background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

background image

S

rebrny

płomień

na 

sekrety 

Laurie  A. Faria

 

Przekład

 Honney_

Wydawnictwo Amber

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

1

J

est późno, po trzeciej, ale nie mogę zasnąć. Mam wrażenie, że coś szarpie 

się we mnie, że do mojej głowy przywiązana jest niewidzialna linia, która 
szarpie mnie, chcąc, abym nie zasnęła. Zrobię tyle, ile w mojej mocy, maścią 
paczuli i miętą pieprzową naoliwiam punkty przy moim tętnie na szyi, a 
nawet wyciągam z końca mojego łóżka wymarzoną torebkę z wytartej 
lawendy i rozmarynu, zwykłe goździki na tymczasową bezsenność. To jest 
właśnie bezużyteczne. Im bardziej próbuję to ignorować, tym mocniej węzeł 
zaciska się wokół mojej głowy. Nie mogę się tego pozbyć- to mnie nęka, 
nieustanne uczucie, że zdarzy się coś okropnego. Po raz kolejny wstaję z 
łóżka, narzucam bluzę sportową i wychodzę na zewnątrz, na plażę za naszym 
domkiem. 

 
Księżyc jest w pełni, niebo ma dwa odcienie ciemnych kolorów, ta całość 
zdaje się stanowić olbrzymią płytę z marmuru. Znajduję sobie miejsce przed 
wodą, siadam, opierając pięty o piasek. Ciepła, słona bryza omiata moją 
twarz, przeczesuje moją ją, powietrze owiewa moje ciało, tworząc mrowienia 
na skórze. 
Wyjmuję niezbędne przybory do zaklęcia z mojej torby - słoik soli morskiej i 
termos pełny wody deszczowej. Moja babcia, nauczyła mnie wszystkiego, co 
potrafię. Mówiła, że co zanosimy do wszechświata, wraca do nas trzykrotnie. 
Zatapiam rękę w dole sypkiego piasku i wpatruje się w księżyc w pełni. 
Wyobrażam sobie, jak światło wsiąka w moją skórę, energia w moją duszę. 
Sypię sól morską do termosu i unoszę w górę, w kierunku księżyca. Mówię: 
- O najpełniejszy księżycu, na tego człeka strachu, proszę przyjmij ten prezent 
od oceanu. Proszę Cię, z sercem czystym, pomóż mojemu ciału pokazywać 
więcej. Błogosław mi drogę. 
Wykopuję dziurę w piasku i leję moją mieszankę, zakrywając ją warstwą 
kamieni. Ponownie wpatruję się w księżyc i myślę, co on może zmienić w 
moim życiu. Po tych wszystkich latach, co moje ciało mi próbowało pokazać, 
ostrzec mnie. Teraz mam wrażenie, że to się powtórzy, tak mówią mi 

background image

instynkty. Zamykam oczy i koncentruję się na swoim ciele i na tym, co 
próbuje mi powiedzieć, wyobrażam sobie księżyc, energię rysującą się do 
przodu. 
Ale niczego nie czuję.  
Po kilku minutach spędzonych na medytowaniu, nie mam żadnego lepszego 
pomysłu, dlaczego nie mogę spać. Co to może być? Co się ze mną dzieje? 
Dlaczego nie mogę się odprężyć? Dlaczego czuję, jak szwy mojego świata 
niedługo się rozejdą? 
Tyle pytań, żadnych odpowiedzi. Wiem, że muszę zdobyć się na sen. Łapię 
swój termos i wracam do pokoju, zostawiając prezent dla księżyca na plaży. 
Nagle czuję trochę więcej. Wyobrażam sobie, jak energia księżyca przebija 
sufit, moje łóżko, nakrycie i zachęca mnie do snu. Następnie wiem, że dotyczy 
to mnie. Budzę się po paru godzinach i widzę, że to jest wszędzie; na mojej 
poduszce, łóżku, zauważam, że są ciemno-czerwone plamy na moich 
nadgarstkach i przedramionach. Węzeł jest w mojej klatce piersiowej. Robię 
wszystko, co w mojej mocy, aby się uspokoić.  
- Stacey? - pyta Drea, przewracając się na łóżku. - Wszystko w porządku? 
Ale nie mogę odpowiedzieć. 
Idę wytrzeć twarz z plam. Moja ręka drży ponad moimi wargami, strużka krwi 
spływa po moim palcu. W naszym pokoju zapaliło się światło. - O mój Boże! - 
Drea wypada z łóżka. - Stacey, co się stało? Próbuję zatrzymać płynącą z nosa 
krew, rozglądam się po pokoju szukając chusteczek higienicznych. Amber 
siada na łóżku i przechyla głowę z ciekawości, wygląda jak lalka. Nie mogę 
znaleźć chusteczek, kończy się na tym, że na podłodze zauważam skarpetkę i 
przyciskam ją do nosa. 
- Nic mi nie jest - mówię przez bawełnę. - Dostałam małego krwotoku. 
- Małego krwotoku? 
- Wyglądasz jak wkurzona Carrie White na koncercie promenadowym - mówi 
Amber. 
- Kto tak powiedział? - pyta Drea. 
- Carrie White. Wiesz? Ta Stephena Kinga Carrie. - Ignoruję ich 
przekomarzania i wciskam skarpetę nos, co powoduje krzepnięcie 
krwawienia. Zatem to jest to. 
Spuszczam wzrok na strużkę krwi na mojej poduszce, zastanawiając się, co to 
oznacza. 
- Nie odwracaj się. - mówi Drea. 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

