background image

 
 
 

FRANCINE RIVERS 

 

Rodowód Łaski 

Tamar

background image

Dedykuję  tę  książkę  osobom  skrzywdzonym  i 

wykorzystanym, które pragną sprawiedliwości. 

background image

Podziękowania 
Dziękuję Ronowi Beersowi za to, że podzielił się ze mną 

swym  pomysłem.  Dziękuję  Kathy  Olson  za  wspaniałą  pracę 
redakcyjną  i  całemu  zespołowi  Wydawnictwa  Tyndale  za 
nieustanne wsparcie. 

Jak  zawsze,  chciałabym  również  wyrazić  swoją 

wdzięczność wobec Jane Jordan Browne. 

background image

Drogi czytelniku 
Trzymasz w ręku pierwszą z pięciu opowieści o kobietach 

należących  do  linii  genealogicznej  Jezusa  Chrystusa.  Choć 
żyły  one  w  dawnych  czasach  i  w  innej  kulturze, 
niejednokrotnie  zmagały  się  z  problemami,  które  nie  są  nam 
obce.  Miały  odwagę.  Podejmowały  ryzyko.  Dokonywały 
zaskakujących wyborów i czasem popełniały ogromne błędy. 
Nie  były  idealne,  a  jednak  nieskończenie  miłosierny  Bóg 
posłużył  się  nimi,  aby  zrealizować  swój  plan  objawienia 
Chrystusa - Zbawiciela świata. 

Żyjemy  w  burzliwych  czasach,  w  których  miliony  ludzi 

poszukują  odpowiedzi  na  najbardziej  fundamentalne  pytania. 
Kobiety  z  genealogii  Jezusa  wskazują  nam  drogę.  Lekcje, 
jakie  możemy  wyciągnąć  z  ich  historii,  są  wciąż  aktualne, 
mimo upływu tysięcy lat. 

Tamar jest kobietą nadziei. 
Rachab - kobietą wiary. 
Rut - kobietą miłości. 
Batszeba jest kobietą, która doświadczyła bezmiaru łaski. 
Maria jest kobietą posłuszeństwa. 
Historie,  które  relacjonuję  w  Rodowodzie  Łaski,  opierają 

się  na  przekazie  biblijnym.  Ich  bohaterki  to  autentyczne 
postacie.  Choć  niektóre  z  ich  czynów  mogą  ze  współczesnej 
perspektywy  wydać  się  niezrozumiałe  lub  naganne,  musimy 
wziąć pod uwagę kontekst ich czasów. 

Rodowód  Łaski  to  powieść  historyczna,  której  ramy 

wyznacza Biblia, dlatego punktem wyjścia były dla mnie fakty 
przedstawione w tej Księdze. Budując na fundamencie Pisma 
Świętego, stworzyłam fabułę, dialogi, wewnętrzne motywacje 
bohaterów,  a  w  niektórych  przypadkach  dodatkowe  postacie, 
które w moim odczuciu nie kłócą się z przekazem biblijnym. 
We  wszystkich  szczegółach  starałam  się  pozostać  wierna 

background image

przesłaniu  Słowa  Bożego,  dodając  tylko  to,  co  uznałam  za 
pomocne w jego lepszym zrozumieniu. 

Na  końcu  każdej  z  pięciu  nowel  składających  się  na 

Rodowód Łaski znajdziesz krótkie studium. Zachęcam Cię do 
czytania  Biblii  -  jedynego  w  pełni  autorytatywnego  źródła 
umożliwiającego  lepsze  zrozumienie  postaci  biblijnych. 
Modlę się, by lektura Pisma Świętego pomogła Ci uświadomić 
sobie  ciągłość,  konsekwencję  i  urzeczywistnienie  się  Bożego 
planu na przestrzeni wieków - planu, który obejmuje również 
Ciebie. 

Francine Rivers 

background image

Prolog 
Jakub  mieszkał  w  kraju,  w  którym  zatrzymał  się  jego 

ojciec,  czyli  w  Kanaanie.  Oto  są  dzieje  potomków  Jakuba. 
Józef  jako  chłopiec  siedemnastoletni  wraz  ze  swymi  braćmi, 
synami żon jego ojca Bilhy i Zilpy, pasat trzody. Doniósł on 
ojcu,  że  źle  mówiono  o  tych  jego  synach.  Izrael  miłował 
Józefa  najbardziej  ze  wszystkich  swych  synów,  gdyż  urodził 
mu  się  on  w  podeszłych  jego  latach.  Sprawił  mu  też  długą 
szatę  z  rękawami.  Bracia  Józefa  widząc,  że  ojciec  kocha  go 
bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli 
zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozmawiać. 

Pewnego  razu  Józef  miał  sen.  I  gdy  opowiedział  go 

braciom  swym,  ci  zapałali  jeszcze  większą  nienawiścią  do 
niego. Mówił im bowiem: Posłuchajcie, jaki miałem sen. Śniło 
mi się, że wiązaliśmy snopy w środku pola i wtedy snop mój 
podniósł  się  i  stanął,  a  snopy  wasze  otoczyły  go  kołem  i 
oddały mu pokłon. Rzekli mu bracia: Czyż miałbyś jako król 
panować  nad  nami  i  rządzić  nami  jak  władca?  I  jeszcze 
bardziej go nienawidzili z powodu jego snów i wypowiedzi. 

A  potem  miał  on  jeszcze  inny  sen  i  tak  opowiedział  go 

swoim  braciom:  śniło  mi  się  jeszcze,  że  słońce,  księżyc  i 
jedenaście gwiazd oddają mi pokłon. A gdy to powiedział ojcu 
i  braciom,  ojciec  skarcił  go,  mówiąc:  Co  miałby znaczyć  ów 
sen? Czyż ja, matka twoja i twoi bracia mielibyśmy przyjść do 
ciebie  i  oddawać  ci  pokłon  aż  do  ziemi?  Podczas  gdy  bracia 
zazdrościli Józefowi, ojciec jego zapamiętał sobie ów sen. 

Kiedy bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael 

rzekł do niego: Wiesz, że bracia twoi pasą trzodę w Sychem. 
Chcę cię więc posiać do nich. Odpowiedział mu Józef: Jestem 
gotów. Wtedy Jakub rzekł do niego: Idź i zobacz, czy bracia 
twoi  są  zdrowi  i  czy  trzodom  nic  się  nie  stało,  a  potem  mi 
opowiesz.  Po  czym  wyprawił  go  z  doliny  Hebronu,  a  on 
poszedł  do  Sychem.  I  błąkającego  się  po  polu  spotkał  go 

background image

pewien  człowiek.  Zapytał  go  więc  ów  człowiek:  Kogo 
szukasz?  Odpowiedział:  Szukam  moich  braci.  Powiedz  mi, 
proszę,  gdzie  oni  pasą  trzody.  A  na  to  ów  człowiek:  Odeszli 
stąd, ale słyszałem, jak mówili: Chodźmy do Dotain. 

Józef  udał  się  więc  za  swymi  braćmi  i  znalazł  ich  w 

Dotain.  Oni  ujrzeli  go  z  daleka  i  zanim  się  do  nich  zbliżył, 
postanowili podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: Oto 
nadchodzi ten, który miewa sny! Teraz zabijmy go i wrzućmy 
do  którejkolwiek  studni,  a  potem  powiemy:  Dziki  zwierz  go 
pożarł. Zobaczymy, co będzie z jego snów! 

Gdy  to  usłyszał  Ruben,  postanowił  ocalić  go  z  ich  rąk; 

rzeki  więc:  Nie  zabijajmy  go!  I  mówił  Ruben  do  nich:  Nie 
doprowadzajcie  do  rozlewu  krwi.  Wrzućcie  go  do  studni, 
która  jest  tu  na  pustkowiu,  ale  ręki  nie  podnoście  na  niego. 
Chciał  on  bowiem  ocalić  go  z  ich  rąk,  a  potem  zwrócić  go 
ojcu. 

Gdy Józef przybył do swych braci, oni zdarli z niego jego 

odzienie  -  długą  szatę  z  rękawami,  którą  miał  na  sobie.  I 
pochwyciwszy  go,  wrzucili  do  studni:  studnia  ta  była  pusta, 
pozbawiona wody. Kiedy potem zasiedli  do posiłku, ujrzeli z 
dala  idących  z  Gileadu  kupców  izmaelskich,  których 
wielbłądy  niosły  wonne  korzenie,  żywicę  i  olejki  pachnące; 
szli oni do Egiptu. Wtedy Juda rzeki do swych braci: Cóż nam 
przyjdzie  z  tego,  gdy  zabijemy  naszego  brata  i  nie  ujawnimy 
naszej  zbrodni?  Chodźcie,  sprzedamy  go  Izmaelitom!  Nie 
zabijajmy go, wszak jest on naszym bratem! 

I  usłuchali  go  bracia.  I  gdy  kupcy  madianiccy  ich  mijali, 

wyciągnąwszy  spiesznie  Józefa  ze  studni,  sprzedali  go 
Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra, a ci zabrali go z sobą 
do Egiptu. Gdy Ruben wrócił do owej studni i zobaczył, że nie 
ma w niej Józefa, rozdarł swoje szaty i przyszedłszy do braci, 
zawołał:  Chłopca  nie  ma!  A  ja,  dokąd  ja  mam  iść?  A  oni 
wzięli szatę Józefa i zabiwszy młodego kozła, umoczyli ją we 

background image

krwi,  po  czym  tę  szatę  posiali  ojcu.  Ci  zaś,  którzy  ją 
przywieźli, rzekli: Znaleźliśmy ją. Zobacz, czy to szata twego 
syna,  czy  nie.  Jakub  rozpoznawszy  ją  zawołał:  Szata  mego 
syna! Dziki zwierz go pożarł! Dziki zwierz rozszarpał Józefa! 
I Jakub rozdarł swoje szaty, a potem przepasał biodra worem i 
opłakiwał  syna  przez  długi  czas.  Gdy  zaś  wszyscy  jego 
synowie  i  córki  usiłowali  go  pocieszać,  nie  słuchał  pociech, 
mówiąc:  Już  w  smutku  zejdę  za  synem  moim  do  Szeolu.  I 
ojciec  jego  nadal  go  opłakiwał.  Tymczasem  Madianici 
sprzedali  Józefa  w  Egipcie  Potifarowi,  urzędnikowi  faraona, 
przełożonemu dworzan. 

W  owym  czasie  Juda  opuścił  swych  braci  i  wędrując  ku 

dolinie  zaszedł  do  pewnego  mieszkańca  miasta  Adullam, 
imieniem 

Chira. 

Ujrzawszy 

tam 

córkę 

pewnego 

Kananejczyka, noszącego imię Szua, wziął ją za żonę i zbliżył 
się  do  niej.  Ona  zaś  poczęła  i  urodziła  syna,  któremu  dano 
imię Er. Potem jeszcze raz poczęła, urodziła syna i nazwała go 
Onan. A gdy znów urodziła syna, dała mu imię Szela. Ten zaś 
jej poród nastąpił w Kezib. 

Juda  wziął  dla  swego  pierworodnego  syna,  Era,  żonę 

imieniem Tamar... 

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

37:I - 38:6 

background image

Rozdział 1 
Kiedy  Tamar  ujrzała  Judę,  który  prowadził  osła 

objuczonego  workami  i  kosztownymi  dywanami,  chwyciła 
motykę  i  pobiegła  w  najdalszy  róg  rodzinnego  pola.  Chora  z 
przerażenia, odwróciła się tyłem do domu i zaczęła pracować. 
Miała  nadzieję,  że  Juda  przejdzie  obok  i  poszuka  innej 
dziewczyny  dla  swego  syna.  Gdy  usłyszała  wołanie  niani, 
udała, że nie słyszy, kopiąc motyką w ziemi ze zdwojoną siłą. 
Jej oczy wypełniły się łzami. 

 -  Tamar!  -  Aksa  podeszła  do  niej,  cała  zasapana.  -  Nie 

zauważyłaś  Judy?  Musisz  natychmiast  wrócić  ze  mną  do 
domu. Matka zamierza wysłać po ciebie braci, a oni nie będą 
tak  wyrozumiali  wobec  twojego  spóźnialstwa.  -  Opiekunka 
skrzywiła  się  i  ciągnęła  dalej:  -  Nie  patrz  tak  na  mnie,  moje 
dziecko.  To  nie  moja  sprawka.  Czy  wolałabyś  poślubić 
jednego  z  tych  izmaelickich  kupców  podróżujących  do 
Egiptu? 

 - Słyszałaś o synu Judy, podobnie jak ja. 
 -  Słyszałam  -  odpowiedziała  Aksa  i  wyciągnęła  rękę,  a 

Tamar niechętnie oddała jej motykę. - Może nie będzie aż tak 
źle, jak myślisz - dodała. 

Tamar  dostrzegła  w  jej  oczach  te  same  ponure 

wątpliwości. 

Matka Tamar  spotkała je  przed domem. Mocno chwyciła 

córkę  za  ramię,  wciągnęła  ją  do  środka  i  zaprowadziła  do 
pomieszczeń przeznaczonych dla kobiet. 

 - Gdyby było więcej czasu, sprawiłabym ci lanie za to, że 

uciekłaś! 

Tamar  ledwo  przestąpiła  próg  pokoju,  a  siostry  zaczęły 

szarpać  ją  za  ubranie.  Syknęła  z  bólu,  ponieważ  jedna  z 
dziewcząt nieopatrznie zerwała jej nakrycie z głowy, ciągnąc 
ją za włosy. 

background image

 -  Przestańcie!  -  Tamar  podniosła  ręce,  aby  odepchnąć  je 

od siebie, ale do akcji wkroczyła matka. 

 -  Stój  spokojnie,  Tamar!  Teraz  musimy  się  śpieszyć, 

skoro sprowadzenie cię do domu zajęło Aksie tyle czasu. 

Podekscytowane 

dziewczęta 

przekrzykiwały 

się 

nawzajem. 

 - Mamo, pozwól mi iść do niego taką, jaka jestem! 
 -  Tak  prosto  z  pola?  Wykluczone!  Juda  przybywa  z 

darami.  Zostaniesz  mu  przedstawiona  w  najlepszym  stroju, 
jaki masz. I nie waż się zawstydzać nas swoim płaczem. 

Przełykając  łzy  przez  ściśnięte  gardło,  Tamar  próbowała 

zapanować  nad  emocjami.  Nie  miała  żadnego  wyjścia,  jak 
tylko poddać się zabiegom matki i sióstr. Przyniosły najlepsze 
szaty i perfumy, żeby zrobić wrażenie na Judzie, Hebrajczyku. 
Juda  miał  trzech  synów.  Tamar  wiedziała,  że  jeśli  mu  się 
spodoba,  poślubi  jego  pierworodnego,  Era.  Podczas 
zeszłorocznych  żniw,  kiedy  Juda  i  jego  synowie 
przyprowadzili  na  wypas  swoje  stada,  ojciec  kazał  jej 
pracować w pobliżu. Wiedziała, co próbował osiągnąć, a teraz 
wszystko wskazywało na to, że dopiął swego. 

 -  Matko,  proszę!  Potrzebuję  jeszcze  roku  łub  dwóch  lat, 

zanim będę gotowa, aby poprowadzić własne gospodarstwo. 

 - To ojciec decyduje, kiedy jesteś wystarczająco dojrzała. 

-  Matka nie patrzyła jej w oczy. -  Nie  masz prawa podważać 
jego postanowień. 

Siostry  skrzeczały  niczym  sroki,  co  sprawiało,  że  Tamar 

miała ochotę krzyczeć. Matka klasnęła w dłonie. 

 -  Dość  tego!  Pomóżcie  mi  ją  przygotować!  Zacisnąwszy 

zęby, Tamar zamknęła oczy i uznała, że musi 

poddać  się  swemu  przeznaczeniu.  Od  lat  wiedziała,  że 

pewnego dnia wyjdzie za mąż. Zdawała sobie również sprawę, 
że  to  ojciec  wybierze  kandydata.  Teraz  jej  jedynym 
pocieszeniem  był  dziesięciomiesięczny  okres  zaręczyn. 

background image

Przynajmniej  będzie  miała  czas,  żeby  przygotować  umysł  i 
serce na nowy rozdział życia. 

Aksa dotknęła jej ramienia. 
 -  Spróbuj  się  odprężyć.  -  Rozpuściła  włosy  Tamar  i 

zaczęła je czesać długimi, zdecydowanymi ruchami. - Pomyśl 
o czymś miłym, moja droga. 

Tamar  czuła  się  jak  zwierzę,  które  ojciec  wystawia  na 

sprzedaż.  Czyż  nie  do  takiej  roli  została  sprowadzona? 
Wzbierała w niej fala gniewu i rozpaczy. Dlaczego życie musi 
być tak okrutne i niesprawiedliwe? 

 - Petra, przynieś olejek zapachowy i natrzyj jej skórę. Nie 

może cuchnąć jak niewolnica z pola! 

 -  Lepiej,  żeby  pachniała  owcami  i  kozami  -  powiedziała 

Aksa. - Hebrajczykowi to by się niewątpliwie spodobało. 

Dziewczęta  zachichotały,  pomimo  karcącego  spojrzenia 

matki. 

 - Nie ułatwiasz mi zadania, Akso. Lepiej się nie odzywaj! 

Tamar chwyciła matkę za suknię. 

 -  Proszę,  mamo!  Czy  nie  możesz  wstawić  się  za  mną  u 

ojca?  Ten  chłopak  jest...  złym  człowiekiem!  -  Z  jej  oczu 
popłynęły  łzy,  zanim  zdążyła  je  powstrzymać.  -  Proszę,  nie 
chcę poślubić Era. 

Usta matki zadrżały, ale nie okazała słabości. Wyszarpnęła 

fałdę sukni i złapała Tamar za rękę. 

 -  Wiesz,  że  nie  mogę  zmienić  planów  ojca!  Jeśli  teraz 

powiedziałabym  cokolwiek  przeciwko  temu  małżeństwu, 
sprowadziłabym na nas hańbę. Juda jest tutaj. 

Tamar  zanosiła się  od płaczu, dygocąc ze strachu. Matka 

chwyciła ją za podbródek i siłą uniosła jej głowę do góry. 

 - Przygotowałam cię na ten dzień. Jeśli nie poślubisz Era, 

będziesz  dla  nas  bezużyteczna.  Potraktuj  to  jako  szansę 
uzyskania  powodzenia  dla  naszego  domu.  Zbudujesz  pomost 
pomiędzy Zimranem a Judą. Uzyskamy gwarancję pokoju. 

background image

 - Przecież nas jest więcej od nich, mamo. 
 -  Liczby  to  nie  wszystko.  Nie  jesteś  już  dzieckiem, 

Tamar. Masz w sobie wiele odwagi. 

 - Więcej niż ojciec? 
Oczy  matki  pociemniały  ze  złości.  Gwałtownie  puściła 

rękę Tamar. 

 -  Zrobisz  to,  co  mówię,  albo  poniesiesz  wszelkie 

konsekwencje swego nieposłuszeństwa! 

Zdruzgotana  Tamar  nie  odezwała  się  już  ani  słowem. 

Wszystko,  co  próbowała  robić,  doprowadziło  ją  tylko  do 
większego  upokorzenia.  Miała  ochotę  krzyczeć  na  siostry, 
żeby przerwały to głupie szczebiotanie. Jak mogą się cieszyć z 
jej nieszczęścia? Jakie to ma znaczenie, że Er jest przystojny? 
Czy  nie  słyszały  o  jego  okrucieństwie?  Czy  nie  wiedziały  o 
jego  arogancji?  Mówiono,  że  gdziekolwiek  się  nie  pojawi, 
szuka zwady! 

 - Podaj więcej kajalu, Akso. Niech wygląda na starszą. 
Serce  Tamar  nadal  biło  jak  oszalałe,  a  jej  dłonie 

zwilgotniały od potu. Jeśli  wszystko ułoży się po myśli ojca, 
jej  los  zostanie  dziś  przesądzony.  To  dobrze  -  powtarzała 
sobie w myślach - to dobrze. Łzy dławiły jej rozpalone gardło. 

 -  Wyprostuj  się  -  powiedziała  matka.  -  Niech  ci  się 

przyjrzę. 

Tamar  wykonała  polecenie.  Matka  ciężko  westchnęła  i 

zaczęła układać przód jej sukienki w fałdy. 

 - Musimy ukryć jej brak krągłości, Akso. W przeciwnym 

razie Zimranowi będzie trudno przekonać Judę, że Tamar jest 
już wystarczająco dojrzała, by zajść w ciążę. 

 - Mogę mu pokazać krew na bieliźnie, pani. 
 -  Dobrze.  Przygotuj  ją  na  wypadek,  gdyby  to  było 

konieczne. 

Tamar  poczuła,  jak  rumieniec  oblewa  jej  twarz.  Czy 

została  już  całkowicie  pozbawiona  wszelkiej  prywatności? 

background image

Czy teraz wszyscy będą dyskutować o najbardziej intymnych 
wydarzeniach z jej życia? Pojawienie się pierwszej miesiączki 
stanowiło potwierdzenie jej kobiecości, a jednocześnie czyniło 
z  niej  użyteczną  kartę  przetargową  w  rękach  ojca.  Była 
towarem  na  sprzedaż,  narzędziem  do  zawarcia  sojuszu 
pomiędzy  dwoma  klanami,  ofiarą  złożoną  w  imię  gwarancji 
pokoju. Do niedawna miała jeszcze nadzieję, że przez kolejny 
rok  lub  dwa  nikt  nie  zwróci  na  nią  uwagi.  Czternastoletnia 
dziewczyna  wydawała  się  zbyt  młoda,  aby  wzbudzić 
zainteresowanie mężczyzny. 

To  dobrze  -  pomyślała  ponownie  Tamar.  Przerażenie 

przyprawiało  ją  o  skurcze  żołądka,  ale  dziewczyna  ciągle 
powtarzała  te  słowa,  próbując  przekonać  samą  siebie.  To 
dobrze. 

Może gdyby nie słyszała tych wszystkich opowieści... 
Odkąd sięgała pamięcią, jej ojciec bał się Judy i jego ludu. 

Słyszała historie o potężnym Bogu Hebrajczyków, który zesłał 
deszcz  ognia  i  siarki  na  Sodomę  i  Gomorę.  Zrównał  oba 
miasta z ziemią, tak że zostało po nich pustkowie pełne piasku 
i  słonej  wody.  Żadne  bóstwo  czczone  przez  Kananejczyków 
nigdy nie objawiło takiej potęgi. Krążyły też opowieści o tym, 
co  Hebrajczycy  zrobili  z  miastem  Sychem,  siejąc  w  nim 
spustoszenie... 

 -  Dlaczego  tak  musi  być,  mamo?  Czy  nie  mogę 

decydować o swoim losie? 

 -  Jesteś  w  takim  samym  położeniu  jak  inne  dziewczęta. 

Wiem,  co  czujesz.  Nie  byłam  dużo  starsza  od  ciebie,  kiedy 
trafiłam  do  domu  twego  ojca.  Taka  jest  kolej  rzeczy,  Tamar. 
Przygotowywałam  cię  na  ten  dzień,  odkąd  byłaś  małą 
dziewczynką.  Powiedziałam  ci,  jaki  jest  cel  twojego  życia. 
Sprzeciwianie się losowi jest jak mocowanie się z wiatrem. 

Matka chwyciła dziewczynę za ramiona. 

background image

 -  Zachowuj  się  jak  dobra  córka  i  bądź  posłuszna  bez 

żadnych  wykrętów.  Bądź  dobrą  żoną  i  wydaj  na  świat  wielu 
synów.  W  ten  sposób  zasłużysz  na  szacunek.  Jeśli  szczęście 
uśmiechnie  się  do  ciebie,  mąż  cię  pokocha.  Jeśli  nie,  twoją 
przyszłość  zabezpieczą  synowie.  Gdy  się  zestarzejesz, 
zaopiekują się tobą, podobnie jak twoi bracia zajmą się mną. 
Jedyną  satysfakcją,  jaką  kobieta  może  czerpać  z  życia,  jest 
świadomość, że stworzyła mężowi ognisko domowe. 

 - Ależ mamo, to jest Er, syn Judy! 
Matce zadrżały powieki, ale pozostała nieugięta. 
 - Postaraj się wypełniać swoje obowiązki i zrodzić synów. 

Musisz  być  silna,  Tamar.  Ci  ludzie  są  gwałtowni  i 
nieprzewidywalni, a przy tym dumni. 

Tamar odwróciła głowę. 
 - Nie wyjdę za Era! Nie mogę. Matka szarpnęła córkę za 

włosy. 

 -  Czy  chcesz  zniszczyć  naszą  rodzinę,  upokarzając  tego 

Hebrajczyka? Myślisz, że ojciec zachowa cię przy życiu, jeśli 
wyjdziesz do nich i zaczniesz błagać, by pozwolili ci zostać w 
domu?  Czy  sądzisz,  że  Juda  przełknie  taką  zniewagę? 
Ostrzegam  cię!  Jeśli  ośmielisz  się  zaryzykować  życie  moich 
synów,  ja  i  ojciec  ukamienujemy  cię!  Słyszysz,  co  do  ciebie 
mówię?  To  ojciec  decyduje,  kogo  i  kiedy  masz  poślubić.  To 
nie twoja rola! - Matka puściła ją gwałtownie i zrobiła krok do 
tyłu, trzęsąc się ze złości. - Nie bądź głupia! 

Tamar  zamknęła  oczy.  W  pomieszczeniu  zapadła 

przytłaczająca  cisza.  Dziewczyna  czuła  na  sobie  przenikliwy 
wzrok sióstr i niani. 

 -  Przepraszam  -  powiedziała  drżącym  głosem.  - 

Przepraszam, zrobię to, co muszę. 

 -  Jak  my  wszystkie...  -  matka  westchnęła,  ujęła  dłoń 

Tamar i wtarła w nią olejek zapachowy. - Bądź roztropna jak 
wąż,  córko.  Wybierając  ciebie,  Juda  okazał  mądrość.  Jesteś 

background image

silna, silniejsza niż pozostałe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy 
ze  swojej  bystrości  i  siły.  Hebrajczyk  zainteresował  się  tobą. 
Musisz  go  zadowolić  dla  dobra  nas  wszystkich.  Bądź  dobrą 
żoną dla jego syna. Zbuduj pomost między naszymi klanami, a 
przez to przyczynisz się do zachowania pokoju. 

Tamar spuściła głowę, czując brzemię odpowiedzialności. 
 - Postaram się. 
 - Nie tylko postarasz się, ale zrobisz wszystko, żeby ci się 

udało!  -  Matka  pochyliła  się  i  szybko  pocałowała  ją  w 
policzek.  -  Teraz  weź  się  w  garść,  a  ja  zawiadomię  ojca,  że 
jesteś gotowa. 

Tamar próbowała zebrać myśli. Juda był jednym z synów 

Jakuba,  którzy  zrównali  z  ziemią  Sychem,  mszcząc  się  za 
gwałt  dokonany  na  ich  siostrze.  Może  gdyby  syn  Chamora 
słyszał wcześniej o tych mężczyznach, zostawiłby dziewczynę 
w  spokoju.  Kiedy  zdał  sobie  sprawę  z  popełnionego  błędu, 
próbował  udobruchać  synów  Jakuba.  Ci  zażądali  krwi.  Syn 
księcia i jego ojciec zgodzili się poddać wszystkich mężczyzn 
w  Sychem  hebrajskiemu  rytuałowi  obrzezania.  Chcieli  za 
wszelką  cenę  doprowadzić  do  zawarcia  sojuszu  przez 
małżeństwo,  by  uzyskać  gwarancję  pokoju  między  dwoma 
plemionami.  Spełnili  wszystkie  żądania  Hebrajczyków,  lecz 
mimo  to  trzy  dni  później,  gdy  wszyscy  mieszkańcy  Sychem 
nadal  dochodzili  do  siebie  po  obrzezaniu,  Juda  i  jego  bracia 
wzięli  odwet.  Nie  zadowoliła  ich  krew  winowajcy.  Zabili 
mieczem  wszystkich  mężczyzn.  Nikt  nie  ocalał,  a  miasto 
zostało splądrowane. 

Hebrajczycy  byli  jak  przykra  woń  w  nozdrzach 

Kananejczyków. Ich obecność wywoływała strach i nieufność. 
Juda  opuścił  wprawdzie  namiot  swego  ojca  i  zamieszkał  z 
ludem Tamar, ale Zimran nigdy nie spał spokojnie, mając go 
za sąsiada. Nie przekonała go ani wieloletnia przyjaźń Judy z 
Chirą,  Adullamitą,  ani  to,  że  Juda  poślubił  Kananejkę,  która 

background image

urodziła  mu  trzech  synów  i  wychowała  ich  po  kananejsku. 
Juda  był  Hebrajczykiem.  Był  obcokrajowcem.  Był  zmorą 
Zimrana. 

Zimran zawarł z Judą umowę w sprawie wypasu trzody na 

polach należących do rodziny Tamar. Układ był korzystny dla 
obu  stron  i  przyniósł  tymczasowe  porozumienie.  Jednak 
dziewczyna  wiedziała,  że  ojciec  od  lat  dąży  do  zawarcia 
trwałego  sojuszu  z  Hebrajczykami.  Gwarancją  pokoju  mogło 
być małżeństwo łączące oba klany - pod warunkiem że Tamar 
sprowadziłaby błogosławieństwo na dom Judy, rodząc synów. 

Tamar  wiedziała,  dlaczego  ojcu  tak  bardzo  zależy  na 

doprowadzeniu  do  jej  ślubu  z  Erem.  Rozumiała  nawet  swoją 
rolę. Jednak sama świadomość niczego nie ułatwiała. Przecież 
to  ona  miała  być  złożona  w  ofierze  niczym  baranek.  Nie 
mogła decydować o tym, kogo poślubi. Jej wybór sprowadzał 
się co najwyżej do tego, w jaki sposób zmierzy się ze swoim 
przeznaczeniem. 

Kiedy  matka  wróciła,  Tamar  była  gotowa.  Pochyliła 

głowę,  skrywając  uczucia.  Gdy  podniosła  wzrok,  matka 
włożyła  na  nią  obie  dłonie  i  wymamrotała  słowa 
błogosławieństwa. Potem ujęła ją za podbródek. 

 -  Życie  jest  trudne,  Tamar.  Wiem  o  tym  znacznie  lepiej 

niż ty. Każda młoda dziewczyna marzy o miłości, ale życie to 
nie bajka. Nie polega na bujaniu w obłokach. Gdybyś urodziła 
się pierwsza, posłalibyśmy cię do świątyni w Timnie zamiast 
twojej siostry. 

 -  Nie  byłabym  tam  szczęśliwa...  -  przyznała  Tamar. 

Właściwie  wolałaby  skończyć  ze  sobą  niż  żyć  tak  jak  jej 
siostra. 

 -  Zatem  to  jedyne  życie,  jakie  jest  ci  dane,  Tamar. 

Przyjmij je. 

Tamar  postanowiła,  że  tak  właśnie  postąpi.  Wstała  z 

miejsca. Wychodząc za matką, próbowała opanować drżenie. 

background image

Może Juda stwierdzi, że jest jeszcze za młoda? Może uzna, że 
jest chuda lub brzydka? Może ślub z Erem zostanie jej na razie 
oszczędzony?  Jednak  wiedziała,  że  w  ostateczności  to  i  tak 
niczego nie zmieni. Musi wyjść za mąż, bo kobieta bez męża i 
synów nie ma przed sobą żadnej przyszłości. Trudno było się 
z tym pogodzić. 

Juda  uważnie  przyglądał  się  Tamar,  gdy  wchodziła  do 

pokoju.  Była  wysoka,  szczupła  i  bardzo  młoda.  Kiedy 
podawały  posiłek  z  matką,  zauważył,  że  porusza  się  z 
wdziękiem.  Dostrzegł  jej  dziewczęcy  urok  już  wcześniej, 
podczas  ostatniej  wizyty  po  żniwach.  Zimran  posłał  wtedy 
Tamar  do  pracy  w  pobliżu  pastwiska,  tak  aby  Juda  i  jego 
synowie  mogli  ją  zobaczyć.  Juda  wiedział,  co  Zimran  chce 
przez  to  osiągnąć.  Jednak  teraz,  po  bliższym  przyjrzeniu  się, 
doszedł do wniosku, że dziewczyna wygląda na zbyt młodą na 
zamążpójście.  Z  pewnością  nie  była  starsza  od  jego 
najmłodszego  syna,  Szeli.  Juda  podzielił  się  swymi 
wątpliwościami  z  gospodarzem.  Zimran  roześmiał  się  i 
odpowiedział: 

 -  Oczywiście,  że  jest  młoda,  ale  to  tym  lepiej.  Taką 

dziewczynę  łatwiej  ułożyć,  prawda?  Twój  syn  będzie  jej 
baalem i nauczycielem. 

 - A co z dziećmi? 
Zimran  zaśmiał  się  ponownie.  Dźwięk  jego  śmiechu  grał 

Judzie na nerwach. 

 -  Zapewniam  cię,  mój  przyjacielu,  że  Tamar  jest 

wystarczająco  dojrzała,  aby  urodzić  synów.  Była  już  na  to 
gotowa  w  trakcie  poprzednich  żniw,  kiedy  Er  ją  sobie 
wypatrzył. Mamy na to dowód. 

Tamar  ukradkiem  spojrzała  na  ojca  i  zarumieniła  się  z 

zażenowaniem. Skromność dziewczyny poruszyła Judę, który 
z uwagą ją obserwował. 

background image

 -  Podejdź  bliżej  -  powiedział,  przywołując  ją  skinieniem 

palca. 

Chciał jej spojrzeć w oczy. Próbował zrozumieć, dlaczego 

pomyślał  właśnie  o  niej,  kiedy  zaczął  planować  małżeństwo 
syna. 

 - Nie wstydź się, Tamar! - Uśmiech znikł z ust Zimrana. - 

Pokaż Judzie, jaka jesteś ładna. 

Kiedy  Tamar  uniosła  głowę,  Zimran  pokiwał  z 

zadowoleniem. 

 -  O,  właśnie  tak.  Uśmiechnij  się  i  pokaż  Judzie  swoje 

piękne zęby. 

Jednak Judy nie obchodził uśmiech ani zęby dziewczyny - 

te  były  zresztą  bez  zarzutu.  Zależało  mu  na  jej  płodności. 
Oczywiście  rozumiał,  że  nie  da  się  przewidzieć,  czy  Tamar 
urodzi  synów  dla  jego  klanu,  dopóki  nie  wyjdzie  za  Era.  W 
życiu  nie  ma  żadnych  gwarancji.  Jednak  dziewczyna 
wywodziła  się  z  dobrej  rodziny.  Jej  matka  urodziła  sześciu 
synów  i  pięć  córek.  Bez  wątpienia  Tamar  była  silna  -  Juda 
widział, jak pracowała w polu, kopiąc twardą ziemię i znosząc 
ciężkie  kamienie  do  wzmocnienia  muru.  Wątła  dziewczyna 
siedziałaby  w  domu  i  zajmowałaby  się  garncarstwem  lub 
tkactwem. 

 - Tamar - ojciec wykonał gest ręką. - Uklęknij przed Judą. 

Niech ci się lepiej przyjrzy. 

Posłuchała  bez  wahania.  Jej  oczy  były  ciemne,  ale  nie 

surowe.  Miała  zdrową,  rumianą  cerę.  Juda  pomyślał,  że  taka 
dziewczyna  mogłaby  poruszyć zatwardziałe  serce  jego  syna  i 
zawrócić  go  ze  złych  dróg.  Zastanawiał  się,  czy  Tamar 
wykaże  się  wystarczającą  odwagą,  by  zaskarbić  sobie 
szacunek Era. Jej ojciec był tchórzem. A ona? 

Er  był  dla  rodziny  wiecznym  strapieniem,  odkąd  tylko 

zaczął  chodzić.  Juda  wiedział,  że  jego  synowa  nie  będzie 
miała lekkiego życia. Musi być silna i odporna. Zdawał sobie 

background image

sprawę,  że  to  on  ponosi  winę  za  krnąbrny  charakter  Era. 
Popełnił  błąd,  pozostawiając  żonie  wolną  rękę  w  kwestii 
wychowania  synów.  Sądził,  że  całkowita  swoboda  uczyni  z 
nich  szczęśliwych  i  silnych  mężczyzn.  Byli  szczęśliwi,  ale 
tylko wtedy, gdy wszystko układało się po ich myśli. Mieli też 
wystarczającą siłę do tego, aby krzywdzić innych, gdy sprawy 
przybierały niekorzystny dla nich obrót. Cechowały ich pycha 
i arogancja wynikające z braku dyscypliny. Gdyby nie żałował 
im rózgi, wyrośliby na lepszych ludzi. 

Czy tej dziewczynie uda się zmiękczyć serce jego syna? A 

może Er jeszcze bardziej się rozzuchwali i zniszczy jej życie? 

Kiedy  Tamar  spojrzała  mu  w  oczy,  Juda  dostrzegł  w  niej 

niewinność  i  mądrość.  Poczuł  przypływ  niepokojących 
wątpliwości. Er był jego pierworodnym, pierwszą oznaką siły 
jego  lędźwi.  Po  przyjściu  chłopca  na  świat  rozpierała  go 
ojcowska duma, radość i nadzieja. Ach - myślał - ten dopiero 
jest  ciałem  z  mego  ciała,  kością  z  moich  kości!  Zanosił  się 
śmiechem,  kiedy  malec  z  zaczerwienioną  ze  złości  twarzą 
odmawiał  posłuszeństwa  matce.  Buntownicza  natura  syna 
bawiła go i napawała dumą. Powtarzał sobie, że ten chłopiec 
wyrośnie na silnego mężczyznę i żadna kobieta nie będzie mu 
mówiła, jak ma żyć. 

Juda  nie  spodziewał  się,  że  Er  zbuntuje  się  również 

przeciw niemu. 

Onan,  drugi  syn,  szedł  w  ślady Era.  Dorastał  zastraszany 

przez  zazdrosnego  starszego  brata  i  nauczył  się  bronić 
podstępem  i  przebiegłością.  Juda  nie  wiedział  już,  co  było 
gorsze. W obu synach czaiła się zdrada. Żaden nie zasługiwał 
na zaufanie. 

Trzeci  syn,  Szela,  nie  różnił  się  od  braci.  Przyłapani  na 

gorącym  uczynku,  synowie  Judy  kłamali  bądź  obwiniali 
innych. Przyparci do muru uciekali pod skrzydła matki, która 
broniła  ich  bez  względu  na  to,  jak  poważne  były  ich 

background image

przewinienia.  Duma  nie  pozwalała  jej  dostrzec  w  nich 
jakichkolwiek 

wad. 

Byli 

przecież 

jej 

synami 

Kananejczykami do szpiku kości. 

Juda uznał, że trzeba temu zaradzić - inaczej Er okryje go 

hańbą. Niemal żałował, że ma synów, ponieważ siali zamęt w 
domu  i  zatruwali  mu  życie.  Zdarzały  się  chwile,  kiedy 
wzbierała  w  nim  potworna  złość  i  z  trudem  powstrzymywał 
się, by nie chwycić włóczni i nie cisnąć jej w któregoś z nich. 

Często  wracał  myślami  do  swego  ojca,  Jakuba.  Pamiętał, 

ile zgryzot przysparzali mu wraz z pozostałymi braćmi - Juda 
nie był w niczym lepszy od reszty. Er i Onan przypominali mu 
zwłaszcza  dwóch  jego  braci,  Symeona  i  Lewiego.  Myśl  o 
domu 

rodzinnym 

przywiodła 

mroczne  wspomnienie 

okropnego  grzechu,  którego  się  dopuścił  -  grzechu,  który 
prześladował go i zmusił do opuszczenia rodziny. Juda nie był 
w  stanie  znieść  widoku  ojca  zdruzgotanego  skutkami  jego 
przewinienia. Nie chciał też przebywać w towarzystwie braci, 
którzy byli jego wspólnikami w przestępstwie. 

Jakub  nigdy  zresztą  nie  poznał  całej  prawdy  o  tym,  co 

wydarzyło się tamtego dnia w Dotain. 

Juda  próbował  się  pocieszać.  Przecież  powstrzymał 

Symeona i Lewiego przed zamordowaniem ich najmłodszego 
brata,  Józefa.  Z  drugiej  strony,  dobrze  pamiętał,  że  sam 
zaproponował  sprzedanie  chłopca  izmaelickim  handlarzom, 
którzy  zmierzali  do  Egiptu.  Wraz  z  braćmi  zarobił  na  jego 
nieszczęściu.  Bóg  jeden  wie,  czy  Józef  przeżył  długą,  ciężką 
podróż. Całkiem możliwe, że umarł gdzieś na pustyni. A jeśli 
nie,  zapewne  jest  teraz  niewolnikiem  w  domu  jakiegoś 
Egipcjanina. 

Czasami  w  środku  nocy  Juda  leżał  na  swoim  posłaniu  i 

dręczony  wyrzutami  sumienia,  myślał  o  Józefie.  Ile  lat  musi 
jeszcze  upłynąć,  zanim  uda  mu  się  zostawić  przeszłość  za 
sobą  i  zapomnieć  o  tym,  co  zrobił?  Ile  czasu  musi  minąć, 

background image

zanim  będzie  mógł  zamknąć  oczy  bez  obawy,  że  w  myślach 
zobaczy  brata  zakutego  w  kajdany,  z  pętlą  na  szyi, 
prowadzonego  na  uwięzi  jak  zwierzę  przez  oddalających  się 
handlarzy? Głośne krzyki chłopca wołającego o pomoc wciąż 
odbijały się echem w umyśle Judy. 

Wyglądało na to, że już do końca życia będzie żałował, że 

już nigdy nie zapomni. Czasami mógłby przysiąc, że czuje na 
sobie  ciężką  rękę  Boga,  która  miażdży  go  za  skazanie 
rodzonego brata na zagładę. 

Zimran chrząknął. Juda przypomniał sobie, gdzie jest i po 

co przybył do domu tego Kananejczyka. Wiedział, że musi się 
skupić. Nie może pozwolić na to, aby przeszłość wdzierała się 
nieproszona,  utrudniając  podjęcie  kroków,  które  dawały 
nadzieję  na  lepszą  przyszłość.  Er  potrzebuje  żony  -  młodej, 
urodziwej, silnej kobiety, która odwiedzie go od nikczemnego 
postępowania. Juda zacisnął usta i przyglądał się kananejskiej 
dziewczynie,  która  klęczała  tuż  przed  nim.  Czy  znowu 
popełnia błąd? Sam poślubił Kananejkę i gorzko tego żałował. 
Czy ma teraz wprowadzić kolejną do swego domu? A jednak 
Tamar przypadła mu do gustu. Dlaczego? 

Uniósł jej podbródek. Była przestraszona, ale doskonale to 

ukrywała.  Juda  pomyślał,  że  w  małżeństwie  z  Erem  taka 
umiejętność na pewno się przyda. Tamar wyglądała na młodą 
i  prostolinijną.  Czy  jego  syn  podepcze  jej  niewinność  i 
zdeprawuje tę kobietę, podobnie jak czynił to z innymi? 

Juda zebrał się w sobie, cofnął rękę i odchylił się do tyłu. 

