background image

 

Jean Flori 

 

 

 

 

Rycerstwo 

w średniowiecznej Francji 

background image

 

Wprowadzenie 

 

Początek  XIII  wieku  wydaje  się  okresem  szczytowego rozkwitu  rycerstwa.  W  wielu 

regionach,  zwłaszcza  we  Francji,  jest  ono  przemieszane  ze  szlachtą,  stanowiąc  jej  zbrojne 

ramię.  Od  ponad  stu  lat  w  całej  Europie,  a  nawet  na  Bliskim  Wschodzie,  zwycięża  dzięki 

swym ostrym szarżom na wszystkich polach walk. Dominuje także w społeczeństwie, wień-

cząc proces awansu społecznego, który stopił je z arystokracją; w ten sposób powstała odręb-

na grupa społeczna, której  jasno określone  i  na  nowo zatwierdzone przywileje wkrótce stały 

się dziedziczne: szlachta. 

Wypracowała  ona  sobie  również  ideologię,  zbiór  wartości,  które  we  własnym  mnie-

maniu ucieleśnia; posłannictwo, jakie Kościół niegdyś przypisywał królom: obronę królestwa, 

utożsamianą  z  obroną  całego  chrześcijaństwa;  ochronę  kościołów  i  ludzi  słabych,  duchow-

nych, wdów, sierot. 

W oczach rycerstwa owo posłannictwo usprawiedliwia jego przywileje, jego przewagę 

nad ludem, a nawet jego pochodzenie i istnienie. Ten obraz samego siebie trafnie odzwiercie-

dla  opowieść  z  początku  XIII  wieku,  Lancelot  z  Jeziora,  jeden  z  najbardziej  poczytnych  w 

Średniowieczu utworów, mający przemożny wpływ na umysły:  młody Lancelot, sierota, za-

nim stał się “najwaleczniejszym rycerzem świata", został przysposobiony i wychowany przez 

Panią z Jeziora, księżniczkę-wróżkę dziwnej i tajemniczej krainy. Kiedy osiąga wiek, w któ-

rym z chłopca staje się rycerzem, Pani z Jeziora wysyła go do króla Artura, prawdziwego mi-

strza  rycerzy.  Król  wręczy  mu  miecz,  oznakę  jego  stanu.  Przedtem  jednak  Pani  opowiada 

Lancelotowi o pochodzeniu rycerstwa, jego przywilejach, a także o posłannictwie i obowiąz-

kach. 

Pochodzenie to ginie w mrokach dziejów. Jednak nie sięga samego stworzenia, gdyż 

wszyscy ludzie pochodzą od jednej pary, Adama i Ewy, wszyscy więc byli równi “w prawie". 

Nic ich nie różniło z racji urodzenia, rodu, szlachectwa. Jednak wskutek ludzkiego grzechu na 

świecie  rozwinęło  się  zło  i  silni  zaczęli  uciskać  słabych,  którzy  wybrali  wtedy  najzdolniej-

szych spośród siebie, aby nimi rządzili i ich bronili. 

“A kiedy słabi nie mogli już stawić czoła ani oporu silnym, ustanowili nad sobą gwa-

rantów i obrońców, by zapewnić słabym pokój i rządzić nimi sprawiedliwie, a także aby od-

wieść silnych od nieprawości i zniewag, jakich się dopuszczali” (Lancelot z Jeziora). 

Tak więc, na mocy wyboru, ustanowiono najwyższy stan - rycerstwo. Ma ono dwoja-

kie zadanie:  osłaniać  Kościół  i  bezbronny  lud, służyć Bogu  i Kościołowi, ale także rządzić, 

background image

 

kierować, panować nad ludem, który winien być mu we wszystkim posłuszny i zapewnić to, 

co niezbędne do godnego życia. 

Odnajdujemy  tutaj,  z  kilkoma  znamiennymi  retuszami,  trójdzielny  schemat  charakte-

ryzujący większość społeczeństw wywodzących się z  indoeuropejskich  migracji, które osie-

dliły się w Europie. Być może jest to nawet, z paroma odmianami, stały element całej ludz-

kości. Jednak w Europie, a zwłaszcza na średniowiecznym Zachodzie, który nas tu interesuje, 

schemat ten jawi się w pełni wyraziście dopiero na początku XI wieku. W poemacie dedyko-

wanym królowi Francji Robertowi Pobożnemu około 1030 roku biskup Laon Adalberon dzie-

li chrześcijańskie społeczeństwo na trzy kategorie:  “Ci, którzy się  modlą, ci, którzy walczą, 

ci,  którzy  pracują".  Kilka  lat  wcześniej  jego  kuzyn  Gerard,  biskup  Cambrai,  przemawiał  w 

podobny  sposób  podczas  synodu  zebranego  w  Arras,  gdzie  zwalczał  wywrotowe  poglądy 

“heretyków",  ludzi  świeckich,  którzy  rościli  sobie  prawo  do  samodzielnego  wypracowania 

poglądu w kwestii wiary religijnej. Występując przeciw nim, wykazał, że “od zarania rodzaj 

ludzki dzieli się na trzy części, na ludzi modlitwy (oratoribus), rolników (agricultoribus) oraz 

ludzi wojny (pugnatoribus)". 

Niech zatem każdy dostosuje się do woli Bożej i umie zostać na swoim miejscu. Niech 

religia  będzie  sprawą  duchownych,  stosowanie  siły  sprawą  wojowników,  a  dla  wyżywienia 

całej  ludzkości  niech  masa  chłopów  nie  szczędzi  trudu,  poddana  dwóm  pozostałym  stanom 

społeczeństwa  chrześcijańskiego,  niezmiennego,  gdyż  takiego  społeczeństwa  od  początku 

chciał Bóg. 

Ten podział na trzy części nie jest niewinny. Ponad prostym stwierdzeniem koniecznej 

różnorodności funkcji czy zawodów zaprowadza w istocie hierarchię społeczną, wręcz praw-

ną.  W  obrębie  społeczeństwa  średniowiecznego,  tak  zastygłego  w  swej  uświęconej  nie-

zmienności, wszyscy ludzie wywodzący się od pierwszej pary są zatem całkowicie równi, ale 

- mówiąc żartobliwie - “niektórzy są równiejsi". Ich różne funkcje nie mają bowiem równego 

stopnia  godności,  wielkości,  “szlachectwa".  Na  szczycie  hierarchii  “słudzy  Boga'  przyjmują 

Jego słowo i w Jego imieniu rządzą ziemskim społeczeństwem swymi oświeconymi radami. 

To posłannictwo pośredników między niebem i ziemią stawia ich w szczególnej sytuacji. Są 

oni “w świecie", ale nie “ze świata". Przez swe modlitwy czy sakramenty, których są jedyny-

mi prawomocnymi szafarzami, dzierżą klucze do raju, do tego królestwa Bożego, do którego 

dążą wszyscy  ludzie tych czasów. Stan duchowny  zajmuje zatem szczyt hierarchii, gdyż to, 

co  duchowe,  ma  przewagę  nad  tym,  co  doczesne  (przynajmniej  w  oczach  księży), tak  jak  - 

według ich poglądów - dusza nad ciałem. 

Nie ulega wątpliwości, że na dole społeczeństwa, u jego podstaw, znajdują się ci, któ-

background image

 

rzy żyją z pracy własnych rąk. Na początku XI wieku prawie nie ma innych prac prócz upra-

wy roli, z której pochodzi wszelka żywność. Rozwój miast, handlu, rzemiosła, a potem tego 

wszystkiego, co już da się nazwać przemysłem, rozbije później jedność trzeciego stanu, który 

na razie można utożsamiać z uprawiającymi ziemię, żywicielami dwóch pozostałych warstw 

społecznych. Natomiast stan drugi,  jedyny, który nas tutaj  interesuje, w  myśli  Adalberona  i 

Gerarda  składa  się  z  tych,  którzy  kierują  i  rządzą  społeczeństwem  chrześcijańskim  według 

dyrektyw z nieba: są to przede wszystkim królowie oraz ci, którym przekazali oni całość lub 

część władzy królewskiej powierzonej im przez Boga. 

Około  1030  roku  społeczeństwo  chrześcijańskie,  zwłaszcza  we  Francji,  przeżyło  do-

głębną przemianę. Władza senioralna, zwana niekiedy feudalizmem, utrwaliła się mocno - nie 

można mówić o anarchii feudalnej, to niemal jej przeciwieństwo. Zmierzch władzy centralnej 

pociąga  za  sobą  umocnienie  więzi  między  ludźmi,  wzrost  znaczenia  i  skupienie  rządów  w 

rękach dawnych przedstawicieli upadającej władzy królewskiej, hrabiów, których na niższym 

szczeblu wkrótce zastąpili kasztelani. Otoczeni wojownikami, których łacińskie teksty nazy-

wają milites, co wkrótce będzie można przetłumaczyć słowem chevaliers (rycerze), kasztelani 

zaprowadzają wówczas swój porządek - czy też nieporządek - panując nad ludźmi w obrębie 

małego regionu, którym kierują, zarządzają, który użytkują. Jest to epoka zamków i rycerzy - 

dwóch filarów społeczeństwa feudalnego. 

Wtedy się rodzi rycerstwo. 

Nie  tak,  jak  tłumaczono  Lancelotowi,  na  mocy  wyboru  przez  najsłabszych,  szukają-

cych obrony przed zdzierstwem najsilniejszych podczas zamierzchłych napięć u zarania dzie-

jów ludzkości, ale raczej w burzliwej epoce początków świata feudalnego, przez samo prak-

tykowanie  siły  miecza  na  bezbronnej  ludności.  Pod  przykrywką  obrony,  która  stała  się  już 

jednak  mniej  konieczna  po  ustaniu  najazdów  Normanów  czy  Saracenów,  kasztelani  orężem 

swych  rycerzy  narzucili  władzę  ludności  poszczególnych  regionów.  Rządzą  nią,  sądzą  ją, 

nakładają  na  nią  podatki,  które teksty  często określają  wielce  wymownym  słowem:  wymu-

szenia (exactiones). 

Mitycznym źródłom rycerstwa stającego w obronie słabych, kobiet, sierot i wszystkich 

wydziedziczonych trzeba więc stanowczo przeciwstawić rzeczywiste pochodzenie tego stanu, 

który bardziej uciska, niż broni. Dopiero stopniowo, pod wielorakim wpływem Kościoła, ale 

także  poetów,  pisarzy,  kobiet,  powszechnej  ewolucji  obyczajów,  gustów  i  mentalności,  ta 

klasa żołdaków i wiarusów przeobraziła się w rycerstwo, jeśli nie w rzeczywistości, to przy-

najmniej w jej wyobrażeniu, w jej obrazie. W większym stopniu niż realną instytucją rycer-

stwo jest sposobem życia, ideałem, a być może nawet i marzeniem. 

background image

 

I. Rycerstwo klasą społeczną? 

 

Czym  jest  rycerstwo  i  kim  są  rycerze?  Wątpliwości  budzą  się  już  na  poziomie  słownictwa. 

Określenia bowiem, które od XI wieku coraz częściej spotykamy w tekstach, same w sobie są 

niejasne. 

 

1. Problemy ze słownictwem 

 

Zabarwienie znaczenia służbą publiczną dochodzi do klasycznego i czysto militarnego 

sensu łacińskich słów miles, militia, militare, które odnosiły się do żołnierzy rzymskich. Mni-

si sami określają się mianem milites Dei, co można przetłumaczyć zarówno jako “słudzy Bo-

ży", jak i “żołnierze Boży", tak ściśle są wówczas powiązane pojęcia walki (tutaj duchowej) i 

służby.  Skądinąd,  kiedy  w  VIII  wieku  odbywa  się  koronacja  króla,  a  nieco  później  księcia, 

biskup przypomina mu, że zaczyna on pełnić służbę publiczną (militia) i winien służyć Bogu 

(militare  Deo).  Oczywiście,  czasem  i  orężem;  jest  to  jednak  tylko  jeden  z  aspektów  jego 

funkcji rządzenia. Jeszcze w X wieku u Hinkmara z Reims słowo militia zachowuje znaczenie 

funkcji publicznej, a miles (liczba mnoga: milites) kładzie akcent w równej mierze na służbę i 

posłuszeństwo, co na funkcję wojowania. 

Dochodzi  tu  także  zabarwienie  związane  z  wasalstwem.  Rozszerzanie  się  więzi  wa-

salnych,  wspierane  przez  karolińskich  władców,  sprawia,  że  powstaje  coraz  więcej  określeń 

oznaczających wasala, człowieka zaufanego  jakiegoś księcia czy  seniora. Napotykamy więc 

zarówno dawne terminy: vassus, vassalus, fidelis, jak również słowa: homo, które występuje 

najczęściej, lub miles - w tym znaczeniu powszechne w XI wieku. Miles może nawet wyrażać 

związek  przymierza  mniej  określony  i  mniej  przymuszający  niż  związek  wasalny.  Tak  się 

dzieje  ok.  1030  roku  u  Dudona  z  Saint-Quentin:  po  ustaleniu  projektu  małżeństwa  między 

młodym diukiem Ryszardem z Normandii i córką diuka Hugona z Francji nieprzyjaciele Ry-

szarda, jak on sam nam mówi, obawiają się, że kiedy zostanie on miles Hugona, będzie miał 

oparcie w jego orężu. Ryszard nie był zaś ani wasalem, ani “rycerzem" Hugona. 

Znaczenie wojskowe także się utrzymuje. Zwłaszcza w liczbie  mnogiej  milites wciąż 

oznacza po prostu żołnierzy, wszystkich wojowników, a nie tylko tych, którzy później zyskają 

miano rycerzy. W wielu tekstach z X - XII wieku napotykamy opisy wojsk składających się z 

wojowników (milites), dzielących się na konnicę (equites) i piechurów czy pieszych (pedites). 

Przewaga ciężkiej konnicy w XI  i XII wieku spowodowała  jednak połączenie różnych  zna-

background image

 

czeń pojęcia miles. Książęta, kasztelani i ich zbrojni wasale walczyli oczywiście raczej konno 

niż pieszo i wreszcie słowo milites zaczęło oznaczać wyłącznie elitę konnych wojowników, a 

już nie żołnierzy w szerokim tego słowa znaczeniu. Stopniowe połączenie tych różnych zna-

czeń miles stało się możliwe dlatego, że wszystkie one wyrażały pojęcie służby, która w tej 

epoce miała przede wszystkim aspekt wojskowy. 

 

2. Od wasalstwa do feudalizmu 

 

Od początku VIII wieku powstały związki wasalne, łączące ze sobą dwóch ludzi wol-

nych i równych wobec prawa, lecz jeden z nich, wasal, wchodził w zależność (nie uwłaczają-

cą godności) od drugiego. 

Obrzędy zawierania takich związków są dobrze znane: przyszły wasal, klęcząc przed 

swym  seniorem,  wkładał  złożone  ręce  między  jego  dłonie  i  w  ten  sposób  stawał  się  “jego 

człowiekiem".  Kiedy  senior  podniósł  go  z  klęczek,  przysięgał  mu  wierność,  kładąc  rękę  na 

Ewangelii  lub  na  relikwiach  świętych,  których  znaczenie  wzrasta  w  XI  wieku.  Jest  to  cere-

monia  hołdu  i  przysięgi  (homagium  et  fidelitas). Potem  następował  obrzęd  inwestytury:  se-

nior podawał swemu wasalowi przedmiot symbolizujący sposób utrzymania, jaki mu zapew-

nia za “cenę" jego służby: na przykład grudkę ziemi lub chorągiew. Ludzie wolni, ale nie ma-

jący środków do życia, wchodzili w ten  sposób w zależność od seniorów, którzy  ich utrzy-

mywali, zapewniając im dochód od warunkowo nadanej ziemi, beneficjum (beneficium). Za-

leżnie od rangi beneficjanta  mogło ono przybierać różne formy:  bezpośrednie utrzymanie w 

zamku seniora, w jego drużynie (mesnie), w garnizonie lub w eskorcie (jest to domownictwo 

w szerokim tego słowa znaczeniu) bądź też - i to częściej w wypadku osobistości nieco wyż-

szej rangi, mających własne sługi czy protegowanych - senior przyznawał swemu wasalowi w 

ten sposób osiedlonemu (chase) ziemię, która zapewniała mu byt. 

Ci, którzy w ten sposób uzależniali się od “patrona", początkowo reprezentowali bar-

dzo skromne warstwy. Wybitny  francuski  historyk M. Bloch tłumaczył ten  fakt  mówiąc, że 

system  wasalny  u  swych  początków  mocno  pachniał  domowym  chlebem.  Świadczą  o  tym 

najstarsze znane nam  formuły; zaczynają się następująco (być może nie należy brać tego do-

słownie): “Zważywszy, że wszystkim jest wiadomo, iż nie mam już środków, by się wyżywić 

i odziać, ja, taki a taki, powierzam się w ręce seniora X..." Wasale znajdywali w ten sposób 

bezpieczeństwo, którego im brakowało, gdyż senior zobowiązywał się utrzymywać ich i bro-

nić. W zamian za to przyrzekali służyć mu we wszystkim, co było zgodne z ich stanem wol-

nych ludzi. 

background image

 

Więzi feudalno-wasalne rozwijają się w X i XI wieku na bardzo różnych poziomach, a 

rzeczywisty element, beneficjum, zajmuje najważniejsze miejsce. Coraz powszechniej jest to 

odstąpienie ziemi wasalowi w lenno (fief), najpierw dożywotnio, potem jednak, od XI wieku, 

wasalom udało się doprowadzić do tego, że ziemia stała się dziedziczna na szczycie hierarchii 

wasalnej. W ten sposób władcy karolińscy odstępowali rozległe obszary (hrabstwa) hrabiom, 

którzy byli tam ich przedstawicielami i rządzili w ich imieniu. W IX i X wieku ci reprezen-

tanci władcy uwalniali  się spod jego opieki. System wasalny, który  Karol  Wielki  i  jego na-

stępcy  mieli  nadzieję sobie przywłaszczyć, doprowadzając do jego przejęcia, aby wzmocnić 

swą władzę w odległych regionach, wymyka im się z rąk: zatrzymuje się w pół drogi, wpierw 

na szczeblu hrabiów. W ten sposób powstają niezależne księstwa, w których niebawem hrabia 

zaczyna sobie poczynać jak udzielny monarcha. Kasztelania i rycerstwo. W XI wieku wyraź-

niej się zaznacza przesunięcie władzy, zwłaszcza we Francji. Tym razem schodzi na szczebel 

kasztelanii. Rozpowszechnia się praktyka lenna, a jego militarny charakter jeszcze się umac-

nia. W system wasalstwa wchodzą wówczas niezależni właściciele ziemi dziedzicznej (alleu-

tiers) którym się to opłaca. 

Powierzają oni swoje  włości,  niekiedy  znaczne,  potężniejszemu seniorowi  i stają  się 

jego wasalami; od razu odzyskują swe dobra, ale już jako własność seniora (z prawem użyt-

kowania). Mają zapewnioną opiekę, jednakże sami również zapewniają bezpieczeństwo siła-

mi zbrojnymi - własnymi i swych wojowników, jeśli takich mają. W ten sposób zadzierzgują 

się układy prywatnej zależności w obrębie arystokracji. 

Na wasalu spoczywają w istocie obowiązki trojakiego rodzaju - finansowy, prawny  i 

wojskowy:  pomoc  finansowa w jasno określonych wypadkach (małżeństwo najstarszej córki 

seniora,  pasowanie  na  rycerza  jego  najstarszego  syna,  okup  lub  wyjazd  na  krucjatę);  rada, 

udział w jej decyzjach, zwłaszcza w dziedzinie sprawiedliwości; przede wszystkim zaś służba 

w wojsku. Szybki rozwój kasztelanii jest wyraźnie widoczny w XI wieku. W zamkach - któ-

rych wyrasta wówczas coraz więcej, za zgodą hrabiów  lub bez niej, a czasem nawet wbrew 

ich woli - kasztelani i garnizony wojowników (milites castri) tym łatwiej panują nad społecz-

nością podległych im ludzi, że władza centralna została osłabiona. Oczywiście, osłabienie to 

nie ma jednolitego charakteru. W Niemczech na przykład utrzymuje się zwierzchność cesarza 

i twierdze są obsadzone przez jego garnizony albo powierzane niewolnym urzędnikom dwor-

skim,  ministeriałom.  Na  obrzeżach  Cesarstwa  cesarz  nie  walczy  z  powstającym  systemem 

feudalnym, ale zachowuje nad nim kontrolę. Awans społeczny rycerstwa nastąpi tutaj znacz-

nie później, u schyłku XII wieku, pod wpływem Francji  i  na  jej wzór. Natomiast osłabienie 

władzy hrabiów zaznacza się w środkowej Francji, Anjou, Poitou, Szampanii, Ile-de-France... 

background image

 

na tym rozległym obszarze kasztelani, opierający się na swych wojownikach, powszechnie się 

wyzwolili spod opieki hrabiów. Zjawisko to w jeszcze większym stopniu występuje w regio-

nie  Macon,  którego  mistrzowskie  studium,  autorstwa  Georges'  a  Duby'ego,  zyskało  wartość 

wzoru. W południowej Francji zjawisko kasztelanii także pojawia się bardzo wcześnie. Wła-

dza sądownicza szybko przechodzi od hrabiów do kasztelanów. Władza wojskowa również. 

Kasztelani i milites - już w ciągu pierwszych trzydziestu lat XI wieku - w tych regio-

nach dzierżą więc w swych rękach znaczną władzę. Na południu wojownicy ci nazywani są 

cabalarii czy cabalers na równi z mianem milites. Określenia te nie mają jeszcze doniosłego 

wydźwięku społecznego; co więcej, są stosowane raczej w odniesieniu do ludzi dość niskiej 

rangi. Mają oni  jednak udział w wyzysku chłopów, pobierają podatki  i zaprowadzają porzą-

dek kasztelana, tym samym zaś oddzielają się, w powszechnym sposobie myślenia, a najpierw 

we  własnym,  od  masy  chłopskiej,  z  której  wielu  z  nich  pochodzi;  większość  milites  nie 

dzierży osobiście tej władzy, banu, a w tekstach powstałych na południu Francji skrupulatnie 

odróżniani są ci, którzy wydają rozkazy (majores milites, strenui milites), od tych, którzy je 

wykonują (minores milites, gregarii milites, rycerze domowi). W regionach położonych mię-

dzy  Sekwaną  a  Renem  -  przez  długi  czas  uznawanych  za  kolebkę  feudalizmu,  gdzie  więzi 

wasalne powstały szybko określenie miles istotnie pojawia się bardzo wcześnie w dokumen-

tach epoki (połowa X wieku), lecz przez cały XI wiek owi milites zajmują podrzędną pozycję: 

znacznie częściej są to zbrojni (hommes de main) możnowładców niż ich wasale. Na przykład 

w Pikardii na początku XII wieku rycerstwo jest jeszcze trzymane krótko przez książąt lub ich 

zarządców,  a  położenie  społeczne  milites  jest  wciąż  dość  nędzne.  Niemniej  jednak  są  oni 

sprzymierzeni z arystokracją wojskową, gdyż stanowią jej zbrojne ramię - tak też są postrze-

gani przez ludność (vulgum), którą wyzyskują. Powoli, dzięki służbie wojskowej odbywanej 

u boku swych seniorów, dzięki awansowi społecznemu, którego mogą dostąpić wyróżniając 

się  w  walce,  przez  małżeństwo,  niekiedy  przez  uzurpację,  niektórzy  z  nich  wznoszą  się  do 

poziomu drobnej arystokracji, czy to dziedzicznej, czy feudalnej. Alodium, uznawane niegdyś 

za wyjątek na północ od Loary, w rzeczywistości utrzymywało się znacznie silniej niż sądzo-

no. Równolegle zatem do arystokracji feudalnej istnieje drobna arystokracja dziedziczna. 

 

3. Arystokracja czy szlachta? 

 

Czy w tej epoce można mówić o szlachcie? Zagadnienie to jest przedmiotem cierpkich 

dyskusji  między  historykami  i  najlepsi  mediewiści  nie  są  całkowicie  zgodni  w  tej  kwestii. 

Znaczy to, że sprawa nie jest prosta. Poprzestaniemy więc na prezentacji głównych zarysów 

background image

 

tego  problemu,  nie  zagłębiając  się  zbytnio  w  spór.  Słownictwo  niewiele  nam  tu  wyjaśnia. 

Faktycznie, pojęcie nobilis przed końcem XII wieku nie odwołuje się wyłącznie do “jakości' 

prawnej, jaką byłaby szlachta dziedziczna w późniejszym tego słowa znaczeniu. Wyraża ra-

czej  renomę,  prestiż,  a  pod  piórem  pisarzy  kościelnych  przede  wszystkim  wartość  moralną, 

związaną  z  postawą  wobec  Boga  i  Jego  sług.  Niemniej  jednak  te  zalety  spotykają  się  ze 

szczególną pochwałą, gdy występują u rodów, które swą potęgą, bogactwem, darowiznami na 

rzecz  Kościoła  wsławiły  się  na  oczach  wszystkich  w  przeszłości...  i  są  to  przede  wszystkim 

rody  należące  do  wielkiej  arystokracji.  Żaden  z  autorów  nie  omieszkał  zresztą  podkreślić 

faktu, iż cnoty te są w naturalny sposób przekazywalne w obrębie rodów; podkreślają również 

reputację ludzi wywodzących się z tych rodów, uzyskaną w chwili narodzin. 

Wynika z tego problem definicji. Czym jest szlachta? Czy wszyscy “szlachcice" z XI 

wieku  pochodzą  z  dawnej  szlachty  karolińskiej,  z  rodzin  spokrewnionych  z  rodem  królew-

skim? Tego zdania był Adalberon, twierdząc, iż szlachta wywodzi się z krwi królewskiej. Do 

tego poglądu skłaniają się także niemieccy historycy, a belgijski historyk L. Genicot częścio-

wo przyznaje im rację, w odniesieniu do regionów leżących na obrzeżach Cesarstwa, a nawet 

w  głębi  Francji.  Jego  zdaniem,  szlachectwo  i  wolność  to  pojęcia  zamienne,  przekazywane 

przez urodzenie. Nie ulega wątpliwości, że  wyższa arystokracja nieustannie podkreślała ród, 

urodzenie oraz kondycję prawną tak przekazywanej wolności. Jest to kwestia krwi. 

Czy  jest  to  jednak  prawdą  w  odniesieniu  do  wszystkich  szczebli  tej  arystokracji, 

zwłaszcza  jej  najniższych  warstw, do których  należy większość  milites? To trudniej stwier-

dzić i możemy tutaj przyłączyć się do tezy, której broni między innymi Georges Duby: szla-

chectwo  miałoby  pochodzić  przede  wszystkim  od  władzy  sprawowanej  nad  ludźmi  banu. 

Gdyby tak było, objęłoby ono tych wszystkich, którzy wchodzą w posiadanie banu, przeka-

zanego prawowicie lub... przywłaszczonego bezprawnie. A zatem do szlachty mieliby należeć 

kasztelani, a nawet rycerze, z chwilą objęcia części dawnej władzy publicznej, w ten sposób 

“sprywatyzowanej". 

Wreszcie,  jak utrzymują  niektórzy historycy, pomijając  najświetniejsze rody wyższej 

arystokracji, pojęcia szlachty nie sposób ściśle zdefiniować przed rokiem 1200. W XI i przez 

znaczną  część  XII  wieku  szlachcicem  miałby  być  ten,  kto  jest  uznany  za  takiego  wskutek 

swego  stylu  życia,  stosunków,  bogactwa,  władzy...  a  to  niczego  nie  rozstrzyga,  gdyż  taki 

sposób egzystencji widać wyraźnie wśród najwyżej postawionych rodów, lecz gdy schodzimy 

na  poziom  drobnej  arystokracji,  stopniowo  się  on  zaciera.  Granicy  dzielącej  wówczas  ludzi, 

których  ledwie  ośmielano  się  nazywać  “drobną  szlachtą'  (mediocres),  od  górnych  warstw 

chłopstwa  wyraźnie  przestrzegano  jeszcze  w  XI  wieku,  a  nawet  w  następnym  stuleciu.  Od 

background image

 

połowy XII wieku jednak, na przykład w niektórych regionach północnej Francji, posiadanie 

wielkich  dóbr  ziemskich  dopuszczało  do  tej  kategorii,  która  przedtem  stała  otworem  tylko 

przed  ludźmi  w  niej  urodzonymi,  piastującymi  jakiś  urząd  publiczny  lub  zarządzającymi 

zamkiem.  Rozbieżne  wnioski  najwybitniejszych  mediewistów  ostatecznie  potwierdzają,  że 

przed 1200 rokiem szlachta jest na obraz... samego słowa nobilis. Występuje ono w stopniu 

wyższym i najwyższym. Między szlachtą i nie-szlachtą nie nastąpiło jeszcze radykalne cięcie, 

co nie oznacza, że takiego cięcia nie ma, tyle że dokonuje się ono stopniowo, jak zapadanie 

zmroku.  W  zależności  od  urodzenia,  prestiżu  przodków,  własnej  rangi,  renomy,  bogactwa 

ziemi, potężnych przyjaciół, licznych wojowników, człowiek jest uznawany za szlachetnego, 

mniej szlachetnego lub w najwyższym stopniu szlachetnego.   

 

4. Szlachta a rycerstwo 

 

Gdzie  tutaj  usytuować  milites,  których  już  można  nazywać  rycerzami?  Stopnie  ary-

stokracji  pozwalają  wyróżnić  kilka  przypadków.  Jeśli  chodzi  o  członków  wyższej  ary-

stokracji, nie ma wątpliwości: są oni zresztą nazywani “nader szlachetnymi rycerzami' (nobi-

lissimi milites)... nie tyle dlatego, że są rycerzami, ile że pochodzą ze świetnych i potężnych 

rodów oraz że walczą konno na czele swych oddziałów. W przypadku członków średniej ary-

stokracji,  kasztelanów  i  ich  największych  wasali,  stopniowej  asymilacji  ze  “szlachtą'  przez 

cały XI wiek towarzyszyło - w przeciwnym kierunku - zjawisko stopniowego przechodzenia 

władzy publicznej na ich poziom. Określenie “szlachetni i potężni rycerze" wywodzi się nie 

stąd,  że  są  rycerzami,  ale  stąd,  że  są  panami  banu,  tej  cząstki  władzy  niegdyś  królewskiej, 

potem  hrabiowskiej,  a  przez  nich  przejętej.  Stanowią  oni  znaczną  część  rycerstwa  książąt. 

Znaczną część, ale nie całość, a być może i nie większość. W zamkach bowiem, w garnizonie, 

w najbliższym otoczeniu kasztelanów, do którego należą zbrojni, eskorta, są jeszcze inni ry-

cerze  (milites  castri,  gregarii,  nutriti,  satellites,  rycerze  z  drużyny  itd.),  mający  różną  rangę: 

wasale  osiedleni,  dysponujący  dochodami  wystarczającymi  na  ich  wyposażenie;  wasale  go-

spodarzący  na  dobrach  dziedzicznych,  wymykający  się  jeszcze  rosnącej  dominacji  więzów 

zależności,  ale  również  w  trudnej  do  uchwycenia  proporcji;  dependenci  w  bardziej  ścisłym 

znaczeniu  -  żywieni  w  zamkach  synowie  zrujnowanych  rodziców,  młodsi  bracia,  którzy  nie 

mogli lub nie chcieli opuścić świata i wejść w szeregi ludzi Kościoła, a których rozwinięta w 

XII wieku zasada uprzywilejowania pierworodnych spycha do rangi dependentów, najemni-

ków albo błędnych rycerzy. Należy tu jeszcze dodać zbrojne sługi, chociaż teksty narracyjne 

niewiele o nich mówią. Widzimy ich wyraźnie poza granicami Francji: rycerze-wasale w Ce-

background image

 

sarstwie, hiszpańskie rycerstwo plebejskie itd. 

Przed 1200 rokiem istnieje więc różnica między szlachtą i rycerstwem, nawet jeśli w 

wyższych warstwach te dwa pojęcia odnoszą się do tych samych osób i służą jedynie do opisu 

dwóch odmiennych aspektów ich postaci: rodzinnych korzeni (narodzin, rodu) z jednej stro-

ny, a prawa noszenia broni z drugiej. Przed końcem XII wieku nie należy jednak rozciągać tej 

tożsamości na wszystkich wojowników. 

Rycerstwo kształtuje się więc w XI wieku w warstwach niższych od uznanej szlachty.   

Stanowi ono kategorię społeczną, a raczej społeczno-zawodową, złożoną z tych wszystkich, 

którzy nie słyną ani z przynależności do szlachetnego rodu, ani z bogatych posiadłości ziem-

skich,  ani  nie  mają  prawa  banu  pana  feudalnego.  Ich  wspólną  cechą  jest  jednak  uzbrojenie 

charakterystyczne  dla  rycerzy  -  uzbrojenie  zresztą  kosztowne,  co  oczywiście  wyklucza  bie-

daków... chyba że otrzymają takie wyposażenie. Wszyscy służą swemu seniorowi włócznią i 

mieczem, konno, o ile zaś nie są uznawani za swoich przez chłopów, na których patrzą z gó-

ry, to nie są również przyjmowani wśród szlachetnie urodzonych, którzy ich zatrudniają. 

 

5. Od rycerstwa do szlachectwa? 

 

Rycerstwo jest jednak niekwestionowanym środkiem awansu społecznego. Dostęp do 

szlachectwa  nigdy  w  istocie  nie  był  zupełnie  zamknięty.  Jedną  z  najlepszych  dróg  awansu 

społecznego - o ile nie jedyną - było władanie orężem. Dzięki rzemiosłu wojennemu synowie 

zamożnych chłopów lub skromnych rodów mieli szansę wyróżnić się w oczach pana feudal-

nego,  któremu  służyli,  uzyskać  od  niego  (albo  zedrzeć  ze  swych  podwładnych)  dobra  lub 

ziemie;  co  więcej:  poślubić  osobę  wyższej  rangi  niż  oni  sami,  co  pozwalało  im  wspiąć  się 

wyżej  w  świecie  arystokracji.  Poprzez  rycerstwo  paru  wojowników  niskiego  pochodzenia 

zdołało  w  ten  sposób  wślizgnąć  się  w  świat  szlachty.  A  przede  wszystkim  sprawić,  że  ich 

dzieci,  synowie  matki  szlachetniej  urodzonej  niż  ojciec,  należały  do  tej  sfery.  Awans  pozo-

stawał  jednak  sprawą  przypadku,  a  nie  dokonywał  się  w  sposób  systematyczny.  Dla  tych 

drobnych rycerzy kondycja rycerska  miała charakter osobisty, wiązała się z wykonywaniem 

zawodu i mogli ją stracić (co widać na przykład w paru opisach zwyczajów <coutumes>, ja-

kie zachowały się do naszych czasów), gdyby utracili zdolność prowadzenia walki konno, czy 

to z powodu wieku lub choroby, czy też dlatego, że już nie posiadają uzbrojenia niezbędnego 

w tym rzemiośle. Innymi słowy, o ile rycerstwo mogło prowadzić do szlachectwa, to go nie 

przyznawało. 

