background image

Lew Dawidowicz Trocki

Centryzm a

IV Międzynarodówka

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2010

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

Artykuł-list   Lwa   Dawidowicza   Trockiego 
„Centryzm a IV Międzynarodówka”, skierowany 
do Daniela Guérina, został napisany na początku 
1939   r.   i   opublikowany   w   piśmie   „Biuletyn 
opozycji   (bolszewików-leninistów)”,   nr   75-76, 
marzec-kwiecień 1939 r.

Podstawa   niniejszego   wydania:   Lew   Trocki, 
„Centryzm a IV Międzynarodówka”, Biblioteczka 
Klasyków   Marksizmu,   Warszawa,   sierpień   2003 
roku.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

Drogi towarzyszu Guérin!

Otrzymałem Wasze pismo jednocześnie z oficjalnym pismem Marceau Piverta. Bardzo jestem 

Wam wdzięczny za przedstawienie Waszego indywidualnego punktu widzenia, chociaż, niestety – jak to 
zresztą przewidzieliście – nie mogę się do niego przyłączyć.

Czy są „poważne rozbieżności”?

Uważacie, w odróżnieniu od Piverta, że między nami nie ma „poważnych rozbieżności”. Całkiem 

możliwe,   że   wewnątrz   Waszej   partii   istnieją   różne   odcienie   i   że   niektóre   z   nich   są   bardzo   bliskie 
poglądom IV Międzynarodówki. Od tej jednak tendencji, która dominuje zapewne w kierownictwie i 
którą reprezentuje Pivert, dzieli nas prawie że przepaść. Przekonałem się o tym właśnie z ostatniego listu 
Piverta.

Dla   określenia   politycznej   fizjonomii   organizacji   decydujące   znaczenie   ma   międzynarodowa 

kontynuacja jej krajowej polityki. Od tego też zacznę. W swoim liście do Piverta wyraziłem zdziwienie z 
powodu   tego,   że   Wasza   partia   może   teraz,   po   doświadczeniu   ostatnich   lat,   pozostawać   politycznie 
związana z brytyjską Niezależną Partią Robotniczą (ILP), z POUM i innymi podobnymi organizacjami – 
przeciwko nam – i to nie bacząc na całkiem świeżą lekcję: przecież dopiero wczoraj Marceau Pivert był 
politycznie związany z Walcherem – przeciwko nam.  Wasza partia jest partią nową. Jeszcze się nie 
uformowała, nie posiada jeszcze (w pewnym sensie – na szczęście!) ostatecznej fizjonomii. Ale ILP 
istnieje  dziesiątki  lat,  jej  ewolucja odbywała się  na naszych oczach,  wszystko  było  w swoim czasie 
ustalone,   sprawdzone,   w   znacznym   stopniu   przepowiedziane.   POUM   przeszedł   potężną   rewolucję   i 
zaprezentował się w niej w pełni i całkowicie. W tych dwóch wypadkach nie rozważamy o przyszłych 
możliwościach jeszcze formującej się partii, lecz o sprawdzonych przez doświadczenie organizacjach 
starych.

ILP

Na temat ILP szkoda słów. Przypomnę tylko jeden świeży fakt. Przywódca tej partii, Maxton, 

dziękował w parlamencie Chamberlainowi po ugodzie w Monachium i wyjaśniał zdumionej ludzkości, że 
dzięki swojej polityce Chamberlain uratował pokój – tak, tak, uratował pokój! – on, Maxton, dobrze zna 
Chamberlaina i ręczy, że Chamberlain szczerze bał się wojny i szczerze uratował pokój itd., itd. Ten 
jeden tylko przykład daje wyczerpującą i przy tym miażdżącą charakterystykę Maxtona i jego partii. 
Rewolucyjny proletariusz odrzuca w równym stopniu „pokój” Chamberlaina, jak i jego wojnę. „Pokój” 
Chamberlaina oznacza kontynuację przemocy nad Indiami i innymi koloniami, przygotowanie wojny w 
warunkach bardziej sprzyjających dla brytyjskich właścicieli niewolników. Brać na siebie choćby cień 
odpowiedzialności za „pokojową” politykę Chamberlaina może nie socjalista, nie rewolucjonista, a tylko 
pacyfistyczny lokaj imperializmu. Partia, która toleruje takiego przywódcę, jak Maxton, i takie działania, 
jak   jego   publiczne   solidaryzowanie   się   z   właścicielem   niewolników   Chamberlainem,   nie   jest   partią 
socjalistyczną, lecz nędzną pacyfistyczną kliką.