- Nie, o ile chcesz wypić do dna. - poprawia ją Amber. 
- Tak, to wstrętne. 
Drea idzie do mini-lodówki, po duże piwo Ben & Jerry. 
- Masz - mówi. - Myślę, że przyda ci się coś zimnego do uścisku na tyle twojej 
głowy, aby zatamować krwawienie. Biorę piwo i przykładam do głowy. Patrzę 
na zegar, przed szóstą. - Nie mogę sobie przypomnieć o czym śniłam - idę do 
garderobianego lustra, aby spojrzeć na siebie. Wyglądam źle. Wyglądam jak 
pokonana. Krew jest na moim nosie i wargach. Mój nos długo krwawił zanim 
się obudziłam, jak mogłam spać z takim bałaganem na twarzy? 
Siadam na krawędzi mojego łóżka i cicho liczę do dziesięciu. Zastanawiam się,
czy w ogóle o czymś śniłam. Ciężar rozchodzący się od mojego serca, aż do 
głowy mówi mi, że tak. 
- Um, Stace, to żadne przesłuchanie, ale coś jest nie tak? - Drea związuje 
włosy gumką. 
- Myślę, że powinnaś się ogarnąć. 
- To jak jakaś scena kryminalna, na twojej poduszce też jest krew - dodaje 
Amber, wskazując na krew na mojej poduszce. - I ta sterta brudnych ubrań na 
podłodze. 
- Hm, robimy widowisko? 
- Idę wziąć prysznic - mówię.

background image

2

Po prysznicu i oczyszczającym spacerze na plaży, wróciłam do domku. Ku mojemu 
zaskoczeniu, wszyscy już wstali. Podczas, gdy PJ zjadał jedna za drugą 
podgrzewane w mikrofalówce kanapki z jajkiem i serem, a Amber tosty z 
masłem i Nutellą, Chad przeglądał sportowe czasopismo Cape Cod Gazette, a 
Jacob oglądał telewizję. 
Jacob przerwał oglądanie surfingu, podszedł i mnie pocałował. 
- Hej, piękna. 
- Hej. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego, niczym oddech świeżego 
oceanicznego powietrza. 
- Wystarczy, zaprotestowała Amber, wkładając palec do słoika z Nutellą i 
oblizując go. - Jeśli kucharz nic nie robi przed śniadaniem, to nikt inny też nie 
powinien. To kwestia szacunku. 
- Nic nie mów, herbatniczku. - PJ mówi, liżąc swój tłusty palec. - Mogę 
gotować przez kilka godzin. 
- Nie mam do tego nastroju. 
Słyszę, dochodzący z sypialni szum suszarki. Drea ma opanowaną sztukę 
posługiwania się nią. Suszy włosy, najpierw z dołu ku górze, a potem kosmyk 
za kosmykiem przez półtorej godziny, układa je na właściwym miejscu. 
Chad odkłada gazetę i rzuca okiem na splecione w uścisku ręce moje i 
Jacoba, sprawiając, że czuję się jakbym powinna się odsunąć. Ale tego nie robię. 
To jest takie dziwne, by jechać razem na wakacje. Mam na myśli, że zupełnie 
inaczej żyje się w szkole, w klasach, w barze samoobsługowym, stwarzając 
pozory, że nie jest niezręczne oglądanie swojego byłego z kimś innym. Ale 
zupełnie czym innym, jest kiedy twój były chodzi ze swoją byłą, która jest twoją 
najlepszą przyjaciółką. Wtedy ogromne zażenowanie, połączone ze wspólnym 
mieszkaniem sprawia, że zanim się zorientujesz czujesz, że tracisz panowanie nad 
swoim życiem. Tłumaczenie: Chad i ja byliśmy ze sobą. Chad chodzi z Dreą. Ja 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

chodzę z Jacobem. Spędzamy razem wakacje, pod jednym dachem. 
Jacob wyczuwa nasz dramat. 

Ściskam rękę Jacoba i prowadzę go do stołu. Tymczasem PJ, widocznie 
zrezygnował z przygotowania jajek w mikrofalówce i wyjął z lodówki karton 
prawdziwych jaj, następnie próbując je usmażyć, w garnku do gotowania 
spaghetti.
- Jak tam nasze medium? spytała mnie Amber. - Ja i Drea, byłyśmy nieźle 
przestraszone z twojego powodu. Mam na myśli, że miałaś spojrzenie, jak 
uczestnik teksańskiej masakry piłą mechaniczną. 
PJ zwiększa obroty blendera, dla zwieszenia atmosfery grozy. 
- Amber powiedziała nam, jak doprowadziłaś swój nos do krwawej śmierci. 
Ignoruję go i spoglądam na Jacoba, wyczuwając, że on może powiedzieć 
coś niewłaściwego. Coś oprócz normalnego krwawienia z nosa. On wpatruje się 
we mnie twardym wzrokiem i gryzie kącik wargi, jak gdyby oczekiwał ode mnie, 
że wyjawię prawdę. Ale odwracam wzrok, próbując ukryć przed nim prawdę. 
Przynajmniej na razie. 
- Nic mi nie jest. Mówię, rozkładając talerze na stole. 
- Odetchnęłam z ulgą, westchnęła Amber. - Tylko daj mi znać, czy będę 
musiała zrobić coś drastycznego, jak na przykład założenie płaszcza 
przeciwdeszczowego do spania na dzisiejszą noc. 
- Mogłabyś wprowadzić się do PJ-a. - zaproponowałam. 
Amber obraca się, by spojrzeć na niego, żółtko jajka spływa mu z 
podbródka. 
- Wolę twoje prymitywne zwyczaje, od jego odrażających. 
- To tylko nawyki, protestuję. 
- Jak by nie było. - mówi -  Ja, ty i Drea, śpiące razem, jak za starych
dobrych czasów - to jest jedyny pewny sposób, by uniknąć pozabijania się 
nawzajem. 
Ona wyraźnie jest przeczulona na tym punkcie, dlatego śpimy z 
podziałem na płeć. 
- Może, moja mała kusicielko, to jest tylko twoja próba ochraniania się od 

