie pilnowali chło-
pów w tym względzie. Kościół kalwiński, nie znający
hierarchii duchownej i ambicji politycznych, nie przy-
wiązywał znaczenia ani do dóbr ziemskich, ani do wła-
dzy świeckiej. '
Wreszcie - reformacja tworzyła Kościół narodowy,
niezależnie od jakichkolwiek czynników zagranicznych.
Szlachta - między innymi dzięki literaturze politycz-
nej - doskonale orientowała się zarówno w politycz-
nej, jak i w materialnej stronie zagadnienia. Polityka
papieska w XV wieku na ogół pozostawała w sprzecz-
ności z państwowymi interesami Polski. Rozliczne tego
przykłady były powszechnie znane, zwłaszcza jeśli szło
o stosunkowo niedawną sprawę krzyżacką. Również
w XVI wieku utrzymywała się analogiczna rozbieżność
interesów politycznych Polski i papiestwa. Polska prag-
nęła utrzymać pokojowe stosunki z Turcją (Zygmunt
Stary zawarł wszak przy powszechnej aprobacie
szlachty wieczysty pokój z sułtanem Sulejmanem), pa-
piestwo zaś chciało ją wciągnąć w walki z mocarstwem
ottomańskim w imię habsburskich lub weneckich in-
teresów. Prusy Książęce traktowano powszechnie jako
lenno Polski, papiestwo zaś nie chciało uznać układu
krakowskiego z 1525 roku i uważało, że terytoria po-
zakonne stanowią lenno Stolicy Apostolskiej. Wystar-
czająco wiele niechęci żywiono wobec Rzymu, by myśl
o całkowitym oderwaniu się od Kościoła powszechnego
nie zyskiwała ogólnej aprobaty. Odgrywały również.
rolę względy materialne. Do Rzymu trzeba było prze-
kazywać annaty i rozmaite inne świadczenia finansowe.
Do Rzymu trzeba było zwracać się z apelacją - nie-
kiedy niesłychanie kosztowną - od wyroków sądów
duchownych w kraju. Ze wszystkich tych powodów
reformacja w Polsce reprezentowała interesy narodo-
we, zgodnie z poczuciem jedności narodowościowej
i państwowej szlachty.
Podziały religijne, które w połowie XVI stulecia
ostatecznie się wykrystalizowały, nie odpowiadały po-
działom społecznym i narodowościowym. Reformacja
kalwińska szerzyła się tak w Polsce, . jak i na Litwie,
tak wśród szlachty, jak i wśród możnowładztwa, mniej
znajdowała zwolenników wśród mieszczan i jeszcze
mniej wśród chłopów 43. Reformacja luterańska objęła
swymi wpływami przede wszystkim mieszczaństwo,
zarówno niemieckie w Gdańsku, jak i polskie w Kra-
kowie czy Poznaniu, nie brakło jednak i szlachty, która

Strona 6

background image

R6

przeszła na luteranizm. Obrządek ten szczególnie po-
wszechnie został przyjęty w Prusach Książęcych, które
po traktacie krakowskim silnie były związane z resztą
ziem polskich.
Rozwojowi reformacji usiłował przeciwdziałać za-
równo król Zygmunt Stary, jak i Kościół 44. W 1520 ro-
ku król wydał edykt zabraniający pod groźbą surowych
kar sprovadzania do kraju książek Lutra. W trzy lata
później utworzył komisję inkwizycyjną, zagroził karą
śmierci i konfiskatą dóbr za wyznawanie luteranizmu
oraz rozpowszechnianie heretyckich dzieł. Edykty te
i im podobne pozostawały jednak na papierze. Do po-
łowy XVI wieku wytoczono zaledwie około trzydzie-
stu procesów o herezję. Zakończyły się one wszelako
nie wyrokami skazującymi, lecz łagodnymi napomnie-
niami. Jedynie w Gdańsku, po stłumieniu plebejskiego
powstania, którego uczestnicy wystąpili z żądaniami
likwidacji bogactw kościelnych, skazano i stracono
czternastu przywódców. Surowość kary podyktowana
była wszakże nie tylko względami wyznaniowymi, ile
społecznymi, radykalnym plebejskim obliczem ruchu.
Kościół zwalczał "nowinki religijne" równie mało
energicznie. Wprawdzie poszczególne synody biskupów
podejmowały groźnie brzmiące postanowienia, między
innymi o wprowadzeniu w każdej diecezji inkwizytora,
o wytaczaniu procesów o herezję, jednak w praktyce
niewiele zdziałano, by powstrzymać rozwój reformacji.
W Europie zaczynała się szerzyć opinia o Polsce jako
o kraju wolności i swobód - nie tylko szlacheckich,
lecz również religijnych, z których korzystają wszyscy
mieszkańcy kraju. Ściągali też do Polski prześladowani
innowiercy, zwłaszcza z Czech, które po śmierci Lud-
wika Jagiellończyka pod Mohaczem (1526) znalazły się
we władaniu habsburskim.
Król Zygmunt Stary usiłował przeszkodzić maso-
wym wyjazdom synów szlacheckich do miast zagra-
nicznych, skażonych herezją. Zakazy te na nic się nie
zdały, być może uspokajały jedynie sumienie króla lub
też służyły mu za argument wobec episkopatu i nun-
cjuszy. Zresztą - nie bardzo mógł król prześladować
protestantów; on sam wszak wyraził zgodę na przyję-
cie przez księcia pruskiego, Albrechta Hohenzollerna,
wyznania luterańskiego, a wedle traktatu krakowskie-
go książę pruski był pierwszym senatorem Korony
Polskiej.
Reformacja kalwińska zyskała taki zasięg, że w ro-
ku 1551 piotrkowski synod biskupów polskich, na któ-
rym główną rolę odegrał świeżo przybyły z Rzymu
czołowy przywódca kontrreformacji polskiej biskup
warmiński Stanisław Hozjusz, wykazał zupełną bezrad-
ność Kościoła i świadczył o przerażeniu jego dostojni-
ków:
Wraz z postępem reformacji nasilały się ataki na
kler i Kościół w szeregach szlachty i możnowładztwa.
Ich widownią stały się zgromadzenia sejmikowe i izba
poselska, przy czym - na ogół - głosy przedstawicieli
szlachty, postulujące daleko idące zmiany w dotych-
czasowym układzie stosunków między państwem a Ko-
ściołem, znajdowały poparcie u senatorów. Postulaty
te, których ostateczny kształt był wynikiem pewnego
kompromisu między senatem i izbą poselską z jednej
strony, a katolikami i różnowiercami z drugiej, spro-
wadzały się do sześciu zasadniczych kwestii.
Domagano się, po pierwsze, obciążenia duchowień-
stwa takimi samymi świadczeniami na rzecz obrony
państwa, jakie obowiązywały szlachtę; po drugie -
wprowadzenia w życie statutów Kazimierza Wielkiego,
zobowiązujących sołtysów do udziału w wyprawach

Strona 7

background image

R6

wojennych (szło oczywiście o sołtysów w dobrach du-
chownych, gdyż w dobrach szlacheckich to stanowisko
niemal już nie istniało); po trzecie - sekularyzacji
dóbr duchownych nadanych lub zapisanych Kościołowi
po śmierci Ludwika Węgierskiego (stanowiły one mniej
więcej 1/3 ogółu dóbr posiadanych przez Kościół); po
czwarte - zniesienia świadczeń finansowych na rzecz
Stolicy Apostolskiej; po piąte - skasowanie zasady
apelowania w Rzymie od wyroków krajowych sądów
duchownych; po szóste - zagwarantowania dostępu
uboższej szlachcie do beneficjów kościelnych oraz za-
strzeżenia ich wyłącznie dla szlachty 4.
W ten sposób dążenia szlachty stawały się progra-
mem politycznym. Usiłowano wcielać go w życie. Sej-
my były widownią ostrych starć. Doszło do tego, że
w 1538 roku zawiązała się w Wielkopolsce tajna kon-
federacja szlachecka celem zmuszenia Zygmunta Au-
gusta, po objęciu przez niego władzy, do odebrania
klerowi dużej części jego posiadłości 46. Wreszcie na
sejmie w 1555 roku posłowie ziemscy, obok programu
politycznego, przedstawili program wyznaniowy. Zażą-
dali, by król zatwierdził wyznanie wiary oparte na re-
ligii ewangelicko-augsburskiej 47.
Program walki z dotychczasową pozycją Kościoła
katolickiego w Polsce zyskiwał sobie coraz szersze po-
parcie szlachty, nawet tych spośród niej, którzy pozo-
stawali wierni katolickiej doktrynie religijnej. Stano-
wił on też najbardziej konsekwentną i najpełniejszą
część ogólnego programu ruchu egzekucyjnego.
Rozwojowi zainteresowań społecznych mas szlachec-
kich i ożywieniu politycznemu towarzyszył rozkwit li--
teratury politycznej. Nie były to dzieła i poglądy po-
jedyncze, odosobnione, pozbawione odbiorców i zwo-
lenników. Początkowo odzwierciedlały one w znacznej
mierze postawę polityczną, niewielkiej zrazu, grupy
przywódców obozu egzekucji, potem jednak zaczęły
docierać stopniowo do szerszych mas. Służyły sprawie
centralizacji politycznej państwa i jego unowocześnie-
niu. Nawet jeśli niektórzy spośród szlachty nie akce-
ptowali ich w całości, nie pozostawały one bez wpływu
na stosunek do kwestii publicznych, ponieważ uczyły
myśleć nie kategoriami zaścianka, prowincji, ziemi czy
powiatu, lecz całego państwa, budziły zainteresowania
zagadnieniami ogółu. Do takich prac należały traktaty
prawne Macieja Śliwnickiego, Mikołaja Taszyckiego
w uchwalanych ustawach.
Przyjrzyjmy się, choćby pobieżnie, najważniejszym
tendencjom i poglądom szerzonym wśród szlachty
przez pisarzy. Były one na ogół dość dalekie od tych,
które wyznawał przeciętny szlachcic. Mikołaj Rej, usi-
łujący godzić ideał szlachcica-ziemianina i szlachcica-
-obywatela, należał raczej do wyjątków. Inni pisarze,
zwłaszcza autorzy traktatów prawno-ustrojowych,
zajmowali zazwyczaj stanowiska skrajne. Kallimach
i Ostroróg zapoczątkowali ową "złotą serię" pisarzy
politycznych. Po nich przyszli następni.
Zasadę suwerenności prawa, któremu podlegać wi=
nien nawet monarcha - a był to pogląd w owych cza-
sach nader śmiały - sformułował Stanisław Zaborow-
i
w dziele Tractatus de natura żucium et honorum
regis et de reformatione regni ("Traktat o istocie praw
i dóbr króla i o reformie królestwa"), wydanym
w Krakowie w 1507 roku.
Ideały humanizmu szerzył w swych pracach Jakub
Przyłuski (zmarły w roku 1554), znakomity jurysta,
autor pierwszego projektu kodyfikacji całości prawa
polskiego, świetny znawca prawa rzymskiego. Koncep-

Strona 8

background image

R6

cje Przyłuskiego służyły postępowym tendencjom spo-
łecznym: rozwojowi gospodarki towarowo-pieniężnej 48,
ograniczeniu pozycji możnowładztwa w państwie,
emancypacyjnym dążeniom mieszczaństwa. Szymon
Maricjusz w swym dziele pedagogicznym De scholżs
seu Academiźs (O szkołach czyli Alcademiach), wyda-
nym w Krakowie w roku 1551, szerzej uzasadniał ideę
silnej, ale opartej na prawie naturalnym i na rozumie
monarchii. Na szczególną uwagę zasługuje głoszona
przez Maricjusza zasada powszechnej równości wobec
prawa.
Największą, w pełni zasłużoną sławę wśród pisarzy
politycznych Złotego Wieku zdobył Andrzej Frycz
Modrzewski (ok. 1503-1572), autor monumentalnego
dzieła, które rozsławiło jego imię w kraju i za grani-
cą: Commentariorum de Reipublżca emendanda lżbri
qużnque (Komentarzy o naprawie Rzeczypospolitej
icsiclg pięć) 4s, Dzieło to wyrosło z najszlachetniejszych
i najbardziej postępowych ideałów humanizmu, było
utworem na wskroś nowatorskim w swoich czasach
i wraz z inną pracą Frycza, O prawie mężobójstwa,
domagającą się takiej samej kary za zabójstwo chłopa
i szlachcica, wyznacza apogeum polskiej myśli spo-
łecznej i politycznej doby Odrodzenia 5.
Uderza u Frycza przenikliwa, historycznie przepro-
wadzona analiza społeczeństwa i jego struktury. Z niej
wynikają jego postulaty ustrojowe i społeczne. Egzem-
plifikacja zatem, stanowiąca niejako materiał dowodo-
wy lub argumentacyjny, zaczerpnięta jest z praktyki
społecznej, nie zaś jedynie ze spekulacji teologicznych.
Frycz wypowiadał się ostro przeciw panującym sto-
sunkom feudalnym, a ściśle mówiąc: przeciw ich nad-
użyciom i przejaskrawieniom. Piętnował stale rosnący
ucisk chłopa, pozbawienie go ochrony prawnej, wyka-
zywał ekonomiczne i społeczne skutki pełnego pod-
dania chłopa władzy dziedzica, atakował najbardziej
rzucające się w oczy przejawy nierówności. Propono-
wał skierowanie nadwyżek ludności wiejskiej do miast,
do rzemiosła. Występował przeciw panującej rencie
odrobkowej (pańszczyźnie), postuluiąc zastąpienie jej
oczynszowaniem chłopa. Brał w obronę mieszczaństwo,
domagając się dlań pewnych praw politycznych oraz
specjalnych ułatwień dla produkcji rzemieślniczej. Do-
magał się zniesienia zakazu posiadania ziemi przez
mieszczan. Opowiadał się za reformą Kościoła, odebra-
niem mu jego feudalno-możnowładczego czy feudalno-
-szlacheckiego charakteru. Głosił też pełną wolność su-
mienia i tolerancję religijną, także w stosunku do chło-
pów.
Zgodnie z najlepszymi tendencjami stulecia był go-
rącym szermierzem całkowitej suwerenności państwa,
występował zatem przeciw wszelkim formom jego za-
leżności od papiestwa. Potępiał istnienie rozmaitych
feudalnych pozostałości w stosunkach między szlachtą
a kościołem, na przykład takich jak dziesięciny
i jurysdykcja duchownych w sprawach świeckich.
Ale najciekawsze i zarazem najbardziej nowatorskie
stanowisko zajął Modrzewski w kwestii praw obywa-
teli. Nie występował przeciw stanowym podziałom spo-
łecznym, pragnął jednak nadać im inny, bardziej no-
woczesny charakter, postulując równość wobec prawa,
zwłaszcza prawa karnego, prawa własności oraz - co
brzmiało już prawdziwie rewolucyjnie - prawa pia-
stowania godności yurzędów. ,
Modrzewski był przeciwnikiem magnaterii i zwolen-
nikiem silnej władzy monarszej, ograniczonej obowią-
.zującym ,prawem; w którego stanowieniu mieli ucze-
stniczyć również mieszczanie. Postulował usprawnie-

Strona 9

background image

R6

nie administracji; reformy skarbove i wojskowe oraz
wypowiadał się zdecydowanie przeciw wszelkim woj-
nom zaborczym. Wreszcie - jako jeden z pierwszych
- sformułował nowożytną ideę państwa i narodu
wbrew powszechnie panującemu wśród szlachty prze-
konaniu wyraził pogląd, że naród - to nie tylko
szlachta, lecz także plebejusze; mieszczanie i chłopi.
Pierwsze wydanie dzieła Modrzewskiego ukazało się
w Krakowie w 1551 roku,' dwa następne (pełne) w Ba-
zylei w latach 1554 i 1559. Pierwsze tłumaczenie pol-
skie (Modrzewski pisał po łacinie), ujrzało światło
dzienne w 1577 roku, gdy wciąż żywe były jeszcze
dyskusje o egzekucji praw i dóbr oraz o modelu ustro-
jowym państwa, a na porządku dziennym stanęło
utworzenie Trybunału Koronnego (1578).
Jednak obok owego światłego, postępowego, przepo-
jonego ideałami humanizmu nurtu literatury politycz-
nej rozwijał się i zyskiwał w Polsce popularność nurt
inny, który - niestety - w przyszłości okazał się
zwycięski. Nurt ten, niejednolity zresztą, reprezentuje:
przede wszystkim nazwisko Stanisława Orzechowskie-
go (1513-1566), świetnego stylisty, który swą publi-
cystyczną twórczością wywarł poważny wpływ na
mentalność szlachty. Poglądy Orzechowskiego dalekie
są od konsekwencji. Początkowo bowiem atakował Ko-
ściół, głównie krytykując celibat księży (sam wszak
był wyświęcony na księdza), a gdy w końcu wygrał
swą sprawę osobistą, opowiedział się za hegemonią Ko-
ścioła w państwie, za wyższością władzy kapłańskiej
nad królewską. Prymas, wedle Orzechowskiego, winien
być pierwszą osobą w Polsce, król zaś - sługą Kościo-
ła (ale bezżenność księży miał znieść właśnie król).
Występował Orzechowski przeciw egzekucji praw
i dóbr; majątki rozdane wielmożom powinny pozostać
ich własnością, są bowiem wyrazem podzięki ze strony
ojczyzny tym, którzy mają wobec niej zasługi.
Ale nie ten zespół poglądów okazał się z punktu wi-
dzenia edukacji społecznej szlachty najszkodliwszy.
O wiele poważniejszą rolę odegrał pogląd o zasadni-
czej, można rzec strukturalnej przepaści między szla-
chtą a pozostałymi stanami (Orzechowski pojęcie "Po-
lak" utożsamiał z pojęciem "szlachcic"), aprobowanie
skrajnej wolności szlacheckiej, rozumianej jako wol-
ność od obowiązków publicznych ("Takowym będąc
Polak zawsze wesołym w królestwie swym jest, śpie-
wa, tańcuje swobodnie, nie mając na sobie niewolnego
obowiązku żadnego, nie będąc nic królowi, panu swe-
mu zwierzchniemu innego winien, jedno to: tytuł na
pozwie, dwa grosze z łanu, a pospolitą wojnę").
Uderza również w twórczości Orzechowskiego poczu-
cie wyższości w stosunku do szlachty litewskiej i ru-
skiej; zasady ustrojowe Polski nazywa "dobrodziej-
stwem". które "ja, wolny Polak, dobrowolnie tobie,
niewolny Litwinie, ofiaruję, które dobrodziejstwo aże-
byś tym wdzięczniej ode mnie przyjął, obacz niedosta-
t'zi swoje, a wielkie dostatki moje". "W jarzmie ty,
Litwinie, przyrodzonym jako wół chodzisz albo jakby
zniewolona munsztukiem szkapa pana przyrodzonego
na grzbiecie swym nosisz, a ja Polak, jako orzeł bez
pętlic, na swej przyrodzonej pod królem swym bujam
swobodzie".
Taka i podobna interpretacja wolności szlacheckiej,
samouwielbienie i samozachwycenie sprzeczne były
z ideałem szlachcica-obywatela. Poglądy Orzechow-
skiego, wypowiadane w sugestywnej formie literackiej,,
zyskiwały poklask. Znajdował bowiem w nich szlachcic
uzasadnienie swej wyjątkowej pozycji w państwie,
swego znaczenia, swej samowoli i nade wszystko -

Strona 10

background image

R6

swego uprzywilejowanego stanowiska wobec mieszczan
ichłopów. Wyrazem tych wyobrażeń stała się sformu-
łowana po raz pierwszy w XVI wieku idea sarmatyz-
mu, głosząca odmienne, niż innych stanów, pochodzenie
etniczne szlachty polskiej; szlachta według tej kon-
cepcji miała się wywodzić od mitycznych Sarmatów.
Z czasem pojęcie sarmatyzmu nabierze innej treści
i będzie się nim określało całokształt poglądów, postaw
i zachowań odpowiadających kulturze szlacheckiej
XVII i pierwszej połowy XVIII stulecia.
Jak widać, poglądy i opinie prezentowane przez li-
teraturę polityczną XVI wieku nie miały jednolitego
charakteru. Nurt humańistyczny, zmierzający do uno-
wocześnienia państwa, ścierał się z nurtem sarmacko-
-anarchicznym. Znajdowało to swoje odbicie również
i w codziennym życiu politycznym.
Napięcie polityczne w kraju stale rosło. Od czasu
wojny kokoszej (1537) rozdźwięk między tronem a ma-
sami szlacheckimi pogłębiał się. Jeśli nie doszło do
ostrych starć, do politycznych zaburzeń czy wręcz dq
wojny domowej - przypisać to należy dwóm czyn-
nikom. Pierwszy - to świadomość, że król jest już
stary i że rychło można się spodziewać zmiany na tro-
nie. Z osobą młodego króla (jako jedyny spośród Ja-
giellonów, Zygmunt August koronowany został za ży-
cia ojca) wiązano rozległe nadzieje. Czynnik drugi to
fakt, iż mimo nierealizowania przez króla żądań i po-
stulatów szlachty rządził on łagodnie, nie represjono-
wał opozycji ani politycznej, ani wyznaniowej, nie za-
ogniał sytuacji. Polityka Zygmunta Starego wobec
szlachty polegała na zwlekaniu, obiecywaniu spełnienia
jej żądań w przyszłości, a następnie wykręcaniu się,
rozładowywaniu nastrojów opozycyjnych w dysku-
sjach i debatach, za którymi nie postępowały wnioski
praktyczne. Nie miała jednak szlachta powodu, by
swego wspaniałego z postawy i zachowania króla nie-
nawidzić; cieszył się on dużym autorytetem, a nadto
- jego panowanie było szczęśliwe, w kraju panował
dobrobyt, wojen po 1525 roku (jeśli nie liczyć peryfe-
ryjnych) Polska właściwie nie prowadziła. Wspaniale
rozkwitła kultura, a zwłaszcza literatura w języku oj-
czystym i sztuki piękne. Nie musiała się więc szlachta
spieszyć, wolała czekać na bardziej sprzyjające okolicz-
ności, by tymczasem walczyć o spełnienie swych po-
stulatów tylko słowem i piórem, do środków gwałtow-
nych nie uciekać się, a nade wszystko - nie dopuścić
do rozprzężenia i bałaganu. Nie darmo wszak - by-
stro obserwując, co się dzieje poza granicami kraju -
widziała wojny religijne w Niemczech, powstania
chłopskie i mieszczańskie, rozruchy i niepokoje.
To umiłowanie ustabilizowanego życia usiłowali zre-
sztą wykorzystać polemiści katoliccy wołając, że refor-
macja niesie ze sobą groźbę rozruchów społecznych.
"Spytaj Niemców - pisał Orzechowski - skąd chłopi
na swe pony, skąd panowie na cesarza swego powstali
w Niemczech byli? Odpowiedzieć, iż nie przez co in-
szego, jeno przez wzgardzenie kapłańskie!"
Nie był to jednak w owym czasie chwytliwy arr u-
ment, skoro napięcie polityczne rosło, a sejmiki szla-
checkie i izba poselska stawały się widownią coraz
ostrzejszych wystąpień przeciw klerowi i wielmożom.
Śmierć Zygmunta Starego i objęcie tronu w roku 1548
przez Zygmunta Augusta od razu postawiły na po-
rządku dnia sprawę egzekucji praw i dóbr.

Strona 11

background image

R7

ROZDZIAŁ SIÓDMY
O PEŁNIĘ WŁADZY

Żebyście waszmościowie tę
wolność, która w prawach i
ustawach dawnych się zamyka,
jako ojczyznę własną
zachowali.
Zygmunt August
Do zrealizowania programu egzekucyjnego potrzebo-
wała szlachta poparcia królewskiego. Pozycja króla
była tak silna, że - wbrew pozorom i utartym, zwła-
szcza w obcej literaturze przedmiotu, poglądom -
żadna akcja polityczna o większym zasięgu nie mogła
być skuteczna, jeśli nie popierał i nie akceptował jej
król. Rozumiała to szlachta doskonale. Małżeństwo Zy-
gmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną, wdową po
Gasztołdzie, wojewodzie trackim, wywołało powszech-
ną burzę niezadowolenia. Magnateria nie mogła wyba-
czyć monarsze, że tak wyniósł jeden z rodów możno-
władczych, szlachta zaś nie akceptowała małżeństwa
króla z poddanką. Wbrew bowiem pozorom szlachta
była zainteresowana w mocnej pozycji władzy królew-
skiej, byleby tylko oparcie dla tej władzy stanowiła
ona - szlachta, a nie magnateria czy Kościół. Wydaje
się nawet, że stronnictwo egzekucyjne najbardziej
pragnęłoby takiego ustroju, kiedy król - skrępowany
obowiązującym prawem i decyzjami ustawodawczymi
oraz fiskalnymi sejmu - rządziłby państwem pospołu
z wolnym i równym stanem szlacheckim, współpra-
cując z nim harmonijnie przede wszystkim na forum
sejmowym, wpływ zaś magnaterii i Kościoła na życie
publiczne byłby ograniczony. Szlachta tedy per fas et
nefas parła do współpracy z tronem, tylko bowiem po-
parcie królewskie dawało jej szansę w walce z magna-
terią duchowną i świecką.
Rozstrzygnięcie sprawy egzekucji odwlekły spory
o małżeństwo króla. Zygmunt August był człowiekiem
upartym, wysoko ceniącym swą królewską godność.
"Ja tak chcę i tak ma być" - uznawał za rację naj-
wyższą. Równocześnie jednak był człowiekiem świat-
łym, wychowanym w duchu ideałów humańizmu, przy
tym giętkim i rozumnym politykiem. Atakującej
szlachcie groził rządami senatu, magnaterię trzymał
w szachu możliwością współpracy z ruchem szlachec-
kim, jedną koterię magnacką wygrywał przeciw dru-
giej.
Posiadał przy tym program własny, Religijnie indy-
ferentny, nie opowiadał się wyraźnie ani za reforma-
cją, ani przeciw niej. Zwykł powtarzać: "Nie chcę być
królem waszych sumień". Za rządów Zygmunta Augu-
sta w Polsce ugruntowała się ostatecznie tolerancja
wyznaniowa, chociaż rangę prawną uzyskała ona do-
piero po jego śmierci. Był przy tym wszystkim zwolen-
nikiem unowocześnienia państwa. Zgadzał się więc
z tymi postulatami ruchu egzekucyjnego, które doma-
gały się reformy stosunków między państwem i społe-
czeństwem a Kościołem. W tej dziedzinie stronnictwo
egzekucyjne zanotowało pierwsze sukcesy w latach
pięćdziesiątych XVI wieku. W 1552 roku Zygmunt
August zgodził się ostatecznie na tymczasowe zawie-
szenie obowiązku egzekwowania przez starostów wy-
roków sądów duchownych w sprawach o dziesięciny
i o wiarę, co spowodowało masowe zaprzestanie od-
dawania Kościołowi dziesięcin i niejako automatycznie
anulowało edykt z roku 1550 przeciw wyznawcom pro=
testantyzmu.

Strona 1

background image

R7

Na sejmie piotrkowskim w 1558/1559 roku osta-
tecznie uznano zasadę niezależności politycznej bisku-
pów polskich od Rzymu, chociaż uprzednio upadł pro-
jekt utworzenia Kościoła narodowego oraz przyznania
królowi i sejmowi prawa zatwierdzania wyznania wia-
ry. Na sejmie tym stronnictwo egzekucyjne domagało się
usunięcia biskupów z senatu, ponieważ zależni są od
zagranicznych ośrodków dyspozycyjnych. Jeden
z przywódców stronnictwa egzekucyjnego, Hieronim
Ossoliński, powiedział wówczas wręcz: "Póki będą in-
nym, obcym panom ulegać, nie mogą być uważani
za jedno ciało z resztą senatu i ze szlachtą" 51. W od-
powiedzi biskupi złożyli przysięgę na wierność królowi
i prawom polskim. Był w tej sprawie precedens: galli-
kańskie swobody kościoła francuskiego, szeroko przez
publicystykę propagowane. Jak więc mogło się wów-
czas wydawać, zwycięża w Polsce zasada, iż biskupi są
w pierwszym rzędzie obywatelami własnego państwa
i poddanymi króla, a dopiero w dalszej kolejności fun-
kcjonariuszami organizacji, której kierownictwo znaj-
duje się poza granicami kraju. Praktyka jednak lat na-
stępnych obaliła tę zasadę całkowicie.
Na tym samym sejmie piotrkowskim stronnictwo
egzekucyjne ostro zaatakowało pozycje możnowładz-
twa 52. Posłowie nie chcieli obradować wspólnie z se-
natem ani też rozpocząć debat pod nieobecność króla,
który złożony był chorobą. Kiedy w parę dni później
obrady rozpoczęły się, Zygmunt August usiłował nie
dopuścić do dyskusji nad egzekucją, starając się uczy-
nić kwestię podatków na rzecz obrony państwa głów-
nym przedmiotem obrad. Posłowie zażądali, by koszta-
mi obrony obciążyć duchowieństwo oraz aby izba po-
selska wespół z królem zajęła się kwestią egzekucji.
Senatorowie zabierający głos albo topili istotę sprawy
w powodzi frazesów i ogólników, albo proponowali tak
marudny i uciążliwy tryb postępowania egzekucyjne-
go, że skazałby on egzekucję na zaprzepaszczenie. Jed-
nak przeciw samej zasadzie egzekucji dóbr i praw nie
odważył się wystąpić nikt, co samo w sobie dowodzi
siły stronnictwa szlacheckiego.
Posłowie szlacheccy zorganizowali demonstrację
o wielkiej wymowie moralnej i politycznej. Oto zaczęli
masowo składać przed monarchą dyplomy i akta nada-
nia dóbr królewskich. Przywódca ruchu egzekucyjnego
a zarazem marszałek izby poselskiej Mikołaj Sienicki
mówił, iż największą przeszkodą do "stanowienia rzą-
du Rzeczypospolitej jeno łakomstwo tych, którzy do-
bra Rzeczypospolitej zabrali". Diariusz sejmu tak cha-
rakteryzuje to wydarzenie: "był to akt osobliwy,
u wszech ludzi w podziwieniu [...) listów około króla
na stole, na wałach, na ziemi pełno" s3.
Za przykładem posłów poszli i senatorowie. Król nie
chciał się poddać naciskowi - wymógł na posłach i se-
natorach, by swe dokumenty odebrali. Posłowie żądali
prolongaty obrad sejmowych - monarcha się sprze-
ciwiał. Wreszcie Hieronim Ossoliński w imieniu izby
poselskiej przedłożył królowi obszerny projekt reformy
państwa, której sprawą centralną była egzekucja praw
i dóbr. Projekt ten przewidywał kasację wszystkich
nadań wieczystych i zastawów udzielonych od czasów
Aleksandra Jagiellończyka, utrzymanie nadań doży-
wotnich, z tym wszakże ograniczeniem, że każdy, kto
wykołatał przemianowanie go na własność wieczystą,
miał tę majętność utracić. Projekt zapowiadał też pod-
w yższenie wysokości tenut dzierżawnych. Proponował
przyjęcie reguły, że dobra królewskie będą na zasa-
dach konie: cjalnych oddawane w dzierżawę, to znaczy
wydzierżawiane temu, kto więcej zapłaci. Zakładał

Strona 2

background image

R7

ponadto zweryfikowanie zastawów przez specjalną ko-
misję, która orzekałaby, czy dochody nie zamortyzo-
wały sumy zastawnej, lub określała, kiedy nastąpi
amoryzacja i powrót zastawionych dóbr do rąk kró-
lewskich.
Projekt ten wywołał ostre kontrowersje między se-
natem a izbą poselską. Póki egzekucja była programem
ogólnikowym, póki nie groziło skrupulatne przegląda-
nie tytułów -własności, póty możnowładztwo zacńowy-
vtła-spoió: -Teraz program egzekucji skńkretyzował
się i dużej części rragnaterii groziła katastrofa mate-
rialna.
Sejm zakończył się fiaskiem. Posłów nie zadowoliła
propozycja kompromisowego i tymczasowego załatwie-
nia sprawy. Po sejmie zanotowano: "Bujki się w Pol-
szcze wszczynają populi cum clero, vulgi cum senatu,
cum rege o egzekucję" (ludu z klerem, szaraczków
z senatem, z królem o egzekucję).
Trzy lata usiłował Zygmunt August rządzić, nie zwo-
łując sejmu. Kiedy jednak wzburzone masy szlachec-
kie zaczęły tracić cierpliwość, kiedy szlachta zdecydo-
wała, że zwoła sejm sama, przejmując w swe ręce ini-
cjatywę ustawodawczą dotychczas zastrzeżoną dla kró-
la - Zygmunt August zmienił swą dotychczasową po-
litykę.
Uniwersał królewski zwołujący sejm .na dzień 22 listopada
1562 roku jest dokumentem jedynym ve swoim
rodzaju. Udzielał on sankcji królewskiej całemu pro-
gramowi ruchu szlacheckiego, stawiającego sobie za
cel naprawę Rzeczypospoiitej.,Zawarte w nim zostały:
program egzekucji dóbr, program zjednoczenia i unifi-
kacji ustrojowej i prawnej wszystkich prowincji Koro-
ny polskiej, wreszcie - pochwała wolności szlachec-
kich i ustroju Rzeczypospolitej. Zwracając się do po-
słów wzywał ich, by kierowali się nie prywatą, lecz
dobrem publicznym, aby "nie ostawili [...] potomkom
swym złota ani srebra, ani też rzeczy, które są czasowi
i szczęściu poddane [...] i u niewolników są w podziwie-
niu, ale [...] zostawili prawa, sprawiedliwości i wolno-
ści doskonałe" 5.
Ten język i ta treść odpowiadały nastrojom sejmi-
kującej szlachty. Na sejmikach wybrani zostali na po-
słów przedstawiciele stronnictwa egzekucyjnego.
Współdziałanie króla ze szlachtą stawało się faktem
i w następnych latach wydało owoce pod postacią sze-
regu uchwał sejmowych dotyczących egzekucji dóbr,
reform wojskowych i skarbowych. Lata sześćdziesiąte
XVI stulecia to okres rozkwitu stanowego parlamen-
taryzmu polskiego.
* Na obrady sejmu w 1562i1563 roku Zygmunt
Augusf przybył w szarym szlacheckim kubraczku, a nie
w bogatym stroju włoskim, jaki zwykł był dotychczas
nosić. Była to wiele mówiąca symbolika. Oto król pod-
kreślał, że jest monarchą szlacheckim, nie senatorskim,
że Rzeczpospolita jest państwem całego stanu szlachec-
kiego, nie zaś najmożniejszych.
Brak miejsca nie pozwala nam na szczegółowy opis
obrad sejmów egzekucyjnych. Zauważmy wszelako
przy sposobności, że nie obowiązywała na nich zasada
jednomyślności 55. Klimat polityczny ówczesnej Polski
oraz kultura polityczna społeczeństwa szlacheckiego
udaremniały wszelkie próby zerwania obrad lub stoso-
wania takiej czy innej formy obstrukcji parlamentar-
nej 56. Przebieg sejmów egzekucyjnych jest dowodem,
że sejm polski, taki jak był, mógł w dziejach dawnej
Rzeczypospolitej odgrywać rolę konstruktywną, pod
warunkiem wszakże zgodnego współdziałania monar-
chy z izbą poselską. Do tego dążyli egzekucjoniści,

Strona 3

background image

R7

chcąc osłabić pozycję możnowładców, wzmocnić pozy-
cję króla i uzdrowić skarb państwa. "Taka zawsze była
intencja nasza - mówił Mikołaj Sienicki - tej egze-
kucji, abyśmy rząd mieli".
Pierwsza uchwała sejmu egzekucyjnego o skasowa-
niu nadań udzielonych po ogłoszeniu statutu Aleksan-
dra Jagiellończyka została przyjęta spokojnie. Przy-
stąpiono do rewizji nadań dawniejszych, sięgano do
czasów Kazimierza Jagiellończyka i jego brata. "Teraz
nastał już sąd ostateczny dla wszystkich panów koron-
nych" - charakteryzowano klimat izby poselskiej pod-
czas debat egzekucyjnych. Sprawa nie była jednak łat-
wa do przeprowadzenia. Poszczególni posiadacze kró-
lewszczyzn używali różnych sposobów, by przynaj-
mniej część nieprawnie posiadanych dóbr zatrzymać
dla siebie lub swego potomstwa. Kanclerz Ocieski do-
browolnie zrzekł się swych przywilejów, zatajając jed-
nak te, na których mu najbardziej zależało. Przedsta-
wiciele Prus Królewskich (łącznie z Gdańskiem) usiło-
wali wyłączyć tę prowincję spod egzekucji, tym bar-
dziej że możne rody pomorskie, zwłaszcza Działyńscy
i Kostkowie, posiadały na terenie Prus wiele królew-
szczyzn. W toku obrad małopolscy magnaci z wojewo-
dą bełskim Janem Firlejem na czele zgłosili protest
przeciw już podjętej decyzji o egzekucji dóbr. Ale ze-
rwanie obrad wobec jednomyślnego stanowiska posłów
nie było możliwe.
W końcu współdziałanie izby poselskiej z królem
i niektórymi urzędnikami koronnymi (podskarbi ko-
ronny Walenty Dembiński należał do zagorzałych zwo-
lenników całkowitej egzekucji) zatryumfowało. Posta-
nowienia sejmowe przewidywały między inny mi pełną
rewizję nadań, lustrację i odebranie dóbr koronnych,
podniesienie wysokości czynszów dzierżawnych i re-
formę podatkową, zmniejszającą obciążenia chłopów.
Uchwały tak sformułowano, że egzekucji mogły podle-
gać również dobra pozostające w dyspozycji Kościoła
i miast oraz dobra położone we wszystkich krajach
koronnych, a więc także w Prusach Królewskich
i Książęcych, na Śląsku Zatorskim i Oświęcimskim oraz
na Mazowszu. ZTznano jednocześnie, że nie wszystkie
dobra przywrócone zostaną królowi natychmiast; ich
większość miała pozostać w rękach dotychczasowych
posiadaczy dożywotnio... Egzekucja miała być kontynuo-
wana na następnym sejmie.
Równocześnie sejm obradujący w 1562/1563 roku
ostatecznie zniósł obowiązek egzekwowania wyroków
sądów duchownych przez władzę starościńską,. dokonał
zmian personalnych na najwyższych stanowiskach pań-
stwoc,Jych zgodnie z zasadami przepisu o incompatibi-
liach oraz podjął decyzję w sprawie utworzenia stałej
armii, mającej za zadanie obronę potoczną: Na utrzy-
manie stałej armii (wyłącznie na utrzymanie wojska;
koszty fortyfikacji oraz dostaw broni i amunicji miały
być pokrywane z innych źródeł) przeznaczona została
czwarta część dochodów z dóbr królewskich. Stąd woj-
sko stałe nazywano w Polsce wojskiem kwarcianym,
a czwartą część dochodów z dóbr królewskich przezna-
czoną na jego utrzymanie - kwartą.
Egzekucję kontynuowano na sejmie warszawskim
tv tach f563-1564. VVielu wybitnych senatorów,
z przywódcą stronnictwa antyegzekucyjnego, Marcinem
Z'oorov,-skini na, czele, zbojkotowało obrady sejmowe
, inni starali się sabotować rewizję nadań.
Szczególnie
silnie zaznaczyła się na sejmie opozycja wielmożów
pruskich. Ale czasy były dla magnaterii niesprzyjają-
ce. Szlachta Prus Królewskich znalazła mocne poparcie

Strona 4

background image

R7

u sw5=ch herbowy ch współbraci z innych województw
Korony i na forum sejmowym zaatakowała wielmożów
swojej dzielnicy. Raz jeszcze okazało się, że nie sejmik,
lecz sejm był najskuteczniejszym orężem w ręku
szlachty oraz że szlachta, nie możnowładztwo, repr e-
zentowała tendencje centralistyczne. Działyński i inni
magnGci Prus Królewskich usiłowali podważyć
w swych wystąpieniach kompetencję sejmu walnego
w odniesieniu do tej prowincji. Szlachta pomorska na-
tomiast zaniosła do Stanów Rzeczypospolitej suplikę,
zawierającą skargi na panów i domagającą się egzeku-
cji. W suplice tej główny akcent położony został na
ekonomiczne przesłanki konfliktu między szlachtą
a możnowładztwem. Oto panowie nie podporządkowują
się poleceniom królewskim i dekretom sądowym doma-
gającym się rozgraniczenia ich dóbr i dóbr szlachec-
kich, samowolnie zagarniają szlacheckie posiadłości.
Podstarościowie więżą szlachtę bez wyroków sądowych,
przeprowadzają bezprawne rekwizycje. "Teraz zaiste
u tych dziedzicznych lennych panów w dalekośmy
większą niewolę wpadli" niż dawna niewola krzyżacka
- z krasomówczą przesadą twierdzili przedstawiciele
szlachty pomorskiej.
Mimo protestów senatorów pruskich izba rozpoczęła
rewizję nadań w Prusach Królewskich, i w ciągu trzech
tygodni ukończyła pracę. Wielka własność w tej pro-
wincji została poważnie ograniczona, król zaś zyskał
bogate i intratne starostwa, między innymi malbor-
skie i brodnickie.
Odmienny charakter miała opozycja ruska. Przeciw
egzekucji występowali solidarnie zarówno posłowie,
jak i senatorowie tych ziem (z wyjątkiem przedstawi-
cieli ziemi chełmskiej, którzy egzekucję w całej roz-
ciągłości popierali). Jednakże działalność tej grupy
opozycyjnej również została udaremniona. Sejm rewi-
dował kolejno nadania, skrypty dłużne i zastawy po-
szczególnych województw. Podczas rozpatrywania po-
ruszanych spraw wybuchały gwałtowne spory, po-
nieważ najmożniejsze rody Korony traciły dużą część
swego stanu posiadania. Przy okazji rewizji poszcze-
gólnych nadań atakowano możnowładców, że uciskają
szlachtę, dokonują nadużyć finansowych i prowa-
dzą rabunkową często gospodarkę w dobrach króle-
wskich.
Rewizja warszawska znacznie uszczupliła stan posia-
dania magnaterii. Kościeleccy i Leszczyńscy w Wielko-
polse, Ligęzowie, Mieleccy, Tarnowscy i Tarłowie
w Małopolsce, Sieniawscy, Herburtowie, Starzechowscy
i Potoccy na Rusi, oto niektóre rodziny, którym egze-
kucja odebrała olbrzymie włości; nie sposób wymienić
wszystkich. Traciła wprawdzie również szlachta śred-
nia, ale znajdujące się w jej posiadaniu królewszczyz-
ny przedstawiały zazwyczaj wartość co najwyżej jed-
nej wsi lub niewielkich tylko sum zastawnych; możno-
władcy tracili całe starostwa, lenna, wielkie obszary,
które przyzwyczaili się traktować jak swą dziedzicz-
ną własność. Nieco inaczej niż inne dobra królewskie
potraktowano jedynie majętności na Podolu; tam re-
wizji dokonywano oględniej z uwagi na potrzeby ko-
lonizacji i obrony. Te królewszczyzny, które uznano za
legalnie posiadane prawem dożywotnim, obciążone zo-
stały kwartą na rzecz obrony kraju.
Podczas rewizji nie oszczędzono nikogo; ani najwy-
żej urodzonych, ani najbardziej zasłużonych, ani też
przywódców obozu egzekucyjnego, którzy mieli wielkie
dobra królewskie, trzymane na mocy nadań czy zasta-
wów. Szczególnie wiele utracił Rafał Leszczyński, jeden
z czołowych sejmowych egzekucjonistów.

