background image

Aby rozpocząć lekturę,

 kliknij na taki przycisk           ,

który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.

Jeśli chcesz połączyć się z  Portem Wydawniczym

LITERATURA.NET.PL

kliknij na logo poniżej.

background image

1

Andrzej Krzysztof Waśkiewicz

Poezja Władysława Broniewskiego

Tower Press Gdańsk 2001

Copyright by Andrzej K. Waśkiewicz

background image

2

WSTĘP

W  1975  roku  toczyła  się  jedna  z  najdziwniejszych  dyskusji  o  poezji  Władysława

Broniewskiego. W „Tekstach”, eseistycznym piśmie literaturoznawców, ukazały się krótkie,
utrzymane w konwencji aforyzmów, anonimowe wypowiedzi o pisarzach i literaturze; jeden z
tych eseików dotyczył Broniewskiego:

„O ileż ciekawsze od poezji Broniewskiego  są  dzieje  jej  społecznej  recepcji!  (...)  Poezja

Broniewskiego ujawniła już i zrealizowała do końca swoje wartości. Nie miała nic do ukrycia
–  zakomunikowała  swoje  i  została  właściwie  zrozumiana.  Nie  prowokowała  nigdy
nieporozumień: trudno o mniej dramatyczne dzieje odbioru. Była od razu jasna zarówno dla
rzesz  swych  wielbicieli,  jak  i  dla  niechętnej  mniejszości.  Nikt  właściwie  nie  pomylił  się  w
diagnozach.  Rewolucyjno–proletariacki  patos  tej  poezji,  jej  –  z  drugiej  strony  –
sentymentalno–skamandrycka emocjonalność, jej treści patriotyczne, jej nawiązania, cytaty i
aluzje  do  liryki  romantycznej,  jej  uległość  wobec  znanych  w  tradycji  motywów,  obrazów
metaforycznych,  intonacji,  miar  wierszowych  –  wszystko  zostało  natychmiast  prawidłowo
rozpoznane, wyodrębnione i nazwane. (...) Wiersze Broniewskiego wypromieniowały swoje
sensy  w  tym  akurat  momencie,  w  którym  się  rodziły;  pozbawiały  się  od  razu  rezerw
znaczeniowych,  które  mogłyby  uruchamiać  w  późniejszych  odczytaniach.  (...)  jego  liryce
brak  jest  owego  sekretu  zdolnego  poruszyć  wyobraźnię  interpretatorów,  owej  sfery
niedoczytania, która z dokonań przeszłości czyni przekazy żywe współcześnie. (...)

Nadal  natomiast  fascynuje  sukces  poezji  Broniewskiego,  dzieje  i  zasięg  jego  sławy  –  w

dwudziestoleciu, w okresie wojny, w Polsce Ludowej. Była ona  a r c y d z i e ł e m   r e c e p c j i
– to nie ulega wątpliwości. Jedna z największych w naszej literaturze dwudziestowiecznej. O
jej  «istocie»  więcej  ciekawych  rzeczy  może  dziś  powiedzieć  socjologia  literatury,  niż
jakiekolwiek dociekania hermeneutyczne. Oto zadanie: oddać sprawiedliwość dziełu, którego
naczelną wartością był sukces czytelniczy”.

Nie porusza krytyków i literaturoznawców, więc z ich punktu widzenia jest martwe.
Z  Anonimem  z  „Tekstów”  polemizował  Ryszard  Matuszewski.  To,  powiada,  zawodowe

skrzywienie krytyków. Ale, przecież, „z tego, że jakiś pisarz nie porusza wyobraźni uczonych
interpretatorów,  porusza  natomiast  wyobraźnię  milionów  czytelników”  wcale  nie  musi
wynikać, że jego dzieła nie spełniają rygorów „przekazów żywych współcześnie”. Może po
prostu  nie  znalazł  się  dziś  „krytyk  i  badacz  wyjątkowej  miary”,  który  by  w  tym  dziele
odczytał to, co pominęli jego poprzednicy.

1

Nie, to nie tak; problem jest źle sformułowany, powiada kolejny polemista:
„Przez  poezję  Broniewskiego  przebiega  bowiem  jedna  z  granic  krytyki,  co  niekiedy

przekracza granice wyobraźni krytycznej. Tajemnica tej poezji i jej sukcesu zdaje się polegać
na  tym,  że  większość  tak  częstych  tu  odwołań  literackich  posiada  szczególny  charakter
pozaliteracki.  (...)  Broniewski  szukał  w  literaturze  przede  wszystkim  tych  odwołań
literackich,  które  straciły  już  swój  literacki  wyróżnik  i  stały  się  częścią  wyobraźni
powszechnej,  narodowej.  (...)  W  niespotykanym  stopniu  ich  sens  przekracza  sens  samego
tekstu, a więc bezpośredni odczyt krytyczny”.

2

Autorem tych słów jest Krzysztof Gąsiorowski, poeta podówczas młodego pokolenia.
Ta  opinia  jest  bliska  zdaniu  młodej  badaczki,  też  zafascynowanej  raczej  innymi  sferami

dokonań literackich, niż te, w których mieści się poezja Broniewskiego (jest autorką  cennej
rozprawy o poezji Aleksandra Wata) – Małgorzaty Baranowskiej:

„Póki będzie istniał niezbywalny już nasz «śpiewnik romantyczny» wrażliwość na pewne

tony harfy eolskiej, na pewne momenty historii, na pewne krajobrazy, poty zapomnienie nie
jest możliwe”.

3

background image

3

Nie  sposób  nie  zauważyć,  iż  wszystkie  te  wypowiedzi  zajmują  się  reakcją  czytelnika,

zakładają,  że  istnieje  pewna  sfera  uczuć  powszechnych,  i  trafiając  w  nie,  poezja
Broniewskiego  budzi  natychmiastowe  reakcje.  Więcej  –  jest  tak  zorganizowana,  by  budzić
porozumienie. Jeśli tak właśnie sformułujemy problem, natychmiast musi się pojawić pytanie
o  stopień  oryginalności  i  wewnętrzne  skomplikowanie.  Według  trafnej  formuły  Jerzego
Kwiatkowskiego, Broniewski uprawiał poezję, która „nie spuszczała z oka swego odbiorcy”,
ale  jednocześnie  wiersze  te  wyrażały  „psychikę  (...)  skomplikowaną  i  pełną  wewnętrznych
dramatów”.

4

Zasób  aluzji  (a  przynajmniej  ich  podstawowy  zrąb)  mieścił  się  w  tym,  co  można  by

określić jako zasadnicze komponenty świadomości narodowej, z drugiej strony „wewnętrzne
dramaty” tej poezji współbrzmiały z dylematami dużej części społeczeństwa. Nie jego  grup
opiniotwórczych, ale właśnie społeczeństwa. Przy czym – to ważne – Broniewski nie mówił
„w  imieniu”;  nawet  najbardziej  wiecowym  tekstom  potrafił  nadać  charakter  wypowiedzi
osobistej.  „Był  zafascynowany  tragizmem  życia  –  pisze  Kwiatkowski  –  i  wyrażał  go  w
patetyczno–nonszalancki, zawadiacko–pesymistyczny, jedyny w swoim rodzaju sposób”.

Ale  przecież  jest  możliwa  jeszcze  inna  linia  polemiki.  Mimo  mnogości  szczegółowych

opracowań i popularnych zarysów, poezja Broniewskiego nie doczekała się dotąd naukowej
monografii, i co ważniejsze, nie ma pełnego wydania tekstów, nie mówiąc już o krytycznym.
Feliksa Lichodziejewska, autorka monografii bibliograficznej poety, pisze:

„W  bibliografii  podmiotowej  zarejestrowano  ogółem  około  tysiąca  stu  pozycji,  w  tym

szereg  cykli  składających  się  z  kilku  lub  kilkunastu  części.  Poważna  ilość  tych  pozycji  to
utwory  nie  znane  nie  tylko  ogółowi  czytelników,  ale  i  znawcom  poezji  Broniewskiego.
Utworów  poetyckich  zanotowano  ponad  siedemset  (tom  poezji  zebranych  Broniewskiego
Wiersze  i  poematy  zawiera  ich  tylko  dwieście  pięćdziesiąt  dziewięć),  z  tego  dwieście
osiemdziesiąt jeden wierszy zachowanych tylko w formie rękopisu oraz siedemdziesiąt jeden
drukowanych w czasopismach i nie włączonych do żadnego ze zbiorków. Artykułów, recenzji
i  utworów  prozą  zarejestrowano  sto  sześćdziesiąt  cztery,  a  przekładów  około  dwieście
dwadzieścia pozycji”.

Znaczna  część  tych  rozproszonych  lub  w  ogóle  nie  drukowanych  tekstów  była

przedmiotem refleksji krytycznej. Stąd też wiemy, że nie mają tej rangi co kanoniczne. Ale
utwory  z  tomików  emigracyjnych,  nie  przedrukowywane  po  1945  roku,  wnoszą  sporo
nowego  do  obrazu  poety.  Całościowa  analiza  tekstów  z  czasu  wojny  –  łącznie  z  Banią  z
poezją  –
  wprowadziłaby  dalsze.  Bogata,  a  w  większości  nieznana  twórczość  satyryczna  i
fraszkopisarska  pozwala  w  innym,  prześmiewczym  świetle  ujrzeć  wątki,  które  w  tonacji
liryczno–patetycznej  są  obecne  w  twórczości  poważnej.  Nie  były  całościowo  badane  i  nie
zostały  zebrane  wiersze  z  okresu  socrealistycznego,  są  także  spore  luki  w  grupie  wierszy  z
ostatniego  okresu  twórczości.  Wreszcie  należałoby  na  nowo  przebadać  biografię  poety  i
ustalić związki poszczególnych epizodów z twórczością poetycką...

Nie będzie przesadą, gdy powiemy, że ten chyba najpopularniejszy w okresie powojennym

poeta jest równocześnie poetą nieznanym. A raczej – znanym niepełnie, fragmentarycznie.

W 1962 roku ukazały się, kilkakrotnie potem wznawiane. Wiersze i poematy, ustalające do

dziś  obowiązujący  kanon  poetycki  Broniewskiego.  Z  jednej  strony  tom  oddaje  ówczesne
opcje autora (pominięcie  Słowa o Stalinie), z drugiej – cenzorskie cięcia (usunięcie wierszy
więziennych).

background image

4

Z BIOGRAFII. PIERWSZE WIERSZE

Władysław Broniewski urodził się w Płocku 17 XII 1897 roku, zmarł w Warszawie 10 II

1962.  Rodzina  była  szlachecka,  ale  już  od  dwóch  pokoleń  urzędnicza.  Ojciec  poety  był
kasjerem  płockiego  oddziału  Banku  Państwowego,  matka,  Zofia  z  Lubowidzkich,  córką
notariusza  Sądu  Okręgowego.  Ojciec  zmarł  w  1902  roku,  dziadek  w  1905,  po  ich  śmierci
wychowaniem przyszłego poety i jego dwóch sióstr zajmowała się matka, prowadząca stancję
dla  uczennic,  i  babka,  Jadwiga  Lubowicka,  udzielająca  lekcji  gry  na  fortepianie.  W
nostalgicznych  wierszach  jerozolimskich  wspomnienia  z  dzieciństwa  powrócą  wraz  z
motywem Chopinowskiego Mazurka h-moll:

A babka mi to grała
na starym fortepianie
w pokoju, gdzie fotografia
dwóch braci rozstrzelanych.

Jeden  z  tych  braci  rzeczywiście  został  rozstrzelany  w  Płocku,  drugi  zginął  w  powstaniu

styczniowym. W powstaniu listopadowym walczył dziadek ze strony ojca.

Były  więc  i  tradycje  patriotyczne,  i  szlacheckie,  i  po  trosze  artystyczne:  oboje  rodzice

pisali  wiersze,  ojciec  brał  udział  w  pracy  chóru  i  amatorskiego  teatru;  wiersze  pisała  także
siostra Janina.

Początkowo uczył się w domu, potem na kompletach Pawła Topolińskiego, od 1906 roku

w  Gimnazjum  Polskim  Macierzy  Szkolnej  w  Płocku,  szkole  z  polskim  językiem
wykładowym.  Uczniem  był  średnim.  We  wspomnieniach  woli  przywoływać  młodzieńcze
lektury:  Syzyfowe  prace  Stefana  Żeromskiego,  recytację  Reduty  Ordona,  książki
Mickiewicza,  Słowackiego,  Wyspiańskiego,  ale  także  Ujejskiego,  Konopnickiej  i  przede
wszystkim – Mieczysława Romanowskiego.

W szkole brał udział w legalnych i półkonspiracyjnych organizacjach młodzieżowych. Był

współorganizatorem  szkolnego  skautingu,  Związku  Młodzieży  Niepodległościowej,  potem
znalazł  się  w  Związku  Strzeleckim  –  w  kręgu  oddziaływania  kierowanej  przez  Józefa
Piłsudskiego PPS–Frakcja Rewolucyjna.

Pierwsze znane wiersze pochodzą z tego właśnie okresu, ściślej – z 1913 roku. W tym roku

bowiem  Broniewski  zaczął  prowadzić  notatnik,  w  którym  zapisywał  powstałe  wówczas
wiersze. I – jak można sądzić – traktował je poważnie. Pisał bowiem wcześniej – znany jest
żartobliwy  wierszyk  o  uczennicach  płockiego  gimnazjum  żeńskiego  z  roku  1912.  W
listopadzie 1914 roku Broniewski wraz z kolegami zaczął wydawać pisemko szkolne „Młodzi
Idą”, pisane ręcznie i hektografowane. Był tam i głównym redaktorem, i głównym autorem.
W dwóch numerach (drugi ukazał się w grudniu 1914 lub styczniu 1915) opublikował siedem
wierszy  i  kilka  artykułów.  Wzorcem  dla  tych  utworów  była  późnoromantyczna  twórczość
Romanowskiego:

Na szczyt! Na szczyt!
Do szerszych, orlich lotów!
Tam w górze orzeł wzbit!
Jam z orłem walczyć gotów –
Wśród burz, błysków, grzmotów!
Na szczyt!

background image

5

Tytuł:  Na  szczyt,  podpis  Orl,  co  było  skrótem  konspiracyjnego,  a  potem  legionowego

pseudonimu – Orlik.

Pisał  to  szesnastoletni  chłopiec,  ale,  o  czym  trzeba  pamiętać,  u  schyłku  epoki  Młodej

Polski.

Dział literacki drugiego numeru otwierał wiersz Już dość:

Nam dzisiaj nie trzeba ni łez, ni modlitwy —
Bez skargi, bez jęku pójdziemy do bitwy,
Bez skargi będziemy konali... .     [.......................]

Już zbliża się z dala wolności zaranie,
Gdy Polska zbudzona do boju powstanie —
Nie do nas, kto w Polskę wierzy!

I z kurzem krwi bratniej i z dymem pożarów,
W proch zetrzem tyranów i katów, i carów,
A przyszłość już do nas należy!

W  tym  nasileniu  wątki  romantyczne  nie  pojawiały  się  u  rówieśników.  Juwenilia

Skamandrytów,  futurystów  i  nieco  młodszych  poetów  krakowskiej  Awangardy  są
młodopolskie;  ich  bunt  był  antymodernistyczny.  U  Broniewskiego  słychać  słaby  pogłos
Tetmajera.  Ważyk,  młodszy  od  niego  o  osiem  lat,  wspomina  jak  z  ojcowskiej  biblioteki
wyciągał  grube  tomy  „Chimery”.  Tadeusz  Peiper,  starszy  o  sześć  lat,  wspominając  czasy
„Strzelca”, pisze o Brzozowskim...

Inne  książki  czytano  w  Krakowie  i  Warszawie,  inne  w  Płocku.  Inne  też  były  tradycje

rodzinne, atmosfera intelektualna.

Wśród  tekstów,  które  młody  gimnazjalista  opublikował  w  szkolnym  pisemku  jest  jeden

zadziwiający,  programowy  artykuł  Idea  polska:  „Zagadnienie  walki  klasowej  jest  sprawą
dotyczącą  prawie  każdego  narodu,  jest  bodaj  jedną  z  najbardziej  palących  jego  spraw
wewnętrznych.  (...)  A  czyż  my  możemy  marzyć  o  jakichś  gruntownych  zmianach  w
stosunkach  społecznych,  czy  choćby  tylko  ich  polepszeniu,  dopóki  nie  posiadamy
samodzielności politycznej?!”

background image

6

LEGIONY

8  kwietnia  1915  roku  Broniewski  przerwał  naukę  gimnazjalną  w  ósmej  klasie  i  wraz  z

grupą kolegów wyruszył do punktu zbornego. Ukończył szkołę podoficerską  w Kamieńsku.
Został przydzielony do drugiej kompanii IV pułku Legionów Polskich. Był tam sekcyjnym, a
od sierpnia 1915 – zastępcą dowódcy plutonu. Brał udział w walkach pod Jaskowem (gdzie
jedna trzecia pułku zginęła lub odniosła rany), pod Duklą, Kamieniuchą, Czartoryską Górą,
Optową. W lipcu 1917 roku, po odmowie przysięgi na wierność Austrii, został internowany w
Szczypiomie.  Był  członkiem  Rady  Żołnierskiej  i  dowódcą  bloku.  Zwolniony  po  pięciu
miesiącach,  uczestniczy  w  pracach  Polskiej  Organizacji  Wojskowej.  Zdaje  eksternistycznie
maturę i zapisuje się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiego (15 X 1918).

Już jednak w listopadzie tego roku powtórnie, jako ochotnik, rozpoczyna służbę wojskową.

Do  kwietnia  1919  walczył  na  Wołyniu  z  oddziałami  Semena  Petlury  jako  podporucznik,
dowódca  kompanii  szturmowej  w  grupie  operacyjnej  majora  Władysława  Bończy–
Uzdowskiego.  Potem  w  szeregach  I  pułku  piechoty  Legionów  walczył  na  froncie  litewsko-
białoruskim i ukraińskim. W I pułku piechoty pozostał do 1921 roku; był dowódcą plutonu,
potem  kompanii,  awansował  do  rangi  kapitana.  Brał  udział  w  wielu  bitwach,  potyczkach,
odwrotach; doszedł do Kijowa.

„Koledzy  z  tamtych  lat,  choć  ich  drogi  życiowe  poszły  w  innym  niż  Broniewskiego

kierunku – pisze Lichodziejewska – wspominają Orlika jako jednego z najdzielniejszych lub
wręcz najdzielniejszego oficera I pułku piechoty Legionów”.

Za  akcję  pod  Drohiczynem  został  odznaczony  Srebrnym  Krzyżem  Orderu  Wojennego

Virtuti Militari, za akcje pod Lida, Demidówką, Kołpytowem i Kniahininem – czterokrotnie
Krzyżem  Walecznych.  Warto  może  dodać,  że  zostały  odrzucone  wnioski  o  odznaczenie
Broniewskiego Orderem Polska Odrodzona  IV klasy i Krzyżem Niepodległości za walkę w
Legionach  i  niezłomną  postawę  w  obozie  w  Szczypiornie,  przesłane  w  latach  1929  i  1935
przez Podkomisję IV pułku piechoty Legionów Polskich. Wówczas Broniewski znajdował się
po innej stronie frontu, tym razem ideologicznego, niż jego koledzy.

