background image

Gloria 

Babiker Lois 

Arnold

autoagresja

mowa zranionego ciała

przekład:

Magdalena Polaszewska-Nicke

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Gdańsk 2002

background image

Tytuł orginalu: THE LANGUAGE OF INJURY Copyright® 

1997, Gloria Babiker and Lois Arnold

Copyright® for the Polish edition by Gdańskie Wydawnictwo 

Psychologiczne, Gdańsk 2002

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani j ej część nie może być prze-

drukowywana ani w żaden sposób reprodukowana lub odczytywana w 

środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa 

Psychologicznego.

Wydanie pierwsze w języku polskim

Redakcja merytoryczna:

Redakcja polonistyczna:

Korekta:

Projekt okładki:

Skład:

Anna Suchańska
Anna Switalska-Jopek
zespól
Agnieszka Żelewska
Piotr Żylicz

ISBN 83-87957-91-7

Druk: „Stella Maris" ul. 

Rzeznicka 54/56 Gdańsk

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 81-753 Sopot, 

ul. Bema 4/1A, tel./fax 551 61 04 e-mail: 

gwp@gwp.gda.pl, www.gwp.pl

background image

SPIS TREŚCI

WSTĘP DO WYDANIA POLSKIEGO.................................................9
PODZIĘKOWANIA.............................................................................13
WPROWADZENIE..............................................................................15

Zarys książki..............................................................................16

Rozdział l
USTALENIA WSTĘPNE...................................................................19

Samouszkodzenia: definicje......................................................21
Rozpowszechnienie i częstotliwość

występowania samouszkodzeń.................................................30

Wybrane poglądy na samouszkodzenia....................................32

Rozdział 2
KULTUROWY I HISTORYCZNY KONTEKST 
SAMOUSZKODZEŃ.....................................................44

Leczenie i zapobieganie chorobie..............................................45
Rozwój duchowy, oświecenie i mądrość....................................48
Społeczeństwo, tożsamość i status............................................52
Porządek i bezpieczeństwo .......................................................54
Władza i siła...............................................................................56
Piękno i powab ..........................................................................57
Samookaleczenia a żałoba.........................................................59
Kontrola społeczna a ucisk kobiet i innych grup ...................... 60

Wnioski......................................................................................61

background image

Rozdział 3
SAMOUSZKODZENIA A SPOŁECZEŃSTWO ................................66

Rodzaj a samouszkodzenia........................................................67
Wiek a samouszkodzenia ..........................................................75
Samouszkodzenia   a   rasa,   kultura   i   przynależność 
etniczna..............................................78
Status społeczny a samouszkodzenia .......................................81
Seksualność a samouszkodzenia...............................................82
Samouszkodzenia wśród niepełnosprawnych..........................83
Siły społeczne a doświadczenie indywidualne .......................... 85

Praca z osobami dokonującymi samouszkodzeń......................86

Rozdział 4
ŹRÓDŁA   I   FUNKCJE   SAMOUSZKODZEŃ   W   ŻYCIU 
JEDNOSTKI.......................................................................................92

Doświadczenia z dzieciństwa....................................................94
Doświadczenia życia dorosłego................................................. 96
Wpływ doświadczeń życiowych na samouszkodzenia ..............97
Przypuszczalne uwarunkowania biologiczne.........................110
Znaczenie fizycznych aspektów samouszkodzenia ................111
Funkcje samouszkodzeń w życiu jednostki ............................113

Podsumowanie........................................................................ 127

Rozdział 5
ZASADY PRACY Z OSOBAMI DOKONUJĄCYMI 
SAMOUSZKODZEŃ.........................................................................129

Ogólne zasady efektywnej pracy............................................. 130
Znaczenie wsparcia społecznego dla efektywnej pracy ..........146

Taktyki i procedury................................................................. 148

Rozdział 6
PRACA W OKREŚLONYCH WARUNKACH .................................153

Naturalne środowisko społeczne ............................................153
Oddziały nagłych wypadków i pomocy doraźnej..................... 155

Środowiskowa ochrona zdrowia psychicznego.......................158

background image

Społeczne organizacje udzielające wsparcia

oraz telefony zaufania.............................................................. 162

Grupy wsparcia....................................................................... 165
Praca z osobami dokonującymi samouszkodzeń

w różnych placówkach............................................................. 167

Szczególne problemy pojawiające się

w warunkach szpitalnej opieki całodobowej........................... 173

Szczególne problemy pojawiające się

w więzieniach i placówkach zamkniętych............................... 177

Podsumowanie ........................................................................182

Rozdział 7 LECZENIE OSÓB DOKONUJĄCYCH 
SAMOUSZKODZEŃ........ 183

Pozycja terapeuty....................................................................184
Stanowisko filozoficzne...........................................................185
Stanowisko teoretyczne..........................................................189
Model terapii ...........................................................................195
Superwizja osób pracujących z samouszkodzeniami.............. 199

Zakończenie: w stronę transformacji......................................203

BIBLIOGRAFIA................................................................................204

INDEKS RZECZOWY.......................................................................211
INDEKS OSOBOWY.........................................................................218

background image

WSTĘP DO WYDANIA POLSKIEGO

Wiedza psychologiczna na temat samouszkodzeń ciągle pozostawia bez odpowiedzi 
wiele   pytań   dotyczących   mechanizmów,   uwarunkowań   i   funkcji   tego   zjawiska. 
Istniejące   badania   i   dane   kliniczne   każą   sądzić,   iż   o   wystąpieniu   tej   formy 
samoniszczącego   zachowania   decyduje   splot   wielu   wzajemnie   powiązanych 
czynników i że mogą one pełnić rozmaite funkcje: obronne - polegające na redukcji 
cierpienia, napięcia, gniewu czy lęku i instrumentalne - skierowanych na osiągnięcia 
określonych celów.

Autoagresja.   Mowa   zranionego   ciała   -  trudno   wyobrazić   sobie   trafniejszy 

tytuł dla książki podejmującej problem samouszkodzeń. Świadomi jesteśmy faktu, że 

ciało było i jest szczególnego rodzaju obiektem uwagi i troski o zdrowie i piękno lub 

przeciwnie - zaniedbań i agresji. Ciało jest najbardziej pierwotną sferą naszego Ja - 

fundamentem tożsamości, a zarazem zwierciadłem stanów psychicznych i napięć. Od 

czasów Janeta i Charcota wiadomo, że językiem ciała wyrażano to, co niewyrażalne 

słowami, i to, co rodziło lęk jako niemożliwe do zaakceptowania w obrazie własnego 

Ja.   Zastosowanie   hipnozy   w   leczeniu   nerwic   ujawniło   ścisły   związek   między 

istnieniem konfliktu wewnętrznego a jego somatyczną ekspresją.

Zygmunt Freud pisał: „Ja jest przede wszystkim Ja cielesnym [...]" i dalej „Ja 

jest   ostatecznie   pochodną   doznań   cielesnych,   głównie   tych,   które   radzą   się   na 
powierzchni ciała [...]  (Laplanche, Pontails, 1996, s. 253).  Autorzy wspomnianego 
słownika konkludują następnie:
takie ujęcie zachęca do zdefiniowania instancji Ja Jako powstałej na gruncie realnej 
operacji psychicznej polegającej na "projekcji" organizmu w psychice" (s. 253).

Gordon Allport, klasyk psychologii osobowości uznał ciało i związane z nim 

doznania za kotwicę tożsamości. Doświadczenie istnienia

background image

zaczyna   się   u   niemowlęcia   właśnie   od   doznań   sensorycznych.   One   to   sygnalizują 
bezpieczeństwo   i   zagrożenie,   bliskość   lub   brak   obecności   matki,   poczucie   granic 
własnego Ja. Rolę skóry w formowaniu się tożsamości podkreślał też Henri Anzieu.

Podjęte   przed   laty   i   nadal   kontynuowane   na   gruncie   psychologii   rozwoju 

człowieka badania nad więzią dowodzą znaczenia kontaktu fizycznego dla rozwoju 
poczucia bezpieczeństwa, stosunku do siebie i relacji z innymi.

W   prawidłowych   warunkach   rozwojowych   miłość   i   opieka   macierzyńska 

rozwija   w   dziecku   umiejętność   chronienia   siebie.   Tę   podstawową   tendencję 
obserwujemy często nawet tam, gdzie wczesno-dziecięce relacje z matką dalekie były 
od doskonałości. Co zatem musi się zdarzyć, by uległa ona załamaniu? Kaleczenie czy 
inne formy niszczenia siebie są dramatycznym sygnałem, że dotychczasowe sposoby 
poradzenia sobie z bólem psychicznym zawiodły.

Mimo   że   studia   nad   związkiem   między   ciałem   a   jaźnią   mają   tak   długą 

historię, to w dalszym ciągu zbyt mała okazuje się wiedza i skuteczność zapobiegania 
rozwiązywaniu   wewnętrznych   konfliktów   drogą   ataku   na   własne   ciało.   Ciągle   na 
nowo   nauka   stawia   sobie   pytanie,   co   sprawia,   że   człowiek   obraca   się   przeciwko 
samemu  sobie?  Kiedy  wbrew   naturalnej  psychofizycznej  jedności  osoby  następuje 
rozdział między tym, co fizyczne, i tym, co psychiczne? Czy wreszcie jak dochodzi do 
tego,   że   sygnał   zagrożenia   jakim   jest   ból   czy   naruszenie   tkanek   ciała   staje   się 
sposobem odzyskiwania poczucia bezpieczeństwa i obroną?

Dotychczasowe   ustalenia   każą   sądzić,   że   rozdział   taki   może   mieć   wiele 

przyczyn.   Fizyczność   może   się   okazać   zagrożeniem   dla   psychiki,   może   być 
„wrogiem"   grożącym   zniszczeniem   (złą   częścią   Ja),   może   zagrażać   trudnym   do 
zniszczenia  bólem   fizycznym.  Przy  zaburzeniach   tożsamości  fizyczność  może   być 
jednym   dostępnym   źródłem   poczucia   istnienia.   Wreszcie   może   też   zostać 
unieważniona,   „odcięta"   w   imię   realizacji   określonych   psychologicznych   czy 
społecznych celów osoby. Ciało staje się polem często brutalnych metod wołania o 
pomoc, instrumentalnego  wymuszania ustępstw karania siebie lub innych, kontroli, 
władzy,   pozycji   w   grupie,   obniżania   albo   podnoszenia   swojej   atrakcyjności. 
Odpowiedzi   na   pytanie   o   wybór   własnego   ciała   jako   obiektu   agresji   częściowo 
udzielają teorie wyjaśniające go zablokowaniem ekspresji impulsów agresywnych na 
zewnątrz i lokalizowaniem źródła frustracji w sobie samym. Jest jednak jeszcze inny 
aspekt. Materiał zebrany przez psychopatologów wskazuje na wyraźną ambiwalen-cję 
postawy wobec własnego ciała w akcie samookaleczenia. Obecne

background image

w   nim   unieważnienie,   okaleczenie   lub   unicestwienie   dotyczy   obiektu,   który   jest 
jednocześnie   na   tyle   istotną   wartością,   by   stać   się   najwyższą   ceną,   ofiarą   czy 
symbolem.

Problem samookaleczeń czy innych form ataku na własne ciało nie ogranicza 

się do psychopatologii. Tak jak niegdyś, tak i dziś dotyczy on również praktyk mniej 
lub bardziej społecznie akceptowanych.  Studia nad obyczajowością  różnych  kultur 
dostarczają szokujących  opisów zabiegów dokonywanych  na ciele w imię tradycji, 
korzyści   duchowych   lub   społecznych.   Tatuaże   czy   przekłuwanie   skóry   w 
najróżnieszyjch miejscach, stosowanie sterydów należą dziś do powszechnych form 
upiększania ciała. W sytuacji  wzrostu  liczby gabinetów chirurgii plastycznej warto 
pamiętać   o   doniesieniach   na   temat   autodestrukcyjnych   motywów   podejmowania 
takich zabiegów u niektórych pacjentów.

Granica między normalnym a patologicznym samouszkodzeniem niepokojąco 

się zaciera. Symptomatyczne są też pojawiające się nawyki językowe. Obok dobrze 
już zadomowionego Ja się zabiję", usłyszałam ostatnio z ust ucznia liceum inny zwrot: 
„bo się potnę" (!).

Kulturowo   usankcjonowane,   powszechne   oraz   wyraźnie   patologiczne 

samookaleczenia   są   drobiazgowo   opisane   w   wydanej   w   języku   polskim   książce 
Annegret  Eckhardt  Autoagresja.  O  ile  problematyka   samobójstw   jest  dość  chętnie 
podejmowana i obszernie prezentowana, to o samoookaleczeniach pisze się w Polsce 
stosunkowo   mało.   Do   nielicznych   -   obok   wspomnianej   wyżej   książki   Eckhardt   - 
należą  publikację   dotyczące  samouszkodzeń   w  zakładach  zamkniętych  i  samooka-
leczeń u dzieci niepełnosprawnych.  Cenne jest zatem pojawienie  się każdej nowej 
publikacji, szczególnie jeśli wychodzi ona spod pióra osób mających doświadczenie 
kliniczne w omawianej  dziedzinie. Nawet  wówczas, gdy niektóre z postulowanych 
przez autorki form pomocy osobom samouszkadzającym się są kwestię przyszłości.

Anna Suchańska

background image

Konflikt   między   pragnieniem   zaprzeczenia   strasznym   wydarzeniom   a   potrzebą 
wykrzyczenia ich na glos stanowi o dialektyce psychicznego urazu. Ludzie, którzy  
doświadczyli   przemocy,   często   opowiadają   o   niej   w   sposób   wysoce   emocjonalny,  
pełen sprzeczności i luk, co podważa ich wiarygodność, a tym samym wypełnia oba 
nakazy:   wypowiedzenia   prawdy   i   zachowania   tajemnicy.   Kiedy   prawda   zostaje  
wreszcie odsłonięta, ofiara może zacząć powracać do zdrowia. Zbyt często jednak  
przeważa   pragnienie   zachowania   sekretu   i   historia   traumatycznego   wydarzenia  
przejawia się nie w postaci werbalnej narracji, lecz jako symptom

1

.

Judith Herman, Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi.

J. Herman. (2000). Przemoc. Uraz Psychiczny i powrót do równowagi. Przeł. A.. M. 
Kacmąjor. Gdańsk: GWP.

background image

PODZIĘKOWANIA

Książka   ta   jest   owocem   wielu   lat   gromadzenia   wiedzy   o   samookalecze-niach, 

czerpanej   od   naszych   pacjentów,   klientów   i   innych   ludzi,   którzy   w   jakiś   sposób 

uszkadzali swoje ciało. To oni byli naszymi najważniejszymi nauczycielami i u nich 

zaciągnęłyśmy ogromny dług wdzięczności.

Uczyłyśmy   się   też   od   innych   działających   w   tej   dziedzinie   osób,   których 

doświadczenie w różnoraki sposób zbiegało się z naszym. Jesteśmy wdzięczne wielu 
obecnym i dawnym kolegom z Exeter University, United Bristol Healthcare Trust, 
The Basement Project oraz Bristol-skiego  Ośrodka  Opieki  Kryzysowej  dla Kobiet 
(Bristol Crisis Sendce for Women) za znaczący i wieloraki wkład, jaki wnieśli w tę 
pracę. Szczególne podziękowania  pragniemy skierować  do profesora  Martina Her-
berta   za   jego   poparcie   dla   naszego   projektu.   Chciałybyśmy   również   podziękować 
naszym  wydawcom  z BPS Books, Joyce  Collins i Susan Pacitti, za ich pomoc w 
nadawaniu kształtu tej książce.

Miałyśmy   to   szczęście,   że   mogłyśmy   uczyć   się   zarówno   od   mentorów   i 

superwizorów, jak i od studentów, osób szkolących się i pracujących pod superwizją. 
Chciałybyśmy   tutaj   wyrazić   swe   uznanie   dla   nich   wszystkich   za   to,   czego   nas 
nauczyli i co pomogli nam zrozumieć.

Naszym   partnerom,   Samowi   Babiker   i   Annę   Magill,   należącym   do   grona 

najdroższych nam kolegów,  zawdzięczamy nie tylko  inspirujące dyskusje na temat 
idei, które legły u podstaw niniejszej książki, ale także miłość, wsparcie i zachętę, 
jakże niezbędne w przedsięwzięciu takim jak to.

Obie pragniemy również podkreślić, jak bardzo cenimy sobie wszystko  to, 

czego nauczyłyśmy się od siebie nawzajem w trakcie naszej wspólnej pracy.

Gloria Babiker, Lois Arnold

background image

WPROWADZENIE

Chciałybyśmy,   aby   ta   książka   złagodziła   poczucie   bezradności,   przytłoczenia, 
rozpaczy   i   wściekłości,   doznawanych   przez   osoby   pracujące   z   ludźmi,   którzy 
dokonują samouszkodzeń. Pogłębiona świadomość własnych uczuć zwiększy również 
ich skuteczność i pewność siebie.

Jest   rzeczą   oczywistą,   że   istnieje   zapotrzebowanie   na   jasną   informację   na 

temat   zachowań   samouszkadzających.   Należy   przede   wszystkim   uświadamiać 
ludziom,   że   zachowania   te   są   skutkiem   złożonych   problemów   psychicznych   osób 
znajdujących się w stanie silnego napięcia. Pisząc tę książkę, chciałyśmy, by stała się 
ona materiałem źródłowym na temat samouszkodzeń czy - inaczej - samookaleczeń 
dla praktykujących terapeutów oraz pracowników służby zdrowia i opieki społecznej, 
sądownictwa, a także działaczy społecznych.

Mamy   nadzieję,   że   ci   spośród   czytelników   niniejszej   książki,   którzy   sami 

dokonują samouszkodzeń, uznają ją za pomocną w zorientowaniu się w problemie i 
odpowiadającą ich własnym doświadczeniom. Jednocześnie przyznajemy, że czytanie 
pewnych jej partii może być trudne. Sam akt pisania o czymś  obiektywizuje rzecz 
opisywaną, a widzieć własną rozpacz zobiektywizowaną to przeżycie bolesne. Mamy 
jednak   nadzieję,   że   nasza   empatia   wobec   rozpaczy   tych,   o   których   opowiadamy, 
znajdzie na kartach tej książki swój wyraz.

Prezentowane tu podejście zainteresuje osoby zajmujące się upośledzeniem 

umysłowym, gdyż oferuje ono spojrzenie nieco odmienne aniżeli modele tradycyjne. 

Prowadząc superwizję i treningi, przekonałyśmy się, że nasze podejście jest przydatne 

w zrozumieniu samouszkodzeń osób niepełnosprawnych umysłowo, aczkolwiek nie 

jesteśmy   w   stanie   przedstawić   bezpośrednich   doświadczeń   interwencji 

terapeutycznych w tej szczególnej dziedzinie.

background image

Przyjęte przez nas podejście do omawianego tu problemu wyrasta zarówno z 

naszego   sposobu   odczytywania   społecznego   podłoża   napięć   psychicznych   oraz 
metod, jakimi ludzie radzą sobie z tymi  napięciami, jak i z naszego pojmowania 
psychologii   jednostki.   W   trakcie   przygotowywania   tej   książki   szczególnie 
zainteresowało   nas  podstawowe   znaczenie,  jakie  każde  społeczeństwo  przypisuje 
sprawom   dotyczącym   ciała,   a   także   dominująca   rola   ciała   w   całościowym 
rozumieniu Ja.

Niniejsza książka jest odbiciem połączenia naszych wcześniejszych bardzo 

odmiennych doświadczeń i orientacji. Splatają się w niej z jednej strony formalne 
wykształcenie   kliniczne   oraz   doświadczenia   pracy   w   środowisku   klinicznym   w 
ramach   służby   zdrowia   (Wielka   Brytania),   z   drugiej   zaś   poglądy   o   rodowodzie 
socjologicznym oraz doświadczenia działalności w organizacjach społecznych (Los 
Angeles). W trakcie wspólnej pracy wciąż  przekonywałyśmy  się, że dzielące nas 
różnice teoretyczne  pomagają  wręcz  każdej z nas nadawać  większą  przejrzystość 
własnemu myśleniu.

Zarys książki

Rozdział   pierwszy   wprowadza   temat   samookaleczenia   oraz   prezentuje   przedmiot 
naszego   zainteresowania   poprzez   zdefiniowanie   go,   pr   głąd   bieżących   danych 
epidemiologicznych   oraz   zlokalizowanie   miejsca   tego   zjawiska   pośród   innych 
zachowań autodestrukcyjnych, takich jak pa-rasamobójstwo  (parasuicide). Rozdział 
ten   prezentuje   przegląd   rozważań   dotyczących   tej   dziedziny,   nakreśla   niektóre 
główne   tematy   oraz   perspektywy   teoretyczne.   Wprowadzamy   tutaj   także   nasze 
własne podejście, wskazując jego miejsce wśród różnorodnych ujęć teoretycznych.

Rozdziały od drugiego do czwartego analizują społeczne oraz indywidualne 

podłoże   samouszkodzeń,   ponadto   prezentują   kontekst   teoretyczny   zjawiska.   Nie 
powstały   one   z   intencją,   aby  czytać   je   koniecznie   w   całości,   gdyż   każdy   z   nich 
dotyczy innego aspektu omawianych tu zachowań. Niemniej jednak doświadczenie 
indywidualne i treści społeczne zarówno w naszej kulturze, jak i w innych, splatają 
się   z   sobą,   a   te   trzy   rozdziały   łącznie   tworzą   podstawę   dla   zrozumienia 
samookaleczeń.   W   rozdziale   czwartym   znalazły   się   odwołania   do   teorii 
biologicznych, stając się zarazem punktem wyjścia do wprowadzenia szczegółowej 
wykładni naszego ujęcia źródeł oraz funkcjonalnej natury samouszkodzeń. Treść tego 
rozdziału stanowi trzon naszego podejścia i punkt wyjścia dla naszych propozycji 
dotyczących leczenia.

background image

Trzy   rozdziały   końcowe   zostały   poświęcone   pracy   z   samookale-czeniami. 

Nie istnieje żaden sprecyzowany system empirycznej wiedzy mówiącej o tym, co jest 
skuteczne, a co nie przynosi efektów w terapii przewlekłego samookaleczania się. 
Czerpałyśmy   zatem   głównie   z   własnych   doświadczeń   klinicznych,   a   także   z 
doświadczeń   innych   klinicystów   i   autorów   specjalizujących   się   w   tej   dziedzinie, 
starając   się   umieścić   zgromadzone   informacje   w   ramach   teoretycznych   i   sfor-
mułować   praktyczne   wskazówki   przydatne   w   pracy   w   różnorodnych   warunkach, 
także   w   psychoterapii,   odwołując   się   przy   tym   do   filozofii   i   polityki.   Naszą 
propozycję kierujemy zarówno do doświadczonych praktyków, którzy w swej pracy 
regularnie spotykają się z samookale-czeniami, jak i do tych, którzy w zmaganiu się z 
tym   problemem   stawiają   dopiero   pierwsze   kroki.   Wartości   szkolenia,   wsparcia   i 
superwizji w tym zakresie nie sposób przecenić. Mamy nadzieję, że nasze pomysły 
zostaną   rozważone,   przyswojone   i   zaadaptowane,   a   następnie   wykorzystane   ku 
lepszemu zrozumieniu problemu w miarę potrzeb ujawniających się w różnorodnych 
okolicznościach.

Ważny   jest   język,   dlatego   dołożyłyśmy   wszelkich   starań,   by   wyrażać   się 

jasno,   ale   i   z   szacunkiem.   W   szczególności   rozwiązać   musiałyśmy   kwestię   tego, 
jakimi posługiwać się terminami: samoniszczenie (self-
-ha?'m),
 samouszkodzenie (self-injury) czy może samookaleczenie (self-
-mutiiation).
  Nie używamy określenia „samoniszczenie", ponieważ jest ono nazbyt 
szerokie  w stosunku  do naszych  potrzeb, co wyjaśniamy  w rozdziale pierwszym. 
Termin „samouszkodzenie" ma tę przewagę nad określeniem „samookaleczenie", że 
jest on preferowany przez osoby zmagające się z tym problemem i może się odnosić 
do   takich   form   zadawania   sobie   cierpienia,   które   nie   okaleczają   ciała.   Termin 
„samookaleczenie"   jest   użyteczny   w   komunikowaniu   się   z   innymi   autorami   i 
osobami praktykującymi w tej dziedzinie. Ponadto, jak pokażą zwłaszcza rozdziały 
trzeci   i   czwarty,   „naruszenie"   bądź   rzeczywiste   okaleczanie,   stanowi   decydujący 
element omawianych tu zachowań, a termin „samouszkodzenie" tego znaczenia nie 
oddaje.   Postanowiłyśmy   zatem   posługiwać   się   wymiennie   oboma   określeniami   i 
mamy nadzieję, że nie stanie się to przyczyną żadnych nieporozumień ani też nikogo 
nie   urazi.   Podobnie   żywimy   nadzieję,   że   czytelnik   uzna   za   dopuszczalne   nasze 
stosowanie określeń „pacjent" oraz „klient", aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że 
każde z nich jest na swój sposób problematyczne. Wolałybyśmy mówić o „osobie 
dokonującej samouszkodzeń", zdecydowałyśmy się jednak na kompromis na rzecz 
czytelności tekstu.

background image

Zajmiemy się zachowaniami (nacinanie, przyżeganie, uderzanie, połykanie, 

wprowadzanie   do   ciała   obcych   przedmiotów,   zażywanie   trucizn,   drapanie   i 
wyrywanie włosów) podejmowanymi przez osoby odczuwające wewnętrzne napięcie 
w   celu  ekspresji  i   radzenia  sobie   z  nim.   Zachowania  tego   rodzaju,  podobnie   jak 
leżące u ich podłoża napięcia, mogą przebiegać przy udziale świadomości jednostki 
lub bez jej udziału.

Wszystkie   przykłady   zamieszczone   w   niniejszej   książce,   włącznie   z 

cytatami,   zaczerpnięto   z   autentycznych   kontaktów   w   sytuacjach   klinicznych   i 
badawczych.   Ich   istotne   szczegóły   zostały   znacznie   zmodyfikowane   w   celu 
zachowania   tajemnicy.   Niektóre   cytaty   w   rozdziale   czwartym   przytoczono 
dosłownie,   lecz   usunięto   z   nich   wszelkie   informacje   umożliwiające   identyfikację 
cytowanych osób. Dążąc do prostoty, w całej książce używamy rodzaju żeńskiego, 
pragniemy jednak podkreślić, że chciałybyśmy,  aby przedstawione  tutaj podejście 
znalazło zastosowanie zarówno w pracy z kobietami, jak i z mężczyznami. Niemniej 
rzeczywistość   wyłaniająca   się   z   pracy   w   tej   dziedzinie   pokazuje,   że   większość 
pacjentów i osób pracujących z nimi to jednak kobiety.

background image

Rozdział l

USTALENIA WSTĘPNE

Samookaleczanie, bardziej może  niż jakiekolwiek  inne ludzkie  działanie, mówi  o 
rozpaczy, udręce i bólu. Akt zadawania sobie ran ucieleśnia i komunikuje zarazem w 
sposób dosłowny  obecność czegoś  niemożliwego  do zniesienia i nie dającego  się 
wypowiedzieć.

Ciało ma zasadnicze znaczenie dla poczucia Ja. Young (1992) odwołuje się 

do niego  jako  do „lokum  człowieczeństwa",  kiedy opisuje sposób, w jaki  trauma 

zaburza relację pomiędzy ciałem a tożsamością osobistą i społeczną:

[...] doświadczenie urazu podważa nasz stosunek do „posiadania 

dala" i „mieszkania w ciele", czyniąc centralną rolę dala w ludzkiej  

egzystencji wielce uciążliwą [...] życie w ciele i postrzeganie go 

jako   zasadniczego   dla   tożsamości   jest   dla   osoby   po 

doświadczeniu   urazu   zarówno   czymś   niebezpiecznym,   jak   i 

szalonym (s. 92).

Samouszkodzenie  wyraża,  jak  „niebezpiecznym  i szalonym"  jest  trwanie  w ciele, 

które doznało urazu. W tej książce wielokrotnie łączyć będziemy uraz spowodowany 

wykorzystaniem   seksualnym   z   samouszkodzeniem.   Do   najbardziej   przykrych   i 

rozpaczliwych  cech wykorzystania  należy wymóg  dyskrecji  i milczenia.  Ofiarom, 

które bardzo pragną, by je ktoś wysłuchał, na różne sposoby zakazuje się mówienia o 

tym, co się stało. Samouszkodzenia tych osób są wyrazem, choćby nawet tylko na ich 

własny użytek, grozy wykorzystania.

Judith   Herman   opisuje   konflikt   między   mówieniem   a   milczeniem   jako 

zawieszenie  między  pragnieniem  zaprzeczania  straszliwym  wydarzeniom  a chęcią 

wykrzyczenia ich z siebie (2000). U ludzi mających do opowiedzenia coś strasznego 

konflikt  ten odzwierciedla  się niekiedy w tym,  ze czynią  to oni w sposób, który 

podważa ich wiarygodność.

background image

W   takim   sensie   rany   zadawane   samemu   sobie,   ujawniając   „niewypowiedzianą 

tajemnicę", mogą jednocześnie służyć odwróceniu od niej uwagi. Samookaleczenie 

podejmowane jest więc zarazem po to, by mówić i by nie mówić.

Samobójstwo   i   próba   samobójcza   także   są   formami   komunikatów,   lecz 

samookaleczenie wymaga wsłuchania się weń w odmienny sposób. Samookaleczenie 

jest   wypowiedzią   na   temat   traumatycznego   doświadczenia   i   napięcia,   kierowaną 

przez dokonującą go osobę w pierwszym rzędzie do siebie samej, a dopiero w dalszej 

kolejności do innych ludzi. Samouszkodzenie stanowi  kontynuację  dyskursu życia 

człowieka,   tymczasem   próba   samobójcza   odcina   jednostkę   od   tego   dyskursu,   eli-

minuje ją z jej świadomości lub nawet z istnienia. Być może różnica między tymi 

dwoma   zjawiskami   polega   na   tym,   że   próba   samobójcza   jest   przede   wszystkim 

wynikiem   dążenia   do   zmiany   świadomości,   samookaleczenie   natomiast   odmienia 

ciało. Mowa milknie w odmiennych stanach świadomości, ale nie w zachowaniach, w 

które uwikłany jest język ciała. Walsh i Rosen (1988), omawiając różnicę pomiędzy 

samookaleczeniem a parasamobójstwem, stwierdzają:

wypadku przyjęcia pigułek bądź trucizny szkodliwość tego aktu 

jest   niepewna,   niejednoznaczna,   nieprzewidywalna   i   przede 

wszystkim   niewidoczna.   W   wypadku   samookaleczeń   rozmiary  

samozniszczenia są wyraźne, jednoznaczne i nader widoczne, a 

przebieg samego aktu Jest przewidywalny (s. 32).

Samouszkodzenia należą do szerszego repertuaru zachowań  angażujących ciało  w 

ekspresję   napięć   wewnętrznych   jednostki.   Jako   jedno   z   tych   właśnie   zachowań, 

samookaleczanie daje jednostce ponadto możliwość podjęcia próby zmagania się z 

tymi napięciami. Dwa kolejne rozdziały pokażą nam, że samookaleczenia należą do 

praktyk,   których   doniosłość   historyczna,   polityczna   oraz   kulturowa   wynika   z 

modyfikowania   lub   uszkadzania   ciała.   Spełnia   ono   zatem   szereg   funkcji   w   życiu 

zarówno jednostki, jak i społeczeństwa.

W niniejszym rozdziale zamierzamy przygotować grunt dla naszych rozważań 

na temat samouszkodzeń oraz różnych związanych z nimi reakcji. Rozpoczniemy od 

wyznaczenia   zakresu   naszego   zainteresowania,   które   obejmuje   grupę   zachowań 

opisywanych   w   naszym   mniemaniu   przez   pojęcia   „samouszkodzenie"   i 

„samookaleczenie".   Wskażemy   też   miejsce   tych   zachowań   na   tle   czynności 

pociągających za sobą jakąkolwiek szkodę dla ciała. Następnie przejdziemy do krót

background image

kiego przeglądu kilku głównych nurtów refleksji nad samouszkodze-niami. Czyniąc 

to,   mamy   na   celu   przede   wszystkim   ustalenie   miejsca   naszych   poglądów   wśród 

perspektyw teoretycznych dotyczących tego tematu, a także przedstawienie pewnych 

idei,   z   których   same   czerpałyśmy   przy   tworzeniu   własnego   podejścia   do 

samouszkodzeń. W jednym rozdziale nie sposób oddać sprawiedliwości wszystkim 

tym ujęciom, stąd niektóre z nich (zwłaszcza podejścia związane z diagnozą psychia-

tryczną)   traktujemy   skrótowo,   mając   nadzieję,   że   czytelnicy   zainteresowani   nimi 

sięgną do bibliografii.

Samouszkodzenia: definicje

Samouszkodzenie to w naszym rozumieniu akt polegający na celowym  zadawaniu 

bólu i/lub ran swemu ciału, pozbawiony jednakże intencji samobójczej. Najczęstsza 

forma samouszkodzeń to nacinanie skóry ramion i dłoni, niekiedy nóg, rzadziej zaś 

twarzy, torsu, piersi czy genitaliów. Zdarzają się też poparzenia wodą, parą wodną 

bądź rozmaitymi substancjami chemicznymi, zadawanie sobie ciosów lub obijanie się 

o ściany. Część osób każdorazowo uszkadza się w inny sposób w zależności od stanu 

uczuć bądź dostępnych środków.

Do   innych   sposobów   zadawania   sobie   ran   zaliczyć   można:   drapanie, 

nakłuwanie,   gryzienie,   pocieranie   i   wprowadzanie   pod   skórę   lub   w   otwory   ciała 
ostrych  przedmiotów.   Rzadsze  formy  samouszkodzeń  to  podwiązywanie   kończyn, 
wyrywanie  włosów i rzęs oraz silne szorowanie skóry doprowadzające do abrazji

(niekiedy z użyciem środków czyszczących,  takich jak wybielacz).  Zdarza się też 
połykanie ostrych przedmiotów lub szkodliwych substancji.

Definiując samouszkodzenia, zestawiamy je z innymi formami zachowań o 

charakterze wyraźnie autodestruktywnym (zob. ryć. l), takimi jak samoniszczenie (np. 

parasamobójstwo)

3

,   zaburzenia   łaknienia,   nadużywanie   substancji   oraz   zaburzenia 

pozorowane

4

. Cechą łączącą wszystkie te zachowania jest ich mniejsza lub większa 

szkodliwość,   dlatego   właśnie  do  owej  szerszej  kategorii   zachowań  zalicza  się  tez 

samouszkodzenie. Z drugiej strony jednak samouszkodzenia ró-

Zdarcie naskórka (przyp. red. meryt.). 3

Termin parasamobójstwo stosowany jest w literaturze przedmiotu w różnych znaczeniach, 
najczęściej jako próba samobójcza lub inne zachowanie samoniszczące pozbawione intecji 
samobójczej (przyp. red. meryt.).
A. Eckhardt określa je mianem autoagresji pośredniej, to znaczy stosowanej przez osoby 
trzecie wobec pacjenta (przyp. red. meryt.).

background image

żnią   się   od   innych   zachowań   destrukcyjnych   pod   wieloma   istotnymi   względami, 

takimi   jak   stopień   zagrożenia   dla   życia,   interpretacja   społeczna,   intencja,   cel, 

bezpośredniość i natychmiastowość obrażeń. Ważne jest również to, czy celem danej 

osoby jest wywołanie choroby, czy też może w grę wchodzi jakiekolwiek oszustwo. 

Zgodnie z deklaracją z wprowadzenia zamiennie stosujemy tutaj terminy „samookale-

czenie"   i   „samouszkodzenie",   czyniąc   to   jednak   z   pełną   świadomością,   że   dla 

każdego mają one odmienne konotacje i że w każdym podejściu preferowane jest inne 

z nich.

Ryć. l. Samouszkodzenia w kontekście innych zachowań szkodliwych dla dala.

Zespół  Miinchausena - osoby  cierpiące na to zaburzenie psychiczne pozorują u siebie 
bądź   u   drugiej   osoby   (rozszerzony   zespół   Munchausena)   choroby   z   objawami 
somatycznymi,  dostają się do szpitali i skłaniają lekarzy do przeprowadzania zabiegów 
medycznych (przyp. tłum.).

background image

Samookaleczanie a „udoskonalanie" ciała

Naszym  zdaniem istnieją dwie  odmiany udoskonalania ciała. Do pierwszej  z nich 
należą zachowania społecznie zalecane i ukierunkowane na umożliwienie jednostce 
doścignięcia jakiegoś „ideału" fizycznej „atrakcyjności". Odnosi się to głównie do 
kobiet,   choć   coraz   częściej   także   i   mężczyzn.   Przykładem   tego   może   być 
powiększanie piersi oraz inne operacje kosmetyczne, poniekąd także przekłuwanie 
skóry różnych części ciała w celu zakładania kolczyków (body pier-cing), usuwanie 
owłosienia czy noszenie gorsetów. Ten typ zachowań ma też swój aspekt rasowy, 
kiedy celem jest osiągnięcie  zachodniego  ideału piękna. Przykładem  niech będzie 
tutaj   wybielanie   skóry   i   prostowanie   włosów   praktykowane   przez   kobiety 
pochodzenia   afrykańskiego   bądź   też   operacje   twarzy   wśród   kobiet   orientalnych. 
Udoskonalaniu   ciała,   w   odróżnieniu   od   samouszkodzeń,   towarzyszy   całkowita 
akceptacja   społeczna.   Postrzega   się   je   jako   dowód   odpowiedniego   poziomu 
funkcjonowania   społecznego   i   poczucia   własnej   wartości   jako   osoby   „wartej" 
zachodu i wydatków. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że tego rodzaju zachowania 
„udoskonalające"   ciało   pod   jednym   ważnym   względem   przypominają 
samouszkadzanie:   ich   nieodzownym   składnikiem   i   podstawowym   założeniem   jest 
przekonanie człowieka, że jeżeli nie modyfikuje on swego ciała, nie nadaje się do 
niczego.

Do drugiej odmiany omawianych tu zachowań należą te, których społeczne 

znaczenie nie wiąże się z estetyczną atrakcyjnością, lecz zasadza się na umożliwianiu 
wyrażania   sprzeciwu   wobec   konwencji   społecznej,   czasem   szokowania   innych,   a 
nawet   zaznaczenia   przynależności   do   określonych   grup   społecznych.   Przykładami 
będą   tu  golenie  głowy,  pokrywanie   ciała  rozległymi  tatuażami   oraz   umieszczanie 
kolczyków   w   nietypowych   miejscach.   Naszym   zdaniem   w   działaniach   tych,   w 
przeciwieństwie   do   samouszkodzeń,   bardziej   chodzi   o   związany   z   nimi   przekaz 
aniżeli o sam akt uszkadzania ciała. Innymi słowy, efekt końcowy, wraz z niesionym 
przezeń przekazem, jest często ważniejszy od procesu, któremu jednostka musi się 
poddać   podczas   uszkadzania   swego  ciała.  Niemniej  jednak   przekaz  ten   po  części 
faktycznie może mieć związek z bólem, wytrzymałością i odwagą bądź też z dumą 
lub  nienawiścią   do  siebie,  które  wpisane  są  w  daną  czynność.  Akt  poddania  się 
takiemu uszkodzeniu oraz łączącemu się z nim bólowi może również nieść z sobą 
głębokie treści dotyczące relacji jednostki z innymi i działać w sposób

background image

zbliżony do samookaleczenia. Być  może  podobieństwo  tego  rodzaju zachowań  do 
samookaleczania   leży   w   pełnionej   przezeń   funkcji   komunikowania   złości   i 
bezpośredniego   narzucania   drugiej   osobie   własnej   tożsamości   lub   pozycji.   W 
pewnych społecznościach podobieństwo to zaznacza się bardzo silnie. Harry (1987), 
porównawszy ze sobą wytatuowanych i niewytatuowanch przestępców płci męskiej, 
ustalił, że u osób mających  tatuaże częściej spotyka  się także blizny po samooka-
leczeniach.

Wydaje   się   nam,   że   oba   rodzaje   udoskonalania   ciała   -   albo   inaczej 

akceptowanego   okaleczania   -   podobnie   jak   samouszkodzenia   zawierają   element 
nienawiści   do   siebie.   Ponadto   obie   odmiany   tych   zachowań   mogą   nieść   w   sobie 
elementy związane z przynależnością do grupy cenionej przez jednostkę bądź też z 
aspirowaniem do takiej przynależności.

Samookaleczenia   a   zachowania   autodestrukcyjne   Samookaleczanie   wykazuje 
wprawdzie podobieństwa do innych wyraźnie autodestrukcyjnych zachowań, takich 
jak zaburzenia łaknienia, nadużywanie  alkoholu, ryzykowne  zachowania  seksualne 
czy wielokrotne, samorzutne zabiegi chirurgiczne, ale przecież także od zachowań 
tych istotnie się różni. Tymczasem autorzy koncentrujący się ściśle na powiązaniu 
zachowań   tego   rodzaju   z   urazem   na   tle   seksualnym   z   okresu   dzieciństwa   mają 
skłonność do zaliczania wszystkich tych zachowań do jednej kategorii (Miller, 1994).

Ross   i   McKay   (1979)   wprowadzają   rozróżnienie   między   bezpośrednim   a 

pośrednim   zachowaniem   samouszkadzającym.   W   wypadku   bezpośredniego 

samouszkodzenia związek pomiędzy zachowaniem a jego konsekwencją (to znaczy 

raną)   jest   ścisły   i   bezsporny,   podczas   gdy   w   wypadku   pośrednich   zachowań 

samouszkadzających (takich jak zaburzenia łaknienia oraz nadużywanie substancji) 

związek ten jest odległy i niejednoznaczny.

Spośród   zachowań   żywieniowych   najwięcej   cech   wspólnych   z   sa-

mookaleczaniem ma według nas skrajna otyłość, włącznie z elementem buntu przeciw 

tradycyjnym ideałom kobiecej reaktywności emocjonalnej, przy czym wymiotowanie 

sprawia   wrażenie   jak   najbardziej   bezpośredniej   formy   zachowania 

samouszkadzającego.   Właśnie   na   podobieństwach   między   samookaleczaniem   a 

problemami z jedzeniem koncentruje swą uwagę wielu autorów (na przykład Favazza 

i   in.,   1989),   tymczasem   naszym   zdaniem   istotne   jest   rozpoznanie   odmienności 

funkcji, jakie zjawiska te pełnią w sferze indywidualnej i społecznej.

background image

Element autodestrukcyjny cechujący takie zachowania, jak ryzykowny seks, 

każe dostrzec w nich oczywiste paralele z samookaleczaniem, szczególnie ze względu 
na ich funkcje redukowania napięcia, a także wykorzystania w karaniu własnej osoby. 
Samouszkadzanie jako sposób radzenia sobie z napięciem spełnia tę samą funkcję co 
nadużywanie   alkoholu   i   narkotyków,   aczkolwiek   jest   znacznie   mniej   kłopotliwe 
społecznie. Mimo to postrzega się je jako bardziej „anormalne" i znajdujące się poza 
nawiasem zwykłych sposobów radzenia sobie z napięciem. Nadużywanie alkoholu i 
narkotyków   tymczasem   w   powszechnym   mniemaniu   uchodzi   za   zwyczajne 
zachowania społeczne, które „przekroczyły pewne granice". Wyjątek tutaj stanowi, co 
zresztą   jest   dość   interesujące,   dożylne   przyjmowanie   narkotyków.   Otóż   fizyczne 
„wkłucie w żyłę" to dla wielu narkomanów ważny aspekt nałogu, który niesie z sobą 
rzecz jasna bezpośrednie uszkodzenie ciała. Mimo to wstrzykiwanie narkotyku, choć 
piętnowane,   nie   jest   zazwyczaj   postrzegane   jako   równie   „anormalne"   jak 
samookaleczanie. W przeciwieństwie do tego ostatniego bowiem, głównym celem tej 
kategorii zachowań autodestrukcyjnych jest raczej ucieczka od przeżywania bólu, a 
nie wyrządzenie sobie krzywdy.

Samouszkodzenia pojawiają się często u osób, które mają ponadto problemy z 

nadużywaniem substancji i/lub jedzeniem (Favazza i in., 1989; Lacey, 1993; Parkin, 
Eagles, 1993). Niektórzy autorzy (na przykład Favazza i in., 1989) opowiadają się za 
stosowaniem   specjalnych   etykiet   (zazwyczaj   określeń   odwołujących   się   do 
„impulsu")   w   celu   opisu   kombinacji   zachowań   występujących   u   takich   osób.   W 
pewnym   sensie   w   obrębie   takich   złożonych   kombinacji   może   zachodzić   rodzaj 
wymiany  między zachowaniami  autodestrukcyjnymi,  polegającej  na tym,  że kiedy 
jedno z nich przygasa, inne się nasila. Naszym zdaniem ujmowanie samouszkodzenia 
jako   składowej   „syndromu"   nie   przyczynia   się   wcale   do   zrozumienia   ani   tego 
zachowania, ani jego znaczenia. Favazza i Rosenthal (1993) informują, że według ich 
pacjentów   ze   złożonym   syndromem   autodestrukcyjnych   zachowań   impulsywnych 
nadużywanie   alkoholu   jest   spośród   wymienionych   zachowań   najłatwiejsze   do 
przezwyciężenia, samookaleczanie zaś najtrudniejsze. Nasze kliniczne doświadczenie 
również to potwierdza. Prawdopodobnie działają tu dwa czynniki: po pierwsze bardzo 
trudno jest żyć bez samookaleczenia, a po drugie samookaleczenie wydawać się może 
najłagodniejszym z środków dostępnych jednostce chcącej poradzić sobie w życiu i 
przetrwać. Pewna pacjentka opowiadała kiedyś, że nie byłaby w sta-

background image

nie jeść, gdyby nie świadomość, że po posiłku będzie mogła się okaleczyć: 
„Muszę jeść, żeby żyć; i muszę się ciąć, żeby jeść".

Samouszkodzenie a samoniszczenie

Samouszkodzenie   zalicza   się   często   do   kategorii   zachowań   określanych   mianem 
„samoniszczenie"   lub   „umyślne   samoniszczenie",   obejmującej   również 
parasamobójstwo  oraz  samobójstwo  właściwe.  Walsh i  Rosen (1998)  przedstawili 
chyba   najbardziej   wyczerpujący   i   dogłębny   przegląd   rozważań   na   temat   różnic 
pomiędzy   samookaleczeniem   a   samobójstwem/parasamobójstwem.   Autorzy 
zajmujący   się   tymi   zagadnieniami   w   swej   praktyce   klinicznej   (np.   Briere,   1996; 
Favazza, Rosenthal, 1993; Tantam, Whittaker, 1992) zgadzają się raczej, że między 
próbą samobójczą a samouszkodzeniem istnieje istotna różnica i że różnica ta jest 
dość   oczywista:   podejmując   próbę   samobójczą,   człowiek   zamierza   się   zabić, 
dokonując   zaś   samouszkodzenia   nie   ma   takiej   intencji.   Uważamy   jednak,   że 
nadmiernie upraszczające obstawanie przy tym rozróżnieniu stwarza pewien problem. 
Otóż   postawa   taka   ignoruje   fakt,   że   często   to,   co   przedstawiane   jest   jako   próba 
samobójcza, na przykład przedawkowanie, w rzeczywistości nie wypływa  wcale z 
intencji pozbawienia się życia. Jednostka dopuszczająca się czynu tego rodzaju może 
mieć   złożoną,   ambiwalentną   i   niewyraźną   wizję   własnych   intencji.   Bywa   też,   że 
osobom   często   dokonującym   samousz-kodzeń   zdarza   się   okaleczać   z   zamiarem 
popełnienia   samobójstwa   za   pomocą   sposobów   często   odmiennych   od   tych 
praktykowanych podczas uszkadzania się.

Podobnie   osoba,   która   się   okalecza,   nie   mając   bynajmniej   zamiarów 

samobójczych,   może   odczuwać   taką   rozpacz   i   nienawiść   do   siebie,   że   zapragnie 
zniszczyć   i   unicestwić   wszelkie   realne   doświadczenia   Ja,   aby   móc   dalej 
funkcjonować   już   na   inn       poziomie.   Istnieje   zatem   pewne   niebezpieczeństwo   w 
ujmowaniu   samouszkodzenia   jako   działania   mniej   poważnego   aniżeli   próba 
samobójcza, gdyż pociąga to za sobą obojętność wobec rozpaczy i głębokiej udręki 
przeżywanej przez Ja w akcie samouszkodzenia.

Kreitman (1977) zaznacza, że choć można by się pokusić o sformułowanie 

jasnej   pojęciowej   różnicy   między   próbą   samobójczą   a   innymi   formami 

samouszkodzeń   (określanymi   przez   niego   jako   samookale-czenia),   to   jednak 

stworzenie   definicji   bazującej   na   doświadczeniach   wiązałoby   się   z   wieloma 

trudnościami.   My   skłonne   jesteśmy   się   spierać,   że   podczas   gdy   przeprowadzenie 

rozróżnienia pomiędzy samookaleczeniem a samobójstwem na podstawie takich cech, 

jak stopień

background image

zagrożenia   życia,   intencja   i   tym   podobne,   może   się   wydawać   łatwe,   to   sprawą 
znacznie bardziej złożoną jest rozgraniczenie samookaleczenia i powtarzających się 
mniejszych aktów samoniszczenia czy też para-samobójstwa.

Chociaż  różnica  pomiędzy samobójstwem  a  samookaleczeniem  jest często 

szczegółowo omawiana przez badaczy i praktyków,  a do rozróżniania tych dwóch 

zachowań   przywiązuje   się  dużą  wagę  (Walsh,  Rosen,  1988),  to  jednak  w  oczach 

wielu praktyków i autorów opracowań klinicznych zjawiska te uchodzą za podobne, 

ponieważ  i samobójstwo,  i samookaleczenie  postrzegane  są jako  odzwierciedlenie 

skłonności   auto-destrukcyjnych   (Linehan,   1993).   Nasz  pogląd  jest   jednak  taki,  że 

osoba, która się okalecza, w pewnym sensie uzewnętrznia wręcz przeciwne dążenie 

natury.  Ona usiłuje się chronić. Samouszkodzenie  pomaga  się jej nie rozpaść „na 

kawałki", walczyć o przetrwanie, a nie spełnić życzenie samounicestwienia.

Samookaleczenia   a   zaburzenia   pozorowane   Choroby   i   uszkodzenia   ciała   stają   się 
niekiedy  sposobem unikania  silnie  stresujących  bądź niebezpiecznych  sytuacji,  na 
przykład   udziału   w   bezpośrednim   starciu   podczas   wojny.   Bywają   też   środkiem 
służącym   poprawie   warunków   życia.   Wystarczy   przywołać   dość   jednoznaczne 
przykłady   ludzi,   którzy   powodując   u   siebie   obrażenia   ciała   lub   różnego   rodzaju 
choroby, traktują to jako instrument służący osiąganiu pewnych określonych celów. 
Nie   uważamy,  aby  zachowania   tego  rodzaju   wypływały  ze  świadomości   napięcia 
psychicznego   w   taki   sam   sposób,   jak   dzieje   się   to   w   wypadku   samouszkodzeń. 
Zaburzenia   pozorowane   są   jednakże   zjawiskiem   bardziej   od   tamtych   złożonym, 
ponieważ   pociągają   za   sobą   wejście   w   relację   medyczną   poprzez   przyjęcie   roli 
chorego. Podobnie jak w wypadku samouszkodzeń, zachowanie takie służyć może 
zaspokajaniu potrzeb odnoszących się do relacji międzyludzkich oraz radzeniu sobie 
z problemami za pomocą metod o charakterze fizycznym. W tym sensie pozorowane 
zaburzenie rzeczywiście może się wiązać z podjęciem samouszkodzenia, które w tym 
wypadku   jednak   nie   będzie   celem   samym   w   sobie,   lecz   raczej   środkiem   do 
osiągnięcia innego celu.

Wydaje się, że osoby dokonujące samouszkodzeń mają większą świadomość 

własnej   psychicznej   udręki   i   dostrzegają   związek   wewnętrznego   napięcia   z 
zadawaniem   sobie   ran.   Natomiast   osoby   z   zaburzeniami   pozorowanymi   nie 
wyjaśniają,   i   zapewne   nawet   nie   rozumieją,   swego   zachowania   wywołującego 
chorobę w kategoriach psychologicznych.

background image

Ich  postępowanie   zmierza   bowiem   przede  wszystkim  do  przyjęcia   „roli   chorego", 
definiując  zarazem  typ   interakcji,   w  jakie   jednostki   te  pragną  wchodzić  z  innymi 
ludźmi.   Podstawowym   celem   takiego   zachowania   jest   wytworzenie   symptomów, 
czemu często towarzyszy tworzenie rozbudowanych zmyślonych opowieści na temat 
choroby symulanta, jego życia i tożsamości. Pracownicy służby zdrowia, mający do 
czynienia z objawami takiego pochodzenia, zmuszeni są tropić ich źródła metodami 
wręcz detektywistycznymi (zob. Feldman, Ford 1994, gdzie omawiane są zaburzenia 
pozorowane). Inaczej rzecz się ma z przypadkami samouszkodzeń, które są raczej 
sprawą intymną, a wywołanie reakcji innych nie jest ich głównym celem. Wtedy gdy 
akt  samouszkodzenia  wychodzi  na  jaw,  osoba, której  problem dotyczy,  raczej nie 
ucieka się do wybiegów i nie twierdzi, że nie była wcale sprawcą własnych obrażeń. 
Osoby   uszkadzające   się   skłonne   są   też   raczej   usuwać   się   w   cień,   aniżeli   snuć 
nieskończone   opowieści   przedstawiające   je   w   roli   heroicznych   ofiar.   Podobne 
natomiast u osób dokonujących samouszkodzeń i u symulantów jest manifestowanie 
krańcowej złości skierowanej na opiekunów. U osób z zaburzeniami pozorowanymi 
złość ta ujawniać się jednak będzie w usiłowaniach „przechytrzenia" opiekunów, u 
osób uszkadzających się natomiast zaobserwujemy raczej postawę bardziej zbliżoną 
do przekory.

Niekiedy pozorowanie zaburzeń pociągać może za sobą krzywdzenie innych, 

na przykład dziecka przez dorosłego lub dorosłego przez drugiego dorosłego. Dzieje 
się tak, gdy na przykład opiekun wywołuje symptomy u swego podopiecznego w celu 
przyciągnięcia uwagi lekarzy. Osoby uciekające się do takich i innych zaburzeń pozo-
rowanych,   a   często   i   te   dokonujące   samouszkodzeń,   skazane   są   na   tego   rodzaju 
zachowania, bo uważają, że jest to jedyny sposób na zaskarbienie sobie upragnionej 
uwagi i troski opiekunów.

Samookaleczenia a somatyczne przejawy uczuć Choć nie da się w niniejszej książce 
przedstawić tego tematu w sposób w pełni wyczerpujący, cały czas będziemy kłaść 
nacisk   na   zrozumienie   somatycznych   przejawów   uczuć   w   kontekście   reakcji 
człowieka na napięcie. Wielu osobom łatwiej somatyzować niż mówić, zadawać sobie 
ból fizyczny w chwilach, gdy nie mogą już znieść bólu psychicznego. Somatyzacje 
obejmować  mogą  wiele  zjawisk,  od dolegliwości, które  większość  ludzi uważa  za 
„psychosomatyczne"   lub   „stresopochodne"   (np.   bóle   głowy),   gdzie   czynniki 
psychologiczne   wpływają   na   rozpoznane   schorzenie,   aż   do   niezwykle   poważnych 
zaburzeń, takich jak

background image

ślepota   bądź   paraliż,   niewynikających   z   widocznych   przyczyn   fizycznych.   Jak 
przekonamy   się   w   rozdziale   trzecim,   kobiece   ciało   może   dać   wyraz   napięciu   za 
pośrednictwem swych normalnych funkcji, takich jak menstruacja, ciąża czy poród. 
Sam   zaś   fakt,   że   ekspresja   odbywa   się   właśnie   tą   drogą,   ma   również   ogromne 
znaczenie   psychologiczne   (zob.   np.   Pines,   1993).   Gdy   porównać   definicje 
samookaleczenia   z   definicją   somatycznych   przejawów   uczuć,   okaże   się,   że 
najbardziej   oczywista   różnica   między   nimi   dotyczy   stopnia   uświadomienia   sobie 
zmian zachodzących w ciele. U osób cierpiących na zaburzenia psychosomatyczne 
fizykalne   objawy   nie   są   intencjonalne   ani   też   nie   podlegają   kontroli,   w 
przeciwieństwie   do   tego,   co   obserwujemy   zwykle   przy   okazji   samookaleczeń. 
Najbardziej  jednak   fundamentalną   różnicą  pomiędzy  tymi  dwiema   sytuacjami   jest 
prawdopodobnie atrybucja napięcia. U osób uskarżających się na dolegliwości natury 
somatycznej aspekt fizykalny zazwyczaj postrzegany jest jako przyczyna lub oznaka 
napięcia,   podczas   gdy   u   osób   dokonujących   samookaleczeń   aspekt   fizyczny   jest 
następstwem  i   wydaje   się   raczej   sposobem   radzenia   sobie   z   napięciem 
psychologicznym.

Samouszkodzenia   a   inne   zachowania   samouszkadzające   Ludzie   z   przeróżnych 
powodów angażują się w ogromną liczbę społecznie akceptowanych zachowań mniej 
lub bardziej szkodliwych i niebezpiecznych dla ciała. A jeśli zachowania te spotykają 
się   z  dezaprobatą  lub   sankcjami   (jak  dzieje  się   to  w   wypadku  nieostrożnej   jazdy 
samochodem czy bójki), nie postrzega  się ich wcale  jako „anormalnych"  w takim 
samym   sensie,   w   jakim   uważa   się   za   takie   samouszkodzenia.   Niektóre   z   tych 
zachowań, takie jak przepracowywanie się, cieszą się wręcz poklaskiem społecznym i 
są nagradzane, nawet jeżeli ich potencjalna szkodliwość jest oczywista.

Największa   różnica   pomiędzy   zachowaniami   tego   rodzaju   a   sa-

mouszkodzeniami leży najczęściej w intencji. Choć dane zachowanie może działać 
wyniszczające na ciało (np. palenie), to jednak, inaczej niż w aktach samouszkodzeń, 
wyniszczenie nie jest jego głównym celem. Natomiast celem tym może być zaznanie 
przyjemności   i   podniecenia,   na   przykład   wskutek   oddawania   się   niebezpiecznym 
sportom.   Może   nim   też   być   współzawodnictwo   i   osiągnięcie   wysokiego   statusu 
społecznego w efekcie przepracowywania się lub udziału w bójce. Z pozoru dążenia 
te znacznie różnią się od tych, które doprowadzają  do sa-mouszkodzeń, jednak w 
wypadku niektórych osób zaspokajanie ich

background image

może pełnić te same funkcje co samookaleczenia. Te mniej czytelne na pierwszy rzut 
oka   funkcje   kształtują   podobieństwo   między   zachowaniami   szkodliwymi,   lecz 
nieuważanymi   za   samouszkodzenia,   a   samo-uszkodzeniami.   Palenie   na   przykład, 
podobnie jak zachowanie samo-uszkadzające, może być sposobem radzenia sobie i 
dodawania   otuchy   w   chwilach   napięcia.   Przepracowywanie   się   i   uprawianie 
niebezpiecznych  sportów,  podobnie  jak samookaleczenia,  mogą  mieć  na  celu  od-
cięcie się od nieprzyjemnych odczuć. Ryzykowna jazda samochodem i bójki mogą 
służyć,   podobnie   jak   u   innych   wyrażaniu   złości,   rozpaczy   i   frustracji.   Natomiast 
różnica   pomiędzy   samouszkodzeniami   a   innymi,   nie   ostrymi   zachowaniami 
szkodliwymi, polegać może na postawie wobec Ja odzwierciedlanej w zachowaniu 
danej jednostki. Obecność w tej postawie  nienawiści  do siebie albo przynajmniej 
braku troski o siebie, zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia samookaleczenia. 
Natomiast   wyraźne   poczucie   satysfakcji   i   urzeczywistniania   się   (na   przykład   u 
jednostki z zaangażowaniem uprawiającej ryzykowny sport wzbogacający jej życie) 
wskazuje na znaczną odmienność tego zachowania od samouszkodzenia. Niemniej 
jednak   i   tutaj   rzecz   nie   jest   tak   prosta,   jak   mogłoby   się   wydawać.   Jak   bowiem 
zobaczymy w rozdziale czwartym, istnieją osoby, dla których samouszkodzenia są 
próbą   wzmocnienia   poczucie   własnego   Ja   lub   potwierdzania   własnej   siły   i 
wytrzymałości.

Rozpowszechnienie i częstotliwość

występowania samouszkodzeń

Istnieje   zaskakująco   mało   konkretnych   danych   epidemiologicznych   na   temat 
rozpowszechnienia   i   częstotliwości   występowania   samouszkodzeń   w   ogólnej 
populacji.   Sądzimy,   że   wynika   to   ze   skrytości   i   braku   zrozumienia   dla   tego 
zachowania. Co więcej, w obliczu braku jasnej definicji samouszkodzeń, zjawisko to 
wchodzi w zakres z rozpoznaniami o charakterze medycznym, takimi jak osobowość 
z   pogranicza,   a   w   normalnej   populacji   z   zachowaniami   samobójczymi   i 
przedawkowaniem   leków   i   używek.   Szacunkowe   dane   dotyczące   częstotliwości 
występowania   samouszkodzeń   są   bardzo   zróżnicowane,   przy   czym   ostatnie 
doniesienie (Favazza, Rosenthal, 1993) informuje o 400 do 1400 przypadkach na 100 
000   osób   rocznie.   Wykazano   też,   że   na   600   osób   co   najmniej   jedna   dokonuje 
samouszkodzeń w zakre

background image

sie   wymagającym   leczenia   szpitalnego   (Tantam,   Whittaker,   1992).   Wyłączone 
pozostają   w   ten   sposób   osoby   (prawdopodobnie   liczne),   które   przedstawiają   swe 
obrażenia   jako   efekty   wypadków.   Doniesień   o   samouszkodzeniach   jest   niewiele, 
gdyż   wielu   ludzi   ukrywa   uszkadzanie   się   nawet   przed   własnymi   rodzinami,   nie 
budząc wcale zainteresowania lekarzy. Z telefonów zaufania korzystają osoby, które 
latami dokonują samouszkodzeń, nikomu się z tym nie zdradzając w poczuciu wstydu 
i lęku przed potępieniem.

Walsh i Rosen (1988) sporządzili przegląd całego szeregu danych na temat 

rozpowszechnienia   samouszkodzeń,   doszli   jednak   do   wniosku,   że   „[...]   dokładne 
ustalenie częstotliwości występowania samouszkodzeń jest obecnie trudne, jeżeli nie 
niemożliwe". Zadanie to utrudniają bowiem zarówno bardzo niska liczba informacji, 
jak   i   ogromne   zróżnicowanie   badań,   które   podejmuje   się   w   celu   ustalenia   owej 
częstotliwości. Wiele badań epidemiologicznych (np. Morgan, 1979) obejmuje liczne 
zachowania,   włącznie   z   przedawkowaniem   leków   bądź   innych   substancji   oraz 
zażyciem ich w celu otrucia się. Natomiast te nieliczne badania, które skupiły się na 
samookaleczeniach,  pomijały  z kolei szereg zachowań, ograniczając się wyłącznie 
do podcinania żył w nadgarstkach (np. Weissman, 1975).

Wydaje się więc, że dziedzina ta wymaga przeprowadzenia systematycznych 

badań   empirycznych   zmierzających   do   ustalenia   częstotliwości   występowania 
samouszkodzeń   oraz   ich   powiązań   z   doświadczeniami   z   dzieciństwa   oraz   życia 
dorosłego.   John   Briere   wraz   ze   współpracownikami   (1995,   informacja   osobista) 
przygotowują   obecnie   sprawozdanie   z   przebiegu   takich   prac.   W   wyniku   badania 
przeprowadzonego na uniwersyteckiej populacji osób nieleczonych psychiatrycznie, 
Briere i jego koledzy (1990) ustalili, że 11% studentów odpowiadających na pytania 
zdarzyło   się   w   jakimś   momencie   życia   zadawać   sobie   rany   cięte.   Badanie   to 
kontynuowane jest w innych grupach.

Częstokroć ludzie informują, że zaczęli się uszkadzać jeszcze w dzieciństwie, 

gdy siniaki  i zadrapania udawało  im się przemycać  Jako  efekty  „wypadków".  W 
okresie   adolescencji   przechodzili   oni   do   bardziej   systematycznego   nacinania, 
przyżegania oraz innych działań tego rodzaju. Ważne, by osoby pracujące z dziećmi i 
młodzieżą   miały   pewną   wiedzę   na   temat   samouszkodzeń,   dzięki   czemu   możliwe 
będzie wczesne wykrywanie tego problemu. Jest to szczególnie istotne ze ^giędu na 
fakt, że samouszkodzenia niemal zawsze pojawiają się

background image

w   reakcji   na   poważny   problem   w   życiu   młodego   człowieka,   jak   na   przykład 
wykorzystanie seksualne.

Często samouszkodzenia postrzegane są jako problem wczesnej dorosłości i 

rzadko   pojawiają   się   informacje   o   występowaniu   tego   zjawiska   u   osób   w   wieku 
średnim   bądź   ludzi   starszych.   Wiemy   jednak,   że   samouszkodzeń   dokonuje   się 
niekiedy latami, tak więc muszą się one zdarzać też u osób starszych. Nie ustalono 
jeszcze,   czy   pozorna   spora-dyczność   samouszkodzeń   wśród   ludzi   starszych 
odpowiada prawdzie (być może dojrzewając, ludzie zaprzestają tego typu działań) ani 
czy   różnica   nie   wynika   tylko   z   zaniżonej   w   stosunku   do   rzeczywistości   liczby 
doniesień.   Na   częstość   zgłoszeń   ze   strony   osób   starszych   w   znacznym   stopniu 
wpływać mogą napiętnowanie i wstyd związane z samousz-kodzeniami (oraz innymi 
problemami leżącymi u ich podłoża). To z kolei powoduje, że otoczenie często nie 
zauważa   napięcia   występującego   u   jednostki,   nie   może   więc   odpowiednio 
zareagować.

Wybrane poglądy na samouszkodzenia

Diagnoza psychiatryczna a samouszkodzenia

Diagnoza psychiatryczna wywodzi się z podejścia strukturalistycznego, to znaczy z 
takiego,   w   którym   główny   nacisk   kładzie   się   na   klasyfikację   lub   zaliczanie 
„niepoprawnych"   zachowań   do   określonych   kategorii.   Osoby,   które   za 
pośrednictwem ciała wyrażają skrajne napięcie, otrzymują często jedną z dwóch dość 
spornych   diagnoz   brzmiących:   zaburzenie   osobowości   z   pogranicza  (borderline 
personality   disorder),
  jeżeli   się   uszkadzają,   lub   zaburzenie   somatyzacyjne 
(somatization disorder), kiedyś znane jako „histeria", jeśli mają fizykalne symptomy 
niebędące wynikiem zadanych sobie obrażeń. U osób, które przeżyły w dzieciństwie 
wykorzystanie   seksualne,   rozpoznaje   się   najczęściej   właśnie   te   dwa   zaburzenia. 
Dzieje   się   tak,   chociaż   dowody   przedstawiające   związek   pomiędzy   zaburzeniem 
somatyzacyjnym  a urazem z dzieciństwa  nie są równie  przekonujące jak te, które 
wykazują   związek   pomiędzy   wykorzystaniem   a   zaburzeniem   osobowości   z 
pogranicza (zob. Briere, 1996, Herman, 2000). Ponadto wydaje się, że podobnie jak w 
wypadku   samouszkodzeń,   osoby   z   takimi   rozpoznaniami   wzbudzają   bardzo   silne 
reakcje wśród lekarzy.  W niniejszym  podrozdziale skoncentrujemy się głównie na 
rozpoznaniu   „osobowości   z   pogranicza",   gdyż   zaburzenie   to   wiąże   się   z 
samouszkodzeniami w sposób bezpośredni. Poglądy

background image

zaprezentowane   w   tej   książce   pozostają   w   sprzeczności   z   tradycją   diagnozy 
psychologicznej   odnoszącej   się   do   samookaleczeń.   Niemniej   jednak   podejście 
wypracowane   przez   nas   może   znaleźć   owocne   zastosowanie   w   warunkach 
psychiatrycznych,  co  omówimy  szerzej  w  innym   miejscu.  Ważne,  byśmy  w  imię 
współpracy   na   rzecz   pacjentów   poszukiwali   punktów   stycznych   i   zgodności   w 
naszych poglądach.

Samookaleczenia a osobowość z pogranicza  Diagnozowanie osobowości tego typu 
należy do najbardziej kontrowersyjnych kwestii współczesnej psychiatrii. Sam termin 
„osobowości z pogranicza" przysparza różnego rodzaju trudności. Nawet wielu spo-
śród tych, którzy go akceptują, wciąż wskazuje, że tak naprawdę nie wiadomo, do 
czego  się  on  właściwie   odnosi  (np.  Gunderson,  Singer,  1986):  do  zaburzenia,  do 
syndromu,   do   pacjenta,   czy   -   w   kategoriach   psychoanalitycznych   -   do   typu 
organizacji osobowości (jak u Kernber-ga,1967).

Proces prowadzący do zdiagnozowania zaburzenia takiego jak osobowość z 

pogranicza (także na podstawie kryteriów DSM-IV) przebiega w zasadzie drogą nieco 
okrężną, składa się nań bowiem sporządzanie sprawozdań opisujących cechy łączone 
z tym  zaburzeniem zaobserwowane  u osób diagnozowanych.  Wśród zwolenników 
tego   podejścia   nie   ma   zgody   co   do   charakterystycznych   wyznaczników   tego 
zaburzenia.   Cechą   łączoną   z   zachowaniem   pacjentów   opisywanych   jako   „pogra-
niczni",   co   do   której   panuje   największa   zgoda,   jest  impulsywność  bądź 
autodestrukcyjność (zazwyczaj przejawiająca się samouszkodzeniami). Gunderson i 
Singer (1986) wyjaśniają, że autodestrukcyjny jest zazwyczaj skutek, a nie cel tego 
zachowania.   Piszą   oni,   że   „[...J   ogólnie   rzecz   biorąc,   pacjenci   z   osobowością   z 
pogranicza   nie   uważają   tych   zachowań   za   autodestrukcyjne,   poniżające   ani 
wzbudzające poczucie winy". Z naszego doświadczenia wynika jednak, że wprawdzie 
ludzie ci często nie postrzegają okaleczania się jako czynności autode-strukcyjnej, 
niemniej często przeżywają je jako poniżające i wzbudzające poczucie winy.

Marsha Linehan skoncentrowała w swym badaniu i działalności klinicznej na 

tej dziedzinie, przylawszy  perspektywę,  jak sama ją określa, „biospołeczną",  czyli 
uwypuklającą   interakcję   wpływów   biologicznego   i   społecznego   uczenia   się   na 
.Jednostki   z   osobowością   z   pogranicza,   których   biografia   obfituje   w   wielokrotne 
próby zadawania sobie ran, okaleczania bądź pozbawienia się życia" (Linehan, 1993).

background image

Linehan   odwołuje   się   też   do   „specyfiki   behawioralnej"   tego   typu   zaburzenia 
osobowości, mówiąc o nim jako o „wzorcu intencjonalnych aktów samoniszczenia 
oraz prób samobójczych". Badaczka wysuwa wniosek, że dwoma najważniejszymi 
społecznymi czynnikami, które prawdopodobnie mają w tym swój udział, są z jednej 
strony   to,   co   nazywa   ona   „upośledzającym   środowiskiem",   a   z   drugiej   seksizm. 
„Upośledzające   środowisko"   w   ujęciu   Linehan   to   takie   środowisko,   w   którym 
komunikowanie   osobistych   doświadczeń   spotyka   się   z   podważającymi   zaufanie, 
niewłaściwymi   i   skrajnymi   reakcjami.   Należy   podkreślić,   że   Linehan   za   istotny 
uważa brak uwierzytelniania  ekspresji  osobistych  doświadczeń jednostki, która to 
ekspresja   jest   trywializowana   lub   karana.   Przejawy   napięć   przypisuje   się   zatem 
nieakceptowanym cechom jednostki albo mówi się jej, że jest w błędzie, odczuwając 
to, co czuje.

Linehan   uważa,   że   twierdzenia   dotyczące   społecznych   wpływów   na 

„osobowość  z pogranicza" muszą  uwzględniać  seksizm,  jako  że diagnoza  dotyczy 
przede   wszystkim   kobiet   (76%).   Związek   pomiędzy   samoniszczeniem   opisanym 
przez   Linehan   jako   „osobowości   z   pogranicza"   a   tym,   co   określa   ona   mianem 
seksizmuJest   dość   nikły,   zwłaszcza   że   za   podstawową   formę   seksizmu   Linehan 
uznaje wykorzystanie seksualne. Co ciekawe, Linehan zdaje się dopatrywać związku 
zachowania samoniszczącego z wykorzystaniem seksualnym w skrytości wymuszonej 
przez to ostatnie. Można by skrytykować Linehan za pisanie o tych kwestiach przy 
wyraźnym  braku świadomości  wagi  feministycznej  literatury socjologicznej na ten 
temat.   Być   może   zresztą   właśnie   ten   brak   świadomości   sprawia,   iż   w   jej   opisie 
wpływów zmiennych społecznych na osobowość z pogranicza wyczuwa się niepew-
ność, niemniej już sam fakt, że podejmuje ona ten temat, jest godny pochwały. Trzeba 
też przyznać, że jej podejście do prowadzenia terapii z omawianą grupą, do czego 
powrócimy   w   innym   miejscu,   jest   na   tle   podejść   głównie   strukturalistycznych 
innowacyjne w swym nawoływaniu do docenienia roli doświadczenia pacjenta oraz 
zaleceniach mówiących, że „najważniejsze to unikać obwiniania ofiary".