background image

korzystania ze mnie w środku nocy. - PJ warczy na Amber. 
-Och, proszę. - Amber mówi. - Jeśli musiałabym mieszkać z tobą….. 
- To co? 
Amber chwyta zza kartonu jajko i rozbija je do obracającego się rozgrzanego 
garnka.
 - Jakieś pytania? 
- Więc nic ci nie jest? - dopytuje się Chad. - Mam na myśli, czy nie 
potrzebujesz iść do lekarza? Mój tata musiał kauteryzować jego nos. 
- On musi być niezłym fachowcem. - Mówi PJ, udając drapanie się po nosie. 
- W porządku. - odchrząkuję. 
- Tak, powtarza PJ. - Nic jej nie jest. Dopóki nie zacznie moczyć łóżka. 
- Albo wymiotować, dopowiada Amber, jak byśmy potrzebowali przypomnienia. 
- Albo coś jeszcze soczystego. PJ zanurza palce do miski z ubijanymi jajkami, 
wybierając garść szlamowatego białka, które sączy się przez jego palce 
i spada z powrotem do miski w jednym kleistym plusku. 
Czasami całkowicie gardzę moimi przyjaciółmi. Wspominają ostatni rok, 
kiedy wymiotowałam, co było ubocznym skutkiem koszmarów, które miałam.   I 
jeszcze rok wcześniej, kiedy moje koszmary powodowały, że moczyłam łóżko. 
Jacob, dalej wpatruje się we mnie. Wiem, że chce opowiedzieć o moim 
krwawieniu z nosa. Ja też, tylko nie teraz, i nie przed wszystkimi. Zamierzam 
spędzić fajne bezstresowe wakacje. Przejść na normalną stronę życia. 
- Tak, dlaczego wszyscy wstali tak wcześnie? - spytałam, by zmienić temat. 
- To nie z wyboru, powiedziała Amber. - Gdy wyszłaś, PJ pomyślał, że to 
będzie zabawne, by pobawić się jak w dzieciństwie. Wślizgnął się do naszego 
pokoju i zanurzył moja rękę w misce wody. 
- Więc Panna Świętoszka, urządziła nam noc strachu i swoim tchórzliwym 
krzykiem wszystkich obudziła. 
- Mówiąc serio - rozsmarowuje nożem sos tatarski na kanapce z jajkiem i serem. -  
może ona potrzebuje krótkiej wizyty u wielkiego i potężnego Oza dla zwiększenia 
odwagi? 
- Nie.- Amber mówi - ale może on powinien wykupić wizytę dla zwiększenia 
dojrzałości. 
- Co to miało znaczyć? 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

- Skoro pasuje smoczek. - Wepchnęła mu palec pokryty Nutellą do ust, 
żeby go uciszyć. 
- Nie kuś mnie swoimi perwersyjnymi sposobami uwodzenia, moja mała 
Lisiczko - powiedział z zadowoleniem oblizując czekoladę z warg. 
PJ wykrzywił się do Amber, ale ona zareagowała brudząc mu włosy, 
krótkie, sterczące kolce, utlenione na podobieństwo Kena. 
- Czy ktoś powiedział jędza? - Drea weszła do salonu i usiadła obok Chada. 
Ułożyła nogi na jego kolanach, ponad stronami sportowymi gazety. I nagle 
uświadomiłam sobie powód, dla którego ona spędza tyle czasu na układaniu 
włosów. Mam na myśli to, że uzyskała doskonały efekt, jak z reklamy szamponu. 
Lśniące, gęste, złote fale z odpowiednią ilością skrętów. 
Chwytam pasmo moich włosów, zauważając, że są przesuszone i, że mogłabym 
użyć odżywki. 
Dźwięk dzwonka, poderwał Amber od stołu, praktycznie depcząc wszystko na 
swojej drodze do drzwi, włącznie ze mną.
 - To może jest jeden z pysznych chłopców, z bractwa mieszkających obok nas. 
Myślę, że widziałam jednego z nich obserwującego mnie wczoraj.  
Obciągnęła dekolt bluzki z nadrukiem Superwoman, policzyła warkocze  -  siedem, 
jej szczęśliwa liczba - palec - i dopiero wtedy otworzyła drzwi tak gwałtownie, że 
uderzyły w ścianę. 
- Wygląda, jak ktoś potrzebując. - powiedziała Drea. 
Amber zignorowała ten komentarz, szeroki uśmiech spłynął jej z twarzy. 
Przed drzwiami stała dziewczyna może parę lat młodsza od nas, ale 
niezaprzeczalnie ładna. W rodzaju tych słodkich dziewczyn, pokazywanych na MTV 
-  długie i proste rude włosy, twarz w kształcie serca, żółte okulary 
przeciwsłoneczne, obcisły T-shirt z długimi rozszerzanymi rękawami oraz jeden  z 
tych sarongów, wyglądających, jak spódnica. Zerkam na Jacoba, by zobaczyć,  czy 
zauważył to, ale on zupełnie się wyłączył, oglądając w telewizji jakiś talk show z 
widownią śmiejącą się w tle. 
- Tak? - pyta Amber. 
- Cześć, jestem Clara. Zastanawiałem się, czy Marcy i Greg zamieszkali w tym… 
- Zaczekaj. - Amber mówi, przerywając jej. - Czy ja cię skądś nie znam? 
Clara podniosła nieznacznie głowę, usiłując przypomnieć sobie Amber.  

