background image

DIANA PALMER 

SPEЈNIONE MARZENIA 

background image

PROLOG 

Leo  Hart  czuі  siк  osamotniony.  Ostatni  z  braci,  Rey,  oїeniі  siк  i  wyprowadziі  z  rodzinnego  domu 

niemal  rok  temu.  Leo  zostaі  sam,  a  jego  jedyna  towarzyszka,  stara  i  cierpi№ca  na  artretyzm  gospodyni, 

odwiedzaіa go ostatnio zaledwie dwa razy w tygodniu i w dodatku wiecznie straszyіa odejњciem na emeryturк. 

Leo - wielki amator piernikуw - najbardziej obawiaі siк tego, їe nikt nie upiecze mu ulubionego piernika i bкdzie 

zmuszony jeџdziж codziennie na њniadanie do kafejki, w mieњcie, co przy napiкtym rozkіadzie zajкж na ranczu 

byіoby niezwykle kіopotliwe. 

Leo  rozparі  siк  wygodniej  w  fotelu  w  swoim  gabinecie.  Nie,  nie  zazdroњciі  braciom.  Wrкcz 

przeciwnie, byі szczкњliwy, їe uіoїyli sobie їycie. Wszyscy oprуcz Rey a i Meredith mieli dzieci: Simon i Tira 

dwуch  synkуw,  Cag  i  Tess  -  jednego,  Corrigan  i  Dorie  byli  juї  rodzicami  chіopca  i  wіaњnie  urodziіa  im  siк 

cуreczka. 

Jednak, jeњli siк nad tym zastanowiж, Leo musiaі przyznaж, їe ostatnio brakowaіo kobiet w jego їyciu. 

Wrzesieс dobiegaі koсca, a on spкdziі caіe lato, haruj№c na ranczu. Ostatnio, zupeіnie nieoczekiwanie, zaczкіo 

mu to doskwieraж. 

Smutne rozmyњlania przerwaі dzwonek telefonu. 

- Moїe wpadniesz na kolacjк? - rozlegі siк w sіuchawce gіos Reya. 

-  Nie  zaprasza  siк  brata  na  kolacjк  podczas  wіasnego  miesi№ca  miodowego  -  ze  њmiechem 

odpowiedziaі Leo. 

- Aleї, Leo, pobraliњmy siк w ostatnie Boїe Narodzenie - przypomniaі Rey. 

-  Jeszcze  sporo  czasu  minie,  zanim  skoсczy  siк  wasz  miesi№c  miodowy.  Tak  czy  siak,  dziкki  za 

zaproszenie. Mam robotк. 

- Robota nie zast№pi ci kontaktуw z ludџmi - skarciі go Rey. 

-  Nie  nadajesz  siк  na  mentora  -  zaњmiaі  siк  Leo.  -  Moїe  innym  razem  - dodaі wymijaj№co. Poїegnaі 

siк z bratem i odіoїyі sіuchawkк. 

Przeci№gn№і  siк,  napinaj№c  miкњnie  szerokich  plecуw  i  mocnych  ramion.  Niezwykі№  tкїyznк 

fizyczn№  zawdziкczaі  nieustannej  pracy  na  ranczu.  Czasem  zastanawiaі  siк, czy ciкїk№ harуwk№ nie prуbuje 

zagіuszyж innych mкskich potrzeb. Cуї, kiedyњ nie unikaі kontaktуw z kobietami, co wiкcej, dziewczyny nawet 

do niego lgnкіy, ale teraz, w wieku trzydziestu piкciu lat, takie powierzchowne, krуtkotrwaіe zwi№zki przestaіy 

go zaspokajaж. 

Wіaњciwie zamierzaі spкdziж spokojny weekend w domu, a tymczasem Marilee Morgan, przyjaciуіka 

Janie  Brewster,  namуwiіa  go  na  wyprawк  do  Houston.  Mieli  zjeњж  razem  obiad  i  obejrzeж  balet,  na  ktуry 

Marilee zdobyіa bilety. Leo lubiі balet, a dїip Marilee byі w warsztacie i dziewczyna potrzebowaіa samochodu, 

najlepiej z zaufanym szoferem. 

Marilee byіa doњж іadna, miaіa klasк i choж nie wydawaіa siк Leo ani trochк poci№gaj№ca, przyj№і 

jej  propozycjк.  Wіaњciwie  mуgі  byж  pewien,  їe  Marilee  nigdy  w  їyciu  nie  zaprosiіaby  go  na  randkк  w 

rodzinnym Jacobsville. Tu plotki rozeszіyby siк po caіym miasteczku z szybkoњci№ zarazy i oczywiњcie zaraz 

nastкpnego  dnia  dotarіyby  do  Janie,  a  nagіa  skіonnoњж  tej  smarkuli  do  niego  stanowiіa  dla  wszystkich 

tajemnicк poliszynela. 

background image

Jednak  najwiкkszy  wpіyw  na  decyzjк  Leo  miaі  jeden  bardzo  istotny  fakt  -  spotkanie  z  Marilee 

zwalniaіo  go  z  jutrzejszego  obiadu  u  starego  przyjaciela  i  partnera  w  interesach,  Freda  Brewstera  -  ojca  Janie. 

Wprawdzie  Leo  bardzo  lubiі  towarzystwo  Freda,  ale  ostatnio,  z  powodu  nieoczekiwanego  wybuchu  uczuж  ze 

strony jego cуrki, sprawy nieco siк skomplikowaіy. 

Leo  miaі  wobec  Janie  doњж  mieszane  uczucia.  Odstraszaіy  go  przekonania  mіodziutkiej  studentki 

psychologii - dwudziestojednoletnia Janie wіaњnie skoсczyіa drugi rok studiуw i najwyraџniej byіa pod wielkim 

wraїeniem poznawanej na uczelni dziedziny wiedzy. 

Leo  nie  mуgі  odmуwiж  dziewczynie  urody.  Smukіa,  drobna  Janie  miaіa  piкkne,  dіugie  wіosy  w 

trudnym do opisania zіoto - br№zowym kolorze i bіyszcz№ce, szmaragdowe oczy. Ale Leo wci№ї pamiкtaі j№ 

jako dziesiкcioletniego podlotka z aparatem na zкbach. Janie byіa od niego duїo mіodsza i taka dziecinna. Gdy 

prуbowaіa z nim flirtowaж... To byіo takie naiwne, doprawdy њmiechu warte. 

No i nie potrafiіa gotowaж. Jej gumiasty kurczak sіyn№і w caіej okolicy, a piernik zasіugiwaі na miano 

њ

miercionoњnej broni. Gdyby ktoњ dostaі nim w gіowк, z pewnoњci№ padіby na miejscu. 