Strona 5

background image

R7

Sejm piotrkowski (1565) uchwalił tak zwane artyku-
ły antymieszczańskie, wprowadzając zakaz wyjazdu
kupców polskich za grańicę oraz ustanawiając taksy
wojewodzińskie.
Po zwycięskiej egzekucji na porządku dzienny m
stanął problem unii polsko-litewskiej,.jako w kolejno-
ści najważniejszy. Usunęła ona w cień inne palące,
a nie doprowadzone do końca problemy polityczne
i społeczne. Padały wszakże na forum sejmowym roz-
maite propozycje, na przykład dotyczące laicyzacji
szkolnictwa, które w całości znajdowało się pod nad-
zorem kleru, czy wprowadzania urzędu instygatora,
który kontrolowałby działania wszystkich organów
władzy i wszystkich urzędników (instygatorzy wedle
zgłoszonego projektu mieli być wybierani na sejmi-
kach). Pomysły te nie zostały zrealizowane. Wprowa-
dzono jedynie zakaz wywozu z Polski do Rzymu an-
nat .
Wielkie natomiast były osiągnięcia ruchu egzekucyj-
nego w zakresie ostatecznej unifikacji prawnej i poli-
tycznej ziem wchodzących w skład Korony Polskiej.
Zlikw idowano część odrębności Prus Królewskich; se-
natorowie pruscy mieli odtąd zasiadać w senacie, a
przedstawiciele sejmików pruskich - w izbie posel-
skiej. Zlikwidowano odrębny skarb ziem pruskic:
i zrównano tę prowincję w świadczeniach na rzecz
państwa z resztą kraju. Ostatecznie' zniesiono odręb-
ności prawne Mazowsza. Rzeczpospolita stawała się w
rzeczywistości jednolitym organizmem państwowym.
Znamienne procesy ustrojowe przebiegały równocze-
śnie na Litwie. Zygmunt August zmierzał do silniejsze-
go zespolenia swego dziedzicznego Wielkiego Księstwa
z Koroną. Popierał zatem emancypacyjne dążenia
szlachty litewskiej, dla której ideałem stał się stan
prawny szlachty polskiej. W latach sześćdziesiątych
XVI wieku wbrew opozycji możnowładców litewskich,
przede wszystkim potężnych Radziwiłłów, przeprowa-
dzono na Litwie szereg reform. Poprzedziła je reforma
stosunków ziemskich, dokonanie pomiaru gruntów,
ustalenie powinności chłopskich. Pozycja prawna chło-
pa została ujednolicona; zniknął podział na osobiście
wolnych poddanych i niewolnych. Reforma ta, która
przyniosła w skutkach powiększenie się folwarku oraz
wzrost wymiaru pańszczyzny, przyspieszyła proces
przekształcenia się szlachty litewskiej w ziemiaństwo
folw arczne, jakim była szlachta polska.
Równocześnie dokonywano reform ustrojowych, pod-
ważających uprzywilejowaną pozycję możnowładztwa
litewskiego. W 1565 roku wzorem polskim utworzono
na Litwie sejmiki powiatowe. Uczestnictwo w sejmi-
kach i prawo wyboru posłów (po dwóch przez każdy
sejmik) przysługiwało całej szlachcie danego powiatu.
W województwach słabiej zaludnionych (witebskie,
mścisławskie, potem połockie i smoleńskie) zazwyczaj
wybierano po dwóch posłów z województwa na sejmi-
ku wojewódzkim.
Ważniejszą reformę wprowadzał zbiór praw zwany
drugim Statutem Litewskim (1566). Ustanawiał on je-
dnolite dla całego stanu szlacheckiego sądownictwo
(dotychczas możnowładcy podlegali wyłącznie sądom
wielkoksiążęcym) w postaci sądów ziemskich, grodz-
kich i podkomorskich. W każdym województwie utwo-
rzono drugi urząd senatorski - kasztelanię. Do urzę-
dów o charakterze ministerialnym dodano funkcję
podkanclerzego, który miał te same uprawnienia i te
same obowiązki co podkanclerzy koronny. Na Litwie
nie obowiązywał jednak wymóg, by jeden z pieczęta-
rzy był osobą duchowną.

Strona 6

background image

R7

W 1564 roku, chcąc przyspieszyć zawarcie rzeczywi-
stej unii i złamać opór możnowładztwa litewskiego,
Zygmunt August przelał na Koronę Polską swoje dzie-
dziczne prawa na Litwie. Na sejmie lubelskim, 8 mar-
ca 1569 roku, inkorporowano do Korony Wołyń
i Ukrainę (Bracławskie i Kijowskie). Szlachtę tych
ziem zrównano w prawach ze szlachtą polską, wprowa-
dzono tam ustrój obowiązujący w Koronie, chociaż nie
skasowano Statutu Litewskiego, który wciąż obowią-
zywał na tych ziemiach. Przyłączono również do Koro-
ny Podlasie, całkowicie już spolonizowane, w dużej
części zasiedlone przez drobną szlachtę mazowiecką.
Mimo oporu panów litewskich doszło w końcu do
prawnego zawarcia unii 58. Dnia 1 Iipca 1569 roku ogło-
sbńy zoa akt, k y "na wieczne czasy" jednoczył
Polskę i Litwę na zasadzie dwóch równouprawnych
stron. .,Wolni z wolnymi, równi z równymi" - było
to hasło, które towarzyszyło unii. Połączone kraje mia-
ły stanowić wspólny organizm państwowy, jednolity
i niepodzielny, reprezentowany przez osobę tego same-
go króla i wspólny sejm składający się z króla, jednoli-
, teja posłów ż Kóoriy i Litwy izby poselskiej
i wspólnego senatu, do którego weszli litescy dostoj-
nicy na takich samych zasadach, na jakich uczestniczy-
li w senacie urzędnicy koronni. Odtąd więc w senacie
zasiadali: biskupi ordynariusze diecezji obrządku rzym-
skokatolickiego, wszyscy wojewodowie i kasztelano-
wie, starosta żmudzki, kanclerz i podkanclerzy, mar-
szałkowie wielki i nadworny oraz podskarbi wielki.
Wszystkie urzędy centralne były zdublowane: osobne
dla Korony i osobne dla Litwy. Zwyczajowo obierano
marszałkiem co trzeciego sejmu posła z Litwy. Doku-
menty dla Litwy musiały być opatrywane pieczęcią
litewską, dla Korony - koronną. Dokumenty wysta-
wiane dla Inflant musiały posiadać obie pieczęcie, po-
nieważ była to prowincja wspólna - Korony i Litwy.
Z czasem ustalił się podział kompetencji między u-
rzędnikami centralnymi koronnymi i litewskimi, tak na
przykład stosunki dyplomatyczne z Moskwą leżały w
gestii kanclerza lub podkanclerzego litewskiego, stosun-
ki z innymi krajami - w gestii pieczętarzy koronnych.
LitW a zachowywała własne wojsko i własny skarb.
Moneta miała być wspólna, chociaż bita osobno dla
Korony i osobno dla Wielkiego Księstwa., Moneta ko-
ronn"'ńos a wizer;znek Orła, litewska - Pogoni, cho-
ciaż wartość przedstawiały tę samą. Szlachta litewska
otrzymała prawo osiedlania się w Koronie i nabywa-
nia tam dóbr ziemskich, podobne uprawnienia uzyski-
wała szlachta polska w odniesieniu do ziem litewskich.
Tak Korona, jak Litwa zachowały własne prawo cy-
wilne i karne. Unia Lubelska utwQrza panstwo ,wie-
lonarodowe. W obrębie Rzeczypospolitej żyły w zvvar-
tych skupiskach terytorialnych narodowości: polska,
litewska, białoruska i ukraińska, oraz w mniejszych
i rozproszonych grupach: ormiańska, tatarska, nie-
miecka i żydowska.
Przyjęte rozwiązania ustrojowe i obyczaj polityczny
przyczyniały się do powstania poczucia równości poszcze-
gólnych prowincji. I tak na przykład po śmierci Zygmun-
ta Augusta ostatecznie ustalono, że króla Polski i Wiel-
kiego Księcia Litwy wybierać będzie szlachta nie w
Małopolsce i nie w Wielkopolsce, a także nie na Litwie,
lecz na terenie dawnego Księstwa Mazowieckiego -
w Warszawie, ale miejscem koronacyjnym króla pozo-
stal Kraków, główne miasto Małopolski, coronansem
zaś (to jest osobą duchowną dopełniającą obrzędu ko-
ronacji) pozostał Wielkopolanin - arcybiskup gnieź-
nieński (piastujący również od 1572 godność interrexa),

Strona 7

background image

R7

, w razie jego nieobecności koronował króla kolejrry
'hierarcha wielkopolski, czyli biskup kujawski z Włoc-
iawka. Na najwyższe godności w państwie Zygmunt
August, a po nim Stefan Batory i Zygmunt III powoły-
wali mieszkańców różnych prowincji. Większość sej-
mów odbywała się na Mazowszu, w Warszawie, ale
przecież od czasu do czasu miejscem sejmowania by-
wał Toruń, Piotrków, Kraków. Od czasów Sobieskie-
go sejmy zaczęły odbywać się także na terytorium
'Wielkiego Księstwa Litewskiego - w Grodnie. Proce-
sy te spowodowały osłabienie roli i znaczenia prowin-
cjonalnych sejmików generalnych (zwłaszcza małopol-
skiego w Nowym Korczynie i wielkopolskiego w Kole),
aczkolwiek od czasu do czasu poczucie odrębności in-
teresów poszczególnych prowincji lub wymogi zvalki
politycznej nakazywały odświeżać tę instytucję.
W istocie zachowały swoje znaczenie tylko sejmik ge-
neralny ziem pruskich oraz odgrywające rolę raczej
sejmików wojewódzkich (z uwagi na podziel tych vo-
jewództw na ziemie, nie na powiaty) sejmik generalny
mazowiecki w Warszawie oraz ruski w Sądowej Wisz- .
ni. Od czasu do czasu Litwini zwoływali tak zwany
Zjazd Główny Litewski (przeważnie w Słonimiu), bę-
dący jednak raczej namiastką sejmiku generalnego
prowincjonalnego aniżeli odrębnego sejmu litewskiego.
Przyjęte w tym zakresie rozwiązania, a zwłaszcza
praktyka, dowodzą dużej kultury politycznej szlachty
końca XVI wieku.
Model ustrojowy Rzeczypospolitej nie zostal za ży-
cia ostatniego Jagiellona do końca sprecyzowany. Nie
ustalono wyraźnie zasad wyboru nowego króla, nie
usprawniono należycie działania systemu skarbowego,
nie zapewniono całkowicie obrony granic państwa.
Ruch egzekucyjny jakby spoczął na laurach. Niektórzy
jego przedstawiciele - jak Hieronim Ossoliński
przyjęli krzesło senatorskie, inni - jak Mikołaj Sienic-
ki - zbliżyli się do najbardziej radykalnych grup szla-
chty, związanych z arianizmem 59. Toteż gdy w 1572
roku umierał w Knyszynie Zygmunt August, przed
Rzecząpospolitą otwierał się nowy okres sporów, dy-
skusji i konfliktów wewnętrznych. Jednakże zabrakło
wówczas światłego monarchy, który by umiał łączyć
poczucie własnej godności, wysokie wyobrażenie
o władzy królewskiej z głęboką odpowiedzialnością za
państwo i jego przyszłość, który by rozumiał istotę
konfliktów społecznych i politycznych w łonie klasy
panującej i potrafił w odpowiednim czasie opowiedzieć
się po stronie racji reprezentującej interes publiczny.
Gdy zabrakło Zygmunta Augusta, zabrakło monar-
chy, który wprawdzie nie umiał karać, ale umiał za to
łagodzić przeciwieństwa i antagonizmy, przezwyciężać
konflikty i wieść - nie bacząc na przeciwności - ku
słusznym celom.
* Jeżeli dla jakiegokolwiek okresu w dziejach Polski
szlacheckiej odpowiedni jest termin "państwo zgody"
- to właśnie dla ostatnich kilkunastu lat panowania
Zygmunta Augusta i czasu pierwszej elekcji. ,Na plan
pierwszy wysunęły się wówczas pozytywne cechy kul-
tury politycznej wytworzonej przez szlachtę s1, spycha-
jąc' jakby w cień jej negatywy.
Nie nóż i trucizna, jak we Włoszech, nie okrutne
wojny religijne, jak we Francji, nie szafot i banicje,
jak w Anglii pod rządami Tudorów, nie krwawe roz-
prawy z przeciwnikami, jak w Rosji Iwana Groźnego,
nie panowanie Świętej Inkwizycji, jak w Hiszpanii Fi-
lipa II, wyznaczały treść życia politycznego Rzeczypo-
spolitej. Szukano powszechnie consensusu, zgody, na-
uczono się nie deptać praw mniejszości, nie uciekano

Strona 8

background image

R7

się przy poszukiwaniu rozwiązań do posunięć ekstre-
malnych.
Demokratyczne mechanizmy życia politycznego wy-
magały natomiast debat, dysput, argumentów. N ależało
ludzi przekonywać, jeżeli którakolwiek grupa poli-
tyczna chciała, czy to na forum sejmikowym, czy sej-
mowym, przeforsować swój punkt widzenia. Dzięki te-
mu, bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju europej-
skim, opinia publiczna w Polsce zaczęła odgrywać ro-
lę szczególnie ważną 62. Stała się ona istotnym czynni-
kiem w rozgrywkach ;politycznych. Królowie polscy -
od Zygmunta Augusta poczynając - chciwie domagali
się od swych stronników nadsyłania wieści o postawie
szlachty wobec konkretnych spraw, o jej opinii i stano-
wisku, o przebiegu zgromadzeń sejmikowych. Wytwo-
rzył się model ustrojowy, w którym król mógł be po-
ważniejszych wstrząsów wewnętrznych czynić kon-
kretne posunięcia dyplomatyczne, faworyzować jedne
ugrupowania lub nawet szykanować inne, prowadzić
samodzielną politykę personalną (nade wszystko poli-
tykę rozdawnictwa dóbr i urzędów), ale nie mógł bez
szlacheckich podatków przedsięwziąć jakiejkolwiek po-
ważniejszej inicjatywy militarnej ani też bez poparcia
szlachty przeprowadzić jakichkolwiek poważniejszych '
zmian w urządzeniach wewnętrznych Rzeczypospolitej.
Nie oznacza to jednak, że szlachta stała się siłą
zdolną przeforsować własny program bez monarchy,
a tym bardziej wbrew monarsze. Wszystkie pozytyw-
ne osiągnięcia ustawodawcze sejmu polskiego stanowi-
ły wszak w ostatecznym rachunku wynik współdzia-
łania szlachty i tronu, nawet jeśli było ono w jakiejś
mierze przez jedną lub drugą stronę wymuszane lub
' jeśli opierało się na kompromisie. Obie strony, tak
szlachta, jak i król, nie dysponowały bowiem wystar-
;. czająca silną pozycją polityczną zdolną do realizacji
określonego programu; obie były jednak na tyle moc-
ne, by móc skutecznie pokrzyżować plany strony dru-
giej.
Był to w istocie model "monarchii mieszanej" (mo-
narchia mixta), który zalecało wielu pisarzy politycz-
nych i publicystów.
Król dysponowł raturalnieróżnymi metodami dzia-
łania, by źmusićszlachtędo podejmowania wygodnych
rriiiTdecyzji, zwłaszcza podatkowych, choćby pozosta-
vvay one v sprzeczności z opiniami w iększości. Szcze-
' gólnie niebezpieczne dla istniejącego modelu państwa
było tworzenie rzęz .królów faktów, dokonanych, na
k ore śżlachta wpływu nie miała, ale których konsek-
v3 c'jemusiała ponosić. ' takiej sytuacji nie pozosta-
w o śźlachcie nic innego, jak czynić królowi lub jego
"zlym radom" zarzutu, pomstować i wrzeszczeć, ale
równocześnie podatki uchwalać.
Taka metoda postępow anta władzy centralnej -
zwłaszcza jeśli stawała się, jak w przypadku króla Zyg-
munta III, regułą - tworzyła pene doświadczenie
społeczne, groźne dla państwa, bo faktycznie paraliżu-
jące jego działalność. Zygmunt III, przykładowo, me-
todą faktów dokonanych wywołał wbrew opinii więk-
szości szlachty wojnę moskiewską, wyciągając z kies
szlacheckich wiele milionów złotych. Władysław IV
wbrew szlachcie nie był już w stanie wywołać wojny
tureckiej.
Z biegiem lat okazywało się dowodnie, że modEl
ustrojowy monarchii mieszanej jest w istocie postula-
tem trudnym do realizacji. Zbyt wiele działało w Rze-
czypospolitej samodzielnych sił politycznych: król
i stronnictwo dworskie, poszczególne magnackie ugru-
powania polityczne, masy szlachty podlegające dość

Strona 9

background image

R7

często na tle konkretnych spraw (rzadziej na tle kon-
cepcji i programów) polaryzacji politycznej; Kościół
katolicki, stanowiący zawsze czynnik społeczny nad-
zwyczaj wpływowy, inne organizacje wyznaniowe
znacznie od Kościoła rzymskokatolickiego słabsze, ale
przecież odgrywające rolę niemałą, rosnąca siłą i zna-
czeniem Kozaczyzna ukrainna, by można było ów skom-
plikowany i efektywny - jak się okazało - tylko na
krótko model ustrojowy utrzymać. Musiał się wyro-
dzić, wynaturzyć, przejść przez daleko idące przeobra-
żenia, by w końcu stać się jedynie powłoką ideologicz-
ną, teorią bez pokrycia w praktyce. Dodajmy wszela-
ko: musiał nie dlatego, że takie było przeznaczenie, że
już w XVI wieku powstały wszystkie przesłanki pó-
źniejszej anarchii. Musiał, ponieważ w decydujących
latach, gdy ostatecznie formowały się wszystkie urzą-
dzenia ustrojowe Rzeczypospolitej i zasady kultury
politycznej szlachty zadbano o powłokę, o zewnętrzny
ustroju tego kształt, bez należytego i konsekwentnego
wykończenia jego społecznych i ekonomicznych pod-
staw. Egzekucja dóbr nie została doprowadzona do
końca, potęga magnaterii nie została całkowicie złama-
na, .Kościół katolicki nie utracił swej pozycji jako naj-
większy posiadacz ziemi, nie stworzono systemu możli-
wości awansowych synów drobnoszlacheckich (choćby
w postaci stałej armii, szkoły rycerskiej na Ukrainie,
jak na przykład postulował ksiądz Józefat Wereszczy-
ński), nie wzmocniono władzy wykonawczej, co było
jednym z postulatów egzekucjonistów. Utrzymano
,,trzecią siłę" - magnaterię, która umiała, jak się oka-
zało, wykorzystywać masy szlacheckie do swoich ce-
lów. Sojusz szlachty i króla był zjawiskiem rzadkim.
O wiele częstszym, by nie rzec: systemowym, był so-
jusz magnaterii ze szlachtą.
Nie sądzimy, aby przyszłości państwa mógł przynieść
wówczas ratunek wyłącznie absolutyzm monarszy.
Brakowało ku temu warunków społecznych w Polsce.
Nie było siły społecznej, na której król mógłby się
oprzeć. Z różnych alternatyw ustrojowych nie wybra-
no chyba najwłaściwszej: właśnie monarchii mieszanej,
zakładającej "zgodę" władzy (silnej i sprawnej), króla
i jego urzędników, oraz społeczeństwa szlacheckiego,
reprezentowanego przez sprawnie działający sejm
walny. Czy była to utopia? Okresy panowania Zyg-
munta Augusta i Stefana Batorego wydają się wska-
zywać na realność tej szansy, pod warunkiem vszakże
dokonania gruntownej, a nie tylko połowicznej i zgoła
niekonsekwentnej reformy państwa.
*W społeczeństwie szlacheckim ze zrozumiałych
względów szczególnie ważną rolę musiał pełnić obieg
informacji, posiadający kluczowe znaczenie dla formo-
wania się opinii i stanowis'. VVśród szlachty należało
do tonu interesowanie się sprawami publicz-
nymi. Jak się wydaje, te właśnie sprawy były jednym
z głównych motywów rozmów, spotkań i nowe: kore-
spondencji, chociaż ostatnie badania wskazują, iż w
prywatnej wymianie listów aktualia polityczne ujmo-
wane są w kontekście spraw życiowych: zdrowia i go-
spodarki oraz warunków bezpieczeństwa wewnętrzne-
go ss
Niemniej każda napływająca wiadomość czy informa=
cja o sprawach publicznych natrafiała na podatny
grunt. Nie trzeba było angażować zbyt wielkiego wysił-.
ku propagandowego, by szlachcica zainteresować ja-
łimś zagadnieniem życia publicznego. Informacja na-
pływała kilkoma drogami. Ofic'alna m- poprzez uni-
wersały i instrukcje królewskie, wpisywane do ksiąg
grodzkich, kopiovane w całości lub we fragmentach n

Strona 10

background image

R7

użytek domowy, ogłaszane z ambon, być może również
rozsyłane kurendą przez urząd grodzki do znaczniej-
szych dworów. Najważniejsi i bardziej wpływowi
przedstawiciele szlachty (a także oczywiście magnaci}
otrzymywali również listy od króla lub też od przy-
wódców opozycji, których treść następnie kolportowa-
no w sąsiedztwie. Nieoficjalna informacja docierała do
szlachty drogą korespondenci prywatnej, tym bardziej
że krąg przyjaźni, znajomości oraz koligacji rodzin-
nych wykraczał znacznie poza ramy sąsiedztwa. 4'ięzi
ponadregionalnej sprzyjały liczne i częse podróże,
służba wojskowa, wyjazdy na sejmy, trybunały, jar-
marki. Zapotrzebowanie na informację zaowocowało
również licznymi - drukowanymi i rękopiśmiennymi
- "nowinami" 64, a także kolportażem odpisów doku-
mentów oryginalnych.
W zachowanych szlacheckich miscellaneach i silva
rerum, których duża liczba nosi charakter "ksiąg do-
mowych", częściej notuje się odpisy mów senatorskich
,
instrukcji królewskich i sejmikowych oraz innych do-
kumentów aniżeli komentarzy, pism agitacyjnych, trak-
tatów politycznych. Powstaje wrażenie, że szlachcic
chciał informacji z pierwszej ręki.
W społeczeństwie szlacheckim obaw iązywała - jak
wspominaliśmy - programowa nieufność do króla.
Btąd też, gdy szlachcic otrzymywał na rzykłąd infor-
mocję o najeździe tatarskim, od razu skłonny był trak-
tować ją jako przesadzoną. Miał bowiem podstawy
przypuszczać, że w ten właśnie sposób król chce skłonić
sejmiki do uchwalenia poborów lub dajmy na to do
zwiększenia czopowego. Dlatego też zazwyczaj do ofi-
cjalnych pism monarchy dodawano komentarz, mający
jakby z innej strony zaświadczyć o prawdomówności
słów królewskich.
Walki polityczne, których mechanizmy wymagały
angażowania się w nie mas szlacheckich, powodowały,
że informacje o wydarzeniach musiały być tendencyj-
ne. Jeśli na przykład król awizuje najazd tatarski,
opozycja natychmiast przypuszcza szturm z drugiej
strony: obwinia króla o niedostateczną obronę lub...
o niezapłacenie na czas upominków chanowi.
Istotnym elementem kształtowania opinii były szla-
checkie spotkania i dyskusje. Wypadało wszak szlachci-
cowi być dobrze poinformowanym, wypadało w gronie
sąsiadów mieć własne zdanie na temat spraw publicz-
nych, wypadało pochwalić się listem od możniejsze-
go. Spotkania żywiołowe, samorzutne - to omaw ia-
nie spraw publicznych podczas towarzyskich spotkań
sąsiedzkich w kościele lub w karczmie po niedzielnej
mszy, z okazji wizyt u sąsiada albo - zwłaszcza -
u lokalnego potentata. Oficjalne spotkania - to zgro-
madzenia sejmikowe, toki ziemskie, jarmarki.
Terenem formowania się opinii i poglądów był dwór
magnacki. Tam szara brać szlachecka zasięgała języka,
tam szukała wieści, tam nierzadko czerpała natchnienie
przed sejmikiem czy okazowaniem pospolitego rusze-
nia (nie miało ono żadnego znaczenia z punktu widze-
nia obrony państwa, miało natomiast z punktu widze-
nia polityki wewnętrznej). Im głębiej wkraczamy
w wiek XVII, tym bardziej rośnie rola magnackiego
dworu w urabianiu opinii mas szlacheckich, tym bar-
dziej maleje w porównaniu z magnatem rola lokalnych
szlacheckich przywódców.
Na przełomie XVI i XVII..wieku szczególną.-fuxkcję
spełniały rezydencje magnatów różnowierczych. One
to - ze zrozumiausiały skupiać
szlachtę tego samego wyznania co magnat. Wmiarę

Strona 11

background image

R7

postępów kontrreformacji znaczenie ich się wzmaało.
Szlachcic niekatolik czuł ochronę i opiekę jedynie swe-
go możniejszego współwyznawcy.
W procesie kształtowania się opinii publicznej obok:
informacji, propagandy i agitacji doniosłą rolę odgry-
wały czynniki stałe. Były to w pierwszym rzędzie na-
czelne wartości ideologiczne stanu szlacheckiego: wol
ność i równość przede wszystkim, ale także wrodzony
pacyfizm sżlachty, podejrzliwość w stosunku do tronu,
niechęć do ponoszenia ciężarów na rzecz państwa, na
Litwie - obawa przed naruszeniem zasady odrębności
Wielkiego I'
Stąd pierwszym krokiem do powstania opinii
w kwestii szczegółowej było jej przymierzanie do obo-
wiązujących stereotypów ideologicznych i nie mniej
ważnych stereotypów zachowań. Wydaje się, że naj-
pierw szlachcic przymierzał pogląd do kilku czy kilku-
nastu formułek, oczywistych dla niego, zamykających
w lapidarnym skrócie zasady ustrojowe Rzeczypospoli-
tej i ideologię swego stanu, a dopiero potem zastana-
wiał się nad słusznością wyłożonych racji. Jeśli zaś
owa przymiarka wypadała negatywnie, to znaczy jeśli
pogląd, postulat, stanowisko lub konkretne pocią-
gnięcie praktyczne nie mieściły się w ramach owych
formułek, musiało być a priori odrzucane, jako niesłu-
szne, godzące w wolności i przywileje lub niezgodne
,ze zwyczajem starodawnym". Ta programowa nie-
,,
ufność wobec każdego pomysłu zmian dotyczyła także
spraw finansowych. Król czy jego urzędnicy przed-
stawiali opłakany stan państwa, ale kanclerz Feliks
Kryski musiał z góry uprzedzać ewentualne zastrzeże-
nia wołając patetycznie: "to nie siatka na pobory"
(1616).
Jeśli opozycja atakowala..-króla, to krytyka przybie-
-ała przeważnie formę ątaku za rzeczywiste czy urcjo-
ne "łamanie praw" lub "niedosyć czynienie pactom con-
ventom", nie zaś za błędy. Jeśli autorytet monarchy
ńie został naruszony, atak na króla przybierał postać
złorzeczenia "złym radom". Przykładem są tu choćby
sejmy za Zygmunta III. Motyw,, czy prawom dzieje się
zadość, jest na ogół w dyskusji i polemice ważniejszy
niż problem, czy polityka króla odpowiada interesom
państwa czy też nie. Każdy mówca, pisarz, działacz
polityczny prowadzący agitację musiał z tego wszy st-
kiego zdawać sobie sprawę. Inaczej płacił cenę utraty
popularności, a jego głos był głosem wołającego na
puszczy. Stąd trudno nie odnieść wrażenia, że wiele
votów senatorskich oraz mów poselskich wygłaszanych
na posiedzeniach sejmu skierowanych było faktycznie
nie do zgromadzonych Stanów Rzeczypospolitej, lecz
przede wszystkim do tłumów; niektóre z nich krążyły
w odpisach i pełniły funkcje tekstów agitacyjna-propa-
gandowych.
Wraz z upływem lat motyw emocjonalny zaczynał
órować nad racjami. W XVI wieku czy w pierwszej
póló via XVII wieku szlachcic o średnim nawet stop-
niu zamożności dysponował stosunkowo dużym zaso-
bem wiedzy podstawowej, którą weń wpajano niejako
od kolebki. Wiadomości o świecie, jakie posiadał, były
dość rozległe. Znał historię i tradycję Polski, znał za-
sady ustrojowe państwa i pozycję swego stanu, znał dzie-
je stosunków Rzeczypospolitej z sąsiadami. Posiadał dość
szeroki zasób wiad;omości na temat wielu krajów nie
tylko Europy, ale także świata, stosunków v.,ewnętrz-
nych w nich panujących, problemów dynastycznych,
religijnych, a nawet gospódarczych. Wiedza ta była
wynikiem wychowania domowego, lektury, studiów,

Strona 12

background image

R7

podróży krajowych i zagranicznych, dość licznych kon-
taktów z cudzoziemcami. Można założyć, że już w mło-
dym wieku syn szlacr.ecki budował sobie światopogląd
polityczny. Jerzy Ossoliński przedstawił jako młody
student rozprawkę o monarchii na uniwersytecie
w Lowanium; wyłożonym tam poglądom pozostal na
ogół wierny przez całe życie.
Im dalej jednak w wiek XVII, im gorszy był poziom
szkół krajowych i rzadsze podróże zagraniczne, im
wiksze wpływy uzyskiwała kontrreformacja, której
w połowie XVII stulecia daleko już było do poziomu
intelektualnego z końca poprzedniego wieku, tym mniej
miały do powiedzenia racja i argument; w masowej
propagandzie zastąpione zostały motywacjami religij-
nymi, irracjonalnymi, a często także mitami i grą po-
zorów.
Ale przecież aż do końca niepodległego bytu pań-
stwowego Rzeczypospolitej szlacheckiej , opinia była
ważnym elementem życia publicznego kraju. Nie wszy-
stkie wartości wytworzone jeszcze w dobie Renesnsu
zostały roztrwonione i zmarnowane. W wieku XVI
i XVII mamy do czynienia z mistrzowskimi nieraz
technikami i formami agitacji i propagandy. Nie tylko
zresztą słownej: sztuki plastyczne odgrywały w niej
rolę niemałą 65. Działacze polskiego Oświecenia mieli
do czego sięgnąć, mieli dawne, własne wzory.

Strona 13

background image

R8

ROZDZIAŁM ÓSMY
POKÓJ RZECZYPOSPOLITEJ

Dla różnej wiary i odmiany
w kościelech krwie nie prze-
lewać...
Konfederacja warszawska, 1575
Rok upłynął od nocy świętego Bartłomieja i groby
pomordowanych hugenotów ledwie zdążyły porosnąć
trawą. W obecności króla Francji Karola IX, grona
dostojnych notablów królestwa francuskiego, posłów za-
granicznych i tłumu ciekawych paryżan poseł polski,
Jan Zborowski, wvrz.ekł w katedrze Notre Lame t.,var-
de słowa: "Si non iurabis, non regnabis" (Jeżeli nie
zaprzysięgniesz, nie będziesz panował), gdy wybrany
królem Polski francuski królewicz Henryk wzbraniał
się złożyć przysięgę gwarantującą wolność sumienia
w Polsce as. Scena ta powtórzyła się kilka miesięcy po-
tem w katedrze wawelskiej, kiedy marszałek wielki
koronny Jan Firlej położył rękę na koronie Piastów
i Jagiellonów i wobec zgromadzonych tłumów oświad-
czył, że nie dopuści, aby spoczęła ona na skroniach
francuskiego królewicza, jeśli ten nie zaprzysięgnie po-
koju religijnego. Blady jak ściana Henryk wypowie-
dział słowa: "Pokój- między rozróżnionymi w wierze
zachowam".
" W ten sposób, mimo protestów i oporu biskupów
i nuncjuszy, wiekopomny akt konfederacji warszaw-
skiej z 1573 roku zyskiwał sankcję królewską. "Obie-
cujemy to sobie spoinie za nas i następców naszych na
wieczne czasy pod węzłem przysięgi na wiarę, honor
i sumienie nasze - głosiła konfederacja warszawska -
iż którzy jesteśmy rozróżnieni w wierze pokój między
sobą zachować, a dla r óżnej wiary i odmiany w koście-
lech krwie nie przelewać".
Dokument ten, opracowany w czasie pierwszego bez-
królewia, kiedy szlachta zawiązała ogólnopaństwową
konfederację w celu zachowania pokoju wewnętrzne-
go, ładu i porządku w państwie, był dowodem nie tyl-
ko świadomości społecznej i dojrzałości politycznej jego
twórców, ale równocześnie świadectwem stosunków
ustrojowych w Polsce wieku XVI. Przymus religiiny
kłócił się z zasadami wolności szlacheckiej; nie słuchała
szlachta edyktów Zygmunta Starego, gdy ten zabra-
niał jej czytać, przechowywać i rozpowszechniać dzieła
Lutra i innych teologów protestanckich lub gdy zaka-
zywał wy jeżdżać do Norymbergi. JV Polsce szesnasto-
wiecznej, może na skutek wyjątkowo silnych antago-
nizmów między szlachtą i możnowładztwem z jednej
strony a feudałami świeckimi i duchownymi z dru-
giej, więź religijna łącząca grupy wyznaniowe okazała
się słabsza niż więź stanowoideologiczna lub więź pań-
stwowa. Próby tworzenia wewnętrznych podziałów
w łonie stanu szlacheckiego według kryteriów wyzna-
niowych - podejmowane nieraz przez przedstawicieli
hierarchii kościelnej - nie przyniosły rezultatu. Nie
trafiały również do przekonania szlachcie sugestywne
argumenty Stanisława Orzechowskiego, który usiłował
udowodnić, że Kościół jest najlepszym obrońcą wol-
ności szlacheckich przed absolutystycznymi zakusami
monarchów lub że jest gwarantem klasowego pano-
wania szlachty nad chłopami. Co więcej, nawet wobec
braci polskich, zwanych arianami, nie udało się wzbu-
dzić niechęci, chociaż ich radykalna ideologia społeczna
nie mogła większości szlachty odpowiadać.
Tolerancja religijna w Polsce stała się faktem na
długo przed uchwałą konfederacji warszawskiej 67.

Strona 1

background image

R8

Zygmunt August odrzucał wszelkie propozycje nuncju-
szy czy biskupów, by zwalczać innowierców. Przeciw-
nie, rozdając urzędy państwowe na ogół nie brał pod
uwagę wyznania kandydata. Na Litwie powierzał urzę-
dy i godności osobom wyznania prawosławnego. Zwa-
bieni wolnościami wyznaniowymi, ściągali do Polski
prześladowani w innych krajach różnowiercy.
Podziały polityczne również nie pokrywały się z po-
działami wyznaniowymi. W obozie egzekucyjnym było
wielu katolików, podobnie jak protestanci znajdowali
się w obozie przeciwnym. Nie trafiały na ogół do sej-
mikującej szlachty argumenty wyznaniowe, gdy przy-
chodziło do wyboru posłów sejmowych czy deputatów
sądowych.
A przecież - pozycja Kościoła katolickiego w Polsce
była wciąż wyjątkowo silna. Ruch egzekucyjny oraz
reformacja zdołały jedynie Kościół osłabić, nie zdoła-
ły zniweczyć jego pozycji. Kościół miał w swych rę-
kach olbrzymie dobra materialne, dysponował - w od-
różnieniu od państwa - sprawnie działającym hierar-
chicznym aparatem wykonawczym, biskupi ordynariu-
sze z urzędu zasiadali w senacie. Podczas pierwszego
bezkrólewia zabiegi przedstawicieli hierarchii kościel-
nej, aby interrexem (czyli osobą sprawującą najwyższą
władzę w państwie w okresie bezkrólewia) został pry-
mas, nie zaś marszałek wielki koronny, zakończyły się
sukcesem. A mimo to nie udawało się Kościołowi wpły-
nąć na zmianę przekonań ogółu szlachty; zarówno ka-
tolicy, jak i protestanci, arianie i prawosławni trakto-
wali pokój wyznaniowy jako fundament stosunków
wewnętrznych w państwie. Umiano odróżnić religię od
polityki wcześniej niż we wszystkich niemal pozosta-
łych krajach Europy.
"Tu nie o wiarę idzie - pisał w latach późniejszych
jeden z anonimowych publicystów szlacheckich - ani
o to, że kto katolikiem będąc, w rzeczach do zbawienia
i wiary należących Kościoła jest posłuszen (...j, ale wie-
dząc, że też szlachcicami i pirwej niż katolikami poro-
dzili się, wiedząc, że królestwo polskie nie jest regnum
sacerdotale [władztwem duchownym), ale regnum po-
liticum [władztwem świeckim, organizmem politycz-
nym) [...), wiedząc, co Panu Bogu, a co ojczyźnie po-
winni, to sprawiedliwie, jako na wadze, na obie odda-
wali stronie, religijej świętej z policyją nie mie-
szali, nie gltatwali nigdy, ani księżej [...) nie podlega-
Opinia ta odzwierciedla stanowisko większości. Kon-
federację warszawską podpisało 98 osób, z tego 41
bez żadnej wątpliwości zaliczyć można do obozu kato-
lickiego. Najwięcej podpisów, bo aż 40, należy do
przedstawicieli Małopolski "a
Konfederacja warszawska weszła w życie mimo opo-
ru duchowieństwa. Wszelkimi siłami starało się ono
bądź unieważnić ten akt, bądź ograniczyć jego kon-
sekwencje. Przez wiele dziesiątków lat trwał spór mię-
dzy szlachtą a duchowieństwem o tak zwany proces
konfederacji warszawskiej, czyli o postanowienia wy-
konawcze gwarantujące pokój religijny i kar,

gwałcicieli.
Powstaje wszakże pytanie, kogo dotyczyły postano-
wienia konfederacji. Czy była ona aktem pełnej tole-
rancji religijnej, czy też przyznawała wolność sumienia
i wyznania tylko szlachcie? Pytanie to stawiało sobie
wielu badaczy. Trudność udzielenia nań odpowiedzi
wynika z niejasno śformułowanego odnośnego punktu
dokumentu. Brakuje w dokumencie jednego słowa, aby
odpowiedź na pytanie mogła być jednoznaczna. Zależ-
nie od tego, jakie słowo na miejsce brakującego dopi-

Strona 2

background image

R8

szemy - a z kontekstu wynika, że są dwa możliwe
słowa do wyboru - odpowiedź będzie taka bądź inna.
Oto ów fragment stanowiący prawdziwy rebus dla hi-
storyka: "Przez tę konfederację naszą żadnej panów
nad poddanymi ich in spiritualibus et saecularibus
[w duchownych i- świeckich] nie derogujemy i posłu-
szeństwa żadnego poddanych przeciwko ich panom nie
psujemy''. Po słowach: "in spiritualibus et saeculari-
bus" brakuje wyrazu "bonis" lub "rebus". Jeśli przyj-
miemy wersję pierwszą, sens dokumentu będzie taki:
tolerancja religijna nie podważa władzy pana nad pod-
danymi, tak w dobrach duchownych, jak i świeckich,
czyli bez względu na różnicę między wyznaniem chło-
pa albo mieszczanina i wyznaniem pana zależność feu-
dalna obowiązuje. Jeśli zaś przyjmiemy wersję drugą,
dokument nabierze zupełnie innego sensu. Wówczas
cytowane zdanie wyrażać będzie ograniczenie działania
zasad konfederacji tylko do szlachty i zastrzeżenie, że
zasady te nie podważają władzy pana nad poddanymi
zarówno duchownych, jak i świeckich rzeczach
(sprawach), co oznacza, że wolność religijna nie obej-
muje poddanych, którym pan ma prawo narzucić wy-
znanie.
Wokół tej zagadki narosła już olbrzymia literatura.
Z polskich badaczy za wykładnią "bonis", czyli uzna-
niem konfederacji warszawskiej za akt pełnej toleran-
cji, opowiedział się przede wszystkim wybitny historyk,
świetny znawca dziejów Polski końca XVI i początków
XVII wieku, Wacław Sobieski. Podkreślił on, że konfe-
deracja warszawska była czymś zupełnie innym niż
augsburski pokój religijny w Niemczech (1555), ponie-
waż obejmowała więcej wyznań i obdarzała swobodą
religijną chłopów, podczas gdy pokój augsburski wpro-
wadzał zasadę "cuius regio, eius religio" (czyje pano-
wanie, tego wyznanie) .
Odmienne stanowisko reprezentował przede wszyst-
kim Karl Vólker, niemiecki badacz polskiej reformacji,
który uznał konfederację warszawską za akt tolerancji
wobec szlachty i zezwolenie na stosowanie przymusu
religijnego w stosunku do chłopów. Ten właśnie punkt
widzenia przyjęli autorzy Historii Polski wydanej przez
Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk Ti. Ostatnio
Stanisław Salmonowicz przedstawił szereg nowych ar-
gumentów na rzecz tej wykładni T2. Nie sądzimy jed-
nak, by egzegeza prawnicza czy też semantyczna same-
go dokumentu mogła tu dostarczyć rozstrzygających
dowodów. Od dawna prezentujemy pogląd, zgodnie
z którym ważniejsze argumenty przynosi praktyka
społeczna, ta zaś - w latach poprzedzających konfede-
rację - wskazuje wyraźnie, że przymus religijny wo-
bec chłopów i mieszczan nie był zjawiskiem masowym.
W istocie na terenie Korony do przymusu tego ucieka-
no się zgoła incydentalnie, a pojedyncze fakty, które
mogłyby go zaświadczyć, należą do wyjątków.
Jak słusznie zwrócił uwagę Jan Dzięgielewski, ,lwia
część znanych nam przykładów stosowania przymusu
religijnego w okresie przed wprowadzeniem w życie
konfederacji warszawskiej odnosi się do Litwy, gdzie
poddaństwo osobiste chłopów było ostrzejsze, zwłaszcza
w latyfundialnych dobrach magnackich. Czy zatem -
zapytuje zasadnie ten badacz - konfederacja warszaw-
ska w intencji swych twórców miała sytuację zmienić
i wprowadzić w Polsce przymus religijny? Wskazuje
on także, iż biskupi polscy (zwłaszcza Stanisław Karn-
kowski) opowiadali się początkowo za tekstem bez ja-
kichkolwiek niedomówień. Zrozumiałe to, skoro w ów-
czesnej sytuacji prawo stosowania przymusu w kwe-
bec poddanych oznaczałoby "dobro-

Strona 3

background image

R8

wolne wydanie setek tysięcy [...] katolickich owieczek
na protestantyzację" 3. Zrozumiałe również, że ze
względu na nacisk Watykanu biskupi opowiedzieli się
początkowo za odejściem od jednoznacznego sformuło-
wania, potem zaś - w swej większości - przeciw to-
lerancji T4.
Zasada pełnej tolerancji była jednym z haseł pro-
gramowych szlachty polskiej. Na sejmach w 1555
i 1570 roku postulowano, aby "wolno każdemu wedle
sumienia swego wierzyć" T5. Na sejmie w 1556/1557
roku wyraźnie stwierdzano, że stan mieszczański po-
winien korzystać z tych samych co szlachta uprawnień
w kwestii religii Te. Nic nie wskazuje na to, by w dobie
pierwszej elekcji sytuacja miała ulec jakiejś radykal-
nej zmianie. Niejasny zapis w akcie konfederacji można
by więc tłumaczyć tendencją do kompromisu z wiel-
możami litewskimi, którym dążenie do jakiegokolwiek
ograniczenia ich władzy nad poddanymi nie mogło się
podobać. O innych zasadach panujących w tych kwe-
stiach w Koronie i na Litwie zdaje się z jednej strony
zaświadczać trzeci Statut Litewski (interpretujący kon-
federację wedle wykładni "rebus"), z drugiej zaś -
panujące powszechnie przekonanie, któremu dawało
wyraz wielu ówczesnych polskich publicystów, działa-
czy, mówców sejmowych, że konfederacja warszawska
oznacza pełną tolerancję. Przekonanie takie znajdowało
też odbicie w uchwałach i instrukcjach sejmikowych.
"Nie ma być żaden plebeius od religijej swej odwodzon
ani do innej przymuszon" TT - tę formułę traktowała
większość szlachty jako obowiązującą i - co najważ-
niejsze - stosowała ją w praktyce.
Przeciwko konfederacji lub jej ogólnospołecznemu
charakterowi wypowiadała się bądź hierarchia kościel-
na, bądź kręgi publicystów jezuickich, ..końc a XVI
i przełomu Xi otestantów tego ro-
dzaju poglądy ai" do rzadkości. "Niech każdy
szlachcic w swej majętności absolutus dominus (samo-
władny pan) będzie" Ts - wołał na zjeździe szlacheckim
pod Sandomierzem w 1606 roku protestant S tanisław
Stadnicki zwany Diabłem. Stanowisko tego magnata
było jednak odosobnione i zjazd uchwalił zasadę cał-
kowitej tolerancji.
Tolerancja religijna w Polsce została podyktowana
racją stanu. Unia Lubelska ostatecznie utwierdziła
wielsn,rodowbarakte.rpaństwa polsko-litewskiego.
Nazywano je "Rzecząpospolitą- obojga narodów", aTe
w istocie obejmowało ono nie dwie, Iecz trzy Iub cztery
(zależnie od tego, czy Rusinów będziemy dzielili na
Białorusinów i Ukraińców) podstawowe grupy narodo-
wościowe, nie licząc . grup mniejszych i rozproszo-
nych. Różniły się one między sobą tradycją historycz-
ną i językiem, obyczajem i kulturą, a także - co
w XVI wieku miało znaczenie szczególne - religią.
Polacy i Litwini; mimo ogromnych postępów reforma-
cji, pozostawali w swej większości przy religii rzym-
skokatolickiej, Rusini wyznawali prawosławie, miesz-
kańcy zaś miast, zwłaszcza pomorskich, lenna pruskie-
go i kurlandzkiego * oraz częściowo Inflant, przyjęli
wyznanie ewangelickie. Było ono rozpowszechnione
również wśród mieszczan większych miast królewskich
w Koronie (Krakowa, Poznania, Lublina) i na Litwie
(,między innymi Wilna i Trok). Na południowym
vschodzie kraju znajdowaly się dość liczne skupiska
Ormian, należących wprawdzie do Kościoła katolickie-
go, lecz stosujących własny obrządek i podległych od-
rębnej rierachii. W miastach Korony i Litwy żyli Ży-
dzi, wyznawcy religii mojżeszowej. Jeśli wspomnimy
jeszcze o Tatarach litewskich, oddających cześć Alla-