W  1921  roku  wystąpił  z  wojska,  powrócił  na  uniwersytet.  Przez  pewien  czas  pracował

jeszcze  jako  instruktor  objazdowy  w  Związku  Strzeleckim.  Po  wydarzeniach  1922  roku,
których  kulminacją  było  zabójstwo  prezydenta  Gabriela  Narutowicza,  Broniewski  dokonał
wyboru: znalazł się wśród członków Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, rychło
potem – w pobliżu KPP.

Warto  może  przytoczyć  opinię  Lichodziejewskiej,  dobrze  bowiem  ukazuje  ona  zarówno

motywy działań Broniewskiego, jak i osadza je w perspektywie historycznej:

„Wstąpienie  siedemnastoletniego  chłopca  do  organizowanych  przez  Józefa  Piłsudskiego

Legionów było w 1915 roku nie tylko wyrazem patriotycznego uniesienia, ale również aktem
odwagi  i  nonkonformizmu.  W  Płocku  idea  Legionów  spotykała  się  z  niechęcią,  a  często
nawet z wrogością dominującej  w  tym  mieście  inteligencji  endecko–klerykalnej.  Raziło  nie
tylko  powiązanie  z  Austrią.  W  świadomości  większości  inteligencji  niesprecyzowana
ideologia  społeczna  Piłsudskiego  była  czymś  wywrotowym,  rewolucyjnym.  Gromadzie
uczniów płockich maszerujących do punktu zbornego legionów towarzyszyły nastroje dalekie
od aprobaty: «omal kamieniami za nami nie ciskano, wyklęci byliśmy w opinii publicznej» –
wspominał Broniewski po latach”.

Nie były to tylko nastroje płocczan, wyrazisty ślad reakcji społeczeństwa można odnaleźć

w legionowym hymnie – My Pierwsza Brygada:

Krzyczeli, żeśmy stumanieni,

background image

7

Nie wierząc nam, że chcieć to móc!
Leliśmy krew osamotnieni,
Aż nami był nasz drogi Wódz!

Ten drugi okres służby wojskowej jest podwójnie ważny: po pierwsze dlatego, że wówczas

ukształtowała się osobowość pisarza, po drugie dlatego, że dysponujemy dokumentem, który
przybliża nam ten proces. W październiku 1918 zaczął prowadzić dziennik, notując wrażenia,
przeżycia  i  –  co  ważne  –  także  utwory  literackie:  wiersze,  prozy  poetyckie,  opowiadania  i
humoreski.

Jest  to  okres,  gdy  władza  polityczna  znalazła  się  w  rękach  Piłsudskiego.  Dla  młodego

Broniewskiego  była  to  gwarancja,  że  wypadki  potoczą  się  we  właściwym  kierunku.  W
pamiętniku, pod datą 16 XI 1918, pisał:

„Komendant jest Dyktatorem.
Upraszcza  to  moje  wątpliwości  społeczno–polityczne;  można  bezpiecznie  wstąpić  do

wojska i nie obawiać się, że będzie ono narzędziem w niepowołanych rękach”..

Ostatni  zapis,  z  31  X  1922,  dotyczy  zabójstwa  prezydenta  Narutowicza,  wycofania  się

Piłsudskiego z życia politycznego; konkluzja – faszyzm.

Tak  czytany  Pamiętnik  byłby  dokumentem  rozczarowań  „społeczeństwem  paskarzy,

wzbogaconych chamów”. „Wojna skończona, niepodległość osiągnięta, a więc stajemy przed
zagadnieniami,  które  dawniej  przysłonięte  były  postulatem  niepodległości”.  To  oczywiście
zagadnienia  społeczne.  „Z  dawna  już  oscylowałem  ideowo  między  PPS  a  komunistami”  –
pisze. „Teoretycznie bliżej byłem komunizmu, praktycznie bliżej PPS”.

Wątek drugi to wspomniane zapiski literackie. Młody Broniewski notuje wrażenia z lektur,

z reguły – nowości wydawniczych. Od  Norwida,  Wyspiańskiego,  Struga,  Skamandrytów  (z
Lechoniem  zetknął  się  w  1912  roku  w  warszawskim  gimnazjum  Konopczyńskiego),
futurystów, po poezję rosyjską – Błoka, Achmatową i Majakowskiego. W pisanych wówczas
wierszach  ślady  tych  lektur  są  słabe;  pojawiające  się  wątki  rewolucyjne  występują  w
stylistyce  młodopolskiej,  w  jej  ekspresjonizującej  wersji,  jak  choćby  w  obszernej  prozie
poetyckiej zanotowanej pod datą 20 X 1918.

Ale  w  końcowym  fragmencie  Pamiętnika  jest  mowa  o  spotkaniu  z  poetami  z  „Nowej

Sztuki”:  Anatolem  Sternem,  Aleksandrem  Watem,  Mieczysławem  Braunem,  Stanisławom
Bruczem.  Skądinąd  za  „talent  największy”  Broniewski  uznaje  Brauna,  najbliższego
Skamandrytom. Ale też korzyści z tych spotkań widzi w tym przede wszystkim, że dzięki nim
poznał  „nową  poezję  rosyjską:  Majakowskiego,  Jesienina,  Szerszeniewicza  i  innych”.
„Majakowski, najważniejszy z nich wszystkich, pokazał mi nowe zupełnie światy” – dodaje.

background image

8

DEBIUT

Zwróćmy uwagę na kilka elementów sytuacji młodego Broniewskiego, różniących się od

sytuacji jego rówieśników. Ci, którzy otwierali mu nowe horyzonty, byli od niego młodsi; w
1922 roku już funkcjonowali w środowisku literackim. Jego rówieśnicy – Skamandryci – to
poeci uznani, i zwalczani przez młodszych za paseizm.

Tę opozycję można widzieć tak, jak czyni to Lichodziejewska we  wstępie do wydanej w

Bibliotece „Polonistyki” antologii opracowań Władysław Broniewski (1966):

,,Czynne zaangażowanie w sprawę niepodległości Polski, konspiracja, walka w Legionach,

lata  frontu,  obóz,  udział  w  wojnie  polsko-radzieckiej,  a  potem  głębokie  rozczarowanie  do
rzeczywistości powojennej i protest przeciwko niej – oto suma doświadczeń wyróżniających
Broniewskiego  od  działających  wtedy  pisarzy.  Większość  z  nich  lata  pierwszej  wojny
światowej  spędziła  przy  podręcznikach  szkolnych  lub  uniwersyteckich  lub  przy  pracy
literackiej. Niepodległość była dla nich faktem, od którego często zaczęła się ich działalność
literacka, a nie sprawą, której poświęcili życie”.

Tak postępując, akcentujemy różnice w doświadczeniach życiowych na korzyść poety. Ale

w  1922  roku,  gdy  batalia  Skamandrytów  była  już  właściwie  wygrana,  epizod
ekspresjonistyczny  zakończony,  futuryzm  wchodził  w  swą  dojrzałą  fazę  i  rozpoczynała  się
batalia  krakowskiej  Awangardy,  świadomość  literacka  Broniewskiego  to  już  anachronizm;
tak jak w 1915 roku anachronizmem było stylizowanie wierszy na tonację Romanowskiego.
W  1922  Broniewski  odkrywał  Błoka.  Jego  koledzy  czytali  wtedy  Chlebnikowa  i
Majakowskiego.

W  1922  Broniewski  ogłosił  anonimowo  w  „Robotniku”  (nr  341)  satyryczny  wiersz

Carmagnola Chjeny, a rok później w komunistycznej „Nowej Kulturze” (1924, nr 2) przekład
wiersza  Majakowskiego  Poeta–robotnik.  Na  przełomie  lat  1922–1923  powstały  pierwsze
wiersze,  włączone  przez  poetę  do  debiutanckiego  zbioru  Wiatraki  (1925).  Z  nawiązanych
wówczas  przyjaźni  ważne  pozostały  związki  z  Braunem.  Broniewski  wciągnął  Brauna  do
współpracy  z  „Nową  Kulturą”,  co  zaowocowało  krótkotrwałym  epizodem  współudziału
futurystów.  Braun  skontaktował  Broniewskiego  z  redaktorem  „Wiadomości  Literackich”,
Mieczysławem  Grydzewskim;  przez  lata  będzie  tu  pracował  jako  sekretarz  redakcji,
opublikuje wiele wierszy,  recenzji, artykułów i przekładów.  Tu  też  wydał  pierwsze  wiersze
(Pochód  i  Cienie,  1924,  nr  50).  Znamienne  jednak,  że  wcześniej  usiłował  się  związać  z
pismem  o  zupełnie  innej  orientacji  artystycznej  –  “Zwrotnicą”  Tadeusza  Peipera.  W  końcu
1923 roku przesłał Peiperowi ukończony w październiku tego  roku poemat  Ostatnia wojna.
Pisał jednocześnie, że „wierszy drobnych, jakie posiadam, nie załączam, ponieważ różnią się
charakterem  od  wspomnianego  utworu,  i  nie  chciałbym,  aby  były  razem,  lub  wcześniej
pomieszczone”.  Proponował  jednocześnie  przesłanie  przekładów  wierszy  Jesienina  i
Majakowskiego. Odpowiedź Peipera jest znamienna:

„Poemat Pański Ostatnia wojna rozwija myśl interesująco i z siłą. Posiada jednak za mało

elementów  czysto  literackich.  Mimo  to  gotów  jestem  zamieścić  części  l  i  5.  Proszę  o  inne
utwory”.

W  momencie,  gdy  Broniewski  usiłował  nawiązać  współpracę  ze  „Zwrotnicą”,  pismo  to

mogło być widziane jako jednoczące szeroki front Nowej Sztuki, co w tym okresie oznaczało
różne  odmiany  futuryzmu.  Właśnie  ukazał  się  numer  bilansujący  doświadczenia  tego
kierunku.  Zapewne  Peiper  odczytywał  Ostatnią  wojnę  jako  utwór  futurystyczny.  Z
perspektywy  „Zwrotnicy”  był  to  już  etap  przezwyciężony.  Po  wznowieniu  w  1926  roku,
pismo stanie się organem krakowskiej Awangardy.

W poezji Broniewskiego Ostatnia wojna jest ważna nie tylko jako dowód oddziaływania

background image

9

poetyki  futurystycznej,  ale  także  jako  dokument  odrzuconej  potem  wersji  rewolucji:
anarchistycznego buntu zrewoltowanych mas żołnierskich.

W lutym 1925 roku nakładem wydawnictwa Wacława Czarskiego ukazał się debiutancki

zbiór Broniewskiego zatytułowany Wiatraki. Zawiera osiemnaście wierszy, część z nich była
wcześniej  drukowana  w  „Wiadomościach  Literackich”.  Został  przyjęty  dobrze,  recenzenci
jednak zwracali uwagę na wpływ Tuwima (Witold Wandurski, Karol  Wiktor Zawodziński),
Brauna (Wandurski), Walerego Briusowa (Zawodziński), Jesienina (Wandurski)... Ten wykaz
zależności  można  by  rozbudować,  wskazać  na  wpływy  Majakowskiego,  Jasieńskiego...  Z
perspektywy późniejszych dokonań na te wiersze patrzy się inaczej; zauważamy stop poetyki
Skamandra  i  futuryzmu,  zbliżenie  do  stylu  poetów  skupionych  wokół  „Almanachu  Nowej
Sztuki”,  szczególnie  pojętą  fantastykę  codzienności,  rozluźnienie  związków  przyczynowo–
skutkowych i dyskursu, a także hiperbole.

Warto  z  tego  punktu  widzenia  porównać  dwie  wizje  robotniczego  pochodu  w  wierszach

Robotnicy i Pochód. Ta pierwsza jest retorycznym obrazem zwycięskiego marszu:

Dzień nam roboczy nastał.
Młot niesiemy, kilof i łom.
 Idziemy budować miasta,
stupiętrowy za domem dom.

Ta druga hiperboliczną wizją:

Trotuarów wyschłe gardziele pożerały kipiące gorąco,
rozżarzone kawały upadały z łoskotem na dach.
Tłum nadchodził. Tłum w niebo urastał. Parł. Łokciami ulice roztrącał.
Uciekały, dzwoniły tramwaje. Sztywno, rzędem za gmachem szedł gmach.

W  tym  pierwszym  maszerują  przyszli  budowniczowie,  których  moc  napędza  „dziejów

lokomotywę”, w tym drugim – raczej destruktorzy.

Dość  łatwo  wskazać  tu  związki  z  wersją  futurystycznego  katastrofizmu  –  jego

najwspanialszym wyrazem jest Europa Anatola Sterna.

I słyszy Jokohama głuchy, stłumiony huk,
jak gdyby tupot podziemny, lub wielką bitwę gdzieś blisko,
jak gdyby druzgotane piętami olbrzymich nóg
waliły się drapacze nieba w San Francisco.

Można  w  tym  widzieć  daleki  pogłos  koncepcji  Lwa  Trockiego:  wszechświatowej

proletariackiej rewolucji.

background image

10

AKCES

W 1925 roku ukazały się także Trzy salwy. Biuletyn poetycki, wspólny tom Broniewskiego,

Stanisława  Ryszarda  Standego  i  Witolda  Wandurskiego.  Początkowo  miał  to  być  wspólny
tom  Broniewskiego  i  Wandurskiego,  ale  w  1925  Broniewski  poznał  S.  R.  Standego,  i
dołączono jego wiersze.

Tom został poprzedzony krótką przedmową autorstwa Broniewskiego i Wandurskiego:
„Nie o sobie piszemy. Jesteśmy robotnikami słowa. Musimy wypowiedzieć to, czego inni

ludzie warsztatu wypowiedzieć nie mogą. W bezlitosnej walce proletariatu z burżuazją stoimy
zdecydowanie po lewej stronie barykady. (...) Walczymy o nowy ład Społeczny. Walka ta jest
najwyższą treścią naszej twórczości”.

Datę  opublikowania  Trzech  salw  przyjęło  się  uważać  za  początek  poezji  proletariackiej,

jako odrębnego prądu w literaturze dwudziestolecia międzywojennego. Bierze się pod uwagę
i fakt, iż trójka poetów wystąpiła jako grupa, i to, że swe wystąpienie poprzedziła manifestem.
Z  perspektywy  późniejszych  dokonań  istotnie  tak  rzecz  wygląda,  współcześnie  jednak
wiersze, Broniewskiego zwłaszcza, budziły w kręgach lewicy wiele zastrzeżeń. Paradoksalnie
obiektem  krytyki  było  to,  co  się  stało  źródłem  sukcesu.  Oto  przykład  stosunkowo  prosty  –
wiersz Pionierom:

Jeśli serce w piersi za ciężkie,
pierś rozetnij i serce rwij!
Wyściel drogę wiośnie zwycięskiej
mostem ramion, purpurą krwi.

Jeśli z pieśni krew nie wytryśnie,
starczy okrzyk rozgrzanych luf.
Wytęż oczy! Zęby zaciśnij!
Stawaj w szereg! Nie trzeba słów.

Cóż, że depcą! Cóż, że są siłą?
Cóż, że miażdżą kolbami twarz?
W mur głowami! Serca przez wyłom!
W dni Bastylię zwycięski marsz.

W pierś niech biją młotem – nie pęknie.
Zatnij usta, choć w ustach krew...
Jeszcze będzie jaśniej i piękniej,
będzie radość i będzie śpiew.

Wiersz powstał 23 II 1925 roku na zamówienie młodzieży związanej z pismem „Pionier”.

Związek  Pionierów  powstał  po  rozłamie  dokonanym  na  III  Zjeździe  Wolnego  Harcerstwa.
Pismo  było  redagowane  przez  aktywistów  Związku  Młodzieży  Komunistycznej  i  ZNMS
„Życie”. Wiersz, wydrukowany na pierwszej stronie drugiego (ostatniego legalnego) numeru,
był  odczytywany  jednoznacznie.  Zresztą  w  1930  roku  ukazał  się,  wraz  z  nutami  (autorem
melodii był Jan Dubowski) na łamach wydawanej w Moskwie „Kultury Mas”.

Tymczasem Andrzej Stawar, miarodajny wówczas krytyk marksistowski, uznał ten wiersz

za obcy młodzieży robotniczej.

„Jasne również – pisał w «Dźwigni» (1927, nr 4), że nie o pionierach mowa – że trzeba tu

background image

11

szukać wyjaśnień raczej w psychologii wychodźcy klasowego, «zrywającego» ze swoją klasą,
a  tak  bardzo  zaangażowanego  w  jej  nawykach,  tradycji,  iż  zdaje  mu  się,  że  musi  przy  tym
rozerwać serce «za ciężkie» od sentymentów, wspomnień i tradycji. Pionier, robotnik nie jest
tym wszystkim obciążony – nie potrzebuje więc «rwać» serca, choćby symbolicznie. Wie, że
most ku wiośnie zwycięskiej trzeba budować inaczej i walczyć inaczej, niż mu to każe poeta
(...) eliminujący pierwiastki racjonalnej organizacji. (...) Wiersz sam ma pewien zdobywczy
rytm marsza i zewnętrznie może być tak właśnie rozumiany.  Ale  jego  treść  istotną  stanowi
pewna  szarpanina  wewnętrzna,  przechodząca  w  nastawienie  czysto  ofiarnicze.  Mamy  tu
wbrew  pozorom  czysto  statyczne  rozumienie  spraw  walki  społecznej  –  z  akcentem  na
przewalczenie pewnych spraw czysto wewnętrznych”.

Nie sposób nie zauważyć, iż wiersz posługuje się symboliką o dużym stopniu ogólności,

budując  jednocześnie  przejrzysty  układ  zależności.  Jest  to  sytuacja,  w  której  po  „naszej”
stronie jest słuszność i nadzieja, po stronie „ich” – brutalna siła. Jedyny symbol historyczny –
Bastylia,  też  nie  jest  jednoznaczny.  W  układzie  sił  społecznych  roku  1925  trudno  byłoby
znaleźć  ugrupowanie,  które  mogłoby  uznać  za  swoje  wartości  reprezentowane  przez
„Bastylię”. Nie mówiąc już o tym, iż konkretność symbolu zostaje dodatkowo osłabiona, do
zdobycia jest przecież nie Bastylia – twierdza reakcji, ale „dni Bastylia”, jednym słowem –
przyszłość.

Podobnie  ogólnie  –  „będzie  jaśniej  i  piękniej”,  „będzie  radość  i  będzie  śpiew”  –  jest

formułowana wizja przyszłości. Jej realizacja  –  i  to  właśnie  budziło  zastrzeżenia  Stawara  –
jest  zależna  przede  wszystkim  od  uczestników  walki,  od  ich  zdolności  do  poświęceń,  do
wyrzeczenia się wszystkiego w imię idei.

Ten  zespół  ogólnie  formułowanych  idei  i  wezwań  konkretyzuje  się  w  odniesieniu  do

podmiotu  mówiącego.  W  wydanym  w  1949  roku,  przeznaczonym  dla  żołnierzy  wyborze
wierszy Okop i barykada Broniewski pisał, iż jest to „wiersz–hasło wszystkich walczących o
wolność i sprawiedliwość społeczną”.

Te  idee  inaczej  konkretyzowały  się  w  wierszu  drukowanym  w  „Pionierze”  i  „Kulturze

Mas”, inaczej, gdy (pod zmienionym tytułem – Młodym) został anonimowo przedrukowany w
antologii Werble wolności, wydanej w 1942 roku przez Komisję Propagandy Biura Informacji
i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej, jeszcze inaczej, gdy wydrukowało wiersz
konspiracyjne pismo Batalionów Chłopskich „Orle Ciosy” (1944, nr 33)...