background image

- Byłaś wczoraj w Clam Stripper. 
- Zapomnij o tym, mówi Amber, robiąc krok w stronę Clary, w nadziei, że 
z  dziewczyną przyszli jej męscy przyjaciele.  -  Czy mieszkasz obok? - spytała 
pokazując domek po prawej stronie, gdzie faceci braterstwa powiesili swój 
sztandar, olbrzymie gercjie litery ΔΠ oznaczające ich terytorium. 
-  Tak. - zaszczebiotała Clara, wskazując w przeciwnym kierunku.  -  Kilka domów 
dalej. 
- Uh. 
-  Więc Marcy i Greg nie mieszkają tutaj?  - Clara  spogląda na nas ponad 
ramieniem Amber. 
-  Kto? - Amber wygląda na rozdrażnioną. Wzdycha i spogląda w dół, by ocenić 
swój pedicure - różowożółta szachownica na jednej stopie, na drugiej zaś 
żółtobiałe wiry. 
- Marcy i Greg. - Clara powtarza. - Mieszkali w tym domku ostatniego lata. 
- Nie tym razem. - stwierdza Amber, podciągając dekolt. 
- Och, przepraszam za kłopot - powiedziała Clara. - Po prostu zauważyłam, że ktoś 
się tu wprowadził i pomyślałam, że to oni. 
- Nie tak szybko, moja mała pani Avon. PJ stanął przed Amber, spychając ją z  drogi. 
Rozwinął serwetkę i przerzucił ją nad progiem, niczym czerwony dywan, 
zapraszając Clarę. 
- Nie możesz wyjść bez spróbowania moich przysmaków. 
- To nie jest ten rodzaj usług. - zaprzeczyła Amber. 
- Nie szkodzi, powiedział PJ, podając Clarze kanapkę z rzadkim, niedogotowanym 
jajkiem. - Ona jest zjeżona. – wskazał na Amber - Ale zrób sobie przyjemność i 
spróbuj moich przysmaków. Spodziewam się, że lubisz sos tatarski. 
- Jedyną przyjemność, jaką możesz zaoferować, jest wyprawa do Beach Blanket 
Bagel, by dostarczyć nam jakieś prawdziwe śniadanie. - mówi Amber. 
- Jeż, jeż, kolec, kolec. - Wysyczał. 
-  Cześć, mówię, by uratować dziewczynę od bycia ofiarą PJ-a. 
Przedstawiam wszystkich Clarze, a ona macha nam ręką na powitanie. 
- Skąd jesteś? - pyta Drea, wyglądając spoza Chada i jego gazety, by 
przywitać się z Clarą. 
- Z Hartford. - mówi Clara. - Ale moi rodzice są stąd, więc każdego lata 
wynajmujemy tu domek. Jestem tu od tygodnia. 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

- Wspaniale. - mówi Chad i niczym model na wybiegu, przeczesuje palcami 
piaskowe włosy, jedno pasmo opadło nad prawym okiem. 
- Więc na pewno znasz wszystkie dobre miejsca. 
Drea zatrzymuje na moment wzrok na pasku, na gołym brzuchu dziewczyny, 
widocznego pomiędzy T-shirtem a sarongiem. Następnie zerka z powrotem na 
Chada, przyłapując go na gapieniu się na Clarę. 
- Zdecydowanie, potwierdza Clara, zakładając okulary przeciwsłoneczne 
na głowę, jak prowizoryczną opaskę.  
– Wy faceci, pokochacie tutejsze wakacje. Świetne kluby, fajne sklepy. W centrum 
jest genialne miejsce, gdzie robią najlepszy napój z lodami, mrożoną kawę frappe i 
inne pyszności. 
- Brzmi tłusto. - komentuje Drea, skanując fragment uda widocznego w rozcięciu 
sarongu Clary. 
- Prawdopodobnie tak. - chichocze Clara. Przerywa, by poprawić wiązanie 
sarongu, może by przykryć nogę. - Ale na szczęście ja, nie muszę się tym 
martwić. - Zerka na chwilę na pupę Drei. 
- W czym problem? - pyta Drea, oczywiście zaważając to spojrzenie. 
- Huh? - Clara podnosi głowę, udając niewinną. 
- Nie zwracaj na nią uwagi. - przerywa Chad. - To brzmi świetnie. 
- Dobrze, to wybierzemy się tam. - Clara chichocze jeszcze bardziej. 
Drea odchrząkuje. Opiera głowę na ramieniu Chada i  mrugając proponuje.      - 
Chodźmy na spacer. 
- W porządku. - mówi, nie ruszając się z miejsca.
Teraz. - naciska Dera, wydymając swoje truskawkowe wargi. - Potrzebuję 
plażowego powietrza. - Chad posłusznie wstaje i razem wychodzą. 
- Myślę, że i ja też potrzebuję trochę powietrza. - mówi Amber. - Ten i kilku
chłopców z bractwa mnie zajmą. Zastanawiam się, czy są głodni. - Chwyta 
talerz z tostami z Nutellą. 
- Muszą być wygłodzeni. - mówi PJ, biorąc kęs swojej kanapki. 
- Co to miało znaczyć? 
- Zgadnij. PJ zbiera więcej kanapek ze stołu i idzie do swojego pokoju. 
- Jest rozgoryczony tym, że znowu nie chcę z nim wyjść. - Amber pakuje 
kilka papierowych chusteczek, do stanika jej bikini, dokładnie między piersi.       - 
To zatrzyma pot. - wyjaśnia. Macha nam na pożegnanie i wychodzi. 
- Wow. - mówi Clara. - Naprawdę wiem, jak opróżnić pokój. 
- Nie ze wszystkich. - mówię, zauważając, że Jacob także wyszedł. Słyszę 
szum prysznica w łazience i domyślam się, gdzie jest. 
 - Moi przyjaciele są nieco ekscentryczni

background image

- Cóż, naprawdę chciałbym wyjść czasem razem z wami. - deklaruje Clara. - Ciężko 
znaleźć tu ludzi w moim wieku. Zwykle są tu tylko studenci, którzy niechętnie 
spędzają czas z piętnastolatką. 
- My jesteśmy studentami. - mówię. - Właśnie skończyliśmy liceum i pomyśleliśmy, 
że fajnie będzie wspólnie coś wynająć na kilka letnich tygodni, w nagrodę, za 
przeżywanie bólów i cierpień szkoły z internatem. 
- Oczywiście. - zachichotała Clara. 
- Ale nie wyglądasz na piętnaście lat. - dodaję, zauważając, że pachnie puddingiem 

toffi. - Dałabym ci co najmniej szesnaście albo siedemnaście. 

- Dziękuję. - Clara uśmiecha się radośnie. - Czy mogę dać ci mój numer telefonu? 