Nie  chciał,  by  Er  popełnił  ten  sam  błąd  co  on.  Pożądanie 
skłoniło  go  do  małżeństwa  z  Batszebą.  Piękno  -  pomyślał  - 
jest  pułapką  zastawioną  na  mężczyznę,  w  którym 
niepohamowana namiętność wypala wszelki rozsądek. Jednak 
to  charakter  kobiety  jest  w  małżeństwie  najważniejszy. 
Zrobiłby  lepiej,  gdyby  postąpił  zgodnie  z  tradycją  i  pozwolił 

background image

swemu  ojcu  wybrać  dla  niego  żonę.  Niestety  był  uparty  i 
niecierpliwy, a teraz ponosił konsekwencje swojej głupoty. 

Nie  wystarczy,  aby  kobieta  wzbudzała  w  mężczyźnie 

namiętność. Musi być silna, a przy tym uległa. Uparta kobieta 
jest dla mężczyzny przekleństwem - myślał dalej Juda. Przed 
laty  był  tak  żałosny  w  swym  młodzieńczym  zadufaniu, 
przekonany,  że  z  łatwością  podporządkuje  sobie  żonę. 
Tymczasem to on dostosował się  do Batszeby. Łudził się, że 
nie  ma  nic  złego  w  tym,  by  żona  praktykowała  własne 
zwyczaje  religijne.  Pozwolił  na  to,  a  teraz  zbierał  gorzkie 
żniwo, otoczony synami, którzy czczą bożki! 

Tamar  miała  łagodniejsze  usposobienie  od  Batszeby. 

Sprawiała wrażenie odważnej i mądrej. Juda wiedział, że jest 
silna  -  przyglądał  się,  jak  ciężko  pracowała.  Podejrzewał,  że 
jego  żona  ucieszy  się  z  tego  powodu  i  jak  najszybciej 
przerzuci  swoje  obowiązki  na  synową.  Jednak  najbardziej 
liczyła się płodność, a tej mógł dowieść tylko czas. Wszystkie 
widoczne  zalety  dziewczyny  były  więcej  niż  wystarczające. 
Ponadto Tamar miała w sobie coś więcej. Coś, czego Juda nie 
potrafił  nazwać.  Coś  wyjątkowego  i  szlachetnego,  co 
sprawiało,  że  pragnął  wprowadzić  dziewczynę  do  swojej 
rodziny. Jakiś cichy głos podpowiadał mu, że powinien się na 
nią zdecydować. 

 - Podoba mi się. Zimran odetchnął z ulgą. 
 -  Jesteś  mądrym  człowiekiem!  -  Skinął  na  córkę.  Tamar 

wstała  i  ruszyła  do  drzwi.  Ojciec  palił  się  do  rozpoczęcia 
negocjacji.  Juda  patrzył,  jak  dziewczyna  opuszcza  pokój  ze 
swą  matką.  Zimran  klasnął  w  dłonie.  Służący  pośpiesznie 
wnieśli  tace  z  pieczonym  jagnięciem,  granatami  i 
winogronami. 

 - Jedz, mój bracie, a potem porozmawiamy. 

background image

Juda  nie  dał  się  tak  łatwo  zmanipulować.  Zanim  dotknął 

jedzenia, złożył ofertę. Zimran z błyskiem w oku przystąpił do 
targowania się o cenę za pannę młodą. 

Juda  postanowił  być  hojny.  Jego  własne  małżeństwo  nie 

uczyniło  go  wprawdzie  szczęśliwym,  niemniej  wniosło 
namiastkę  stabilności  i  pomogło  mu  znaleźć  życiowy 
kierunek.  Teraz  liczył  na  to,  że  może  Er  również  porzuci 
swoje  buntownicze  postępowanie.  Poza  tym  nie  chciał 
przedłużać spotkania z Zimranem. Przymilne zachowanie tego 
człowieka irytowało go. 

Imię  Tamar  znaczy:  palma  daktylowa.  Nadawano  je 

dziewczynie, która miała  wyrosnąć na  kobietę piękną i  pełną 
wdzięku. Palma daktylowa rośnie na pustyni i wydaje słodkie, 
pożywne  owoce  -  a  ta  dziewczyna  wywodziła  się  z  płodnej 
rodziny.  Palma  daktylowa  kołysze  się  pod  wpływem 
pustynnych wiatrów, ale nie łamie się i nie tak łatwo wyrwać 
ją z korzeniami - a ta dziewczyna będzie musiała zmierzyć się 
z  gwałtownym,  wybuchowym  temperamentem  Era.  Palma 
daktylowa może przeżyć nawet w niesprzyjających warunkach 
-  a  Juda  przewidywał,  że  Batszeba  uzna  Tamar  za  swoją 
rywalkę.  Wiedział,  że  jego  żona  będzie  walczyć  z  synową, 
dlatego że jest próżna i zazdrosna o uczucia synów. 

Tamar. 
Juda  miał  nadzieję,  że  dziewczyna  spełni  wszystkie 

obietnice kryjące się w znaczeniu jej imienia. 

Tamar  czekała,  aż  skończą  negocjacje  i  zadecydują  o  jej 

przyszłości. Kiedy matka stanęła w drzwiach, wiedziała, że jej 
los został przesądzony. 

 -  Chodź.  Juda  ma  dla  ciebie  podarunki.  Dziewczyna 

wstała,  sparaliżowana  wewnętrznie.  Nadszedł  czas  radości,  a 
nie łez. Ojciec nie musiał się już bać. 

 - Ach, córko! 

background image

Zimran  uśmiechnął  się  szeroko.  Najwyraźniej  udało  mu 

się uzyskać wysoką cenę za pannę młodą, bo nigdy wcześniej 
nie  objął  jej  z  tak  ogromną  czułością.  Ucałował  ją  nawet  w 
policzek. Tamar uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. 
Chciała,  żeby  odczuł,  jak  straszną  rzecz  uczynił,  oddając  ją 
komuś  takiemu  jak  Er.  Liczyła,  że  pojawi  się  w  nim  choć 
odrobina  wstydu  za  to,  że  wykorzystał  ją,  by  chronić  siebie. 
Jednak nie zrobiło to na nim wrażenia. 

 - Przywitaj się ze swoim teściem. 
Tamar,  poddając  się  przeznaczeniu,  pokłoniła  się  przed 

Judą  twarzą  ku  ziemi.  Hebrajczyk  położył  dłonie  na  jej 
głowie,  pobłogosławił  ją  i  kazał  wstać.  Kiedy  to  zrobiła,  z 
torby  przymocowanej  do  pasa  wyjął  złote  kolczyki  i 
bransoletki i założył je dziewczynie. Oczy jej ojca promieniały 
z radości, podczas gdy jej serce omdlewało. 

 -  Bądź  gotowa,  żeby  wyruszyć  z  samego  rana  - 

powiedział Juda. 

Zaskoczona Tamar spytała bez zastanowienia: 
 -  Z  rana?  -  Spojrzała  na  ojca.  -  A  co  z  okresem 

narzeczeństwa? 

Wyraz twarzy Zimrana zmusił ją do milczenia. 
 - Dzisiaj Juda i ja świętujemy, moja córko. Aksa spakuje 

twoje rzeczy i jutro wyruszycie. Wszystko ustalone. Twój mąż 
oczekuje cię z niecierpliwością. 

Czy  ojciec  bał  się  tak  bardzo,  że  nie  zażądał 

zwyczajowego dziesięciomiesięcznego okresu narzeczeństwa? 
Nie  miała  nawet  jednego  tygodnia,  żeby  przygotować  się  do 
małżeństwa! 

 - Możesz odejść, Tamar. 
Kiedy 

dziewczyna 

weszła 

do 

pomieszczeń 

przeznaczonych  dla  kobiet,  zobaczyła,  że  matka  i  siostry 
pakują jej rzeczy. Nie mogąc już dłużej powstrzymać emocji, 

background image

wybuchnęła płaczem. Szlochała przez całą noc, nie dając się w 
żaden sposób pocieszyć. Nie reagowała na jęki i prośby sióstr. 

 -  Przyjdzie  kolej  i  na  was  -  powiedziała  im  ze  złością.  - 

Pewnego dnia zrozumiecie! 

Aksa kołysała ją w swoich ramionach, a Tamar kurczowo 

trzymała się ostatniej nocy swego dzieciństwa. 

Kiedy nastał świt, dziewczyna umyła twarz i ubrała ślubne 

wstążki. 

Do pokoju weszła matka. 
 - Powinnaś być zadowolona, moja droga. Juda szczodrze 

za ciebie zapłacił. - Mówiła przez ściśnięte od łez gardło, a w 
jej  głosie  dało  się  wyczuć  odrobinę  goryczy.  -  Hebrajczyk 
przyszedł  z  osłem  obładowanym  podarunkami,  a  wraca  do 
domu tylko z pieczęcią i łaską. 

 - I ze mną - powiedziała cicho Tamar. Oczy matki zaszły 

łzami. 

 - Dobrze się nią opiekuj, Akso. 
 - Oczywiście, moja pani. 
Matka wzięła Tamar w ramiona i pocałowała. 
 - Niech twój mąż kocha cię i da ci wielu synów - szepnęła 

jej do ucha. 

Tamar mocno się w nią wtuliła, po raz ostatni nasiąkając 

ciepłem i miękkością jej skóry. 

 - Już czas - powiedziała łagodnie matka. 
Tamar  wyszła  na  zewnątrz.  Zanurzona  w  porannym 

świetle,  ruszyła  w  stronę  Zimrana  i  Judy,  którzy  stali  w 
pewnej odległości od domu. Aksa szła tuż za nią. Poprzedniej 
nocy Tamar wylała wiele łez. Postanowiła, że od tej pory nie 
uroni  już  ani  jednej.  Nie  było  to  łatwe,  bo  słyszała  cichy 
szloch niani dobiegający z tyłu. 

 -  A  może  wszystko,  co  słyszałyśmy,  nie  jest  prawdą  - 

powiedziała Aksa. - Może Er nie jest tak zły, jak mówią? 

 - Jakie to ma teraz znaczenie? 

background image

 -  Musisz  sprawić,  żeby  cię  pokochał,  Tamar.  Zakochany 

mężczyzna jest jak glina w kobiecych rękach. Niech bogowie 
zmiłują się nad nami! 

 - To ty zmiłuj się nade mną i milcz! 
Kiedy Tamar zbliżyła się do czekających mężczyzn, ojciec 

ją pocałował. 

 - Bądź płodna i pomnóż dom Judy. - Zimran nie mógł już 

doczekać się ich odejścia. 

Juda ruszył przodem, a Tamar z Aksą poszły za nim. Był 

wysokim mężczyzną i stawiał duże kroki. Musiały iść szybko, 
żeby  za  nim  nadążyć.  Aksa  narzekała  pod  nosem,  ale  Tamar 
nie zwracała na nią uwagi. Pochłonęły ją myśli o przyszłości. 
Będzie ciężko pracować. Będzie dobrą żoną. Zrobi wszystko, 
co  leży  w  jej  mocy,  aby  przynieść  mężowi  cześć.  Umiała 
urządzić  ogród,  opiekować  się  stadem,  gotować,  tkać  i 
wyrabiać  naczynia.  Potrafiła  czytać  i  pisać  na  tyle  dobrze, 
żeby  prowadzić  rejestr  produktów.  Wiedziała  jak  oszczędzać 
jedzenie i wodę, kiedy czasy były złe, i jak być szczodrą, gdy 
były dobre. Umiała robić mydło, kosze, ubrania i narzędzia, a 
także 

zarządzać 

służbą. 

Jednak 

największym 

błogosławieństwem, jakim mogła obdarzyć swego męża, byli 
synowie, podpora rodziny. 

Na spotkanie wyszedł im średni syn Judy, Onan. 
 - Er gdzieś poszedł - powiedział, przyglądając się Tamar. 

Juda uderzył końcem laski w ziemię. 

 - Gdzie poszedł? 
Onan wzruszył ramionami. 
 -  Na  spotkanie  z  przyjaciółmi.  Był  zły,  kiedy  usłyszał, 

gdzie  jesteś.  Trzymałem  się  od  niego  z  daleka.  Wiesz,  jak 
potrafi się zachowywać. 

 -  Batszeba!  -  Juda  ruszył  wielkimi  krokami  w  stronę 

kamiennego domu. 

background image

Na  progu  pojawiła  się  przysadzista  kobieta  o  mocno 

wymalowanych oczach. 

 - O co ci chodzi tym razem? 
 -  Czy  powiedziałaś  Erowi,  że  przyprowadzę  mu  dziś 

żonę? 

 - Tak. - Kobieta oparła się leniwie o framugę drzwi. 
 -  A  więc  gdzie  on  się  teraz  podziewa?  Batszeba  uniosła 

głowę. 

 - Jestem jego matką, a nie stróżem. Er wróci, kiedy będzie 

gotowy,  nie  wcześniej.  Wiesz,  jaki  jest.  Twarz  Judy 
pociemniała. 

 - Tak, wiem, jaki jest. - Zacisnął rękę na swojej lasce tak 

mocno, że aż zbielały mu kostki. - Właśnie dlatego potrzebuje 
żony! 

 - Może masz rację Judo, ale mówiłeś, że dziewczyna jest 

ładna. - Pobieżnie zerknęła na Tamar. - Czy naprawdę sądzisz, 
że ktoś tak chudy jak ona może zawrócić Erowi w głowie? 

 - Tamar jest kimś więcej, niż się wydaje. Pokaż jej pokój 

Era. 

Juda  odszedł,  zostawiając  Tamar  i  Aksę  przed  domem. 

Batszeba  zacisnęła  usta  i  lustrowała  Tamar  od  stóp  do  głów. 
W końcu westchnęła z dezaprobatą: 

 -  Zastanawiam  się,  co  Juda  sobie  myślał,  wybierając 

właśnie ciebie. - Odwróciła się i weszła do domu. 

Er  wrócił  późnym  popołudniem  w  towarzystwie  kilku 

kananejskich przyjaciół. Byli pijani i głośno się śmiali. Tamar 
trzymała  się  poza  zasięgiem  ich  wzroku.  Wiedziała,  jak 
mężczyźni potrafią zachowywać się w tym stanie. Jej ojciec i 
bracia często sięgali po alkohol, a potem zaczynały się miedzy 
nimi głośne kłótnie. Rozumiała, że lepiej schodzić im z drogi, 
dopóki nie wytrzeźwieją. 

Wiedząc,  że  zostanie  wezwana,  poprosiła  Aksę,  żeby 

pomogła  jej  włożyć  ślubne  szaty.  Czekając,  zmusiła  się  do 

background image

odłożenia na bok wszelkich pogłosek na temat Era. Być może 
ci,  którzy  je  rozpuszczali,  mieli  jakieś  ukryte  motywacje? 
Postanowiła,  że  odda  mężowi  należny  mu  szacunek  i 
dostosuje się do jego wymagań. Jeśli bóg jej ojca uśmiechnie 
się  do  niej,  zrodzi  Erowi  synów  i  wychowa  ich  na  silnych  i 
uczciwych  ludzi.  Nauczy  ich,  jak  być  godnymi  zaufania  i 
lojalnymi.  A  jeśli  Er  sobie  tego  zażyczy,  zgłębi  wiedzę  na 
temat Boga Judy i nauczy dzieci, aby to raczej Jego wielbiły, 
zamiast  kłaniać  się  bogom  jej  ojca.  A  jednak  serce  Tamar 
wciąż drżało, a strach wzmagał się z każdą mijającą godziną. 

Kiedy w końcu została wezwana i zobaczyła swego męża, 

poczuła przypływ podziwu. Er był wysoki, podobnie jak jego 
ojciec, i miał zadatki na siłacza. Włosy odziedziczył po matce, 
były  czarne,  gęste  i  poskręcane.  Nosił  je  zaczesane  do  tyłu, 
zgodnie  z  kananejską  modą.  Mosiężna  obręcz  wokół  jego 
czoła  sprawiała,  że  wyglądał  jak  młody  książę.  Atrakcyjny 
wygląd męża wzbudził w Tamar podziw, ale jej myśli szybko 
napełniły  się  obawami,  kiedy  spojrzała  w  jego  oczy  -  zimne, 
ciemne i pozbawione dobrotliwości. W sposobie przechylania 
głowy  widoczna  była  duma,  w  kącikach  jego  ust 
okrucieństwo, a w zachowaniu obojętność. Nie wziął jej dłoni 
w swoje ręce. 

 - A więc to jest żona, którą dla mnie wybrałeś, ojcze. Ton 

jego głosu przyprawił Tamar o dreszcze. 

Juda stanowczo położył rękę na ramieniu syna. 
 -  Opiekuj  się  tym,  co  należy  do  ciebie,  i  niech  Bóg 

Abrahama da ci z tej dziewczyny wielu synów. 

Er  nawet  nie  drgnął.  Wyraz  jego  twarzy  był 

nieodgadniony. 

Przez cały wieczór jego przyjaciele frywolnie żartowali z 

małżeństwa.  Szydzili  z  Era,  nie  okazując  żadnego 
miłosierdzia,  a  on,  chociaż  się  śmiał,  wcale  nie  wyglądał  na 
rozbawionego. Teść Tamar, pogrążony we własnych myślach, 

background image

pił  bez  umiaru,  podczas  gdy  Batszeba  krążyła  wokół  stołu  i 
zjadała najlepsze kąski z weselnego przyjęcia, całkowicie przy 
tym  ignorując  pannę  młodą.  Tamar  czuła  się  tą 
nieuprzejmością  zraniona  i  zażenowana.  Cóż  takiego  zrobiła, 
co mogłoby urazić jej teściową? Batszeba sprawiała wrażenie, 
jakby  celowo  nie  chciała  okazać  jej  najmniejszego 
zainteresowania. 

Gdy  nadszedł  zmierzch,  strach  Tamar  zmienił  się  w 

przygnębienie.  Czuła  się  porzucona  i  zagubiona  wśród  tych 
wszystkich  ludzi.  Poślubiła  dziedzica  domu  Judy,  a  mimo  to 
nikt z nią nie rozmawiał. Nawet jej młody mąż, który siedział 
obok, nie odzywał się do niej ani słowem. Czas płynął wolno. 
Tamar odczuwała coraz większe zmęczenie, które wynikało z 
braku  snu  poprzedniej  nocy  i  z  długiej  podróży  do  nowego 
domu. Napięcie związane z przyjęciem weselnym wyczerpało 
ją  z  ostatków  sił.  Walczyła  ze  snem,  ale  jej  powieki  stawały 
się coraz cięższe. Z trudem powstrzymywała łzy. 

Nagle  poczuła,  że  Er  ją  uszczypnął.  Drgnęła  nerwowo. 

Rumieniec  oblał  jej  policzki,  kiedy  zdała  sobie  sprawę,  że 
nieświadomie  przysnęła  oparta  o  męża.  Jego  przyjaciele 
żartowali  z  jej  młodego  wieku  i  nieuchronnie  zbliżającej  się 
nocy poślubnej. Er śmiał się wraz z nimi. 

 - Twoja niania przygotowała dla nas pokój. - Pociągnął ją 

za rękę i postawił na nogi. 

Gdy  tylko  Aksa  zamknęła  za  nimi  drzwi  sypialni,  Er 

odsunął się od Tamar. Niania zajęła miejsce pod drzwiami, po 
czym  zaczęła  śpiewać  i  grać  na  małym  bębenku.  Tamar 
poczuła, że cierpnie ze strachu. 

 - Wybacz mi, że zasnęłam, mój panie. 
Er  nie  odezwał  się  ani  słowem.  Rozkoszował  się  jej 

napięciem,  doprowadzając  ją  swym  milczeniem  do  jeszcze 
większego zdenerwowania. Tamar założyła ręce i postanowiła 

background image

wziąć  go  na  przeczekanie.  Er  rozpiął  pasek  z  pogardliwym 
wyrazem twarzy. 

 - 

Zauważyłem 

cię 

zeszłym 

roku, 

kiedy 

przyprowadziliśmy  nasze  stada  na  pola  twego  ojca.  Chyba 
dlatego  Juda  pomyślał,  że  nadajesz  się  na  żonę  dla  mnie.  - 
Obrzucił  ją  spojrzeniem.  -  Widać,  że  nie  zna  mnie  zbyt 
dobrze. 

Tamar nie obwiniała Era za te raniące słowa. Uważała, że 

jest  usprawiedliwiony.  W  końcu  jej  serce  również  nie 
podrywało się z radości, kiedy Juda przyjechał, by wykupić ją 
jako pannę młodą. 

 - Boisz się mnie, prawda? 
Gdyby powiedziała „nie", skłamałaby. Z kolei powiedzieć 

„tak" byłoby brakiem mądrości. Er uniósł brwi. 

 -  Powinnaś  się  bać,  jestem  zły!  A  może  tego  nie 

dostrzegasz? 

Doskonałe to dostrzegała i wyobrażała sobie, do czego jest 

zdolny.  Nie  odezwała  się  ani  słowem,  przyjąwszy  postawę 
uległości.  Widywała  swego  ojca  podczas  napadów  gniewu  i 
wiedziała, że najlepiej nic wtedy nie mówić. Słowa dolewały 
tylko  oliwy  do  ognia.  Matka  wytłumaczyła  jej  już  dawno 
temu,  że  mężczyźni  są  nieprzewidywalni,  a  sprowokowani 
wpadają we wściekłość. Postanowiła, że nie da Erowi powodu 
do gniewu. 

 -  Jesteś  ostrożną  istotką,  prawda?  -  Uśmiechnął  się 

powoli. - Przynajmniej masz trochę oleju w głowie. - Podszedł 
do niej. - Mogę się założyć, że słyszałaś różne rzeczy na mój 
temat.  -  Potarł  dłonią  jej  policzek.  Tamar  starała  się  nie 
wzdrygnąć.  -  Czy  twoi  bracia  przynieśli  do  domu  jakieś 
opowieści? 

Serce dziewczyny biło coraz szybciej. 

background image

 - Tak jak powiedział ojciec, jesteś teraz moja. Moja mała 

myszka,  z  którą  mogę  robić,  co  mi  się  żywnie  podoba. 
Przypomnij mi, żebym mu podziękował. 

Er  uniósł  jej  podbródek.  Jego  błyszczące  oczy 

przypominały Tamar oczy szakala  w świetle księżyca. Kiedy 
nachylił  się,  aby  ją  pocałować,  Tamar  zdrętwiała  z 
przerażenia. Odsunął się od niej, mierząc ją wzrokiem. 

 - Każda pogłoska na mój temat jest prawdą, każda! 
 -  Zrobię  wszystko,  żeby  cię  zadowolić,  mój  mężu.  - 

Zarumieniła się, gdy usłyszała swój drżący głos. 

 - O, nie wątpię, że zrobisz, moja droga. Ale ci się nie uda. 

- Er wykrzywił usta, obnażając zęby. - To niemożliwe, żeby ci 
się udało. 

Zrozumienie  tego,  co  Er  miał  na  myśli,  zajęło  jej  tylko 

jeden dzień z całotygodniowych uroczystości weselnych. 

background image

Rozdział 2 
Tamar  znieruchomiała,  kiedy  usłyszała  krzyki  Era  i 

Batszeby  dochodzące  z  wnętrza  domu.  Choć  promienie 
południowego  słońca  smagały  plecy  dziewczyny,  oblała  się 
zimnym  potem.  Juda  wezwał  swego  najstarszego  syna,  aby 
pomógł  mu  przy  stadach,  ale  najwyraźniej  Er  miał  własne 
plany.  Kipiał  ze  złości  i  tylko  szukał  sposobu,  by  dać  upust 
wzburzonym emocjom. Żona była łatwym celem, ponieważ i 
tak nikt by nie zainterweniował. 

Tamar  spuściła  głowę  i  dalej  kopała  skalisty  kawałek 

ziemi  przydzielony  jej  przez  Batszebę.  Marzyła  o  tym,  by 
skurczyć  się  do  rozmiarów  mrówki  i  schować  się  w  jakiejś 
dziurze.  W  domu  nadal  toczyła  się  tyrada  matki,  przerywana 
okrzykami  syna.  Próbując  powstrzymać  łzy  przerażenia, 
Tamar  uklękła,  żeby  wyciągnąć  z  ziemi  odłamek  skały. 
Wyprostowawszy  się,  cisnęła  go  w  kierunku  piętrzącej  się 
nieopodal sterty kamieni. 

W  swojej  wyobraźni  zbudowała  wokół  siebie  gruby  i 

wysoki mur, z błękitnym niebem w górze. Nie chciała myśleć 
o temperamencie Era ani o tym, co może jej zrobić tym razem. 

 -  Matka  traci  nad  nim  kontrolę  -  stwierdziła  ponuro 

pracująca w pobliżu Aksa. 

 - Nie ma sensu się martwić, Akso. 
Tamar  wypowiedziała  te  słowa  bardziej  po  to,  żeby 

pocieszyć  siebie  niż  nianię.  Pracowała  dalej.  Cóż  więcej 
mogła zrobić? Cztery miesiące spędzone w domu Judy dały jej 
dobrą  lekcję,  jak  unikać  męża,  kiedy  to  tylko  możliwe, 
zwłaszcza  gdy  był  w  złym  humorze.  Nauczyła  się  również 
ukrywać strach. Nawet jeśli jej serce biło jak oszalałe, żołądek 
był  ściśnięty  niczym  węzeł,  a  skóra  zimna  i  wilgotna,  nie 
pokazywała  swoich  uczuć,  ponieważ  Er  upajał  się  strachem. 
Karmił się nim. 

background image

 -  Szkoda,  że  nie  ma  tu  Judy.  -  Aksa  wydała  z  siebie 

dźwięk  odrazy. -  Oczywiście  nigdy  go  nie  ma. -  Energicznie 
uderzyła motyką w ziemię. - Nie można go za to winić. 

Tamar  nie  odezwała  się  ani  słowem.  Jej  umysł  pracował 

gorączkowo, szukając bezskutecznie jakiegoś wyjścia. Gdyby 
Juda  nie  wyjechał  albo  gdyby  od  razu  zabrał  ze  sobą  Era 
zamiast przysyłać po niego służącego... Juda potrafił okiełznać 
syna.  Gdy  tylko  wyjeżdżał,  Er  zaczynał  szaleć.  Chaos 
panujący  w  tej  rodzinie  wynikał  z  niedostatku  ojcowskiego 
autorytetu. Juda przedkładał otwarte przestrzenie wzgórz i pól 
nad ognisko domowe. Tamar nie winiła go za to. Owce i kozy 
były  spokojnym  i  zgodnym  towarzystwem  w  porównaniu  ze 
swarliwą  żoną  i  porywczymi,  kłótliwymi  synami.  Er  i  Onan 
zachowywali się czasem jak dzikie bestie związane sznurem i 
wrzucone do jednej klatki. 

Juda  szukał  ukojenia  z  dala  od  domu  i  unikał 

odpowiedzialności, jednak jego synowa musiała żyć w obliczu 
zagrożenia dzień po dniu. 

Tamar  drgnęła, gdy  usłyszała  brzęk  tłuczonego  naczynia. 

Batszeba obrzuciła syna stekiem przekleństw. Er zrewanżował 
się  tym  samym.  Kolejne  naczynie  odbiło  się  od  ściany.  Po 
chwili  przez  otwarte  drzwi  wypadł  metalowy  kubek,  który 
potoczył się po ziemi. 

 - Musisz  się  dziś trzymać  na  uboczu  - powiedziała cicho 

Aksa. 

 -  Może  Batszeba  dopnie  swego?  -  Tamar  patrzyła  w 

stronę  majaczących  na  horyzoncie  wzgórz,  a  za  jej  plecami 
rozgrywała  się  bitwa.  Kiedy  ocierała  pot  z  twarzy,  jej  ręka 
zaczęła  drżeć.  Zamknąwszy  oczy,  westchnęła.  Być  może 
rozkaz Judy tym razem wystarczy. 

 - Batszeba ma zawsze przewagę, w taki czy inny sposób - 

powiedziała  gorzko  Aksa,  dłubiąc  motyką  w  suchej  ziemi.  - 

background image

Kiedy  wrzaski  ustaną,  będzie  chodzić  nadąsana  tak  długo,  aż 
postawi na swoim. 

Tamar zignorowała słowa Aksy, próbując myśleć o czymś 

przyjemnym.  Przypomniała  sobie  o  siostrach.  Sprzeczały  się, 
ale  lubiły  swoje  towarzystwo.  Podczas  wspólnej  pracy 
śpiewały  i  opowiadały  sobie  różne  historie.  Ich  ojciec  miał 
temperament  jak  każdy  mężczyzna,  bracia  czasem  kłócili  się 
głośno,  jednak  żadne  doświadczenie  nie  przygotowało  jej  na 
to, co działo się w domu Judy. Codziennie budziła się z nową 
nadzieją, która za każdym razem okazywała się płonna. 

 -  Gdybym  tylko  zajmowała  jakieś  miejsce  w  tej 

hierarchii,  gdybym  miała  na  coś  wpływ...  -  W  głosie  Tamar 
nie było nawet śladu użalania się nad sobą. 

 - Będziesz miała, kiedy urodzisz syna. 
Syna?  Serce  Tamar  przepełniał  ból  tęsknoty.  Chciała 

dziecka  bardziej  niż  ktokolwiek  inny.  Nawet  bardziej  niż  jej 
mąż,  dla  którego  posiadanie  potomstwa  motywowane  było 
raczej dumą niż troską o rodzinę. Syn zabezpieczyłby pozycję 
Tamar  w  domowej  hierarchii,  ale  dziewczyna  pragnęła 
dziecka  przede  wszystkim  dlatego,  że  piastując  je  w  swych 
ramionach,  nie  czułaby  już  przytłaczającej  samotności. 
Mogłaby  kochać  syna,  przytulać  go  i  cieszyć  się  okazywaną 
przez  niego  miłością.  Być  może  dziecko  zmiękczyłoby 
również serce Era wobec niej. Serce i rękę. 

Przypomniała sobie potępiające słowa Batszeby: „Gdybyś 

nie  zawodziła  mego  syna,  nie  biłby  cię  tak  często!  Rób  to, 
czego  chce,  a  może  będzie  cię  lepiej  traktował!".  Tamar 
powstrzymywała  łzy,  nie  dopuszczając  do  siebie  żalu.  Była 
członkiem  tej  rodziny,  czy  to  jej  się  podobało  czy  nie.  Nie 
mogła  pozwolić,  by  emocje  wzięły  górę.  Wiedziała,  że  jej 
teściowa uwielbia wygłaszać przykre uwagi i codziennie stara 
się wbić nóż w jej serce. 

background image

 -  Tamar,  minął  kolejny  miesiąc,  a  ty  nadal  nie  jesteś  w 

ciąży! Ja spodziewałam się dziecka już w tydzień po ślubie z 
Judą! 

Tamar  nie  potrafiła  powiedzieć  niczego,  czym  nie 

rozzłościłaby  Era.  Cokolwiek  robiła,  nie  była  w  stanie 
zadowolić  ani  młodego  męża,  ani  teściowej.  Przestała  już 
liczyć  na  troskę  lub  współczucie  z  ich  strony.  W  tym  domu 
brakowało  również  honoru  i  lojalności,  skoro  Batszeba 
musiała  uciekać  się  do  gróźb,  aby  skłonić  Era  do 
posłuszeństwa wobec ojca. 

 -  Mówię  dość!  -  rozgniewany  Er  krzyknął  na  matkę,  co 

przypominało Tamar o toczącej się właśnie kłótni. 

 - Dość! Pójdę do ojca! Zrobię wszystko, byle tylko uciec 

od  twojego  zrzędzenia!  -  Er  wybiegł  z  domu  jak  burza.  - 
Nienawidzę  owiec!  Gdybym  mógł,  wypatroszyłbym  je 
wszystkie! 

Batszeba stanęła w drzwiach, podpierając się pod boki. 
 - I co byś z tego miał? Nic! 
 - Miałbym pieniądze z ich mięsa i skór. To bym miał! 
 -  I  wydałbyś  wszystko  w  tydzień!  A  co  potem?  Czy 

wychowałam głupca? 

Przed odejściem Er zdążył jeszcze zakląć i pokazać matce 

obraźliwy gest. Tamar wstrzymała oddech, dopóki nie nabrała 
pewności,  że  jej  mąż  opuszcza  Kezib.  Czekało  ją  kilka  dni 
wytchnienia od jego okrucieństwa. 

 -  Wygląda  na  to,  że  Batszeba  wygrała  tę  bitwę  - 

powiedziała  Aksa.  -  Ale  będzie  kolejna,  a  potem  następna  - 
dodała z żalem. 

Czując mniejszy ciężar na sercu, Tamar uśmiechnęła się i 

wróciła do pracy. 

 -  Każdy  dzień  ma  swoje  utrapienie,  Akso.  Nie  będę 

zamartwiać się o jutro. 

background image

 -  Tamar!  -  Batszeba  wyszła  na  zewnątrz.  -  Skoro  masz 

czas  na  próżną  paplaninę,  przyjdź  tutaj  i  posprzątaj  ten 
bałagan!  -  Odwróciła  się  i  wmaszerowała  z  powrotem  do 
domu. 

 -  Oczekuje,  że  posprzątasz  dom,  który  zdewastowała 

wspólnie z synem - powiedziała Aksa z niechęcią w głosie. 

 - Cicho, bo sprowadzisz na nas kolejne kłopoty. Batszeba 

ponownie wyszła na zewnątrz. 

 -  Niech  Aksa  dokończy  pracę  w  ogródku,  a  ty 

natychmiast wracaj do domu! 

Po  wejściu  do  środka  Tamar  stąpała  ostrożnie,  aby  nie 

nadepnąć  na  odłamki  rozbitych  naczyń.  Batszeba  siedziała 
nieruchomo,  spoglądając  posępnie  na  połamane  wrzeciono. 
Tamar przykucnęła i zaczęła zbierać kawałki dzbanka. 

 - Mam nadzieję, że Juda jest  zadowolony z  nieszczęścia, 

do  którego  doprowadził  -  powiedziała  ze  złością  Batszeba.  - 
Myślał, że żona zmieni zachowanie Era! - Spojrzała na Tamar 
w taki sposób, jakby to ją obwiniała za wszystko, co się stało. 
-  Er  jest  gorszy  niż  kiedykolwiek  wcześniej.  Wyrządziłaś 
memu synowi więcej złego niż dobrego! 

Tamar 

nie 

próbowała 

się 

bronić. 

trudem 

powstrzymywała łzy. 

Batszeba  zaklęła  i  podniosła  wrzeciono.  Zauważyła,  że 

jego  ramię  jest  złamane,  a  dywan,  który  tkała,  poplątany. 
Zasłoniła twarz i gorzko zapłakała. 

Wybuch  Batszeby  wprawił  Tamar  w  zakłopotanie,  mimo 

że widywała już teściową w takim stanie. Gdy zdarzyło się to 
po raz pierwszy, podeszła do niej i próbowała ją pocieszyć, ale 
otrzymała jedynie siarczyste uderzenie w policzek i usłyszała, 
że  doprowadza  Batszebę  do  rozpaczy.  Od  tamtej  pory 
zachowywała dystans i odwracała wzrok. 

Czy  Batszeba  nie  zdawała  sobie  sprawy  z  tego,  jak  jej 

zachowanie  wpływa  na  ten  dom?  Ciągle  podburzała  syna 

background image

przeciwko ojcu i ojca przeciwko synowi. Kłóciła się z Judą o 
wszystko,  i  to  w  obecności  Era  i  Onana,  utwierdzając  ich  w 
postawie  buntu  i  zachęcając  do  przedkładania  własnych 
pragnień  ponad  dobro  całej  rodziny.  Nic  dziwnego,  że  była 
taka  nieszczęśliwa!  A  wraz  z  nią  wszyscy  pozostali 
domownicy. 

 - Juda chce, żeby Er zajął się owcami. - Batszeba rzuciła 

wrzeciono  na  ziemię,  robiąc  jeszcze  większy  bałagan.  -  A 
wiesz  dlaczego?  Bo  mój  mąż  nie  może  znieść  rozstania  ze 
swoim  ojczulkiem  na  dłużej  niż  rok!  Musi  tam  jeździć  i 
sprawdzać,  jak  staruszek  sobie  radzi.  Obserwuj  Judę,  kiedy 
wróci do domu. Będzie pogrążony w swoich myślach całymi 
dniami.  Nie  będzie  się  do  nikogo  odzywał  ani  jadł.  A  potem 
upije  się  i  wygłosi  tę  samą  głupią  uwagę,  którą  wygłasza 
zawsze po spotkaniu z Jakubem - Batszeba wykrzywiła twarz, 
przedrzeźniając swego męża. - „Ręka Boża ciąży na mnie"! 

Tamar podniosła wzrok. 
Batszeba wstała i westchnęła: 
 -  Jak  on  może  być  aż  tak  głupi,  żeby  wierzyć  w  boga, 

którego nie ma? 

 - A jeśli ten Bóg istnieje? 
Batszeba popatrzyła na Tamar z pogardą. 
 -  Więc  gdzie  on  jest?  Czy  ma  świątynię,  w  której 

mieszka,  albo  służących  mu  kapłanów?  Nie  ma  nawet 
namiotu!  -  Uniosła  z  dumą  podbródek  i  kontynuowała:  -  Nie 
jest  jak  bogowie  Kanaanu.  -  Podeszła  do  szafki  i  otworzyła 
drzwi  na  oścież.  -  Nie  dorównuje  im.  -  Wskazała  z 
szacunkiem  na  figurki  bożków  domowych.  -  Nie  można  go 
zobaczyć.  -  Przebiegła  dłonią  po  jednej  z  rzeźb.  -  Nie  jest 
bogiem,  którego  można  dotknąć.  Oto  bogowie,  którzy 
rozniecają  w  nas  pragnienia,  którzy  czynią  naszą  ziemię  i 
kobiety płodnymi. - Jej oczy błysnęły chłodno. - Może gdybyś 

background image

okazywała im więcej szacunku, nie miałabyś ciągle płaskiego 
brzucha! 

Tamar  usłyszała  przytyk,  ale  tym  razem  postanowiła  nie 

brać go sobie do serca i spytała: 

 -  Czyż  to  nie  Bóg  Judy  zniszczył  Sodomę  i  Gomorę? 

Batszeba zaśmiała się szyderczo. 

 - Niektórzy tak mówią, ale ja w to nie wierzę. 
Zdecydowanym ruchem zamknęła szafkę, jakby obawiała 

się,  że  słowa  wypowiedziane  przez  Tamar  miały  sprowadzić 
na  dom  nieszczęście.  Odwróciła  się  i  spojrzała  na  synową, 
marszcząc brwi. 

 -  Czy  chciałabyś,  aby  twoi  synowie  czcili  boga,  który 

niszczy miasta? 

 - Tak, jeśli Juda sobie tego życzy. 
 - Juda - Batszeba potrząsnęła głową. - Czy kiedykolwiek 

widziałaś,  by  mój  mąż  czcił  boga  swego  ojca?  Bo  ja  nigdy. 
Dlaczego  ja  lub  moi  synowie  mielibyśmy  to  robić? 
Wychowasz  swoich  synów  w  religii,  o  której  zadecyduje  Er. 
Nigdy  nie  zgięłam  kolan  przed  niewidzialnym  bogiem.  Ani 
razu nie zdradziłam bogów Kanaanu - i tobie też radzę, żebyś 
była im wierna. Tak będzie dla ciebie lepiej... 

Tamar rozpoznała groźbę w jej słowach. Batszeba usiadła 

na  poduszce  i  oparła  się  o  ścianę.  Na  jej  ustach  pojawił  się 
chłodny uśmiech. 

 -  Er  nie  ucieszyłby  się,  gdyby  usłyszał,  że  myślisz  o 

oddawaniu czci bogowi Hebrajczyków. - Jej oczy zwęziły się. 
- Sądzę, że to ty jesteś przyczyną naszych kłopotów. 

Tamar wiedziała, czego się spodziewać. Po powrocie Era 

Batszeba  oświadczy,  że  w  domu  szerzy  się  duchowy  bunt. Z 
upodobaniem  wzniecała  tego  rodzaju  konflikty.  Tamar  miała 
ochotę rzucić na podłogę rozbite kawałki naczyń i powiedzieć 
teściowej,  że  sama  niszczą  swoją  rodzinę.  Jednak  przełknęła 

background image

gniew  i  kontynuowała  zbieranie  odłamków  pod  bacznym 
okiem Batszeby. 

 -  Bogowie  pobłogosławili  mnie  trzema  synami,  a  ja 

wychowałam  ich  w  prawdziwej  religii,  tak  jak  zrobiłaby  to 
każda dobra matka. 

„Wychowałaś  porywczych  synów,  którzy  pracują  nawet 

mniej niż ty", chciała odpowiedzieć Tamar, ale trzymała język 
za zębami. Wiedziała, że nie wygra wojny z teściową. 

Batszeba  pochyliła  się  i  uniosła  wywróconą  tacę  na  tyle, 

żeby oderwać kiść winogron, a następnie znów ją upuściła. 

 - Może powinnaś częściej modlić się do Aszery i składać 

lepsze  ofiary  Baalowi?  Może  bogowie  otworzyliby  twoje 
łono? 

Tamar podniosła głowę. 
 - Wiem, kim są Aszera i Baal. Moi rodzice oddali siostrę 

na służbę do świątyni w Timnie. 

Nie  dodała,  że  nigdy  nie  przyjęła  wierzeń  rodzinnych  i 

współczuła swojej siostrze. Pewnego razu podczas świątecznej 
wizyty  w  Timnie  widziała,  jak  jej  starsza  siostra  oddaje  się 
kapłanowi na ołtarzu. Celem rytuału było podniecenie Baala i 
sprowadzenie 

wiosny, 

ale 

widok 

napełnił 

Tamar 

obrzydzeniem  i  strachem.  Podekscytowany  tłum  obserwujący 
tę scenę spowodował w niej jeszcze większy wstręt. Wycofała 
się i uciekła ze świątyni. Biegła tak długo, aż opuściła bramy 
miasta. Ukryła się w ogrodzie oliwnym i pozostała w nim do 
wieczora, dopóki nie znalazła jej tam matka. 

 -  Nie  jesteś  wystarczająco  pobożna  -  powiedziała 

zadowolona z siebie Batszeba. 

„Nie, nie jestem" - Tamar przytaknęła jej w myślach. Nie 

mogła być pobożna, skoro nie wierzyła. Bogowie nie mieli dla 
niej żadnego sensu. Wszystkie próby wielbienia ich napełniały 
ją dziwnym poczuciem niesmaku i wstydu. 

background image

Batszeba wstała i zajęła się swoim wrzecionem. Uspokoiła 

się już na tyle, że mogła spróbować rozplątać nici. 

 -  Gdybyś  naprawdę  wierzyła,  już  dawno  zaszłabyś  w 

ciążę. - Batszeba spojrzała na Tamar, próbując ocenić wpływ 
swej złośliwej uwagi. - Wygląda  na to, że  bogowie  gniewają 
się na ciebie. 

