background image

32

Quinn

Rozmyślając nad tym, co powinnam zrobić dalej, idę z powrotem do akademika. 

Muszę coś wymyślić, a następnie wprowadzić w życie. To oczywiste, że pragnę Chace’a tak
samo, jak on mnie.

Ale między nami stoi Finley.

Nie ważne z której strony na to spojrzę ona zawsze jest w samym centrum całego tego

zamieszania. Lecz tylko dwie osoby są tego świadome. Finley, co prawda ma chłopaka, ale 
też okulary z różowymi szkiełkami. Zazdroszczę jej tego.

Nie wiedząc, co zrobić dzwonię do mojego mistrza- Grega. Jak dziwne może to się 

wydawać, chłopak ma całkiem niezłą wiedzę, która tylko czeka, by została wykorzystana. 
Przyszedł czas na mnie. Może on spojrzy na to z innej strony skoro nie jest bezpośrednio 
zaangażowany, a zna równie dobrze mnie oraz Chace’a.

Gdy odbiera po drugiej stronie słychać muzykę i śmiech kobiet.

- Jak się ma moja dziewczynka?

Uśmiecham się na jego słowa. Zawsze tak do mnie mówi.

- Już lepiej- przyznaję.

Dobiegający z tyłu hałas powoli oddala się. Pewnie oddzielił się od grupki, aby 

porozmawiać ze mną na spokojnie.

- Powiedz, co się dzieje, Q.

Siadam na krawężniku i wzdycham, bo nie wiem od czego zacząć.

background image

- Wiem, że coś jest na rzeczy między tobą, a Chacem. Nie znam szczegółów, ale 

przyjaźnie się z wami wystarczająco długo, żeby mieć ogólnie zarysowany obraz obecnej 
sytuacji.

- Masz racje. Po prostu nie wiem już co mam robić. Nie chcę nikogo skrzywdzić… 

przede wszystkim Finley, ale też sama nie chcę tak się czuć. Jestem w kropce. Mówię sobie,
by uciec najdalej, jak potrafię i to naprawi naszą przyjaźń, ale tak jak yo-yo wciąż wracam. 
Przez to mogłoby się wydawać, że podoba mi się bycie zranioną. Brzmi to strasznie głupio.

- Nie do końca. Miłość sprawia, że ludzie robią głupie rzeczy, Quinn. Może ci się 

wydawać, że jest to jednostronne, ale tak nie jest. Jednak musisz albo całkowicie usunąć się,
albo uderzyć pełnią sił. Polecałbym to długie.

- Masz na myśli drugie?- pytam chichocząc.

- Ta. Wiesz o co chodzi. Mądrala. - mamrocze.

Słychać w tyle wołanie dziewczyn, aby z powrotem do nich wracał, więc pewnie 

kończy się czas naszej rozmowy.

- Idź do niego i wyrzuć to z siebie. Powiedz, co czujesz i czego chcesz. Nie dowiesz 

się na czym stoisz dopóki nie odkryjesz przed nim kart- nawet jeśli będziesz przez to 
później cierpieć. Mam nadzieje, że to ci pomoże.

- Na pewno, Greg. Dziękuję.

- Muszę już iść, Q. Kocham cię.

- Ja ciebie też, G.

 Wciskam czerwony przycisk kończąc rozmowę i nie ruszając się z miejsca, 

zastanawiam, jak wprowadzić ten nowo powstały, genialny plan Grega w życie.

Na początek muszę napisać do Chace’a.

Ja: Gdzie jesteś?

background image

Gapię się na telefon czekając, aż pojawią się trzy małe kropki. Piętnaście sekund 

później wyskakują… potem znikają… i znowu wyskakują.

Chace: W akademiku. Dlaczego pytasz?

Ja: Zaraz tam będę.

Idę szybko przez kampus. Jeśli zacznę się ociągać to stracę odwagę. A nie mogę 

zmienić zdania, bo gdy tak się stanie stres zeżre mnie żywcem. Idąc po schodach 
prowadzących do akademika przechodzę koło kilku znajomych z jego drużyny.

- Co tam, Quinn?- pyta jeden.

Tylko uśmiecham się i idę dalej. Wchodzę po dwa schody naraz i przed drzwiami 

zatrzymuję się, aby złapać oddech. Gdy powraca do normalności pukam kilka razy i 
czekam. Słychać ruch po drugiej stronie po czym drzwi się otwierają. Stoi w nich Chace i 
przyglądam mu się. Naprawdę na niego patrzę- czyli tak, jak wcześniej tego unikałam.

Wygląda na bardzo wyczerpanego. Psychicznie i fizycznie wykończonego. Dlaczego 

zauważam to dopiero teraz? Czy byłam na tyle zapatrzona w siebie, żeby nie widzieć 
efektów jakie ten taniec, zabawa, rzecz czy jakkolwiek nazwać to, co robiliśmy, ale również
Baseball i college mają na niego wpływ?

Nie mam ochoty rozmawiać. Nie chcę mówić, co czuję. Słowa nie pomogą. One 

jedynie wszystko komplikują. Pragnę mu pokazać. Aby poczuł dokładnie to samo, co ja. Nie
chcę zostawić żadnych pytań bez odpowiedzi. Pozbędę się wszelkich wątpliwości swoim 
ciałem.

Wchodzę do jego pokoju i pozwalam zamknąć za sobą drzwi. Obserwuję mnie, gdy 

zmniejszam dzielący nas dystans. Widzę, jak zastanawia się nad moimi intencjami. 
Delikatnie głaszczę go po okrytej bawełnianą koszulką piersi, gdy stoimy ledwie 
centymetry od siebie. Jego klatka piersiowa unosi się gwałtownie w górę i w dół, aż zamiera
kiedy wkładam ręce pod materiał. Staje na palcach, unoszę usta do jego ucha po czym 
szepcze: - Potrzebuję cię.