Strona 4

background image

R8

chowi, o Karaimach oraz o innych mniejszych grupaciz
wyznaniowych, ponadto zaś przypomnimy, że zwolen-
, * Drugi pokój toruński (1466) ustanawiał zwierzchnictwo
Polski nad tymi ziemiami zakonu krzyżackiego, które nie zo-
stały wcielone do Korony; traktat krakowski (1525) przekształ-
cał dotychczasowe państwo zakonne w świeckie księstwo pru-
skie (Prusy Książęce), stanowiące lenno polskie, rządzone dzie-
dzicznie przez Hohenzollernów. Traktat pozwolski (1557) doko-
nał podziału ziem byłego zakonu Kawalerów Mieczowych; In-
flanty, włączone do Korony i Litwy, podzielono na trzy woje-
wództwa: wendeńskie, dorpackie i parnawskie, Kurlandia zaś
stała się świeckim księstwem, lennem Polski, rządzonym przez
dynastię Kettlerów.
Zwolennicy reformacji dzielili się na kilka odrębnych, nieraz
niechętnych wobec siebie kierunków (kalwini, Lutera-
nie, bracia polscy i bracia czescy) - to obraz Rzeczy-
pospolitej w XVI wieku okaże się nie tylko mozaiką
narodowościowo-językową, lecz również barwnym
przekładańcem religijno-wyznaniowym.
Cóż by się działo w tym państwie, gdyby wyznawcy
poszczególnych religii darzyli się wzajemnie niena-
wiścią i pogardą, gdyby istniejące podziały wyznaniowe
były silniejsze od więzi łączących mieszkańców róż-
nych prowincji Rzeczypospolitej? Nie trzeba szczegól-
nej wyobraźni, by na to pytanie odpowiedzieć. Całą
prawie ów czesną Europę trawiła nienawiść wyznanio-
wa, katolicy mordowali protestantów, protestanci ka-
tolików. Władcy usiłowali siłą narzucać wyznawaną
przez siebie religię wszystkim swym poddanym. "Nie
chcę być królem waszych sumień" - powtarzał nie-
raz Zygmunt August. Postawa tego władcy była wyra-
zem nie tylko osobistych poglądów światłego, renesan-
sowego monarchy, ale także właściwego rozumienia
interesów państwa. Państwo wielonarodowe musiało
akceptować wielowyznaniowość, zwłaszcza że nie dys-
ponowało ono ani silną armią, ani rozbudowanym apa-
ratem przymusu.
Rzeczpospolita, była państwem niezwykle atrakcyi-
nym dla sąsiadów bliższych i dalszych, póki panowała
tolerancja religijna, póki zawołanie "wolni
z wolnymi, równi zrównymi" znajdowało, chociaż czę-
ściowo, odbicie w praktyce. Atrakcyjność ta rzutowa-
ła wprost na postawę ludności Prus Książęcych wobec
Polski, znajdowała odbicie w stosunku do Rzeczypo-
spolitej Czechów i Siedmiogrodzian, Kurlandczyków
i mieszkańców Inflant oraz - częściowo - Mołdawian
i Wołochów. Więzi z Polską, zadzierzgnięte dzięki elek-
cji królewicza francuskiego Henryka Walezego na tron
polski, pozwalały niektórym francuskim politykom
mieć nadzieję na uciszenie - wzorem Polski - niena-
wiści wyznaniowych we Francji.
Brak waśni wyznaniowych w Polsce stanowił rów-
nież wbrew pozorom i wbrew poglądom niektórych
katolickich pisarzy - o sile państwa, jego spójni we-
wnętrznel....d.y sytuacja ta uległa zmianie, coraz moc-
niej zaczęły dochodzić do głosu tendencje odśrodkowe,
wspomagane działalnością sił zewnętrznych, niechęt-
nych lub wrogich Rzeczypospolitej, poszukujący oń
sprzymierzeńców wśród kół różnowierczych, spycha-
nych na margines życia, uciskanych lub w najlepszym
przypadku jedynie szykanowanych. Dotyczyło to w la-
tach zwycięstwa kontrreformacji nie tylko prawosław-
nych, lecz również kalwinów, luteranów i arian. Ale do
tego w drugiej połowie XVI stulecia było jeszcze dale-
ko. Tolerancja wyznaniowa tak głęboko zapadła
w świadomość i sposób myślenia szlachty, że ponad
półwieczna działalność jezuitów, a nawet zwycięstwo
polityczne kontrreformacji nie mogły jej całkowicie

Strona 5

background image

R8

z życia polskiego wykorzenić.
Konfederacja warszawska miała głębokie oparcie
w praktyce dnia powszedniego szlachty. Podziały wy-
znaniowe nie wtargnęły ani w jej życie rodzinne, ani
towarzysko-obyczajowe. Na porządku dziennym były
przyjaźnie osobiste i polityczne między wyznawcami
różnych religii. Nawet biskupi w drugiej połowie XVI
wieku utrzymywali stosunki z innowiercami. Prymas
Stanisław Karnkowski współpracował ściśle z przy-
wódcą wielkopolskich dysydentów, Stanisławem Gór-
ką. Na sejmie w 1565 roku podkanclerzy koronny,
ksiądz Piotr Myszkowski, mówił: "Rozumienie różne
Pisma niech miłości nie targa między nami" z

stantów grzebano często na katolickich cmentarzach,
przy czym w uroczystościach żałobnych uczestniczyli
katolicy, Kościoły były miejscem sejmików szlachty -
nikt nie zabraniał innowiercom przekraczania ich pro-
gów. Teodor Jewłaszewski, ewangelik, wspominał
w swym pamiętniku, że łączyły go serdeczne stosunki
z kanonikiem wileńskim Janem Makowieckim, który
otaczał go opieką i protekcją. Siedząc kiedyś u kanonika
przy stole biesiadnym, wdał się Jewłaszewski w roz-
mowę z Włochami, sługami kardynała Hipolita Aldo-
brandiniego, który przebywał właśnie w Wilnie. "Gdy
się dowiedzieli - pisał - żem ewangelik, dziwowali się
bardzo, jako mnie śmiał ksiądz kanonik na obiad do
siebie wzywać, a kiedy on im przełożył, że u nas z tego
względu żadnej nienawiści nie bywa i miłujemy się
jako z przyjacioły dobrymi, chwalili to Włosi" 8

Małżeństwa mieszane był3x w Polsce sprawą po-
wsżedńią. Jań Zamoyski ożenił się z Krystyną Radzi-
wiłłówną, córką Nlikołaja Czarnego, kalwina, a po jej
śmierci pojął kalwinkę Gryzeldę Batorównę. Ślubu
udzielił im biskup kamieniecki, Marcin Białobrzeski 81.
Zagorzały katolik Zbigniew Ossoliński, fundator kla-
sztoru w Klimuntowie, po raz pierwszy żonaty był
z Jadwigą Sienieńską, córką założyciela ariańskiego
ośrodka kulturalnego - Rakowa, po raz drugi zaś z Ann
Firlejówną, córką Jana, przywódcy kalwinów polskich. =
Piotr Skarga piętnował katolików za małżeństwa mie-
szane, za to, że "na pogrzeby ich chodzą, sługi herety-
ki i urzędniki chowają, syny do szkół i ziem heretyc-
kich posyłają". Czyż trzeba lepszego świadectwa, jak
rozumieli Polacy w końcu XVI wieku cele konfederacji
warszawskiej?
Taka postawa ,wywoływała gorące rotesty Stolicy
Apostolskiej i przybyłych do Polski w. 1565 roku jezui-
tów. Niektórży księża polscy byli przez Watykanore-
prześladowańi za ich tolerancyjność owi mie-
cówśkieińu Sżyifióńowi Ługowskiemu odmówiono in-
stytucji kanonicznej (stwierdzono istnienie przeszkód
kanonicznych do objęcia godności kościelnej) na bi-
skunstwo przemyskie za udzielanie dyspens na mał-
żeństwa mieszane. Kościół rzymski bowiem nie tylko
małżeństw takich nie uznawał, ale traktował zrodzone
z nich dzieci jako pochodzące z nieprawego łoża. Sądy
polskie natomiast nie uznawały tej interpretacji prawa
rodzinnego (a co za tym szło, również prawa spadkowe-
go), trybunały zaś szlacheckie orzekały w sprawach
cywilnych na podstawie wyroków duchownych sądów
protestanckich i prawosławnych. Zdarzały się nawet
wypadki, że biskup katolicki dawał ślub parze prote-
stanckiej.
At do XVII więku.a,.Wąka-n nię. miał jednąk istot-
nego wpływu na cie Polski. Trudno zapommec o lek-

Strona 6

background image

R8

ceważeniu okazanym groźbie klątwy papieskiej `przez
prymasa Jakuba Uchańskiego, któryviił.` źe.c
papieska do Chełma i Włocławka nie sięga. W kilka-
dziesiąt lat potem anonimowy publicysta szlachecki
przypomni to wydarzenie mówiąc: "Takim prawem
kląć papieża, jakim on nas będzie, tak jako Uchański,
arcybiskup gnieźnieński, uczynił z wielkim pożytkiem
Rzeczypospolitej, z ochroną dostojności królewskiej
i z swą nieśmiertelną sławą" 8z,
Tolerancja religijna stała się w Polsce prawem, oby-
czajeiri i tradc ną krzesłąchp.ssnatorskich zasiadali
katolicy, kalwini,
choć znacznie rzadziej - luteranie. i arianie zez
dł śży cża "prżede wszystkim za rządów Zygmunta
Augusta i Stefana Batorego (w którgo rodzinny

Siedmiogrodzie obowiązywały takie same zasady tole-
rancji), wyznanie nie miało wpływu na rozdawnictwo
dóbr i urzędów. W pierwszym okresie rządów Zyg-
munta III Wazy w, śród senatorów i urzędników prze-
ważali nawet innowiercy nad katolikami. I tak w latach
ł588-1591 na 71 nominacji katolicy otrzymali 28, nie-
łatolicy (protestanci i prawosławni) 42 i jedną katolik
in statu nascendi (świeżo nawrócony, Janusz Zasław-
ski) 83
Ale mimo wszystko tolerąneja tą nę.x.znaczała. cał-
łomteo co nouprawnienia wyznań. Duchowni nieka-
toiiccy ,mę zasiedli w seracie Rzeczypo,polite, nie--
ltóre stanowiska centralne zawarowane były wyłącz-
nie dla katolików (na przykład jeden z dwóch pieczęta-
ży musiał być duchownym katolickim, podobnie sekre-
tarz wielki lub referendarz duchowny), wreszcie -
zgodnie z niepisanym prawem - królem mógł zostać
obrany tylko katolik. Zapewniało to Kościołowi prze-
możne wpływy na politykę państwa, których nie mia-
ły inne organizacje wyznaniowe. Póki zależność Ko-
ścioła polskiego od Watykanu była stosunkowo niewiel-
ka, póki książęta Kościoła bądź pozostawali pod od-
działywaniem reformacji, jak Uchański czy Drohojow-
ski, bądź zajmowali postawę religijnie indyferentną,
jak na przykład Andrzej Zebrzydowski (podobno ma-
viał: "Wierz sobie nawet w kozła, jeśli zechcesz, by-.
leś mi dziesięcinę płacił" 84), póty wpływ ten nie zagra-
żał interesom państwa. Sytuacja odmieniła się na
przełomie XVI i XVII wieku, kiedy w Kościele pol-
skim do głosu doszło nowe pokolenie - wychowanko-
wie pierwszej potrydenckiej fali wojującej kontrrefor-
macji. Biskupi, którzy wówczas wespół z jezuitami
podjęli ostrą ofensywę na wszystkie dziedziny życia
publicznego w Polsce, rzecz ciekawa, w większości nie
należeli do rodów możniejszych. Wywodzili się, jak
Piotr Tylicki, Marcin Szyszkowski, Wawrzyniec Gem-
bicki, Wawrzyniec Goślicki, Wojciech Baranowski, Ja-
kub Zadzik, z rzesz drobnej szlachty. Niektórym za-
rzucano nawet pochodzenie plebejskie.
Przesłankę powodzenia tej ofensywy stanowiło to,
że Kościół polski miał ugruntowaną instytucjonalnie
niezwykle mocną pozycję w państwie. Zasadzała się
ona na kolosalnej potędze materialnej. Na ziemiach
etnicznie polskich Kościół był największym latyfun-
dystą. W 1581 roku dobra kościelne w wojeivództwie
krakowskim obejmowały 388 wsi, 49 części wsi i 9 miast,
a w województwie sandomierskim 215 wsi, 28 części
wsi i 7 miast as. Nawet dobra królewskie w tych wo-
jewództwach przedstawiały mniejszą wartość. Bez roz-
wiązania tego problemu żadna próba naprawy Rzeczy-
pospolitej nie mogła być uwieńczona sukcesem, z czego

Strona 7

background image

R8

zdawali sobie sprawę pisarze, myśliciele i działacze na
przestrzeni kilku pokoleń, od Ostroroga poczynając.
Postanowienia egzekucyjne nie naruszały w sposób
zasadniczy stanu posiadania Kościoła, chociaż obcią-
żały podatkami dziesięciny. Z naporu reformacji i eg-
zekucji Kościół wychodził osłabiony wprawdzie, lecz
nie pokonany. Stąd problem wzajemnego stosunku
szlachty i Kościoła pozostanie wciąż jednym z głów-
nych przedmiotów dyskusji politycznej i walki we-
wnętrznej przynajmniej do połowy XVII wieku.
Wwy reformącji i . odebranie sądom duchownym
możościmegzekucji swych postanowień poprzez wła-
dzę starościńską znaczrie obniży ły dochody Kościoła
z dziesięcin. Kościół jednak niezmiennie reprezentował
pogląd, że dziesięcina prawnie mu się należy, i to nie
tylko aktualna, lecz również zaległa. Stwarzało to sta-
łą groźbę dla wielu rodzin szlacheckich. W miarę
umacniania się wpływów Kościoła po ustąpieniu fali re-
formacji i ożywionej działalności egzekucyjnej coraz
natarczywiej występował on o zwrot zaległych i uisz-
czanie aktualnych dziesięcin. Do Trybunału Koronnego
wpływało wiele pozwów o dziesięciny 86. Buło to zagad-
nienie ekonomiczne, które rzutowało bezpośrednio na
codzienną konfrontację wzajemnych interesów właści-
ciela folwarku czy zagonu i Kościoła. Kwestia świad-
czeń na rzecz obrony państwa, które zdaniem panów
braci w inny obciążać również Kościół, była sprawą
w pewnym sensie odległą, szlachcic rozpatrywał ją ra-
czej w kategoriach teoretycznych, dziesięcina zaś to
było coś namacalnego, odczuwalnego na co dzień, coś
dokuczliwego. Opór szlachty przeciw oddawaniu dzie-
sięciny hamował bez wątpienia postępy kontrreforma-
cji, wywoływał ostre wystąpienia antykościelne na fo-
rum sejmików i sejmu aż po połowę XVII wieku.
Około 1605 roku zamożnemu szlachcicowi wojewódz-
twa krakowskiego Andrzejowi Męcińskiemu groziła
ruina majątkowa, gdyby zmuszono go do zapłacenia
zaległej dziesięciny kolegiacie świętego Floriana na
Kleparzu. Dziesięcinę tę (z lat 1585-1601) był winien
jeszcze po ojcu i równała się ona sumie 2000 grzywien.
Ponadto opat koprzywicki domagał się odeń tak samo
wysokiej sumy. Samuel Taszycki wzywany był przez
duchow ieństwo do uiszczenia 11 000 grzywien zaległej
dziesięciny. Jednego z wybitniejszych przywódców
szlacheckich z Wielkopolski, Marcina Broniewskiego,
duchowieństwo ustawicznie napominało, aby zmusił
chłopów w swych dobrach do zapłacenia zaległych
świadczeń, czego on uczynić nie zamierzał g.
Niektórzy sędziowie trybunalscy nie chcieli rozstrzy-
gać spraw o dziesięciny aż do czasu ustalenia tak zwa-
nej "compositionis inter status" (ugody między stana-
mi), która regulowałaby generalnie wszystkie sporne
kwestie między stanem duchownym a szlacheckim. Do
takich sędziów należał między innymi znany działacz
szlachecki, katolik Piotr Oraczewski.
Jak wysokich sum sięgały dziesięciny, świadczy
umowa dzierżawna zawarta przez Lwa Sapiehę, ma-
gnata litewskiego, z międzyrzeckim plebanem, księ-
dzem kanonikiem Dudkowiczem o dzierżawę dziesięcin
w dobrach międzyrzeckich, należących do Sapiehy.
W zamian za dziesięcinę Sapieha zobowiązywał się pła-
cić rocznie plebanowi 1400 złotych gotówką, dawać w
naturze 64 beczki żyta, 100 beczek jęczmienia, 10 be-
czek grochu, 30 beczek gryki oraz sery, masło i mięso
wieprzowe wartości łącznej 200 złotych s8. Były to su-
my niemałe, zwłaszcza że wysokość dziesięciny musia-
ła być wyższa, ponieważ dzierżawa tak chciwemu na
pieniądze magnatowi jak Lew Sapieha musiała się

Strona 8

background image

R8

opłacać.
Opierając się tedy na swej pozycji materialnej, Ko-
ścićł pod koniec XVI wieku przystąpił do kontrofen-
sywy. Rezultaty jej wszakże dopiero wtedy dały się
odczuć, kiedy Kościół zjednał sobie poparcie króla.
Uzyskał aś..ę w cząsie rządów Zygmunta III Waay,
gorliwego katolika {uważanego przez niektórych histo-
ryków za katolika gorliwszego niż sam papież), przepo-
jonego duchem kontrreformacji, zmierzającego konsek-
wentnie do przywrócenia Kościołowi stanu posiadania
z okresu przedreformacyjnego, nietolerancyjnego wo-
bec innowierców. Sąd ten jednak należy uznać za na-
zbyt surowy. Ukochana siostra Zygmunta III, Anna
Wazówna, była luteranką. Mimo oporów biskupóx
król nie bronił jej urządzać na Wawelu modłów
w obrządku Iuterańskim. W jej starostwie brodnickim
znajdowali - za wiedzą i zgodą monarchy - azyl du-
chowni i pisarze protestanccy, często cudzoziemcy. rvie
wszystkie też decyzje polityczne króla pozostawały
w zgodzie z zaleceniami kurii rzymskiej. Niemnżej po-
lityka wewnętrzna za panowania Zygmunta III uległa
zasadniczej zmianie. Musiało to w konsekwencji spowo-
dować ideologiczne i polityczne starcie obozu królew-
skiego z kierunkiem reprezentującym idee ubiegłego
stulecia.
Głównym przywódcą zwolenników tego kierunku był
.an Zamoyski, kanclerz i hetman wielki koronny. Na-
zywano ich .,politykami" lub "zimnymi katolikami".
Termin ten ukuła jezuicka literatura końca XVI więku;
używając go w odniesieniu do tych wyznawców religii
rzymskokatolickiej, którzy aprobowali w pełni postano-
wienia soboru trydenckiego w sprawach wiary i moral-
ności, ale sprzeciwiali się szerzeniu ich ogniem i mie-
ezem oraz nie uznawali średniowiecznej zasady pry-
matu władzy duchownej nad świecką.
"Politycy" w swych poglądach i poczynaniach repre-
zentowali nurt, który w dobie kontrreformacji godził
w samą istotę, podważał wysiłki jezuickich ideologów;
starających się odkurzyć przebrzmiała już uniwersali-
styczrie idee i goglądy. Było to w gruncie rzeczy star-
cie ideowe dwóch sił ukształtowanych w ramach jedne-
go i tego samego systemu wyznaniowego. Osią tego
starcia był dylemat: czy państwo ma być organizacją
świecką, czy też mieczem i narzędziem działania hie-
rarchii kościelnej. "Oba miecze dane św. Piotrowi -
wołał ksiądz Piotr Skarga - jednym sam władnie,
drugim przez króle i pony [...J Duchowny urząd pier-
wszy [...J jest niżli królewski". "Rzeczy świeckie służyć
duchownym mają" 89 - konstatował w innym miejscu.
Do konfrontacji tego stanowiska ze stanowiskiem "po-
lityków" doszło w Polsce na przełomie XVI i XVII
wieku. Nauczono się już bowiem rozróżniać sprawy re-
ligii i polityki. Atakowano powszechnie jezuitów za
używanie argumentacji religijnej w .valce politycznej.
"Toć się wam nie podoba - pisał anonimowy publicy-
sta szlachecki - że starzy katolikowie w rzeczach tyl-
ko zbawiennych, do wiary należących Kościoła są po-
słuszni, a w rzeczach świeckich, polityckich właśnie,
z ubliżeniem Rzeczypospolitej prawa koronnego i wol-
ności swoich, księżej dogadzać i więcej niż się godzi,
podlegać, nie chcą" no.
Stanowisko to łączyło się z podziw budzącą troską
o godność państwa. "Czemu by i u nas, jako we Fran-
ci - zapytywano - legat [...] na granicę wjeżdżając
koronie przysiądz [nie miał], że wjechawszy nie ma
nic ani contra maiestatem regis [przeciw majestatowi
króla], ani contra libertatem eclesiae Polonae audere
[przeciw wolnościom Kościoła polskiego czynić]?" s

Strona 9

background image

R8

Takie i tym podobne głosy rozlegały się w Polsce czę-
sto już w czasach ofensywy kontrreformacji. Były one
wyrazem wieloletnich nawyków myślenia mas szla-
checkich. Umiejętność odróżnienia spraw wiary od
spraw polityki stanowiła cechę wielu najwybitniej-
szych mężów stanu. Zamoyski, zaciekły wróg Habsbur-
gów, nieraz nawiązywał bliską współpracę z innowier-
cami, tworząc z nimi jednolity front przeciw aliansom
z dworem wiedeńskim i próbom tolerowania przez kró-
la Zygmunta zamieszek na tle religijnym. "Jeśli wam
kto gwałt będzie czynił - zwracał się do innowierców
- dam wszystko zdrowie przy was, abym na tę niewo-
lę nie patrzył" 92.
Za przykładem mistrza szli uczniowie. Mikołaj Ze-
brzydowski, wojewoda krakowski, słynął ze swego ka-
tolickiego zelotyzmu. Fundował Kalwarię, pod koniec
życia opanowany był niemal chorobliwą dewocją. Nie
przeszkodziło mu to jednak nie wpuścić do Krakowa
papieskiego legata, Annibala z Kapui, którego uważał
za agenta Habsburgów 93. W 1606 roku podczas rokoszn
najbliższymi jegd współtowarzyszami byli kalwin Ja-
nusz Radziwiłł i arianin Jakub Sienieński. Kiedy Pa-
weł V, usiłując wykorzystać do celów politycznych
swój papieski autorytet, wystosował do niego list
z wezwaniem, aby zaprzestał walki z królem-katoli-
kiem, Zebrzydowski w pełnym godności Iiście odpowie-
lział papieżowi odmownie s4. Podobnie światła, toie-
rancyjna postawa cechowała Stanisława Żółkiewskiego,
również gorącego katolika. W jego rodzinnej Żółkwi
bez wzajemnych nienawiści współżyły ze sobą kościo-
ły i cerkwie, fundowane i hojnymi darami wspomagane
przez hetmana.
Ta postawa właściwa była większości szlachty. Kiedy
podczas wielkiego zjazdu szlacheckiego pod Sandomie-
rzem w 1606 roku jednostki usiłowały siać zamęt na tle
wyznaniowym, tłum zakrzyknął: "Nic tu do religijej -
cnota tu płaci" s5. Gdy zjazd ten uchwalał daleko idące
postulaty w sprawach dotyczących kleru, Kościoła i jezu-
itów, delegaci wyznania kalwińskiego i ariańskiego tak-
townie zrezygnowali z głosu. Ogół opowiedział się za
przywróceniem wolności religii prawosławnej, prześla-
dowanej po wprowadzeniu w życie w 1596 roku unii
religijnej.
Wobec takiej postawy szlachty niełatwo było szer-
mierzom kontrreformacji przebudować psychikę społe-
czeństwa polskiego. Jedynie na Mazowszu, wśród rzesz
niewykształconej szlachty zagrodowej wpływy Kościoła
utrzymywały się niezmiennie.
Ale aż do połowy XVIIiku.poliyk .laa nię . .
uległa w pełni naciskom kontrreformai , zytała
wierna nowożytnym, porenesansowym, wzorom Jedyny
wyjątek stanowiła próba wprowadzenia siłą li reli-
gijnej, konfiskowanie majątków prawosławnych kla-
sztorów i cerkwi, prześladowania dyzunitów, zwłaszcza
duchownych. Wzmocniło to odśrodkowe tendencje kle-
ru prawosławnego, chłopów i mieszczan ukraińskich,
podważyło więź zamieszkanych przez nich ziem z re-
sztą Rzeczypospolitej. Jak dalece ślepy był Kościół na
sprawy państwa, świadczy fakt, że nawet unickich
biskupów nie dopuszczono do senatu.
W drugiej połowie XVII stulecia - konstatuje Ja-
nusz Tazbir - ,,uzgadnianiu polskiej racji stanu z po-
lityką papiestwa towarzyszyło powstawanie ideologii
uzasadniającej taki właśnie kurs polityczny" ss.

Strona 10

background image

R9

R O Z D Z I A Ł D Z I E W I Ą T Y
NA ROZDROŻU

Mocą panom nie zdołamy,
prawem nie wygramy.
Anonim, 1607 r.
Po zwycięstwie obozu egzekucyjnego i po ustaleniu
zasady, że król wybierany jest przez ogół szlachty, każ-
dy osiadły szlachcic mógł o sobie poviedzieć: "Pań-
stwo to ja". Teoretycznie obowiązywały go dwojakiego
rodzaju świadczenia na rzecz państwa: płacenie 2 gro-
szy od łanu użytkowanego przez chłopów i udział w po-
spolitym ruszeniu na wypadek wojny 97. Pierwszy jed-
nak z tych obowiązków, wobec jego symbolicznego wy-
łącznie znaczenia, został zniesiony, a drugi - tak ob-
warowany najrozmaitszymi przepisami, że od czasów
wyprawy radoszkowickiej (1567) aż po wojnę chocim-
ską (1621) szlachty ani razu nie zwoływano na pospo-
lite ruszenie. Słowem, szlachta nie ponosiła właściwie
żadnych świadczeń na rzecz państwa. Nawet uczestni-
czenie w sejmiku nie było obowiązkowe, chociaż tego
rodzaju postulaty wysuwano od czasu do czasu. Jedy-
nie odbywający się dość rzadko popis wojewódzkiego
lub powiatowego pospolitego ruszenia, sprawdzający
"gotowość bojową" szlachty, uważano za obowiązek,
z którego trudno było się wyłamać, nie tyle zresztą ze
względu na grożące kary, ile z uwagi na opinię sąsia-
dów bliższych i dalszych.
Centralne organa władzy państwowej nie miały
swych terenowych odpowiedników. Kanclerzowi, pod-
kanclerzemu, podskarbiemu, hetmanowi nie podlegali
źa3rii urzędnicy prowincjonalni. Nawet poborca podat-
kowy, wybierany przez sejmik, odpowiadał za sprawo-
wanie swej funkcji przed wyborcami, nie zaś przed
przedstawicielami skarbu państwa. Jedynie starostowie
grodowi uważani byli za "brachium regale" (ramię
królewskie). Od zasady tej jednak zdarzały się odstęp-
stwa. Oto, gdy król Zygmunt III rozesłał do grodów
uniwersał, surowo zakazując w nim przyjmowanie do
oblaty pism opozycji, notariusz grodu sanockiego pod
nieobecność starosty Stanisława Mniszcha opatrzył pi-
smo królewskie adnotacją: "Litterae Sacrae legiae
Maiestatis privatim scriptae" (List Świętego Majestatu
Królewskiego napisany prywatnie), i nadal wpisywał
do ksiąg dokumenty opozycji. Większość starostów jed-
nak polecenie królewskie wypełniła (1606).
Uwolniwszy się formalnie od przewagi magnaterii,
szlachta średnia urządzała państwo według własnych
korići: Wszystkie jej poczynania ustawodawcze po
śmierci Zygmunta Augusta zmierzały do tego, by za
bezpieczyć się przed możliwością wzmocnienia władzy
królewskiej, przed absolutyzmem. Temu celowi służyć
miała wolna elekcja viritim, to znaczy obiór nowego
króla przez całą - teoretycznie - szlahchtę, na specjal-
nie w tym celu zwołanym zjeździe. Była to w istocie
próba wprowadzenia demokracji bezpośredniej przy po-
dejmowaniu decyzji o kluczowym dla państwa znacze-
niu. Nie zabezpieczono jednak w sposób wystarczający
pola elekcyjnego przed knowaniami możnych oraz dwo-
rów cudzoziemskich, które poprzez swych posłów, dy-
sponujących niemałym groszem, usiłowały wpływać
decydująco na bieg zdarzeń. Musiała w tak wielkim
zbiorowisku ludzi panować demagogia i frazes i w isto-
cie tylko jednomyślny wybór monarchy mógł uchro-
nić kraj przed ciężkimi perturbacjami, wojny domowej
nie wyłączając. Nie większość bowiem decydowała, bo
zresztą w tak wielkim tłumie, naładowanym emocja-

Strona 1

background image

R9

mi, decydować nie mogła, lecz siła i sprawność orga-
nizacyjna (zarówno na samym polu elekcyjnym, jak
i w działalności propagandowo-politycznej w poszcze-
gólnych województwach) stronnictw uczestniczących
w obiorze króla. I tak w istocie siła zadecydowała
o wyniku zwłaszcza drugiej i trzeciej elekcji. Stąd,
może bezwiednie, ale przecież wyraźnie, szlachta dą-
żyła do jednoznaczności personalnej w dobie elekcji, ip
po ojcu panował syn, po bracie brat. Nie było żadnych
wątpliwości, że po Zygmuncie III zostanie obrany kró-
lem jego pierworodny syn, Władysław, a po Władysła-
wie jeden z jego braci: Jan Kazimierz lub Karol Fer-
dynand. Wraz z wygaśnięciem dynastii Wazów (był to
zresztą wyjątkowo nie sprzyjający zbieg okoliczności)
i upadkiem kultury politycznej zakończyła życie i ta
- w istocie dynastyczna, stabilizująca państwo - za-
sada. `
W dobie pierwszego bezkrólewia ostatecznie też ure-
gulowano prawną pozycję króla. Sformułowano wów-
czas prawa stałe, które "później zaczęto nazywać pra-
wami fundamentalnymi i kardynalnymi; były to tak
zwane artykuły henrycjańskie (lub henrykowskie). Po
raz pierwszy przedstawiono je do aprobaty posłom
Henryka Walezego podczas zjazdu elekcyjnego w roku
1573. Król-elekt, mimo iż jego posłowie wstępnie je
zaprzy sięgli; odmówił ich akceptacji.Wes więc wTży-
cie dopiero podczas koronacji Batorego, w maju 1576
roku, i odtąd uważane były za źrenicę wolności szla-
checkich. Zbowiązywał się e nich król do poszano-a-
nia zasad5- wolnej elekcji. co wykluczało wszelkie sta-
rania, o wybór następcy za jego życia, zrzekał się tytu-
łu "dziedzic", nie mógł tytułować syna następcą. Ogra-
niczeniu uległy kompetencje króla w sprawach wojny
i pokoju nie mógł tu nic stanowić sam, bez zgody se-
riatu (później szlachta interpretowała ten przepis sze-
rzej, decyzję o wojnie ofensywnej przerzucając na
sejm), między innymi nie mógł bez zgody sejmu
zwoływać pospolitego ruszenia i wyprowadzać go poza
granice kraju oraz dzielić na hufcę. Zobow,iązywał się
dó utrzymywania wojska kwarcianego. Sejm zwyczaj-
ny . miał być zwoływany co dwa lata, a w okresach
międzysejmowych u boku króla miała zasiadać rada,
składająca się z 16 senatorów rezydentów. Uzyskiwała
także szlachta prawo wypowiedzenia monarsze posłu-
szeństwa, jeśliby ten "co przeciw prawom, wolnościom,
artykułom, kondycjom" wykroczył.
Począvvszy od4roku 1573 nowo obrani królowie mu-
sieli również zaprzysięgać pacta conventa, stanowiące
w istocie umowę między szlachtą a elektem. Były to
! indywidualne zobowiązania konkretnego króla. Doty--
czyły różnego zakresu spraw publicznych. Henryk Wa-
lezy zobowiązał się na przykład, obok ustanowienia
wieczystego sojuszu polsko-francuskiego, do zapewnie-
nia wolności handlu kupcom polskim z Francją, wpła-
cania do skarbu państwa corocznie 40 tysięcy florenów
z dochodów przynoszonych przez jego dobra położone
we Francji, wybudowania własnym kosztem floty mor-
skiej i utrzymywania stu Polaków kształcących się we
Francji. Następcy Walezego podpisywali innej treści zo-
bowiązania, chociaż niektóre ich punkty utrzymywały
się stale, jak zobowiązanie do utworzenia floty bałtyc-
kiej. Można przyjąć, że z jednej strony autorzy pactów
conventów rzeczywiście dobrze orientowali się w po-
trzebach państwa, ale z drugiej - że nierealny wpis
do dokumentu uznawali za załatwienie sprawy. Dało
to początek "grze pozorów", tak groźnej dla interesów
Rzeczypospolitej w latach późniejszych.
Ostatecznym w zasadzie wykończeniem modelu

Strona 2

background image

R9

ustrojowego Rzeczypospolitej było ustanowienie w roku
1578 przez Stefana Batorego Trybunału Koronnego
(dla Wielkopolski w Piotrkowie, dla Małopolski w Lu-
blinie). Sędziów wybierały tak zwane deputackie
sejmiki. W ten sposób wymiar sprawiedliwości, a przy-
najmniej znaczna jego część, znalazł się pod całkowi-
tym wpływerm samorządu szlacheckiego.
Mogła więc mieć świadomość szlachta, iż jej omnipo-
tencja w państwie została prawnie zabezpieczona
w każdym niemal szczególe. I tylko jednostki dostrze-
gały, że ten pozornie spójny model państwa równej
wobec prawa szlachty jest zagrożony stale z innej stro-
ny niż absolutystyczne dążenia królów. Miał pełną ra-
cję anonimowy pisarz polityczny z początku XVII wie-
ku, kiedy - z dużą dozą przenikliwości - dowodził:
"Nasi przodkowie, gdy do wolności przyszli, zabiegali
temu wszelakim sposobem, żeby król tyranem być nie
mógł, żeby im majętności; żony, dzieci brać nie mógł,
żebym siedział bezpiecznie na swym bez strachu żad-
nego, a temu nie zabiegali, żeby mi sąsiad mo-
żniejszy tyranem nie był [podkreślenie
moje - J. M.]"98.
W szlacheckim modelu ustrojowym istniało wiele
szczelin i luk, przez które nieuchronnie musiały wci-
skać się wpływy magnackie. Magnateria nauczyła się
wykorzystywać formy ustrojowe demokracji szlachec-
kiej do swoich grupowych celów. Jednocześnie procesy
społeczno-ekonomiczne, jakie zachodziły w ostatniej
ćwierci XVI wieku w olbrzymim państwie polsko-li-
tewsko-ruskim, stworzyły realne przesłanki do ukształ-
towania się w Polsce rządów możnowładczych. Wpraw-
dzie pema część starej magnaterii w wyniku egzeku-
cji dóbr utraciła swe znaczenie (rody Szydłowieckich,
Łaskich, Zaklików, Drzewieckich, Mieleckich, Jazło-
wieckich i wiele innych roztopiły się w masie szlachty
średniej), ale równocześnie - po zawarciu Unii Lubel-
skiej - wpływ na stosunki wewnętrzne w Koronie
uzy skali magnaci ruscy. Nie była to efemeryczna grupa
magnacka, budująca swą potęgę na królewskich nada-
niach. Byli to oligarchowie z dziada pradziada, ozdohie-
ni aznawanymi prawnie tytułami kniaziowskimi, po-
siadający własne dwory i własne nadworne chorągwie.
Zajmowali pozycję majątkową niewspółmiernie wyższą
niż najbogatsi nawet magnaci ziem rdzennie polskich.
Unia Lubelska większości z nich pozwoliła zasiąść
w senacie Rzeczypospolitej. Mieli decydujący wpływ na
wybór posłów sejmowych na sejmikach województw:
wołyńskiego, kijowskiego, bracławskiego i podolskiego,
a częściowo również ruskiego. Co więcej, z biegiem lat
magnaci owi wchodzili w koligacje ze szlachtą i ma-
gnaterią rdzennie polską, kupowali Iub dziedziczyli
dobra w województwach krakowskim, sandomierskim
czy lubelskim oraz otrzymywali godności senatorskie
jako przedstawiciele tych ziem.
Magnaci ruscy zaczęli się szybko polonizować. Więk-
szość z nich przeszła na katolicyzm. Oto pierwszy
z brzegu przykład: Konstanty książę Ostrogski, woje-
woda kijowski. był jednym z najmożniejszych panów
na Ukrainie. Miast, miasteczek i wsi posiadał około 400.
Dysponował własnym wojskiem, miał rozliczne zamki
obronne. Wyznawał prawosławie, energicznie przeciw-
działał wprowadzeniu w życie unii religijnej i bronił
cerkwi prawosławnej przed uciskiem. Ale już jego syn,
Janusz, nie używał języka ruskiego. Wszedł w posia-
danie rozlicznych dóbr ziemskich w województwie kra-
kowskim i stał się na tym terenie najmożniejszym
magnatem świeckim. Przyjął katolicyzm. Po pewnym
czasie otrzymał najwyższe świeckie stanowisko w sena-

Strona 3

background image

R9

cie Rzeczypospolitej: został kasztelanem krakowskim.
Jego dochód roczny szacowano na blisko 200 tysięcy
złotych. Kiedy umierał w 1620 roku, pozostawił między
innymi oprócz dóbr nieruchomych, sprzętów i inwen-
tarza żywego w samej gotowiźnie: 600 tysięcy czerwo-
nych złotych, 290 tysięcy rozmaitej monety, 400 tysię-
cy talarów bitych i 30 beczek srebra łamanego 99. By-
ły to sumy na owe czasy kolosalne, bliskie dwóm rocz-
nym budżetom państwa w okresie pokoju. Niewielu
magnatów dorównywało bogactwem Ostrogskiemu.
Najbogatsza grupa przyszłych królewiąt skupiała nie
więcej niż kilkanaście rodzin. Inne wielkie rody miały
niepomiernie mniejsze majętności niż ta górna war-
stwa.
Przyłączenie Wołynia i Ukrainy do Korony (1569)
umożliwiło awans majątkowy licznym rodom rdzennie
polskim. Zygmunt III Waza rozdał po 1590 roku wiele
dóbr pustych na Ukrainie, co wzmocniło ekonomicznie
polską magnaterię. Na Ukrainie powstały latyfundia
Koniecpolskich (szlachta sieradzka), Lubomirskich
(szlachta krakowska), Zamoyskich (szlachta lubelska)
i innych. Część rodów, które dotkliwie odczuły egze-
kucję, ponovnie zaczęła piąć się w górę (na przykład
Potoccy). Na przełomie XVI i XVII wieku powstała no-
wa, silna ekonomicznie warstwa magnacka. Składała
się ona ze starej magnaterii litewsko-ruskiej oraz z wy-
lansowanych spośród szlachty średniej nowych rodów
polskich. Po pewnym czasie różnice między nimi za-
tarły się, a nowe rody postarały się o tytuły książęce
(na przykład Ossolińscy) albo przynajmniej margra-
biowskie (Myszkowscy, Wielopolscy). W XVIII stule-
ciu pojawiły się tytuły hrabiowskie (między innymi Po-
toccy, Braniccy, Rzewuscy).
IVIajątek w Polsce szlacheckiej sam przez się zape-
wniał udział we władzy, niezależnie od posiadanych
tytułów i godności. Słynny zagończyk kresowy pierw-
szego dwudziestolecia XVII wieku, który na w łasną
rękę wojował z sułtanem i prowadził samodzielną,
sprzeczną z zamierzeniami hetmana i kanclerza, poli-
tykę wobec Mołdawii i Wołoszczyzny, Samuel Korecki,
nie był ani senatorem, ani nawet niższej rangi urzęd-
nikiem ziemskim. Był Koreckim, magnatem, kniaziem
pieczętującym się Pogonią, właścicielem wielkich dóbr,
i to wystarczało, by zapewnić mu niemal niezależną po-
zycję polityczną w państwie.
Dla przyszłości państwa zjawisk o...najgroźniejsze sta-
nowiła stabilizacja wewnętrzna warstwy magnackiej,
podczs gdy dawna magnateria polska - jak o tym mó-
viYiśn- nie była warstwą trwale uformowaną, prze-
kazującą pozycję z ojca na syna. Nowe rody magnac-
kie gromadziły coraz Iiczniejsze majątki, starały się
ugruntować swą pozycję tworząc ordynację które
miały za zadanie zapobiegać rozdrabnianiu fortu. Or-
dynacje - swoista forma organizacji dóbr feudalnych
- posiadały równocześnie określony statut prawny,
zatwierdzony mimo oporów szlachty przez sejm Rze-
czypospolitej. Na terenie ordynacji, stanowiącej za-
zwyczaj zwarty kompleks dóbr, obejmujący dziesiątki
i setki kilometrów kwadratowych, magnat sprawował
władzę niemal nieograniczoną. Dysponował sprawnym
aparatem wykonawczym, w którym zatrudniał głównie
niższą szlachtę, własnym wojskiem nadwornym, wła-
snym skarbem. Odgrywał w środowisku szlacheckim
rolę ogromną. To w jego ręku przede wszystkim znaj-
dowała się władza, chociaż oficjalnie mógł nie legity-
mować się żadnym tytułem, funkcją czy stanowiskiem
państwowym. Precedens stworzył tu Jan Zamoyski,
któremu w uznaniu zasług pozwolono utworzyć or-

Strona 4

background image

R9

dynację zamoyską ze stolicą w Zamościu. Decyzję
tę traktowano jako wyjątkową, ale otworzyła ona dro-
gę naśladowcom Zamoyskiego. Zygmunt Myszkowski
zorganizował ordynację pińczowską, która potem prze-
szła w ręce Wielopolskich; Janusz Ostrogski - ostatni
z rodu - położył podwaliny pod ordynację ostrogską,
którą odziedziczył możny ród Zasławskich; ordynacje
zaczęli tworzyć również przedstawiciele poszczególnych
linii rozrodzonego rodu Radziwiłłów.
Także rody, które ordynacji ie utuarzZ.y,....rflsl3r....
w `siłę i znaczenie, komasując majętności. Lubomirscy,
Potocy, Ossolińscy, Sobiescy, Koniecpolscy, Krasińscy, -
Sapiehowie - oto przykłady wielkich karier XVII wie-
ku. Pomału, krok za krokiem, dostęp do warstwy ma-
gnackiej zamykał się. Coraz rzadziej zdarzało się, aby
awansował do jej szeregów ktoś spośród szlachty śred-
niej. Jak utrudniona była w połowie XVII stulecia ka-
riera majątkowa i urzędnicza, świadczy przykład Ste-
fanaCzarnieckiego, którego mimo godności senatora
i zr.acznych bogactw, zgromadzonych w ciągu długo-
letniej .służby wojskowej, w gronie "prawdziwych" ma-
gnatów z dziada pradziada uważano za parweniusza.
W jaki sposób powstawały fortuny magnackie? Zbig-
niew Ossoliński, syn znanego działacza ruchu egzeku-
cyjnego, Hieronima, przed pierwszym ożenkiem posia-
dał po ojcu tylko 7 części wsi - ani jednej całej. Dzie-
ląc majątek między swych synów w 1620 roku, czyli
w 36 lat później, posiadał 16 wsi i folwarków, wielki
klucz Zagórsko i części 2 wsi, a nadto użytkował sze-
reg królewszczyzn, które - o co się postarał - otrzy-
mali częściowo jego synowie prawem dożywotnim.
Pierwszym krokiem do zbudowania potęgi rodu były
nadania królewskie. Jeszcze u schyłku panowania
Zygmunta Augusta i w czasach panowania Batorego
polityka stosowana w tym zakresie zgodna była z inte-
resami szlachty średniej, przed tymi jednak, którzy
dobra królewskie uzyskiwali, otwierała się droga do
szeregówwarstwy magnackiej. Zbigniew Ossoliński,
któremu mir, jakim cieszył się wśród szlachty, pozwolił
poprzeć zamierzenia monarchy na sejmie inkwizycyj-
nym w 1592 roku, otrzymał w drodze rewanżu do'ora
Laszki i kilka innych wsi na Pokuciu, wymienionych
następnie na lepszą majętność - Smierdzinę. W 1598
roku dostał 300 złotych polskich jurgieltu *, w cztery
lata później jeszcze 500 złotych jurgieltu na Samborze,
* Jurgielt - roczne w,ynagrodzenie wyższych dowódców
i niektórych urzędników.
w 1603 roku uzyskał w dożywocie starostwo stanisła-
wowskie. Za posługi oddane królowi w czasie rokoszu
sandomierskiego (1606) otrzymał Nowe Miasto i Do-
brzyń, wreszcie zaś intratne starostwo stobnickie. Pier-
wsza żona, Sienieńska, wniosła mu posag niezbyt wiel-
ki, ale już druga żona, Firlejówna, całkiem znaczny.
Dziedziczył też schedy po zmarłych bezpotomnie bra-
ciach.
W karierze majątkowej Ossolińskiego niemałą rolę
odegrał na pew no szczęśliwy traf (żenił się cztery ra-
zy, każde małżeństwo przy nosiło ..korzyści material-
ne: bracia jego zmarli bezpotomnie), ale nie wszystko
było tylko jego dziełem. Ossoliński budował swą for-
tunę świadomie, nie gardził najdrobniejszymi nadania-
mi królewskimi i darowiznami, dochody z dóbr koron-
nych umiejętnie inwestował w ziemię, we własne, na-
bywane prawem dziedzicznym majętności. Wykorzy-
stywał niepowodzenia drobnych sąsiadów, właścicieli
części wsi, rugując ich per fas et nefas z ich włości,
zaokrąglając nimi własne dobra.
Mimo iż majątek swój podzielił między trzech synów,

