background image

BENTE PEDERSEN

BEZ KORZENI

background image

1

Byli w drodze od dawna, lecz nie zaszli daleko. Raija, wyczerpana torturami w twierdzy 

Vardohus, opadała z sił po paru godzinach marszu.

Otwarte rany na ciele dziewczyny zrazu pokryły się twardą skorupą, która pękała przy 

nagłym ruchu, by wraz z upływem czasu znowu się zabliźnić. Mimo to wciąż posuwali się w 

żółwim tempie. Noga Mikkala nie chciała się goić. Wyglądało na to, że na zawsze już zostanie 

sztywna.

Starannie omijali ten temat w rozmowach.

Oboje   wiedzieli,   gdzie   się   znajdują.   Krajobraz,   monotonny  dla   niewprawnego   oka, 

budził w nich wspomnienia. Drogie, lecz nie chciane wspomnienia.

Od tygodni nie spotkali żywej duszy.

Byli sami, złączeni dręczącym oczekiwaniem na coś nieokreślonego.

Obawa, by się nie spłoszyć zbytnią natarczywością, kazała im trzymać się na dystans. 

Fizycznie blisko siebie, żyli w oddaleniu. Co za ironia! Kiedy rozdzielały tych dwoje rozległe 

północne płaskowyże, niewidzialna nić zdawała się łączyć ich mocniej.

Wędrowali, jedli wspólnie posiłek, kładli się razem na spoczynek. Mimo to nic ich nie 

łączyło. Uciekając przed karzącą ręką sprawiedliwości, jednocześnie oddalali się od siebie, 

skrywali głęboko uczucia.

Kolejny   poranek   nie   różnił   się   niczym   od   poprzednich.   Był   ciepły,   skąpany   w 

promieniach słońca. Powietrze rozbrzmiewało bzyczeniem owadów. Co raz jakiś ptak wyciągał 

dziób ku niebu i oznajmiał, że bierze w panowanie swój skrawek głuszy.

Raija zwlekała z ruszeniem w drogę. Jeszcze nie była gotowa na spotkanie z tym, co 

leżało o jeden dzień marszu od ich obozowiska.

Czy Mikkal uwierzy w wymówkę, którą sobie obmyśliła?

Czy zechce uwierzyć?

Czy równie mocno jak ona pragnie odwlec czas?

Raija odwróciła się plecami do Mikkala i zlustrowała blizny po oparzeniach na udach.

Mikkal widział je jeden raz, wtedy gdy razem z Reijo opatrywali dziewczynę.

Od tamtej chwili Raija skrywała je przed wzrokiem ukochanego mężczyzny. Wszak 

pamiętał doskonałość jej ciała.

Nie była nawet w stanie znieść myśli o tym, jak by zareagował na ten widok.

Współczucia nie potrzebowała. Wszystkiego, tylko nie współczucia.

- Boli? - W głosie Mikkala pobrzmiewała troska. - Może przeznaczymy dzisiejszy dzień 

background image

na odpoczynek?

Raija   wstrzymała   oddech.   Odnosiła   wrażenie,   że   w   pytaniu   Mikkala   czai   się   jakiś 

podtekst.

- Czemu nie? - Usiłowała nadać odpowiedzi ton niefrasobliwy, ale bez powodzenia. 

Mikkal zapewne to dostrzegł.

Opuściła skraj sukni i odwróciła się w jego stronę. Mikkal spojrzał na nią, a serce 

dziewczyny przepełniło to samo uczucie jak tamtego dnia, kiedy zrozumiała, że ją kocha. W 

Skibotn całą wieczność temu.

Mikkal poklepał się po chorej nodze.

-   Mnie   też   przyda   się   chwila   wytchnienia   -   uśmiechnął   się   krzywo.   -   Dużo   wody 

upłynęło od czasów, kiedy mogłem biegać z tobą w zawody po wrzosowiskach, Raiju...

Zajrzeli sobie w oczy.

Oboje wiedzieli o nieszczerości własnych słów i zachowań. Mieli ostatnią szansę, by 

zbliżyć się do siebie.

- Chodzi o coś więcej? - Mikkal wyciągnął nóż zza pasa i zaczął dłubać w szczapie 

drewna, którą wydobył z ogniska. Raiji przypomniało się, jak tym samym nożem wycinał dla 

niej ptaszka w kawałku kości.

Ona pasła wtedy reny. I od tamtej chwili minęły całe wieki.

- Tak, Mikkal - odrzekła. - Jest coś więcej. Oboje się boimy.

Przerwał na chwilę zajęcie i skinął głową. Potem jego smukłe palce podjęły pracę.

Zawsze lubiła mu się przyglądać, podziwiać precyzję ruchów.

- Wiesz, gdzie jesteśmy? Raija potwierdziła.

- Niedaleko stąd cięłam turzycę.

- Pamiętasz kościanego ptaszka? - Mikkal zdawał się czytać w myślach ukochanej.

- Sądzisz, że zapomniałabym chwile, które znaczą dla mnie tak wiele, Mikkal?

-   Wielkie   nieba,   już   wtedy   kochałem   cię   nieprzytomnie.   -   Uśmiechnął   się   do 

wspomnień. - I czułem się nieprzyzwoicie, wszak byłaś jeszcze dzieckiem...

- A teraz?

- Wątpisz? - zdziwił się. - Nie jesteś pewna moich uczuć? Czy dałem ci powody do 

zwątpienia?

- Dałeś - odrzekła. - Oboje dawaliśmy... Mikkal opuścił wzrok i westchnął.

- Znów masz rację. Nic to jednak nie znaczy wobec przyszłości. Co z nami będzie, 

Raiju?

Przed tym pytaniem nie mogli uciec.

background image

- Zawsze potrafiłeś snuć dalekosiężne plany, Mikkal. Czyżbyś utracił tę umiejętność?

- Nie drwij ze mnie - odrzekł rozczarowany. Raija splotła palce.

- Nie drwię. Bronię się. Czuję pustkę wokół siebie, nie mam już nic. Ty masz wszystko, 

rodzinę, do której możesz wrócić...

- Nie wszystko...

- Ona czeka na ciebie, prawda? Twoja kobieta? Mikkal wytrzymał pytający wzrok Raiji.

- Tak, czeka. Tylko że nic nas od dawna nie łączy, nie dopuściłem się podłości ani 

zdrady   wobec   ciebie.   Nie   obiecywaliśmy   sobie   takiej   wierności,   czyż   nie,   dziecino? 

Postępowałaś podobnie, Raiju, Kalle i Reijo to dwie strony tego samego medalu. Nie wspomi-

nając  o  tym   potworze,   którego   wzięłaś   za   męża...   Nie   pojmuję   jedynie,   co  cię   wiązało   z 

rosyjskim marynarzem. I co wznieciło ogień pożądania między tobą a Petrim...

- Więc dostrzegłeś i to?

- Ty umiesz się maskować - uśmiechnął się Mikkal. - On nie potrafi.

- Nadeszła chwila szczerości?

- Potrzebujemy jej oboje, nie sądzisz? - spytał Mikkal. Słaby uśmiech wciąż błądził mu 

po wargach.

- Aleksiej był odbiciem mej duszy - zaczęła Raija. - Nie tak jak ty, Mikkal. My nie 

jesteśmy podobni do siebie, przynajmniej nie w taki sposób. Aleksiej rozumiał jak ja, czuł jak 

ja, przeżywał tak jak ja. Zupełnie jakbym zajrzała w głąb własnego serca.

- I to nazywasz miłością? - zdziwił się.

- Tak - odrzekła. - To szczególny rodzaj miłości...

Mikkal odwrócił wzrok i zaczął grzebać w palenisku. Z trudem opanował drżenie warg, 

nie chciał wybuchem złości przerwać cienkiej nici porozumienia, którą zdołali nawiązać.

- Mówisz o tylu rodzajach miłości, Raiju. Czy i nas łączy jakaś miłość?

- Nie jakaś, Mikkal, dobrze wiesz, co nas łączy. Nie wiem, jak nazwać tę miłość. Wiem 

za to, co noszę w sercu. To jedyne uczucie, przed którym nie zdołam uciec. Którego nie zdołam 

zapomnieć...

- Ja zawsze nazywałem je miłością - Mikkal poczuł się lekko urażony. - Może nie 

potrafię dobierać słów jak ty... - Wstrzymał oddech i dodał z drżeniem: - A Petri?

Raija odgarnęła włosy z czoła. Długa grzywka była jedynym wspomnieniem ich dawnej 

urody.

- Gdyby nie ty, zostałabym z Petrim do końca życia. Mikkal przełknął ślinę. Słowa Raiji 

sprawiły mu ból. Wolałby usłyszeć, że Petriemu oddala ciało i nic więcej. Ubrał tę myśl w 

słowa.

background image

- Wiem - przyznała Raija - ale żądałeś szczerości. Brnijmy więc dalej... - zaczerpnęła 

tchu: - Aleksanteri miał tylko moje ciało.

- On też?

- Cóż to zmienia? Mikkal jęknął bezsilnie.

- Chyba nie jestem aż tak wyrozumiały. Cierpię na myśl o tym, że ktoś inny trzymał cię 

w ramionach. Choćby chodziło o Reijo, mojego serdecznego druha...

- A ty? - zdziwiła się. - Masz czyste sumienie? Sigga nie była jedyna. Znam cię dobrze, 

nie udawaj cnotliwego.

- Tak, Sigga nie była jedyna. - Mikkal wbił nóż w kępki mchu pod stopami. - Ale 

pamiętam   tylko   twarz   Ingi.   Pozostałe   nic   nie   znaczyły.   Krótkie   spotkania,   parę   chwil   w 

ciemności,   by   zaspokoić   potrzeby   ciała.   A   później   pustka,   dotkliwsza   po   kolejnej   ulotnej 

miłostce. Porzucałem je, czując, jak wzbiera we mnie samotność. Jesteś dla mnie jak krew, 

Raiju. Tamte mogą obdarować mnie jedynie ciałem. A wiem, że istnieje coś więcej, coś, co daje 

mi pełnię szczęścia. - Spojrzał smutno na dziewczynę. - Nie mam czystego sumienia. Może 

niektóre z nich robiły sobie jakieś nadzieje. Nie wiem. Nie pamiętam ich twarzy. Może szeptały 

mi swoje imiona, ale ja nie pamiętam żadnych imion. Miałem więcej przygód niż ty, moja miła, 

lecz   znaczyły   dla   mnie   znacznie   mniej.   Kochałaś   Kallego   i   Reijo.   Kochałaś   Rosjanina, 

Petriego...

- Nie czułabym takiej odrazy, gdybyś darzył tamte dziewczęta uczuciem - syknęła Raija 

z pobladłą twarzą.

- Co masz na myśli? Nie rozumiem cię, Raiju.

- Trzymałeś je w ramionach, dawałeś im cząstkę siebie, Mikkal. Zrozumiałabym to, 

gdyby znaczyły dla ciebie cokolwiek. Moje uczucia dla innych nie umniejszają miłości do 

ciebie. Mierzi mnie myśl, że znajdujesz zaspokojenie u pierwszej lepszej...

- Może bardziej niż ty tęskniłem? - przerwał jej, nie podnosząc wzroku. - Twój dom jest 

tam gdzie ty, ja tak nie potrafię. Nie mam twej woli przetrwania. Nie umiem żyć marzeniami.

- Ja żyłam na przekór marzeniom - poprawiła go cichym głosem. - Żyłam, na swój 

sposób szczęśliwa, wbrew marzeniom. Wbrew pewności, że gdzieś jesteś. Nie mogę karmić się 

samą tęsknotą, zadowalam się tym, co odrobinę gorsze. To też jest szczęście, to też rodzaj 

miłości. Nie kocham cię przez to mniej. Nie pojmujesz tej prostej prawdy?

Mikkal potrząsnął głową.

- Nie. Zawsze czułem się skalany, będąc z inną kobietą. Myślę, że robiłem to, by się 

upodlić, by samego siebie ukarać. By się wstydzić... Tego pewnie ty nie potrafisz pojąć.

Tym razem Raija pokręciła przecząco głową.

background image

- A Inga? - zapytała. Twarz Mikkala ściągnęła się.

- Żal mi jej - westchnął. - Ona mnie kocha.

- I wie o mnie? Potwierdził.

- Nic, co powiem lub uczynię, nie budzi w niej złości. Nie potrafi mnie znienawidzić, 

trwa przy mnie...

- A ty nie masz serca jej odtrącić? - spytała Raija z czułością w glosie.

- Nie.

- Sprawiasz jej większą przykrość obelgami i drwinami...

- Więc sądzisz, że tak się zachowuję wobec niej?

- Wiem, że tak jest.

- I ja wiem. - Niecierpliwym ruchem wbił nóż w ziemię. - Myślisz, że nie zdaję sobie 

sprawy z własnej podłości? Myślisz, że jestem dumny z moich postępków? Wiem jednak, że 

Inga mnie nie opuści, nawet jeśli poproszę ją o to. Zostanie, chwytając się strzępków nadziei. 

Jej błagalny wzrok doprowadza mnie do szaleństwa.

- Co będzie, gdy zobaczy nas razem? Mikkal zamknął oczy.

-   Nie   wiem,   Raiju.   Dlatego   opóźniam  marsz.   To   zależy   ode  mnie.   I   od   ciebie...   - 

Zaczerpnął tchu i wyrzucił: - Od tego, co postanowimy. Wiesz, o czym mówię?

- Ja nie mam domu - Raija rozłożyła ramiona. - Nie mam nic, Mikkal. Tylko ciebie i to, 

co do ciebie należy. Dla mnie sprawa jest prosta.

- Możesz sama wybrać chwilę, kiedy dotrzemy do obozowiska. Możemy zawrócić do 

osady.   Możemy   zamieszkać   razem   lub   osobno.   Uszanuję   każdy   twój   wybór,   przecież   nie 

potrafiłbym nagiąć twej woli. Jeśli wybierzesz samotne życie, będę pomagać ci ze wszystkich 

sil. Nie przyjmę innej kobiety do mojej jurty. Pozostanę twoim przyjacielem. Zawsze będę cię 

kochać, ale nie zmuszę, byś przyjęła mą miłość, jeśli nie jesteś gotowa...

- Chyba nigdy nie będę mogła wrócić na fińskie i norweskie trakty...

- Może nie  -  odrzekł  z powagą.  - Oskarżono  cię  o  ciężkie  przewinienia.  Ucieczką 

ośmieszyłaś oprawców. Z pewnością nigdy nie zaprzestaną pościgu.

- Więc mówimy o całym przyszłym życiu. O naszej przyszłości.

Mikkal skinął głową.

- Tak. Myślałem o tym. To, co powiem, nie dotyczy jutra czy przyszłego lata. Dotyczy 

całego życia.

- Bez błogosławieństwa...

- Czy ma to jakieś znaczenie? Ściągnęła usta.

- Nie dla mnie. Nie dla nas. Dzieci...

background image

- Poślemy po nie, kiedy sprawa twojej ucieczki przycichnie.

Raija skinęła głową. To było możliwe.

- Wciąż się wahasz, bo szkoda ci tamtego życia? Tego, co może dać ci Reijo? Tego, 

czego  ja  ci dać nie mogę,   bo jestem Lapończykiem  i żyję  inaczej   niż Norwegowie  i  wy, 

Finowie?

Roześmiała się cicho.

- Tęskniłam za waszym światem od chwili, kiedy go opuściłam. Teraz jednak myśl o 

powrocie mnie przeraża. Zwłaszcza myśl o powrocie na całe życie.

- Nie masz wyboru, miła - stwierdził Mikkal ze smutkiem w oczach. - Musisz tu zostać. 

Zdecyduj tylko, czy masz dość odwagi, by dzielić życie ze mną, czy wolisz czekać samotnie, aż 

miłość przyjdzie z innej strony...

Wzdrygnęła się na te słowa.

- Kopiesz leżącego, Mikkal.

- Bo się boję - bronił się Mikkal. - Śmiertelnie się boję, że mnie odtrącisz.

- A ja się lękam, że nie damy rady. Przez hardość i upór zaprzepaściliśmy już tyle 

pięknych chwil.

- Teraz będzie inaczej - zapewnił ukochaną. - Mieliśmy dla siebie tylko krótkie chwile i 

korzystaliśmy z nich zbyt łapczywie. Łatwo pobłądzić, jeśli chcesz odnaleźć raj w jeden dzień.

- Najczęściej trafialiśmy do piekła - zasmuciła się. - Raniliśmy się, Mikkal...

- Zapomnijmy o tym.

- Potrafisz? Milczał dłuższą chwilę, zanim odrzekł stanowczo:

- Tak sądzę. Bardzo pragnę zapomnieć, Mały Kruku.

- Potrafisz zapanować nad gniewem, zazdrością...?

- Może. - Uśmiechnął się. Przez dym z ogniska niewyraźnie widziała jego twarz. - Nie 

odmienisz   mnie.   Stałem   się   mężczyzną,   żyjąc   bez   ciebie.   Niełatwo   wychować   od   nowa 

dojrzałego człowieka. Uczynię jednak wszystko, by cię uszczęśliwić, Raiju. Daj mi szansę.

- Życie nauczyło mnie ostrożności. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne rozczarowanie, 

Mikkal. A już najmniej na to, byś ty stał się jego źródłem.

- Dlaczego?

- Dlatego, że zawsze byłeś moim marzeniem - odrzekła z zamglonym wzrokiem. - 

Bohaterem  ze  snów,   który  dodawał   mi  sił   w  najgorszych  chwilach   życia.   Wiedziałam,   że 

istnieje mężczyzna, który mnie rozumie, kocha i nigdy nie zawiedzie. Jeślibym teraz doznała 

zawodu, straciłabym nawet marzenia. A bez marzeń nie mogłabym żyć.

- Powinnaś staranniej dobierać sobie bohaterów - uśmiechnął się blado.

background image

- Nie dręczą cię wątpliwości? - zdziwiła się. Mikkal potrząsnął stanowczo głową.

- Dlaczego miałbym zwątpić w ciebie?

- Byli inni...

- Oni nie przywiodą mnie do zwątpienia. Wzbudzają zazdrość, przyznaję, moją duszę 

przenika zazdrość o nich, ale nie zwątpiłem. Nie odeszłaś z żadnym z nich. Mogłaś ruszyć z 

Petrim. W Finlandii nie dopadliby cię urzędnicy królewscy, nawet na myśl by im nie przyszło, 

by was tam szukać. W gruncie rzeczy tutaj grozi ci większe niebezpieczeństwo.

- Petri jest żonaty - uśmiechnęła się Raija. Mikkal zbladł, ale uznał wnet, że Raija 

żartuje, i odetchnął z ulgą.

- Nie strasz mnie!

- Nie mogłam żyć z nikim innym, Mikkal. Może z Reijo, ale dla niego jestem kulą u 

nogi. Reijo potrzebuje innej kobiety. Takiej, którą mógłby obdarzyć prawdziwą miłością.

- Znalazł ją...

- Reijo nie jest taki jak ty - powiedziała stanowczo. - Znajdzie inną. Nikt w świecie 

bardziej nie zasługuje na szczęście niż Reijo.

- A ja? - Mikkal poczuł się urażony. - A ty?

- My? Zasługujemy na siebie nawzajem. I tyle dostaniemy.

- To cała odpowiedź? Skinęła lekko głową.

- Innej nie mam, Mikkal. Zaryzykujmy. Przecież za tą chwilą tęskniliśmy całe życie?

Mikkal wyprostował się powoli, nie do końca świadomy tego, co się dzieje.

Nawet nie zauważył, że upuścił nóż. Patrzył na Raiję. Dziewczyna podniosła się z takim 

samym ociąganiem. Obserwował, jak na jej twarzy rozkwita uśmiech, zaczyna się od lekkiego 

drżenia w kącikach ust, by rozlać się po całej twarzy.

Przedtem dzieliło ich tysiące mil, wieki całe. Teraz parę kroków.

Tak niewiele trzeba, by je zrobić, a jednak zwlekali całymi tygodniami.

Stracili niewybaczalnie dużo czasu.

Najpierw spotkały się dłonie, splotły palce.  Unieśli twarze ku niebu i zaśmiali  się, 

wypełniając przestrzeń wokół siebie radością.

Potem ich dłonie rozłączyły się, by opleść ukochane ramiona, szyję. Przywarli do siebie, 

dając upust długo tłumionym uczuciom. Przestali udawać.

Raija wtuliła policzek w zagłębienie na szyi Mikkala, pożądliwie chłonąc zapach jego 

ciała, zapach mężczyzny i dzikiej natury, włosów i rozgrzanej skóry. Tego wszystkiego, czym 

był. Do czego tęskniła w każdej świadomej sekundzie życia, do czego biegła w wyobraźni 

podczas nie kończących się dni w lochu czarownic.

background image

Mikkal.

Jej miłość.

Wędrowali   przez  tyle   tygodni,   uciekając  przed  wyrokami  prawa  i   oddalając  się   od 

siebie.

Teraz się wszystko odmieni.

Nigdy więcej.

Nigdy więcej nie będą dławić uczuć w sobie.

Suchymi   wargami   dotknęła   pulsującej   skóry   na  szyi   Mikkala.   Pocałunkami   budziła 

długo uśpiony ogień, po brzegi napełniała serce rozkoszą. Czuł tę rozkosz po same czubki 

palców, które dotykały miękkiej krągłości ramion dziewczyny, kreśliły tajemne znaki miłości 

na jej biodrach.

A ich miłość rosła, nie było w niej nic niszczącego. Rosła i piękniała...

- Wielkie nieba - szepnął jej łagodnie do ucha - jak ty to robisz, kobieto? Nic innego się 

nie liczy, póki trzymasz mnie w ramionach. Nawet to, że nie mogę biegać i przez resztę życia 

będę wlókł za sobą niesprawną nogę. Jeśli tylko mnie kochasz, całujesz... Czegóż więcej mogę 

pragnąć?

Raija uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Ją też przepełniała zmysłowa rozkosz.

- Kocham cię - powiedziała z prostotą, wodząc palcem wskazującym po obrysie twarzy 

Mikkala. - Tęsknię i żałuję, iż wcześniej tego nie dostrzegłam. Nie uciekniemy od siebie. 

Zmarnowaliśmy tyle czasu, mój miły.

- Mały Kruku, Raiju, najdroższa moja  -  wychrypiał. W jego wzroku kryło się morze 

czułości i ciepła. Twarz rozjaśniła się w uśmiechu, rysy złagodniały. Na powrót był Mikkalem 

sprzed lat, który wierzył, że miłość wypełni mu całe życie.

Że blask bijący od tej dziewczyny opromieni codzienność.

Wiara powróciła.

Przytulił Raiję do siebie. Słyszał bicie serc zespolonych w równym rytmie.

- Pamiętasz ten pierwszy raz? - spytał cicho. - Pamiętasz zawstydzenie? Niezdarność i 

strach, że będzie nie tak?

- Ty się bałeś - poprawiła go. - Ja pragnęłam. Chciałam, byś to był ty.

-   Teraz   czuję  się   podobnie  -  przyznał,   odsuwając   Raiję   na  wyciągnięcie   ramion.   - 

Niedoświadczony   i   głupi...   -   Schylił   kark.   -   Boję   się,   że   nie   wytrzymam   porównania   z 

tamtymi...

Delikatna dłoń ujęła go za podbródek i zmusiła, by uniósł głowę. Para ciemnych oczu 

przyglądała się mu badawczo.

background image

- Nikt nie jest taki jak ty, Mikkal. Z nikim nie może być tak dobrze jak z tobą. To nie 

płomień, który rozpala się na ulotną chwilę. To prawdziwe i trwałe uczucie... - Uśmiechnęła się 

słabo. - Chcę cię prosić o coś...

- O co?

- Przytul mnie - odrzekła. - Przytul mocno! I kochaj mnie, Mikkal! Trzeba mi tego 

bardziej, niż możesz sobie wyobrazić!

background image

2

Mikkal płakał.

Pożądał jej, tęsknił za fizycznym spełnieniem miłości.

Ciało Raiji nie było już ciałem młodziutkiej dziewczyny o jedwabistej skórze.

Nie tym samym ciałem, które kiedyś tulił i pieścił.

-   Jak   zdołałaś   wytrzymać   to   wszystko?   -   pytał   wzburzony.   Wargami   dotknął 

stwardniałej blizny po oparzeniu. - Ile siły tkwi jeszcze w tobie, moja miła?

- Niewiele, Mikkal - szepnęła. - Nie dość, by przetrwać, jeśli mnie teraz odtrącisz...

Mikkal podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę. W oczach ukochanej 

wyczytał bezbronność, jej czerwone wargi drżały. Zrozumiał, że jego łzy wyzwoliły strach, 

który drzemał w niej od dawna.

Raija też się rozpłakała. Nie na wspomnienie strasznych cierpień, raczej z lęku, że rany 

wzbudzą w nim odrazę.

Mikkal  położył  ciepłą dłoń na zapłakanym policzku Raiji.  Dziewczyna chwyciła ją 

pożądliwie i przycisnęła do twarzy.

- Więc sądzisz, że jestem małostkowy? - zdumiał się i zasmucił. - Nie znasz wagi moich 

słów, Mały Kruku? Myślisz, że kilka blizn oszpeci cię w mych oczach?

Nic nie odpowiedziała. Łzy płynęły strumieniami.

- Przestałaś mnie kochać, ujrzawszy, że kuleję? Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się 

przez łzy. Jakby promyk słońca przedarł się przez ścianę deszczu.

- Nie sądzisz, że darzę cię równie wielką miłością, Raiju? Myślisz, że kocham oczami? - 

Nie dał jej czasu na odpowiedź. - Kochałbym cię, gdybyś chodziła przygięta do ziemi i miała 

pryszcze na twarzy. Kochałbym cię pomimo zmarszczek, nawet gdybyś straciła wzrok, słuch i 

zdolność chodzenia. Kochałbym cię nie za przymioty ciała.

Chłodna dłoń łagodnie wytarła łzy płynące po policzkach Mikkala.

- Więc skąd się biorą? - spytała Raija. - Dlaczego nie przestają płynąć?

Mikkal ucałował ją w oba policzki. Przytknął wargi do blizny na obnażonej piersi Raiji.

- Dlatego - odrzekł ze ściśniętym gardłem - że przypominają o piekle,  przez które 

przeszłaś. I o mojej bezsilności.

- Będę musiała żyć z nimi - westchnęła. Przypominała teraz tę małą dziewczynkę, która 

trzynaście lat wcześniej wpatrywała się bezradnie w plecy odchodzącego ojca. - Nie pozbędę 

się   blizn,   Mikkal,   nie   wystarczy   zamknąć   powieki.   Wspomnienia   zblakną   za   jakiś   czas. 

Oszalałabym, gdybym musiała wciąż spoglądać wstecz. Trzeba żyć. - Zgięła szyję i oparła gło-

background image

wę o czoło ukochanego. - Jeśli mnie pragniesz, musisz mnie wziąć z bliznami i całym bagażem 

wspomnień...

- Nie potrafię żyć bez ciebie - wyszeptał - lecz jeszcze nie raz uronię łzę na widok 

twoich ran.

- Od bólu można uciec. - Wzrok Raiji był poważny, ale dziewczyna nie patrzyła na 

Mikkala. Jej spojrzenie uleciało z wiatrem, tam gdzie nikt nie mógł go wyśledzić.

I mówiła dalej, tonem głuchym i bezbarwnym, jakby bała się tchnąć uczucia w słowa. 

Jakby bała się ich siły.

- Możesz wyzwolić ciało z władzy zmysłów. I żyć marzeniami...

- Nie umiem uciec od twego bólu - zaprzeczył. - Ja się nie liczę. Wytrzymam sporo, 

zacisnę zęby. Lecz nie mogę znieść myśli o twoim cierpieniu. Najdroższa moja, to, że inni cię 

ranili, przywodzi mnie do obłędu...

- Zapomnij. - Raija potrząsnęła głową. Mikkal uśmiechnął się mimo smutku. Nie zdążył 

jeszcze przywyknąć do widoku jej twarzy nie okolonej bujnymi lokami.

W   trakcie   wędrówki   poprawiła   fryzurę.   Ujrzawszy   swe   odbicie   w   spokojnej   toni 

jakiegoś jeziorka, wyrwała Mikkalowi nóż zza pasa i wyrównała krzywo obcięte kosmyki. 

Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim włosy spłyną długimi kaskadami.

- Nie myśl o tym, Mikkal! Bądź ze mną! Nie proszę o nic więcej. Kochaj mnie!

Głos Raiji brzmiał żałośnie i bezradnie. Jej oczy pociemniały, drżały usta.

Położyła dłonie na ramionach Mikkala i spojrzała nań wzrokiem osieroconego dziecka, 

wydanego na pastwę nieznanego losu.

Poruszyła wargami, formowała słowa.

- Nie każ mi błagać, Mikkal.

Mikkal nigdy nie potrafił się oprzeć temu spojrzeniu, mieściło bowiem wszystko, co 

uznawał za święte, czego pragnął, czego nie dostał.

Powiedziała „błagać”...?

Dobry Boże, to on gotów był paść na kolana i błagać o jej względy!

Przełknął łzy i przyciągnął dziewczynę do siebie. Czas nie zagoi wszystkich ran, nie 

usunie blizn. Lecz kiedy trzymał ją w ramionach tak blisko, że mógł słyszeć bicie jej serca w 

takt własnego oszalałego pulsu, liczyli się tylko oni i nieskończone niebo ponad głowami.

- Nie musisz błagać, kochana - powiedział głosem dławionym przez wzruszenie. - Całe 

życie napełniałem serce miłością do ciebie. Wystarczy czerpać z niej...

- Więc czerp! - szepnęła, gorącym tchnieniem omiatając jego policzek.

Mikkal całował rany Raiji. Oczy wciąż zachodziły mu łzami na widok sponiewieranego 

background image

ciała ukochanej, ale tym razem były to łzy miłości.

Mikkal zamknął ją w ramionach i pociągnął na wrzosy i mchy. Płaskowyż sięgał aż po 

horyzont i nic nie mogło skryć ich przed wzrokiem innych ludzi, ale na mile wokół nie było 

żywej duszy. Niebo ich nie potępiało. Siewka, krzycząca gdzieś w pobliżu, ich nie potępiała. 

Wiatr nie chłostał, tylko pieścił życzliwie. Przyroda stała po stronie kochanków.

Mikkal   zrzucił   kurtę   i   wyzwolił   Raiję   z   sukni,   nie   bez   pomocy   chętnych   dłoni 

dziewczyny.

Roześmieli się, kiedy jednocześnie sięgnęli do jego paska.

- Niecierpliwiłem się - uśmiechnął się wesoło, pozwalając jej dokończyć dzieła - ale nie 

sądziłem, że i ty nie możesz się doczekać.

Raija   zdarła   z   niego   spodnie   i   buty.   Nago   klęczeli   wśród   porozrzucanych   części 

garderoby, tak blisko, że mogli się dotknąć. Lecz nie uczynili tego.

Pieścili się wzrokiem.

Samotne chwile poszły w niepamięć, wspomnienia zblakły. Żyli chwilą.

Raija bała się oddychać, zakłócić uroczystą ciszę. Pragnęła na całą wieczność zachować 

ten moment nabrzmiały uczuciami, którym mieli dać upust.

A jednocześnie chciała krzyczeć z radości.

By niebiosa usłyszały, że zwyciężyła, nie dała się ukorzyć. Że miłość Mikkala nie 

wygasła i że ona kocha go równie gorąco.

Że jest szczęśliwa.

Bezgranicznie szczęśliwa.

Położyła się na piersi ukochanego, utonęła w jego silnych objęciach. Oparła policzek na 

muskularnym   ramieniu   mężczyzny,   wtuliła   wargi   w   pulsującą   skórę   na   szyi   i   nie   mogła 

powstrzymać łez. Tak bezradna i tak szczęśliwa.

Tylko z nim czuła się wolna i radosna, tylko przed nim mogła w pełni obnażyć duszę, 

nie lękając się, iż straci coś z •własnej godności.

Mikkal rozumiał łzy, rozumiał pocałunki, którymi gwałtownie obsypała jego policzki, i 

odpowiedział tym samym.

- Zawsze się spieszyliśmy - mruknęła, niechętnie odrywając wargi od warg kochanka. 

Chciała czuć go każdym porem skóry, niczego nie pominąć, by znów gorzko nie żałować, jeśli 

los miałby ich rozłączyć. - Zawsze się spieszyliśmy, Mikkal. Kradliśmy czas na krótkie chwile 

miłości... nie mogliśmy się napawać kochaniem.

Odsunął   się   odrobinę,   tyle   tylko   by  wargami   musnąć   policzki   i   czoło   dziewczyny. 

Pieszczotliwie odsunął kosmyki włosów z twarzy ukochanej.

background image

Jego miodowe oczy były samą łagodnością, kiedy powiedział:

- Tym razem mamy mnóstwo czasu, Mały Kruku. Dość, by w każdą sekundę tchnąć 

uczucia. Nie musimy kraść. To nasz czas. Zasłużyliśmy nań za wszystkie cierpienia i tęsknoty, 

za chwile zwątpienia, że tak może być. Za brak wiary, iż życie się odmieni. Zasłużyliśmy na 

każdą sekundę szczęścia.

Raija   zamrugała   powiekami,   by  odgonić   łzy,   a  Mikkal  uczynił   to   samo.   Jego   głos 

przenikało wzruszenie. W tym twardym, zgorzkniałym mężczyźnie kryły się niezwykłe pokłady 

czułości. Kochała go nad życie, niecierpliwymi dłońmi przyciągnęła jego twarz ku sobie.

- Nic nie mów, Mikkal - mruknęła niezrozumiale. - Daj mi to, na co zasłużyliśmy. I 

mnie pozwól dawać...

Ręce przesuwały się w badawczym pląsie, pożądliwe dłonie wprawiały w drżenie każdy 

skrawek skóry. Oboje pragnęli ofiarować sobie nawzajem jak najwięcej, utopić się w morzu 

pieszczot.

Mieli przed sobą tyle czasu, a skończyli seans miłości, zanim się zaczął na dobre.

Tłumiona tęsknota okazała się  zbyt  silna.  Bali  się  poruszyć,  by nie  zmyła ich  fala 

pożądania.

Mieli smakować każdą chwilę, a na jednej się skończyło.

Na jednej chwili pod niebieskim niebem.

Odnaleźli się i stali jednym ciałem. Ramiona Raiji zacisnęły się na szyi Mikkala, on 

objął mocno jej talię.

Pocałunek trwał jeszcze, kiedy nadeszło spełnienie.

Raija poczuła, jak ciało kochanka wyprężyło się, drżąc. Nie zamknęła oczu. Nie chciała 

skryć tego wspomnienia w cieniu przysłoniętych powiek.

Odbierała   go   każdą   cząstką   swego   ciała,   ale   pragnęła   więcej.   Chciała   zapamiętać 

emocje, dźwięki, zapachy, wyraz twarzy Mikkala. Chciała zachować na zawsze widok jego 

poszerzonych, pociemniałych źrenic, kiedy rozkosz pozbawiła go tchu. Zmarszczki wokół oczu. 

Ściągnięte   brwi,   kiedy   przymknął   powieki   i   dał   się   ponieść   cudownej,   zmysłowej   fali 

spełnienia, którą znajdował tylko u niej.

Chciała zapamiętać kąciki ust kochanka, które uniosły się w uśmiechu, kiedy zabrakło 

im sił do pocałunków.

Grzywkę, która przykleiła się do szerokiego, kanciastego czoła, czarniejszą niż zwykle, 

bo zroszoną kropelkami potu.

Raija chciała pamiętać.

Wszystko.

background image

Ostatnie pchnięcie w głąb jej ciała, kiedy stali się jednością. Wyraz szczęścia wypisany 

w rysach kochanej twarzy...

I   falę   uniesienia,   która   odpływała.   Wolno,   jak   drapieżny   ptak   na   rozpostartych 

skrzydłach, szukający nowej ofiary. Nie dlatego, że jest głodny, lecz że ma taką naturę.

Zamknęła oczy dopiero wtedy, kiedy skryła głowę na ramieniu Mikkala. Wsłuchała się 

w ciszę, czując, jak leniwa ociężałość ogarnia ciało.

Zapomniała o własnej rozkoszy. Przeżyła ją, ale nie dała się jej ponieść, zbyt zajęta 

obserwowaniem przeżyć ukochanego.

Taka szczodrość nie leżała w naturze Raiji. Przestraszyła się trochę, nie zwykła usuwać 

się w cień.

Nie żałowała jednak ani sekundy...

- Co się stało? - Mikkal zsunął się w bok, nie puszczając jej z objęć. Leżeli ciasno 

spleceni. - Byłaś ze mną, ale jakby w oddaleniu - dodał rozczarowany. Szorstkim palcem 

gładził ledwie widoczną zmarszczkę na czole Raiji. W jego oczach niezwykłej barwy dostrzegła 

cień smutku. - Miało być tak pięknie, Raiju. Mieliśmy się dzielić. Okazałem się samolubny. 

Oddałaś mi się, Raiju, zapominając o sobie...

Raija wsparła się na łokciu i odwróciła twarz ku niemu z promiennym uśmiechem.

- To było piękne, Mikkal.

- Nie okłamuj mnie - przerwał jej z powagą. - Przecież umówiliśmy się, że nie będziemy 

się okłamywać.

Skinęła głową. Szukała słów wyjaśnienia.

Jakie to trudne!

W myślach potrafiła wytłumaczyć mu wszystko. Za młodu rozumieli się bez słów, w 

fantazjach zawsze zwracała się do Mikkala z dawnych lat. W rzeczywistości jednak nie mieli 

czasu na rozmowy, na to, by się nauczyć czytać z uczynków i niedopowiedzeń.

- Chciałam... chciałam dać ci to, co najlepsze - zaczęła niezdarnie. - Chciałam ci się 

przyglądać, Mikkal. Żeby poznać i tę stronę twojej natury...

Położył   się   na   wrzosach.   Odsunął   się   nieco   od   dziewczyny,   tylko   jedną   dłonią 

obejmując ją za kark i ramię. Wpatrywał się w niebo.

- Na to przyjdzie czas - wyrzekł ciężko. - Miało być pięknie. Na dobry początek. Nie 

wierzysz w trwałość naszego związku? Wciąż się spieszysz?

Znów to znienawidzone słowo.

Raija pojęła, że jej tłumaczenia na nic się nie zdały.

Mikkal nic nie zrozumiał. Zawiodła go, zraniła, lecz w głębi duszy poczuła ukłucie żalu. 

background image

Nie tak miało być. Mikkal ze snów i marzeń zachowywał się inaczej.

Zmierzali w złym kierunku.

- Okaż cierpliwość - westchnęła i odwróciła od niego twarz, nie dbając, co o tym 

pomyśli. Opadło ją zwątpienie.

Nie miała siły walczyć z Mikkalem, ze sobą, nie miała sił wciąż się tłumaczyć.

- Powiedziałeś, że trzeba ci czasu, by przyzwyczaić się do widoku moich blizn... - 

Nabrała   oddechu   i   zamknęła   oczy.   -   I   ja   potrzebuję   czasu.   Mnie   też   to   przerasta,   jestem 

okaleczona na ciele i na duszy. - Westchnęła gwałtownie i zadrżała. - Nie mówmy o tym, 

Mikkal. Tyle powinno ci wystarczyć. Nie zmuszaj mnie do wyznań, dobrze?

Kątem   oka   dostrzegła,   jak   Mikkal   poruszył   nerwowo   ustami.   Był   wrażliwym 

człowiekiem, pod maską twardości skrywał morze uczuć, o które nikt by go nie podejrzewał.

Raija znała prawdziwą naturę Mikkala...

- Nie będę wymagał od ciebie więcej, niż możesz ofiarować - wydusił po dłuższym 

milczeniu. Raija poczuła, jak napinają się mięśnie na jego przedramieniu. - Może zaczęliśmy 

zbyt gwałtownie. Może powinniśmy dołączyć do moich, zanim rozerwiemy się na strzępy...

Raija usiadła. Nie była pewna, czy się z nim zgadza. Teraz nie miała ochoty na miłość. 

Ani z Mikkalem, ani z nikim innym.

Ale wiedziała, że przyjdzie czas, że znów go będzie potrzebować.

I to wkrótce.

Jako   kochanka,   nie   tylko   najlepszego   przyjaciela.   Nie   mogła   traktować   Mikkala 

wyłącznie jako przyjaciela.

Potrafił   zaspokoić   wszystkie   potrzeby,   których   zaspokojenia   kobieta   szuka   u 

mężczyzny.

I musiał dzielić się z nią każdą cząstką swego istnienia!

Raija pomyślała tak, ale nie powiedziała ani słowa.

Mikkal wstał i przeciągnął się, nie okazując zażenowania. Raija pochłaniała wzrokiem 

każdy skrawek jego pięknie zbudowanego ciała.

Ubierał się odwrócony bokiem do dziewczyny.

Nie wiedziała, czy dlatego, by nie patrzeć na nią, czy może by ukryć rozczarowanie.

- Nie będę cię naciskał, Raiju - powiedział, jakby zapominając, że błagała go o to, by ją 

kochał.

To ona uczyniła pierwszy krok...

- Zaczekam - dodał łagodnie. - Mnie też się to przyda. Dojrzeję... - Wzruszył ramionami 

w geście zagubienia. - Tak długo czekaliśmy, tęskniliśmy... Dzień w tę, dzień w tamtą stronę... I 

background image

tak jesteśmy ze sobą...

Nie dokończył.

Raija chciała krzyknąć, ale nie zrobiła tego.

Przerzuciła koszulkę przez głowę, ze złością wciągnęła spodnie i zacisnęła je mocno w 

talii. Zbyt mocno, ale nie popuściła.

Za pierwszą próbą krzywo zapięła bluzkę. Spódnicę założyła odwrotnie...

Wykonała te czynności dumnie wyprostowana.

- Więc dobrze - powiedziała spokojnym, bezbarwnym tonem.

Mikkal spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc. Między jego brwiami pojawiła się pionowa 

zmarszczka.

Kapryśne dziewczę...

Nie sposób ganić kogoś, kto przeszedł przez piekło. Nie można otwierać ran dopiero co 

zagojonych.

Położył ostrożnie dłoń na ramieniu Raiji. Spodziewał się, że odtrąci ją gniewnie.

Nic takiego nie nastąpiło.

Nie poruszyła się, jakby nie poczuła, że jej dotyka.

Obrócił ją ku sobie. Jego wzrok wyrażał zaniepokojenie.

- Co takiego uczyniłem? - spytał cicho, usiłując wyczytać odpowiedź z wyrazu twarzy 

Raiji. - Powiedziałem coś niestosownego?

Spojrzeli na siebie przeciągle.

Nie dzieliła ich przepaść.

Raiji też zdarzało się mylić.

Na szczęście.

Złapała jego dłonie i przycisnęła je do piersi.

- Nie lekceważ mnie, Mikkal! Nie pozwalam! Nie chcę żyć z tobą, jeśli nie masz ochoty 

wziąć mnie w ramiona. Wolę odejść.

Położył obie dłonie na jej policzkach.

- Miałem być troskliwy - westchnął. - Stawiamy sobie cele ponad siły...

- To nic, Mikkal. Skończmy z głupimi obietnicami.

Mikkal zgodził się całym sercem. Nie przyznał się jednak, że jest skonsternowany.

- Nie za każdym razem można znaleźć się w niebie - usiłowała przemówić mu do 

rozsądku. - Ustaliliśmy, że trzeba nam czasu, zanim jeszcze doświadczyliśmy, jak silna tęsknota 

w nas drzemie...

- Nie szukam nieba - odrzekł, uśmiechając się niewyraźnie. Tulił ją lekko, zdecydowany 

background image

nie popełnić kolejnego błędu. - Wystarczą mi drobne radości, jeśli tylko mogę dzielić je z tobą. 

