background image

410

nr 11–12 – 2008

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

reportaż

background image

411

reportaż

Michał Wołłejko

 

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

W niedzielne popołudnie wybraliśmy się do Dubicz. Z miejsca gdzie mieli-

śmy kwaterę, to jakieś 40 kilometrów. Swoją drogą, ta „nasza kwatera” to stare par-
tyzanckie meliny „Krysi i Lichego”

1

 – wieś Bałandziszki i Matujzy. Blisko stamtąd 

do szlacheckich okolic Pajudubia, Tietanców i resztek zaścianka Niewoniańce. Nie-
woniańców, które były atakowane przez bolszewicką partyzantkę zza Solczy w 1944 
roku.

2

 Tyle dygresji, wracam do naszej podroży do Puszczy Nackiej. 

Puszcza bardzo się zmieniła, a dokładnie zmienił ją człowiek, robiąc często 

bezmyślne melioracje, osuszając błota i drenując ziemię doprowadził do wyjałowie-
nia łąk puszczańskich, które teraz trafniej chyba nazwać piaskami. Niestety, widać 
też rabunkową gospodarkę leśną, wiele winy w tym i chłopów, którzy tną las jak im 
się podoba. Jadąc do Dubicz krętą, ale asfaltową drogą, zwraca uwagę po prawej stro-
nie wielka, nowa stanica graniczna, zwana przez nas z litewska „ruożasem”

3

, a więc 

pilnują. Dojeżdżamy do Dubicz – na mogiłę z 1863 roku. Grób i pomnik powstań-
czy z lat 30. w doskonałym stanie. Mogiła stanowi centralny punkt wsi. Ktoś tuż 
przed nami był – tliły się jeszcze światła i pachniały biało-czerwone róże. „Polegli 
w bitwie pod Dubiczami, pochowani we wspólnej mogile, tu spoczywają bohaterscy 
powstańcy … Ludwik Narbutt, Naczelny Wódz Powstania Narodowego na Litwie” 
– głosi napis w języku polskim. Niżej są jeszcze wyryte nazwiska jego 12 poległych 
towarzyszy, wśród nich mój pra, pradziadek, Stefan Hubarewicz.

4

Obserwuję delikatne i nieco skrywane wzruszenie Tomka, mojego serdecz-

nego  przyjaciela  i  kompana  po  kresowych  szlakach  tej  wiosennej  wyprawy  anno 
domini 2008. Rozmawiamy o Narbuttach, o naszych rodzinach i bliskich, głów-
nie o sensie trwania przez te 500 lat na Kresach i kościach tu złożonych. Może jak 
u Orzeszkowej, ta mogiła jest najpełniejszym sensem naszej tu obecności. W każ-
dym razie, dzięki i przez nią nie możemy zapomnieć i nie zapomnimy. Nie ma co, 
idziemy do księdza. Niestety plebania pusta, żałuję, bo wiem że ksiądz, Polak z Ej-
szyszek, jest zacnym człowiekiem. Tu niestety wkrada się kolejna dygresja. Jakieś pół 
roku temu Rada Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa, przy osobistym udziale 
jej szefa Andrzeja Przewoźnika dokonała ekshumacji 10 chłopców od „Kotwicza”, 
poległych w pobliskim lesie koło Podubicz, było to na dzień przed „masakrą surkon-
cką”.

5

 Niestety z przyczyn mi niewiadomych, pan Andrzej Przewoźnik nie wystarał 

się u władz litewskich o stosowne pozwolenia i nie mógł dokonać godnego pochów-

background image

412

nr 11–12 – 2008

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

ku. Kości wykopane, coś trzeba zrobić..., a więc... zapakowali chłopców w trumienki 
i wstawili do księżowego garażu, gdzie wśród ozdób jasełkowych czekają na swój 
czas. Miało to trwać kilka tygodni, a minęło już pół roku. Sporo w tym symbolizmu, 
bo ponad 60 lat leżeli bezimiennie w lesie, a teraz ponad 6 miesięcy w garażu na ple-
banii. Ile jeszcze tych szóstek czeka tę dziesiątkę?

6

 Plebania pusta, ksiądz pojechał 

do innego kościoła. Wracamy. Wyjeżdżamy z Dubicz, mamy wracać nad Wersokę, 
a tu coś mnie tknęło. 