Może później wybierzemy się na wycieczkę. 

- Pewnie. - Wręczam Clarze serwetkę i pióro, a ona zapisuje mi swój numer, 
wstawiając uśmiechy w miejsca zer. 
- Może spotkamy się później. - mówi. 
Kiwam głową i podaję jej rękę do uścisku. I wtedy już wiem. Czuję to. To tak, 
jakby moja skóra, pokryła się lodem wewnątrz jej dłoń Jakby milion małych 
igiełek lodu, właśnie rozszczepiło się w moich żyłach. Clara umrze. 

3

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

Clara mówi mi, że musi wrócić do domku, a ja stoję tam, ręka mi mrowi 
od jej dotyku. Jest część mnie, która chce tylko wyrzucić z serca to wszystko, co 
przeczuwam, że się jej przydarzy. Zamiast tego broda mi drży, na myśl o 
słowach, które zawisły by między nami jak gradowe chmury. Nawet nie znam 
tej dziewczyny. Jak mam jej powiedzieć, że dręczy mnie przeczucie, zbliżającej 
się jej śmierci? 
Nie mogę się powstrzymać i pytam odwracającą się do wyjścia Clarę.  
- Wszystko w porządku?
- Tak dlaczego? - marszczy się. 
- Tylko się zastanawiałam. - Ogromna gula utknęła mi w gardle. - Mówiłaś, że jesteś 
tutaj z rodzicami?
Clara kiwnęła głową, jej twarz skrzywiła się w zakłopotaniu. 
- To dobrze. - mówię nieco uspokojona, że nie jest sama. 
- Och, tak, dobrze. – chichocze. - wakacje z rodzicami… zabawę czas zacząć. 
- Nie jest tak źle. - Kiwam głową i skupiam się na jej twarzy, zastanawiając 
się, czy powinnam powiedzieć coś więcej. Ale co, jeśli powiem i ona mi nie 
uwierzy? Albo co gorsze, jeśli pomyśli, że jestem zwariowałam i już nigdy nie 
zechce ze mną rozmawiać? 
- Powinnam już iść. - mówi cofając się, a ja dziwnie się z tym czuję.  
Tym razem, pozwoliłam jej odejść, obawiając się, że poinformowanie jej 
teraz, zepsuło by nasze przyszłe relacje. Wiem, że będę bardziej wiarygodna, 
gdy poznam więcej szczegółów, ujawniających się w koszmarach sennych, a 
znanych tylko jej. 
Potrzebuję czegoś na sen. 
Zmieniam błękitne prześcieradło na moim łóżku i otwieram wszystkie 
okna w pokoju, spodziewając się, że balsamiczne powietrze z plaży i słony 
zapach oceanu, pomogą mnie ukołysać do snu. Wpełzam między świeże 
prześcieradła i obejmuję amulet, wiszący na mojej szyi. Ma on kształt małej, 
szmaragdowozielonej, szklanej butelki, nawleczonej na srebrny łańcuch.            To 
urodzinowy prezent od matki, który przypomina jej mnie. To naprawdę wiele 
znaczyło. Kocham to. I fakt, że zna mój gust - nie stara się na siłę narzucić 
mi swojego, przez kupowanie mi jakichś perfum, które ona uwielbia - mówi mi, 
że szanuje kogoś, kim jestem i w co wierzę. 
Zdejmuję korek z butelki i zwilżam palec olejkiem lawendowym. 
Słodki ziołowy zapach, pomaga mi się trochę skoncentrować na przygotowaniach 
do odpoczynku. Smaruję olejkiem miejsca, gdzie krew pulsuje mi pod skórą: szyję, 

czoło, podbródek i oba policzki, a następnie wyjmuję moje pudełko snu z 
nocnego stolika. Jest to małe, drewniane pudełko, które kupiłam na pchlim targu 

background image

na początku lata - gładkie, złote drzewo sosnowe z chromowanym zawiasem i 
dopasowanymi zamkami. Leżę w łóżku, koncentrując się na odległym dźwięku
odpływu - fale odbijają się od skał, cofających je do morza. Wówczas otwieram 
pudełko snu i ustawiam obok siebie tak, bym mogła złapać moje sny - a wtedy 
one nie uciekną mojej świadomości jak ostatniej nocy. 
Przewróciłam się na bok, żeby mój policzek oparł się o sproszkowany piasek i 
poczułam jakby ciepły wietrzyk unosił się ponad mną, niczym koc.              A jednak 
marznę. Kule się w pozycji embrionalnej i koncentruję na słońcu,
świecącym prosto na mnie. Ale to nie pomaga. Ocieram nogę o nogę i czuję 

gęsią skórkę. 

- Stacey …- Ktoś szepcze za mną. Żeński głos, myślę. 

Próbuję otworzyć oczy, obrócić się i spojrzeć, ale powieki są jakby zlepione i nie 

mogę nimi poruszyć. Bardziej się skupiam, ale już niczego więcej nie słyszę - tylko 

dalekie wycie wiatru i szum oceanu, tworzącego przybrzeżne fale. 

Biorę głęboki oddech, by uciszyć bicie serca i wyobrażam sobie zimne powietrze 

gnające wokół mnie w jednym długim i pękatym wirze. 

- Nie mów nikomu. - kontynuuje jej głos. 

- Clara? - Chcę spytać, ale czuje się tak, jakbym nie mogła mówić. Czuję ruch
warg, ale nie wydobywa się z nich głos. 
- Jeśli powiesz, będę wiedziała. - Jest teraz bliżej. Mogę poczuć jej lodowaty 
oddech na karku. 
- Jeśli powiesz, sprawię, że zapłacisz. 
Chcę się odwrócić, ale jestem tu dosłownie przymarznięta. Zęby mi 
szczękają, broda drży, a skórę kąsają żądła chłodu. Dalej nasłuchuję i próbuję 
wyrównać oddech, by odegnać strach, ale mam wrażenie jakbym płuca,
miała wypełnione kropelkami lodu, czyniącymi każdy oddech trudniejszym,

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

zimniejszym i płytszym.