Rzecz  jednak  w  tym,  iż  w  tych  wszystkich  tak  odmiennych  konkretyzacjach  jedno  nie

ulegało  zmianie:  zarysowany  w  wierszu  wzorzec  postawy.  Jej  rodowód  trafnie  wskazał
Stawar: Mickiewiczowska Oda do młodości.

Ale też romantyczna wizja bohatera, romantyczny wzorzec odczuwania był funkcjonalny

podwójnie:  po  pierwsze  dlatego,  iż  protest  społeczny  jest  istotną  częścią  romantycznego
światopoglądu,  po  drugie  dlatego,  iż  romantyczny  wzorzec  odczuwania  był  własnością
powszechną.  Zespół  aluzji,  nawet  jeśli  robotniczy  czytelnicy  nie  poznali  go  w  szkole,
przenikał do ich  świadomości  poprzez  pieśni,  popularne  książki,  broszury  polityczne,  język
gazety.  W  tym  sensie  był  to  powszechny  wzorzec  odczuwania  i  język  powszechnie
zrozumiały, nawet jeśli nie identyfikowano pierwowzoru.

Tu Broniewski był oryginalny. Pozostali autorzy Trzech salw kontynuowali raczej wzorzec

Jasieńskiego.  Ale  też  Jasieński  i  Stem,  wydając  w  1924  roku  tom  rewolucyjnych  wierszy
Ziemia  na  lewo,  nie  mieli  raczej  wątpliwości,  że  „będzie  i  on  bluźnierczo  rzucony  na
rokokowe graciki niejednego buduaru i salonu”.

background image

12

ROMANTYK REWOLUCJI

„Punktem  wyjścia  –  pisze  Ryszard  Przybylski  (w  zbiorowym  tomie  Literatura  polska

1918–1932,  1975)  –  był  dla  Broniewskiego,  jak  i  dla  romantyków,  protest  indywidualny,
który  wszakże  przemienił  się  w  bunt  społeczny.  Niezadowolenie  samotnika  przygotowało
apologię  walki  rewolucyjnej”.  Ale  też,  dodajmy,  tę  walkę  traktował  jako  ciąg  dalszy  walk
narodowowyzwoleńczych.  „Druga  Rzeczpospolita  –  zacytujmy  raz  jeszcze  Przybylskiego  –
była  dla  niego  państwem  tak  niedoskonałym,  że  gotów  był  ją  narazić  nawet  na  wojnę
domową,  aby  tylko  zdruzgotać  jej  niesprawiedliwe  –  jak  sądził  –  zasady  społeczne”.  Ciąg
dalszy  także  –  jego  legionowych  walk.  Z  tej  perspektywy  to,  co  się  stało  po  przewrocie
majowym (który zresztą poparł i to czynnie, walcząc na barykadach) było zdradą.

W  1927  roku,  nakładem  „Książki”  ukazał  się  drugi  zbiór  wierszy  Broniewskiego,

zatytułowany Dymy nad miastem. Część zawartych tu wierszy była wcześniej publikowana w
Trzech  salwach.  Wiersz  ważny  dla  ewolucji  postawy  –  Do  towarzyszy  broni  –  został
skonfiskowany; kartkę z nim wycięto z całego nakładu książki, ślad pozostał w spisie rzeczy:

Umiecie umierać na frontach,
umiecie zdobywać Belweder,
lecz w zwycięski wasz śpiew się wplątał
ten krzyk, co przez kraty się przedarł.

Sześć tysięcy zamkniętych w więzieniach
woła dziś do was: „Otwórzcie”,
przywołajcie niedawne wspomnienia,
więźniowie w Szczypiornie i w Huszcie.

Nie dostaliście Polski za darmo,
krwią spłaciliście wolność i sławę,
wy spod kopyt carskim żandarmom
wydzieraliście wolną Warszawę.

Odpędziliście orły dwugłowe,
zagłuszyliście brzęki kajdan,
kajdanami dziś dzwoni znowu
w defensywach komisarz Kajdan.

Dziś Warszawa zuchwała, prawdziwa
znów się budzi w trzasku mitraliez.
Dlaczego dziś znowu przy was
krwią się tuczą te same kanalie?

Płynie krew, płynie krew majowa
na ulicach w szarżach policji...
Słuchajcie: to do was, to do was
wołają deptani i bici!

Bagnetami w te mury, śmiało!
Bramy więzienne na oścież!

background image

13

Warszawo w ogniu wystrzałów,
gorący zapachu wolności!

Jedna  z  wcześniejszych  wersji  utworu,  zachowana  w  rękopisie,  ma  nieco  inne

zakończenie:  „majowy  zapach  wolności”.  Realia,  do  których  tekst  się  odwołuje,  to  zamach
majowy  z  1926  roku.  Dla  Broniewskiego,  podobnie  jak  dla  KPP,  obalenie  rządu  Chjeno–
Piasta wydawało się ważniejsze od ewentualnych zagrożeń. Ważyła tu legenda Piłsudskiego,
powiązania  personalne  i  nadzieja  na  powstanie  koalicyjnego  rządu  z  udziałem  ugrupowań
lewicowych.  To  jedna  perspektywa,  sygnalizowana  obrazem  Warszawy,  która  „znów  się
budzi w trzasku mitraliez”, „krwi majowej”. Warto też pamiętać, że Broniewski brał czynny
udział w walkach majowych po stronie Piłsudskiego. Wiersz jednak powstał nie w maju, ale
we  wrześniu.  Na  wskazaną  wyżej  perspektywę  nakłada  się  perspektywa  druga,  ta,  w  której
poparcie  opisywanych  wydarzeń  było  „błędem  majowym”.  Charakterystyczne,  że  po
niepowodzeniach z publikacją wiersza w „Cyruliku Warszawskim”, skierował go do druku w
„Robociarzu”,  organie  PPS–Lewicy  powstałej  po  rozłamie  PPS.  I  tu  został  skonfiskowany,
ukazał się dopiero w tekście interpelacji posłów Niezależnej Partii Chłopskiej... protestującej
przeciw  jego  konfiskacie.  Był  to  wybieg,  interpelacje  poselskie  bowiem  były  zwolnione  od
cenzury.

Adresatem wiersza są podwójni towarzysze walki: ci, z którymi walczył na frontach, i  z

którymi powtórnie zjednoczył się  w walkach maja 1926,  ale apel  jest kierowany  w imieniu
uwięzionych przeciwników politycznych.

Zauważmy osobliwą ambiwalencję uczuciową: pomiędzy „frontami”, „odpędzaniem orłów

dwugłowych” i „krwią majową” i – też majowymi – „trzaskami mitraliez” jest tu postawiony
znak  równości.  To  właśnie  pozwoliło  w  1932  roku  Witoldowi  Wandurskiemu  nazwać  ten
wiersz „dziełem lewofaszystowskim”. Do pomajowych zwycięzców „wołają zdeptani i bici”.

Na podobnych ambiwalencjach jest oparta słynna Róża, po raz pierwszy opublikowana w

„Wiadomościach  Literackich”  (1925,  nr  51)  poświęconych  Żeromskiemu.  Jest  to  zarazem
hołd  złożony  Żeromskiemu,  jak  i  polemika  z  jego  poglądami.  Polemika  ta  dotyczy  przede
wszystkim oceny sytuacji powojennej, solidarystycznej wizji:

Niech ta ziemia wiosnami zapomni
krew zakrzepłą stokrotną warstwą,
jasny dom niech zbudują bezdomni,
niech z popiołów stanie mocarstwo!

–  przeciwstawia  Broniewski  realną  ocenę  sytuacji,  w  której  „nie  zwalony  jest  mur

cytadeli” i „ta sama krzywda, ta sama / idzie z krzykiem na wsie i miasta”.

Utwór był przedmiotem wielu sprzecznych ocen. Stawar, w przywołanej tu już recenzji z

„Dźwigni”,  stwierdzał,  że  wiersz  „świetnie  oddaje  ideologię  Żeromskiego”,  ale
„przeciwstawienie  się  tej  ideologii  właściwie  nie  dochodzi  do  głosu”.  Podobnie  sądził
reprezentujący odmienną opcję Karol Wiktor Zawodziński. Późniejsze interpretacje, łącznie z
obszerną analizą Rajmunda Kulińskiego („Nowa Kultura” 1963, nr 6) akcentowały raczej to,
że  końcowe  fragmenty  tekstu  wskazują,  iż  w  „bezdomnych”  widział  Broniewski  siłę
sprawczą przemian, podmiot historii:

Niech wicher nas rwie i łamie,
niech kości, jak ziarno, rozsieje —
po stokroć wzejdziemy wiosnami,
skrwawieni, bezdomni, sami,
różą z serca Okrzei.

background image

14

Otóż  to  wcale  nie  jest  jednoznaczne.  Można  wprawdzie  w  zdaniach  „krzywda  płodzi

upiora buntu – / zaprzęgniemy do pługów upiora” widzieć przeciwstawienie się „pługom słów
[które]  nie  przeorały  gruntu”,  a  więc  postulat  rewolucji,  jej  wizja  jednak  (i  zapewne  to
właśnie  budziło  opór  Stawara)  realizuje  się  w  postulacie  równie  ogólnym  i  utopijnym  jak
„szklane domy”: „wyrośniemy powszednim chlebem, / wyrośniemy radością człowieka”.

Jest to wciąż bunt „samotnych”, straceńców.
Można  powiedzieć,  że  polemizując  z  Żeromskim,  z  jego  wizją  solidaryzmu  zwłaszcza,

pozostawał Broniewski w kręgu jego aksjologii.

Tak naprawdę to, czego żądał Stawar, zrealizował Broniewski po latach i w zupełnie innej

rzeczywistości; najpełniej – w Słowie o Stalinie.

Tylko dodatkowa, pozatekstowa informacja, iż wiersz Na śmierć rewolucjonisty odnosi się

do śmierci Naftalego Botwina, skazanego w procesie doraźnym za wykonanie wyroku śmierci
na  prowokatorze,  pozwala  lokalizować  ten  wiersz  w  kręgu  ideologii  KPP.  Został
opublikowany anonimowo w czasopiśmie „Więzień Polityczny” (1925, nr 5/6; był to organ
Międzynarodowej  Organizacji  Pomocy  Rewolucjonistom),  obok  opisu  śmierci  Botwina  i
egzekucji,  w  której  zostali  straceni  Władysław  Hibner,  Władysław  Kniewski  i  Henryk
Rutkowski.  Tam  brzmiał  jednoznacznie.  Jedna  z  wersji  rękopiśmiennych,  zachowanych  w
Muzeum  Broniewskiego  ma  tytuł  Botwin.  Botwin  miał  rzeczywiście  dwadzieścia  lat,  ale
został  stracony  w  Brygidkach  Lwowskich  (6  VIII  1925);  na  stokach  cytadeli  warszawskiej
stracono  (21  VIII  1925)  Hibnera,  Kniewskiego  i  Rutkowskiego.  Odstępstwo  od  prawdy
historycznej jest znamienne – modelowy (i symboliczny) rewolucjonista p o w i n i e n  zginąć
na  stokach  cytadeli,  w  ten  sposób  bowiem  przedłuża  tradycję  Okrzejów.  Skądinąd  zresztą
tylko pozatekstowe informacje nie pozwalają opisu tej śmierci odnieść do Okrzei właśnie, ten
sam wiek w momencie śmierci, i stoki cytadeli... Tylko data śmierci inna – 1905. Zbieżności
są  zresztą  również  inne:  Okrzeja  został  ujęty  podczas  zamachu  na  komisariat  policji
(carskiej), Botwin – po wykonaniu wyroku na konfidencie policji (polskiej).

Otóż  ten  sposób  konstruowania  rzeczywistości  przedstawionej  pozwalał  akceptować  te

wiersze  także  tym,  dla  których  nie  do  przyjęcia  był  czyn  Botwina.  I  jego  motywacje.  W
wierszu  są  one  tak  określone,  że  nic  nie  przeszkadza,  by  przypisać  je  Okrzei,  czy
któremukolwiek z bojowców Piłsudskiego:

Bo jest życie piękniejsze, nowe,
i żyć warto, i umrzeć warto!

„Trzeba  umieć  umierać  pięknie”,  mówi  poeta,  i  dodaje  „aż  się  podłe  zadziwi  i  zlęknie”.

Ale o tym „podłym”  wiemy tylko, że w jego imieniu  „żandarmi”  wyprowadzają  skazanego
pod kule plutonu egzekucyjnego...

Jest to ta sama sytuacja, którą opisywaliśmy analizując wiersz  Pionierom: konstruowanie

sytuacji modelowej, pozwalającej na różnorakie konkretyzacje.

Ta prosta i klarowna sytuacja zacznie się jednak gmatwać, gdy spytamy, za co mianowicie

bohater  wiersza  został  skazany.  Otóż  wprawdzie  został  skazany  za  zabicie  prowokatora,
niemniej  jednak  funkcjonariusza  państwa.  Tego  samego  państwa,  o  które  poeta  walczył  w
Legionach i którego bronił w 1920 roku. Czy jednak rzeczywiście tego samego? Nie, powiada
Broniewski,  tamte  idee  zostały  zawłaszczone,  walka  nie  skończyła  się  wraz  z  formalnym
odzyskaniem  niepodległości,  tamte  kajdany  zostały  skruszone,  ale  pozostały  te,  którymi
„dzwoni (...) komisarz Kajdan”: kajdany społeczne. Tak jak walka rewolucjonistów w 1925
roku  przedłuża  czyn  Okrzei,  tak  zabity  przez  Botwina  Cechnowski  ucieleśnia  to,  z  czym
walczył. O tym właśnie mówi wiersz Szpicel:

background image

15

Był w ochranie, w K-stelle, w defensywie polskiej,
kiedy mówię te słowa, on tu jest i słyszy,
on szepcze towarzyszom: „Jutro wiec na Wolskiej”,
i jutro palcem wskaże własnych towarzyszy.

A potem długo, tępo będzie walił w mordę,
aż powybija zęby i ziemię zakrwawi...
Jemu pieniądze płacą, jemu dają order,
on co dzień wolny chodzi po wolnej Warszawie.

Ochrana  to  carska  tajna  policja,  K-stelle  (Kundschaftsstelle)  –  austriacki  wywiad

wojskowy, defensywa — kontrwywiad polski...

Trzeba  było  przyjąć,  iż  to,  co  się  działo  po  zamachu  majowym,  było  w  istocie  formą

utajonej  wojny  domowej.  Linie  podziału  biegły  wzdłuż  przedziałów  klasowych.  Podłożem
walki nie były, jak wcześniej, sprawy narodowe, lecz społeczne. Walka ta unieważnia dawne
braterstwo broni, dawne sojusze, a także obowiązki wobec państwa, które postrzegane było
jako  wrogie.  Ten  zespół  obowiązków  i  powinności,  który  wpierw  był  formułowany  w
odniesieniu do wspólnoty narodowej, teraz odnosi się do wspólnoty klasowej. A skoro tak, to
wszelkie normy wynikające z etyki i taktyki walki są nadal aktualne – tyle że przeciwnik się
zmienił.

Tak też swe nowe zadania formułuje poeta:

W czas zdrad, i klęsk,
gdy osaczą was morem i głodem,
gdy za gardło was zdusi lęk –
ja się nie poddam

Pieśń moja pójdzie z wami!
Przodem!
(O sobie samym)

W początkach 1927 roku Broniewski napisał Pieśń o wojnie domowej. Wstęp do poematu –

poemat  nie  powstał,  pozostał  tylko  wstęp.  Podobnie  jak  inne  utwory  wiążące  się  z
doświadczeniami przewrotu 1926 roku, formułuje on postulat poezji walczącej:

Te słowa rosły w długim marszu,
jaśniejsze co dzień, co dzień twardsze,
słyszałem je w ulicznym stuku,
Słyszałem żywe serce bruku,
ten zgiełk bolesny i fatalny,
 ten krzyk na placu Teatralnym
i szelest krwi plamiącej chodnik,
i oddech bitych, złych i głodnych.

Jako  swoistą  odpowiedź  na  doświadczenia  1926  roku  należy  też  potraktować  poemat

Komuna paryska.

background image

16

SPÓR

Postulat  poezji  rewolucyjnej,  tak  jak  go  pojmował  Broniewski,  wchodził  w  wielorakie

związki  z  dyskusjami  wokół  „poezji  proletariackiej”,  „literatury  (sztuki)  klasowej”,  a  także
roli  artysty  w  ruchu  robotniczym.  Polskie  dyskusje  związane  z  tymi  zagadnieniami
kształtowały się początkowo pod wpływem radzieckiego „Proletariatu”.

„Proletariat  –  głosiła  rezolucja  Pierwszej  Wszechrosyjskiej  Konferencji  Organizacji

Kulturalno–Oświatowych  z  1918  roku  –  musi  mieć  swoją  własną  sztukę  klasową,  aby
organizować  siły  w  społecznej  walce,  pracy  i  budowie.  Duch  tej  sztuki  jest  duchem
kolektywizmu  pracy:  spostrzega  on  i  odzwierciedla  świat  z  punktu  widzenia  pracy
kolektywnej”.

W  artykule  O  sztuka  proletariacką,  inicjującym  w  Polsce  dyskusje,  pochodne  zresztą

względem radzieckich, Jan Hempel odrzucał zarówno klasykę, jak i „wytwory nowoczesnych
poetów  burżuazyjnych”,  ponieważ  „nie  czynią  zadość  (...)  potrzebom  duchowym”
wielkoprzemysłowego  proletariatu.

5

  W  imię  tych  samych  potrzeb,  twierdził  Wandurski,

proletariat musi odrzucić twórczość Majakowskiego, albowiem „nie porywa, nie sugestionuje
mas, nie oddziaływa na nie bezpośrednio — budzi raczej pewne zdziwienie”.

6

W późniejszym okresie oddziaływały raczej koncepcje „Lefu” i Majakowskiego właśnie.

Najbliższy tego wzorca był Bruno Jasieński, jako autor  Pieśni o głodzie. Broniewski zbliżał
się doń w Ostatniej wojnie. Ale jego późniejsza twórczość poszła w innym kierunku.

Spór dotyczył różnych spraw: autonomii i utylitaryzmu poezji, perspektywy jednostkowej i

kolektywistycznej, tradycji wreszcie. Stanowiska „Proletkultu”  i „Lefu” w tym jednym były
zgodne – odrzucały tradycję, jakkolwiek w imię odmiennych racji.

Broniewski – przeciwnie.
Zdaniem poety:
„Panowanie  nad  życiem,  rozszerzenie  i  spotęgowanie  go  do  tych  granic,  które  zakreśla

geniusz ludzki i utysiąckrotnione maszyną ramię człowieka – oto cele, ku którym wraz z całą
wielomilionową masą zmierza poezja proletariacka, natchniona logiką czynu sięgających po
świat  warstw  proletariackich.  Poeci  tego  wyzwalającego  się  świata  nie  piszą  d l a
p r o l e t a r i a t u ,  ale  j a k o   p r o l e t a r i a t .  Praca  ich  jest  wyrazem  życia,  a  nie  jego
zapowiedzią”.