– Tomku – mówię – skręćmy w prawo, tu przed stawem czy jeziorkiem, ot 

tam właśnie. Tak się dzieję, jedziemy, mijamy staw, za wodą kilka domów – to Podu-
bicze. Nie ma jakkolwiek żadnego znaku, ale nie mylę się, mam dobrą litewską mapę 
– tzw. setkę, za przysiółkiem wjeżdżamy w las. Wąziutki piaszczysty dukt, a po obu 
jego stronach mokro – rojsty i wyrastające z nich niejako stare sosny. Nie wiedzieć 
czemu, ale przypomina mi się „Lithuania” Grottgera, czyli znów 1863 rok…, nie nic 
z tego, wiem dokładnie, że teraz jedziemy śladem innego powstania. Powstania 1944 
i lat późniejszych. Wróg też inny, choć mówiący tym samym językiem co sotnie 
kozackie w pamiętnym 1863. Tomek jest nieco zaniepokojony ewentualnym stanem 

Droga z Kowalek. Na tym polu i łące walczyli Krysiacy, w oddali wieś

background image

413

reportaż

„naszego auta” po tej leśnej eskapadzie, ale twardo jedzie. Pchamy się w puszczę. 
Czy aby na pewno ruszyliśmy dobrą drogą? Zaczynamy mieć wątpliwości. Po 4, 
może 5 km jazdy przez las, jak spod ziemi wyrasta szlaban i buda „ruożasu”. Tomek 
nie wytrzymuje. – Wracamy, to już granica – powiada. 

–  Zaryzykujemy  –  mówię  spokojnie  –  najwyżej  nas  zawrócą,  a  ja  potem 

grzecznie moim łamanym litewskim przeproszę i powiem, żeśmy zbłądzili. – Ok., 
Michale – Tomek mówi chyba bardziej do siebie, bo rusza z miejsca, nie dokończyw-
szy ostatniego słowa. Ryzyko się opłaca. Buda pusta, omijamy szlaban, las rzednie, 
widzę już zarysy pierwszych domów. Jesteśmy w Kowalkach. 

Kowalki znajdują się w jakimś takim dziwnym pasie ziemi niczyjej. Formal-

nie należą do Litwy, natomiast rzekomo nie można tam wjechać legalnie – bez „da-
zwołu” – specjalnego pozwolenia. Na szczęście jednak, nam nie dane było sprawdzić 
osobiście czy jest to prawdą. Wjechaliśmy i wyjechaliśmy bez przygód i spotkania 
z Litwinami. Granica z Białorusią przechodzi przez właściwie pola za wsią i skręca 
łukiem dotykając do lasu, który jest już białoruski. Wieś to szumne słowo. Kowalki 
umierają,  zostało  kilkoro,  może  kilkanaście  starszych  osób,  żyjących  w  biednych 
domach. Taki ubożuchny puszczański pieriesiołek na końcu świata. Dzisiaj na koń-
cu Zjednoczonej Europy. 

Zatrzymujemy  się  na  rozstaju  dwóch  dróżek  wiejskich,  gdzie  kresowym 

zwyczajem  stoi  krzyż.  Wyciągam  ostatni  znicz  i  zapalam  go  przy  krzyżu.  Jest 
wietrznie i rześko, zresztą słońce zaszło za chmurami i wygląda jak by dzień zbliżał 
się ku końcowi. Choć to jeszcze parę godzin. Lampka nie chce się zapalić, więc raz 
po raz schylam się pod ten Krzyż Pański i próbuję od nowa ją rozpalić. W duszy klnę 
w żywy kamień na te „niedoróbkę” litewską, kupioną za 2 lity w „magazynie” w Ej-
szyszkach. Cała ta sytuacja musiała dziwnie wyglądać dla osoby, a być może osób, 
obserwujących ją zza okien w pobliskich chałupkach i na łące. Grunt, że spowodo-

Komendant Jan Borysewicz ps. „Krysia”

background image

414

nr 11–12 – 2008

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

wała żywą reakcję babci wiejskiej, która prowadząc krowę na popołudniowe dojenie, 
zostawiła ją na drodze i pognała z kijem w ręku w moją stronę. 

– A szczo wy tut pred kryżom robicia chlopczyki – krzyczy na mnie. – Ni-

czaho trasznaga, babula, my łatinniki, iz Polszczy pryjehli – odpowiadam do niej po 
białorusku, a właściwie „pa prostu”. 

– A z Polszczy, u Imia Ajca, Syna i Duha Swiatoha; Ja szmat gadou nie baczy-

ła Poliakau. A na woszta da nas, u naszyja Kowalki pryehali? – pyta nasza babcia. 

– Ot, sami paczycie Babula, szto znicz palim piera krzyżom, tamu babula, 

szto tut u 45-m godzi zaginuł „nasz kamendant Krysia”. Akouskij Kamandzir. Bal-
szawiki Jeho zabili – dodaje. 

Babcia strapiona, czujnie wycofuje się z niewygodnego dla niej tematu. 
– Ja skanczyła 80 gadou, heta nie znaju, nie wiem i nie pamiataju tych cza-

sou. 

