background image

12 maja 2009

Ewa Winnicka

Czytaj także

Sędziowie od życia

Powoływanym 30 lat temu sądom rodzinnym 

towarzyszyły wielkie nadzieje. Miała powstać 

nowoczesna...

Dlaczego jeszcze długo nie rozwiążemy 

problemu bicia dzieci?

Nawet jeśli przepis zakazujący fizycznego 

karcenia dzieci wejdzie w życie, może być 

pusty i...

Tata się tylko tak wygłupia

Czas seksualnego wykorzystywania dzieci 

przez ojców wynosi, zdaniem badaczy 

problemu, nie dłużej...

Zły los molestowanych dzieci

Karolina chce do domu

Nigdzie nie ma dla niej miejsca. Co innego gdyby była upośledzona, była przestępczynią. 

Ale nie jest... Tyle że podcina sobie żyły.

W lipcu 2003 r. rodzina zastępcza G. w jednym z powiatów 

pomorskich zgłosiła fakt moczenia nocnego oraz 

uporczywego smarowania własnymi odchodami 

wychowanków: Karoliny (8 lat) i Krzysztofa (5 lat). Dzieci 

trafiły do rodziny zastępczej, ponieważ policja 

systematycznie nakrywała ich biologiczną matkę na 

libacjach, a szkoła udowodniła jej bicie dzieci i brak opieki. 

Sąd powierzył pieczę nad rodzeństwem państwu G. Fakt 

smarowania połączony z pomniejszymi symptomami, 

takimi jak udawanie aktu płciowego przez pięciolatka, 

wskazywał, że dzieci mogły być w przeszłości ciężko 

molestowane.

1

Podejrzenia

sprawdziły się, a fakty, które ujawniono, 

zrobiły wrażenie na władzach powiatu, a nawet na 

nieskłonnej do rozczuleń wiejskiej rodzinie G. Tak się 

przynajmniej wydawało.

Mama Karoliny i Krzysztofa, osoba trzykrotnie rozwiedziona, oficjalnie samotna, wykonywała marnie 

płatną pracę monterki długopisów. Żeby dorobić na alkohol, nawiązywała znajomości z przygodnymi 

mężczyznami, którym oferowała swoje dzieci. Podczas libacji byli prowadzani do dziecięcego pokoju. 

Dzieci nie chciały współżyć dobrowolnie, więc mamie zdarzało się krzyknąć. W połowie 2003 r. było 

jasne, że zarówno Karolina, jak i Krzysztof byli wielokrotnie gwałceni przez kilku mężczyzn. Nagrywani 

na wideo. Proceder trwał dwa lata. Ruszyło śledztwo, przesłuchano matkę, która wkrótce trafiła do 

więzienia. Wiadomość o dzieciach zelektryzowała media.

2

Pech

towarzyszył dzieciom, od kiedy trafiły do systemu pomocy społecznej. Na przykład: pani G., 

matka zastępcza, odwiedzała psychiatrów, a gdy zalecali oni terapię, czułość i pracę z zaburzonymi 

dziećmi, rozczarowana zmieniała specjalistę. Nie miała cierpliwości. Pociągał ją raczej wątek 

kryminalny: znajdowanie kolejnych świadków gwałcenia, rola oskarżyciela posiłkowego oraz 

zgadywanie, ile lat odsiadki dostanie wyrodna matka (wyrok z czerwca 2004 r.: 10 lat). Także 

możliwość wystąpienia przed kamerą w jednej ze stacji telewizyjnych, która obiecała pomoc finansową 

w zamian za występ. Szczegółowo obfilmowano rodzeństwo i żałującą rodzinę G., wieś pękała 

z zazdrości. Dzięki temu Karolina i Krzysztof, gdy trafili już do domu dziecka w S., byli napiętnowani 

jako pornodzieci.

W 2006 r. nowa szefowa Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie zdecydowała, że państwo G. zupełnie 

się nie nadają. W kontaktach z powiatem matka zastępcza nazywała wychowanków wrednymi 

bachorami. Pojawiały się też donosy, że dzieci wykonują ciężkie prace w polu. Wreszcie, gdy zaczęły 

chodzić do szkoły, nauczyciel wf zauważył regularne pręgi. Można przypuszczać, że gdyby zamiast 

rodziny G., rodzeństwu trafił się opiekun cierpliwy, który miałby wsparcie doświadczonego 

traumatologa lub psychiatry, historia mogła mieć mniej tragiczny przebieg. Ale rodzin zastępczych jak 

na lekarstwo, przez sito prześlizgują się tacy jak G.