Strona 5

background image

R9

każdy z nich awansował do godności senatora, każdy
odziedziczone włości powiększył o naw e i02. Synowie
Zbigniewa Ossolińskiego ponadto pożenili się bogato.
W połowie XVII wieku ród Ossolińskich należał już do
silniejszych, uznanych rodów polskich.
Inny przykład to Lubomirscy. Sebastian Lubomirski
posiadał w 1581 roku zaledwie 4 wsie i działy w 2
wsiach. Jego syn Stanisław w 1629 roku dzierżył już
91 wsi całych, 16 części wsi i miasto Wiśnicz. Ponadto
- był użytkownikiem licznych królewszczyzn: w wo-
jewództwie krakowskim dzierżawił 18 wsi, 2 miasta
i starostwo dobczyckie, obejmujące 5 wsi 103. Sebastian
Lubomirski budował swą fortunę na nadaniach królew-
skich, dzierżawił ponadto obszary górskie (Gorce).
Urządzał również łupieżcze wy prawy na dobra magna-
ta węgierskiego Horwatha. Czerpał dochody z żzp. sal- -
lnycl...
Dochody Lwa Sapiehy z majątków królewskich i roz-
licżnych dzierżaw przewyższały dochody z jego wła-
snyćh majętnośc: rodowych. Sama dzierżawa myt Wiel-
kiego Księstwa Litewskiego przynosiła Sapieże kolo-
salną sumę 10 tysięcy złotych polskich rocznie 104.
W rezultacie Lew Sapieha, który zaczynał karierę jako
klient domu Radziwiłłów, umierał jako kanclerz i het-
man wielki litewski oraz jeden z najbogatszych ludzi
w Polsce. Ród Sapiehów stał się obok Radziwiłłów naj-
potężniejszym domem na Litwie.
Przykłady można mnożyć. Swiadczą one bez wszelkiej
wątpliwości, że w pierwszej połowie XVII wieku na-
stępowało zachwianie równowagi między poszczególny-
mi warstwami w łonie klasy panującej. Był to, oczywiś-
cie, proces rozłożony na wiele lat; mechanizm tego pro-
cesu nie od razu stał się dla mas szlacheckich jasny
i zrozumiały. W nim to należy doszukiwać się glównych
przyczyn upadku demokracji szlacheckiej, zahamowa-
nia tendencji centralistycznych, tak wyraźnych w Pol-
sce XV i XVI wieku, a następnie wyrodzenia się ustro-
ju demokracji szlacheckiej w oligarchię magnacką.
Procesowi temu towarzyszyły zmiany w strukturze
szIkiej własności ziemskiej. Stopniowo, krok za
krokiem kurczył się stan posiadania szlachty średniej
i drobnej. Wielcy właściciele wykupywali ziemię z rąk
drobnych posiadaczy. Często stosowaną przez magna-
tów metodą było usadawianie się w jednej części wsi
kollokacyjnej, czyli należącej do .różnych szlacheckich
właścicieli, by następnie, przy użyciu rozmaitych na-
cisków i czasem nawet pewnej presji, wyrugować pozo-
stałych kollokatorów z ich części.
Z drugiej strony rosła liczba posiadaczy na skutek
podziałów spadkowych. Starano się unikać dzielenia
schedy ojcowskiej na zbyt wiele części, jednak same
podziały były sprawą nieuchronną, oczywiście, jeśli by-
ło co dzielić. W tej sytuacji szlachta, tak drobna, jak
i średnia, gorączkowo poszukiwała dla swych synów
możliwości kariery, która pozwoliłaby im ocalić pozy-
cję społeczną rodziny, zależną w dużej mierze od licz-
by posiadanych łanów. Jeśli w rodzinie było kilku sy-
nów, starano się przynajmniej jednemu z nich umożli-
wić karierę duchowną, pozwalającą na użytkowanie
beneficjów kościelnych. (Naszym zdaniem postępowa-
nie takie stało się jednym z istotnych czynników po-
. wodzenia ofensywy kontrreformacji w Polsce. Szlach-
ta innych wyznań nie miała ze zrozumiałych względów
możliwości partycypowania w użytkowaniu olbrzymich
majętności pozostałych w rękach Kościoła. Przesądziło
to w dużej mierze o ostatecznej rekatolizacji szlachty
polskiej). Przynajmniej jedną córkę, jeśli ich było
w średnio zamożnej rodzinie kilka, starano się umieś-

Strona 6

background image

R9

cić w klasztorze. Do nowicjatu oddawano ledwie dwu-
nastoletnie dziewczynki. Posag bowiem dla córek sta-
nowił poważne obciążenie nawet dla średnio zamożnej
rodziny szlacheckiej. Wszystko to jednak nie rozwią-
zywało sytuacji szerokich rzesz szlachty. Brakowało
w Polsce w XVI, XVII i zwłaszcza XVIII wieku in-
stytucji, które mogłyby wchłonąć znaczne nadwyżki
młodzieży szlacheckiej. Rosły więc szeregi szlachty
ekonomicznie słabej, władającej tylko częścią jednej
wsi, oraz szlachty bezrolnej. Ta ostatnia, przymuszona
koniecznością, szła na służbę do możnych, którzy po-
trzebowaii w swych latyfundiach rozbudowanego apa-
ratu administracyjnego i wojskowego.
Często zdarzały się również wypadki wyraźnej de-
gradacji społecznej. W okolicach Gniezna i Kalisza,
gdzie ży ły liczne rzesze szlachty drobnej, dochodziło
do małżeństw- szlachcianek z chłopami, i to nie tylko
z wolnymi kmieciami (tworzącymi wówczas niewielką,
szczątkową grupę społeczną), lecz również z poddany-
mi. Oto przykłady: Urodzona (!) Elżbieta nieznanego
nazwiska była żoną pracowitego (!) Franciszka, podda-
nego arcybiskupa gnieźnieńskiego. Katarzyna Skrze-
tuska była 'żoną uczciwego Baltazara Bujaka, sołtysa
w Radujewie, poddanego klasztornego los. przykłady
podobne można mnożyć. Związki między mieszczań-
stwem a szlachtą były jeszcze częstsze. V Wielkopol-
sce przechodzenie drobnej szlachty do miast - to zja-
wisko powszechne, .zwłaszcza w XVI wieku, ale rów-
nież i w pierwszej połowie XVII wieku. Wielokrotnie
funkcje burmistrzów, a nawet woźnych pełnili przed-
stawiciele rodzin szlacheckich. Rzadko natomiast zda-
rzało się, aby zubożali synowie szlacheccy imali się
zawodów rzemieślniczych. Ciekawe, iż małżeństwa
międzystanowe nie odbierały praw do spadku ani nie
pozbawiały przynależności do stanu uprzywilejowane-
go, z tym że przynależność ta nie rozciągała się ani na
współmałżonka, ani na dzieci. Zdarzały się wypadki
naganienia (zakwestionowania) szlachectwa osób zro-
dzonych z małżeństwa mieszanego, szlachcica z miesz-
czanką. Niemniej nawet szlachcianka poślubiająca chło-
pa nie traciła osobistego szlachectwa i w dokumentach
prawnych tytułowana była urodzoną lub szlachetną.
,Związki szlachecko-mieszczańskie - pisze Włodzi-
mierz Dworzaczek, badacz tego zjawiska - jakkolwiek
w porównaniu do małżeństw zawieranych w obrębie
stanu szlacheckiego stosunkowo rzadkie, a w każdym
razie niemasowe, nie mogą być uważane za jakieś wy-
jątkowe wybryki mezaliansowe. W rodzinach drobno-
szlacheckich zdarzały się z pokolenia w pokolenie cza-
sem nawet po dwa takie małżeństwa wśród rodzonych
sióstr. Natomiast wśród szlachty średnio zamożnej spo-
tykamy je zupełnie wyjątkowo" los
Ow różnica między szlachtą średnią a drobną ryso-
w ała się coraz wyraźniej. Była to nie tylko różnica ma-
jątkowa, lecz również obyczajowa, kulturowa. Także
interesy ekonomiczno-polityczne szlachty . drobnej
i średniej nie były tożsame. Dotykamy tuistotnych
źródeł panujących wtedy powszechnie poglądów i obo-
wiązujących stereotypów myślowych. Oto pierwszy
z brzegu przykład. Szlachta średnia miała nastawienie
pacyfistyczne. Wojna łączyła się w jej świadomości
z poważnymi kłopotami osobistymi (ewentualny udział
w pospolitym ruszeniu) oraz z koniecznością znacznych
świadczeń materialnych. Rodziny drobnoszlacheckie
natomiast traktowały wojnę jako wspaniałą, rzadko
zdarzającą się okazję do poprawienia swej sytuacji ma-
` terialnej, a co za tym idzie do podtrzymania swej po-
zycji społecznej. Służba w wojsku zapewniała żołd,

Strona 7

background image

R9

dość znaczny, a ponadto z wojny można było wrócić
z łupami, ze zdobyczą.
Owa chęć obrony za wszelką cenę przed zdeklasowa-
niem się była potężnym motorem działania społecznego
w dawnej Polsce zarówno pojedynczych osób, jak i ca-
łych grup. Wykorzystywano ją zresztą do celów propa-
gandy politycznej. W okresie wojen zaborczych z Mo-
skwą w latach 1604-1618 dostarczyła ona wielu argu-
mentów zwolennikom wojny. Paweł Palczowski, wy-
bitny pisarz polityczny obozu królewskiego, stwierdzał
I wręcz: "tośmy się bardzo pozawodzili, rozrodzili, roz-
> puścili. Majętności niektórych utracone,zawiedzione,
a to dla wielkich zbytków, które u nas panują". I da-
lej: "Drudzy zaś tak bardzo się rozrodzili, że już onę
jedną wioską a pogot.owiu jednym zagonem yżywić
się nie mogą". Jakie więc wyjście? "Jeśliś tedy, bracie,
i utracił, jeśliś dlatego odmiany jakiej w ojczyźnie
pragnął, tam do Moskwy jedź, nabędziesz tam majęt-
ności i inszych bogactw wiele" 107
! Że taka właśnie motywacja trafiała do przekonania
żołnierzom służącym w wojsku dla żołdu i łupów,.
świadczy expressis verbis wyrażona opinia przez tych,
którzy poniekąd usłuchali wezwań Palczowskiego i zna
leźli się w Rosji, plądrując u boku Dymitra Samo-
zwańca II ziemię siewierską i okolice Moskwy. Pisali
oni otwarcie, że "już w ojczyźnie chleba docisnąć się
nie mogli", poszli zatem do cudzej ziemi po żniwo. Pro-
sili hetmana, by ten miał wzgląd na starych rodziców,
czekających na ich powrót, i na dobra, które na wojnie
zdobędą, oraz na młodzież szlachecką, nie mającą
w kraju co robić. "Nie nowina to - pisali dalej - zac-
nemu a przesławnemu narodowi polskiemu w rozkosz-
nych się wolnościach porodziwszy w różnych monar-
chiach sławy i chleba szablą sobie dostawać". Hetman
Żółkiewski, znajdujący się wówczas przy królu pod
Smoleńskiem, surowo odpowiedział żołnierzom służą-
cym Samozwańcowi: "Wolno nam szablą sławy i chleba
sobie zdobywać, ale do ziem prawem zakazanych, jako
ziemi moskiewskiej, jeździć nie wolno [...] Nie wolno
wojny zaczynać i podnosić z somsiady przyległymi nie
tylko z nas któremu, ale i panu naszemu zwierzchnie-
mu [...] prawo i owszem, zakazuje i broni" los,
Ciekawa to wymiana poglądów. Przy tym idzie nam
tu nie tyle o charakterystykę stosunku do tej konkret-
nie wojny, ile o przedstawienie różricy stanowisk wo-
bec celów wojny w ogóle. Zubożała szlachta widzi
w służbie wojskowej i jej substytutach źródło utrzyma-
nia, co więcej, podstawę swej pozycji społecznej.
Twierdzi, że reprezentuje interes nie tylko jednostek
(w tej konkretnie sytuacji znajdujących się u boku
Samozwańca), lecz również całego środowiska -
swych rodzin, jak można mniemać, zubożałych, nie
mających możliwości zabezpieczenia przyszłości dla
swych latorośli.
Inaczej hetman: dla niego polityka państwowa sta-
nowi rację nadrzędną. Gotów jest zrozumieć motywy
postępowania jednostek, lecz żąda podporządkowania
interesów indywidualnych czy nawet grupowych inte-
resowi państwa, oczywiście takiemu, jakim go pojmo-
wał on sam.
\ Zjawisko pauperyzacji rzesz szlacheckich mas
jeszcze wielu prac badawczych. Nie ulega wszelako
wątpliwości, że struktura społeczna i polityczna Polski
w XVII wieku nie stwarzała uboższej części stanu szla-
` checkiego możliwości awansu, a nawet nie pozwalała
jej utrzymać się na tym poziomie życia, jaki osiągnęły
poprzednie pokolenia. Pod t m wz 1 ość
p y g ędem istmała d

Strona 8

background image

R9

zasadnicza różnica między Rzecząpospolitą a krajami
formującego się absolutyzmu.We Francji monarchia
, fi0ti.It,K tAOfHtK ; absolutna przejęła niejako opiekę nad zubożałąlub
ubożejącą szlachtą. Umożliwiła jej przede wszystkim
uJE6EHtKA , t'iiMHKitH !służbę w stałej, rozbudowanej liczebnie armii, całkowi-
cie podporządkowanej woli króla. Nieźle opłacane sta-
nowiska oficerskie w tej armii obsadzała głównie
. ,. ,, r , .- rr .- - szlachta. Pewna część szlachty otrzymywała stałą
pen-
=- sję z królewskiej szkatuły.
W Polsce nieliczna stała armia nię była w stanie
tt'1fllśT
' vcońąc znacźnych ńadwzek młodzie,y.,..szl.check:ej.
Zdająć śóe śpTawę z tPl sytuacji, niektórzy pisarze
s , polityczni vyswvali projekty utworzena szkoły rycer-
skiej na Ukrainie i stałego funduszu na rzecz utrzy-
" myama wojska silniejszegoniż kwarciane, które
wa stałaby się zawo-
dem dosta n m dla w'
.p yielu.
Projekty te jedna?z upadały. Silna armia, licząca kil-
kadziesiąt tysięcy ludzi, stanówna6y; po pierwsze
ogromne obciążenie dla podatników, a. zo, drugie -
i to był chyba motyw ńajważniejszy - stałaby się na-
rzędziem w ręku króla. Na to zaś ani zamożna szlachta
średnia, ani magnateria zgodzić się nie chciały i nie
mogły.
3 Bliiha SiSOca Z Si I. Iarta ij,tsłoa' Cóż więc miały robić owe rzesze drobnej
szlachty
Część synów szlacheckich z zaścianków i wsi kolloka-
cyjnych szła do wojska kwarcianego, służyła w chorąg-
wiach dragońskich i w piechocie. Ci, którym się udało,
służyli jako pocztowi w husarii lub w oddziałach pan-
cernych. Nie była to jednak duża liczebnie grupa.
W okresie pokoju nie skupiała więcej niż 4000 ludzi
- w Koronie i na Litwie razem. Inni musieli szukać
chleba na dworach pańskich. Nieco zamożniejsi, po-
chodzący z lepszych rodzin, otrzymywali funkcje w roz-
budowanej administracji magnackich latyfundióv-,
w starostwach grodowych i niegrodowych administro-
wanych przez magnatów, ubożsi - przyjmowali za-
trudnienie w charakterze rękodajnych, hajduków, pa-
chołków zbrojnych, a nawet zwykłych służących pań-
skich. Część znajdowała chleb w magnackich chorąg-
wiach nadwornych 19. Funkcje oficerskie pełniła w nich
zwykle szlachta zamożniejsza, funkcje szeregowe -
bezrolna lub zaściankowa szlachta obok ludzi spoza
stanu szlacheckiego.
tuacj tą w sposób istotny osłabiała siłę państwa.
Podczas gdy na przykład we Francji analogiczne proce-
sy społeczne w konsekwencji przeobrażeń ustrojowych
wzmacniały monarchię, a osłabiały wielkich feudałów,
w Polsce na odwrót - dawały one magnaterii oparcie
w rzeszach drobnej szlachty, wzmacniały jej siłę
i w procesie długoletnich przemian przyczyniły się do
osłabienia władzy centralnej i ugruntowania niemal
niezależnej pozycji lokalnych królewiąt.
Ale i dwory magnackie nie mogły wchłonąć wszyst-
kich nadwyżek młodzieży zaściankowej czy drobnoszla-
checkiej. Nierzadko, o czym już mówiliśmy, część bez-
rolnej szlachty przechodziła do miast. Vsi druim, naj-
później trzecim pokoleniu ludzie ci mieszczanieli całko-
wicie i tylko nazwisko wskazywało, że ich przodkowie
wywodzili się ze szlachty i legitymowali się herbem.
W miarę upływu czasu, a zwłaszcza po katastrofach
wojennych połowy XVII stulecia, miasta podupadły
i nie były już w stanie wchłonąć dodatkowych grup
ludności.

Strona 9

background image

R9

Można pokusić się o ustalenie pułapu kariery syna
drobnoszlacheckiego.W służbie magnackiej- było
nim stanowisko podstarościego, otrzymanie w dożywo-
cie większej majętności, czasem korzystna dzierżawa.
Pozwalało to niekiedy zgromadzić odpowiednie fun-
dusze i nabyć dla siebie niewielką wioskę, a tym sa-
mym powrócić do szeregów własnej warstwy społecz-
nej: W służbie wojskowej osiągano ten pułap poprzez
uzyskanie stopnia oficerskiego (przypadki takie jednak
zdarzały się na ogół bardzo rzadko), zdobycie odpo-
wiedniej ilości łupów, a następnie kupienie wioski lub
przynajmniej otrzymanie dzierżawy. Wśród tej grupy
synów drobnoszlacheckich, którzy przeszli do miast,
awans oznaczał na ogół bogaty ożenek z mieszczańską
córką, rzadziej - eksponowane stanowisko w admini-
stracji miejskiej, na przykład urząd burmistrza. Zda-
rzało się również, że szlachcic wzbogaciwszy się
w mieście wracał na wieś.
Rosnąca w siłę magnateria wpływała także na losy
szlachty średniej, osiadłej, gospodarującej na jednej
lub kilku majętnościach. Wielu synów szlacheckich szło
do wojska, ale też byli tacy, którzy przyjmowali służ-
bę u magnata, zarówno w jego chorągwiach nadwor-
nych, jak i w administracji latyfundium. Oczywiście
zajmowali oni zazwyczaj stanowiska wyższe niż
' drobnoszlacheccy chudopachołkowie. Przykładem niech
tu będzie droga życiowa Samuela Maskiewicza, znane-
go pamiętnikarzapierwszego dwudziestolecia XVII
wieku. Wywodził się on z zamożnej, gospodarującej na
kilku wioskach rodziny. Przez wiele lat jednak nie zaj-
mował się rolą; wstąpił do wojska koronnego, piasto-
wał szereg funkcji publicznych. Nie był zwykłym sza-
raczkiem, a przecież po opuszczeniu wojska przez dwa
lata służył Radziwiłłom, mimo iż w wyniku podziałów
majątkowych między braćmi otrzymał dwa folwarki me.
Trudno precyzyjnie określić, kiedy rozpoczął się po-
nowny wzrost wpływów i znaczenia magnaterii w ży-
ciu kraju. Fkonomiczne przesłanki tego wzrostu zaczęły
się 'ć yba kształtować w pierwszym dziesięcioleciu rzą-
dów Zygmunta III Wazy; polityka, jaką kierował się
rozdając dobra i urzędy, faworyzowała nowo powsta-
jącą grupę magnacką. Wówczas zakładali podwaliny
pod przyszłą potęgę swych rodów: Zygmunt Myszkow-
ski, Sebastian Lubomirski, Zbigniew Ossoliński, Jakub
i Jan Potoccy, Aleksander Koniecpolski, Lew Sapieha
i inni. W następnych latach umocni się między innymi
pozycja Kryskich, Daniłłowiczów, Wołłowiczów, Sobie-
skich. Ze starych rodów możnowładczych
utrzymają swą pozycję Tarnowscy, Stadniccy, Kostko-
vie, Działyńscy. Koligacje z rodzinami, które biolo-
gicznie wygasły, deprowadzą golem do niebywałej
fortuny Sobieskich (staną się oni dziedzicami Żółkiew-
skich i Daniłłowiczów), Zasławskich (odziedziczyli or-
dynację Ostrogskich), Wielopolskich (przejęli spuściz-
nę po Myszkowskich).
W połowie XVII stulecia, za rządów Jana Kazimierza
(1648-1668),zakończył się ostatecznie proces integracji
pod względem narodowościowym magnaterii polsko-li-
tewsko-ruskiej oraz pod względem społecznym - ma-
gnaterii starej i nowej. Wytworzyła się jednolita war-
stwa magnacka, zamknięta, dzieląca pomiędzy siebie
zarówno dochody z dóbr Rzeczypospolitej, jak i wyso-
kie oraz najwyższe stanowiska państwowe. O ile w dru-
giej połowie XVI wieku na wysokich stanowiskach
spotkać możemy wielu przedstawicieli szlachty śred-
niej, o tyle w XVII wieku wraz z upływem czasu licz-
ba przedstawicieli szlachty średniej w spisach urzęd-
ników centralnych i senatorów maleje, a wzrasta licz-

Strona 10

background image

R9

ba magnatów. Dotyczy to przede wszystkim Korony,
na Litwie bowiem z zasady najwyższe stanowisko pia-
stowali magnaci. Oto kilka przykładów. Wśród kancle-
rzy wielkich koronnych w XVI stuleciu spotykamy
Choińskiego, Sobockiego, Dembińskiego (był to wybit-
ny działacz obozu egzekucyjnego), Wolskiego, Zamoy-
skiego (który obejmując ten urząd, jeszcze do magna-
terii nie należał), natomiast począwszy mniej więcej
od 1624 roku wśród świeckich kanclerzy wielkich ko-
ronnych znajdowali się już tylko przedstawiciele ma-
gnaterii; na przykład Leszczyńscy, Tomasz Zamoyski,
Ossoliński, Wielopolski. Jedynie Stefana Korycińskiego,
piastującego ten urząd w latach 1652-1658, nie można
uznać za magnata, ale też były to lata wojen, klęsk,
rozdarć wewnętrznych i "potopu szwedzkiego"; należy
je rozpatrywać w nieco innych ka:tegoriach.
Urzędem hetmańskim - w praktyce najważniej-
szym po królu - całkowicie zawładnęła magnateria.
O ile jednak na Litwie urząd ten przez ponad 170 lat
(1532-1703) obsadzali przedstav%iciele pięciu rodów
(wśród hetmanów litewskich było sześciu Radziwiłłów,
trzech Chodkiewiczów, trzech Sapiehów, jeden Kiszka,
jeden Pac), o tyle w wykazie hetmanów koronnych nie
spotykamy nazwisk powtarzających się, z wyjątkiem
Potockich (po Mikołaju Potockim, zmarłym w 1651 ro-
ku, buławę hetmańską otrzymał jege daleki krewny,
Stanisław, potem zaś, w XVIII stuleciu, dwukrotnie
jeszcze Potoccy zostawali hetmanami) i - ale już w
drugiej połowie XVIII wieku - Branickich.
Podobnie - od czasów Zygmunta III - utrwalił się
obyczaj, że dobrami koronnymi (starostwami) władali
przede wszystkim przedstawiciele magnaterii. Co gor-
sza, zaczęło obowiązywać niepisane prawo, że niegro-
dowe starostwo należy się synowi po ojcu, żonie po
zmarłym mężu, bratu po bracie - i tak dalej. Firle-
jowie dzierżyli w swych rękach dobra Serokomla w
ziemi chełmskiej przez 100 lat. Katarzyna Kryska
na
otrzymała w dożywocie starostwo stanisławowskie, na-
dane jej mężowi, wojewodzie mazowieckiemu. Doży-
wocie to zostało następnie przepisane na jej kolejnego
męża, Zbigniewa Ossolińskiego. Jerzy Ossoliński prze-
kazał swoje starostivo bydgoskie synowi Franciszkowi.
Jak zakorzeniło się przekonanie, że starostwo niegrodo-
we należy się po ojcu synowi, świadczy fakt, iż gdy
po śmierci Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła (Pioruna)
starostwo dudeńskie, którym władał, przekazano nie
synowi zmarłego, Januszowi Radziwiłłowi, lecz anta-
goniście rodu Radziviłłów, Janowi Karolowi Chodkie-
w iczow i, Janusz Radziwiłł uznał to za wykroczenie
przeciw prawu. Nic dziwnego, że już pod koniec
XVI wieku szlachta utyskiwała na sejmie, iż polityka
królewska "chleb ludzi rycerskich obróciła w biało-
głowskie i dziecinne rzeczy" m. Wedle bowiem założeń
prawnych znaczna część dóbr królewskich miała być
chlebem dla dobrze zasłużonych (starostwwa
we), przy czym ich dożywotniego użytkownika obo-
wiązywała kwarta, czyli przekazywanie czwartej części
dochodu na rzecz obrony państwa. Część dóbr królew-
skich przeznaczona była na utrzymanie dworu monar-
chy i jego potrzeby osobist2 (od czasów Zygmunta III
dobra te nosiły nazwę ekonomii królewskich i znajdo-
wały się pod zarządem podskarbiego nadwornego), po-
zostałe - tak zwane starostwa grodowe - miały do-
starczać starostom środków materialnych na pokrycie
kosztów związanych między innymi ze sprawowaną
przez nich funkcją, utrzymaniem urzędu grodzkiego
i wymiarem sprawiedliwości.

Strona 11

background image

R9

Posiadacz starostwa, tak grodowego, jak i niegro-
dowego, czerpał zeń pokaźne zyski; starostwa zaczy-
nały stawać się podstawą magnackiej przewagi w pań-
stwie. Dodajmy, że cierpieć na tym musiał wymiar
sprawiedliwości, starostowie grodowi bowiem trakto-
wali zazwyczaj piastowany przez siebie urząd nie jako
obowiązek, lecz jako źródło prywatnych dochodów,
funkcje starosty cedując na podstarościego, którego mia-
nowali osobiście, nie uwzględniając kandydatury z ni-
kim, i nakazując mu oszczędne użytkowanie środków
pozostających w dyspozycji urzędu grodzkiego. Tego
rodzaju polityka w zakresie rozdawnictwa dóbr zaprze-
paściła faktycznie zdobycze sejmów egzekucyjnych.
Przemianom ulegały także rozmaite formy życia po-
litycznego. Rzuciwszy demagoicznę hasło elekcji viri-
tim (1573), magnateria pociągnęła ząbąrz,,ze ciem-
nej, nieoświeconej szlachty mazowieckiej i odebrała
sejmowi prawo wyboru króla. Trzeba przytym pod-
kreślić z całym naciskiem, że Jan Zamoyski, nazywa-
ny często trybunem ludu szlacheckiego, nie był autorem
projektu elekcji viritim m2. przystąpił doń wówczas, gdy
sprawa została już przesądzana. Elekcja viritim to
pierwsze w okresie poegzekucyjnym zwycięstwo mag-
naterii o charakterze ustrojowo-politycznym. W elekcji
miała prawo brać udział cała szlachta. Ponieważ jed-
nak podróż do Warszawy z odległych krańców Rzeczy-
pospolitej była dość kosztowna, na pole elekcyjne
mogła się stawić masowo jedynie szlachta mazowiec-
ka, zamożna szlachta z wojeivództw centralnych oraz
kresowi możnowładcy, otoczeni rojem szlachty słu-
żebnej, która na polu elekcyjnym reprezentowała z re-
guły stanowisko swego protektora.
Nie należy wszakże przeceniać roli elekcji w życiu
politycznym Rzeczy pospolitej. Pierwsze dwie elekcje
(Henryka Walezego i Stefana Batorego) świadczyły o
mocnej jeszcze pozycji szlachty. Czołową rolę odgry-
wał na nich tłum szlachecki A i Ieg trybun, Jan Za-
moyski. Już jednak trzia.:-ekćlap wykazała, że za-
r'ownó w stronnictwie zwolenników lZaksymiliana
Habsburga, jak i w szlacheckim stronnictwie Jana
Zamoyskiego, popierającym w końcu kandydaturę kró-
lewicza szwedzkiego Zygmunta III, decydującą rolę od-
grywali możni 113. Charakterystyczne jednak, iż elekcja,
formalnie pflQuąc . na tron konkretną osobę,. faktycz-
nie powoływałą dynastię. Tak na przykład po śmierci
Zygmunta III było rzeczą najzupełniej oczywistą, że
elekcja ma tylko charakter formalny, bowiem kandy-
datura najstarszego syna zmarłego monarchy, króle-
wicza Władysława, nie budziła w nikim żadnych wąt-
pliwości. Podobnie po śmierci Władysława IV (1648)
nie ulegało kwestii, że wybrańcem szlachty zostanie je-
den z jego braci: królewicz Jan Kazimierz lub też kró-
lewicz Karol Ferdynand. Gdy ten ostatni zrzekł się
swej kandydatury, wybór Jana Kazimierza był już tyl-
ko formalnością. Elekcja zatem stwała je[ynię nie-
bezpieczeńtwo na-Iarzyszłość; z chwilwygaśnięcia dy-
nastii krajowi groziła niezgoda, a nawet wojna domowa,
W takich warunkach odbyła się trzecia elekcja. Ba-
tory nie założył dynastii (z winy zresztą szlachty, która
kazała mu się ożenić z Anną Jagiellonką, osobą będącą
w wieku wykluczającym macierzyństwo); po jego
śmierci o wyborze króla zadecydował w ostatecznym
rachunku oręż. Po abdykacji Jana Kazimierza wybrań-
cem szlachty został Michał Korybut Wiśniowiecki, przy
czym na polu elekcyjnym"wrzało od intryg, przetar-
gów, waśni i jedynie liczebna przewaga antymagnacko
nastawionej szlachty zdołała narzucić, zgoła przypad-
kową i, jak się potem okazało, niefortunną kandyda-

Strona 12

background image

R9

turę. Ostatnia wojna elekcyjna, wybór Jana III Sobie-
skiego, również nie przebiegała bez konfliktów, intryg
i przekupstwa. Wszystkie następne ęlekcle były już tyl-
ko aktetń formalnym. O wyborze króla decydowałmo
c ts oscienne które"'lLckalą:c się do kortcji, na-
cisków lub zgoła przemocy zbrojnej, narzucały swego
kandydata. Polska elekcja stałasię więc areną, na któ-
rej, wykorzystując ambicje poszczególnychykoteru mag-
nackich, inne państwa rywalizowały o wpływ na losy,
naszego kraju. Szlachta zeszła do roli barwnego tła
dla zakulisowych rozgrywek lub też maszynki do gło-
sowania i klaskania.Jedyna w XVIII wiekupróba
swobodnego wyrażenia woli większości, czyli elekcja
Stanisława Leszczyńskiego w 1733 roku, została zdła-
wiona przemocą.
Istotnym przeobrażeniom ulegał sejm walny. Ma-
gnateria zmierzała do ograniczenia jego roli i znaczenia
i w tej prawie zamiary jej okazywały się na ogół zgod-
me z olityką rrrarcb.av.:. Póki sejm, reprezenóujący
już od' połowy XVI stulecia nie poszczególne prowincje,
ale de iure i de facto Rzeczpospolitą jako jedną nie-
rozdzielną całość, stanowił rzeczywiście reprezentację
szlachty średniej, póty spełniał on rolę czynnika cen-
tralizującego państwo. W przypadku zgodnego współ-
działania monarchy ze szlachtą był on nawet dość
sprawnie funkcjonującym organem władzy ustawodaw-
czej 114. Tryb prowadzenia obrad i podejmowania
uchwał, dążenie do rozsądnego kompromisu między
mniejszością a większością, uzgadnianie treści i formy
konstytucji przez deputatów (jak byśmy dziś powie-
dzieli: przez komisje) i tym podobne działania korzyst-
nie odróżniały polski sejm od innych organów repre-
zentacji stanowej w Europie.
Praktyka parlamentarna opierała się przede wszy-
- stkimną arktile 4"nihil śime cśemśu ommum" (nic
bez zgody wszystkich), ale przecież nie wiedziano; jak
interpretować owo "omnium" - czy jako obowiązek
całkowitej jednomyślności wszystkich posłów, czy jako
wymóg pod adresem reprezentacji województw, które
winny wstępnie ustosunkować się do sprawy we wła-
snym gronie. W XVI wieku, jak zresztą zostało to już
przedstawione wyżej, nie można mówić o jednomyśl-
ności obrad sejmowych. Gdyby tak było, żadna kon-
stytucja dotycząca egzekucji praw i dóbr nie zosta-
łaby uchwalona. Co więcej, chociaż pod koniec XVI
wieku zaczęła przeważać opinia, w myśl której uchwa-
ły sejmowe powinny zapadać jednomyślnie, szlachta
uważała, że nie może jeden poseł czy nawet grupa
posłów łamać woli większości. Na sejmiku w Wiszni
w 1597 roku uchwalono postulat: "Aby jako hośtis
patriae (wróg ojczyzny) był każdy tak katan, który
i zgody wszystkich rozrywać się waży" 115
Poszczególne sejmy dochodziły do skutku pomimo
sprzeciwu pośa cży osłów. Sejm w 1.606 roku nie
uchwalił konstytucji. Zbyt wiele istniało wówczas roz-
bieżności między królem a izbą poselską, by mogło
;'',j dojść do rozsądnego kompromisu. Po zamknięciu sej-
i '.,' mu król, mimo braku zgody większości posłów, kazał
jednak opublikować uniwersał podatkowy, szlachta zaś,
,'I
, i! . choć narzekała i uchwalała protestacje, to podatki pła-
i..:;''' ciła. Inny przykład: sejm w 1607 roku był właściwie
i' i ciałem kadłubowym,lle brakowało na nim bowiem
przedstawicieli województwa krakowskiego, które zboj-
;i kotowało sejmik elekcyjny i posłów nie wybrało. Moż-
na również mniemać, że posłowie województwa połoc-
kiego zostali wyłonieni nielegalnie, bowiem sejmik elek-
cyjny tegoż województwa postanowił posłów nie wy-

Strona 13

background image

R9

' ! bierać. Wybrał ich doraźnie, bez mandatu królewskie-
go zwołany, zjazd szlachecki o bardzo małej frekwen-
f cji. Co więcej, poważna grupa posłów była przeciwna
uchwaleniu konstytucji, a zwłaszcza uchwale poboro-
wej. I cóż z tego! Król zabronił podwarszawskim urzę-
dom grodzkim wpisywania do ksiąg jakichkolwiek pro-
testacji w czasie trwania obrad sejmowych, a konsty-
I tucje zostały uchwalone większością głosów. Po zakoń-
czeniu obrad liczne grupy posłów składały protestacje
w grodach; protestacje te stanowią znakomity mate-
riał badawczy dla historyka, nie odegrały wówczas jed-
nak żadnej roli prawnej. Po prostu - uznano kon-
stytucje sejmowe za obowiązujące, podatki płacono
opieszale i z oporami, ale płacono.
Dowodzi, to, że zasada jednomyślności, aczkolwiek
y sejmowe powinny zapadać jednomyślnie, szlachta
uważała, że nie może jeden poseł czy nawet grupa
posłów łamać woli większości. Na sejmiku w Wiszni
w 1597 roku uchwalono postulat: "Aby jako hostis
patriae (wróg ojczyzny) był każdy tak katan, który
zgody wszystkich rozrywać się waży" 11s.
Poszczególne sejmy dochodziły do skutku pomimo
sprzeciwu posła czy posłcw. Sejm w 1606 roku nie
uchwalił konstytucji. Zbyt wiele istniało wówczas roz-
bieżności między królem a izbą poselską, by mogło
dojść do rozsądnego kompromisu. Po zamknięciu sej-
mu król, mimo braku zgody większości posłów, kazał
jednak opublikować uniwersał podatkowy, szlachta zaś,
choć narzekała i uchwalała protestacje, to podatki pła-
ciła.
formalnie obowiązująca, nie była respektowana w prak-
tyce. Zastosowanie liberum veto kłóciło się bowiem -
aż do połowy XVII wiehu - ze świadomością prawną
i obywatelską szlachty. Ten, kto zerwałby sejm, zo-
stałby nie tylko potępiony - tak jak Siciński, który
nie dopuścil do przedłużenia obrad sejmowych w
1652 roku - ale przede vrszystkim sam sejm zapewne
przeszedłby do porządku dzientesta-
cją i obradował dalej. Gdyby rzecz miała się inaczej,
żaden chyba sejm za panowania Zygmunta III nie do-
szedlby do skutku, opozycja bowiem przez caly czas
rządów tego króla była silna i nieżle zorganizowana.
Sejm Rzeczypospolitej można więc aż do polowy
XVII wieku użnać zasadniczo za czynnik w żrciu pań-
stwowym konstruktywny. Nie liberum veto zrodziło w
Polsce anarchię, lec:z odwrotnie, anarchia spoivodowa-
ła, że zaczęto je stosować i uniernożliwila jego znie-
sienie. Zresztą - po smutnych doświadczeniach usilnie
starano się znieść liberum veto. O utrzymaniu w mocy
tego szkodliwego przepisu zadecydowała głównie obca
przemoc.
Do , końca panowania Jana Kazimierza sejm był naj-
wążniejszym wydarzeniem politycznym.. w, kraju. Wo-
kól jego otarad, wokół kampanii przygotowawczej i po-
tem sprawozdawczej ogniskowały się dyskusje politycz-
ne i polemiki, powstawała literatura polityczna, swym
poziomem nie odbiegająca, aż do połowy XVII wieku,
od najlepszych wzorów europejskich.
Kiedy jednak sejm zaczął działać coraz ciżej, coraz
bezwładniej, życie polityczne kraju zaczęło się na po-
wrót ogniskować wokół sejmików. Podobnie jak w przy-
padku ' innych zjawisk polityczno-ustrojowych dokonu-
jących się na przestrzeni wielu lat, trudno operować
tu jakąś dokładną datą. Nie ulega wątpliwości, że
okres rządów sejmikowych w f'olsce ostatecznie ugrun-
owa się po pierwszym liberum veto, czyli po roku
/ i,
203

Strona 14

background image

R9

-1652,niemniej warunki, które je zrodziły, ukształto-
wały się w czasach wcześniejszych, wydaje się, że już
za panowania Zygmunta III Wazy.
Odpowiedzmy wszakże na pytanie, co rozumiemy
przez "rządy sejmikowe". Nie idzie tu bowiem o prze-
pis pramny. Przepisy od końca XVI wieku ulegały je-
dynie nieznacznym zmianom, praktyka natomiast po-
lityczna i społeczna stale ewoluowała. W ramach tych
samych form ustrojowych zmieniały się treści poli-
tyczne, zmieniały się funkcje klasowe i - węziej -
grupowo-warstwowe poszczególnych instytucji pań-
stwowo-prawnych. Dotyczy to w pierwszym rzędzie
właśnie sejmiku szlacheckiego.
W XVI stuleciu szlachta zdecydowanie dążyłą io-
ograniczenia kompetencji sejmikóva na rzeczsejmu wal-
nego. Należy to określić jako tendencje centralistycz-
ne i rónocześnie emancypacyjne. iVlagnaci mieli po-
ważny wpływ na wyniki obrad sejmików. Szlachta
prz forstzwałą zasadę,że senatorzy nie biorą uziału
w sejmikach ziemskich. RoTa śejmików zaczęła ora-
nicźac się głównie o wy pas ow se,mowych. Od
cźaśu óśtatećznego uformowania się w łonie sejmu se-
natu i izby poselskiej sejmiki przestały sprawować
funkcję ustawodawczą, przewidzianą statutami nieszaw-
skimi. Instrukcje i lauda sejmikowe stały się raczej
zbiorem postulatów aniżeli aktem prawnym, posiada-
jącym konsekwencje ustawodawcze. Na porządku
dziennym było uchwalanie posłom pełnomocnictw zu-
pełnych zarówno w sprawach konkretnych (na przy-
kład podatkowych lub dotyczących pokoju i wojny),
jak i we wszystkich sprawach ustrojowych.
Począwsy od--.pierwszel elękcji nastąpił ponowny
wzrost--znaczenia sejmików. W 1573 roku niektóre sej-
miki nie zastosowały się dó uchwały podatkowej sej-
mu walnego m7. Był to wprawdzie sejm konwokacyj-
ny, na którym uchwały zapadały bez obecności króla
(z czasem powstał zwyczaj, że uchwały sejmów kon-
wokacyjnych musiały być zatwierdzane na sejmie ko-
ronacyjnym, ponieważ w myśl przepisów konstytucja
stawała się prawomocna po uzyskaniu zgody trzech
stanów: izby poselskiej, senatu i króla, sejm konwoka-
cyjny zaś zwoływano tylko w czasie bezkrólewia), jed-
nak niepodporządkowanie się uchwa'e sejmowej stwo-
rzyło niebezpieczny precedens.
W 1578 roku trzy województwa sprzeciwiły się
uchwale podatkowej 11. W trzy lata później sytuacja
ta powtórzyła się. Za rządów Batorego sejmiki otrzy-
mały dodatkowe uprawnienie: wybór deputatów sądo-
wych do Trybunału Koronnego - dla Wałopolski
'.
w Lublinie, dla Wielkopolski w Piotrkowie Trybunal-
skim, dla Litwy w Słonimiu. Powstała insty-tucja tak
zwanego sejmiku deputackiego. Wreszcie w 1589 roku
wprowadzono zwyczaj składania relacji na sejmiku Ce-
putackim, z czego wytworzył się sejmik relacyjny. Na
sejmiku relacyjnym posłowie musieli zlożyć sprawo-
zdanie (relację) zarówno z przebiegu obrad sejmowych
i uchwalonych konstytucji, jak i z własnej działalnośći
sejmowej, którą oceniano z punktu widzenia jej zgod-
ności z instrukcją udzieloną posłom na sejmiku. Poseł
tracił w ten sposób swobodę działania, zaczynał być
skrępowany poselską instrukcją, która była zwykle
wypadkową stanowisk poszczególnych grup sejmiku-
jącej szlachty oraz wpływów magnackich. Do tego do-
dajmy, że o kwestiach stanowiących przedmiot obrad
sejmowych szlachta miała zazwyczaj niezbyt dokładne
informacje, przeto instrukcje mogły zawierać postula-
ty błędne czy niekompetentne. Na cóż więc mogły się