Samookaleczenie a somatyzacja

Judith   Herman   (2000)   zwraca   uwagę,   że   jeszcze   sto   lat   temu   dzięki   pracy   Paula 
Briqueta   istniała   pewna   świadomość   powiązań   pomiędzy   zaburzeniem 
somatyzacyjnym   (albo   częstymi,   wielokrotnymi   dolegliwościami   somatycznymi, 
niekiedy zwanymi także zespołem Briqueta)

background image

u dzieci a faktem,  że dzieci te były  wcześniej  maltretowane  i utrzymywane  przez 
swych rodziców w ciągłym stanie strachu, albo też miały za sobą inne traumatyczne 
doświadczenia. Zgodnie  z DSM-IV  diagnozę zaburzeń somatyzacyjnych  formułuje 
się na podstawie listy symptomów, na które złożyć się muszą najmniej cztery różne 
źródła bólu, dwa  objawy  żołądkowo-jelitowe,  jeden objaw płciowy  (zalicza się tu 
także objawy związane z płodnością) oraz jeden symptom pseu-doneurologiczny lub 
„konwersyjny".  Do listy tej DSM-IV  dołącza informację:  „Są oni często autorami 
niespójnych opowieści (i) życie tych osób [...] bywa często równie skomplikowane i 
chaotyczne jak historie ich chorób". U osób (niemal zawsze są to kobiety), u których 
rozpoznaje się „zaburzenie somatyzacyjne",  często, poza licznymi  dolegliwościami 
natury fizycznej, diagnozuje się też inne nieprawidłowości, na przykład lęk i depresję. 
Wydaje   się   nam,   że   brak   szczegółowych   informacji   na   temat   danego   zaburzenia 
somatyzacyjnego   powoduje,   że   staje   się   ono   czymś   niemal   zupełnie   niejasnym. 
Uważamy, że jedyną drogą do zrozumienia tak ogromnej konstelacji zmiennych jest 
uznanie ich funkcjonalnej natury. Zaburzenie somatyczne może być środkiem, dzięki 
któremu napięcie wynikające z maltretowania w dzieciństwie znajduje swą cielesną 
ekspresję.

Podejście kliniczne

Literatura   z   tego   zakresu   obejmuje   prace   traktujące   o   „celowych   aktach 
samoniszczenia"   (Morgan,   1979),   „samouszkodzeniach",   „samookale-czeniach"   i   - 
rzadziej - posługujące się takimi określeniami, jak „zadawanie sobie ran" (Tantam, 
Whittaker,   1992).   Piśmiennictwo   na   temat   „samoniszczenia"   przejawia   pewną 
tendencję do wrzucania do jednego worka samobójstwa, samobójstwa pozorowanego 
i samouszkodzeń. Przeszukiwanie literatury według hasła „samouszkodzenie" dałoby 
zapewne efekt w postaci całego zestawu odsyłaczy do źródeł odnoszących się głównie 
do   populacji   osób   z   upośledzeniem   umysłowym.   Termin   „samookaleczenie"   jest 
szeroko stosowany w literaturze traktującej o zdrowiu psychicznym oraz w tekstach 
feministycznych   w   odniesieniu   do   intencjonalnego   samouszkodzenia   wolnego   od 
intencji   samobójczej.   Pewna   część   tej   literatury   (zwłaszcza   w   Wielkiej   Brytanii) 
posługuje się jednak pojęciem „samouszkodzenie" dla odzwierciedlenia języka prefe-
rowanego przez osoby korzystające z usług medycznych.
Większość   prac   na   temat   samouszkodzeń   przyjmuje   podejście,   które   można   by 
nazwać klinicznym, to znaczy takie, które zalicza to za-

background image

chowanie   do   patologu,   uznając   je   za   odchylenie   od   normy,   przejaw 
nieprzystosowania,   dezorganizację   normalnego   funkcjonowania   bądź   chorobę. 
Samouszkodzenie   postrzegane   jest   jako   manifestacja   zaburzeń   osobowości   lub 
charakteru (np. Walsh, Rosen, 1998; Favazza, 1992; Rosenthal, 1993); zaburzenie 
kontroli impulsów (Favazza, 1992;
Pattison,   Kahan,   1983);   osobowość   wieloraką   (Lacey,   Evans,   1986).   Tantam   i 
Whittaker   (1992)   argumentują   za   uznaniem   istnienia   zespołu   celowego 
samoniszczenia, ale krytykują rozpoznania odwołujące się do zaburzeń osobowości, 
twierdząc,   że   nie   istnieje   takie   zaburzenie,   którego   typową   cechą   miałoby   być 
zadawanie sobie ran, i zauważają, że „[...] łączenie dezorganizującego zachowania z 
osobowością patologiczną osłabia normalne reakcje opiekuńcze [...]. Nazbyt często 
głębsze dociekania na temat przyczyn zadawania sobie ran, szczególnie w zakresie 
sytuacyjnych   uwarunkowań   tego   zachowania,   kończą   się   z   chwilą   postawienia 
diagnozy".

Podczas   gdy   tradycyjnie   preferowano   podejście   strukturalne,   obecnie 

wprowadza   się   elementy   myślenia   funkcjonalnego.   Coraz   częściej   zwolennicy 
orientacji   klinicznej   gotowi   są   przyznać,   że   samo-okaleczeniejest   symptomem 
powstałym na podłożu napięcia psychicznego i że pełni ono wiele funkcji w procesie 
radzenia sobie z tym napięciem. Wciąż jednak dominuje pogląd, że zachowanie to 
stanowi symptom choroby psychicznej wymagającej leczenia. Zrozumieć to można 
wyłącznie z jednego względu: samookaleczenie, zazwyczaj czynność bardzo osobista 
i wykonywana w ukryciu, mimo wszystko często ujawnia się w kontekście skrajnego 
napięcia  psychicznego   u  osób,  które  otrzymują   diagnozę  psychiatryczną,  o  jakiej 
mówiłyśmy wyżej. Podejście takie, nie oferując szczególnej pomocy jednostce ani 
nie dając efektów w postaci przerwania zachowania samouszkadzającego, jest mimo 
wszystko stosunkowo proste. Dysponuje ono gotowym „zestawem" patologicznym, 
gdzie samookaleczenie jest tylko jednym z wielu „symptomów", nad którymi należy 
zapanować.

Natomiast sprawą znacznie mniej prostą i jednoznaczną w takim podejściu 

klinicznym jest to, że jakkolwiek wydaje się ono nastawione na pomaganie osobom 
cierpiącym,   to   w   rzeczywistości   ukierunkowane   jest   na   te   aspekty  ekspresji 
cierpienia,   które   sprawiają   największą   trudność   pracownikom   służby   zdrowia: 
„Możesz wyrazić swoją agonię, ale nie w tym języku".

Samouszkodzenia   prowokują   bardzo   silne   reakcje   wśród   lekarzy,   innych 

klientów i pacjentów, członków rodzin i przyjaciół ludzi

background image

zadających sobie obrażenia ciała. Frances (1987) donosi, że „[...] spośród wszystkich 
dezorganizujących   zachowań   pacjentów   najtrudniejsze   do   pojęcia   i   leczenia   dla 
klinicystów   jest   samookaleczenie   [...]   Typowemu   klinicyście   (ze   mną   włącznie) 
leczącemu   pacjenta,   który   się   okalecza,   często   towarzyszy   poczucie   bezradności, 
przerażenia, winy, wściekłości, obrzydzenia i smutku". Wygląda na to, że samooka-
leczenia   często   są   źródłem   niepokoju   i   czymś   niemożliwym   do   zaakceptowania, 
nawet   dla   profesjonalistów,   którzy   bez   trudu   odnajdują   się   w   pracy   z   osobami 
usiłującymi   popełnić   samobójstwo,   głodzącymi   się   na   śmierć   czy   podejmującymi 
rozmaite inne działania wyniszczające i uzależniające.

Wydaje   się,   że   radzenie   sobie   z   celowymi   uszkodzeniami   ciała   będącymi 

formą ekspresji przysparza  pracownikom służby zdrowia ogromnych  trudności. W 
takiej   sytuacji   musimy   uznać,   że   prezentując   nasze   śmiałe   postulaty   kliniczne   na 
temat samookaleczeń, próbujemy tym samym zmierzyć się z własnymi trudnościami 
z   zaakceptowaniem   tego   zachowania.   Pracownicy   służby   zdrowia   operują   bardzo 
prostym językiem leczenia i reperacji ciała oraz szacunku dla jego integralności: aby 
ciało   było   całe   i   zdrowe,   należy   opatrzyć   rany.   Problem   z   sa-mouszkodzeniami 
polega na tym, że jeżeli ktoś, jako przedstawiciel medycyny, nie zainterweniuje, to 
ani ciało, ani człowiek nie zostaną „opatrzone".

Podejście   kliniczne   proponuje   leki   mające   przeciwdziałać   samo-

uszkodzeniem,   programy   terapii   behawioralnej   oraz   terapii   psychologicznej 
ukierunkowanej na opanowanie problemu, a także psychoterapie, których celem jest 
zatrzymanie   samookaleczeń   (Rockland,   1987;   Linehan,   1993).   Zazwyczaj   w 
procedurach tego  rodzaju samouszkodzenia  obejmuje  się kategorycznym  zakazem, 
którego   przestrzeganie   jest   monitorowane,   choćby   nawet   niejawnie,   i   często 
kontynuacja  leczenia uwarunkowana  jest deklaracją  pacjenta o trwałym  powstrzy-
maniu się od czynności samouszkadzających.

Autodestrukcyjność z perspektywy psychoanalitycznej

Psychoanalityczne podejście do wyjaśniania samouszkodzeń nie zaprezentowało jak 
dotąd jednolitej wizji tego tematu, mamy tu raczej do czynienia z wielością poglądów 
wyrażanych z różnych perspektyw. Książka Menningera Mań against Himself (1938) 
była pierwszą wyczerpującą pracą na ten temat, dlatego też wywarła tak duży wpływ 
na

background image

późniejsze   badania.   Menninger   zakwalifikował   do   klasy   samookale-czeń   wiele 
zachowań,   począwszy   od   obgryzania   paznokci   poprzez   „umyślne"   wypadki, 
symulowanie   i   wielokrotne   poddawanie   się   zabiegom   chirurgicznym,   aż   po 
najdziwaczniejsze   formy   samouszko-dzeń.   Menninger   określa   samookaleczenie 
terminem   „samobójstwo   zogniskowane"  (focal   suicide)

6

,  który   definiuje   jako 

samobójstwo częściowe bądź też kompromis. Na Menningera wpływ wywarł Franz 
Alexander, który pisząc w 1929 roku swą pracę  The Need for Punishment and the  
Death   Instinct
  (cyt.   przez   Menningera,   1983)   rozwinął   freudowską   koncepcję 
instynktu   śmierci.   W   takim   ujęciu   samookaleczenie   jest   rodzajem   kompromisu 
pomiędzy   instynktami   życia   i   śmierci   prowadzącym   do   „odroczenia"   instynktu 
śmierci, w wyniku  którego  impuls zniszczenia Ja zostaje osłabiony.  Podobnie jak 
niemal   wszyscy   późniejsi   autorzy   podejmujący   tę   kwestię   z   perspektywy 
psychoanalitycznej,   Menninger   teoretyzował   na   temat  podobieństw  pomiędzy 
samookaleczeniem a samobójstwem, nie zajął się jednak kwestią  różnic  pomiędzy 
nimi. Opisał on akt autentycznego samobójstwa jako zawierający trzy komponenty: 
morderstwo Ja, morderstwo dokonane przez Ja oraz element umierania. Następnie o 
aktach samookaleczeń pisał tak:

Ogólnie   rzecz   biorąc,   są   one   zdeterminowane   tymi   samymi 

motywami i mechanizmami, na które wskazano w odniesieniu do 

samobójstwa właściwego, z wyjątkiem udziału instynktu śmierci.

Jedną z idei Menningera, która wywarła na późniejszych badaczy wielki wpływ, było 
wyróżnienie w samobójstwie oraz „samobójstwie zogniskowanym" trzech aspektów: 
pragnienia zabicia, pragnienia bycia zabitym oraz pragnienia śmierci. Autorzy o 
orientacji psychoanalitycznej zgadzają się od tamtej pory, że ludzie okaleczający się 
mają problemy z agresją skierowaną zarówno do wewnątrz, jak i na zewnątrz. Temat 
wzajemnych   oddziaływań   komponentów   samo-karzących   i   destrukcyjnych   został 
podjęty przez Mollona (1996), który

Menninger   nazywa   akt   samouszkodzenia   „samobójstwem   zogniskowanym",   ponieważ 
dokonując go, jednostka skupia tendencję autodestruk-cyjną na konkretnej części ciała, 
nie doprowadzając do całkowitego samounicestwienia (przyp.tłum.).

background image

opisuje „stan bezradności" popychający jednostkę do okalecznia się. Mollon pisze:

Osoba, która z rozmyslem nacina sobie skórę, wchodzi w intymny  
świat   omnipotencji,   gdzie   jest   ona  zarówno   prześladowcą,   jak  i 
prześladowanym  [...]  Przejmująca  wściekłość jest  w ten sposób 
uwalniana do ciała, które następnie jest „karane" za to, że stało 
się ofiarą przemocy (s. 71).

Autorzy prac psychoanalitycznych  podkreślili  też znaczenie seksualności, ujmując 
samookaleczaniejako zachowanie zawierające w sobie element erotyczny. Menninger 
pisał o samookaleczeniach jako o formie ceny, którą trzeba zapłacić za folgowanie 
sobie w oddawaniu  się „zakazanym"  zajęciom, takim jak masturbacja.  Późniejsze 
interpretacje znaczenia samookaleczeń także uwzględniały masturbację, symboliczną 
kastrację (wyczerpujący przegląd daje Favazza, 1987) lub symboliczną menstruację 
(Stone, 1987). Estella Weldon (1996) sugeruje, że kobiety atakują swe ciała w celu 
złagodzenia nieznośnego lęku (natury seksualnej). Weldon zauważa też, że podczas 
gdy   mężczyźni   rozgrywają   w   działaniu  (act   out)

7

  swe   „perwersje",   kierując   się 

przeciwko innym, kobiety zwracają się raczej przeciwko sobie.

Psychoanalitycy   powszechnie   dopatrują   się   źródeł   samouszko-dzeń   w 

poprzedzających   je   przeżyciach   związanych   z   jakąś   formą   utraty   bądź   separacji 
(Walsh,   Rosen,   1988).   Stone   (1987)   nazywa   to   skrajnie   traumatyczną   stratą   lub 
traumatyczną śmiercią osoby bliskiej, po której człowiek za sprawą samouszkodzenia 
łagodzi przerażenie, a samą śmierć poddaje zaprzeczeniu. Janinę Chasseguet-Smirgel 
(1990) opisuje takie pacjentki (nazywając je „psychosomatycznymi") jako niezdolne 
do   tolerowania   psychicznej   ani   też   fizycznej   nieobecności   „partnera   miłości"   (to 
znaczy   matki)   i   „niepotrafiące   znieść   świadomości,   że   umysł   matki   może   być 
zaprzątnięty myślami nieskon-centrowanymi na nich". Doprowadza to te pacjentki do 
„stanów poczucia odrzucenia, wściekłości i rozpaczy" o takim natężeniu, że

Acting out  to termin niezwykle rzadko tłumaczony na język polski; niekiedy 

przekłada   się   go   jako   rozegranie   w   działaniu   -   por.   np.   S.   Fhaner,   (1996). 

Słownik   Psychoanalizy.  Przeł.   z   języka   norweskiego   J.   Kubitsky.   Gdańsk: 

Gdańskie   Wydawnictwo   Psychologiczne.   Spolszczoną   wersję   tego   terminu 

stosuję tylko tam, gdzie jest to ważne dla zachowania jasności tekstu (przyp. 

tłum.).

background image

w aktach autodestrukcji nieustannie „poszukują one drogi powrotnej do ciała matki".

Temat   atrybucji   zewnętrznej   albo   „teoria   umysłu"   w   zakresie 

samouszkodzeń   jest   jedną   z   najbardziej   twórczych   ścieżek   w   rozważaniach 
psychoanalitycznych. Fonagy i Target (1995) uważają, że samouszkodzenia i agresja 
skierowane przeciwko innym odzwierciedlają zubożenie zdolności do „mentalizacji" 
(to znaczy myślenia i kon-ceptualizacji). Według nich u tych pacjentów, którzy noszą 
w sobie pragnienie atakowania  zarówno swego Ja, jak i innych  osób, „pierwotny 
motyw   jest   ten   sam:  życzenie   atakowania   myśli,   własnych   lub   drugiego 
człowieka"
 (podkreślenie autorów).

Przemoc skierowana przeciw własnemu Ja w ujęciu Fonagy i Target może 

odzwierciedlać niezdolność dopasowania własnego myślenia do myślenia drugiego 
człowieka - do zrozumienia jego stanu umysłu; najprościej mówiąc - do postrzegania 
spraw z punktu widzenia innej osoby. Fonagy (1991) uważa, że maltretowanie w 
okresie  dzieciństwa  może prowadzić  do upośledzenia zdolności do przyjmowania 
punktu   widzenia   innego   człowieka.   Owo   upośledzenie   może   się   rozwinąć   jako 
obrona przed uzmysłowieniem sobie, że ten, kto krzywdzi, prawdopodobnie wie, jak 
jego   postępowanie   działa   na   krzywdzonego,   a   mimo   to   nie   zaprzestaje   swoich 
działań. Zdrowa umiejętność mentalizacji oznacza zdolność do akceptowania faktu, 
że inni mogą mieć własne poglądy na nasz temat i widzieć sprawy z naszego punktu 
widzenia   w   sposób,   którego   nie   postrzegamy   ani   jako   prześladowczy,   ani 
narzucający się. Gdy ta zdolność do mentalizacji zostaje upośledzona, a Fonagy i 
Target   wyraźnie   stwierdzają,   że   może   się   to   stać   na   skutek   maltretowania   w 
dzieciństwie, to wówczas język i komunikacja symboliczna przestają być adekwatne. 
Dlatego jednostka zmuszona jest odwołać się do komunikacji poprzez ciało. Autorzy 
określają to mianem „potraktowania cielesnego Ja jako schronienia [...] a cielesnych 
doświadczeń jako źródła poczucia konsolidacji".

Choć z pozoru autorzy psychoanalityczni różnią się poglądami na omawiany 

temat,   dotyczy   to   jednak   przede   wszystkim   interpretacji  znaczenia  aktu 
samookaleczenia.   Funkcje   tego   aktu   w   życiu   jednostki   omawiane   są   znacznie 
rzadziej. A przecież nasze doświadczenie mówi, że jeżeli już ludzie uszkadzający się 
mówią   o   głównej   roli   tego   działania   w   ich   życiu,   niezmiennie   czynią   to   w 
kategoriach jego funkcji. Jeszcze głębszy problem polega na tym, że proponowane 
interpre-

background image

tacie   często   są   odbierane   przez   te   osoby   jako   obraźliwe   lub   niemające   żadnego 
odniesienia do rzeczywistości. Tym właśnie można by zapewne wytłumaczyć brak 
sympatii, jaki aż do czasu ostatniej reorienta-cii teoretycznej  w kierunku  refleksji 
zorientowanej   na   przemoc   panował   między   zwolennikami   poglądów 
psychoanalitycznych   a   osobami   dokonującymi   samookaleczeń.   Mimo   wszystko 
jednak   prace   powstałe   dotąd   w   tym   właśnie   nurcie   otwierają   przed   nami   istotne 
sposoby interpretacji samookaleczeń, które przedstawiamy w tej książce. Powrócimy 
jeszcze do zagadnień, które przyczyniają  się do idei ekspresji  poprzez ciało, gdy 
symboliczne   środki   komunikacji   (a   mianowicie   myślenie   i   język)   przestają   być 
adekwatne, a także do sposobu, w jaki do tego dochodzi w następstwie maltretowania 
w dzieciństwie.

Ujęcie autodestrukcji z perspektywy terapii rodzin i podejść 
systemowych

Samookaleczenie   może   pełnić   w   rodzinie   (lub   parze),   podobnie   jak   w   życiu 
jednostki, określone funkcje. Może odzwierciedlać trudności i napięcia w relacjach 
rodzinnych, a mimo to sprowadzać problem zaburzenia bądź winy do jednostki, która 
się   uszkadza.   Samouszkadza-nie   się   członka   systemu   może   przyciągnąć   uwagę   i 
pomoc bez potrzeby osobistego zaangażowania w nią pozostałej części „systemu".

Mary Louise Wise (1989) oraz Fossum i Mason (1986) wypracowali model 

funkcjonującego   w   rodzinach   stosujących   przemoc   „cyklu   wstydu",   w   przebiegu 
którego przymusowa kontrola doprowadza do brutalnego wyładowania, co z kolei 
pozwala   wyłamać   się   spod   ścisłej   kontroli   i   uniknąć   poczucia   wstydu. 
Samookaleczenie u członka rodziny to jeden z opisanych przez Fossuma i Masona 
sposobów wyzwolenia się spod kontroli budzącej poczucie wstydu.

Również i w tym podejściu zajęto się różnicami między samo-okaleczeniem 

a   aktami   samobójczymi.   Senior   (1988)   uważa,   że   rodziny   nastolatków 
przejawiających skłonności samobójcze i tych nie-przejawiających takich skłonności, 
ale   się   uszkadzających,   wykazują   odmienne,   obserwowalne   typy   dynamiki   i 
wymagają   specjalnych   interwencji   terapeutycznych.   Otóż   rodziny   nastolatków 
dokonujących samouszkodzeń są według Senior splątane, symbiotyczne i sterowane 
od wewnątrz  oraz mają  słabe granice, które  nie pozwalają  członkom  tych  rodzin 
znajdować sobie zewnętrznych sprzymierzeńców. Natomiast pomiędzy nastoletnimi 
samobójcami   a   ich   rodzicami   terapeutka   zaobserwowała   dystans   i   brak 
zaangażowania uczuciowego.

background image

Aidridge (1988) uważa, że w środowisku szpitala psychiatrycznego 

samookaleczanie   jest   zachowaniem   systemowym   (bądź   jego   zbiorowym 
wzorcem).   Zaobserwował   on   cykliczny   układ   zdarzeń,   w   którym   po 
pogłębieniu   się   rozprzężenia   i   konfliktów   pomiędzy   lekarzami   a 
pielęgniarkami   następują   epizody   narastania   liczby   samookaleczeń   wśród 
pacjentów,   służące   doraźnym   celom,   a   mianowicie   dookreślaniu   ról 
personelu   i   złagodzeniu   konfliktu   poprzez   konsolidację   tegoż   personelu. 
Pojawia się sugestia, że w tego rodzaju okolicznościach znacznie bardziej 
owocne   będzie   potraktowanie   samookaleczeń   jako   reakcji   na   napięcia 
wewnątrz całego systemu (składającego się z pacjentów i personelu), a nie 
ograniczanie   formułowania   problemu   do   pojedynczych   pacjentów.   Nasze 
własne  ujęcie  roli  samookaleczeń  w kulturze znalazło swe  rozwinięcie  w 
rozdziale drugim i trzecim. Zgodnie z tym podejściem pacjenci na oddziale 
mogą poprzez swe samookaleczenia być nośnikiem i narzędziem określonej 
kultury.   Trzeba   jednak   również   wykazać   się   wrażliwością   na   trudności 
personelu w postrzeganiu siebie jako grupy pełniącej rolę przyczynową  w 
samookaleczeniach pacjentów, a podejścia systemowe - takie jak to opisane 
tutaj - podkreślają właśnie potrzebę ujmowania interpretacji samouszkodzeń 
w sposób wolny od obwiniania kogokolwiek.

Podejścia   środowiskowe   i   polityczne   Refleksja   i   terapia   feministyczna 
wyróżniają   się   na   tle   społecznie   motywowanych   poglądów   na   napięcia 
wewnętrzne człowieka. Podejście feministyczne nie różni się od klinicznego 
pod   względem   nacisku,   jaki   kładzie   się   w   nim   na   pogląd,   że 
samouszkodzenie   jest   sposobem   radzenia   sobie   z   trudnościami.   Jednakże 
tam,   gdzie   punktem   wyjścia   dla   podejścia   klinicznego   jest   jednostka, 
podejście   feministyczne   podkreśla   odmienność   doświadczeń   mężczyzn   i 
kobiet,   a   także   innych   grup   społecznych.   Burstow   (1992)   twierdzi,   że   w 
społeczeństwie   patriar-chalnym   wszystkie   kobiety   podejmują   jakiś   rodzaj 
cielesnego samouszkodzenia (takiego choćby jak wyrywanie  włosów) i w 
istocie   rzeczy   są   do   tego   zachęcane.   Dalej   autorka   ta   mówi,   że   terminu 
„samookale-czenie"   używa   się   wyłącznie   w   odniesieniu   do   takich   form   i 
nasileń   samouszkodzeń,   które   nie   uzyskały   przyzwolenia   społecznego. 
Wszelkie   inne   (to   znaczy   takie,   na   które   społeczeństwo   przymyka   oczy) 
samouszkodzenia nie są ogólnie  rzecz  biorąc postrzegane  jako szkodliwe. 
Pragniemy podkreślić wagę stwierdzenia Burstow, że samookalecze-

background image

nie zawiera w sobie czynnik „psucia", które może być odzwierciedleniem sprzeciwu 
wobec   reguł   dotyczących   piękna   i   kobiecego   ciała.   Takie   ujęcie   samouszkodzeń 
znajdzie swe rozwinięcie w rozdziale trzecim.

Ujęcia omawianego tematu z perspektywy osób dokonujących samouszkodzeń 

(Harrison, 1996; Pembroke, 1995) często podkreślają wartość samouszkodzenia jako 
kreatywnego stylu radzenia sobie w społeczeństwie, które krzywdzi swych członków, 
a   zarazem   siebie   samo.   Z   jednej   strony   niektóre   z   tych   ujęć   mogą   stanowić   dla 
jednostki źródło dowartościowania, wsparcia i empatii. Z nich wyłoniły się też bardzo 
potrzebne   refleksje   będące   wyzwaniem   dla   stanowiska   i   praktyki   klinicznej, 
doprowadzając do powstania pomysłów wypracowania podejścia, które promowałoby 
uprawomocnienie   jednostki.   Obawiamy   się   jednak,   że   niektórzy   badacze 
koncentrujący się na osobach uszkadzających się, mogą mieć problemy wynikające z 
niedostatecznego   zrozumienia   tego   zjawiska,   a   także   z   niezdolności   do   odczucia 
ogromnego napięcia, które leży u podstaw samookaleczeń, i zmierzenia się z nim. 
Akceptacja i potwierdzanie są niezwykle istotne w reagowaniu na samookaleczenia, 
przede wszystkim  jednak ważne  jest to, aby akceptować osoby dokonujące ich ze 
względu na to, kim są, a nie ze względu na to, co robią.

background image

Rozdział 2

KULTUROWY   I   HISTORYCZNY 
KONTEKST SAMOUSZKODZEŃ

Samouszkodzenia   są   często   postrzegane   jako   szokujące,   przerażające,   niepojęte   i 
odpychające. Celowe powodowanie obrażeń własnego ciała uważa się zazwyczaj za 
coś   złego,   niewłaściwego,   budzącego   obrzydzenie   większe   nawet   niż   przemoc 
stosowana   wobec   innych   ludzi.   Nowoczesne   społeczeństwa   Zachodu   uznają   za 
„obłąkańcze"   samookale-czenia,   które   w   innych   kontekstach   mogą   być 
interpretowane   jako   mające   określone   znaczenie   religijne   i   społeczne.   W   końcu 
okaleczanie ciała (dokonywane samodzielne lub przez inne osoby) stanowi element 
długiej, uniwersalnej tradycji ludzkości, spełniając w niej od dawien dawna ważne 
funkcje,   zarówno   w   życiu   grup,   jak   i   całych   społeczeństw.   Okaleczanie   ciała   i 
puszczanie krwi w wielu kulturach były (i nadal są) nośnikiem rozmaitych głęboko 
symbolicznych treści. Niekiedy są to rany zadawane przez człowieka samemu sobie, 
ale za aprobatą społeczności, w której się to dokonuje. Naszym zdaniem jednak z 
samouszkodzeniami   wiążą   się   również   te   praktyki   cieszące   się   przyzwoleniem 
społecznym,   w   których   rany   zadaje   się   innym.   Czasem   jednostki   dobrowolnie 
poddają się okaleczeniu. Kiedy indziej rodzice wyrażają zgodę na okaleczanie swych 
dzieci   bądź   też   przedstawiciele   społeczności   sankcjonują   zadanie   fizycznych 
uszkodzeń ciała określonym jednostkom.

W   niniejszym   rozdziale   przyjrzymy   się   niektórym   metodom   celowego 

okaleczania ciała stosowanym na przestrzeni wieków w różnych społeczeństwach, a 
także wielorakim funkcjom, jakim ono służyło. Nakreślimy szereg paraleli pomiędzy 
tamtymi   metodami   a   współczesnymi   praktykami   stosowanymi   do   dziś   w 
społeczeństwie zachodnim (zarówno w jego głównym nurcie, jak i w subkulturach). 
Przejdziemy następnie do zbadania związków pomiędzy tymi społecz

background image

nie   usankcjonowanymi   zwyczajami   a   samouszkodzeniami   podejmowanymi   pod 
wpływem   napięcia   psychicznego.   W   tym   miejscu   pragniemy   wyrazić   swą 
wdzięczność Armandowi Favazza za jego przełomowe i wnikliwe badania dotyczące 
praktyk   okaleczających   całego   świata.   Przygotowane   przez   niego   opracowanie 
gromadzące wyniki badań w tej dziedzinie (Favazza, 1987) jest bezcenne i w tym 
rozdziale   często   przytaczać   będziemy   przykłady   praktyk,   które   on   sam 
zidentyfikował. Dalej jednak przejdziemy do przedstawienia naszej własnej analizy 
sa-mookaleczenia,  która  w  sposób zasadniczy różni  się od  zaproponowanej  przez 
Favazzę.   Po   pierwsze   kładziemy   nacisk   raczej   na   funkcję,   nie   zaś   na   typologię 
samookaleczeń. Po drugie preferujemy niepatologiczne ujęcie samouszkodzeń jako 
zachowań znaczących i adaptacyjnych. Jakkolwiek Favazza dokumentował i wyrażał 
swe   zrozumienie   dla   „bezmiaru   praktyk   kulturowych,   postaw   i   przekonań   [...] 
tworzących teatr, na którego scenie rozgrywa się samookaleczenie" (Favazza, 1987, 
s.   xxiii),   jednak   samouszkodzenia   podejmowane   przez   osoby   pozostające   pod 
wpływem   napięć   psychicznych   w   naszej   własnej   kulturze   postrzegał   on   jako 
„dewiacyjne",   wynikające   z   „choroby   umysłowej",   aczkolwiek   spełniające   u 
jednostki   doraźną   funkcję   „zaradczą"   (s.   191-192).   W   przeciwieństwie   do   niego 
argumentować  będziemy za tym,  że samouszkodzenia zostały zaklasyfikowane do 
patologii   na   skutek   arbitralnych   i   dyskryminujących   podziałów   na   normalne   i 
„dysfunkcjonalne" bądź zrozumiałe i obłąkańcze cechy ludzkiego zachowania.

Leczenie i zapobieganie chorobie

Okaleczanie   ciała   oraz   puszczanie   krwi   w   wielu   społeczeństwach   stanowi   ważny 
element praktyk uzdrawiających. Częstym zjawiskiem jest okaleczanie ciała chorego, 
zdarza się też wykorzystywanie krwi lub części ciała innych osób dla ich właściwości 
uzdrawiających,   czasami   samookaleczenie   stanowi   zasadniczy   element   procesu 
nabywania  mocy uzdrowicielskiej.  Leczenie często polega na podejmowaniu  prób 
usunięcia   z   ciała   przyczyny   choroby.   Favazza   (1987,   s.   33)   przytacza   przykład 
praktyki   z   wysp   Pacyfiku,   polegającej   na   otwieraniu   ciała   człowieka   w   celu 
uwolnienia szkodników, które wedle wierzeń znajdują się w jego wnętrzu, powodując 
chorobę. Z kolei trepanacja to stara i dawniej znacznie rozpowszechniona praktyka, 
w   trakcie   której   nacina   się   czaszkę   lub   wierci   w   niej   otwór   celem   zmniejszenia 
ciśnienia bądź też uwolnienia złych duchów będących rzekomo przyczyną choroby. 
Okaleczanie ciała z zamiarem wypuszczenia zeń złych mocy, złych „humorów" lub 
złej krwi w przekonaniu o ich udziale w chorobie

background image

ma swą bogatą historię. Puszczanie krwi (poprzez nacinanie żył bądź przystawianie 
pijawek) w celach leczniczych lub profilaktycznych to tradycja obecna w Europie od 
II wieku n.e., która przetrwała aż po wiek XIX, a na niektórych obszarach nawet do 
lat dwudziestych XX wieku. Choć w wielu krajach na praktyki tego rodzaju nie ma 
już przyzwolenia społecznego, związane z nimi idee są wciąż żywe. Niedawno w 
Wielkiej   Brytanii   na   przykład   młoda   kobieta   pochodzenia   azjatyckiego   zmarła 
wskutek   systematycznych   i   wielokrotnych   pobić,   którymi   członkowie   jej   rodziny 
usiłowali „wyleczyć" ją z tego, co według nich stanowiło moralną czy też duchową 
przyczynę jej choroby.

Inne   formy   okaleczania   ciała   zidentyfikowane   przez   antropologów   jako 

przeprowadzane w celu wyleczenia choroby lub zapobiegania jej obejmują usuwanie 
opuszków palców (Virchow, za: Favazza 1987, s. 106-107), tatuaż bliznowy ciała 
(Favazza 1987, s. 128-130) oraz in-fibulację mężczyzn (praktyka żywa na Zachodzie 
do   końca   XIX   wieku,   polegająca   na   przekłuciu   napletka   i   założeniu   klamry 
uniemożliwiającej erekcję i wytrysk).  Sposób ten uznawany był  za lekarstwo  lub 
zabezpieczenie   przed   chorobami   takimi,   jak   słabość   i   epilepsja   (Din-gwall,   za: 
Favazza,   1987,   s.   158-159).   Z  kolei   praktyka  polegająca  na   wycinaniu  kobietom 
łechtaczki  rozpowszechniona  w wiktoriańskiej  Anglii  (a także  w innych  rejonach 
świata) wyrastała z przekonania, że zabieg ten leczy wiele dolegliwości, których - jak 
przypuszczano -przyczyną jest masturbacja.

Różnorodne   praktyki   polegające   na   okaleczaniu   lub   samookale-czaniu   są 

kultywowane   do   dziś   w   celu   uwolnienia   ciała   od   złych   substancji,   z   myślą   o 
podbudowaniu   zdrowia   i   sił   organizmu   oraz   dla   uniknięcia   choroby.   Częstokroć 
praktyki te wiążą się z lękiem przed kobiecą krwią menstruacyjną, którą postrzega 
się jako złośliwą i niebezpieczną. W niektórych plemionach zamieszkujących rejon 
Papui-Nowej  Gwinei  przeprowadza   się  powodujące  silne  krwawienie  okaleczenia 
nosa,   języka   i   penisa,   dzięki   któremu,   zgodnie   z   wierzeniami,   ciało   mężczyzny 
uwalniane   jest   od   krwi   pochodzącej   z   łona   jego   matki.   Praktykę   tę   nazywa   się 
„męską   menstruacją",   co   sugeruje,   jakoby   mężczyźni   zazdrościli   kobietom   ich 
naturalnego miesięcznego cyklu (Hogbin i in., za: Favazza, 1987,s. 95).

Również wykorzystywanie cudzej krwi w leczeniu chorób ma długą historię. 

Pliniusz pisał, że, aby uleczyć się z epilepsji, wypijano krew gladiatorów. Wiara w 
to, że chorobę tę można leczyć  krwią utoczoną z ludzi, którzy zginęli gwałtowną 
śmiercią, przerwała aż do XIX wieku. Kąpiele we krwi (najczęściej pochodzącej od 
małych dzieci)

background image

uchodziły za lekarstwo na trąd. Bardzo długo też utrzymywała się wiara w lecznicze 
właściwości okaleczonych członków ciał świętych i męczenników.

Samookaleczenie, podobnie jak głodówka i różnego rodzaju wyrzeczenia, w 

wielu   kulturach   uznawane   są   za   podstawowe   metody   nabywania   mocy 
uzdrowicielskiej. Szamani przechodzą inicjację, w ramach której poddają się takim 
procedurom,  jak torturowanie  i okaleczanie, chodzenie po rozżarzonych  węglach, 
przekłuwanie prętami skóry torsu i tym podobne (Favazza, 1987, s. 26-27). Wierzy 
się  też,  że  droga  do  mądrości  i  oświecenia  wiedzie  przez wizje  własnej  śmierci, 
ćwiarto-wania   i   ponownego   scalenia   ciała.   W   niektórych   kulturach   praktyki 
uzdrawiające   obejmują   samookaleczenie   uzdrowiciela,   na   przykład   członkowie 
marokańskiego   bractwa   Hamadsza   nacinają   sobie   głowy,   aby   uspokoić   duchy 
rzekomo odpowiedzialne za chorobę (Favazza, 1987, s. 67). W Europie w wiekach 
średnich całe grupy księży biczowały się do krwi  w świętym  rytuale, który - jak 
wierzono - chronić miał ludzi przed zarazą.

Jaki   związek   mają   te   praktyki   okaleczające   ze   współczesnymi   metodami 

leczenia w  kulturze  Zachodu?  Medycyna  zachodnia, w  przeciwieństwie  do  wielu 
innych   tradycji   leczniczych,   na   pierwszym   planie   stawia   chirurgię.   Zabieg 
chirurgiczny w sposób naturalny pociąga za sobą okaleczenie, usunięcie pewnych 
części   ciała   oraz   transfuzję   krwi,   będące   procedurami   akceptowanymi   przez 
społeczeństwo   i   uznawanymi   za   normalne   i   nieodzowne.   Dowodów   na   to,   że 
operacje   chirurgiczne   nie   zawsze   są   poparte   czysto   naukowym   uzasadnieniem   i 
podejmowane   z   konieczności,   dostarczają   nam   chociażby   dane   wskazujące   na 
ogromną   rozbieżność   w   liczbie   przeprowadzanych   zabiegów   chirurgicznych 
określonego   typu,   jaką   daje   się   zaobserwować   między   krajami   o   podobnych 
wskaźnikach   zapadalności   na   daną   chorobę   i   o   podobnym   poziomie   rozwoju 
medycyny.  W pewnych krajach panuje większa niż gdzie indziej moda i popyt na 
chirurgię (dotyczy to zwłaszcza Stanów Zjednoczonych), a o jakość i niezbędność 
przeprowadzania niektórych zabiegów można by się spierać. Jest to dziedzina obwa-
rowana   potężnymi   i   precyzyjnie   dookreślonymi   rytuałami,   a   status   społeczny   i 
atmosferę tajemniczości otaczającą praktykujących w niej chirurgów porównać zaś 
można z tymi, jakimi w innych kulturach cieszą się szamani.

Większość usług, których celem jest rozładowywanie napięć emocjonalnych 

przeżywanych   przez   jednostkę,   w   zachodniej   tradycji   medycznej   uznawanych   za 
„chorobę umysłową", polega na zabiegach

background image

którego główna prawda wiary wiąże się z poddaniem się przez Chrystusa chłoście i 

ukrzyżowaniu dla odkupienia grzechów ludzkości. Wyobrażenia sponiewieranego i 

okaleczonego  ciała zawisłego  na gwoździach i krwawiącego  z przebitego  boku, z 

głową   w   koronie   cierniowej   spotykamy   w   kościołach,   galeriach   sztuki   i   domach 

prywatnych. Podczas komunii świętej wierni piją czerwone wino i spożywają opłatki 

symbolizujące ciało i krew Chrystusa, czcząc w ten sposób Jego ofiarę i .jednocząc" 

się z Nim. (Podczas gdy w innych tradycjach wino i chleb pozostają tylko czystymi 

symbolami, w chrześcijaństwie zgodnie z dogmatem o przeistoczeniu stają się one 

autentycznym ciałem i krwią Chrystusa).

Chrześcijańskie   teksty   obfitują   w   odwołania   do   konieczności   przelewania 

krwi i umartwiania lub okaleczenia ciała w celu ustrzeżenia się przed grzechem lub 

odpokutowania zań.

I prawie wszystko oczyszcza się krwią według Prawa, a bez rozlania 
krwi nie ma oczyszczenia [grzechów] (Hbr 9, 22).

Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnijją 
i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub 
chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wyrzuconym w 
ogień wieczny. I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wylupje  
i odrzuć od siebie! Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż z 
dwojgiem oczu być wrzuconym do pieklą ognistego (Mt, 18, 8-9)

8

.

Cierpienie   chrześcijańskich   świętych   często   było   traktowane   jako   pokuta   i 
oczyszczenie bądź też sposób na zachowanie czystości i uniknięcie grzechu. Święta 
Łucja na przykład  poświęciła  swe  dziewictwo  Bogu i wolała poddać się torturom 
aniżeli   być   posłuszną   wyrokowi   skazującemu   ją   na   prostytucję.   Legendy   mówią 
również,  że wyłupiła  sobie oczy,  aby pewien  młodzieniec  nie pożądał jej więcej. 
(Okaleczanie   oczu   i   oślepienie   to   często   pochwalana   kara   za   żądzę.   Najbardziej 
znanym   literackim   przykładem   takiego   związku,   poza   tekstami   religijnymi,   jest 
historia króla Edypa, który wyłupił sobie oczy

9

, odkrywszy,

Biblia Tysiąclecia (1991) Przeł. Zespół Biblistów Polskich (wyd. 5). Poznań: 
Wydawnictwo Pallotinum.

W zasadzie przebił broszą swej żony-matki (przyp. tłum.).

background image

że   zabił   własnego   ojca   i   współżył   z   własną   matką).   Katalog   samoponi-żeń   i 
okaleczeń,   jakim   poddawali   się   skruszeni   naśladowcy   Chrystusa,   jest   niezwykle 
bogaty. Znalazły się w nim samobiczowanie, praktykowane przez takich świętych, 
jak   Franciszek   i   Dominik,   za   przykładem   których   przez   setki   lat   podążali   mnisi, 
mniszki, księża oraz ich parafianie w całej Europie. Niektóre zgromadzenia dopiero 
niedawno porzuciły tę praktykę, a w pewnych częściach świata do dziś odbywają się 
publiczne samobiczowania z okazji świąt Wielkanocy (Favazza, 1987, s. 40 i nast.). 
Długą historię ma też kastracja od tysięcy lat obecna w kulturze chińskiej, egipskiej 
czy babilońskiej, stosowana tam jako kara za cudzołóstwo i przestępstwa seksualne, 
później przejęta przez chrześcijan. Dla współczesnych chrześcijańskich pielgrzymów, 
takich jak ci, którzy rokrocznie odwiedzają świątynię na skalistej wysepce na Loch 
Deargh w Irlandii, przeżywanie bólu należy do rytuału pokuty i samopoświęcenia. 
Umartwianie ciała nie ogranicza się tylko do tradycji chrześcijańskiej i judaistycznej. 
Wyznawcy islamu również dążą do poniesienia kary i odpokutowania za grzechy na 
drodze fizycznego cierpienia i okaleczenia. Sufi na przykład w akcie pokutnym noszą 
niewygodne, szorstkie ubrania, szyici zaś biczują się masowo podczas świąt.

Naturalnie   przekonanie,   że   zły   postępek   powinien   być   ukarany   i   w   jakiś 

sposób odkupiony przez ból i rany, nie ogranicza się tylko do religii. W większości 
społeczeństw karanie kryminalistów odbywało się przez wymierzanie kar fizycznych, 
takich jak chłosta, amputacja członków i języka, kastracja, przypalanie żelazem i - 
rzecz jasna - pozbawienie życia. Praktyki tego rodzaju przetrwały do dziś w wielu 
kulturach,   nawet   w   takich   krajach   jak   Wielka   Brytania,   gdzie   fizyczne   kary 
zastąpiono   wprawdzie   więzieniem,   ale   gdzie   wiele   osób   wciąż   popiera   pomysł 
„odkurzenia rózgi" lub przywrócenia kary śmierci. Dyscyplinowanie dzieci w wielu 
domach nadal opiera się na wymierzaniu kar cielesnych, co w większości krajów jest 
zgodne z prawem. Znamienne, że ból fizyczny i obrażenia ciała lub odcięcie dostępu 
do   różnego   rodzaju   dóbr   częstokroć   jest   nie   tylko   karą   dla   przestępcy   i   metodą 
powstrzymywania   jego   samego   oraz   innych   ludzi   od   zachowań   przestępczych. 
Działaniom   tym   towarzyszy   bowiem   mniemanie,   że   dzięki   karze   dokona   się   też 
pokuta. Podobnie jak grzesznikowi, który może odprawić pokutę, aby pogodzić się z 
Bogiem, kryminaliście daje się możliwość „spłacenia długu wobec społeczeństwa". 
Występki dziecka mają szansę na przebaczenie i puszczenie ich w niepamięć.

background image

W   rozdziale   czwartym   zobaczymy,   że   myśl,   zgodnie   z   którą   zły   uczynek 

należy,   i   można,   odpokutować   dzięki   fizycznej   karze,   ma   wielkie   znaczenie   dla 
naszego ujęcia samouszkodzeń u jednostek podlegających napięciom emocjonalnym. 
Wiele osób ich dokonuje, przynajmniej  po części dla złagodzenia  poczucia winy, 
wstydu,   „niegodziwości"   bądź   skalania.   Uczucia   te   często   rodzą   się   w   wyniku 
wykorzystania seksualnego w dzieciństwie, za które dana osoba sama się obwinia (i 
za które nieraz winił ją sam sprawca). Podobnie jak Edyp, męczennicy czy święci, 
wymierza ona karę swemu ciału, usiłując dokonać aktu pokuty czy też oczyszczenia z 
kazirodztwa bądź wykorzystania seksualnego. Jak dziecko, w oczach którego kara, 
obojętnie jak bolesna, kładzie przynajmniej upragniony kres dezaprobacie rodziców, 
osoba dokonująca samouszkodzenia  może  poprzez akt  ten wybaczyć  sobie i choć 
przez   chwilę   poczuć   się   mniej   odrzucona   i   niegodna.   Decydując   się   na   tak   eks-
tremalne   działanie,   ewidentnie   nie   odwołuje   się   ona   do   żadnych   dewiacyjnych   i 
idiosynkratycznych idei zrodzonych z jej własnej patologii, lecz do wielkich tradycji 
ludzkich wierzeń oraz praktyk religijnych i społecznych.

Społeczeństwo, tożsamość i status

Okaleczanie ciała często wiąże się z identyfikacją społeczną i lojalnością, a także z 
inicjacją   oraz   rytuałami   przejścia.   Przynależność   społeczną   w   różnych   kulturach 
zaznaczano praktykami tak zróżnicowanymi, jak obcinanie palców, tatuaż bliznowy 
czy obrzezanie. Wielu osobom nieobca jest idea pieczętowania  paktu  o lojalności 
wymianą krwi, a zwrot „bracia krwi" zna większość nas, co świadczy o sile krwi jako 
symbolu jedności i lojalności. Przykładem doniosłości krwi w symbolice inicjacyjnej 
jest kultywowany  do dziś w kręgach polujących  na lisy zwyczaj  „mazania krwią" 
pochodzącą z ogona rozebranego lisa twarzy debiutantów na polowaniu.

Niektóre   spośród   najbardziej   dramatycznych   i   potężnych   praktyk 

okaleczających   kultywowanych   na   całym   świecie   wiążą   się   z   inicjacją   okresu 

dojrzewania. Często opisuje się w tym kontekście obyczaje ini-cjacyjne chłopców, 

jednak jednym z najbardziej rozpowszechnionych  i - w naszej opinii - najbardziej 

brutalnym   obyczajem   jest   poddawanie   obrzezaniu   małych   dziewczynek.   Inicjacji 

chłopców w męskość towarzyszą poza tym omawiane wyżej okaleczenia nosa, języka 

i penisa praktykowane w Nowej Gwinei. Chłopcy z zamieszkującego tamten rejon 

plemienia   Awa,   przysposabiając   się   do   męskości,   przechodzą   rytuały,   na   które 

składają się bicie, wywoływanie wymiotów, parzenie

background image

pokrzywami,   wywoływanie   krwotoków   z   nosa   oraz   nacinanie   penisa   (Newman, 

Boyd,  za: Favazza, 1987, s. 98). Rytualnego  krwawienia  z nosa doświadczają  też 

młode   kobiety   Awa   podczas   swych   zaręczyn.   Liczne   próby   cielesne,   włącznie   z 

wybijaniem  zębów, przekłuwaniem  nosa, obrzezaniem, chodzeniem po ogniu oraz 

podcinaniem   penisa   (podcinanie   penisa   od   dołu,   często   z   otwarciem   cewki 

moczowej),   wchodzą   też   w   skład   męskich   obrzędów   inicjacyjnych   australijskich 

aborygenów. Z kolei chłopcom z południowoamerykańskiego ludu Guyaki przekłuwa 

się wargi, a ich skórę nacina w taki sposób, aby powstały pożądane wzory z blizn, 

natomiast   lud   Motu   z   Nowej   Gwinei   tatuuje   różne   części   dziewczęcych   ciał, 

zaznaczając w ten sposób przechodzenie tychże  dziewcząt  przez różne fazy życia 

(Favazza, 1987, s.125-129).

Obrzezanie   mężczyzn   jest   praktyką   niezmiernie   rozpowszechnioną, 

kontynuowaną   na   Zachodzie   po   dziś   dzień   i   spełniającą   zapewne   wiele   funkcji, 
włącznie   z   podkreślaniem   utożsamiania   się   z   określoną   społecznością   oraz   jej 
wierzeniami. Tatuowanie i przekłuwanie skóry różnych części ciała to także dobrze 
znane   współczesnemu   społeczeństwu   Zachodu   praktyki   mogące   pełnić   rolę 
wskaźnika identyfikacji z określoną grupą, taką jak marynarze, społeczność gejowska 
czy   inne   kręgi   subkulturowe.   Przykładem   tego   zjawiska   spotykanym   na   terenie 
Wielkiej   Brytanii   są   tak   zwane   znaki   borstalowskie

10

  -   tatuaże,   które   robią   sobie 

nawzajem osoby osadzone w instytucjach dla młodocianych przestępców.

Za  pomocą okaleczenia i oznakowania  ciała można podkreślić  także status 

społeczny.   Tatuaże   bliznowe   i   inne   znajdują   szerokie   zastosowanie   w 
komunikowaniu   statusu   jednostki.   Za   przykład   podajmy   skomplikowane   tatuaże 
polinezyjskie   czy   nacinanie   ciała   praktykowane   w   Kamerunie,   zaświadczające   o 
wysokiej  pozycji  społecznej. Tatuażem zaznacza się także  niski  status oraz status 
wyrzutka, przykładowo poprzez nanoszenie numerów na przedramiona ofiar obozów 
koncentracyjnych   lub   litery   „D"   na   przeguby   dezerterów   z   armii   w   dziewiętna-
stowiecznej Anglii.

Wydaje   się,   że   idea   okaleczania   się   dla   zamanifestowania   tożsamości 

społecznej   i   statusu,   aczkolwiek   nieusankcjonowana   w   większości   zachodnich 
krajów,   swą   moc   ujawnia   w   określonych   środowiskach   instytucjonalnych. 
Samouszkodzenia są szczególnie rozpowszechnione

10

   Nazwa pochodzi od „borstalowskiego systemu" karno-wychowaw-czego, któremu podlegają 

młodociani przestępcy w Wielkiej Brytanii (przyp. tłum.).

background image

w więzieniach, szpitalach specjalistycznych  i placówkach  zamkniętych,  a także  w 
ośrodkach opieki stacjonarnej, takich jak domy dziecka, schroniska dla bezdomnych i 
tym  podobne  miejsca.  Przyczyny  powszechności  samookaleczeń   wśród   tych   grup 
mogą   być  różne,   na  przykład   traumatyczne   przeżycia   i  napięcie   psychiczne   bądź 
czynniki środowiskowe (zostaną one omówione w kolejnych rozdziałach). Niemniej 
wydaje się, iż działa tu czynnik polegający na tym, że samooka-leczenie stanowi po 
prostu   element   składowy   kultury   takich   grup,   jak   osadzeni   w   więzieniach   czy 
rezydenci   instytucji   opiekuńczych.   Zachowanie   samouszkadzające   może   zatem 
służyć  demonstrowaniu  przynależności i solidarności grupowej  oraz oporu wobec 
tych, którzy mają władzę, dotkliwość samouszkodzenia zaś nieraz przyczynia się do 
poprawy statusu jednostki w grupie.

Porządek i bezpieczeństwo

Z identyfikacją społeczną łączone są często praktyki promujące porządek społeczny, 
solidarność   i   poczucie   bezpieczeństwa   oraz   władzy   nad   przeznaczeniem.   Plemię 
Abidżi   z   Wybrzeża   Kości   Słoniowej   na   przykład   urządza   festiwale   noworoczne 
poprzedzone spotkaniami, na których są omawiane i zażegnywane spory i podziały 
wewnątrz społeczności. Podczas festiwali tych odbywają się tańce i bicia w bębny, 
wypędzane są złe duchy, a przywoływane dobre, za ich radą zaś i pod ich przewod-
nictwem   wybrani   uczestnicy   obrzędów   nacinają   sobie   skórę   brzucha.   Publiczne 
samookaleczanie i następujące po nim leczenie ran zdaje się spełniać w tym wypadku 
funkcję demonstrowania znoszenia podziałów społecznych (Favazza, 1987, s. 13 i 
23).

Nigeryjski lud Tiw praktykuje samookaleczenia w celu wytworzenia na ciele 

specjalnego układu blizn. Pełni to wiele funkcji społecznych, a jedna z nich wynika z 
wiary, że akt ten reprezentuje i zabezpiecza porządek społeczny oraz ciągłość życia. 
W   podobny   sposób   opisane   wyżej   inicjacyjne   okaleczenia   chłopców   z   plemienia 
Guyaki   zdają   się   pełnić   dodatkowe   funkcje   utrzymywania   porządku   i 
bezpieczeństwa. Plemię to wierzy w istnienie błękitnego jaguara nieziemskiej natury, 
który ujawnia się co jakiś czas z zamiarem zniszczenia wszechświata. Rozpłatanie 
skóry i mięśni jest odzwierciedleniem rytualnego  rozszczepiania ziemi za pomocą 
toporów, którego dokonuje plemię w celu zaprowadzenia porządku i zapobieżenia 
zniszczeniu Ziemi przez jaguara.

Wiele   mitów   stworzenia   znanych   w   całym   świecie   opiera   się   na   temacie 

okaleczenia lub samopoświęcenia bóstwa bądź innej istoty

background image

w imię stworzenia i ustanowienia porządku społecznego. Mity takie odnajdujemy w 
wielu   świętych   tekstach:   w   Indiach   jest   to   Rigweda,   w   Iranie   Bundahiszn,   w 
Skandynawii Edda prozaiczna. Każdy z tych tekstów opowiada o stworzeniu świata i 
ludzkości   z   części   i   płynów   pochodzących   z   rozczłonkowanych   ciał   bogów, 
olbrzymów   i   zwierząt.   W   Chinach   wierzono,   że   wszechświat   zrodził   się   z   ran 
olbrzyma  P'an-ku. W Biblii ten sam temat odnajdujemy w historii Adama i Ewy, 
według której kobieta została stworzona z żebra wyjętego z boku Adama. W wielu 
społecznościach   takie   historie   mityczne   tradycyjnie   odgrywane   są   w   rytuałach 
symbolizujących   transformację   chaosu,   ofiary,   cierpień   i   terroru   w   porządek   i 
bezpieczeństwo.   Najważniejsze   religijne   święta   chrześcijaństwa   -   upamiętniające 
narodzenie „zbawiciela" oraz jego ukrzyżowanie i zmartwychwstanie - są odbiciem 
podobnych tematów.

Cierpienie   i  ofiary  w   wielu  kulturach   pełnią  ważną  rolę   w  utrzymywaniu 

porządku   i   bezpieczeństwa   społecznego.   Ofiary   z   ludzi   lub   zwierząt   mogą   być 
składane dla przebłagania i zdobycia przychylności potężnych i gniewnych  bóstw. 
Wedle   niektórych   teorii   ofiara   utrzymuje   bogów   przy   życiu   i   zapewnia   łączność 
duchową   między   bóstwami   a   ludźmi.   Girard   (1993/4)   uważa,   że   składanie   ofiar 
umożliwia kierowanie napięć społecznych i konfliktów na ofiarę, podtrzymując tym 
samym   harmonię   społeczną   i   chroniąc   społeczność   przed   jej   własną   przemocą 
(Girard   wskazuje,   że   w   społeczeństwach   praktykujących   składanie   ofiar   z   ludzi 
poświęca się zwykle osoby nisko cenione i nie-zintegrowane ze społecznością, takie 
jak   jeńcy   wojenni,   niewolnicy   i   niepełnosprawni).   Współczesne   paralele   dla   tej 
praktyki odnajdujemy w zjawisku stawiania pewnych grup społecznych w roli kozła 
ofiarnego. Na przykład w Wielkiej Brytanii i innych krajach zachodnich mniejszości 
etniczne stają się dla części społeczeństwa dogodnym obiektem, który obarcza się 
odpowiedzialnością   za   takie   problemy,   jak   bezrobocie   i   niedobór   mieszkań 
komunalnych.   W   ten   sposób   niezadowolenie   i   niezgoda   na   panujący   stan   rzeczy 
skupiają się na małej i stosunkowo bezsilnej grupie, zamiast być kierowane do całego 
społeczeństwa   i   jego   rządu.   Pogoń   za   kozłem   ofiarnym   znajduje   swój   wyraz   w 
atakach   rasistowskich   na   czarnoskórych,   które   (podobnie   jak   akty   agresji   wobec 
gejów i lesbijek) uznać można za współczesną formę „składania ofiar".

Podzielamy zdanie Favazzy (1987, s. 25), który uważa, że samouszkodzenia 

podejmowane   przez   ludzi   pozostających   pod   wpływem   napięcia   wewnętrznego 
(według niego „chorych psychicznie") mogą

background image

pełnić podobne funkcje, związane z odwracaniem chaosu (w tym  wypadku natury 
osobistej, indywidualnej) i zaprowadzaniem nowego, niczym niezmąconego, choćby 
nawet tymczasowego, ładu. Samouszkodzenia interpretować można zatem poniekąd 
w   kategoriach   właściwego   wszystkim   ludziom   impulsu   do   odnajdywania   punktu 
orientacji   i   sposobu   na   przezwyciężanie   strachu,   konfliktu,   bezsilności   i   napięcia. 
Jednostka „wynajduje kozła ofiarnego" we własnym ciele i krzywdzi (ofiarowuje) go 
po to, aby zapewnić  sobie znośny punkt  koncentracji uwagi  oraz środek ekspresji 
wewnętrznego   chaosu.   Tak   osiąga   poczucie   kontroli.   Fizyczne   zabiegi   lecznicze, 
które   następują   później,   symbolizują   prawdopodobnie   psychiczne   uzdrowienie,   do 
którego tęskni jednostka.

Czynności takie mogą również pełnić funkcje społeczne, czy to w rodzinie, 

czy w szerszej grupie, do której dana osoba należy. Napięcie zatrzymywane jest przez 
jed stkę, która  jest uważana  przez otoczenie za „chorą",  uwalniając  tym  samym  i 
rodzinę, i społeczeństwo od konieczności przyznania się do problemów. Częściowo 
napięcie to znajdzie swój wyraz w samouszkodzeniu, a mimo to jego natura i źródła 
pozostaną   w   utajeniu.   Samouszkodzenie   doprowadzić   może   do   odrzucenia   przez 
innych jednostki go dokonującej (co pozwala grupie nadal zaprzeczać napięciu) lub 
do demonstracyjnego okazywania niepokoju i troski, które przywracają harmonię i 
dobrostan. Pomaga uzyskać pomoc, ale bez eksponowania rzeczywistych problemów 
rodziny czy jednostki. Dzięki niemu grupa może też zogniskować istniejący w jej 
łonie   konflikt   na   „trudnej"   jednostce.   W   rozdziale   pierwszym   mowa   już   była   o 
przykładach   tego   typu   zjawisk   spotykanych   w   środowisku   klinicznym,   gdzie 
samouszkodzenia   nasilają  się  w  reakcji  na  konflikty  pomiędzy  grupami   personelu 
(Aidridge,  1988). W taki  oto sposób samouszkodzenie  jednostki  może  pełnić rolę 
swoistego   zaworu   bezpieczeństwa   dla   problemów   i   uczuć   przeżywanych   jako 
zagrażające grupie ludzi.

Władza i siła

Wiele praktyk okaleczających i samouszkadzających służy demonstrowaniu władzy, 
dominacji,   siły   lub   wytrzymałości.   Zwycięstwo   w   bitwie   poświadczają   trofea   w 
postaci   głów,   nosów   i   skalpów   zwyciężonych,   a   utoczenie   krwi   lub   pozbawienie 
przeciwnika części ciała („oko za oko, ząb za ząb") zaspokaja potrzebę odzyskania 
honoru.  Okaleczanie  i   naznaczanie   ciała   związane  z  siłą   i  władzą   kojarzą   się  też 
często z męskością. W kulturach wzmiankowanych wyżej, w których praktykuje

background image

się   okaleczanie   nosa  i   penisa   dla  wywołania   krwawienia,  dąży  się  do   uwolnienia 
męskiego ciała od „kobiecości" i zaszczepienia mu siły i bezkompromisowej odwagi. 
Nastoletni chłopcy z ludu Kagoro żyjącego  w Papui-Nowej  Gwinei znoszą bicie i 
bolesne   nacinanie   skóry,   w   wyniku   których   powstają   na   niej   układy   blizn 
przypominające plamy spotykane na ciałach gadów. Próby tego rodzaju (oraz praktyki 
takie   jak   zmuszanie   chłopców   do   przyglądania   się,   gdy   inni   tłuką   maczugami   na 
śmierć   ich   ulubione   zwierzęta)   mają   wedle   wierzeń   prowadzić   do   ponownych 
narodzin chłopców -jako  mężczyzn  wyposażonych  w większą  siłę i wytrzymałość 
(Jilek, Jilek-All, 1978, za: Favazza, 1987, s. 130).

We   współczesnych   społeczeństwach   zachodnich   formą   „okaleczenia"   ciała 

często wykorzystywaną do demonstrowania siły fizycznej i agresywności jest tatuaż. 
Również  blizny na ciałach  tych,  którzy  brali udział  w wojnie  lub -  w niektórych 
grupach społecznych - w bójce, są postrzegane jako oznaka siły i odwagi oraz powód 
do   dumy.   Szereg   współcześnie   uprawianych   sportów,   takich   jak   boks   czy   sztuki 
walki,   odzwierciedla   podobne   wyobrażenia   o   potwierdzaniu   własnej   siły 
wytrzymałością na zadawane rany.

U   ludzi   uszkadzających   się   w   reakcji   na   własne   cierpienie   emocjonalne 

(zwłaszcza gdy jego źródłem jest wykorzystanie seksualne) blizny mogą odgrywać 
podobnie ważną rolę, symbolizując wszystko to, czego doznała dana osoba. Mogą one 
dostarczać   „dowodu"   na   to,   że   jednostka   tajest   w   stanie   wytrzymać   i   przetrwać 
doświadczenia   (wraz   z   wynikającymi   zeń   uczuciami),   które   wydają   się   zgoła 
niemożliwe   do   zniesienia.   Osobie   uszkadzającej   się   może   też   towarzyszyć 
przekonanie (i nadzieja), że jej rany i blizny staną się komunikatem mówiącym innym 
o jej cierpieniu.

Piękno i powab

Wiele   praktyk   okaleczających   było   (i   nadal   jest)   kultywowanych   z   myślą   o 
doścignięciu  pewnych  wyobrażeń  o pięknie i powabie  (często w związku  z próbą 
osiągnięcia ideału kobiecości lub męskości). Przekonanie, że ciało ludzkie, zwłaszcza 
kobiece, wymaga modyfikacji, aby mogło stać się piękne, a przynajmniej możliwe do 
zaakceptowania, wydaje się powszechne w całej historii ludzkości.

Formowanie   głowy   (często   już   od   niemowlęctwa)   w   celu   uzyskania   jej 

pożądanego kształtu, to praktyka szeroko stosowana w starożytnym Egipcie i Grecji, a 
w   Holandii   i   Francji   żywa   aż   do   XIX   wieku.   W   niektórych   społeczeństwach 
odkształceniu poddawano też

background image

nos. Polinezyjczycy na przykład łamali go i spłaszczali. Podobnie jest i na Zachodzie, 

gdzie ta właśnie część ciała często staje się obiektem wzmożonego zainteresowania, a 

w celu uzyskania takiego jej kształtu czy rozmiaru, jaki w ogólnym mniemaniu uchodzi 

za bardziej atrakcyjny, ludzie poddają się operacjom kosmetycznym.

Spośród innych praktyk podejmowanych z myślą o podnoszeniu atrakcyjności 

fizycznej wymienić można rozciąganie płatków uszu i wydłużanie szyi, wypełnianie 
zębów,   tatuaż   bliznowy   i   inny   oraz   wiązanie   stóp.   Okaleczające   i   deformujące 
krępowanie stóp mające na celu zapobieganie ich wzrostowi dotknęło na przestrzeni 
setek lat miliony kobiet w Chinach. Widać efekt takich zabiegów uchodził w oczach 
mężczyzn za nadzwyczaj atrakcyjny i pociągający.

Na   Zachodzie   akceptuje   się   wiele   zwyczajowych   praktyk,   w   istocie   rzeczy 

polegających na okaleczaniu ciała, uznając je za metody, dzięki którym kobieta może 
stać się piękniejsza i wzbudzać większe pożądanie. Należą do nich rozmaite operacje 
kosmetyczne   twarzy   i   ciała,   a   także   drutowanie   szczęki   oraz   klamrowanie   żołądka 
mające   jakoby   wspomagać   odchudzanie.   Przez   wyrywanie,   golenie,   woskowanie   i 
elektrolizę usuwa  się owłosienie.  Jeszcze do niedawna  kobiety sznurowały na sobie 
ciasne   gorsety,   łamiąc   żebra   i   uszkadzając   organy   wewnętrzne   po   to,   aby   uzyskać 
szczupłą talię (czego współczesnym odpowiednikiem są szkodliwe diety odchudzające), 
a wiele kobiet i dziś deformuje sobie stopy i odkształca kręgosłup, nosząc modne buty 
na wysokim obcasie lub z wąskim noskiem. Rozpowszechnia się moda na podyktowane 
względami estetycznymi przekłuwanie skóry różnych części ciała w celu umieszczania 
tam kolczyków. Czarnoskórzy na Zachodzie, a także w całej Afryce, wybielają skórę, 
szkodząc sobie tylko po to, aby uzyskać ponoć bardziej „pożądaną" jej bladość, gdy 
tymczasem biali ryzykują poparzenia i raka, pragnąc sprawić sobie opaleniznę.

W   rozdziale   trzecim   szerzej   omówimy   ten   ważny   związek,   jaki   łączy 

samookaleczenia z praktykami polegającymi na uszkadzaniu lub korygowaniu ciała w 
dążeniu do „piękna" oraz ze stojącymi za tym przekonaniami. Za ich pośrednictwem 
bowiem jednostka - dotyczy to kobiet i czarnoskórych - dowiaduje się, że jej ciało nie 
„spełnia wymagań", a normalnym i pożądanym w tym wypadku krokiem jest zmody-
fikowanie go, naruszenie i okaleczenie tak, aby stało się bardziej godne akceptacji i 
atrakcyjne. Osoba znajdująca się pod wpływem napięcia, która czuje, że ona sama (bądź 
jej uczucia, myśli i doświadczenia) są przez innych nieakceptowane i odrzucane, może 
odwołać się do

background image

utrwalonego już przekonania o tym,  że modyfikując  swe ciało, jest w stanie zyskać 
akceptację.   U   jednych   przekonania   takie   prowadzą   do   głodówek   lub   innych 
szkodliwych   nawyków   żywieniowych,   u   innych   zaś   do   samouszkodzeń.   Nie 
sugerujemy tu, że podejmując okaleczenia, jednostka naiwnie wierzy,  iż działanie to 
uczyni   ją   bardziej   atrakcyjną.   Proces   przekładający   pragnienie   uwolnienia   się   od 
poczucia   „bycia   złą"   i   nieakceptowaną   na   przekonanie   o   konieczności   fizycznego 
przemieniania się po to, by stać się „akceptowaną", jest dużo bardziej złożony.

Samookaleczenia a żałoba

W wielu kulturach społecznie usankcjonowane okaleczenia wiążą się ze smutkiem po 
utracie   bliskiej   osoby   i   żałobą.   Na   Nowej   Gwinei   młodym   kobietom   z   plemienia 
Dugum Dani odcina się palce w ofiarnym geście podczas pogrzebów męskich członków 
rodziny (Gardner, Heider, 1968, za: Favazza, 1987, s. 106). Przedstawiciele ameryka-
ńskiego plemienia Crow obcinają sobie palce i włosy, a także nacinają skórę na znak 
żałoby po  śmierci   wojownika   (Favazza,  1987,  s.  108).  Mieszkańcy  wysp  Sandwich 
wybijają sobie zęby w celu zaznaczenia żałoby i przebłagania za śmierć przewodnika 
społeczności (Favazza, 1987, s. 101). Do najbardziej niezwykłych praktyk związanych z 
opłakiwaniem śmierci należy indyjski obyczaj zwany sati, zgodnie z którym kobiety 
rzucały   się   (lub   były   wrzucane)   na   stosy   pogrzebowe   swych   mężów.   Obyczaj   ten 
praktykowano   przez   ponad   500   lat.   Mniej   drastycznymi   praktykami   związanymi   z 
wyrażaniem   żalu   po   czyjejś   śmierci,   nadal   obserwowanymi   w   różnych 
społeczeństwach, są wyrywanie włosów oraz bicie się w piersi lub głowę.

Powyższe praktyki zdają się pełnić szereg różnorodnych funkcji, raz dając upust 

ogromnemu  bólowi  i żalowi,  innym  razem podkreślając znaczenie straty.  Być  może 
osoby  okaleczające   się   w   reakcji   na   napięcie   emocjonalne   kierują   się   dążeniem   do 
spełnienia podobnych funkcji wynikających ze straty i smutku. W rozdziale czwartym 
zobaczymy, że samouszkodzenia są podejmowane w następstwie przeżywania smutku z 
powodu   odejścia   bliskiej   osoby   (często   jeszcze   w   dzieciństwie),   po   traumatycznej 
rozłące   lub   rozpadzie   ważnego   związku.   Samouszkodzenia   wiążą   się   też   często   z 
wykorzystaniem   seksualnym   bądź   maltretowaniem,   zawierającymi   w   sobie   element 
istotnej straty i mogącymi rodzić głębokie poczucie żalu.

background image

Kontrola społeczna a ucisk kobiet i innych grup

Zwróciłyśmy już uwagę na to, że kary stosowane zarówno wobec przestępców, jak i 
dzieci, częstokroć łączą się z fizycznym bólem i uszkodzeniami ciała. Metody te służą 
kontroli społecznej i od setek lat społeczeństwa ujarzmiają za pomocą kar fizycznych i 
okaleczeń nie tylko kryminalistów, ale też i inne osoby zagrażające władzy rządzących. 
Wystarczy odwołać się choćby do znanych z różnych krajów przykładów dotyczących 
politycznych dysydentów i aktywistów, działaczy związkowych, bojowników o prawa 
obywatelskie i uczestników demonstracji pokojowych.

Na całym świecie stosuje się wiele brutalnych praktyk, których zadaniem jest 

kontrolowanie   i   tłamszenie   kobiet,   a   także   prześladowanych   grup   etnicznych, 
homoseksualistów i innych. Wydaje się, że wspomniany wcześniej obyczaj palenia żon 
na stosach pogrzebowych ich mężów (teraz już nielegalny) został poniekąd zastąpiony 
przez zjawisko tak zwanej śmierci z posagiem. Zdarza się, że zgodnie z nakazami tegoż 
obyczaju, azjatyckie panny młode, których posag nie znajduje uznania u rodziny pana 
młodego,  dokonują  samospalenia  (lub są  palone). Palenie  i torturowanie  kobiet  ma 
oczywiście długą historię także w Europie, gdzie kobiety podejrzane o jakąkolwiek 
„działalność wywrotową" (często autentyczne uzdrowicielki) palono na stosach jako 
czarownice.