To wіaњnie ta ostatnia myњl - o zabуjczym pierniku - wpіynкіa na ostateczn№ decyzjк Leo. Siкgn№і 

po sіuchawkк i wykrкciі numer Marilee. 

- Czeњж, Leo - usіyszaі miкkki gіos. 

- O ktуrej mam ciк jutro odebraж? 

- Mam nadziejк, їe nie wspominaіeњ Janie o naszej wyprawie? - zapytaіa nieњmiaіo Marilee po chwili 

wahania. 

- Wiesz przecieї, їe unikam spotkaс z Janie - odparі Leo zniecierpliwiony. 

- Tak tylko chciaіam siк upewniж. - Marilee usiіowaіa zatuszowaж niepokуj њmiechem. - Bкdк gotowa 

o szуstej. 

- Doskonale - Leo zakoсczyі rozmowк i odіoїyі sіuchawkк. 

Nastкpnie bezzwіocznie wykrкciі numer Brewsterуw. Pech chciaі, їe telefon odebraіa wіaњnie Janie. 

- Czeњж, Janie - powitaі j№ lekkim tonem. 

' - Czeњж, Leo - odparіa dziewczyna, dysz№c lekko, jakby sk№dњ biegіa. - Daж ci tatк? 

- Nie, przekaї mu tylko, proszк, krуtk№ wiadomoњж. Muszк odwoіaж jutrzejszy obiad. Mam randkк - 

oznajmiі z udanym spokojem. 

Po drugiej stronie telefonu na uіamek sekundy zapadіa niemal grobowa cisza. 

- Ach tak. 

-  Przykro  mi,  ale  zapomniaіem,  їe  jestem  umуwiony,  kiedy  przyj№іem  zaproszenie  twojego  taty  - 

skіamaі Leo. Nagle poczuі siк jak draс. - Przekaїesz mu moje przeprosiny? 

- Tak, oczywiњcie. Baw siк dobrze - odparіa Janie zduszonym gіosem. 

- Coњ siк staіo? - spytaі Leo z niepokojem. 

-  Nie,  sk№d!  Pa!  -  zawoіaіa  Janie  i  rozі№czyіa  siк.  Zamknкіa  oczy.  Czuіa,  jak  ogarnia  j№  dusz№ce 

uczucie rozczarowania. 

Na  jutrzejszy  obiad  zaplanowaіa  uroczyste  menu  -  kurczak  w  owocach  po  wіosku.  Жwiczyіa  caіy 

tydzieс!  Po  raz  pierwszy  udaіo  siк  jej  przygotowaж  miкkkie,  soczyste,  rozpіywaj№ce  siк  w  ustach  miкso. 

Nauczyіa  siк  teї  przyrz№dzaж  wyborny  crиme  brыlйe  -  ulubiony  deser  Leo.  Tyle  wysiіku  i  wszystko  na  nic. 

Mogіa siк zaіoїyж, їe Leo wymyњliі tк randkк na poczekaniu, їeby siк wymуwiж. 

background image

Ciкїko usiadіa przy kuchennym stole. Jej fartuch byі aї sztywny od m№ki, a biaіy pyі pokrywaі rуwnieї 

twarz  i  potargane  wіosy.  Westchnкіa.  Taki  juї  jej  los.  Przez  caіy  rok  organizowaіa  kampaniк  szturmow№,  by 

zdobyж  Leo.  Flirtowaіa  z  nim  bezwstydnie  na  њlubie  Micki  Steele  i  Calliego  Kirby.  Dopiero  jego  zіoњliwy 

uњmiech  i  zimny  wzrok,  kiedy  zіapaіa  bukiet  panny  mіodej,  ostudziіy  jej  zapaі.  Po  kilku  miesi№cach  znуw 

podjкіa  walkк.  Prуbowaіa  wszelkich  sztuczek,  a  wszystko  nadaremnie.  Nie  umiaіa  gotowaж  i nie byіa dla Leo 

atrakcyjna.  W  tym  przekonaniu  utwierdzaіa  j№  zreszt№  Marilee,  jej  najlepsza  przyjaciуіka.  Marilee  wspieraіa 

dziaіania  Janie  i  czкsto  rozmawiaіa  o  niej  z  Leo,  a  potem  wytykaіa  Janie  jej  niedoskonaіoњci,  ktуre  Leo 

piкtnowaі podczas tych tajemnych rozmуw. Janie usiіowaіa nad sob№ pracowaж. Uczyіa siк jeџdziж na koniu, 

w pocie czoіa i w kurzu zaganiaіa bydіo do zagrody. Wszystko na nic - Leo pozostawaі niewzruszony jak gіaz. 

Jeњli nie uda siк jej zwabiж go do domu, by oczarowaж talentami kulinarnymi, nie bкdzie juї dla niej cienia na-

dziei! A niech to... 

Zrezygnowana pokrкciіa gіow№. 

- Kto dzwoniі? - Do kuchni weszіa Hettie, ukochana niania i gospodyni. - Czy to pan Fred? 

- Nie, to Leo. Nie przyjdzie jutro na obiad. Ma randkк. 

- Ach tak. - Hettie uњmiechnкіa siк do Janie ze wspуіczuciem. - To nic, bкdzie jeszcze mnуstwo innych 

okazji, rybko. 

-  Tak,  oczywiњcie  -  odpowiedziaіa  z  wymuszonym uњmiechem Janie i wstaіa. - Przygotujк uroczysty 

obiad dla nas trojga - dodaіa, z trudem ukrywaj№c rozgoryczenie. 

- Leo nie musi spкdzaж wolnego czasu z panem Fredem. Wystarczy, їe razem pracuj№ - pocieszaіa j№ 

Hettie. - To dobry czіowiek. Ale trochк dla ciebie za stary. 

Janie nie odpowiedziaіa. Uњmiechnкіa siк tylko cierpko i zaczкіa siк krz№taж po kuchni. 

Leo  starannie  przygotowaі  siк  na  spotkanie  z  Marilee.  Ubrany  jak  spod  igіy,  wsiadі  do  swojego 

nowego, sportowego, czarnego lincolna. To byіa jego duma - tegoroczny model, szybki jak strzaіa. Wyruszaі na 

podbуj  Houston  i  postanowiі  byж  w  њwietnym  nastroju.  Ani  trochк  nie  їaіowaі,  їe  ominie  go  g№bczasty 

kurczak, dzieіo sztuki kulinarnej Janie Brewster. 