Niemniej  jednak  wspólny  styl  życia,  władanie  orężem  i  stosowanie  siły,  udział  w 

background image

 

walkach, w turniejach, w grabieżach, w rozmaitych rozrywkach oddziałów stanowiących straż 

niewątpliwie zbliżały wszystkich rycerzy do siebie, niezależnie od ich rangi. Było tak przede 

wszystkim wtedy, gdy związki małżeńskie tworzyły powinowactwa, ściślej wiążące z arysto-

kracją ludzi, którzy przedtem sytuowali się na jej obrzeżach. Rycerstwo zbliżyło się wówczas 

do  szlachty  i  usiłowało  się  w  nią  wtopić.  Różnorodność  modeli  poszczególnych  regionów 

wciąż jednak pozostaje znaczna. Proces fuzji nie odbywa się wszędzie w tym samym rytmie 

ani  w  tym  samym  zakresie.  Można  wysunąć  następujący  pogląd:  ten  zlepek  był  zjawiskiem 

tym wcześniejszym, im bardziej pojęcie władzy publicznej uległo osłabieniu. Na przykład w 

regionie Macon gdzie bardzo wcześnie zaczęto podważać władzę hrabiów, w drugiej połowie 

XI  wieku  fuzja  ta  wydaje  się  faktem  dokonanym;  w  owym  czasie  wszyscy  rycerze  są  już 

“dziedzicami". Asymilacja nastąpiła nieco później w środkowej Francji i w Katalonii, a jesz-

cze później w Hiszpanii, w Normandii, w północnych regionach Francji. W aktualnych gra-

nicach  Belgii,  w  Holandii,  w  Niemczech  fuzję  tę  można  dostrzec  dopiero  w  XIII  czy  XIV 

wieku, a nawet później. 

Te rozbieżne wnioski mogą dziwić. Wynikają one z paru czynników: z różnorodności 

gatunkowej badanych źródeł, z cech szczególnych każdego regionu, odmiennej sytuacji poli-

tycznej, a także z różnorodności podejścia poszczególnych badaczy i mniej lub bardziej wy-

raźnych różnic w postrzeganiu przez nich pojęć szlachectwa i rycerstwa. 

 

6. Od szlachectwa do rycerstwa 

 

Pozostając przy ogólnych zarysach, można jednak stwierdzić około 1200 roku proces 

zamykania się w sobie arystokracji, która usiłuje lepiej określić właściwe sobie cechy, obro-

nić swe przywileje, ukonstytuować się jako kategoria prawna i zamknąć się w swoim kręgu. 

Wobec rosnącego zagrożenia ze strony  mieszczaństwa, którego bogactwo i umiejętność po-

stępowania zjednują sobie książąt, arystokracja usztywnia się i broni, akcentując dwie cechy, 

które  ją  wyróżniają  lub  uświetniają:  urodzenie  i  władanie  mieczem.  Literatura  wyraźnie  to 

pokazuje:  od  schyłku  XII  wieku  surowo  krytykuje  książąt,  którzy  tak  jak  królowie  Francji 

otaczają się nie-szlachcicami, a zaniedbują rycerzy. W tym samym czasie szlachta zastrzega 

dostęp do rycerstwa dla swych synów. 

Pasowanie na rycerza staje się sposobem kontroli społecznej w rękach szlachty, która 

ugruntowuje swoją odrębność i pozycję, zaczyna stanowić kastę prawną - w jej szeregach nie 

ma już miejsca dla przybyszów. Zwyczaje uściślają, że syn miles nie pasowanego na rycerza 

osiągnąwszy wiek dwudziestu pięciu lat popada w kategorię rustici. W 1186 roku cesarz Fry-

background image

 

deryk Barbarossa wyklucza z rycerstwa synów księży lub chłopów; w 1231 roku “konstytucje 

ogłoszone  w  Melfi"  (Sycylia)  umacniają  te  rozporządzenia.  Można  się  w  tym  dopatrywać 

zarówno zamknięcia rycerstwa, które od tej pory jest zastrzeżone dla synów szlacheckich, jak 

i  woli  władzy  cesarskiej,  która  chce  poddać  swej  kontroli  szlachtę,  gdyż  jedynie  specjalne 

zezwolenie władcy może uchylać te zakazy. Pasowanie na rycerza jawi się zatem jako sposób 

selekcji odnoszący  dwojaki  skutek, z jednej strony w rękach  szlachty, a z drugiej  - władcy: 

arystokracja zamyka dostęp do rycerstwa a więc  wszelką  możliwość osiągnięcia stanu szla-

checkiego  - przed tymi wszystkimi, którzy  nie  mają rycerzy  już wśród swych przodków (od 

czterech  pokoleń),  ale  z  drugiej  strony  władza  centralna,  przede  wszystkim  tam,  gdzie  jest 

mocna,  zatwierdza  ten  sposób  działania,  jednocześnie  zastrzegając  sobie  możność  przyzna-

wania odstępstw od tej zasady i w ten sposób pozostając mistrzem ceremonii pasowania, któ-

re nadaje szlachectwo. 

Czy można stwierdzić, że już teraz rycerstwo dotarło do szlachty? To raczej szlachta 

przysposabia  rycerstwo,  przyłącza  je  do  siebie  oraz  przypisuje  sobie  jego  wartości  i  prestiż, 

który  tym  samym  zwiększa.  Urodzenie  stało  się  niezbędnym  warunkiem  przynależności  do 

rycerstwa i niektórzy historycy wyciągają z tego wniosek, jakoby szlachectwo było “zdolno-

ścią do zostania rycerzem". Należy raczej powiedzieć, że zastrzegło rycerstwo dla siebie, ono 

zaś staje się najwyższym stopniem szlachectwa. 

W  XI  i  w  XII  wieku  bynajmniej  nie  wszyscy  rycerze  byli  szlachcicami;  w  XIII  i  w 

XIV  wieku  powstaje  sytuacja  odwrotna:  wszyscy  rycerze  są  szlachcicami  lub  zostają 

uszlachceni,  lecz  już  nie  wszyscy  szlachcice  są  rycerzami.  Pasowanie,  coraz  bardziej  wy-

stawne i kosztowne, w istocie już nie jest dla szlachty koniecznością: zastrzega je ona tylko 

dla  niektórych  spośród  swych  synów  jako  swoiste  dodatkowe  odznaczenie,  ukazujące  przy-

stąpienie do rycerstwa, którego wymiar honorowy przewyższa teraz wszystkie inne. Toteż w 

XIV wieku widzimy, jak bardzo waleczni dowódcy, na przykład Du Guesclin, przez wiele lat 

walczą jako rycerze na czele swych wojsk, nim zostaną “uczynieni rycerzami" w wieku trzy-

dziestu czterech lat. Przykład ten jest typowy, a nie odosobniony, i trafnie ujmuje nowy sens, 

jakiego nabrało teraz rycerstwo. Rycerstwo szlachecką korporacją? Jest ono związane z sys-

temem wasalnym  i z  feudalizmem, z  arystokracją  i ze  szlachtą, ale  nigdy się  całkowicie  nie 

utożsamiło z żadną z tych kategorii. Od swego powstania do końca Średniowiecza rycerstwo 

przejawia nie tyle cechy klasy społecznej czy kategorii prawnej, ile właściwości, jakie później 

napotykamy w korporacjach. Można by  je więc zdefiniować  jako korporację elitarnych wo-

jowników walczących konno z bronią charakterystyczną dla tej zacnej profesji, zgodnie z jej 

kodeksem  deontologicznym.  Rycerstwo  ma  swoich  świętych  patronów,  świętych  wo-

background image

 

jowników (oraz, co dziwne, Najświętszą Maryję Pannę); ma swoich mistrzów, pracodawców 

rycerzy, ich seniorów; ma swój obrzęd przyjęcia, pasowanie, do którego jeszcze wrócimy. Ma 

swych nowicjuszy giermków - a przynajmniej niektórych z nich. Praktykuje cnoty cechu rze-

miosła wojennego; początkowo otwarte, zamyka się u schyłku XII wieku, co znacznie później 

uczynią również  inne korporacje. W ten sposób chroni siebie z  inicjatywy  swych  mistrzów, 

arystokracji i szlachty, zastrzegającej wyłącznie dla swych synów wstęp do owej szlachetnej 

korporacji, owego wyższego stanu rycerstwa, które tymczasem przybrało zabarwienie ideolo-

giczne - do czego niebawem wrócimy. 

background image

 

II. Rycerstwo, elitarna konnica 

 

732 rok: Karol Młot odnosi zwycięstwo nad Arabami pod Poitiers. Zdanie to w swej lapidar-

nej  formie  stanowi prawdopodobnie  jeden z klejnotów historii wydarzeń, niegdyś  nauczanej 

we  francuskich  szkołach podstawowych. Krytykowano  ją, ale  miała ona przynajmniej tę za-

letę,  że  dostarczała  punktów  odniesienia,  sprawdzonych  i  znaczących  wytycznych.  Tu  wi-

dzimy właśnie jeden z tych punktów odniesienia: po raz pierwszy w tak jednoznaczny sposób 

wielki  najazd  muzułmańskiej  konnicy  rozbił  się  o  zaciekły  opór  frankijskiej  piechoty  pod 

dowództwem majordoma Karola Młota. Operacje wojskowe dla odzyskania południa Francji, 

jakie prowadzono po Poitiers, pozostawiły w zbiorowej pamięci trwałe wspomnienia, tkwiące 

u  źródeł  wielu  pieśni  rycerskich  [chansons  de  geste;  gesta  -  czyny]  sławiących  Wilhelma  z 

Septymami,  hrabiego  Tuluzy,  Wilhelma  z  epopei,  głównego  bohatera  cyklu  noszącego  jego 

imię, stanowiącego wraz z Rolandem wzór średniowiecznego rycerza. Wojownik przeobraził 

się w rycerza. Metamorfoza ta, dokonana między epoką wydarzeń (VIII wiek) i epoką redak-

cji dzieł, które trzysta pięćdziesiąt lat później czerpały  inspirację z owych wydarzeń, trafnie 

ilustruje rewolucję militarną znamienną dla tego okresu: rozwój ciężkiej konnicy. Proces ten 

rozpoczyna się za panowania Karolingów. 

 

1. Karolińska konnica 

 

Operacje wojskowe prowadzone przez władców karolińskich polegały przede wszystkim  na 

zajmowaniu  miast, obleganiu twierdz, budowie  fortyfikacji. Historycy zgodnie  jednak twier-

dzą,  że  u  podstaw  militarnych  sukcesów  Karola  Wielkiego  legły  dwa  czynniki:  liczba  jego 

wojowników i wartość jego ciężkiej konnicy.   

Liczebność  wojowników  trudno  oszacować.  Rekrutacja  opierała  się  na  prawie,  jakie  miał 

władca  do  powoływania  pod  broń  wszystkich  wolnych  mężczyzn,  swych  poddanych,  bez 

określania  czasu  trwania  służby.  Żołnierze  musieli  zapewnić  sobie  wyposażenie  na  własny 

koszt.  W  rzeczywistości,  zważywszy  na  obszar  Cesarstwa,  obowiązku  tego  nie  dało  się  eg-

zekwować.  W  wypadkach  skrajnego  zagrożenia  wprowadzano  go  tylko  po  to,  by  lokalnie 

zorganizować  obronę.  Wojska  zwoływane  niemal  każdego  roku  w  celu  odbycia  dalekich 

kampanii  opierały  się  przede  wszystkim  na  systemie  wasalnym:  hrabiowie,  opaci  i  biskupi, 

osiedleni wasale korony mieli dostarczyć na królewski ost [wyprawę wojenną] należycie wy-

posażonych wojowników, w liczbie proporcjonalnej do wielkości beneficjów terytorialnych, 

background image

 

jakie  otrzymali.  Historycy  nie  są  całkowicie  zgodni  co  do  tej  liczby,  którą  jedni  szacują  na 

mniej  niż  5000,  inni  zaś  na  mniej  więcej  50  000.  Nieścisłość  tych  szacunków  nie  powinna 

dziwić; w odniesieniu do Średniowiecza tak wyglądają dane. Historyka to irytuje, lecz musi 

do tego przywyknąć. 

Do armii wasali królewskich, których obowiązki militarne są ściśle określone, docho-

dzą kontyngenty ludzi wolnych, od 806 roku rekrutowanych według zasady: jeden zbrojny na 

cztery posiadłości wiejskie (czyli około 15 ha). Do tego trzeba dodać jeszcze jeźdźców ochot-

ników, których pociąga przygoda lub perspektywy łupu - zawodowych wojowników Oczywi-

ście  lwią  część  kontyngentu  stanowią  piechurzy  Konnica  to  niewiele  ponad  jedna  dziesiąta 

całości. Odgrywa jednak ważną rolę, nawet jeśli jeźdźcy częściej toczą walki pieszo niż kon-

no:  jest w  istocie  lepiej uzbrojona  i... bardziej wypoczęta niż piechurzy  Lekka konnica to w 

gruncie  rzeczy  tylko  piechota  z  transportem.  Ciężka  konnica  także  w  znacznej  mierze  jest 

taką piechotą, lecz już dysponuje uzbrojeniem charakterystycznym dla rycerza: długa włócz-

nia  z  zaczepem,  okrągła  lub  owalna  tarcza,  długi  miecz  obosieczny,  drugi,  krótszy  miecz  z 

jednym ostrzem, a przede wszystkim broń obronna, zapewniająca dość pewną ochronę: bro-

igne, czyli kolczuga. Ph. Contamine szacuje całość ciężkiego wyposażenia na prawie 50 soli-

dów, a więc równowartość trzech lub czterech lat pracy zwykłego robotnika w tych czasach. 

Jak walczyła ta ciężka konnica? Historycy (L. White) jeszcze  niedawno wyolbrzymiali  fakt 

pojawienia  się  strzemienia,  które  miało  jakoby  zrewolucjonizować  technikę  prowadzenia 

walki i umożliwić powstanie feudalnego rycerstwa; strzemię musiało jednak być już znane i 

rozpowszechnione  w  VIII  wieku,  nie  powodując  mimo  to  zasadniczych  zmian  w  metodach 

walki. Większość starć odbywa się pieszo, nawet jeśli dysponujemy wskazówkami, że istniały 

walki na włócznie, pozorowane walki konne, które wydają się zapowiedzią późniejszych tur-

niejów.  Zwłaszcza  włócznia  nadal  jest  wykorzystywana  jako  broń  kolna,  a  także  jako  broń 

miotana, jak oszczep. Rewolucja w dziedzinie taktyki dopiero nastąpi. 

 

2. Epoka postkarolińska 

 

Niepokoje dynastyczne, jakie pojawiły się po śmierci Ludwika Pobożnego (840) były 

potwierdzeniem  zerwania  jedności  Cesarstwa  i  rozdrobnienia  terytorialnego.  Powstają  wów-

czas  księstwa  i  uzysku  ją  niemal  całkowitą  autonomię;  przywłaszczają  sobie  dawne  prawa 

królewskie.   

Najazdy  Duńczyków  pogłębiły  jeszcze  poczucie  braku  bezpieczeństwa,  spowodowane  już 

starciami  zbrojnymi  między  wielmożami  spierającymi  się  o  władzę.  Źródła  monastyczne  z 

background image

 

pewnością  wyolbrzymiły  spustoszenia  dokonane  przez  tych  ludzi  Północy  (stąd  wzięło  się 

słowo Normand), gdyż chętnie  napadali oni  na klasztory,  by  je grabić. Prawem reakcji  nie-

którzy historycy z kolei przesadnie zminimalizowali te straty, posuwając się nawet do przy-

pisywania im niekiedy pozytywnej roli w gospodarce: najeźdźcy mieli jakoby na nowo puścić 

w  obieg  zgromadzone  w  klasztorach  bogactwa.  Trzeba  jednak  uznać,  że  siali  oni  trwogę. 

Dowodzi  tego  liturgia  (msze  przeciwko  Duńczykom,  poganom  itd.),  a  także  obrabowane  i 

spustoszone klasztory, a tym bardziej bezradność władz, zmuszonych do płacenia haraczu, by 

opłacić odjazd normandzkich band. W 911 roku Karol Prostak został nawet zmuszony odstą-

pić  im  znaczną  część  Neustrii,  zmienionej  na  księstwo  Normandii.  Konsekwencje  tego  po-

czucia niepewności - uzasadnionego czy subiektywnego - nie są bez znaczenia dla omawianej 

tu kwestii. Nie ulega wątpliwości, że przyspieszyły one rozpoczęty już proces rozdrobnienia 

terytorialnego i wzmocnienia władzy miejscowych wielmożów, gdyż tylko oni byli w stanie 

zapewnić ludności w miarę skuteczną obronę. Teraz już wojny mają charakter nie tylko “na-

rodowy",  a  ściślej  biorąc  królewski;  na  początku X  wieku  angażują  one  książęta  i  hrabiów, 

nieco później kasztela nów, a nawet zwykłych rycerzy.   

Poczucie zagrożenia w feudalizmie teraz już nie wynika z najazdów normandzkich, które sta-

ły się rzadkością od czasu odstąpienia Normandii; ani z najazdów Madziarów, od kiedy nie-

miecki władca Otton Wielki na czele ciężkiej konnicy rozpędził na Lechowym Polu koło Au-

gsburga (955)  madziarskich  jeźdźców, nie  mających żadnej  broni obronnej;  ani z wypadów 

Saracenów, których ostatni bastion, La Garde Freinet, padł w 972 roku. Teraz zagrożenie po-

chodzi z sąsiednich kasztelanii. Istotnie, od końca X wieku tam, gdzie władza centralna naj-

wcześniej  osłabła,  kasztelani  mają  dowództwo  nad  wojskiem,  połączone  z  komendą  nad 

zamkami. 

Zamki  powstają  wówczas  bardzo  licznie.  Niekiedy  odgrywają  rolę  strategiczną,  lecz 

przede  wszystkim  służą  jako  schronienie  dla  wojowników,  którzy  mieszkają  w  nich  jak  w 

garnizonie,  co  pozwala  im  nadzorować,  kontrolować,  dominować  i  wyzyskiwać  okoliczną 

ludność;  służą  także  jako  baza  wypadowa  dla  zbrojnych  ekspedycji  rycerzy  na  terytoria  są-

siednich  kasztelanii.  Jest to  prawdą  w odniesieniu  do  zamków  “legalnych",  wybudowanych 

przez  hrabiów,  prawowitych  posiadaczy  władzy  publicznej,  i  powierzonych  pieczy  ich  zau-

fanych, ich wasalów; odnosi się to jednak również, i to być może w jeszcze większym stop-

niu,  do  zamków  zwanych  niegdyś  “bastardzimi"  (powstałych  bez  zezwolenia  hrabiów),  któ-

rych liczbę i wpływ prawdopodobnie wyolbrzymiono. Jakkolwiek było, XI wiek jest z pew-

nością stuleciem zamków. W X wieku istniało ich niewiele. Około 1050 roku jest już ich du-

żo, a około 1100 jeszcze więcej. W ciągu stu lat ich liczba, zależnie od regionu, wzrosła trzy-

background image

 

krotnie, pięciokrotnie, a niekiedy dziesięciokrotnie i więcej. Rozkwit ten nie zanikł i później - 

trwał przez całe Średniowiecze. W XI wieku jednak przejawiał się w sposób najbardziej ży-

wotny. Właśnie wtedy następuje prawdziwa “rewolucja zamkowa". 

W większości zamki te są na razie tylko obwarowaniami z drewna i ziemi, zbudowa-

nymi  na  naturalnym  wzniesieniu  mającym  znaczenie  strategiczne  albo,  jeszcze  częściej,  na 

sztucznym  pagórku,  nasypie.  Te  ostatnie,  niedawno  wydobyte  na  światło  dzienne  przez  ar-

cheologię, składały się z drewnianej wieży postawionej na sztucznym nasypie, okolonym fo-

sami  i palisadami.  Kamienna wieża, która stanie  się donżonem, pojawia się na początku XI 

wieku lub nieco wcześniej, ale jest jeszcze rzadkością. Zamek z kamienia rozpowszechnia się 

dopiero w następnym  stuleciu. Trudne do zdobycia  lub zniszczenia  -  głównym  atutem oble-

gających był pożar - zamki wraz z milites były podstawą potęgi panów. Widać to wyraźnie po 

zaciekłości, z  jaką kontrolowali  je książęta  i królowie podczas zamieszek. Tak było w przy-

padku  młodego diuka  Wilhelma z Normandii w  pierwszym okresie  jego panowania czy też 

króla Francji Ludwika VI na początku XII wieku. 

 

3. Narodziny rycerstwa 

 

Innym czynnikiem stanowiącym o potędze, związanym ściśle z pierwszym, są ludzie, 

wojownicy, a zwłaszcza ciężka konnica, składająca się ze sług domowych uzbrojonych przez 

panów  oraz  z  ich  wasali,  osiedlonych  lub  najmowanych.  Piechurzy  (pedites)  najprawdopo-

dobniej odgrywają w konfliktach rolę mniej drugorzędną, niż to utrzymują teksty, wysławia-

jące wyczyny dowódców na czele konnicy. Nie można jednak zanegować faktu, iż od połowy 

XI  wieku,  zarówno  w  walkach,  jak  w  sposobie  myślenia,  faktyczną  przewagę  miała  ciężka 

konnica. 

Uzbrojenie  rycerza  jest  dobrze  znane.  Ulega  pewnym  zmianom,  gdy  w  XI  wieku  walka  na 

koniu przechodzi prawdziwą rewolucję. Dla zobrazowania tego faktu dysponujemy zupełnie 

wyjątkowym dokumentem: gobelinem z Bayeux, wykonanym około 1086 roku z inicjatywy 

biskupa-wojownika  Odona  z  Bayeux,  przyrodniego  brata  Wilhelma  Zdobywcy.  Ten  istny 

średniowieczny komiks w obrazach opatrzonych bardzo krótkim komentarzem pisanym opo-

wiada o podboju  Anglii, a przede wszystkim o rozstrzygającej  bitwie pod Hastings w 1066 

roku. Niestety, nie zostało tu przedstawione starcie między rycerzami, gdyż w tej epoce Sasi 

staczali walki jeszcze przede wszystkim pieszo, uzbrojeni w łuki, oszczepy, miecze i duńskie 

topory.  Niemniej  jednak  uzbrojenie  normandzkich  rycerzy  i  ich  metody  walki  zostały  tam 

opisane z niezwykłą precyzją. 

background image

 

Przedstawione  tu  uzbrojenie  charakteryzuje  odtąd  rycerza.  Kolczuga,  druciana  ko-

szulka sięgająca kolan, rozcięta z przodu i z tyłu, by można było dosiadać konia; kask z osło-

ną  nosa,  o  lekko  spiczastym  kształcie,  który  stopniowo  będzie  się  przekształcać  w  bardziej 

zamknięty hełm, zaokrąglony, a później bardziej płaski na szczycie; puklerz lub tarcza, wąska 

i długa, spiczasta u podstawy, jest trzymana na lewym ramieniu lub zwisa u szyi wojownika, 

gdy jedzie on na koniu. Osłania głównie lewy bok rycerza; miecz jest tutaj krótszy niż w po-

przedniej epoce. Później wrócimy do włóczni, której zastosowanie radykalnie się zmienia. 

Nie należy lekceważyć roli łuczników. Ogólnie rzecz biorąc, broń wystrzeliwana lub 

miotana wydaje się tutaj najczęściej występować, ze wspomnianych już powodów: Sasi wal-

czą pieszo. Z punktu widzenia naszych rozważań główna wartość tego dokumentu polega na 

tym, że przedstawia on równolegle trzy możliwe zastosowania włóczni przez rycerza: 1) jako 

oszczepu, i to najczęstszy tutaj przypadek; 2) jako piki, którą rycerz włada pionowo, z góry 

do dołu, trzymając zgięte ramię, rzadziej z dołu do góry, a czasem zadając cios wprost, wy-

rzucając ramię przed siebie; 3) jako broni natarcia frontalnego. 

Nowa metoda walki pojawiła się prawdopodobnie na krótko przed opisaną tutaj bitwą. Stała 

się  możliwa  dzięki  rozpowszechnieniu  się  strzemion  (VIII  wiek),  głębokiego  i  rozłożystego 

siodła (X wiek), które przekształci się w siodło z podniesionymi łękami, zwane “siodłem kł-

ującym', dzięki rozwojowi hodowli bardziej krzepkich koni, a przede wszystkim dzięki pew-

nej nowatorskiej idei. Idea ta polega na tym, by nie powierzać już samemu ramieniu jeźdźca 

siły ciosu piką, jak w dwóch poprzednich rodzajach zastosowania, w których walka na koniu 

jest zwykłą odmianą walki pieszych. Prędkość konia nie była tutaj przydatna, a nawet mogła 

się okazać zgubna; ponadto cios był skuteczny dopiero w bitewnej ciżbie,  niemal w starciu 

wręcz.  Przeciwnie,  nowa  metoda  łączy  całość  koń-jeździec-nieruchoma  włócznia,  i  zmienia 

prędkość  konia  w  siłę  uderzenia.  Aby  to  osiągnąć,  rycerz  już  nie  rzuca  oszczepem  ani  nie 

manewruje  włócznią,  chcąc  zadać  cios.  Trzymają  nieruchomo  pod  pachą,  w  stałej  pozycji 

poziomej,  aż  do  chwili  natarcia.  Celem  jego  ataku  jest  przeszycie  na  wylot,  a  przynajmniej 

zrzucenie przeciwnika z siodła. 

Wtedy to konnica zmienia się w rycerstwo, gdyż walka na koniu nabiera znamiennych 

dla siebie cech, swych ostatecznych rysów. Rycerze, ciężko uzbrojeni, by w miarę możności 

stawić  opór  takiej  sile  uderzenia,  przypuszczają  teraz  szybkie  szarże,  skupieni  w  zwartych 

oddziałach  (conrois),  mających  odepchnąć  przeciwnika,  przerwać  jego  linie,  wedrzeć  się  w 

nie,  wzniecając  w  ten  sposób  panikę  w  szeregach  wroga,  którego  łatwo  wtedy  doścignąć  i 

pokonać.  Zwartość  i  solidarność  rycerzy  zapewnia  szarży  niemal  niezwyciężoność,  wzmoc-

nione jeszcze przez rosnącą jakość ich uzbrojenia obronnego. 

background image

 

Aby unaocznić to, co nowa metoda wniosła do taktyki wojennej, być może należy ją 

porównać do rewolucji, jaką w XX wieku spowodowało pojawienie się na polach walk dywi-

zji pancernych.   

Konnica doborowa. Oczywiście, nie wszyscy jeźdźcy przeobrażają się w rycerzy. Można są-

dzić,  że  ich  względna  liczba  zmalała,  a  nowa  metoda  przyczyniła  się  w  ten  sposób  do  wy-

kształcenia  elitarnej  konnicy,  w  której  rozpoznajemy  rycerstwo  w  jego  aspekcie  zarówno 

społecznym, jak militarnym. 

Jest  to  konnica  doborowa,  gdyż  nowa  metoda  nie  znosi  improwizacji.  Potrzeba  wy-

trwałego treningu, by być skutecznym i trafić w cel, samemu nie będąc trafionym przez ostrze 

przeciwnika.  Do  tego  treningu  służy  manekin  ćwiczebny  do  atakowania  z  galopu:  rycerze 

odbywają ćwiczenia szarżując na niego lub tarczę umieszczoną na drewnianym stojaku, pod-

czas walk na włócznie i turniejów. Jeszcze do tego wrócimy. Na ra zie warto podkreślić, że 

chodzi teraz o bardzo szczególny trening i od tej pory nie można już używać wymiennie sło-

wa “rycerz" i “wojownik". Rycerstwo stało się najważniejszym rodzajem wojska, we wszyst-

kich  znaczeniach  tego  przymiotnika.  Mężczyźni  przeznaczeni  do  rzemiosła  rycerskiego  są 

więc dobierani według określonych kryteriów. Wychowuje się ich i kształci w tej perspekty-

wie. Najpierw, w bardzo młodym wieku, uczą się doglądania koni, czyszczenia broni, dosia-

dania  konia  itd.  Potem  służą  jako  giermkowie.  Łacińskie  słowo  scutifer  (a  jeszcze  bardziej 

armiger) odnosiło się pierwotnie do żołnierza noszącego lekką broń. Później zaczęło oznaczać 

sługę,  dbającego  o  rycerza,  u  którego  służy,  nosi  jego  broń  i  tarczę,  prowadzi  jego  konie, 

ugniata  jego  kolczugę,  by  była  bardziej  giętka  -  krótko  mówiąc  -  sprawuje  swego  rodzaju 

pieczę nad swym panem. Młodzi szlachcice, późniejsi rycerze, w ten sposób terminują prze-

mieszani  z  innymi  giermkami,  skromniejszego  pochodzenia,  którzy  z  pewnością  nigdy  nie 

zostaną rycerzami i całe życie spędzą pełniąc tę podrzędną funkcję. Od XII wieku każdy ry-

cerz  ma  do  dyspozycji  dwóch  lub  kilku  giermków  i  wyraźnie  widać,  że  licz  ba  rycerzy  nie 

podwaja się z pokolenia na pokolenie. 

Jest  to  konnica  elitarna,  również  dlatego,  że  pełne  wyposażenie  jest  ciężkie  i  kosz-

towne. Ciężkie? nie aż tak, jak często uważano, przynajmniej w odniesieniu do XI i XII wie-

ku:  waga kolczugi, obciążającej ramiona, nie przekraczała 10  - 12 kg, miecz  - 2 kg, a hełm 

ważył  nieco ponad kilogram. Niezbędna  jednakże była do tego siła  fizyczna, by przy takim 

wyposażeniu (będąc pasowanym)  manewrować długą włócznią  i  mieczem. W powieściach  i 

pieśniach rycerskich pasowano piętnastolatków: chciano w ten sposób podkreślić przedwcze-

sną dojrzałość bohatera, jego nadzwyczajną siłę. W rzeczywistości wydaje się, że powszech-

nie pasowano starszych, osiemnasto - dwdwudziestolatków. Znani są natomiast rycerze, któ-

background image

 

rzy wciąż brali udział w walkach w wieku uważanym przez nas za bardzo podeszły  do tego 

rodzaju zajęć: Wilhelm le Marechal w 1217 roku miał z pewnością powyżej sześćdziesiątki. 

Ekwipunek  był  kosztowny.  Żelazo  należało  do  rzadkości,  a  tym  bardziej  wysokiej  jakości 

kolczuga, która się  nie rozdzierała,  mocne  i ostre  miecze, a przede wszystkim  wierzchowce 

zaprawione  do  wojaczki,  których  nie  przerażały  ani  krzyki,  ani  szczęk  oręża.  Każdy  rycerz 

musiał posiadać kilka koni i, jak widzieliśmy, utrzymywać paru giermków. 

Kim jest rycerz? Nie może nim być każdy chętny. Niezależnie jednak od jakiejkolwiek kon-

troli  społecznej  sytuacja  ekonomiczna,  jakiej  wymagało  rycerstwo,  zastrzega  je  dla  ludzi 

dysponujących  znacznymi  środkami  i  wolnym  czasem  na  ćwiczenia...  lub  dla  tych,  których 

oczywiste  warunki  fizyczne  rekrutują  do  służby  wielmożom.  Jak  mówiliśmy,  w  XI  i  w  XII 

wieku  rycerze  wywodzą  się  z  rodów  wielmożów  lub  ich  wasali  czy  też  ich  zbrojnych  do-

mowników. Są wśród nich także profesjonaliści  - najemnicy, będący na żołdzie, rekrutowani 

niezależnie od jakichkolwiek zobowiązań wasalnych. 

W  XII  wieku  najemników  było  nawet  coraz  więcej;  władcy  usiłują  odzyskać  swą 

władzę i czasem odnoszą się nieufnie do szlachty i jakości służby w królewskim wojsku (ost). 

Aby  podbić  Anglię  w  1066  roku,  Wilhelm  Zdobywca  wezwał  nie  tylko  swych  wasali,  lecz 

także rycerzy przybyłych z różnych regionów, których wynagradzał pieniędzmi i zdobytymi 

ziemiami. Idąc w jego ślady, Plantageneci często korzystali z usług płatnych rycerzy, najem-

ników,  w  swej  walce  z  królem  z  dynastii  Kapetyngów.  Jan  bez  Ziemi,  atakując  Normandię 

odbitą  na  krótko  przedtem  przez  Filipa  Augusta,  dysponował  ośmiuset  rycerzami  z  tytułu 

feudalnego ost, a także płatnymi rycerzami, sierżantami (czyli wojownikami, którzy nie byli 

rycerzami)  i  łucznikami.  Filip  August go naśladował,  i  w  jego wojskach widać rzeczywisty 

wzrost udziału najemników. Rycerze otrzymują tam żołd w wysokości 5 - 10 solidów dzien-

nie, konni strażnicy 5 solidów, konni kusznicy 4 - 5 solidów, piesi 1 - 2 solidy itd. Pochodze-

nie społeczne tych konnych sierżantów pozostaje jeszcze przedmiotem dyskusji, gdyż niektó-

rzy dopatrują się w nich synów drobnej szlachty, inni - wojowników wywodzących się z ludu, 

mieszczan, których nikt nie pomyli ze szlachtą. Rosnący udział tych opłacanych wojowników 

wymagał  środków  finansowych:  znaleziono  je  w  wykupie  świadczeń  feudalnych,  ecuage, 

które rozpowszechniło się w drugiej połowie XII wieku, najpierw w Anglii, a potem we Fran-

cji i w Niemczech. Równolegle, królowie Francji coraz bardziej się opierali, zwłaszcza w XIII 

wieku, na ośrodkach miejskich, będących twierdzami i dysponujących od czasu wprowadze-

nia gmin (communes) własną organizacją wojskową. Są to nowe siły militarne, które wymy-

kają się rycerstwu i stają się dla niego konkurencją. 

 

background image

 

4. Ewolucja uzbrojenia 

 

U schyłku XII wieku rozpoczyna się ciągły proces doskonalenia technicznego i tech-

nologicznego. Znacznie ulepszono ochronę rycerza siedzącego na koniu. Po pierwsze, starano 

się  lepiej zabezpieczać dłonie, stopy, szyję (wykonane z kółek kolczugi, rękawice z  jednym 

palcem  i  nogawice,  “czepiec  z  kółek",  dolna  część  hełmu).  W  XIII  kask  zmienia  się  w  za-

mknięty hełm opierający się  na ramionach,  mający tylko  jeden  lub dwa otwory na oczy.  W 

XIV jest to  szyszak z wizjerem o bardziej skomplikowanym kształcie. Niektóre hełmy uży-

wane podczas turniejów są przeładowane ozdobami, o czym  świadczy, nie  bez popadania w 

przesadę  -  ikonografia  poświęcona  turniejom  na  iluminowanych  stronicach  manuskryptów, 

przede wszystkim epopei. Od schyłku XII wieku, a być może i wcześniej, także i konie mają 

zapewnioną  ochronę,  jeśli  wierzyć  paru  opowieściom  opisującym  konie  pokryte  żelazem. 

“Osłony" te, wytwarzane z tego samego materiału co kolczugi rycerzy, rozpowszechniły się w 

wieku XIII. 

Kolczuga od X do XIV wieku (a nawet dłużej, gdyż jest wytwarzana nawet współcześnie w 

niektórych  regionach  Azji  czy  Bliskiego  Wschodu)  zapewnia  rycerzowi  najlepszą  ochronę. 

