background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

387

 

 

 

 

**Meredith**  

 

 

Całą drogę Klaus się nawet do mnie nie odezwał. Obserwowałam 

go kątem oka wracając do swoich wspomnień i zastanawiając się co, by 
faktycznie się wydarzyło jakbym wtedy z nim wyjechała?. Najwyraźniej 
zdawał się wiedzieć, że spoglądam w jego stronę, ponieważ spojrzał        
na mnie i się uśmiechnął.  

- Mówiłem kochanie, że może ci się to nie spodobać - dodał po chwili 

- Zatrzymaj się, jestem głodna - powiedziałam stanowczo, kiedy 
zobaczyłam, że dotarliśmy już do Mystic Falls 

Zatrzymał samochód, a ja wysiadłam ruszając w wampirzym tempie przed 
siebie. Na dworze panował już mrok. Przeszłam kilka kroków pustą ulicą, 
gdy zobaczyłam chłopaka idącego w moim kierunku i trzymającego          
w ręku butelkę alkoholu. 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

388

 

 

- Zgubiłaś się kotku?. Wskazać ci odpowiednią drogę? - rzucił uśmiechając 
zachęcająco się w moim kierunku 

- Chętnie skorzystam z twojej pomocy - odparłam, po czym znalazłam się 
przy nim w wampirzym tempie uderzając nim o ścianę, aż butelka wypadła 
z jego ręki rozbijając się na kawałki 

- Ty suko! - krzyknął na mnie przykładając rękę do krwawiącego nosa 

- Naprawdę nie ładnie tak się odnosić do kobiety - powiedziałam czując 
jak moje oczy nabiegają krwią, a kły się wydłużają  

Znalazłam się przy nim w ułamku sekundy przebijając ostrymi kłami jego 
gardło. Ciepła krew zaczynała napływać do mojego gardła, żyły pulsować, 
a serce walić w zawrotnym tempie. Moja ofiara zaczynała słabnąć i coraz 
mniej się szamotać nie mając ze mną najmniejszych szans, gdy ktoś mnie 
od niego odepchnął. 

- Zostaw go w spokoju! - usłyszałam głos Stefana - Możesz to opanować, 
pomogę ci - zaczął mnie uspokajać   

- Nie potrzebuję twojej pomocy sama sobie poradzę - odparłam 
zdenerwowana czując rosnącą we mnie wściekłość 

- Słyszałeś Stefanie, ona nie potrzebuje twojej pomocy - odezwał się          
z pogardą Damon pojawiając się niewiadomo skąd podnosząc z ziemi      
na wpółżywego chłopaka, który zdążył osunąć się już na ziemię - Chcesz 
być teraz tą złą?. To dawaj Meredith, ty go zabijesz czy ja mam to zrobić? 
- szarpnął nim trzymając go za kołnierz  

- Zwariowałeś? - zapytałam z przerażeniem w głosie 

- Damon, co ty robisz? - Stefan patrzył to na to swojego brata to na mnie 
czekając na moją reakcję 

- Też znam się na dobrej zabawie, bo chyba zapomniałaś, że właśnie tym 
się zajmowałem od ponad stu lat - rzucił nie zważając na Stefana, a jego 
twarz zaczęła się zmieniać  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

389

 

 

Patrzyłam na to czując jak krew tego chłopaka zaczyna przejmować nade 
mną kontrolę. Damon przyłożył już swoje kły do jego szyi, a ja w tym 
czasie dobiegłam do niego. 

- A co powiesz jeżeli zrobię tak? - zapytałam stojąc obok niego i skręcając 
mojej ofierze kark, a jego bezwładne ciało upadło na ziemię - Jakby nie to, 
że mnie sprowokowałeś, to on by przeżył - dodałam wzburzona 

Nie zdążyłam nawet zareagować, ponieważ Damon przybił mnie do ściany 
przytrzymując za nadgarstki.  

- A teraz słuchaj, bo nie będą powtarzał. Nawet nie mogę zrozumieć jak 
mogłaś dać mu tak bardzo sobą zmanipulować?!. Myślisz, że jemu na tobie 
zależy?. Jakby nie twoja krew to już dawno byłabyś martwa, ile mam ci   
to potarzać, by w końcu do ciebie dotarło!. Wykorzystuje twoje emocje,  
by przeciwstawić przeciwko nam, nie panujesz nad tym Meredith!. Co się 
stało z tym co do mnie czułaś? - dodał ostrzej próbując mną wstrząsnąć  

W tym czasie z za rogu wybiegła Elena razem z Bonnie. 