3

Pierwsze cięcie żył

zdarzyło się rok później. W 2006 r. Karolina i Krzyś mieszkają już w domu 

dziecka w S. Odwiedza je babcia. Jest czuła, płacze. Ale wizyty babci mają drugie dno, bo babcia nie 

może uwierzyć w winę córki. Psycholog, który przyjrzałby się uczuciom babci i czynom jej córki, 

z łatwością dostrzegłby tragiczne dziedzictwo. Mama, która pozwalała gwałcić własne dzieci, jest 

adoptowanym dzieckiem, które we wczesnym dzieciństwie zmuszał do współżycia biologiczny ojciec. 

Mama, powiedziałby psycholog, mści się na dzieciach za swoje cierpienie. Babcia wypiera winę 

adoptowanej córki. Chce, by dzieci odwołały zeznania. Tłumaczy: przez was mama gnije w więzieniu. 

Po tych wizytach dzieci przestają się odzywać do kogokolwiek.

Po kilku miesiącach sąd rodzinny ogranicza widzenia z babcią. Karolina i Krzysztof wydają się 

spokojniejsi. Następuje coś, co praktycy opieki nad dziećmi, które przeszły traumę, nazywają 

rozmrażaniem. Bezpośrednie zagrożenie ustępuje i mały człowiek czuje zręby bezpieczeństwa, na 

przykład nawiązuje kontakt z wychowawcą. Pojawia się wtedy ból nie do zniesienia. Człowiek wariuje, 

jest agresywny i bez kontaktu. Chciałby dowalić drugiemu, a jeśli nie może – dowala sobie. Karolina 

podcięła sobie żyły. Szpital, potem psychiatryk. To był pierwszy z 15 jej pobytów w tej instytucji.

Strona 1 z 3

Zły los molestowanych dzieci | Karolina chce do domu - Polityka.pl

2010-12-21

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/290782,1,zly-los-molestowanych-dzi...

background image

4

Prawie adopcja.

Ponieważ matka straciła prawa rodzicielskie, dzieci zostały zgłoszone do adopcji. 

Powiat szukał nowych rodziców. Tłumaczył im, że dzieci są trudne, ale szukają ciepła. Był 2007 r., 

zgłosiła się rodzina z powiatu gotowa podjąć wyzwanie, zaczęła umawiać się na widzenia w S. Właśnie 

wtedy nastąpiło kolejne zderzenie wewnątrzsystemowe. Gdy opiekunowie byli już gotowi, szefowie 

domu dziecka zaczęli bardzo źle opowiadać im o dzieciach. Że są agresywne, skore do samookaleczeń, 

a dziewczynka niewychowana i arogancka. Dom dziecka znalazł już bowiem konkurencyjną rodzinę, we 

własnym powiecie, która także zaczęła się starać o dzieci. Zaczęły się kolejne spotkania i wizyty. Dzieci 

jeździły na święta do państwa w Trójmieście, państwo szykowali się do przysposobienia. Bardzo się 

zaprzyjaźnili z rodzeństwem.

Po roku czułych spotkań sąd wydał postanowienie o umieszczeniu dzieci w rodzinie tytułem próby. 

Niestety, po dwóch tygodniach państwo z Trójmiasta byli niezadowoleni. Karolina zbyt szybko zaczęła 

testować: grozić państwu, brzydko się odzywać, odmawiać pilnej nauki i spełniania domowych 

obowiązków. Pani powiedziała: Karolinę oddajemy, Krzysztof ewentualnie może zostać. W związku 

z zasadą nierozdzielania rodzeństwa oboje wrócili do S. Później Karolina uciekała z placówki, wsiadała 

w kolejkę i jechała do Trójmiasta. Ale państwo już nie otwierali. Znów próbowała się zabić.

Szefowie PCPR, w jednym z dziesiątek podań o poradę w sprawie specjalistycznej opieki nad dziećmi –

tym razem do profesor Ireny Namysłowskiej, konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii dzieci 

i młodzieży – wyjaśniali stan na koniec 2008 r.: „O ile Krzyś podejmował skuteczne próby poradzenia 

sobie z trudną emocjonalnie sytuacją i korzystał z oferowanego mu wsparcia, to stan psychiczny 

Karoliny mimo opieki psychiatrycznej uległ pogorszeniu”.