Po kilku sekundach, nie słyszę niczego prócz zimna - długi i ostry wrzask 

wdzierający się do moich uszu. Zastanawiam się, czy już poszła, czy zostawiła 
mnie tutaj, bym zamarzła na śmierć. 
- Jestem tutaj, Stacey. - szepcze, czytając moje myśli. 
Czuję, że zaczynam odtajać - mój oddech ociepla się, szum w uszach staje 
się łagodniejszy. W tle, pośród dźwięku fal, słyszę jej płacz. Dochodzi gdzieś z 

przodu, z poziomu piasku, jakby leżała. Wyciągam do niej uwolnioną z 

bezruchu rękę i dotykam czegoś miękkiego, palcami szarpię jej włosy. 

- Nic nie mów. - błaga. 

Otwieram oczy, ale potrzebuję chwili, by odzyskać ostrość widzenia. 
Teraz mogę ją zobaczyć; leży na boku, odwrócona przodem do mnie. Jest tak 
blada, jakby była spowita w woal. Natężam wzrok i dostrzegam, zauważam 
kapiącą czerwień. Spływa po jej plecach i krzywiźnie nogi. Jak krew. 
Moje ciało, trzęsie się od zimna, które znów pełznie po moim ciele. 
- Stacey. - woła głos. 
Ruszam delikatnie wargi, by odpowiedzieć, ale znów nic nie mówię. 
- Stacey. - Chwile zajmuje mi zrozumienie, że ten głos jest inny, głębszy. 
- Pora wstawać, Śpiąca Królewno. - mówi.  
Znów poruszam wargami, by odpowiedzieć, ale dalej nic nie mogę.   
Coś przykrywa moje usta, utrudniając mi oddychanie. Chwytam ciężko 
oddech i to mnie budzi. Otwieram szeroko oczy. Jestem nadal w łóżku, 
nadal w moim pokoju. I Jacob stoi nade mną. 
- Czy dobrze się czujesz? - pyta, machając rękę. - Dlaczego jesteś taka 
zimna? Okrywa mnie. 
Ale nie mogę odpowiedzieć od razu. Obrazy koszmaru, nadal płyną mi w 
głowie; zamykam pudełko snu i dociskam zamek, by mój sen nie mógł uciec. 
- Nie chciałem cię przestraszyć. - kontynuuje, - ale musimy porozmawiać. 
Kiwam głową i próbuję kontrolować oddech, koncentrując się na powietrzu 
wydobywającym się z moich ust, by widzieć, czy jest widoczne z powodu 
chłodu. Ale nie jest, chociaż moje ciało, nadal trzęsie się z zimna. 
- Miałam następny koszmar. - mówię
- O czym? 
Zaciskam zęby, by nie paplać i zamiast odpowiedzieć, przysuwam się do 
otwartego okna. W oddali burzy się ocean, obmywając skały, porzucając 
długi odcinek plaży. Spoglądam wokoło, prawie oczekując ujrzeć tam Clarę. 
Ale jej 
tam nie ma - tylko ludzie uprawiający parami jogging, grupa trenująca jogę i 
garstka spacerowiczów. Skupiam się na chmurach, starając się dostrzec w 
nich różne kształty - księżyc, słońce, olbrzymiego motyla. Coś, by spróbować 

background image

osłabić to uczucie ciemności, które zaległo tak ciężko w moim sercu. Ale 
widzę tylko zaczerwienienie, plamy koloru wirującego wewnątrz mojej głowy 
i boję się, że mrok opanowuje mnie coraz bardziej. 
- Czy możesz opowiedzieć mi o tym? - Jacob wstaje z łóżka i kładzie ręce na 
moich ramionach od tyłu. 
Obracam się przodem do niego, gdy strużka krwi spływa po mojej 
wardze. 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

4

 
Jacob ściąga swoją bawełnianą koszulkę i podaje mi ją, abym 
zatamowała krwawienie. 
- Dzięki. - mówię i przyciskam koszulkę do swojego nosa, robiąc wdech
znajomego zapachu Jacoba, pachnie świeżo, niesamowicie upojnie. 
- Możemy o tym porozmawiać? - Pyta Jacob. - Krwawienie… koszmar. 
Kiwam głową i robię głęboki wdech, moje palce opierają się ponad 
wymarzonym pudłem. 
- One tam są? - Pyta, wyrażając się gestem w kierunku pudła. 
- Co? 
- Twoje sny. 
Czuję, jak na mojej twarzy zanika niewielki uśmiech, jakby zwinął się w 
kłębek. Pamiętam, jak jedna osoba nauczyła mnie o pudłach ze snami. 

Otwieram gwałtownie pudło. 
- To był koszmar, a nie sen.- mówię. 
- Nie sen? Co tam było? 
Odwracam się, aby stanąć naprzeciw niego, jego naga klatka piersiowa, 
ma teraz głęboki odcień karmelu od słońca. Jego normalnie płowa cera, 
jest teraz ciemniejsza. Jednak byłam zbyt zajęta “spędzaniem wakacji”, 
by to zauważyć przez minione trzy dni. Zauważam, że jego wargi 
wyglądają na troszkę bledsze, w porównaniu z jego jasnobrązową, 
gładką skórą; kosmyki jego ciemnych włosów, wyglądają prawie jak 
złoto ze słońca; i jego szaroniebieskie oczy wyglądają trochę 
jaśniej; wpadają prawie w kolor srebrzysty. 
- Clara. - mówię. - Dziewczyna, która wpadła dziś rano. To o niej śniłam. 
Plamię swoją krwią, jego koszulkę i jestem pewna, że krwawienie 

ustało. 
- Co się stało w tym śnie? 
- Widziałam jej ciało, tak myślę. 
- Tak myślisz? 
- To tak, jakby było zamazane. - Zamykam oczy, próbując sobie 
przypomnieć obraz. - To było takie białe - prawie zobaczyłam biel. Ale 
przecież zaczerwieniło się. 
- Czerwony? - Kiwam głową. Jak krew. 