- Naprawdę nieźle, ale jestem silniejsza - w wampirzym tempie wyrwałam 
się z jego uścisku - Chcesz się dowiedzieć co się z tym stało?. Ona to 
zrobiła, zabiła mnie, zabiła nas, a teraz manipuluje tobą wiedząc, że i tak 
cię nie kocha. Zdradzę ci sekret, tak jak ja cię kochałam nigdy nikt nie 
będzie cię kochał - powiedziałam czując wściekłość, której znowu nie 
byłam w stanie kontrolować 

- Cudownie jest i nasza kochana Elena? - stanęłam na środku chodnika 
paręnaście metrów przed dziewczyną 

- Pozwól, że powiem ci coś o czym zdaje ci się nie wiedzieć zważywszy, 
że twoje wspomnienia z 1947 roku wyparowały - odezwał się Damon 
podchodząc do mnie w jakiś sposób próbując przenieść moją furię na 
siebie 

- Chyba cię zaskoczę, ale wiem co wydarzyło się w 1947 roku w klubie 
Pennybaker, i to że czarownice wymazały moją pamięć, dlatego daruj 
sobie - kiedy to powiedziałam spojrzał na mnie zdziwiony 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

390

 

 

- Ale chyba wiesz, że nigdy się nie wyłączysz?! - rzucił, a ja zaskoczona 
popatrzyłam w jego stronę 

- Oj jednak nie wiedziałaś, czyżby Klaus jednak nie powiedział ci 
wszystkiego? - zapytał z uradowaniem na twarzy - od początku to 
planował. Wiedział, że z mojego powodu wrócisz do Mystic Falls - dodał 
pewny siebie 

- A czy ty zdajesz sobie sprawę, że jakby nie pomoc czarownic w tamtym 
czasie już dawno byłaby z nim. Tak, chyba się zdziwisz, ale miałam dosyć 
opłakiwania tego kim byłam i tego jak bardzo cię kochałam, dlatego nie 
wiedząc nawet kim jest ufałam mu, aż do tego stopnia, że chciałam z nim 
odejść, by choć na chwilę zapomnieć o nas, zapomnieć o cierpieniu. 
Żałuję, że nie może mi wymazać pamięci, bo już dawno bym o to 
poprosiła i wiem, że by mi nie odmówił, choć dobrze mógłby to zrobić      
z twoimi wspomnieniami, ale to by było za proste. Jak będziesz się czuł 
zastanawiając każdego dnia gdzie jestem i o tym co razem mogliśmy mieć 
gdyby nie ona?! - w tym momencie spojrzałam na Elenę 

Stefan od razu znalazł się przy swojej dziewczynie i Bonnie zasłaniając    
je swoim ciałem jak ochroniarz. 

- To naprawdę uroczę, ale ja nie chcę jej nic zrobić - rzuciłam z kpiącym 
uśmiechem patrząc w ich stronę 

- Jak możesz tak postępować?. Pomagałaś ludziom - zaczęła wychodzić   
za pleców Stefana Elena idąc powoli w moją stronę  

- Masz rację pomagałam i co z tego?. A wiesz czemu to robiłam?, bo jak 
idiotka wierzyłam, że któregoś dnia ktoś pomoże mi. Nie można tego 
nazwać współczuciem, a jedynie czystym egoizmem, ale wiesz co nigdy 
nikogo nie obchodziłam - powiedziałam zaciskając zęby 

 - Jesteś w błędzie to kim byłaś za każdym razem będzie do ciebie 
powracać. Pomimo tylu lat nie potrafiłaś zapomnieć, bo kiedyś byłaś 
szczęśliwa - w dalszym ciągu próbowała mnie uspokoić - Nie musisz być 
taka jak Katherine, nie musisz zabijać - pokręciła przecząco głową 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

391

 

 

- A właśnie, a propos Katherine to ciekawe, gdzie się podziewa?. Zapewne 
znając ją odpoczywa na jakiejś plaży zabijając niewinnych. Zastanowiłaś 
się ilu ona zabiła ludzi?. Jako jedyna ma chyba z was wszystkich rozum. 
Uciekła zanim to wszystko się zaczęło wiedząc, że czeka ją tu tylko śmierć 
- powiedziałam z całą odrazą patrząc na każdego po kolei 

- Masz wyjście, dopóki nie jest za późno. Zobacz co Klaus z tobą robi? 
Elijah powiedział nam prawdę to wszystko co wiesz jest kłamstwem! -
krzyknęła w moją stronę dziewczyna   

- Niczego nie wiesz. Myślisz, że to ja się zachowuje jak Katherine?           
A co z tobą?, bo mam wrażenie, czy to wszystko dzieje się jedynie             
z twojego powodu?. Wybacz, ale mam dość patrzenia na to po raz drugi - 
zaczęłam pomału iść w jej stronę, a ona powoli się wycofywać - Tak samo 
jak Katherine stanęłaś pomiędzy nimi ciekawe, co by się stało jakbyś 
została wampirem?. Kogo byś wtedy wybrała? - zapytałam podchodząc    
w dalszym czasie coraz bliżej niej, ale drogę zagrodził mi Stefan  

- Zastanawiałaś się jak to będzie?. Nigdy nie wyłączysz się do końca,         
a każde zdarzenie będziesz odtwarzała w swojej pamięci paręnaście razy 
przypominając sobie każdą osobę, której odebrałaś życie i współczucie 
które masz w sobie zniszczy cię. Uwierz mi wiem, co mówię. Zajęło mi   
to mnóstwo czasu, by wrócić do tego kim byłem - odparł stając przede mną  

