background image

 

Melanie Milburne 

 

Ślub w Rzymie 

background image

Rozdział 1 

 
Anna z przerażeniem patrzyła na poważną twarz lekarza. 
– Chce pan powiedzieć, że... on umrze? 
–  Bez  prywatnego  ubezpieczenia,  w  publicznym  systemie 

opieki zdrowotnej syn pani będzie musiał poczekać na operację 
co najmniej rok, a może nawet półtora. 

– Ale mnie nie stać na prywatne ubezpieczenie – wykrztusiła 

Anna przez zaciśnięte  gardło.  – Już teraz  z trudem radzę sobie 
nawet z utrzymaniem nas obydwojga! 

–  Zdaję  sobie  sprawę  z  trudności,  jakie  napotykają  samotne 

matki,  takie  jak  pani  –  odrzekł  lekarz  bez  śladu  współczucia, 
którego  w  tej  chwili tak  bardzo  potrzebowała.  –  Ale  publiczny 
system  opieki  zdrowotnej  jest  przeciążony  i  bliski  całkowitej 
zapaści. Życie pani syna na krótką metę nie jest zagrożone, ale 
tę dziurę w sercu trzeba załatać, zanim doprowadzi do trwałych 
szkód. – Przerzucił notatki na biurku i dodał jeszcze: – Jeśli uda 
się pani znaleźć jakiegoś sponsora i zebrać fundusze, to operacja 
mogłaby się odbyć w ciągu miesiąca w Centrum Chirurgii Serca 
w Melbourne. 

Anna nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Ledwie było ją 

stać  na  bilet  tramwajowy  do  miasta.  Co  tu  mówić  o  operacji 
przeprowadzonej w jednym z najlepszych szpitali w kraju! 

– Ile... to by kosztowało? – wyjąkała, nieświadomie zsuwając 

się na brzeżek krzesła. 

Lekarz  przez  chwilę  milczał,  jakby  obliczał  coś  w  myślach, 

po  czym  wymienił  sumę.  Gdy  Anna  ją  usłyszała,  zaparło  jej 
dech i omal nie spadła z krzesła. 

– Aż tyle? – wykrztusiła. 
– Obawiam się, że tak. Sammy musiałby pozostać w szpitalu 

background image

co  najmniej  przez  dziesięć  dni. To  znacznie  podwyższa  koszty. 
A jeśli będą jakieś komplikacje... 

Anna z przerażeniem przełknęła ślinę. 
– Jakie komplikacje? 
– Pani Stockton, każda operacja to ryzyko, a operacja serca u 

trzyletniego dziecka, to szczególnie delikatna sprawa. Zagrożeń 
jest  wiele:  na  przykład  infekcja,  niepożądane  reakcje  na  leki  i 
tak  dalej.  –  Lekarz  zamknął  teczkę  leżącą  na  biurku  i, 
odchylając  się  na  oparcie  krzesła,  przesłał  jej  uśmiech,  który 
chyba miał jej dodać otuchy. – Proponuję, by poszła pani teraz 
do  domu,  podzwoniła  po  znajomych  i  krewnych  i  poszukała 
kogoś, kto mógłby pokryć koszty. W ten sposób pani syn miałby 
szansę na szybkie i szczęśliwe rozwiązanie sytuacji. 

Anna  westchnęła  w  duchu,  podnosząc  się  z  miejsca.  Poza 

siostrą miała bardzo niewielu krewnych. A znajomi? 

Gdy przed czterema laty wróciła do kraju, ostatnią rzeczą,  

jakiej myślała, było zbudowanie sieci wspierających przyjaciół; 
wtedy myślała tylko o tym, by stworzyć jak największy dystans 
między  sobą  a  rodziną  Ventressich.  Niemal  każdego  dnia 
myślała  o  swoim  byłym  narzeczonym  Franku  i  jego  bracie 
Carlu...  Teraz  też  z  trudem  odganiała  te  myśli  od  siebie. 
Okropne oskarżenia wciąż dźwięczały jej w głowie i wiedziała, 
że gdyby tylko poddała się im. 

Po  ulicy  przelewał  się  tłum  ludzi  wędrujących od  sklepu  do 

sklepu,  od  biura  do  biura.  Niezwykły  jak  na  listopad  upał 
powiększał  jeszcze  ogólne  zniecierpliwienie.  Marzyła  o  czymś 
zimnym  do  picia.  Zerknęła  na  zegarek:  jeszcze  przez  godzinę 
nie  musiała  wracać  do  domu,  gdzie  pod  opieką  Jenny,  jej 
młodszej  siostry,  czekał  na  nią  synek.  Zauważyła  w  pobliżu 
kawiarnię i ruszyła w tę stronę. Gardło miała wyschnięte, tania 
bawełniana  bluzka  na  plecach  była  zupełnie  mokra  od  potu. 

background image

Przechodząc  obok  szyby  wystawowej,  zauważyła,  że  jej  jasne 
włosy  opadają  na  ramiona  w  strąkach.  Wyglądała  niechlujnie i 
przygnębiająco. 

Tylko jeden stolik był wolny. Znajdował się na samym końcu 

kawiarni, w ciemnym kącie, toteż gdy Anna dostrzegła sylwetkę 
wysokiego  mężczyzny  przy  sąsiednim  stoliku,  było  już  za 
późno. Mężczyzna patrzył wprost na nią. Było już za późno, by 
się wycofać... o wiele za późno. 

Podniósł się z niedbałym wdziękiem, charakterystycznym dla 

wszystkich mężczyzn z jego rodziny, i stanął tuż przy jej stoliku. 

– Witaj, Anno – odezwał się aksamitnym głosem, na dźwięk 

którego  przeszył  ją  dreszcz  i  natychmiast  powróciły 
wspomnienia  czasu,  gdy  przez  chwilę  życie  wydawało  jej  się 
wielką obietnicą niezmąconego szczęścia. 

– Franko... – wykrztusiła. Samo wypowiedzenie jego imienia 

sprawiało jej ból. 

–  Czy  mogę  się  do  ciebie  przysiąść?  –  Nie  czekając  na 

odpowiedź, odsunął sobie krzesło i usiadł. 

Anna zresztą i tak nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. 

Miała wrażenie, że usta zamarzły jej na lód. 

–  Ile  to  już  lat?  –  zapytał,  przebiegając  wzrokiem  po  jej 

postaci. – Trzy? Cztery? 

Te  słowa,  rzucone  lekkim  tonem,  kompletnie  wytrąciły  ją  z 

równowagi.  Ona  sama  mogła  mu  dokładnie  podać  liczbę  dni, 
które minęły od ich rozstania; pamiętała to dokładnie niemal co 
do minuty. Pamiętała również ostatnie słowa, jakie  wykrzyczał 
do niej w gniewie. Podniosła wyżej głowę i spojrzała na niego 
ponad stolikiem. 

– Nie pamiętam. To było tak dawno. 
–  To  prawda.  –  Siedział  rozluźniony  i  taksującym 

spojrzeniem obrzucał jej oblaną rumieńcem twarz. – Co u ciebie 

background image

słychać? Wyglądasz na... przygnębioną. 

–  Wszystko  w  porządku,  dziękuję  –  odrzekła,  spuszczając 

wzrok. 

Podeszła  do  nich  kelnerka  i,  zanim  Anna  zdążyła  otworzyć 

usta, Franko już zamówił sok ze świeżych pomarańczy dla niej i 
kawę ristretto dla – Mogłeś mnie przynajmniej zapytać o zdanie 
–  prychnęła,  gdy  kelnerka  odeszła.  –  Skąd  wiesz,  że  nie 
chciałam czegoś innego? 

– A chciałaś coś innego? – zapytał bez żadnych emocji. 
– Nie, ale nie w tym rzecz! 
– A w czym? 
No właśnie, zastanowiła się. Nie było sensu się z nim spierać; 

wiedziała,  że  bez  względu  na  to  jaką  taktykę  obierze,  Franko 
zawsze będzie górą. 

Zatrzymała  wzrok  na  wazoniku  z  kwiatkami  i  zapytała  z 

udawaną obojętnością: 

– Co cię sprowadziło do Melbourne? 
–  Interesy.  Nasza  firma  rozwinęła  się.  Mamy  teraz  filie 

zarówno tutaj, jak i w Sydney. Hossa na rynkach nieruchomości 
bardzo nam się przysłużyła. Przyjechałem, żeby rozejrzeć się w 
tym, co mamy. 

Zerknęła na niego ukradkiem. Zauważyła, że on nie spuszcza 

z  niej  wzroku,  i  poczuła  się  jak  jedna  z  kontrolowanych 
nieruchomości.  Gdy  kelnerka  przyniosła  im  zamówienie,  Anna 
skorzystała  z  okazji  i  zatrzymała  wzrok  na  twarzy  Franka 
odrobinę  dłużej.  Nadal  był  bardzo  przystojny,  jak  zresztą 
wszyscy  mężczyźni  z  rodziny  Ventressich,  włącznie  z  Carlem, 
jego  bratem.  Ale  podczas  gdy  Carlo  był  niższy,  ze 
skłonnościami  do  nadwagi,  sylwetka  Franka  nie  pozostawiała 
nic  do  życzenia;  widać  było,  że  regularnie  odwiedza  siłownię. 
Włosy i oczy miał kruczoczarne, twarz pokrytą cieniem zarostu, 

background image

a  usta  o  zdecydowanym  wykroju.  Anna  pamiętała,  że  te  usta 
czasami  przybierały  łagodniejszy  wyraz,  przy  innych  okazjach 
jednak  padały  z  nich  ostre,  raniące  jak  brzytwa  słowa.  O  tym 
również wiedziała z gorzkiego doświadczenia. 

–  Jak  długo  zamierzasz  zostać  w  Australii?  –  zapytała,  by 

wypełnić czymś niezręczne milczenie. 

–  Trzy  miesiące,  może  trochę  dłużej  –  odrzekł  z  namysłem, 

nie spuszczając z niej badawczego wzroku. 

Upiła łyk soku i drżącą dłonią odstawiła szklankę na stolik. 
– Jak się miewa twój syn? 
Omal nie przewróciła szklanki. Skąd wiedział?! 
–  Mój  syn...  –  wykrztusiła.  –  Akurat  teraz...  miewa  się 

niezbyt dobrze. 

– Przykro mi to słyszeć. 
– Naprawdę? – zapytała, cynicznie patrząc mu prosto w oczy. 
–  To  tylko  dziecko  –  odpowiedział  spokojnie.  –  Żadne 

dziecko nie zasługuje na to, by chorować. Co mu jest? 

Już  miała  opowiedzieć  mu  całą  historię,  ale  ugryzła  się  w 

język  i  dla  uspokojenia  znów  sięgnęła  po  szklankę.  Zapadło 
ciężkie milczenie. 

– Ile on ma lat? – zapytał w końcu Franko. 
– Trzy. 
– Widuje się czasem ze swoim ojcem? 
– Nie – odrzekła, zaciskając dłoń na zimnym szkle. 
– A gdzie on teraz jest? 
– Z moją siostrą. 
– Chodziło mi o jego ojca. 
Niepewnie podniosła na niego wzrok. 
– Nie mam pojęcia. 
Franko głośno wciągnął oddech. 
– A czy w ogóle wie o tym, że ma syna? 

background image

–  Nie.  Ale  gdybym  miała  jakiekolwiek  podstawy,  by 

przypuszczać, że ta wiedza jest mu do czegoś potrzebna, tobym 
mu powiedziała – odparła Anna, doskonale zdając sobie sprawę, 
że kłamie. 

Brat  Franka,  Carlo,  był  ostatnią  osobą  na  świecie,  której 

powiedziałaby o istnieniu Sammy’ego. Nawet gdyby jej własne 
życic  albo,  nie  daj  Boże,  życie  Sammy’ego  miało  od  tego 
zależeć. 

– A jak się miewa twoja siostra? 
Poczuła  wdzięczność  za  zmianę  tematu  i  odpowiedziała 

potokiem słów. 

–  Jenny  miewa  się  doskonale.  Skończyła  pierwszy  rok 

studiów i zdała wszystkie egzaminy z wyróżnieniami. 

– To spore osiągnięcie – zauważył. 
Powiedz  to  głośno,  pomyślała  Anna.  Powiedz,  jak  wielkim 

osiągnięciem jest to dla dziewczyny, która nie słyszy nawet, gdy 
ktoś wołają po imieniu. Ale te słowa, przepełnione goryczą, nie 
przeszły jej przez gardło. Schowała uczucia za obojętną maską i 
spojrzała mu prosto w twarz. 

– A jak się czuje twoja matka? 
– Bardzo dobrze. Nie może się nacieszyć wnukami. 
Anna poczuła ucisk w żołądku.   
– Masz dzieci? – zapytała mimowolnie. 
– Nie ja. Moja siostra, Giulia. Ma już trójkę. 
Wspomnienie  Giulii  sprawiło  Annie  przyjemność.  Siostra 

Franka  była  ogromnie  sympatyczną  osobą  i  szczerze  lubiła 
zarówno Annę, jak i Jenny. 

–  Sądziłam, że  ty też już  zdążyłeś  się  ożenić  – powiedziała, 

wpatrując się w pestkę pomarańczy na dnie szklanki. 

– Nie darzę już małżeństwa szczególnym nabożeństwem. 
Nie mogła go za to winić. Po tym, co mu zrobiła, miał pełne 

background image

prawo do cynizmu. 

– Muszę już iść – wymamrotała, odsuwając krzesło i sięgając 

po torebkę. 

Franko jednak wyciągnął rękę i przytrzymał jej dłoń. 
– Nie. 
Poczuła,  jak  od  jego  dotyku  przez  cale  jej  ciało  przebiegi 

prąd. 

– Chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać. 
– Muszę wracać do Sammy’ego. Spóźnię się na tramwaj... 
– Podwiozę cię. 
–  Nie  –  zaprotestowała,  próbując  wyswobodzić  rękę.  – 

Mieszkam daleko, a poza tym... 

– Gdzie mieszkasz? 
Miała ochotę podać mu nazwę jakiejś miejscowości odległej 

o  pięćset  kilometrów,  ale  wszystkie  nazwy  wyparowały  jej  z 
głowy. 

– Gdzie mieszkasz, Anno? – powtórzył. 
– W St. Kilda – wymamrotała, spuszczając wzrok. 
–  Nie  wydaje  mi  się,  żeby  to  było  bardzo  daleko  – 

skomentował sucho. 

– Owszem, daleko, jeśli musisz iść piechotą. 
–  Nie  masz  pieniędzy  na  samochód  albo  na  komunikację 

publiczną? 

– Mam tyle, że mi wystarcza – oburzyła się, podnosząc głowę 

wyżej. 

– Pracujesz? 
–  Tylko  mężczyzna,  który  nigdy  nie  miał  dziecka,  może 

zadać takie pytanie! 

Zignorował jej sarkazm i zapytał jeszcze raz: 
– Pracujesz poza domem? 
– Mam dwie prace. 

background image

–  Widzę,  że  jesteś  kobietą  skupioną  na  karierze  –  rzekł 

przeciągle, puszczając jej rękę. 

Jakoś  nigdy  nie  uważała  sprzątania  w  hotelu  ani  pracy  w 

barze  za  szczególnie  istotne  szczeble  w  rozwoju  kariery 
zawodowej,  ale  z  drugiej  strony,  nigdy  też  nie  sądziła,  że  w 
wieku dwudziestu pięciu lat zostanie samotną matką. 

–  Lubię  niezależność.  –  Roztarła  przegub,  rzucając  mu 

krzywe spojrzenie. 

– Nic pamiętam, żeby kiedyś tak ci na tym zależało. 
Miała już dość tych wzmianek o przeszłości. 
– Naprawdę muszę już iść... 
– Chciałbym z tobą porozmawiać dłużej – powiedział jeszcze 

raz. – Powspominać stare czasy... 

– Nie mam nic do opowiadania. 
Odchylił się do tylu na krześle i przez dłuższą chwilę patrzył 

na  nią  bez  słowa.  Musiała  zebrać  wszystkie  siły,  by  znieść  ten 
wzrok z pozornym opanowaniem. W głowie czuła pustkę, miała 
wrażenie, że wisi zawieszona w próżni, jak w koszmarnym śnie; 
przeszło  jej  przez  myśl,  że  za  chwilę  się  obudzi  i  przekona,  iż 
jest sama w kawiarni, a po drugiej stronie stolika stoi tylko puste 
krzesło. 

–  Nie  masz  mi  nic  do  powiedzenia  po  czterech  latach?  – 

zdziwił się. 

– Nic mi nie przychodzi do głowy. 
Coś  w  jego  wzroku  ostrzegło  ją,  że  wzbiera  w  nim  gniew. 

Powietrze wokół nich stało się ciężkie od napięcia; Anna miała 
wrażenie, że brakuje jej tlenu. 

–  Przepraszam,  naprawdę  muszę  już  iść.  –  Podniosła  się 

zdecydowanie  i  poczuła  ulgę,  widząc,  że  tym  razem  Franko  jej 
nie zatrzymuje. 

–  Zobaczymy  się  jeszcze  –  powiedział  tylko,  również  się 

background image

podnosząc. 

Rzucił  na  stolik  kilka  banknotów  i  wyszedł  z  kawiarni. 

Patrzyła za nim, ale nie odwrócił się więcej. 

 
Sammy  powitał  ją  entuzjastycznie  jak  zwykle.  Patrząc  na 

syna,  Anna  odniosła  wrażenie,  że  jego  usta  przybrały  sinawe 
zabarwienie; z pewnością nie wyglądały tak jeszcze tego dnia z 
rana. 

–  Witaj,  kochanie  –  powiedziała,  całując  go  w  policzki  i  w 

czubek  perkatego  nosa.  –  Byłeś  grzeczny?  Nie  sprawiałeś 
kłopotu cioci Jenny? 

– Byłem bajdzo grzeczny. Najisowałem ci objazek, zobacz! 
Podsunął jej pod nos kartkę papieru. Anna pochyliła się, żeby 

się przyjrzeć. Zobaczyła na obrazku cztery patykowate postacie 
ludzkie. Trzy z nich rozpoznała natychmiast – to była ona sama, 
Jenny oraz Sammy. 

–  Bardzo  ładne,  ale  kto  to  jest?  –  zapytała,  wskazując  na 

czwartą postać. 

– To mój tatuś – oznajmił chłopiec. – Ja też chcę mieć tatusia, 

takiego samego jak Davey. Mogę takiego dostać? 

Anna poczuła ulgę na myśl, że jej syn jest jeszcze za mały, by 

pojąć wszystkie komplikacje swojej sytuacji. No tak, pomyślała. 
Tato  Daveya  jest  łagodnym  chirurgiem  laryngologiem,  a  nie 
prostakiem,  któremu  chodzi  tylko  o  to,  żeby  zaciągnąć  kobietę 
do łóżka... 

Opanowała mdłości i posłała synowi blady uśmiech. 
– Muszę nad tym pomyśleć. Może teraz pójdziemy zobaczyć, 

co robi ciocia Jenny? 

Jenny  stalą  przy  stole  w  kuchni,  marszcząc  czoło  nad 

przepisem, który miała zamiar wypróbować. Anna postukała ją 
w ramię. 

background image

– Jak poszło? – zapytała jej siostra językiem migowym. 
Anna  z  westchnieniem  usiadła  przy  stole  i  powiedziała 

powoli, tak żeby Jenny mogła odczytać słowa z ruchu warg: 

– Potrzebna jest operacja. Bardzo kosztowna operacja. 
– Ile? – zapytała Jenny. 
Jej głos był nieco zniekształcony w sposób typowy dla osób 

zupełnie  nie  słyszących,  Anna  jednak  przywykła  do  jego 
brzmienia  i  doskonale  rozumiała  każde  słowo.  Wymieniła 
astronomiczną sumę, którą podał jej lekarz. Jenny skrzywiła się 
boleśnie. 

– I co zrobimy? 
–  Nie  wiem.  –  Anna  znowu  westchnęła.  –  Nie  mam 

najmniejszego pojęcia. 

– Poszukam pracy! – zamigała Jenny tak szybko, że Anna z 

trudem mogła nadążyć za ruchem jej dłoni. 

–  Nie.  W  tej  rodzinie  potrzebny  jest  ktoś  po  studiach  i  to 

masz być ty. Jeśli zgodzisz się zostać z Sammym w weekendy, 
to wezmę dodatkowe dyżury... Jakoś damy radę. Musimy. 

 
Hotel  miejski,  w  którym  pracowała,  w  weekend  był 

wypełniony  po  brzegi.  Praca  była  ciężka  i  żmudna,  ale  Anna 
musiała zebrać pieniądze na operację, nawet gdyby miała paść z 
wyczerpania. 

Podczas pierwszej rundy po pokojach zdjęła pościel z łóżek, 

posprzątała  łazienki,  zaniosła  do  nich  świeże  ręczniki  i  mydło. 
Pracowała  jak  automat,  nie  pozwalając  sobie  nawet  na  chwilę 
oddechu  w  obawie,  by  zdradzieckie  myśli  nie  powędrowały 
natychmiast do Franka. 

Sama przed sobą nie chciała przyznać, jak bardzo poruszyło 

ją ich spotkanie. Nie wspomniała o niczym Jenny, choć miała na 
to  ochotę.  Siostra  jednak  nie  znała  dokładnie  całej  historii;  nie 

background image

wiedziała,  dlaczego  Anna  zerwała  z  Frankiem,  teraz  więc  nie 
było  sensu  wyciągać  starych  brudów.  To  wszystko  było  zbyt 
bolesne. 

Gdy  zaledwie  dwa  lata  po  śmierci  ich  ojca  matka  również 

zmarła,  Jenny  była  tak  zrozpaczona,  że  wpadła  w  głęboką 
depresję.  Jedynym  lekarstwem  dla  siostry,  jakie  wówczas 
przyszło Annie do głowy, była zmiana otoczenia, zorganizowała 
więc  tani  wyjazd  na  wakacje.  Zwiedziły  wtedy  Wyspy 
Brytyjskie  i  większa,  część  Europy.  Gra  okazała  się  warta 
świeczki;  nawet w tak smutnych okolicznościach wakacje były 
bardzo udane i nastrój Jenny wkrótce się poprawił. 

Pod  koniec  podróży  dotarły  do  Rzymu  i  wtedy  zdarzyło  się 

nieszczęście.  Usiłując  porozumieć  się  z  recepcjonistą  w  tanim 
hoteliku,  Anna  na  chwilę  spuściła  z  oczu  torbę,  w  której  były 
pieniądze i dokumenty ich  obydwu. Przekonana, że  siostra  stoi 
obok  niej  i  pilnuje  dobytku,  odwróciła  się  po  chwili,  ale  nie 
zobaczyła ani torby, ani siostry. 

Recepcjonistka  nie  okazała  się  zbyt  pomocna,  tak  więc  po 

chwili obydwie znalazły się na ulicy. Anna próbowała pocieszyć 
szlochająca Jenny, ale sama również nie miała pojęcia, co robić 
dalej. 

Wysoki  mężczyzna  o  kruczoczarnych,  lśniących  w  słońcu 

włosach, z teczką w ręku, zatrzymał się obok nich i pozdrowił je 
w  doskonalej  angielszczyźnie.  Jedynie  akcent  i  zbyt  wyraźna 
dykcja zdradzały, że nie jest to jego ojczysty język. 

– Dzień dobry – powiedział. – Co się paniom stało? 
Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła uwagę Anny, było ciepłe 

spojrzenie jego ciemnych oczu, spoglądających na zalaną łzami 
twarz Jenny. 

–  Ktoś  ukradł  torebkę  z  naszymi  paszportami.  Dopiero  tu 

przyjechałyśmy  –  wyjaśniła.  –  Czy  mógłby  pan  nam 

background image

powiedzieć, gdzie jest najbliższy posterunek policji? 

Mężczyzna sięgnął po plecaki i z łatwością podniósł obydwa 

naraz. 

–  Najlepiej  będzie,  jeśli  sam  tam  panie  zaprowadzę.  To 

niedaleko, tylko kilka ulic. Najszybciej będzie piechotą. 

Owszem, Anna była  w stanie w to  uwierzyć. Nawet  według 

standardów  z  Melbourne  ulica  była  zupełnie  zakorkowana,  a 
skutery,  śmigające  z  rykiem  między  uwięzionymi  w  korkach 
samochodami,  jeszcze  powiększały  wrażenie  kompletnego 
chaosu.  Ruszyły  za  wysokim  mężczyzną  i  po  raz  pierwszy  od 
dawna Annę ogarnęło poczucie bezpieczeństwa. 

–  Nazywam  się  Franko  Ventressi  –  przedstawił  się  ich 

wybawca.  – Razem z  bratem Carlem prowadzę firmę Ventressi 
Developments. Czy po raz pierwszy jesteście w Rzymie? 

–  Tak.  Właściwie  wracamy  już  do  domu,  do  Australii. 

Nazywam się Anna Stockton, a to jest moja siostra Jenny. 

Franko  rzucił  im  uśmiech,  od  którego  serce  Anny 

momentalnie  stopniało,  i  uścisnął  ich  dłonie  w  formalnym 
powitaniu.  Od  jego  dotyku  Annę  przeszył  dreszcz;  szybko 
cofnęła rękę. 

Złożenie  meldunku  na  policji  z  pomocą  Franka  trwało 

zaledwie kilka minut. Gdyby musiały radzić sobie same, mając 
tylko  rozmówki  angielsko-włoskie,  zapewne  spędziłyby  na 
posterunku  pól  dnia.  Anna  czuła  do  niego  coraz  większą 
wdzięczność;  nie  wyobrażała  sobie,  jak  by  sobie  poradziły, 
gdyby nie on. 

Pomógł  im  wypełnić  papiery,  zaprowadził  do  ambasady,  a 

gdy już wszystko było załatwione, zabrał do zacisznej kawiarni i 
kupił coś zimnego do picia. 

–  Nic  wiem,  jak  mam  ci  dziękować  –  powiedziała  Anna.  – 

Tak wiele dla nas zrobiłeś! 

background image

Franko tylko pobłażliwie machnął ręką. 
– Żaden problem. Ja też mam siostrę i chciałbym, by czuła się 

bezpiecznie w obcym kraju. 

Poczuła, że rumieni się pod jego uważnym spojrzeniem. 
– Twoja siostra jest bardzo małomówna – zauważył. 
Anna potrząsnęła głową. 
– Nie. – Jenny nie słyszy. Straciła słuch, gdy miała dwa lata, 

ale  potrafi  czytać  z  ruchu  warg,  tylko  trzeba  mówić  wolno. 
Umie też mówić, tylko że jest trochę nieśmiała w towarzystwie 
osób, których nie zna. 

– Rozumiem. 
Nie  minęło jednak  wiele  czasu, a  Anna  zauważyła,  że  Jenny 

straciła  swoja,  wcześniejszą  rezerwę  i  pogodnie  rozmawiała  z 
Frankiem.  Tym  trudniej  było  jej  odmówić,  gdy  zaproponował, 
by zatrzymały się w jego rodzinnym domu. 

– Nie macie gdzie mieszkać – przekonywał ją. – Nie musicie 

się  niczego  obawiać.  Moja  matka  i  brat  będą  służyć  za 
przyzwoitki.  Oddałbym  wam  do  dyspozycji  swoje  mieszkanie, 
ale  właśnie  trwa  tam  remont.  Sam  też  przeprowadziłem  się 
chwilowo do mamy i Carla, żeby nie wdychać oparów farb. 

Anna  szybko  przesygnalizowała  Jenny  treść  jego  słów.  Na 

twarzy siostry ukazał się uśmiech szczerej ulgi. 

– Mam samochód niedaleko stąd, stoi przy budynku firmy – 

dodał Franko i poprowadził je na parking. 

Anna  pochwyciła  pełen  entuzjazmu  uśmiech  siostry  i 

odpowiedziała  jej  uniesieniem  brwi.  Franko  Ventressi 
niewątpliwie był najprzystojniejszym i najbardziej szarmanckim 
mężczyzną,  jakiego  dotychczas  poznała.  Podobała  jej  się  jego 
determinacja widoczna we wszystkim, co robił, a także szacunek 
dla niepełnosprawności jej siostry, widoczny choćby w tym, że 
gdy  mówił,  ustawiał  się  twarzą  w  kierunku  Jenny,  by  mogła 

background image

czytać z jego warg. 

Jenny była nim oczarowana jak nastolatka, Anna jednak, gdy 

jego  brązowe  oczy  zatrzymywały  się  na  jej  twarzy,  w  każdym 
calu czuła się kobietą. 

To było pożądanie. 
 
Gdy  wreszcie  dotarła  do  ostatniego  apartamentu  na 

luksusowym  piętrze  prezydenckim,  bolały  ją  plecy,  a  wilgotne 
włosy  przyklejały  się  do  czoła  pod  czepkiem  pokojówki.  Jak 
zwykle zastukała do drzwi głośno i szybko, wołając: 

– Obsługa! 
Nic  usłyszała  żadnej  odpowiedzi,  więc  sięgnęła  po  klucz  i 

weszła, ciągnąc za sobą wózek z przyborami do sprzątania. 

Był  to  największy  apartament  w  całym  hotelu.  Z  okien 

rozciągał  się  wspaniały  widok  na  miasto  i  tereny  parkowe 
położone  wzdłuż  rzeki  Yarra.  Wystrój  pokoi  był  bogaty, 
dostosowany  do  arystokratycznych  gustów,  w  mocnych, 
nasyconych barwach. 

Naraz  poczuła  się  nieswojo,  choć  w  pierwszej  chwili  nie 

wiedziała  dlaczego.  Może  to  przez  ten  obrzydliwy  przepych, 
przemknęło  jej  przez  głowę.  W  tych  wnętrzach  jeszcze 
dotkliwiej czuła własne ubóstwo. 

Nie, to  było coś innego:  wrażenie, że ktoś się jej przygląda. 

Ale takie wrażenie nie opuszczało jej od dnia, gdy Carlo pokazał 
jej na fotografiach, co robił z nią we własnym łóżku... 

Odepchnęła  od  siebie  te  myśli  i  jednym  ruchem  ściągnęła 

pościel  z  wielkiego  łoża,  a  potem  sięgnęła  po  czyste 
prześcieradła  złożone  na  wózku.  Rozłożyła  prześcieradło  na 
łóżku,  starannie  wepchnęła  brzegi  pod  materac  i  wygładziła 
wszystkie fałdki, a potem zajęła się poduszkami. Przy czwartej z 
kolei  poczuła  znajomy,  cytrusowy  zapach.  Nie  potrafiła  się 

background image

oprzeć:  przysunęła  poszewkę  do  twarzy  i  głęboko  wciągnęła 
woń w nozdrza. Tego zapachu używał kiedyś Franko... 

Wzięła  się  w  garść  i  pochyliła  się  po  narzutę  leżącą  na 

podłodze. Naraz w zasięgu jej wzroku pojawiła się para męskich 
butów.  Nad  butami  były  spodnie  w  grafitowym  kolorze  o 
ostrych jak brzytwy kantach. 

Powoli, bardzo powoli Anna powiodła wzrokiem w górę. 
–  A  więc  znów  się  spotkaliśmy.  Anno  –  powiedział  Franko 

przeciągle. – I to w mojej sypialni. 

 

background image

Rozdział 2 

 
Anna patrzyła na niego, oszołomiona. 
– Ty... ty tu mieszkasz?! 
Jego  ciemne  oczy  obiegły  całą  jej  postać,  przyodzianą  w 

czarno-biały  mundurek  pokojówki,  po  czym  powoli  wróciły  do 
twarzy. 

– Jak widzisz. 
–  Zaraz...  zaraz  tu  skończę  –  wymamrotała  i  sięgnęła  po 

narzutę, ale Franko wysunął nogę i przydeptał tkaninę butem. 

– Zostaw to. 
– Muszę skończyć sprzątanie. 
–  Powiedziałem,  zostaw  –  powtórzył  stanowczo,  nie 

pozwalając jej wyszarpnąć narzuty. 

Cofnęła  rękę,  wyprostowała  się  i  otarła  wilgotne  dłonie  o 

fartuszek. Franko był wyraźnie zły. 

– Co ty właściwie wyprawiasz? Pracujesz jako sprzątaczka w 

hotelu? – prychnął, przeszywając ją świdrującym spojrzeniem. 