– Nic Babcia – mówię – my was muczyć nie budziem, nie za getym pryjecha-

li, światło zapalim i usio, zostańcie z Bogiem. 

I nagle coś w duszy tej kołchozowej staruszki drgnęło. 

Mogiła żołnierzy Narbutta

background image

415

reportaż

– Czakaj panok, po starago pobiegu – nim skończyła mówić, już biega do 

domu. „Stary”, istotnie przyszedł, lekko sparaliżowany, o ciepłych oczach i bystrym 
spojrzeniu. zaczął nas badać. A to skąd przyjechaliśmy, a to u kogo mieszkamy, a to 
wreszcie czy aby nie rodzina tego „kamandira Krysia”. 

Po dobrych kilku minutach wypalił. 
– Pamiętaju usio, hot u mnie uze 88 hod idzie; Zasada była i iszła at Naczy, 

Akoucy ot, ot tuda s heta liesa, szczo widitie iszli – pokazuje nam ręką na ten las co 
już jest po białoruskiej stronie kordonu. 

Nieznany krzyż kilka lat temu – bez tabliczki. Prawdopodobnie tu poległ Krysia. Brak napisu z po-

wodów bezpieczeństwa

background image

416

nr 11–12 – 2008

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

– Ruskie u wioscy, za murami i damami. I jany (Akoucy) na poli byli, Ruskie 

ich strialaiec paczali. Palagli jany na śniezie, z prawa i z lewa darożki. Krysia biazau 
pamiż imi i kirawau agniom, on padau i potym strałau iznou, ja praz wakno baczyu 
(ale nie usio baczyu i tak dumału szczo on tych strełau ruskich nie baitsia. Ale uw 
kancy jeho seria z automata patrapila u jaho i tak kak stajał – upau u snieg. Pojdziem, 
pakażu. Poszliśmy jakieś 50 metrów. 

– Tot tu, ni pamiętnika Paliaki nie pastawili. Soram, ale my tu bajalis, no 

a paczemu Paliaki z Polszczy nie pryjechali i kryża albo pamiatnika nie pastawili; 
nie wiedaju. On był tut wialikim kamandzirem. Patom jeho „trupa’ (Krysi) Ruskie 
naszli u sniagu i usiem ludziam pa wiaskach pakazywali i hawaryli: „nu i gdie wasz 
kamandir”. Adrazu pasla hetaga baju, taki haziajin był – Tamulewicz, tak jon (bałota 
tut raniej było, pierad melioracyjaj) pryjehau z wazom i kaniom, widac hatieł zabrać 
kamandzira, a tut uz Ruskie byli i tak Tamulewicza zabrali i kania i woz… i on pra-
pał – ten Tamulewicz, nu my jeho uze nikoli nie baczylii

7

. Ot i usio. 

Dałem gospodarzom trochę litów i kazałem dać na mszę w Dubiczach za 

duszę tego „NASZGO KAMANDIRA”. Obiecali, że tak zrobią... 

Wersoka

background image

417

reportaż

Zabraliśmy się z Tomkiem z powrotem, tym samym duktem puszczańskim 

– wzdłuż rojstów – do tymczasowego domu, czyli do nasze meliny nad Wersoką. 
Tomek włączył muzykę, usłyszałem następujące słowa:

kiss me goodbye pushing out before i sleep 
it’s lower now and slower now the strangest 
twist upon your lips but i don’t see and i don’t 
feel but tightly hold up silently my hands  
before my fading eyes and in my eyes your 
smile the very last thing before I go...

8

Pomyślałem, że Komendant mógł faktycznie myśleć w ostatnich chwilach 

swego życia o wielkiej i niespełnionej miłości o imieniu Krysia, na cześć której przy-
jął zresztą swój pseudonim. 

Działo się to 20 kwietnia 2008 roku. Ponad 64 lata od śmierci Jana Boryse-

wicza. 

Wersoka, Warszawa 2008 r. 

Przypisy:

1

 Por. Jan Borysewicz ps. „Krysia- Mściciel” urodził się 12 września 1913 r., w Starodworcach koło 