Do   praktyk   okaleczających,   jakie   znosić   musiały   na   przestrzeni   dziejów 

dziewczęta i kobiety, należało też wspomniane wcześniej krępowanie stóp, które nie 
tylko miało czynić kobiety bardziej „pożądanymi", ale było też środkiem sprawowania 
nad nimi kontroli, gdyż w bardzo dosłowny sposób uniemożliwiało kobiecie ucieczkę 
przed żądaniami jej męża. W wielu krajach afrykańskich po dziś dzień praktykuje się 
okaleczanie   narządów   płciowych   milionów   dziewczynek.   Ma   to   stanowić 
zabezpieczenie   przed   ewentualnym   uprawianiem   przez   nie   seksu   z   mężczyznami 
innymi   niż   ich   mężowie.   Praktykę   tę   uznać   można   za   szczególny   rodzaj 
samookaleczenia, gdyż została ona usankcjonowana i jest stosowana przez kobiety i ze 
szkodą dla kobiet. W Wielkiej Brytanii podobnym celom kontrolowania seksualności 
kobiet służył zwyczaj wycinania łechtaczki. Warto zwrócić uwagę, że prawo brytyjskie 
wciąż   dopuszcza   przeprowadzanie   tego   typu   operacji,   co   też   zdarza   się   czynić 
chirurgom na życzenie gości przybywających do tego kraju. I choć bicie żon przez ich 
mężów   nie   jest   już   zgodne   z   prawem,   to   jednak   walka   o   przekonanie   policji   i 
społeczeństwa, by przy

background image

jęły do wiadomości istnienie zjawiska przemocy w rodzinie i zaczęły mu zapobiegać, 

wciąż   trwa.   Jak   zobaczymy   w   następnym   rozdziale,   właśnie   w   tym   kontekście 

rozpatrywać trzeba większe rozpowszechnienie samouszkodzeń wśród kobiet.

Wnioski

Po   przeanalizowaniu   stosowanych   w   wielu   kulturach   różnorodnych   praktyk 
okaleczających   oraz   ich   funkcji   możemy   wyciągnąć   pewne   wnioski   na   temat 
przydatności tej wiedzy do zrozumienia samouszkodzeń dokonywanych pod wpływem 
napięcia psychicznego. Zjawisko to powinniśmy rozpatrywać  w kategoriach funkcji, 
jakie   samouszkodzenia   spełniają   w   życiu   jednostek,   ich   najbliższego   otoczenia   i 
społeczeństwa, w którym żyją.

Wydaje  się, że zaspokajanie  pewnych  potrzeb społecznych  przez zadawanie 

bólu,   modyfikację,   okaleczanie   i   znakowanie   ciała   jest   uniwersalną   cechą 
społeczeństw. W wielu wypadkach czynności te pełnią niezmiernie ważne funkcje, a 
związane   z   nimi   okaleczenia,   blizny   czy   krwawienie   nabierają   głębokiego 
psychologicznego i społecznego znaczenia. Moc i doniosłość ciała oraz tego, co może 
ono czynić samo i co można uczynić z nim, wiadome są nam wszystkim, przynajmniej 
na poziomie nieświadomym. Istnienie związanej z tym tradycji uświadamiamy sobie za 
pośrednictwem   naszego   języka,   który   odzwierciedlają   w   określeniach   takich,   jak 
„dostać ochłapy", „wyssać z kogoś krew", „rwać sobie włosy z głowy" i tak dalej. Być 
może   nie   wszyscy   czytaliśmy   odpowiednie   fragmenty   świętych   tekstów   lub 
słyszeliśmy   o   swoistych   praktykach   stosowanych   przez   różne   społeczeństwa,   ale 
wszyscy   żyjemy   zanurzeni   w   kulturalnych   i   historycznych   tradycjach,   w   których 
okaleczanie ciała odgrywa ważną rolę.

Jednostki   zmagające   się   z   wewnętrznym   napięciem   w   swym   poszukiwaniu 

sposobów uwolnienia się od problemów i rozwiązania ich czerpią z całego repertuaru 
ludzkich zachowań. Pewne funkcje pełnione przez okaleczenia w różnych tradycjach 
mogą więc stać się tymi samymi, dla których ku samouszkodzeniem zwróci się osoba 
zmagająca   się   z   cierpieniem   natury   psychicznej.   Do   funkcji   tych   należeć   będą   na 
przykład: leczenie; przywracanie porządku, swojskości i bezpieczeństwa; zapewnianie 
społecznej akceptacji, poczucia wspólnoty i harmonii; wyrażanie uczuć straty i żalu; 
uwalnianie od poczucia winy;
dawanie   poczucia   władzy   i   kontroli   i   tak   dalej.   Cała   ta   rozmaitość   funkcji,   jakie 
samouszkodzenia mogą pełnić w życiu osoby znajdującej się pod wpływem napięcia 
psychicznego oraz w życiu jej otoczenia,

background image

znajdą   swe   szczegółowe   omówienie   w   rozdziale   czwartym.   Tymczasem   należy 

sformułować fundamentalną tezę, zgodnie z którą akty samookaleczenia są odbiciem 

głęboko   zakorzenionych   i   szeroko   rozpowszechnionych   przekonań   i   tradycji 

odwołujących  się  do skuteczności  i mocy  zabiegów  przeprowadzanych  na ciele w 

ramach ekspresji najgłębszych ludzkich niepokojów.

Jednostka   dokonująca   samouszkodzeń   musi   przy   tym   być   widziana   w 

kontekście   swego   środowiska,   w   którym   samouszkodzenia   podejmowane   przez 
pewnych   jego   członków   mogą   pełnić   określone   funkcje.   Sugerowałyśmy,   że   taką 
funkcją   samouszkodzeń   może   być   rozgrywanie   w   działaniu  (acting   out),  a 
jednocześnie   zatrzymywanie,   napięć   i   patologii   w   obrębie   społeczności,   w   której 
zachowanie to się pojawia. Może to służyć interesom przynajmniej tych grup społecz-
nych, które wolą mówić - gdyż do tego w gruncie  rzeczy  się to sprowadza - „siedź 
cicho i się potnij", niż stawić czoło złemu traktowaniu i uciskowi, jakiego doznają 
liczni członkowie tego społeczeństwa. Napięcie psychiczne osób, które na tym cierpią, 
łatwiej   jest   zindywidualizować,   zaklasyfikować   do   patologii   i   „leczyć",   aniżeli 
zapytać, jaką rolę w jego powstawaniu pełnią instytucje opieki społecznej, w ramach 
których się ono rodzi.

Mieliśmy   okazję   zobaczyć,   że   wybór   kozła   ofiarnego   może   pełnić   w 

społeczeństwie   ważną   funkcję,   polegającą   na   ogniskowaniu   napięć   powstałych   w 
danej   społeczności   na   pojedynczych   ofiarach,   a   tym   samym   na   zachowywaniu 
harmonii   społecznej.   Co   ciekawe,   nierzadko   osoby   „brane   na   cel"   (obojętnie,   czy 
chodzi o pozbawienie ich życia, pobicie, uwięzienie, czy o bardziej łagodne formy 
ucisku) należą do grup, w których stosunkowo często występują samouszkodzenia. I 
tak   na   przykład   homoseksualiści,   ludzie   dotknięci   fizyczną   bądź   umysłową 
niepełnosprawnością,   więźniowie   i   osoby   znajdujące   się   w   stanie   psychicznego 
napięcia,   znacznie   częściej   niż   inni   stają   się   kozłami   ofiarnymi,   spotykają   się   z 
ostracyzmem,   są   wykorzystywane   i   prześladowane   na   różne   sposoby,   a   przy   tym 
dokonują samouszkodzeń. Wydaje się, jakby sami wchodzili w przydzieloną im przez 
społeczeństwo rolę „ofiary", którą następnie rozgrywają na własnym ciele. Samousz-
kodzenie tylko „potwierdza" ich status „dziwaków", chorych, złych lub szalonych, a 
tym   samym   niewartych   pełnego,   należnego   innym   zainteresowania   i   prawa   do 
uczestnictwa   w   życiu   społeczeym.   Tak   właśnie   społeczeństwo   uzyskuje   na   swój 
użytek kozły ofiarne, które w dogodny dla siebie sposób może uznać za „zasługujące" 
swym dewiacyjnym zachowaniem na obciążenie wszelkimi winami i pognębienie.

background image

W ciele są reprezentowane wartości kulturowe. Ciała kobiet, ich twarze i głosy 

często dostosowują się do uznawanych w danym społeczeństwie wartości i przekonań 
dotyczących dopuszczalnych u kobiet cech i zachowań. Podobnie wskaźniki jawnej 
agresywności, takie jak blizny, uznaje się za dopuszczalne jedynie u mężczyzn. (Jeśli 
natomiast mężczyzna posunie się do - dajmy na to - kastracji, wówczas jego czyn, 
kłócąc   się   z   wartościami   kultury   łączonymi   z   „męskością",   zostanie   zapewne 
zinterpretowany jako przejaw obłąkania).

Ciało   można   zarazem   ujmować   jako  aktywny  podmiot,   jak   i   biernego 

odbiorcę i odbicie wartości kulturowych (Csordas, 1994). W swym bardziej aktywnym 
aspekcie  ciało rejestruje i wyraża  treść. Często samouszkodzenie  może  pełnić rolę 
zapisu historii jednostki:
„Właśnie to mnie spotkało, właśnie tak cierpię".  Jego funkcja  w społeczeństwie 
będzie   podobna.   Samouszkodzenie   zaznacza   zbiorowe   (i   indywidualne) 
doświadczenia,   wchłaniając   tych,   którzy   raz   się   zeń   zetkną.   Potrafi   ono   także 
przerzucić   pomost   ponad   pustką   powstałą   z   powodu   braku   wiedzy   o   ludzkich 
przeżyciach i o tym, jak przeżycia te mogą na ludzi oddziaływać. W istocie rzeczy 
samouszkodzenie „opowiada" o doświadczeniu społecznym, które inaczej pozostałoby 
w   sferze   niewiedzy.   Historyk   antropologii,   Pauł   Connerton,   w   swej   książce   pod 
tytułem How Societies Remember (1989) stawia tezę, która do tego właśnie się odnosi:

[...] umysłowe zniewolenie zaczyna się z chwilą odebrania pamięci. 

Kiedy   wielkie   mocarstwo   chce   pozbawić   matę   państwo   jego 

narodowej   świadomości,   stosuje   metodę   zorganizowanego 

zapominania [...] albo zorganizowanej niepamięci. Współczesnych 

pisarzy   obejmuje   się  zakazem   publikacji,   historyków  dymisjonuje 

się z ich stanowisk, a ludziom, którzy tracą pracę, zamyka się usta i  

skazuje się ich na zapomnienie. Przeraża  nie tyle utrata ludzkiej 

godności, co strach, że może nie pozostanie nikt, kto będzie mógl  

dać należyte świadectwo przeszłości [...] walka obywateli przeciw 

władzy państwa jest walką ich pamięci przeciwko wymuszanemu  

zapominaniu [...] i są tacy, którzy za cel stawiają sobie nie tylko  

PRZETRWANIE,   ale   także   PAMIĘTANIE   [...]   i   dawanie 

świadectwa, kiedy spisują opozycyjne historie (s. 14).

Podzielamy pogląd Connertona, według którego ludzie są gotowi uczynić wszystko, 
świadomie lub nieświadomie, aby utrwalić historię. Zga-

background image

dzamy   się   też,   że   dokonując   tego,   nadają   oni   znaczenie   nie   tylko   własnemu 
doświadczeniu,   ale  też   aktualnemu   doświadczeniu  ich  społeczności.  Dla   niektórych 
(tych,   którzy   tkwią   w   prawdziwych   i   domowych   więzieniach)   samouszkadzaniejest 
metodą   zapisywania   i   odzwierciedlania   społecznej   i   politycznej   rzeczywistości, 
praktykowaną z użyciem wszelkich dopuszczalnych środków.

Dla   tych,   których   rola   polega   na   pomaganiu   osobom   dokonującym 

samouszkodzeń, ujęcie tego zjawiska zaproponowane w niniejszym rozdziale pociąga 

za sobą wiele implikacji:

1. Włączenie do normy: zamiast uznawać je za całkowicie obce, niezrozumiałe i 

dewiacyjne, można na akty samouszkodzeń spojrzeć jak na „normalne" i zrozumiałe 
zachowania, gdyż naśladują one szeroko rozpowszechnione i nośne treściowo tradycje. 
Takie ujęcie problemu może podziałać uspokajająco na osoby zajmujące się pomocą i 
zmniejszyć   prawdopodobieństwo   wystąpienia   u   nich   paniki,   przewrażliwienia, 
samoobwiniania   się   i   reakcji   karzących.   Osobom   dokonującym   samouszkodzeń 
przyjęcie   takiego   sposobu   rozumienia   samookalecza-nia,   jako   jednego   z   wielu 
normalnych zachowań, może również ułatwić uwolnienie się przynajmniej od części 
rozpaczliwego poczucia wstydu i strachu.

2.   Zrozumienie  znaczenia   oraz   funkcji   okaleczania   ciała   w   różnych 

społeczeństwach może dostarczyć istotnego wglądu w jego znaczenie i rolę w życiu 
jednostki   znajdującej   się   pod   wpływem   napięcia   psychicznego.   Wgląd   taki   może 
pomóc   terapeutom   w   przeciwstawianiu   się   rozpowszechnionym   w   służbie   zdrowia 
uproszczonym   interpretacjom   samouszkodzenia,   uznającym   to   zachowanie   za 
patologię. Tego rodzaju podejście zastąpić można ściślejszym i bardziej wnikliwym ro-
zumieniem złożonych  treści i celów,  jakie  z samouszkodzeniem wiązać  może  dana 
jednostka.

3. Uznanie,  że samouszkodzenia podejmowane przez jednostkę prawdopodobnie 

pełnią   określone   funkcje   w   życiu   jej   rodziny,   środowiska   i   społeczeństwa,   może 
ułatwić pomagającym i ich klientom lepsze zrozumienie tego zachowania i - co więcej 
- ustalenie tego, co należy uczynić, aby jednostka przestała się kaleczyć. Możliwe na 
przykład, że osoba, która swym samouszkadzaniem wyraża niezadowolenie i konflikty 
istniejące   w   rodzinie   bądź   instytucji,   ale   i   zatrzymuje   je   w   sobie,   poddawanajest 
subtelnym,   acz   silnym,   naciskom,   aby   nie   przestawała   się   krzywdzić.   W   takim 
wypadku pojawić się może potrzeba otwartego stwierdzenia znaczenia okoliczności i 
relacji interper

background image

sonalnych   w   danej   społeczności,   a   nawet   podjęcia   działań   mających   na   celu 

rozwiązanie  problemów  tej społeczności,  zanim jednostka  będzie  w stanie  dokonać 

wolnego   wyboru   co   do   kontynuowania   lub   zaprzestania   czynności 

samouszkadzających.

4. Docenienie  wagi treści, których nośnikiem może być samouszkodzenie (oraz 

ogromnego napięcia, jakie jednostka pragnie rozładować), również stwarza zasadnicze 
podstawy dla efektywnej terapii indywidualnej, popartej współczuciem i cierpliwością.

background image

Rozdział 3

SAMOUSZKODZENIA A 
SPOŁECZEŃSTWO

Napięcie, które doprowadza do samouszkodzenia, może wynikać z indywidualnych 
uwarunkowań   danej   osoby   i   splotu   okoliczności   życiowych,   ale   tym,   co  nadaje 
kształt
  temu doświadczeniu, są stosunki społeczne. Natura stosunków społecznych 
sprawia   zaś,  że   jedne  grupy   mają   władzę  nad   innymi.   W  skali  globalnej   półkula 
północna ma władzę nad półkulą południową. Biali mają władzę nad czarnoskórymi, 
mężczyźni   nad   kobietami,   a   bogaci   nad   biednymi.   Takie   stosunki   władzy   mogą 
znajdować   odzwierciedlenie   w   rodzinie,   gdzie   kobiety   będą   podlegały   uciskowi 
mężczyzn, a dzieci będą maltretowane przez dorosłych. Czynniki społeczne odbijają 
się z kolei na postrzeganiu siebie i własnego ciała. Oddziałują na relacje człowieka z 
innymi   ludźmi.   Rzeczywistość   społeczna   i   polityczna   wpływa   też   na   dostępność 
wsparcia   materialnego   i   środowiskowego,   które   z   kolei   może   zmniejszać   lub 
zwiększać prawdopodobieństwo pojawienia się potrzeby okaleczania się jako sposobu 
ekspresji   i   radzenia   sobie   z   problemem.   „Mowa"   ranionego   ciała   może   zatem 
niektórym   osobom   służyć   do   „opowiadania"   o   ich   społecznych,   politycznych   i 
osobistych   doświadczeniach.   Dlatego   też,   jeżeli   mamy   w   pełni   zrozumieć   osoby 
uszkadzające się i efektywnie z nimi pracować, musimy zająć się uwarunkowaniami 
społecznymi   i   politycznymi   ich   położenia   oraz   siłami,   które   popychają   je   do 
wyrażania siebie poprzez krzywdzenie własnego ciała.

Wskazówek   dotyczących   roli   sił   społecznych   w   fenomenologii 

samouszkodzenia   mogą   nam   dostarczyć   rozbieżności   dotyczące   częstości 
występowania   oraz   natury   tego   zjawiska   w   różnych   grupach   społecznych.   Nie 
dysponując wynikami badań epidemiologicznych, które byłyby przeprowadzone na 
dużą skalę, trudno jest formułować

background image

precyzyjne   twierdzenia   na   temat   występowania   samouszkodzeń   we   wszystkich 
możliwych   grupach   społecznych.   Większość   autorów   informuje   o   wyższych 
wskaźnikach wśród kobiet aniżeli wśród mężczyzn (szacunkowe proporcje wahają się 
od 2:1 do 20:1; zob. np.  Cross, 1993; Pao, 1969; Favazza, 1989; Simpson, 1976). 
Świadectwa   kliniczne   i   przygodne   obserwacje   zdają   się   dowodzić,   że   częstość 
występowania samouszkodzeń  zmienia  się w zależności od takich czynników,  jak 
rasa, orientacja seksualna i poziom sprawności fizycznej i umysłowej. W niniejszym 
rozdziale   zastanowimy   się   nad   rolą,   jaką   w   fenomenologii   samouszkodzenia 
odgrywają   rodzaj

11

,   rasa,   poziom   sprawności   i   seksualność,   a   także   wiek   oraz 

przynależność klasowa.

Rodzaj a samouszkodzenia

Kobiety

Wielu   autorów   zwraca   uwagę,   że   samouszkadzanie   jest   zjawiskiem   bardziej 
rozpowszechnionym wśród kobiet aniżeli wśród mężczyzn. Z naszego doświadczenia 
wynika natomiast, że samouszkodzenia dokonywane przez kobiety różnią się od tych, 
które podejmują mężczyźni. Mimo iż mężczyźni uszkadzają się rzadziej, to wydaje 
się, że, kiedy już to czynią, zadają sobie obrażenia poważniejsze od tych, które zwy-
kle powodują u siebie kobiety (zauważył to także Pao, 1969).

Skoro mężczyźni i kobiety tak się pod tym względem różnią, domyślać się 

można, że na przyczyny samouszkodzeń wpływać muszą jakieś kwestie związane z 
rodzajem. Wysunięto jak dotąd kilka teorii co do natury tych kwestii. Jedne z nich 
skupiają się na ewentualnym znaczeniu różnic anatomicznych pomiędzy kobietami a 
mężczyznami   (np.   Cross,   1993),   inne   zaś   koncentrują   się   na   wpływie,   jaki   na 
dziewczynki i chłopców wywiera proces socjalizacji kładący nacisk na role płciowe 
(np. Burstow, 1992). Niewykluczone, że w praktyce oba te czynniki ściśle się ze sobą 
łączą.

Wiele kobiet czuje się we własnym ciele niczym w twierdzy osaczonej przez 

wrogów.   Większość   jest   niezadowolona   ze   swych   kształtów,   wymiarów   i   tym 
podobnych cech fizycznych. Kobiety mają poczucie wyalienowania ze swych ciał, 
które wydają im się tajemnicze, przera-

Gdańskie   Wydawnictwo   Psychologiczne   konsekwentnie   stosuje   w   swoich 

publikacjach   rozróżnienia   na   płeć   (sex)   i   rodzaj  {gender).  Nazwy   te   w 

zupełności   odpowiadają   znanym   już   w   Polsce   terminami:   płeć   biologiczna 

(sex) i płeć kulturowa lub społeczna (gender) (przyp. red.).

11

background image

zające i niepoddające się kontroli. Cross (1993) uważa, że odczucia te mają swoje 
źródła w naturze anatomii  kobiecych  narządów płciowych,  powodującej, że już w 
niemowlęctwie i wczesnym dzieciństwie dziewczynki inaczej odbierają swoje ciało 
niż chłopcy. Małe dziewczynki nie zapoznają się ze swymi genitaliami równie dobrze 
jak chłopcy, gdyż ich narządy płciowe w znacznej części znajdują się wewnątrz ciała i 
nie są tak widoczne i dostępne jak u chłopców. Dziewczynki nie dotykają się podczas 
oddawania   moczu   równie   często,   jak   czynią   to   chłopcy.   Eksplorują   swe   ciało   i 
masturbują   się   znacznie   rzadziej   i   mniej   bezpośrednio   aniżeli   chłopcy,   dlatego 
częściej   ich   genitalia   są   dla   nich   raczej   źródłem   niepewności   i   lęku.   W   okresie 
dorastania w ciałach dziewcząt dokonują się gwałtowne  i dramatyczne  przemiany: 
rozwijają się piersi i rozrastają biodra, w dodatku trzeba się uporać z nieprzyjemnym i 
często   bolesnym   doświadczeniem   menstruacji.   Dorastający   chłopcy   doświadczają 
siebie głównie dzięki nabywaniu siły fizycznej. Nie pojawia się u nich odpowiednik 
miesiączki, chyba że uznamy za niego spontaniczną ejakulację („mokre sny"), która 
jednakże jest przyjemna i często daje powód do dumy.

W   późniejszym   okresie   dziewczęta   i   kobiety   mogą   czuć,   że   ich   ciała   są 

narażone   na   inwazję   i   kontrolę   ze   strony   innych.   Na   przykład   penis   chłopca   lub 
mężczyzny będzie przez nie wówczas  postrzegany jako przerażający intruz, „obcy 
wewnątrz".   W   życiu   dorosłej   kobiety   nastąpić   mogą   też   dalsze   niepokojące 
doświadczenia, jak choćby wtedy, kiedy jej ciałem zaczyna władać dziecko, a jego 
funkcje zmieniają się w trakcie ciąży, porodu i karmienia piersią.

Rola rozrodcza w pewnym sensie ułatwia kobietom wejście w taki kontakt z 

ciałem, jakiego mężczyźni nie mogą doświadczyć, ta sfera jest więc bardzo istotnym 
poziomem, na jakim rozgrywają  się emocje i konflikty.  A jednak, przynajmniej  u 
niektórych   kobiet,   pojawić   się   może   odczucie   „braku   kontroli"   nad   własną 
fizycznością, która w ich oczach jest brzydka, podatna na zranienie, odpychająca i 
niemożliwa   do   ujarzmienia.   Dla   dziewcząt   i   kobiet,   które   nie   zdołają   uporać   się 
(przynajmniej   w   umiarkowanym   stopniu)   z   rozwojowymi   „wyzwaniami   i 
paradoksami ciała" opisanymi  przez Crossa, samouszkodzenie może stać się próbą 
wzięcia ciała w swe posiadanie, poznania go i zapanowania nad nim.

Analiza   Crossa   umożliwia   zrozumienie,   jak   odmienność   w   przeżywaniu 

własnej fizyczności przez kobiety i mężczyzn może się wiązać z samouszkodzeniem. 
Dyskusję  na ten temat  musimy  jednak poszerzyć  o zapoznanie się ze znaczeniem 
wpływów społecznych na to, jak

background image

przedstawiciele obu płci przeżywają własne ciała i - w efekcie - siebie samych. Nie 
jest   wcale   prawdą,   że   powodem,   dla   którego   dziewczęta   eksplorują   swe   ciała   w 
mniejszym stopniu i masturbują się rzadziej niż chłopcy, jest utrudniony dostęp do ich 
genitaliów  (w rzeczywistości  przecież  dostęp  do  łechtaczki   jest  niezwykle  łatwy). 
Otóż dzieje się tak dlatego, że w społeczeństwie zachodnim (jak w wielu innych kul-
turach) dziewczęta i kobiety nie są wcale zachęcane do decydowania o przyjemności 
seksualnej doświadczanej przez siebie. Zakaz społeczny obejmujący masturbację oraz 
aktywność  seksualną   w  ogóle   odnosi  się  do  dziewcząt  w  dużo  szerszym   zakresie 
aniżeli  do  chłopców  i  mężczyzn,  stąd  obecność  w  języku   ogromnej  liczby obelg, 
którymi obrzuca się kobiety dążące do uzyskania satysfakcji seksualnej bez zważania 
na swą „reputację": „panienka", „rura", „kokota",  „kurwa" i tak dalej. Nie istnieją 
odpowiedniki tych określeń odnoszące się do mężczyzn, a słowa „ogier" czy „byczek" 
i tym podobne niosą raczej konotacje lekkiego podziwu niż dezaprobaty. Dziewczęta 
nie wdają się z dumą w porównywanie swych genitaliów ani nie dyskutują na temat 
częstotliwości   swych   orgazmów,   jak   czynią   to   chłopcy,   ponieważ   wiedzą,   że   nie 
byłoby to akceptowane. Odczytały już kierowany do nich przekaz społeczny, zgodnie 
z którym nastawienie kultury do kobiecych organów płciowych i rozrodczych oraz ich 
funkcji nacechowane jest znaczną ambiwalencją. Na przykład dyskomfort związany z 
menstruacją bierze się nie tylko z fizycznego bólu i niewygody, ale jest też odbiciem 
poczucia   wstydu,   zakłopotania   i   obrzydzenia   do   siebie,   generowanego   przez 
nastawienie społeczne (przenoszone na przykład za pośrednictwem reklam podpasek i 
tamponów) głoszące, że menstruacja to coś wstydliwego i nieczystego, w odniesieniu 
do czego powinno się zachować jak najdalej posuniętą „dyskrecję" i „higienę".

Postawy wobec kobiecych ciał, szczególnie zaś tych ich partii, które wiążą się 

z   płcią,   pełne   są   sprzeczności   i   negatywnych   podtekstów.   Sygnały   płynące   ku 
kobietom z reklam, kolorowych magazynów i świata rozrywki, a często też ze strony 
ich własnych  rodzin i rówieśników, informują je, że ciało kobiece to coś, co musi 
podlegać kontroli i modelowaniu, aby mogło zadowalać innych. Niewiele dziewcząt i 
kobiet potrafi całkowicie oprzeć się oczekiwaniom, zgodnie z którymi powinny dbać 
o swą „atrakcyjność". To ostatnie słowo implikuje zresztą, ze ich ciała istnieją przede 
wszystkim po to, ażeby inni mogli na nie patrzeć, i to z przyjemnością, a nie po to, 
aby były funkcjonalne, efektywne i miłe dla swych właścicielek. Atrakcyjna kobieta 
to taka, która spryskana jest dezodorantem, wydepilowana, umalowana, ma odpo-

background image

więdnie uczesanie, rysy twarzy, cerę i kształt ciała. Balansowanie pomiędzy byciem 
„atrakcyjną" a „wyzywającą", do którego zmuszane są kobiety, przypomina spacer po 
linie.   Nic   dziwnego,   że   wiele   kobiet   czuje   się   wyobcowanych   z   własnego   ciała 
wywołującego u nich głębokie niezadowolenie. A kiedy już ma się poczucie, że własne 
ciało, dopóki się go nie przerobi i odpowiednio nie dopasuje, pozostanie czymś obcym, 
brzydkim,   nieczystym,   cuchnącym,   tłustym   i   niemożliwym   do   zaakceptowania,   to 
droga do decyzji o skrzywdzeniu tegoż ciała okazuje się bardzo krótka, zwłaszcza jeśli 
wszystkiemu towarzyszy napięcie emocjonalne o wystarczającym natężeniu.

Waga,   jaką   przykłada   się   do   kobiecej   „atrakcyjności",   może   tłumaczyć, 

dlaczego samouszkodzenie wydaje się jako coś „złego", dewiacyjnego i niepokojącego 
(często nawet bardziej aniżeli inne autode-strukcyjne zachowania, takie jak zaburzenia 
łaknienia).   Okaleczanie   ciała   pozostaje   w   całkowitej   sprzeczności   z   tym,   co 
wyidealizowana kobieta winna czynić: ze wszech miar starać się być atrakcyjną i w 
każdym calu perfekcyjną. Uszkadzając swe ciało, kobieta niszczy to, co społeczeństwo 
ceni i czym pogardza jednocześnie. Jej „niszczenie" wyraża więc być może nie tylko 
nienawiść do siebie i rozpacz, ale także protest wobec kierowanych pod jej adresem 
sprzecznych oczekiwań i ocen, z elementami demonstrowanych z rozmysłem dumy i 
złości.

Kobiecość domaga się nie tylko fizycznej atrakcyjności. Małe dziewczynki 

bardzo wcześnie dowiadują się, czym jest akceptowane zachowanie kobiece i co się 
stanie, jeżeli ktoś uznaje za chciwe, samolubne, zepsute, narwane albo zwyczajnie nie 
dość miłe. Spośród zaleceń przeciwko „niekobiecości" najsilniej z samouszkodzeniami 
wiążą się te, które powstrzymują kobiety od pełnej ekspresji uczuć i decydowania o 
własnym  życiu.  Złość, usilny protest,  walka  o  własne  prawa,  opinie i  interesy nie 
przystoi kobiecie. To nie „kobiece" domagać się zaspokajania własnych potrzeb czy 
też obstawać przy swoich przekonaniach i interesach. Rozpowszechnienie obraźliwych 
słów,   określających   kobiety   postępujące   wbrew   tym   zasadom   jako   „kastrujące", 
„dominujące", „wymagające", „pewne siebie" i „histeryczne", wskazuje tylko na siłę 
reakcji, jakie wzbudzić może zlekceważenie wymagań kobiecości. Samouszkodzenie 
częstokroć   jest   próbą   uzyskania   (a   być   może   i   proklamowania)   choćby   minimum 
poczucia kontroli nad własnym życiem, bywa też sposobem wyrażania i/lub karania 
siebie   za   własne   potrzeby   emocjonalne.   Dlatego   stosowane   wobec   kobiet   zakazy 
społeczne dotyczące ich aktywnego i werbalnego domagania się szacunku do siebie i 
własnych potrzeb mają ogromne znaczenie.

background image

Narzuca się zachowaniu kobiet wiele wymagań i ograniczeń, często ze sobą 

sprzecznych. Zadaniem kobiety jest bycie delikatną, cichą, pasywną i troskliwą, miłą 
dla   innych   i   przedkładającą   ich   potrzeby   nad   własne.   Jednak   kobieta   „ofiara" 
zasługuje   już   tylko   na   pogardę.   Zadaniem   kobiety   jest   ponoć   dbanie   o   dobre 
funkcjonowanie   małżeństwa   czy   związku   i   „trwanie   przy   jednym   mężczyźnie",   a 
jednak często o kobiecie żyjącej z brutalnym mężem mówi się, że sama jest sobie win-
na. „Prawdziwa  kobieta" jest dostępna seksualnie, uległa i miła dla mężczyzn, ale 
kiedy ktoś ją napastuje lub gwałci, uważa się, że „sama się o to prosiła". W końcu 
powinna   być  bardziej  asertywna   albo  nauczyć  się   samoobrony.   Zgodnie   z  innym, 
podobnie sprzecznym  zestawem wymagań, kobieta nie powinna  zdradzać wiedzy i 
kompetencji w sprawach „technicznych", ale wykluczone, by okazała się zupełnym 
„nieukiem".

Można wskazać jeszcze wiele innych sposobów, w jakie wymagania związane 

z kobiecością mogą przyczynić się u niektórych kobiet do powstania silnej potrzeby 
samouszkadzania. Większość kobiet w dzisiejszych czasach pracuje poza domem, a 
mimo   to   wciąż   wykonuje   przeważającą   część   prac   domowych,   włącznie   z 
organizowaniem   życia   rodzinnego,   opieką   nad   dziećmi   oraz   chorymi   i   starszymi 
członkami rodziny. Kobiety troszczą się o innych, utrzymują ich zarówno w sensie 
dosłownym, jak i emocjonalnym, co obciąża je zarówno fizycznie, jak i psychicznie. 
Ciała kobiet (oraz ich energia) mają nie tylko cieszyć i seksualnie zaspokajać innych, 
lecz muszą też się o nich troszczyć i ich obsługiwać.

Kobiety nie otrzymują zapłaty za swe prace domowe, których wartość nie jest 

adekwatnie   oceniana   przez   społeczeństwo,   a   tym   samym   i   przez   nie   same   oraz 
rodzinę, na rzecz której tak ciężko pracują. Często wynagrodzenie za ich pracę poza 
domem jest zaniżane, a sama praca uzyskuje status niższy niż zajęcia wykonywane 
przez mężczyzn. Wskutek tego wiele kobiet jest wyczerpanych i uczy się dystansu do 
własnych potrzeb cielesnych i emocjonalnych. Wygłodniałe zainteresowania, uznania 
i wsparcia, które same dają innym, nie doceniają siebie i pogardzają sobą. Ponieważ 
tego   właśnie   oczekuje   się   od   kobiet,   a   ich   niechęć   i   niezadowolenie   wydają   się 
nieuzasadnione, są więc na powrót skrywane i kierowane do wewnątrz.

Chociaż odpowiedzialność, jaką przyjmują na siebie kobiety za swoje związki i 

sprawy związane z życiem osobistym i emocjonalnym, pod wieloma względami może 
stanowić potencjalne źródło wielkiej satysfakcji, to jednak nieraz staje się również 
przyczyną problemów.

background image

Tam gdzie jest odpowiedzialność, pojawia się ryzyko  poczucia winy,  dlatego  wiele 
kobiet obwinia się (i jest obwinianych) za brak zadowolenia, złość i zazdrość innych 
(zwłaszcza mężczyzn), a także za wszelkie nadużycia, jakie przychodzi im cierpieć. 
Obwinianie   siebie   jest   częstym   powodem   zachowań   samouszkadzających   i 
pojedynczym   kobietom   trudno   się   przed   nim   uchronić   w   społeczeństwie 
wymagającym, aby brały na siebie odpowiedzialność za tak wiele spraw.

Wszystkie te liczne (i pozostające ze sobą w sprzeczności) wyobrażenia o 

kobietach i wymagania wobec nich wywierają na nie naciski mające doniosłe znaczenie 

dla   naszego   rozumienia   osób   dokonujących   samouszkodzeń.   Po   pierwsze 

konsekwentne   tłumienie   własnych   potrzeb   i   uczuć   oraz   tolerowanie,   bez   słowa 

sprzeciwu,  sytuacji  krzywdzących,   niedających  spełnienia,   a  wręcz  znieważających, 

burzy poczucie godności i kondycję emocjonalną. Po drugie trwanie w sytuacji, która 

nie   daje   szansy   wygranej,   ponieważ   karane   są   wszelkie   działania   (zarówno   te 

podejmowane   w   celu   uczynienia   własnego   położenia   bardziej   znośnym,   jak   i   te 

wyrażające   odmowę   tolerowania   tegoż   położenia),   może   powodować   poczucie 

bezsilności, frustracji i rozpaczy.  W zależności od stopnia, w jakim potrzeby danej 

kobiety są lekceważone, a ona sama wykorzystywana lub znieważana, gromadzić się 

będą w niej mniejsze lub większe pokłady urazy, żalu i złości. Kobieta pozostająca w 

takim   położeniu,   z   uwagi   na   brak   bezpiecznych   i   kulturowo   usankcjonowanych 

sposobów ujawniania uczuć oraz niską samoocenę, prawdopodobnie skieruje wszystkie 

swe emocje do wewnątrz, na siebie samą, i zdarzyć się może, że ich nośnikiem stanie 

się samouszkodzenie.

Mężczyźni

Doświadczenie kobiet związane z samouszkodzeniami znajduje swój wyraz w ruchach 
kobiecych i psychologii feministycznej, które nie mają jednak swych odpowiedników 
mogących   w   podobny   sposób   służyć   ujawnianiu   szczególnych   przeżyć   właściwych 
mężczyznom. Możliwe, że samouszkodzenia mężczyzn odnoszą się do ich społecznych 
doświadczeń w sposób zbliżony i/lub odmienny od tego, co obserwujemy u kobiet. I 
choć w dziedzinie tej jest jeszcze wiele do zrobienia, pewne istotne kwestie można 
zidentyfikować już teraz.

W przeciwieństwie do kobiet, chłopcom i mężczyznom zezwala się na to, by 

zyskiwali władzę nad własnym ciałem i seksualnością, a nawet się ich do tego zachęca. 
Chłopiec w zasadzie nie musi borykać się z żadnym konfliktem wynikającym z faktu 
przeobrażania   się   jego   ciała   w   ciało   dojrzałego   mężczyzny,   którego   widomymi 
oznakami są

background image

rozrost muskulatury i pojawienie się owłosienia, obniżenie głosu i rozwój genitaliów. 
Nie   dotyczą   go   zakazy   ograniczające   niezależność,   asertywność,   samoekspresję   i 
determinację, hamujące pełny rozwój kobiety wchodzącej w dorosłość. Niemniej także 
i chłopcy, i mężczyźni doświadczają wpływów pewnych oczekiwań innej natury, które 
mogą prowadzić do samouszkodzeń.

Mężczyźni   podlegają   oczekiwaniom   związanym   z   „męskością",   której 

tradycyjnymi  wyznacznikami są na przykład rozmiary ciała, siła, muskulatura, niski 
głos   i   zdolność   do   znoszenia   bólu.   Do   cech   osobowości   kojarzonych   z   męskością 
należą odwaga,  asertywność  i pewna  doza agresywności, a ponadto raczej logiczne 
aniżeli   emocjonalne   podejście   do   życia.   Oczekuje   się,   że   mężczyźni   będą   odnosili 
sukcesy   w   sferze   publicznej,   na   przykład   w   sporcie,   wykazywali   się   sprawnością 
techniczną, robili kariery, uzyskiwali dochody, a także posiadali dobra materialne, takie 
jak samochody.  Natomiast  jeżeli „zawiodą"  w tych  sferach,  na przykład  z powodu 
bezrobocia   lub   choroby,   mogą   czuć   się   pozbawieni   znaczenia   lub   władzy,   a   ich 
podatność na depresję i trudności emocjonalne nasilą się, co naturalnie może prowadzić 
do samookaleczania.

Zgodnie z tradycją po chłopcach i mężczyznach żyjących w kulturze Zachodu 

nikt   nie   spodziewa   się   płaczu,   okazywania   słabości,   strachu   czy   wrażliwości   na 
cierpienie. Być może zatem także w mężczyznach rodzi się poczucie wyobcowania z 
własnego   ciała,   spowodowane   niemożnością   doścignięcia   ideału   męskości   (lub   też, 
coraz  częściej,  ideału  „atrakcyjności"  zgodnej  z  jej  definicją   odnoszącą  się  do  płci 
męskiej). Może usiłują wtedy odszczepić się (dissociate) od wszelkich „słabości" bądź 
oznak   emocjonalności,   jaką   zdradzać   mogą   ich   ciała.   Dla   niektórych   mężczyzn 
samouszkodzenie może też się stać poniekąd sposobem demonstrowania brawury, siły i 
wytrzymałości. Wyjaśniałoby to większą gwałtowność, krwawość i jawność charakte-
rystyczną   dla   podejmowanych   przez   niektórych   mężczyzn   form   samouszkodzeń, 
polegających na przykład na uderzaniu pięścią w ścianę aż do pojawienia się sporych 
ran.   Jednocześnie   ciała   mężczyzn   mimo   wszystko   zachowują   większe   prawo   do 
intymności aniżeli ciała kobiet i podlegają mniejszym  (aczkolwiek wciąż rosnącym) 
naciskom wymagającym od nich bycia „pięknym" bądź przeżywania lub postrzegania 
własnego ciała jako cudzej lub publicznej „własności". Fakt ten znajduje zapewne swe 
odzwierciedlenie w stosunku mężczyzn do aktów samouszkodzeń. Otóż nasze kliniczne 
doświadczenia dowodzą, że

background image

mężczyźni, dokonawszy aktu samouszkodzenia, uznają sprawę za zakończoną i - jak się 
wydaje - nie wykazują takiego wstydu oraz tak silnej potrzeby utrzymania problemu w 
tajemnicy jak kobiety w podobnej sytuacji. Nakłonienie mężczyzn do rozmowy o ich 
samouszko-dzeniach   podczas   terapii   bywa   trudne,   ponieważ   zdają   się   oni   nie 
przywiązywać do tego zachowania równie dużej wagi, jaką przypisują mu kobiety.

Ponieważ   to   kobietom,   a   nie   mężczyznom,   przypisuje   się   rolę   czołowych 

strażniczek życia emocjonalnego, u części mężczyzn może to powodować zahamowanie 

rozwoju  emocjonalnego  języka  odnoszącego się do relacji międzyludzkich, w którym 

mogliby oni wyrażać swe głębokie uczucia. Jakkolwiek mężczyźni dysponują licznymi 

kulturowo   usankcjonowanymi   sposobami   wyrażania   gniewu   (takimi   jak   uprawianie 

brutalnych sportów lub kibicowanie im, krzyk, szybka jazda samochodem), to środków 

umożliwiających ekspresję innych emocji, na przykład smutku i żalu, niepowodujących 

przy   tym   uczucia   dyskomfortu,   jest   niewiele.   Mężczyźni   skłonni   są   raczej   zawężać 

okazywanie tego rodzaju uczuć do swych najbardziej intymnych związków z kobietami, 

rzadziej też aniżeli kobiety miewają przyjaciół, którym mogliby się zwierzać. Dlatego 

zerwanie związku z partnerką ma szczególną wagę. Z naszego doświadczenia wynika, że 

uszkadzający się mężczyźni często tłumaczą swe zachowanie jako efekt rozpadu związku 

lub   „zdrady"   ze   strony   kobiety.   Samouszkodzeniem   prawdopodobnie   reagują   oni   na 

poczucie   bezradności   wynikające   z   nieumiejętności   zaspokajania   własnych   potrzeb 

emocjonalnych   (oraz   cielesnych).   Możliwe,   że   ich   gniewna   manifestacja   uczuć   to 

element   protestu   przeciw   kobiecie   gwałcącej   to,   co   według   nich   należy   do   jej 

powinności, a mianowicie otaczanie troską uczuć ich obojga.

To, że mężczyźni okaleczają się sporadycznie, można również po części wyjaśnić 

faktem   stosowania   przez   nich   innych   strategii   radzenia   sobie   z   problemami   (w 
większości mniej akceptowanych u kobiet i trudniej im dostępnych). Mężczyźni częściej 
usiłują dojść do ładu ze swymi najdokuczliwszymi uczuciami, uciekając na przykład w 
alkohol, narkotyki, pracę, hobby lub sport. (Samouszkodzenie, pomimo iż może pełnić 
także   funkcję   odwracania   uwagi   od   emocjonalnego   cierpienia,   nie   ma   aż   tak   silnie 
ucieczkowego   charakteru,   ze   względu   na   wyrazistość   towarzyszących   mu   emocji). 
Mężczyźni obracają też swe mniej „akceptowane" uczucia w złość, która u części z nich 
znajduje swój wyraz w przemocy i czynach przestępczych - zamiast zadać ból sobie, 
wolą wyrządzić krzywdę innym. Dzięki temu zachowują siłę i odporność na

background image

zranienie, a także pozostają aktywni. Jest to całkowicie zgodne z procesem socjalizacji 
przygotowującym ich do wypełniania ról „męskich". Natomiast przekonaniom na temat 
kobiecości odpowiada raczej godzenie się z bolesnymi przeżyciami, uwewnętrznianie ich 
i karanie się za nie (Graff, Mallin, 1967).

Mężczyźni w więzieniach
Istotnym wydaje się fakt, że samouszkodzenia u mężczyzn zdarzają się częściej wśród 
więźniów aniżeli w ogólnej populacji (Toch, 1975). Możliwe, że mężczyźni okaleczają 
się z chwilą znalezienia się w więzieniu w dużej mierze z racji tego, że ich zwyczajne 
źródła wsparcia i strategie radzenia sobie z problemami przestają się sprawdzać. Jed-
nocześnie   spotykają   się   tam   z   kulturą   operującą   przemocą   i   ekspresją   postaw   typu 
„macho" w dużo większym stopniu niż ta, do której przywykli na wolności. Ważnym 
czynnikiem może być też fakt, że w więzieniu mężczyźni doświadczają takiej bezsilności 
i braku poczucia kontroli, z jakimi  - w szerszym  kontekście społecznym  - zazwyczaj 
spotykają się kobiety. Nie mają już swobody podejmowania decyzji i działań, którą mogli 
się   cieszyć   w   normalnych   warunkach.   Toch   (1975)   ustalił,   że   osadzeni   w   więzieniu 
mężczyźni odbierają to środowisko jako przytłaczające, niesprawiedliwe i odnoszące się 
do   jednostki   arbitralnie   i   z   wrogością.   Dla   mężczyzn   tych   samookaleczenie   stanowi 
zarówno metodę radzenia sobie w trudnej sytuacji, jak i próbę uzyskania wpływu na te 
sytuacje, w stosunku do których czują się bezsilni.

Bezsilność   mężczyzn   osadzonych   w   więzieniu   zaostrzać   może   dodatkowo 

seksualne   uprzedmiotowienie,   wykorzystywanie   i   przemoc   ze   strony   współwięźniów. 
Zjawiska tego rodzaju, mimo iż często relacjonowane w przekazach nieoficjalnych, są 
usilnie   ukrywane,   a   wszelkie   doniesienia   o   nich   dementowane   przez   system 
penitencjarny.   I   tak   oto   mężczyźni   narażeni   są   na   doświadczenia   (tym   razem 
wykorzystanie seksualne i zmuszanie do milczenia), które w normalnych warunkach są 
źródłem cierpień kobiet. Samookaleczanie może być zatem sposobem na przetrwanie w 
niebezpiecznej   subkulturze.   Uszkodzenia   ciała   będą   dawały   wówczas   wyraz   napięciu 
jednostki,   ale   zarazem   stanowiły   próbę   nadania   komunikatu:   „Nie   zadzieraj   ze   mną, 
jestem twardy; patrz, ile zniosę".

Wiek a samouszkodzenia

Z naszych doświadczeń wyniesionych z kontaktów z pacjentami psychiatrycznymi oraz 

osobami zwracającymi się do ośrodków pomocy

background image

kryzysowej wydaje się płynąć wniosek, że choć samouszkodzenia zdarzają się również 
wśród   ludzi   starszych   (to   znaczy   powyżej   pięćdziesiątego   roku   życia),   najczęściej 
zjawisko to dotyczy osób w młodszym wieku. Według informacji kilku autorów tego 
typy   zachowanie   najczęściej   podejmują   się   nastolatki,   dwudziesto-   i   trzydziestolatki 
(Favazza, 1993; Graff, Mallin, 1967). I chociaż uważa się, że wskaźnik samousz-kodzeń 
rośnie w całej populacji (Walsh, Rosen, 1988), to jednak z nielicznych dostępnych nam 
danych zdaje się wynikać, iż wzrost ten dotyczy głównie ludzi młodszych, z wiekiem zaś 
samouszkodzenia zanikają.

Przyczyn   większej   podatności   młodych   ludzi   na   samouszkodzenia   może   być 

kilka. Po pierwsze dorastanie w rodzinach, w których dochodzi do przemocy i które nie 
zapewniają   dostatecznej   opieki   i   wsparcia.   Po   drugie   zmaganie   się   z   własną 
seksualnością (dalej zobaczymy,  że młodzi homoseksualiści są szczególnie bezbronni) 
albo   doświadczanie   przemocy   ze   strony   rówieśników.   Młody   wiek   nie   dał   jeszcze 
takiemu człowiekowi możności nabycia doświadczeń pomocnych w rozwijaniu własnych 
umiejętności radzenia sobie z problemami emocjonalnymi spowodowanymi przeżyciami 
z dzieciństwa, które tak często są podłożem sa-mouszkodzeń (zob. rozdział czwarty).

Osoby w młodym wieku często w mniejszym stopniu panują nad okolicznościami 

własnego życia aniżeli ludzie starsi. Nie mają wielkiego wyboru w sprawach takich, jak 
praca czy zakwaterowanie, pieniędzy posiadają też raczej niewiele. Jednocześnie można 
się  spodziewać,  że  będą  w  sposób  szczególny  zaprzątnięci  kwestiami  niezależności  i 
separacji/indywiduacji.   W   takim   kontekście   samouszkodzenie   może   okazać   się 
nieodpartą pokusą, po części jako sposób na osiągnięcie poczucia kontroli w życiu, a 
ponadto jako metoda dochodzenia swej niezależności i tożsamości. Badanie Spandlera 
(1996) przeprowadzone w grupie młodzieży wykazało, że różne formy okaleczenia się 
zastępują   poczucie   kontroli.   Samouszkodzenie   może   również   odgrywać   rolę   w 
zaznaczaniu przynależności bądź zdobywaniu wyższego statusu w określonych grupach 
rówieśniczych. Wyda się to jeszcze bardziej interesujące, jeśli przypomnimy sobie, że w 
wielu kulturach okaleczenia ciała pojawiają się jako element rytuałów inicjacyjnych  i 
obrzędów   związanych   z   wchodzeniem   w   dorosłość,   o   czym   była   mowa   w   rozdziale 
drugim.

Środowiska, z których wywodzą się osoby okaleczające się, nie dają wsparcia i 

izolują. Na niektórych młodych ludzi czynniki te mogą oddziaływać znacznie silniej, niż 

się przypuszcza. Chociaż relacje z rówieśnikami odgrywają w życiu młodzieży ważną 

rolę, to jednak

background image

związki w tej grupie wiekowej bywają bardziej przejściowe i ograniczone aniżeli związki 

ludzi   starszych   żyjących   w   stałych   relacjach   partnerskich   i   rodzinnych.   Z   naszych 

doświadczeń   w   pracy   z   młodymi   ludźmi   jasno   wynika,   że   mogą   oni   mieć   pewne 

trudności   w   uzyskiwaniu   wsparcia   ze   strony   dorosłych,   którym   zdarza   się   odbierać 

uczucia i problemy młodych ludzi jako trywialne.

Wyraźny   zanik   zachowań   samouszkadzających   w   miarę   dojrzewania   z   wielu 

względów budzi zaskoczenie, ponieważ istnieje wiele czynników mogących w zupełnie 
zrozumiały   sposób   prowadzić   wręcz   do  nasilania   się  zachowań   samouszkadzających 
wraz   z   wiekiem.   Starsze   kobiety   mają   znacznie   większe   problemy   ze   sprostaniem 
stereotypowym   oczekiwaniom   dotyczącym   „piękna"   -   takim   jak   posiadanie   napiętej, 
wolnej   od   zmarszczek   skóry   -   zatem   spodziewać   by   się   po   nich   można   większego 
poczucia niezadowolenia i alienacji wobec własnej cielesności. Ludzie starsi uznawani są 
przez społeczeństwo Zachodu za mniej wartościowych także z wielu innych względów. 
Status społeczny jest zdeterminowany w znacznym stopniu przez wykonywany zawód i 
pieniądze, przekroczywszy więc wiek emerytalny, większość ludzi znajduje się nagle w 
gorszej   sytuacji   finansowej,   traci   pozycję   i   uznanie   związane   z   pracą.   Bywa   też,   że 
zerwawszy codzienny kontakt  z kolegami  z pracy,  starsze osoby popadają w większą 
izolację. Pozycja kobiet w pewnym zakresie wynika z faktu pełnienia przez nie roli matki 
lub znajdowania się w wieku rozrodczym i zdolności do wydawania na świat potomstwa, 
którą traci się przecież wraz z nadejściem menopau-zy. Można by się zatem spodziewać, 
że   zaawansowany   wiek   przyniesie   utratę   szacunku   do   siebie   i   wzrost   alienacji,   a   w 
związku z tym nasilenie tendencji do samouszkodzeń.

Fakt, że osoby starsze wydają się dokonywać  samouszkodzeń  rzadziej,  może 

wynikać z ich większej dojrzałości emocjonalnej. Niemniej jednak prawdopodobne jest 
też i to, że z wiekiem człowiek uczy się uwalniać od uciążliwych oczekiwań związanych 
z pewnymi rolami, absorbujących go nieustannie, kiedy był młodszy. Kobietom zapewne 
udaje się wówczas zapomnieć o niektórych wymaganiach stawianych przed ich płcią i 
pozbyć się poczucia presji, że muszą być atrakcyjne i dostępne seksualnie. Nie muszą 
one   już   rodzić   dzieci   i   przypuszczać   można,   że   ich   poczucie   odpowiedzialności   za 
potrzeby innych nieco się zmniejsza. Po przejściu na emeryturę zapewne uwalniają się 
też od ról związanych z wykonywaną pracą, często zbliżoną do ich „kobiecych" funkcji 
domowych.

background image

Niewykluczone,   że   wstyd   i   napiętnowanie   związane   z   samooka-leczeniem 

odczuwane są przez starszych ludzi z jeszcze większą mocą niż przez osoby młodsze, a 
niska   liczba   doniesień   o   samouszkodze-niach   w   tej   grupie   wiekowej   w   pełni   nie 
odzwierciedla   rzeczywistości.   Podobnie   jak   dzieje   się   to   wśród   ludzi   młodych, 
cierpienie emocjonalne starszych szczególnie często nie znajduje pełnego zrozumienia i 
rzadko spotyka się z propozycją udzielenia pomocy. Wprawdzie dostępne świadectwa 
wydają   się   dowodzić   stosunkowo   niewielkiej   częstotliwości   samouszkodzeń   wśród 
starszych, jednak wypadki takie przecież się zdarzają i uważamy, że ani ten problem, 
ani napięcie mu towarzyszące nie powinny być pomijane milczeniem.

Samouszkodzenia a rasa,

kultura i przynależność etniczna

Jakkolwiek   istnieje   już   bogata   literatura   dotycząca   powiązań   między   czynnikami 
takimi,   jak   rasa,   kultura   i   przynależność   etniczna,   a   samobójstwem   czy 
parasamobójstwem   (np.   Soni   Raieigh,   Balarajan,   1992;   Merrill,   Owens,   1986),   to 
jednak   dowodów   odnoszących   się   do   znaczenia   tych   elementów   konkretnie   dla 
samouszkodzeń zgromadzono jak dotąd niewiele (jeżeli w ogóle zebrano jakiekolwiek). 
Muluka (1986) zauważa, że doniesienia o „ostrych zachowaniach autodestruk-tywnych" 
(dokonywanych przez jednostki znajdujące się w stanie napięcia), pochodzące z Afryki 
i   Trzeciego   Świata,   pojawiają   się   sporadycznie.   Wnioskuje   on   jednak,   że 
samookaleczenia  w   tych  rejonach  świata   zdarzają   się  równie   często,  jak   w  krajach 
zachodnich, i dodaje, że „ogólnie rzecz biorąc, silniejsze jest wrażenie podobieństw 
aniżeli różnic między kulturami w tym zakresie" (Muluka, 1986, s. 779). Istnieją pewne 
dane   mówiące   o   tym,   że   czynnikiem   wpływającym   na   samouszkodzenia   może   być 
migracja (Simpson, Ng, 1992). Ludzie przybywający do nieznanego im kraju i kultury 
(prawdopodobnie niewładający zbyt płynnie obowiązującym tam językiem) mogą być 
narażeni na niepokojące poczucie straty, zaburzenia porządku i dezorientacji, mogą też 
stanąć w obliczu trudności natury praktycznej i finansowej, w dodatku przy nikłym 
wsparciu społecznym. Istnieje potrzeba skierowania większej uwagi na częstotliwość, 
naturę i implikacje samouszkodzeń u osób pochodzących z różnych grup etnicznych 
zamieszkujących  dany kraj. Ma to ogromne znaczenie szczególnie w świetle tego, o 
czym była mowa w rozdziale drugim, a mianowicie, że gdy samookaleczenie zostaje 
ujęte w jego najpełniejszym kontekście

background image

społeczno-kulturowym, wówczas okazuje się, iż wszystko to, co z pozoru wydawać się 
może zachowaniem patologicznym,  ma głębokie  znaczenie adaptacyjne zarówno dla 
jednostki, jak i dla jej społeczności.

Jednym   z   problemów   budzących   rosnący   niepokój   w   Wielkiej   Brytanii   jest 

zasięg   zachowań   samoniszczących   wśród   młodych   kobiet   pochodzenia   azjatyckiego 
(Soni Raieigh, Balarajan, 1992). Mimo iż większość znanych wyników badań dotyczy 
samobójstw oraz prób samobójczych, to dzięki pracy własnej i naszych kolegów mamy 
świadomość wysokiej częstotliwości samouszkodzeń w tej właśnie grupie. Za zjawisko 
to   odpowiadać   może   szereg   czynników   natury   społecznej.   Analizując   potencjalne 
przyczyny wysokiego wskaźnika samospaleń wśród młodych Azjatek, Soni Raieigh i 
Balarajan uważają, że kobiety te są poddawane szczególnym naciskom wynikającym z 
ról przypisywanym im w społeczeństwie indyjskim. Ich wypełnianie wymaga od kobiet 
„uległości wobec mężczyzn i osób starszych oraz okazywania im respektu, zawierania 
aranżowanych   związków   małżeńskich,   sprostania   presjom   finansowym   narzucanym 
przez  wymóg  posagu   oraz  wszelkim   wynikającym  z  tego  konfliktom  małżeńskim   i 
rodzinnym" (s. 367). Autorki stwierdzają, że presje te są równie silnie odczuwane przez 
kobiety pochodzenia azjatyckiego mieszkające poza Indiami, jak i przez te żyjące w 
Indiach (wśród których wskaźniki samobójstw i prób samobójczych utrzymują się na 
równie wysokim poziomie). Niemniej jednak istnieje też dodatkowy czynnik mogący 
stać się źródłem napięć psychicznych  u osób pochodzenia azjatyckiego  żyjących  w 
kulturach   zachodnich.   Jest   nim   właśnie   życie   w   swoistym   „rozdarciu"   pomiędzy 
dwiema, często pozostającymi  ze sobą w konflikcie, kulturami, w której to sytuacji 
cechy kultury obecnej w domu jednostki nie znajdują odzwierciedlenia w środowisku 
społecznym.   Rzeczywiście   Soni   Raieigh   i   Balarajan   zauważają,   że   młodzi   ludzie   z 
imigracyjnych   rodzin   indyjskich   są   szczególnie   podatni   na   lęki   związane   z 
„zachowaniami non-konformistycznymi", ponieważ ich tradycja kulturowa domaga się 
bezdyskusyjnego posłuszeństwa wobec starszych. Merrill i Owens (1986) ustalili, że 
znacząca liczba Azjatek mieszkających w Birmingham, w Wielkiej Brytanii, które mają 
za sobą próby samobójcze, wcześniej albo sprzeciwiła się zawarciu zaaranżowanego 
przez rodzinę małżeństwa, albo zbuntowała się przeciwko narzucanym przez rodziców 
obyczajom, które wydawały im się restrykcyjne. Wiele z nich miało poczucie, że musi 
dokonać niemożliwego wyboru między skazaniem się na ostracyzm ze strony własnej 
rodziny i społeczności a porzuceniem pragnień o mniej ograniczającym życiu. Przepaść 
pomiędzy

background image

kulturą obecną w domu jednostki i jej najbliższym  otoczeniu a tą funkcjonującą w 
szerszej przestrzeni społecznej prowadzić może do konfliktu, izolacji i alienacji, które 
z   kolei   wiązać   się   mogą   z   samouszkodzeniem.   W   wypadku   niektórych   kobiet 
pochodzenia azjatyckiego prawdopodobieństwo powstania u nich poczucia izolacji jest 
tym większe, że tendencja do uznawania wszelkich problemów za intymne i dotyczące 
jedynie kręgu rodziny istnieje w ich środowisku w dużo większym nasileniu aniżeli w 
społeczeństwie  białych.  Odzwierciedla  to   fakt  relatywnie  rzadkiego   w  stosunku   do 
rzeczywistych   potrzeb   zwracania   się   osób   pochodzenia   azjatyckiego   do   ośrodków 
zdrowia psychicznego (Beliappa, 1991).

Rasizm   może   oddziaływać   na   człowieka   na   wiele   sposobów,   powodując   - 

bezpośrednio   lub   pośrednio   -   samouszkodzenia.   Badanie   Merrill   i   Owensa   (1986) 
pokazało,   że   trzy   Azjatki   po   próbie   samobójczej   uzasadniały   ją   rasistowskimi 
zaczepkami w szkole, natomiast kilka osób różnego pochodzenia etnicznego biorących 
udział w badaniach Arnold (1995) miało  poczucie, że doświadczenia  rasistowskich 
napaści, lżenia i dyskryminacji  przyczyniły się do powstania u nich napięcia, które 
popchnęło   je   do   samouszkodzeń.   Przypuszczalnie   trau-ma,   strach,   izolacja   oraz 
wyobcowanie,   do   których   prowadzić   mogą   przeżycia   tego   rodzaju,   u   części   osób 
budzić   będą   nienawiść   do   siebie,   a   tym   samym   pragnienie   okaleczenia   się. 
Rasistowskie postawy bardzo silnie mogą wpływać na postrzeganie siebie i własnego 
ciała.   Dowodów   na   to,   że   wielu   czarnoskórych   ma   przykre   odczucia   związane   z 
pewnymi cechami ich ciał, dostarcza nam fakt istnienia takich praktyk, jak prostowanie 
włosów,   wybielanie   skóry  oraz  chirurgia  twarzy.   Mówiłyśmy   już,  że  na  skłonność 
kobiet do samouszkodzeń może wpływać przeżywanie własnego ciała jako brzydkiego, 
niemożliwego do zaakceptowania i domagającego się modyfikacji. Te same czynniki 
mogą w podobny sposób oddziaływać na ludzi z prześladowanych grup społecznych.

Istnieją   dowody,   że   osoby   pochodzenia   azjatyckiego   oraz   afroka-raibskiego 

objęte psychiatryczną opieką zdrowotną są przyjmowane do szpitali pod przymusem, 
diagnozowane   jako   „schizofrenicy"   i   poddawane   terapii   lekami 
przeciwpsychotycznymi   częściej   aniżeli   pacjenci   biali   (McGovem,   Cope,   1987; 
Littiewood, Cross, 1980). Mniejsze jest też prawdopodobieństwo, iż uzyskają poradę i 
skierowani   zostaną   na   psychoterapię.   A   zatem   osoby   uszkadzające   się   mają   mniej 
okazji do przełożenia ekspresji wewnętrznego napięcia z „języka ciała" na komunikat 
werbalny. Stąd wyraźna potrzeba zapewnienia bardziej

background image

odpowiednich   i   efektywnych   form   wsparcia   osobom   należącym   do   mniejszości 

narodowych.   Dotyczy  to  między  innymi  tworzenia  placówek   świadczących  opiekę, 

które   byłyby   organizowane   w   łonie   danych   społeczności   i   obsadzone   personelem 

zaznajomionym z kulturą i językiem korzystających z ich usług osób.

Status społeczny a samouszkodzenia

Niewiele wiemy (jeżeli cokolwiek) o powiązaniach samouszkodzeń z przynależnością 
klasową  i nie wydaje  nam się, aby istniała jakaś bezpośrednia zależność pomiędzy 
wykształceniem   czy   przynależnością   do   klasy   społecznej   a   prawdopodobieństwem 
podjęcia   próby   samouszkodzenia.   Na   podstawie   danych   dotyczących   populacji 
więźniów   i   pacjentów   psychiatrycznych   można   wnioskować,   że   okaleczeń   częściej 
dokonują osoby wywodzące się z klasy robotniczej. Niemniej jednak fakt, iż akurat we 
wspomnianych   środowiskach   mamy   do   czynienia   z   nadreprezentacją   członków   tej 
klasy społecznej, sprawia, że dane te mówią nam niewiele. (Poza tym w szpitalu czy 
więzieniu   prawdopodobieństwo   wykrycia   samouszkodzenia   jest   znacznie   większe 
aniżeli   wówczas,   kiedy   dokonuje   go   ktoś   prowadzący   zwyczajne   życie   w   swojej 
społeczności i mający stałą pracę). Cennych informacji na ten temat mogą dostarczyć 
pozarządowe   organizacje   udzielające   wsparcia.   Placówki   organizacji   społecznych, 
poradnie   uniwersyteckie   (Robinson,   1996),   a   także   niezależni   doradcy   i   terapeuci 
donoszą, że z  samouszko-dzeniami  spotykają  się  także  wśród  przedstawicieli  klasy 
średniej i wysoko kwalifikowanych profesjonalistów. Nieoficjalne doniesienia mówią 
też   o   przypadkach   samouszkodzeń   (takich   jak   nacinanie   skóry   ramion)   w   klasie 
wyższej, co w Wielkiej Brytanii potwierdził niedawno przykład księżnej Walii, która w 
wywiadzie telewizyjnym udzielonym BBC potwierdziła, że sama się okaleczała.

Część czynników mogących przyczynić się do wzrostu napięcia psychicznego, 

a tym  samym  skłonności  do uszkadzania się, będzie zaznaczała się nieco silniej w 
życiu   klasy   robotniczej   aniżeli   klasy   średniej.   Do   czynników   tych   zalicza   się   złą 
sytuację   mieszkaniową   i   zjawisko   bezdomności,   bezrobocie,   ubóstwo,   braki   w 
wykształceniu oraz pracę o niskim statusie, eksploatującą fizycznie i niedającą spo-
sobności do niezależności ani do samorealizacji. Powodują one niską samoocenę oraz 
poczucie bezsilności i wyobcowania. Inne czynniki wiążą się na przykład z życiem w 
mniej przyjemnym otoczeniu i mniejszą liczbą okazji (zwłaszcza w wypadku kobiet) 
do   przemieszczania   się   i   brania   udziału   w   zajęciach   poza   domem,   dających 
wytchnienie od obo-

background image

wiązków   domowych   i   opiekuńczych.   Prawdopodobnie   też   tradycyjne 
oczekiwania związane z rolami kobiet i mężczyzn mają wciąż duży wpływ na 
życie społeczności robotniczej.

Przedstawiciele tej sfery zgłaszający się do placówek służby zdrowia 

rzadziej niż osoby z klasy średniej mogą liczyć na wyjaśnienie swoich uczuć 
w kategoriach psychologicznych bądź na ofertę terapii opartej na rozmowie. 
A przecież nietrudno się domyślić, że u osób tych szansę opłacenia prywatnej 
terapii   są   znacznie   ograniczone.   Istnieje   tendencja,   by   nie   traktować   ich 
uczuć   jako   problemów   psychologicznych   i   werbalnych,   ale   jako   efekt 
kłopotów somatycznych (odzwierciedlających się w samookaleczeniach).

Przedstawiciele klasy średniej podlegać mogą z kolei takim naciskom, 

jak   wygórowane   oczekiwania   (na   przykład   dotyczące   sukcesów 
akademickich). Związek zachodzący czasem między tym właśnie czynnikiem 
a samoouszkodzeniem ujawniły badania Arnold. Ponadto, pomimo iż rodziny 
klasy średniej   przypuszczalnie  częściej   rozwiązują  swe  problemy poprzez 
rozmowę, to jednak w domach, gdzie „pozory" i samokontrolę ceni się wyżej 
aniżeli ekspresję i wzajemne wsparcie, może dojść do sporych niedoborów w 
zakresie komunikacji emocjonalnej.

Seksualność a samouszkodzenia

W   ostatnich   latach   stało   się   jasne,   że   lesbijki   i   geje,   zwłaszcza   młodsi 
przedstawiciele tych grup, okaleczają się bardzo często. Ale i tutaj większość 
wyników   badań   dotyczy   tego,   co   określane   jest   mianem   „próby 
samobójczej".   W   sondażu   przeprowadzonym   dla   Londyńskiej   Grupy 
Nastoletnich Gejów i Lesbijek (London Lesbian and Gay Teenage Group) 
20% respondentów zgłosiło, że ma za sobą próbę samobójczą spowodowaną 
swoją   seksualnością   (Trenchard,   Warren,   1984).   Wydaje   się   jednak 
oczywiste,   że   zachowania   autoagresywne   w   ogóle,   a   w   tym 
samouszkodzenia, są wśród gejów i lesbijek zjawiskiem znacznie bardziej 
powszechnnym  (Davies, Neal, 1996). Podczas sondażu przeprowadzonego 
przez   Arnold   spora   liczba   jego   uczestniczek   zgłaszała   uszkadzanie   się   w 
reakcji   na   konflikty   i   napięcia   przeżywane   w   związku   ze   swą   orientacją 
seksualną.

Fakt, iż lesbijki i geje, szczególnie w młodym wieku, są bardzo po-

datni na uszkadzania własnego ciała, wypływa z wielu przyczyn. Osoby te 
nie są uodpornione na omówione wyżej stereotypy i oczekiwania związane z 
rolami   płciowymi,   a   wyłamują   się   z   nich,   dobierając   sobie   partnerów 
seksualnych.   Homoseksualizm   nie   znalazł   jeszcze   pełnej   akceptacji   jako 
pełnoprawna tożsamość płciowa, a lesbijki i geje wciąż spo

background image

tykają   się   z   dyskryminacją   i   obelżywym   traktowaniem.   W   sondażu 
przeprowadzonym przez Trenchard i Warrena (1984) 21% młodych lesbijek i 
gejów zgłosiło, iż zdarzyło im się ulec pobiciu z powodu swej seksualności. 
Niezwykle trudno jest człowiekowi być pewnym siebie i zachować poczucie 
własnej godności, jeżeli należy on do mniejszości, która nie stosuje się do 
norm  społecznych,  zwłaszcza gdy jego  orientacja i  zachowania  seksualne 
postrzegane są przez innych jako coś obcego, śmiesznego i odrażającego. W 
wypadku   młodych   ludzi   trudności   tego   rodzaju   mogą   występować   w 
zaostrzonej formie, a w tym wieku potrzeba identyfikacji z rówieśnikami i 
akceptacji z ich strony bywa znacznie silniejsza niż u dorosłych. Młodzi geje 
i lesbijki często żyją w skrajnej izolacji, zwłaszcza jeżeli mieszkają na wsi. 
Rothblum (1990, cyt.  w Davies, Neal, 1996) stwierdza, że izolacja nasila 
zachowania au-todestrukcyjne wśród młodych lesbijek. Wiele czuje przymus, 
aby ukryć się ze swą seksualnością. W wypadku ujawnienia ich orientacji 
seksualnej   część   jest   narażona   na   dotkliwą   wrogość   ze   strony   własnych 
rodzin (11% młodych ludzi biorących udział w sondażu Trenchard i Warrena 
zostało   wyrzuconych   ze   swych   domów).   Jeżeli   jednostka   przeżywa   swą 
płciowośćjako   sferę   pozostającą   poza   jej   kontrolą,   wówczas   poczucie 
wstydu, nienawiści do siebie i wyobcowania tym bardziej pogłębią ten stan. 
Takie oto czynniki uformować mogą dojrzałe podłoże dla samouszkodzenia.

Samouszkodzenia wśród niepełnosprawnych

Już   kilku   badaczy   ustaliło   silny   związek   pomiędzy   poważną,   chroniczną   chorobą 
przebytą   w   dzieciństwie   (prowadzącą   do   czasowego   bądź   trwałego   kalectwa)   a 
samouszkodzeniami podejmowanymi  bądź już w dzieciństwie, bądź też w dalszym 
życiu  (zob. np. Walsh, Rosen, 1988). Nie są nam znane żadne badania dotyczące 
konkretnych   powiązań   między   fizyczną   niepełnosprawnością   w   życiu   dorosłym   a 
samouszkodzeniem,   lecz   można   się   spodziewać,   że   zachodzić   będzie   tu   podobna 
korelacja. Pewne  jest, że niektóre kobiety w badaniu Arnold wskazywały chorobę 
przebytą   w   wieku   dojrzałym   jako   czynnik,   który   według   nich   doprowadził   je   do 
podjęcia samouszkodzenia.

Szczególnie wyraźne jest rozpowszechnienie okaleczeń wśród osób z różnego 

rodzaju   upośledzeniami   umysłowymi   (Winchel,   Stan-ley,   1991).   Przypisuje   się   to 
niekiedy   pewnym   przyczynom   natury   organicznej,   brakowi   stymulacji   bądź 
trudnościom w porozumiewaniu się (Winchel, Stanicy, 1991; Walsh, Rosen, 1988). 
Nasze doświadczenie podpowiada, że znacznie rzadziej dostrzega się fakt, iż osoby 
upoś-

background image

ledzone umysłowo mogą także uszkadzać się z przyczyn podobnych do tych, na jakie 
wskazuje się w odniesieniu do osób niepełnosprawnych fizycznie. Dopiero niedawno 
na   przykład   zaczęto   zajmować   się   problemami   wykorzystywania   fizycznego   i 
seksualnego   tych   osób.   Podobnie,   przez   wiele   lat   „niewidoczna"   pozostawała 
przemoc   wobec   dzieci   i   kobiet   niepełnosprawnych   fizycznie   (Westcott,   1991; 
Stimpson, Best, 1991, cyt. w raporcie Women's Support Project, 1995).

Dotychczasowe   interpretacje   samookaleczeń   dokonywanych   przez   osoby 

cierpiące na choroby natury fizycznej oraz przez niepełnosprawne dzieci i młodzież 

odwoływały się między innymi  do pojęcia wyalienowania z własnego ciała  (body 

alienation).  Kilku   autorów   podaje,   że   dzieci   z   omawianej   grupy   często   miewają 

zaburzony   i   niejasny   obraz   własnego   ciała,   postrzegają   je   jako   coś   im   obcego   i 

oddzielonego od nich samych (Geist, 1979). Walsh i Rosen (1988) uważają, że tego 

rodzaju wyalienowanie stanowi „warunek wstępny przygotowania własnego ciała do 

roli obiektu samoniszczenia".