W tym czasie mama Karoliny i Krzysia wychodzi z więzienia. Jej proces miał błędy proceduralne; 

kobieta czeka na następny, a wolny czas wykorzystuje na odnalezienie dzieci i namówienie ich do 

odwołania obciążających zeznań. Tak doradził matce adwokat, bo sąd niestety nie zadecydował na 

piśmie, że dzieci nie będą przesłuchiwane w powtórnym procesie. Gdyby się zreflektował, matka by 

sobie odpuściła.

5

Psychiatryk.

Karolina rozpoczęła wędrówkę po dziecięcych oddziałach psychiatrycznych, chociaż nie 

jest chora. Nie kwalifikuje się do leczenia zamkniętego, ale system nie ma jej nic do zaoferowania. 

Szpitale pilnują swoich wytycznych, które nakazują rotację. Siedzi się najwyżej trzy tygodnie. Więc 

Karolina wraca do domu dziecka, ale po dwóch dniach pobytu zaczynają się kłopoty. Trzeba wzywać 

pogotowie, sanitariusze muszą obezwładniać 13-letnią dziewczynkę.

Źle się zachowuje również w szkole, więc dom dziecka w S. wysyła ją do Poradni Psychologiczno-

Pedagogicznej. Zespół orzeka, że Karolina ma asymetrię łopatek, koślawość kolan, astygmatyzm 

nadwzroczny, zez naprzemienny zbieżny, zdolność syntezowania elementów w logiczną całość, słabą 

koncentrację, męczliwość. Zaznacza, że warto jednak okazywać zrozumienie. Jeśli uda jej się skończyć 

podstawówkę, będzie potrzebować w gimnazjum kształcenia specjalnego.

Po kolejnej próbie podcięcia żył wychowawcy zaczynają się bać. Trup w domu dziecka ściąga 

nieprzyjemną uwagę mediów i psuje opinię poważnej placówki. W orzeczeniu wydanym przez szpital 

psychiatryczny, w którym obecnie mieszka Karolina, można przeczytać, że brak stabilizacji pobytowej, 

jakiegokolwiek oparcia i możliwości nawiązania relacji z opiekunem nie sprzyja leczeniu traumy.

6

Bezwładność.

Tak więc Karolina krąży od jednego szpitala psychiatrycznego do drugiego, z jednego 

końca Polski na drugi, a powiat grzecznie płacił rachunki za jej pobyt w domu dziecka (4 tys. zł 

miesięcznie). Dom dziecka zmęczony jest dziwczynką. W listopadzie 2008 r. za pośrednictwem MOPS 

wypowiedział dyrektorce umowy na pobyt Karoliny i Krzysztofa. Ze względu na brak możliwości 

zapewnienia właściwej opieki Karolinie, dzieci muszą się wyprowadzić w ciągu trzech miesięcy. MOPS 

sugerował znalezienie jakiejś rodziny zastępczej. Przerażeni pracownicy powiatu wynegocjowali 

jeszcze, żeby zostawić w placówce Krzysia. Karolina w psychiatryku, Krzyś dorasta, przestaje się uczyć.

7

Bezprizorna.

Powiat jest zagubiony, miota się. Nie ma specjalistycznych rodzin zastępczych, które 

mogłyby zaopiekować się tak zaburzonymi dziećmi. Opinia, którą wystawił dom dziecka, odstrasza. 

Przyjęcia rodzeństwa odmówiły kolejne powiatowe centra pomocy rodzinie. Jeśli dom dziecka w S. 

poległ, tłumaczono, polegną i one.

Szefowa PCPR prowadzi szczegółowe notatki z rozmów z instytucjami, które mogłyby przyjąć Karolinę. 

Więc najpierw telefony do kilkunastu młodzieżowych ośrodków socjoterapeutycznych. Potem do 

ośrodków katolickich, do domów dziecka, ognisk i ośrodków wychowawczych. Opieka nad Karoliną nie 

ma być dobrym uczynkiem. Powiat ma systemowe pieniądze, by za nią płacić. Nikt się nie zdecydował.