Jeśli tylko nie będziemy mieć przed sobą tajemnic.

Raija skinęła głową. Dzień znów nabrał urody. Wszystko zmieniało się tak szybko. 

Może to przez dni spędzone w tym strasznym lochu? Tortury? Odmieniły ją, taka przedtem nie 

była...

- Chcę dzielić z tobą tę chwilę - powiedział i pocałował ją. Delikatnie...

Potem odpiął guziki bluzki, ale nie po to, by dopełnić pieszczoty. Zapiął je ponownie, 

tyle że we właściwy sposób.

- O takie drobne uczynki mi chodzi - uśmiechnął się. - Pragnę dzielić z tobą normalne 

życie, Raiju. Nie tylko niebo i marzenia...

background image

3

Nie  sposób  było dłużej   skracać   dziennych przemarszów,   by  odsunąć chwilę,   której 

oboje się bali. Znaleźli się tak blisko namiotów, że mogli ujrzeć je lada chwila. I sami zostać 

zauważeni.

Mikkal zrzucił zawiniątko z własnymi rzeczami i rzeczami Raiji pod stopy. Minęło 

wiele dni od chwili, kiedy ofiarował się nieść tobołek dziewczyny pod pretekstem, by ulżyć jej 

w cierpieniach. Jakby chciał odzyskać tę cząstkę godności, którą utracił, odkąd stał się kaleką.

Zatrzymali się na wzgórzu ponad obozowiskiem. Jak zwykle mieściło się w zagłębieniu 

doliny,   które   chroniło   jurty   przed   uderzeniami   porywistego   wiatru   hulającego   nad 

płaskowyżem.

Mikkal chwycił dłoń Raiji i ścisnął ją. Zrozumiał bez słów, że dziewczyna potrzebuje 

wsparcia.

Dzielił się z nią swą siłą.

Raija czuła się słaba i bezradna.

Stąd ją kiedyś odesłano. Po raz drugi w życiu ktoś zdecydował wbrew jej woli.

Przysunęła się bliżej Mikkala, oparła głowę na jego ramieniu. Byli razem.

Raija Alatalo nie ruszała samotnie na spotkanie wrogiego świata. Mikkal stal u jej boku.

-   Nie   sądziłam,   że   znów   ujrzę   to   miejsce   -   powiedziała   cichym,   drżącym   głosem. 

Mokrymi   od   łez   oczyma   spojrzała   ku   horyzontowi.   -   Myślałam   o   nim,   fantazjowałam. 

Marzyłam o nim, o tobie, o nas. Lecz nie myślałam, że zobaczę je ponownie.

Mikkal   otoczył   ją   ramieniem,   puszczając   kij.   Nie   potrzebował   go.   Byli   ze   sobą, 

wspierali się nawzajem.

Tworzyli wspólnotę, do której tęsknił przez te wszystkie trudne lata.

- Boisz się zejść do nich, Mały Kruku? - spytał łagodnie z ustami wtulonymi w jej 

włosy. Dłonie splótł wokół talii dziewczyny i oparł podbródek na jej skroni.

Raija potrząsnęła głową.

-   Nie.   Nikt   z   nich   nie   wyrządził   mi   krzywdy.   Poza   twoim   ojcem.   Gdyby  żył,   nie 

stalibyśmy tutaj.

Mikkal nie odpowiedział. Raija znów miała rację. Jego ojciec przekreślił szanse na ich 

szczęście. Teraz nie mógł już stanąć im na drodze. Umarli nie mogą rozdzielić żywych.

- Co ona powie? - Raija odwróciła ku niemu twarz.

- Inga? - Mikkal zadrżał i schylił głowę. - Nie wiem.

- Nie chcesz o tym myśleć? - Raija nie spodziewała się odpowiedzi, znała ją. Pogłaskała 

background image

go po policzku jak matka, która próbuje dodać otuchy dziecku. - Mikkal, mój mały! Tak bardzo 

nie   chcesz   krzywdzić   innych   ludzi,   że   w  swej   niezdarności   to   właśnie   czynisz.   Nie   masz 

pojęcia, jakimi drogami biegną myśli kobiety!

- Skąd miałbym wiedzieć? - spytał z lekkim rozdrażnieniem. - Przez większą część 

życia mogłem jedynie marzyć o tobie. Nie było cię u mego boku, by mnie uczyć. Sigga nie 

wtajemniczała mnie w swoje sprawy. Jesteś jedyną kobietą, która się mi zwierzała, ale spo-

tykaliśmy się jedynie na krótkie chwile. Sama wiesz najlepiej. - Nabrał powietrza i dorzucił: - 

Może stąd bierze się moje niezrozumienie kobiecej natury.

Raija ze śmiechem poczochrała mu włosy, palcem wskazującym wygładziła zmarszczki, 

które pojawiły się na jego czole.

-   O   nic   cię   nie   oskarżam,   Mikkal   -   odrzekła   z   zadziwiającym   u   niej   spokojem   i 

cierpliwością.

Mikkal też się roześmiał i przyłożył policzek do jej policzka.

- Musisz okazać mi wiele wyrozumiałości - powiedział pokornie. - Nie jestem już tym 

młodzieńcem, którego stawiałaś sobie za wzór. Nie jestem ani taki miły, ani taki cierpliwy jak 

kiedyś. Zmieniłem się, może wbrew własnej woli, nieświadomie, ale tak się właśnie stało. 

Teraz nie pragnę niczego innego, jak tylko sprostać twoim oczekiwaniom, Raiju.

Na   ułamek   sekundy   zesztywniała   w   jego   ramionach.   Mikkal   dostrzegł   tę   ledwie 

uchwytną zmianę w zachowaniu dziewczyny, ale nie nadał jej żadnego znaczenia.

Raija miała na czubku języka ciętą uwagę, ale się powstrzymała. Mikkal formułował 

słowa pod wpływem chwili, spontanicznie. Mikkal z marzeń i snów był silny i rozsądny.

Rzeczywistość raz jeszcze okazała się zdradliwa.

- To ciebie kocham - oznajmiła Raija, tak rozkładając akcenty, by pojął, ale Mikkal nie 

zauważył   podtekstu.   -   Nie   chcę   cię   zmieniać.   Pragnę   stać   się   cząstką   twego   życia,   nie 

odmieniając go za bardzo. Nie musisz się zmieniać, by mnie zadowolić. Wtedy staniesz się 

obcy.

- A ja wolałbym nie obnażać duszy przed tobą - mruknął zażenowany. - Bałbym się, że 

mną wzgardzisz, a tego bym nie zniósł. Nie mógłbym spojrzeć ci w oczy...

Raija popatrzyła nań z powagą.

- Sądzisz, że zdolna byłabym tobą wzgardzić? Wzruszył ramionami.

- Być może zdołałbyś wzbudzić we mnie nienawiść - ciągnęła - choć musiałbyś się 

bardzo   starać,   mój   miły,   ale   nigdy   nie   zasłużysz   na   wzgardę.   Miłość   łatwo   zmienić   w 

nienawiść, znacznie trudniej obrócić w pogardę. Chyba nie rozumiesz, co do ciebie czuję?

- Staram się. - Mikkal przytulił ją mocniej. - Wciąż to sobie powtarzam. Wszystko jest 

background image

takie nowe, takie inne. Jesteśmy razem, razem kładziemy się spać, budzimy się obok siebie... 

Wciąż   nie   mogę   uwierzyć,   że   to   szczęście   trwać   będzie   wiecznie.   Że   to   nie   sen.   Ja   też 

marzyłem, Raiju.

- Boisz się zejść do nich? - Raija wskazała jurty ruchem głowy. Słupy dymu wznosiły 

się ku niebu. Dzień miał się ku wieczorowi. Byli tak niedaleko, że Raija rozróżniała sylwetki 

ludzi.

Widzieli ich i zostali dostrzeżeni.

- Boisz się tak bardzo jak ja - stwierdziła. - Może bardziej. To twój lud, twoja rodzina. 

Ailo pewnie przywiązał się do Ingi. Sądzisz, że mają ci za złe, iż odszedłeś z Reijo?

- Nie potrzebowali mnie - odrzekł gorzko Mikkal. Raija nie lubiła, kiedy przybierał ten 

ton. - Kaleka nie na wiele się zda... - Miał inne argumenty, ale wiedział, że Raija i tak przejrzy 

go na wylot. - Tak - przyznał niechętnie. - Boję się. Zawiodłem ich. Gnębią mnie wyrzuty 

sumienia wobec Ailo. Chłopak pewnie nie pamięta własnego ojca. Nie wiem też, jak to wytłu-

maczyć Indze. Nie obiecywałem jej niczego, ale przecież brałem, nie dając nic w zamian. Czuję 

się podle, bo zrzuciłem wiele obowiązków na ich barki. Wykorzystałem ich na tyle sposobów. 

Nie powiedzą tego głośno... ale starczy, że pomyślą.

- To nie tylko twoja wina, Mikkal. Zawsze musiałeś wybierać między nimi a mną... - 

Raija westchnęła. Nie skończyła, ale oboje wiedzieli, co chciała powiedzieć. Mikkal dawno już 

podjął decyzję. Trudną, to prawda, lecz od tamtej tragicznej pomyłki, kiedy to poślubił Siggę, 

nie myślał o innej kobiecie, tylko o Raiji. Zawsze była najważniejsza.

Wcale nie musiał wybierać.

- Nikt nie będzie cię o nic oskarżać. - Mikkal uśmiechnął się i pogłaskał dziewczynę po 

włosach. - Zresztą nie ma o co. Odpowiadam za własne czyny.

Podniósł kij i tobołki.

- Nie damy po sobie poznać, że się boimy, prawda? - skrzywił się i ruszył w dół.

Raija odrzuciła  głowę. Wiatr pogłaskał  ją po policzkach, potargał  krótkie  kosmyki. 

Wyglądała teraz naprawdę jak nieopierzony mały kruk, który jeszcze nie rozwinął skrzydeł do 

lotu.

A mimo to ją kochał. Była jego Małym Krukiem.

Nie można nienawidzić kogoś, kogo kocha się ponad życie.

Jakaś tajemna siła, z której istnienia Inga nie zdawała sobie dotąd sprawy, kazała jej 

skierować wzrok na wzgórze. Dostrzegła dwoje ludzi złączonych uściskiem.

Od razu rozpoznała Mikkala. Kij i nierówny chód wyróżniały go spośród wędrowców, 

zresztą Inga poznałaby go w każdych okolicznościach.

background image

Opuścił ich bez słowa pożegnania. Nie poprosił jej, by została, nie obiecał, że wróci.

Inga wiedziała, dlaczego odszedł i czego szukał.

A właściwie kogo...

Znalazł ją.

Inga   z   trudem   powstrzymała   łzy,   widok   tych   dwojga   sprawił   jej   ból.   Rozróżniała 

postaci, wciąż jeszcze nie widziała twarzy. Na całe szczęście.

Wystarczyło zobaczyć, z jaką troską obejmował tę drobną dziewczynę.

Poruszał się inaczej. To nie był ten Mikkal, którego znała.

Ona go odmieniła.

Raija...

Byli pochłonięci rozmową.

Inga nie mogła oderwać od nich wzroku.

Cierpiała, kaleczyła własną duszę, ale nie mogła oderwać od nich wzroku.

Jego ręce kreśliły miękkie łuki w powietrzu. Pieściły. Pamiętała, z jaką brutalnością te 

same dłonie traktowały jej ciało.

Jak mocno mogłaby pokochać tego mężczyznę! Tę stronę jego natury. Tyle że nigdy jej 

nie odsłonił.

Reijo miał rację. Związku Mikkala z Raiją nie rozerwie żadna ludzka siła.

Nawet z tej odległości Inga dostrzegała, że tamtych dwoje łączy magia.

Wciąż trzymali się w objęciach.

Inga odwróciła się, łykając łzy.

Została z własnej woli. Wiedziała, że nie walczy z cieniem.

Otworzyła się przed nim, obnażyła, nie ukrywała uczuć.

Im pewniejszy był jej miłości, tym mniej dla niego znaczyła. Może dała mu zbyt wiele?

Inga odrzuciła tę myśl. Wcale nie zamierzała się unicestwić, ale kochała do szaleństwa.

W takim stanie trudno się opanować.

Mikkal o nic nie prosił.

Sama chciała, w swej naiwności wierząc, że przywiąże go do siebie.

A w istocie odpychała go gwałtownością uczucia.

Teraz wszystko się skończyło.

Ujrzała tę prawdę w całej jasności.

Nie zamierzała czepiać się wspomnień.

Raz po raz Mikkal poświęcał wszystko, by ruszyć na pomoc Raiji, gotów był dla niej 

skoczyć w ogień.

background image

Nawet Ailo odsuwał na drugi plan.

Związek   tych   dwojga   opierał   się   na   żarliwości,   której   Inga   nigdy   nie   zdołałaby 

zrozumieć.

Nie mogła stanąć im na drodze.

To było niebezpieczne.

Oczy piekły ją od łez, kiedy szybko spakowała swoje rzeczy i wyniosła z jurty Mikkala, 

w której mieszkała podczas nieobecności mężczyzny. Opiekowała się Ailo jak matka.

Mikkal nigdy jej o to nie prosił, ale Inga lubiła chłopca. Nie miała dzieci. No a Ailo był 

synem Mikkala.

Ravna zdumiała się, kiedy Inga weszła do jej namiotu z całym swym dobytkiem.

- Co to znaczy? - spytała na swój zrównoważony sposób. Inga nigdy nie zwątpiła w 

przywiązanie tej starej kobiety. Ravna powiedziała nawet kiedyś, że Mikkal powinien zostać z 

nią. Że byłaby dla niego dobrą żoną.

Inga  dobrze  to  zapamiętała.   Wtedy  słowa  Ravny  rozgrzały  jej   serce  i   nadal  niosły 

pociechę.

Mikkal kochał Raiję do szaleństwa, ale nawet jego matka uważała, że w Indze znalazłby 

lepszą towarzyszkę życia.

- Twój syn wrócił - powiedziała Inga, nie patrząc na Ravnę. Bała się, że od wzroku 

kobiety pęknie ta wątła tama, którą postawiła uczuciom.

Chciała zachować chociaż godność.

- Mikkal wrócił i nie jest sam - ciągnęła. - Z nią.

- Z Raiją?

Ravna puściła kawałek skóry, nad którym pracowała.

- Przyprowadził Raiję? - powtórzyła niedowierzająco.

Inga   skinęła   głową,   wciąż   nie   patrząc   na   Ravnę.   Pamiętała,   że   Ravna   darzy   tę 

czarnowłosą dziewczynę uczuciem. Nie chciała zobaczyć błysku radości w oczach kobiety.

Wolała traktować ją jak sojuszniczkę.

- Czy ten chłopak oszalał?

Inga nie odpowiedziała. Usłyszała, że Ravna wstaje i wychodzi z namiotu.

I usłyszała, jak wraca po chwili.

- Masz rację, to oni - rzekła Ravna. - Bóg jeden wie, gdzie ją znalazł. Tak nie może być, 

Ingo. Oni zawsze wracają do siebie. Nie wiem, dlaczego, ale się boję!

Zamilkły i usiadły, ukrywając się w półmroku namiotu.

Obie miały sporo do przemyślenia, obie przywołały wspomnienia z przeszłości.

background image

Czekały.

Zbliżając się do obozowiska, Raija coraz wolniej stawiała kroki, jakby powstrzymywała 

ją jakaś niewidzialna siła.

Gdyby mogła, ruszyłaby w dalszą wędrówkę z Mikkalem. Tylko we dwoje, unikając 

towarzystwa ludzi, które zawsze oznaczało kłopoty.

Rozsądek podpowiadał jej jednak, że takie życie nie byłoby pełne.

- Znienawidzą mnie - mruknęła, ponaglana przez Mikkala.

Mikkal też poruszał się wolniej, ale w przeciwieństwie do dziewczyny coś ciągnęło go 

ku namiotom. Tam była jego rodzina. Jego lud.

-  Nikt   nie  darzy  cię   nienawiścią   -  powiedział   z  pełnym  przekonaniem.  Nie   można 

nienawidzić Raiji, jeśli poznało się ją bliżej. - Matka się ucieszy - dodał. - Ailo z pewnością cię 

polubi.

Słowa Mikkala nie dodały Raiji otuchy, ale zmusiła się, by w nie uwierzyć.

A życie pewnie znów da jej po głowie.

Mikkal bez trudu odnalazł drogę do namiotu matki. Odrzucił płachtę ruchem ręki i 

wskazał Raiji drogę do środka.

Raija stanęła. Pobladłe wargi dziewczyny zacisnęły się w wąską kreseczkę. Zajrzała w 

półmrok namiotu i dostrzegła, że Ravna nie jest sama.

Powoli potrząsnęła głową, napotkawszy pytający wzrok Mikkala.

Nie pomyślał.

On wracał do swoich.

W pojęciu Mikkala Raija zawsze należała do jego ludu. Ona jednak dawno już utraciła 

poczucie przynależności do Lapończyków.

Dla nich też była obca.

Mikkal zrozumiał swój błąd i jego twarz ściągnęła się. Nie miał zamiaru jej zawstydzać. 

Wzrokiem poprosił ją o wybaczenie, nie było czasu na słowa.

Raija skinęła lekko głową i uśmiechnęła się. Pojął, że odpuszcza mu jego bezmyślność.

Wszedł pierwszy do namiotu.

Nie było go długo. Za długo. Tę prawdę wyczytał od razu z twarzy Ravny. Matka nie 

przyzna się do tego, ale syn zrozumiał wszystko bez słów.

Nie odważył się spojrzeć na Ingę, choć domyślał się, że ukrywa się gdzieś w mroku. 

Zobaczył jej cień, przekroczywszy próg jurty.

Ailo poszukał schronienia u Ravny.

Ramiona babki były najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. To, że wrócił ojciec, nie 

background image

miało wielkiego znaczenia.

Długo nie wracał, Ailo przestał wierzyć, że ujrzy go ponownie, i płakał.

Nikt o tym nie wiedział, że płakał. Ojciec też się nigdy nie dowie.

Gotów by powiedzieć, że nigdy nie zostanie mężczyzną. Płaczą tylko baby.

Tata  też raz płakał,  ale  wtedy bardzo cierpiał.   Po  tym,  jak  dopadł  go ten  straszny 

niedźwiedź, o którym Ailo nawet bał się pomyśleć. Wyrzucił go z pamięci, potwór pojawiał się 

tylko czasami w snach chłopca.

Poza tym tata nigdy nie lał łez.

Może z jego winy wyjechał? Może Ailo uczynił coś złego?

Nie chciał znów popełnić błędu, nie chciał ponownie stracić ojca.

Dlatego siedział cichutko na kolanach babki i nie przeszkadzał.

Może teraz tata zostanie.

Patrzcie, Inga uczyniła dokładnie to samo. Stała nieruchomo, nie patrząc na tatę. Pewnie 

bała się, że tata przez nią ich opuścił.

Ailo chciał powiedzieć Indze, by się nie bała. To wszystko jego wina...

Ale Inga gapiła się tylko na tę dziwną panią, którą przyprowadził tata.

Ailo nie był pewien, czy ta pani mu się podoba.

Babka ją znała.

Powiedziała do niej „Raiju, dziecko moje”. Choć ta pani była całkiem dorosła.

Ailo wydawało się, że ta pani jest chora. I zrobiło się mu jej żal. Ale tylko troszkę.

Nie podobało mu się, że tato stoi tak blisko niej, jakby chciał ją przed czymś obronić. 

Jakby zupełnie zapomniał o Ailo. Jakby tylko ją otaczał opieką.

Nawet objął ją ramieniem.

Ailo dostrzegł, że to nie spodobało się Indze, jemu więc też nie. Inga jest miła.

Cichym głosem Mikkal opowiedział o przeżyciach Raiji w twierdzy Vardohus.

Nie używał wielkich słów, ale wzbudził współczucie u obu kobiet. Nawet u Ingi.

Nie sądziła, że stać ją na współczucie wobec rywalki, ale nie mogła się opanować.

Wszak była człowiekiem.

Mikkal opowiedział o ucieczce.

- Nie mieliśmy wyboru - zakończył, szukając wzroku matki. - Musieliśmy tu przyjść. To 

dla Raiji jedyna szansa ocalenia.

Ravna westchnęła.

Przepełniała   ją   litość   dla   Raiji.   Nie   pochwalała   związku   syna   z   dziewczyną   z 

Tornedalen,   ale   lubiła   Raiję.   Była   dla   niej   jak   córka,   a   przecież   kocha   się   własne   dzieci 

background image

niezależnie od tego, jak postępują.

-   Biedaczko   -   zaczęła   łagodnie   -   jakżeś   się   w   to   wplątała?   Nie   dość   ci   zwykłych 

kłopotów? Jaka to siła ściąga na ciebie wszystkie nieszczęścia tego świata?

Raija   siedziała   skulona   u   boku   Mikkala.   Przechyliła   na   bok   głowę   i   bez   wahania 

spojrzała Ravnie prosto w oczy.

- Nie wiem, matko - westchnęła szczerze. - Nie wiem. Po prostu tak się dzieje.

- Jak Mikkal cię odnalazł?

- Tak wyszło - powtórzyła, rzucając Mikkalowi ukradkowe spojrzenie i dając kobietom 

do zrozumienia, co ją z nim łączy. - Jest między nami jakaś więź. Pomimo wszystko.

Ravna zrezygnowała. Nie sposób walczyć z tą tajemną mocą.

Pehr próbował, na próżno.

Wtedy pragnęła ich związku, teraz nie była już taka pewna.

Nie potrafiłaby jednak ich rozdzielić.

- Minie sporo czasu, zanim będziesz mogła wrócić do swoich - powiedziała poważnie. - 

Obawiam się, że tu też nie jesteś całkiem bezpieczna.

- Bardziej niż gdziekolwiek indziej - odrzekła Raija. - Będę wdzięczna, jeśli pozwolicie 

mi zostać.

A więc nie była tego pewna, pomyślała Ravna i poczuła ukłucie żalu.

Dziewczyna wciąż nosiła zadrę w sercu, ale nikt nie mógł zarzucić jej braku dobrego 

wychowania.

- Chcę wrócić - dokończyła Raija. - Mam do czego wrócić.

Ravna domyśliła się.

- Dzieci zostały z Reijo? Raija skinęła głową.

- Powiedział, że tak będzie najlepiej. Ravna musiała przyznać Reijo rację. Nie wolno na-

rażać dzieci bez potrzeby.

U Reijo jest im jak u Pana Boga za piecem. To dobry chłopak.

Przeniosła wzrok na Mikkala. Musiała powiedzieć najważniejsze, a nie chciała zranić 

nikogo.

- Rozumiesz chyba, że Inga zostanie? Mikkal przełknął ślinę. Dopiero teraz odważył się 

spojrzeć na dziewczynę, która cały czas pozostawała w cieniu.

- Inga wiele dla mnie znaczy - ciągnęła Ravna. - Zostanie z nami.

- Nawet mi na myśl nie przyszło, by ją... oddalić - wychrypiał Mikkal.

Głos Raiji zabrzmiał piskliwe, ale zdołała nad nim zapanować:

- Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz, Ingo. - Nie prosiłam, by czuć to, co czuję. 

background image

Tak po prostu jest.

Inga schyliła głowę.

Nie mogła nic przeciwstawić tej kobiecie.

Nawet nienawiści.

background image

4

Raija wyniosła wszystkie skóry z jurty Mikkala i przetrzepała je solidnie.

W ten sposób dała ujście uczuciom.

Nikt nie okazał jej niechęci, ale Raija czuła, że coś wisi w powietrzu.

Inga stała się jedną z nich, traktowali ją niemal jak krewną w nadziei, że Mikkal połączy 

z nią swój los.

Raija zniszczyła wszystko.

Historia zatoczyła koło.

Niewielu pamiętało, że fińska dziewczyna żyła kiedyś wśród nich. Minęło sporo lat, 

była wtedy jeszcze dzieckiem. Nikomu, oprócz Mikkala, nie zapadła w pamięć. Nie mogli 

pojąć, dlaczego tych dwoje połączyła taka silna więź.

Nie odtrącili jej, ale też nie przygarnęli do serca.

Znów była obca.

Nawet w Ravnie nie znalazła oparcia.

Został jej tylko Mikkal.

Kazała mu wrócić do namiotu matki.

Wtedy razem go opuścili.

Sami.

Kiedy Mikkal chciał wziąć Ailo na ręce, chłopiec ukrył twarz w fałdach babcinej sukni i 

zaprotestował krzykiem.

To   musiało   zaboleć.   Mikkal   nic   nie   powiedział,   ale   Raija   widziała   wyraźnie,   że 

zachowanie chłopca raniło mu serce. Znała to uczucie.

Zdążyła poznać jego gorzki smak, Maja odtrącała ją wszak tyle razy...

Maja...

Knut. Elise. Ida...

Raija zamknęła oczy na dłuższą chwilę.

Boże, czy musi tak cierpieć?

Czy   tęsknota   nie   może   przybrać   łagodniejszej   formy?   Czy   zawsze   musi   być   tak 

bezgraniczna, otwierać się w niej przepastną głębią, w której toną wspomnienia o ukochanych 

osobach?

Usta jej zadrżały, zagryzła dolną wargę tak mocno, że poczuła smak krwi.

Ale nie rozpłakała się.

Jeszcze raz opanowała łzy.

background image

Nie zawsze tak było. Czasami musiała zgiąć kark i oddać się łkaniu i wspomnieniom, 

nieskończonemu strumieniowi obrazków z życia jej dzieci.

Takie   chwile   zdarzały   się   jednak   coraz   rzadziej.   Nauczyła   się   regulować   oddech, 

napełniać płuca czystym powietrzem, a rozum przywoływać do rzeczywistości.

Wiedziała, które myśli stłumić, by obrazy się nie pojawiały.

Wiedziała, jak mocno wbić paznokcie w skórę dłoni, jak silnie zagryźć wargę, by bólem 

fizycznym zagłuszyć wspomnienia.

Raija czyniła postępy.

Kiedyś być może nauczy się, jak z tym żyć.

Kończyła pracę, kiedy zjawił się Mikkal. Z uśmiechem rozbawienia wskazał na stertę 

skór.

- Wielkie porządki? Gdybym nie znał cię tak dobrze, uznałbym, że wybrałaś dziwny 

moment na sprzątanie...

- Lubię kłaść się na czystym posłaniu - oświadczyła stanowczo.

-   Wyniosłaś   wszystkie   derki.   Niemiła   ci   chyba  myśl,   iż   spała   kiedyś  na  nich   inna 

kobieta...

Raija   nie   odpowiedziała,   tylko   z   większą   zaciętością   biła   w   skóry.   Mikkal   zawsze 

potrafił dostrzec w niej to, co starała się ukryć.

- Wytrzepiesz z nich najmniejszy ślad i zapach Ingi - dodał. Zbliżył się, zdecydowanym 

ruchem odebrał Raiji skórę renifera i chwycił dziewczynę za ramiona. - Inga wyniosła się z tej 

jurty - szepnął. - I nie wróci. Nic tutaj do niej nie należy.

- Nie lubię przejmować po obcych. Słowa Raiji potoczyły się jak kamienie. Mikkal 

odsunął ją na odległość ramion. Przyjrzał się badawczo ukochanej, wciąż uśmiechając się kąci-

kiem ust, ale z powagą we wzroku.

-   Wiesz,   że   te   słowa   świadczą   o   pewnym   podłym   uczuciu,   które   i   mnie   czasami 

prześladuje? - spytał łagodnie. - Nazywasz je zazdrością i twierdzisz, że nigdy nie dałaś mu 

przystępu...

Raija spuściła oczy. Poczuła się niewypowiedzianie głupio.

Mikkal miał rację. Usiłowała zatrzeć ślady po Indze.

- Nie jestem przyzwyczajona do tego - powiedziała cicho - by zajmować miejsce po 

innej kobiecie...

- Przecież dzieliłaś mnie z Siggą - zdziwił się. Raija podniosła wzrok.

- Jej do tego nie mieszaj. Wtedy było inaczej, oboje żyliśmy w związku. Mieliśmy dla 

siebie krótkie chwile. Nie mogliśmy wybrzydzać.

background image

Mikkal roześmiał się.

- Potrafisz tak ubarwić rzeczywistość, że dla ciebie staje się piękna, Raiju.

- Czuję się tylko taka bezbronna - tłumaczyła się. - Inga żyje obok mnie. Patrzę na nią 

co dzień, kobietę z krwi i kości, i widzę, że jest dobra. Rozumiem, że mogłeś się z nią związać, 

a jednocześnie nie rozumiem. Zastanawiam się, co myślisz na jej widok. O czym rozmawiacie. 

Czy w głębi duszy porównujesz nas ze sobą...

Mikkal spoważniał.

- Czy twe słowa nie brzmią znajomo? - zapytał z napięciem. - Zastanów się, Mały 

Kruku. Nie słyszałaś ich wcześniej?

Spojrzała nań ze zdumieniem.

- Tak właśnie się czułem - ciągnął. - Byłem równie bezbronny, zaglądając w twarze 

mężczyzn, bo wiedziałem, że zbyt wielu z nich cię posiadło. Przez głowę przebiegały mi te 

same myśli. Jednego z tych mężczyzn uważam za mojego najlepszego przyjaciela.

Raija zarzuciła Mikkalowi ramiona na szyję i ukryła twarz na jego piersi.

Nigdy dotąd nie myślała w ten sposób.

-   A   więc   to   zazdrość?   -   Pociągnęła   nosem,   nie   wycierając   łez.   -   Byłam   dumna   i 

wyrozumiała, tak uważałam - dodała samokrytycznie.  - Wszystko pojmowałam,  potrafiłam 

wybaczać. Tyle że wyrozumiałość miałam jedynie dla własnych uczuć. Tego, kogo kocham 

najbardziej, obdarzałam zazdrością. Otarła oczy skrawkiem jego kaftana.

- Wybaczysz? - spytała, unosząc lekko głowę. - Czy kiedyś mi wybaczysz, Mikkal? 

Zrozumiałam swój błąd. Takie myśli niszczą.

Mikkal ucałował zaczerwienione powieki dziewczyny.

- Wybaczam - odrzekł  pogodnie. - Cóż byłby ze mnie za mężczyzna,  gdybym nie 

potrafił wybaczyć ukochanej? - Roześmiał się i dodał: - Poza tym to mi pochlebia. Bałem się 

kiedyś, że nie kochasz mnie równie mocno jak ja ciebie, skoro nie odczuwasz zazdrości. Byłaś 

zbyt pobłażliwa, mimo wdzięczności dla ciebie cierpiałem...

Raija skinęła głową.

Zrozumiała.

Wreszcie zrozumiała.

Przełknęła łzy, osuszyła policzki, oswajając się z tym nowym uczuciem. Dopiero wtedy 

zajrzała mu w oczy.

Mikkal nie patrzył na nią z wyrzutem. Kochał ją, nic innego nie wyczytała z jego 

twarzy.

- Czy Ailo nie chciał rozmawiać z tobą? - spytała. - Wracasz sam.

background image

Mikkal puścił dziewczynę, podniósł kilka skór i kulejąc, ruszył z nimi do namiotu. 

Odpowiedział, kiedy wrócił po następne:

- Chciał zostać z matką. Z matką i z Ingą. Raija położyła mu obie dłonie na policzkach. 

Zauważyła, że szybko poruszył powiekami, by odgonić łzy.

Nikt nie wiedział lepiej niż ona, jak bardzo Mikkal cieszył się na spotkanie z synem.

Nie był może zbyt troskliwym ojcem, ale kochał Ailo bezgranicznie.

I chciał się do niego zbliżyć.

A Raija pragnęła pomóc mu w nauce ojcostwa. Jeśli potrafię, pomyślała gorzko. Mikkal 

nie był najlepszym z ojców, ale ona też nie zasługiwała na miano idealnej matki.

Mógłby znaleźć lepszą nauczycielkę.

- Jesteś jego ojcem, Mikkal. Ailo zwątpił w twój powrót. Teraz chce cię ukarać, choć 

wcale   nie   pragnie   wyrządzić   ci   krzywdy.   Dzieci   kierują   się   odmiennym   poczuciem 

sprawiedliwości. Potrafią ranić, jeśli czują się skrzywdzone.

- Mam więc go przyprowadzić? Raija skinęła głową i opuściła ręce. Mikkal zawahał się. 

Miał wrażenie, że stąpa po kruchym lodzie, a Raija każe mu iść dalej.

- Przecież nie przyciągnę go siłą. - Nabrał powietrza w płuca. - Poza tym dajmy mu 

trochę czasu. Nie zna ciebie. Trudno mu będzie przyzwyczaić się do nowej mamy...

Raija dała mu kuksańca w ramię.

- Dlatego właśnie musisz go przyprowadzić - powiedziała stanowczo. - Chłopiec mnie 

nie zna, więc nie wie, jak się zachować. Z Ravną i Ingą czuje się bezpiecznie. Jeśli zostanie z 

nimi, nabierze pewności, że to ja trzymam cię od niego z daleka. Pomyśli, że kochasz mnie 

bardziej niż jego.

- Tak jest na pewien sposób - jęknął Mikkal, rozkładając bezradnie ramiona. - Nie 

można porównywać uczuć do dziecka i miłości do dorosłej osoby.

- Wiem. Ty też. Ale Ailo nie wie, jest jeszcze dzieckiem. Musisz pokazać, że zależy ci 

na nim i dlatego chcesz sprowadzić go do domu.

- Namiot matki to też jego dom.

- Ale musi wiedzieć, że należy do ciebie. Że w tobie ma oparcie.

Mikkal wciąż się wahał.

- Nie mogę go przyprowadzić. Raija użyła ostatecznych argumentów.

- Chcę, żeby zamieszkał z nami, ale przecież nie mogę sama po niego pójść. Musi 

zrozumieć, że czynisz to z własnej woli.

- Sprzeciwi mi się.

Raija uśmiechnęła się. Na jej policzki wrócił rumieniec, w oczach zamigotały iskierki.

background image

- Jest podobny do ojca - stwierdziła, unosząc kąciki ust. - Przyprowadź go, Mikkal. Nie 

wiem,   jak   długo   trwać   będzie   moja   rozłąka   z   dziećmi,   więc   nie   krzywdź   choć   chłopca. 

Należycie do siebie, a ja chciałabym zyskać zaufanie was obu. - Podniosła resztę skór. - Jeśli 

mam coś znaczyć dla ciebie, muszę przekonać do siebie Ailo. W przeciwnym razie znów prze-

gramy.

Mikkal   westchnął.   Pieścił   Raiję   wzrokiem,   zauważył   tę   zmarszczkę,   oznakę 

stanowczości,   która  pojawiła   się   między   brwiami   dziewczyny.   Zabawne,   wcześniej   jej   nie 

dostrzegał.

Wcześniej nie musiała go tak strofować.

- Chciałem pierwszą noc w naszym namiocie spędzić tylko z tobą.

- Zadowolę się myślą, że tego pragnąłeś. Jesteśmy dorośli, Mikkal, i jakoś zniesiemy to, 

że nie wszystko układa się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ailo natomiast jest mały, będzie 

rozczarowany, smutny i nieszczęśliwy.

Mikkal skinął głową.

Słowa Raiji trafiły mu do przekonania.

- Pójdę po syna - postanowił nagle przekonany, że postępuje właściwie i sprawiedliwie 

wobec siebie i Ailo.

To przekonanie potwierdziło się, kiedy ponownie przekroczył próg namiotu Ravny.

Ailo bawił się, udając, że nie widzi ojca. Mikkal wiedział jednak, że chłopiec śledzi 

ukradkiem każdy jego ruch.

- Wróciłeś? - spytała Ravna, unosząc brew. Inga podniosła oczy.

Mikkal wykrzywił się, zadowolony, że pod pokryciem namiotu panuje półmrok.

- Przychodzę po Ailo.

Chłopiec przerwał zabawę.

Nie spojrzał na ojca, ale wyprostował się jak struna. Ani jedno słowo, ani jeden gest 

Mikkala nie uszły jego uwagi.

Mikkal był tego świadomy.

Tego między innymi nauczyła go Raija. Ze dzieci rozumieją więcej, niż się wydaje 

dorosłym.

- Myślałam, że już ustaliliśmy - powiedziała Ravna. - Miałeś z tym zaczekać. - Nabrała 

tchu i dodała gwałtownie: - Chłopak potrzebuje oparcia. Jeśli weźmiesz go ze sobą, przejmiesz 

pieczę nad nim. Teraz i na zawsze. Nie licz na mnie ani na Ingę, jeśli znów przyjdzie ci ochota 

wyjechać.

Była śmiertelnie poważna. Od dawna układała w głowie tę przemowę.

background image

Mikkal skinął głową, choć słowa matki dały mu do myślenia. Dotąd Ailo nie zaprzątał 

jego uwagi. Nie był prawdziwym ojcem.

- Rozumiem - odrzekł. - Ailo to mój syn, jego miejsce jest w moim namiocie. Pojąłem 

wreszcie, że ponoszę za niego odpowiedzialność. Wyrażam wdzięczność za to, co uczyniłyście 

dla niego i dla mnie. Odtąd o nic już nie poproszę. Jestem dorosły.

Ravna  obrzuciła   go   długim,   badawczym   spojrzeniem.   Uwierzyła   w   szczerość   syna. 

Nigdy dotąd nie zachowywał się tak dojrzale. Więc Raija musiała mieć na niego wielki wpływ.

Choć może wcale tak nie było. Rozsądek i dojrzałość to ostatnie cechy, które Ravna 

przypisałaby tej fińskiej dziewczynie.

Powaga Mikkala nie uszła uwagi Ingi. Wstała i bez słowa zaczęła pakować rzeczy Ailo.

Czyniła to z ciężkim sercem.

Przywiązała   Ailo   do   siebie.   Posłużyła   się   chłopcem,   by   zbliżyć   się   do   Mikkala. 

Popełniła straszny błąd!

I tylko ona na tym straciła. Była pusta, odarta ze wszystkiego, niezdolna nawet do 

nienawiści.

- Jest nie tylko piękna, ale i mądra - powiedziała, wręczając Mikkalowi zawiniątko z 

rzeczami chłopca.

Mikkal spróbował się uśmiechnąć. Nie był mu miły widok tych jasnych oczu, które 

patrzyły nań z wyrzutem i cierpieniem, lecz bez śladu nienawiści.

Inga   zawsze   okazywała   mu   bezinteresowną   dobroć,   tyle   że   Mikkal   nie   potrafił   jej 

przyjąć.

Tak ubogie prowadził życie. Uważał, że nie musi za każdy przejaw uczucia kobiety 

płacić tym samym. Związek z Siggą oparł na tej zasadzie i machinalnie przeniósł tę zasadę na 

kontakty z Ingą.

Teraz żałował, zdał sobie sprawę, jak bardzo ją ranił.

Inga kochała i dawała.

On prowadził szczególną buchalterie, nigdy nie dawał więcej, niż sam chciał dać.

Za późno, by się przyznać do tego objawienia. Teraz nie mógł już Indze nic ofiarować.

- Jesteś za dobra, Ingo - powiedział, odbierając zawiniątko. Ich oczy spotkały się na 

ułamek sekundy.

Skinęła głową.

- Chyba tak, Mikkal. I odwróciła się do niego plecami. Przygarbiła się nieco, Mikkal 

wiedział, że to z jego przyczyny.

Inga   uklękła   i   objęła   ramionami   czarnowłosego   syna   Mikkala.   Każdy   jej   ruch 

background image

świadczył, jak wielkim uczuciem darzy chłopca.

- Byłeś ze mną i babcią, kiedy tato wędrował - zaczęła mówić. - Tata szukał kogoś, za 

kim  bardzo  tęsknił. Musiał  cię  opuścić,  chociaż  cię  bardzo,  bardzo kocha.  Myślał  o  tobie 

codziennie, ale był tak daleko, że nawet nie mógł cię odwiedzić. Teraz wrócił, więc nie musisz 

już mieszkać z nami. Możesz nas odwiedzać, ale twój dom jest u taty i Raiji.

Ailo wysunął dolną wargę w geście bezradności.

Spojrzał z ukosa na ojca, po czym objął Ingę za szyję.

To, co szepnął jej na ucho, miało na zawsze pozostać tajemnicą tych dwojga.

Mikkal niczego nie dosłyszał.

Ze wzruszeniem obserwował spokojne poczynania Ingi. Słuchał słów, które sam chętnie 

by wypowiedział. Słów o przywiązaniu, rodzinie, miłości.

Często myślał w ten sposób, ale nigdy głośno tego nie mówił. Te sprawy załatwiały one, 

kobiety jego życia. Te silne istoty, których zawsze się trzymał. Inga też miała w sobie tę moc, 

większą nawet, niż dotąd sądził.

Inga puściła Ailo. Chłopiec potruchtał ku ojcu ze zwieszoną głową.

Nie sięgał mu nawet do pasa. Przechylił głowę i spojrzał na Mikkala. Tym ruchem 

bardzo przypominał matkę. Mikkalowi ciarki przebiegły po plecach. Pozdrowienie z zaświatów.

- Chcesz mnie? - spytał mały z dziecięcą bezpośredniością.

Mikkal skinął głową. Wzruszenie dławiło mu gardło.

Drobna rączka wyciągnęła się w jego kierunku i Mikkal zamknął ją w swojej dłoni.

Powieki nabrzmiały mu łzami.

Nie pamiętał już, ile radości daje uścisk dłoni dziecka. Jak napełnia serce ciepłem i 

wzbogaca.

Wszystkim zwilgotniały oczy, kiedy Ailo się żegnał:

- Do widzenia, babciu. Do widzenia, Ingo. Przenoszę się do taty, ale przyjdę znów w 

odwiedziny. Nie płaczcie, że mnie nie ma.

Na widok Mikkala prowadzącego chłopca za rękę Raija pokraśniała ze szczęścia.

Przez ułamek sekundy nawet mu zazdrościła. Ona wciąż musiała karmić się tęsknotą.

Zdusiła to gorzkie uczucie w zarodku. Powinna się cieszyć, nie psuć radości Mikkala. I 

nie robić min, które Ailo mógłby pojąć opacznie.

To śliczne dziecko było przyrodnim bratem Mai, a przecież znała kapryśną i zmienną 

naturę córki.

Znała niechęć dziewczynki do wszystkich, którzy rywalizowali z nią o względy matki. 

Drugie dziecko Mikkala mogło przejawiać podobne skłonności.

background image

Musiała się strzec, by nie odtrącić chłopca nieprzemyślanym zachowaniem. Wszak nie 

chciała utracić Mikkala.

Trzymała się na uboczu, była jedynie tłem dla ojca i syna. Tylko w taki sposób mogła 

przełamać nieufność małego. Zżyć się z nim, dać mu do zrozumienia, że nie stanowi dlań 

zagrożenia.

Chłopcu nie wolno pomyśleć, że Raija staje pomiędzy nim a ojcem.

Dopiero kiedy Ailo zasnął, zmęczony wydarzeniami długiego dnia, odważyła się zbliżyć 

do Mikkala.

Z radością patrzyła w błyszczące oczy ukochanego, na jego uśmiech, złagodniałe rysy 

twarzy.

Usiedli przy palenisku, rozkoszując się ciszą i wzajemną bliskością.

- Jesteś szczęśliwy, prawda?

Mikkal skinął głową. Przelotny uśmiech rozświetlił mu oblicze.

- To wspaniałe dziecko, czyż nie?

Odwrócił się i spojrzał na syna. Głos pobrzmiewał mu dumą. Dotąd nie doświadczał 

podobnych uczuć.

- Nie wiem wiele o dzieciach, Raiju. Ailo spał słodko, oddychając równomiernie. Lekki 

uśmiech błąkał się po jego wargach.