Mimo  wszystko  sumienie  nie  dawaіo  mu  spokoju.  Moїe  miaіo  to  jakiњ  zwi№zek  z  ci№gіymi  i 

cierpkimi uwagami ze strony Marilee na temat Janie? Podobno Janie rozsiewaіa na temat ich znajomoњci jakieњ 

plotki.  Oby  tylko  dziewcz№tko  nie  wbiіo  sobie  czegoњ  do  gіowy  -  dla  niego  zawsze  pozostanie  wyі№cznie 

miіym dzieciakiem, nikim wiкcej. 

Leo  zerkn№і  w  lusterku  na  swoje  odbicie.  Gкste,  jasnobr№zowe,  krкcone  wіosy,  szerokie  czoіo, 

wydatne koњci policzkowe, mocno zarysowana szczкka, rz№d biaіych, mocnych zкbуw. Cуї... nie da siк ukryж, 

byі  doњж  przystojnym  facetem.  Przynajmniej  w  porуwnaniu  ze  swoimi  kochanymi  braciszkami.  Ta  myњl  go 

rozbawiіa. 

No i przede wszystkim byі bogaty, a jak wiadomo, to duїo waїniejsze niї dobry wygl№d. 

Co  do  tego  nie  miaі  zіudzeс.  Dla  wiкkszoњci  kobiet,  nie  wyі№czaj№c  Marilee,  stan  jego  konta 

odgrywaі pierwszorzкdn№ rolк. No, ale przecieї nie zamierzaі їeniж siк z Marilee. Owszem, z przyjemnoњci№ 

zabierze j№ do Houston. Miіo jest pokazaж siк na ulicy z іadn№ kobietk№. Mкїczyzna musi od czasu do czasu 

schlebiж swojej prуїnoњci. 

Jednak  nie  przestawaіa  go  drкczyж  myњl  o  Janie.  Wyobraziі  sobie  jej  rozczarowanie,  kiedy  odwoіaі 

wspуlny obiad. Jak by siк poczuіa, wiedz№c, їe umуwiі siк na randkк z jej najlepsz№ przyjaciуіk№? 

background image

Doњж  tego,  powiedziaі  sobie stanowczo. Ostatecznie jest samotnym mкїczyzn№ i moїe robiж, co mu 

siк їywnie podoba. Nigdy niczego nie obiecywaі Janie. Ba - nigdy nie patrzyі na ni№ jak mкїczyzna na kobietк. 

Zasіuїyі  na  odrobinк  rozrywki.  Wieczуr  w  Houston,  spкdzony  u  boku  њlicznej  dziewczyny,  to 

najlepsze lekarstwo na chandrк! 

background image

ROZDZIAЈ PIERWSZY 

Leo  Hart  byі  w  zіym  nastroju.  Nie  doњж,  їe  miaі  za  sob№  morderczy  tydzieс,  to  jeszcze  na  koniec 

musiaі  pocieszaж  swojego  partnera,  Freda  Brewstera,  ktуry  wіaњnie  straciі  nowo  zakupionego, 

pierwszorzкdnego  byka  rozpіodowego  rasy  salers.  To  rzeczywiњcie  ogromna  strata.  Byk  byі  potomkiem 

zdobywcy licznych medali, Leo takїe braі go pod uwagк w tegorocznych planach reprodukcyjnych dla swojego 

stada. 

-  Jeszcze  wczoraj  nic  mu  nie  dolegaіo  -  jкczaі  Fred,  ocieraj№c  pot  z  czoіa.  Po  raz  setny  pokrкciі 

gіow№,  posкpnie  przygl№daj№c  siк  zwalistemu  cielsku  byka  leї№cemu  u  ich stуp. - Ani њladu jakiejkolwiek 

choroby. To wszystko wygl№da naprawdк podejrzanie. 

-  Fakt  -  przyznaі  Leo  ponuro,  bacznie  przygl№daj№c  siк  bykowi.  -  Tak  mi  przyszіo  do  gіowy.  Nie 

miaіeњ ostatnio jakiegoњ problemu z ktуrymњ z pracownikуw? Christabel Gaines skarїyіa mi siк ostatnio, їe i 

jej  byk  zdechі  w  niewyjaњnionych  okolicznoњciach.  Kilka  tygodni  temu  zwolniіa  Jacka  Clarka,  ktуry  pracuje 

teraz jako kierowca ciкїarуwki na ranczu Duka Wrighta... 

-  Judd  Dunn  twierdzi,  їe  jej  byk  zdechі  na  nosaciznк,  a  nie  z  jakichњ  niewyjaњnionych  przyczyn.  A 

Judd  zna  siк  na  tym.  No  i  jest  Straїnikiem  Teksasu  -  przypomniaі  Leo  Fred.  -  Gdyby  na  ranczu,  ktуrego  jest 

wspуіwіaњcicielem, zdarzyіy siк przypadki sabotaїu, pewnie by o tym wiedziaі. Poza tym, Christabel nie podaіa 

bydіu  antybiotykуw,  wiкc  choroba  mogіa  przypl№taж  siк  drog№  pokarmow№.  Jednak  nosaciznк  moїna 

wyleczyж,  jeњli  siк  j№  wykryje  we  wczesnym  stadium.  Juї  sam  nie  wiem.  Cуї,  Christabel  miaіa  pecha.  Nie 

zaszczepiіa bydіa i nie zbadaіa koniczyny na pastwisku. 

- Taak, ale jakimњ cudem pozostaіe cztery byki s№ caіe i zdrowe - odparі Leo z pow№tpiewaniem. 

- Moїe pasіy siк gdzie indziej? - Fred wzruszyі ramionami. - Judd mуwi, їe Christabel wszкdzie wietrzy 

podstкp. Wiesz, jak oni siк teraz kіуc№. I nic dziwnego. Z tymi tabunami filmowcуw, ktуre Judd sprowadziі na 

ranczo.  -  Fred  znуw  siк  zasкpiі.  -  A  wracaj№c  do  mojego  byka.  Teї  siк  zastanawiaіem,  czy  to  nie  czyjaњ 

sprawka,  ale  nikogo  ostatnio  nie  zwolniіem  i  na  ogуі  mam  dobre  stosunki  z  pracownikami.  A  zatem  zemsta 

odpada. Nosacizna teї, bo ja podajк bydіu antybiotyki. - Fred nerwowo przeczesaі palcami swoje srebrne wіosy i 

ciкїko  westchn№і,  patrz№c  posкpnie  na  ciaіo  byka.  Po  raz  pierwszy  w  їyciu  stan№і  przed  powaїnymi 

problemami finansowymi, ale duma nie pozwalaіa mu przyznaж siк przed Leo, jak bardzo go to trapi. - Ten byk 

to dla mnie wielka strata - powiedziaі tylko. - Miaіem takie plany! To miaі byж mуj numer jeden. W dodatku nie 

zd№їyіem  go  ubezpieczyж,  wiкc  nie  bкdк  miaі  nawet  za  co  kupiж  nowego.  Przynajmniej  na  razie  -  dodaі 

poњpiesznie. Nie chciaі, by Leo domyњliі siк, їe jego partner w interesach jest niemal bankrutem. 