Stopniowe jej ulepszanie pozwala wreszcie zrezygnować z tarczy, która stała się bezużytecz-

na.  W  wiekach  XI  -  XIII  składa  się  ona  z  względnie  giętkiego  odzienia,  sięgającego  kolan, 

zrobionego  z  kółek,  drobnych,  przeplatających  się  ogniw  z  żelaznego  drutu,  wchodzących 

jedne  w  drugie  i  ciasno  związanych.  Być  może  tu  i  ówdzie  zachował  się  pancerz  z  nie-

wielkich  płytek  metalu  naszytych  na  skórzaną  tunikę  jak  łuski,  zwany  brogne.  Wydaje  się 

jednak,  że  większość  historyków  widzi  w  brogne  i  haubert  jedną  i  tę  samą  część  zbroi 

ochronnej.  Kolczuga  zapewnia  skuteczną  ochronę  tylko  przed  ciosami  zadawanymi  (mie-

czem)  i  najsłabszymi  pociskami  (oszczepy,  strzały  z  tradycyjnych  łuków).  Natomiast  silne 

ciosy na odlew dziurawią ją i rozpruwają, a bełty z kuszy, znanej od początku XI wieku, bez 

trudu ją przebijają. Dlatego kusza, wywodząca się z Włoch i stanowiąca specjalność genueń-

czyków,  została  wzgardzona  przez  rycerstwo.  Władze  kościelne  potępiły  jej  stosowanie 

(przynajmniej między chrześcijanami) w paru deklaracjach soborowych od 1139 roku (sobór 

laterański  II).  Bez  większego  powodzenia.  Jednakże  powolność  strzelania  z  kuszy  (dwa 

strzały na minutę) sprawiała, że broń ta była bardziej skuteczna podczas oblężenia niż na polu 

bitwy.  Inaczej  było  z  wielkim,  wzmocnionym  łukiem  z  południowej  Walii;  można  było  z 

niego wystrzelić długie i mocne strzały pięć czy sześć razy szybciej. Legło to u podstaw no-

wych ulepszeń taktycznych i technologicznych. 

background image

 

W kierunku zbroi płytowej. Kolczuga zapewnia wzmocnioną ochronę dzięki płytkom z meta-

lu lub z wygotowanej skóry umieszczonym w miejscach najbardziej narażonych na ciosy: na 

piersi,  łokciach,  kolanach.  Te  ulepszenia  z  początku  XIII  stulecia  pozostają  jeszcze  ograni-

czone z powodu zbyt małego postępu metalurgii. Zapewniają jednak większą ochronę rycerza 

przed  strzałami  i  ciosami  piki,  umożliwiają  więc  wykorzystanie  szarży  przeciw  piechurom. 

Ostateczna przemiana dokonuje się w XIV wieku  dzięki rozpowszechnieniu się zbroi płyto-

wej, złożonej ze sztywnych, połączonych ze sobą elementów, która stopniowo zajmuje miej-

sce zbroi z kółek kolczugi, by sto lat później całkowicie ją wy przeć. Ochrona osiąga maksy-

malną skuteczność wraz z płytową (“białą") zbroją, która zaznacza kres ewolucji w kierunku 

jednolitej, sztywnej zbroi, z dodatkowym zabezpieczeniem na zgięciach. 

Jednakże  klęska  francuskiego  rycerstwa  w  1302  roku  w  Courtrai  wyraźnie  ukazuje 

ograniczenia  szarży,  gdy  wpada  ona  na  oddział  piechurów  -  zdeterminowanych,  wyposażo-

nych we włócznie i piki, nie zdziesiątkowanych ani nie rozproszonych wcześniej dostatecznie 

przez  łuczników czy kuszników. Poległo tam ponad tysiąc  francuskich rycerzy, zadźganych 

pikami Flamandów albo wysadzonych przez nich z siodła i dobitych sztyletami. 

 

5. Ewolucja taktyki 

 

Epizod ten, co prawda bardzo wczesny, obrazuje atuty i słabości rycerstwa. Ujawnią 

się  one  jeszcze  wyraźniej  podczas  wojny  stuletniej.  Bitwy  pod  Crecy  (1345)  i  pod  Poitiers 

(1354)  istotnie  ukazują  ograniczenia  potęgi  rycerstwa  francuskiego,  nieco  zastygłego  w 

swych zasadach, a zabiegającego przede wszystkim o popisy  zręczności przez  impetyczne  i 

źle przygotowane szarże. 

Tendencja ta nie jest niczym nowym. Widać ją już podczas wypraw krzyżowych, kie-

dy  ludzie  z  Zachodu  nauczyli  się,  że  rzadko  kiedy  można  wygrać  bitwę  wyłącznie  dzięki 

szarży;  piechota  i  łucznicy  muszą  szarżę  przygotować  i  utworzyć  dla  kawalerii  szaniec 

obronny. Wielki  mistrz templariuszy, Gerard de Ridefort, przepojony  ideałami  nadrzędności 

rycerstwa, nie docenił tej taktyki, przypisując zbyt wielkie znaczenie rycerzom, a lekceważąc 

piechotę  i  łuczników.  Wynikło  z  tego  kilka  klęsk,  dopełnionych  rzezią  pod  Hattin  (1118). 

 

Podczas pierwszej wyprawy  Ludwika IX Świętego w 1250 roku także i  Robert d'A-

rtois  rzucił  się  w  jedną  z  tych  nieprzemyślanych  szarż,  które  doprowadziły  jego  rycerzy  w 

samo serce miasta Al-mansury, gdzie się rozproszyli, by grabić dobytek wroga, i zostali wy-

rżnięci  w  walkach  ulicznych,  w  których  rycerstwo  już  nie  miało  przewagi.  Jak  się  wydaje, 

pod  Crecy  znowu  zapomniano  o  tych  złowieszczych  przykładach.  Podczas  gdy  król  Anglii 

background image

 

Edward III rozstawia swych łuczników i rozkazuje swym rycerzom osłaniać natarcie piechu-

rów,  rycerstwo  francuskie,  niecierpliwe  walki  pomimo  znużenia  długą  drogą,  bez  żenady 

spycha na bok genueńskich łuczników, ledwie zaczęli strzelać, i rusza na zwarty szyk Angli-

ków, wśród których łucznicy walijscy dokonują cudów. Kolejne ponawiane szarże nie odno-

szą większego skutku; prowadzi to do klęski, Pod Poitiers powtarza się ten sam  scenariusz: 

konie  jeszcze  gorzej  niż  ludzie  wytrzymują  strzały  z  wielkich  łuków  walijskich.  Francuscy 

rycerze  zgadzają  się  walczyć  pieszo,  nie  udaje  im  się  jed  nak  uniknąć  klęski.  W  1415  roku 

pod  Azincourt  francuscy  rycerze  tak  bardzo  się  boją  angielskich  łuczników,  że  pod  białe 

zbroje założyli koszulki z kółek kolczugi, nowe pancerze ze sztywnych, połączonych ze sobą 

elementów, zasłaniające pierś, głowę, ramiona. Ta podwójna, pełna skorupa z wypolerowanej 

stali sprawia, że tarcza okazuje się bezużyteczna, i znacznie powiększa bezpieczeństwo ryce-

rza kosztem jego możliwości poruszania. W tej samej epoce pojawia się jeszcze inna nowość: 

unieruchomienie  pancerza,  pozwalające  zharmonizować  z  pancerzem  długą  włócznię  trzy-

maną  w  stałej  pozycji,  co  odciąża  ramię  wojownika.  Bardziej  niż  kiedykolwiek  włócznia, 

rycerz i koń stanowią jedną żelazną masę, mającą wedrzeć się w linie nieprzyjaciela. Jednak-

że pod Azincourt szarża francuskich rycerzy nie zdołała rozpędzić piechurów wroga. Wręcz 

przeciwnie, to piechurzy rzucili  się  na rycerzy, skrępowanych w swej zbroi  i poruszających 

się wolniej z powodu przemęczenia koni. 

 

6. Przestarzałe rycerstwo? 

 

Czy  to  znaczy,  że  rycerstwo  stało  się  przestarzałe?  Niekiedy  tak  utrzymywano.  Jed-

nakże w ciągu całego Średniowiecza nigdy nie odniesiono żadnego zwycięstwa bez czynnego 

udziału rycerstwa. Zarówno pod Crecy,  jak pod Poitiers czy  Azincourt  zawiniło raczej  jego 

niewłaściwe wykorzystanie, brak dyscypliny i uporczywa chęć samodzielnego decydowania o 

losach  bitwy.  Zarozumiałość?  Klasowa  pogarda?  W  każdym  razie  postawa  rycerstwa  od-

zwierciedla pychę płynącą z nieodwracalnej przynależności do społecznej i wojskowej elity. 

Inni uczestnicy wojny, na długo przed Azincourt, bardzo już jednak zaważyli na losie 

działań wojennych.  Warto podkreślić raz  jeszcze  rolę twierdz, oblężeń, podczas których ry-

cerze z obu obozów nie odgrywali wiodącej roli; mieli tak mało sposobności, by się dowarto-

ściować, że zazwyczaj wzajemnie się wyzywali na walkę, dla zabicia czasu urządzali starcia, 

pojedynki  na  włócznie,  turnieje,  prawdziwe  walki,  lecz  uhonorowane  zgodnie  z  kodeksem 

żołnierskim. Podczas oblężeń, a niebawem, jak widzieliśmy, także i na równinie, coraz więk-

szą  rolę  odgrywają  inni  wojownicy  Na  początku XIII  wieku  przeczuwa  to  Guiot  z  Provins; 

background image

 

jest zgorszony, widząc, że rycerze nie są już otoczeni należnymi im honorami i że kusznicy i 

inni obsługujący machiny wojenne będą się wkrótce cieszyli większym szacunkiem!   

Rycerze zachowują  jeszcze pierwsze  miejsce, zwłaszcza w umysłach ukształtowanych przez 

niesłychany prestiż, jaki im przypisują wyczyny rycerskich herosów - rzeczywistych i fikcyj-

nych.  Przewaga  rycerstwa  zostaje  jednak  nadwątlona  na  polu  bitwy  przez  ewolucję  taktyk  i 

technik prowadzenia wojny. Proces ten, który już się powszechnie rozpoczął w XIV, wzmaga 

się w dru giej połowie XV wieku. Widać wówczas przypływ, zainteresowania piechotą, jazdą 

lekką,  łucznikami  na  koniach,  oddziałami  wyspecjalizowanymi  -  jak  lancknechci  -  a  nieba-

wem kanonierami, gdy doskonali się artyleria, która pojawiła się u schyłku XIV wieku i wy-

korzystywana jest głównie podczas oblężeń; jej skuteczność jest dyskusyjna. 

Artyleria  doskonali  się  w  XV  wieku.  Pozwala  skrócić  czas  oblężenia  i  atak  zyskuje 

przewagę nad obroną, co z kolei prowadzi do wykorzystania dział obronnych. Na polach bi-

twy rycerstwo napotyka artylerię, na przykład pod Crecy, gdzie, jak się wydaje, oddano kilka 

wystrzałów. W tej epoce znane są przenośne “kanony", rusznice zaś pojawiają się na począt-

ku następnego stulecia, co nie powoduje jakiegoś szczególnego potępienia ze strony Kościoła 

ani  szlachty.  Dopiero  w  XVI  wieku  rusznica,  a  później  pistolet,  zastępują  na  polu  walki 

włócznię,  broń  charakterystyczną  dla  rycerstwa,  dominującą  działania  wojenne  w  Średnio-

wieczu. 

Między XIII i XV wiekiem w armiach nastąpiły jednak głębokie przemiany. Do feu-

dalnego ost, którego duszą było rycerstwo, doszły, jak widzieliśmy, inne jednostki wojskowe: 

żołnierze najemni w XII i XIII wieku, wielkie wojska w XIV wieku, skupiające pod wspól-

nym  dowódcą  korpusy  ochotnicze,  na  przykład  stowarzyszenie  zawodowych  wojowników; 

włoskie condottieri w XV wieku itd. Wszędzie rozpowszechnia się wykorzystywanie żołnie-

rzy zaciężnych, co bynajmniej nie oznacza, jakoby szlachta została odsunięta: wciąż dostarcza 

ona przeważającej większości jeźdźców. Ewolucja ta wyraża jednak wolę władców i książąt, 

chcących  bezpośrednio  kierować  godnymi  zaufania  siłami  militarnymi.  Odpowiedzią  na  to 

samo dążenie  jest ustanowienie stałego wojska za Karola V Pozwala to ponadto zatrudnić  i 

trwale  “udomowić'  na  rzecz  królestwa  szlachtę,  której  głównym  zajęciem  zawsze  była  wo-

jaczka. 

background image

 

III. Wojna i turnieje 

 

Wojna  to  żywioł  rycerzy,  którzy  ćwiczą  walki  na  turniejach,  początkowo  bardzo 

przypominających  bitwy,  nim  nabrały  właściwego  sobie  charakteru.  Należy  określić,  czym 

była  wojna  w  Średniowieczu,  by  móc  dokładniej  ocenić  udział,  jaki  mieli  w  niej  rycerze,  i 

niebezpieczeństwa, na jakie byli narażeni. 

 

1. Wojna i bitwa 

 

W  Europie  Zachodniej  działania  wojenne  polegały  przede  wszystkim,  jak  już  wspo-

minaliśmy, na obleganiu miast lub fortec. Rycerze nie byli wówczas szczególnie eksponowa-

ni.  Liczniej  umierali  wskutek  epidemii  niż  w  następstwie  walk.  Większość  konfliktów  wo-

jennych miała zresztą ograniczony zasięg i czas trwania, charakter lokalny. Uwagę kronikarzy 

i historyków skupiło jednak kilka wielkich wypraw, na które się powołują: najazd na Anglię, 

rekonkwista  w  Hiszpanii,  wyprawy  krzyżowe  itd.  Obraz  średniowiecznej  Europy  wiecznie 

pogrążonej  w  ogniu  i  we  krwi  jest  jednak  wyobrażeniem  błędnym.  Poza  oblężeniami,  naj-

częstszymi poczynaniami wojennymi  były krótkie  i gwałtowne ataki z udziałem  niewielkiej 

grupy jeźdźców. Rycerze brali w nich udział w ograniczonej liczbie, w otoczeniu piechurów. 

Przyjmuje się, że od XI do XIII wieku powszechnie w walkach na jednego rycerza przypadało 

pięciu do dziesięciu piechurów. 

Mobilność rycerzy i jakość uzbrojenia obronnego mniej narażała ich niż piechurów na 

śmierć w walce. Wzmianki o stratach wśród pieszych, choć rzadkie  i  nieprecyzyjne, dobrze 

ukazują  rzeczywiste  zagrożenie  w  zwykłych  starciach  wojennych,  zwłaszcza  kiedy  rycerze 

pozostawiali ich własnemu losowi, czego obawiali się oni najbardziej ze wszystkiego; wiele 

opowieści wspomina o takich sytuacjach. 

Rycerze  byli  bardziej  narażeni  na  niebezpieczeństwo w walkach toczonych w  szyku, 

które z kolei przybierały wielkie rozmiary. W swoistym pojedynku - sądzie Bożym mającym 

rozstrzygnąć o prawie, stawały oko w oko dwie armie  mające silne oddziały rycerzy. Takie 

bitwy  kończyły  się  jedynie  śmiercią,  wzięciem  do  niewoli  lub  zmuszeniem  do  ucieczki  jed-

nego z dwóch dowódców, królów czy książąt, którzy staczali walkę, by rozstrzygnąć poważ-

ny  spór, dotyczący  najczęściej prawowitości  ich władzy  lub  ich praw do księstwa. G. Duby 

miał  podstawy  twierdzić,  że  takie  bitwy  były...  zaprzeczeniem  wojny.  Kronikarze  mówią  o 

tym, nie wysuwając zastrzeżeń natury moralnej, chodziło bowiem w pewnym sensie o zawie-

background image

 

rzenie  Bogu,  by  raz  na  zawsze  położyć  kres  sporom,  które  zaogniały  się  i  prowadziły  do 

wojny i do nie kończących się aktów zemsty. 

Między XI i XIII wiekiem te bitwy należały do rzadkości. Przez cały wiek XI w An-

jou,  pomimo  bojowego  temperamentu  hrabiów  Fulka  Nerry  czy  Geoffroy  Manela,  było  ich 

tylko sześć. We Flandrii rozegrała się jedna (Cassel, 1071). Diuk Wilhelm I z Normandii dużo 

wojował, ale wydał jedynie dwie prawdziwe bitwy, pod Val-es-Dunes i pod Hastings. Przed 

wielkim starciem pod Bouvines (1214) królowie Francji stoczyli tylko jeden bój, pod Bremu-

les (1119), z królem Anglii. XIII wiek nie zaznał więcej bitew. Nawet podczas wojny stulet-

niej okresy konfliktów były przedzielone długimi  rozejmami, a walki były raczej  serią poje-

dynczych  gwałtownych  ataków,  najazdów,  potyczek  i  grabieży  podejmowanych  głównie  ze 

szkodą dla słabo bronionych wiosek czy miast. 

Rycerzy chroniła zbroja, lecz również kodeks deontologiczny, etyka zawodowa rycerzy. 

 

2. Rycerstwo na wojnie 

 

Opisana wyżej nowa metoda walki przyczyniła się do powstania elitarnego rycerstwa: arysto-

kracja wojskowa utrwaliła prestiż swego społecznego przodka dzięki sławie, jaką się okryła w 

XII wieku, Jednocześnie narzuca pewien taktyczny schemat oparty na mentalności tworzące-

go się rycerstwa. 

Ludyczna  koncepcja  wojny.  Szarża  szwadronów  ciężko  uzbrojonych,  dobrze  chro-

nionych rycerzy z opuszczonymi włóczniami, staje się centralnym  i  wzorcowym  elementem 

bitwy.  Szarża  jest  wysławiana  przez  pisarzy,  opiewana  w  pieśniach  rycerskich  na  dworach 

wielmożów; jest to forma walki klasy arystokratów i jako taka usuwa w cień wszelkie inne, ze 

swymi  szczególnymi  regułami  i  metodami  stosowanymi  przez  wszystkich  rycerzy  ją  upra-

wiających.  Narzuca  się  wówczas  ludyczna  koncepcja  wojny,  która  staje  się  swego  rodzaju 

sportem, oczywiście niebezpiecznym, ale stawiającym na piedestale, czcigodnym, otoczonym 

zazdrością,  zastrzeżonym  dla  uznanej  i  podziwianej  elity.  Niektórzy  historycy,  stwierdzając 

rosnący prestiż rycerstwa i coraz większą w nim obecność członków wyższej arystokracji, co 

widać na podstawie rozpowszechniania się miana miles, uważali, że szlachta stopniowo przy-

jęła wartości rycerstwa. A mogło być i odwrotnie. Tworząc elitę ciężkiej kawalerii, arystokra-

cja  stanęła  na  jej  czele,  narzuciła  rycerstwu  swoje  metody  i  zachowania.  Inaczej  mówiąc, 

szlachta  nie  przyjęła  wartości  rycerskich,  lecz  przyniosła  je  ze  sobą,  rozpowszechniła  je  w 

obrębie całego rycerstwa, tworząc etykę militarną, która jest właściwa rycerstwu i której by-

najmniej nie podzielają inni wojownicy, plebejusze, piechurzy, bandy zbrojne, Brabantczycy, 

background image

 

a  nawet,  w  znacznej  mierze,  sierżanci  konno  i  lekka  kawaleria.  Proces  ten  nie  dokonał  się 

zatem  z dołu do góry, od rycerstwa do szlachty, lecz raczej z góry do dołu, od szlachty do 

rycerstwa. 

Walka rycerska rzeczywiście wymaga poszanowania pewnych reguł. Szarża z opusz-

czoną  włócznią  nie  może  być  dziełem  improwizacji.  Zakłada  ona,  że  oba  obozy  godzą  się 

spotkać  na  otwartym  terenie,  w  miarę  możności  równym,  bez  większych  przeszkód.  Walka 

jest  skuteczna  lub  w  ogóle  możliwa  tylko  pod  warunkiem,  że  przeciwnik  przestrzega  tych 

samych reguł i godzi się na frontalne zderzenie, nie stosując uników. To tłumaczy zamęt za-

chodnich rycerzy podczas pierwszych bitew krucjaty, kiedy nacierający z naprzeciwka jeźdź-

cy tureccy stosowali odwrotną taktykę: unikając zderzenia czołowego i  kłębowiska, jakie po 

nim następowało, gdzie czuli się słabsi i wystawieni na ciosy, atakowali okrążającymi falami, 

z  daleka  rzucając  oszczepy  i  natychmiast  się  rozpraszając,  uciekając  na  wszystkie  strony  i 

pociągając  za  sobą  frankijskich  rycerzy,  którzy  ścigali  ich  z  opuszczoną  włócznią;  tureccy 

jeźdźcy nie gardzili łukiem. Podczas ucieczki potrafili odwrócić się i zasypać pogoń strzała-

mi,  które okazywały  się  śmiertelne  z  powodu  małej  odległości,  jaka  dzieliła  przeciwników. 

Był to inny rodzaj walki, inny świat... 

Co bynajmniej  nie przeszkodziło krzyżowcom uznać wartości tych  jeźdźców Allaha, 

do tego stopnia, że twierdzili oni, iż tylko Frankowie i Turcy zasługują na miano rycerzy, i na 

poparcie tej tezy powoływali się na wspólne pochodzenie frankijskich  i tureckich rycerzy    z 

Troi. Na Zachodzie rycerstwo narzuciło jednak swoje zasady. Gardząc używaniem łuku pod-

czas jazdy konnej, stawiało wszystko na impetyczną szarżę, podczas której ciężkie uzbrojenie 

czyniło  cuda  przy  minimalnym  ryzyku.  Celem  walki  rycerskiej  nie  jest  już  zresztą  zadać 

śmierć, lecz pokonać, zrzucić z siodła lub pojmać przeciwnika. Zarówno ze względu na etykę, 

jak na zysk. O wspomnianej wyżej bitwie pod Bremule kronikarz Orderyk Witalis opowiada, 

że starło się tam dziewięciuset rycerzy, lecz tylko trzech z nich poległo. Wyjawia przyczyny 

tego:  “...  byli  cali  zakuci  w  żelazo,  a  z  bojaźni  Bożej  i  przez  wzgląd  na  braterstwo  broni 

oszczędzali się wzajemnie, starając się nie tyle zabić uciekających, ile ich pojmać" (Orderyk 

Witalis, Historia kościelna, ks. XI, rozdz. 18). 

Jego  zdaniem,  bojaźń  Boża  sprawiała,  że  przestawali  łaknąć  krwi  swych  braci.  Jeszcze  po-

wrócimy  do  tego  aspektu  religijnej  moralności,  którą  mnich  Orderyk  być  może  przecenił. 

Trafnie  natomiast zauważył dwie główne przyczyny  tej niskiej śmiertelności:  kolczugę  i ko-

deks rycerski. 

Kodeks  rycerski.  Na  początku  należy  określić  jego  granice.  Nie  dotyczy  on  piechoty,  która 

bez pardonu jest wyrzynana w pień. Czyżby  chodziło o pogardę klasową, jak często mawia-

background image

 

no?  Pogląd  jest  być  może  przesadzony.  Należałoby  raczej  powiedzieć:  obojętność,  co  być 

może gorzej świadczy o rycerzach - w ich oczach piesi nie mają prawie żadnej wartości. Cza-

sem wynika z tego swoisty antagonizm w obrębie jednej armii, co było widać na przykład pod 

Poitiers.  I odwrotnie, piesi  nie  mają powodu, by oszczędzać rycerzy przeciwnika. Celem  ich 

walki jest zwycięstwo, a eliminacja rycerza ma wysoką cenę. Stąd częste użycie mizerykordii, 

krótkich, zabójczych sztyletów, które łatwo wbić między hełm i kolczugę i które nieubłaganie 

sieją śmierć. Z tego powodu Brabantczycy i uzbrojone bandy budzą popłoch. Także dlatego 

pod Courtrai (1302) poległo ponad tysiąc francuskich rycerzy, podczas bitwy zwanej “bitwą 

złotych ostróg", która zyskała takie miano, gdyż zwycięscy Flamandowie nie oszczędzali ry-

cerzy i obcinali ich ostrogi, by je ofiarować Kościołowi. Według szacunkowych obliczeń pod 

Poitiers  (1356)  straciła  życie  niemal  połowa  francuskiego  rycerstwa,  większość  od  strzał 

łuczników. Straty Francji pod Azincourt oszacowano na ponad pięć tysięcy ludzi. 

Oczywiście, nie ma mowy o tym, by straty ponosili wyłącznie piechurzy. Szarżującym 

rycerzom  także  groziło  niebezpieczeństwo.  Ponadto  mówiliśmy  tu  o  bitwach  wyjątkowych. 

Można przypuszczać, że podczas “zwykłej" wojny  starcia rycerzy  nie były tak ostre. Starali 

się  oni  raczej  pokonać,  niż  zabić.  Poddanie  się,  wołanie  “o  łaskę'  nie  hańbiło,  rozważnym 

krokiem  było  jednak poddanie się rycerzowi, a nie piechurowi,  mało wrażliwemu  na reguły 

rycerstwa, które go nie dotyczyły. 

Jeszcze  mniej  wrażliwi  na  te  reguły  byli  poganie,  można  więc  było  ich  zabijać  bez 

większych  skrupułów.  Tym,  których  mimo  wszystko  dręczyły  jakieś  wyrzuty  sumienia  (na 

przykład templariuszom, tym mnichom-żołnierzom, których na początku istnienia ich zakonu 

przelew krwi mógł niepokoić w związku ze zbawieniem duszy), św. Bernard odpowiedział w 

traktacie De laude novae militiae ad milites templi (Pochwała nowego rycerstwa), napisanym 

po to, by rozwiać ich obawy na ten temat: “Rycerz Chrystusowy zadaje więc śmierć z całko-

witym spokojem... jeśli umiera, to dla swego dobra, jeśli zabija, to dla Chrystusa... Zabijając 

złoczyńcę, nie postępuje jak zabójca, ale, że tak powiem, jak złobójca..." (ks. III, rozdz. 4). 

Zmienne  koleje  wojny.  Na  Zachodzie  przeciwnie,  walki  stawiały  naprzeciw  siebie  rycerzy 

chrześcijańskich.  Pobożność  kazała  ich  oszczędzać,  solidarność  klasowa  i  kodeks  deontolo-

giczny również. Być  może korzyść  materialna  jeszcze bardziej:  zabi temu rycerzowi  można 

wyrwać tylko konia i broń, a także narazić się na zemstę ze strony jego krewnych. Za wzięte-

go  do  niewoli  można  uzyskać  okup.  Dobrze  pojęty  interes  każe  więc  raczej  zrzucić  prze-

ciwnika z siodła, niż go zabijać. Giermkowie i słudzy, jadący z tyłu, zabierają wierzchowca i 

odwożą  pojmanego.  W  najstarszej  francuskiej  epopei,  Gormont  et  Izembart  (początek  XII 

background image

 

wieku) jak refren powraca zdanie punktujące opis każdej zwycięskiej szarży bohatera, powa-

lającego swego przeciwnika: 

Kiedy zabił tego walecznego wojownika, 

Odesłał na tyły jego rumaka bojowego. 

(Gormont et Izembart) 

 

Konie rzeczywiście drogo kosztują i nie ma nic bardziej pożądanego niż rumak zdo-

byty w walce. Nie jest to jednak jedyna nadzieja zysku: istnieje ponadto łup wydarty nieprzy-

jacielowi, wynik ograbienia jego obozowiska. Stanowi to zresztą jedną z głównych przyczyn 

braku dyscypliny wśród rycerzy i możliwości klęski w boju, który zapowiada się zwycięski. 

Żądni łupu rycerze zaprzestają czasem walki, nie rozbijając ostatecznie nieprzyjaciela i wolą 

rzucić się jako pierwsi na pozostawione obozowisko, by je obrabować, zanim dotrą tam pie-

churzy. 

Wielu ubogich rycerzy w rzeczywistości utrzymuje się tylko dzięki wojnie. Nie wszy-

scy bynajmniej są bogaci. Od początku literatury w języku romańskim, a zwłaszcza od drugiej 

połowy  XII  wieku,  na  scenę  wysuwa  się  nowy  typ  bohatera,  równolegle  z  królem  i  z  księ-

ciem:  ubogi  rycerz,  skromnego  pochodzenia  lub  wydziedziczony,  soldoier  żyjący  (raczej 

kiepsko) ze swego miecza i z hojności książąt lub wdający się w jakąś daleką przygodę, ma-

rzący  o  podbojach.  Ma  on  wzór  historyczny  -  synów  normandzkiego  rycerza  Tankreda  de 

Hauteville, którzy udali się na wygnanie w okolice Apulii, potem na Sycylię, i poszli w służbę 

greckich panów; szybko ich pozbawili władzy i na ostrzach swych mieczy zdobyli w drugiej 

połowie XI wieku księstwo, królestwo. Zarówno teksty genealogiczne, jak powieści obfitują 

w tego rodzaju opowiadania; z wielkim upodobaniem wyobrażano sobie wówczas, że u źródeł 

jakiejś dynastii tkwił  wyczyn walecznego rycerza, nawet  jeśli w rzeczywistości wyczyn ten 

najczęściej polegał na korzystnym małżeństwie z dziedziczką. Poza wszystkim, w takim wy-

padku  waleczność  także  odgrywała  znaczącą  rolę,  często  bowiem  właśnie  bohaterstwem  w 

walce  rycerz  urzekał  dziedziczkę  lub  -  co  ważniejsze  -  jej  ojca:  z  mieczem  w  dłoni  zdoła 

ustrzec  dziedzictwo.  Ten  wzorzec  w  nie  zmienionej  postaci  przetrwał  całe  Średniowiecze. 

Jego najznakomitszym piewcą pozostaje być może rycerz trubadur Bertan z Born (XII wiek), 

wysławiający  miłość,  ale  jeszcze  bardziej  wojnę,  którą  sprowadza  wiosna;  jeden  ze  swych 

poematów  kończy  takim  wezwaniem  do  seniorów:  “Baronowie,  raczej  dawajcie  w  zastaw  / 

Zamki, miasta i wioski, / Niżbyście mieli zrezygnować z wojen." Rycerz ubiegał się o nale-

żącą  mu  się prawowicie zdobycz, wyrywaną  nieprzyjacielowi w walce. Niekiedy kusiło go, 

by  przejść  od  łupu  wojennego  do  rabunku  i  ograbić  przejezdnego;  jak  wiadomo,  w  X  i  XI 

background image

 

wieku, ale epizodycznie  i przez całe Średniowiecze, podczas zamieszek czy przerw w dzia-

łaniu władzy, zdarzali się rycerze-zbójcy, rabusie napadający na podróżnych i grabieżcy. 

Okup  nie  jest  niczym  nowym.  W  XI  i  XII  wieku  nabiera  on  bardziej  “rycerskiego" 

charakteru, kiedy okazuje się, że zyskowniejsze i godniejsze jest pozwolić na wykup jeńców, 

niż  ich  zabić.  Wzięcie  do  niewoli  rycerza  strony  przeciwnej  staje  się  świetnym  interesem, 

zwłaszcza gdy jest to osobistość wysokiej rangi. Historyk Wilhelm z Poitiers na próżno zwie 

ten  obyczaj  “obmierzłą  praktyką'  -  wszyscy  ją  stosowali  i  być  może  faktycznie  należy  ją 

uważać za przejaw postępu, tak jak  niegdyś  niewolnictwo w porównaniu z rzeziami  etnicz-

nymi lub z rytualnym mordem na pokonanych. 

Wypłacenie  okupu  za  seniora  stało  się  nawet  jednym  z  czterech  przypadków,  kiedy  można 

było wymagać pomocy finansowej od jego wasali. Obie strony uzgadniały między sobą cenę, 

nie nazbyt niską, by nie poniżać pokonanego, i nie nazbyt wygórowaną, by go nie zrujnować 

ani nie popchnąć do zemsty. Znane są jednak przykłady niebotycznie wysokich okupów. Nie 

wspominając  o  olbrzymich  sumach,  ja  kich  domagano  się  w  zamian  za  uwolnienie  królów 

(Ryszarda  Lwie  Serce,  Ludwika  Świętego),  wystarczy  wspomnieć  przykład  Du  Guesclina, 

tego wzorowego rycerza pochodzącego z drobnej szlachty, który wyłącznie dzięki mistrzow-

skiemu  opanowaniu  rzemiosła  wojennego  zdołał  osiągnąć  szczyty  hierarchii.  Jako  dowódca 

wojenny, gdy był jeszcze tylko giermkiem (w tej epoce giermkiem jest wojownik uzbrojony 

lżej od rycerza), zostaje pasowany w wieku trzydziestu czterech  lat, co oznaczało wówczas 

podwójne wynagrodzenie i większy udział w łupach wojennych; został chorążym, potem na-

czelnym dowódcą bajliwatu, wreszcie hrabią po swych sukcesach w Hiszpanii. Tam odnosił 

zwycięstwa na czele swych band rycerzy na żołdzie oraz awanturników z “wielkich kampa-

nii", którzy przedtem pustoszyli i łupili różne regiony Francji, nie mając żołdu ani łupu wo-

jennego, i tym samym uwalniał od nich Francję. Parokrotnie trafił do niewoli, a suma okupu 

za  niego  rosła  zgodnie  z  rytmem  jego  awansu  społecznego.  Wreszcie,  gdy  został  znowu 

więźniem Czarnego Księcia w Najera (1367), o mały włos nie przypłacił tego życiem, gdyż 

książęta uważali, że lepiej uwolnić się raz na zawsze od tak niebezpiecznego dowódcy. Czar-

ny Książę był jednak “rycerski": ofiarował Du Guesclinowi wolność w zamian za okup, któ-

rego wysokość miał określić sam więzień. Świadom swej wartości, a także przez wyniosłość i 

dla  prowokacji,  Du  Guesclin  określił  go  na  bajeczną  sumę  100  000  złotych  dukatów. Tym, 

którzy wątpili, czy król Francji Karol V zgodzi się zapłacić taką sumę za uwolnienie swego 

dowódcy, odparł wyniośle, iż w takim razie żadna niewiasta w całym królestwie Francji nie 

odmówi wzięcia do ręki wrzeciona, aby złożyć się na tę sumę. Ten epizod jest często przyta-

czany, aby zilustrować narodziny poczucia narodowego. Wyraża także  dumę rycerza wywo-

background image

 

dzącego się z drobnej szlachty, który osiągnął wysoką rangę jedynie dzięki żołnierskim cno-

tom. 

Cała  jego  kariera  obrazuje  zresztą  ewolucję  rycerstwa  w  stronę  profesjonalizmu. 

Przypomnijmy,  że  bardzo  późno  został  on  pasowany  na  rycerza,  a  jego  służba  rycerska  ni-

czego nie zawdzięczała systemowi feudalnemu: miała charakter czysto profesjonalny. Wyso-

kość wynagrodzenia zarówno Du Guesclina, jak  jego ludzi  była negocjowana  i określana w 

umowie. Ponadto, o ile walczył on jako rycerz, to jego główna zasługa dowódcy polegała na 

tym,  że  zgodnie  z  instrukcjami  króla  skupiał  swe  siły  na  konkretnych  celach:  twierdzach, 

miastach, zamkach, unikał zaś wydawania walki w polu, o ile źle to rokowało - odrzucając w 

ten sposób ową szaloną a  bezużyteczną  brawurę, ową zawadiackość, która przez długi czas 

była  cechą  francuskiego  rycerstwa  i  jakże  często  przyczyną  jego  klęsk.  Zwróćmy  wreszcie 

uwagę na  fakt, iż Du Guesclin został w 1370 roku mianowany konetablem  Francji, a do tej 

pory urząd ten zawsze był zastrzeżony dla osób z najwyższej szlachty. 

Rycerstwo  pozostaje  wówczas  symbolicznym  i  błyskotliwym  obrazem.  Jednakże 

podczas wojny  jego wartości zaczynają  niknąć  na rzecz skuteczno ści wojsk zawodowych  i 

niebawem narodowych.   

 

3. Turnieje 

 

Kiedy rycerze nie są zaprzątnięci wojną, szukają turniejów, które, jak się wydaje, zo-

stały  wymyślone  przez  Francuzów  w  połowie  XI  wieku,  gdyż  określano  je  zwrotem  torne-

amentum  lub  conflictus  Gallicus.  W  XII  wieku  kronikarze  często  o  nich  wspominają;  li-

teratura  przejmuje  ten  motyw,  któremu  piękne  stronice  poświęcają  epopeje,  powieści,  lais 

[poematy  pisane  ośmiozgłoskowcem],  a  nawet  wierszowane  kroniki.  Kościół  niepokoi  się 

tym nadmiernym uwielbieniem gier wojennych; parokrotnie je potępia (Clermont, 1130; Re-

ims, 1131; Lateran II, 1139; Reims, 1148; Lateran III, 1179 itd.) Na próżno! Ich atrakcyj ność 

nieustannie wzrasta i w różnych formach przez całe Średniowiecze turnieje przyciągają ryce-

rzy przed coraz bardziej roznamiętnioną publiczność. 

