background image

R

AYMOND 

F

IRTH

 

Czy antropologia społeczna ma przyszłość?

1

Paradoksem jest, abym pisał o przyszłości, podczas gdy zajmuję się antropologią 

społeczną od przeszło sześćdziesięciu lat. Ale możliwe, iż prawda leży w aforyzmie 
T. S. Eliota z wiersza Burnta Nortona (z tomu Cztery kwartety): „Czas teraźniejszy 

i czas, który minął, / Razem obecne są chyba w przyszłości”

 

*

Żaden z tych autorów nie sugeruje, że antropologia nie ma przyszłości. Jednakże 

przewidują  różne  kierunki  jej  rozwoju.  Każdy  z  nich  przyjmuje  pewną  postawę 
moralną, ze swoistymi politycznymi podtekstami. Kahn, z punktu widzenia antyka-
pitalistycznej ekonomii, podkreśla, jak bardzo współczesna antropologia społeczna 
nadal tkwi w zachodniej tradycji, nawet jeżeli sama uważa się za ucieczkę od niej, 
i w związku z tym antropologiczne koncepcje powinny być oceniane w ich konkret-
nym,  historycznym  kontekście.  Sponsel  postuluje  większe  powiązanie  antropolo-
gów  z  ludźmi,  których  badają,  oraz  bardziej  otwarte  działanie  w  obronie  praw 
człowieka. Hart chce uczynić z antropologii narzędzie instytucjonalizacji demokra-
cji w życiu społecznym w ogóle, szczególny nacisk zaś kładzie na zaangażowanie w 

. Jednakże moje twier-

dzenia  będą  raczej  niedookreślone  czasowo.  Nie  będą  też  kategoryczne.  Mówiąc 
językiem futurologów, będą bardziej przypuszczeniem, intelektualnie zdyscyplino-
waną spekulacją niż prognozą czy przepowiednią. 

Zacznę od teraźniejszości. W maju 1990 r. Keit Hart w „Times Higher Education 

Supplement” przedstawił antropologię społeczną jako naukę w stanie rozkładu: 

„zbyt wyspecjalizowaną, rozczłonkowaną i wyobcowaną ze społeczeństwa, w którym ży-

je większość ludzi, i nie przedstawiającą żadnej wizji przyszłości ani naszej dyscypliny, 

ani ludzkości” (Hart 1990: 14). 

Zarazem na łamach pisma „Man”, wydawanego przez Royal Anthropological In-

stitute (1990: 30), Joel Kahn opisał antropologię jako dyscyplinę pogrążoną w stanie 
metodologicznego  i  epistemologicznego  kryzysu,  który  staje  się  endemiczny.  W 
marcu tego samego roku Leslie Sponsel z University of Hawaii napisał artykuł ad-
resowany do amerykańskich antropologów, zatytułowany Czy antropologia ma ja-

kąkolwiek przyszłość? (tamże: 32). 

                                                

1

 Jestem wdzięczny za pomocne dyskusje nad wcześniejszą wersją tego artykułu Simonowi 

Colemanowi, Hughowi Firmowi, Rosemary Firth oraz uczestnikom jubileuszowego zjazdu 

w Instytucie Antropologii Społecznej uniwersytetu w Oslo w październiku 1989 r., zjazdu 

Association  of  Social  Anthropologists  (ASA)  w  Edynburgu  w  kwietniu  1990,  spotkania 

Cambridge  Anthropology  Society  w  październiku  1990  oraz  seminarium  doktorskiego  w 

Katedrze Antropologii w London School of Economics w marcu 1991. 

* Przeł. Czesław Miłosz (przyp. tłum.). 

background image

problemy  społeczne,  mające  na  celu  obronę  szeroko  pojętej  wolności  i  równości. 
Głosi również, zapewne optymistycznie, że musimy explicite wyłożyć wizję przy-

szłości, do jakiej według naszych wyobrażeń się przybliżamy. 

Wątpię,  by  jakakolwiek  wyraźna  wizja  przyszłości  mogła  być  wystarczająco 

przekonywająca. Mamy swoje ideały, ale jakiekolwiek przepowiednie co do przy-
szłości antropologii czy  innego rodzaju intelektualnej działalności muszą pozostać 
sprawą przypuszczenia, skażonego przez temperament i doświadczenie autora. Mo-
żemy  jedynie  przedstawić  mniej  lub  bardziej  prawdopodobne  wnioski  z  tego,  co 
dzieje  się  obecnie.  Sądzę  jednak,  że  trzy  sprawy,  które  wyłaniają  się  z  przywoła-
nych powyżej stwierdzeń — istotność historycznego kontekstu, troska o demokra-
tyczną równość, współczucie dla wykorzystywanych — znajdą się wśród głównych 
wątków antropologii społecznej. 

Wnioski dotyczące przyszłości będą zmieniać się ze względu na język opisu te-

raźniejszości. Współcześnie występujące różnice w podejściach i tematach antropo-
logii  społecznej mogą być określone jako „rozkład”, rodzaj nieładu. Ale mogą też 
być  nazwane  „różnorodnością”,  wariacjami  w  obrębie  wszechobejmującego  po-
rządku. Mimo niezaprzeczalnych różnic dotyczących założeń, metod i działań pro-
mocyjnych  w  dzisiejszej  antropologii  społecznej  skłaniam  się  do  uznania  zakresu 
współczesnych teoretycznych i eksperymentalnych zainteresowań raczej za owocne 
niż niszczące dla naszej dyscypliny. 

Być może nasza dyscyplina znajduje się w stanie kryzysu, przesilenia, w punkcie 

zwrotnym  rozwoju,  w  okresie  decydującej  zmiany.  Z  pewnością  wielu  antropolo-
gów ma to samo odczucie. Ale kryzys ten nie jest tak bardzo „endemiczny”, czyli 
odnoszący się w szczególności do metodologii i epistemologii jej przedmiotu same-
go w sobie, jak utrzymuje Kahn, lecz zależy w większym stopniu od okoliczności 
zewnętrznych. Zachodzące zmiany, które mogą okazać się decydujące dla kształtu 
naszej dyscypliny, obejmują naturę i dostępność pól badawczych, skalę i szybkość 
oddziaływania różnych dynamicznych czynników, które wywierają wpływ na to, co 
badamy, oraz typy źródeł dostępnych w naszej pracy. Bezmiar nowych możliwości 
otwiera się przed nami w zakresie problemów do badania oraz informowania szer-
szej  publiczności  o  znaczeniu  naszych  analiz  i  uogólnień  wynikających  z  ich  po-
równawczego charakteru. Jednocześnie zapewne staniemy wobec kontroli i ograni-
czeń bardziej surowych niż kiedykolwiek wcześniej. 

W  przypadku  współczesnej  antropologii  społecznej  wrażenie  wywiera  na  mnie 

liczba solidnych danych etnograficznych, które zostały zebrane, oryginalność teorii, 
ujawniająca  się  w  formułowaniu  nowych  problemów,  i  wyszukana  natura  wielu 
generalizacji czy hipotez. Dlatego brak ujednoliconego podejścia i teoretycznej syn-
tezy nie kłopocze mnie tak bardzo. Argumentacja na rzecz syntezy teorii antropolo-
gicznej jest częściowo oparta na tęsknocie za cechującą ją zintegrowaną przeszło-
ścią, której tak naprawdę nigdy nie było. Niemalże od początku antropologia spo-
łeczna  była  wewnętrznie  podzielona  przez  konflikt  teoretyczny  pomiędzy  biolo-
gicznym  ujęciem  Malinowskiego  a  socjologicznym  spojrzeniem  na  fundamenty 
kultury ludzkiej reprezentowanym przez Radcliffe’a-Browna; ponadto przez różne 
koncepcje  funkcji  w  ramach  antropologii  funkcjonalnej;  pomiędzy  pojęciem  form 
społecznych  determinujących  zachowanie  i  sposoby  myślenia  poszczególnych 

background image

członków  społeczności  a  innowacją  i  kreatywną  rolą  jednostki  w  kształtowaniu 
form społecznych oraz ruchu ku zmianie społecznej; pomiędzy interpretacjami bar-
dziej  statycznymi a  bardziej  dynamicznymi;  pomiędzy  względnym naciskiem  kła-
dzionym na ideologiczne bądź materialne elementy wpływające na działanie ludz-
kie. Nie trzeba być mistrzem dialektyki, aby zwrócić uwagę na ważność sekwencji 
składających  się  z  twierdzeń  i  ich  zaprzeczeń  w  rozwoju  myśli  antropologicznej. 
Zasięg empirycznych zainteresowań w początkowym okresie rozwoju antropologii 
nie był tak szeroki jak obecnie, ale już wtedy istniała intelektualna różnorodność. 