- To najmniejszy problem - odparі Leo pogodnie. - Mam przecieї mojego piкknego salersa. Chyba czas, 

bym  zadbaі  o  rуїnorodnoњж  genetyczn№  i  zast№piі  go  nowym.  Szczerze  mуwi№c,  myњlaіem  o  twoim  byku. 

Teraz muszк poszukaж innego, ale ty moїesz poїyczyж mojego. 

-  Leo,  nie  mogк  przyj№ж  twojej  oferty  -  odparі  Fred  szczerze  wzruszony.  Wiedziaі,  ile  kosztuje 

wynajкcie byka. 

Leo wyci№gn№і rкkк z szerokim uњmiechem. 

- Przybij pi№tkк, Fred. To doskonaіy interes. Zamawiam sobie twoje mіode byczki na kolejny sezon. 

- Ty szczwany lisie! - Fred ze њmiechem uњcisn№і dіoс Leo. - Wielkie dziкki. - Spowaїniaі. - Chociaї 

nie jestem pewien, czy ktoњ nie powinien mieж go na oku caі№ dobк. 

background image

Leo przeci№gn№і obolaіe ciaіo. Caіy dzieс zaganiaі bydіo, a w Jacobsville, w poіudniowym Teksasie, 

mimo koсca wrzeњnia wci№ї panowaі upaі. 

- W porz№dku. Mam dwуch rekonwalescentуw po wypadku, ktуrzy chкtnie go popilnuj№. 

- Ale my bкdziemy ich karmiж. 

- Њwietnie! - zachichotaі Leo. - Jedz№ za piкciu. 

- Choжby jedli za dziesiкciu i tak bкdк twoim dіuїnikiem. - Fred urwaі nagle, bo jego wzrok przykuіa 

niezidentyfikowana postaж wyіaniaj№ca siк zza krzakуw. - Janie? - zapytaі z niedowierzaniem. 

Janie  Brewster  byіa  urodziw№  panienk№,  o  drobnej,  smukіej  figurze  i  dіugich  nogach.  Miaіa  jasne, 

lњni№ce wіosy o zіocistych refleksach i przepiкkne oczy. Byіa schludna i elegancka. Ale tym razem bardziej niї 

damк przypominaіa ujeїdїacza bykуw. 

Oblepiona bіotem od stуp do gіowy uginaіa siк pod ciкїarem siodіa przewieszonego przez chude ramiк. 

- Czeњж, tatku. Czeњж Leo, miіy dzionek, prawda? - mruknкіa z wymuszonym uњmiechem, mijaj№c 

ich szybkim krokiem. 

Leo,  podobnie  jak  Fred,  wlepiі  w  ni№  swe  ciemne  oczy  w  absolutnym  zdumieniu.  Ledwo  zdoіaі 

kiwn№ж gіow№. 

- Co ty wyczyniaіaњ? - zawoіaі Fred w њlad za swoj№ jedynaczk№. 

- Jeџdziіam troszkк konno - odparіa nonszalancko Janie. 

-  Jeџdziіa  konno  -  powtуrzyі  Fred,  patrz№c  na  cуrkк,  ktуra  dotarіa  do  ganku  przed  domem, 

zostawiaj№c za sob№ њlady bіota. - Nie pamiкtam, kiedy ostatni raz dosiadaіa konia - zastanawiaі siк na gіos. 

Pokrкciі gіow№. - Czasami ma takie dziwne napady - poskarїyі siк cicho. - Zaczкіo siк od jeїdїenia kombajnem. 

Wrуciіa  caіa  zakurzona  i  podrapana.  Potem  zajкіa  siк  pojeniem  i znakowaniem bydіa. - Fred odchrz№kn№і. - 

Moїe  nie  bкdк  wnikaі  w  szczegуіy.  Teraz  dosiadіa  konia.  Doprawdy, nie wiem, co w ni№ wst№piіo? Przecieї 

jeszcze niedawno chciaіa zostaж magistrem psychologii, a teraz obwieszcza mi, ni st№d, ni zow№d, їe chce byж 

ranczerem! - Zaіamaі rкce. - Nigdy nie zrozumiem dzieci. A ty? - zwrуciі siк do Leo. 

Leo zaњmiaі siк wesoіo. 

- Nawet mnie nie pytaj. Ojcostwo to jedna z tych funkcji w їyciu, ktуrej nie zamierzam siк podj№ж. A 

juї mіode dziewczyny, to dla mnie caіkowita zagadka. Jeїeli zaњ chodzi o byka - zmieniі temat - to zaraz kaїк go 

przewieџж. W razie jakichњ problemуw, daj mi znaж. OK? 

- Jestem ci bardzo wdziкczny. Naprawdк mnie uratowaіeњ - odparі Fred. 

Poїegnali  siк  i  Leo  wyruszyі  swoim  dїipem  w  stronк  domu.  Domyњlaі  siк  kіopotуw  Freda  i  ucieszyі 

siк,  їe  moїe  mu  pomуc.  Hartowie  i  Brewsterowie  zawsze  wspierali  siк  w  trudnych  momentach.  Caіe  lata 

wymieniali siк bykami i robili wspуlne interesy. 

Leo  zastanawiaіo  tylko  dziwne  zachowanie  Janie.  Przez  kilka  tygodni  prуbowaіa  zwrуciж  na  siebie 

jego uwagк, kokietuj№c wydekoltowanymi bluzkami i obcisіymi sukienkami. Nigdy nie przepuњciіa okazji, by 

siк  z  nim  widzieж,  kiedy  przychodziі  do  Freda  w  interesach.  Czekaіa  wуwczas  w  salonie,  przybieraj№c 

kusz№ce  pozy.  Szczerze  mуwi№c,  Janie  niewiele  wiedziaіa  o  kuszeniu  mкїczyzn,  pomyњlaі  Leo  z 

rozbawieniem.  Byіa  w  tych  sprawach  kompletnie  zielona,  w  przeciwieсstwie  do  swojej  tylko  o  cztery  lata 

starszej przyjaciуіki, Marilee Morgan, ktуra w dziedzinie uwodzenia mogіaby dawaж lekcje ostatniej cesarzowej 

Chin. 