Już dłużej nie jest ostrożny, gdy chwyta mnie i przyciska do siebie. Jego usta 

odnajdują moje w głodzie, jakiego nigdy dotąd nie widziałam. Jęczy z przyjemności, 
pożerając moje usta. To zwierzęca część człowieka, której nie doświadczyłam. Odsłania we 
mnie coś o istnieniu czego nie miałam pojęcia, a potem atakuję go z taką samą pasją.

background image

Bez ostrzeżenia podskakuję i owijam nogi wokół jego bioder. Trzymając mnie za uda 

wbija w nie palce przez co biorę gwałtowny wdech i w tym samym momencie jęczę. Dodaje
to tylko oliwy do ognia. Podchodzi do łóżka, kładzie nas na nim i zakrywa mnie swoim 
ciałem. Moja zwiewna spódnica nie stanowi dla niego żadnej bariery, gdy dłońmi 
przejeżdża po wewnętrznej stronie moich ud, a następnie ściąga majtki. Odpinam mu 
spodnie i wsuwam rękę pod elastyczną gumkę bokserek szukając jego przyrodzenia.

Chace wsuwa we mnie palce i jęczę w jego usta. Sprawnie nimi porusza, a ja robię 

dokładnie to samo z jego członka. Zsuwam z niego bieliznę na tyle, aby mieć w pełni do 
niego dostęp. Kiedy już dłużej nie hamuje się, przesuwam jego dłonie i naprowadzam 
penisa tam, gdzie pragnę go najbardziej- do mojego wnętrza.

Wchodzi powoli i wiem, że się waha. Nisko chwytam go na biodra i unoszę swoje, 

chcąc go poczuć głębiej. Jęczy i wciąż stara się powstrzymywać. Zachciało mu się być  
rozsądnym, kiedy pragnę go tu i teraz.

- Nie opieraj się, Chacer.

Spogląda na mnie, a kiedy jego pchnięcia stają się coraz szybsze przykładam mu dłoń 

do twarzy.

- Pieprz mnie, jakbym była twoja.

Napiera na mnie ustami i chwyta za biodra, kochając się ze mną.

- Jesteś moja- przyznaje.

Jest to prawda o której wiemy oboje. Poruszam szybciej biodrami, wchodząc w niego 

przy każdym jego pchnięciu. Jest taki wielki.

- A ja twój- szepcze.

 Jego oddech staje się coraz bardziej urywany, a ruchy wolniejsze, gdy dochodzi- 

głęboko we mnie.

Lega na mnie, a ja ucztuje się jak drży z rozkoszy.

- Mmm- mruczy w moją szyję.

background image

- Mmmhmm- wzdycham przytulona do niego.

Powoli podnosi się i przewraca na plecy zostawiając wyciągnięte ramię, abym mogła 

się w niego wtulić.

Tak spełniają się marzenia. Bycie przytuloną do Chace’a wypełnia mnie takim 

szczęściem, jak nic innego w moim życiu. Nic innego nie istnieje, gdy jestem tak blisko 
niego, wtulona i wdychająca jego zapach. Świat już dłużej nie jest zamieszkały przez 
biliony ludzi- jesteśmy tylko my.

Przerzucam przez niego nogę i opuszkami palców głaszczę po klatce. Unikam 

miejsca, gdzie ma gilgotki w pełni ciesząc się z pół snu w jaki zapadamy. Gdy Chace cicho 
chrapie, zaczynam chichotać.

Kiedy śpi czuję, że mogę powiedzieć słowa, które chciałam wypowiedzieć od lat- co 

teraz wydaje się, jak wieczność.

- Kocham cię, Chace’ie Williamie Donahue.

Porusza się pode mną rozciągając i ziewając po czym typowo odpowiada - Ja ciebie 

też, Q.

Mierzwi mi włosy ostrzegając tym samym, że nie są to słowa prosto z serca.

- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Niedobrze mi. Jego słowa dosłownie sprawiają, że chce mi się wymiotować. 

Odsuwam się od niego. Dzięki Bogu, że jestem w pełni ubrana. Przynajmniej nie muszę 
niezręcznie ubierać się zanim ucieknę.

- Gdzie idziesz?

Unosi się na ramieniu i obserwuje, jak podnoszę i zakładam buty.

- Poważnie nie masz zielonego pojęcia? Naprawdę? Kurwa, właśnie powiedziałam ci, 

że cię kocham, a ty do chuja wyjechałeś z tekstem o najlepszej przyjaciółce.

- Naprawdę cię kocham, Q.

background image

Siada na krawędzi łóżka.

- Ta, jako najlepszą przyjaciółkę. Usłyszałam to głośno i wyraźnie.

Przeszukuję podłogę za miejscem, gdzie upuściłam telefon.

- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie chcę cię zranić.

- Za późno.

Kucam podnosząc telefon.

- Kocham też Finley. Jej także nie chcę zranić. Kocham was obie.

- Rozumiem. Kochasz nas obie. Ale inaczej. Mnie jak młodszą siostrę, a w niej jesteś 

zakochany. Łapię. Ale mam tego po dziurki w nosie, Chace. Pokazałam ci, co czuję. 
Zdobyłam się na odważny krok i zostałam zraniona. Mam D-O-Ś-Ć. Więc spierdalaj. Pieprz
się, a najlepiej to ze swoją idealną dziewczyną.

- To nie fair!- krzyczy, gdy idę do drzwi.

- Życie, kurwa, nie jest ani trochę sprawiedliwe, Chacer.

Trzaskam drzwiami, zostawiając za sobą wołającego Chace’a.