POUM

Jak wygląda sprawa z POUM? Zgodnie ze słowami Piverta, cała Wasza partia „jednogłośnie” 

gotowa   jest   bronić   POUM   przed   naszą   krytyką.   Pozostawiam   kwestię   „jednogłośności”   na   boku   – 
wątpliwe, by członkowie Waszej organizacji dobrze znali historię hiszpańskiej rewolucji, historię walki w 
niej   różnych   kierunków,   w   szczególności   tę   krytyczną   pracę,   którą   wykonali   przedstawiciele   IV 
Międzynarodówki   na   temat   problemów   hiszpańskiej   rewolucji.   Jasne   jest   w   każdym   razie,   że 
kierownictwo Waszej partii absolutnie nie zrozumiało fatalnych błędów POUM, wynikających z jego 
centrowego, nierewolucyjnego, niemarksistowskiego charakteru.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

Od początku hiszpańskiej rewolucji pozostawałem w ścisłym kontakcie z szeregiem działaczy, w 

szczególności z Andreu Ninem. Wymieniliśmy setki listów. Dopiero w wyniku doświadczenia wielu, 
wielu  miesięcy  doszedłem   do wniosku, że   uczciwy i  oddany sprawie  Nin –  nie jest  marksistą,   lecz 
centrystą, w najlepszym wypadku – hiszpańskim Martowem, tj. lewicowym mienszewikiem. Pivert nie 
odróżnia polityki mienszewizmu i polityki bolszewizmu w rewolucji.

Przywódcy POUM ani jednego dnia nie pretendowali do samodzielnej roli, dążyli do pozostania 

przy   roli   dobrych   przyjaciół   „z   lewa”   i   doradców   przywódców   masowych   organizacji.   Polityka   ta, 
wynikająca   z   braku   zaufania   do   samych   siebie,   skazała   POUM   na   dwoistość,   na   fałszywy  ton,   na 
nieustanne   wahania,   które   pozostawały   w   skrajnym   przeciwieństwie   do   rozmachu   walki   klasowej. 
Mobilizację awangardy przeciwko reakcji i jej najpodlejszym lokajom, z anarcho-biurokratami włącznie, 
przywódcy POUM zastąpili quasi-rewolucyjnymi pouczeniami pod adresem zdradzieckich przywódców, 
usprawiedliwiając się tym, że „masy” nie zrozumieją innej, bardziej zdecydowanej polityki. Lewicowy 
centryzm, zwłaszcza w rewolucyjnych warunkach, gotów jest werbalnie przyjąć program socjalistycznej 
rewolucji  i  nie  skąpić  gromkich  frazesów.  Ale  fatalna   choroba centryzmu   polega na tym,  że   z  tych 
ogólnych koncepcji nie jest w stanie wyprowadzić odważnych wniosków taktycznych i organizacyjnych. 
Zawsze wydają mu się „przedwczesne”: „trzeba przygotować opinię społeczną mas” (poprzez własną 
połowiczność, fałsz, dyplomację itd.); ponadto boi się on zerwania tradycyjnych dobrych stosunków z 
przyjaciółmi   z   prawa,  „szanuje”   indywidualne   poglądy,   dlatego   zadaje  ciosy…  na   lewo,   starając  się 
podnieść tym swój prestiż w oczach solidnej opinii społecznej.

Taka też jest polityczna psychologia Marceau Piverta. Nie rozumie on absolutnie, że zdecydowane 

postawienie podstawowych kwestii i surowa polemika z wahaniami stanowi tylko niezbędne ideologiczne 
i   pedagogiczne   odzwierciedlenie   nieugiętego,   zaciętego   charakteru   walki   klasowej   w   naszej   epoce. 
Wydaje mu się, że chodzi tu o „sekciarstwo”, o brak poszanowania drugiej osoby itp., tj. pozostaje on 
całkowicie na płaszczyźnie drobnomieszczańskiego moralizowania. Czy są to „poważne rozbieżności”? 
Tak, poważniejszych rozbieżności wewnątrz ruchu robotniczego w ogóle nie mogę sobie wyobrazić.

Z Blumem i S-ką dzielą nas nie „rozbieżności” – po prostu stoimy po różnych stronach barykady.

Przyczyna klęski w Hiszpanii

Klęskę hiszpańskiego proletariatu Marceau Pivert tłumaczy, w ślad za wszystkimi oportunistami i 

centrystami, złym zachowaniem francuskiego i brytyjskiego imperializmu oraz bonapartystycznej kliki 
Kremla. Znaczy to, po prostu, że zwycięska rewolucja w ogóle nigdzie i nigdy nie jest możliwa. Bardziej 
potężnego rozmachu ruchu, większej wytrwałości, większego bohaterstwa robotników, niż widzieliśmy to 
w Hiszpanii, nie można ani oczekiwać, ani wymagać. Imperialistyczni „demokraci” i lokajska swołocz z 
Drugiej i Trzeciej Międzynarodówki zawsze będzie zachowywała się tak, jak się zachowywała wobec 
rewolucji hiszpańskiej. Na co więc mieć nadzieję? Zbrodniarzem jest ten, kto zamiast analizy bezsilnej 
polityki rewolucyjnej czy quasi-rewolucyjnej partii, powołuje się na podłość burżuazji i jej lokajów. To 
właśnie przeciwko nim jest potrzebna właściwa polityka!