7

  W  tym  samym  artykule  pisze  Broniewski  o  dwu  wierszach–wzorach:

Warszawiance  Wacława  Święcickiego  i  Mazurze  kajdaniarskim  Ludwika  Waryńskiego,  i
dodaje:  „W  takie  groby  zaglądać  będzie  często  poezja  proletariacka,  bo  z  nich  bierze
prometejską wiarę swego zwycięskiego jutra”.

To,  co  znaczy,  że  poeci  piszą  „jako  proletariat”  precyzował  Broniewski  w  wywiadzie

ogłoszonym  w  „Głosie  Literackim”  (1928,  nr  12);  przejmują  jego  aksjologię.  Przyjmują
klasowe  kryterium  prawdy,  klasowy  punkt  widzenia,  a  co  za  tym  idzie  –  ogląd
rzeczywistości. Skądinąd ten tekst pokazuje Broniewskiego takim, jakim chciał się widzieć. A
więc: „wyrzeczenie się frazeologii «duchowej» na rzecz konkretnych zagadnień życiowych”,
„cechą  sztuki  stać  się  musi  trzeźwość,  świadomość”.  Ideałem  miałby  być  „kosmiczny
realizm”. Jak miałby się realizować, Broniewski nie precyzuje.

Znamienne,  że  Broniewski  bardzo  ostrożnie  podchodzi  do  dwu  zasadniczych  spraw:

postulatu  utylitaryzmu  i  perspektywy  kolektywistycznej.  Niezbyt  dają  się  one  pogodzić  z
„prometejską wiarą”.

W recenzji Stawara, kilkakrotnie już przywoływanej, znajduje się znamienne zdanie:
„Z poetów, którzy na jesieni 1925 roku wydali zbiór Trzy salwy, W. Broniewski wykazał

niewątpliwie najwięcej siły lirycznej i najmniej konsekwentnego wyczucia społecznego”.

W 1930 roku w „Miesięczniku Literackim” poeta opublikował dwa wiersze: Bakunin (nr

background image

17

3)  i  Rimbaud  (nr  5),  oba  utrzymane  w  konwencji,  jak  ją  nazywa  Małgorzata  Baranowska,
„portretu w kształcie ballady”, oba posługują się romantycznymi stereotypami, jednocześnie
konstruując wyrazisty wzorzec osobowy.

„Broniewski stawia rewolucjonistę i poetę – pisze Baranowska w  tomie W. Broniewski w

poezji polskiej – w sytuacji indywidualnego wyboru, a właściwie korzysta z życiorysów, które
znane są z tego, że zawierają w sobie problem wyboru. Bakunin i Rimbaud «sportretowani»
zostali w chwili jakby wykonywania własnego testamentu. Broniewski poddaje ich działaniu
żywiołów,  według  symboliki  romantycznej,  mających  stałe  znaczenie.  Jednocześnie
przedłużając  chwilę  ich  wyboru  w  wieczność,  chroni  ich  przed  zaklasyfikowaniem  w
kategoriach instytucji poety i instytucji rewolucjonisty”.

Drukowane  w  komunistycznym  piśmie,  wiersze  te  tym  wyraziściej  udowadniały  tyleż

romantyczny  rodowód,  co  anarchistyczną  postawę.  Bunt,  który  jest  skierowany  przeciw
instytucjom  i  nie  daje  się  zinstytucjonalizować.  Imperatyw  wyboru  indywidualnego  trudno
dawał się pogodzić z imperatywem podległości. Tymczasem, w 1930 roku, w kręgach KPP
szło nie o jednoczenie  w  imię  buntu,  ale  w  imię  funkcjonalnych  działań.  Te  zaś  wymagały
struktur partyjnych i partyjnej dyscypliny.

W tym samym roku, w tym samym piśmie (nr 13), został ogłoszony wiersz Broniewskiego

zaczynający się od słów „Żyję sobie, jestem poetą...” Wraz z dwoma innymi złoży się na cykl
Wiersze o wczesnej wiośnie pisane późną jesienią:

Żyję sobie, jestem poetą,
diabli komu do tego,
Łażę, depczę warszawski beton,
piszę wiersze – z niczego.

W oficynie na Mokotowie
mieszkam, płacę komorne,
patrzę w chmury wieczorne:
miedź stopiona z ołowiem.

Hoduję radość zamarłą
w ciasnych szczelinach bytu,
aż przyjdzie wiosna — spazmem za gardło
ściśnie, za serce schwyta...

A wtenczas zieleń wszystka
boli najmniejszą gałązką,
głuszy szelestem listka,
rośnie w słowa bez związku.

Tak wiersz z niczego powstaje,
boli, raduje – z niczego...
Nie śpię do rana, wstaję –
diabli komu do tego.

Najstraszniej nocą z dala
słuchać rzeki szelestów:
narasta, narasta fala,
już oknem rwie, już jest tu,

background image

18

za włosy porywa, pędzi
wśród światów różności i mnóstwa,
po stromej, ostrej krawędzi:
twórczości i samobójstwa.

O świcie jestem znużony,
patrzę w okno i milczę.
Wtedy mi ciąży najmilsze,
smutne spojrzenie żony...

Parzy stopy warszawski beton,
i jest w tym wierszu coś złego...
Żyję sobie, jestem poetą,
diabli komu do tego.

Feliksa  Lichodziejewska  wiąże  ten  wiersz  ze  sporami  w  kręgu  najbliższych  przyjaciół

poety:

„Prawdopodobnie  opublikowanie  wierszy  poświęconych  wybitnym,  pod  prąd  idącym

indywidualnościom, wzmogło krytykę poezji Broniewskiego, co w następstwie spowodowało
tę przekorną obronę niezależności poetyckiej”.

Już  w  następnym  numerze  „Miesięcznika”  Stanisław  Ryszard  Stande  replikował,

odwołując się do słów „piszę wiersze z niczego” i „diabli komu do tego”:

Lecz jeśli tak, to czemu
ludziom zawracasz głowy?
Nikt cię nie prosił: przemów,
rzuć nam z niczego słowa!

Nie panujesz nad światem wrażeń,
równouprawniasz wszystko –
dlatego tysiąc straszy cię twarzy
i wyjść nie możesz z koliska.

Przełożywszy  te  zdania  na  język  postulatów,  powiedzielibyśmy,  iż  sprzeciw  Standego

budziło  to,  co  mieści  się  w  koncepcji  autoteliczności  poezji.  Jest  ona  wypowiedzią  służącą
przede wszystkim celom poetyckim i zależną od swych wewnętrznych reguł. Jej odwrotność,
heteroteliczna  koncepcja  poezji,  akcentuje  przede  wszystkim  zobowiązania  zewnętrzne.
Wypowiedź jest ważna z uwagi na wartości, którym służy. Ta druga z natury rzeczy zakłada
gradację  elementów  rzeczywistości,  jedne  są  bardziej  ważne,  inne  mniej.  Stąd  zarzut:
„równouprawniasz wszystko”, jednym słowem – nie masz busoli, która pozwala ci poruszać
się po świecie wrażeń.

Replika  Broniewskiego,  zachowana  w  rękopisie,  akcentowała  swoistość  wypowiedzi

poetyckiej:

Ja nie piszę bynajmniej na przekór
tezom, jakie powzięła M. K.,
ale wiersz to nie jest Im-Pre-Kor
ani Hempla ze Standem polemika.

M.  K.  to  Międzynarodówka  Komunistyczna,  Komintem,  Im-Pre-Kor  to  jej  organ  –

background image

19

„Intemationale  Presse-Korrespondenz”.  Innymi  słowy,  powiada  Broniewski,  nawet
podejmując  podobne  sprawy,  poezja  czyni  sobie  to  właściwymi  środkami  i  z  własnej
perspektywy. Oznacza to także, iż wypowiedź poetycka nie jest zorientowana taktycznie:

Wiem o swojej słabości i sile,
wiem, na jakie schodzę „manowce”
i nie lękam się w życiu “odchyleń”,
nic ludzkiego nie jest mi obce.

W konkretnej sytuacji Broniewskiego, z uwagi na miejsce jakie zajmował, spór ten miał

także nieco inną wymowę: co mianowicie wolno poecie walczącego  proletariatu? Czy może
mieć chwile słabości? Czy może wypowiadać opinie niezupełnie zgodne z zalecanymi? Czy
ma prawo do poglądów i odczuć prywatnych? Na ile obowiązuje go dyscyplina partyjna?

W połączeniu jednak z Bakuninem i Rimbaudem spór nabierał wymiaru szerszego: odnosił

się  do  roli  jednostki  w  historii,  relacji  między  obiektywnymi  prawami  rozwoju  a  rolą
jednostek  wybitnych,  a  w  konsekwencji  –  indywidualistycznego  i  kolektywistycznego
nastawienia.

Tu przyjaciele raczej nie mogli się porozumieć.
Spór z początku miał charakter towarzyski. Z tego okresu pochodzi fraszka o Wandurskim,

zapisana przez Lichodziejewską:

Pouczał mnie Wandurski, jak mam pisać twardo,
jakie wiersze są gorsze, a jakie są lepsze.
Witoldzie, jeśli cenisz tylko chleb z musztardą,
nie przychodź do „Ziemiańskiej”, bo ciastka popieprzę.

Ostatni  dokument  tego  sporu  –  wiersz  zaczynający  się  od  słów  „Przyjacielu,  los  nas

poróżnił...” ma jednak charakter deklaracji jak najbardziej poważnej:

Nie pozwolę nikomu dotknąć
harfy mej – ze stu żył – stustrunnej,
będę niósł ją – groźną, samotną –
choćby cięższa była od trumny.

Jest to autocytat z wiersza Poezja, który otwierał tom Trzy salwy:

Jeśli w pieśni potrzebna ci harfa –
jeśli harfa ma zakląć pioruny,
rozkaż żyły na struny wyszarpać
i naciągać, i trącać jak struny.

To  oczywiście  harfa  Derwida  z  Lilii  Wenedy  Słowackiego.  Ale  także  odwołanie  do

znanego  fragmentu  wiersza  Jesienina  o  tym,  że  odda  całą  duszę  majowi  i  październikowi,
tylko liry milej nie odda. Jednym słowem – deklaracja autonomii poezji.

Przy czym tak sformułowane funkcje poezji cały spór przenoszą na płaszczyznę inną, niż

spór o prawo do prywatności. Jest to w istocie spór o romantyczne przewodnictwo dusz. A
skoro  tak,  to  poezja  sytuuje  się  niejako  ponad  związkami  funkcjonalnymi,  wynikającymi  z
uczestnictwa we wspólnym ruchu. Pieśń jest w szczególny sposób niepodległa. Także „tezom
jakie, podjęła M. K.”. Jakkolwiek może być z nimi zbieżna. I to właśnie wyznacza odrębność
Broniewskiego w nurcie zwanym rewolucyjnym. I już tylko na marginesie dodajmy, iż dwaj

background image

20

polemiści wkrótce potem, zagrożeni aresztowaniem, wyemigrowali do ZSRR, gdzie zginęli w
czasie  stalinowskich  czystek.  W  drukowanym  już  na  emigracji  zbiorze  Standego  Człowiek
kroczy po ziemi
 (1934) znalazły się dwa krótkie wiersze, zaczynające się od słów „Wzburzone
morze  bije  o  brzeg...”  i  „To  przychodzi  jak  wiatr...”,  bliskie  w  tonie  wierszowi
Broniewskiego, z którym polemizował. Wspierałoby to tezę Lichodziejewskiej, że w istocie
spór  dotyczył  nie  Wierszy  o  wczesnej  wiośnie  pisanych  późną  jesienią,  ale  Bakunina  i
Rimbauda.

background image

21

TROSKA I PIEŚŃ

Omówione  wyżej  wiersze  weszły  w  skład  wydanego  w  1932  roku  tomu  Troska  i  pieśń;

znalazły  się  tam  także,  pod  zmienionym  tytułem  Rok  1871,  fragmenty  poematu  Komuna
Paryska.
 Osobno utwór ukazał się w 1929 roku nakładem „Książki” i został skonfiskowany
przez  cenzurę.  Zachowało  się  kilka  egzemplarzy  i  one  były  podstawą  licznych  odpisów
krążących  wśród  czytelników.  W  tym  wydaniu  (i  w  reedycji  z  1947  roku)  oprócz  tekstu
książka  zawierała  sześć  dwubarwnych  ilustracji  Władysława  Daszewskiego,  kalendarium
Komuny  oraz  cytaty  z  jej  dokumentów  i  pism  Marksa  i  Lenina.  Autor  poprzedził  tekst
przedmową, w której, przywołując przykłady Międzynarodówki, Warszawianki i Czerwonego
Sztandaru,
 pisze:

„Niech  i  moja  Komuna  Paryska  będzie  nie  tylko  mniej  lub  bardziej  podobającym  się

utworem poetyckim, ale i orężem we wspólnej walce – twojej i mojej, czytelniku”.

Poemat  ma  luźną,  raczej  liryczną  niż  epicką,  konstrukcję.  Jeszcze  w  1950  roku  Jan

Marszałek  zarzucał  mu  „brak  określonego  wątku  tematycznego  organizującego  całość  w
utwór jednolity”.

W  1929  roku  tekst  mógł  być  odczytywany  aktualizujące.  Z  jednej  strony  jako

przywołujący  ówczesne  pacyfikacje  robotniczych  manifestacji,  z  drugiej  –  nawołujący  do
wojny  domowej,  a  także  jako  szczególnego  rodzaju  polemika  ze  zwycięzcami  1926  roku.
„Stawiano pod mur po dziesięciu” – i egzekucje na stokach cytadeli, „Kamienie mokre / od
ludzkiej  krwi”  i  wydarzenia  na  placu  Teatralnym  w  1928  roku.  Nie  mówiąc  już  o  tym,  że
podobnie aktualizujące odczytywano zdania o „zgrai katów / z bagnetem, złotem, krzyżem”...

Troska  i  pieśń  i  wydany  w  1938  roku  Krzyk  ostateczny  jest  najpełniejszym  głosem

Broniewskiego – poety rewolucyjnego. Zawierają teksty tak klasyczne, jak Elegia o śmierci
Ludwika  Waryńskiego,  Zagłębie  Dąbrowskie,  Ballada  o  placu  Teatralnym,  Bakunin
  i
Rimbaud,  Krzyk  ostateczny,  No  pasaran,  Cześć  i  dynamit,  Manniicher,  Ulica  Mila,  Księżyc
ulicy  Pawiej.
  Podobnie  jak  poprzednie,  i  te  tomy  zostały  ocenzurowane,  wykropkowano
fragmenty Zagłębia Dąbrowskiego i Lekkiej atletyki, wycięto kartę z tekstem Magnitogorska.

Jednocześnie jest to końcowy etap przewartościowań, ujętych wszakże nie jako stan, lecz

proces.  Warto  może  zwrócić  uwagę,  że  Waryński  (wiersz  o  nim  otwiera  pierwszy  z  tych
zbiorów) symbolizuje tu wspólną tradycję PPS i KPP. Więcej – słynna strofa:

Gdzieś w górze, krzykliwy i czarny,
rój ptactwa rozsypał się w szereg,
jak czcionki w podziemnej drukami,
gdy nocą składali we czterech...

przywoływana  najczęściej  jako  przykład  obrazowych  ekwiwalentów,  „ukazujących  jak
wygląda  świat”  w  perspektywie  podmiotu  mówiącego  (Sandauer),  wprowadza  dodatkowy
sygnał  łączności.  Jest  to  bowiem  t a k ż e   element  z  biografii  Piłsudskiego.  W  literaturze
pomajowej,  w  tekstach  przywołujących  osobę  Piłsudskiego,  pojawiał  się  on  w  różnych
wcieleniach:  jako  komendant,  naczelnik,  ale  także  –  PPS-owski  bojowiec,  redaktor
„Robotnika”. Piłsudski w kaszkiecie i Piłsudski w maciejówce, w niebieskiej bluzie roboczej i
w „mundurze  szarym”.  Opozycje  postaw.  W  każdym  z  tych  obrazów  aktualizował  się  inny
element tradycji.

widzę go wciąż
schylonego nad mokrą płachtą „Robotnika”

background image

22

w jakiejś wilgotnej, ciemnej suterynie

– pisał w poemacie Piłsudski(w 1934 roku poemat został skonfiskowany) Anatol
Stem.

Waryński w Genewie mówi swym towarzyszom, że „musi do kraju”, to znaczy: „do Łodzi,

Zagłębia, Warszawy”. W tomie oglądamy te ośrodki d z i ś. W wierszu Łódź, jako miejsce,
gdzie:

tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im – tylko radość z naszej niedoli,
nam – na ulicach końskie kopyta –

śmierć się wysnuje z wątków bawełny...

Zagłębiu Dąbrowskim –

Węgiel dobywa Zagłębie,
Zagłębie dobywa śmierć.
[........................................l      .
i zamienia czarną potęgę
na mór, na nędzę, na głód.
[...........................................]
w noc głodu, kryzysu, faszyzmu.

Obraz  Warszawy  przynosi  jeden  z  najlepszych,  wielokrotnie  interpretowanych  wierszy

Broniewskiego  –  Ballada  o  placu  Teatralnym.  Badania  F.  Lichodziejewskiej  pozwoliły
ustalić okres powstania: najwcześniejsza wersja rękopiśmienna – l VI 1930, najwcześniejsza
wersja całości – 5 I 1931; drukiem utwór ukazał się w „Miesięczniku Literackim” (1931, nr
18),  datowanym  maj-czerwiec.  Spór  o  to,  jakich  wydarzeń  dotyczy  –  1926?,  1927?  –
rozstrzyga list autora (z l V 1928, do żony Janiny):

„Piszę  ten  list  pod  wrażeniem  krwawej  masakry,  w  jakiej  znalazłem  się  dziś  na  placu

Teatralnym.  Byłem  tam  w  czasie,  gdy  milicja  PPS  (czy  też  jakaś  pokrewna  instytucja?)
strzelała  w  tłum.  Strzały  padły  od  ulicy  Nowosenatorskiej  i  powstała  nieopisana  panika.
Ludzie  tratowali  się,  deptali,  zabijali  –  pędząc  na  oślep.  Kilku  zabitych,  kilkudziesięciu
rannych.  (...)  Widziałem  pod  filarami  teatru  dwa  trupy  jakichś  dwóch  młodych  robociarzy
żydowskich. Później na plac wpadła policja konna i piesza, i dopiero wtedy zaczęła kolbami i
szablami  okładać  –  przeważnie  gapiów.  (...)  Pozostało  wrażenie,  z  którego  nie  mogę  się
otrząsnąć”.

Na tym samym placu Teatralnym rozgrywa się spektakl, rodem tyleż z „teatru ogromnego”

Wyspiańskiego, co – teatru dziejów. Oto dwa epizody:

[l] Doleci echo z dna legendy
i zadrży bruk, i serce zadrży –
to szabel błysk i wrzask komendy,
ura-a! i tętent kopyt w szarży!

Kozackim cwałem, świstem kuli
osacza groza plac rozległy –
grającą ujrzę dłoń: pięć ulic,
i Teatr Wielki: lirę z cegły.

background image

23

[2] W dwudziestym czwartym, piątym, szóstym
ja byłem w tłumie wśród masakry:
na placu zakrwawionym, pustym
pozostał cień, co świat mi zakrył,

i kiedy tłum po szarży znikał
wśród ulic, które z krzykiem biegły,
cień stał nad trupem robotnika
o teatr wsparty: lirę z cegły...