 - Być może - zgodziła się Tamar z poczuciem winy. 
Bożki  domowe  Batszeby  były  tylko  rzeźbami 

wykonanymi  z  gliny,  kamienia  i  drewna.  Nie  potrafiła  w  nie 
wierzyć  ani  podziwiać  z  pasją,  tak  jak  jej  teściowa. 
Oczywiście  wypowiadała  słowa  modlitwy,  których  od  niej 
oczekiwano, ale były one puste i nie posiadały w sobie żadnej 
mocy.  Jej  serce  pozostawało  nieporuszone,  a  umysł 
nieprzekonany. 

Skoro bogowie Kanaanu byli tak potężni, to dlaczego nie 

mogli  ochronić  mieszkańców  Sodomy  i  Gomory?  Z 
pewnością  tuzin  bogów  ma  więcej  siły  od  jednego,  jeśli  w 
ogóle  są  prawdziwymi  bogami.  Nie  byli  dla  niej  niczym 
więcej  niż  tylko  wyrzeźbionym  kamieniem,  wystruganym 
drewnem i gliną ulepioną przez człowieka! 

Może prawdziwy Bóg w ogóle nie istnieje? 
Jej  serce  buntowało  się  na  tę  myśl.  Świat  wokół  niej, 

niebo,  ziemia,  wiatr  i  deszcz,  mówiły  o  tym,  że  jest  coś 
więcej, że istnieje Stwórca. Może był nim właśnie Bóg Judy? 
Bóg,  który  byłby  tarczą  chroniącą  przed  nieprzyjaciółmi. 
Schronieniem  w  czasie  burzy.  Twierdzą...  och,  jak  bardzo 
pragnęła  się  tego  dowiedzieć.  A  jednak  nie  ośmieliła  się 
spytać  Judy.  Czy  miała  prawo  zasypywać  go  pytaniami, 
zwłaszcza że dręczyło go tyle innych utrapień? 

Może  pewnego  dnia  nadarzy  się  okazja.  Postanowiła,  że 

tymczasem zaczeka i dowie się więcej, w jakiego Boga wierzy 
Juda i jak Go czci. 

background image

Juda i Er wrócili pięć dni później. Zanim weszli do domu, 

Tamar usłyszała, jak się kłócą. Usłyszała to również Batszeba, 
która ciężko westchnęła. 

 - Tamar, idź i wydój jedną z kóz, a swojej niani każ upiec 

chleb. Może kiedy coś zjedzą, poprawi im się nastrój. 

Kiedy  Tamar  wróciła  z  dzbankiem  świeżego  koziego 

mleka,  Juda  odpoczywał  na  poduszkach  z  zamkniętymi 
oczami,  ale  Tamar  wiedziała,  że  nie  śpi.  Miał  napięty  wyraz 
twarzy.  Batszeba  siedziała  przy  mężu  i  zadręczała  go  swym 
utyskiwaniem,  a  on  robił  wszystko,  żeby  tylko  uniknąć  jej 
zrzędzenia. 

 -  Pięć  dni,  Judo.  Pięć  dni!  Czy  musiałeś  zostać  aż  tak 

długo? 

 - Mogłaś pojechać ze mną. 
 - I co miałabym tam robić? Słuchać żon twoich braci? Co 

ja  mam  z  nimi  wspólnego?  A  twoja  matka  mnie  nie  lubi!  - 
Batszeba skarżyła się jak samolubne dziecko. 

Tamar podała Erowi mleko. 
 - Wina! - powiedział z grymasem. Był w złym nastroju. - 

Chcę wina! 

 -  Ja  napiję  się  mleka  -  powiedział  Juda,  otwierając  oczy 

na tyle, aby spojrzeć na Tamar. 

Batszeba uniosła głowę. 
 -  Daj  mi  to!  Sama  obsłużę  męża,  a  ty  zajmij  się  moim 

synem. 

Chwyciła dzbanek, wlała trochę mleka do kubka i cisnęła 

go  w  kierunku  Judy,  a  potem  postawiła  dzbanek  w  zasięgu 
jego  ręki,  aby  mógł  po  niego  sięgnąć  i  nalać  sobie  kolejną 
porcję. 

Kiedy  Tamar  wróciła  z  winem  dla  Era,  Batszeba  wciąż 

strofowała Judę. 

 - Co dobrego wynika dla ciebie z tego, że widujesz się z 

ojcem? Czy cokolwiek się zmieniło? Zawsze kiedy wracasz z 

background image

jego  namiotu,  jesteś  nieszczęśliwy.  Zapomnij  o  nim.  Po 
każdym twoim powrocie zatruwasz mi życie! 

 -  Nie  porzucę  ojca  -  powiedział  Juda  przez  zaciśnięte 

zęby. 

 -  Dlaczego  nie?  Przecież  on  porzucił  ciebie.  Szkoda,  że 

staruszek jeszcze nie umarł i nie oszczędził nam wszystkim... 

 - Dość! - ryknął Juda. 
Tamar zauważyła, że to nie gniew, lecz raczej ból zmusił 

Judę do krzyku. Skrzywił się i odgarnął dłonią włosy. 

 -  Batszebo,  trzymaj  język  za  zębami  choć  jeden  raz!  - 

Podniósł  głowę  i  spojrzał  ze  złością  na  żonę.  -  Albo  jeszcze 
lepiej, zostaw mnie w spokoju! 

 -  Jak  możesz  odzywać  się  do  mnie  w  taki  sposób?  - 

Batszeba  zaczęła  gniewnie  szlochać.  -  Jestem  matką  twoich 
synów. Trzech synów! 

 -  Trzech  bezużytecznych  synów.  -  Juda  zmrużył  oczy  i 

spojrzał na Era z dezaprobatą. 

Tamar  poczuła  skurcz  w  żołądku,  czekając  na  coś,  co 

wyprowadzi  Era  z  równowagi.  Jej  mąż  panował  nad  sobą  w 
obecności ojca, ale potem wyładowywał złość na niej. 

Batszeba  nie  ustępowała.  Tamar  miała  ochotę  krzyknąć, 

żeby wreszcie przestała i wyszła, wykazując się w ten sposób 
odrobiną zdrowego rozsądku. Na szczęście Batszeba w końcu 
wybiegła z pokoju, pozostawiając wszystkich w milczeniu. 

Tamar  została  sama,  żeby  usługiwać  mężczyznom.  W 

pomieszczeniu  panowało  nerwowe  napięcie.  Dolała  mężowi 
wina.  Wypił  je  i  wyciągnął  rękę  po  więcej.  Tamar  zawahała 
się  i  spojrzała  na  Judę.  Er  podniósł  oczy  i  popatrzył  na  nią 
groźnie, a potem utkwił wzrok w ojcu. 

 -  Niech  Onan  i  Szela  pilnują  owiec  przez  kilka  dni.  Idę 

spotkać się z przyjaciółmi. 

Juda powoli podniósł głowę i spojrzał na syna. 
 - Tak? - Jego głos był łagodny, spojrzenie twarde. 

background image

Er  odsunął  się,  zajrzał  do  swego  kubka  i  wypił  resztę 

wina, 

 - Oczywiście jeśli pozwolisz, ojcze. 
Juda popatrzył na Tamar, a potem odwrócił wzrok. 
 - Idź, ale tym razem nie wdawaj się w żadne awantury W 

policzku Era drgnął mięsień. 

 - Nigdy nie szukam zaczepki. 
 - Oczywiście że nie - odpowiedział Juda z ironią w głosie. 

Er wstał i podszedł do Tamar. Odsunęła się instynktownie, ale 
przytrzymał ją za ramię i przyciągnął do siebie. 

 -  Będę  za  tobą  tęsknił,  kochanie  -  powiedział  z  drwiącą 

miną, a jego palce wbiły się w jej ciało. W końcu puścił ją i 
uszczypnął w policzek. 

 - Nie uschnij z tęsknoty. Niedługo wrócę! 
Kiedy  odszedł,  Juda  odetchnął  z  ulgą.  Niemal  nie 

zauważał obecności Tamar. Pochylił się do przodu, trzymając 
głowę w dłoniach, jakby go bolała. Tamar kucnęła i czekała w 
ciszy, aż każe jej odejść. Nie zrobił tego. Kiedy Aksa przyszła 
z upieczonym chlebem, dziewczyna podniosła się i wzięła od 
niani  mały  koszyk,  wskazując  jej  skinieniem  miejsce  na 
poduszce w pobliżu drzwi. Należało zachować przyzwoitość. 

 - Aksa upiekła chleb, mój panie. 
Juda  nie  odpowiadał,  ale  Tamar  przełamała  bochenek  i 

umieściła  przed  nim  kawałek.  Nalała  mu  koziego  mleka, 
wzięła kiść winogron z tacy i przekroiła owoc granatu. 

 - Czy twój ojciec, Jakub, ma się dobrze? 
 -  Tak  dobrze,  jak  można  się  spodziewać  po  kimś,  kto 

opłakuje swego ukochanego syna - gorzko odrzekł Juda. 

 - Czy jeden z twoich braci umarł? 
Juda wyjął twarz z dłoni i spojrzał na dziewczynę. 
 - Wiele lat temu. Jeszcze zanim się urodziłaś. 
 - A twój ojciec nadał obchodzi żałobę? - spytała Tamar ze 

zdziwieniem. 

background image

 - Zejdzie do grobu, opłakując tego chłopca. 
Tamar  współczuła  Judzie  i  chciała  go  jakoś  pocieszyć. 

Wyraz  jego  twarzy  złagodniał.  Intensywność,  z  jaką  się  jej 
przyglądał, sprawiała, że dziewczyna poczuła się zakłopotana, 
zwłaszcza że nagle jego spojrzenie stało się chłodniejsze. 

 - Posiniaczył ci twarz! 
Tamar szybko przykryła policzek i odwróciła głowę. 
 - To nic takiego. 
Nigdy  nie  skarżyła  się,  że  Er  ją  bije.  Nawet  kiedy  Aksa 

zadawała  jej  pytania,  Tamar  zachowywała  lojalność  wobec 
męża. 

 -  Czy  ty  również  cierpisz  z  powodu  śmierci  brata?  - 

spytała Judę. 

 -  Cierpię  z  powodu  okoliczności,  w  jakich  zginął. 

Zaciekawiona  jego  tonem,  Tamar  znów  na  niego  spojrzała.  - 
Jak umarł? 

Twarz Judy zesztywniała. 
 -  Rozszarpało  go  dzikie  zwierzę.  Nic  z  niego  nie  zostało 

oprócz płaszcza zbroczonego krwią. 

Słowa  Judy  brzmiały  tak,  jak  gdyby  wypowiadał  je  już 

któryś raz z rzędu i nie znosił ich wielokrotnego powtarzania. 
Kiedy Tamar uniosła brwi, spojrzał na nią groźnie i dodał: 

 - Nie wierzysz mi? 
 -  Dlaczego  miałabym  ci  nie  wierzyć?  -  Dziewczyna  nie 

chciała  go  zdenerwować.  -  Pragnę  dowiedzieć  się  czegoś 
więcej o mojej rodzinie. 

 - O twojej rodzinie? - wykrzywił ponuro usta. 
Rumieniec  oblał  policzki  Tamar.  Czy  miał  zamiar  ją 

wykluczyć? Te słowa zraniły ją i wywołały gniew. Przecież to 
Juda sprowadził ją do tego domu. To on wybrał ją dla swego 
syna! 

 -  O  rodzinie,  do  której  mnie  wprowadziłeś,  mój  panie, 

rodzinie, której pragnę służyć, jeśli tylko mi się na to pozwoli. 

background image

 - Jeśli Bóg zechce... - Juda westchnął ze smutkiem. Wziął 

kawałek chleba i zaczął jeść. 

 -  Nic  mi  nie  powiesz?  -  odezwała  się  niepewnie,  tracąc 

odwagę. 

 - Co chcesz wiedzieć? 
 - Wszystko. Cokolwiek. Zwłaszcza o twoim Bogu. Gdzie 

mieszka? Jakie jest Jego imię? W jaki sposób Go czcisz? Czy 
jest  niewidzialny,  jak  twierdzi  mój  ojciec?  Skąd  wiesz,  że 
istnieje? 

Juda odchylił się do tyłu. 
 - Myślałem, że chcesz dowiedzieć się czegoś o moim ojcu 

i braciach. 

 -  Słyszałam,  że  Bóg  twego  ojca  zniszczył  miasta,  które 

znajdowały się niegdyś na słonych równinach, a teraz są tam 
moczary. 

 -  To  prawda  -  Juda  odwrócił  wzrok  -  Anioł  Pana 

powiedział Abrahamowi, że zniszczy Sodomę i Gomorę, jeśli 
nie  znajdzie  się  tam  dziesięciu  sprawiedliwych  ludzi. 
Abraham widział na własne oczy ogień i siarkę, które zstąpiły 
z  nieba.  -  Juda  spojrzał  na  Tamar  z  powagą.  -  Nie  ma 
znaczenia,  że  nie  można  Go  zobaczyć  czy  usłyszeć.  On  nie 
mieszka w świątyniach tak jak bogowie twego ojca. On jest... 

 - Kim... jest? 
 -  Po  prostu...  jest.  Nie  męcz  mnie  pytaniami.  Jesteś 

Kananejką. Wybierz sobie bożka z szafki Batszeby i go czcij! 
- dodał drwiącym tonem. 

Tamar poczuła łzy w oczach. 
 - Ty jesteś głową tego domu. 
Juda  poczerwieniał  i  zacisnął  usta.  Przyglądał  się 

badawczo synowej. Lekko zmarszczył brwi, a potem łagodnie 
przemówił. 

background image

 -  Bóg  Jakuba  zamienia  skały  w  strumienie  wód.  Może 

również  zgładzić  życie  człowieka  jedną  myślą.  -  Juda 
sposępniał. 

 - Gdzie On mieszka? 
 -  Gdziekolwiek  tylko  chce.  Wszędzie.  -  Juda  wzruszył 

ramionami.  -  Nie  mogę  wyjaśnić  ci  czegoś,  czego  sam  nie 
rozumiem. - Zmarszczył czoło. Jego spojrzenie wydawało się 
odległe. - Czasami nie chcę rozumieć... 

 - Jak twój lud dowiedział się o Nim? 
 - Bóg przemówił do Abrahama i do mego ojca. 
 -  W  taki  sam  sposób,  jak  teraz  rozmawiamy?  Dlaczego 

tak potężny Bóg miałby uniżyć się i przemówić do zwykłego 
człowieka? 

 - Nie wiem. Kiedy Abraham usłyszał Go po raz pierwszy, 

był...  głosem.  Ale  Pan  przychodzi  za  każdym  razem  tak,  jak 
chce.  Z  Abrahamem  rozmawiał  twarzą  w  twarz.  Mój  ojciec 
mocował się z Nim i uzyskał od Niego błogosławieństwo. 

Anioł  Pana  dotknął  jego  biodra i  na  zawsze  go okulawił. 

Czasami Bóg mówi przez... sny. 

Tamar  zdawało  się,  że  ta  ostatnia  uwaga  bardzo 

zaniepokoiła Judę. 

 - Czy kiedykolwiek przemówił do ciebie? 
 - Nie, i mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobi. 
 - Dlaczego? 
 -  Wiem,  co  by  powiedział.  -  Juda  ciężko  westchnął, 

odchylił się i cisnął chleb na tacę. 

 -  Każdy  bóg  wymaga  ofiary.  Jakiej  ofiary  oczekuje  twój 

Bóg? 

 - Posłuszeństwa. - Juda z niecierpliwością machnął ręką. - 

Nie zadawaj mi więcej pytań. Daj mi spokój! 

Tamar  zaczerwieniła  się  i  wymamrotała  przeprosiny.  Nie 

była  wcale  lepsza  od  Batszeby,  zadręczającej  męża  swymi 
potrzebami i pragnieniami. Zawstydzona, wycofała się. 

background image

 - Czy życzysz sobie, żeby Batszeba ci usługiwała? 
 -  Wolałbym  raczej,  żeby  ukąsił  mnie  skorpion.  Chcę 

zostać sam. 

Aksa wyszła razem z Tamar. 
 - Co powiedziałaś, że tak się zdenerwował? 
 - Zadałam tylko kilka pytań. 
 - Jakich? 
 - Po prostu pytań, Akso. Nic, o czym musisz wiedzieć. 
Aksa  nie  zrozumiałaby,  dlaczego  Tamar  interesuje  się 

Bogiem przodków Judy. Niania czciła tych samych bogów co 
Batszeba  i  jej  synowie,  tych  samych,  których  czcili  rodzice, 
siostry  i  bracia  Tamar.  Dlaczego  ona  była  inna?  Dlaczego 
pragnęła czegoś więcej? 

 - Interesuje mnie wszystko, co robisz - powiedziała Aksa, 

wyraźnie rozzłoszczona. - Jestem twoją nianią, prawda? 

 - Dzisiaj nie potrzebuję niani. 
Tamar  nie  mogła  powiedzieć  Aksie,  że  chce  dowiedzieć 

się więcej o Bogu Judy. Choć wszyscy wokół czcili bóstwa z 
kamienia,  drewna  i  gliny,  ona  tylko  udawała.  Bogowie  jej 
rodziców mieli usta, ale nigdy nic nie mówili. Mieli oczy, ale 
nie widzieli. Mieli stopy, ale nie potrafili chodzić. Czy umieli 
myśleć, czuć lub oddychać? Tamar odkryła pewną prawdę: ci, 
którzy ich czcili, stawali się tacy jak oni, zimni i twardzi. Tak 
jak Batszeba, Er i Onan. Pewnego dnia Szela będzie taki sam. 

Juda był zupełnie inny. Tamar dostrzegała w nim złamane, 

skruszone,  cierpiące  serce.  Dlaczego  inni  tego  nie  widzieli? 
Ci, którzy powinni go kochać? Jego żona! Synowie! Sprawiali 
wrażenie, jakby troszczyli się wyłącznie o siebie samych. 

Juda był silnym Hebrajczykiem, a jednak Tamar widziała, 

że czuł się nieszczęśliwy i przygnębiony. Wydawało się, jakby 
nigdy  nie  zaznawał  spokoju,  nawet  kiedy  zostawał  sam.  Nie 
można było za wszystko obwiniać samolubnej, swarliwej żony 
i kłótliwych synów. Musiały istnieć inne przyczyny, głębsze i 

background image

bardziej  skomplikowane.  Nawet  jeśli  Batszeba  o  nich 
wiedziała,  nigdy  o  nich  nie  opowiadała.  Narzekała  tylko,  że 
Juda pogrąża się w swoim świecie, ilekroć wraca z odwiedzin 
u Jakuba. 

Tamar zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym. Być 

może rozpacz Judy miała coś wspólnego z żałobą jego ojca. 

I z bratem, który zginął. 
Juda  żałował,  że  tak  szybko  wrócił  do  domu.  Byłoby 

lepiej,  gdyby  pozostał  przy  swoich  stadach  i  zajął  się 
zwierzętami, które Er zaniedbywał pod jego nieobecność. Jego 
najstarszy  syn  już  po  trzech  dniach  oddał  pełną 
odpowiedzialność  za  pilnowanie  owiec  swemu  bratu 
Onanowi!  Er  był  głupi,  a  jako  pasterz  -  bezużyteczny.  Nie 
troszczył  się  o stada,  które pewnego  dnia miały stać się  jego 
własnością.  Przyglądał  się  bezczynnie,  jak  wilki  rozpruwają 
brzuch  bezbronnej  owcy.  Następnie  przeganiał  drapieżniki, 
żeby  dokończyć  ich  dzieło.  Zadanie  śmiertelnego  ciosu 
cennemu  baranowi  sprawiało  mu  przyjemność.  Po  zabiciu 
zwierzęcia piekł mięso i ucztował. 

Czasami  Juda  przyglądał  się  swoim  synom  i  widział,  że 

wszystko, co próbował zbudować, obraca się w ruinę. Widział 
w nich Symeona i Lewiego. Widział siebie. 

Widział też Józefa, prowadzonego na uwięzi w pustynnym 

upale. 

Kiedyś  myślał,  że  uda  mu  się  od  tego  uciec,  zrzucić  z 

siebie odpowiedzialność. 

Czasami  wspominał  pierwsze  lata  spędzone  w 

towarzystwie  kananejskich  przyjaciół.  Jeden  z  nich, 
Adullamita  zwany  Chirą,  miał  odpowiedź  na  każde  pytanie: 
„Jedz  mój  bracie,  pij,  ciesz  się  życiem!  Roznieć  płomień 
namiętności".  I  Juda  płonął.  Prowadził  niemoralne  życie, 
licząc  na  to,  że  uda  mu  się  o  wszystkim  zapomnieć.  Mówił 
sobie:  pij  wystarczająco  dużo,  a  twój  umysł  stanie  się 

background image

przyćmiony. 

Sypiaj 

bezwstydnymi 

nierządnicami 

świątynnymi, a twoje zmysły zagłuszą sumienie. 

Skoro  poddał  się  uczuciu  zazdrości  i  gniewu  wobec 

Józefa,  dlaczego  nie  miałby  ulec  każdej  innej  emocji,  która 
nim targała? Dlaczego nie miałby pozwolić na to, aby rządził 
nim instynkt? Dlaczego nie miałby oddać władzy pożądaniu? 
Rozpaczliwie próbował stać się na tyle twardym, by nie czuć 
już  żadnego  wstydu..  Może  wtedy  wspomnienia  o  młodym 
bracie przestałyby go prześladować. 

Jednak  nic  nie  mogło  zagłuszyć  pamięci.  Wciąż  nie 

dawała mu spokoju. 

Często wpatrywał się w niebo i myślał o tym, co stało się 

z  Józefem.  Czy  jego  kości  bielały  na  szlaku  do  Egiptu,  czy 
może na skutek jakiegoś cudu przetrwał podróż? Czy był teraz 
pozbawionym  nadziei  i  przyszłości  niewolnikiem,  mozolnie 
pracującym w pustynnym słońcu? 

Bez  względu  na  to,  co  robił  Juda,  jego  życie  było 

przesiąknięte 

wonią 

zgliszczy. 

Nie 

mógł 

uniknąć 

konsekwencji swoich czynów. Było za późno na poszukiwanie 
i  ocalenie  brata.  Za  późno  na  uratowanie  go  przed  losem 
gorszym  niż  śmierć.  Za  późno  na  odwrócenie  grzechu,  który 
zatruł jego własne życie. Juda czuł, że zasłużył na to, by jego 
podła  dusza  trafiła  do  Szeolu.  Ilekroć  widział  się  z  ojcem, 
wypełniał  go  wstyd  i  dławił  żal.  Nie  potrafił  spojrzeć 
Jakubowi  prosto  w  oczy,  ponieważ  widział  w  nich 
niewypowiedziane  pytania:  „Co  naprawdę  wydarzyło  się  w 
Dotain? Co ty i twoi bracia wyrządziliście memu ukochanemu 
synowi? Judo, kiedy powiesz mi prawdę?". 

A  wtedy  Juda  czuł  na  sobie  przenikliwy  wzrok  braci, 

czekających ze wstrzymanym oddechem w obawie, że wyzna 
ojcu wszystko. 

Nawet teraz, po tylu latach, czuł, jak wzbiera w nim gniew 

i  płonie  zazdrość.  Miał  ochotę  krzyczeć  i  zrzucić  z  siebie 

background image

płaszcz wstydu. „Skoro tak dobrze nas znałeś, ojcze, dlaczego 
wysłałeś do nas chłopca? Dlaczego oddałeś go w nasze ręce? 
Przecież  wiedziałeś,  że  go  nienawidzimy.  Czy  byłeś  aż  tak 
zaślepiony?". 

A  potem  powracał  ból.  Józef  był  synem  Racheli, 

ukochanej  żony  Jakuba,  ale  nie  z  tego  powodu  stał  się  jego 
ulubieńcem.  Józef  zasłużył  na  miłość  ojca.  Wypełniał  każde 
jego  polecenie  i  we  wszystkim  starał  się  go  zadowolić, 
podczas gdy reszta braci myślała tylko o własnych potrzebach. 

Choć Juda próbował zrzucić z siebie odpowiedzialność za 

pozbycie  się  Józefa,  wina  przywarła  do  niego  niczym  smoła. 
Grzech  przylgnął  do  niego  i  wniknął  tak  głęboko,  że  Juda 
czuł, jak płynie w jego żyłach, zatruwając krew. Był winny i 
dobrze o tym wiedział. 

Młoda  żona  Era  pytała  go  o  Boga,  ale  Juda  nie  chciał  o 

Nim  rozmawiać  ani  nawet  myśleć.  Jednak  już  wkrótce 
zmusiły go do tego nieprzewidziane okoliczności. 

Juda posłał po Onana i Szelę, aby przyprowadzili stada do 

domu. Potem rozkazał Batszebie, żeby przygotowała ucztę. 

 - Po co? Nie ma jeszcze nowiu Księżyca. 
 -  Zamierzam  porozmawiać  o  przyszłości  z  naszymi 

synami. 

Juda  okrył  się  płaszczem  i  wyszedł  na  zewnątrz.  Wolał 

mrok  i  odgłosy  nocnych  stworzeń  od  blasku  lampy  i 
utyskującej żony. 

Batszeba wyszła za nim. 
 - Oni już wiedzą, co niesie przyszłość! Wiele razy o tym 

mówili. 

 - Ale nie ze mną! 
Batszeba położyła ręce na biodrach. 
 -  Jaki  kłopot  zamierzasz  tym  razem  sprowadzić  na  mój 

dom? 

Juda zacisnął zęby. 

background image

 - Musimy wyjaśnić sobie pewne sprawy. 
 -  Jakie  sprawy?  -  Batszeba  nie  zamierzała  zostawić  Judy 

w spokoju. 

 - Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. 
 - Oni są moimi synami. Znam ich lepiej niż ty! Mógłbyś 

mi  przynajmniej  pomóc  utrzymać  spokój  w  tym  domu! 
Powiedz, co planujesz. Spróbuję ich przygotować. 

Juda spojrzał na nią ze smutkiem. 
 -  Od  samego  początku  na  tym  właśnie  polegał  problem, 

Batszebo. Dałem ci wolną rękę, a ty zrujnowałaś życie moich 
synów. 

 -  Ja  je  zrujnowałam?  Są  tacy  jak  ty:  uparci,  wybuchowi, 

ciągle  ze  sobą  walczą!  Nie  myślą  o  nikim  innym,  tylko  o 
sobie! 

Juda oddalił się w milczeniu. 
Tamar  wiedziała,  że  uczta  zakończy  się  awanturą. 

Batszeba  spędziła  cały  dzień,  paląc  kadzidła  na  domowym 
ołtarzu i modląc się do swoich bogów. Tamar, Aksa i służący 
zajmowali się przygotowaniami do przyjęcia, które postanowił 
urządzić  Juda.  Teściowa  dziewczyny  była  w  złym  humorze, 
bardziej  opryskliwa  niż  zazwyczaj,  spięta  i  szukająca 
pretekstu do kłótni. Tamar nie chciała pogarszać sytuacji, więc 
nie  pytała,  dlaczego  Batszeba  tak  bardzo  martwi  się 
wezwaniem synów na rozmowę o przyszłości. 

Er przyniósł tuczne jagnię, a Batszeba poleciła nadziać je 

na rożen. Upieczono świeży chleb i ułożono go w koszykach. 
Służący podali owoce i orzechy na tacach. Batszeba nakazała 
napełnić winem wszystkie dzbany. 

 -  Woda  i  mleko  pozwolą  nam  spędzić  ten  wieczór  w 

spokojnej  atmosferze  -  powiedziała  Tamar.  Wiedziała,  że  Er 
nie potrafi sobie odmówić i będzie pił tak długo, aż się upije. 

Batszeba  wiedziała  o  tym  równie  dobrze,  a  mimo  to 

uśmiechnęła się szyderczo: 

background image

 -  Mężczyźni  wolą  wino,  więc  damy  im  wina,  mnóstwo 

wina. 

 - Ale Batszebo... 
 - Pilnuj swoich spraw! To mój dom i zrobię tak, jak mi się 

podoba. 

Chodziła  po  pokoju  w  tę  i  z  powrotem,  poprawiając 

poduszki. 

 - Juda zarządził przyjęcie i będzie je miał. Cokolwiek się 

wydarzy, odpowiedzialność spadnie na jego głowę! 

W jej oczach szkliły się łzy gniewu. 
Synowie  zaczęli  ucztę  przed  powrotem  ojca.  Tamar 

sądziła, że kiedy Juda ich zobaczy, straci panowanie nad sobą 
i wybuchnie, ale on spokojnie zajął miejsce, nie odezwawszy 
się  ani  słowem.  Jego  synowie  wybrali  sobie  najlepsze  kęsy 
mięsa.  Er  był  już  pijany  i  właśnie  opowiadał,  jak  to  jeden  z 
jego  przyjaciół  podstawił  nogę  niewidomemu  na  drodze  do 
Timny. 

 -  Szkoda,  że  tego  nie  widzieliście.  Ślepy  pełzał  na 

brzuchu jak wąż i próbował znaleźć swoją laskę. - Roześmiał 
się i wrzucił do ust kilka winogron. - „Tam leży!", mówię do 
niego,  „Tam!",  a  ten  stary  głupiec  czołga  się  po  ziemi  i  w 
ogóle  nie  zbliża  się  do  laski.  Zapewne  do  tej  pory  próbuje 
znaleźć  drogę.  -  Er  odrzucił  głowę  do  tyłu  i  znów  zaczął  się 
śmiać, przy wtórze matki. 

Tamar starała się maskować wstręt. Er wyciągnął do niej 

rękę z kielichem: 

 -  Więcej  wina,  żono!  -  wypowiedział  jej  tytuł  tak,  jakby 

był  obelgą.  Kiedy  nalewała  mu  wina,  spojrzał  na  innych.  - 
Poczekajcie, opowiem wam, jak zdobyłem jagniątko. 

Juda rzucił chleb do koszyka. 
 -  Wystarczy!  Teraz  ja  chciałbym  coś  powiedzieć.  Er 

uśmiechnął się szeroko. 

background image

 -  Właśnie  po  to  tu  jesteśmy,  ojcze.  Żeby  posłuchać,  co 

masz do powiedzenia. 

 - Wciąż nie zdecydowałem, kto będzie moim dziedzicem. 
Słowa  Judy  uderzyły  w  zebranych  jak  piorun.  Zapadła 

cisza,  w  której  dało  się  wyczuć  iskrzące  napięcie.  Tamar 
spojrzała  na  członków  rodziny.  Batszeba  siedziała  blada  i 
spięta,  z  zaciśniętymi  pięściami.  Twarz  Era,  już  wcześniej 
zarumieniona  od  nadmiaru  wina,  nabrała  ciemnoczerwonej 
barwy. Oczy Onana błyszczały. Tylko Szela nie zwrócił uwagi 
na słowa ojca, ponieważ zasnął upojony alkoholem. 

 -  Ja  jestem  twoim  dziedzicem  -  powiedział  Er.  -  Jestem 

twoim pierworodnym! 

Juda  spojrzał  na  niego  ze  spokojem.  Jego  wzrok  był 

pewny i chłodny. 

 -  To  moja  decyzja.  Jeśli  zechcę,  oddam  wszystko 

służącemu. 

 - Jak możesz nawet sugerować coś takiego? - wybuchnęła 

Batszeba. 

Juda zignorował jej słowa, a jego oczy wciąż wpatrywały 

się w najstarszego syna. 

 - Owcom nie powodzi się zbyt dobrze pod twoją opieką. 

Ani twojej żonie. 

Er i Batszeba spojrzeli na Tamar, a ona poczuła najpierw, 

jak gorąco oblewa jej twarz, a potem krew odpływa z głowy. 
Jej mąż i teściowa zaczęli mówić naraz. Er wyzywał Tamar, a 
Batszeba natychmiast stanęła w jego obronie. 

 -  Ona  nie  ma  prawa  narzekać!  -  zawołała  Batszeba, 

obrzucając Tamar gniewnym spojrzeniem. 

 - Tamar nigdy nie poskarżyła się choćby jednym słowem 

- powiedział chłodno Juda - ale nawet ślepy by zauważył, jak 
jest traktowana przez twojego syna. 

background image

 -  Jeśli  zastanawia  cię  siniak  na  jej  policzku,  ojcze,  to 

wiedz, że kilka dni temu uderzyła się o drzwi. Prawda, Tamar? 
Powiedz mu! 

 -  A  może  podstawiłeś  jej  nogę,  podobnie  jak  temu 

niewidomemu na drodze? 

Er zbladł, ale jego oczy żarzyły się niczym węgle. 
 - Nie odbierzesz mi tego, co należy do mnie! 
 -  Ty  nadal  nic  nie  rozumiesz,  Er?  Nic  nie  należy  do 

ciebie, dopóki ja tak nie postanowię. 

Tamar  nigdy  nie  słyszała,  żeby  Juda  mówił  z  takim 

spokojem  i  chłodem,  a  jednocześnie  z  wielkim  autorytetem. 
Wzbudzał  uznanie  i  respekt.  Po  raz  pierwszy,  odkąd 
zamieszkała  w  tym  domu,  podziwiała  go.  Miała  nadzieję,  że 
Juda nie zmieni zdania. 

 - Nikt nie dostanie niczego z mojej ręki, jeśli mu tego nie 

dam  -  powiedział  Juda,  obejmując  spojrzeniem  Batszebę  i 
synów. - Zebrałem was tu dzisiaj, żeby ogłosić, że moje stada 
odziedziczy ten, kto okaże się najlepszym pasterzem. 

 - Czy to jakiś sprawdzian? - spytał Er z pogardą. - Czy o 

to  tutaj  chodzi?  -  Zaśmiał  się  lekceważąco.  -  Oddaj  owce 
Onanowi, jeśli tak sobie życzysz, ojcze. Ale czy uważasz, że 
ostatecznie to będzie miało jakiekolwiek znaczenie? Onan jest 
lepszy przy owcach, ale ja lepiej radzę sobie z mieczem! 

 - Widzisz, co zrobiłeś? - krzyknęła Batszeba. - Zwróciłeś 

moich synów przeciwko sobie. 

 - Kiedy odejdę, to Bóg zdecyduje, co się stanie. 
 - Tak - powiedział Er, podnosząc kielich - niech bogowie 

decydują! - Wino wylało mu się na rękę, kiedy wznosił toast. - 
Ku  chwale  bogów  Kanaanu!  Przysięgam,  że  oddam  swą 
pierworodną  córkę  na  służbę  do  świątyni  w  Timnie,  a 
pierworodnego syna na spalenie w płomieniach Molocha! 

Tamar  krzyknęła  z  rozpaczy,  a  Juda  zawrzał  gniewem  i 

poderwał się znad stołu: 

background image

 - Nie! 
Tamar  nie  mogła  oddychać.  Czy  ma  począć  i  wychować 

dzieci tylko po to, aby zobaczyć, jak umierają w płomieniach 
Tofetu  lub  uprawiają  nierząd  w  świątyni  na  oczach 
wszystkich? 

Duma  Era  rozpalała  go  do  białości.  Podniósł  się  i  stanął 

naprzeciw ojca. 

 - Czy myślisz, że obchodzi mnie, co zrobisz? Moi bracia 

pójdą  za  mną,  ojcze.  Zrobią,  co  im  każę,  albo...  -  przerwał 
gwałtownie, jakby stracił oddech. Wyraz jego twarzy nagle się 
zmienił, oczy rozwarły się szeroko ze strachu. Kielich wypadł 
mu  z  ręki,  a  wino  wylało  się  na  cenną  szatę,  zostawiając  na 
niej czerwoną smugę. Er złapał się za serce. Batszeba zaczęła 
krzyczeć. 

 - Zrób coś, Judo! Pomóż mu! 
Er  próbował  coś  powiedzieć,  ale  słowa  ugrzęzły  mu  w 

gardle.  Złapał  się  za  szyję,  jakby  chciał  odepchnąć  jakieś 
niewidzialne ręce. Szela, zbudzony krzykiem matki, skulił się 
i  zaczął  płakać,  a  Onan  patrzył,  jak  najstarszy  brat  pada  na 
kolana.  Juda  wyciągnął  rękę  w  stronę  syna,  ale  ten  pochylił 
się,  upadł  twarzą  na  tacę  z  pieczonym  mięsem  i 
znieruchomiał. 

 - Er! - krzyknęła Batszeba. - Och, Er! 
Tamar dygotała, jej serce biło jak oszalałe. Wiedziała, że 

powinna podejść do męża i pomóc mu, ale strach paraliżował 
jej ruchy. 

Batszeba próbowała odepchnąć Judę. 
 - Zostaw mego syna w spokoju. To twoja wina! 
Juda  odsunął  żonę  i  uklęknął  na  jedno  kolano.  Przyłożył 

dłoń  do  szyi  syna.  Kiedy  się  cofnął,  Tamar  zobaczyła 
przerażenie w jego oczach. 

 - Er nie żyje. 

background image

 -  To  niemożliwe!  -  zawołała  Batszeba,  przepychając  się 

do  przodu  i  klękając  obok  syna.  -  Mylisz  się!  Er  jest  pijany. 
On po prostu... 

Kiedy  odwróciła  ciało  Era  i  zobaczyła  jego  twarz, 

krzyknęła ze strachu. 

background image

Rozdział 3 
W  czasie  żałoby  Tamar  opłakiwała  śmierć  Era  z  rodziną 

Judy.  Jej  teść  był  przekonany,  że  to  Bóg  zgładził  jego 
pierworodnego syna. Batszeba  nie  chciała w to  uwierzyć i  w 
żaden sposób nie dawała się pocieszyć. Onan udawał żal, ale 
Tamar  widziała,  jak  żartuje  w  towarzystwie  kilku  młodych 
mężczyzn, którzy wcześniej przyjaźnili się z Erem. 

Dziewczyna  wstydziła  się  swych  uczuć.  Chciała 

opłakiwać Era tak jak powinna jako wdowa, ale odkryła, że jej 
łzy  wynikają  bardziej  z  odczuwanej  ulgi  niż  ze  smutku  po 
stracie  męża.  W  głębi  serca  gardziła  nim.  Uczynił  ją 
niewolnikiem  strachu,  ale  teraz  była  już  wolna!  Jej  żałoba 
łączyła  się  raczej  z  przemożnym  lękiem  przed  Bogiem  Judy, 
który najwyraźniej panował nad życiem i śmiercią. Tamar bała 
się Go bardziej niż jakiegokolwiek człowieka. Kiedy Pan, Bóg 
Abrahama, Izaaka i Jakuba, zgładził najstarszego, najbardziej 
zbuntowanego  syna  Judy,  jednocześnie  wybawił  ją  z 
nieszczęścia. 

W jednej chwili Er ogłosił wszem i wobec, że złoży ofiarę 

ze swoich dzieci i sprowadzi braci na złą drogę, a w następnej 
był już martwy! 

Tamar  przeżywała  sprzeczne  uczucia,  ponieważ 

stopniowo  docierała  do  niej  prawda  o  trudnym  położeniu,  w 
jakim  się  znalazła.  Wcale  nie  była  wolna  -  była  wdową.  Nie 
miała męża, syna ani żadnej pozycji w tym domu. Nie mogła 
wrócić do swojej rodziny. Wiedziała, że jeśli Juda nie uczyni 
tego, co nakazywał zwyczaj, i nie odda jej za żonę Onanowi, 
wtedy  nie  urodzi  już  dzieci.  Jej  życie  będzie  bezużyteczne  i 
pozbawione nadziei. Jedynym ratunkiem był dla niej syn. 

Mijały  dni  i  tygodnie,  a  Juda  milczał.  Tamar  czekała 

cierpliwie.  Nie  liczyła  na  to,  że  teść  poruszy  tę  kwestię 
podczas  żałoby.  Jednak  miała  nadzieję,  że  Juda  postąpi 
słusznie, ponieważ dobrze wie, że nie może pozostawić spraw 

background image

w takim stanie i spodziewać się powodzenia dla swego domu. 
Klan  Judy  potrzebował  synów  i  córek.  W  przeciwnym  razie 
groziło mu wymarcie. 

Tamar  czuła  się  niespełniona  jako  kobieta,  ponieważ  nie 

miała  potomstwa.  Juda  wybrał  ją,  żeby  urodziła  dzieci  jego 
domowi. Zadanie, które miała wypełnić, pozostawało aktualne 
-  Tamar  była  nadal  dziewczyną  wybraną  przez  Judę. 
Wiedziała,  że  teść  powinien  dać  jej  Onana  za  męża,  a  ten 
powinien  z  nią  obcować  i  spłodzić  syna,  który  zostanie 
dziedzicem  Era.  Taki  zwyczaj  panował  zarówno  wśród 
Kananejczyków,  jak  i  Hebrajczyków.  Brat  zajmował  miejsce 
zmarłego brata. 

Pamiętając  o  tym,  Tamar  nie  martwiła  się,  kiedy  Juda 

podejmie  decyzję.  Poświęcała  swój  czas  na  rozmyślania  o 
Bogu  Hebrajczyków.  Jego  moc  przyprawiała  jej  serce  o 
drżenie.  Pojawiało  się  w  niej  wiele  pytań,  ale  nie  miała  ich 
komu zadać. 

Juda  dał  jej  wyraźnie  do  zrozumienia,  że  nie  chce 

rozmawiać o Bogu swego ojca. 

Tamar  próbowała  samodzielnie  znaleźć  odpowiedzi  na 

pytania,  które  się  w  niej  rodziły.  Niestety  na  próżno.  Skoro 
Bóg  wymierzył  Erowi  tak  surową  karę  za  to,  że  ten  chciał 
oddać  swoje  dzieci  bogom  Kanaanu,  dlaczego  nie  zabił 
również Judy za to, że pozwolił Batszebie wychować synów w 
kulcie Baala? A może niepowodzenie w życiu Judy wynikało 
z  przekleństwa  za  jakiś  akt  buntu,  którego  się  dopuścił? 
Pewnego razu Juda powiedział, że Boża ręka jest skierowana 
przeciw niemu. Był o tym przekonany, dlatego Tamar uznała, 
że  musi  to  być  prawda  -  Juda  z  pewnością  wiedział,  o  czym 
mówi.  Myśli  te  napełniły  Tamar  strachem.  Jeśli  Boża  ręka 
ciążyła nad jej teściem, czy dla pozostałych członków rodziny 
istniała jakakolwiek nadzieja? 

background image

W  jaki  sposób  człowiek  może  zmiękczyć  serce  Boga, 

który  się  na  niego  gniewa?  Jak  Go  udobruchać,  kiedy  nie 
wiadomo,  czego  oczekuje?  Co  trzeba  złożyć  Mu  w  ofierze? 
Jaki  dar  można  Mu  ofiarować?  Juda  powiedział,  że  Bóg 
oczekuje  posłuszeństwa,  ale  Tamar  nie  miała  pojęcia,  jakich 
zasad każe przestrzegać jego Bóg. 

Ogarnęła ją bojaźń Boża, ale odczuwała  zarazem głęboki 

pokój.  Er  nie  był  już  jej  panem  i  władcą.  Jej  los  spoczywał 
teraz  w  rękach  Judy.  W  trakcie  swego  pobytu  w  tym  domu 
Tamar  ani  razu  nie  widziała,  by  teść  składał  ofiary  bogom 
Kanaanu. To Batszeba z wielką pasją i oddaniem czciła Baala, 
Aszerę i tuzin innych bożków. To ona wylewała im wino oraz 
oliwę  i  nacinała  swoje  ciało.  Juda  zachowywał  dystans,  a 
Batszeba nigdy nie otwierała szafki, w której trzymała bóstwa 
domowe, gdy jej mąż był w zasięgu wzroku. Jednak z drugiej 
strony  Tamar  nigdy  nie  widziała  też,  by  Juda  składał  ofiary 
swemu Bogu. 