Wojna w miniaturze. Początkowo, i aż do połowy XIII wieku, turniej niewiele się róż-

ni  od  wojny.  Nie  jest to tylko  zaprawa,  lecz  prawdziwe  starcie  dwóch  obozów,  które  przez 

pewien  czas  skupiają  rycerzy  przybyłych  z  różnych  stron.  Stwierdzenie,  iż  turnieje  w  tych 

czasach przypominają wojnę, to jeszcze mało powiedziane: broń jest ta sama, taktyki i tech-

niki również. Są to wojny, lecz zorganizowane, stopniowo kodyfikowane, a przede wszystkim 

starcie jest ich celem samym w sobie. Zdecydowanie jest to więc sport. 

background image

 

Dwa obozy ścierają się w określonym miejscu. Nie na zamkniętym polu, jak to będzie 

później, ale na rozległej przestrzeni, obejmującej zamek lub miasto, a wokół lasy i pola. Jeden 

z obozów stanowią oblężeni. Są nazwani “tymi ze środka", w przeciwieństwie do “tych z ze-

wnątrz".  Oblężenia,  potyczki,  zasadzki,  wypady,  szarże  i  najazdy  stawiają  przeciw  sobie  te 

dwa obozy, tak samo jak podczas wojen i zwykłych bitew. Jakie są zatem różnice? Początko-

wo  jest  ich  bardzo  mało:  w  każdym  obozie  istnieją  strefy  ewakuacji  czy  bezpieczeństwa, 

gdzie każdy zmęczony lub zraniony uczestnik może odpocząć i uzyskać pomoc medyka, za-

nim powróci do walki. W jeszcze większym stopniu niż na wojnie, gdzie różne są środki, ce-

lem jest tutaj nie zabicie, lecz pojmanie. Z pewnością zdarzają się przypadki śmierci, zwłasz-

cza że broń niczym się jeszcze nie różni od broni używanej na wojnie. Śmierć zawsze jest jed-

nak  wypadkiem,  nad  którym  ubolewają  oba  obozy.  Wreszcie,  kodeks  postępowania  rycer-

skiego jaśniej się na ten temat wypowiada. Łupem jest broń i konie, a odzyskanie wolności w 

zamian za okup stano wi tu regułę. Na koniec, o  ile starcia  mają charakter zbiorowy (poje-

dynczy rycerz staje się bowiem dla innych łatwą zdobyczą), to jednostkowe wyczyny wyróż-

niają się i pomagają wyznaczyć zwycięzcę: tego, którego sami walczący, a później giermko-

wie, wskażą jako najlepszego rycerza turnieju. 

Zysk  z  turniejów  Nie  da  się  zaprzeczyć,  że  turnieje  miały  charakter  utylitarny.  Inne  formy 

ćwiczeń,  na  przykład  atakowanie  manekina  z  galopu,  umożliwiały  praktycznie  tylko  mini-

malną zaprawę, rozwijając zręczność w dosiadaniu konia, pchaniu mieczem, trafianiu włócz-

nią w tkwiącą nieruchomo tarczę. Spośród wszystkich  innych  form ćwiczeń turniej  był  nie-

wątpliwie  najlepszy  i  najwyżej  ceniony:  stwarzał  rycerzowi  warunki  prawdziwej  walki,  był 

najlepszym  sposobem  trenowania  szarży  z  ułożoną  poziomo  włócznią,  co  najprawdopodob-

niej przyczyniło się do wielkiego rozkwitu turniejów. Możliwe zresztą, że samo słowo przy-

wodzi na myśl i ruch żołnierzy między jedną szarżą a drugą, zawracających [tournant], by z 

powrotem uformować grupę. Było to dla nich przede wszystkim sposobnością, by wyćwiczyć 

większą spójność, niezbędną przy zbiorowych szarżach tych zwartych grup, conrois, których 

skuteczność w dużej mierze zależała od ich jednolitości. Widać to wyraźnie w Historii Wil-

helma le Marechal, cieszącego się sławą najlepszego rycerza XII wieku - był wielkim bywal-

cem turniejów, gdzie miał szczęście zostać zauważony, gdy parokrotnie przyszedł z pomocą 

młodemu królowi Henrykowi, późniejszemu Henrykowi II Angielskiemu, niekiedy zbyt nie-

rozważnemu. Rycerz, który zbytnio oddalił się od grupy, wiele ryzykował, gdyż szybko mógł 

się znaleźć odosobniony, otoczony przeciwnikami i zabity lub wzięty w niewolę. 

Stawka. Nawet w obrębie grupy nie brak jednak indywidualnych wyczynów. Jednym 

z pożądanych celów jest bowiem sława, rozgłos, który można zdobyć, rozdając piękne ciosy, 

background image

 

dowodząc swej waleczności. Damy podziwiają ich prawdopodobnie z wysokości wież, a póź-

niej  z  trybun  na  zamkniętym  polu,  niewątpliwie  pod  wpływem  powieści,  które  przypisują 

rycerzom coraz większą rolę. Każdy z nich może żywić nadzieję, że w ten sposób ściągnie na 

siebie uwagę jakiejś bogatej dziedziczki, wdowy  posiadającej włości, których trzeba bronić. 

Na  początku  XIII  wieku  Lambert  z  Ardres  opowiada,  jak  młody  Arnul  z  Guisne  jeździł  na 

turnieje i został tam zauważony przez hrabinę Idę z Boulogne, którą “udawał, że kocha". Tur-

niej to również okazja do światowych spotkań, a wyczyn rycerski jest atutem dla zdobywcy 

niewieścich serc. O tym przynajmniej przekonuje ówczesna literatura, z pewną dozą prawdo-

podobieństwa. Co więcej, jest to okazja dla ubogich rycerzy, młodych bacheliers - bohaterów 

opowieści  przygodowych  -  by  zaciągnąć  się  do drużyny  jakiegoś  księcia,  w  ten  sposób  za-

pewniając sobie przyszłość; rekrutacja ta mogła się okazać mniej lub bardziej trwała: na tur-

niej,  na  sezon,  na  rok,  czasem  na  całe  życie.  Takie  wejście  do  drużyny  wielmoży  oznacza 

zapewnienie sobie egzystencji i w czasie pokoju, i podczas wojny. Przez całe Średniowiecze 

to  ci  sami  ludzie  wyróżniają  się  zarówno  na  turniejach,  jak  na  polu  walki;  dowód,  jeśli  go 

jeszcze potrzeba, ścisłego związku między tymi dwoma zajęciami. 

Główną  oprócz  sławy  atrakcją  turnieju  pozostaje  wygrana.  Można  tam  uzyskać  na-

grodę, ale także konie, zbroję, broń, a nawet pieniądze, pochodzące z okupów lub z wykupu 

zdobytego  wyposażenia.  Epoka ta  dostarcza  nam  dość  licznych  przykładów  rycerzy,  którzy 

przybyli  na turniej z rumakiem  i  bronią wypożyczonymi  lub wynajętymi, a dzięki  swej wa-

leczności i sprzyjającemu szczęściu odjeżdżają bogatsi, na lepszym wierzchowcu i lepiej wy-

posażeni. Historia Wilhelma le Marechal dostarcza cennych przykładów. Opisuje, jak na po-

czątku turnieju uczestnicy ustalają wysokość nagród, koni, zbroi, które będzie można zdobyć i 

wykupić, okupów, jakich  będzie  można zażądać. W takich okolicznościach słowo zasługuje 

na wiarę,  i rozumiemy, dlaczego poszanowanie danego słowa stanowi  jeden z  filarów etyki 

rycerskiej.  Kariera  Wilhelma  trafnie  ilustruje  korzyść  z  turnieju  oraz  jego  przebieg.  Błędni 

rycerze,  bacheliers,  których  przyciąga  wieść  o  zgromadzeniu,  zbierają  się  w  różnych  miej-

scach,  zabiegając  o  dołączenie  do  najlepszych,  już  utworzonych,  oddziałów,  drużyn  książąt 

lub  najwyższych  baronów,  którzy  zatrudnili  najsławniejszych  i  którzy  mają  wszelkie  szanse 

na zwycięstwo. Rycerze walczą wówczas w grupie, solidarni, i nie istnieje bynajmniej zakaz 

atakowania w czterech czy pięciu jednego osamotnionego przeciwnika: sprzymierzeńcy dzie-

lą wtedy między siebie wartość łupu. Zyski mogą być ogromne: tak więc, w ciągu dziesięciu 

miesięcy, Wilhelm pojmał sto trzy konie, mnóstwo broni i kilku rycerzy. 

Niebezpieczeństwa mają taki sam charakter. Można wiele stracić od jednego ciosu włócznią: 

uzbrojenie,  konia,  co  jest  stratą  katastrofalną  dla  ubogiego  rycerza,  któremu  grozi  wówczas 

background image

 

wykluczenie  z  rycerstwa.  Można  tam  również  stracić  życie,  pomimo  opisanej  wyżej  etyki. 

Wypadki zdarzają się nierzadko, zwłaszcza wśród młodych żądnych sławy, wśród maluczkich 

poszukujących  wyczynów,  które  przyniosą  zysk.  Wypadki  dotykają  nawet osobistości  wyż-

szej rangi, lepiej chronionych, lecz stanowiących bardziej pożądany cel. Wśród samych tylko 

książąt  angielskich  wskutek  ran  odniesionych  na  turnieju  zmarli  i  są  opłakiwani:  Godfryd, 

czwarty syn Henryka II w 1186 roku, diuk Godfryd z Mandeville w 1216 roku, diuk Pembro-

ke w 1241 roku, Wilhelm, syn diuka Sussexu w 1286 roku itd. Kościół sprzeciwia się śmierci 

poniesionej “dla zabawy" i piętnuje w bullach papieskich oraz ustami kaznodziejów  te zgro-

madzenia, które rozbudzają światowego ducha, ostentację, próżną chwałę, zmysłowość i sie-

dem  grzechów  głównych,  utrwalają  ducha  przemocy,  zabawy,  ryzyka,  powodują  ruinę  lub 

śmierć chrześcijan  i odwracają od jedynej walki  w pełni  - zdaniem  Kościoła  - uprawnionej: 

od  wyprawy  krzyżowej.  Nic  nie  może  temu  zaradzić,  nawet odmowa  chrześcijańskiego  po-

chówku dla tych, którzy poniosą śmierć podczas takich zgromadzeń (Lateran II, 1139). 

Turniej  a  polityka.  Skąd ta  klęska?  Dla  arystokracji  turniej  i  krucjata  nie  są  sobie  przeciw-

stawne.  Turniej  wydaje  się  jej  niezbędną  zaprawą,  a  przede  wszystkim  jest  ideologicznym 

wyrazem rycerstwa, którego cnoty mają charakter wojenny, społeczny, światowy w równym i 

większym stopniu, co chrześcijański. Jest to także atut polityczny. Jak sądzi G. Duby, wysoka 

arystokracja północnej Francji, gdzie odbyła się większość turniejów z XII i z początku XIII 

wieku, znajdowała w nich najpewniejszy atut, by stawić opór rosnącej władzy królewskiej ad-

ministracji:  pozyskiwała  sobie  rycerstwo,  oferując  mu  ulubioną  rozrywkę.  Faktem  jest,  że 

moda  na  turnieje  osiągnęła  wówczas  w  tych  regionach  największą  i  najwcześniejszą  przy-

chylność  arystokracji,  zanim  się  rozpowszechniła  na  wschodzie,  gdzie  u  schyłku  XII  wieku 

Fryderyk  Barbarossa  przyjął  obyczaje  francuskiego  rycerstwa  z  końca  XII  wieku,  oraz  na 

południu, gdzie kraj języka d'oc nie znał ich jeszcze przed krucjatą przeciw albigensom. 

Na  uwagę  zasługuje  przypadek  Anglii.  Angielscy  królowie,  wywodzący  się  z  rodu 

Plantagenetów,  lubowali  się  w  turniejach,  a  synowie  Henryka  II  sami  byli  doświadczonymi 

ich  uczestnikami.  Jednakże  Henryk  I  i  Henryk  II  zakazali  zawodów  rycerskich  z  przyczyn 

politycznych: zgromadzenia te, ściągające liczne rzesze uzbrojonych mężczyzn, mogły się w 

istocie  zmienić  w  zbrojną  opozycję  przeciw  królowi,  dać  sposobność  prywatnej  zemsty  czy 

wręcz spowodować powszechny  zamęt. Ryszard  Lwie Serce, wzór rycerstwa, który w  mło-

dości odbył wiele turniejów we Francji, przywrócił je w swym królestwie w 1194 roku, lecz 

tylko  w  pięciu  miejscach  i  po  uiszczeniu  świadczeń  (uzyskaniu  licencji).  Rozporządzenia  te 

jednocześnie umożliwiały  ścisłą kontrolę ze strony króla  i powodowały  napływ środków fi-

nansowych z obowiązkowych świadczeń i sankcji wymierzanych w wypadku wykroczenia: w 

background image

 

1195  roku  Roger  Mortimer  za  udział  w  turnieju  bez  licencji  został  pozbawiony  wszystkich 

swych ziem! Te przykłady dobitnie pokazują,  jak wielkim powodzeniem wśród arystokracji 

cieszyły się turnieje na Zachodzie, pomimo rezerwy ze strony Kościoła i monarchów. 

4. Ewolucja turniejów 

 

W XIV i XV wieku to upodobanie wzrasta, jednak z pewnymi zmianami, które jesz-

cze  bardziej zbliżają turniej do prawdziwego sportu, nie odrywając go przy tym od realiów 

wojny. Już w połowie XIII wieku obok broni używanej w walce  “do ostatniej kropli krwi", 

wciąż przypominającej broń stosowaną na wojnie, pojawiają się włócznie “dla przyjemności", 

w których wyostrzony czubek zastąpiono zębatym kółkiem, by uniemożliwić wbicie włóczni 

głęboko  w  ciało  przeciwnika.  W  tej  samej  epoce  społeczność  turniejów  tworzy  zamknięty 

krąg  i  nabiera  cech  arystokracji.  Drobny  szlachcic,  jak  Wilhelm  le  Marechal,  mógł  zrobić 

majątek  dzięki  turniejom  u  schyłku  XII  stulecia.  Sprawa  staje  się  trudniejsza  w  następnym 

wieku i niemożliwa później; pasowanie na rycerza, niezbędne, aby móc przystąpić do turnieju 

rycerskiego  (istnieją  walki  na  kopie  i  turnieje  dla  giermków),  stało  się  bardzo  kosztowne  i 

zastrzeżone dla tych, którzy mogą wykazać się czterema rycerzami wśród przodków. Nagrody 

wygrywane  na  turniejach  “dla  przyjemności"  maleją,  a  okupy  i  branie  łupu  stopniowo  zani-

kają; praktycznie pozostaje tylko zabieranie koni. Oznacza to, że turniej przestaje być sposo-

bem na zyskanie awansu społecznego i przekształca się w arystokratyczny sport, kosztowny, 

prestiżowy,  zastrzeżony  dla  wąskiej  i  zamkniętej  społeczności,  zdominowanej  przez  kilka 

wielkich,  wciąż  tych  samych  rodów,  pojawiających  się  w  tekstach  między  1100  a  1400  ro-

kiem. 

Walki wręcz, walki na kopie, okrągłe stoły. W miarę upływu czasu zmianom ulegają 

same turnieje. Wielkie walki wręcz z XII wieku utrwalają się, z ich stałymi cechami: zbioro-

wego udziału, z włócznią  i  mieczem, w szarży  i  w walce w ciżbie, na wzór wojen, których 

stanowią skodyfikowaną replikę. Konkurencją dla nich są jednak walki na kopie, cieszące się 

większym powodzeniem u dam, wciąż (XIII - XV wiek) obserwujących turnieje, a wyżej ce-

niących indywidualne wyczyny dokonywane na ich oczach przez dwóch tylko zawodników. 

Walki  na kopie są też lepiej widziane przez władze świeckie  i  kościelne, gdyż są  mniej za-

bójcze. Dwaj przeciwnicy stają tu oko w oko na ograniczonej powierzchni otoczonej palisa-

dami, lices, bez żadnej bariery; bariery rozdzielające walczących pojawiają się dopiero w XV 

wieku. Ścierają się oni w szarżach wyłącznie z długimi włóczniami. Aspekt wojenny utrzy-

muje  się  oczywiście,  gdyż  głównym  elementem  bitwy  wciąż  jest  szarża.  Ustępuje  jednak 

miejsca aspektowi  ludycznemu, a przede wszystkim uroczystościom. Jest to  jeszcze  bardziej 

background image

 

prawdziwe  w  odniesieniu  do  okrągłych  stołów,  najwyraźniej  inspirowanych  przez  powieści 

arturiańskie. Uroczystości te wydają się raczej dostarczać okazji do spotkań wielkiego świata 

niż szczególnych form gier wojennych, chociaż odbywają się podczas nich starcia “dla przy-

jemności". Natomiast czyny zbrojne, wyczyny (pas d'armes), kiedy trzeba bronić mostu, bro-

du, przejścia, przeciwstawiają sobie “do ostatniej  kropli krwi" “obrońców"  i “napastników", 

zarówno pieszo, jak konno. Najsłynniejszym przypadkiem jest sławetna “walka trzydziestu", 

w której w 1531 roku w Ploermel zmagały się garnizony z dwóch sąsiednich zamków, z któ-

rych jeden popierał dom Montfort, a drugi - dom Blois. Tego rodzaju walki upodobniły się do 

skodyfikowanych  starć,  które  podczas  wojny  stuletniej  niejednokrotnie  w  swoistych  turnie-

jach  stawiały  naprzeciw  siebie  rycerzy  z  oblężonego  miejsca  i  rycerzy,  którzy  ich  otaczali. 

Takie spotkania znowu czerpią zarówno z wojny, jak z turniejów. Chcąc wyjaśnić rządzące 

nimi wedle prawa reguły, Godfryd z Charny stawia swe pytania na temat walki na kopie, tur-

nieju i wojny; niestety, nie znamy udzielonych mu odpowiedzi. 

Ewolucja broni. Turnieje, a w jeszcze większym stopniu walki na kopie, spowodowały istną 

ewolucję uzbrojenia, które nabrało specyficznego charakteru. Aby ograniczyć ryzyko śmierci 

lub ciężkich ran, zaprojektowano broń obronną,  o której  już  była  mowa. Tak więc  hełm, w 

zasadzie  nie zmieniony, w XIII wieku przybiera  kształt cylindryczny  z płaskim wierzchem; 

ma szpary  na oczy  i otwory zapewniające (słabo) pewną wentylację, bardzo nieskuteczną w 

ciepłych krajach; krzyżowcy boleśnie tego doświadczyli. Sto lat potem, przede wszystkim na 

turniejach, hełmy zostały umocnione i zaczęto na nich umieszczać czuby i kity. Różnica mię-

dzy  hełmem wojennym a  hełmem  na turniej  staje się  jeszcze bardziej wyrazista pod koniec 

XIV wieku. To samo dzieje się ze zbroją płytową, która w wieku XIV przekształca się w kol-

czugę i poszerza się na użytek walki na kopie, zwłaszcza po lewej stronie piersi, bardziej na-

rażonej na ciosy (“popiersia do walki na kopie"). Puklerze podczas konserwacji są wycinane 

po prawej stronie, by mogła tamtędy przechodzić włócznia, która stała się dłuższa i cięższa, 

od kiedy spoczywa na faucre i na tulei na pancerzu, oswobadzając ramię rycerza od ciężaru i 

zablokowania; teraz może on już tylko namierzyć cel. 

Od XII wieku puklerze są malowane i ozdabiane znakami herbowymi domu, któremu 

służy  rycerz.  Przez  długi  czas  uważano,  iż  rozwój  heraldyki  wynikł  z  konieczności  rozpo-

znawania, do którego obozu należy dany rycerz, kiedy zamknął on hełm i nie można go było 

rozpoznać po twarzy. Faktycznie wydaje się, że emblematy te są wcześniejsze, a w każdym 

razie  niezależne  od  technologicznej  ewolucji  hełmu.  Prawdopodobnie  turniej  odegrał  tutaj 

zasadniczą rolę, a rozwój heraldyki należy raczej przypisywać zamiłowaniu arystokratów do 

znaków wyróżniających, koloru i ostentacji. 

background image

 

W tej ewolucji istotną rolę odegrali giermkowie. Już pod koniec XII stulecia widzimy ich u 

boku  Krystiana  z  Troyes  i  Wilhelma  le  Marechal.  Ci  pomocnicy  rycerstwa,  wędrowni  śpie-

wacy  i  minstrele  mieli  za  zadanie  zapewnić  turniejom  rozgłos  -  ogłaszają  kolejne  fazy,  ko-

mentują akcje, sławią wyczyny. Stają się wyspecjalizowanymi ekspertami od rycerstwa i he-

raldyki, a niekiedy przypada im w udziale mianowanie zwycięzców turniejów, po wyjaśnieniu 

zasad i rozstrzygnięciu punktów spornych, nieprecyzyjnie określonych przez prawo wojenne. 

Turnieje u schyłku Średniowiecza. Historycy późnego Średniowiecza niekiedy kwestionowali 

praktyczną użyteczność turniejów, które stały się jakoby wtedy jedynie ceremoniami, pełnymi 

przepychu  i  frywolnymi.  Niektórzy,  jak  Huizinga,  dopatrywali  się  w  tym  oznak  schyłku  ry-

cerstwa.  Prawdą  jest,  że  wielkie  turnieje  w  XV  wieku  były  formalistyczne  i  przeładowane 

przepychem  i świadczą o świetności  i ostentacji  arystokratów, pozostających pod wpływem 

powieści  arturiańskich  i  przenoszących  w  teatralne  realia  organizowanych  przez  siebie  tur-

niejów  wyobrażony  obraz,  który  uważali  za  obraz  świata  arturiańskiego.  Nie  należy  jednak 

rozciągać  na  wszystkie  XV  -  wieczne  turnieje  ściśle  ekstrawaganckich  cech  paru  wielkich, 

“płonących" turniejów, które w oczywisty sposób są pełne przesady. W rzeczywistości, nawet 

w tej epoce, turnieje nie są całkowicie oderwane od wojennych realiów swych czasów. Praw-

dą jest jednak, że rycerskie społeczeństwo XV wieku bardziej kultywuje gest i galę niż praw-

dziwą zaprawę. Jak uważa M. Keen, aspekty te są wynikiem przede wszystkim przepojenia 

mentalności i kultury arystokracji literaturą i powstania wąskiej kasty, swoistej “superszlach-

ty" - święta, a przede wszystkim turnieje, służą jako manifestacja siły i nostalgiczne upamięt-

nienie  przeszłości,  którą  odbudowuje  ona  zgodnie  ze  swymi  marzeniami  i  którą  idealizuje. 

XV-wieczna szlachta oddaje hołd i cześć takiemu rycerstwu, jakie sobie wyobraża zgodnie z 

wzorami  z  pieśni  rycerskich,  powieści  i  traktatów  rycerskich.  Usiłuje  przywrócić  do  życia 

cnoty, które jej zdaniem charakteryzowały rycerstwo w dawnych czasach - faktycznie w czy-

sto mitycznych czasach korzeni idealnego rycerstwa. 

background image

 

IV Kościół, wojna i wojownicy   

 

Kościół nie mógł nie interesować się rycerstwem. Wszystko skłaniało go do prób kie-

rowania  nim  lub  sprawowania  kontroli  za  pomocą  najważniejszego  środka,  jakim  dyspono-

wał: ideologii. 

 

1. Dominująca ideologia 

 

W Średniowieczu  ideologię wypracowują  i rozpowszechniają  ludzie  Kościoła, depo-

zytariusze  kultury  i  wykształcenia.  Przed  XII  wiekiem  wszystkie  księgi,  jakie  przetrwały  do 

naszych czasów, tak jak niemal wszystkie inne źródła pisane lub figuratywne, z których czer-

pią  historycy,  są  dziełem  duchownych,  którzy  otrzymali  edukację  w  szkołach  katedralnych 

lub  klasztornych,  a  później  w  uniwersytetach,  zdominowanych  przez  zakony.  Ci,  którzy 

przekazują wiedzę za pośrednictwem pisma, są zatem przepojeni ideologią kościelną. Więk-

szość  z  nich  wiedzie  życie  księży  świeckich  (biskupów,  kapelanów)  lub  zakonnych  (mni-

chów). Ich pisma odzwierciedlają i rozpowszechniają dominującą kulturę. Ma ona charakter 

klerykalny  i  wyraża  się  w  łacinie,  powszechnie  przyjętym  języku  wiedzy  od  czasów  rzym-

skiej Starożytności, który w epoce rycerstwa stał się językiem Kościoła. 

Czy to znaczy; że Średniowiecze nie znało kultury  świeckiej? Takie twierdzenie by-

łoby  zbyt  daleko  posunięte.  Od  XII  wieku  literatury  spisywane  w  językach  pospolitych 

(dawnym  francuskim  d'oc  i  d'oi1,  anglosaskim,  katalońskim,  średnio-wysoko-niemieckim 

itd.) pokazują, że istniały sposoby odczuwania, myślenia i działania wyraźnie różniące się od 

odczuwania,  myślenia  i  działania  ludzi  Kościoła.  Ujawniają  one  również  utrzymywanie  się 

praktyk  i  religijności  niechrześcijańskiej,  wspominanych  bardzo  pobieżnie  przez  źródła  ko-

ścielne,  aby  je  potępić  (na  przykład  w  penitencjałach)  albo  zwalczać  (w  traktatach  przeciw 

herezjom). Szczególnie  literatura arturiańska odtwarza  i rozpowszechnia pod mniej  lub  bar-

dziej  dopasowanym  płaszczykiem  chrześcijaństwa,  przedchrześcijańskie  mity  celtyckie  (J. 

Frappier, J. Markale). Te tradycje celtyckie zostały “ochrzczone" i schrystianizowane, tak jak 

kilkaset  lat  wcześniej  inni  świadkowie  cywilizacji  celtyckiej  (megality,  kult  źródeł).  Tych 

kilka  przykładów  dostatecznie  wymownie  pokazuje,  że  równolegle  do  dominującej  kultury 

kościelnej,  kultury  średniowiecznego  katolicyzmu,  utrzymują  się  inne  tradycje,  stłumione  i 

często  rugowane,  których  świadectwa  pisane  prawdopodobnie  były  rzadkie  i  nie  zachowały 

się do naszych czasów. 

background image

 

Czy rycerstwo odziedziczyło coś z tych tak zmarginalizowanych kultur? Jest to mało 

prawdopodobne  i  z  całą  pewnością  należy  odrzucić  wszelką  możliwość  powiązania  z  ezote-

ryzmem,  który  miał  jakoby  powołać  do  życia  rycerstwo.  Natomiast  laickie,  wojownicze  i 

germańskie korzenie rycerstwa mogły zachować w jego obrębie różne niechrześcijańskie sty-

le myślenia, wartości magiczno-religijne kojarzone z pewnymi obrzędami, które same uległy 

chrystianizacji  (wręczanie  broni  u  dawnych  Germanów),  albo  z  niektórymi  cechami  charak-

terystycznymi dla rycerza, takimi jak koń i miecz, przysięga, kompanionaż itd. (F. Cardini). 

Ta  starożytna  i  pogańska  spuścizna  nie  jest  właściwa  rycerstwu.  Znamionuje  je  spuścizna 

rodów arystokratycznych, wojowniczych - germańskich i celtyckich - której rozproszone śla-

dy, wymagające ostrożnej interpretacji, napotykamy w utworach przede wszystkim epickich i 

powieściowych, a nawet w staroskandynawskich sagach. Dziedzictwo to jest rzeczywiste, ale 

ukryte,  zatopione  w  dominującej  kulturze,  która  nadaje  średniowiecznej  cywilizacji  zabar-

wienie klerykalne. 

 

2. Kościół a wojna 

 

Kościół  bardzo wcześnie  jął  wprowadzać swe wartości do społeczeństwa, zwłaszcza 

dominującej który okazał się definitywny - przynajmniej do czasów Reformacji, a - dla nie-

których - po dziś dzień (na przykład celibat księży). 

Tabu  krwi  stwarzało  inne  problemy,  zwłaszcza  po  upadku  Cesarstwa  i  powstaniu  królestw 

barbarzyńskich. Nawrócenie się Chlodwiga ukazuje zainteresowanie Kościoła nowymi elita-

mi rządzącymi. Temu zainteresowaniu towarzyszy wyraźne nagięcie doktryny ku wartościom 

wojennym:  położenie  akcentu  na  Stary  Testament,  “Pana  Zastępów",  Chrystusa  w  chwale, 

świętych żołnierzy itd. Nurt ten rozszerzył się jeszcze wraz z Karolem Wielkim, pozdrawia-

nym  jako nowy Dawid. Kampanie  mające na celu  chrystianizowanie orężem, zwłaszcza Sa-

sów,  odzwierciedlają  również  ewolucję  w  kierunku  wojennej  koncepcji  chrześcijaństwa, 

przepojonego wartościami wyznawanymi przez germańskich zdobywców. 

Różne  formy  promocji  wartości  wojennych.  Kościół  poczynił  więc  daleko  idące 

ustępstwa  na  rzecz  wartości  germańskich  pochodzenia  pogańskiego,  gloryfikujących  siłę, 

wojenną wściekłość; zarzucił próby wykorzenienia przemocy i wojny, które włączył do swe-

go  systemu  wartości.  Tym  samym  otwierała  się  możliwość,  nie  do  pomyślenia  a  priori  na 

podstawie  pierwotnych  doktryn,  chrystianizacji  wojny,  a  nawet  sakralizacji  wojowników, 

działających pod kierownictwem Kościoła w sprawie uznanej za słuszną. Decydujący etap w 

tym  kierunku  został  przekroczony  w  epoce  karolińskiej,  naznaczonej  ścisłym  związkiem 

background image

 

między  papiestwem  i  monarchią  frankijską,  która  usunęła  dynastię  Merowingów  w  czasie, 

kiedy powstaje “Patrymonium św. Piotra", zalążek państw papieskich. Zagrożeni przez Lon-

gobardów,  a  potem  przez  Saracenów  papieże  zwracają  się  ku  nowej  dynastii  frankijskiej, 

tworząc  tym  samym  teorię  władców  będących  obrońcami  Kościoła  (defensores  Ecclesiae). 

Funkcja ta staje  się urzędem cesarskim par excellence. Skutkiem tego było  ideologiczne do-

wartościowanie operacji wojskowych prowadzonych w celu wyzwolenia, obrony, a nawet na 

rzecz interesów Stolicy Apostolskiej. Już papież Grzegorz Wielki wysławiał wojnę misyjną, 

której  celem  było  nawracanie  nieprzyjaciół  siłą.  Papieże  Zachariasz  (747)  i  Stefan  II  (755) 

obejmują tą oceną każdą walkę  na rzecz papiestwa, świadomie utożsamianego z całym  Ko-

ściołem.  Wojownicy,  którzy  zginą  w  tak  słusznej  sprawie,  mają  obiecane  szeroko  otwarte 

bramy raju. Między VIII a X wiekiem Kościół jeszcze podnosi wartość funkcji wojny na naj-

wyższy  poziom,  przez  sakrę  królewską.  Sakramentarze  z tej  epoki,  a  zwłaszcza  te  z  rozpo-

wszechniającego  się  wtedy  pontyfikału  romańsko-germańskiego,  ukazują  przede  wszystkim 

sakralizację  funkcji publicznej, powierzonej władzy królewskiej, której zadaniem  jest utrzy-

mywanie pokoju,  ładu, sprawiedliwości  i roztaczanie opieki  nad  ludem. Te  funkcje królew-

skie  wymagały  oczywiście  stosowania  siły  zbrojnej.  Symbolem  ich  wszystkich  był  miecz 

królewski,  uroczyście  wręczany  monarsze  podczas  jego  koronacji.  W  X  wieku  ceremonie 

koronacyjne  po  raz  pierwszy  stosują  formuły  błogosławieństwa  miecza  władcy  i  chorągwi 

wojsk  królewskich.  Zawierają  one  elementy  ideologiczne,  które  później  zostaną  uznane  za 

rycerskie,  a  tymczasem  są  jeszcze  tylko  wyrazem  różnych  aspektów  funkcji  królewskiej. 

Nazwalibyśmy je sprawiedliwością, porządkiem i obroną Kościoła, którego królowie są uty-

tułowanymi obrońcami. Rycerze, a raczej zwykli wojownicy (milites), nie występują w tych 

tekstach, tak jak i w innych formułach błogosławieństw z tej epoki. W tym samym czasie bi-

skupi piszą najpierw dla królów, a później dla książąt, kiedy powstają księstwa terytorialne, 

traktaty moralne zwane “zwierciadłami książąt", w których starają się zwrócić ich uwagę na 

obowiązki  związane  z  ich  funkcją:  zapewnianie  ładu,  pokoju,  sprawiedliwości,  moralności 

publicznej. Aby to osiągnąć, władcy muszą dać przykład dobrego postępowania. 

 

3. Kościół a wojownicy 

 

Do tej pory  milites są  jeszcze tylko zwykłymi wykonawcami, żołnierzami. Nie  ma o 

nich żadnej wzmianki w  formułach  liturgicznych ani  w traktatach przeznaczonych dla cesa-

rza, dla królów, dla możnych pełniących funkcje rządzące. Milites (nie można jeszcze tłuma-

czyć tego słowa określeniem “rycerz") wychodzą z cienia w X i przede wszystkim w XI wie-

background image

 

ku, kiedy powstaje system feudalny, najpierw we Francji, a potem w sąsiednich krajach. Ko-

ściół uświadamia sobie wówczas osłabienie władzy królewskiej i próbuje temu zaradzić. 

Ochrona  kościołów.  Król,  naturalny  opiekun  kościołów,  których  podczas obrzędu  koronacji 

obiecał bronić i budować, już nie jest w stanie wypełniać tej misji. Na wszystkich poziomach 

Kościół potrzebuje więc obrony  militarnej. Przeciw komu?  Właśnie przeciw  milites  - zbroj-

nym bandom działającym na rzecz swego pana, a czasem nawet na własny rachunek - którzy 

plądrują, wymuszają, rabują, niszczą przez różnego rodzaju grabieże dziedzictwo kościołów i 

klasztorów,  uzurpując  sobie  prawo,  narzucając  nowe  podatki  (“złe  zwyczaje")  i  przywłasz-

czając  sobie  inne  (exactiones).  Tymczasem  duchowni,  przede  wszystkim  mnisi,  muszą  po-

wstrzymać  się  od  przelewu  krwi.  Aby  im  towarzyszyć  lub  zastępować  ich  w  działaniach 

świeckich,  dostojnicy  kościelni  wprowadzili  urząd  rzeczników  (advocati),  czasem  zwanych 

obrońcami  (defensores).  O  to  przynoszące  wysokie  zyski  stanowisko  ubiegali  się  świeccy 

seniorzy, którzy za jego pełnienie osiągali znaczne dochody (beneficium) pochodzące z wło-

ści kościelnych, których ochrona była ich  obowiązkiem. Niektóre kościoły same zapewniały 

sobie obronę, bezpośrednio rekrutując wojowników (milites ecclesiae). Tak było w przypadku 

wielu kościołów Francji, w Reims, Toul, Rodez, Albi itd. Tak jest też w przypadku kościoła 

Rzymu, posiadającego militia. W połowie XI wieku papież Leon IX sam zorganizował w Ce-

sarstwie zaciąg wojowników św. Piotra (milites sancti Petri), których poprowadził do walki z 

Normanami z Sycylii w Civitate, gdzie zostali oni rozerwani na strzępy przez przeciwników 

(1053). 