background image

- To była faktycznie ona? 
- Wiem, że to ona. To był jej głos. - Zabroniła mi mówić, czuję jakąś 
tajemnicę. 
- Zabroniła Ci mówić co? - Pyta Jacob. 
Potrząsam głową, pamiętając, jak również powiedziała mi, że gdybym 
komuś powiedziała to “zapłacę za to”. Ale spłacę jak? 
- To było przeczucie. - mówię. I wiem, że to jest coś więcej.- Chyba się 
jej coś stanie. 
- A krwawienie jest tropem? - Kiwam głową i rzucam okiem na 
poplamioną krwią koszulę, chcąc przypomnieć sobie, jak to dobrze Jacob 
mnie zna. Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać, jak dużo możemy wiedzieć o 
sobie. 
- Również to poczułam. - Mówię. Uścisnął moją dłoń. - Wyczułam 
natychmiast, że ona jest w niebezpieczeństwie.  
- Więc, my musimy się tym zająć. 
- Znowu? Zaczyna się to samo? - Szepczę. 
Jacob ściska moją rękę, jego szaroniebieskie oczy, ufnie patrzą na 
mnie, sprawiając, że ściskają się moje wnętrzności, sprawiając, że 
moje serce zaczyna mocniej bić; jak w tych różowych, błyszczących
romansach. 
- My zajmiemy się tym. - powtarza. 
- Wiem. Po prostu myślałam, że to będzie relaksujące lato. 
Jacob wyciąga coś z kieszeni swoich krótkich spodenek i kładzie mi to 
na dłoni. Natychmiast domyślam się co to jest. Poznaję z wagi, gładkie, 

zaokrąglone brzegi i czysta swojskość. Moje wnętrzności ponownie 
obracają się, mam wrażenie, że moje serce zaraz wybuchnie. Wędruję 
spojrzeniem na swoją dłoń. Kryształ, idealnie mieści się w mojej dłoni. 
- Zostawiłem to w moim pokoju poprzedniej nocy. - mówi. - I wyczułem, 
że możesz tego potrzebować. 
- Wyczułeś? Jacob kiwa głową i odwraca wzrok. Nagle to również 
uderza mnie, gdy wyczuwam to co on- on też śni koszmary. Czekam, 
aby powiedział mi o nich, ale on milczy. 
- Skąd wiedziałeś, że mogę potrzebować kryształu? - Pytam. 
- To łatwe. - mówi. - Znam Cię. 
- Ja je mam, a ty nie? 
- Co? 

- Koszmary. - Odgarnia pojedynczy, ciemny kosmyk włosów, które przykryły 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

mu oko.  
- No. - mówi i odwraca wzrok.
Nie wiem co zrobić, kiedy mówi prawdę. Ja i Jacob, mamy silny 
związek, silniejszy niż miłość, zawsze doświadczony. Faktycznie, 
jesteśmy bardzo podobni. Obydwoje zostaliśmy wychowani z czarami 
ludowymi i obydwoje doznajemy przeczuć. One, w rzeczywistości- 
połączyły nas. 
W zeszłym roku, Jacob miał koszmary, że ktoś chce mnie zabić. Tylko 
On, nie wiedział kim jestem. Właśnie wiedział, że ma przeczucia o 
jakiejś dziewczynie, która umrze. Po robieniu jakichś badań i 
udoskonaleniu jego sensu, skończył na przenosinach do innej szkoły, aby 
znaleźć mnie, praktycznie 3 tysiące mil stąd. Następną rzeczą, jaką 
wiedziałam, było to, że jest chłopakiem, tym nieznajomym, próbującym 

ratować moje życie. Tyle, że on, nigdy nie był dla mnie jak nieznajomy. 
Czasami, kiedy na niego patrzę, wiem, że myślimy o tym samym. 
Natychmiast. 
- Nie wiem, dlaczego nie jesteś ze mną szczery. - mówię. 
- To nie to, co myślisz. - mówi Jacob. 
- Nie masz koszmarów? 
- Nie o Clarze. 
- To o kim? - Pytam. - Powiedz mi. 
- Nie teraz. - mówi Jacob.- Teraz powinniśmy skupić się na Twoich
koszmarach. Bierze mnie za rękę.- Zaufaj mi. 
- Ufam Ci. 
- To dobrze. Jacob całuje mój policzek i przykłada swoje wargi, do 
mojego ucha.- Kocham Cię. - szepcze. 

Uśmiecham się i odwracam wzrok, chcąc powiedzieć mu, że też go 
kocham. Ale nie mogę. Właśnie, że mogę. Chce wypowiedzieć te proste 
dwa słowa, które czuję w środku. Mówiłam to- do przyjaciół, do 
rodziny- po prostu nie do niego. Z nim to co innego- prawdziwa miłość- 
autentyk- coś rodzaju- oddam – za – ciebie - życie. I jakoś nie mogę tego 
zrobić, chociaż go kocham przez cały czas, a w rzeczywistości słowa 
są zablokowane w moim gardle. 
- Powiedz coś. - mówi. 
- Co? 
- Co o tym myślisz.  
- Czuję to samo. - mówię z fałszywą skromnością. 
Jacob uśmiecha się i przygryza moją dolną wargę, zaczynając od dołu

przy mojej szczęce, sprawiając, że moje policzki czerwienią się. Wiem, 
że to zauważył. 
- Może powinniśmy porozmawiać o czymś jeszcze? - Mówię. 

background image

- Racja. - mówi, nagle się prostując.- Powinniśmy porozmawiać więcej o 
twoich koszmarach. 
- Nie. – mówię. – To znaczy porozmawiajmy o czymś zupełnie innym. 
- Dlaczego? 
- Ponieważ – mówię, kieruje kolana w kierunku mojej klatki piersiowej. – 
Może przez pięć marnych minut, chciałabym pozostać normalną. 