-   Przez   te   pierwsze   lata   ledwie   zdawałem   sobie   sprawę   z   jego   istnienia.   -   Mikkal 

rozłożył ręce. - Sigga nie dopuszczała mnie do niego, a ja nie miałem nic przeciwko temu. 

Dzieci to była sprawa kobiet. Nie takich silnych mężczyzn jak ja... - Skrzywił się. - Teraz wiem, 

co straciłem. I żałuję tych lat. Jest taki otwarty, taki ufny. Taki dobry...

Mikkal nie potrafił znaleźć właściwych słów. - Jest wspaniały - dopowiedziała cicho 

Raija. W jej głosie była nutka żalu, ale Mikkal tego nie dostrzegł. I całe szczęście. Nie chciała 

psuć ojcowskiej radości.

- Nie można cofnąć czasu. Możesz jednak ofiarować sobie i jemu piękną przyszłość. To 

ważniejsze, niż zamartwiać się przeszłością. Co się stało, to się nie odstanie. Poza tym Sigga 

buntowała chłopca przeciw tobie.

Mikkal uchwycił dłoń dziewczyny. Spletli palce. Raija oparła mu głowę na ramieniu.

Siedzieli tak długo, nie poruszając się, jak wyciosani z jednego kawałka drewna, pełni 

nadziei na jasne wspólne dni. Na normalne życie, zwykłą codzienność.

Niebo poczerwieniało na wschodzie, jakby wstydząc się, że los znów zażąda zapłaty za 

chwile szczęścia.

Miało jeszcze minąć wiele ranków i wieczorów, zanim okrutny świat upomni się o 

background image

dwoje kochanków.

Zdążą uwierzyć w zwyczajność losu, nieomal zapomnieć o przeszłości.

Dopiero pewien Fin, jeden z wielu wędrowców przemierzających płaskowyż, znów wlał 

niepokój w ich serca.

Zjawił się popołudniem i dołączył do mężczyzn siedzących wokół ognia na środku 

obozowiska.

Przyjął poczęstunek i odpłacił opowieściami o świecie, w którym przebywał.

Mikkal nie słuchał uważnie, dopóki do jego uszu nie dotarły następujące słowa:

-   ...królewscy   rozbierają   lapońskie   dziewczęta   na   całym   płaskowyżu.   Z   każdej 

czarnowłosej piękności zdzierają kaftan. Nie miałbym nic przeciwko temu, by wstąpić do nich 

na służbę. Mówią, że jakaś czarownica uciekła im ze stosu...

background image

5

Raija pomagała Ravnie i Indze przygotować buty na zimę. Wraz z upływem lat nie 

zyskała wprawdzie biegłości w domowych zajęciach, ale nie chciała przerzucać wszystkich 

obowiązków na barki innych kobiet.

Pomagała tam, gdzie starczało jej umiejętności.

O przyjaźni z Ingą nie mogło być mowy, ale nie stanowiło to wielkiej przeszkody.

Wspólna praca to coś innego. Nie musiały rozmawiać. Łączyło je jedynie zajęcie.

Krępowało to Ravnę, ale stara kobieta dobrze skrywała uczucia.

Wszystkie trzy schyliły się nad robotą.

Tylko Ailo nie zważał na nic. Chłopiec bawił się w pobliżu, paplał do siebie i do kobiet, 

przerywał ciszę radosnym szczebiotem. Być może z biegiem czasu śmiech dziecka wymazałby 

różnice, napełnił dzielącą je przepaść. Może.

Tyle że los chciał inaczej.

Zjawił się Mikkal i usiadł między nimi. Twarz miał poszarzałą, niecierpliwym ruchem 

odtrącił synka, który usiłował wdrapać się na jego kolana.

- Poszukaj Andersa - polecił, usiłując nadać głosowi łagodne brzmienie.

Ailo przyjrzał się mu tak, jak miał w zwyczaju, badawczo i poważnie, po czym włożył 

nie całkiem czysty kciuk do buzi i obrócił się bezradnie do kobiet.

Ravna nie poruszyła się. Inga skinęła lekko głową, nie odrywając wzroku od Mikkala.

Przez te dni spędzone razem Raija stała się na tyle ważna dla Ailo, że chłopiec dla 

pewności spojrzał i na nią.

Dopiero kiedy Raija spokojnie powtórzyła słowa ojca, chłopczyk podreptał ku wyjściu.

Uczynił to z wielką niechęcią, kopiąc gniewnie każdą kępkę wrzosu, która znalazła się 

na jego drodze. Mruczał coś niedosłyszalnie pod nosem.

Mikkal przysunął się do Raiji. Jego wzrok był pełen lęku i troski o dziewczynę.

- Już nie jesteśmy tutaj bezpieczni - powiedział ciężko i objął jej wątłe ramiona.

Raija zesztywniała. Oczyma pociemniałymi ze zdumienia spojrzała na Mikkala. Inga 

zadrżała na dźwięk słowa „my”. Oznaczało to wszystko, czego pragnęła od Mikkala.

Wspólnotę.

Jedność i miłość.

- Szukają cię, Raiju. - Mikkal zwracał się tylko do niej, lekceważąc pozostałe dwie 

kobiety. Zawęził świat do siebie i ukochanej, trzymał ją w objęciach i tylko na nią kierował 

wzrok. Całą moc swych uczuć przelewał na Raiję, aby znów nie zawładnęły nią osamotnienie i 

background image

bezradność. Jakby pragnął ją zapewnić, że tym razem nie zawiedzie.

- Pekka opowiada, że królewscy węszą wśród Lapończyków. - Ruchem głowy skierował 

uwagę kobiet na starszawego mężczyznę, który wciąż zabawiał swoimi opowieściami ludzi 

przy ognisku. Nawet Ailo nie zawędrował daleko, zatrzymał się wsłuchany w głos przybysza.

Raija zamknęła oczy, zacisnęła pięści. Po jej twarzy przemknął grymas bólu.

O bliznach zdążyła zapomnieć, lecz rany na duszy wciąż były świeże.

Prześladowały ją wspomnienia z lochu czarownic.

Wciąż żywa była pamięć fizycznych cierpień.

Pamiętała każde słowo oskarżeń, ton, jakim je wypowiedziano.

Czyżby przeszłość miała się o nią upomnieć?

Głos Mikkala wyrwał ją z odrętwienia.

- Dowiedzieli się o mnie? - spytał z niepokojem. - A może coś stało się Reijo?

Raija wciągnęła z trudem powietrze.

- Nie - odrzekła. - Nie trwóż się o Reijo. Oni myślą, że jestem Laponką.

Przerwała.

Pytające spojrzenia domagały się wyjaśnienia.

- Zapomniałam o tym - ciągnęła ze szczerym żalem w głosie. - Nie sądziłam, że to ma 

znaczenie. Chciałam zapomnieć.

Wyprostowała   się   i   wbiła   wzrok   w   jakiś   punkt   przed   sobą,   jakby   ujrzała   coś 

niewyobrażalnie przerażającego. Na sam widok twarzy dziewczyny obecni wzdrygnęli się.

- On - powiedziała nieswoim głosem - kapitan Feldt sądził cały czas, że jestem Laponką.

Zapadła długa cisza.

- Nie zaprzeczałam.

- A więc mamy wytłumaczenie - mruknął Mikkal. - To ich jedyny trop.

Raija odwróciła się do niego i ścisnęła za przedramię z taką siłą, że jej palce odcisnęły 

białe plamy na ciemnej skórze mężczyzny.

- Ale i tak grozi nam niebezpieczeństwo, Mikkal! Nie chcę tam wrócić! Raczej odbiorę 

sobie życie! Hans Fredrik Feldt już nie wypuści mnie z łap!

Mówiła z taką żarliwością, że Mikkalowi ciarki przebiegły po plecach. Nawet Inga 

opuściła głowę i samotna łza spłynęła po jej szerokim policzku.

Raija miała Mikkala, ale i mnóstwo kłopotów.

W tej chwili Inga nie zamieniłaby się z nią miejscami.

Nawet za cenę miłości Mikkala.

Mikkal pokiwał głową. Szybko i niezdarnie pogłaskał Raiję po krótkich włosach.

background image

Bóg jeden wie, kiedy dziewczyna zapomni o strasznych przeżyciach w twierdzy.

- Wiem, że nie jesteśmy bezpieczni - wyrzekł ze smutkiem. - Nie możemy liczyć na to, 

że ludzie zarządcy ominą nasz obóz. Ciało cię zdradza. Wystarczy im jedno spojrzenie, by 

zakończyć poszukiwania.

Raija pochyliła głowę.

- Więc trzeba znów ruszyć w drogę? - spytała żałośnie. - Więc nie jest nam pisane 

zwyczajne życie tutaj...

Ich   spojrzenia   się   spotkały.   Jeszcze   tak   niedawno   pełne   nadziei,   teraz   smutne, 

zmartwiałe.

- Chyba nie, miła.

- Dokąd pójdziemy?

Mikkal instynktownie spojrzał ku horyzontowi.

- Nie mamy wielkiego wyboru - rzucił ponuro. - Ruszymy na południowy wschód. Tam 

gdzie kończy się władza króla.

- Suomi. - Wargi Raiji ułożyły się w jedno słowo. Mikkal skinął głową.

- Tak, do Finlandii. Raija westchnęła.

Smutno, ale i z nutką wiary i oczekiwania. Chciała zostać na dłużej, nieustanne zmiany 

źle na nią wpływały, zaczęła tracić grunt pod nogami.

Tu na płaskowyżu był jej dom. Marzenia nie sięgały dalej.

I nagle otwarła się przed Raiją kraina na południowym wschodzie. Uciekając przed 

oskarżeniami, wracała do punktu wyjścia.

Do Finlandii.

Do ojczyzny, do swojego ludu.

Tęsknota zdusiła obawy. Bolesna tęsknota.

Znów więc zobaczy swój kraj, będzie stąpać po ojczystej ziemi.

I w głowie zadźwięczała jej nazwa łąk dzieciństwa.

Zadźwięczała na nutę słodką i gorzką, rzewną i wesołą. Pieśnią o rozłogach i niebieskim 

niebie,   soczyście   zielonych   lasach   świerkowych,   które   skrywały  tysiącletnie   tajemnice  i  w 

jesienne wieczory budziły najdziwniejsze obrazy w rozpalonej wyobraźni dziecka.

O małych, szarych chatach z bali, w których rozbrzmiewały znajome głosy. O rękach 

niosących dobroć i pociechę.

O zimowych wieczorach pod rozgwieżdżonym niebem, którego próżno szukać w innym 

miejscu na ziemi.

Pieśnią   o   skutych   lodem   wodach,   których   nikt   nie   odważył   się   przekroczyć.   I   o 

background image

opuszczonym   dziecku,   które   wiosennym   rankiem   stało   po   kolana   w   topniejącym   śniegu   i 

suszyło załzawione policzki na wietrze.

To była pieśń o Raiji, samotnej na tym świecie.

I o krajobrazie wyrytym w duszy dziewczyny po kres dni.

Tego krajobrazu Ruija nie mogła zastąpić.

Przedziwnej mieszanki lekkości i jasnych barw, śmiechu i humoru, ale i melancholii, 

smutku, porywczości nawet.

Ziemia dzieciństwa, cząstka duszy. Tornedalen.

- Nie dałeś nic poznać po sobie? - spytała spokojnie Ravna. - Nie uczyniłeś nic, co by 

mogło   wzbudzić   podejrzliwość   Pekki?   Wiemy,   że   nie   można   mu   ufać.   Wciąż   papla   o 

bogactwach, które pragnie odnaleźć. Sprzedałby matkę za garść miedziaków...

Mikkal potrząsnął głową powoli.

- Pozwoliłem mu się wygadać, zanim odszedłem. Nie zwrócił na mnie uwagi.

Raija spoważniała.

-   Miejmy   nadzieję   -   powiedziała   -   choć   Pekka   jest   zapewne   spostrzegawczym 

człowiekiem i ma dobrą pamięć, inaczej skąd by znał tyle opowieści? Ludzie zarządcy chętnie 

posłuchają, co ma do powiedzenia...

- Wyprawimy go stąd jeszcze dzisiaj - stwierdził stanowczo Mikkal. - Sami ruszymy w 

nocy.

- Co z Ailo? - spytała Ravna. Mikkal sapnął z irytacją.

-   Już   to   uzgodniliśmy,   prawda?   -   Wyprostował   się.   -   Ailo   jest   moim   synem, 

odpowiadam za niego. Nie rozdzielę się z nim, aż dorośnie i wybierze własną drogę.

Ravna   skinęła   głową.   Nie   sposób   było   poznać   po   niej,   czy   odpowiedź   Mikkala   ją 

zadowoliła.

Raiji zdawało się, że widzi cień uśmiechu na ustach przybranej matki. Dziwne, sytuacja 

nie skłaniała do śmiechu...

- Potrzebujecie jucznych reniferów. - Matka Mikkala wstała. Było coś władczego w jej 

drobnej postaci. - Załatwię to po cichu. Pekka nie zorientuje się, że ktoś wybiera się w drogę. 

Musicie mieć jedzenie, tym też się zajmę.

- Z resztą sobie poradzimy - przerwał jej Mikkal. Nie chciał przyjmować za dużo. To 

była ich sprawa, jego i Raiji.

Inga chrząknęła i odłożyła robótkę.

- Ja też się przydam. Może uda mi się wyprawić stąd Pekkę... - Wygładziła suknie, 

przerzucając wzrok z Mikkala na Raiję. - Pragnę wam pomóc. To niewiele, ale chcę poczuć się 

background image

użyteczna. Żeby zło znów nie dosięgło Raiji.

Raija wyślizgnęła się z opiekuńczych objęć Mikkala. Zamrugała powiekami i położyła 

dłonie na ramionach Ingi.

- Dziękuję - powiedziała. - Szkoda, że nie mogłyśmy się bliżej poznać. Kto wie, może 

mamy więcej wspólnego, niż się to wszystkim zdaje.

Inga uśmiechnęła się boleśnie.

- Kto wie - powtórzyła bez przekonania.

Ravna skierowała kroki ku namiotom na skraju obozowiska, nie zwracając niczyjej 

uwagi.

Mikkal i Raija przechodzili koło ogniska. Ku zdumieniu Mikkala Raija przykucnęła w 

kręgu słuchaczy. Kiedy Pekka zaczerpnął oddechu, wtrąciła parę słów po fińsku. Zapytała 

mężczyznę o wieści z ojczyzny.

Pomarszczona twarz Pekki rozjaśniła się w uśmiechu.

- Fiński kwiatuszek! - wykrzyknął i wykonał ruch, jakby chciał przytulić i pocałować 

dziewczynę. Powstrzymał się na widok groźnej miny Mikkala.

- Twoja kobieta? - spytał go. Mikkal skinął głową bez słowa. Pekka uśmiechnął się 

szerzej i poklepał Lapończyka jowialnie po ramieniu.

- Masz dobre oko!

I odwrócił się od niego, poświęcając całą uwagę Raiji.

Długi   czas   rozmawiali   z   ożywieniem,   aż   Mikkal   zaczął   się   niecierpliwić.   Raija 

całkowicie oczarowała Pekkę. Na koniec kazała mu pozdrowić wszystkich, jeśli zdarzy mu się 

znów   wrócić   w   rodzime   strony.   Wymieniła   wiele   nazwisk,   nie   zapomniała   o   Petrim   ani 

Aleksanterim. Pekka powtórzył nazwiska i przyrzekł solennie, że przekaże miłe słowa.

Kiedy Raija odeszła, Inga zajęła jej miejsce. Usiadła obok Pekki, kierując rozmowę na 

inne tory.

Ailo   bawił   się   beztrosko.   Jeszcze   nic   nie   wiedział.   I   nie   miał   się   dowiedzieć   o 

prawdziwej przyczynie wędrówki.

Raija pakowała się, płacząc. Brała tylko najniezbędniejsze rzeczy, wydarzenia ostatnich 

miesięcy   sprawiły,   że   opanowała   umiejętność   pakowania   do   perfekcji.   Zaczynała   się 

przyzwyczajać do nagłych odmian losu.

Mikkal czynił niezdarne próby, by ją pocieszyć. Położył dłonie na mokrych od łez 

policzkach ukochanej.

- Nie bądź smutna - poprosił, ale w jego głosie pobrzmiewało zwątpienie. - To nie jest 

koniec. To początek czegoś nowego.

background image

- Płaczę ze złości. - Raija wpychała z pasją jakieś rzeczy do skórzanego worka, który 

odziedziczyła po Karlu. Wciąż go miała, choć narysowana na nim mapa nie doprowadziła jej do 

bogactw, które obiecywał pierwszy mąż.

Teraz przynajmniej się na coś przyda!

- Złoszczę się, bo nie mogę decydować o własnym życiu - warknęła. - Zawsze robi to 

ktoś inny, rodzice, przybrany ojciec, mężczyźni, urzędnicy... Walczę, ale nie mam nic, by się im 

przeciwstawić. To właśnie doprowadza mnie do szaleństwa!

Mikkal rozumiał, ale nic nie mógł na to poradzić. Też nie kierował się własną wolą.

-   Tym  razem   musimy  ustąpić   -  westchnął.  -   Tutaj   zrobiło   się   zbyt   niebezpiecznie. 

Moglibyśmy, rzecz jasna, ruszyć na wschód...

- Do Rosji? - Raija potrząsnęła głową. - Oboje mamy dość Rosji na jakiś czas. - Wbiła 

wzrok  w  płachtę  namiotu.   -   Finlandia   trochę   mnie  pociąga,   Mikkal,   nigdy   nie   przestałam 

tęsknić. Ale też i nigdy nie sądziłam, że dane mi będzie tam wrócić.

- Kiedyś rozmawialiśmy o tym - przypomniał jej. To było dawno, wtedy snuli marzenia, 

bawili   się   tą   myślą.   Teraz   Mikkal   też   zaglądał   w   przeszłość,   oczami   wyobraźni   widział 

Tornedalen.

- Obiecałem ci, że kiedyś ruszymy tam oboje. Mieliśmy odszukać twoją rodzinę, a ja 

chciałem zapewnić twego ojca, że dobrze się opiekowałem jego córką w Ruiji... - Zaśmiał się 

ponuro. - Nie byłbym zupełnie w zgodzie z prawdą, ale moglibyśmy udawać. Powiedzieć, że 

Ailo to nasze dziecko...

- Nie potrafiłabym kłamać - odrzekła poważnie Raija. - Może wobec mamy, ale nie 

wobec ojca. Jesteśmy do siebie tak podobni. Teraz mogłabym mu powiedzieć, że nie chowam 

już urazy. Zrobiłam to samo, a i przyczyna była podobna. Wreszcie go zrozumiałam, Mikkal.

- Chcesz wrócić? - spytał cicho. - Do domu? Do Tornedalen?

Raija odsunęła się odrobinę, na tyle, że mógł ujrzeć jej wzrok, twarz ściągniętą w 

nienaturalnym uśmiechu.

- Nie wiem - odpowiedziała drżąco. - Nie wiem, czy znajdę w sobie dość odwagi. Nie 

każ mi teraz podejmować decyzji. Najpierw muszę znaleźć się w Finlandii, odetchnąć tamtym 

powietrzem. Może wtedy odnajdę pewność.

- Jesteś dziwna - uśmiechnął się i potargał dziewczynę po włosach. Znajdywał w tym 

coraz większą przyjemność. Kiedyś lubił bawić się ciężkimi lokami Raiji. Teraz, kiedy po ich 

dawnej świetności został nikły ślad, z rosnącą radością dotykał jedwabistych kosmyków.

Nazywał to miłością.

Przygotowania   do   wymarszu   nie   zabrały   im   wiele   czasu.   Opowiedzieli   Ailo   o 

background image

przygodzie, która go czeka, i chłopiec bez trudu dał się przekonać. Zwłaszcza kiedy usłyszał, że 

niebawem powrócą i znów ujrzy Ravnę i Ingę.

- Muszę się nimi opiekować, jak przyjdzie zima - wyrzekł z powagą. - Nie dadzą sobie 

rady beze mnie, tato.

I Mikkal obiecał solennie, że wrócą przed zimą. Ailo zadowolił się tą obietnicą.

- Do tego czasu zagrożenie minie! - dodała Raija z nadzieją w głosie.

Wtedy   zjawiła   się   Ravna.   Chwyciła   Mikkala   za   ramiona   i   powiedziała   drżącymi 

wargami:

- Wiesz, co się dzieje? Czy zdajesz sobie sprawę, jakie ofiary inni składają za ciebie?

Mikkal ujął dłonie matki i uwolnił się łagodnie z uchwytu.

- O czym mówisz? Ravna mimowolnie podniosła ręce do twarzy.

- Inga - rzuciła. - Porozmawiaj z Ingą, Mikkal. Nie pozwól jej zrobić tego, co zamierza! 

Słyszysz?

- Gdzie jest Inga? - spytał, uznając, że od dziewczyny dowie się więcej. Nie widział 

matki równie roztrzęsionej od czasu, kiedy umarła Laila. Tamtej zimy, gdy Raija przybyła do 

Ruiji.

Ravna pociągnęła syna za sobą.

Znaleźli Ingę zajętą pakowaniem. Ravna wycofała się bez słowa, upewniwszy się, że 

Mikkal zamierza rozpocząć rozmowę.

- Nie musisz nas opuszczać. Inga uśmiechnęła się gorzko.

- Nie muszę, lecz powinnam. Dla spokoju własnej duszy. Dla ciebie i dla Raiji.

- Matka cię potrzebuje. Inga złagodniała na twarzy. Lubiła Ravnę, ale teraz musiała 

zająć się swoim życiem.

- Ravna powinna wreszcie przestać myśleć o innych, całe życie jej na tym zeszło. Za to 

ze sobą nie może sobie dać rady. Opiekowałam się Ravną całą zimę. To nie jest dobre dla 

twojej matki, to ją rozleniwia. Czas, by zajęła się wyłącznie sobą, by nauczyła się samotności.

Mikkal   cofnął   się   pod   ścianę   namiotu.   Nie   mógł   się   o   nią   mocno   oprzeć,   ale 

przynajmniej zdołał ustać.

- Dokąd pójdziesz?

- Po co ci to wiedzieć? Wzruszył ramionami.

- Nigdy nie chciałem twojej krzywdy. Co się stało, to się już nie odstanie, ale nigdy nie 

chciałem cię zranić.

Inga nie podniosła wzroku.

- Już dawno zrozumiałam - odrzekła cicho. - Nic na to nie mogłeś poradzić, prawda? 

background image

Raija przyćmiła nas wszystkie. Wiesz, nawet zaczynam ją lubić. To mnie przeraża, nigdy nie 

spotkałam kogoś takiego jak ona. Musi mieć wszystko albo nic...

- Więc zrozumiałaś. Dokąd wyruszasz? Tym razem Inga wzruszyła ramionami.

-   Nie   wiem,   Mikkal,   naprawdę.   Poprosiłam   Pekkę,   by   mi   pozwolił   iść   z   sobą. 

Przekonałam go, by jeszcze dziś ruszyć w drogę. Pekka jest jak wiatr...

- Nie możesz iść z nim. - Mikkal pojął wreszcie wzburzenie Ravny i zareagował równie 

gwałtownie jak matka. - To stary człowiek, Ingo! Nie weźmie cię ze sobą z czystej sympatii. 

Zażąda zapłaty.

- Wiem - odrzekła Inga ze zmęczeniem - nie jestem dzieckiem. Żyję na tym świecie 

równie długo jak ty i też niejedno widziałam. Dawno utraciłam niewinność.

- Więc dlaczego?

- Bo w ten sposób zdobędę nad nim niewielką przewagę. Będę wiedzieć, co mówi, 

skieruję jego myśli na inne sprawy. - Uśmiechnęła się smutno. - Kto wie, może Pekka znajdzie 

skarby, o których nieustannie gada. Nie miałabym nic przeciw temu, by się wzbogacić. Nie 

uważasz, że zasłużyłam sobie na to?

Mikkal skinął głową. Zrobił kilka kroków w kierunku Ingi, ale dziewczyna zatrzymała 

go ruchem dłoni, po czym położyła zwiniętą pięść na piersiach.

- Nie dotykaj mnie, Mikkal! - powiedziała z powagą. - Nie dotykaj mnie! Jestem tylko 

człowiekiem i podjęłam decyzję, która przyniesie więcej dobrego innym niż mnie. Nic mnie tu 

już   nie  trzyma.   Zajęliście   się   mną,   daliście   więcej   niż   dach   nad   głową,   kiedy  najbardziej 

potrzebowałam opieki. Odchodzę bogatsza - uśmiechnęła się - o miłość. Nie oddam jej za nic 

na świecie. Możesz się śmiać, Mikkal, ale jesteś moją Raiją.

Mikkal nie znalazł słów. Ogrom uczuć Ingi go przerastał.

-   Odejdź.   Powiedz   matce,   że   mnie   nie   powstrzyma,   nikt   nie   jest   w   stanie   mnie 

powstrzymać. Mam nadzieję, że los się do was uśmiechnie. Do ciebie i do Ailo. Nigdy nie 

widziałam cię równie szczęśliwym, Mikkal, równie spokojnym. Ailo potrzebuje ojca... i matki.

Mikkal odszedł.

Nie powstrzymali Ingi, dziewczyna była głucha na prośby Ravny. Mikkal milczał. Raija 

walczyła z wyrzutami sumienia, czuła, że wina znów leży po jej stronie. Inga poświęcała się dla 

nich.

Ailo popłakiwał, ale Inga obiecała mu, że wróci.

- Pomyśl, jak wiele będziemy mieli sobie do powiedzenia - mówiła z ożywieniem. - 

Przeżyjesz wiele przygód w Finlandii, a ja zobaczę nowe strony. Dnia nam nie starczy na 

opowieści. Rozglądaj się dobrze wokół, by wszystko zapamiętać.

background image

Ailo obiecał solennie, że tak uczyni.

Zapadła noc, powietrze ochłodziło się i owady przestały dokuczać.

Dla wędrowców przygotowano dwa juczne renifery i niezbędny ekwipunek. Namiot, 

trochę mniejszy niż używano w stałych obozowiskach, skóry i derki do spania, odzież, sprzęt 

do gotowania, połowu ryb i zwierząt.

I mnóstwo jedzenia.

- Inga nic nie chciała - powiedziała szorstko Ravna. - Wy nie odmawiajcie. Macie ze 

sobą małe dziecko.

Raija trzymała Ailo w nosidłach na plecach. Chłopiec ciążył jej, ale nie przyznała się do 

tego. Nie chciała, by Mikkal nadwerężał nogę.

Ubrali się w odzienie odpowiednie do podróży, lekkie skórzane bluzy, które chłodzą w 

upale, trzymają ciepło w chłodzie i chronią przed ukąszeniami owadów.

Ravna przytuliła syna, jakby żegnała się z nim na zawsze.

Pogłaskała wnuka po okrągłych policzkach wnuka, światło jej oczu, i objęła Raiję.

- Nigdy nie sądziłam, że spotka cię taki los - powiedziała. - Mogę się już tylko modlić.

- Uczyń to! - Raija odwzajemniła uścisk. - Potrzebujemy twych modlitw.

Opuścili letnie leże. Znów uciekali.

Mężczyzna, kobieta i dziecko ruszali w wędrówkę ku nieznanym horyzontom.

background image

6

Pierwsza noc nie dała się wędrowcom we znaki, następne dwie minęły niezauważalnie.

Dopiero kiedy zmierzchy i poranki zlały się w jeden ciąg, trudy wyprawy zaczęły im 

doskwierać.

- Sądziłam, że będzie inaczej - wyrzuciła z siebie Raija, kiedy późną porą rozbijali obóz 

pod otwartym niebem.

Ognisko   strzelało   iskrami   pomiędzy   dziewczyną   a   Mikkalem,   renifery   pasły   się 

spokojnie na mchach i wrzosach, które z wolna okrywały się płomiennymi barwami jesieni.

Ailo   spał   zawinięty   w   dwie   skóry.   Mijał   kolejny   wieczór.   Przed   zaśnięciem   pełen 

wrażeń chłopiec po raz kolejny zapytał ich, kiedy dotrą do celu.

Raija i Mikkal myśleli o tym samym, ale żadne nie postawiło głośno tego pytania.

Woleli milczeć.

Dla siebie nawzajem.

Dla Ailo.

- Więc to jest Finlandia - westchnęła Raija z rezygnacją. Rozłożyła ramiona, ale w tym 

geście nie było czułości dla kraju, o którym marzyła przez długie lata. - Suomi, moja Finlandia - 

dodała gorzko. - Niczym się nie różni od twojego płaskowyżu.

- Lapońskie wyżyny są do siebie podobne po obu stronach granicy - odrzekł rzeczowo 

Mikkal. Wiedział o tym od dawna, ale nie spodziewał się, że Raiję to rozczaruje. - Tornedalen 

wygląda inaczej, ale płaskowyż ma właśnie takie oblicze.

-   Nie   zdawałam   sobie   sprawy,   że   jest   tak   rozległy   -   westchnęła.   -   Myślałam,   że 

przekroczymy go w parę dni, a dookoła wciąż pustkowie.

- Ludzie tu nie mieszkają.

Skinęła głową, zdążyła już to pojąć. Dotąd Finnmark wydawał się jej ogromną krainą, 

ale teraz skurczył się gwałtownie.

- Dlaczego nie moglibyśmy tu zostać? - spytała.

- Aż minie niebezpieczeństwo? Potwierdziła.

- Moglibyśmy - odrzekł Mikkal - tyle że nie byłoby to zbyt rozsądne. Trzeba jedzenia, 

zapasów, ludzkiego towarzystwa. Lato szybko minie, a zimy tutaj zdają się wiecznością. Noc 

polarna dałaby się nam we znaki.

Zrozumiała.

- Więc trzeba iść dalej? Bez celu, bez niczego.

- Mamy siebie - odrzekł urażony. - Poza tym sądziłem, że wybieramy się do Tornedalen. 

background image

Przecież nigdy nie przestałaś o niej myśleć, prawda?

- Nie wiem, czy starczy mi odwagi - przyznała. - Chcę i nie chcę jednocześnie. Miotam 

się między dwoma skrajnościami. Zdążamy na południowy wschód, to na razie mój jedyny cel. 

-   Zamilkła   na   chwilę   i   dodała:   -   Wkrótce   zasłużę   na   miano   jatkę.  Już   tak   się   czuję. 

Wyobcowana, pozbawiona domu i oparcia...

- Jak drwal? - przetłumaczył dosłownie Mikkal. - Cóż masz wspólnego z drwalem?

-   W   Vardo   używali   tego   słowa   w   innym   znaczeniu   -   wyjaśniła   Raija.   -   Gardzili 

przybyszami, włóczęgami z Finlandii. To ich nazywali jatkę.

Żal w głosie Raiji tłumaczył wszystko. Życie w drodze musiało jej bardzo ciążyć, wciąż 

karmiła   się   nadzieją   i   marzeniami.   Mikkal   rozumiał   ukochaną,   ale   jej   cichy   żal,   który 

przesłaniał oczy dziewczyny ciemną chmurą, go niepokoił. Zamykała się, budowała mur wokół 

siebie. Nawet on nie potrafił go przebić.

Mikkal potarł oczy grzbietem przybrudzonej dłoni.

Wiedział, co to oznacza, znał ten stan.

Jako dziecko Raija często odgradzała się od ludzi tą niewidzialną zasłoną, zwłaszcza 

wtedy, gdy zmuszano ją do czegoś wbrew jej woli, traktowano niesprawiedliwie... W obliczu 

zagrożenia Raija zamykała się w sobie.

Wtedy jednak zostawiała dla niego furtki. Razem spędzali czas w świecie marzeń i 

zabawy, do którego nikt inny nie miał dostępu.

Mikkal otworzył oczy i poprzez palce spojrzał z lękiem na dziewczynę.

Wzrok Raiji nie wyrażał nic, przebijał go, jakby był powietrzem.

Strach jak zimny głaz przytłoczył mu serce, wyciskał zeń dobre i ciepłe uczucia, które 

chował dla Raiji. Jakby chciał powiedzieć: Pozbądź się jej.

Ona cię już nie dostrzega.

Czyżby   było   za   późno?   Czyżby   zasłona   we   wzroku   dziewczyny   miała   na   zawsze 

odgrodzić ich od siebie?

Mikkal nie zamierzał do tego dopuścić. Życie straciłoby wtedy wszelką wartość.

Wszedł wprost w ognisko, poczuł żar pod kumagami.

Raija zasłoniła się instynktownie przed snopem iskier. Czy Mikkal oszalał? Zerwała się 

na równe nogi. Gdyby została na miejscu, zaplątałby się w fałdy jej sukni i niechybnie podpalił 

oboje.

-   Rozum   ci   odjęło!   -   krzyknęła   z   wściekłością,   odpychając   wyciągnięte   ramiona 

Mikkala. - Po co to zrobiłeś? - prychnęła, usuwając się na bok. Popatrzyła nań, by sprawdzić, 

czy nie doznał uszczerbku. - Nikt rozsądny nie skacze w ogień bez przyczyny!

background image

Mikkal złożył ręce i podniósł twarz ku niebu. Noc była klarowna jak kryształ, gdyby 

tylko dość wpatrywać się w przejrzysty firmament, ujrzeć można by było całą wieczność. 

Chmury nie przesłaniały horyzontu, żaden nocny drapieżnik nie przecinał nieboskłonu.

- Dziękuję - wyrzekł w wieczność - dziękuję za to, że wciąż nie broni mi przystępu do 

siebie, Panie!

- Skończ przedstawienie, Mikkal - warknęła Raija. - Jesteś takim samym bezbożnikiem 

jak ja.

- Zastanawiam się czasami, co to oznacza - odrzekł tajemniczo.

Raija nic nie powiedziała.

Zarzucił jej ramiona na szyję i przyciągnął do siebie, nie dbając o to, że stawia lekki 

opór. W ostrych słowach domagała się wyjaśnień.

- Odgrodziłaś się ode mnie - powiedział, wspierając się na ramionach dziewczyny. W 

ten sposób łatwiej mu było utrzymać się w pozycji stojącej. Ćwiczył gorliwie zdrową nogę i 

starał się mimo bólu używać chorej kończyny. Panował nad swoim ciałem, dotąd nigdy go nie 

zawiodło. Po wypadku jednak zgnuśniał, zaczaj rozczulać się nad samym sobą. I został kaleką, 

w równym stopniu z powodu nogi, co przez chmurne myśli. Został kaleką na duszy aż do 

chwili, kiedy odzyskał Raiję.

- Zatopiłaś się w rozmyślaniach - szepnął, nie odrywając wzroku od dziewczyny. - Nie 

dostrzegałaś mnie. Nie mogłem pozwolić, by ci to weszło w nawyk. Musiałem cię obudzić.

Uniosła głowę, patrząc z upodobaniem, jak wargi Mikkala układają się w słowa. Nigdy 

przedtem nie zwracała na to uwagi.

- Myślałam - przyznała, nawet nie próbując się bronić. - Nawet nie pamiętam o czym. 

To bez znaczenia.

Mikkal potrząsnął głową. Jego włosy były czarniejsze od nocy. Trochę za długie, lecz 

Raija lubiła go takim.

- Dla mnie ma znaczenie, Raiju. Nie dopuszczałaś mnie do siebie. Bardzo mnie to 

zraniło.

Raija położyła dłonie na wychudłych policzkach ukochanego. Palcami wskazującymi 

muskała jego wargi, jakby chciała nimi zapamiętać jego oddech, ruchy ust, głos. Choć przecież 

nie było to możliwe.

Wobec Mikkala Raija nigdy nie kierowała się zasadami rozsądku.

Czasami wydawało się jej, że szczęście, które od niego otrzymywała, jest nie z tego 

świata. Czarowne uczucie, z którego zbudzi się pewnego ranka.

Jeszcze nie teraz.

background image

- Nie chciałam cię zranić - zapewniła go. Czubki palców przyłożyła do skroni Mikkala 

wzdłuż pulsującej tętnicy, napełniając całe ciało biciem jego serca. - Dałam się ponieść uczuciu 

rezygnacji. Wciąż wędrujemy, nie ma dla nas przyszłości. Niebiosa jedynie wiedzą, czy dane 

nam będzie wrócić do Ruiji. Może trzeba czekać, aż zmieni się komendant twierdzy i pojawi 

nowy zarządca... Znienawidzimy się, przemierzając nieustannie ten płaskowyż jak... jatkę.

Mikkal pocałował ją w czoło.

- Nigdy się nie znienawidzimy - rzekł z przekonaniem. - To niemożliwe. We wszystko 

gotów jestem uwierzyć, tylko nie w to.

Jeszcze raz ją pocałował, zsunął dłonie na miękką krągłość jej bioder.

Uwielbiał   jej   dotykać.   Nie   tylko   dlatego,   że   bliskość   ciała   Raiji   budziła   w   nim 

podniecenie. Także dlatego, że napełniała go nieziemskim spokojem.

Krew zawrzała mu w żyłach, czuł, jak pożądanie budzi do życia zmęczone marszem 

ciało.

Nie spali ze sobą od wielu nocy. Mikkal tęsknił, ale tylko trochę.

Noc stała się mniej ważną częścią doby. Wędrowali, jedli, kładli się na spoczynek.

Blisko siebie, czasami spleceni ramionami, czasami tuląc Ailo.

Odmawiając sobie cielesnego spełnienia.

To było groźne. Oddalali się od siebie, musieli znaleźć drogę powrotną, zanim stanie się 

za późno.

Raija pociągnęła Mikkala za włosy, nie za mocno, by nie sprawić mu bólu, lecz by 

podsycić rosnące pożądanie.

Mikkal jęknął z zachwytu. Czubkiem języka muskał szyję dziewczyny za uchem, czuł 

lekką słoność i ten niepowtarzalny smak ciała ukochanej.

- Nie nadwerężaj nogi - mruknęła i pociągnęła go na skóry. Jedną ręką rozpostarła je na 

ziemi, drugą coraz mocniej obejmowała go za kark.

Mikkal nie protestował.

Nie  mógł, nie umiał. Poddawał się jej woli,  nie czując poniżenia.  W ich słowniku 

miłości   nie  było  takiego   pojęcia,   przeogromne,   niepojęte   uczucie   nie   potrzebowało   ofiary. 

Naciągnęli na siebie derki, choć rozum podpowiadał, że to niepotrzebne.

Kochankom niebo wystarczy za przykrycie.

Mikkal   obsypał   ciało   dziewczyny   pocałunkami,   jakby   nie   miał   go   dość.   Upojony, 

oszołomiony, szalony z tęsknoty...

- Nie tak mocno! - wydusiła z siebie Raija. Sama miała ognisty temperament, ale tym 

razem Mikkal ją prześcignął.

background image

Podniósł głowę lekko zaskoczony, musiał zamrugać, by ujrzeć ją wyraźnie, ale i tak nie 

uwolnił się od tej cudownej ociężałości zmysłów i ciała, bezgranicznego, upajającego szczęścia.

- Zbyt długo zwlekaliśmy - wyszeptał, zdumiony, że potrafił wyrzec tyle słów, na tak 

długo oderwać się od jej policzków, szyi, warg...

Zatonął   wzrokiem   w   ustach   dziewczyny,   podobnych   do   kwiatu   na   letniej   łące, 

przyciągających go z taką siłą, że nie mógł pojąć, dlaczego opierał im się tak nieludzko długo.

- Wiem, Mikkal - szepnęła w odpowiedzi, a jej oczy błyszczały z niewypowiedzianej 

tęsknoty. - Tylko nie kochaj mnie z zaciśniętymi pięściami, jakbyś mnie nienawidził. Przyjdź 

do mnie z rozwartymi dłońmi.

Ujęła mały palec ukochanego, uniosła go do warg i pocałowała ze zmysłową lekkością, 

która przyprawiła Mikkala o drżenie.

I dopiero teraz ze zdumieniem zauważył, że kurczowo zaciskał dłonie.

-  Będziemy  kochać się  łagodnie  - rzekła,  dotykając  kącików  jego  ust  wargami  tak 

delikatnie, że ledwie je czuł. - Tak jak kiedyś. Nie będzie między nami zła, jedynie czysta, 

dobra miłość.

Mikkal zgadzał się z tym, co powiedziała. Sam tego pragnął, tyle że nie potrafił znaleźć 

odpowiednich słów ani równie zręcznie ich wyrazić.

Ręka Raiji zbłądziła pod jego odzienie, zanim zdążył zdjąć dłonie z jej ramion, wsunęła 

się zręcznym ruchem za pasek spodni i spoczęła na płaskim brzuchu. Dziewczyna przylgnęła 

doń bezwstydnie i zmysłowo ocierała o jego ciało.

- Wciąż przerażają cię blizny? - spytała między jednym gorącym oddechem a drugim. - 

Mam zostać w ubraniu?

Poczuł ukłucie bólu mimo pożądania. Tyle gotowa była dać i zadowolić się ledwie 

namiastką miłości.

- Chcę cię widzieć - ciągnęła drżąco - ale jeśli moje rany cię odpychają, nie musisz ich 

oglądać!

W odpowiedzi zadarł jej koszulę nad ramiona, ledwie się opanowując, kiedy dwa guziki 

stawiły opór. Zaczął je odpinać niezdarnymi palcami, odpychając pomocną dłoń dziewczyny.

- Połóż ją tam, gdzie przedtem. Dam sobie radę - wychrypiał.

Dotknął ustami wgłębienia między piersiami Raiji. Oporny guzik odskoczył. Mikkal 

odsłonił mlecznobiałe piersi o sutkach nabrzmiewających od najlżejszego dotknięcia, słodszych 

od dojrzałych malin, i blizny...

Stwardniałe   skrawki   skóry,   szorstkie   pod   dotykiem   jego   dłoni,   o   ciemniejszym 

zabarwieniu. Pamiątka niesprawiedliwości, której rozum ludzki nie jest w stanie objąć.

background image

Kiedyś   zapłakał   na   ich   widok.   Budziły   wspomnienie   prześladowań,   nie   budziły 

pożądania.

Oddaliły ich od siebie, choć wszak nie przestał jej kochać.

Teraz mógł całować i blizny.

Dotykać ich wargami i pieścić równie zmysłowo, bez chwili wahania.

Wreszcie pojął, że zawsze znajdzie je pod palcami. I że przecież z tego powodu nie 

przerwie pieszczoty.

Nie przestanie jej kochać.

Pożądać.

Jęknął, kiedy rozpięła mu spodnie. Nie zdziwił się, że to uczyniła, ale znów zaskoczyła 

go intensywność doznań.

Wciąż nie mógł zrozumieć, jak to robi. Każdy kolejny akt miłosny przeżywał silniej i to 

napawało go oczekiwaniem i strachem.

Przecież tak nie może być wiecznie. Przecież kiedyś się to skończy, nie można wciąż 

wspinać się po drabinie rozkoszy. Kiedyś trzeba dojść na szczyt.

Nie tym razem.

Raija ściągnęła mu spodnie do łydek, ale nie poradziła sobie ze sznurowaniem butów. 

Rzuciła   się   więc   na   skórzany   kaftan   Mikkala   i   zdjęła   mu   go   przez   głowę,   zanim   zdążył 

pomyśleć o tym, by jej pomóc.

Raija nie potrzebowała pomocy.

- Zrobię to sama - powiedziała zdecydowanie. - Tak chcę.

I zabrała się za sznurowadła, które napęczniały wilgocią podczas marszu i zacisnęły się 

w twardy supeł. Złamała dwa paznokcie, zanim dała sobie radę z pierwszym rzemykiem. Drugi 

kosztował   ją   utratę   kolejnych   paznokci,   ale   powetowała   to   sobie,   przeklinając   siarczyście. 

Odzienie Mikkala wylądowało poza skórami, a Raija z zachwytem wślizgnęła się na jego silne 

ciało.

Dłoń dziewczyny zatrzymała się dłużej na udzie, zaznaczonym długim, chropowatym 

wgłębieniem.