background image

Leo  zastanowiі  siк,  czy  Janie  dowiedziaіa  siк  o  jego  niedawnej  randce  z  Marilee.  Ciekawe,  czy 

wpіynкіoby  to  na  ich  przyjaџс?  Czasem  najlepsi  przyjaciele  staj№  siк  zagorzaіymi  wrogami,  pomyњlaі.  Na 

szczкњcie ze strony Janie to tylko niewinne zauroczenie. Stan przejњciowy. Niedіugo wszystko wrуci do normy, 

pocieszaі  siк.  Poza  tym  Janie  byіa  dla  niego  stanowczo  za  mіoda.  Zreszt№  tu  nie  chodziіo  tylko o wiek, ale o 

doњwiadczenie  їyciowe.  Dlatego  im  wczeњniej  Janie  dowie  siк  o  randce  z  Marilee,  tym  lepiej  dla  niej.  Leo 

szczegуlnie nie podobaіo siк to, co dziaіo siк z t№ dziewczyn№ teraz. Sk№d u niej ten pкd do pracy na ranczu? 

To  brudna  i  ciкїka  robota.  Kobiety  powinny  trzymaж  siк  od  niej  z  daleka.  Czyїby  Janie  staіa  siк  nagle 

wojuj№c№  feministk№?  A  co  z  jej  wygl№dem?  Gdzie  podziaіa  siк  elegancja  i  wyszukany  gust?  Zamiast 

szykownej dziewczyny rozczochraniec w zabіoconych dїinsach. Leo skrzywiі siк z niesmakiem. 

Jednak  juї  wkrуtce  przestaі  zaprz№taж  sobie  gіowк  nietypowym  zachowaniem  Janie.  Jego  myњli 

wrуciіy do niewyjaњnionej zagadki њmierci byka Freda. 

Janie cierpliwie wysіuchiwaіa dobiegaj№cej zza drzwi іazienki tyrady Hettie. 

- Zaraz wszystko posprz№tam! - zawoіaіa. - To zwykіe bіoto. 

-  Nie  zwykіe,  tylko  czerwone,  z  rdz№.  Nie  Zejdzie!  -  utyskiwaіa gosposia. - Juї na zawsze zostaniesz 

taka  czerwona.  Od  stуp  do  gіуw.  Ludzie  bкd№  ciк  mylili  z  wodzem  Indian  Kiowa,  Biaіym  Niedџwiedziem, 

ktуry kiedyњ pomalowaі wszystko, nawet swojego konia, na czerwono. 

Janie rozeњmiaіa siк i zrzuciіa z siebie zabіocone ubranie. Z rozkosz№ weszіa pod prysznic. Nie moїna 

zadzieraж  z  Hettie  -  poza  zamiіowaniem  do  historii  Ameryki  niania  miaіa  iњcie  ognisty  temperament.  Przed 

laty, po њmierci matki Janie, Hettie zajкіa jej miejsce w domu i w sercu dziewczyny. Staіa siк najukochaсsz№ 

niani№, gosposi№ i przyjaciуіk№, zwіaszcza їe rodzina Janie nie byіa liczna. Jedyna ciotka Lydia bardzo rzadko 

ich odwiedzaіa. W dodatku byіa osob№ niezwykle dystyngowan№ i wymagaj№c№. Poniewaї jednak pomagaіa 

ojcu ponosiж koszty ksztaіcenia Janie, dziewczyna staraіa siк zachowywaж poprawnie, “jak na dobrze uіoїon№ 

panienkк przystaіo”. Nosiіa sukienki i spуdniczki, przestrzegaіa zasad dobrego Wychowania uznawanych przez 

ciotkк.  Gdyby  jednak  cioteczka  zobaczyіa  Janie  na  uczelni,  gdzie  dziewczyna  wreszcie  mogіa  czuж  siк 

swobodnie, pewnie by biedaczka zemdlaіa. Tam Janie mogіa wreszcie nosiж swoje ukochane dzwony, a nawet 

prуbowaіa paliж papierosy. 

Janie  wyszіa  spod  prysznica.  Zaіoїyіa  koszulkк  i  dїinsy,  po  czym  zіapaіa  wiadro  i  szmatк,  by 

wyszorowaж ganek i schody. Wiedziaіa, їe Hettie pogdera jeszcze chwilк i zaraz przestanie. 

Janie  zawsze  pomagaіa  Hettie  we  wszystkich  pracach  domowych  oprуcz  gotowania.  Moїna  њmiaіo 

powiedzieж,  їe  ta  dziedzina  їycia  mogіa  dla  niej  nie  istnieж.  Jednak  teraz  postanowiіa,  їe  i  to  siк  zmieni.  W 

swoim programie samodoskonalenia umieњciіa naukк gotowania zaraz po pracach na ranczu. Jeњli tylko jazda 

na koniu i pomoc przy bydle mnie nie zabij№, zostanк jeszcze pierwszorzкdn№ kuchark№, obiecaіa sobie. 

Tak naprawdк nie byі to jej pomysі, ale najlepszej przyjaciуіki, Marilee. Podobno Leo wyznaі Marilee 

w tajemnicy, їe nie zainteresowaі siк dot№d Janie, bo nie zwraca uwagi na dziewczyny, ktуre nie maj№ pojкcia 

o  prowadzeniu  rancza.  Janie  byіa  w  jego  opinii  “wychuchan№  panienk№  z  dobrego  domu”,  a  co  gorsza,  nie 

umiaіa gotowaж. A zatem jeњli chciaіa zawіadn№ж sercem Leo musiaіa siк kompletnie zmieniж. 

Jak  dobrze  mieж  oddan№  przyjaciуіkк.  Janie  ufaіa  Marilee  bezgranicznie.  A  wiкc  postanowione  - 

zostanie  w  domu,  zrezygnuje  ze  studiуw,  nauczy  siк  pracowaж  na  ranczu  i  prowadziж gospodarstwo domowe. 

Cуї prostszego? Udowodni Leo Hartowi, їe nikt inny, tylko ona jest kobiet№ jego їycia. 

background image

Co  prawda  dzisiejsze  prуby  jeџdzieckie  nie  wypadіy  najlepiej,  pomyњlaіa  Janie,  dzielnie  zmywaj№c 

podіogк. Ale ostatecznie jest przecieї cуrk№ ranczera i z pewnoњci№ ma to we krwi. 

Tydzieс  pуџniej  Janie  piekіa  piernik  w  kuchni.  A  raczej  usiіowaіa  go  upiec.  Torba  z  m№k№ 

wyњliznкіa siк jej z r№k i spadіa na ziemiк. Janie jкknкіa. Biaіy pyі obsypaі j№ od stуp do gіуw. 