Ogromna odpowiedzialność za hiszpańską tragedię spada na POUM. Mówię to z tym większym 

prawem, że w listach do Andreu Nina, począwszy od 1931 roku, przepowiadałem nieuchronne następstwa 
zgubnej polityki centryzmu. Swoimi „lewicowymi” sformułowaniami przywódcy POUM stwarzali iluzję 
istnienia   w   Hiszpanii   rewolucyjnej   partii   i   przeszkadzali   w   przebiciu   się   na   zewnątrz   prawdziwie 
proletariackim nieprzejednanym tendencjom. Jednocześnie poprzez swoją politykę przystosowywania się 
do   wszystkich   rodzajów   reformizmu   byli   oni   najlepszymi   pomocnikami   anarchistycznych, 
socjalistycznych   i   komunistycznych   zdrajców.   Osobista   uczciwość   i   osobiste   bohaterstwo   wielu 
robotników   POUM   budzi   do   nich   naturalną   sympatię;   przed   reakcją   i   łajdakami   stalinizmu   gotowi 
jesteśmy   bronić   ich   do   końca.   Zły   jednak   to   rewolucjonista,   który   ze   względów   o   charakterze 
sentymentalnym, nie jest zdolny do trzeźwego spojrzenia na istotę danej partii.

POUM zawsze szukał linii najmniejszego oporu, wyczekiwał, uchylał się, bawił się w chowanego 

z rewolucją. Zaczął od tego, że próbował okopać się w Katalonii, zamykając oczy na stosunek sił w całej 
Hiszpanii. W Katalonii kierownicze pozycje w klasie robotniczej zajmowali anarchiści; POUM zaczął od 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

ignorowania stalinowskiego zagrożenia (nie bacząc na wszystkie ostrzeżenia!) i od dostrajania się do 
anarchistycznej biurokracji. Żeby nie stwarzać sobie zbędnych kłopotów, przywódcy POUM zamykali 
oczy na to, że anarcho-biurokraci w niczym nie są lepsi od wszystkich innych reformistów, kryją się tylko 
za inną frazeologią. POUM powstrzymywał się od przeniknięcia do Konfederacji Pracy, żeby nie psuć 
stosunków z górą tej organizacji i żeby zachować sobie możliwość pozostawania w roli jej doradcy. To 
jest stanowisko Martowa. Ale Martow, oddajmy mu honor, umiał unikać takich najpoważniejszych i 
najbardziej haniebnych błędów, jak wejście w skład katalońskiego rządu! Oznaczało to przecież otwarte i 
uroczyste przejście z obozu proletariatu do obozu burżuazji! Marceau Pivert patrzy na takie „drobiazgi” 
przez palce. Dla robotników, którzy podchodzą do burżuazji w warunkach rewolucji z całą swą mocą 
klasowej   nienawiści,   wejście   „rewolucyjnego”   przywódcy   do   burżuazyjnego   rządu   jest   faktem   o 
ogromnym znaczeniu – dezorientuje ich i demoralizuje. I fakt ten nie spadł z nieba. Był niezbędnym 
ogniwem w polityce POUM. Przywódcy POUM elokwentnie rozmawiali o przewagach socjalistycznej 
rewolucji nad burżuazyjną; nic jednak poważnego nie robili dla przygotowania socjalistycznej rewolucji, 
dlatego że przygotowanie to mogło polegać tylko na bezwzględnej, śmiałej, nieprzejednanej mobilizacji 
robotników anarchistów, socjalistów i komunistów przeciwko zdradzieckim przywódcom. Trzeba było 
nie bać się oderwania od tych przywódców, zmienienia się w początkowym okresie w „sektę”, choćby i 
prześladowaną przez wszystkich, trzeba było głosić jasne, wyraźne hasła, przewidywać dzień jutrzejszy i, 
opierając   się   na   wydarzeniach,   kompromitować   oficjalnych   przywódców   oraz   zdejmować   ich   ze 
stanowisk. Bolszewicy w ciągu 8 miesięcy przekształcili się z małej grupy w decydującą siłę. Energia i 
bohaterstwo hiszpańskiego proletariatu dały POUM kilka lat na przygotowania. POUM miał czas by dwu- 
i   trzykrotnie   wyrosnąć   z   pieluch   i   zmężnieć.   Jeśli   nie   zmężniał,   to   nie   z   winy  „demokratycznych” 
imperialistów   i   moskiewskich   bonapartystów,   lecz   na   skutek   przyczyny  wewnętrznej   –   jego   własne 
kierownictwo nie wiedziało, dokąd iść i jaką drogą.

