background image

 

 

 

C

C

i

i

t

t

y

y

 

 

a

a

t

t

 

 

D

D

u

u

s

s

k

k

 

 

By TMteam

 

 

background image

 

 

 
 
Rozdzial 1

 

 

 

 

Mike, Tom, Zoey? Hmm jak on miał...?                                                      
A, Michael. Pieprzeni frajerzy, nic tylko zabierają miejsce na 
ziemi temu fajniejszemu społeczeostwu, ludziom, którzy coś 
znaczą. Jak pasożyty. A pasożyty trzeba tępid. Banda tych 
ciołków to tylko ułamek tej części mojej szkoły, na których 
wspomnienie mam mordercze myśli. Może to przegięcie 
prowadzid spis ludzi, którzy kiedyś nadepnęli mi na odcisk. I 
tak skooczą najpewniej z głową w kiblu, ale do czegoś trzeba 
było przeznaczyd ten śliczny, różowy zeszycik w misie od cioci 
Mey.  

Z kieszeni bluzy wyjęłam paczkę Dunnhilli i otworzyłam okno - 
nie chce mied, bowiem kolejnego wykładu na temat 
niszczycielskiego w skutkach palenia papierosów, którego 
udzieli mi ciocia, gdy tylko wyczuje chodby najsłabszą woo.  

 Wraz z dymem uleciały całe troski i zmartwienia dzisiejszego 
dnia.  

background image

 

 

-Bello!  - Cholera! Czemu akurat teraz? Z salonu dobiegał 
ochrypły głos ciotki.  

- Co!! –warknęłam wkurzona, że musiałam wyrzucid 
ostatniego Dunnhilla.  

-Nie mówi się,  co, tylko słucham. –Taa, znowu to samo. Nikła 
w skutkach próba nawrócenia mnie na właściwą drogę. 

Ciotka Mey była siostrą mojej mamy i miała na karku prawie 
50 lat. Jest miłośniczką tradycji i pism z poradami dla 
gospodyo domowych. Ogólnie rzecz biorąc, to jest nudna jak 
flaki z olejem i cały czas nawija ‘Jak to było za Jej czasów’ 
Najgorsze jest to, że zaczyna wtrącad się w moje życie, co 
wcale mi się nie podoba.                   

-Możesz tu na chwile przyjśd?  

Rozgoniłam resztki dymu i zamknęłam okno. Od nikotyny 
trochę kręciło mi się w głowie, więc minęła dłuższa chwila 
zanim dotarłam do salonu. Ciocia patrzyła na mnie z 
dezaprobatą. Wzrok zatrzymała na świeżo przekłutej brwi, w 
której tkwiło srebrne kółko.  

- Oh Bells, jak ty wyglądasz! Czy naprawdę dziurawienie ciała 
sprawia ci taka frajdę? Czytałam, że w ten sposób możesz 
nabawid się wielu chorób. Te dzisiejsze salony…  

- Nie zrobiłam sobie tego w salonie –Przerwałam jej 
pośpiesznie –Sama sobie przekułam brew.  

background image

 

 

- Na Boga, Bells, przecież mogłaś zrobid sobie krzywdę!!! 
Wiesz, że od zakażenia można umrzed!   

Podeszła do mnie i przyjrzała się piercingowi.     

 

                       

- Paliłaś??  

- Co?! –Wykrztusiłam zaskoczona jej nagłą zmiana nastroju. Z 
lekko zniesmaczonej i zatroskanej starszej pani stała się 
naprawdę wkurzonym Rambo w spódnicy.  

- Ile razy mam ci powtarzad, że nie mówi się,  co, tylko 
słucham? –Westchnęła zniecierpliwiona –Ale nie o tym teraz 
mówimy. Wiesz, co powoduje palenie? Czy ty zdajesz sobie 
sprawę, że to przyczynia się do…  
- Raka płuc, języka, przełyku i innych na pewno niezbędnych 
narządów, bez których nie będzie mi łatwo funkcjonowad. 
Ciociu Mey, skoro już mowa o mówieniu na temat to czy tylko 
po to wyciągnęłaś mnie z pokoju, żeby najpierw skrytykowad 
mój kolczyk, a potem nawrzeszczed na mnie zarzucając mi 
nieświadomośd powolnego odbierania sobie życia? Bo jeśli 
tak to pozwolisz, że już sobie pójdę.  

Ała to był czuły punkt. Ciotka nigdy nie lubiła, gdy ją 
zlewałam, a mnie to wisiało, poza tym fajnie się ogląda jak jej 
twarz mieni się wszystkimi kolorami tęczy.  

- Zabieram cię, do Forks młoda damo! Tam zaczniesz wszystko 
od nowa. Rzucisz nałogi, zapomnisz o wszystkich 
nieprzyjemnościach, jakie cię w życiu spotkały. Po prostu Bells 
–znowu zmieniła ton, tym razem na zatroskany –będziesz 

background image

 

 

mogła żyd normalnie. 

 

- Mając na myśli wszystkie nieprzyjemne  rzeczy, jakie mnie 
spotkały masz na myśli śmierd rodziców. Tak? Naprawdę tak 
zależy ci żebym ich zapomniała. Dlaczego? Myślisz, że wtedy 
stanę się lepsza i podporządkowana Tobie?! Muszę cię 
rozczarowad.  

Odwróciłam się i wyszłam z salonu. Pod powiekami widziałam 
jej twarz –tak bardzo podobną do mojej –pełną smutku i 
goryczy. Wiedziałam, że nic nie wskóram i tak będę musiała 
opuścid rodzinne Kentucky, ale zanim to zrobię….  
   

aaa 

 
Noc była chłodna i przyjemna, na niebie migotało stado 
gwiazd rzucając na ziemię złote rozbłyski. Szłam Kent Avenue. 
Dokąd? Nie wiem, bez celu. Miałam ostatnią szansę by się 
zabawid. Zrobię to, co umiem robid najlepiej. Nogi same 
poniosły mnie do ulubionego klubu z bardzo ambitną 
nazwą ‘Mokry pies’.  

Zapach alkoholu i dymu tłumił moje myśli. Wszystko stało się 
odległe. Byłam na haju jak tylko przekroczyłam próg drzwi.  

background image

 

 

Ochroniarz puścił mi oczko z prawie widocznym napisem na 
twarzy:  ’Hej laska! Ty ja i mój samochód!’ To było obrzydliwe, 
ale już przywykłam do takich propozycji.   

Wewnątrz panował gwar, a w powietrzu unosił się dym tak 
gęsty, jak mgła nad Green River. Z trudem dostrzegłam 
platynowa blondynkę, siedzącą do mnie tyłem i pochłoniętą 
rozmową z jakimś tajemniczym kolesiem. Meg.  

Ta dziewczyna jest najbardziej pokręconą laską, jaką w życiu 
spotkałam. Jej ulubionym zajęciem jest włóczenie się po 
klubach i spędzanie nocy z przypadkowymi facetami.  

Przed nią siedziała właśnie potencjalna ofiara. Był nawet 
przystojny, miał krótkie, nastroszone, ciemne włosy i szczery 
uśmiech. Było w nim coś dziecinnego i takiego bezbronnego... 
Szkoda, że Meg planowała zaciągnąd go do swojej jamy, 
złożyd w  nim jaja, a potem porzucid zostawiając tylko 
kredowy obrys na podłodze.   

Gdy mnie zobaczyła, wstała zatoczywszy się i podbiegła do 
mnie w powitalnym geście.  

- Bże Bell jak mło ci wdzied!! –Była już nieźle narąbana.  –
Pznaj Mata. Mat to Bella. 

Przywitałam się ze zwierzyną a następnie zapytałam  

- Skąd wiedziałaś, że tu będę?  

background image

 

 

- N cż. Kidy mi npisałaś, ż msz doła i idziesz się gdziś zabawid 
wdziałam, że w kooc tu trwisz. No ae ni marw się tój osbisty 
sperbohater już tu iest.  

- Dzięki Meg. –Posłałam jej ciepły uśmiech. Była, jaka była, ale 
tylko ona miała u mnie pełen etat superbohatera od 
pocieszania.  

Mat przez ten cały czas siedział cicho i wpatrywał się, 
najpewniej, w mój tyłek, bo gdy się odwróciłam posłał mi 
zakłopotane spojrzenie.  

- Drogie panie, napijecie się czegoś? –Zapytał siląc się na 
nonszalancki ton, który przytłumiony ostro alkoholowym 
bełkotem wyszedł dośd żenująco.  

- Jase, przyniś jecze po szockiej –Powiedziała Meg, na twarzy, 
której malował się prawie widoczny napis:  ’No spadaj 
wreszcie! Laski musza pogadad!’    

 

 

 

 

 

                    

- I jak pdoba ci się?  

- Kto? On? Jest całkiem niezły, ale trudno cokolwiek 
powiedzied na jego temat. Meg przypominam ci, że znamy się 
od hmm... –Teatralnie się zamyśliłam –jakiś czterech minut. 

- To ni ma znaenia. Jes tój na caą noc. Baw sie dobre a ja jusz 
lcę. –Powiedziała, po czym odwróciła się i krzyknęła do tłumu: 
- Umaga moi mli. Meg wychdzi. Kto ce mię odwiśd do dmu?  

background image

 

 

Sznur facetów wyleciał za nią z baru. Kurwa, nieźle mnie 
załatwiła! Co za suka! Co ja teraz powiem temu kolesiowi?  

‘Słuchaj moja narąbana kumpela zostawiła mi swoją ledwo 
trzymającą się na nogach zwierzynę i kazała korzystad do 
woli?’  

To absurd. Nagle usłyszałam czyjeś chrząknięcie za plecami. O 
wilku mowa…  

- O już wróciłeś?  

- No. Gdzie ta druga? Taka bardzo, bardzo pijana? –Zapytał 
jakbym nie miała pojęcia, o kogo chodzi.  

- Meg? Już poszła. Eee… źle się poczuła.   

Kurna koniec tego. Wyrwałam szklankę ze szkocką z jego ręki i 
wypiłam duszkiem.  

- Ale zanim odeszła zostawiła mi swoja ledwo trzymającą się 
na nogach zwierzynę i kazała korzystad do woli. –Boże ja to 
naprawdę powiedziałam!!!  

- Tak? Kogo? –Kurde on był taki żałosny, że 
naprawdę zasługiwał na to, żeby się z nim przespad, zrobid 
nadzieje i zostawid samego krzyczącego w ciemności. 
Popatrzyłam na niego wzrokiem, mówiącym  ‘A jak myślisz 
kołku?!’  
- A, chodzi o mnie. No cóż różnie mnie już nazywano, ale nie 
zwierzyną. Pochlebia mi to.  

background image

 

 

Siedzieliśmy jeszcze ze dwie godziny pijąc szkocką i paląc 
skręty. W ostatecznym rozrachunku i tak wylądowaliśmy na 
zapleczu.  