Anna dumnie podniosła głowę. 
– Ktoś to musi robić. 
– Mówiłaś, że masz dwie prace. Na czym polega ta druga? 
– Pracuję w barze – odrzekła z godnością. 
Franko ze złością wciągnął oddech i zaklął pod nosem. 
– Dlaczego?! 
– Najprostszy pod słońcem powód. Dla pieniędzy. 
– Jesteś biedna? – Zmarszczył czoło. 
– W porównaniu do ciebie, tak. 
–  Nie  baw  się  słowami!  –  parsknął.  –  Po  prostu  odpowiedz. 

Czy masz kłopoty finansowe? 

Miała  wielką  ochotę  zaprzeczyć,  ale  przed  oczami  stanął  jej 

background image

Sammy. Nie mogła stracić dziecka z powodu głupiej dumy. 

– Tak – powiedziała, spuszczając wzrok. 
– Co to za kłopoty? – drążył Franko, ale jego ton zaskakująco 

złagodniał. 

–  Sammy...  musi  przejść  operację.  Nie  mam  prywatnego 

ubezpieczenia,  a  jeśli  będę  czekać  w  kolejce  w  publicznej 
służbie zdrowia, to... może być za późno. 

– A co mu jest? 
– Ma wadę serca. 
– Poważną? 
Anna wzięła głęboki oddech. 
– Bez operacji nie dożyje dorosłego wieku. 
– Ile ma kosztować ta... operacja? – zapytał po chwili i nawet 

nie mrugnął okiem, gdy Anna wymieniła sumę. 

Dla mego była to drobnostka, niemal kieszonkowe; dla niej te 

pieniądze  miały  wagę  życia  jej  dziecka.  Przyglądała  mu  się 
kątem  oka.  Zastanawiał  się  nad  czymś...  wyraźnie  coś 
przemyśliwał. 

–  Być  może  mógłbym  ci  pomóc  –  rzekł  po  kolejnej  chwili 

strategicznego milczenia. 

– Dlaczego miałbyś to zrobić? – zapytała podejrzliwie. 
– Mam swoje powody – odrzekł z kamienną twarzą. 
– Chcesz mi pożyczyć te pieniądze? 
– Nie. 
– Nie? 
– Nie – powtórzył, potrząsając głową. 
Anna poczuła niejasny niepokój. 
– To co w takim razie? 
–  Zapłacę  za  operację  Sammy'ego,  ale  pod  pewnymi 

warunkami. 

– Co to za warunki? – zapytała, z trudem przełykając ślinę. 

background image

Franko z determinacją wpatrywał się w jej twarz. 
– Możesz ocalić życie swojego syna, ale pod warunkiem, że 

zgodzisz się w zamian zrobić coś dla mnie. 

–  Zrobię  wszystko.  Zęby  go  ocalić.  Wszystko,  czego  tylko 

zechcesz. 

Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. 
–  Bardzo  się  cieszę,  że  się  zgadzasz,  bo  oczekiwałem 

znacznie większego oporu z twojej strony. 

Anna poczuła na plecach zimny dreszcz. 
– Co mam zrobić? 
– Sądziłem, że do tej pory sama się tego domyślisz – rzekł ze 

zdziwieniem,  obrzucając  wymownym  spojrzeniem  całą  jej 
sylwetkę. 

– Nic mam pojęcia, o czym mówisz – wyjąkała, choć zimne 

przeczucie stawało się coraz wyraźniejsze. 

– Naprawdę? – spytał kpiąco. 
–  Obawiam  się.  że  mam  bardzo  niewiele  doświadczenia  w 

odszyfrowywaniu motywacji innych ludzi. 

– Ale za to jesteś doświadczona w innych sprawach, prawda? 
Nie  pokazała  po  sobie,  jak  bardzo  ta  uwaga  była  dla  niej 

bolesna; nie chciała mu dać tej satysfakcji. 

– Mam wystarczająco dużo doświadczenia, by zdawać sobie 

sprawę, że twoja propozycja nie jest czysto charytatywna. 

– Doskonale to odgadłaś. 
– Powiedz to wreszcie. Przez jakie tortury mam przejść? 
Franko ekspresyjnie uniósł brwi. 
– Tortury? Podoba mi się to słowo. 
– Nie baw się ze mną w kotka i myszkę.  Powiedz wreszcie, 

czego chcesz. 

Przez nieskończenie długą chwilę przyglądał się grze emocji 

na jej twarzy. Miała ochotę wybiec z pokoju i zatrzasnąć za sobą 

background image

drzwi, ale nie mogła tego zrobić; tej bitwy nie toczyła dla siebie. 

–  Proszę  cię,  Franko  –  rzekła  niemal  błagalnie,  tonem,  na 

dźwięk  którego  jej  samej  zebrało  się  na  mdłości.  –  Proszę,  nie 
utrudniaj mi tej sytuacji jeszcze bardziej. 

– Rozmowa ze mną jest dla ciebie trudna? 
Miała ochotę wykrzyknąć: trudno mi nawet na ciebie patrzeć, 

bo  natychmiast  zaczynam  myśleć  o  wszystkim,  co  straciłam,  a 
co mogłabym mieć, gdyby... 

– Niczego mi nie ułatwiasz – powiedziała tylko. 
–  A  dlaczego  miałbym  ci  ułatwiać?  –  zapytał  chłodno.  – 

Ciebie moje cierpienie nic nie obchodziło. 

– Ja... Ja nie... 
– Dio! Przecież przespałaś się z moim bratem! 
Jak  mogła  zaprzeczyć?  Carlo  miał  na  dowód  zdjęcia,  choć 

ona sama prawie nic nie pamiętała z tego, co się stało. 

– Czy Sammy jest jego dzieckiem? 
Anna poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej nóż prosto w serce. 

Ona i Franko zawsze się zabezpieczali. To on nalegał: chciał ją 
chronić,  twierdził,  że  po  ślubie  będą  mieli  mnóstwo  czasu  na 
założenie rodziny. 

– Chyba... chyba tak. 
Franko znów zaklął po włosku. 
– Obrzydliwość. Na kilka dni przed naszym ślubem... 
– Przykro mi... 
– Przykro będzie ci wtedy, kiedy już z tobą skończę. 
– Co to... co to ma znaczyć? 
Przeszył  ją  palącym  spojrzeniem,  zaciskając  usta  w  wąską 

kreskę. 

–  Zapłacę  za  operację  mojego  bratanka,  ale  w  zamian  chcę 

cię znowu mieć w łóżku. 

– Nie! – wykrzyknęła, szeroko otwierając oczy. 

background image

Znów lekceważąco uniósł brwi. 
– Nie? Myślałem, ze nie znasz takiego słowa. 
Przymknęła oczy i powtórzyła już ciszej; 
– Nie mogę tego zrobić. 
– No dobrze – rzekł Franko obojętnie i cofnął się o krok. – W 

takim razie skończ sprzątanie i wyjdź stąd. 

Była  już  przy  drzwiach,  gdy  nadeszło  opamiętanie.  Przecież 

chodziło o Sammy'ego, nie o nią. 

– Franko... 
– Tak? 
– Zrobię to – odrzekła, patrząc w podłogę, – Zrobię to, czego 

chcesz. 

–  Dobrze.  –  Skrzyżował  ramiona  na  piersiach  z  takim 

wyrazem  twarzy,  jakby  miał  omówić  mało  istotne  spotkanie w 
interesach.  –  Przejdźmy  do  salonu,  tam  ustalimy  wszystkie 
szczegóły. 

Posłusznie  wyszła  za  nim  z  sypialni.  Co  za  ironia  losu, 

pomyślała, mijając łóżko, które sama przed chwilą pościeliła. 

Franko zbliżył się do doskonale zaopatrzonego barku. 
– Masz ochotę napić się czegoś? 
– Nie piję – odrzekła. 
Ostatniego drinka w życiu wypiła w towarzystwie jego brata; 

ta nauczka raz na zawsze odepchnęła ją od alkoholu. 

Franko  nalał  do  dwóch  szklanek  wody  sodowej,  a  następnie 

dopełnił jedną z nich sporą porcją whisky. 

– Z lodem? 
Potrząsnęła głową i sięgnęła po szklankę drżącą ręką. 
–  O  co  ci  chodzi,  cara?  –  zapytał  zaczepnie.  –  Czy  myśl  o 

pójściu ze mną do łóżka tak cię wytrąca z równowagi? 

–  Nie  mogę  powiedzieć;  żebym  bardzo  wyczekiwała  tej 

chwili. 

background image

Wystarczyło mu tupetu, żeby się roześmiać. 
–  Ach...  ale  ja  wyczekuję  jej  tak  bardzo,  że  to  powinno 

wystarczyć za nas obydwoje. 

– To zwykła prostytucja – parsknęła Anna. 
–  Nie  prostytucja,  tylko  odszkodowanie  –  poprawił.  –  Za 

grzechy. 

–  Jestem  pewna,  że  dotychczas  odbiłeś  sobie  szkody  już 

wielokrotnie. 

– Jeśli masz na myśli to, że sypiałem z innymi kobietami, to 

owszem.  Ale  ty  na  pewno  też  nie  odmawiałaś  sobie  rozrywki. 
Przy takich... potrzebach jak twoje nie wytrzymałabyś długo w 
celibacie. 

Poczuła, że robi jej się gorąco. 
– Teraz jestem matką. 
–  Macierzyństwo  jest  bardzo  seksowne.  –  Pokiwał  głową, 

zatrzymując wzrok na jej pełnych piersiach. – Naprawdę bardzo. 

Szybko odwróciła wzrok. 
–  Jak  długo  ma  obowiązywać  ta...  umowa?  –  zapytała, 

wpatrując się w sofę. 

– Niedługo. 
Nie udało jej się powstrzymać westchnienia ulgi. 
– To znaczy ile? 
–  Nie  obawiaj  się,  nie  puszczę  cię  z  haczyka  tak  łatwo  – 

uśmiechnął się z rozbawieniem. – Będę w Melbourne przez trzy 
miesiące.  I  przez  ten  czas  ty  będziesz  moją  kochanką.  A  to 
oznacza,  że  zamieszkasz  ze  mną  i  zadbasz  o  zaspokojenie 
wszystkich moich potrzeb. 

– A co z Sammym i Jenny? – zapytała, desperacko szukając 

jakiegoś  wyjścia.  –  Nie  mogę  przeprowadzić  się  do  ciebie  i 
zostawić ich samych! 

–  Wynająłem  duży  dom  w  South  Yarra.  Będę  się  mógł  tam 

background image

wprowadzić  za  kilka  dni.  Twoja  siostra  i  syn  też  się  tam 
przeprowadzą  do  czasu,  gdy...  –  zawahał  się  krótko,  szukając 
odpowiedniego słowa – gdy nie będę cię już potrzebował. 

– Przeprowadzki nie są dobre dla dziecka... 
– Myślę, że śmierć jest jeszcze gorsza. 
Anna pobladła, porażona jego okrucieństwem. 
–  Jak  możesz  robić  coś  takiego?  –  wybuchnęła.  –  Grasz 

życiem dziecka! 

Podszedł bliżej i pochwycił ją za ramiona. 
–  To  mógł  być  mój  syn,  ale  odmówiłaś  mi  tego  przywileju. 

Czy  wiesz,  przez  jakie  piekło  przeszedłem,  myśląc  o  tym,  że 
uwiodłaś mojego brata? Możesz sobie to wyobrazić? 

Anna z całych sił zacisnęła powieki. 
– Wyobrażałem sobie ciebie z nim. Śniło mi się to po nocach. 
– Nie... – Szarpnęła się, ale trzymał mocno. – Puść mnie! 
On jednak  przyciągnął ją jeszcze bliżej, aż  oparła się  o jego 

pierś. 

–  Nie  mów  mi  „nie",  skoro  Carlo  usłyszał  od  ciebie  „tak". 

Powiedz „tak" z pełnym przekonaniem. 

– Nie. 
– Nie przyjmuję takiej odpowiedzi. 
– Nie pragnę cię. 
– Mogę sprawić, żebyś zaczęła mnie pragnąć – odrzekł. 
– Nie proś mnie o to! 
– Ja cię nie proszę, tylko stawiam warunek. Jeśli chcesz, żeby 

twój syn otrzymał pomoc, to przez trzy miesiące masz być moja. 

Miała  ochotę  zarzucić  mu  blef.  Przecież  Sammy  był  jego 

bratankiem.  Czy  rzeczywiście  Franko  mógłby  odwrócić  się  do 
niego plecami? Wiedziała jednak, że duma nie pozwoliłaby mu 
zachować  się  inaczej.  Jej  zdrada  zniszczyła  uczucie;  teraz 
Franko kierował się wyłącznie żądzą zemsty. Nie mogła go za to 

background image

winić. 

Pochyliła  głowę,  przyznając  się  do  porażki,  i  bezbarwnym 

głosem zapytała: 

– Kiedy mam zacząć? 
– Teraz. 
– Jak to? – zdumiała się. – W tej chwili?! 
–  A  dlaczego  nie?  –  odparował  spokojnie.  –  Przecież 

jesteśmy sami. 

– Ale ja jestem w pracy! 
– Od dziesięciu minut już tu nie pracujesz. 
– Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby nie pracować! 
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. 
– Będę ci płacił za twoje... usługi. Nic wspomniałem ci o tym 

wcześniej? 

– Nie możesz mi tego zrobić – wyjąkała pobladłą twarzą. 
– Mogę i zrobię. 
– Aż tak mnie nienawidzisz? 
Czarne oczy Franka nie przestawały przewiercać jej oczu. 
– Wystarczająco długo czekałem na taką chwilę. 
– Ileż w tobie goryczy... – szepnęła. 
– Dziwi cię to? 
–  Nie,  ale...  Myślałam,  że  już  dawno  o  wszystkim 

zapomniałeś, że byłam w twoim życiu tylko epizodem. 

– Byłaś całym moim życiem! – warknął. – Chciałem ci rzucić 

cały świat do stóp... a ty odrzuciłaś mi go w twarz! 

Nic nie mogła na to odpowiedzieć. 
– Przepraszam... – wyjąkała. 
– Nic chcę twoich przeprosin! 
– A czego chcesz? Mam cię błagać? 
–  Nie.  Chcę,  żebyś  czuła  to,  co  ja  czułem,  kiedy  na  ciebie 

patrzyłem. Chcę, żebyś jęczała z pożądania tak jak ja kiedyś. 

background image

Te słowa były dla niej szokiem. 
– Franko, to wszystko nie tak... sam chyba rozumiesz? 
–  Nie.  Chcę  cię  mieć  na  własnych  warunkach.  Możesz  do 

mnie  przyjść  z  wdzięczności  albo  z  nienawiści;  wszystko  mi 
jedno. Będę cię miał bez względu na twoje uczucia. 

Otworzyła  usta,  żeby  zaprotestować,  ale  było  już  za  późno. 

Franko  pochylił  głowę  i  zmiażdżył  jej  usta  swoimi  wargami, 
otwierając je i zmuszając ją do niechcianej reakcji. Przez krótką 
chwilę Anna miała wrażenie, jakby czas cofnął się o cztery lata, 
do  okresu,  gdy  jedno  spojrzenie  Franka  wystarczało,  by 
zaczynała się wić z pożądania. 

Za  plecami  czuła  ścianę,  a  przed  sobą  napierające  ciało 

Franka.  To  wszystko  wymknęło  się  spod  kontroli.  A  najgorsze 
było  to,  że  jego  dotyk,  jego  zapach,  wciąż,  wbrew  jej  woli, 
rozpalały jej zmysły. 

– Jesteś piękna – jęknął, odnajdując jej piersi. – Marzyłem o 

tej chwili... 

Te słowa przeraziły ją. Zebrała wszystkie siły i odepchnęła go 

od siebie. 

– Franko... 
– Co? – zapytał ostro. 
– Chyba nie mogę tego zrobić. 
– Poszłaś do łóżka z moim bratem, a ze mną nie możesz? 
Skrzywiła się boleśnie. 
–  To  nie  ma  nic  wspólnego  z  Carlem.  Chodzi  o  mnie  i  o 

ciebie. 

– To ma bardzo wiele wspólnego z Carlem. Odrzuciłaś mnie 

dla niego i urodziłaś mu dziecko. 

– Nie odrzuciłam cię dla niego. Zostawiłam was obydwu. 
– Czy to ma być dla mnie pocieszenie? 
– Nie, ale myślałam... 

background image

–  Myślałaś!  –  wybuchnął.  –  I  kto  tu  mówi  o  myśleniu? 

Uwiodłaś mojego brata i sądziłaś, że ujdzie ci to na sucho, bo ja 
musiałem akurat wyjechać! Ale nie doceniłaś mojego brata. 

Owszem, Anna dobrze wiedziała, że go nie doceniła. 
– Carlo przejrzał tę twoją fasadę niewinności. Ja byłem na to 

zbyt zaślepiony uczuciem. 

– Nigdy mnie nie kochałeś – odrzekła pustym głosem. 
– Kochałem! To ty zniszczyłaś tę miłość, uwodząc Carla, gdy 

najmniej się tego spodziewał. 

Anna patrzyła na niego z niedowierzaniem. 
– Tak ci powiedział? 
Franko odpowiedział jej stalowym spojrzeniem. 
–  Wiem,  że  mój  brat  nigdy  z  własnej  woli  nie  zrobiłby  nic 

przeciwko mnie. 

Nie  miała  pojęcia,  co  na  to  odpowiedzieć.  Carlo  doskonale 

obmyślił  całą  intrygę;  ona  sama  ani  przez  chwilę  niczego  nie 
podejrzewała. 

–  Twoja  lojalność  wobec  brata  jest  godna  podziwu,  ale 

sądziłam, że choć przez chwilę zastanowisz się nad sytuacją... ze 
względu na to, co było między nami. 

– Szkoda, że ty się nad tym nie zastanowiłaś, gdy przekupiłaś 

mojego brata, żeby poszedł z tobą do łóżka. 

– Co takiego?! 
– A nie o to ci chodziło? 
– Nie rozumiem, o czym mówisz... 
– Och, Anno, daj spokój – przerwał jej bezlitośnie. – Chyba 

nie sądzisz, że będę ci tłumaczył najprostsze rzeczy? Carlo i ja 
we  dwóch  jesteśmy  spadkobiercami  Ventressi  Development. 
Jeśli  któremuś  z  nas  urodzi  się dziecko,  spadkobierca,  zostanie 
dla  niego  wydzielona  okrągła  sumka,  którą  otrzyma  w  dniu 
dwudziestych pierwszych urodzin. 

background image

Anna patrzyła na niego oszołomiona. 
– Spadkobierca? 
–  Twój  syn  jest  dla  ciebie  przepustką  do  majątku.  Jako 

Ventressi  ma  prawo  dziedziczenia  sporej  fortuny.  Dlaczego  nie 
przekazałaś Carlowi radosnej nowiny? 

Poczuła,  że  robi  jej  się  niedobrze.  Wpatrzyła  się  w  swoje 

obgryzione paznokcie. 

– Nie widziałam takiej potrzeby. 
Oddech Franka przyspieszył. 
– Nie, oczywiście, że nie widziałaś. Wolałaś raczej zaczekać 

na moment, gdy zemsta będzie najsłodsza. 

– Co to znaczy?! 
–  Nie  udawaj  niewiniątka  –  prychnął.  –  Carlo  ożenił  się  i 

oczekuje  teraz  dziecka.  Na  co  miałaś  nadzieję? Że  naraz  znów 
się pojawisz i opowiesz o istnieniu Sammy’ego? 

Anna patrzyła na niego bez słowa. 
– Doskonale  rozumiem, jak to  sobie obmyśliłaś  – ciągnął.  – 

Masz  potrzeby  finansowe.  W  tej  sytuacji  najlepszy  pomysł  to 
przedstawić  Carlowi  dziecko,  o  którego  istnieniu  nie  miał 
pojęcia, i wtedy to ty stajesz się panią sytuacji. 

Z  trudem  zbierała  myśli.  Carlo?  Ożenił  się?  Dziecko  w 

drodze? 

–  Nie  miałam  zamiaru  w  ogóle  kontaktować  się  z  Carlem  – 

wykrztusiła pobielałymi ustami. 

Franko rzucił jej sceptyczne spojrzenie. 
– Nie? Chyba uważasz mnie za idiotę. Widziałem już kobiety 

podobne do ciebie w akcji. Szantaż jest waszą drugą naturą, ale 
jeśli  wydaje  ci  się,  że  wyciągniesz  od  nas  grube  pieniądze,  to 
zastanów się jeszcze raz, bo ja do tego nie dopuszczę. 

– Nie chcę mieć nic wspólnego z Carlem! – zaprotestowała. 
–  To  dobrze,  bo  od  tej  chwili  będziesz  miała  do  czynienia 

background image

wyłącznie  ze  mną.  Gdzie  jest  twoje  zwykłe  ubranie?  –  zapytał 
nagle. 

– W szafce w pokoju obsługi. 
–  Idź  się  przebrać  i  bądź  tu  z  powrotem  za  dziesięć  minut. 

Porozmawiam  z  twoim  szefem  i  wyjaśnię  mu,  w  jakim 
charakterze cię zatrudniłem. 

Anna zbladła. 
– Powiesz mu, że mam być twoją płatną kochanką? 
Franko lekceważąco wzruszył ramionami. 
– A dlaczego nie? Przecież taka jest prawda. 
–  Nie  możesz  mu  powiedzieć,  że  zatrudniasz  mnie  jako 

sekretarkę czy coś w tym rodzaju? Wszystko lepsze niż... 

–  Nie  tylko  będziesz  moją  kochanką,  ale  jeszcze  będziesz 

doskonale udawać, że podoba ci się ta rola. Rozumiesz? 

Patrzyła na niego z coraz większą wrogością. 
– A co z Jenny i Sammym? Co mam im powiedzieć? 
Franko zastanawiał się przez dłuższą chwilę. 
– Sammy jest za mały, żeby to zrozumieć. A twojej siostrze 

wystarczy powiedzieć, że powróciliśmy do dawnego związku na 
nieokreślony czas. 

–  Nieokreślony?  Przecież  mówiłeś,  że  to  tylko  na  trzy 

miesiące! 

Oczy Franka błysnęły niebezpiecznie. 
– Anno, to ja tu ustalam zasady. Lepiej o tym nie zapominaj. 
Przepełniona  wściekłością  wybiegła  z  pokoju  i  dopadła 

windy  dla  personelu.  Była  pewna,  że  zaraz  wybuchnie.  Co  za 
diabeł podszepnął jejżeby pójść  do tej kawiarni? Jaka zła siła 
po latach znowu skrzyżowała ich ścieżki? 

 
Franko zabrał Annę i Jenny do domu swojej matki. Pomimo 

bariery  językowej  zostały  przyjęte  bardzo  serdecznie.  Pani 

background image

Ventressi była elegancką, drobną kobietą o ujmującym sposobie 
bycia.  Pierwotnie  Anna  planowała  pozostać  w  Rzymie  tylko 
przez kilka dni, ale po naleganiach Ventressich zdecydowała się 
przedłużyć pobyt. Nowi znajomi zabrali je do Neapolu, Pompei 
i na wybrzeże Amalfi. Planowali również wycieczkę do Tivoli, 
trzydzieści  kilometrów  na  północny  wschód  od  Rzymu,  ale 
rankiem przed wyjazdem Jenny skarżyła się na ból głowy, toteż 
Jovanna, matka Franka, zdecydowała, że zostanie z nią w domu. 
Carlo  wyjechał  akurat  w  interesach,  więc  Franko  i  Anna  sami 
wybrali się na wycieczkę. 

Anna  z  trudem  hamowała  podniecenie  na  myśl  o  dniu 

spędzonym  tylko  z  nim.  W  ciągu  poprzednich  dwóch  tygodni 
serce  jej  zaczynało  bić  mocniej  za  każdym  razem,  gdy  Franko 
zatrzymywał na niej wzrok. Zbyt mało miała doświadczenia, by 
mieć pewność, że on również interesuje się nią; widziała jednak, 
że  zawsze  uważnie  słuchał  tego,  co  mówiła,  i  często  ścigał  ją 
spojrzeniem. 

–  Podoba  ci  się  nasz  kraj,  Anno?  –  zapytał,  gdy  mijali 

opactwo benedyktynów. 

–  Bardzo  –  odrzekła,  spoglądając  na  niego  nieśmiało.  – 

Wszystko mi się tu podoba. Jedzenie, wino, klimat... 

– A ludzie? – Uniósł brwi żartobliwie. 
–  Uwielbiam  Włochów  –  wyznała  spontanicznie,  po  czym 

natychmiast  poczuła,  że  się  czerwieni,  i  odwróciła  twarz  do 
okna. 

Franko wybuchnął śmiechem. Czuła na sobie jego wzrok, ale 

nie odwracała głowy. 

– Tak wiele jest rzeczy, które chciałbym ci pokazać, Anno – 

wyznał, zatrzymując samochód. 

Odpowiedziała mu uśmiechem. 
– Nie masz nic przeciwko temu, że dziś jesteśmy tu tylko we 

background image

dwoje? – zapytała, gdy pomagał jej wysiąść. 

Rzucił szybkie spojrzenie na jej usta, a potem powiedział: 
– Bardzo się cieszę, że wreszcie jesteśmy sami. 
Po  tych  słowach  pochylił  się  i  pocałował  ją.  Wspomnienia 

następnych  chwil  były  wyraźnie  zamglone.  Kilkakrotnie 
zdarzało  jej  się  całować  z  chłopcami,  ale  tamte  pocałunki  w 
niczym  nie  przypominały  tego,  co  przeżywała  teraz  w 
ramionach Franka. 

Ze zwiedzania Villa  Este  w pamięci pozostał jej tylko  szum 

wody  w  tle  i  świergot  ptaków  w  ogrodach,  od  czasu  do  czasu 
urozmaicany  biciem  dzwonów.  Chodziła  po  ogrodach  jak  we 
mgle, ręka w rękę z Frankiem, nie słysząc prawie nic z tego, co 
jej opowiadał. 

–  Ta  posiadłość  została  założona  przez  kardynała  Ippolito 

d’Este,  syna  Lukrecji  Borgii.  Ogrody  na  tarasach  i  fontanny 
zaprojektowali Liggorio i Giacomo delia Porta – mówił Franko. 
– Widzisz tę aleję? To jest aleja Stu Fontann. 

Wzrok  Anny  prześliznął  się  po  omszałych  orłach,  okrętach, 

groteskowych  postaciach  i  obeliskach,  w  jej  oczach  jednak  nie 
błyszczało  zainteresowanie,  lecz  emocje.  Była  zakochana  we 
Franku. 

– Nie słuchasz mnie, cara – zauważył z łagodną przyganą. 
– Ależ słucham! – zawołała z fałszywym oburzeniem.  – Jak 

nie wierzysz, to sprawdź! 

–  Dobrze.  –  Dotknął  palcem  jej  brody.  –  W  takim  razie 

powiedz mi, ile fontann jest na Viale delie Ccnto Fontane. 

Przesunęła  językiem  po  wargach  i  uśmiechnęła  się 

nieprzytomnie. 

– Poddaję się. Ile? 
– Dio – jęknął z udawaną rozpaczą, pociągając ją w ramiona. 

– I co ja mam zrobić z taką nieuważną turystką? 

background image

– Uważałabym bardziej, ale te pocałunki zaraz po przyjeździe 

zupełnie mnie zdekoncentrowały – przyznała ze śmiechem. 

–  Chciałem  cię  pocałować.  Marzyłem  o  tym  od  pierwszej 

chwili, gdy zobaczyłem, jak pocieszasz siostrę na ulicy. 

– Naprawdę? 
– A nie zauważyłaś, że nie mogę oderwać od ciebie oczu? I 

jak świerzbią mnie ręce, żeby cię dotknąć? 

Poczuła przyjemne pulsowanie krwi w całym ciele. 
–  Nie  jestem  przyzwyczajona  do  takich  wrażeń  –  wyznała 

nieśmiało. 

– Cara, jesteś niedoświadczona? – zapytał łagodnie. 
trudem znosiła intensywność jego wzroku. 
– Przykro mi... 
– Przykro? – zdumiał się. – Ależ niech ci nie będzie przykro! 

Czy zdajesz sobie sprawę, jak długo czekałem na kogoś takiego 
jak  ty?  Na  kobietę,  która  nie  spała  wcześniej  z  tuzinem 
mężczyzn? 

– Masz dość staroświeckie poglądy, Franko – zauważyła. 
–  Wiem  –  roześmiał  się  –  ale  jestem  Włochem,  więc  mam 

chyba do tego prawo, nie sądzisz? 

– Jeśli naprawdę jesteś włoskim tradycjonalistą, to na pewno 

wybrano ci już kandydatkę na żonę. 

–  Ja  sam  wybiorę  sobie  żonę  –  oświadczył.  –  I 

zdecydowałem, że ty nią będziesz. 

– Ja? 
– A dlaczego nie? – zapytał z błyskiem w oku. – Jestem tobą 

zauroczony. Pragnę cię tak mocno, że wszystko mnie boli. 

– Ale ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat... 
–  I  co  z  tego?  Ja  mam  trzydzieści.  Jestem  od  ciebie  o 

dziewięć lat starszy. 

– Ale ja jestem Australijką. 

background image

– I co z tego? 
– Powinnam wrócić do domu. Mam tam pracę i... 
–  Jako  moja  żona  będziesz  mogła  podróżować  po  całym 

świecie.  Twoja  siostra  też.  Nie  zamierzam  więzić  cię  w  moim 
kraju. I tak prowadzę interesy w Australii. Niektórzy członkowie 
mojej  rodziny  wyemigrowali  tam  dawno  temu.  Możemy 
mieszkać trochę tu, a trochę tam. 

–  Och,  Franko  –  westchnęła  Anna,  osuwając  się  w  jego 

ramiona. – Nie mogę uwierzyć, że to wszystko naprawdę mi się 
zdarzyło! 

–  Uwierz,  cara  –  szepnął  jej  do  ucha.  –  To  się  musiało 

zdarzyć. Przeznaczenie. 

Przeznaczenie. 
Wyszła z windy i idąc do pokoju personelu, zastanawiała się, 

w jaką kabałę właśnie udało jej się wpakować. 

Przez  trzy  miesiące  miała  być  kochanką  Franka  –  nie, 

utrzymanką,  poprawiła  się  w  myślach.  Utrzymanka  wydawała 
się  jej  czymś  znacznie  gorszym.  A  gdy  Franko  już  się  nią 
znudzi, po prostują odeśle i wówczas zemsta zostanie dokonana. 

Dobrze rozumiała przyczyny jego gniewu. Wiedziała, że nie 

ma prawa spodziewać się niczego innego. Ona na jego miejscu 
zapewne  zareagowałaby  podobnie.  Gdy  próbowała  wyobrazić 
go  sobie  dzielącego  z  inną  kobietą  taką  samą  intymność,  jaką 
kiedyś przeżywali wspólnie, czuła przeszywający ból. 

Przebrała się w swoje zwykłe ubrania, znoszone i niemodne, 

rozczesała  włosy  i  pożałowała,  że  nie  ma  na  twarzy  makijażu. 
Wydawało jej się, że byłoby to coś w rodzaju tarczy ochronnej 
przed Frankiem. 

Bardzo się zmienił. Nie był już tym szarmanckim, delikatnym 

mężczyzną  z  jej  marzeń,  mrocznym  mścicielem,  szukającym 
zapłaty za jej przeszłe grzechy. 

background image

Jakby jeszcze mało za nie zapłaciła! Każdego dnia próbowała 

zrozumieć,  co  nią  wtedy  kierowało,  co  mogło  ją  skłonić,  by 
zachowała  się  w  tak  nietypowy  dla  siebie  sposób.  Gdyby  nie 
fotografie,  gotowa  byłaby  przysiąc,  że  to  wszystko  było  tylko 
wymysłem Carla. 

Na  pozór  Carlo  zawsze  sprawiał  wrażenie  czarującego 

młodszego  brata  Franka,  zadowolonego  z  drugiego  miejsca  w 
hierarchii.  Przyjął  wiadomość  o  zaręczynach  brała  z  pozorną 
życzliwością,  Anna  jednak  podejrzewała,  że  w  głębi  duszy  był 
zirytowany.  Często  w  nieoczekiwanych  momentach  czuła  na 
sobie jego wzrok; spojrzenie przymrużonych oczu wytrącało ją z 
równowagi.  Zamierzała  porozmawiać  o  tym  z  Frankiem,  on 
jednak  zajęty  był  dopinaniem  jakiegoś  kontraktu,  który  chciał 
mieć z głowy przed ślubem. Do ślubu pozostał jeszcze miesiąc. 