Ogromna historyczna odpowiedzialność spoczywa na POUM. Gdyby POUM nie deptał po piętach 

anarchistom   i   nie   bratał   się   z   „Frontem   Ludowym”,   gdyby   prowadził   nieprzejednaną   rewolucyjną 
politykę, to do chwili majowego powstania 1937 roku, a najprawdopodobniej znacznie wcześniej, w 
sposób naturalny znalazłby się  na czele  mas  i zapewnił  im  zwycięstwo. Ale POUM – to  nie partia 
rewolucyjna, lecz centrowa, porwana przez falę rewolucji. To nie to samo. Marceau Pivert i dziś nie 
rozumie tego, bowiem sam jest centrystą do szpiku kości.

Zabawa w chowanego

Marceau Pivertowi wydaje się, że zrozumiał i przyswoił sobie nauki czerwca 1936 roku. Nie, nie 

zrozumiał ich i swoje niezrozumienie najszczerzej przejawia w kwestii POUM. Martow przeszedł przez 
rewolucję 1905 roku i absolutnie nie przyswoił sobie jej nauk; pokazał to w rewolucji 1917 roku. Andreu 
Nin dziesiątki razy pisał – i to całkiem szczerze – że „w zasadzie” zgadza się z nami, nie zgadza się 
jednak co do „taktyki” i „tempa”, przy czym, niestety, do samej śmierci ani razu nie uznał za możliwe 
jasno i dokładnie powiedzieć, w czym się właściwie zgadzał, a w czym nie zgadzał. Dlaczego? Dlatego, 
że nie powiedział tego samemu sobie.

Marceau Pivert mówi w swoim liście, że nie zgadza się z nami tylko co do „tempa”, przy czym 

sam powołuje się na analogiczną  różnicę zdań z 1935 roku. Ale przecież kilka miesięcy później, w 
czerwcu 1936 roku, miały miejsce wielkie wydarzenia, które w pełni ujawniły błąd Piverta, także w 
kwestii   tempa.   Pivert   okazał   się   całkowicie   tymi   wydarzeniami   zaskoczony,   wciąż   bowiem   nadal 
pozostawał „lewicowym” przyjacielem przy Leonie Blumie, tj. przy gorszym agencie klasowego wroga. 
Tempo wydarzeń nie dostosowuje się do tempa centrystycznego niezdecydowania. Z drugiej strony, swoją 
niezgodę z rewolucyjną polityką centryści zawsze ukrywają, powołując się na „tempo”, na „formę” czy 
„ton”. Tę centrystyczną zabawę w chowanego z faktami  i ideami  możecie prześledzić w ciągu całej 
historii ruchu rewolucyjnego.

W   kwestii   hiszpańskiej   rewolucji   –   najważniejszej   kwestii   ostatnich   lat   –   Czwarta 

Międzynarodówka   dawała   na   każdym   etapie   marksistowską   analizę   sytuacji,   krytykę   polityki 
robotniczych organizacji (zwłaszcza POUM) i prognozę. Czy Pivert podjął choćby jedną próbę poddania 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

krytyce naszej oceny, przeciwstawienia swojej analizy – naszej? Nigdy! Centryści nigdy tego nie robią. 
Instynktownie boją się naukowej analizy. Żyją ogólnymi wrażeniami i bezkształtnymi poprawkami do 
cudzych poglądów. W obawie przed związaniem się, bawią się w chowanego z historycznym procesem.

W  najmniejszym  stopniu  nie byłbym skłonny stawiać Waszej  partii  nadmiernych wymagań – 