Wszyscy ci wojownicy, z racji samej funkcji obrońców Kościoła, byli przezeń wysoko 

cenieni, wręcz sakralizowani. Świadczy o tym na przykład liturgia, fala kanonizacji żołnierzy, 

rozmaite  deklaracje  papieży  dotyczące  duchowego  wynagrodzenia  walczących.  Najpierw 

liturgia: od X wieku znamy kilka formuł błogosławieństwa broni oraz tych, którzy wyruszają 

do  walki;  stopniowo  zaczynają  one  obejmować  wojowników  dawnej  ideologii  królewskiej. 

Tak jest przede wszystkim w wypadku pewnego rytuału z XI wieku, zawartego w pontyfikale 

z  Cambrai.  Niegdyś  widziano  w  nim  pierwszy  rytuał  pasowania  rycerzy.  W  rzeczywistości 

nic tam nie ma o pasowaniu. Jest to rytuał nadania stanowiska rzecznika lub obrońcy Kościo-

ła,  jednakże znamienny dla ewolucji  charakterystycznej dla tej epoki:  Kościół, a raczej  Ko-

ścioły  lokalne, powierzają teraz swą ochronę zawodowym wojownikom  lub dowódcom wo-

jennym,  hrabiom,  wicehrabiom,  panom  czy  miejscowym  potentatom,  dla  których  układają 

rytuały,  stosujące  znowu  modlitwy  lub  błogosławieństwa,  ułożone  niegdyś  dla  królów.  Ci 

“opiekunowie"  mają  prawo  wznosić  poświęconą  chorągiew,  na  której  widnieje  wizerunek 

świętego patrona bronionej przez  nich świątyni. Mają przywilej pochówku, z mieczem przy 

background image

 

boku,  pod  posadzką  tejże  świątyni.  W  ten  sposób  ich  funkcja  ulega  sakralizacji.  Wynika  z 

tego podwójny proces ideologiczny. Sakralizacja funkcji królewskiej i związana z nią ideolo-

gia  zstępują  teraz  na  poziom  wojowników  znacznie  skromniejszej  rangi,  skoro  pełnią  oni 

funkcję  obrony  jakiegoś  kościoła.  Warto  podkreślić  ten  ostatni  punkt.  Nie  chodzi  tutaj  o 

wszystkich  panów,  a tym  bardziej  nie  o  wszystkich  “rycerzy".  Jednakże  proces ten  idzie  w 

tym kierunku. 

 

4. Sakralizacja wojny 

 

Duchowe dowartościowanie wojowników walczących dla Kościoła, kościołów, papie-

stwa, świata chrześcijańskiego (pojęcia te są jeszcze płynne i często mylone ze sobą) przeja-

wia się także w fakcie pojawienia się nowej duchowości, w kulcie militarnych świętych. 

Zauważmy przy okazji, że kryje się tu paradoks, gdyż większość tych świętych, póź-

niejszych patronów rycerstwa, poniosła śmierć  męczeńską... właśnie  za to, że odmówili słu-

żenia  w  wojsku!  Tak  było  na  przykład  ze  św.  Maurycym,  dowódcą  antycznego  legionu  te-

bańskiego,  którego  “świętą  włócznię"  cesarz  Otton  przywiózł  na  Lechowe  Pole  na  bitwę  z 

Węgra  mi,  zagrażającymi  chrześcijaństwu. Tak  było  również  w  przypadku  św.  Jerzego  czy 

św. Marcina. Inni  mają  niewiele wspólnego z wojownikami,  jak archanioł  św. Michał  lub... 

Najświętsza  Maryja  Panna,  patronka  rycerstwa,  której  “świętą  tunikę"  obnoszono  podczas 

ważnych  bitew  i której wizerunek widniał  na chorągwi biskupa Puy podczas pierwszej kru-

cjaty. 

Tej fali militarnych świętych, od IX do XI wieku, towarzyszy rozkwit kultu relikwii, 

którym  gorszył  się  jeszcze  Bernard  z  Angers  na  początku  XI  wieku,  gdyż  ta  ludowa  forma 

kultu świętych wydawała mu się zbyt bliska pogaństwa. Relikwie bardzo szybko zyskały po-

pularność wśród wojowników, zabiegających o kawałki kości, włosów, zębów lub szat świę-

tych, wykorzystywane  jako talizmany  lub opiekuńcze amulety, którymi,  jak cennymi kamie-

niami, wysadzano hełmy  lub rękojeści  mieczy  Fakty te, znane w historii, a niekiedy  i w ar-

cheologii,  są  obficie  relacjonowane  w  epopejach.  Znacznie  bardziej  świadczą  o  tym,  że  do 

Kościoła przeniknęły wojownicze  lub  magiczne  sposoby  myślenia,  niż o chrystianizacji  wo-

jowników.  Obrazują  jednak  wyraźne  zainteresowanie  Kościoła  stanem  żołnierskim,  a  także 

wzajemne przenikanie wartości Kościoła i arystokracji wojskowej. 

Nagrody  duchowe.  Obietnice  składane  wojownikom,  którzy  służą  interesom  papie-

stwa, ilustrują to samo zjawisko. W 753 roku Stefan II w obliczu zagrożenia ze strony Sara-

cenów wezwał na pomoc Franków z Zachodu. Chcąc ich zachęcić do przybycia, zapewnił, że 

background image

 

grzechy  przez  nich  popełnione  w  walkach  między  chrześcijanami  mogą  zostać  odkupione 

wyprawą przeciw poganom. W 847 roku papież Leon IV, znowu zagrożony przez Saracenów, 

obiecał  nagrodę  w  niebie  tym,  którzy  przybędą,  by  polec  “dla  prawdy  wiary,  zbawienia  oj-

czyzny i obrony chrześcijan". Kilka lat później Jan VIII stwierdził w liście do biskupów fran-

kijskich, że wojownicy polegli w walce podczas owej “wojny Pańskiej" z poganami lub nie-

wiernymi, mogli mieć pewność życia wiecznego. Jesteśmy tutaj u korzeni koncepcji świętej 

wojny:  wojownicy  polegli  w  walce  z  niewiernymi  zostają  utożsamieni  z  męczennikami  za 

wiarę. 

W  walce  z  niewiernymi  czy  dla  papiestwa?  W  umysłach  XI-wiecznych  papieży  dominuje 

raczej ten drugi aspekt. Jak podają niektóre źródła, kiedy Leon IX poprowadził swych milites 

sancti Petri na pole bitwy w Civitate (o czym już wspominaliśmy), obiecał im życie wieczne. 

W każdym razie, po krwawej łaźni, jaką im sprawili Normanowie (chrześcijanie), bez waha-

nia oznajmił, że znajdują się  już oni w raju, w towarzystwie  męczenników. Niektóre źródła 

określają tych wojowników zwrotem, który kilka lat później będzie się odnosić do krzyżow-

ców:  milites  Christi,  żołnierze  Chrystusa.  W  1075  roku  Grzegorz  VII  używa  tego  samego 

określenia  w  stosunku  do  pewnego  chrześcijanina,  zwolennika  papieża,  zabitego  podczas 

konfliktów  mediolańskiej  Patarii,  utożsamiając  go  z  męczennikami.  Także  i  tutaj  wszyscy 

walczący byli chrześcijanami. 

Wojownicy-męczennicy.  Utożsamienie  tych  wojowników  z  męczennikami  za  wiarę 

zaznacza kres prawdziwej rewolucji ideologicznej. Wystarczyło zatem tysiąc lat - a to niema-

ło! - aby postawiono na tej samej płaszczyźnie dwóch skrajnie przeciwstawnych bohaterów: 

jeden,  uczeń  Chrystusa,  pierwotnie  nie  stosujący  przemocy,  wolał  zginąć  od  pogańskiego 

miecza, niż przelać krew nieprzyjaciela Boga. Drugi, chrześcijański wzorowy wojownik pa-

piestwa, otrzymywał  palmę  męczeństwa,  jeśli  umierał  z  mieczem  w  dłoni,  wyrzynając  wro-

gów następcy św. Piotra. 

Kazanie wygłoszone przez Urbana II podczas pierwszej krucjaty prawie nic nowego tu 

nie  wnosi;  nie  mamy  więc  żadnego  powodu,  by  podawać  w  wątpliwość  relacje  świadków 

opowiadające o podobnym utożsamieniu krzyżowców z męczennikami za wiarę. Oczywiście, 

krucjata  była  pielgrzymką  do  Jerozolimy,  lecz  także  wyprawą  zbrojną  mającą  wyzwolić 

święte  miejsca,  przedsięwzięciem  Stolicy  Apostolskiej  głoszonym  przez  papieża,  kon-

trolowanym (przynajmniej w zasadzie) przez jego legata, a interesy papiestwa nie były tu bez 

znaczenia:  między innymi możliwość spotkania między Kościołami chrześcijańskimi po roz-

łamie  w  1054  roku  lub  ustanowienie  na  Wschodzie  chrześcijaństwa  łacińskiego  obediencji 

rzymskiej.  Jakkolwiek  jest,  wyprawa  krzyżowa  wynika  z  rzeczywistego  dowartościowania 

background image

 

ideologicznego statusu wojownika w służbie Kościoła. 

Krucjata a rycerstwo. Dowartościowanie rycerstwa? Bynajmniej! Wyprawa krzyżowa 

nie jest bowiem rycerstwem. Można by niemal rzec, iż jest jego przeciwieństwem. Być może 

Urban II stwierdził to w swym kazaniu w Clermont, przeciwstawiając krucjatę bratobójczym 

wojnom, zaprzątającym chrześcijańskich rycerzy. Miał na myśli przede wszystkim drobnych 

rycerzy, opłacanych, najemnych, którzy jak mówił - ryzykują śmierć wieczną dla kilku nędz-

nych  groszy!  I  nawoływał  ich,  by  opuścili  tę  militia  (czyli  rycerstwo  tego  świata)  i  zostali 

milites Christi na służbie Chrystusa-Boga. Raul z Caen opowiada, jak jego bohatera, Tankre-

da, dręczyły sprzeczności, jakie dostrzegał między zasadami rycerstwa światowego a ideałami 

rycerzy Chrystusa. W duszy czuł się rycerzem, żądnym sławy, zapalczywym w boju, odważ-

nym,  nie wiedział  jednak,  jak pogodzić te cnoty  z nakazem  Chrystusa, by  nadstawiać drugi 

policzek, oddać szatę... zachwyciła go więc obietnica Urbana II, zapewniająca odpuszczenie 

grzechów tym wszystkim, którzy wyruszą do walki z niewiernymi. Wahał się wówczas mię-

dzy  dwiema  drogami:  drogą  Boga  i  drogą  świata.  Krucjata  pozwoliła  mu  połączyć  te  dwie 

drogi,  walczyć  dla  Boga  jako  rycerz.  Chodzi  więc  o  pewną  ciągłość  (zawód  rycerza),  lecz 

również o zerwanie: Chrystusowe rycerstwo, krucjata (militia Christi), odwraca się od świa-

towego rycerstwa, krótko mówiąc - od rycerstwa. 

Ta sama sprzeczność występuje u św. Bernarda w sposób jeszcze bardziej radykalny; 

ok. 1130 roku, pisząc Pochwałę nowego rycerstwa, odmalowuje on obraźliwy portret “zwyk-

łego' rycerstwa, lecz nie zmyśla jego cech, a tylko je uwydatnia, jak w karykaturze. Podejmu-

jąc grę słów, obecną już sto lat wcześniej u niektórych pisarzy kościelnych, utożsamia rycer-

stwo  ze  złem  (militia  =  malitia).  Jego  zdaniem,  rycerstwo  jest  pod  każdym  względem 

sprzeczne z nowym rycerstwem, jakie stanowią templariusze, ci mnisi-wojownicy, nieustanni 

krzyżowcy.  Pierwsi  praktykują  pychę,  brak  dyscypliny,  przepych,  egoizm  i  indywidualizm, 

które powodują nieskuteczność w walce; drudzy  - surowość, posłuszeństwo, dyscyplinę, mi-

łość  braterską.  Dawne  rycerstwo  służy  światu  i  jego  zwodniczym  wartościom,  a  jego  walki 

prowadzą je do śmierci wiecznej przez grzech zabójstwa. Templariusze natomiast nie naraża-

ją się na żadne tego rodzaju niebezpieczeństwa: jeśli zabijają, to dla Chrystusa, a śmierć za-

pewnia  im  życie wieczne. Przy okazji warto  wspomnieć, że te rycerskie zakony, szpitalnicy, 

templariusze  i  rycerze  teutońscy  starają  się  połączyć  w  jednej  postaci  radykalnie  przeciw-

stawne do tej pory ideały i praktyki mnicha i wojownika. Taka synteza sprzeczna z naturą (tak 

bardzo,  że  kaznodzieja  Izaak  ze  Stella  kilka  lat  później  nazwał  to  rycerstwo  “nowym  po-

tworem") dowodzi, że wspomniana wyżej rewolucja ideologiczna doszła wtedy do kresu. W 

dziedzinie zakonów rycerskich, ale jeszcze nie rycerstwa. 

background image

 

 

5. Kościół, książęta i pokój 

 

Wyprawa  krzyżowa  jest  złożonym  zjawiskiem,  które  zaznacza  zakończenie  procesu 

dogłębnej przemiany nauki Kościoła na temat wojny. Odzwierciedla również inne zakończe-

nie: próby Kościoła, by uwolnić się najpierw od dominacji arystokracji świeckiej i wojskowej 

(jest to jednym z aspektów reformy gregoriańskiej i sporu o inwestyturę), a gdy umacnia się 

centralizm papiestwa, by odwrócić ten proces i z kolei zdominować świeckich (walka o do-

minium  mundi).  Nie  miejsce  tu  na  pobieżne  nawet  omawianie  tych  ważnych  elementów 

dziejów;  spróbujemy  wydobyć  tylko  parę  ich  aspektów,  które  wywarły  głęboki  wpływ  na 

ukształtowanie się ideologii rycerskiej. W tym celu trzeba cofnąć się do X i XI wieku, które 

można uznać za prehistorię rycerstwa. W tej epoce, przede wszystkim w południowej połowie 

Francji, słabnąca władza centralna spo wodowała załamanie bezpieczeństwa publicznego, i z 

tego powodu cierpiał cały bezbronny lud (inermes), a zwłaszcza Kościół. Sprawcami zamie-

szek byli ci sami ludzie, którzy później zostaną nazwani rycerzami i którym zostanie powie-

rzona misja obrony Kościoła i słabych: milites. 

Pokój Boży. W obliczu niewystarczalności władzy centralnej, Kościół starał się prze-

jąć w swoje ręce tę część funkcji królewskiej, szukając w tym celu sprzymierzeńców najpierw 

wśród  najwyższej  arystokracji  Akwitanii,  a  później  w  sąsiednich  regionach.  Chciał  uzyskać 

od seniorów wojny (tak bowiem  można ostatecznie przetłumaczyć  zwrot principes  militiae) 

ograniczenie szkód, jakie powodowali. Nie było mowy o tym, by zabronić wojen prywatnych, 

uznawanych za prawo związane z banem, z posiadaniem publicznych twierdz. Nikt nawet o 

tym nie myślał. Od wojennej furii można było ocalić przynajmniej ludzi, przestrzenie i pewne 

okresy roku: przez przymuszającą siłę przysięgi, przez groźbę kar duchowych (ekskomunika) 

pozbawiających sakramentów Kościoła, niezbędnych wiatyków, ludzi, którzy złamali te przy-

sięgi,  czy  nawet  wszystkich  ludzi  żyjących  pod  władzą  owych  ekskomunikowanych  (inter-

dykt). 

-  Ludzi:  inermes,  całą  bezbronną  ludność,  niezdolną  do  stawania  we  własnej  obronie;  ludzi 

Kościoła, chłopów, dzieci, szlachetnie urodzone kobiety nie 

mające opieki. Innymi słowy, wojnę należy zastrzec dla wojowników. 

- Przestrzenie: święte miejsca związane z kultem, zwłaszcza kościoły, ołtarze, cmentarze. 

-  Czas:  dni  świąt  liturgicznych,  upamiętniających  męczeństwo  najważniejszych  świętych 

świata chrześcijańskiego i miejscowych patronów, a przede wszystkim mękę Chrystusa. 

Składając publicznie przysięgę  na relikwie świętych w obecności władz kościelnych  i  ludu, 

background image

 

wojownicy zobowiązują się do swoistej dobrowolnej ascezy: do rezygnacji z uprawiania ulu-

bionego sportu, wojny i wzorowanych na niej gier, w piątek, dzień męki Chrystusa, w sobotę 

- dzień Jego przebywania w grobie oraz w niedzielę - dzień Jego zmartwychwstania. 

Te dobrowolne przysięgi upowszechniają się pod moralną i publiczną presją. Takie zgroma-

dzenia odbywają się najpierw w Akwitanii u schyłku X (Charroux, 989), a w XI wieku w ca-

łej Francji, we Włoszech, w Niemczech itd. Tam, gdzie władza centralna jest mocna lub gdzie 

zostaje  na  nowo  zaprowadzona  (Normandia,  Flandria),  instytucje  te  wzięli  w  swe  ręce  hra-

biowie. Pokój Boży staje się tutaj pokojem księcia. W Normandii na przykład historycy diu-

ków podkreślają ich władzę nad milites, którzy byli utrzymywani w posłuszeństwie i trzymani 

w ryzach przez bardzo twarde prawa, karzące ich za rozbój, a nawet za zwykłe pijaństwo po 

gospodach. 

Instytucje pokojowe  mają wielkie  znaczenie  historyczne. Podkreślimy tylko zwiększone za-

interesowanie, jakie  Kościół okazuje teraz wobec milites. Właśnie przed nimi trzeba chronić 

siebie i chronić lud, a Kościół może to uczynić, tylko wzywając na pomoc innych wojowni-

ków, dowartościowując ich walkę w słusznej sprawie lub niejako zgadzając się na pewne od-

stępstwa, wytyczając dla wojen, nawet prywatnych, strefy dopuszczalności. Tym samym Ko-

ściół zbliżył się do wojowników, których już nie mógł zbiorowo potępić, wykluczyć ze zba-

wienia. Potępić  moralnie wojnę prywatną w pewnych okolicznościach oznaczało równocze-

śnie  przyjąć  ją  za  dozwoloną  w  innych.  Skutkiem  tego  było  dowartościowanie  funkcji  wo-

jennej, widzianej przychylniejszym okiem. 

Jest to  jednak tylko początkiem procesu, który w końcu doprowadzi do ideologii ry-

cerskiej. Wojownicy, którzy składają przysięgę pokoju, zobowiązują się nie grabić kościołów, 

nie porywać kobiet, nie zabijać chłopów  i nie zagarniać  ich  bydła. Nie  ma  jeszcze  mowy o 

tym, by mieli ich bronić. Militia w znacznej mierze kryje się jeszcze w ideologicznym cieniu 

malitia. Jasna strona medalu pozostaje jeszcze do odkrycia. 

background image

 

V Pasowanie na rycerza 

 

Ceremonia  pasowania  oznacza  przyjęcie  nowego  rycerza  do  stanu  elitarnych  wojowników, 

wejście do rycerstwa. W klasycznej epoce rycerstwa (XII  - XIII wiek) polega zasadniczo na 

przekazaniu  broni  znamionujących  nową  funkcję  pasowanego  (miecza,  włóczni,  puklerza, 

hełmu,  strzemion),  czemu  towarzyszy  deklaracja  o  charakterze  etycznym  oraz  uderzenie  w 

kark wierzchem dłoni, colee lub paumee, później zmienione w lekkie uderzenie płazem mie-

cza  w  ramię  (XIV  -  XV  wiek).  Jest  to  ceremonia  o  charakterze  deklaratywnym,  mająca 

wszelkie cechy obrzędu przejścia. 

 

1. Przekazanie broni 

 

Historia  pasowania  nie  jest  prosta,  gdyż  jest  mało  prawdopodobne,  że  istniała  fak-

tyczna  i  znaczeniowa  ciągłość  między  najdawniejszymi  sposobami  wręczania  broni,  jakie 

znamy  z  historii  (charakterystycznymi  dla  większości  dawnych  Germanów  ze  Starożytności 

przed  naszą  erą,  o  których  wspomina  Tacyt  w  Germanii),  a  pasowaniem  rycerzy,  o  jakim 

mówią liczne źródła XII-wieczne i późniejsze. Jest też mało prawdopodobne, że przekazanie 

miecza królom, a potem książętom w IX i X wieku było zasadniczo znakiem ich wejścia do 

“rycerstwa",  niezależnie  zresztą  od  tego,  jaki  sens  nadawano  temu  określeniu.  Przyjmując 

miecz,  oznakę  władzy  politycznej  i  sądowniczej,  otrzymywali  prawo  rządzenia  ludźmi  pod-

legającymi ich jurysdykcji. To oczywiste, że właśnie tutaj kryje się dwuznaczność, gdyż pra-

wo  to  obejmowało  ban,  władzę  wojskową,  i  nie  ulega  wątpliwości,  że  książęta  pełniący  tę 

część władzy publicznej wydawali - siedząc na koniu - rozkazy swym wojskom złożonym z 

jeźdźców i piechurów. 

Co więcej, wspomniana już niejednoznaczność określeń miles, militia, militare budzi 

zastrzeżenia w odniesieniu do przynajmniej części dokumentów stwierdzających, często bar-

dzo lakonicznie, iż jakiś książę czy kasztelan otrzymał pendent (cingulum militiae), że przy-

pasano  mu  miecz  (gladio  accintus)  lub  został  miles.  Takie  wyrażenia,  szczególnie  w  za-

mierzchłej  epoce,  oznaczają  niekiedy  raczej  dopuszczenie  do  jakiejś  funkcji  publicznej  niż 

podjęcie zawodu żołnierskiego, będącego częścią  tej  funkcji. Jednakże rosnąca  militaryzacja 

społeczeństwa  w  X,  a  zwłaszcza  w  XI  wieku  sprawiła,  że  w  obrębie  tej  samej  funkcji  pu-

blicznej  coraz  mocniejszy  akcent  pada  na  aspekt  militarny,  który  wysuwa  się  na  pierwszy 

plan. 

background image

 

Wreszcie,  zależnie  od  regionu  i  od  pochodzenia  dokumentów,  najprawdopodobniej 

istnieją  różnice  w  obrębie  znaczenia  ceremonii,  którą  Kościół  bardzo  wcześnie  starał  się 

przejąć  na  własny  rachunek,  nadając  jej  treść  ideologiczną  zgodną  z  jego  wartościami,  nie 

udało mu się jednakże w pełni osiągnąć celu ani zupełnie zatrzeć świeckich aspektów tej ce-

remonii. 

Etymologia. Etymologiczne źródło słowa adouber (pasowanie) nie jest całkiem jasne. 

Chciano je powiązać z rdzeniem germańskim, oznaczającym “uderzyć" (dubban). Etymologię 

tę przyjęli historycy w epoce, kiedy sądzono, iż la colee była podstawowym elementem pier-

wotnym w obrzędzie przejścia. Jest to bardziej niż wątpliwe, gdyż la colee pojawia się dopie-

ro w drugiej połowie XII wieku w źródłach literackich (Garin le Lorrain), a najwcześniej na 

początku XIII wieku w łacińskich źródłach narracyjnych (Lambert  z Ardres). Z drugiej stro-

ny, w swym pierwszym znaczeniu adouber znaczy wyposażyć, zaopatrzyć: pasować rycerza 

znaczy  dostarczyć  mu  sprzęt  i  tym  samym  sprawić,  że  staje  się  on  zdolny  do  działania.  W 

bardzo  pokrewnym  znaczeniu,  “pasowano"  wieżę,  fortyfikując  ją,  mówiono także o  adoubs 

konia, czyli jego wyposażenia, a jeszcze całkiem niedawno przeprowadzało się radoubement 

statku,  kiedy  poddawano  go  remontowi  w  celu  dalszego  użytkowania;  podobnie  szachista 

adoube  (robi  ruch  próbny),  kiedy  dotyka  pionka,  by  odstawić  go  na  miejsce.  Żaden  z  tych 

przypadków nie ma związ ku z la colee ani nawet z ceremonią wojskową czy z wręczaniem 

broni. Ich pierwotne znaczenie ma więc charakter czysto funkcjonalny. Później słowa te na-

brały znaczenia związanego z rycerstwem. 

Pomimo  różnorodnych  konotacji  wymienionych  wyżej  słów  miles-militia-militare, 

zwrot “czynić rycerza" (militem facere) jednoznacznie się odnosi do obrzędu przejścia, jakim 

jest pasowanie w klasycznej epoce rycerstwa. Chodzi o przyjęcie w szeregi militia. W epoce, 

w  której  publiczny,  deklaratywny  gest  odgrywa  rolę  oficjalnego  dokumentu,  pierwsze  wrę-

czenie  broni,  mniej  lub  bardziej  uroczyste  w  zależności  od  rangi  pasowanego,  w  oczywisty 

sposób zyskuje znaczenie zasadnicze. 

Znaczenie wręczenia broni. Pasowanie jest najważniejszym wydarzeniem w życiu ry-

cerza  i  często  służy  jako  chronologiczny  punkt odniesienia  dla  innych  wydarzeń.  W  istocie 

obejmuje  ono  kilka  znaczeń,  zmieszanych  i  łączących  się  ze  sobą  bez  wykluczania  się  na-

wzajem. 

- Na płaszczyźnie prawnej zaznacza wejście w świat dorosłych. Tak więc liczne zapisy z XI i 

XII  wieku  rejestrują  akty  prawne  młodzieńca,  który  –  gdy  “został  miles"  czy  “przypasał 

miecz"  -  potwierdza  lub odwrotnie, kwestionuje  donacje  złożone wcześniej przez  jego opie-

kunów, upomina się dla siebie o jakieś zagrabione dobra albo dokonuje innego aktu prawnego 

background image

 

tego  rodzaju.  Wręczenie  broni  stanowi  więc  osiągnięcie  przez  młodzieńca  pełnej  zdolności, 

pełnej dojrzałości prawnej. 

- Na płaszczyźnie  społecznej wynika z tego w sposób naturalny,  iż  młodzieniec, do tej pory 

trzymany  w  stanie  podległości,  uzyskuje  pozycję  odpowiadającą  randze...  do  której  może 

pretendować z racji swego urodzenia i środków ekonomicznych, jakimi będzie mógł dyspo-

nować.  Pod  tym  względem  pasowanie  pozostaje  w  XI  i  XII  wieku  nieco  niejasne.  Młody 

szlachcic,  syn  hrabiego  lub  księcia,  przed  otrzymaniem  broni  uczył  się  -  by  w  przyszłości 

zostać wojownikiem i panem - na dworze swego ojca lub, jeszcze częściej, w “domu' krew-

nego, najczęściej wuja lub stryja, raczej wuja (brata matki), mającego na ogół wyższą rangę. 

Kiedy  jego  kształcenie  zostało  zakończone,  kiedy  uroczyście  wręczono  mu  broń,  a  przede 

wszystkim miecz (tylko o tej broni wzmiankują najdawniejsze teksty), akt ten czynił zeń oso-

bę pełnoletnią w tej kategorii społecznej, z której się wywodził. Osiąga status społeczny, któ-

ry  otwiera  przed  nim  jego  nową  niezależność.  Status  ten  zależy  oczywiście  od  bogactwa  i 

władzy,  jakimi  będzie  dysponował.  Z tego  powodu  wręczenie  broni  najczęściej  bardzo  nie-

znacznie  poprzedza  inne  akty  prawne  o  znaczeniu  ekonomicznym  i  społecznym,  które  spra-

wiają, że wejście do świata arystokracji staje się faktem: małżeństwo z dziedziczką, odstąpie-

nie jakiejś ziemi, jakiejś części włości przez rodziców nowego miles, zostanie wasalem, obję-

cie  całego  dziedzictwa  lub  jego  części.  W  gruncie  rzeczy  chodzi  tu o  akt  deklaracyjny,  za-

znaczający osiągnięcie przez syna arystokraty statusu “samodzielnego seniora'. W tym sensie 

można więc powiedzieć, że wręczenie broni jest obrzędem szlachty, seniorii, feudalizmu. Nie 

zawsze  jednak  wręczeniu  cingulum  militiae  towarzyszyły  takie  koncesje  dochodów.  Młodsi 

synowie,  synowie  zbuntowani  przeciw  ojcu,  wydziedziczeni,  wygnani,  “ubodzy",  mogli 

otrzymać  broń  militia,  nie  zdobywając  tym  samym  pełnej  niezależności  społecznej.  W  tym 

celu  musieliby  zaczekać na śmierć ojca, odzyskanie swych ziem  lub zwrot majątku. W wy-

padku  wygnanych  lub  zbuntowanych  synów  książąt  wręczenie  broni  przez  seniora,  który 

przyjął ich na dwór i “żywił", jawi się jako publiczna deklaracja uznania na płaszczyźnie po-

litycznej. W XI i XII wieku znamy kilka tego rodzaju przypadków 

-  Aspekt  zawodowy,  do  tej  pory  wszędzie  kryjący  się  podskórnie,  w  tych  ostatnich  wypad-

kach  nabiera pełnej  mocy. Przez przekazanie  broni, dostarczanej  na ogół przez tego, kto  do-

konuje pasowania, pasowanie pozwala “młodemu' dostąpić w każdym wypadku zawodu żoł-

nierskiego  w  militia  wielmożów.  Synowie  szlacheckich  rodów, o  których  mówiliśmy  do  tej 

pory dlatego, że tylko oni są przedmiotem zainteresowania autorów tekstów, jakimi dysponu-

jemy,  wchodzą  wtedy,  przynajmniej  na  pewien  czas,  w  szeregi  innych  milites  z  drużyny 

możnowładców, “zwykłych rycerzy", dla których pasowanie, z pewnością pozbawione świą-

background image

 

tecznej  oprawy,  jest  po  prostu rozdaniem  broni,  prawdopodobnie  bez  żadnego  ceremoniału, 

przynajmniej na początku. Dla wielu spośród ruch na pewno jest to awans społeczny, zwłasz-

cza dla uzbrojonych sług z niższych warstw. Jednakże jest to awans czasowy, prowizoryczny, 

odwracalny,  w  najlepszym  razie  dożywotni,  gdyż  wiązał  się  z  faktycznym  wykonywaniem 

zawodu żołnierskiego i kończył się w wypadku ustania tego zajęcia. Z tego rycerstwa stałych 

dependentów  i  tymczasowo  zdeklasowanych  rekrutują  się  członkowie  książęcych  eskort, 

kompanie  bywalców  turniejów,  błędnych  rycerzy  szukających  przygód  oraz  najemników, 

których  literatura  ukazuje  wyraźniej  niż  wszelkie  inne  źródła  od  XII  wieku,  którzy  jednak 

przypuszczalnie istnieli i wcześniej, być może mniej licznie. 

 

 

2. Rycerstwo a liturgia 

 

Religijny wymiar pasowania rozwija się wraz z procesem wzrastania społecznej i ideologicz-

nej  rangi  rycerstwa.  Jak  widzieliśmy,  Kościół  zawsze  interesował  się  dzierżącymi  władzę  i 

bardzo wcześnie ułożył błogosławieństwa paru przedmiotów-znaków tej władzy: berła, koro-

ny,  królewskiego  miecza.  Wręczając  je  królowi,  obdarzonemu  przez  Boga  niemal  religijną 

misją, biskupi wypowiadali te błogosławieństwa przypominające władcy o różnych aspektach 

jego misji. 

Ideologia  miecza.  Wręczenie  miecza,  jedyny  akt,  jaki  nas  tutaj  zajmuje,  dawał  spo-

sobność, by podkreślić obowiązki związane z posługiwaniem się siłą zbrojną: utrzymywanie 

pokoju  i  ładu  przez  ściganie  wszelkich  złoczyńców,  wspieranie  i  obrona  Kościoła  oraz  sła-

bych, obrona królestwa przed wrogami z zewnątrz, którzy często byli utożsamiani z pogana-

mi. Kiedy władza królewska zaczęła słabnąć, Kościół wykorzystywał - wpierw w odniesieniu 

do  książąt,  a  następnie  do  swych  protektorów,  advocati  i  defensores  - te  błogosławieństwa, 

które  bez  istotnych  zmian  można  było  stosować w  ceremoniach  przeznaczonych  dla  osobi-

stości nie mających już w żyłach królewskiej krwi. Proces ów rozpoczął się być może wraz z 

najazdami Madziarów, Saracenów, Normanów, kiedy to przyjął się zwyczaj udzielania błogo-

sławieństwa wojsku ruszającemu do walki z poganami lub z niewiernymi. Nabrał szybszego 

tempa podczas niepokojów, jakie wstrząsały systemem feudalnym. Ujawnia się to w liturgii: 

od X wieku w Kościele wzmacnia się rytualizacja i sakramentalizacja i święcone jest niemal 

wszystko, by nadać przedmiotom związanym z jakąś funkcją zapewniającą życie niemal ma-

giczną skuteczność: święcone jest ziarno na zasiew, łoże małżeńskie, narzędzia pracy i broń 

wojowników. W XI wieku pojawiają się pierwsze formuły błogosławieństw miecza, zawiera-

jące nakazy o charakterze etycznym. Nie mamy jednak pewności, czy były one wykorzysty-

background image

 

wane przy liturgicznym pasowaniu rycerzy. 

Rytuały pasowania. Najstarsze rytuały, które z całą pewnością wykorzystywano przy 

pasowaniu, pochodzą z XII wieku. Element etyczny jest tu jeszcze nikły. U schyłku tego stu-

lecia  pewien  rytuał  z  południowej  Italii  stosuje  do  rycerstwa  niektóre  niegdyś  królewskie 

formuły, które sto lat wcześniej pontyfikał z Cambrai już stosował do rzeczników czy obroń-

ców kościołów. Jedna z modlitw zawiera prośbę do Boga, by pobłogosławił miecz obecnego 

tu  swego  sługi,  “aby  mógł  być  opiekunem  i  obrońcą  kościołów,  wdów,  sierot  i  wszystkich 

sług Bożych przeciw srożącym się poganom". Inna modlitwa kieruje polecenia do tego, który 

“właśnie  zostaje  rycerzem:  strzeż  prawdy,  broń  Kościoła,  sieroty  i  wdowy,  tych,  którzy  się 

modlą  i  tych,  którzy  pracują".  Poczym  celebrans,  przyzywając  imienia  Ojca,  Syna  i  Ducha 

Świętego,  wręcza  młodzieńcowi  miecz,  włócznię,  puklerz  i  ostrogi,  broń  charakterystyczną 

dla rycerza. Choć rytuał jest zwięzły, obfituje już w elementy ideologiczne pochodzenia ko-

ścielnego.  Przy  okazji  zwróćmy  uwagę  na  podwójny  aspekt  obrony  kraju  przed  poganami 

(jesteśmy w południowej Italii i muzułmanie są niedaleko) i opieki nad dwoma pozostałymi 

stanami społeczeństwa: nad tymi, którzy się modlą, i tymi, którzy pracują. Mamy tu do czy-

nienia z misją powierzoną całemu rycerstwu. Kilka innych świadectw z XII i XIII wieku za-

wiera także błogosławieństwa wyraźnie pochodzące z różnych liturgii koronacji na króla. 

Kres  tego  procesu,  który  niepostrzeżenie  zaczyna  obejmować  wszystkich  rycerzy,  a 

zatem  rycerstwo  ideologia  niegdyś  wyłącznie  królewska,  objawia  się  w  całej  pełni  w  kom-

pletnym  rytuale  pasowania  z  pontyfikału  biskupa  Mende,  Wilhelma  Duranda  (koniec  XIII 

wieku). 

