Bell Dana Marie Halle Puma 1 5 The Ornament Max & Emma (Wersja poprawiona)

background image

1

Dana Marie Bell

The Ornametn: Max & Emma – Halle Puma 01

Tłumaczenie:

Blombus

background image

2

THE ORNAMENT: Max & Emma

– Oo Christmas tree, oo Christmas tree dlaczego nie znam tych pieprzonych słów. Jee

dada da, jee dada da, nikt nie zna tych pieprzonych słów. – Za sobą mogła usłyszeć chichot

swojej wspólniczki Becky. Zatrzymała się przy wieszaniu wiecznie zielonego wianka nad ich

kominkiem. – Nie no proszę cię. Znasz je?

– Nie. Dlatego nie śpiewam.

Emma pokręciła głową, nie mogąc schować swojego szczęśliwego uśmiechu. Max

zasugerował, że ma coś czym chciałby się z nią podzielić więc nie mogła się doczekać by się

dowiedzieć co to było. – Kiedy znowu zamykamy?

– Emma! – Becky pokręciła głową. – Wigilia jest nadal za dwa dni.

– Do czego zmierzasz?

– Nie powiedziałaś, że Max zasugerował, że ma wtedy coś dla ciebie?

– Owszem.

– Więc dlaczego teraz jesteś taka przeszczęśliwa?

– No hej! Max i niespodzianki. – Zawiesiła wianek, przekręcając go nieznacznie

zanim cofnęła się z zadowolonym kiwnięciem głowy. – Ostatnim razem mnie zaskoczył, gdy

okazało się, że jestem jego partnerką i rozważał wspólne kicie zamieszkanie – Pochyliła

głowę, przypatrywała się wiankowi i przekręciła go ostatni raz. – A ze względu na to

sparowanie niespodzianka nie będzie czymś w stylu „z tamtą laską mam dziecko”, więc nie

może być tak źle, prawda?

Becky milczała.

Emma odwróciła się i popatrzyła na przyjaciółkę, nagle zaniepokojona.

– Prawda?

Becky wzruszyła ramionami i opuściła głowę.

– Becks! – Teraz Emma się zaniepokoiła. Becky wyglądała na rozdartą i cholernie

winną. – On nie powie mi tego – Powie?

– Oh, nie! Nie, oczywiście, że nie. – Becky zaśmiała się nerwowo. – Nie ma mowy. –

Popędziła na zaplecze. – Potrzebuję więcej świecidełek!

Emma mrugnęła. Strach ugrzązł w jej żołądku jak ołowiana bryła. O nie.

Jaką miał dla niej niespodziankę?

**

Max patrzył na małą czarną skrzynkę i uśmiechnął się.

– Powinno zadziałać.

background image

3

– Jezu, nienawidzę montować tych rzeczy. – Simon stał, napinając swoje plecy zanim

zadrżał.

– Ale będzie tego warte gdy tylko zadziała. – Adrian podał kawę, popijając z gorącego

kubka gdy wszyscy mieli już swoje. – Poza tym, włączysz to i będzie wyglądać zajebiście.

– Myślisz, że spodoba się dziewczynom? – Simon kucnął, trzymając gorący kubek

dwoma rękoma. Było cholernie zimno.

– Lepiej niech się spodoba.- Max sięgnął za wtyczkę. – Gotowi?

– Gotowi.

– Zaświeć.

Max włączył.

Jego dom zaświecił jak kolorowy burdel. Czerwone, zielone, niebieskie i białe

światełka migotały wesoło. Wiklinowy renifer, ze świecącym środkiem, ruszał głową w górę i

w dół w mechanicznej precyzji. I wielka kula… w której znajdował się obracający się Mikołaj

i wirujący papier, który miał robić za śnieg. Było nawet rozpromienione dziecię Jezus,

bezpieczne w swoim plastikowym żłobku.

– To wygląda jak, hmm.

- Jakby Rudolf narzygał na cały twój dom.

Spojrzał gniewnie na Adriana. Facet był na tyle mądry, by unieść swoje ręce i się

wycofać.

– Dzięki Bogu kupiłem białe światełka. – Głowa Simona zanurkowała do płaszcza gdy

poleciała na niego śnieżka.

– Zamknij się – Max przypatrywał się swojemu ogrodowi, marszcząc brwi. – Być

może trochę przesadziłem.

– Do czego kierujesz to ‘przesadziłem’? Do tych specjalnych niebieskich świecidełek

z Nomi? Bo wydaje mi się, że tam byliśmy.

Max odwrócił się do Simona i warknął. – Dupek.