No i oczywiњcie, akurat w tym momencie do kuchni musiaі wkroczyж ojciec z... Leo. 

- Janie?! - krzykn№і zszokowany Fred. 

- Czeњж, tatku. Czeњж, Leo - odparіa Janie z szerokim, teatralnym uњmiechem. 

- Co ty u licha wyprawiasz? - domagaі siк wyjaњnieс ojciec. 

- Przesypywaіam m№kк - skіamaіa gіadko Janie. 

- A gdzie Hettie? 

Gosposia,  zdruzgotana  niekoсcz№cymi  siк kuchennymi eksperymentami Janie, postanowiіa wiкcej nie 

byж ich њwiadkiem i zaj№ж siк czymњ z dala od pola bitwy. 

- Chyba sprz№ta - odparіa Janie bez mrugniкcia okiem

- A ciotka Lydia? 

- Pojechaіa na brydїa do Harrisonуw. 

-  Jak  nie  brydї,  to  golf  -  gderaі  Fred,  odwracaj№c  siк  na  piкcie.  -  Czy  ona  kiedykolwiek  pomoїe  mi 

zdecydowaж, czy pozbyж siк tych akcji? 

- Mуwiіa, їe odwiedzi nas dopiero w sobotк - przypomniaіa Janie. 

- A niech tam! Leo, byіbyњ tak dobry i rzuciі okiem na akcje, ktуre chciaіbym sprzedaж? 

Leo  zerkn№і  na  Janie.  W  jego  oczach  bіysnкіy  iskierki  rozbawienia,  choж  twarz pozostaіa kamienna. 

Bez sіowa wyszedі za Fredem, a po kilku minutach Janie usіyszaіa trzask frontowych drzwi. 

W nastкpnym tygodniu Janie uczyіa siк zarzucaж lasso na drewnian№ krowк w oborze. Kiedy nabraіa 

juї pewnoњci siebie, stary John zabraі j№ do zagrody, gdzie miaіa жwiczyж na їywych jaіуwkach. 

Pilnie  sіuchaіa  wskazуwek  Johna  i  robiіa  wszystko  tak,  jak  kazaі.  I  z  pewnoњci№  by  jej  siк  udaіo, 

gdyby po zarzuceniu pкtli nie zapomniaіa chwyciж siк ogrodzenia, zaprzeж siк z caіych siі i ci№gn№ж jaіуwkк 

ku sobie. Niestety, jaіуwka nie zapomniaіa uciekaж. Jak szalona zaczкіa biegaж wokуі zagrody, rzucaj№c siк z 

boku na bok i usiіuj№c siк wyrwaж. 

Oczywiњcie,  wіaњnie  w  tym  samym  czasie  obok  zagrody  przejeїdїaі  Leo.  Zatrzymaі  samochуd  i 

zafascynowany  obserwowaі  pole  walki,  pуki  John  nie  zіapaі  jaіуwki  i  nie  wypl№taі  jej  ze  sznura.  Ubіocona 

Janie z trudem podniosіa siк z ziemi. 

Leo  nawet  siк  nie  przywitaі..  Po  prostu  trz№sі  siк  ze  њmiechu.  Dziewczyna  rzuciіa  mu  gniewne 

spojrzenie i chwiejnym krokiem ruszyіa w stronк domu. 

Gor№cy prysznic poprawiі jej trochк humor. Ubraіa siк w swуj ulubiony, wyci№gniкty podkoszulek i 

sprane dїinsy, wіosy zawi№zaіa w niedbaіy wкzeі i na bosaka ruszyіa do kuchni. 

-  Jeszcze  wejdziesz  na  coњ  ostrego  i  zostaniesz  kalek№!  -  powitaіa  j№  Hettie  zajкta  wyrabianiem 

ciasta. 

- Mam twarde stopy - z uњmiechem odparіa Janie, przytulaj№c siк do obfitego ciaіa niani. Wci№gnкіa 

w nozdrza sіodki aromat i zapytaіa: - Co pieczesz? 

-  Buіeczki.  Nie  przeszkadzaj,  rybko  -  wysapaіa  z  udan№  szorstkoњci№  niania  i  wyswobodziіa  siк  z 

objкж Janie. 

background image

-  Buіeczki?  -  za  ich  plecami  rozlegі  siк  znajomy  gіos.  Janie  omal  nie  podskoczyіa.  Odwrуciіa  siк  i 

stanкіa  jak  wryta.  Myњlaіa,  їe  Leo  jak  zwykle  zaіatwi  interesy  z  Fredem  i odjedzie. Gdyby wiedziaіa... Nawet 

siк nie podmalowaіa. Wygl№da jak obszarpaniec! 

-  Buіeczki  -  powtуrzyіa  Hettie.  -  Niestety,  nie  potrafiк  upiec  dobrego  piernika  -  spojrzaіa  na  Leo  i 

mrugnкіa znacz№co. 

Leo zamachaі rкkoma ze њmiechem. 

- Nie rozumiem, dlaczego do mnie mrugasz, Hettie. Przecieї ja nic takiego nie zrobiіem. 

- Oczywiњcie. A kto wyniуsі kucharza z restauracji w Jacobsville? Biedaczek, wrzeszczaі z przeraїenia. 

- Oczy Hettie iskrzyіy siк ze њmiechu. 

- Biedaczek? To po co chwaliі siк, їe piecze wyborny piernik? Chciaіem go zabraж do domu, їeby mi to 

udowodniі. Stкskniіem siк za dobrym piernikiem - westchn№і tкsknie Leo. 

- Sіyszaіam, їe jednak wycofaі pozew? - spytaіa niewinnym tonem Hettie. 

-  To  straszny  nerwus.  -  Pokrкciі  gіow№  Leo.  Spojrzaі  na  Hettie.  -  Jesteњ  pewna,  їe  nie  umiesz  upiec 

piernika? A prуbowaіaњ? 

- Niczego nie bкdк prуbowaж. I nawet nie myњl o tym, їeby mnie wynieњж, Leo. Ani myњlк siк st№d 

ruszaж. 

Leo spojrzaі na buіeczki uіoїone na stole w rуwnych rzкdach, gotowe do wіoїenia do pieca, i oczy mu 

zabіysіy. 

- Nie pamiкtam, kiedy ostatnio jadіem domowe wypieki. 

- Poproњ pana Freda, їeby zaprosiі ciк na obiad - zaproponowaіa Hettie. 

Leo zerkn№і na Janie. 

- A moїe Janie mnie zaprosi? 