Pontyfikał  Wilhelma  Duranda.  Pasowanie  jawi  się  tutaj  jako  prawdziwe  święcenia, 

wejście do “stanu rycerskiego", mającego bardzo wyraźny charakter duchowy i religijny. Za-

sadniczą rolę odgrywa tutaj duchowny, a wszystkie gesty pasowania mają wartość symbolu: 

ceremonię poprzedza modlitewne czuwanie  - w tekstach literackich i historycznych zaczyna 

się ono pojawiać u schyłku XII wieku – oraz rytualna kąpiel mająca znaczenie religijne. Cele-

brans błogosławi miecz złożony na ołtarzu, odmawiając nad nim dwie modlitwy pochodzące 

z dawnych ceremonii koronacji królów; tekst precyzuje,  iż  może też pobłogosławić  inne ro-

dzaje  broni  dzięki  formułom,  które  mamy  z  innych  źródeł  i  które także  zawierają  elementy 

etyczne.  Potem  następuje  błogosławieństwo  samego  rycerza,  podkreślające  jego  obowiązki 

sprawiedliwości, obrony prawdy i wiary; kapłan zdejmuje wówczas miecz z ołtarza i wkłada 

go w dłoń postulanta, przypominając mu, że ma on używać tej broni w obronie własnej i w 

obronie  Kościoła  świętego.  Potem  miecz  zostaje  schowany  do  pochwy;  celebrans  opasuje 

rycerza  pendentem,  z  którego  zwisa  miecz,  a  rycerz  trzykrotnie  dobywa  miecza  (jak  wcze-

background image

 

śniej robił to cesarz podczas koronacji), zanim ostatecznie schowa go do pochwy. Następnie 

celebrans przekazuje mu pocałunek pokoju, potem la colee, która staje się tutaj “lekkim po-

liczkiem wymierzonym po to, by rycerz ocknął  się ze snu  malitia", aby czuwać w wierze w 

Chrystusa.  Po  czym  -  to  jedyny  element,  który  do  końca  Średniowiecza  zachował  świecki 

charakter  -  obecni  przy  ceremonii  szlachcice  dopasowują  do  rycerza  swe  strzemiona,  które 

również zostały poświęcone. Wreszcie wręczają mu jego chorągiew, na której widnieje jedno 

lub  dwa  błogosławieństwa  także  pochodzące  z  liturgii  królewskich,  o  silnym  zabarwieniu 

duchowym  i  ideologicznym.  Pasowanie  staje  się  wówczas  aktem  sakramentalnym.  Dla  Ko-

ścioła  wyraża  ono  wejście  do  prawdziwego  porządku  społecznego;  przy  tej  okazji  Kościół 

przypomina  o  posłannictwie  “szlachetnego  stanu  rycerskiego",  o  którym  mówią  literackie 

źródła. 

 

3. Historia a epopeja 

 

Pomijając źródła liturgiczne, opisy pasowania prawie też się nie pojawiają w źródłach histo-

rycznych przed XII wiekiem. Ich zgodność z opowiadaniami z epopei zasługuje na uwagę. 

Kilka przypadków pasowania. W 1128 roku w Rouen miało miejsce pasowanie Got-

fryda z Anjou. Kronikarz Jan z Marmoutier (który co prawda pisze ok. 1180 roku, w czasach, 

gdy kulturowe wzorce rycerstwa już się zakorzeniły) opisuje ceremonię, używając pojęć bar-

dzo zbliżonych do określeń z pieśni rycerskich tej samej epoki:  po kąpieli  lub ablucjach, w 

których  nic  nie  pozwala  się  dopatrywać  jakiegokolwiek  znaczenia  symboliczno-religijnego, 

Gotfryda  odziewają  w  nowe  szaty  w  jaskrawych  barwach.  Potem  na  dwór  przyprowadzają 

piękne rumaki hiszpańskie. Gotfrydowi zakładają jego kolczugę (lorka), tak doskonałej jako-

ści,  że  nie  zdoła  jej  przebić  żadna  włócznia  ani  oszczep, oraz  nogawice  z  żelaznych  kółek. 

Przyczepiają  mu  złote  ostrogi,  dają  puklerz  ze  znakami  herbowymi,  który  wieszają  mu  na 

szyi. Na głowę zakładają kask ozdobiony drogocennymi kamieniami, który oprze się ciosom 

miecza. Przynoszą jesionową włócznię z ostrzem z Poitou. Wreszcie wręczają miecz, pocho-

dzący z królewskiego skarbca, wykuty niegdyś przez legendarnego kowala. Wtedy nowy ry-

cerz w pełnej zbroi wskakuje na konia i zaraz dowodzi swej waleczności w turniejach i ćwi-

czeniach wojennych, które są uciechą dworu przez siedem dni. 

Takie  opisy  pojawiają  się  często  w  źródłach  literackich,  zwłaszcza  w  epopejach.  Podobień-

stwo tonu i stylu, stereotypowy porządek relacjonowanych faktów, wyraźnie świadczą o za-

interesowaniu odbiorcy scenami z życia współczesnej arystokracji. 

Zwróćmy  uwagę:  nie  ma  tu  ani  śladu  żadnej  ceremonii  religijnej.  Czy  należy  przy-

background image

 

puszczać, iż jednak się ona odbywała, lecz autor skupił się wyłącznie na opisie nowego ryce-

rza przywdziewającego zbroję na turniej? Nawet jeśli tak było, wybór ten był znaczący: dla 

XII-wiecznego  społeczeństwa  arystokratycznego  religijny  aspekt  pasowania  prawie  się  nie 

liczy. Tak samo jest z większością innych relacji historycznych, jak na przykład relacja autor-

stwa Lamberta z Ardres o pasowaniu  Arnula z Guines w 1181 roku. Jak zwykle bywało, na 

dzień pasowania z pewnością wybrano wielkie święto kościelne. Może to być Boże Narodze-

nie,  Wielkanoc  i  przede  wszystkim  Zesłanie  Ducha  Świętego,  tak  jak  w  tym  wypadku.  Tę 

datę  wybrali  królowie  Anglii,  by  “ze  brać  swój  dwór".  Baldwin  z  Guines  również:  wobec 

zgromadzonego dworu ojciec wymierzył  swemu synowi  la colee, ten “policzek, którego nie 

należy oddawać". Wraz z nim pasowano jeszcze kilku rycerzy. Potem następuje opis uroczy-

stości, uczty, darów wszelkiej szczodrości, do której okazją było pasowanie. Także i ksiądz z 

Ardres nie napisał ani słowa o jakiejkolwiek roli Kościoła. 

W  1213  roku  podczas  krucjaty  przeciw  albigensom  Amauryk  z  Montfort  został  rycerzem 

“zgodnie  z  nową  liturgią,  nie  znaną  w  poprzednich  stuleciach",jak  nam  mówi  kronikarz  tej 

krucjaty, Piotr des Vaulx de Cernay: w dniu św. Jana, kiedy biskup odprawiał mszę, Amauryk 

został  przyprowadzony  do  ołtarza  przez  swych  rodziców,  hrabiego  i  hrabinę  de  Montfort, 

którzy “ofiarowali swego syna Bogu", prosząc biskupa, by uzbroił rycerza “na służbę Chry-

stusowi".  Biskupi  Orleanu  i  Auxerre  przypasali  wówczas  młodzieńcowi  pendent,  śpiewając 

Veni Creator Spiritus. Autor popada w zachwyt wobec tego “nowego i niesłychanego prze-

biegu pasowania". Być może nowość miała charakter nie tylko liturgiczny: trzeba tu zwrócić 

uwagę na fakt, że Amauryk zostaje nie tylko rycerzem, ale miles Christi, krzyżowcem. 

Funkcja rycerstwa. Ideologia, którą Kościół próbował wpoić rycerstwu przez pasowa-

nie, nie w pełni  jeszcze przeniknęła sposób myślenia całej arystokracji wojennej. Przed Ko-

ściołem zaczęły się otwierać nowe sposoby osiągnięcia celu: na przykład traktaty dydaktycz-

ne.  W  połowie  XII  wieku  Jan  z  Salisbury  pisze  dla  króla  Henryka  II  traktat  polityczny,  w 

którym porusza kwestię pasowania i funkcji rycerstwa. Jego zdaniem, “rycerza czynią' dwie 

rzeczy: rekrutacja przez księcia i złożona przez rycerza przysięga. Rycerze jawią mu się jako 

zbrojne ramiona księcia, od których wymaga się tylko posłuszeństwa rozkazom, dyscypliny, 

znajomości  rzemiosła  wojennego,  czyli  zaprawy  we  władaniu  bronią.  Dochowując  w  ten 

sposób  posłuszeństwa  książętom  ustanowionym  przez  Boga,  rycerze  spełniają  chwalebną 

misję:  są  nawet  “świętymi'  w  wypełnianiu  tej  misji,  gdyż  pośrednio  poprzez  swego  seniora 

służą Bogu. Czy zresztą nie otrzymują miecza z ołtarza? To jest jedyne nawiązanie do liturgii 

pasowania. 

Około 1185 roku inny biskup-poeta, Stefan z Fougeres, układa w języku starofrancu-

background image

 

skim Przegląd stanów świata i Księgę manier. Przedstawia tam zwięzły opis funkcji każdego 

z trzech stanów społeczeństwa. Rycerstwo, mówi (za Krystianem z Troyes), jest najwyższym 

stanem.  Jeśli  jednak  wolny  człowiek,  urodzony  z  wolnej  matki,  zostaje  w  ten  sposób  “wy-

święcony na rycerza", musi godnie postępować, szanować Kościół i jego duchownych, musi 

być  lojalny  i pobożny.  Wziął  miecz z ołtarza, aby stawać w obronie  ludu Bożego. Dobywa 

tego miecza w słusznej sprawie. Jeśli okazuje się go niegodny, należałoby móc go “odświę-

cić",  wypędzić  ze  stanu,  któremu  przynosi  hańbę, odebrać  mu  miecz,  odciąć  ostrogi.  W  tej 

samej epoce pieśni rycerskie w podobnych słowach wspominają o degradacji rycerza. 

Traktaty o rycerstwie. Inne dzieła zostają w całości poświęcone edukacji moralnej rycerstwa 

zgodnej z naukami Kościoła. Nawiązują one do słynnego tekstu, w którym Pani z Jeziora w 

Lancelocie prozą opisuje pochodzenie i posłannictwo rycerstwa, pomimo swej formy literac-

kiej wyraźnie były inspirowane przez duchownych. Tendencję tę reprezentował już Stefan z 

Fougeres. Nasila się ona w XIII wieku, kiedy powstają prawdziwe “traktaty o rycerstwie” w 

języku potocznym, wierszem lub prozą. Jeden z nich, anonimowy ordene de chevalerie, także 

niewątpliwie powstały w środowisku księży, usiłuje wsączać  ideologię Kościoła swemu od-

biorcy  -  rycerzom  -  zapożyczając  formę  powieści,  cieszącej  się  powodzeniem  w  tej  epoce. 

Opisuje  on  fikcyjną  sytuację,  jak  około  1175  roku  pewien  rycerz  krzyżowiec,  uwięziony 

przez Saladyna, na jego prośbę opowiada ze szczegółami, jak się zostaje rycerzem. Wyjaśnia 

Saladynowi znaczenie kolejnych etapów pasowania. Kąpiel, tak jak chrzest, jest znakiem wy-

rzeczenia się grzechu i woli życia “w uczciwości  i uprzejmości'. Szkarłatna suknia symboli-

zuje krew, którą rycerz musi być gotów przelać w obronie prawa Bożego; pas oznacza odrzu-

cenie zmysłowości; ostrogi ukazują żarliwość w służbie Bożej. Miecz obosieczny symbolizu-

je prawość i lojalność, oznacza obowiązek rycerza: obronę słabego przed silnym. Wreszcie la 

colee  ma  tu  tylko  funkcję  pamięciową:  dzięki  niej  rycerz  zapamięta  tego,  kto  go  pasował. 

Także i tutaj niewiele się mówi o jakiejkolwiek roli księdza, choć dzieło jest silnie zabarwio-

ne wpływami Kościoła. Styl posługujący się alegorią, rozpowszechniony w XIII i XIV wieku 

(na przykład w Romansie o Róży) pozwalał snuć bez końca motywy ideologiczne związane z 

poszczególnymi rodzajami broni, jaką rycerz otrzymywał podczas ceremonii pasowania. 

Raymond Lulle, młody poeta mieszczańskiego pochodzenia, który został rycerzem, a 

żywota dokonał jako misjonarz męczennik w Afryce Północnej, około 1263 roku napisał po 

katalońsku prawdziwy  mały traktat, Księgę stanu rycerskiego. Gromadzi on  i systematyzuje 

nauki,  jakich  udzielała  już  Pani  z  Jeziora;  tworzą  one  teraz  klasyczną  ideologię  rycerstwa 

zgodną z wolą Kościoła. Pasowanie  staje się dla Kościoła swoistym sakramentem przepojo-

nym wartościami religijnymi, który wprowadza do rycerstwa tak jak do zakonu. Do pasowa-

background image

 

nia trzeba się więc przygotować wpierw wyznaniem swych grzechów na spowiedzi, później 

postem i modlitwą na nocnym czuwaniu w kościele. Przy okazji Raymond Lulle korzysta ze 

sposobności,  by  przeciwstawić  ideał  stanowi  taktycznemu,  wspominając  giermków,  którzy 

wykorzystują to czuwanie, by słuchać, jak wędrowni śpiewacy recytują pieśni rycerskie albo 

powieści, które, jak utrzymuje, wysławiają rozpustę. Nazajutrz po mszy, kiedy celebrans od-

mawia  modlitwy  przed  ołtarzem,  szlachcic  (a  nie  ksiądz)  przypa  suje  miecz  nowemu  ryce-

rzowi, przekazuje mu pocałunek pokoju i la colee, dzięki której ma on pamiętać o swym zo-

bowiązaniu,  by  respektować obowiązki  stanu  rycerskiego.  Potem  następuje  przejazd  konno, 

obwieszczający publicznie nowy stan młodzieńca, uczta, turniej, okazja do szczodrobliwości. 

Jak widać, schemat wydaje się ostatecznie ustalony, jeszcze z paroma drobnymi różnicami w 

odniesieniu  do  roli  kapłana  celebransa  podczas  samego  pasowania.  Proponowany  ideał  jest 

odtąd  nienaruszalny,  przynajmniej  w  dziełach  o  inspiracji  kościelnej.  Wyraźnie  to  pokazuje 

symbolika broni, przejawiająca się różnorodnie: rycerz musi posługiwać się mieczem w służ-

bie Kościołowi, walczyć z wrogami Krzyża, zapewnić ład wewnętrzny oraz chronić kościoły, 

wdowy, sieroty. Służąc swemu seniorowi i rządząc ludem, rycerze są więc w służbie Boga. 

Do tej ideologii moralnej, której ton nadaje religia, dochodzi nuta ideologii szlachec-

kiej, świadcząca o tendencji zamykania się rycerstwa na nie-szlachciców, nawet w Katalonii: 

Raymond Lulle faktycznie opowiada się przeciwko rycerzom, którzy stanęliby po stronie ludu 

przeciw swemu seniorowi, możliwość pasowania nie-szlachcica z urodzenia uznaje za absurd, 

szlachectwo utożsamia z rycerstwem. Rycerstwo jest dla niego szczytnym wojennym posłan-

nictwem  szlachty, która dla  ideału poświęca  służbie Bożej  miecz, symbolizujący  najwyższe 

cnoty stanu rycerskiego. Jesteśmy w epoce, w której ideologia rycerstwa święci triumfy. Ry-

cerstwo jaśnieje pełnym blaskiem i z Francji promieniuje na sąsiednie kraje. Już w 1184 roku 

cesarz  Fryderyk  Barbarossa  utrzymywał  “rycerski  dwór",  naśladując  dwory  zachodnie,  i  pa-

sował na rycerzy własnych synów oraz paru innych  młodych szlachciców. Te zbiorowe pa-

sowania  mnożą  się  w  całej  Europie  w  XIII  wieku,  pasowanie  zaś  staje  się  ceremonią  kosz-

towną,  luksusową,  honorową  i  prestiżową,  przydając  godności  i  splendoru  tym  spośród 

szlachty, którzy go dostępują. 

Ukształtowana już ideologia rycerstwa w niemałym stopniu się przyczynia do wzrostu 

prestiżu. O ten zaszczyt ubiega się sam król Franciszek I, chcąc otrzymać z rąk Bajarda ude-

rzenie, które na początku XVI wieku stało się  najważniejszym  rytuałem podczas pasowania 

rycerza. 

background image

 

VI. Świeckie wartości rycerstwa 

 

Rycerstwo,  które  przeżywa  rozkwit  w  XIII  wieku  w  całej  Europie  Zachodniej,  nie  zostało 

ukształtowane wyłącznie przez Kościół - jedyny wspomniany dotąd czynnik. Od XIII wieku, i 

to mimo że wielu pisarzy i poetów wywodziło się z kręgów duchowieństwa, literatura prze-

znaczona dla świeckich, a głównie dla odbiorcy dworskiego, ukazuje nam zamiłowania ryce-

rzy,  ich  dążenia,  ich  wartości  ideowe  i  postępowanie.  W  ten  sposób  zarysowuje  się  postać 

wzorowego rycerza, jaśniejącego wszelkimi cnotami rycerstwa. 

 

1. Wzór rycerstwa 

 

Kilka symbolicznych postaci ilustruje ów obraz średniowiecznego rycerza. Wilhelm le 

Marechal (XII wiek), Ulryk von Liechtenstein (XIII wiek), Bertrand du Guesclin lub Godfryd 

z Charny (XIV wiek), John Falstaf czy Bajard (XV wiek). Pomimo różnic związanych z re-

gionami, z epokami, z których pochodzą te postacie, wszyscy ci rycerze ucieleśniają wspólne 

wartości, zachowania i sposoby myślenia znamienne dla rycerstwa: znajomość rzemiosła wo-

jennego, odwaga, pragnienie sławy, troska o reputację, po czucie honoru, poszanowanie da-

nego słowa, szczodrobliwość, waleczność, dworność... oto najważniejsze cnoty “dworne". 

Rycerstwo  i  dworność  rzeczywiście  stały  się  nierozłączne.  Już  w  dzieciństwie  póź-

niejszy  rycerz  przechodzi  naukę  na  dworze  jakiegoś  mniej  lub  bardziej  możnego  pana,  któ-

remu “służy przy broni' jako pachołek, potem jako giermek. W ten sposób uczestniczy w ży-

ciu dworu, przesiąka jego obyczajami i wartościami, ucząc się jednocześnie zawodu rycerza. 

Rozpowszechnione przez literaturę wzorce rycerza dwornego: wędrownych śpiewaków (jon-

gleurs), trubadurów z południa, potem truwerów i twórców romansów z północy, wywierają 

wpływ na rycerza, sławiąc bohaterów, których będzie się on starał naśladować: Roland Wa-

leczny,  Wilhelin Żelazne Ramię, Percewal z  Walii,  Lancelot z Jeziora  i Rycerze Okrągłego 

Stołu stają się wówczas wzorami rycerstwa. 

Spójrzmy przez chwilę na przykładne dzieje Wilhelma le Marechal. Ten czwarty syn 

angielskiego  drobnego  szlachcica  jest  wpierw  “żywiony"  u  krewnego  swego  ojca,  pana  de 

Tancarville, znanego bywalca turniejów, który pasował go na rycerza w 1163 roku, gdy Wil-

helm miał osiemnaście lat. Zdany na własne siły, bez środków utrzymania (będąc młodszym 

synem) sam z kolei zaczął brać udział w turniejach, aby się zahartować, lecz również aby od-

nosić  zwycięstwa,  aby  rozpocząć  karierę.  Od  początku  jego  waleczność  czyni  cuda:  bierze 

background image

 

pięciu jeńców i zwraca na siebie uwagę swego wuja, brata matki, hrabiego Salisbury. Wstę-

puje do niego na służbę i z tego tytułu należy do eskorty, podczas podróży do Poitou, królo-

wej Eleonory Akwitańskiej, byłej królowej Francji, która po rozwodzie z Ludwikiem VII zo-

stała królową Anglii przez powtórne małżeństwo z Henrykiem Plantagenetem. Pewien baron 

zbuntowany przeciw Plantagenetom, pan de Lusignan, napada na mały oddział, chcąc porwać 

królową. Patryk z Salisbury zdołał umieścić  ją w bezpiecznym  miejscu, lecz poniósł śmierć 

wpadłszy w zasadzkę. Wilhelm le Marechal pospieszył mu z pomocą, pomścił wuja, naraża-

jąc życie. Podczas walki otrzymał ranę w udo i... wdzięczność Eleonory, która przyjęła go na 

służbę. Dwa lata później, mając dwadzieścia pięć lat, został wybrany, by służyć jako nauczy-

ciel,  opiekun,  mentor  “młodego  króla'  Henryka,  którego ojciec  dopuścił  do  władzy  w  1170 

roku.  Błyskawiczna  kariera,  którą  zawdzięczał  jednocześnie  powiązaniom  rodzinnym  i  sile 

swego  ramienia:  niezliczone  zwycięstwa  na  turniejach  sprawiły,  że  został  obwołany  naj-

lepszym  rycerzem  świata.  Odważny  bez  brawury,  łączy  waleczność  Rolanda  z  mądrością 

Oliwiera. Umie  jednak także “żyć"  na wzór rycerski, okazywać wielkoduszność i szczodro-

bliwość  rycerzom,  których  trzyma  (czyli  zatrudnia)  w  swej  drużynie,  w  miarę  możności 

wspomaga darami, a zawsze przydaje  im sławy. Umie również zabawić damy różnymi roz-

rywkami. Kiedy zabraknie śpiewaków czy minstreli, potrafi śpiewać, tańczyć, dobrze się pre-

zentuje na dworze. Aż nazbyt dobrze: zostaje oskarżony o grzeszne stosunki z królową Mał-

gorzatą,  żoną  “młodego  króla"  Henryka,  córką  Ludwika  VII,  mającą  dwadzieścia  pięć  lat, 

podczas    gdy on liczy sobie trzydzieści pięć. Pogłoski te ściągają na niego niełaskę i czasowe 

wygnanie. Henryk potrzebuje go jednak do turniejów;  jego wartość sprawia, że zostaje ścią-

gnięty  z  powrotem  na  dwór,  gdzie  -  aby  się  oczyścić  z  zarzutów  -  chce  stoczyć  pojedynek 

sądowy  z  trzema  kolejnymi  zawodnikami  wybranymi  przez  jego oskarżycieli.  Krół  zwalnia 

go  z  pojedynku  i  przyjmuje  na  nowo  do  grona  domowników.  Awans  społeczny  Wilhelma 

trwa więc dalej. Do tej pory pozostawał kawalerem: król daje mu za żonę bogatą dziedziczkę, 

jedną z pierwszych w królestwie. Teraz wkracza już bez przeszkód do wyższej arystokracji. 

Mamy tutaj przykład historii życia rycerza, który musi się zmierzyć ze społecznymi i ideolo-

gicznymi problemami swych czasów. Jego historia, która przy okazji opisuje niektóre z tych 

wartości, w tej kwestii pokrywa się z literaturą rycerską. 

 

2. Literatura epicka 

 

Literatura  jest  doskonałym  zwierciadłem  rozmaitych  ideologii.  Poprzez  motywy 

przewijające  się  w  każdym  z  wielkich  cyklów  literackich  można  więc  dostrzec  również 

background image

 

główne elementy ideologii rycerskiej. 

Najstarszy  korpus  literacki  napisany  w  języku  potocznym  stanowią  pieśni  rycerskie, 

gdyż pierwsze z nich w znanej nam postaci powstały na samym początku XII wieku. Osiągają 

szczytowe powodzenie w wieku XII i XIII, lecz maleje ono wyraźnie dopiero u schyłku Śre-

dniowiecza.  Sprawa  pochodzenia  tych  epopei  i  ich  związku  z  historycznym  podłożem,  do 

jakiego się odnoszą, wciąż jest przedmiotem żywych sporów między erudytami i bezpośred-

nio  nas  tutaj  nie  dotyczy.  Należy  podkreślić  dwa  fakty:  1)  w  oczach  poetów  epickich  i  ich 

odbiorców epopeja, pomimo cechującej ją emfazy, była dziełem poważnym i prawdziwym; 2) 

epopeja, zapożyczając motywy z historii Karolingów, a nawet Merowingów, w istocie opisu-

je,  możliwe  że  z  niewielkim  przesunięciem,  współczesny  świat  rycerzy,  będących  jej  bo-

haterami i głównym odbiorcą. Przedstawia nam zatem pewne wyobrażenie świata rycerskie-

go,  a  przede  wszystkim  jego  różnych  ideologii.  Pojęcie  rycerstwa,  jakie  tutaj  napotykamy, 

może być w  istocie bliższe przeżywanej rzeczywistości niż pojęcie występujące w tradycyj-

nych dziełach  historycznych, z  jednej  strony  nazbyt przepojonych kulturą  i  moralnością ko-

ścielną, a z drugiej  - utrzymującymi  się stereotypami  z kultury starożytnej. Co tu widzimy? 

Echo wielkich ideałów, które ożywiały rycerstwo; służbę Panu-Bogu w walce z niewiernymi, 

służbę panu - królowi w obronie królestwa, rywalizacje seniorów między sobą, ideał wasala, 

gloryfikację  arystokracji,  wojowników,  wysławianie  przede  wszystkim  walk  oraz  pięknych 

ciosów włócznią i mieczem. 

Tłem,  a  być  może  moralnym  alibi  epopei,  jest  walka  z  Saracenami.  Kościół  istotnie 

odnosi  się  nieufnie  do  poetów  i  śpiewaków,  gotowych  opiewać  wartości  nie  będące  warto-

ściami  Kościoła,  a  wywodzące  się  z  pogaństwa  lub  ze  społeczeństwa  barbarzyńskiego.  Nie 

może  jednak  zwalczać  naturalnych  upodobań  odbiorcy,  kiedy  osiągają  one  tak  wielką  siłę. 

Śpiewacy (jongleurs), którzy niekiedy sami są klerykami, posługują się więc oczyszczającym 

stereotypem świętej wojny, uzasadnianej i propagowanej przez Kościół, opowiadając historie 

epickie.  Roland,  Oliwier,  Wilhelm,  Vivien  są  rycerzami  Krzyża  przeciw  niewiernym.  Ryce-

rzami  Krzyża,  ale  jeszcze  nie  krzyżowcami:  trzeba  czekać  końca  XII  wieku,  aby  powstał 

“cykl  krucjat", opiewających  wyczyny  rycerzy  Bożych,  bohaterów  pierwszego  zdobycia  Je-

rozolimy (Zdobycie Antiochii, Zdobycie Jerozolimy,  i  jej kontynuacje  uświęcające ród God-

fryda z Bouillon: Lohengrin, rycerz z łabędziem). 

W tej samej epoce Ambroży układa wierszem  historię trzeciej krucjaty, na cześć  in-

nego  wzorowego  rycerza,  Ryszarda  Lwie  Serce,  króla  Anglii.  W  epopei  walki,  w  których 

ścierają  się  frankijscy  rycerze  z  Saracenami,  rozgrywają  się  więc  na  Zachodzie,  a  przede 

wszystkim  we  Francji.  Czyżby  odległe  echa  wojen  rekonkwisty  z  czasów  karolińskich  w 

background image

 

Akwitanii,  w  regionie  Narbonne,  w  Prowansji?  Nie  jest to  niemożliwe,  a  w takim  wypadku 

stosunkowo krótka okupacja saraceńska mogła jednak pozostawić głębsze piętno, niż zwykło 

się sądzić. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, iż zwalczając Saracenów, rycerze z największych 

epopei  walczą  zarówno  dla  swego  króla,  jak  dla  chrześcijaństwa.  Nawet  Roland,  w  którym 

często się dopatrywano archetypu krzyżowca, jasno wyraża swój ideał służby wasalnej, kiedy 

zagrzewa do boju rycerzy przed bitwą w wąwozie Roncevaux: 

“Trzeba nam tu wytrwać dla naszego króla. Dla swego pana trzeba ścierpieć wszelką niedolę i 

znosić wielkie gorąco i wielkie zimno, i oddać skórę, i nałożyć głową".   

[Pieśń o Rolandzie, w. 1010-1012, tłum. Tadeusz Boy Żeleński, Warszawa 1937, s. 39] 

Kiedy  Wilhelm,  inny  mistrz świata chrześcijańskiego, udał  się do Rzymu na odsiecz papie-

żowi  zagrożonemu  przez  Saracenów  i  tam  zmierzył  się  z  ich  mistrzem,  olbrzymem  Corsol-

tem,  przed  walką  zapowiedział,  że  będzie  się  bił  za  swego  króla,  którego terytorium  najeż-

dżają Saraceni i do którego należy miasto Rzym (Koronacja Króla Ludwika). W innych epo-

pejach  Wilhelm  po  śmierci  swego  siostrzeńca  Viviena  -  który  poległ  jako  wojownik  i  mę-

czennik i po wyginięciu całego wojska, wzywa pomocy wojskowej, jaką mu winien jego król, 

Ludwik, dla którego stoczył wiele walk jako nienaganny wasal. Odwołuje się nie tyle do po-

jęcia świętej wojny z niewiernymi, ile do obowiązków wasalnych i dobrze rozumianego inte-

resu króla: jeśli Wilhelm nie zdoła powstrzymać nieprzyjaciela, ten niebawem spustoszy całe 

królestwo, w tym stolicę! Oczywiście, dawne francuskie epopeje jasno wyrażają świadomość, 

że  islam zagraża wspólnemu dobru  - chrześcijańskiej Europie. Opiewają rekonkwistę, która 

trwa w Hiszpanii (Oblężenie Barbastre). Idealizują rycerza, który oddaje swój miecz na służ-

bę chrześcijaństwa atakowanego przez islam, gotowego umrzeć za swą wiarę i za swego kró-

la, i bardzo jasno wyrażają pewność, że ci chrześcijańscy rycerze bronią prawa przed błędem, 

prawdziwej religii przed fałszywą (utożsamianą zresztą z pogaństwem) i że umierając w ten 

sposób, aby essaucier sainte crestiente [ocalić święte chrześcijaństwo], otrzymają palmę mę-

czeństwa i miejsce w raju. Mogło jednak stać się i tak, że to religijne zabarwienie motywacji 

wojennych,  dominujące  co  prawda  w  innych  epopejach,  zostało  rozbudowane  i  świadomie 

podsycane przez śpiewaków i poetów, po to, aby propagować w ten sposób krucjatę, do której 

nawoływał Kościół, bądź też po to, by przyodziać swe pieśni w szaty ideologiczne możliwe 

do przyjęcia przez Kościół i w ten sposób nie narażając się na zbyt wielkie potępienie z jego 

strony. 

Ideał  wasala.  Rzeczywiście,  bardzo  wcześnie  na  pierwszy  plan  sceny  epickiej  wysunęły  się 

inne  motywy,  splatając  się  z  motywem  świętej  wojny,  niekiedy  spychanym  w  tło.  Epopeje 

buntu  (Raul  z  Cambrai,  Girard  z  Rusylionu,  Renald  z  Montalbanu  itd.)  bardzo  gwałtownie 

background image

 

roztrząsają kwestię, którą porusza już cykl Wilhelma z Orange: kwestię relacji między władzą 

królewską a arystokracją, zwłaszcza gdy król jest słaby, otoczony przez niewłaściwych ludzi, 

mało  zdolny  lub  niesprawiedliwy.  Widzimy  tu  pewne  odzwierciedlenie  kryzysu  feudalizmu; 

Wilhelm  rozwiązuje  ten  kryzys,  opowiadając  się  za  wiernością  wasalną  i  uznaniem  zasady 

dziedziczenia  korony:  pomimo  niesprawiedliwości,  jaką  okazał  mu  król  Ludwik,  Wilhelm 

pozostaje wierny i niestrudzenie zwalcza wrogów króla, po prostu spełniając obowiązek wo-

bec swego suwerena. Często wyrażano też pogląd, iż pieśni rycerskie były nośnikiem ideolo-

gii politycznej Kapetyngów, popieranej przez Sugera, opata Saint-Denis, doradcę Ludwika VI 

i Ludwika VII. Romanse arturiańskie miały natomiast udzielać poparcia Plantagenetom. 

Ideologia wasalna, spoiwo arystokracji wojennej, wysławiana jest nawet w epopejach 

buntu.  Można  zatem  stwierdzić,  że  jest  ona  jedną  z  podstawowych  wartości  rycerstwa.  Ty-

powy przykład: Bernier w Raulu z Cambrai. Bernier, na początku będący giermkiem Raula, 

został  przez  niego  pasowany  i  pozostał  jego  wasalem.  Raul  zatraca  miarę,  najeżdża  ziemie 

należące do rodu Berniera, podpala klasztor w Origny, gdzie ginie matka Berniera... a jednak 

Bernier stale odrzuca możliwość zbrojnego przeciwstawienia się Raulowi. Wyjaśnia to: 

 

Raul, mój pan, jest bardziej zdradziecki od Judasza,   

Pozostaje moim panem: daje mi konie i tkaniny,   

Szaty i jedwabne stroje Baudasa. 

Nie zawiodę go nawet pod Damaszkiem,   

Aż wszyscy powiedzą: “Bernier ma prawo"   

(Raul z Cambrai, w. 1380-1385).   

 

Tymczasem Raul podczas spotkania z Bernierem unosi się przeciw niemu gniewem i publicz-

nie obija go laską, kawałkiem włóczni, który walał się po ziemi. Tym razem Bernier ma po 

swojej stronie prawo feudalne, które stanowi, iż w takim wypadku więź wasalna zostaje ze-

rwana. Raul próbuje ofiarować mu zadośćuczynienie, ale Bernier odmawia: teraz będzie mógł 

chwycić  za  broń  przeciw  swemu  suwerenowi,  stanąć  przeciw  niemu  w  jednym  szeregu  ze 

swymi  krewnymi.  Jest to  skrajny  przypadek,  gdyż  w  takich  przykładach  lubują  się  średnio-

wieczni pisarze chcący  zobrazować złożoność prawa  feudalnego. Gdzie  indziej,  na przykład 

w pierwszej części Lancelota prozą, często napotykamy sytuacje pozwalające roztrząsać pra-

wo feudalne, co świadczy o zainteresowaniu odbiorcy tym zagadnieniem.  W  innych epope-

jach wasale chętniej się buntują. Niemal zawsze jednak poeta wyraża dezaprobatę dla takiej 

postawy,  nawet  gdy  usprawiedliwia  ją  powszechnie  przyjęta  moralność  (na  przykład  w  Gi-

background image

 

rardzie  z  Rusylionu).  Ukazuje  to  siłę  więzi  feudalnej  w  społeczeństwie  arystokratycznym,  a 

przynajmniej siłę, jaką stanowią pieśni rycerskie. Służba wasalna znajduje się w samym sercu 

obowiązków rycerskich. 