– Emma może być zazdrosna. – Simon zamachał swoimi rzęsami w Max’a stronę,

zarabiając sobie kolejną śnieżkę.

– Nie mamy czasu by to naprawić. Nadal musimy urządzić moje i Adriana

miejsce.

Max gderał i zmierzał do swojego Durango, martwiąc się jak jego Curana zareaguje na to co

zrobił z ich domem. Emma nie była z tych, które bały się wyrazić swoją opinię. Wsiadł to

samochodu, podwożąc swoich kumpli do domu Simona. Miał tylko nadzieję, że będzie

skłonna zrozumieć to co próbował powiedzieć. I może przymknie oko na niektóre rzeczy.

background image

4

Śnieżna kula o wysokości sześciu stóp. Jeśli ją usunę to będzie dobrze. Teraz

udekorujemy dom Simona. Poklepał torbę kolorowych lampek na miejscu pasażera. Białe

lampki mój dupku.

– Co do kurwy nędzy? – Emma wysiadła ze swojego PT Cruiser’a i gapiła się na dom,

który teraz dzieliła z Max’em. Wyjęła komórkę i zadzwoniła do Becky. – Becks?

–Tak?

– Jarający Mikołaj ozdabia mój dom.

– Co? Czekaj. Przyjadę za kilka minut.

Emma rozłączyła się i gapiła jak jej dom świeci jaskrawo w nocy. Wyobrażała sobie

piękny stary dom w migoczący białych lampkach, Choince widocznej za zasłoną. Być może

wianek zdobiący kominek z dwoma skarpetami, złotej dla niej i srebrnej dla Max’a.

To czego sobie nie wyobrażała było żarzące się dziecię Jezus i przerażająca śnieżna kula.

Za nią zamknęły się drzwi samochodu.

– Mój Boże. Kto pojechał na lampkową wyprzedaż do Nomi? Kobiety spojrzały na

siebie.

– Max.

– O mój Boże. Simon i Adrian są z nim cały dzień. – Becky rzuciła się do samochodu.

– Zadzwonię do ciebie!

Machała gdy jej komórka zadzwoniła.

– Słucham?

– Emma?

– Cześć Sheri.

– Wiesz gdzie są chłopacy?

– Nie. Dlaczego?

– Muszę zabić Ariana.

– Emma przegryzła wargę. – Ozdobili twój dom?

– Skąd wiesz?

– Zgadłam. – Emma nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać.

– Potrzebuję swoich ciemnych okularów by spokojnie patrzeć na trawnik.

– Na swoim mam świecące w ciemności dziecię Jezus. I myślę, że prom kosmiczny

mógłby z łatwością wylądować na moim podjeździe, jest takie świecące.

– O rany.

Jej telefon zawibrował.

– Czekaj, mam kolejny telefon.

background image

5

– Zabiję go.

– Ty też Becks?

– Tak

– Sheri również.

– Do Franka?

– Już jadę. – kliknęła i przekazała Sheri miejsce spotkania, oferując jej podwózkę.

– Dobra.

Emma wsiadła do samochodu.

– Za chwilkę będę. – Rozłączyła się i odjechała spod domu, zastanawiając się jak

martwe ciało Lionka wyglądałoby w śnieżnej kuli.

– Co oni sobie do jasnej cholery wyobrażali? – Becky wgryzła się w hamburgera z

dziko zmarszczonymi brwiami. Emma zastanawiała się czy wyobrażała sobie tyłek Simona.

– Stało się – Sheri, najspokojniejsza z trójki, wzięła łyk ze swojego shake z podwójnej

czekolady. Sheri ustawowo była ślepa. Różnica między tym co widziała a tym jak naprawdę

przedstawiał się widok mówiła co Adrian wyczynił z ich domem.

– Więc, co my z tym zrobimy?

– Nie mam pojęcia.

– Nie wiem.

Emma wgryzła się w swojego hamburgera myśląc ciężko. – Możemy po prostu część

tego usunąć.

– Taa, ale pomyśl o tym – Sheri wychyliła się do przodu z przygnębiającym wyrazem

twarzy. – Jak długo według ciebie zajęło im montowanie tego?

Emma i Becky spojrzały na siebie z przerażeniem w oczach.

– Masz rację. Musimy ich zmusić by to zdjęli.

– Nie, nie tak! Myślisz, że każdy z nich chciał wpakować się w kłopoty montując te

wszystkie rzeczy jednego popołudnia w trzech domach jeśli nie myśleliby, że nie sprawi nam

to przyjemności? Muszą być teraz wykończeni.

Becky zapadła się z powrotem na oparcie

– Cholera, ona ma rację.