Janie milczaіa. Jakoњ nie potrafiіa zebraж myњli. Nagle poczuіa, їe nie ma szans. Nigdy nie zdobкdzie 

Leo.  Smutno  zwiesiіa  gіowк.  Ten  brak  reakcji  z  jej  strony  byі  tak  nietypowy,  їe  Leo  siк  zaniepokoiі.  Wbiі  w 

ni№  wzrok,  co  jeszcze  bardziej  j№  zakіopotaіo.  Zagryzіa  wargi.  Przez  moment  mogіo  siк  wydawaж,  їe 

wybuchnie pіaczem. 

- Hej, Janie. Co siк staіo? - spytaі cicho, z prawdziw№ trosk№ w gіosie. 

-  No,  to  buіeczki  sobie  poczekaj№  -  odezwaіa  siк  Hettie,  nieњwiadoma  tego,  co  dzieje  siк  za  jej 

plecami. - Teraz niech sobie rosn№, a ja nastawiк pranie i zdejmк suche obrusy ze sznura. - Uњmiechnкіa siк i 

wycieraj№c rкce o fartuch, energicznym krokiem wyszіa z kuchni. 

Leo podszedі do Janie i poіoїyі swe ciкїkie dіonie na jej drobnych ramionach. Janie wstrzymaіa oddech. 

Nieњmiaіo  podniosіa  wzrok  i  spojrzaіa  w  jego  ciemne,  powaїne  oczy.  Patrzyіy  na  ni№  uwaїnie,  bez  zwykіej 

ironii. Wіaњciwie Leo przygl№daі siк jej tak, jakby zobaczyі j№ po raz pierwszy w їyciu. Їe teї akurat musiaіa 

wygl№daж tak okropnie! Mogіa chociaї podmalowaж oczy! Co za pech. 

- No, Janie. Mуw, co siк staіo - powiedziaі cicho. - Jeњli potrafiк czemuњ zaradziж, wiesz, їe moїesz 

na mnie liczyж. 

Szybko, szybko! Musi coњ wymyњliж, nie moїe przepuњciж takiej okazji. 

- Trochк boli mnie rкka - skіamaіa. - To przez tк jaіуwkк. 

- Naprawdк? - spytaі cicho. 

background image

Nie odrywaі wzroku od jej warg. To byіy najњliczniejsze usta na њwiecie. Piкknie wykrojone, rуїowe i 

peіne. A gdy siк rozchylaіy, odsіaniaіy њliczne, biaіe zкby. Ciekawe, czy te usta s№ czкsto caіowane? Czy Janie 

ma chіopca? Marilee sugerowaіa kiedyњ, їe Janie ma wielkie powodzenie. I bogate doњwiadczenie. 

Tymczasem Janie myњlaіa, їe zaraz zemdleje. Kolana uginaіy siк pod ni№. Jeszcze moment, a osunie 

siк na podіogк. 

Leo poczuі jej drїenie i zawahaі siк. Jeњli to, co Marilee twierdziіa, byіo prawd№, to dlaczego Janie tak 

drїy? Powinna skorzystaж z okazji, otoczyж jego szyjк ramionami i podaж mu usta do pocaіunku. Czyї nie tak 

zrobiіaby kaїda doњwiadczona w sztuce uwodzenia kobieta? 

Przyci№gn№і j№ do siebie z “cichym westchnieniem. 

Jej drobne ciaіo przylgnкіo do jego szerokiego, muskularnego torsu. Przez koszulк poczuі maіe, twarde 

piersi.  Zakrкciіo  mu  siк  w  gіowie.  Nie,  nie wolno mu! Janie ma dopiero dwadzieњcia jeden lat, upomniaі sam 

siebie. Jest cуrk№ jego partnera. Wiкc sk№d ten zawrуt gіowy? 

-  Obejmij  mnie  -  powiedziaі  cicho,  nieswoim  gіosem.  Zrobiіa  to  posіusznie,  powoli,  jakby  uczyіa  siк 

chodziж. 

paіa siк, їe czar zaraz pryњnie. Oto nieoczekiwanie speіniaіy siк jej marzenia. 

- Nie wiesz jak? - zapytaі, uњmiechaj№c siк enigmatycznie, їeby jej nie spіoszyж. 

Janie oblizaіa nagle spierzchniкte wargi. Przygl№daі siк temu z zafascynowaniem. 

- Jak... co? - spytaіa. 

Palcami dotkn№і jej warg, a przez jej ciaіo przebiegі silny dreszcz. 

- Jak zrobiж to... - pochyliі siк i leniwie musn№і wargami jej usta. 

Palce Janie zacisnкіy siк na jego koszuli. Poczuіa gor№c№ skуrк i pulsuj№ce tкtno. 

- Jakie to miіe - szepn№і. 

Caіowaі j№ wolno i delikatnie. Krкciіo siк jej w gіowie. Jeszcze nigdy nie czuіa takiej granicz№cej z 

bуlem przyjemnoњci. Zabrakіo jej tchu. 

Jego dіonie zeњliznкіy siк w dуі. Przycisn№і j№ jeszcze mocniej do siebie. Czuіa, jakby prуbowaі j№ 

w siebie wchіon№ж. Zawstydzona oderwaіa usta od jego warg. 

Leo spojrzaі w jej zdumione oczy. 

- Mnуstwo chіopakуw? Akurat - mrukn№і. 

- Chіopakуw? - spytaіa, nie rozumiej№c. 

Nie odpowiedziaі. Znуw zbliїyі usta do jej ust, a ona uniosіa gіowк i wygiкіa siк ku niemu, domagaj№c 

siк pocaіunku. Caіowaі j№ z rosn№c№ namiкtnoњci№. Jej dіonie konwulsyjnie њciskaіy jego koszulк. Jкknкіa. 

Leo jakby czekaі na ten znak. Jednym ruchem rozpuњciі jej wіosy, ktуre jedwabist№ kurtyn№ opadіy na plecy. 

Jego poї№danie rosіo. 

Janie wygiкіa siк w ekstazie. Wtulaіa siк w niego coraz mocniej, domagaj№c siк coraz wiкcej. 

Nagle  rozlegіo  siк  skrzypniкcie  drzwi  frontowych.  Leo  oderwaі  usta  od  ust  Janie  i  spojrzaі  w  jej 

wilgotne,  szeroko  otwarte  oczy.  Wygl№daіy  jak  dwa  wielkie,  migocz№ce  szafiry.  Jej  wargi  byіy  mokre  i 

nabrzmiaіe, a ciaіo wci№ї pulsowaіo poї№daniem. 

Co on najlepszego wyprawia? Czyїby straciі rozum?! 