Strona 15

background image

R9

zdać rzeczowe argumenty, wypowiadane nie raz i nie
dwa na forum sejmowym, skoro posłowie skrępowani
byli instrukcjami? Sejm stawał wobec groźby prze-
kształcenia się z organu reprezentującego państwo ja-
ko całość w zgromadzenie reprezentantów poszczegól-
/
I
nych prowincji, województw i powiatów. Interesy par-
tykularne latwiej mogły dochodzić do głosu, gdy istot-
nym momentem postępowania ustawodawczego coraz
częściej zaczynały być sejmiki.
W 1590 roku Litwini zażądali wprowadzenia kar pie-
niężnych za łamanie instrukcji poselskich lrs. Rok
wcześniej sejm przekazał sejmikom do rozpatrzenia i
skorygowania przepis o podatkach ściąganych na rzecz
wynagrodzenia delegatów. Równocześnie ze wzrostem
znaczenia sejmików powoli rosła ich zależność od mag-
natów. Już w czasie pierwszego bezkrólewia znalazła
ona wyraz w zgłaszanych przez niektóre sejmiki pro-
testach wobec uchwał sejmowych i działalności wła-
snych posłów na sejmie. Tak na przykład sejmik war-
szawski za staraniem biskupa Karnkowskiego zaprote-
stowal przeciw podpisaniu przez posłów mazowieckich
konfederacji warszawskiej 12ocząwszy
senatorowie zaczęli brać czynny udział w obradach sej-
miku generalnego mazowieckiego. W 1585 roku sejmik
wolyński wybral podwójny komplet osłów, z których
"sześć było obranych od szlachty, a sześć od pa-
nów".
Magnaci posługiwali się czasem silą zbrojną w celu
nart ć W a sz achci't'aicli Iui innych uchwał. W 1574
roku Mmszchome rozpdzili z bronią v ręku sejmik
chełmski 121. W 1596 roku senatorowie, nie chcąc uznać
posłów wybranych przez sejmik wiszeński, wybrali in-
nych posłów pod osłoną wojska. Wreszcie konstytucja
z 1598 roku nakazała senatorom i urzędnikom uczestni-
czyć w obradach sejmikowych 122,
Nie należy oczywiście mniemać, że już w końcu XVI
wieku czy na początku XVII wieku sejmiki szlacheckie
w swej większości stały się tubą magnacką. Przeciw-
nie, przytoczone wyżej fakty dowodzą jedynie poja-
wienia się takiej tendencji. Przez długie lata niektóre
zwłaszcza sejmiki zachowywały niezależność w wyra-
żaniu opinii i stanowisk. Pod tym względem istniały
zresztą dość zasadnicze różnice między poszczególnymi
województwami. Najdłużej broniły swej niezależności
między innymi sejmiki województw poznańskiego i ka-
liskiego w rodzie, województwa krakowskiego w Pro-
szowicach, sandomierskiego w Opatowie, lubelskiego w
Lublinie, płockiego w Raciążu. Najbardziej uzależnióne
od magnatów były sejmiki województwa ruskiego w
Wiszni, wołyńskiego w Łucku oraz większość sejmików
litewskich. W tych momentach, kiedy szlachcie udawa-
ło się choć na jakiś czas wyeInancypować spod mag-
nackiej kurateli, wykorzystując między innymi waśnie
między poszczególnymi domami możnowładców, ton
sejmików litewskich zdecydowanie zaostrzał się, nabie-
rając niezwykle silnych akcentów antymagnackich. Tak
było na przykład w przypadku sejmiku powiatu u.pic-
kiego, sejmiku województwa mińskiego, połockiego, wi-
tebskiego. Tak było również w dobie rokoszu sando-
mierskiego (1606-1608), kiedy ruch szlachecki o wy-
raźnie antymagnackim i antykościelnym obliczu prze-
szedł do natarcia. Ogólny klimat polityczny sejmików
koronnych i zjazdów szlacheckich ogarnął wówczas tak-
że sejmiki litewskie.
Stopnio,,v wz tost znaczenia sejmików to niędzy in-
nymi następstwo zarysov,ującej się coraz wyraźniej

Strona 16

background image

R9

impotencji ustawodawczej sejmu walnego. Wspomina-
liśmy, że warunek skutecznej pracy sejmu stanowiła
współpraca króla z izbą poselską. Gdy w dobie rzą-
dów Zygmunta III Wazy zabrakło tej współpracy, po-
stulaty szlacheckie zgłaszane bądź na sejmikach, bądż
w izbie poselskiej w postaci między innymi urazów,
egzorbitancyj, pelitów czy punktów nie były na ogół
realizowane. Daremnie szlachta dopominała się o obwa-
rowanie przepisami wykonawczymi postanowień o po
kojo religijnym i larach woboc jego gwalcicieli, o ko-
rekturę prawa karnego, o uregulowanie sporów między
207
stanem szlacheckim a duchowieństwem, o dziesięci-
ny - i tak dalej.
W ciąs;u czternastolecia 1592-1606 pięć sejmów
skończyło się niczym, a pozostałe nie były w stanie
rozstrzygnąć nurtujących społeczeństwo i państwo
spraw. Kryzy parlamęntaryzmu stał się tak oczywisty,
że wywółał liczne i l:at,;;oryczne żądania zasadniczej
reformy sejx-aot=ania. Winą za ten stan rzeczy wielu.
mówców i publicystów szlacheckich obciążało panów
rady. Na sejmie w 1597 roku mówiono: "Ustają wolne
głosy nasze, autoritas sejmików i sejmów powaga".
Stwierdzano: "Końca rozruchom sejmowym życzemy".
Wobec przekonania, że sejm przestał być skutecznym
rxarzędziem działania politycznego w rękach szlachty,
imano się metod nadzwyczajnych, próbowano dysku-
sję i walkę polityczną organizować za pomocą konfede-
racji i rokoszu. Doświadczenie polityczne zdobyte przez
warstwę szlachecką uczyło wszak, że w "kupie" szlach-
ta jest najmocniejsza, że może wtedy narzucać swą wo-
lę monarsze i możnowładztwu. Przykłady urojone (jak
choćby rzekomy rokosz pod Glinianami) w czasie
rządów Ludwika Węgierskiego i rzeczywiste (wojna
kokosza w 1537 roku), szeroko popularyzowane przez
publicystów szlacheckich, miały to doświadczenie roz-
szerzać.
Jak widać, trudno wówczas mówić o spokoju i po-
czuciu stabilizacji. Szlachta wciąż jeszcze pozostawała
liczącą się siłą, ale tym razem jej partner - magna-
teria - była już bez porównania mocniejsza niż daw-
niej. Nic więc dziwnego, że po którejś z kolei nieuda-
nej próbie reform wyrwało się anonimowemu publi-
cyście szlacheckiemu westchnienie: "Mocą panom nie
zdołamy, prawem nie wygramy" 123

Strona 17

background image

R10

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
WOLNOŚĆ I RóWNOŚĆ

Czegóż chce więcej ta kraina z
nieba
Mając dość sławy, obrony i chleba?...
Rządu potrzeba...
Jan Andrzej Morsztyn
Złota wolność szlachecka! Któż nie zna tego terminu,
używanego na oznaczenie nie tylko samowoli graniczą-
cej z anarchią, lecz również niemal zupełnej obojęt-
ności na sprawy ogółu, sobkostwa i lekkomyślności.
Czym była owa "złota wolność" w rzeczywistości w
XVI i XVII stuleciu? Co szlachta rozumiała przez po-
jęcie wolności? Jest to bowiem pojęcie, jak wiadomo,
bardzo wieloznaczne.
Pozornie mogłoby się wydawać, że złota wolność
szlachecka oznaczała zupełną swobodę postępowania,
ograniczoną zaledwie paroma przepisami prawa karne-
go i cywilnego, pokrywającymi się w wielu przypad-
kach z zakazami religii. Nie mógł więc szlachcic bez-
karnie - przynajmniej w teorii - zabijać, napadać,
pozbawiać innego szlachcica wolności osobistej, podpa-
lać, grabić i gwałcić. Nie mógł wkraczać z pługiem na
teren cudzej majętności ani nie dotrzymywać przyję,
tych zobowiązań materialnych. Nie mógł być bigamistą
lub żenić się z rodzoną siostrą. Mógł natomiast robić,
co mu się podobało na swym folwarku i w swym do-
mu, mógł kupować bez cła, co chciał, od kogo chciał
i podobnie sprzedawać, komu chciał. Mógł brać pienią-
dze od tego, kto skłonny był mu je dać. Przez długie
lata branie podarunków pieniężnych od własnego króla
i magnatów oraz "upominków" (dziś byśmy je nazwali
łapówkami) od miast nie uchodziło za czyn karalny
lub przynoszący ujmę. Ba! Podarunki od obcych mo-
narchów, często bardzo cenne, stanowiły przedmiot
dumy, a nie zażenowania. Nawet subsydia pieniężne
otrzymywane z zagranicy nie były czymś szczególnie
gorszącym - aż po epokę Sejmu Czteroletniego, cho-
ciaż nikt się nimi zbytnio nie chwalił.
Mógł szlachcic mówić, co chciał, zarówno w gronie
sąsiadów i znajomych, jak i na forum sejmikowym, na
tokach ziemskich czy zjazdach szlacheckich. Mógł wy-
myślać, ile wlezie królowi, byle nie w jego obecności
i z dala od jego miejsca pobytu. Bezpieczniej było ob-
rzucić błotem panującego monarchę niż sąsiada. Są-
siad obrazy bezkarnie nie przepuścił, król był daleko
i nie słyszał. Chyba... chyba, żeby znalazł.ię jakiś pry-
watny obrońca czci królewskiej. Wówczas jednak roz-
prawa między pyskaczem i regalistą nosiła charakter
czysto prywatny. Mógł szlachcic pisać i drukować (jeśli
miał na to pieniądze), co tylko mu przyszło na myśl,
byleby nie były to bluźnierstwa lub... pochwała rządów
absolutnych. W tym ostatnim przypadku nie narażał
wprawdzie ni życia, ni mienia, ale wystawiał na szwank
swe dobre imię wśród szlacheckiej braci. Mógł wresz-
cie podróżować po kraju i za granicą bez żadnych prze-
szkód i żadnych formalności, jeśli miał na to ochotę
i pieniądze. Osobę jego i majętność chroniło prawo
przed... działalnością administracji państwowej.
Ograniczenia wolności szlacheckiej były więc zni-
kome, . ale jednak były. , Wynikały one. z postanowień
sejmów i sejmików...Uchwała sejmowa stawała się na-
kazem prawnym, a szlachcic na ogół musiał się jej
podporządkować. Uchw sław aa nie ahaczała zazwy-
czaj o jego sprawy prywatne i majątkowe, chyba że
dotyczyły kwestii podatkowych. Ciekawe jednak, iż

Strona 1

background image

R10

postanowienia sejmików traktowała szlachta co naj-
mniej jako równie obowiązujące. Gdy sejmik podejmo-
wał uchwałę, na przykład o powinności zbrojnego sta-
wienia się szlachty, ta czuła się w obowiązku uchwałę
wykonać, ci zaś, którzy z jakichś przyczyn uczynić te-
go nie mogli, umieszczali w aktach grodzkich odpo-
wiednio umotywowaną protestację, która w tym wy-
padku miała na celu nie założenie protestu, lecz jedy-
nie usprawiedliwienie się. Przed kim to szlachcic się
usprawiedliwiał? Nikomu wszak nie podlegał, wy-
jąwszy rzadkie wypadki pospolitego ruszenia, kiedy
podlegał swym rotmistrzom powiatowym oraz kaszte-
lanowi i wojewodzie. Usprawiedliwiał się więc przed
ogółem panów braci, na których opinii mu zależało.
Obowiązany był szlachcic, gdy go pozwano, stawić
się w sądzie grockim, ziemskim lub w trybunale. Za-
zwyczaj rzeczyvviście 'stawiał się na rozprawę, nie
obowiązku jednak, lecz ze strachu przed konsekven-
cjami niezgłoszenia się. Brakło wprawdzie sprawnie
działających organów egzekucyjnych, a wyroki latami
pozostawały nie wykonane, ale przeciętny szlachcic -
jednowioskowy lub nawet kilkuwioskowy - w poważ-
niejszych sprawach czuł respekt przed wyrokiem. Cze-
gokolwiek by się nie napisało o wymiarze sprawiedli-
wości v, Polsce szlacheckiej, trzeba uznać, że kar naj-
wyższych, takich jak infamia, czyli utrata czci, i ba-
nicja, nie mówiąc już o karze głównej, czyli karze
śmierci, przeciętny szlachcic i jego rodzina bali się,
zwłaszcza jeśli wiązała się z nimi groźba konfiskaty
dóbr. Wprawdzie egzekutorem wyroku o konfiskacie
dóbr było nie państwo, lecz ten, któremu dobra te
przyzrrano, jednakże szlachta z szacunkiem odnosiła się
do postanowień sądów. Jeszcze w pierwszych latach
XVII wieku nie tylko szlachta, ale nawet magnaci czuli
pewien respekt przed prawem.
Oto przykład: marszałek wielki litewski Krzysztof
Monwid Dorohostajski, żonaty z Radziwiłłówną, sio-
strą Janusza i Krzysztofa, książąt na Birżach i Du-
binkach, stwierdził bez wszelkiej wątpliwości, że w
czasie jego częstych wyjazdów politycznych żona zdra-
dza go z rękodajnym, sługą szlacheckiego pochodzenia.
Napisał wobec tego żałosny list do szwagrów, załączył
do niego rozbrajająco szczere zeznania klucznicy i in-
nych oficjalistów, podające szczegóły amorów pani mar-
szałkowej, oraz oznajmił, że nielojalnego sługę kazał
zamknąć w lochu. Krok ten był w pewnym sensie
nadużyciem władzy, ale pan marszałek nie wahał się go
uczynić. Obawiał się wszelako uciąć owemu szlachetce
głowę. Żalił się szwagrom z tego powodu i pytał o ra-
dę, konstatując, że jeśli każe zgładzić owego nicponia,
może być pozwany przed sąd sejmowy.
Nie wiemy, jak się sprawa zakończyła. Marszałek
Dorohostajski i jego potężni szwagrowie sprawę widać
zatuszowali; zastanawiające jest jednak, że tak zna-
mienity magnat jak Dorohostajski boi się sądu sejmo-
wego z powodu jakiegoś nie znanego z nazwiska szla-
chetki, który boleśnie przecież zranił dumę swego chle-
bodawcy.
W tym samym czasie wszakże Stanisław Stadnicki,
zw sny Łańcuckim Diablem, miał na sumieniu wiele
istnień ldzkich, wiele domostw i ludzkiego mienia,
a chodził po świecie bezpiecznie 124. Cóż, konstatowano
w ówczas:
Prawo polskie jest jak pajęczyna:
Bąk się przebije, a na muszkę wina.
Brak należytego wymiaru sprawiedliwości bez wąt-
pienia ograniczał wolność szlachecką. "Homicidi impu-
niti (mężobójcy bezkarni) umierają - pisał anonimowy

Strona 2

background image

R10

publicysta i konkludował - nie karać mężobójstwa
jest mnożyć mężobójstwo" 12'.
Proces sądowy wszczynano na ogół z oskarżenia pry-
watnego. Wnoszenie oskarżenia nie zawsze było łatwe
i bezpieczne. Zwłaszcza w ziemi przemyskiej i sanoc-
kiej oraz na kresach stan bezpieczeństwa pozostawiał
wiele do życzenia: najazdy, grabieże, rozboje były na
porządku dziennym. Tu szlachta, chciała czy nie chcia-
ła, uciekała się często pod opiekę możniejszego mag-
nata, który dysponował siłą zbrojną. W zamian - mu-
siała być ovemu magnatowi posłuszna. Tkwiły w tym
niewątpliwie jakieś elementy wtórnej drabiny feudal-
nej.
Szlachta z takiego stanu rzeczy, nie była zadowolona.
Dość przejrzeć lauda i instrukcje sejmikowe, które naj-
pełniej odzwierciedlają opinię publiczną, rozliczne pi-
sma polityczne, utwory wierszowane czy movy sejmo-
we, by się przekonać, jak bardzo problem bezpieczeń-
stwa wewnętrznego był nabrzmiały. Ale kiedy po ro-
koszu sandomierskim w 1608 roku oddziały kwarciane
dowodzone przez Żółkiewskiego pozostały w kraju,
pełniąc w pewnym sensie funkcje policyjne, szlachta
powszechnie domagała się ich powrotu na Ukrainę. Nie
wyrażała również zgody na zwiększenie władzy kró-
lewskiej i starościńskiej, na utworzenie wewnętrznych
formacji policyjnych, podporządkowanych władzy wy-
konawczej. W ostateczności wolała - jak na przykład
w 1608 roku czy w latach późniejszych - uchwalać
na sejmiku podatki w celu zaciągnięcia własnego, wo-
jewódzkiego żołnierza, całkowicie od władzy centralnej
niezależnego, podporządkowanego decyzjom sejmiku i
powołanych przez niego organów. Tak między innymi
uczyniła szlachta województw poznańskiego i kali-
skiego.
Przyczyną tych postaw było traktowanie wolności
szlacheckich jako fundamentu stosunków wewnętrz-
np`c , przee wszystkim stosunku wzaemnego hróla
i szlachty. Każde "naruszenie" tej wolności okrzykiwa-
no natychmiast jako dążenie do absolutum dominium.
Każdą próbę choćby najdrobniejszych reform trakto-
wano jako zamach na szlacheckie wolności. Lód -
wedle powszechnego mniemania - powinien być prze-
de wszystkim strażnikiem tych wolności, ale ponie-
waż - jak stwierdzano - każdy król zawsze dąży do
zwiększenia swej władzy, trzeba mu tedy patrze na
ręce, krępować w decyzjach, postawić mu przy boku
senatorów-rezydentów albo zgoła senat jako ciało stałe.
Gdy czyta się wypowiedzi na temat wolnej elekcji,
trudno zrozumieć mentalność szlachecką. Stary Za-
moyski zapewnia króla Zygmunta III, że po nim obej-
mie panowanie jego syn Władysław 126, Żłkiewski jest
tego samego zdania, ba! zdaje sobie sprawę ze szkod-
liwości wolnych elekcji, a przecież nie popiera nawet
projektu elekcji vivente rege (za życia króla), nie mó-
wiąc już o zasadzie dziedziczności tronu 127. I7la wszy-
stkich było zrozumiałe i naturalne, że Władysław otrzy-
ma berło po ojcu. Lecz kto by się zdecydował nazwać
go "następcą tronu" lub "dziedzicem" korony? Nawet
wojny szwedzkie i oczywistość wad wewnętrznej struk-
tury państwa niczego pod tym względem w świado-
mości ogółu nie zmieniły. Projekty elekcji vivente rege
za życia Jana Kazimierza, ostatniego, jak wiadomo,
z rodu Wazów - Jagiellonów po kądzieli - które doj-
rzewały w otoczeniu królewskim utrzymywane w głę-
bokiej konspiracji, wywołały w konsekwencji zaciekłą
wojnę domową, tak zwany rokosz Lubomirskiego'2.
Fetyszyzowanie i absolutyzowanie wolności szlachec-
kich było jednym z głównych powodów ślepego kon-

Strona 3

background image

R10

serwatyzmu ustrojowego przytłaczającej większości
szlachty polskiej. Wolna elekcja, sejmowanie, potem
liberum veto oto - wedle pojęć zwykłego szlachcica -
klejnoty wolności odziedziczone po przodkach, które
należało nienaruszone przekazać potomnym. Alterna-
tywą wobec istniejących form ustrojowych - boć szło
tu wreszcie o formy wyłącznie, nie o treść, ta bowiem
ulegała stałej ewolucji na niekorzyść szlachty - było
tylko absolutum dominium, utożsamiane przez szlachtę
z niewolą i uciskiem ze strony władzy, ze strony mo-
narchy.
Ale upraszczalibyśmy sprawę, przedstawiając sto-
sunek szlachty do króla jedynie ,- aspekcie stra-
chu przed nieograniczoną władzą -monarszą.
Godność królewską otaczano najwyższym szacunkiem.
Powaga władzy monarszej była tak mocno ugrunto-
wana w świadomośći przeciętnego szlachcica że nawet
podezą .rokoszu sandomierskiego, (Zebrzydowskiego)
większość laudów sejmikowych, wyrażających popar-
cie dla postulatów rokoszowych, zaznaczała równocześ-
nie, iż wszystkie czynności rokoszowe muszą się odby-
wać "z zachowarliem dignitatem [dostojeńs
[Króla Jegomości]". Idea walki z panującym monar-
chą bła,źawsze nad wyraz niepopularna. Wszystkie,
nawet najostrźejśze w treści postulaty, petita, urazy,
egźdrbitahće' po adresemki'8'wfsrnu no nie=
żwykle grzecznie, ba! nawet uniżenie. Zamach Piekar-
skiego na króTa yga III (1620), nie cieszącego się
powszechną sympatią, wywołał oburzenie. Nazwano go
"niesłychanym w narodzie naszym przypadkiem kró-
lew skini". m przypadkiem kró-
Szlachcie wystarczało, iż miała do dyspozycji artykuł
"de non praestanda oboedientia" (o wypowiedzeniu
posłuszeństwa), zawarty w artykułach henrycjańskich,
choć następnie został on omówiony szczegółowo i spre-
cyzowany w, konstytucjach sejmu z 1607 i 1609 roku
w taki sposób, że praktycznie nie można się było nań
powoływać. Wypowiedzenie posłuszeństwa przez roko-
szan z Zebrzydowskim na czele w czerwcu 1607 roku
wywołało ten skutek, że duża część szlachty, która
uprzednio rokoszan popierała, teraz, po akcie detroni-
zacyjnym, natychmiast poparła króla Zygmunta. Jan
Kazimierz przegrał bitwę pod Mątwami z rokoszani-
nem Lubomirskim, a mimo to Lubomirski zmarł na
wygnaniu. Nawet w obronie nieudolnego, niefortun-
nego króla Michała Korybuta, na wieść o planach de-
tronizacyjnych, zawiązała się szlachecka konfederacja
w Gołąbiu, uzyskując szersze wpływy w społeczeństwie
niż przeciwna jej wojskowa konfederacja szczebrze-
szyńska. Jeszcze w XVIII wieku znaczna część szlachty
przez długie miesiące występowała w obronie elekta
większości, króla Stanisława Leszczyńskiego, przeciw
narzuconemu obcą przemocą Augustowi III Sasowi oraz
popierającym go wojskom rosyjskim i austriackim
(1733-1735).
Ale tylko najbardziej .wyrobione politycznie iedno-
stki zaczynały zdawać sobie sprawę, że w zmocnienie
władzy królewskiej-=leży w interesie samej szlachty, że
bez niego wolność szlachecka staje się fikcją wobec
rosnącej przewagi magnackiej i braku wewnętrznego
i zewnętrznego bezpieczeństwa kraju. Brzmi to jak
paradoks, lecz właśnie rokoszowa szlachta w 1606 roku
atakowała senatorów za ograniczanie władzy królew-
skiej. Pisano: "Azaż nie oni [senatorowie) go [króla)
sami niegodnym nie uczynili w panowaniu, złupiwszy
go ex imperia (z władzy)? Azaż umie co bez nich po-
cząć? [...) Jest sui iuris [w swoim prawie)" 129
Inny anonimowy autor w broszurze wydanej dru-

Strona 4

background image

R10

kiem w 1607 roku stwierdzał: "Króla JM jako p a n a
i g ł o w y [podkreślenie moje - J. M.) o egzekucją pro-
sić, żeby starostom pomagać raczył". Podobne głosy
rozlegały się przez cały wiek XVII. "Źle jest nie ufać
temu, którego wolnymi głosami wybraliśmy i które-
mu zwierzyliśmy troskę o naszą całość" - pisał w do-
bie rządów Jana Kazimierza Stanisław Kożuchow-
ski 130. Nie były to głosy odosobnione. Korespondowa-
ły one z innym poglądem, wyrażanym dość często: "Ile
jest ludzi możnych w Polszcze a sumienia złego, tyle
jest tyranów".
Te kilka czy kilkanaście wypowiedzi pisarzy poli-
tycznych nie wyrażało jednak bynajmniej opinii ogółu.
Ogół szlachecki, im bardziej absorbowało go życie
wiejskie, gospodarstwo, tym bardziej odchodził od po-
lityki, od dysput na tematy ustrojowoprawne 13i. prze-
ciętny szlachcic w XVII wieku był w coraz mniejszym
stopniu przygotowany intelektualnie do roztrząsania
argumentów. Poziom umysłowy szlachty obniżał się.
O ile w XVI stuleciu postawę większości kształtowały
głównie szeroko rozpowszechniane ideały humanizmu,
utwory polityczne i literatura piękna, o tyle w XVII
stuleciu szlachcic coraz mniej krytycznie oceniał sy-
tuację polityczną i społeczną kraju, coraz częściej zaś
akceptował ustrój zastany, uważając go za najlepszy.
Krytyka, jeśli ją podejmowano, dotyczyła pewnych,
wycinkowych jedynie zjawisk. Wytworzyła się bowiem
swoista stanowo-narodowa megalomania szlachty pol-
skiej. Dał jej najdobitniej wyraz Diabeł-Stadnicki, gdy
wołał na zjeździe lubelskim w 1606 roku: "Nad wszy-
stkie narody, nad wszystkie prowincje w wolnościach
swoich rodzi się szlachcic polski" 132. Szlachta polska
uważała się za coś nieskończenie lepszego od rosyj-
skich bojarów i od szlachty francuskiej.
Owa ideologia wolnościowa - bo tak ją trzeba okre-
ślić - była ściśle powiązana z ideologią równości 133.
Skoro każdy szlachcic jest równy drugiemu pod wzglę-
dem prawnym (każdy wybiera króla - mówiono z du-
mą - i każdy może zostać wybrany królem), to każ-
dy - w swym własnym naturalnie mniemaniu -
czuł się potencjalnym Radziwiłłem czy Zamoyskim,
a przynajmniej równym owym wielmożom, co schle-
biało jego próżności i dumie. Że jednocześnie czuł się
zaszczycony, gdy magnat raczył go poklepać po ra-
mieniu, to inna sprawa. O ile w XVI wieku magnateria
usiłowała wielokrotnie występować przeciw zasadzie
równości, o tyle później zorientowała się, że zasada ta
da się znakomicie wykorzystać jako instrument pano-
wania nad szlachtą. W pozorach - równość, w rzeczy-
wistości - całkowita, od połowy XVII wieku począw-
szy, przewaga magnatów.
Ideologia wolnościowa i równościowa stała się głów-
nym źródłem konserwatyzmu szlachty polskiej. Jej .
niezadowolenie z istniejących stosunków wyrażało się
najpełniej w przekonaniu, że w dawnych czasach było
lepiej. Z tej cechy psychologicznej szlachty zdawali
sobie doskonale sprawę co światlejsi reformatorzy,
przedstawiając zazwyczaj wszelkie projekty zmian
ustrojowych w ten sposób, by prezentowały się nie ja-
ko novum, lecz jako powrót do dawnych norm, obo-
wiązujących już kiedyś w praktyce społecznej i poli-
tycznej w Polsce. (5w konserwatyzm wymagał argu-
mentów historycznych, wygrzebanych z lamusa dzie-
jów, przy czym nierzadko były to argumenty wysnute
z legend i faktów zmyślonych.
Owe wartości ideologiczne, zmitologizowana prze-
szłość własnego stanu i własnej klasy, stanowiły zna-
komite narzędzie w ręku wszystkich przeciwników re-

Strona 5

background image

R10

form ustrojowych. Magnat, występujący przeciw refor-
mom, miał zwykle usta pełne frazesów o wolnościach
szlacheckich i równości; pozyskiwał tym sobie ciemny
i nieoświecony tłum szlachecki, zdobywał uznanie jako
miłośnik pradawnych swobód ojczystych, "starszy brat
w radzie", a często również jako dobroczyńca. W XVIII
wieku zjawisko to się potęgowało. Walka z owymi mi-
tami, podbudowanymi często emocjonalnie, stała się
szczególnie dramatyczna w drugiej połowie XVIII stu-
lecia. Andrzej Zamoyski przygotowując swój postępo-
wy Kodeks stwarzał pozory, jakoby nie proponował ni-
czego nowego, lecz jedynie przypominał stare prawa,
stare normy, spośród których część uległa zapomnieniu
i wyszła z użycia 134.
Równość szlachecka była fikcją. Im bardziej jed-
nak praktyka społeczna odchodziła od zasady, tym
mocniej akcentowano zasadę; było to jak gdyby
zadośćuczynienie wobec mas szlacheckich, substytut
ich rzeczywistego znaczenia, które wyraźnie od poło-
wy XVII wieku słabło i malało.lVIagnat tytułował sza-
raczka "panie bracie", schlebiając mu w ten sposób
,łechcząc jego ambicję. "Szlachcic na zagrodzie równy
wojewodzie" - wmawiali drobnemu szlachcicowi ma-
gnaci. Szlachcic w to wierzył; pragnienie brał za rze-
czywistość. A równocześnie stawał się gorącym obroń-
cą tego właśnie, zastanego, rzekomo odziedziczonego po
pradziadach, stanu rzeczy.
W okresie względnej równości szlachty (pełna rów-
ność oczywiście nigdy nie miała miejsca), czyli w dru-
giej połowie XVI wieku, szlachta używała w stosun-
kach między sobą na ogół oględnych i uproszczonych
zwrotów grzecznościowych i tytułów. W XVII, a zwła-
szcza w XVIII stuleciu, ton tych stosunków stawał się
coraz bardziej przesadny i sztuczny. Namnożyło się
rozmaitych podstolich, stolników , łowczych, krajczych,
powiatowych i ziemskich bez liku, każdy z nich chciał,
by go tytułowano "jaśnie wielmożnym", jego syna kraj-
czycem, podczaszycem i tak dalej, przy czym tytułów
ojcowskich używał syn aż do śmierci, jeśli nie otrzy-
mał własnego tytułuMożna rzec, że stanowa megalo-
mania zaczęła stawać się również megalomanią indy-
widualną.
Podobnie sprawa przedstawiała się z tytułami ary-
stokratycznymi walcząc o wprowadzenie w życie za-
sady równości, szlachta ostro występowała przeciw ty-
tułom rodowym. Prawnie uznano tylko te tytuły, któ-
re figurowały w akcie Unii Lubelskiej i które niemal
wszystkie należały do starych rodzin litewsko-ruskich
Były to tytuły kniaziowskie, przekształcone następnie
na tytuły książęce. Niektóre najdawniejsze rody uży-
wały tytułów nadanych przez cesarzy, na przykład Ra-
dziwiłłowie tytułu książęcego, Tęczyńscy tytułu hra-
biowskiego. Takich rodów było jednak bardzo niewie-
le. Król polski nie miał prawa nadawać tytułów wła-
snym poddanym, miał natomiast to prawo w stosunku
do cudzoziemców.
Ale od końca XVI wieku coraz więcej rodów usiło-
wało uzyskać u cesarza lub papieża tytuły. Myszkow-
scy otrzymali tytuł margrabiów, Jerzy Ossoliński tytuł
księcia. Pełne jednak rozwielmożnienie się tytułomanii
przypadło na XVIII stulecie. Wówczas to dopiero
wszyscy Braniccy, Potoccy, Zamoyscy, a w ślad za ni-
mi i pomniejsi zaopatrzyli się w tytuły. Namnożyło się
w Polsce hrabiów austriackich, papieskich, potem na-
poleońskich.
W XVII stuleciu opór przeciw tytułomanii był jesz-
cze dość silny. W czasach Władysława IV szlachta
ostro wystąpiła przeciw królewskiemu projektowi usta-

Strona 6

background image

R10

nowienia Orderu Najświętszej Marii Panny (który
miał być elementem cementującym elitę władzy) i pro-
jekt ten ostatecznie udaremniła, nie chcąc dopuścić do
utworzenia w obrębie swego stanu grupy wyróżniają-
cej się. Taka grupa wyróżniająca się istniała jednak
zawsze. Stanowili ją senatorowie koronni i litewscy.
,Urząd senatorski uważano za najgodniejszy z urzędów,
splendor zasiadania w senacie długo pielęgnowano
w tradycji rodzinnej.Im ród mniejszego znaczenia,
tym bardziej podkreślano, że ongiś jego przedstawiciel
był senatorem Rzeczypospolitej.'..Senatorów - przy-
pomnijmy - nazywano braćmi starszymi, w odróżnie-
niu od szlachty zwykłej, którą zwano braćmi młodszy-
mi. Był to wszakże niemal jedyny, aż po wiek XVIIh
wyróżnik nominalny pewnej grupy w łonie stanu
szlacheckiego Gdy w konstytucjach sejmu z 1690 roku
pojawił się zwrot "szlachta mniejsza", protestowano
przeciw niemu tak gorąco, że na sejmie w 1699 roku
uchwalono: "Ponieważ per errorem wskutek błędu
weszło w konstytucję anni 1690 słowo ujmujące aequ-
alitatis [równości] mieniąc mniejszą szlachtę, przeto
za zgodą wszech stanów słowo to in perpetuum [na
wieczność] znosimy, przyznając, że in aequalitate
mniejszego ani większego nie masz".
Jednakże zasada równości wobec szlachty służebnej
była podważana i kwestionowana. Na słowa wojewody
podolskiego Hieronima Jazłowieckiego: "Sługa mój,
komornik, równy WMci szlachcic", Stanisław Stadnic-
ki odpowiedział: "Komornik MWci i równy WMci, nie
mnie, bo Stadnicki żaden z kopy nie sługiwał" 135,
Warto zauważyć, że korespondencja Stadnickiego z Ja-
złowieckim z 1606 roku, pełna wzajemnych uszczypli-
wości i obelg, była świadomie szeroko kolportowana
.śród szlachty i odgrywała poniekąd rolę pism poli-
tyczno-agitacyjnych. Nie przeszkadzało to jednak Stad-
nickiemu, któremu zależało na popularności, kwestio-
nować zasady równości.
Zróżnicowanie wewnętrzne szlachty znajdowało tak-
że wyraz w tytulaturze. Magnat zwracał się do pod-
władnego sobie szlachcica per "mości panie Kowalski"
,. ten zaś pisał do magnata per "jaśnie wielmożny panie
a panie .mnie wielce miłościwy", dodając tytuły rodowe
lub nazwy piastowanego przez adresata urzędu, okreś-
lenia w rodzaju "dobrodzieju mój", "oświecony" czy
"łaskawy". W oficjalnej tytulaturze urzędowych akt
spotykamy rozróżnienie "nobilis" (szlachetny) w od-
niesieniu do zamożniejszych i ,,generosus'' (urodzony)
w odniesieniu do uboższych.
Wolność i równość - były to dwie podstawowe war-
tości ideologiczne stanu szlacheckiego. Odgrywały one
ważną rolę integracyjną. Ileż to razy szlachta z jedne-
go województwa zwracała się do sejmików innych
województw z konkretnymi skargami lub postulatami
motywując, że krzywda jednego szlachcica lub grupy
szlachty jest zarazem krzywdą całego stanu szlachec-
kiego. lVlotywacja taka, spotykana w źródłach dość czę-
sto, dowodzi istnienia poczucia niezwykle silnej więzi
stanowej.
,Szlachta miełą. się, być narodem Jeśli czytarry w
utworze szlacheckim z, to autor bez
wszelkiej wątpliwości miał na myśli szlachtę Rzeczy-
pospolitej. Podkreślamy: szlachtę Rzeczypospolitej, nie
zaś szlachtę polską. Przez długi czas kryterium stano-
we, a nie językowe było 'podstawą więzi narodowej
szlachty w jej subiektywnym odczuciu. Jeszcze w dru-
gim i trzecim dziesięcioleciu XVII wieku szlachta po-
łocka kładła swe podpisy pod dokumenty sejmikowe
cyrylicą. Irkorporacja smoleńszczyzny i czernihowsz-

Strona 7

background image

R10

czyzny, usankcjonowana rozejmem dywilińskim (1618)
i pokojem polanowskim (1634), wprowadziła w obręb
stanu szlacheckiego wielu bojarów nie znających języ-
ka polskiego. Duża część szlachty inflanckiej mówiła
na co dzień po niemiecku. O polonizacji tych grup
szlachty zadecydowało kilka okoliczności: po pierwsze,
poczucie przynależności państwowej; po drugie, poczu-
cie więzi stanowej z ogółem szlachty, więzi opartej
właśnie na zasadach równości i wolności jako czyn-
nikach odróżniających szlachtę polską od szlachty in-
nych państw; po trzecie, atrakcyjność kultury polskiej
w jej szlacheckim wydaniu. Polonizacja szlachty była
procesem szybkim. Dokonał się on ostatecznie w pierw-
szej połowie XVII stulecia, co mięcej: ów związek
szlachty z polską kulturą utrzymał się i w czasach póź-
niejszych. Na ziemiach wschodnich był to dodatkowy
element wyobcowania szlachty spośród podstawowej
masy mieszkańców tych ziem - chłopów i mieszczan.
Na ziemiach etnicznie niepolskich słowo "Polak" ko-
jarzyło się natychmiast ze szlachcicem, właścicielem
ziemskim lub jego funkcjonariuszem, na ziemiach zaś
polskich w mniemaniu szlachty chłop i mieszczanin
stał poza narodem.
Niezwykle trudno jest ustalić stopień i charakter
świadomości narodowej w XVII wieku. Na pa wno nie
była ona identyczna ze świadomością państwową. Ale
przecież nie wiemy, czy prawosławny mieszkaniec wo-
jewództwa kijowskiego pisząc o sobie "Polak", miał na
myśli poczucie przynależności do wspólnoty narodovTej
czy państwowej. Nie przesądzając wyników badań w
tym zakresie, warto jednak zauważyć, że słowo "oj-
czyzna" coraz bardziej nabierało znaczenia współczesne-
go, odnosząc się nie tylko do stron rodzinnych, ale i do
całej wspólnoty państwowo-narodowej. Spotyka się tak-
że takie określenia, jak "z urodzenia Rusir, z narodo-
wości Polak". Na początku XVII wieku występuje
jeszcze archaiczne znaczenie słowa "Polak", określa-
jące mieszkańca Wielkopolski. Szlachta litewska, mimo
iż w swej większośći mówiła i pisała po polsku, pod-
kreślała zazwyczaj swą odrębność.
Tradycja historyczna, zwłaszcza te jej składniki,
które używane były do agitacji politycznej, objmowa-
ła przede wszystkim mityczną i rzeczywistą przeszłość
państwa polskiego tss, ale przecież w XVI wieku Lit-
wini poszukiwali w zamierzchłych dziejach swego an-
tycznego rodowodu i sięgali do czasów dawniejszch
niż okres Giedymina i Olgierda, popularyzując mit o
Palemonie, jako założycielu państwa litewskiego. Na
Litwie i w Koronie istniały więc odrębne tradycje, cho-
ciaż obie części Rzeczypospolitej powoływały także
tradycję wspćlną, od Władysława Jagiełły poczynając.
Z upływem lat różnice w tradycji nabierały cech nie
tyle narodowych, ile regionalnych. W toku procesu
dziejowego ćała szlachta Rzeczypospolitej ujednolica-
ła się w sf..kultury i ideologii.