Czy  robił  to,  kiedy  pasł  owce?  Czy  czcił  Boga,  gdy 

przebywał  z  ojcem  i  braćmi?  Teść  nie  wspominał  o  tym  ani 
słowem, a Tamar nie ośmielała się pytać Batszeby. 

Postanowiła,  że  jeśli  Bóg  Judy  pozwoli,  urodzi  dzieci 

Onanowi  i  wypełni  nadzieje  teścia  związane  z  powodzeniem 
jego domu. Er nie żył. Tamar czuła ulgę, mając świadomość, 
że jej dzieci nigdy nie znajdą się w ramionach Molocha i nie 
zginą  w  ogniu  Tofetu.  Nie  będą  również  przyuczane  do 
nierządu  z  kapłanami  na  ołtarzu  poświęconym  Astarte. 
Zostaną wychowane zgodnie z wiarą ojca Judy. Będą kłaniać 
się jego Bogu, a nie bożkom Batszeby. 

Tamar  pragnęła  tego  z  całego  serca,  ale  niczego  nie 

uznawała jeszcze za przesądzone. Rok spędzony w domu Judy 
nauczył  ją,  że  Batszeba  ma  przewagę.  A  kiedy  jeden  jedyny 
raz Juda użył swego autorytetu, jego najstarszy syn zbuntował 
się i zaraz potem umarł. 

background image

Nie mogła tak po prostu pójść do teścia i porozmawiać o 

przyszłości.  Było  na  to  za  wcześnie,  a  rany  się  jeszcze  nie 
zagoiły. Uznała, że Juda pośle po nią, gdy będzie gotowy. Czy 
mógłby postąpić inaczej? Miała przecież urodzić mu dzieci. 

Juda  zastanawiał  się  nad  przyszłością  swej  rodziny. 

Wiedział, co powinien zrobić, ale odczekał siedemdziesiąt dni, 
zanim  wezwał  Tamar.  Kiedy  stanęła  przed  nim  w  czarnej 
szacie  wdowiej,  szczupła  i  dostojna,  z  głową  uniesioną  do 
góry, zauważył, że się zmieniła. Miała gładką i zdrową skórę. 

Jej  twarz  nie  nosiła  już  śladów  brutalnego  traktowania. 

Juda dostrzegał jednak coś więcej. Tamar patrzyła na niego ze 
spokojem  i  opanowaniem.  Nie  była  już  tą  drżącą 
dziewczynką, którą przyprowadził dla Era. 

Wiedział, że Tamar nie kochała jego syna. Poddawała mu 

się, okazując szacunek należny mężowi. Choć była bita, nigdy 
nie  kuliła  się  ze  strachu  jak  pies.  Pogodziła  się  z  losem  i 
starała  się  mimo  wszystko  znaleźć  swoje  miejsce  w  nowej 
rodzinie.  Posłusznie  wykonywała  każde  polecenie.  Juda  był 
pewien,  że  Tamar  zaakceptuje  decyzję,  którą  zamierzał  jej 
właśnie oznajmić. 

 - Daję ci Onana za męża, abyś mogła urodzić syna Erowi. 
 - Tak, panie - odpowiedziała Tamar i skłoniła się. 
Juda  chciał  powiedzieć  coś  więcej.  Coś,  czym  mógłby 

dodać  tej  biednej  dziewczynie  otuchy.  Jednak  nie  znajdował 
słów,  które  nie  byłyby  zarazem  poniżające  wobec  zmarłego 
syna.  Pomimo  swego  złego  postępowania  Er  był  jego 
pierworodnym,  pierwszym  dowodem  jego  męskiej  siły.  Jako 
ojciec nie mógł go potępić, nie wypowiadając się jednocześnie 
przeciwko samemu sobie. 

Uspokoił sumienie słowami błogosławieństwa: 
 - Bądź płodna i pomnóż mój dom, Tamar! Wierzył, że nie 

będzie  cierpiała  przy  boku  Onana.  Jego  średni  syn  nie  miał 
upodobania w znęcaniu się nad bezbronnymi. 

background image

Tamar  wstała,  podniosła  głowę  i  spojrzała  na  niego. 

Widząc ciepło w jej oczach, Juda poczuł się zmieszany. Skinął 
głową. 

 - Możesz odejść. 
Skierowała  się  do  wyjścia,  ale  po  chwili  odwróciła  się  i 

spytała: 

 - Czy mogę z tobą pomówić, panie? 
Coś ją najwyraźniej głęboko trapiło. Juda uniósł brwi. 
 - Skoro mam urodzić dzieci twemu domowi, czy mógłbyś 

nauczyć mnie dróg swojego Boga? 

Juda zesztywniał. 
 -  Kiedy  nadejdzie  odpowiedni  czas,  pomówię  o  tym  z 

Onanem. 

 - Czy nie jest to już najwyższa pora? Juda zacisnął pięści. 
 - Jak śmiesz mnie napominać? 
 - O nie, mój panie. - Tamar zmieszała się. - Przepraszam. 

Chciałam tylko... - Zbladła. 

Juda dostrzegł łzy napływające do jej oczu, ale zignorował 

przeprosiny. 

 - Odejdź! 
Zamknął oczy i skinął, nakazując jej wyjść. Usłyszał kroki 

Tamar, która szybko opuściła pomieszczenie. 

Dlaczego  ona  musi  zawsze  pytać  o  Boga?  Co  miał  jej 

powiedzieć? Bóg zabił Era za jego okrucieństwo i arogancję. 
Zemścił  się  też  na  nim.  Oko  za  oko,  życie  za  życie  -  Er  za 
Józefa. Juda przeczesał włosy palcami, a potem ukrył twarz w 
dłoniach. Może teraz uda mu się wreszcie zostawić przeszłość 
za sobą. 

Bóg 

jednego 

tylko 

wymaga: 

byś 

postępował 

sprawiedliwie, kochał miłosierdzie i chodził z Nim w pokorze. 
Słowa  ojca  pojawiły  się  w  umyśle  Judy,  jak  gdyby  Jakub 
siedział tuż obok i szeptał mu je do ucha. 

Poruszony do głębi, Juda wstał i wyszedł z domu. 

background image

Tamar wróciła do swojego pokoju i przekazała Aksie, co 

powiedział  jej  Juda.  Onan  miał pojąć  ją  za  żonę,  współżyć  z 
nią i spłodzić dzieci Erowi. 

 - Juda rozmawiał ze mną osiem dni temu - rzekła Aksa. - 

Liczył dni. 

Tamar zaczerwieniła się. Aksa uśmiechnęła się do niej. 
 - Onan jest lepszy niż Er. Nie będzie cię bił. 
Tamar spuściła wzrok. Onan był tak samo przystojny jak 

Er.  Potrafił  mówić  równie  czarująco.  Być  może  miał  też 
żelazne  pięści.  Dziewczyna  powoli  nabrała  powietrza.  Nie 
mogła dopuścić do siebie strachu. Strach utrudniłby poczęcie 
dziecka. 

Pomimo  powziętego  postanowienia  Tamar  była  pełna 

złych przeczuć. Nie miała powodu, żeby oczekiwać ze strony 
Onana  czułego  traktowania.  Zadawał  się  przecież  z  tym 
samym towarzystwem co Er. 

Aksa chwyciła ją za ramiona. 
 -  Ciesz  się,  Tamar.  Juda  wziął  twoją  stronę  przed 

Batszebą. Tamar odepchnęła dłonie niani. 

 - Nie bądź niemądra. W tej sprawie nie ma żadnych stron. 

To jedynie konieczność. 

 -  Konieczność?  Co  ty  wygadujesz!  Gdyby  decyzja 

zależała od twojej teściowej, nie pozwoliłaby na to, żeby Onan 
znalazł się z tobą w tym samym pokoju, a co dopiero w tym 
samym łóżku. 

 -  Czy  można  ją  o  to  obwiniać?  Gdybym  straciła  syna, 

opłakiwałabym go tak samo. 

Aksa ściszyła głos i wyszeptała konspiracyjnym tonem: - 

Zniknięcie  Era  wyszło  nam  wszystkim  na  dobre.  Tamar 
odwróciła się, nie chcąc przyznać jej racji. Niania westchnęła i 
dodała: 

 -  Musisz  być  ostrożna.  Batszeba  szuka  winnego.  Tamar 

usiadła na poduszce. 

background image

 - W takim razie powinna zwrócić się do Boga Judy. 
 -  Ona  podejrzewa  ciebie.  Twierdzi,  że  rzuciłaś  urok  na 

Era. 

Tamar spojrzała na nią groźnie. 
 -  Czy  to  w  ogóle  leży  w  mojej  mocy,  by  komuś  w  tym 

domu  pomóc  lub  zaszkodzić?  Jestem  nikim!  Co  miałabym 
zyskać  na  śmierci  męża?  Czy  teraz  lepiej  mi  się  powodzi?  - 
Pokręciła  głową  i  odwróciła  wzrok.  -  Nikt  nie  uwierzy 
Batszebie. Wszyscy słyszeli, jak Er odrzucił Boga swego ojca. 
Wszyscy widzieli, jak umarł. 

Aksa pochyliła się nad nią. 
 - Naprawdę myślisz, że to ma jakieś znaczenie? - Wzięła 

dłonie dziewczyny w swoje i mocno je uścisnęła. - W dużym 
stopniu  to  Batszeba  ponosi  winę  za  charakter  syna,  ale  czy 
sądzisz, że kiedykolwiek to przyzna? 

Tamar wyrwała ręce i zasłoniła twarz. 
 - Nie skrzywdziłam Era! - Z trudem łapała oddech, a łzy 

napłynęły jej do oczu, choć starała się je powstrzymać. - Co to 
za dom, w którym wszyscy ze sobą walczą? 

Aksa położyła palce na ustach Tamar. 
 - Wiem, że nie skrzywdziłaś Era. Juda też o tym wie. Ani 

razu  nie  poskarżyłaś  się  na  męża.  Wszyscy  doskonale 
wiedzieli, że cię bije, a jednak nikt się za tobą nie ujął. 

 - Więc jak możesz mówić, że... 
 - Jesteś za młoda, aby zrozumieć zachowanie takich ludzi 

jak Batszeba. Jest zazdrosna. Boi się, że straci swoją pozycję, 
więc  kłamie.  Kłamstwo  powtarzane  wiele  razy  w  końcu 
zostaje przyjęte jako prawda. 

 -  Mogę  być  tylko  tym,  kim  jestem,  Akso!  -  Łzy  płynęły 

po  policzkach  Tamar.  -  Mogę  żyć  tylko  tak,  jak  potrafię 
najlepiej. 

Aksa położyła dłoń na policzku Tamar. 

background image

 -  Uspokój  się,  kochana.  Zwyciężyłaś.  Juda  dał  ci  Onana 

za  męża.  Pomimo  zarzutów  Batszeby  on  wierzy,  że  to  Bóg 
jego  ojca  odebrał życie  ich  najstarszemu  synowi.  Ale  musisz 
uważać.  Batszeba  jest  przebiegła  jak  wąż.  Teraz  będzie 
milczała. Wycofa  się  na  jakiś czas,  ale nigdy nie  zapomnij o 
tym, że jest twoim wrogiem. 

 - Była nim od samego początku. 
 -  Teraz  jeszcze  bardziej,  ale  Juda  będzie  cię  chronił. 

Tamar przecząco potrząsnęła głową i uśmiechnęła się smutno. 

 - Juda nie  stoi ani po mojej lewej, ani po prawej  stronie. 

Stoi  sam,  jak  zawsze.  Powziął  tylko  konieczne  kroki,  by 
zachować ciągłość rodziny. 

Tamar  odwróciła  głowę,  starając  się  ukryć  ból  i 

rozczarowanie. Juda nie chciał nauczyć jej dróg swego Boga, 
który dzierżył władzę nad życiem i śmiercią. 

 -  Czuję  się  teraz  bardziej  obciążona  niż  tego  dnia,  kiedy 

tu  trafiłam,  Akso.  Chcę,  aby  temu  domowi  dobrze  się 
powodziło. Pragnę wypełnić swój obowiązek. 

 - I tak się stanie. 
 - Jeśli będę miała dzieci. 
 -  Kiedy,  nie  jeśli  -  Aksa  uśmiechnęła  się.  -  Onan  da  ci 

dziecko. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. 

Tamar  nie  podzielała  pewności  niani.  Onan  był  przecież 

bratem Era. 

Aksa  cieszyła  się,  że  Juda  w  końcu  podjął  decyzję. 

Cierpiała,  będąc  świadkiem  obojętności,  z  jaką  Tamar 
spotykała  się  w  tym  domu.  Nie  zasługiwała  na  takie 
traktowanie.  Była  urocza  i  słodka,  pracowita  i  lojalna. 
Czasami  serce  Aksy  rozpierała  duma,  kiedy  widziała 
zachowanie  Tamar.  Dziewczyna  z  godnością  znosiła 
lekceważenie,  obelgi  i  wybuchy  Batszeby.  Bywały  chwile, 
gdy  Aksa  musiała  zagryzać  język,  żeby  nie  powiedzieć  tego, 
co myśli, i nie przysporzyć Tamar jeszcze więcej kłopotów. 

background image

Juda  długo  zwlekał,  zanim  postanowił  wydać  Tamar  za 

Onana.  Aksa  zaczęła  się  już  obawiać,  że  Batszebie  udało  się 
zatruć myśli męża swymi kłamstwami. Niania kochała Tamar 
jak  własne  dziecko  i  nie  mogła  się  pogodzić  z  tym,  jak 
traktowano  jej  podopieczną.  Ucieszyła  się,  kiedy  Juda  posłał 
po  nią  i  spytał  o  zdrowie  Tamar.  Był  wyraźnie  zakłopotany. 
Aksa  od  razu  zrozumiała,  czego  naprawdę  chce  się 
dowiedzieć,  i  oszczędziła  mu  konieczności  zadania 
niezręcznego pytania: 

 -  Najlepszy  czas  na  poczęcie  dziecka  nadejdzie  za 

dziesięć dni. 

 - Dziesięć dni? Jesteś pewna? 
 - Tak, mój panie. 
Aksa nie zaniedbywała swych powinności wobec Tamar i 

domu Judy. Dziewczyna  niczego przed  nią nie ukrywała. Do 
obowiązków  Aksy  należało  czuwanie  nad  zdrowiem  Tamar. 
Znała  jej  cykl.  Liczyła  dni  od  nowiu  księżyca  i  dokładnie 
wiedziała, kiedy przypada czas największej płodności. 

Choć decyzja w sprawie Onana została już podjęta, Aksa 

martwiła się o nastrój Tamar. Dziewczyna była przygnębiona i 
skryta.  Wcześniej  zawsze  dzieliła  się  swoimi  myślami  i 
uczuciami.  Niania  wiedziała,  że  Tamar  staje  się  kobietą,  co 
mogło  być  powodem  tych  zmian.  Jednak  czuła  się  coraz 
bardziej wykluczana z różnych drobnych spraw i bolało ją to. 
Aksa  uwielbiała  swą  podopieczną  i  pragnęła  tylko  jej  dobra. 
W  jaki  sposób  mogła  podnieść  ją  na  duchu,  skoro  nie 
wiedziała, o czym myśli? Naciskała, ale Tamar wzbraniała się 
od  odpowiedzi.  Niania  mogła  tylko  podejrzewać,  że 
dziewczyna  boi  się  fizycznej  bliskości  z  Onanem.  Było  to 
zupełnie  zrozumiałe,  biorąc  pod  uwagę  podłe  traktowanie, 
jakiego  doznała  wcześniej  z  rąk  Era.  Aksa  widziała  siniaki 
Tamar i zastanawiała się, co może zrobić bez narażania jej na 
dodatkowe  problemy.  Obawiała  się,  że  mocniejsze  ciosy  Era 

background image

mogą  spowodować  wewnętrzne  obrażenia  i  trwałe 
uszkodzenia. I co potem stałoby się z Tamar? 

Jednak  teraz  Er  był  już  martwy  i  Aksa  w  głębi  ducha 

cieszyła się z jego śmierci. Podły chłopak otrzymał to, na co 
zasłużył! Nigdy już nie dotknie Tamar. Aksa była wdzięczna 
bogu,  który  wymierzył  mu  cios.  Niezliczoną  ilość  razy 
pragnęła zrobić to sama. Gdy słyszała stłumiony płacz Tamar 
za  zamkniętymi  drzwiami  sypialni,  zatykała  sobie  uszy,  aby 
nie oszaleć. 

Wierzyła,  że  Tamar  nie  musi  obawiać  się  Onana.  Średni 

syn  Judy  był  innym  człowiekiem.  Charakteryzowała  go 
bystrość  i  ambicja.  Opiekował  się  stadami  swego  ojca  jak 
własnymi.  Aksa  podejrzewała,  że  oprócz  dziedzictwa  swego 
brata  Onan  pożądał  również  jego  żony.  Zauważyła  już 
wcześniej,  w  jaki  sposób  chłopak  patrzył  na  Tamar.  Teraz 
liczyła  na  to,  że  jego  pożądanie  być  może  zamieni  się  w 
miłość, a życie dziewczyny stanie się łatwiejsze. 

Z  pewnością.  Onan  chętnie  wypełni  swoje  obowiązki 

względem  żony.  Pierwszego  syna  Tamar  urodzi  Erowi,  ale 
potem pojawią się kolejni i będą należeć do Onana. Aksa nie 
mogła  się  doczekać  dnia,  kiedy  pomoże  swej  podopiecznej 
wydać na świat dziecko. Och, jak wspaniale będzie ujrzeć jej 
twarz  promieniującą  uśmiechem,  zobaczyć,  jak  oczy  Tamar 
błyszczą  szczęściem!  Niania  wzruszyła  się  na  samą  myśl  o 
tym. 

Wziąwszy do ręki miotłę i kosz, weszła do pomieszczenia, 

w którym Tamar i Onan mieli spędzić noc poślubną. Postawiła 
kosz przy drzwiach i żwawo zabrała się do pracy. Wierzyła, że 
istnieją  duchy,  które  tłumią  popęd  i  utrudniają  poczęcie 
dziecka. Zaintonowała pieśń, by wygonić je z pokoju. Trzeba 
było  dokładnie  je  wymieść  i  powstrzymać  przed  powrotem. 
Aksa  miała  tego  dopilnować.  Musiała  chronić  młodą  parę  i 
otworzyć im drogę do nieskrępowanego współżycia. 

background image

Wykonywała swoją pracę bardzo starannie. Upewniła się, 

że  każdy  skrawek  ściany,  sufitu  i  podłogi  został  dokładnie 
wymieciony.  Następnie  sporządziła  zaprawę  i  uszczelniła 
wszystkie  dziury  w  kamiennej ścianie,  tak  aby złe  duchy  nie 
mogły dostać się przez nie z powrotem do środka. Przyniosła 
maty wykonane z sitowia i ułożyła je schludnie na podłodze. 
Wypełniła  lampy  olejkiem  zapachowym  i  umieściła  je  w 
czterech  rogach  pokoju.  Powietrze  w  sypialni  miało  być 
przesiąknięte słodkim zapachem piżma, ożywiającym zmysły i 
pobudzającym pożądanie. Następnie wyjęła z koszyka korzeń 
mandragory i pocięła go na kawałki, które umieściła w kubku 
obok dzbana z winem. Mandragora miała zwiększyć płodność 
Tamar.  Na  koniec  Aksa  wzięła  fragment  tkanego  materiału  i 
rozścieliła  go  na  macie  w  miejscu,  gdzie  miała  położyć  się 
para małżonków. 

Stanąwszy  w  drzwiach,  szczegółowo  przyjrzała  się 

każdemu  aspektowi  pomieszczenia.  Musiała  się  upewnić,  że 
wszystko  jest  na  właściwym  miejscu  i  że  o  niczym  nie 
zapomniała. Usłyszała odgłosy rozmów i muzyki dobiegające 
z  sali  biesiadnej.  Przyjęcie  ślubne  właśnie  się  rozpoczynało. 
Wkrótce Aksa miała zaprowadzić parę do sypialni. 

Ostatnim  środkiem  zapobiegawczym  było  posypanie 

podłogi,  od  krawędzi  ścian  aż  do  drzwi,  drobno  zmieloną 
mąką. Z każdym ruchem ręki niania wypowiadała zaklęcia w 
celu  wypędzenia  złych  duchów.  Nie  spoczęła,  dopóki  cienka 
warstwa mąki nie pokryła wszystkiego. Jeśli duchy powrócą, 
na  białym  pyle  zobaczy  odciski  stóp,  które  zdradzą  ich 
obecność. 

Aksa  stanowczym  ruchem  zamknęła  drzwi  i  wypełniła 

wszystkie szczeliny wokół nich. 

W końcu usiadła, zadowolona z siebie. Postanowiła, że da 

Tamar  jeszcze  godzinę  na  świętowanie.  Może  puchar  wina 
pomoże dziewczynie odprężyć się i uspokoić. Uśmiechając się 

background image

do  siebie,  Aksa  wymamrotała  modlitwę  do  bogów.  Wkrótce 
wprowadzi młodą parę do sypialni. Upewni się, że żaden duch 
nie dostał się do środka, następnie zamknie drzwi za Onanem i 
Tamar,  a  sama  pozostanie  na  straży  na  wypadek,  gdyby  złe 
duchy znów się pojawiły. Będzie siedziała oparta o zamknięte 
drzwi, grając na bębenku i nucąc pieśni. To pomoże wypędzić 
demony i rozpalić namiętność w młodych sercach małżonków. 
Jeśli  uda  jej  się  zatrzymać  zazdrosne  duchy  wystarczająco 
długo poza domem, Tamar pocznie dziecko. 

A  wtedy  dziewczyna,  której  Aksa  służyła  i  którą  tak 

bardzo  kochała,  otrzyma  szacunek  należny  kobiecie  rodzącej 
potomstwo. 

Tamar  szybko  odkryła,  że  Onan  różni  się  od  Era.  Był 

znacznie przebieglejszy. 

Mimo  że  jej  głowa  była  ciężka  od  wina,  a  zmysły 

przepełniał  zapach  słodkich  ziół  i  dźwięk  bębenka  Aksy, 
dziewczyna  dokładnie  wiedziała,  w  którym  momencie  brat 
Era  odebrał  jej  szansę  na  poczęcie  dziecka.  Próbowała 
krzyczeć,  ale  przycisnął  swoje  usta  do  jej  ust,  tłumiąc  słowa 
protestu.  Tamar  zaczęła  szamotać  się  gwałtownie,  wyzwoliła 
się z uścisku Onana i odsunęła się od niego. 

 -  Zhańbiłeś  mnie!  -  Chwyciła  szatę  i  okryła  się.  -  I 

zdradziłeś swego brata! 

Onan usiadł, ciężko dysząc. 
 - Obiecuję, że będę traktował cię lepiej niż Er. 
 - To ma być lepiej? 
 - Będę dla ciebie dobry i... 
 -  Dobry?  -  Er  ją  bił,  a  teraz  Onan  ją  wykorzystywał.  - 

Jesteśmy razem tylko po to, żeby spłodzić syna Erowi! 

Onan wyciągnął się na boku. 
 - Co złego jest w cieszeniu się sobą? 
Tamar  nie  odpowiedziała  i  spojrzała  na  niego  ze  złością. 

Oczy Onana zwęziły się w szparki. 

background image

 - Przestań mi się przyglądać, jakbym był jakimś owadem, 

którego znalazłaś pod kamieniem. 

 -  Musisz  wypełnić  swoją  powinność  wobec  mojego 

zmarłego męża, a twojego brata. 

 -  Muszę?  -  Twarz  Onana  spochmurniała.  -  Kim  jesteś, 

żeby mi mówić, co muszę? 

 - Wiesz, kim jestem i jaka jest moja pozycja w tym domu. 

Czy zrobisz to, co powinieneś? 

 - Obiecuję, że się tobą zaopiekuję. Zawsze będziesz miała 

jedzenie i dach nad głową. Dam ci wszystko, czego będziesz 
potrzebowała. 

Gorąco  oblało  twarz  Tamar.  Czy  Onan  naprawdę  sądził, 

że  pozwoli  mu  się  traktować  jak  nierządnica?  Nie  mogła  na 
niego patrzeć. 

 -  Oczekuję  od  ciebie  tylko  jednego,  a  ty  wylałeś  to 

właśnie na ziemię! - Cisnęła w niego jego tuniką. 

Onan  zaczerwienił  się,  ale  jego  spojrzenie  pozostawało 

wyrachowane. 

 -  Er  mówił,  że  jesteś  uparta.  Mogłabyś  przynajmniej 

postarać się zrozumieć moją sytuację. 

Tamar  nie  była  głupia.  Doskonale  rozumiała,  do  czego 

dąży Onan. Wiedziała, że jest chciwy, ale nie spodziewała się 
tak jaskrawej niesprawiedliwości. 

 - Chcesz przejąć dziedzictwo Era, nie tylko własne! 
 - A dlaczego nie miałbym dostać wszystkiego? Ciężko na 

to pracowałem! 

 - Nie wystarczy ci twoja część? Nie masz prawa sięgać po 

to, co należy do syna Era! 

Onan uśmiechnął się drwiąco.  
 - Jakiego syna? 
Oczy Tamar wypełniły się łzami gniewu. 
 - Nie pozwolę na to, żebyś traktował mnie w ten sposób. 

Nie jestem nierządnicą, którą można wykorzystywać. 

background image

 - Tamar, bądź rozsądna. Czy kiedykolwiek uderzyłem cię 

lub  obraziłem?  Czy  Er  troszczył  się  o  stada  tak  jak  ja?  Czy 
choć jeden raz okazał ci dobroć? Przysparzał ci tylko smutku! 

 -  To  nieistotne,  jak  traktował  mnie  lub  innych!  Był 

pierworodnym  synem  twego  ojca.  Musisz  wypełnić  swój 
obowiązek  wobec  brata,  zapewniając  mu  potomstwo!  Czy 
sądzisz, że Juda nie oburzy się czynem, którego dopuściłeś się 
dziś w nocy? 

 - Najlepiej nic mu nie mów. 
 -  Nie  wezmę  udziału  w  twoim  grzechu.  Jeśli  uda  ci  się 

dopiąć swego, nie ma dla mnie żadnej przyszłości. 

 - Ja zapewnię ci przyszłość. 
 -  Czy  mam  zaufać  człowiekowi,  który  odmawia 

wzbudzenia potomstwa swemu bratu? 

Rozgniewany Onan wstał. 
 -  Imię  Era  zostanie  wymazane!  Zasłużył  na  śmierć! 

Wszystkim jest lepiej bez niego! 

Tamar była wstrząśnięta jego nienawiścią. 
 - Nie  możesz odmówić  mi  moich  praw, Onanie.  Jeśli  się 

tego dopuścisz, oszukasz dom swego ojca. 

Onan zacisnął zęby i zaśmiał się z pogardą. 
 -  Nie  masz  pojęcia,  co  wycierpiałem  z  rąk  brata.  Gdy 

matka nie widziała, Er okładał mnie pięściami. Cieszę się, że 
nie  żyje.  Jeśli  chcesz  znać  prawdę,  cieszyłem  się,  kiedy  się 
dławił.  Patrzenie  na  jego  śmierć  sprawiało  mi  przyjemność. 
Miałem  ochotę  śmiać  się  i  tańczyć!  I  jestem  pewien,  że  ty 
również. 

 -  Nie  wciągaj  mnie  w  swoją  nikczemność.  Dziedzictwo 

Era  nie  należy do  ciebie.  Jest  własnością  syna,  którego  mógł 
mieć. Syna, którego musisz mi dać. 

Onan znów położył się i podparł na łokciu. 
 - A jeśli tego nie zrobię? 

background image

 -  Czy  naprawdę  chcesz  mi  odmówić,  Onanie?  Czy 

pozwolisz  na  to,  aby  imię  Era  zostało  pogrzebane  razem  z 
nim? 

 - Tam właśnie jest miejsce dla jego imienia. 
Dla  Tamar  było  to  niczym  próba  zabójstwa  własnego 

brata. Postępowanie Onana było nawet gorsze niż morderstwo. 
Wymazywał  istnienie  wszystkich  potomków  Era  na 
przestrzeni  wieków.  Tamar  wiedziała, że jeśli  mu  się  to  uda, 
ona nigdy nie urodzi dzieci. Co się z nią wtedy stanie? 

 -  Onanie,  proszę.  Nie  wolno  ci  tego  uczynić.  Pomyśl  o 

tym, co robisz! 

 - Przemyślałem to. Zależy mi na swoim imieniu, a nie na 

imieniu Era. 

 - Co z ciebie za człowiek, jeśli zamierzasz zniszczyć dom 

swego brata? 

 - Jakiego brata? Jaki dom? - Onan zaśmiał się cicho. Ujął 

skrawek  jej  szaty  i  zaczął  miąć  go  w  dłoniach.  -  Jestem 
człowiekiem,  który  pilnuje  swojej  własności.  -  Wyszczerzył 
zęby.  -  Mogę  uczynić  cię  szczęśliwą.  Chciałabyś,  abym 
pokazał ci w jaki sposób? 

Tamar  wyrwała  szatę  z  jego  rąk  i  odsunęła  się  jeszcze 

dalej.  Miała  ochotę  krzyczeć,  żeby  Aksa  przestała  grać  na 
bębenku i śpiewać. Ta noc zakrawała na kpiny! 

Onan spojrzał na nią z wyrachowaniem. 
 - Bądź zadowolona z tego, co ci oferuję. 
Jego chciwość napełniała Tamar obrzydzeniem. 
 - Nie będę milczała. 
 -  A  co  możesz  zrobić?  -  Onan  drwił  z  niej  podobnie  jak 

Er. 

 - Pomówię z Judą. Onan roześmiał się głośno. 
 -  Proszę  bardzo.  Ojciec  nawet  nie  kiwnie  palcem.  Nigdy 

niczego  nie  robi.  Poza  tym  to  będzie  twoje  słowo  przeciwko 
mojemu.  Kto  ci  uwierzy,  Tamar?  Matka  nienawidzi  cię  z 

background image

całego serca. Na dodatek jest przekonana, że rzuciłaś urok na 
Era  i  doprowadziłaś  go  do  śmierci.  -  Onan  spojrzał  na  nią  z 
drwiącym uśmiechem i dorzucił: - Ja dałem z siebie wszystko, 
aby  wypełnić  mój  obowiązek,  ale  bogowie  zamknęli  twoje 
łono. 

Tamar z trudem powstrzymała łzy napływające do oczu. 
 - Powiem prawdę  twemu ojcu i niech  Bóg Judy rozsądzi 

między tobą i mną! - Wstała, zamierzając opuścić pokój. 

Onan doskoczył do niej w jednej chwili. Tamar próbowała 

się wymknąć, ale chwycił ją za kostkę. Kiedy zaczęła kopać, 
podciął jej  nogi. Upadła ciężko na  ziemię, a  on przycisnął  ją 
do mat rozłożonych na podłodze, którą Aksa tak skrupulatnie 
pozamiatała. 

 -  Ciesz  się  tym,  co  masz,  dziewczyno,  bo  nic  więcej  nie 

dostaniesz!  A  kiedy  ojciec  umrze,  nie  będziesz  miała  nawet 
tego, jeśli nie postarasz się mnie zadowolić! 

Szlochając,  zaczerpnęła  powietrza  i  odwróciła  twarz. 

Onan zwolnił uścisk. 

 - Ciiicho... - pogłaskał jej policzek i pocałował w szyję. - 

Już  dobrze,  moja  kochana.  Nie  płacz.  -  Jego  dotyk  ją 
odstręczał. - Wszyscy się cieszą, że Er umarł. Ty też powinnaś 
być szczęśliwa. - Wziął jej twarz w swoje dłonie i zmusił, by 
na niego spojrzała. - Wciąż cię pragnę, Tamar. Pragnąłem cię 
od dnia, kiedy się tu pojawiłaś, a teraz jesteś moja. 

Kiedy  Onan  próbował  ją  pocałować,  gwałtownie 

odwróciła  twarz.  Zacisnąwszy  zęby,  zamknęła  oczy  i 
znieruchomiała. 

 - Postaraj się pogodzić z losem, bo już się nie zmieni. 
 - Wolałabym raczej umrzeć. Onan przeklął. 
 - Nie kuś mnie! 
Maty  z  sitowia  zaszeleściły  cicho,  kiedy  się  od  niej 

odsunął. 

 - Jak sobie chcesz. Zostaniesz z niczym. 

background image

Onan  zasnął  po  chwili  bez  najmniejszych  wyrzutów 

sumienia. Tamar ułożyła się w drugim rogu, z głową zakrytą 
rękami, a siedząca pod drzwiami Aksa dalej śpiewała pieśni o 
miłości. 

Tamar  zbierała  się  w  sobie  przez  całą  noc.  Postanowiła 

walczyć  z  niesprawiedliwym  potraktowaniem.  Miała  do  tego 
prawo  i  uznała, że  musi  zdobyć się  na  odwagę. Wierzyła, że 
Juda  ją  obroni,  ponieważ  bez  dzieci  jego  rodzinie  groziło 
wymarcie.  Tamar  powtarzała  sobie,  że  musi  być  odważna  i 
silna.  Że  musi  przemówić  w  swoim  imieniu,  bo  nikt  inny  w 
tym nieszczęsnym domu nie ujmie się za nią. 

Poszła  do  Judy,  jeszcze  zanim  Onan  się  obudził. 

Dokładnie opowiedziała teściowi, co zrobił jego syn. Pokazała 
mu  tkaninę,  którą  Aksa  umieściła  na  macie.  Twarz  Judy 
poczerwieniała. 

 - Spędziłaś z Onanem tylko jedną noc. Jeszcze pójdzie po 

rozum do głowy. Daj mu czas. 

Czas? Czy tyle tylko Juda miał do powiedzenia? Powinien 

być wściekły, że jego syn chciał go oszukać. Onan zgrzeszył 
przeciwko całemu domowi! Kierowała nim czysta chciwość, a 
jego  zbrodnia  równała  się  morderstwu.  Dlaczego  Juda  nie 
dostrzegał szkody wyrządzonej jego rodzinie? Bez względu na 
to,  jak  bardzo  Er  ją  skrzywdził,  nie  mogła  pozwolić,  aby  jej 
zmarły  mąż  doświadczył  takiego  upokorzenia.  Czy  powinna 
zacząć  krzyczeć  o  tym  z  dachu,  aby  Juda  wezwał  w  końcu 
Onana na rozmowę? 

 - W tych okolicznościach nie zgodzę się, aby Onan mnie 

dotykał. Nie mogę na to pozwolić! 

Oczy Judy błysnęły. 
 -  Kim  jesteś,  żeby  mi  mówić,  co  będzie  się  działo  w 

moim domu, a co nie? 

background image

 - Jestem żoną twojego pierworodnego syna! Czy zgodzisz 

się  na  to,  żeby  imię  Era  zostało  wymazane,  ponieważ  Onan 
odmawia spełnienia swej powinności? 

 - Milcz, dziewczyno! Tamar wypełnił gniew. 
 -  Jestem  kobietą,  Judo,  i  krzycząc  na  mnie,  nie  zmażesz 

prawdy  o  upokorzeniu,  które  znoszę!  -  Tamar  wiedziała,  że 
Juda  nie  lubi  być  naciskany,  ale  urodzenie  dzieci  było  jej 
prawem,  a  nawet  obowiązkiem.  -  Dlaczego  chcesz  mi 
przeszkodzić?  Przecież  zapewnienie  ciągłości  rodziny  jest  w 
interesie  nas  wszystkich!  Bez  dzieci  nie  można  uprawiać 
ziemi ani opiekować się stadami. 

 - Nie musisz mi tego tłumaczyć! 
Juda ryczał jak zraniony lew, ale Tamar nie zamierzała się 

wycofać. Wiedziała, że Juda nie jest jak Er. Nie użyje pięści 
wobec kobiety. 

 - Mam prawo urodzić dzieci!  
Juda odwrócił twarz. 
 -  Dobrze  -  powiedział  w  końcu  z  niechęcią  - 

porozmawiam  z  Onanem  w  odpowiednim  czasie.  Na  razie 
niech  wszystko  zostanie  tak,  jak  jest.  -  Podniósł  rękę,  kiedy 
Tamar zaczęła protestować. 

 -  Pozwól,  że  skończę!  Z  czasem  mój  syn  może  cię 

pokochać.  Pomyślałaś  o  tym?  Zamiast  sprawiać  mu  kłopoty, 
dąż  do  takiego  właśnie  zakończenia.  Rób  wszystko,  co 
możesz, aby wzbudzić w nim miłość. Jeśli tak się stanie, Onan 
postąpi słusznie z własnej woli, bez mojej interwencji. 

Policzki  Tamar  były  rozpalone.  Juda  nie  zrobi  nic, 

dokładnie  tak,  jak  powiedział  Onan.  Zajmie  się  owcami,  a 
domaganie  się  sprawiedliwości  od  Onana  pozostawi  w  jej 
rękach! 

 - Czy tak słabo znasz swoich synów, Judo? 
Er  był  niezdolny  do  miłości,  a  Onana  zżerała  zazdrość  i 

chciwość.  Kiedy  jego  starszy  brat  już  nie  żył  i  nie  mógł  się 

background image

bronić,  jego  jedyną  ambicją  stało  się  zagarnięcie  dla  siebie 
wszystkiego.  Równie  dobrze  Juda  mógł  jej  po  prostu 
powiedzieć: „Sama musisz bronić prawa i dziedzictwa swego 
męża. Postaraj się znaleźć sposób na urodzenie dziecka". 

 - Znam ich - odpowiedział ponuro Juda. 
Tamar  próbowała  powstrzymać  łzy.  Wiedziała,  że  jeśli 

podda się wzruszeniu, Juda straci do niej szacunek. 

 - Dlaczego nie chcesz potępić grzechu, który rozgrywa się 

na  twoich  oczach?  Nigdy  nie  wezwałeś  na  rozmowę  Era,  a 
teraz przymykasz oczy na to, że Onan odmawia... 

 - Nie mów mi, jak mam żyć i prowadzić swój dom! 
 - O nie, nie pretenduję do zajęcia miejsca Batszeby! 
Juda  otworzył  szeroko  oczy  ze  zdziwienia,  a  następnie 

pobladł ze złości. 

 - Dość! - Ton jego głosu był śmiertelnie spokojny. Tamar 

dostrzegała jego gniew, ale nie zważała na to. Jeśli zechce ją 
uderzyć, niech tak będzie. Już wcześniej była bita i nie miała 
wątpliwości,  że  w  tym  domu  doświadczy  tego  ponownie. 
Zmierzy się z tym lwem i nie będzie potulna jak jedna z jego 
owiec! 

 - Kiedy zapłaciłeś za mnie mojemu ojcu, zawarłeś z  nim 

przymierze.  -  Tamar  starała  się  zachować  opanowanie,  nie 
dopuszczając do głosu wzburzonych emocji. - Zostałam żoną 
twego  syna,  Era,  a  jako  jego  żona,  stałam  się  również  twoją 
córką. Czy zamierzasz pozwolić na to, abym była traktowana 
jak  nierządnica?  Z  pewnością  człowiek,  który  bronił  swojej 
siostry przed księciem Sychem... 

 - Tamte okoliczności były zupełnie inne! - Juda przerwał 

jej, blednąc jeszcze bardziej. 

Tamar  zdała  sobie  sprawę,  że  otworzyła  starą  ranę. 

Próbowała załagodzić sytuację. 

 - Jestem częścią twojej rodziny, Judo. 

background image

Najwyraźniej  nie  uznał  jej  za  córkę,  ale  wciąż  był  jej 

winien troskę. Nie mógł pozwolić na to, aby jej prawa zostały 
zdeptane pod stopami Onana. 

 -  Bądź  cierpliwa,  Tamar.  Straciłem  Era.  Nie  chcę  toczyć 

walki  z  Onanem.  -  Juda  westchnął  ciężko.  -  Musi  być  jakiś 
inny sposób! 

I  rzeczywiście  -  był,  ale  Tamar  wzdrygnęła  się  na  samą 

myśl. Przypuszczała, że Juda wie równie dobrze jak ona, jakie 
wyjście im pozostało. Przełknęła ślinę przez zaciśnięte gardło, 
a gorąco oblało jej policzki. 

 - Jeśli wolisz, możesz skorzystać z tradycji kananejskiej i 

sam wypełnić tę powinność. 

Juda  uniósł  głowę.  Sugestia  Tamar  wydała  mu  się  tak 

samo odrażająca jak jej samej. 

 - Jestem Hebrajczykiem, nie Kananejczykiem. 
 - Nie chciałam cię urazić. 
 -  Gdybyś  zachowała  się  jak  dojrzała  kobieta,  mogłabyś 

sprawić,  by  Onan  się  zapomniał,  zamiast  zrzucać  swój 
problem na mnie! 

Oczy  Tamar  zaszły  łzami.  Była  wystarczająco  dojrzała, 

żeby  począć.  To  wszystko,  czego  od  niej  oczekiwano.  Czy 
Juda  o  tym  nie  pamiętał?  Czy  musiała  uciekać  się  do 
podstępu,  aby  wypełnić  swój  obowiązek  względem  jego 
zmarłego  syna?  Czy  Juda  oczekiwał  od  niej,  że  zachowa  się 
jak  nierządnica i  sama  weźmie od  Onana to,  co  powinien  jej 
dać?  A  może  teść  spodziewał  się,  że  odwiedzi  siostrę  w 
Timnie,  aby  pobrać  u  niej  lekcje  sztuki  uwodzenia!  Może 
powinna przystroić się zmysłowymi ozdobami, które pomogą 
jej  wzbudzić  w  Onanie  taką  pożądliwość,  że  zapomni  o 
chciwości i nieświadomie wypełni swój obowiązek? 

Tamar drżała z gniewu. Juda po raz kolejny uchylał się od 

odpowiedzialności.  Chcąc  oszczędzić  sobie  kłopotów, 
oczekiwał, że to ona uknuje chytry plan i uwiedzie Onana. 

background image

 - Nie będę grała nierządnicy. 
 -  Dlaczego  nie?  -  Juda  uśmiechnął  się  cynicznie.  - 

Kobiety robią to od wieków. 

 - Kiedy wreszcie postąpisz jak należy? - Wyjdź! 
Tamar wybiegła z domu z płaczem. Aksa pobiegła za nią. 
 - Co się stało, Tamar? Dlaczego kłóciliście się z Judą? 
Tamar  chwyciła  motykę  i  zaczęła  kopać  w  ziemi.  Łzy 

płynęły jej po policzkach. Wycierając je, kontynuowała pracę. 

 - Tamar, powiedz mi. Czy Onan źle cię potraktował? Czy 

jest taki jak Er? 

 -  Zostaw  mnie  w  spokoju.  Pozwól  mi  pracować.  Tamar 

nie chciała opowiadać Aksie o powodach swego wstydu ani o 
tchórzostwie Judy. 

Sypialnia małżeńska została przygotowana na kolejną noc. 