W najbliższej przyszłości antropologia społeczna zapewne nie stworzy ani cało-

ściowej  syntezy  metody  badań,  ani  zunifikowanej  teorii  społeczeństwa.  Następ-
stwem różnorodności teorii i jej fragmentarycznych osiągnięć może być powstanie 
powszechnego  zasobu  ogólnych,  teoretycznych  koncepcji  natury  społeczeństwa  i 
sposobu studiów nad stosunkami społecznymi, instytucjami i wierzeniami. Antropo-
logia społeczna, podobnie jak jej bratnie dyscypliny, jest oparta na zainteresowaniu 
kondycją ludzką, które, jak sądzę, jest ostatecznie pokrewne studiom estetycznym i 
często ujawnia estetyczną wrażliwość w swym podejściu badawczym. W zasadzie 
jest to badanie zjawisk społecznych w mikroskali. Pozostanie tak. dopóki w trakcie 
badań  terenowych  obserwacja  jest  głównym  źródłem  informacji.  Nie  wyklucza  to 
badań  i formułowania  wniosków  w  skali  makro,  gdy  problem  wymaga  szerszego 
podejścia, czy też studiów archiwalnych. Jednakie na pewnym etapie antropolodzy 
społeczni  przede  wszystkim  badają  jednostki  funkcjonujące  poza  kontekstem  ma-
krostrukturalnym, zaangażowane w cały szereg często niedostrzegalnych stosunków 
społecznych, niedefiniowanych w szerokich, jasnych kategoriach zobowiązań. 

Antropologia społeczna jest nauką sceptyczną, ponieważ uczy nas nie wierzyć w 

to,  co  ludzie  mówią  i  robią,  bez  względu  na  ich  uroczyste  deklaracje,  wierzenia 
i zachowania  rytualne.  Wciąż  szukamy  ukrytych,  ledwo  rozpoznawalnych,  niepo-
twierdzalnych  czynników  determinujących  zachowanie.  Zagłębiamy  się  w  to,  co 
Anthony  Trollope  w  Barchester Towers nazwał  „tą  subtelną,  samolubną,  dwu-

znaczną sofistyką, której przedmiotem są umysły wszystkich ludzi”, kiedy szukają 
oni usprawiedliwienia swojego własnego zachowania. Mamy tu do czynienia z pa-
radoksem.  Nawet  jeżeli  nie  możemy  wyjaśnić,  podając  przyczynę,  możemy  obja-

śniać,  zgłębiać  działanie  niecodziennych,  niespodziewanych,  osobnych,  sprzecz-
nych czy irracjonalnych elementów zachowania. Możemy to robić w naszym społe-
czeństwie równie dobrze jak w społeczeństwie egzotycznym. Ale zawsze punktem 
odniesienia  pozostaje  idea miary  porównawczej,  skala analogicznych  zachowań  w 
innej społeczności, w odwołaniu do której dokonujemy interpretacji i oceny tego, co 
widzimy.  Na  przykład  jakiekolwiek  studia  nad  małżeństwem,  prowadzone  w  do-
wolnym  miejscu,  jako  punkt  odniesienia  mają  cały  wachlarz  wzorów  małżeństwa 
i postaw z tym związanych w różnych społecznościach, pozwalających zatem abs-
trahować od konwencjonalnych norm zachodnich. Inną bardzo ważną cechą badań 
antropologicznych  jest  ich  długofalowość  —  badania  terenowe  potrzebują  odpo-
wiednio długiego czasu. O tym często trudno jest przekonać naszych odbiorców. 

Antropologia  społeczna  jest  nauką  tworzącą abstrakcje,  poszukującą  wspólnych 

elementów wzorów i procesów przez porównywanie specyficznych ich przejawów, 
jak i powiązania poszczególnych wzorów w pewnego rodzaju system pojęciowy w 

background image

ciągle  zmieniającym  się  społeczeństwie.  Antropolodzy  w  dużym  stopniu mają  też 
do czynienia ze znaczeniem zmienności. Zmienność oznacza przeciwwagę dla wzo-
ru i jego modyfikację, oznacza też możliwość istnienia elementów prowadzących do 
przeformułowania  danego  wzoru.  W  tym  wszystkim  jesteśmy  w  pełni  świadomi 
wewnętrznej  współzależności  pomiędzy  siłami  racjonalnymi  a  nieracjonalnymi, 
materialnymi a niematerialnymi, wyrażeniami literalnymi a metaforycznymi. Mamy 
również  świadomość,  iż  struktury  władzy  odgrywają  istotną  rolę  w  ukierunkowy-
waniu, tłumieniu bądź stymulowaniu działań społecznych. Wiemy też, jak wielkie 
znaczenie  dla  tychże  struktur  w  generowaniu  zmian  społecznych  mają  symbole  i 
ideologia. 

Mamy  różne  poglądy na  precyzyjność  znaczenia  tych  pojęć  i  ich  zastosowanie. 

Idiomatyka,  za  pomocą  której  wyraziłem  je,  nie  jest  z  pewnością  tym  językiem, 
którego  użyliby  moi  nowocześni  koledzy.  Ale  uważam,  że  bez  względu  na  język 
komunikacji wszyscy musimy rozpocząć od takiej postawy myślowej. 

W takim razie dokąd zmierzamy? Zgaduję, że przyszłość antropologii społecznej 

w  najbliższych,  powiedzmy,  kilku  dekadach  może  przyjąć  następujący  kształt. 
Rozważę tu zakres i treść, teorię, metodę i organizację antropologii. 

Jeśli chodzi o zakres przedmiotowy naszej dyscypliny, zawsze utrzymywałem, że 

problemy  badawcze  dla  antropologa  można  znaleźć  wszędzie  tam,  gdzie  istnieje 
komunikacja międzyludzka. Nigdy nie wydawała mi się zasadna idea, że antropolo-
gia społeczna zniknie wraz z tzw. ludami „pierwotnymi”, które wyginą bądź zmie-
nią swój sposób życia w wyniku zderzenia z siłami technicznymi, ekonomicznymi 
i społecznymi. Sam przez ponad sześćdziesiąt lat interesowałem się rozwojem spo-
łeczeństwa Tikopia, przechodzącego od handlu wymiennego do gospodarki mone-
tarnej,  od  systemu  samowystarczalności  do  gospodarki  opartej  głównie  na  pracy 
najemnej.  Moim  badaniom  towarzyszyły  zmiany  społeczne,  polityczne  i  religijne. 
Jednocześnie pracowałem też nad zagadnieniem pokrewieństwa we współczesnym 
Londynie. Wiele istotnych badań, podejmujących szeroki zakres tematów z dziedzi-
ny  antropologii  społecznej,  prowadzonych  jest  obecnie  w  Wielkiej  Brytanii,  róż-
nych miejscach  Europy,  w  Stanach  Zjednoczonych  i  innych  wysoko  rozwiniętych 
krajach zachodnich. 

Wciąż można też przywołać wiele różnych problemów badawczych, przy których 

rozwiązywaniu umiejętności antropologa społecznego mogą być istotne. Wymienię 
tylko dwa bardzo odmienne zagadnienia, które przyciągają moją uwagę. Jedno po-
chodzi  z  obszaru  rozrywki  —  dziwaczna  praktyka  polowania  na  lisy  w  Wielkiej 
Brytanii, z osobliwym kompleksem postaw tych, którzy jej bronią, oraz tych, którzy 
ją atakują. Łączy ona elementy uprzedzeń klasowych, prestiżu społecznego, miłości 
do  koni  i  skoków,  podniecenia  ryzykiem  i  niebezpieczeństwem,  uznania  tradycji 
i odprawiania  rytuału,  zwieńczone  niedorzecznymi  sądami,  wedle  których  lisy 
świetnie się bawią w czasie nagonki. Drugim całkowicie odmiennym zagadnieniem 
jest problem grup wsparcia, w szczególności grup krewniaczych, w przypadku co-
raz  liczniejszych  kategorii  Brytyjczyków  żyjących poza  tzw.  rodziną  podstawową 
—  niezamężnych  matek,  samotnych  rodziców  na  jednym  krańcu  skali  i  samotnie 
mieszkających starych ludzi na drugim jej końcu. W celu porównania interesujące 

background image

mogą  być  równoległe  studia  prowadzone  nad  tymi  kategoriami,  nad  stopniem  ich 
występowania  wśród  różnych  mniejszości  obecnych  w  tym  kraju,  powiedzmy, 
wśród Greków z Cypru, sikhów czy emigrantów z Karaibów