Emma oparła się pragnieniu by trzasnąć jej głowę o stół Formica.

– Do diabła.

– A no.

– Musimy z tym żyć.

– A w następnym roku samodzielnie powiesić ozdoby.

background image

6

– Amen. – Trzy kobiety brzęknęły razem szklankami.

– Frank!

– Hej Emma, co mogę dla ciebie zrobić?

– Ja, nie my, potrzebuję coś na wynos

Trzy torby wylądowały na stole. Spojrzała na ten słodki, szeroki uśmiech Franka.

– Tak myślałem, że chcesz.

**

Nie było jej tu. W garażu nie było jej samochodu a na blacie w kuchni nie leżała jej

torebka. W sypialni nie było jej zapachu.

– Kurwa, może jednak przesadziłem.

Nie mogła tak naprawdę wyjąć łyżki do grejpfruta. Mogłaby? Jego uszy uchwyciły

dźwięk otwieranych drzwi od garażu. Wziął głęboki oddech, nalewając swojej partnerce

kieliszek wina. Gapił się na gustownie ozdobioną Choinkę i westchnął. Miał jedynie nadzieję,

że złagodzi to jej nastrój. Jeśli nie, to był martwym koteczkiem.

Emma weszła do kuchni z białą torbą w dłoni. Zapach świeżych hamburgerów i frytek

wydobywał się z torby, sprawiając, że w jego brzuchu zaburczało.

– Cześć, skarbie.

– Max.

Oj, nie dobrze. Ten ostrożny ton w głosie zapowiadał kłopoty.

– Wina? – Trzymał kieliszek patrząc jak się zbliża. – Mam kłopoty?

Napiła się, podając mu do rąk białą torbę.

– Nie zamierzam cie okłamywać. Myślałam o tym – Ruszyła w stronę blatu i usiadła,

wysuwając dla niego krzesło. – Ale nie. – Uśmiechnęła się zmęczona. – Wiem przez co

przeszedłeś robiąc to wszystko dla mnie. Dla nas. – Położyła swoją dłoń na jego, a jego serce

jęknęło. – Ale w następnym roku zrobimy to razem inaczej zmierzysz się z konsekwencjami.

Zaśmiał się na widok jej blasku mrużących oczu, grzebiąc z zapałem w torbie

– Tak najdroższa.

Uśmiechnęła się, sącząc wino podczas gdy jadł. Rozmawiali o jej gorączkowo

spędzonym dniu i o jego mniej. Kiedy przyszedł czas na odpoczynek, zaciągnął ją do salonu.

– O rany.

Uśmiechnął się szeroko z satysfakcją gdy zbliżyła się do drzewka stojącego blisko

kominka. Ustawienie domu uniemożliwiało jej zobaczenie tego z kuchni. Udekorował je w

background image

7

bieli i złocie, białe lampki migotały ochoczo tuż obok trzaskającego ognia. Dwie białe i złote

tradycyjne skarpety szczyciły kominek, na jednej widniało jego imię, na drugiej jej.

– Oh, lwiątku. Jest doskonałe. – Odwróciła się do niego, podejrzenie zaświeciło w jej

ślicznych brązowych oczach. – Skoro potrafiłeś zrobić to tak, to dlaczego tamto wygląda tak

jak wygląda?

Wskazała przez frontowe okno.

– Niespodzianka?

Przekrzywiła głowę, nieco zmieszana. Ale wyglądała teraz jak ciekawy kot, którym

była. Usiadł na podłodze przed kominkiem i poklepał pled obok siebie.

– Ukrywasz coś.

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo znam cię lwiątku. Masz ten zadowolony męski ‘ wiem coś czego ty nie wiesz’

wyraz twarzy.

Był to powód do radości posiadania swojej partnerki. Mimo, że byli ze sobą jedynie

od dwóch miesięcy to ona znała go lepiej niż ktokolwiek inny. Wzruszył ramionami próbując

wyglądać na niewinnego gdy sączył wino.

– Max.

Objął ją ramionami, zachwycony kiedy przytuliła się do niego. Nie ważne jak bardzo

była zła, zawsze się do niego przytuliła.

– Słucham?

– Czy to jest część mojej bożonarodzeniowej niespodzianki?

Pocałował ją w zuchwały nos

– Po co czekać do Bożego Narodzenia? – Otworzyła szeroko oczy gdy kiwnął w

stronę drzewka. – Tam jest coś specjalnie dla nas. Zobaczysz jeśli dasz radę to znaleźć. –

Uśmiechnął się pobłażliwie gdy praktycznie odbiegła od niego, rzucając się na drzewko i

oglądając go cal po calu.