Mat był świetny, zastanawiałam się nawet czy nie dad mu 
mojego numeru telefonu. Może będę musiała jeszcze kiedyś 
skorzystad z jego usług. W sumie to i tak wyjeżdżam za kilka 
dni i najprawdopodobniej zmienię numer, więc nic nie tracę.  

Obudziłam się rano leżąc na podłodze koło Mata przykryta 
jakimiś ciuchami. Nie byłam w stanie określid czyje one były. 
Jego skóra lśniła w słoocu wpadającym przez małe okienko. 
Ubrałam się pośpiesznie i wyszłam zanim się obudzi 

Szłam właśnie przez ulice mojego rodzinnego miasta. Byd 
może jest to już ostatni raz. Westchnęłam.  Otóż moja ciotka 
jest totalnie nieprzewidywalna. Tak też, kiedy wrócę do 
‘domu’ mogę zastad, Ją rezerwującą bilety w jakiś tanich 
liniach lotniczych, oraz moje rzeczy popakowane w torby 
podróżne i kartonowe pudła.   

Nagle usłyszałam głośne trąbienie samochodu. Co do…?? 
Kurwa ludzie, jest 7 rano! Kto jest takim idiotą, żeby o tej 
godzinie wychodzid z domu? Mnie nie liczcie, ja w sumie nie 
wyszłam dziś z domu. Na takim kacu nigdy bym tego nie 
zrobiła. Ja pierdolę, moja głowa!! A więc wracając do 
klaksonu, to chyba zaraz przypierdolę temu człowiekowi. Otóż 
skacowana Bella to zła Bella. 

background image

 

10 

 

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu nieszczęsnego 
samochodu. I w koocu go znalazłam.  

-No to masz w plecy –Powiedziałam na głos. A staruszka, 
prowadząca właśnie przez chodnik jakiegoś starego jamnika 
dziwnie na mnie spojrzała. Ale miałam to gdzieś.  

Szłam właśnie w kierunku znajomej, jaskrawoniebieskiej 
ciężarówki z graffiti na bokach. Tak, tak, jego właściciel 
naoglądał się ‘Pimp my ride’. 

-Popierdoliło cię, Troy? 

Otóż Troy był moim, w pewnym sensie, przyjacielem. To on 
wprowadził mnie w świat. Dał mi pierwszą wódkę i papierosa.       
I to właśnie on pokazał mi znaczenie słów narkotyki i seks. 
Gdyby nie to, chłopak byłby dla mnie jak brat, no prawie… 

-Też mi miło, że cię widzę Isabello –Ostatnie słowo chamsko 
przeciągnął. Sam się o to prosi, przecież doskonale wie, że 
nienawidzę tego durnego imienia. Jest przewinienie, musi 
byd, więc i kara.  

W takim razie na 3. 

-Powiedziałeś to, co myślę, że powiedziałeś? 

Raz… 

-Masz na myśli Isabellę?  

Dwa… 

-Tak, dobrze usłyszałaś. 

background image

 

11 

 

I trzy… 

Rozległo się głośne plasknięcie a głowa chłopaka przekręciła 
się o 180 stopni. Ok., to musiało boled. 

-Nie mam humoru na żarty –powiedziałam otwierając suwane 
drzwi auta. Kiedy zamierzałam wsiąśd do środka spotkała 
mnie niespodzianka. Otóż na tylnim siedzeniu leżała totalnie 
skacowana Meg.  

-A ona, co tu robi? –Zapytałam, wskazując na moją 
nieprzytomna znajomą. 

-No wiesz, w sumie nikt jej nie odwiózł, więc zadzwoniła do 
mnie –Mówiąc cały czas masował miejsce, w które go 
walnęłam –Zanim zasnęła powiedziała, że zostałaś w klubie, a 
wszyscy wiemy, jak to rozgrywasz. –Zachichotał –Tak, więc 
postanowiłem na Ciebie poczekad. A i z tego, co wiem to masz 
mi sporo do wyjaśnienia. 

Westchnęłam i weszłam do samochodu.  

a

a

a

a

a

a

 

 

Troy zatrzymał samochód niedaleko starych magazynów. 
Wysiadałam i rozejrzałam się wokoło. Co ten idiota w ogóle 
robi. Chciałam wrócid do domu, przebrad się w jakieś czyste 
ciuchy. Ale nie, on wie lepiej. 

background image

 

12 

 

-Przecież wiesz, że nie byłam w domu. Idioto, potrzebuje 
prysznica i czystych ciuchów!  

-Wiem, w koocu znam Cię już od paru ładnych lat –
Zachichotał.    

 

 

 

Ja tylko wywróciłam oczami. Zastanawiałam się wcześniej, 
dlaczego koleś nie jest pijany. Jego chichoty odpowiedziały mi 
na to pytanie.  

-Jak mogłeś zacząd bez nas? 

-No cóż to nie było trudne –chichot –ale zdążyłem wciągnąd 
tylko raz zanim nie zadzwoniła Meg. A właśnie, co do tej 
dziewczyny… 

Oboje popatrzyliśmy na samochód, w którym leżała moja 
nieprzytomna kumpela.  

-Przykro mi, ale ja Ci nie pomogę.  

Chłopak niemal zawarczał, po czym podszedł do ciężarówki i 
wyciągnął z niej nieprzytomną dziewczynę.  

-Wiesz, że ktoś mógłby powiedzied, że Ją porwałeś? 

-Lepiej się zamknij młoda i pomóż mi otworzyd drzwi. 

Nacisnęłam klamkę. Dlaczego ten debil nigdy nie zamyka 
mieszkania? Weszłam do środka nie zwracając zupełnie na 
moich towarzyszy. Skierowałam się do pokoju Troy'a.  

background image

 

13 

 

-To musi tu byd –szepnęłam do siebie i zaczęłam wywalad 
szuflady i przeszukiwad szafę. W koocu znalazłam to, czego 
szukałam i ruszyłam w kierunku łazienki. 

Rozkręciłam na maxa prysznic i weszłam pod gorący strumieo. 
Nareszcie chwila wygody, pomyślałam. Muszę zapamiętad, 
żeby nie spędzad nocy na podłodze w zapleczu klubu. 
Wszystko po tym cholernie boli.   

-Cholera, Bella, co to za burdel w moim pokoju?! –Mój spokój 
został bezczelnie przerwany. Do łazienki właśnie wleciał mój 
kumpel. Szczerze? Miałam to gdzieś. Jakby nigdy nie widział 
mnie bez ciuchów.  

-Szukałam torby, a co? –Wychyliłam się zza zasłonki. –Hola, 
hola, jeśli chcesz się odlad to poczekaj aż skooczę.  

-Ta, ma się rozumied… 

Chwilę później przeraźliwie zapiszczałam. Ten Debil spuścił 
wodę a ja poczułam tego skutki. Zimno. Cholera, ZIMNO!  

-Pożałujesz –Warknęłam i wyskoczyłam z kabiny. Nie 
szukałam nawet ręcznika. Podleciałam do chłopaka i 
walnęłam go pomiędzy nogi. Zwinął się i zaczął na mnie 
przeklinad. Ja tylko stanęłam za nim i popchnęłam Go w 
stronę prysznica.  

Usłyszałam jego wrzaski. No cóż, chyba woda nie jest jeszcze 
ciepła. Hi hi. 

Zemsta jest słodka   

background image

 

14 

 

Złapałam torbę i szybko założyłam czyste, dresowe spodnie i 
T-shirt.   

Jakieś 5 minut później chłopak wyszedł z łazienki. Był cały 
mokry. Uśmiechnęłam się słodko i pomachałam do niego. On 
w odpowiedzi pokazał mi środkowy palec i poszedł do 
swojego pokoju, pewnie po to, żeby założyd jakieś suche 
ciuchy.  

Znowu zachichotałam. Z Bellą S się nie zadziera. 

a

a

a

a

a

a

 

 

 

Siedziałam właśnie na dywanie i włączyłam xbox’a mojego 
kumpla. Za moimi plecami, na kanapie, leżały ‘zwłoki’ Meg. 
OMZ

1

, dlaczego ona nie może zrozumied, że jeśli ktoś ma 

słabą głowę to nie powinien tyle pid? 

Grałam już jakiś czas, kiedy chłopak w koocu wyszedł z 
pokoju. Ile czasu facet może się przebierad? 

-Co tak długo? 

-No cóż, taka jedna laska zrobiła mi w pokoju straszny burdel i 
nie mogłem znaleźd tego, czego szukałem. 

-A niby, czego takiego tam szukałeś? –Zapytałam –Gaci? 

                                                             

1

 Oh my Zac –zdesignowane nieco ‘oh my God’.  

background image

 

15 

 

-No, prawie trafiłaś 

Wyciągnął przed siebie woreczek z zachęcająco białą 
zawartością. 

Wyszczerzyłam zęby i rzuciłam padem o konsolę. Troy 
pokręcił tylko głową i usiadł naprzeciwko mnie ignorując 
zupełnie Meg.  

a

a

a

a

a

a

 

Nie wiem ile czasu minęło, ale oboje byliśmy już totalnie 
najebani.  

I tak właśnie wygląda życie.  

O ile dobrze pamiętam powiedziałam chłopakowi o tym, że z 
moich rodziców zrobiła się jajecznica. HI, hi, hi, czy to nie 
zabawne? I chyba było też coś o tym, że ta stara prukwa, 
Mey, chciała mnie wywieśd na jakąś wiochę.  

Jednak teraz to nie było ważne, bowiem jakaś fioletowo-żółta 
ośmiornica dusiła właśnie dziewczynę na kanapie.  Pytanie jak 
ona tutaj wlazła. Ośmiornica, znaczy się… 

Nagle cisze rozdarł jakiś dziwny dźwięk: 

Fuck you 
Fuck you very, very much 

background image

 

16 

 

Pytanie brzmi: co to jest? 

Cause we hate what you do 
And we hate your whole crew
  

Nawet niezła melodia… 
So please don't stay in touch 

Fuck you 

Cholera, przecież to mój telefon!! 
Fuck you very, very much 

Zaczęłam rozglądad się jak głupia w poszukiwaniu komórki. 
Cause your words don't translate 

W koocu ją dojrzałam. Leżała na podłodze obok chłopaka. 
And it's getting quite late 
Wstałam i przeskoczyłam przez niego dosięgając wreszcie 
natrętnego przedmiotu. 

So please don't stay in touch

2

 

-Czego? 