2

Ale równolegle, a być może czasami w związku z tymi intelektualnymi osiągnię-

ciami,  prawdopodobny  jest  wzrost  zainteresowania  badaniami  zorientowanymi  na 
politykę społeczną, których wyniki są istotne z punktu widzenia praktyki, jeżeli nie 
po prostu praktycznie zorientowane. Stanie się tak częściowo pod presją finansową. 
Zarządzający finansami publicznymi żywią uzasadnione oczekiwanie, że tam gdzie 
są  one  lokowane, wymagana  jest  przezroczystość  w  ich wydawaniu. W wyrafino-
wanym  intelektualnie  środowisku  można  to  osiągnąć  jedynie  drogą  uzyskiwania 
dość  abstrakcyjnych  wyników.  Twierdzę  zdecydowanie,  że  w  każdym  nowocze-

W przyszłości, jak sadzę, antropologia społeczna dzięki rodzimym badaczom w 

większym stopniu skoncentruje się na problemach narodowych i lokalnych. Istnieje 
już  tradycja  takiego  zainteresowania w  społeczeństwach nie  należących do  świata 
zachodniego,  kultywowana  przez naukowców  prowadzących  badania w  krajach,  z 
których  pochodzą.  Wymienię,  jako  przykłady,  prace  badawcze  Fei  Xiaotonga  w 
Chinach,  badania A.  Aiyappana, M.  N.  Srinivasa, S.  C.  Dube’a,  T.  N.  Madana  w 
Indiach, Chie Nakane w Japonii, Wazir-Jahana Karima w Malezji, Hugh Kawharu 
w Nowej Zelandii. Czasami badacze ci koncentrują się na zagadnieniach mniejszo-
ści, tak jak Karmi zajął się małą wspólnotą „tubylczą” w Malezji; często mają do 
czynienia z szerszymi zagadnieniami, jak Fei, który poświecił sporo uwagi proble-
mom małych miast  i  rozwojowi  wsi  w  wielkich  chińskich  kantonach. Wszyscy  ci 
antropolodzy  byli  rdzennymi  członkami  społeczności  zamieszkujących  te  tereny. 
Rozwój antropologii społecznej będzie zapewne wiązał się z ogromnym wzrostem 
znaczenia  tych  badaczy,  zaangażowanych  przede  wszystkim  w  studiowanie  wła-
snych,  lokalnych  problemów.  Będzie  to  bardzo  pożądany  kierunek  rozwoju.  Ale 
równocześnie zagrożeniem dla naszej dyscypliny może stać się zmniejszanie się jej 
mocy,  ujmowanej  jako  porównawcza  miara  zjawisk  społecznych.  Kiedy  badacze 
terenowi  jeździli  badać  obce,  „egzotyczne”  społeczności,  byli  po  prostu  zmuszeni 
do porównywania swoich i obcych instytucji i wartości. 

Bez  względu  na  to,  jakim  przeobrażeniom  podlegać  będzie  antropologia  pod 

względem  geograficznego  umiejscowienia  swych  badań  i  określenia  relacji 
swój/obcy, wyobrażam sobie, że w przyszłości etnografia uprawiana będzie bardziej 
solidnie, w nawiązaniu do tradycji badań porównawczych, które przecież są cechą 
charakterystyczną naszej dyscypliny. Za tym prawdopodobnie przyjdą bardziej wy-
szukane,  abstrakcyjne  badania  aparatu  pojęciowego.  Antropolodzy  często  przypi-
sywali sobie moralną neutralność. Jednakże z różnych przyczyn intensyfikacji może 
ulec zainteresowanie problemami o wymiarze moralnym: kontrolą polityczną, defi-
nicją  ról  społecznych,  problemami  władzy  i  dominacji,  reakcją  na  podstawowe 
ludzkie  dylematy  związane  z  biedą,  nieszczęściem,  cierpieniem,  złem  i  śmiercią. 
Myślę też, że zachodząca nieprzerwanie reakcja na pozytywizm – nie zawsze wyra-
zista  –  może  spowodować  zwrócenie  większej  uwagi  na  obszar  nieracjonalnych 
zjawisk, w szczególności licznych problemów religii. 

                                                

2

 Por. badania na temat włoskich emigrantów w Londynie (Firth 1956). 

background image

snym,  intelektualnie  świadomym  społeczeństwie  powinny  być  dostępne  środki  na 
badania czysto teoretyczne, i to zarówno z dziedziny nauk społecznych, jak i huma-
nistycznych czy  przyrodniczych.  Jest  to  długoterminowa  inwestycja,  dzięki  której 
intelekt i zalety ducha przyniosą społeczeństwu niezliczone korzyści. Ale w Wiel-
kiej  Brytanii,  przynajmniej  w  najbliższej  przyszłości,  takie  oświecone  postawy  są 
raczej  mało  prawdopodobne,  a  badania  bezpośrednio  zorientowane  na  praktykę 
otrzymują większość publicznych środków. 

Zarazem zainteresowania samych antropologów społecznych mogą stać się bar-

dziej  pragmatyczne.  Mogą  oni  szukać  zaczepienia  w  zorientowanych  praktycznie 
projektach,  związanych  z  polityką  społeczną,  nie  tylko  ze  względu  na  dostęp  do 
środków finansowych, ale również ze względu na poczucie odpowiedzialności spo-
łecznej. Poważne problemy społeczne są wokół nas i jest czymś zrozumiałym, że w 
przyszłości  młodzi  ludzie  nie  będą  chcieli  przechodzić  wobec  nich  obojętnie.  Już 
dziś widać, że antropologowie są coraz to bardziej, czasem wspólnie z innymi pra-
cownikami  społecznymi,  zaangażowani  w  zagadnienia  społeczne,  w  badanie pro-
blemów  małżeństwa  i  rodziny,  problemów  narkotyków,  migracji,  przystosowania 
grup etnicznych do nowych dla nich warunków kulturowych. Badania wśród robot-
ników, dotyczące m. in. stosunków w pracy, przyciągnęły już uwagę antropologów. 
Współpraca przy przedsięwzięciach medycznych i tych mających na celu dożywia-
nie również daje możliwość poszerzenia pola zastosowania umiejętności analitycz-
nych  i  obserwacyjnych  antropologii.  Problemy  nazywane  raczej  dziwacznie  „roz-
wojem terenów zamorskich” również znalazły dla siebie miejsce w antropologii

3

Zawsze  byłem  zwolennikiem  formułowania  problemów  w  terminach  antropolo-

gicznych  i  podejścia analitycznego, co niekoniecznie  niesie  ze  sobą  implikacje  co 
do  polityki  społecznej.  Ale  zaangażowałem  się  w  działalność  międzynarodowych 
agend zajmujących się praktycznymi problemami zdrowia i rozwoju ekonomiczne-
go, które okazały się dla mnie interesujące. Gdy zetknąłem się z głodem u Tikopian. 
byłem nawet zmuszony do przyjęcia oficjalnego wysokiego  stanowiska w admini-
stracji.  Czułem  się  wówczas  zobligowany  przez  względy  humanitarne,  aby  przed-
sięwziąć  wraz  z  rządem  i  ludźmi,  których  dotknął  głód,  właściwe  środki,  mające 
poprawić  sytuację.  Pragnę  tu  zwrócić uwagę na  fakt,  że  tzw.  antropologia  „stoso-
wana”  czy  praktyczna  jest  całkowicie  prawomocnym  rodzajem  nauki,  a  znacząca 
teoretyczna konkluzja, jaka może powstać na jej podstawie, może być równie war-
tościowa  jak  ta,  która  powstała  w  wyniku  „czysto  akademickich”  badań.  W  tym 
kontekście  niezwykle  ważne  jest,  że  tak  wielu  współczesnych  antropologów  spo-
łecznych czynnie angażuje się w zagadnienia społeczne — używając swej wiedzy, 

                                                

3

  Nie  widzę  potrzeby  przedstawiania  przykładów.  Znajdziemy  je  w  periodykach.  British 

Association  for  Social  Anthropology  in  Policy  and  Practice  (BASAPP)  przypomina  nam 

ciągle o działalności antropologii na tym polu. W jego skład wchodzą Group for Anthropol-

ogy  in  Policy  and  Practice  (GAPP),  Social  Anthropology:  Social  and  Community  Work 

(SASCW) i Anthropology in Training and Education (ATE). British Medical Anthropology 

Society (BMAS) i Anthropology and Nursing Association (ANA) również prowadzą dzia-

łalność na tym polu. Z kolei w Stanach Zjednoczonych Association for Applied Anthropo-

logy zajmuje się tym obszarem już od wielu lat. 

background image

aby  pomagać  ludziom  w  ich  kłopotach  bądź  by  tworzyć  nowe  formy  organizacji, 
służące lepszemu rozwiązywaniu problemów społecznych. 