– Ahah! Delikatnie wyciągnęła z drzewka złoty ornament ze szkła. Na przedzie

wyryty był napis Max i Emma 2009. – Hę?

– Przypatrz się.

Obróciła to w swojej dłoni, jej palce pogłaskały zawias. – Max?

– Otwórz.

Mocowała się z zatrzaskiem drżącymi rękoma. W środku, wtulony w aksamit,

znajdował się okrągły diamentowy pierścionek.

– Wyjdź za mnie.

background image

8

Uniosła głowę, jej oczy były oszołomione, łzy się w nich zebrały. – Przecież już się

mnie pytałeś, pamiętasz?

Pokręcił głową.

– Nie w ten sposób. – Wstał z podłogi i uklęknął. Wyjął z ornamentu pierścionek,

przytrzymując go. – Żaden ogień, żadne wino, żadne iskrzące się lampki.

– Oh, Max. – Jedna krystaliczna łza popłynęła po jej policzku. Wyciągnął rękę i

przetarł ją.

– Dyskusja w Durango nie jest sposobem, w jaki chciałem spytać swoją partnerkę o

rękę. – Machnął ręką na to co zrobił tamtego dnia. – Będą chwile, w których będę cię drażnił.

Chwile, w których doprowadzał do szaleństwa. Chwile, w których przesadzał i będziesz

chciała mnie zabić.

– I chwile, w których będziesz dotykał mojej j duszy.

Kiwnął głową.

– Kocham cię Emmo. – Wsunął jej pierścionek na palec. – Powiedz tak.

– Oh, lwiątku. Dzisiaj wieczorem sobie poużywasz.

Odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się gdy rzuciła mu się w objęcia. – To nie

znaczy ‘tak’.

- Chcesz ‘tak’? – Jej oczy zamieniły się w złote gdy spojrzała na niego spod

swoich rzęs. Jego słoneczno-błękitne oczy również zmieniły się w złote. Oblizał swoje

wargi, uśmiech nadal unosił kąciki.

– Powiedz to Emma.

Zamruczała, trącą jego klatę piersiami. Diamentowy pierścionek migotał w blasku

ognia.

– Zmuś mnie.

– Z przyjemnością.

Emma sapnęła gdy Max polizał jej szyję, kończąc na płatku jej ucha. Zacisnęła zęby,

zdeterminowana by dotrwać do końca tej gry, w końcu sapiąc. Zamierzała się cieszyć z

wykręcania się od powiedzenia mu ‘tak’.

Kochanie się z tą kobietą staje się coraz lepsze i lepsze. Zrzucili powoli swoje ubrania,

jego Curana drażniąc go gdy blask płomieni ozdabiał jej piersi. Max uszczypał Emmy pierś,

chichocząc miękko kiedy szepnęła.

– O rany. – zagarnął ustami jej sutek, smakując ją, drażniąc ją ale zostawiając

najlepszą część na później. Boże, uwielbiał jej piersi. Mógł spędzić wieczność z twarzą

schowaną między nimi.

background image

9

– Jesteś psem czy kotem?

Spojrzał na nią gniewnie z nosem schowanym w szczelinie.

– Wąchasz.

Poderwał głowę.

– Nie prawda!

– I to jak!

– Nie wącham. – Wziął głęboki oddech. – Napawam się darem swojej partnerki.

– Masz na myśli to , że się ślinisz.

– Nie ślinię się.

Wzruszyła ramionami, jej rozkoszne piersi podskoczyły.

– Skoro tak mówisz, lwiątku. – Delikatnie ziewnęła. – Daj mi znać gdy skończysz

podziwiać moje atuty. – Zamknęła oczy ale ej usta uniosły się w kącikach.

Oj nie, nie waż się. Max połaskotał Emmę, kochając sposób w jaki pisnęła i wiła pod

nim. Miłość i śmiech rozświetlały te jej ciemne oczy, był to widok, który nigdy mu się nie

znudził.

– Nadal chce ci się spać?

Zanim odpowiedziała liznął gwałtownie jeden z jej nabrzmiałych sutków.

– Uh…

– Nie spiesz się – Zaczął ssać, drażniąc go swoim językiem.

– Nie. Nie, rozbudziłam się.

Brzmiała na zadyszaną. Dobrze.

– Cieszę się, że to słyszę. – dorwał się do drugiego sutka, traktując go w ten sam

sposób. I wtedy zrobiła to co zawsze wzbudzało w nim dzikość. Odrzuciła do tyłu głowę i w

bok, obnażając gardło, trzymając ręce nad głową. Gest wrażliwej uległości zawsze wzbudzał

w nim zwierzę.