Uroczystości  ślubne  miały trwać  jeszcze  sześć  dni.  Onan był 
w  świetnym  nastroju,  sądząc,  że  osiągnął  to,  czego  chciał. 
Kiedy  Aksa  prowadziła  ich  do  pokoju,  ujął  Tamar  za  rękę, 
wznosząc  głowę  niczym  zwycięski  wojownik.  Tamar  poszła 
za  nim  chętnie,  mając  nadzieję,  że  Onan  zmieni  zdanie  i 
wypełni swój obowiązek. 

Tak się jednak nie stało. 
Kiedy  Onan  spał,  Tamar  siedziała  w  przeciwległym  rogu 

sypialni,  płacząc  z  bezsilności.  Czuła  się  pokonana  przez 
wstyd  i  upokorzenie.  Onan  odebrał  jej  wszelką  nadzieję  na 
godną  przyszłość.  Wiedziała,  że  nigdy  nie  urodzi  dzieci 
domowi Judy. Mogła równie dobrze być martwa! 

Kiedy nastał świt, Tamar odkryła, że śmierć rzeczywiście 

nadeszła i zebrała swoje żniwo. Zabrała Onana. 

background image

Rozdział 4 
W  całym  domu  panowało  wielkie  zamieszanie,  a  Tamar 

znajdowała  się  w  jego  centrum.  Ci,  którzy  do  tej  pory  nie 
wierzyli  w  oskarżenia  Batszeby,  byli  teraz  przekonani,  że 
dziewczyna  ma  coś  wspólnego  ze  śmiercią  Onana.  Nawet 
sama  Tamar  zaczęła  się  zastanawiać,  czy  w  jakiś  sposób  nie 
ponosi winy za to, co się wydarzyło. Straciła dwóch mężów w 
ciągu  jednego  roku.  Cóż  za  nieszczęście!  Jak  to  się  mogło 
stać?  Tamar  czuła  się  zdruzgotana.  Er  i  Onan  byli 
nikczemnikami,  ale  przecież  wielu  podobnych  im  ludzi 
chodziło  po  świecie  i  prowadziło  swoje  życie  tak  jak  do  tej 
pory.  Czym  wyróżniali  się  jej  mężowie,  że  spotkało  ich  coś 
podobnego? 

Tamar  zaschło  w  gardle  i  piekły  ją  oczy.  Była  niewinna. 

Nie  miała  nic  wspólnego  ze  śmiercią  mężów,  a  jednak 
pogłoski 

szybko 

się 

rozprzestrzeniały. 

Domownicy 

podburzani  przez  Batszebę  podzielili  się  na  frakcje.  Jakim 
prawem  teściowa  nazywała  ją  wiedźmą?  Przecież  nigdy  nie 
rzuciła na nikogo uroku ani nie wypowiadała żadnych zaklęć. 
Chciała  się  bronić,  ale  gdy  zaczynała  mówić,  widziała 
wymowny wyraz twarzy i uświadamiała sobie, że tłumaczenie 
się  nie  ma  najmniejszego  sensu.  Ludzie  uwierzyli  już  w 
kłamstwa i bali się. 

Tamar również się bała. Od dnia, kiedy przekroczyła próg 

tego  domostwa,  była  traktowana  jak  pogardzany  niewolnik. 
Wszyscy wiedzieli, że Er ją bije, a jednak nikt nie ujął się za 
nią ani nawet nie wsparł krzepiącym słowem. I teraz wszyscy 
wierzyli,  że  pragnęła  śmierci  Onana.  A  to  nie  była  prawda, 
mimo  że  Onan  wykorzystywał  ją  z  egoistycznych  pobudek  i 
odmówił  jej  prawa  do  urodzenia  syna,  który  przejąłby 
dziedzictwo  Era.  Przybyła  do  tego  domu,  mając  nadzieję,  że 
zostanie  dobrą  żoną  i  urodzi  dzieci.  To  Bóg  Judy  zabił  tych 

background image

dwóch  młodych  mężczyzn.  Czyż  Juda  sam  nie  przyznał  tego 
w dniu, gdy zginął Er? 

Jednak  Juda  już  tak  nie  mówił. W  ogóle  nie  odzywał  się 

ani  słowem.  Był  przygnębiony  i  upijał  się  winem,  żeby 
zapomnieć  o swoich kłopotach, a  Batszeba  sączyła  kłamstwa 
do  jego  ucha.  Nie  mógł  uwierzyć,  że  to  Bóg  niszczy  ich 
rodzinę, i chętniej obwiniłby o ich śmierć Tamar. Kto będzie 
następny? Szela? Batszeba? 

Kiedy Juda na nią patrzył, Tamar widziała w jego oczach 

gniew  i  podejrzenia.  Szukał  osoby,  na  którą  mógłby  zrzucić 
winę  za  swoje  nieszczęście,  a  wszyscy  w  domu  wskazywali 
właśnie  na  nią.  W  takich  okolicznościach  Judzie  też  łatwiej 
było oskarżyć Tamar. 

Nienawiść  Batszeby  przenikała  atmosferę  całego  domu. 

Tamar  nie  miała  gdzie  się  przed  nią  ukryć.  Nawet  kiedy 
pracowała  na  zewnątrz,  odczuwała  wrogość  teściowej,  która 
żądała  stanowczo:  „Chcę,  żeby  Tamar  opuściła  ten  dom  i 
trzymała się z daleka od mojej rodziny!". 

Tamar  dziwiła  się,  dlaczego  Batszeba  nie  rozumie,  że 

przez  podsycanie  płonącego  ognia  niszczy  swój  dom. 
Dlaczego  nie  prosi  Boga  Judy  o  miłosierdzie?  Dlaczego  nikt 
nie  spyta  Jakuba,  co  trzeba  zrobić,  aby  odzyskać  Jego 
przychylność? Dlaczego Juda siedzi i rozmyśla w samotności, 
podczas gdy rodzina rozpada się tuż pod jego bokiem? 

Aksa starała się wpłynąć na Tamar: 
 - Spróbuj porozmawiać z Judą. 
 - Nie mogę. Nie będę odpowiadała na kłamstwa Batszeby, 

nawet jeśli miałabym to robić w swojej obronie. 

 - Wszyscy są przeciwko tobie! 
 -  Skoro  Bóg  Judy  zabrał  Era  i  Onana,  cóż  mogę  na  to 

poradzić? Wszystko zależy od Judy. On jest głową tego domu. 

 - Batszeba jest głową. 

background image

 -  Juda  na  to  pozwolił!  Mój  los  jest  w  jego  ręku.  Teraz 

mogę tylko czekać na jego decyzję. 

Bez  względu  na  to,  co  o  niej  myślano  lub  mówiono, 

zwyczaj nakazywał, żeby Szela pojął ją i dał jej dzieci. Tamar 
zastanawiała  się jednak, czy Juda  postąpi zgodnie  z  tradycją. 
Czy powierzy jej Szelę, skoro stracił już dwóch synów? 

Dziewczyna 

płakała 

ukryciu 

powodu 

niesprawiedliwych  oskarżeń,  ale  w  obecności  innych 
domowników zachowywała pozory opanowania. Nawet gdyby 
na  kolanach  błagała  Batszebę  o  litość,  nie  zmiękczyłoby  to 
twardego  serca  teściowej.  Tamar  starała  się  godnie  znosić 
wrogie traktowanie. 

Minął  okres  żałoby.  Upływały  kolejne  tygodnie.  Tamar 

czekała.  Wiedziała,  że  prędzej  czy  później  teść  musi  podjąć 
jakąś decyzję. 

Minęło  siedemdziesiąt  pięć  dni,  zanim  Juda  wezwał 

Tamar do siebie. Przez ostatnie tygodnie nieustannie myślał o 
tej  dziewczynie.  Miała  prawo  do  Szeli  i  dzieci,  ale  Juda  bał 
się,  że  jeśli  najmłodszy  syn  ją  poślubi,  również  umrze. 
Batszeba uparcie twierdziła, że Tamar jest zła i rzuca zaklęcia, 
jednak  Juda  nie  widział  powodów,  dla  których  jego  synowa 
miałaby posunąć się do takiego czynu. Potrzebowała przecież 
synów, którzy się o nią zatroszczą. Potrzebowała męża, który 
da  jej  synów.  Dlaczego  miałaby  uśmiercać  swoją  szansę  na 
bezpieczną  przyszłość?  Jako  bezdzietna  wdowa  była 
całkowicie pozbawiona nadziei. 

Zgorzkniała Batszeba pozostawała nieugięta. 
 -  Nie  dawaj  jej  mojego  ostatniego  syna!  Jeśli  to  zrobisz, 

znienawidzę cię do końca życia! Ona nie może dostać Szeli! 

Batszeba  nieustannie  radziła  się  swoich  bóstw.  Dom  był 

przesycony  duszącym  zapachem  kadzideł.  Co  parę  dni  przed 
drzwiami  zjawiały  się  wróżbiarki,  które  twierdziły,  że 
przynoszą przesłanie od zmarłych. 

background image

 -  Pozbądź  się  Tamar!  -  żądała  kategorycznie  Batszeba.  - 

Odpraw tę dziewczynę z mojego domu! 

Juda  nigdy  nie  widział,  żeby  Tamar  rzucała  urok  lub 

wypowiadała jakieś zaklęcie, ale nie znaczyło to, że na pewno 
tego  nie  robiła.  Może  nie  była  w  tej  kwestii  tak  otwarta  jak 
jego  żona,  która  nie  trzymała  w  tajemnicy  swego  żarliwego 
oddania wobec kananejskich bogów? 

W głębi serca Juda wiedział, że to Bóg zabrał Era i Onana. 

Może  gdyby  postąpił  tak,  jak  prosiła  Tamar,  i  napomniał 
Onana... Szybko porzucił tę myśl. Bóg wymierzył śmiertelny 
cios  jego  synom,  ale  to  Tamar  sprowadziła  na  nich 
nieszczęście. Odkąd pojawiła się w ich domu, sprawiała same 
kłopoty.  Jeśli  się  jej  pozbędzie,  być  może  zyska  trochę 
spokoju. 

Szela  był  ostatnim  synem,  który  mu  pozostał.  Batszeba 

miała  rację.  Należy  chronić  chłopca.  Tamar  była  jedynym 
wspólnym elementem wszystkich nieszczęść, które spadły na 
jego dom. Juda nie mógł ryzykować życia Szeli i dać go jej za 
męża.  Poza  tym  Szela  bał  się  Tamar.  Batszeba  przekonała 
chłopca, że umrze, jeśli będzie z nią obcował. 

Kiedy wreszcie postąpisz jak należy, Judo? 
Słowa Tamar dręczyły jego sumienie, ale zatwardził serce. 

Uznał, że musi chronić swoją rodzinę. Dlaczego miałby oddać 
jedynego  syna  tej  niebezpiecznej  dziewczynie?  Dlaczego 
miałby  podejmować  takie  ryzyko?  Aby  poróżnić  się  jeszcze 
mocniej z żoną? Przysporzyć sobie kolejnych zmartwień? 

Poza  tym  Tamar  zapewne  i  tak  była  bezpłodna.  Choć 

przez wiele miesięcy współżyła z Erem, nie poczęła dziecka. 
Nie  oczarowała  Onana  swym  powabem.  Dlaczego  -  myślał 
dalej  Juda  -  miałby  teraz  stracić  Szelę,  oddając  go  tej 
nikczemnej  małej  czarownicy?  Szela  był  jego  ostatnim 
potomkiem,  jedynym  dziedzicem,  jedyną  nadzieją.  Nie,  nie 
mógł tego zrobić! 

background image

Juda posłał po syna i polecił mu: 
 - Jedź do Chiry i zostań w Adullam, dopóki nie wezwę cię 

z powrotem. 

Szela  z  ulgą  posłuchał  ojca.  Juda  poczuł  ukłucie  wstydu, 

które  jednak  szybko  zniknęło.  Musiał  chronić  syna  nawet  za 
cenę własnego honoru. 

Przygnębiona Aksa przyszła do Tamar i zaczęła pracować 

w milczeniu. Dziewczyna wiedziała, że coś się wydarzyło. 

 - O co chodzi, Akso? Co się stało? 
 - Dziś rano Juda odprawił Szelę. Tamar posmutniała. 
 - Pewnie chce, żeby zajął się owcami. 
 - Stada nie przebywają w pobliżu Adullam, a właśnie tam 

udał się Szela. 

Tamar spuściła wzrok. 
 - Nic na to nie poradzę, Akso. Mogę tylko czekać i mieć 

nadzieję. 

 -  To  prawda,  nic  nie  możesz  zrobić  -  westchnęła  Aksa. 

Kiedy  Juda  wezwał  Tamar,  poszła  chętnie,  spodziewając  się 
wyjaśnień. Jednak gdy ujrzała teścia, zrozumiała, że Aksa ma 
rację. Szela wyjechał na dobre. 

 -  Podjąłem  trudną  decyzję  -  powiedział  powoli  Juda,  nie 

patrząc jej w oczy. - Szela jest za młody, aby wziąć na siebie 
odpowiedzialność męża. 

Szela  był  dwa  lata  starszy  od  niej,  ale  Tamar  nie  chciała 

się  spierać.  Juda  szukał  wymówki.  Oboje  o  tym  wiedzieli. 
Gdyby  teraz  zaczęła  się  z  nim  kłócić,  nastawiłaby  go 
przeciwko  sobie.  Niech  Batszeba  dalej  zatruwa  go 
kłamstwami.  Z  czasem  prawda  wyjdzie  na  jaw.  Tamar 
postanowiła,  że  będzie  posłuszna  i  cierpliwa.  Zachowa  się  z 
godnością,  nawet  jeśli  teść  stchórzył.  Czas  był  jej 
sprzymierzeńcem.  Czas  i  konieczność.  Juda  jej  potrzebował. 
Potomek  Era  zapewniał  zachowanie  ciągłości  rodu.  Gdyby 

background image

Juda  nie  przyznał  Tamar  prawa  do  urodzenia  syna,  okazałby 
się człowiekiem bez honoru, niegodnym zaufania. 

 -  Kiedy  Szela  będzie  starszy,  poślę  po  ciebie.  Tamar 

mrugnęła nerwowo oczami. 

 - Poślesz po mnie? 
Co Juda miał na myśli? Jego spojrzenie stało się twarde. 
 -  Batszeba  właśnie  pakuje  twoje  rzeczy.  Jeden  ze 

służących odprowadzi was z nianią do domu twego ojca. 

 - Do domu ojca? Mój panie, to jest... 
 - Nie kłóć się ze mną! - Juda nie pozwolił jej dokończyć. - 

Tak  będzie  najlepiej.  Pozostaniesz  w  domu  rodzinnym  jako 
wdowa, dopóki cię nie wezwę. 

 -  Tak  będzie  najlepiej?  -  Tamar  była  zdruzgotana.  - 

Zostanę  wypędzona  za  grzechy,  których  dopuszczono  się 
względem mnie? 

 - Nikt cię nie wypędza. Wracasz do domu. 
 - Ależ to jest mój dom! Zimny i nieprzyjazny, jak zwykle. 
 -  Nie  mów  ani  słowa  więcej  przeciw  mojej  rodzinie. 

Podejmuję  tę  decyzję  ze  względu  na  nich.  Twoja  obecność 
zamieniła mój dom w pole bitwy. 

 -  Jesteś  niesprawiedliwy!  -  Tamar  zaczęła  płakać  z 

bezsilności. 

Juda odwrócił głowę. 
 -  Łzy  nie  zmienią  mojej  decyzji  -  powiedział  chłodno. 

Tamar poczuła przypływ gniewu. 

 -  Czy  sądzisz,  że  ojciec  przywita  mnie  z  otwartymi 

ramionami?  -  Próbowała  opanować  wzburzenie.  -  Podwójną 
wdowę? Bezdzietną? Odrzuconą i wypędzoną? 

Juda był nieprzejednany. 
 - Powiesz mu, że chcę, abyś pozostała jako wdowa w jego 

domu,  dopóki  Szela  nie  dorośnie.  Gdy  nadejdzie  czas,  poślę 
po ciebie. 

Tamar uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. 

background image

 - Naprawdę to zrobisz? 
 - Powiedziałem, że tak. Nie wierzysz mi? 
Tamar  nie  odpowiedziała,  zastanawiając  się  nad  tym 

pytaniem.  Czy  kiedykolwiek  widziała,  by  Juda  postąpił 
właściwie? 

 -  Obiecuję  ci  -  powiedział  szybko  -  a  teraz  idź  już  i  nie 

martw się. 

Uspokojona  tymi  słowami,  Tamar  wykonała  polecenie. 

Batszeba triumfowała: 

 - Niania czeka na ciebie na zewnątrz! 
Próbując  powstrzymać  łzy,  Tamar  przeszła  obok  niej. 

Batszeba wyszła za nią, stanęła w drzwiach i zawołała: 

 - Nareszcie się ciebie pozbywamy! 
Tamar  nawet  się  nie  obejrzała.  Nie  patrzyła  również  na 

Aksę,  bo  bała  się,  że  wybuchnie  płaczem  i  da  Batszebie 
jeszcze większą satysfakcję. 

 - Juda odsyła nas z powrotem do domu mego ojca. Oczy 

Aksy błysnęły. 

 -  Rzucę  przekleństwo  na  Batszebę  i  jej  rodzinę!  Zrobiła 

krok do przodu, ale Tamar chwyciła ją za ramię i odciągnęła. 

 -  Nie,  nie  zrobisz  tego!  To  jest  mój  dom,  moja  rodzina. 

Nieważne, co myśli Juda. Należę do tego miejsca. 

 -  Oni  na  ciebie  nie  zasługują!  -  wycedziła  z  gniewem 

Aksa. 

 -  Juda  mnie  wybrał.  Będę  żyła  nadzieją,  że  jestem  warta 

jego  wyboru.  Jeśli  już  koniecznie  musisz  coś  powiedzieć,  to 
błogosław jego rodzinę. 

Nie przydzielono im służącego, który towarzyszyłby im w 

drodze  i  chronił  je.  Dostały  dwa  bochenki  jęczmiennego 
chleba i bukłak z wodą. 

Kiedy  dom  Judy  zniknął  im  z  oczu,  Tamar  upadła  na 

kolana,  posypała  głowę  pyłem  i  zaczęła  szlochać.  Aksa 

background image

płakała  razem  z  nią  i  nie  potrafiła  jej  w  żaden  sposób 
pocieszyć. 

Od  domu  Zimrana  dzieliło  je  kilka  godzin  marszu. 

Dokuczliwy skwar utrudniał wędrówkę, lecz najtrudniejszy do 
zniesienia  był  ciężar,  który  czuły  w  sercu.  Do  rodzinnego 
domu  dotarły  tuż  po  zmroku.  Ojciec  nie  ucieszył  się  na  ich 
widok. 

Zimran  kazał  wszystkim  wyjść.  Matka,  bracia,  siostry  i 

niania  pośpiesznie  opuścili  pomieszczenie.  Tamar  żałowała, 
że  nie  może  wyjść  razem  z  nimi,  by  uciec  przed  gniewem 
ojca.  Nie  miała  jednak  innego  wyboru,  jak  tylko  stać 
spokojnie,  podczas  gdy  on  będzie  wyładowywał  na  niej  swą 
niepohamowaną furię. Może w końcu okaże jej litość. 

 - Oddałem cię synowi Judy po to, abyś urodziła mu dzieci 

i  przyczyniła  się  do  zapewniła  pokoju  między  naszymi 
klanami. Zawiodłaś mnie! Zawiodłaś nas wszystkich! 

Tamar wiedziała, że musi myśleć trzeźwo, w przeciwnym 

razie będzie zgubiona. 

 -  Juda  dał  mi  słowo,  że  przyśle  po  mnie,  kiedy  Szela 

będzie wystarczająco dojrzały, aby zostać moim mężem. 

Zimran spojrzał na nią z pogardą. 
 -  I  ty  uwierzyłaś  temu  Hebrajczykowi?  Jesteś  głupia! 

Szela jest tylko kilka lat młodszy od Era! A Juda twierdzi, że 
nie jest jeszcze na  tyle dorosły, aby zostać  ojcem? Skoro jest 
za  młody,  to  dlaczego  bierze  udział  w  strzyżeniu  owiec? 
Powinnaś była upomnieć się o swoje prawa! 

Zimran uderzył ją w twarz, a ona upadła na kolana. 
 - Zrobiłam wszystko, co mogłam, ojcze. 
 - Widocznie za mało! 
Zimran chodził w tę i z powrotem z poczerwieniałą twarzą 

i zaciśniętymi pięściami. 

 - Trzeba było zostać w jego domu, a nie wracać tutaj. Jaki 

mam z ciebie pożytek? Przynosisz mi wstyd! 

background image

Tamar  przycisnęła  dłoń  do  pulsującego  bólem  policzka. 

Jej  serce  biło  ze  strachu  jak  oszalałe.  Nie  mogła  poddać  się 
uczuciom. Musiała myśleć. 

 - Juda obiecał, ojcze, obiecał! 
 -  I  co  z  tego?  Ile  znaczy  przysięga  Hebrajczyka? 

Hebrajczycy zawarli umowę z Sychem, tak? Zobacz, co się z 
nimi  stało!  -  Zimran  stanął  nad  Tamar.  -  Nie  jestem  już  za 
ciebie  odpowiedzialny!  Skoro  Juda  nie  chce  cię  w  swoim 
domu,  dlaczego ja  miałbym cię przyjąć?  Sprowadzisz  na  nas 
nieszczęście! 

Tamar wiedziała, że musi wytrzymać. 
 -  Jeśli  jesteś  gotowy  zaryzykować,  ojcze,  zlekceważ 

życzenie Judy i wyrzuć mnie z domu! 

 - Życzenie Judy? Jakie życzenie? 
 - On pragnie, abym pomnożyła jego dom. 
Czy ojciec wciąż bał się Judy? Tylko na to mogła liczyć. 
 -  Czy  Batszeba  może  jeszcze  urodzić  Judzie  synów, 

ojcze? Jest sucha jak wiór i zimna jak kamień. Czy Juda odda 
Szelę  innej  kobiecie,  zanim  jego  syn  nie  wypełni  obowiązku 
wobec  mnie?  Juda  chce  zbudować  swój  dom,  a  ja  jestem  tą, 
którą  wybrał  do  rodzenia  dzieci.  To  się  nie  zmieniło.  Oczy 
Zimrana błysnęły. 

 -  Gdyby  Juda  zamierzał  dotrzymać  słowa,  nie  przysłałby 

cię  tutaj.  Odesłał  cię,  ponieważ  chce  się  ciebie  pozbyć. 
Wszyscy  się  dowiedzą,  że  moja  córka  sprowadziła 
nieszczęście na jego dom! 

Słowa  Zimrana  kłuły  jak  żądła.  Tamar  poczuła  piekące 

łzy. 

 -  Daj  Judzie  czas  na  żałobę,  ojcze.  Daj  mu  czas,  żeby  to 

przemyślał! 

 -  Czas?  Wszystkie  korzyści,  które  odniosłem  dzięki 

twojemu  małżeństwu,  przepadły!  Czy  sądzisz,  że  Juda 
przyprowadzi  stada  na  nasze  pola,  kiedy  ty  tu  jesteś?  Muszę 

background image

znaleźć  innych  pasterzy,  w  przeciwnym  razie  nasza  ziemia 
wyjałowieje.  -  Zimran  spojrzał  na  córkę  z  gniewem.  -  Jesteś 
bezużyteczna! Jesteś zakałą mojego domu! Mam inne córki na 
wydaniu!  Czy  znajdzie  się  mężczyzna,  który  zechce  poślubić 
siostrę  przeklętej  kobiety,  takiej  jak  ty?  Pewnie  gdybym  cię 
zabił, Juda uznałby to za przysługę! 

Okrutne,  bezlitosne  słowa  spadały  na  Tamar  i  raniły  ją 

dotkliwiej  niż  ciosy.  Wewnątrz  cała  się  trzęsła,  ale  nie 
okazywała słabości. 

 - Zabij mnie, jeśli chcesz, ojcze. A kiedy Juda przyśle po 

mnie, żeby jego syn mógł  mieć dzieci, powiedz mu:  zabiłem 
Tamar w przypływie gniewu! 

 - Wyrzucę cię, tak jak on. 
 -  Odesłał  mnie  do  rodzinnego  domu,  bym  znalazła  tu 

schronienie.  Czy  zamierzasz  powiedzieć  Judzie,  że  mnie 
odrzuciłeś? 

Czy 

wytłumaczysz 

temu 

hebrajskiemu 

wojownikowi że jego synowa została odprawiona, by zbierać 
pokłosie  na  polach  innych  mężczyzn,  błagać  o  chleb  i 
utrzymywać  się  z  nierządu?  Jestem  pewna,  że  zrozumie. 
Hebrajczycy  są  tacy  spolegliwi  i  miłosierni.  Wybaczają 
wyrządzone im krzywdy. Mój teść będzie tak samo litościwy 
wobec ciebie, jak ty wobec mnie! 

Zimran  zaczął  słuchać.  Tamar  wykorzystała  chwilową 

przewagę. 

 -  Jeśli  zrujnujesz  moje  życie  i  nie  będę  nadawać  się  na 

żonę dla Szeli, co stanie się z domem Judy? Zawsze pozostanę 
jego  synową.  Szela  jest  ostatnim  synem,  ojcze.  Czy  Juda 
pozwoli  na  to,  aby  jego  ród  wymarł?  On  mnie  wybrał!  - 
Tamar  przerwała  i  spojrzała  znacząco  na  ojca.  -  Chyba  że 
zwrócisz mu cenę, którą za mnie zapłacił. 

Zimran zbladł. 
Tamar przemówiła łagodniejszym tonem. 

background image

 -  Juda  prosi  cię  o  prostą  rzecz,  ojcze.  Daj  mi  jedzenie, 

wodę i schronienie przez pewien czas, a otrzymasz za to jego 
błogosławieństwo. 

 - Przez jaki czas? 
 -  Może  przez  kilka  lat,  dopóki  Szela  nie  zmężnieje  na 

tyle, by pojąć mnie za żonę. 

Strach  zakorzeniony  w  ojcu  był  teraz  jej  jedynym 

ratunkiem. 

 -  Powinieneś  zrobić  wszystko,  by  Juda  był  twoim 

sprzymierzeńcem,  a  nie  wrogiem,  ojcze.  Nie  jesteś 
wystarczająco silny, żeby się z nim zmierzyć. 

Zimran uśmiechnął się przebiegle. 
 - Juda jest sam i ma już tylko jednego syna. 
Tamar poczuła przeszywający chłód. Czy swoimi słowami 

naraziła dom teścia? Wiedziała, jakim torem biegną myśli jej 
ojca.  Miał  sześciu  synów.  Tamar  pośpiesznie  szukała 
argumentów, które przemówiłyby do Zimrana. 

 -  Juda  ma  wielu  braci,  walecznych  wojowników.  A  ich 

ojciec,  Jakub,  rozmawia  z  niewidzialnym  Bogiem,  który 
zniszczył  Sodomę  i  Gomorę.  Nie  zapominaj  o  tym,  co 
synowie  Jakuba  uczynili  z  mieszkańcami  Sychem.  Zgładzili 
całe miasto za zhańbienie jednej dziewczyny. Czyż nie jestem 
teraz  córką  Judy,  żoną  jego  pierworodnego  syna  Era,  żoną 
Onana,  przyrzeczoną  jego  ostatniemu  synowi,  Szeli?  Jak 
odpłaci ci Bóg Judy, jeśli spróbujesz zniszczyć jego dom? 

Zimran pobladł jeszcze bardziej. Zwilżył nerwowo usta. 
 - Będziesz pracować - powiedział surowo. - Nie pozwolę, 

żebyś  siedziała  bezczynnie,  czekając,  aż  Juda  dotrzyma 
obietnicy.  Będziesz  służącą  w  moim  domu,  dopóki  Juda  cię 
nie wezwie. 

Tamar skłoniła głowę, aby Zimran nie dostrzegł ulgi na jej 

twarzy. 

 - Jestem twoją pokorną służebnicą, ojcze. 

background image

 - Wiązałem z tobą tyle nadziei - powiedział ze smutkiem 

Zimran.  -  Gwiazdy  nie  przepowiedziały  kłopotów,  które  mi 
przyniosłaś. 

Gardło  Tamar  było  ściśnięte  od  łez.  Przełknęła  je  i 

odpowiedziała z szacunkiem: 

 -  Pewnego  dnia  Juda  ci  podziękuje.  Zimran  zaśmiał  się 

gorzko. 

 -  Wątpię,  ale  nie  chcę  ryzykować.  Będziesz  spała  w  tym 

samym pomieszczeniu co służące. Nie jesteś już odpowiednim 
towarzystwem dla swoich sióstr. 

Tamar wiedziała, że ojciec stara się ją zranić, ponieważ go 

zawiodła.  Podniosła  głowę  i  spojrzała  na  niego.  Zmarszczył 
brwi i odwrócił wzrok. 

 - Możesz odejść. 
Tamar podniosła się z godnością. 
 -  Niech  Bóg  Judy  pobłogosławi  cię  za  twoją  dobroć  dla 

mnie. 

Zimran zmrużył oczy. 
 -  Zanim  odejdziesz,  chcę,  abyś  coś  przemyślała.  -  Jego 

spojrzenie było twarde. - Jesteś młoda i wdowieństwo zacznie 
ci w końcu doskwierać. Miną lata i stwierdzisz, że masz coraz 
mniejsze szanse na urodzenie dziecka. 

 - Będę wierna, ojcze. 
 - Teraz tak mówisz, ale przyjdzie czas, kiedy zapragniesz 

zdjąć wór pokutny i wdowie szaty. Ostrzegam cię więc: jeśli 
kiedykolwiek  to  zrobisz,  pozwolę,  żeby  Juda  zadecydował  o 
twoim losie. Oboje wiemy, co to oznacza. 

Niewątpliwie  jej  śmierć,  po  której  nastąpiłoby  radosne 

świętowanie. 

 -  Będę  wierna.  Przysięgam  na  moje  życie.  Przyniosę 

cześć domowi Judy, nawet jeśli będzie to ostatnia rzecz, jaką 
zrobię! 

background image

Pomimo  łez  napływających  jej  do  oczu  Tamar  uniosła 

głowę, spojrzała na ojca, a potem wyszła. 

Juda  zapomniałby  o  Tamar,  gdyby  Batszeba  nie  miała 

obsesji na jej punkcie. Wciąż szukała sposobu, by zemścić się 
na  podłej  dziewczynie.  Nawet  po  odejściu  Tamar  żona  Judy 
nie przestawała go zadręczać. 

 -  Moi  synowie  muszą  zostać  pomszczeni!  Nie  zaznam 

spokoju, dopóki ona żyje. 

Batszeba  przestała  zajmować  się  domem,  zlecając  swoje 

obowiązki  kilku  leniwym  służącym,  a  sama  całymi  dniami  i 
nocami  błagała  bogów  o  dokonanie  zemsty  na  synowej. 
Pragnęła  śmierci  dziewczyny  i  starała  się  sprowadzić 
nieszczęście na dom Zimrana. 

 -  Tamar  odeszła!  -  krzyczał  poirytowany  Juda.  -  Daj  mi 

trochę spokoju i zapomnij o niej. 

 -  Tak  jak  ty  zapomniałeś?  Moi  dwaj  synowie  leżą  przez 

nią  w  grobie.  Gdybyś  był  prawdziwym  mężczyzną,  zabiłbyś 
ją! Nigdy nie zapomnę krzywdy, jaką mi wyrządziła! Nigdy! - 
Batszeba  wróciła  do  swych  bóstw,  aby  dalej  modlić  się  o 
zemstę. 

Juda  zostawił  ją  pogrążoną  w  żalu.  Czy  bogowie  z 

kamienia  słyszą?  Czy  bóstwa  domowe  wykonane  z  drewna  i 
gliny  mogą  cokolwiek  zmienić?  Niech  Batszeba  znajdzie  w 
nich namiastkę pocieszenia - pomyślał Juda. 

Zastanawiał  się,  czy  nie  wziąć  sobie  nowej  żony.  Inna 

kobieta  mogłaby  dać  mu  więcej  synów,  ale  sama  myśl  o 
kolejnej  kobiecie  mieszkającej  z  nim  pod  jednym  dachem 
napawała  go  wstrętem.  Dorastał  w  domu,  w  którym  były 
cztery  żony.  Wiedział,  jakich  kłopotów  mogły  przysporzyć 
mężczyźnie kobiety, nawet jeśli wierzyły w tego samego Boga 
co  on.  Życie  jego  ojca  nigdy  nie  było  łatwe.  Matka  Judy  i 
Rachela,  ulubiona  żona  ojca,  ciągle  się  ze  sobą  kłóciły  i 
konkurowały  w  rodzeniu  synów.  Sprawy  przybrały  jeszcze 

background image

gorszy obrót, gdy obie zaczęły nalegać, aby Jakub wziął sobie 
za żony ich służące i miał z nich dzieci. Ich synowie dorastali 
w  atmosferze  gorzkiego  współzawodnictwa.  Nic  nie  było  w 
stanie  odwrócić  serca  Jakuba  od  Racheli.  Pokochał  ją  od 
pierwszego  wejrzenia  i  boleśnie  przeżył  jej  śmierć  przy 
porodzie najmłodszego syna. Prawdę mówiąc, nadal ją kochał. 
Józefa  i  Beniamina,  synów  Racheli,  kochał  bardziej  niż 
wszystkich pozostałych. 

Nie, Juda nie chciał przysparzać sobie  więcej nieszczęść. 

Uznał,  że  jedna  kobieta  sprawia  mężczyźnie  wystarczająco 
dużo  problemów,  a  dwie  żony  podwoiłyby  tylko  ich  ilość. 
Często przypominał sobie, że kiedyś darzył Batszebę miłością. 
Była  żoną  jego  młodości,  matką  jego  synów.  Postanowił,  że 
nie odsunie jej z powodu innej, bez względu na to, jak trudną 
osobą się stała. 

Poza tym musiałby zbudować drugi dom z obawy o to, co 

Batszeba  mogłaby zrobić  innej kobiecie,  którą wprowadziłby 
pod jeden dach. Widział, w jaki sposób traktowała Tamar. 

Juda  unikał  starć  z  żoną,  trzymając  się  na  bezpieczną 

odległość od swego kamiennego domu i opiekując się stadami. 
Miał uzasadniony powód, aby pozostawać poza domem przez 
długie  tygodnie.  A  jednak  nawet  tam,  na  polach,  z  dala  od 
Batszeby, przeciwności wciąż go prześladowały. 

Jego  cielęta  i  jagnięta  chorowały  bądź  padały  łupem 

drapieżników. Słońce wypalało jego pastwiska. Kiedy spędzał 
stada do wyschniętego koryta  rzecznego, by chronić je przed 
rabusiami,  w  górach  zaczynały  padać  ulewne  deszcze,  które 
zalewały  koryto.  Błyskawicznie  pojawiająca  się  powódź 
porywała  zwierzęta,  a  ich  rozdęte  ciała  stawały  się  łatwą 
zdobyczą  dla  sępów.  Kiedy  wracał  do  domu,  odkrywał,  że 
zaraza zniszczyła jego winorośle, a chrząszcze pożarły palmy. 
Ogród leżał odłogiem z braku wiernych służących. Niebo było 
jak z żelaza, a ziemia z brązu! 

background image

Nawet Batszeba podupadła na zdrowiu. Jej wychudłe ciało 

toczył piołun goryczy. Rysy jej twarzy wyostrzyły się, a głos 
stał  się  bardziej  chrapliwy.  Jej  ciemne  oczy  przypominały 
obsydian. Stale narzekała na ból szyi, pleców, żołądka i jelit. 
Juda  wielokrotnie  wzywał  uzdrowicieli,  którzy  pobierali 
wysokie opłaty za bezużyteczne mikstury. 

Wszystko, co  Juda usiłował zbudować przez  dwadzieścia 

lat,  obracało  się  w  ruinę  na  jego  oczach.  A  on  doskonale 
wiedział dlaczego. 

Bóg jest przeciwko mnie! 
Leżąc  na  twardej  ziemi  przy  bramie  owczarni,  z 

kamieniem pod głową, Juda wpatrywał się w wieczorne niebo 
i  przypomniał  sobie  obietnicę,  którą  Bóg  wiele  lat  temu  dał 
jego  ojcu,  Jakubowi.  Była  to  ta  sama  obietnica,  jaką  Bóg 
złożył  również  ojcu  Jakuba,  Abrahamowi:  „Posiądziesz 
ziemię,  a  twoi  potomkowie  będą  liczni  jak  gwiazdy  na 
niebie!".  Pan  pobłogosławił  Jakuba  -  Izraela  dwunastoma 
synami. 

Judę prześladowało wspomnienie feralnego dnia w Dotain. 

Ciążyły  na  nim  jak  przekleństwo  jego  własne  słowa:  „Co 
zyskamy  na  śmierci  brata?  Sprzedajmy  Józefa  tym 
izmaelickim  kupcom!".  W  snach  widział  pustą  studnię 
rozdziawiającą  swą  paszczę  jak  czarna  dziura.  Wydobywało 
się z niej głośne wołanie bezbronnego młodszego brata. 

Juda  wiedział,  że  jego  życie  jest  teraz  zrujnowane  z 

powodu  krzywdy,  którą  wraz  z  braćmi  wyrządził  niegdyś 
Józefowi. Nie mógł cofnąć czasu i wymazać swojej roli w tym 
zdarzeniu. 

„Pomóżcie  mi,  bracia!  Pomóżcie  mi!".  Juda  doskonale 

pamiętał, jak chłopiec walczył z pętami  i  szlochając, wołał o 
pomoc  do  tych,  którzy  powinni  byli  go  chronić:  „Pomóżcie 
mi!".  Płacz  chłopca  wciąż  odbijał  się  tym  samym  echem,  co 

background image

tamtego  dnia,  kiedy  izmaeliccy handlarze  zabierali  Józefa  do 
Egiptu, a jego bracia się temu przyglądali. 

Juda nie okazał wtedy bratu miłosierdzia i nie oczekiwał, 

że Bóg będzie teraz miłosierny względem niego. 

Chociaż na zewnątrz Tamar okazywała posłuszeństwo, w 

głębi  serca  buntowała  się  wobec  losu,  który  ją  spotkał.  Jej 
przeznaczeniem  nie  było  zestarzeć  się  i  umrzeć  bezdzietnie. 
Upłynęły  cztery  lata,  a  Tamar  wciąż  kurczowo  trzymała  się 
danej jej obietnicy. Nadal była młoda i miała jeszcze czas. 

Ciężko  pracowała  w  gospodarstwie  ojca.  Nie  dawała  mu 

żadnych  powodów  do  narzekania.  Wyrabiała  naczynia,  tkała 
kosze i szyła ubrania. Sporządzała narzędzia do pracy w polu 
dla swoich braci i sióstr. Kiedy pasterze zabierali swoje stada, 
ojciec wysyłał ją do pracy na roli. Choć była to wyczerpująca 
praca,  Tamar  wolała  otwarte  przestrzenie.  Kopanie  skalistej 
ziemi  było  lżejsze  niż  znoszenie  pogardy  ze  strony 
domowników. 

Jej  ojcu  dobrze  się  powodziło.  Przez  trzy  kolejne  lata 

zbierał podwójny plon ze swoich pól. 

 - Gdzież jest to nieszczęście, które miałam ci przynieść? - 

pytała Tamar, rzucając mu wyzwanie. 

 -  Poczekajmy  i  zobaczmy,  co  będzie  w  przyszłym  roku. 

Po pięciu latach gospodarstwo ojca prosperowało tak dobrze, 
że wszyscy wybaczyli Tamar jej obecność. Jej brat ożenił się, 
a siostry wyszły za mąż i Tamar została z powrotem przyjęta 
do domu. Zaczęto okazywać jej nawet odrobinę współczucia, 
ale Tamar nie chciała, by się nad nią litowano. 

Wiedziała,  że  domownicy  odnoszą  się  z  wyższością  do 

niej i do domu Judy. 

Tamar  kurczowo  trzymała  się  nadziei.  Wierzyła,  że 

pewnego  dnia  Juda  pośle  po  nią  i  będzie  miała  dzieci! 
Nadejdzie czas, gdy dom Judy stanie się silny i poważany ze 
względu  na  synów,  których  urodzi.  Tamar  gorąco  pragnęła 

background image

zająć  należne  jej  miejsce  jako  ta,  która  rodzi  dzieci  klanowi 
swego męża. Czego więcej mogła chcieć jako kobieta? 

Czasami  w  nocy,  kiedy  słyszała  ciche  kwilenie 

pierworodnego  syna  swego  brata,  płakała.  Czy  kiedyś  i  ona 
będzie trzymać w ramionach swoje dziecko? 

Wierzyła, że Juda jej nie opuścił. Na pewno po nią pośle. 

Dał  jej  słowo.  Może  stanie  się  to  w  tym  roku.  A  może  w 
następnym. Oby jak najszybciej! 

Kiedy  Tamar  była  sama  w  polu,  podnosiła  wzrok  ku 

niebu, a  po policzkach płynęły jej łzy. „Panie, jak  długo, jak 
długo  będę  porzucona?  Ile  czasu  musi  jeszcze  minąć,  zanim 
stanie  się  sprawiedliwość?  O,  Boże  Judy,  pomóż  mi.  Kiedy 
wreszcie  Juda  zrozumie,  że  mogę  dać  dzieci  jego  domowi, 
dzieci,  których  potrzebuje,  aby  jego  imię  nie  zostało 
wymazane? Zmień jego serce, Boże. Zmień jego serce". 

Modląc  się  do  niewidzialnego  Boga  Judy,  Tamar  robiła 

jedyną rzecz, która jej pozostała. 

Czekała... 
Czekała... 
I czekała... 

background image

Rozdział 5 
Był  zwykły  dzień  targowy.  Zimran  wraz  ze  swoimi 

synami siedział w bramach miasta i rozmawiał z przyjaciółmi, 
podczas gdy Tamar i jej matka sprzedawały lniane tkaniny na 
straganie  wykonanym  z  koziej  sierści.  Tamar  nie  bała  się 
klientów o ciętym języku i surowym spojrzeniu, dlatego kiedy 
to  ona  zajmowała  się  obsługą,  interes  kwitł.  Matka  chętnie 
przekazywała córce odpowiedzialność za sprzedaż. 

Panował duży ruch. Tamar uwijała się za straganem, a jej 

matka wyszywała słońce, księżyc oraz gwiazdy na czerwonej 
sukni, którą uszyła dla córki w Timnie. Każdego roku siostra 
Tamar  dostawała  nową  suknię  i  nakrycie  głowy  wraz  z 
zasłoną na twarz. Zimran narzekał na koszt sukna i kolorowej 
nici,  ale  nigdy  nie  zabraniał  żonie  kupować  tego,  czego 
potrzebowała.  Kapłanka  świątynna  zasługiwała  na  to,  co 
najlepsze,  a  jej  ojciec  pragnął  zaskarbić  sobie  przychylność 
bogów. Matka Tamar pracowała długimi godzinami, używając 
najlepszej  jakości  nici  i  koralików.  Obszywała  brzegi  szaty 
oraz  kunsztownych  woalek  w  kolorze  czerwonym  i 
niebieskim.  Wykonywała  również  ozdoby  na  kostki, 
składające się dzwoneczków ułożonych w kilku rzędach. 