dopiero niedawno oddaliła się ona od socjaldemokracji, a żadnej innej szkoły nie znała. Ale oderwała się 
na   lewo,   w   okresie   głębokiego   kryzysu,   a   to   otwiera   przed   nią   poważne   możliwości   rewolucyjnego 
rozwoju. I taki jest mój punkt wyjścia – w przeciwnym razie nie miałbym podstaw, aby zwracać się do 
Marceau   Piverta   z   listem,   na   który   on,   niestety,   odpowiedział   kontynuacją   zabawy   w   chowanego. 
Marceau Pivert nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistego stanu Waszej partii. Pisze, że we wrześniu, w 
czasie międzynarodowego kryzysu, partia stanęła na wysokości zadania. Z całego serca pragnę, żeby 
ocena ta okazała się słuszna. Dziś jednak wydaje mi się zbyt pochopna. Wojny jeszcze nie było. Masy nie 
zostały jeszcze postawione przed faktem dokonanym. Strach przed wojną panował w klasie robotniczej i 
wśród   drobnomieszczaństwa.   Tym   przedwojennym   tendencjom   Wasza   partia   dawała   wyraz   w 
abstrakcyjnych hasłach internacjonalizmu. Nie zapominajcie, że w 1914 roku niemiecka socjaldemokracja 
i   francuska   partia   socjalistyczna   zachowywały   się   bardzo   „internacjonalistycznie”,   bardzo 
„nieprzejednanie” – do chwili, kiedy zabrzmiał pierwszy wystrzał armatni. „Vorwärts” tak ostro zmienił 4 
sierpnia swe stanowisko, że Lenin zadawał sobie pytanie: czy czasem wydanie to nie zostało sfałszowane 
przez niemiecki sztab generalny? Zrozumiałe, że można tylko gratulować z tej racji, że Wasza partia we 
wrześniu nie dała się porwać na drogę szowinizmu. To jest jednak na razie tylko zasługa negatywna. 
Twierdzenie zaś, że partia zdała egzamin z rewolucyjnego internacjonalizmu, oznacza zadowalanie się 
zbyt małym, oznacza, że nie przewidziano tej szalonej presji, która ma miejsce, w wypadku wojny, ze 
strony burżuazyjnej opinii publicznej, włączając w to jej socjal-patriotyczną i komuno-szowinistyczną 
agenturę.   Aby  przygotować   partię   do   tej   próby,   trzeba   teraz   szlifować   i   szlifować   jej   świadomość, 
hartować  jej   nieprzejednanie,  doprowadzać   wszystkie   myśli   do  końca,  nie  oszczędzać   wiarołomnych 
przyjaciół.   Przede   wszystkim   trzeba   zerwać   z   masonami   (sami   patrioci!)   i   pacyfistami   w   rodzaju 
Maxtona, i zwrócić się twarzą ku Czwartej Międzynarodówce – nie po to, by od razu stawać pod jej 
sztandarem – tego nikt nie wymaga – lecz po to, żeby uczciwie przedyskutować z nią główne problemy 
proletariackiej rewolucji.

Właśnie   z   uwagi  na  zbliżającą  się  wojnę,  cała  światowa  reakcja  a  zwłaszcza  jej  stalinowska 

agentura, sprowadzają wszystkie nieszczęścia do „trockizmu” i przeciwko niemu kierują główne ciosy. 
Innych biją po drodze, nazywając ich w koło „trockistami”. To nie przypadek. Polityczne ugrupowania 
polaryzują się. „Trockizm”  oznacza  dla reakcji i jej agentów międzynarodową groźbę socjalistycznej 
rewolucji. W tych warunkach centryści różnych odcieni, wystraszeni narastającą presją „demokratyczno”-
stalinowskiej   reakcji,   klną   się   na   każdym   kroku:   „nie   jesteśmy   trockistami”,   „jesteśmy   przeciwko 
Czwartej Międzynarodówce”, „nie jesteśmy tak źli, jak myślicie”. To zabawa w chowanego. Mój drogi 
Guérin – czas zaprzestać tej niegodnej zabawy!

Osobista wrażliwość a ideowe nieprzejednanie

Pivert dość wyniośle powiada, że dla niego i jego przyjaciół – najwidoczniej, w odróżnieniu od 

nas,   grzesznych   –   obce   są   rozważania   o   charakterze   osobistym   i   frakcyjnym.   Czy   słowa   te   nie 
zdumiewają?   Jak   można   stawiać   na   jednej   płaszczyźnie   rozważania   o   charakterze   osobistym   i 
pryncypialnym   („frakcyjnym”)?   Osobiste   troski   i   urazy   odgrywają   zbyt   wielką   rolę   wśród 
drobnomieszczańskich pół-rewolucjonistów, wśród masonów, wśród wszystkich w ogóle napuszonych i 
podejrzliwych,   bo   niepewnych   siebie   centrystów.   Natomiast   rozważania   o   charakterze   „frakcyjnym” 
oznaczają   troskę   o   polityczny   program,   o   metodę,   o   sztandar.   Jak   można   mówić,   że   ideologiczne 
nieprzejednanie „niegodne jest” naszej epoki, kiedy nasza epoka bardziej, niż jakakolwiek inna, wymaga 
jasności, odwagi i nieprzejednania?