background image

Tłumaczenie:  LizziElizabeth & Killowa & wojciechsylwia

       

Poprawki: Honney_

5

Kiedy Jacob wychodzi, mogę spróbować zasnąć, więc mogę śnić - i 
mogę mieć inny koszmar. Ale próbuję, biorę zupełnie nową butelkę z 
paczuli i olejkami lawendowymi. Zamiast dąsać się, z powodu tego, że 
nie mogę zasnąć rozważam o Clarze - o jej imieniu, jej karmelowym zapachu
i o mojej ręce, gdy ją dotknęłam. Resztę mojego dnia spędzam na plaży, 
siedząc na ganku, grając w siatkę, jedząc zupę z owoców morza. Od czasu do 
czasu, przypominam sobie o Clarze. 
Nawet pokrywam wierzchołek swojej nocy, daleko przez pokrywanie 
tuszem olbrzymiego C kapitałowego na mojej ręce specyficzne sny- o 
Clarze.  

Budzę się rano, i dostaję dość wnikliwych informacji, tak ona po prostu
musi mi uwierzyć. Ale, kolejny raz, prawie w ogóle nie śpię. Kończę na 
tym, że rzucam kołdrę z łóżka i kręcę się, czuwam też nad Dreą i 
Amber. Gdy tylko czuję, że zaczęłam przysypiać, rośnie naprężenie w 
mojej klatce piersiowej, jak drut, przypomina mi, jaka zestresowana 
jestem, jaka jestem zagrożona. Clara naprawdę może umrzeć - właśnie 
prawie 2 lata temu umarła Veronica Leeman, lubiłam ją, lubiłam Maurę, 
trzy lata przed tym. Przeczucia obejmują mnie, ale zignorowałam 
przeczucia o Maurze i koszmary spełniły się. Maura umarła. W 
przypadku Veronicy, też się sprawdziło. Rezultat - dwie dziewczyny 
zmarły i mnie śmiertelnie przeraziły. Zamykam swoje oczy i przewracam się 
w łóżku, zastanawiając się, jak to jest, co zdarzyło się Jacobowi w zeszłym 
roku, jak miał przeczucia o obcej sobie dziewczynie – o mnie, ale nadal 
odczuwał przymus, by być jak najbliżej mnie i mi pomóc, a co jeśli by mi nie 
pomógł? Byłabym tu w odpowiednim momencie? Muszę pomóc Clarze; nie 
mam wyboru. W efekcie muszę zacząć dziś rano. Ubieram się i idę na spacer. 
Muszę pobyć sama, natychmiast, jednak zwarte ciżby ludzi, zaczynają 
napychać się na plażę, pomimo wczesnej godziny, są ręczniki, leżaki i 
paki pełne foremek na piasek, to jest trochę trudne. Jestem blisko 
wody, idę wzdłuż mokrego piasku, szarpie moje stopu, próbuję 
skoncentrować się na chlupotaniu wody, a nie na głosach turystów 
wokół mnie. Wsłuchuję się. Jednak głos Clary, ostrzega mnie - by 
nikomu nie mówić. Ale nie mówić co? Albo komu? Lodowate uczucie, 
wraca do moich palców, przy myśleniu o Clarze. Zrobię wszystko, co w 
mojej mocy, do koktajlu daleko, ale to wygrało. Chłód podróżuje w górę 
mojego ramienia i ponad moim ramieniem, przytulając się do mojej 
siły. To dziwne. Obciągam sweter, mocno wokół mnie, ze strachu przed 

background image

zimnem. Gdy jestem wystarczająco daleko od ludzi, zatapiam rękę w 
mokrym piasku i wdycham w płuca słone powietrze, robię wszystko, co 
w mojej mocy, aby zdusić zdenerwowanie w sobie. Patrzę w górę, w 
kierunku słońca, wiedząc, że jeśli skupię dość swojej energii, mogę 
skoncentrować się na tym, co ważne.  
Clara. Powtarzam w kółko jej imię, a następnie “wrzucam” myśli w 

mokry piasek. Wyobrażam sobie słońce, wysyłające imię Clary, 
ponad mną. Myślę, o niej - moja ręka, ramię i szyja przestają lekko 
mrowieć od zimna.  
Z kieszeni swojego swetra, wyjmuję zaopatrzenie z pokoju - butelka 
starych perfum, fioletowe pióro i kawałek papieru. Butelka została 
wykąpana, przy świetle księżyca. Usuwam jej korek i kładę na piasek, 
przede mną, wyobrażam sobie, jak ciepłe powietrze oceaniczne 
przenika przez otwór, nasłonecznienie; lubię ogień, spływający po 
szklance.  
Zdejmuję skuwkę z fioletowego pióra, a na skrawku papieru piszę 
słowa: NIE MÓW NIKOMU, mając nadzieję, że fioletowy kolor, pomoże 
zdziałać coś na rzecz paranormalnej świadomości. Wsuwam papier do 
butelki i kończę to z elementami ziemi i wody- powietrze ze słonowodnego 
oceanu i z wilgotnej wody. Korkuję butelkę i podaję to wiatrowi. 
- O duchu, duchu, błagam Ciebie - Pomóż mi widzieć z jasnością. Ofiarowuję 
Ci ziemię, wiatr i morze, błagam o odpowiedź.
Całuję butelkę, a następnie wrzucam do oceanu, jak najdalej. Ta wpada 
w falę i zostaje pochłonięta w parę sekund, ale wpływ wynurza ją z 
powrotem na powierzchnię. Butelka, znowu leży u moich stóp. Rzucam 
nią jeszcze raz, ale znowu wraca. Zamiast wyciągać ją z wody, decyduję, 
że pozwolę butelce pływać wraz z nadchodzącym pływem. Może 
powinnam bardziej ufać swoim instynktom. Moje instynkty, mówią mi, że 
natychmiast muszę odnaleźć Clarę.