Krótki  okres narzeczeństwa we wspomnieniach Anny okryty 

był mgiełką zmysłowej rozkoszy. Franko uczył jej pojętne ciało 
języka miłości, ona zaś krzyczała i szlochała z zachwytu w jego 
ramionach.  Jej  szczęście  było  bezgraniczne.  Promieniała;  jej 
ruchy, wcześniej spowolnione  i ociężałe  od smutku, teraz stały 
się lekkie i beztroskie. 

Nawet  Jenny  zmieniła  się  fizycznie;  szczupła  piętnastolatka 

wyraźnie  się  zaokrągliła,  przybyło  jej  też  pewności  siebie. 
Wieczorami  razem  planowały  ślub  Anny,  przeglądały  wzory  i 
katalogi.  Żadna  z  nich  nie  wspominała  o  matce,  ale  obydwie 
żałowały, że nie może uczestniczyć w szczęściu córki. 

Carlo jednak zatroszczył się, by to szczęście nie trwało długo. 
Pewnego  wieczoru,  gdy  Franko  wyjechał  w  interesach,  jego 

brat  podał  Annie  lampkę  szampana  i  z  uroczym  uśmiechem 
wzniósł toast: 

– Za twoją przyszłość, Anno. 
Coś  w  jego  tonie  wzbudziło  jej  podejrzliwość,  ale 

background image

zignorowała podszept intuicji, przypominając sobie, że przecież 
Jenny jest w pokoju obok. 

Dopiero  potem,  gdy  obudziła  się  w  jego  łóżku,  naga  w 

pełnym  blasku  słonecznego  dnia,  zdała  sobie  sprawę  z 
rozmiarów swego błędu. 

Nawet jeśli krzyczała, to i tak nikt jej nie usłyszał. 
 

background image

Rozdział 3 

 
Anna  z  wysiłkiem  oderwała  myśli  od  przeszłości,  której  nie 

mogła  już  zmienić.  Przespała  się  z  bratem  swojego 
narzeczonego i choć nic zupełnie z tego nie pamiętała, on miał 
na  to  dowody:  zdjęcia,  na  których  naga  Anna  leżała  na  jego 
łóżku w pozycji gwiazdki porno z filmu kategorii B. 

Tamtej  nocy  poczęty  został  Sammy.  Jak  mogła  mu 

kiedykolwiek opowiedzieć o okolicznościach tego zdarzenia? 

Wzięła  głęboki  oddech  i  podniosła  rękę,  ale  zanim  zdążyła 

zastukać do drzwi apartamentu, te się otworzyły. 

–  Co  ci  zabrało  tyle  czasu?  –  mruknął  Franko  z  niechęcią  i 

Anna wbrew sobie od razu przybrała obronny ton. 

– Przecież nie było mnie tylko dziesięć minut. 
Anna poczuła złość. A więc tak chciał to rozgrywać? Zabawa 

w  pana  i  niewolnicę?  Stanęła  twarzą  do  niego  z  błyskiem 
niechęci w niebieskich oczach. 

– Musiałam oddać klucz do szatki. 
–  Jeśli  wyznaczam  ci  czas,  to  masz  być  punktualna  co  do 

sekundy. 

– Jeszcze jakieś polecenia, proszę pana? 
Franko zacisnął usta. 
– Owszem, tak. 
Zimny,  bezwzględny  wyraz  jego  twarzy  sprawił,  że  poczuła 

dreszcz na plecach. 

– Rozbieraj się. 
Anna głośno wciągnęła oddech.   
– Co takiego?! 
– Słyszałaś, co powiedziałem. 
Przez  kilka  długich  sekund  patrzyła  na  niego  w  bezruchu, 

background image

walcząc z nagłą słabością. 

– Chyba nie mówisz poważnie! 
– Rozbieraj się, bo jak nie, to ja cię rozbiorę! 
Takiego Franka nie znała dotychczas. 
– Ale... daj mi trochę czasu... 
– Miałaś cztery lata. 
– Dlaczego to robisz? – zapytała cicho, zatrzymując wzrok na 

jego twarzy. 

– Dobrze wiesz dlaczego. 
Starała  się  zachować  zimną  krew,  ale  jej  opanowanie 

zaczynało się już kruszyć. 

– Nie przesadzasz z tą zemstą? 
– Czekałem na taką chwilę bardzo długo. Zrobiłaś to kiedyś 

dla mojego brata, więc teraz zrobisz to dla mnie. 

W gardle Anny wzbierał histeryczny śmiech. 
– Nie rób tego, Franko – szepnęła błagalnie. 
– Nie mów mi, co mam robić, a czego nie! Rób, co ci każę, 

bo jak nie zechcesz, to poniesiesz konsekwencje. 

– Do końca życia będę cię za to nienawidzić. 
–  Pokazałaś  mi  już  swoją  nienawiść,  idąc  do  łóżka  z  moim 

bratem. Teraz ja ci pokażę swoją. 

Stała  nieruchomo,  drżąc  z  zimna,  choć  na  zewnątrz  było 

prawie trzydzieści stopni. Nawet w najgorszych koszmarach nie 
wyobrażała  sobie,  że  może  się  znaleźć  w  takiej  sytuacji. 
Najpierw  lęk  o  Sammy'ego,  a  teraz  to.  Tego  wszystkiego  było 
już za wiele. 

Doskonale  wiedziała,  że  powinna  przejąć  kontrolę  nad 

sytuacją  i  nie  poddać  się  kobiecej  słabości,  ale  mimo  to 
zachowała  się  tak,  jak  na  jej  miejscu  zachowałaby  się  każda 
normalna dziewczyna. Wybuchnęła płaczem. 

Franko  zastygł.  Wydawało  się,  że  na  widok  drżących, 

background image

wstrząsanych  szlochem  ramion  Anny  i  jej  pochylonej  jasnej 
głowy wszelkie myśli o zemście uleciały z jego umysłu. 

–  Anno  –  powiedział  łagodniej,  zbliżając  się  do  niej.  – 

Anno... 

Podniosła na niego zalaną łzami twarz. 
– Sam widzisz, co zrobiłeś. Teraz jesteś szczęśliwy? 
– Nie chciałem cię doprowadzić do płaczu. 
– Nie? – wyszlochała. – To czego chciałeś? 
Franko wypuścił urywany oddech. 
– Przepraszam. Zapomniałem, jaki stres musisz przeżywać z 

powodu syna. 

Łagody ton jego głosu sprawił, że Anna rozpłakała się jeszcze 

bardziej. 

– To wszystko jest takie... trudne – wyszlochała. – Robię, co 

mogę, ale to za mało... Nie mogę dopuścić do tego, żeby umarł, . 
, sam chyba rozumiesz! 

–  Oczywiście,  że  rozumiem  –  odrzekł  Franko,  patrząc  jej  w 

oczy. 

Pociągnęła  nosem.  Franko  podał  jej  chusteczkę;  szybko 

schowała  w  niej  twarz,  chcąc  uciec  przed  jego  przenikliwym 
spojrzeniem. 

– Zawiozę cię do domu – powiedział. 
– Mogę pojechać tramwajem. 
Położył  dłonie  na  jej  ramionach,  zmuszając,  żeby  spojrzała 

mu w oczy. 

–  Anno.  To,  co  jest  między  nami...  jest  tylko  między  nami. 

Chcę, żebyś wiedziała, że nie będę wciągał w tę rozgrywkę ani 
Sammy'ego, ani Jenny. 

– To bardzo przyzwoicie z twojej strony – rzekła ironicznie, 

odsuwając się. 

– Jesteś zdenerwowana. 

background image

–  Jestem  wściekła!  –  wykrzyknęła.  –  Jak  możesz  mnie  tak 

upokarzać? 

–  Trochę  sobie  popłakałaś,  a  teraz  znów  będziesz  drapać  i 

gryźć, tak? 

– Mam ochotę wydrapać ci oczy – wycedziła przez zaciśnięte 

zęby. – Nienawidzę cię! 

– Twoje uczucia wobec mnie są mi obojętne – odrzekł Franko 

z  niezmąconym  spokojem.  –  Zanim  nasza  umowa  dobiegnie 
końca, będziesz mnie nienawidzić o wiele bardziej. 

Anna głęboko wciągnęła powietrze. 
–  Jak  ty  wytrzymujesz  sam  ze  sobą?  Stoisz  tu  i  zupełnie 

spokojnie  twierdzisz,  że  zamierzasz  mnie  wykorzystywać  i 
upokarzać! 

– Ja cię nie wykorzystuję, cara, tylko ci pomagam. 
– Tak, bo masz w tym własny cel! 
W jego oczach pojawił się ostrzegawczy błysk. 
–  Nie  zamierzam  tolerować  twoich  obelg.  Proponuję,  żebyś 

się  uspokoiła,  dopóki  jeszcze  jest  mi  cię  żal,  bo  w  przyszłości 
mogę się okazać mniej wyrozumiały. 

Z  wściekłością  obróciła  się  na  pięcie  i  pomaszerowała  na 

drugi koniec pokoju, żeby znaleźć się jak najdalej od niego. 

–  Kiedy  mam  się  stawić...  do  służby?  –  zapytała  z 

obrzydzeniem w głosie, chcąc jak najbardziej wyprowadzić go z 
równowagi. 

–  Dam  ci  dwa  dni,  żebyś  mogła  się  spakować.  We  wtorek 

przyślę po ciebie samochód. 

– Tak po prostu? 
Franko spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. 
– Tak po prostu. 
 
W  drodze  do  domu  siedziała  w  samochodzie  w  milczeniu. 

background image

Franko  ant  razu  nie  spojrzał  w  jej  stronę.  W  krótkich  słowach 
wytłumaczyła  mu,  którędy  ma  jechać,  i  po  niedługim  czasie 
maserati zatrzymało się przy krawężniku przed domem. 

– Dziękuję za odwiezienie – wymamrotała i otworzyła drzwi. 

Franko jednak przytrzymał ją za rękę. 

–  Zaczekaj.  Nie  przedstawisz  mnie  swojemu  synowi?  – 

zapytał z nutą ironii. 

– Pewnie śpi. 
Jego palce mocniej ścisnęły jej przegub. 
– W takim razie obudzisz go i przedstawisz mu wujka. 
– Nic takiego nie zrobię! 
W  tej  chwili  jednak  z  okna  na  piętrze  dobiegi  ich  cienki 

głosik. 

– Mamooo! Mamooo! 
Anna niezgrabnie wygramoliła się z samochodu i drżącą ręką 

pomachała synowi. 

– Co to za pan? 
– To jest... 
–  Powiedz  mu,  że  jestem  jego  wujkiem  –  podpowiedział 

Franko zza jej pleców.. 

Gwałtownie obróciła się na pięcie. 
– Nic mogę tego zrobić! 
– Dlaczego nie? 
–  Bo  powiedziałam  Jenny,  że  Sammy  jest  twoim  synem  – 

przyznała, odwracając wzrok. 

– Dio! – rozzłościł się. 
– Musiałam  – westchnęła.  – Nie chciałam jej denerwować... 

uznałam, że tak będzie najlepiej. 

– Więc nawet własnej siostrze nie przyznałaś się do tego, co 

zrobiłaś? 

Anna przygryzła usta i odwróciła wzrok. 

background image

–  Porozmawiamy  o  tym  później  –  mruknął  Franko  i  znów 

pochwycił ją za rękę. 

Na  ich  widok  Jenny  stanęła  w  progu  jak  wryta,  a  jej  palce 

błyskawicznie migały dziesiątki pytań. 

–  Wszystko  w  porządku  –  powiedziała  Anna,  jednocześnie 

przekazując  tę  samą  treść  językiem  migowym.  –  Franko  i  ja 
znów się spotykamy. 

Twarz jej siostry rozświetliła się uśmiechem. 
– Naprawdę? – zapytała głośno. 
–  Tak,  Jenny  –  potwierdził  Franko.  –  Nasze... 

nieporozumienie zostało już wyjaśnione i mamy wspólne plany 
na przyszłość. 

–  Tak  się  cieszę!  –  wykrzyknęła  Jenny  z  radością.  – 

Marzyłam o tym! 

– Nie podniecaj się za bardzo – zamigała szybko Anna. – Nie 

bierzemy  ślubu,  na  razie  tylko  chcemy  zamieszkać  razem. 
Franko chce, żebyśmy wszyscy przeprowadzili się do niego. 

– A co to za różnica? – odmigała Jenny beztrosko. – Ważne, 

że znów jesteście razem. Sammy w końcu pozna ojca! 

Boże, co za matnia, pomyślała Anna z desperacją. Wyglądało 

na to, że wszystkie kłamstwa wracają do niej rykoszetem. 

Nie sądziła, że jeszcze kiedyś w życiu zobaczy Franka, toteż 

najprościej  było  powiedzieć  siostrze,  że  to  on  jest  ojcem 
Sammy'ego. O tym, że jest w ciąży, dowiedziała się dopiero pod 
koniec  trzeciego  miesiąca;  wcześniej  składała  brak  miesiączki 
na karb poczucia winy i stresu po rozstaniu z Frankiem. 

– Widzę, że muszę nauczyć się języka migowego, bo inaczej 

będziecie  mogły  rozmawiać  za  moimi  plecami,  a  ja  nie  będę 
miał pojęcia, co mówicie – zauważył Franko przeciągle. 

Jenny zachichotała, a Anna poczuła irytację.   
Do  pokoju  wbiegł  Sarniny  i  zatrzymał  się  jak  wryty  przed 

background image

wysokim  mężczyzną  stojącym  obok  jego  matki.  Franko 
przykucnął i wyciągnął do niego rękę. 

– Jestem twoim tatą. 
Chłopiec szeroko otworzył oczy. 
– Naplawdę?! 
– Naprawdę – skinął głową Franko i przytulił go. 
Serce  Anny  ścisnęło  się  na  ten  widok.  Byli  do  siebie  tacy 

podobni. Obydwaj mieli czarne włosy i brązowe oczy, ten sam 
zarys podbródka i ust. 

– Słyszałem, że jesteś chory – powiedział Franko. 
– Ale już tu jestem i teraz możesz się zająć zdrowieniem. 
– A jak już wyzdrowieję, to dalej pan z nami będzie? 
Anna  odwróciła  się.  Nie  mogła  spokojnie  patrzeć  na  te 

kłamstwa. 

–  Mogę  ci  coś  obiecać,  Sammy  –  powiedział  Franko.  –  Jak 

już wyzdrowiejesz, to nadal będziemy się widywać codziennie. 

Anna  poczuła  dławiący  strach.  Dopiero  teraz  uświadomiła 

sobie,  że  bogatą  i  wpływową  rodzinę  Ventressich  stać  na 
najlepszych  prawników.  Nie  sprawiłoby  im  żadnych  trudności 
odebranie syna matce, która z trudem wiąże koniec z końcem, i 
przejęcie  nad  nim  całkowitej  opieki.  Carlo  mógłby  zapewnić 
chłopcu  warunki,  o  jakich  ona  mogła  tylko  marzyć.  Najlepsza 
opieka zdrowotna, prywatne szkoły, wakacje nad morzem – lista 
była długa. Anna poczuła się zupełnie bezradna. Fakt, że zataiła 
wiadomość  o  narodzinach  dziecka  przed  jego  ojcem,  z  góry 
nawiał  ją  na  przegranej  pozycji  w  sądzie,  szczególnie  w  tak 
patriarchalnym kraju jak Włochy. 

–  Sammy  –  wychrypiała  –  może  pójdziesz  z  ciocią  Jenny 

pooglądać  sobie  sklepy,  a  ja  tymczasem  porozmawiam  z... 
twoim tatą? 

Spojrzała  z  wdzięcznością  na  siostrę,  która  od  razu  wzięła 

background image

chłopca za rękę. 

–  Chodź,  Sammy.  A  po  drodze  możemy  jeszcze  wstąpić  do 

parku. 

– Dobrze! – ucieszył się chłopiec. 
Gdy  drzwi  zamknęły  się  za  nimi,  Anna  podniosła  głowę  i 

spojrzała na Franka. 

– Nie masz prawa tak go okłamywać. 
Franko bez żadnego trudu wytrzymał jej spojrzenie. 
– Nie okłamałem go. Mówiłem poważnie. Będę go widywał 

codziennie. 

–  Jak  długo?  Przez  trzy  miesiące?  Franko,  to  jest  małe 

dziecko,  a  nie  zabawka,  którą  możesz  rzucić  w  kąt,  gdy  ci  się 
znudzi. Przywiąże się do ciebie, a potem ty wyjedziesz i... 

–  Zdecydowanie  należy  do  rodziny  Ventressich  –  zauważył 

Franko,  ignorując  jej  tyradę.  –  Ale  bardziej  jest  podobny  do 
mnie niż do Carla. 

– Bogu dzięki, że nie  ma twojego charakteru  – wybuchnęła, 

zanim zdążyła ugryźć się w język. 

Przez  dłuższą  chwilę  patrzył  na  nią  z  zupełnie  nieruchomą 

twarzą. Nic miała pojęcia, jakie myśli kłębią mu się w głowie. 

–  Powinien  być  moim  synem  –  rzekł  wreszcie,  przerywając 

milczenie. 

Anna zatrzymała wzrok na swoich dłoniach. 
– Nie możemy zmienić przeszłości, choćbyśmy nie wiem jak 

chcieli. 

– Więc żałujesz tego, co zrobiłaś? 
– Dziwię się, że o to pytasz. – Wzruszyła ramionami. – Żałuję 

wszystkiego. Przede wszystkim tego, że cię spotkałam i że się w 
tobie zakochałam... 

– Nie kochałaś mnie! – przerwał gwałtownie. 
–  Trafiła  ci  się  dobra  okazja,  a  ja  nabrałem  się  na  twoją 

background image

fałszywą niewinność. Byłem głupi. A ty byłaś zwykłą pijawką i 
od początku miałaś oko na Carla! 

– To nieprawda! 
Przymrużył ciemne oczy. 
– Jak to? Opowiadał mi, jak za nim ganiałaś. 
– Co takiego?! 
– Mówił, że za każdym razem, gdy mnie nie było w pobliżu, 

musiał się od ciebie opędzać! 

– To kłamstwo! 
Spojrzenie Franka było lodowato zimne. 
– Myślisz, że prędzej uwierzę tobie niż własnemu bratu? 
– Wiem, że nie. Ale to jeszcze nie znaczy, że twój brat mówi 

prawdę. 

– Nigdy mnie nie okłamał. A ty... całe twoje życie oparte jest 

na  kłamstwie.  Ukryłaś  przed  moją  rodziną  wiadomość  o 
dziecku. 

–  Ale  mam  wrażenie,  że  ty  i  tak  o  nim  wiedziałeś  – 

odparowała.  –  Zapytałeś  o  niego  wczoraj  w  kawiarni, 
pamiętasz? 

–  Dziwi  cię  to,  że  postarałem  się,  by  wiedzieć  o  tobie 

wszystko? 

Poczuła lęk. 
– Co to znaczy? 
–  Byłaś  obserwowana  –  odrzekł  spokojnie.  –  Wiedziałem  o 

każdym twoim kichnięciu. 

– Nie! 
–  Tak,  cara  –  uśmiechnął  się  z  satysfakcją.  –  Byłaś 

obserwowana od czterech lat. 

– Więc dlaczego nie skontaktowałeś się ze mną wcześniej? 
Franko lekceważąco wzruszył ramionami. 
– Musiałem być pewny, że nie odrzucisz mojej oferty. 

background image

– Chciałeś chyba powiedzieć: szantażu! 
– Szantaż to takie nieprzyjemne słowo. Robię ci przysługę, a 

ty mi się odwdzięczasz, to wszystko. 

– Nic wierzę własnym uszom! 
– Nie podobają ci się warunki naszej umowy? 
– Mdli mnie na myśl o tej umowie! 
–  Ale  dobrze  wiesz,  gdzie  stoją  konfitury  i  zgodnie  z  tym 

zmieniasz swoje opinie. 

Miała  ochotę  krzyczeć  z  frustracji.  Czuła  się  zupełnie 

bezradna; przed Frankiem nie dało się uciec. Pomoc finansowa 
była  wybawieniem  dla  Sammy’ego,  ale  koszt  tej  pomocy  był 
niesłychanie  wysoki.  Czy  był  jakiś  sposób,  który  mógłby  ją 
uchronić 

przed 

dalszym 

cierpieniem? 

Po 

zerwaniu 

narzeczeństwa  wpadła  w  długą,  ciężką  depresje,  a  teraz  znów 
przyszło jej ryzykować własne zdrowie psychiczne. 

–  Potrzebuję  trochę  czasu,  żeby  do  tego  wszystkiego 

przywyknąć  –  powiedziała.  –  Muszę  załatwić  przyjęcie 
Sammy’ego do szpitala i... 

– To już załatwione. 
– Jak to? – zdumiała się. 
– Sprawa jest pilna, więc pomyślałem, że im wcześniej, tym 

lepiej. Operacja odbędzie się na początku przyszłego tygodnia. 

– Nie miałeś prawa! 
–  Miałem  wszelkie  prawa.  Poza  tobą  i  Jenny,  jestem  jego 

najbliższym krewnym w tym kraju. 

Na ten argument nic nie potrafiła odpowiedzieć. Uświadomiła 

sobie  z przerażeniem, że on ma rację: był  najbliższym męskim 
krewnym Sammy'ego i tego faktu nie można było zmienić. 

– Ta kłótnia nie ma sensu – stwierdził Franko. – Jesteś teraz 

bardzo  zestresowana.  Sądziłem,  że  pomogę  ci,  jeśli  zajmę  się 
szpitalem. 

background image

– Dziękuję – wymamrotała niechętnie. 
–  Poinformowałem  szpital,  ze  pokryję  wszelkie  rachunki. 

Założyłem  również  konto  bankowe  z  pełnomocnictwem  dla 
ciebie.  –  Sięgnął  do  kieszeni  i  podał  jej  kartę.  –  Numer  PIN  to 
twoja  data  urodzenia.  Suma,  która  się  tam  znajduje,  wystarczy 
na porządne ubrania dla was trojga.   

Rzuciła w niego kartą. 
– Nie chcę tego. 
Wziął  ją  za  rękę,  rozprostował  jej  palce,  wsunął  między  nie 

kartę i znów zacisnął. 

– Masz ją wziąć i używać, zrozumiałaś? 
Odpowiedziała mu grymasem. 
–  A  jakie  ciuchy  mam  za  to  kupić?  Coś,  co  by  cię 

podniecało? 

– Do tego nie potrzebujesz żadnego ubrania. 
Anna okryła się rumieńcem. 
– Nie mogę tego zrobić. Nie potrafię udawać, że jestem twoją 

kochanką dobrowolnie. 

– Nic będziesz musiała udawać – zapewnił ją. 
Popatrzyła  na  niego  z  konsternacją.  Czyżby  Franko  chciał 

znów rozpalić jej zmysły? Czy to miał być ciąg dalszy zemsty? 

– Franko, nie możesz mi tego zrobić – powiedziała ze łzami 

w oczach. – Nie możesz mnie w ten sposób zniszczyć. 

–  Nie  mam  zamiaru  cię  niszczyć.  Ale  chcę  cię  mieć.  Chcę, 

żebyś czuła to, co ja czułem przez cztery lata. Chcę wymazać ze 
swojej wyobraźni wizje ciebie w ramionach Carla. 

–  Zniszczysz  mnie  tym  –  szepnęła,  bezradnie  opuszczając 

ramiona. – Nie zniosę tego. 

Franko  w  milczeniu  stał  przed  nią,  patrząc  na  jej  pochyloną 

głowę. 

– Anno. 

background image

Podniosła głowę i napotkała jego wzrok. 
– Proszę cię, nie dopuść do tego, żebym cię znienawidziła. 
– I tak mnie już nienawidzisz, więc co mam do stracenia? 
Najgorsze było to, że nie potrafiła czuć do niego nienawiści. 

Kochała  go  nie  mniej  niż  kiedyś,  bezgranicznie  i  totalnie. 
Przygryzła  wargi,  –  Franko,  ja  już  więcej  nie  zniosę.  Nie 
zmuszaj mnie, żebym musiała cię błagać. 

Pochwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. 
– Chcę słyszeć twoje błaganie. Tylko to może mi dostarczyć 

satysfakcji. 

Pochylił głowę i przytrzymał jej twarz. Poczuła jego język w 

swoich  ustach  i  jej  ciało  natychmiast  zmieniło  się  w  drżąca 
galaretę.  Nie  była  w  stanie  z  tym  walczyć;  Franko  nie 
pozostawił  jej  żadnej  możliwości  obrony.  Miała  wrażenie,  że 
roztapia się i w postaci atomów ulatuje w kosmos. 

– Brakowało mi tego – westchnął, odnajdując dłonią jej pierś. 

–  Nie  potrafiłem  zapomnieć,  jak  to  jest  czuć  cię  pod  sobą, 
rozpaloną...  –  szepnął,  czując  jej  zęby  na  swoich  wargach.  – 
Chcesz mi zrobić krzywdę? 

– Mam ochotę cię zabić – odrzekła cicho. 
Na twarzy Franka, pochylonej tuż nad jej twarzą, pojawił się 

leniwy uśmiech. 

– Proszą bardzo, zabij mnie. Przynajmniej umrę szczęśliwy. 
W odpowiedzi ugryzła go znacznie mocniej. 
– Chcesz ostrego seksu? Będziesz gryźć i drapać? 
– Nienawidzę cię! – westchnęła, gdy pochylił się a jego twarz 

znalazła się przy jej piersiach. – Nienawidzę cię... 

–  Uwielbiam,  kiedy  mnie  tak  nienawidzisz  –  odszepnął.  – 

Czuję,  jak  całe  twoje  ciało  mnie  nienawidzi.  Od  tej  nienawiści 
staje się coraz bardziej gorące. 

–  Sammy  i  Jenny  mogą  wrócić  w  każdej  chwili  – 

background image

przypomniała mu, sięgając po ostateczną broń. 

Franko  natychmiast  się  odsunął.  Zazdrościła  mu  łatwości.  z 

jaką pohamował pożądanie. 

– Kiedyś nie psułaś zabawy z byle powodu – uśmiechnął się 

kpiąco. – Nic ci nie było w stanie przeszkodzić. 

– Bo byłam głupia i pozwoliłam ci się oczarować. 
–  Jeszcze  głupiej  postąpiłaś,  pozwalając  się  oczarować 

mojemu bratu. 

– Przecież według niego to ja go uwiodłam. Zdecyduj się na 

coś – westchnęła. 

– Znając twój urok z własnego doświadczenia, nie wątpię, że 

żaden mężczyzna nie byłby mu się w stanie oprzeć. 

–  Proszę,  zostaw  mnie  już i  idź  sobie  –  westchnęła  Anna.  – 

Nie mam już siły na dyskusje z tobą. 

Obrzucił ją lodowatym spojrzeniem. 
– Zemsta i tak cię nie ominie, Anno, możesz być tego pewna. 

Dopnę swego bez względu na twoje uczucia. 

–  Nie  poczujesz  się  szczęśliwy,  dopóki  mnie  nie  złamiesz, 

prawda? 

Franko zacisnął usta. 
–  Chodzi  o  moją  dumę.  Mogłaś  wziąć  to  pod  uwagę,  zanim 

wskoczyłaś do łóżka mojego brata. Owszem, dopnę swego i nic 
mnie przed tym nie powstrzyma. 

Anna  ze  znużeniem  przymknęła  oczy.  Wiedziała,  że  Franko 

mówi prawdę, i nie miała pojęcia, jak uda jej się to znieść. 

 

background image

Rozdział 4 

 
Następne dwa dni były wypełnione po brzegi. 
Anna starannie pakowała rzeczy. Nie zamierzała zabierać do 

domu Franka całego dobytku, bo wiedziała, że za jakiś czas i tak 
będzie musiała wrócić do siebie. Franko jej nie chciał; zależało 
mu tylko na zemście. 

Trzeciego dnia przed domem pojawił się samochód i w ciągu 

kilku minut zawiózł ich przed imponującą rezydencję. 

–  Mamo,  jaki  duży  dom  –  sapnął  Sammy,  ciągnąc  za  sobą 

obszarpanego misia. – Czy tatuś ma basen? 

Pochylona nad torbą Anna posłała synowi blady uśmiech. 
– Nie wiem, kochanie. Wkrótce się przekonamy. 
Drzwi  otworzyły  się  i  stanęła  w  nich  starsza  kobieta  ubrana 

na czarno. 

– Dzień dobry, pani Stockton. Jestem Rosa, gospodyni  pana 

Ventressiego  – powiedziała  z  mocnym  włoskim  akcentem.  –  A 
to na pewno jest Sammy. Jaki podobny do ojca! 

–  Moja  siostra,  Jenny  –  powiedziała  Anna  szybko, 

wypychając dziewczynę do przodu. 

– Milo mi panią poznać – ukłoniła się Rosa. – Pan Ventressi 

polecił  mi  przywitać  panie  jak  najserdeczniej.  On  sam  wróci 
dzisiaj późno. 

Typowe, pomyślała Anna, prowadząc Sammy'ego do wnętrza 

domu.  To  na  pewno  miał  być  kolejny  element  tortur:  Franko 
chciał jej zagrać na nerwach, każąc czekać na siebie. 

Gospodyni zaprowadziła je na górę, a kierowca w tym czasie 

wniósł do domu bagaże. 

Pokój  Jenny  był  różowy,  przestronny  i  bardzo  kobiecy.  W 

wielkim  oknie  wisiały  miękkie  zasłony.  Następny  był  pokój 

background image

Sammy'ego  –  z  niebieskimi  ścianami  i  wielką  stertą  zabawek, 
które  mogły  zaspokoić  najbardziej  wygórowane  życzenia 
każdego trzylatka. 

–  To  dla  mnie?  –  zapytał  Sammy,  patrząc  z  zachwytem  na 

wielką ciężarówkę i rządek lśniących modeli samochodzików. 

– Tak – uśmiechnęła się Rosa. – Twój tato chciał, żebyś się tu 

czuł jak w domu. 

Anna  poczuła  irytację  na  myśl,  że  Franko  chce  sobie  kupić 

względy syna drogimi zabawkami. 

–  A  tutaj  jest  pani  pokój  –  powiedziała  Rosa,  prowadząc  ją 

dalej  korytarzem.  –  Proszę  się  rozgościć.  Za  godzinę  będzie 
kolacja. 

–  Dziękuję  –  rzekła  Anna  z  uśmiechem,  choć  w  środku 

gotowała się ze złości. 

Po  wyjściu  Rosy  uważnie  obejrzała  pokój.  Był  wielki,  z 

osobną  garderobą  i  łazienką.  W  wielkich  oknach  wisiały 
jedwabne  czarno-białe  zasłony  wykończone  skomplikowanymi 
sznurami  i  frędzlami.  Przy  szerokim  łóżku,  nakrytym  również 
czarno-białą  narzutą,  stał  wygodny  fotel  i  sofa.  Od  razu  było 
widać,  że  jest  to  dom  człowieka  nawykłego  do  komfortu  i 
nieliczącego się z kosztami. Anna, w swoim starym, spłowiałym 
ubraniu, czuła się tu nie na miejscu. 

Westchnęła  i  zatrzymała  wzrok  na  swoim  odbiciu  w  dużym 

uchylnym lustrze, które stało obok sekretarzyka z orzechowego 
drewna.  Wyglądała  na  wyczerpaną.  Oczy  miała  podkrążone, 
zazwyczaj lśniące jasne włosy były matowe, bez życia, a twarz 
blada,  jakby  od  wielu  miesięcy  nie  widziała  słońca.  Do  tego 
jeszcze miała zapadnięte policzki. 

Usłyszała za plecami jakiś dźwięk. 
– Popatrz, Anno! – wołała Jenny, z podnieceniem wbiegając 

do pokoju, – Zobacz, co Franko mi kupił! 

background image

Anna  odwróciła  się  i  spojrzała  na  wielką  stertę  markowych 

ubrań, które Jenny trzymała w ramionach. 

– Kupił to dla mnie. Rosa mówi, że to prezent...   
Zabawki  dla  Sammy'ego,  ubrania  dla  Jenny...  O  co  mu 

właściwie chodziło? 

– Nie możesz ich zatrzymać. 
– Dlaczego? – jęknęła Jenny z wielkim rozczarowaniem. 
– Bo ja nie mogę sobie pozwolić na to, żeby za nie zapłacić. 
–  Ale  to  prezent  –  powtórzyła  Jenny.  –  Nic  płaci  się  za 

prezenty! 