W masonerii jednoczą się ludzie różnych klas, różnych partii, różnych interesów i – z różnymi 

celami   osobistymi.   Cała   sztuka   kierowania   masonerią   polega   na   tym,   aby   neutralizować   rozbieżne 
tendencje   i   łagodzić   sprzeczności   pomiędzy   grupami   i   klikami   (w   interesach   „demokracji”   i 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

„człowieczeństwa”,   tj.   klasy  panującej).   Przywykli   tam   mówić   głośno   o   wszystkim,   prócz   tego,   co 
najważniejsze. Tą fałszywą, obłudną, niskiej próby moralnością wprost czy pośrednio przesiąknięta jest 
we Francji większość oficjalnych robotniczych przywódców. Wpływem tej moralności przesiąknięty jest 
też Marceau Pivert. Wydaje mu się, że głośne powiedzenie o nieprzyjemnym fakcie jest postępkiem 
nieprzyzwoitym. My zaś uważamy za zbrodnię przemilczanie faktów, które mają znaczenie dla walki 
klasowej proletariatu. Na tym polega zasadnicza różnica naszej moralności.

Czy możecie, Guérin, odpowiedzieć robotnikom jasno i otwarcie, co właściwie wiąże Piverta z 

masonerią?  Powiem wam: to samo, co odpycha go od Czwartej Międzynarodówki, tj. sentymentalna 
drobnomieszczańska   połowiczność,   uzależnienie   od   oficjalnej   opinii   publicznej.   Jeśli   ktokolwiek 
oświadcza   mi,   że   jest   materialistą   a   jednocześnie   w   niedzielę   idzie   na   mszę,   to   ja   mówię,   że   jego 
materializm jest fałszywy. Niech mi wymyśla, że jestem nie do zniesienia, nietaktowny, że robię zamach 
na jego „prywatność” itp. To mnie nie wzrusza. Łączenie rewolucyjnego socjalizmu z masonerią jest 
równie   nie   do   pomyślenia,   jak   łączenie   materializmu   z   katolicyzmem.   Rewolucjonista   nie   może 
politycznie żyć w dwóch domach: w jednym – z burżuazją (dla duszy), w innym – z robotnikami (dla 
bieżącej polityki). Dwoistość jest nie do pogodzenia z proletariacką rewolucją. Pozbawiając wewnętrznej 
stanowczości, dwoistość rodzi czułostkowość, obraźliwość, umysłową bojaźliwość. Precz z dwoistością, 
Guérin!

Sekciarstwo

Kiedy Marceau  Pivert   pisze  o  naszym   „sekciarstwie”  (nie  zaprzeczamy  istnieniu   sekciarskich 

tendencji  w naszych szeregach i walczymy z  nimi)  i o naszej  izolacji  od mas,  znów  wykazuje  swe 
niezrozumienie obecnej epoki i własnej w niej roli. Tak, póki co jesteśmy jeszcze izolowani od mas. 
Przez kogo lub przez co? Przez organizacje reformizmu, stalinizmu, patriotyzmu, pacyfizmu i wszelkiego 
rodzaju przejściowe ugrupowania centrowe, w których znajduje wyraz – niekiedy w formie nadzwyczaj 
połamanej i złożonej – odruch samoobrony wydającego ostatnie tchnienie kapitalizmu. Marceau Pivert, 
przeszkadzając określonej grupie robotników w doprowadzeniu swego myślenia do końca i tym samym 
izolując tych robotników od marksizmu,  robi nam wyrzut, że jesteśmy izolowani od mas. Jednym z 
izolatorów jest centryzm,  aktywnym elementem  tego izolatora jest Pivert. Nasze zadanie  na tym też 
polega,   żeby   usunąć   te   „izolatory”   –   jednych   przekonać   i   zdobyć   dla   sprawy   rewolucji,   innych   – 
zdemaskować i pogrzebać. Pivert natomiast po prostu boi się faktu izolacji rewolucjonistów po to, żeby 
móc trzymać się blisko pacyfistów, mącicieli i masonów, poważne problemy odkładać na przyszłość, 
powoływać   się   na   niewłaściwe   „tempo”   i   zły   „ton”   –   słowem,   przeszkadzać   złączeniu   się   ruchu 
robotniczego z rewolucyjnym marksizmem.

Marceau Pivert nie ceni naszych kadr dlatego, że nie zrozumiał istoty problemów, jakie stoją 

obecnie na porządku dnia. Wydaje mu się, że zajmujemy się dzieleniem włosa na czworo. Głęboko się 
myli. Tak jak chirurg musi odróżniać każdą tkankę, każdy nerw, żeby właściwie poprowadzić lancet, tak 
też rewolucyjny polityk musi starannie i detalicznie przemyśleć wszystkie problemy i do końca wyciągnąć 
z nich wnioski. Marceau Pivert widzi sekciarstwo nie tam, gdzie trzeba.