Spoglądając na spuściznę przeszłości, część współczesnych antropologów uznała 

swą dyscyplinę  za  wyrosłą  z  kolonializmu  bądź nawet  za  rzecznika  kolonializmu. 
Jest to bardzo powierzchowne spojrzenie. Władze kolonialne zazwyczaj ignorowały 
antropologów pracujących na podległym im terytorium, ograniczając się do zapew-
niania środków materialnych. Antropologowie w niewielkim stopniu opisywali ów 
system bezpośrednio, generalnie zaś odnosili się do niego krytycznie, nie aprobowa-
li go. Wiele zrobili, by zwrócić uwagę na zagadnienie praw rdzennej ludności i by 
podkreślić problemy wynikające z różnic etnicznych

4

Osiągnięcia technologiczne jako takie mogą stymulować zainteresowanie nowy-

mi  problemami.  Metody  ilościowe  w  antropologii  społecznej  upowszechniły  się 
bardzo późno. Głęboko wierzę, że mogą być pomocą w tworzeniu bardziej precy-
zyjnych  generalizacji  w  wielu  dziedzinach  zachowań  społecznych,  nie  tylko  w 
przypadku gospodarki. Ale moje techniki pozostają rudymentarne. Komputery były 
używane z korzyścią dla antropologii już przez Johna Davisa w jego badaniach nad 
dwudziestoma  tysiącami  dokumentów  małżeńskich  z  Libii.  Rozwój,  który  mogę 
tylko bardzo niejasno przewidywać, może zasadniczo pójść w kierunku określanym 
jako „problem z oprogramowaniem” dla komputerowych i pokrewnych metod ba-
dań  społecznych.  Współczesne  postępy  w  technologii  zapisu  i  komunikacji  wiążą 
się  z  coraz  bardziej  kompleksowymi  systemami  przekładu  zwykłej  mowy  i  pojęć 
językowych  na  kodowane  znaki,  przekładu  werbalnych  i  myślowych  kategorii  na 
elektronicznie przetwarzane dane. Tu kryje się niebezpieczeństwo rozchodzenia się, 
wypaczenia tego, co zwykli ludzie mają na myśli, byleby spełnić wymagania kom-
puterów. W końcu to ludzie, a nie maszyny, obarczeni są odpowiedzialnością. Wy-
daje mi się prawdopodobne, że antropologowie szczególnie zainteresowani kompu-
terami i badaniami nad językiem mogą zostać zawezwani, a być może sami zaoferu-
ją  swe  usługi,  żeby  znaleźć  sposoby  wyrażenia  społecznych  relacji  i  klasyfikacji 
bardziej  odpowiadające  współczesnym  badaniom  dzięki  łatwiejszej  do  przyjęcia, 
skondensowanej formie. Pomagając przy powstawaniu programów komputerowych 
zajmujących się zagadnieniami społecznymi, tak jak w badaniu życia rodziny, an-
tropolodzy  mogą  pomóc  w  zmniejszeniu  obszaru  niezrozumienia  istniejącego  po-

Wraz z dokonującą się zmianą społeczną nastąpi też rozwój zainteresowań antro-

pologii. Rozszerzy się zasięg problemów badawczych, a systematyczne badania nad 
nimi ulegną intensyfikacji. Przykładem może być fakt, że niektórzy antropolodzy w 
Wielkiej  Brytanii  zaczynają  zajmować  się  społecznymi  konsekwencjami  nowych 
technologii rozrodczych, a w szczególności ich wpływem na relacje w ramach ro-
dziny. Obecnie odbywa się żywa dyskusja publiczna nad biologicznymi, genetycz-
nymi, technicznymi, a nawet prawnymi aspektami wprowadzenia do procesu rozm-
nażania tak radykalnych modyfikacji jak sztuczne zapłodnienie, in vitro czy instytu-

cja matki zastępczej. Wszelako to być może antropologowie będą musieli zająć się 
bardziej subtelnymi skutkami społecznymi tego zjawiska (zob. Strathern 1992). 

                                                

4

 Wiele ciekawych spostrzeżeń na ten temat znajdziemy w Anthropological Research 1977. 

background image

między  użytkownikiem  programu  a  samym  przedmiotem  badań,  a  więc  w  otrzy-
mywaniu bardziej precyzyjnych rezultatów. 

Wraz z postępem technicznym następuje wzrost instytucjonalnej złożoności. Nie 

dzieje się tak tylko na Zachodzie, jest to cecha ogólnoświatowa. Nie dość, że produ-
kowany jest coraz bardziej wyszukany sprzęt, to organizacja jego obsługi jest coraz 
bardziej  skomplikowana. W rezultacie zwykli ludzie coraz częściej  są wciągani w 
sieć relacji, które ledwo rozumieją. Wydaje się, że w związku z wzrastającym zaab-
sorbowaniem technologią czynnik ludzki, niezbędny przecież do obsługi, jest zbyt 
łatwo przeoczany. Sami operatorzy zaczynają sobie powoli zdawać z tego sprawę. 
Na  przykład  pisze  się  o  brytyjskich  przedsiębiorcach,  że  odkrywają  obecnie,  iż 
czynnik ludzki jest ważny w przemyśle i finansach. „Najbardziej dochodowe umo-
wy to te, które zwracają uwagę na czynnik ludzki” — mówią. „Sednem sprawy jest 
odpowiednie zarządzanie zasobami ludzkimi”. Jest tu mowa o „czynniku ludzkim”, 
„zmianach  dostosowanych  do  ludzkich  potrzeb”,  „ludzkim  nadzorze  zdolnym 
zmniejszyć stres zatrudnionych” itp. Nie są to nowości dla antropologów, choć uży-
ty język może wydać się naiwny i antropolodzy zajmują się ludźmi jako takimi, a 
nie  jako  środkami do uzyskiwania dochodu.  Nie  sugeruję  tu,  abyśmy mieli  przyj-
mować deklaracje przedsiębiorców zbyt dosłownie. Ale cytaty te sugerują, że zain-
teresowanie kondycją ludzką prawdopodobnie zwiększy się, nawet w samym sercu 
całkowicie  dochodowych  przedsięwzięć.  „Może  znajdzie  się  wówczas miejsce  dla 
antropologów,  aby  pomagali  tłumaczyć  niektóre  zawiłości  i  napięcia  pojawiające 
się  w  stosunkach  społecznych  i  ideach  z  nimi  związanych,  a  być może  także  aby 
współuczestniczyli w procesie podejmowania decyzji niezbędnym do efektywnego 
współdziałania z siłą roboczą. 

Nieuchronnie ten rodzaj badań doprowadzi do konfrontacji pomiędzy antropolo-

gami a strukturami władzy w społeczeństwie, z cechującym ich stylem i symbolicz-
nymi formami wyrazu. Myślę, że w przyszłości możemy spotkać się z bardziej jaw-
nymi,  a  nawet  krytycznymi  analizami  tychże  struktur  i  przeciwstawnych  im  sił, 
przeprowadzanymi  przez  antropologów,  którzy  będą  albo  występować  w  obronie 
interesów  innych,  albo  sami  będą  w  różnym  stopniu  zaangażowani  w  utrzymanie 
bądź zmianę tych dominujących struktur i ich ideologii. 

Dotychczas wskazywałem na kilka nowych pól zainteresowań, z którymi będzie 

związany rozwój antropologii. Teraz zastanowię się, jak te nowe sytuacje wpłynęły 
na zmiany teorii  i metody. Na koniec dodam kilka przestróg  związanych z poten-
cjalnymi trudnościami. 