-Isabello Mario Genowefo Swan! Język! 

-Kto mówi? –Wydawało mi się, że znam z skądś ten bełkot. 
Pytanie skąd… 

-Jak to, kto? Twoja Ciocia a teraz i prawowita opiekunka! 

                                                             

2

 Li

ily Allen  - Fuck You (Very Much) 

 

background image

 

17 

 

Teraz już wiem, dlaczego ten zachrypły głos wydawał mi się 
znajomy. 

-O cześd cioteczko –wykrzyknęłam –O co Chodzi? 

-Gdzie ty się podziewasz młoda damo? 

-Jestem w domu, nie? 

-Ale chyba nie swoim. 

-Jakim swoim, przecież ja nie mam domu. 

-Ugh! Tego już za, wiele, jeśli za pół godziny nie wrócisz 
dzwonię na policję i… 

Rozłączyłam się w połowie zdania. 

-Cholera! –Wykrzyknęłam 

-Kurwa, zamknij tą mordę. Łeb mi napierdala i bez tego… 

No nareszcie szanowna panna Meg raczyła się obudzid! 

-TROY!! Wrzasnęłam mu do ucha. Wstawaj i mnie odwieź! 

Jakby ktoś zapytał mnie czy działam racjonalnie to 
odpowiedziałabym pytaniem: ‘Czy poproszenie nadpanego 
faceta, żeby mnie odwiózł jest racjonalne?’ I mądry człowieku 
teraz sobie na to odpowiadaj. 

a

a

a

a

a

a

 

 

background image

 

18 

 

Staliśmy teraz, ja i Troy, bo Meg nie chciało się ruszyd dupy z 
jego mieszkania, na ganku mojego domu. Zapukałam do drzwi 
a teraz czekałam na tą wariatkę patrz moja ciotkę. 

 

No, bo, kurde, moja wina, że zgubiłam gdzieś klucze?

 

Drzwi się otworzyły a w nich stanęła stara prukwa.

 

-Isabello, masz szlaban, a… -Popatrzyła w górę na twarz 
mojego kompana –Pan to, kto i czego pan tu szuka?

 

-Ciociu, to jest mój kumpel, nie mów, że nie pamiętasz Troya?

 

-No nie za bardzo, a teraz właź na górę i pakuj walizki, 
wyjeżdżamy jeszcze w tym tygodniu i…

 

-Chyba cię, stara, pojebało! –Warknął chłopak przerywając 
kobiecie w połowie zdania. 

 

No tak, to nie było mądre zabierad ze sobą najebanego 
kumpla, który znał całą historię…

 

- Że co proszę?? – Ciocia, Mey nie był w stanie powiedzied 
niczego innego. W jej oczach dostrzegłam mieszaninę gniewu 
i jeszcze większego gniewu.  Patrzyłam kolejno to na nią to na 
Troya, który wyglądał jakby szykował się do ataku.

 

- To, co kurwa usłyszałaś. Nie pozwolę byś zabrała Bellę na 
jakieś pierdolone, wygwizdowo!!!

 

- Słuchaj. Nie wiem, kim ty w ogóle jesteś, ale twoje zdanie 
gówno mnie obchodzi. Do póki Bella jest pod moją opieką 
będzie robiła to, co jej każę….

 

background image

 

19 

 

Jasne niedoczekanie, pomyślałam

 

- Ty pieprzona, stara pudernico!!!

 

 Nagle jednak stało się coś, czego do kooca nie byłam w stanie 
przewidzied. -Zwarzywszy na umysł przytłumiony kokainą. W 
ułamku sekundy widziałam swojego kumpla spadającego ze 
schodów prosto w krzaki róży.  OMZ!!! Teraz już będę 
wiedziała, że z ciotką nie ma żartów.  Poczułam ucisk na 
nadgarstku i nagle znalazłam się w przedpokoju.  Zza drzwi 
dochodziła mieszanina przekleostw i cichych jęków. 

 

- Czy ty aż tak mnie nienawidzisz? – Głos ciotki nie był już 
przesiąknięty gniewem. Było w nim cos innego. Smutek?

 

- Słucham? – Tylko na tyle mogłam się zdobyd

 

- Czy ty wiesz, co ja przezywam jak wchodzę do twojego 
pokoju, a ciebie tam nie ma? Jak notorycznie przywozi cię do 
domu policja? Kiedy widzę cię tak jak teraz – nadpaną. Twoi 
rodzice nie byli by ze mnie zadowoleni. Pewnie myślą, że nie 
umiem się Tobą zająd… 

- To nie twoja wina ciociu. Oni też mieli ze mną problem. Taka 
już jestem.  Nie zmienię się…  

- Ludzie się nie zmieniają. Chcą się zmieniad, potrzebują tego, 
dążą całym sercem do celu. Ty się właśnie zmieniłaś. Po 
śmierci rodziców jesteś bardziej zbuntowana. Roztaczasz 
wokół siebie tarcze i nikomu nie pozwalasz się do niej zbliżyd. 

- Czy ty sugerujesz, że jestem wybrykiem natury? –Palnęłam 

background image

 

20 

 

- Bella idź na górę. Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz. 
Chciałabym, żebyś przed wyjazdem poszła do szkoły. Bilety do 
Seatle udało mi się zarezerwowad na czwartek, więc masz 
dużo czasu, na pożegnanie się z koleżankami i zabranie 
dokumentów ze szkoły.  – Odwróciła się i zniknęła w kuchni. 

Pokój był moją twierdzą. Nikt nie miał do niego wstępu bez 
przepustki – nawet ciotka.. Tym bardziej ona. Znam każdy 
jego kąt. Z tym miejscem najtrudniej będzie mi się rozstad. W 
tym miejscu mogłam pomyśled, oddad się marzeniom, 
wytrzeźwied… Tu zawsze uciekałam z moimi problemami. 
Zamknęłam oczy i pozwoliłam moim myślą dryfowad w 
przestrzeni… Co się ze mną do kurwy dzieje. Nigdy się nie 
rozklejałam. Zawsze twardo patrzyłam na przeciwności losu i 
plułam im w twarz. Może rzeczywiście się zmieniałam? 
Stawałam wybrykiem natury? 

Podeszłam do okna by ostatni raz popatrzyd na ukochane 
Lexington. Miasto drugie, co do wielkości w stanie Kentucky, 
miejsce hodowli koni wyścigowych, hazardu no i oczywiście 
fabryka tytoniu.  

Czy to nie ironia losu? Kocham tylko trzy rzeczy na tym 
świecie imprezy, prochy i właśnie to miasto - no i w małym 
procencie Troya ( za często mnie wkurwia). Nie mogę dad się 
skazad na wygnanie!  

Zamknęłam oczy. Teraz byłam zupełnie w innym miejscu. 
Widziałam Green River i stale unoszącą się nad nią mgłę. 
Słyszałam szum wody i żwir chrzęszczący pod nogami… Nagle 

background image

 

21 

 

stałam w moim ulubionym parku naokoło mnie biegały wróżki 
(kumple by się uśmiali mogąc czytad w moich myślach… 
wróżki. Heh). Coś jest nie tak –Pomyślałam –tu też chrzęścił 
żwir. W parku nie było żwiru. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, 
że ktoś usilnie próbuje poruszyd moją uwagę.  

W szybę raz po raz uderzały pojedyncze kamyczki. Wyjrzałam 
przez okno i zobaczyłam Troya. Wyglądał uroczo. Z rozciętej 
głowy ciekła mu krew, a swoją hawajską koszulę miał 
umazaną błotem i trawą.  

- Zaraz schodzę! – Krzyknęłam, bo już mnie nieźle irytowało 
walenie kamieniami w okno.  

- Właściwie to chciałem zapytad czy masz plaster. Co chcesz 
zrobid? Obejdziesz zakaz cioci i wymkniesz się z domu żeby 
spotkad się ze swoim kochankiem? – Na jego ustach zakwitł 
łobuzerski uśmiech. 

- Nie pochlebiaj sobie! Chciałabym ci przypomnied, że właśnie 
zostałeś znokautowany przez pięddziesięcioletnią staruszkę. 
Ciekawe, co powiedzą o tym Chad i Mike? 

- Zdajesz sobie z tego sprawę, że będę musiał cię zabid, jeśli 
komuś o tym powiesz? 

- Wiesz, co? Gośd z rozwaloną głową jest ostatnią osobą, 
która może mi grozid. A teraz się odsuo! – Powiedziałam i 
rzuciłam torbę przez okno. Do ziemi nie było daleko najwyżej 
jakieś trzy metry. Już nie raz wymykałam się z domu w ten 
sposób. Muszę tylko pamiętad żeby dobrze wylądowad a 

background image

 

22 

 

wszystko pójdzie ok. Zamachnęłam się i po chwili już stałam 
naprzeciwko Troya.  

- Chodź szybko nie chce znowu słuchad, jaka to jestem zła i że 
zawodzę ciągle zmarłych rodziców. 

Przemykając się po cichu pod salonowym oknem, potem 
między krzakami czułam się jak bohater serialu „Skazany na 
śmierd” Było to nawet trochę podniecające. Szkoda, że Troy 
psuł cały klimat chichrając się jak idiota. Jeszcze tylko skok 
przez parkan i byliśmy wolni!  

- Ale akcja! Normalnie „Delta Force – Helikopter w ogniu” – 
Troy skakał z podniecenia i co chwila rzucał tytułami głupich 
gier komputerowych. 

- Ogarnij się to nie był rajd na Berlin tylko zwykłe wymknięcie 
się z domu. – Powiedziałam sprowadzając go na ziemię. 

- Tak. I dlatego to było takie emocjonujące. W żadnej z moich 
gier nie ma tak przebiegłej kreatury jak twoja ciotka. – 
Najśmieszniejsze było to, że mówił całkiem serio. – Zaraz 
napięcie rozwali mi mózg jak nie wyjaram kilku joint’ów. 

- Najpierw musiałbyś mied mózg żeby napięcie miało, co 
rozwalad. – Spojrzał na mnie z udawanym poruszeniem.  – 
Będziesz mógł się nadpad w trupa, ale błagam nie pod moim 
byłym domem. Mam już dośd rozmów z ciotką Mey. 

Jechaliśmy autostradą międzystanową 75 z zabójczą 
prędkością. Światła miasta zlewały się w jedną wielką, 

background image

 

23 

 

rozmazaną plamę. Nawet nie zauważyłam, kiedy 
zatrzymaliśmy się na opustoszałym parkingu przed 
gównianym hipermarketem. Dopiero teraz zdałam sobie 
sprawę, że dochodzi pierwsza w nocy.  