- Wiesz, że w tym wszystkim nigdy nie chodziło o Elenę?. Klausowi nigdy 
na niej nie zależało. Chodziło o wyciągnięcie ciebie z kryjówki. Zastanów 
się Meredith, dlaczego jeszcze nie zmusił cię do oddania krwi?, bo kiedy 
mu zaufasz sama to zrobisz - odezwał się Damon spoglądając na mnie 

- Nie wierzę wam - dodałam w wampirzym tempie odpychając Damona 
tak mocno, że uderzył o ścianę, a Stefanem w przeciwną stronę, aż 
przeleciał parę metrów uderzając w drzewo 

Bonnie stanęła przede mną zagradzając drogę do Eleny. Zaczęła w tym 
czasie rzucać w moją stronę jakieś czary mówiąc coś po łacinie. 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

392

 

 

- Bardzo fajna sztuczka Bonnie, ale chyba też nie działa, będziesz musiała 
postarać się trochę bardziej - rzuciłam jej kpiące spojrzenie znajdując się 
przy niej i odpychając parę metrów  

W ciągu kilku sekund znalazłam się przed Eleną. 

- Zostałyśmy teraz tylko my dwie - dodałam i w tym czasie usłyszałam 
wystrzał z broni, a następnie ostry ból w brzuchu 

Będąc w szoku cofnęłam się paręnaście metrów przykładając do rany 
swoją rękę, która po chwili była cała czerwona od mojej krwi. Spojrzałam 
na Elenę, która nic nie rozumiejąc obróciła się za siebie i zobaczyła 
swojego barta trzymającego mnie na muszce. 

- Nic ci nie jest? - zapytał Jeremy swojej siostry podchodząc do mnie,        
a ja próbowałam wstać, ale nie byłam w stanie 

Po chwili zaraz za mną stanęli Damon ze Stefanem oraz Bonnie. 

- Naprawdę nie potraficie zrezygnować. Najwyraźniej bez pokazu siły     
się nie obejdzie, a więc może to was przekona - spojrzałam przed siebie     
i zobaczyłam Klausa stojącego za Jeremym, któremu skręcił kark 

- Nieee.. - krzyknęła Elena podbiegając do swojego brata 

Pomimo palącego bólu w moim brzuchu udało mi się wstać. Trzymając  
się ledwo na nogach patrzyłam na to co się działo. Klaus podszedł do 
Damona i Stefana.  

- Następnym razem to ona zginie - powiedział obracając się w stronę 
Eleny, a następnie spojrzał na nich - Mam nadzieję, że się rozumiemy - 
uśmiechnął się arogancko w ich stronę, po czym ruszył w moim kierunku 

- W takim razie wybacz, że trochę pokrzyżowaliśmy twoje plany - odezwał 
się Damon, a Klaus zatrzymał się spoglądając w jego stronę - Ona wie       
o tym, że nie da się wyłączyć, i że nią manipulujesz, ale to chyba szczegół 
w twoim wielkim planie jaki miałeś od 1947 roku - dodał ostrzej z całą 
nienawiścią Damon  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

393

 

 

- Na nic nie masz już wpływu - odpowiedział Klaus z całą pewnością 
patrząc na niego - Ale proszę jeśli tak bardzo chcesz się o tym przekonać 
zakończmy wreszcie tą farsę - odsunął się dopuszczając Damona do mnie 

- Nigdzie z tobą nie pójdę. Nie chcę się za każdym razem zastanawiać czy 
kochasz ją czy mnie, ale skoro już kiedyś tak zdecydowałeś to ja nie chcę 
wchodzić w tobie paradę. W 1947 roku obiecałam sobie, że jeśli zobaczę, 
że jesteś szczęśliwy to odpuszczę, a skoro tak jest teraz z tym co masz... - 
pokręciłam głową czując jak opadam z sił 

Przy każdym moim ruszeniu się śrut zdawał się coraz mocniej wbijać       
w moją skórę. Upadłam na kolana czując piekący ból. 

- Pozwól mi nareszcie odejść - odparłam z bólu 

- Nie zrezygnuję z ciebie. Jestem na to zbyt uparty - spojrzał na mnie 
Damon  

- Zrezygnujesz i to szybciej niż ci się wydaje, bo nigdy nie będzie już tak 
samo jak kiedyś - zacisnęłam mocniej pięści na kolanach 

- To już chyba wyjaśniliśmy sobie tą kwestie. Czas skończyć z dramatami 
- odezwał się Klaus, a Damon niechętnie odszedł parę kroków cały czas 
nie spuszczając ze mnie wzroku  

 

**Damon**  

 

 

Nie mogłem uwierzyć w to co mówiła. Spojrzałem na Elenę, która 

płakała i nie mogła sobie poradzić z tym, że jej brat stracił życie, choć było 
wiadomo, że pierścień na jego palcu przywróci go do życia. Przeniosłem 
swój wzrok na Meredith, ale już jej nie było. Pozostały jedynie ślady jej 
krwi na ziemi.  