Strona 8

background image

R11

ROZDZIAŁ JEDENASTY
W CIENIU LIBERUM VETO

...Biada to, gdy zły nie pozwala
Na dobre i tym słówkiem ojczy-
znę rozwala.
Wacław Potocki
Zadowolenie szlachty z istniejącego stanu rzeczy
stawało się coraz pełniejsze. Nic to, że raz po raz odzy-
wały się głosy krytyczne, że z takich czy innych po-
mysłów lub posunięć króla Władysława IV szlachta
nie była zadowolona. Łatwo potrafiła udaremnić kró-
lewskie zamiary, nie godząc się ani na werbunek woj-
ska na wojnę turecką, którą król zamierzał podjąć, ani
też na ustanowienie Orderu Najświętszej Marii Panny,
godzącego w ducha szlacheckiej równości. Wydarze-
nia dziejące się w Europie zdawały się potwierdzać
samozadowolenie szlachty, jej dumę z istniejącego w
Rzeczypospolitej ustroju społecznego i politycznego
Od roku 1634 poczynając Rzeczpospolita, wyjąwszy
epizodyczne walki na południowo-wschodnich kresach,
zażywała błogiego pokoju. Z Moskwą zawarty został
"pokój wieczysty" w Polanowie, po uprzednio odnie-
sionym sukcesie w wojnie smoleńskiej, pokój, który -
wydawało się - umacniał przewagę Rzeczypospoli-
tej w jej stosunkach ze wschodnim sąsiadem. W 1635
roku zawarto w Sztumskiej Wsi długoletni kompromi-
sowy rozejm ze Szwecją.
W tym samym czasie Europa płonęła. Wojna trzy-
dziestoletnia ognistym walcem przetaczała się przez
ziemie niemieckie, zostawiając zgliszcza i ruiny. We
Francji wybuchały chłopskie powstania, w Anglii
trwał między królem i parlamentem ostry konflikt,
który już niebawem miał doprowadzić do wybuchu
rewolucji. "Polska wolność - mówił Jerzy Ossoliń-
ski - uchroniła kraj od brzydkich rewolucji"; wyda-
wała się ona najpewniejszym gwarantem spokojnego
i niczym nie zagrożonego zażywania dostatków tego
świata. "Doskonałe ojczyzny naszej szczęśliwości" tłu-
miły w zarodku myśl o zmianach, o reformach. Ustrój
najdoskonalszy, wolności najznakomitsze, państwo naj-
mocniejsze - oto obraz Rzeczypospolitej widziany
oczami przeciętnego szlachcica, popularyzowany przez
poetów i pisarzy z Łukaszem Opalińskim i Maciejem
Sarbiewskim na czele.
Tymczasem w owej ustabilizowanej - wydawałoby
się - pod względem społecznym i"politycznym Rze-
czypospolitej szlacheckiej w okresie rządów Władysła-
wa IV, zrazu niepostrzeżenie, potem coraz wyraźniej,
narastały procesy drążące od wewnątrz państwo i spo-
łeczeństwo. Rosły w siłę rody magnackie, stając się
stopniowo zamkniętą, trwale uformowaną ekonomiczną
i polityczną elitą Rzeczypospolitej. Prowadziły one co-
raz częściej własną - rodową, partykularną - poli-
tykę, przeciwstawiając się władzy królewskiej i na-
wet uchwałom sejmowym. Dysponowały znaczną siłą
zbrojną, przewyższającą siłę zbrojną Rzeczypospolitej.
Niektóre rejony kraju znajdowały się całkowicie pod
władzą lokalnych królewiąt. I tak książę Jeremi Wiś-
niowiecki był nieomalże samowładnym panem sa Za-
d.nieprzu, wrogo ustosunkowanym do lokalnych rywali:
Zasławskich i Koniecpolskich.. Żmudzią rządzili Ra-
dziwiłłowie birżańscy, niechętnie nastawieni wobec
lróla i sejmu, skłóceni z innymi magnatami litewski-
mi, którym solą w oku była nadmiema potęga kiej-
dańskich oligarchów. Władza terytorialna coraz bar-
dziej zespalała się z własnością ziemską. Rozgrywki

Strona 1

background image

R11

między poszczególnymi magnatami absorbowały sej-
my i sejmiki, utrudniały kierowanie polityką państwa,
a walki klik, koterii i rodów stawały się osią życia po-
litycznego kraju.
zlachta szczęśliwie zażwała laokoju. Jej interesy
ekonomiczne nie były narażone na szwank ustawicz-
nymi podatkami na potrzeby wojenne, jak to się dzia-
ło za, rządów Zygmunta III Wazy. Można przypusz-
czać, że duża część szlachty z zadowoleniem obserwo-
wała rozwój fortun magnackich na kresach Rzeczy-
pospolitej - prywatne wojska magnackie utrzymywa-
ły wszak w ryzach Kozaków oraz chłopów ukraińskich
i wspólnie z nielicznymi oddziałami kwarcianymi od-
pierały z powodzeniem najazdy czambułów tatarskich.
A jednak... "kwitnąca pokojem uwiędła ojczyzna" -
musiał stwierdzić w liście do prymasa Macieja Łubień-
skiego wojewoda bracławski Adam Kisiel. Nadszedł
bowiem brzemienny w wydarzenia rok, 1648. Na Ukra-
inie wybuchło powstanie zbrojne Kozaków pod wodzą
Bohdana Chmielnickiego, do których przyłączyły się
ogromne rzesze chłopów ukraińskich. Powstańcy, wspo-
magani przez tatarskie oddziały Tuhaj-beja, zadali woj-
skom koronnym klęski przy Żółtych Wodach i pod
Korsuniem. Ukraina stanęła 4v ogniu. Siły zbrojne Rze-
czypospolitej zrejterowały z pola bitwy pod Piławcami.
Już nie klęską piławiecką, ale hańbą plugawiecką na-
zwali współcześni to wydarzenie. W rok później, za rzą-
dów nowego króla, Jana Kazimierza, który po bracie
odziedziczył koronę i żonę, oblegany był Zbaraż, a
posiłkowa armia królewska pod Zborowem otoczona
została przez przeważające siły tatarsko-kozackie. Sy-
tuację uratowała dyplomacja kanclerza wielkiego ko-
ronnego Jerzego Ossolińskiego, któremu udało się
zawrzeć ugodę z chanem tatarskim, a za jego pośred-
nictwem z Chmielnickim. Ugoda ta - pozomie kom-
promisowa - była w istocie uznaniem wodza kozac-
kiego zwycięzcą. lTa terenach województw kijowskie-
go, bracławskiego i czernihowskiego twórzył się nowy
orgańźm polityczny: państwo kozackie, któr e formal-
nie wchodząc w kład RzeczSTpospolitej, w istocie uzys-
kiwało niemal całkowitą niezależność.
Wszystko to wywołało wśród szlachty i magnaterii
ogromny wstrząs. Opresja była zupełnie nieoczeki-
wana. Wszak jeszcze nie tak dawno kanclerz wielki
litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł oświadczył po-
słom zaporoskim, gdy ci twierdzili, iż kozacy są
częścią nierozłączną ciała Rzeczypospolitej: taką je-
steście częścią organizmu państwa "jako włosy i paz-
nokcie, które gdy zbyt długie wyrosną, przycinać je
potrzeba". Teraz, po klęskach, po sromotnej ucieczce
z pola bitwy, trzeba było skonstatować: "Przed chłop-
stwem ucieka Polak mężny, strojny" 138
Powstanie ukraińskie dowiodło, że w ciągu kilku-
dziesięciu lat wiele zmieniło się w Rzeczypospolitej.
Mówili pułkownicy zaporoscy wprost: "Doznaliśmy
pod Piławcami, nie oni to Lachowie, co przedtym bijali
Turki, Moskwę, Niemce, Tatary, nie Żółkiewscy, nie
Chodkiewiczowie, nie Koniecpolscy, Chmieleccy, ale
tchórzowscy, zająćkowscy - dzieciny w żelaza pou-
bierane. Pomarli ze strachu, skoro nas ujrzeli" 139
W pierwszych tygodniach powstania przerażona
szlachta myślała o pakowaniu rzeczy i ucieczce ku za-
chodowi czy ku północy, byle dalej od ognisk ruchu
chłopskiego, a nie o zorganizowaniu siły zbrojnej.
Równocześnie zaś na elekcję przybyło wtedy wiele
prywatnych oddziałów wojskowych, świetnie wyposa-
żonych, pięknie ubranych. "Wojewoda bracławski py-
ta - zanotował współczesny pamiętnikarz - co za

Strona 2

background image

R11

potrzeba wojska pod Warszawą? Tam potrzebna jest
ręka, gdzie boli. Boję się - dodawał - by nasza nie-
zgoda szkodliwszą nam nie była niźli bunt Koza-
ków" l.
Wszyscy użalali się na panującą niezgodę, ale szlach-
ta sieradzka postanawiając na sejmiku, że stawi się na
pospolite ruszenie, zastszegła równocześnie, iż "żadnym
sposobem ex nunc [teraz] ruszyć nie możemy" 14', Wy-
daje się, że partykulamy stosunek do spraw publicz-
nych, troska o spokój własnego tylko, najbliższego są-
siedztwa przeważać zaczęła nad obywatelskim podejś-
ciem do spraw Rzeczypospolitej. Zwycięski wódz ko-
zacki obnażył nie tylko wady i słabości organizmu
państwowego Rzeczypospolitej, lecz także stosunek
społeczeństwa szlacheckiego do własnego państwa. Za-
stanzwiające to zjawisko. Państwo było wszak tą ga-
łęzią, na której szlachta siedziała, powstanie chłopsko-
-kozackie gałąź tę podcinało; a szlachta zachowywała
się, jak gdyby nie zdawała sobie sprawy z sytuacji. Po-
jawiały się wprawdzie sporadyczne głosy mówiące, że
przyczyną powszechnego powstańczego zrywu mas lu-
dotwych Ukrainy był ucisk, jaki cierpiały, ogół jed-
nak - zaślepiony wizją doskonałości ustroju Rzeczy-
pospolitej - nie słuchał tych głosów, postulował pełną
restytucję stanu posiadania na Ukrainie sprzed wybu-
chu powstania. Niektórzy, jak książę Jeremi Wiśnio-
wiecki lub gromady szlachty wypędzonej z Ukrainy,
marząc o powrocie do swych włości zajętych przez ar-
mię Chmielnickiego; głosili potrzebę wzmożenia feu-
dalnego ucisku na Kijowszczyżnie, gdzie przed 1648 ro-
kiem - mimo wszystko - sytuacja chłopa była nie-
równie lepsza niż w innych częściach Rzeczypospolitej.
Mimo jednak głoszonych postulatów szlachta skąpi-
ła środków na wojsko, sabotowała decyzję o zwołaniu
pospolitego ruszenia. Wydaje się po prostu, że miesz-
kańcy województw bardziej odległych od teatru wyda-
rzeń nie ogarniali całokształtu sytuacji, nie chcieli an-
gażować się zbytnio w sprawy rozgrywające się daleko
od ich domów i folwarków. Porażki tłumaczono nie-
zgodą domową, ale przecież większość przyczynę owej
niezgody upatrywała w postawach indywidualnych, nie
zdając sobie sprawy z tego, że była ona uwarunkowa-
na przede wszystkim procesami obiektywnymi: wzro-
stem potęgi magnatów i rywalizacją koterii magnac-
kich oraz zamknięciem się szlachty w opłotkach par-
t kularyzmu prowincjonalnego.
Rywalizacja między magnatami, stały strach przed
wzmocnieniem władzy królewskiej, niezdyscyplinowa-
nie mas szlacheckich - wszystko to paraliżowało zdol-
ność państwa%nie tyle nawet do krótkotrwałego wysił-
ku (bo ten, jak świadczy o tym kampania z 1651 roku,
koniec końców okazał się możliwy), ile do konsekwent-
nego działania, do wykorzystania doraźnych sukcesów,
do podjęcia s'. tecznych środków w celu rozwiązania
nabrzmiałych problemów politycznych i ustrojowych
Bo oto wznowiona w 1651 roku wojna przyniosła zwy-
cięstwo Gvojskom Rzeczypospolitej pod Beresteczkiem
i pozwoliła ponownie wkroczyć polskim oddziałom na
Ukrainę od zachodu, podczas gdy wojska litewskie Ra-
dziwiłła zajęły Kijów. Ale waśnie między wodzami,
zawiści i niechęci, niepodporządkowanie się niektórych
dowódców królowi, a jednocześnie - niezwykle krwa-
we pacyfikowanie zdobytych obszarów, niezdyscypli-
nowanie szlachty i magnatów - wszystko to uniemo-
żliwiało rozwiązanie kryzysu. Zawarta w Białej Cerkwi
ugoda, korzystniejsza dla Rzeczypospolitej niż ugoda
zborowska, dała w efekcie tylko krótkotrwałą przerwę
w działaniach wojennych. Okazało się dobitnie, że

Strona 3

background image

R11

problemu ukraińskiego w ramach Rzeczypospolitej
szlacheckiej rozwiązać się w ogóle nie da, a ponadto,
że państwo nie jest zdolne do skutecznego działania
militarnego i politycznego. Jednakowoż nawet w sy-
tuacji zagrożenia własnego panowania klasowego
szlachta nie popierała tych dążeń, które chociaż w
części wzmocnić mogły władzę centralną: Strach przed
absolutyzmem raz jeszcze okazał się silniejszy od stra-
chu przed wodzem kozackim i jego armią. Klęski wy-
zwolić mogły instynkt zbiorowy, który zapewniłby dy-
scyplinę w obliczu realnego zagrożenia, albo odwrot-
nie - sprowadzić rozprzężenie i bałagan. Niektórzy co
światlejsi magnaci zdawali sobie z tego sprawę. Vo-
jewoda poznański a iński pisał
Nierządem Polska stoi - nieźle ktoś powiedział.
Lecz drugi odpo®iedział, że nierządem zginie!
Pan Bóg nas ma jak błaznów. I to pravsdy blisko,
Że między ludźmi Polak, jak Boże igrzysko.
Cóż z tej krytyki jednak, skoro wnioski sprzeczne
były z dobrem publicznym. Gdy Rzeczpospolita gi-
nie, trzeba własne ratować interesy, własną pozycję,
własne majętności - oto postawa, którą wielu mag-
natów i część szlachty zajęta na początku lat pięćdzie-
siątych XVII wieku. Narastała brzemienna w skutki
opozycja magnacka. Janusz Radziwiłł, hetman wielki
litewski, Krzysztof Opaliński, wojewoda poznański, i
wielu, wielu innych zaczęło szukać orozumienia z mo-
carstwami ościennymi, prowadzić politykę na własną
rękę, przeciwstawiać się projektom doraźnej choćby
naprawy istniejącego stanu rzeczy. Zwalczali oni klikę
dworską jako konkurencję do władzy, a dwór z królem
Janem Kazimierzem na czele i ambitną królową Lud-
wiką Marią niezręcznymi, małostkowymi posunięciami
personalnymi zaogniał sytuację. Obok kryzysu spowo-
dowanego wojną z powstańczą Ukrainą narastał kry-
zys wewnętrzny.
Dnia 26 stycznia 1 roku zebrał się w Warszawie
sejm i'=. Nie zagrożenie jednak kraju było głównym
przedmiotem jego obrad, lecz rozgrywki wewnętrzne.
Obrady przebiegały pod znakiem intryg, sporów i kłót-
ni. W ostatnim dniu obrad, 8 marca, próbowano załat-
wić choćby tylko sprawę najważniejszą: ratyfikację
ugody białocerkiewskiej. Nie dopuszczali do tego nie-
którzy posłowie, wysuwając rozmaite zastrzeżenia lub
zgoła prowokacyjne wnioski nie związane z przedmio-
tem posiedzenia. Wobec spóźnionej pory kanclerz za-
proponował przedłużenie obrad o jeden dzień. "W tym
momencie - pisze Władysław Czapliński - kiedy pad-
'ła pierwsza wzmianka o prolongacie, poseł upicki Wła-
dysław Siciński, który- nie odznaczał się żywszą aktyw-
nością, oświadczył ®ja nie pozwalam na prolongacjęŻ
i zanim posłowie zrozumieli, co się stało, wyszedł z
izby"..
A stało się nie byle co. Nie dlatego, że jeden poseł
zaprotestował; zdarzało się to i dawniej, a obrady to-
czyły się dalej. Tym razem jednak, gdy już wiele wo-
jewództw mimo protestu Sicińskiego zgodziło się na
przedłużenie obrad, poseł mazowiecki Zielski sprzeci-
wił się dalszemu składaniu deklaracji w tej sprawie.
Nie ustąpił nawet wobec nalegań osobistych króla. W
takiej sytuacji pozostali posłowie milczeli. "Nikt z po-
słów nie chciał otwarcie stwierdzić, że uznaje kontra-
dykcję jednego z posłów za absolutnie ważną. Zdaje się,
że bystrzejsi z posłów dostrzegali konsekwencje, jakie
pociągałoby za sobą uszanowanie sprzeciwu jednego
posła, toteż w pierwszej chwili nawet najbardziej za-
cięci opozycjoniści nie mogli się zdecydować na popar-
cie prośby o żegnanie króla" 143 i zamknięcie obrad.

Strona 4

background image

R11

A jednak obrady zamknięto.Przez wiele lat nazwisko
Sicińskiego pozostawało w niepamięci, od czasu jed-
nak, gdy je przypominano, stało się symbolem anarchii
i prywaty, obrosło niesławą.7
Siciński nie działał sam. Stał za nim Janusz Radzi-
wiłł. Niezgody i waśnie w izbie sejmowej stworzyły
klimat, w którym zerwanie sejmu było możliwe. Naj-
większą wszakże winę ponoszą posłowie, którzy w tej
przełomowej chwili nie zdobyli się na odwagę, by raz
na zawsze skończyć z zasadą jednomyślności i nie do-
puścić do powstania niebezpiecznego w skutkach
precedensu, w dawnej Rzeczypospolitej ważniejszego wnętrzną niezgodą,
wycieńczona wojnami kozackimi,
często od pisanej, lecz nie stosowanej w praktyce, za- ponosząca pora'trv,ającej
od 1654 roku wojnie z
sady prawnej. "I tak sejmowi requiem zaśpiewano - Moskwą,---Rzczpospolita
stanęła przed groźbą utraty
pisał współczesny obserwator wydarzeń - ale bodaj niepodległego bytu
państwowego. O ile wojna kozacka
nie cum requie Rzeczypospolitej". czy nawet moskiewska decydowały jedynie o tym,
do
dla nas jasne, że z czekającej Polskę katastrofy wojen
którzy mieli nadzieję, że szwedzkimi rękmi uda, się
szwedzkich mogła Polska wyjść cało jedynie w oparciu pokonać Kozaków i Moskwę y
resttuowac następnie
o patriotyzm i siłę wielkich mas ludowych Rzeczy- stańpósiadania na Ukramie.
pospolitej" 144. Zdecydowanie antyszwedzkie stanowisko od samego
* początku.zajęli chłopi i część mieszczaństwa. Nie mogło
Najazd szwedzki, rozpoczęty w 1655 roku, stanowił ono oztiśtać be "wply vu na
szlachtę. Na pewno miał
dla Rzeczypospolitćj próbę najcięższą. Osłabiona we- rację Adam Kersten, gdy
twierdził, że obraz Polski
nakreślony w pierwszej części Potopu Henryka Sien-
kiewicza (do oblężenia Jasnej 'Góry) jest zbyt pesy-
mistyczny, tak jak wizerunek powszechnej walki ze
Szwedami od grudnia 1655 roku poczynając - zbyt
optymistyczny 16. Partyzantka przeciwszwedzka, sku-
piająca w swych szeregach obok chłopów średnią i
drobną szlachtę, rozwinęła się w Wielkopolsce i w in-
nych rejonach kraju wcześniej, nim generał Muller
stanął pod Jasną Górą. Ale przecież większość, ba!
prawie wszystkie szlacheckie zgromadzenia sejmikowe
wysyłały wiemopoddańcze adresy do Karola Gustawa.
Rychło postawy te uległy zasadniczej zmianie. Agitacja
szwedzka nie skutkowała. W grudniu 1655 roku po-
va tyszowiecka, nawołująca do po-
wszechnej walki z najeźdźcą. Akt konfederacji tyszo-
wieckiej to chyba pierwszy w dziejach Polski doku-
ment publiczny, który otwarcie odwoływał się do po-
czucia jedności narodowej i państwowej wszystkich
mieszkańców kraju, chłopów i mieszczan nie wyłą-
czając.
Walka z najazdem obcym, toczona ze zmiennym
szczęściem, była ciężka i trudna, wymagała poświęce-
nia i ofiar. W grudniu 1656 roku, a więc wtedy gdy
stało się już oczywiste, że Rzeczpospolita potrafi wła-
snymi siłami pokonać Szwedów, w Radnot na Węg-
rzech zawarty został układ przewidujący podział Rze-
czypospolitej między Szwecję, Brandenburgię, Sied-
miogród, Kozaczyznę i ...Bogusława Radziwiłła, który
miał otrzymać w dziedziczne władanie województwo
nowogródzkie. Plany te zostały obrócone wniwecz przez
wojska polsko-litewskie. W lipcu 1657 roku Stefan
Czarniecki, Jerzy Lubomirski i Paweł Sapieha zmusili
siedmiogrodzkich najeźdźców do kapitulacji w Czarnym
Ostrowiu, pobiwszy ich uprzednio w rozlicznych po-
tyczkach i bitwach. Wystąpił z antypolskiej koalicji
wiarołomny lennik Rzeczypospolitej Fryderyk Wil-

Strona 5

background image

R11

helm I, elektor brandenburski i książę pruski, prze-
straszony rosnącą siłą polską i poniesionymi daty ch-
czas stratami. Polacy zaczęli bić Szwedów nie tylko na
własnym terytorium: Czarniecki pomaszerował na cze-
le swych żołnierzy (był wśród nich Jan Chryzostom
Pasek, któremu zawdzięczamy wiele barwnychmopi-
sów tej wyprawy) do Danii, by wspomóc duńskiego
sojusznika w walce z Karolem Gustawem.
Okazywało się dowodnie, że Polska jest ważnym
czynnikiem stabilizacji politycznej i równowagi sił w
Europie.mPoczątkowo osamotniona, w miarę rozwoju
sytuacji zyskiwała sprzymierzeńców: Duńczyków, Ta-
tarów krymskich, cesarstwo. Moskwa, która od roku
- 1654 prowadziła z Rzecząpospolitą wojnę o Ukrainę,
od połowy 1655 roku zawiesiła działania wojenne.
Trwały rozmowy dyplomatyczne między oboma pań-
stwami nie tylko na temat zakończenia wojny, ale tak-
że w sprawie ewentualnego sojuszu antyszwedzkiego.
Dygnitarze koronni i litewscy skłonni byli naw et za-
mewnić carom Aleksemu następstwo na tronie polskim
po śmierci Jana Kazimierza, byle ten udzielił pomocy
w walce z Karolem Gustawem. Równocześnie jednak
aktywność dyplomatyczna Rzeczypospolitej wtedy do-
piero okazywała się skuteczna, kiedy nie skomlenia o
pomoc i supliki były jej przedmiotem, lecz realne pro-
pozycje współdziałania i uzgodnienia interesów, kiedy
sukcesy na polach bitewnych i w dziedzinie organi-
zacji wojska zaświadczały dowodnie jej wciąż niemałą
siłę i zdolność do działania.
Wreszcie w roku 1660 zawarty został pokój polsko-
-szwedzki w Oliwie, przywracacy w "istocie stan
sprzed wojny. 2erwań jednakertraktacje z Ioskwą.
We wznowionej wojnie polsko moskiewskiej Stefan -,
Czarmeck nzlaił pd Połonką silną armię carską, inne
zaś zgrupw.aa rsyr bleżone w Cudnowie zmu-
szono w listopadzie 1660 roku do kapitulacji. Jerzy
Lubomirski pobił Kozaków Jurka Chmielnickiego pod
Słobodyszczami i zmusił ich do nznania zwierzchnictwa
króla Jana Kazimierza.
W latach 1656-1660 całe społeczeństwo polskie,
szlachty nie wyłączając, zdobyło się w obliczu śmier-
telnego zagrożenia na najwyższy wysiłek. Okazało się
wówczas, że najazd obcy, połączony - a jest to mo-
ment niezwykle ważny - z zagrożeniem mienia i ży-
cia szlachty, z utratą jej dotychczasowych pozycji po-
litycznych w państwie, potrafił wyzwolić świadomość
państwową i narodową, potrafił przezwyciężyć - nie-
stety na czas bardzo krótki - partykularne, zaścian-
kowe podejście do spraw kraju. Społeczeństwo szla-
checkie nie zostało jeszcze do cna przeżarte anarchią,
skoro potrafiło stawić czoła niebezpieczeństwom gro-
żącym z zewnątrz. Okazało się, że mimo wad ustroju
Rzeczpospolita była jeszcze organizmem spójnym. Za-
brakło jednak sił, by sprostać niebezpieczeństwom
wewnętrznym.
W czasie walki z najazdem - wydawałoby się -
część szlachty stała się skłonna do zaakceptowania
propozycji reformy państwa, choćby tylko w dziedzi-
nie sejmowania i powoływania władcy. Świadomość,
że państwo jest mało sprawne, mało w swej działal-
ności skuteczne, docierała do umysłów przede wszy-
stkim . części urzędników i dygnitarzy związanych z
dworem królewskim. Pojawiające się projekty refor-
my, nie były jednak dość szeroko rozpowszechniane
"Nie należy uważać za niewłaściwe zmienianie zgodnie
z nowymi stosunkami zwyczajów i ustaw ludzkich
zwłaszcza gdy tego wymaga nagła potrzeba i wielka
korzyść" - pisał o'zchoaski i postulował

Strona 6

background image

R11

bezwzlędne zniesienie liberum Veto, które stołu się
"terenem sporów między poddanymi a władcą, miej-
---ścex walki o prywatnę..la'ąz,zagładą, publicz-
ng Yprzez p.,..-u"adamy". Żądał wzmocnienia
władzy królewskiej, ograniczenia praw gołoty szla-
checkiej, klientów magnackich, którzy "za nic mają
Rzeczpospolitą, dbając jedynie o wzrost znaczenia swe-
go patrona". Silna władza królewska - wedle niego -
może być jedynym wędzidłem utrzymującym w ry-
zach magnatów. Głębokie reformy postulował także
Łukasz Opaliński oraz niektórzy inni działacze poli-
tyczni i pisarze zatroskani stanem państwa. "Nie ma
wśród nas nikogo - stwierdzano chyba nie bez słusz-
ności - któremu brakłoby chęci, nie ma nikogo, który
by nie oskarżał, trzeba jedynie czynu i zapomnienia
złych obyczajów" 1›7.
Niestety, "Rzeczypospolitej ten jest zwyczaj: na swo-
je złe dobrowolnie iść, na dobro z ciężkością dać się
prowadzić" 14s. [Podejmowane bezpośrednio po najeź-
dzie szwedzkim próby reformy państwa, zmierzające
do wzmocnienia władzy wykonawczej, rozbiły się o
opór opozycji magnackiej i częściowo szlachty Zwy-
ciężyła z jednej strony, niejako już zakodowana w sy-
stemie myślenia większości szlachty, programowa nie-
ufność do tronu ("rządców sprawy wprzód zdają się
podejrzane niż słuszne" 14a - pisał Stanisław He-
rakliusz Lubomirski), z drugiej zaś doktrynalne przy-
wiązanie do modelowych zasad ustrojowych, mimo iż
zasady te okazywały się niemożliwą do realizacji uto-
pią. Traktaty poświęcone obronie liberum veto i do-
tychczasowych metod sejmowania świadczą o tym do-
wodnie.
Andrzej Maksymilian Fredro, człowiek wielce oczy-
tany w autorach klasycznych i renesansowych, erudy-
ta niepospolity, potrafił słusznie konstatować, iż "nigdy
Polacy nie mogą być zwyciężeni ani złamani, jeśli sami
przeciw sobie się nie zbroją, gdy panuje wewnętrzna
zgoda" 150, ale przecież w ówczesnej sytuacji owa "zgo-
da" mogła być jedynie postulatem, a "państwo zgody"
czystą utopią. Fredro pisł równocześnie: "elekcja wy-
daje się starsza niż sukcesja", występując przeciw kró-
lewskim planom elekcji vivente rege i broniąc zawzię-
cie zasady liberum veto, "rozumnej broni w ręku ro-
zumny ch i cnotliwych" 1s1.
Nie zrealizowane zostały śluby Jana Kazimierza, za-
wierające obietnicę poprawy doli ludu wiejskiego.
Dwór przygotowując reformy, działał niezgrabnie; za-
niedbując propagandę masową, w istocie tworzył wra-
żenie, iż zamierzona reforma jest swoistym spiskiem
dworu i grupy możnych, wspieranych francuskimi pie-
niędzmi. Szlachta stanęła u boku króla Jana Kazimie-
rza, gdy trzeba było wojować ze Szwedami, którzy
bezpośrednio zagrozili jej domostwom, ale znaczna
część szlachty poparła również Jerzego Lbomirskie
go, gdy podniósł on antykrólewski rokosz w imię zło-
tej wolności, w imię hasła: "gdyby coś u nas dQgłbnie
się zmieniło lub pozornej uległo poprawie, w gorsze
nieszczęście z pewnością by nas to wpędziło".
Siódme dziesięciolecie XVII wieku zaczęło się try-
umfem, kończyło się świadomością zmarnowanych
szans, zaprzepaszczonych możliwości reformy, rozdar-
ciem wewnętrznym społeczeństwa szlacheckiego, ro-
snącą ksenofobią Polaków.
Na tle owej ksenofobii narósł nowy konflikt szla-
checko-magnacki. Wprawdzie zjawisko wiązania się

background image

ERROR: syntaxerror
OFFENDING COMMAND: --nostringval--

STACK:

background image

R12

ROZDZIAŁ DWUNASTY
PRZEDMURZE ??

Kiedy wojna nastąpi,
a deszcz ustał w maju,
Czarownica przyczyną.
Krzysztof Opaliński
Z wojen rosyjskich i szwedzkich połowy XVII wieku
Rzeczpospolita , wyszła jako państwo suwerenne. Po-
niosła straty terytorialne niezbyt wielkie. W zawar-
tym w roku 1667 rozejmie z Rosją w Andruszowie
odstąpiła jej Smoleńsk, ziemię siewierską i czernihow-
ską (a więc terytoria przyłączone do Rzeczypospolitej
rozejmem dywilińskim z 1618 roku) oraz Zadnieprze.
Czasowo uzyskiwała Rosja także Kijów, który jedna-
kowoż dopiero w pokoju Grzymułtowskiego (1686) zo-
stał jej formalnie przyznany na zawsze. Odtąd wschod-
nia granica Rzeczypospolitej pozostanie nie zmieniona
aż do pierwszego rozbioru (1772). Na prawobrzeżnej
Ukrainie długo jeszcze panowała nieustabilizowana sy-
tuacja polityczna. Hetman kozacki Piotr Doroszeńko
podporządkował się bowiem Turcji. O panowanie nad
tą częścią Ukrainy tozyła się nadal walka. ,
Najpoważniejszą jednak stratą terytorialną i poli-
tyczną Polski w połowie XVII wieku była proklamacja
suwerennych praw elektora brandenburskiego w Pru-
sach Książęcych, na mocy traktatów welawsko-byd-
goskich (1657). Uczyniono w nich wprawdzie zastrze-
żenii; gaśnięciu dynastii Hohen-
zollernów Prusy mają powrócić do Rzeczypospolitej,
było to jednak zastrzeżenie bez pokrycia i jakichkol-
wiek szans realizacji. Uspokajało wszakże zarówno. su-
mienia statystów, którzy traktaty te podpisali, jak i mas
szlachty, która przeciw nim nie oponowała. Niezado-
wolone były natomiast stany Prus Książęcych, które
całkowicie podporządkowane zostały elektorowi. Po-
wstało na przyszłość najbardziej wyraziste zagrożenie
dla całości państwa.
Nie zmiany terytorialne stanowiły jednak o znacz-
nym osłabieniu państwa. O wiele bardziej brzemienne
w skutki okazały się straty gospodarcze. Rzeczpospo-
lita była zrujnowana, wsie wyludnione, miasta spalo-
ne. Będzie musiało minąć wiele lat, zanim gospodarka
polska podźwignie się do poziomu sprzed najazdu
szwedzkiego. Straty gospodarcze spowodowały dalsze
pogłębienie różnic w obrębie stanu szlacheckiego. Naj-
szybciej stanęła na nogi magnateria. Dochody jej
wprawdzie zmalały, lecz wobec ogromnych zasobów,
jakimi dysponowała, pozycja jej nie uległa osłabieniu.
Inaczej szlachta średnia, a zwłaszcza drobna, która z
trudem odzyskiwała równowagę materialną. Popadała
ona w coraz większą zależność od magnatów. Nie
chcąc inwestować w narzędzia potrzebne do produkcji
rolnej (chłopi odrabiający pańszczyznę używali wła-
snych narzędzi i własnego sprzętu), właściciele fol-
warków zwiększali powinności pańszczyźniane. Ten-
dencja ta występowała wyraźnie już wcześniej, w cza-
sach przed najazdem szwedzkim (nię darmo wszak
Krzysztof Opaliński pisał: "Gdzie bywało dwadzieścia
kmieci albo więcej, tam ich ośm albo dziesięć, a prze-
cie to zrobić każą dziesiąci, co ich dwadzieścia robiło"),
ale po najeździe znacznie się spotęgowała. Chłopi nie
mieli że co kupować narzędzi, brakowało zwierząt po-
ciągowych. Wydajność z hektara bardzo spadła. Jeśli
w XVI wieku jedno ziarno wysiane rodziło sześć zia-
ren, to pod koniec XVII wieku tylko trzy-cztery.
Pewna część pól uprawnych leżała odłogiem i pora-

Strona 1

background image

R12

stała chwastami. .,Nie ma po co gospodarz do komory
sięgnąć" - pisał Wacław Potocki.
Kto ponosił winę za ten stan rzeczy? Jakże mogła
szlachta nie zadawać tego pytania i nie marzyć o po-
wrocie do dawnych, dobrych czasów. Co światlejsi wi-
dzieli głębsze przyczyny trudnego położenia Rzeczy-
pospolitej: ucisk ludu wiejskiego, rosnącą przewagę
możnych, brak sprężystego rządu i partykularny, ego-
istyczny stosunek szlachty do spraw państwa. "Bar-
dziej dbamy o włości a niż o wolności" - pisał We-
spazjan Kochowski. Ogół szlachecki nie dostrzegał tych
zjawisk. Zły rząd, niezgoda wewnętrzna, brak sku-
teczności działania politycznego- wszystko to w
oczach szlachty sprowadzało się do przypadków incy-
dentalnych. Nie ustrój czy system winien - sądzono;
wszak Rzeczpospolita była dawniej potęgą kwitnącą
gospodarczo i straszną swoim sąsiadom, choć panował
, ten sam, a nie żaden inny ustrój polityczny. Winą więc
obciążano pojedynczych ludzi; dobrze jeszcze, jeśli
ludźmi tymi byli zdrajcy- Hieronim Radziejowski
czy Bogusław Radziwiłł. Duża jednak część szlachty,
ulegając poniekąd wpływom magnackim, winnych szu-
kała w otoczeniu króla, wśród grupy urzędników i dyg-
nitarzy reprezentujących dążenia centralistyczne; dy-
biących, wedle pojęć szlachty, na prawa odwieczne
i wolności szlacheckie. Obwiniano także króla i kró-
lową, nie oszczędzano dobrego imienia wybitnych do-
wódców. Kiedy Czarniecki, niezwykle przecież popu-
larny bohater wojny szwedzkiej, opowiedział się po
stronie króla w czasie poprzedzającym rokosz Lubo-
mirskiego, przypłacił tonatychmiast utratą sympatii
szlachty'62.
Nade wszystko jednak za klęski Rzeczypospolitej
obwiniano innowierców. Oni to stali się kozłem, ofiar-
ńy; ńa Ttórego zwalą..wszysie wmy,. wszystkie
rZechy: IstW ały po temu- przyczyny obiektywne. Żad-
na z ościennych państw, które uczestniczyły w sztur-
mie na Rzeczpospolitą, nie było państwem katolickim.
Względy wyznaniowe odegrały dość istotną rolę w pro-
cesie dezintegracji wewnętrznej społeczeństwa Rzeczy-
pospolitej. Jest faktem, że szlachta wyznania luterań-
skiego czy ariańskiego chętniej i częściej kblaborowa-
ła ze szwedzkim czy siedmiogrodzkim najeźdźcą niż
szlachta katolicka. Jest faktem, że korzystający z azy-
lu politycznego w Polsce protestanci z innych krajów
(na przykład słynny czeski myśliciel i pedagog Jan
Amos Komensky) nadużyli gościnności 'wiążąc się -
i to niezwykle silnie - z najeźdźcą i szkalując potem
Polskę, gdzie i jak się ,dało. Ale jest równocześnie
faktem, że nie zastosowano zasady indywidualnej od-
powiedzialności za związki ze Szwedami czy Siedmio-
grodzianami, lecz odpowiedzialność zbiorową. Nie uka-
rano przykładnie zdrajców z okresu najazdu szwedz-
kiego. Pytano króla publicznie, "czy pamiętał o zdraj-
cach wobec siebie i Rzeczypospolitej i czy pozostawił
potomności odstraszający przykład". Odpowiedź mu-
siała być negatywna. Nie Bogusław Radziwiłł i Hie-
ronim Radziejowski zostali przykładnie ukarani (byli
wszak magnatami i znaleźli obrońców; nie dotrzymano
nawet obietnicy danej wojsku, że dobra Radziwiłła zo-
staną podzielone pomiędzy żołnierzy, którzy dochowali
wierności królowi i ojczyźnie), ale bracia polscy.
Nie da się tego wytłumaczyć jedynie postawą wład-
cy lub sytuacją polityczną w Polsce na przełomie lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVII wieku. Przy-
czyn należy poszukiivać głębiej - w przemianach
umysłowości i postawy mas szlacheckich. Kontrrefor-
macja sięgnęła po rząd dusz 163. Zamiast ideału tole-

Strona 2

background image

R12

rancji, zamiast zasad stanowiących integralną część
świadomości politycznej i społecznej szlachty końca
XVI wieku. zaczął szerzy ć się coraz bardziej kontrre-
formacyjny wzorzec postaw obskuranckich i nietoleran-
cyjnych. Napadano na zbory protestanckie, katolikom
w każdej sytuacji dawano pierwszeństwo przed pro-
testantami i prawosławnymi, wbrew najoczywistszym
interesom państwowym Rzeczypospolitej nie dopusz-
czono do senatu biskupów unickich, w coraz większym
stopniu izolowano przedstawicieli mniejszości wyzna-
niowych. Żyły jeszcze resztki dawnej postawy,król
Władysław IV usiłował prowadzić politykę tolerancji
religijnej i hamować postępy kontrreformacji,ale
wpływ Kościoła i zakonów, zwłaszcza jezuitów, którzy
niemal całkowicie opanowali szkolnictwo, był już tak
silny, że musiał w końcu wydać owoce.
Kontrreformacja stosowała przemyślane i skuteczne
środki oddziaływ anta. Przede wszystkimusiłowała
ubrać życie religijne w kostium swojski,narodo.wy.
Znajdowało to wyraz w- wystroju vewnętrznym..oś-
ciołów, w treści obrazów świętych (na przykład na
Podgórzu 1'Iatka Boska w stroju góralskim), a nawet w
pewnych obrzędach. Co więcej, Kościół starał się wy-
tworzyć przekonanie, że jego interesy są zgodne z in-
teresem państwowym Polski. Turcja - pogańska, Mo-
skwa - prawosławna, Szwecja - protestancka; tego
typu argumentacja jeszcze za czasów Władysława IV
nie trafiała do przekonania szlachcie (nie dała się ona
wszak skłonić do rozpoczęcia wojny z Turcją), ale w
latach "potopu" i następnych znajdowała już drogę
do umysłów, urabianych od lat przez kontrreformację.
Swojskość zaczęła kojarzyć się z katolicyzmem. Kon-
cepcja państwa wielowyznaniowego ostatecznie zosta-
; ła unicestwiona.
; Wzrostowi nastrojów nietolerancji i swoistejs higo-
terii towarzyszyć począł - osobt'iy mesamzm. W la-
tach klęsk reprezentował go pogląd o karze boskiej
sprowokowanej tolerowaniem różnowierców. W dobie
; pomyślnego - rzec można: cudownego - cofania się
fal "potopu", które zalewały Rzeczpospolitą, powstała
teoria szczególnej opieki opatrzności boskiej; a zwłasz-
cza Matki Boskiej, nad narodem polskim. Wspomagały
ją rodzące się legendy. Jedna z nich mówiła o nadprzy-
rodzonych zjawiskach, które miały jakoby miejsce w
czasie oblężenia przez Szwedów klasztoru paulinów na
Jasnej Górze, o bezpośredniej interwencji Matki Bo-
skiej. Legendzie tej dało początek dziełko przeora..kla-
sztoru jasnogórskiego, księdza Augustyna Kordeckiego,
pod tytułem Nowa Gigantomaehia 1s. W Iatach na-
stępnych ów mesjanizm legitymował się hasłem: "Pol-
ska przedmurzem chrześcijaństwa"; hasło to miało. już
otwartą drogę do umysłów szlachty - państwo polskie
stanęło wszak do bezpośredniej konfrontacji zbrojnej
z zaborczym, ekspansywnym mocarstwem ottomań-
skim. Jeśli, być może, sprzyjało ono w jakiejś mierze
mobilizacji społeczeństwa w obliczu nowego groźnego
niebezpieczeństwa, to równocześnie pogłębiało jednak
fanatyzm religijny w sferze stosunków wewnętrznych
i ułatwiało wykorzystanie Polski przez siły obce -
Habsburgów i Watykan - do działań nie mających
nic wspólnego z interesem państwowym Rzeczypospo-
litej.
VVszystkie te niekorzystne zmiany i przeobrażenia by-
ły możliwe nie tylko na skutek zachodzących procesów
społecznych: przekształceń, w strukturze własności
ziemskiej, wzrostu latyfundiów magnackich, osłabie-
nia pozycji szlachty średniej i pauperyzacji szlachty
drobnej. Wpłynęło na nie również obniżenie się ogól-

Strona 3

background image

R12

nej kultury społeczeństwa, ogólnego poziomu umysło-
wego przeciętnego szlachcica. Zasklepienie się w go-
spodarstwie wiejskim, przekazanie kształcenia i wy-
chowania młodzieży szkołom jezuickim, a często po-
przestawanie na wychowaniu domowym - wszystko
to ograniczało horyzonty myślowe herbowego hreczko-
sieja. Karmiono go kontrreformacyjną lekturą, . przy
czym w miarę umacniania się zdecydowanej przewagi
Kościoła poziom tej lektury stale się obniżał. Ambitne
! dysputy teologiczne czy poświęcone problematyce spo-
łecznej, charakteryzujące wiek XVI, a nawet początki
wieku XVII, zastąpiły epitety i niewybredne wyzwiska
pod adresem innowierców; zamiast rzeczowych argu-
mentów stosowano irracjonalne, często mistyczne wy-
wodyjonalne, często mistyczne wy-

Ma głęboką słuszność Janusz Tazbir, wybitny
znawca dziejów Kościoła w Polsce, gdy konstatuje:
' "Faktyczna tolerancja służyła w Rzeczypospolitej nie
tylko mniejszościom wyznanioym [...] I?opóki Kościół
walkę z reformacją musiał toczyć legalnymi środkami,
, na traktaty odpowiadać traktatami, na mowy kazno-
dziejów różnowierczych kazaniami i dysputami, póty
też rozkwitała w Polsce katolicka polemika wyznanio-
wa, teologia, homiletyka. W drugiej połowie XVII stu-
lecia, gdy przeciwnikom zakneblowano usta, a rzeczową
argumentację zastąpiły groźby i połajanki, poziom
kontrreformacji wyraźnie się obniża" 1s5.
Owa intelektualnie prymitywna kontrreformacja,
której daleko było do poziomu Skargi czy BirkoTskie-
go, w drugiej połowie XVII i pierwszej połowie XVIII
wieku wywierać zaczęła przemożny wpływ na umysło-
wość i sposób postępowania przeciętnego szlachcica.
,, Mnożyły się gwałty i bezprawia wobec innowierców.
,InkvJizycją hiszpańską jeż wprowadził teraz cleras
[kler] i pozywa eo ipso nomine (z tego tylko powodu]
ludzi ewangelickich, że księży ewangelickich przy sobie
chowają słuchając kazań ich. A trybunał, by też naj-
sprawiedliwsza była sprawa eo ipso nomine, że luter-
ska, potępia ją, każe grzywny płacić, a chłopów ewan-
gelickich palić żywo. Insi sacrificuli [kapłani] jeżdżąc
z chorągwiami zbory zapalają. umarłe z grobów wy-
rzucają" ,
( Nietolerancja zyskała sankcję prawną. Obalając wła-
sną ę, "dza sięJna wprowadzenie za-
; katu ,vy sawańia religii ariańskiej. ZV I658 roku sejm
nakazał arianom opuszczenie kraju, jeśli w ciągu trzech
la r ''sźreygnują ze swegó wyźnania. Za dalsze, ta-
jemne uprawianie kultu ariańskiego groził śmiercią.
W uchwale tej dopatrzeć można by się motywacji po-
litycznej (był to okres walki z najazdem szwedzkim),
już jednak następne konstytucje sejmowe wskazują
wyraźnie, że nie motywacja polityczna odgrywała tu
rolę zasadniczą. Oto bowiem w latach 1668 i 1673
uchwalono konstytucje, które pod groźbą banicji za-
kazywały porzucania religii katolickiej i pozbawiały
niekatolików prawa do otrzymywania indygenatu lub
do nobilitacji ls.
Formalnie nadal innowiercza szlachta cieszyła się
jeszcze tymi samymi prawami politycznymi, co kato-
licka większość stanu szlacheckiego, w istocie jed-
nak - wyjąwszy kilku magnatów wyznających pro-
testantyzm - nie tylko wyłączona została z grona
potencjalnych kandydatów do piastowania urzędów
i godności oraz posiadania dóbr królewskich, ale także
coraz rzadziej jej przedstawiciele wybierani byli na
posłów sejmowych i deputowanych trybunalskich.
Pogłębiało to wewnętrzną izolację szlachty inno-

Strona 4

background image

R12

wierczej i przyczyniało się - wbrew pozorom - do
przyspieszenia procesu dezintegracji stanu szlachec-
kiego. W czasach saskich normy zwyczajowe uzyskały
sankcję prawną. W 1717 roku zakazano budowania no-
wych zborów, ograniczono prawo publicznego odpra-
wiania nabożeństw protestanckich, a w 1733 roku
uchwalono pozbawienie szlachty protestanckiej prawa
piastowania urzędów.
Od czasów "potopu" nasiliły się znacznie napady na
domy, dwory i świątynie protestanckie, zaczęto wyda-
wać wyroki sądorę śmierci z powo-
dów religijno-vvyznaniowych. Na życiu naszego kraju
zaczął stopniowo wyciskać piętno system inkwizycji.
Stosowany był nie tylko w drodze przemocy. W końcu
XVII wieku spotykał się już z aprobatą szlacheckiego
tłumu. Kiedy 31 października 1688 roku podsędek
brzeski Kazimierz Łyszczyński został przez biskupa
bezprawnie uwięziony pod zarzutem ateizmu, pisarz
ziemski brzeski, występując w jego obronie, dowodził,
że sprzeczne z prawem i statusem szlacheckim jest
więzić szlachcica przed udowodnieniem mu winy. Na-
wet ten, wydawałoby się tak przekonujący argument,
nie poskutkował i tłum szlachecki poparł postępowanie
biskupa. Przewód sądowy był drwiną z wymiaru spra-
wiedliwości. Zresztą po dziś dzień nie można z całą
pewnością stwierdzić, czy Łyszczyński był rzeczywiście
ateistą. Jedyną podstawą jakichkolwiek wniosków w
tej materii jest akt oskarżenia, któremu Łyszczyński
zaprzeczył na rozprawie. Na jego osobie popełniono
morderstwo sądowe. Dnia 30 marca 1689 roku został
ścięty. Fanatyzm i ciemnogród zatrymnfowały.
Na porządku dziennym były sprawy o świętokradz-
two, nierzadko fakt przechowywania lub czytania ksią-
żek zakazanych przez Kościół uznawano za czyn ,ka-
ralny. Najsłynniejsza tego typu sprawa zdarzyła się
już w czasach saskich. Zygmunt Unrug oskarżony zo-
stał o to, że: "Z jawnym pogwałceniem prawa, nie wia-
domo, jakimi zuchwałymi pobudkami kierowany, z nie-
nawiści ku świętej wierze katolickiej i z obrazą tejże
wiary poważył się zuchwale nie tylko czytać księgż
autorów heretyckich, przez Stolicę Apostolską od daw-
na już wyklętych, lecz nawet objaśniać ich i fałsze
przeciw śiętej wierze naszej zwrócone zebrać i ku
zgorszeniu całego chrześcijaństwa własną ręką swoją
przepisać i w książce zamieścić" 168.
Wyrok zapadł skazujący. Unrug ratował się uciecz-
ką, dobra zaś jego w połowie przeszły na własność
państwa, w połowie przypadły delatorowi (oskarżycie-
lowi) Andrzejowi Potockiemu. Zwyczaj przekazywania
delatorowi połowy majątku skazanego sprzyjał coraz
częstszym oskarżeniom o bluźnierstwo czy świętokradz-
two.
Klimat fanatyzmu i nietolerancji podsycany był przez
katolicki ciemnogród, który szerzył przekonanie o dzia-
łalności czartów i czarownic. W XVII wieku, zwłasz-
cza w pierwszej jego połowie, procesy o czary zda-
rzały się jeszcze w Polsce rzadziej niż w innych kra-
jach, na przykład w Niemczech. Ale już Krzysztof
Opaliński dostrzegał zjawisko i z bolesną drwiną pisał:
Kiedy wojna nastąpi, a deszcz ustał w maju
Czarownica przyczyną! Zdechł wół jeden, drugi,
Albo co tam z przychówków - czarownice winą!
Każą tedy niewinną babę wziąć i męczyć.
Aż ich z piętnaście wyda! Ciągnie kat i pali,
Aż powie i powoła wszystkie, co ich we wsi,
A baba, dziw, że pana z panią nie powoła,
Których by raczej spalić za to, że niewinne
Męczyć i tracić każą swoich bez przyczyny!