Symetria tych opisów jest oczywista: ginący w masakrach przedłużają dzieło tych, którzy

ginęli w kozackich szarżach, ci co t e r a z   strzelają, przedłużają dzieło kozaków. Aby tak się
mogło stać, tamta tradycja musiała zostać zapomniana, albo raczej – zafałszowana:

Lecz milczy pieśń o Piątym roku,
w teatrze grają „Lohengrina”

Zafałszowanie to w praktyce państwa oznacza, że bojownicy stają się ciemiężycielami:

i pusty plac, we mgle i mroku,
przechodzi upiór szpiega Grüna.

Wiktor  Grün,  naczelnik  wydziału  śledczego  carskiej  Ochrany  w  Warszawie,  zasłynął

okrucieństwem  w  prowadzeniu  śledztwa  przeciw  uczestnikom  manifestacji  1905  roku;  w
1907 został zabity z wyroku sądu PPS.

To jedna płaszczyzna wiersza, dotycząca dziejów tych, co z bojowców, legionistów, stali

się warstwą rządzącą, zdradzając po drodze swe idee. Druga, mniej jasna, dotyczy tradycji:

Przechodzi plac i staje w bramie
pałacu Blanka (urząd śledczy),
a stamtąd milcząc patrzy na mnie
i wietrzy krew, i w pieśń mą wietrzy...

Ten ucieleśniony upiór szpiega Grűna jest równocześnie „upiorem zdrady”.

Pod maską szpiega może skryty
jest ktoś – bez twarzy, bez imienia
lecz myślą w Polsce znamienity,
pan wielki serca i sumienia?...

Kto ty jesteś! – kroków moich szpicel
czy myśli druh, ktoś niegdyś bliski,
poeta, mówca, wódz, myśliciel,
co zaćmił cały kraj nazwiskiem?

Najwcześniejsza,  z  1934  roku,  interpretacja  Stawara,  przywołuje  wprawdzie  „znane

podejrzenia  związane  z  Brzozowskim”,  jednak  główny  sens  wiersza  widzi  w  tym,  że  „w
niejasnych,  jakby  maligną  przesyconych  słowach  oddaje  poeta  trwałość,  powszechność
zdrady,  trwającej  bezustannie,  przesycającej  elementy  niegdyś  bliskie”.  Artur  Sandauer  też

background image

24

przyjmuje  wykładnię  obiektu  zbiorowego.  Upiór  to  nie  ktoś  konkretny,  ale  obóz  rządzący,
sanacja. Druga płaszczyzna sporu dotyczy nie realiów, ale wartości, romantycznych tradycji i
symboli. Kluczową jest scena, w której podmiot wspomina scenę masakry:

„Była to chwila olśnienia, w której wszystkie owe współzależności i filiacje stały mu się

jasne. Strzelający lub ich mocodawcy byli przecież lat temu jeszcze parę jego «towarzyszami
broni»;  powoływali  się  na  tę  samą  tradycję,  której  i  on  czuł  się  kontynuatorem;  a  jednak
zdradzili ją, gdyż przyjęli tylko jej martwą literę, a nie jej żywą treść. Miał wówczas uczucie,
jak  gdyby  pokazano  karykaturę  drogiej  niegdyś  osoby;  w  nagłym  błysku  dojrzał,  dokąd
prowadziła owa droga, którą – lat temu siedem – n i e poszedł. Cóż dziwnego, że polemika z
romantyzmem,  z  t a k i m   romantyzmem,  nabiera  cech  pamfletu;  że  tak,  zdawałoby  się,
odległe zagadnienie staje się sprawą palącą. Tamten romantyzm to upiór historii...”

Grzegorz Lasota, powołując się zresztą na rozmowę z Broniewskim, wskazywał, iż poeta

to  Wyspiański,  mówca  to  Daszyński,  wódz  to  Pilsudski,  myśliciel  to  Brzozowski.  „Cztery
nazwiska,  cztery  postawy,  a  właściwie  cztery  mity  postępowej  inteligencji  pierwszych  lat
powojennych”.

8

Rajmund Kuliński, nie kwestionując tych deszyfracji, powiada, iż postawy sygnalizowane

przez  te  postacie  nie  są,  jak  chciał  Lasota,  „pozornie  odległe”,  ale  „całkowicie  sprzeczne”.
„Upiór  zdrady”  to  Piłsudski,  niegdyś  druh,  dziś  –  przeciwnik,  „druhami  myśli”  pozostali
natomiast nadal Wyspiański i Brzozowski.

9

Co  prawda  po  drodze  gdzieś  znikł  Daszyński,  ale  to  drobiazg...  Ta  integracja  da  się

uzasadnić na gruncie analizy izolowanej strofy; wówczas liczbę pojedynczą, choć mowa jest
o  czterech  osobach,  potraktujemy  jako  licencję  poetycką.  Zwrotki  9-13  stanowią  jednak
całość. Opowiadają o jednej osobie: „upiorze szpiega Grüna”. W najbliższym sąsiedztwie tej
zwrotki  są  dwie  jego  charakterystyki:  (l)  „myślą  w  Polsce  znakomity,  /  pan  wielki  serca  i
sumienia”,  (2)  „upiór  zdrady”.  To  jemu,  dwukrotnie,  zadaje  pytanie  „Kto  jesteś?”.  Gdy  „z
oczu znika w bramę wszedłszy” –

(...) myśl podąża w jego ślady
i trupa, trupa w Polsce wietrzy...

Wiersz  jest  wyraźnie  czwórdzielny.  Część  pierwsza  (strofy  1–5)  opowiada  o  nocnej

przechadzce  poety,  który  zastanawia  się  nad  sobą,  statusem  poezji,  widzi  się  w  dwóch
wykluczających się posłannictwach:

[l] Zaklinacz słów, szarlatan uczuć,
poeta tylko, tylko błazen? –
więc tylko smutki nocą włóczyło
i trupa grać w teatrze marzeń?...

[2] A może – depcąc malowidła
bezpłodnych snów rekwizytorni –
oślepić cienie, zdmuchnąć widma
i wyjść na wielki plac historii?...

Postanawia:

Niech mówi noc i gwar uliczny,
i mgła na placu Teatralnym –
tu – jeśli jęk – to jęk tragiczny,
tu – jeśli krok – to krok fatalny.

background image

25

Dzieje  się  pierwsza  część  spektaklu  (zwrotki  6–13).  Powracają  wspomnienia  1905  roku,

ale  przecież  poeta  wie,  że  są  to  właśnie  wspomnienia;  bojowcy  zginęli,  nadchodzi  “upiór
szpiega  Grüna”.  On  teraz  będzie  bohaterem,  tak  jak  jest  w  rzeczywistości.  Gdy  znika  w
bramie  (pamiętajmy:  urzędu  śledczego),  poeta  ponawia  gest  Konrada  z  Wyzwolenia
Wyspiańskiego: „ująć teatr jak instrument”. To, co w  Wyzwoleniu działo się w podziemiach
królewskich  grobów,  tu  dzieje  się  „na  wielkiej  scenie  historii”,  w  wierszu  na  „placu,
podobnym wielkiej scenie”.

Niech żywi i umarli zjadą
na wiec – kuligiem! – szumnie, gwarnie,
cmentarną, huczną maskaradą
defensyw, więzień i trupiarni.

Defensywa to polski kontrwywiad. Na plac zjeżdżają d z i ś  więzieni i d z i ś  mordowani w

więzieniach, d z i ś  rozstrzeliwani.

Bohaterem negatywnym tego spektaklu (zwrotki 14–20) jest „upiór zdrady”, on „czyha w

durnie”, on „jak zawsze pierwszy w tłum wystrzeli”:

W burzliwy ranek rewolucji
on zdradzi serca i rozumy,
pomiesza słowa, myśli skłóci,
zatryumfuje znów nad tłumem.

„Znów”,  więc  jest  to  ponowienie  zdrady.  Jeśli  przyjmiemy,  iż  „burzliwym  rankiem

rewolucji”  jest  –  zgodnie  z  ówczesnymi  ocenami  KPP  –  zamach  majowy,  to  jego
konsekwencje  –  zgodnie  z  ocenami  późniejszymi  –  są  „pomieszaniem  serc”,  „myśli
skłóceniem”.  Byłaby  to  także  aluzja  do  żywych  w  obozie  antylegionowym  dyskusji  o
powiązaniu  kierownictwa  Legionów  z  austriackim  i  niemieckim  wywiadem  wojskowym.
Obraz:  „wśród  trupów  będzie  tkwić  jak  pomnik  /  wzniesiony  katom  i  mordercom”
nawiązywałby  do  dyskusji  o  wzniesieniu  pomnika  ku  czci  zabitych  w  walkach  maja  1926.
Sprzeciwił się temu Piłsudski: nie wznosi się pomników upamiętających bratobójcze walki.

Z  tej  nowej  perspektywy  (już  po  ocenie  „błędu  majowego”)  była  to  „klęska”,  o  której

pamięć „my, potomni, / wyrwiemy – choćby razem z sercem”.

I właśnie po tym zdaniu następują cytowane już dwie strofy przywołujące „masakry”.
Tak  zinterpretowany  wiersz  dotyczyłby  rzeczywiście  rozrachunku  z  legionową

przeszłością, byłby oceną obozu pomajowego.

Ale niejasna jest w tym wszystkim rola podmiotu. Pierwsze strofy wiersza mówią o tym,

że  poeta  nie  jest  sam,  jest  z  nim  „cień”,  i  to  do  niego  kieruje  pytanie,  analogiczne  jak  do
„upiora szpiega Grüna”:

Mijają dni, i trzeba myśleć,
Kim jestem ja i ty, mój cieniu.

Końcowy fragment (strofy 21–24) także nie przynosi rozstrzygnięcia:

lecz ja, staczając bój z upiorem
o trupi plac i lirę trupią,
do ręki żywe serce biorę,
by chłeptał krew mój cień, mój upiór.

background image

26

Gdy cienia zdrady krwią nasycę,
natenczas pieśń, co trwogi nie zna,
zuchwała leci na ulice
i wiedzie tłumy, zła, drapieżna,

Można  powiedzieć,  że  cały  ten  dramat  rozgrywa  się  w  świadomości  poety.  Jego

wewnętrzny dramat, wynikający z rozstania się z towarzyszami walki (z ich perspektywy jest
to  zdrada),  nakłada  się  na  dramat  społeczny,  ten  zaś  jest  interpretowany  w  duchu  tradycji
romantycznej. Spór toczy się tyleż o społeczną wizję, co narodową tradycję. „Teatr ogromny”
Wyspiańskiego  przeradza  się  w  realny  plac  Teatralny,  gdzie  „misterium  dziejów  gra  się
krwawe”,  Konrad–Broniewski  „z  kręgu  czarów  Sztuki”  wchodzi  „na  wielki  plac  historii”...
Aluzje  do  Mickiewicza,  Słowackiego  („lira  z  cegły”  odwołuje  się  do  „struny  kamiennej”),
interpretacji  Brzozowskiego  polemizującego  z  Wyspiańskim...  Cały  ten  spór  jest  w  istocie
sporem o prawomocność dziedzictwa tradycji...

Ale  finał  wiersza,  formułujący  wizję  nowej  rewolucji,  do  której  powiedzie  tłumy  pieśń

poety –

na plac Czerwony, Teatralny,
gdzie krzyczeć umie bruk uliczny,

– nie likwiduje dylematu „fatalnych wyborów”

gdzie – jeśli krok – to krok fatalny,
a jeśli jęk – to jęk tragiczny.

Osobliwość  tego  wiersza  polega  też  na  tym,  że  nie  daje  się  on  jednoznacznie

interpretować.  Plan  sensów  ewokowanych  przez  aluzje,  symbole  nie  daje  się  uzgodnić  z
planem wyglądów, z tym, co realnie dzieje się w wierszu. Moglibyśmy powiedzieć inaczej:
jest to sprzeczność między tym, jakim poeta był, a jakim chciał się wydawać. Rzeczywistym i
wirtualnym.

Dylemat,  który  w  Balladzie...  jawi  się  w  kategoriach  tragicznych  wyborów,

niejednoznacznych, obciążonych kompleksem zdrady, w wierszu Mannlicher jest już prostym
wyborem  żołnierskim.  „Nie  głaskało  mnie  życie  po  głowie,  /  nie  pijałem  ptasiego  mleka”,
mówi. Ale właśnie to trudne życie hartuje – „tak wyrasta się na człowieka”. Stąd „zupełnym
szczeniakiem” wziął „karabin do garści”, walczył, bo taka była  konieczność. Koniecznością
też było „żeby w śmierci, w grozie zniszczenia / zaciąć usta i czoło zmarszczyć”.

Oczywiście  możliwe  to  było  za  cenę  niewiedzy,  podporządkowania  się  dyrektywom  i

komendzie: „Byłem wtedy jak szczeniak ślepy, / na świat patrzył za mnie mannlicher”.

Że  n a p r a w d ę   tak  nie  było,  świadectwem  Pamiętnik  1918–1922,  dokumentujący  i

rozterki, i dość jasną ocenę sytuacji. Epizody tej walki, które przywołuje w następnej strofie –
Styr  i  Stochód,  to  kampania  przeciw  wojskom  Budionnego;  w  powojennym  wierszu  Moja
biblioteka
  te  epizody  będzie  łączył  z  pierwszą  lekturą  Lenina...  Są  to  tereny  etnicznie
ukraińskie – tak zapewne trzeba uzupełnić przemilczenie: „Dowiedziałem się, o czym milczy
/ czarny Styr i zielony Stochód...”

Tam właśnie: “Gryzą ziemię moi najbliżsi, / nawąchali się dosyć prochu”.
Lecz „nie doszedłem tam, dokąd szliśmy”. W takim układzie wybór jest oczywisty: „(...)

idę jak żołnierz dalej, / inny, dalszy, trudniejszy cel mam”.

Ale  zauważmy,  że  po  akcie  wyboru  wszystko  znów  staje  się  jasne,  proste:  „i  jak  stary

mannlicher wali / wiersz mój gniewny – broń szybkostrzelna”.

background image

27

Wiersze tego typu tak naprawdę są zrozumiałe tylko wtedy,  gdy czytamy je ł ą c z n i e  z

Balladą...,  a  także  z  pełnymi  wewnętrznych  powikłań  i  ciemnych  nastrojów  wierszami
„osobistymi”.  Cały  dramatyzm  wyboru  został  tu  przesunięty  poza  strefę  rzeczywistości
przedstawionej, dzieje się w jej vorgeschichte, przedakcji...

Zwróćmy  uwagę,  iż  w  obu  wierszach  mamy  do  czynienia  z  zupełnie  innym  zasobem

materiału  wyobrażeniowego.  Tam  –  rozbudowane  aluzje,  symbole  kulturowe,  tu  –  realia
znane z frontowego doświadczenia. Ale też kto inny jest bohaterem: w Balladzie... – poeta,
jak  u  Norwida  –  „organizator  wyobraźni  narodowej”,  w  Mannlicherze  –  żołnierz  walki
narodowej, potem – klasowej. To właśnie owe, sygnalizowane przez Sandauera, „obrazowe
ekwiwalenty”.  Sposób  myślenia  bohatera  ujawnia  się  nie  w  odautorskim  komentarzu
psychologicznym,  ale  w  takim  kształtowaniu  rzeczywistości  przedstawionej,  która
oddawałaby  zarówno  jego  horyzont  poznawczy,  jak  i  specyfikę  myślenia,  typ  skojarzeń.
Mistrzostwo,  ale  i  ograniczenia  tej  metody  można  prześledzić  w  wierszu  Księżyc  ulicy
Pawiej.
 Jego bohaterem jest biedny krawiec żydowski, Izaak Gutkind, dorastający do statusu
świadomego  proletariusza.  Status  materialny:  „ciężkie  życie:  śledź,  kawał  chleba,  /
tygodniami  nic  więcej  prawie”  wyznacza  pułap  marzeń,  stąd  obraz:  „Piękny  księżyc  ulicy
Pawiej, / jak jajeczna chała żółciutki”.

Zasada  jest  ta  sama,  co  w  pochodzącym  z  lat  1927–1928  wierszu  Ziemniaki  Juliana

Przybosia, w którym jest mowa o wiejskich wyrobnikach:

aż w niedopełnione cebrzysko rękuchną pokorną
ciśnie ktoś zachodzące słońce z ostatnią swą bułką,
i – patrz! – jak zgłodniali zjedliby zorzę wieczorną.

Ten  ciąg  krawieckich  skojarzeń  jest  dłuższy:  „Szył  i  myślał:  «Jaką  by  igłą  /  przyszyć

księżyc, ten guzik złoty?»”; oraz: „rosły dni jak łata na łacie”.

Zestaw informacji o bohaterze rozpada się na dwie grupy. Spośród podanych bezpośrednio

wiemy, że jego ojciec miał warsztat krawiecki, w wieku niespełna jedenastu lat został oddany
do  terminu,  w  momencie  gdy  miał  lat  siedemnaście,  zmarł  ojciec  i  wtedy  zaczął  się
utrzymywać  z  pracy  najemnej,  wstąpił  do  klasowego  związku  zawodowego,  brał  udział  w
demonstracji,  został  skazany  na  pięć  lat  więzienia...  Informacje  pośrednie  wskazują,  że
pochodził z rodziny żydowskiej, niezasymilowanej, na co wskazuje imię; zapewne uczył się
w szkole polskiej, ale – można przypuszczać, że uczęszczał także do chederu... Przez analogię
do  statusu  „wychodźcy  klasowego”  moglibyśmy  jego  status  określić  mianem  „wychodźcy
kulturowego”. Tymczasem odwołania do świadomości kulturowej są nieobecne.

Ten  tryb  myślenia,  z  jakim  mamy  do  czynienia  w  wierszu  –  zakładając,  iż  sposób

obrazowania odbija świadomość bohatera – posiada prawdopodobieństwo socjologiczne, nie
psychologicznie.  Ale  też  idzie  tu  o  skonstruowanie  sytuacji  modelowej.  „Byt  określa
świadomość.” I tej modelowej sytuacji są podporządkowane wszystkie środki.

Tak też jest skonstruowany wiersz Magnitogorsk albo rozmowa z Janem, nawiązujący do

aresztowania w 1931 roku wraz z zespołem „Miesięcznika Literackiego”. Poeta, osadzony w
Więzieniu  Centralnym  13  IX  1931,  przebywał  w  nim  dwa  miesiące.  Aresztowano  też  Jana
Hempela, Stanisława Ryszarda Standego, Aleksandra Wata i innych.

„Nas  aresztowano  –  wspomina  Wat  w  tomie  Mój  wiek  (1990)  –  we  wrześniu,  w  święta

żydowskie Nowego Roku. Wpakowali nas w piwnice defensywy. Defensywa mieściła się w
piwnicach  tego  samego  Więzienia  Centralnego  przy  Daniłowiczowskiej,  w  którym  później
siedzieliśmy. Na piętrach były gabinety śledczych, a na dole w piwnicach była defensywa. I
nas wpakowali do takiej bardzo dużej celi, gdzie akurat siedzieli piekarze żydowscy. To był
związek  bardzo  komunistyczny,  nie  wiem  czy  urządzali  strajk,  ale  na  święta  ich  zabrali  i
wsadzili do defensywy”.

background image

28

Wiersz  mówi  o  nieco  późniejszym  okresie,  gdy  zespół  „Miesięcznika”  przebywał  już  w

osobnej  celi.  Stąd  „siedzę  z  Janem  w  trzynastej  celi”,  „trzy  dni  temu  razem  nas  wzięli”  i
„Ktoś nabazgrał węglem na ścianie: «Niechaj żyje walka piekarzy»”.