– Naprawdę? – stwierdziła Anna ironicznie. 
Sukienka z zielonego jedwabiu zsunęła się ze sterty i upadła u 

stóp Jenny. 

– Anno, czy coś się stało? 
– Nie – skłamała. – Ale nie możemy się do tego wszystkiego 

za  bardzo  przyzwyczajać...  –  zatoczyła  luk  ręką,  –  Te  luksusy 
nie będą trwały wiecznie. 

– Co to znaczy? – zdziwiła się Jenny. – Przecież Franko jest 

bardzo bogaty i może sobie pozwolić na hojność. 

–  Jenny...  –  westchnęła  Anna  i  przeszła  na  język  migowy, 

żeby  siostra  zrozumiała  wszystko  dokładnie.  –  Nie  czuję  się 
dobrze, przyjmując tak kosztowne prezenty. A jeśli coś nam nie 
wyjdzie... 

– A co może wam nie wyjść? – zdziwiła się Jenny. – Franko 

wrócił  do  twojego  życia,  a  Sammy  będzie  zdrowy.  Co  złego 
może się stać? 

Och,  młodzieńcza  naiwności,  pomyślała  Anna.  Jenny  miała 

zaledwie  –  dziewiętnaście  lat  i  głowę  pełną  romantycznych 
iluzji, ale  przecież  nie  znała  całej  historii  związku  z  Frankiem, 
nie  znała  mrocznego  sekretu,  który  kładł  się  cieniem  na  całej 
teraźniejszości. 

background image

– Nic – westchnęła. – Masz rację. Głupio gadam. 
–  Jesteś  zmęczona  –  stwierdziła  jej  siostra.  –  Masz  za  sobą 

ciężkie dni. Postaram się pomagać ci bardziej. 

–  I  tak  pomagasz  mi  bardzo  dużo  –  rzekła  Anna  z 

wdzięcznością. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. 

–  Teraz  mam  ferie,  więc  mogę zająć  się  Sammym, żebyś ty 

miała więcej czasu dla Franka. 

Gdy siostra wyszła pokoju, Anna jeszcze raz popatrzyła na 

swoje  odbicie  w  lustrze.  Spędzanie  czasu  z  Frankiem  było 
ostatnią rzeczą, na jaką miała w tej chwili ochotę. 

 
Sammy  usnął,  nie  doczekawszy  końca  bajki.  Otuliła  go 

kołdrą,  pocałowała  w  policzek  i  poszła  do  swojego  pokoju. 
Jenny  była  u  siebie,  a  gosposia  już  dawno  skończyła  pracę. 
Anna czekała na powrót Franka, niespokojnie chodząc z kąta w 
kąt.  Miała  ochotę  się  położyć,  ale  nie  chciała,  by  zastał  ją 
pogrążoną we śnie; obawiała się, że w takiej sytuacji po prostu 
wsunąłby się do łóżka obok niej. 

W  końcu  usłyszała  przed  domem  odgłos  silnika  maserati  i 

świst zamykanych elektronicznie drzwi do garażu. Potem kroki 
na  żwirowej  ścieżce... zgrzyt  klucza  w  drzwiach...  znów  kroki, 
tym razem zbliżające się do smugi światła pod drzwiami salonu. 

Gdy otworzył drzwi, zerwała się na równe nogi. 
–  Nie  masz  prawa  ich  przykupywać!  –  wykrzyknęła  bez 

wstępów. 

Franko zamknął za sobą drzwi zupełnie niewzruszony. 
– Dobry wieczór, cara. 
– 
Słyszałeś, co powiedziałam? 
Rzucił marynarkę na sofę i rozluźnił węzeł krawata. 
– Zdążyliście się już tu urządzić? 
Anna patrzyła na niego bez słowa. 

background image

– Czy coś jest nie tak? – zapytał ze zdziwieniem. 
–  Wszystko  jest  nie  tak!  –  wybuchnęła.  –  Specjalnie  starasz 

się utrudnić mi... 

– Utrudnić ci co? Pójście ze mną do łóżka? 
– Nie mam ochoty z tobą sypiać! 
– Ach, ale nie masz wyboru, prawda? 
Popatrzyła na niego ze złością. 
–  Czy  naprawę  myślisz,  że  cały  pokój  zabawek  dla 

Sammy'ego i szafa ubrań dla mojej siostry wystarczą... ? 

Oczy Franka przybrały kształt wąskich szparek. 
–  Nie,  ale  sądziłem,  że  uwzględnisz  w  rachunku  koszty 

leczenia w szpitalu. 

Na to oczywiście nie mogła nic odpowiedzieć.   
Franko  wygodnie  rozsiadł  się  na  sofie  i  położył  nogi  na 

stoliku. 

– Czyżbyś miała jeszcze jakieś wahania co do naszej umowy? 
–  To  wszystko  jest  takie...  bezduszne.  Chcesz  mnie 

wykorzystać z czystej nienawiści. 

–  A  dlaczego  nie  miałbym  cię  nienawidzić?  –  Wzruszył 

ramionami. 

– Nikt nie jest doskonały – mruknęła, unikając jego wzroku. – 

Każdy popełnia jakieś błędy. To ludzkie. 

– Ale za niektóre błędy trzeba płacić. 
– A co z twoim bratem? Jaką cenę on ma zapłacić? 
Franko mocno zacisnął zęby, ale wytrzymał jej spojrzenie. 
– Carlo już zapłacił. Nie wie o tym, że ma syna. Nie potrafię 

sobie wyobrazić gorszej kary. 

– Czyli wychodzi na to, że jest to wyłącznie moja wina. 
–  Tak.  –  Zdjął  nogi  ze  stołu  i  wstał.  –  To  jest  twoja  wina. 

Złamałaś obietnicę. 

– Przecież nie zrobiłam tego sama! – zawołała, hamując łzy. 

background image

–  Carlo  jest  mężczyzną  z  krwi  i  kości.  Nie  był  w  stanie 

oprzeć się pokusie, jaką mu zaoferowałaś. Przeprosił mnie za to, 
co niechcący zrobił. 

– Niechcący? – prychnęła Anna z niedowierzaniem. – Napoił 

mnie szampanem, a ty mówisz, że zrobił to niechcący? 

Franko zacisnął usta. 
– Nie musiałaś pić. 
– A on nie musiał... nie musiał... 
Łzy w końcu popłynęły. Otarła je wierzchem dłoni. 
–  Sama  mówiłaś,  że  co  się  stało,  to  się  nie  odstanie.  Trzeba 

się skupić na tym, co jest tu i teraz. 

– To, co jest tu i teraz, to szantaż i przekupstwo! 
–  No  i  co  z  tego?  –  Wzruszył  ramionami.  –  Tylko  w  ten 

sposób możemy wyrównać rachunki. 

– Franko, nie żyjemy w średniowieczu! Zasada "oko za oko" 

już nie obowiązuje! 

–  Nie  zaznam  spokoju,  dopóki  nie  zapłacisz  mi  za  to,  co 

zrobiłaś. 

– Już zapłaciłam! Nawet nie masz pojęcia, jak drogo! 
– Ale nie na moje konto. 
Z frustracją zacisnęła dłonie w pięści. 
–  Dobrze  –  powiedziała  wojowniczo.  –  Miejmy  to  już  z 

głowy. Rób, co masz zrobić, i niech już będzie po wszystkim. 

stał nieruchomo, z twarzą przypominającą maskę. 
–  Na  co  czekasz?!  –  krzyczała  Anna,  zrzucając  buty  i 

rozpinając  bluzkę.  –  Przecież  tego  właśnie  chciałeś!  –  Rzuciła 
bluzkę  na  podłogę  i  sięgnęła  do  paska  steranych  dżinsów.  – 
Zróbmy  to  wreszcie,  żebym  mogła  się  przestać  zastanawiać, 
kiedy w końcu eksplodujesz. 

Dżinsy  opadły  na  podłogę  i  Anna  w  samej  bieliźnie  stanęła 

przed Frankiem. On jednak nawet nie drgnął. 

background image

–  No  co?  –  prowokowała  go.  –  Zniechęca  cię  moja  stara 

bielizna?  Możesz  ją  ze  mnie  zerwać  i  zrobić,  co  zechcesz.  Co 
cię powstrzymuje? Brak ci charakteru? Nie uwierzę, że twój brat 
ma gorętszą krew niż ty... 

Poruszył  się  tak  szybko,  że  nie  zdążyła  dokończyć  zdania. 

Całym  ciałem  przycisnął  ją  do  ściany  i  zamknął  jej  usta 
pocałunkiem,  a  jednocześnie  dłonie  rozpoczęły  podróż  po  jej 
piersiach.  Wbrew  sobie  Anna  nie  potrafiła  odeprzeć  tego 
zmasowanego ataku na swe zmysły; nie była w stanie walczyć z 
Frankiem. 

Po  chwili  biustonosz  poleciał  na  podłogę,  a  w  ślad  za  nim 

zsunęły  się  majtki.  Franko  sięgnął  ręką  między  jej  nogi,  drugą 
rozpinając swoje spodnie. Wstrzymała oddech, gdy gwałtownie 
w  nią  wtargnął.  Zdradzieckie  ciało  reagowało  po  swojemu, 
pulsując w jednym rytmie z jego ciałem. 

–  Chcesz  właśnie  mnie  –  mruczał  Franko  między  jednym 

gorączkowym  pchnięciem  a  drugim.  –  I  to  właśnie  mnie 
będziesz miała, dopóki ja się tobą nie nasycę. 

Ciało Anny po kilku latach celibatu nie było przyzwyczajone 

do  takiej  gwałtowności.  Skrzywiła  się  lekko;  Franko 
natychmiast znieruchomiał i zatrzymał wzrok na jej twarzy. 

– Co się stało? Nie  jest ci ze mną  tak  dobrze jak z Carlem? 

Czy o to chodzi? 

– Nie... 
–  W  takim  razie  o  co?  –  Znów  zaczął  się  poruszać,  ale  już 

delikatniej. – Myślisz o nim? 

– Nie... – szepnęła, wbijając paznokcie w jego ramiona. 
–  Nie  zniósłbym,  gdybyś  myślała  o  nim  wtedy,  kiedy  ja 

jestem w tobie. 

Chciała mu powiedzieć, że nigdy nie było w niej miejsca dla 

nikogo innego, ale wiedziała, że Franko jej nie uwierzy. Zresztą 

background image

sama  przestawała  już  wierzyć  sobie.  Zagryzła  usta, 
powstrzymując  okrzyk  rozkoszy;  nie  chciała  mu  dać  tej 
satysfakcji. 

– Nie walcz ze mną – wydyszał Franko prosto do jej ucha. – 

Przestań się kontrolować! 

– Nic. Nienawidzę cię. 
– Ale pragniesz mnie mimo to! 
– Ja... ja... 
– Zrób to dla mnie – poprosił łagodnie. – Tak jak kiedyś
– Nie chcę... och... och... och... ! 
Franko mocno przytrzymał jej drżące ciało. 
– Tak, cara. Chcesz. 
Owszem,  chciała  i  nie  była  w  stanie  powstrzymać 

przetaczających  się  przez  nią  fal  rozkoszy  ani  zapobiec 
bezwładności, która ogarnęła ją całą. 

–  Teraz  moja  kolej  –  mruknął,  znów  zwiększając  tempo.  – 

Tak długo na to czekałem! 

Czuła, jak jego napięcie narasta z każdym ruchem. Po chwili 

Franko  porzucił  samokontrolę  i  dokończył  dzieła  z  głębokim 
jękiem,  a  potem  natychmiast  odsunął  się  od  niej.  Usłyszała 
zgrzyt  zamka  błyskawicznego;  on  również  doprowadzał  się  do 
porządku. 

–  Mam  nadzieję,  że  Rosa  pokazała  ci  twój  pokój?  –  rzucił 

przez ramię, podchodząc do barku. 

Anna przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. 
– Tak... 
– To dobrze. – Odwrócił się w jej stronę i wzniósł kieliszek w 

toaście. – Za nasz związek. Oby trwał przez wiele nocy i dni. 

– Zmieniłeś się... 
W jego oczach pojawił się dziwny błysk. 
–  Jeśli  tak,  to  tylko  siebie  możesz  za  to  winić  –  odrzekł  z 

background image

goryczą. 

– Przykro mi. 
– Przykro? – powtórzył z niedowierzaniem. 
– A dokładnie dlaczego jest ci przykro? 
– Nie chciałam cię zranić... 
– Naprawdę? 
–  Oczywiście,  że  tak  –  powiedziała,  wykręcając  ręce.  – 

Niczego nie pamiętam z tamtej nocy. 

–  Nie  musisz  nic  pamiętać  –  prychnął.  –  Carlo  był 

przewidujący i przygotował dokumentację. 

Zadała  mu  wreszcie  pytanie,  które  prześladowało  ją  już  od 

dawna: 

– A nigdy się nie zastanawiałeś, po co to zrobił? 
Franko przez chwilę milczał. 
– Czasami zadawałem sobie to pytanie, ale za każdym razem 

dochodziłem  do  tej  samej  odpowiedzi,  którą  podał  mi  Carlo. 
Gdyby  nie  miał  tych  cholernych  zdjęć,  nigdy  bym  mu  nie 
uwierzył.  Twój  zadowolony  uśmiech  prześladował  mnie  przez 
koszmarnie  długie  cztery  łata.  Nie  potrafiłem  zapomnieć  tego 
widoku, choć bardzo się starałem. 

Anna przymknęła oczy. 
–  Czy  wiesz,  jak  ciężko  jest  mi  patrzeć  na  własnego  brata  i 

nie  myśleć  o  tym,  że  go  uwiodłaś?  Robiłem  wszystko,  co 
mogłem,  żeby  naprawić  relacje  między  nami,  ale  blizny 
pozostały. 

Co  miała  powiedzieć?  Była  winna  i  koniec.  Franko  miał 

rację:  choć  ona  sama  niczego  nie  pamiętała,  zdjęcia  były 
wystarczającym dowodem na to, co zaszło. 

Włożyła dżinsy i zapięła bluzkę. 
– Nie wiem, co mam odpowiedzieć... 
–  Nic  już  nie  mów  –  prychnął.  –  Czy  naprawdę  myślisz,  że 

background image

słowa mogą wymazać przeszłość? 

Potrząsnęła  głową  i  na  widok  nienawiści  w  jego  twarzy 

opuściła wzrok. 

– Jesteś małą, tandetną... 
– Nie! 
Dłoń Franka ostro przecięła powietrze. 
–  Jesteś  kusicielką  w  przebraniu  anioła.  Dałem  się  nabrać  i 

mój  brat  też,  ale  teraz  nasz  związek  opiera  się  wyłącznie  na 
moich warunkach. Zniesiesz wszystko, co zechcę ci zaoferować 
– wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteś mi to winna. A teraz 
zejdź mi z oczu. 

– Franko... Proszę cię... ja... 
– Wynoś się! – wykrzyknął, uderzając pięścią w stół. 
– Ale ja... 
Przybliżył się o kilka kroków, Anna jednak nie cofnęła się. 
– Zdaje się, że kazałem ci stąd wyjść. 
–  Słyszałam,  co  powiedziałeś,  ale  nie  zamierzam  pozwolić, 

byś mnie obrażał. 

Franko patrzył na nią ponuro. 
– Jeśli będę miał ochotę cię obrazić, to zrobię to. Ty obraziłaś 

mnie bardziej. 

–  Nic  z  tego  nie  pamiętam!  –  wykrzyknęła  z  frustracją.  – 

Zupełnie nic! 

– Jakie to wygodne. 
– Nie wierzysz mi, tak? Po prostu mi nie wierzysz. 
Znów  prychnął  pogardliwie  i  sięgnął  po  coś  do  szuflady. 

Zobaczyła  w  jego  wyciągniętej  ręce  dużą  kopertę  i  przeszył  ją 
dreszcz. 

– Wygodnie ci było zapomnieć to, co wtedy zaszło... – rzekł 

lodowato – ale może to pozwoli ci odzyskać pamięć. 

Drżącymi rękami otworzyła kopertę i wyjęła zdjęcia. 

background image

 

background image

Rozdział 5 

 
Cała krew odpłynęła jej z twarzy. Patrzyła na własne zdjęcie 

w kompromitującej pozie i z trudem powstrzymywała mdłości. 

– Teraz mi powiedz, że nic nie pamiętasz – warknął Franko. 
Poczuła  ucisk  w  skroniach.  Miała  wrażenie,  że  ogląda 

własnego  sobowtóra,  nie  siebie.  Kobieta  na  zdjęciu  miała  na 
ustach  nieobecny  uśmiech  i  wyciągała  ręce  do  kogoś,  kogo  nie 
było widać w kadrze. 

Kolejne  zdjęcie  wyglądało  bardzo  podobnie.  Zachęcająca 

poza,  włosy  rozrzucone  na  poduszce,  usta  rozchylone  w 
uśmiechu i pusty wzrok. Nie miała już ochoty oglądać kolejnych 
fotografii. 

–  Dziwię  się,  że  zatrzymałeś  te  zdjęcia  –  powiedziała, 

oddając  mu  cały  plik.  –  Moim  zdaniem  zakrawa  to  na 
masochizm. 

–  Zatrzymałem  je,  żeby  od  czasu  do  czasu  przypominać 

sobie, jaki byłem głupi, że ci wierzyłem. 

– Jak często musiałeś je oglądać? 
Odwrócił wzrok, schował zdjęcia do szuflady i zamknął ją na 

klucz, który schował do kieszeni. 

–  Patrzę  na  nie,  ilekroć  czuję  pokusę,  by  zaufać  pięknej 

kobiecie. 

– To dlatego jeszcze się nie ożeniłeś? 
–  Nie  mam  ochoty  znaleźć  się  w  następnym  podobnym 

związku. 

– A nie chcesz mieć dzieci? 
Znów odwrócił wzrok. 
– Dzieci to obciążenie. Nie chcę takich mocnych więzi. 
Anna  nie  wierzyła  własnym  uszom.  Gdzie  się  podział  ten 

background image

mężczyzna, który marzył o rodzinie i jak twierdził, nie mógł się 
doczekać  córki  lub  syna?  Czyżby  naprawdę  zmienił  się  tak 
bardzo? Czy to była jej wina? 

– Jeśli chodzi o to, co zaszło między nami, to mam nadzieję, 

że używasz jakiegoś wiarygodnego zabezpieczenia? 

Na  szczęście  nie  patrzył  w  jej  stronę,  bo  na  pewno 

zauważyłby głęboki rumieniec na policzkach. 

– Oczywiście. 
Nie  było  to  do końca  kłamstwo;  co  prawda,  w celu  kontroli 

długości  cyklu,  używała  niskohormonalnych  tabletek,  ale  nie 
zażywała ich regularnie. 

Przez  chwilę  panowało  milczenie,  przerywane  tylko 

szczęknięciem  szklanki  o  butelkę  z  brandy.  Anna  niepewnie 
stała przy sofie; miała ochotę jak najszybciej stąd uciec, ale żeby 
wyjść z salonu, musiałaby przejść obok Franka. 

W  końcu  popatrzył  na  nią  z  nieprzeniknionym  wyrazem 

twarzy  i  zatrzymał  wzrok  na  drobnym  rozcięciu  na  dolnej 
wardze. Podszedł bliżej jak zahipnotyzowany. 

– Cara – szepnął z nieoczekiwaną delikatnością. – Czy to ja 

zrobiłem? 

Odwróciła twarz; jego ręka opadła bezwładnie. 
– Bywało gorzej. 
– Nie. Nie z mojego powodu. 
– Jesteś pewien? – zapytała sucho. 
– Anno... nigdy bym celowo nie skrzywdził ciebie ani żadnej 

innej kobiety. 

– To dlaczego tu jestem? 
Przez chwilę patrzył jej w oczy. 
– Czy rani cię to, że jesteś tu ze mną? 
– Przecież wiesz, że tak... 
– Dlaczego? 

background image

Jego  intensywne  spojrzenie  utrudniało  jej  odpowiedź. 

Opuściła głowę i wpatrzyła się w podłogę. 

–  Dlaczego  rani  cię  przebywanie  w  moim  towarzystwie?  – 

powtórzył Franko. 

Wolała  nic  nie  mówić.  Wyminęła  go,  unikając  dotknięcia 

jego wyciągniętej ręki, wyszła z salonu i stanowczo zamknęła za 
sobą drzwi. Franko patrzył za nią, a potem z rozmachem wrzucił 
kryształową  szklankę  z  brandy  do  kominka.  Na  kremowym 
dywanie pozostały żółte ślady po rozlanej brandy. 

 
Wyczerpanie  emocjonalne  sprawiło,  że  Anna  spała 

wyjątkowo mocno. Gdy się obudziła, było parę minut po ósmej. 
Na jej łóżku siedział Sammy z nową zabawką na kolanach. 

– Już nie śpisz, mamo? – Zapytał z nadzieją. 
Uśmiechnęła  się  i  odgarnęła  włosy  z  jego  oczu,  –  Dlaczego 

nie obudziłeś mnie wcześniej? Długo tu siedzisz? 

– Tatuś powiedział, żebym cię nie budził – odrzekł chłopiec z 

ważną miną. – Mówił, że jesteś bardzo zmęczona i potrzebujesz 
snu. 

Dziwnie się poczuła, słysząc, że Franko tak się troszczy ojej 

wypoczynek. Niemożna jednak było na tym niczego budować. 

–  Ale  teraz  już  nie  śpię  –  powiedziała  i  przegarnęła  ręką 

ciemne włosy synka. – Gdzie jest ciocia Jenny? 

– Pomaga Rosie przy śniadaniu. Wstajesz już? 
Anna  miała  wielką  ochotę  znów  zagrzebać  się  pod  kołdrą  i 

nie wychodzić z łóżka co najmniej przez tydzień, ale Sammy już 
za kilka dni miał pójść do szpitala, a pozostało jeszcze mnóstwo 
spraw, którymi należało się wcześniej zająć. 

–  Wstaję  –  westchnęła,  opuszczając  nogi  na  podłogę.  – 

Chyba. 

Sammy pochylił się bliżej i wskazał na jej dolną wargę. 

background image

– Co to takiego? – zapytał, dotykając palcem rozcięcia. 
– Ugryzłam się w usta. 
–  Głupio  zrobiłaś  –  uśmiechnął  się  promiennie i  poklepał  ją 

po dłoni. 

Przy  drzwiach  rozległ  się  jakiś  dźwięk.  Anna  podniosła 

głowę  i  napotkała  mroczne  spojrzenie  Franka.  Sammy  od  razu 
do niego podbiegł. 

– Tatusiu, ja jej nie obudziłem, sama się obudziła! 
–  To  dobrze.  Może  pójdziesz  do  Rosy  i  powiesz  jej,  że 

przyjdziemy za kilka minut? 

Sammy  wyszedł  z  sypialni  z  ciężarówką  pod  pachą.  Anna 

podniosła się i sięgnęła po wytarty szlafrok. 

– Anno. 
Zawiązała pasek i spojrzała na niego obronnie. 
– Dobrze spałeś, Franko? 
–  Chciałem  przeprosić  za  moje  wczorajsze  zachowanie  – 

powiedział, odwracając wzrok. – Byłem... nie byłem sobą. 

– Coś takiego... 
– Sytuacja wymknęła mi się spod kontroli... 
–  Po  prostu  chciałeś  mnie  upokorzyć.  Jesteś  teraz 

zadowolony? 

Mocno zacisnął usta, ale wytrzymał jej wzrok. 
– Byłem zły na ciebie. 
– Dobrze wiesz, że to nie jest żadne usprawiedliwienie. 
– Nic próbuję się usprawiedliwiać. 
– Nie  chcę ani usprawiedliwień, ani przeprosin. Chciałabym 

przebrnąć  przez  najbliższe  dni,  dopóki  Sammy  nie  trafi  do 
szpitala, bez komplikacji w postaci twoich planów zemsty. 

– Uwierzysz, jeśli ci obiecam, że cię nie skrzywdzę? 
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. 
– Oczywiście, że nie uwierzę. 

background image

Twarz Franka wyraźnie zadrgała. 
  – Masz na to moje słowo. 
–  Mam  je  uznać  za  gwarancję?  Niestety.  Nie  wierzę  już  w 

żadne  słowo  nikogo,  kto  nazywa  się  Ventressi:  Z  waszych 
obietnic nie wynika zupełnie nic. 

– Jak mam to rozumieć? – zapytał, przymrużając oczy. 
– Jak sobie chcesz. 
– Wyjaśnij mi, co masz na myśli. 
– Po co? I tak obrócisz kota ogonem, żeby na koniec wyszło 

na twoje. 

– Chcę wiedzieć, co te słowa miały znaczyć. 
– Dobrze, skoro się upierasz – westchnęła. – Cztery lata temu 

poprosiłeś, żebym za ciebie wyszła. Mówiłeś, że mnie kochasz, 
ale przy pierwszej próbie ta miłość gdzieś zniknęła. Więc co to 
była  za  miłość?  Co  była  warta  taka  obietnica?  Zabrakło  ci 
odwagi,  żeby  stawić  czoło  temu,  co  się  stało;  od  razu  mnie 
przekreśliłeś  i  nawet  przez  chwilę  nie  zastanowiłeś  się  nad 
innymi możliwościami. 

– A jakie były inne możliwości? 
–  Dalej  nic  nie  rozumiesz.  Widzisz  tylko  moją winę.  Nawet 

nie przyjdzie ci do głowy, że mogłam być ofiarą. 

Franko ściągnął brwi. 
–  Ofiarą?  Od  kiedy  to  ofiary  pozują  nago  na  łóżku  i 

pozwalają, żeby ktoś im robił zdjęcia? 

Anna  dobrze  wiedziała,  że  traci  grunt,  ale  za  wszelką  cenę 

pragnęła  go  zmusić,  żeby  poszukał  innego  możliwego 
wyjaśnienia.  Gdyby  tylko  potrafiła  sobie  cokolwiek 
przypomnieć! 

– Mogłam być... pijana. 
–  Pijana?  –  powtórzył  z  oburzeniem.  –  I  to  miałoby  cię 

usprawiedliwić? 

background image

– Nie... oczywiście, że nie... ale może niechcący wypiłam za 

dużo i.... 

–  Anno,  widzę,  do  czego  zmierzasz,  ale  nic  ci  z  tego  nie 

przyjdzie.  Stawianie  siebie  na  miejscu  ofiary  nie  znaczy 
automatycznie,  że  Carlo  był  na  miejscu  kata.  Czy  sądzisz,  że 
uwierzę  tobie,  a  nie  własnemu  bratu,  zwłaszcza  że  on.  w 
przeciwieństwie  do  ciebie,  potrafi  opisać  każdy  szczegół  tego, 
co się zdarzyło? 

Nie było sensu ciągnąć tej sprzeczki. Zawsze kończyło się tak 

samo: jej słowo przeciwko słowu Carla. Nie miała się na czym 
oprzeć. 

– Nic, nigdy nie sądziłam, że mi uwierzysz  – westchnęła  ze 

znużeniem. 

– Myślisz, że w ciągu tych czterech lat nie przychodziło mi to 

wielokrotnie  do  głowy?  Ze  nie  próbowałem  szukać  kozła 
ofiarnego?  Znaleźć  odpowiedzi  na  pytania,  które  nigdy  nie 
powinny  zostać  zadane?  Kochałem  cię  z  całego  serca,  a  ty 
zniszczyłaś tę miłość. Teraz mogę ci oferować tylko gorycz. 

Odwrócił  się  plecami  do  niej  i  przez  chwilę  milczał.  Anna 

patrzyła na niego ze ściśniętym sercem. 

–  Idę  do  pracy  –  odezwał  się  wreszcie,  nie  zmieniając 

pozycji.  –  Na  dole  znajdziesz  szczegóły  dotyczące  przyjęcia 
Sammy'ego do szpitala. Zobaczymy się później. 

Drzwi zamknęły się z cichym stuknięciem. 
 
Tego  samego  dnia  po  południu  Sammy  był  umówiony  na 

spotkanie  z  lekarzem  w  szpitalu,  gdzie  miała  zostać 
przeprowadzona operacja. 

Anna  mocno  trzymała  chłopca  za  rękę.  Na  początek 

pielęgniarka oprowadziła ich po oddziale. 

–  To  urządzenie  uśpi  cię  przed  operacją  –  tłumaczyła, 

background image

wskazując  na  sprzęt  anestezjologiczny.  –  A  gdy  już  będziesz 
spał, chirurg zrobi malutkie nacięcie w twojej nodze, wprowadzi 
tam malutką kamerę i  wyśle ją aż do twojego serca. A kamera 
znajdzie  dziurkę,  którą  trzeba  zapełnić.  To  tak,  jakby  w  tym 
miejscu brakowało kawałka puzzli. 

W  ujęciu  pielęgniarki  cały  zabieg  wydawał  się  niezmiernie 

prosty.  Choć  spokój  kobiety  udzielił  się  Sammy’emu,  Anna  z 
chwili na chwilę czuła coraz większą panikę. Tyle rzeczy mogło 
pójść  nie  tak!  Słyszała  o  nietypowych  reakcjach  organizmu; 
niektórzy  ludzie  po  operacji  zapadali  w  śpiączkę.  Zdarzały  się 
również  niemożliwe  do  opanowania  krwotoki.  A  Sammy  był 
taki mały, taki delikatny... 

–  Proszę  się  nie  martwić  –  uśmiechnęła  się  pielęgniarka  na 

widok  jej  przerażonej  twarzy.  –  Co  roku  wykonujemy  tysiące 
takich operacji. Sammy będzie w najlepszych rękach. 

Anna  uśmiechnęła  się  blado,  modląc  się  w  duchu,  by 

pielęgniarka miała rację. 

 
Popołudniowy  upał  wypędził  ich  do  ogrodu,  nad  basen.  Na 

widok  błękitnej  tafli  wody  otoczonej  ciemnozielonymi 
paprociami  Sammy  omal  nie  oszalał  z  zachwytu.  Jeden  koniec 
basenu był ocieniony. 

Anna trzymała syna blisko przy sobie, nie pozwalając mu się 

przemęczać.  Sammy  ze  szczęśliwym  uśmiechem  chlapał  się  w 
płytkiej  wodzie.  Niedaleko  nich  Jenny  ćwiczyła  własną  wersję 
żabki,  przez  cały  czas  trzymając  głowę  nad  wodą.  Patrząc  na 
siostrę,  Anna  nie  potrafiła  powstrzymać  uśmiechu.  W  ciągu 
ostatnich  dni  Jenny  zmieniła  się  z  patykowatej  nastolatki  w 
rozkwitającą kobietę. Śmiało ze wszystkimi rozmawiała, nawet 
z Rosą, a na jej twarzy, zamiast bolesnego grymasu, przeważnie 
gościł uśmiech. 

background image

Anna  pomyślała,  że  być  może  cena,  jaką  przyszło  jej 

zapłacić, warta była szczęścia syna i siostry. Mogła znieść wiele 
ze  strony  Franka,  jeśli  miałaby  oszczędzić  w  ten  sposób 
cierpienia dwóm najbliższym osobom. 

– Czy ja też się tu zmieszczę? 
Drgnęła  na  dźwięk  głębokiego  głosu  Franka  za  plecami. 

Odwróciła się i ujrzała jego szczupłe, opalone ciało. 

–  Tatusiu!  –  zawołał  Sammy  z  zachwytem.  –  Patrz,  co  ja 

lobie! – Zamachał nogami, rozchlapując dokoła wodę. 

Franko wyciągnął rękę. 
– Chodź do mnie, Sammy. Przypłyń do mnie. 
– On nie umie pływać – zauważyła Anna. 
– W takim razie czas już, żeby się nauczył. 
– On ma dopiero trzy lata. 
Sammy  nabrał  powietrza  do  płuc  i  machając  wszystkimi 

kończynami, rzucił się przez wodę w stronę Franka. Ten w porę 
pochwycił chłopca i z uśmiechem podniósł do góry. 

– Bardzo dobrze! Widzę, że będziesz mistrzem w pływaniu. 
– Lubię pływać – oznajmił Sammy z dumą, ocierając oczy z 

wody. 

– Będę z tobą pływał codziennie – obiecał Franko. 
–  Po  operacji  przez  jakiś  czas  nie  będzie  mógł  pływać  – 

przypomniała mu Anna. 

Franko  poczekał,  aż  Sammy  podreptał  na  drugi  koniec 

basenu, gdzie była Jenny, i dopiero wtedy odpowiedział. 