Zauważalne jest, że wszyscy prawdziwi sekciarze, w rodzaju Sneevlieta, Vereeckena i in., ciążą do 

Londyńskiego Biura, POUM, Marceau Piverta. Wyjaśnienie jest proste – sekciarz jest oportunistą, który 
boi się własnego oportunizmu. Z drugiej strony, rozmach wahań centrysty zmierza od sekciarstwa do 
oportunizmu. Stąd ich wzajemne przyciąganie się. Sekciarz nie może mieć za sobą mas. Centrysta może 
stać   na   ich   czele   tylko   przez   krótki   moment   przejściowy.   Tylko   rewolucyjny  marksista   zdolny  jest 
utorować sobie drogę do mas.

Czwarta Międzynarodówka

Powtarzacie stare frazesy na temat tego, że najpierw trzeba „przekonać masy” o niezbędności IV 

Międzynarodówki   a   dopiero   potem   ją   proklamować.   To   przeciwstawienie   jest   całkowicie   nierealne, 
niepoważne, nie zawiera w sobie żadnej treści. Ci rewolucjoniści, którzy opowiadają się za określonym 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 7 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

programem i określonym sztandarem, łączą się w skali międzynarodowej do walki o masy. To właśnie 
zrobiliśmy. Na doświadczeniu ruchu będziemy wychowywali masy. Wy zaś chcecie wychować je „na 
wstępie”.  W   jaki  sposób?  Poprzez  sojusz  z   imperialistycznym   lokajem  Maxtonem  czy  z  centrowym 
popem  Fenner  Brockwayem,   czy z  masońskimi   przyjaciółmi?   Czy  poważnie  myślicie,  że  ta   publika 
będzie wychowywała masy dla IV Międzynarodówki? Mogę tylko gorzko się pośmiać. Dość znany Jakob 
Walcher, wulgarny socjaldemokrata, długo pouczał Marceau Piverta na temat tego, że „nie czas” teraz na 
IV  Międzynarodówkę,   a  teraz   zamierza   przeprowadzić   się   do   Drugiej   Międzynarodówki,   gdzie   jego 
miejsce. Powoływania się oportunistów na masy, które jakoby nie dojrzały, stanowią zazwyczaj tylko 
przykrywkę własnej niedojrzałości oportunistów i centrystów. Masy w całości nigdy nie dojrzeją przy 
kapitalizmie.   Różne   warstwy   mas   dojrzewają   w   różnych   momentach.   Walka   o   „dojrzewanie”   mas 
zaczyna się od mniejszości, od „sekty”, od awangardy. Innej drogi w historii nie ma i być nie może.

Nie mając na razie ani doktryny, ani rewolucyjnej tradycji, ani jasnego programu, ani mas, nie 

baliście się proklamowania nowej partii. Na jakiej podstawie? Widocznie wierzycie, że Wasze idee dają 
Wam prawo do zdobycia mas, prawda? Dlaczego więc rezygnujecie z przyjęcia tego samego kryterium w 
stosunku do Międzynarodówki? Tylko dlatego, że nie umiecie wznieść się do międzynarodowego punktu 
widzenia.   Narodowa   partia   (choćby   w   postaci   organizacji   inicjatywnej)   jest   dla   Was   życiową 
koniecznością, lecz partia międzynarodowa – czymś w rodzaju zbytku: można z nią poczekać. To źle, 
Guérin, bardzo źle!

O uczciwe zjednoczenie

Marceau   Pivert   proponuje   zamiast   zjednoczenia   organizacji   –   „jednolity   front”.   Brzmi   to 

uroczyście, mało w tym jednak treści. „Jednolity front” ma sens, kiedy chodzi o organizacje masowe. 
Tego jednak nie ma. Przy odrębnym istnieniu organizacji epizodyczne porozumienia w tych czy innych 
wypadkach, oczywiście, są nieuchronne. Ale nas interesują przecież nie poszczególne wypadki, lecz cała 
polityka.   Centralne   zadanie   –   praca   wewnątrz   związków   zawodowych,   przeniknięcie   do   partii 
komunistycznej   i   socjalistycznej.   Zadania   tego   nie   rozwiązuje   się   poprzez   „jednolity   front”,   tj. 
dyplomatyczną zabawę dwóch słabych organizacji. Potrzebne jest skupienie sił na określonym programie, 
żeby zjednoczonymi siłami przeniknąć do mas. W przeciwnym razie stracone zostanie całe „tempo”. 
Czasu pozostaje bardzo, bardzo mało.

W odróżnieniu od Piverta, Wy osobiście uważacie, że zjednoczenie jest możliwe i konieczne, ale, 

dodajecie,   pod   warunkiem,   że   będzie   to   lojalne,   uczciwe   zjednoczenie.   Co   przez   to   rozumiecie? 
Rezygnację z krytyki? Wzajemne rozgrzeszenie się? Nasza francuska sekcja przychodzi z określonym 
programem i z określonymi metodami walki o swoje poglądy. Gotowa jest wraz z Wami walczyć o te 
poglądy; gotowa jest walczyć w Waszych szeregach o swoje idee – takimi metodami, na jakie zezwala 
każda zdrowa proletariacka organizacja. To właśnie uważamy za uczciwą jedność.