Zdaniem Wata „Wiersz Broniewskiego, dobry wiersz, w rzeczywistości oddawał nie tyle

nastrój Broniewskiego, ile nastrój Hempla”. „Był takim ojcem celi” – wspomina.  I  jeszcze:
„spokój,  majestat,  dobroć,  która  od  niego  promieniowała,  spokojne  skupienie,  które
jednocześnie było jakimś jądrem promieniującej dobroci”.

Wat tak wyjaśnia genezę kluczowego fragmentu wiersza:
„Kiedyś  wśród  nocy  Hempel  obudził  się,  miał  rzeczywiście  straszne  bóle  żołądka,  miał

wrzód żołądka, i powiedział: «A teraz dwa piece zapalono w Magnitogorsku». Nie pamiętam
tego momentu, ale rzeczywiście siedząc w tej strasznej śmierdzącej celi, on mówił z jakimś
cichym  płomieniem  o  Magnitogorsku.  (...)  Rzeczywiście  marzyliśmy  Magnitogorskiem,
mówiliśmy Magnitogorskiem, magnitogorskimi piecami. Wtedy naprawdę nie wiedzieliśmy,
potem, trochę później już się wiedziało w partii, zwłaszcza w sferach inteligencji, ale wtedy
nie  wiedzieliśmy,  że  ten  Magnitogorsk  był  zbudowany  na  trupach  chłopów  spędzonych  z
Ukrainy, z całej Rosji, nieszczęśliwych rodzin, niesłychanej nędzy istnienia. (...) Spędzone z
całego kraju nieszczęśliwe masy, które pod kierownictwem kilku  czy kilkunastu zapalonych
entuzjastów, w najgorszej nędzy, umierając, budują Magnitogorsk. Nie wiedzieliśmy o tym,
ale gdybyśmy nawet wiedzieli, nie sądzę, aby to w tym okresie zmieniło wiele. Mieliśmy już
gotowe  odpowiedzi:  cena  rewolucji,  po  prostu  weszliśmy  w  ten  krąg,  (...)  gdzie  ludzie  są
materiałem  ludzkim,  abstrakcją,  przechodzą  w  abstrakcję.  Więc  oczywiście  –  ludzie  są
ideami,  służą  idei,  są  częścią  idei,  są  instrumentem  idei  i  przypuszczam,  że  to  by  nas  nie
szokowało”.

I  ten  wiersz,  podobnie  jak  Mannlicher,  posługuje  się  energicznym  wojskowym

słownictwem:  „razem  nas  wzięli”,  „posadzili,  trzymają  i  basta”,  „zupę  dali,  że  pies  jej  nie
zje”,  „smród,  robactwo,  ciężkie  chrapanie”,  „różnie  w  życiu  się  darzy”,  „Ja  –  cóż?
Gwizdać”... Idealnie pasujące do opisu aresztu wojskowego. Tymczasem jest to areszt śledczy
dla  więźniów  politycznych.  To  prawda,  że  istnieje  świadomość  zagrożenia  –  sygnalizuje  to
sposób opisu rzeczywistości zewnętrznej: „Świt był szary, pełznął niechętnie, / jakby mieli go
zarżnąć nad miastem”.

Z  drugiej  jednak  strony  podmiot  w  i  e,  jaka  jest  r e a l n a   groźba:  „mogę  siedzieć  tak

choćby miesiąc”.

Na  prawach  przypisu  dodajmy  jeszcze,  że  –  jak  wiele  innych  –  i  to  wydarzenie,  obok

poważnej,  ma  swoją  wersję  prywatno–satyryczną,  co  tu  kryć,  raczej  skatologiczną  (tekst
podajemy w wersji zapisanej przez Wata):

Co nam zostanie z tych lat, z tej celi wrednej,
gdy wreszcie skona już Wat i Stawar biedny,
ciche marzenia i szept, i sranie w kucki,
tu Jan odlewać się szedł, srał Nowogródzki,

Broniewski – jakim się chciał widzieć – to nie tyle, jak postulował we wstępie do Trzech

salw, poeta–robotnik, ale poeta–żołnierz. Raczej bojownik niż ideolog. Znamienne, że w tych
wierszach, jeśli pominąć blok wiążących się ze sporem wokół Wierszy o wczesnej wiośnie...,
odnajdziemy  bardzo  słabe  refleksy  sporów  toczących  się  w  kręgach  ówczesnej  lewicy,
zarówno  komunistycznej,  jak  i  PPS–owskiej.  Co  najwyżej  możemy  rzec,  iż  począwszy  od
wczesnych lat trzydziestych, zagęszcza się atmosfera. W wierszach „społecznych” dominują
bądź to świadectwa represji (Do towarzysza – więźnia, Bezrobotny, Psy policyjne w Łucku),
bądź
 odwrotnie: postulaty bezkompromisowej walki, jak w wierszu Do przyjaciół poetów:

background image

29

Mało nas,
a odnajdujemy się w tłumie,
złączeni krokiem żelaznym,
złączeni pieśnią żelazną –
my,
podpalacze serc,
dynamitardzi sumień,
recydywiści marzenia,
gniewu i entuzjazmu

Wtedy  to  powstają  wiersze  poświęcone  walkom  w  Hiszpanii  (Cześć  i  dynamit,  No

pasaran!). To właśnie w wierszu Do przyjaciół poetów użył Broniewski słów, które stały się
nazwą całej epoki: „czasy pogardy”. Ale też, jak Przyboś w wierszach z lat trzydziestych, po
zbliżającej  się  wojnie  spodziewał  się  rozstrzygnięć  –  w  ostatecznym  rozrachunku  –
korzystnych: „przyjdzie dzień, / i radośnie będziemy podpalać!”

Ale Krzyk ostateczny formułuje wizję apokalipsy: „Dzień głodu, ognia, powietrza i wojny /

z dziejowej rodzi się nocy”.

To w tym wierszu jest mowa o „cywilizacji oślepłej”, o tym, że słyszy „nowych potopów

przybór”,  „tupot  milionów  nóg”,  i  że  „Spłoną  miasta.  /  Runą  laboratoria”  oraz:  „Dzień
straszny rodzi się z nocy. / Będzie głód, pożoga i mór”.

background image

30

POETA–ŻOŁNIERZ. Z BIOGRAFII

W  okresie  międzywojennym  Broniewski  utrzymywał  się  nie  tyle  z  pracy  literackiej,  co

redaktorskiej. W latach 1923–1925 był sekretarzem „Nowej Kultury”, w latach 1925–1936 –
sekretarzem  technicznym  „Wiadomości  Literackich”,  w  latach  1936–1938  redaktorem
technicznym  „Czarno  na  Białem”.  Liczne  wspomnienia  z  tamtego  okresu  przywołują  obraz
redakcyjnego biurka i wąskich szpalt korektorskich. W 1926 ożenił się z Janiną z Kunigów
(późniejszą pisarką). W 1929 roku urodziła się córka Joanna. Sporo tłumaczył, pisywał teksty
piosenek  (także  do  filmów,  spektakli  teatralnych),  sporadycznie  zajmował  się  krytyką
literacką i publicystyką. Wyjeżdżał do Niemiec i Francji, w 1932 roku przez kilka miesięcy
przebywał w  ZSRR. Współpracował też z redakcjami pism KPP: „Dźwignią” (1927–1929),
„Miesięcznikiem  Literackim”  (1929–1931),  z  prasą  PPS,  MOPR,  z  wydawnictwami
jednolitofrontowymi. Brał udział w Kongresie Pracowników Kultury we Lwowie (1936). W
1938,  po  rozwodzie  z  Janiną  Broniewską,  poślubił  Marię  Zarębińską,  aktorkę.  Otrzymał
jedyną w okresie międzywojennym nagrodę literacką, ufundowaną przez Związek Zawodowy
Literatów Polskich (1939).

We  wrześniu  1939  roku  Broniewski  zgłosił  się  do  wojska,  jednak  nie  został

zmobilizowany.  Na  własną  rękę  postanowił  zgłosić  się  do  swojego  pułku,  przez  Lublin,
Lwów, do Tarnopola; otrzymał przydział do Ośrodka Zapasowego 28 Dywizji w Zbarażu. W
walkach  już  nie  brał  udziału.  Po  aneksji  wschodnich  terenów  przez  ZSRR,  znalazł  się  we
Lwowie; tu też przebywała żona i córka.

Brał udział w pracach organizacyjnych związanych z powołaniem Związku Pisarzy, wraz z

innymi  podpisał  oświadczenie  z  19  XI  1939  –  Pisarze  polscy  witają  zjednoczenie  Ukrainy.
Jednak gdy we wrześniu następnego roku duża grupa pisarzy polskich była przyjmowana do
Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy, Broniewskiego wśród nich nie było – 23 I 1940 roku
został aresztowany. Geneza i przyczyny tego wydarzenia nie są jasne. Realia wyglądały tak,
że  po  wieczorze  literackim  i  sprowokowaniu  awantury  przez  NKWD  została  aresztowana
grupa  pisarzy  biesiadująca  w  restauracji  Aronsona.  Prócz  Broniewskiego  był  tam:  Tadeusz
Peiper, Juliusz Balicki, Wojciech Skuza, Aleksander Wat oraz Anatol Stern. Tej samej nocy
zabrano  z  mieszkań  innych,  m.  in.  Tadeusza  Parnickiego,  Wacława  Grubińskiego.  Łącznie
aresztowano  około  dwudziestu  pisarzy.  Poprzedziło  to  o  miesiąc  pierwszą  falę  deportacji
ludności polskiej w głąb ZSRR. Trzy dni po aresztowaniu „Czerwony Sztandar” opublikował
artykuł  Zgnieść  gadzinę  nacjonalistyczną,  piętnujący  z  jednej  strony  „nacjonalizm  polski”,
„deprawację  moralną  i  orgie  pijackie  stwarzające  grunt,  na  którym  żerują  agentury
kontrrewolucyjne”, z drugiej strony ponawiający te zarzuty, które stały u postaw rozwiązania
KPP.  Tak  więc  Sterna  oskarżono  o  to,  że  rozpoczął  karierę  z  „kontrrewolucjonistą
Jasieńskim”, Wata o „agitację trockistowską”, Broniewskiego o to, że był „oficerem drugiego
oddziału  (defensywy  wojskowej)”.  Prawda  –  także  o  to,  że  „ostatnio  we  Lwowie  uprawiał
szowinistyczną agitację przy pomocy wierszydeł nacjonalistycznych”...

Po  aresztowaniu  został  osadzony  w  lwowskim  więzieniu  na  Zamarstynowie,  potem  w

moskiewskiej Łubiance, w Ałma–Acie. Zwolniono go w sierpniu 1941, po układzie Sikorski–
Majski. Przez kilka miesięcy pracował jako korespondent wojenny w  redakcji wydawanego
przez ambasadę pisma „Polska”, ale jako stypendysta Funduszu Kultury. 14 IV 1942 wstąpił
do Armii Polskiej na Wschodzie, dowodzonej przez generała Władysława Andersa, był m. in.
oficerem oświatowym w Szkole Podchorążych VI Dywizji Piechoty.  Po układzie radziecko-
brytyjskim, wraz z armią ewakuował się do Iranu, potem do Palestyny. Wiktor Weintraub we
wstępie do paryskiego wydania Wierszy (1962), wspomina:

„Przy ewakuacji z Rosji protestował przeciwko dyskryminacjom przeciwko Żydom wśród

background image

31

ludności cywilnej. Doszło na tym tle do scysji, awantur...”

Konflikty  narastały,  m.  in.  powodem  stał  się  wiersz  Mniejsza  o  to,  interpretowany  jako

dowód antypatriotycznej i wywrotowej działalności poety. Od stycznia 1943 do czerwca 1945
Broniewski  był  redaktorem  technicznym  armijnego  dwutygodnika  „W  Drodze”.  W  1945
powrócił do kraju i zamieszkał najpierw w Łodzi, potem w Warszawie.

background image

32

KIEDY PRZYJDĄ PODPALIĆ DOM...

Inicjalny  wers  wiersza  Bagnet  na  broń,  napisanego  3  IV  1939  roku,  powtarza  motyw  z

wcześniejszego o parę miesięcy Krzyku ostatecznego, ale w innym ujęciu: tam my mieliśmy
podpalać, tu – podpalają nas. Ale też zmieniła się perspektywa: z klasowej na narodową. A
raczej ta pierwsza uległa zawieszeniu w obliczu wspólnego zagrożenia. Dramatyczne napięcie
między tymi perspektywami, a także racjami i powinnościami rządzi znaczną częścią wierszy
powstałych we wczesnych latach czterdziestych.

Bagnet na broń został wydrukowany 9 kwietnia w „Czarno na Białem”. Był to pierwszy

tej rangi wiersz mobilizacyjny. Natychmiast został przedrukowany w pismach bardzo różnych
orientacji politycznych, był też kolportowany – jak wspomina redaktor tygodnika – w formie
ulotek. Jeśli jednak przytoczyliśmy wcześniej opinię partyjnych ortodoksów, to warto poznać
opinię ortodoksów narodowych.

„Może  dlatego  –  pisała  Maria  Jehanne  Wielopolska  –  poczuł  p.  Broniewski  animusz

bojowy,  że  zapachniała  wojna  z  Niemcami,  gdzie  tacy  jak  on  nie  wychodzą  z  obozów
koncentracyjnych?! Chcielibyśmy wierzyć, że mimo nie okazanej skruchy obudził się w panu
Broniewskim instynkt zdrowej rasy, przynależności państwowej...”

10

Idzie tu o strofę:

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i pieśni.
Cóż że nieraz smakował gorzko
na tej ziemi więzienny chleb?
Za tę dłoń podniesioną nad Polską –
kula w łeb.

– która zawiesza rozrachunki społeczne, ale przecież ich nie unieważnia. Przesuwa je jednak
– rzecz ważna dla postawy Broniewskiego w latach czterdziestych – na plan dalszy; istnieje
bowiem pewna gradacja zagrożeń. Dziś najważniejsza jest obrona niepodległości.

Tak też należy interpretować autocytat: „Ogniomistrzu i serc, i słów, / poeto, nie w pieśni

troska”.

Troska  i  pieśń  to,  pamiętamy,  tytuł  tomu  z  1932,  jednoznacznego  w  swej  społecznej

wymowie. D z i ś  wszakże linie podziału biegną inaczej:

Dzisiaj wiersz – to strzelecki rów, okrzyk i rozkaz:
Bagnet na broń!

Wszakże,  czego  przekonująco  dowiódł  Zbigniew  Siatkowski  w  interpretacji

opublikowanej  w  zbiorowym  tomie  Z  problemów  literatury  polskiej.  Literatura
międzywojenna
 (1965), w tym wierszu jest równie ważne końcowe sformułowanie:

A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.

Są dwie wersje odpowiedzi generała Pierre Cambronne’a na propozycję poddania się pod

background image

33

Waterloo wojsk francuskich. Jedna wzniosła: „gwardia umiera, ale się nie poddaje”, druga –
żołnierska:  „merde”  (gówno).  Ale  –  zwraca  uwagę  Siatkowski  –  jest  to  także  aluzja  do
wiersza  Eugeniusza  Pottiera  (twórcy  Międzynarodówki)  z  listopada  1870,  wzywającego  do
obrony  Paryża  przed  Prusakami.  Podobnie  jak  w  wierszu  Broniewskiego,  finałem  jest  tu
aluzja  do  Cambronne’a  i  jego  odpowiedzi.  Siatkowski  wskazuje  też  na  podobieństwo
budowy,  na  liczne  odwołania  do  Pottiera  we  wcześniejszych  wierszach  Broniewskiego...  W
Bagnecie na broń
 „związki te – pisze Siatkowski – realizują się na różnych płaszczyznach: od
leksykalnej  i  syntaktycznej  poprzez  kompozycyjną  aż  po  ideologiczną  –  i  największego
znaczenia nabrała ta ostatnia”.

Bezpośrednio po klęsce wrześniowej powstał wiersz  Żołnierz  polski,  w  listopadzie  tegoż

roku  –  wiersz  bez  tytułu  zaczynający  się  od  słów  „Syn  podbitego  narodu,  syn  niepodległej
pieśni”. Wszystkie trzy, opatrzone nadtytułem Trzy wiersze o Polsce, zostały opublikowane w
moskiewskich  „Nowych  Widnokręgach”  (1941,  nr  7,  lipiec).  To,  co  w  styczniu  1940  było
„nacjonalistycznym wierszydłem”, teraz stawało się ze wszech miar słuszne, ale 22 VI 1941
wybucha wojna niemiecko–radziecka: dawny sojusznik stał się wrogiem, dawny przeciwnik –
sojusznikiem.

Żołnierz polski jest nawiązaniem do ludowej pieśni o żołnierzu–tułaczu, ale podmiot tego

wiersza  łączy  w  sobie  cechy  żołnierza  i  inteligenta–poety.  Jest  to  opis  klęski.  Utwór  już  w
inicjalnym wersie przywołuje romantyczną definicję „Syn podbitego narodu, syn niepodległej
pieśni”.  Artur  Sandauer  pisze,  iż  jest  to  „wiersz  przerzucony  jak  przęsło  między  minioną
Polską  romantyków  i  rewolucjonistów  a  przyszłą  Polską  socjalizmu”.  Tak  można
interpretować  zdania:  „Chcę,  żeby  z  gruzów  Warszawy  rósł  żelbetonem  socjalizm”,  a
zwłaszcza internacjonalistyczne z ducha: „Podaj mi dłoń, Białorusi, podaj mi dłoń, Ukraino /
wy  mi  dacie  na  drogę  wasz  sierp  i  młot  niepodległy”,  Tyle  że  w  1939  roku,  po  pakcie
Ribbentrop–Mołotow,  a  przed  napaścią  Niemiec  na  ZSRR,  były  one  –  właśnie
„nacjonalistyczne”, antyradzieckie. Domagały się bowiem sojuszu z interesami Polski krajów,
które na jej upadku terytorialnie skorzystały. Potępiały Niemcy, z którymi ZSRR właśnie było
w sojuszu...

Nie  jedyny  to  przykład  sprzeczności  racji  ideowych  i  politycznych.  W  końcu  1939  roku

powstał nie publikowany wiersz, który już jednoznacznie formułuje zarzut „ciosu w plecy”:

I byłby nowy Grunwald,
byłyby nowe Płowce,
gdyby nie te bombowce
i gdyby nie te czołgi
znad Wołgi.

Co  prawda,  biorąc  pod  uwagę  zarówno  ówczesny  potencjał  wojskowy,  jak  i  układ  sił

międzynarodowych, trudno te zdanie traktować inaczej jak pobożne życzenie...

Blok  wierszy  więziennych  tworzą:  krótki  utwór  w  języku  rosyjskim  zaczynający  się  od

słów „Czełowiek — eto zwuczit gordo”, List z więzienia, Rozmowa z Historią, Kasztan. Do
tych doświadczeń nawiązuje zdanie z wiersza Do poezji:

Moje życie podobne lustru,
w którym zły przegląda się los:
każde prawo i każdy ustrój
w całopalny rzuca mnie stos.

