background image

Społeczne królowanie ideologów LGBT 

Tomasz Rowiński

  

 

Kiedy wreszcie przestaniesz, Katylino, nadużywać naszej cierpliwości? 
Jak długo jeszcze drwić z nas będziesz, szaleńcze? Dokąd panoszyć się 
będzie ta nieokiełznana zuchwałość? Czy ani nocna straż na Palatynie, 
ani warty na mieście, ani przerażenie ludu, ani zgromadzenie 
najlepszych obywateli, ani to warowne miejsce posiedzeń senatu, ani 
twarze, ani wzrok tych ludzi żadnego na tobie nie wywarły wrażenia? 
Nie rozumiesz, że twoje plany odkryto [...]? 

background image

Mam pytanie do braci-katolików, którzy kibicują każdemu przejawowi 
publicznej obecności ideologii LGBT: co jest waszym konkretnym 
celem w tej sprawie? 

Nie chodzi mi o te ogólniki, mówiące o tolerancji, której ruch 
polityczny LGBT sam nie ma i której szczególnie nie potrzebuje, 
ponieważ należy dziś do mainstreamu kultury zachodniej. Nie 
interesuje mnie też odpowiedź utrzymana w retoryce współczucia 
okazywanego niezależnie od rzeczywistych okoliczności, która 
przypomina pistolet przyłożony do głowy. Taka retoryka działa jak 
szantaż, który moglibyśmy streścić za pomocą hasła: „kto nie 
maszeruje pod tęczą, ten przykłada rękę do nowego holokaustu". 

Można bowiem mieć wrażenie, że sytuacja rozwija się tutaj zgodnie z 
dialektyką rewolucyjną, w której moment największego przesilenia 
nadchodzi w chwili, gdy dawny porządek już właściwie upadł. W tym 
przypadku oznacza to, że  im swobodniej, z dumą można obnosić po 
ulicach grzech, tym ten przygotowany przez polskich katolików 
holocaust wydaje się niektórym coraz bardziej realny. Tymczasem 
pod płaszczykiem nieustannej walki z wyimaginowanym państwem 
wyznaniowym - katolickim, dodajmy - proponuje się państwo 
wyznaniowe innego typu, za którego nieakceptowanie jest się 
określanym mianem nazisty. Grzmi się o konieczności rozdziału 
państwa i Kościoła, ale okrzyki te tylko odwracają uwagę od fuzji 
państwa i LGBT jako nowej podstawy porządków społecznych. 

Jeden z księży, liderów „kościoła otwartego" udostępnia na 
Facebooku link do oświadczenia „biskupów ewangelickich" przeciwko 
„przemocy i nienawiści" i komentuje je słowami: „Tak właśnie myślę. 
Że przez wieki skupialiśmy się na obronie Boga, czasami z krzywdą dla 
człowieka..." Czy więc teraz mamy już Boga zupełnie pozostawić na 
boku? Czy teraz mamy bronić człowieka w taki sposób, żeby stan jego 
duszy uległ pogorszeniu a społeczeństwo uległo dalszej dezintegracji? 
Bracia-katolicy, gdy milczycie wobec waszych liberalnych i 
lewicowych przyjaciół w sprawie aborcji, to zbyt skupiacie się na 

background image

obronie Boga, czy może robicie to z troski o krzywdzonego człowieka? 
Czy gniew kontrdemonstrantów Parady Równości w Białymstoku 
usprawiedliwia uznanie relacji przeciwnych naturze za miarę całego 
porządku społecznego? Przecież do tego zmierza to co widzimy. Tak 
właśnie jest w większości krajów, gdzie panuje nie zwykła tolerancja, 
ale społeczna nauka LGBT: w rządzie i parlamencie, na ulicy i w 
szkole, w relacjach prywatnych i religii. 

Demonstracje uliczne zawsze wiążą się z przemocą, której, rzecz 
jasna, przeważnie nie warto usprawiedliwiać, ale dlaczego akurat 
sobotnie wydarzenia mają być początkiem nowego holocaustu? 
Jakiegoś absolutnego końca świata wartości? Dlaczego tym końcem 
świata nie było dla Was zwolnienie pracy za cytowanie Pisma 
Świętego? Dlaczego nie są codzienne mordy prenatalne? Dlaczego 
nie dialogujecie z waszymi liberalnymi i lewicowymi przyjaciółmi, by 
byli mniej okrutni wobec najsłabszych? Dlaczego nie staracie się ich 
nawrócić z popierania aborcji, która odbiera konkretnym ludziom 
życie? Dlaczego nigdy nie oczekujecie od nich ustępstw, a zawsze od 
Kościoła? Dlaczego też przeważnie jesteście obojętni na brutalne 
prześladowanie chrześcijan w tak wielu miejscach świata, choć wielu 
z Was pochyla się nad każdym muzułmaninem nie przytulonym 
dostatecznie czule, waszym zdaniem, przez europejskie systemy 
społeczne? Skąd ten brak czułości wobec najbliższych i najsłabszych? 
Jest on tak podobny do nienawistnej obojętności, jaką zwykle wobec 
cierpienia chrześcijan czy maleńkich dzieci wykazują się rządzący 
Europą. Kiedy „biskupi ewangeliccy” choćby na krótko pochylili się 
nad tymi sprawami i kiedy udostępnialiście ich oświadczenia w tej 
sprawie?  

Czy publiczni grzesznicy, którzy nienawidzą nauczania Pana Jezusa są 
dla Was teraz nowym mesjaszem, za którym pójdziecie? Czymś w 
rodzaju nowego proletariatu? Czy Boże zbawienie dopełni się 
dopiero, gdy wszystkie katedry chrześcijańskie obejmą nowi prorocy 

background image

jawnie zaprzeczający przykazaniu miłości, a idący za przykazaniem 
nieprawości? 

Co zatem marzy się katolikom, którzy dzierżą sztandar rewolucji 
czułości? Czy marzy się Wam w Polsce społeczne królowanie LGBT 
zamiast społecznego królowania Chrystusa?  

Tomasz Rowiński