Naturalnie   niezmiernie   ważne   jest   dostrzeżenie   znaczenia   fizycznych   i 

psychicznych   doświadczeń   jednostki   związanych   z   jej   chorobą   bądź 
niepełnosprawnością, a także z procesem leczenia. Niepełnosprawność jednakże jest 
również  doświadczeniem społecznym,  które  pojawia  się w określonym  kontekście 
społecznym.   Hughes   (1982)   pisze,   że   chore   i   niepełnosprawne   dzieci   zazwyczaj 
mówią o sobie, iż są „brzydkie, ułomne i beznadziejne". Takie wypowiedzi świadczą 
o   tym,   że   ich   poczucie   wyobcowania   jest   wywołane   po   części   świadomością 
społecznych postaw wobec ciała i niepełnosprawności, a także przeżywaniem swej 
fizyczności. W społeczeństwie, w którym najbardziej rozpowszechniony obraz ciała 
cechuje młodzieńczość, sprawność i nieskazitelność, osobie niepełnosprawnej trudno 
jest nie czuć się nieakceptowaną, „niewłaściwą" lub niezauważaną.

Niepełnosprawność   często   przynosi   izolację,   bezsilność   i   stygma-tyzację. 

Większości   niepełnosprawnych   dzieci   nie   objęto   jeszcze   procesem   integracji   z 
uczącymi   się   w   normalnych   szkołach,   część   zaś   przebywa   w   instytucjach 
opiekuńczych. Ich szansę na zdobycie wykształcenia i udział w życiu społecznym są 
zatem poważnie ograniczone. Niektórzy niepełnosprawni (a wśród nich wiele osób z 
upośledzeniem umysłowym) spędzają całe życie w instytucjach opiekuńczych. Spora 
liczba   dorosłych   osób   pozostaje   bez   pracy,   a   utrudniony   dostęp   do   wielu   miejsc 
publicznych wyklucza je z udziału w większości zdarzeń społecznych. Najczęściej 
również ich sytuacja finansowa przedstawia się gorzej niż osób w pełni sprawnych. 
Społeczny   odbiór   i   postawy   wobec   nich   charakteryzują   niepełnosprawnych   jako 
osoby nieinteligent

background image

ne i niezdolne do porozumiewania się z innymi, istoty aseksualne, dziecinne, zależne, 

pasywne i tak dalej.

W takim kontekście samouszkodzenie może mieć wiele znaczeń: od karania 

własnego ciała za jego niedopasowanie do akceptowanego i „pożądanego" wizerunku 
po   ekspresję   głębokiej   frustracji   i   złości.   Samouszkodzenie   może   też   służyć 
zapewnieniu sobie poczucia kontroli nad opornym ciałem bądź też nad egzystencją, 
która z powodu braku przyzwolenia społecznego na pełne uczestnictwo osób nie-
pełnosprawnych w życiu społecznym jest poważnie ograniczona. Może też stać się 
próbą   komunikowania   napięcia,   głębokiego   smutku   i   protestu   przeciwko   własnej 
sytuacji.

Dla   niektórych   osób   niepełnosprawnych   porozumiewanie   się   jest   kwestią 

szczególnie znaczącą i może mieć pewien związek z samouszko-dzeniami. Chichota, 
ślepota, zaburzenia mowy i procesów poznawczych mogą pociągać za sobą poważne 
ograniczenie uczestnictwa w życiu otoczenia, które w znacznym stopniu opiera się na 
szybkiej,   precyzyjnej   komunikacji   za   pośrednictwem   mowy   i   pisma.   Samousz-
kodzenie   może   wówczas   stać   się   próbą   zasygnalizowania   trudności   i   potrzeb 
jednostki,   a   także   sposobem   wyrażenia   protestu   przeciwko   poczuciu   frustracji   i 
izolacji w sytuacji, gdy społeczeństwo  nie uznaje i nie wspomaga  w odpowiedni 
sposób innych form porozumiewania się.

Siły społeczne a doświadczenie indywidualne

Co   łączy   kontekst   społeczny,   w   jakim   dochodzi   do   samouszkodzeń,   z 
doświadczeniem indywidualnym? W wyjaśnieniu różnic pomiędzy doświadczeniem 
jednostki a reakcją na nie pomocne będzie pojęcie kontinuum. Otóż na jednym jego 
krańcu mamy sytuację, w której stosunki społeczne są wyrażane w swej najbardziej 
deprymującej i brutalnej formie. Tak się dzieje na przykład w rodzinach, w których 
kobiety i dziewczęta  wykorzystuje  się seksualnie  i maltretuje, bądź w warunkach 
szczególnie nasilonego rasizmu, a przy tym nikłego wsparcia społecznego dla osób 
stawianych w sytuacji ofiary. Na drugim krańcu kontinuum odnajdujemy sytuacje, w 
których nierówności i nadużycia wynikające ze stosunków społecznych są najmniej 
widoczne,   ponieważ   podlegają   zaprzeczaniu   i   łagodzeniu   ze   strony   rodziny   i 
najbliższego otoczenia. Takie warunki stwarza rodzina, która wychowuje, wspiera i 
dodaje odwagi wszystkim swym członkom, sama zaś znajduje podporę w pomocnej 
społeczności.

background image

Ludzie,   których   doświadczenie   sytuuje   bliżej   krańca   kontinuum 

charakteryzowanego   przez   przemoc,   zapewne   bardziej   narażeni   są   na   przeżywanie 
dotkliwego napięcia i konfliktów, które następnie starają się przezwyciężyć  poprzez 
zadawanie  sobie  ran.  Można też przypuszczać,  że osoby znajdujące  się na  drugim 
krańcu tego kontinuum, jakkolwiek wciąż mogą naleć do grup narażonych na ciosy, to 
jednak ich szansę na uzyskanie troski i opieki są większe, wykształcą więc oni w sobie 
wystarczające mechanizmy wspierania się umożliwiające im przetrwanie trudności bez 
potrzeby odwoływania się do strategii takich jak samouszkodzenie.

Praca z osobami dokonującymi samouszkodzeń

Dostrzeżenie   oddziaływań   sił   społecznych   mogących   mieć   swój   udział   w 
samouszkodzeniach   pociąga   za   sobą   cały   szereg   konsekwencji   istotnych   dla   osób 
parających się pomocą. Zdarzyć się może, że będziemy poszukiwać indywidualnych 
rozwiązań   dla   problemów   społecznych.   Jednak   pracować   możemy   tylko   z 
pojedynczymi   osobami   (aczkolwiek   jesteśmy   w   stanie   również   oddziaływać   lub 
pomagać im oddziaływać  samodzielnie na prawie całe ich życie). W pojedynkę nie 
sposób wyeliminować seksizmu, rasizmu, nierówności klasowej ani żadnych innych 
przejawów   ucisku,   które   mogą   stanowić   podłoże   przeżyć   i   trudności   tych   osób 
(chociaż jako jednostki możemy włączać się w ruchy na rzecz zmian). W efekcie tego 
wszystkiego  pojawić się może frustracja, a za nią, zamiast gotowości do znoszenia 
ograniczeń i sprzeczności narzuconych przez społeczny kontekst naszej pracy, przyjść 
może   silna   pokusa   sklasyfikowania   osoby,   która   dokonuje   samouszkodzeń,   jako 
jednostki patologicznej, i obwinianie jej za to, że opiera się naszym próbom udzielenia 
jej pomocy.

Wielce   pożyteczną   rzeczą,   jaką   mogą   uczynić   ci,   którzy   pragną   pomagać 

osobom   dokonującym   samouszkodzeń,   jest   pełne   uwzględnienie   we   własnej   pracy 
czynników natury społecznej. W praktyce oznacza to:

l. Wrażliwość na kontekst społeczny życia klienta i świadomość jego wpływu na 

przyczyny samouszkodzenia. W niektórych wypadkach wpływ ten będzie oczywisty: 
wszystkie   kobiety   stykają   się   z   sek-sizmem,   wszystkie   mniejszości   etniczne   z 
rasizmem.   Innego   rodzaju   mechanizmy   ucisku   mogą   nie   ujawniać   się   z   równą 
wyrazistością,   dopóki   delikatnie   nie   stworzymy   klientowi   sposobności   do 
opowiedzenia

background image

o nich. Możemy na przykład nie zdawać sobie sprawy, że ktoś jest gejem, że żyje w 
nędzy   czy   też   jest   bezrobotny,   że   jest   uchodźcą   lub   cierpi   z   powodu 
niepełnosprawności   na   pierwszy   rzut   oka   dla   nas   niedostrzegalnej.   Świadomość 
powinna być poparta edukacją: członkowie personelu danej placówki będą pracować 
znacznie efektywniej, jeżeli zostaną odpowiednio poinformowani o doświadczeniach 
ludzi z grup społecznych, do których sami nie należą.

2. Analizowanie własnych postaw i postępowania w celu upewniania się, że nie 

sprzyjamy   (a   raczej  przeciwstawiamy  się)   dyskryminacji   i   uciskowi.   Jeżeli   nie 
potrafimy szczerze zaakceptować i wspierać drugiego człowieka z powodu własnych 
uprzedzeń w stosunku do jego orientacji seksualnej, płci, rasy bądź innych cech, nie 
nadajemy się do pracy z tą osobą.

3.   Dbanie   o   to,   aby   oferowane   przez   daną   placówkę   usługi   odpowiadały 

potrzebom przedstawicieli różnych grup społecznych. Dotyczyć to może na przykład 
umożliwienia klientom wskazania pracownika tej samej płci bądź z tej samej grupy 
etnicznej, z którym życzą sobie się spotkać. Aby kobiety miały pełen dostęp do usług, 
trzeba zrozumieć i zatroszczyć się o ich zobowiązania wynikające z opieki nad dziećmi 
i   utworzyć   strefy   dostępne   tylko   dla   kobiet.   Trzeba   zadbać   o   potrzeby 
niepełnosprawnych,   osób   posługujących   się   obcym   językiem   w   kraju   swojego 
zamieszkania   oraz   przedstawicieli   innych   grup.   W   wielu   wypadkach   zarówno   dla 
usługodawców,   jak   i   usługobiorców   najodpowiedniejszym   rozwiązaniem   byłoby 
utworzenie  placówki  wewnątrz  danej społeczności, w której  zatrudnieni byliby jej 
członkowie

12

.

4.   Pomaganie   klientom   w   zrozumieniu   ich   przeżyć   i   czynności   sa-

mouszkadzających w odniesieniu do ich kontekstu społecznego i indywidualnego oraz 
wspomaganie ich w wyrażaniu uczuć z tym związanych. Musimy jednak wystrzegać 
się   zawstydzania   ludzi   niedelikatnym   narzucaniem   im   naszego   własnego   odbioru 
jakichkolwiek   form   deprywa-cji   społecznej   bądź   ucisku,   którym   mogą   oni   być 
poddawani.   Relacja   pomagania   już   ze   swej   natury   jest   niesymetryczna,   a 
niesymetryczność   ta   może   ulec   zaostrzeniu   pod   wpływem   rozbieżności   pomiędzy 
pomagającym  a klientem  wynikających  z płci, przynależności  do klasy społecznej, 
wykształcenia,   wysokości   dochodów   i   tym   podobnych   czynników.   Zadaniem 
pomagającego jest minimalizowanie przepaści i róż-

12

   Funkcję tą mogą pełnić samopomocowe grupy wsparcia (przyp. red. me-

ryt.).

background image

nic w poziomie władzy pomiędzy nim samym a jego klientem za pomocą środków 
takich, jak język, jakim zwraca się on do klienta, otoczenie, w jakim go przyjmuje, 
oraz   sposób   uzgadniania   zasad   terapii.   Wskazana   byłaby   też   powściągliwość   w 
spontanicznym   komentowaniu   ewentualnych   doświadczeń   opresji,   ale   przy 
jednoczesnym   zachowaniu   wrażliwości   i   postawy   wspomagającej   wobec 
samodzielnych wypowiedzi pacjenta na ten temat.

5. Zachęcanie klientów, o ile to możliwe, do podejmowania stosownych działań 

mających na celu uwolnienie się i umocnienie. Może to oznaczać wspomaganie ich w 
rozwijaniu asertywności i świadomości własnych praw bądź też udzielenie pomocy w 
nawiązaniu kontaktu z grupami wsparcia.

6. Podejmowanie tematu autentycznej sytuacji materialnej i społecznej klienta (na 

przykład problemu złych warunków mieszkaniowych, izolacji, przemocy w rodzinie), a 
także   jego   wewnętrznych,   psychicznych   przeżyć.   Jeżeli   znajduje   się   to   poza   sferą 
działań przypisanych naszej roli, możemy udzielić klientowi informacji i skierować go 
do innych odpowiednich placówek.

7. Uznanie faktu, że chociaż możemy pomóc człowiekowi  zaleczyć rany, jakie 

zadano jego psychice, to jednak nie jesteśmy w stanie zmienić uciążliwej sytuacji, w 
której tkwią ich korzenie. Powinniśmy też zdać sobie sprawę, że w miarę pojawiania 
się zmian w człowieku, który przestaje się godzić na złe traktowanie ze strony innych, 
wzrasta   ryzyko   silnych   reakcji   otoczenia.   Gdy   na   przykład   osoba,   która   dotąd 
tolerowała niezwykle złe warunki płacowe w swym zakładzie pracy, zaczyna domagać 
się respektowania swoich praw, to choć zapewne ona sama czuje się z tym dużo lepiej, 
naraża się na niebezpieczeństwo, że straci przy tym pracę. Młody człowiek, który nie 
potrafi już znieść życia „w ukryciu" i oświadcza rodzicom lub przyjaciołom, że jest 
homoseksualistą,   może   spotkać   się   z   ostracyzmem   i   kpinami.   Kobieta,   która 
przeciwstawi  się brutalnemu  mężowi,  naraża się na pobicie. Pomagający mogą  dla 
takich osób zrobić jedno: najpierw wspierać ich w rozszerzaniu możliwości życiowych 
wyborów, z pełną świadomością ich potencjalnych konsekwencji, a potem służyć im 
oparciem podczas dokonywania tych wyborów i w dalszym życiu.

Praca metodą tak „upolitycznioną" nie jest wolna od problemów. Na poziomie 

indywidualnym   ci   pomagający   (zwłaszcza   w   instytucjach   państwowych),   którzy 
dostrzegają istnienie ucisku i dążą do umocnienia praw ludzi, mogą napotkać opór i 
wrogość. Opór ten będzie

background image

odbiciem   potężnego   oporu   całego   społeczeństwa   wobec   zmian   w   stosunkach 

społecznych, w których mogą być zakorzenione problemy klientów.

Grupy   najkorzystniej   usytuowane   w   społeczeństwie   mają   zbyt   dużo   do 

stracenia,   aby   dopuścić   do   przejścia   przez   kogoś   z   zewnątrz   władzy.   Stąd   prosty 
wniosek, że jeżeli ludzie, którzy dotąd zachowywali milczenie, zaczynają się buntować 
wobec ucisku i żądają większej równości, wówczas inni, czerpiący korzyści ze swej 
obecnej pozycji, poczują się zagrożeni i podejmą próby przywrócenia  status quo, nie 
przebierając przy tym w środkach.

Związek tego zjawiska z samouszkadzaniem wynika z tego, czy pomaga ono 

jednostce tolerować jej sytuację. Samouszkodzenia, przynajmniej dla części osób, są 
sposobem wyrażania złości, frustracji, rozpaczy i protestu. Mogą one też pełnić rolę 
starań   o  uzyskanie  poczucia   kontroli  i   sprawstwa.  W   rzeczywistości   jednakże  taka 
metoda wyrażenia protestu i uzyskania kontroli lub władzy może okazać się nieefek-
tywna. Złość jednostki dokonującej samouszkodzeń obraca się przeciw niej samej, a 
status   quo  nie   ulega   ani   podważeniu,   ani   żadnej   zmianie.   Gdyby   osoby   z   takimi 
problemami zaniechały dokonywania samouszkodzeń, to być może zupełnie nie byłyby 
w stanie znosić swego położenia. Ich złość i pragnienie siły znalazłyby być może w 
końcu   swój   zewnętrzny   wyraz,   przynajmniej   na   poziomie   rodziny,   domu,   miejsca 
pracy i społeczności, jeżeli nie w większych ruchach na rzecz zmian społecznych.

W   ostatnim   rozdziale   mieliśmy   okazję   przekonać   się,   że   samouszkodzenia 

mogą pełnić określone role zarówno w społeczeństwie, jak i w życiu jednostki. Jeżeli 
ludzie   przestaną   się   okaleczać,   a   zamiast   tego   zaczną   otwarcie   wyrażać   swe 
niezadowolenie,   może   się   to   okazać   niezgodne   z   interesami   osób,   które   cieszą   się 
przywilejami i władzą. Samouszkodzenia, podobnie jak wiele innych zachowań (takich 
jak   hazard,   spożywanie   alkoholu,   przyjmowanie   narkotyków   itp.),   mogą   w   istocie 
rzeczy  służyć   interesom   tych,   którzy   zajmują   uprzywilejowaną   pozycję   w 
społeczeństwie i dzierżą władzę. Działają niczym swoisty „zawór bezpieczeństwa" dla 
niezadowolenia uciskanych, redukując tym samym potencjał rzeczywistych protestów i 
oporu

13

.

Uznanie   nierówności   społecznych   za   czynniki   ryzyka   samouszkodzeń 

wymagałoby   rzetelnej   wryfikacji   empirycznej.   Są   bowiem   także   dane   sta-

tystyczne, zgodnie z którymi  typowa sylwetka osoby samouszkadzającej się to 

młoda 20-30- letnia kobieta, z klasy średniej (przyp. red. meryt.).

background image

Medycyna,   psychiatria   oraz   wszelkie   instytucje   ochrony   zdrowia   i   opieki 

społecznej odzwierciedlają społeczne stosunki sił (i zazwyczaj zatrudniają, przynajmniej 
na   wyższych   szczeblach,   przedstawicieli   uprzywilejowanych   grup,   na   przykład 
mężczyzn z klasy średniej). Sytuacja takich instytucji jest dość paradoksalna. Istnieją 
one po to, aby pomagać ludziom, co w odniesieniu do osób uszkadzających się oznacza 
wspieranie ich w zaprzestawaniu zadawania sobie ran. A jednak zarówno one same, jak 
i struktury sił społecznych, którym służą, mogą być bardzo zagrożone, jeżeli duża liczba 
dotychczas milczących osób zaprzestanie okaleczania się i zacznie kierować swą złość i 
opór na ludzi i instytucje, które ich uciskają.

Częstym   „rozwiązaniem"   tego   dylematu   jest   indywidualizacja   i   spychanie 

napięcia   psychicznego   w   obręb   patologii.   Zamiast   zadawać   pytanie:   „Co   takiego 
niedobrego   dzieje   się   w   naszym   społeczeństwie,   że   popycha   to   tak   licznych   jego 
członków pochodzących z określonych grup do okaleczania się?" (bądź głodzenia się, 
zażywania narkotyków, a nawet odbierania sobie życia), przyjmuje się założenie, że to 
nie w społeczeństwie, ale w tych osobach, dzieje się coś niedobrego. To ich zachowanie 
jest „nieprzystosowane". Formułuje się więc diagnozę psychiatryczną, która nie tylko 
ostatecznie ich samych obarcza winą za ich odczucia i zachowania, ale także w bardzo 
dogodny sposób unieważnia ich słowa i czyny. Pacjenta lub klienta, który uwierzy w 
takie wyjaśnienia i pogodzi się z tym, że jego napięcie psychiczne i zachowanie mają 
swe źródło w nim samym (jak czyni wielu), można następnie, nie zagrażając niczyjej 
władzy,   poddać   terapii,   w   wyniku   której   spodziewana   jest   u   niego   „poprawa". 
(„Poprawa"   w   tym   kontekście   polega   zazwyczaj   na   uczeniu   się   radzenia   sobie   z 
uczuciami i trudnościami wywołanymi sytuacją jednostki, a nie na przeciwstawianiu się 
jej).

Terapeuci   i   ich   klienci,   którzy   rzeczywiście   starają   się   demaskować   i 

kwestionować status quo, prędko znajdują się w sytuacji walki albo spotykają się z karą. 
Ostatnio ilustruje to zjawisko promowania idei „syndromu fałszywej  pamięci" (False 
Memory Syndrome), która budzi lęk, poczucie izolacji i niepewności u wielu osób w 
przeszłości   wykorzystanych   seksualnie,   a   także   u   ich   terapeutów   pragnących   wspo-
magać swych klientów i darzyć ich zaufaniem.

Argumentując,   że   istnieje   możliwość   pojawienia   się   u   profesjonalistów 

zajmujących się ochroną zdrowia psychicznego oporu zarówno przed uznaniem roli sił 
społecznych we wzbudzaniu napięcia, jak i przed zaakceptowaniem ich pacjentów, nie 
mamy wcale zamiaru sugerować, że są oni obojętni i brak im chęci niesienia pomocy. 
Nasz tok

background image

myślenia   jest  raczej  odbiciem   poglądu,  że   zdrowie  psychiczne  w   ogóle,   a  zjawisko 
samouszkodzeń w szczególności, są kwestiami tak samo politycznymi, jak osobistymi. 
Samouszkodzenia   nierozerwalnie   wiążą   się   z   warunkami   społecznymi,   w   których 
występują.   Lekarze   i   terapeuci   pracujący   z   samookaleczeniami   wkraczają   na   arenę 
polityczną, gdyż ich podejście w podtekście ujawnia postawę polityczną. Czy postawa 
ta zmierza w kierunku pomagania ludziom w radzeniu sobie i lepszym funkcjonowaniu, 
czy idzie dalej ku wspieraniu praw uciśnionych przez stosunki społeczne, jest sprawą 
indywidualnego wyboru. Wybór ten wiąże się jednak z istotnymi konsekwencjami dla 
indywidualnych  terapeutów, placówek,  których  są pracownikami, oraz społeczeństwa 
jako całości.

background image

Rozdział 4

ŹRÓDŁA I FUNKCJE 

SAMOUSZKODZEŃ W ŻYCIU 

JEDNOSTKI

Moje dzieciństwo nie bylo szczęśliwe. Byłam najstarsza z pięciorga 

dzieci   w   domu,   więc   bardzo   wcześnie   spadły   na   mnie   obowiązki  

dorosłych i zajmowanie się młodszym rodzeństwem. Moi rodzice nie  

żyli ze sobą dobrze.  Zdarzały się straszne  awantury. Wszystko w 

domu było wtedy porozbijane, czasami pojawiała się krew. Przemoc  

była   czymś   zwyczajnym.   Bez   niej   się   nie   obchodzono.   Byłam 

wykorzystywana   seksualnie,   i   usiłowałam   popełnić   samobójstwo. 

Wciąż uciekałam.

W większości wypadków samouszkodzenia wydają się wiązać ze skrajnie trudnymi  i 
stresującymi przeżyciami, często mającymi swe źródło w dzieciństwie. W tym rozdziale 
skoncentrujemy   się   na   osobie,   która   dokonuje   samouszkodzeń,   oraz   na   roli,   jaką 
określone doświadczenia życiowe odgrywają w etiologii jej zachowania. Wskażemy na 
wiele   możliwych   sposobów,   jakimi   takie   przeżycia   mogą   oddziaływać   na   jednostkę, 
wzbudzając u niej skłonność do samuszkodzenia się lub wręcz popychając do niego. 
Następnie omówimy nasze stanowisko teoretyczne, zgodnie z którym okaleczanie się 
jest   zachowaniem   rozwijającym   się   jako   adaptacyjna   reakcja   na   sytuację   jednostki, 
pełniąca określone i złożone funkcje.

Badania   nad   przyczynami   samouszkodzeń   zgodnie   wskazują   na   znaczenie 

pewnych specyficznych doświadczeń. Najczęstszymi z nich są wykorzystanie seksualne 
lub maltretowanie, a także osierocenie bądź innego rodzaju strata. Badania nad etiologią 
samouszkodzeń

background image

koncentrują się przede wszystkim na doświadczeniach z dzieciństwa (np. van der Kolk i 
in.,   1991).   Od   pewnego   czasu   uznaje   się,   że   zdarzeniami   poprzedzającymi 
samookaleczenia są doznane w dzieciństwie akty przemocy fizycznej i seksualnej (de 
Young,   1982).   Samouszkodzenia   w   takim   wypadku   według   wszelkiego 
prawdopodobieństwa   pojawiają   się   jako   sposób   radzenia   sobie   z   wykorzystaniem. 
Związek między maltretowaniem w dzieciństwie a samouszkodzeniami podkreślają po-
nadto   opracowania   sugerujące,   że   dość   znaczna   część   wykorzystywanych   bądź 
zaniedbywanych   dzieci   (Green,   1978)   i   wykorzystywanych   seksualnie   nastolatków 
(Lindberg, Distad, 1985) może zacząć się okaleczać. Green (1978) na przykład ustalił, że 
41% dzieci z grupy wykorzystanych i zaniedbywanych praktykowało uderzanie głową o 
mur,   gryzienie   się,   przyżeganie   bądź   nacinanie   skóry.   Favazza   (1993)   w   swym 
przeglądzie  obejmującym  z górą  250  artykułów  dowodzi,  że  zachodzi  silny związek 
między samookaleczeniami a „sytuacjami stresującymi", do których zalicza on fizyczne 
bądź seksualne wykorzystanie w dzieciństwie, zabiegi medyczne lub hospitalizację we 
wczesnym

i depresję rodziców. Wszystkie te sytuacje pociągają za sobą jakiś rodzaj niewłaściwego 
traktowania,   zaniedbania   i   utraty   autonomii,   prowadząc   do   pojawienia   się   poczucia 
bezradności, złości i straty u dziecka.

W   wypadku   osób,   które   zaczynają   się   uszkadzać   w   okresie   dorastania   bądź 

nawet   we   wczesnym   lub   późnym   dzieciństwie   (stanowią   one   większość   ludzi 
dokonujących   samouszkodzeń,   o   czym   przekonaliśmy   się   w   rozdziale   pierwszym), 
przyczyny  tych  zachowań  naturalnie tkwić  muszą  gdzieś  w pierwszych  latach życia. 
Samouszkodzenia, do których dochodzi dopiero w wieku dorosłym, także często zdają 
się   wiązać   z   doświadczeniami   dzieciństwa,   ale   przecież   wydarzenia   życia   dorosłego 
również mogą prowadzić do ich wystąpienia. Jak dotąd, stosunkowo niewielu autorów 
analizowało   wpływ   doświadczeń   życia   dorosłego   na   występowanie   zachowań 
samouszkadzających. Greenspan i Samuel (1989), opierając się na niewielkiej próbie, 
uważają, że do samouszkodzeń może dojść po doznanym w życiu dorosłym gwałcie lub 
innym urazie, niezależnie od doświadczeń z dzieciństwa. Tymczasem Pitman (1990) i 
Lyons   (1991)   ustalili,   że   samouszkodzenia   mogą   pojawić   się   w   następstwie   urazu 
wojennego.

Jedna z autorek niniejszej pracy (Arnold, 1995) przeprowadziła sondaż wśród 76 

kobiet   z   historią   samouszkodzeń.   Głównym   celem   tego   badania   było   pogłębienie 
zrozumienia  samouszkodzeń  poprzez dokładne  przyjrzenie  się temu, jak uczestniczki 
badania interpretują własne do-

background image

świadczenia.   Część   analizy   odnosiła   się   do   przeszłych,   niedawnych   i   bieżących 
wydarzeń   życiowych   i   sytuacji,   które   według   badanych   wywołały   u   nich 
samouszkodzenia.   Większość   uczestniczek   (blisko   dwie   trzecie)   odnosiło   swe 
samookaleczenia wyłącznie do doświadczeń z dzieciństwa. Jedna czwarta uważała, że 
przeżycia   z   dzieciństwa   i   życia   dorosłego   odgrywają   pewną   rolę,   a   tylko   14% 
upatrywało   przyczyn   swoich   samouszkodzeń   w   doświadczeniach   życia   dorosłego. 
Ustalenia   te   potwierdzają   opinię,   że   skłonności   do   okaleczania   się   najczęściej   ma 
swoje korzenie w doświadczeniach dzieciństwa, aczkolwiek wskazują też na to, że aby 
w pełni zrozumieć źródła tego typu zachowań w indywidualnym  przypadku, trzeba 
zgłębić także okoliczności i zdarzenia życia dorosłego danej osoby.

Doświadczenia z dzieciństwa

Sondaż   Arnold   ujawnił,   że   jego   uczestniczki   są   przekonane,   iż   do   napięcia 
psychicznego, które doprowadziło je do samouszkodzeń, przyczyniły się wspólne dla 
wielu z nich różnego typu doświadczenia z dzieciństwa. Jak pokazuje Tabela l, sporo 
kobiet informowało, iż ucierpiały z powodu kilku spośród wymienianych  przyczyn, 
często   sprowadzających   się   do   wielokrotnego   wykorzystania   i   deprywacji.   Dwa 
rodzaje przeżyć najczęściej wskazywanych jako te, które doprowadziły jednostkę do 
podjęcia   samouszkodzeń,   to   wykorzystanie   seksualne   oraz   zaniedbania   opieki. 
Nadużycia   emocjonalne   również  były  zgłaszane  przez  sporą  liczbę  kobiet,  a  jedna 
czwarta z nich doznała fizycznej przemocy. Niektóre z nich często były świadkami 
aktów   przemocy   w   swej   w   rodzinie,   ale   same   nie   uległy   żadnym   fizycznym 
nadużyciom.

Tabela l.

Doświadczenia z dzieciństwa

%

14

Wykorzystanie seksualne

49

Zaniedbania opieki

49

Nadużycia emocjonalne

43

Brak komunikacji

27

Przemoc fizyczna

25

14

      Procentowy   udział   w   grupie   wszystkich   kobiet   odpowiadających   na   pytania 

dotyczące doświadczeń życiowych.

background image

Strata/rozłąka Choroba 

rodzica/all Inne

coholizm

25 17 19

Znaczące   straty  w  dzieciństwie  polegały  na  śmierci   rodziców  lub  rodzeństwa   oraz 
długotrwałej bądź trwałej rozłące z jednym lub obojgiem rodziców. W wypadku wielu 
kobiet choroba lub alkoholizm rodziców prowadziły do zaniedbania ich potrzeb i/lub 
do konieczności opiekowania się rodzicami od wczesnych lat.

Moja mama ciągle chorowała. Miała ciężką epilepsję, a poza tym 

często wpadała w straszliwą depresję i wtedy cały czas płakała. Jej 

choroby były czymś bardzo wstydliwym i musieliśmy udawać, że 

wszystko jest w porządku.

Problemem, który według doniesień wielu kobiet często wpływał na pogorszenie się 
ich sytuacji w dzieciństwie, był brak komunikacji w rodzinie. W niektórych rodzinach 
dopuszczalne   były   wprawdzie   rozmowy   na   tematy   praktyczne   oraz   dysputy 
intelektualne,   ale   uczucia   i   wszelkie   problemy   objęte   były   tabu.   U   części   kobiet 
doprowadziło to w dzieciństwie do podjęcia prób nawiązania komunikacji poprzez sa-
mookaleczenia.

Czasem całymi tygodniami nikt się do mnie nie odzywał. Mijaliśmy 

się   na   schodach   jak   nieznajomi.   Nie   było   żadnych   czułych 

uścisków, tylko spojrzenia zimne jak lód, żadnych rozmów.

Inne  źródła napięć doprowadzające  do  samouszkodzeń,  na  jakie  wskazały niektóre 
kobiety, to nadmiernie wygórowane oczekiwania w domu i w szkole, znęcanie się i 
odrzucenie   ze   strony   rówieśników,   rasizm   oraz   strach   i   zawstydzenie   z   powodu 
dojrzewania płciowego czy lesbij-skiej orientacji seksualnej.

Byłam   poddawana   dużej   presji,   aby   osiągać   wysokie   wyniki   w 

szkole - oczekiwano,  ze dostanę się do Cambridge lub Oxfordu. 

Ajednocześnie w domu działo się wiele rzeczy, o których nie wolno 

mi   było   rozmawiać   z   nikim   z   zewnątrz.   Po   prostu   nie   dawałam 

sobie z tym wszystkim rady!

background image

Wnioski   płynące   z   tego   sondażu   odnoszącego   się   do   doświadczeń   z 
dzieciństwa są zbieżne z ustaleniami innych, zakrojonych na większą skalę 
badań   na   temat   różnego   rodzaju   uwarunkowań   samousz-kodzeń.   Van   der 
Kolk   i   inni   (1991)   informują,   że   w   badaniu   z   udziałem   28   osób   „79% 
opowiedziało   o   znaczącym   urazie   wyniesionym   z   dzieciństwa,   a   89% 
zgłaszało braki w opiece ze strony rodziców [...] najsilniej zaś z wszelkimi 
formami zachowań autodestruktywnych wiązano wykorzystanie seksualne". 
Znaczący   był   wiek   dziecka   w   chwili   trau-matycznego   doświadczenia.   W 
zależności   od   niego   pojawiały   się   różne   formy   autodestrukcyjności:   im 
dziecko było młodsze w momencie pierwszego wykorzystania lub oddzielenia 
od   opiekunów,   tym   częściej   dochodziło   do   nacinania   skóry   (w 
przeciwieństwie   do   innych   form   zachowań   autodestrukcyjnych,   takich   jak 
przejadanie się bądź próby samobójcze) i tym poważniejsze były zadawane 
sobie rany. W trakcie dalszych badań autorzy ci ustalili też, że najbardziej 
utrwalone były samouszkodzenia u osób z najcięższymi historiami rozłąki i 
zaniedbania   opieki.   Skłoniło   to   badaczy   do   wysunięcia   sugestii,   że   „[...] 
wprawdzie   uraz   z   dzieciństwa   w   ogromnym   stopniu   przyczynia   się   do 
pojawienia   się   zachowania   autodestrukcyjnego,   ale   to   brak   bezpiecznych 
związków   je   podtrzymuje".   Walsh   i   Rosen   (1988)   w   swym   badaniu 
przeprowadzonym   z   udziałem   nastolatków   dokonujących   samouszko-dzeń 
ustalili,  że wielu  z  nich przeżyło  w  przeszłości   utratę  rodzica  (w  wyniku 
śmierci   bądź   rozłąki   -   często   spowodowanej   pobytem   w   placówce 
opiekuńczej). Wielu miało za sobą doświadczenia przemocy fizycznej bądź 
seksualnej, a więc czynnik ten po raz kolejny wykazał najsilniejszą korelację 
z samookaleczeniem. Większość badanych  pochodziła z rodzin, w których 
dominowała   impulsywność,   przemoc,   alkoholizm,   autodestrukcyjność   i 
chaos.   Znacząca   część   przebyła   też   w   dzieciństwie   ciężkie   i   chroniczne 
choroby lub zabiegi chirurgiczne. Autorzy informują, że wielu uczestników 
badania ucierpiało również wskutek innego rodzaju strat w okresie dorastania, 
co przyczyniło się do „wyzwolenia" samouszkodzenia. Było to na przykład 
zerwanie   ważnego   związku   z  rówieśnikiem,   przeprowadzka   czy  rozłąka   z 
rodziną spowodowana pobytem w placówce opieki stacjonarnej.

Doświadczenia życia dorosłego

Sondaż Arnold pokazał, że gdy badane kobiety wiążą swe samouszkodzenia z 
doświadczeniami   z   życia   dorosłego,   wskazują   na   czynniki   o   podobnym 
charakterze   jak   te,   które   zostały   wymienione   w   kontekście   przeżyć   z 
dzieciństwa.

background image

Tabela   2.   pokazuje,   że   gwałt   i   wykorzystanie   seksualne   (lub   na-

pastowanie)   były   przeżyciami   wymienianymi   najczęściej.   Szereg   kobiet 
twierdziło,   że   impulsem   wyzwalającym   u   nich   samouszkodzenia   była 
przemoc emocjonalna lub fizyczna  doznana  w związkach z mężczyznami; 
inne   zgłaszały   brak   wsparcia   i   komunikacji,   również   doświadczany 
najczęściej w związkach partnerskich.

Nacinanie skóry nasiliło się u mnie po tym, jak mój szef poturbował 
mnie w pracy i wszystko zostało zatuszowane.

Innymi  znaczącymi  przeżyciami  z okresu dorosłości, które pojawiły się w 
relacjach   kobiet,   były   poronienie,   utrata   dziecka   (na   skutek   śmierci   lub 
separacji) oraz bezpłodność. U części kobiet samouszkodzenia zaczęły się lub 
nasiliły   pod   względem   częstotliwości   bądź   dotkliwości   w   następstwie 
odosobnienia   w   więzieniu   lub   szpitalu   psychiatrycznym.   Inne 
wykorzystywały   okaleczenie   jako   metodę   radzenia   sobie   z 
wszechogarniającym uczuciem straty bądź odłączenia, które pojawiło się po 
rozpadzie związku. Kilka kobiet poinformowało o podjęciu samouszkodzeń 
po ciężkiej chorobie natury organicznej.

Tabela 2.

Doświadczenia życia dorosłego

%15

Gwałt/wykorzystanie seksualne Brutalny partner 
Brak wsparcia/komunikacji Utrata 
dziecka/bezpłodność Inne

22 14 13 10 
17

Wpływ doświadczeń życiowych na samouszkodzenia

Po   ustaleniu,   że   pewne   doświadczenia   z   dzieciństwa   (a   niekiedy   i   dorosłości)   są 
powszechnym   elementem   życia   osób   dokonujących   samouszkodzeń,   pojawia   się 
pytanie na temat natury powiązań między nimi a rozwinięciem się samego zachowania 
tego typu. Dlaczego osoba poddawana takim czy innym formom wykorzystania lub 
maltretowania,

15

      Procentowy   udział   w   grupie   wszystkich   kobiet   odpowiadających   na   pytania 

dotyczące doświadczeń życiowych.

background image

która ucierpiała w wyniku zaniedbania lub utraty, miałaby po tym wszystkim 
podejmować powtarzające się okaleczanie własnego ciała? Odpowiedzi na to 
pytanie   poszukuje   wielu   autorów.   Walsh   i   Rosen   (1988)   uważają,   że 
doświadczenia   z   dzieciństwa   mogą   uformować   szereg   „cech",   które 
uruchamiają  w  jednostce  skłonność do  uszkadzania  się.  Cechami   tymi  są: 
„podatność na poczucie straty", przyjmowanie „roli ofiary", „zniekształcony i 
wyalienowany obraz ciała", „tendencja do impulsywnych, autodestrukcyjnych 
zachowań". Inni, jak van der Kolk i jego współpracownicy (1991), sugerują 
istnienie związków natury biologicznej między doświadczeniami przemocy w 
dzieciństwie a późniejszymi samookaleczeniami.

Szerzej   rzecz   ujmując,   powiązania   między   traumatycznymi   prze-

życiami   a   samouszkodzeniami   rozumiemy   w   sposób   następujący.   Otóż 
doświadczenia   wywołujące   uraz   psychiczny   przynoszą   dwojakie   efekty 
mogące doprowadzić do samouszkodzenia. Po pierwsze zmuszają one dziecko 
(a   później   i   dorosłego)   do   przeżywania   niezwykle   złożonych,   przykrych 
emocji   z   powodu   braku   autonomicznych   sposobów   radzenia   sobie. 
Samouszkodzenia mogą rozwinąć się jako jedyna alternatywa wobec obawy, 
że   być   może   traumatyzującego   doświadczenia   nie   uda   się   przetrwać.   Po 
drugie przeżycia takie, zwłaszcza maltretowanie, często budzą w jednostce 
poczucie niskiej wartości oraz uczucia nienawiści do siebie, winy i wstydu, 
które z kolei mogą prowadzić do wystąpienia tendencji autodestrukcyjnych. 
Przejdziemy   teraz   do   dalszej   analizy  i   rozwinięcia   zagadnień   dotyczących 
całego   szeregu   potencjalnych   powiązań   między   doświadczeniami 
wykorzystania,   maltretowania,   zaniedbania   i   straty   a   wynikającymi   z   nich 
samouszkodzeniami.

Spuścizna rozpaczy

Typowe   doświadczenia   i   sytuacje,   przez   które   przeszli   kiedyś   ludzie   po-
dejmujący   samouszkodzenia,   muszą   budzić   niezmiernie   silne   uczucia 
niepokoju. Wiele osób samookaleczających się informuje o przeżywanym od 
dzieciństwa   wszechogarniającym   i   niemożliwym   do   zniesienia   uczuciu 
smutku, żalu, złości, wstydu, bezsilności i lęku oraz poczuciu zdrady ze strony 
najbliższego otoczenia. Nieznośna natura napięć wewnętrznych prowadzi ich 
w stronę desperackich poszukiwań dróg złagodzenia i radzenia sobie z tymi 
uczuciami. Uczestniczki sondażu Arnold (1995) zgłaszały,  że najczęstszym 
czynnikiem wyzwalającym u nich samouszkodzenia było wszechogarniające 
uczucie emocjonalnego bólu i złości.

background image

Porzucenie i pustka

Dzieci wykorzystywane  lub zaniedbywane w taki sposób, że ich potrzeby miłości i 
troski nie są zaspokajane, bądź też doświadczone przez stratę głównego opiekuna, z 
dużym   prawdopodobieństwem   będą   cierpieć   z   powodu   ogromnego   poczucia 
opuszczenia   i   straty,   a   także   przerażającego   wrażenia,   że   świat   nie   jest   dla   nich 
miejscem ani bezpiecznym, ani dobrym. Podobnie dzieci, przed którymi ich opiekuno-
wie   stawiają   wygórowane   wymagania   emocjonalne   (prawdopodobnie   jednocześnie 
mając przesadne oczekiwania na temat poziomu zaspokajania ich własnych  potrzeb 
przez dziecko) mogą poczuć się porzucone, wściekłe i sfrustrowane. Jeżeli dzieciom 
takim nie udzieli się wsparcia w wyrażaniu i opanowywaniu tych uczuć, nie będą one 
w stanie się nauczyć, jak sobie radzić z podobnymi napięciami w późniejszym życiu. 
Takie   dzieci   nie   są   też   zdolne   do   uwewnętrzniania   miłości   i   troski   na   poziomie 
wystarczającym do budowania ich własnych wewnętrznych zasobów. Pozbawione są 
sposobności   do   uczenia   się   (na   przykładzie   innych),   jak   dodawać   sobie   otuchy   i 
łagodzić stany napięcia. Jako dorosłe osoby doświadczać mogą przytłaczających uczuć 
pustki   i   rozpaczy,   nie   będą   jednak   umiały   zaspokajać   własnych   potrzeb 
emocjonalnych.

Shapiro   (1987)   pisze,   że   niektóre   kobiety   biorące   udział   w   jej   badaniu 

przeprowadzonym  wśród  osób uwikłanych  w związek kazirodczy uszkadzały się w 
reakcji   na   „nierozwiązany   lęk   przed   porzuceniem   i   rozłąką".   Podobnie   w   badaniu 
Arnold   (1995)   jedna   trzecia   uczestniczek   mówiła   o   tym,   że   ich   samouszkodzenia 
pełnią   niekiedy   funkcję   sposobu   radzenia   sobie   z   nieznośnym   poczuciem   braku   i 
pustki.

Gabriel   zadawał   sobie   tak   poważne   rany,   że   kilkakrotnie   był 
hospitalizowany.   Podczas   terapii   mówił,   że   wychowanie,   jakie 
odebrał w dzieciństwie, miało wiele dobrych stron i było wolne od 
„problemów", choć opowiadał też o okaleczaniu się od dziesiątego  
roku   życia.   Z   relacji   Gabriela   na   temat   wczesnego   dzieciństwa  
wynikało,   że   jego   rodzice,   choć   sprawiedliwi   i   odpowiedzialni,  
wydawali   się   niezdolni   do   tolerowania   przejawów   silnych 
negatywnych emocji ani u siebie nawzajem, ani u własnych dzieci.  
Stwarzali atmosferę, w której trudne kwestie rozwiązywano w toku 
sformalizowanych   dyskusji   rodzinnych.   Obowiązywały   tam   też 
pewne reguły ustanowione po to, aby zapewnić możliwość zabrania 
głosu każdemu członkowi

background image

rodziny.  Gabriel ze wzruszeniem opowiadał swemu terapeucie o 
tym, jak ciągle „zapominał" o tych rodzinnych regułach i nie umiał  
sobie radzić z zebraniami rodzinnymi ani z uczuciami wściekłości i 
napięcia, jakie mu wtedy towarzyszyły.

Bezsilność

Wykorzystanie i porzucenie mogą wywołać u dzieci przeżycia przerażającej 
bezsilności   i   bezradności,   które   niekoniecznie   słabną   wraz   z   rozwojem 
dziecka. Dawny uraz ogranicza umiejętność radzenia sobie tu i teraz, między 
innymi  redukując poczucie własnej efektywności jednostki lub możliwości 
wpływania na to, co ją spotyka. Ponadto uważa się, że dorośli, którzy doznali 
w   dzieciństwie   głębokiego   urazu,   są   bardziej   skłonni   do   reakcji 
paradoksalnych  w obliczu urazu w życiu dorosłym. Obecnie wiadomo, że 
sytuacje traumatyczne, takie jak przemoc w rodzinie, gwałt i wojna, mają pod 
wieloma względami bardziej negatywny wpływ (van der Kolk i in., 1996) na 
tych,   którzy   doznali   urazu   w   dzieciństwie.   Aby   przezwyciężyć   poczucie 
bezsilności,   ludzie   uciekają   się   do   różnych   środków,   włącznie   z 
samouszkodzeniem.

Trudności   z   rozpoznawaniem,   rozumieniem   i   werbalizacją   uczuć   Dzieci 
powinny   uczyć   się   od   swych   rodziców   lub   opiekunów   rozumienia   i 
rozróżniania rozmaitych odmian napięć i przykrości, jakie przeżywają, oraz 
odpowiedniego   ich   wyrażania   -   słowami,   łzami   i   innymi   środkami.   Ci, 
których   otoczenie   nie   dopuszcza   do   tego   rodzaju   wymiany   emocjonalnej, 
albo   też   ci,   którzy   nie   zaznają   ze   strony   innych   zrozumienia,   empatii   i 
wsparcia, nie mogą się tego wszystkiego nauczyć. W domach, gdzie panuje 
przemoc, dzieci chcące wyrażać swe uczucia, są narażone na kary. Okazje do 
komunikowania i uzyskiwania wsparcia dla własnych uczuć i problemów są 
sporadyczne i dziecko może dorastać z nikłą umiejętnością werbalizowania, a 
nawet   rozpoznawania   swych   przeżyć,   uczuć   i   potrzeb.   W   wypadku 
niektórych   osób   dzieje   się   tak,   że   ich   potrzeby   fizyczne   są   całkowicie 
zaspokajane, ale nikt nie troszczy się o ich potrzeby emocjonalne. Nacisk na 
troskę o potrzeby ciała przy wykluczeniu dbałości o ekspresję emocjonalną i 
werbalną   oraz   różnicowanie   tejże   ekspresji,   może   tłumaczyć,   dlaczego   w 
późniejszym   życiu   sięga   się   w   pierwszej   kolejności   po   środki   łagodzenia 
napięć   natury   fizycznej.   Brak   zdolności   do   komunikowania   emocji   za 
pomocą słów może występować u jednostek, którym trudno nazywać

background image

emocje, odróżniać je od siebie lub lokalizować we własnym ciele reakcje czuciowe. 
Zjawisko to wielu autorów, zwłaszcza Sifneos (1972; zob. także Nemiah i Sifneos, 
1970),   uważa   za   źródło   dolegliwości   i   objawów   psychosomatycznych.   Dieter   i 
Pearlman (w druku) przedstawiają taki oto opis samouszkodzenia jako formy ekspresji 
afektu:   „Jednostka   przechodzi   od   stanu   pobudzenia   do   działania   bez  faz 
pośredniczących  
(podkreślenie   nasze)   obejmujących   uświadomienie   uczucia, 
identyfikację uczucia, ekspresję uczucia i samouspokojenie".

Dorośli mający trudności ze zorientowaniem się w tym, co się z nimi dzieje, 

zwłaszcza gdy rodzą się w nich uczucia niepokojące i bolesne, często nie będą dawali 
sobie   rady   ze   swym   życiem   emocjonalnym.   Większość   naszych   umiejętności 
rozwiązywania bolesnych spraw bierze się głównie ze zdolności opowiadania sobie 
samym lub innym o tym, co się właśnie z nami dzieje, czyli na przetwarzaniu naszych 
przeżyć za pomocą języka. Ludzie uszkadzający się często mówią o sobie, że czują się 
zdezorientowani i nie radzą sobie z informowaniem o bolesnych uczuciach. Wydaje 
się   zatem,   że   u   osób   z   pewnymi   niedostatkami   w   zakresie   płynności   ekspresji 
werbalnej istnieje ryzyko skłonienia się w kierunku  fizycznych  „rozwiązań", takich 
jak samouszkodzenie.

Lily   mocno   się   okaleczała   i   kilka   razu   musiała   przebywać   w 
szpitalu.   Mówiła,   że   dorastała   jako   najmłodsza   z  trzech   bardzo  
bystrych   sióstr.   Jej   matka   grała   na   fortepianie   i   uczyła   muzyki.  
Muzyka nie była jednak mocną stroną Lily, której także w szkole 
wiodło   się   gorzej   niż   siostrom.   Lily   opowiadała,   że   nauczyciele  
dokuczali j ej i złościli się na nią za brak skupienia w klasie. Kiedy  
inni opisywali, co właśnie zrobili i jak się czują, Lily miała poczucie  
swej odmienności, bo wydawało jej się, że wszyscy dookoła pro-
wadzą rozmowy, z których ona nic nie zrozumie.

Wybuch (acting out)

Termin   ten   funkcjonuje   w   literaturze   z   dziedziny   psychoterapii   w   wielu 
znaczeniach, ale ostatnimi czasy kojarzy się go, w różnych jego odmianach 
(acting  in, re-enactment  itp.),  z leczeniem  osób, które  doznały przemocy. 
Najczęściej odnosi się on do konstelacji autodestrukcyjnych lub potencjalnie 
zagrażających   aktów   pojawiających   się   jako   forma   radzenia   sobie   z 
wewnętrznymi konfliktami będącymi typowym  następstwem wykorzystania 
(Briere, 1996). Najczęściej mówi się, że dane

background image

zachowanie   lub  czynność   w  pewien  sposób  zastępują  uczucie  bądź  wspomnienie 
związane z traumatycznym przeżyciem. Wielu autorów ujmuje i opisuje ten proces w 
odniesieniu   do   postępów   na   drodze   do   integracji   traumatycznych   doświadczeń. 
Uważa   się,   że   ponowne   przeżywanie  (re-experiencing)  stanowi   wcześniejszą, 
przedwerbalną   formę   ekspresji.   Samouszkodzenie   zatem   może   być   sposobem 
wyrażania zarówno uczuć związanych z traumą, jak i samego traumatycznego przeży-
cia. Jest niejako wcześniejszą formą „opowieści", powstającą przed pojawieniem się 
zdolności mówienia o tym przeżyciu. Można to porównać do sposobów wyrażania 
małych dzieci, które łatwiej odnajdują się w działaniu niż w mówieniu.

Być może jedną z najbardziej ekscytujących i subtelnych funkcji ciała jest 

rejestrowanie przeżyć z wielu przyczyn niedostępnych świadomej pamięci. Bessel van 

der Kolk i Rita Fisler (1995) ustalili, że pamięć traumyjest odzyskiwana w formie 

śladów składników czuciowych i afektywnych traumatycznego przeżycia. Zdarzenia 

mające miejsce we wczesnym dzieciństwie (to znaczy przed rozwojem języka) nie 

mogą być zrazu „zapamiętywane" za pośrednictwem języka, są więc przeżywane w 

aktach,   których   znaczenia   nie   od   początku   są   jasne   i   muszą   być   wyjaśniane 

stopniowo.  Wydarzenia  traumatyczne, do których  dochodzi w związku  intymnym, 

mogą więc być przez jednostkę rozgrywane w działaniu (acted out) w samotności lub 

w związku intymnym.

Język   jest   decydującym   elementem   w   rozwoju   emocji   i   formowaniu   się 

związków.   W   niektórych   wypadkach   z   różnych   przyczyn   jego   rozwój   może   ulec 
zahamowaniu. Możliwe, że wczesne urazy emocjonalne, takie jak zaniedbanie, same 
w   sobie   osłabiają   zdolność   dziecka   do   ekspresji   werbalnej.   Ponadto   sądzi   się,   że 
wczesne doświadczenia maltretowania przez opiekunów osłabiają zdolność jednostki 
do regulowania natężenia emocjonalnej dezorganizacji w sytuacjach stresujących. Tak 
więc maltretowanie z jednej strony wzmaga potrzebę wyrażania bolesnych odczuć, z 
drugiej   zaś   ogranicza   jej   możliwości.   Nietrudno   się   domyślić,   jak   w   takich 
okolicznościach samookaleczenia jako środek ekspresji będą atrakcyjne.

Rzeczywistość złego rodzica

Dziecko, które było maltretowane przez rodzica, ma mimo wszystko niezwykle silną 
potrzebę podtrzymania swojego zaufania do niego. Po części dzieje się tak za sprawą 
pragnienia dziecka, aby usuwać ze świadomości „złe" części osobowości rodzica i złe 
chwile w przebiegu

background image

relacji z nim. Dzięki temu możliwe staje się kreowanie nowego „idealnego" rodzica, 
nieposiadającego przerażających cech (Bollas, 1995).

Dzieci,   które   nie   były   maltretowane,   dokonują   takiej   właśnie   operacji   na 

wizerunkach   swych   rodziców.   Uważa   się   to   za   normalny   proces   rozwojowy,   w 
którym dziecko mierzy się ze świadomością, że zarówno ono samo, jak i jego rodzice 
mają   „dobre"   i   „złe"   cechy.   Bollas   (1995)   wysuwa   wniosek,   że   maltretowanie 
uniemożliwia   normalny   przebieg   tego   procesu.   Jeżeli   rodzic  naprawdę   jest  zły, 
brutalny,   potworny   i  nie  panuje  nad  sobą,  rozwijające  się  dziecko  nie  może   bez-
piecznie „bawić się" wyobrażeniem tego rodzica jako dobrego lub złego. Co więcej, 
ponieważ rodzic burzy zaufanie dziecka do rzeczywistości, jego obraz na zawsze już 
pozostanie zmącony. Oznacza to, że osłabieniu uległa zdolność dziecka do zobaczenia 
siebie   jako   mieszaniny   dobra   i   zła,   a   z   nią   jego   możliwości   odnalezienia   swego 
„dobrego" Ja i przeżywania siebie (oraz osoby rodzica) bez przykrości. W później-
szym życiu, jako osoba dorosła, być może mająca za sobą okres doświadczania siebie 
jako „złej", nie mogąc znaleźć ukojenia, potrzebować będzie czegoś zewnętrznego 
wobec siebie, takiego jak samouszkodzenie, co pomoże jej powrócić do „dobrego" i 
radzącego sobie Ja.

Życie z prześladowcą

Zdarzyć   się   może,   że   cała   miłość,   zainteresowanie   i   fizyczna   bliskość   lub 
przyjemność,   jakiej   dziecko   zaznaje   w   swym   rodzinnym   domu,   łączy   się   z 
wykorzystaniem.  Czas spokoju  i ciepła  pomiędzy  okresami  przemocy  i zaniedbań 
może   zaspokoić   pragnienie   dziecka   znalezienia   się   pod   cudowną   opieką   rodzica, 
odprężenia,   ukojenia,   bezpieczeństwa   i   bliskości.   Bollas   (1995)   rozwinął   tę   myśl, 
mówiąc o odnowie (reparacji) rodzica, która za każdym  razem oznacza, że horror 
dobiegł końca, że porzucenie nie trwa wiecznie, a „dobry rodzic" jest znów dostępny. 
W takiej sytuacji rodzic prześladowca (lub później inna znacząca osoba) jest jedynym 
rodzicem   (drugim   człowiekiem),   jaki   istnieje,   a   do   etapu   troskliwej   opieki   dojść 
można wyłącznie w następstwie maltretowania i poprzez nie. Uwewnętrznienie takiej 
kolei rzeczy może ustanowić podobną relację z Ja, która jest ponownie odgrywana 
(re-enacted)  w samookaleczeniu.  Aby zająć się sobą, wynagrodzić  sobie poczucie 
bezbronności,   tęsknotę   za   ochroną   i   ukojeniem,   najpierw   trzeba   przejść   przez 
samouszkodzenie lub obrażenia fizyczne.
Pewna  kobieta,  która  uszkadzała  się,  mocno  nacinając i  przyże-gając  sobie skórę, 
opowiadała, jak po okresie dzieciństwa zdominowa-

background image

nego przez przemoc, deprywację i wykorzystanie seksualne, wyszła za mężczyznę, 
który traktował ją brutalnie:

Moje małżeństwo nie udało się z powodu skłonności mojego męża 
do przemocy i jego przekonania, że jestem do niczego: że się źle 
ubieram,   źle   wyglądam.   Byłam   gwałcona   i   wykorzystywana   w 
przerażający i upokarzający sposób, ale nikomu o tym nie mogłam 
powiedzieć.  Byłam całkowicie sama, bałam się zaprzyjaźnić albo 
choćby porozmawiać z kimkolwiek. Jedynym sposobem radzenia 
sobie z tym wszystkim, jaki mi się nasunął, było samoniszczenie.

Proces   ten   u   osób   dorosłych   może   błędnie   uchodzić   w   oczach   innych   za 
„uzależnienie", zarówno w wypadku samouszkodzenia, jak i w innych sytuacjach, w 
których dana osoba wydaje się sama mieć swój udział w doświadczanej przez siebie 
przemocy (na przykład, kiedy kobieta okazuje się niezdolna do odstąpienia od decyzji 
o   powrocie   do   brutalnego   partnera).   Tak   naprawdę   ofiara   pobicia   (albo 
samookaleczenia) może wcale nie mieć ochoty na zaakceptowanie przemocy, ale nie 
ma dostępu do żadnych innych sposobów doświadczania przyjemnego uczucia ciepła, 
które pojawia się z chwilą ulgi (pod postacią przepraszającego, czułego partnera lub 
zakończenia aktu samouszkodzenia).

Nienawiść do siebie

Doświadczenia   przemocy,   przez   które   przeszło   wiele   osób   dokonujących 

samouszkodzeń,   prowadzą   często   do   wielu   negatywnych   uczuć,   takich   jak   wstyd, 
obwinianie własnej osoby i wyrzuty sumienia, niska samoocena, nienawiść do siebie i 
przeświadczenie o byciu człowiekiem „niedobrym", „złym" i „plugawym". Po części 
uczucia te rodzą się pod wpływem bezpośrednich sygnałów, płynących zazwyczaj od 
prześladowcy.   Składają   się   na   nie   ubliżające   uwagi   i   stwierdzenia,   wedle   których 
powodem tego, co dzieje się z dzieckiem, jest jego brzydota, tkwiące w nim zło i 
bezwartościowość.   Uczucia   takie   mogą   również   powstawać   wskutek   wysiłków 
podejmowanych   przez   dziecko   pragnące   zrozumieć   swe   przeżycia   i   wytrwać   w 
przekonaniu, że jego  rodzice są „dobrzy"  i z pewnością  kochaliby je, gdyby  tylko 
umiało   być   wystarczająco   dobre   i   miłe.   Zdecydowanie   negatywne   uczucia   wobec 
samego siebie nie zawsze doprowadzają do samouszkadzania, ale zdają się ważnym 
warunkiem   wstępnym   pojawienia   się   tego   zachowania   u   osób,   które   obierają   tę 
właśnie drogę radzenia sobie ze swymi przeżyciami.

background image

Pewna kobieta bardzo obrazowo opisała te uczucia:

Tak bardzo się siebie brzydzę,  że należy mi się kara. Jedynym 
sposobem, w jaki mogę sobie ją wymierzyć, jest cięcie się. Czuję  
do siebie taką nienawiść za to, kim jestem i kim się stałam. Gruba,  
brzydka, podła, nieznośna, obrzydliwa i plugawa. Nie chcę, żeby 
mnie dotykano, jestem taka ohydna... Teraz to, co myślę o sobie, 
jest jasne dla innych -wystarczy, że ktoś zobaczy moje ramiona.

Wise (1990) za główny element samouszkodzeń uważa poczucie wstydu, uzasadniając 
swe   twierdzenie   tym,   że   dzieci   wykorzystywane   uwewnętrzniają   wstyd   i   tyranię 
obecne   w   ich   rodzinie   niekiedy   nawet   od   pokoleń.   Nabywają   one   tym   samym 
„umiejętności   przetrwania   oparte   na   poczuciu   wstydu"   (do   których   należy 
samookaleczanie), służące radzeniu sobie z własnymi  przeżyciami. Bonnie Burstow 
(1992)  interpretuje nienawiść  do  siebie,  o której  mówi  wiele  kobiet  dokonujących 
samouszkodzeń,   jako   ekspresję   „uwewnętrznionego   prześladowania"   -   procesu,   w 
którym jednostka przyjmuje nienawiść i obelgi, jakie spotkały ich ze strony innych, 
wierząc, że sama ponosi winę za ich sądy o niej i sposób, w jaki jest traktowana.

Relacja z ciałem

Częstą konsekwencją traumatycznych, bolesnych przeżyć w dzieciństwie związaną z 
samouszkodzeniami jest poczucie obcości własnego ciała i nienawiść do niego. (Są to 
zjawiska odrębne od nienawiści do siebie, choć wyraźnie z nią powiązane). Walsh i 
Rosen (1988) informują, że dzieci cierpiące na poważną, chroniczną chorobę często 
bywają zakłopotane swym ciałem, które w ich oczach jest brzydkie, zniekształcone i 
niedające   się   zaakceptować.   Zdarza   się,   że   postrzegają   one   swe   ciała   jako 
niezintegrowane z nimi samymi, jako coś od nich odrębnego. Poczucie obcości ciała 
spotyka się też u dzieci, które doświadczyły seksualnej i/lub fizycznej przemocy. Sgroi 
(1982) pisze, że dzieci w przeszłości wykorzystywane seksualnie postrzegają swe ciała 
jako skalane i plugawe, obce i „zdradzieckie".

Samookaleczenie jest przede wszystkim atakiem na ciało, a uczucia jednostki 

względem   niego   oraz   sposób   postrzegania   go   mają   doniosłe   znaczenie   dla 
samouszkodzeń. Ktoś, kto nienawidzi swego ciała i odrzuca je, na przykład obwiniając 
je za jego słabość, chorobę, doznane przezeń krzywdę i wykorzystanie, kto postrzegało 
ciało jako

background image

obce,   jako   Innego,   będzie   z   pewnością   czuł   chęć,   a   nawet   przymus,   okaleczenia   i 
„ukarania" go bądź zmaltretowania lub obejścia się z nim bez uszanowania.

Znaczenie skóry

Najbardziej rozpowszechnione formy samouszkodzeń polegają na okaleczaniu skóry (a 
także głębiej położonych tkanek) poprzez nacinanie, drapanie, wyciskanie, przypalanie i 
tym podobne. Nasze doświadczenie podpowiada, że w gruncie  rzeczy  dla wielu osób 
samouszkodzenie, które nie niesie z sobą przerwania tkanki skóry (na przykład obijanie 
o   ścianę   czy   powodowanie   obtłuczeń),   nie   jest   przeżywane   jako   skuteczne   i 
„zadowalające". Wydaje się więc prawdopodobne, że czynniki związane z samą skórą 
mogą być znaczące dla samouszkodzeń.

Dinora Pines (1980; 1993) opisuje pewne istotne funkcje psychologiczne, jakie 

pełni   skóra.   Otóż   skóra   służy   niemowlęciu   i   jego   matce   za   środek   komunikacji   i 
kontaktu, za pośrednictwem którego odbywa się wzajemne obdarzanie przyjemnością i 
ukojeniem (trzymanie w ramionach) oraz doświadczanie radości płynących z dotyku, 
ciepła, smaku  i zapachu. Skóra  jest też naczyniem  dla Ja, reprezentującym  granicę 
pomiędzy Ja i Nie-Ja. Matki (i inni opiekunowie) mogą swym sposobem obchodzenia 
się z ciałem dziecka komunikować mu całe bogactwo emocji, a ich skóra (odczuwana 
przez   skórę   dziecka)   przekazywać   może   miłość   i   ciepło,   a   także   obrzydzenie   i 
nienawiść. Zaniedbywane  dziecko, które  nie jest brane na ręce, pocieszane i utrzy-
mywane w czystości, będzie odczuwało to po części także przez skórę, która nie jest 
dotykana, otulana i pielęgnowana zgodnie z potrzebami dziecka, daje za to wrażenie 
zimnej, wilgotnej i obolałej. Pines opisuje, w jaki sposób napięcie wewnętrzne dziecka 
może   uzewnętrzniać   się   na   skórze   w   zmianach   takich   jak   egzema:   „Skóra   może 
swędzić, skóra może płakać i może szaleć z wściekłości" (Pines, 1980, s. 315).

Przemoc   doznawana   przez   dzieci   często   odbija   się   na   ich   skórze   w   postaci 

naruszenia jej ciągłości i ran lub bólu, którego doświadcza się za jej pośrednictwem. 
Niektóre   formy   wykorzystania   (takie   jak   gwałt)   mogą   ponadto   wiązać   się   z 
naruszeniem wyznaczanych przez skórę granic ciała i Ja dziecka.

Ogromne   znaczenie   psychologiczne   skóry   i   jej   udziału   w   przeżywaniu 

przemocy,   porzucenia,   zaniedbania   i   odepchnięcia   wskazują   na   jej   istotną   rolę   w 
samookaleczeniu. Wrażenia skórne odnawiają  (re-esta-blish)  granice Ja, zarówno  w 
sensie symbolicznym, jak i na drodze

background image

fizycznego doświadczenia. Skoro więc po aktach samouszkodzeń dokonujące ich osoby 
często   przystępują   do   zabiegów   pielęgnacyjnych   skóry,   to   być   może   czynności   te 
dostarczają   im   upragnionego   ukojenia.   Ponadto   okaleczenie   skóry   odtwarza   też 
pogwałcenie   granic.   Jednostka   może   je   ponownie   odgrywać  (re-enact),  usiłując 
zrozumieć i wyjaśnić swe doświadczenie.

Metody,   porzucona   przez   nastoletnią   matkę,   po   okresie 
przechodzenia   z   jednej   rodziny   zastępczej   do   drugiej,   zo-staia 
zaadoptowana   jeszcze   jako   niemowlę.   Przybrana   matka   Melody 
opowiadała jej, że znalazłszy się u niej, dziewczynka często całymi  
godzinami leżała, nie wykazując żadnych reakcji, i że działo się tak, 
ponieważ jej naturalna matka i zastępczy opiekunowie rzadko kiedy 
brali ją na ręce i przytulali. Przybrani rodzice Melody przywiązywali 
dużą   wagę   do   właściwego   zachowania,   manier   przy   stole   i  
czystości,  posyłali dziewczynkę  na lekcje tańca i rozmaite  zajęcia  
sportowe. Oboje jednak stosowali fizyczną przemoc i zachowywali 
duży dystans emocjonalny. Melody nacinała sobie skórę, gdy miała 
kilkanaście lat, a także później, po dwudziestym roku życia, próbując 
radzić   sobie   z   falami   złości   i   osamotnienia,   jakie   ogarniały   ją   za 
każdym   razem,   kiedy   pomyślała   o   swym   dzieciństwie.   W 
początkowej fazie terapii zaprzestała cięcia się, jednak dolegliwości 
skórne, dokuczające jej od dzieciństwa, drastycznie się zaostrzyły i 
ze   szczególnym   natężeniem   ujawniały   się   w   stanach   stresu   i 
poczucia porzucenia przez terapeutkę.

Trudności w związkach

Ludzie, którzy w dzieciństwie byli wykorzystywani, zaniedbywani i porzucani, mogą 
doświadczać trudności z nawiązywaniem wspierających, intymnych związków. Badanie 
Walsha   i   Rosena   (1988)   ujawniło,   że   wielu   uszkadzających   się   nastolatków   ma 
szczególne trudności z wytrwaniem we wspierających związkach z rówieśnikami. Ich 
związki są „krótkotrwałe, konfliktowe i wojownicze". Osobom, które były pozbawione 
wspierających relacji w dzieciństwie, może być bardzo trudno zaufać innym ludziom i 
otworzyć się przed nimi bądź też szukać odpowiedniego wsparcia i empatii u innych, 
kiedy znajdą się w trudnej sytuacji i poczują niepokój. Osoby takie mogą też wchodzić 
w związki,

background image

które   replikują   uciążliwą   mieszaninę   wygórowanych   oczekiwań   i   rozczarowania, 
charakteryzującą ich relacje z okresu dzieciństwa. Oznacza to, iż częściej będą się czuły 
zmuszone   uzewnętrzniać   swe   konflikty   i   uczucia   raczej   w   odosobnieniu   aniżeli   w 
związkach  z innymi  ludźmi, niekiedy posuwając  się nawet  do okaleczania własnego 
ciała.

Trudności   z   separacją/indywiduacją   Wykorzystanie,   zaniedbania   opieki,   utrata   i 
porzucenie mogą zakłócić przebieg ważnego zadania, jakim jest psychiczna separacja 
od   rodziców   i   rozwój   zindywidualizowanego   Ja.   W   rodzinie   stosującej   przemoc 
egzystencjalne   (a   także   fizyczne)   granice   mogą   ulegać   wielokrotnemu   pogwałceniu. 
Osoba, która  tego  doświadczy,  będzie odizolowana  od innych  ludzi spoza rodziny i 
zmuszona zachowywać wysoki stopień identyfikacji i lojalności względem tych, którzy 
stosują wobec  niej przemoc. Pod jej adresem nieustannie kierowane są oczekiwania, 
zgodnie z którymi winna ona swymi reakcjami uprzedzać potrzeby i uczucia rodziców, 
tłumiąc   przy   tym   swoje   własne   lub   traktując   je   jako   identyczne   z   tamtymi. 
Prawdopodobnie nawet dziecku, które w rzeczywistości nie jest wykorzystywane, lecz 
nie doznaje wystarczającej troski (bądź utraci ją przedwcześnie), zabraknie stabilnego 
fundamentu, z którego będzie ono mogło wybić się do życia jako odrębna jednostka. 
Spowodowane w ten sposób zatarcie granic między własną osobą a rodzicami (a później 
innymi ludźmi) może przenieść się w życie dorosłe.

Z   samouszkodzeniami   wiąże   się   to   na   wiele   sposobów.   Z   jednej   strony 

samookaleczenia   mogą   być   próbą   identyfikacji   i   ustanowienia   granic   fizycznych 
człowieka, jak gdyby dokonująca ich osoba mówiła:
„Oto ja. Tutaj się zaczynam, a tutaj kończę". Z drugiej strony osoba ta może tak ściśle 
identyfikować   się   z   inną   osobą,   że   może   ona   odnosić   wrażenie,   iż   swą   złość   lub 
pragnienie ukarania tejże osoby jest w stanie dopełnić na swym własnym ciele. Odnosi 
się to głównie do jednostek zgwałconych w bardzo młodym wieku lub w sposób, który 
wywołał u nich realne pomieszanie co do tego, które ciało należy do kogo i kto co komu 
robi.   Samouszkodzenie   u   osoby   wykorzystanej   może   również   być   sposobem 
kontynuowania   aktów   przemocy   w   imieniu   rodzica.   Lojalność   tej   osoby   wobec 
rodziców (bądź jej strach przed niezdolnością do odróżniania siebie od nich, a tym 
samym przed „utratą" nawet tej namiastki rodziców, jaką ma dla siebie) może u niej

background image

doprowadzić do krzywdzenia się. Uszkadza się więc, jak gdyby mówiła:
„Jesteś dobry. To, co mi zrobiłeś, było słuszne".

Przemoc i wykorzystanie jako formy 
nawiązywania relacji i/lub zachowania

Wiele osób uszkadzających  się pochodzi z rodzin, gdzie przemoc  i impulsywne  czy 
chaotyczne   zachowania   są   na   porządku   dziennym.   Nietrudno   się   domyślić,   że 
obserwowanie takich sposobów odnoszenia się ludzi do siebie i takiego podejścia do 
życia   może   się   częściowo   przyczynić   do   rozwoju   u   niektórych   osób   skłonności   do 
zadawania sobie obrażeń w reakcji na własne napięcie lub trudności.

Melody stalą się osobą znaną wśród pracowników placówek terapetycznych 
na skutek swych licznych problemów emocjonalnych i somatycznych. Już od 
wczesnej   młodości   przebywała   w   więzieniu   skazana   za   przestępstwa   z  
użyciem przemocy. Poddawano ją leczeniu odwykowemu. Przez wiele lat 
dokonywała   samouszkodzeń   i   cierpiała   z   powodu   ataków   ostrych 
symptomów,   między   innymi   chronicznego   bólu   i   łuszczycy.   Melody 
opowiadała,   ze   dorastała   w   domu,   gdzie   ciężkie   pobicia   i   przemoc 
emocjonalna były codziennością. Jej rodzice „cieszyli się szacunkiem", a 
epizody stosowania skrajnych form przemocy wobec dzieci tłumaczyli jako  
zasłużoną karę. Z opisu Melody wynika, że w trakcie owych scen przemocy 
jej   rodzice   „wpadali   w   szal".   Epizody   bicia   różnymi   przedmiotami,  
wymiany między rodzicami obelżywych wrzasków i zachęcających okrzyków  
występowały na przemian z okresami sztywno kontrolowanych zachowań, 
gdy rodzice kładli duży nacisk na „maniery".