Choć Tamar nosiła zupełnie już wytartą suknię żałobną, o 

nic  więcej  nigdy  nie  prosiła  i  nie  pragnęła  wytwornych 
ubiorów,  jakie  otrzymywała  jej  siostra.  Była  zadowolona  z 
obszernej czarnej szaty, która przykrywała ją od stóp do głów. 
Odzież  nie  zajmowała  jej  uwagi.  Doskwierało  jej  raczej 
nieurodzajne  pustkowie  jej  życia.  Rozpacz  nadszarpywała 
powzięte niegdyś postanowienie. 

Urodziła  się  przecież  dla  czegoś  więcej.  Została 

wychowana  i  przygotowana  do  roli  żony  i  matki  domu! 
Minęło  sześć  długich  lat,  a  Juda  wciąż  jej  do  siebie  nie 
wzywał! 

background image

Tamar wstała i zaczęła się targować z kolejnym klientem. 

Było  już  późno  i  mężczyzna  oczekiwał,  że  kupi  szlachetny 
materiał  za  okazyjną  cenę.  Tamar  nie  zgodziła  się  na  jego 
ofertę  i  usiadła.  Klient  zaproponował  wyższą  stawkę  i  znów 
zaczęli  się  targować.  W  końcu  mężczyzna  nabył  ostatni 
kawałek  sukna  i  odszedł.  Tamar  westchnęła  i  usiadła  za 
straganem obok matki. 

 - Będę potrzebowała więcej niebieskiej nici. Myślałam, że 

mi  wystarczy,  żeby  skończyć  tę  przepaskę,  ale  jednak 
potrzebuję więcej. Idź i szybko mi ją kup. 

Tamar szła pomiędzy straganami, na których leżały kosze 

z  figami  i  granatami,  tace  z  winogronami,  słoiki  z  oliwą  z 
oliwek i miodem, bukłaki z winem oraz misy z przyprawami 
przywiezionymi przez karawany ze Wschodu. 

Obok  matek  polujących  na  różne  produkty  bawiły  się 

dzieci. Tamar widziała również inne wdowy. Wszystkie były 
znacznie  starsze  od  niej.  Ich  synowie  wraz  z  żonami  uwijali 
się  wokół  interesu,  a  one  siedziały  z  zadowolonym  wyrazem 
twarzy. 

Tamar  kupiła  niebieską  nić  dla  matki  i  skierowała  się  w 

drogę  powrotną.  Tym  razem  wracała  pomiędzy  innymi 
straganami,  na  których  stały  domowe  bóstwa  wykonane  z 
drewna,  gliny  i  kamienia,  a  także  naczynia,  kosze  oraz  broń. 
Tamar  czuła  się  zmęczona  i  przygnębiona.  Nagle  zauważyła 
dwóch  mężczyzn  zmierzających  w  jej  stronę.  Jeden  z  nich 
wydawał się znajomy. Tamar zmarszczyła brwi, zastanawiając 
się, czy nie jest to przypadkiem któryś z przyjaciół jej brata. 

Kiedy  podeszli  bliżej,  Tamar  rozpoznała  Szelę.  Patrzyła 

zdumiona  na  dojrzałego,  barczystego  mężczyznę,  noszącego 
dumnie  gęsty  zarost!  Towarzyszył  mu  młody  Kananejczyk. 
Obaj  byli  uzbrojeni  w  zakrzywione  noże  i  nieśli  bukłaki  z 
winem.  Byli  zupełnie  pijani.  Szela  zatoczył  się  w  wąską 
alejkę. Wpadł na jakiegoś człowieka, odepchnął go i przeklął. 

background image

Tamar zamarła bez ruchu. Stała tak, wpatrując się w nich, a jej 
serce biło jak oszalałe. 

 -  Spójrz  na  nią,  Szela!  -  Jego  przyjaciel  zaśmiał  się.  - 

Biedna  wdowa  nie  może  oderwać  od  ciebie  oczu.  Może 
czegoś od ciebie chce? 

Ledwie  na  nią  spojrzawszy,  Szela  odsunął  ją  na  bok  i 

warknął. 

 - Zejdź mi z drogi! 
Tamar poczuła, jak rumieniec oblewa jej twarz. Syn Judy 

nawet jej nie rozpoznał! Był dokładnie taki jak Er, arogancki i 
pełen pogardy. Wpadł na stragan, niemal strącając wystawioną 
na  nim  figurkę  bożka  domowego.  Właściciel  szybko 
wyciągnął  rękę, aby  chwycić towar,  a  Szela i  jego  przyjaciel 
roześmiali się i poszli dalej. 

„Zejdź mi z drogi"... 
Tamar walczyła z przepełniającym ją gniewem i rozpaczą. 

Juda nie miał zamiaru dotrzymać obietnicy! 

Co  się  z  nią  stanie,  kiedy  umrze  jej  ojciec?  Czy  będzie 

musiała  błagać  o  okruchy  ze  stołu  braci  lub  zbierać  pokłosie 
na polach obcych ludzi? Do końca swych dni będzie skazana 
na wstyd i życie na cudzej łasce. A wszystko tylko dlatego, że 
Juda ją porzucił. To niesprawiedliwe! Juda skłamał. Nie miała 
niczego. Żadnej przyszłości! Żadnej nadziei! 

Tamar  wróciła  na  stragan  ojca  i  podała  niebieską  nić 

matce. Następnie usiadła w najciemniejszym kącie i odwróciła 
twarz. 

 - Długo cię nie było. Coś cię zatrzymało? 
Gorące łzy paliły oczy Tamar, ale nie spojrzała na matkę. 
 -  Sprzedawczyni  upierała  się  przy  swojej  cenie.  Tamar 

chciała ukryć zawstydzenie. 

Matka już jej nie napominała, ale Tamar czuła na sobie jej 

czujne spojrzenie. 

 - Czy coś się stało, Tamar? 

background image

 - Jestem zmęczona. 
Była  zmęczona  niekończącym  się  czekaniem.  Zmęczona 

robieniem  sobie  nadziei  na  to,  że  Juda  dotrzyma  obietnicy. 
Zmęczona jałowością bezużytecznego życia! Zacisnęła dłonie. 
Potrzebowała  mądrej  rady,  ale  komu  mogła  zaufać?  Ojciec 
powiedziałby,  że  od  samego  początku  miał  rację:  Juda 
wyrzucił  ją z  domu  i  zostawił  na  pastwę losu.  Matka  z  kolei 
była  zadowolona  z  takiego  obrotu  spraw.  Posuwała  się  w 
latach i potrzebowała dodatkowych rąk do pracy. Zimran był 
już  na  tyle  bogaty,  by  zatrudnić  służących,  ale  wolał  topić 
zyski  w  nowym  kamiennym  spichlerzu  przeznaczonym  na 
nadwyżkę ziarna. 

Dzień  targowy  dobiegł  końca,  rozebrano  stragany. 

Przyszedł  ojciec  Tamar  wraz  z  jej  braćmi,  żeby  załadować 
rzeczy na osły. Czekała ich długa podróż do domu. 

Tamar nie odezwała się ani słowem na temat Szeli, dopóki 

nie została sam na sam z Aksą. 

 - Rozmawiał z tobą? 
 - O tak. Powiedział, żebym zeszła mu z drogi. 
Tamar przycisnęła rękę do ust, tłumiąc dławiący ją szloch. 

Zamknęła  oczy,  próbując  zapanować  nad  emocjami. 
Potrząsnęła głową. 

Aksa objęła ją i pogłaskała po plecach. 
 - Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie. 
 -  Stałam  tuż  przed  nim,  Akso,  a  on  mnie  nawet  nie 

rozpoznał. 

 -  Kiedy  przyszłaś  do  domu  Judy,  byłaś  młodą 

dziewczyną. Teraz jesteś kobietą. Nic dziwnego, że Szela cię 
nie poznał. Wątpię, czy udałoby się to nawet Judzie. 

 - Nie rozumiesz, co to oznacza? 
 -  Tak,  rozumiem.  To  ty  nigdy  nie  rozumiałaś.  Tamar 

odsunęła się. 

 - Myślałam... 

background image

Aksa potrząsnęła głową. 
 -  Miałaś  nadzieję.  Byłaś  jedyną  osobą,  która  wierzyła 

temu człowiekowi. - Dotknęła czule policzka Tamar. - To on 
nie dotrzymał obietnicy. 

 - Muszę coś zrobić, Akso. Nie mogę tego tak zostawić. 
Aksa  i  Tamar  rozmawiały  do  późna  w  nocy,  ale  nie 

znalazły rozwiązania. W końcu Tamar, wyczerpana po całym 
dniu, zapadła w niespokojny sen. 

Tamar doiła kozy, kiedy podeszła do niej matka. Wyraz jej 

twarzy  wskazywał,  że  zdarzyło  się  coś  strasznego.  Tamar 
wstała. 

 - Co się stało, mamo? 
 - Żona Judy nie żyje. 
Po  pomarszczonych  policzkach  matki  popłynęły  łzy,  ale 

jej oczy płonęły niczym ogień. 

Tamar cofnęła się i poczuła przeszywający chłód. 
 - Kto przysłał wiadomość? 
 -  Nikt!  Twój  ojciec  usłyszał  o  tym  od  przyjaciela,  który 

handluje  z  Hebrajczykami.  Batszebę  już  pogrzebano!  Nawet 
nie posłano po ciebie, żebyś mogła ją opłakiwać. 

Oczy matki pociemniały z gniewu. 
 - Ten Hebrajczyk lekceważy cię, a ja nic nie mogę na to 

poradzić.  Wpędzi  mnie  to  chyba  do  grobu!  -  Matka  gorzko 
zapłakała. 

Tamar odwróciła głowę i zamknęła oczy. Żałowała, że nie 

może zapaść się pod ziemię i uniknąć kolejnego upokorzenia. 
Matka podeszła bliżej. 

 -  Kiedy  wreszcie  zrozumiesz,  w  jakim  położeniu  się 

znalazłaś? Twój brat widział Szelę na targu. Zlitował się nad 
tobą  i  powiedział  o  tym  mi,  a  nie  ojcu!  Szela  jest  dorosłym 
mężczyzną!  Być  może  opuścił  już  swój  rodzinny  dom. 
Zapewne wybierze sobie żonę i będzie postępował tak, jak mu 
się podoba. Pójdzie w siady Judy! 

background image

Tamar  odwróciła  się.  Matka  miała  rację.  Juda  nigdy  nie 

panował  nad  synami.  Nie  potrafił  powściągnąć  ani 
zachowania  Era,  ani  Onana.  Dlaczego  miałoby  być  inaczej  z 
Szelą?  Wszyscy  mężczyźni  w  domu  Judy  żyli  dla 
przyjemności, nie myśląc o dniu jutrzejszym. Drżąc na całym 
ciele,  Tamar  chodziła  w  tę  i  z  powrotem.  W  końcu  usiadła  i 
wróciła do dojenia kóz. 

 -  Jak  możesz  milczeć,  słysząc  takie  wiadomości?  Ten 

podły mężczyzna opuścił cię na dobre! 

 - Dość! - Tamar spojrzała gniewnie na matkę. - Nie będę 

mówiła nic przeciwko Judzie i jego synom. Pozostanę lojalna 
wobec  domu  mego  męża  bez  względu  na  to,  jak  mnie 
potraktują.  -  Żałowała, że  nie  potrafi  okiełznać swoich  myśli 
tak łatwo jak języka! 

 - My przynajmniej dajemy ci chleb. 
 - Jak z łaski. Ale ciężko zapracowałam na każdy kęs. 
 - Ojciec mówi, że powinnaś udać się do Kezib i wołać o 

sprawiedliwość w bramach miasta! 

A więc Zimran wiedział o wszystkim. Dopełniła się miara 

jej  upokorzenia.  Tamar  oparła  się  czołem  o  kozę.  Jej  udręka 
była tak dojmująca, że nie potrafiła już nawet płakać. 

 - Już dawno powinnaś była oskarżyć Judę. - Matka Tamar 

pozostawała  nieprzejednana.  -  To  twoje  prawo!  Czy 
zamierzasz siedzieć tu do końca życia i nic nie robić? Kto się 
o  ciebie  zatroszczy,  kiedy  się  zestarzejesz?  Co  się  z  tobą 
stanie,  kiedy  nie  będziesz  już  mogła  pracować  i  zbierać 
pokłosia? - Matka uklękła obok Tamar i chwyciła ją za ramię. 
-  Niech  starszyzna  miasta  dowie  się,  jak  potraktował  cię  ten 
Hebrajczyk,  przynosząc  wstyd  nam  wszystkim!  Niech  ludzie 
się dowiedzą, że Juda złamał swoją obietnicę! Tamar spojrzała 
na matkę. 

 -  Znam  tego  człowieka  lepiej  niż  ty,  mamo.  Jeśli 

zawstydzę go przed całym Kezib i Adullam, nie pobłogosławi 

background image

mnie!  Jeśli  oczernię  teścia,  czy  sądzisz,  że  okaże  dobroć  i 
miłosierdzie, dając mi Szelę? 

Matka Tamar była rozgoryczona. 
 -  A  więc  zamierzasz  nadal  czekać.  Pogodzisz  się  z 

krzywdą,  jaką  ci  wyrządził.  Miną  lata,  a  ty  zestarzejesz  się 
bezdzietnie.  -  Z  oczu  matki  popłynęły  gorące  łzy.  -  Ile  czasu 
jeszcze  upłynie,  zanim  skończy  się  pora  na  rodzenie  dzieci? 
Przecież  nie  będziesz  wiecznie  młoda!  Kto  się  nad  tobą 
ulituje, kiedy umrze twój ojciec? 

Tamar zakryła twarz. 
 -  Proszę,  nie  dręcz  mnie!  Próbuję  znaleźć  jakieś 

rozwiązanie. .. - Tamar zaczęła szlochać. 

Matka nie odzywała się przez chwilę. Następnie delikatnie 

położyła rękę na jej ramieniu. 

 -  Życie  kobiety  jest  ciężkie,  Tamar.  Jednak  nie  jest 

możliwe bez mężczyzny. 

Tamar z drżeniem nabrała powietrza i podniosła głowę. 
 -  Wiem  o  tym  lepiej  niż  ktokolwiek  inny.  -  Wycierając 

łzy, spojrzała na matkę. - Znajdę jakiś sposób. 

Matka westchnęła i spojrzała w stronę wzgórz. 
 -  Mężczyzna,  który  rozmawiał  z  ojcem,  powiedział,  że 

żona  Judy  długo  chorowała.  Co  najmniej  od  dwóch  lat. 
Umarła powolną i okrutną śmiercią. - Zawahała się, ściągnęła 
brwi i spytała: 

 - Juda miał tylko jedną żonę, prawda? 
 - Tak, tylko Batszebę. 
 - Nie miał nałożnic? 
 - Nie. 
Mleko  wpadało  z  pluskiem  do  glinianej  miski.  Tamar 

skupiła  się  na  pracy,  starając  się  nie  reagować  na  delikatny 
dotyk  matki.  Nie  chciała  się  znowu  rozpłakać  -  wylała  już 
morze łez. 

background image

 -  Ten  mężczyzna  powiedział,  że  Juda  wybiera  się  do 

Timny  ze  swoim  przyjacielem  z  Adullam  -  rzekła  matka  i 
pozwoliła,  aby  jej  słowa  zawisły  na  moment  w  powietrzu. 
Następnie dodała: - Już niedługo zacznie się strzyżenie owiec i 
świętowanie. 

Tamar  patrzyła  na  matkę,  która  uśmiechała  się  znacząco. 

Nie odezwała się już ani słowem. Pogłaskała delikatnie ramię 
Tamar koniuszkami palców i wyszła, żeby dać córce czas na 
zastanowienie. 

Tamar nie przerywała pracy. W jej głowie krążyły tysiące 

myśli.  Juda  nie  chciał  dotrzymać  obietnicy,  ale  ona  wciąż 
miała  swoje  prawa.  Zgodnie  z  obyczajem,  skoro  Juda  nie 
zamierzał  dać  jej  Szeli,  obowiązek  spłodzenia  syna 
przechodził na niego. 

Juda  wybiera  się  na  strzyżenie  owiec  po  śmierci  żony! 

Tamar wrzała z oburzenia. Timna była ośrodkiem handlowym 
i  miejscem  kultu  bogini  Astarte.  Tamar  dobrze  wiedziała,  co 
jej  teść  zamierza  tam  robić.  Po  mieście  krążyły  tabuny 
nierządnic, które sprzedawały swoje ciało za kawałek chleba i 
kielich wina! Jeśli ojciec wyrzuci ją z domu, może spotkać ją 
podobny los. 

Tamar  postanowiła,  że  nie  będzie  już  dłużej  siedzieć 

bezczynnie i czekać, aż Juda uszanuje obietnicę, której nigdy 
nie  miał  zamiaru  dotrzymać.  Jeśli  czegoś  wkrótce  nie  zrobi, 
Juda  wiedziony  przez  rozpalone  żądze  nierozważnie  odda 
swoje nasienie pierwszej lepszej kobiecie w Timnie, która go 
uwiedzie. 

Zagryzając wargi, Tamar stanęła przed trudnym wyborem. 

Czy powinna żyć  dalej w czystości  i czekać, aż Juda postąpi 
właściwie  -  choć  teraz  była  już  pewna,  że  tak  się  nigdy  nie 
stanie  -  czy  może  raczej  powinna  uwieść  teścia?  Mogłaby 
stanąć  przy  drodze  i  udawać  nierządnicę.  Szela  jej  nie 
rozpoznał, więc może Judzie też by się to nie udało? 

background image

Zaniosła  gliniane  naczynie  do  domu,  gdzie  matka 

kończyła właśnie nakrycie głowy dla siostry. Tamar postawiła 
miskę  na  ziemi  i  spojrzała  na  wytworne  szaty  leżące  na 
kolanach matki. A gdyby tak ubrała się w strój swojej siostry? 

 -  To  najlepsze  nakrycie,  jakie  kiedykolwiek  uszyłam.  - 

Matka  podwiązała  nić  i  przegryzła  ją  zębami.  -  Gotowe.  - 
Podniosła do góry swoje dzieło. 

Tamar ostrożnie przesunęła ręką po materiale. 
 - Jest piękne! 
 - Spójrz na suknię. - Matka wstała i uniosła ją wyżej, żeby 

Tamar  mogła  się  dokładnie  przyjrzeć.  -  Zrobiłam  wszystko, 
czego  potrzebuje  twoja  siostra:  opaskę  na  głowę,  wstążki, 
suknię, przepaskę, ozdoby na kostki i sandały. - Odwróciła się 
do Tamar. - Nakrycie głowy było ostatnią częścią stroju. 

Matka  wyciągnęła  rękę,  a  Tamar  delikatnie  podała  jej 

woalkę. Dziewczyna zauważyła, że dłonie matki drżały, kiedy 
starannie składała ubranie i wkładała je do koszyka. 

 - Ojciec zamierza wysłać te rzeczy do Timny za dwa dni. 

Twoja siostra potrzebuje ich na czas uroczystości. 

Czy  matka  podejrzewała,  jaki  plan  powstawał  w  jej 

głowie? 

 - Jutro będę pracować w polu, mamo. Mogę nie wrócić do 

domu przed zmierzchem. 

Matka zamknęła koszyk, ale nie wstała i nie spojrzała na 

córkę. 

 -  Dojście  do  skrzyżowania  dróg  w  Enaim  zajmie  ci  trzy 

godziny. Musisz wyruszyć przed świtem. 

Tamar  poczuła,  że  serce  podchodzi  jej  do  gardła,  ale  nie 

odezwała się. 

Matka skłoniła głowę. 
 - Jeśli Juda cię rozpozna, zabije cię. Zdajesz sobie z tego 

sprawę? 

 - Jeśli mam zginąć, to zginę. 

background image

 -  Szela  jest  próżnym  młodzieńcem.  Łatwiej  byłoby  go 

uwieść. 

 -  Pewnie  tak,  mamo.  Ale  ja  nie  chcę  kolejnego  szakala. 

Zapoluję na lwa. 

Kiedy  Tamar  wstała  w  środku  nocy,  lampa  wciąż  się 

paliła.  Matka  dobrze  wiedziała,  ile  oleju  potrzeba,  żeby 
światło  nie  zgasło  w  godzinach  najgęstszej  ciemności.  Za 
chwilę  miały  już  pojawić  się  pierwsze  oznaki  świtu.  Tamar 
podeszła na palcach do koszyka z ubraniem siostry. Podniosła 
go i wyszła z domu. 

Słońce  powoli  wschodziło,  zamieniając  gwiazdy  w 

gasnące  iskry  na  blednącym  niebie.  Tamar  szybko 
przemierzała pola ojca, kierując się w stronę wyłaniających się 
w  oddali  wzgórz.  Zanim  dotarła  do  skrzyżowania  w  Enaim, 
słońce  stało  już  wysoko,  a  ziemia  była  rozgrzana  jego 
promieniami.  Tamar  weszła  do  oliwnego  zagajnika,  szukając 
miejsca, w którym mogła się ukryć. 

Szybko zdjęła wdowie szaty, a następnie włożyła suknię i 

ozdoby,  które  matka  przygotowała  dla  siostry.  Rozpuściła 
włosy  i  zaczęła  przeczesywać  je  palcami.  Grube,  czarne, 
kręcone loki swobodnie spłynęły po jej plecach, sięgając aż za 
pas.  Włożyła  nakrycie  głowy.  Małe  dzwoneczki  wokół  jej 
kostek pobrzękiwały, kiedy upychała do koszyka swoją czarną 
szatę i chowała go za drzewem. 

Tamar stanęła na skraju ogrodu, tak by przechodnie jej nie 

widzieli. Pozostałą część poranka poświęciła na obserwowanie 
drogi. Za każdym razem, gdy widziała dwóch zbliżających się 
mężczyzn,  serce  podchodziło  jej  do  gardła.  Pozostawała  w 
ukryciu, nie zamierzając pokazywać się nikomu, oprócz Judy i 
jego przyjaciela. 

Minęło  południe,  kiedy  na  horyzoncie  pojawił  się  Juda  z 

towarzyszącym  mu  Chirą.  Tamar  wyszła  i  usiadła  na  skraju 
zagajnika. Kiedy się zbliżyli, wstała i zrobiła krok do przodu. 

background image

Dzwoneczki  na  jej  kostkach  delikatnie  zabrzęczały  i 
natychmiast  przyciągnęły  uwagę  Judy.  Zwolnił  i  spojrzał  na 
nią. 

Jej dłonie były wilgotne od potu, a serce biło jak oszalałe. 

Pragnęła uciec do sadu i ukryć się, ale obiecała sobie, że teraz 
już  nie  stchórzy.  Musi  być  odważna.  Celowo  ignorując 
mężczyzn,  pochyliła  się  do  przodu,  uniosła  skrawek  sukni  i 
zaczęła  poprawiać  cienkie  paski  w  sandałach.  Mężczyźni 
przystanęli. 

 -  Nie  śpieszy  nam  się  -  powiedział  Chira  rozbawionym 

głosem. 

Tamar  wyprostowała  się, ale  nie  spojrzała  w  jego  stronę. 

Nie chciała, żeby do niej podchodził. Utkwiła wzrok w Judzie, 
bo  to  on  był  mężczyzną,  którego  uwagi  szukała.  Czy  teść  ją 
rozpozna?  Tamar  wstrzymała  oddech,  kiedy  Juda  zszedł  z 
drogi  i  zbliżył  się  do  niej.  Zatrzymał  się  tuż  przed  nią  i 
uśmiechnął się. Jego spojrzenie pobiegło w dół. Nie rozpoznał 
jej. Prawie nie zwracał uwagi na jej zasłoniętą twarz. 

 - Pozwól mi położyć się z tobą - powiedział. 
Tamar  była  zaskoczona  tym,  jak  szybko  Juda  dał  się 

usidlić  kobiecie  -  i  to  takiej,  która  nie  miała  żadnego 
doświadczenia  w  sztuce  uwodzenia!  Czy  właśnie  tak 
mężczyźni  kupowali  usługi  nierządnic?  Co  powinna  teraz 
powiedzieć? 

 - Ona cię pragnie, Judo. - Chira uśmiechnął się szeroko. - 

Zobacz, cała drży. 

 - Może jest nieśmiała. - odpowiedział cierpko Juda. - Idź 

dalej, Chiro. Dogonię cię. 

Chira zachichotał. 
 -  Już  dawno  tego  nie  robiłeś,  prawda,  przyjacielu? 

Poszedł dalej, zostawiając Tamar sam na sam z Judą. 

Dziewczyna  niemal  nie  straciła  odwagi  z  powodu 

intensywności jego spojrzenia. Nie spuszczał z niej wzroku. 

background image

 - A więc - powiedział - zostaliśmy sami. Co ty na to?  
Tamar  widziała,  że  jego  potrzeba  jest  ogromna,  ale  nie 

większa  niż  jej  gniew.  Czy  jej  siostra  czułaby  teraz 
współczucie? Tamar nie umiała go z siebie wykrzesać. Siedem 
lat temu błagała Judę, aby nie pozwalał Onanowi traktować jej 
jak  nierządnicy!  Juda  chciał,  by  uwiodła  jego  syna  i 
przekonała do wypełnienia obowiązku względem Era. 

Dziś Tamar zamierzała uwieść Judę. 
Dziewczyna  zrobiła  krok  w  tył,  spoglądając  nieśmiało 

przez ramię. 

 -  Ile  mi  zapłacisz?  -  przemówiła  niskim  głosem,  mając 

nadzieję, że go oczaruje. 

 - Przyślę ci koźlątko z mojego stada. 
A gdzie było jego stado? W Tamar zawrzał gniew. Jakie to 

typowe  dla  Judy,  obiecywać  coś,  czego  wcale  nie  miał 
zamiaru dać. Najpierw syn, a teraz koźlątko! Nie przyjmie już 
żadnej obietnicy z jego ust, ani teraz, ani nigdy. 

 - Co dasz mi w zastaw, abym miała pewność, że przyślesz 

mi koźlątko? 

Tamar spuściła oczy, aby Juda nie widział ognia, który w 

nich płonął. Czy wyczuwał emocje w tonie jej głosu, czy też 
mylił drżenie jej ciała z namiętnością? 

Juda podszedł bliżej. 
 - A co chciałabyś dostać? 
Tamar  szybko  rozważyła  wszystkie  możliwości.  Chciała 

czegoś,  co  nosiło  imię  Judy.  Jeśli  zajdzie  w  ciążę,  będzie 
potrzebowała dowodu na to, że to on jest ojcem. 

 - Daj mi twoją pieczęć, sznur i laskę, którą nosisz w ręku. 
Gdy  tylko  wypowiedziała  te  słowa,  jej  serce  zamarło. 

Poprosiła  o  zbyt  wiele!  Żaden  mężczyzna  przy  zdrowych 
zmysłach nie oddałby nikomu tych przedmiotów, a zwłaszcza 
nierządnicy! 

background image

Teraz Juda na pewno się domyśli. Wyciągnie rękę, zedrze 

z jej twarzy zasłonę i zabije ją na rozstaju dróg. 

Tamar  lekko  drgnęła,  kiedy  Juda  wyciągnął  rękę.  Nagle 

zdała sobie sprawę, że teść podaje jej laskę! Tamar wzięła ją, a 
potem  patrzyła  ze  zdziwieniem,  jak  Juda  zdejmuje  sznur  ze 
swojej  szyi  i  wręcza  jej  również  swoją  pieczęć.  Nie 
zaprotestował ani jednym słowem! Opanowała go żądza! 

Serce  Tamar  zalała  gorycz.  Całą  siłą  woli  powstrzymała 

się,  by  nie  wybuchnąć  głośnym  płaczem.  Przez  tyle  lat 
czekała,  aż  Juda  postąpi  jak  należy,  a  teraz  patrzyła,  jak  bez 
oporu wręcza klucze do swego domu kobiecie, którą uznał za 
nierządnicę! 

Jednak  smutek  szybko  minął.  Zastąpiło  go  uczucie 

ekscytacji.  Tamar  miała  powód  do  nadziei.  Chociaż 
zrezygnowała  ze  swej  godności  i  upodliła  się,  miała  teraz  tę 
jedyną  szansę,  aby  urodzić  dziecko  domowi  Judy.  Aksa 
powiedziała,  że  to  właściwy  czas  na  poczęcie.  Tamar  miała 
nadzieję, że tak się stanie. 

 - Czy masz wynajęty pokój w mieście? - zapytał Juda. 
 -  Dzień  jest  piękny,  mój  panie,  a  trawa  dużo 

przyjemniejsza  niż  kamienne  łoże.  -  Trzymając  w  ręku  laskę 
Judy, Tamar weszła do oliwnego zagajnika. 

Juda podążył za nią. 
Juda  zaspokoił  pożądanie  w  cieniu  drzewa  oliwnego. 

Potem zasnął  w popołudniowym upale. Tamar cicho wstała i 
zostawiła  go  pod  drzewem.  W  pośpiechu  odszukała  koszyk, 
zdjęła strój siostry i nałożyła swoje ubranie. Zawiesiła sznur i 
pieczęć  Judy  na  szyi,  a  następnie  wepchnęła  je  pod  wdowią 
szatę.  Zwinęła  czerwoną  suknię,  nakrycie  głowy  i  przepaski, 
wkładając  rzeczy  głęboko  do  koszyka,  aby  dzwoneczki  przy 
ozdobach na kostki nie wydawały żadnego dźwięku. 

background image

Odżyła  w  niej  nadzieja.  Przyłożyła  ręce  do  łona,  a  z  jej 

oczu  popłynęły  łzy.  Skłaniając  głowę,  wyszeptała  cichą 
modlitwę: „Proszę jedynie o sprawiedliwość". 

Synowie  Judy  krzywdzili  ją  i  wykorzystywali,  Batszeba 

obwiniała ją za ich grzechy, a Juda wyrzucił ją z domu, złamał 
obietnicę  i  zostawił  na  pastwę  losu.  Jednak  teraz  zyskała 
szansę  na  wszczepienie  do  rodowodu  Abrahama,  Izaaka  i 
Jakuba.  Być  może  Juda,  nawet  nie  wiedząc  o  tym,  da  jej 
dziecko.  Jeśli  nasienie  się  przyjmie,  Tamar  zajmie  swoje 
miejsce pośród ludu, który Bóg, stwórca wszystkiego, wybrał 
na  swoją  własność.  A  jeśli  będzie  to  syn,  stanie  się  jej 
wybawcą. 

Tamar  z  szacunkiem  dotknęła  pieczęci  schowanej  pod 

ubraniem.  Podniosła  koszyk  i  wepchnęła  go  pod  ramię. 
Zabrała opartą o drzewo laskę Judy i ruszyła do domu. 

Promień  światła  musnął  powieki  Judy  i  obudził  go. 

Nierządnicy  już  nie  było.  Nie  znalazł  jej  przy  drodze,  tam 
gdzie  zobaczył  ją  pierwszy  raz,  więc  pomyślał,  że  poszła  do 
miasta. Czując się nieswojo, ruszył w dalszą drogę. Przez cały 
dzień  próbował  zagłuszyć  wyrzuty  sumienia.  Nie  był  wcale 
lepszy  od  Ezawa,  który  zrezygnował  z  pierworództwa  za 
miskę  soczewicy.  Dlaczego  zgodził  się  oddać  swoją  laskę, 
pieczęć i sznur świątynnej nierządnicy? Teraz, kiedy już zażył 
przyjemności,  nie  mógł  się  doczekać,  aż  odzyska  swoje 
rzeczy. 

Dogonił  Chirę  w  pobliżu  Timny.  Przyjaciel  drażnił  go 

przytykami i frywolnymi uwagami. 

 - Judo, gdzie jest twoja laska? Tylko nie mów mi, że... 
 - Odzyskam ją, kiedy poślę koźlątko tej kobiecie. 
 -  Dałeś  jej  również  swoją  pieczęć  i  sznur?  -  Chira 

roześmiał  się  i  klepnął  Judę  po  plecach.  -  Mam  nadzieję,  że 
była tego warta! 

background image

Zawstydzony Juda nic nie odpowiedział. Zrobił wymówkę 

i  poszedł  szukać  Szeli,  którego  posłał  wcześniej  ze  stadami. 
Strzygli razem owce, a potem Juda zawarł umowę z kilkoma 
rolnikami, żeby przyprowadzili jego stada po zbiorach. Chira 
dołączył  do  nich,  ale  powstrzymał  się  przed  dalszymi 
uwagami na temat nierządnicy spotkanej przy drodze. 

 - Chodź, mój przyjacielu, odpręż się i zabaw - powiedział, 

chwiejąc  się  na  nogach,  upojony  winem.  -  Nie  musisz  się 
niczym  martwić.  Wszystko  rozwiąże  się  samo.  Przypomnij 
sobie,  jak  wyglądało  nasze  życie,  zanim  pojawiły  się  żony, 
synowie i troski. Timna ma wiele do zaoferowania. 

Szela  był  chętny,  żeby  spróbować  wszystkiego.  Juda  nie 

potrafił. Ciągle przypominał sobie, ile już zapłacił za godzinę 
przyjemności. Brakowało  mu laski  i  wiedział, że  nie poczuje 
się  lepiej,  dopóki  nie  odzyska  również  pieczęci i  sznura.  Był 
gotowy wyjechać na długo przed zakończeniem święta. Kiedy 
uroczystości  dobiegły  końca,  Juda  nie  chciał  wracać  tą  samą 
drogą do domu. Zaczął się wykręcać. 

 -  Chiro,  muszę  zabrać  stada  na  lepsze  pastwisko.  A  ty 

wracasz drogą przez Enaim, prawda? 

 - Tak jak zwykle. 
 -  Chiro,  wyświadczyłem  ci  wiele  przysług,  prawda? 

Zabierz to koźlątko i daj je nierządnicy przy drodze do Enaim. 
Odzyskaj  moją  laskę,  pieczęć  oraz  sznur  i  przynieś  mi  je  do 
domu.  Zrób  to  dla  mnie,  przyjacielu,  a  ja  okażę  ci  swoją 
wdzięczność, kiedy zobaczę cię następnym razem. 

Oczy Chiry błysnęły. 
 - Oczywiście. 
 - Chcę cię jeszcze o coś prosić. Chira uniósł dłoń. 
 - Nie mówi nic więcej. Jesteś moim przyjacielem. Nikt się 

ode  mnie  nie  dowie  o  tym,  co  się  wydarzyło.  -  Chira 
wyszczerzył  zęby.  -  Z  przyjemnością  spełnię  twoją  prośbę.  - 

background image

Chira ruszył w drogę, odwracając się przez ramię. - Być może 
sam spędzę kilka godzin w tym oliwnym gaju! 

Przez  kilka  tygodni  Juda  nie  myślał  o  dziewczynie  ani  o 

cenie, jaką zapłacił za  swój  grzech, aż do czasu, kiedy Chira 
przyszedł do jego domu z pustymi rękoma. 

 -  Szukałem  jej  wszędzie,  Judo.  Poszedłem  nawet  do 

miasta,  ale  wszyscy  mówili,  że  na  skrzyżowaniu  dróg  nigdy 
nie  było  żadnej  nierządnicy  świątynnej.  Śmiali  się  i  pytali, 
dlaczego  sądzę,  że  miałaby  tam  być,  skoro  świątynia  jest  w 
Timnie. 

Juda  nie  zastanawiał  się  wcześniej  nad  tym,  dlaczego 

spotkał tę dziewczynę przy drodze. Ale teraz, im więcej o tym 
myślał, wyrzucał sobie, że nie zwrócił na to uwagi wcześniej! 
Zdenerwował  się,  gdy  uświadomił  sobie,  że  został  oszukany. 
Nie  wiedział  tylko  z  jakiego  powodu.  Dlaczego  nierządnica 
miałaby  go  okłamać?  Po  co  jej  jego  sznur,  pieczęć  i  laska? 
Koźlę można było sprzedać, a pieniądze wydać na utrzymanie. 
Kto  kupiłby  pieczęć  i  laskę,  na  której  widniało  imię  innego 
mężczyzny, zwłaszcza tak znanego jak on? 

 - Co robić, Judo? - Chira sączył wino. - Czy powinniśmy 

tam wrócić i jeszcze raz jej poszukać? 

 -  Niech  zatrzyma  zastaw!  Zrobiliśmy  wszystko,  żeby 

posłać  jej  koźlę.  Jeśli  wrócimy,  narazimy  się  tylko  na 
pośmiewisko. 

Kiedy  kilka  dni  później  Chira  ruszył  w  drogę,  Juda 

wyszedł  z  domu  i  uciął  prostą,  mocną  gałąź  z  drzewa 
migdałowego.  Ostrugał  korę  i  wyrył  w  drewnie  swoje  imię. 
Nowa  laska  była  dobra,  ale  nie  leżała  w  dłoni  jak  tamta, 
podarowana  przez  ojca.  Nowa  gliniana  pieczęć  nie  miała  w 
sobie  tej  samej  autentyczności  co  tamta,  wykonana  z 
kamienia, którą kiedyś posiadał. 

Niebawem Juda zapomniał zupełnie o tym, co zdarzyło się 

na skrzyżowaniu dróg w Enaim. 

background image

Rozdział 6 
Tamar  nie  powiedziała  nikomu  ani  słowa  o  udanej 

podróży  do  Enaim,  a  matka  o  nic  nie  pytała.  Następnego 
poranka  Zimran  wyruszył  do  Timny  ze  starszym  bratem 
Tamar. Zabrali ze sobą koszyk ze świątynnymi ubraniami dla 
siostry. 

Gdy  upłynęły  dwa  tygodnie  i  miesięczne  krwawienie  się 

nie  pojawiło,  Tamar  wiedziała,  że  jest  w  ciąży.  Cieszyła  się, 
ale jednocześnie była przerażona. Utrzymywała tę wiadomość 
w  tajemnicy  i  zachowywała  się  tak  jak  zwykle.  Wstawała 
wcześnie rano i pracowała przez cały dzień. Nikt nie zauważył 
żadnej  zmiany,  chociaż  Aksa  była  najbardziej  podejrzliwa  i 
zakłopotana nagłą wstydliwością dziewczyny. 

W  nocy,  kiedy  inni  spali,  Tamar  kładła  ręce  na  brzuchu. 

Czasami  ogarniał  ją  strach  i  zastanawiała  się,  jak  śmiała 
oszukać Judę. Co zrobi jej teść, kiedy się dowie? Była gotowa 
zaryzykować  wszystko,  nawet  własne  życie,  za  szansę 
urodzenia  potomstwa.  Teraz  martwiła  się  o  dziecko,  które 
nosiła w swoim łonie. Wkrótce ciąża stanie się widoczna, jeśli 
Aksa już czegoś się nie domyśla. Gdy ojciec Tamar dowie się 
o  tym,  może  ją  zabić  w  przypływie  gniewu.  Jeśli  zginie,  ten 
sam los spotka również dziecko Judy, a jego linia nie zostanie 
przedłużona. 

Dziewczyna starała się myśleć racjonalnie i nie poddawać 

emocjom. Wciąż należała do rodziny Judy, bez względu na to, 
czy  uznawał  to  czy  nie.  Decyzja  o  jej  życiu  bądź  śmierci 
spoczywała  w  rękach  Judy,  nie  Zimrana.  Prawda  była  jej 
jedyną  ochroną,  ale  nie  mogła  ujawnić  jej  w  sposób,  który 
przyniósłby  Judzie  wstyd.  Gdyby  chciała  go  upokorzyć,  już 
dawno krzyczałaby o tym w bramach miasta. 

Tamar  nie  zwierzyła  się  nawet  Aksie,  mimo  że  niania 

zarzucała ją codziennie pytaniami. 

background image

 -  Gdzie  byłaś  tamtego  dnia?  Dlaczego  mnie  nie 

obudziłaś?  Szukałam  cię  w  polu.  Powiedz  mi,  gdzie  wtedy 
poszłaś i po co? 

W końcu Aksa zapytała ją na osobności. 
 - Co zrobiłaś, Tamar? Z kim spałaś? Na bogów, obydwie 

jesteśmy zgubione! 

 -  Zrobiłam,  co  musiałam,  Akso.  Tradycja  mojego  ludu  i 

ludu Judy mówi, że mam prawo do dziecka z Szeli lub z jego 
ojca.  A  jednak  musiałam  zaryzykować  wszystko,  żeby 
otrzymać sprawiedliwość z rąk Judy. Upodliłam się i użyłam 
podstępu,  aby  spłodzić  to  dziecko,  bo  w  przeciwnym  razie 
umarłabym w pohańbieniu. - Tamar chwyciła nianię za ręce i 
mocno je uścisnęła. - Zaufaj mi. 

 - Musisz im powiedzieć... 
 - Nie. Jeszcze nie teraz. 
 -  A  jeśli  twój  ojciec  się  dowie?  Czy  ulituje  się  nad  tobą, 

jeśli będzie przekonany, że popełniłaś cudzołóstwo? 

 - O moim losie zadecyduje Juda. 
 -  W  takim  razie  umrzesz,  a  dziecko  wraz  z  tobą.  Juda 

myśli,  że  przynosisz  nieszczęście  i  jesteś  przyczyną  śmierci 
jego synów. Będzie miał wymówkę, żeby się ciebie pozbyć! 

 - Nic już nie mów. 
 -  Ojciec  cię  zabije!  -  Aksa  zamknęła  oczy  i  zasłoniła 

twarz. - Powinnaś była zaczekać. 

 -  Zestarzałabym  się  i  umarła,  zanim  Juda  by  mnie 

wezwał. 

 -  A  teraz  zamierzasz  zniszczyć  siebie  i  dziecko? 

Zdradziłaś Judę i sprowadziłaś hańbę na ten dom. Powiedz mi, 
co się stało. 

 -  Nic  ci  nie  powiem.  -  Ostrożność  i  nadzieja  na  lepszą 

przyszłość kazały Tamar milczeć. 

To był jej sekret - i Judy, choć on nie był jeszcze niczego 

świadomy.  Tamar  zamierzała  strzec  tej  cennej  tajemnicy  i 

background image

zachować ją tylko dla siebie. Laskę Judy ukryła w sienniku, a 
sznur  i  pieczęć  trzymała  na  szyi  pod  wdowimi  szatami.  Nie 
pokaże  ich  Aksie.  Nie  przyzna  się  i  nie  da  niani  ani  ojcu 
powodu  do  naśmiewania  się  z  Judy.  Tamar  chciała  wypełnić 
swój  obowiązek  wobec  rodziny.  Pragnęła  być  przyjęta  przez 
swój  lud.  Czy  Juda  jej  podziękuje,  jeśli  wystawi  go  na 
pośmiewisko? 

Tamar myślała o Judzie. O jego dumie, bólu i stratach. Nie 

miała  zamiaru  dokładać  kolejnego  upokorzenia  do  jego 
zmartwień. Juda ją porzucił, ale ona nie zawstydzi ojca swego 
dziecka przed innymi ludźmi. 