– Jesteś nadopiekuńcza. To chłopiec. Musi poznawać świat. 
– To chłopiec z wadą serca – przypomniała mu ponuro. 
– Anno, rozmawiałem z lekarzami. Zabieg usunie wadę w stu 

procentach. Za bardzo się o niego martwisz. 

– Tylko mi nie mów, że nie powinnam się o niego martwić! 

Przecież jestem jego matką. 

background image

– Będziesz go nadmiernie chronić, tak samo jak Jenny. 
– Co?! – wykrzyknęła ze zdumieniem. 
–  Ona  ma  dziewiętnaście  lat,  a  nie  dziewięć.  Powinna 

umawiać się z chłopcami, chodzić na imprezy i... 

– Na litość boską, przecież ona nie słyszy! 
  – To, że nie słyszy, nie znaczy jeszcze, że jest upośledzona – 

powiedział  Franko  spokojnie.  –  Potrafi  zadbać  o  siebie  i 
powinna to robić, żeby znaleźć swoje miejsce w świecie. 

– Jest taka wrażliwa... 
– Jest silną, odważną młodą kobietą. Da sobie radę w każdym 

otoczeniu. Może zaproponujesz jej, żeby poszukała sobie jakiejś 
pracy na lato? Dzięki temu nabrałaby śmiałości. 

–  Jenny  jest  mi  potrzebna  do  pomocy  przy  Sammym. 

Opiekunki  do  dziecka  s$  bardzo  drogie.  Bez  jej  pomocy  nie 
mogłabym pracować w weekendy ani wieczorami. 

– Przez najbliższe trzy miesiące nie będziesz pracować. 
Anna spojrzała na niego krzywo. 
– To, co dla ciebie robię, w seksbiznesie nazywa się pracą. 
Oczy Franka zmieniły się w wąskie szparki. 
–  Anno,  nie  nadużywaj  mojej  cierpliwości.  Jestem  już 

zmęczony tym, że kiedy czujesz się osaczona, walisz na ślepo. 

–  A  dlaczego  to  robię?  Pojawiłeś  się  znów  w  moim  życiu  i 

chcesz  jednocześnie  odgrywać  rolę  sędziego  i  ławy 
przysięgłych.  Przez  cały  czas  udowadniasz  mi,  jaki  mam 
okropny  charakter,  krytykujesz  mnie  jako  matkę  i  nawet  jako 
siostrę.  Bardzo  mi  przykro,  że  nie  dorastam  do  twoich 
wygórowanych wymagań, ale jestem tylko człowiekiem i daleko 
mi do doskonałości. 

– Nie krytykuję cię, mówię tylko, jak cię widzę. 
–  A  czy  ja  cię  prosiłam  o  opinię?  Staram  się,  jak  mogę, 

poradzić sobie w trudnej sytuacji. 

background image

–  Zdaję  sobie  sprawę,  że  ostatni  okres  nie  był  dla  ciebie 

łatwy. 

–  A  co  ty  możesz  o  tym  wiedzieć?  Pochodzisz  z  bogatej 

rodziny.  Nigdy  nie  musiałeś  się  zastanawiać,  skąd  wziąć 
następny  posiłek  i  kto  za  niego  zapłaci.  Żyjesz  w  luksusach,  a 
mimo to ośmielasz się krytykować moje niedociągnięcia. 

– Anno, proszę... nie wpadaj w histerię. 
Otarła ręką łzy. 
–  Sądzisz,  że  to  histeria?  Jeszcze  nie  widziałeś  prawdziwej 

histerii, więc to ty nie nadużywaj mojej cierpliwości. 

– Mamo? – zapytał niepewnie Sammy, podchodząc do niej. – 

Czy jesteś smutna? 

– Nie, kochanie, tylko... 
– Chodź ze mną, Sammy – wtrąciła Jenny, biorąc chłopca za 

rękę. – Mama i tato muszą teraz porozmawiać. 

– Ale ja chcę wiedzieć, dlaczego mama jest... 
–  Chodź,  Sammy  –  ucięła  Jenny  stanowczo  i  pociągnęła 

chłopca za sobą. Gdy zniknęli w domu, Franko powiedział: 

– Jenny ma rację. Powinniśmy spędzić trochę czasu razem. 
– Nie chcę być z tobą sama. 
– Czego się boisz? Tego, że poczujesz do mnie coś innego niż 

nienawiść? – zapytał z lekkim uśmieszkiem. 

– Czuję tylko niesmak z powodu tego, co zrobiłeś. 
–  Ostrożnie,  cara.  Czy  nikt  ci  nie  mówił,  że  nie  należy 

obrażać dobroczyńców, bo mogą się zniechęcić? 

–  Ty  draniu!  –  syknęła.  –  Ty  arogancki  draniu!  Byłbyś  do 

tego  zdolny,  prawda?  Zdrowie  Sammy'ego  jest  dla  ciebie  tylko 
środkiem, żebyś mógł dostać to, czego chcesz! 

–  Znasz  warunki  naszej  umowy  –  odrzekł  Franko  

lodowatym  spokojem.  –  Ty  masz  wypełnić  swoją  rolę,  a  ja 
swoją. 

background image

– Jak możesz być taki podły! 
– Ty mnie tego nauczyłaś – odparował gładko. 
– Ten dzień, gdy przespałaś się z moim bratem, zmienił mnie 

na zawsze. 

Pomimo palącego słońca Anna zadrżała z chłodu. 
–  Nie  mogę  znieść  towarzystwa  człowieka,  dla  którego 

potrzeby innych nie znaczą nic. 

– Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z twoich potrzeb, Anno. 

Poznałem  je  wszystkie  doskonale.  –  Jego  wzrok  leniwie 
prześlizgnął się po jej ciele. 

– Zimno mi – wzdrygnęła się i chciała wejść na schodek, ale 

Franko przytrzymał ją i obrócił twarzą do siebie. 

– Jest prawie trzydzieści stopni w cieniu. 
– Ale... 
– Nie uciekaj ode mnie. 
Jego bliskość zapierała jej dech. Ich uda w wodzie niemal się 

stykały. Na rzęsach też miał kropelki wody. 

– Nie – westchnęła, gdy pochylił twarz nad jej twarzą. 
– Przecież wcale tak nie myślisz – mruknął i leciutko musnął 

wargami jej usta. 

– Właśnie że tak – odpowiedziała ledwo słyszalnym głosem. 

– Naprawdę tak myślę. 

–  Jeśli  będziesz  sobie  to  powtarzać  wystarczająco  długo,  to 

pewnie w końcu w to uwierzysz... ale mnie nie przekonasz. 

Anna  czuła,  że  kolana  zaczynają  pod  nią  drzeć.  To  tylko 

jeden  pocałunek,  tłumaczyła  sobie.  Basen  był  doskonale 
widoczny  z  okien  domu.  Nic  więcej  nie  mogło  tu  zajść.  Tylko 
jeden pocałunek... 

Franko  dostrzegł  jej  wahanie  i  skorzystał  z  okazji.  Kolejny 

pocałunek  był już znacznie mocniejszy. Przesunął ją nieco tak, 
że  oparła  się  o  ścianę  basenu,  i  przez  dłuższą  chwilę  nie 

background image

podnosił głowy znad jej twarzy. 

–  Zawsze  tak  dobrze  smakujesz  –  wymruczał.  –  Nigdy  nie 

potrafiłem tego zapomnieć. 

Przymknęła  oczy,  udając  przed sobą,  że  on  ją  kocha.  W  ten 

sposób łatwiej jej było wszystko znieść. Jego ręce powędrowały 
do  ramiączek  jej  kostiumu  i  delikatnieje  zsunęły.  Pochylił  się 
nad jej piersiami. 

– Wiesz, cara – powiedział cicho po chwili – to chyba nie był 

najlepszy  pomysł.  Mam  ochotę  wziąć  cię  tu  i  teraz,  ale  widać 
nas z okien domu. 

Wszystko  mi  jedno!  –  miała  ochotę  odpowiedzieć,  ale 

ugryzła się w język. 

Franko  odsunął  się  od  niej.  Wyskoczył  z  basenu  i  podał  jej 

rękę. 

–  Chodź.  Musimy  dokończyć  tę  rozmowę  w  jakimś 

ustronnym miejscu. 

Nie mogła mu się oprzeć, nie potrafiła zignorować obietnicy 

w  jego  oczach.  Rozsądek  nie  miał  tu  nic  do  powiedzenia.  Jak 
zahipnotyzowana poszła za nim na górę. 

 

background image

Rozdział 6 

 
W  nocy  przed  operacją  Sammy'ego  Anna  prawie  nie  spała. 

Przewracała się z boku na bok, aż wreszcie nad ranem wstała z 
łóżka z podkrążonymi oczami. 

Franko  nie  został  z  nią  na  noc;  Anna  starannie  skrywała 

rozczarowanie. 

Sammy  musiał  być  na  czczo,  więc  Anna  też  nie  jadła 

śniadania. Wypiła tylko kilka łyków herbaty i  obydwoje poszli 
za Frankiem do samochodu. 

– Przestań się zamartwiać – upomniał ją łagodnie, otwierając 

drzwi. – Sammy wyjdzie z tego. 

Przygryzła usta. 
–  Nic  na  to  nie  poradzę.  On  jest  taki  mały...  a  to  bardzo 

poważny zabieg. 

– Teraz już jest to całkiem prosty zabieg. To nie to samo, co 

kilka  lat  temu  –  zauważył  Franko.  –  Kiedyś  takie  operacje 
przeprowadzano  na  otwartym  sercu,  a  potem  pacjenta  czekały 
długie miesiące rehabilitacji. Teraz jest zupełnie inaczej. Nawet 
się nie obejrzysz, a Sammy znów będzie w domu. 

Żałowała, że nie potrafi podzielać jego optymizmu. 
Sammy  czul  się  niezmiernie  ważny.  Przez  całą  drogę  do 

szpitala  buzia  mu  się  nie  zamykała;  był  wyraźnie  zachwycony 
uwagą, jaką wszyscy mu poświęcali. 

–  Mamusiu,  czy  będziesz  ze  mną,  kiedy  się  obudzę?  – 

dopytywał się ze swojego fotelika. 

– Oczywiście, skarbie. 
– Ja też tam będę – zapewnił go Franko. 
Anna spojrzała na niego krzywo i mruknęła pod nosem: 
– Nic składaj obietnic, których nie zamierzasz dotrzymać. 

background image

Odpowiedział jej spojrzeniem prosto w oczy. 
– Sądzisz, że Sammy nic mnie nie obchodzi? 
–  Franko,  przecież  to  nie  jest twoje  dziecko.  I  nie  stanie  się 

twoim synem, choćbyś nie wiem ile się nim zajmował. 

Franko mocno zacisnął dłonie na kierownicy. 
– Myślisz, że nie zdaję sobie z tego sprawy? 
Odwróciła wzrok i złożyła dłonie na kolanach. 
– Anno, jeśli jeszcze raz rzucisz mi te słowa w twarz, to nie 

odpowiadam za siebie – mruknął ostrzegawczo. 

– Mamo. czy ty i tatuś się kłócicie? – zapytał cienki głosik z 

tylnego siedzenia. 

Anna spojrzała na Franka z wyrzutem i mocno zacisnęła usta. 
–  Nie  –  odpowiedział  Franko.  –  Mama  i  tato  bardzo  się 

kochają, tylko czasem nie potrafimy się porozumieć.   

– Co to znaczy polo... polo… to słowo? 
–  To  znaczy:  wiedzieć,  co  druga  osoba  ma  na  myśli  – 

wyjaśnił Franko. – Czasami trzeba do tego wielu lat. 

Anna  odrzuciła  głowę  do  tyłu  i  wpatrzyła  się  w  widok  za 

oknem. 

Mama i tato bardzo się kochają. Rzeczywiście. 
 
– ... a teraz już śpi – mówił anestezjolog, poprawiając maskę 

na  twarzy  Sammy'ego.  –  Może  pójdzie  pani  z  mężem  na  kawę 
do  pokoju  rodziców.  Zawołamy  państwa,  gdy  już  będzie  po 
wszystkim. 

Anna miała ochotę sprostować, że ten mężczyzna nie jest jej 

mężem, a Sammy nie jest jego synem, pohamowała się jednak. 
Franko ujął ją pod ramię i wyprowadził z sali operacyjnej. 

– Chodź, kochanie. 
Na korytarzu zdjęli fartuchy ochronne i ochraniacze na buty i 

wrzucili je do stojącego tam kosza. 

background image

– Wszystko będzie dobrze – zapewniał ją Franko. 
–  Nie  mogę  pozbyć  się  myśli,  że  to  wszystko  moja  wina  – 

westchnęła. 

– Co to ma znaczyć? 
– To kara dla mnie... za to, że... 
– Co za bzdury wygadujesz. 
– Tak myślisz? 
– Oczywiście. 
– Przecież ty też mnie karzesz. Sam powiedziałeś, że muszę 

zapłacić za swoje grzechy. 

Franko wyraźnie poczuł się nieswojo. 
– Byłem na ciebie zły. W złości mówi się różne rzeczy. 
Usiadła na krześle i schowała twarz w dłoniach. 
– Gdybym tylko mogła cofnąć czas... 
Poczuła dotyk jego ręki na głowie. 
– Nie możemy cofnąć czasu, choćbyśmy najbardziej chcieli. 
– Jeśli on umrze, nigdy sobie nie wybaczę. 
– Nie umrze. 
– I lak sobie nie wybaczę. 
– Anno, przestań wreszcie. I nie  obgryzaj paznokci  – dodał, 

odsuwając  jej  dłoń  od  ust.  –  Kiedyś  miałaś  takie  piękne 
paznokcie. 

–  No  tak.  Kiedyś  w  ogóle  byłam  piękną  dziewczyną. 

Przynajmniej tak mówiłeś – odrzekła z goryczą. 

Skrzywił się i puścił jej dłoń. 
–  Sami  tworzymy  własny  los  przez  wybory,  których 

dokonujemy. Od tego nie da się uciec. 

Przygryzła wargi i nic nie odpowiedziała. 
 
– Wszystko poszło doskonale – oznajmił chirurg z szerokim 

uśmiechem,  zdejmując  z  głowy  czepek.  –  Mogą  państwo  do 

background image

niego pójść. Jest w sali pooperacyjnej, ale na razie jeszcze śpi. 

Anna poderwała się na nogi. 
– Wszystko będzie dobrze? 
– Oczywiście, że tak – zapewnił lekarz. – Całe szczęście, że 

nie  czekali  państwo  z  tym  dłużej.  W  takich  przypadkach  im 
szybciej operacja zostanie przeprowadzona, tym lepiej. 

Stała nad uśpionym synem, podłączonym do skomplikowanej 

aparatury,  i  patrzyła  na  niego,  w  duchu  odmawiając  modlitwę 
dziękczynną.  Franko  wyszedł,  żeby  porozmawiać  z 
pielęgniarkami. Po chwili wrócił i podał jej butelkę soku. 

– Pomyślałem, że na pewno chce ci się pić. 
Przyjęła butelkę z wdzięcznością. 
–  Nie  obudził  się  jeszcze?  –  zapytał  Franko,  siadając  na 

drugim krześle. 

– Nie, tylko mruczał coś przez sen. Pielęgniarka  mówiła, że 

specjalnie uśpili go mocniej, żeby się nie kręcił. Nie obudzi się 
tak szybko. 

– Może pójdziemy do domu i wrócimy tu rano? 
– Nie mogę go zostawić! – zaprotestowała. 
– Anno... jesteś wyczerpana. Nie pomożesz Sammy'emu, jeśli 

zasłabniesz przy jego łóżku. 

– Nie mogę go zostawić. 
Franko podniósł się i podszedł do drzwi. 
– W takim razie rób, jak chcesz, ale myślę, że będziesz tego 

żałowała. 

– Są rzeczy, których żałuję o wiele bardziej – odparowała, nie 

zastanawiając się nad tym, co mówi. 

Obrócił się już w progu i zatrzymał na niej wzrok. 
– Doskonale cię rozumiem – powiedział i wyszedł. 
 
To była bardzo długa noc. 

background image

Sammy  spał  spokojnie,  nieświadomy  tego,  że  matka  czuwa 

przy  jego  łóżku.  Od  czasu  do  czasu  do  sali  zaglądała  któraś  z 
dyżurnych pielęgniarek. 

– Wygląda pani na zmęczoną – stwierdziła jedna z nich nad 

ranem. – Może ma pani ochotę położyć się na chwilę? 

Anna potrząsnęła głową. 
– Chcę tu być, kiedy on się obudzi. 
Pielęgniarka  na  powrót  zawiesiła  kartę  Sammy'ego  nad  jego 

głową. 

– Nie sądzę, żeby miał się obudzić szybko. Doktor Frentalle 

zwykłe  usypia  dzieci  na  dłużej,  żeby  tętnica  udowa  miała  czas 
się  zasklepić.  Gwałtowniejsze  ruchy  mogą  spowodować 
krwotok,  najlepiej  więc,  jeśli  dziecko  prześpi  te  pierwsze 
godziny. 

–  Mimo  wszystko  wolę  tu  zostać  –  powiedziała  Anna.  – 

Przynajmniej mogę spokojnie pomyśleć. 

–  Mnie  też  by  się  coś  takiego  przydało  –  uśmiechnęła  się 

pielęgniarka  bez  humoru.  –  Gdyby  pani  czegoś  potrzebowała, 
proszę mnie zawołać. 

Anna  odpowiedziała  jej  uśmiechem,  a  potem  długo  patrzyła 

na  Sammy'ego,  aż  oczy  zaczęły  jej  się  zamykać,  a  myśli 
powędrowały w przeszłość... 

 
– Daj spokój, Anno – przekonywał ją Carlo. 
– Chyba nie odmówisz szampana w towarzystwie przyszłego 

szwagra? 

– Naprawdę wolałabym... 
–  Czego  się  boisz?  –  Podał  jej  lampkę  z  szampanem, 

szczerząc w uśmiechu zęby ostre jak u wilka. 

– Przecież cię nie zjem. 
– Nie myślałam o tym, żeby, .. 

background image

– Anno, ty chyba mnie nie lubisz? – zapytał, przyglądając jej 

się podejrzliwie. 

– Jesteś bratem Franka... – Wzruszyła ramionami, odwracając 

wzrok. – Właściwie już jesteś moją rodziną... 

Usta Carla rozciągnęły się w sztucznym uśmiechu. 
– Muszę powiedzieć, że patrzę na ciebie inaczej niż na moją 

siostrę Giulię – rzekł, obrzucając ją wymownym spojrzeniem.. – 
Zupełnie inaczej. 

Anna podniosła się. 
– Muszę iść i poszukać Jenny. 
Carlo jednak wyciągnął rękę i pochwycił ją za ramię. 
– Gdzie się tak spieszysz? Nie masz ochoty porozmawiać ze 

swoim nowym bratem? 

Poczuła  się  nieswojo,  ale  nie  była  w  stanie  uwolnić  się  z 

uchwytu. 

– Twoja siostra to bardzo ładna dziewczyna. 
Ton jego głosu bardzo się nie podobał Annie. Już wcześniej 

zauważyła  wzrok,  jakim  Carlo  obrzucał  Jenny,  gdy  sądził,  że 
nikt nie zwraca na niego uwagi. Jenny miała zaledwie piętnaście 
lat  i  przez  całe  życie  była  ochraniana  kloszem  z  racji  swej 
niepełnosprawności,  a  przez  to  mogła  stać  się  łatwym  łupem 
kogoś  takiego  jak  Carlo.  Anna  była  zdeterminowana  nie 
dopuścić  do  żadnych  bliższych  kontaktów  między  nimi,  nawet 
gdyby miało to oznaczać, że sama będzie musiała się poświęcić 
i znosić towarzystwo brata Franka. 

–  Może  jednak  napiję  się  tego  szampana  –  westchnęła, 

wyciągając rękę. 

Carlo podał jej kieliszek z dziwnym błyskiem w oczach. 
– Wiedziałem, że nie odmówisz. Franko na pewno życzyłby 

sobie,  żebym  cię  zabawiał  podczas  jego  nieobecności  – 
rozumiesz,  chodzi  o  honor  rodziny.  Gdy  Franka  nie  ma,  to  ja 

background image

jestem głową domu. Jak to się nazywa w Australii? Szef? 

–  Coś  w  tym  rodzaju  –  mruknęła  niechętnie  i  podniosła 

kieliszek do ust. 

–  Masz  szczęście,  Anno.  Wychodzisz  za  mąż  za  dziedzica 

jednego  z  arystokratycznych  włoskich  rodów.  Rodzina 
Ventressich  jest  znana  na  całym  świecie.  Jako  żonie  Franka 
niczego nie będzie ci brakowało. 

– Nic wychodzę za niego dla pieniędzy – zaprotestowała. 
Ciemne brwi Carla uniosły się cynicznie. 
–  Ciężko  ci  będzie  przekonać  o  tym  innych.  Każda  kobieta 

pragnie bezpieczeństwa w życiu. Przez wieki kobiety wybierały 
kandydatów na mężów właśnie pod tym kątem. To chyba część 
teorii ewolucji – przetrwanie najsilniejszych, prawda? 

– Najlepiej przystosowanych – poprawiła go. 
– Przetrwanie najlepiej przystosowanych gatunków. 
–  Ach,  tak,  racja.  Rzeczywiście  trzeba  być  doskonale 

przystosowanym  do  potrzeb  młodej  i  namiętnej  żony,  żeby  ją 
zaspokoić. 

Anna  czuła  się  coraz  bardziej  nieswojo.  Nie  wiedząc,  co 

odpowiedzieć, wypiła kolejny łyk szampana. 

– Słyszałem was – oznajmił Carlo. 
Mocno zacisnęła palce na nóżce kieliszka. 
– Co... co takiego? 
Carlo wpatrywał się w jej piersi. 
–  Całe  szczęście,  że  twoja  siostra  jest  głucha,  bo  pewnie 

byłaby  zaszokowana,  gdyby  mogła  usłyszeć,  jak  jej  siostra 
krzyczy w objęciach narzeczonego... nieprawdaż? 

Z  zażenowania  nie  potrafiła  znaleźć  odpowiedzi.  Czyżby 

Carlo naprawdę ich podsłuchał? 

–  Ale  mnie  to  nie  dziwi  –  ciągnął  wciąż  z  tyra  samym, 

cynicznym uśmiechem. – Bardzo się cieszę ze względu na brata. 

background image

Jestem trochę zazdrosny, ale może mała Jenny również ma takie 
talenty jak jej siostra? 

Anna gwałtownie odstawiła kieliszek. 
– Nie! 
–  Co  się  stało?  Nie  wierzysz,  że  mógłbym  być  dobrym 

kochankiem? 

– Nie, to znaczy tak... Ale... 
–  Daj  spokój,  Anno,  nie  traktuj  mnie  tak  brutalnie.  Nie 

podobam ci się? Ludzie zawsze mówią, że ja i Franko jesteśmy 
do  siebie  podobni.  Nie  chciałabyś  się  przekonać,  czy  jesteśmy 
podobni  również  w...  jak  mam  to  wyrazić?  W  bardziej 
intymnych sytuacjach? 

Anna poczuła dziwne zawroty głowy i słabość w całym ciele. 
– To chyba nie jest dobry... 
Urwała w pół słowa. Działo się z nią coś dziwnego; musiała 

się przytrzymać brzegu sofy, żeby nie upaść. 

– Co się siało, maleńka? – zapytał Carlo z troską. 
– Nic – odrzekła z trudem, oddychając głęboko. – Po prostu 

zakręciło mi się w głowie. 

–  Chyba  ta  rozmowa  o  miłości  za  bardzo  cię  wzburzyła. 

Tęsknisz za swoim kochankiem, tak? 

Zamrugała, usiłując skupić wzrok na jego twarzy. 
– Tak... tak, tęsknię za nim. 
– Nie martw się, cara a mio. Zajmę się tobą, dopóki Franko 

nie wróci. Chcesz się położyć? 

– Nie... 
– A może masz ochotę na jeszcze jednego drinka? 
Potrząsnęła  głową,  on  jednak  wcisnął  jej  w  dłoń  następną 

lampkę szampana. Przyjęła ją, nie chcąc go urazić. 

–  Jesteś  bardzo  zdenerwowana,  Anno  –  powiedział  Carlo, 

sącząc  swojego  drinka.  –  Powinnaś  odpocząć.  Jesteś  wśród 

background image

rodziny, nie musisz się niczego obawiać. 

Poczuła, że jej mięśnie stają się coraz bardziej bezwładne. 
–  Carlo,  czy  masz  dziewczynę?  –  zapytała,  żeby  zapełnić 

czymś ciszę. 

Popatrzył jej prosto w oczy. 
–  Mam  wiele  dziewczyn.  Jestem,  jak  to  się  mówi  po 

angielsku... zabawką dla dam? 

– Bawidamkiem – zachichotała. 
– Ty też tak myślisz? – zapytał z szerokim uśmiechem. 
–  Zdecydowanie  tak.  Jesteś  bawidamkiem  najgorszego 

rodzaju – odrzekła, patrząc na jego przystojną twarz. 

Carlo spojrzał na nią z miną zbitego psa. 
– Teraz naprawdę mnie uraziłaś! 
– Kogoś takiego jak ty chyba nie można urazić – zaśmiała się. 

– Jesteś na to zbyt cwany. . 

– Cwany? Co to znaczy? 
Dopiła szampana i dopiero wtedy odpowiedziała: 
– To znaczy, że widziałeś już niejeden numer. 
– Ach, ale to chyba nic dobrego? 
Wzruszyła  ramionami  i  wyciągnęła  w  jego  stronę  pusty 

kieliszek, który Carlo skwapliwie napełnił. 

–  Myślę,  że  nie  można  być  zbyt  bogatym,  ale  na  pewno 

można być zbyt cynicznym. 

– Uważasz mnie za cynika? 
– Oczywiście, że tak! Zupełnie źle interpretujesz powody, dla 

których  wychodzę  za  twojego  brata.  To  bardzo  cyniczne  z 
twojej strony. 

–  Może  masz  rację  –  powiedział,  wpatrując  się  w  swój 

kieliszek. – Być może niektóre z moich własnych doświadczeń z 
kobietami zabarwiają mój osąd. 

– Carlo, byłeś kiedyś zakochany? 

background image

Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. 
–  Legenda  głosi,  Anno,  że  mężczyźni  z  rodziny Ventressich 

zakochują  się  tylko  raz  w  życiu.  Kochają  głęboko  i 
bezgranicznie, ale jeśli zostaną zdradzeni, nigdy nie wybaczają. 

– Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. 
– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. 
– Nie chcesz mi powiedzieć? 
– Nie byłem jeszcze zakochany – uśmiechnął się – ale jestem 

na najlepszej... 

– Drodze? 
–  Dziękuję  ci  za  to  słowo.  Mój  angielski  dużo  zyskuje  przy 

tobie. 

–  Jesteś  dobrym  uczniem,  Carlo.  –  Z  uśmiechem  uniosła 

kieliszek  w  jego  stronę.  –  Za  mojego  nowego  szwagra, 
największego bawidamka w rodzinie Ventressich! 

Carlo stuknął kieliszkiem o jej kieliszek. 
– Za rodzinne uczucia. 
Wkrótce skończyli butelkę szampana. Anna czuła, że kręci jej 

się  w  głowie,  ale  udało  jej  się  rozluźnić.  Rozmowa  z  Carlem 
bardzo ją bawiła. Gdy już porzucił maskę arogancji, ujrzała pod 
spodem  sympatycznego  i  trochę  niepewnego  siebie  chłopca, 
który  spędził  całe  życie  w  cieniu  starszego  brata.  –  – 
Oczywiście,  że  po  śmierci  ojca  nasze  życie  się  zmieniło  – 
wyznał jej, wpatrując się w kieliszek ze zmarszczonym czołem. 

– To musiało być dla was bardzo trudne przeżycie – odrzekła 

Anna łagodnie. – Ile miałeś wtedy lat? 

– Byłem w wieku Jenny. Giulia miała siedemnaście, a Franko 

dziewiętnaście. To  był  szok,  szczególnie  dla  matki, ale  dla  nas 
też. 

– Wypadek? 
Carlo skinął głową. 

background image

–  Ojciec  ciężko  pracował  nad  rozwojem  firmy.  Wracał  do 

domu z Neapolu i zasnął za kierownicą. Zginął na miejscu. 

– Tak mi przykro... 
–  Ty  też  miałaś  swoje  smutki.  Franko  mówił  mi,  że  wasza 

matka zmarła niedawno. 

– Tak... Bardzo mi jej brakuje. 
– Ale masz Jenny. 
– Tak – uśmiechnęła się. – Mam Jenny. 
–  A  teraz  będziesz  miała  nową  rodzinę.  Wkrótce  zostaniesz 

panią Ventressi. 

– Mam nadzieję, że nie zawiodę waszych oczekiwań. 
–  Och,  na  pewno  nie  –  zapewnił  Carlo  żarliwie.  –  Jestem 

przekonany, że doskonale spełnisz wszystkie oczekiwania. 

Niewiele  więcej  pamiętała  z  tego  wieczoru.  Carlo  otworzył 

drugą butelkę szampana. Wznosili toasty i zaśmiewali się z jego 
potknięć w angielskim. A następnego ranka obudziła się w jego 
łóżku,  oślepiona  wpadającym  przez  okno  jaskrawym  światłem 
słońca. A potem Franko otworzył drzwi i wpatrzył się w nią ze 
zdumieniem. 

– Anna? 
– Franko! – wykrzyknęła, siadając na łóżku. 
Dopiero  w  tej  chwili  uświadomiła  sobie,  że  jest  zupełnie 

naga. 

Jego wzrok przeszył ją bezlitośnie. 
– Co ty robisz w łóżku Carla? 
Przez  chwilę  patrzyła  na  niego  w  milczeniu,  nic  nie 

rozumiejąc i usiłując sobie przypomnieć, jak się tu znalazła. 

– Ja... 
Odpowiedzią było grube przekleństwo po włosku. 
– Franko, ja... – wyjąkała. 
– Carlo miał rację. Jesteś zwykłym śmieciem, chciałaś tylko 

background image

zapolować na bogatego męża! 

– Nie! – zawołała, okrywając się prześcieradłem. 
We wzroku Franka malowała się nieskrywana pogarda. 
– Wystarczyło, żebym na jeden dzień wyjechał, a ty uwiodłaś 

mojego brata! 

–  Nie!  –  Niezgrabnie  wygramoliła  się  z  łóżka,  owinięta 

prześcieradłem. – Franko, ja nic nie zrobiłam... 

–  Nawet  nie  próbuj  się  tłumaczyć.  Carlo  wszystko  mi 

opowiedział. 

– Co ci opowiedział? 
– Jak się na niego rzuciłaś. 
– To nieprawda! 
–  Bardzo  się  wstydzi,  że  nie  potrafił  cię  przed  tym 

powstrzymać. 

Anna  nie  rozumiała  z  tego  ani  słowa.  Carlo?  Powstrzymać? 

Ją? 

– I uwierzyłeś mu? – zapytała ze zdumieniem. 
– A dlaczego miałbym mu nie wierzyć? Przecież to mój brat! 
No tak, pomyślała. Racja. 
–  Franko,  nie  pamiętam,  co  się  zdarzyło  w  nocy,  ale  jestem 

pewna, że nie spałam z twoim bratem. 

–  Nie  kłam!  –  wrzasnął  z  pogardą.  –  Wykorzystałaś  jego 

chwilę słabości. Carlo jest w szoku i nie może dojść do siebie! 

Carlo? W szoku? 
– Mogę ci wytłumaczyć... 
– Myślisz, że mam ochotę słuchać twoich tłumaczeń? 
– Ja... 
– Brzydzę się tobą! 
– Franko, ale ja nie... 
–  Nie  mam  ochoty  przedłużać  tej  dyskusji  –  przerwał  jej.  – 

Obydwie  z  siostrą  macie  natychmiast  stąd  wyjechać. 

background image

Zamówiłem wam już bilety – Ale... 

– Naprawdę myślałaś, że coś takiego ujdzie ci płazem? 
– Ja nic nie zrobiłam... 
– Idź do diabla! – wrzasnął. – Kochałem cię! Jak mogłaś mi 

zrobić coś takiego?! 

– Franko... 
Błagalnie  wyciągnęła  do  niego  rękę,  ale  odepchnął  ją  w 

gniewie. 

–  Nie  chcę  cię  już  nigdy  widzieć  na  oczy.  Rozumiesz? 

Wyjedziecie stąd jeszcze dziś przed południem. Pokojówka już 
pakuje twoje rzeczy. 