 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

394

 

 

Podszedłem do Eleny odciągając ją na bok. 

- Stefan zajmij się nią zanim zbiegnie się tutaj całe Mystic Falls. Nie 
potrzebny nam kolejny zagadkowy zgon - rzuciłem ostro nie zważając     
na całą sytuacje, a następnie podniosłem Jeremiego kładąc go do swojego 
samochodu zaparkowanego nieopodal 

- Wiedziałeś do czego jest zdolna! - krzyknęła Elena uderzając mnie          
w ramię  

- Przypominam ci, że twojego brata nie pozbawiła życia Meredith tylko 
Klaus - spojrzałem na nią - i nie waż się zrobić tego drugi raz - zagroziłem  

Tym razem to był koniec i każdy zdawał sobie z tego sprawę. Niestety 
kolejną osobą, która mogła stracić życie była Elena, a do tego nie 
mogliśmy dopuścić. Jeśli Meredith już nie wierzyła w nas, nie wierzyła  
we mnie to faktycznie jaki był sens jej ratowania?.  

Ruszyliśmy w kierunku domu Gilbertów. Po parunastu minutach 
weszliśmy przez drzwi frontowe. Nie zważając na nic wszedłem pierwszy. 
Stefan zajął się Jeremym przerzucając go przez ramię, a następnie kładąc 
na kanapie w salonie. Nawet nie wiem, gdzie się podziała Bonnie               
i czy w ogóle z nami przyjechała, ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.   

Na Meredith nic nie mogliśmy poradzić, zauroczenia nie działały,              
a i działania czarownicy nie przyniosły skutku. Była jak cykająca bomba 
przez te wszystkie lata trzymająca w swojej pamięci wszystko co złe, 
blokując przy tym wspomnienia, które przynosiły jej cierpienie. Popełniała 
te same błędy, które ja popełniałem po stracie Katherine zagłuszając swoje 
człowieczeństwo, ale na domiar złego przytrafił się Klaus manipulując nią 
do tego stopnia, że mu ufała. 

- Dzięki Bogu miał pierścień na ręku - powiedziała Elena siadając            
na kanapie obok swojego brata wyrywając mnie w tym czasie z własnych 
myśli - Nienawidzę jej - powiedziała ze złością  

- Nic mu nie będzie za niedługo powinien się obudzić - dodał Stefan 
przytulając dziewczynę 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

395

 

 

- Za każdym razem mam wrażenie jakby to trwało dłużej - mówiła smutno 
przez łzy 

- Jak tylko się obudzi sam własnoręcznie skręcę mu kark - rzuciłem 
wkurzony - Co on właściwie tam robił? - zapytałem kładąc ręce na oparciu 
kanapy 

- Może powinieneś się zastanowić nad tym, że gdyby nie on to Meredith 
by mnie zabiła?. Ona nie potrzebuje pomocy tak jak myśleliśmy! - dodała 
stanowczo podchodząc w moją stronę 

- Nie zabiłaby cię, jest tylko trochę bardzie zagubiona. Po co się w ogóle  
w to wszystko wpakowaliście. Nie potrzebowałem pomocy, a teraz dzięki 
naszemu małemu bohaterowi Klaus przejmie nad nią kontrolę, zadowoleni 
jesteście? - podniosłem głos patrząc na wszystkich - Meredith, by cię nie 
zabiła, bo przypominasz jej ją samą i właśnie w tym tkwi problem, a może 
dzięki właśnie temu jeszcze żyjesz - dodałem patrząc jej w oczy  

- Elijah odnajdzie na pewno jakieś zaklęcie, które... - zaczęła mówić,      
ale jej przerwałem  

- Naprawdę mu wierzysz?. Przez tyle lat mu się nie udało i nie zachowuj 
się tak jak ona wierząc na słowo jakiemuś Pierwotnemu - spojrzałem       
na dziewczynę - Wychodzę za nim się obudzi i naprawdę sam go zabiję - 
rzuciłem okiem na nieprzytomnego chłopaka leżącego na kanapie w 
salonie Gilbertów 

- Damon czekaj! - rzucił Stefan spoglądając przygnębiająco w moim 
kierunku  

- Musze się napić - powiedziałem szybko, po czym wyszedłem z domu 

Pewne było to, że teraz Stefan z Eleną na pewno odpuszczą, a ja mogłem 
działać próbując w jakiś sposób rozwiązać sytuację z Meredith. Musiała  
zaufać mi na nowo i nie ważne było jak to zrobię. Jedno było pewne 
miałem coraz mniej czasu. 

 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

396

 

 

**Meredith**  

 

 

Trzymając swoją prawą rękę na brzuchu i ciężko włócząc nogami 

przekroczyłam próg rezydencji.  