Tamtego  poranka,  kiedy  stała  na  skrzyżowaniu  dróg  i 

czekała na Judę, miała czas, żeby przemyśleć ryzyko, którego 
się  podejmowała,  i  zastanowić  się  nad  swoją  przyszłością. 
Juda  zadecyduje  o  jej  życiu  lub  śmierci.  Kiedy  stała  nad 
teściem  pogrążonym  we  śnie,  drżała  z  gniewu.  Miała  ochotę 
zbudzić  go  i  wytknąć  mu  jego  grzech.  Marzyła  o  tym,  żeby 
nim  potrząsnąć  i  krzyknąć:  „Widzisz  do  czego  mnie 
doprowadziłeś,  Judo!  Zobacz,  co  zrobiłeś!".  Kiedyś  Juda 
namawiał  ją,  by  odegrała  wobec  Onana  rolę  nierządnicy. 
Zamiast tego odegrała ją wobec Judy. 

Tamar  nie  kierowała  się  gniewem.  Nie  interesowała  ją 

zemsta.  Chciała  sprawiedliwości.  Ryzykowała  wszystkim, 
mając nadzieję na coś lepszego, ważnego i trwałego. Pragnęła 
dziecka.  Powodu  do  życia!  Przyszłości  i  nadziei!  Podsycała 
ten  mały  płomień,  który  się  w  niej  rozpalił,  choć  dobrze 
wiedziała, że wszystko nadal pozostaje w rękach Judy. 

 - Może będziesz miała szczęście i poronisz - powiedziała 

Aksa. 

 - Jeśli tak się stanie, wolę umrzeć razem z dzieckiem. 
 - Możesz zginąć nawet wcześniej. - Aksa zakryła twarz i 

zaczęła szlochać. 

background image

Tamar  uśmiechnęła się  ze  smutkiem. Dlaczego pokładała 

tak  wielką  nadzieję  w  człowieku,  który  ani  razu  nie  postąpił 
jak  należy?  Czy  Juda  ochronił  ją  przed  brutalnością  Era  albo 
zadbał o to, żeby Onan wypełnił obowiązek względem swego 
brata? Sam Juda złamał obietnicę, nie dając jej Szeli za męża. 
Skąd brała się w niej nadzieja na przetrwanie, skoro jej życie 
spoczywało w rękach takiego człowieka? 

Mimo wszystko miała nadzieję. Postanowiła wierzyć. Nie 

zgodziła  się  poddać  lękom,  które  ją  prześladowały,  ani 
obawom o dziecko, które nosiła - dziecko Judy, jego nadzieję i 
przyszłość. 

Jednak  czy  Juda  jej  wysłucha,  kiedy  nadejdzie  czas 

ujawnienia prawdy? 

Minęły  jeszcze  dwa  miesiące,  zanim  nastał  dla  Tamar 

sądny  dzień.  Aksa  gwałtownie  nią  potrząsnęła,  chcąc  ją 
obudzić.  Zdezorientowana  Tamar  usiadła.  Nagle  zdała  sobie 
sprawę, że zasnęła pod murem, przy którym pracowała. 

 -  Jesteś  zgubiona  -  powiedziała  Aksa,  a  łzy  zalewały  jej 

twarz.  -  Zgubiona!  Służący  zauważył  cię  śpiącą  i  poszedł  do 
twojego  ojca.  On  z  kolei  wezwał  mnie.  Musiałam  mu 
powiedzieć  prawdę.  Musiałam.  -  Niania  chwyciła  Tamar  za 
ramiona. - Uciekaj! Musisz się ukryć! 

Na  Tamar  spłynął  dziwny  spokój.  Jej  oczekiwanie 

dobiegło końca. 

 - Nie - powiedziała cicho i wstała. 
Dwóch  braci  przemierzało  pole  dużymi  krokami  w  jej 

kierunku.  Kiedy  podeszli  bliżej,  zaczęli  ją  przeklinać  i 
oskarżać. Tamar nie odezwała się ani słowem. Chwycili ją za 
ramiona  i  skierowali  się  w  drogę  powrotną.  Ojciec  wyszedł 
przed  dom.  Jego  twarz  była  czerwona,  a  ręce  zaciśnięte  w 
pięści. 

 - Jesteś w ciąży?  
 - Tak. 

background image

Zimran rzucił się na nią, nie pytając nawet, kto jest ojcem 

dziecka.  Kiedy  ją  kopał,  zwinęła  się  w  kłębek,  zasłaniając 
brzuch, aby ciosy nie skrzywdziły dziecka. 

 -  Nie  masz  prawa  mnie  osądzać!  -  Tamar  krzyczała  na 

niego z furią. 

 - Nie mam? Jesteś moją córką! - Kopnął ją ponownie. 
Tamar  próbowała  złapać  oddech  i  wstać,  ale  Zimran 

chwycił  jej  chustę  wraz  ze  znajdującym  się  pod  nią 
warkoczem  i  zaczął  ją  szarpać  w  górę  i  w  dół.  Dziewczyna 
wbiła paznokcie w jego ręce, aby się uwolnić. W łonie nosiła 
lwiątko i zamierzała walczyć jak lwica, żeby je ocalić. Wstała, 
a jej stopy mocno wrosły w ziemię. Podniosła do góry ręce. 

 - Należę do rodziny Judy, nie twojej! Zapomniałeś o tym? 
 - Juda podziękuje mi za to, że cię zabiłem. 
 - To Juda musi wykonać wyrok! Nie ty! Juda, i nikt inny! 

Oddychając ciężko, Zimran utkwił w niej wzrok. 

 -  Zabawiałaś  się  w  nierządnicę  tuż  pod  moim  nosem! 

Powinienem cię zabić! 

Tamar widziała w oczach ojca łzy gniewu i wstydu, ale nie 

poddała się. 

 -  Dlaczego  miałbyś  oszczędzić  Judzie  kłopotu,  ojcze? 

Dlaczego moja krew miałaby spaść na twoje ręce? To on mnie 
opuścił sześć lat temu! Niech to, co stanie się ze mną i moim 
dzieckiem, spadnie na niego. 

Ojciec Tamar krzyknął do służącego. 
 - Idź i powiedz Judzie, że Tamar jest w ciąży z nierządu! 

Zapytaj go, co chce z nią zrobić! 

Służący pobiegł przez pole. 
Zimran spojrzał na Tamar z gniewem. 
 - A ty nierządnico, idź i czekaj. 
Tamar  była  posłuszna.  Kiedy  została  sama,  zaczęła  się 

gwałtownie  trząść.  Zacisnęła  dłonie  wilgotne  od  potu.  Jej 
serce drżało. 

background image

A co jeśli Juda nie przyjdzie? 
Wiadomość  o  nierządzie  Tamar  wzburzyła  Judę.  Odkąd 

wydalił  ją  ze  swego  domu,  upłynęło  już  sześć  lat,  ale 
oczekiwał, że pozostanie czysta do końca życia. Wiedział, że 
jeśli  okaże  Tamar  litość  i  pozwoli  jej  żyć,  dziecko,  bez 
względu na to, kto był ojcem, stanie się częścią jego rodziny. 
Nie mógł w żaden sposób do tego dopuścić. 

Gniew Judy mieszał się z satysfakcją. Miał okazję pozbyć 

się  Tamar. Zgrzeszyła przeciwko jego domowi w najbardziej 
podły  sposób  i  miał  prawo  ją  osądzić.  Batszeba  byłaby 
zadowolona. Miała rację:  Tamar była zła. Dziewczyna nosiła 
w  sobie  niegodziwość.  Przez  nią  stracił  Era  i  Onana! 
Odebranie  jej  Szeli  było  najmądrzejszą  rzeczą,  jaką 
kiedykolwiek uczynił. 

Niech  cierpi.  Czyż  on  nie  cierpiał  z  jej  powodu? 

Ukamienowanie  wydawało  się  zbyt  szybkie  i  proste.  Niech 
odczuje ból swoich grzechów. 

 -  Wyprowadźcie  ją  i  spalcie!  Powtarzam,  spalcie  ją!  - 

krzyknął Juda. 

Zanim służący opuścił jego dom, Juda czuł, że jego los się 

zmienia.  Nadszedł  czas,  by  odbudować  rodzinę  i  poszukać 
żony dla ostatniego syna, Szeli. 

Tamar  usłyszała  zamieszanie  i  wiedziała,  co  Juda 

postanowił. Matka lamentowała, ojciec krzyczał. Dziewczyna 
zasłoniła  twarz  i  zaczęła  się  modlić.  „Boże  nieba  i  ziemi, 
pomóż  mi!  Wiem,  że  nie  należę  do  twojego  ludu.  Wiem,  że 
jestem  niegodna,  ale  skoro  troszczysz  się  o  Judę,  który  jest 
twoim  synem,  to  uratuj  mnie!  Zachowaj  dziecko,  które  w 
sobie noszę!". 

Aksa wpadła do pokoju. 
 - Juda kazał cię spalić. Och, Tamar... 

background image

Tamar  nie  płakała  ani  nie  błagała.  Szybko  wstała  i 

sięgnęła do siennika. Wzięła swoją chustę i owinęła nią laskę 
Judy. Zdjęła z szyi sznur oraz pieczęć i wręczyła je Aksie. 

 - Zanieś te rzeczy Judzie. Biegnij szybko, Akso. Powiedz 

mu:  „Mężczyzna,  do  którego  należy  ta  pieczęć  i  laska,  jest 
ojcem mego dziecka. Poznajesz je?". 

Przed  domem  panował  chaos.  Matka  Tamar  zanosiła 

histeryczne błagania, a ojciec krzyczał: 

 -  Ostrzegałem  ją!  Powiedziałem  jej,  co  się  stanie,  jeśli 

zdejmie wdowie szaty! 

 - Nie, nie możesz tego zrobić... 
 -  Zejdź  mi  z  drogi,  kobieto!  Tamar  sama  sprowadziła  na 

siebie nieszczęście! 

Tamar pchnęła nianię. 
 - Idź Akso! Nie zawiedź mnie! Biegnij! Biegnij! 
Gdy tylko Aksa wyszła, Tamar stanęła w rogu pokoju, w 

miejscu,  z  którego  mogła  się  najlepiej  bronić.  Weszli  jej 
bracia. 

 - Czy nie okażecie litości własnej siostrze? 
 - Po tym jak nas zhańbiłaś? 
Mocowali  się  z  nią,  obrzucając  wyzwiskami.  Tamar  im 

niczego nie ułatwiała. Zaczęli ją wlec przez pokój. Ojciec stał 
na zewnątrz. 

 - Juda kazał cię spalić i tak właśnie zrobimy! 
Czy  sądzili,  że  tak  łatwo  pozwoli  im  się  zabić?  Że  nie 

będzie walczyć o życie nienarodzonego dziecka? 

Tamar  zaczęła  kopać  i  drapać.  Gryzła  ich  i  krzyczała  na 

nich. 

 - Niech Juda mnie spali! 
Bili ją, a ona z całą nagromadzoną w niej furią, oddawała 

im ciosy. 

 -  Niech  Juda  zobaczy  jak  wykonujecie  jego  wyrok! 

Zabierzcie mnie do Judy! Dlaczego moja śmierć ma spaść na 

background image

wasze  głowy?  -  Tamar  używała  w  walce  paznokci  i  stóp.  - 
Niech on mnie podpali! 

Juda ujrzał kobietę biegnącą w jego kierunku z tobołkiem 

w ręce. Zmarszczył brwi, osłonił oczy przez blaskiem słońca i 
rozpoznał  Aksę,  nianię  Tamar.  Zacisnąwszy  zęby,  przeklął 
pod  nosem.  Bez  wątpienia  przyszła,  żeby  błagać  o  litość  dla 
tej nikczemnej dziewczyny. 

Sapiąc  i  drżąc  z  wycieńczenia,  Aksa  upadła  na  kolana. 

Upuściła tobołek u jego stóp. 

 - Tamar mnie przysłała... 
Nie  będąc  w  stanie  nic  więcej  z  siebie  wykrztusić, 

chwyciła  za  brzeg  chusty  i  mocno  pociągnęła.  Z  zawiniątka 
potoczyła  się  laska.  Jego  laska!  Aksa  wyciągnęła  dłoń, 
pokazując mu czerwony sznur z kamienną pieczęcią. 

Juda wyrwał ją z ręki Aksy. 
 - Skąd to masz?  
 - Tamar... 
 - Mów, kobieto! 
 -  Tamar!  Kazała  mi  przynieść  te  rzeczy  i  powiedzieć: 

„Mężczyzna, do którego należy ta pieczęć i laska, jest ojcem 
mego dziecka. Poznajesz je"? - Aksa skłoniła głowę, z trudem 
łapiąc oddech. 

Judzie  zrobiło  się  niedobrze.  Kiedy  podnosił  laskę  do 

góry,  zalała  go  fala  zimna.  To  Tamar  była  nierządnicą  przy 
drodze! Przebrała się i oszukała go, żeby wypełnił wobec niej 
prawo do posiadania dziecka. Juda poczuł wstyd. Pan widział 
wszystko, co zrobił. Nic nie ukryło się przed Jego wzrokiem. 
Juda poczuł, że cierpnie mu skóra i że drętwieje z przerażenia. 

Nagle  usłyszał  szept:  Kiedy  postąpisz  jak  należy,  Judo? 

Wiele lat temu Tamar wypowiedziała te słowa, ale tym razem 
był  to  inny  głos,  miękki  i  przerażający,  docierający  do 
najgłębszych zakamarków w jego umyśle i sercu. Złapał się za 
głowę i trząsł się ze strachu. 

background image

 - Mój panie? - Aksa coraz szerzej otwierała oczy. 
Serce  Judy  biło  jak  oszalałe.  Krzyknął  i  zaczął  biec. 

Musiał  powstrzymać  wykonanie  wyroku,  o  którym  sam 
zdecydował.  Jeśli  nie  dotrze  do  Zimrana  na  czas,  to  śmierć 
dwóch kolejnych osób spadnie na jego głowę: śmierć Tamar i 
dziecka, które w sobie nosiła. Jego dziecka! 

 -  O  Boże,  przebacz  mi!  -  Juda  biegł  szybciej  niż 

kiedykolwiek  w  swoim  życiu.  -  Niech  ten  grzech  spadnie  na 
moją głowę! 

Dlaczego  kiedyś  nie  pobiegł  tak  samo  za  Izmaelitami? 

Dlaczego nie uratował swego brata z ich rąk? Teraz było już 
za późno, aby odwrócić to, co wtedy zrobił. 

 - O Boże, miej litość, Boże mojego ojca, Izraela! Daj mi 

siłę! Niech życie dziewczyny i dziecka będzie ocalone. 

Zimran i jego synowie wyszli Judzie na spotkanie. Wlekli 

za  sobą  Tamar,  która  walczyła  jak  kobieta  pozbawiona 
rozumu.  Zimran  trzymał  ją  za  włosy,  a  brat  kopał.  Zimran 
pchnął  ją  w  stronę  Judy,  stawiając  jednym  szarpnięciem  na 
nogi. Z każdym oddechem rzucał na nią przekleństwa. 

 - Puść ją! - krzyknął Juda. 
Kiedy  Zimran  ponownie  ją  uderzył,  wściekłość  rozpaliła 

Judę. 

 -  Jeszcze  raz  ją  uderzysz,  a  zabiję  cię!  Zimran 

natychmiast zaczął się bronić. 

 - Przecież sam chciałeś, abyśmy ją spalili! I masz do tego 

prawo. Zdradziła cię i popełniła nierząd. 

Tamar  stała  cicho.  Jej  ciało  pokrywał  kurz,  a  twarz  była 

posiniaczona  i  zakrwawiona.  Była  bita,  wleczona  po  ziemi, 
szarpana i wyśmiewana za jego grzech. Nawet ojciec i bracia 
nie  okazali  jej  najmniejszego  współczucia.  Stała  i  nie 
odzywała się ani słowem. 

Juda  zaczerwienił  się.  A  czy  on  kiedykolwiek  okazał  tej 

młodej kobiecie litość? Znosiła maltretowanie przez Era, a on 

background image

nie zrobił nic, aby go powstrzymać. Upomniała się o prawo do 
dziecka  z  Onana,  a  on  zasugerował,  żeby  odegrała  rolę 
nierządnicy.  Błagała  o  litość,  a  on  ją  opuścił.  Ani  razu  nie 
zaprotestowała  w  bramach  miasta  i  nie  zawstydziła  go. 
Zamiast  tego  poniżyła  się  i  przebrała  za  nierządnicę,  aby 
spłodzić  dziecko  dla  jego  domu.  A  potem  nie  ujawniła  jego 
grzechu,  tylko  oddała  mu  potajemnie  laskę,  sznur  i  pieczęć, 
chroniąc jego reputację. 

Łzy  napłynęły mu  do  oczu.  Miał  ściśnięte  gardło.  Tamar 

stała przed nim ze spuszczoną głową. Nie powiedziała nawet 
jednego słowa w swojej obronie, czekając, wciąż czekając, tak 
jak zawsze, na to, aby on okazał się takim człowiekiem, jakim 
powinien być. 

Kiedy postąpisz jak należy, Judo? 
 -  Ona  jest  bardziej  sprawiedliwa  niż  ja,  bo  ja  nie 

dotrzymałem obietnicy i nie pozwoliłem jej poślubić Szeli. 

 -  Może  i  tak,  ale  nie  miała  prawa  zachować  się  jak 

nierządnica pod moim dachem. 

Juda  spojrzał  w  ciemne  oczy  Zimrana  i  zobaczył  odbicie 

swojego  zimnego  serca.  Duma  Zimrana  została  zraniona i  za 
to chciał zniszczyć Tamar. Duma Judy została złamana. Czyż 
nie  obwiniał  Tamar  za  grzechy  innych?  Bez  żadnych 
skrupułów odrzucił ją i zostawił. Jeszcze przed chwilą cieszył 
się  na  samą  myśl  o  wykonaniu  na  niej  wyroku,  wiedząc,  że 
będzie  umierać  w  męczarniach  trawiona  przez  ogień. 
Zgrzeszył  setki  razy  przeciwko  niej  i  przeciw  Bogu,  nie 
zastanawiając się nawet przez chwilę, jaką cenę ponosi Tamar. 
A  teraz  kiedy  jego  winy  go  dosięgły,  miał  wybór:  grzeszyć 
dalej lub pokutować. 

Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na niego. Zobaczył 

w  jej  oczach  blask.  Mogła  go  teraz  skompromitować  i  bez 
końca  go  upokarzać.  Mogła  opowiedzieć,  w  jaki  sposób 
oszukała  go  na  skrzyżowaniu  dróg  w  Enaim.  Mogła  uczynić 

background image

go pośmiewiskiem w oczach ojca, braci i każdej innej osoby, 
która  by  się  o  tym  dowiedziała.  Juda  wiedział, że zasługiwał 
na  publiczne  ośmieszenie,  a  nawet  na  coś  gorszego.  Widział 
jej  gniew,  gorycz  i  żal.  I  rozumiał  jej  uczucia,  ale  aż  do  tej 
pory nie zmienił swego zdania. 

Zrobił  krok  do  przodu  i  podniósł  laskę.  Trzymał  ją 

obydwoma rękoma, gotowy do stoczenia walki. 

 - Zabierz od niej swoje ręce, Zimranie. Dziecko należy do 

mnie. 

Kiedy  Juda  zrobił  kolejny  krok,  ojciec  Tamar  zbladł. 

Odsunął się do tyłu, a jego synowie wraz z nim. 

 - No to ją zabieraj. Zrób z nią, co chcesz. 
Zimran  odszedł  ze  zmieszanym  wyrazem  twarzy.  Jego 

synowie podążyli za nim. 

Tamar  odetchnęła  z  ulgą  i  upadła  na  kolana.  Skłaniając 

głowę, położyła dłonie na brudnych stopach Judy. 

 - Wybacz mi, panie. 
Jej ramiona zadrżały i zaczęła płakać. Oczy Judy napełniły 

się  łzami.  Uklęknął  na  jednym  kolanie  i  delikatnie  położył 
rękę na jej plecach. 

 - To ja potrzebuję twojego przebaczenia, Tamar. Dźwięk 

jej płaczu łamał mu serce. Pomógł jej wstać. 

Dziewczyna  gwałtownie  się  trzęsła.  Jedno  oko  miała 

podbite  i  spuchnięte.  Krwawiła  jej  warga.  Jej  ubranie  było 
podarte,  a  gdzieniegdzie  na  jej  ciele  widniały  zadrapania  od 
kamienistej ziemi. 

Wiele  lat  temu,  kiedy  Juda  ujrzał  ją  po  raz  pierwszy  na 

polu  Zimrana,  wyczuł  coś  szczególnego  w  tej  dziewczynie  i 
chciał,  aby  stała  się  częścią  jego  rodziny.  Tamar  była 
Kananejką, ale miała w sobie honor i lojalność. Była również 
odważna i silna. Juda nie miał żadnej wątpliwości, że to Bóg 
pomógł  mu  ją  wybrać.  Tamar  zaryzykowała  wszystko,  aby 

background image

urodzić  dziecko,  które  mogło  uchronić  jego  dom  od  ruiny. 
Juda ujął jej twarz w dłonie. 

 -  Niech  Bóg  mojego  ojca,  Izraela,  wybaczy  mi  moje 

grzechy przeciwko tobie! 

Następnie  pocałował  ją  w  czoło.  Ciało  Tamar  rozluźniło 

się. 

 - I moje przeciwko tobie. 
Dziewczyna uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawiły się 

łzy. 

Tamar  wzbudziła  w  Judzie  ogromną  czułość.  Szedł  obok 

niej, dopóki się nie potknęła. Wtedy wziął ją w ramiona i niósł 
przez  resztę  drogi  do  swego  domu.  Aksa  wybiegła  im  na 
spotkanie, gotowa do opatrzenia ran Tamar. 

Juda  czekał  na  zewnątrz.  Ukrył  twarz  w  dłoniach.  Ze 

złamaną  dumą  i  pokornym  sercem,  modlił  się  jak  nigdy 
wcześniej,  błagając  o  kogoś  innego  niż  on  sam.  Nastał 
zmierzch, kiedy Aksa w końcu wyszła z domu. 

 - Jak ona się czuje? 
 - Śpi, mój panie - Aksa uśmiechnęła się. - Wydaje się, że 

wszystko jest w porządku. Tamar nie straciła dziecka. 

 - Dzięki niech będą Bogu! 
Juda  poszedł  do  swoich  stad  i  wybrał  najlepsze  jagnię, 

jakie znalazł, baranka bez skazy. Wyznał przed Panem swoje 
grzechy  i  rozlał  krew  na  ofiarę  przebłagalną.  Potem  położył 
się twarzą do ziemi przed Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, 
i błagał Go o przebaczenie oraz odnowienie. 

Tamtej  nocy  Juda  po  raz  pierwszy  od  wielu  lat  zasnął 

spokojnym snem. 

Aksa  miała  wrażenie,  jakby  mieszkała  na  krawędzi 

urwiska i w każdej chwili mogła się poślizgnąć i spaść. Tamar 
bardzo  się  zmieniła.  Przejęła  dowodzenie  w  domu  Judy,  tak 
jakby  zrobiła  to  pierwsza  żona,  a  jednym  z  jej 
najważniejszych  rozkazów  było  usunięcie  i  zniszczenie 

background image

wszystkich domowych bożków Batszeby. Szela przyłączył się 
do  protestu,  ale  Juda  był  nieugięty  i  okazywał  Tamar 
wsparcie.  Aksa  błagała  ją,  lecz  na  próżno.  Zaczęła  więc  w 
tajemnicy  wylewać  wino,  modląc  się  do  bogów  Kanaanu, 
których figurki udało jej się ukryć w swoim koszyku. Robiła 
to z poświęcenia i miłości do Tamar, ale kiedy ta przyłapała ją 
w  trakcie  wykonywania  religijnego  rytuału,  wybuchła 
gniewem. 

 -  Jeśli  nie  będziesz  mi  posłuszna,  możesz  zabrać  swoje 

bożki i wrócić z nimi do domu mojego ojca! 

 - Ja tylko próbuję ci  pomóc  - błagała  Aksa, szlochając. - 

Proszę, uszanuj nasze dawne wierzenia. Zawieram przymierze 
z bogami. Robię to dla ciebie i twojego dziecka! 

 -  Nasze  wierzenia  były  złe,  Akso.  Skończyłam  z 

przeszłością.  Jeśli  zamierzasz  się  jej  nadal  trzymać,  musisz 
odejść! 

Kiedy Tamar wzięła glinianego bożka i roztrzaskała go o 

ścianę, Aksa krzyknęła z przerażenia. 

 - Czy chcesz, żeby duchy wystąpiły przeciwko tobie? 
 - To dziecko należy do Judy i Boga jego ludu. Żaden inny 

bóg nie jest już mile widziany w tym domu. Jeśli zobaczę, że 
wylewasz wino dla Baala, odprawię cię! - Tamar wyciągnęła 
rękę  do  Aksy,  płacząc.  -  Nie  zmuszaj  mnie  do  tego,  Akso. 
Kocham cię, ale będziemy czcić wyłącznie Boga Izraela! 

Aksa  nigdy  wcześniej  nie  widziała  u  niej  tak  zażartego 

spojrzenia.  Tłumaczyła  sobie  zachowanie  Tamar  napięciem, 
jakiego doświadczyła na początku ciąży. Udała się po pomoc 
do  Judy.  Była  przekonana,  że  Juda  będzie  chciał  udobruchać 
wszelkie  bóstwa  i  ochronić  swoje  dziecko!  Jednak  zaskoczył 
ją. 

 - W moim domu nie będzie żadnych innych bogów. Rób 

tak, jak powie ci Tamar. 

background image

Aksa  posłusznie  wykonała  polecenie.  Poświęciła  wiele 

miesięcy, troszcząc się o zdrowie Tamar. Przygotowywała jej 
posiłki  i  mówiła,  kiedy  ma  odpoczywać.  Masowała  brzuch 
dziewczyny i poczuła pierwsze kopnięcie dziecka. Podzielała 
radość  Tamar,  bo  kochała  ją  tak  samo  jak  dziecko,  które  w 
sobie  nosiła.  Siadała  i  przyglądała  się,  jak  Tamar  głaszcze 
powiększający  się  brzuch,  z  wyrazem  miłości  oraz 
zadziwienia na promieniującej szczęściem twarzy. Tamar była 
spokojna, a Aksa zaczęła modlić się do niewidzialnego Boga o 
miłosierdzie  dla  dziecka  i  jego  matki,  która  zaryzykowała 
wszystko, aby począć. 

Kiedy  zbliżał  się  czas  porodu,  Aksa  zapytała,  czy  może 

zbudować chatkę, w której Tamar powije dziecko. 

 - Tak - odpowiedziała Tamar - ale przyrzeknij mi, że nie 

zrobisz tego zgodnie ze starymi wierzeniami! 

Aksa  przyrzekła  i  dotrzymała  słowa.  Sama  zbudowała 

chatkę. Wymiotła podłogę i wyłożyła ją matami wykonanymi 
z  sitowia,  ale  nie  śpiewała  dla  demonów.  Nie  uszczelniała 
każdego otworu, żeby powstrzymać złe duchy przed wejściem 
do środka. Zamiast tego zaniosła modlitwy do Boga Judy, bo 
dziecko należało do niego. 

„Boże  Judy,  chroń  Tamar.  Czuwaj  nad  jej  porodem  i 

pobłogosław  tę  dziewczynę,  która  odwróciła  się  od 
wszystkiego,  co  było  jej  znane,  po  to  by  znaleźć  się  wśród 
ludu  Judy.  Błagam  cię  o  to  z  miłości  do  niej.  Okaż  jej 
miłosierdzie. Niech dziecko, które nosi w swoim łonie, będzie 
synem,  który  ją  pokocha  i  zatroszczy  się  o  nią  w  jej 
podeszłym wieku. Niech wzrasta w sile i honorze". 

Poród nie był łatwy. Aksa spodziewała się tego, ponieważ 

okazało  się,  że  łono  dziewczyny  kryje  w  sobie  nie  jednego, 
lecz  dwóch  dziedziców  z  linii  Judy.  To  była  wspaniała 
wiadomość! 

background image

Aksa wielokrotnie pełniła rolę położnej w domu Zimrana, 

ale  nigdy  nie  była  świadkiem  tak  ciężkiego  porodu.  Kochała 
Tamar jeszcze mocniej, bo choć dziewczyna mocno cierpiała, 
wcale  nie  narzekała.  Tamar  zmagała  się  godzina  po  godzinie 
zlana  potem.  Od  czasu  do  czasu  zagryzała  skórzany  pasek, 
żeby nie krzyczeć. 

 - Krzycz, Tamar! To ci pomoże! 
 - Juda usłyszy i się zaniepokoi. 
 -  To  on  jest  odpowiedzialny  za  twój  ból!  Niech  usłyszy! 

Jestem pewna, że Batszeba krzyczała! 

 - Ja nie jestem Batszebą! - Jej oczy wypełniły się łzami, a 

ścięgna na szyi uwydatniły się. - Śpiewaj dla Pana, Akso. 

Tamar jęknęła, kiedy jej ciałem ponownie zawładnął ból. 

Krew i wody płodowe pokryły skałę, na której siedziała. Aksa 
zaczęła śpiewać z desperacją w głosie. 

 -  Będę  ogłaszać  imię  Pana!  Będę  ogłaszać  imię  i  potęgę 

Boga Judy, Boga Jakuba, Boga Izaaka i Abrahama. 

 - Jego drogi są sprawiedliwe. 
Tamar  nabrała powietrza, a  potem znów jęknęła. Uniosła 

dłońmi kolana i zaczęła przeć. 

Wtedy  wysunęła  się  rączka  pierwszego  dziecka,  a  niania 

szybko zawiązała na jego nadgarstku czerwony sznurek. 

 - Ten wyszedł pierwszy - ogłosiła. 
 -  O  Boże,  miej  litość!  -  krzyknęła  Tamar,  gdy  dziecko  z 

powrotem wsunęło rączkę do środka. 

Tamar zacisnęła zęby i znów zaczęła przeć. Aksa żarliwie 

się modliła. Kiedy położyła rękę na brzuchu Tamar, poczuła, 
że  dzieci  w  jej  łonie  walczą  ze  sobą.  Przesuwały  się, 
kotłowały  i  naciskały.  Tamar  krzyknęła  i  pierwsze  dziecko 
wyszło  na  świat,  przepychając  się  i  wślizgując  prosto  w 
oczekujące ręce Aksy. 

 - Syn! - Aksa śmiała się z radości, a potem wydała okrzyk 

zaskoczenia.  -  Co?  -  To  nie  było  dziecko  z  czerwonym 

background image

sznurkiem  wokół  nadgarstka.  -  W  jaki  sposób  wyszedłeś 
pierwszy? Powinien nazywać się Peres - powiedziała Aksa, bo 
imię to znaczy tyle co „torujący przejście". 

W ciągu  kilku chwil  urodziło się  drugie dziecko, kolejny 

syn,  któremu  nadano  imię  Zerach  ze  względu  na  nić 
umoczoną  we  krwi.  Imię  to  oznaczało  „szkarłatny"  i 
oznajmiało, że Zerach jest pierworodnym, mimo że wyszedł z 
łona jako drugi. 

Po  porodzie  Tamar  położyła  się  na  matach  i  zamknęła 

oczy, wzdychając. 

 - Synowie - powiedziała miękko i  uśmiechnęła się. Aksa 

przecięła  pępowiny,  umyła  chłopców,  posypała  ich  pudrem, 
przewinęła i umieściła w ramionach matki. Tamar uśmiechała 
się, kiedy patrzyła to na Zeracha, to na Peresa. 

 -  Czy  widzisz,  co  uczynił  Pan?  Wywyższył  ubogich  w 

duchu.  Wyniósł  mnie  z  kurzu  i  popiołu  i  dał  mi  synów!  - 
Tamar roześmiała się, a jej oczy przepełniał blask radości. 

Juda  zaniemówił,  kiedy  zobaczył  Tamar  z  dwojgiem 

dzieci  w  ramionach.  Potężne  emocje  dławiły  mu  gardło. 
Pomimo  jego  grzechów  Bóg  zesłał  na  niego  podwójne 
błogosławieństwo  przez  tę  odważną,  młodą  Kananejkę.  Juda 
spojrzał  na  swoich  synów  i  ich  matkę,  wciąż  bladą  po 
porodzie,  i  zdał  sobie  sprawę,  że  kocha  ją  za  to,  jaką  jest 
kobietą.  Szanował  ją  i  podziwiał.  Kiedy  sprowadził  ją  do 
domu jako żonę Era, nie przewidział, w jaki sposób Bóg użyje 
jej,  aby  doprowadzić  go  do  pokuty,  skruszyć  jego  serce  i 
zmienić  kierunek  jego  życia.  Tamar  była  dzielną  kobietą, 
godną chwały! 

Tamar spojrzała na Judę wymownie. 
 -  Chcę,  aby  moi  synowie  byli  Bożymi  mężami,  Judo. 

Chcę, abyś zrobił z nimi to, czego Bóg od ciebie oczekuje, tak 
aby zostali zaliczeni do Jego ludu. 

background image

 - Za osiem dni obrzezam ich i jak tylko będziesz czuła się 

na  tyle  dobrze,  aby  podróżować,  opuścimy  to  miejsce  i 
wrócimy do namiotów mego ojca. 

Juda  patrzył,  jak  strużka  łez  płynie  w  stronę  ciemnych 

włosów  na  skroniach  Tamar.  Jej  oczy  przepełniała 
niepewność, a on domyślał się, co było powodem. Nigdy nie 
była dobrze traktowana przez jego synów i Batszebę. 

 -  Mój  ojciec,  Jakub,  ciepło  cię  przywita,  Tamar.  A  moja 

matka pokocha cię i lepiej niż ktokolwiek inny zrozumie twoją 
sytuację  oraz  to,  co  się  miedzy  nami  wydarzyło.  Tamar  była 
wciąż młoda i bezbronna. Żadna kobieta nie wydała się Judzie 
piękniejsza  i  droższa  niż  ona  w  tamtej  chwili.  Pragnął 
zapewnić jej spokojne życie. 

Tamar podniosła wzrok. 
 - Skąd masz pewność, że twoja matka mnie zaakceptuje? 
 -  Przyszła  do  mego  ojca  z  zasłoniętą  twarzą.  Tamar 

zamrugała ze zdziwienia. 

 - Ubrana jak nierządnica? 
 -  Ubrana  jak  panna  młoda,  ale  nie  ta,  której  ojciec 

pragnął. - Juda uśmiechnął się ponuro. - A jednak pokochał ją 
na  swój  sposób.  Urodziła  mu  sześciu  synów.  Ja  jestem 
czwartym. 

Juda zobaczył, jak gardło Tamar zaczyna pulsować. Była 

zaniepokojona. Upłynęła chwila, zanim zdał sobie sprawę, co 
było tego przyczyną. Zarumienił się. Ujął jej dłoń w swoją. 

 -  Nie  zrozum  mnie  źle,  Tamar,  i  nie  bój  się  naszej 

wspólnej  przyszłości.  Będę  ci  okazywał  szacunek,  jaki  mąż 
powinien mieć względem żony, ale od teraz będziesz dla mnie 
jak  córka.  Nie  postąpię  tak,  jak  postępują  Kananejczycy. 
Obiecuję. - Juda wykrzywił usta, ale jego uśmiech był czuły i 
przepraszający. - To obietnica, której zamierzam dotrzymać! 

Ciemne oczy Tamar wypełnił blask. 
 - Ufam ci, Judo. Wiem, że postąpisz jak należy. 

background image

Juda przyjął jej przebaczenie i poczuł, jak łzy ściskają mu 

gardło. Delikatnie ucałował dłoń Tamar. 

background image

Epilog 
W  kolejnych  latach  Juda  stał  się  zupełnie  innym 

człowiekiem. Odnowił więź z ojcem i na nowo umocnił swój 
autorytet  nad  braćmi.  Poprowadził  ich  do  Egiptu  w  celu 
zakupienia zboża, aby dom Jakuba mógł przetrwać głód, który 
dotknął  ich  ziemi.  To  właśnie  wtedy  Bóg  zaaranżował  ich 
spotkanie z Józefem - porzuconym niegdyś bratem. 

Józef  jako  namiestnik  Egiptu,  występujący  pod  nowym 

imieniem  Safnat  Paneach,  nierozpoznany  przez  braci,  poddał 
ich próbie. Kiedy zażądał, aby ostatni syn Racheli, Beniamin, 
pozostał  w  Egipcie  jako  jego  niewolnik,  Juda  wystąpił  na 
przód,  przyznał,  że  nieszczęście,  którego  doświadczają,  jest 
skutkiem  ich  grzechów,  i  zaoferował  swoje  życie  za  życie 
brata. 

Dostrzegając  zmianę  w  Judzie,  Józef  rozpłakał  się  i 

ujawnił swą prawdziwą tożsamość. Choć przebaczył braciom 
wiele  lat  wcześniej,  tym  razem  naprawdę  ich  przyjął.  Posłał 
Judę  i  pozostałych  braci  z  powrotem  do  Kanaanu,  nakazując 
im,  aby  przyprowadzili  Jakuba  wraz  z  całym  dobytkiem  do 
Egiptu i osiedlili się w urodzajnej ziemi Goszen. 

Tamar poszła razem z Judą. Jej synowie dorastali z synami 

jego braci. 

Na  łożu  śmierci  Jakub  -  Izrael  zebrał  wszystkich  swoich 

synów  wokół  siebie  i  każdemu  z  nich  udzielił 
błogosławieństwa.  Juda  otrzymał  największe.  Berło  miało 
pozostać w jego rodzie na zawsze. Z niego i z synów, których 
urodziła  mu  Tamar,  miał  wyjść  Ten,  który  był  obiecany  - 
namaszczony przez Boga Mesjasz! 

Do ostatnich dni życia Juda dotrzymał obietnicy złożonej 

Tamar. Chociaż ją kochał, już nigdy więcej z nią nie obcował. 
Nie poślubił też innej kobiety. 

background image

Drogi czytelniku 
Właśnie  przeczytałeś  historię  Tamar  przedstawioną  z 

perspektywy  autorki  powieści.  Czy  ta  relacja  zawiera  całą 
prawdę  na  temat  życia  Tamar  i  Judy?  Jezus  obiecał,  że  jeśli 
będziemy  szukać,  znajdziemy  odpowiedzi  na  pytania,  które 
nas  nurtują.  Najlepszym  sposobem  na  odkrycie  prawdy  jest 
zatem rozpoczęcie samodzielnych poszukiwań. 

Celem tej książki jest zachęcenie do bliższego zapoznania 

się  z  historią  Tamar  zapisaną  na  kartach  Pisma  Świętego. 
Poniższa  część  składa  się  z  sześciu  krótkich  studiów 
biblijnych, 

które 

można 

przeprowadzić 

zarówno 

indywidualnie, jak i w grupie dyskusyjnej. 

Będziesz zaskoczony tym, jak bardzo ta starożytna historia 

odnosi się do Twojego życia. Nie ma znaczenia, gdzie lub w 
jakich  czasach  żyjemy,  ponieważ  Słowo  Boże  jest  prawdą, 
która nie traci na aktualności. Znajdziemy w nim przyszłość i 
nadzieję. 

Peggy Lynch 

background image

Droga do domu 
S

ZUKAJ PRAWDY 

w B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Cofnij  się  i  przeczytaj  fragment  z  Biblii  zacytowany  w 

prologu na stronach 11 - 14. 

* Jaką rolę odgrywał Juda w historii o współzawodnictwie 

pomiędzy braćmi? 

* Co on i jego bracia powiedzieli ojcu? 
*  Na  podstawie tego  fragmentu sporządź  listę  możliwych 

przyczyn,  dla  których  Juda  zdecydował  się  opuścić  swoją 
rodzinę „w owym czasie". 

*  Czy  kiedykolwiek  czułeś  się  zawstydzony  swoim 

nierozważnym uczynkiem, który miał wpływ na innych? Czy 
bałeś  się,  że  ludzie  odkryją,  co  zrobiłeś?  Jakich  wyborów 
dokonałeś? 

* Juda miał wybór. Jak sądzisz, co mógł zrobić inaczej? 
Księga Przypowieści Salomona 28:13 mówi: 
Nie  zazna  szczęścia,  kto  błędy  swe  ukrywa;  kto  je 

wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi. 

Gdyby  Juda  wyznał  swój  grzech  Bogu  i  swemu  ojcu, 

historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Tak się jednak 
nie  stało.  Zamiast  tego  Juda  się  ożenił!  Wygląda  na  to,  że 
wstąpił na ścieżkę oddzielenia się od prawdy. Wolał uciekać i 
ukrywać  się  niż  skonfrontować  ze  swoim  grzechem. 
Postanowił radzić sobie sam i nie pozwolił Bogu pokierować 
swoim życiem. 

O

DKRYJ DLA SIEBIE 

B

OŻE DROGI

 

*  Czego  do  tej  pory  dowiedziałeś  się  o  Judzie?  Czy  był 

twoim  zdaniem  osobowością  konfrontacyjną  czy  bierną? 
Dlaczego tak sądzisz? 

* W jaki sposób możesz utożsamić się z Judą? 
* Jak radzisz sobie z zazdrością i konfliktami? 
*  Gdzie  zwracasz  się  w  razie  życiowych  problemów:  do 

siebie  samego?  Do  rodziny  i  przyjaciół?  Do  wyuczonych 

background image

schematów  zachowań,  które  są  dla  Ciebie  wygodne?  Do 
Boga? 

Z

ATRZYMAJ SIĘ 

ZASTANÓW

 

Nie  zazna  szczęścia,  kto  błędy  swe  ukrywa;  kto  je 

wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi. 

K

SIĘGA 

P

RZYPOWIEŚCI 

S

ALOMONA 

28:13 

Poświęć  chwilę  i  poproś  Boga,  aby  zbadał  Twoje  serce. 

Wycisz  się  przez  Nim  i  pomyśl,  o  czym  mówi  powyższy 
werset. 

R

ODZINNE WIĘZY

 

S

ZUKAJ PRAWDY 

w B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Przeczytaj poniższe fragmenty: 
W  owym  czasie  Juda  opuścił  swych  braci  i  wędrując  ku 

dolinie  zaszedł  do  pewnego  mieszkańca  miasta  Adullam, 
imieniem 

Chira. 