Co   rozumie   przez   uczciwą   jedność   Pivert?   „Nie   ruszaj   mojej   masonerii,   to   moja   prywatna 

sprawa”. „Nie ruszaj mojej przyjaźni z Maxtonem czy Fenner Brockwayem”. Pozwólcie: masoneria jest 
organizacją klasowego wroga, Maxton – pacyfistycznym lokajem imperializmu. Jak można z nimi nie 
walczyć?   Jak   można   nie   tłumaczyć   członkom   partii,   że   polityczna   przyjaźń   z   tymi   panami   oznacza 
otwarcie  bram  dla  zdrady?   Tymczasem  nasza  krytyka Maxtona  wydaje  się Pivertowi   nielojalną,  czy 
„drugorzędną”.   Po   co   zbędne   zmartwienia?   Trzeba   żyć   i   dawać   żyć   innym.   W   kwestii   politycznej 
lojalności   mamy   z   Marceau   Pivertem,   jak   się   okazuje,   różne,   żeby   nie   powiedzieć   przeciwstawne, 
kryteria. Trzeba to przyznać otwarcie.

Kiedy pisałem do Piverta, nie miałem większych złudzeń, ale nie rezygnowałem z nadziei na 

zbliżenie z nim. Odpowiedź Piverta pokazała mi, że w jego osobie mamy do czynienia z organicznym 
centrystą, który pod wpływem rewolucyjnych wydarzeń będzie raczej przesuwał się na prawo, niż na 
lewo.   Byłbym   rad,   gdybym   się   pomylił.   Na   danym   etapie   nie   mogę   jednak   pozwolić   sobie   na 
optymistyczny osąd.

Jakie   więc   stąd   wnioski?   –   zapytacie.   Nie   uosabiam   Piverta   z   Waszą   młodą   organizacją. 

Zjednoczenie   z   nią   wydaje   mi   się   możliwe.   Technika   zjednoczenia   mnie   nie   zajmuje   –   to   sprawa 

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 8 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Centryzm a IV Międzynarodówka (1939 rok)

towarzyszy, którzy pracują na miejscu. Opowiadam się za uczciwym zjednoczeniem, w tym sensie, jak 
powiedziano wyżej: jasno i otwarcie postawić przed wszystkimi członkami obu organizacji wszystkie 
zagadnienia rewolucyjnej polityki.  Nikt nie ma  prawa kląć się na swoją szczerość i uskarżać się na 
zaczepność   przeciwnika.   Chodzi   o   los   proletariatu.   Polegać   można   nie   na   dobrych   intencjach 
poszczególnych osób, lecz na przemyślanej do końca polityce partii. Gdyby doszło do zjednoczenia, na co 
chcę mieć nadzieję, i gdyby zjednoczenie zaczęło się od szerokiej dyskusji, prosiłbym o potraktowanie 
mojego listu, jako wkładu z daleka do tej dyskusji.

Szczerze pozdrawiam.

L. Trocki

P.S.   Muszę   tu,   choćby   mimochodem,   wspomnieć,   że   sama   nazwa   Waszej   partii   sprawia,   z 

marksistowskiego   punktu   widzenia,   dziwne   wrażenie.   Partia   nie   może   być   robotniczą   i   chłopską. 
Chłopstwo   jest,   w   sensie   socjologicznym,   drobnomieszczaństwem.   Partia   proletariatu   i 
drobnomieszczaństwa jest partią drobnomieszczańską. Rewolucyjna socjalistyczna partia może być tylko 
proletariacka. Przyjmuje do swego składu chłopów i w ogóle wychodźców z innych klas tylko o tyle, o ile 
przyjmują oni punkt widzenia proletariatu
.

W rewolucyjnym rządzie możemy, oczywiście, wejść w blok z organizacją chłopską i utworzyć 

rząd robotniczo-chłopski (pod warunkiem zapewnienia w nim kierownictwa proletariatowi). Partia jednak 
nie jest blokiem, partia nie może być robotnicza i chłopska. Nazwa partii jest sztandarem. Błąd w nazwie 
zawsze niesie w sobie zagrożenia. Całkowicie zrywając z marksizmem, Stalin propagował kilka lat temu 
„robotniczo-chłopskie   partie   dla   wszystkich   krajów   Wschodu”.   Lewicowa   Opozycja   ostro   wystąpiła 
przeciwko temu oportunizmowi. Teraz także nie widzimy żadnych podstaw do naruszania klasowego 
punktu widzenia, ani dla krajów Wschodu, ani dla krajów Zachodu.

L.T.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 9 –

http://skfm.dyktatura.info/