Uznałem, iż nie da się przewidzieć, jakie ogólne modele teoretyczne przyjmie an-

tropologia  społeczna.  W  przeszłości  jej  metoda,  opierająca  się  na  różnych  założe-
niach, ewoluowała od starszego modelu strukturalno-funkcjonalnego, poprzez ana-
lizę sieciową, transakcjonalizm, nowoczesny strukturalizm, marksizm, feminizm do 
antropologii  refleksyjnej  i  do  tzw.  antropologii  interpretatywnej.  Dlatego  postrze-
gam metodę antropologii  jako  eklektyczną.  Obserwowałem wszystkie  te  prądy  po 
kolei i uważam je za warianty metodologiczne, korygujące czy uzupełniające niedo-
statki poprzednich, każdy użyteczny w określonym kontekście, ale żaden nigdy nie 
wydawał  mi  się  w  pełni  satysfakcjonującą  propozycją  teoretyczną  usuwającą  w 

background image

niebyt pozostałe. Wśród nich ujawniły się dwie przeciwstawne tendencje, o naturze 
niemalże  dialektycznej.  Ich  zasadniczy  charakter  w  przybliżeniu  można  określić 
jako  klasyczny  i  romantyczny.  Można  je  przedstawić,  lekko  przerysowując,  jako 

kontrast pomiędzy Kartezjańską ideą wiedzy (nacechowaną wszak przez wątpienie), 
wywodzącą się ze zmysłowej percepcji rzeczy materialnych, a ideą wiedzy zapro-
ponowaną przez Vico, opartą na rekonstrukcji wyobraźni — tego, co nazwał „mą-
drością poetycką”. Ten kontrast był egzemplifikowany przez zróżnicowany nacisk 
kładziony  na  strukturę  i  na  proces.  I  tak  pozytywistyczna  obserwacja  empiryczna 
kontrastuje z intelektualnym wywodami i twierdzeniami o istnieniu jakichś głębo-
kich  struktur  jako  podstawy  społeczeństwa;  pojęcia  dystansu  i  obiektywizmu  zde-
rzają się z bardziej subiektywistycznymi ujęciami; założenia o zasadności i pewno-
ści  antropologicznych  generalizacji  z  ambiwalentnymi, niepewnymi wynikami  ba-
dań.  Te  kontrasty  nie  są  wobec  siebie  rozdzielne;  często  zachodzą  na  siebie.  Na 
przykład  w  mojej  własnej  pracy  z  tzw.  podejściem  organizacyjnym  (skupionym 
wokół organizacji społecznej) łączyłem analizę procesu, funkcjonowania stosunków 
społecznych, zdając sobie jednocześnie sprawę ze znaczenia struktur, instytucjonal-
nych zasad organizacji społeczeństwa. Ale sądzę, że owa przeciwstawność założeń 
i tendencji obecnych w analizach antropologicznych będzie cechowała także i przy-
szły rozwój antropologii społecznej. 

Żadna dyscyplina nie może  rozkwitnąć  bez  solidnej  podstawy  teoretycznej.  Po-

trzeba ta nie oznacza jakiejś zunifikowanej doktryny ani powszechnej zgody co do 
konkretnych  założeń.  Istotne  jest  uznanie  szerokiego  zespołu  zasad  nieustannie 
znajdujących  się  pod  obserwacją,  sceptyczna  postawa wobec nich  i  gotowość  for-
mułowania  alternatywnych  twierdzeń  w  świetle  pojawiających  się  nowych  idei 
i dowodów. Podstawa teoretyczna antropologii powinna być w ciągłym ruchu, za-
chowywać dynamikę. 

Jak  sądzę,  wyzwania  rzucone  dziś  uznanym  pojęciom  i  kategoriom  będą  miały 

swój dalszy ciąg w przyszłości. Jestem trochę zdegustowany opiniami, według któ-
rych nie ma  rzeczy  takich  jak  „pokrewieństwo”,  a „społeczeństwo”  jest  terminem 
teoretycznie przestarzałym. Z mojego punktu widzenia takie terminy nie przedsta-
wiają  żadnych  istniejących  bytów,  ale  są wygodnymi  etykietkami  porządkującymi 
idee  dotyczące  danych  i  nie  mogę  znaleźć  poręcznych  ich  substytutów.  Jednakże 
uważam tę sceptyczną, krytyczną postawę wobec uznawanych kategorii, która była 
od zawsze charakterystyczna dla antropologii, za bardzo wartościową. 

Przykładem takiego krytycznego podejścia do tradycyjnej antropologii społecznej 

jest  rozwój  studiów nad  problematyką  płci  kulturowej.  Do dziś  zarówno w  społe-
czeństwach zachodnich, jak i wschodnich kobiety są dyskryminowane. Dużo wcze-
śniej zanim antropologia feministyczna zajęła się tą problematyką, niektórzy etno-
grafowie, w ogromnej części kobiety, komentowali obszernie sprawę dyskryminacji 
i  dostarczali  wiedzy  na  temat  pozytywnych  ról  kobiet  i  sfer  czysto  kobiecych  w 
różnego typu społecznościach. Współczesne studia nad płcią jako zjawiskiem kultu-
rowym coraz szerzej i precyzyjniej rozwijają to krytyczne podejście. 

Jak powiedziałem, nie postrzegam przyszłej antropologii  jako prawdziwie obja-

wionej  —  czy  rewolucyjnej  —  teorii  społecznej.  Karol  Marks  i  Émile  Durkheim 
byli  ludźmi  szczególnej  epoki  i  niezwykłych  zjawisk  historycznych  i  niepodobna 

background image

oczekiwać powtórzenia wizji tego formatu. Antropologia społeczna prawdopodob-
nie będzie się rozwijać przez systematyczne poszerzanie naszej wiedzy porównaw-
czej o różnych formach ludzkiego społeczeństwa, będącego w stanie ciągłej zmiany. 
Ale w pogoni za odczytywaniem znaczenia ludzkich więzi w konkretnej jak i sym-
bolicznej  formie,  w  dynamicznych,  wiecznie  zmieniających  się  sytuacjach  widzę 
kilka konkretnych rozwiązań teoretycznych. 

Jedno z nich to bardziej energiczne studia i usystematyzowanie wiedzy w niektó-

rych obszarach intelektualnych i estetycznych zainteresowań, które dziś znajdują się 

na  marginesie  antropologii  społecznej.  Myślę  o  etnomuzykologii.  Ostatnio  dzięki 
pomocy  kolegów  zajmujących  się  tą  dziedziną  zakończyłem  pracę  nad  książką  o 
piosenkach  Tikopian.  Myślę  też  o  sztuce  wizualnej.  Dotychczas  antropologowie, 
tacy jak Nancy Munn i Anthony Forge, opierając się na materiale z Australii, Nowej 
Gwinei i Bali, przyczynili się do powstania ogólnej teorii sztuki. Myślę również o 
problemach  związanych  z  opieką  nad  obiektami  w  naszych  muzeach  etnograficz-
nych, gdzie antropologowie mogą naświetlić naturę większej części eksponowanego 
tam  dziedzictwa  kulturowego,  ciągle  pozbawianego  społecznego  kontekstu.  Być 
może mogliby też oni pomóc w złagodzeniu napięć pojawiających się wraz z coraz 
to wzraźniejszymi żądaniami ich zwrotu krajom, z których pochodzą. 

Kolejnym  polem  teoretycznego  rozwoju,  zasługującym na uwagę,  jest  dla mnie 

stosunek  antropologii  społecznej  do  psychologii  społecznej i socjologii. Pomimo 

pons asinorum zbudowanego przez Evansa-Pritcharda, mówiącego, że antropologia 

społeczna nie powinna być nieskażona psychologią, my wszyscy, włączając samego 
Evansa-Pritcharda, czynimy założenia i formułujemy wnioski dotyczące umysłowe-
go funkcjonowania ludzi, wśród których pracujemy. Nie byłbym zaskoczony, gdyby 
któryś  z  przyszłych  antropologów  podjął  problemy,  powiedzmy,  kognitywnej  an-
tropologii, studiów nad rodziną czy nad marzeniami sennymi na bardziej systema-
tycznych podstawach. Z socjologią mamy historyczne, bliskie powiązania w kwestii 
teorii, ale w kwestiach praktycznych jesteśmy od siebie bardzo daleko. Socjologo-
wie z jednej strony rozwinęli statystyczne metody badań, a z drugiej ostatnimi czasy 
przyjęli jawnie polityczną postawę. Ale istnieje potrzeba bliższych związków, cho-
ciażby  dlatego  że  socjologowie  zdają  się  ostatnio  kierować  w  stronę  badań  będą-
cych dotychczas domeną antropologii. Niedawno w ramach brytyjskiego Economic 
and  Social  Research  Council  (ESRC)  zostało  założone  centrum  studiów  nad  tzw. 
zmianą  mikrospołeczną,  zajmujące  się  badaniami  pięciu  tysięcy  gospodarstw  do-
mowych, które mają być poddawane obserwacji przez dziesięć lat. Podejście to jest 
jak najbardziej statystyczne, ale obejmuje również wywiady pogłębione. Pomimo że 
pojęcie mikrosocjologii było synonimem antropologii społecznej prawie pół wieku 
temu

5

W przyszłości być może zwrócimy bardziej systematyczną uwagę na samo zna-

,  a  rozległe  prace  antropologów nad  rodziną,  strukturą  gospodarstwa  domo-

wego i pokrewieństwem w Wielkiej Brytanii były związane z jednostkami i proce-
sem mikrospołecznym, interdyscyplinarna struktura nowego centrum nie uwzględ-
nia w ogóle antropologii. Mam nadzieję, że w przyszłości nasze nie cierpiące zwło-
ki żądania na tym polu nie będą ignorowane przez socjologów. 