Fossum i Mason (1986) uważają, że w wielu rodzinach, w których dochodzi do aktów 
przemocy,   obserwować   można   proces   „oscylacji   między   przymusową   kontrolą   a 
gwałtownym wyładowaniem". Na „wyładowanie" lub inaczej „fazę wybuchu" składa się 
szereg destrukcyjnych i brutalnych zachowań (pozwalających jednostce uniknąć presji 
kontroli   i   wstydu)   z   udziałem   alkoholu,   narkotyków,   jedzenia,   seksu,   pieniędzy, 
samookaleczeń oraz przemocy wobec innych. Wise (1990) pisze, że dzieci wzrastające 
w takich rodzinach są uczone „autoagresyw-nego stylu przetrwania w sytuacji stresu, 
bólu, okaleczenia i zdrady".

background image

Dysocjacja

Wiele dzieci i dorosłych radzi sobie z traumatycznymi doświadczeniami, znieczulając 
się,   zarówno   fizycznie,   jak   i   psychicznie,   lub   dystansując   się   wobec   bieżącej 
świadomości   siebie   i   swego   otoczenia.   Ten   rodzaj   dysocjacji   może   powracać   w 
późniejszym życiu nawet pod nieobecność zewnętrznego zagrożenia. Niektórzy ludzie 
informują  o wypadkach  „zorientowania  się",  że okaleczają się, będąc w stanie dy-
socjacji. Inni stwierdzają, że fizyczne doznanie i szok w momencie zadania sobie rany 
pomagają im odzyskać poczucie bycia żywym, realnym i obecnym.

Przypuszczalne uwarunkowania biologiczne

Część badaczy koncentruje się wyłącznie na biologicznych aspektach samouszkodzeń, 
identyfikując   różnorodne   potencjalne   elementy   biorące   udział   w   procesach 
wywołujących   to   zachowanie.   Van   der   Kolk   i   inni   (1991)   przypuszczają   istnienie 
biologicznych powiązań między doświadczeniami z dzieciństwa a samouszkodzeniem. 
Wysuwają oni wniosek, iż pewna biologiczna predyspozycja do samouszkodzeń może 
się   wykształcić   na   skutek   doświadczeń   maltretowania   we   wczesnym   dzieciństwie. 
Anatomiczne   szlaki   połączeń   nerwowych   utworzone   w   reakcji   na   silny   stres   w 
dzieciństwie mogą „programować" jednostkę do uruchamiania podobnych  procesów 
biologicznych podczas następnych stresujących przeżyć.

Sądzi się, że w regulacji stanów emocjonalnych biorą udział en-dorfiny (opiaty 

naturalnie   wytwarzane   przez   mózg).   Wysunięto   wniosek,   że   układ   opioidowy 
niektórych  osób ulega uszkodzeniu  w taki  sposób, że potrzebują one zewnętrznych 
czynników, które stymulowałyby wytwarzanie dodatkowych ilości opiatów. Opiaty te 
powodują   analgezję

16

,   redukując   lęk,   a   także   utrzymując   psychiczną   i   biologiczną 

równowagę.  Uważa  się, że ból i trauma wywołane  samookale-czeniem stymulują  i 
uwalniają endorfiny utrzymujące tę równowagę. Winchel i Staniey (1991) przedstawili 
przegląd badań dotyczących tej teorii, lecz bezpośredni związek produkcji opiatów z 
samookaleczenia-

16

      Analgezja   -   niewrażliwość   na   ból   wskutek   zaburzeń   w   ośrodkowym   układzie 

nerwowym lub uszkodzenia odpowiednich dróg nerwowych;

występuje m.in. w histerii, stanach hipnotycznych oraz wskutek zastosowania 

środków farmakologicznych (przyp. red.).

background image

mi wydaje się jednak wciąż niejasny. Możliwe -jak twierdzą niektórzy autorzy (Haines 
i   in.,   1995)   -   że   analgezję   powoduje   silny   stres  poprzedzający  epizod 
samookaleczenia, nie zaś samo zranienie.

Układ   serotoninergiczny   również   bywa   łączony   z   zachowaniami 

samouszkadzającymi (zob. np. Winchel i Stanicy, 1991; Simeon i in., 1992). Prace na 
ten temat wyraźnie dowodzą, że samouszkodzenie jest zaburzeniem kontroli impulsu 
wywołanym  niskim stężeniem se-rotoniny. Jednakże spekulacje dotyczące jej roli w 
zachowaniach   auto-destrukcyjnych   nie   doczekały   się   jeszcze   swego   pełnego 
empirycznego potwierdzenia.

Znaczenie fizycznych aspektów samouszkodzenia

Jakkolwiek nie przekonuje nas materiał dowodowy mający potwierdzać biologiczne 
interpretacje   samouszkodzeń,   jest   dla   nas   rzeczą   oczywistą,   że   fizyczne   aspekty 
samouszkodzeń mają  ogromne  znaczenie. Ból, krwawienie i blizny mogą  wzmagać 
efektywność samouszkodzenia (jako sposobu radzenia sobie z przeżyciami) z punktu 
widzenia dokonującej go jednostki.

Z   naszego   doświadczenia   wynika,   że   różni   ludzie   w   odmienny   sposób 

przeżywają   ból   w   momencie   zadawania   sobie   ran.   Niektóre   osoby   w   chwili 
okaleczania   się   zdają   się   odczuwać   niewielki   ból   albo   nawet   nie   czuć   go   wcale. 
Dopiero   po   upływie   pewnego   czasu   rany   zaczynają   przysparzać   im,   wtedy   już 
dotkliwego, cierpienia:

Nie czuję bólu, kiedy się tnę. Im głębsze nacięcie, tym lepsze.

Zazwyczaj wcale nie czuję bólu, ale teraz i tak chyba boli mnie bardziej niż  
kiedyś. Może to dlatego, że zaczynam się bać okaleczania się.

Dla innych uczucie bólu w tym momencie jest bardzo istotne:

Ból jest częścią kary, ale nie trwa wystarczająco długo.

Czasami wolę się przylegać niż ciąć, bo to bardziej boli. Sądzę, że  
w pewnym sensie dzięki temu można oderwać myśli od tego, co się  
czuje   w   środku.   Ale   też   uzyskać   jakiś   dowód,   że   jest   się 
człowiekiem i bardzo się cierpi.

background image

Wydaje się, że u wielu ludzi ważną rolę odgrywa krwawienie:

Lubiłam, kiedy leciała mi krew. Przypominała Izy, a ja nie musiałam 
płakać. Matka śmiała się ze mnie, kiedy płakałam.

Kiedy   widzę   krew,   to   czuję   ulgę,   jakby   wypływały   ze   mnie 
wszystkie okropności i wiem, że teraz wszystko będzie dobrze.

Często rana nie daje satysfakcji, jeżeli nie pozostawi po sobie jakiegoś śladu lub 
blizny:

Muszę   to   zrobić   tak,   zęby   było   widać,   żeby   została   porządna 
blizna. Wtedy będę wiedzieć, ze to jest prawdziwe, że się liczy.

Mało   prawdopodobne,   aby   jedna   prosta   teoria,   biologiczna   czy   też   inna,   mogła 
wyjaśnić   zachowanie   tak   złożone   jak   samookaleczanie.   Każdy   model   interpretacji 
tego zachowania musi obejmować procesy emocjonalne, poznawcze, interpersonalne 
oraz intrapsychiczne. Z naszej pracy z pojedynczymi  osobami wynika, że fizyczne 
aspekty   samouszko-dzeń   są   zasadnicze   dla   psychicznych   motywów   i   funkcji   tego 
zachowania. Biologiczny punkt widzenia jest całkowicie zgodny z najbardziej przeko-
nującymi interpretacjami psychologicznymi, takimi jak zaprezentowane przez Johna 
Briere'a   (1996)   teorie   redukcji   napięcia   i   uczenia   się   skrajnie   unikowego   stylu 
radzenia   sobie   z   napięciem   powstałym   w   wyniku   wykorzystania   w   dzieciństwie. 
Model   redukcji   napięcia   (zob.   też   Favazza,   1989)   w   swym   fizycznym   i 
psychologicznym  aspekcie  pozostaje w zgodzie  z fenomenologią  samookaleczenia. 
Związki   między   psychologicznymi   a   biologicznymi   wyjaśnieniami   wymagają 
dalszych badań, takich jakie prowadzi obecnie van der Kolk wraz ze swymi współpra-
cownikami na temat wykorzystania w dzieciństwie. Badania tego typu mogą też pójść 
w innym  kierunku, ku analizie roli uwarunkowań  środowiskowych,  związanych  na 
przykład   z   uwięzieniem   i   odosobnieniem.   Naszym   zdaniem   całokształt   złożoności 
psychofizjologicznych przemian biorących udział w samookaleczaniu wciąż oczekuje 
na   swe   wyjaśnienie,   a   proste   modele   związków   między   fizycznymi   i   psycholo-
gicznymi  aspektami tego zachowania nie wydają się jak dotąd zbliżać nas do tego 
wyjaśnienia.

background image

Funkcje samouszkodzeń w życiu jednostki

W   ramach   naszych   dociekań   na   temat   natury   powiązań   między   doświadczeniami 
życiowymi a samouszkodzeniami wymieniłyśmy różnorodne cele, jakim służyć może 
zadawanie sobie obrażeń. W niniejszym podrozdziale jeszcze bliżej przyjrzymy się 
najważniejszym   i   najbardziej   złożonym   funkcjom   samouszkodzeń   w   życiu   i 
związkach ludzi, którzy byli narażeni na takie doświadczenia.

l. Funkcje związane z radzeniem sobie i przetrwaniem Wielu osobom 
samouszkodzenie służy jako metoda radzenia sobie z problemami i utrzymywania się 
przy życiu wbrew ogromnemu napięciu psychicznemu. Nacinanie się bądź zadawanie 
sobie innego rodzaju ran może być odczuwane jako ratowanie sobie życia, a nie akt 
autodestrukcji:

Przyleganie   sodą   kaustyczną   pomaga   mi   przetrwać.   Po-

wstrzymuje   mnie   przed   odebraniem   sobie   życia   i   umożliwia 

radzenie sobie z bólem i udręką, które nachodzą mnie od czasu  

do czasu.

Wystarczy, że się potnę, a wszystko wygląda dużo lepiej. Czasami  
się   zastanawiam,   czy   kiedykolwiek   z   tym   skończę,   bo   przecież  
daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że głupio to zabrzmi, 
ale wtedy jest tak, jak gdyby się dokładnie wiedziało,  co należy  
zrobić.

Wydaje się, że samouszkadzanie pomaga ludziom radzić sobie z nieznośnymi 

uczuciami na szereg sposobów:

Regulacja napięcia i lęku
Jedną   z   najczęściej   wymienianych   funkcji   samookaleczeńjest   regulacja   napięcia   i 
lęku.   Gdy   uczucia   stają   się   nieznośne,   samouszkodzenie   spełnić   może   swą   rolę, 
przynosząc uspokojenie i redukcję napięcia:

Gdy się tnę, znika moja nienawiść do siebie i wszelkie inne 
uczucia. To jak wyzwolenie.

Im   bardziej   się   do   tego   przyłożę,   tym   szybciej   przychodzi   ulga. 

Jakbym przekłuwała nabrzmiały pęcherz i, wpusz-

background image

czając do jego wnętrza powietrze i światło, dawała ujście lepkiej 
cieczy.

Wiemy   już,   że   samouszkodzenia   są   szczególne   rozpowszechnione   w   populacji 
więźniów. Poniższa relacja oddaje przeżycia pewnego osadzonego, który co kilka dni 
nacinał sobie skórę:

Muszę   się   ciąć,   bo   czuję,   że   zaraz   zwariuję,   jakbym   był   jakąś 
bombą zegarową, która za chwilę wybuchnie, i wiem, ze jak się 
potnę, to z miejsca będzie mi lepiej.

U niektórych osób główną rolę w redukcji niepokoju i napięcia pełni krwawienie:

Ból sięgnął zenitu, byłam bliska wybuchu i żeby dać temu upust, 
pocięłam się. Kiedy zobaczyłam krew, poczułam, że to wreszcie  
koniec.

Powstrzymuję   się   od   cięcia,   ale   w   końcu   przychodzi   ta   de-
speracka   wręcz   potrzeba   pozbycia   się   złości,   obrzydzenia   do  
siebie,   pogardy   i   bólu,   które   dręczą   mnie,   dopóki   nie   dam 
popłynąć   krwi.   Przyglądanie   się,   jak   to   wszystko   spływa   po  
umywalce, podnieca mnie.

Co  ciekawe, ta właśnie funkcja działa nawet poza momentami, kiedy dokonuje się 
rzeczywiste   samouszkodzenie.   Sama   świadomość,   że   ma   się   do   dyspozycji   taki 
sposób uwalniania się od własnych uczuć, może być pomocą w przebrnięciu przez 
okresy   wzmożonego   lęku,   prawdopodobnie   zmniejszając   poczucie   bezradności   w 
obliczu napięcia:

Samoniszczenie stało się dla mnie czymś w rodzaju przyjaciela. 
Kiedy   wszystko   się   wali   i   zaczyna   się   ten   okrutny   ból,   mogę 
polegać   na   okaleczeniu.   Trzymam   przy   łóżku   worek   z 
potłuczonym szkłem. Czasami kładę się spać, ściskając w dłoni 
kawałek szkła na wypadek gdybym chciała go później użyć. To mi 
daje poczucie bezpieczeństwa.

Warto   zauważyć,   jak   często   osoby   dokonujące   samouszkodzeń   mówią,   że   w   ich 
mniemaniu   jest   to   całkowicie   racjonalny   i   nieuchronny   sposób   radzenia   sobie   z 
uczuciami:

background image

Po  narodzinach   mojego   dziecka   byłam   bardzo   przygnębiona; 
cięcie   się   wydawało   mi   się   czymś   nieuniknionym,   logicznym, 
racjonalnym i jedyny m, co mogę zrobić, żeby dać sobie radę ze  
swoimi strasznymi uczuciami.

Kiedy   czuję   lęk   i   wpadam   w   panikę,   wydaje   się,   że   jest   to  

logiczny   sposób   na   zakończenie   tego.   To   po   prostu   musi   się  

stać.

Powyższe relacje osób dokonujących samouszkodzeń pokazują, że sa-mookaleczenie 
wydaje   im   się   aktem   stosunkowo   łatwym   do   przeprowadzenia   i   niegroźnym   w 
porównaniu z ogromem przeżywanego niepokoju i napięcia. To wskazówka mogąca 
przydać  się tym,  którzy w swej  pracy usiłują zrozumieć człowieka  sprawiającego 
wrażenie zaniepokojonego swym samouszkodzeniem w stopniu znacznie mniejszym 
niż pomagający.

Radzenie sobie z gniewem

Uszkadzam   się,   bo   wszystko   dookoła   budzi   moją   złość  
-przeszłość, to, że mnie wsadzili do więzienia, jak mnie traktowali  
w psychiatryku i te pogróżki, że mnie wyślą do Broadmoor

17

.

Wydaje   się,   że   w   naszym   społeczeństwie   trudno   jest   wyrazić   gniew   w   sposób 
akceptowany.   Być   może   dzieje   się   tak,   gdyż   gniew   powszechnie   kojarzy   się   z 
przemocą i utratą kontroli. Teoretycznie powinna istnieć możliwość wyrażania złości 
w taki sposób, aby zostać usłyszanym przez innych i nie krzywdzić przy tym nikogo, 
w   rzeczywistości   jednak   u   większości   ludzi   przeżywanie   tej   emocji   budzi   wręcz 
poczucie   zagrożenia.   Dotyczy   to   szczególnie   kobiet,   które   czują   się   niepewnie 
zarówno wyrażając gniew własny, jak i odbierając gniew innego człowieka.

Trudno   jest   komunikować   gniew   wprost,   ludzie   szukają   innych   środków, 

które   mogłyby   posłużyć   im   za   nośnik   tego   typu   silnych   emocji.   Wiele   osób 
uszkadzających   się  twierdzi,   że  jest  to  dla  nich  sposób  radzenia  sobie  z  tym,   co 
odczuwają jako niemożliwą do zniesienia złość:

Broadmoor   Hospital   to  specjalny zamknięty   szpital  psychiatryczny   dla  przestępców, 
znajdujący się w hrabstwie Berkshire w Wielkiej Brytanii (przyp. tłum.).

17

background image

Czasami, kiedy wściekłość zaczyna mi sprawiać wręcz fizyczny  
ból, staje mi przed oczami obraz tej czynności. Pamiętam, ze 
kiedyś   byłam   tak   wściekła,   że   upychając   jedzenie   do   otworu 
młynka   na   odpadki   w   zlewie,   poczułam   wielką   ochotę 
wpakowania   tam   całego   ramienia   razem   ze   śmieciami. 
Cieszyłam   się   nie   tyle   na   myśl   o   bólu,   ile   z   powodu 
gwałtowności i brutalnej siły tego urządzenia.

Wiele  osób  bardzo  surowo   traktuje   siebie  i  zwraca  swój  gniew  przeciw  temu,  co 
odbiera jako własne niedopasowanie i niedostatki. Wyrządzanie sobie krzywdy może 
osobom   dokonującym   samouszkodzeń   służyć   jednocześnie   jako   kara   za   owe 
niedostatki i jako manifestacja skrajnej złości skierowanej na Ja:

Zdarzało mi się bardzo na siebie złościć, więc kaleczyłam się za  
to, że jestem taka okropna - tłusta, brzydka, gruba, za to, że nie  
mam przyjaciół, że rodzice mnie nienawidzą, ze nigdy nie miałam 
chłopaka i w ogóle.

Częstokroć, gdy ludzie kierują na siebie złość, wydaje się, jakby postrzegali oni swe 
ciała jako coś odrębnego, niebędącego częścią nich

samych:

Wściekałam się, że nikt mnie nie słucha i nie przejmuje się tym, 
że   coś   jest   ze   mną   nie   tak,   dlatego   robiłam   sobie   krzywdę, 
połykając różne przedmioty.

Czasami ludzie uszkadzają się, aby dać upust złości i uniknąć krzywdzenia innych. 
To, czy w rzeczywistości mogliby kogoś krzywdzić, wydaje się nieistotne - wystarczy 
fantazja, która to potwierdza:

Tnę się, zamiast  atakować innych. Widząc krew wypływającą z 
nacięć na mojej skórze, czuję odprężenie, znika frustracja i złość.

Unikanie: zogniskowanie bólu w celu zapanowania nad nim Trzeci ważny sposób, w 
jaki samouszkodzenie zdaje się pomagać ludziom w radzeniu sobie z niemożliwymi 
do zniesienia uczuciami, to unikanie. Rana odwraca uwagę jednostki od napięcia i 
lęku, kierując ją na coś, z czym -jak się wydaje - łatwiej sobie radzić:

background image

To   pomaga   pozbyć   się   części   bólu.   Kiedy   chcę   uciekać,   a   nie 
mogę, to się tnę. Kiedy czuję żal,  że nie miałam dobrego ojca, 
chcę się ciąć. Gdy przychodzą wspomnienia, którymi nie chcę się 
zajmować, wtedy również mam ochotę się ciąć.

Tak bardzo cierpię emocjonalnie, że muszę to zamieniać na ból  
fizyczny, który łatwiej jest zaakceptować i zrozumieć; dzięki temu 
odrywam się od swoich uczuć.

Fizyczny ból może odgrywać ważną rolę, pozwalając osobie uszkadzającej się na 
chwilową ucieczkę od emocjonalnej udręki:

Zostawiłabym   te   nacięcia   w   nadziei,   że   długo   się   nie   zagoją. 
Dzięki bólowi wydaje się odpływać ta męka, która doprowadza do 
podobnych sytuacji - im dłużej trwa ból, tym bardziej oddalają się 
złe uczucia.

Warto   zauważyć,   że   samouszkodzenie   może   spełniać   pewną   przydatną   funkcję, 
umożliwiając odwrócenie uwagi od traumy lub jej unikanie bez istotnej zmiany stanu 
świadomości,   w   przeciwieństwie   do   tego,   co   dzieje   się   na   przykład   podczas 
nadużywania   substancji.   Skutki   metod   radzenia   sobie,   takich   jak   przyjmowanie 
alkoholu,  narkotyków   czy  środków   nasennych,  pozwalających  na   ucieczkę   w  sen, 
mogłyby znacznie silniej niż samouszkodzenia odbijać się na życiu i pracy jednostki. 
Tłumaczy to prawdopodobnie,  dlaczego niektórzy ludzie zdający się mówić:  „Nie, 
teraz   nie   jestem   w   stanie   się   z   tym   zmierzyć",   zamiast   dajmy   na   to   upijać   się, 
dokonują   samouszkodzeń,   żeby   zaraz   potem   wrócić   do   pracy,   do   swego   życia   i 
obowiązków:

To był sposób na radzenie sobie, blokujący na moment wymagania 
świata zewnętrznego.

2. Funkcje związane z Ja

Wzmożenie poczucia autonomii i kontroli Wielu osobom samouszkadzanie 
daje poczucie, że nad czymś mają władzę, że korzystają z autonomii i są 
panami własnego życia. Często w środowiskach takich, jak więzienie lub 
rodzina stosująca ciężkie for-

background image

my przemocy, jedynym źródłem poczucia wpływu na rzeczywistość i mocy działania 

jest   samouszkodzenie.   Simpson   (1977)   uważa,   że   akt   sa-mookaleczenia   pozwala 

jednostce   „wchodzić   w   rolę   napastnika   i   napadniętego,   działającego   i   obiektu 

działania, karzącego i karanego":

Okaleczenie   pewnych   partii   ciała   dawało   mi   poczucie   większej 
kontroli, jakbym to ja rządziła ciałem, a nie ono mną.

Ból   wywołany   samouszkodzeniem   może   stanowić   ważny   element   procesu 

zdobywania poczucia kontroli, a nawet dumy z własnej autonomii i siły:

Nawet  wtedy,  gdy naprawdę mocno mnie  boli, zmuszam  się  do  
robienia   tego,   żeby   poczuć,   ze   mnie   na   to   stać.   To   mi   daje 
poczucie władzy.

Czasami towarzyszy temu wrażenie, że samouszkodzenie umożliwia człowiekowi 

odzyskanie części siebie:

Robię sobie blizny na znak, że to moje ciało.

Z funkcją zaznaczania własnej autonomii i władzy wiąże się poczucie przekraczania 

pewnej   granicy,   podejmowania   jakiegoś   ryzyka   czy   złamania   tabu.   Jak   gdyby 

jednostka miała potrzebę oznajmienia (sobie samej, jeżeli nie komu innemu), że nie 

musi korzyć się przed każdą restrykcją ani ograniczać się do tego, na co zezwalają 

inni:

Za każdym razem, kiedy to robiłam, wiedziałam, że postępuj ę źle.

To może zabrzmieć naprawdę chorobliwie, ale jest w tym jeszcze  
coś   -   chodzi   o   podniecenie   związane   z   samą   czynnością 
nacinania.   Na   ile   wystarczy   mi   odwagi?   Ile   wypłynie   krwi?   Ile 
zrobię sobie nacięć? Jakie głębokie, na ile groźne?

Poczucie rzeczywistości

Czasami   ludzie   nie   czują   pełnej   styczności   z   daną   chwilą,   wydaje   im   się,   że   nie 

przeżywają   własnych   doświadczeń.   Zjawisko   to,   które   w   swej   skrajnej   postaci 

określane jest mianem dysocjacji lub depersonalizacji,

background image

przejawia się brakiem czucia w ciele, swoistą „nieobecnością", utratą poczucia czasu, 

martwotą,  wrażeniem,   jak  gdyby   było  się   we  śnie.   Choć  może   ono  powstać   jako 

funkcja ochronna, to jednak samo w sobie budzi niepokój i strach. Samookaleczenie 

wstrząśnie organizmem, wyostrzając na powrót odbiór rzeczywistości, i położy kres 

epizodowi odcięcia od własnych przeżyć:

To działa jak uszczypnięcie, którym sama się budzę.

Zadaję sobie cierpienie, żeby uzyskać kontakt z rzeczywistością, gdy 

czuję się martwa.

Jakkolwiek   sporo   osób   mimo   wszystko   uczestniczy   w   swym   doświadczeniu 

wystarczająco mocno, aby wiedzieć, że pragną położyć  kres wrażeniu  odcięcia od 

niego i na samouszkodzenie decydują się w tym  właśnie celu, to jednak niektórzy 

okaleczają się, znajdując się w stanie dysocjacji:

Czasami zdarza mi się ocknąć, kiedy właśnie to robię.

Dochodzę do siebie i widzę, że cala jestem we krwi, ale nic nie 
pamiętam.

Okazja do zaopiekowania się sobą

Gdy się potnę, zaraz przestawiam się na „tryb opiekuńczy" i mogę 
czerpać przyjemność z pielęgnowania swych ran.

Okres następujący po samouszkodzeniu w wypadku niektórych osób może dostarczać 

jedynej okazji do doświadczenia fizycznej troski i ukojenia. Bez względu na to, czy 

towarzyszy temu ból fizyczny, dana osoba czuje, że coś przeżyła, a teraz „zasługuje" 

na odrobinę specjalnej opieki:

Sądzę, że okaleczanie się sprawia, iż jestem w stanie „zobaczyć" 
ból psychiczny i wreszcie pozwala mi trochę się nad sobą użalić; 
inaczej   moje   cierpienie   pozostałoby   bez   potwierdzenia,   a   ja 
żyłabym   sobie   dalej   jak   „normalna",   aż   w   końcu   doszłobym   do 
siebie.

Gdy pielęgnuję swe oparzenia, to czuję, że mam powód kochać 

siebie, jak gdybym mówiła sobie: „Dobrze już, dobrze".

background image

3. Funkcje związane z radzeniem sobie z własnym 
doświadczeniem

Demonstrowanie lub wyrażanie wobec siebie własnych doświadczeń
Przerażające   i   traumatyczne   doświadczenia   z   przeszłości   wielu   osób,   które   się 

uszkadzają,   spotykają   się   z   zaprzeczaniem,   umniejszaniem   i   ignorowaniem. 

Samouszkodzenie   może   być   dla   jednostki   swoistym   świadectwem:   drogą   do 

zachowania   wierności   sobie   i   uhonorowania   własnego   doświadczenia   wraz   z 

wynikającymi zeń uczuciami:

Chciałam się pociąć, żebym mogła zobaczyć swój wewnętrzny ból. 

W końcu te lata zadawanej mi męczarni daty jakiś efekt. OTO CO  

MI ZROBILI.

Czułam   się   beznadziejnie   od   momentu   przyjścia   na   świat   i   nie  

miałam pojęcia, że w ogóle może być inaczej. Nie było okazji do  

porozmawiania   z  kimkolwiek  o  tym,   co  czuję,   ale  jakaś  cząstka 

mnie miała potrzebę zarejestrowania całego tego napięcia - trochę 

jak więzień, który stuka w rury w swojej celi.

Obrażenia   ciała   mogą   być   świadectwem   odwagi,   wytrzymałości   i   cierpienia.   To 
wyjaśniałoby, dlaczego osoby uszkadzające się czują dumę (i wstyd) z powodu swych 
ran i blizn (z czym trudno się pogodzić osobom pracującym z samouszkodzeniami):

Nawet jeśli nikt tego nie widzi, to przynajmniej ja sama mogę na to  
patrzeć. Dzięki temu ten ból wewnątrz staje się prawdziwy i ważny.

Byłam  bardzo  dumna  ze  swych  blizn,  jak  gdybym  je wyniosła z 

jakiej ś bitwy - są dowodem tego, przez co przeszłam.

Ponowne przeżywanie urazu
Niekiedy   jednak   z   wypowiedzi   osoby   dokonującej   samouszkodzeń   wynika,   że 
samookaleczenie   stanowi   replikę   okoliczności   związanych   z   doznaną   kiedyś 
przemocą: emocje, strach i - co osobliwe  - „uspokojenie" (a przynajmniej  uczucie 
swojskości), jakie kojarzy się z tym doświadczeniem:

background image

Przez cale życie byłam przyzwyczajona do fizycznych męczarni i 

bez nich czułam strach i osamotnienie, sama więc reaktywowałam 

przemoc.

Okaleczam   się   czasami,   kiedy   czuję   kompletną   pustkę   i 
przerażenie.   W   takich   chwilach   mam   wrażenie,   że   tylko   to   mi 
pozostaje.   To  mnie  przeraża,   ale  jednocześnie   na  swój  sposób  
pociesza.

Funkcja ponownego odgrywania skupia ostatnimi czasy uwagę wielu autorów (Miller, 

1994). Niestety, patrzenie na samouszkodzenia z takiej perspektywy  wyłonić może 

postawę sprowadzającą się do zdziwienia: „Jak możesz sobie robić coś takiego?":

Mój psychiatra powiedział mi: „To, co sobie robisz, jest tak samo 
źle jak to, co robił ci twój ojciec". Nie umiem tego wyjaśnić, ale 
poczułam wtedy wielki wstyd.

U   osób   maltretowanych   w   dzieciństwie   (a   zwłaszcza   u   tych,   które   wykorzystano 

seksualnie) procesy związane z emocjonalnym i fizjologicznym pobudzeniem mogą 

się   stać   nieczytelne   i   przytłaczające.   Ludzie,   u   których   do   tego   dojdzie,   w   życiu 

dorosłym mogą być niezdolni do efektywnego różnicowania poszczególnych typów 

pobudzenia, takich jak strach, wściekłość, emocjonalne niezaspokojenie, podniecenie 

seksualne czy silne doświadczenie związane z nacinaniem skóry:

Gdy mnie podnieci jakiś film, mam ochotę się pociąć. To dokładnie 
to samo uczucie.

Według naszej opinii teorie budowane na związku między tym, co „zrobiono mnie", a 

tym, „co ja robię sobie", mogą wprawdzie być interesujące, ale mimo wszystko jako 

strategie wyjaśniania samouszkodzeń są jednak niewystarczające.

4. Funkcje związane z karaniem własnej osoby i byciem ofiarą

Karanie się

Część  ludzi, u których w dzieciństwie wzbudzano poczucie, że są zepsuci, 
skalani   i   źli,   podejmuje   samouszkodzenia   w   odpowiedzi   na   te   właśnie 
uczucia. Samookaleczenie może działać jako rodzaj kary bądź pokuty. W tak 
bolesnej sytuacji dana osoba będzie się czuła, jak gdyby

background image

rzeczywiście zasługiwała na rany, cierpienie i na namacalne świadectwo swej hańby z 
powodu własnego zepsucia i bezwartościowości. Wydaje się niemal, że istnieje w niej 
„Ja karzące", które zadaje rany, i jednocześnie „Ja Winne", które na kary zasługuje. Po 
„karze" dana osoba może sobie wybaczyć i poczuć przez chwilę, że jej winy zostały 
odpuszczone,   a  ona   sama  uwolniona   od  części  swych   domniemanych   występków  i 
niegodziwości.

Okaleczam się za to, że jestem taka samolubna i że za mało staram 
się być inna.

Gdy się poparzę albo potnę, mogę sobie wybaczyć ipoużalać się 
troszkę nad sobą, a nie czuć się ciągle, jak gdybym była najgorszym  
człowiekiem na ziemi.

Zjawisko   to   jest   wyjątkowo   złożone.   Z   naszego   doświadczenia   wynika,   że 
autodestrukcyjne aspekty samouszkodzenia nie składają się bynajmniej w żaden prosty 
sposób na opisaną właśnie bezpośrednią zależność w rodzaju: „Zrobiłam to, więc mi 
lepiej". Czasami samouszkodzenie wydaje się raczej pełnić rolę świadectwa nienawiści 
do siebie (a nie wyzwolenia od niej):

Frustruje mnie to, że nigdy nie udaje mi się oszpecić na tyle, żeby 
pokazać, jaka naprawdę jestem.

Gdy się nie tnę, mam poczucie winy, że nie dość siebie nienawidzę.

Dość   złożona   w   tym   względzie   może   być   funkcja   blizn   -   czasami   będą   one 
jednocześnie   nośnikiem   elementu   samodoskonalenia   i   czynnikiem   podsycającym 
nienawiść do siebie:

Blizny są swoistym dowodem na to, że żyję, ale i przypomnieniem, 
jak silna jest we mnie potrzeba uszkadzania się.

Muszę się pilnować i uważać, żeby zawsze mieć na sobie szlafrok, 
kiedy nachodzą mnie te uczucia, żeby tylko nie widzieć swoich blizn, 
bo kiedy je zobaczę, dopada mnie takie poczucie wstydu, że znowu  
muszę się ciąć.

background image

Aspekt samouszkodzenia związany z nienawiścią do siebie i karaniem się jest na tyle 
silny, że w wypadku gdy samookaleczanie próbuje się zastąpić jakąś alternatywą, może 
on   nie   poddawać   się   usunięciu   równie   łatwo   jak   inne   omówione   funkcje.   Zanim 
zaniknie potrzeba okaleczania się, będzie musiało ulec zmianie przekonanie osoby o jej 
niegodziwości,   zepsuciu   i   plugawości   będące   podłożem   samouszkodzenia,   a   to 
wymagać może sporo czasu i pracy.

Oczyszczenie

Pokrewna   powyżej   opisanym   funkcjom   jest   rola   „oczyszczająca"   samouszkodzenia. 
Niektórzy   ludzie   uważają,   że   zadając   sobie   rany,   chwilowo   pozbywają   się 
„nieczystości", „zła" i „skalania" (wraz z wszelkimi wiążącymi się z tym uczuciami):

Czułam, że razem z krwią wypływa ze mnie wszystko co złe. 

Podawszy się, poczułam się oczyszczona.

Bywa  też, że osoba okaleczająca się doznaje wrażenia, jakby pozbywała się resztek 
prześladowcy, które -jak jej się wydaje - zostawił on wewnątrz niej.

Tak skrajne formy okaleczenia jak nacinanie narządów płciowych od wewnątrz 

należą do najbardziej przygnębiających form samo-uszkodzeń. Zadawanie sobie takich 
obrażeń   może   stać   się   niezwykle   dramatycznym   sposobem   radzenia   sobie   z 
wykorzystaniem seksualnym w dzieciństwie i związanymi z nim silnymi emocjami:

Okaleczałam   się,   żeby   uśmierzyć   ból   i   usunąć   ze   swego   ciała 
mojego   ojca,   jego   kolegów   i   tych   wszystkich,   którzy   dokonali   na 
mnie zbiorowego gwałtu. Używałam do tego celu noża i stłuczonych  
butelek.

Karanie prześladowcy

Ta funkcja samookaleczenia jest złożona i jej zrozumienie wymaga pewnego wysiłku. 
Zdarzało   się   nam   rozmawiać   z   osobami,   które   w   momentach   skrajnego   gniewu 
spowodowanego   bolesnymi   doznaniami,   atakują   oprawcę   poprzez   karanie   własnego 
ciała. W takich chwilach ciało jako takie staje się całkowicie nieistotne -jest jedynie 
reprezentacją człowieka zasługującego na karę.

background image

Gdy się tnę, wydaje mi się, jakbym robiła to jemu, temu draniowi.

Radzenie   sobie   z   dezorientacją   w   sferze   doznań   seksualnych  Strach   i 
zawstydzenie z powodu podniecenia seksualnego również mogą prowadzić do 
samookaleczenia.   Fizjologiczne   aspekty   pobudzenia   seksualnego   mogą 
wywoływać dezorientację i poczucie zagrożenia u osoby, która przeżyła uraz 
spowodowany przemocą seksualną. Podniecenie natury seksualnej kojarzy się 
jej prawdopodobnie z niemożliwym  do zniesienia napięciem bądź tęsknotą i 
dotkliwym  bólem emocjonalnym. Za sprawą samouszkodzenia można radzić 
sobie z tymi uczuciami poprzez bezpośrednią ingerencję fizyczną, która w tych 
okolicznościach   będzie   miała   pierwszeństwo   przed   rozładowaniem   w   akcie 
seksualnym:

Często się tnę, usiłując pozbyć się ze swego ciała podniecenia 
seksualnego. To sposób na uwolnienie się odplugastwa.

Przylegam się, żeby wybić sobie z głowy wszelkie ciągoty seksualne.

Jeżeli  w następstwie  maltretowania  jakaś  osoba  stwierdza,  że podniecenie  i 
masturbacja kojarzą jej się z fantazjami na temat przemocy i wykorzystania 
seksualnego,   to   istnieje   prawdopodobieństwo,   że   wywołana   tym   odraza   i 
nienawiść do siebie będzie prowadzić do samookaleczenia podejmowanego w 
ramach kary czy też pokuty:

Gdy usłyszę albo choćby pomyślę o czymś ohydnym, to po prostu 
muszę to zrobić [masturbować się], a potem dociera do mnie, jaka 
naprawdę jestem, i wtedy kaleczę sobie ręce.

5. Funkcje dotyczące relacji z innymi ludźmi Choć nasze doświadczenie 
wskazuje, że najczęściej samouszkodzenia pełnią u jednostki funkcje natury 
intrapsychicznej, niemniej wydaje się, że czasami ludzie okaleczają się również 
w celu wywarcia jakiegoś wpływu na inne osoby w ich życiu.

Komunikacja
Samouszkodzenie może być próbą nawiązania komunikacji z innymi. Dzieje 
się   tak,   gdy  jednostka,   choć   pragnie   coś   przekazać,   czuje   się   niezdolna   do 
wypowiadania się wprost albo też jest przekonana (zapewne zresztą słusznie), 
że nawet jeżeli się odezwie i tak niewiele wskóra. Sa

background image

mouszkodzenie często bywa więc próbą zasygnalizowania, że coś jest nie tak w nadziei, 

iż ktoś okaże chęć wysłuchania dalszego ciągu:

Chciałam, zęby ktoś mnie zapytał, dlaczego to robię. Wtedy 

mogłabym opowiedzieć o swojej przeszłości.

Kto inny może po prostu czuć, że mowa nie ma tej mocy przekazu i nie jest w stanie 

unaocznić innym jego wewnętrznych napięć:

Puszczanie sobie krwi to inny sposób mówienia: „Spójrz, jakie to 

straszne, teraz mi wierzysz?"

Zawsze musiałam robić różne drastyczne rzeczy, żeby ściągnąć na 

siebie uwagę mamy, więc zostało mi to aż do teraz, kiedy jestem już 

dorosła. Nie sądzę,  aby ludzie mi uwierzyli,  gdybym po prostu im 

powiedziała, co czuję, dlatego to robię, żeby sami mogli zobaczyć.

Co ciekawe, gdy jedne osoby okaleczają się w nadziei, że spotka się to z reakcjami 

współczucia, inne wydają się czynić to samo w celu zakomunikowania otoczeniu „zła", 

które czują w sobie. Być może kieruje nimi chęć wywołania odrazy do siebie u osób z 

tego   otoczenia.   Może   chcą   pokazać,   co   czują,   kiedy   są   „autentyczne",   ale 

nieakceptowane (na przykład pełne złości, nienawiści, nieopanowane, bezradne). Gdzieś 

w głębi mają być może nadzieję, że inni mimo wszystko je zaakceptują takimi, jakie są. 

Albo liczą na to, że postępując w ten sposób, zdołają uwolnić się od nierealistycznych 

oczekiwań:

Czuję, że w środku jestem zła, ale ludzie myślą, że jestem mila.

Dzięki temu mogę pokazać sobie samej i innym, jak bardzo się 

nienawidzę i że naprawdę nie jest ze mną najlepiej.

Karanie innych
Pracownicy   placówek   opieki,   członkowie   rodzin   i   przyjaciele   osób   dokonujących 

samouszkodzeń często czują się „karani" ich zachowaniem. Zazwyczaj nie leży to wcale 

w   bezpośredniej   intencji   osoby   dokonującej   okaleczeń,   która   bardziej   jest 

zainteresowana   regulacją   własnych   uczuć.   Niemniej   rzeczywiście   wydaje   się,   że 

samouszkodzenie bywa podejmowane z intencją wytrącenia z równowagi osób, do kt-

background image

órych jednostka czuje złość. Kryje się w tym zapewne przekaz: „To twoja wina" lub 

„Zawiodłeś mnie":

Nigdy nie powiedziałam ojcu nawet słowa o tym, co mi zrobił. Ale  
on nienawidzi moich blizn. Są dla niego jak wyrzut sumienia - nie  
może udawać, ze nic się nie stało albo ze mnie to nie boli.

W relacji seksualnej samookaleczenie może się okazać gestem niezwykle gniewnym. 

Obnoszenie   „oszpeconego"   ciała   to   dla   partnera   seksualnego   sygnał   obliczony   na 

rozdrażnienie lub ukaranie go:

Okaleczyłem się, wiedząc, ze moja dziewczyna ma poczucie winy i  
uda mi się nakłonić ją do przespania się ze mną po raz ostatni.  
Kiedy   zdjąłem   ubranie,   a   ona   zobaczyła   blizny,   poczułem   się 
okropnie, widząc, jak ją to zdenerwowało.

Wywieranie wpływu na zachowanie innych Samouszkodzenie może służyć jako 
metoda wpływania na własną sytuację bądź też na zachowanie innych osób. Może być 
ze strony jednostki próbą nakłonienia innych do dostarczenia jej tego, czego ona sama 
wedle własnego mniemania nie jest zdolna uzyskać bezpośrednią drogą. Osobą 
postępującą w ten sposób kieruje zapewne nadzieja, że dzięki temu uda jej się wpłynąć 
na innych, aby okazywali jej uprzejmość czy też coś dla niej zrobili. Często ludzie, 
którzy mają trudności ze zwracaniem się do innych z prośbą o pomoc lub opiekę w 
celu uzyskania ich dokonują samouszkodzenia:

Okaleczałam się, ponieważ się bałam, ze wypiszą mnie ze szpitala.  
Chciałam zostać tam, gdzie czułam się bezpieczna, ale nikomu nie 
umiałam powiedzieć, dlaczego bałam się wrócić do domu.

Nacinanie skóry to był dobry pretekst, żeby pójść do pielęgniarki i 
poprosić, aby się mną zajęła.

Ludzie   z   otoczenia   osób   uszkadzających   się   często   rozpoznają   tę   funkcję 
samookaleczeń   i   złości   ich   to,   co   odbierają   jako   „manipulację".   Trzeba   jednak 
zrozumieć, że do samouszkodzenia ucieka się osoba, która czuje się bezsilna. Dlatego 
nawet w sytuacji, kiedy ktoś wreszcie

background image

będzie skłonny jej wysłuchać i odnieść się z powagą do jej uczuć i pragnień, może 
upłynąć   wiele   czasu,   nim   nauczy   się   ona   podejmować   ryzyko   dopominania   się   w 
sposób bezpośredni o zaspokojenie własnych potrzeb.

Samouszkodzenie   może   być   metodą   odpychania   od   siebie   innych,   próbą 

zapewnienia sobie bezpieczeństwa, a także sposobem zniechęcenia do ewentualnego 
wykorzystania:

Musiałam trzymać ich od siebie z daleka. Byłam przekonana, że 

jeżeli zobaczą, jak bardzo cierpię i się okaleczam, to mnie już nie 

skrzywdzą.

Za   pomocą  samouszkodzenia  można  podjąć   bezpośrednią   próbę  ochrony  własnego 
ciała   przed   niepożądanym   zainteresowaniem   czy   też   molestowaniem   seksualnym, 
czyniąc je „brzydkim" lub „zagrażającym":

Ciekawe, czy gdybym to robiła, kiedy byłam mała, to moja pochwa 
byłaby bezpieczna, jak w końcu być powinno u małych dzieci. To 
mi przynosi chwilowy spokój i jakieś poczucie słuszności mojego  
postępowania.  Najlepiej byłoby cały czas  mieć tam coś ostrego, 
może by mnie to zabezpieczyło na stałe.

Podsumowanie

W   niniejszym   rozdziale   mieliśmy   okazję   przyjrzeć   się   temu,   jak   przemożny   i 
długofalowy   wpływ   mogą   wywierać   na   jednostkę   doświadczenia   wyniesione   z 
trudnego  dzieciństwa  (a czasem i  z życia  dorosłego),  tak  typowe  dla  historii osób 
uszkadzających się. Przemoc, trauma, strata, deprywacja i porzucenie zakłócają rozwój 
stabilnego poczucia Ja oraz pozytywnego obrazu siebie i własnego ciała. Zahamowują 
rozwój   języka   i   umiejętności   radzenia   sobie   z   przeżyciami   i   uczuciami   oraz   ko-
munikowania ich. Relacje z innymi i postrzeganie innych ulec mogą pod ich wpływem 
znacznemu zniekształceniu. Doświadczenia tego rodzaju oddziałują przytłaczająco na 
dziecko (i dorosłego), a ponadto zaburzają bądź osłabiają jego zdolności radzenia sobie 
z nimi. Jednocześnie mogą wykształcić u jednostki style zachowania i radzenia sobie z 
doświadczeniami i uczuciami, w których główny nacisk przypada na rozwiązania o 
charakterze   fizycznym   lub   destrukcyjnym,   co   będzie   sprzyjało   rozwijaniu   się 
zachowań samouszkadzających.

background image

U ludzi dotkniętych takimi wpływami okaleczenie będzie pełniło cały szereg 

funkcji. Może ono stać się doświadczeniem centralnym  dla ich zdolności radzenia 
sobie w życiu, zmagania się z bólem, nienawiścią do siebie i zamętem wewnętrznym.

Fakt, że samouszkodzenie jest zachowaniem jak najbardziej funkcjonalnym, a 

przy   tym   służy   rozmaitym   i   złożonym   celom   w   życiu   jednostki,   oznacza   też,   że 
niełatwo je przezwyciężyć. Nic więc dziwnego, że często okazuje się ono niezwykle 
trwałe   i   wiele   osób   ma   ogromne   trudności   z   zastąpieniem   go   innymi   sposobami 
radzenia sobie, pomimo znacznego wkładu pracy i determinacji.

Rozdział   siódmy   zilustruje,   w   jaki   sposób   starania   ukierunkowane   na 

udzielanie   efektywnej   pomocy   terapeutycznej   osobom   uszkadzającym   się   mogą 
odzwierciedlić   pełne   zrozumienie   głębi   i   złożoności   doświadczeń   jednostki   oraz 
procesów leżących u podłoża jej problemu.

background image

Rozdział 5

ZASADY PRACY Z OSOBAMI 

DOKONUJĄCYMI SAMOUSZKODZEŃ

Nasze przygotowanie zawodowe oraz wszelkie kontakty profesjonalne uświadamiają 
nam,   jaki   lęk   i   niepewność   wzbudzają   samouszkodzenia.   Część   placówek   oraz 
niezależnych terapeutów wykazuje wręcz niechęć do pracy z osobami dokonującymi 
samouszkodzeń   (bądź   czuje   się   do   tego   niezdolna),   skutkiem   czego   osobom   tym 
trudno   jest   uzyskać   dostęp   do   pomocy,   a   placówkom   kierować   odpowiednio 
pacjentów.   Spotkałyśmy   wielu   pracowników   niezadowolonych   z   reakcji,   jakie 
wzbudzają   okaleczenia,   ale   nie   bardzo   wiedzących,   „jak   to   naprawić".   W   istocie 
rzeczy to właśnie stało się zasadniczym impulsem do napisania tej książki.

Osoby   pracujące   w   środowiskach   tak   różnorodnych,   jak   szpitale,   gabinety 

lekarzy   pierwszego   kontaktu,   poradnie   zdrowia   psychicznego,   opieka   społeczna, 
więzienia, domy dziecka, poradnie, telefony zaufania, ośrodki walki z narkomanią i 
alkoholizmem, dotowane mieszkalnictwo i wiele innych mają duże szansę napotkać 
ludzi uszkadzających się. Mimo to kształcenie zawodowe  w większości wypadków 
poświęca   niewiele   uwagi   tej   kwestii.   Tym,   którzy   pragną   pomóc   osobom 
okaleczającym   się,   rzadko   oferuje   się   jakiekolwiek   porady   czy   informacje,   a 
poszczególne instytucje  przyjmują  wobec nich rozmaite, często sprzeczne ze sobą, 
stanowiska. Praca z osobami, które się uszkadzają, nieuchronnie rodzi wiele trudnych 
problemów i uczuć, a zmagający się z nimi profesjonaliści często mogą liczyć jedynie 
na niewielkie wsparcie.

W niniejszym rozdziale prezentujemy pewne zasady, które według nas mogą 

być pomocne w pracy z osobami dokonującymi samouszkodzeń. Choć z konieczności 
są one sformułowane dość ogólnie,

background image

jesteśmy przekonane,  że czytelnik działający w jakimkolwiek środowisku 
znajdzie tu przydatne wskazówki, które będzie mógł zastosować zgodnie z 
pełnioną   przez   siebie   rolą   we   własnym   kontekście   zawodowym.   (W 
rozdziale szóstym przejdziemy do rozważań na temat niektórych zagadnień 
związanych  z praktyką  i wskazówkami odnoszącymi  się do szczególnych 
okoliczności,   w   jakich   istnieje   możliwość   zetknięcia   się   z 
samouszkodzeniami).   Rozdział   ten   zakończy   omówienie   roli   szkolenia   i 
udzielania wsparcia personelowi.

Ogólne zasady efektywnej pracy

Wiedza na temat samouszkodzeń

Pierwszy wymóg efektywnej pracy to świadomość problemu i wrażliwość 
personelu na samouszkodzenia. Wiele osób wstydzi się swego postępowania 
i zataja je w obawie przed reakcją otoczenia. Nie podejmą więc tego tematu 
z własnej inicjatywy, chyba że wyczują, iż dany pracownik już o tym wie i 
nie   potępi   ich.   Z   drugiej   strony   jednak   desperacko   wręcz   pragną 
porozmawiać (a być może i uzyskać pomoc) o swym problemie i napięciu 
leżącym   u   jego   podłoża.   Ważne,   by   spostrzec   samouszkodzenie 
najwcześniej,   jak   to   tylko   możliwe,   by   nie   ulegało   ono   utrwaleniu,   a 
poważne problemy znajdujące się u jego źródeł nie zostały przeoczone:

Pierwszy   lekarz   rodzinny,   któremu   o   tym   powiedziałam,   byl 
okropny. Wcześniej nie miał o tym pojęcia. Potem, w momencie  
mojego kryzysu, po prostu wykreślił mnie z listy swoich pacjentów. 
Lekarz,   do   którego   teraz   chodzę,   jest   znacznie   bardziej 
wyrozumiały i odnosi się do mnie z szacunkiem.

Gotowość wysłuchania osoby uszkadzającej się często jest komunikowana w 
sposób naturalny, ale pracownicy mogą niekiedy zechcieć wspomóc nieco 
klienta w podjęciu tego tematu, gdy sytuacja po temu okaże się stosowna. 
Można   to   uczynić   w   sposób   delikatny,   deklarując   wyraźnie   za 
pośrednictwem podsuwanej literatury i informacji ogólnych lub rozmów, że 
dana   placówka   (czy   też   konkretny   pracownik)   jest   zaznajomiona   z 
samouszkodzeniem.   W   pewnych   wypadkach   pracownik   może   uznać   za 
stosowne   zareagowanie   na   aluzje   czy  ślady  samouszkodzeń.   Dana   osoba 
może mieć wyraźne rany, sińce czy świeże blizny lub

background image

nosić   widoczny   opatrunek.   Delikatne,   taktowne   zainteresowanie   się   tym, 
wyrażone na przykład pytaniem: „Skaleczyła się pani?" (a nie domaganie się 
wyjaśnień),   może   zachęcić   jednostkę   do   ujawnienia   swego 
samouszkodzenia. Może się zdarzyć, że osoba ta sama będzie dawać pewne 
wskazówki   werbalne,   mówiąc   o   „braku   poczucia   bezpieczeństwa", 
wspominając, że „martwi się tym, co może zrobić" i tak dalej. Wskazówki te 
można podchwycić i zachęcić daną osobę do ich rozwinięcia. Pracownicy 
mogą   się   lękać,   że   zachęcanie   pacjentów   do   wypowiedzi   na   temat 
samouszkodzeń będzie odebrane jako natarczywe  czy denerwujące,  nasze 
doświadczenie jednak podpowiada, że wiele osób z wielką ulgą przyjmuje 
pomoc   w   podjęciu   rozmowy   na   ten   temat.   Jeżeli   pytania   zostały 
sformułowane   jak   zaproszenie,   które   można   przyjąć   lub   odrzucić,   a   nie 
brzmią jak indagacje, możliwe jest uniknięcie wrażenia natarczywości.

Podczas zajęć na uczelni miałam zwyczaj siedzieć z rękawami 
niby to przypadkowo podciągniętymi do łokci w nadziei, że ktoś 
zauważy ślady i zapyta, co się dzieje.

Dobrze,   jeżeli   dana   instytucja   jest   w   stanie   zapewnić   swym   klientom   (a 
także, gdy okaże się to stosowne, ich rodzinom) dostęp do informacji na 
temat   samouszkodzeń   oraz   źródeł   pomocy   i   wsparcia.   Do   niedawna 
niezmiernie trudno było osobom kaleczącym  się dotrzeć do literatury czy 
innego rodzaju materiałów, które mogłyby pomóc im w zrozumieniu tego 
zachowania,   czy  choćby   podpowiedzieć,   że   nie  są   jedynymi   osobami   na 
świecie,   które   robią   takie   „szalone"   rzeczy.   Ludzie,   z   którymi   się 
kontaktujemy, często wręcz rozpaczliwie poszukują jakiejkolwiek pomocnej 
informacji. W ostatnim czasie ukazało się nieco wartościowych materiałów 
na ten temat, dostęp do nich może jednak nie być na tyle powszechny, by 
dorównać potrzebom (pomocne źródła informacji podaje Dodatek l).

Z sugestii, że pracownicy powinni  wykazywać  się świadomością i 

umieć z otwartością wysłuchiwać relacji o samouszkodzeniach, oczywiście 
wypływa założenie, że oni sami muszą dysponować odpowiednią wiedzą. W 
dalszej części tego rozdziału omówimy potrzeby związane ze szkoleniem 
personelu.

Pomocne reakcje

Najbardziej pomagamy, jeżeli usłyszawszy od kogoś o samouszkodzeniu lub 
zetknąwszy się z nim osobiście, reagujemy nań z akceptacją,

background image

zrozumieniem, współczuciem i szacunkiem. Ludzie przede wszystkim pragną, by ich 
wysłuchano i potraktowano poważnie. Powinniśmy starać się patrzeć na człowieka, a 
nie tylko na jego rany, i reagować na niego samego i na jego niepokój w taki sam 
sposób, w jaki reagowalibyśmy na każdą inną osobę.

Taka reakcja jest niezwykle cenna z wielu powodów:

•   Zachęca   osobę   do   uwierzenia   w   to,   że   może   ona   liczyć   na   zrozumienie   i 

pomoc;  że być  może  jej zachowanie  nie jest „złe" ani bezsensowne,  a jej 
sytuacja beznadziejna.

Kiedyś, gdy znalazłam się na oddziale powypadkowym, wydawało 
mi się, że wszyscy mnie ignorują i złoszczą się na mnie, ale gdy  
trafiłam tam innym razem, pielęgniarka zrobiła mi herbatę, usiadła 
i  pogawędziła  ze  mną.  Bardzo  mi to  pomogło.  Po raz pierwszy 
ktoś   zdawał   się   myśleć,   że   być   może   okaleczam   się   nie   bez 
powodu.

  Wysyła sygnał do osoby uszkadzającej się, że jest ona kimś wartościowym, 

zasługującym   na   troskę   i   szacunek;   że   jest   pełnym,   wielowymiarowym 
człowiekiem, a nie tylko i wyłącznie „uszkadzającym się" czy „sznyciarzem". 
Pomaga   to   stawić   czoło   nienawiści   do   siebie   i   niskiej   samoocenie,   które 
należą do przyczyn samouszkodzeń.

• Dostarcza danej osobie wsparcia i sposobności do rozmowy o jej zachowaniu i 

jego znaczeniu, jej problemach i uczuciach. Jak mogliśmy się już przekonać, 
samouszkodzenie częstokroć działa jak swoisty , Język", zastępując werbalne 
i inne formy ekspresji  i komunikacji.  Często komunikuje  ból i zagubienie 
związane z maltretowaniem w dzieciństwie. W pewnych  okolicznościach z 
różnych przyczyn  niełatwo usłyszeć tę mowę. W takich wypadkach pomóc 
może odwołanie się do ustrukturowanych wytycznych (Babiker, 1993; Cook, 
Babiker,   1995),   które   ułatwiają   stworzenie   atmosfery   dającej   wszystkim 
zainteresowanym poczucie bezpieczeństwa w rozmowach o wykorzystaniu.

Dezaprobujące, potępiające i karzące reakcje nikomu nie pomagają i przyczyniają się 
tylko   do   pogorszenia   samopoczucia   jednostki   (a   także   zwiększają 
prawdopodobieństwo, że znów podejmie ona samouszkodzenia) oraz zniechęcają ją 
do dalszego poszukiwania pomocy.

background image

Szorstka,   pełna   dezaprobaty   reakcja   może   szybko   uwolnić   pracownika   od 
uzasadnionego napięcia i frustracji, ale w ostatecznym rozrachunku niewiele pomoże 
nawet   jemu   samemu.   Spowoduje   jedynie   zakłócenie   komunikacji,   porozumienia   i 
procesu   zawiązywania   kontraktu   pracownika   z   klientem   bądź   pacjentem. 
Jednocześnie pozostawić może u pracownika negatywne odczucia na własny temat, a 
także na temat osoby oczekującej od niego pomocy.

Lekarz,   do  którego  chodzę,   w  ogóle  nie  okazuje   mi  pomocy  - 

krytykuje   mnie   i   traktuje   z   pogardą   z   powodu   moich   sa-

mouszkodzeń.

Pracownicy   niepokoją   się   czasem,   czy   poświęcając   swą   uwagę   komuś,   kto   się 
okalecza,   nie   „wzmocnią"   jego   zachowania.   Otóż   może   się   tak   dziać   wyłącznie 
wówczas, gdy dana osoba zostaje wysłuchana i spotyka się z jakąkolwiek  reakcją 
innych  jedynie  w   sytuacji   stwarzanej   przez   samouszkodzenie,   co   sprawia,   że 
samouszkodzenie   nabiera   dla   niej   określonego   sensu.   Dlatego   należy   słuchać   i 
wspierać jąbez względu na to, czy się okalecza, czy też nie, nie karząc jej za radzenie 
sobie i wyrażanie siebie w jedyny prawdopodobnie dostępny jej w danym momencie 
sposób. Podkreśla to siostra oddziałowa z jednego ze szpitali psychiatrycznych:

Uważam,   że   dawniej   sami   wzmacnialiśmy   zachowania   sa-
mouszkadzające   bezustannym   obserwowaniem   i   negatywnym 
nastawieniem   do   pacjentów.   Odkąd   więcej   uwagi   kierujemy   na 
jednostkę   i   to,   co   ją   niepokoi,   mamy   mniej   wypadków 
samouszkodzeń (Arnold, 1995).

Umacnianie

Mieliśmy okazję zobaczyć, że wiele osób dokonujących samouszkodzeń doświadcza 
w wyniku maltretowania poczucia całkowitej bezsilności, z którym często radzi sobie 
za   pomocą   samouszkodzeń.   Wszystkie   osoby   korzystające   z   opieki   powinny   być 
traktowane jak ludzie w pełni sprawni, zaradni, mający wobec siebie pełne prawa i 
obowiązki. Przedstawicielom mniejszości społecznych należy umożliwić dostęp do 
pracowników,  którzy   mają   lub  przynajmniej   rozumieją   doświadczenia   związane   z 
prześladowaniem.

background image

Najważniejsze,   aby   placówki   świadczące   usługi   nie   pogłębiały 

ubezwłasnowolnienia

18

 ludzi zwracających się do nich, ale zachęcały ich do 

brania swego życia i rozwoju osobistego we własne ręce. Osobom, które się 
uszkadzają,   trzeba   pozwolić   na   dokonywanie   wyborów   dotyczących 
oferowanych   im   terapii   i   usług,   opartych   na   uzyskanej   informacji.   W 
ośrodkach opieki całodobowej czy szpitalach taka wymiana informacji może 
polegać na organizowaniu zebrań środowiskowych z udziałem personelu i 
pensjonariuszy, podczas których omawiane są różne tematy i podejmowane 
decyzje. Offer i Barglow (1960) ilustrują to swym odkryciem wskazującym, 
że   najważniejszym   czynnikiem   powodującym   gwałtowny   wzrost   liczby 
samouszkodzeń   u   młodych   dorosłych   uczestników   ich   badania 
przeprowadzonego   wśród   pacjentów   szpitalnych   było   zawieszenie 
zwyczajowych cotygodniowych zebrań środowiskowych.

Osoby   dokonujące   samouszkodzeń   nierzadko   są   poddawane 

przymusowemu   leczeniu.   (Paradoksalnie,   często   też   spotykają   się   one   z 
odmową  udostępnienia  im  usług,  z  których  życzą  sobie  skorzystać,   lub  z 
powodu   samouszkodzeń   są   zwalniane   ze   szpitala   wbrew   własnej   woli). 
Tantam   i   Whittaker   (1992)   w   swym   przeglądzie   stosowanych   terapii 
stwierdzają,   że   przymusowe   leczenie   psychiatryczne   bywa   „niekiedy 
nieuniknione,   pomaga   bardzo   rzadko,   a   dość   często   pogłębia   tylko 
zachowania samoniszczące".

Proponujemy, by pomagający zawsze starali się działać w taki sposób, 

by zachęcać jednostki do brania odpowiedzialności za sytuację, w jakiej się 
znajdują.   Nie   zawsze   jest   to   proste,   zwłaszcza   gdy   pasywna   rola 
patologicznego   pacjenta   zdążyła   się   już   u   danej   osoby   utrwalić.   Może 
wówczas   zaistnieć   potrzeba,   by   przywracanie   jej   poczucia   kontroli   i 
odpowiedzialności   przebiegało   stopniowo.   W   każdym   przypadku   należy 
rozważyć pewne ważne pytanie: czego uczą daną osobę metody i stosowane 
wobec   niej   interwencje.   Czy   mamy   do   czynienia   z   jakimkolwiek 
zdobywaniem wiedzy lub umiejętności, które z pożytkiem będą mogły zostać 
przeniesione   do   życia   poza   środowiskiem   danej   placówki?   Na   przykład 
metody   polegające   na   zachęcaniu   jednostki   do   rozpoznawania   własnych 
potrzeb i uczuć oraz do dostrzegania i rozszerzania możliwości kształtowania 
własnego   życia   i   zachowania   mogą   wpoić   jej   istotne   umiejętności,   które 
będzie   ona   w   stanie   wykorzystać   we   wspieraniu   samej   siebie   również   w 
przyszłości.

Ubezwłasnowolnienie  (disempowerment)  jest   tu   rozumiane   jako   pozbawianie 

jednostki (lub grupy) inicjatywy, pewności siebie, a co za tym idzie - wpływu na 

kształtowanie swojego życia (przyp. red.).

background image

Konfrontacja z przyczynami samouszkodzeń

Należy zdać sobie sprawę, że samouszkodzenie często wskazuje na poważne 
napięcia i trudności leżące u jego podłoża. Jednym z najbardziej uderzających 
ustaleń wynikających z badania Arnold (1995), przeprowadzonego wśród 76 
uszkadzających się kobiet, było wyraźne przekonanie badanych o potrzebie 
uzyskania   pomocy   w   skonfrontowaniu   się   z   najgłębszymi   przyczynami 
napięcia, które pchnęło je w pułapkę samouszkodzenia.

Należy zbadać  potrzeby i  pragnienia  danej  osoby i  uzgodnić  z nią 

odpowiedni sposób dalszego postępowania bądź ewentualne skierowanie jej 
do innej placówki czy terapeutki. Indywidualni pracownicy w związku z tym 
będą pełnić rzecz jasna bardzo zróżnicowane role. Jedni będą zaangażowani 
w głęboką, długotrwałą pracę. Inni będą mieli krótki lub ograniczony kontakt 
z   klientem,   ale   mogą   mu   okazać   cenną   pomoc,   udzielając   wsparcia   i 
dostarczając informacji na temat rodzajów dostępnego doradztwa lub w miarę 
potrzeby   kierując   go   do   innej   placówki.   Zawsze   bardzo   pomocne   jest 
okazywanie   zrozumienia   dla   jego   bolesnych   przeżyć,   które   mogą   leżeć   u 
podłoża   samouszkodzenia.   Niemniej   kierując   swą   uwagę   na   głębsze 
problemy mogące stanowić przyczynę samouszkodzeń, należy z ostrożnością 
podchodzić do tego tematu, zagłębiając się weń na tyle tylko, na ile jest to 
stosowne i bezpieczne, uwzględniwszy możliwości czasowe.

Spotykałam się z pracownikiem poradni i bardzo mi to pomagało 
przez dziesięć tygodni, ale potem to się skończyło i nic więcej mi 
nie  zaoferowano.  Te  spotkania  otworzyły  wiele  spraw,  z którymi  
później zostałam sama.

Oto niektóre korzystne sposoby postępowania/usługi:

• Nieustanne dostarczanie jednostce okazji do wyrażania własnych 

odczuć i trudności oraz udzielanie jej wsparcia.

• Poradnictwo/terapia: wspierający związek, w ramach którego jednostka 

może odkrywać treści kryjące się za jej samouszkodzeniem i zająć się 
dawnymi   doświadczeniami   oraz   ich   skutkami   (szczegółowe 
omówienie tego tematu znajdzie czytelnik w rozdziale siódmym).

• Cała gama rozmaitych terapii i podejść wspomagających eksplorację, 

ekspresję,   relaksację,   budowanie   szacunku   do   siebie   bądź 
sprzyjających lepszemu kontaktowi z własnym ciałem.

background image

Należą do nich terapie z wykorzystaniem sztuki, dramy, muzyki i tańca. Istota 
rzeczy polega na odkrywaniu i identyfikowaniu podejść, które jednostka uzna 
za odpowiednie dla siebie i pomocne.

•   Zajęcia   grupowe:   okazja   do   dzielenia   się   doświadczeniami   i   wzajemne 

udzielanie   sobie   wsparcia   przez   osoby,   z   którymi   jednostka   może   się 
zidentyfikować (dalsze omówienie tego tematu w rozdziale szóstym).

• Udzielanie pomocy w rozwiązywaniu głębszych problemów pojawiających się 

na bieżąco w życiu  jednostki, które  mogą  przyczyniać się do powstawania 

napięć   związanych   z   zakwaterowaniem,   finansami,   izolacją,   opieką   nad 

dziećmi,   przemocą   w   rodzinie,   napastowaniem   lub   wykorzystaniem 

seksualnym.

Leki

Istnieje   duże   prawdopodobieństwo,   że   pacjentom,   którzy   znajdą   się   w   środowisku 
medycznym czy psychiatrycznym, zostanie zaproponowana terapia farmakologiczna. 
Jakkolwiek   leki   mogą   się   przydać   w   pewnych   okresach   u   niektórych   pacjentów, 
stosowanie   tego   rodzaju   czysto   medycznej   terapii   w   leczeniu   problemów   natury 
psychicznej i społecznej wydaje się nieco problematyczne, gdyż umacnia ono prze-
konanie  tkwiące   u  samych   źródeł  samouszkodzenia,   zgodnie  z  którym  najlepszym 
środkiem zaradczym na złożone emocjonalne lub osobiste napięcia są bezpośrednie 
rozwiązania fizyczne.

Farmakoterapia może przynosić pacjentom uszkadzającym się rozczarowanie, 

mimo to jednak będą oni na niej polegać, nie mając dostępu do żadnej innej formy 
pomocy,   która   zaradziłaby   ich   napięciom.   W   sondażu   Arnold   wiele   osób 
korzystających z usług medycznych dało wyraz swemu odczuciu, że „wyprowadzono 
ich w pole",  podając leki  i nie oferując żadnej możliwości  rozmowy  na temat ich 
napięcia   psychicznego   czy   też   leżących   u   jego   podłoża   doświadczeń.   Leki 
wywoływały   niekiedy   przerażające   poczucie   „odrealnienia",   dezorientacji   i 
bezradności, co tym bardziej mogło doprowadzać do nasilenia się zachowań samousz-
kadzających.

Lekarz   rodzinny,   do   którego   się   zgłosiłam,   nie   potępił   sa-
mouszkodzenia,   aleje   zignorował.   Nie   zapytał,   dlaczego   to 
zrobiłam, i nie zaproponował nic poza środkami przeciw depresyjny 
mi, które nic nie pomogły.

background image

Przyczepiono mi etykietkę i nafaszerowano lekami. Powiedzieli mi, 

że będę chora do końca życia. Nie zainteresowali się, dlaczego się 

pocięłam.   Nie   miałam   z   kim   rozmawiać...   [to]   mnie   zupełnie  

wykończyło.

Tantam i Whittaker (1992) analizują doniesienia dotyczące stosowania farmakoterapii 

u osób dokonujących samouszkodzeń. Dochodzą oni do wniosku, że „leki starannie 

dobrane w trakcie trapii w związku z określonymi symptomami mogą się sprawdzić u 

pacjentów z tej grupy, ale nie istnieją żadne dowody, aby leki te miały jakikolwiek 

bezpośredni wpływ na skłonność do okaleczania się, za to wiele dowodów potwierdza, 

że leki są często nadużywane, czego konsekwencje bywają niekiedy fatalne". Dodają 

oni, że benzodiazepiny mają działanie rozluźniające i mogą doprowadzać do nasilenia 

się zachowań samouszka-dzających.

Naszym   zdaniem   terapia   farmakologiczna   powinna   być   wdrażana   z   wielką 

rozwagą   i   nigdy   nie   można   jej   stosować   jako   alternatywy   zastępującej   pracę   z 

przyczynami   napięć   i   samouszkodzeń.   Pacjenci   powinni   być   szczegółowo 

poinformowani   o   środkach   farmakologicznych,   jakie   można   im   zaoferować,   a 

podjąwszy decyzję o ich przyjmowaniu, aktywnie uczestniczyć w ocenie skuteczności 

bądź nieskuteczności takiej terapii.

Reagowanie na obrażenia ciała

Oczywiście,   reakcje   na   obrażenia   ciała   będą   się   między   sobą   bardzo   różnić   w 

zależności   od   roli   pełnionej   przez   danego   pracownika.   Tam   gdzie   rola   personelu 

sprowadza   się   do   udzielania   pomocy   medycznej,   najlepiej   będzie   zachować   się 

uprzejmie,   spokojnie   i   z   szacunkiem,   umożliwiając   pacjentowi   maksymalne 

zachowanie godności. Niewiele pomogą - i będą wręcz nieetyczne - wszelkie reakcje 

karzące. Są one równoznaczne z przekazem: „Tobie nie wolno się krzywdzić, ale nam 

tego nikt nie zabroni".

Opieka na oddziale powypadkowym, gdzie leżę, jest nieprzyjemna i 
znikoma.   Ignorują   nas,   traktują,   jakbyśmy   byli   jakimiś 
przedmiotami, które się zaszywa i rzuca w kąt.

Osoba,   która   dopiero   co   się   okaleczyła,   jest   zazwyczaj   wytrącona   z   równowagi   i 

podatna na zranienie, mimo iż może to ukrywać. Fakt, że sama zadała sobie ranę, nie 

oznacza, iż rana ta nie boli ani że nie

background image

przeraża czy nie szokuje jej samej. Okazanie takiej osobie troski to dla niej 
sygnał, że jest ona kimś ważnym  i zasługuje na opiekę. Nie „wzmocni" to 
zachowania samouszkadzającego, chyba że taka sytuacja będzie dla tej osoby 
jedyną, w jakiej ktoś się o nią troszczy. (Jeśli tak właśnie jest, powinno się 
zaspokoić wyraźną potrzebę wsparcia jednostki, nie potępiając jej za to, że 
poszukuje go w jedyny dostępny dla niej w danej chwili sposób).

Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby się sobą zająć. Ten lekarz był  
naprawdę delikatny i dodawał mi otuchy, a poza tym rozmawiał ze 
mną   o   tym,   jak   powinnam   pielęgnować   swoje   rany.   Czuję,   że  
pomaga mi to wyrwać się z tego błędnego koła - umiem już być dla  
siebie dobra, a nie tylko pogarszać wszystko coraz bardziej.

Niektórym   osobom   może   pomóc   udzielenie   informacji,   jak   powinny 
pielęgnować   swe   rany   i   w   jakich   sytuacjach   będą   potrzebować   pomocy 
medycznej.   Przyda   się   też   rozmowa   o   bezpieczeństwie   i   minimalizacji 
szkodliwości.   (Część   poradników   wymienionych   w  Dodatku   l  zawiera 
informacje na te tematy).

Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdyby osoby pełniące role dorad-czo-

terapeutyczne   (włącznie   z   głównymi   opiekunami   oraz   pielęgniar-kami-
terapeutkami) na co dzień nie zajmowały się ranami klienta, gdyż  może to 
„zamącić"   ich   relację   z   nim.   Pracownicy   ci   pomimo   to   mogą   oczywiście 
okazywać   pozytywne  zainteresowanie   okaleczeniami   i  napięciami,  które  do 
nich doprowadziły. Mogą delikatnie sugerować osobie, aby (gdy poczuje się do 
tego gotowa) zwróciła się do kogoś, kto zajmie się jej ranami. Członkowie 
personelu niemedycznego nie powinni czuć się zobowiązani do oglądania ran i 
zajmowania się nimi czy wysłuchiwania szczegółów na temat okaleczeń, jeżeli 
czują się tym skrępowani. Gdy w grę wchodzą granice prywatności, lepiej nie 
udawać i zachować się uprzejmie, ale rzeczowo. Należy unikać wszystkiego, 
co mogłoby sugerować wstręt do danej osoby czyjej zachowania.