– Ale, Franko, ja... 
–  Zejdź  mi  z  oczu,  Anno,  bo  za  chwilę  zupełnie  stracę 

kontrolę nad sobą. 

Patrzyła  na  niego  z  konsternacją.  Zachowywał  się  jak  ktoś 

zupełnie  obcy.  Czuły  kochanek  sprzed  zaledwie  kilku  dni 
zniknął bez śladu; zastąpił go kipiący ze złości mężczyzna. 

– Ja nie spalam z... 
– Wynoś się, bo za chwilę sam cię stąd wyrzucę. 
– Kocham cię, Franko! 
– Zabieraj  swoją  siostrę i wynoście się  stąd  obydwie, zanim 

zadzwonię  po  policję.  Okryłaś  wstydem  nazwisko  Ventressi. 
Tego ci nigdy nie wybaczę. 

Odwrócił się i poszedł do drzwi. 
– Ja nie  spalam z  Carlem...  –  powtórzyła Anna bezradnie.  – 

Nie spałam z nim... 

Ale Franka już nie było. 
 
Gdy  się  obudziła,  Franko  stał  obok  łóżka  Sammy'ego  i 

trzymał go za rękę. 

–  Pielęgniarka  mówi,  że  wszystko  jest  w  najlepszym 

background image

porządku – powiedział. 

Zamrugała powiekami, żeby się dobudzić, i podniosła głowę. 
– Jak długo już tu jesteś? 
Odpowiedział jej nieprzeniknionym spojrzeniem. 
–  Wystarczająco  długo.  Słyszałem,  jak  mruczałaś  przez  sen 

imię mojego brata. 

Wbiła  wzrok  w  podłogę,  nie  mając  pojęcia,  co  ma 

odpowiedzieć. 

–  Zapewne  czujesz  się  winna,  że  nie  powiedziałaś  mu  o 

narodzinach syna. 

Przygryzła  usta.  Wielokrotnie  przychodziło  jej  do  głowy,  że 

powinna zawiadomić o tym Carla, ale zbyt dobrze pamiętała, jak 
bezlitośni  potrafią  być  mężczyźni  z  rodziny  Ventressich.  Mieli 
pieniądze  i  wpływy;  gdyby  chcieli,  bez  trudu  mogliby  odebrać 
jej  dziecko.  Nawet  teraz  czuła,  że  stąpa  po  bardzo  niepewnym 
gruncie. Jako samotna matka z trudem wiązała koniec z końcem; 
wioski  prawnik  z  łatwością  przekonałby  sąd,  że  Sammy  ma 
prawo  do  ojcowskiej  opieki,  a  fakt,  że  Anna  poczęła  dziecko 
jednego  brata,  będąc  zaręczona  z  drugim,  bez  wątpienia 
świadczyłby przeciwko niej. 

– Dziwię się, że sam mu o tym nie powiedziałeś – rzekła po 

chwili milczenia. 

Franko spojrzał na nią z ukosa spod czarnych rzęs. 
–  Już  ci  wspominałem,  że  Carlo  jest  szczęśliwym  mężem  i 

wkrótce oczekuje narodzin dziecka. Nie sądzę, by wiadomość o 
Sammym mogła mu się teraz przysłużyć. 

– A powiedziałeś mu, że... mieszkasz ze mną? 
– Powiedziałem mu tyle, ile potrzebuje wiedzieć. 
– To znaczy co? 
– Powiedziałem, że mam z tobą romans. 
Anna poczuła, że pałą ją policzki. 

background image

– I co on na to? 
– Był zdziwiony. Może nawet wstrząśnięty. 
–  Mogę  to  sobie  wyobrazić  –  mruknęła  sucho.  –  Co 

powiedział? Że jesteś głupi, wkładając rękę po raz drugi w ten 
sam ogień? 

Franko  przez  chwilę  przyglądał  jej  się  uważnie,  zanim 

odpowiedział. 

– Nie, niczego takiego nie usłyszałem. 
Zapadło  milczenie,  przerywane  jedynie  rytmicznym  piskiem 

aparatury przy łóżku Sammy'ego. 

–  Mój  brat  bardzo  nie  lubi  wracać  do  tamtej  nocy  –  rzekł 

Franko  w  końcu.  –  Wydaje  mi  się,  że  on  bardziej  czuje  balast 
winy niż ty. 

Anna podniosła głowę. 
– Co ty możesz wiedzieć o moich uczuciach? Co ty w ogóle 

wiesz?  Jesteś  mężczyzną.  Zapewne  spałeś  z  setkami  kobiet  i 
nigdy  nawet  nie  przyszło  ci  do  głowy,  by  zastanowić  się  nad 
możliwymi konsekwencjami. A ja popełniłam tylko jeden błąd! 
Którego, w dodatku, w ogóle nie pamiętam, choć są materialne 
dowody.  Ale  osądzasz  mnie  surowiej,  bo  jestem  kobietą.  Mam 
nieślubne  dziecko,  które  z  powodu  głupiego  błędu  nie  ma 
kontaktu z własnym ojcem. Nie mów mi, że twój brat boleśniej 
odczuwa winę niż ja. 

–  Carlo  nie  może  się  dowiedzieć  o  Sammym  –  mruknął 

Franko.  –  Jego  żona  by  tego  nie  zrozumiała.  To  byłby  wielki 
problem w rodzinie. 

–  A  czy  ja  kiedykolwiek  powiedziałam,  że  chcę  go  o  tym 

zawiadomić? 

– Adoptuję Sammy'ego. Uznam go za swoje dziecko. 
Anna gwałtownie poderwała się z miejsca. 
– Co takiego?! 

background image

Odpowiedziało jej stalowe spojrzenie. 
– Ożenię się z tobą i adoptuję Sammy'ego. 
–  Aż  do  tego  chcesz  się  posunąć,  żeby ochronić  brata  przed 

prawdą?! 

–  Zrobię  wszystko,  co  w  mojej  mocy,  żeby  uchronić  moją 

rodzinę  przed  wykorzystaniem.  Weźmiemy  ślub,  jak  tylko 
Sammy  wyjdzie  ze  szpitala.  Potem  rozpocznę  procedurę 
adopcji. Nikt nie będzie mógł niczego zakwestionować. 

– Nikt oprócz mnie! A ja nie zamierzam za ciebie wychodzić! 
– A dlaczego nie? 
Ze zdumienia zaparło jej dech. 
– Ty mnie o to pytasz?! 
Franko lekko wzruszył ramionami. 
– Będziesz musiała przywyknąć do tej myśli. 
– Nigdy do niej nie przywyknę! Nie potrafię sobie wyobrazić 

niczego gorszego! 

–  Naprawdę?  Zastanów  się  jeszcze.  Mogę  wynająć 

najlepszych  prawników,  żeby  odebrać  ci  prawa  do  opieki  nad 
Sammym.  Sprawdzą  twoją  reputację  i  prawda  wyjdzie  na  jaw. 
Uwiodłaś mojego brata i zataiłaś przed nim istnienie jego syna. 
Z trudem zarabiasz na życie, twoja siostra jest... 

–  Ani  mi  się  waż  wciągać  W  to  Jenny!  Ona  nie  ma  z  tym 

wszystkim nic wspólnego. 

Franko obrzucił ją aroganckim spojrzeniem. 
– Użyję wszelkich dostępnych mi środków, by cię zmusić do 

zapłacenia rachunku za to, co zrobiłaś. 

– Naprawdę jesteś gotów posunąć się tak daleko, by osiągnąć 

swój cel? Nawet do małżeństwa ze mną? 

Jego uśmiech zmroził ją do szpiku kości. 
 

background image

Rozdział 7 

 
Następny  tydzień  był  dla  Anny  torturą.  Plany  Franka  z  dnia 

na dzień nabierały coraz bardziej realnych kształtów. Nie była w 
stanie  wymknąć  się  z  tej  sieci.  Chciał  mieć  kontrolę:  nad  nią, 
nad  jej  synem,  nad  jej  zachowaniem  i  reakcjami.  Na  każdym 
kroku  napotykała  jego  zimną  determinację.  To  on  od  początku 
do  końca  dyktował  zasady  gry.  Wiedziała,  że  w  każdej  chwili 
może  odebrać  jej  Sammy'ego  i  że  nic  go  przed  tym  nie 
powstrzyma.  Był  przekonany,  że  w  ten  sposób  wymierza  jej 
sprawiedliwość,  ona  zaś  nie  miała  innego  wyjścia,  jak  tylko 
przyjąć jego warunki. 

Ale  małżeństwo?  Czy  rzeczywiście  musiała  się  zgodzić  na 

życie  pełne  pogardy  i  nienawiści?  Owszem,  Sammy  zyskałby 
ojca, ale za jaką cenę? Mroczny sekret już na zawsze stałby się 
częścią ich życia. 

Franko  odwiedzał  Sammy'ego  regularnie.  Z  pozoru  sprawiał 

wrażenie  idealnego  ojca  i  czułego  partnera.  Przynosił  jej 
kanapki  i  napoje,  siedział  przy  łóżku  chłopca,  czytał  mu 
książeczki  i  bawił  się  z  nim.  W  obecności  pielęgniarek  był 
wcieleniem  uprzejmości  i  troskliwości.  Nikt  nawet  nie 
przypuszczał, co kryło się za tą piękną fasadą. 

Na  dzień  przed  wypisem  Sammy'ego  do  szpitala  wpadła 

rozpromieniona Jenny. 

– Wyglądasz na uradowaną – zauważyła Anna, całując siostrę 

w policzek. – Co się stało? 

– Dostałam pracę! – zawołała dziewczyna z podnieceniem. 
Anna zmarszczyła czoło. 
– Jaką pracę? 
–  Franko  zaproponował  mi  posadę  u  siebie  w  firmie. 

background image

Zaczynam od jutra. 

Anna ciężko przysiadła na skraju łóżka Sammy'ego. 
– Czy jesteś pewna, że to mądra decyzja? 
Jenny wydawała się zaskoczona.   
–  O  co  chodzi?  Myślałam,  że  się  ucieszysz!  Przecież  macie 

wziąć  ślub,  więc  wszystkie  problemy  są już  rozwiązane.  Mogę 
pracować  przez  całe  wakacje.  Przyda  mi  się  takie 
doświadczenie! 

– Franko ci powiedział, że bierzemy ślub? 
–  Tak.  Mówił,  że  wystarał  się  o  specjalne  zezwolenie  i 

uroczystość może się odbyć już w przyszłym tygodniu. 

Anna zaniemówiła. Jenny popatrzyła na nią dziwnie. 
–  Nic  jesteś  szczęśliwa?  Przecież  go  kochasz?  Nigdy  nie 

przestałaś  go  kochać,  więc  dlaczego  teraz  tak  dziwnie  na  mnie 
patrzysz? 

Anna  przygryzła  usta,  zastanawiając  się,  czy  powinna 

wtajemniczyć  siostrę  w  kulisy  sytuacji,  Jenny  jednak  nie 
zostawiła jej czasu na podjęcie decyzji. 

–  Rozumiem,  że  Franko  nadal  jest  na  ciebie  zły,  bo  nie 

powiedziałaś  mu  o  Sammym,  ale  postanowił  odłożyć  na  bok 
żale i dać wam jeszcze jedną szansę. Moim zdaniem jesteś mu to 
winna, szczególnie że to on płaci za operację! 

Co  mogła  odrzec?  Owszem,  była  mu  coś  winna;  była  mu 

winna więcej, niż Jenny przypuszczała. Nie zmieniało to jednak 
faktu, że ją i Franka łączyły już tylko gorycz, cierpienie i zdrada. 

–  Masz  rację  –  westchnęła.  –  Niepotrzebnie  się  martwię. 

Wszystko się jakoś ułoży... z czasem. 

Jenny dotknęła jej ręki. 
–  Jesteś  wyczerpana.  Może  pójdziesz  do  domu  i  wreszcie 

porządnie się prześpisz? Mogę zostać z Sammym do rana. 

–  Jesteś  kochana,  ale  to  jest  moje  miejsce.  W  końcu  to  ja 

background image

jestem jego matką – uśmiechnęła się, ściskając dłoń siostry. 

–  Sammy  ma  teraz  również  ojca  –  zauważyła  Jenny.  –  Nie 

jesteś już sama ze wszystkim. Franko mówił, że przyjdzie tu po 
pracy. Powinien już niedługo być. 

Jak na zawołanie w drzwiach ukazała się wysoka sylwetka. 
– Dzień dobry, Anno – powiedział, szukając jej wzroku. – Jak 

się czuje mój synek? 

Synek!  O  ileż  wszystko  byłoby  łatwiejsze,  gdyby  Sammy 

rzeczywiście był synem Franka! 

–  Dobrze  –  odrzekła  Anna,  rozciągając  wargi  w  sztucznym 

uśmiechu.  –  Doktor  Frentalle  mówi,  że  jutro  Sammy  może 
wyjść do domu. 

  – To wspaniale – rozpromienił się Franko. 
–  Może  zabierzesz  Annę  na  kolację?  –  wtrąciła  Jenny.  –  Ja 

mogę posiedzieć tu z Sammym przez kilka godzin. 

– Raczej nie... – odezwała się Anna, ale Franko nie pozwolił 

jej skończyć. 

–  Bardzo  dziękuję  –  uśmiechnął  się  z  wdzięcznością.  –  Nie 

zajmie  nam  to  długo,  najwyżej  półtorej  godziny.  Chodźmy, 
zanim Sammy się zbudzi. 

Anna z trudem powstrzymywała wybuch, ale gdy już znaleźli 

się  za  dyżurką  pielęgniarek,  wyszarpnęła  ramię  i  utkwiła  w 
twarzy Franka lodowaty wzrok. 

– Nie chcę iść z tobą na kolację. 
–  Musisz  coś  jeść  –  powiedział,  zupełnie  niewzruszony.  – 

Więc  równie  dobrze  możesz  zjeść  ze  mną.  W  końcu  już 
niedługo  będziesz  dzieliła  ze  mną  wszystkie  posiłki. 
Przyzwyczajaj się. 

– Nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Nie mam najmniejszej 

ochoty wychodzić za ciebie. 

– Kilka lat temu ten pomysł bardzo ci się podobał... 

background image

– Nie jesteś już tym samym człowiekiem. 
–  To  prawda,  ale  ty  też  nie  jesteś  tą  samą  kobietą,  którą 

wówczas kochałem. Tym razem przynajmniej wiem, co biorę. 

– Nic nie bierzesz, bo ja się nie zgadzam na ślub. 
–  Wyjdziesz  za  mnie,  Anno,  albo  będziesz  musiała  znieść 

konsekwencje swojej odmowy. 

– Grozisz mi? – zapytała z oburzeniem. 
Franko w dalszym ciągu zachowywał kamienny spokój. 
– Nie, przypominam ci tylko o niektórych faktach
– A pierwszy z nich to ten, że ty dyktujesz zasady? 
– To oczywiste. Czy myślisz, że znów pozwolę wystrychnąć 

się na dudka? Nie jestem taki głupi. Będę cię miał na własnych 
warunkach,  lak  długo,  jak  zechcę,  a  ty  nie  możesz  zrobić  nic, 
żeby temu zapobiec. 

–  Czy  nie  posuwasz  się  przypadkiem  za  daleko?  Naprawdę 

chcesz zawrzeć małżeństwo z nienawiści? 

–  Coś  ci  powiem,  Anno.  –  Zatrzymał  na  jej  twarzy 

przenikliwe spojrzenie. – Wolę być twoim mężem, nienawidząc 
cię, niż żyć z dala od ciebie, usychając z miłości. 

Przez  dłuższą  chwilę  patrzyła  na  niego  z  kompletnym 

niezrozumieniem. 

– Nie interesuje mnie, co do mnie czujesz; chcę cię mieć, i to 

wszystko  –  ciągnął  Franko.  –  Zostaniesz  moją  żoną,  a  Sammy 
wobec  wszystkich  będzie  uchodził  za  mojego  syna.  Będę  go 
traktował dokładnie tak samo jak inne nasze dzieci. 

Anna otworzyła usta ze zdumienia. 
– Jakie dzieci? Chcesz mieć ze mną dzieci? 
– Ależ oczywiście! 
– Ale przecież... 
–  Nie  od  razu  –  przerwał  jej.  –  Zrozumiałe,  że  będziesz 

potrzebowała trochę czasu, żeby przywyknąć do sytuacji. 

background image

– Nie przywyknę nawet do końca życia! 
–  W  tej  chwili  najważniejsze  są  potrzeby  Sammy'ego. 

Możemy się na razie wstrzymać z płodzeniem innych dzieci. 

– Jaki ty jesteś troskliwy – mruknęła ironicznie. 
– Co ci się tak nie podoba w moim pomyśle, Anno? Urodziłaś 

dziecko  mojemu  bratu,  więc  jedno  czy  dwoje  dla  mnie  nie 
powinno ci sprawić większej różnicy. 

– Boże, jaki ty jesteś cyniczny! – wykrzyknęła. 
– Nie zamierzam wprowadzać cię w błąd co do istoty naszej 

relacji. 

Serce  ścisnęło  jej  się  boleśnie.  Franko  określił  swoje 

stanowisko wystarczająco jasno. Nie czuł do niej już nic oprócz 
nienawiści. 

–  Weźmiemy  ślub  w  przyszłym  tygodniu,  gdy  lekarze 

pozwolą Sammy'emu polecieć do Rzymu. Moja rodzina zechce 
cię oficjalnie powitać w swoim gronie. 

– Nie chcę jechać do Rzymu. 
Franko  nic  na  to  nie  odpowiedział,  tylko  w  milczeniu 

poprowadził  ją  do  samochodu,  ale  mocno  zaciśnięte  usta 
świadczyły o tym, że jest na nią zły. 

–  Nie  chcę  jechać  do  Rzymu  –  powtórzyła,  siedząc  już  na 

miejscu pasażera. 

– Już to słyszałem. Nie musisz powtarzać. 
– Mój dom jest w Australii. Jenny tutaj studiuje i... 
Franko szarpnął dźwignię biegów z wyraźną złością. 
– Przecież nie wymagam, żebyś zupełnie stąd wyemigrowała. 

Powiedziałem tylko, że polecimy do Rzymu na ślub. 

– Ale twój dom jest we Włoszech – zdziwiła się. – Mówiłeś, 

że przyjechałeś do Australii tylko na trzy miesiące, więc... 

–  Przez  następny  rok  albo  dłużej  będę  podróżował  między 

obydwoma  krajami.  Ty,  Sammy  i  Jenny  możecie  podróżować 

background image

razem ze mną, gdy czas wam na to pozwoli. 

– Mam być żoną na pół etatu? 
Franko przelotnie spojrzał jej w oczy. 
–  Chyba  nie  spodziewałaś  się,  że  zatrudnię  cię  w  pełnym 

wymiarze? 

Nie  wiedziała,  co  na  to  odpowiedzieć.  Czego  właściwie 

oczekiwała  obietnicy  szczęśliwego  życia  do  grobowej  deski? 
Przygryzła usta i wpatrzyła się w okno. 

– Co masz ochotę zjeść? – zapytał Franko po dłuższej chwili 

nabrzmiałej milczeniem. 

– Nie jestem głodna. 
Westchnął i zastukał palcami o kierownicę. 
– Widzę, że nie chcesz ustąpić nawet o cal. Walczysz ze mną 

na każdym kroku. 

–  A  jak  mam  z  tobą  nie  walczyć?  –  odrzekła  gniewnie.  – 

Traktujesz  mnie  jak  pionek  na  szachownicy...  przestawiasz, 
gdzie  ci  przyjdzie  ochota,  nie  zastanawiając  się  w  ogóle  nad 
tym, czego ja chcę! 

Franko znów zacisnął usta. 
– No dobrze. W takim razie czego chcesz? 
Czego chciała? Jak mogła mu o tym opowiedzieć? 
– Powiedz mi, co cię uszczęśliwi – nalegał. – Staram się, jak 

mogę, uporządkować ten bałagan w naszym życiu. Przecież nie 
musiałem  pomagać  ci  przy  operacji  Sammy’ego.  W  końcu  nic 
mnie z nim nie łączy... zupełnie nic. 

–  Czego  ty  chcesz?!  –  wykrzyknęła  Anna,  balansując  na 

skraju  histerii.  –  Chcesz  dostać  medal  za  to,  co  zrobiłeś?  W 
porządku,  zapłaciłeś  za  operację  dziecka.  I  co  z  tego?  Czego 
jeszcze  ode  mnie  wymagasz?  Nie  wystarczy  ci,  że  poszłam  z 
tobą  do  łóżka  i  zgodziłam  się  mieszkać  z  tobą  przez  trzy 
miesiące? Czego jeszcze oczekujesz? 

background image

W jego oczach zobaczyła furię. 
– Chcę odzyskać to, co zniszczyłaś kiedyś. 
Zamrugała, żeby odpędzić Izy. 
–  Chciałabym,  żebyś  chociaż  raz  nie  wspominał  o 

przeszłości. 

– Dlaczego? Wpędzam cię w poczucie winy? 
Anna wybuchnęła szlochem. 
– Nie zniosę tego więcej, nie zniosę! 
– No cóż, mnie nie sprawia to przyjemności, ale ten problem 

sam nie zniknie. Jeśli się z nim otwarcie nie skonfrontujemy, to 
ciągle będziemy się o niego potykać. 

Zaparkował  samochód  przed  restauracją,  wysiadł  i  otworzył 

drzwi po jej stronie. 

– Anno... – powiedział już łagodniej, ujmując ją pod ramię. – 

Anno... 

– Zostaw mnie. 
–  Posłuchaj,  cara.  Obiecuję,  że  dzisiaj  nie  będę  już  więcej 

wspominał o przeszłości. Zgoda? 

– Nie wierzę, że uda ci się powstrzymać – prychnęła. 
– Sama się przekonasz – obiecał. 
Wprowadził ją do wnętrza włoskiej restauracji. 
Już  po  chwili  siedzieli  przy  stoliku  w  ustronnym  kącie. 

Franko  wziął  ją  za  rękę  i  nie  spuszczając  wzroku  z  jej  twarzy, 
bawił się jej palcami. 

– Anno... 
– Tak? 
– Nic – uśmiechnął się. – Po prostu: Anno. 
– Franko? 
– Mhm? 
– Dlaczego chcesz się ze mną ożenić? 
Milczał przez dłuższą chwilę, a wreszcie powiedział: 

background image

– Sammy potrzebuje ojca. 
– Czy to jedyny powód? 
– A jaki może być inny? – wzruszył ramionami. 
–  Nie  wiem...  ale  to  jest  dość  radykalne  rozwiązanie...  jeśli 

wziąć pod uwagę naszą przeszłość. 

–  Zdawało  mi  się,  że  mieliśmy  dzisiaj  nie  rozmawiać  o 

przeszłości? 

– Wiem, ale zastanawiałam się... – Podniosła na niego wzrok. 

–  Ta  podróż  do  Rzymu,  którą  planujesz...  Czy  wziąłeś  pod 
uwagę,  jak  twoja  rodzina  może  zareagować  na  wiadomość,  że 
żenisz się ze mną? 

– Wziąłem to pod uwagę. 
– I? 
– Mimo wszystko weźmiemy ślub. 
– Ale to będzie bardzo trudne... obecność Carla i w ogóle... 
– Anno, to nie ja spowodowałem te trudności, tylko ty. Carlo 

będzie  musiał  zaakceptować  cie  jako  moją  żonę,  bo  taka  jest 
moja wola. Podobnie jak i reszta rodziny. 

– Czy twoja matka wie o... ? 
–  Nie.  –  Puścił  jej  dłoń  i  sięgnął  po  kieliszek  z  winem.  – 

Uznałem  wtedy,  że  najlepiej  będzie  powiedzieć  jej,  że. 
pokłóciliśmy się i zrezygnowaliśmy ze ślubu. 

– Nigdy nie zapytała, o co poszło? 
–  Moja  matka  zna  mnie  bardzo  dobrze.  Wie,  o  jakich 

sprawach  nie  chcę  rozmawiać,  i  nie  próbuje  mnie  do  niczego 
zmuszać. 

– A twoja siostra Giulia? 
–  Giulia  zawsze  miała  o  tobie  bardzo  dobre  zdanie. 

Zwymyślała mnie od głupców za to, że pozwoliłem ci odejść. 

– I nie korciło cię. żeby powiedzieć jej prawdę? 
– Korciło mnie, i to bardzo. 

background image

– Więc co cię powstrzymało? 
Franko przez chwilę obracał kieliszek w ręku. 
–  Carlo  był  bardzo  przygnieciony  poczuciem  winy... 

uznałem, że gdy opowiem o wszystkim rodzinie, będzie się czuł 
jeszcze gorzej. 

Z  jakiegoś  powodu  Anna  poczuła  się  rozczarowana  tą 

odpowiedzią. 

– A ty nigdy nie miałaś ochoty powiedzieć prawdy Jenny? – 

zapyta! Franko. 

– Czasami... 
– Jak jej wyjaśniłaś nasze zerwanie? 
Anna wzruszyła ramionami. 
–  Powiedziałam,  że  się  w  tobie  odkochałam  –  odrzekła, 

unikając jego wzroku. Tak było łatwiej. A potem okazało się, że 
to nawet nie było kłamstwo. 

–  Byłaś  później  w  jakimś  związku?  –  indagował  Franko, 

obserwując ją bacznie. 

–  To  nie  jest  łatwe  dla  samotnej  matki  –  odpowiedziała, 

bawiąc  się  kieliszkiem.  –  Mężczyźni  przeważnie  wolą  kobiety 
bez przychówku. 

– Sammy jest fantastycznym dzieciakiem. 
– Dziękuję – odrzekła szczerze. 
Znów  zapadło  między  nimi  milczenie.  Anna  obracała  w 

palcach serwetkę. 

–  Dzwoniłem  do  domu  wczoraj  wieczorem.  Powiedziałem 

im, że Sammy jest moim synem – oznajmił Franko. 

Widelec wysunął się Annie z rąk. 
– Zdenerwowali się? 
– Trochę – odrzekł Franko z grymasem. – Matka oczywiście 

była  na  mnie  wściekła,  a  Giulia  uznała,  że  opuściłem  cię,  gdy 
najbardziej mnie potrzebowałaś. 

background image

– To musiało być dla ciebie bardzo trudne. 
–  To  samo  myślałem  o  tobie  –  stwierdził.  –  Kiedy  się 

przekonałaś, że jesteś w ciąży? 

–  Za  późno  –  przyznała.  –  Pod  koniec  trzeciego  miesiąca.  I 

wpadłam w panikę. Chyba zlekceważyłam pierwsze objawy. To 
był  dla  mnie  szok.  A  jeszcze  gorsze  było  to.  że  nikomu  nie 
mogłam powiedzieć prawdy. 

– Brałaś pod uwagę usunięcie ciąży? 
Anna drgnęła. 
– Nie, nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiałam. To 

był mój błąd... i byłam przygotowana, by za niego zapłacić. 

– Wygląda na to, że zapłaciłaś wielką cenę. 
– Zdziwiona jestem, że tak mówisz. 
–  Ja  też  byłem  w  szoku,  gdy  się  dowiedziałem,  że  masz 

dziecko – przyznał Franko. – Przez krótki czas miałem nadzieję, 
że jest moje... ale przecież zawsze używaliśmy zabezpieczenia, 
więc musiałem pogodzić się z myślą, że to dziecko Carla. 

–  Szkoda,  że  to  nie  jest  twój  syn  –  powiedziała  Anna 

impulsywnie, zanim zdążyła ugryźć się w język. 

Franko popatrzył jej prosto w oczy. 
– Myślisz, że ja nie żałuję? Patrzę na niego i widzę siebie. I 

widzę, co mogliśmy przeżywać razem... 

– Tak mi przykro... 
Franko odstawił kieliszek z głośnym stuknięciem. 
– Mnie jest przykro jeszcze bardziej niż tobie. 
– Szkoda, że niczego nie pamiętam. 
–  Chciałbym,  żebyś  wreszcie  przestała  mnie  karmić  tymi 

bzdurami  o  zaniku  pamięci.  Czego  jeszcze  potrzebujesz,  żeby 
przyjąć odpowiedzialność za swoją rolę w lej historii? Zdjęcia ci 
nie wystarczą? Chcesz relacji naocznego świadka? 

Anna nerwowo zwijała serwetkę w ciasny rulon. 

background image

–  Byłoby  mi  o  wiele  łatwiej,  gdybym  mogła  sobie 

przypomnieć, w jaki sposób znalazłam się w łóżku Carla. 

–  Mogę  ci  w  tym  pomóc  –  rzekł  Franko  z  goryczą.  – 

Wypiliście butelkę szampana. Zaszumiało ci w głowie i zaczęłaś 
się  dobierać  do  Carla,  a  że  on  również  nie  był  trzeźwy,  nie 
potrafił  ci  się  oprzeć.  Nie  dziwię  mu  się  zresztą.  Ja  na  jego 
miejscu zrobiłbym to samo. Ale mniejsza o to. Teraz trzeba się 
skoncentrować  na  przyszłości.  Sammy  ma  prawo  do  swojego 
dziedzictwa jako Ventressi i dopilnuję, żeby je otrzymał. 

– Nawet jeśli oznacza to małżeństwo z kobietą, do której nic 

nie czujesz? 

Franko spojrzał na nią twardo. 
–  Nie  posunąłbym  się  do  takiego  stwierdzenia.  Owszem, 

czuję  do  ciebie  wiele  rzeczy.  Na  przykład  złość,  a  w 
spokojniejszych  chwilach  także  ślad  dawnej  sympatii.  Ale 
szczerze  mówiąc,  czuję  przede  wszystkim  pożądanie.  Tego 
uczucia  nie  potrafiłem  się  pozbyć  przez  te  wszystkie  lata. 
Dlatego teraz jestem zdecydowany cię mieć. 

–  Nie  mogę,  Franko  –  szepnęła  Anna  niemal  bezgłośnie.  – 

Nie mogę za ciebie wyjść. 

–  Możesz  i  wyjdziesz.  Nie  zgadzam  się  na  żadne  inne 

rozwiązanie. 

–  I  jak  długo,  twoim  zdaniem,  takie  małżeństwo  może 

przetrwać? – zapytała z desperacją. 

– Tak długo, jak ja zechcę. 
– Zawsze musisz mieć ostatnie słowo? 
  – Myślisz, że zadowolę się czymkolwiek innym? Kiedyś już 

zniszczyłaś moje szczęście. Nie zamierzam teraz rezygnować z 
ponownej szansy. 

– Błagam cię, nie proś mnie o to. 
– Ale ja cię nie proszę. Za tydzień zostaniesz moją żoną. Nie 

background image

ma innej możliwości. 

– Aż tak bardzo mnie nienawidzisz? 
Jego twarz była zupełnie nieprzenikniona. 
– Mam wiele powodów, żeby cię nienawidzić. Ty sama wiesz 

o tym najlepiej. 

Nic  nie  potrafiła  powiedzieć  na  swoją  obronę,  –  Nie  wiem, 

jak spojrzę w twarz twojemu bratu... 

– Nie musisz się obawiać o zachowanie Carla. On już nigdy 

nie  spojrzy  na  ciebie  w  ten  sposób.  Jest  bardzo  zakochany  w 
Milanie i nie będzie miał ochoty narażać swojego małżeństwa. 

Nastąpiła kolejna niezręczna chwila milczenia. 
– On mi przysłał te zdjęcia – powiedziała w końcu Anna. 
Franko znieruchomiał. 
–  W  pierwszej  chwili  myślałam,  że  to  list  od  ciebie... 

Przeprosiny  za  to,  że  nie  próbowałeś  spojrzeć  na  sytuację  z 
mojej strony... 

– Czy coś jeszcze tam było oprócz zdjęć? 
–  Na  przykład co?  –  zapytała  Anna  ironicznie.  –  Wyznanie, 

że podle mnie wykorzystał? I że to jednak nie była moja wina? 

Franko znów ponuro zacisnął usta. 
– Czy był tam jakiś list? 
– Owszem, był. Krótki i rzeczowy. 
– Co tam było napisane? 
–  Niewiele,  ale  nietrudno  było  odczytać  przekaz  między 

wierszami. 

– Masz jeszcze ten list? 
– Nie. 
– Oczywiście – uśmiechnął się Franko cynicznie. 
Anna spojrzała na niego z oszołomieniem. 
– Znów mi nie wierzysz, tak? 
– A dlaczego miałbym ci wierzyć? 

background image

–  Bo  mówię  prawdę!  Twój  brat  dołączył  do  zdjęć  kartkę  z 

ostrzeżeniem, żebym nigdy w życiu nie próbowała kontaktować 
się z nikim z waszej rodziny. 