U  schyłku  XII  wieku,  a  później  jeszcze  wyraźniej,  splata  się  z  nimi  ideologia  szla-

checka. Ma ona charakter zdecydowanie antyplebejuszowski i wyraża świadomość klasową, 

zdradzającą  niepokoje  szlachty  w  obliczu  podwójnego  zagrożenia:  politycznego  rozkwitu 

monarchii, która stopniowo odzyskuje władzę centralną (Filip August we Francji) oraz eko-

nomicznego  rozwoju  mieszczaństwa,  któremu  królowie  poświęcają  coraz  więcej  uwagi.  Ta 

reakcja szlachty przejawia się w epopejach  i w romansach (Ajol, Partonopeu z Blois, Alek-

sander) przez wychwalanie królów i książąt, którzy dopuszczają do swego otoczenia wyłącz-

nie  szlachetnie  urodzonych,  synów  rycerzy,  i  którzy  nigdy  nie  pasują  nie-szlachciców, 

mieszczan  lub  wyzwolonych  chłopów.  W  ten  sposób  dzieła  te  piętnują  porozumienie,  jakie 

zaczyna  się  zawiązywać  między  władzą  królewską  we  Francji  i  mieszczaństwem.  Reagując 

na  to  zagrożenie,  szlachta  przejawia  tendencje  do  większego  zacieśniania  swych  szeregów, 

broniąc się przed napływem nowych ludzi. Spisanie zbiorów praw zwyczajowych odpowiada 

temu pragnieniu, określając wyraźniej przywileje szlachty  i kładąc nacisk  na czystość krwi, 

na bariery oddzielające szlachciców od nie-szlachciców. Oczywiście, bariery te nigdy nie by-

ły  całkowicie  nieprzekraczalne,  a  definicje  praw  zwyczajowych,  niekiedy  sprzeczne,  nie  są 

całkowicie  jasne  (na  przykład  Obyczaje  z  Beauvaisis  Philippe'a  z  Beaumanoir).  Nie  ulega 

jednak żadnej wątpliwości, że kryje się tutaj oznaka pewnego usztywnienia. Pomijając dzie-

dziczenie, w szeregi szlachty można się dostać tylko za wolą władcy W XIV wieku teoretycy 

jeszcze  bardziej  utrwalili  zasady  wejścia  (i  wyjścia)  w  szeregi  szlachty,  utraty  praw  szla-

checkich (Olivier de La Marche). O ile bowiem trudno uzyskać szlachectwo, to o tyle łatwo je 

stracić. Przyczyny tego mogą mieć charakter ekonomiczny: sytuacja skłaniająca mężczyzn do 

wykonywania  zawodów  uznanych  za  niegodne  (na  przykład  handlu),  małżeństwo  kobiety 

zmuszonej, z woli ojca lub braci, do ślubu z bogatym mieszczaninem. 

Literatura odzwierciedla te napięcia. Wiele pieśni rycerskich z końca XII i z początku 

XIII wieku atakuje również mieszczan, którzy się mieszają do polityki, usiłują wejść w szere-

gi rycerstwa i roszczą sobie pretensje do doradzania królom albo, co gorsza, osiągają swój cel. 

Portret mieszczanina bywa życzliwy tylko wtedy, gdy ukazuje go w innej roli: jako goszczą-

cego w swym pałacu rycerzy, którzy czynią mu zaszczyt, korzystając z gościny. 

Równolegle rozwija się motyw ubogiego rycerza, który często został niesprawiedliwie 

wydziedziczony i mając tylko rozprutą kolczugę, starą, zardzewiałą broń i zmęczonego konia 

musi znosić niegodne szyderstwa mieszczan z miast (Ajol). Przed tą postacią rozpościera się 

background image

 

bogata przyszłość: odnajdujemy ją w XIX wieku - jest to d'Artagnan. Trudności ekonomiczne 

drobnego rycerstwa widać także w innym  motywie - ubogiego wasala, który porzuca świat, 

wybierając żywot pustelnika albo jest zmuszony wydać córkę za jakiegoś starego i bogatego 

mieszczanina. Upadek, nostalgia:  kobieta zadręcza się na śmierć, a dziecko będące owocem 

tak nieszczęsnego związku zachowuje w genach  dziedziczne cechy szlachty. Choć nic  mu o 

tym  nie  mówiono,  w  sposób  naturalny  chłopca  pociągają  konie,  broń,  szlachetne  zabawy 

(szachy, tables, tryktrak), polowanie - zwłaszcza z jastrzębiem lub z innymi ptakami drapież-

nymi,  ułożonymi  do  polowań  -  mieniące  się  barwy,  futra  -  zwłaszcza  sobole  -  oraz  inne 

ostentacyjne atrybuty szlachectwa. 

Jednym z nich jest szczodrość, nieustannie wysławiana przez śpiewaków, którzy z niej 

żyją i nie zaniedbują sławienia za to dawnych panów, pozostawiając otwarte pytanie, czy po-

tomkowie będą umieli ich naśladować. Odpowiedź wydaje się wątpliwa, jeśli sądzić na pod-

stawie skarg, jakie wielu poetów i śpiewaków wplata w swe dzieła, ubolewając nad upadkiem 

dawnych  cnót  swych  patronów  czy  mecenasów.  Oczywiście,  znaczną  część  tych  narzekań 

można  złożyć  na  karb  starego  szablonu  “wychwalania  zamierzchłych  czasów",  nie  szkodzi; 

częstotliwość, z jaką te aluzje pojawiają się około XIII wieku, przypuszczalnie odzwierciedla 

pewną rzeczywistość ekonomiczną: trudności  finansowe co najmniej części rycerstwa, drob-

nej szlachty. 

Istotnie, głównymi beneficjantami tej stale wychwalanej szczodrobliwości są rycerze. 

W swym alegoryzującym poemacie, Powieści o skrzydłach (ok. 1210 rok), Raul z Houdenc 

opisuje  dwa  skrzydła  sławy  -  cnoty  arystokratycznej.  Jedno  zwie  się  dwornością  i  obejmuje 

to,  co  nazwalibyśmy  sztuką  savoir-vivre'u.  Drugie  nosi  miano  szczodrobliwości  i  przejawia 

się  w  rozrzutności  szlachty,  przeciwstawianej  zapamiętałemu  gromadzeniu  pieniędzy  przez 

mieszczan. Szczodrość ta jest też ponownym rozdziałem  bogactw, baletem darów, które po-

ciągają za sobą rewanże: konie i broń zdobyte tu i ówdzie na turniejach lub na wojnach, cenne 

tkaniny zrabowane jako łup i złożone w skarbcu aż do dnia wystawnego przyjęcia, kiedy pan 

otwiera skarbiec i obdarowuje swych sprzymierzeńców, wasali, rycerzy, każdego według jego 

rangi. 

Szczodrobliwość wydaje się więc początkowo cnotą pochodzącą z niebios. Pierwotnie 

ma  charakter  arystokratyczny,  a  nawet  królewski,  i  -  jak  często  obserwowaliśmy  -  schodzi 

stopniowo  w  dół,  obejmując  rycerstwo,  któremu  jest  potrzebna  do  życia.  Przez  asymilację 

rycerz, nawet ubogi, naśladuje postępowanie wielmożów z arystokracji, dążąc do wejścia w 

jej  szeregi.  Jest to  wspólną  cechą  rycerzy,  odróżniającą  ich  zasadniczo od  nieszlachciców  - 

chłopów czy mieszczan, często posądzanych o złodziejstwo. Pewien znany epizod ilustruje tę 

background image

 

cechę.  Napotykamy  go  u  Wace'a,  który  go  zapożycza  od  pewnego  mnicha  z  opactwa  Sa-

int-Etienne  z  Caen.  Opowiada  o  szczodrobliwości  diuka  Roberta,  noszącego  przydomek 

“Wspaniały". Któregoś dnia zauważył on podczas mszy, że pewien waleczny rycerz nie zło-

żył ofiary, wezwał swego szambelana i kazał walecznemu rycerzowi, który był biedny, dys-

kretnie  przekazać  znaczną  sumę:  100  liwrów!  Rycerz  natychmiast  ofiarował  całą  sumę,  nie 

zachowując nic dla siebie. Kiedy go pytano, dlaczego nie dał tylko paru denarów, co w zu-

pełności by wystarczyło, odpowiedział mniej więcej tak: 

 

Zostały mi dane na ofiarę, 

Nie mogłem więc niczego zatrzymać.   

(Wace, w. 2328-2329) 

 

Taka  budząca  podziw  godność  została  zresztą  nagrodzona,  gdyż  diuk  przekazał  mu 

następne 100 liwrów, na osobiste wydatki. Rycerze z pieśni rycerskich nie tylko odwołują się 

do szczodrobliwości świeckich książąt w imię czegoś, co można by uznać za solidarność kla-

sową.  Celem  próśb  jest  również  duchowieństwo,  namawiane  do  opróżniania  skarbców  na 

potrzeby rycerzy, którzy bronią kraju, a zatem również Kościoła, jego dóbr i jego ludzi. Ry-

cerstwo a kler. W większości epopei nie ma natomiast ani śladu prawdziwego klerykalizmu; 

wręcz przeciwnie, można przedstawić parę cech wskazujących na coś przeciwnego. Na przy-

kład w Pieśni o Rolandzie arcybiskup Turpin zajmuje poczesne miejsce, lecz zawdzięcza je w 

większej  mierze  swej  funkcji  biskupa-wojownika niż duchownego. Jego błogosławieństwa  i 

obietnice raju z pewnością dodają otuchy towarzyszom Rolanda, lecz sławę i popularność za-

wdzięcza  on  potężnym  ciosom  miecza.  Mnisi  natomiast  odgrywają  niezbyt  piękną  rolę  w 

epopejach, są zajęci próżniactwem  i gonitwą za dobrobytem. Epopeja ośmiela się to  stwier-

dzić ustami samego Karola Wielkiego: jeśli młodzieniec odznacza się walecznością, solidno-

ścią  i odwagą, niech zostanie rycerzem;  jeśli zaś  przeciwnie,  jest słabeuszem  i tchórzem, to 

niech  zostanie  mnichem.  Moniage  Guillaume  jest  utrzymane  w tym  samym  duchu,  potwier-

dzając  wyższość  zakonów  wojskowych  nad  kontemplacyjnymi,  co  stanowi  dokładną  i  od-

wróconą  replikę  tego,  co  w  X  wieku  opat  Marcin  z  Jumieges  mówił  diukowi  Normandii, 

Wilhelmowi  Długiemu  Mieczowi.  Tymczasem  świeckie  rycerstwo  uświadomiło  sobie  swe 

znaczenie i właściwe sobie wartości. Często stoją one w sprzeczności z wartościami głoszo-

nymi przez Kościół i można je z trudem dostrzec tylko w literaturze w języku pospolitym. 

 

 

background image

 

3. Dworność a rycerstwo 

 

Ukryta rywalizacja między stanem duchownych i stanem wojowników, której pozwala 

się  domyślić  epopeja,  jawi  się  znacznie  bardziej  wyraziście  w  literaturze  zwanej  “dworną". 

Dyskusja między księdzem a rycerzem po raz pierwszy pojawia się na początku XII wieku w 

jednej  z  pieśni  pierwszego  trubadura,  Wilhelma  IX,  diuka  Akwitanii,  piewcy  miłosnej  na-

miętności.  W  bardzo  żywych  i  pikantnych  słowach  piętnuje  zachowanie  damy,  która  woli 

oddać  się  duchownemu  czy  mnichowi  niż  rycerzowi.  Na  własnym  przykładzie  wykazuje 

wyższość erotycznych umiejętności rycerza. Debata rozszerza się u schyłku XII wieku, kiedy 

drugorzędni klerkowie, goliardzi, przeciwnie, stwierdzają dobitnie swą przewagi:  łatwiej  im 

by wać  na dworze, podczas gdy rycerz często wyjeżdża  na daleką wojaczkę; ponadto klerk 

okazuje się czulszy, bardziej uważny, ma więcej ogłady i delikatniejsze ręce niż rycerz wła-

dający mieczem, pokryty krwią i potem, prostacki kochanek. Takie dzieła, jak słynny Synod 

w Remiremont lub jeszcze bardziej Traktat o miłości dwornej Andre le Chapelaina, nastręcza-

jące trudności i wywołujące spory interpretacyjne, podkreślają nowe znaczenie kobiet i miło-

ści wśród przymiotów arystokratycznych  i rycerskich, od XII wieku poczynając,  i  milczący 

spór na tej płaszczyźnie między kulturą klerykalną i kulturą rycerską. 

Fin' amor. W XII wieku życie na dworze, w zamku księcia lub seniora rzeczywiście nabiera 

nowych  barw.  Świat  wojowników,  w  większości  męski,  stopniowo  robi  miejsce  rodzajowi 

żeńskiemu, przede wszystkim Damie (od dompna lub  domina, pani, małżonka seniora). Być 

może  krucjata  nie  jest  obcym  zjawiskiem  w  tej  ewolucji:  kiedy  senior  odjechał  do  Ziemi 

Świętej, życie jego małżonki, niekiedy pozostającej w zamku, nabiera nowego wymiaru. Pod-

czas I wojny światowej nasz XX wiek przeżył porównywalną niewątpliwie ewolucję obycza-

jów  i  sposobów  myślenia.  Do  tego  dochodzi  tutaj  ożywiający  kontakt  z  cywilizacjami 

Wschodu i islamu, znanego już dzięki pielgrzymkom i rekonkwiście, lecz poszerzony, zwie-

lokrotniony  przez  nie  kończący  się  odpływ  do  Ziemi  Świętej  przez  cały  XII  wiek.  Inne 

wpływy, bardziej wewnętrzne w stosunku do chrześcijaństwa, na przykład celtyckie, skupione 

na dworze Wilhelma z Akwitanii w Poitiers, odegrały pewną rolę w ukształtowaniu się miło-

ści  dwornej,  opiewanej  wpierw  po  prowansalsku  przez  trubadurów  z  południowej  Francji 

(język d'oc), a później na północy przez truwerów i w Niemczech przez minneslingers. Wio-

dący  motyw  tych  pieśni  jest  znany,  nawet  jeśli  mediewiści  wciąż  dyskutują  nad  jego  po-

chodzeniem  i  znaczeniem  socjologicznym.  Wprowadza  on  w  relacje  między  mężczyzną  i 

kobietą nieco zmysłowości, napięcia erotycznego wzmaganego przez przesunięcie w czasie  - 

uznawane odtąd za konieczne i dodające wartości  - między pragnieniem a jego spełnieniem. 

background image

 

Miłość dworna nie jest bynajmniej odcieleśniona czy platoniczna:  jednoznacznie zmierza do 

zjednoczenia  cielesnego,  ale  będącego  kresem  pewnej  drogi,  pewnej  gry,  w  której  kobieta 

wydaje się bardziej panią niż stawką. 

Małżeństwo  w  ówczesnym  społeczeństwie  arystokratów  i  wojowników  niezbyt  się 

nadaje  do  realizowania  takiej  formy  miłości.  Niemal  zawsze  pełni  tylko  funkcję  społecz-

no-ekonomiczną.  Jest  sposobem,  by  położyć  kres  sporom  między  dwoma  rodami,  przypie-

czętować przymierze lub poszerzyć włości, pomnożyć swe dobra i potęgę. Łączą się ze sobą 

nie tyle dwie istoty, ile dwa domy. Co więcej, Kościół pod wpływem monastycyzmu rozwinął 

doktrynę  małżeństwa  i  związku  cielesnego  pozostawiającą  niewiele  miejsca  na  uczucie,  a 

jeszcze mniej na przyjemność zmysłów Jedynie prokreacja  jest uzasadnieniem aktu płciowe-

go, który nawet w tym wypadku pozostaje wysoce podejrzany Gry miłości dwornej, a praw-

dopodobnie  również  sama  miłość,  rozgrywają  się  więc  poza  małżeństwem,  wbrew  surowej 

nauce Kościoła. W XI wieku Kościół zwiększa ograniczenia, czyniąc z małżeństwa sakrament 

- którym do tej pory nie było - zabrania “prawowitych" związków z oficjalną konkubiną, “na 

duńską  modłę',  ściślej  określa  stopnie  pokrewieństwa  wykluczające  małżeństwo  “z  jednej 

krwi'  (do  szóstego  stopnia),  bardziej  rygorystycznie  zakazuje  małżeństwa  lub  konkubinatu 

księży i w ogóle klerków. Abelard i Heloiza zapłacą wysoką cenę za to nowe usztywnienie. 

Ten  doktrynalny  rygoryzm  nie  udaremniał  jednak  związków  pozamałżeńskich.  Czy 

można wręcz twierdzić, że powodował wzrost ich liczby? Nie da się tego wykluczyć. Moralna 

dyskredytacja,  jaką  Kościół  dotknął  akt  cielesny  i  przyjemność  płciową,  o  czym  świadczą 

kazania, mogła skłonić niektórych świeckich do twierdzenia  - jak uważał św. Hieronim - że 

miłość fizyczna uprawiana jako cel sam w sobie, dla przyjemności, sprowadza małżonkę do 

roli nierządnicy. U schyłku XI wieku Alan z Lille mówi to samo, wręcz uznając nazbyt żarli-

we stosunki płciowe między małżonkami za cudzołóstwo. Mimo głoszonego przez mnichów 

ideału  wstrzemięźliwości  lub  abstynencji  niektórzy  mogli  uznać,  że  miłość  poza  małżeń-

stwem nie jest w gruncie rzeczy bardziej godna potępienia niż miłość w małżeństwie, że jest 

znacznie łatwiejsza do zrealizowania i, ostatecznie, przyjemniejsza. 

Jeden fakt nie ulega wątpliwości: w realiach życia dworskiego, życia rycerzy, stosunki 

pozamałżeńskie były częste, zarówno wśród możnych (stąd wielu bastardów), jak wśród ota-

czających  ich  rycerzy.  Pan  czuwał  nad  tym,  by  nie  brakło  im  dziewcząt;  nie  wszystkie  one 

były rozpustnicami, znajdowały się wśród nich również kobiety, które z omówionych poniżej 

powodów nie  mogły wyjść za  mąż. Dzisiejsi  historycy dostrzegają także bardziej  niż praw-

dopodobne istnienie homoseksualizmu w tej męskiej społeczności wojowników, gdzie regułą 

był promiskuityzm. W klimacie panującej obecnie mody niektórzy nawet czynią z tej tenden-

background image

 

cji,  prawdopodobnie  mniejszościowej  pomimo  notorycznych  przykładów  (na  przykład  Ry-

szarda Lwie Serce), główny element płciowości rycerzy. 

 

4. Miłość a społeczeństwo 

 

W XII wieku istnieje jednak coś więcej niż kwestia zaspokajania popędów płciowych 

rycerzy. Społeczeństwo przeżywa wówczas kryzys małżeństwa. 

W istocie wszystkie te formy miłości umykające normom moralnym zostały być może 

umocnione przez ewolucję społeczną, która skłania arystokrację w XI i XII wieku do ograni-

czania  liczby  zawieranych  małżeństw,  by  unikać  rozpraszania  spuścizny,  zanim  powstało 

prawo pierworództwa (XIII wiek). Młodsi synowie rodzin drobnej szlachty, zmuszeni w ten 

sposób  do  celibatu,  którego  -  przeciwnie  do  celibatu  duchownych  -  nie  narzucały  im  żadne 

nakazy  moralne czy religijne,  mogli więc rozwijać frustracje zarówno uczuciowe, jak seksu-

alne i szukać ucieczki w zakazanych związkach i w marzeniach. 

Ideologia dworna. Oczywiście, Kościół potępiał homoseksualizm jeszcze mocniej niż 

nierząd  i  cudzołóstwo.  Literatura  pozostawia  w  cieniu  pierwsze  z  tych  zjawisk  i  nieco  za-

trzymuje się przy drugim. Przywiązuje się natomiast do cudzołóstwa, które wysławia wręcz 

jako pozytywną wartość rycerstwa. I to skutecznie: aby się o tym przekonać, wystarczy przy-

pomnieć niezwykłe powodzenie, którym przez całe Średniowiecze cieszyły się stare, celtyc-

kie,  przetransponowane  mity  idealnych  kochanków,  jakimi  były  cudzołożne  pary:  Tristan  i 

Izolda, Lancelot i Ginewra. Także i trubadurzy opiewali miłość rycerza poety do jego damy, 

na ogół mężatki. Rozpowszechnili oni pogląd, iż dama nie powinna się okazywać zbyt obo-

jętna na “względy", jakie okazuje jej rycerz, który “usilnie ją prosi o miłość". Poeta staje po 

stronie kochanków i piętnuje ewentualną zazdrość męża. Tak rodzi się pojęcie dwornej miło-

ści. Należałoby może raczej powiedzieć: dworne pojęcie miłości (R. Schnell), które stwarza 

typ rycerza służącego swej damie - kobiecie zamężnej, należącej do wyższej warstwy niż on, 

bardzo często będącej żoną jego własnego seniora. 

Trudna jest interpretacja takiego typu  literackiego. Czy należy  się w nim dopatrywać 

jedynie fikcji, pod pretekstem, że wszystko tu jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła? Niektó-

rzy tak sądzili, czyniąc z miłości dwornej zwykłą igraszkę umysłu oderwanego od wszelkiej 

rzeczywistości.  Argument  niewiele  wart,  gdyż,  jak  już  mówiliśmy,  Kościół  równie  surowo 

potępiał inne praktyki, które mimo to nie zanikły. Jest tu jednak coś więcej niż zwykłe istnie-

nie:  jest  wysławianie  wzorca.  Toteż  inni  historycy  dostrzegli  tutaj  wyraz  frustracji  i  buntu 

rycerzy z drobnej szlachty, z którą utożsamiają się trubadurzy i której głosem przemawiają (E. 

background image

 

Kóhler). To także nie jest pewne, gdyż nie wszyscy trubadurzy wywodzili się z tej warstwy. 

Pierwszy z nich, Wilhelm IX z Akwitanii, był jednym z najpotężniejszych książąt Zachodu. 

Inni byli panami, rycerzami, mieszczanami, a nawet klerkami. Trudno zatem ujrzeć w miłości 

dwornej wyraz jakiejś rewindykacji klasowej, ze strony drobnej szlachty i młodszych synów 

ubogich rodzin. Czyżby  fin'amor  była więc grą rzeczywistą, swoistym odpowiednikiem tur-

nieju, w którym  młody rycerz oddaje życie przygodzie, by zdobyć przedmiot niedosiężny  z 

natury,  małżonkę  seniora,  strzeżoną  przez  wszelakie  bariery  moralności  kościelnej  i  arysto-

kratycznej,  mające  ustrzec  “cześć'  małżonki,  a  przede  wszystkim  czystość  rodu?  Walką  po-

zorowaną, której reguły ustalili jakoby sami seniorzy, tak jak walki na kopie, a której nagrodą 

byłaby dama? Tak sądzi G. Duby. Jego zdaniem, wbrew temu, co sądzono, fin amor nie była 

przejawem awansu kobiet. Służenie damie miałoby być w istocie służeniem pośrednio senio-

rowi, który chcąc zyskać pełniejszą władzę nad rycerstwem, udomowić je, godził się postawić 

żonę w centrum rozgrywki, “w sytuacji złudnej, ludycznej, prymatu i władzy". 

Gdyby  tak  miało  być,  ideologię  fin  amor  wypracowałaby  lub  przynajmniej  przejęła 

wyższa arystokracja, aby utrwalić, podkreślić swą władzę nad służącym jej rycerstwem. Być 

może warto posunąć się jeszcze dalej i uczynić z tych widowisk miłosnych zawody wyłania-

jące  najlepszego  w  walkach  miłosnych,  tak  jak  turniej  wyłaniał  najbieglejszego  w  sztuce 

władania orężem. Zwycięzcy, potencjalni rywale, mogli więc być utrzymywani w zależności, 

wpierw na miejscu, na dworze, podczas trwania rozgrywek, a później w służbie wasalnej, za 

pośrednictwem  małżeństwa  -  ostatecznej  i  pożądanej  nagrody.  W  istocie,  przynajmniej  w 

źródłach literackich, dama panuje nad stadkiem kobiet na wydaniu, zgromadzonych w zamku, 

i przyznaje je pretendentom, umiejąc poddać próbie ich służbę, ich wierność. 

Młody  rycerz,  bacheler,  żarliwy  kawaler,  dążył  w  istocie  przede  wszystkim  do  mał-

żeństwa  z  dziedziczką,  oznaczającego  urządzenie  się,  akces  do  społeczności  arystokratów. 

Poprzez małżeństwo mógł w pewien sposób mieć nadzieję, że zacznie żyć “na własny rachu-

nek". Będąc panem gry, pan dworu dokonywał w ten sposób wśród swego rycerstwa selekcji 

najlepszych zawodników. Jeśli na tym polegała gra, to nie była ona pozbawiona ryzyka. Se-

nior to również senior, starzec, o ustalonej pozycji i posunięty w latach, posiadający dzieci z 

pierwszego  łoża;  mogą  one  być  niemal  rówieśnikami  młodej  pani,  która  zajęła  miejsce 

pierwszej czy  nawet drugiej żony. Istnieje więc wielkie ryzyko, że w tych  miłosnych zawo-

dach  będzie  ona  miała  niejeden  powód  do  zmieszania.  Przypomnijmy  bowiem,  że  fin'amor 

nie  jest  bynajmniej  odcieleśniona  i  że  rycerz  dąży  do  pełnego  posiadania  damy  Zarówno  u 

trubadurów, jak i u truwerów, od lais Marie de France po powieści dworne, motyw nieszczę-

śliwej  żony,  pięknej  młodej  panny  wydanej  za  starucha,  najprawdopodobniej  nie  jest  tylko 

background image

 

owocem wyobraźni poetów. Nie bez podstaw jest więc pogląd, iż miłość zwana dworną wy-

raża  przede  wszystkim  uczuciowe  frustracje  tych  “młodych"  w  celibacie  -  podobnie  jak  w 

małżeństwie o charakterze czysto społecznym - dążących do stosunków nowego typu. Jak już 

powiedzieliśmy, miłość nie istniała zawsze:  jest ona tworem XII wieku (D. de Rougemont). 

Jakkolwiek było, to właśnie uczucie - będące absolutem - opiewają poeci i pisarze. Namięt-

ność, której w ich marzeniach nie krępują ani moralne tabu, ani społeczne konwencje. Uczu-

cie silniejsze ponad wszystko, wzmagające odwagę rycerza, wysławiające jego cnoty Miłość, 

która wynosi, oczyszcza, sublimuje rycerstwo. 

Postać Lancelota staje się tutaj doskonałym przykładem. Jak widzieliśmy, Pani z Je-

ziora  przedstawia  młodemu  Lancelotowi,  przed  jego  pasowaniem,  główne  posłannictwo  ry-

cerstwa, w którego szeregi pragnie on zostać przyjęty:  obronę  Kościoła  i  najsłabszych, rzą-

dzenie ludem w służbie Boga. Jednakże w dalszej części tego monumentalnego arcydzieła nie 

to jest główną ani nawet poboczną troską bohatera. Najważniejszym czy wręcz jedynym mo-

tywem  jego  działania  jest  absolutna  miłość,  jaką  darzy  on  małżonkę  króla  Artura,  który  go 

pasował, królową Ginewrę; zostaje jej wiernym kochankiem. Jedynie ta miłość czyni z niego 

najlepszego  rycerza  na  świecie,  sprawcę  największych  wyczynów  rycerskich  ku  czci  i  dla 

ochrony  jego damy, oraz, w konsekwencji, dla bezpieczeństwa królestwa. Bardziej znaczący 

niż temat powieści - znamy bardziej gorszące - wydaje się sposób jej ujęcia. Wszędzie bo 

wiem, zarówno u trubadurów, jak i u Marie de France czy Krystiana z Troyes, od Rycerza z 

Wózka po Romans o Róży, poeta, dwór, odbiorca stają po stronie kochanków przeciwko za-

zdrośnikom, dworskim losengiers, pragnącym ich zguby. Sam Bóg ingeruje, aby ich ocalić, i 

żaden odcień dezaprobaty nie towarzyszy opowieści o kłamliwej przysiędze, z której się roz-

grzesza królowa Izolda, przysięgając na święte relikwie, że nigdy nie ściskała udami żadnego 

mężczyzny prócz swego męża, króla Marka, oraz... trędowatego, na którego barkach usiadła, 

na oczach wszystkich, aby przeprawić się przez bród rzeki. Tymczasem wiemy, że człowie-

kiem tym jest Tristan, przebrany za trędowatego, by formalnie uwiarygodnić przysięgę, którą 

Bóg jednak przyjmuje. 

Celtyckie  i  bretońskie  pochodzenie  “materii  bretońskiej",  widoczne  w  lais  i  powie-

ściach arturiańskich, może z pewnością wytłumaczyć te liczne fakty świadomego sprzeciwu 

wobec  moralności  głoszonej  przez  Kościół.  Nie  szkodzi:  wbrew  Kościołowi  i  potężnemu 

wpływowi jego ideologii, bohaterowie ci, mało odpowiadający kościelnemu ideałowi, już w 

XII  wieku  cieszyli  się  ogromnym  powodzeniem.  Stali  się  wzorem.  Za  ich  pośrednictwem 

rycerstwo wyraża niektóre elementy swej ideologii i tworzy własną mitologię. 

background image

 

VII. Mity i ozdoby rycerstwa   

 

Literatura  odzwierciedla  nie  tylko  podstawowe  wartości  rycerstwa,  jego  etykę  i  ko-

deks honorowy. Pozwala także prześledzić narodziny i ewolucję tego, co można nazwać mi-

tami rycerstwa. Sposób, w jaki ta grupa społeczeństwa dokonuje projekcji siebie na marzenia, 

jest istotny, zwłaszcza że z racji swej wielkiej popularności mity te zaczęły z kolei wywierać 

wpływ  na  zachowanie  prawdziwego  rycerstwa,  zarówno  podczas  wojny,  jak  na  turniejach. 

Heraldyka i zakony rycerskie także czerpią inspirację z owej mitologii i mają w niej udział. 

 

1. Mity rycerskie 

 

Mit  karoliński  wyraża  się  w  najgłębszej  warstwie  literatury,  od  czasów  Jana  Bodela 

zwanej  “materią  francuską".  Wysławia  Karola  Wielkiego  i  bohaterów  walk  z  niewiernymi, 

ale także - i przede wszystkim doborowego rycerza, odważnego, walecznego, uwielbiającego 

broń i wojnę, wielkiego miłośnika pięknych ciosów włócznią i zabiegającego przede wszyst-

kim  o  renomę  swej  waleczności.  Dla  takiego  bohatera,  którego  ucieleśnieniem  jest  Roland, 

Vivien  czy  Wilhelm,  cześć  polega  na  niedopuszczeniu  do  sytuacji,  by  ułożono  o  nim  “złą 

pieśń”.  Wstyd  polega  na  tym,  że  rycerz  zostaje  posądzony  o  tchórzostwo.  Stąd  nadużycia 

(nieostrożność?), które skłaniają Rolanda, wbrew zdaniu Oliwiera, do odmowy zadęcia w róg 

i wezwania na pomoc wojska  Karola  Wielkiego w Roncevaux  lub Viviena do wytrwania do 

końca  na  polu  walki,  samotnie  w  obliczu  nieprzeliczonych  rzesz  Saracenów,  aby  uniknąć 

krzywoprzysięstwa:  nieopatrznie  złożył  on  ślubowanie,  że  nigdy  nie  cofnie  się  przed  poga-

nami ze strachu przed śmiercią. 

Wynoszenie pod niebiosa fizycznej odwagi i waleczności w boju pozostaną jednym z 

trwałych  elementów  etyki  rycerskiej  na  przestrzeni  dziejów.  Inną  trwałą  jej  cechą  jest  lojal-

ność.  Podkreślaliśmy  ją  w  związku  z  postaciami  Wilhelma  i  Berniera.  W  znacznej  mierze 

wynika ona ze znaczenia więzi wasalnej, która łączy rycerza z jego seniorem, ze sztandarem 

jego pana. Ale jest tu coś więcej, gdyż nie wszyscy rycerze byli wasalami, a lojalność, wier-

ność  sztandarowi,  któremu  służą,  staje  się  cnotą  czysto  rycerską  lub  po  prostu  wojskową, 

wraz  z  rozwojem  wojsk  rycerzy  na  żołdzie,  opłacanych,  najemnych,  których  wierność  nie 

była  mniejsza.  Poza  wszystkim  służba  wojskowa  z tytułu  wasalstwa  także  była  uważana  za 

rewanż w wymianie: służono “za takie a takie lenno". Żołnierze najemni służyli za jakąś sumę 

pieniędzy, bachelers zaś, którzy jeszcze nie zostali pasowani - “za broń". W sferze etyki nie 

background image

 

należy być może zbytnio rozgraniczać różnych form służby. 

Zwłaszcza że w tej “materii francuskiej”, od samych początków literatury francuskiej 

ukazującej podstawowe wartości, których rycerstwo nigdy nie porzuci, służbą mieszczącą w 

sobie  wszystkie  inne  rodzaje  jest  służba  chrześcijaństwu,  czyli  Bogu,  reprezentowanemu  na 

ziemi przez swego namiestnika: nie papieża, jak chcieliby kanoniści, którzy w tej samej epoce 

pisali traktaty utrzymane w tym duchu (Anzelm z Lukki, Bonizo z Sutri), lecz cesarza Fran-

ków, Karola Wielkiego. Powstaje wówczas prawdziwy mit; dynastia Kapetyngów, która do-

szła  do  władzy  po  Karolingach,  za  radą  Sugera  stara  się  wykorzystać  ten  mit  na  swoją  ko-

rzyść: uświęcony król ma za zadanie poprowadzić rycerstwo Franków, którzy otrzymali misję 

rozprzestrzenienia  chrześcijaństwa, odepchnięcia  pogan,  zdobycia  władzy  nad  światem.  Mit 

ten  wyraża  się  również  w  legendach  krucjat,  mówiących  o  cesarzu  ostatnich  dni,  o  piel-

grzymce  Karola  Wielkiego  na  Wschód,  o  jego  protektoracie  nad  miejscami  świętymi,  o 

zmartwychwstaniu cesarza Germanii itd. Kronika Pseudo-Turpina, powstała w tej samej epo-

ce w kręgach bliskich opactwu Saint - Denis, służy jako punkt wyjścia do przejęcia tego mitu 

przez Kapetyngów. Jednakże wspomniane już przymierze monarchii francuskiej z mieszczań-

stwem pod koniec XII wieku pozwala sądzić, że ideologia rycerska ukształtowała się bardziej 

na  dworach  książęcych  we  Francji  niż  na  dworze  władcy  kapetyńskiego.  Mit  Aleksandra. 

Odnowa kultury klasycznej na Zachodzie w XII wieku przyciąga uwagę dworskich uczonych, 

zwłaszcza  w  środowiskach  anglo-normandzkich.  Prestiż  pełnego  przepychu  Wschodu  nigdy 

nie przestał  fascynować Zachodu, chodziło  jednak przede wszystkim o Bizancjum. Tym ra-

zem do łask powraca historia starożytności grecko-rzymskiej, z nowym zainteresowaniem dla 

dzieł  starożytnych  filozofów,  ale  również  historyków.  Rzymianin  Wegecjusz  w  znacznej 

mierze zainspirował opis rycerstwa przekazany przez Jana z Salisbury w jego Policraticus..., i 

warto odnotować tytuł przekładu tego dzieła na starofrancuski: Sztuka rycerstwa. 

Ta nowa moda na starożytność doprowadziła do powstania powieści, których akcja toczy się 

w Grecji, Troi lub Rzymie, a ich bohaterami są starożytni herosi, spopularyzowani przez We-

rgiliusza i Owidiusza, którzy podsunęli treść swych powieści XII-wiecznym pisarzom, takim, 

jak Benedykt z Sainte-Maure. Starożytne wojny przerodziły się tam w walki rycerskie, starcia 

wręcz - turnieje, a miłość pojawia się w formie zwiastującej powieści dworne. Najlepszy por-

tret wzorowego rycerza przedstawiły jednak nie powieści Eneasz czy Teby, lecz Aleksander. 