W   większości   środowisk   niezwykle   rzadko   się   zdarza,   aby   ktoś 

dokonywał samouszkodzenia na oczach personelu danej placówki (chyba że 
nie ma tam miejsca, gdzie można by to uczynić na osobności). Gdy jednak do 
tego dojdzie, oznacza to zwykle, że osoba, która dopuszcza się takiego aktu, 
ma poczucie, iż nikt nie chce jej wysłuchać i jest zmuszona komunikować się 
w   sposób   zdecydowanie   domagający   się   uwagi   otoczenia.   Z   naszych 
doświadczeń wynika, że w sytuacji tera

background image

peutycznej, gdzie czynniki relacyjne są zazwyczaj bardzo złożone, niezwykle 
rzadko się zdarza, aby pacjent podejmował próby poważnych samouszkodzeń, 
przebywając w jednym  pomieszczeniu z terapeutką. Odpowiedź terapeutki i 
personelu na samouszkodzenie może być bardzo różna: od delikatnej sugestii, 
aby pacjent spróbował „ująć to w słowa", do bardziej stanowczego wytyczenia 
granic   własnej   prywatności   w   zależności   od   sytuacji   oraz   osobistej   reakcji 
danego   pracownika.   Bez   względu   na   to,   jak   dany   incydent   zostanie 
potraktowany   na   bieżąco,   po   przeminięciu   sytuacji   kryzysowej   należy   go 
omówić i zrozumieć. Szczególnie ważne w tym  kontekście jest wyjaśnienie 
reakcji i przeanalizowanie, na przykład w ramach superwizji, odczuć danego 
członka personelu czy terapeutki, o czym piszemy w rozdziale siódmym.

Próby powstrzymania samouszkodzeń lub zapobiegania im

Naszym   zdaniem   powstrzymywanie   osób   pragnących   się   uszkadzać   od 
robienia tego jest zdecydowanie niekorzystne. Zasada ta może być trudna do 
zaakceptowania. Rozumiemy, że niektórzy pracownicy znajdują się w takim 
położeniu, które wymaga od nich zapobiegania samouszkodzeniem (tę sytuację 
omówimy   niżej).   Pracownikom,   którzy   poważnie   traktują   swą   pracę   i 
pacjentów bądź uważają, że ich rola polega na ochronie i leczeniu ludzi, trudno 
jest   stać   spokojnie   i   pozwalać   innym   krzywdzić   się   i   okaleczać.   Problem 
jednak nie w tym, czy chcemy poprawić sytuację jednostki i dążymy do tego 
celu, lecz w tym, jaka jest najlepsza droga do jego osiągnięcia. Często jest to 
kwestia   krótko-   lub   długofalowych   korzyści.  Niepowstrzymywanie  samo-
uszkodzeń przez  krótki  czas  przynosi  zazwyczaj  efekty w postaci  lepszych 
skutków długotrwałych, pozwalających jednostce radzić sobie z trudnościami i 
brać   odpowiedzialność   za   własne   zachowanie.   I   odwrotnie,   doraźne 
ingerowanie w samouszkodzenia (czy to siłą, czy perswazją) może pogorszyć 
sytuację w perspektywie długofalowej z następujących przyczyn:

• Jeżeli dana osoba nadal odczuwa potrzebę uszkadzania się, tak czy owak 

znajdzie   w   końcu   sposób,   aby   to   uczynić,   za   to   w   jeszcze   większej 
tajemnicy i być może z dużo groźniejszymi skutkami (na przykład jeżeli 
odebrano jej narzędzia, którymi zwykła nacinać sobie skórę, może ona 
skorzystać z pierwszego lepszego przedmiotu, który wpadnie jej w ręce, 
bez względu na to, czy bę-

background image

dzie on czysty, czy zabrudzony; może też uciec się do przedawkowania albo 
nawet uduszenia).

•   Jeżeli   człowiekowi   są   niedostępne   inne   efektywne   strategie   radzenia   sobie, 

zapobieganie   samouszkodzeniem   może   sprawić,   że   będzie   on   niezdolny   do 
radzenia sobie, co zwiększy ryzyko poważnych zachowań niszczących, a nawet 
samobójstwa.

• Zaufanie do profesjonalistów może ulec zachwianiu. Ucierpi na tym przymierze i 

komunikacja   między   pracownikiem   a   klientem,   zwłaszcza   jeżeli   ten   ostatni 
poczuje się zmuszony do kłamania na temat swych samouszkodzeń.

•   Klient   będzie   prawdopodobnie   czuł   się   bezsilny,   przestraszony   i   zły,   co 

doprowadzi   do   nasilenia   się   potrzeby   zastosowania   jeszcze   ostrzejszych   niż 
dotychczasowe form uszkadzania się. W rozdziale czwartym była mowa o tym, 
że samouszkodzenie często służy uzyskiwaniu poczucia kontroli i autonomii. 
Odebranie jednostce tej możliwości sprawi, że jeszcze bardziej desperacko bę-
dzie ona dążyć do odzyskania jakiegoś zakresu kontroli.

• Ambiwalentny stosunek danej osoby do jej okaleczeń może ulec zamaskowaniu, 

gdy   jednostkę   tę   wtłoczy   się   w   spolaryzowaną   pozycję.   Może   się   ona   czuć 
przymuszona do utożsamienia się z rolą „dobrego klienta", który zgadza się, że 
uszkadzanie   się   jest   złe   i   przyrzeka   nigdy   więcej   takich   rzeczy   nie   robić 
(przemilczając i pomijając tę ważną część siebie, która pragnie okaleczeń). Albo 
z kolei może ona „zbuntować się" i poczuć jeszcze większą determinację do 
samouszkadzania (tracąc tym samym kontakt z tą częścią siebie, która pragnie 
zmiany).   W   poważnym   stopniu   zagrozi   to   jej   zdolności   do   podejmowania 
odpowiedzialnych decyzji i dokonywania wyborów dotyczących jej własnego 
okaleczenia.

• Jest to sygnał, że człowiek nie ma żadnych praw do własnego ciała. Nasila to 

jeszcze  bardziej   wymowę  komunikatu,   odebranego  przez  niego   zapewne  już 
wcześniej   wskutek   wykorzystania   lub   prześladowania,   który   sam   w   sobie 
odgrywa już przyczynową rolę w jego samouszkodzeniach.

• Przemienia samouszkodzenie w potężną „broń", metodę domagania się swych 

praw lub wyrażania złości skierowanej przeciw

background image

personelowi. Podważa te wszystkie działania, których celem jest zmniejszenie 
roli samouszkodzeń w życiu człowieka.

•   Zapobieganie   uszkodzeniom   często   skutecznie   powstrzymuje   też   ludzi   od 

mówienia   o   nich.   Temat   staje   się   nośnikiem   silnych   napięć,   a   nawet   objęty 
zostaje „tabu". Znacznie utrudnia to ważną pracę nad wspólnym odkrywaniem 
znaczeń i funkcji samouszkodzeń w życiu jednostki.

•   Niektóre   środki   zaradcze   powszechnie   stosowane   w   celu   zapobiegania 

samouszkodzeniem mogą być dla klientów deprymujące i szkodliwe. Należą do 
nich  między  innymi  przymusowa   hospitalizacja  oraz  terapia  farmakologiczna 
stosowana   wbrew   woli   pacjenta;   umieszczanie   go   pod   obserwacją; 
przeszukiwanie   i   konfiskata   należących   do   niego   przedmiotów,   fizyczne 
ograniczanie   swobody;   stosowanie   „gospodarki   symbolicznych   wpłat"   lub 
przyznawanie   i   wstrzymywanie   „przywilejów";   w   placówkach   zamkniętych 
umieszczanie   ludzi   w   pustych   celach   pozbawionych   sprzętów;   wykluczanie 
klientów   z   usług   terapeutycznych,   gdy   się   okaleczają,   i   wymaganie   od   nich 
zawierania   „kontraktów"   lub   składania   obietnic,   że   nie   będą   się   uszkadzać. 
Postępowanie   takie   może   wzbudzić   odczucie   jednostki,   że   jest   „zła", 
nieopanowana   i   niezdolna   do   odpowiadania   za   siebie.   Nie   sprzyja   to 
autentycznemu   rozwojowi   i   zmianie.   Trzeba   porównać   szkody   emocjonalne, 
jakie tego typu działania mogą wyrządzić jednostce (zwłaszcza gdy weźmie się 
pod   uwagę,   że   przynajmniej   część   przypomina   przemoc   doznaną   w   dzieciń-
stwie), z krzywdą, jaką przynieść mogą dalsze akty samouszkodzenia. W wielu 
wypadkach ich wynikiem są niegroźne obrażenia, a kroki podejmowane w celu 
zapobieżenia   im   -   bezzasadnie   inwazyjne,   dehumanizujące   i   infantylizujące. 
Również sami pracownicy mogą odczuwać niepokój i dyskomfort w związku z 
rolami, w jakie są zobowiązani wchodzić w relacjach z pacjentami.

Konsultant powiedział nam, że mamy po prostu ignorować pacjentkę, 
gdy się tnie, nie powinniśmy z nią rozmawiać, wtedy przestanie. Nie 
zgadzaliśmy się z tym, ale zachowywaliśmy się w ten sposób. To 
bylo okropne.

background image

Czasami czuję się jak oprawca. Zastanawiam się, co jest gorsze:  

to, że one się tną, czy to, ze my się na nie tak rzucamy, żeby je 

przed tym powstrzymywać.

Sugerując,   że   pracownicy   nie   powinni   usiłować   powstrzymywać   nikogo   przed 
okaleczaniem   się,   w   żadnym   razie   nie   postulujemy   przyjmowania   postawy 
zobojętnienia wobec samouszkodzeń. Pracownicy nie muszą udawać, że zadawanie 
sobie   krzywdy   jest   czymś   właściwym.   W   istocie   rzeczy   dawanie   do   zrozumienia 
osobie okaleczającej się, że nie obchodzi nas, co dzieje się z jej ciałem, byłoby dla 
niej niezwykle szkodliwe. Naszym zdaniem najbardziej pomocna jest postawa, która 
łączy   w   sobie   zrozumienie   wartości   samouszkodzenia   jako   strategu   przetrwania 
jednostki   z   troską   o   fizyczne   bezpieczeństwo   i   wsparciem   dla   jej   wysiłków   w 
przechodzeniu do innych metod radzenia sobie i wyrażania siebie. Pracownicy mogą 
zaakceptować   to,   że   w   danym   okresie   jednostka   odczuwa   niekiedy   potrzebę 
uszkadzania  się, jednocześnie poszukując  wraz  z nią metod  minimalizacji  szkód  i 
najskuteczniejszego dbania o własne ciało. Mogą się odnosić z szacunkiem do wagi i 
znaczenia, jakie jednostka przywiązuje do samouszkodzenia, jednocześnie zachęcając 
ją do wypracowywania nowych metod wspierania i wyrażania siebie.

Niekiedy pracuje się w sytuacji,  w której  obowiązki  personelu wykluczają 

całkowicie „nieinterwencyjne" podejście do samouszkodzeń. Niemniej ważne jest, by 
zachować tu postawę  realistyczną. Strach pracowników,  że zostaną pociągnięci do 
odpowiedzialności,   może   wywoływać   u   nich   niepotrzebną   panikę   z   powodu   dość 
drobnych   samouszkodzeń.   Do   kierownictwa   danej   placówki   należy   wyznaczenie 
zakresów   odpowiedzialności   i   ujęcie   ich   w   formę   wytycznych   skierowanych   do 
personelu.   Wytyczne   takie   powinny   również   obejmować   wszelkie   niezbędne 
procedury oceny ryzyka.

Gdy   któryś   z   pracowników   stwierdzi,   że   zachodzi  konieczność 

zainterweniowania   w   samouszkodzenie,   ważne   jest   zapewnienie   pacjentowi   czy 
klientowi   zachowania   maksymalnej   godności   i   odpowiedzialności   za   siebie. 
Większość   ludzi,   którym   da   się   po   temu   okazję,   udzielając   wyjaśnień,   zrozumie 
położenie pracownika czy instytucji ponoszących odpowiedzialność i troszczących się 
o   ich   bezpieczeństwo.   Wiele   osób   skłonnych   będzie   negocjować   z   pracownikami 
warunki utrzymywania swych samouszkodzeń w akceptowanych granicach. Osoby te 
będą   chętnie   się   godzić   na   pewne   restrykcje,   jeżeli   tylko   da   się   im   szansę 
decydowania o tym. Można też zachęcić je do wyrażania

background image

własnych  sugestii odnoszących się do tego, w jaki sposób personel może najlepiej 
wspierać je w radzeniu sobie bez samouszkodzeń. Zawsze dobrze jest mieć w pamięci 
dalekosiężny   cel,   jakim   jest   wyposażenie   jednostki   na   przyszłość   w   umiejętność 
samodzielnego  dbania o swe bezpieczeństwo,  nie zaś zachęcanie jej do zrzucania 
odpowiedzialności na innych.

Wsparcie

Wiele   osób   uszkadzających   się   odczuwa   od   czasu   do   czasu   ogromną   potrzebę 
wsparcia emocjonalnego. Niektórym trudno jest zwracać się po nie do innych i od 
innych je przyjmować, pozostali zaś, poszukując go, w szerokim zakresie korzystają z 
wielu różnorodnych form usług. W okresach działania silnego stresu oraz wzmożonej 
eksploracji doświadczeń leżących u podłoża samouszkodzenia jednostka może odczuć 
chwilowy   wzrost   tej   potrzeby.   Oprócz   pragnienia   nieustającego,   niezawodnego, 
solidnego   wsparcia,   częstokroć   pojawia   się   też   konieczność   uzyskania   pomocy 
kryzysowej - poprzez rozmowę z kimś, zatelefonowanie lub pójście tam, gdzie można 
poczuć   się   bezpiecznie,   gdy   problemy   zdają   się   człowieka   przerastać.   W   takich 
momentach należy poświęcić zgłaszającej się osobie nieco czasu, umożliwiając jej 
niespieszną, swobodną, wyjaśniającą rozmowę, gdyż nie zawsze przyczyna napięcia 
jest jej od razu znana.

To   bardzo   pomaga,   jeżeli   instytucja   jest   na   tyle   elastyczna,   by   udzielać 

wsparcia na różnym poziomie i różnego typu, dostosowanego do zmieniających się 
potrzeb zwracających się do niej osób. Dobrze jest też gromadzić aktualne informacje 
na temat innych źródeł pomocy w danym rejonie. Wsparcia nie powinno się udzielać 
czy też intensyfikować wyłącznie w odpowiedzi na wypadek samouszkodzenia ani też 
nie powinno się go uzależniać od powstrzymywania się danej osoby od okaleczeń, 
gdyż taka postawa wzmacnia tylko znaczenie i siłę zachowania samouszkadzającego. 
W zaspokajaniu potrzeby wsparcia decydującą rolę odgrywa  również umożliwienie 
klientom   bądź   pacjentom   zachowania   poczucia   odpowiedzialności   i   szacunku   do 
siebie.   Może   zaistnieć   potrzeba   znalezienia   delikatnej   równowagi   pomiędzy 
udzielaniem jednostce wsparcia wystarczającego, aby mogła sobie ona samodzielnie 
radzić, a ubezwłasnowolnianiem jej i przejmowaniem od niej całej odpowiedzialności 
za jej życie. Ważne jest, by wspólnie z pacjentem wypracowywać sposoby docierania 
w razie potrzeby do źródeł wsparcia,  rozwijając  przy tym  jego  wewnętrzną  siłę i 
zasoby.   Z   czasem   osoba   pracująca   z   jednostką   dokonującą   samouszkodzeń   może 
pomóc

background image

jej w identyfikowaniu sytuacji, które stwarzają ryzyko, że osoba ta nie podoła im i 
podejmie lub nasili uszkadzanie się, a także w planowaniu sposobów samodzielnego 
udzielania sobie wsparcia i poszukiwania go w najbliższym otoczeniu.

Czynniki   instytucjonalne   wpływające   na   samouszkodzenia   Ważne   jest,   aby   się 
zastanowić,   w   jaki   sposób   dana   instytucja   lub/i   zachowanie   pracującego   w   niej 
personelu (a także pozostałych osób korzystających  z usług danej placówki) mogą 
mieć   wpływ   samouszkodzenia   pojedynczych   osób.   Skoro   samouszkadzanie   jest 
zachowaniem funkcjonalnym i znaczącym (zob. rozdział czwarty), wynika z tego, że 
może ono pełnić ważne role w relacjach z daną instytucją lub w sytuacji pomagania, a 
także w innych sferach życia jednostki. Nierzadko zdarza się, że samouszkodzenie 
zostaje   wywołane   lub   gwałtownie   się   nasila   w   reakcji   na   czynniki   działające   w 
środowisku instytucjonalnym. Gdy istnieje możliwość, że mamy do czynienia z taką 
właśnie sytuacją, należy zadać sobie kilka pytań natury ogólnej:

• Czy u osób korzystających z usług danej placówki/klientów nie wzbudza się 

poczucia bezradności, bezbronności i braku kontroli nad własnym życiem?

• Czy traktuje się ludzi poważnie i wysłuchuje tylko wtedy, kiedy się 

uszkadzają?

• Czy korzystający z usług są napastowani, prześladowani bądź atakowani (przez 

innych klientów lub członków personelu)?

•   Czy   samouszkodzenie   jest   dla   danej   osoby   jedynym   dostępnym   sposobem 

wyrażania niepokoju i złości lub rozładowywania napięcia?

•   Czy   na   samopoczucie   i   zachowanie   osób   korzystających   z   usług   danej 

placówki mają wpływ nierozwiązane konflikty między członkami personelu? 
(W rozdziale pierwszym mowa była o dowodach przemawiających za tym, że 
konflikty   wśród   pracowników   prawdopodobnie   mają   związek   z   eskalacją 
zachowań sa-mouszkadzających u korzystających z opieki danej instytucji;

Aidridge, 1988).

• Czy samouszkodzenie jest jedynym sposobem osiągania pewnych pożądanych 

celów, będąc na przykład jedyną okazją do

background image

zmiany otoczenia lub skierowania uwagi na bezpieczeństwo czy też zdrowie?

• Czy osoby korzystające z usług danej placówki są znudzone, czy dostarcza się 

im niewielu bodźców lub izoluje? (Odnosi się to głównie do placówek opieki 

stacjonarnej i instytucji opiekuńczych).

•   Czy   samouszkodzenie   jest   jedynym   sposobem   wyrażania   niezadowolenia   z 

opieki oferowanej przez personel lub z innych aspektów otoczenia lub usług?

• Czy akceptuje się sytuację, kiedy pewne grupy klientów narzucają innym takie 

zasady funkcjonowania  w społeczności, które sprzyjają  samouszkodzeniem 
poprzez wskazywanie ich jako normy zachowania i warunku przynależności 
do owej grupy?

• W jaki sposób dana instytucja replikuje kontekst kulturowy -pod względem 

reprezentacji płci, ras, orientacji seksualnych i tym podobnych elementów - 
mogący się przyczyniać do rozwinięcia się zachowania samouszkadzającego? 
Jak może to oddziaływać na osoby korzystające z usług danej placówki? (zob. 
rozdział trzeci, gdzie szczegółowo omówiono to zagadnienie).

Oddziaływanie samouszkodzeń na innych

Samouszkodzenia mogą mieć znaczący wpływ  na inne osoby korzystające z usług 
danej   placówki,   a   także   na   rodziny   i   przyjaciół   osób   uszkadzających   się.   Często 
wywołują silny niepokój, złość i lęk. Otocze-

Pracownicy zatem będą musieli wiedzieć, jak udzielić wsparcia pozostałym osobom 
korzystającym   z   usług   danej   placówki,   a   ponadto   zapewne   także   członkom 
rodziny/przyjaciołom   przygnębionym   z   powodu   samouszkodzenia   ich 
krewnego/przyjaciela.   Może   również   pojawić   się   potrzeba   ochrony   osób 
dokonujących samouszkodzeń przed oczernianiem i wyśmiewaniem.

Pracownicy mogą pomóc, dostarczając informacji na temat samouszkodzeń, 

aby innym osobom znajdującym się w kręgu oddziaływania tego zachowania łatwiej 
było je zrozumieć (zob. Dodatek l). Może pojawić się konieczność odbycia rozmowy 
z osobą uszkadzającą się na temat rozsądnego sposobu złagodzenia oddziaływania jej 
zachowania na innych. W pewnych okolicznościach stosowne może być omówienie

background image

samouszkodzenia   w   grupie,   a   nawet   poszerzenie   dyskusji   o   inne   formy 
„samoniszczenia",   które   mogą   być   podejmowane   przez   członków   danej 
grupy,   bądź   o   stosowane   przez   różne   osoby   metody   radzenia   sobie.   W 
środowisku, w którym wymagania stawiane przed personelem przez osoby 
uszkadzające się mogą oddziaływać na innych klientów, poziom zatrudnienia 
powinien  być   taki, aby potrzeby  wszystkich   osób  korzystających  z  usług 
danej placówki były zaspokajane. Ci, którzy się uszkadzają, nie powinni być 
traktowani   jak   kozły   ofiarne   z   powodu   wymagań,   jakie   ich   zachowanie 
stawia przed członkami personelu.

Znaczenie wsparcia społecznego dla efektywnej pracy

Już w rozdziale pierwszym była mowa o tym, że samouszkadzanie może być 
dla profesjonalistów (i osób udzielających wsparcia) jednym z zachowań, z 
którymi   najtrudniej   sobie   radzą,   często   wzbudzającym   niezwykle   silne   i 
nieprzyjemne reakcje. Pracownicy informują, że w obliczu samouszkodzenia 
przeżywają   wiele   tak   przemożnych   uczuć,   jak   przerażenie,   smutek, 
bezsilność, złość i frustracja. Bywa, że chociaż czują się odpowiedzialni za 
udzielenie   pomocy,   są   niezdolni   do   wypełnienia   swoich   obowiązków,   a 
nawet lękają się, że ich reakcja mogłaby w jakiś sposób nasilić zachowanie 
samouszkadzające.

Trudności   odczuwane   przez   pracowników   są   często   spowodowane 

również   brakiem   przeszkolenia   i   informacji   na   temat   samouszko-dzeń,   a 
także brakiem wsparcia oraz precyzyjnych taktyk i wytycznych dotyczących 
postępowania   z   samouszkodzeniami.   Jeżeli   pracownicy   mają   odpowiadać 
efektywnym działaniem na samouszkodzenia klientów, a przy tym zachować 
własne zdrowie, należy zapewnić im odpowiednie wyszkolenie oraz udzielić 
potrzebnych wskazówek i wsparcia.

Szkolenia

Wielu profesjonalistów pracujących w różnych placówkach, gdzie utrzymują 
oni   częsty   kontakt   z   osobami   uszkadzającymi   się,   ma   znikome 
przygotowanie   zawodowe   do   pracy   z   tym   problemem.   Spotykając   się   z 
samouszkodzeniami, odczuwają więc lęk, niepokój i niepewność co do tego, 
jak to zachowanie interpretować i jak z nim postępować.

Szkolenia dotyczące samouszkodzeń powinny początkowo wchodzić 

w skład wstępnego przygotowania do działalności profesjonalnej, a następnie 
odbywać   się   już   w   kontekście   pracy   zawodowej.   Częstokroć   szczególnie 
skuteczne okazuje się wspólne szkolenie całych ze

background image

społów pracujących razem w danej instytucji, umożliwiające ich członkom 
omawianie   własnych   spraw   i   problemów.   Szczegółowy   zakres   takiego 
szkolenia   powinien   być   dostosowany   do   działalności   danej   placówki   i 
określonych   zadań   wypełnianych   przez   poszczególnych   jej   pracowników. 
Istotne mogą się okazać następujące zagadnienia.

Informacja o samouszkodzeniu
Niezbędna jest podstawowa informacja na temat natury samouszkodzeń, ich 
związków   (a   także   różnic)   z   próbami   samobójczymi   oraz   innymi 
samoniszczącymi i/lub gwałtownymi zachowaniami.
Postawy i odczucia związane z samouszkodzeniem Dużą wartość dla 
personelu mają sytuacje dające sposobność do identyfikowania i omawiania 
własnych uczuć i niepokojów dotyczących samouszkodzeń w ogóle, a także 
klientów, którzy ich dokonują, oraz wpływu, jaki to wszystko wywiera na ich 
pracę. Dzięki temu będą oni umieli podejmować racjonalne decyzje 
związane z reagowaniem na samouszkodzenie w środowisku zawodowym. 
Zespoły pracowników mogą również wskazywać na własne potrzeby 
korzystania w trakcie pracy ze wsparcia, pomocy i/lub superwizji.

Przyczyny samouszkodzeń
Członkowie   personelu   powinni   rozumieć   funkcjonalną   naturę   samo-
uszkodzenia oraz wiedzieć o doświadczeniach życiowych i uczuciach, które 
zazwyczaj stanowią podłoże tego zachowania. Dzięki temu nie będą już czuli 
się tak bardzo zakłopotani i niekompetentni, stając twarzą w twarz z osobą 
uszkadzającą   się.   Pozwoli   im   to   również   wybierać   odpowiednie   metody 
pracy z nią.
Reagowanie na osoby dokonujące samouszkodzeń Szkolenie powinno 
obejmować analizę potrzeb osób uszkadzających się i dostarczać informacji 
na temat tego, jak reagować w sposób pomocny. Pracownicy pełniący różne 
role będą potrzebować zróżnicowanej informacji na temat modeli leczenia, 
wszyscy jednak skorzystają, dowiadując się, jakie są poglądy osób 
korzystających z usług na temat tego, co z ich punktu widzenia jest pomocne, 
a także zapoznając się z doświadczeniami innych profesjonalistów. Zespoły 
wspólnie odbywające szkolenie mogą zastanowić się później nad płynącymi 
z tych informacji wnioskami istotnymi dla pracy w ich własnym środowisku.

background image

Taktyki i wskazania stosowane przez placówkę Gdy dana placówka dysponuje 
własną taktyką (lub jakimś sprecyzowanym podejściem) postępowania z 
samouszkodzeniami, szkolenia mogą dostarczać zespołom pracowników 
sposobności do ich poznawania i rewidowania, do szczerej wymiany 
poglądów na temat ich użyteczności i możliwości realizowania ich przez 
personel i klientów. W placówkach niedysponujących taktykami ani 
wytycznymi określającymi sposoby postępowania z samouszkodzeniami (a 
jest ich wiele) szkolenie może dostarczyć personelowi impulsu i okazji do do-
strzeżenia potrzeby stworzenia konkretnych modeli leczenia.

Szczególne obowiązki związane z samouszkodzeniami Różne środowiska 
pracy mogą wymagać od personelu pełnienia pewnych szczególnych ról i 
stawiać przed nim specyficzne zadania wiążące się z samouszkodzeniami, 
stąd może pojawić się potrzeba przeszkolenia pracowników w tym zakresie. 
Zadania te obejmować mogą ocenę ryzyka, planowanie opieki, 
zmniejszenie/zapobieganie szkodliwości i tym podobne.

Oddziaływanie   samouszkodzeń   na   innych  Od   wielu   członków   personelu 
sytuacja   wymagać   będzie   pracy   z   rodzinami   i   przyjaciółmi   osób 
uszkadzających   się   oraz   z   innymi   osobami   przebywającymi   w   danej 
placówce.   Korzystne   dla   nich   byłoby   więc,   aby   podczas   szkolenia   mogły 
rozważyć wpływ samouszkodzeń na wszystkie te osoby i zastanowić się nad 
pożytecznymi   sposobami   udzielania   im   informacji   i   wspierania   ich   w 
radzeniu   sobie   z   tym   problemem.   Kierownictwo   odbywające   szkolenia 
powinno   także   mieć   okazję   do   przemyślenia   wpływu   samouszkodzeń   na 
personel  oraz potrzeb tegoż  personelu związanych  z pomocą, wsparciem  i 
superwizją.

Źródła pomocy
Szkolenia powinny dostarczać informacji na temat placówek świadczących 
osobom   uszkadzającym   się   usługi   o   zasięgu   zarówno   lokalnym,   jak   i 
ogólnokrajowym,   a   także   na   temat   przydatnej   literatury   oraz   grup 
zainteresowań/wsparcia dla tych, którzy pracują zarówno w tej dziedzinie, jak 
i w dziedzinach pokrewnych (zob. Dodatek l).

Taktyki i procedury

Niewiele   placówek   dysponuje   sprecyzowanymi   taktykami   postępowania   z 
samouszkodzeniami. Oznacza to, że pracownicy błądzą po

background image

omacku. Ich reakcje na okaleczenia mogą więc opierać się na nieadekwatnej 
informacji bądź na ich własnym wrażemu dotyczącym tego, jak są traktowane 
samouszkodzenia.   Jeżeli   poszczególni   członkowie   personelu   odmiennie 
reagują na samouszkodzenia, klienci mogą odczuwać lęk i usiłować nastawiać 
pracowników   przeciwko   sobie.   Kiedy   występują   różnice   w   traktowaniu 
poszczególnych   klientów,   może   to   wprowadzać   dezorientację,   niepokój   i 
podziały.   Brak   określonej   taktyki   i   wytycznych   postępowania   leczniczego 
powoduje niekiedy, że personel jest bardziej zainteresowany „pilnowaniem 
własnej   skóry"   niż   troską   o   zaspokojenie   u   klientów   ich   potrzeby 
prywatności, wolności wyboru i odpowiedzialności.

Z drugiej strony dobrze przemyślana taktyka i wskazówki odnoszące 

się do postępowania z samouszkodzeniami mogą dawać personelowi oparcie i 
większą   swobodę,   a   tym   samym   pewność   i   kreatywność   w   pracy.   Takie 
taktyki i wytyczne powinny być opracowywane przez grupy składające się z 
reprezentantów   personelu   wszystkich   szczebli/dyscyplin   obecnych   w 
placówce,   od   których   oczekuje   się,   że   ich   działanie   w   grupach   będzie 
przebiegać   przy   współpracy   z   osobami   korzystającymi   z   opieki   lub   ich 
przedstawicielami.

Oto   przykłady   zagadnień,   które   prawdopodobnie   powinny   zostać 

uwzględnione przy tworzeniu ogólnej taktyki i związanych z nią procedur i 
wytycznych:

• Podejście i filozofia organizacji w odniesieniu do samouszkodzeń oraz 

do jej własnej roli i obowiązków wiążących się z tym zachowaniem.

• Wszelkie zasady przyjmowania do placówki osób uszkadzających 

się/korzystania z usług przez osoby uszkadzające się.

• Poufność i wszelkie okoliczności zezwalające na złamanie zasady 

tajemnicy w odniesieniu do samouszkodzeń.

• Reagowanie na obrażenia ciała i/lub na ujawnienie się zachowania 

samouszkadzającego.

•   Bezpieczeństwo,   włącznie   z   takimi   kwestiami   jak   zdrowie   i   bez-

pieczeństwo personelu oraz  osób korzystających  z usług;  dostęp do 
sprzętu   do   udzielania   pierwszej   pomocy;   dostęp   klientów   do 
przedmiotów,   których   można   użyć   do   uszkadzania   się;   kroki   po-
dejmowane w celu ograniczenia szkodliwości okaleczeń.

background image

• Interwencja/prewencja: czy personel powinien interweniować lub podejmować 

działania zmierzające do zapobiegania samouszkodzeniem, a jeżeli tak, to w 
jakich okolicznościach i w jaki sposób.

• Szkolenia, informacje, superwizja i wsparcie dostępne personelowi zajmującemu 

się samouszkodzeniami.

• Wymagania dotyczące rejestracji i raportów.

Wsparcie

Wszyscy   pracownicy,   którzy   mieli   duży   kontakt   z   osobami   dokonującymi 

samouszkodzeń,   potrzebują   wsparcia   (a   także   prawdopodobnie   bardziej 

sformalizowanej   superwizji   -   zob.   rozdział   siódmy,   który   szerzej   omawia   to 

zagadnienie). Wsparcie nie jest luksusem, ale ważną podstawą efektywnej i w pełni 

profesjonalnej pracy. Nasze doświadczenie pokazuje, że niewielu pracowników czuje 

wystarczające wsparcie i większość stwierdza, że zarówno oni sami, jak i ich praca z 

klientami  bardzo  na tym  cierpią.  Jako  przyczyny  tego  niedostosowania  potrzeb  do 

poziomu ich zaspokajania podaje się często brak funduszy i czasu. Istnieje wyraźna 

konieczność   zwrócenia   w   placówkach   większej   uwagi   na   potrzebę   korzystania   ze 

wsparcia   przez   pracowników   oraz   na   kreatywność   w   znajdowaniu   sposobów 

zaspokajania tej potrzeby, nawet tam, gdzie środki są ograniczone.

Zapotrzebowanie   na   konkretne   formy   wsparcia   będzie   zróżnicowane   w 

zależności od szczególnych ról pełnionych przez pracowników, ale mogą się na nie 

składać elementy takie jak:

•   Kontakt   z   innymi   pracownikami:  niektórzy   profesjonaliści   pracują   w 

pojedynkę   lub   mają   niewiele   okazji   do   spotkań   z   kolegami.   Możliwość 
spędzania   czasu   z   innymi   osobami,   z   którym   łączą   ich   wspólne   sprawy 
zawodowe, to minimum, jakie powinno się zaspokoić.

• Odreagowanie:  okazje  do rozładowania  napięć, do omówienia  kłopotliwych 

kwestii   i   odczuć   wyłaniających   się   podczas   pracy   z   samouszkodzeniami. 
(Niekiedy może się okazać, że dany pracownik potrzebuje większego wsparcia 
w pokonywaniu własnego napięcia powstałego w toku pracy z jego klientami).

•   Zrozumienie:  dostrzeganie   i   docenianie   wagi   trudności,   z   jakimi   trzeba   się 

mierzyć, oraz podejmowanych starań i czynionych postępów.

background image

• Dzielenie się pomysłami: możliwość dyskutowania z innymi na temat własnej 

pracy, wymiana idei i uzyskiwanie świeżych pomysłów.

•   Odciążenie   w   pracy:  w   sytuacjach,   kiedy   klient   wymaga   intensywnego 

kontaktu i opieki, najlepiej będzie, jeżeli część obciążeń pracownika przejmie 

inna osoba.

• Poparcie: personel pracujący z osobami uszkadzającymi się musi wiedzieć, że 

ma za sobą poparcie swych kolegów, a co najważniejsze, swych przełożonych. 
Pracownicy powinni mieć możliwość zwrócenia się do innych z prośbą o radę 
i wsparcie.  Działają oni w obszarze ryzyka  i muszą  wiedzieć, że nie będą 
traktowani jak kozły ofiarne ani nie zostaną obciążeni winą, jeżeli ich klienci 
będą się nadal uszkadzać lub wyrządzą sobie poważną szkodę.

Oto niektóre ze sposobów zaspokojenia powyższych potrzeb.

Praca zespołowa
Odpowiedzialność za pracę z klientami, którzy się uszkadzają, najlepiej rozłożyć na 
małe   interdyscyplinarne   zespoły.   Korzystne   dla   takiego   zespołu   będzie   regularne 
planowanie   i   ocenianie   wspólnej   pracy   oraz   stałe   wzajemne   wspieranie   się   jego 
członków.

Czasami odwiedzasz kogoś, a kiedy wychodzisz, nie wiesz, czy on  
się nie okaleczy przed następnym spotkaniem. To bardzo pomaga,  
jeżeli można porozmawiać z innymi ludźmi, którzy znają tę osobę i 
podobnie jak ty muszą wciąż podejmować takie ryzyko.

Superwizja

Superwizję   w   terapii   i   poradnictwie   dokładniej   omawiamy   w   rozdziale 
siódmym.   Tutaj   chciałybyśmy   tylko   podkreślić   potrzebę   korzystania   z 
superwizji przez personel, który nie jest zaangażowany w bieżące porady bądź 
terapie,   lecz   którego   zadania   polegają   na   udzielaniu   znacznego   wsparcia 
osobom dokonującym samouszkodzeń. Pracownicy ci potrzebują przestrzeni, 
gdzie   mogliby   zastanowić   się   nad   swą   działalnością   i   -   co   ważne   -   nad 
własnymi uczuciami i reakcjami oraz wpływem, jaki mają one na ich pracę z 
klientami. Należy nadać super-

background image

wizji odpowiednie znaczenie i zarezerwować na nią odpowiednią ilość czasu. Często 
korzystniej będzie, jeżeli poprowadzi ją osoba, która nie będzie przełożonym danego 
pracownika, dzięki czemu uniknie się „mącenia" sytuacji troską o ocenę lub sposób 
postępowania  z danym  przypadkiem.  Porozumienie  się w tym  zakresie  w obrębie 
grupy lub współpracowników może być sposobem na uzyskanie superwizji na ko-
rzystnych warunkach finansowych (Arnold, Magill, 1996).

Systematyczne   narady   personelu/zespołu  Grupy   pracowników   i   zespoły   mogą 
odbywać  regularne zebrania w czasie pracy,  służące udzielaniu sobie wzajemnego 
wsparcia   i   dyskutowaniu   niepokojących   kwestii.   Gdy   samouszkodzenia   w   grupie 
klientów urastają do rangi ważnego  problemu, dużego znaczenia nabiera charakter 
tych   zebrań.   Korzystne   może   się   okazać   wyznaczenie   podczas   każdego   z   takich 
spotkań „gospodarza", którego zadaniem byłoby pilnowanie, aby grupa była cały czas 
skoncentrowana na wzajemnym wspieraniu się i nie zbaczała z tematu, oddając się 
przygodnym pogawędkom na tematy ogólne.

Gdy   brakuje   czasu,   ważna   jest   kreatywność.   Niekiedy   wygospodarowanie 

czasu na takie spotkania okazuje się łatwiejsze, niż mogło się wydawać na pierwszy 
rzut   oka.   Dla   przykładu,   na   jednym   ze   specjalistycznych   oddziałów   dla   osób 
dokonujących ostrych samouszkodzeń, cały personel co dzień na godzinę odstępuje 
od   swych   pacjentów,   ufając,   że   umieją   oni   przejąć   za   siebie   odpowiedzialność   i 
wspierać się nawzajem podczas nieobecności pracowników.

Koleżeńskie grupy wsparcia

Wariantem poprzedniego pomysłu jest utworzenie mniejszych grup, w skład których 
wchodziliby   pracownicy   niekoniecznie   pracujący   na   co   dzień   w   tych   samych 
zespołach, których  celem byłoby wzajemne  udzielanie sobie wsparcia. Grupa taka 
byłaby   nastawiona   na   koncentrowanie   się   wokół   jednego   tematu,   jakim   jest 
samouszkodzenie. Grupy zainteresowań i wsparcia z różnych instytucji również mogą 
okazać   się   dużą   pomocą,   szczególnie   dla   osób   pracujących   w   środowisku,   które 
przyczynia się do ich izolacji, lub gdzie inni nie podzielają ich poglądów na problemy 
związane z samouszkodzeniem.

background image

Rozdział 6

PRACA W OKREŚLONYCH 

WARUNKACH

W   niniejszym   rozdziale   odwołujemy   się   do   zasad   omówionych   już   w   rozdziale 

piątym w celu rozwinięcia pewnych myśli na temat pracy z osobami dokonującymi 

samouszkodzeń   w   różnorodnych   warunkach   środowiskowych   i 

instytucjonalnych/opieki   stacjonarnej.   Naturalnie   nie   jesteśmy   w   stanie   omówić 

zagadnień   związanych   z   każdym   środowiskiem,   w   którym   można   się   zetknąć   z 

samouszkodzeniami, mamy jednak nadzieję, że w naszym opracowaniu dotyczącym 

tych warunków, na których się skupiłyśmy, wszyscy czytelnicy odnajdą interesujące 

treści  odnoszące  się  w  jakiś   sposób  także  do  ich  własnego  miejsca   pracy.  Osoby 

zajmujące   się   terapią   i   poradnictwem   bardziej   szczegółowe   omówienie   zagadnień 

związanych z ich działalnością odnajdą w rozdziale siódmym.

Naturalne środowisko społeczne

W placówkach środowiskowych (publicznych, pozarządowych i niezależnych) wśród 

osób   korzystających   z   ich   usług   znajdują   się   prawdopodobnie   ludzie   dokonujący 

samouszkodzeń   (aczkolwiek   pracownicy   owych   placówek   nie   zawsze   są   tego 

świadomi). Skoncentrujemy się tutaj na kwestiach pojawiających się w warunkach 

podstawowej   opieki   zdrowotnej,   na   oddziałach   nagłych   wypadków   i   pomocy 

doraźnej,   w   środowiskowych   ośrodkach   ochrony   zdrowia   psychicznego   oraz   w 

sektorze   organizacji   społecznych   i   telefonów   zaufania.   Rozważymy   też   rolę   grup 

wsparcia, które oczywiście spotykamy w środowiskach różnego typu.

Podstawowa opieka zdrowotna

Lokalny ośrodek zdrowia lub gabinet lekarza pierwszego kontaktu to
często pierwsza instancja, do której zgłasza się osoba pragnąca uzy-

background image

skać   pomoc   w   związku   z   samouszkodzeniem   lub   (zapewne   częściej)   w 
związku   z   napięciem   psychicznym   leżącym   u   podłoża   samouszkodzenia. 
Lekarz   pierwszego   kontaktu   ma   duże   możliwości   wczesnego   wykrywania 
samouszkodzeń,   zarówno   u   dzieci,   jak   i   u   dorosłych,   i   organizowania 
odpowiedniej pomocy.

Lekarz   pierwszego   kontaktu   lub   pielęgniarka   mogą   zauważyć 

samouszkodzenie   przy   wielu   różnych   okazjach.   Niekiedy   pacjenci   sami 
otwarcie opowiadają^ wyrządzanej sobie krzywdzie, choć są to raczej rzadkie 
wypadki.   Ślady   potencjalnych   samouszkodzeń   mogą   jednak   zostać 
zauważone   przez   pracowników   podczas   badań   i   zabiegów   medycznych. 
Delikatne   zainteresowanie   się   pochodzeniem   tychże   śladów   i   wspierająca 
reakcja   pomoże   wówczas   pacjentowi   szczerze   przyznać   się   do 
samouszkodzeń.   Może   się   też   zdarzyć,   że   problem   ujawni   rodzina   osoby 
okaleczającej się.

W   Wielkiej   Brytanii   lekarz   pierwszego   kontaktu   to   podstawowa 

instancja, która kieruje pacjenta do specjalistów, oraz często główne źródło 
finansowania  leczenia,  jego   reakcja  zatem  w  znacznej  mierze  determinuje 
szansę   pacjenta   na   uzyskanie   odpowiedniej   pomocy.   Wiele   osób 
dokonujących samouszkodzeń twierdzi, że potrzebuje rozmowy i możliwości 
dotarcia do przyczyn swych problemów w takim kontekście, w którym nie 
będą   traktowani   jak   chorzy   (Arnold,   1995).   Lekarze   pierwszego   kontaktu 
muszą   być   świadomi   istnienia   wielu   bardzo   różnorodnych   placówek,   do 
których mogą skierować pacjenta (włącznie z ośrodkami niepublicznymi) i 
konieczności   omówienia   z   pacjentem   dalszej   pomocy.   Coraz   więcej 
przychodni  lekarzy rodzinnych zatrudnia obecnie doradcę - kontakt z taką 
osobą pacjenci mogą odebrać jako wartościowy i mniej etykretykujący aniżeli 
wizyty w szpitalu czy ośrodku ochrony zdrowia psychicznego. Jeżeli jednak 
konsultacje tego typu są dostępne wyłącznie przez krótki okres, nie będą one 
wystarczające   dla   pacjentów,   którzy   ucierpieli   wskutek   poważnych 
traumatycznych doświadczeń i wymagają dłuższej terapii.

Lekarze pierwszego kontaktu oraz pracownicy podstawowego szczebla 

opieki   zdrowotnej   często   dobrze   znają   pacjenta,   zazwyczaj   mieszkają   w 
sąsiedztwie i dostęp do nich jest bardzo ułatwiony. Oznacza to, iż mogą oni 
zapewnić   pacjentowi   stałe   wsparcie   bądź   doraźną   pomoc   w   sytuacjach 
kryzysowych, dzięki czemu będzie on mógł radzić sobie poza szpitalem.

Mój   lekarz   pierwszego   kontaktu   okazuje   mi   dużo   akceptacji   i 
wsparcia; ma czas, żeby mnie wysłuchać. Od czasu do czasu, gdy 
tracę poczucie bezpieczeństwa, idę do niego pod

background image

koniec godzin przyjęć - tak po prostu, żeby się spotkać z kimś, kogo 

obchodzi to, czy jeszcze żyję, czy nie.

Lekarze   pierwszego   kontaktu   oraz   pielęgniarki   mogą   również   udzielić 
praktycznej   pomocy   osobie   dokonującej   samouszkodzeń,   ucząc   ją   opa-
trywania   ran   i   rozmawiając   o   tym,   w   jaki   sposób   może   ona   uniknąć 
przekroczenia pewnej granicy bezpieczeństwa. (Wielu pacjentów woli, aby 
ich obrażeniami zajął się ich własny lekarz, zamiast zgłaszać się na oddział 
nagłych wypadków w szpitalu).

Jeżeli   partner   i/lub   rodzina   osoby   dokonującej   samouszkodzeń   są 

pacjentami tej samej przychodni, jej personel może odegrać ważną rolę w 
udzielaniu wsparcia tym, u których samouszkodzenia bliskiego budzą głęboki 
niepokój i przerażenie. Lekarz może także podlegać presji ze strony rodziny, 
aby spowodował  u swego pacjenta zaprzestanie samouszkodzeń. Powinien 
wówczas najpierw pomóc bliskim pacjenta zrozumieć fakt, że zazwyczaj nie 
jest   to   możliwe,   przynajmniej   w   krótkim   czasie,   a   następnie   pomóc   im 
poradzić sobie z tą świadomością. Pracownicy ośrodków podstawowej opieki 
zdrowotnej   znajdują   się   w   położeniu,   które   umożliwia   im   spostrzeganie 
problemów   w   danym   związku   lub   rodzinie   i   uzyskiwanie   ważnej   w   tym 
wypadku  wiedzy na temat praktycznej  i ekonomicznej sytuacji  pacjentów, 
mogącej wiązać się z napięciem osoby dokonującej samouszkodzeń. Może to 
być istotne przy ustalaniu, kto potrzebuje pomocy i jakiego rodzaju wsparcie 
powinien uzyskać.

Oddziały nagłych wypadków i pomocy doraźnej

Ludzie   dokonujący   samouszkodzeń   będą   się   zgłaszać   -   poza   lekarzami 
pierwszego kontaktu - do personelu oddziałów nagłych wypadków i pomocy 
doraźnej. Pracownicy tych oddziałów muszą więc być  świadomi, że część 
obrażeń, z jakimi się spotykają, powstała w wyniku samouszkodzeń. Powinni 
oni w takiej sytuacji przyjąć postawę akceptacji i wykazać się odpowiednią 
wrażliwością.

Wielu pracowników oddziałów nagłych wypadków i pomocy doraźnej 

uważa, że nie są to odpowiednie miejsca do przeprowadzania  „doraźnych 
interwencji psychiatrycznych", nawet gdy idzie o samouszkodzenia. (Zwraca 
to uwagę na ważny problem ogólnego braku w wielu rejonach kraju wsparcia 
kryzysowego   dla   ludzi   znajdujących   się   w   stanie   napięcia   psychicznego, 
zwłaszcza   poza   godzinami   pracy).   Na   oddziałach   nagłych   wypadków   i 
pomocy doraźnej często panuje spory ruch, personel zaś może czuć, że nie 
dysponuje   ani   czasem,  ani  odpowiednim  przygotowaniem  zawodowym   do 
udzielania osobom znaj-

background image

dującym   się   w   stanie   silnego   napięcia   emocjonalnego   tak   złożonej   pomocy,   jaką 

życzyliby sobie oferować. Trudnościom odczuwanym przez personel towarzyszy fakt, 

że,   w   przeciwieństwie   do   lekarza   pierwszego   kontaktu,   wcześniej   nie   miał   on 

zazwyczaj   żadnej   styczności   z   danym   pacjentem.   Jednorazowy,   krótki   kontakt 

wpływa   frustrujące   na   pracowników,   ograniczając   ich   rolę   i   wywołując   u   nich 

poczucie, że nie są w stanie wiele zdziałać, gdy idzie o rzeczywiste potrzeby pacjenta. 

Z   drugiej   strony   ten   sam   pacjent   może   wielokrotnie   stawiać   się   na   leczenie,   a 

wówczas lekarze i pielęgniarki mogą czuć frustrację, rozczarowanie i złość.

Osoby korzystające z usług oddziałów nagłych wypadków i pomocy doraźnej 

inaczej   odbierają   opiekę   na   tych   oddziałach   i   mają   inne   oczekiwania   dotyczące 
potrzebnego im wsparcia niż pracujący tam personel. Oddziały te to zazwyczaj jedyne 
miejsca, gdzie można uzyskać bezpośrednią pomoc przez dwadzieścia cztery godziny 
na dobę, do którego dostęp jest otwarty i gdzie nie są wymagane żadne skierowania. 
Oznacza to, że dla osób dokonujących samouszkodzeń ich najbliższy oddział nagłych 
wypadków i pomocy doraźnej może być  czymś  w rodzaju ostatniej deski ratunku. 
Ludzie zjawiający się tam z obrażeniami ciała spowodowanymi przez siebie samych 
mogą   jednak,   poza   pomocą   medyczną,   rozpaczliwie   potrzebować   wsparcia. 
Respondentki   biorące   udział   w   badaniu   Bristolskiego   Centrum   Kryzysowego   dla 
Kobiet (Bristol Crisis Service forWomen) (Arnold, 1995) potwierdzają, że niekiedy w 
akcie desperacji zadają sobie rany tylko po to, aby dysponować „ważnym" powodem 
skontaktowania   się   z   kimś,   kto   mógłby   im   pomóc,   czyli   zazwyczaj   z   oddziałem 
nagłych wypadków i pomocy doraźnej.

Chciałabym, żeby można było po prostu tam pójść i poczuć się 
bezpiecznie i nie musieć przedtem się okaleczać.

Istnieje   więc   rozbieżność   pomiędzy   charakterem   usług   dostępnych   na   oddziałach 
nagłych   wypadków   i   pomocy   doraźnej   a   złożonymi   motywacjami   i   potrzebami 
niektórych   zgłaszających   się   tam   pacjentów.   Taki   stan  rzeczy   może  wywoływać 
rozczarowanie i frustrację zarówno u pacjentów, jak i u personelu. Członkowie tegoż 
personelu mogą zresztą w większości być w pełni świadomi, że pacjenci życzyliby 
sobie większego wsparcia, a oni nie czują się na siłach im go udzielić. Niektórzy na 
wywołaną tym frustrację (a być może i poczucie winy) reagują złością i krytycyzmem 
kierowanym  pod  adresem  pacjenta,  który  rzekomo   stawia   im  takie  „wygórowane" 
wymagania.

background image

Pacjent   trafiający   na   oddział   nagłych   wypadków   i   pomocy   doraźnej   w 

następstwie samouszkodzenia może znajdować się w stanie szoku i dezorganizacji. 
Stan   ten,   połączony   z   lękiem   towarzyszącym   ujawnieniu   jego   samouszkodzenia, 
może   spowodować   u   niego   nieko-munikatywność   oraz   pojawienie   się   postawy 
obronnej,   a   niekiedy   nawet   agresywnej.   Widok   ran   zadanych   sobie   przez   osobę 
uszkadzającą się może szokować i niepokoić także pracowników oddziału. Z drugiej 
strony nawet jeżeli napięcie u danej osoby osiąga silne natężenie, jej obrażenia mogą 
być  dość powierzchowne,  co u  pracowników  wzbudzi  wrażenie,  że tracą  czas  na 
drobnostki.   Ciężkie   doświadczenia   życiowe   oraz   uczucia   będące   źródłem 
samouszkodzenia (które w innych okolicznościach wywołałyby zapewne zrozumienie 
i pobudziły empatię personelu) mogą nie być ani nikomu znane, ani w jakikolwiek 
sposób dostrzegalne. Organizacje zrzeszające osoby korzystające z usług medycznych 
(Pembroke,   1994;   1996)   proponują,   by   ludzie,   którzy   dokonują   samouszkodzeń, 
nosili   przy   sobie   coś   w   rodzaju   karty   kryzysowej,   honorowanej   przez   personel 
szpitalny, która zawierałaby wyjaśnienie ich sytuacji i potrzeb.

Sondaż   przeprowadzony   przez   Arnold,   dotyczący   doświadczeń   osób 

korzystających   z   usług   medycznych   ujawnia,   że   choć   część   z   nich   ma   dobre 

wspomnienia ze swego pobytu na oddziale, to jednak większość spotkała się tam z 

traktowaniem nieprzyjemnym i karzącym. Narażeni oni byli na krytycyzm i obelżywe 

uwagi, musieli dłużej niż inni pacjenci oczekiwać na pomoc i znosić zszywanie ran 

bez   zastosowania   znieczulenia   miejscowego.   Niektórym   kobietom   dokonującym 

samouszkodzeń wielokrotnie odmówiono udzielenia niezbędnej pomocy medycznej, 

inne   odniosły   wrażenie,   że   zaoferowano   im   leczenie   nieadekwatne   do   potrzeb, 

natomiast   u   pozostałych   podjęcie   leczenia   obrażeń   ciała   było   uwarunkowane 

wyrażeniem przez nie zgody na spotkanie z dyżurującym psychiatrą.

Któregoś   razu,   gdy   tam   trafiłam,   lekarz   był   naprawdę   troskliwy   i 
powiedział,   ze   zszyje   mi   rany   tak,   ze   prawie   nie   pozostawią   blizn. 
Następnym   razem   inny   lekarz   sprawił   mi   duży   ból   i   nie   bardzo   się 
przyłożył. Ta rana później nie chciała się goić i przysporzyła mi sporo  
kłopotów.

Oddziały takie powinny wypracowywać w konsultacji z odbiorcami ich usług taktyki i 
wytyczne   odnoszące   się   do   reagowania   na   samouszkodzenia.   Taktyka   powinna 
uwzględniać sposób traktowania fizycznych obrażeń pacjenta (włącznie ze sprawami 
takimi, jak czas oczekiwania

background image

na   pomoc,   uśmierzanie   bólu   i   prywatność),   powinna   również   dostarczać 
wskazówek   na   temat   zrozumienia   samouszkodzenia   oraz   postaw   wobec 
pacjentów.   (Szczegółowe   zalecenia   na   temat   leczenia   pacjentów 
dokonujących   samouszkodzeń   zostały   przygotowane   przez   National   Self-
harm Network - zob. Dodatek l).

Istnieje też potrzeba systematycznej analizy sposobów zaspokajania 

pozamedycznych   potrzeb   ludzi   dokonujących   samouszkodzeń.   Niektóre 
oddziały nagłych wypadków i pomocy doraźnej rutynowo kierują wszystkich 
pacjentów,   którzy   w   jakikolwiek   sposób   się   uszkadzają,   do   dyżurującego 
psychiatry,   podczas   gdy   inne   czynią   to   tylko   w   wypadku   jawnych   prób 
samobójczych.   W   razie   samouszkodzeń   bardziej   adekwatna   byłaby 
elastyczna taktyka w postępowaniu z pacjentem, którego pytałoby się o jego 
własne potrzeby i pragnienia. Dla części osób dokonujących samouszkodzeń 
skierowanie   do   psychiatry   może   stać   się   ważną   sposobnością   uzyskania 
dostępu   do   pomocy   w   rozwiązywaniu   problemów   stojących   za 
samookaleczeniem.   Niemniej   wielu   ludzi   nie   życzy   sobie   spotkania   z 
psychiatrą   podczas   swego   pobytu   na   oddziale,   mimo   iż   pragną   uzyskać 
wsparcie   emocjonalne.   Można   wówczas   zastanowić   się   nad   innymi 
sposobami   udzielenia   takiej   pomocy,   na   przykład   przez   pielęgniarki   lub 
wolontariuszy. Wiemy, że w kilku szpitalach rozwiązano ten problem dzięki 
kontaktom   ze   środowiskowymi   ośrodkami   ochrony   zdrowia   psychicznego 
bądź   też   z   lokalnymi   organizacjami   społecznymi.   Placówki   te   oferują 
oddziałom   nagłych   wypadków   i   pomocy   doraźnej   usługi   w   zakresie 
udzielania wsparcia i poradnictwa w wymiarze kilku godzin dziennie. Jakkol-
wiek tego typu  rozwiązania mogą być  bardzo cenne, ważne jest, aby nie 
zaowocowały   one   wśród   personelu   przekonaniem,   że   udzielanie   wsparcia 
emocjonalnego   pacjentom   nie   wchodzi   w   zakres   jego   zadań.   Bo   choć 
pracownikom tych oddziałów wydawać się może, że ich rola ogranicza się do 
„opatrywania"   ran,   w   rzeczywistości   ich   pomoc   może   mieć   niezwykłą 
wartość. Uprzejmość, akceptacja i gotowość wysłuchania ze strony personelu 
może poprawić nastawienie pacjenta do siebie i wzbudzić w nim wiarę w 
sens   szukania  dalszej  pomocy.  Personel   oddziału   może  wówczas   udzielić 
informacji   na   temat   innych   usług   dostępnych   (w   publicznych   lub 
niepublicznych placówkach) w danym rejonie.

Środowiskowa ochrona zdrowia psychicznego

Niniejszy podrozdział odnosi się do publicznych środowiskowych  zespołów opieki 

nad zdrowiem psychicznym oraz szpitali pobytu dziennego (lub centrów pomocy). Są 

to zazwyczaj jednostki interdy

background image

scyplinarne,   dysponujące   dużym   potencjałem   w   zakresie   świadczenia 
niezwykle cennych usług osobom zmagającym się z samouszkodzeniem oraz 
z   leżącym   u   jego   podłoża   napięciem.   Mogą   one   oferować   wiele   podejść 
terapeutycznych i typów wsparcia, dostosowanych do potrzeb klienta, nawet 
w dłuższej perspektywie czasowej. Są one w stanie wspomagać jednostkę w 
radzeniu   sobie   z   życiem   w   społeczeństwie   bez   potrzeby   korzystania   z 
leczenia stacjonarnego, z uniknięciem ubezwłasnowolnienia i stygmatyzacji 
związanej z takim leczeniem. Wczesne skierowanie do opieki środowiskowej 
może   stworzyć   szansę   udzielenia   jednostce   odpowiedniej   pomocy,   zanim 
napięcie i samouszkodzenie ulegną takiemu zaostrzeniu i utrwaleniu, które 
prowadziłoby do powtarzających się hospitalizacji.

Moja psychiatryczna pielęgniarka środowiskowa wpadała do mnie 

na   chwilę   co   wieczór   i   zawsze   trochę   sobie   pogawędziliśmy.  

Dzięki temu, gdy przychodziły najgorsze chwile, udawało mi się  

jakoś przetrwać do następnego dnia.

Niestety jednak brak środków często sprawia, że służba zdrowia nie może 
wykorzystać   swego   pełnego   potencjału   w   zaspokajaniu   potrzeb   osób 
dokonujących   samouszkodzeń   (ani   też   innych   pacjentów).   W   Wielkiej 
Brytanii   ostatnie   decyzje   zawężające   usługi   związane   z   ochroną   zdrowia 
psychicznego do osób cierpiących z powodu „ciężkich chorób umysłowych" 
doprowadziły do tego, że działania profilaktyczne czy też prewencyjne  są 
podejmowane obecnie dużo rzadziej. Częstokroć ani samouszkodzenia, ani 
doświadczeń   traumatycznych   leżących   u   jego   podłoża   nie   uważa   się   za 
problemy wystarczająco poważne, aby gwarantowały opiekę psychiatryczną. 
Jest   to   frustrujące   i   niepokojące   dla   personelu   medycznego,   poza   tym 
oznacza, że część osób jest zmuszona znosić swe napięcia i samouszkodzenia 
bez jakiegokolwiek wsparcia. Zdarza się, że brak pomocy powoduje takie 
pogorszenie ich stanu, że w końcu zaczynają spełniać kryteria określone dla 
osoby   „psychicznie   chorej"   i   w   ten   sposób   kwalifikują   się   do   uzyskania 
opieki   medycznej.   Godny   ubolewania   jest   fakt,   że   środowiskowa   opieka 
psychiatryczna   może   być   powstrzymywana   przed   bardziej   elastycznym 
reagowaniem   na   potrzeby   i   napięcia   osób   uciekających   się   do 
samouszkodzeń.

Gdy  już   się   oferuje  pacjentom   jakąś  formę   opieki,  często  jest   ona 

bardzo ograniczona w czasie, personel zaś podlega presji, by doprowadzić do 
widocznej poprawy stanu pacjenta, którego należy wypisać

background image

w   możliwie   krótkim   czasie   -   w   ciągu   kilku   tygodni   lub   miesięcy.   Kró-
tkoterminowe działania rzeczywiście mogą się okazać korzystne dla niektórych 
osób;   samouszkodzenie   jednak   to   zazwyczaj   problem   długotrwały.   Analiza 
doświadczeń   leżących   u   podłoża   tego   zjawiska   (takich   jak   wykorzystanie 
seksualne)   często   wymaga   pracy   trwającej   kilka   lat.   Ograniczenie   opieki   do 
krótkiego okresu może oznaczać zaprzepaszczenie szansy udzielenia autentycznej 
pomocy, która przyniosłaby trwałą poprawę. Wymóg „dostrzegalnych" efektów 
może wywierać na pracowników nacisk, by starali się zatrzymywać zachowanie 
samo-uszkadzające u pacjenta, zanim jest on rzeczywiście gotowy do radzenia 
sobie bez niego. Gdy starania te kończą się porażką, pracownicy mogą reagować 
na pacjenta zniecierpliwieniem i frustracją.

Do   innych   zagadnień   związanych   z   pracą   z   samouszkodzeniem   w 

warunkach środowiskowej ochrony zdrowia psychicznego należą:

• Ewentualny udział pracowników opieki środowiskowej w przymusowych 

przyjęciach do szpitala lub w wydawaniu zaleceń leczniczych. Pracownik, 
który   zdążył   już   nawiązać   dobrą   relację   z   pacjentem,   będzie   w   stanie 
realistycznie   ocenić   jego   stan   i   potrzeby   oraz   wynegocjować   z   nim 
odpowiedni   dla   niego   rodzaj   wsparcia   i   terapii.   Z   drugiej   strony 
ewentualny udział w decyzjach związanych  z przymusowym  leczeniem 
mógłby  zakłócać  jego  przymierze  terapeutyczne  z  klientem.  Udział ten 
może również wpływać na klientów, którzy będą wstrzymywali się przed 
kontaktem   ze   służbą   zdrowia,   gdy   odczują   potrzebę   wsparcia   w 
momentach kryzysowych.

Chciałabym móc z kimś porozmawiać i nie musieć się martwić, 
że zaraz mnie wezmą pod lupę. Czasami naprawdę potrzebuję 
pomocy,   ale   nie   mam   odwagi   powiedzieć,   co   się   ze   mną 
dzieje.

'  Wśród   osób   dokonujących   samouszkodzeń   istnieje   ogromne   za-

potrzebowanie na porady (Arnold, 1995) i bardzo dobrze się dzieje, jeżeli 
coraz częściej rolę tę pełnią środowiskowe pielęgniarki psychiatryczne - 
pod warunkiem że są w tym celu przeszkolone i pracują pod superwizją. 
Niemniej   jednak   należy   rozważać   ewentualność   zaistnienia   konfliktu 
pomiędzy doradztwem a innymi  zadaniami terapeutycznymi. Pacjentowi 
nie jest łatwo czuć się bezpiecznie w relacji doradzania z osobą, która

background image

jednocześnie daje mu zastrzyki  (zapewne  w pośladki), zwłaszcza  gdy wolałby 
uniknąć tego rodzaju farmakoterapii. Sytuacja się zaostrza, jeżeli środowiskowy 
pielęgniarz psychiatryczny to mężczyzna (co jest dość częste), a pacjentką jest 
kobieta,   która   jako   dziecko   doświadczyła   wykorzystania   seksualnego   (częsty 
przypadek wśród osób dokonujących samouszkodzeń). Role te powinny więc być 
rozdzielone.

Personel   pracujący   z   osobami   dokonującymi   samouszkodzeń   może   przeżywać 
silny   lęk   związany   z   bezpieczeństwem   swych   klientów.   Każdorazowe 
opuszczenie domu  klienta  może  wiązać  się z obawą,  że przed kolejną  wizytą 
klient   ponownie  się   uszkodzi,   być  może  nawet   bardzo  dotkliwie.  Wymaga  to 
podejmowania   trudnej   oceny   ryzyka.   Pracownicy   w   takiej   sytuacji   potrzebują 
więc pomocy i wsparcia.

Poza godzinami pracy klienci doświadczający silnych napięć lub przeżywający 
kryzys liczyć mogą na niewielką pomoc (albo nawet nie mogą liczyć na żadne 
wsparcie). Środowiskowi pracownicy psychiatryczni często świetnie zdają sobie 
sprawę,   że   ich   usługi   są   niedostępne   klientom   w   momentach,   kiedy   są   oni 
najbardziej narażeni na cierpienie (na przykład wieczorami lub w dni wolne od 
pracy). Rezultatem tej sytuacji mogą być nieplanowane i prawdopodobnie dające 
się uniknąć w innych okolicznościach hospitalizacje. Istnieje wyraźna potrzeba 
zwiększenia   dostępu   klientów   do   bardziej   elastycznego,   niepiętnującego   do-
raźnego   wsparcia.   W   odpowiedzi   na   ten   problem   zespoły   pracowników 
środowiskowych  uruchomiły już w kilku  miejscach działające poza godzinami 
pracy usługi polegające na udzielaniu wsparcia przez kontakt telefoniczny (lub 
osobisty). W innych wypadkach pracownicy mogą pomóc swym klientom, infor-
mując ich o lokalnych placówkach udzielających wsparcia.

Niezbędna jest dobra komunikacja i wzajemne relacje zarówno wewnątrz grup, w 
których z danym klientem pracuje więcej niż jeden jej członek, jak i pomiędzy 
zespołami pracowników środowiskowych a innymi profesjonalistami pracującymi 
z klientami, takimi jak lekarze pierwszego kontaktu czy personel szpitala. Jeżeli 
komunikacja ta nie będzie dobra, może się okazać, że poszczególni pracownicy 
prezentować będą różne, a nawet sprzeczne, podejścia do samouszkodzeń danej 
osoby. Klienci będą wówczas czuć się zdezorientowani, a ich zaufanie do tera-

background image

pii zostanie zachwiane. Do niekorzystnej sytuacji dojść może również 
wówczas,   gdy   klient   będzie   mógł   unieważniać   decyzje   jednego 
pracownika przez zwrócenie się do innego, na przykład takiego, który 
nie dysponuje dostatecznymi informacjami. Systemy oparte na pracy 
tak zwanych  głównych  opiekunów powinny pozwalać unikać takich 
sytuacji   -   pod   warunkiem   że   wszyscy   profesjonaliści   pracujący   z 
klientem będą dobrze poinformowani i będą współpracować ze sobą.

• Ponieważ środowiskowa ochrona zdrowia psychicznego oraz placówki 

pobytu dziennego stosują medyczny model leczenia, mogą się do nich 
odnosić także niektóre kwestie omawiane przez nas w dalszej części 
tej książki. Dotyczy to między innymi  ryzyka  ubezwłasnowolnienia 
pacjentów i identyfikowania ich z pasywną rolą „chorego". Podobnie 
jak   w   wypadku   opieki   całodobowej   preferowane   powinno   być 
podejście   umożliwiające   pacjentom   zachowanie   godności, 
odpowiedzialności za siebie i wolności wyboru.

Społeczne organizacje udzielające wsparcia 

oraz telefony zaufania

Osoby   dokonujące   samouszkodzeń   mogą   się   zgłaszać   do   organizacji 
społecznych, które zajmują się problemami takimi, jak gwałt i wykorzystanie 
seksualne,   przemoc   w   rodzinie,   samobójstwa,   kryzysy   emocjo-
nalne/zdrowotne   czy   sytuacja   młodzieży   z   grup   ryzyka.   Tego   rodzaju 
placówki oferują rozmaite usługi, na przykład wspieranie poprzez regularne 
krótkie   wizyty   u   potrzebujących   pomocy   oraz   udzielanie   informacji, 
poradnictwo, występowanie w obronie klienta oraz prowadzenie telefonów 
zaufania. Teoretycznie organizacje tego typu mają możliwość wykazania się 
niezwykłą   elastycznością   w   wychodzeniu   naprzeciw   potrzebom   osób 
korzystających z ich usług. Są one niezależne i nie podlegają ograniczeniom 
w zakresie kryteriów dotyczących skierowań, jakie obowiązują w placówkach 
publicznej służby zdrowia. Niestety,  w wielu wypadkach elastyczności  tej 
zagrażają ograniczenia i warunki finansowania. Równocześnie okazuje się, że 
w ostatnich latach do organizacji społecznych w Wielkiej Brytanii zgłasza się 
coraz więcej osób w stanie silnego napięcia psychicznego, zmagających się z 
coraz  poważniejszymi  problemami (włącznie z samouszkodzeniem). Jeżeli 
zakres usług świadczonych przez publiczną psychiatryczną opiekę zdrowotną 
w dalszym ciągu będzie ograniczany i coraz mniejsza

background image

liczba osób uzyskiwać będzie od niej coraz mniejsze wsparcie, organizacje 
społeczne   przejmujące   jej   dawnych   pacjentów   będą   musiały   korzystać   ze 
stałego   i   długoterminowego   dofinansowania   w   odpowiedniej   wysokości. 
Tylko to pozwoli im planować i wprowadzać do swej oferty odpowiednie 
usługi, a także stosownie wspierać personel oraz wolontariuszy.

Istnieje   wiele   powodów,   dla   których   usługi   oferowane   przez   or-

ganizacje   społeczne   mogą   wydawać   się   szczególnie   atrakcyjne   osobom 
dokonującym samouszkodzeń. Niezależność tych placówek może wzbudzać 
większe   poczucie   bezpieczeństwa   u   osób   obawiających   się   przymusowej 
hospitalizacji czy też umieszczenia ich dzieci w instytucjach opiekuńczych, 
gdy tylko o ich samouszkodzeniach dowie się placówka publicznej służby 
zdrowia. Inne osoby (szczególnie te, które same pracują w służbie zdrowia) 
mogą się obawiać odwoływania do publicznej opieki zdrowotnej w obawie o 
swoją karierę zawodową. Z niektórych usług (zwłaszcza telefonów zaufania i 
krótkich wizyt domowych) korzystać można bez potrzeby podawania swych 
personaliów. Taka gwarancja anonimowości może być atrakcyjna dla osób, 
które wstydzą się samouszkodzeń.

Osoby zwracające  się do organizacji  społecznych  postrzegają  jako 

mniej   ubezwłasnowolniające   niż   działania   psychiatrycznej   opieki 
zdrowotnej.   W   wielu   wypadkach   placówki   sektora   społecznego   oferują 
usługi   szybko   i   łatwo   dostępne,   niewymagające   formalnych   skierowań   i 
oceny stanu pacjenta. Organizacje te są prowadzone często przez te same 
osoby, które korzystają z ich usług, ich personel i wolontariusze zaś otwarcie 
mówią o własnych doświadczeniach związanych z napięciem emocjonalnym, 
wykorzystaniem czy innymi przeżyciami. Może to być szczególnie ważne 
dla osób, które uważają, że publiczna opieka psychiatryczna obeszła się z 
nimi   surowo   i   niewłaściwie   lub   napiętnowała   ich,   natomiast   ludzie   o 
podobnych doświadczeniach zaoferują im więcej zrozumienia i empatii.

Bardzo pomaga świadomość, że ktoś cię wysłucha i nie potraktuje 
jak wariata;   ani  się  nie skrzywi,  jakby dostal w twarz,   kiedy  mu 
powiesz: „Właśnie się pocięłam".

Usługi oferowane przez telefony zaufania mogą być szczególnie cenne dla 
osób   dokonujących   samouszkodzeń,   dlatego   ich   personel   powinien   być 
przygotowany do udzielania wsparcia takim dzwoniącym. Ci ostatni z kolei, 
wciąż lękając się, że ktoś może potępić ich samouszkodzenia, czują się dużo 
bezpieczniej, jeśli mogą wypróbować daną linię

background image

w krótkiej rozmowie, a potem odłożyć słuchawkę, jeżeli nie spotkają się z życzliwą 
reakcją. Wiele telefonów zaufania działa również w porach, kiedy zły nastrój i izolacja 
szczególnie dają się we znaki, czyli wieczorami i w dni wolne od pracy, kiedy inne 
placówki zazwyczaj są nieczynne. Dostęp do telefonu zaufania jest natychmiastowy, w 
każdym momencie, kiedy tylko jednostka poczuje w sobie dość odwagi lub desperacji, 
aby szukać pomocy. Bywa, że telefon zaufania staje się pierwszą placówką, z którą 
kontaktuje się osoba dokonująca samousz-kodzeń lub przed którą samouszkodzenie 
zostaje ujawnione. Dla wielu osób taki kontakt może być zachętą do poszukiwania 
pomocy bezpośredniej, w osobistym spotkaniu. Inne nie będą się czuły na siłach, aby 
skontaktować  się z jakąkolwiek  inną placówką  i polegać  będą na jednej lub kilku 
organizacjach   prowadzących   telefony   zaufania,   pozostając   tylko   przy   tej   formie 
pomocy.   Jedne   osoby   korzystają   z   telefonów   zaufania   tylko   sporadycznie,   w 
momentach   szczególnego   napięcia,   dla   innych   jest   to   źródło   systematycznej   i 
długotrwałej pomocy. Osoby dokonujące samouszkodzeń najczęściej dzwonią do tele-
fonów   zaufania   w   chwilach,   gdy   odczuwają   pragnienie   okaleczenia   się,   lecz   chcą 
jakoś   uniknąć   zaspokojenia   go,   albo   też   gdy   stwierdzają,   że   grozi   im   ryzyko 
wyjątkowo poważnego samookaleczenia. Część dzwoni też, poszukując wsparcia po 
akcie   samouszkodzenia,   który   wzbudził   u   nich   poczucie   wstydu,   przerażenia   lub 
przygnębienia.