- Gdzie byłeś?. Czy ty wiesz co się tutaj dzieje?, Finn wyjechał dzisiaj 
rano, a Elijah powiedział, że ma jakąś sprawę do wyjaśnienia i również  
nas zostawił - powiedziała zdenerwowana Rebekah patrząc na swojego 
brata 

- Finn był zakałą naszej rodziny, więc niech lepiej trzyma się od niej          
z daleka, a Elijah mówił dokładnie co takiego ma do załatwienia? - zapytał 
obracając się w jej stronę 

- Nie i nie obchodzi mnie to! - krzyknęła - Liczy się tylko to, że nasza 
rodzina się rozpada i ciebie to nawet nie obchodzi, bo liczy się ona, 
prawda? - patrzyła na Klausa ze zdenerwowaniem - Ciekawe czy też byś  
ją tutaj trzymał jakbyś z jej krwi nie mógł stworzyć swoją armię hybryd? - 
rzuciła kpiąco  

- O jedno słowo z dużo siostro - rzucił zdenerwowany 

W tym momencie Klaus znalazł się przy niej skręcając jej kark. 

- Pozwól sobie pomóc - usłyszałam głos Pierwotnego 

- Nie potrzebuję ani twojej pomocy ani ich - odparłam ze złością ruszając 
w wampirzym tempie do swojego pokoju 

Nie mając już prawie sił zaczęłam realizować swoją ścieżkę etapami.      
Po przejściu schodów zatrzymałam się przy ścianie opierając się o nią        
i łapiąc oddech. Cała moja ręka była czerwona od krwi. Miałam wrażenie 
jakby ten krótki odcinek był dla mnie zbyt długi.  

Po parunastu minutach dotarłam do swojego pokoju zatrzaskując za sobą 
drzwi. Wzięłam kawałek białego materiału, po czym zamoczyłam go        

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

397

 

 

w łazience i przemyłam ranę. Nie wiedziałam sama jak mam się za to 
zabrać, kiedy nawet najmniejszy ruch sprawiał mi tyle bólu.  

Zapaliłam małą lampkę stojącą na komodzie siadając na łóżku. Chwyciłam 
za woreczek z krwią, który miałam w szufladzie, a następnie w ciągu paru 
sekund go wypiłam. Dodało mi to trochę sił, ale wiedziałam, że długo      
to nie potrwa zanim znowu zacznę słabnąć. Położyłam się na łóżku 
próbując złapać trochę tchu. 

Drzwi mojego pokoju się otworzyły i zobaczyła podchodzącego do mnie 
Klausa. 

- Chyba jednak kochanie potrzebujesz pomocy - stwierdził, a ja jedynie 
patrzyłam na niego nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć - Pozwolisz - 
rzucił lekko się uśmiechając, a ja kiwnęłam głową, po czym usiadł przy 
mnie 

- Może trochę zaboleć - dodał wyciągnął pierwszą część śrutu z mojego 
brzucha, a ja aż syknęłam z bólu 

Obserwowałam go cały czas nie chcąc nawet spuścić swojego wzroku.  

- Posłuchaj skarbie, jeśli chcesz możemy o tym porozmawiać - powiedział 
po jakimś czasie spoglądając na mnie - ostatnia - rzucił, a następnie 
przetarł moją ranę mokrą ściereczką 

Obrażenia momentalnie się zagoiły. Podniosłam się na rękach siadając 
obok.  

- Muszę to wiedzieć, dlaczego tamtego dnia w 1947 roku chciałeś zabrać 
mnie ze sobą? - zapytałam 

- Sam nie wiem - odpowiedział szybko patrząc na mnie 

- Kłamca - rzuciłam karcąco spoglądając na niego 

- W 1947 roku spotkałem przepiękną dziewczynę, która nie potrafiła 
poradzić sobie ze swoimi wspomnieniami. Normalnie człowiek, by 
zapomniał, ale nie ty. Katowałaś się tym przez tyle czasu, choć byłaś 
gotowa iść na przód, ale potrzebowałaś kogoś do pomocy - powiedział 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

398

 

 

patrząc mi w oczy - Wiem jakie masz o mnie zdanie, ale czy tak trudno  
jest ci uwierzyć, że tamtego dnia po prostu mi na tobie mogło zależeć, 
czemu nie możesz dać mi szansy? - zapytał 

W tym momencie usiadłam bliżej niego.   

- Bo to jest złe - wyszeptałam, choć nie wiedziałam kogo w tym momencie 
chciałam przekonać 

 

- Dlaczego tak się przejmujesz? - zapytał zły i urażony spoglądając          
na mnie, a następnie wstał ruszając w kierunku drzwi 

Wiedziałam, że żadne z nas nigdy nie było i nigdy nie będzie doskonałe, 
ale miałam dość zastanawiania się czego wszyscy ode mnie wymagają. 

W wampirzym tempie znalazłam się przed nim opierając się o zamknięte 
drzwi mojego pokoju. 