Za pierwszym razem serce ścisnęło się jej na widok blizny Mikkala, ale tylko dlatego, 

że wyobraziła sobie, jak cierpiał. I jak niewiele brakowało, by go utraciła.

Teraz to był po prostu skrawek jego ciała i dotykała go z równą przyjemnością. Wobec 

Mikkala nie mogłaby czuć odrazy.

- Grzeczne dziewczynki zamykają oczy i stają się ulegle - uśmiechnął się Mikkal. Znów 

poczuł rosnące pożądanie, które osłabło nieco, kiedy Raija toczyła walkę ze sznurowadłami.

background image

Pragnął jej każdym nerwem ciała, ale w ich grze miłosnej znalazło się miejsce na żart.

Raija uniosła zachwyconą twarz. Dłonie szukały nowych punktów na ciele kochanka, 

znalazły muskularne ramiona i podążyły aż do czubków palców, wsunęły pod pachy ruchem 

lekkim jak tchnienie wiatru, by wreszcie spocząć na piersi unoszącej się w takt dzikiego łomotu 

serca.

- Grzeczne dziewczynki nie uciekają przed zarządcą królewskim - odrzekła Raija z 

filuternym   błyskiem   w   ciemnych   oczach.   -   Grzeczne   dziewczynki   nie   muszą   uciekać   z 

niezwykle pociągającym mężczyzną...

Obsypała jego pierś lekkimi pocałunkami, przesunęła usta na płaski brzuch, skubiąc 

pasemko włosów. I uśmiechając się, pieściła ustami i dłońmi najczulsze miejsca na jego ciele.

- Grzeczne dziewczynki nie robią takich rzeczy, mój Mikkalu - droczyła się z nim, kiedy 

znów znalazła się w jego objęciach.

- Komu potrzebne są grzeczne dziewczynki? - spytał głosem ochrypłym z pożądania. - 

Po co one, skoro można mieć ciebie?

Musiał powściągnąć siłę swych mięśni, kiedy odwrócił ją na bok i przykrywając ciałem, 

pozbawił sukni i bielizny. Raija pomagała mu gwałtownymi kopnięciami. Oboje byli teraz 

głodni   miłości,   rozpaleni   i   równie   spragnieni,   by   znów   odkryć   tę   dzikość   i   rozkosz,   jaką 

potrafili obdarzać się nawzajem.

Mikkal podłożył silną dłoń pod kark Raiji, drugą wsunął pod łagodne wygięcie jej 

pleców w miejscu, gdzie biodra zaokrąglają się miękkim łukiem.

Kolanem rozchylił nogi dziewczyny. Raija otarła się pożądliwie udem o jego udo, aż 

jęknął głucho. Wiedziała, że doprowadza go do szaleństwa.

Uśmiechnęła się. Znała swą władzę nad nim.

Mikkal przykrył uśmiech dziewczyny pocałunkiem. Języki kochanków złączyły się w 

szalonym tańcu.

Szum w uszach stłumił wszelkie odgłosy przyrody. W tej chwili nie usłyszeliby nawet 

grzmotu nadciągającej burzy.

Mikkal nie wiedział już, gdzie kończy się jego ciało, a gdzie zaczyna ciało kochanki.

I wtedy odkrył, że zbliża się do szczytu, a Raija poczuła to samo. Nie odrywając warg 

od ust Mikkala, wypchnęła biodra, wygięła się w łuk i pomogła mu znaleźć drogę. Mikkal z 

jękiem odsunął się od gorących warg dziewczyny, by w nagłym porywie zacząć całować całe 

jej ciało, smakować ją całą. Jego usta obiegły kark, zatonęły w miękkim zagłębieniu na szyi, 

chłonęły zapach ciepłej, drżącej skóry. Opadał w nią i wznosił się, chwytał rytm ciała, które 

poruszało się pod nim jak morska fala. On jak morski wicher wybiegł jej na spotkanie.

background image

I jak morze, równie nagle i cudownie, opadli z sił.

Leniwymi ruchami zakopali się w skóry, rozgrzani, pachnący miłością. Zasnęli objęci.

Szczęśliwi.

Tej nocy wyrzucili zło ze swego świata. Nie wiedzieli nawet, że istnieje. Nie wiedzieli, 

że chciało wtargnąć w ich życie i wędrówkę.

Nie wiedzieli, że było blisko.

Nawet sny mieli szczęśliwe.

Lecz po nocy wstaje świt.

background image

7

Kraina pomiędzy morzem a rzekami Tornio

 i Kemi była ziemią niczyją.

Wrota do Finlandii należały do wszystkich i do nikogo. W stolicach państw ościennych 

odkurzano czasem stare mapy, ale nie znajdywano na tych obszarach naturalnych linii podziału.

Między Norwegią a Szwecją przebiegają góry Kjolen, co do tego wszyscy byli zgodni, 

choć i tam spierano się o własność spłachetków ziemi.

Dalej   na   północ   konflikty   graniczne   wybuchały   z   pełną   mocą.   Trzy   królestwa 

dochodziły swych praw, powołując się na dawne traktaty. Każde z nich na własne.

Kraina rozciągała się ku północy jednostajnym krajobrazem, w którym nie wprawione 

oko rozeznać się nie mogło, by urwać się na koniec kamienistym wybrzeżem.

Pogranicze, lapoński płaskowyż, czapa północy...

Źródło bogactw poborców podatkowych.

Raj dla wyrzutków społeczeństwa, którzy tutaj mogli zerwać więzi z przeszłością.

Bezpieczna przystań dla takich jak Raija.

I dla takich jak Kalevi.

Raiję oskarżono niesłusznie.

Kalevi zrobił to, co mu zarzucano. Miał zresztą znacznie więcej na sumieniu, ale potrafił 

trzymać język za zębami.

Nie należał do ludzi, którzy sami sobie kręcą stryczek na szyję.

Nogami   mógł   poruszać  w ograniczonym zakresie,  na  tyle  na  ile   pozwalały  solidne 

łańcuchy. Kajdany, którymi skuto mu ręce, przymocowane były do wiekowej ściany z bali i 

choć wściekłość zwielokrotniała jego siły, nie potrafiłby się uwolnić. Siedział w niewygodnej 

pozycji, dłonie bowiem spętano mu wysoko nad głową. Cały czas wyprężał tułów, by odciążyć 

nadgarstki.

Bał się o dłonie, nie chciał stracić w nich władzy.

Bez pomocy z zewnątrz nie ucieknie. Pozostawało czekać cierpliwie, czekać, aż będą go 

przewozić. To był ich słaby punkt. Z pewnością nadarzy się sposobność, by wykorzystać chwilę 

nieuwagi strażników.

Czekać.

To   jedyna   szansa,   by   ujść   przeznaczeniu.   Jeśli   zdoła   wyprowadzić   w   pole   swoich 

prześladowców, nikt go nie znajdzie. Na północy rozciągały się lapońskie płaskowyże, idealne 

schronienie.

*

Na terenie Szwecji rzeka ta nosi nazwę 

Tome

 (przyp. red.)

.

background image

Nie zamierzał pozwolić zaciągnąć się do Sztokholmu. Nie podda się decyzji obcego 

sądu.

Szwedzki sędzia nie odczyta mu wyroku śmierci.

Kalevi był Finem.

I mordercą, ale to akurat napawało go dumą.

Był silnym mężczyzną. Zabijał w słusznej sprawie.

Za każdym razem.

No, może nie za każdym razem. Nie zawsze walczył z jednym przeciwnikiem.

Te dwie dziewczyny...

Kalevi skrzywił się. Głupie gęsi, same sobie winne. Nie żądał od nich więcej ponad to, 

co należy się mężczyźnie. Mogły się zgodzić, same by miały trochę uciechy. Kobiety wcale nie 

są takie oporne, to tylko gra. Kalevi je przejrzał, dlatego zaczęły się dąsać.

I tak dostał, czego chciał. Potem wściekłość przyćmiła mu zmysły.

Nic go to nie kosztowało. Objąć rękami szczupłą szyję i poczuć własną siłę.

O tych morderstwach nie wiedzieli.

Przynajmniej nie wspomnieli o nich ani jednym słowem.

Poza tym sprawili się nieźle, znali pozostałe sprawki Kaleviego. Tyle że w ich relacjach 

brakowało najważniejszych szczegółów. Nic nie pojmowali. Nie wiedzieli, dlaczego to robił.

Tylko go oskarżali, krzyczeli, by się przyznał. Przyznać się? A po co? Brali go za 

skruszonego grzesznika. O, święta naiwności!

Nawet   pastora  sprowadzili.  Biedak   musiał   o  nim słyszeć,   bo  stanął  na  progu i   nie 

odważył się wejść do środka. Drepcząc w miejscu, usiłował go nawrócić i uchronić przed 

wiecznym potępieniem i ogniami piekielnymi.

Kalevi nie zaszczycił duchownego rozmową, za to jego strach bardzo go rozbawił.

Ciarki zadowolenia przeszły mu po plecach. Sława jego czynów wzbudzała lęk.

To oznaczało uznanie.

Zdawało mu się, że czuje zapach potu klechy, i to jeszcze bardziej go rozśmieszyło.

Mógł wiele wytrzymać, karmiąc się tym wspomnieniem.

Byleby tylko wydostać się z tego przeklętego lochu!

Nazywał się Kalevi Moutka i urodził się w okolicach jeziora Mieko. Jego dom rodzinny 

znajdował się przy małej zatoce w środku świerkowego lasu na wschód od rzeki Tornio.

Dzieciństwa nie pamiętał.

Nie chciał pamiętać.

Życie zaczęło się, kiedy skończył osiemnaście lat.

background image

I zabił po raz pierwszy.

Teraz dobiegał trzydziestki, zresztą stracił dawno rachubę czasu. Datę urodzin zapisano 

w księgach kościelnych miasta Tornio, ale niewiele go to obchodziło. Wiek nie miał żadnego 

znaczenia.

Po prostu żył.

I jak tylko uwolni się z tych przeklętych łańcuchów, a klął się na Boga, że to uczyni, to 

znów będzie żył.

Nie nudno i przyzwoicie jak mieszczuchy, tylko dziko, bez zahamowań, jak przystoi 

prawdziwemu mężczyźnie. Jak drapieżne zwierzę.

Z nożem u gardła, w nieustannym zagrożeniu, od którego drży każdy nerw ciała.

Był nieostrożny, dlatego go pojmali.

Ubzdurał sobie, że jest mądrzejszy od nich wszystkich, i los go pokarał.

Napadał bez celu, bez planu, popisywał się, droczył. I w końcu zapłacił  za własne 

zadufanie.

Tę starą babę zabił przez przypadek. Nie był wcale w nastroju, by odbierać komuś 

życie. Zwłaszcza jej. Ten jeden postępek nie napawał Kaleviego zadowoleniem.

Morderstwo nie sprawiło mu nawet satysfakcji i było zupełnie niepotrzebne. W tym 

jednym Kalevi przyznawał rację ludziom lensmana, poza tym nie przejmował się ich gadaniem.

Wykazał się nieostrożnością, zaczaj chlapać językiem.

Stróże prawa wszędzie mają uszy. Kalevi sam był sobie winny, że wylądował w lochu.

Jak   wyjdzie,   będzie   ostrożniejszy.   Nigdy   jednak   nie   przestanie   szukać 

niebezpieczeństw, to one bowiem sprawiają, że krew szybciej krąży w żyłach.

Musiał odpoczywać, szykować się na właściwy moment. Podniósł się na kolana i oparł 

o chłodną ścianę. Zapach drewna wciąż był intensywny, przez szpary dochodziły odgłosy z 

zewnątrz i wiało zimne powietrze.

Kalevi zamknął oczy. Żelastwo wpijało się w nadgarstki, ale chłód metalu koił ból.

Nie przejmował się bólem. Umiał znieść wiele, zagryźć zęby.

Zapadł   w   sen,   który   uniósł   go   wąskimi,   zarośniętymi   ścieżkami   ku   lapońskim 

płaskowyżom.

Obudzili się tak, jak zasnęli. Nadzy, wtuleni w siebie, rozgrzani.

O tym właśnie śnili. O tym, co wydawało się niemożliwe.

O tym, co Raija w myślach nazywała szczęściem.

Tylko w myślach. Nie chciała wyzywać losu.

-  Jesteś   piękna  o  poranku  -  uśmiechnął   się  Mikkal,   całując  ją  lekko.  -   Będę  ci   to 

background image

powtarzał codziennie do końca życia.

Raija nie odpowiedziała. To była cudowna, lecz niebezpieczna obietnica. Żadne z nich 

nie wiedziało, czy resztę życia spędzą razem. Nic już nie było pewne.

- Prześliczny poranek na dalszą wędrówkę - odrzekła. - Do Tornedalen.

Mikkal zacisnął pasek i spojrzał badawczo na dziewczynę. Zastanawiał się, co kazało jej 

podjąć decyzję, skoro poprzedniego wieczora się wahała.

- Mówię poważnie - zapewniła. - Muszę się dowiedzieć, jak im się wiedzie, a jeszcze 

nigdy nie byłam tak blisko. Boję się, ale już się nie cofnę. Nie wybaczyłabym sobie. Chcę ich 

zapewnić, że mimo wszystko jest mi dobrze. Że jakoś żyję...

Mikkal nie mógł się oprzeć, by jej nie dotknąć, nie przytulić.

- Więc jest ci dobrze? - spytał smutno, całując skroń dziewczyny. - Potrafisz zmienić 

noc w dzień. Tak ci dobrze, że uciekasz z Ruiji przed stosem. Masz męża, którego nie kochasz i 

który ciebie nie kocha. Małe dzieci,  których może nigdy już nie zobaczysz... - Westchnął 

głęboko i przytulił ją mocniej. - Dobry Boże, co z tobą będzie? Co będzie z nami?

- W ogóle o tym nie myślę - szepnęła. - Po prostu żyję.

Długo stali przytuleni, mimo chmurnych myśli, dając sobie nawzajem odwagę i siłę, by 

stawić czoło kolejnemu dniu, dalszej wędrówce. By śmiać się razem z Ailo i zapomnieć o 

troskach.

Mieli cel.

Tornedalen. Na północ od Ylitornio, gdzie krajobraz otwiera się szeroko, gdzie rosną 

nieprzebyte bory. Gdzie rzeka Tornio toczy się strugą błękitniejszą od nieba. Niedaleko jeziora 

Mieko, największej wody, jaką widziały oczy Raiji, zanim wyruszyła na północ.

Teraz mogła już wypowiedzieć te słowa.

- Wracam do domu.

Ludzie wiedzieli, gdzie go przetrzymują, a zła sława jego uczynków rozniosła się aż do 

Kaliksu.

Kalevi widział grupki ludzi gromadzące się pod więzieniem o każdej niemal porze dnia.

Czasami przystawali na tyle blisko, że przyłożywszy ucho do drewnianej ściany, słyszał 

strzępy rozmów. Głosy, w których pobrzmiewała bojaźń.

Napawał   się   nimi.   Napawał   się   przesyconą   lękiem   ciszą,   która   zapadała,   kiedy 

wymienili się opowieściami.

To mu starczało. Kiedy głosy podnosiły się w ekscytacji, dzwonił łańcuchami, drapał 

podeszwą buta o nierówności podłogi, odsuwał się od ściany. Nucił jakąś sprośną piosenkę...

Umiał śpiewać. Nikt mu tego nigdy nie mówił, ale wiedział, że ma dobry głos.

background image

Rozmowy   już   nie   milkły.   Ludzie   nabrali   odwagi,   ufni   w   bezsilność   więźnia.   Był 

przykuty do ściany, nie mógł ich skrzywdzić.

Do samosądu jednak nie doszło.

Kalevi   był   mordercą,   złodziejem,   zadawał   gwałt   i   kłamał...   Trudno   by   znaleźć 

przestępstwo, którego się nie dopuścił.

Czuli   odrazę   do   człowieka   i   postępków,   ale   jego   obecność   dodawała   smaczku   ich 

monotonnemu życiu.

Tyle że była tymczasowa. Trzymano go w więzieniu w oczekiwaniu na odpowiedni 

środek transportu.

Bano się wieźć go w odkrytym wozie, czekano na solidną budę pozbawioną okien i 

wyposażoną w mocne zamki.

Mimo   wzburzenia   miejscowej   ludności   stróże   prawa   nie   zdecydowali   się   skazać 

Kaleviego na miejscu. Miało się to dokonać w stolicy. Dopóki tkwił w lochu, mógł czuć się 

bezpieczny.

Bezpieczeństwo było jednakże dla niego pojęciem nieznanym. Nienawidził tego słowa, 

bo równało się słabości, a Kalevi nie okazywał tak niskich uczuć.

Był silny i samotny.

Samotny...

W tym tkwiła siła Kaleviego, w samotności i chorobliwej wręcz podejrzliwości. Gdyby 

jednak miał choć jednego sojusznika za kratami... Wyprowadziłby w pole tych zadufanych w 

sobie strażników. Choć jedną bratnią i lojalną duszę...

Słyszał szum lasu, czuł zapach łąk leżących na północ od Kaliksu...

Do diabła z tym!

Przecież się nie rozklei tylko dlatego, że może nigdy już nie ujrzeć wód jeziora Mieko.

Będzie żyć! Ucieknie, a jego prześladowcy trząść będą portkami. Wszyscy, strażnicy i 

klecha, lensman i ten żądny sensacji tłumek!

Będą ogryzać paznokcie i oglądać się ze strachem, czy nie nadchodzi Kalevi Moutka!

Oparł się o ścianę i wbił wzrok w powałę. Ujrzał bezmiar płaskowyżu, wyśniony raj.

Wróci tam.

Choćby miał znów zabić.

Okazja nadarzyła się szybciej, niż przypuszczał. Tego samego wieczora w celi zjawiło 

się dwóch strażników.

Mieli na sobie odzież podróżną.

W twarzy Kaleviego nie drgnął żaden mięsień. Strażnicy byli wprawdzie uzbrojeni, ale 

background image

nie uznał tego za fakt szczególnie godny uwagi.

- No, bestio - warknął jeden z przybyłych, wkładając klucz do zamka, który spinał 

kajdany ze ścianą. - Nie zestarzałeś się w tej dziurze, ale nie żal nam, że z niej znikniesz.

Postawili   Kaleviego   brutalnie   na   nogi   i   rzuciwszy   na   ścianę,   jeszcze   raz   starannie 

przeszukali jego ubranie.

Zrobili to już, wtrącając Fina do lochu, i choć wiedzieli, że nikt od tamtej chwili nie 

miał przystępu do więźnia, powtórzyli rewizję z niekłamaną przyjemnością.

- Nie zapytasz, dokąd cię zabieramy? - spytał drugi strażnik, pchając Kaleviego ku 

drzwiom.

Morderca wzruszył ramionami z obojętnością.

- A po co? - odrzekł znudzonym tonem. - Przecież wiem.

Mężczyznom zdało się, że nie ma na myśli stolicy i stryczka. Niepojęte, skąd brał tę 

niezachwianą pewność siebie.

- Do piekła - zarechotał drugi strażnik, wzbudzając rozbawienie kompana.

Kalevi poczłapał między nimi drobnymi kroczkami, łańcuchy u nóg bowiem znacznie 

ograniczały swobodę ruchu.

Mimo że zapadał zmierzch, przed więzieniem zebrał się tłumek gapiów.

Kiedy   Kaleviego   prowadzono   do   lochu,   jego   kroki   śledzili   wszyscy   mieszkańcy 

Kaliksu, widać jednak nie mieli dość. Rzadko zdarza się okazja, by zobaczyć mordercę z bliska, 

niemal otrzeć się o niego. Będzie co opowiadać wnukom.

Kalevi spoglądał wrogo ku ciżbie, nie rozróżniając twarzy.

Zimne, pozbawione uczuć spojrzenie budziło w duszach naiwnych i romantycznych 

uczucia zgoła niespodziewane.

Kalevi czuł na sobie wzrok kobiet i uśmiechał się kpiąco.

Wiedział, co myślą.

Kiedy mijał grupkę młodych dziewcząt, które odważnie ustawiły się bliżej niż reszta 

gapiów, poczuł na sobie dotyk płochliwych dłoni.

Obejrzał się i popatrzył na dziewczęta, przybierając dostojną, królewską nieomal pozę, 

po czym odwrócił wzrok.

Dobiegły go podniecone szepty.

- Spojrzał na mnie! Widziałaś te oczy?

- Jest taki przystojny! I taki straszny!

- Zgadłabyś, że to morderca?

Marzenia   dziewcząt   długo   miały   krążyć   wokół   Kaleviego.   Zabójcy   o   niebieskich, 

background image

wąskich, lekko skośnych oczach i ładnie rzeźbionych rysach twarzy.

Brud i kilkudniowy zarost dodawały mu tragicznego uroku.

Taki piękniś nie mógł być zły do szpiku kości, myślała niejedna z panien, przekonana, 

że zdołałaby ocalić skazaną na zatracenie duszę przestępcy.

Kalevi znał te marzenia.

Kobiety go nie interesowały.

Kobiety to dla silnego mężczyzny niepotrzebny ciężar.

Nadawały się tylko do jednego.

Poza tym nie miały znaczenia.

Słuchał   kiedyś   słów   o   miłości   i   uczuciu.   Słuchał   tylko   po   to,   by   skwitować   je 

szyderczym śmiechem.

Dziewczyny miały pusto w głowie. Wierzyły w słowa i obietnice, dawały się omamić 

ładnym wyglądem. Nie było dla nich miejsca w życiu Kaleviego. Gardził kobietami.

Czekali na niego z otwartym wozem.

Serce Kaleviego podskoczyło z radości.

- Jedziesz do Tóre - poinformował jeden ze strażników. - Stolica się niecierpliwi. Wóz, 

który wysłali po ciebie, zajedzie jutro do Tóre...

Kalevi nie wyrzekł ani jednego słowa.

Tym razem okazał większą roztropność. Gdyby nie te przeklęte kajdany u nóg!

Miał jeden wieczór na działanie.

Coś się wydarzy.

Czuł to.

Dojeżdżali na miejsce, kiedy modlitwy Kaleviego zostały wysłuchane.

Pękła oś wozu.

Strażnicy z trudem powściągnęli   konie. Tył  wozu wydrapał  długą bruzdę w ziemi. 

Kalevi wstrzymał oddech.

Zmysły miał napięte do granic ostateczności.

Nadeszła sposobność, której wyglądał.

- Złaź z wozu! - ryknął jeden ze strażników. - I bez ciebie jest diabelnie ciężki!

Kalevi przerzucił nogi przez bok wozu i wyskoczył. Szurając nogami, usunął się z drogi 

strażnikom,   którzy  w  pocie  czoła   usiłowali  połączyć   złamane   części   ośki.   Wyraźnie   mieli 

nadzieję, że uda im się naprawić uszkodzenie.

Rzut oka wystarczył Kaleviemu, by stwierdzić, że sprawa jest beznadziejna. Nawet do 

głowy mu nie przyszło, by pomóc stróżom prawa. Zwłaszcza że ci sami stróże prawa z lubością 

background image

patrzyliby, jak dynda na stryczku.

Rozejrzał się wokół i uznał, że wypadek nie mógł się zdarzyć w odpowiedniejszym 

miejscu.

Żadnych zabudowań w pobliżu, ani śladu ludzi. Krajobraz w sam raz nadawał się do 

ucieczki, otaczały ich pagórki, pokryte lasem wzgórza, strumyki i niewielkie jeziora.

Tylko pęta u nóg stanowiły przeszkodę.

- Gdzie łazisz? - Jeden ze strażników zawrócił go na drogę i kazał oprzeć się plecami o 

uszkodzony wóz. Kalevi nie posłuchałby, gdyby tamten nie poparł rozkazu, przytykając mu lufę 

do brzucha.

Kalevi wiedział, że strażnik się go boi. Przestraszeni ludzie nie powinni trzymać tak 

niebezpiecznej broni.

Kalevi potrafiłby wykorzystać siłę i przewagę, jaką daje strzelba. Jeśliby strzelił, to w 

jasno określonym celu. By zabić. Nigdy jednak nie posiadał strzelby.

Strażnik zaś gotów jest pociągnąć za spust ze strachu.

Bandyta   oparł   się   o   wóz   i   spod   przymkniętych   powiek   przyglądał   się   niezdarnym 

poczynaniom obu mężczyzn.

Wyprzęgli konie.

Wymieniali nerwowe uwagi, niepewni, jak się zachować. Obaj, nawykli do słuchania, 

nie potrafili podejmować decyzji.

I żaden z nich nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności. Nie tutaj. Za to z rozkoszą 

przyznaliby sobie zasługę doprowadzenia więźnia do celu.

Kalevi uznał, że ich szanse zmalały nieomal do zera.

Zamknął oczy i czekał.

-   Poluźnimy   ci   łańcuchy   -   zdecydował   starszy.   Jego   znacznie   młodszy   i   znacznie 

bardziej przestraszony kolega dobrowolnie zrzekł się przywództwa.

- Nie boicie się? - zakpił Kalevi.

- Za co się uważasz? Za wysłannika piekieł? Potrafimy nauczyć cię moresu. Mrugnij 

tylko, a zastrzelimy cię na miejscu. Wszystko nam jedno, czy zdechniesz tu czy w stolicy.

Wciąż wierzyli, że mają nad nim przewagę.

To dobrze.

Zdjęli mu kajdany z kostek. Kalevi z trudem powstrzymał okrzyk radości.

Zaprowadzili   go   do   koni   i   wybrali   tego,   który   wydał   im   się   najcięższy   i 

najpowolniejszy.

W ogóle nie znali się na koniach, Kalevi zaś wzrastał ze zwierzętami.

background image

Poczuł skurcz w żołądku na to wspomnienie z dzieciństwa, ale zdusił je w sobie.

Musiał zachować klarowność myśli.

- Mam go dosiąść? - spytał, udając, że boi się koni. Strażnicy zaśmiali się złośliwie. 

Kalevi nie zareagował, dobrze wiedział, kto będzie śmiać się ostatni.

- Chyba że chcesz biec za nim aż do Tóre. Z pętlą na szyi. Przynajmniej zaoszczędzisz 

sobie podróży na południe.

Kalevi stawiał opór, kiedy ładowali go na grzbiet zwierzęcia. Konie nie były osiodłane, 

więc musiał chwycić się grzywy. Kajdanki u rąk trochę go uwierały, ale wiedział, że da sobie 

radę. Poklepał zwierzę uspokajająco, cały czas obserwując strażników...

Oni zaś nie zwracali na niego uwagi, zajęci dosiadaniem wierzchowców.

Kalevi wbił obcasy butów w boki konia, pochylił się nad jego karkiem i w ułamku 

sekundy odsądził się od zdumionych mężczyzn.

Nagłość, z jaką to uczynił, dała mu przewagę.

Chwilę jeszcze słyszał głosy strażników za sobą, dobiegały go trzaśnięcia bicza, które z 

wolna cichły w oddali.

Tylko wiatr szumiał tajemniczo pośród melancholijnych świerków.

Wtedy dopiero przyhamował wierzchowca.

Roześmiał się w noc, upojony wolnością.

I zaczął śpiewać piosenkę, jedną z tych, która treścią urąga prawu i sprawiedliwości. Na 

własny rachunek dodał parę zwrotek.

Był wolny.

Zdążał na północ, ku lapońskiemu pograniczu.

Najpierw jednak pragnął raz jeszcze ujrzeć wody jeziora Mieko.

background image

8

- Zbliżamy się. - Mikkal spojrzał z ukosa na Raiję. - Poznajesz okolicę?

Na twarzy Raiji pojawił się wyraz napięcia.

Ailo siedział na grzbiecie renifera. Był zmęczony, kaprysił, tego dnia bowiem przebyli 

znacznie dłuższy niż poprzednio odcinek drogi. Bliskość celu sprawiła, że nie zatrzymali się na 

wieczorny odpoczynek. Rozglądali się wokół, szukając czegoś, co obudziłoby wspomnienia.

- Minęło trzynaście lat - powiedziała wolno i ostrożnie. Dotąd nie wątpiła, że pamięć jej 

nie zawiedzie. - Wszystko wygląda inaczej. - Nie ukrywała rozczarowania. Zmarszczyła brwi i 

zatrzymała się. Krajobraz zdawał się jej obcy.

Jeziora po obu stronach... Płaski, żyzny teren. Lasy. To miejsce niczym nie różniło się 

od tych, które mijali w ostatnich dniach.

Lasy, jeziora, pola...

Raija   doznała   nawet   lekkiego   zawodu,   że   jej   wzrok   nie   może   spocząć   choćby   na 

niewielkim wzgórzu.

Ona, która szczerą nienawiścią darzyła strome, straszne skały w Ruiji opadające wprost 

do morza.

Miała wtedy osiem lat...

Oglądała świat z innej perspektywy. We wspomnieniach była to kraina słońca, ciepła i 

dobrej pogody.

Teraz w powietrzu leżała gęsta mgła, wisiała nad nimi lepka i mokra, wymazując znaki 

rozpoznawcze w krajobrazie. Zniekształcała okolicę nie do poznania.

Raija wytężyła myśli i wydobyła z mroków pamięci na wpół zapomniane nazwy.

Półwysep Iso - Vietonen. Jezioro Raanu... Kształt się zgadzał. Długi cypel wrzynający 

się w toń wody. Minęli inne jezioro tej samej wielkości. Raanu.

A więc z prawej strony leżało Mieko!

Serce zabiło jej gwałtownym rytmem. Mogłaby upaść na kolana w objęcia wody, ale nie 

ruszyła się z miejsca, przepełniona cichym szczęściem, oczekiwaniem, dręczącą niepewnością.

Zsadziła Ailo z renifera i przytuliła chłopca, który objął ją ufnie za szyję.

- Dalej już dziś nie pójdziemy - pocieszyła malca i podnosząc twarz, napotkała pytające 

spojrzenie Mikkala.

- Tak - potwierdziła. - Jesteśmy prawie u celu. To jezioro Mieko.

Mikkal przypuszczał od pewnego czasu, że dotarli do rodzinnych stron Raiji. Bywał tu 

kilkakrotnie. Czekał jednak, aż sama mu to powie.

background image

- Już niedaleko - dodała. - Potrzebuję czasu. To... - zawahała się, szukając właściwych 

słów, ale żadne nie odpowiadały temu, co czuła - ...silne przeżycie - dokończyła banalnie.

Mikkal rozjuczył renifery i spętał je. Nie musiał karmić zwierząt, wokół ciągnęły się 

bujne, zielone pastwiska. Patrząc po okolicy, nie sposób było uwierzyć, że osiadłym tu ludziom 

głód kiedykolwiek zaglądał w oczy.

A jednak los Raiji stanowił żywe przypomnienie o latach nędzy i nieurodzaju.

Mikkal przygotowywał obozowisko, w nagłym odruchu postanowił rozstawić namiot. 

Może   zrobił   tak   ze   względu   na   mgłę,   spoczynek   w   chłodnym,   wilgotnym   powietrzu   nie 

należałby do przyjemności.

A może uczynił tak z innego powodu, którego nawet nie potrafił nazwać. Miał dziwne 

przeczucie.

Nie przyznał się do niczego wobec Raiji, ale zauważył, że dziewczyna też rozgląda się 

wokół.

Nie miał odwagi zapytać, czy coś ją niepokoi. Może po prostu przypatruje się okolicy. 

Nie chciał jej straszyć. Jeśli coś ją gryzie, nie omieszka o tym powiedzieć.

Raija nie odezwała się.

Przygotowała posiłek, zajęła się Ailo. Mówiła do chłopca, trzymała go za rękę, póki nie 

zasnął wtulony w skórzane derki.

Mikkal   odtrącił   złe   myśli   od   siebie.   Musiał   mieć   przywidzenia.   Wszak   Raija   była 

znacznie wrażliwsza od niego, a niczego nie zauważyła.

Ognisko   wygasało   z   wolna.   Nie   podsycali   ognia,   w   okolicy   nie   kręciła   się   dzika 

zwierzyna, a w namiocie panowało przyjemne ciepło. Mieli siebie i derki.

Raija leżała w ramionach Mikkala. Sen nie przychodził, zbyt wiele myśli kłębiło się jej 

w głowie, zbyt wiele wrażeń.

- Miła moja... - Głos Mikkala zabrzmiał lekko jak tchnienie wiatru. - Podziel się tym, co 

czujesz.

Bliskość była ważna, ważne było to, że mogli patrzeć na siebie. Mówili do siebie nie 

tylko słowami, ale i wyrazem twarzy, z których potrafili wychwycić niejedną ulotną myśl.

Raija i Mikkal rozmawiali wieloma językami.

- Przeżywam to od nowa - szepnęła drżąco. - Znów mam osiem lat, czuję się zdradzona i 

opuszczona. Dorosła Raija wie, że uczynili to w dobrej wierze, ale nie potrafię myśleć inaczej. 

Znów mam osiem lat. Wiatr pieści moje policzki. Mam mokre stopy, och, ta przeklęta mgła! I 

tylko ciebie na tym świecie.

Mikkal   słuchał   w   milczeniu,   głaszcząc   ukochaną   po   głowie.   Widział,   że   tak   samo 

background image

postępowała z Ailo, kiedy chłopiec się smucił. Głaskała go po głowie i słuchała.

Teraz równie chętnie poddawała się podobnym zabiegom.

- Wiem, co chcę im przekazać, nie wiem tylko, czy się odważę. Boję się, że kiedy stanę 

z nimi twarzą w twarz, znów poczuję się jak to opuszczone dziecko. I nie będę umiała im 

powiedzieć, że zrozumiałam...

Uspokoiła się. Dłonie Mikkala działały kojąco, łagodnie masowały kark dziewczyny, 

przesuwały się po ramionach, po włosach. Pieściły bez ukrytego zamiaru, bez pożądliwości. 

Mikkal   mówił   jej   poprzez   dotyk,   że   jest   obok   niej.   Że   nie   musi   samotnie   zmagać   się   z 

przeszłością.

Pieszczoty to jeszcze jeden język, równie bogaty jak ten złożony ze słów.

Na końcu wyjawiła, czego obawiała się najbardziej.

- Co będzie, jeśli nie żyją, Mikkal?

- Czy to ma aż takie znaczenie? - spytał. - By wiedzieli, że zrozumiałaś?

Raija pokiwała głową.

- Ogromne. - I leżała  długo w milczeniu,  zanim dokończyła myśl. - Nie chcę być 

niczyim wyrzutem sumienia. Muszą wiedzieć, że nie chowam urazy. Że dałam sobie radę.

Mikkal pomodlił się w duchu za rodziców Raiji. Tak bardzo pragnęła znów ich ujrzeć, 

odnaleźć  własne korzenie i miejsce na ziemi.  Miejsce, które zwie się domem. Nadmorska 

kraina ofiarowała jej wiele, ale nigdy nie stała się prawdziwą przystanią.

Mikkal myślał o tym z ciężkim sercem. Sam też nie potrafił stworzyć jej domu.

Choć uśmiechała się i mówiła, że jej dom jest tam, gdzie on, dobrze wiedział, iż szuka 

czegoś stałego. Pokojów, w których mogłaby się krzątać, wnętrz, które mogłaby przyozdobić.

Mikkal   miał   niespokojną   duszę   wędrowcy,   która   zwiędłaby   zamknięta   w   czterech 

ścianach domostwa. Jego życie wiodło ścieżkami reniferów.

Bolał z tego powodu, bo gotów był ofiarować jej wszystko. Wszystko, tylko nie to.

Kochał   włóczęgę,   niepewność,   nieprzewidywalność   losu.   Nie   potrafił   żyć   inaczej. 

Niebo i namiot były mu dachem. Nie mógł dać jej więcej. Oboje rozumieli to bez słów.

- Jutro ich poszukamy - obiecał i przyciągnął ją do siebie. - Nie spoczniemy, póki ich 

nie odnajdziemy. Pamiętam dobrze twoje rodzinne strony, choć wtedy leżał śnieg.

- Ja też pamiętam - odrzekła Raija. Ułożyła się wygodnie i skryła twarz w zagłębieniu 

na szyi Mikkala. Tam czuła się bezpiecznie i dobrze.

Potrzebowała ciepła jego ciała. Drżała, choć noc nie była chłodna.

- Kocham cię, Raiju - szepnął Mikkal. - Od samego początku byłaś mi bliska, ale któż 

mógł wiedzieć, że staniesz się moim przeznaczeniem? Że ta obdarta dziewczynka przemieni się 

background image

w najpiękniejszą istotę, jaką nosiła ziemia? Kto mógł przewidzieć, że tamta ośmiolatka w za 

dużej chuście na głowie stanie się jedyną kobietą, którą obdarzę miłością?

Ciepła dłoń zacisnęła się na ręce Mikkala.

-   Dziękuję   za   te   słowa,   mój   miły!   -   wyrzekła   cicho.   -   Zawsze   wiesz,   kiedy   ich 

potrzebuję najbardziej. Raija Alatalo miałaby smutne życie, gdybyś nie istniał. Wtedy nigdy nie 

odnalazłaby miłości. Tej prawdziwej i jedynej. Największego i najdziwniejszego uczucia ze 

wszystkich.

Mina rakastan sin ua - zakończyła. - Mon rakastan do. Kocham cię, Mikkal.

Kalevi dostrzegł ich, zanim stanęli na popas. Coś kazało mu się zatrzymać i przyjrzeć 

rozwojowi wydarzeń.

Lapończycy, sądząc po odzieniu i reniferach. Kalevi nie znał bliżej tego ludu. Widywał 

ich na spędach reniferów i targowiskach, ich wolny i niczym nie skrępowany sposób życia 

budził w nim zazdrość i uznanie.

Nie dlatego, że chciałby być jednym z nich! Prychnął na samą myśl. Wiedzieli jednak, 

jak przetrwać na pustkowiu, a on wkrótce będzie musiał opuścić utarte szlaki. Ziemia paliła się 

mu pod stopami.

Wiedział, że go szukają, tylko nie tam, gdzie trzeba. Nie przeliczył się, nie spodziewali 

się, iż podąży ku rodzinnym stronom, gdzie wszyscy znali jego twarz.

Wszystko poszło jak z płatka.

Ruszył najpierw na zachód wzdłuż rzeki, przekraczając ją kilkakrotnie na wypadek, 

gdyby użyli psów. Kiedy koń zaczął powłóczyć nogami, pozostawił go na pastwę losu. Kalevi 

niewiele dbał o czworonożne stworzenia.

Kajdanki stanowiły powód do niepokoju, z nimi nie mógł pokazać się wśród ludzi, poza 

tym przeszkadzały w zdobywaniu pożywienia.

Oddaliwszy się na wschód od rzeki, natknął się na leżącą na uboczu zagrodę. W nocy 

zajrzał   do   wszystkich   pomieszczeń   i   ku   swemu   zadowoleniu   w   jednym   z   nich   znalazł 

prymitywną kuźnię.

Kolejny uśmiech losu, w zagrodzie mieszkał samotny mężczyzna. Kalevi zbudził chłopa 

i zmusił go, by rozpiłował żelazne obręcze.

Mężczyzna uczynił to bez słów, a na jego twarzy nie było znać strachu. Kaleviego 

korciło, by wyznać mu swoje imię, ale się powstrzymał. Starzec i tak nie będzie miał się komu 

pochwalić.

Ogłuszył go jego własnym młotem, potem zaniósł na łódź i odpłynął nią od brzegu. 

Nawet się nie zmęczył, staruszek był wątłej postury, a Kalevi odznaczał się nadzwyczajną siłą.

background image

Nie czuł nic, kiedy spuścił ciało do wody i przyglądał się, jak niknie w głębinie. Potem 

wyrzucił jedno wiosło, skoczył w toń i popłynął do brzegu.

Lato dobiegało końca i woda zdążyła się już ochłodzić, ale Kalevi nie zważał na to. 

Nocna kąpiel orzeźwiła go i przywołała wspomnienia. Nie widział okolicy, ale czuł, że jest 

blisko domu.

Został w zagrodzie do rana, by osuszyć rzeczy i najeść się. Rozpalił ogień i grzał się 

przy nim aż do świtu.

Domu nie splądrował, choć ledwie oparł się pokusie.

Tym razem słuchał głosu rozsądku.

Mieli sądzić, że stary się utopił. Łańcuchy leżały na dnie jeziora razem z ciałem chłopa. 

Kalevi skrzętnie usunął wszelkie ślady swego pobytu w izbie. Tym razem nie wpadnie przez 

chciwość.

To miał być jeden z tych złych postępków, których nikt mu nie przypisze.

Potem   ruszył   na   wschód,   ku   rodzinnym   stronom,   i   bez   trudu   dotarł   na   miejsce. 

Przebywał tu już od tygodnia i codziennie budził się z myślą, że czas odejść. Na lapońskie 

pogranicze, gdzie czeka prawdziwa wolność. I codziennie zwlekał z decyzją.

Wtedy   zjawiła   się   ta   para.   Kobieta   była   piękna.   Właściwie   nie   miało   to   żadnego 

znaczenia. Kobiety nadawały się do jednego.

Raz   obróciła   się   w   jego   kierunku.   Stanęła   nieruchomo.   Kalevi   wstrzymał   oddech, 

pewny, że go dostrzegła skrytego w rzadkich brzozowych zaroślach.

Jednak nie. Co innego zwróciło jej uwagę.

Kalevi poczuł niepokój. Sprawiły to oczy dziewczyny, ciemne, przejrzyste, mądre oczy.

Ich spojrzenie przywoływało coś z odległej przeszłości, jakieś dręczące wspomnienie.

Poczuł ból w sercu i cicho się oddalił. Wiedział już, że następnego ranka też nie ruszy 

na północ.

Zostanie   tak   długo,   jak   długo   będzie   tu   ta   kobieta.   Nie   chciał   przypomnieć   sobie, 

dlaczego przejął go jej widok, a jednocześnie nie potrafił zapomnieć.

Zjedli posiłek i spakowali rzeczy. Raija zajęła się swoim wyglądem. Mimo że ranek był 

chłodny,   a   powietrze   wciąż   wilgotne,   wykąpała   się   w   zimnej   wodzie   jeziora.   Mikkal 

obserwował jej starania. Wyjęła jedyną ładną bluzkę, jaką miała ze sobą, i najlepszą spódnicę. 

Lapoński kaftan, którego używała w podróży, zwinęła starannie i schowała. Nie uczyniła tego, 

by zranić Mikkala. Chciała się pokazać w tym, co najlepiej podkreślało jej urodę.

Raija uważała, że najlepiej wygląda w norweskim stroju. Bo przypominał ubiór fińskich 

kobiet.

background image

Bardzo uradowała jego serce, kiedy wyjęła broszę z zawiniątka i przypięła do bluzki.

Raija nie zdradziła żadnej ze swoich ojczyzn.

- Wyglądasz pięknie - stwierdził, zanim zdążyła zapytać. Naprawdę tak myślał.

Była   piękna.   Miała   lekko   zaróżowione   z   emocji   policzki.   Włosy   zdążyły   trochę 

odrosnąć, przykryły uszy i skręcały się w krótkie loki na karku, dodając jej dziewczęcego 

uroku. Bluzkę o bufiastych rękawach zapięła pod samą szyję. Czarna spódnica z przedniej 

wełny, wąska na biodrach, opadała w dół szerokimi fałdami.

Uroczysty strój i srebrna ozdoba na piersi uwydatniały jej kobiecość.

- Spodobasz się im! - Mikkal zakręcił Raiją, by nacieszyć oczy.

Pęczniał z dumy. Sam też zadbał o wygląd, choć wcześniej nie miał takiego zamiaru. W 

żadnym stroju nie ukryłby pochodzenia, ale też nie chciał tego czynić. Był Lapończykiem, nie 

wstydził się swego ludu.