–  Nie  nazwałbym  tego  groźbą  –  mruknął  Franko.  –  W  tych 

okolicznościach to było zupełnie zrozumiałe. 

–  I  ty  się  zastanawiasz,  dlaczego  nie  wierzę  w  naszą 

przyszłość – zaśmiała się Anna bez humoru. – Dla ciebie jestem 
tylko  niemoralną  dziwką,  która  zdradziła  cię  z  bratem  przy 
pierwszej nadarzającej się okazji. 

–  Muszę  w  to  wierzyć,  Anno,  nie  mam  innego  wyboru  – 

westchnął. – Ale bardzo bym chciał mieć taki wybór. Nawet nie 
wiesz, jak bardzo. 

 

background image

Rozdział 8 

 
Rankiem w dniu ślubu niebo przecięły zielone błyskawice, a 

zaraz potem rozległ się grzmot i lunął ulewny deszcz. Anna nie 
mogła  powstrzymać  się  od  myśli,  że  ta  pogoda  to  omen 
zwiastujący przyszłość jej małżeństwa. 

W  ciągu  ostatnich  dni  Franko  traktował  ją  nadspodziewanie 

dobrze.  Trzymał  się  na  dystans,  wyraźnie  schodził  jej  z  drogi, 
omijał  wspólną  sypialnię,  a  w  rozmowach  ograniczał  się  do 
pojedynczych słów i monosylab. Tylko w obecności Sammy'ego 
lub  Jenny  znów  wchodził  w  swoją  dawną  skórę  i  stawał  się 
czarującym, uroczym mężczyzną. 

Ceremonia  ślubu  była  krótka  i  bezosobowa  i  w  niczym  nie 

przypominała wielkiej fety, jaką Anna i Jenny planowały przed 
czterema  laty  w  Rzymie.  Anna  powtarzała  słowa  przysięgi 
stłumionym  głosem,  zastanawiając  się,  czy  błyskawice  nad  jej 
głową  symbolizują  gniew  jakiejś  wyższej  siły  z  powodu  jej 
dawnych grzechów. 

Wydawało się, że Franko nie przeżywa podobnych rozterek. 

Spokojnie  wsunął  obrączkę  na  jej  palce  i  pocałował  ją 
zdawkowo,  chyba  tylko  ze  względu  na  nielicznych  świadków, 
wśród  których  prym  wiodła  entuzjastyczna  Jenny  i  Sammy  z 
ochami wielkimi jak spodki. 

Przyjęcie,  złożone  z  kilku  kieliszków  szampana  oraz  tacy 

przekąsek, odbyło się W holu hotelowym, a oprawę artystyczną 
zapewniał  pianista  o  bardzo  ograniczonym  repertuarze,  Anna 
odetchnęła z ulgą, gdy ta farsa dobiegła wreszcie końca i można 
było  wrócić  do  domu  Franka.  Tam  przynajmniej  wiedziała,  na 
czym stoi i gdzie jest •ej miejsce. 

Sammy poszedł spać bez zwykłego wieczornego marudzenia, 

background image

Jenny uśmiechnęła się nieśmiało, gdy przy drzwiach pojawił się 
młody księgowy z firmy Franka, z którym spotykała się od kilku 
dni.  Anna  pomachała  im  na  pożegnanie  i  ruszyła  w  stronę 
schodów, ale zatrzymał ją głos Franka. 

– Anno. 
Obejrzała  się  przez  ramię  i  gdy  napotkała  jego  wzrok, 

nieświadomie zacisnęła dłonie w pięści. 

– Chciałbym z tobą porozmawiać. 
–  Trochę  już  za  późno  na  ustalenia  przedmałżeńskie  – 

stwierdziła ironicznie. 

Zauważyła, że on także zwinął dłonie w pięści, i sprawiło jej 

to dziwną satysfakcję. 

– Za trzy tygodnie wyjeżdżamy do Rzymu  – oznajmił, – To 

mam  jeszcze  mnóstwo  czasu,  żeby  się  spakować.  Czy  jeszcze 
coś? 

– Owszem, tak – odrzekł ostro. – Możemy porozmawiać tutaj 

w holu albo w salonie, jak wolisz. 

Uniosła wyżej głowę i stanęła na pierwszym schodku. 
– Wolałabym pójść się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko 

temu. Nic mam teraz ochoty na stypę poślubną. 

Brwi Franka powędrowały do góry. 
– Co to ma znaczyć? 
–  Tę  dzisiejszą  uroczystość  trudno  chyba  nazwać  ślubem?  – 

odrzekła  z  ironicznym  zdziwieniem.  –  Panna  młoda,  która 
została  przymuszona  do  ślubu  szantażem,  i  pan  młody,  który 
żeni się wyłącznie z zemsty! 

– Zapewniam cię, że nie chodziło mi tylko o zemstę. 
– Och, czyżby? No cóż. Mnie w tej chwili chodzi tylko o to, 

żebym mogła się spokojnie położyć. 

Odwróciła  się,  chcąc  pójść  na  górę,  i  naraz  ze  świstem 

wciągnęła  powietrze.  Nieoczekiwany,  przeszywający  ból  w 

background image

podbrzuszu  zgiął  ją  wpół;  omal  nie  upadła,  ale  zdążyła 
przytrzymać się barierki. 

–  Anno!  –  wykrzyknął  Franko,  dobiegając  do  niej  w  dwóch 

susach. – Co się stało? 

Blada  jak  papier,  kurczowo  zaciskała  pałce  na  poręczy 

schodów. 

– Nie... nie wiem – wykrztusiła. 
Franko  wziął  ją  na  ręce,  zaniósł  do  największej  sypialni  i 

położył na łóżku. Nawet nie próbowała się wyrywać; nie miała 
na to siły. Czuła, że po nogach spływa jej lepka ciecz. 

– Jesteś blada jak papier – zauważy! Franko z niepokojem. – 

Dzwonię po lekarza. 

Zwinęła  się  w  kłębek,  by  zmniejszyć  ból,  i  resztką  sił 

walczyła ze Izami. 

–  Jak  się  nazywa  twój  lekarz?  –  zapytał  Franko Z  paniką  w 

głosie. 

Podała  mu  nazwisko  przez  zaciśnięte  zęby  i  zwinęła  się  na 

łóżku jeszcze ciaśniej. 

– To  pilne!  – krzyczał Franko do słuchawki.  – Moja... moja 

żona ma atak bólu! Nic mnie nie obchodzi, ilu ludzi potrzebuje 
w tej chwili karetki! Mówię pani, że... 

–  Och!  –  jęknęła  Anna,  przyciskając  obydwie  dłonie  do 

brzucha. 

Franko odrzucił telefon i w jednej chwili znalazł się przy niej. 

Drżącą ręką odgarnął włosy z jej czoła. 

– Anno! 
– Franko, ja krwawię – wydyszała. 
– Co?! – Zmarszczył brwi; treść jej słów wyraźnie dotarła do 

niego dopiero po dłuższej chwili. 

Przesunął  wzrok  wzdłuż  jej  ciała  i  dopiero  teraz  zauważył 

czerwoną plamę, rozszerzającą się szybko na prześcieradle. 

background image

– Dostałaś okres? 
Potrząsnęła  głową,  mocno  zaciskając  zęby,  żeby  przetrwać 

następny skurcz. 

Franko  rzucił  się  do  łazienki  i  po  sekundzie  wrócił  z 

ręcznikiem, który wsunął jej między nogi. 

– Czy zawsze wygląda to tak źle? 
Znów  potrząsnęła  głową  i  tym  razem  spróbowała  się 

odezwać. 

– Nie... ja... jeszcze nigdy.... och! 
Franko  po  raz  drugi  zadzwonił  na  pogotowie  i  tym  razem 

uzyskał, czego chciał. Po kilku minutach przed domem rozległa 
się syrena karetki, a w ślad za sanitariuszami do sypialni wpadła 
Rosa. 

– Ja się zajmę Sammym – zapewniła Annę, którą paramedycy 

właśnie układali na noszach. 

– Dziękuję – szepnęła. 
Franko bezceremonialnie odsunął gospodynię na bok i przejął 

dowodzenie nad personelem karetki. 

– Ostrożnie! – warknął, gdy nosze podskoczyły z hałasem. 
–  Robimy,  co  możemy  –  uspokajał  go  z  uśmiechem 

rudowłosy  sanitariusz.  –  Nic  jej  nie  będzie.  Wygląda  to  na 
zwykłe poronienie. Ciśnienie ma dobre, a ból jest do zniesienia. 
Wróci do domu, zanim się pan obejrzy. 

Franko  znieruchomiał.  Poronienie?  Dziecko?  Czyje?  Jego? 

Wsiadł  do  karetki  z  chaosem  w  myślach,  patrząc  na  swoją 
świeżo upieczoną żonę z takim wyrazem twarzy, jakby zobaczył 
ducha. 

– Anno... 
Wzięła go za rękę i lekko uścisnęła. 
– Przepraszam. 
– Za co mnie przepraszasz? – zdumiał się, trzymając jej dłoń 

background image

tak delikatnie, jakby była ze szklą. 

– Powinnam ci powiedzieć... 
– O czym? 
–  Brałam  niskohormonalne  tabletki,  ale  zdarzało  mi  się 

zapomnieć... 

Franko gwałtownie wciągnął oddech. 
– Nie sądziłam, że tak się zdarzy... – dodała cicho. 
–  Nie  martw  się  tym.  –  Słowa  z  trudem  wydobywały  się  z 

zaciśniętego gardła. 

Anna rozpłakała się. 
– Anno... to moja wina... – wykrztusił. 
– Nie... 
– Cicho. – Przyłożył palec wskazujący do jej ust, a kciukiem 

jednocześnie otarł łzę z policzka. – Nie płacz, cara. Proszę cię, 
nie płacz... 

 
Szpital był  hałaśliwy i przepełniony, ale Franko dopilnował, 

by  Anna  jak  najszybciej  znalazła  się  w  spokojnej  salce. 
Zawołano lekarza, który szybko przygotował wszystko, co było 
potrzebne do zabiegu wyłyżeczkowania macicy. 

–  To  wczesne  poronienie,  więc  pańska  żona  szybko  dojdzie 

do  siebie  –  zapewnił  lekarz  Franka.  –  Kilka  dni  odpoczynku  i 
wszystko  wróci  do  normy.  Ale  trzeba  uważać  na  jej  zdrowie 
emocjonalne.  Wiele  kobiet  ciężko  przechodzi  utratę  ciąży,  ale 
jeśli  okaże  jej  pan  czułość  i  serdeczność,  powinna  szybko 
odzyskać wewnętrzną równowagę. 

Franko  nerwowo  przełknął  ślinę,  przepełniony  poczuciem 

winy. Przez chwilę zastanawiał się, co powiedziałby ten lekarz, 
gdyby  się  dowiedział,  jak  świeżo  upieczony  mąż  dotychczas 
traktował pacjentkę. 

Lekarz napisał coś na kartce i podał ją pielęgniarce, a potem 

background image

znów zwrócił się do Franka: 

–  Słyszałem,  że  dopiero  dzisiaj  wzięli  państwo  ślub  – 

powiedział  ze  współczuciem.  –  Wygląda  na  to,  że  małżeństwo 
nie zaczęło się najszczęśliwiej. 

– Nie musi mi pan tego mówić – mruknął Franko ponuro. 
 
Gdy odzyskała przytomność, była zupełnie zdezorientowana. 

Cale  ciało  miała  obolałe,  ale  nie  czuła  już  skurczy.  Obróciła 
głowę w bok i zobaczyła przy łóżku Franka. Siedział na krześle 
z twarzą ukrytą w dłoniach. 

Poczuł chyba na sobie jej wzrok, bo podniósł głowę. Na jego 

twarzy  malowało  się  niezwykłe  wzburzenie.  Włosy  miał 
potargane, oczy podkrążone i do tego był nieogolony. 

– Anno... – wychrypiał, sięgając po jej dłonie. 
–  Czy...  czy  z  Sammym  wszystko  w  porządku?  –  szepnęła 

przez wyschnięte gardło. 

– Parę minut temu dzwoniłem do Rosy i Jenny. Wszystko w 

porządku, zjadł śniadanie i teraz wybiera się z Jenny do parku. 

Przez twarz Anny przemknął blady uśmiech. 
– Wyglądasz okropnie. 
– A czuję się jeszcze gorzej. 
– W ogóle nie spałeś? 
– Nie. 
Zatrzymała 

wzrok 

na 

ich 

splecionych 

dłoniach 

przyozdobionych złotymi obrączkami. 

– Okropnie mnie wystraszyłaś – rzekł Franko po chwili. 
Podniosła na niego wzrok. 
–  Przepraszam...  Nawet  nie  wiedziałam,  że  byłam  w  ciąży. 

Martwiłam się o Sammy'ego... czasem zapominałam o tabletce i 
nie miałam pojęcia, w której fazie cyklu jestem... 

– To ja powinienem się zabezpieczać – mruknął Franko. 

background image

– To nie ma znaczenia... – szepnęła. 
–  Oczywiście,  że  ma!  To  wszystko  by  się  nie  zdarzyło, 

gdybym  traktował  cię  choć  trochę  lepiej.  –  Puścił  jej  ręce  i 
przesunął się na koniec łóżka. 

–  Wiesz,  jak  bardzo  obwiniam  siebie  za  to,  przez  co 

przeszłaś? 

– To nie twoja wina – powtórzyła, patrząc na jego zmęczoną 

twarz. 

– To moja wina – powtórzył z uporem. – Od pierwszego dnia 

zatruwałem  ci  życie.  Przeżywałaś  wielki  stres  z  powodu 
Sammy'ego, a ja jeszcze dołożyłem do tego swoje niedorzeczne 
wymagania.  –  Pokręcił  głową  z  niedowierzaniem  i  dodał:  – 
Byłem dla ciebie okrutny. 

– Nie! – szepnęła. – Nie byłeś... taki zły. 
– Wybacz mi, Anno. Proszę, powiedz, że mi wybaczasz to, co 

ci zrobiłem. 

– Nie mam ci czego wybaczać – odrzekła, odwracając wzrok. 

Nie była w stanie znieść jego spojrzenia. 

– Jesteś dla mnie zbyt wyrozumiała. 
– Każdy w końcu popełnia jakieś błędy. 
Franko westchnął ciężko. 
–  Masz  rację,  oczywiście.  W  samą  porę  mi  o  tym 

przypomniałaś.  Ty  popełniłaś  jeden  błąd,  za  który  karałem  cię 
całymi latami, przy okazji niszcząc własne życie. 

Pod  powiekami  Anny  zbierały  się  łzy.  Słuchała  Franka  ze 

ściśniętym  sercem.  To,  co  czuł,  to  były  wyrzuty  sumienia,  nie 
miłość. A teraz poczucie winy miało ich połączyć na zawsze. 

– Franko... Ja... 
–  Nie  –  uciszył  ją.  –  Pozwól  mi  skończyć.  Jesteśmy  teraz 

małżeństwem.  Tego  nie  mogę  zmienić  tak  szybko.  Wiem,  że 
proszę  o  wiele,  ale...  czy  jednak  zgodzisz  się  pojechać  ze  mną 

background image

do  Rzymu  za  trzy  tygodnie?  Moja  matka  bardzo  chciałaby 
zobaczyć  wnuka.  Giulia  naturalnie  też  się  ucieszy  na  twój 
widok. 

–  A  potem?  –  zapytała  przez  ściśnięte  gardło.  –  Co  będzie, 

gdy już wrócimy do Australii? 

Franko zatrzymał wzrok na jej twarzy. 
– Potem się rozstaniemy. Zwrócę ci wolność, której nigdy nie 

powinienem  był  ci  zabierać.  Oczywiście  zapewnię  tobie  i 
Sammy'emu bezpieczeństwo finansowe. 

Nie chciała jego pieniędzy! Łzy znów wymknęły się spod jej 

powiek i popłynęły po policzkach. 

–  Widzę,  że  to  dla  ciebie  wielka  ulga  –  stwierdził  Franko, 

zaciskając  usta.  –  Pewnie  liczysz  dni  do  chwili,  kiedy  to 
wszystko się skończy. 

Obrócił się na pięcie i szybko wyszedł z sali. 
 
Następne  trzy  tygodnie  były  dla  Anny  bardzo  trudne  do 

zniesienia.  Franko  traktował  ją  niezwykłe  uprzejmie,  nawet 
serdecznie,  ale  była  pewna,  że  w  głębi  duszy  odlicza  dni 
pozostałe do zakończenia ich fasadowego małżeństwa. 

Jenny  była  zaabsorbowana  swoim  chłopcem,  a  Sammy  czuł 

się doskonale w wielkim domu z jeszcze większym telewizorem 
i  stertą  fantastycznych  zabawek.  Anna  jednak  była  coraz 
bardziej  samotna.  Franko  przeniósł  się  na  stałe  do  jednej  z 
zapasowych  sypialni,  zostawiając  ogromne  podwójne  łóżko  do 
jej wyłącznego użytku. Wychodził do pracy bardzo wcześnie, a 
wracał późno, tłumacząc się nawałem obowiązków w firmie. 

Oczywiście Anna wcale w to nie wierzyła. 
Była tak sfrustrowana jego chłodem, że kilka razy specjalnie 

czekała  na  jego  powrót.  Ostatniego  wieczoru  przed  wyjazdem 
do  Rzymu  Franko  pojawił  się  w  domu  dopiero  przed  północą. 

background image

Wszedł  do  salonu  z  marynarką  przerzuconą  przez  ramię,  z 
rozluźnionym  węzłem  krawata,  i  zauważył  ją  dopiero  wtedy, 
gdy podniosła się z sofy i wypowiedziała jego imię. 

– Anno – odezwał się, rzucając marynarkę na oparcie krzesła. 

– Masz ochotę na drinka? 

– Nie, dziękuję. 
Podszedł do barku, omijając ją wzrokiem. 
– Dlaczego jeszcze nie śpisz? 
– Chciałam z tobą porozmawiać. 
–  O  czym?  –  zapytał  między  jednym  łykiem  whisky  a 

drugim. 

Anna zacisnęła usta. 
– Zastanawiałam się, jak chcesz zorganizować nasz pobyt w 

Rzymie. 

– Zatrzymamy się u mojej matki. Wynająłem swój dom. Ale 

nie  musisz  się  niczego  obawiać.  Powiedziałem  matce  o 
poronieniu,  więc  dostaniesz  osobną  sypialnię,  żebyś  mogła  w 
spokoju dochodzić do zdrowia. 

– Nie sądziłam... 
– Ty może nie, ale moja matka tak. I tak już uważa mnie za 

brutala,  którego  należałoby  wychłostać  za  to,  jak  cię 
potraktowałem. 

– Powinieneś powiedzieć jej prawdę. 
– Jaką? Że zamierzamy wziąć rozwód zaraz po powrocie do 

Melbourne? Moja matka jest gorliwą katoliczką. 

– W końcu i tak będziesz musiał jej powiedzieć. 
– Zrobię to, kiedy uznam za stosowne  – uciął krótko i dolał 

sobie whisky. 

Anna patrzyła na niego, przygryzając wargi. 
– Nigdy wcześniej tyle nie piłeś – zauważyła. 
– Masz z tym jakiś problem? – Wzruszył ramionami. 

background image

– Nie, tylko pomyślałam... 
– Nie myśl. Myślenie niczego nie zmienia. 
– Jesteś na mnie zły? 
–  Dlaczego  miałbym  być  na  ciebie  zły?  Przemykasz  po 

kątach,  boisz  się  odezwać,  żebym  nie  urwał  ci  głowy. 
Oczywiście, że nie jestem na ciebie zły. 

–  Nie  przemykam  po  kątach  –  odpowiedziała  z  urazą.  –  Po 

prostu  odniosłam  wrażenie,  że  wolisz,  abym  schodziła  ci  z 
drogi. Wracasz bardzo późno, nie przychodzisz do sypialni... 

– Nie sądzisz, że to już chyba byłoby trochę za wicie? Chyba 

nie  czekałaś  na  mnie  po  to,  żeby  zaoferować  mi  swoje 
towarzystwo w łóżku? 

Anna  zaniemówiła,  ale  jeden  rzut  oka  na  twarz  Franka 

przekonał ją, że w tej chwili jakakolwiek rozsądna rozmowa jest 
niemożliwa. 

– Za dużo wypiłeś – stwierdziła śmiało. 
– I co z tego? – skrzywił się. – Co zamierzasz z tym zrobić, 

moja droga żono? 

Już miała na końcu języka ciętą odpowiedź, ale pohamowała 

się  w  porę  i  odwróciła  się  do  wyjścia.  Franko  jednak 
przytrzymał ją za rękę. 

– Nie tak szybko. 
– Puść mnie, Franko. 
–  Nigdzie  cię  nie  puszczę  –  rzekł,  mierząc  ją 

rozgorączkowanym  spojrzeniem.  –  Nigdy  nie  chciałem  cię 
wypuszczać. 

Szarpnęła  rękę,  ale  trzymał  ją  mocno  i  powoli  zbliżał  twarz 

do jej twarzy, nie zostawiając jej żadnego wyboru. Przymknęła 
oczy, by nie ujrzeć w jego oczach błysku nienawiści, i poddała 
się. 

– Proszę... – szepnęła po dłuższej chwili, przyciskając się do 

background image

niego całym ciałem. – Proszę cię... 

Franko natychmiast wytrzeźwiał i odsunął się od niej. 
– Nie, cara. Obiecałem sobie, że nie zrobię tego. 
– Proszę! – jęknęła błagalnie. 
Franko z łatwością uwolnił się z jej uchwytu i znów podszedł 

do barku. 

– Idź spać, Anno – powiedział, zwrócony do niej plecami. 
Znów poczuła palące upokorzenie. 
– Ale... 
– Nic kłóć się ze mną. 
Usłyszała szczęk kryształowej karafki o szklankę. 
– Franko... 
– Wynoś się stąd wreszcie! – Obrócił się na pięcie i spojrzał 

na  nią  groźnie.  Kostki  jego  palców  zaciśniętych  na  szklance 
były zupełnie białe. 

–  Czy...  czy  zrobiłam  coś  nie  tak?  –  zapytała  nieśmiało, 

prawie szeptem. 

– Chyba nie rozumiesz, co do ciebie mówię – wycedził przez 

zaciśnięte wargi. – Prosiłem cię, żebyś stąd wyszła. 

– Słyszałam. 
– W takim razie wyjdź. 
– Nie boję się ciebie – powiedziała cicho. 
– Głupia jesteś, że chcesz mnie oglądać w takim stanie. 
– Widziałam cię już w gorszym. 
–  Wątpię.  –  Niepewnie  odstawił  szklankę  i  przesunął  dłonią 

po włosach. – Przecież nie było cię przy mnie, gdy zobaczyłem 
te zdjęcia. 

– Obiecałeś, że nie będziesz już do tego wracał. 
–  Wtem,  co  obiecałem!  –  wykrzyknął,  uderzając  zwiniętą 

pięścią w blat. 

Anna  przygryzła  usta,  ale  stała  nieruchomo,  drżąc  na  całym 

background image

ciele. 

–  Sama  się  prosisz  o  kłopoty  –  wybuchnął  Franko.  –  Nie 

jestem  teraz  w  stanie  się  kontrolować,  a  ty  możesz  na  tym 
ucierpieć! 

–  Dlaczego  to  robisz?  –  zapytała,  wskazując  na  karafkę  i 

szklankę. 

– Topię swoje smutki. Tak się chyba mówi? 
– Jakie smutki? 
Franko znów sięgnął po karafkę. 
–  Byłem  głupi,  że  cię  odnalazłem.  Myślałem,  że  uda  mi  się 

odebrać dług, ale wyszło na to, że sam płacę. 

– W jaki sposób? 
Jednym  haustem  wychylił  połowę  zawartości  szklanki  i 

dopiero wtedy odpowiedział: 

–  To,  co  kiedyś  było  między  nami,  umarło  na  zawsze. 

Najwyższy  czas,  żebyśmy  oboje  się  z  tym  pogodzili.  Tego  już 
nie ma. 

Dopił resztkę whisky, z rozmachem odstawił szklankę na bok 

i wyszedł z salonu, nie czekając na jej odpowiedź. 

 

background image

Rozdział 9 

 
Lot do Rzymu był łatwiejszy do zniesienia  dzięki  obecności 

Sammy'ego,  który  siedział  pomiędzy  nimi,  zachwycony 
luksusami  klasy  biznesowej.  Jego  nieustanna  paplanina 
skutecznie  zapełniała  niezręczne  milczenie  między  Anną  a 
Frankiem. 

Gdy  chłopiec  w  końcu  usnął,  Anna  ułożyła  go  na  wolnym 

fotelu i włączyła sobie film. Patrzyła na ekran, ale nic do niej nie 
docierało. Franko siedział obok, oddzielony od niej przestrzenią 
zaledwie  jednego  pustego  miejsca.  W  ręku  trzymał  drinka,  a 
wzrok również miał sztywno utkwiony w ekranie przed sobą. 

Przez  ostatnie  dwa  dni  prawie  nie  rozmawiali.  Nawet  Jenny 

zauważyła,  że  zapanowały  między  nimi  ciche  dni,  i 
skomentowała  to  z  troską  w  oczach.  Anna  próbowała  ją 
uspokoić,  ale  zdawała  sobie  sprawę,  że  jej  słowa  nie  brzmią 
przekonująco. 

Rzymskie  lotnisko  Leonarda  da  Vinci  było  zatłoczone  po 

brzegi.  Wśród  oczekujących  na  przylot  znalazła  się  Jovanna, 
matka Franka, oraz jego siostra Giulia z trójką dzieci. 

–  Anno.  –  Jovanna  pochwyciła  ją  w  objęcia  i  ze  łzami  w 

oczach  ucałowała  w  policzki.  –  Wreszcie  do  nas  wróciłaś!  A 
gdzie  jest  mój  wnuczek?  Och!  –  Przyłożyła  obie  dłonie  do 
policzków i z zachwytem wpatrzyła się w chłopca, który właśnie 
wyłonił  się  zza  nóg  Franka.  –  Jaki  on  podobny  do  ciebie, 
Franko!  Wyglądałeś  dokładnie  tak  samo,  gdy  byłeś  w  jego 
wieku!  –  zawołała  i  porwała  Sammy'ego  w  ramiona.  Giulia 
ucałowała  Annę  i  przedstawiła  jej  swoje  dzieci:  dwuletnie 
bliźniaczki,  Pię  i  Paotę,  oraz  maleńkiego  Antonia,  który 
uśmiechał się do wszystkich bezzębnymi dziąsłami. 

background image

– Masz śliczne dzieci – stwierdziła Anna, łaskocząc Antonia 

pod brodą. 

Giulia spochmurniała i delikatnie dotknęła jej ramienia. 
– Tak mi przykro z powodu twojej straty. 
– Dziękuję – odrzekła Anna, nieco speszona. 
– Niedługo będziesz miała następne – zapewniła ją Giulia. – 

Może zrobicie sobie jakieś w Rzymie? 

Anna  żałowała,  że  nie  może  się  ukryć  pod  stertą  bagaży. 

Gdyby tylko Giulia znała prawdę! 

Droga  do  domu  Jovanny  przywodziła  jej  na  myśl  bolesne 

wspomnienia. W tych wspomnieniach Franko był kimś zupełnie 
innym niż ten facet, który teraz siedział obok niej w kamiennym 
milczeniu,  nie  reagując  na  nic.  –  Gdy  wreszcie  dotarli  na 
miejsce, Sammy był już bardzo zmęczony i po krótkim wybuchu 
łez  pozwolił  się  odesłać  do  łóżka  w  towarzystwie  nowo 
poznanej babci. Giulia również zabrała dzieci i poszła do siebie, 
obiecując,  że  przyjdzie  następnego  dnia  na  rodzinny  obiad. 
Anna  z  dreszczem  uświadomiła  sobie,  że  Carlo  i  jego  żona 
najprawdopodobniej również się wtedy pojawią. 

Przysiadła  na  sofie  w  salonie.  Po  chwili  pojawił  się  tam 

Franko ze szklanką soku pomarańczowego w ręku. Sok był dla 
niej; Franko natychmiast skierował kroki do barku. 

–  Mama  jest  zachwycona  twoim  synem  –  oświadczył, 

nalewając sobie drinka. 

– Tak – odrzekła Anna krótko. 
–  Bardzo  ją  uszczęśliwiłaś.  Już  zaczynała  przywykać  do 

myśli, że nigdy nie będę miał syna. 

– Przecież to nie jest twój syn – odrzekła ze znużeniem. 
– Nie, ale ona nie musi o tym wiedzieć. Nikt nie musi o tym 

wiedzieć. 

Anna potrząsnęła głową. 

background image

–  Czuję  się  jak  oszustka...  Nie  znoszę  tego  udawania.  To 

wszystko jest fałszywe. 

– To nie jest idealna sytuacja – zgodził się Franko. – Ale nic 

więcej nie możemy zrobić. Carlo i Milana pojawią się tu jutro – 
dodał po chwili. 

– Wiem. Giulia mi powiedziała. 
–  Nie  masz  nic  przeciwko  temu?  –  zapytał,  obserwując  ją 

uważnie. 

Odwróciła wzrok. 
– Oczywiście, że nie. 
– Nic chciałbym denerwować matki. 
– Rozumiem. 
– Wyglądasz na zmęczoną – zauważył. – Jeśli chcesz, to idź 

się położyć. Mama nie będzie miała ci za złe, jeśli nie powiesz 
jej dobranoc. Anna podniosła się i podeszła do drzwi. 

–  Mamy  połączone  pokoje  –  dorzucił  Franko.  –  Ale  nie 

musisz  się  tym  martwić.  Zamknę  porządnie  drzwi  od  swojej 
strony, żebyś mogła spać spokojnie. 

– Mówiłam ci już, że nie boję się ciebie. 
Franko prychnął drwiąco. 
–  To  może  powinnaś  zacząć.  Ja  na  twoim  miejscu  bym  się 

bał. 

Nic  nie  odpowiedziała,  ale  kiedy  szła  do  swojego  pokoju, 

serce biło jej mocniej niż zazwyczaj. 

 
Następnego  wieczoru  pojawiła  się  w  salonie  jako  ostatnia. 

Rodzina  była  już  w  komplecie.  Anna  nałożyła  na  tę  okazję 
błękitną  sukienkę,  która  podkreślała  kolor  jej  oczu,  i  srebrne 
sandałki, a jasne włosy upięła w elegancki węzeł na karku. 

Ledwie stanęła w progu, podbiegła do niej Giulia. 
– Anno, poznaj mojego męża, Pietra. Chyba nie zdążyłaś go 

background image

spotkać podczas swojego poprzedniego pobytu. 

–  Jak  się  masz,  Anno?  –  zapytał  przystojny,  ciemnooki 

mężczyzna,  wyciągając  do  niej  dłoń.  –  Żona  dużo  mi  o  tobie 
opowiadała. 

– Wspaniale dziś wyglądasz! – zawołała Jovanna, również do 

niej  podchodząc.  –  Carlo!  –  zawołała  do  mężczyzny  stojącego 
obok  wózka  z  drinkami  w  towarzystwie  kobiety  w 
zaawansowanej ciąży – Gdzie twoje dobre maniery? Przedstaw 
Annie Milanę! 

Carlo  zbliżył  się  i  wymamrotał  coś  niewyraźnie,  nie  patrząc 

jej w oczy. 

Angielski  Milany  nie  był  tak  płynny  jak  u  pozostałych 

Ventressich,  a  ponadto  dziewczyna  sprawiała  wrażenie  nieco 
nieśmiałej.  Przez  cały  czas  kurczowo  trzymała  Carla  za  rękę, 
jakby obawiała się, by gdzieś jej nie zniknął. 

Po  chwili  wszyscy  usiedli  przy  stole  i  Anna  z  przerażeniem 

odkryła,  że  wyznaczono  jej  miejsce  dokładnie  naprzeciwko 
Carla.  Podniosła  się,  ale  gdy  Franko  szybko  oparł  dłoń  na  jej 
ramieniu,  przywołując  ją  do  porządku,  w  milczeniu  opuściła 
wzrok na stół. 

