background image

Wojciech Jóźwiak

Perła dla słowianofilów 

O książce Andrzeja Szyjewskiego 'Religia Słowian'

W labiryncie półek księgarni 

im. Prusa

 w Warszawie (Krakowskie Przedmieście, naprzeciwko 

Uniwersytetu) znalazłem prawdziwą perłę - jest to książka Andrzeja Szyjewskiego pt. "Religia 
Słowian". Najlepszy z polskich religioznawców, który kilkanaście już lat temu zadebiutował 
rewelacyjną książką "Symbolika kruka" (obowiązkowa lektura dla szamanistów!) tym razem 
przedstawia wyniki swoich studiów - jak widać długich i owocnych - nad pierwotną, etniczną 
religią Słowian. Książka zachwyca. Czytałem ją z poczuciem, że każde słowo jest ważne - a 
niektóre akapity wręcz smakowałem, czytając jeszcze raz od nowa! I pewnie jeszcze mnóstwo razy 
do tej książki będą sięgał.
Zacząć trzeba od tego, że sprawa religii Słowian wygląda dość beznadziejnie. Mało jest grup 
etnicznych, z których pierwotną kulturą zwycięskie chrześcijaństwo rozprawiło się tak dokładnie, 
ścierając ją niemal bez śladu - tak jak to stało się w przypadku naszych przodków sprzed tysiąca lat. 
Nie darmo pierwszy rozdział książki Szyjewskiego nosi tytuł "Religia bez źródeł". Bo ślad, jaki 
został po mitach, wierze i religijnych obyczajach dawnych Słowian jest nadzwyczaj nędzny. Kilka 
zdań w kijowskiej "Powieści minionych lat", gdzie wymieniono imiona Peruna, Chorsa i Mokoszy. 
Wzmianki w niemieckich kronikach, gdzie przy okazji wojen z pogańskimi Połabianami wypomina 
się im ich "błędy". Ślady słowiańskich grzechów przeciw pierwszemu przykazaniu w 
średniowiecznych instrukcjach dla spowiedników. Plus materiały zebrane przez folklorystów - 
późniejsze od autentycznego pogaństwa o kilkaset lat. Trzeba być niezmiernie biegłym 
detektywem, żeby cokolwiek z tego odszyfrować. Nic dziwnego, że dawniejsi badacze, jak 
Aleksander Brückner lub Henryk Łowmiański rozkładali w końcu ręce, oświadczając: nie wiemy i 
nie będziemy wiedzieć. Jednak postępy religioznawstwa porównawczego w ostatnich 
dziesięcioleciach pozwalają na rekonstrukcję z tych śladów, które pozostały. Dają też nowy wgląd 
w stare zabytki.
W kolejnych rozdziałach Andrzej Szyjewski przedstawia poszczególne aspekty religii dawnych 
Słowian. W rozdziale "Świat wyłowiony" przedstawia mit kosmogoniczny: opowieść o stworzeniu 
świata, wspólnie przez Boga i Diabła. Bóg zstępuje z nieba i płynie łodzią po morzu, dosiada się 
doń Diabeł, razem im jest za ciasno, Bóg postanawia temu zaradzić, wysyła Diabła na dno morza 
po garść ziemi i z niej stwarza suchy lad. Dlaczego sam nie może zejść na dno? - Bo wody, jako 
żywioł chaotyczny i mroczny, niebianinowi nie podlegają, on tam nie ma wstępu. A skąd w ogóle 
owi "Bóg i Diabeł" w pogańskiej mitologii? - Bo pierwotnie byli na ich miejscu Perun i Weles, albo 
podobna para bóstwa "górnego" i "dolnego", pod które potem podstawiono postaci chrześcijańskie. 
W innych kontekstach Perun stał się Świętym Jerzym, a Weles przybrał imię Św. Mikołaja. 
Opowieść o wyłowieniu świata przechowała się w ustnej ludowej tradycji Rusi i Polski.
Następny rozdział "Jak zwalczyć chaos" rozwija ten temat: dwóch boskich antagonistów, Boga 
Gromowładcy i Boga Władcy Zmarłych, zarazem opiekuna ziemi i dawcy pomyślności - bo nie 
chodzi tu wcale o walkę "dobra" ze "złem"; Słowianie byli dalecy od manichejskiego widzenia 
świata. Dalej, w rozdziale "Wielki młyn" rekonstruuje słowiański obraz wszechświata, z 
trójdzielnym kosmosem (podziemie-podwodzie, świat ludzi i niebo), z osią świata zaczepioną o 
Gwiazdę Polarną i kosmicznym drzewem. Rozdział "Zaginieni bogowie" deszyfruje słowiański 
panteizm, stara się odgadnąć funkcje poszczególnych bóstw, wymienianych przez kronikarzy. 
Ciekawe, że Szyjewski nie odrzuca, jak czynią zwykle w ślad za Brücknerem inni autorzy, 
świadectwa Jana Długosza, owych jego "Ład", "Lelów-Polelów" i "Dzidzielei". W rozdziale "W 
obliczu bogów" dostajemy obraz religijnych obyczajów i zachowań naszych przodków. Mnie 
zaciekawiło, że Autor nie uważa, aby budowanie świątyń praktykowali tylko Połabianie - 
przeciwnie, twierdzi, że wszyscy Słowianie znali świątynie, nie tylko święte miejsca pod gołym 