Nie  wykąpał się wprawdzie,  ale się przebrał. Założył strój  z miękkiego brązowego 

zamszu, łydki obwiązał misternie tkanymi onucami o żywych barwach. Zacisnął klamrę pasa na 

wąskich biodrach, a na szyi zawiązał jedwabną chustę.

Potem wystroili Ailo. Wyglądał jak miniaturka swego ojca.

Byli gotowi na spotkanie z rodziną Raiji.

Mikkal nie miał pojęcia, czy to wystarczy, by zareagowali przychylnością. Bał się, że go 

odtrącą. Nie ze względu na siebie czy na Ailo, chodziło o Raiję.

Raija drżała, strach ścisnął jej serce i nie chciał odstąpić.

Mogli się jej wyrzec...

Mogli okazać rozczarowanie.

Mogli otworzyć im drzwi.

Kiedy w jakiś czas potem okrążyli południowy kraniec jeziora Mieko, Raija rozpoznała 

okolicę. Wiedziała już, którą drogę wybrać.

Przypominała sobie nazwiska właścicieli zagród, które mijali.

Wiele z nich wyglądało na opuszczone. Nie zwiezione siano żółkło na polach, których 

dawno już nikt nie obsiewał.

Tyle się zmieniło.

Pobudowano nowe domy, niektóre miały smołowane dachy i szyby w oknach. W innych 

gospodarstwach przybyło zabudowań. Raija pamiętała twarze przyjaciół z dzieciństwa, którzy 

tam mieszkali, wciąż dźwięczał jej w uszach ich śmiech.

A więc zostali na ojcowiźnie. Najstarszy syn przejmował majątek, młodsi dostawali po 

kawałku roli. Taki porządek obowiązywał od pokoleń i zwiastował nadejście trudnych czasów. 

background image

Jeszcze nie brakowało ziemi uprawnej, ale kiedyś nie będzie czego dzielić.

Rodzinną zagrodę przejmie Matti. Raija myślała o tym z zadumą. Śliczny chłopczyk, 

którego ucałowała na pożegnanie, skończył już trzynaście lat. Niedługo wejdzie w dorosłość, a 

ona nawet nie widziała, jak wzrasta.

Tyle straciła!

Źle ocenili  odległość. Równiny i pola rozciągały się dalej, niż oko mogło sięgnąć. 

Maszerowali już cały dzień, z wolna tracąc nadzieję, że dotrą na miejsce przed wieczorem.

Raija  była  bliska  płaczu.  Tak   szykowała się  na  to  spotkanie,  podekscytowana  jego 

bliskością. Teraz czuła się zmęczona i spocona, nie wyglądała już tak świeżo.

- Już niedaleko - syknęła przez zęby bardziej do siebie niż do Mikkala.

Mikkal nie odzywał się od dłuższego czasu. Raija podejrzewała, że rozgląda się za 

miejscem odpowiednim na nocleg.

Niedoczekanie!

Była tak blisko domu!

Mikkal wcale nie miał takiego zamiaru. Zgadzał się z Raiją, byli niemal u celu.

Kolejny   zakręt   ścieżki   wydał   się   Raiji   znajomy.   Nogi   same   ją   poniosły,   zostawiła 

Mikkala i Ailo daleko w tyle. Wbiła wzrok w drogę, która wiła się przed nią, oddalając od 

innych domów ku szarym zabudowaniom, które pamiętała tak dobrze.

Obiegła kamienny murek i zatrzymała się.

Ukazał się widok bliski jej sercu, który przez lata pobytu w Ruiji wyparła z pamięci. 

Podwórko rodzinnej zagrody.

Rozejrzała się wokół ze zdumieniem. Nagle przypomniała sobie wszystko, jedynie skala 

się zmieniła. We wspomnieniach dom znajdował się blisko rzeki, w rzeczywistości leżał z dala 

od niej, u podnóża lesistego pagórka, skąd otwierała się panorama na całą osadę.

Ojciec opowiadał, że wykarczował ten kawałek ziemi własnymi rękami. Płot powstał z 

kamieni, które wykopał.

- To tutaj. - Mikkal zjawił się u boku Raiji i położył rękę na jej ramieniu. Dławiony 

wzruszeniem więcej nie zdołał wykrztusić.

Wróciła do domu po trzynastu latach.

Z ośmioletniej dziewczynki przerodziła się w dwudziestojednoletnią kobietę.

Musiała silnie to przeżywać.

Radość, że odnalazła miejsce. I rozczarowanie.

Mikkal zobaczył więcej niż Raija. Zaślepiona szczęściem dziewczyna nie przyjrzała się 

dokładnie zabudowaniom, które pogrążały się w zapadającym zmierzchu.

background image

To on musiał powiedzieć jej prawdę. Wciąż trzymając dłoń na ramieniu ukochanej, by 

dodać jej siły.

- Odnalazłaś dom, Raiju, ale nie znajdziesz w nim swojej rodziny.

Zwróciła na niego zdumiony wzrok, potem odwróciła się ku zabudowaniom i pojęła, co 

ma na myśli.

Dom był opuszczony. Od dawna nikt w nim nie mieszkał.

Kalevi podążał za wędrowcami, starannie kryjąc się przed ich wzrokiem. Oczy kobiety 

wciąż go prześladowały.

Usiłował sobie przypomnieć dlaczego, ale nie potrafił.

Dopiero kiedy zrozumiał, dokąd zdążali, doznał olśnienia.

Oczywiście.

Tamte oczy.

Tamta dziewczynka.

Stał na skraju zabudowań, ukryty za ścianą stodoły.

Wiedział   już,   kim   jest   dziewczyna.   Wiedział,   gdzie   jej   szukać.   Jeszcze   nie   może 

wyjechać.

Kalevi miał pewien dług do spłacenia.

background image

9

Drzwi do zabudowań stały otworem, w środku nie było nic cennego. Puste ściany.

Mikkal wziął Ailo na ręce i razem z Raiją obeszli wszystkie pomieszczenia. Nie mieli 

wprawdzie światła, ale zmrok jeszcze nie zapadł.

Raija  zatrzymała  się  w izbie,  która  służyła  kiedyś  za  kuchnię.  Stanęła  na środku  i 

złożyła ramiona na piersiach, jakby broniła się przed wspomnieniami.

- Tu był stół - powiedziała. - W kącie koło paleniska stał kołowrotek. Kołyska Mattiego 

blisko stołu...

Mikkal  ujrzał  tę scenę oczyma  wyobraźni. Szczęśliwa  rodzina przy  posiłku. Zanim 

przyszedł nieurodzaj. Zanim Erkki Alatalo utonął w długach.

- Rodzice spali w kuchni, mnie zostawiali izbę. Ojciec mówił, że potrzebuję własnego 

kąta. Nazywał mnie swoją księżniczką, a małe księżniczki muszą mieć osobną komnatę. Tak 

mówił, Mikkal, komnatę... - Raija rozpłakała się.

Mikkal objął ją wolnym ramieniem. Kij upadł na ziemię, ale wsparł ją i bez niego.

Ailb też pocieszał Raiję. Naśladując ojca, klepał ją po ramionach i włosach.

- Nie płacz, Raiju. Znajdziemy ładniejszy dom.

Raija uśmiechnęła się przez łzy i uścisnęła malca. Pociągając nosem, ucałowała go w 

oba policzki. Potem musnęła policzek Mikkala. Tak na wszelki wypadek, by nie poczuł się 

pokrzywdzony.

Ailo  nie  rozumiał   zbyt  wiele,   więc  nie przejął  się  zbytnio wydarzeniami  wieczoru. 

Wiedział, że uśmiech rozjaśnia najczarniejszą noc.

- Popytamy ludzi - zdecydował Mikkal. - Jutro, teraz już na to za późno. Ktoś musi 

wiedzieć, co się z nimi stało.

Raija kiwnęła głową, ale nie wykrztusiła ni słowa. Nie teraz. Ktoś musi wiedzieć.

- Zostaniemy tu na spoczynek? Tym razem, ku zdumieniu Mikkala, potrząsnęła głową.

- To już nie jest mój dom - stwierdziła i przygarbiwszy się nieco, ruszyła do drzwi. 

Znalazł ją za progiem, stała na schodach i wpatrywała się w szarzejący horyzont. Wydawało 

się, że przygląda się okolicy, ale nie było to możliwe. Najbliższe zabudowania leżały na tyle 

daleko, że gubiły się w zapadających ciemnościach.

Dobiegał ich jedynie cichy szum rzeki Tornio. Wsłuchiwała się w jej pieśń?

- Postawimy namiot koło kamiennego płotu. Tam na dole - wskazała palcem, a Mikkal 

bardziej wyczuł, niż dostrzegł łukowate zakole muru. - To była moja samotnia - mówiła, kiedy 

szli   przez   porośnięte   zeszłoroczną   trawą   podwórze.   -   Dojrzewające   późnym   latem   żyto 

background image

skrywało   mnie   przed   wzrokiem   dorosłych.   Zaszywałam   się   tam   po   skończeniu   zajęć   i 

oddawałam marzeniom. Ty i Reijo nazwalibyście je fantazjami. Dla mnie to była zabawa. 

Siadywałam cichutko, słuchałam szumu rzeki, wiatru hulającego w zbożu, śpiewu ptaków...

Mikkalowi stanął przed oczyma obraz małej dziewczynki, wspartej plecami o płot, który 

jej ojciec zbudował własnymi rękami.

Wzruszenie   rozlało   się   mu   po   sercu   ciepłą   falą.   Nabrał   nieprzepartej   ochoty,   by 

przytulić ją do siebie, odegnać precz wszystkie smutki i zmartwienia. Nie potrafił. Był tylko 

człowiekiem.

Ustawili namiot tak, by część samotni Raiji znalazła się pod dachem. Mikkal wpadł na 

ten pomysł. Nie uszło jego uwagi, że sprawił tym dziewczynie przyjemność.

Raija   tłumiła   lęk   i   niepokój,   dopóki   Ailo   nie   zasnął   wtulony   w   derki   i   rozgrzany 

opowieścią   na   dobranoc.   Wtedy   dopiero   przygarbiła   się,   kąciki   jej   ust   opadły,   a   szeroko 

rozwarte oczy wypełniły smutkiem.

Tego się nie spodziewała. Tej ewentualności nie brała pod uwagę.

Zdjęła odświętny strój i złożyła starannie, jakby nie zamierzała go używać przez dłuższy 

czas.

Mikkal zapłakałby nad jej losem, ale nie uczynił tego. Wiedział, że Raija nie potrzebuje 

współczucia.

Ściągnął buty i skórzany kaftan, zostawił spodnie. W obcych stronach należało mieć się 

na   baczności.   Nóż   położył   po   prawej   stronie   posłania,   na   wysokości   piersi.   Mikkal   był 

ostrożnym człowiekiem.

Zanim wyruszyli w tę podróż, sprawił Raiji nóż. Niewielki i poręczny, o dość ciężkim 

trzonku i krótszej niż zwykle klindze, na tyle długiej jednak, by Raija mogła się nim posłużyć w 

pracy i obronić w razie niebezpieczeństwa. Dziewczyna przyjęła go dość niechętnie, ale Mikkal 

uparcie obstawał przy swoim i zmusił, by nosiła go na rzemyku przywiązanym pod podszewką 

sukni. Nikt by się nie domyślił, że kobieta taka jak ona ma broń.

Mikkal poczuł się pewniej, choć nie potrafił sobie wyobrazić, że Raija może kogoś 

skrzywdzić.

Usiadł plecami do skórzanej ściany namiotu, czując chropowatość kamiennego murku z 

drugiej strony. Raija przywarła do niego.

Mikkal objął ukochaną ramionami. Raija położyła mu głowę na piersi.

-   Jak   myślisz,   co   się   z  nimi   stało?  -   spytała  cienkim   głosem,   w  którym   czuło   się 

bezradność. - Pomarli? - Wypowiedziała głośno słowo, którego bała się najbardziej. - Wszyscy 

pomarli?

background image

Jeśli przyszedł kolejny nieurodzaj...

- Mogli się przenieść w inne miejsce - odrzekł niepewnie.

- Tatko miał długi. - Raija uczepiła się tej myśli z nadzieją. - W najgorszym razie 

zabraliby mu ziemię... - I sama odrzuciła tę ewentualność. - Tylko że wtedy ktoś by tutaj 

mieszkał. Ziemia jest cenna. Dlaczego nikt jej nie przejął? Tak być nie może! - krzyknęła z 

pasją i uderzyła się pięściami w kolana. Zaciskała dłonie aż do bólu. Bardziej ją to dotknęło, niż 

Mikkal się obawiał. - Wszystko na próżno. Chcę ich zobaczyć, tatę, mamę i małego Mattiego!

- Widzisz świat w czarnych barwach. Zaczekaj do jutra. Popytamy o nich. - Mikkal nie 

potrafił znaleźć lepszej pociechy.

Raija straciła nadzieję. Mikkal przekonał się o tym rankiem, kiedy dziewczyna wdziała 

swój codzienny strój. Nic nie powiedział, ale bardzo się zasmucił.

Wstali wcześnie, ale nie byli pierwsi na nogach. Jakiś potężny mężczyzna wielkimi 

krokami zdążał w ich kierunku. Wyraźnie nie po to, by się przywitać.

- To prywatna własność - odezwał się szorstko, podchodząc bliżej. Dłonie wsparł na 

biodrach. - Nie trzeba nam tu włóczęgów - dodał i spojrzał na nich podejrzliwie.

Raija westchnęła, rozdziawiła usta i podeszła kilka kroków. Powoli, ostrożnie.

To był prawdziwy kolos. Miał ogromne ramiona, szeroką klatkę piersiową, ręce jak 

bochny chleba, trochę przykrótkie nogi jak na tak potężny korpus. Wyłysiał, ale Raija pamiętała 

jasnowłosą czuprynę i sumiasty wąs, którego resztki wciąż okrywały górną wargę mężczyzny. I 

łagodne niebieskie oczy, teraz lekko spłowiałe jak dzwonki, z których jesień wycisnęła soki.

Mężczyzna poczuł siłę jej wzroku i zmarszczył brwi.

Pamięć podsuwała mu obrazy, z których nie rozumiał zbyt wiele.

Te oczy... te niezwykłe oczy. To poważne spojrzenie.

- Pentti? - Głos Raiji drżał. Jeszcze nie wierzyła, jeszcze się bała. - Wujek Pentti?

Krzaczaste brwi mężczyzny ściągnęły się mocniej. Wspomnienia nabrały jasności, ale 

nie wydały się przez to bardziej prawdopodobne.

Silne ramiona rozpostarły się. Objął dziewczynę, zanim uświadomił sobie całą prawdę.

Raija śmiała się i płakała na przemian w niedźwiedzim uścisku Penttiego. Pentti nie był 

członkiem rodziny, ale najbliższym przyjacielem ojca i najmilszym człowiekiem pod słońcem. 

Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie pomyślała o nim poprzedniego wieczora.

Rozczarowanie   widokiem   opustoszałego   domostwa   sprawiło,   że   przestała   myśleć 

rozsądnie.

Pentti odsunął dziewczynę na wyciągnięcie ramion. Na jego zdumionym obliczu rozlał 

się szeroki uśmiech.

background image

- Raija - powiedział z nabożeństwem. - Córka Erkkiego! Dobry Boże, dziewczyno! 

Gdzie się podziewałaś? Skąd przybywasz?

- Przyszliśmy wczoraj - odrzekła cicho Raija. Uśmiechnęła się do Mikkala i stanęła u 

jego boku, pokazując, że są razem, że należą do siebie.

- Twój mąż? - spytał Pentti z chłopską nieufnością wobec nomady, wobec Lapończyka.

Raija   skinęła   głową,   nie   usiłując   nawet   tłumaczyć   Penttiemu   kolei   swych   losów. 

Przedstawiła obu mężczyzn sobie. Mikkal przywitał się serdecznie, Pentti z ociąganiem. Nie da 

się wymazać uprzedzeń całego pokolenia w jeden niedzielny letni ranek.

- Chcieliśmy ich odnaleźć... - Raija skinęła ku zabudowaniom, unikając bezpośredniego 

zapytania.   Podejrzenia   dziewczyny   potwierdziły   się,   kiedy   twarz   Penttiego   pociemniała   i 

ściągnęła się.

- Biedna mała Raiju - przemówił do niej jak do dziecka - masz za sobą ciężką noc!

Oparł   łokcie   o   kamienny   plot   Erkkiego   i   spojrzał   poza   rzekę,   która   oddzielała 

Tornedalen od Szwecji. Finlandia należała wprawdzie do korony szwedzkiej, ale starzejący się 

mężczyzna nigdy nie uważał się za Szweda. W głębi duszy zawsze czuł się Finem.

- Nie powinni byli cię odsyłać - wyrzekł cicho. - Ojciec gorzko żałował, nigdy się z tym 

nie pogodził. Mój najcięższy grzech, mawiał. Nie zapomniał o tobie, Raiju.

- Co się z nimi stało? - spytał Mikkal. Wiedział, że Raija chce znać prawdę. - Dlaczego 

opuścili dom? Dlaczego ziemia leży odłogiem?

- Erkki zginął w lesie - odrzekł Pentti. - Wiele lat temu. Drzewo go przygniotło.

Raija pobladła. Zachwiała się, Mikkal ją podtrzymał. Nic jednak nie rzekła, tylko twarz 

jej stężała, wzrok pociemniał odrobinę. To wszystko.

- A mama? Matti?

- Pomagaliśmy jej, ale nie dawała sobie rady z pracą na roli. To wątła, słaba kobieta, 

Raiju. Póki żył twój ojciec, harował za dwóch. Ta ziemia nigdy nie była zbyt żyzna, dawała 

owoce tylko dzięki uporowi Erkkiego. Samotna kobieta nie może unieść takiego ciężaru. - Wbił 

wzrok w Raiję. - Wyszła za mąż jakiś czas temu. Ma gospodarstwo, prawdziwe gospodarstwo, 

nie taką nędzną zagrodę jak ta. Smalił do niej cholewki za młodu, ale wtedy Erkki go ubiegł.

- Gdzie?

- W Ylitornio.

- O kogo pytać? - powiedziała Raija martwym głosem. - Jak się teraz nazywa?

- Mar ja Kivijarvi.

Pentti nie poruszył się, nie wiedział, co powiedzieć, co uczynić.

- Wybieramy się do kościoła - stwierdził w końcu. - Do Ylitornio... - Nie znalazł światła 

background image

w twarzy Raiji. - Jedźcie z nami, miejsca na wozie jest dość. - Zamilkł i dodał po chwili: - Tam 

znajdziesz grób ojca.

Raija skinęła głową z roztargnieniem. Wyraz jej twarzy przestraszył Mikkala. Była zbyt 

spokojna, znał ją na tyle, by wiedzieć, że wiadomość o śmierci ojca bardzo ją poruszyła. O nim 

zawsze wyrażała się najcieplej, jemu pragnęła wybaczyć, jemu zwierzyć się ze wszystkiego...

O matce Mikkal wiedział niewiele. Większość córek wiąże się najsilniej z matką, ale 

Raija nie była zwykłym dzieckiem. Życie statecznej gospodyni nigdy jej nie pociągało. Bardziej 

przypominała Erkkiego niż Marję.

- Matti ma się dobrze? - spytała beznamiętnym głosem.

Pentti skinął głową.

- Aki nie traktuje go źle, ale Matti nie jest jego synem... - Przerwał, by dokończyć po 

chwili: - Mar ja i Aki doczekali się potomka zeszłej zimy, dziedzica majątku. Dali mu na imię 

Kari. Masz brata, Raiju.

Raija   wyciągnęła   odświętny   strój,   ale   tym   razem   nie   towarzyszyła   temu   atmosfera 

radosnego oczekiwania. Mikkal usiłował pocieszyć Raiję, ale nie zwracała nań uwagi, więc 

wycofał się urażony. Raija zamknęła się w sobie.

To opuszczone miejsce, zaniedbane izby, małżeństwo matki, dziecko - wszystko to 

wstrząsnęło nią do głębi.

Ponownie pozbawiono ją domu.

Pentti   nie   miał   dzieci.   Jego   żona,   Liisa,   była   silnie   zbudowaną,   pełną   wigoru   i 

serdeczności kobietą.

Łzy płynęły jej ciurkiem po policzkach, kiedy witała się z Raiją. Przytuliła Mikkala i 

Ailo, jakby znała ich całe życie.

Potem długo pociągała nosem, nawet kiedy znaleźli się już na wozie, który dwie leniwe 

szkapy ciągnęły drogą wiodącą do kościoła.

- Że też twój ojciec nie doczekał - powtarzała raz po raz. - Uradowałabyś jego serce! 

Wróciłaś z mężem i pięknym synkiem!

Raija nie sprostowała.

- Erkki mówił o tobie bez przerwy - ciągnęła Liisa. - Codziennie. Nigdy o tobie nie 

zapomnieli,   ani on, ani  matka. Samotnej  kobiecie   niełatwo  żyć,  a Aki to  dobry człowiek. 

Trochę surowy, ale dobry.

-   Niech   dziewczyna   sama   oceni,   żono   -   burknął   Pentti.   -   Po   co   strzępić   język   po 

próżnicy. - Chrząknął i dodał: - Nie spotkaliście nikogo po drodze?

- Kilku wędrowców z mego ludu - odrzekł Mikkal. - Płaskowyż jest ogromny. Dlaczego 

background image

pytasz?

Pentti wahał się przez chwilę, a po chwili zwrócił się do Raiji.

- Pamiętasz najmłodszego z rodziny Moutka? Kalevi, był w twoim wieku.

Raija z najwyższym trudem oderwała się od własnych myśli.

- Moutka? - zapytała. - Nie pamiętam...

- Mieszkali nad jeziorem Mieko - ciągnął Pentti twardym głosem - niedaleko od was. 

Gromadka dzieci, matka wcześnie im odumarła. Ojciec został sam, miał ośmiu czy dziesięciu 

synów i jedną córkę... - Przerwał na moment. - Ponura historia, przydarzyła się po tym, jak nas 

opuściłaś.

Raija pamiętała jak przez mgłę. Dzieciaki o jasnych czuprynach, bose, licho odziane. W 

jej wieku.

Tak, chłopak o ciemnoniebieskich oczach, prawie czarnych, ale w inny sposób niż jej. 

Też miał jasne włosy jak jego bracia. Siostry nie mogła sobie przypomnieć.

- Kalevi. Tak, chyba go pamiętam. Czemu pytasz?

- Zszedł na psy. Jeden się ostał z całej rodziny, teraz szukają go w całej prowincji. 

Sądzą, że zapuścił się w te strony... - Pentti wzruszył ramionami. - Myślę, że się mylą. Po co 

miałby wracać? Zaszył się pewnie gdzieś w jakiejś dziurze.

- Dlaczego? - W twarzy Raiji pojawił się wyraz zaciekawienia.

- Wieźli go do Sztokholmu, kiedy uciekł. W stolicy czekał na niego kat.

- Co uczynił?

- Mordował - wycedził Pentti. - Zaczął od ojca i dwóch braci, jak miał osiemnaście lat.

Raija wzdrygnęła się. Przez ułamek sekundy przypomniała sobie tamten wieczór nad 

jeziorem... Jakieś przeczucie, lodowaty powiew...

Znów ta skłonność do fantazjowania!

- Nie dziwota, że chłopak się zmarnował - mruknęła Liisa. - Ojciec i najstarsi zasłużyli 

na swój los, jeśliby się mnie kto pytał. Szkoda tylko, że padli z ręki Kaleviego. Był z nich 

najdelikatniejszy, nie licząc siostry, biednej duszyczki.

- Co się z nią stało? - spytała Raija. Pentti zesztywniał.

- Nie godzi się o tym mówić w drodze do kościoła - mruknął zażenowany.

-   Dojdzie   to  do   waszych   uszu   -  dodała  szybko   Liisa.   -  Wszyscy  gadają  o   starych 

sprawkach. Mam nadzieję, że go złapią i powieszą! Co to za życie, wciąż zabijać... - Raija 

odniosła wrażenie, że Liisa nie potępia w czambuł mordercy, choć wie, jakich niegodziwości 

się dopuścił. Dziwne.

Zajechali pod kościół na długo przed nabożeństwem.

background image

Pentti wskazał ostrożnie palcem na parę starszych ludzi pod drzwiami świątyni. Chciał 

pociągnąć Raiję za sobą, ale dziewczyna zesztywniała na ich widok.

- Nie dam rady - szepnęła. - Nie od razu. Poczekamy, aż skończy się nabożeństwo...

Pentti ustąpił pod ostrym wzrokiem żony.

Raija stanęła blisko Mikkala i z całych sil ścisnęła jego dłoń.

Nie mogła wzroku oderwać od tamtej pary. Nie dowierzała własnym oczom. Marja 

Erkkiego była chuda, miała zapadnięte policzki. Zawsze ubrana schludnie, lecz prosto. I piękna.

Urody nie straciła, mimo że skończyła już czterdzieści jeden lat. Przytyła, zaokrągliła 

się w biodrach. Czarna suknia z króciutkim serdakiem i białym kołnierzykiem była ładniejsza 

niż wszystkie matczyne stroje, które Raija miała w pamięci. Włosy schowała pod chustą, ale 

Raija dostrzegła, że pokryły się siwizną. Matka zaczesała je starannie po obu stronach twarzy i 

upięła w kok na karku, jak przystoi zamężnej kobiecie.

Policzki   Marji   wypełniły   się.   Raija   pomyślała,   że   tak   właśnie   będzie   wyglądać   za 

dwadzieścia lat. Dotąd nie uważała, że wyglądem przypomina matkę. Teraz musiała przyznać, 

że po ojcu odziedziczyła jedynie karnację i kolor włosów.

Mężczyzna u jej boku miał na sobie równie dostojny i elegancki ubiór. Stali pogrążeni 

w rozmowie z pastorem. Towarzysz matki zdjął kapelusz, jego włosy też były przyprószone 

siwizną.

Raija nie widziała wyraźnie jego twarzy, ale sądząc po ruchach i zachowaniu, nie miał 

wiele wspólnego z Mar ją.

Marja zawsze podejmowała trudne decyzje, poza tą jedną o odesłaniu córki, ale nigdy 

nie odznaczała się surowością. Była miła. Silna, lecz mila.

Aki Kivijarvi wydał się Raiji oschły, choć nie wiedziała, skąd bierze to przypuszczenie.

Powiodła wzrokiem w prawo i jej serce przestało bić.

Jasna czupryna. Zwisające, jakby za długie ręce, zgarbione ramiona. Długie ciało, już 

wyrośnięte, musiało nabrać mięśni, by chłopiec przemienił się w mężczyznę.

Raija podniosła wzrok i ujrzała brata. Obrócił się w tej samej chwili i ich spojrzenia 

zetknęły   się   na   ułamek   sekundy.   Zmarszczył   brwi,   zaskoczony   intensywnością   wejrzenia 

dziewczyny, ale przecież nie znał jej, więc odwrócił oczy.

- Boże - mruknęła. - Wygląda zupełnie jak tata! Brak mu tylko czarnej grzywki.

Pentti uśmiechnął się szeroko.

- Nieodrodny syn Erkkiego...

Raija przyznała mu rację. Na widok brata serce ścisnęło się jej z żalu. Tak by chciała 

znać go bliżej, chłopca, którego ucałowała na pożegnanie trzynaście lat wcześniej. Wtedy nie 

background image

wiedziała, że minie tyle czasu, zanim ujrzy go ponownie.

Nie ochłonęła jeszcze z szoku, kiedy zadzwoniono na nabożeństwo. Raija i Mikkal 

znaleźli sobie miejsce z tyłu kościoła. I tak ściągali zbyt wiele ciekawskich spojrzeń. Trudno się 

dziwić. Wszędzie zwracaliby uwagę. Byli młodzi i piękni. Mikkal nie ukrywał lapońskiego 

pochodzenia.

Wystarczy, by znaleźć się pod ostrzałem oczu.

Pastor należał do tego gatunku osób duchownych, który uwielbia wsłuchiwać się w 

brzmienie   własnego   głosu   i   syci   się   rzucaniem   klątw.   Widok   pobladłych   twarzy   parafian 

przerażonych wizjami potępienia sprawiał mu wyraźną satysfakcję.

Raija w całym swoim życiu nie słyszała tylu słów o siarce, ogniu piekielnym, siłach 

nieczystych i wiecznej karze.

Budził się w niej cichy gniew na tego zadufanego człowieka, który z mocy, jaką dawały 

mu czarna szata i biała kryza, wpędzał ludzi w lęk przed Bogiem, zamiast uczyć ich wiary w 

Najwyższego.

Nienawidziła pychy, ale potrafiła powściągnąć złość.

Miała   spotkać   się   z   matką,   a   to   był   jej   świat.   Nie   mogła   zawstydzać   jej   swoim 

zachowaniem.

Raija odwróciła uwagę od pastora i przyjrzała się jego owieczkom.

Stroje wiernych mówiły jej, że w Tornedalen dobrze się działo. Większość obecnych w 

kościele   nosiło   odświętne   niedzielne   odzienie   z   dobrego   sukna.   W   Ruiji   należało   to   do 

rzadkości.

Matka i jej mąż mieli się jeszcze lepiej.

Siedzieli   z   przodu,   w   ławce,   która   wyraźnie   była   im   przeznaczona,   ubrani   równie 

dostojnie jak duchowny. Niewielu chłopców miało równie szykowne niebieskie wdzianko jak 

Matti.

Marja zasłużyła na swój los. Całe życie ciężko harowała na gospodarstwie najmity, a 

przecież była włościańską córką, wyszła za mąż za kogoś z niższego stanu. Raija zastanawiała 

się, czy matka jest szczęśliwa.

Powiodła wzrokiem po ławkach i zesztywniała.

Dobry   Boże,   te   ramiona.   Silny   kark...   wzrostem   górował   nad   pozostałymi   ludźmi 

siedzącymi w tej samej ławce. Włosy czarniejsze od jej włosów...

Raija zamknęła oczy i szybko znów je otworzyła.

Wciąż tam siedział. Nie zniknął...

Powiedział, że mieszka nad Zatoką Botnicką...

background image

Z perspektywy Vardo Ylitornio leżało prawie nad Zatoką Botnicką. Ogromne odległości 

północnej krainy przyćmiewały wszystko.

Jasna czupryna kobiety u jego boku sięgała mu ledwie do ramienia. Kobieta nie nosiła 

chusty jak inne żony. Raija zdziwiła się, zawsze uważała Eiję za wzorzec tradycyjności.

Taką ją przedstawiał.

Mikkal   zauważył   nienaturalne   zachowanie   Raiji.   Nie   patrzyła   na   matkę,   tylko   w 

zupełnie innym kierunku.

Podążył za jej wzrokiem.

I poczuł, jak serce zamienia się mu w kamień.

Petri!

Następna myśl była zła.

Wiedziała, że tu mieszka? Dlatego...?

background image

10

Po skończonym nabożeństwie Raija pierwsza pospieszyła do wyjścia. To jej dawało 

psychiczną przewagę, a bardzo jej teraz potrzebowała.

Czekające ją spotkanie z rodziną było wystarczająco trudnym wyzwaniem. Obecność 

Petriego wzburzyła ją i przestraszyła.

- Widziałaś go? - W tonie Mikkala krył się cień podejrzliwości, ale Raija nie miała 

ochoty na rozmowę. Skinęła jedynie głową. Niech sobie myśli, co chce. Wcale nie chciała 

spotkać się z Petrim. Wtedy na płaskowyżu pożegnali się ostatecznie.

Wypatrując matki, starała się nie rzucać w oczy, by jej nie spostrzegł. Z pewnością 

wyjdą na końcu, utną jeszcze jedną pogawędkę z pastorem. Raija pamiętała z dzieciństwa, że 

tak właśnie robili zamożni chłopi, a przecież czasy nie zmieniły się aż tak bardzo.

Petri dostrzegł ją i stanął jak wryty.

Nie mógł uwierzyć własnym oczom.

A potem ku zdumieniu obserwujących go sąsiadów zostawił Eiję i rzucił się ku tej 

niewielkiej   wzrostem   dziewczynie,   która   może   wyróżniała   się   urodą,   ale   z   pewnością   nie 

ubiorem. Widzieli, jak zatrzymuje się przed nieznajomą, kładzie jej dłonie na biodrach i unosi 

w górę, po czym bierze w ramiona i nieomal wyśpiewuje jej imię:

- Raija! Na Boga, Raija! Co porabiasz w Tornedalen?

- Twojej żonie się to nie spodoba - szepnęła Raija, paląc się ze wstydu.

Petri opamiętał się. Puścił Raiję i śmiechem usiłował pokryć zmieszanie.

Kiedy zbliżyła się Eija, nadąsana i obrażona, przedstawił Raiję jako „naszą kucharkę z 

północy” i nazwał ją „wspaniałym kompanem”, po czym jednym tchem dodał, że Mikkal jest 

jej mężem. Eija nie wyglądała na przekonaną. Mikkal rozumiał zachowanie Petriego, ale cała 

sytuacja wprawiła go w rozdrażnienie. Ten człowiek miał przecież zniknąć z życia Raiji!

Ktoś zatrzymał się na schodach kościoła i był świadkiem całego zdarzenia. Ktoś, kto 

ujrzał, jak Petri Aalto traci rozsądek i wystawia siebie i swoją żonę na pośmiewisko. Ktoś, kto 

usłyszał,   jak   Petri   z   nabożeństwem   wypowiada   imię,   które   łączy   się   z   najboleśniejszym 

wspomnieniem.

Kiedy młoda kobieta uśmiechnęła się do Petriego, prysły ostatnie wątpliwości.

Matka nie zapomina twarzy swego dziecka.

Marja poruszała się jak we śnie. Nie słyszała napomnień męża, nie zwracała uwagi na 

syna, ruszyła przez tłumek parafian nieprzytomnie, potrącając przygodne osoby.

Widziała   tylko   tę   niezwykłą   twarz,   ciemne   oczy,   doskonałe   łuki   brwi,   usta,   które 

background image

potrafiły   ułożyć   się   w   najpiękniejszy   uśmiech,   zgrabną,   drobną   sylwetkę.   Postawa,   ruchy 

ramion, wszystko się zgadzało. Tylko nie włosy. Była krótko ostrzyżona, przypominała bardziej 

dorastającą panienkę niż dojrzałą kobietę.

To nie może być prawda! To niemożliwe!

To musi być prawda!

Marja dotarła na miejsce zdyszana, z rumieńcem podniecenia na policzkach. Jej oczy 

przybrały wyraz niemej prośby, by obraz, który widziały, nie zniknął.

Petri pierwszy ją dostrzegł. Otworzył usta, ale nie powiedział ani słowa i cofnął się o 

parę kroków. Przez tłum przeszedł szmer zaciekawienia.

Dwie   kobiety   stanęły   twarzą   w   twarz.   Jedna   po   czterdziestce,   druga   skończyła 

dwadzieścia wiosen.

Podobieństwo było uderzające. Te same rysy twarzy, tylko inna karnacja.

Raija uśmiechnęła się niepewnie. Psychiczna przewaga zniknęła, była równie bezbronna 

jak matka. Równie przestraszona i równie szczęśliwa.

- Dzień dobry, mamo - powiedziała, nie odrywając od niej wzroku.

- Raija? - Wciąż ze znakiem zapytania, wciąż niepewnie. A potem już tylko radość i 

śmiech przez łzy. Marja przytuliła dziewczynę do piersi, śmiała się i płakała na przemian, 

całując   jej   policzki.   Położyła   dłonie   na   twarzy   córki,   wciąż   nie   dowierzając   własnemu 

szczęściu. Powtarzała ukochane imię w nieskończoność, jakby chciała odzyskać stracone lata.

Raija   miała   suche   oczy.   Potrafiła   płakać   nad   zranionym   ptaszkiem,   lecz   trzymając 

matkę w kurczowym uścisku, nie umiała zdobyć się na łzy.

Ktoś wyrwał Marję z objęć dziewczyny. Powolny głos spytał z podejrzliwością:

- Co z tobą, kobieto? Cała wioska ci się przygląda. Chcesz, by wzięli nas na języki? 

Kim jest ta lapońska dziewczyna?

Dopiero   teraz   Marja   zauważyła   Mikkala.   Przyciągnął   opiekuńczo   Raiję   do   siebie   i 

posłał Akiemu Kivijarvi gniewne spojrzenie, gotowy skoczyć mu do oczu.

Marji spodobało się to, co zobaczyła, choć mężczyzna niewątpliwie był Lapończykiem.

Odwróciła się do męża.

- To moja córka, Aki. Raija.

Aki   spojrzał   na  Raiję.   Świdrował   ją  wzrokiem,  wyglądał   jak  łupacz   wyciągnięty   z 

głębiny.

Były podobne jak dwie krople wody. Aki zamrugał, miał wrażenie, że czas cofnął się o 

dwadzieścia lat.

A mimo to zareagował opryskliwie. Strach, który nie miał racjonalnego uzasadnienia, 

background image

kazał mu prychnąć z pogardą i potraktować słowa żony jak kiepski dowcip.

- Twoja córka, Marjo? Nie mów głupstw. Myślisz o niej tak często, że już masz zwidy. 

Wszyscy widzą, że ta tutaj to nie twoja córka. Ty...

Pentti nie wytrzymał. Aki był twardym człowiekiem i wszystko to, co łączyło się z 

Erkkim, dręczyło go niepomiernie, ale przecież mściwość też ma swoje granice.

- Nie nadymaj się, Aki - powiedział, klepiąc tamtego po plecach. - To córka Marji. 

Widzisz to samo, co my. Znam dziewczynę od kołyski. Przyjmij ją jak swoją.

Aki spojrzał z ukosa na Raiję. Mikkala i Ailo nie zaszczycił ani jednym spojrzeniem. W 

końcu wzruszył ramionami, w obecności mieszkańców wioski nie mógł postąpić inaczej. Ale 

też nie okazał zbytniej ustępliwości.

Ta wyprostowana dumnie dziewczyna, która patrzyła na niego oczami Erkkiego Alatalo, 

nie pokona go na oczach sąsiadów, z którymi żył i żyć będzie do końca swoich dni.

Dla takich jak ona stałość nie ma żadnego znaczenia. Lapońskie powsinogi!

- Zabierz ją ze sobą - rzucił hardo przez ramię. - Zabierz ich ze sobą!

I długimi krokami ruszył do wozu.

Mar  ja  uśmiechnęła   się.   Zdawała  sobie  sprawę,   że  mąż  zachował   się  głupio,   i  nie 

wiedziała, czy podążyć za nim czy zostać z córką.

Została. Chwyciła dłoń Raiji i ścisnęła ją. Na jej wargach znów wykwitł uśmiech, tak 

dobrze znany dziewczynie.

- Tacy są mężczyźni, Raiju, czuli na punkcie własnego honoru. Ale to dobry człowiek.

Raija skrzywiła się. Miała pewność, że nigdy nie polubi Akiego. Reprezentował to, 

czego nienawidziła u płci przeciwnej: próżność, upór, krótkowzroczność, zazdrość...

Lista nie była zamknięta.

- To nic - powiedziała. - Jestem ulepiona z solidnej gliny, prawda, matko?

Matti wdrapał się na wóz, zanim jeszcze matka i Aki wdali się w rozmowę z pastorem. 

Nie   znosił   słuchać   tego   obłudnika,   Akiego   zresztą   też   nie.   Teraz   cieszył   się,   że   uniknął 

zamieszania. Co też matce przyszło do głowy? Zachowywać się tak na oczach ludzi?

Matti nie wiedział, co myśleć.

Ta dziewczyna... Właściwie już nie dziewczyna. Miała ponad dwadzieścia lat, a dla 

trzynastolatka taka różnica to przepaść.

Przypominała mu kogoś. A może nie... Te oczy, bał się spojrzeć jej w oczy. Czuł wtedy 

dziwny ucisk w gardle.

Matti się pogubił.

Wtedy wtrącił się Aki, a chłopiec zacisnął dłonie ze złości. W domu Aki był panem i 

background image

nieraz pokazywał Marji, gdzie jej miejsce. Nie odznaczał się większą brutalnością niż inni.

Ale tu na oczach mieszkańców wsi nie powinien jej poniżać.

Nie powinien tak traktować jego matki!

Kiedy dorośnie...

Matti   nie   mógł   jeszcze   obrócić   się   przeciw   Akiemu,   choć   często   tego   pragnął.   Po 

stokroć jednak obiecywał sobie, że wszystko zmieni się, jak dorośnie. Kiedy uniezależni się od 

ojczyma. Zerwie z nim...

Teraz mógł jedynie patrzeć, zagryzać zęby i marzyć o przyszłej zemście.

Aki zbliżał się do wozu wielkimi krokami.

Ależ był zły! Matti instynktownie skulił się w sobie, jakby chciał nie drażnić ojczyma 

swoim widokiem.

Aki nie zauważył go. Usiadł na koźle i drżącymi z wściekłości dłońmi wyjął laskę 

tytoniu. Odgryzł potężny kawałek i przez przypadek połknął odrobinę. Ledwie się powstrzymał, 

by nie zwymiotować, a jego kark pokrył się intensywną czerwienią. Matti z jeszcze większym 

trudem walczył, by nie wybuchnąć śmiechem.

Ojczym niecierpliwie bębnił palcami w deskę. Nie oglądał się za żoną, za to rzucił 

Mattiemu obojętne spojrzenie i powiedział, przeciągając sylaby:

- Nie przywitasz się z siostrą? Zbłąkaną owieczką - dodał złośliwie, nawiązując do 

Biblii. - Co za związek. Więzy krwi widać silniejsze od wody. Mam nadzieję, że nie mają wszy.

Z siostrą?

Niewiele się namyślając, Matti zeskoczył z wozu.

- I niech się spieszą - rzucił za nim Aki - inaczej będą musieli iść pieszo. Marji też to 

dotyczy.

Matti nie słuchał.

Te oczy! Zupełnie jak oczy ojca. Że też od razu tego nie dostrzegł. Tyle o niej słyszał. O 

starszej siostrze, Raiji z nadmorskiej krainy. W końcu wydała mu się postacią z bajki, a teraz 

zjawia się. Istota z krwi i kości. Na dodatek ma takie oczy jak ojciec!

Trzynastoletni   chłopcy   nie   przytulają   się.   Uciekają   przed   matczynymi   wyrazami 

miłości, wstydzą się dotykać i nie chcą być dotykani.

Pod tym względem Matti nie różnił się od rówieśników.

Coś ciągnęło go do tej nieznanej dziewczyny, która była jego siostrą, ale bał się, że 

obejmie go ramionami, tak jak uczyniła z matką. Wokół wciąż stało sporo ludzi...

Raija puściła dłoń matki i wyszła chłopcu na powitanie.

Stanęli naprzeciw siebie na odległość wyciągniętego ramienia.

background image

Brat i siostra.

Obcy, a jednocześnie nierozerwalnie związani ze sobą.

- Matti - powiedziała miękko i ciepło, a jej głos od razu wzbudził sympatię chłopca. 

Spodobała mu się szczera, przyjazna twarz i ciemne oczy jak u ojca. Poczuł, że jej mógłby 

zawierzyć i spotkać się ze zrozumieniem.

Nie zawstydziła go wobec ludzi. Nie objęła, nie wystawiła na pośmiewisko uściskami i 

pocałunkami. Później mógł ją przytulić. Nie ma nic złego w przytulaniu siostry.

Tylko nie wtedy, kiedy inni patrzą.

- Siostro... - Chciał nadać swoim słowom ton dorosłości i powagi, ale głos załamał mu 

się   chłopięcym   dyszkantem.   Oblał   się   rumieńcem,   ale   Raija   uratowała   sytuację.   Ledwie 

dostrzegalnym ruchem dotknęła policzka Mattiego. Uśmiechnęła się, a potem uszczęśliwiła 

słowami, które przydały mu powagi: - Ale wyrosłeś. Wyglądasz na mojego starszego brata!