Patrzył jak jej klatka piersiowa się zgięła, oferując mu do ust jej piersi. Skorzystał z

okazji, karmiąc się nimi, jego palce zagłębiły się w wilgotnym gorącu jej wnętrza. Jej biodra

wygięły się w łuk, akceptując jego zaproszenie gdy pieprzył ją trzema palcami.

Jęczała przegryzając swoje usta, będąc na krawędzi orgazmu. Zatrzymał się,

wyciągając palce z jej wnętrza i odsuwając usta od jej piersi.

– Masz mi coś do powiedzenia?

Jej złote oczy się zwęziły.

– Pieprz mnie.

Zachichotał, zachwycony żądaniem w jej głosie.

background image

10

– Nie całkiem, moja Curano. – Palcami głaskał jej łechtaczkę i zajęczała. – Więc?

– Zerżnąć cię?

– Wkrótce. – Przyłożył swojego penisa do jej wnętrza. Biorąc go w dłoń głaskał

główką w górę i w dół jej łechtaczkę, sycząc od doznania goniącego po jego kręgosłupie.

– No więc?

– ‘Zerżnij nas’ brzmi schizofrenicznie. Chyba, że ménage trois-ish

1

.

Warknął, wsuwając główkę swojego penisa do jej cipki.

– Żadnych ménage trois-ish.

– Dobrze.

Zaczął wsuwać się do niej z seriami płytkich pchnięć, nie wchodząc do niej zupełnie.

Pisnęła.

– Błagam?

– Błagasz o co?

Warknęła, chwytając go za uszy.

– Błagam zerżnij mnie zanim wyjmę łyżeczkę do grejpfruta!

Odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się, ciskając sobą ją tak mocno, że jego moszna

klepała głośno jej tyłek.

– Boże, kocham cię.

Warknęła, wyciągając biodra.

– Teraz, lwiątku.

– Wszystko dla mojej Curany – Zaczął ją pieprzyć szybkimi, mocnymi pchnięciami,

nie będąc już dłużej w nastroju na zabawy. Był bardziej w nastroju, żeby dojść.

Ale nie zanim nie nakłoni jej do wypowiedzenia tego słowa. Sięgnął dłonią do jej

łechtaczki, głaskając ją w równym tempie ze swoimi pchnięciami, wysyłając ją na krawędź

orgazmu.

–Tak! O Boże, tak!

Uczucie jej orgazmu doprowadziło również jego na krawędź. Jego zęby przebiły znak

na jej szyi, wysyłając ją jeszcze głębiej w spiralę orgazmu. Rozlał się w niej, jego skurcze

wykręciły każdą ostatnią kroplę gdy gwiazdy zaświeciły mu pod powiekami.

Opadł na nią wyczerpany, sapiąc i kochając uczucie jej drżącej pod nim. Była cudem,

który udało mu się odnaleźć. Emma głaskała zwilżone potem włosy swojego partnera.

– Tak.

1

Z francuskiego trójkącik.

background image

11

Uśmiechnął się przy jej szyi, mrucząc.

– Tak przy okazji, nie sądzisz, że białe lampki wzdłuż tyłka małego Jezusa są troszkę

świętokradzkie?

Emma!

Zachichotała.

O tak. Życie jest naprawdę dobre.

KONIEC

Dana Marie Bell

link

Znana pisarka z gatunku paranormal romance, która napisała takie

serie jak Halle Puma, Halle Shifters, Poconos Pack czy The Gray

Court. Niemal wszystkie książko przetłumaczone są nieoficjalnie i

zamieszone na różnych chomikach.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bell Dana Marie Halle Puma 01 The Wallflower
Bell Dana Marie Halle Puma 03 Cat Of A Different Color
Bell Dana Marie Halle Puma 02 Sweet dreams
Bell Dana Marie Halle Puma 03 Cat Of A Different Color
Bell Dana Marie Halle Puma 03 Cat of a diferent color
Bell Dana Marie Halle Puma 02 Sweet Dreams
Bell Dana Marie Halle Puma 03 Cat Of A Different Color
Bell Dana Marie Halle Pumas 03 Cat Of a Different Color
bell dana marie fire within the
Bell, Dana Marie Halle Pumas 05 Only In My Dreams
bell dana marie figure of speech
Bell Dana Marie Little Red
Dana Marie Bell Halle Puma 01 The Wallflower
The Ornament Dana Marie Bell Book I (Emma & Max)
Dana Marie Bell Halle Puma 02 Sweet Dreams
Dana Marie Bell Halle Pumas 01 The Wallflower

więcej podobnych podstron