Troy wyjął kilka skrętów ze specjalnej skrytki w swojej 
furgonetce i po chwili pogrążyliśmy się w innym świecie. Nie 
specjalnie lubię marychę, ale jak to mówią? Jak się nie ma, co 
się lubi… 

- Troy? – Zapytałam z… przerażeniem. 

- No? 

- Jak teraz dojedziemy do domu. Ty jesteś na haju a mnie 
zabrali prawo jazdy wieki temu i również jestem na haju.  

- Za dużo się martwisz złotko. Za mało wypaliłaś.  

Wkrótce było mi już wszystko jedno jak i gdzie się dostanę. 
Moje myśli dryfowały zupełnie w inną stronę. Była piękna 
sierpniowa noc, a może już wrześniowa? 

- Troy, który dzisiaj? 

- Niedziela. – Powiedział beztrosko chwiejąc się na nogach. 

- Nie pytam o dzieo tygodnia pacanie. 

- Skąd mam wiedzied może 31 może 30.  

- O kurwa jutro pewnie ciotka Mey wywali mnie do szkoły. 

- To nie wracaj. Możesz zostad u mnie. 

background image

 

24 

 

- Tak chyba właśnie zrobię. Pieprzyd tą szmatę!!! 

- Pieprzyd ją!! – Zawtórował mi Troy. Darliśmy się jak opętani 
stojąc na środku parkingu. Gdy skręty się skooczyły, 
schowaliśmy się do samochodu by postanowid, co dalej.  

- Oh Troy. Prawie zapomniałam, że jesteś ciężko ranny. – 
Zachichotałam. 

- Daj sobie spokój nic mi nie jest. Będę się chwalił w szkole, że 
to blizna po bójce w „Mokrym psie”. Jak coś to potwierdzisz, 
że dostałem krzesłem. Laski na to lecą. 

- Zamierzasz iśd do szkoły? –Zapytałam nieźle zaskoczona. 

- Teoretycznie jeszcze muszę, mam 17 lat. Rodzice pozwolili 
mi mieszkad samemu, ale mam byd odpowiedzialny… - 
Przerwał wybuchem głośnego śmiechu. 

- Jak widad, na razie idzie Ci świetnie. – Zaśmiałam się. –No, 
pokarz tę swoją wielką ranę. -  Wyciągnęłam z torby wodę 
utlenioną, kilka plastrów i zaczęłam opatrywad Troya.  

- Lepiej bym się poczuł gdybyś przebrała się w strój 
pielęgniarki. 

- Nie przeginaj! – Rzuciłam i powróciłam do przerwanej 
czynności. Nawet nie wiem, kiedy nasze twarze znalazły się 
tak, blisko, że mogliśmy wymienid się oddechem. Spojrzałam 
Troy’owi w oczy i poczułam dotyk jego ust na swoich. 
Najpierw delikatny, potem coraz bardziej natarczywe. 
Poddałam się mu i odwzajemniłam pocałunek. Ręce opadły 

background image

 

25 

 

mi na jego szyję. Nigdy nawet nie zastanawiałam się czy Troy 
jest przystojny. Zawsze był tylko moim najlepszym kumplem. 
Miał ciemne nastroszone włosy i dziecinną twarz. Pod palcami 
czułam jego muskularne plecy. Nie wiem jak to się stało, ale 
znaleźliśmy się na tylnym siedzeniu. Całował mnie 
zapamiętale jakbym miała zaraz zniknąd. W sumie to 
rzeczywiście miałam. Jego dłoo powędrowała pod moją 
bluzkę.  

- Tory. Nie uważasz, że trochę przesadzamy? 

- Wszyscy uważają cię za dziwkę, która sypia z prawie każdym. 

- Prawie każdym? – Zapytałam urażona. 

- Dziwką, która sypia z każdym jest Meg. Czemu z innymi 
możesz a ze mną nie? – Powiedział tonem urażonego dziecka. 

- Nie o to chodzi. Po prostu jesteś dla mnie prawie jak brat i to 
zalatuje kazirodztwem. 

- Oj daj spokój! Nie jesteśmy nawet spokrewnieni. To tylko 
jeden raz zanim wyjedziesz. Już nigdy nie będę mógł mied cię 
przy sobie, patrzed w twoje czekoladowe oczy, przywozid 
zalaną z klubów. Życie się dla mnie skooczy. Dopiero teraz 
uświadomiłem sobie, że mogę cię już nigdy nie zobaczyd. Ta 
częśd mnie, którą ty budujesz umrze. Bells nie rozumiesz? 
Kocham cię! 

Zatkało mnie! Nie miałam pojęcia, co mam zrobid. Troy nigdy 
nie mówił żadnej ze swoich lasek, że ją kocha! Są na to tylko 

background image

 

26 

 

dwa wyjaśnienia – albo jest na strasznym haju i chce mnie 
przelecied, albo naprawdę coś do mnie czuje. A co ja czułam 
do niego? Kochałam go to nie ulegało wątpliwości, ale 
bardziej jak brata niż chłopaka! Może o to też mu chodziło. 
Kocha mnie jak siostrę i boi się stracid. 

- Ja ciebie też – Co ja mówię. Przecież nie mogę robid mu 
nadziei a potem zostawid. To był Troy. Mój kumpel, brat.  

Kochaliśmy się do póki oboje nie opadliśmy ze zmęczenia i nie 
zasnęliśmy w swoich objęciach. Długo myślałam nad tym czy 
postąpiłam słusznie. Ta noc z Royem nie przypominała żadnej 
w moim życiu. Może, dlatego, że spędziłam ją z facetem, do 
którego coś czuję? 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

 

27 

 

 
 
Rozdzial 2 

 

 

Nie wiem jak to się stało, że znalazłam się 
na Brooklynie. Słooce igrało na srebrzystej tafli 
East River, która srebrzysta była chyba tylko w słoocu. 
Przy brzegu zalatywało ściekami i czymś czego nie dało się 
zidentyfikowad. Nowy York wyglądał jak uśpione, wymarłe 
miasto.   

Biegłam jakąś ulicą. Nie za dobrze znam tę okolicę, byłam tu 
tylko raz, gdy wraz z Meg wybrałyśmy się na wycieczkę w 
poszukiwaniu porządnego towaru. Nie ma to jak dragi z 
Brooklynu, te z Kentucky w porównaniu z nimi są niczym. 
Dotarłam na jedną z głównych ulic i teraz wiedziałam już, że 
to sen. Nie ma możliwości żeby o tej godzinie nie było tu 
korków, poza tym po tak długim biegu moje płuca jeszcze się 
nie buntowały.  

Usłyszałam cichy śmiech i spojrzałam za siebie. Wiedziałam 
już przed czym uciekam. Naprzeciwko mnie stanął człowiek –
tak mi się przynajmniej wydaje. Ciemne włosy opadały mu na 
oczy, jego cera była aż chorobliwie blada, coś jak ja po trzech 

background image

 

28 

 

melanżach pod rząd. Na jego ustach igrał kpiący uśmiech.        
I wtedy na mnie spojrzał. Jego oczy były czarne jak węgiel, 
błyszczały złowrogo wpatrując się we mnie. Uśmiechnął się 
szerzej, obnażając długie zaostrzone kły. Wampir.  

Rzuciłam się do ucieczki, ale jak to w snach bywa moje nogi 
nie potrafiły zmusid się do biegu. Zobaczyłam, że osobnik jest 
coraz bliżej. Nagle oślepiło mnie niesamowite światło.  
Ponownie spojrzałam za siebie. Przed wampirem stał chłopak, 
nie to nie chłopak. Anioł. Emanował światłem, a jego skrzydła 
trzepotały obsypując mnie jasnymi piórami. Ubrany był na 
czarno, jego ramiona zdobiły dziwne wzory, coś jak tatuaże. 
Przepiękny anioł zemsty. W jego ręku dostrzegłam świetlny 
miecz, ale nie taki jak w Star Wars, broo jarzyła się tak jakby 
sama była zrobiona ze światła. Nagle jednym ruchem anioł 
przebił pierś wampira, a ten zawył żałośnie i rozpłynął się w 
powietrzu. 

Chyba powinnam wstad, ale jak się otwierało oczy? Raz, dwa 
trzy i…  

Aaaaa światło! To nie był najlepszy pomysł.  

Co się stało?  

Gdzie ja jestem? 

I dlaczego Troy leży obok mnie zupełnie nagi?   

Spróbowałam przypomnied sobie wydarzenia poprzedniego 
dnia, ale wszystko pamiętam jakby przez mgłę. Szybko 

background image

 

29 

 

założyłam swoje ciuchy po czym wyszłam z vana. No tak, teraz 
już wiem, dlaczego mój mózg spowija mgła. Pod kołami 
samochodu leżało pełno wypalonych skrętów.   

-Cześd, kochanie! –Wydarł się Troy wystawiając głowę. 

 

Przepraszam bardzo, że co?? 

-Coś Ty powiedział? 

-Kochanie, a co? W koocu wczoraj sama się przyznałaś, że 
mnie kochasz!    

A więc to miało wczoraj miejsce. Wyznaliśmy sobie miłośd. 
Dobre, takiej komedii, to ja już dawno nie widziałam. 

-A nie zapomniałeś, przypadkiem, że wczoraj paliliśmy to –
Wskazałam na niedopałki, leżące na ziemi –A ja zawsze po 
tym świruję?  

-Więc to nie było na serio? –Pokręciłam głową, a On tylko 
westchnął… z ulgą? Ok., teraz to ja już nic nie rozumiem, no 
chyba, że wczoraj mi się oświadczył a ja się zgodziłam. 

-Już myślałem, że będziesz mi to później wypominad i 
spróbujesz się ze mną umówid. No wiesz, nie co dzieo spotyka 
się takiego przystojniaka. –Wyszczerzył zęby w uśmiechu. 

-Przystojniaku –Walnęłam Go w ramie –Zakładaj spodnie i 
odwieź mnie do domu, bo moja ‘Kochana’ ciocia zaraz wezwie 
W-11 i FBI, na dokładkę. 

background image

 

30 

 

Chłopak zachichotał i, już ubrany, usiadł na miejscu kierowcy 
odpalając silnik.  

-To co, do domu Mey? 

-Niestety innej opcji nie ma. No chyba, ze pojedziemy zapisad 
się do tej szkoły z internatem. Jak jej było? East High? 

Gadałam o tym z Troyem, kiedy tu jechaliśmy. Szkoła, z 
internatem, więc ciotka nie zabierze mnie od moich kumpli. 
We wszelkich rankingach jest wyjątkowo nisko o ile w ogóle 
się załapuje. Więc jednym słowem pełny luz. Jedynym 
zobowiązaniem w niej są zajęcia dodatkowe: koszykówka lub 
teatr.  