- Wiem jak to wszystko funkcjonuje, ale nie chcę się więcej zastanawiać 
nad tym co jest dobre, a co złe - powiedziałam spoglądając w jego 
kierunku kręcąc przecząco przy tym głową - Nieważne kim jesteś, ale... - 
spojrzał zdziwiony na mnie, a ja miałam wrażenie jakbym coraz mocniej 
wbijała paznokcie w drewniane drzwi  

- Możesz mieć wszystko czego zechcesz, czy nie tego właśnie pragniesz? - 
znalazł się przy mnie w wampirzym tempie dotykając dłonią mojego 
policzka, a następnie włosów przez co zamknęłam oczy, po czym 
ponownie je otworzyłam  

- Nie potrzebuję wszystkiego. Nie chcę tylko żebyś zostawiał mnie samą - 
powiedziałam w końcu 

- Nauczę cię wszystkiego - przyglądał mi się uważnie przeszywając 
wzrokiem - jak przetrwać - szepnął mi do ucha, a ja przymknęłam oczy 
jedynie go nasłuchując 

- Jak kochać - dałam po cichu 

- Jak być wolnym - dorzucił 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

399

 

 

- Jak nigdy nie być samotnym - spojrzał na mnie i energicznie pocałował,  
a ja po chwili zarzuciłam mu swoje ręce na szyję 

Podniósł mnie do góry trzymając mocno w pasie i nie przestając całować. 
W tym momencie wszystkie troski odeszły w niepamięć.  

 

**Damon**   

 

 

Wróciłem do siebie, bo co mogłem więcej zrobić. Chwyciłem       

za butelkę whisky wypijając z niej pierwszego łyka. W tym momencie    
nie chciałem nawet myśleć, że ona istnieje, ale nie mogłem na nią 
wszystkiego zwalać. Za wszelką cenę chciałem chronić Elenę bez względu 
na to co, by się stało z Meredith, a więc to była również moja wina. 
Dopiero tracąc ją docierało do mnie, że ta cała zabawa może się źle 
skończyć.  

Zrzuciłem koszulę kładąc ją na krześle, a następnie położyłem się na łóżku 
próbując zasnąć. 

 

**Meredith**  

 

 

Obudziłam mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez 

okno. Otworzyłam zaspane powieki, a następnie obróciłam się na bok 
napotykając spojrzenie jego oczu.   

- Nie zostawiłeś mnie - powiedziałam spokojnie 

- Czy nie tego ci obiecałem kochanie? - zapytał  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

400

 

 

- Cała ta sytuacja jest strasznie pogmatwana - rzuciłam wstając z łóżka 
ubrana jedynie w czarną koronkową bieliznę podchodząc do szafy              
i wyciągając z niej ciemnogranatową koszulę, którą zarzuciłam na siebie  

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał uważnie mi się przyglądając 

- To, że od dzisiaj wszyscy zaczną na mnie polować tylko, dlatego           
że ci ufam - podeszłam do łóżka siadając na swoim miejscu 

- Kochanie od setek lat ktoś próbuje mnie zabić i jakoś jeszcze nikomu   
się to nie udało. Nikt cię nie tknie zważywszy, że w razie potrzeby kolejną 
ofiarą będzie Elena Gilbert - powiedział bagatelizując sytuację  

- Rebekah także nie będzie zadowolona z faktu, że skręciłeś jej wczoraj 
kark - spojrzałam na niego kładąc się na boku na swojej części łóżka 

- Nie potrzebnie się nią przejmujesz - odpowiedział przyciągając mnie     
do siebie całując, a następnie przewracając na plecy i nachylając się tuż 
nade mną - Poddaj się temu, to nasza rzecz - wyszeptał mi do ucha,          
po czym znowu mnie pocałował  

- Cokolwiek zamierzasz, zabijesz mnie wcześniej czy później - rzuciłam 
głęboko oddychając 

- Myślałem, że ten temat mamy już za sobą - spojrzał mi w oczy trzymając 
moje ręce tak, że nie mogłam się ruszyć 

- Nie o to mi chodziło, już zapomniałeś, że jestem chodzącym kłopotem? 
Wszystkie moje negatywne emocje, charakter zostały spotęgowane,           
a nawet to czego sama nie byłam świadoma - rzuciłam w wampirzym 
tempie zamieniając się z nim miejscami - Lubisz, kiedy jestem nie miła? - 
zapytałam czując jak moja twarz zaczyna się zmieniać 

- Nieźle, ale jestem znacznie silniejszy i szybszy - teraz to on w 
wampirzym tempie przerzucił mnie ponownie na plecy uśmiechając się 
pewnie 

- Czy to będzie zbrodnia jeśli powiem, że jestem szczęśliwa? - 
uśmiechnęłam się czując znaczcie bardziej żywa niż w przeciągu ostatnich 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

401

 

 

parunastu lat swojego życia - Nigdy bym w to nie uwierzyła, że potrafisz 
być miły i czarujący - rzuciłam czując się silna jak nigdy 

- Nie zdarza się to często, więc na twoim miejscu doceniłbym to - szepnął 
mi do ucha 

 

**Damon**  

  

 

Od rana kierowały mną tylko dwa pomysły, które musiałem 

zrealizować. Po pierwsze musiałem zdobyć księgę Petrovy, a po drugie 
było trzeba zamienić nastawienie Meredith, by znowu zaczęła myśleć. 
Miała rację była wampirem drapieżnikiem, a my uwielbiamy polować, 
pożywiać się i zabijać i gdy zżera nas poczucie winy po prostu wyłączamy 
nasze człowieczeństwo. Niestety Meredith wymknęła się z pod kontroli,    
a Klaus zaczął wyprowadzać ją z równowagi.  