Otoczona rodziną Jovanna promieniała szczęściem. 
– Jak to dobrze widzieć cię znowu wśród nas, Anno! I jak się 

cieszę,  że  mogłam  wreszcie  poznać  mojego  wnuczka!  Sammy 
pod  każdym  względem  jest  podobny  do  Franka.  Mój  syn  tak 
samo zawsze marudził, gdy trzeba było iść spać, Od dziecka był 
uparty jak osioł! 

Anna  uśmiechnęła  się  blado,  kątem  oka  zauważając 

zdumiony wyraz twarzy Carla. 

– Giulia też była uparta – ciągnęła Jovanna, patrząc na córkę 

ciepło. 

Giulia wydęła usta. 

background image

– Dziękuję ci, mamo. A jaki był Carlo? Chyba nie  powiesz, 

że przypominał aniołka? 

–  Nie,  ale  miłość  dobrej  kobiety  dokonała  cudów  – 

uśmiechnęła się Jovanna. – Prawda, Carlo? 

Na twarzy wymienionego pojawił się sztuczny uśmiech. 
– Tak, jestem teraz bardzo szczęśliwy – rzekł otaczając żonę 

ramieniem. 

– Gdzie byśmy byli bez naszych pięknych żon? – uśmiechnął 

się Piętro, patrząc na Giulię z czułością. 

Serce  Anny  ścisnęło  się  boleśnie.  Na  szczęście  wkrótce 

rozmowa zboczyła na inne tematy. Anna słuchała, nie biorąc w 
niej  czynnego  udziału,  a  gdy  Carlo  ze  względu  na  Milanę 
przeszedł  na  włoski,  odetchnęła  i  z  czystym  sumieniem  zajęła 
się obserwacją rodziny. 

Franko  przeważnie  milczał,  odzywał  się  tylko  wtedy,  gdy 

ktoś  go  o  coś  zapytał.  Jego  zachowanie  nie  uszło  uwagi 
Jovanny,  która  przypatrywała  się  synowi  ze  zmarszczonym 
czołem.  Giulia  była  jak  zwykle  radosna  i  ożywiona.  Z  kolei 
Milana sprawiała wrażenie bardzo zakochanej w mężu; jej duże 
brązowe  oczy  z  zachwytem  wpatrywały  się  w  Carla.  Anna 
westchnęła w duchu, nie dziwiąc się, że Franko nie chciał psuć 
tej sielanki. A w dodatku Milanę już tylko kilka tygodni dzieliło 
od rozwiązania. Anna dobrze pamiętała, jak niestabilne były jej 
emocje  w  tym  okresie.  Wyjawianie  prawdy  o  ojcostwie 
Sammy'ego byłoby teraz tylko bezmyślnym okrucieństwem. 

 
Następnego dnia po południu Jovanna zabrała Sammy'ego do 

zoo.  Franko  i  Anna  zostali  sami  w  domu,  Franko  jednak  zaraz 
oświadczył, że ma pilne papiery do przejrzenia, i zniknął gdzieś 
w otchłaniach wielkiego domu. 

Anna przez kilka minut błąkała się po pokojach, podziwiając 

background image

wspaniale wnętrza i uśmiechając się uprzejmie do służby, która 
łamaną angielszczyzną bezustannie proponowała jej drinka oraz 
coś do zjedzenia, a  w końcu poszła do swojej sypialni i z  ulgą 
zamknęła za sobą drzwi. 

Położyła się na łóżku z nadzieją, że uda jej się przespać resztę 

popołudnia. Wzięła do ręki jakąś książkę i bezmyślnie zaczęła ją 
kartkować,  ale  nie  mogła  skupić  się  na  treści.  W  końcu 
zrezygnowała,  odłożyła  książkę  na  bok  i  pogrążyła  się  w 
niewesołych rozmyślaniach. 

Ktoś  zapukał  do  drzwi.  Westchnęła  i  poszła  otworzyć, 

przekonana,  że  to  znów  któraś  z  pokojówek  chce  ją  czymś 
nakarmić.  Za  progiem  jednak  stał  Carlo.  Anna  ze  zdumieniem 
cofnęła się o krok. 

– Co ty tu robisz? – zapytała przytłumionym głosem. 
Carlo zamknął za sobą drzwi i oparł się o futrynę. 
– Muszę z tobą porozmawiać. 
–  To  chyba  nie  jest  dobry  pomysł  –  odrzekła  ze 

zdenerwowaniem.  –  A  jeśli  Franko  tu  wejdzie  i  zastanie  cię  w 
mojej sypialni? 

–  Nie  zajmę  ci  dużo  czasu.  Ta  sprawa  gryzie  mnie  od 

czterech lat, więc proszę, wysłuchaj mnie. 

Skrywając niepokój, przyjrzała mu się uważniej. Twarz miał 

bladą, kąciki ust opuszczone, oczy otoczone ciemnymi cieniami. 

–  Muszę  ci  powiedzieć  coś,  co  powinienem  wyznać  już 

dawno  temu  –  zaczął,  przesuwając  dłonią  po  włosach  gestem 
identycznym jak Franko. 

Patrzyła  na  niego  w  milczeniu,  starając  się  nie  okazywać 

zdenerwowania. 

– Nic wiem, jak mam zacząć – westchnął, chodząc po pokoju. 
– Co chcesz mi powiedzieć? 
Na twarzy Carla odbiło się cierpienie. 

background image

– Nie spałem z tobą tamtej nocy. 
Cisza,  która  zapadła  po  tych  słowach,  swoim  natężeniem 

przypominała  eksplozję  bomby  atomowej.  Anna  poczuła,  że 
kręci  jej  się  w  głowie.  Otworzyła  usta,  ale  nie  wydobył  się  z 
nich żaden dźwięk. 

Carlo wziął urywany oddech i mówił dalej: 
–  Nasypałem  ci  narkotyku  do  drinka.  Byłem  szaleńczo 

zazdrosny o Franka... o wasze zaręczyny. Mnie się nie układało 
z  kobietami,  więc  kiedy  Franko  przedstawił  cię  rodzinie  jako 
swoją  narzeczoną,  postanowiłem,  że  muszę  coś  z  tym  zrobić. 
Wypiłaś  tego  szampana,  a  gdy  usnęłaś,  ja...  rozebrałem  cię  i 
zrobiłem  te  zdjęcia.  Wstyd  mi  teraz  o  tym  mówić...  ale  nie 
czułem się winny, dopóki nie poznałem Milany. Dopiero wtedy 
zrozumiałem,  przez  co  przechodził  mój  brat,  gdy  cię  stracił.  A 
potem dowiedziałem się, że masz syna... 

Anna  szeroko  otworzyła  oczy.  Dopiero  teraz  to  do  niej 

dotarło. 

– Więc Sammy... Sammy jest... jest dzieckiem Franka? 
– Z pewnością nie moim. Anno, musisz mi uwierzyć. Byłem 

głupi i zły, ale nie aż tak. 

Nie  miała  pojęcia,  co  powiedzieć.  Przez  cztery  lata 

torturowała  się  myślami  o  tym,  co  zrobiła...  pozwoliła,  by 
poczucie winy zniszczyło jej życie... a także życie Franka. 

Poderwała się na nogi. 
– Franko musi się o tym dowiedzieć. Natychmiast! 
– Nie! – wykrzyknął Carlo. 
Zatrzymała  się  pośrodku  pokoju  jak  wryta  i  spojrzała  na 

niego z konsternacją. 

– Jak to nie? 
– Proszę... – powiedział Carlo błagalnym tonem. – Franko nie 

musi o tym wiedzieć. To, co zrobiłem, było niewybaczalne, ale 

background image

kto  wie,  jakie  jeszcze  szkody  mogłyby  powstać,  gdyby 
dowiedział się o tym teraz? 

–  Już  wyrządziłeś  niewybaczalne  szkody!  –  wykrzyknęła 

Anna  z  oburzeniem.  –  Czy  potrafisz  sobie  wyobrazić,  przez  co 
przeszłam?  Byłam  pewna,  że  Sammy  jest  twoim  synem!  Przez 
lata  biczowałam  się  za  coś,  czego  w  ogóle  nie  zrobiłam!  Jak 
mogłeś  tak  postąpić,  Carlo?  Zniszczyłeś  nie  tylko  moje  życie, 
ale także życie Franka! 

Carlo nerwowo przełknął ślinę. 
–  Przecież  Franko  i  tak  wierzy,  że  Sammy  jest  jego  synem, 

więc na czym polega problem? 

Anna znów opadła na łóżko, szukając odpowiednich słów. 
–  Anno,  przecież  on  się  w  końcu  z  tobą  ożeni!  Dostaliście 

swoją  szansę  na  szczęście.  Proszę,  nie  odbieraj  mi  mojej.  Nie 
każ mi ujawniać tego, co ci powiedziałem. Proszę cię. 

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. 
– Carlo, nie zdajesz sobie sprawy z tego, o co prosisz. 
– Chyba  jednak tak. Kocham Milanę z całego serca i  wiem, 

że  Franko  tak  samo  kocha  ciebie.  To  taka  nasza  rodzinna 
legenda... 

– Franko mnie nie kocha – wykrztusiła. 
– Kocha cię. Inaczej nie zawracałby sobie głowy szukaniem 

ciebie. Nigdy nie przestał cię kochać. 

– On myśli, że Sammy jest twoim synem – powiedziała Anna 

łamiącym się głosem. 

Jak  miała  przekonać  Franka,  że  Sammy  jest  jego  synem, 

skoro Carlo nalegał na zachowanie tajemnicy? 

– Powinien się o tym dowiedzieć – nalegała. – Teraz myśli o 

mnie okropne rzeczy... 

–  Anno,  proszę  cię.  Milana  ma  rodzić  już  za  kilka  tygodni. 

Błagam,  nie  wyjawiaj  mojej  podlej  przeszłości.  To  by  ją 

background image

zniszczyło... 

– A co ze mną? – Łzy napłynęły jej do oczu. – Mam zostać z 

tym wstydem już na zawsze? 

– Nie zrobiłaś nic złego. 
– Ale Franko jest przekonany, że zrobiłam. 
–  Anno...  wiem,  że  mi  nie  wybaczysz,  ale  może  kiedyś 

spojrzysz  na  to  jak  na  młodzieńczy  wygłup,  który  przyniósł 
nieoczekiwane konsekwencje. 

– To ja poniosłam te konsekwencje, nie ty. 
– Myślisz, że o tym nie wiem? Wiem, ale nie mogę zmienić 

przeszłości.  Pogodziliście  się  z  Frankiem  i  teraz  możecie 
budować wasze życie od nowa. 

–  Franko  chce  się  ze  mną  rozwieść  zaraz  po  powrocie  do 

Australii. 

Carlo zastygł ze zdumienia. 
– Kie zrobi tego. Za bardzo cię kocha. 
–  Jak  możesz  być  tak  ślepy?!  –  wykrzyknęła  Anna.  –  Nie 

zauważyłeś, jak on na mnie patrzy?. 

–  Proszę,  Anno,  daj  mi  chociaż  tych  kilka  tygodni  –  jęknął 

Carlo. – Gdy Milana już urodzi, wszystko może się zmienić. 

Anna otarła Izy wierzchem dłoni– Carlo, jak możesz mnie o 

to prosić? Po tym, co zrobiłeś... jak możesz tak po prostu przyjść 
tutaj i udawać, że nic takiego się nie stało? 

– Bo właśnie o to chodzi, że nic się wtedy nie stało. 
– Teraz mi to mówisz! O cztery lata za późno! 
–  Wiem,  co  Zrobiłem,  i  bardzo  mi  z  tego  powodu  przykro. 

Ale  jeśli  powiesz  Frankowi  prawdę...  to  rozbije  naszą  rodzinę. 
Moja  matka będzie załamana. Nigdy się nie pogodzi z tym, co 
zrobiłem. 

–  Trzeba  było  o  tym  pomyśleć,  zanim  dosypałeś  mi  tego 

świństwa  do  szampana  –  odparowała  t  goryczą.  –  Co  to 

background image

właściwie było? Nic nie pamiętam z tamtej nocy, więc musiał to 
być jakiś silny środek. Bardzo ryzykowałeś. A gdybym umarła z 
powodu reakcji alergicznej? To się czasami zdarza. 

–  To  był  środek,  który  powoduje  chwilowa  utratę  pamięci. 

Dostałaś niedużą dawkę. 

–  Dziękuję  ci,  że  tak  się  o  mnie  zatroszczyłeś  –  odrzekła  z 

sarkazmem.  –  Ale  w razie  gdyby nie  przyszło  ci  to  do głowy... 
byłam  już  wtedy  w  ciąży.  Nie  wiedziałam  o  tym,  ale  byłam. 
Naraziłeś nie tylko nie tylko mnie, ale również moje dziecko. 

Twarz Carla poszarzała. 
– Tak mi przykro, Anno. 
–  „Przykro"  to  zupełnie  bezużyteczne  słowo  w  tej  sytuacji. 

Łatwo się je wymawia, ale niczego nie zmienia. 

–  Nic  wiem,  co  jeszcze  mógłbym  zrobić  –  rzekł  Carlo 

bezradnie.  –  Nie  mogę  zaryzykować  i  powiedzieć  teraz 
Frankowi. Stawka jest zbyt duża. 

– Jesteś bardzo podobny do swojego brata. Widzisz wszystko 

tylko z jednej strony... 

– Rozumiem, że to dla ciebie trudne... 
Anna  zerwała  się  na  równe  nogi  i  rzuciła  w  jego  stronę  jak 

tygrysica. 

–  Trudne?!  Wiesz,  kim  jesteś,  Carlo?  Zwykłym  tchórzem! 

Dlaczego  nie  powiesz  tego  wszystkiego  Frankowi?  Bądź 
mężczyzną!  On  ma  prawo  o  tym  wiedzieć!  Powinien  się 
dowiedzieć! 

Usłyszała  odgłos  otwieranych  drzwi  za  swoimi  plecami  i 

obróciła  się  gwałtownie.  W  progu  stał  Franko  z  twarzą 
ściągniętą napięciem. 

– O czym mam prawo wiedzieć, Anno? – zapytał lodowatym 

tonem. 

Patrzyła  na  niego  nieruchomo,  niezdolna  wypowiedzieć 

background image

słowa, zastanawiając się, ile zdążył usłyszeć. 

Franko przeniósł wzrok na brata, który nagle skurczył się do 

polowy zwykłych rozmiarów. 

–  Carlo?  Może  ty  mi  wyjaśnisz,  co  robisz  w  sypialni  mojej 

żony? 

–  Ja...  właśnie  wychodziłem  –  wymamrotał  Carlo, 

przysuwając się bliżej drzwi. 

– Carlo! – wychrypiała Anna. – Nie wychodź! 
Franko przeszył ją spojrzeniem na wskroś. 
–  Jakie  to  wzruszające,  cara.  Wzrusza  mnie  twoje  oddanie 

kochankowi  po  tylu  lalach.  Ale  czy  nie  zapomniałaś 
przypadkiem, że on jest teraz żonaty? 

–  Anno,  przepraszam  cię  –  wykrztusił  Carlo  spod  drzwi  i 

zanim zdążyła go powstrzymać, zamknął je za sobą. 

W  pokoju  zapanowało  ciężkie  milczenie.  Anna  przesunęła 

językiem  po  wyschniętych  wargach.  Miała  wielką  ochotę 
wyznać  Frankowi  prawdę,  ale  wiedziała,  że  on  nie  uwierzy, 
dopóki nie usłyszy wszystkiego z ust własnego brata. 

– Co Carlo tutaj robił? – zapytał Franko stalowym głosem. 
– Przyszedł, żeby... coś mi powiedzieć. 
– Co? 
– Chciał mnie przeprosić za to, że... że zrobił tamte zdjęcia. 
– O czym jeszcze rozmawialiście? 
– O niczym – odrzekła, opuszczając wzrok. 
– Słyszałem, jak mówiłaś, że mam prawo coś wiedzieć. Może 

mnie oświecisz, o co dokładnie chodziło? 

Zacisnęła usta, próbując zebrać myśli. 
– Carlo powiedział... że Sammy na pewno jest twoim synem. 
Franko gwałtownie wciągnął oddech. 
– Jak to możliwe? 
Anna przygryzła wargi. 

background image

– Carlo jest absolutnie pewien, że Sammy nie może być jego 

dzieckiem. 

– Przecież mógłbym być jego ojcem tylko w razie, gdyby... 
–  Prezerwatywy  nie  są  zupełnie  bezpiecznym  środkiem 

antykoncepcyjnym. Ja jestem pewna, że Sammy jest twój, nawet 
jeśli ty nie chcesz tego przyznać. 

– Nawet test genetyczny nie może zmienić faktu, że spałaś z 

moim bratem. – Spałam w jego łóżku, ale nie z nim. 

–  Wyjaśnijmy  to  sobie  wreszcie.  Kochałaś  się  z  moim 

bratem. 

– Nic o tym nie wiem. 
–  Ach  tak,  znowu  te  zaburzenia  pamięci.  Jaki  to  wygodny 

sposób na uniknięcie odpowiedzialności za to, co zrobiłaś. 

Anna bezradnie zacisnęła dłonie w pięści. 
– Dlaczego nie zapytasz swojego brata, co się zdarzyło tamtej 

nocy? Poproś go, żeby opowiedział ci to dokładnie, zaczynając 
od chwili, gdy podał mi pierwszy kieliszek szampana. 

– Już słyszałem relację Carla z tamtej nocy. 
– Zapytaj go jeszcze raz. 
– Nie muszę. Wina jest wypisana wielkimi literami na twojej 

twarzy  od  chwili,  gdy  wtargnąłem  na  wasze  potajemne 
spotkanie. 

– To Carlo tutaj przyszedł! – wykrzyknęła Anna. – Ja go nie 

zapraszałam!  Nie  chcę  mieć  z  nim  nic  wspólnego.  To  podły 
tchórz,  który  myśli,  że  może  wszystko  wymazać  głupimi 
przeprosinami! A ja mam dalej cierpieć konsekwencje jego... 

Franko zmarszczył brwi. 
– Konsekwencje czego? 
– Niczego – burknęła, odwracając się tyłem do niego. – Nic 

chcę o tym więcej rozmawiać. 

Franko podszedł bliżej i położył rękę na jej ramieniu. 

background image

–  Anno,  widzę,  że  coś  przede  mną  ukrywasz.  Powiedz  mi 

wreszcie, co się tu dzieje. 

Wzięła głęboki oddech i spojrzała mu prosto w twarz. 
– Nic się nie dzieje, Franko. Właśnie o to chodzi. Nic się nie 

dzieje i nic się nigdy nie działo. 

Wyrwała mu się i wybiegła z sypialni. Po chwili jej szybkie 

kroki rozległy się na schodach. 

Franko  przez  chwilę  stał  nieruchomo  ze  zmarszczonymi 

brwiami, a potem sięgnął po telefon i wystukał numer komórki 
brata. 

 

background image

Rozdział 10 

 
W  dwie  godziny  później  Carlo  stanął  w  drzwiach  gabinetu 

brata. Na jego widok Franko podniósł się zza biurka. 

– Spóźniłeś się – powiedział krótko. 
– Wiem – odrzekł Carlo, unikając jego wzroku. 
– Carlo, o co tu chodzi? 
Młodszy z braci usiadł na krześle i przygarbił ramiona, jakby 

dźwigał na nich wielki ciężar. 

– Zadałem ci pytanie – rzekł Franko sucho. 
Carlo podniósł głowę i zatrzymał udręczony wzrok na twarzy 

brata. 

– Nie spałem z Anną. 
Po tym wyznaniu zapadła martwa cisza. 
–  Nasypałem  jej  narkotyku  do  drinka...  –  podjął  wreszcie 

Carlo.  –  Chciałem...  nie  chciałem,  żebyś  ożenił  się  pierwszy... 
wcześniej  niż  ja.  Przez  całe  życie  byłem  drugi  w  kolejce  do 
wszystkiego.  Ty  byłeś  starszy  i  miałeś  przywileje.  Ojciec 
przekazał  ci  zarządzanie  firmą...  odpowiedzialność  za 
przyjmowanie  i  zwalnianie  pracowników,  a  ja  co  dostałem? 
Drugie  w  hierarchii  stanowisko,  które  oznaczało  tylko  tyle,  że 
jestem  twoim  bezpośrednim  podwładnym.  Miałem  już  tego 
dosyć,  chciałem  coś  zrobić,  żeby  to  wreszcie  zmienić... 
Pomyślałem, że najlepiej będzie, jeśli pozbędę się Anny. Wtedy 
ja mógłbym pierwszy mieć syna.... dziedzica firmy. 

Franko mocno zacisnął palce na długopisie, który trzymał w 

ręku. 

–  Spała,  gdy...  gdy  robiłem  jej  te  zdjęcia.  Wymyśliłem  całą 

historyjkę  o  tym,  że  się  z  nią  przespałem.  To  było  nawet 
zabawne.  Nie  zdawałem  sobie  sprawy  z  konsekwencji,  dopóki 

background image

się nie dowiedziałem, że Anna ma syna... twojego syna. 

Franko zaklął pod nosem. 
Carlo  przelotnie  zerknął  na  jego  twarz  i  szybko  odwrócił 

głowę. 

–  Dziwiłem  się,  że  wątpiłeś  w  swoje  ojcostwo.  Sammy  jest 

przecież bardzo podobny do ciebie. 

Franko przymknął oczy. 
– Przepraszam cię, Franko... Zrobiłem coś bardzo złego... nie 

mogę już tego zmienić, ale... 

Franko gwałtownie wstał. 
– Czy ty w ogóle masz pojęcie, co zrobiłeś? 
Carlo pobladł jak płótno. 
– Chyba tak. 
– Nic masz pojęcia! – pieklił się Franko. – Zniszczyłeś nasze 

życie i nasze szczęście! 

– Ona nadal cię kocha. Jestem tego pewien. 
Franko opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. 
–  Teraz  już  może  mnie  tylko  nienawidzić.  Po  tym,  jak  ją 

traktowałem. 

– Przecież ożeniłeś się z nią. 
–  Wbrew  jej  woli.  Ona  nie  chciała  mieć  ze  mną  nic 

wspólnego. Zmusiłem ją do ślubu. 

– Wybaczy ci. 
– Naprawdę jesteś aż takim idiotą? Jak może mi wybaczyć? 

Albo tobie? 

– Przeprosiłem ją. 
Franko z frustracją wzniósł oczy do góry. 
–  I  naprawdę  myślisz,  że  takie  przeprosiny  są  w  stanie 

wymazać to, co się stało? 

–  Nie,  ale  teraz  nic  innego  nie  mogę  zrobić.  Gdybym 

powiedział prawdę wszystkim, zraniłbym Milanę i mamę. 

background image

–  Myślisz  tylko  o  sobie!  Czy  w  ogóle  zastanowiłeś  się  nad 

tym, jak to wszystko odbiło się na Annie? Kochałem ją z całego 
serca, a ty zniszczyłeś wszystko swoimi kłamstwami! Jak mam 
jej to teraz wynagrodzić? 

– Nadał ją kochasz? 
– Oczywiście, że nadał ją kocham! Co to za pytanie? Nigdy 

nie przestałem jej kochać! 

– A powiedziałeś jej to? 
Franko znieruchomiał. 
– Nie... nie, nie powiedziałem. 
– Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz. 
– Teraz już jest za późno. 
–  Jak  może  być  za  późno?  –  zdziwił  się  Carlo.  –  Masz 

przecież  syna,  a  Anna  jest  twoją  żoną.  To  jest  więź  na  całe 
życie. 

– Obiecałem jej, że weźmiemy rozwód zaraz po powrocie do 

Melbourne. 

–  To  powiedz  jej  teraz,  że  zmieniłeś  zdanie  i  że  chcesz, 

byście pozostali małżeństwem. 

– Ona się na to nie Zgodzi. 
– Jeśli nie jesteś gotów o nią walczyć, to znaczy, że na nią nie 

zasługujesz. Gdybyś ją naprawdę kochał, to od samego początku 
dostrzegłbyś,  że  mówi  prawdę.  Ale  ty  wolałeś  uwierzyć  mnie. 
W ogóle nie chciałeś słuchać tego, co ona miała do powiedzenia. 

– Te zdjęcia... 
–  Widziałeś  to,  co  chciałeś  zobaczyć.  Gdybyś  się  przyjrzał 

uważniej,  to  dostrzegłbyś,  że  ona  jest  tam  zupełnie 
nieprzytomna. 

– Powinienem ci wybić wszystkie zęby – oznajmił Franko z 

furią. – Za to, co zrobiłeś nam obydwojgu. 

– Zasłużyłem na to – zgodził się jego brat. – Ale lepiej zajmij 

background image

się  naprawieniem  związku  z  Anną.  Jest  matką  twojego  syna  i 
teraz tytko od was zależy, jaką przyszłość sobie zbudujecie. 

– Zejdź mi z oczu – syknął Franko przez zaciśnięte zęby. 
–  Przepraszam  cię  –  powtórzył  Carlo  po  raz  kolejny.  – 

Chciałbym  móc  cofnąć  czas.  Gdybym  wiedział,  że  Anna  była 
już w ciąży, tobym tego nie zrobił. 

Twarz Franka spopielała. 
–  Nie  miałem  pojęcia,  że  ona  była  w  ciąży...  A  potem 

naturalnie uznałem, że Sammy jest twoim synem. 

–  Wszyscy  i  tak  sądzili,  że  to  ty  jesteś  jego  ojcem.  Dlatego 

nie ma powodu dalej upubliczniać tej historii. Pomyśl tylko, jak 
mama by to przeżyła. 

Franko spojrzał na niego zimno. 
– Ja przez cztery lata nie miałem kontaktu z własnym synem i 

jego  matką,  podczas  gdy  ty  pławiłeś  się  w  chwale  grzesznika 
nawróconego na świętość. 

–  Nie  jestem  dumny  z  tego,  co  zrobiłem.  Chciałbym  móc 

jakoś wam to wynagrodzić. 

–  Możesz,  Carlo.  Możesz  to  zrobić,  przyznając  się  do 

wszystkiego  mamie  i  Milanie.  Tylko  pod  tym  warunkiem  będę 
chciał  z  tobą  dalej  rozmawiać.  –  Franko  otworzył  szufladę 
biurka  i  wyjął  z  niej  jakiś  dokument.  –  Twoja  przyszłość  w 
firmie również od tego zależy. 

Carlo szeroko otworzył usta ze zdziwienia. 
– Wyrzucasz mnie? 
– Nie zmuszaj mnie do tego, bo wiesz, że jestem w stanie to 

zrobić  –  rzekł  Franko  ponuro.  –  Od  czasu  twojej  ostatniej 
porażki w Neapolu to ja zarządzam większością akcji. 

– Ale Milana... – zająknął się Carlo. 
– Za Milanę  ty jesteś odpowiedzialny. A ja muszę zadbać  o 

Annę i o mojego syna. Szkoda tylko, że zrozumiałem to o cztery 

background image

lata za późno. 

Carlo zsunął się z krzesła i w milczeniu podszedł do drzwi. 
–  Daję  ci  czas  do  wieczora!  –  zawołał  za  nim  Franko.  –  A 

potem wezmę sprawy w swoje ręce! 

 
Drzwi  sypialni  Anny  otworzyły  się  i  znów  stanął  w  nich 

Franko.  Wyraz  twarzy  miał  zupełnie  nieprzenikniony.  Anna 
wstrzymała oddech. 

– Anno – powiedział, podchodząc do niej. 
– T-tak? – zapytała, wykręcając nerwowo dłonie. 
Jego oczy zatrzymały się na jej twarzy. 
– Zastanawiam się, jak mam ci to  powiedzieć... Boję się, że 

znów  wybiegniesz  z  pokoju  i  znikniesz  z  mojego  życia  tak  jak 
cztery lata temu – rzekł zmienionym głosem. 

– Ja nie zniknęłam z twojego życia – przypomniała mu. – To 

ty mnie z niego wyrzuciłeś. 

Franko skrzywił się boleśnie. 
–  Masz  rację,  oczywiście.  Nawet  nie  przyszło  mi  wtedy  do 

głowy,  że  może  istnieć  jakieś  inne  wyjaśnienie  tej  sytuacji... 
Wolałem uwierzyć bratu, W rezultacie naraziłem cię na okropne 
cierpienie... Bardzo mi wstyd za Carla. Trudno mi nawet o tym 
mówić.  Nie  miałem  pojęcia,  że  on  wyhodował  sobie  takie 
kompleksy wobec mnie. 

– Powiedział ci? – zapytała Anna bez tchu. 
Twarz Franka pociemniała z gniewu. 
–  Praktycznie  rzecz  biorąc,  musiałem  to  z  niego  wydrzeć 

siłą...  ale  tak,  powiedział  mi.  Miałem  ochotę  zabić  go  na 
miejscu. 

– Przeprosił – rzekła Anna cicho. 
Franko prychnął ironicznie. 
–  Owszem,  przeprosił  i  spodziewał  się,  że  dalej  wszystko 

background image

będzie po staremu, jak gdyby zupełnie nic się nie zdarzyło... Ale 
nic już nie może być takie samo. 

Anna  przygryzła  wargi.  Rozumiała  gniew  Franka,  ale 

świadomość,  że  on  wreszcie  poznał  prawdę,  przyniosła  jej 
wielką ulgę. 

–  Carlo  okradł  mnie  z  pierwszych  lat  życia  mojego  syna. 

Okradł mnie ze szczęścia. Przez te wszystkie lata karmiłem się 
złością  i  nienawiścią  do  ciebie...  podczas  gdy  ty  byłaś  tylko 
niewinną ofiarą. 

– Franko, ja... 
– Zmusiłem cię do romansu, a potem do małżeństwa, zaszłaś 

w  ciążę  i  poroniłaś  z  mojej  winy...  Traktowałem  cię  w 
niewybaczalny sposób. 

Głos załamał mu się, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. 
– Kocham cię – powiedziała Anna. 
Franko otarł twarz i mówił dalej, jakby nie usłyszał jej słów: 
–  Zaraz  po  powrocie  do  Australii  złożymy  papiery 

rozwodowe.  Ustanowię  fundusz  na  rzecz  ciebie  i  Sammy'ego; 
już nigdy nie będzie wam niczego brakowało. Przynajmniej tyle 
mogę dla was zrobić. 

– Powiedziałam przecież, że cię kocham. 
– A co do mnie – ramiona Franka opadły bezwładnie – będę 

musiał  jakoś  przywyknąć  do  perspektywy  przyszłości  bez...  – 
Naraz  zmarszczył  brwi  i  spojrzał  na  nią  uważnie.  –  Co 
powiedziałaś? 

Anna uśmiechnęła się. 
–  Powtórzyłam  to  już,  dwukrotnie.  Czy  naprawdę  chcesz  to 

usłyszeć po raz trzeci? 

W  jego  oczach  pojawił  się  dziwny  błysk.  Pochwycił  ją  za 

ramiona i przyciągnął bliżej. – Naprawdę powiedziałaś, że mnie 
kochasz? Na twarz Anny powoli wypełzł uśmiech. 

background image

– Nic więcej nie powiem, dopóki ty się nie przyznasz, co do 

mnie czujesz. 

Na twarzy Franka szalały emocje. 
– Kochałem cię od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem na 

ulicy w Rzymie – powiedział głosem ochrypłym ze wzruszenia. 
– Sądziłem, że ta  miłość została zniszczona, ale ona z  biegiem 
czasu stawała się tylko coraz mocniejsza. Gdy się dowiedziałem, 
że  masz  dziecko,  z  całego  serca  pragnąłem,  by  było  moje.  A 
kiedy  zobaczyłem  Sammy’ego  po  raz  pierwszy,  ze  wzruszenia 
zaparło  mi  dech...  był  tak  podobny  do  mnie.  Na  ciebie  nie 
mogłem patrzeć spokojnie... chciałem cię mieć za wszelką cenę. 

–  Twoje  warunki  były  dosyć  bezlitosne  –  uśmiechnęła  się 

Anna. 

– Zapłaciłbym za operację Sammy'ego bez względu na twoją 

decyzję. Chciałem tylko, żeby trudniej było ci odmówić. 

– Zawsze trudno mi było odmawiać, gdy chodziło o ciebie. 
– W takim razie jeszcze raz zapytam, co do mnie czujesz. 
– Kocham cię. 
Franko mocno przycisnął ją do siebie. 
– Nie zasługuję na twoją miłość. Robiłem, co tylko mogłem, 

żeby ją zniszczyć. 

–  W  takim  razie  teraz  będziesz musiał  się  bardziej  postarać, 

żeby ją odbudować – zaśmiała się lekko.