                                                

5

 Zob. Firth (1944, 1951: 17) 

background image

czenie i zdobywanie naszej wiedzy. Jesteśmy teraz w dużym stopniu zaabsorbowani 

pytaniem, w jaki sposób nasze obserwacje i analizy mogą zostać uznane za wiary-
godne.  Można  przeprowadzić  bardziej  szczegółowe  studia nad  zagadnieniami  epi-
stemologicznymi w historii idei, od Ibn Chalduna, Thomasa Hobbesa, Kartezjusza, 
Johna  Locke’a  do  Charlesa  S.  Peirce’a,  Ludwiga  Wittgensteina  i  Willarda  van 
Quine’a.  Do nich  wszystkich  odnoszą  się,  zapewne  nie  zawsze  bezpośrednio, nie-
którzy antropologowie społeczni. 

Nie  twierdzę,  że  jestem  kompetentny  w  dziedzinie  nauk  przyrodniczych.  Ale  z 

tego,  co  zrozumiałem,  jeden  z  jej  teoretycznych  prądów ujawnia  brak możliwości 
długoterminowego przewidywania. Sposób, w jaki zazwyczaj zachowuje się natura, 
jest uważany za dynamiczny w nielinearnym sensie, nie da się do niego zastosować 
zasady  proporcjonalności.  Każda  przyczyna może  mieć  cały  szereg  potencjalnych 
skutków, których precyzyjne przewidywanie nie jest możliwe. Pojęcie tego. co osta-
tecznie zostało nazwane „chaosem”, związane jest z matematyczną teorią złożono-
ści, a ostatnio zyskuje popularność w naukach przyrodniczych. Jak zauważył m.in. 
Ray Abrahams, pojęcie to staje się modne na niektórych polach nauk społecznych

6

Badania terenowe, nasze koło ratunkowe, mogą przysporzyć wielu trudności. W 

niektórych  krajach  rozwijających  się  sam  wjazd  antropologów  jest  obłożony  wie-
loma ograniczeniami bądź wręcz zabroniony. W innych wyniki badań są skrupulat-
nie kontrolowane, co ma na celu wstrzymanie publikacji nieodpowiadających rzą-
dowej polityce. W przyszłości te nadzorcze postawy mogą się nasilić. Nawet antro-
polodzy pracujący w swoich własnych krajach mogą zetknąć się z podobnymi pro-

Ale  są  problemy  z  zastosowaniem  czysto  matematycznej  teorii  do  zachowań  spo-
łecznych.  Teoria  „chaosu”  to  bardzo  abstrakcyjne  rozumowanie,  zastosowane  do-
tychczas w stosunkowo małej liczbie modelowych systemów, raczej sztucznie stwo-
rzonych niż  odpowiadających  warunkom  rzeczywistego  świata.  Zatem w naukach 
społecznych „chaos” jest terminem używanym w sensie przenośnym. Turbulencje, 
nieregularność, niestabilność nie są „chaosem” w dosłownym sensie i nie powinny 
być łączone z tą teorią. Możliwe jednak, że w przyszłości antropologia doczeka się 
bardziej systematycznej teorii społecznych turbulencji, która zajmie się raczej nie-
regularnością niż regularnością społecznego zachowania i ich wpływem na tworze-
nie nowych form społecznych. Ale utrzymuję, iż wśród niepewności życia społecz-
nego możliwe  jest  częściowe  zrozumienie  prawidłowości,  częściowe  przewidywa-
nie tego, jak ludzie mogą się zachować w danych okolicznościach. W każdym przy-
padku im więcej jest niepewności, ambiwalencji i braku precyzji w ludzkich spra-
wach,  tym  bardziej  potrzebne  są  badania  antropologiczne,  aby  je  zinterpretować 
(por. Firth 1985: 43). 

Jednakże kiedy widzę antropologię przyszłości jako ciągle przewyższającą osią-

gnięcia z przeszłości, mam pewne uwagi dotyczące kwestii, w których powinna się 
mieć na baczności jeszcze bardziej niż dotychczas. 

                                                

6

 Abrahams (1990). Bardziej filozoficznie pojęcie „chaosu” przypomina teorię C. S. Peirce’a 

o znaczeniu absolutnej zmiany w naturze jako czynnika decydującego o działaniu wszech-

świata.  (Używa  on  również  terminów  „indeterminacja”  i  „spotaniczność”)  Valves in a 

Universe of Chance 1958: 148, zob. też Wallman (red.) 1992 

background image

blemami. „Praca w ramach systemu”, jak zostało to określone, nie jest czymś no-
wym dla wielu antropologów, zarówno w środowisku kolonialnym, jak i w krajach 
uprzemysłowionych. Ale im bardziej pragmatycznie nacechowane jest zagadnienie, 
którym zajmują się antropologowie, tym bardziej prawdopodobna jest wielka presja 
podporządkowania  konwencjonalnym  normom.  Utrzymanie  naszych  standardów 
rzetelnego  relacjonowania,  bez  względu  na  to,  czy  wynik  okaże  się  niewygodny, 
będzie wymagało pomysłowości, wytrwałości, a nawet odwagi. 

Jest to fundamentalny problem. Jakiś czas  temu przedstawiłem analogię pomię-

dzy ekonomią, którą zwykło się nazywać kolokwialnie „nauką fatalistyczną”. a an-
tropologią, określaną mianem „niewygodnej nauki” (Firth 1981: 198). Spowodowa-
ne jest to tym, iż podstawowa część naszej pracy dotyczy sytuacji zwykłych ludzi, 
odkrycia skutków form i ruchów społecznych dla życia mężczyzn i kobiet. Zazwy-
czaj mieszkamy z ludźmi, nie w hotelu, posilamy się ich pożywieniem, mówimy ich 
miejscowym  dialektem  i do  pewnego  stopnia  rozumiemy  ich  pojęcia,  zachowanie 
oraz ich problemy ujęte w ich własnych terminach. Nie przyjmujemy za dobrą mo-
netę  tego,  co  postronni  ludzie  ani  nawet  ci,  których nasze  badania dotyczą, mogą 
powiedzieć  o  swoim  życiu.  Polegamy  na  naszej  obserwacji  z  pierwszej  ręki  i  na 
analizie.  Wówczas  w naszych  interpretacjach my, antropologowie,  zauważamy,  iż 
nasze  wnioski  są  inne  niż  naszych  kolegów  po  fachu  pracujących  w  tym  samym 
terenie  czy  urzędników  rządowymi  starających  się  promować  konkretną  politykę. 
Prezentacja badań antropologa może być niewygodna dla władzy i zostać źle przy-
jęta. W tym wypadku wiedza nie jest w takim stopniu władzą, jak zagrożeniem dla 
władzy. 

W szczególnym wypadku najbardziej niepopularne wnioski antropologów mogą 

być  tego  rodzaju,  że  nie  istnieje  żadne  rozwiązanie  w  ramach  dzisiejszych  zasad 
politycznych i ekonomicznych ustanowionych przez władzę. Inaczej sprawę ujmu-
jąc, można mówić o sprzecznościach dotyczących antropologii społecznej nie tylko 
w społeczeństwach kapitalistycznych, ale w każdym typie społeczeństwa, sprzecz-
nościach  pomiędzy  wiedzą  a  władzą,  i o  naszej  potrzebie  stawiania  czoła  tym 
sprzecznościom, nawet jeżeli nie jesteśmy w stanie ich rozwiązać. 