Ubrany w ciemnoniebieską koszulę zszedłem po schodach do głównego 
salonu, gdy w tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły. Stefan ruszył 
w moim kierunku albo tak mi się przynajmniej wydawało. 

- Uspokoiła się już? - zapytałem pozbawiony wszelkich emocji 

- Nie musiałeś być dla niej wczoraj taki nie miły - rzucił spoglądając        
na mnie trzymając ręce w kieszeniach kurtki - Nawet nie zdajesz sobie 
sprawy przez jaki dramat wczoraj przeszła - dodał 

- Meredith była jedyną możliwością pozbycia się Klausa raz na zawsze      
z tego miasta, a teraz mu ufa, to jest dopiero dramat. Nie zrozum mnie źle 
Stefanie, ale tracisz swój czas na ofiary poboczne i kompletnie nie wiesz 
jak działać - podszedłem do niego  

- Co zamierzasz zrobić? - zapytał spokojnie 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

402

 

 

- Po pierwsze odnaleźć księgę Petrovy - odpowiedziałem chwytając         
za leżącą na kanapie kurtkę 

- Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zbliżysz się do Meredith to Klaus zabije 
Elenę? - spojrzał na mnie zakładając ręce na piersiach  

- Bardzo dobrze pamiętam, ale teraz to twoje zadanie dbania o swoją 
dziewczynę, a ja zajmę się... resztą - dodałem, po czym zostawiłem Stefana 
samego wychodząc na dwór 

 

**Elijah**   

 

 

Siedziałem w jednej z kilkunastu kawiarni jakie miało do 

zaoferowania San Francisco. Popijałem czarną kawę przypominając sobie 
wczorajszą rozmowę z Meredith.  

 

Dzień wcześniej 

 

 

Stałem przy oknie wpatrując się we wspaniały widok na ogród,   

gdy do moich uszu doszedł dźwięk pchniętych drzwi wejściowych do 
mojego pokoju. Obróciłem się w tamtym kierunku widząc Meredith            
z księgą w ręku. 

Nie było w niej już widać wcześniejszej złości, ale raczej kogoś kogo 
widziałem bardzo dawno temu. Przestraszoną dziewczynę, która była 
wplątana w coś na co nigdy nie miała najmniejszego wpływu.  

- Chciałabym cię prosić o pomoc - powiedziała łagodnie i bardzo cicho,  
by żaden wampir nie mógł tego usłyszeć 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

403

 

 

- Dlaczego nie zwrócisz się z tym do mojego brata, a przychodzisz            
do mnie? - zapytałem oschle chcąc poznać jej powody 

- Elena ci ufała mam nadzieję, że ja też mogę - spojrzała błękitnymi oczami 
w moją stronę stając obok mnie - zważywszy na to, że przez tyle lat dbałeś 
o moje bezpieczeństwo - dodała lekko zmieszana zakładając włos za prawe 
ucho 

Miała rację i to tylko dzięki mnie tak długo pozostała bezpieczna. 
Odnajdywałem każdą czarownicę, która była na tyle silna, by móc się nią 
zająć ukrywając przed Nicklausem. 

- Widziałam cię w 1920 roku i wiem, że nie chciałeś mnie skrzywdzić - 
powiedziała spokojnie 

- Co takiego chciałabyś wiedzieć?- zapytałem 

- Porozmawiajmy, ale nie tutaj - rzuciła oglądając się za siebie - tylko     
na zewnątrz - w jej oczach zobaczyłem błaganie 

- Prowadź, a ja cię odnajdę - powiedziałem równie spokojnie, a ona 
kiwnęła głową wychodząc z pokoju 

Minęło może z jakieś dziesięć minut, gdy odnalazłem ją w oddalonym        
o paręnaście metrów od rezydencji lesie. 

- Jesteś bardzo odważna prosząc mnie o pomoc zważywszy, że pomagasz 
mojemu bratu - rzuciłem próbując rozszyfrować jej emocje 

- Byłam do wyboru tylko ja albo Elena, nie mogłam postąpić inaczej - 
powiedziała smutno  

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytałem spoglądając na nią 

- W ciągu ostatnich dni dokonałam czynów, których nigdy nie powinnam 
zrobić. Nienawidzę się za to czym się staję, ale boję się, że pewnego dnia 
się poddam tracą to wszystko w co zawsze wierzyłam. Chcę to jakoś 
zatrzymać, ale nie wiem jak?. Próbowałam tu coś znaleźć, ale jest 
bezużyteczna - podniosła zrezygnowana księgę do góry  

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

404

 

 

Pewne cech jakie miała w sobie Meredith przypominały mi Pierwszą 
Petrovę, jej łagodny uśmiech, sposób w jaki zarzucała włosy za ucho,        
a następnie na mnie spoglądała zmieszana lekko się uśmiechając.       
Elena odziedziczyła po Tati wygląd, natomiast Meredith miała jej cechy 
charakteru. 