-Tak, tak, a ja zostanę tam gwiazdą szkolnej drużyny. I będę, 
jak debil, latał po boisku za piłką, na dodatek w przykrótkich 
gaciach. 

-To się nazywa parkiet –Zaśmiałam się –A poza tym, wcale nie 
musisz grad w kosza.  

-Tak, alternatywą jest teatr… 

-Pomyśl, że to już tylko 1,5 roku budy. 

-Bella, jesteś dla mnie jak siostra, ale nie zgodziłbym się na to 
nawet za dragi do kooca życia. –Popatrzył na mnie robiąc tę 
beznadziejną minę smutnego szczeniaka –Wybaczysz? 

Westchnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi. 

-Nie, ale i tak mnie odwozisz.  

background image

 

31 

 

Troy nic już nie powiedział, tylko odpalił silnik i ruszyliśmy. 

a

a

a

a

a

a

 

 

Od domu dzieliły mnie już tylko jakieś 2km, kiedy na naszej 
drodze pojawił się samochód z przedpotopowym kogutem na 
dachu. 

-Świetnie, gliny, tylko tego nam brakowało –Westchnęłam. 

-Nie blefowałaś z tą swoją Cioteczką. A myślałem, że 
staruszka nie byłaby do tego zdolna. 

-Nie wygląda też na taką, która mogłaby pokonad 17- latka, 
prawda? –Zachichotałam. 

-Oj, zamknij się lepiej –Powiedział zatrzymując się przy 
patrolu.   

-Dzieo dobry, drogówka Lexington, dokumenty poproszę. 

-Panie władzo –Zaczął Troy –Ja nawet nie przekroczyłem 
dozwolonej prędkości. Czy to naprawdę konieczne? 

-Jak najbardziej konieczne. A teraz, czy dostanę w koocu tę 
dokumenty? –Policjant zaczął się denerwowad. 

Co odbiło temu debilowi? Kto normalny kłuci się z policją? 
Dałby im te papiery i pojechalibyśmy dalej. Ale nie, Wielki 
Troy wie lepiej! Złapałam się za włosy i pokręciłam głową. Z 
kim ja się w ogóle zadaję? 

background image

 

32 

 

-Ale proszę pana, nam się strasznie spieszy. –Znowu zaczął 
dyskusje. –Ta tutaj –wskazał na mnie –zaraz musi byd w 
domu, bo jak nie to jej Ciotka naśle na mnie FBI.  

Momentalnie się wyprostowałam i spojrzałam na mojego 
towarzysza niedowierzającym wzrokiem. Co on w ogóle 
plecie!? 

-Ach tak? –Powiedział z lekkim znużeniem gliniarz –W takim 
razie wysiadamy z samochodu i podajemy mojemu koledze –
wskazał na radiowóz –swoją godnośd.  

-Troy, nie żyjesz –Wysyczałam przez zęby, kiedy kierowaliśmy 
się w stronę drugiego policjanta. 

-W koocu jakaś akcja, nie Nick, co tym razem –Odezwał się 
mężczyzna, którego do tej pory nie widziałam.  

-Nic nowego Joe, dzieciak nie chce pokazad dokumentów, 
pewnie zwinęli gdzieś tę furę. 

-Hej, to mój samochód! –Wrzasnął Troy, a ja trąciłam Go w 
ramie. Czy on nie może w koocu się uspokoid?            

-Tak, tak, nie wątpię –Zachichotał ten, który nas zatrzymał. –A 
teraz nazwisko i data urodzenia. 

-Bolton –Chłopak skrzyżował ręce na piersi -13 czerwca ’92. 

Mężczyzna wyjął radio z samochodu i przekazał dane Troya 
komuś z centrali. 

-A ty? 

background image

 

33 

 

-Że ja? –Facet pokiwał głową –Po co, przecież ja nawet nie 
prowadziłam!      

-Nie kłud się z nimi. Zapomniałaś? Jeśli ktoś ma broo, to ma 
rację. –Podszepnął mi mój towarzysz. Chyba zaraz ktoś 
dostanie w twarz!                                    

-A kto nie dalej jak 2 minuty temu sprzeczał się z tym 
tłuściochem o dokumenty, co? A poza tym, oni są z drogówki 
a tacy nie noszą broni. –Odszepnęłam do Niego. 

-Długo mam czekad królewno? 

Przeklęłam nieźle wnerwiona i odpowiedziałam sarkastycznie. 

-Już się robi, mój rycerzu! –Zrobiłam słodką minkę –Swan, 11 
listopad ’92. 

-Oboje nieletni –powiedział Joe i podał moje dane przez 
radio. Nagle coś zaczęło trzeszczed i zrozumiałam, że dostali 
odpowiedź. 

-Faktycznie to Jego wóz. 

-A nie mówiłem! 

-Więc dlaczego nie chciał pokazad dokumentów? –
Zastanawiał się Nick a po chwili podszedł do radiowozu i wyjął 
z niego alkomat. Skierował się w stronę Troya. –Dmuchasz w 
ten ustnik, dopóki nie powiem, że już, jasne? 

Mój kumpel pokiwał głową po czym zaczął test. No, tego już 
nie może spieprzyd. Całe szczęście, że wczoraj, (czy dzisiaj?) 

background image

 

34 

 

nic nie piliśmy. Za jakieś 5 minut z powrotem będziemy w 
drodze. Nim się spostrzegłam policjanci rozmawiali o czymś 
ze sobą oglądając alkomat. 

-No bez przesady –jęknął Troy –To było tylko kilka skrętów. 
Nie wierzę, że aż takie halo, z tego powodu. 

A ja nie wierzę, że go znam!  OMZ, ten idiota właśnie nas 
wydał. 

-Słucham? –Zainteresował się ten tłuścioch. 

-Mówię, że to była tylko trawa, nic nadzwyczajnego. Pewnie 
panowie też tego próbowali w młodości. 

Podeszłam do tego pacana i powiedziałam mu, że właśnie 
zafundował sobie porządne lanie. Ten jednak nie rozumiał 
dlaczego. 

-To był test na obecnośd alkoholu a nie narkotyków –
Oświeciłam Go w koocu. 

-Czyli, że oni by nas puścili? 

-Dobrze, że w koocu zrozumiałeś. Szkoda tylko, że tak późno!!  

-Więc teraz, kiedy przyznaliście się do brania narkotyków, 
zapraszamy z nami na komendę. –Wyszczerzył się bezczelnie 
Nick.         

-Ale maryśka to nie narkotyk –Jęczał Troy, kiedy wsiadaliśmy 
do policyjnego auta. 

background image

 

35 

 

-Wiesz co? –Powiedziałam najspokojniej jak umiałam –
Zamknij się! 

a

a

a

a

a

a

 

 

Siedzę właśnie w areszcie i tęsknie za moim różowym 
zeszytem. Zarezerwowałabym w nim calutką kartkę tylko dla 
Troya. Cały czas zastanawiam się jak alkomat można pomylid z 
testerem na obecnośd narkotyków. 

Po przyjechaniu tutaj dostaliśmy prawo do telefonu. Od razu 
zadzwoniłam do Meg, ale ta małpa uznała, że nam nie 
pomoże, bo nie zabraliśmy jej wtedy na skręta. Niech teraz 
tylko będzie coś ode mnie chciała… 

Oczywiście nie była to nasza pierwsza wizyta na komisariacie, 
byłam wcześniej zgarniana za dragi i dzikie imprezy w domach 
nic nieświadomych obywateli, którzy wypoczywali w Miami 
albo innym Los Angeles. Moje dane, podobnie jak Troya, były 
w kartotekach więc bez problemu skontaktowano się z 
naszymi opiekunami. 

Kilka razy zastanawiałam się dlaczego jeszcze nie siedzę w 
poprawczaku. Dopiero teraz zorientowałam się, że to nie jest 
normalne i pewnie moi rodzice mieli jakieś wtyki w policji.  

Eh, tak naprawdę to nic o nich nie wiedziałam, cały czas ich 
nie było. Niby dlaczego zaczęłam dpad i imprezowad? Z 
nudów. Miałam wolną rękę, bo przez cały czas zajmowały się 

background image

 

36 

 

mną jakieś niaoki, które pozwalały na wszystko. Na dobrą 
sprawę, moi rodzice byli strasznie wyluzowanie, nigdy nie 
dostałam nawet kary po nakryciu na paleniu albo dpaniu.  

-Isabello Marie… -Dobiegł mnie głos Ciotki. 

-Proszę Cię, nie koocz! –Przerwałam Jej w połowie zdania –
Jesteśmy w koocu w miejscu publicznym. A jaka była umowa? 
Nikt nie wie o moim beznadziejnym trzecim imieniu, a w taki 
sposób poznało by go wielu ludzi. 

-Jakich wielu? Oprócz nas jest tu tylko ten młody recydywista, 
Twój znajomy i ten miły Pan policjant. –Wyszczerzyła się w 
stronę gliniarza. Boże! Ja nie znam tej kobiety, a już na pewno 
nie jestem z nią spokrewniona. Żeby flirtowad z policjantem? 
Błagam… 

-A jak masz na trzecie, Bello? –zainteresował się Troy. 

-A co Cie to interesuje?! –Powiedziałam w tym samym czasie, 
co moja Ciotka odparła „Gienia”. 

-Ej, a umowa? 

-Ty też jej nie dotrzymałaś. Miałaś się już nie pakowad w 
kłopoty. 

Zabawne, kiedy się na to godziłam musiałam byd nieźle 
narąbana. Nie mogłabym żyd bez kłopotów, byłoby strasznie 
nudno.   

-O, jak słodko! –Odparł mój ex-najlepszy przyjaciel. –Ludzie 
będą mieli niezły ubaw jak im powiem. 

background image

 

37 

 

Nie tak od razu!  

-No cóż, nie chcę Ci psud zabawy –odparłam słodko –ale 
jeszcze nikt nie wie kto Cie tak urządził. 

W koocu się zamknął i nadąsał. Z niewinnym uśmiechem 
wyszłam z celi kierując się w stronę policjanta. 

-A teraz chcę odzyskad swoje rzeczy. –Powiedziałam do 
Niego. 

-Przykro mi, młoda damo, ale Twoja Ciocia już je odebrała. 

Cholera, a zabrałam Troyowi paczkę papierosów. Ciotka na 
pewno mi jej nie odda. Jak ja mam niby żyd bez szlugów?  

Skrzyżowałam ręce na piersi i wystukiwałam jakiś rytm stopą, 
kiedy Mey przeszła obok mnie, kierując się w stronę wyjścia. 

-Jak nie idziesz ze mną, to wracasz na piechotę –Powiedziała 
wychodząc z pomieszczenia. 