Ujrzawszy 

tam 

córkę 

pewnego 

Kananejczyka, noszącego imię Szua, wziął ją za żonę i zbliżył 
się  do  niej.  Ona  zaś  poczęła  i  urodziła  syna,  któremu  dano 
imię Er. Potem jeszcze raz poczęła, urodziła syna i nazwała go 
Onan. A gdy znów urodziła syna, dała mu imię Szela. Ten zaś 
jej  poród  nastąpił  w  Kezib.  Juda  wziął  dla  swego 
pierworodnego syna, Era, żonę imieniem Tamar. Ponieważ Er, 
pierworodny  syn  Judy,  był  w  oczach  Pana  zły, Pan  zesłał  na 
niego śmierć. Wtedy Juda rzekł do Onana: Idź do żony twego 
brata  i  dopełnij  z  nią  obowiązku  szwagra,  a  tak  sprawisz,  że 
twój  brat  będzie  miał  potomstwo.  Onan  wiedząc,  że 
potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego 
brata,  unikat  zapłodnienia,  aby  nie  dać  potomstwa  swemu 
bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił, i dlatego także 
zesłał  na  niego  śmierć.  Wtedy  Juda  rzekł  do  swej  synowej 
Tamar:  Zamieszkaj  jako  wdowa  w  domu  twego  ojca  aż  do 
czasu, gdy dorośnie mój syn Szela. Myślał jednak: Niech nie 
umrze  on  również  jak  jego  bracia.  Tamar  odeszła  i 
zamieszkała w domu swego ojca.  

background image

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

38:I - II 

Synami  Noego,  którzy  wyszli  z  arki,  byli  Sem,  Cham  i 

Jafet. Cham był ojcem Kanaana. Ci trzej byli synami Noego i 
od nich to zaludniła się cała ziemia. Noe był rolnikiem i on to 
pierwszy zasadził winnicę. Gdy potem napił się wina, odurzył 
się nim i leżał nagi w swym namiocie. Cham, ojciec Kanaana, 
ujrzawszy  nagość  swego  ojca,  powiedział  o  tym  dwu  swym 
braciom, którzy byli poza namiotem. Wtedy Sem i Jafet wzięli 
płaszcz i trzymając go na ramionach weszli tyłem do namiotu 
i  przykryli  nagość  swego  ojca;  twarzy  zaś  swych  nie 
odwracali,  aby  nie  widzieć  nagości  swego  ojca.  Kiedy  Noe 
obudził  się  po  odurzeniu  winem  i  dowiedział  się,  co  uczynił 
mu jego młodszy syn, rzekł: Niech będzie przeklęty Kanaan! 
Niech  będzie  najniższym  sługą  swych  braci!  A  potem  dodał: 
Niech  będzie  błogosławiony  Pan,  Bóg  Sema!  Niech  Kanaan 
będzie sługą Sema! Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i 
niech  on  zamieszka  w  namiotach  Sema,  a  Kanaan  niech 
będzie mu sługą. 

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

9:18 - 27 

*  Kto  był  ojcem  Kananejczyków,  według  drugiego 

fragmentu z Bożego Słowa? 

Abraham  znalazł  żonę  dla  swego  syna  Izaaka,  która 

pochodziła  z  dalekich  stron  i  nie  była  Kananejką.  Ezaw 
spotkał  się  z  niezadowoleniem  swego  ojca  Izaaka,  ponieważ 
poślubił nie jedną, lecz dwie kananejskie kobiety. Izaak wysłał 
swego  syna,  Jakuba,  w  daleką  podróż,  aby  znalazł  dla  siebie 
żonę, która nie była Kananejką. 

* W jaki sposób Juda, syn Jakuba, wybrał dla siebie żonę? 
* Kto mu pomógł? Kim był jej lud? 
*  Ich  pierworodnym  dzieckiem  był  syn,  któremu  Juda 

nadał imię Er. Kto nadał imiona pozostałym synom, Onanowi 
i Szeli? 

* Jakim synem był Er? 

background image

* Czego Bóg nienawidzi zgodnie z poniższym fragmentem 

z Biblii? 

Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u 

Niego  odrazę:  wyniosłe  oczy,  kłamliwy  język,  ręce,  co  krew 
niewinną  wylały,  serce  knujące  złe  plany,  nogi,  co  biegną 
prędko  do  zbrodni,  świadek  fałszywy,  co  kłamie,  i  ten,  kto 
wznieca kłótnie wśród braci. 

P

RZYPOWIEŚCI 

S

ALOMONA 

6:16 - 19 

Wcześniej  dowiedzieliśmy  się,  że  Er  był  nikczemnym 

człowiekiem.  Hebrajskie  słowo,  które  zostało  tu  użyte, 
występuje jeszcze w wielu innych fragmentach Bożego Słowa. 
W  Księdze  Rodzaju,  w  rozdziale  13,  Sodoma  i  Gomora  są 
nazywane 

nikczemnymi 

ze 

względu 

na 

praktyki 

homoseksualne,  które  miały  tam  miejsce.  W  Księdze  Estery 
Haman  jest  nazywany  nikczemnikiem,  ponieważ  planował 
unicestwienie Żydów. W Księdze Powtórzonego Prawa każdy, 
kto  prowadził  Boży  lud  w  kierunku  bałwochwalstwa,  był 
nazywany nikczemnym. 

* Co Bóg uczynił Erowi? 
* Jaka mogła być przyczyna śmierci Era? 
* Jakim człowiekiem według Boga był Onan? 
* Dlaczego Bóg był z Onana niezadowolony? Co Bóg mu 

uczynił? 

*  Zgodnie  ze  zwyczajami  małżeńskimi  ówczesnych 

czasów  Juda  powinien  był  oddać  Tamar  za  męża  swego 
ostatniego  syna,  Szelę.  Czym  Juda  uargumentował  Tamar 
opóźnienie małżeństwa? 

* Jaki był prawdziwy powód? 
O

DKRYJ DLA SIEBIE 

B

OŻE DROGI

 

*  Juda  był  pogrążony  w  smutku  zarówno  ze  względu  na 

swoją  przeszłość,  jak  i  teraźniejszość.  Bał  się  także 
przyszłości. Jakiego rodzaju strach ma wpływ na Twoje życie? 

* W jaki sposób radzisz sobie ze strachem? 

background image

Er  i  Onan  postępowali  tak,  jak  chcieli,  a  skutkiem  tego 

była śmierć. Księga Przypowieści Salomona mówi: 

Jest  droga,  co  komuś  zdaje  się  słuszną,  lecz  w  końcu 

prowadzi do zguby. 

P

RZYPOWIEŚCI 

S

ALOMONA 

14:12 

Z drugiej strony, Jezus powiedział: 
Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w 

obfitości. E

WANGELIA 

J

ANA 

10

 

: 10 

* Czy znasz Tego, który daje życie w całej obfitości? 
Z

ATRZYMAJ SIĘ I ZASTANÓW

 

Odpowiedział  mu  Jezus:  Ja  jestem  drogą  i  prawdą,  i 

życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze 
Mnie.  

 E

WANGELIA 

J

ANA 

14:6 

Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i 

drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on 
ze Mną. O

BJAWIENIE 

J

ANA 

3 :20 

* Czy skorzystasz z Jego zaproszenia? 
Panna młoda 
S

ZUKAJ PRAWDY W 

B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Przeczytaj poniższy fragment: 
Ponieważ  Er,  pierworodny  syn  Judy,  był  w  oczach  Pana 

zły, Pan zesłał na niego śmierć. Wtedy Juda rzekł do Onana: 
Idź do żony twego brata i dopełnij z nią obowiązku szwagra, a 
tak  sprawisz,  że  twój  brat  będzie  miał  potomstwo.  Onan 
wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do 
żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa 
swemu  bratu.  Złe  było  w  oczach  Pana  to,  co  on  czynił,  i 
dlatego  także  zesłał  na  niego  śmierć.  Wtedy  Juda  rzekł  do 
swej synowej Tamar: Zamieszkaj jako wdowa w domu twego 
ojca aż do czasu, gdy dorośnie mój syn Szela. Myślał jednak: 
Niech nie umrze on również jak jego bracia. Tamar odeszła i 
zamieszkała w domu swego ojca. 

background image

Po  wielu  latach  umarła  żona  Judy,  córka  Szuy.  Juda, 

zapomniawszy  nieco  o  swej  stracie,  udał  się  wraz  ze  swym 
przyjacielem  Adullamitą  imieniem  Chira  do  Timny,  gdzie 
strzyżono  jego  owce.  A  gdy  powiedziano  Tamar:  Teść  twój 
idzie  do  Timny,  aby  strzyc  swe  owce,  zdjęła  z  siebie  szaty 
wdowie i otuliwszy się szczelnie zasłoną usiadła przy bramie 
miasta Enaim, które leżało przy drodze do Timny. Wiedziała 
bowiem, że choć Szela już dorósł, nie ona będzie mu dana za 
żonę. 

Kiedy  Juda  ją  ujrzał,  pomyślał,  że  jest  ona  nierządnicą, 

gdyż miała twarz zasłoniętą. Skręciwszy ku niej przy drodze, 
rzekł: Pozwól mi zbliżyć się do ciebie - nie wiedział bowiem, 
że  to  jego  synowa.  A  ona  zapytała:  Co  mi  dasz  za  to,  że  się 
zbliżysz do mnie? Powiedział: Przyślę ci koźlątko ze stada. Na 
to  ona:  Ale  dasz  jakiś  zastaw,  dopóki  nie  przyślesz.  Zapytał: 
Jakiż  zastaw  mam  ci  dać?  Rzekła:  Twój  sygnet  z  pieczęcią, 
sznur i łaskę, którą masz w ręku. Dał jej więc, aby się zbliżyć 
do  niej;  ona  zaś  stała  się  przez  niego  brzemienną.  A  potem 
wstała i odszedłszy zdjęła z siebie zasłonę i przywdziała swe 
szaty wdowie.  

 K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

38:7 - 19 

Dowiedzieliśmy się z  ostatniego studium, że  Juda  wbrew 

zakazowi  poślubił  kananejską  kobietę.  Dla  swojego  syna 
również wybrał Kananejkę. Nazywała się Tamar. 

Imię  Tamar  oznacza  „palmę  daktylową".  Były  to  drzewa 

bardzo  cenione,  nie  tylko  z  powodu  pysznych  owoców,  ale 
również ze względu na piękno i zdolność do rozwijania się w 
pustynnym klimacie. Imię tej kobiety nie było przypadkowe. 

*  Czego  dowiadujemy  się  o  Tamar  z  powyższego 

fragmentu Biblii? 

* Jaki wybór (jeśli jakikolwiek) miała Tamar? 
* Czy sądzisz, że po powrocie do domu ojca, spodziewała 

się powrotu do rodziny Judy? Dlaczego tak? Dlaczego nie? 

background image

*  Kiedy  Tamar  zdała  sobie  sprawę,  że  nie  będzie 

kolejnego ślubu? 

Tamar  zdecydowała  się  wziąć  sprawy  w  swoje  ręce. 

Mogła  pomyśleć:  Juda  jest  wdowcem  i  może  pojąć  kolejną 
żonę. Niewątpliwie jego nasienie zabezpieczy moją obietnicę 
potomstwa. Wezmę tylko to, co mi się należy! 

*  Kiedy  Tamar  wprawiła  swój  plan  w  działanie,  zdjęła 

swoje  wdowie  szaty.  Co  zrobiła  na  końcu  tego  fragmentu? 
Czy w jej działaniu  było  coś znaczącego? (Jeśli potrzebujesz 
wskazówki,  zastanów  się  nad  następującymi  pytaniami:  Czy 
zatrzymała  jakiegokolwiek  innego  mężczyznę?  Czy  została  z 
Judą?  Czy  dalej  grała  rolę  nierządnicy?  Czy  była  dumna  z 
tego, co zrobiła?). 

Kobieta czynu postanawia czekać. Czeka, żeby zobaczyć, 

czy Juda zaakceptuje jej rozwiązanie ich wspólnego dylematu 
i czy pozwoli jej stać się tą, która buduje jego dom. Oczekuje 
Boga, który rozsądzi pomiędzy nią a Judą! 

Przeczytaj poniższy fragment z Biblii: 
W oczach człowieka czyste  są wszystkie jego drogi, lecz 

Pan  osądza  duchy  (Ludzie  mogą  uchodzić  za  czystych  w 
swych  własnych  oczach,  ale  Pan  bada  ich  motywacje). 
P

RZYPOWIEŚCI 

S

ALOMONA 

16:2 

* Co Księga Przypowieści Salomona 16:2 mówi na temat 

opinii ludzi o nich samych? 

O

DKRYJ 

B

OŻE DROGI DLA SIEBIE

 

*  Do  tego  momentu  swojego  życia  Tamar  została 

skrzywdzona,  wykorzystana,  porzucona  i  zapomniana.  Czy 
kiedykolwiek zostałeś potraktowany niesprawiedliwie? W jaki 
sposób poradziłeś sobie ze złamaną obietnicą? 

* W jaki sposób możesz utożsamić się z Tamar? 
*  Czy  kiedykolwiek  wybiegłeś  przed  Boga  i  próbowałeś 

naprawić  sytuację  własnymi  siłami?  Jeśli  tak,  jaki  był  tego 
rezultat? 

background image

Z

ATRZYMAJ SIĘ I ZASTANÓW

 

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni 

jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i 
uczcie  się  ode  Mnie,  bo  jestem  cichy  i  pokorny  sercem,  a 
znajdziecie  ukojenie  dla  dusz  waszych.  Albowiem  jarzmo 
moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.  

E

WANGELIA 

M

ATEUSZA 

11:28 - 30 

Zatrzymaj  się  i  zastanów  nad  ciężarem,  który  nosisz  w 

swym  sercu.  Czy  zamierzasz  postąpić  jak  Tamar  i  próbować 
rozwiązać  sprawę  samodzielnie?  Czy  może  pozwolisz 
Jezusowi  wziąć swój  smutek,  rozczarowanie  i  doświadczenie 
niesprawiedliwego  potraktowania?  Weź  na  siebie  „jarzmo" 
Jezusa. Pozwól Mu dać ci nadzieję i przyszłość. 

Z

DEMASKOWANIE

 

S

ZUKAJ PRAWDY W 

B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Przeczytaj poniższy fragment: 
Po  około  trzech  miesiącach  doniesiono  Judzie:  Twoja 

synowa  Tamar  stała  się  nierządnicą  i  nawet  stała  się 
brzemienną  z  powodu  czynów  nierządnych.  Juda  rzekł: 
Wyprowadźcie ją  i spalcie! A gdy ją wyprowadzono, posłała 
do swego teścia i kazała powiedzieć: Jestem brzemienną przez 
tego  mężczyznę,  do  którego  te  przedmioty  należą.  I  dodała: 
Niechaj  rozpozna,  czyje  są:  ten  sygnet  z  pieczęcią,  sznur  i 
łaska!  Kiedy  zaś  Juda  poznał  je,  rzekł:  Ona  jest 
sprawiedliwsza  ode  mnie,  bo  przecież  nie  chciałem  jej  dać 
Szeli, memu synowi! - I Juda już więcej z nią nie żyt.  

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

3 8:24 - 26 

*  Jaka  była  reakcja  Judy,  kiedy dowiedział  się,  że  Tamar 

jest  w  ciąży?  Czy  skomentował  to  na  osobności  czy 
publicznie? 

*  Juda  mógł  pomyśleć:  Ta  sytuacja  zwalnia  mnie  z 

obietnicy  oddania  Tamar  Szeli  za  męża!  Być  może  pomyślał 
również:  Kto  będzie  mnie  obwiniał  za  pozbycie  się  Tamar? 

background image

Jaka  była  reakcja  Tamar,  kiedy  ogłoszono  jej  wydany  przez 
teścia wyrok śmierci? 

*  Dlaczego  Tamar  zadała  Judzie  pytanie  na  osobności 

zamiast  obwieścić  publicznie  czyn,  którego  się  dopuścił?  Co 
to mówi o jej charakterze? 

*  Juda  miał  teraz  wybór.  Mógł  po  raz  kolejny  zacząć 

uciekać,  ignorując  prawdę,  albo  w  końcu  postąpić  w  słuszny 
sposób.  Jaka  była  reakcja  Judy  zgodnie  z  fragmentem,  który 
właśnie przeczytaliśmy? 

* Co reakcja Judy pokazuje o jego charakterze? 
Przeczytaj poniższy fragment: 
Nie  zazna  szczęścia,  kto  błędy  swe  ukrywa;  kto  je 

wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi. 

P

RZYPOWIEŚCI 

S

ALOMONA 

28:13 

Serce,  które  wyznaje  i  porzuca  grzech,  będzie  dzięki 

ofierze 

Jezusa 

Chrystusa 

uznane 

przez 

Boga 

jako 

sprawiedliwe.  Zarówno  Tamar  jak  i  Juda  odnaleźli  Boże 
przebaczenie  i  zobaczyli,  jak  Bóg  realizuje  swoje  dobre 
zamierzenia  w  ich  życiu.  Tylko  On  może  obrócić  klęskę, 
podstęp  lub  rozczarowanie  w  błogosławieństwo.  Tylko  Bóg 
zna serce każdego z nas. Przeczytaj poniższe fragmenty: 

A  gdy  nadszedł  czas  jej  porodu,  okazało  się,  że  będzie 

miała  bliźnięta.  Kiedy  zaczęła  rodzić,  jedno  z  dzieci 
wyciągnęło  rączkę;  położna,  zawiązawszy  na  tej  rączce 
czerwoną  tasiemkę,  rzekła:  Ten  urodzi  się  pierwszy.  Ale 
cofnęło ono rączkę i wyszedł z łona jego brat. Wtedy położna 
powiedziała: Dlaczego przedarłeś się przez to przejście? Dano 
mu  więc  imię  Peres.  Gdy  po  nim  urodził  się  jego  brat,  na 
którego rączce była czerwona tasiemka, nazwano go Zerach. 

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

38:27 - 30 

Jestem  bowiem  świadomy  zamiarów,  jakie  zamyślam  co 

do  was  -  wyrocznia  Pana  -  zamiarów  pełnych  pokoju,  a  nie 
zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.  

background image

K

SIĘGA 

J

EREMIASZA 

29:11 

Juda  zaś  był  ojcem  Faresa  i  Zary,  których  matką  była 

Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama. 

E

WANGELIA 

M

ATEUSZA 

1:3 

* Tamar miała nadzieję na urodzenie syna. Co uczynił dla 

niej Bóg? 

* Juda oczekiwał dziedzica. Co uczynił dla niego Bóg? 
O

DKRYJ 

B

OŻE DROGI DLA SIEBIE

 

* Czy ktoś kiedykolwiek skonfrontował Cię na osobności 

z czymś, co powiedziałeś łub zrobiłeś w niewłaściwy sposób? 
Jeśli tak, jak się z tym czułeś? 

*  Czy  ktoś  kiedykolwiek  publicznie  Cię  skarcił, 

zawstydził lub upomniał? Jaka była Twoja reakcja? 

* Kiedy Tamar została skonfrontowana w otwarty sposób, 

wyznała  prawdę  (przedstawiła  to,  co  wiedziała).  Kiedy  Juda 
został skonfrontowany z prawdą, pokutował. Przez całe swoje 
życie  uciekał  zarówno  od  rodziny  jak  i  swojej  wiary.  Bóg 
wykorzystał  konsekwencje  jego  wyborów,  aby  doprowadzić 
go  do  miejsca  pokuty  i  odnowienia.  Kiedy  Ty  zostałeś 
skonfrontowany  ze  swoimi  złymi  czynami,  jakie  były  tego 
konsekwencje?  Gdybyś  miał  możliwość  przejścia  przez  tę 
sytuację  ponownie,  czy  zachowałbyś  się  inaczej?  W  jaki 
sposób? 

Z

ATRZYMAJ SIĘ I ZASTANÓW

 

Wejdźmy  do  Bożej  obecności  ze  szczerym  sercem,  w 

pełni  wiary,  oczyszczeni  w  sercach  od  złego  sumienia  i 
obmyci na ciele wodą czystą. 

L

IST DO 

H

EBRAJCZYKÓW 

10:22 

Łaską  bowiem  jesteście  zbawieni  przez  wiarę.  A  to 

pochodzi  nie  od  was,  lecz  jest  darem  Boga:  nie  z  uczynków, 
aby się nikt nie chlubił. L

IST DO 

E

FEZJAN 

2:8 - 9 

* W jaki sposób Bóg Cię do siebie przyciąga? 
Pora na zmiany 

background image

S

ZUKAJ PRAWDY W 

B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Na podstawie naszego krótkiego studium widzimy, w jaki 

sposób  okoliczności  narzucają  pewne  decyzje,  które 
podejmujemy  w  życiu.  Wybory  te  mogą  prowadzić  do 
zniszczenia  i  rozczarowania  lub  do  odbudowy  i  wydajnego 
życia. Cofnij  się do prologu  tej książki  i  przeczytaj fragment 
biblijny,  który  się  tam  znajduje.  W  jaki  sposób  został  tam 
przedstawiony Juda? 

Poniższy  fragment  jest  dość  długi,  ale  odgrywa  bardzo 

ważną  rolę  w  zrozumieniu  końca  historii  Józefa.  Opisane 
wydarzenie  miało  miejsce  wiele  lat  po  incydencie  z  Tamar, 
kiedy  Juda  i  jego  bracia  stanęli  przed  swoim  dawno 
zaginionym  bratem,  Józefem.  Józef  został  wywyższony  do 
pozycji  wielkiego  autorytetu  w  Egipcie.  Rozpoznał  swoich 
braci i postanowił poddać ich testowi, żeby zobaczyć, czy coś 
się  w  nich  zmieniło.  Bracia  nie  mieli  pojęcia,  że  mężczyzna 
mający władzę nad ich życiem i śmiercią jest w rzeczywistości 
ich bratem, Józefem. 

Następnie rozkazał zarządcy swego domu: Napełnij wory 

tych  mężów  żywnością,  ile  tylko  mogą  unieść,  i  włóż 
każdemu pieniądze na wierzch w jego worze. Lecz kubek mój, 
kubek  srebrny,  włóż  na  wierzch  do  wora  najmłodszego,  z 
pieniędzmi za jego zboże. I uczynił zgodnie z rozkazem, który 
mu dał Józef. Gdy zaświtał poranek, wyprawiono mężów wraz 
z ich osłami. Zaledwie wyszli z miasta i byli niedaleko, rzekł 
Józef do zarządcy domu swego: Wstań! Goń za tymi mężami, 
a gdy ich dogonisz, powiedz im: Dlaczego odpłaciliście złem 
za dobre? Czyż to nie ten sam kubek, z którego pija pan mój i 
za  pomocą  którego  zwykle  wróży?  Źle  postąpiliście.  A  gdy 
ich  dogonił,  powiedział  do  nich  te  słowa.  Ale  oni 
odpowiedzieli  mu:  Jakże  pan  nasz  może  mówić  coś  takiego? 
Uchowaj,  Boże,  by  słudzy  twoi  mieli  uczynić  coś  takiego? 
Przecież  pieniądze,  które  znaleźliśmy  na  wierzchu  worów 

background image

naszych,  przynieśliśmy  znowu  do  ciebie  z  ziemi 
kanaanejskiej;  jakżebyśmy  mieli  kraść  w  domu  pana  twego 
srebro albo złoto? U którego ze sług twoich by go znaleziono, 
ten  niechaj  umrze,  a  my  też  będziemy  niewolnikami  pana 
twego. Wtedy on rzekł: Niech więc będzie tak, jak mówicie; u 
którego  on  się  znajdzie,  ten  będzie  niewolnikiem  moim,  wy 
zaś  będziecie  bez  winy.  Każdy więc  złożył  prędko  swój  wór 
na ziemi i każdy rozwiązał swój wór. Potem zaczął szukać od 
najstarszego, a skończył na najmłodszym. I kubek znalazł się 
w worze Beniamina. Wtedy oni rozdarli szaty swoje. 

Każdy  objuczył  osła  swego  i  wrócili  do  miasta.  A  gdy 

Juda i bracia jego przyszli do domu Józefa, który tam jeszcze 
był,  padli  przed  nim  na  ziemię.  A  Józef  rzekł  do  nich: 
Cóżeście  to  uczynili?  Czy  nie wiedzieliście,  że  mąż  taki,  jak 
ja, zna się dobrze na wróżbach? 

Wtedy  powiedział  Juda:  Cóż  mamy  powiedzieć  panu 

naszemu?  Cóż  mamy  rzec?  Jak  mamy  się  usprawiedliwić? 
Bóg  odsłonił  winę  sług  twoich.  Otośmy  niewolnikami  pana 
mego,  zarówno  my  jak  i  ten,  u  którego  znaleziono  kubek.  A 
on rzekł: Daleki jestem od tego, bym miał to uczynić! Tylko 
ten  mąż,  u  którego  znaleziono  kubek,  będzie  moim 
niewolnikiem,  wy  zaś  idźcie  w  pokoju  do  ojca  waszego. 
Wtedy  przystąpił  do  niego  Juda  i  rzekł:  Proszę,  panie  mój, 
pozwól  słudze  twemu  powiedzieć  słowo  do  pana  mego  i  nie 
gniewaj się na sługę twego, gdyż ty jesteś jak sam faraon. Pan 
mój pytał sług twoich, mówiąc: Macie ojca albo brata? 

Wtedy  odpowiedzieliśmy  panu  mojemu:  Mamy  jeszcze 

ojca  staruszka  i  małego  chłopca,  który  urodził  mu  się  na 
starość. Brat zaś jego umarł, tak że on sam jeden pozostał po 
matce  swojej,  i  ojciec  kocha  go.  Ty  zaś  rzekłeś  do  sług 
swoich:  Przyprowadźcie  go  do  mnie,  abym  go  oglądał 
własnymi  oczyma.  Powiedzieliśmy  panu  mojemu:  Chłopiec 
ten nie będzie mógł opuścić ojca swego, bo gdyby opuścił ojca 

background image

swego,  ten  by  umarł.  Wtedy  ty  rzekłeś  do  sług  swoich:  Jeśli 
brat wasz najmłodszy nie przyjdzie z wami, nie będziecie już 
oglądać oblicza mojego. 

A  gdyśmy  przyszli  do  sługi  twojego,  ojca  mojego,  i 

powtórzyliśmy  mu  słowa  pana  mego,  ojciec  nasz  rzekł: 
Jedźcie  znowu,  kupcie  nam  trochę  żywności.  A  my 
powiedzieliśmy:  Nie  możemy  jechać!  Pojedziemy  natomiast, 
jeżeli nasz najmłodszy brat pojedzie z nami. Bo jeśli brat nasz 
najmłodszy nie pojedzie z nami, nie będziemy oglądać oblicza 
owego męża. Wtedy rzekł sługa twój, ojciec mój, do nas: Wy 
wiecie, że dwóch synów urodziła mi żona moja. 

Jeden  odszedł  ode  mnie  i  musiałem  sobie  powiedzieć:  Z 

pewnością  rozszarpał  mi  go  dziki  zwierz;  i  dotąd  go  nie 
widziałem. A jeżeli zabierzecie i tego, a spotka go coś złego, 
wtedy  doprowadzicie  mnie  osiwiałego  ze  zmartwienia  do 
grobu.  Gdybym  więc  teraz  przyszedł  do  sługi  twego,  ojca 
mojego,  a  nie  byłoby  z  nami  chłopca,  z  którego  duszą  jest 
związana dusza jego, to gdyby spostrzegł, że chłopca nie ma, 
umarłby. I tak sprawią słudzy twoi, że sługa twój, ojciec nasz, 
zejdzie  osiwiały  ze  zmartwienia  do  grobu.  Bo  sługa  twój 
ręczył za chłopca ojcu swemu, mówiąc: Jeśli nie przywiodę go 
do ciebie, wtedy do końca życia będę obciążony winą. Dlatego 
niech zostanie zamiast chłopca sługa twój jako niewolnik pana 
mego, a  chłopiec  niechaj wróci  z  braćmi swymi. Bo jakże  ja 
mógłbym  wrócić  do  ojca  mego,  gdyby  nie  było  ze  mną  tego 
chłopca?  Nie  mógłbym  patrzeć  na  nieszczęście,  które  by 
dotknęło ojca mego. 

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

44:1 - 34 

*  Czego  dowiadujemy  się  o  Judzie  z  powyższego 

fragmentu? 

* W jaki sposób Juda się zmienił? 
Przeczytaj zakończenie tej historii: 

background image

Wtedy  Józef  nie  mógł  już  opanować  się  dłużej  wobec 

wszystkich,  którzy  stali  wokół  niego,  i  zawołał: 
Wyprowadźcie wszystkich ode mnie. I nie pozostał przy nim 
nikt,  gdy  Józef  dał  się  poznać  braciom  swoim.  Zapłakał  tak 
głośno,  że  usłyszeli  to  Egipcjanie  i  usłyszał  to  dwór  faraona. 
Potem  rzekł  Józef  do  braci  swoich:  Jam  jest  Józef.  Czy  żyje 
jeszcze ojciec mój? A bracia jego nie mogli mu odpowiedzieć, 
bo się go zlękli. Józef zaś rzeki do braci swoich: Zbliżcie się, 
proszę, do mnie! A gdy się zbliżyli, rzeki: Jam jest Józef brat 
wasz,  którego  sprzedaliście  do  Egiptu.  Lecz  teraz  nie  trapcie 
się  ani  nie  róbcie  sobie  wyrzutów,  żeście  mnie  tu  sprzedali, 
gdyż  Bóg  wysłał  mnie  przed  wami,  aby  was  zachować  przy 
życiu.  Bo  już  dwa  łata  trwa  głód  na  ziemi,  a  jeszcze  będzie 
pięć  lat  bez  orki  i  żniwa.  Bóg  posłał  mnie  przed  wami,  aby 
zapewnić  wam  przetrwanie  na  ziemi  i  aby  wielu  zostało 
zachowanych przy życiu. Tak więc nie wyście mnie tu posłali, 
ale  Bóg,  który  mnie  ustanowił  opiekunem  faraona  i  panem 
jego  domu,  i  władcą  całej  ziemi  egipskiej.  Idźcie  więc 
śpiesznie  do  ojca  mego  i  powiedzcie  mu:  To  rzekł  syn  twój, 
Józef:  Bóg  ustanowił  mnie  panem  całej  ziemi  egipskiej, 
przybądź do mnie niezwłocznie. Zamieszkasz w ziemi Goszen 
i  będziesz  blisko  mnie,  ty  wraz  z  synami  twoimi  i  wnukami 
twoimi,  i  trzodami  twoimi,  i  bydłem  twoim,  i  wszystkim,  co 
masz.  Zapewnię  ci  tam  utrzymanie,  bo  głód  będzie  jeszcze 
pięć łat, abyś nie żył w niedostatku, ty i dom twój, i wszystko, 
co  masz.  A  oto  widzą  oczy  wasze  i  oczy  brata  mego, 
Beniamina,  że  to  ja  mówię  do  was.  Opowiedzcie  też  ojcu 
mojemu o całej chwale mojej w Egipcie i o wszystkim, coście 
widzieli,  i  śpiesznie  przyprowadźcie  tu  ojca  mego.  Potem 
rzucił  się  na  szyję  bratu  swemu  Beniaminowi  i  płakał. 
Beniamin  też  płakał  w  objęciach  jego,  następnie  ucałował 
wszystkich  braci  swoich  i  płakał  obejmując  ich,  po  czym 
rozmawiali z nim bracia jego. 

background image

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

45:1 - 15 

* Widać wyraźnie, że wypowiedź Judy głęboko poruszyła 

serce  Józefa.  W  jaki  sposób  Józef  zareagował  na  Judę  i 
pozostałych braci? 

Bóg  zatroszczył  się  o  całą  rodzinę.  Ocalił  życie  Józefa  i 

dał  mu  stanowisko  cieszące  się  ogromnym  autorytetem. 
Odbudował życie Judy i jego braci. 

Przeczytaj ponownie poniższy fragment dotyczący Tamar: 
Wtedy  Juda  rzeki  do  swej  synowej  Tamar:  Zamieszkaj 

jako  wdowa  w  domu  twego  ojca  aż  do  czasu,  gdy  dorośnie 
mój syn Szela. Myślał jednak: Niech nie umrze on również jak 
jego bracia. Tamar odeszła i zamieszkała w domu swego ojca.  

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

38:11 

*  Jakiej  przyszłości  mogła  się  spodziewać  Tamar  w  tym 

momencie? 

A  teraz  przeczytaj  poniższy  fragment  z  Biblii,  napisany 

wiele lat potem: 

Niech  stanie  się  dom  twój  przez  potomstwo,  które  da  ci 

Pan  z  tej  młodej  kobiety,  jak  dom  Peresa,  którego  Tamar 
zrodziła Judzie.  

K

SIĘGA 

R

UT 

4:12 

* W jaki sposób Tamar została zapamiętana przez swoich 

potomków? 

Tamar  miała  swoje  nadzieje  i  plany,  ale  Boże  zamysły 

były  znacznie  większe.  Dał  jej  bliźniaków,  będących 
przodkami  plemienia  Judy,  z  którego  ostatecznie  wyszedł 
Mesjasz, obiecany Zbawiciel świata. 

O

DKRYJ 

B

OŻE DROGI DLA SIEBIE

 

*  Bóg  działa  w  naszym  życiu,  podobnie  jak  robił  to  w 

życiu Judy i Tamar. W jaki sposób Bóg objawia się Tobie? 

*  Gzy  po  przeanalizowaniu  powyższych  tekstów  i  pytań, 

doszedłeś  do  wniosku,  że  w  twoim  życiu  powinny  nastąpić 
zmiany? Jeśli tak, to jakie? 

background image

* Kto ma władzę nad Twoją przyszłością? Kto oferuje Ci 

przyszłość?  Odpowiedz  na  podstawie  fragmentu  z  Księgi 
Jeremiasza 29:11 (patrz strona 174). 

Z

ATRZYMAJ SIĘ I ZASTANÓW

 

Tak  bowiem  Bóg  umiłował  świat,  że  Syna  swego 

Jednorodzonego  dał,  aby  każdy,  kto  w  Niego  wierzy,  nie 
zginął,  ale  miał  życie  wieczne.  Albowiem  Bóg  nie  posłał 
swego  Syna  na  świat  po  to,  aby  świat  potępił,  ale  po  to,  by 
świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie 
podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo 
nie  uwierzył  w  imię  Jednorodzonego  Syna  Bożego. 
E

WANGELIA 

J

ANA 

3:16 - 18 

Czy jesteś gotowy na przyszłość? Jeśli jeszcze nie oddałeś 

swego życia Jezusowi Chrystusowi, możesz to uczynić teraz. 
Wszystko,  co  powinieneś  zrobić,  to  wypowiedzieć  prostą 
modlitwę.  Wyznaj,  że  jesteś  grzesznikiem  i  pragniesz 
odwrócić się od swej drogi, zapraszając Jezusa Chrystusa, aby 
przyszedł do Twojego serca jako Pan i Zbawiciel. Należąc do 
Niego,  możesz  mieć  pewność  wiecznej  przyszłości  i  nadziei 
na dziś. 

Wybierz życie! 
Błogosławieństwa i pieśni 
S

ZUKAJ PRAWDY W 

B

OŻYM 

S

ŁOWIE

 

Historia  Tamar  nie  kończy  się  narodzinami  jej  synów. 

Możemy  śledzić  losy  Judy  i  Tamar  na  kartach  całej  Biblii. 
Poniższe  fragmenty  ilustrują,  jak  wspaniałą  przyszłość  Bóg 
dla nich przygotował: 

Potem  rzeki  Józef  do  braci  swoich:  Jam  jest  Józef.  Czy 

żyje  jeszcze  ojciec  mój?  A  bracia  jego  nie  mogli  mu 
odpowiedzieć,  bo  się  go  zlękli.  Józef  zaś  rzeki  do  braci 
swoich:  Zbliżcie  się,  proszę,  do  mnie!  A  gdy  się  zbliżyli, 
rzeki:  Jam  jest  Józef,  brat  wasz,  którego  sprzedaliście  do 
Egiptu.  Lecz  teraz  nie  trapcie  się  ani  nie  róbcie  sobie 

background image

wyrzutów,  żeście  mnie  tu  sprzedali,  gdyż  Bóg  wysłał  mnie 
przed  wami,  aby  was  zachować  przy  życiu.  Bo  już  dwa  lata 
trwa głód na ziemi, a jeszcze będzie pięć lat bez orki i żniwa. 
Bóg posłał mnie przed wami, aby zapewnić wam przetrwanie 
na  ziemi  i  aby  wielu  zostało  zachowanych  przy  życiu.  Tak 
więc nie wyście mnie tu posłali, ale Bóg, który mnie ustanowił 
opiekunem  faraona  i  panem  jego  domu,  i  władcą  całej  ziemi 
egipskiej.  Idźcie  więc  śpiesznie  do  ojca  mego  i  powiedzcie 
mu: To rzekł syn twój, Józef: Bóg ustanowił mnie panem całej 
ziemi egipskiej, przybądź do mnie niezwłocznie. Zamieszkasz 
w  ziemi  Goszen  i  będziesz  blisko  mnie,  ty  wraz  z  synami 
twoimi i wnukami twoimi, i trzodami twoimi, i bydłem twoim, 
i wszystkim, co masz. 

K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

45:3 - 10 

* Co Józef sądził o Judzie? 

poniższym 

fragmencie 

Juda 

otrzymuje 

błogosławieństwo  od  swego  ojca,  Jakuba  (znanego  również 
jako  Izrael).  Jakie  są  kluczowe  elementy  w  tym 
błogosławieństwie? 

Judo,  ciebie  sławić  będą  bracia  twoi,  twoja  bowiem  ręka 

na  karku  twych  wrogów!  Synowie  twego  ojca  będą  ci 
oddawać  pokłoni  Judo,  młody  lwie,  na  zdobyczy  róść 
będziesz, mój synu: jak lew czai się, gotuje do skoku, do lwicy 
podobny  -  któż  się  ośmieli  go  drażnić?  Nie  zostanie  odjęte 
berło  od  Judy  ani  laska  pasterska  spośród  kolan  jego,  aż 
przyjdzie  ten,  do  którego  ono  należy,  i  zdobędzie  posłuch  u 
narodów! Przywiąże on swego osiołka w winnicy i źrebię ośle 
u winnych latorośli. W winie prać będzie swą odzież, i w krwi 
winogron  -  swą  szatę.  Będą  mu  się  iskrzyły  oczy  od  wina,  a 
zęby będą białe od mleka.  

 K

SIĘGA 

R

ODZAJU 

49:8 - 12 

Przeczytaj  poniższy  fragment.  Czym  różniło  się 

błogosławieństwo Mojżesza od błogosławieństwa Jakuba? 

background image

To  powiedział  do  Judy:  Usłysz,  Panie,  głos  Judy, 

doprowadź  go  do  jego  ludu,  niech  Twoje  ręce  go  obronią, 
bądź dlań obroną od wrogów. 

K

SIĘGA 

P

OWTÓRZONEGO 

P

RAWA 

33:7 

* Kto wybrał Judę, zgodnie z poniższym fragmentem? 
Lecz  Pan  się  ocknął  jak  ze  snu,  jak  wojownik  winem 

zmożony.  I  poraził  od  tyłu  swych  nieprzyjaciół:  wieczystą 
sromotą  ich  okrył.  Odrzucił  namiot  Józefa  i  nie  wybrał 
szczepu  Efraima,  lecz  wybrał  pokolenie  Judy,  górę  Syjon, 
którą umiłował.  

K

SIĘGA 

P

SALMÓW 

78:65 - 68 

Rozdział  38  w  Księdze  Rodzaju,  zawierający  historię 

Tamar i Judy, na której opiera się niniejsza książka, może być 
postrzegany jako swoista celebracja ojca i matki rodu. Tamar 
była  darzona  wielkim  szacunkiem.  Wyłączną  motywacją  jej 
działania  było  urodzenie  dziecka,  które  przedłuży  linię 
genealogiczną  rodziny.  Bóg  widział  jej  serce  i  dał  jej  dzieci. 
Bóg  znał  również  serce  Judy  i  odbudował  jego  więzi  z 
rodziną.  Zapewnił  mu  potomków,  którzy  sprawili,  że  jego 
imię  mogło  przetrwać.  Ostatecznie  Bóg  użył  linii 
genealogicznej  Judy,  aby  wprowadzić  na  świat  Mesjasza, 
często określanego mianem Lwa z pokolenia Judy. Jezus jest 
Mesjaszem! 

O

DKRYJ 

B

OŻE DROGI DLA SIEBIE

 

*  Czy  jest  ktoś,  z  kim  potrzebujesz  się  pojednać,  tak  jak 

uczynił to Juda? 

* Podobnie jak Tamar, wszyscy mamy marzenia i nadzieje 

związane  z  przyszłością.  Na  jakie  rzeczy  w  swoim  życiu 
oczekujesz? 

* Jak chcesz, aby Cię zapamiętano? 
Z

ATRZYMAJ SIĘ I ZASTANÓW

 

Przeczytaj poniższy fragment: 

background image

Bo  myśli  moje  nie  są  myślami  waszymi  ani  wasze  drogi 

moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad 
ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - 
nad  myślami  waszymi.  Zaiste,  podobnie  jak  ulewa  i  śnieg 
spadają  z  nieba  i  tam  nie  powracają,  dopóki  nie  nawodnią 
ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje 
nasienie  dla  siewcy  i  chleb  dla  jedzącego,  tak  słowo,  które 
wychodzi  z ust moich, nie wraca do  Mnie  bezowocne, zanim 
wpierw nie dokona  tego, co chciałem, i  nie spełni  pomyślnie 
swego posłannictwa. O tak, z weselem wyjdziecie i w pokoju 
was  przyprowadzą.  Góry  i  pagórki  przed  wami  podniosą 
radosne  okrzyki,  a  wszystkie  drzewa  polne  klaskać  będą  w 
dłonie.  Zamiast  cierni  wyrosną  cyprysy,  zamiast  pokrzyw 
wyrosną  mirty.  I  będzie  to  Panu  na  chwałę,  jako  znak 
wieczysty, niezniszczalny! 

K

SIĘGA 

I

ZAJASZA 

55:8 - 13 

Niech  Boże  Słowo  zawsze  wytwarza  w  Tobie  owoc 

posłuszeństwa i wykonuje w Tobie swoją pracę. 

background image

Rodowód Jezusa Chrystusa 
Rodowód  Jezusa  Chrystusa,  syna  Dawida,  syna 

Abrahama. 

Abraham był ojcem Izaaka; 
Izaak ojcem Jakuba; 
Jakub ojcem Judy i jego braci; 
Juda  zaś  był  ojcem  Faresa  i  Zry,  których  matką  była 

Tamar. 

Fares był ojcem Ezrona; 
Ezron ojcem Arama; 
Aram ojcem Aminadaba; 
Aminadab ojcem Naassona;  
Naasson ojcem Salmona; 
Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. 
Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. 
Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. 
Dawid był  ojcem Salomona, a  matką  była  Batszeba żona 

Uriasza. 

Salomon był ojcem Roboama;  
Roboam ojcem Abiasza;  
Abiasz ojcem Asy;  
Asa ojcem Jozafata;  
Jozafat ojcem Jorama;  
Joram ojcem Ozjasza;  
Ozjasz ojcem Joatama;  
Joatam ojcem Achaza;  
Achaz ojcem Ezechiasza;  
Ezechiasz ojcem Manassesa;  
Manasses ojcem Amosa;  
Amos ojcem Jozjasza; 
Jozjasz  ojcem  Jechoniasza  i  jego  braci  w  czasie 

przesiedlenia babilońskiego. 

background image

Po  przesiedleniu  babilońskim  Jechoniasz  był  ojcem 

Salatiela; 

Salatiel ojcem Zorobabela;  
Zorobabel ojcem Abiuda;  
Abiud ojcem Eliakima;  
Eliakim ojcem Azora;  
Azor ojcem Sadoka;  
Sadok ojcem Achima;  
Achim ojcem Eliuda;  
Eliud ojcem Eleazara;  
Eleazar ojcem Mattana;  
Mattan ojcem Jakuba; 
Jakub  ojcem  Józefa,  męża  Marii,  z  której  narodził  się 

Jezus, zwany Chrystusem. 

E

WANGELIA 

M

ATEUSZA 

I

 

:I - 16