Marja   znalazła   się   między   rodzeństwem,   położyła   dłoń   na   ramieniu   Raiji.   Matti 

przezornie usunął się na bok. Nie chciał, by traktowała go jak młokosa.

Trudno. Życie Marji znów osiągnęło pełnię. Rodzina połączyła się.

Marja zerknęła ku niebu, na niebieski prostokąt, który otwierał się pośród płynących 

obłoków, jakby ktoś celowo rozsunął je na bok... Że też Erkki nie doczekał!

Byłby szczęśliwy, widząc ich razem. Nigdy nie wybaczył sobie tamtej decyzji. Klepali 

biedę przez wiele lat, ale strach, który kazał mu odesłać córkę, miał zbyt wielkie oczy.

Erkki Alatalo zszedł do grobu w poczuciu winy i niepewności o los córki.

Marja poczerwieniała. Aki nie powinien dowiedzieć się, jakim torem biegną jej myśli. 

Nie powinien zobaczyć, że spogląda ku niebu.

Nie lubił, kiedy wracała pamięcią do dawnych czasów.

Przez ostatnie lata nie mogła nawet pielęgnować grobu męża i przelała ten obowiązek 

na syna.

Aki nie pozwalał, twierdził, że teraz należy do niego. Jego małostkowość, zazdrość o 

zmarłego napawała Marję smutkiem, ale Aki nie ustąpił. Poza tym był dobry dla nich, zapewnił 

im dach nad głową, wikt i opierunek. Nie musieli martwić się o urodzaj.

Uczynił ich życie łatwiejszym i dostatniejszym.

Erkki zrozumiałby. Marja znajdowała w tej pewności pociechę w ciężkich chwilach. A 

teraz, obejmując ramieniem córkę, odmłodniała o wiele lat.

- Masz jeszcze jednego brata, Raiju - powiedziała i zrobiło się jej ciepło na sercu. Kari 

był jak promyk słońca. Rodziła go z niepokojem, tyle czasu upłynęło od chwili, kiedy dawała 

życie Mattiemu.

background image

A   przecież   nie   była   jedyną   kobietą,   która   decydowała   się   na   dziecko   w   wieku 

dojrzałym. Kari odjął jej lat, związał mocniej z mężem. Aki miał wreszcie syna, o którym 

marzył całe życie. Zapewniła mu ciągłość rodu i nazwiska, a sobie pociechę na stare lata. Małą 

istotę, dla której warto żyć...

- Słyszałam o Karim - uśmiechnęła się Raija. - Cieszę się, że go zobaczę.

Mar ja spojrzała na Ailo, który dreptał u boku Mikkala.

- I pomyśleć, że zostałam babcią - rzuciła z zachwytem.

Raija nie odrzekła nic. Walczyła ze sobą. Miała wybór: mogła opowiedzieć matce o 

wszystkim i rozczarować ją lub milczeć. Kłamać. Pozwolić, by uwierzyła, że Ailo jest jej 

wnukiem. Żadna z tych ewentualności nie przypadła jej do gustu.

Musi najpierw porozmawiać z Mikkalem. Mają czas. Raija zdawała sobie sprawę, że 

mąż Marji nie okaże im nadzwyczajnej gościnności, ale zdecydowała już nie wyjeżdżać, póki 

sama nie uzna tego za właściwe.

Aki przyglądał się im spod zmarszczonych brwi, kiedy ładowali się na tył wozu. Marja 

zajęła miejsce u boku męża na koźle. Była ożywiona, miała zaczerwienione policzki.

Aki nie odezwał się ani słowem.

Raija   przytuliła   się   do   Mikkala.   Drżała   w   środku,   potrzebowała   jego   spokoju,   by 

opanować tę kaskadę uczuć. Mikkal wsparł ją, był dumny, cieszył się jej radością.

- Dobrze poszło, skarbie - zapewnił ją po lapońsku. - Kochają cię wszyscy z wyjątkiem 

jednej osoby. I nic nie możesz na to poradzić, bo on kocha wyłącznie siebie.

Raija   skrzywiła   się.   Kątem   oka   obserwowała,   jak   Ailo   przymila   się   do   Mattiego. 

Chłopczyk ulokował  się obok młodszego  brata Raiji  i wspinając na paluszki, wychylał  za 

krawędź   wozu.   Przewracałby   się   za   każdym   razem,   gdyby   nie   chwytały   go   silne   dłonie 

trzynastolatka. Okrągła twarzyczka malca rozjaśniała się raz po raz w promiennym uśmiechu, 

od   którego   miękło   serce   Mattiego.   Matti   nie   lubił   dzieci.   Nie   lubił   tego   krzykliwego 

niemowlaka, którego zostawili w domu.

Z tym małym urwisem było inaczej.

Kto wie, może to miłe uczucie zostać wujkiem...

Dom był wspaniały i zamożny. Ziemia otaczająca gospodarstwo ciągnęła się aż po 

horyzont. Raija nie mogła dostrzec sąsiednich zagród. Cała okolica należała do ojczyma.

O, nie, tak nigdy nie będzie go nazywać!

Nie miała z nim nic wspólnego.

Zeszli   z   wozu.   Aki   złagodniał   nieco,   widząc   niemy   podziw   na   twarzy   Raiji.   Nie 

udawała.   Obejście   świadczyło   o   zamożności   gospodarza.   Dom   mieszkalny   starannie 

background image

wysmołowano, torfowy dach pokrył się świeżą zielenią. Dom był obszerny, za duży na po-

trzeby tak małej rodziny. Raija domyślała się, że wiele pomieszczeń świeciło pustką.

Kiedy na progu pojawiła się pulchna kobieta z krzyczącym niemowlęciem na ręku, 

dziewczyna doznała kolejnego zaskoczenia.

Mieli służbę!

Matka, która całe życie urabiała sobie ręce po łokcie, rozporządzała służbą we własnym 

domu.

Zasłużyła na taki los. Cicha skarga rozbrzmiewała jednak w sercu Raiji jedną żałosną 

nutą...

Ojciec.

Aki wziął potomka na ręce. Raija mogła przysiąc, że zajmowanie się dziećmi leżało 

poniżej jego godności, ale jedynak z pewnością stanowił wyjątek.

Marja zamierzała przejąć dziecko i z dumą pokazać najmłodszego córce.

Mężczyzna poczerwieniał na twarzy i wbił ostry wzrok w Marję.

- Chcesz, by oblazło go robactwo?

I   ruszył   dostojnie   do   domu,   całym   ciąłem   zasłaniając   syna   przed   domniemanymi 

niebezpieczeństwami, które groziły mu ze strony Mikkala, Raiji i Ailo.

Marja bezskutecznie usiłowała ukryć łzy. Raija dotknęła ramienia matki.

- To nic - powiedziała trochę sztucznie i bez przekonania. - Zrozumie w końcu, że źle 

nas ocenia. Puszczam jego słowa mimo uszu, a twój chłopiec i tak jeszcze nic nie pojmuje.

Marja pociągnęła nosem i otarła oczy. Nie mogła pozwolić sobie na słabość na oczach 

służby. Aki skarciłby ją za to.

Matti zacisnął pięści. Do wszystkich krzywd dołączył jeszcze niesprawiedliwość wobec 

siostry. Aki nie może jej tak traktować. Nie jest zawszoną dziewką.

To Raija.

Siostra Mattiego.

Córka Erkkiego Alatalo.

Pewnego dnia Aki będzie musiał przyjąć to do wiadomości.

Aki Kivijarvi nie miał zamiaru zaakceptować córki Marji. Gotów był wpuścić ją i tego 

dzikusa do domu, ale nie oznaczało to wcale, że otoczy ich opieką.

Przystanie na rozmowę Marji z córką, jeśli żona nie zapomni o innych obowiązkach. 

Miała małe dziecko, które potrzebowało jej bardziej niż Raija. Dziewczyna dawała sobie radę 

sama przez tyle lat. Aki nie rozumiał, skąd brała się radość Marji z jej powrotu. W dodatku w 

towarzystwie zapchlonego Lapończyka.

background image

Całe życie spędziła wśród tych włóczęgów, nic ponad to nie osiągnęła. Na dodatek 

jednego sobie przygruchała. Aki mógł się tylko śmiać.

Marja nie widziała w tym nic śmiesznego.

- Nic nie wiemy o jej życiu - powiedziała tonem ostrzejszym niż zazwyczaj. - To moja 

córka. Nie możesz wyrzucić jej z domu.

Aki odwrócił się do żony. Oczy zwęziły mu się w dwie szparki. Nie lubił, gdy ktoś 

mówił mu, co ma robić. Zwłaszcza Marja.

- Doprawdy? - wycedził zimno. - Znikną stąd, zanim minie połowa tygodnia. Nie daję 

schronienia śmieciom i nie dbam o to, czyje to dzieci. Śmieć to śmieć, choćby jego rodzice 

podcierali się jedwabną chustką.

Marja zmilczała. Znała dobrze Akiego, zanim poszła z nim do ołtarza. Nie zmienił się 

wcale od czasów młodości, kiedy odrzuciła jego względy.

Erkki  nie miał  nic,  tylko  dwie  spracowane dłonie, ale  za  to najpiękniejszą  duszę i 

najłagodniejszą naturę pod słońcem.

Zdjęła sztywny odświętny strój i włożyła coś prostszego. Aki dbał o to, by wyglądała 

stosownie do swej pozycji, ale nie lubił rozrzutności. W domu nosili się inaczej, niż kiedy szli 

do ludzi.

Szkoda marnować czas na mrzonki i wspomnienia. Trzeba żyć dniem dzisiejszym i 

przyszłością. Oby jak najdłuższą i dostatnią. Tylko Aki mógł jej to zapewnić.

Mężczyzn takich jak Erkki szukać ze świecą. Należał do tego rzadkiego gatunku, który 

kobieta spotyka tylko raz w życiu. Lub wcale. I tak mogła mówić o szczęściu.

Coś jej szeptało, że mąż Raiji, choć Lapończyk, miał w sobie podobne przymioty.

Taką przynajmniej żywiła nadzieję. Przez wzgląd na Raiję.

Najpierw zajmie się Karim. I wybije mężowi te głupie myśli o pchłach.

Potem porozmawia z Raiją. W komorze, rzecz jasna, Aki nie pozwoliłby wpuścić Raiji 

do paradnej izby.

Raija zrozumie.

Widać było, że córka otrzymała właściwe wychowanie. Marja poczuła ukłucie w sercu. 

Nawet nie wiedziała, komu to zawdzięcza.

Matti wskazał Raiji i Mikkalowi drogę do maleńkiego pomieszczenia na samym końcu 

skrzydła domu, tuż obok pokoiku, który sam zajmował.

-   Potomka   rodziny   Alatalo   trzeba   trzymać   z   dala   od   dziedzica   rodu   Kivijarvi   - 

skomentował ironicznie.

-   Nie   lubisz   go?   Matti   potrząsnął   głową.   Wobec   siostry   mógł   sobie   pozwolić   na 

background image

szczerość.

- Przecież dobrze się wam tu żyje - powiedziała Raija, choć rozumiała niechęć brata. 

Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że mają identyczne usposobienie. - Po śmierci 

taty pewnie się wam nie przelewało...

Matti oparł się o framugę drzwi.

- Przymieraliśmy głodem - odrzekł szczerze. - Harowaliśmy. Ale lepiej mi było tam niż 

tu.

- Jesteś prawie dorosły - uśmiechnęła się Raija. - Niedługo będziesz mógł odejść, sam 

zadbać o swój los.

Myślał już o tym, widziała to po jego twarzy. Wciąż jednak miał za mało lat. Trzynaście 

wiosen to niewiele w świecie, który foruje ludzi silnych i twardych.

- Ty miałaś ledwie osiem - zaprotestował Matti. Tym razem on odczytał odpowiedź w 

oczach siostry, zanim ją jeszcze ubrała w słowa.

- Nie byłam sama. - Raija ścisnęła dłoń Mikkala. - Nigdy nie byłam sama. Rodzina 

Mikkala zajmowała się mną przez pięć lat, to oni zabrali mnie na północ. Później różnie się 

działo. Nie zawsze świeciło słońce...

- Porozmawiasz o tym z mamą? Będę mógł posłuchać?

Raija uśmiechnęła się i nie mogła oprzeć się pokusie, by nie pogłaskać brata po płowej 

czuprynie. Odsunął się, ale tylko troszeczkę. Z Raiją mógł sobie pozwolić na drobną pieszczotę.

- Jak się jej żyje? - Raija spoważniała. - Aki dobrze ją traktuje?

Twarz chłopca spochmurniała.

- Dlaczego pytasz? Nie widzisz? Raija schyliła głowę.

- Tego się obawiałam - szepnęła. - W takim razie nie powiem jej prawdy.

Oczy Mattiego, dokładna kopia oczu siostry, rozszerzyły się z ciekawości.

- Nie mogę przysparzać matce zmartwień - ciągnęła. - Nie zasłużyła na to. Upiększę 

moją opowieść, ofiaruję jej coś, czym będzie mogła się radować. Gdyby, nie daj Boże, prawda 

doszła do uszu Akiego, wykorzystałby ją przeciw Marji. Zadałby jej większy ból, a tego nie 

pragnę. To moja matka.

-   Tak   będzie   najlepiej,   Raiju   -   przyznał   Mikkal.   -   Szczerość   za   wszelką   cenę   nie 

popłaca. Jest tyle rodzajów kłamstw, daj jej to najlepsze. Dość się wycierpiała.

Matti zrozumiał, że siostra skrywa jakieś tajemnice.

- Mnie też okłamiesz? - spytał lekko urażony.

- A jesteś wystarczająco dorosły, by dochować sekretu?

Skinął głową.

background image

- Więc cię nie okłamię. Tylko że to długa i niezbyt piękna historia. Kłopoty lgną do 

mnie jak muchy do miodu.

Matti wykrzywił twarz.

- Tata tak mówił - przypomniał sobie. - O rodzinie mamy. Powiadał, że kobiety z tego 

rodu są tak piękne, że mężczyźni i kłopoty lgną do nich jak muchy do miodu.

- Miał rację. Szkoda, że nie spotkałam go, nim umarł.

- Możemy tam pójść - ożywił się Matti. - Możemy pójść na jego grób. Opowiesz mi 

wszystko po drodze.

- Dobrze - zgodziła się. - Opowiem na miejscu. Będzie tak, jakbym mówiła do niego.

Matti zaczerwienił się z dumy. Więc dobrze to wymyślił. Wcale z niego nie drwiła!

Zanim wyszedł, uśmiechnął się krzywo i powiedział:

- Założę się, że Aki nie wpuści was do paradnej izby.

Nie wpuścił.

Kiedy Raija siedziała z matką i z okruchów przeżyć składała wiarygodną mozaikę życia, 

ktoś inny, równie bezdomny i pozbawiony korzeni, wpatrywał się w toń jeziora. Widział ją pod 

kościołem, śledził każdy jej krok.

Wzbudziła   sensację.   Nie   pomylił   się   co   do   niej.   Ekscytował   się   tym   i   dyszał   z 

wściekłości jednocześnie.

Nie lubił kobiet, które wyróżniały się z tłumu.

Pamiętał upokorzenie. Ogromne oczy i upokorzenie.

Może mylił te oczy z oczami siostry. Też były ciemne i duże. Szeroko rozwarte, kiedy 

wyciągali ją z wody.

Wbite w jeden punkt martwe oczy kobiety.

Prześladowały go całe życie.

Musiał ją śledzić, chodzić za nią krok w krok. Zastanawiał się, czy ludzie opowiedzieli 

jej o nim. Zastanawiał się, czy dziewczyna się boi.

To była podniecająca myśl.

Powinna się bać.

Musi się ukorzyć.

I już nigdy nie patrzeć na niego w taki sposób.

Nikt nie miał prawa patrzeć na niego takim wzrokiem.

Najprościej zgasić ich blask.

Kalevi był spokojny i opanowany. Wiedział już, co musi uczynić.

Potem ruszy na północ.

background image

Zasnął.

Śnił o ciemnych oczach i upokorzeniu.

background image

11

Mieli łóżko dla siebie i osobne dla Ailo. Dla chłopca było to tak niezwykłe przeżycie, że 

nie mógł zasnąć przez kilka godzin. Bez przerwy siadał na posłaniu i spuszczał nóżki w dół. 

Perlisty   śmiech   malca   brzmiał   jak   najpiękniejsza   muzyka   w   uszach   Raiji,   choć   cały   czas 

spoglądała z niepokojem na drzwi. Żeby tylko nie usłyszał go Aki!

Nie   pamiętała,   by   oglądanie   własnych   stóp   z   wysokości   łóżka   sprawiało   jej 

kiedykolwiek   taką   przyjemność.   Tyle   że   Ailo   całe   swoje   krótkie   życie   przemieszkał   w 

namiocie.

W końcu zasnął zmęczony zabawą.

- Nie wszystko odbyło się tak, jak się spodziewałaś - powiedział Mikkal. Leżał u boku 

dziewczyny z ręką podłożoną pod jej kark.

Raija skuliła się, podciągnęła w górę kolana. Musiała przyznać mu rację.

- Jedynie z Mattim czuję się związana. Z matką nigdy nie łączyła mnie wielka zażyłość. 

Liczył się tylko ojciec...

Mikkal uśmiechnął się blado.

- Aki przyprawia mnie o dreszcze - rzekł. - Gdyby mógł, wyrzuciłby nas.

- I myślę, że to samo chciałby uczynić z Mattim - szepnęła. - Matti nie jest tutaj 

szczęśliwy.

Mikkal miał wrażenie, że i Marja nie jest szczęśliwa, ale nie powiedział tego głośno.

- Zabrałabym go ze sobą - rozmarzyła się Raija.

- Dokąd?

- No właśnie - posmutniała. - Nie mam nic. Jestem biedniejsza od niego.

- Powiesz mu całą prawdę?

- Czemu nie?

- To jeszcze dziecko.

- Pokochałeś mnie, kiedy miałam trzynaście lat - przypomniała. - Nie dlatego, że byłam 

czarującym dzieckiem.

Przytulił ją, ucałował kąciki jej ust.

- To zupełnie inna historia, Mały Kruku. Ty musiałaś szybko stać się dorosła.

- Matti też... Zostaniesz tutaj? - spytała. - Chcę sama pojechać z Mattim na cmentarz.

Mikkalowi myśl ta wydała się niemiła. Marja okazywała mu sympatię, choć wcale nie 

miała   Lapończyków   w   wielkim   poważaniu.   Aki   nie   zamienił   z   nim   ani   jednego   słowa. 

Poczerwieniał,   kiedy   Marja,   zapewne   wbrew   jego   zaleceniom,   pozwoliła   potrzymać   Raiji 

background image

niemowlę. Po kilku sekundach wyrwał nieomal syna z ramion dziewczyny. Tego wieczora 

więcej już się nie pokazał.

- Damy sobie z Ailo radę - powiedział. - Polubiłaś brata, prawda?

Skinęła głową, zadowolona, że to dostrzegł.

- Żal będzie odjeżdżać od niego. Nie wiem, czy kiedyś znów się spotkamy. Dni są 

krótkie, a Aki wyrzuci nas, jak tylko nadarzy się okazja.

- Mam krewnych na południe stąd - mruknął Mikkal. - Moglibyśmy pojechać do nich i 

wstąpić tu w drodze powrotnej.

- Możemy jechać - odrzekła - ale już nigdy tu nie wrócimy. To nie jest mój dom.

- Twoja matka chce dobrze.

- Ale niewiele ma do powiedzenia! Wyciągnęła się na łóżku i przysunęła do niego.

A potem powiedziała coś, co sprawiło Mikkalowi niesłychaną radość:

-   Nawet   nie   wiesz,   jak   bardzo   się   cieszę,   że   nigdy   nie   będziemy   tak   mieszkać.   - 

Wzdrygnęła się na samą myśl. - Ściany, dachy, drzwi odgradzają ludzi od siebie... To mnie 

przeraża, Mikkal. Żyjemy lepiej. Jesteśmy razem, nasz dom jest tam, gdzie my. Troszczymy się 

o siebie. Zrozumiałam nareszcie, że tak ma wyglądać nasze życie...

Objęła  Mikkala  za  szyję i  przytuliła  się  spontanicznie.  Mikkal  chwycił  ją mocniej, 

nasunął na siebie, całował z uśmiechem.

- Kiedy ostatni raz leżeliśmy razem w łóżku? - spytał. - Chyba wtedy na targu. Kiedy 

wymyśliłaś tę niestworzoną historyjkę, a ja zjawiłem się w samym środku zamieszania...

Raija wsparła się łokciami o jego pierś i uśmiechnęła do wspomnień. Wiedziała, dokąd 

zmierza.

- Uważasz, że powinniśmy to wykorzystać?

- Bez dwóch zdań. - Położył ciemne dłonie na ramionach dziewczyny i przyciągnął ją 

do siebie. Nie miała nic przeciwko temu, by być całowana. Prawdę mówiąc, szybko sama 

przejmowała inicjatywę. Tym razem Mikkal przytrzymał Raiję za nadgarstki, kiedy chciała 

zająć się jego ciałem.

- Myślałam, że to lubisz - drażniła się. - Myślałam, że lubisz, jak cię dotykam.

- Wszystko w swoim czasie - szepnął chrapliwie. Wargami śledził linię podbródka, miał 

gorący oddech. W pokoju zrobiło się w jednej chwili duszno. - Tym razem tego nie potrzebuję, 

Raiju. Chcę cię mieć jak najszybciej. Rozumiesz?

Skinęła głową.

Pocałunek   nie   był   prawdziwym   pocałunkiem.   Ledwie   musnęła   jego   usta,   ale   to 

starczyło, by w obojgu wzbudzić płomień rozkoszy. Raija uwolniła ręce. Bez trudu pozbyła się 

background image

części garderoby, które oddzielały ich od siebie, i wcisnęła je pod kołdrę. O, tak, spali pod 

prawdziwą kołdrą, nie pod skórzaną derką jak większość ludzi.

Mikkal nawet nie rozpiął jej koszuli.  Położył ręce na piersiach  dziewczyny i przez 

delikatną tkaninę poczuł, jak budzą się pod jego dotykiem.

Uwolniła go ze spodni, wiedziała, że jest bardzo podniecony. Mikkal jęknął i zacisnął 

dłonie na biodrach ukochanej, kiedy ta uniosła się nad nim, rozchyliła nogi i pozwoliła mu 

zanurzyć   się   w   jej   ciele...   A   potem   tonęła,   póki   nie   znalazła   rytmu,   który   wyznaczał 

poruszeniami, kreśląc łuki w powietrzu.

Ręce Mikkala przesunęły się na plecy Raiji, zatrzymały taniec ciał na długą chwilę, by 

mogli rozkoszować się wzajemną bliskością.

Potem wygiął się w górę, aż przeszył ją dreszcz rozkoszy, który z jednego małego 

punktu rozlał się po całym ciele. Zadygotała, stłumiła krzyk, opierając się o ramię ukochanego. 

Chyba go ugryzła. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale później dostrzegła ślady swych zębów.

I kiedy odpływała na ostatniej, najpotężniejszej fali, Mikkal wyprężył się gwałtownie, 

zatopił palce w jej skórze i wykrzywił twarz, jak ona tłumiąc jęk. Westchnął tylko przez drżące 

wargi.

Znów leżeli w bezruchu, przytuleni, wciąż złączeni, w dzikim nieładzie ubrań. Raija 

położyła twarz na spoconej piersi Mikkala.

Żadne z nich nie powiedziało ani jednego słowa. Czuli, jak spokój ogarnia ich ciała, 

przyjemne znużenie rozlewa się po wszystkich członkach. Wsłuchiwali się w trzepot serc, nie 

pojmując, dlaczego nie biją do taktu. Wszystko inne robili tak zgodnie.

Mogli zamknąć oczy i zapaść w sen. Mogli, lecz nie chcieli.

Przeżyli razem tyle wyczerpujących tygodni, nerwowych dni w próżnej nadziei, że da 

się cofnąć czas.

Mikkal pierwszy złamał ciszę.

Poruszył biodrami, drażniąc się z nią.

- Gdybym nie był taki stary, znów bym cię uwiódł - powiedział z błyskiem w oku. - 

Zupełnie jednak opadłem z sił, a może to ty straciłaś dawny czar?

- Co? - Otworzyła oczy i wdzięcznie otarła się o niego, po czym rozluźniła zapięcie 

koszuli i rozchyliła ją na spotkanie ochoczych dłoni kochanka.

Tego   się   spodziewał,   tego   pragnął.   Nie   przyznał   się   jednak,   tylko   obsypał   ją 

pocałunkami. Słowa przyniosłyby odwrotny efekt. Raija nie lubiła, by ktoś nią kierował.

Przewrócił dziewczynę na plecy, zamknął pomiędzy łokciami.

Pożądanie wróciło. Ręka Mikkala przemknęła po białej koszulce Raiji. Widok skóry 

background image

prześwitującej   przez  delikatną  tkaninę  wystarczył,   by  zapragnął   nowej   wyprawy  na  szczyt 

rozkoszy.

Poruszała się powoli, jej oczy skryły się za mgłą. Usta prosiły o pocałunki, ale Mikkal 

zdradził je dla pełnych, nabrzmiałych piersi.

Złożyła ręce pomiędzy nimi, doprowadzała go do szaleństwa. Kołdra unosiła się nad 

nimi jak morze.

Nie spieszyli się.

Mieli mnóstwo czasu.

Kochali się dłońmi i ustami, zmieniali rytm, bawili ruchem, szukali nowych doznań.

I przyszło spełnienie, które intensywnością przewyższyło wszystkie poprzednie.

Minęło wiele minut, zanim wyrównali oddech. Przewrócili się na bok, leżeli twarzami 

do siebie, lekko dotykając się koniuszkami nosów.

Skąpani w pocie, potargani i piękni. Ludzie pięknieją od miłości.

- Zmęczona? - spytał z uśmiechem.

-   Czy   może   być   jeszcze   lepiej?   -   odrzekła.   Nie   odpowiedział,   tylko   znów   się 

uśmiechnął.

- Spijmy już, Raiju. Nie mam sił, teraz mówię poważnie. Trzeba wypocząć.

Spletli palce. Zakochani, tak szaleńczo w sobie zakochani, że nie mogli dotykać się, nie 

czując drżenia. Złączeni więzią, której moc czasami napawała ich strachem.

Raija nie wiedziała, czy potrafiłaby żyć bez Mikkala, bez jego miłości i siły... Gdyby 

przestał ją kochać, umarłaby.

Wtedy nie miałaby już nic.

- Kocham cię - powiedziała. Dlatego, że lubiła te słowa. Dlatego, że mówiła prawdę. I 

dlatego, że chciała zobaczyć twarz Mikkala, kiedy ten je usłyszy.

A rysy jego twarzy wygładzały się, jakby spal. Wyglądał jak tamten młodzieniec sprzed 

lat. Miłość też młodniała i nabierała świeżości. Raiji zdawało się, że mają całą wieczność przed 

sobą.

I musiał odwzajemnić się jej tym samym.

Zobaczyła, jak wargi mężczyzny rozchylają się, odsłaniając białe zęby, i układają w te 

same słowa, jakby składały się do pocałunku.

- Ja też cię kocham, Raiju. Mógłbym umrzeć dla ciebie.

Ta wizja wydała się jej zbyt ponura.

- Nie masz dla mnie umierać,  Mikkalu. Masz żyć dla mnie. Ze mną. - Bawiła się 

rzemykiem, na którym wisiał jego amulet. Paznokciem kreśliła delikatne kółka na jego skórze.

background image

Pamiętała, że skórzany woreczek jest znakiem więzi, która ich połączyła. Od ośmiu lat 

nosił w nim pukiel jej włosów.

- Oczywiście - odrzekł. - Dla kogo innego miałbym żyć?

Ich wargi spotkały się na sekundę. Dłonie pozostały splecione.

Lecz zanim Raija zapadła w sen, ścisnęła mocniej rękę Mikkala. Dziwne przeczucie jak 

chłodny wiatr przemknęło przez jej serce. Coś ulotnego jak pierwsze letnie motyle.

- Wyjedziemy stąd, Mikkal - powiedziała. - Odwiedzę z Mattim grób ojca, a później 

wyjedziemy. To nie jest mój dom.

Lęk, jaki krył się w tych słowach, kazał Mikkalowi przytulić ją mocniej. Zrobiłby dla 

niej wszystko. Obiecał, że sprowadzi renifery.

Uspokoiła się i zasnęła wsparta o jego ramię. Mikkal zaś leżał długo z rozwartymi 

oczyma i zastanawiał się, czy Raiję przeraził  sen, czy może znów odezwała się w niej ta 

magiczna umiejętność przewidywania przyszłości.

Nie chciał zasypiać z ciężkim sercem. Nie chciał, by cienie położyły się na świeżym 

wspomnieniu upojnej miłości, ale nie potrafił odegnać strachu z własnej nocy.

Gospodarz pożyczył Mikkalowi konia i wóz. Raija i Mikkal zdziwili się niepomiernie. 

Aki promieniał życzliwością.

- Mikkal  nie  będzie  musiał   maszerować.  Ciężko  mu się  poruszać,  a jeszcze bierze 

chłopca ze sobą. Możesz wszak przywiązać zwierzęta do wozu?

Mikkal zapewnił go, że tak. Mrugnął porozumiewawczo do Raiji i ruszył z malcem w 

drogę.

Renifery   zostały   w   zagrodzie   Penttiego.   Mikkal   ochoczo   oddalał   się   od   dusznej 

atmosfery w gospodarstwie Kivijarvi.

Matti   i   Raija   skierowali   się   do   Ylitornio,   na   grób   ojca.   Chłopak   miał   własne 

wytłumaczenie niespodziewanej przychylności ojczyma.

- Zaciera ręce, robi wszystko, żeby się was pozbyć. Chciałbym, żebyście zostali!

Raija miała ochotę wziąć go za rękę, ale wiedziała, że trzynastolatkowi nie przypadnie 

to do gustu.

- Nie możemy - odrzekła spokojnie. Droga była długa i prosta, dzień zaledwie wstał. 

Słońce świeciło spomiędzy obłoków. Spośród innych dźwięków Raija łowiła szum rzeki, rzeki 

dzieciństwa. - Nie mogę zostawać długo w jednym miejscu. Uciekam, Matti.

- Uciekasz? - spytał niedowierzająco. - A co zrobiłaś? Kalevi Moutka ucieka, ale on 

przecież jest mordercą. Ludzie mówią, że nie ma piątej klepki. Tylko tacy uciekają.

- Uważają mnie za czarownicę - odrzekła i odchyliwszy skrawek koszuli, pokazała bratu 

background image

bliznę. - To ślad po torturach, Matti. Siedziałam w lochu. Mieli spalić mnie na stosie...

Chłopiec zatrzymał się raptownie i położył dłonie na uszach. Nie chciał słuchać. Raija 

stanowczo rozsunęła ręce brata.

- Będziesz słuchał - powiedziała - niczego nie zmyślam. Sprowadziłam na siebie wiele 

kłopotów, ale miałam też chwile szczęścia. Teraz kilka zaledwie chmur przesłania moje niebo, 

razem z Mikkalem gotowa jestem stawić czoło przeciwnościom. Kiedyś spotkasz dziewczynę, 

która obudzi w tobie właściwą strunę i zagra tę jedną, najpiękniejszą melodię, która życiu 

nadaje sens... - Przerwała. - Wyrażam się zbyt górnolotnie. Powinnam trzymać się tematu.

Włożyła dłonie do kieszeni kaftana.

A potem opowiedziała mu wszystko, niczego nie pominęła, nie ubarwiła. Był jej bratem. 

Skończyła   opowieść   przed   bramą   cmentarza.   Przeszłość   Raiji   nie   kryła   już   dla   Mattiego 

żadnych tajemnic. A przyszłości wydrzeć tajemnic nie sposób.

- Co poczniecie?  - spytał  Matti po dłuższej chwili.  Barwność i niezwykłość losów 

siostry przytłoczyły  go.   Była  osiem   lat   starsza  od  niego,   a  doświadczeniem  i  przeżyciami 

górowała nad nim o całe pokolenie. U jej boku czuł się jak smarkacz. - Jak długo będą was 

szukać?

Raija wzruszyła ramionami.

- Nie mam pojęcia, nikt tego nie wie. W końcu sprawa przyschnie. Musimy przedostać 

się do Ruiji, posłuchać, co ludzie gadają.

- Więc nawet nie wiesz, gdzie przebywa twój mąż?

Matti nie mógł pojąć, że Mikkal nie jest prawowitym małżonkiem Raiji. Wpojono mu, 

gdzie przebiega granica między grzechem i dobrym uczynkiem, a teraz siostra zasiała w nim 

zwątpienie. Raija żyła w grzechu, ale ani ona, ani Mikkal zdawali się na to nie zważać.

- Odnajdziemy się - stwierdziła z niezachwianą pewnością. - Boleję, że rozdzielono 

mnie z dziećmi. To właśnie te czarne chmury na moim niebie. Reijo wie jednak, gdzie odnaleźć 

pobratymców Mikkala. Przywiezie dzieci, kiedy czas dojrzeje.

Matti tego też nie rozumiał. Widać dorosłość to nie taka prosta sprawa.

- Reijo jest moim najlepszym przyjacielem - wyjaśniła. - Mikkal to moje życie, Reijo to 

przyjaźń.

- Dobrze,  że nie  powiedziałaś  nic  - mamie  - rzekł  Matti.  Nawet  nie potrafił  sobie 

wyobrazić, jak by zareagowała.

Prowadził siostrę między grobami, aż zatrzymali się przy prostym krzyżu, na którym 

własnoręcznie wyżłobił imię ojca.

„Erkki Alatalo”.

background image

I daty. 1686 - 1727.

Raija upadła na kolana przed krzyżem. Półokrąg z otoczaków zniesionych znad rzeki 

okalał morze polnych kwiatów we wszystkich kolorach tęczy. Stokrotki, dzwonki, wierzbówki, 

jaskry, koniczyny, krwawniki...

Po policzkach dziewczyny spłynęły gorące łzy. Złożyła dłonie, zagryzła kostki, by nie 

krzyknąć z żalu za tym wspaniałym człowiekiem, który spoczywał pod prostym krzyżem.

-   O   cztery   lata   za   późno,   Matti.   Tylko   cztery   lata.   Nie   odczułam,   że   zmarł.   Nie 

dopuszczałam do siebie takiej myśli.

Matti nie miał pojęcia, co powiedzieć. Już wypłakał swój żal. Grób ojca stanowił dla 

niego najpiękniejsze miejsce na ziemi. Tutaj czuł się wolny. Tutaj przychodził, by porozmawiać 

ze sobą samym. Czasami zwracał się do Erkkiego, zupełnie jakby ojciec wciąż żył i mógł 

udzielić mu rady.

- To ty doglądasz grobu? - pociągnęła nosem Raija.

Skinął głową.

- Jest piękny. Tego właśnie tata by sobie życzył. Kochał przyrodę, ubóstwiał kwiaty...

Matti pamiętał. Uważał zresztą ojcowską miłość do kwiatów za rzecz niemęską. Erkki 

schylał się z uwielbieniem i zachwytem nad najdrobniejszą roślinką.

Erkki Alatalo był jednak mężczyzną w każdym calu, a ta jedna słabość w niczym nie 

ujmowała mu męskości.

Wręcz przeciwnie.

Kwiaty,   którymi   Matti   obsiał   grób,   były  dowodem  szacunku dla   ojca,   znakiem,   że 

spoczywał tu człowiek, którego nie da się zastąpić. Jedyny i wyjątkowy, jak wyjątkowe są 

kwiaty.

- Tak za nim tęsknię - szepnęła Raija. - A ty? Matti pokiwał głową.

- Nie mam już nikogo - zwierzył się siostrze. - Kiedy mama wyszła za mąż, zostałem 

sam. Ona ma Akiego i dziecko. Przychodzę tutaj, by nabrać sił, ale nie mogę przecież spędzić 

reszty życia nad grobem.

- Masz mnie, braciszku. Uśmiechnął się krzywo.

- Wyjedziesz. Będę wiedział o twoim istnieniu, ale zostanę sam.

Raija westchnęła i spojrzała Mattiemu prosto w oczy. Tak bardzo przypominał ojca.

- Żywiłeś nadzieję, że pojedziesz z nami, prawda? Pochylił głowę, grzywka przesłoniła 

mu pół twarzy.

- Rozumiesz teraz, że to niemożliwe? - spytała żałośnie. - Zabrałabym cię ze sobą z 

największą radością, mnie także nachodzi poczucie osamotnienia. Brak mi rodziny, kogoś, kto 

background image

wygląda jak ja, myśli jak ja...

- Nie boję się niebezpieczeństw.

- Nie mogłabym cię narażać - potrząsnęła głową. - To moje życie, moje kłopoty. Nie 

chcę cię w nie wciągać. Zasługujesz na lepszy los.

-   Jeśli   stanie   się   wola   Akiego,   nic   dobrego   mnie   nie   czeka   -   odrzekł   ponuro.   - 

Nienawidzi mnie, bo jestem podobny do ojca. Tata zwyciężył, kiedy obaj za młodu stawali w 

konkury do matki.

To wyjaśniało wszystko.

Siedzieli nad grobem, rozmawiając. Brat z siostrą. Gotowali się na kolejne rozstanie, 

być może ostateczne.

Żadne z nich nie dostrzegło mężczyzny, który stal na kościelnej drodze. Nie poczuło 

jego wzroku.

Nie wiedzieli, że czeka na nich.

background image

12

Nie rozumiał, o czym można rozmawiać na cmentarzu. Zawsze unikał tego miejsca, był 

na nim tylko raz, kiedy zmarła matka. Potem przez wiele nocy nawiedzał go koszmar, śniła mu 

się dziura w ziemi, w której znika drewniana trumna z ciałem matki.

Wtedy jeszcze ją kochał, nie znal całej prawdy.

Zanim okrył się hańbą, a życie dobre i uczciwe straciło wszelki sens.

Grzech śmiertelny wisiał nad nim jak topór kata. Nic, co by uczynił dla ludzi, nie mogło 

uchronić go od wiecznego potępienia.

Skąd brały się te myśli?

Długo tam będą siedzieć?

Mur   cmentarny   stanowił   dla   niego   granicę,   nigdy   nie   przekroczyłby   bramy.   Na 

cmentarzu złożono szczątki jego ojca i czterech braci. Siostra utopiła się, a samobójców nie 

chowano w poświęconej ziemi.

Nie wiedział, co zrobiono z jej ciałem.

Niewiele go to obchodziło.

Była tylko kobietą.

Kościół wraz z przyległym cmentarzem leżał w środku wsi. Nie czuł się tu całkowicie 

bezpieczny, ale dłużej nie mógł się opanować. Druga okazja może się nie nadarzyć. Teraz 

dziewczyna była sama.

Chłopcem się nie przejmował. Zwykły niedorostek.

Bardziej obawiał się Lapończyka. Wprawdzie towarzysz dziewczyny kulał, ale mimo 

niewielkiego wzrostu sprawiał wrażenie silnego fizycznie. Zresztą z Lapończykami nigdy nic 

nie wiadomo.

Powiadano, że mają nadludzkie zdolności...

Wzdrygnął się, takie sprawy przekraczały zdolność pojmowania. Najbardziej bał się 

myśli, że ktoś mógłby sterować jego wolą...

Teraz była sama.

Drobna, bezbronna kobieta.

Drobna kobieta przepełniona współczuciem.

Zacisnął pięści, żeby powstrzymać drżenie. Tak się zawsze zaczynało, pierwszy znak 

tego, co miało nastąpić.

Czasami potrafił się opanować.

Póki nie zrozumiał, że to nie ma sensu.

background image

I tak tkwił w tym po uszy i skończyć mógł tylko w jeden sposób. Ale go nie dostaną!

A nawet jeśli - to cóż z tego?

Teraz czuł się mocny, spokojny i opanowany. Gotowy na to, co musiało się stać.

Gotowy, by wykorzystać moment zaskoczenia.

Okna kościoła były zamknięte. Nie pomyślał o tym wcześniej.

Teraz powinien czekać.

Nieważne. Miał przewagę. Nic nie mogło pokrzyżować jego planów.

Pozostawało uzbroić się w cierpliwość, kiedyś wreszcie skończą.

Wzdrygał   się   na   sam   widok.   Siedzieć   przy   grobie...   Rozmawiać   pośród   zmarłych. 

Kalevi nie mógł tego pojąć.

Opowieść   Raiji   zrobiła   ogromne   wrażenie   na   Mattim.   W   ciągu   tych   trzynastu   lat 

dziewczyna przeżyła więcej niż niejeden człowiek przez całe życie.

Własne losy nie wydawały się Mattiemu zbyt dramatyczne. Poza tym że stracił ojca, a 

matka znalazła sobie drugiego męża.

Przyjazd Raiji był ze wszystkich zdarzeń najbardziej ekscytujący.

Nie zamieniłby się z siostrą, ale życzyłby sobie jakiejś odmiany w szarej codzienności, 

by móc pokazać, na co go stać.

- Dobrze byłoby mieć cię u swego boku - powiedziała smutno Raija. - Czasami brak mi 

rodziny, kogoś, z kim wiążą mnie więzy krwi. Przyjaźń tego nie zastąpi, rozumiesz?

Matti skinął głową. Siostra mówiła o poważnych sprawach, ale pojmował sens jej słów. 

Nigdy   nie   poruszał   takich   kwestii   w   rozmowach   z   rówieśnikami,   ale   z   Raiją   wszystko 

wyglądało inaczej.

- Czasami tak właśnie myślę - przyznał się. - Kiedy dorosnę, pojadę do Ruiji. Nic mnie 

tu nie trzyma. Kari odziedziczy gospodarstwo ojca, a ja nic od Akiego nie chcę. Wiesz, że kupił 

naszą ziemię?

Raija zaprzeczyła.

- Od tego czasu nikt jej nie uprawia. Myślę, że to rodzaj zemsty, z zazdrości o tatę. Aki 

twierdzi, że ziemia będzie należeć do mnie, lecz ja wiem swoje.

On rozkoszuje się tym, że zagroda ojca niszczeje.

Raija musiała przyznać w duchu, że Matti jest niezwykle dojrzały jak na swój wiek.

- Ta rozmowa dobrze mi zrobiła - powiedziała z uśmiechem i podniosła się. Strzepnęła 

kurz z kaftana i rzuciła ostatnie spojrzenie na krzyż. Zegnała się z ojcem, zamykała ten rozdział 

w życiu.

- Był taki dobry - szepnęła - a ty bardzo go przypominasz.

background image

Pokiwał głową.

- Aki stale to mówi, ale w twoich ustach te słowa brzmią inaczej.

- Mam pewność, że byłby z ciebie dumny.

- Zawsze opowiadał mi o tobie - dodał Matti - tak jakby opowiadał bajki. Siostra i Ruija, 

kraina na północy, były moimi bajkami.

Raija wzruszyła się.

Więc nie zapomnieli o niej.

Łatwiej było teraz pogodzić się z samotnym życiem, skoro wiedziała, że odesłali ją z 

miłości. Ze tęsknili równie mocno jak ona.

Wiele by dała, by móc powiedzieć to tacie...

- Ruszajmy powoli z powrotem - rzekła. Nie dodała „do domu”, bo to słowo nie miało 

nic wspólnego z gospodarstwem Akiego. Nie było tam dla niej miejsca. Obca pośród swoich. - 

Niedługo Mikkal przyprowadzi wóz i renifery, nie będziemy musieli przebyć całej drogi na 

piechotę.

- Więc moja siostra jest leniuchem? - roześmiał się.

- Nie jestem leniwa, tylko stara - wyznała, sama bliska śmiechu.

- Więc ścigajmy się do drogi. - Matti spojrzał na Raiję i mrugnął. - Dam ci pięć kroków 

przewagi!