Powieść ta, najstarsze znane świadectwo napisane dwunastozgłoskowcem, który przejmie od 

niej  nazwę  (aleksandryn),  czyni  z  greckiego  herosa  księcia  rycerza,  otoczonego  jak  Karol 

Wielki dwunastoma parami. Rycerz ten nie poprzestaje  już  na rąbaniu  nieprzyjaciela:  jest to 

umysł  ciekawy,  otwarty,  błyskotliwy,  żądny  poznania  i  odkryć,  miłośnik  świąt  i  turniejów, 

background image

 

organizator istnych liturgii świeckich. Jest on o tyle interesujący dla historii rycerstwa, że jego 

postać i  historia  legły u podstaw szerokiego rozpowszechnienia  legendy  -  legendy o pocho-

dzeniu Franków od Troi. W odniesieniu do rycerstwa legenda ta podejmuje i rozwija pogląd o 

przeniesieniu poznania ze Wschodu na Zachód. Powieści ulegające wpływom starożytnym, a 

po ruch powieści Krystiana z Troyes i powieści arturiańskie, doprowadzają ten proces do An-

glii, co stanowi formę propagandy politycznej. 

Mit arturiański. Tak  jak  niegdyś  duchowieństwo (czyli wiedza), tak rycerstwo, zrodzone na 

Wschodzie,  zostało  jakoby  przekazane  przez  Trojańczyków od  Greków  po  Rzymian,  a  póź-

niej na Zachód, aby dotrzeć na dwór króla Artura, gdzie zbierają się najlepsi rycerze świata, 

pragnący pasowania z rąk króla  i przyjęcia do Okrągłego Stołu. Plantageneci, od Henryka I 

poczynając,  przejęli  na  swój  rachunek  mitologię  celtycką.  Około  1130  roku  Geoffrey  z 

Monmouth pisze po łacinie swą Historię królów Brytanii oraz Proroctwa Merlina, ku chwale 

Celtów  i  Normanów.  W  ten  sposób  Plantageneci  usiłują  pozyskać  sobie  Celtów  przeciwko 

Anglosasom,  unikając  jednocześnie  podżegania  nacjonalistycznych  rewindykacji,  opierają-

cych się na legendach o tym, że król Artur wciąż żyje. W 1191 roku Henryk II zarządza po-

szukiwania  w  opactwie  Glastonbury,  gdzie,  według  legend,  miał  się  schronić  Artur  (jest  to 

wyspa Avalon wróżki Morgany); “odkryto" tam grobowce Artura i Ginewry: Artur naprawdę 

umarł i nie powróci! Normandzcy władcy mogą zatem upominać się o spuściznę po Arturze. 

Przyczyniają  się  do  szerokiego  rozpowszechnienia  opowieści  Okrągłego  Stołu,  a  Geoffrey, 

brat Ryszarda Lwie Serce, nadaje swemu synowi imię Artur. Później, w 1278 roku, Edward I 

każe  otworzyć  te  groby  i  przenieść  koronę  Artura  do  Westminsteru.  Edward  i  jego  rycerze 

zostają w ten sposób utożsamieni z rycerstwem arturiańskim. Przez to przeniesienie rycerstwa 

ze Wschodu w głąb Zachodu kler i rycerstwo sprzymierzają się ze sobą, a czysto barbarzyń-

skie i germańskie cnoty wojenne zostają dzięki temu złagodzone, jakby uszlachetnione przez 

kulturę  wschodnią,  składającą  się  z  przepychu,  subtelności,  zasady  dobrego  wychowania. 

Powieści arturiańskie wcielają także do swej etyki przymioty  miłości, opiewane przez Owi-

diusza i przez trubadurów, zinterpretowane na nowo przez Krystiana z Troyes, który przede 

wszystkim ukazuje, że nie tylko nie przynosi ona szkody odwadze wojownika (Erek i Enida), 

lecz  przeciwnie,  wysławia  cnoty  rycerskie  (Iwajn),  a  nawet  może  wysublimować  rycerstwo 

(Lancelot). Nie ulega wątpliwości, że za motywami rozwijanymi przez literaturę arturiańską 

kryje się słabo jeszcze znane tło celtyckie, przekaz wartości politycznych i moralnych, które 

niczego  nie  zawdzięczają  Kościołowi  ani  feudalizmowi,  zwłaszcza  celtycka  zasada  władzy 

zwierzchniej wcielonej w postać królowej, a nie króla (J. Markale). 

Stopniowa chrystianizacja mitów celtyckich w literaturze jest oczywista w przypadku 

background image

 

mitu  o  poszukiwaniu  Graala.  To  tajemnicze  naczynie,  początkowo  nie  mające  żadnego 

związku z chrześcijaństwem, będące prawdziwym wyjaśnieniem wszelkich czarów, staje się 

ostatecznym  celem  poszukiwań  rycerzy  arturiańskich.  Ślady  chrystianizacji  dostrzegamy  już 

u Krystiana z Troyes, gdzie Perceval uosabia wzór świeckiego rycerstwa: jest obrońcą wdowy 

i sieroty, jest opanowany, pobożny bez popadania w mistycyzm, stosuje etykę rycerską łączą-

cą w sobie rozmaite dążenia ówczesnych ludzi świeckich. Jego kontynuatorzy nadają “materii 

bretońskiej" wymiar mistyczny. U Roberta z Boron Graal staje się kielichem, do którego Jó-

zef  z  Arymatei  zebrał  u  stóp  krzyża  krew  Chrystusa.  Powieści  arturiańskie  przeradzają  się 

wówczas w epopeję o odkupieniu  i przemieniają bretońską cudowność w symbole chrześci-

jańskie. Czary, z którymi walczą rycerze, wyobrażają jakby walkę z siłami zła, z siłami pier-

wotnego pogaństwa, fałszywych bogów i magii. Jednocześnie zarysowuje się prawdziwa teo-

logia odkupienia przez rycerstwo. Odkupienia tego, które jest symbolizowane przez poszuki-

wanie  Graala  i  ostateczne  zdjęcie  czarów,  może  dostąpić  tylko  rycerstwo oczyszczone.  Ry-

cerstwo światowe, reprezentowane przez Gowina, ponosi klęskę z powodu braku ideału. Ry-

cerstwo dworne, kierowane  ludzką  miłością, także ponosi klęskę pomimo waleczności Lan-

celota,  najlepszego  rycerza  na  świecie,  wysublimowanego  przez  swą  miłość  do  Ginewry. 

Zwycięstwo zdoła odnieść tylko Galaad, nieskalany, syn Lancelota, poczęty jednak “w grze-

chu",  w  związku  podwójnie  nieprawym:  dzięki  czarom  młodej  dziewczynie  udaje  się  połą-

czyć  z  Lancelotem,  który  jest  przekonany,  że  trzyma  w  ramionach  królową  Ginewrę.  Za 

przyczyną  tego,  co  można  by  nazwać  “pokalanym  poczęciem",  odwrócony  zostaje  bieg  hi-

storii.  Cnota  ojca  przechodzi  na  syna,  Galaada,  który  uosabia  “rycerstwo  niebieskie".  Jako 

prawdziwy  Chrystus-rycerz,  Galaad  niestrudzenie  prowadzi  swe  mistyczne  poszukiwania, 

pokonuje czary, gdyż pozostaje czysty od wszelkiego grzechu, od rozpusty, od pożądliwości. 

Wyraża  żal  nawet  dlatego,  że  musiał  zadać  śmierć  w  swej  słusznej  sprawie.  Oczywista  jest 

tutaj inspiracja monastyczna z Citeaux. Dziewiczy rycerz dokonuje w ten sposób odkupienia 

rycerstwa i całego świata arturiańskiego. Skądinąd Graal, stając się motywem eucharystycz-

nym, łączy rycerzy Artura z historią świętą. 

Mit  biblijny.  W  epoce,  w  której  Biblię  uważano za  księgę  historii  ludzkości,  próbo-

wano oczywiście połączyć ze sobą te różne światy, utworzyć łańcuch znaczący, nieprzerwany 

chronologicznie  i  magicznie. Związek chronologiczny  jest zapewniony przez przypomnienie 

ciągłości  między obecnym rycerstwem  i rycerstwem pierwotnym, rycerstwem  ludu Bożego. 

W sposób magiczny, ciągłość potwierdza Graal, zawierający w sobie krew Chrystusa zebraną 

przez  Józefa  z  Arymatei  i  przekazaną  na  Zachód  do  królestwa  Artura.  Tak  więc  rycerstwo 

Izraela  prowadzi  do  rycerstwa  Zachodu,  tak  samo  jak  królowie  Izraela,  przedstawiani  w  tej 

background image

 

samej epoce na  fasadach katedr, prowadzą do królów Francji. Jedni  i drudzy  są uważani za 

aktorów historii świętej, która przebiega według niejasnych niekiedy planów Bożych. Jest to 

nowa  forma  ideologicznej  asymilacji  rycerstwa  przez  Kościół.  Dzięki  temu  głoszona  przez 

Kościół krucjata sytuuje się na historycznej linii wojen Przedwiecznego w Starym Testamen-

cie. Pod tym względem jest zresztą znamienne, że pierwszymi księgami Biblii przełożonymi 

na  starofrancuski  były,  przed  Ewangeliami,  pełne  opisów  wojen  księgi  Sędziów,  Królów, 

Machabeuszy. 

W XIII wieku powstają triady rycerzy-bohaterów, które jednoczą historię i prowadzą 

na  krucjatę.  Dawne  Przymierze  reprezentują  dowódcy  wojskowi:  Jozue,  Dawid  i  Juda  Ma-

chabeusz; pogańską starożytność - Hektor Trojańczyk, Grek Aleksander Wielki i Rzymianin 

Cezar. Potem, w sposób naturalny i dwutorowy, jak widzieliśmy, pochodnia rycerstwa zostaje 

przeniesiona na Zachód wraz z Arturem, Karolem Wielkim i Godfrydem z Bouillon. Chrze-

ścijańskie  rycerstwo  przejmuje  więc  dziedzictwo rycerstwa  Izraela,  przekazującego  mu  swą 

mistykę, oraz rycerstwa pogańskiego, które dzięki  swej wartości podbiło świat i tym samym 

umożliwiło  rozprzestrzenienie  chrześcijańskiego  przesłania.  Zawiera  w  sobie  rycerstwo  Ży-

dów i pogan. Każdy z tych dziewięciu walecznych (do których grona dodano później Du Gu-

esclina, a potem Joannę d'Arc) symbolizuje także jeden konkretny aspekt rycerstwa. Na po-

czątku XIV wieku osiągamy więc całościową wizję rycerstwa w historii świata. Powodzenie, 

jakim cieszy się kult dziewięciorga walecznych, świadczy o ideologicznej sile historycyzują-

cego mitu rycerstwa. Ostatnia triada odgrywała również w oczach rycerzy rolę, jaką powinno 

ono  było  odgrywać  w  historii  świętej.  Wraz  z  Arturem  (uważanym  wtedy  za  postać  histo-

ryczną) chrześcijaństwo było oblegane, zagrożone przez pogan, do tego przenikane przez zło 

szatana.  Wraz  z  Karolem  Wielkim  nabierało  świadomościswej  jedności  i  siły,  w  stabilnym 

Cesarstwie. Wraz z Godfrydem z Bouillon chrześcijańskie rycerstwo spełniało część posłan-

nictwa będącego przeznaczeniem Franków: zdobywało świat. 

W  średniowiecznej  literaturze  rycerstwo  nadaje  historii  spójność  i  znaczenie.  Bez 

niego świat powróciłby do bezładu, chaosu. Obraz rycerstwa, jaki odzwierciedlają powieści, 

oczywiście nie odpowiada rzeczywistości. Nie pozostaje jednak bez wpływu na tę rzeczywi-

stość. Wartości rycerstwa, nieustannie i w różnych formach sławione w dziełach literackich, a 

zwłaszcza w romansach rycerskich, które do końca cieszyły się powodzeniem, w końcu prze-

niknęły sposób myślenia i utworzyły prawdziwą kulturę. W tym sensie można mówić o rycer-

stwie jako pewnej formie cywilizacji, sposobu życia, mentalności. 

Mamy tego dowód w samej  historii. Mówiliśmy  już o turniejach, a zwłaszcza o  wy-

czynach (pas d'armes), walkach na kopie, okrągłych stołach, które wiele ze swej formy, reguł, 

background image

 

wystroju,  a  nawet  swego  istnienia  zawdzięczają  opowieściom  arturiańskim.  Także  podczas 

wojny daje się odczuć wpływ wzorca literackiego. Kronikarz wojny stuletniej, Jean Froissart, 

świadczy  o  tym  głębokim  przepojeniu,  kiedy  opisuje  rycerzy  francuskich,  angielskich,  bur-

gundzkich,  organizujących  między  sobą  turnieje  podczas  oblężeń;  czy  też,  w  pełnym  toku 

wojny, posłusznych - zdarzały się wy jątki, ale wyłamujących się spotykała krytyka - etycz-

nym regułom rycerstwa. Z drugiej strony, kodeks honorowy narzuca się ponad granicami ca-

łej arystokratycznej “klasie" wojowników, w następstwie ekspansji Francuzów i Normanów, 

którzy są jego głównymi nośnikami oraz dzięki znacznemu prestiżowi literatury francuskiej i 

anglo-normandzkiej,  którą  szybko tłumaczono  i  naśladowano  we  wszystkich  sąsiednich  kra-

jach,  w  Cesarstwie,  w  Italii,  w  Hiszpanii,  aż  po  odległy  świat  skandynawski  i  normandzki. 

Wszędzie pasowaniu towarzyszy oprawa coraz bogatsza w motywy honorowe, ideologiczne, 

etyczne. I odwrotnie, degradacja rycerzy “niegodnych", lepiej znana w XIV i XV wieku, wy-

raźnie pokazuje, jakie były niewybaczalne wady i błędy, pomijając brak szlachectwa, o któ-

rym już dostatecznie mówiliśmy Są to przede wszystkim zbrodnie zdrady i tchórzostwa, pro-

wadzące do ucieczki z pola bitwy, ponadto karane śmiercią. Dotyka ona także tego, kto zaparł 

się wiary, uchybił danemu słowu, postąpił haniebnie wobec kobiet. Degradacja nabiera cha-

rakteru  uroczystego,  i  dotkliwie  upokarzającego:  siekierą  odcina  się  rycerzowi  ostrogi  tuż 

przy obcasach. Jego miecz zostaje złamany, tarcza wygięta, herby wymazane. 

Heraldyka. Zachowanie rycerzy czerpie inspirację także z wzorców literackich. W XIV wieku 

widzimy, jak królowie i książęta uczestniczą incognito w turniejach lub walczą każdego dnia 

w  innych  barwach,  naśladując  pod  tym  względem  bohaterów  Okrągłego  Stołu,  z  którymi 

utożsamiają  ich  giermkowie.  Apanaże  rodów  z  wysokiej  arystokracji,  herby,  rozpowszech-

niają się w XIII wieku na wszystkich posiadaczy lenna i są też przedmiotem zainteresowania 

rycerzy z drobnej szlachty. Ich prawo do herbu zostaje im przyznane w tym samym czasie, co 

prawo  do  noszenia  tytułu  messire.  Zwróćmy  jednak  uwagę,  że  herby  są  znacznie  ściślej 

związane  ze  szlachtą  niż  z  rycerstwem,  gdyż  od  XIII  wieku  nie  pasowani  szlachcice  mają 

jednak do nich prawo. Od połowy XIII wieku zasadnicze reguły heraldyki są ustalone i na ich 

mocy  herb staje się dziedziczny;  jest to bardziej  sprawą szlachty, rodu, genealogii  niż etyki 

rycerskiej.  Ta  wyjątkowa  popularność  heraldyki  wiąże  się  zarazem  ze  średniowiecznym 

upodobaniem  do  przedstawień  wizualnych,  zwłaszcza  do  barw,  z  ostentacyjnymi  cechami 

szlachty i z tendencją do symbolizmu, do zakodowanego języka. Giermkowie, otaczani coraz 

większym szacunkiem w XIV i XV wieku, mają za główne zadanie tłumaczyć ten język her-

bów,  sławić  wyczyny  rycerzy  noszących  herby,  zwłaszcza  na  turniejach,  których  stają  się 

sędziami, a przede wszystkim komentatorami. Można ich uznać za piewców rycerskiej kultu-

background image

 

ry, którą szczyci się szlachta, za kapłanów swoistej świeckiej religii, mającej własne liturgie, 

symbole,  obrzędy,  swoją  mistykę.  Powtórzmy  jednak,  że  heraldyka  gloryfikuje  przede 

wszystkim szlachtę. Herb jest dziedziczny, przynależność do rycerstwa nie. Rycerstwo, ozdo-

bione swymi  cnotami  i  swą  ideologią, w XIV  i  XV wieku  staje się dla  szlachty dodatkową 

ozdobą, podnoszącą naturalną godność nabytą przez urodzenie. I przeciwnie, dla nie-szlachty 

pozostaje  ono  jednym  z  podstawowych  sposobów  wejścia  do  jej  grona  i  uzyskania  herbu, 

który  szlachectwo  wyobraża.  Stan  wojownika  może  uszlachcić,  na  mocy  decyzji  książąt. 

Uroczyste pasowanie czyni z wojownika jednocześnie rycerza i szlachcica (O. de La Marche, 

Ph. de Novare). Był on  już rycerzem z zawodu, zgodnie ze stałym znaczeniem  słowa; teraz, 

dzięki pasowaniu, zostaje rycerzem, co tutaj oznacza zarazem tytuł szlachecki. Nie pasowani 

synowie szlachty noszą miano paziów, podczas gdy słowo giermek oznacza także rangę spo-

łeczną. Takie pasowania nadające tytuł szlachecki są nagrodą za wyjątkowo brawurowe czy-

ny W XV wieku Jan z Bueil stwierdza, iż rycerstwa nie należy przyznawać nie-szlachcicowi 

w nagrodę za czyn zbrojny dokonany podczas oblężenia lub ataków na miasta czy twierdze. 

Należy brać pod uwagę jedynie wyczyny o charakterze rycerskim, na samym polu bitwy lub, 

w mniejszym stopniu, na turniejach. 

 

2. Zakony rycerskie 

 

Inna ozdoba szlachty to zakony rycerskie, powstałe w XIV wieku. W tej kwestii nale-

ży  rozwiać  nieporozumienie,  jakie  mogą  stwarzać  używane  tu  pojęcia.  W  istocie  świeckie 

zakony  rycerskie  niewiele  mają  wspólnego  z  zakonami  żołnierskimi  utworzonymi  w  XII 

wieku:  z  templariuszami,  szpitalnikami  czy  rycerzami  teutońskimi.  Tamte  miały  inspirację 

religijną, a ich celem było dostarczenie krucjacie stałych, kierowanych odpowiednią motywa-

cją,  mających  nadaną  strukturę  i  zdyscyplinowanych  oddziałów.  Ich  utworzenie  oznaczało 

kres rewolucji doktrynalnej, jakiej dokonał Kościół wobec wojny i wojowników, gdyż łączyły 

one w sobie dwa ideały całkowicie dotąd przeciwstawne: mnichów i wojowników. Jednocze-

śnie to zjawisko wyrażało w pewien sposób klęskę Kościoła, a zwłaszcza papiestwa, usiłują-

cego zebrać pod swym sztandarem całe rycerstwo świata chrześcijańskiego. Zakony rycerskie 

nie mają ani wspólnego pochodzenia, ani wspólnych celów, ani wspólnych cech. Przeciwnie, 

wyrażają zarazem światowe i etyczne ideały rycerstwa świeckiego, a w pewnej mierze ozna-

czają również klęskę idei międzynarodowego rycerstwa, posłusznego uniwersalnym nakazom 

moralnym. Świadczą jednak o sile i trwałości niektórych idei oraz o ukształtowaniu się praw-

dziwej ideologii rycerskiej. 

background image

 

Najstarsze  pochodzą  z  połowy  XIV  wieku:  Zakon  Podwiązki,  założony  przez  króla 

Anglii Edwarda III w 1348 roku; Zakon Gwiazdy, powołany przez króla Francji Jana Dobre-

go w 1351. Są one znacznie  bliższe świeckim  bractwom  lub stowarzyszeniom turniejowym 

niż zakonom w kościelnym tego słowa znaczeniu. Wydaje się oczywiste, że większość z nich 

odgrywała  rolę  dyplomatyczną.  Pod  płaszczykiem  gloryfikacji  wartości  rycerskich  chodzi  o 

to,  by  doprowadzić  do  przymierza  dowódcy,  którym  najczęściej  jest  władca,  z  możnymi  i 

wpływowymi osobistościami. Przynależność do zakonu umacnia więź wasalną, która zaczyna 

słabnąć. Żadnej wątpliwości w tym względzie nie zostawiają zobowiązania członków zakonu 

wobec  mistrza.  Zresztą  większość  z  nich  sama  jest  wasalami  założyciela.  Dzięki  prestiżowi 

swych członków zakon służy również propagandzie politycznej. 

Zakon Złotego Runa, utworzony w 1430 przez diuka Burgundii Filipa Dobrego, traf-

nie obrazuje polityczną rolę tych stowarzyszeń. Filip założył go zresztą, aby wymówić się od 

przyjęcia Orderu Podwiązki  i  wzorował  jego statuty na zakonie angielskim. Jest oczywiście 

dowódcą  zakonu,  któremu  jego  członkowie  przysięgają  wierność;  muszą  nawet  zobowiązać 

się  do  tego,  że  opuszczą  inne  zakony  to  rozporządzenie  zniszczyłoby  dyplomatyczną  rolę 

Złotego  Runa,  gdyby  zostało  wprowadzone  w  życie.  Było  stosowane  tylko  do  wasali  lub 

poddanych diuka. Jego głównym celem  było zgromadzenie po stronie diuka całej  burgundz-

kiej szlachty. Nacisk położony na obrzędy, na przepych, na braterstwo jednoczące trzydziestu 

jeden  członków,  na  aspekty  moralne  wyjaśnia  prestiż  tego  zakonu  i  fakt,  że  współcześni 

utożsamiali go ze swoistą religią świecką. Zbliżone cechy napotykamy w Zakonie Półksięży-

ca, założonym w 1448 przez Rene d'Anjou. Wszystkie te zakony opierają się na ideałach ry-

cerstwa, które oddają na służbę polityce książąt. Bractwa turniejowe i konfraternie towarzy-

szy broni, rozwijające się w Niemczech, są bardziej interesujące dla historii rycerstwa w ści-

słym tego słowa znaczeniu, gdyż mają charakter mniej polityczny Kładą nacisk na ideologię 

rycerską i tworzą kult wartości sławionych przez powieści rycerskie: honor, lojalność, wier-

ność, szacunek dla dam, które odgrywają tam ważną rolę, dworność. Nie brak tu aspektu reli-

gijnego:  zalecenia pobożności  i przysięgi obrony  Kościoła, wdów i sierot. Widać też aspekt 

społeczny,  podkreślający  pewną  równość  między  członkami,  którzy  wszyscy  są  szlachetnie 

urodzeni, tak jak we wszystkich  innych zakonach rycerskich. Obowiązująca w obrębie tych 

bractw  hierarchia  nie  odpowiada  ściśle  randze  ani  bogactwom.  Podsumowując,  te  bractwa 

rycerskie  podejmują  próby  wskrzeszenia  w  obrębie  zamkniętych  i  mniejszościowych  spo-

łeczności  mitycznego  rycerstwa,  egalitarnego  i  moralnego,  które  prawdopodobnie  istniało 

tylko w ich marzeniach. 

background image

 

Istnienie  tych  bractw  i  tych  zakonów  świadczy  w  każdym  razie  o  utrzymywaniu  się 

owego ideału  i o coraz jaśniejszej  świadomości  faktu, iż rzeczywiste rycerstwo pozostaje od 

niego  nader  odległe.  Nie  ma  w  tym  zresztą  nic  nowego:  już  pod  koniec  XII  wieku  krytycy 

rycerstwa uważali, że oddaliło się ono od swego pierwotnego posłannictwa i sytuowali jego 

złoty wiek w zamierzchłej przeszłości. Raymond Lulle i Pani z Jeziora czynili to samo, prze-

pojeni ideą, iż dawne czasy były więcej warte niż czasy obecne i że niegdysiejsze rycerstwo 

słynęło z cnót, które potem zarzucono. 

 

To  zwykłe  stwierdzenie  świadczy  co  najmniej  o trwałości  ideału  rycerskiego  na  przestrzeni 

całego Średniowiecza. 

background image

 

Podsumowanie 

 

Historię  rycerstwa,  w  jego  aspektach  zawodowych,  ekonomicznych,  społecznych, 

kulturowych,    można grosso modo podzielić na cztery fazy. 

 

Pierwsza  faza, do połowy XI wieku,  na płaszczyźnie zawodowej odpowiada powsta-

niu ciężkiej kawalerii, której technika walki od początku nie uległa zmianie. Z punktu widze-

nia  społecznego,  wojownicy  konni  wywodzą  się  w  większości  ze  środowisk  zamożnego 

chłopstwa, właścicieli ziemskich, którzy zostali wasalami lub nadal gospodarowali majątkiem 

rodowym. Osłabienie władzy centralnej w najdalej wysuniętych na zachód regionach dawne-

go  cesarstwa  karolińskiego  pociąga  za  sobą  rozkwit  księstw,  a  następnie  kasztelanii,  które 

prawdziwie stają się podstawowymi komórkami społeczeństwa feudalnego. Kasztelani dzięki 

zbrojnej  sile  swych  milites,  wasali  lub  zbrojnych  sług  przypisali  sobie  znaczną  część  prero-

gatyw władzy publicznej, przede wszystkim ban, władzę wojskową. Polityczny i ekonomicz-

ny rozwój tych milites zbliża ich do drobnej arystokracji, w którą wtapiają się poprzez różne-

go rodzaju awans społeczny, zwłaszcza przez małżeństwo z kobietami należącymi do wyższej 

warstwy W większości jednak wypadków przyjęcie broni i ekwipunku wojownika przez mi-

lites  ma niewiele wspólnego z uroczystym wręczeniem  miecza władcom  i książętom. Wszy-

scy  “szlachetni'  świeccy  są  rycerzami  wtedy,  gdy  dowodzą  swymi  oddziałami.  Daleko  do 

tego, by w oczach współczesnych wszyscy rycerze byli szlachetnie urodzeni. 

W  wymiarze  kulturowym  “rycerze'  wówczas  bardziej  odpychają,  niż  pociągają  jako 

wzór. Ich gwałtowność, nieokrzesanie, bezkarność podczas pełnienia obowiązków polegają-

cych  na zmuszaniu  ludzi do służby  ich seniorom czy też podczas gwałtów i grabieży doko-

nywanych na własny rachunek, sprawia, że często są utożsamiani ze zbójcami. Kościół pró-

buje  ograniczać  ich  rozboje  i  rabunki,  wprowadzając  instytucje  pokoju  i  rozejmu  Bożego. 

Instytucje te nie wszędzie odnoszą liczący się sukces: świadczy o tym wielka liczba zgroma-

dzeń  pokojowych;  czysto  zaś  negatywny  charakter  nakazów  dowodzi  z  kolei  niemal  zu-

pełnego braku jakiejkolwiek etyki rycerskiej. 

Druga faza, od drugiej połowy XI do pierwszego trzydziestolecia XIII wieku obejmuje 

czas kształtowania się rycerstwa w klasycznym tego słowa znaczeniu. Rewolucja w dziedzi-

nie  techniki  walki  -  wykorzystanie  włóczni  trzymanej  poziomo  i  nieruchomo  -  zmienia  wo-

jowników konnych w wyborową kawalerię, coraz  lepiej chronioną przez kolczugę z siatki  i 

hełm,  który  można  zamykać.  Szarża  jadących  ramię  w  ramię  rycerzy  sprawia,  że  kawaleria 

background image

 

staje  się  królową  bitew.  Wysoka  cena  ekwipunku  i  koni,  specjalnie  szkolonych  do  nowej 

szermierki konno sprawia, że mniej wojowników może korzystać z tych dóbr. Tym bardziej 

rośnie  prestiż  kawalerii  i  przepaść  między  walczącymi  na  koniu,  w  pełnym  uzbrojeniu,  a 

resztą  wojowników.  Pasowanie  na  rycerza  nabiera  więc  wartości  zarówno  zawodowej,  jak 

społecznej,  gdyż  arystokracja  stara  się  zastrzegać  stan  rycerski  przede  wszystkim  dla  wła-

snych  synów,  a  potem  tylko  dla  niektórych  z  nich.  Arystokracja,  kładąca  nacisk  na  swoje 

prawa i dziedziczne przywileje, stopniowo przepaja swymi wartościami rycerstwo, którym od 

zawsze kieruje. 

Pod  koniec  tego okresu  szlachta  zastrzegła  rycerstwo  wyłącznie  dla  siebie.  W  wielu 

regionach  szlachetne  urodzenie  i  stan  rycerski  to  dwa  oblicza  arystokracji.  Ideologia  szla-

checka tym  bardziej pozyskuje  sobie rycerstwo, że szlachta czuje się zagrożona  ekonomicz-

nym rozkwitem  mieszczaństwa i politycznym odrodzeniem władzy królewskiej. Broniąc się 

przed tym podwójnym zagrożeniem, uwypukla to, co uzasadnia jej przywileje. Rycerstwo jest 

wtedy określane jako najwyższy stan o wysokiej wartości ideologicznej. 

W  tymże  okresie  rycerstwem  interesuje  się  Kościół:  wpierw  stara  się  pozyskać  dla 

siebie  całe  rycerstwo  przez  wyprawę  krzyżową,  będącą  ostatecznym  kresem  rewolucji  do-

gmatycznej,  która  poprowadziła  go  od  początkowego  głoszenia  zasady  niestosowania  prze-

mocy do koncepcji świętej wojny, mogącej dać palmę męczeństwa. Liturgie pasowania stop-

niowo  sprowadzają  na  rycerzy  błogosławieństwa,  które  pierwotnie  były  przeznaczone  tylko 

dla królów i które niosą ze sobą ideologię obrony Kościoła i słabych. 

Ideologia  ta,  pierwotnie  klerykalna,  zderza  się  z  innymi  wartościami,  całkowicie 

sprzecznymi  z  tymi,  które  głosi  Kościół:  są  to  miłość  dworna, ostentacja,  przepych,  gloryfi-

kacja  radości,  święta,  miłości  absolutnej  i  wiernej,  lecz  najczęściej  cudzołożnej,  mogącej 

wzmagać waleczność rycerza. Ideologia rycerska z trudem wydobywa się z tych sprzeczności, 

których ślady znajdujemy w literaturze. 

Zarówno  w tej  dziedzinie,  jak  w  wielu  innych  wiek  XIII  stanowi  okres  równowagi. 

Rycerstwo osiąga wtedy pełną dojrzałość, być może okres szczytowy. W dziedzinie militarnej 

przechodzi  niewiele zmian  i nadal dominuje w bitwach, choć rośnie udział  formacji  stosują-

cych  inne  techniki  wojenne.  W  sferze  społecznej  rycerstwo  i  szlachta  mieszają  się  ze  sobą, 

chociaż  następuje  odwrócenie  relacji.  Odgrywające  pierwszoplanową  rolę  pierworództwo 

wyraźniej rozgranicza władzę polityczną, bogactwo ekonomiczne i szlachectwo, przekazywa-

ne przez urodzenie  i  jeszcze wyraźniej określone zwyczajami. Teraz w XIII wieku, w zasa-

dzie wszyscy rycerze są szlachcicami, a u schyłku stulecia wiele brakuje do tego, by wszyscy 

szlachcice  byli  rycerzami.  Rycerstwo  cieszy  się  wówczas  znacznym  prestiżem,  który  od-

background image

 

zwierciedla jego ideologia. Król Francji Ludwik Święty uosabia te wartości, jednocześnie re-

ligijne  i arystokratyczne. Istotnie, Kościół zdołał  schrystianizować mity pochodzenia celtyc-

kiego,  które  wydawały  się  nie  podlegać  przemianom.  Opowieści  arturiańskie,  a  zwłaszcza 

bardzo popularny cykl Lancelota, zatraciły w ten sposób część swego wywrotowego charak-

teru. Charakter ten utrzymuje się  jednak w innych dziełach pomimo retuszu (na przykład w 

Romansie o Róży). 

W XIV i XV wieku następuje zachwianie tej równowagi. Na płaszczyźnie wojskowej 

rycerstwo,  choć  wciąż  odgrywa  swą  rolę,  w  istocie  traci  pełną  przewagę  nad  piechurami  i 

przede  wszystkim  nad  łucznikami.  Technologiczny  postęp  w  metalurgii  umożliwia  jednak 

opracowanie  i  rozwój  zbroi  płytowej,  która  zapewnia  rycerzom  niemal  doskonałą  ochronę. 

Taktyki  rycerstwa  niewiele  się  jednak  zmieniają,  a  przerost  brawury  prowadzi  niekiedy  do 

klęski  (Courtrai,  Poitiers,  Azincourt).  W  tym  samym  czasie  rozwój  stałych  armii  zmienia 

udział w wonie poszczególnych grup społecznych. U schyłku Średniowiecza trzon sił zbroj-

nych  stanowią  wolni  strzelcy,  zawodowa  piechota,  pojawienie  się  zaś  artylerii  zaczyna 

umniejszać rolę rycerstwa. Oczywiście, szlachta nadal odgrywa rolę dominującą w wojsku  i 

bitwach, kieruje walką; rycerstwo już nie! Stan rycerski ustępuje miejsca zawodowi żołnier-

skiemu. 

Stan rycerski, ale już nie szlachta, która w XIV wieku przeszła trudny okres z powodu 

wielkich  klęsk  (morowej  zarazy,  wojny  stuletniej),  które  pociągnęły  za  sobą  inflację,  czyli 

zmniejszenie  dochodów  obliczanych  w  pieniądzach.  Wiele  drobnej  szlachty  zaciąga  się  do 

wojsk królewskich. Dzięki rozwojowi tych wojsk w XV wieku mają oni zapewnione przywi-

leje ekonomiczne (zwolnienie z podatków), a także honorowe, kulturowe: prawo do noszenia 

miecza, prawo do posiadania znaków herbowych. Skutkiem tego jest waloryzacja  ideału ry-

cerskiego, który od dawna stopił się z ideologią szlachecką. Dążenie do skuteczności podczas 

wojny oddala jednak te wartości od rycerstwa wojskowego. Znajdują one schronienie w oso-

bie kilku wzorcowych bohaterów, jak Bajard, i są kultywowane z niejaką nostalgią graniczącą 

z kultem w zakonach rycerskich; wreszcie stają się mitem w powieściach rycerskich, których 

uwieńczeniem i zarazem karykaturą będzie w XVII wieku Don Kichote Cervantesa. 

Rycerstwo mimo wszystko odcisnęło piętno na niemal  całym Średniowieczu, poczy-

nając  od  zarania  roku  tysięcznego.  Zrodzone  z  nowych  uwarunkowań  wojennych,  a  przede 

wszystkim  społeczno-politycznych  feudalizmu,  przerodziło  się  w  etykę  świecką  zabarwioną 

religijnie,  w  ideologię.  Rycerstwo  stało  się  mentalnością,  formą  cywilizacji,  a  przed 

XVIII-wiecznym “uczciwym człowiekiem", rycerz był wcieleniem pewnego wzorca kulturo-

wego, którego ślady znajdujemy jeszcze w zachowaniach, nawet wojennych, europejskich elit 

background image

 

z początku naszego stulecia, pomimo rosnącej dominacji materializmu i wojowniczego kultu 

pieniądza.  Wartości  rycerstwa,  pod  każdym  względem  sprzeczne  z  wartościami  współcze-

snego materializmu, zostały zapomniane lub wręcz wystawione na pośmiewisko. 

Dzisiaj  szlachetna  postać  idealnego  rycerza  inspiruje  niemal  wyłącznie  ludzi  owład-

niętych tęsknotą za minioną przeszłością. Trudności trzeciego tysiąclecia być może sprawią, 

że będziemy tego żałowali.