Rozmowa z historią to – uwzględniając wszelkie różnice – nowa wersja Magnitogorska. Ta

sama sytuacja: więzienna cela; tam – widoczny zza okna „świat (...) szary”, tu – „zza kraty

background image

34

podgląda Orion”, a nawet rozmówca jest podobnie skonstruowany: tam realny Jan (Hempel)
ucieleśniał  ideologiczne  prawa  dialektyki,  tu  –  rozmówcą  jest  Historia.  Tam:  „siedzę  od
piątku”,  tu:  „kiblujemy  pomału  (...)  ja  od  miesiąca”.  Tamten  dialog  ma  jednak  wymiar
nadziei, więzienie to coś, co rewolucjonista wkalkulowuje w swą działalność; „wielkie piece
Magnitogorska” symbolizują cel walki. Tu tej logiki brak:

Rewolucyjny poeta
mam zginąć w mamrze sowieckim?!
Historio, przecież to nietakt,
ktoś z nas po prostu jest dzieckiem!

Stąd  mowa  jest  o  „paradoksach”,  „psich  figlach”...  Ale  Historia  milczy.  A  raczej  –

„opowiada  (...)  stare  kawały”,  „uśmiecha  się,  na  wpół  drwiąca”.  Niefrasobliwy,  znany  z
Magnitogorska ton:

Więc wstydź się sędziwa damo,
i wypuść z Zamarstynowa...
(Na kryminał zaraz za bramą
zasłużymy sobie od nowa).

Tej niefrasobliwości jest pozbawiony Kasztan, liryczna opowieść o śmierci podchorążego

Tadeusza  Cynkina,  powstała  po  całej  więziennej  odysei.  W  lutym–marcu,  gdy  pisał
Rozmowę... mógł w  aresztowaniu widzieć „psie figle” historii,  tu  jest  atmosfera  beznadziei.
Autowzorzec to oczywiście Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego. Przedśmiertna maligna,
„ja muszę do kraju” – „ja muszę dołączyć”; tak jak tam umierającemu rój ptactwa rozsypuje
się w szereg czcionek, tak tu umierający podchorąży w pękaniu pąków kasztanów słyszy, że
„rwą  się  granaty”.  Ale  wzorcem  obrazowym,  stylistycznym,  wersyfikacyjnym  wreszcie  jest
„wzorcowy” wiersz młodopolski – Deszcz jesienny Leopolda Staffa. Ale też sytuacja w której
„Jak  wolno  mijały  tygodnie,  miesiące  /  wśród  troski  okropnej,  wśród  nudy  dręczącej”  —
zdaje się być odpowiednikiem tej, o której pisał Staff:

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...

Tak jak tam niewytłumaczalne jest źródło wszechogarniającego smutku, „rozpaczy”, tak tu

niewytłumaczalna jest p r z y c z y n a  sytuacji. Ten wzorzec nakłada się na reminiscencje z III
części Dziadów: podobnie jak tam finałem wiersza jest okrzyk strażnika więziennego: „Ujdi,
zakliuczonnyj, ujdi ot rieszotki”.

W  Kasztanie  Broniewski  określił  swą  nową  sytuację  –  pielgrzyma,  znaną  z  poezji

romantycznej:

(...) Kto walcząc uchodził spod gromu,
kto dom swój postradał i drogę do domu,
ten nie wie, co począć ze swoją rozpaczą,
i łzami się dławi, bo oczy nie płaczą,
i milczy – bo jakże to mówić i komu?

Liście z więzienia do tego wzorca nawiąże wprost: „bo dziś Pielgrzymów jam rówieśnik

/ Wygnańców depczę ślad”. Jest to jeden z głównych motywów jego twórczości wychodźczej.

Pierwszy  wiersz  napisany  po  wyjściu  z  więzienia  to  Droga,  dedykowana  Ksaweremu

background image

35

Pruszyńskiemu.  Pruszyński  był  wówczas  współpracownikiem  tygodnika  „Polska”,
wydawanego  przez  ambasadę,  i  autorem  książki  Droga  wiodła  przez  Narvik.  Do  niej  to
właśnie  nawiązuje  pierwszy  wers  utworu:  “Droga  wiodła  z  daleka,  droga  wiodła  przez
Narvik”. Ta droga prowadzi „do Warszawy, Lwowa i Wilna, do Wisły, Bugu i Narwi”. Tak
jak Bagnet na broń w okresie tuż przedwojennym i w pierwszych dniach wojny, tak Drogę w
okresie  walk  polskiego  wojska  i  polskiego  podziemia  odczytywano  przede  wszystkim  jako
apel. Tak zresztą jest skonstruowana – jako apel-rozkaz:

Podchorąży, dowódco drużyny – nie ma śmierci; jest: rozkaz,
Każda mogiła – to okop, każdy trup – to drogowskaz.

Podobny motyw podejmuje w wierszu Co mi tam troski:

Pilnie szukaj kierunku: poprzez fiordy i śniegi,
droga wiedzie do Polski ze wszystkich na świecie Norwegij.

Dramatycznym świadectwem ówczesnych rozterek poety jest Zadymka, utwór powstały po

pobycie w ośrodkach armii polskiej w ZSRR. Jeden z tych ośrodków mieścił się w Tockoje
na  obszarze  orenburskim.  I  ten  wiersz  podejmuje  motyw  drogi  do  Polski,  armii,  walki,  ale
mówi także o walce wewnętrznej:

O, jakże smutno przez ten krwawy świat
iść cmentarzyskiem idej...
Wiatr w oczy wieje. Orenburski wiatr.
Szedłem. Iść będę. Idę.

Ten obraz „cmentarzyska idei” zwykło się łączyć z blokiem wierszy  krytycznych  wobec

polityki ZSRR, potem także – mocarstw zachodnich. Jest to słuszne, gdy mówi się o polityce,
nie  w  pełni  słuszne  –  gdy  chodzi  o  poglądy.  W  1943  roku  Broniewski  udzielił  wywiadu
ukazującym się w Tel–Awiwie „Wiadomościom Polskim Politycznym i Literackim” (nr 26).
Mówi tam m. in.:

„Żadne więzienie nie może wpłynąć na wyrzeczenie się ideałów. Wydaje mi się, że j a nie

zmieniłem się zupełnie, jeśli chodzi o moje poglądy. Skoro mimo to znalazłem się t a m  pod
kluczem,  to  zapewne  tam  się  coś  zmieniło.  W  Polsce  wyzwolonej  walczyć  będę  nadal  o
realizację postulatów społecznych, nie wyrzekając się absolutnie niczego. Warunkiem jednak
wstępnym dla zmian w przyszłej Polsce jest walka o jej oswobodzenie, o jej niepodległość”.

Wątek więzienny wraca w Drodze; Tułacza armia ukazuje go w perspektywie zbiorowej.

„Dobywaliśmy  węgiel  /  pod  polarnym  aż  kręgiem,  /  lub  spławialiśmy  las  na  Pieczorze”  –
pisze.  „Myśmy  ostrym  toporem  /  rozprawiali  się  z  borem  /  nie  dla  Polski:  dla  Rosji...  dla
Rosji...” Ale te wspomnienia są snute „w angielskiej kantynie, / przy dziewczynie i winie”, tu

wspominamy jak gdzieś na Ładodze
od tyfusu, malarii,
tysiącamiśmy marli
i tysiące nas padły po drodze

Z  tej  perspektywy  „łagry  i  tiurmy”  są  tylko  odległym  wspomnieniem.  Żołnierska

perspektywa każe nie liczyć się z realiami:

background image

36

dojdziemy do Wisły i Warty,
staniemy na Śląsku, nad morzem!
Rozmowa będzie króciutka
o Wilnie, Krzemieńcu i Lwowie.
Nie damy też Nowogródka,
dlaczego? – niech Adam odpowie.

Przepisie na poezję, pisanym już po konferencji w Jałcie, ten motyw pojawi się jeszcze

raz:

Furda nam „kwestia granic”
z głosem obcych wyłącznym,
bo my zrobimy powstanie
w roku dwutysięcznym.

W  wymiarze  dramatu  motyw  przetargów  politycznych  jawi  się  w  Targowisku.  „Płacz,

moja muzo piękna, / pocieszycielko strapionych” –

Jak niewolnica naga
oto jesteśmy na targu,
bicz historii nas smaga,
słowo zamiera na wargach,

„Wyją wokół nas hieny”, „gwar targowiska”... nic dziwnego, że po i c h rozstrzygnięciach

nie spodziewa się niczego innego, jak tylko tego, że „runą jedne potęgi, / inne przytłoczą nam
piersi”.

Jeśli pominiemy nadzieje, iż „z Świtezi wyłonią się toni / zatopieni rycerze i grody” i na

nowy  szlak  wyruszą  „zmartwychwstałe  wojska”,  wiersze  te  formułują  gorzką  świadomość
bycia;  przedmiotem,  nie  podmiotem  historii.  Warto  pamiętać,  że  wiersze  te  (zwłaszcza
Przepis  na  poezję)  kierują  równie  ostre  zarzuty  pod  adresem  rządu  londyńskiego.  Tak
naprawdę – są świadectwem rozpaczy.

Wątek  „podpalonego  domu”  zamyka  Homo  Sapiens.  Obraz  wojsk,  zdyscyplinowanych,

walczących, zastępuje tu obraz „mrocznych miast”, gdzie „jak stada wypędzanych szczurów /
gromady ludzi porażonych”. Poeta, „mściwy lotnik”, świecąc „reflektorem serca” wciela się
w czterech jeźdźców Apokalipsy. Rzuca bomby: pierwszą na Berlin „za zbrodnie wojny, za
pancerny / rajd przez ojczyzny mojej piersi”, drugą – „w grób smoleński” (Katyń): za „krew
niewinną z ręki kata”, trzecią na sprawców wojny: „tych co wierzą, / że dość jest rozdać broń
żołnierzom / i poszczuć ludy armie – / wtedy się więcej złota zgarnie”, czwartą –

Zachowam jeszcze bombę jedną
na czas, gdy blaski wojny zbledną,
gdy bliski będzie już dzień kary
za Wielkie Zaciemnienie sumień,
gdy możni szukać będą miary
wolności ludów...
Gdy w ich tłumie
nie będzie Polski – wtenczas, pieśni,
aż w serce ziemi bij! Twe bomby
niech jak Jerycha wrzasną trąby,
 niech biją w ludzkość najboleśniej,

background image

37

niech do otchłani sumień dotrą,
by na skrwawionej globu mapie
stanął do walki przeciw łotrom
dobry, spokojny — Homo Sapiens.

Oczywiście wierszy wojskowych napisał Broniewski więcej, wśród  nich nie dokończony

poemat Bania z poezją.

background image

38

PŁACZ NAD RZEKAMI BABILONU

Przesunięcie z optyki klasowej na narodową nie było jedyną zmianą, jaka dokonała się w

liryce  wojennej  Broniewskiego.  Równie  ważne  jest  uprywatnienie  się  tej  liryki,  jak  i
pojawienie  się  w  niej  perspektywy  historycznej.  Zarówno  wiersze  należące  do  nurtu
rewolucyjnego, jak i żołnierskie traktowały historię jako proces celowy: raz jako dążenie do
wyzwolenia proletariatu, raz – wyzwolenia ojczyzny. To wszystko, co dzieje się teraz i działo
się w przeszłości, jest ważne ze względu na ten cel. Ale też historię oglądał z perspektywy
„wielkich ludzi”, czynników sprawczych, nawet gdy – jak w Księżycu ulicy Pawiej – mówił o
szeregowych funkcjonariuszach, to przecież na swoim odcinku byli to przywódcy („strajk w
Murdzielu / poprowadzi towarzysz Gutkind”). Teraz ogląda ją z perspektywy bezimiennych
tłumów.

Poeta,  który  (jak  Słowacki  w  grób  Agamemnona)  wstępuje  w  Grób  Tamerlana  w  tak

właśnie zatytułowanym wierszu, widzi w nim nie twórcę imperium, nowej mapy świata, ale
destruktora,  „sprawcę”  nieprzeliczonych  śmierci.  Tymczasem  „Życie  się  sprawdza.  Śmierć
się nie sprawdza”:

Groby murszeją. Giną religie.
Armie topnieją. Mrą ich wodzowie.

Zapewne  w  najazdach  mongolskich  można  się  dopatrywać  prefiguracji  wojen

hitlerowskich, można – jak czyni Wat – w Tamerlanie widzieć aluzję do Stalina... Można też,
analizując  funkcję  zmodyfikowanej  aluzji  do  wiersza  Słowackiego,  mówić  zarówno  o
problematyce win narodowych, jak i opozycji wojen najeźdźczych i obronnych... Ale przecież
podstawowa  opozycja  tego  wiersza  to  „wódz”  i  „człowiek”;  podmiot  i  przedmiot  historii,  i
równocześnie – nadzieja, że

Człowiek jest dobry, mądry, spokojny,
pola chce orać, piękne i żyzne,
głodu, powietrza ognia i wojny nie chce
i w siebie wierzy: w Ojczyznę.

Ale  trzeba  pamiętać,  iż  rewolucyjna  poezja  Broniewskiego  rysowała  wizję  jego

upodmiotowienia, uczynienia z bezimiennego tłumu podmiotu historii, sprawcy przemian...

Drugie  z  tych  trwałych  przekształceń  to  przeświadczenie,  że  po  „dziejowych  burzach”

pozostaje  uprzedmiotowiona  praca,  jak  w  tym  Norwidowskim  obrazie  z  Pejzaży
palestyńskich:
 „lecz Roma trwa – w wodociągach / przez Galileę”.

Akwedukt,  trwający  „niewzruszenie  jak  prawo”,  „powstał  z  woli  cezarów  /  która

niewolnym lud czyni”, ale jest dziełem tych właśnie bezimiennych tłumów,  pomnikiem  ich
urzeczowionego trudu. Co prawda, nawet w tak skonstruowanym obrazie nie da się pominąć
ani  tego,  kto  tę  budowę  wymusił,  ani  tego,  kto  nią  kierował.  Ale  to  już  temat  wierszy
późniejszych, z lat czterdziestych i wczesnych pięćdziesiątych.

Zostaje  też,  co  jest  kontynuacją  wierszy  przedwojennych,  idea  i  ofiarnicze  poświęcenie.

„Słowo  ciałem  się  stało  /  słowo  trafiło  do  sumień”  –  pisze  w  wierszu  Via  Dolorosa.
Bohaterem  tego  wiersza  jest  Chrystus:  „Dobry  człowiek.  /  Więzień  polityczny”.  Jeśli  się
przyjmie punkt widzenia rzymskich okupantów, jest to obraz historycznie wiemy; tu – staje
się symbolem losów ojczyzny. Stąd w dalszej części wiersza, „Warszawa – chusta Weroniki”,
i zdanie „jedyna droga / do Polski / – to droga Golgoty”.

Motyw Chrystusa, polemiczny wobec tego, który rysuje słynny poemat Aleksandra Błoka

background image

39

–  Trzynastu,  jest  obecny  w  słynnych  Balladach  i  romansach.  Punkt  wyjścia  jest
Mickiewiczowski,  z  ballady  Romantyczność.  I  podobna  bohaterka  –  obłąkana  dziewczyna.
Tyle  że  miasteczka  już  nie  ma  a  „po  gruzach  biega  naga  ruda  Ryfka,  /  trzynastoletnie
dziecko”,  jedyna,  która  ocalała.  Narracja  jest  prowadzona  z  dwóch  punktów  widzenia:
zewnętrznego narratora i bohaterki.  Z jej perspektywy  świat jest zwyczajny, po  prostu  taki,
jaki jest: „Mama pod gruzami, tata w Majdanku”; wydarzenia też są zwyczajne:

Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku.
[...................................................]
Przejeżdżał chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała baba, też dała cosik,
przejeżdżało dużo, dużo luda

Ale,  jak  Karusia  rozmawiała  ze  zmarłym  Jasiem,  tak  Ryfka  bułkę,  którą  dał  „znajomy,

dobry  łyk  z  Lubartowa”,  zaniesie  „tacie  i  mamie”.  Świat,  w  którym  żyje,  to  świat  jej
wyobrażeń.  Konsekwencje  tak  ukształtowanej  rzeczywistości  są  jednak  zaskakujące.  Ten
świat  jest  równie  oczywisty  dla  pozostałych  bohaterów.  Nie  dziwi  ich  to,  że  w  miasteczku
„nie ma żywego ducha”, ale to, że Ryfka jest „goła i ruda”. To ten sam motyw, który znajdzie
dramatyczny  wyraz  w  Campo  di  Fiori  Czesława  Miłosza.  Ale  też  tak  właśnie,  świadectwa
historyczne  są  tu  zgodne,  przebiegała  zagłada  żydowskich  miasteczek.  „Ku  końcowi
opowieść  ta  –  pisze  Tadeusz  Bujnicki  –  przerasta  we  współczesny  apokryf,  włożony  jak
gdyby  w  usta  ludowego  narratora”.  „Jak  gdyby...”  –  zgoda,  ale  jak  w  Romantyczności  –
ostatnie słowo należy do narratora–poety:

I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS–mani go wiedli na męki,
postawili ich oboje pod miedzą,
potem wzięli karabin do ręki:

„Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni”.

I ozwało się Alleluja w Galilei,
i oboje anieleli po kolei,
potem salwa rozległa się głucha...
“Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha...”

Nie inną wizję, tyle że ujętą w rygory szlachetnej retoryki wspólnego losu, rysuje wiersz

Żydom polskim...

Motywy żydowskie są w wierszach wojennych naturalne w tym sensie, że Jerozolima była

miejscem,  w  którym  powstawały.  Ale  ich  rola  jest  wieloraka.  W  wymienionych  tekstach
symbolizują  zagładę.  W  innych,  przywołujących  historię,  odnoszą  się  do  narodu  pod
okupacją.  W  jeszcze  innych  mówią  o  losach  wygnańców  „nad  rzekami  Babilonu”.  W  tej
wersji – podobnie jak w romantycznym arcywzorze – są prefiguracją wychodźstwa polskiego.
I – jak tam – losy Izraela są figurą losów Polski.

Płacz nad rzekami Babilonu ma w poezji Broniewskiego wieloraki wyraz. Z jednej strony

jest to tęsknota za ojczyzną, przywołująca obrazy znane z poezji romantycznej.  W  ujęciu  –
tak go nazwiemy – aktywistycznym. Jak w Morzu Śródziemnym:

background image

40

Szumi Morze Śródziemne
pod lewantyńskim brzegiem.
Płyną okręty wojenne
długim szeregiem.

Okręty  płyną  tak,  jak  w  wierszu  Słowackiego  płynęły  „lotne  w  powietrzu  bociany”.  I

jednym,  i  drugim  przyświeca  latarnia:  odległa  ojczyzna.  Tyle  że  okręty  „wiozą  wojenne
transporty”...