Dziewczyna podwinęła suknię i przyjęła wyzwanie. Nie zamierzała poddawać się bez 

walki.

- Wystarczą mi trzy!

Matti wzruszył ramionami i cofnął się o pięć kroków. Siostra miała ponad dwadzieścia 

lat, toż to staruszka nieomal, choć niewątpliwie trzymała się dobrze. Kobiety w jej typie długo 

zachowują urodę, pomyślał z wyżyn swego młodzieńczego doświadczenia.

Raija lubiła biegać. Za młodu stawała często z wiatrem w zawody, lecz wiatr zawsze 

wygrywał.

Nie miała brata, z którym mogłaby się ścigać. To było nowe, mile doświadczenie.

Nawet gdyby Matti wygrał. Pewnie nie zdawał sobie sprawy, ile ta rodzinna potyczka 

znaczyła dla Raiji.

A może wiedział?

Sam wychowywał się bez rodzeństwa. Młodszy o przeszło dziesięć lat przyrodni brat 

nie mógł wzbudzić w chłopcu żadnego zainteresowania.

Czuła oddech Mattiego na plecach. Wiedział, że zwycięży, i śmiał się głośno.

Raija nie miała zamiaru podarować bratu łatwego zwycięstwa. Na ostatnim odcinku 

background image

koło kościoła wytężyła resztkę sił.

Jakiś głos wypowiedział jej imię.

Matti?

Rozejrzała się wokół. Matti przemknął obok niej, a w tej samej chwili jakieś ramię 

zacisnęło się żelaznym uściskiem wokół talii dziewczyny, jakaś dłoń przycisnęła jej usta.

Rozległ się brzęk tłuczonej szyby, kiedy napastnik wciągnął Raiję pod ścianę kościoła.

Nie widziała jego twarzy, ale domyśliła się, kto to.

Morderca, postrach chłopów z Tornedalen.

Kalevi Moutka.

Nie zobaczyła go także wtedy, kiedy uniósł ją jak piórko i wrzucił do kościoła. Serce 

Raiji skurczyło się ze strachu, że pokaleczy się o odpryski szyby tkwiące w ramie okiennej, ale 

tak się nie stało.

Kalevi znał swój fach.

Dobiegł ją głos Mattiego:

- Raija, to Kalevi! Zostaw ją, słyszysz? Zostaw moją siostrę!

Głos chłopca łamał się z przerażenia.

Raija cofnęła się na widok ciemnej dłoni, która uchwyciła się ościeżnicy. Dziewczyna 

rozejrzała się wokół w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć jej do obrony.

Świeczniki na ołtarzu wyglądały na solidne, ale znajdowały się za daleko. Nie zdąży.

Mężczyzna zwinnie przesadził parapet i lekceważąc Raiję, krzyknął do chłopca:

- Słyszysz mnie, smarkaczu? Wiesz, kim jestem, więc nie udawaj bohatera, bo twoja 

siostra zginie. To moja gra, ja ustanawiam w niej reguły. Możesz sprowadzić kogo chcesz, ale 

nie próbuj wywieść mnie w pole! Zabiję ją, uduszę albo potraktuję nożem.

Wyciągnął długą klingę i pokazał ją Mattiemu.

- Mówię poważnie. Kalevi Moutka nigdy nie żartuje na temat śmierci.

Raija wzdrygnęła się i opadła bezsilnie na ławkę.

Pod spódnicą miała nóż, który dał jej Mikkal. Bandyta o tym nie wiedział i to dawało 

dziewczynie niewielką psychiczną przewagę. Jeśli miałaby go użyć, musiałaby to zrobić raz a 

dobrze. Nie dostałaby drugiej szansy.

- Tu nie możesz siedzieć. - Tak brzmiały pierwsze słowa, które skierował do niej. - Za 

dużo okien, mogą mnie zaskoczyć.

Raija wstała.

Posłuszeństwo mogło się opłacić. Musiała trzymać go na dystans, by nie wykrył ukrytej 

broni.

background image

-   Więc   gdzie?   -   spytała   głucho.   Bała   się,   ale   po   przeżyciach   w   twierdzy   potrafiła 

utrzymać   strach   na   wodzy.   Kalevi   o   tym   nie   wiedział,   więc   w   jego   oczach   zachowanie 

dziewczyny wyglądało na przejaw niezwykłego opanowania.

- Na dzwonnicę - odrzekł krótko i pokazał na wąskie, strome schody wiodące na górę. 

Ponaglił ją nożem.

Niepotrzebnie.

Raija rozumiała powagę chwili i bez zastanowienia zaczęła wspinać się w górę. Kalevi 

ruszył   za   nią.   Gdyby   uniósł   wzrok,   mógłby   dostrzec   nóż   kołyszący   się   pod   spódnicą 

dziewczyny.

Coś jej jednak mówiło, że nie należy do tego typu mężczyzn. Nie wiedziała o nim wiele, 

nie znała szczegółów dramatu, o którym opowiadali ludzie w okolicy.

Był mordercą, bił od niego chłód. Ani Ole Edvard, ani kapitan Feldt z twierdzy nie mieli 

tak lodowatego spojrzenia.

Był groźny, bardzo groźny, ale nie należał do mężczyzn, którzy zaglądają kobiecie pod 

spódnicę. Pchnął Raiję tak, że potknęła się i upadła na kolana. Zaniósł się pustym śmiechem, w 

którym jednak nie było złośliwości.

Raija podczołgała się pod ścianę. Nad nią na wysokości piersi znajdowała się klapa, 

którą otwierano, by wezwać wiernych na nabożeństwo. W środku pomieszczenia wisiał dzwon 

tak   duży,   że   zajmował  niemal   całe  wnętrze.   Można  go   było  obejść,   choć  z   trudem,   dach 

dzwonnicy bowiem opadał ukośnie.

W   środku   panował   półmrok,   słaby   snop   światła   sączył   się   jedynie   przez   otwór   w 

podłodze, przez który dostali się do środka. Kalevi usiadł tak, by odciąć dziewczynie jedyną 

drogę ucieczki.

-   Co   chcesz   osiągnąć?   -   spytała.   Bandyta   nie   wyglądał   na   rozmownego,   ale   Raija 

musiała poznać przyczynę, dla której ją pojmał.

Głos mężczyzny miał zaskakująco miłe brzmienie. Zimny, wyrachowany ton, którym 

zwracał się do Mattiego, zniknął. Kalevi wyraźnie się odprężył i uspokoił.

-   Doskonale   wiem,   co   chcę   osiągnąć.   Mam   wobec   ciebie   szczególne   plany,   Raiju 

Alatalo.

- Znasz moje nazwisko? - Raija nie ukrywała zdumienia. Imię mógł posłyszeć gdzie 

bądź. To, że znał nazwisko, spotęgowało jej strach.

-   Dawno   stąd   wyjechałem   -   uśmiechnął   się   -   ale   mam   dobrą   pamięć.   Może   i   ty 

wygrzebiesz coś ze wspomnień, jeśli ci pomogę...

Raija nie mogła oprzeć się wrażeniu, że mężczyzna myśli o konkretnym wydarzeniu, ale 

background image

nie naprowadził jej na trop. Wiedziała, kim jest, ale nigdy nie znała go zbyt dobrze. Ich ojcowie 

wymieniali się pozdrowieniami. Dzieci kąpały się w tym samym jeziorze i bawiły w tych 

samych miejscach. Tylko tyle pamiętała, miała zaledwie siedem lat, kiedy widziała go po raz 

ostatni.

- Znam twoje imię - powiedziała, usiłując odnaleźć punkt zaczepienia. - Pamiętam cię 

jako dziecko. Byłeś szczupły, niski i miałeś ogromne błękitne oczy. Zawsze się śmiałeś.

- Wtedy tak, teraz nie mam już się z czego śmiać. Chyba że poddasz mi jakiś dobry 

powód.

Raija nie pojmowała, dokąd Kalevi zmierza.

- Jak mnie znalazłeś? Założył ogromne dłonie na kolana. Kąciki jego ust uniosły się w 

szyderczym grymasie.

- Wcale cię nie szukałem - zapewnił z mocą. - Nie liczysz się. Wróciłem zobaczyć 

ziemię   dzieciństwa.   Nie   chciałem   z   nikim   rozmawiać,   ale   wdarliście   się   w   mój   świat...   - 

Wzruszył ramionami. Nie przyznał się, że w pierwszej chwili jej nie poznał. Zwodził ją, by 

zmiękła, by straciła tę pewność siebie, pozorną obojętność...

By okazała strach.

Nazywał się Kalevi Moutka i miał na sumieniu więcej ludzi niż Raija palców. Wszak 

musi o tym wiedzieć.

Powinna się go bać.

Nie   powinna   rozmawiać   tak   spokojnie!   Zadawać   pytania,   udawać   troskę.   Stwarzać 

pozory, że ma coś w głowie. Kobiety nic nie mają w głowie. Mają coś, ale w zupełnie innym 

miejscu.

Powinna stosować się do reguł gry.

- A więc przypadek - westchnęła. - Śledziłeś nas?

- Po co? - zbył ją. - Wiedziałem, kim jesteś i gdzie się spotkamy.

Raija pojęła tok myśli mężczyzny, ale nadal błądziła we mgle. Musiała za wszelką cenę 

podtrzymać rozmowę.

- Wyjeżdżam - wyjaśniła. - W niczym ci nie zagrażam, zniknę stąd jeszcze dziś.

- Nie byłbym tego taki pewien. - Oczy Kaleviego zwęziły się. - A więc dopadłem cię w 

ostatniej chwili?

Zadra,   którą  do  niej   czuł,   musiała   tkwić   głęboko.   Nie  pamiętała,   czym  go   uraziła. 

Czyżby była aż tak złośliwym dzieckiem?

Cóż mogła uczynić siedmioletnia dziewczynka, by zostawić ślad w pamięci dorosłego 

mężczyzny?

background image

Po prawdzie, dość nietypowego mężczyzny, który miał oddać głowę, bo nie okazał 

należytego szacunku ludzkiemu życiu.

Był mordercą.

Raija musiała pamiętać o tym nieustannie.

Trudno liczyć na to, że morderca zachowa się w przewidywalny sposób. Trzeba uważać 

na słowa, czytać z jego ust i gestów.

Czuła ucisk w gardle, tętnienie w skroniach. Nieznośny ból napiętych mięśni kazał jej 

zmienić pozycję, ale Raija bała się poruszyć.

Opanowała   przyspieszony   oddech,   starając   się   myśleć   jasno,   nie   okazać   strachu. 

Wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że jest gotów na wszystko.

Raija o tym wiedziała, ale nie zdradziła się ani jednym drgnieniem twarzy.

Miała większe szanse, by przeżyć, niż ktokolwiek inny na jej miejscu.

Co za ironia! Kto mógł przypuścić, że doświadczenia z norweskiej twierdzy przydadzą 

się jej tak szybko. Rzeczywiście potrafiła ściągać nieszczęścia na własną głowę...

Mikkal spieszył się, ale Pentti poprosił go do środka na poczęstunek. Tytoniu też nie 

zbrakło.   Stary  przyjaciel   Erkkiego   Alatalo   z   błyskiem   w   oku   stwierdził,   że   znajdzie   się   i 

szklaneczka,   mimo   że   był   poranek   po   dniu   świątecznym.   Patrząc   na   to   z   innej   strony, 

perorował, do następnej niedzieli zostało dość czasu, by wzbudzić żal za tak drobny grzech.

Mikkal polubił go serdecznie. Ailo przejęty był gościnnością gospodarzy.

Nikt nie patrzył na nich krzywym okiem.

Pentti prosił, by został dłużej.

Raija i Matti mają tyle spraw do omówienia. Nad grobem ojca nie godzi się spieszyć.

Mikkal nie mógł usiedzieć na miejscu. Niewytłumaczalny niepokój mącił mu umysł. 

Strach chwycił go w swoje kleszcze i nie puszczał.

Nie  po raz  pierwszy nawiedzało  go to dziwne uczucie.  Zerwał  się  do wyjścia,   nie 

podając gospodarzom przyczyny. Nawet nie usiłował tłumaczyć, bo nie spodziewał się znaleźć 

u nich zrozumienia. Tylko z Raiją wiązała go ta niezwykła więź, której nawet nie potrafił 

określić słowami.

Raija nazywała ją miłością, niewidzialną nicią, która łączyła dwie bliźniacze dusze. 

Kiedy jedno z nich znajdowało się w niebezpieczeństwie, drugie czuło je mimo oddalenia, byli 

bowiem dwoma kawałkami nierozerwalnej całości. Nazywała ją pomostem utkanym z zorzy 

polarnej. Mówiła, że zorza splotła dla nich nitki ze świetlistych promieni i połączyła nimi dwoje 

kochanków.

Pięknie   powiedziane.   Mikkal   nie   był   jednak   pewien,   czy   nici   z   zorzy   polarnej 

background image

pozwoliłyby mu czuć ból Raiji.

To właśnie czul.

Strach.

Bal się.

Raija się bala.

Co mogło zajść na cmentarzu? Mieli tylko odwiedzić grób ojca!

Poganiał konie, które opieszale reagowały na jego polecenia. Nie pojmował, co chłopi 

widzą w tych zwierzętach...

Zimą pokazałby im stworzenia, które potrafią służyć człowiekowi. Stworzenia piękne i 

szybkie jak wiatr.

Żadna czworonożna istota nie mogła mierzyć się z reniferem.

Mikkal rozpoznał Mattiego, kiedy chłopiec był jeszcze małą kropką na horyzoncie.

Nie miał najmniejszych wątpliwość, że to brat Raiji.

Przeczucie stało się pewnością. Jeszcze raz Mikkal i Raija, w sposób niepojęty dla 

ludzkiego umysłu, porozumieli się na odległość.

Matti zawisł w ramionach Mikkala. Miał przerażenie w oczach, bieg wyczerpał go do 

granic możliwości, nie mógł złapać tchu.

Dopiero po kilkudziesięciu sekundach chaotycznie zdał relację z wydarzeń.

Mikkal zmartwiał.

A więc wtedy nad jeziorem Mieko przeczucie go nie myliło. Ktoś ich obserwował.

Gdyby wówczas zachował się inaczej, może uniknęliby tego, co się stało. Szaleniec 

porwał Raiję, ukochanego Małego Kruka. Szukano go nad całą Zatoką Botnicką, a on zamiast 

uciec na bezdroża północy, porwał dziewczynę Mikkala.

- Niepotrzebnie się z nią ścigałem - wyrzucał sobie Matti. - Zeszlibyśmy spokojnie 

polami, omijając kościół.

- Obserwował was - przerwał mu Mikkal. - Zaatakowałby prędzej czy później.

- Złapał pierwszą dziewczynę, która wpadła mu w ręce - upierał się Matti. - Minąłem go 

i nic mi się nie stało.

Mikkal odczuwał strach, swój własny, nie Raiji. Od czasu pobytu w twierdzy Raija 

opanowała   umiejętność   skrywania   lęków   i   obaw   wobec   otoczenia.   Nawet   wobec   niego. 

Sprawiło mu to zawód, uznał bowiem, że broni mu dostępu do jakiejś cząstki swej duszy.

- Wydostaniemy ją stamtąd - rzucił z zaciętością. - Wyciągniemy ją całą i zdrową, 

Matti.

Brat Raiji wciąż wątpił.

background image

- On ma nóż. Ja się na wiele nie przydam, a ty kulejesz. Kalevi jest silny i ma nad nami 

przewagę. No i nie możemy narażać Ailo.

Mikkal skrzywił twarz w grymasie.

- Zabiję go, niech tylko wpadnie mi w ręce. Matti uwierzył. W oczach mężczyzny, który 

kochał Raiję, pojawił się niebezpieczny błysk.

Kochanie,   to   słowo   dla   chłopca   miało   ckliwy   posmak.   Jeśli   jednak   miłość   każe 

mężczyźnie mówić takie słowa, to może nie jest tylko ckliwością.

Podjechali pod kościół. Wokół panowała cisza, jedynie zbite okno świadczyło, że ktoś 

zakłócił powagę świątyni.

Jednak Matti i Mikkal wiedzieli, co kryją solidne ściany.

- Znasz człowieka o nazwisku Petri Aalto? - spytał Mikkal.

Matti skinął głową. Nie wiedział, co Mikkal zamierza, ale nagle przypomniał sobie 

epizod na wzgórzu kościelnym i zaczerwienił się. Aalto zapomniał wtedy o wszelkich zasadach 

i na oczach wszystkich wziął Raiję w ramiona.

Raija wspominała, że go zna. Wiele nie powiedziała, ale Matti zaczął się domyślać.

- Wiesz, że on jest żonaty? Mikkal potwierdził.

- Trudno. Masz rację, Matti, we dwóch nie damy rady. Jeśli będzie nas więcej, może 

znajdziemy sposób, by go przechytrzyć. Potrzebujemy pomocy Petriego. Myślisz, że czynię to z 

przyjemnością? Muszę. Tam, gdzie chodzi o życie Raiji, kończy się moja duma.

Otworzyła   im   Eija.   Nawet   nie   usiłowała   ukryć   niechęci   na   widok   Mikkala,   tylko 

obecność Mattiego powstrzymała ją przed trzaśnięciem drzwiami.

- Muszę pomówić z Petrim - oświadczył Mikkal.

- Niedoczekanie! - odszczeknęła. - Petri nie ma tobie nic do powiedzenia! Ani tej twojej 

dziwce! Wynoś się!

Mikkal wstawił zdrową nogę w szczelinę między drzwiami a futryną.

- Chcę to usłyszeć z jego ust - oznajmił z niezwykłym spokojem. - Gdzie go znajdę?

Petri pojawił się przy drzwiach. Dotarły do niego odgłosy zamieszania i usłyszał głos 

Mikkala. Wszystkich mógłby się spodziewać, tylko nie jego.

Z twarzy Lapończyka wyczytał niepokój.

- Czy coś stało się Raiji? - spytał, nie zważając na obecność żony.

Od wizyty w kościele setki razy pytała go o Raiję. I choć zaprzeczał, nie uwierzyła, że 

nie był jej kochankiem.

- Kalevi Moutka zamknął się z nią w kościele - wyjaśnił ponurym głosem Mikkal. - 

Wydostanę ją stamtąd żywą i zabiję go. - Zaczerpnął tchu i dodał: - Ale potrzebuję twojej 

background image

pomocy.

Eija rzuciła się na Petriego, kiedy ten zaczął naciągać buty i kurtkę.

- Nie wolno ci! - krzyknęła. - Nie możesz mi tego robić, Petri! On jest niebezpieczny, 

zabije cię. To szaleniec. Nie zrobisz tego, nie dla tej dziwki!

Petri uwolnił się zdecydowanie z objęć żony. Spojrzał na nią przez ułamek sekundy, 

który wydał się wiecznością.

- Zrobię to - odrzekł. - Dla niej, dla Raiji. Miałaś rację, Eiju. Łączyło nas coś więcej niż 

przyjaźń.

Ruszył za Mikkalem. Dwóch mężczyzn gotowych oddać życie za ukochaną kobietę.

background image

13

Matti zrelacjonował Petriemu przebieg wydarzeń. Był zażenowany tym, co usłyszał z 

ust mężczyzny. Petri otwarcie przyznał się wobec żony do swoich uczuć, a przecież wybuchy 

zazdrości Eiji obrosły legendą w całej wiosce.

Matti nie rozumiał Raiji. Jak mogła? Przecież kochała Mikkala...

I była zamężna...

Mężczyźni mieli wiele kobiet, to mieściło się w granicach przyzwoitości. Ale kobiety? 

Tylko... ladacznice zadawały się z kilkoma naraz. Raija nie jest ladacznicą...

Matti nie chciał stracić szacunku dla siostry.

Nie rozumiał też Mikkala. Ani Petriego. Obaj wiedzieli o sobie nawzajem, a jednak 

wciąż troszczyli się o nią. Obaj byli gotowi na spotkanie z mordercą, gotowi poświęcić życie 

dla dziewczyny.

Czy można aż tak bardzo kochać?

Matti nie poznał jeszcze mocy tego uczucia. Zaczął oglądać się za dziewczynami, lecz 

ich obojętność nie zakłócała mu jeszcze nocnego snu.

Nie pojmował, co takiego mężczyźni widzą w jego siostrze.

Nie rozumiał Kaleviego. Czyżby porwał Raiję z miłości?

- Jesteś pewien, że wypowiedział jej imię? - dopytywał się Petri.

Matti skinął głową.

- Dlatego się zatrzymała. Wtedy ją złapał i wrzucił do kościoła przez okno z wybitą 

szybą. Raija była tak zaskoczona, że nie stawiła oporu. Potem sam skoczył do środka, wszystko 

nie   trwało   minuty.   Wrzasnął   do   mnie,   bym   nie   próbował   bawić   się   w   bohatera.   -   Matti 

wzdrygnął się na wspomnienie klingi i zimnego głosu bandyty. - Mówił poważnie. Powiedział, 

że ją zadławi lub użyje noża.

Petri podrapał się po czole.

- Z pewnością nie żartował - westchnął ciężko. - Ten człowiek nie odróżnia dobra od 

zła. Gnębi mnie jedno. Znał Raiję, ale czego od niej chce? Ile miała lat, kiedy opuściła dolinę?

- Osiem - odrzekł Mikkal.

- W takim razie nic nie mogła mu uczynić - powiedział z rezygnacją Petri. - Od tamtego 

czasu   już   się   nie   spotkali.   Kalevi   ruszył   w   świat,   kiedy   miał   osiemnaście   lat,   ale   nie 

przypuszczam, by kiedykolwiek zawędrował tak daleko na północ.

Mikkal potrząsnął głową.

- Opowiadano nam o nim, ale Raija ledwie go pamiętała... - Zamilkł na chwilę i dodał 

background image

gorzko: - Sądzę, że znam wszystkich jej... przyjaciół. Nic przede mną nie tai, ale o Kalevim nie 

wspomniała ani jednym słowem.

Petri napotkał spokojne, niezwykłe spojrzenie Lapończyka i opuścił głowę.

- Kto by tam zrozumiał szaleńca - mruknął. - Może Santeri... - ożywił się. - Aleksanteri 

znał Kaleviego, choć wiele wody upłynęło od tamtych dni. Jeszcze zanim... Kalevi się odmienił.

- Jest tutaj? - Mikkal nie skłamał, tłumacząc Mattiemu, że zapomina o dumie, jeśli w grę 

wchodzi życie Raiji.

- Widziałem go wczoraj - odrzekł Petri. - Chciał się zobaczyć z moją córką. Twierdzi, że 

się z nią ożeni. Eija nie jest mu przychylna, więc nic nie uzyskał. Mówił, że idzie się upić...

- Znajdziesz go? Petri wzruszył ramionami.

- Wiem, gdzie chodzi zalewać robaka. Znaleźli Aleksanteriego za czwartą próbą. Matti 

bliski   już   był   rezygnacji,   zupełnie   nie   rozumiał,   dlaczego   ważna   była   obecność   tamtego 

człowieka.   Zamiast   pomóc   siostrze,   kręcili   się   po   wiosce   w   poszukiwaniu   nieznajomego 

mężczyzny, który zapewne odsypiał gdzieś pijaństwo z poprzedniego dnia.

Aki   złoiłby   mu   skórę,   gdyby   się   dowiedział.   Mąż   Marji   miał   jedno   określenie   na 

miejsce, w którym znaleźli Aleksanteriego. Sodoma i Gomora.

W obskurnej chacie mieszkały dwie kobiety, które nie splamiły się żadną pracą. Cały 

tydzień spędzały na zabawach, przyjmując każdego, kto przychodził z pieniędzmi i wódką.

Aleksanteri   był  blady  i  zmęczony. Wyszedł  im  na spotkanie,   niezdarnie  naciągając 

kaftan, w czapce krzywo nasuniętej na głowę.

- Po co ten pośpiech, Petri? - spytał i zdumiał się na widok Mikkala. - A on co tutaj 

robi? Coś się stało Raiji?

Petri nie wspomniał, że Raija jest w dolinie, ale Aleksanteri instynktownie pomyślał o 

dziewczynie.

Tylko ona mogła połączyć tych dwóch mężczyzn.

Wytrzeźwiał momentalnie.

- Coś się stało z Raiją! Nie żyje?

Matti z niechęcią przyglądał się jasnowłosemu obdartusowi. Z pewnością nie należał do 

lepszego towarzystwa, ale widocznie łączył go z Raiją podobny związek.

Matt i nawet nie chciał o tym myśleć. Nie chciał umieścić siostry w jednym szeregu z 

kobietami w chacie, w której znaleźli Aleksanteriego.

- Kalevi Moutka ją porwał - wyjaśnił ponuro Petri. - Zamknął się z nią w kościele i grozi 

dziewczynie śmiercią, gdyby ktoś usiłował ją odbić. Zna ją z dzieciństwa.

-  Dobry  Boże!  - Aleksanteri  pobladł.  Jego  roześmiane oczy  przesłonił   cień  lęku.  - 

background image

Kalevi nienawidzi kobiet.

- Raija opuściła dolinę, będąc dzieckiem - tłumaczył Mikkal. - Kalevi nie może chować 

do niej żadnej urazy. Nie sposób nienawidzić ośmioletniej dziewczynki. Sam nie był wtedy 

dużo starszy...

- Ma teraz dwadzieścia dwa lata - przerwał mu Aleksanteri. - To, że pamięta Raiję z 

dzieciństwa, pogarsza sprawę. Tylko wtedy Kalevi naprawdę był szczęśliwy. Dlatego pragnie 

zapomnieć, nie potrafi żyć z tymi wspomnieniami...

- Skąd o tym wiesz?

Aleksanteri masował się po policzkach, by pobudzić przytępiony pijaństwem umysł.

- Znałem go kiedyś. Czasami nachodziła go ochota do zwierzeń... - Zaczerpnął tchu. - 

Zresztą później też się spotkaliśmy. Nie widziałem powodu, by go wydać. Ojciec i bracia 

zasłużyli na swój los. Szkoda, że Kalevi sam z sobą nie skończył. Myślał o tym, ale zabrakło 

mu odwagi.

- Co się za tym kryje? - spytał Mikkal. - Słyszałem same plotki. Chcę wiedzieć, o co 

chodzi człowiekowi, który porwał Raiję. Chcę wiedzieć, dlaczego to zrobił.

Aleksanteri skrzywił się.

- Porządni ludzi nie gadają o takich sprawach, Mikkal. Ja nie jestem porządny. Matka 

Kaleviego zmarła młodo, miała tyle lat co Raija, zresztą nie pamiętam dokładnie, a Kalevi 

dawno się jej wyparł. Ojciec został z dziewięciorgiem potomstwa, ośmioma synami i jedną 

córką. Był trochę starszy, niż Kalevi jest teraz. Przez długi czas ludzie uważali, że z godnością 

znosi żałobę. Nie szukał nowej kobiety, ani do domu, ani do łoża. Chłopcy też nikomu za skórę 

nie zaleźli. Mieszkali w domu na uboczu, nad jeziorem Mieko. Nie domyślano się niczego do 

chwili, kiedy dziewczyna weszła do jeziora i się utopiła. Wieśniacy znaleźli ciało topielczyni. 

Była w ciąży. I wtedy pomału rozniosła się wieść o okropnościach. Któryś z synów wygadał się 

przy   wódce.   Powiedział,   że   ojciec   i   bracia   nie   muszą   szukać   tego,   co   mają   w   domu. 

Wykorzystywali siostrę, jak dawno mógł sięgnąć pamięcią. Zanim zamknęli mu usta, zdążył 

opowiedzieć   najohydniejsze   szczegóły.   Przyznał   się,   że   Kalevi   odmówił   udziału   w   tym 

okropieństwie, ale i jego przymusili, by pohańbił siostrę...

Aleksanteri przerwał. Petri pociągnął dalej jego opowieść:

- Pobili go. Był środek zimy, wyrzucili go z domu zbitego jak psa, sponiewieranego. 

Niedługo   potem   Kalevi   zamordował   ojca   i   dwóch   braci.   Kolejny   zginął   w   jakiejś   bójce, 

następny sam dźgnął się nożem. Jeszcze jeden zmarł stratowany przez konia, którego ukradł. 

Któryś nie wrócił z polowania, spadł, może skoczył, ze skały... Został on, Kalevi.

- Teraz już rozumiesz - dodał z bólem Aleksanteri. - Kalevi nie odróżnia dobra od zła. 

background image

Działa pod wpływem impulsu.

- Raija potrafi rozmawiać. - Mikkal bez przekonania usiłował dodać sobie otuchy. Jego 

ukochana była w rękach szaleńca. Krasomówczymi popisami się z nich nie uwolni. - I ma nóż - 

dodał, choć nie bardzo wiedział, co to zmienia.

- On też - wtrącił się Matti. - I przypuszczam, że lepiej nim włada niż Raija.

Mikkal posłał mu dziwne spojrzenie. Zastanawiał się, czy Raija opowiedziała bratu 

wszystko. I doszedł do przekonania, że parę szczegółów pominęła.

- Nie bądź tego taki pewien - rzucił krótko. - Raija niejedno potrafi.

- Porozmawiam z nim - zaofiarował się Aleksanteri. - Może zdołam go przekonać, by 

puścił Raiję...

- przerwał, przenosząc wzrok z Petriego na Mikkala.

- Zapomnimy o wszystkim? - spytał. - Jeśli ją uwolni? Pozwolimy mu odejść?

Zapadła cisza.

Mikkal   zacisnął   pięści.   Rozum   mu   odjęło?   Chciał   zwrócić   wolność   szaleńcowi? 

Mordercy? Będą współwinni, jeśli znów zacznie zabijać...

- Musimy mu coś zaproponować - przekonywał, nienawidząc siebie za te słowa. - Jest 

inne wyjście?

Nie odpowiedzieli.

- Pozwolimy mu odejść, jeśli uwolni Raiję - zdecydował Aleksanteri. - Nie możemy 

więc zwracać na siebie uwagi. Jeśli ludzie się dowiedzą, zbiegną się pod kościół. Czy Eija wie, 

dokąd wyszedłeś? - spytał Petriego.

- Nie - odrzekł zapytany. - Tylko tyle, że coś przytrafiło się Raiji. Nie wie, gdzie i co.

Aleksanteri miał wyraźnie ochotę wygłosić jakiś komentarz, ale się powstrzymał.

- Co zrobisz z małym? - Petri zwrócił się do Mikkala.

- Niech śpi na wozie. Nie mam go gdzie odwieźć, zresztą brak na to czasu.

-   Zostawmy   wóz   przy   cmentarzu   -   zasugerował   Aleksanteri   -   żeby   nie   ściągał 

ciekawskich pod kościół. Jeśli któreś z okien jest otwarte, wejdziemy do środka.

- Wtedy Kalevi zabije Raiję! Aleksanteri odwrócił się do Mattiego, który wykrzyknął te 

słowa.

- A ty kim jesteś? Za młodyś, by należeć do licznego grona wielbicieli Raiji.

- To jej brat - wyjaśnił sucho Mikkal. Aleksanteri nie przejął się swoją gafą. Przyjrzał 

się   chłopakowi   spod   przymrużonych   powiek,   dostrzegł   podobieństwo   i   zaakceptował 

wyjaśnienie.

- Kalevi nie jest głupi - oznajmił. - Szalony, ale nie głupi. Zostalibyście z zakładnikiem 

background image

w kościele?

Nawet   Mani   pokręcił   przecząco   głową.   Odpowiedź   na   pytanie   Aleksanteriego   była 

oczywista. Okna.

- Założę się, że wciągnął ją na dzwonnicę - mówił dalej Aleksanteri, a klarowność jego 

wywodu kazała zapomnieć, że mężczyzna spędził poprzednią noc na pijackiej orgii. - Stamtąd 

Kalevi nie będzie w stanie śledzić naszych ruchów, rzecz jasna, jeśli nie dowie się, ilu nas jest.

- Domyśla się, że Matti sprowadzi Mikkala.

- Porozmawiam z nim. Jeśli zdołam wzbudzić jego zaufanie, wpuści mnie do środka. 

Przez klapę w podłodze łatwiej prowadzić rozmowę. Nie musi jednak wiedzieć, że jest z nami 

Petri. Jeśli Petri wślizgnie się niepostrzeżenie do kościoła, zdobędziemy niewielką przewagę. 

Kalevi wciąż rozdaje karty, póki siedzi na wieży, niewiele możemy zdziałać, nie ryzykując 

życia Raiji. No, ale sytuacja nie będzie już taka beznadziejna.

Zaczęli mu wierzyć. Chcieli wierzyć.

Kościół   leżał   przed   nimi.   Nic   w   jego   otoczeniu   nie   wskazywało   na   dramat,   który 

rozgrywał się wewnątrz.

Okno, które zbił Kalevi, kryło się w cieniu na tyłach budowli.

Gdyby Matti nie był świadkiem zdarzenia, nikt nie szukałby Raiji w kościele. Kościół to 

nie miejsce, które kojarzy się z przestępstwem.

Takie rzeczy nie zdarzają się w domu bożym.

Kalevi nie miał żadnych skrupułów. Dla niego był to budynek jak każdy inny.

Okiennica na wieży rozwarła się. Kilka chwil wcześniej Petri zeskoczył z wozu i ukrył 

się w cieniu kościelnej ściany tuż koło wybitego okna.

Mikkal skierował konie na cmentarz. Ailo spał. Ojciec zdjął kaftan i przykrył syna. Miał 

nadzieję, że chłopczyk nie obudzi się, póki nie będzie po wszystkim.

Aleksanteri zeskoczył z wozu i wielkimi krokami ruszył do kościoła. Okiennica na 

wieży nie zamknęła się. Matti nie potrafił zapanować nad emocjami i ruszył za Aleksanterim. 

Każdy ruch chłopca zdradzał napięcie i strach.

Mikkal też nie mógł usiedzieć spokojnie. Chwycił kij i kuśtykając, podążył tą samą 

drogą. Chciał znaleźć się jak najbliżej Raiji. Może go zobaczy, może on swym widokiem doda 

jej otuchy.

Zaczęło się.

Głos   Aleksanteriego   przerwał   ciszę.   Nie  krzyczał,   ale   jego  dobitne,   wyraźne  słowa 

musiały zostać usłyszane na dzwonnicy.

- Wiem, że tam jesteś, Kalevi. To ja, Aleksanteri, znasz mnie. Możesz mi wierzyć, 

background image

przecież jesteśmy kumplami. Nie wydałem cię i teraz też tego nie zrobię...

Cisza.

- Wiem, że Raija jest z tobą. Puść ją. Nic ci po niej. Czekali, wstrzymując oddech. 

Żadnej odpowiedzi. W otworze na wieży nikt się nie poruszył.

- Zabił ją - szepnął Mikkal, choć wiedział, że to nieprawda. Strach podpowiadał mu te 

słowa.

Wyczułby śmierć dziewczyny. Pękłaby istniejąca między nimi więź.

Kalevi   dawno   ich   dostrzegł.   Wyostrzonymi   zmysłami   zarejestrował   ruch   wozu, 

otworzył okiennicę, by śledzić ruchy przybyłych. Nie da się podejść.

Chłopak sprowadził Lapończyka.

Tego się właśnie spodziewał.

Widok rudawej czupryny Aleksanteriego zaskoczył go.

Czego, do diabła, chce ten Aleksanteri?

Sam ma niejedno za uszami.

Ściskał nóż w garści, dając Raiji do zrozumienia, że w każdej chwili gotowy jest do 

działania.

Widział, że zostawili wóz w pobliżu cmentarza. Dostrzegł śpiące na wozie dziecko i 

skrzywił się z obrzydzeniem.

Żywych trzeba oddzielać od zmarłych. Nie godzi się, by dziecko spało w towarzystwie 

nieboszczyków.

Ludzie w ogóle nie myślą!

Kiedy zbliżyli się, wbijając wzrok w czarny otwór na dzwonnicy, Kalevi cofnął się, 

chwycił Raiję i zmusił ją, by wstała.

Ujął ją mocno w talii, przyciągnął do siebie, czując, jak miękkie biodro dziewczyny 

dotyka napiętych mięśni na jego udzie. Dotyk sprawił mu przyjemność, lecz tylko przez chwilę.

To, co działo się na zewnątrz, było ważniejsze.

Przytknął nóż do piersi Raiji.

Gardło to pewniejsze miejsce dla klingi, ale ten gest wystarczy, by trzymać dziewczynę 

w szachu.

By ją przerazić.

- Znasz kogoś o nazwisku Kilpi? - szepnął. - Aleksanteri Kilpi?

- Santeri? - zapytała głośno.

- Ciszej, do diaska! - Przysunął ostrze do szyi Raiji. Doprawdy, pozwala sobie na zbyt 

wiele. - Mów ciszej. A więc znasz Aleksanteriego... - Zaśmiał się. - Z nim też się puszczałaś? 

background image

No tak, to pies na kobiety, nie spodziewałem się jednak, że wstawi się za tobą. Już raczej 

oczekiwałem, że ten twój Japoński włóczęga ukorzy się i będzie błagać o życie ukochanej.

- Aleksanteri czeka na zewnątrz? - zdążyła spytać, zanim dobiegł ją jego glos.

- Kalevi, wiem, że jesteś w środku. Znasz mnie, możesz mi zaufać. Jesteśmy kamratami. 

Nie wydałem cię wcześniej, teraz też cię nie wydam...

Kalevi wykrzywił twarz w ordynarnym uśmiechu.

-   Co   też   słyszę   z   ust   Aleksanteriego?   -   szepnął.   -   Wiele   dla   niego   znaczysz,   co? 

Aleksanteri zmienia panny jak rękawiczki, ale ty musiałaś zrobić na nim piorunujące wrażenie.

Raija nie odpowiedziała.

Znów zabrzmiał głos Aleksanteriego, równie donośnie i równie przyjaźnie.

- Kalevi, wiem, że masz Raiję. Puść ją. Nic ci po niej.

- W kółko to samo - mruknął Kalevi i spojrzał na twarz dziewczyny.

Była piękna, niezwykle piękna.

Pewnie dlatego Aleksanteri tak się stara.

Nie   mógł   pojąć,   dlaczego   się   tak   ośmiesza.   Cenił   Santeriego   za   jego   bezczelny   i 

bezwstydny egoizm.

Nawet się zaprzyjaźnili. Nie pamiętał, o czym rozmawiali, ale z pewnością Aleksanteri 

Kilpi poznał więcej jego tajemnic niż ktokolwiek inny na tej ziemi.

Traktował kobiety tak podle, że Kalevi uznał, iż odnalazł w nim bratnią duszę.

Nareszcie ktoś, kto przejrzał kobiety na wylot!

Ktoś, kto znał ich prawdziwą wartość!

Nigdy by nie przypuszczał, że dawny kompan wstawi się za dziewczyną.

Aleksanteri nie odezwał się więcej.

Kalevi czekał. Czekał na jeszcze jedną błagalną prośbę. Ciekaw był, jak daleko tamten 

się posunie.

Jak bardzo się poniży dla tej dziewki.

Na dziedzińcu kościelnym panowała cisza.

Chyba nie sądzą, że są w stanie go przechytrzyć?

Że zdołają dostać się do kościoła? Aleksanteri zdolny był do najbardziej szalonych 

posunięć.

- Pokażemy się - syknął przez zęby. Podciągnął dziewczynę do okiennicy, zorientował 

się, że jest zbyt niska, by dosięgnąć do parapetu, i zaklął szpetnie.

Podniósł ją i oparł o ścianę.

-   Pomóż   mi,   diablico!   Nie   chcesz   pokazać   się   swoim   kochankom?   Nie   pragniesz 

background image

zobaczyć ich przed śmiercią?

Raija postawiła stopę na zgiętym kolanie Kaleviego i podciągnęła się w górę. Bliskość 

bandyty, dotyk jego rąk wzbudziły w niej obrzydzenie. Bała się, że przesunie dłonie i odkryje 

nóż ukryty w fałdach sukni.

Wyjrzała na zewnątrz.

Mikkal, Matti, Aleksanteri...

Skąd tu się wziął Aleksanteri?

Jego   obecność   była   jej   miła,   ale   nie   pojmowała,   kto   ściągnął   go   pod   kościół. 

Spodziewała się raczej ujrzeć Petriego...

Petri jest żonaty. Mikkal znowu okazał takt...

- Żyjesz, Bogu dzięki! - krzyknął Matti. Mikkal nie odezwał się, ale nie odrywał wzroku 

od   dziewczyny.   Spojrzeniem   dodawał   jej   otuchy.  Wiedział,   że  Raija   żyje.  Więź   pozostała 

nienaruszona.

- Czy Kalevi nie chce ze mną gadać? - krzyknął Aleksanteri. - Ja mam ochotę, ale nie z 

głową zadartą do góry. Zaraz zleci się tu cała wieś. Kalevi wolałby tego uniknąć...

- Nie jestem pewna... - zdążyła odpowiedzieć, zanim Kalevi ściągnął ją w dół.

W ciemnym otworze pojawiła się nowa postać.

Po raz pierwszy Mikkal ujrzał mężczyznę, który porwał jego ukochaną.

Miał włosy jaśniejsze niż łany zbóż, które mijali. Nie obcinał ich, ale widać było, że 

starannie je pielęgnuje. Już tym wyróżniał się spośród innych mężczyzn.

W smagłej twarzy o rysach ładnych i regularnych tkwiła para ciemnych oczu.

Glos   Kaleviego   brzmiał   miło.   Przynajmniej   nie   tak   Mikkal   wyobrażał   sobie   głos 

mordercy.

- Mogę z tobą porozmawiać, Aleksanteri - powiedział hardo - ale nie sądź, że to coś da. 

Nie wpuszczę cię do środka i nie dbam o to, że rozbolał cię kark Nie obchodzi mnie też, czy 

zbiegną się ludzie. Zabiję ją, jeśli zmusicie mnie do tego kroku.

- Raija nic dla ciebie nie znaczy - odrzekł Aleksanteri. - Wypuść ją, weź mnie. Będziesz 

mieć swojego zakładnika.

Śmiech z wieży był złowieszczy.

- Nie zastąpisz jej, Aleksanteri, nawet o tym nie myśl. Zastanawiam się, czy rzuciła na 

ciebie czar. Była lepsza w łóżku niż inne? Może i ja spróbuję?

- Zostaw Raiję w spokoju! To Matti. Lapończyk się nie odezwał. Stał bliżej, nie odrywał 

wzroku od Raiji.

Kalevi   poczuł   się   nieswojo.   Przypomniał   sobie   opowieści   o   magicznych 

background image

umiejętnościach Lapończyków.

Nie chciał ich pamiętać.

Nie chciał w nie wierzyć.

Może tamten usiłował odbić ją czarodziejską sztuczką?

Dlatego Aleksanteri go zagadywał? Dlatego udawał, że zależy mu na dziewczynie?

- Puść ją! - poprosił Aleksanteri raz jeszcze. - Znałeś ją, jak była dzieckiem. Nic dla 

ciebie nie znaczy.

Twarz Kaleviego ściągnęła się w kamienną maskę.

- Skończyłem - powiedział. - I ostrzegam, zabiję ją, jeśli któryś z was spróbuje dostać 

się do środka! To nie jest czcza pogróżka. - Przerwał na ułamek sekundy i dodał: - Poza tym 

mylisz się, Kilpi. Ona coś dla mnie znaczy.

background image

14

- Co, do diabła, miał na myśli? - dziwił się Mikkal. Matti i Aleksanteri wyglądali na 

równie zaskoczonych.

Okiennica na wieży została zamknięta.

- Chciał nam powiedzieć, że nie przypadkiem więzi Raiję. - Aleksanteri zacisnął zęby. 

Kiwnął ostrzegawczo do Petriego, który słyszał wymianę zdań. - Ma plan. Nie wiem tylko, czy 

powstał w szalonej czy rozsądnej części jego umysłu..