Nim   zadzwoniłam,   przezywałam   bardzo   silne   pragnienie 
okaleczenia   się.   Wszystko   to  minęło,   jeszcze   zanim   skończyłam 
rozmowę, dzięki temu, ze mogłam porozmawiać o tym, dlaczego 
się   tak   dzieje   i   co   mam   zrobić   zamiast   się   okaleczać   (Lindsay, 
1995).

Pomoc udzielana za pośrednictwem telefonów zaufania charakteryzuje się licznymi 
ograniczeniami. Dzwoniącemu może być bardzo trudno zaufać doradcy i odczuć jego 
współczucie i wsparcie, gdy kontakt między nimi ogranicza się do głosu w słuchawce. 
Jednorazowość tego kontaktu może być odczuwana jako przeszkoda, zarówno przez 
dzwoniącego, jak i przez pracownika odbierającego telefon, gdyż zwykle dzwoniący 
ma  niewielkie  szansę na  zbudowanie  jakiejkolwiek  relacji z  osobą  udzielającą  mu 
porady   przez   telefon.   Oznaczać   to   może,   że   dzwoniący   nie   będzie   zdolny   do 
ujawnienia ważnych informacji na swój temat, bądź też uczyniwszy to, poczuje się 
przestraszony, zdema

background image

skowany i pozbawiony oparcia. Niektóre telefony zaufania umożliwiają dzwoniącym 
planowanie rozmowy z określonym pracownikiem, z którym mogą oni wejść w bliższą 
relację, ale nie zawsze jest to wykonalne.

Gdy człowiek czuje się przygnębiony i bezbronny, to strasznie się 
boi podnieść słuchawkę i prosić o pomoc, jeżeli nie ma pojęcia, kto  
znajdzie się po drugiej stronie. Co będzie, jeżeli ta osoba okropnie  
się zachowa w stosunku do ciebie albo najzwyczajniej w świecie 
cię  nie  zrozumie?  Przecież cię  nie zna  - więc jak  możesz ją  w  
ogóle obchodzić?

Niektóre  telefony  zaufania  są  bardzo  przeciążone  i dzwoniący  muszą  wykazać  się 
dużą wytrwałością, chcąc się z nimi połączyć. Osoba znajdująca się akurat w stanie 
silnego napięcia może się poczuć zawiedziona i zniechęcona, słysząc po raz kolejny 
sygnał zajętej linii i nie mając pojęcia, kiedy jej próby zakończą się sukcesem i czy w 
ogóle   uda   jej   się   dodzwonić.   Telefony   zaufania   potrzebują   zapewne   większych   i 
bardziej   przewidywalnych   funduszy,   aby   mogły   zaspokajać   potrzeby   swych   po-
tencjalnych  użytkowników.  Ponownie  zatem okazuje  się, że fundatorzy i nabywcy 
powinni dostrzec wartość usług świadczonych przez organizacje społeczne i udzielać 
im adekwatnego w stosunku do potrzeb wsparcia.

Grupy wsparcia

Grupy   wsparcia   mogą   być   prowadzone   przez   różnorodne   organizacje,   mogą   też 
działać niezależnie bądź zbierać się w ramach samopomocy. Praca grupowa podjęta 
we właściwym czasie może być bardzo pomocna i nasze doświadczenie podpowiada, 
że ludzie często chętnie uczestniczą w spotkaniach z innymi osobami uszkadzającymi 
się bądź też z takimi, z którymi łączą ich innego rodzaju doświadczenia (na przykład 
wykorzystanie   seksualne   w   dzieciństwie).   Niektórzy   pracownicy   wystrzegają   się 
dopuszczania   do   udziału   w   pracy   grupowej   osób   dokonujących   samouszkodzeń, 
niepokojąc  się, że  członkowie  grupy  będą  wzajemnie  naśladować  swe  zachowania 
samouszkadzające i zachęcać się do nich. Z naszego doświadczenia wynika, że tego 
rodzaju obawy są ogólnie rzecz biorąc bezpodstawne, przynajmniej dopóty, dopóki 
grupa jest dobrze zorganizowana i otrzymuje wsparcie.

background image

Oto   kilka   szczególnych   korzyści,   jakie   przynieść   może   jednostce 

uczestnictwo w spotkaniach grupy wsparcia:

• złagodzenie poczucia izolacji i tajności;
• poczucie akceptacji, identyfikacji i złagodzenie wrażenia, iż jest się 

„innym" lub „złym";

• pogłębienie zrozumienia samego siebie poprzez zrozumienie innych 

członków grupy;

• nowe doświadczenie wzajemnego szacunku, zaufania, empatii i 

intymności;

• rozwój umiejętności komunikacyjnych;
• okazja do obserwowania, nabywania umiejętności i dzielenia się nimi 

oraz wyrażania uczuć i radzenia sobie z nimi;

• przeżywanie siebie jako osoby zdolnej do zaoferowania czegoś innym, 

do czerpania z własnych negatywnych doświadczeń w celu udzielania 
pomocy i wsparcia innym członkom grupy;

• umocnienie: doświadczanie poczucia solidarności i siły płynącego z 

przynależności   do   grupy.   Środowisko   grupy   pozwala   również   jej 
członkom odczuć większą równość, kontrolę i wzajemność, aniżeli 
jest to możliwe w terapii indywidualnej.

Grupy mają też swoje ograniczenia, co sprawia, że czasami nie stanowią one 
odpowiedniego środowiska dla niektórych osób. Polega to głównie na tym, 
że istnieją niewielkie szansę, aby podczas  każdego  spotkania wystarczyło 
czasu   na   wysłuchanie   lub   zaspokojenie   indywidualnych   potrzeb   każdego 
uczestnika.   Dla   tych   członków   grupy,   którzy   czują   szczególne   napięcie   i 
osłabienie, wysłuchiwanie  opowieści o doświadczeniach innych  może być 
przytłaczające. Uczestnicy spotkań grupy mogą również przeżywać te same 
reakcje,   jakich   doświadczają   pracownicy   placówek   opieki   zdrowotnej, 
spotykając się z ujawnianymi przez ich klientów samouszkodzeniami (bądź 
urazami). Aby oddziaływanie grupy było korzystne i efektywne, potrzebuje 
ona dobrego wsparcia, jej granice muszą być wyraźnie zaznaczone, a zasady 
przestrzegane, dzięki czemu jej członkowie będą czuli, że są bezpieczni i w 
pełni nad sobą panują (Arnold, Magill, 1996).

background image

Praca z osobami dokonującymi samouszkodzeń

w różnych placówkach

Z   osobami   okaleczającymi   się   mogą   się   zetknąć   pracownicy   wielu 
rozmaitych   ośrodków   i   instytucji   opieki   stacjonarnej.   Zaczniemy   od 
szczegółowego omówienia wielu zagadnień typowych dla środowiska opieki 
stacjonarnej/instytucjonalnej.   Dalej   przeanalizujemy   kilka   szczególnych 
kwestii pojawiających się w specyficznych warunkach szpitalnych oddziałów 
psychiatrycznych oraz placówek zamkniętych.

Typowe problemy pojawiające się w placówkach opieki 
stacjonarnej, szpitalnej i w ośrodkach zamkniętych

Odpowiedzialność za bezpieczeństwo pensjonariuszy  W placówkach opieki 
całodobowej,   szpitalnej   i   instytucjonalnej   (włącznie   z   ośrodkami 
zamkniętymi)  często szczególne  obawy budzi  sprawa odpowiedzialności  i 
konsekwencji   ponoszonych   przez   personel   za   samooka-leczenia 
pensjonariuszy. Instytucje kierujące do placówki pacjentów oraz ich rodziny 
mogą   oczekiwać   od   pracowników   zapobiegania   samouszkodzeniem   u   ich 
pacjentów.

W rezultacie członkowie personelu obawiają się, że w wypadku gdy 

któryś z ich podopiecznych uszkodzi się w jakikolwiek sposób, nawet bardzo 
nieznaczny,   zostaną   oni   obciążeni   winą,   a   nawet   pociągnięci   do 
odpowiedzialności prawnej. Trudno pogodzić tego rodzaju obawy z potrzebą 
autonomii,   prywatności   i   poczucia   odpowiedzialności   za   siebie   i   swoich 
klientów. Także działacze organizacji pozarządowych czuć mogą na swych 
barkach   sporą   odpowiedzialność,   nie   dysponują   oni   jednak   władzą   i 
dostępem do usług, z jakich korzystać mogą osoby pracujące w placówkach 
medycznych/psychiatrycznych  bądź w pomocy społecznej. (Bardzo ważna 
jest tutaj dobra komunikacja z instytucjami kierującymi do danej organizacji 
klientów - lub finansującymi jej działalność - oraz wsparcie z ich strony). 
Zgodnie z tym, o czym była mowa w rozdziale piątym, personel powinien 
być  dobrze poinstruowany i wspierany w ponoszeniu odpowiedzialności i 
ryzyka, w przeciwnym razie istnieje możliwość, że będzie on „schodził na 
bezpieczną   pozycję"   i   przyjmował   postawę   autorytarną   wobec   klienta   z 
historią samouszkodzeń.

background image

Wspieranie   pensjonariusza,   który   dokonuje   samouszkodzeń  Gdy   w   środowisku 
placówki   opieki   stacjonarnej   czy   szpitalnej   pojawić   się   ma   osoba   dokonująca 
samouszkodzeń, niezwykle cenne okazuje się planowanie. Należy zadbać o liczebność 
personelu, aby był on w stanie w sposób adekwatny (i w miarę elastyczny) wspierać 
wszystkich   pensjonariuszy   nawet   wówczas,   gdy   samouszkodzenia   nałożą   nań   do-
datkowe   obowiązki.   Dobrze   byłoby,   gdyby   -   o   ile   to   możliwe   -   każdy   przyszły 
rezydent mógł wcześniej odwiedzić dany ośrodek i porozmawiać o swych potrzebach i 
życzeniach   związanych   między   innymi   z   samouszkodzeniem.   Personel   mógłby 
wówczas   wyjaśnić   ewentualnemu   klientowi   przyjęte   w   swojej   placówce   sposoby 
postępowania z samouszkodzeniami i wraz z nim zastanowić się, jak najlepiej ułożyć 
przyszłą współpracę. Można to uczynić również w momencie przyjmowania klienta do 
placówki lub tuż po jego przyjęciu. Pewność siebie pensjonariuszy w identyfikowaniu 
i zgłaszaniu własnych potrzeb będzie rosła w miarę ich oswajania się z pobytem w 
placówce, przemianom będą też podlegały ich potrzeby w zakresie wsparcia.

Potrzeba wsparcia (emocjonalnego, praktycznego i społecznego) może być - 

przynajmniej   czasami   -   niezmiernie   silna.   To   ważne,   aby   pensjonariusz,   który   się 
uszkadza,   wiedział,   że   może   uzyskać   wsparcie,   szczególnie   w   chwilach   silnego 
napięcia.   Bardzo   pomaga   mu   świadomość   istnienia   systematycznych   i   budzących 
ufność   sposobności   do   rozmowy   o   jego   uczuciach   i   przeżyciach   z   którymś   z 
pracowników - takich jak zaplanowane sesje z głównym opiekunem. Rezydent, który 
się uszkadza, musi również mieć możliwość poproszenia o wsparcie w momentach 
kryzysowych.   Teoretycznie   placówki   opieki   stacjonarnej   dysponują   największym 
potencjałem   udzielania   odpowiedniego   wsparcia,   cały   czas   podążającego   za 
zmieniającymi   się   potrzebami   jednostki.   Jednakże   część   z   nich   boryka   się   z 
niedoborem   personelu,   w   innych   natomiast   pewne   aspekty   zadań   pracowników 
(wynikające z dyscyplin, jakie reprezentują, oraz z ich ról kierowniczych) mogą być 
nie   do   pogodzenia   z   udzielaniem   emocjonalnego   wsparcia   i   prowadzeniem 
poważniejszej   pracy   terapeutycznej   z   osobą   tego   potrzebującą.   Może   wówczas 
zaistnieć   potrzeba   zatrudnienia   indywidualnego   pracownika   bądź   nawiązanie 
współpracy   z   placówką   zewnętrzną   wobec   danego   ośrodka   w   celu   zapewnienia 
pensjonariuszowi   odpowiedniego   wsparcia.   Zdarza   się   niekiedy   (zwłaszcza   w 
środowisku   szpitalnym),   że   charakter   i   natężenie   oferowanego   wsparcia   oddziałuje 
infantylizująco i ubezwłasnowolniające na osoby korzystające z usług danej placówki,

background image

które powinny być zachęcane do wypowiadania się na temat swoich rzeczywistych 

potrzeb w tym zakresie.
Wpływ   samouszkodzenia   na   innych   podopiecznych  
placówki
Atmosfera  w środowisku  placówki  opieki  stacjonarnej  bądź  instytucjonalnej często 

bywa   silnie   naładowana   emocjonalnie,   a   przebywające   tam   osoby   co   dzień   są 

świadkami   znacznych   napięć.   Ponadto   na   terenie   placówki   może   dochodzić   do 

wszelkiego   rodzaju   aktów   samouszkodzeń.   Będzie   to   zapewne   oddziaływać 

przygnębiająco i zakłócające na innych pacjentów czy pensjonariuszy, budząc u nich 

przerażenie, poczucie odpowiedzialności, złość lub zazdrość o zainteresowanie, jakie 

wywołuje   samouszkodzenie.   W   pewnych   okolicznościach   samouszkodzenie   może 

prowadzić   do   powstania   ogólnej   atmosfery   nieprze-widywalności,   lęku   i   chaosu, 

niezwykle niekorzystnej dla niektórych klientów (Pawlicki, Gaumer, 1993). Na własne 

odczucia klienci tacy mogą reagować odrzucaniem i ośmieszaniem osoby dokonującej 

samouszkodzeń, a niekiedy nawet okaleczaniem się.

Niektóre programy realizowane w ośrodkach opieki stacjonarnej wymagają od 

pensjonariuszy   uczestnictwa   w   naradach   dotyczących   przyjmowania   nowych   osób. 

Zawsze dobrze jest rozmawiać z rezydentami czy pacjentami na temat samouszkodzeń. 

Pomoże im to w radzeniu sobie, zaakceptowaniu i wspieraniu nowego pensjonariusza, 

który się uszkadza. Aby czuć się bezpiecznie w otoczeniu, które w istocie na jakiś czas 

(choćby   na   krótko)   staje   się   dla   nich   domem,   pensjonariusze   muszą   wiedzieć,   że 

personel   potrafi   postępować   z   samouszkodzeniami.   Być   może   będą   potrzebowali 

zapewnienia, że pracownicy placówki pozostają do ich dyspozycji  w takim samym 

stopniu jak dla osoby, która się okalecza, i nie odbierają innych pacjentów i ich napięć 

jako mniej ważnych.

Rola instytucji w częstotliwości występowania samouszkodzeń Niekiedy osoby, które 
wcześniej nigdy się nie uszkadzały, zaczynają to robić, znalazłszy się w szpitalu, 
więzieniu lub placówce opiekuńczej. Inni, przebywając w takim środowisku, 
okaleczają się rzadziej lub częściej, niż zwykli to czynić. Należy zatem się zastanowić, 
jakie czynniki wynikające z faktu przebywania w danym otoczeniu mogą wpływać na 
podejmowanie samouszkodzeń. Samouszkodzenia pojawiać się mogą również 
„rzutowo". Gdy uszkadza się cała grupa klientów, może się to wiązać w jakiś sposób z 
działaniem swoistego elementu naśladownictwa lub współzawodnictwa między jej 
członkami.

background image

Personel   będzie   próbował   zaradzić   tej   „epidemii"   (czy   współza-

wodnictwu), uciekając się do różnych sposobów: izolując osoby uszkadzające 
się   od   siebie   lub   całe   grupy   klientów   uszkadzających   się   od   reszty 
pensjonariuszy.  Być  może podejmie próby modyfikowania zachowania. W 
niektórych placówkach wykorzystuje się presję grupy, co polega na tym, że 
od  jednostek  dokonujących  samouszkodzeń  wymagane  jest  wytłumaczenie 
się   ze   swego   zachowania   na   forum   składającym   się   ze   wszystkich 
pensjonariuszy,   którzy   następnie   decydują,   jakie   sankcje   zostaną 
zastosowane.

W   naszym   przekonaniu   istnieje   kilka   potencjalnych   przyczyn 

wystąpienia   lub   eskalacji   samouszkodzeń   obserwowanych   po   przyjęciu 
jednostki do placówki. U części osób samouszkadzanie może być reakcją na 
lęk,   utratę,   napięcie,   dezorientację,   bezsilność   i   wiele   innych   uczuć 
wywołanych oddaleniem od domu i wejściem w obce środowisko. Normalne 
sposoby udzielania sobie wsparcia oraz wyrażania uczuć i radzenia sobie z 
nimi mogą stać się niedostępne albo też (lub jednocześnie) samouszkodzenie 
może być reakcją na cechy samego środowiska, w którym do niego dochodzi.

W rozdziale piątym pisałyśmy o ważnych funkcjach, jakie pełnić może 

samouszkodzenie   w   sytuacji   przebywania   w   placówce   pobytu   stałego,   i 
zaproponowałyśmy rozważenie kilku pytań dotyczących roli instytucji i jej 
pracowników oraz użytkowników w rozwoju zachowań samouszkadzających. 
Tam gdzie samouszkodzenie jest szczególnie rozpowszechnione albo zdaje 
się   występować   „rzutami",   ważne   będzie   zrozumienie,   co   naprawdę   się 
dzieje.   Personel   powinien   porozmawiać   z   klientami,   indywidualnie   i   w 
grupach,   aby   dowiedzieć   się,   co   według   nich   jest   przyczyną   ich 
samouszkodzeń.   Uzyskawszy   możliwość   wypowiedzenia   się   wobec   osób, 
które   wysłuchają   ich   ze   współczuciem   i   potraktują   poważnie,   wielu 
pensjonariuszy   gotowych   będzie   dać   wyraz   swym   problemom   i   zająć   się 
kwestiami   dotyczącymi   całej   grupy,   wykazując   się   kreatywnością   w 
znajdowaniu rozwiązań dla tychże problemów.

Oto kilka sposobów rozwiązania problemu wyraźnych  „rzutów" czy 

„epidemii" samouszkodzeń:

• zapewnienie wszystkim klientom takiej uwagi i wsparcia, by ich 

potrzeby w tym zakresie zostały zaspokojone;

• traktowanie wszystkich z szacunkiem, jako osób mających swe prawa, 

poglądy, zdolności i zalety;

background image

• zachęcanie do bezpośredniej werbalnej ekspresji uczuć, konfliktów i 

trudności;

•   wspomaganie   rozwoju   kultury   wzajemnego   wspierania   się   i 

współpracy,   zarówno   w   obrębie   grupy   klientów,   jak   i   między 
klientami a personelem;

•   dawanie   pensjonariuszom   jak   największej   swobody   decydowania   o 

własnym życiu i sytuacji oraz o funkcjonowaniu ich otoczenia;

• udostępnienie bezpiecznych kanałów przekazywania wszelkich zażaleń 

i ich rozpatrywania;

•   zapewnienie   pensjonariuszom   dostępu   do   wystarczającej   liczby 

stymulujących, pożytecznych zajęć i okazji do kontaktów społecznych 
(nuda   i   izolacja   mogą   podsycać   zachowania   samouszka-dzające, 
szczególnie wieczorami);

•   dostarczanie   pensjonariuszom   sposobności   do   bezpiecznego 

rozładowywania   złości,  napięcia  i  frustracji,   na  przykład  na  worku 
treningowym lub w aktywności sportowej;

• stworzenie efektywnych sposobów rozwiązywania konfliktów po-

wstających wśród personelu (Aidridge, 1988).

Oddziaływanie   samouszkodzeń   na   personel  Pracownicy   placówek   opieki 
stacjonarnej i szpitali zgłaszają, że samouszkodzenia wymagają ogromnego 
pod względem czasowym zaangażowania personelu, zakłócając jego zdolność 
sprawnego   zarządzania   ośrodkiem   i   zaspokajania   potrzeb   wszystkich 
klientów. Pracownicy odczuwający stałe przeciążenie mogą ze złością i w 
sposób karzący reagować na pensjonariusza, który często się okalecza lub 
grozi   samouszkodzeniem   i   sprawia   wrażenie   „nadmiernie   wymagającego". 
Samouszkodzenia   mogą   również   szczególnie   silnie   oddziaływać   na   sferę 
emocjonalną   osób   pracujących   w   takim   środowisku.   Będąc   świadkiem 
powtarzających   się   wypadków   samouszkodzenia,   usiłując   przewidywać 
zagrożenie i zapanować nad nim, a także znosząc szereg innych podobnych 
obciążeń, personel może przeżywać dotkliwy niepokój i napięcie. Pracownicy 
placówek,  w których  osoby dokonujące samouszkodzeń nie są poddawane 
ścisłej kontroli, mówią często o uczuciu odrazy i przerażenia na myśl o tym, 
co w każdej chwili mogą zastać, otwierając drzwi któregoś z pokoi lub którejś 
z łazienek. (Na szczęście

background image

strach  przed   tym,   co   mogłoby   się   wydarzyć,   jest   zwykle   silniejszy   od   tego,   co 
rzeczywiście przeżywają w momencie ujrzenia zadanych sobie przez pacjenta ran).

Wymagania   stawiane   przed   personelem   przez   samouszkodzenia   wynikają 

najczęściej z poniższych czynników.

Kroki podejmowane w celu zapobiegania samouszkodzeniem.
Metody takie jak ścisła obserwacja są niezmiernie czasochłonne. W rozdziale piątym 
mieliśmy   okazję   zobaczyć,   że   korzystne   dla   klientów   (oraz   pracowników)   są 
rozwiązania polegające na rezygnacji z kontrolowania samouszkodzeń przez personel.

Potrzeba wsparcia u osób dokonujących samouszkodzeń.
Może zaistnieć potrzeba zatrudnienia większej liczby personelu. Szczególnie istotna 
jest obecność wielu pracowników w tych porach dnia, kiedy samouszkodzenia zdają 
się   przybierać   na   sile   -   zazwyczaj   jest   to   wieczór.   Niemniej   jednak,   nawet   przy 
najlepszych chęciach, niemożliwe jest, aby każdy pensjonariusz miał stały dostęp do 
kogoś z personelu. Rezydenci mogą sami wzajemnie się wspierać, warto więc zasta-
nowić się nad sposobami zachęcania do tego rodzaju zachowań (na przykład w pracy 
grupowej   lub   w   trakcie   zajęć   integracyjnych).   Dobrze   byłoby   również   pomagać 
jednostkom   w   wypracowywaniu   sposobów   radzenia   sobie   i   wyrażania   siebie 
niewymagających bezpośredniego zaangażowania personelu.

Postępowanie z obrażeniami ciała. W placówkach opieki całodobowej i szpitalach 
wypadki  samouszkodzeń mogą się wielokrotnie powtarzać, pojawiając się nawet u 
kilku klientów naraz. Powoduje to, że personel spędza wielu czasu na zajmowaniu się 
samouszkodzeniami.

Bardzo korzystne dla pacjentów byłoby przejęcie jak największego zakresu 

odpowiedzialności   za   pielęgnowanie   swych   okaleczeń.   Są   to   często   niewielkie 
zranienia, które z powodzeniem będą mogli sobie opatrzyć, jeżeli tylko udostępni się 
im   zestawy   opatrunkowe   i   udzieli   prostej   instrukcji.   (Mimo   to   nadal   będą 
potrzebować  emocjonalnego  wsparcia,  nie  powinno  się  ich po  prostu pozostawiać 
sobie samym i ignorować). Personel placówek niedysponujących sprzętem medycz-
nym   może   próbować   nawiązać   współpracę   z   lekarzami   rodzinnymi   i   oddziałami 
nagłych wypadków i pomocy doraźnej, które będą lepiej przygotowane do udzielania 
pomocy pensjonariuszom wymagającym leczenia poważniejszych obrażeń.

background image

Szczególne problemy pojawiające się

w warunkach szpitalnej opieki całodobowej

Szpitale   lub   oddziały   psychiatryczne   to   najczęściej   główne   źródło   intensywnego 
leczenia   dostępne   większości   osób   dokonujących   samouszkodzeń.   Mają   one 
możliwość   udzielania   wsparcia   w   takim   zakresie,   jaki   w   innych   placówkach   jest 
rzadko osiągalny.  Wiele osób uszkadzających  się stwierdza, że od czasu do czasu 
potrzebują „azylu", to znaczy miejsca, gdzie mogą schronić się na chwilę i poczuć się 
bezpiecznie, uzyskać opiekę i pomoc, odetchnąć od presji życia na zewnątrz (Arnold, 
1995).   Jednak   mimo   iż   wsparcie,   ochrona   i   leczenie   oferowane   przez   szpital 
psychiatryczny   przynosi   sporej  części  tych  osób  dużo  korzyści,  to  na  wielu   ludzi 
zmagających  się z samouszkodzeniem pewne  aspekty długotrwałego  stacjonarnego 
leczenia psychiatrycznego mogą wywierać niezbyt pozytywny wpływ.

Już   sam   charakter   środowiska   szpitalnej   opieki   psychiatrycznej   powoduje 

powstanie wielu ważkich kwestii spornych i dylematów. Powszechne oczekiwania, że 
personel będzie zapobiegał samouszkodzeniem, to tylko jeden z elementów ogólnie 
panującego nastawienia -zazwyczaj od placówek opieki stacjonarnej wymaga się, by 
roztaczały one nad pacjentem coś w rodzaju rodzicielskiej opieki. Leczenie napięć 
natury psychicznej w warunkach medycznych jest oparte na założeniu, że napięcia 
tego rodzaju, niczym fizyczny symptom, powstają na gruncie choroby, której zaradzić 
mogą lekarze i pielęgniarki. Rola pacjenta w modelu medycznym charakteryzuje się 
biernością:   polega   na   poddaniu   się   leczeniu   zaleconemu   przez   „eksperta",   który 
zdiagnozo-wał, co złego się z nim dzieje. W takiej sytuacji pacjenci skłonni będą 
zrzekać   się   znacznej   części   odpowiedzialności   za   siebie   na   rzecz   szpitala   i   jego 
personelu. Napięcie emocjonalne i wywołane nim zachowania mogą być postrzegane 
jako   reakcje,   które   personel   powinien   kontrolować   i   leczyć.   Takie   zrzeczenie   się 
odpowiedzialności (a z nią mocy decydowania) za siebie może być niebezpieczne z 
medycznego   punktu   widzenia   i   błędne   ze   względów   psychologicznych,   gdyż   jed-
nostka   będzie   skutecznie   zachęcana   do   unikania   odpowiedzialności   za   własne 
bezpieczeństwo i własne życie, uczucia i czyny.

Nastawienie   na   zapobieganie   samouszkodzeniem   i   „leczenie"   choroby 

(połączone   z   narzucaniem   terapii),   często   skutkuje   nadmiernym   naciskiem   na 
stosowanie leków i takich metod, jak przymusowa hospitalizacja, ścisła obserwacja i 
dozór, bądź wdrażaniem surowych programów modyfikujących zachowania. Zgodnie 
z tym, o czym była

background image

mowa   w   rozdziale   piątym,   sytuacja   taka   może   spowodować   ubezwłasno-
wolnienie pacjenta i pogłębić problemy leżące u podłoża jego zachowania 
samouszkadzającego   (sprawę   napięcia   emocjonalnego   rozwiązuje   się   za 
pomocą   bezpośrednich   metod   fizycznych   lub   uznaje   się   daną   osobę   za 
jednostkę złą i pozbawioną zahamowań).

Osoba   przybywająca   do   szpitala   psychiatrycznego   jako   pacjent 

mający tam pozostać przez jakiś czas (szczególnie jeżeli zostaje on przyjęty 
do   szpitala   po   raz   pierwszy)   może   doświadczać   wielu   niezwykle   silnych 
emocji. Naturalnie, już wcześniej przeżywała skrajne napięcie, stąd decyzja o 
hospitalizacji. Nagle jednak znalazła się z dala od wszystkiego, co swojskie, 
od własnych ról życiowych, wsparcia, relacji rodzinnych i społecznych, od 
zwyczajnego,  codziennego  życia.  Wprawdzie  świadomość, że jej  napięcie 
zostało   wreszcie   zauważone,   a   ona   sama   wkrótce   otrzyma   pomoc,   jest 
źródłem pewnej ulgi, niemniej jednak przerażać może sam fakt znalezienia 
się   w   „szpitalu   dla   psychicznie   chorych",   zachowanie   i   niepokój   innych 
pacjentów oraz zapewne szczelnie zamknięte drzwi i okna. Człowiek w takiej 
sytuacji może czuć się bezsilny i lękać się, co go spotka, szczególnie jeżeli 
hospitalizacja nie była planowana. (Sytuacja niektórych pacjentów, zwłasz-
cza   kobiet,   jest   tym   bardziej   traumatyczna,   że   narażone   są   one   na 
molestowanie   seksualne   lub   napaści   ze   strony   innych   pacjentów   lub 
personelu).

Można się spodziewać, że w obcym  środowisku szpitala większość 

pacjentów będzie się starać złagodzić poczucie dyskomfortu, obserwując i 
przejmując zachowania innych pacjentów. Zachęta ku temu płynąć będzie w 
znacznym   zakresie   od   personelu,   któremu   ułatwia   to   pracę;   chodzi   na 
przykład o przystosowanie się do rytmu wyznaczanego przez pory posiłków, 
rozdawanie leków, terapię zajęciową, obchody i tym podobne. Oczekuje się 
od pacjentów podporządkowania niepisanym normom zachowania, niekiedy 
znacznie różniącym się od zwyczajnego postępowania osoby dorosłej poza 
szpitalem,   opartym   na   bierności   i   posłuszeństwie   oraz   akceptacji 
ograniczenia   wolności.   Jedną   z   mniej   aprobowanych   „norm"   zachowania 
przejmowanych   przez   pacjentów   może   być   samouszkodzenie.   Jest   to 
najwyraźniej   sposób   „radzenia   sobie",   jednakże   jego   przyczyny   nie   są 
bynajmniej tak proste, jak sugerować by mogło opisujące go określenie.

Może   się   okazać,   że   samouszkodzenie   to   podstawowy   sposób   sy-

gnalizowania   napięcia   panującego   w   środowisku   szpitalnym.   Jeżeli   nowo 
przybyli   pacjenci   nie   usłyszą   wyraźnego   zapewnienia,   że   mogą   uzyskać 
wsparcie w zmaganiu się ze swym  napięciem, i nie zostaną zachęceni  do 
korzystania z niego, to być może nie będą się czuli wystar

background image

czająco pewnie, aby zwracać się do personelu z zamiarem wyrażenia swych 
odczuć. Będą natomiast uciekać się do pośrednich form komunikacji, które 
-jak wynika z ich obserwacji - są skuteczne.

Przebywając w środowisku domowym, ludzie mogą wykorzystywać 

takie   sposoby   wyrażania   uczuć   (na   przykład   płacz,   awanturowanie   się, 
trzaskanie drzwiami), które nie są tolerowane  w szpitalu. Nierzadko więc 
korzystający   z   opieki   psychiatrycznej   stwierdzają,   że   czują   się   bardzo 
skrępowani   w   wyrażaniu   silnych   uczuć,   ponieważ   okazywanie   ich   z 
pewnością   spowoduje,   że   zostaną   zmuszeni   do   przyjęcia   leków,   a   nie 
wysłuchani i zaakceptowani.

Jak się wkurzysz, dają ci leki. Gdy plączesz, mówią, żeby pobyć z  
innymi albo iść na terapię zajęciową. Kiedy się śmiejesz, mówią, 
ze to histeria i masz się uspokoić. Można oszaleć.

Model alternatywny

Zwracałyśmy   już   uwagę,   że   pewne   elementy   kultury   i   sposobów   postę-
powania   z   samouszkodzeniami   w   środowisku   szpitalnym   mogą   szkodzić 
leczeniu. Stan pacjentów ulega wprawdzie chwilowej „poprawie" na czas, 
gdy ich zachowanie podlega kontroli, ale rzeczywiste zmiany są niewielkie, 
dlatego latami ludzie ci nieustannie powracają do szpitala. Opieka tego typu 
może   jednak   obejmować   wiele   form   terapii   korzystnych   dla   osób 
dokonujących   samouszkodzeń.   Podejścia   wspomagające   pacjenta   w 
wyrażaniu uczuć i radzeniu sobie z nimi oraz w operowaniu większą liczbą 
zachowań przynoszą efekty w postaci nabywania przez niego umiejętności, 
dzięki   którym   będzie   on   mógł   udzielać   sobie   wsparcia   poza   szpitalem. 
Ponadto odnoszenie się do pacjenta z szacunkiem i wyrozumiałością będzie 
korzystnie wpływało na jego poczucie godności i rozumienie siebie.

Przykładem   takiego   właśnie   alternatywnego   podejścia   jest   model 

wdrażany   ostatnimi   czasy   na   oddziale   dla   osób   dokonujących   ostrych 
samouszkodzeń   w   Bethlem   Royal   Hospital   (Jane   Bunclark,   1996,   tekst 
wygłoszony na konferencji oraz informacja osobista). Podejście stosowane 
tam poprzednio kładło nacisk na zapobieganie samouszkodzeniem za pomocą 
metod tradycyjnych, niekiedy również dość inwazyjnych lub ograniczających 
swobodę. Podejście to odrzucono, przekonawszy się, że przyczynia się ono 
do powstawania  wielu problemów: wymuszało  walkę  o władzę pomiędzy 
personelem   a   pacjentami;   wszelkie   samouszkodzenia,   nawet   te 
najdrobniejsze, od-

background image

bierane były przez pracowników oddziału jako porażka; natomiast pacjenci, którym 
uniemożliwiono   uszkadzanie   się,   po   prostu   zastępowali   to   zachowanie   innymi 
formami „samoniszczenia", takimi jak głodówki lub odmowa przyjmowania płynów. 
Nowe   podejście   pozwala   pacjentom   decydować   i   samodzielnie   regulować   swe 
samouszkodzenia.  Pacjentom pomaga  się  identyfikować  uczucia i  przeżycia,  które 
zdają się wyzwalać samouszkodzenie, a także radzić sobie z nimi. Pacjenci wspólnie z 
personelem   opracowują   „plan   bezpieczeństwa",   przewidując   i   planując   sposoby 
działania   w   sytuacjach   kryzysowych,   które   mogą   zapowiadać   samouszkodzenie. 
Zachęca   się   pacjentów   do   pogłębiania   własnego   zrozumienia   samouszkodzeń   i 
wypracowywania   alternatywnych   sposobów   ekspresji   i   radzenia   sobie.   Według 
informacji pracowników podejście to się sprawdza, a na oddziale zapanowała bardziej 
„terapeutyczna"   atmosfera.   Przejawia   się   to   w   tym,   że   obecnie   pracuje   się   z 
rzeczywistymi   przyczynami   napięć   i   samouszkodzeń,   nie   koncentrując   się,   jak   to 
czyniono wcześniej, na doraźnej kontroli symptomu. Gdy czasami okazuje się, że tego 
rodzaju podejście nie jest dość skuteczne w zapobieganiu ostrym samouszkodzeniem, 
personel i pacjenci negocjują umowę, na podstawie  której personel (za uprzednim 
przyzwoleniem   pacjenta)   może   interweniować   w   sytuacji,   kiedy   samouszkodzenie 
osiągnie określony poziom zagrożenia. Jakkolwiek w danym momencie pociąga to za 
sobą   kłopotliwe   ograniczenie   swobody,   to   jednak   owo   ograniczenie   następuje 
wskutek wcześniejszej decyzji, w podjęciu której uczestniczył sam pacjent.

Domaganie   się   od   personelu   szpitala   ponoszącego   odpowiedzialność   za 

bezpieczeństwo   i   dobro   pacjentów   przyjęcia   mniej   interwencyjnej   postawy   i 
przekazania pacjentom odpowiedzialności za ich samouszkodzenia wywołuje u tegoż 
personelu nowy rodzaj stresu. Aby mógł on pracować w takich warunkach, niezbędne 
mu będzie oparcie w postaci wskazówek i pomocy ze strony kierownictwa, a także 
super-wizji i wsparcia.

Mówiłyśmy  już o korzyściach, jakie  osobom dokonującym  samouszkodzeń 

przynieść   może   bardziej   wspierająca   postawa   wobec   ich   sytuacji.   Szerzej   rzecz 
ujmując, sugerowałybyśmy, aby placówki psychiatryczne opierały swe podejście na 
modelu, w którym samouszkodzenie jest postrzegane jako jeden ze skutków urazu. W 
takim modelu ludzie są traktowani jako w pełni sprawne osoby dorosłe, które naj-
zwyczajniej   w   świecie   muszą   poradzić   sobie   z   wcześniejszym   doświadczeniem. 
Podkreśla się tu panowanie jednostki nad procesem leczenia

background image

jej   własnych   „ran".   Sprzyjać   mu   będą   z   pewnością   takie   elementy   środowiska 

terapeutycznego, jak bezpieczeństwo, wsparcie, opanowanie oraz przyjęcie zasady, że 

uczucia nie są niczym złym i można je zaakceptować.

Szczególne problemy pojawiające się

w więzieniach i placówkach zamkniętych

Więzienia, szpitale specjalistyczne i placówki zamknięte to miejsca, gdzie notuje się 
najwięcej   przypadków   samouszkodzeń,   zarówno   wśród   mężczyzn,   jak   i   kobiet 
(Winchel, Staniey, 1991). Wydaje się, że najczęściej dokonują ich młodzi więźniowie. 
Na wysokie wskaźniki samouszkodzeń obserwowanych w instytucjach zamkniętych 
wpływa wiele przyczyn.

Do   wystąpienia   samouszkodzeń   przyczynia   się   sam   fakt   pozbawienia 

wolności. Liczne badania prowadzone w placówkach zamkniętych wskazują na duże 
znaczenie takich czynników, jak ograniczenie przestrzeni, nuda i brak zajęć (zob. np. 
Holloway   Project   Committee,   1985).   Uwięzienie   pod   nadzorem   innych   wywołuje 
uczucia   bezsilności   i   frustracji,   mogące   z   kolei   uruchamiać   zachowania 
samouszkadzające (Cookson, 1977). Paradoksalnie więzień postrzegany jako osoba, u 
której ryzyko  wystąpienia samouszkodzeń jest wysokie, poddawany będzie jeszcze 
ściślejszemu   nadzorowi   i   kontroli,   co   z   kolei   pogłębi   jego   frustrację   i   poczucie 
izolacji,   tym   bardziej   zwiększając   prawdopodobieństwo   podjęcia   przez   niego 
samouszkodzeń.   Z   badania   dotyczącego   samouszkodzeń   przeprowadzonego   przez 
Burrowa (1992) na terenie jednego z brytyjskich szpitali specjalistycznych wynika, że 
szczególnie   pacjentki   były   tam   poddawane   różnorodnym   formom   oddziaływań 
-włącznie   z   obserwacją,   izolacją,   farmakoterapią   i   stosowaniem   kaftanów 
bezpieczeństwa  -  mających  na celu  zapobieganie  samouszkodzeniem,  nawet  jeżeli 
były one bardzo nieznaczne. Burrow zauważa, że tego rodzaju kroki podejmuje się 
czasami   już   po   akcie   samouszkodzenia,   gdy   kryzys,   który   je   wywołał,   zdążył 
przeminąć,   a   zatem   nie   mają   one   nic   wspólnego   z   „prewencją".   Istnieją   dowody 
przemawiające   za   tym,   że   prawdopodobieństwo   pojawienia   się   samouszkodzenia 
szczególnie się nasila w okresach  całkowitego  odosobnienia (Cullen, 1995). Para-
doksalnie,  tego  rodzaju metoda  „prewencyjna"  stosowana  jest nader często wobec 
więźniów,   którzy   dokonują   samouszkodzeń.   Dzieje   się   tak   pomimo   sugestii 
płynących   z   badania   przeprowadzonego   przez   Ministerstwo   Spraw   Wewnętrznych 
Wielkiej Brytanii (HMSO, 1990),

background image

wedle   których   izolacja   nie   jest   bynajmniej   korzystna   dla   więźniów 
wykazujących   tendencje   samobójcze,   a   wobec   osób,   u   których   istnieje 
ryzyko   wystąpienia   zachowań   samoniszczących,   zamiast   „biernej   ob-
serwacji", stosowany powinien być tak zwany nadzór interaktywny.

Brak bezpośredniej kontroli nad własnym życiem i położeniem może 

powodować, że więzień będzie usiłował wykorzystać samouszkodzenie jako 
formę nacisku, na przykład prowokując władze więzienia do przeniesienia go 
do innej jego części. Sytuacja osób znajdujących się w areszcie śledczym lub 
oczekujących na rozprawę jest szczególnie stresująca, a strach i niepewność 
pogłębiają   prawdopodobieństwo   podjęcia   samouszkodzenia   (bądź   próby 
samobójczej). Więźniowie mający przed sobą odbycie długiej kary (lub -jak 
to   bywa   w   szpitalach   specjalistycznych   -   nieznający   daty   opuszczenia 
placówki) mogą się czuć przygnębieni i zniechęceni. Brakuje im motywacji 
do stanowczego  rozliczania się z własną sytuacją  i uczuciami, zatem  ich 
zachowanie   samouszka-dzające   będzie   tym   bardziej   miało   szansę   się 
utrwalić.   W   więzieniach   i   szpitalach   zamkniętych   brak   zazwyczaj 
prywatności   i   fizycznej   przestrzeni,   w   której   można   by   się   swobodnie 
poruszać. (Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zachowania autodestrukcyjne, 
takie   jak   gryzienie   się,   spotykamy   również   u   zwierząt   uwięzionych   w 
klatkach). Więzienie to środowisko zwykle hałaśliwe i ogarnięte chaosem, 
osadzeni   zaś   często   są   świadkami   przejawów   napięć   u   swych 
współwięźniów. Izolowani  od swych  rodzin i przyjaciół, mogą  odczuwać 
brak wsparcia i troski.

Nawet jeżeli personel w miarę możliwości udziela wsparcia, jego pole 

działania jest dość ograniczone zarówno ze względu na dużą liczbę więźniów 
przypadającą   na   każdego   pracownika   oraz   na   rolę   dyscyplinującą,   którą 
pracownicy   muszą   stawiać   na   pierwszym   miejscu   w   wykonywaniu   swej 
pracy.   (W   badaniu   przeprowadzonym   wśród   młodych   więźniarek   Cullen 
[1985]   ustalił,   że   spora   liczba   tych   kobiet   postrzega   swe   otoczenie   jako 
niedostarczające   wsparcia   i   odczuwa   zachowanie   pracowników   jako 
nadmiernie   kontrolujące).   Szczególnie   stresujące   w   sytuacji,   kiedy   ludzie 
przebywają w zamknięciu, blisko siebie, są konflikty pomiędzy więźniami (i 
personelem).  Mogą  one rodzić lęk i brak  poczucia bezpieczeństwa,  które 
popychają więźniów do samouszkodzeń.

Ludzie   w   instytucjach   zamkniętych   są   oddaleni   od   swych   dążeń, 

struktury i obowiązków normalnego życia, które zazwyczaj stanowi źródło 
pewnej motywacji i poczucia stałości. Mogą oni przeżywać

background image

ogromy   smutek,   wrażenie   nieładu   i   tęsknotę   za   domem.   Szczególnie 
niszcząca może być rozłąka z dziećmi, zwłaszcza dla kobiety bez partnera, 
który zadba o dom i dzieci. Skutkiem tego dzieci wędrują pod obcą opiekę. 
Kiedy wyrok jest długi, może to oznaczać dla kobiety całkowitą utratę dzieci. 
Małżeństwa   i   inne   ważne   związki   kobiet   i   mężczyzn   przebywających   w 
więzieniu   często   doznają   poważnego   uszczerbku   lub   się   rozpadają. 
Wiadomości   na   ten   temat   docierające   do   więźniów   często   stają   się 
czynnikiem prowadzącym do samouszkodzenia. Więźniowie nie są w stanie 
wpłynąć   na   poprawę   sytuacji   na   zewnątrz   placówki,   potrzebują   więc 
wsparcia w radzeniu sobie z takimi trudnościami.

Więźniowie często nie mają zbyt wielu zajęć i brakuje im stymulacji 

społecznej i sensorycznej (dotyczy to szczególnie „więźniów podatnych na 
wpływy", którzy większość czasu przebywają w osamotnieniu). Więźniarki 
uczestniczące w spotkaniach grupy wsparcia podczas swego pobytu w części 
szpitalnej więzienia dla kobiet zgłaszały nam, że „miały zbyt dużo czasu na 
myślenie". Niektóre z nich musiały przedtem przerwać codzienne zajęcia 
rękodzielnicze z powodu obaw personelu, że w pracy tej mają dostęp do 
przedmiotów, które mogłyby wykorzystać do okaleczenia się. Gdy kobiety 
te nie miały czym się zająć, wszelkie uczucia lęku i niepokoju z łatwością 
eskalowały, wpędzając je w rozpacz. Ludzie przebywający w więzieniach 
pozbawieni  są wielu normalnych  możliwości  wyrażania  emocji  (Bach-Y-
Rita, 1974), nie mają do dyspozycji zbyt wielu usankcjonowanych sposobów 
ekspresji i uzyskiwania zrozumienia dla własnych niepokojów, gniewu i tym 
podobnych uczuć. W takim kontekście samouszkodzenie może wydawać się 
jedyną metodą dającą upust odczuciom, które zdają się już niemożliwe do 
zniesienia.

Niektóre aspekty życia w więzieniu czy szpitalu zamkniętym mogą 

bardzo mocno łączyć  się ze wspomnieniami wykorzystania  doznanego w 
dzieciństwie.   Już   samo   ograniczenie   wolności   i   bezsilność   powodują 
przerażenie   i   poczucie   pognębienia.   Traumatyczne   doświadczenie   może 
zostać   na   powrót   ożywione   za   sprawą   środków   kontroli   i 
ubezwłasnowolnienia; rewizji z rozbieraniem do naga; obserwowania przez 
wizjery;   wchodzenia   do   cel   bez   ostrzeżenia;   napastowania   i   nadużyć 
emocjonalnych   i   seksualnych   ze   strony   personelu   (Potier,   1993), 
prześladowań   i   wykorzystania   (włącznie   z   napaścią   seksualną)   ze   strony 
innych   więźniów.   Wszystko   to   dla   każdego   byłoby   koszmarem,   ale   na 
osobę,   która   w   dzieciństwie   doznała   wykorzystania   seksualnego   (co   jest 
częstym przypadkiem wśród więźniów), może to mieć wpływ szczególnie 
traumatyczny.   Usiłując   sobie   z   tym   radzić,   więźniowie   podejmują   albo 
intensyfikują samouszkodzenia.

background image

W   niektórych   wypadkach   więzień   okalecza   się,   pragnąc   przyłączyć   się   do 

podkulimy   więziennej,   w   której   samouszkodzenia   stanowią   normę   i   jeden   ze 
sposobów ekspresji. Rany i blizny mogą być środkiem zapewnienia sobie określonego 
statusu lub wiarygodności i więźniowie mogą podlegać presji grupy, by się okaleczać. 
Samouszkodzenie   może   też   być   wyrazem   protestu   i   buntu   przeciwko   władzom   i 
pracownikom   więzienia.   Jednak   nie   zawsze   podkultura   funkcjonująca   w   danym 
środowisku zamkniętym aprobuje samouszkodzenie. Podczas rozmów z personelem 
więziennym i osadzonymi mówiono nam także o piętnowaniu i pogardzie ze strony 
współwięźniów, na jakie są narażone osoby uszkadzające się. W każdym razie ważne 
jest, by nie traktować samouszkodzeń wśród więźniów wyłącznie jako „normy" i „na-
śladownictwa",   ponieważ   bardzo   często   wyrastają   one   z   autentycznych   napięć 
psychicznych.

Reagowanie   na   problem   samouszkodzeń   w 
placówkach zamkniętych

Istnieje wyraźna potrzeba zajęcia się samouszkodzeniami w placówkach zamkniętych 
oraz zagrożeniami i napięciami, na jakie narażają one więźniów i pacjentów (a także 
personel). Część czynników wpływających na to, że samouszkodzenia są tak częstym 
zjawiskiem w środowisku zamkniętym, wynika z samej natury tego środowiska. Na 
przykład   odosobnienie   stanowi  warunek  sine   quo.   non  sytuacji  więźnia.   Jednakże 
pewne aspekty zaostrzające tę sytuację mogą być zmienione, by złagodzić napięcia i 
samouszkodzenia. Do takich pożądanych zmian (w naszym odczuciu) należą:

• ograniczenie przepełnienia; większa prywatność;

• poprawa warunków bytowych i żywieniowych;
•   więcej   czasu   spędzanego   poza   celą,   przy   pracy,   nauce,   na   ćwiczeniach 

fizycznych, aktywności społecznej i przy innych pożytecznych zajęciach;

• umieszczanie młodzieży w instytucjach dostosowanych do ich wieku i potrzeb, 

a nie w więzieniach/placówkach dla dorosłych;

•   zwiększenie   liczby   personelu   w   stosunku   do   liczby   więźniów   (na   przykład 

przez   powierzanie   danemu   pracownikowi   odpowiedzialności   za   mniejszą 
grupę osadzonych);

background image

• dostrzeżenie zjawisk takich jak napaści, wykorzystywanie seksualne i 

prześladowanie oraz zapobieganie im;

• zwiększenie częstotliwości kontaktów z rodzinami i przyjaciółmi (i 

zmniejszenie oddalenia od nich);

• udostępnienie lepszych sposobów komunikacji i wyrażenia zadwolenia, 

składania zażaleń;

• przykładanie większej wagi do słuchania i wspierania więźniów dokonujących 

samouszkodzeń, nie zaś wyłącznie do kontrolowania ich. Stwarza to potrzebę 
odpowiedniego szkolenia pracowników odpowiadających za nadzór i opiekę 
nad więźniami znajdującymi się w stanie silnego napięcia.

Większość   tych   zmian   wymagałaby   woli   politycznej   i   przyznania   placówkom 

znacznie   zwiększonych   środków.   Jeżeli   jednak   problem   rozpowszechnienia 

samouszkodzeń   (a   także   samobójstw)   ma   znaleźć   rozwiązanie,   trzeba   zająć   się 

powyższymi kwestiami.

Pomocne   w   radzeniu   sobie   z   samouszkodzeniami   w   środowisku   placówki 

zamkniętej   może   też   być   zastosowanie   innych   sposobów.   Najniższy   wskaźnik 

samouszkodzeń   Cullen   (1985)   zanotował   wśród   przestępczyń   przebywających   w 

placówce,   która   ustanowiła   swoisty   „reżim   terapeutyczny",   gdzie   „wsparcie, 

ekspresja, zaangażowanie i orientacja na problem indywidualny"  uważane były za 

sprawy  najwyższej  wagi.  Oto niektóre  elementy tego  reżimu,  tak  korzystnego  dla 

więźniów/pacjentów dokonujących samouszkodzeń:

• atmosfera wspomagająca wyrażanie uczuć i trudności;
•   dostarczanie   okazji   do   wypowiadania   się   na   temat   własnych   uczuć,   zanim 

jednostka   tak   się   „nakręci",   że   jedynym   wyjściem   wydaje   jej   się 
samouszkodzenie. Więźniowie powinni móc ujawniać przed personelem swe 
napięcia bez obawy, że natychmiast zostaną wobec nich zastosowane środki 
zapobiegawcze,   chroniące   przed   samouszkodzeniem,   takie   jak   rewizje   lub 
umieszczanie w „gołych celach";

•   zapewnienie   możliwości   bezpiecznego   wyrażania   złości,   na   przykład   w 

„miękkim"   pokoju,   gdzie   więźniowie   mogą   uderzać   pięściami   w   worek 
treningowy lub ściany;

• organizowanie pracy grupowej umożliwiającej omawianie trudności i sposobów 

radzenia sobie. Członkinie grup wsparcia dla ko-

background image

biet   dokonujących   samouszkodzeń   wAshworth   Special   Hospital   i 
Holloway   Prison   zgłaszały,   że   praca   w   grupie   pomogła   im 
podbudować   poczucie   własnej   godności,   dostarczyła   okazji   do 
dzielenia   się   uczuciami,   doświadczeniami   i   przemyśleniami, 
wspomagając zrozumienie własnego zachowania i nabywanie cennych 
umiejętności,   którymi   posługiwać   się   mogą   w   życiu   -włącznie   z 
metodami   radzenia   sobie   bez   konieczności   samousz-kadzania 
(Liebling, Chipchase, Velangi, 1996; Kelland, 1995);

•   programy   powierzające   pojedynczym   więźniom   rolę   „agentów 

terapeutycznych" (lub „kompanów"), wspierających i dzielących się 
odpowiedzialnością za siebie nawzajem (Gardner, Cowdrey,

1985);

• praca mająca na celu budowanie poczucia własnej godności;
•   umożliwienie   dostępu   do   ciągłych,   regularnych   i   trwałych   form 

poradnictwa/terapii prowadzonej przez pracownika niespra-wującego 
funkcji dyscyplinującej;

•   zaangażowanie   w   podejmowanie   decyzji   i   zarządzanie   placówką 

(Offer,   Barglow,   1960).   Ogólna   orientacja   na   współpracę   oraz 
rozwiązywanie problemów i konfliktów.

Podsumowanie

W   niniejszym   rozdziale   omówiłyśmy   niektóre   wyzwania   i   możliwości 
wyłaniające się z pracy z osobami dokonującymi samouszkodzeń w różnym 
otoczeniu społecznym i instytucjonalnym. Jakkolwiek środowiska, w których 
spotykamy się z osobami dokonującymi samouszkodzeń, charakteryzują się 
dużym zróżnicowaniem pod względem natury i przypisanych im zadań, w 
każdym   z   nich   jednak   dysponujemy   sporym   repertuarem   możliwości 
pomocnego i efektywnego reagowania na potrzeby osób uszkadzających się. 
Podstawowe   zasady   obowiązujące   w   każdym   z   tych   środowisk   to 
zrozumienie   dla   napięć   odzwierciedlanych   przez   samouszkodzenia   oraz 
gotowość   dostrzegania  wszystkich  tych   cech   samej  instytucji,  które   mogą 
mieć   swój   udział   w   powstawaniu   tychże   napięć.   Na   potrzeby   osób 
dokonujących   samouszkodzeń   można   odpowiadać   podejściem   kładącym 
nacisk na wrażliwość, wsparcie i umacnianie w każdych okolicznościach.

background image

Rozdział 7

LECZENIE OSÓB DOKONUJĄCYCH 

SAMOUSZKODZEŃ

W niniejszym rozdziale skoncentrujemy się na sytuacji terapii. Naszym celem 
będzie naświetlenie zagadnień związanych z samookaleczeniem, które mogą 
się wyłonić w okolicznościach terapii, oraz zaprezentowanie najpierw kilku 
refleksji, a następnie  wskazówek praktycznych,  które będą mogły znaleźć 
swe   zastosowanie   w   metodach   pracy   już   wykorzystywanych   przez 
terapeutów.

Z całą mocą podkreślamy, że pisząc ten rozdział, nie mamy zamiaru 

uczyć terapii tych, którzy nie dysponują umiejętnościami specjalistycznymi w 
tym   zakresie.   Niniejszy   tekst   jest   skierowany   do   terapeutów,   mających 
różnorodne  doświadczenia  terapeutyczne  i  wyznających  rozmaite poglądy, 
którzy już pracują, w rozmaitych rolach, z trudnymi problemami i silnymi 
napięciami   u   swych   pacjentów.   Osobom,   które   nie   są   terapeutkami,   lecz 
pracują   z   samouszkodzeniami   w   różnego   rodzaju   innych   okolicznościach, 
radzimy skorzystać z rozdziałów piątego i szóstego.

Nie wszyscy pacjenci dokonujący samookaleczeń kwalifikują się do 

psychoterapii bądź też życzą sobie tego rodzaju leczenia. Niemniej jednak 
osoby te nie kryją swej wrażliwości na sposób traktowania ich przez innych. 
Ponownie   odwołując   się   do   rozdziałów   piątego   i   szóstego,   można   zatem 
powiedzieć,  że  jest   rzeczą  oczywistą,  iż  wszystkim  osobom  dokonującym 
samouszkodzeń wiele korzyści terapeutycznych przynosi atmosfera empatii i 
zrozumienia   istniejąca   także   poza   kontekstem   formalnych   sesji 
terapeutycznych.

Naszym   punktem   wyjścia   jest   przekonanie,   że   samouszkodzenie   to 

zachowanie   instrumentalne:   służy   ważnym   funkcjom   psychologicznym. 
Samookaleczenie podejmowane jest jako sposób radzenia sobie

background image

z niemożliwym do zniesienia natężeniem lęku, jako uspokojenie i oderwanie od bólu, 
próba   powrotu   do   równowagi   po   okresach   dysocjacji   lub   oderwania   od   Ja.   Jak 
mieliśmy okazję się przekonać,  za sprawą  tych  właśnie  funkcji  samookaleczenie  to 
niezwykle   skuteczny,   a   tym   samym   silnie   wzmacniający,   sposób   rozładowywania 
napięć. Z tego też powodu niezmiernie trudna może być rezygnacja z wykorzystywania 
go.

Ponadto   widzieliśmy,   że   samookaleczenie   może   również   stanowić 

skomplikowany   akt   destrukcji.   Osoba   uszkadzająca   swe   ciało   dokonuje   w   tym 
wypadku aktu, który zawiera w sobie dwa podstawowe elementy: z jednej strony jest 
to potrzeba niszczenia, z drugiej zaś - potrzeba przyjęcia na siebie roli ofiary. W akcie 
samookaleczenia osoba ta jest zarówno prześladowcą, wymierzającym karę ciału, jak i 
ofiarą oraz karanym. Pacjentka może być jednego z tych aspektów świadoma bardziej, 
drugiego zaś mniej.

Sytuację   komplikuje   fakt,   że   jako   „prześladowca"   może   być   niezwykle 

ambiwalentna   i   pełna   skruchy.   Jako   krzywdzona   z   kolei,   może   czuć   się   albo   jak 
niewinna, przerażona ofiara, albo jak osoba zasługująca na karę; może też zawierać w 
sobie oba te aspekty.

Pozycja terapeuty

Samouszkodzenie może budzić przerażenie u terapeuty, u pacjentki albo u nich obu. 
Aby   uniknąć   paniki   i   strachu   oraz   stworzyć   bezpieczną   przestrzeń,   terapeuta   musi 
zrozumieć znaczenie zarówno zachowań samouszkadzających, jak i swoich własnych 
reakcji na ich przejawy. Relacja terapeutyczna oparta na takim zrozumieniu pozwala na 
prowadzenie   terapii,   która   unika   stawiania   sobie   za   główny   cel   powstrzymania 
samookaleczeń.   W   pracy   z   osobami   ich   dokonującymi,   jak   zawsze   w   wypadku 
zetknięcia   się   z   nadużyciem,   najbardziej   fundamentalnym   warunkiem   zachowania 
przez terapeutę integralności jest uświadamianie sobie własnych niepokojących reakcji 
i uczuć oraz skuteczne  radzenie sobie z nimi.  Terapeuta może  systematycznie  mo-
nitorować te uczucia przy każdej okazji sporządzania notatek z sesji, a także później, 
podczas superwizji. Notatki te mogłyby mieć na przykład takie nagłówki: Szok, horror 
i odraza; Niepojęte; Strach i lęk;
Niepokój   i   smutek;   Złość   i   frustracja;   Bezsilność   i   beznadziejność.   Celem   takiego 

monitorowania jest ciągłe uświadamianie sobie przez terapeutę własnych postępów w 

radzeniu sobie z trudnymi  uczuciami, w miarę jak pacjentka posuwa się naprzód w 

swojej własnej pracy.

background image

To   naturalne   i   zrozumiałe,   że   osobom   pracującym   z   ludźmi   dokonującymi 

samouszkodzeń przychodzi zmagać się z tego rodzaju trudnymi uczuciami i reakcjami. 
Zasadnicze pytanie, jakie się tu nasuwa, dotyczy tylko tego, jak skutecznie pracować w 
takiej sytuacji. Odpowiedź na to pytanie niemal w całości sprowadza się do stwierdze-
nia, że terapeuta bezwzględnie  powinien  mieć  dostęp do odpowiedniej  superwizji  i 
wsparcia, a być może także sam poddać się terapii. Po raz kolejny zakładamy tu, że 
terpeuci   i   terapeutki   czytające   ten   rozdział   i   pracujące   z   osobami   dotkliwie   się 
uszkadzającymi mają już sporą wiedzę o pracy z doświadczeniami przemocy.

Stanowisko filozoficzne

Podrozdział   ten   dotyczy   ogólnej   orientacji,   która   naszym   zdaniem   jest   istotnym 
elementem,   jaki   terapeuta   powinien   wnieść   do   swej   pracy.   Wiedza   psychologiczna 
terapeuty oraz wgląd we własne uczucia to sprawy fundamentalne. Ponadto uważamy, 
że   w   pracy   z   samookale-czeniami   na   efekt   terapii   silniej   wpływają   uprzedzenia, 
przekonania  i idealistyczne  opinie terapeuty aniżeli stosowane  techniki. Stanowisko 
filozoficzne w sytuacji terapeutycznej można zdefiniować za pomocą kilku kluczowych 
stwierdzeń.

Samookaleczanie nie jest „chorobą" Terapeuta i pacjentka rezygnują z patologicznego 
ujęcia samouszkodzeń. Samookaleczanie nie jest zaburzeniem ani nawet symptomem 
zaburzenia. Główny zakres pracy, w jakim terapia w ogóle się nim zajmuje, skupia się 
na   funkcjonalnym,   adaptacyjnym   i   instrumentalnym   charakterze   tego   zachowania. 
Zarówno terapeuta, jak i pacjentka zdają sobie sprawę, że nawet najokrutniejsze akty 
samookaleczenia pełnią między innymi funcję samozachowawczą i służą definiowaniu, 
zrozumieniu i ogarnianiu głębokiego cierpienia emocjonalnego.

Celem terapii nie jest wyeliminowanie  zachowania  samookale-czającegojako 

takiego.   Owszem,   nie   ulega   wątpliwości,   że   istnieje   pewien   związek   pomiędzy 
samookaleczeniem   a   terapią,   a   osoby   przechodzące   terapię   niekiedy   zaprzestają 
kaleczenie się. Dzieje się tak, gdyż  przedmiot terapii jest ukryty.  Gdy ból ten ulega 
przepracowaniu w toku terapii, potrzeba okaleczania się wygasa. Niekiedy, z tej samej 
przyczyny,  świadomość  bólu i uczuć skrytych  dotąd w głębi, a wyłonionych  przez 
proces   terapii,   powoduje   przejściowe   nasilenie   się   potrzeby   sa-mookaleczania   lub 
zaostrzenie się form samookaleczeń. Terapeuta nie odbiera tego jednak jako oznaki 
„pogorszenia się" stanu pacjentki,

background image

ale uznaje, że zaczyna ona właśnie dopuszczać do swej świadomości wcześniej 
niedostępne   i   nietolerowane   uczucia.   Dzięki   temu,   że   terapeuta   nie   uznaje 
nasilenia   się   samookaleczeń   za   porażkę,   pacjentka   unika   poczucia   wstydu   i 
może   dalej   przybliżać   się   do   treści   trudnych   lub   budzących   lęk.   Jeżeli 
terapeutka dowie się o eskalacji samouszko-dzeń u swej pacjentki, powinna ona 
tak   ustalić   tempo   pracy   i   dobór   tematów,   aby   pacjentka   nie   poczuła   się 
przytłoczona i nie była narażona na ponowne przeżywanie dawnej traumy, ale 
uzyskiwała pomoc w rozwijaniu własnych wewnętrznych systemów wsparcia, 
umożliwiających radzenie sobie z uczuciami przywoływanymi podczas terapii.

Terapeutka   nie   interweniuje   w   samookaleczenia   Terapeutka   nie   nalega,   nie 
wymaga ani nie prosi pacjentki, aby zaprzestała okaleczania się. Nie oznacza to 
jednak, że minimalizuje lub skrycie sprzyja zachowaniu samouszkadzającemu. 
Stara się po prostu zrozumieć postępowanie pacjentki i pomaga jej dostrzec w 
nim przeszkodę na drodze do wewnętrznej integracji. Zdaje sobie sprawę, że sa-
mookaleczanie pełni funkcje zachowawcze, w miarę potrzeby jednak wspomaga 
swą pacjentkę w zrozumieniu autodestrukcyjnego aspektu tego zachowania oraz 
jego związku z nienawiścią do siebie, a także w poszukiwaniu alternatywnych 
sposobów radzenia sobie z problemami i wyrażania siebie.

Terapeutka   interesuje   się   okaleczeniami   i   może   okazywać   to   za-

interesowanie. Niemniej jej uwaga koncentruje się zasadniczo na bólu, strachu i 
wstydzie   przeżywanym   przez   pacjentkę   w   danej   chwili   lub   w   momencie 
okaleczania się.

Terapeutka nie musi monitorować zachowań samouszkadzających ani też 

systematycznie   wypytywać   pacjentki   o   ich   częstotliwość   i   natężenie.   Nie 
oznacza to, iż nie powinna rozmawiać z pacjentką o samookale-czeniach; w 
rzeczy samej bardzo ważne jest, by zasygnalizowała jej, że problem ten może 
zostać poruszony, zanalizowany i zrozumiany wspólnie, że nikt jej przy tym nie 
zawstydzi   i   nie   skarci.   Pacjentka   prawdopodobnie   będzie   się   obawiała 
ujawnienia swych samookaleczeń, podobnie jak obawia się ujawnienia bólu, 
którego   odbiciem   jest   samookaleczenie.   Terapeutka,   która  swymi   pytaniami 
wchodzi w tę sferę, powinna upewnić się, że pacjentka nie odbierze tego jako 
pogwałcenia   jej   prywatności   i   ataku   na   nią.   Terapeutka   nie   może   używać 
frazeologii niosącej z sobą jakikolwiek ładunek emocjonalny i preferuje język 
konkretny, jasno opisujący zdarzenia.

background image

Terapeutka   potrafi   rozmawiać   o   samookaleczeniach   Nie   zachęcamy   do 
zadawania szczegółowych pytań, niemniej ważne jest, by terapeutka potrafiła 
słuchać   i   „ogarnąć";   to   znaczy,   by   umiała   bezpiecznie   „przyjąć   własną   i 
pacjenta świadomość dotyczącą szcze-gułów samookaleczenia", czyli zarówno 
własną   wiedzę   o   powierzonych   jej   informacjach   na   temat   aktów 
samouszkodzeń,   jak   i   wiedzę   pacjentki   na   ten   temat.   Podstawą   pracy 
terapeutycznej jest „bycie" dla pacjenta. Terapeutka powstrzymuje swą potrzebę 
„robienia czegoś", dając pierwszeństwo potrzebie wsparcia u pacjentki.

Często   pracy   terapeutycznej   nad   sprawami   leżącymi   u   podłoża   sa-

mookaleczeń   towarzyszyć   będzie   zanikanie   tego   zachowania,   w   miarę   jak 
jednostka będzie nabywać coraz większą zdolność radzenia sobie i integrowania 
doświadczeń.   Może   to   jednak   nastąpić   dopiero   po   dłuższym   czasie,   dlatego 
wcześniej terapeutka powinna być otwarta i wyczulona na wszelkie zmiany w 
częstotliwości i rozmiarach samookaleczeń.

Ważne, by terapeutka zajmująca się tą dziedziną umiała rozmawiać o 

sprawach „ciała" w ogóle. W wypadku wielu osób pracujących w tym zawodzie 
wiąże   się   to   z   dodatkowym   wysiłkiem,   gdyż   niewiele   z   nich   czuje   się 
swobodnie,   poruszając   tematy   takie,   jak   funkcjonowanie   organizmu   czy 
zdrowie   fizyczne,   seks,   praktyki   seksualne   i   tak   dalej.   Nie   oznacza   to,   że 
terapeutka powinna narzucać sobie lub pacjentce zainteresowanie fizycznymi 
aspektami   jej   problemu.   Chodzi   raczej   o   stworzenie   atmosfery,   w   której   i 
terapeutka, i pacjentka będą mogły pracować nad znaczeniem ciała w docieraniu 
do zrozumienia napięć psychicznych.

Zadawanie   pytań   na   temat   samookaleczeń   osobie,   która   dopiero   co 

wchodzi w terapię, może zostać odebrane jako ocena lub naznaczenie. Będzie to 
tym   bardziej   prawdopodobne,   jeżeli   pewne   aspekty   historii   pacjentki   (na 
przykład  wykorzystanie  seksualne  w dzieciństwie) poprowadzą  terapeutkę  w 
kierunku   ran   zadawanych   sobie   przez   pacjentkę.   Bardziej   odpowiednim 
kontekstem   do   wprowadzenia   tematu   ewentualnych   samookaleczeń   byłaby 
rozmowa   obracająca   się   wokół   emocjonalnego   i   fizycznego   poczucia 
bezpieczeństwa.

Zaletą   zadawania   pytań   zachęcających   pacjentkę   do   ujawnienia 

zachowań   samookaleczającychjest   głównie   to,  że wbrew   powszechnej  opinii 
osoby   okaleczające   się   nie   poszukują   widowni   i   większość   uszkadza   się 
potajemnie, starając się ukryć swój problem. Terapeutka, stwarzając atmosferę, 
w której zachowanie to zostanie zauważone,

background image

nazwane, a być  może nawet potraktowane  jako zjawisko normalne, w istocie rzeczy 
ofiarowuje   swą   akceptację   i   robi   pierwszy   krok   w   kierunku   zawiązania   relacji 
terapeutycznej.

Ujawnienie przez pacjentkę samookaleczania nie musi oznaczać jej gotowości 

do poważniejszej rozmowy o tym aspekcie jej życia. Nawet jeżeli temat ten zostanie 
poruszony dość spontanicznie,  nie należy przyjmować,  że  samookaleczenie  powinno 
stać się głównym przedmiotem zainteresowania terapeuty.

Niekiedy zachodzi również  potrzeba omówienia przez terapeut-kę i pacjentkę 

miejsca samookaleczeń w ich wzajemnej relacji oraz faktu, że mogą one być nośnikiem 
„informacji"  dotyczących  tej relacji, a także  wcześniejszych  doświadczeń  życiowych 
pacjentki.   Samookaleczenie   bywa   niekiedy   odbiciem   napięć,   wrogości   bądź   tęsknot 
związanych z relacją terapeutyczą. Niemniej ostrzegałybyśmy jednak tera-peutki przed 
założeniem, że każdy ujawniony przez pacjentkę akt samouszkodzenia ma związek z 
terapią.

Znaczenie samookaleczenia

Założenia,  które  przedstawiłyśmy  wcześniej,  prezentują  określone  stanowisko 

teoretyczne. Zastosowanie tego stanowiska w sytuacji terapeutycznej sprowadza się do 
jednej zasadniczej idei: praca w terapii koncentruje się na problemach kryjących się pod 
zachowaniem   samo-uszkadzającym.   W   rozdziale   czwartym   zorganizowałyśmy   liczne 
znaczenia i funkcje samookaleczeń wokół pięciu głównych tematów:

1. Problematyka dotycząca Ja oraz poszerzania zakresu autonomii i kontroli;

2. Szereg funkcji związanych z „radzeniem sobie" ze stresem;
3. Aspekt autodestrukcyjny „ofiary" i „uwalniania się" od dóbr i wygód;

4. Ponowne odgrywanie i demonstrowanie samemu sobie własnego doświadczenia 

traumatycznego;

5. Funkcje „interpersonalne" związane ze znaczeniem i przebiegiem relacji.

Dwa ostatnie tematy, łączące uzewnętrznienie sobie samemu oraz innym bólu i napięcia 
leżącego u podłoża samookaleczeń, splatają się niejako w jeden problem, który nazwać 
można „uwierzytelnianiem".

background image

Skoro w naszym pojęciu samookaleczanie samo w sobie nie jest „zaburzeniem", 

ale odbiciem bolesnych doświadczeń i problemów oraz sposobem radzenia sobie z nimi, 
wynika z tego, że w procesie terapii główny punkt ciężkości przypadał będzie właśnie na 
doświadczenia i problemy stanowiące podłoże samookaleczeń.

Stanowisko teoretyczne

W podrozdziale tym ponownie zajmiemy się krytyczną analizą wybranych poglądów na 
samouszkodzenia   w   sytuacji   terapeutycznej.   Ważne,   by   terapeuta   wystrzegał   się 
nadmiernych uproszczeń w swym rozumieniu samookaleczeń. Jeszcze ważniejsze jest 
zaś to, by unikał narzucania pacjentce swego rozumienia funkcji tego zachowania.

Związki   z   przeszłością   i   teraźniejszością   Istnieje   bardzo   silny   związek   między 
zachowaniem samookaleczającym a historią maltretowania, straty i porzucenia w życiu 
jednostki.   Zasadniczo   terapia   polega   na   odsłanianiu   tego   związku.   Samookaleczenie 
jednak   może   pojawić   się   mimo   braku   bezpośredniej   świadomej   wiedzy   na   temat 
trudnych   przeżyć   w   przeszłości,   a   jednostka   interpretować   je   będzie   jako   nowy 
mechanizm radzenia sobie w odpowiedzi na bieżącą sytuację. Istotnie, może się okazać, 
że w danym czasie pacjentka znajduje się w niezwykle trudnym położeniu życiowym. 
Terapia powinna brać pod uwagę funkcje zachowania samookaleczającego zarówno w 
odniesieniu   do   bieżących,   jak   i   przeszłych   doświadczeń.   Umożliwi   to   także 
zastanowienie się nad tym, dlaczego aktualna sytuacja przerasta jednostkę na tyle, by 
uniemożliwiać jej radzenie sobie przy użyciu metod zwykle przez nią stosowanych.