Strona 5

background image

R12

Mądry wojewoda poznański zauvvażył, że oskarżenie
o czary pochodziło zazwyczaj ze dworu. Pod koniec
XVII wieku, a zwłaszcza w pierwszym dziesięcioleciu
XVIII wieku procesów o czary było coraz więcej. Za-
częto opisywać ze szczegółami metody działania czar-
tów i czarownic, ich cechy zewnętrzne i wewnętrzne,
szerzono wiarę w opętanych, z bezpośrednią, można
rzec, codzienną ingerencją sił nadprzyrodzonych w ży-
cie człowiecze. Oto kilka przykładów:
"Czart, gdy w człeka wstępuje - pisał ksiądz Be-
nedykt Chmielowski - ma do niego ingres [wstęp]
którędykolwiek, najczęściej jednak przez usta et per
secessum [i przez odbytnicę] i temiż wychodzi miejsca
[...] A jeżeli wstępuje w człeka, tedy jest albo w ca-
łym ciele, albo w części której, najbardziej w sercu,
ale w duszy być nie może, bo ta jest nierozdzielna,
i wtedy przez organa jego zewnętrzne mósvi różnymi
językami..." 169
I tak dalej. Można podobnych opowiastek cytować
do woli. Tenże ksiądz Chmielowski wiedział, jak po-
znać opętanego ("Jeśliby koźlęciny przez 30 dni jeść nie
chciał [...]. Innym brzuch się zdyma jako bęben" 1T0,
uprawiał demonologię i angelologię, wszystko w naj-
bardziej prymitywnym, obskuranckim wydaniu. Żero-
wali na biednym diable mnisi i księża, którzy wypę-
dzali go z opętanych. Niektóre klasztory, na przykład
łagiewnicki, słynęły ze skutecznych praktyk w walce
z siłami nieczystymi. Ojciec Marcin Kałowski zano-
tował w kroniczce tego klasztoru dziesiątki wypadków
cudownego uwolnienia od czarta. Kto nie był klientem
tego klasztoru! Podstolanka wschowska panna Elżbieta
Biegańska, panna Joanna Mokronowska chorążanka
płocka; Jadwiga Minkierowa burmistrzowa kleczewska,
Józef Kałowski wojski inowrocławski, "szczarowany
i opętany, po długich egzorcyzmach, po odprawionej
drodze do Częstochowy, tu uwolniony został". Z Jó-
zefa Chodyńskiego wypędzono tylko dziewięciu czar-
tów, co nie było liczbą zbyt wielką, jako że wspomnia-
na już Mokronowska uważała się za opętaną przez pięć
tysięcy diabłów 171
; Nie wszystkim jednak udawało się wyjść cało z tych
diabelskich opresji. Domniemane czarownice, przeważ-
nie dziewczyny i kobiety wiejskie, kończyły życie w
straszliwych męczarniach. Przytoczone przez Bohdana
Baranowskiego dane statystyczne o procesach czarow-
nic dowodzą, jak stopniowo wzrastała w Polsce ciem-
nota i szerzył się zabobon. O ile na lata 1511-1550
przypada tylko 0,5 procenta ogólnej liczby wyroków
śmierci wykonanych za czary, na lata 1551-1575 -
11 procent, o tyle na lata 1651-1675 już 12 procent, a
na ostatnie ćwierćwiecze XVII wieku - 23 procent.
Palmę pierwszeństwa w tym współzawodnictwie dzier-
ży okres 1701-1725: 32 procent ogólnej liczby stra-
ceń za czary. W następnych latach liczba ta już spada;
jest to istotny miernik stopniowego podnoszenia się po-
ziomu oświaty i kultury w społeczeństwie polskim.
Ostatni proces czarownic w Polsce odbył się w 177a
roku we wsi Doruchów, gdzie stracono wówczas czter-
naście kobiet posądzonych o kontakt z mocami piekiel-
nymi. Wreszcie w I776 roku sejm ochy lił tortury
i karę śmierci w procesach o czary 172.
* To był wszakże tylko jeden nurt życia polskiego -
przynajmniej do 1696 roku. Były i inne, w mniejszym
stopniu skażone ciemnotą i anarchią. Nie należało do
nich życie polityczne, toczące się w cieniu liberum
veto i magnackich rozgrywek wewnętrznych. Ale
wzrost ciemnoty i nietolerancji nie może przesłonić
faktu, że druga połowa XVII wieku przyniosła osiąg-

Strona 6

background image

R12

nięcia w dziedzinie architektury i malarstwa. Po na-
jeździe szwedzkim rozbudowała się Warszawa, ale nie
mieszczańska, lecz magnacka. Powstawały -rezydencje
magnackie, w których niejedną nazwać można perłą
architektury polskiej doby baroku. Po dziś dzień wi-
lanowska rezydencja króla Jana III należy do naj-
piękniejszych zabytków architektury na naszych zie-
miach.
Nawet w dziedzinie literatury bilans drugiego pół-
wiecza XVII stulecia nie był ujemny. Odbijały się na
niej wprawdzie: zły smak, barokowa przesada, pogląd
wsteczne i obskuranckie, ale równocześnie tworzył
Wacław Potocki, Wespazjan Kochowski, Andrzej Mor-
sztyn. Kwitła literatura pamiętnikarska (o zupełnie
znikomym zasięgu oddziaływania społecznego, ponie-
waż nie była drukowana), świadcząca o nieustannym
rozwoju polskiego języka literackiego. Nazwisko Jana
Chryzostoma Paska niechaj starczy tu za dowód.
Wciąż móvcy sejmowi i publicyści zgłaszali propo-
zycje reform. Cóż ż tego jednak? Wszystkie "żj
pozytywne ży cis .polskiego drugiej połowy XVII wieku
nie wyrażały tendencji rozwojowej, nie z,ytyczały
dróg na przyszłość. Były to niknące resztki dawnej
świetności. Obniżająca się kultura polityczna społeczeń-
stva, jego podatność na demagogię i grę pozorów,
ciągła nieuśność do tronu i wietrzenie intryg na zgubę
wolności szlacheckich, wichrzenia magnatów i coraz
mocniej wcislające się wpływy dworów obcych -
wszy stko to uniemożliwiało jakiekolwiek zmiany na
Iępsze.
Frób takich zmian jednak były. Najznamienitsze
z ńich związane są nierozlzielnie z imieniem króla Ja-
na III. Kim był? Przede wszystkim zawodowym żoł-
nierzem, a dopiero potem magnatem, świetnie wy-
kształconym humanistą, spadkobiercą nie tylko dóbr
rodowch, ale także tradycji obywatelskiej służby
Rzeczypospolitej 13. Kariera wojskowa Sobieskiego by-
ła łatwiejsza niż na przykład Stefana Czarnieckiego,
torowało mu bowiem drogę urodzenie w senatorskim
domu, pozycja majątkowa rodziny i własna. Ale prze-
cież przez vviele lat Jan Sobieski był dowódcą taktycz-
nym niskiego szczebla, własną zasługą na polu walki
zdobywał krok po kroku pozycję i znaczenie. Od dwu-
dziestego roku życia nie zsiadał z konia. Mentalność
i poglądy Sobieskiego uformowało w pierwszym rzę-
dzie środowisko zawodowych żołnierzy Rzeczypospo-
litej. Stanowiło ono wprawdzie emanację szlachty,
chociaż składało się nie tylko z jej przedstawicieli. Od-
znaczało się jednak - zwłaszcza w drugiej połowie
XVII stulecia - sobie tylko właściwymi cechami,
szczególnie mocno uwidaczniającymi się w latach wo-
jen i klęsk:
Ozawodowych żołnierzach tego okresu można po-
wiedzieć, tak jak o całym ówczesnym społeczeństwie,
wiele gorzkich słów. Nie można wszakże negować, że
w chwilach niemal całkowitego załamywania się ań-
siwa okazali się oni jedyną siłą zdolną państwo to ura-
tować. Jeśli - chociaż nadwątlone - ocalało w dobie
"potopu", jest to zasługa tego właśnie środowiska, jego
postawy i mentalności, panujących w nim przekonań
politycznych i moralnych, poczucia jednoczących go
więzi. W wieku kondotierstwa nie było ono w Rzeczy-
pospolitej środowiskiem kondotierskim, chociaż żyło z
wojny. W zanarchizowanym już częściowo społeczeń-
stwie stanowiło jednak siłę - relatywnie - najbar-
dziej podatną na wymogi dyscypliny, najmniej roz-
wichrzoną. We wszystkich czy prawie wszystkich kon-
fliktach wewnętrznych mimo występowania zjawiska

Strona 7

background image

R12

konfederacji wojskowych (służących przeważnie za
środek wymuszania zaległego żołdu) w wieku XVII
zawodowi żołnierze bronili praw króla i tronu jako
zwornika ładu wewnętrznego w Rzeczypospolitej. Bar-
dzo rozeźleni na króla Zygmunta III za niepłacenie na-
leżnego im żołdu, konfederaci brzescy odmówili prze-
cież połączenia się z rokoszanami Mikołaja Zebrzydow-
skiego i Janusza Radziwiłła. Bez oddziałów kwarcia-
nych Żółkiewskiego wojsko królewskie w bratobójczej
bitwie pod Guzowem (1607) nie miałoby zbyt wielu
szans. Duża część starych żołnierzy spod komendy
Czarnieckiego (ich dowódca już wtedy nie żył) poległa
w krwawej bitwie pod Mątwami (1666), broniąc maje-
statu królewskiego w wojnie domowej z rokoszaninem
Lubomirskim. Umiarkowany regalizm (nie należy my-
lić tego pojęcia z monarchizmem) był cechą charakte-
ryzującą masę żołnierską; taki polityczny wybór pod-
powiadała jej z jednej strony środowiskowa, by nie
rzec: zawodowa, moralność, z drugiej - świadomość
położenia międzynarodowego Rzeczypospolitej, poczu-
cie własnej słabości.
Środowisko zawodowych żołnierzy nie posiadało -
jako takie - większych aspiracji czy ambicji poli-
tycznych. W działalność sensu stricto polityczną anga-
żowali się na ogół tylko dowódcy wysokiej czy naj-
wyższej rangi: hetmani, dygnitarze wojskowi, regi-
mentarze. W XVI i XVII wieku mało znamy przy-
kładów politycznego zaangażowania na skalę ogólno-
państwową dowódców taktycznych, chociaż przejście
okresowe przez- służbę w wojsku stanowiło swego ro-
dzaju szczebel edukacyjny szlacheckiego i magnackie-
go syna.
Z tego właśnie środowiska wywodził się Jan III So-
bieski 14. Wraz z nim przeżywał swe "dole i niedole".
Należał do tych nielicznych wówczas Polaków, którzy
nie tylko dostrzegali fatalny stan Rzeczypospolitej, ale
równocześnie usiłowali przeciwdziałać jego konsek-
wencjom. Na czele swych żołnierzy, jako hetman wiel-
ki koronny, nie dopuścił do najostrzejszej w skutkach
katastrofy wewnętrznej i zewnętrznej w pamiętnych
latach 1671-1673. Nastąpiła inwazja turecka. Padł
Kamieniec Podolski. Zagony tatarskie pustoszyły kraj
niemal po Wisłę. Zanarchizowane tłumy szlacheckie
zebrane wokół niedołężnego króla Michała zamiast po-
myśleć o obronie Rzeczypospolitej, szukały winnych
powstania dramatycznej sytuacji i starały się wytrącić
broń z rąk jedynego obrońcy kraju - hetmana wiel-
kiego. Skierowane przeciw niemu oszczerstwa, kalum-
nie, napaści, potwarze szeroką falą rozlały się po Rze-
czypospolitej. Wojna domowa wisiała na włosku. W
odpowiedzi na zawiązaną przy królu konfederację go-
łąbską wojsko utworzyło konfederację w Szczebrzeszy-
nie, która jednak nie tylko nie wezwała do walki we-
wnętrznej, ale wręcz podkreślała powagę majestatu
królewskiego. Umiał Sobieski nie ulec rozwydrzonemu
tłumowi, umiał równocześnie swe osobiste krzywdy
spisać na straty.
Na czele wojska w błyskotliwej, nadzwyczaj trudnej
kampanii manewrowej, przy rażącej dysproporcji sił
własnych i przeciwnika Sobieski rozbijał czambuły ta-
tarskie, uwalniał jasyr. Doprowadził w końcu do pa-
cyfikacji wewnętrznej bez użycia siły. Wykazana w
najtrudniejszych momentach twardość i stanowczość
(nie pozwolił wojsku litewskiemu na wejście w granice
Korony) szła w parze z umiarkowaniem politycznym.
Nie dopuścił do ratyfikacji haniebnego traktatu bu-
czackiego, który oddawał Turcji Podole z Kamieńcem
i część Ukrainy oraz zobowiązywał Rzeczpospolitą do

Strona 8

background image

R12

płacenia stałego haraczu sułtanowi. Przedstawił Sta-
nom Rzeczypospolitej na pamiętnym sejmie 1673 roku
"Consilium Bellicum", czyli szeroki, kompleksowy
plan wojny z Turcją. Owocem b5-ł Chocim. Owocem
jednak - jak niemal wszystkie prace Sobieskiego -
niedojrzałym, bowiem po chocimskiej wiktorii oddzia-
ły litewskie pod wodzą Paca pomaszerowały nie do
dalszych operacji, lecz do domu.
Śmiałe i dalekosiężne plany polityczne Jana III
przewidywały radykalną, zasadniczą zmianę polskiej
polityki zagranicznej. Zamiast topić resztki sił w bezu-
żytecznym strategicznie i politycznie angażowaniu się w
konflikt na wschodzie i poudniowym wschodzie, Jan III
zamierzał doprowadzić do zawarcia - za francuskim
pośrednictwem - kompromisowego pokoju z Turcją,
by wspólnie z Francją i Szwecją zaatakować pre-
wencyjnie państwo Hohenzollernów i przyłączywszy
Prusy Książęce do Polski, odwrócić skutki traktatów
welawsko-bydgoskich i tym samym zlikwidować groź-
bę wiszącą nad Polską. Jasne bowiem było, że władcy
Brandenburgii i Prus łapczywie spoglądają na polskie
Pomorze i że będą wszelkimi siłami starali się o po-
łączenie w jedną całość swych pruskich i brandenbur-
skich posiadłości: Nie z winy polskiej traktat jaworow-
ski Jana III z Ludwikiem XIV ani antybrandenburski
traktat ze Szwecją zawarty w Gdańsku (1677) -nie zo-
stały zrealizowane. Ustanowiono wprawdzie dobrosą-
siedzkie stosunki z Moskwą za cenę niezbyt korzy-
stnego pokoju wieczystego (pokój Grzymułtowskiego
1686), który pogarszał warunki rozejmu andruszow-
skiego, ale pokoju z Turcją zawrzeć się nie dało. Nie
pozostawało więc nic innego, jak tylko skupienie
wszystkich sił do walki z agresywnym państwem otto-
mańskim. Musiał więc Sobieski szukać sojusznika bliż-
szego, realnego, którym być mogło jedynie cesarstwo.
Wybierał - jak sądzić można po stuleciach - król
polski najlepszą polityczną alternatywę działania. In-
na - to znaczy oddanie Ukrainy Turkom i wejście
z nimi w sojusz antyhabsburski i antyrosyjski - mu-
siałaby natychmiast uruchomić polityczne; a może
i militarne współdziałanie Habsburgów, z Rosją i za-
pewne z Hohenzollernami prusko-brandenburskimi;
czyli spowodować powstanie konstelacji politycznej
najbardziej ze wszystkich groźnej dla Rzeczypospoli-
tej. Alternatywa współdziałania Polski i Turcji mogła
być skuteczna znacznie wcześniej, powiedzmy w ostat-
nim ćwierćwieczu XVI stulecia, gdy istniał inny układ
sił w tej części Europy.
Polityka Jana III doprowadziła do słynnej odsieczy
VViednia. ZV związku koalicyjnym i na obcej ziemi
wojsko polskie wespół z siłami sprzymierzonymi od-
niosło pod osobistym dowództwem króla Jana III
wspaniałe zwycięstwo. Niebezpieczeństwo tureckie
przestało Rzeczypospolitej zagrażać raz na zawsze.
Przyczyny w ewnętrzne spowodowały, iż nie zostało
wyzyskane.
Król Jan III mimo osobistych przymiotów, mimo
swej oczywistej swojskości, cieszył się poparciem szla-
chty jedynie wtedy, kiedy groziło państwu bezpośred-
nie niebezpieczeństwo. Gdy tylko je odwrócił, gdy od-
niósł sukces, natychmiast ze zdwojoną siłą przystępo-
wała do akcji opozycja wewnętrzna, szukająca popar-
cia i oparcia u postronnych Pacowie na Litwie, het-
man wielki koronny, wojewoda i następnie kasztelan
krakowski Dymitr Wiśniowiecki, biskup krakowski
Andrzej Trzebicki czy zaufany elektora kanclerz wiel-
ki koronny Jan Leszczyński w Koronie - to tylko
niektórzy animatorzy działań destrukcyjnych uniemo-

Strona 9

background image

R12

żliwiających królowi szerszą inicjatywę międzynaro-
dową lub porządkowanie spraw wewnętrznych.
W pierwszych latach jego panowania mogło się wy-
dawać, że idzie ku dobremu. Sejmy dochodziły do
skutku, podatki były uchwalane, wzrosła siła obronna
kraju. Zreformowano armię. Obok husarii i chorągwi
lekkiej jazdy Jan III wzmocnił piechotę i zwłaszcza
artylerię. Zaostrzył dyscyplinę wojskową. Umiał uzy-
skać całkowite poparcie zawodowych żołnierzy, był im
bliski i cieszył się wśród nich popularnością.
Rosnąca pozycja króla budziła jednak zaniepokoje-
nie nie tylko w Wiedniu i w Berlinie, lecz także -
czy może przede wszystkim - w magnackich rezyden-
cjach. Wiedeńskie zwycięstwo stało się dla magnatów
hasłem do zaciętej i nie przebierającej w środkach
walki przeciw królowi i jego planom. Przerażeni
wzrostem osobistego znaczenia pogromcy Kara Musta-
fy, odwołali się do tłumów szlachty, agitując przeciw
królewskim planom naprawy Rzeczypospolitej. Poma-
wiano króla o interes dynastyczny, zarzucano mu pry-
watę, intrygi, łamanie prawa, szarpano jego dobre
imię. W drugim okresie swego panowania Jan III
miał nieustannie do czynienia ze spiskami detroniza-
cyjnymi, z ustawicznym rwaniem sejmów, z brakiem
niezbędnych środków na pomyślne zakończenie choć-
by już tylko wojny tureckiej. W takim położeniu na-
wet to nie mogło być szczęśliwie doprowadzone do
końca. Półksiężyc turecki zniknął z baszt i murów Ka-
mieńca Podolskiego dopiero w roku 1699, po pokoju
karłowickim.
Przechodził też król coraz bardziej na pozycję de-
fensywy, utrzymania status quo. Po
mysły zmian, reform" wchodził w coraz to nowe, czę-
sto jałowe, kompromisy. Niektóre może były niezbęd-
ne, na przykład porozumienie ze Stanisławem Jabło-
nowskim i wyniesienie go do godności hetmana wiel-
kiego koronnego. Ale czy wszystkie? Nie ma na to
pytanie odpowiedzi. Alternatywą polityki wewnętrznej
prowadzonej przez Jana III mógł być tylko wojskowy
zamach stanu w Rzeczypospolitej, rozbicie zbrojne i za
cenę wielkich ofiar opozycji magnackiej oraz nieu-
chronnie - w takiej sytuacji - popierających ją mas
szlachty. Czy miał po temu siły? Jeśli miał - co
zresztą wydaje się wątpliwe - czy był w stanie taką
decyzję podjąć?
Schodził z areny dziejowej ze świadomością nieu-
chronności upadku Polski. Mówił swym senatorom:
"Zdumiewa się, i słusznie, cały świat nad nami, nad
radami naszymi, [...] zdumiewa się i sama natura, któ-
ra najmniejszemu i najlichszemu dawszy sposób obro-
ny zwierzęciu, nam tylko samym nie siła jakaś, albo
nieuniknione przeznaczenie, ale jakoby z umysłu ja-
kiego nasadzono ujmuje złośliwość. O, dopiero zdu-
mieje się potomność, że po takich zwycięstwach
i tryumfach, po tak szeroko na świat rozgłoszonej sła-
wie, spotkała nas teraz, ach, żal się Boże, wiekuista
hańba i niepowetowana szkoda, gdy się tedy widzimy
bez sposobów i prawie bezradni albo niezdolni do ra-
dy". Kończył: "jeszcze czterdzieści dni i Niniwa zni-
szczoną zostanie" 17s.
"Ciężkiego zawodu doznał Jan III - pisał świetny
znawca tych czasów Janusz Woliński - głęboka go-
rycz zalewała mu serce, coraz bardziej odsuwał się oct
ludzi, coraz sceptyczniej zamykał się w sobie [...j
Dziwnie czuł się samotny, tak odległe było już wszy-
stko: i zwycięstwa, i sława, i miłość, i wojna, i kraj,.
i rodzina. Tylko dręczy poczucie nie wypełnionego po-
wołania dziejowego, jeno śmierć, coraz bliższa - aż

Strona 10

background image

R12

f
wreszcie i ona nadeszła. Dnia 17 czerwca 1696 roku po
całej Polsce rozbrzmiały dzwony z wieżyc kościelnych
nad świeżą królewską mogiłą: grały podzwonne nie
tylko nad śmiertelnymi szczątkami bohaterskiego kró-
la-wojownika - żałobnie głosiły, że wraz z nim scho--
dzi do grobu cała wielkość i świetność jagiellońskiej
Rzeczypospolitej" ls.

Strona 11

background image

R13

ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ZA KRÓLA SASA

Materia reformacji, choć naj-
lepszej, stanu Rzeczypospoli-
tej naszej jest u nas jak
księga zakazana...
Stanisław Leszczyński
Elekcja w 1697 roku stała się widownią nie tylko
ostrych starć i konfliktów, ale również licznych in-
tryg i szeroko stosowanego przekupstwa, a wszystko
to było dziełem, z jednej strony, zwaśnionych między
sobą magnatów, z drugiej zaś - dyplomatycznych
przedstawicieli dworów obcych. Omal leź nie doszło
do wojny domowej między zwolennikami elektora sa-
skiego, Augusta Wettyna, a stronnikami kandydata
francuskiego, księcia Contiego, czy też królewicza Ja-
kuba Sobieskiego. W rozgrywkach tych zwyciężył
w końcu popierany przez Rosję i Stolicę Apostolską
elektor saski, który - przyjąwszy katolicyzm - za-
siadł na tronie polskim jako król August II.
Rozpoczął się najczarniejszy okres w dziejach daw-
nej Rzeczypospolitej.. Nie była to już właściwie Rzecz-
pospolita szlachecka, państwo szlachty. Mimo zacho-
wania zewnętrznych form demokracji szlacheckiej,
pozornie niczym nie różniących się od ustroju, jaki
ukształtował się w drugiej połowie XVI stulecia, ma-
sy szlachty miały coraz mniej do powiedzenia w kwe-
stiach politycznych i gospodarczych. Na każdym kroku
dawała się odczuć przewaga możnych; dwór magnacki
stawał się lokalnym ośrodkiem władzy, centrum go-
spodarczym okolicy; stamtąd płynęły dyspozycje na
sejmiki i sejmy.
Po raz drugi w ciągu półwiecza gospodarka Rzeczypospolitej
pogrążyła się w stanie zupełnego rozkładu" 177.
Wm chosienie było ani władzy, ani porządku,
ani prawa. "Jedni do Sasa, drudzy do Lasa" - głosiło
popularne porzekadło, odzwie rciedlające zupełną de-
zińte T ! ..Rzeczypospolitej. W takiej sytuacji masy
szlacheckie dość obojętnie zareagowały na ponowne -
po klęsce Karola XII - oljęcie tronu polskiego przez
Augusta II, niektórzy zaś magnaci dochodzili do wnio-
sku, że należało się wiązać nie tyle z własny m królem,
ile z jego protektorem, carem Piotrem I.
SzlaEhcie mogło się wydawać, że Wettyn na tronie
oznaczać będzie prżynajmniej uspokojenie kraju, a ko-
niec wojny - zahamowanie grabieży wojskowy ch i
kontrybucji. Nadzieje te okazały się jednak płonne.
Gwałty i kontrybucje nie ustawały; zaczęły grozić rów-
nież miastom. Nawet Warszawa musiała składać okup
plądrującym żołnierzom. Sytuację pogarszały jeszcze
klęski elementarne: groźna zaraza (1707-1713) w nie-
których rejonach kraju zebrała żniwo w wysokości 1/3
stanu ludności; epidemie wśród bydła oraz klęski po-
wodzi, to znów posuchy spowodowały znaczny spadek
urodzaju i głód. Na domiar złego utrwalała się fak-
tyczna okupacja kraju przez wojska saskie. Utrzymy-
wały się one ze środków przemocą ściąganych od lud-
ności, sejmiki zaś szlacheckie niechętne były wszelkim
pertraktacjom z królem, który dążył do tego, by świad-
czenia materialne na rzecz wojsk saskich uzyskały
sankcję prawną. Należy również pamiętać, że faktycz-
ne kierownictwo różnych ważnych dziedzin życia pań-
stwa (finanse, obronność, sprawy zagraniczne) znalazło
się w ręku Sasów. Wzrastał antagonizm narodowościo-
wy; egzekwujący na rzecz wojska saskiego kontrybucje
oficerowie i funkcjonariusze królewscy wystawiali kwi-

Strona 1

background image

R13

ty w języku niemieckim, zdarzały się wypadki pro-
fanowania miejsc katolickiego kultu religijnego. Wła-
! sne narodowe wojsko, całkowicie
opanowane przez
magnatów, nie mogło zapewnić żadnej ochrony - prze-
ciwnie, wzorując się na Sasach grabiło i rabowało lud-
ność. Wszystko to sprawiło,,wżę poza bardzo małą gar-
stką związanych z dworem magnatów ogół społeczeń-
stwa polskiego znalazł się wobec króla w opozycji.
pozycja ta przybrała konkretną postać konfede-
racji tarnogrodzkiej, zawiązanej w 1715 roku. Doszło
do nowej wojny domowej, w której jedną ze stron byli
Sasi i ich polscy, ,stronnicy. " Przeciw nim wystąpiła
znaczna część szlachty i nawet chłopi. Program konfe-
deracji tarnogrodzkiej, kierowanej przez magnatów,
miał jednak charakter konserwatywny: utrzymanie
wolności szlacheckich, przeciwstawienie się absoluty-
stycznym zakusom Augusta II, zmniejszenie liczby
wojsk. To ostatnie żądanie wiązało się z funkcją woj-
ska w XVIII wieku, które nie wypełniało już zadań
obronnych, a było elementem pasożytniczym, rujnu-
jącym kraj i stanowiącym narzędzie w ręku zwaśnio-
nych magnackich klik i koterii. Wytworzyła się sytu-
acja bez wyjścia: najświatlejsi nawet nie wysuwali
programu wzmocnienia władzy centralnej, zniesienia
dożywotności urzędów czy reformy sejmowania, boć
w konkretnej sytuacji by łoby to działanie na rzecz ob-
cego króla, Augusta II. Ruch szlachty inspirowany
przez część magnatów kierował się więc tylko przeciw
doraźnym wynaturzeniom, a nie przeciw ich przyczy-
nom. Prowadziło to nie do naprawy, lecz do stagnacji,
nie do wzmocnienia państwa, lecz do jego dalszego osła-
bienia, nie do przekształcenia siły zbrojnej Rzeczypo-
spolitej w narzędzie państwa, lecz do rozbrojenia kraju.
Powstawały teorie głoszące, że siła zbrojna nie jest
państw u potrzebna. Bo oto - mówiono - Rzeczpo-
spolita jest słaba, a więc nikomu nie zagraża, skoro zaś
nikomu nie zagraża, nikt na nią nie napadni, . Zwolen-
nićy innej teorii twierdzili, że nawet słaba Polska ostoi
się wobec apetytów mocarstw sąsiednich cała i niena-
ruszona, bo przecież każde mocarstwo sąsiednie będzie
pilnowało, by inne nie wzrosło na sile kosztem Polski.
W tym samym czasie król pruski zbroił swe regimen-
ty, car Piotr zaś, zwycięzca spod Połtawy, sięgał po
hegemonię w tej części Europy. On też w okresie naj-
, zajadlejszych walk z Sasami w dobie konfederacji tar-
nogrodzkiej narzucił się jako rozjemca między zwaś-
nionymi stronami. Spowodowało to koniec walk. Sejm
zwołany do Warszawy obradował zaledwie jeden dzień,
1 lutego 1717 roku. Obrady sejmowe ograniczyły się
tylko do przemówienia marszałka konfederacji tarno-
grodzkiej, Stanisława Ledochowskiego, i do odczytania
uchwał, przyjętych bez dyskusji. Stąd sejm ten na-
zwano "niemym". Ograniczał on wpływy saskie w Pol-
sce; odtąd król mógł utrzymywać w kraju tylko 1200
Sasów ze swej gwardii przybocznej, nie miał prawa
rozdawać urzędów cudzoziemcom oraz powierzać spraw
Rzeczypospolitej saskim dyplomatom. Zobowiązał się
też do przestrzegania przywilejów szlacheckich gwa-
rantujących nietykalność osoby i majątku szlachcica.
Najważniejsze jednak postanowienie sejmu "niemego"
dotyczyło siły zbrojnej państwa. Odtąd Rzeczpospolita
miała prawo utrzymywać jedynie 16 tysięcy żołnierzy
w Koronie i 8 tysięcy na Litwie. Cóż z tego, że na-
reszcie, po tylu doświadczeniach wprowadzono zasadę
stałych podatków na rzecz wojska, skoro liczebność
siły zbrojnej Rzeczypospolitej pozostawała w rażącej
dysproporcji do stanu liczebnego armii Austrii, Prus

Strona 2

background image

R13

i Rosji.
Konserwatyzm stał się oficjalną....doktryną szlachty
polskiej. Już w 1669 roku uzyskał on rangę oficjalnego
prawa, sejm bowiem zawarł w konstytucji zdanie, że
"każda novitas [nowość] in Republica [w Rzeczypo-
spolitej] nie może być sine periculo et magna revolu-
tione [bez niebezpieczeństwa i wielkiej rewolucji]" 17g.
Opinie te do znudzenia powtarzali pisarze polityczni
końca XVII i pierwszej połowy XVIII wieku, Andrzej
Maksymilian Fredro, Franciszek Radzewski ("Pokla-
tecki"), Benedykt Chmielowski i wielu innych, znanych
z imienia i nazwiska oraz bezimiennych. Sejm.."niemy",
uznając wolną elekcję i zasadę liberum veto za niena-
ruszalne, kardynalne prawa Rzeczypospolitej, przyzna-
wał równocześnie imperatorowi Wszechrosji pozycję
ich gwaranta. W ten sposób na straży polskiej anarchii
stawały nie tylko magnackie kliki i tłumy ich klienteli,
ale również obcy monarcha. Od tego też czasu zaczy-
na się kształtować swoisty sojusz najbardziej reakcyj-
nych sil społecznych Polski i Litwy z ościennymi mo-
carstwami. Suwerenność państwowa Rzeczypospolitej
była v,rięc: nie tylko fahtycznie,Pale od czasu"sejmu
"niemego" również i formalnie ograniczona.
Ten aspekt decyzji sejmu "niecnego" (jak również
sposób, w jaki została podjęta) nie spotkał się z apro-
batą szlachty. Panowało wprawdzie dość powszechne
wśród niej przekonanie, że kończą się saskie nadużycia
i że w zniesiona została skuteczna tama przeciw abso-
lutystycznym zakusom Wettyna, jednak obca kuratela
wywoływała niepokój i pewne rozgoryczenie. Na tym
tle jaśniej przedstawi się postawa mas szlacheckich
podczas elekcji w 1733 roku, po śmierci Augusta II.
Przytłaczająca bowiem większość zebranej na elekcji
szlachty wybrała królem Stanisława Leszczyńskiego,
wtedy już teścia króla Francji Ludwika XV. Był to
wyraz powszechnej niemal niechęci do rządów obcych,
pierwsza jakby oznaka procesów ozdrowieńczych w
społeczeństwie szlacheckim.
Obóz króla Stanisława zdradzał nieśmiałe, ograniczo-
ne tendencje reformatorskie, ale w ówczesnej konkret-
nej sytuacji reprezentował w oczach ogółu przede wszy-
stkim ideę suwerenności państwa, zerwania z kuratelą
obcych. Wybór Leszczyńskiego był ze strony szlachty
i części magnaterii {tej przede wszystkim, która znaj-
ała się w opozycji wobec Sasów) aktem świado-
mym. Decyzję tę podjęto, mimo iż zdawano sobie
sprawę z reperkusji, jakie wywoła na arenie między-
narodowej. Co więcej, kiedy pod osłoną bagnetów
interwencyjnej grupy wojsk rosyjskich niewielkie
zgromadzenie magnatów i ich klientów obwołało kró-
lem Augusta III Wettyna, w obronie prawowitego
elekta zawiązała się 5 listopada 1734 roku konfederacja
w Dzikowie pod laską Adama Tarły. Konfederaci pod-
jęli walkę z przebywającymi na terytorium Polski
wojskami saskimi i rosyjskimi w imię niezawisłości
politycznej Rzeczypospolitej oraz reformy ustroju. Po-
nieśli szereg porażek; szlacheckie pospolite ruszenie
oiaź oddziały kawalerii narodowej nie były w stanie
stawić czoła regularnym oddziałom rosyjskim i saskim,
jedynie Gdańsk, gdzie przebywał król Stanisław Lesz-
czyński, przez kilka miesięcy stawiał zacięty opór woj-
skom carskiego feldmarszałka Munnicha.
Konfederacja dzikov;ska świadczy dobitnie, że w
społeczeństwie szlacheckim zaczął narastać ruch odno-
wy, że nie wszyscy pogrążeni byli w marazmie i obo-
jętności wobec spraw państwa. Jej klęska zniweczyła
aktywność społeczną tych wszystkich, którzy angażo-
wali się w działalność mającą na celu zawrócenie Pol-

Strona 3

background image

R13

ski z drogi wiodącej ku upadkowi. Jedni, należący do
najbliższego otoczenia króla Stanisława, udali się wraz
z nim na wygnanie, a gdy osiadł w nadanej mu w doży-
wotnie władanie Lotaryngii, wiedli wraz z nim dyspu-
ty na temat programu naprawy ustroju wewnętrznego
Rzeczypospolitej. Utrzymywali wszelako kontakt li-
stowny z krajem i byli bez wątpienia jednym z prze-
kaźników postępowych myśli i tendencji rozwijających
się wówczas w oświeconych kołach intelektualnych
Francji. Inni zajęli się gospodarstwem lub przeszli do
jałowej opozycji, której jedynym celem było paraliżo-
wanie wszelkich działań Augusta III i jego urzędników
na czele z wszechwładnym na dworze saskim i polskim
Heinrichem Bruhlem. Jeszcze inni - hołdując po-
wszechnie panującym obyczajom - "używali życia".
Za czasów Augusta III dokonał się ostateczny rozkład
państwa. Wprawdzie kraj powoli i stopniowo podnośił
się z ruiny gospodarczej, jednak wszystkie niemal nad-
wyżki zuży wane były przez magnatów i szlachtę na ce-
le konsumpcyjne. Zanikła wszelka dyscyplina społecz-
na; lokalne ośrodki władzy - dwory magnackie -
działały niezależnie od władzy centralnej i często
wbrew obowiązującemu prawu. Zyskał sobie pełne pra-
wo obywatelstwa pogląd, iż ;,Polska nierządem stoi".
"Wolność nasza jest i musi być nieporządna" i9 -
hasło, głoszone ongiś przez jednego z pisarzy politycz-
nych, stało się zawołaniem programowym magnatów,
którzy w ten sposób starali się utrącić wszelkie propo-
zycje reform i zmian. "Być wolnym - oto moja umie-
jętność" - tak charakteryzował szlachcica czasów sa-
skich Benedykt Chmielowski.lso
Ęła n. jednak wolność oznaczająca w istocie samo.-
wolę zasadzającą się na prawie do sprzećiwu, na nie-
podporządkowaniu się woli większości czy iakimkol-
wiek nakazom interesu zbiorowości. Sprzecilucji]" 17g.

wymogom współżycia społecznego, nie mówiąc już o
względach ogólnopaństwowych, należało do dobrego to-
nu, dowodziło niejako szlacheckości. "Musi to na Rusi,
a w Polsce, jak kto chce" - głosiło przysłowie, po-
twierdzające zarówno swawolę i samowolę polską, jak
i wciąż jeszcze pokutujące poczucie wyższości wobec
ustrojóv,T innych państw europejskich. Poczucie to nie
przeszkadzało jednak szukać protekcji na dworach ob-
cych, łasić się do saskich dygnitarzy czy ambasadorów
obcych państwa ani pobierać pensji z ich szkatuł.
Wolność szlachecka w czasach saskich była równiea
w gruncie rzeczy niewolą u magnata, nie skrępowane-
go żadną władzą zwierzchnią ani żadnym prawem. Nie-
jeden magnat w czasie uczty czy zabawy zabijał lub
kaleczył po pijanemu ludzi - uchodziło mu to bezkar-
nie, ba! nie spotykało się nawet z protestem. Wolność
szlachecka wreszcie ograniczona była bezprawiem i sa-
mowolą wojsk obcych, które niemal bez przerwy znaj-
dowały się na terytorium Rzeczypospolitej.
A jednak fikcję wolności i równości, owych nadrzęd-
nych wartości ideologicznych stanu szlacheckiego, pie-
lęgnowano uporczywie; osładzała ona rzeczywistość,
pogłębiając marazm i stagnację. Urządzenia ustrojowe
teoretycznie funkcjonowały: sejmy były zwoływane, na
sejmikach - przynajmniej w teorii - dyskutowano
o sprawach państwa, trwały deliberacje i debaty. Je-
żeli jednak poszczególni magnaci angażowali się w pra-
ce przedsejmowe, wiedząc z góry, że sejm zostanie ze-
rwany, to tylko po to, by ich przeciwnicy z innych ma-
gnackich ugrupowań nie mogli im zarzucić wrogości
czy niechęci wobec istniejących instytucji ustrojowych,

Strona 4

background image

R13

uświęconych odwieczną tradycją. Jeśli odzywały się
niekiedy głosy postulujące ograniczenie praw politycz-
nych szlachty-gołoty, a więc tych, którzy pozbawieni
ziemi, nie posiadający środków utrzymania, szli na
pasku magnaterii i stanowili główną siłę społeczną, na
której opierała się wszechwładza magnatów - to na-
tychmiast podnosił się krzyk, że to jest napaść na wol-
ność i równość szlachecką.
Całkowicie zanikła dawna kultura polityczna społe-
czeństwa. ;J czasach Augusta III tylko jeden sejm za-
kończył się podjęciem uchwał, wszystkie inne - a
zwołano ich wów czas piętnaście - zostały zerwane lub
zamknięte bez uchwalenia konstytucji.
"Do zerwania sejmu - świadczy Jędrzej Kitowicz -
nie zażywano osób rozumem i miłością dobra publicz-
nego obdarzonych. Lada poseł ciemny jak noc [...] nie
szukając pozornych przyczyn odezwał się w poselskiej
izbie ®Nie ma zgody na sejm!Ż i to było dosyć do ode-
brania wszystkich mocy sejmowania. A gdy go marsza-
łek spytał ®Co za racja?Ż odpowiedział krótko: Jestem
poseł, nie pozvalamŻ i to powiedziawszy usiadł jak
niemy diabeł, na wszystkie prośby i nalegania innych
posłów o danie przyczyny zatamowanego sejmu nic
więcej nie odpowiadając, tylko to jedno: ®Jestem po-
sełŻ" 181.
Nie znaczy to, że zrywanie sejmów powszechnie
aprobowano - przeciwnie, zrywacz spotykał się często
z potępieniem, często więc musiał "dorabiać" do swego
czynu teorię. Raz była to troska o "wolność szlachec-
ką", zagrożoną przez obce wojska (nie może być wol-
nym sejm, jeśli obce wojska są w kraju, a więc niech
lepiej w ogóle sejmu nie będzie), innym razem obawa
przed nowinkami lub wyraz postawy antykrólewskiej
czy antymagnackiej (na przykład protest przeciw obra-
niu posłem syna Bruhla). Charakterystyczne jednak, iż
magnaci, którzy zazwyczaj byli inspiratorami zerwania
sejmu, uczestniczyli w pracach przedsejmowych do
końca, by stworzyć wrażenie, że troszczą się o sprawy
państwa, że zależy im na tym, aby sejm doszedł do
skutku. Główną przyczynę zrywania sejmów stanowiły
rozgrywki w łonie magnaterii. W czasach Augusta II
i Augusta III sejmy zrywali zwolennicy Leszczyńskie-
go, potem stronnicy stojących w opozycji Czartory-
skich czy Potockich. Nierzadko też poseł, który zrywał
sejm, opłacany był przez obce poselstwa, wszak wie-
deński, berliński i petersburski dwory stały na straży
anarchii polskiej. "Gdyby nawet wszyscy tego najmoc-
niej pragnęli - zanotował w swym pamiętniku Sta-
nisław August Poniatowski - dojście sejmu jest nie-
prawdopodobieństwem z powodu wytężonej uwagi mo-
carstw ościennych".
Mimo tego sejm nadal zajmował w świadomości
prawno-państwowej szlachty pozycję bardzo wysoką.
W istocie utożsamiano sejm z Rzecząpospolitą 182. Stąd
też wszelkie zamysły reformy państwa - a było ich
w połowie XVIII stulecia niemało - kojarzyły się na-
tychmiast z wymogiem naprawy sejmu, usprawnienia
jego funkcjonowania, nigdy natomiast nie prowadziły
do postulatu jego zniesienia czy też ograniczenia. "Na-
szym panem, który rządzi nami, który myśli o nas,
naszym monarchą jest sejm walny" i35 - pisał w, roku
1764 Stanisław Konarski. Myśl ta, zespolona ze świa-
domością konieczności równoczesnego wzmocnienia wła-
dzy wykonawczej, będzie towarzyszyła wszystkim po-
czynaniom reformatorskim aż po kres istnienia pań-
stwa.
Wymóg usprawnienia działalności sejmu, przede
wszystkim poprzez likwidację liberum veto, wiódł tak-

Strona 5

background image

R13

że do rozumienia konieczności ograniczenia roli sej-
mików, stanowiących w pierwszej połowie XVIII wie-
ku najbardziej zinstytucjonalizowaną formę "decen-
tralizacji suwerenności". Przekonanie to jednak z tru-
dem torowało sobie drogę do mentalności szlachty,
przyzwyczajonej i przywiązanej do sejmikowania, tym
bardziej że w okresie saskim sejmiki, mimo ich zu-
pełnego uzależnienia od magnatów, były przecież in-
stytucją świadczącą, choćby tylko spektakularnie, o
funkcjonowaniu "starodawnych praw" i instytucji
szlacheckiej republiki. Niemniej - nie tylko sejm, ale
i sejmiki przeżywały swój pełny upadek.
W połowie XVIII stulecia zrywano także i sejmiki.
Dla osób, które to robiły, był to jednak czyn o wiele
bardziej niebezpieczny niż uniemożliwienie obrad sej-
mowych.
"Sejmiki zaś - pisze Jędrzej Kitowicz - pospolicie
odprawiane tumultem, przemocą i po pijanemu, nieraz
zrywającego, a nawet i przeczącego większemu zdaniu
na szablach rozniosły, chyba że z.dobranymi pomocni-
kami dopadł do kancelarii, podpisał manifest i nim się
za nim z koła sejmikowego drużyna pijana wysypa-
ła - zdążył uciec z miejsca sejmiku. Wtenczas dopie-
ro, obaczywszy manifest, wszyscy jednogłośnie osądzili,
że nie można [!] dalej sejmikować bez zgwałcenia pra-
wa wolnego nie pozwalam, które pospolicie nazywano
pupina libertatis; źrenica wolności. A jeżeli kontrady-
centa [sprżeciwiającego się] doszli, zrąbali lub też na
śmierć zabili, nim zaniósł manifest, to pupina liberta-
tis miana była za zdrową i całą, choć szablami pokra-
jana albo z okiem z łba wycięta" 1g4.
Tłumy rozpijaczonej, powolnej każdemu życzeniu
magnata szlachty-gołoty nadawały ton życiu publicz-
nemu kraju. Terroryzowały każdy niemal sejmik czy
sesję sądową; szlachcic średni, jeśli chciał żyć w spo-
koju, musiał ulegać woli i zachciankom najbliższego
potentata. Narazić się magnatowi było w tych czasach
nad wyraz niebezpieczne.
W siedzibach wielkopańskich ucztowały, niemal bez
przerwy, tłumy szlachty i dworzan magnackich. Opi-
sów tych uczt dostarczają współcześni pamiętnikarze.
"To było największym [...] ukontentowaniem gospo-
darza - przekazuje Jędrzej Kitowicz - kiedy słyszał
nazajutrz od służących jako żaden z gości trzeźwo nie
odszedł, jako jeden potoczywszy się wszystkie schody
tocząc się kłębem przemierzył; jako drugiego zanie-
siono do stancyji jak nieżywego, jak ów zbił sobie róg
głowy o ścianę, jak tamci dwaj - skłóciwszy się -
pyski sobie powycinali; jako nareszcie ten jegomość -
chybiwszy krokiem - upadł w błoto, a do tego ząb
sobie o kamień wybił" 1.
Pretekstów do uczt i pijaństwa było wiele. Namno-
żyło się bez liku rozmaitych świąt, przeważnie kościel-
nych, obchodzono hucznie wszelkie możliwe uroczy-
stości rodzinne. "Za króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj
pasa" - głosiło porzekadło. I rzeczywiście: w oparach
alkoholu, na zabawach, pijatyce i bijatyce spędzała czas
znaczna część szlachty. W tych warunkach krzewiła
się ciemnota, zacofanie, obskurantyzm. Sarmatyzm -
ongiś ideologia uzasadniająca inność i wyższość szlach-
ty wobec pozostałych stanów -- w czasach saskich
wyznaczał styl życia szlachcica polskiego, jego posta-
wę, gust i zapatrywania.
Pogląd na świat przeciętnego szlachcica epoki sa-
skiej urabiało duchowieństwo, którego poziom intelek-,
tualny i moralny był niesłychanie prymitywny; kształ-
towało go szkolnictwo jezuickie, szerzące fanatyzm re-
ligijny, negliżujące osiągnięcia nauki. Nadal w kole-