Światło pojawiło się tylko na początku drogi. Zgodził się dyrektor MOS w Szczecinie. Powiedział: mamy 

psychologa, ośrodek jest częściowo zamknięty, zdobądźcie skierowanie. Do prośby przychylił się sąd 

rodzinny. Szefowa PCPR zadzwoniła więc do Ministerstwa Edukacji, któremu podlegają młodzieżowe 

ośrodki socjoterapeutyczne. Otrzymała reprymendę. Dlaczego próbuje znaleźć miejsce nielegalnie, na 

własną rękę? Odesłano ją do Centralnego Systemu Kierowania Nieletnich (CSKN) w Warszawie, który 

samodzielnie podejmuje decyzje, gdzie dziecko powinno być osadzone. Karolina została zgłoszona, 

system się nie odezwał. Gdyby popełniła przestępstwo, odpowiedź centralnego systemu mogłaby być 

trochę szybsza. Ale dziewczynka nie weszła w konflikt z prawem. Według niektórych specjalistów to 

Strona 2 z 3

Zły los molestowanych dzieci | Karolina chce do domu - Polityka.pl

2010-12-21

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/290782,1,zly-los-molestowanych-dzi...

background image

nawet lepiej: w MOS-ie czułaby się jak weteran z Afganistanu w ramach rekonwalescencji umieszczony 

w obozie dla rekrutów. W końcu po przeanalizowaniu dokumentów Karoliny Szczecin odmówił 

współpracy. Za ciężki przypadek.

Do tej pory szefowa PCPR wysłała 50 listów z prośbą o pomoc. Urzędnik w biurze rzecznika praw 

dziecka poradził, by znów wysłać list do CSKN. Po wymianie listów między PCPR, biurem RPD, CSKN 

i krajowym konsultantem w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży szefowa PCPR wróciła do punktu 

wyjścia: w CSKN usłyszała, że nie skieruje on Karoliny do żadnego MOS. Niech powiat szuka sobie 

rodziny zastępczej.

8

Dom.

Napisał szpital. „Dalsza hospitalizacja zrujnuje całkowicie psychikę Karoliny. Chcemy ustalić 

szczegółowy termin wypisania pacjentki”. Karolina, gdy bierze leki, jest spokojniejsza. Trzy razy w 

ciągu 5 miesięcy wyprowadzono ją na spacer. Chwali się: czterech miśków (sanitariuszy) musi ją łapać, 

jak ma odlot. Lekarze dziwią się: dom dziecka nie przysłał dziewczynce żadnych ubrań. Ani osobistych 

rzeczy. Przywieźli ją w piżamie i tak zostało. Szpital pożycza jej używane ciuchy. Pielęgniarki zamiast 

podpasek wydzielają kawałki waty. Żaden wychowawca jej nie odwiedził, nie przywieźli brata. Nikt się 

nie pożegnał. Nieodwiedzane dziecko to śmieć w szpitalnej dziecięcej społeczności.

A Karolina chce do domu dziecka, bo tam mieszka jej brat, jedyna osoba, którą ma. Opiekunowie boją 

się powiedzieć, że już nie może

Leszek Drozdowski:

koordynator Zespołu SonDiR, który wspomaga polskie samorządy w 

budowie zintegrowanego systemu opieki nad dzieckiem i rodziną.

Dzieci powinny być razem. Dlatego teraz najlepszym rozwiązaniem jest powrót dziewczynki do domu 

dziecka - tam jest jej brat i to jest obecnie jedyne miejsce na Ziemi, gdzie mogą być razem. 

Rozdzielenie rodzeństwa byłoby ostateczną katastrofą. Potem dzieci powinny trafić do perfekcyjnie 

przygotowanej specjalistycznej rodziny zastępczej, wokół której winien zostać zbudowany system 

wsparcia. Dziewczynka mieszka na Pomorzu, gdzie działa Pomorskie Centrum Psychotraumatologii, 

które może pomóc w tej przejściowej fazie i zapewnić dzieciom profesjonalną terapię. Na początek: 

indywidualne nauczanie lub nauczanie w domu. A potem wiele lat ciężkiej pracy. Jeszcze mają szansę.

Imiona dzieci zostały zmienione.

Strona 3 z 3

Zły los molestowanych dzieci | Karolina chce do domu - Polityka.pl

2010-12-21

http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/290782,1,zly-los-molestowanych-dzi...