Westchnęłam i ruszyłam za Nią, rzucając Troyowi ostatnie 
wściekle spojrzenie. Bo to niby przez kogo się tu znaleźliśmy? 

a

a

a

a

a

a

 

 

-Musimy sobie poważnie porozmawiad. –Uznała, moja 
ciotunia, kiedy weszłyśmy do domu. 

No pięknie, zaczyna się. Westchnęłam i poszłam za nią do 
salonu. Prawie zachichotałam, kiedy zobaczyłam, że kobieta 

background image

 

38 

 

usiadła na wielkim fotelu, chciała chyba podkreślid swoją 
wyższośd, ale cóż, nie udało Jej się to. Wyglądała po prostu 
śmiesznie.  

Zajęłam miejsce na nowej kanapie, którą rodzice kupili kilka 
dni przed wypadkiem. Była Beżowa w jakieś brązowe esy-
floresy. Nie lubiłam takich dupereli, ale cóż, Oni tak.  

-A więc Isabello, nie uważasz, że ostatnimi czasy bardzo 
przesadzasz? 

-Niby w czym? –Mruknęłam. 

-We wszystkim –Westchnęła –Jednej nocy wychodzisz z domu 
i nikomu o tym nie mówisz, nazajutrz rano wracasz wielce 
obrażona i w dodatku pod wpływem alkoholu i z jakimś 
obcym chłopcem u boku…   

-Troy nie jest obcy. –Wtrąciłam. 

-A mogłabyś mi nie przerywad? Dziękuję. Na czym to ja… A, 
już wiem. Więc wracasz z nieznajomym, który chciał mnie na 
dodatek zaatakowad, mówiąc coś o tym, że nie mam prawa 
Cię stąd zabierad. Na szczęście dwiczyłam w młodości 
samoobronę… 

Ciekawe po co? –Pomyślałam –Chyba, żeby bronid się przed 
dinozaurami. 

-…Potem dostajesz karę, a mimo to wychodzisz z domu. I to 
na dodatek w towarzystwie Tego młodego recydywisty! Rano 
dzwonią do mnie z komendy, żeby powiedzied, że zatrzymali 

background image

 

39 

 

Cię pod zarzutem posiadania narkotyków! Rozumiesz to? 
Moją małą siostrzenicę podejrzewają o dpanie!  

Dpanie? Pierwszy raz słyszę w ustach ciotki takie słowa… 

-Rozczarowałam się na tobie, Isabello… 

-To wszystko? Bo tak jakby, to ja nie mam czasu. 

-O nie młoda damo, to jest dopiero początek! 

Matko! Czego ta kobieta ode mnie chce? Nie to, ze wydaje mi 
jakieś polecenia i zakazy, to jeszcze zabiera mój cenny czas! 

-Na początek porozmawiajmy o tym –Poszperała chwilę w 
torebce, po czym wyjęła paczkę papierosów. Tych samych, 
które odebrano mi na komendzie. –Co to jest? –Zapytała. 

-Papierosy. –Odpowiedziałam gładko. 

-Źle! –Wrzasnęła –To są zabójcy! A zabójców się karze! –
Wstała i podeszła do kominka, który stał w salonie. Zdziwiłam 
się, bo zazwyczaj nikt go nie używał, jednak teraz w jego 
wnętrzu hulały czerwone, parzące języki. 

Ona nie zamierza tego zrobid racja? –Pytałam samą siebie, 
chociaż zamiary Ciotki były przejrzyste. W koocu wrzuciła, 
nienaruszoną jeszcze paczkę, do ognia. 

-Nie! –Krzyknęłam –Kurwa, to były ostatnie jakie miałam! 

-Po pierwsze język! –Cóż, chyba właśnie powrócił Rambo –Po 
drugie, to faktycznie była ostatnia paczka papierosów, jakie 
miałaś okazję mied przy sobie. A po trzecie, na Paleniu się nie 

background image

 

40 

 

skooczy. Od dzisiaj masz całkowity zakaz picia alkoholu, oraz 
przebywania w jednym pomieszczeniu z Osobami mającymi 
narkotyki… 

-Ale jeśli pójdę do klubu, to nie będę się pytad każdej osoby, 
czy ma dragi. To jest niedorzeczne. 

-Dokładnie, dlatego od dziś w życie wchodzi też całkowity 
zakaz imprez. 

-Chyba śnisz! Ja nie przeżyje bez imprez tygodnia. Co ja 
mówię? Tygodnia? Raczej 2 dni. 

-Czas dorosnąd. Imprezowanie, nie jest wcale potrzebne do 
szczęścia. 

Tak, ciekawe dla kogo? 

-Nie chce też widzied u ciebie innych dziwactw, takich jak to 
coś w Twojej brwi. 

-Masz na myśli pearcing?  

-Nie obchodzi mnie jak to się nazywa. W  każdym razie nie 
robisz sobie więcej ani tego ani tych dziwnych rysunków na 
skórze. Wiesz o co mi chodzi, takie coś, jak ten chuligan miał 
na ramieniu. –Tatuaże? A co jej to przeszkadza? –A teraz idź 
na górę i zacznij się pakowad. Wyjeżdżamy stad jak najszybciej 
się da. Zaraz zadzwonię na lotnisko i zarezerwuję bilety. 

Ona robi sobie ze mnie jaja, racja? 

background image

 

41 

 

Wstałam z kanapy i wspięłam się po schodach. Wszystko o 
czym teraz myślałam to łóżko. I nie chodziło o żadne rzeczy 
‘dla dorosłych’ a o zwykły, ludzki sen. Jak bardzo chciałabym 
się od tego odciąd, chociaż na chwilę. Weszłam do pokoju i 
zamknęłam drzwi, jednak nigdzie nie mogłam znaleźd klucza. 
Co się z nim stało? Chyba tylko Ci na górze się orientują. 

Zdjęłam z siebie skórzaną kurtkę, conversy i dziurawe jeansy, 
po czym skoczyłam na łóżko. Grzebałam chwilę między 
poduszkami, które rozrzuciłam kilka dni wcześniej, aby po 
chwili wyjąd z pomiędzy nich mój różowy zeszycik.  

Tak jak obiecałam sobie wcześniej, poświęciłam całą stronę 
dla Troya. Zanim skooczyłam, skrobnęłam też kilka słów o 
Mey. Oczywiście, nie da się na niej odegrad w tradycyjny 
sposób, ale zawsze jakiś się znajdzie… 

Później chyba usnęłam, bo kiedy otworzyłam oczy coś pukało, 
a za oknem było ciemno. Dopiero po chwili zrozumiałam, ze 
to ktoś puka do drzwi. 

-Wejśd –Krzyknęłam i przetarłam zaspane oczy. 

-Bello, przyszłam Ci powiedzied, że wylatujemy w środę, tak 
więc bądź gotowa. 

-A mogę się dowiedzied co dzisiaj jest? Bo niekoniecznie wiem 
ile do tej środy zostało… 

-Niedziela, właściwie to jej koniec –westchnęła rozglądając się 
po pokoju –Dlaczego Ty jeszcze nie zaczęłaś pakowania? 

background image

 

42 

 

-Usnęłam, nie byłam więc do tego zdolna… 

-Dobrze, niech Ci będzie.  

Kobieta przeniosła na mnie wzrok po czym… czy ona się 
niepewnie uśmiechnęła? To chyba jakiś joke, albo coś. To nie 
mogła byd Mey. Tą prawdziwa pewnie porwało jakieś Ufo czy 
inne tego typu badziewie. 

-Chciałabym jeszcze raz z tobą porozmawiad –powiedziała, po 
czym usiadła na brzegu mojego łóżka. Czy ona nie przekracza 
jakiś granic? A co z Moją przestrzenią osobistą?     

-Chodzi o to, że… Wiem, że Twoja matka jeszcze z Tobą o tym 
nie rozmawiała… To znaczy… -Zaczęła się jąkad. Wow, 
ciekawe o co chodzi? 

-Nic z tego nie rozumiem. –Przyznałam szczerze. 

Ciotka westchnęła i zaczęła przeszukiwad kieszenie. W koocu 
coś z nich wyjęła. Jakiś mały przedmiot. Nie widziałam 
dokładnie, w przytłumionym świetle, rzucanym przez księżyc.  

Podała mi małe opakowanie a kiedy zobaczyłam co to jest 
niemal nie zaczęłam chichotad. Czy Mey ma zamiar 
uświadamiad mnie w sprawach, powiedzmy, zażyłych 
stosunków damsko-męskich?  

Tajemniczym przedmiotem było bowiem opakowanie z 
prezerwatywą. 

-A więc Bello, może zacznę od początku. Jeśli kobieta i 
mężczyzna się kochają, chcą byd blisko siebie. I chcą… Hmm… 

background image

 

43 

 

Pieprzyd się? 

-… Obdarowywad siebie nawzajem. 

Phi. Takiej głupoty to ja już dawno nie słyszałam. 

-To –wskazała na gumkę, którą trzymałam –służy do, jak to 
ująd, bezpieczeostwa? W każdym bądź razie to jest potrzebne 
parą, które chcą byd blisko siebie, ale nie chcą żadnych 
zobowiązao, np. dziecka.  

-Ale o czym ty w ogóle mówisz? –Zagrałam idiotkę. Ta 
komedia była po prostu genialna! Dlaczego ja nie mam 
kamery, albo chociaż dyktafonu? 

-Wiem, że jesteś za młoda na te sprawy… -Za młoda? Kobieto 
o czym Ty do mnie mówisz? Mam w koocu 17 lat, nie? A po 
raz pierwszy ‘poznałam bliżej’ chłopaka mając 14, więc nie 
mów mi tu o młodości! -… Jednak ostatnie noce spędziłaś 
razem z tym chłopcem. Ty na pewno nie odczuwasz jeszcze, 
Hmm… pociągu, do mężczyzn, ale ten chłopiec… jak mu było? 

-Troy. 

-Ah, no tak, Troy. W każdy razie chłopcy w Jego wieku czują 
już ten pociąg i chcą byd bliżej dziewczyn.  

Te duperele są strasznie nudnę. Trzeba chyba odkręcid trochę 
atmosferę. 

-A co trzeba z tym robid, żeby byd bezpiecznym? –Zapytałam 
siląc się na ciekawski ton, ale wewnątrz niemal nie 
wybuchając ze śmiechu. 

background image

 

44 

 

-Eh, no wiesz… to… -Ciotka spaliła buraka.  

Po prostu pięknie. Kto mówi, ze zemsta nie może byd słodka? 