Ważnym   aspektem   terapii   w   tym   względzie   jest   wspomaganie   zrozumienia 

doświadczeń i fantazji seksualnych w odniesieniu do samookaleczeń. Materiał seksualny 
sam w sobie ujawnia terapeutcie wiele  trudności łączących  się z samookaleczeniem, 
wspomnianych przez nas wyżej. Ważne, by podczas rozmów o seksie i doświadczeniach 
seksualnych   terapeuta   zachowywał   wysoką   samoświadomość,   co   pozwoli   mu   radzić 
sobie ze swymi reakcjami i komunikować się w sposób jasny i spokojny.

Kwestie społeczne

W rozdziale trzecim podkreśliłyśmy wagę świadomości terapeuty w zakresie czynników 
natury społecznej oddziałujących na samookaleczającą

background image

się   osobę.   Omówione   przez   nas   doświadczenia,   w   szczególności   przemoc, 
nierozerwalnie  wiążą się z zagadnieniami  politycznymi.  Elementy tworzące 
podłoże   samookaleczeń   pojawiają   się   bowiem   w   społeczno--kulturowym 
kontekście   braku   równowagi   sił.   Pośrednio   lub   bezpośrednio   terapia   łączy 
doświadczenia   i   odczucia   bezsilności   jednostki   z   jej   refleksją   na   temat 
nierówności szerszej natury, występujących w rodzinie pacjentki, w systemie, 
którego jest ona elementem, i w końcu w całym społeczeństwie. W rozdziale 
trzecim   zaproponowałyśmy   kilka   sposobów   prześledzenia   tych   związków. 
Praca, w której bierze się pod uwagę czynniki natury politycznej, może być 
trudna   dla   terapeutów,   szczególnie   praktykujących   w   środowisku 
instytucjonalnym.   Ci   jednak,   którzy   mimo   wszystko   podejmą   próbę 
zdemaskowania status quo i rzucenia mu wyzwania, prędko mogą zorientować 
się, że ich pozycja została zachwiana, a oni sami spychani będą na margines 
lub   karani.   Obdarzanie   pacjentek,   których   problemy   powstały   na   tle 
politycznym i społecznym, zaufaniem i wsparciem może obudzić u terapeutki 
uczucie niepokoju i uczynić ją podatną na zranienie. Uważamy jednak, wraz z 
innymi terapeutami pracującymi w taki sposób (Herman, 2000), że nagrodą dla 
nas   i   dla   naszych   pacjentek   jest   osiąganie   coraz   pełniejszej   integracji. 
Uważamy, że aby stawać twarzą w twarz z niewyrażalnym napięciem, które 
doprowadza   nasze   pacjentki   do   podejmowania   straszliwych   aktów 
samouszkodzeń, musimy - i my, i one -wykazać się rozwagą, dojrzałością i 
spójnością wewnętrzną.

Komunikowanie uczuć

Często zachowanie samookaleczające łączy się z trudnościami w przeżywaniu 
i werbalizowaniu materiału o silnym zabarwieniu emocjonalnym. Studia nad 
znaczeniem   komunikacyjnym   samouszkodzeń   prezentują   się   dość 
przekonująco, szczególnie te dotyczące osób z wadami rozwojowymi (Carr, 
Durand,   1985).   Sądzi   się,   że   jednostki   mające   ograniczony   repertuar 
możliwości   ekspresji   lub   przebywające   w   środowisku,   które   nie   sprzyja 
efektywnej   komunikacji,   uczą   się   alternatywnych,   funkcjonalnie 
równoważnych  metod autoekspresji.  Nawet  jeśli  metody te nie  służ  ą przy 
stosowaniu,   mogą   skutecznie   służyć   swemu   celowi.   Stąd   w   pewnych 
sytuacjach samookaleczenie pełnić może te same funkcje, co posługiwanie się 
językiem.

Terapia   uczy   panować   nad   silnymi   emocjami,   stymulując   komu-

nikowanie ich środkami pozawerbalnymi, a w końcu również ujmować je w 
słowa. Umiejętność mówienia o własnych doświadczeniach i wy

background image

wołanych  nimi uczuciach w sposób bezpośredni łączy się ze zdobywaniem 
kontroli nad skutkami traumy, a w efekcie końcowym z integracją.

Zaprzestanie samookaleczania staje się łatwiejsze, gdy trauma-tyczne 

uczucia   zostaną   zrozumiane   i   zaakceptowane   jako   część   Ja,   przestając   być 
odrębnym dręczącym tworem istniejącym poza zdolnością Ja do rozumienia i 
ujmowania przeżyć  w słowa. Bessel  van der Kolk i in. (1996) przedstawili 
eksperymentalny   materiał   dowodowy   odnoszący   się   do   tego,   co 
przypuszczalnie   wiąże   się   z   tym   procesem   na   płaszczyźnie   fizycznej   i 
psychologicznej. Co więcej - zresztą wydać się to może paradoksalne - gdy 
tylko jednostka pojmie pełnię swej udręki i może już powiedzieć: „Tak się 
właśnie czuję", „Oto, co mnie spotkało" czy „To stanowi część mnie samej"

19

trudniej   jej  dokonać   samouszkodzenia.  Potrzeba,   aby  się  do  niego  uciekać, 
słabnie   zapewne,   ponieważ   w   użycie   wchodzą   znacznie   bardziej   skuteczne 
sposoby   komunikowania   się;   pogłębia   się   też   szacunek   do   siebie,   który 
przychodzi wraz z większym rozumieniem siebie, za tym zaś idzie zanik woli 
wyrządzania   sobie   krzywdy.   Zadaniem   terapeuty   w   odniesieniu   do   tego 
aspektu terapii jest zachęcanie i wspomaganie pacjenta w wyrażaniu uczuć i 
przeżyć nowymi sposobami. Może to wymagać sporo czasu i kreatywności, 
terapeuta   zaś   zapewne   przekona   się,   że   takie   środki   ekspresji   jak   rysunek, 
fotografia, pisarstwo bardzo pomagają osobom, którym trudno werbalizować 
własne przeżycia.

Ból, lęk i uzależnienie

W samookaleczeniach ból fizyczny może pełnić samodzielną rolę. Korzystne 
dla   terapii   byłoby   przeanalizowanie   aktu   samouszkodzenia   jako   jednego 
zagadnienia i potraktowanie funkcji jego fizycznych konsekwencji, takich jak 
ból, jako kwestii odrębnej.

W   rozdziale   czwartym   była   mowa   o   tym,   że   jeden   z   modeli   biolo-

gicznych   (van   der   Kolk,   1988)   zakłada,   że   samookaleczenie   indukowało 
analgezję za sprawą uwolnienia się w mózgu endogennych opia-tów, a tym 
samym   wywoływało   odmienne   stany   świadomości.   Na   tej   podstawie 
wysunięto   wniosek,   jakoby   ludzie   dokonujący   samookaleczeń   mogli   być 
„uzależnieni"   od   tego   procesu,   który   nabrał   dla   nich   roli   potężnego 
wzmocnienia.   Zjawisko   negatywnego   wzmocnienia   (likwidujące   reakcje 
niekorzystne, na przykład lęk) jest zrozumiałe

19

   Proponowana strategia zmierza też do ograniczenia procesu dysocjacji obecnego w 

większości aktów autodestrukcji (przyp. red. meryt.).

background image

i zgadzamy się, że wykorzystanie go w terapii może być przydatne. Niebezpieczeństwo 
jednak   interpretowania   opisanego   tu   procesu   jako   uzależnienia,   ze   wszystkimi 
negatywnymi   konotacjami,   jakie   sformułowanie   to   sugeruje,   polega   na   zbędnym 
spychaniu go w obszar patologii. Może to prowadzić do przyjmowania uproszczonego 
podejścia   ukierunkowanego   wyłącznie   na  usunięcie   symptomu.   Niemniej   korzystne 
będzie   przedyskutowanie   „uzależniających"  cech  samouszko-dzeń   w   kontekście 
normalnych reakcji człowieka oraz wskazanie na fakt, że zdolność do odsunięcia od 
siebie przeżyć budzących odrazę może podziałać wzmacniająco na psychikę.

Terapeutkajest   przekonana,   że   lęku   ani   niepokojących   uczuć   nie   trzeba 

„pozbywać   się"   za   wszelką   cenę,   lecz   można   stopniowo   stawiać   czoło   temu 
wszystkiemu,   czego   kiedyś   nie   sposób   było   tolerować   ani   wytrzymać.   Pacjentka   i 
terapeuta   powinni   także   eksplorować   sposoby   postępowania   i   radzenia   sobie   z 
napięciem   odczuwanym   jako   nieznośne,   aby   samookaleczenie   nie   było   jedynym 
środkiem służącym temu celowi, jakim dana pacjentka dysponuje.

Reaktywowanie urazu

Niektórzy   klinicyści   i   autorzy   z   naciskiem   głoszą   pogląd,   zgodnie   z   którym 
samookaleczenie   to   ponowne   odgrywanie   wypadków   maltretowania,   z   dużą 
dokładnością odtwarzające szczegóły tamtych doświadczeń. Naszym zdaniem jednakże 
to  uczucia  generowane przez maltretowanie w dzieciństwie, nie zaś same zdarzenia, 
wiążą się z sa-mookaleczaniem w życiu dorosłym w sposób najsilniejszy. Dusty Mil-
ler   (1994)   proponuje   termin   zespół   reaktywowania   urazu  (Trauma   Re-enactment 
Syndrome)
  dla   opisania   cyklu   negatywnych   uczuć   i   przekonań   prowadzących   do 
samookaleczenia, które z kolei wyzwalają poczucie winy i dalsze negatywne uczucia. 
McCann   i   Pearlman   (1990)   sytuują   ponowne   odgrywanie   w   szerszym   kontekście 
zachowań   autode-strukcyjnych   będących   odpowiedzią   na   traumę.   Mówią   one,   że 
aspekt ponownego odgrywania jest w zachowaniach tych ledwo uchwytny i pojawia 
się bez wiedzy pacjentki na temat jego znaczenia. Płynie z tego wniosek, że skoro tylko 
symboliczny   cel   ponownego   odgrywania   przejawiającego   się   samookaleczeniem 
zostanie odkryty i zinterpretowany, zachowanie samouszkadzające zaniknie. Według 
nas jednak interpretacja, jakkolwiek niezwykle pożyteczna, w większości wypadków 
-u   osób,   u   których   okaleczanie   się   zajmuje   centralną   pozycję   w   ich   życiu   i   w 
stosowanych przez nie sposobach radzenia sobie - sama w sobie

background image

nie   wystarczy.   Aby   zrozumieć   samookaleczenia,   terapia   musi   wykroczyć   poza   ich 
symboliczny aspekt związany z ponownym odgrywaniem. Musi się zająć funkcjonalną 
i   społeczną   stroną   tego   zachowania,   co   z   kolei   pozwoli   podjąć   problem   trudności 
związanych   z   zaprzestaniem   go,   utrzymujących   się   nawet   po   przeprowadzeniu 
interpretacji.

Fantazje o ratunku

Kilku autorów prac prezentujących podejście kliniczne, między innymi Gil (1988) i 
Courtois   (1988),   wspomina,   że   celem   samookaleczeń   może   być   odzwierciedlenie 
głębokiego   pragnienia   pacjenta,   by   tera-peutkają   wyratowała.   Zgadzamy   się,   że 
refleksja   nad   ewentualnym   istnieniem   takiego   pragnienia   i   nad   jego   potężnym 
znaczeniem dla relacji terapeutycznej jest istotna. Jednakże koniecznie należy wziąć 
pod uwagę ewentualną potrzebę terapeutki, by wybawiać - potrzebę, która poniekąd 
wyklucza   ponoszenie   przez   pacjentkę   odpowiedzialności   za   opanowanie   własnego 
zachowania samouszkadzajacego. Terapeutka powinna zawsze dążyć do wspomagania 
u pacjentki rozwoju kontroli i władzy nad jej własnym  życiem. Wykazując się ela-
stycznością   i   oferując   troskę   oraz   wsparcie,   nie   zachęca   jednak   do   nadmiernej 
zależności   ze   względu   na   samookaleczenia   i   nie   ustala,   na   przykład   procedury 
„ratunkowej"   polegającej   na   rozlicznych   rozmowach   telefonicznych   i   sesjach 
specjalnych,  aranżowanych  w nagłych  wypadkach.  Zachęca natomiast  pacjentkę  do 
radzenia sobie, składając na nią odpowiedzialność za jej powrót do równowagi. Na 
każdym   odpowiednim   etapie   pracy   terapeutka   kładzie   nacisk   na   własny   system 
wartości pacjentki oraz na jej potrzebę kierowania własnym życiem.

Uznanie i akceptacja

Sprawą najwyższej wagi w tego rodzaju pracy terapeutycznej jest okazywanie wsparcia 
i   akceptacja   pacjentki   oraz   podkreślanie   przystosowawczej   roli   jej   niepokojących 
zachowań. Holmes (1995), argumentując na rzecz wagi wsparcia w sformalizowanych 
modelach terapii, pisze:
„U   podstaw   większości   technik   udzielania   wsparcia   leży   nadawanie   pozytywnego 
znaczenia   sytuacjom,   które   wydają   się   mieć   charakter   negatywny".   Nadawanie 
pozytywnych znaczeń określa się czasami jako „przeformułowanie". Chodzi zazwyczaj 
o to, że chociaż terapeutka uważa zachowanie samouszkadzające za nieprzystosowane, 
poszukuje jego „dobrych stron", w celu złagodzenia uczucia porażki towarzyszącego 
pa-cj ntce. Rockland (1987) opisuje w leczeniu samookaleczeń stosowanie

background image

właśnie takiego podejścia, które początkowo prezentuje postawę terapeutyczną opartą 
na „surowej dezaprobacie", a następnie wprowadza strategie behawioralne. Jeżeli takie 
postępowanie   zawiedzie,   to  wówczas  -   mówi   Rockland   -   terapeutka   musi 
„przypomnieć sobie, że pacjentka w końcu stara się jak może", i zaproponować jej 
podejście   wspierające   polegające   na   odsunięciu   na   bok   zainteresowania   samo-
okaleczeniem na rzecz uzyskania „poprawy w pozostałych sferach jej życia".

W   naszej   opinii   istnieje   duża   różnica   pomiędzy   podejściem   Ro-cklanda   a 

innymi   podejściami   opierającymi   się   na   „przeformułowaniu   i   paradoksie"   oraz   na 
uwierzytelnianiu w terapii, które my postulujemy. Różnica polega na jakości przekazu 
płynącego   od   terapeutki.   Aby   był   on   integralny,   potrzebna   jest  wewnętrzna 
akceptacja
  i   szacunek   ze   strony   terapeuty   dla   „rozwiązań"   stosowanych   przez 
pacjentkę.

Linehan (1993) opracowała własne podejście do leczenia osób dokonujących 

samouszkodzeń z „osobowością z pogranicza", któremu nadała nazwę Dialektyczna 
Terapia   Behawioralna   (Dialectic   Beha-viour   Therapy).   Istotną   rolę   wśród   idei 
tworzących podstawy tego modelu pełnią uwierzytelnianie doświadczenia pacjentki 
oraz unikanie obwiniania jej. Linehan wskazuje jednak, że taka postawa stanowi w 
terapii poważne wyzwanie:  trzeba uwierzytelniać bieżące możliwości i zachowania 
pacjentki   (oraz   przypuszczalnie   jej   myśli   i   emocje)   i   jednocześnie   skupiać   się   na 
trenowaniu   umiejętności   i   zmianie   zachowania.   Aby   to   osiągnąć,   Linehan   łączy 
konwencjonalne strategie behawioralne i poznawcze, których celem jest zmiana, ze 
strategiami  wyrastającymi  z koncepcji „uważności" zaczerpniętej z buddyzmu  zeń. 
Jest   to   w   dużej   mierze   niezwykle   interesujące   pod   względem   pojęciowym. 
Zgromadzono   już   dowody   empiryczne   przemawiające   za   efektywnością   takiego 
integralnego podejścia (Linehan, 1993). Jednakże - jak wspomniałyśmy wcześniej - 
sprzeciwiamy   się   założeniu,   jakie   Linehan   zdaje   się   przyjmować,   że   koniecznym 
punktem   wyjścia   dla   terapii   jest   oznajmienie   pacjentce,   iż   jej   samookaleczenia   są 
„niedopuszczalne". Taka forma autorytarnego wpływu, daleka od postawy uwierzy-
telniającej,   w   istocie  rzeczy  wydaje   się   wręcz   sprzeczna   z   podejściem   Linehan, 
zwłaszcza   z   jej   nawoływaniem   do   nieobwiniania   ofiary.   Linehan   sama   pisze,   że 
trudno   uniknąć   obwiniania.   Dlatego   przyczyny,   dla   których  terapeutka  może 
odbierać samookaleczenia swej pacjentki jako „niedopuszczalne" z pewnością należy 
uwierzytelnić   i   przepracować,   jak   pisałyśmy   wcześniej.   Nie   dostrzegamy   żadnych 
korzyści w postawie negatywnego osądzania i nieudzielania wsparcia. Uwa

background image

żamy, że terapeutka zawsze musi być świadoma niebezpieczeństwa zachwiania 
poczucia autonomii i odpowiedzialności pacjentki.

Model terapii

Podrozdział ten ma na celu zaprezentowanie elementów terapii, z których skorzystać 
może każda terapeutka pracująca z osobami dokonującymi samouszkodzeń. Terapeuci 
związani   z   określonymi   szkołami   myślenia   mogą   stwierdzić,   że   aby   spełnić 
wymagania modelu opisanego w niniejszym rozdziale, będą musieli nieco dostosować 
i dopasować swe metody pracy. Terapia samookaleczeń to tylko jedna z form pracy, w 
której   może  się  to   okazać  konieczne.   Coraz  częściej  uznaje  się,  że   tak  głębokie  i 
złożone   problemy   psychologiczne,   jak   samookaleczenie,   wymagają   podejść   o 
charakterze  bardziej integracyjnym.  Terapia opisana tutaj ma na celu wykreowanie 
środowiska,   w   którym   uwaga   koncentrować   się   będzie   na   myślach,   uczuciach, 
wspomnieniach   i   problemach;   innymi   słowy   przede   wszystkim   na   świadomych 
przeżyciach i wiedzy, nie zaś na zgłębianiu „nieświadomego". Bardzo ważna jest re-
lacja   z   terapeutka.   Istotne   są   zwłaszcza   te   aspekty   zachowania   terapeutki,   które 
pokazują,   że   jest   ona   obyta   z   samookaleczeniem   oraz   innymi   formami   „złego 
zachowania"   i   że   umie   tolerować   wrogość.   Terapeutka   nie   zajmuje   się   jednak 
zachowaniami   samouszkadząjącymi   głównie   w   kategoriach   „interpretacji 
przeniesienia" ani też nie sugeruje, że są one skierowane przede wszystkim wprost na 
nią samą, gdyż nie jest to szczególnie korzystne w tego rodzaju pracy (Babiker, 1995). 
Relacja   pomiędzy   terapeutka   a   pacjentką   cechuje   się   otwartością,   przy   czym 
terapeutka   omawia   cele   terapii,   otwarcie   i   aktywnie   przedstawia   swe   poglądy   i 
wspomaga   mechanizmy   obronne   pacjentki.   Zachęca   pacjentkę   do   radzenia   sobie, 
składa na nią odpowiedzialność za jej powrót do równowagi i sama również pracuje 
nad   utrzymaniem   stałości  i   ciągłości  ich  relacji.  Terapeutka  odpowiada   na  pytania 
dokładnie  i szczerze, udziela informacji  zwrotnych;  ponadto, w razie konieczności, 
sprowadza pacjentkę na drogę realizmu.

Może się okazać, że terapeutka będzie musiała zachować odpowiedni dystans, 

wiedząc, iż z powodu określonej historii z życia pacjentki bliskie związki wywołują w 
niej duży lęk i nieufność. Nawet wtedy jednak, stwarzając atmosferę bezpieczeństwa i 
konsekwencji, dążyć będzie do wykreowania „bezpiecznego" środowiska, w którym 
sprzyja się intymności; okazuje pomoc i optymizm, nawet jeżeli rezul-

background image

taty   tych   działań   będą   kazały   na   siebie   długo   czekać.   Na   każdym   etapie 
terapeutka   kładzie   nacisk   na   system   wartości   pacjentki   i   jej   potrzebę 
kierowania własnym życiem.

Nawiązywanie   relacji   terapeutycznej   Bez   względu   na   rodzaj   terapii 
pierwszym   krokiem   do   nawiązania   relacji   jest   zawsze   stworzenie 
bezpiecznego  środowiska. Inaczej  terapia  nie powinna  być  kontynuowana. 
Bezpieczeństwo   oznacza   możliwość   zaakceptowania   pacjentki   na   jej 
warunkach. Oznacza też, że terapeutka jest chętna i zdolna do podjęcia pracy. 
Bezpieczeństwo   może   również   wymagać,   aby   zadbać   o   warunki 
środowiskowe. Terapeutka i pacjentka będą musiały się upewnić, że sytuacja 
życiowa   pacjentki   pod   każdym   możliwym   względem   jest   bezpieczna. 
Terapeutka zmierzać też będzie do tego, aby pacjentka dysponowała planem 
opiekowania  się sobą na wypadek  zagrożenia  i  kryzysu,  uwzględniającym 
zastosowanie rozwiązań alternatywnych wobec samookaleczenia.

Następnym, zasadniczym etapem w pracy terapeutycznej zmierzającej 

do   budowania   związku   jest   samo   nawiązanie   relacji   między   pacjentką   a 
terapeutka.   Zjawiskiem   powszechnym   w   psychoterapii   jest   postrzeganie 
pacjentki   dokonującej   samookałeczeń   jako   jednostki   toczącej   walkę   z 
terapeutka   i   domagającej   się   w   ten   sposób   z   jej   strony   miłości   i   troski. 
Jednakże w pracy nad budowaniem relacji zgodnej z naszą wizją terapeutka 
musi  ofiarować   pacjentce   coś   w rodzaju  em-patycznej   więzi,  nawet  jeżeli 
pacjentka,   wskutek   swej   przeszłości,   skłania   się   ku   „niewłaściwemu" 
przywiązaniu (to  znaczy  rozpaczliwie pragnie miłości terapeutki, a zarazem 
nie   pozwala,   aby   jej   ona   pomogła)   i   stosuje   „niewłaściwą"   technikę 
(samookaleczenie), aby cel ten osiągnąć.

Nawiązywanie   relacji   terapeutycznej   może   wymagać   umiejętności 

komunikowania   się   wieloma   środkami,   nie   tylko   mową.   Jeżeli   terapeutka 
dysponuje   odpowiednim   materiałem,   może   korzystać   z   alternatywnych 
mediów w rodzaju fotografii czy plastyki. Niemniej powinna zachować umiar 
w korzystaniu z tego rodzaju metod i mieć świadomość, że przerodzić się ono 
może   w   dość   desperackie   miotanie   się   w   poszukiwaniu   jakiegokolwiek 
sposobu   na   „ruszenie   z   miejsca".   Szczególnie   terapeutka   nastawiona   na 
„działanie" na tym etapie pracy będzie musiała uzbroić się w cierpliwość. Być 
może   będzie   także   musiała   zidentyfikować   swój   strach   w   obliczu 
odrażającego dla niej materiału i przezwyciężyć pragnienie zdystansowania 
się   wobec   opisywanych   jej   przeżyć   i   sytuacji.   Powinna   umieć   dostrzegać 
naturę, je

background image

żeli nie rzeczywiste rozmiary, koszmaru doświadczeń swej pacjentki, a także 
„wsłuchiwać się" w jej napięcia i odpowiadać na nie.

Dopiero   gdy   aspekt   relacyjny   pracy   terapeutycznej   zostanie   za-

kończony, pacjentka i terapeutka mogą wyjść poza sprawy relacji i zacząć 
pracę nad zmianami. Okaże się ona zapewne znacznie trudniejsza, choć może 
bardziej   ustrukturowana.   Największa   i   najważniejsza   zmiana   wiąże   się   z 
dążeniem   do   rozwikłania   i   zintegrowania   przyczyn   cierpienia,   które   jest 
podłożem samookaleczenia.

Wprowadzanie zmian

Zaprzestanie   samookałeczeń   nie   jest   celem   terapii   w   naszym   rozumieniu. 
Niemniej, skoro tylko związek terapeutyczny zostanie ustalony, partnerzy w 
tym związku mogą zacząć rozmawiać o wprowadzaniu zmian. Wiele zmian 
dokonywanych  u osób uszkadzających  się to w zasadzie te same zmiany, 
jakie zachodzą w każdej innej formie terapii, a jedyna różnica polega na tym, 
że tutaj pacjentka powinna decydować o tym, czy samookaleczenia są dla niej 
problemem, czy też nie są.

Najbardziej   zasadnicza   zmiana   wiąże   się   z   pracą   nad   tym,   aby   u 

pacjentki, która nie czuje się bezpieczna, wzbudzić poczucie bezpieczeństwa. 
Bezpieczeństwo   cielesne   jest   tu   szczególnie   istotne.   Ludzie   dokonujący 
samouszkodzeń   nie   czują   się   bezpiecznie   w   swych   ciałach.   Tworzenie 
atmosfery bezpieczeństwa zaczyna się zatem od wykreowania wspólnego dla 
pacjentki i terapeutki pełnego szacunku stosunku do ciała. Może to pociągać 
za   sobą   konieczność   rozwiązania   problemu   bezsenności   lub   jedzenia. 
Pacjentka  i terapeutka  mogą też  porozmawiać o ćwiczeniach fizycznych  i 
podstawowych   potrzebach   zdrowotnych.   Czasami   osoba   uszkadzająca   się 
zażywa   przepisane   przez   lekarza   leki.   Terapeutka   nie   ocenia   wówczas 
potrzeby przyjmowania tych leków, ale ma świadomość, że stosowanie takich 
środków może umocnić pacjentkę w przekonaniu, że bezpośrednie fizyczne 
metody usuwania bólu i napięć są czymś pożądanym.

Aby zapanować nad stresem, złagodzić silny strach czy radzić sobie z 

„traumatycznymi wspomnieniami (wtargnięciami)" i innymi zakłóceniami, na 
tym   etapie   pracy   można   się   posłużyć   kombinacją   różnych   technik 
terapeutycznych.   Nad   dezorientacją,   stanami   obniżonego   nastroju   i 
trudnościami   interpersonalnymi   pracować   można   za   pomocą 
ustrukturowanych   strategii   poznawczych.   Terapeutka   z   umiarem   korzysta 
jednak   z   ustrukturowanych   form   interwencji,   gdyż   cały   czas   pamięta,   jak 
ważne jest to, aby sama pacjentka  kierowała  swym  procesem powrotu do 
równowagi. Nigdy też nie wprowadza tego rodzaju form interwencji przed 
ustaleniem się bezpiecznej relacji terapeutycz-

background image

nej. Praca nad procesami poznawczymi koncentrować się może na jednym z 

wymienionych punktów lub na kilku jednocześnie:

1. Samookaleczenie jest mi niezbędne do przetrwania;

- to dla mnie jedyne wyjście
- tylko to zapewnia mi poważne traktowanie ze strony innych.

2. Moje ciało jest wstrętne/wszystko, co się wiąże z seksem, jest wstrętne.

3. Muszę się natychmiast pozbyć nieprzyjemnych uczuć.

Celem   wszelkich   interwencji   jest   zawsze   wyposażenie   pacjentki   w   podstawowe 

umiejętności  życiowe,  a nie usuwanie „symptomów",  a także przygotowanie  jej do 

wykonania bolesnego zadania, które polega na zmierzeniu się z przyczyną  napięcia 

kryjącego się za symptomami. Szczególnie praca nad traumą wymaga tego, by pacjent 

miał dostęp do odpowiednich zasobów wewnętrznych i zewnętrznych, dzięki którym 

będzie mógł bezpiecznie przetrwać cały proces.

Od tego momentu terapia nabiera bardziej „tradycyjnego" charakteru w takim 

sensie, że można zacząć rozmawiać o leżących u podłoża samookaleczeń konfliktach, 

bolesnych wspomnieniach i doświadczeniach, docierając do ich znaczenia. W wypadku 

jednostek okaleczających się w sposób szczególnie dotkliwy prawdopodobnie pociągać 

to będzie za sobą pracę nad traumą. Nie mamy bynajmniej zamiaru przywoływać tutaj 

wszystkich problemów, jakie mogą się z tym wiązać; kierujemy raczej czytelnika do 

lektury książek Briere'a (1996), Courtois (1988), Herman (2000), Pearlman i Saakvitne 

(1995).   Pragniemy   jednak   jeszcze   raz   zwrócić   uwagę   na   pewien   aspekt   pracy   te-

rapeutycznej,   który   w   sposób   szczególny   odnosi   się   do   samookaleczeń.   Chodzi   o 

trudności   z   werbalną   ekspresją   afektu   będącego   podłożem   niektórych   przypadków 

samookaleczeń, omawiane już w rozdziale czwartym. Dla osób mających tego rodzaju 

problemy   zgromadzenie   zasobu   słownictwa,   za   pomocą   którego   można   wyrazić 

napięcie,   jest   jednocześnie   ważniejsze   i   trudniejsze   niż   dla   innych.   Rozmowy 

przeprowadzane   w   trakcie   mogą   więc   prowadzić   do   podobnych   nieporozumień   i 

frustracji, do jakich dochodzi w innych sferach życia pacjentki. Babiker (1992) uważa, 

że łączność między poznaniem a emocją, ujawniająca się w pracy nad słownictwem 

odnoszącym  się  do przemocy,  może  być  nieco spowolniona  u osób, które  doznały 

przemocy. U niektórych z nich może dojść do tego, że pewne słowa lub tematy ulegają 

dysocja-cji. Uważamy, że w takich wypadkach nie należy się spodziewać, aby

background image

nacisk na ekspresję ukrytego  urazu był  korzystny.  Zgadzamy  się z Ju-dith Herman 

(2000), że stan pacjentki musi się „ustabilizować", zanim sięgnie się do jakiegokolwiek 

materiału   związanego   z   urazem.   W   wypadku   pacjentki   mającej   trudności   z 

werbalizacją afektu,  stosującej somatyczną  ekspresję  napięć, sugerowałybyśmy,  aby 

terapia   zmierzała   do   wypracowania   modelu,   w   którym   dopiero   po   wstępnej 

„zwyczajnej" rozmowie na temat bieżących relacji pacjentki i ich znaczenia dla niej, 

stopniowo   przechodziło   się   do   omawiania   coraz   trudniejszych   treści.   Sam   proces 

wypracowywania takiego modelu zajmie prawdopodobnie sporo czasu, ale model ten 

pozwala   na   budowanie   zaufania   i   uniknięcie   nadmiernej   natarczywości   wobec 

pacjentki i odtwarzania atmosfery przemocy.

Zakończenie terapii

Zakończenie   terapii   z   pacjentką,   która   dokonuje   samouszkodzeń,   nie   różni   się   w 

zasadzie od zakończenia terapii z jakąkolwiek inną osobą. Zakończenia dla każdego 

bywają   trudne.   Terapeutka   może   się   niepokoić,   że   w   tym   niełatwym   okresie 

samookaleczenia   będą   się   nasilać,   jest   to   jednak   mało   prawdopodobne,   jeżeli 

zakończenie   terapii   następuje   we   właściwym   momencie   i   zostało   dobrze 

przeprowadzone,   zarówno   przez   terapeutkę,   jak   i   przez   pacjentkę.   Z   naszych 

obserwacji wynika, że za każdym razem, kiedy pytamy o samookaleczenie przy końcu 

terapii, ludzie odpowiadają, iż choć nadal zdarza im się o nim myśleć, to jednak już go 

nie stosują.

Największym   krokiem   tego   końcowego   etapu   terapii   jest   podjęcie   tematu 

społecznej alienacji osoby dokonującej samouszkodzeń w celu przeprowadzenia jej od 

terapii do świata zewnętrznego. Jest to coś w rodzaju ustanawiania bezpieczeństwa, 

tyle że w szerszym znaczeniu niż na początku terapii. Praca na tym etapie polegać 

może   na   rewizji   systemów   udzielania   wsparcia,   na   skontaktowaniu   pacjentki   z 

agendami   społecznymi   i   organizacjami   samopomocy   oraz   na   zachęceniu   jej   do 

rozwijania   dotychczasowych   zainteresowań   bądź   inicjowania   nowych,   a   także   do 

aktywności w różnych dziedzinach.

Superwizja osób pracujących z samouszkodzeniami

Mówiąc o potrzebie superwizji w tej dziedzinie terapii, nie sposób przecenić wagi tego 

problemu.   Największa   część   pracy   terapeutycznej   z   osobami   dokonującymi 

samouszkodzeń   przebiega   w   zakresie,   w   którym   sfera   traumy   będącej   efektem 

przemocy nakłada się na sferę samookaleczeń. O potrzebie superwizji w pracy nad 

traumą mówi się nieustannie i bardzo dobitnie. Pearlman i Saakvitne (1995), które pre-

background image

zentują najdokładniejsze i najbardziej klarowne ujęcie potrzeb terapeutów zajmujących 

się pracą z traumą, w swej  książce  Trauma and the Therapist  (Trauma  i terapeuta) 

podkreślają, że superwizja w tego typu działalności ma zupełnie podstawowy charakter 

i jest niezbędna. Odnosimy wrażenie, że osoby pracujące z urazami same rozumieją, ja-

kie znaczenie ma superwizja w ich działalności, ale, z przyczyn natury wewnętrznej lub 

zewnętrznej, nie zawsze dysponują środkami umożliwiającymi jej uzyskanie. Rozdział 

niniejszy   nie   ma   na   celu   wyczerpującego   omówienia   zagadnień   związanych   z 

superwizja pracy z traumą. Mamy raczej nadzieję zwrócić uwagę na to, że potrzeba su-

perwizji   w   sposób   szczególny   odnosi   się   do   pracy   z   samookaleczeniem.   Wyraźnie 

zaznaczamy,   że   także   tutaj,   w   superwizji   terapii   indywidualnej,   interesuje   nas   opis 

różnych  poziomów  pracy: od bezpośredniego pouczania aż po pracę z ekspozycją na 

traumę doświadczaną przez klinicystę za pośrednictwem samookaleczenia pacjentki.

Model superwizji

W działalności klinicznej panuje obecnie trend polegający na odchodzeniu od modelu 

superwizji   Jeden   na   górze,   drugi   na   dole"  (one   up-one   down),  w   którym   bardziej 

doświadczona   terapeutka   zajmuje   się   brakiem   doświadczenia   drugiej.   Zmierza   się 

natomiast w kierunku większego partnerstwa - wówczas terapeutka i superwizor pracują 

wspólnie, starając się zrozumieć proces terapeutyczny i wyjaśniając trudności, z jakimi 

boryka się terapeutka. Taki model jest szczególnie przydatny w „nowych" dziedzinach 

działalności klinicznej, takich jak praca z traumą i samookaleczeniem, gdzie mniej i 

bardziej doświadczeni terapeuci wspólnie dopiero odkrywają i formułują problemy kli-

niczne. W pewnych przypadkach równie dobrze może sprawdzać się model tradycyjny. 

W modelu opartym na „partnerstwie" mamy do czynienia z większym poziomem lęku u 

terapeutki   i  superwizora.   Terapeutka,   który  po   raz   pierwszy  spotyka   się  z  ciężkimi 

samouszkodze-niami i czuje się tym przytłoczony,  będzie dużo spokojniejszy, mając 

możność   polegania   na   bardziej   dyrektywnych   wskazówkach   klinicysty   z   większym 

doświadczeniem w tej dziedzinie.

Zagadnienia   związane   z   osobą   terapeutki   Według   Pearlman   i   Saakyitne   (1995) 
superwizja   leczenia   traumy   to   nie   tyle   superwizja   „przypadku",   ile  relacji  między 
terapeutą   a   pacjentką.   Takie   ujęcie   przesuwa   punkt   ciężkości   superwizji.   Sugero-
wałyśmy   wcześniej,   że   terapeutka   powinna   monitorować   i   notować   swe   reakcje   na 
szczegóły dotyczące samouszkodzeń pacjentki, aby zapiski te

background image

zabierać z  sobą na  sesje  superwizji.  W relacji superwizyjnej  wyłonią  się  być  może 

również inne sprawy, które partnerki uczestniczące w superwizji także mogą zechcieć 

poddać monitorowaniu:

1. Być może terapeutka nigdy dotąd nie zetknęła się z samouszkodzeniem;
2. Być może terapeutka jest zmuszona do utrzymywania w sobie rodzącego się w 

niej lęku o wyjątkowym natężeniu;

3. Być może terapeutka nigdy dotąd nie prowadziła interwencji ukierunkowanych 

na niepokojący „symptom" czy zachowanie sprawiające problemy;

4. Terapeutka może odbierać cięcia pacjentki jako próbę manipulacji z jej strony;
5. Terapeutka może postrzegać zachowanie samouszkadzające jako chęć ukarania 

jej;

6. Samouszkodzenia mogą się nasilić w trakcie terapii.

Zagadnienia   związane   z   osobą   superwizorki   Pracująca   z   samookaleczeniem 
superwizorka   powinna   być   wierna   określonemu   podejściu   teoretycznemu   i 
filozoficznemu i posługiwać się nimi w łagodzeniu lęku terapeutki. Nie zawsze jednak 
będzie   chciała,   aby   widziano   w   niej   eksperta   znającego   odpowiedzi   na   wszystkie 
pytania, zwłaszcza gdy sama czuje się przytłoczona.

Superwizorka,   która   zaleca   terapeutce   rezygnację   z   powstrzymania 

samouszkodzeń u swojej pacjentki, zorientuje się być może, iż powierza jej niezwykle 
trudne zadanie. Wszelkie trudności związane z jego wykonaniem mogą obrócić się w 
złość na superwizorkę.  Doświadczenie  nasze i wielu  innych  osób (np. Zerbe, 1988) 
podpowiada, że w takiej sytuacji najlepiej jest, gdy superwizorka odniesie się ze zro-
zumieniem   i   szacunkiem   do   terapeutki,   sama   jednak   przejmie   odpowiedzialność   za 
decyzję o wyborze podejścia, jakie będzie stosowane wobec samookaleczeń pacjentki.

Relacje   terapeutki   na   temat   samouszkodzeń   mogą   być   dla   superwizorki 

przeżyciem   traumatyzującym.   Wysłuchując   wyrwanych   z   kontekstu   opisów 
samouszkodzeń,   nie   znając   przecież   pacjentki   i   nie   mając   z   nią   żadnego   kontaktu, 
superwizorka może być zupełnie bezbronna. W trakcie wspólnej pracy każda z autorek 
niniejszej książki doświadczyła takiego przeżycia, w którym  relacje o okaleczeniach 
przedstawio-

background image

ne przez partnerkę okazały się znacznie bardziej przykre, aniżeli te usłyszane 
od pacjentek, z którymi sama pracowała.

Proces Proces superwizji dotyczy następujących 
zagadnień:

1. Epizody samouszkodzenia  nie są zasadniczym  tematem  superwizji, w 

każdym razie nie zajmują w niej ważniejszego miejsca niż w terapii. 
Niemniej,   ponieważ   reakcje   innych   osób   związanych   z   pacjentką 
oddziałują   na   terapeutkę,   superwizorka   staje   się   dla   niej   ważnym 
źródłem   wsparcia   i   wzmocnienia   w   momentach,   kiedy   terapeutka 
zmuszona jest bronić swego podejścia.

2. Kiedy system domaga się opanowania symptomu, może to wywołać u 

terapeutki   uczucia   będące   ścisłym   odzwierciedleniem   uczuć   jej 
pacjentki;   superwizja   może   pomóc   w   ich   zidentyfikowaniu   i 
wyjaśnieniu przydatności w terapii.

3.   Przeinwestowanie:   należy   chronić   terapeutkę   przed   potrzebą 

bezustannego matkowania pacjentce i osłaniania jej przed jej własnymi 
impulsami;   należy   ją   chronić   przed   wyczerpaniem   zagrażającym 
leczeniu innych jej pacjentów.

4. Terapeutka potrzebuje ochrony przed odczuciem, że jest tyranizowana 

przez samookaleczenia pacjentki.

5.   Niedoinwestowanie:   okazywanie   troski   terapeutce   umożliwia   jej 

przenoszenie w terapię atmosfery opiekuńczej, której pacjentce dotąd 
brakowało.   Pozwala   to   terapeutce   stworzyć   „środowisko 
podtrzymujące"   i   przezwyciężyć   potrzebę   dystansowania   się   wobec 
problemów pacjentki.

6. Superwizja może „opanować" niepokój związany z utrzymaniem 

tajemnicy i oceną ryzyka.

7. Proces superwizji może w odbiorze terapeutki implikować krytycyzm: 

ponieważ zaleca się, aby nie poddawać się przerażeniu wywołanemu 
zachowaniem   samouszkadzającym   ani   nie   próbować   mu   zapobiegać, 
terapeutka,   która   poczuje   przerażenie   albo   zechce   zapobiec 
samouszkodzeniu,   może   poczuć   się   niekompetentna.   Będzie   również 
miała trudności  z radzeniem  sobie  z uczuciami  generowanymi  przez 
superwizorkę, która „zjadła wszystkie rozumy", zwłaszcza gdy idzie o 
samookale-

background image

czenie, a uczucia wstydu i oburzenia spowodować mogą opór przed 
dalszą pracą w superwizji albo doprowadzić do sporu.

8.   Własna   terapia:   jeżeli   superwizja   skupia   się   głównie   na   sprawach 

związanych z własną historią terapeutki, wskazane jest, aby terapeutka 
sama przeszła terapię. Jeżeli terapeutka padła kiedyś ofiarą poważnego 
urazu,   który   pozostaje   nierozwiązany,   lub   jeżeli   sama   dokonuje 
samookaleczeń, powinna bezwzględnie poddać się terapii.

Zakończenie: w stronę transformacji

Pisałyśmy w naszej książce o tym, że samouszkodzenie to język, a my, jako 
osoby   pomagające,   jesteśmy   powołane   do   zrozumienia   wszystkich 
wyrażających się w nim treści. Posługując się tym językiem, ludzie mówią o 
swoim   bólu   i   nieustannych   zmaganiach   oraz   opowiadają   o   społecznej, 
kulturowej i politycznej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Za pośrednictwem 
jednostki dokonującej samouszkodzeń mogą również dawać nam o sobie znać 
słabości i niesprawiedliwość systemu służby zdrowia, a fakt, że same jesteśmy 
częścią   tego   systemu,   komplikuje   naszą   odpowiedź   na   te   sygnały.   Naszym 
zadaniem jest rozszerzanie zrozumienia samouszkodzeń, aż po ten paradoks, że 
ciało służyć może jednostce do ochrony i wyrażania siebie, nawet wówczas, 
kiedy okalecza je ona i gwałci.

Dajemy świadectwo wielkiemu bólowi, rozpaczy, złości, poczuciu straty 

i tęsknocie oraz usiłujemy tym przeżyciom nadawać sens. Musimy odnajdywać 
w   sobie   odwagę   do   uznawania   trudnych   prawd   na   temat   prześladowania, 
niesprawiedliwości i okrucieństwa w świecie, w którym żyjemy. Przypominać 
nam to będzie o naszych własnych zmaganiach, naszych własnych uczuciach 
napięcia   i   bezsilności,   z   którymi   również   nie   potrafimy   sobie   radzić   bez 
pomocy i wsparcia. W związku terapeutycznym nie tylko pacjentka odczuwa 
ból, nie tylko u niej możliwa jest transformacja.

Związek   pomagającej   i   cierpiącej   obu   przynosi   nagrodę.   Obie 

uczestniczą   w   procesie,   za   sprawą   którego   niewypowiedziane   zostaje   wy-
powiedziane,   ponieważ   czyni   się   je   możliwym   do   wytrzymania   i   wypo-
wiedzenia.   W   opowiadaniu   o   własnym   doświadczeniu   drugiej   osobie,  która 
rozumie je i którą ono porusza, kryje się szansa na położenie kresu uwięzieniu 
w tym doświadczeniu, we własnym ciele, we własnym życiu.

background image

BIBLIOGRAFIA

Aidridge, D. (1988). Treating Self-MutiIating Behavior: A social strategy. Fa-mily Systems Medicine, 

6 (l), 5-20.

Alexander,   F.   (1929).   The   need   for   punishment   and   the   death   instinct.  Inter-national   Journal 

ofPsychoanalysis, 10, s. 260. Cyt. za: K. A. Mennin-gera (1938). W: Mań Against Himself. 
London: Rupert Hart-Davis (Harvest Books).

Arnold, L., Magill, A. (1996). Working with Self-Injury: A Practical Guide.  Bristol: The Basement 

Project.

Arnold, L., Magill, A. (1996).  Strength in Numbers: Groupwork with women abused in childhood. 

Bristol: The Basement Project.

Arnold, L. (1995). Women and Self-Injury: A suruey of76 women. Bristol: Bristol Crisis Seryice for 

Women.

Babiker, G. (1992). Psychological Measurement and the Identification of Sexual Abuse in Chiidren  

and Adolescents. Niepublikowana rozprawa doktorska, University of Bristol.

Babiker, G. (1995). Therapy with Women Who Self-Injure. Warsztaty podczas konferencji: „Cutting 

Out the Pain". Bristol, wrzesień 1995.

Babiker, G., Herbert, M. (1996). The role ofpsychological instruments in the as-sessment of child 

sexual abuse. Child Abuse Reuiew, 5, 239-251.

Babiker,   I.   E.   (1993).   Managing   sexual   abuse   disciosure   by   adult   psychiatrie   patients   -   some 

suggestions. Psychiatrie Bulletin, 17, 286-288.

Bach-Y-Rita,   G.   (1974).   Habituał   violence   and   self-mutiiation.  American   Journal   of   Psychiatry, 

131,1018-1020.

Beliappa, J. (1991). Illness or Distress? Alternatiue Models of Mentol Health. London: Confederation 

of Indian Organisations.

Bollas, C. B. (1995). Cracking Up: The work of unconscious experience. London: Routledge.
Bradford, D. T. (1990). Eariy Christian martyrdom and the psychology of de-pression, suicide, and 

bodiiy   mutiiation.   Special   Issue:   Psychotherapy   and   religion.  Psychotherapy   and 
Psychosomatics, 27 (l),
 30-41.

background image

Briere,   J.,   Henschel,   D.,   Smiijanich,   K.   i   Morgan-Magallanes,   M.   (1990).   Sprawozdanie   z 

konferencji: „Self-injurious behaviour and child abuse hi-story in adult men and women". 
Tekst   zaprezentowany   podczas   narodowego   sympozjum   na   temat   wiktymizacji   dziecka 
(National Symposium on Child Victimization), Atlanta.

Briere, J. (1996). Therapy for Adults Molested as Chiidren: Beyond survival (drugie wydanie). New 

York: Springer Publishing.

Bunclark, J. (1996).  Allowing Choices.  Tekst zaprezentowany podczas konferencji: „Working With 

Self-Injury", Durham, maj 1996.

Burrow, S. (1992). The deliberate self-harming behaviour of patients within a British special hospital. 

Journal ofAduanced Nursing, 17,138-148.

Burstow, B. (1992). Radical Feminist Therapy. Newbury Park: Sagę.
Carr, E. G. i Durand, V. M. (1985). The social communicative basis ofsevere behavior problems in 

chiidren. W: S. Reiss i R. R. Bootzin (red.), The-oretical Issues in Behavior Therapy. New 
York: Academic Press.

Chasseguet-Smirgel, J. (1990). On acting out. International Journal ofPsychoanalysis, 71, 77-86.
Connerton, P. (1989). How Societies Remember. Cambridge: Cambridge University Press.
Cook, D. i Babiker, G. (1995). Guidelines for Professionals in UBHT Working with Adult Psychiatrie  

Patients who Disciose Sexual Abuse in Childhood.  United Bristol Healthcare Trust, Mental 
Health Directorate.

Cookson,   H.   M.   (1977).   A   survey   of   self-injury  in   a   closed   prison   for   women.  British   Journal 

ofCriminology, 17 (4), s. 332-334.

Courtois, C. (1988). Healing the Incest Wound: Adult survivors in therapy. New York: Norton and 

Co.

Cross, L. W. (1993). Body and selfin feminine development: implications for eating disorders and 

delicate self-mutiiation. Bulletin of the Mennin-ger Glinie, 57 (l), 41-68.

Csordas,   T.   J.   (1994).  Embodiment   and   experience:   The   existential   ground   of   culture   and   self. 

Cambridge: Cambridge University Press.

Cullen, J. E. (1985). Prediction and treatment of self-injury by female young offenders. W: D. P. 

Tarrington i R. Tarling (red.), Prediction in Crimi-nology. Albany: State University ofNew 
York Press.

Davies, D., Neal, C. (1996). Pink Therapy. Buckingham: Open Univeristy Press.
de Young, M. (1982). The Sexual Victimization of Chiidren. London: McFar-land and Co.
Dieter, P. J., Pearlman, L. A. (w druku). Respondingto Self-injurious Behaviour. W: P. Kleespies 

(red.),  Emergencies in Mentol Health Practice: Eua-luation and management.  New York: 
Guilford Publications.

Favazza, A. R. (1987). Bodies Under Siege. Baltimore: Johns Hopkins University Press.
Favazza, A. R. (1989). Why patients mutiiate themselves.  Hospital and Com-munity Psychiatry, 40 

(2), 137-145.

background image

Favazza, A. R. (1992). Repetitive self-mutiiation. Psychiatrie Annals, 22 (2),

60-63. Favazza, A. R., Rosenthal, R. J. (1993). Diagnostic issues in self-

mutiiation.

Hospital and Community Psychiatry, 44 (2), 134-140. Favazza, A. R., De Rosear, 

Conterio, K. (1989). Self-mutiiation and eating di-

sorders. Suicide and Life-Threatening Behauior, 19 (4), 352-361. Feldman, M. D. 

i Ford, C. V. (1994). Patient or Pretender: Inside the strange

worid offactitious disorder. New York: Wiley. Feldman, M. D. (1988). The 

challenge of self-mutiiation: a review. Compre-

hensiue Psychiatry, 29 (3), 252-269. Fonagy, P. (1991). Thinking about thinking: 

some climcal and theoretical

considerations in the treatment of a borderline patient. International
Journal of Psychoanalysis, 72,
 639-656. Fonagy, P., Target, M. (1995). 

Understanding the violent patient: The use of

the body and the role ofthe father. International Journal o f Psychoanalysis, 76, 

487-501. Fossum, M. A., Mason, M. J. (1986). Facing Shame: Families in recouery. 

New

York: W. W. Norton and Co. Frances, A. (1987). The borderline self-mutiiator: 

introduction. Journal of

Personality Disorders, l, 316. Gardner, D. L. i Cowdrey, R. W. (1985). Suicidal 

and parasuicidal behaviour in

borderline personality disorder. Psychiatrie Clinics ofNorth America,
8,
 389-403. Geist, R. A. (1979). Onset of chronić illness in chiidren and 

adolescents. Ame-

rican Journal of Orthopsychiatry, 52, 704-711. German, G. A. (1987). A 

neurobiological hypothesis on the naturę of chronić

self-mutiiation. Integrated Psychiatry, 4, 212-213. Gil, E. (1988). Treatment 

ofAdult Suruiuors of Childhood Abuse. Walnut

Creek, CA: Launch Press. Girard, R. (1977). Violence and the Sacred. Baltimore: 

Johns Hopkins Univer-

sity Press. [Wyd. poi. (1993-4): Sacrum i przemoc. Przełożyli Maria

i Jacek Plecińscy. Poznań: Brama].

Graff,  H.,  Mallin,  R.  (1967).  The syndrome  ofthe  wrist-cutter.  American  Journal of 

Psychiatry,   135,  579-582.   Green,   A.   H.   (1987).   Self-destructive   behavior   in 

battered chiidren. American

Journal of Psychiatry, 135, 579-582. Greenspan, G. S., Samuel, S. E. (1989). 

Self-cutting after rape. American Journal of Psychiatry, 146, 789-790. Gunderson, J. G., 

Singer, M. T. (1986). Defining borderline patients: an ove-

rview, w: M.H. Stone (red.), Essential Papers on Borderline Disorders:
One hundred years at the border.
 New York: New York University
Press. Haines, J., Williams, C. L., Brain, K. L., Wilson, G. V. (1995). The 

psycho-

biology of self-mutiiation. Journal of Abnormal Psychology, 104 (3),
471-489.

background image

Harrison, D. (1996). Yicious Circies. London: Good Practices in Mental Health.
Harry, B. (1987). Tattoos, body experience, and body image boundary among violent 

małe offenders. Bulletin o f the American Academy o f Psychiatry and the Law, 

15 (2), 171-178.

Herman, J. (1992). Trauma and Recouery: From domestic abuse to political terror. 

London: Pandora. [Wyd. poi. (2000): Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do 

równowagi. Przełożyły Anna i Magdalena Kacmajor. Gdańsk: Gdańskie 

Wydawnictwo Psychologiczne].

HMSO (1990). Home Office Research Study No 115, Suicide and Self-injury in Prison: 

A literaturę review. London: HMSO.

Holloway Project Committee (1985). Holloway Project Committee Report. H. M. Prison 

Service. London: HMSO.

Holmes, J. (1995). Supportive psychotherapy: the search for positive me-anings. British 

Journal o f Psychiatry, 167, 439-445.

Hughes, M. C. (1982). Chronically iii chiidren in groups: recurrent issues and ad-

aptations. American Journal of Orthopsychiatry, 52, 704-711.

Kelland, D. (1995). Working with Women who Self-injure: Therapeutic Opti-mism v. 

Therapeutic Pessimism. Studium na temat samouszkodzeń wśród kobiet 

przebywających w więzieniu Holloway, praca magisterska złożona w Applied 

Criminological Psychology, Birkbeck College (tekst niepublikowany).

Kernberg, O. (1967). Borderline personality organization. Journal of the American 

Psychoanalytic Association, 15, 641-685.

Kreitman, N. (1977). Parasuicide. Chichester: Wiley.
Lacey, J. H. (1993). Self-damaging and addictive behaviour in bulimia nervo-sa: a 

catchment area study. British Journal o f Psychiatry, 163, 190-194.

Lacey, J. H. i Evans, C. D. H. (1986). The impulsivist: a multi-impulsive personality 

disorder. British Journal ofAddiction, 81, 641-649.

Liebling, H. i Chipchase, H, (1993). APilot Study on the Problem ofSelf-inju-rious 

Behaviour in Women in Asworth Hospital (niepublikowany manuskrypt).

Liebling, H., Chipchase, H. i Yelangi, R. (1996). Women who Self-Harm in a Special 

Hospital (niepublikowany manuskrypt).

Lindberg, F. H., Distad, J. (1985). Survival responses to incest: adolescents in crisis. 

Child Abuse and Neglect, 9, 521-526.

Lindsay, H. (1995). Needing Attention: an evaluation ofservices for women who self-

injure. Bristol: Bristol Crisis Service for Women.

Linehan, M. M. (1993). Cognitiue-Behauioral Treatment o f Borderline Personality 

Disorder. New York: Guilford Press.

Littiewood, R., Cross, S. (1980). Ethnic minorities and psychtiatric services. Sociology 

of Health and Illness, 2 (2). 194-201.

Lyons, J. A. (1991). Self-mutiiation by a mań with post-traumatic stress disorder. 

Journal ofNeruous and Mentol Disease, 179 (8), 505-507.

background image

McCann, I. L., Pearlman, L. A. (1990). Psychological Trauma and the Adult

Survivor: Theory, therapy, and trans formation. New York: Bruner Ma-
zel. McGovern, D., Cope, R. (1987). Compulsory detention ofmales ofdifferent et-
hnic groups with special reference to offender status. British Journal
of Psychiatry, 150,
 505-512. Menninger, K. (1938). Mań Against Himself. London: 

Rupert Hart-Davis

(Harvest Books). Merrii, J., Owens, J. (1986). Ethnic differences in self-poisoning: a 

compari-

son of Asian and White groups. British Journal o f Psychiatry, 148,
708-712. Miller, D. (1994). Women Who Hurt Themselues: A book ofhope and under-
standing.
 New York: Basie Books. Mollon, P. (1996). Multiple Selues, Multiple Voices: 

Working with trauma uio-

lation and dissociation. London: John Wiley and Sons. Morgan, H. G. (1979). Death 

Wishes? The understanding and management of

deliberate self-harm. London: Wiley. Muluka, E. (1986). Severe self-mutiiation among 

Kenyan psychotics. British

Journal o f Psychiatry, 149, 778-780. Nelson,S.,Grunebaum,H. (1971).Afollow-

upstudyofwrist-slashers.Affiert-

can Journal of Psychiatry, 127, 1345-1349. Nemiah, J. C., Sifneos, P. E. (1970). 

Psychosomatic illness: a problem ofcom-

munication. Psychotherapy and Psychosomatics, 18, 154-160. Offer, D., Barglow, P. 

(1960). Adolescents and young adult self-mutiiation in-

cidents in a generał psychiatrie hospital. Archiues of General Psychiatry, 3, 194-204. 

Pao, P. E. (1969). The syndrome of delicate self-cutting. British Journal of

Medical Psychology, 42, 195-206. Par kin, J. R., Eagles, J. M. (1993). Blood-letting in 

bulimia nervosa. British

Journal o f Psychiatry, 162, 246-248. Pattison, E. M., Kahan, J. (1983). The deliberate 

self-harm syndrome. Ameri-

can Journal of Psychiatry, 140, 867-872. Pawlicki, C. M., Gaumer, C. (1993). Nursing 

care ofthe self-mutiiating pa-

tient. Bulletin ofthe Menninger Clinic, 57 (3), 380-389. Pearlman, L. A., Saakvitne, K. 

W. (1995). Trauma and the Therapist: Coun-

tertransference and uicarious traumatization in psychotherapy with incest suruiuors. 

New York: W. W. Norton and Co. Pembroke, L. (red.) (1994). Self-Harm: Perspectiues from 
Personal Experien-

ce. London: Survivors Speak Out. Pembroke, L. (1996). Self-injury: Myths and 

commonsense. London: National

Self-Harm Network. Pembroke, L., Smith, A. (1996). Minimising the Damage from Self-

harm.

London: National Self-Harm Network. Pines, D. (1993). AWoman's Unconscious 

UseofherBody: Apsychoanalytical

perspectwe. London: Virago.

background image

Pines, D. (1980) Skin communication: earły skin disorders and their effect on

transference and countertransference. International Journal o f Psy-

choanalysis, 61, 315-322.

Pitman, R. K. (1990). Self-mutiiation in combat-related PTSD. American Journal o f Psychiatry, 

147.  123-124.   Potier,   M.   A.   (1993).   Giving   evidence:   women's   lives   in   Ashworth 
Maximum

Security Psychiatrie Hospital. Feminism and Psychology, 3 (3),

335-347.

Robinson, C. (1996). Informacja osobista. Rockland, L. H. (1987). A supportive approach: 
psychodynamically oriented

supportive therapy-treatment of borderline patients who self-mutiia-
te. Journal of Personality Disorders, 1(4), 350-353. Ross, R. R., McKay, H. B. (1979). 

Self-mutiiation. Lexington, MA: Lexington

Books. Senior, N. (1988). Families ofsuicidal and non-suicidal self-mutiiating adole-
scents. Family Therapy, 15 (l), 31-37. Sgroi, S. M. (1982). Handbook ofCIinical 

lntervention in Child Sexual Abuse.

Lexington, MA: Lexington Books. Shapiro, S. (1987). Self-mutiiation and self-blame in 

incest victims. American

Journal o f Psychotherapy, XLI (l), 46-54. Sifneos, P. E. (1972). The prevalence of 

„alexythemic" characteristics in psy-

chosomatic patients. W: H. Freyberger (red.), Topics o f Psychosomatic
Research.
 Basie: Karger. Simeon, D., Staniey, B., Frances, A., Mann, J. J., Winchel, R., 

Staniey, M. (1992).

Self-mutiiation in personality disorders: psychological and biological cor-
relates. American Journal of Psychiatry, 149, 221-226. Simpson, A., Ng, M. (1992). 

Deliberate self-harm of Filipino immigrants in

Hong Kong. Psychologia: Ań International Journal of Psychology in
the Orient, 35,
 117-120. Simpson, M. A. (1976). Self-mutiiation. British Journal o f 

Hospital Medicine,

16, 430^138. Simpson, M. A. (1977). Self-mutiiation and borderline syndrome. 

Dynamische

Psychiatrie, 42, 42-48. Cyt. w: S. Shapiro, 1987. Soni Raieigh V. i Balarajan, R. (1992). 

Suicide and self-burning among In-

dians and West Indians in England and Wales. British Journal of Psychiatry, 161, 365-

368. Spandler, H. (1996). Who's Hurting Who? Young people, self-harm and suici-

de. Manchester: 42' Street. Stimpson, L., Best, M. (1991). Courage Aboue Ali: Sexual 

assault against women

with disability. Toronto: Disabled Women's Network (DAWN). Stone, M. H. (1987). A 

psychodynamic approach: some thoughts on the dyna-

mics and therapy of self-mutiiating borderline patients. Journal of
Personality Disorders, 1(4),
 347-349. Tantam, D., Whittaker, J. (1992). Personality 

disorder and self-wounding.

British Journal of Psychiatry, 161, 451-464.

background image

Foch, H. (1975). Men in Crisis. Chicago: Aldine. Frenchard, L., Warren, H. (1984). 

Something to Tell You. London: London

Gay Teenage Group. ran der Kolk, B. A. (1988). The trauma spectrum: the 

interaction ofbiological

and social events in the genesis of the trauma response. Journal of
Traumatic Stress, l,
 273-290. 'an der Kolk, B. A., Perry, C., Herman, J. 

(1991). Childhood origins ofself-de-

structive behaviour. American Journal of Psychiatry, 148 (12),
1665-1671. 'an der Kolk, B. A., McFarlane, A. C., Weisaeth, L. (1996). 

Traumatic Stress:

The effects o fan ouerulhelming experience on mind, body and society.

New York: Guilford Press.

'an der Kolk, B. A., Fisler, R. R. (1995). Dissociation and the fragmentary naturę 

oftraumatic memories: overview and exploratory study. Journal

o f Traumatic Stress, 8, 505-525. Valsh, B. W. Rosen, P. M. (1988). Self-

mutiiation: Theory, Research and Tre-

atment. New York: Guilford Press. Yeissman, M. (1975). Wrist cutting. 

Archiues o f General Psychiatry, 32,

1166-1171. Veldon, E. (1996). Perversions in men and women. British 

Journal of Psy-

chotherapy, 12 (4), 480-486. Vestcott, H. (1991). The abuse ofdisabled 

chiidren: a review ofthe literaturę.

Child: Care, health and deuelopment, 17, 243-258. Yinchel, R. M. 

iStanley,M. (1991) Self-injurious behavior: A review ofthe be-

havior and biology ofself-mutiiation. American Journal o f Psychiatry,
148 (3),
 306-317. Vise, W. L. (1989). Adult self-injury as a survival response 

in victim-survivors

ofchildhood abuse. Journal ofChemical Dependency Treatment, 3 (l),
185-201. Vomen's Support Project (1995). „We're no exception": Male 

uiolence against

women with disability. A report for the Zero Tolerance Campaign.
Glasgow: Women's Support Project. 'oung, L. (1992). Sexual abuse and the 

problem of embodiment. Child Abuse

and Neglect, 16, 89-100. ierbe, K. J. (1988). Walking on the razor's edge: the 

use ofconsultation in the

treatment of a self-mutiiating patient. Bulletin ofthe Menninger Glinie, 52, 

492-503.

background image

Susan Forward, Donna Frazier

SZANTAŻ   EMOCJONALNY   Jak   się   obronić   przed 
manipulacją i wykorzystaniem
W   książce   przedstawione   są   typowe   zachowania 

emocjonalnych   szantażystów   i   ich   ofiar   oraz   przyczyny 

tych   zachowań.   Autorki   prezentują   skuteczne   strategie 

położenia  kresu tej  niezdrowej  relacji,  zachęcają „ofiary" 

emocjonalnego szantażu do tego, by oprzeć się presji sza-

ntażystów. Książka jest ilustrowana przykładami z praktyki 

terapeutycznej   autorek,   w   których   czytelnik   znajdzie 

zachętę   do   podjęcia   trudu   zmiany   swojej   sytuacji, 

przywrócenia równowagi w związku i ponownego oparcia 

go na mocnych podstawach.

Bryn C. Collins

EMOCJONALNA   NIEDOSTĘPNOŚĆ   Jak 
rozpoznać   chłód   emocjonalny, 
zrozumieć go i unikać w związku
Wobec  niektórych osób  nigdy  nie jesteśmy dość  dobrzy. 

Nie   możemy   sprostać   ich   wygórowanym   oczekiwaniom. 

Czujemy   się   bezwartościowi,   a   nasza   samoocena 

gwałtownie   spada.   Osoby,   które   wywołują   w   nas   takie 

odczucia cierpią na niedostępność  emocjonalną, czyli  na 

niezdolność do wyciągnięcia ręki i zbudowania uczuciowej 

więzi   z   inną   osobą.   Celem   książki   jest   przedstawienie 

typów osób niedostępnych emocjonalnie, aby każdy z nas 

mógł je rozpoznać, kiedy pojawią się w naszym życiu.

Giinter Scheich

POZYTYWNE   MYŚLENIE   Czy 
może szkodzić
Autor,   na   podstawie   swojej   wiedzy   naukowej   i   praktyki 

terapeutycznej,   omawia   teorie   „pozytywnego   myślenia". 

Na   przykładzie   różnych   przypadków   wykazuje,   dlaczego 

obietnice sukcesu, dawane przez Murphy'ego, Carnegiego i 

Peale'a nie zawsze mogą być dotrzymane, a w wypadku 

osób   mających   niską   samoocenę,   depresyjnych   czy   nie-

śmiałych   mogą   doprowadzić   wręcz   do   zaburzeń 

psychicznych.

background image

Gloria Babiker, Lois Arnold

AUTOAGRESJA. Mowa zranionego ciata
Uszkodzenie własnego ciała mówi o rozpaczy, udręce i bólu. Akt zadawania sobie ran w sposób dosłowny 

komunikuje obecność czegoś niemożliwego do zniesienia. Autorki definiują problem autoagresji, analizują indy-

widualne i społeczne podstawy tego zjawiska oraz-na podstawie własnych doświadczeń klinicznych - podają 

bardzo praktyczne wskazówki postępowania w pracy z pacjentem.

Judith Lewis Herman

PRZEMOC. Uraz psychiczny i powrót do równowagi
Autorka omawia powstawanie długotrwałego urazu psychicznego i omawia jego psychologiczne i medyczne 

konsekwencje. Wykazuje, że pozornie tak odległe doświadczenia, jak przeżycia wojenne, przemoc fizyczna i 

seksualna,   terror   polityczny   i   maltretowanie   w   dzieciństwie,   wywołują   podobne   skutki.   Wyjaśnia   zasady 

tworzenia   się   złożonego   zespołu   pourazowego.   Proponuje   model   skutecznej,   długoterminowej   terapii   ofiar 

urazu psychicznego.

Cloe Madanes

PRZEMOC W ROOZINIE. Psychoterapia sprawców i ofiar
Pierwsze wydanie ukazało się pod tytułem SEKS - MIŁOŚĆ - PRZEMOC. Autorka, zajmująca się terapią rodzin, 

podjęła w swojej pracy próbę wyjaśnienia nierozerwalnych związków pomiędzy miłością i przemocą, które 

pojawiają się w rodzinie. Odsłania problemy trudne i bolesne, zwłaszcza tam, gdzie mowa o wykorzystywaniu 

seksualnym i maltretowaniu psychicznym dzieci. Madanes poświęca uwagę zarówno sprawcom przemocy, 

ofiarom, jak i samym terapeutom, którzy znajdą tu dla siebie wiele cennych wskazówek.

Rory 0'Connor, Noel Sheehy

ZROZUMIEĆ SAMOBÓJCĘ

Autorzy analizują listy samobójców i rozmowy z tymi, którzy niedawno usiłowali targnąć się na swoje życie. 

Próbują zrozumieć samobójstwo, by stawić czoło najtrudniejszemu wyzwaniu: przewidzieć, kiedy ktoś będzie 

chciał się zabić, co należy robić, by temu zapobiegać. Książka ma charakter przeglądu i jest adresowana do 

szerokiej rzeszy czytelników - studentów, lekarzy i innych pracowników służby zdrowia oraz wszystkich tych, 

którzy chcą zrozumieć zachowania samobójcze.

background image

Steve Andreas

VIRGINIA SATIR Jak pracowała. Zapis sesji terapeutycznej z komentarzem

Opierając się na zapisie 73-minirtowej sesji, którą terapeutka poprowadziła w 1986 r. autor dokonuje analizy stylu jej pracy. 
Dzięki temu czytelnik ma szansę przyjrzeć się zarówno podstawowym założeniom i technikom wykorzystywanym przez Vir-
gnię Satir, jak również zachwycić się precyzyjnym zastosowaniem ich w procesie komunikowania się z klientem.

Larry Feldman

Łączenie terapii indywidualnej i rodzinnej

Książka   jest  pierwszą  na  polskim   rynku   wydawniczym  publikacją   poruszająca  zagadnienie   integrowania  terapii   rodzin   i 
terapii indywidualnej. Dzięki ich łączeniu można w prący terapeutycznej wykorzystywać różne podejścia psychologiczne, 
można też postawić bardziej dogłębną diagnozę i zaplanować zróżnicowany proces terapeutyczny.

Richard Bandler, John Grinder, Virginia Satir
ZMIENIAMY SIĘ WRAZ Z RODZINAMI O zdrowej komunikacji

Autorzy, opierając się na własnych doświadczeniach w terapii rodzin, prezentują nowy model komunikacji. Ich zdaniem 
posługiwanie się ustalonymi zasadami umożliwia osiągnięcie pełnego porozumienia i rozwój zarówno osoby pomagającej, jak 
i tych, którym udzielana jest pomoc. Ich książka ułatwi terapeutom zmieniać się wraz z rodzinami, uczestniczyć w procesie 
rozwoju i budowania doświadczeń, dzielić problemy i radości rodziny.

Virginia Satir

TERAPIA RODZINY. Teoria i praktyka

Znana i niezwykle twórcza terapeutka - Virginia Satir - przedstawia koncepcję terapii całej rodziny. Według autorki jedyną 
drogą   do   uzdrowienia   relacji   w   rodzinie   jest   terapia   wszystkich   jej   członków.   Obserwacje   poczynione   w   trakcie   terapii 
zaowocowały  napisaniem przystępnego podręcznika do pracy  z dysfunkcjonalnymi rodzinami, użytecznego zarówno dla 
początkujących, jak i dla doświadczonych psychoterapeutów.

Virginia Satir

RODZINA. Tu powstaje człowiek

Satir w swej pracy terapeutycznej zwracała szczególną uwagę na powiązania między funkcjonowaniem rodziny i tym, na 
jakich ludzi wyrastają wychowane w niej dzieci. Bazując na własnych doświadczeniach w pracy z rodzinami na całym świecie 
napisała książkę, która ma wspierać, wzmacniać i edukować oraz podkreślać znaczenie rodziny w kształtowaniu osobowości 
jej członków.

background image

Tomasz Maruszewski

PSYCHOLOGIA POZNANIA
Podręcznik   psychologii   procesów   poznawczych   napisany   przez   najwybitniejszego   w   tej 
dziedzinie   polskiego   psychologa.   Przedstawione   są   tu   wszystkie   istotne   zagadnienia   z 
zakresu   psychologii   poznawczej,   czyli:   postrzeganie,   uwaga,   pamięć   i   sposób   jej 
funkcjonowania, wyobraźnia, pojęcia, myślenie i rozwiązywanie problemów. Autor prezentuje 
nowe spojrzenie na procesy poznawcze. W związku z tym często nawiązuje do wyników 
badań uzyskanych w ramach psychologii społecznej, osobowości i psychologii emocji.

Linda Brannon
PSYCHOLOGIA RODZAJU
Oto pierwszy podręcznik w języku polskim, wprowadzający nas w interdyscyplinarną dziedzinę, 
jaką jest „rodzaj". Autorka uwzględnia perspektywę obu płci i konsekwentnie prowadzi nas 
przez aspekty funkcjonowania człowieka będące pod szczególnym wpływem rodzaju: emocje, 
związki, seksualność, edukację oraz pracę i karierę. Z wyprawy tej wracamy wzbogaceni o 
nowe punkty widzenia, zaś bogaty indeks nazwisk i obszerna bibliografia z pewnością pomogą 
nam w dalszych poszukiwaniach.

Lawrence A. Penrin

PSYCHOLOGIA OSOBOWOŚCI
Ten   znakomicie   przygotowany   od   strony   dydaktycznej   podręcznik   zawiera   wszystkie 
podstawowe elementy programu kształcenia w zakresie psychologii osobowości. Spośród 
wielu innych książek dydaktycznych wyróżnia się niezwykle ciekawą strukturą, ułatwiającą 
prezentację   zagadnienia   osobowości.   Książka   przybliża   kolejno:   tradycje   badawcze, 
podstawowe jednostki służące do opisu osobowości, rozwój osobowości oraz obszary badań 
tejże dziedziny.

David M. Buss

PSYCHOLOGIA EWOLUCYJNA Jak wytłumaczyć społeczne zachowania 
człowieka?

Najnowsze koncepcje

Pierwszy systematyczny i kompletny podręcznik z zakresu psychologii ewolucyjnej. Autor 
wychodzi   poza   tradycyjne   obszary   zainteresowań   psychologii   ewolucyjnej   i   zajmuje   się 
możliwościami   ewolucyjnego   spojrzenia   na   procesy   poznawcze,   osobowość,   psychologię 
kliniczną, psychologię wychowawczą i kulturową. Książka jest świetnie napisana, zawiera 
mnóstwo   materiału   ilustracyjnego   pochodzącego   z   badań   empirycznych   i   otwiera   przed 
psychologami zupełnie nowe perspektywy badawcze.