Strona 6

background image

R13

giach jezuickich - a miały one w przededniu kasaty
zakonu około 20 tysięcy uczniów w Polsce - wykła-
dano przede wszystkim teologię, filozofię katolicką, re-
torykę, gramatykę łacińską, pomijając zupełnie geogra-
fię czy historię; wiedzę przyrodniczą wykładano opie-
rając się na Piśmie Świętym. Dorobek naukowy Ko-
pernika, Keplera, Newtona nie docierał do szkół je-
zuickich w Polsce. Szerzono natomiast w nich pogląd
o doskonałości ustroju Rzeczypospolitej, wpajano zasa-
dę całkoiitego posłuszeństwa Kościołowi.
Obok Kościoła rolę mentora wobec ówczesnego
szlachcica pełniły rozmaite utwory pełne bzdur i nie-
dorzeczności, jak na przykład osławione Nowe Ateny
księdza Benedykta Chmielowskiego. Jedynie tradycja
w odniesieniu do tych dziedzin, które nie dotyczyły
bezpośrednio spraw społecznych i ustrojowych, speł-
niała do pewnego stopnia rolę pozytywną, choćby dzię-
ki temu, że zaznajamiała z historią ojczystą czy z ele-
mentami dziedzictwa kulturalnego.
Nie ulega wszak wątpliwości, że pewne grupy szlach-
ty średniej (nieliczne) przechowywały i kultywowały
niektóre przynajmniej wartości przejęte od poprzed-
nich pokoleń. Nie wszyscy zapomnieli, że Rzeczpospo-
lita była ongiś państwem potężnym, że miała mądrych
dygnitarzy i dzielnych wodzów, że sejmy dochodziły
do skutku. W 1732 roku Stanisław Konarski wraz z
Józefem Załuskim wydawać zaczął zbiór konstytucji
uchwalonych przez wszystkie sejmy polskie (Volumina
Legum - Księgi Praw). "Tysiąc pięćset światłych od-
biorców - pisze Władysław Konopczyński - dowia-
dywało się z przedmowy ks. pijara, jak to przez pracę
, mózgów, a nie przez krzyki warchołów urosły pomni-
ki narodowego prawodawstwa"'gs. Dążenia reforma-
torskie, zrazu nieśmiałe i nie wynoszone na forum pu-
bliczne, operować zaczęły argumentem wskazującym,
iż anarchia i obca kuratela są szlacheckiej wolności za-
przeczeniem. "W wolitej - pisał Sta-
nisław Konarski - przepadło wszystko, gdy przepad-
ła wolność. Dobremu obywatelowi przystoi pragnąć,
by nie dożył końca wolności [...) Wielcy sąsiedzi na-
' turalnie szukają nie naszego, lecz swego pożytku. Opie-
ka sąsiedzka może być macochą naszej swobody, mat-
ką jej być nie może" 18.
Nie gasły ięc w mrokach nocy saskiej ani na chwi-
lę iskierki myśli postępowych, tendencji i procesów
przeciwnych powszechnie panującemu marazmowi.
e Tliły się w środowisku mądrzejszych przedstawicieli
szlachty średniej;, przew ażnie wielowioskowej, tej, któ-
ra mogła utrzymać swą niezależność. Byli tacy, co nie
ulegli sugestywnym nawoływaniom Fredry: "Którzy
Polacy Polskę ganią, tacy ją najprędzej zgubią" 1.
W pismach Kazimierza Zawadzkiego, w ideologii kon-
federacji wojskowych końca XVII i początków XVIII
wieku, w utworach Jerzego Dzieduszyckiego, Stanisła-
wa Szczuki czy Stanisława Dunina-Karwickiego poja-
wiały się - obok projektów reform ustrojowych -
niekiedy dość ostre akcenty krytyczne. Zasługują one
na szczególną uwagę. Bez programu krytycznego, bez
przełamania bałwochwalczego uwielbienia dla anarchii
polskiej nie mógł powstać program pozytywny. I tak
. Dzieduszycki zaatakował zasadę koniecznej jednomyśl-
ości podejmowania uchwał sejmowych. Szczuka od-
malował straszliwy, lecz zgodny z prawdą, obraz Rze-
czypospolitej i jej stanu po to, by następnie zapropo-
nować szeroki i na owe czasy bardzo śmiały program
reform. Wedle niego wszystkie królewszczyzny, z wy-
jątkiem dóbr stołowych i starostw grodowych, powin-
ny być przeznaczone na potrzeby skarbu Rzeczypo-

Strona 7

background image

R13

spolitej; powinny zostać wprowadzone stałe podatki,
usprawnienia w zarządzaniu skarbem. Wiele uwagi
poświęcił on konieczności zasadniczej reformy kształ-
cenia i wychowania, reformie sądownictwa, wojska.
Podobne postulaty zgłaszał Karwicki.
Traktaty te miały wiele słabości, stanowiły jednak
pewną kontynuację myśli reformatorskiej. W obliczu
powszechnej beztroski wobec losów państwa były wy-
razem obywatelskiej postawy, bez wszelkiej wątpli-
wości stanowiły bodziec dla ludzi myślących, pragną-
cych zawrócić Polskę z drogi wiodącej ku upadkowi.
Najpierw, już pod koniec lat dwudziestych XVIII
wieku, poprawiły się wskaźniki rozwoju gospodarcze-
go kraju. Powoli, krok za krokiem, zaczął rozwijać się
handel, wzrastała produkcja na wsi i w mieście, poja-
wiały się pierwsze zwiastuny zmiany charakteru po-
winności feudalnych. Tu i ówdzie poczęto przenosić
pańszczyźnianych chłopów na czynsz. Zaczęły rozbu-
dowywać się miasta. Obok Warszawy magnackiej roz-
wijała się Warszawa mieszczańska. Część zubożałej
szlachty zaczęła kierować swe kroki nie ku magnac-
kim rezydencjom, lecz ku miastom.
Lekceważy się zwykle owe zapowiedzi zmian na lep-
sze, pojawiające się w mrokach saskich. Niesłusznie.
Z jednej strony stanowiły one kontynuację tych wszy-
stkich pozytywnych zjawisk, cech czy skłonności
szlachty polskiej, którym dała ona wyraz w przeszłoś-
ci, z drugiej - były wstępem do wielkiego przełomu
wieku Oświecenia, progiem epoki olbrzymich; decydu-
jących dla przyszłości już nie szlachty, lecz całego na-
rodu polskiego, przeobrażeń i przemian.
Bez zmiany mentalności szlachty, a przynajmniej
dużj jej części, bez gruntownej polemiki z sarmacki-
mi ideałami i postawami, bez nowych koncepcji wy-
chowavczych lansowanych przez Collegium Nobilium
i zreformowane szkolnictwo pijarskie, bez wreszcie
zerwania z poglądem głoszącym, że narodem jest tylko
szlachta - dzieło odrodzenia doby stanisławowskiej
nie mogłoby nastąpić. Jeśli porównamy stan umysłów
i serc z lat saskich , i z okresu pamiętnych dni Sejmu
Czteroletniego lub insurekcji kościuszkowskiej, stwier-
dzić musimy, że przemiany, które dokonały się w spo-
łeczeństwie polskim, środowiska szlacheckiego nie wy-
łączając, były gruntowne i zasadnicze. Kraj, nazywany
karczmą zajezdną, siedlisko anarchii, bezrządu, nieto-
lerancji i obskurantyzmu, w ciągu niewielu stosunko-
wo lat mógł zadziwić Europę Komisją Edukacji Naro-
dowej i pierwszą na naszym kontynencie ustawą za-
sadniczą - Konstytucją 3 Maja.
* Tak jak bezprzykładny był upadek Polski, tak jej
odrodzenie, dramatyczna walka o uratowanie niezawi-
słości państwowej, reformy sejmu Czteroletniego -
są fenomenem dziejowym, budzącym po latach podziw
i szacunek. Popełnilibyśmy błąd sądząc, że odrodzenie
doby stanisławowskiej było oderwane od dziejów na-
rodu i jego ówczesnej warstwy kierowniczej. Tkwiło
ono swymi korzeniami w przeszłości, czerpało z niej
pełnymi garściami. Kapitał myśli, tendencji i czyów
ubiegłych wieków i minionych pokoleń nie został roz-
trwoniony. Historia okazała się skarbcem, do którego
można było w potrzebie sięgnąć. Okazała się ona po-
tężną siłą integracyjną chroniącą patriotyzm, przywią-
zanie do własnej państwowości i własnej kultury.
Oświecenie zerwało jednak z bezkrytycznym i jedno-
StrOnnym spojrzeniem na przeszłość. Wydbywało z
ńiej to, co służyło teraźniejszości i przyszłości, piętno-
wało zjawiska szkodliwe, poszukiwało przyczyn sytu-
acji, w której państwo się wówczas znalazło. Dostrze-

Strona 8

background image

R13

żono w historii protoplastów Branickich, Rzewuskich,
Kóśśakowskich i Suchorzewskich, ale zauważono rów-
nież Łaskich, Sienickich, Żółkiewskich i Chodkiewi-
czów, do których dziedzictwa przyznawali się działacze
obozu patriotycznego.
Walka polityczna rozgrywająca się w latach przed-
rozbiorowych stanowiła kontynuację i kulminację ście-
rania się na przestrzeni historii dwóch tendencji wy-
stępujących w łonie tej samej klasy społecznej i tej
samej warstwy. Był w dobie Odrodzenia Jan Kocha-
nowski, Mikołaj Sęp Szarzyński i Andrzej Frycz Mo-
drzewski, którzy obok dziesiątków innych pisarzy, ar-
tystów i my ślicieli tworzyli trwale i niezniszczalne
wartości kultury polskiej. Był również jednak Sta-
nisław Orzechowski i byli budzący religijny fanatyzm
pisarze obozu kontrreformacji. Była tolerancja religij-
na i były przejawy zabobonu, ciemnoty i nietolerancji.
Był pewien ciąg rozwojowy wyrażający się nazwiskami
wielkiej miary polityków, wodzów, dyplomatów lub
też bezimienną masą obrońców ojczyzny w dobie na-
jazdu szwedzkiego. Był Mikołaj Kopernik i czasy świet-
ności krakowskiej Alma Mater i były Nowe Ateny
Benedykta Chmielowskiego. Był również i Diabeł Stad-
nicki, Janusz Radziwiłł i Jerzy Lubomirski. Było li-
berum veto, ale był również pokaźny dorobek ustawo-
dawczy sejmu Rzeczypospolitej za czasów Zygmunta
Augusta. Były rokosze i konfederacje, ale ta sama in-
stytucja konfederacji umożliwiała czteroletnie obrady.
sejmowi w latach 1788-1792. Był Tadeusz Rejtan i
Szymon Szydłowski, byli żołnierze spod Zieleniec, Du-
bienki i Zelwy, ale też była targowica, była bierność
części społeczeństwa szlacheckiego wobec przemocy.
Sprzeczności? Można to tak zakwalifikować. Wydaje
się jednak, że słuszniej będzie określić je jako vvalkę
dwóch tendencji; stanowisk, postaw, poglądów. U ich
podłoża tkwiły bez wszelkiej wątpliwości procesy spo-
łeczno-ekonomiczne, warunki bytu społecznego. Ale nie
determinowały one jednoznacznie postawy jednostek.
Decydowały generalnie o tym, która tendencja góro-
wała, przeważała w danym okresie historycznym. Obie
zrodziły się wewnątrz stanu szlaclzeckiego, boć nawet
magnateria tkwiła w kulturze szlacheckiej, wywodziła
się ze szlachty, była z nią powiązana tysiącami wię-
zów. Tym między innymi można wytłumaczyć fakt, że
wielu przedstawicieli magnaterii znajdowało swe miej-
sce w nurcie postępowym, wielu umiało ograniczyć
swe egoistyczne, klasowo-warstwo we interesy. Niektó-
rzy z nich wnieśli istotny wkład do reform Sejmu
Czteroletniego. Nie ci ludzie ,szakże decydowali o
eharakterze warstwy. Warsta magnacka jako całość
odegrała w dziejach Polski rolę ponurą.
O szlachcie w sensie ogólnym nie można powiedzieć
tego samego. Fakt, że z jej łona wyszli działacze obozu
reform, że stanowiła ona siłę podtrzymującą narodo-
wo-wyzwoleńczą walkę narodu przez długie lata, aż
po powstanie styczniowe tłumnie zapełniając smymi
synami lochy Ołomuńca, Moabitu i Schlusselburga,
kopalnie syberyjskie i osiedla zesłańców - świadczy
o istotnych wartościach, które reprezentowała. To
prawda - nie wygasły niektóre jej cechy; anarchizo-
wanie, konserwatyzm społeczny, "od ludu rów i prze-
dział" (Słowacki), zapatrzenie w siebie, skłonność do
rozrzutności i życia ponad stan, brak zmysłu gospodar-
skiego. Uwidoczniły się jednak w najtragiczniejszych
dla narodu latach również inne jej cechy: patriotyzm,
gotowość do poświęceń, ofiarność; umiłowanie kultury
;ojczystej.
Te wartości kultury szlacheckiej okazały się trwa-

Strona 9

background image

R13

łe. To właśnie szlacheckiej kulturze poświęcił Adam
Mickiewicz swą narodową epopeję, odsłoniwszy zara-
zem wszystkie blaski i cienie szlacheckiego życia, szla-
checkiej mentalności. Były to jednak blaski i cienie
zachodzącego słońca, zstępującej z areny dziejowej siły
społecznej, co tak przenikliwie i najpełniej zrozumiał
Juliusz Słowacki, gdy pisał:
Coś pada... myśmy słyszeli, słuchali.
To czas się cofnął i odwrócił lica,
By spojrzeć jeszcze raz na piękność w dali,
Która takimi tęczami zachwyca,
Takim różanym zachodzi obłokiem...
i1." Idźmy... znów czasu Bóg postąpił krokiem.

Strona 10

background image

PRZYPISY

PRZYPISY
1 Szczegblnie cenne uwagi sformułowali W. Czaplińsk
i S. Płaza w dwugłosie dyskusyjnym Potskie państwo szla-
checkie, "Kwartalnik Historyczny", R. LXXVII, 1970, z. 4,.
s. 906-919. Wagę wypowiedzi 4'V. Czaplińskiego podkreślo-
no na sesji poświęconej Jego pamięci, tendencyjnie jednak
przemilczając, wokół jakiej książki toczyła się dyskusja..
Por. Wladgslaw Czapliński jak.o uczony i wgchowawca,.
Wrocław 1984, "Acta Universitatis Vratislaviensis", No ?32,
Historia XLVIII, s. 23.
z Z. Kuchowicz, Obczaje staropolskie, Łódź 19?5; tenże,.
Miłośb staropolska, Wzory - uczuciowość - obyczaje ero-
tczne YVI-XVIII w., Łódź 1982. Obie te książki opatrzo-
ne są obszernym wykazem literatury przedmiotu.
a M. Porwit, Kom,entarze do historii golskich dziatań obron-
nch, t. I-III, wyd. II, Warszawa 1983.
R. Wołoszyński, Ignac Krasicki. Utopia i rzeczgwistość,.
Wrocław 1970.
s Ciekawą polemikę z "Iinalistycznym" punktem widzenia,
na dzieje Polski przedrozbiorowej przeprowadził J. Ekes
w studium Państwo zgod. Z dzżejów ideologii potżtycznej,
w Polsce, maszynopis rozprawy doktorskiej w Bibliotece
Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
c Problem ten ciekawie ujął B. Leśnodorski w studium Roz-
biorg Potski. Uklad elementów dzżalajcych, w: Historia
i Wspótczesność, Warszawa 1967, s, 101-150,
Na tym tle powstał spór między uczniami Lelewela a szko-
łą krakowską.
8 W. Czapliński, Rzqdy oligarchii w Polsce nowożytnej, w:
28''
O Polsce siedemnastowiecznej. Problemy i sprawg, War-
szawa 1966, s. 130 i nasi.; A. Kersten, Problem wladzp
Rzeczppospolżtej XVII-XVIII. Prace ofiarowane Władysł,a-
wowż Czaplińskiemu w 60 rocznicę urodzin, Warszawa 1965,
s. 23 i nasi.; H. Olszewski, Sejm Rzeczppospolitej epoki
oligarchii 1652-1763, Poznań 1966, s. 13 i nasi.
9 Por. A. Zajączkowski, Glówne elementy kultury szlachec-
kiej w Polsce. Ideologia a strukturp spoleczne, Wrocław
1961, s. 5-6.
' A. Wyczański, Polska Rzeczc Pospolżtd Sztacheckd 1454-
17&4, Warszawa 1965.
z1 A. Wyczański, Studia nad folwarkiem szlacheckim w Polsce
w t. 1500-1580, Warszawa 1960; L. Żytkowicz, Studia nad
gospodarstwem wiejskim w dobrach kościelnych XVI w.,
Warszawa 1962.
1Q W. I. Lenin, Z;%ilka żnicjatpwa, w: Dzieła, t. XXIX, War-
szawa 1956, s. 415.
i3 W. Urban, Sktad spoleczn i ideologia sejmiku krakow-
slciego w latach I572-1606, "Przegląd Historyczny", 1953,
z. 3, s. 314.
I4 J. Bardach, Historża państwa i prawa Polski do roku 1795,
w: Historia państwa i prawa Polskż do polowy XV w., pod
red. J. Bardacha, Warszawa 1957. Tamże najpełniejsze omó-
wienie literatury przedmiotu.
ts S. Arnold, Możnowladztwo polskie w XI i XII w. i jego
podstawp gospodarczo-społeczne, ,,Przegląd Historyczny",
t. XXV, 1925.
1s Z. Wojciechowski, Prawo rycerskie w Polsce przed statu-
tami Kazimżerza Wielkiego, Poznań 1928.
l Poszezególne rody mają swoje monografie, op.: L. Białkow-
ski, Ród Czamborów-Rogalów w dawnpch wiekach, "Rocz-
niki Towarzystwa Heraldycznego", t. VI, 1921-1923;
Z. Wdowiszewski, Ród Bogoriów w wiekach średnich,
"Roczniki Towarzystwa Heraldycznego", t. IX, 1930;
W. Semkowicz, Monografie hżstorpczne rodów rycerskich
w Polsce, t. I, Ród Paluków, "Rozprawy Akademii Umiejęt-
ności Wydział Historyczny", t. XLIX, 1907.
la O. Balzer, Skartabellat w ustroju szlachectwa polskiego,

Strona 1

background image

PRZYPISY

Kraków 1911; K. Potkański, Zagrodowa szlachta ż wlody-
cze rycerstwo w województwie krakowskim w XV i XVI w.,
"Rozprawy Akademii Umiejętności", t. XXIII, 1888.
19 W. Semkowicz, Nagana i oczyszczenie szlachectwa w Pol-
sce w XIV i XV wieku, Lwów 1899.
p Z. Kaczmarcżyk; Monarchia Kazimżerza Wielkiego, Poznań
1939-1946.
zi p. Skwarczyński, Z badań nad przpwilejami ziemskimi bu-
dzińskim i koszckim, Lublin 1936.
W. Moszczeńska, Rola polżtczna rycerstwa wielkopolskiego
w czasie bezkrólewia po Ludwiku Wżelkim, "Przegląd Hi-
storyczny", t. XXV, 1925.
2s E. Maleczyńska, Spoleczeństwo polskie pierwszej poŁowg
XV wieku wobec zagadnień zachodnich. Studia nad dyna-
' stpcznd politpką Jagiellonów, Wrocław 1947.
24 por. S. Roman, Przwżleje nieszewskie, Wrocław 1957.
%s S. Kutrzeba, Sejm walnp dawnej Rzeczypospolitej polskiej,
Warszawa 1919; A. Pawiński, Sejmżki ziemskie, początek ich
i rozwój... 1374-1505, Warszawa 1895; A. Prochaska, Ge-
neza i rozwój parlamentargzmu polskiego za pierwszycla
Jagiellanów, "Rozprawy Akademii Umiejętności , t.
XXXVIII, 1899; J. Siemieński, Od sejmików do sejmu, w:
. Studia historyczne ku czci S. Kutrzeby, Kraków 1938.
2s Najnowsza literatura przedmiotu (W. Uruszczak, Sejm wal-
ny koronny w latach 1506-1540, Warszawa 1980, s. 12-13)
podkreśla jednak zdecydowanie, że za "Zygmunta I Starego
ugruntowała się zasada suwerenności monarszej [...] Król
polski był głową państwa, dzierżycielem władzy najwyż-
i szej i władcą całkowicie niezależnym od czynników ze-
wnętrznych [...] Złożona podczas koronacji przysięga rodz..#a
zależność monarchy od praw stanowych, ale tylko moralnie.
Żaden z obowiązujących przywilejów nie gwarantował sta-
nom prawa do wypowiedzenia posłuszeństwa". Opinia ta
wydaje się całkowicie słuszna w odniesieniu do stanu praw-
I
nago. Budzą się jednak wątpliwości, czy tak zasady te były
rozumiane i stosowane w praktyce, zwłaszcza zaś "tylko
moralna" zależność monarchy od praw stanowych.
z7 Historia Polskż, t. I, do roku 1764, pod red. T. Mantuffla,
oz. 1, do połowy XV w., pod red. H. Łowmiańskiego, War-
! stawa 1958, s. 452, 508, 545, 594, 605, 608 i nasi.
Tamże, s. 545; oz. 2, od połowy XV w., s. 166, 212, 222
i nasi.
z9 J. Maciszewski, Wojna domowa w Polsce (1606-1609), et.
1, Od Stężycy do Janowca, Wrocław 1960, s. 45.
8 W. Smoleński, Szkice z dziejów szlachty mazowieckiej,
Kraków 1908.
s1 O. Łaszezyńska, Ród Herburtów w wiekach średnich, Po-
znań 1948.
9Q J. Rutkowski, Pańszczyzna i praca najemna w organizacji
folwarków w Prusacli za Z77gmunta Augusta, "Roczniki
Historyczne", t. IV, 1928, z. 1.
a8 A. Mączek, Gospodarstwo chlopskie na Zulawach gdańskich
w poczcłtkach XVII wieku, Warszawa 1962.
89 J. Rutkowski, Pańszczyzna..., cyt. wyd., s. 20.
as A, Wyczański, Polska Rzeczcł Pospolitą..., cyt. wyd., s. 14
i nasi.
sř A. Adamczyk, Cenp w Lublinie od XVI do końca XVIII w.,
Lwów 1935; S. Hoszowski, Cen we Lwowie w XVI i XVII
wieku, Lwów 1928.
a
a7 Por. B. Zientara, Dzieje matopolskiego hutnictwa żelaznego.
XIV-XVII w., Warszawa 1954.
as J. Ossoliński, Pamżętnik 1595-1621, oprac. J. Kolasa i J. Ma-
ciszewski, Wrocław 1952, s. 9-12.
8s W. Łoziński, Zcie polskie w dawnch wiekach, Kraków
1964.
Qř W. Zakrzewski, Powstanie i rozwój reformacji w Polsce

Strona 2

background image

PRZYPISY

1520-1572, Lipsk 1870.
al W. pociecha, Walka sejmowa o przpwileje Kościola w Pol-
sce w latach 1520-1537, "Reformacja w Polsce", 1922, z. 3.
S. Estreicher, Rady Kallimacha. Studia z dziejów kulturp
polskiej, Warszawa 1949; J. Garbacik, Kallimach jako dy-
plomata i polityk, Kraków 1948.
Por. W. Urban, Chtopż wobec reformacji w Malopolsce w
drugiej polowie XVI w., Kraków 1959.
Historża Kościola w Polsce, t. I, do roku 1764, Poznań-War-
szawa 1974, s. 49 i nasi.
s J. Tazbir, Historia Kościola katolickiego w Polsce (1460-
1795), Warszawa 1966.
4s W. Pociecha, Walka sejmowa..., cyt. wyd., s. 173. "Na po-
czątku XVI w. 5 diecezji koronnych (Gniezno, Krakbw,
Płock, Poznań i Włocławek) miało około 1400 wsi, 46 miast
i 300 części wsi", Historia Kościola w Polsce, t. I, s. 33-34.
97 Tamże; s. 175.
s S. Bodniak, Walka o interim na sejmie 1556/?, "Reformacja
w Polsce", 1928.
as E, Lipiński, Studia nad h2storią polskiej mśli ekonomicz-
nej, Warszawa 1956.
sř M. Voisó, Frcza Modrzewskiego nauka o państwie i pra-
wie, Warszawa 1956.
81 W. Zakrzewski, Powstanie i rozwój reformacji..., cyt. wyd.;
s. 127.
29Q
sQ Tamże, s. 119 i nasi.
s3 Cytuje A. Dembińska w: Politczna walka o egzekucję dóbr
króiewsicich w latach 1559/64, Warszawa 1935, s. 21.
s' Tamże, s. 21.
as O sejmie wieku XVI w: W. Konopczyński, La.berum Veto,
Kraków 1918; K. Grzybowski, Teoria reprezentacji w Po-
sce epoki Odrodzenia, Warszawa 1959; W. Uruszczak, Sejm
walny..., cyt. wyd. Tamże pełna bibliografia.
5s J. Siemieński, Polska kultura polityczna w XVI w., w: Ku1-
tura staropolska, Kraków 1932, s. 119 i nasi.
s' E. Vielrose, Próba szacunku wplat ludności na śwaętopie-
trze w Polsce w wieku XIV-XVI, "Kwartalnik Historycz-
ny", 1955, z. 4-5.
L, Kolanowski, Polska Jagiellonów, Lwów 1936; Unia Pol-
skż z Litwą, w: S. Kutrzeba, Polska i L2twa w stosunku
dziejowym, Kraków 1913.
s9 . Kormanowa, Bracia Polscy 1560-1570, Warszawa 1929;
Z. Ogonowski, Filozoficzna i społeczna ideologia Braci Pol-
skich, "Myśl Filozoficzna", 1955, nr 1(15?; L. Chmaj, Bracża
Polscy, idee, wplpwy, Warszawa 1957.
so por, J. Ekes, Państwo zgod..., cyt. maszynopis.
et por. Dzieje kultury politycznej w Polsce, pod red. J. Gie-
rowskiego, Warszawa 1977; tamże: J. Maciszewski, Kultura
politczna Polski "zlotego wieku"; W. Czapliński, Rola sej-
mów XVII w. w ksztaltowaniu się kultury polit7cznej.
J. Tazbir, Kultura szlachecka w Polsce, Warszawa 1978;
S. Russocki, Kultura polityczna i prawna, "Historyka", t.
XI, 1981.
es J. Maciszewski, Mechanizmy ksztaltowania się opinii pu-
blicznej w Polsce dob kontrrejormacja, w: Wiek XVII -
Kontrreformacja - Barok. Prace z historai kulturp, Wrocław
1970. ,
08 U. Augustyniak, Informacja 2 propaganda w Polsce za Zy-
gmunta 111, Warszawa 1981, s. 10.
B4 por. H. Michalak, Druk ulotny jako narzędzie integracji po-
lżtycznej państwa, "Odrodzenie i Reformacja w Polsce",
t. XXVIII, 1983, s. 65 i nasi.
ss por. J. A. Chrościcki, Sztuka ż polatyka. Funkcje propagan-
dowe sztuki w epoce Wazów 1587-1668, Warszawa 1983.
Tamże obszerna bibliografia tematu.
eo p,, Rembowski, Konfederacja i rokosz w dawnym prawie
państwowem Polski, Warszawa 1983, s. 96.

Strona 3

background image

PRZYPISY

s J. Tazbir, Państwo bez stosów, Warszawa 1967.
19" 291
88 ozmowa o rokoszu, w: Pisma polityczne z czasów rokoszu
Zebrzdowskiego, t. II, Kraków 1918, s. 125.
ts W. Budka, Kto podpisat konfederację warszawskd, "Refor-
macja w Polsce", 192I, z. 4, s. 316. Tamże tekst aktu konfe-
deracji.
r W. Sobieski, A nie o wiarę... Spór o konfederację warszaw-
skc I573, "Reformacja w Polsce", 1928, s. 60--61.
71 Hżstorża Polskż, t. I, oz. 1, s. 291.
T2 S. Salmonowicz, Geneza i tresć ochwat konfederacji war-
szawskiej, "Odrodzenie i Reformacja w Polsce", 1994.
7g J, Dzięgielewski, Postowie, w: W. Konopczyński, Dzieje PoL-
ski Nowożytnej, Warszawa 1986.
r4 Por. S. Gruszecki, U społecznch podstaw konfederacji war-
szawskiej, "Odrodzenie i Reformacja w polsce", t. XIX,
1974.
75 W. Sobieski, A nie o wiarę..., cyt. wyd., s. 61.
7s S. Bodniak, WaLka o interim..., cyt. wyd., s. 5-6.
Rękopis, Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiory z Suche
148d172, k. 45,
?8 A. Rembowski, Rokosz Zebrzdowskiego. Materiat histo-
rczne, Warszawa 1893, s. 88.
79 J, Tazbir, Państwo bez stosów, cyt. wyd., s. 157.
s' T. Jewłaszewski, Pamiętnik, Warszawa 1860, s. 12-13. Cy-
tuje J. Tazbir w: Państwo bez stosów, cyt. wyd., s. 151.
al Tamże, s. 149.
e8 List o kontrybucji P. P. Duchownych, w: Pisma poLitcznf
z czasów rokoszu Zebrzdowskżego, t. III, cyt. wyd., s. 197-
198.
89 F,. Barwiński, Zgmunt III ż dsydenci, "Reformacja w Pol
sce" 1921, s. 54-55.
s J. Tazbir, Państwo bez stosów, cyt. wyd., s. 149.
s5 A. pawiński, Źródta dziejowe, t. XIV, tabela, Warszawa 188
8a F. Smidoda, Sprawa dziesięcin w trybunade skarbowym k!
ronnm w latach I578-I589, Warszawa 1933.
sr W, Sobieski, Pamżętn sejm, Warszawa 1913, s. 64.
sa S, Inglot, Spraw gospodarcze Lwa Sapieh, Lwów 19:
s. 11.
s9 P. Skarga, Kazania sejmowe, oprac. St. Kot, Kraków t9'
s. 83-4, 101.
fl Jezuitom ż inszem duchownem respons, w: Pżsma poLit
na z czasów rokoszu Zebrzdowskiego, t. III, cyt. wyd., s.
al Codlatio tego wszstkiego co na rokoszu i w WiśLicy zew
to, tamże, t. III, s. 124.
W. Sobieski, Nżenawiść wyznaniowa tLumów za rzqdów Zy-
gmunta 111, Warszawa 1802, s. 51.
99 Cz. Nanke, Z dziejów poLżtpki kurii rzgmskiej wobec Pólski
(1587-1589), Lwów 1921, s. 15.
s4 J. Maciszewski, Wojna domowa..., cyt. wyd., s. 214.
as Tamże, s. 267.
es J, Tazbir, Historia KościoLa katolickiego..., cyt. wyd., s. 95.
' F. Bujak, Zasady potitpki gospodarczej Polski w XVI w.
i ich geneza, w: Kultura staropolska, cyt. wyd., s. 8.
Rękopis, Archiwum Główne Akt Dawnych. Zbiory z Suchej
39J53, k. 329-330.
J. Maciszewski, Wojna domowa, cyt. wyd., s. 56.
ino A, Tarnawski, Działalność gospodarcza Jana Zamogskiego,
Lwów 1935.
ioi A. Maleń, Ordpnacje w dawnej PoLsce, Lwów 1929.
102 ',, Ossoliński, Pamiętnik, Lwów 1879.
1řs J. Maciszewski, Wajna domowa, cyt. wyd., s. 57.
los S. Inglot, Sprawg gospodarcze Lwa Sapiehy, cyt. wyd., s. 4.
1řs W. Dworzaczek, Przenikanże szlachty do stanu mieszczań-
skiego w Wietkopolsce w XVI ż XVII w., "Przegląd Histo-
ryczny", 1956, z. 4, s. 672.
los Tamże, s. 674.
o p. palczowski, Kolęda moskiewska to jest wagng moskiew-

Strona 4

background image

PRZYPISY

skieg przpczpny sLuszne..., Kraków 1609, cytuje W. Czapliń-
ski w: O Polsce siedemnastowiecznej (Propaganda w służ-
bie wielkich planów polit7lcznych), cyt. wyd., s. 191. Tamże
omówienie twórczości Pałczowskiego. Zob. również J. Ma-
ciszewski, Polska a Moskwa. I603-I618. Opinie i stano-
wiska szlachty polskiej, Warszawa 1968.
los Z druku wydanego w 1610 r. cytuje J. Maciszewski w: PoL-
ska a Moskwa, cyt. wyd., s. 195-196.
log K. Dembski, Wojska nadworne magnatów polskich w XVI
i XVII w., "Zeszyty naukowe Uniwersytetu im. Adama Mic-
kiewicza", Historia, 1956, nr 1.
ma pamiętniki Samuela ż Bogustawa Kazimierza Maskiewi-
czów, oprac. A. Sajkowski, Wrocław 1961.
m Diarżusze sejmowe r. 1597, Kraków 1907, s. 340.
mz W. Sobieski, Trybun ludu szLacheckżego, Warszawa 1905.
ros K, Lepszy. Walka stronnictw w pierwszgch latach panowa-
nia Z7lgmunta 111, Kraków 1929.
Czapliński, Wiek siedemnasty w Polsce, w: O Polsce
siedemnastowiecznej, cyt. wyd., s. 384.
29
1m Diariusze sejmowe r. 1597, cyt. wyd., s. 384.
116 J. Maciszewski, Sejm I607 a zalamanie się planów reformg
państuia, w: O naprawę Rzeczpospolżtej, cyt. wyd., s. 41.
m S. piotrowski, Uchwatp podatkowe sejmiku generalnego
miszeńskiego 1572-1772, Lwów 1932, s. i6.
ma Tamże, s. 17.
HO W. Konopczyński, Liberum Veto, cyt. wyd., s. 173.
lzo W. Smoleński, Szkice z dziejów szlachtg mazowieckiej, cyt.
w yd., s. 83-84.
lQl A. prochaska, Z dziejów samorzqdu ziemi chetmskiej, s. 38.
1 W. Konopczyński, Liberum Veto, cyt. wyd., s. 204.
lzs Sposób podajdcy drogę do korekturp prawa..., Kraków 1607,
s. 43.
lzf W. Ł,oziński, Prawem ż lewem, Kraków 1957.
I ua Votum szlachcica polskiego, w: Pisma polityczne z czasów
rokoszu Zebrzydowskżego, t. III, cyt. wyd., s. 231.
lze Mowa Zamoyskiego na sejmie I605 r., tamże, s. 478.
1t7 S. ółkiewski, Poczqtek i progres wojny moskiewskiej,
oprac. J. Maciszewski, Warszawa 1966, s. 178.
1 W. Czapliński, Opozcja wielkopolska po krwawm Potopie
1660-1668, Kraków 1930; W. Czerniak, Sprawa Lubomir-
skżego, Warszawa 1964, s. 444 i nasi.
lzs Reskrypt ślachcica jednego, w: Pisma politgczne z czasów
i
rokoszu Zebrzpdowskiego, t. II, cyt. wyd., s. 60.
lso W. Czapliński, Stanislaw Kożuchowski, nieznan pisarz po-
litpczny XVII w., w: O Polsce siedemnastowiecznej, cyt.
wyd., s. 227-228.
lsl W. Czapliński, Wiek siedemnasty w Polsce, tamże, s. 50.
i3z J. Maciszewski, Wojna domowa, cyt. wyd., s. 190.
133 W Czapiiński, Gtówne nurtp mśli polżtgcznej w Potsce
w latach 1587-1665, wů: O Polsce siedemnastowiecznej, cyt.
wyd., s. 78-79; A. Zajączkowski, Gtówne elementy kulturp
szlacheckiej w Polsce, cyt. wyd., s. 49 i nasi.; J. Maciszew-
ski, W sprawże kultury szlacheckiej, "Przegląd Historyczny",
1963, z. 3, s. 541 i nasi.; J. Bardach, O ujęciu socjologicz-
nm struktur spotecznej i ideologii szlachty polskiej,
"Czasopismo prawna-historyczne", 1963, z. 2, s. 159 i nasi.
is4 Ł.. Kurdybacha, Dzieje kodeksu Andrzeja Zarnogskiego,
Warszawa 1951.
13
= Jazlowiecki do Stadnickiego, Stadnżckż do Jazlowieckiego, w:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzdowskiego, t. II,
Cyt. wyd., s. 173, 177.
294
las A, Lipski, Tradycja państwa jako czpnnżk integracji na-
rodowej w XVI ż pierwszej potowie XVII wieku, "Odrodze-
nie i Reformacja w Polsce", t. XXVIII, 1983, s. 75 i nasi:;.

Strona 5

background image

PRZYPISY

tenże, Spoteczeństwo a historia. Czasg Żygmunta III, ma-
szynopis pracy doktorskiej w Bibliotece Instytutu Histo-
rycznego Uniwersytetu' Warszawskiego.
'a? W. Czapliński, Dwa sejmy w roku 1652, Wrocław 1955, s.
7-8.
las Tamże, s. 11.
189 J, Michałowski, Księga Pamiętnicza (1647-1655), Kraków
1864, s: 376.
1řř A, S. Radziwiłł, Memoriale (15 października 1648), cytuje
A. Kersten w: Chtopż polscy w walce z najazdem szwedz-
kim 1655-1656, Warszawa 1958, s. 52.
141, Tamże, s. 53.
14a Opis sejmu opieramy na pracy W. Czaplińskiego, Dwa sej-
my w roku 1652, cyt. wyd.
14a Tamże, s. 122.
149 Tamże, s. 177.
14s A. Kersten, Chtopż polscy w walce..., cyt. wyd., s. 84.
I A. Kersten, Sżenkiewżcz - ,;Potop" - historia, Warszawa
1966.
141 W. Czapliński, O Polsce siedemnastowiecznej, cyt. wyd., s.
218 i nasi. Cytaty z S. Kożuchowskiego zaczerpnęliśmy z tej
pracy.
14s S. H. Lubomirski, Wybór pism, wyd. R. Pollak, Wrocław
1953, De vanitate consilżorum, s. 260.
149 Tamże.
150 'j" Rynduch, Andrzej Maksgmilian Fredro (portret Literac-
ki), Gdańsk 1980, s. 99, 102.
151 Tamże.
lsQ K. Jonicki, Dzieła wszystkie, przekł. E. Jędrkiewicz, Wro-
cław 1966, s. 223.
158 ', Klonowic, Pżsma poetyczne poiskże, wyd. K. J. Turkow-
ski, Kraków 1858, s. 189.
1s4 A. Czańka, Idea króla "Piasta" pod koniec XVI w., maszy-
nopis w Archiwum Wydziału Historycznego UW, 1983 r.
tss por, S. Ochmann; Sejmy z lat I661-1662. Przegrana bataiża
o reformę ustroju Rzeczgpospolitej, Wrocław 1977.
'5s por. K. Matwijowski, Pierwsze sejmg z czasów Jana 111
Sobieskżego, Wrocław 1976.
's W. Konopczyński, Chronoiogia sejmów poLskżch 1493-1795
Kraków 1948.
, .,t ,3
296
tss H. Olszewski, Sejm Rzeczypospolitej..., cyt. wyd., s. 17.
;69 Tamże, s. 16.
i68 B, j,eŚnodorski, Ustrój Trzeciego Maja w PoLsce, "Państwo
i Prawo", 1946, z. 4, s. 60.
Isi J. Gierowski, Międzp saskżm absolutpzmem a ztotci wol-
nościcł. Z dziejów wewnętrzngch Rzeczypospolżtej w latach
1712-I7I5, Wrocław 1953.
Iss A, Kersten, Stefan Czarnżeckż, cyt. wyd., s. 444 i nasi.
1s3 J. Tazbir, Hżstoria Kościota katoLickiego, cyt. wyd., s. 144
i nasi.
Isa ,, Kersten, Pżerwszp opis obrony Jasnej Góry w I655 r.
Studia nad Nowcł Gżgantomachżcł ks. Augustgna Kordec-
kiego, Warszawa 1959.
Iss J. Tazbir, Państwo bez stosów, cyt. wyd., s. 270; por. W. Ko-
nopczyński, Polscy pisarze polityczni XVIII w., Warszawa
1966, s. 256.
tss J, Łukaszewicz, Dzieje kościoiów wgznania hetweckżego
w dawnej Maiej PoLszcze, Poznań 1853, s. 286.
I67 Z7olumżna Legum, t. VI, s. 253-4, 581.
tss p,. Kraushar, Sprawa Zpgmunta Unruga, Kraków 1890.
Iss Ks. Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia
wszelkżej scgencpż peLna, t. III, Lwów 1754, s. 213.
17o Tamże, s. 217.
171 B, Baranowski i W. Lewandowski, Nżetolerancja i zabobon
w Polsce w wieku XVII ż XVIII. Wypżsy źródiowe, War-
szawa 1950, s. 124-127.

Strona 6

background image

PRZYPISY

1 Tamże, s. 143 i nasi.
173 J Maciszewski, A za tego króla Jana..., "Miesięcznik Lite-
racki", 1983, Nr 8(202), s. 92 i nasi.
14 por. T. Korzon, Dola i niedola Jana Sobieskiego, t. I-III,
Kraków 1898.
1r cytuję za: Z. Wójcik, Jan Sobżeski 1629-i696, Warszawa
1983. Jest to najnowsza biografia Jana Sobieskiego, tamże
pełna bibliografia przedmiotu. Por. również: O. Forst de
Battaglia, Jan Sobżeski król Polski, Warszawa 1983; J. Wi-
mmer, Wiedeń 1683. Dzieje kampanii ż bżtwg, Warszawa
1983.
17s J, Woliński, Z dziejów wojnp i polityki w dobie Jana So-
bieskiego, Warszawa 1960, s. 5.
177 J. Gierowski, Międzg saskim absoLutyzmem..., cyt. wyd., s. 9.
i7s H. Olszewski, Sejm Rzeczypospotżtej, cyt. wyd., s. 26.
I Tamże, s. 25.
se B. Chmielowski, Nowe Ateng..., t. IV, cyt. wyd., s. 364. .
isl J, Kitowicz, Opżs obpczajów za panowanża Augusta 111,
oprac. B. Pollak, Wrocław 1951, s. 593.
R. Łaszewski, Sejm polskż w latach 1764-1793. Studium
historyczna-prawne, Warszawa-Poznań 1973, s. 9.
S. Konarski, Uwagi szlachcica polskiego nad usposobieniem
sąsiednich mocarstw wzgLędem naszych sejmów, cyt. za
R. Łaszewskim, Sejm polski..., s. 10.
is4 J, Kitowicz, Opis obyczajów..., cyt. wyd., s. 597.
ss Tamże, s. 454.
Iss W. Konopczyński, Polscg pisarze polityczni, cyt. wyd., s. 75.
I87 Tamże, s. 75.
sa A, M. Fredro, Przpstowia mów potocznych albo przestrogi
obpczajowe, rady wojenne, Sanok 1855, s. 76.

Strona 7


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maciszewski Jarema Szlachta polska i jej państwo
szlachta polska i jej państwo, szlachta
szlachta polska i jej panstwo i Nieznany
szlachta polska i jej państwo
Szlachta polska i jej państwo od XVI do XVIII wieku 2
Maciszewski Szlachta polska
Maciszewski Szlachta polska
Maciszewski Jarema Szlachta Polska
Polityka polska i odbudowanie panstwa-Cz 1-roz 5, Polityka polska, Dmowski
Czy Polska jest państwem obywatelskim
Polityka polska i odbudowanie panstwa-Cz 2-roz 4, Polityka polska, Dmowski
Polityka polska i odbudowanie panstwa-Cz 1-roz 2
Polityka polska i odbudowanie panstwa Cz 2 roz 1
Zwyczaje polskiej szlachty, Polska
Polityka polska i odbudowanie panstwa-Cz 1-roz 2, Polityka polska, Dmowski
Polska herb państwowy
Polityka polska i odbudowanie panstwa Cz 1 roz 2
Polityka polska i odbudowanie panstwa-Cz 2-roz 5, Polityka polska, Dmowski

więcej podobnych podstron