- Pozostaje nadzieja, że Raija rozumie - mruknął Mikkal. - Może skłoni go do wyznań... 

Może sama sobie przypomni. Nie pojmuję jednak, co jako dziecko mogła mu uczynić...

Raija też nic nie rozumiała.

Kalevi rzucił ją w kąt. Nie zauważył noża.

Raija uczepiła się tej myśli. Nóż był ostatnią nadzieją na ocalenie.

Nie  użyje go,   póki  nie wyczerpie   innych  możliwości.   Spojrzała  na  Kaleviego.   Stał 

oparty o ścianę, swój nóż schował do pochwy. Czy zdawał sobie sprawę, że bałaby się go, 

nawet gdyby nie był uzbrojony?

Miała   wrażenie,   że   cały   czas   bada   jej   reakcje,   dawkuje   groźby,   straszy   na   różne 

sposoby, by wymusić określone zachowanie.

I że wciąż nie jest zadowolony z tego, co osiągnął.

A więc bolesne doświadczenia z twierdzy na coś się przydały. Trzymając strach w 

ryzach, pozbawiała Kaleviego złośliwej satysfakcji.

Żeby tylko jeszcze potrafiła zmusić go do mówienia.

Twierdził, że coś dla niego znaczy.

Co miał na myśli?

Szukała we wspomnieniach, usiłowała wywołać sceny, w których Kalevi brał udział, ale 

dzieciństwo skrywało się za mgłą niepamięci.

Przez tyle lat starała się zapomnieć, zapomnieć wszystko poza twarzami matki, ojca i 

brata. Resztę spychała w głąb i teraz nie miała wiele, najmniejszego punktu zaczepienia, który 

mógł naprowadzić ją na trop.

Nie pamiętała.

- Powiesz mi, dlaczego mnie więzisz? - spytała, podciągając kolana pod brodę.

Spojrzał na nią zimnym, pogardliwym wzrokiem i nagle uśmiechnął się, obnażając białe 

zęby jak drapieżne zwierzę.

- Chcę, żebyś sama sobie przypomniała - odrzekł. - Uznam to za okoliczność łagodzącą.

background image

Nie  mogła  nic  wyczytać  z  jego  twarzy.  Górował  nad nią,   w ciemności  zdawał   się 

potężniejszy. Widziała jedynie zarys postaci, blask oczu, błysk zębów...

Równie niewyraźny w rzeczywistości jak we wspomnieniach. Bawił się przeszłością i 

dniem dzisiejszym, a ta zabawa sprawiała mu satysfakcję.

- A miałeś liczne rodzeństwo - powiedziała z namysłem. - To pamiętam. Twoja matka 

już nie żyła. Nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył.

- Co się z nimi stało?

- Zginęli - odrzekł szybko i twardo. - Sam zabiłem dwóch. Zadowolona?

To się zgadzało, Kalevi zamordował ojca i dwóch braci. Dlaczego? Bała się zapytać.

- Nie chcesz wiedzieć, za co? - spytał zjadliwie. - Zżera cię ciekawość, ale udajesz 

delikatną. Powiem ci, nic mnie to nie kosztuje. Zabiłem ich, bo na to zasługiwali. Łajdaczyli się 

z moją siostrą.

Raija zamknęła oczy. Więc o to chodziło.

-   Wszyscy   to   robiliśmy   -   ciągnął.   -   Ośmiu   braci   i   ojciec.   Szczęśliwa   rodzinka   - 

zarechotał.

- Ty przynajmniej wiedziałeś, że źle postępujesz - wydusiła, szukając jasnych punktów 

w jego życiu. - Musiałeś wiedzieć, inaczej byś ich nie zabił.

- Zła odpowiedź! - syknął. - Obłudnica! Nic się nie zmieniłaś!

Milczała,   więc   zasypał   ją   gradem   przekleństw,   kilkakrotnie   powtórzył,   że   zawsze 

uważała   się   za   lepszą   od   innych.   Więc   to   go   gryzło?   Wciąż   nie   odnajdywała   w  pamięci 

wydarzenia, które mogło wzbudzić w nim takie myśli.

Nie widywali się często.

Małe dziecko nie zważa na słowa.

Po czternastu latach miała zdać z nich rachunek?

Kalevi przerwał potok oskarżeń. Na kilka minut zapadła cisza.

Raija nie wiedziała, co zamierzają Mikkal i Aleksanteri. Wolała nie myśleć o tym. Z 

pewnością nie uczynią nic, by ją narazić, ale też nie będą siedzieć z założonymi rękoma.

- Spodziewała się dziecka - rzucił nagle bez żadnych wstępów. - Moja siostra. Ojcem 

mógł być każdy z nich, ja miałem ją ledwie kilka razy. To mógł być każdy z nich. Chcieli 

pozbyć się dziecka. Ona też go nie pragnęła, ale nie dała się tknąć. Zaczęli pić, grali o to, kto 

będzie ją trzymać, kto... - Był roztrzęsiony, ale nie przerwał: - Wyszła. Nawet nie zwróciliśmy 

na to uwagi. Ludzie znaleźli jej ciało. Głupia dziewka, rzuciła się do wody!

- Kochałeś ją - szepnęła Raija.

- Co też, do diabła, sobie wyobrażasz? - ryknął wściekły. - Kochałem? Była dziwką, nie 

background image

rozumiesz? Jak można kochać dziwkę? - Zaczerpnął tchu, by się uspokoić. - Nienawidziłem jej, 

pojmujesz? Była taka sama jak wszystkie. Nienawidziłem jej.

- Dobrze, wierzę ci - powiedziała. - Dlaczego więc zabiłeś ojca i braci?

Wzruszył ramionami.

- Zasłużyli na śmierć. Pili, rozmawiali o wstrętnych rzeczach. Nie mogłem tego słuchać, 

robiło mi się niedobrze od ich gadania. Musiałem ich powstrzymać i zrobiłem to.

Raija nie zapytała, czy rozmawiali o siostrze. I tak by się nie przyznał.

Powinna pamiętać, że sama znalazła się w niebezpiecznej sytuacji. Przez chwilę historia 

Kaleviego zafascynowała ją do tego stopnia, że zapomniała o bożym świecie.

- Nie bałeś się?

- Bać się? - prychnął. - Strach dobry jest dla małych dzieci. Niczego się nie boję. Czego 

miałem się obawiać?

- Że cię złapią - rzuciła, trąc podbródkiem o podkurczone kolana. - Wciąż cię szukają, 

prawda? Teraz masz więcej na sumieniu, ale tamte trzy morderstwa wystarczyłyby, by wydać 

cię katu. Nie bałeś się?

- Nie.

- A teraz się boisz? - Nie.

- Śmierć cię nie przeraża? - zdziwiła się, znów bardziej przejęta losem Kaleviego niż 

swoim położeniem.

- Dlaczego miałbym lękać się śmierci? - Był nie mniej zdziwiony niż Raija. - Przecież 

wszyscy kiedyś umrzemy. Prędzej czy później... - Zamyślił się i dodał: - Nie chcę zginąć od 

sznura lub od kuli, nie chcę, by mi odcięli głowę. Pragnę umrzeć wolny, reszta nie ma żadnego 

znaczenia.

- Wierzysz w życie po śmierci?

- Czy wierzę? Wiem, że istnieje, ale nie myślę o nim.

- Dlaczego? Cierpliwość Kaleviego się wyczerpała.

- Za dużo pytasz.

- Ile razy mnie widziałeś? - zmieniła szybko temat. - Wtedy, kiedy byliśmy dziećmi.

- Osiem, może dziewięć. - Nie był pewien. Pamiętał jednak tę jedną chwilę, której Raija 

nie potrafiła wydobyć z pamięci.

- Umiałeś pływać - powiedziała. - Umiałeś pływać, a ja nie. Zazdrościłam ci, ojciec 

pocieszał mnie przez całą drogę powrotną do domu. Tłumaczył mi, że w końcu się nauczę...

- I nauczyłaś się, prawda? - spytał oschle. - Szybko się uczyłaś. Ja miałem przewagę, 

mieszkaliśmy nad wodą. Ty przychodziłaś tylko od czasu do czasu.

background image

- Nie pozwalano mi kąpać się w rzece - przypomniała sobie. - Mama mówiła, że to za 

daleko i że dziewczynki nie muszą umieć pływać. Twierdziła, że zachowuję się jak chłopak, 

wyglądam jak chłopak.

- Nieprawda - odrzekł, nie odrywając wzroku od Raiji. - Teraz też wyglądasz kobieco.

Ton głosu Kaleviego nie pozostawiał wątpliwości, że to marny komplement. Naprawdę 

nienawidził kobiet.

Tragedia siostry nie mogła być jedynym tego powodem.

- Siostra miała brązowe oczy - mruknął, wpatrzony w twarz Raiji. Dopiero po chwili 

zorientował się, że popełnił błąd.

Raija zmarszczyła brwi.

Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Czyżby ujrzał w niej odbicie tamtej dziewczyny?

Bezskutecznie  wytężała  pamięć.  Nie  potrafiła  sobie  przypomnieć  siostry Kaleviego. 

Chyba nigdy się z nią nie spotkała.

Zdawało jej się jednak, że coś jeszcze poza rodzinną tragedią ukształtowało nędzny los 

tego człowieka.

Między roześmianym, rozbawionym dzieckiem a tym zimnym mężczyzną otwierała się 

bezdenna przepaść.

- Ilu ludzi zabiłeś?

- Nie liczyłem.

- Więcej niż dziesięciu?

- Z pewnością.

- Żałujesz?

- Zasłużyli na śmierć.

Raiję przeszył zimny dreszcz. Kalevi był przekonany o własnej niewinności.

- Wiedzieli? - spytała ostrożnie, bojąc się, że przekroczy tę cienką linię, granicę jego 

cierpliwości. Nie mogła zbytnio go naciskać. - Wiedzieli, dlaczego mają umrzeć?

- Na pewno - odrzekł z tym samym niezachwianym przekonaniem o słuszności swych 

postępków.

- Nie powiesz mi, dlaczego zapadłam ci w pamięć?

- Wciąż się nie domyślasz? - Znów był jak kot, który bawi się ze swoją ofiarą.

- Nie możesz trzymać mnie tutaj całą wieczność - westchnęła. - Potrzebujesz jedzenia, 

wody... W końcu będziesz musiał dać za wygraną. Nie, nie domyślam się. - Wyciągnęła nogi i 

oparła dłonie o chłodną podłogę. - Nie pamiętam.

- Pomyśl! Żeby zapewnić go o swojej życzliwości i chęci współpracy, zaczęła myśleć 

background image

głośno.

- Chyba ostatni raz widzieliśmy się latem, kiedy skończyłam ósmy rok życia.  Nad 

jezioro Mieko chodziliśmy wyłącznie w ciepłe dni. Byłam z ojcem, mama spodziewała się 

Mattiego. Nie lubiła rodziny ojca, kochała go, ale uważała, że pochodzi z godniejszego rodu. 

Zawsze wynajdywała tysiące powodów, by nie iść z nami. Tata smucił się z tego powodu, choć 

starał się tego nie okazywać. Lubiłam spędzać z nim takie dni, pozwalał mi na wiele, miał 

łagodniejsze usposobienie niż matka... - Raija przerwała. Zdała sobie sprawę, że mówi bardziej 

o sobie. - Nauczyłam się pływać - podjęła opowieść innym, nie tak osobistym, tonem.

-   Ty   bawiłeś   się   w   wodzie   z   braćmi,   pozwoliliście   mi   przyłączyć   się   do   zabawy. 

Ścigaliśmy się do lilii wodnych. Pamiętam, że najbardziej oddalony kwiat był żółty. Bardzo 

chciałam go zerwać, ale nie potrafiłam wypłynąć tak daleko. - Raija uśmiechnęła się raptownie 

i   spojrzała   na   Kaleviego.   Mężczyzna   zmarszczył   brwi.   To,   co   dla   Raiji   było   miłym 

wspomnieniem, w nim budziło złość. - Przyniosłeś mi ten kwiat, teraz pamiętam. Bałam się, że 

chwyci cię kurcz, bo woda była chłodna, a musiałeś wypłynąć daleko. Przypominam sobie, jak 

walczyłeś, by zerwać oporną łodygę.

- Nie spodobał ci się, kiedy ci go dałem - powiedział szorstko. Tak było, pewnie dlatego 

zapomniała o lilii.

-   Nie   wyglądał   już   jak   prawdziwy   kwiat   -   odrzekła,   wstydząc   się   za   tę   małą 

dziewczynkę,   która   odtrąciła   podarek.   -   Śliska   łodyga,   brzydkie   płatki.   W   mojej   dłoni 

przedstawiał się żałośnie, nie tak jak na wodzie. - Spojrzała na Kaleviego. - Więc dlatego mnie 

więzisz? Bo odrzuciłam twój dar?

- Co mnie to obchodzi? - prychnął pogardliwie.

- Potem jedliśmy - ciągnęła. - Mama przygotowała nam ogromny kosz z jedzeniem, 

wtedy jeszcze na niczym nam nie zbywało. Nie byłam głodna, tata też nie chciał jeść, więc 

podzieliliśmy się z wami.

Kalevi otworzył usta ze zdumienia.

- Podzieliliście? Więc tak to widzisz? Doprawdy, pamięć masz szczególną! To była 

jałmużna, Raiju Alatalo! Wyraźnie dałaś nam do zrozumienia!

- Więc chodzi o kosz z jedzeniem? - Raija chciała mieć pewność.

- Tak ci było żal tych brudnych, biednych łachmaniarzy - syknął. - Ty, córka najmity, 

uważałaś się za lepszą, za bogatszą od nas. Podzieliłaś  się resztkami z nędzarzami, którzy 

mieszkali w rozpadającym się, zapuszczonym domu. Mieli tylko ojca, brakowało im matki, 

która mogłaby przygotować coś do jedzenia.

- Nieprawda - zaprotestowała z przerażeniem. A więc nawet pomagając innym, trzeba 

background image

wykazać się roztropnością. Miała wtedy siedem lat, nie kierowała się uprzedzeniami. - Lubiłam 

was, lubiłam ciebie, Kalevi. Chętnie dzieliłam się jedzeniem, musiałam tylko przekonać ojca, że 

nie warto zabierać pełnego kosza w powrotną drogę. Chciałam, byście spróbowali maminych 

przysmaków. Ona dobrze gotowała. I było mi was żal, bo nie mieliście matki. Nigdy ci jej nie 

brak?

- Nie.

Raija nie pojmowała.

- Nie wierzysz mi? - zapytała. - Uczyniłam to bez cienia złośliwości. Chciałam się 

podzielić z wami. To nie była jałmużna, nie uważałam się za lepszą od was.

- Jesteś taka jak wszystkie - mruknął. - Zakłamana. Potrafisz żonglować słowami.

- Poznałeś chyba tylko jeden typ kobiet.

- Jest tylko jeden typ. Był oschły i odpychający, nie przyjmował tłumaczeń dziewczyny. 

Nie chciał już z nią rozmawiać, nie lubił jej.

- Przejąłeś się losem siostry - dodała Raija. - I matki. Z całej siły uderzył pięścią w 

ścianę. Raija wstrzymała oddech. Posunęła się za daleko?

Przemieściła ostrożnie prawą dłoń. Jeśli Kalevi rzuci się na nią, będzie zmuszona użyć 

noża.

- Nie dbałem o nie! Nic mnie nie obchodziły te dziwki! Słyszysz? Dziwki!

Raija nie odważyła się odezwać.

-   Moja   siostra   nie   nadawała   się   do   niczego   -   wyrzekł   twardo   -   a   matka   była 

spokrewniona   z   ojcem.   Zrodzony   plugawo,   żyłem   plugawo.   Przejrzałem   kobiety.   Nie 

opowiadaj, że są inne, znam je wszystkie.

Raija pobladła.

Wielki Boże, wstrętny los przypadł Kaleviemu w udziale. Nie dziwota, że nie potrafił 

żyć inaczej.

- Przez kobiety ciąży na mnie grzech śmiertelny - ciągnął. - Nic nie odmieni mego 

przeznaczenia i nie uratuje duszy. I tak trafię do piekła. Nie boję się. I nie boję się zabijać - 

dodał. - Jedno istnienie mniej czy więcej nie znaczy wiele. Rozumiesz?

Raija  zrozumiała  i   przeraziła  się  niepomiernie.   Kalevi  mówił  poważnie.   Wierzył   w 

grzech.

Nic nie mogło go powstrzymać.

Może Mikkal i Aleksanteri ułożyli jakiś plan. Może przyjdą jej z pomocą. Przestała ufać 

we własne siły. Kalevi zamknął się w świecie, do którego nie miała przystępu.

Muszą jej pomóc albo zginie.

background image

A chciała żyć. Tak bardzo pragnęła żyć!

Trzymali się w cieniu, nie ściągając na siebie uwagi ludzi z wioski.

Czas   dłużył   się   niemiłosiernie.   Tarcza   słoneczna  zdawała   się   tkwić   nieruchomo  na 

niebie.

- Musimy podjąć jeszcze jedną próbę - stwierdził Mikkal. Instynktownie czuł, że strach 

dziewczyny uległ spotęgowaniu.

- Mogę tylko z nim porozmawiać - odrzekł Aleksanteri - ale nie wiem, jak to przyjmie. 

Skąd możemy wiedzieć, co zamierza.

- Usłyszelibyśmy, gdyby rzucił się na nią - powiedział Petri. - Trzeba liczyć na to, że 

Raija zdoła przemówić mu do rozsądku.

- Nikt nie potrafi robić tego lepiej od Raiji - przyznał Mikkal z pozorną obojętnością. - 

Tym razem jednak nie ma szans.

- Zabronił mi wchodzić na górę... - zamyślił się Aleksanteri.

- Co nie oznacza, że wpuści cię do środka - zaprotestował Mikkal, który pojął zamiar 

Aleksanteriego.

- Nie będę prosić o pozwolenie - odrzekł Aleksanteri. - Najpierw Petri wślizgnie się do 

kościoła,   cicho   jak   ryś   na   polowaniu,   ja   natomiast   narobię   mnóstwo   hałasu.   To   pozwoli 

Petriemu znaleźć jakąś kryjówkę. Był nieraz w świątyni, więc przyjdzie mu to bez trudu. Może 

uda się nam zaskoczyć Kaleviego...

- Albo Kalevi zabije Raiję - skomentował sucho Matti.

- Mamy inne rozwiązanie? - spytał bezradnie Aleksanteri. - Będziemy stać i czekać, aż 

zrzuci jej martwe ciało?

- Wchodzicie do środka - zdecydował Mikkal. On kochał Raiję, on był jej najbliższy.

Wyciągnął nóż z pochwy i wręczył go Petriemu.

- Weź go i użyj, jeśli nadarzy się sposobność. Zrób to, co ja bym zrobił!

Petri milcząco skinął głową. Był gotowy.

Gotowy zabić.

Dla Raiji uczyniłby wszystko.

Aleksanteri   podniósł   się   i   dokładnie   obejrzał   ramę   okienną,   po   czym   powyjmował 

okruchy szkła, które mogłyby utrudnić Petriemu bezszelestne dostanie się do wnętrza.

- Nie ma co zwlekać. Kalevi nie uśnie ze zmęczenia. Byłem kiedyś świadkiem, jak dwie 

doby wytrzymał bez snu. - Stanął na czworakach pod oknem. - Dalej, Petri! Pokaż nam, że w 

starym ciele wciąż mieszka młody duch!

Petri   uśmiechnął   się  i   przeciągnął   kułakiem  po  czarnych   włosach.  W  drugiej   dłoni 

background image

zacisnął   nóż.   Postawił   stopę   na   plecach   Aleksanteriego,   drugą   na   parapecie   okiennym   i 

podciągnął się, łapiąc ręką za futrynę. Skaleczył się przy tym w kciuk, zaczepiwszy o niewielki 

kawałek szkła, który Aleksanteri przeoczył, ale nie miało to wielkiego znaczenia.

Cicho zsunął się do wnętrza, rozejrzał wokół i natychmiast wybrał najodpowiedniejsze 

miejsce. Pod schodami prowadzącymi do wieży.

Schody wspinały się stromo, niemal jak drabina, ale z tyłu obito je deskami. Kryjówka 

była idealna. Aleksanteri podniósł się i kopnął z całej siły w ścianę. Mikkal i Matti pomogli mu 

wspiąć się na okno, lecz mężczyzna czynił przy tym tyle hałasu, jakby musiał radzić sobie sam.

Właśnie przekładał nogi przez parapet, kiedy otwarła się klapa u szczytu schodów i w 

otworze pojawiła się twarz Kaleviego.

- Wchodzę! - wrzasnął Aleksanteri zupełnie niepotrzebnie. Widać było, jaki ma zamiar.

Hałas zaskoczył oboje. Rozmowa uśpiła nieco czujność Kaleviego.

Raija wstrzymała oddech. Bandyta uczynił dokładnie to, o co się modliła.

Przeklinając, podniósł klapę w podłodze i nachylił się nad nią.

Raija   nie   ruszyła   się   z   miejsca.   Wciągnęła   brzuch   i   wsunęła   dłoń   pod   spódnicę, 

Natrafiwszy na rękojeść noża, odzyskała zimną krew.

- Wchodzę! - Usłyszała głos Aleksanteriego.

- Nie, do wszystkich diabłów! - Kalevi dyszał wściekłością. - Zabroniłem ci.

- Powiedziałeś, że nie mam wchodzić na górę - krzyknął Aleksanteri. - Nie zamierzam, 

nie jestem głupi. Będzie nam łatwiej rozmawiać, kiedy znajdę się w środku.

Raija pojęła zdenerwowanie Kaleviego. Tej ewentualności nie przewidział.

Uklękła. Od bandyty oddzielał ją niecały metr podłogi.

Nie mogła wstać z obawy, że trzeszczenie desek zdradzi jej ruch. Usłyszałby, miał 

niezwykle wyczulone zmysły. Została jedna szansa. Ta, na którą czekała.

- Nie będę z tobą gadać, Aleksanteri! - ryknął Kalevi, dygocząc z gniewu. - Ani teraz, 

ani...

Raija wykorzystała moment, kiedy Kalevi słyszał tylko swój własny głos.

Z klęczek rzuciła się do przodu, kierując nóż w punkt na karku bandyty.

Wsparła cios całym ciężarem ciała. Trafiła dokładnie tam, gdzie zamierzała, i zamknęła 

oczy.

Kalevi urwał w pół zdania.

Aleksanteri zobaczył jakiś cień, zanim przebrzmiały słowa. Nie wiedział jeszcze, co to 

było,   kiedy   na   twarzy   Kaleviego   odmalował   się   wyraz   zdumienia,   źrenice   rozszerzyły... 

Usiłował chwycić się jedną ręką, a drugą, uzbrojoną w nóż, machnął w tył, broniąc się przed 

background image

nieoczekiwanym napastnikiem.

Aleksanteri nie zdążył ostrzec Petriego. Nie zdążył właściwie nic uczynić, kiedy ciało 

Kaleviego zsunęło się przez krawędź otworu, rąbnęło o schody i poleciało w dół. Spadło na 

plecy. Nóż wbił się głębiej.

Petri i Aleksanteri znaleźli się przy Kalevim w okamgnieniu. Był martwy.

Z wieży spoglądała na nich blada Raija.

- Musiałam go zabić - powiedziała. - Albo on, albo ja.

background image

15

Wszyscy traktowali Raiję jak bohaterkę. Wszyscy oprócz Akiego i żony Petriego.

Aki pomstował, że jego nazwisko wiązano z wydarzeniami. W końcu chodziło o córkę 

Marji.

Winą obarczał Raiję. To, że została porwana przez przestępcę, nie miało dla niego 

żadnego znaczenia.

Raija zakłuła człowieka, na dodatek w kościele.

Eija nie nazywała Raiji inaczej, jak suką i ladacznicą. Petri przyznał się do związku z 

dziewczyną. Eija nie zapomniała, nie zamierzała wybaczyć ani mężowi, ani jego nałożnicy.

W głębi duszy skrywała nadzieję, że Kalevi Moutka zabierze Raiję ze sobą do grobu.

W końcu tyle miał istnień na sumieniu...

Wbrew woli Raiji i Mikkala trzeba było odłożyć wyjazd. Aki złościł się najbardziej, to 

on zapewniał im dach nad głową.

Nie   owijając   w   bawełnę,   Raija   powiedziała   mu,   że   wobec   tego   znajdą   sobie   inne 

schronienie, na co Aki z miejsca spotulniał.

Ludzie gadaliby, że wygnał córkę Marji jak psa. Ludzie zaś traktowali Raiję nieomal jak 

boginię.

Aki wyrzekał na upadek chrześcijańskich obyczajów. Jak można otaczać czcią kogoś, 

kto zabił? Na dodatek kobietę?

Trzymał   Kariego   z   daleka   od   Raiji.   Nie   mógł   pozwolić,   by   splamione   krwią   ręce 

dotykały chłopca.

Uważał, że nie można się obmyć z przelanej krwi. Zarzucił dziewczynę cytatami z 

Biblii, wyraźnie rozkoszując się rolą sędziego.

Mówiono   we   wsi,   że   ujdzie   jej   to   płazem.   Co   więcej,   spodziewano   się,   że   Raiji 

przypadnie nagroda wyznaczona za głowę Kaleviego.

To przerastało zdolność pojmowania Akiego. Mieli jej płacić za to, że zabiła?

Świat zmierza ku przepaści, był tego bardziej niż pewny. Prawo i porządek przestały 

obowiązywać.

Ludzie lensmana przesłuchali Raiję i puścili ją wolno. Nie mieli innego wyjścia, ta 

drobna i piękna istota w pojedynkę dokonała rzeczy, nad którą czas jakiś głowili się wszyscy 

okoliczni stróże prawa.

Poza   tym   dziewczyna   zauroczyła   ich.   Nie   rozumieli,   jak   taki   delikatny   kwiatuszek 

zdołał przechytrzyć mordercę, ale to tylko potęgowało ich podziw.

background image

- Urządzimy zabawę na twoją cześć - zapewnili Raiję. - Dostaniesz nagrodę. Niezłą 

sumkę, jego głowa była sporo warta.

Nie zwrócili uwagi na grymas niechęci na twarzy Raiji. Pomysł zabawy i nagrody wcale 

nie przypadł jej do gustu.

Ludzie w wiosce zaś zapalili się do tego projektu. Należało uczcić dziewczynę, która 

zdjęła z nich brzemię strachu.

Nadszedł wieczór przed uroczystością. W tajemnicy przed Akim Marja przygotowywała 

odświętne stroje dla Raiji i Mikkala. Nie przyznała się mężowi, że jest dumna z córki.

Zdawała sobie sprawę, że Aki nie pozwoli jej na udział w zabawie, chciała się więc 

choć w taki sposób przysłużyć Raiji.

Dowiedziała się po wszystkim, więc oszczędzono jej strachu. Słuchając opowieści Raiji, 

nie rozumiała, skąd córka wzięła siłę, by przetrwać. Skąd wzięła odwagę, by użyć noża.

Spodziewała się zastać Raiję w izbie. Zapewne kładła Ailo spać.

Raija  najchętniej   przebywała  w pomieszczeniu,  które  wyznaczył   im  gospodarz.   Jak 

ognia unikała spotkania z Akim. Marja myślała o tym z bólem, ale nie potrafiła przeciwstawić 

się woli męża. Wspierała córkę za jego plecami.

Zapukała delikatnie do drzwi i weszła do środka, usłyszawszy przyzwalający glos. Raija 

siedziała na krawędzi łóżka Ailo i trzymała chłopca za rączkę. Dziecko spało, zaciskając dłoń 

wokół   dwóch   palców   Raiji.   Pieszczotliwy   gest   dziecka   sprawiał   dziewczynie   wyraźną 

przyjemność.

Była dobrą matką. Marji podobał się sposób, w jaki chowała chłopca. Żałowała, że 

córka nie wyszła za mąż za któregoś z chłopskich synów. Widywałyby się codziennie. Mogłaby 

często trzymać wnuka w ramionach...

Położyła ubranie na drugim łóżku i przycupnęła na skraju.

- Przygotowałam to dla was - powiedziała cicho - na jutrzejszą uroczystość. Musicie 

wziąć w niej udział, choć wiem, że Aki jest temu przeciwny.

Raija nie odpowiedziała.

- Wszyscy są z was dumni - dodała Marja, rumieniąc się. - Ja też. Wiem, że nielekko ci 

na sercu, w końcu zabiłaś człowieka. On jednak uczynił wiele zła, uwolniłaś nas od groźby, 

która wisiała nad naszymi głowami.

Poklepała stroje, które złożyła na pościeli.

-   Nie   są   tak   piękne,   jak   chciałam.   Miałam   niewiele   czasu.   -   Opuściła   głowę.   -   I 

musiałam szyć w tajemnicy przed Akim...

- Jesteś szczęśliwa, mamo? - spytała raptownie Raija. Marja skuliła się pod wzrokiem 

background image

córki. Przypominał jej wzrok Erkkiego, przeszywał ją na wylot.

- Za stara jestem na szczęście - odrzekła i wstała pospiesznie. Nie chciała o tym mówić, 

nie mogła przyznać się do myśli, które kłębiły się jej w głowie. Do wyborów, których dokonała.

Szeleszcząc sukniami, ruszyła do drzwi. Słowa córki kazały się jej zatrzymać.

- Kocham cię, mamo. Nie zapominaj o tym. Nie żywię do was nienawiści za to, że 

odesłaliście mnie do obcych ludzi.

Marja odwróciła się. Po chwili trzymała córkę w ramionach. Rozpłakały się obie.

Raija odważyła się poruszyć temat, którego dotąd starannie unikały.

- Dawniej nienawidziłam was - przyznała dziewczyna. - Nienawidziłam Mattiego za to, 

że zatrzymaliście go przy sobie. Sądziłam, że bardziej go kochacie, że dlatego odsuwacie mnie 

od   siebie.   Długo   uważałam,   że   potraktowaliście   go   lepiej,   bo   jest   chłopcem.   Łzy   płynęły 

strugami po policzkach Marji.

-   Więc   kiedy   zrozumiałaś?   -   pociągnęła   nosem,   otwierając   przed   córką   możliwość 

wyznania prawdy.

- Dojrzałam - przyznała Raija. - Urodziłam dzieci. Spostrzegłam, że człowiek odsuwa 

własne dobro i uczucia na plan dalszy. I zrozumiałam...

Marja otarła oczy.

- Dziękuję za te słowa - powiedziała, uśmiechając się. - Sama chciałam spytać, lecz nie 

miałam odwagi.

- Cieszę się, że zdobyłam się na to - odrzekła Raija. - Szkoda, że tata nie doczekał.

Marja połknęła łzy. Raija przypominała Erkkiego we wszystkim. Otwierała starą ranę, 

której Marja dawno już pozwoliła się zabliźnić.

- Erkki wiedział, że kiedyś zrozumiesz. Zostaliście wszak ulepieni z jednej gliny. Miał 

pewność, że wybaczysz mu, jak dorośniesz. I się nie pomylił.

- Raduję się, że byliście moimi rodzicami - zakończyła Raija.

Mikkal znalazł Raiję zajętą pakowaniem.

- Nie wybierasz się na uroczystość? Potrząsnęła głową.

- Sądziłeś, że pójdę?

- Nie. Nie wiedziałem jednak, kiedy zamierzasz ruszyć w drogę.

- Dzisiejsza noc jest równie dobra jak inne. Mikkal przytaknął.

- Nikomu nie powiesz?

- Nie. Nie lubię pożegnań. - Uśmiechnęła się lekko. - Rozmawiałam z matką. Wyznałam 

jej to, o czym myślałam od dawna. Zbliżyłyśmy się do siebie bardziej niż kiedykolwiek. Kiedyś 

zrozumie, że w ten sposób żegnałam się z nią.

background image

- Co z Mattim? Nie sądzisz, że ma prawo wiedzieć?

Mikkal dotknął czułej struny. Raija nie chciała rozstawać się z bratem.

- Polubiłeś Mattiego? Mikkal skinął głową.

- Życzyłbym sobie, byśmy mogli zabrać go ze sobą. Ma miłe usposobienie, jest dojrzały 

i rozsądny. Trudno nie lubić tego chłopca.

- Możemy zabrać go ze sobą? - spytała, choć z góry znała odpowiedź.

Mikkal zamilkł.

- A dokąd ruszamy? - zapytał po chwili. - Jakie masz plany?

- Może do twoich krewnych? - zaproponowała niepewnie.

- A później?

- Do Laponii.

- Na jak długo? Raija domyślała się, do czego zmierza. Marzenie, by mieć brata u swego 

boku, przesłoniło jej rzeczywistość.

Jak w dzieciństwie, kiedy mieszała fantazje ze światem realnym, nie odróżniając w 

końcu jednego od drugiego.

- Masz rację - westchnęła. - Zawsze masz rację. Ta twoja cecha drażni mnie najbardziej, 

ty jesteś rozsądny, ja kieruję się kaprysami...

- Słodka kapryśnica z ciebie. - Mikkal pogłaskał ukochaną po włosach.

- Nie mamy wiele rzeczy - uśmiechnęła się. - Mama uszyła dla nas stroje na jutrzejszą 

zabawę. Zabiorę je ze sobą, zrobiła je wszak dla nas. Gdybyśmy je zostawili, znalazłby je Aki i 

zrobił Marji awanturę. Wszystko już spakowałam. Renifery gotowe do drogi?

Skinął głową.

- A co z jedzeniem?

- Splądrowałam spiżarnię. - Raija uśmiechnęła się szeroko. - Aki oszaleje ze złości. Nie 

dość że morduję, to jeszcze kradnę!

- Czekamy więc, aż zapadnie zmierzch?

- Tak. Nie budźmy Ailo. Niech chłopiec wyśpi się przed podróżą.

Mikkal odchylił kołdrę i usiadł na brzegu łóżka. W jego oczach zamigotały iskierki, 

które Raija dobrze znała.

- Minie sporo czasu, zanim znów położymy się na spoczynek w prawdziwym łożu - 

powiedział,   przeciągając   sylaby.   Odnalazł   dłoń   Raiji,   pogładził   kciukiem   jej   skórę.   -   Nie 

sądzisz, że powinniśmy skorzystać z ostatniej okazji, Mały Kruku?

Przewróciła niewinnie oczami, udając, że nie rozumie.

- Skorzystać z okazji, Mikkal? Jesteś śpiący? Roześmiał się ciepło, objął ją ramionami i 

background image

pociągnął w miękką pościel.

Wargami śledził linię szyi Raiji, sięgnął dłonią do guzików koszuli.

- Nie lubię tych twoich zbytkownych strojów - mruknął, ale zdołał rozpiąć guziki bez 

pomocy dziewczyny. Potem z mozołem zabrał się za haftki i wstążki.

- Jesteś szalony - zaśmiała się.

- Dlatego tak mnie kochasz - droczył się. Pocałował ją w koniuszek nosa, a potem 

zsunął twarz pomiędzy rozchylone poły koszuli i znalazł ustami piersi dziewczyny, po czym, 

nie przerywając pocałunków, wsunął dłonie pod spódnicę i zdjął z Raiji bieliznę.

Tym razem poszło mu nieźle. Zaczynał nabierać wprawy.

Zresztą Raija nie stawiała oporu. Wręcz przeciwnie, pomagała mu zręcznymi ruchami 

ciała, odpowiadała na pieszczoty z równą pasją i zachwytem.

Dłonie Mikkala rozpoczęły wędrówkę wzdłuż uda dziewczyny.

- Nie wiedziałem, że tak łatwo cię rozbudzić - szepnął jej do ucha i uszczypnął w sam 

koniuszek.

Raija zamknęła ukochanego w ramionach, przylgnęła do niego, wygięła w luk. Wstyd 

nie miał do nich przystępu.

- A ciebie? - uśmiechnęła się, czując, jak rośnie w nim pożądanie.

Nie   odpowiedział   bezpośrednio   na   pytanie,   zbyt   przejęty   doznaniami,   jakie   mu 

ofiarowała.

- To był mój pomysł - mruknął pomiędzy pocałunkami. Z niepojętą rozkoszą utonął w 

jej   ustach,   dłońmi   penetrując   najskrytsze   zakamarki   ciała   dziewczyny.   Raija   odpowiadała 

pieszczotami. - To był mój pomysł, ja decyduję.

Odwrócił ją tyłem do siebie i całował miękkie zagłębienie, w którym szyja przechodzi w 

smukłe ramię. Zamknął dłonie na jej piersiach, po czym opuścił ręce w dół i przesunął po 

jedwabistej   gładzi   brzucha.   Niecierpliwym   gestem   podwinął   suknie   ukochanej   i   rozpiął 

spodnie, wreszcie poczuł jej rozpaloną skórę na swojej. Odnalazł wspólny rytm z ruchem bio-

der kochanki i wtedy jego dłonie mogły zająć się czymś innym.

Jedna wsunęła się pod koszulę, druga odszukała tajemne centrum rozkoszy. Ruszyli ku 

gwiazdom w coraz szybszym, oszalałym pędzie.

Raija odrzuciła głowę w tył i zagryzła wargi. Odtrąciła pożądliwą dłoń Mikkala, by 

odwlec ten moment i razem dotrzeć na szczyt. Potem przechyliła głowę i znalazła jego usta. 

Całowali się niesieni falą spełnienia.

- Cały ty! - powiedziała Raija, oporządziwszy się nieco.

- I nawzajem! Roześmiał się.

background image

We wszystkim tworzyli wspólnotę. W słowach, ruchach, w każdym spojrzeniu.

Raija uklękła w nogach łóżka. Rozpalona, potargana. Młoda i bezbronna.

- Wiesz, Mikkal - zaczęła - choć musimy uciekać, choć zdarzyło się tyle złego, jest 

dobrze. Bo jesteś ze mną. Czuję się taka szczęśliwa i taka spełniona. Kocham cię! I wiem, że z 

wzajemnością.

Mikkal wyciągnął dłoń. Raija uścisnęła ją.

- Byłem zazdrosny - odrzekł. - Myślałem, że padnę trupem, kiedy Petri objął cię na 

kościelnym dziedzińcu. Niełatwo było prosić go o pomoc, ale moja duma i próżność kończą się 

tam, gdzie zaczyna troska o ciebie. Odkryłem, że mogę rozmawiać z Petrim i Aleksanterim, 

wiem bowiem, kogo obdarzyłaś miłością. Wiele się nauczyłem.

Nigdy dotąd nie znaleźli się tak blisko siebie. Dojrzałość nie osłabia uczuć, raczej je 

wzmacnia.

- Pójdę pożegnać się z Mattim. - Raija przeczesała włosy palcami. - Dobrze wyglądam?

- Trzynastolatek nie pozna, że przed chwilą szalałaś w pościeli... - Wyszczerzył zęby w 

uśmiechu.

Rzuciła w niego poduszką i zamknęła za sobą drzwi.

Śmiech Mikkala gonił ją aż do izby Mattiego.

Chłopak siedział przed oknem i wpatrywał się marzycielsko w zapadający zmierzch.

Raiji zrobiło się ciepło na sercu. Miała ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go kocha, ale 

się powstrzymała.

Chłopcy w tym wieku nie lubią rozprawiać o uczuciach.

Wzdrygnął się, kiedy cicho zamknęła drzwi za sobą.

- Nie słyszałem, jak wchodzisz.

- Mogę usiąść? Milcząco wskazał na łóżko. Raija usiadła. Miała wrażenie, że Matti wie, 

z czym przyszła.

Dlatego nie wiedziała, jak zacząć. Źle jest żyć bez korzeni, równie źle odrywać się od 

nich.

- Wyjeżdżacie?  Twarz   chłopca pociemniała.  Erkki miał  takie  same oczy, kiedy  się 

smucił.

- Nie wybieram się na zabawę - przyznała szczerze. - Uważam, że nie przystoi, w końcu 

on też był człowiekiem. Zszedł na złą drogę, ale nie bez przyczyny. - Tylko mężczyznom, 

którzy przyszli jej na ratunek, powtórzyła słowa Kaleviego. Nikt inny nie musiał znać całej 

prawdy. - Nie chcę nagrody za jego śmierć. Zamierzałam go tylko zranić, choć może lepiej dla 

niego, że tak się skończyło. Powiesiliby go, a marzył, by umrzeć wolny...

background image

- Zacząłem wierzyć, że zostaniecie tutaj na zawsze - uśmiechnął się Matti. - Było nam 

dobrze, ale dobre dni nie trwają wiecznie, prawda?

- Nie w moim przypadku - odrzekła smutno. Więc przyjdzie czas, gdy straci Mikkala? - 

Nie mogę zostać, prędzej czy później i tak ruszyłabym na północ, do dzieci. Nie chcę się z nimi 

rozłączyć na zawsze. W końcu przestaną mnie ścigać. Wtedy znajdę bezpieczne miejsce dla 

całej mojej rodziny. Nie wiem gdzie, ale nie ma to większego znaczenia. Mój dom jest tam, 

gdzie Mikkal. Niech tylko Maja, Knut, Ida i Elise się tam znajdą...

Przerwała, usiłując zapanować nad łzami. Matti spojrzał na siostrę i dokończył jej myśl.

- A dla mnie znajdzie się tam miejsce? Raija otoczyła ramionami jego szyję i przytuliła 

go.

-   Niczego   bardziej   nie   pragnę!   Po   czym   zarzuciła   Mattiego   siostrzanymi   napo-

mnieniami. Przyjmował je ze śmiechem.

- Powiedz mamie, że to było najlepsze rozwiązanie - powtórzyła wielokrotnie. - Ona 

wie, że ją kocham.

Matti przyrzekł, że to uczyni.

- Kiedy ruszacie? - spytał. - W jakim kierunku? Choć tyle powiedz bratu.

Poczochrała go po włosach.

- Jak się ściemni. Na południe. Zadowolony? Skinął głową.

- Do zobaczenia, starsza siostro - powiedział i zrobił rzecz niebywałą jak na chłopca w 

tym wieku.

Pocałował Raiję w policzek.

Opuścili   dom  Akiego   nie   zauważeni   przez   nikogo.   Ailo   uznał,   że  skradanie   się   to 

znakomita zabawa. Kiedy oddalili się od zabudowań, roześmiał się na cały głos z zadowolenia.

Wtedy nikt już nie mógł go usłyszeć.

Odnaleźli   renifery   tam,   gdzie   zostawił   je   Mikkal.   Sprawnie   i   szybko   objuczyli   je 

ładunkiem i wsadzili chłopca na grzbiet jednego ze zwierząt.

I znów ruszyli w drogę. Na południe. Tym razem nie szukali korzeni.

Ujechali spory kawałek, kiedy dostrzegli jakiś cień u skraju drogi.

Raija nabrała złych przeczuć.

- Nie możesz jechać z nami, Matti - krzyknęła. - Wiesz, co nas czeka. Masz ledwie 

trzynaście lat!

- Wystarczy, by decydować o sobie - odpowiedział.

- Co z mamą? Będzie się zamartwiać. Matti potrząsnął głową.

- Napisałem długi list do niej. Aki w ogóle nie zauważy mej nieobecności. To nie jest 

background image

mój dom. Mówiłaś, że zależy ci na mnie.

Raija i Mikkal spojrzeli po sobie i z westchnieniem równocześnie rozłożyli ramiona.

- Jeśli naprawdę chcesz - zaczęła powoli - to możesz iść z nami. Pamiętaj jednak, że to 

nie zabawa.

- Pragnę jedynie być razem z wami - oznajmił. - Znaleźć coś więcej, niż Tornedalen 

może mi zaofiarować. Nic mnie tam nie trzyma.

Raija chwyciła dłoń brata.

- Więc ruszajmy, my bez korzeni, w drogę. Bóg jeden wie, dokąd nas ona zaprowadzi.

Niepewna jutra, Raija w tej chwili była szczęśliwa.