- Twoje współczucie Meredith to dar - spojrzałem na nią znajdując się przy 
niej w wampirzym tempie pokonując kilka dzielących nas metrów 

- To nie jest żaden dar Elijah - pokręciła przecząco głową, a jej oczy 
zaszkliły się od łez - to raczej przekleństwo. Damon miał rację moje 
współczucie mnie kiedyś zniszczy, dlatego musisz mi pomóc to zatrzymać 
zanim wyrządzę więcej szkód - objęła mocniej księgę rękami 

- Pomogę ci, ale musisz mi coś obiecać - popatrzyła na mnie pytająco -  
Nie wyzbywaj się swojego współczucia i miej je w, bo któregoś dnia może 
ono ocali twoje życie - dodałem po chwili 

- Muszę cię jeszcze o coś zapytać?. Kim jest Tatia?- zapytała dziwnie 
zburzona, a ja wychwyciłem jak jej serca zaczęło mocniej bić  

- Czyżbyś nie wyczytała tego z księgi?. To stara historia, kiedy nasza 
rodzina osiedliła się tutaj była dziewczyna o imieniu Tatia. Była 
prawdziwym ideałem piękna i nikt nie kochał jej tak jak Nicklaus i ja. 
Razem z moim bratem rywalizowaliśmy o jej względy, a z racji tego,         
że nasza matka była potężną czarownicą zabrała ją. Dopiero później 
dowiedzieliśmy się, że to krew Tatii wypiliśmy w winie tej nocy, kiedy 
nasza matka rzuciła czar zmieniając nas w wampiry. Wszystko co miało 
jakiekolwiek znaczenie teraz już go nie ma - spojrzałem w dal na 
zachodzące krwawo słońce 

- Czy jesteś pewien, że ona wtedy rzeczywiście umarła? - po chwili ciszy 
usłyszałem jej głos 

- Co chcesz przez to powiedzieć? - obróciłem się w jej stronę 

-  Widziałam ją, wygląda tak samo jak Elena czy Katherine, ale chce mnie 
zabić i nie ma w niej niczego dobrego, a przynajmniej nie teraz. 
Najwidoczniej czarownica pominęła fakt, że Tatia nie umrze, a uruchomi 

background image

 

Ro

zd

zi

 X

X

X

: Me

re

d

ith

 Pi

e

rc

e

 -

 n

ie

o

p

is

an

a his

to

ri

b

y m

o

n

al

is

a0

0

 

405

 

 

klątwę. Biała Moc należała do niej, a teraz wróciła, by ją odzyskać i nie 
cofnie się przed niczym - powiedziała stanowczo, a ja choć nie chciałem   
w to uwierzyć nie mogłam zbagatelizować uderzeń jej serca, które 
świadczyły o tym, że mówi prawdę 

- To nie możliwe - odparłem z niedowierzaniem 

- Rzuciła zaklęcie wiążące. Jeżeli ktoś zabije Klausa ja też zginę, ona nigdy 
nie chciała was wydostać z trumien. Zagroziła, że zabije wszystkich 
których kocham jeżeli przywrócę was do życia - powiedziała 
zdenerwowana - Nie mogłam nikomu o tym powiedzieć, dlatego muszę się 
dowiedzieć jak mogę ją pokonać. Kochałeś ją, ale czas wszystko zmienił     
i nie jest już tą samą dziewczyną, którą znałeś - dodała smutno  

Nie mogłem tego zrozumieć jak osoba taka jak Tatia mogłaby chcieć 
kogokolwiek zabić?. Było w niej tyle światła, pasji, miłości, ale czas 
zmieniał wszystko, więc czy powinienem wątpić w dobro, które 
pamiętałem?. 

- Nie rób niczego, żeby ją spłoszyć - rzuciłem głosem pozbawionym emocji 
choć miałem wrażenie, że było w nim za dużo pogardy - Muszę wyjechać   
z Mystic Falls na jakiś czas. Postaraj się znaleźć coś w księdze  - 
powiedziałem po chwili   

- Tutaj niczego nie ma - stwierdziła, ale ja przestałem już słuchać tego     
co miała mi do powiedzenia znikając w wampirzym tempie i zostawiając  
ją samą 

 

 

Odstawiłem spokojnie filiżankę na spodek, a następnie rzuciłem 

kilka dolarów odchodząc od stolika. Wyszedłem na zewnątrz lokalu 
ruszając w kierunku wiedzmy, która miałem nadzieję mogła mi pomóc. 

 

Ciąg dalszy nastąpi…