Reszta naszej rozmowy toczyła się jeszcze bardziej komicznie. 
Mey pokazywała mi różnice między słowem penis a tenis  na 
co ja przytakiwałam i w przerwach niekontrolowanych 
wybuchów śmiechu wtrącałam: ‘naprawdę?’ bądź ‘co ty nie 
powiesz ?’. Zaczęło się robid nieciekawie kiedy doszła do 
chorób wenerycznych takich ja zapalenie pochwy. Udałam 
więc szybko zmęczenie i pozbyłam się jej z mojego sacrum.  

To już tylko trzy dni. Po upływie tego czasu wszystko się 
zmieni. Jak ja mogę na to pozwolid!? Na dodatek jutro 
pierwszy dzieo szkoły. Zwykle nie przejmowałam się tym 
kiedy kooczą się, a kiedy zaczynają lekcje. Zawsze zręcznie 
podrabiałam podpis mamy zwalniając się na cały tydzieo.   

Eh, ciotka nigdy nie dałaby się na to nabrad. Jest dużo 
twardsza niż matka. Ona na nic nie zwracała uwagi. Ślepo 
wierzyła, że średnio co miesiąc klasa wyjeżdża na tygodniowe 
wycieczki integracyjne, w których nie biorę udziału i całe dnie 
przesiaduje poza domem u koleżanki Meg ucząc się staro-
arabskiego. Boże, jak ona mogła byd taka pusta?  

Tata nie był lepszy. Pracował całe dnie jako kierownik 
McDonald a, czasem obsługując też  McDriva. Nigdy nie 
zapomnę tych porannych akcji kiedy pytał mnie co chcę na 
śniadanie a potem wołał  czy zamówienie zgadza się z 
monitorem.  

background image

 

45 

 

Nie jestem sentymentalna, nie żal mi bezdomnych psów, 
obdzieranych ze skór fok, ani nawet ofiar huraganów, ale tych 
ślepych na życie, wiecznie zabieganych głupców będzie mi 
brakowad. Zawsze dawali mi to co chciałam i za bardzo nie 
obchodziło ich to co robię, gdzie chodzę i z kim się spotykam.  

W przeciwieostwie do wścibskiej cioteczki Mey, która gdyby 
mogła wdarła by z brudnymi butami w moje życie osobiste 
depcząc je i wyrzucając do kosza. Zaraz, czy ja powiedziałam  
gdyby mogła ? Ona właśnie to zrobiła. Dokonała bestialskiego 
gwałtu na mojej prywatności i w dodatku próbuje ułożyd mi 
życie według jakiegoś chorego,  tylko jej znanego schematu.  

Nie zamierzam dawad sobą rządzid tej starej prukwie! Ok, 
zgodzę się ma nade mną pewną władzę, np. Może mnie 
oddad do domu dziecka ( co prawda tylko na rok, ale to i tak 
był by niezły obciach), albo wysład na farmę wujka Eryka co 
było by chyba jeszcze gorsze.  

 

Cały wieczór spędziłam nie wiedząc co ze sobą zrobid. 

Ukradkiem spojrzałam na zegarek. Czerwone cyfry mrugały 
wskazując północ. Salon tatuażu na Lexington Avenue 
powinien byd jeszcze czynny. Jeżeli wrócę przed czwartą rano, 
ciotka nawet nie pomyśli, że mogłam opuścid teren tego 
pokoju, a rano jakby nigdy nic udam się do szkoły.  

Plan był genialny. Postanowiłam nie zwlekad dłużej i już po 
dziesięciu minutach wyskakiwałam przez okno do ogrodu, 
uważając by przy lądowaniu ugiąd kolana i nie wypieprzyd się 

background image

 

46 

 

na pysk co mogłoby obudzid ciotkę. Chwilę później gnałam już 
Kent Avenue w stronę znajomych świateł Lexington.

 

Salon tatuażu był obskurny, ale w tej chwili było mnie stad 
tylko na to   ciotka obcięła mi fundusze z osiemdziesięciu 
dolarów tygodniowo na zero. W środku było chyba jeszcze 
gorzej niż na zewnątrz. Przypominało to średniowieczne 
miejsce tortur. Klimatu dodawał temu fakt, że właśnie ktoś 
rozdarł ciszę głośnym wrzaskiem. Nie należę do tchórzy, ale 
na ten dźwięk włos zjeżył mi się na karku.

  

- A ty czego tu szukasz cukiereczku –usłyszałam ochrypły 
męski głos. Za mną stał tęgi mężczyzna przypominający 
wyglądem motocyklistę lub kierowcę ciężarówek.  

- To chyba oczywiste. Z reguły ludzie przychodzą tu, żeby 
sobie zrobid tatuaż. –Odpowiedziałam starając się by mój głos 
brzmiał dorośle i pewnie. Chyba mi się to nie udało.

  

- Tak, masz rację, z reguły po to właśnie przychodzą. Chociaż 
zdarzają się też takie panienki, które przychodzą tu zadowolid 
Dużego Billa.

  

- Kto to Duży Bill?

  

- To właśnie ja. –świetnie koleś mówi o sobie w trzeciej 
osobie. Zwykle tak zachowują się niezrównoważeni 
psychicznie mordercy, gwałciciele i inne patologie społeczne.    

-Hmm. Nie przypominam sobie abym po kogoś dzwonił więc 
pewnie jesteś klientką. Dowodzik proszę.    

background image

 

47 

 

Że co! Facet uważał, że jestem wyjątkowo dorosła, żeby się z 
nim pieprzyd ale nie dostatecznie dorosła, żeby zrobid sobie 
tatuaż!

 

- Zostawiłam w drugich spodniach ale może mi pan uwierzyd, 
że jestem dużo starsza niż wyglądam.

  

- Taa..jasne. Masz szczęście. Dziś mamy dzieo dobroci dla 
zdemoralizowanych bachorów z sąsiedztwa pod warunkiem, 
że masz kasę.  

- Sto dolarów wystarczy? –W oczach mężczyzny pojawił się 
błysk

  

-Jestem do usług skarbie.

  

Zaprowadził mnie do zaśmieconego pokoju, gdzie potknęłam 
się najprawdopodobniej o zużyty kondom, jednak nie miałam 
odwagi spojrzed w dół.  

- A teraz co i gdzie?

  

- Że co proszę?

  

- Co mam ci wytatuowad i gdzie, cholera przecież nie jestem 
jasnowidzem!

  

- Chioski napis ‘kocham Kentucky’ –Powiedziałam bez 
zastanowienia.  

Nigdy wcześniej nie myślałam o tym jak ma wyglądad tatuaż. 
To miało byd coś co przypominałoby mi o moim kochanym 
mieście zanim opuszczę je prawdopodobnie na zawsze    

background image

 

48 

 

-Na wewnętrznej stronie uda. 

a

a

a

a

a

a

 

 

Cholera! Tylko to chodziło, a właściwie latało z prędkością 
odrzutowca, w mojej głowie. Teraz już wiem dlaczego na ludzi 
z tatuażami patrzy się jak na idiotów. To są jacyś masochiści, 
czy inne gówno tego typu.         

Ała, jak to boli!         

Ok., chciałam zrobid na złośd ciotce ale nikt nie powiedział mi, 
ze to będzie bolało. I jeszcze przez jakiś czas będzie się goiło i 
paskudziło… Ble! Jak ja mam to utrzymad w tajemnicy? Jeśli 
Mey się o tym teraz dowie to zamiast do tego wygwizdowa 
wyśle mnie do zakonu! Albo jeszcze gorzej. Do zakonu w tym 
zapchlonym Forks!  

Jakimś cudem doszłam do domu. Ale jak na pół-mózga 
przystało nie przemyślałam tego, jak mam się dostad do 
środka. No po prostu świetnie. Wróciłam do frontowych 
drzwi i zaczęłam myśled, co takiego właściwie mogę teraz 
zrobid. W koocu wpadłam na genialny plan. Miałam we 
włosach wsuwki. Jeśli ucieczka niczym z filmów akcji się 
powiodła, to czemu z otwieraniem drzwi spinką, miałoby byd 
inaczej?  

Ok., to nie jest jednak takie proste, ale w koocu udało mi się 
otworzyd ten jebany zamek. Poświęciłam na to co prawda 

background image

 

49 

 

jakieś 1,5 godziny i ze 4 wsuwki, ale teraz oto stoję w holu.  
Aktualnie mam tylko jedno marzenie. Położyd się i spad. Spad, 
ile dusza zapragnie.         

Weszłam na górę i położyłam się na miękką, przeszłą dymem 
papierosowym pościel. Tak, teraz wystarczy tylko zamknąd 
oczy i…  

Nagle do pokoju coś wtargnęło z głośnym łoskotem.  

-Bella! Wstawaj! Zaczyna się nowy dzieo! A poza tym musisz 
wyszykowad się do szkoły! –No tak, mogłam się tego 
spodziewad. Nawet tu tę prukwę obowiązują wiejskie 
zwyczaje.    

-Hę? -Jęknęłam.  

-Wstawaj, wstawaj!  

Kobieta zerwała ze mnie kołdrę i zrzuciła na podłogę.         

-Kurwa, moja noga!- wymsknęło mi się  

-Język Isabello! A poza tym spadnięcie z łóżka jeszcze nikomu 
nie zaszkodziło!  

Może nikomu nie, ale nastolatce ze świeżym tatuażem na 
pewno.  

Jakoś udało mi się przekonad Mey, że sama doskonale 
potrafię wybrad sobie świeże ubranie do szkoły. Tak więc 
Kobieta wyszła a ja złapałam za komórkę i szybko znalazłam 
to, czego szukałam.  

background image

 

50 

 

-Troy, idioto teraz coś wymyśl! - Pisnęłam kiedy kumpel 
odebrał.  

-Co? Kto mówi? I czemu dzwonisz osobo w środku nocy? - 
Bełkotał.  

-Troy, to ja - Wnerwiłam się. Trzeba było go jakoś rozbudzid. - 
Właśnie jedzie po ciebie policja, ta laska z knajpy cię pozwała. 
No wiesz ta, której pokazałeś fiuta.  

-Że co? Która? Helga? Ta Niemka? Ona pokazała mi cycki i 
jakoś nie mam zamiaru jej za to pozywad, poza tym graliśmy 
wtedy w rozbieranego pokera. -No właśnie o to mi chodziło, 
rozbudził się. 

-Jest mały problem. Nikt z tobą nie grał ty mały zjebie, do tej 
pory nie rozumiem po chuj się rozbierałeś. 

- Jak to?!  

- Przecież nikt ci nawet nie rozdał kart! Dobra mniejsza o to, 
nie w tej sprawie dzwonię. Nikt Cię nie pozwał, jak na razie, 
ale ja to zrobię jeśli mi nie pomożesz.  

-Co?!  