Antropologowie  społeczni  są  często  namawiani  do  porzucenia  tych  dylematów 

i zrobienia czegoś praktycznego — ocalenia ofiary czystek etnicznych jak u Yano-
mani,  czy  bardziej  ogólnie,  działania  na  rzecz  walki  z  dyskryminacją  społeczną 
i polityczną ze względu na klasę, płeć czy rasę. Ale antropologia nie może uratować 
świata.  To  oczywiste,  że  siły  brazylijskich  osadników,  górników  z  kopalni  złota 
i polityków występujących przeciwko Indianom z Amazonii są zbyt ogromne, zbyt 
potężne,  by mogły  zostać  zatrzymane  przez  wysiłki  antropologów,  czego  już  pró-
bowano. Wszystko, co możemy zrobić, to protestować i starać się nagłośnić sytu-
ację  jak  to  tylko możliwe.  Bardziej  ogólnie,  sądzę,  że  antropolodzy  powinni mieć 
świadomość  społecznej  odpowiedzialności,  powinni  czuć  się  zobowiązani  w  sto-
sunku do ludzi, wśród których pracują. W skali lokalnej antropologowie mogą cza-
sami  bronić  interesów  ludności  przed  biurokratyczną  bezmyślnością,  chciwością 
sprzedawców czy arogancją inwestorów. Ale musimy znać nasze ograniczenia. Za-
razem nie  wolno nam  pozbyć  się  zupełnie  naszych  pasji,  nawet  wówczas  gdy nie 
możemy zmienić sytuacji społecznej. Ponadto nawet największe zaangażowanie nie 

background image

ma  prawa  w  zupełności  zatrzeć  czyichś  sądów.  Praca  antropologa,  polegająca  na 
obserwacji i analizie, pozwala na zachowanie wolności w ocenie i względne unieza-
leżnienie od sytuacji. 

Wielu  współczesnych  antropologów  społecznych  odrzuca  stare  pojęcia  „nauko-

wego dystansu”, „obiektywności” itp. Sądzę, że są w błędzie. Kiedy nie może być 
mowy  o  absolutnym  dystansie,  zupełnej  obiektywności,  możliwa  jest  w  zamian 
względna neutralność. W istocie ten rodzaj intelektualnego wartościowania, oddzie-
lający umysł badacza od pola, na którym odbywa się działanie, jest tym, co badacz 
ciągle robi w prawdziwym życiu, nawet słuchając tego, co mówi druga osoba. Waż-
ne jest, aby zdać sobie sprawę, że taki względny dystans nie jest dany automatycz-
nie przez antropologię samą w sobie. Należy go świadomie poszukiwać i wypraco-
wywać, dokonując wysiłku intelektualnego. 

Dlatego właśnie krytykuję niektóre aspekty dzisiejszej mody na „refleksyjność” 

i „autobiografię”  w  antropologii  społecznej.  Nie  mogę  zaakceptować  rozpraw,  w 
których  etnografia  nie  jest  faktem,  lecz  tylko  osobistą  opinią,  a  nawet  fikcją.  Nie 
mam zamiaru wytaczać tutaj argumentów przeciwko egoistycznej antropologii (por. 
Firth 1989). Ale twierdzę, że rzeczywistość  świata zewnętrznego nie jest epifeno-
menem  naszego  doświadczenia.  Jestem  empirystą,  nie  w  czystym  filozoficznym 
sensie,  ponieważ  nie  uważam  danych  zmysłowych  za  jedyne  dostępne  źródło  in-
formacji  i  dopuszczam  znaczenie  intuicji  oraz  roli  teoretycznego  rozumowania  w 
zdobywaniu  wiedzy.  Ale  wierzę  bardzo  mocno  w  istnienie  zjawisk  zewnętrznych 
wobec obserwatora i możliwość dostępu do nich oraz zdania z nich relacji w bar-
dziej lub mniej dokładnych świadectwach. Nie widzę więc przyszłości dla egoisty-
cznej i solipsystycznej antropologii, może ona jedynie mieć wpływ na zwiększenie 
metodologicznej ostrożności w naszych interpretacjach. 

Podkreślam  kwestię  względnego  obiektywizmu  jako  ważną  dla  przyszłego  roz-

woju dyscypliny, zarówno w teorii, jak i w jej stosowaniu. Jeżeli wnioski z badań 
mają  być  oddalone  jako  jedynie  produkt  osobistej  refleksji  i  wyobraźni  badacza, 
jaki będzie pożytek z komentowania tego, co zwykliśmy uważać za problemy rze-
czywistego  świata?  Jaka  organizacja  zatrudni  antropologa,  aby  pomógł  rozwiązy-
wać trudne problemy społeczne, dotyczące przemysłu, medycyny czy pomocy za-
granicznej, jeżeli powie się dyrektorom tych organizacji, że wszystko, co mogą zro-
bić antropolodzy, to w subiektywny sposób zareagować na sytuację? Jednym z pod-
stawowych zadań na przyszłość będzie próba przekonania ludzi, że antropologia ma 
coś ważnego do powiedzenia o kondycji rodzaju ludzkiego. „Powinniśmy dążyć do 
obiektywności, a nie popadać w niewyraźny subiektywizm. 

Pytanie brzmi: zakładając, że coraz więcej antropologów będzie prawdopodobnie 

pochodziło z innych niż zachodnie społeczeństw, czy podejdą do przedmiotu z zało-
żeniami  i  wartościami  innymi  od  tych.  które  były  przyjmowane  dotychczas?  Jeśli 
tak, czy to zmieni naturę naszej dyscypliny? Nie przewiduję takiej fundamentalnej 
zmiany.  Z  pewnością antropologowie  z  Afryki,  Dalekiego  Wschodu czy  Ameryki 
Łacińskiej  wzbogacą  dyscyplinę  o  ich  własny  bagaż  historyczny  i  intelektualny. 
Dotychczas mieli wpływ głównie na nasze porównawcze informacje etnograficzne, 
kładąc nacisk na nowe problemy i nowe sposoby spojrzenia na zachowania i poję-
cia. Ale nie zmienili podstawowych metod obserwacji i analizy ani naszych podsta-

background image

wowych założeń dotyczących natury relacji społecznych. Wygląda na to, że istnie-
jące obecnie międzynarodowe porozumienie dotyczące metod i pojęć utrzyma się. 
Fakt. iż antropologia społeczna rozwinęła się i udoskonaliła najpierw na Zachodzie, 
a w szczególności w Wielkiej Brytanii, nie oznacza wcale, iż ma specyficznie za-
chodnie cechy, które znikną jako regionalna jej odmiana. Jej metody i założenia są 
naukowe i uniwersalne, jednakże zawierają znaczne rozbieżności. 

Podstawową  sprawą dla  antropologii  społecznej  w  przyszłości  będą  problemy z 

komunikacją,  nie  wewnątrz  dyscypliny,  ale  z  jej  odbiorcami.  Bardzo  dobrze  jest 

mówić o antropologii jako nauce zyskującej coraz bardziej powszechną akceptację, 
łączącej elity z masami, będącej osią wszystkich ruchów na rzecz szerszej integracji 
studiów akademickich. Idea jest  świetna, a antropologia rzeczywiście może się do 
tego przyczynić. Ale pytanie jest  inne: Jak? Nie  jest  łatwo przekonać szeroką pu-

bliczność ani poinformować specjalistów, takich jak ekonomiści, że mamy coś so-
lidnego  do  zaoferowania  dla  rozwiązania  ich  problemów.  Wiem,  bo  próbowałem 
(Firth  1981),  podobnie  jak  inni.  Nie  możemy,  jak  specjaliści  od  nauk  przyrodni-
czych  czy  inżynierowie,  zrobić  działających  urządzeń,  nie  możemy,  jak  lekarze, 
leczyć czy łagodzić ból, nie możemy nawet, jak często omylni ekonomiści, podać 
kilku porządnych sugestii dotyczących rozwiązania problemów społecznych i poli-
tycznych. Zazwyczaj musimy zadowolić się analizami złożonych zjawisk społecz-
nych, które nasi koledzy przeoczyli bądź uznali za trywialne. Ale o ile rzadko mo-
żemy dostarczyć  rozwiązań  problemów  społecznych,  za  to  często  możemy  zrobić 
coś  dobrego  na  rzecz  ich  wyjaśniania.  Możemy  też  ostrzegać  przed  możliwymi 
szkodliwymi  skutkami  proponowanych  środków  udoskonaleń  społecznych.  Nawet 
jeżeli  nie  możemy  udzielić  odpowiedzi,  to  często  możemy  stawiać  odpowiednie 
pytania, aby pokazać, gdzie należy szukać rozwiązań. Być może to właśnie jest za-
daniem antropologii interpretatywnej: pokazanie szerokiej publiczności, jak trudno 
jest zrozumieć kondycję człowieka i jaki może być nasz prawdziwy wkład. Ale w 
tym kierunku nie może iść rozwój całej dyscypliny. 