Wasiliszek, w Ziemi Lidzkiej. Harcerz, absolwent Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowii Mazo-
wieckiej. W Kampanii Wrześniowej 1939 roku walczył w stopniu ppor. w 41 pp. im. Marszałka Józefa 
Piłsudskiego. Uniknął niewoli i przedostał się do Wilna, a następnie w Lidzkie, gdzie w początkach 
okupacji  niemieckiej  pracuje  jako  leśniczy  w  okolicach  miasteczka  Ostryna.  Jeden  z  pierwszych 
konspiratorów ZWZ-AK w Lidzkiem. Latem 1943 roku sformował zalążek oddziału partyzanckiego 
nr 314 i w sile 5 ludzi ruszył w pole. Z czasem z grupy tej powstaje kompania, a następnie batalion 
partyzancki pod jego dowództwem. W maju 1944 roku „Krysia” zostaje dowódcą Zgrupowania Pół-
noc Okręgu Nowogródzkiego AK. W skład Zgrupowania wchodzą II i V bataliony77 pp., grubo 
ponad 1000 uzbrojonych i zaprawionych w bojach partyzantów. „Krysia” wsławił się i dał zapamiętać 
się niesłychanym hartem ducha, odwagą, zdolnościami bojowymi, a przede wszystkim troską o los 
miejscowej ludności kresowej. W licznych i zwycięskich walkach z Niemcami, partyzantką sowiecką, 
policją litewską i białoruską zdobył sobie powszechny mir i szacunek żołnierski wśród swych, jak 
i wrogów. Po Operacji „Ostra Brama” w lipcu 1944 roku, uniknął aresztowania i rozbrojenia przez 
Armię Czerwoną, wyprowadził podległe sobie formacje z sowieckiego okrążenia w Puszczy Rudni-
ckiej i postanowił kontynuować walkę na Kresach. Zginął 21 stycznia 1945 roku pod wsią Kowalki. 
Ppor. Stanisław Szabunia ps. „Licho”, dowódca 2 kompanii V batalionu 77 pp. AK w Zgrupowaniu 
„Krysi”,  wcześniej  twórca  i  prowadzący  konspiracyjnego  Kursu  Młodszych  Dowódców  Piechoty 
w Obwodzie- Ośrodku Lida „Bór” AK. Zmarł na emigracji za Oceanem. 

background image

418

nr 11–12 – 2008

Kowalki – sześćdziesiąt cztery lata po…

2

  Zaścianek  Niewoniańce  został  zaatakowany  przez  bolszewicką  partyzantkę  27  kwietnia  1944  r. 

Czerwoni spalili część gospodarstw, mordując co najmniej 8 osób. Wśród zabitych byli członko-
wie rodzin żołnierzy AK (będących w oddziałach podległych Komendantowi „Krysi”) – Tietańców 
i Nosewiczów.

3

 Ruożas – pas graniczny; Pesienietis – pogranicznik

4

 Tragiczna i ostatnia bitwa Ludwika Narbutta pod Dubiczami miała miejsce 5 maja 1863 roku. 

5

 Ppłk. Maciej Kalenkiewicz, ps. „Kotwicz”, ur. 1 lipca 1906 w Pacewiczach, na Wileńszczyźnie. Hu-

balczyk, cichociemny. Był autorem tzw. „.Planu W” – planu powstania powszechnego w momencie 
klęski Niemiec oraz planu Operacji „Ostra Brama” – zdobycia Wilna siłami okręgów Wileńskiego 
i  Nowogródzkiego  AK  przed  nadejściem  Armii  Czerwonej.  Poległ  w  walce  z  Sowietami  w  dniu 
21 sierpnia 1944 pod Surkontami. Wraz z nim zginęło 35 oficerów i żołnierzy. 

6

 Już po napisaniu niniejszego reportażu dostałem informację ze środowiska żołnierzy Nowogródz-

kiego AK, że chłopcy spod Podubicz będą godnie pochowani na przełomie maja i czerwca 2008 
roku. Uroczysty pogrzeb ma odbyć się w Dubiczach, a szczątki spoczną na wieki tuż obok powstań-
ców z 1863 roku. 

7

 Relacja ta jest prawie zgodna ze wspomnieniami żyjących żołnierzy II batalionu 77 pp. AK, któ-

rzy brali udział w bitwie pod Kowalkami w nocy z 20 na 21 stycznia 1945 roku. (Patrz. Romuald 
Bardzyński,  Album  Krysiaków,  Żołnierzy  77  pp.  AK,  wyd.  własne,  bez  daty.)  Wspomnianą  postać 
p. Tamulewicza należy być może traktować jako członka miejscowej placówki AK. Niemniej, jego 
nazwisko, jako jedno z kolejnych, dodać należy do listy tysięcy poległych i zaginionych mieszkań-
ców Ziemi Nowogródzkiej. 

8

 Piosenka zespołu „The Cure” pt. The Same Deep Water as You; tłum.:

 „Pocałuj mnie na pożegnanie  
Wynurzam się tuż przed zapadnięciem w sen  
Teraz coraz niżej, coraz wolniej  
Najdziwaczniejszy grymas Twych ust  
Lecz ja nie widzę, nie czuję  
Tylko mocno wznoszę ręce w milczeniu  
Przed mymi gasnącymi oczami  
A w moich oczach – Twój uśmiech – ostatnia rzecz zanim odchodzę”.