Kretyn  

-Przyjeżdżaj do mnie. Migiem.  

- Po co?  

background image

 

51 

 

- A i wymyśl jakąś sensowną wymówkę, chorobę czy coś w 
tym stylu. Ciotka chce mnie wysład do szkoły! Tylko zagęszczaj 
ruchy, na razie. - Rozłączyłam się.  

a

a

a

a

a

a

 

Ile czasu może szykowad się facet? Spojrzałam na zegarek i 
przeczesałam w wyniku frustracji włosy palcami. 7.30. 
Cholera, gdzie się podział ten debil? Zaraz muszę wyjśd, a 
właściwie ciotka wywali mnie do szkoły.  

Nie żyjesz Troy, jeśli nie przyjdziesz za 3, 2, 1… 

Puk, puk.  

Nie powiem, ma wyczucie.  

Wyleciałam z pokoju i zbiegłam po schodach prawie wpadając 
w korytarzu na Mey. W koocu otworzyłam drzwi, za którymi 
czekał mój kumpel.  

-Troy? -Udałam zdziwienie. - Co ty tutaj robisz?  

-Przecież sama do mnie dzw…- Nie dokooczył, bo właśnie 
kopnęłam go w piszczel - Ała!  

-To się nie wydurniaj. Prukwa w pobliżu. –Szepnęłam. Kiedy 
Troy pokiwał w zrozumieniu ja kontynuowałam już nieco 
głośniej. - Jak to nie ma lekcji? Słyszałaś ciociu? -Przymilałam 
się.  

background image

 

52 

 

-Nie ma szkoły? Niemożliwe! Jest w koocu poniedziałek!  

Popatrzyłam wyczekująco na chłopaka a ten zaczął coś 
zmyślad.  

-No tak, ale….. eeeee… –Kurwa Troy ty imbecylu wymyśl coś – 
dzisiaj w nocy Alkaida porwała naszą panią dyrektor, gdyż 
potrzebowali amerykanki w średnim wieku do nakręcenia 
irakijskiego pornola…. 

a

a

a

a

a

a

 

 

I tak dzięki niezwykłej inteligencji mojego „przyjaciela” 
zmierzałam właśnie droga w kierunku szkoły. 

- Troy? 

- Tak? 

- Mówiłam Ci już, że jesteś jebanym imbecylem z mózgiem 
paprotki?  

- Bello, paprotki nie mają mózgu. – Powiedział to z takim 
przekonaniem, że zaczęłam mied wątpliwości, iż w ogóle 
posiada coś takiego jak IQ. 

- A Alkaida to nie wytwórnia izraelskich filmów 
pornograficznych ty skooczony kretynie!!!! – Wydarłam się 
tak głośno, że sąsiadka z domu obok spadła ze schodów. – I co 
teraz zrobimy? Jak Mey się dowie, że znowu nie było mnie w 
budzie na 100 % skooczę na farmie wujka Eryka. A wierz mi to 

background image

 

53 

 

miejsce jest dla mnie tak okropne, jak dla ciebie klub 
gejowski.  

- O boże! –Pokiwał w zrozumieniu głową –Czyste zło. Luzik 
Bells zostaw to mnie. –Wyszczerzył się wyciągając komórkę z 
kieszeni. 

- Coś nie za bardzo mnie przekonałeś. –Popatrzyłam na niego 
pytającym wzrokiem, kiedy zaczął wystukiwad jakiś numer w 
telefonie. – Gdzie dzwonisz!? – Ogarnęło mnie przerażenie. 

Ostatnim razem Troy porwał mnie spod szkoły furgonetką 
kumpla. Wyskoczył w czarnej kominiarce i z pistoletem na 
kulki. Skooczyło się to tym, że ganiało nas całe FBI. Dobrze, że 
jego rodzice są nadziani. Przynajmniej stad ich na opłaty za 
akcje policyjne, strażackie, opłacenie opieki medycznej, 
remont klubów i kaucje w areszcie, a jeśli już o tym mowa…  - 
Ile wynosi kaucja za areszt i zarzut posiadanie narkotyków i 
jeszcze prowadzenia pod wpływem? 

- Jej Bells! Nie chcesz wiedzied! Starzy odcięli mi dochody 
chyba do czterdziestki. Ojciec opowiadał jak bardzo się na 
mnie zawiódł, a matka krzyczała coś o jebniętym umysłowo 
psychopacie. Nawet trzy uncje zioła nie są tego warte. A teraz 
patrz i ucz się. –Przyłożył telefon od ucha i odchrząknął. –
Dzieo dobry z tej strony Peter Parker, jestem lekarzem Belli 
Swan. Otóż Bella ostatnio źle się czuje. Niestety 
podejrzewam, że ma świerzbiączkę . Do kooca tygodnia 
będzie musiała zostad w domu, więc proszę o 
usprawiedliwienie jej nieobecności w szkole. Tak oczywiście, 

background image

 

54 

 

że poinformuję panią o postępach w leczeniu. Pozdrowię 
Bellę. Dziękuję. Do widzenia. – rozłączył się i powiedział z 
triumfem – Załatwione. Wisisz mi uncje zioła.  

- Troy posłuchaj mnie uważnie bo więcej tego nie powtórzę. 
Jesteś wielki! – Naprawdę odczułam ulgę. Jedno mnie tylko 
zastanawiało… - skąd miałeś numer do pani Jankins? 

- Och Bells to długa i cholernie zboczona historia – zaśmiał się 
ironicznie. 

- Wiesz co Ci powiem? Jesteś obrzydliwy. Pani Jankins?! Ona 
ma ze czterdzieści lat! 

- Ale za to temperament siedemnastolatki. – Po chwili oboje 
wybuchliśmy śmiechem.  
Troy potrafi byd wnerwiającym, kretyoskim, 
niedorozwiniętym, pojebanym erotomanem, ale urozmaica 
moje życie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wkrótce to 
wszystko stracę. Stracę jego. Ta myśl nie daje mi spokoju. 
Wizja świata bez Troy’a, który wypełnia każdą moją komórkę 
przytłoczyła mnie niczym jakaś cholerna skała. Prawie 
poczułam jak jej ciężar wyciska mi powietrze z płuc.  
-Hej mała, co jest? – W jego głosie kryło się zaniepokojenie.                                                                                      
-Zdajesz sobie sprawę, że w czwartek już mnie tu nie będzie?          
- Wiem, wiem skarbie, ale staram się o tym nie myśled. 
Ważne jest tylko to, co tu i teraz. Nie ma sensu myśled o tym, 
co się jeszcze nie zdarzyło.   

 

                                                

- Matko, Troy to najmądrzejsze słowa jakie kiedykolwiek 
padły z twoich ust.  

 

 

 

 

                                          

- Tak naprawdę to przeczytałem to na pudełku płatków 

background image

 

55 

 

śniadaniowych, ale dzięki za uznanie. To wiele dla mnie 
znaczy.   

 

 

 

 

                                     

-To, co? Mokry pies? – Zapytałam 
-Mokry pies. –Przytaknął z uśmiechem. 

 

 

a

a

 

 

M

M

e

e

y

y

 

 

p

p

o

o

v

v

 

 

a

a

 

 

 
- Co za rozpieszczona, pyskata, mała ladacznica! Nie wiem jak 
Tom i Melanie mogli do tego dopuścid. Gdybym od początku 
się nią zajmowała na pewno nie wyrosłaby na szlajającą się po 
klubach przyszłą ulicznicę. Przynajmniej nie pieprzy się z byle, 
kim. Chociaż ten jej przyjaciel… Troy? Ach no tak. Bella 
wspominała mi, że jest gejem.  
 
Wyjrzałam przez okno i westchnęłam widząc tego 
zdezelowanego vana.  
 
-Dam sobie obciąd obie ręce, że Bells na pewno nie ma teraz 
w szkole. –To może trochę dziwne, ale zawsze, gdy coś mnie 
mocno wkurzy gadam do siebie. Teraz jednak nie odczuwam 
zwykłej złości. To uczucie bezsilności pomieszanej z 
rezygnacją. Naprawdę nie wiem jak mam do niej dotrzed. Jak 
pokazad, że wcale nie chcę dla niej źle. Z kieszeni spodni 
wyjęłam starą dobrze mi znaną fotografię. Była na niej mała 
dziewczynka na łaciatym kucyku.  
- Och Bello, czemu musiałaś się aż tak zmieniad. Ile bym dała, 
żebyś znowu była tą samą bezbronna istotką.  
 

background image

 

56 

 

W oczach zakręciły mi się łzy. Szybko wetknęłam zdjęcie z 
powrotem do kieszeni. Dom wydawał się taki duży i pusty, 
gdy nikogo w nim nie było. Muszę jakoś umilid sobie resztę 
popołudnia.  
 
Pokój Belli był jak zwykle jednym wielkim śmietnikiem. 
Dziwne, że ktoś może zrobid taki bałagan w pomieszczeniu, w 
którym praktycznie tylko śpi, a to też nie zawsze. Otworzyłam 
szafę i pospiesznie przeszukałam stertę ubrao na jej dnie. 
- No dalej, gdzieś tu musi byd… O, mam! – W mojej ręce 
spoczywała już butelka Johny Walkera. Cholera skąd 
gówniarstwo ma dostęp do takich alkoholi! Nie zawracałam 
sobie głowy szukaniem szklanki. Pociągnęłam jeden łyk i drugi 
i trzeci i…. kurwa, kurwa, kurwa, kogo licho niesie! Na dole 
ktoś ewidentnie majstrował przy drzwiach. Zabrałam butelkę 
ze sobą i ruszyłam z wyzywad jebanego gościa bez poczucia 
chwili. Jednak, gdy otworzyłam drzwi nikogo nie było. 
- Alle, o co chodzi…?! – Wtedy mój wzrok przykuł dziwny 
przedmiot wiszący na drzwiach. Przypominał podłużny… 
gumowy… balonik? Gdy uważnie zbadałam ów przedmiot 
okazało się, że na pewno nie jest to balonik.  
- O fuuuuu! Co za czub przybija mi do drzwi kondomy?!!- W 
środku dostrzegłam jeszcze coś. Była tam mała zwinięta 
karteczka.  Pospiesznie ją wyjęłam i przeczytałam liścik: 
 
 

Bello 

background image

 

57 

 

       To było najlepszy sex, jaki 
kiedykolwiek przeżyłem. Musimy to 
powtórzyć, tylko tym razem nie udawaj 
orgazmu – daj mi się wykazać. 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx                                                

MATT

” 

 
- Ale, ale, ale… to nie możliwe! To nie może byd prawda. 
Usłyszałam brzdęk tłuczonego szkła i obraz zalała mi 
ciemnośd.