Ta naturalna tęsknota i rozpacz jest kojarzona z wątkami osobistymi. O ile rewolucjonista

może  pytać  o  to,  czy  ma  prawo  do  uczuć  prywatnych,  czy  winien  je  „uzgadniać”  z  misją
(modelowy rewolucjonista nie ma spraw prywatnych), o tyle wygnaniec może tych pytań nie
zadawać.  Sytuacja  bowiem  odsunęła  go  od  wpływu  na  bieg  spraw.  Co  więcej,  jego  nawet
najbardziej  prywatne  sprawy:  los  zostawionej  w  kraju  żony,  jej  (jak  się  później  okazało,
wieści  nie  były  prawdziwe  –  Maria  Zarębińska  przeżyła  okupację,  przeżycia  oświęcimskie
zrujnowały  jednak  organizm,  zmarła  wkrótce  po  wojnie),  chandry  i  rozpacze  łączą  go  ze
zbiorowością.  Podobne  są  losy,  uczucia  i  doświadczenia  innych.  By  je  wyrażać,  nie  musi
wzywać do walki, apelować, mobilizować; wystarczy, że o nich mówi.

To właśnie miało się okazać najbogatsze w konsekwencje.

background image

41

ROMANTYZM ODBUDOWY, PATOS PRACY

Broniewski  wrócił  do  kraju  jako  autor  trzech  tomów  emigracyjnych:  Bagnetu  na  broń

(1943),  Wyboru  poezji  (1944),  Drzewa  rozpaczającego  (1945).  Tomy  te  wznowiono
natychmiast po powrocie. Co prawda, bez części wierszy (z  Bagnetu... usunięto  Rozmowę z
Historią, Kasztan, Drogę, Mniejsza o to),
 następne pomijano w wyborach.  Zbiory i wybory
wydawano rokrocznie, ale pierwszy zbiorek nowych wierszy ukazał się w 1950 roku, w serii
Arkuszy poetyckich  ZLP; ich obszerniejszy wybór przyniósł tom  Nadzieja, wydany w  roku
następnym.  W  1946  otrzymuje  nagrody  literackie  Łodzi  i  Warszawy,  w  1950  –  Nagrodę
Państwową I stopnia, w 1955 - powtórnie. Jest nagradzany, odznaczany, jednym słowem jest
poetą oficjalnym.

W  1947  roku  umiera  w  Zurychu  Maria  Zarębińska.  11  marca  1948  poślubił  Marię

Burawską; była jego trzecią żoną. W 1954 roku umiera tragicznie córka Joanna.

Ta część dorobku Broniewskiego, która powstała w latach powojennych (poza poematem

Mazowsze i wierszami ze zbioru Anka, 1956) jest dziś oceniana na ogół negatywnie. Widzi się
w niej, tak czynią to autorki książki Literatura współczesna. Podręcznik dla klas maturalnych
(1992),  realizację  „przykazań  partyjnych”.  Ryszard  Matuszewski,  ocalając  kilka  wierszy
(Pięćdziesięciu, Moja biblioteka), pisze, że w innych (Zabrze, Słowo o Stalinie) „dotarł (...) do
granicy, której przekroczenie kładło cień na jego twórczości”.

11

Osobliwe,  że  ten  etap  twórczości  rozpoczął  się  od  przywołania  wizji  Żeromskiego:

szklanych  domów.  I  od  apelu,  którego  podobnie  formułowane  wersje  ostro  zwalczał  przed
1939 rokiem: „dom budować i sercem trwać / w Niepodległej”. Jednym słowem – od poezji
państwowotwórczej i – jednak – solidarystycznej. Jeden z najlepszych powstałych wówczas
wierszy  –  Pięćdziesięciu  –  jest  skonstruowany  tak,  jak  wcześniej  analizowane  wiersze
Pionierom i Na śmierć rewolucjonisty. Tylko dodatkowa informacja, w tekście nieobecna, iż
ci  powieszeni  to  członkowie  PPR,  pozwala  wiersz  interpretować  politycznie.  Podobnie  w
Cytadeli:  „Montwił,  Kasprzak,  Baron,  Okrzeja”  to  wspólni  bohaterowie  całego  ruchu
robotniczego, a także – przyjmując optykę międzywojenną – niepodległościowego.

Poeta rewolucyjny przedzierzgnięty w państwowotwórczego – tak najkrócej można by ująć

kierunek tej ewolucji. Podobnie jak mocarstwowa i państwowotwórcza liryka międzywojenna
była  bezradna  wobec  ówczesnych  rzeczywistych  konfliktów,  tak  słabość  tę  odziedziczyła  i
liryka  Broniewskiego.  Pozory  brała  za  rzeczywistość,  płacąc  za  to  cenę  nie  zamierzonej
groteski, jak w wierszu Byt określa świadomość, w którym górnik, wykonawszy „325 ponad
normę”, wraca do domu „niezmęczony i taki radosny”, a to dlatego, stwierdza, „Bom robił dla
swego, / dla socjalizmu, dla wiosny”.

Najdziwniejsze jest to, że analiza źródeł tych słabości została sformułowana już dawno, w

1973  roku,  ale  przez  badacza...  niemieckiego,  Heinza  Olschowskiego  (przekład  w  zbiorze
Władysław Broniewski w literaturze polskiej, 1976):

„Jego  stereotypy  rewolucyjnego  żywiołu  są  ogólnikowe,  bowiem  brak  im  konfrontacji  z

wymogami  praktycznego  życia,  z  czego  dopiero  wyłoniłby  się  problem  rewolucyjnej
«praxis»,  to  jest  działania  zrodzonego  z  krytycznych  postulatów  wobec  instytucji  oraz
bezustannej krytyki tychże postulatów poprzez instytucjonalne działanie”.

To  zaś  wymagałoby  identyfikacji  krytycznej.  Zarówno  wobec  idei,  jak  i  jej  nosicieli  i

realizatorów,  co  w  żaden  sposób  nie  dało  się  pogodzić  z  „werblem  do  marsza”,  „harfą”,
„sztandarem rozwianym”...

Tak jak przejął romantyczny wzór prometejskiego rewolucjonisty, tak – gdy rzeczywistość

zaakceptował  –  przyjął  jedyny  narzucający  się  wzór:  międzywojenną  poezję
państwowotwórczą,  nie  bacząc,  że  nowe  sformułowania  przywołują  jego  własne  gniewne

background image

42

słowa.

Robotnikowi – chleb i warsztat,
Chłopu – zagroda i rola. (...)
Armia na straży granic i prawa

Te  fragmenty  z  poematu  Opowieść  o  życiu  i  śmierci  Karola  Waltera–Świerczewskiego

robotnika  i  generała  przywołują  zdanie  z  Komuny  Paryskiej  o  tym,  że  do  „zmartwiałego  i
głuchego” miasta powraca „prawo porządek i praca”, i zdanie z Psów policyjnych w Łucku o
tym, że „dudnią buty podkute, / maszeruje policja i wojsko” – i one stały na straży prawa...

Tak naprawdę Broniewskiego interesowała „socjalistyczna dal” – idea, a nie praktyka. Ale

ta idea była formułowana jako opozycja „kultury krzywdy i zbrodni”, „religii krwi i miliarda”
(z wiersza Prawodawcom).

I tak też była budowana aksjologia: w oparciu o prawa stanu wyjątkowego. Czyn Botwina,

skrytobójstwo, i to wymierzone przeciw funkcjonariuszowi jego państwa (choć się z nim nie
utożsamia), usprawiedliwia idea. Więcej: ta idea sprawia, że należy w nim widzieć bohatera.
W  oparciu  o  tę  samą  aksjologię  jest  budowana  postać  Wodza  w  Słowie  o  Stalinie.  Jego
bowiem  jest  zasługą,  że  w  sytuacji,  gdy  „Szóstą  Część  świata  osaczył  wróg”,  on  „przez
dziesiątki lat / na dziobie okrętu wytrwał”. Mniejsza o to, jakim kosztem. Mniejsza też o to,
jakim  był  naprawdę,  ważne  jest,  że  da  się  traktować  jako  „ucieleśniona  wola  i  rozum”.
Maszynista pociągu historii.

Gdy  poemat  ukazał  się  w  tomie  Nadzieja,  widziano  w  nim  –  jak  pisał  Jacek  Trznadel

(„Wieś”  1953,  nr  5)  „wzór  zaangażowania  i  siły  ideowej”.  Artur  Sandauer  widział  w  nim
„nowy rodzaj poezji: chóralnej”. Tak się też stało: kantatę skomponował Alfred Gradstein.

Przy tych założeniach, jakie przyjął Broniewski, innego wyjścia nie było.  Słowo... to nie

odstępstwo,  ale  zwieńczenie.  Ale  też  w  zetknięciu  z  praktyką  zawodziło  wszystko.  Na
pewnym,  dużym,  poziomie  uogólnienia  –  przy  założeniu  aksjologii  stanu  wyjątkowego  –
wszystko dawało się uzasadnić. Trzeba było tylko widzieć „dal”, nie stronę praktyczną.

Osobne wydanie Słowa... były jedyną książką Broniewskiego nie wyczerpaną w Składnicy

Księgarskiej.

Fragmentaryczny  obraz  „praxis”  owych  lat  przyniosła  poezja  autora  wywodzącego  się  z

nurtu  awangardy  –  Adama  Ważyka  (Poemat  dla  dorosłych).  Poety  programowo
antyromantycznego.

background image

43

W KRĘGU ŚMIERCI

Z  powojennej  twórczości  Broniewskiego  naprawdę  żywe  pozostały  trzy  duże  zestawy

wierszy  o  śmierci.  Pierwszy  z  nich  tworzą  utwory  o  wpierw  domniemanej,  potem

rzeczywistej śmierci Marii Zarębińskiej, drugi –  córki Anki, trzeci – o  własnym  umieraniu.

Organicznie  łączą  się  one  z  wierszami  pejzażowymi,  z  rekonstrukcjami  wspomnień

dzieciństwa, tradycji rodzinnej, rodzinnej ziemi. Ale także – z rekonstrukcją własnego obrazu.

Te  nowe  wiersze,  o  rozluźnionej,  czasem  dysonansowej  konstrukcji,  posługują  się

szczegółem, często wręcz programowo apatetycznym:

Szła pod wiatr i pod deszcz, i pod śnieg,

bosa,

z lewej SS–man, z prawej szpieg,

nie miała papierosa.

Ale  właśnie  ten  szczegół,  tłumiąc  patos,  buduje  ludzki  wymiar.  Zauważmy  jednak,  że

pierwszy  z  wierszy  poświęconych  zmarłej  córce  (Trumna  jesionowa)  miał  pierwotnie  inne

zakończenie.  „Pamiętam  –  pisze  Lichodziejewska,  której  poeta  telefonicznie  przeczytał

wiersz zaraz po napisaniu – że ogromne wrażenie potęgowała ostatnia zwrotka, w której ból i

rozpacz ojca osiągnęła swoje apogeum”.

Ale gdy niedługo potem zjawiła się w mieszkaniu poety,  zmienione  zostało  zakończenie

wiersza. Zamiast wyrazu bezdennej rozpaczy pojawiła się pozytywna deklaracja ideowa:

Ale nie poddam się, nie poddam

i będę kroczył w dal za dalą,

i ciężar pieśni ludziom oddam,

co na budowach światła palą

„Poprzednią,  odczytaną  mi  przez  telefon  wersję  Broniewski  zniszczył.”  Z  perspektywy,

którą budują te wiersze, nie są ważne „dale za dalą”, lecz szczegóły: “Mama miała wstręt do

myszy”, „Anka nie znosiła pająków”, ważny jest kwiatek z grobu córki, ruch firanki, który ją

przypomina, ulotne wrażenia, ich destylacje. Jak w wierszu Cisza:

– Powiedz mi, jak ci na imię?

– Cisza.

– Powtórz, bom nie dosłyszał?

– Cisza.

– Czy to ty chodzisz po chrząstkich gałązkach wiosną?

– Czy o tobie słowik kląska, gdy trawy rosną?

Ja jestem cisza, milcz, dumny,

Zabiorę ciebie do trumny.

I tym razem Broniewski wskazuje wzorzec, w krótkim, pozbawionym tytułu, wierszu:

I zamyśleć się nad Szopenem

i nad Norwidowym Bemem,

i pobyć choć raz nad wielką

Pocieszycielką:

nad Wodą Wielką i Czystą,

chciałbyś, artysto.

Wzorzec liryków lozańskich Mickiewicza.

background image

44

DWIE PERSPEKTYWY

W 1948 roku, na III Zjeździe Związku Kół Polonistycznych stoczono, używając zwrotu z

epoki,  „batalię  o  Broniewskiego”.  Który  mianowicie  jest  ważniejszy:  „społeczny”  czy
„prywatny”?  Zygmunt  Lichniak,  krytyk  związany  z  „Paxem”,  był  zdania,  że  prywatny:
wyraża  się  w  nim  bowiem  „walka  o  wewnętrzny  ład,  jakiś  wewnętrzny,  nieprzemijający
sens”.  Wiktor  Woroszylski,  podówczas  wojujący  („pryszczaty”)  socrealista,  sądził  że
społeczny.  W  jego  twórczości  bowiem  wyrażają  się  „sprzeczności  w  ideologii  artysty,
odzwierciedlające sprzeczności w jego sytuacji społecznej”. Bronią się te wiersze, w których
przejawia  się  „wybór  dokonany  przez  klasę  stanowiącą  czołówkę  rewolucji”.  Potem
zbudowano jeszcze jedną opozycję. Zdaniem Sandauera, Broniewski jest “pierwszym o czasie
i hierarchii poetą polskiego proletariatu”. Tej formule Jan Zygmunt Jakubowski przeciwstawił
własną: „poeta ojczyzny” („Przegląd Humanistyczny” 1963, nr 5). Po latach do tych opozycji
można by dodać jeszcze jedną: spytać mianowicie, co zostało w historii literatury i w żywym
obiegu  czytelniczym?  Nie  są  to  perspektywy  zbieżne.  Broniewski  „antologijny”,  autor
wierszy  w  różnych  okolicznościowych  zbiorach  to  coraz  częściej,  właśnie,  „prywatny”.
Broniewski  w  wyborach  podręcznikowych  to  coraz  częściej  „poeta  ojczyzny”.  Tymczasem
patriotyczne wiersze Broniewskiego, te zwłaszcza, które mówią o losach polskich żołnierzy,
bądź o granicach, które „naszli znienacka” i „słupy graniczne zewsząd zrąbali”, bądź wreszcie
o Katyniu, tak naprawdę interesują nas głównie dlatego – niezależnie od ich realnej wartości –
że  napisał  je  piewca  rewolucji.  Dlatego  też,  że  napisawszy  to,  co  napisał,  niczego  się  nie
wyrzekł, ani nie odwołał.

Wpisując  tę  poezję  w  kontekst  prądów  literackich  dwudziestolecia,  nurtów,  wątków

tematycznych, dostrzeżemy, że jej propozycje formalnie mieszczą się w pobliżu Skamandra;
dialog  z  romantyzmem  też  nie  stanowi  jej  łącznej  własności.  Nawet  krytyka  „Polski
pomajowej” u innych poetów (np. u Tuwima w  Balu w Operze) była  co najmniej tak samo
ostra.  Rozwiązania,  które  miały  zaważyć  na  przyszłych  losach  polskiej  poezji,  dokonywały
się  gdzie  indziej:  w  poezji  futurystów,  kręgu  „Nowej  Sztuki”,  Awangardy  krakowskiej,
Drugiej Awangardy.

Realizacje  wyraźnie  zależne  od  poezji  Broniewskiego  pojawiały  się  w  okresie

międzywojennym i masowo w okresie socrealizmu. Potem słabł jej  wpływ, aż wreszcie stał
się zupełnie niezauważalny. Po 1960 roku trudno znaleźć poetę, który przyznałby się do tego
dziedzictwa.  Z  drugiej  jednak  strony  jej  wpływ  na  świadomość,  etos  inteligencji  jest
niezaprzeczalny.  Porównywalny  tylko  z  wpływem  Boya–Żeleńskiego  i  Słonimskiego  –
felietonisty.  Ale  też  i  trudny  do  zbadania:  co  było  oddziaływaniem  romantycznych
pierwowzorów, a co wtórnie przenikało poprzez poezję Broniewskiego.

„Miejsce  własne”  Broniewskiego  to  nurt  rewolucyjny.  Tylko  tu  wszystkie  blaski  (ale  i

cienie) jego twórczości ujawniają się w pełni. I tylko w odniesieniu do wewnętrznej aksjologii

tego nurtu ujawniają się jej dramatyzmy. I tylko tu dialog, który toczyła z romantyzmem, był

dialogiem twórczym.

Ale też takie odczytanie musi uwzględniać perspektywę historyczną, wewnętrzne dialogi

epoki.  Odczytana  prezentystycznie,  z  dzisiejszej  perspektywy,  traci.  Ginie  dramatyzm

wyborów, dialog postaw, powinności, zobowiązań...

Choć  zapewne  rozziew  między  Broniewskim  historycznoliterackim,  a  Broniewskim  co

dzień  czytanym  będzie  się  pogłębiał.  Ten  drugi  będzie  coraz  bardziej  Broniewskim

„prywatnym”.

Ale  ileż  ludzi  dla  prywatnej  przyjemności  czytuje  tak  znakomity  utwór,  jak  Juliusza

Słowackiego Odpowiedź na Psalmy Przyszłości, czy jeszcze znakomitszy wiersz – Sowiński w

okopach 

Woli...

background image

45

BIBLIOGRAFIA

Tadeusz Bujnicki, Władysław Broniewski, Warszawa 1974.
Feliksa  Lichodziejewska,  Twórczość  Władysława  Broniewskiego.  Monografia

bibliograficzna. Warszawa 1973 (zawiera także bibliografię opracowań do 1971 roku).

Artur Sandauer, Od romantyzmu do poezji proleteriackiej [w:] A. Sandauer, Poeci trzech

pokoleń. Warszawa 1966.

To  ja  –  dąb.  Wspomnienia  i  eseje  o  Władysławie  Broniewskim,  oprac.  Stanisław  Witold

Balicki, Warszawa 1978.

Władysław Broniewski w poezji polskiej, red. Maria Janion, Warszawa 1976.
Władysław  Broniewski,  [Wstęp,  wybór  materiałów  i  przypisy:]  Feliksa  Lichodziejewska,

Warszawa 1966 (zawiera wybór opracowań do 1965 roku).

background image

46

SPIS TREŚCI

WSTĘP   .....................................
Z biografii. Pierwsze wiersze .................
Legiony ...................................
Debiut ....................................
Akces .....................................
Romantyk rewolucji ..........................
Spór ......................................
Troska i pieśń ..............................
Poeta-żołnierz. Z biografii ....................
Kiedy przyjdą podpalić dom... ..................
Płacz nad rzekami Babilonu ..................
Romantyzm odbudowy, patos pracy ...........
W kręgu śmierci ............................
Dwie perspektywy ..........................
Bibliografia ................................

Przypisy

1

 „Literatura” 1975, nr 28.

2

 „Literatura” 1975, nr 31.

3

 „Literatura” 1974, nr 13.

4

 J. Kwiatkowski, Literatura Dwudziestolecia, 1990.

5

 „Nowa Kultura” 1924, nr 18.

6

 „Nowa Kultura” 1924, nr 17.

7

 „Wiadomości Literackie” 1928, nr 4.

8

 „Kultura” 1964, nr 6.

 

”Poezja” 1968, nr 7.

10

 Maria Jehanne Wielopolska,  Silni, zwarci, gotowi, ale i... czujni Rzecz o wczorajszych

dyweaantach, 1939.

11

 R. Matuszewski, Literatura polska 1939-1991, 1992.


Document Outline