                                                                      1

background image

niebem. Trzy ostanie rozdziały to: "W kręgu boginek", "Ciało i dusza" oraz "Na szlaku junackim". 
Autor omawia tu kolejno słowiańską demonologię - bardzo bogatą i dobrze zachowaną, w 
przeciwieństwie do wiedzy o bogach "wysokich"; następnie wierzenia antropologiczne - o duszy i 
ich losach pośmiertnych, po czym wspomina o słowiańskich herosach, takich jak kijowski Ilja 
Muromiec lub serbski Królewicz Marko. Na koniec dostajemy przegląd dotychczasowej literatury 
przedmiotu, głównie polskiej.
Książka Szyjewskiego ma tę zaletę - w przeciwieństwie do jego wielkich poprzedników - że 
przedstawia jasny obraz słowiańskiego wyobrażeniowego świata. Pozostawia wrażenie, że się odtąd 
wie, o co w religii Słowian chodziło - inaczej niż dzieła Brücknera, Łowmiańskiego czy nawet 
Gieysztora, po których pozostaje wrażenie niedosytu, a czasem wręcz skołowania. Może coś się 
przełamało w kontakcie ze światem naszych przodków - po dwustu latach (licząc od 

Zoriana 

Dołęgi-Chodakowskiego

) wielkich chęci, prób i rozczarowań wreszcie przetarł się mentalny kanał 

porozumienia z nimi? Dojrzeliśmy do ich zrozumienia?
Czy "Religia Słowian" może być użyteczna dla praktyków, szamanistów i neopogan? Za 
wyznawców "rodzimych kościołów" nie będę się wypowiadał, choć obawiam się, że pewne 
ustalenia krakowskiego religioznawcy mogą im się nie spodobać... Szamanistów ucieszy, że dawni 
Słowianie praktykowali rozmowę z ogniem i wsłuchiwanie się w jego głos z intencją usłyszenia rad 
i przekazów. Ucieszy nas trójdzielny kosmos, identyczny z syberyjskim. Ucieszy wielki szacunek 
dla ziemi, wody, Słońca, stron świata. Kult niedźwiedzia! Dębu, orła, kruka. I wiele innych 
szczegółów.
Czego zabrakło w tej książce? Wydaje się, że Autor nie chciał wchodzić na tematyczne poletko 
zagospodarowane dwadzieścia lat temu przez dwójkę autorów Derwich-Cetwiński, i pominął całą 
grupę źródeł, szlacheckich legend herbowych. Szkoda więc, że wśród herosów nie wymienił 
Godzamby. Nie znajdziemy też w tej książce wzmianek o słowiańskiej wierze w reinkarnację - a 
przecież ta wiara była. Przydałby się też rozdział o słowiańskim kalendarzu, o roku sakralnym. 
W sumie jednak książka Andrzeja Szyjewskiego sprawia wrażenie dzieła przełomowego: od tej 
pory każdy, kto zajmuje się wierzeniami naszych przodków, będzie miał poczucie, że stoi na dużo 
pewniejszym gruncie, niż to miało miejsce dotychczas.
Wojciech Jóźwiak 
Milanówek, 21 grudnia 2003

Książka omawiana: Andrzej Szyjewski, "Religia Słowian". Wydawnictwo WAM, Kraków 2003. 
Stron 268, cena 25 zł.

                                                                      2


Document Outline