Antropologia  społeczna ma niewątpliwą wartość  edukacyjną,  która  wedle  ocze-

kiwań  będzie  w  przyszłości  jeszcze  większa.  Wnioski  antropologów  często  są 
przedstawiane na polu naukowym nieantropologom, którzy wyrażają zainteresowa-
nie i zdają się być przez nie oświeceni. Pisma, wykłady i filmy również przekazują 
antropologiczne przesłanie szerszej publiczności

7

                                                

7

 Szerszą rolę edukacyjną zaczyna odgrywać antropologia już w początkach naszej dyscy-

pliny.  Przykładem  są  wykłady  i  dyskusje  Margaret  Read,  Malinowskiego,  moje  i  innych 

antropologów,  które  prowadzone  były dla British  Social  Hygiene  Council  w  latach  1934-

1935. czy moje wykłady „Społeczeństwa pierwotne” dla London City Literary Institute of 

Education  w  1935  r.  Późniejsze,  powojenne  przykłady kształcenia  nauczycieli  w  zakresie 

antropologii społecznej to próba podjęta przez Rosemary Firth w London Institute of Educa-

tion i innych instytucjach, w których przedstawiono problemy dzieci, małżeństwa i rodziny 

w ramach kursów w Domestic Science i Health Education z porównawczej, antropologicz-

nej perspektywy. 

. Wraz z rozwojem radia, telewizji 

i wideo pojawiła się możliwość ogromnego poszerzenia komunikacji dla antropolo-
gii i w przyszłości może jej przynieść znaczące plony. Ale żeby czerpać z tego zy-
ski, potrzebne jest ćwiczenie prezentacji zebranego materiału i idei. 

background image

W  tym  otwarciu  na  szerszą  publiczność  jedno  niebezpieczeństwo  może  okazać 

się  zdradzieckie.  Uczynienie  rezultatów  antropologicznych  poszukiwań  bardziej 
zrozumiałymi jest z pewnością słusznym celem. Ale materiał musi być prezentowa-
ny przez media w takiej formie, aby mógł być zrozumiany. Będzie konieczne po-
wtórne uporządkowanie argumentów i usunięcie wielu szczegółów. Jednakże grani-
ca  pomiędzy  taką  rekonstrukcją a  umyślnym  zniekształceniem  jest  bardzo  cienka. 
Jest wiele dobrych filmów etnograficznych. Ale odwoływanie się do sensacji zastę-
puje często wyważone przedstawianie życia i problemów ludzi. Media dbają o ran-
kingi oglądalności, a nie o rzetelność. Wraz ze wzrostem zapotrzebowania na wie-
dzę dostarczaną  przez  antropologów  zwiększą  się  naciski,  by  zniekształcać  zapisy 
etnograficzne  tak,  aby  uczynić  je  bardziej  widowiskowymi  i  bardziej  dostępnymi 
dla mas. Może nawet się zdarzyć, że zostaną podjęte próby manipulowania danymi, 
tak aby promowały cele pewnych grup. Być może antropolodzy, by zachować swoje 
standardy, będą zmuszeni stąpać po bardzo cienkim lodzie. 

Ostatnie słowo będzie dotyczyło możliwości naszej dyscypliny. Wyjątkowo trud-

no  jest  przewidzieć,  jaki  przybierze  kształt.  Na  arenie  międzynarodowej  zapewne 
trafne  jest  założenie,  że  wolność  intelektualnych  kontaktów  będzie  wzrastać. Dziś 
antropologia społeczna jest dyscypliną międzynarodową, a nie, tak jak na początku, 
przejawem  brytyjskiego  ekscentryzmu.  The  European  Association  of  Social  An-
thropologists (EASA), założone w 1988 roku, jest ilustracją tej tendencji do jej po-
szerzania, podobnie jak pojawienie się na międzynarodowej scenie radzieckich an-
tropologów,  gotowych  do  otwartej  dyskusji  o  nawet  najbardziej  spornych  kwe-
stiach. (Chińscy uczeni, mający przecież długą historię antropologii oraz kontaktów 
z Zachodem, wciąż są ograniczani w swych kontaktach). Zarazem sukces ten przy-
niósł pewne rozproszenie. ASA w Wielkiej Brytanii było kiedyś centrum intelektu-
alnym dyscypliny, ale teraz istnieją regionalne stowarzyszenia w różnych częściach 
świata  słabo  ze  sobą  związane.  (Przykładem może  być  Association  of  Social  An-
thropologists of Oceania, z siedzibą główną w Stanach Zjednoczonych, mogące się 
pochwalić imponującą liczbą konferencji i publikacji). 

Ale sytuacja antropologii, korzystna na arenie międzynarodowej, może zupełnie 

inaczej wyglądać w poszczególnych krajach. W niektórych państwach dają się za-
uważyć urzędowe  ograniczenia,  zarówno dotyczące  badanych  treści,  jak  i  kontak-
tów zewnętrznych. W Wielkiej Brytanii restrykcyjna działalność filisterskiego rzą-
du jest groźna dla przyszłości uniwersytetów. Obcinanie dotacji, oddzielenie badań 
od nauczania, naciski na badania związane z polityką i finansami zagrażają trady-
cyjnemu poszukiwaniu wiedzy. Antropologia może na tym ucierpieć, ale mam na-
dzieję, że przetrwa. Nowe zasoby pojawią się w odpowiedzi na nowe problemy, po 
części dlatego że teraz znaczna część antropologów, pracując poza uniwersytetami, 
zajmuje się własnym społeczeństwem i przemysłem. Wsparcie dla porównawczych 
badań  terenowych  nad  „egzotycznymi”  społeczeństwami  może  być  w  przyszłości 
mniejsze. W większym stopniu wspomagane będą projekty związane z antropologią 
stosowaną, a nie teoretyczną, i przede wszystkim dotyczące rodzimych, a nie zagra-
nicznych  problemów.  Może  być  to  efekt  koncentrowania  się  na  badaniu  miejsco-
wych problemów w bardziej zintegrowany sposób. Nowozelandzcy antropologowie 
koncentrują się w dużym stopniu na Maorysach, a australijscy na problemach abo-

background image

rygenów.  My,  Brytyjczycy,  tu  w  kraju  nie  powinniśmy  ograniczać  się  jedynie  do 
problemów mniejszości, a zwrócenie się w kierunku antropologii Wielkiej Brytanii 
jako  całości  byłoby  świetnym  uzupełnieniem  zainteresowań  etnografii  w  innych 
krajach. 

Pozwolę  sobie  założyć,  że  odpowiednie  środki  będą dostępne dla naszej  dyscy-

pliny  w  przyszłości.  Ale  nadal  pozostaje  pytanie  o  organizację.  Obecnie  słabym 
punktem antropologii jest brak odpowiedniej struktury zatrudnienia poza ośrodkami 
akademickimi.  W  przyszłości  w  większym  stopniu  będą  potrzebne  odpowiednie 
narzędzia kształcenia specjalistów w dziedzinie antropologii stosowanej niż w dzie-
dzinie poszukiwań teoretycznych. Brak kształcenia w tym kierunku jest postrzegany 
przez  wielu  moich  kolegów  jako  jedno  z  podstawowych  przyszłych  niebezpie-
czeństw. Powinniśmy podjąć wysiłek, aby temu zaradzić

8

                                                

8

 The Group for Anthropology in Policy and Practice (GAPP) organizuje co roku. poczyna-

jąc od 1985. krótkie praktyki zawodowe w różnego rodzaju centrach na terenie całej Wiel-

kiej  Brytanii.  Każdy  z  kursów  jest  dofinansowywany  przez  ESRC  (Economic  and  Social 

Research Council) i przygotowuje około trzydziestu magistrów antropologii do pracy poza 

uczelnią. 

. 

Moje konkluzje mogą wydać się komuś zbyt trzeźwe i wypowiedziane bez ogró-

dek. Unikam w nich górnolotnej retoryki. Jestem zarazem przekonany o istotności 
antropologii społecznej jako dyscypliny naukowej i o jej atrakcyjności. Wciąż wie-
rzę, że i w przyszłości moi koledzy będą w stanie przyczyniać się do głębszego ro-
zumienia i poprawy kondycji ludzkiej. 

Przełożyła Agnieszka Kościańska 


Document Outline