Powoli wypuњciі dziewczynк z objкж. Odetchn№і gікboko. Musi wzi№ж siк w garњж. 

background image

Nie  mуgі  uwierzyж,  їe  to  wszystko  zdarzyіo  siк  naprawdк.  Їe  mуgі  tak  bez  reszty  straciж  nad  sob№ 

kontrolк. A wydawaіo mu siк, їe kobiety nie maj№ nad nim wіadzy. I to w dodatku Janie! Przecieї ona jest dla 

niego za mіoda! Cуї z tego, jeњli jego ciaіo najwyraџniej byіo innego zdania? No trudno, teraz bкdzie musiaі siк 

gкsto tіumaczyж. 

- To nie powinno byіo siк zdarzyж - zacz№і sіabym gіosem. 

Jej wzrok nie dawaі mu spokoju. Nadal drїaіa. 

- To jest jak grypa - powiedziaіa bez zwi№zku. - To boli. 

Leo potrz№sn№і ni№ lekko. 

-  Jesteњ  za  mіoda  na  takie  bуle.  A  ja  mam  doњж  lat,  їeby  nie  popeіniaж  takich  bікdуw.  -  Jego  gіos 

stwardniaі. - Sіyszysz? To nie powinno byіo siк zdarzyж. Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wst№piіo. 

Nareszcie  do  Janie  dotarіo,  їe  Leo  siк  wycofuje.  Oczywiњcie,  wcale  nie  zamierzaі  jej  pocaіowaж.  W 

ogуle nigdy o tym nie myњlaі. Przecieї od lat jasno dawaі jej do zrozumienia, kim dla niego jest i co dla niego 

znaczy. To, co teraz siк zdarzyіo, nie miaіo najmniejszego znaczenia. 

I niczego nie zmieni, chyba їe na gorsze. 

Odsunкіa siк instynktownie i odwaїnie spojrzaіa mu w twarz, skrywaj№c swoje uczucia. 

- Ja teї przepraszam - b№knкіa niepewnie. 

-  A  niech  to  diabli  -  zakl№і  Leo,  wkіadaj№c  rкce  w  kieszenie.  -  To  moja  wina,  ja  to  wszystko 

zacz№іem. 

Janie wzruszyіa ramionami z udan№ obojкtnoњci№. 

-  Nic  nie  szkodzi.  -  Odchrz№knкіa.  Nagle  w  jej  oczach  pojawiі  siк  dziwny  bіysk  i  dodaіa  nieco 

ironicznie: - Ostatecznie kaїda okazja jest dobra, їeby siк poduczyж. 

Leo uniуsі lekko brwi. Czyїby siк przesіyszaі? 

-  Cуї,  nie  moїna  powiedzieж,  їeby  w  naszych  okolicach  roiіo  siк  od  wolnych  przystojniakуw  - 

ci№gnкіa. - Ale na bezrybiu i rak ryba. Bez urazy - dodaіa ze њmiechem. 

Zawtуrowaі jej z ulg№. 

- Widzк, їe nie masz zbкdnych zahamowaс - odpowiedziaі їartem. 

- Podobnie jak ty. Chociaї pewnie na ogуі nie caіujesz siк z kobietami, ktуre pachn№ koсmi? 

-  Fakt,  ostatnio  najczкњciej  widujк  ciк  utytіan№  w  bіocie.  -  Jego  obrzmiaіe  od  pocaіunkуw  wargi 

wygiкіy siк w wesoіym uњmiechu. 

- O tym chciaіabym jak najprкdzej zapomnieж. Jeњli pozwolisz. 

Leo  przygl№daі  siк  jej  przez  chwilк  bez  sіowa,  po  czym  pogіaskaі  dіugie,  jedwabiste  wіosy  Janie. 

Uњmiechnкіa siк. Јadny byі ten jej uњmiech. 

- A zatem, czy dostanк zaproszenie na obiad? - spytaі leniwym tonem. - Bo jeњli tak, to moїe byіbym 

skіonny udzieliж ci jeszcze kilku lekcji - dodaі i wyszczerzyі zкby. 

background image

ROZDZIAЈ DRUGI 

Janie nie byіa pewna, czy siк nie przesіyszaіa. Jednak wyraz rozbawienia nie znikaі z twarzy Leo, wiкc 

odpowiedziaіa  mu  promiennym  uњmiechem.  Mimo  wszystko  Leo  j№  pocaіowaі.  A  jeњli  chodziіo  mu  tylko  o 

obiad?  Znaіa  jego  obsesjк.  Gotуw  byі  zrobiж  niemal  wszystko  za  kawaіek  piernika.  Czy  za  domowe  buіeczki 

teї? 

- Patrzysz na mnie podejrzliwym wzrokiem - nieoczekiwanie zauwaїyі Leo. 

- Czіowiek, ktуry nie cofn№і siк przed porwaniem kucharza, jest zdolny do wszystkiego, byle zdobyж 

kawaіek domowego wypieku - odparіa sucho. 

Leo westchn№і. 

- Wypieki Hetti s№ pierwszej klasy - przyznaі. 

- Ty draniu! - zawoіaіa Janie i daіa mu kuksaсca w bok. Oboje wybuchnкli њmiechem. - W porz№dku. 

Moїesz zostaж na obiedzie. 

Leo rozpromieniі siк. 

- Miіa z ciebie babka. 

No tak. “Miіa”. Dobre i to. Od czegoњ trzeba zacz№ж. 

Do  kuchni  wrуciіa  Hettie,  nieњwiadoma  rozgrywaj№cych  siк  tu  przed  chwil№  uniesieс.  Postawiіa  na 

stole miskк peіn№ str№czkуw zielonego groszku. 

-  Janie,  moїesz  zacz№ж  іuskaж  groszek.  I  jak,  zostajesz  na  obiedzie?  -  spytaіa  Leo  tym  samym 

rzeczowym tonem. 

- Janie powiedziaіa, їe nie ma nic przeciwko temu - odparі Leo. 

- A wiкc do zobaczenia za jak№њ godzinkк. 

- OK. Odwiedzк swojego byczka. - Leo mrugn№і zawadiacko do Janie i wyszedі. 

Jeњli Janie oczekiwaіa jakiejњ gruntownej zmiany w jej relacjach z Leo, to czekaіo j№ rozczarowanie. 

Przy stole rozmawiaі wyі№cznie o interesach z ojcem, niemal caіkowicie j№ ignoruj№c. 

Wychodz№c, po raz kolejny pogratulowaі Hettie jej kulinarnego kunsztu i uњmiechn№і siк uprzejmie 

do  Janie.  Wygl№daіo  na  to,  їe  peіne  uniesieс  pocaіunki  na dobre poszіy w zapomnienie. Jakby nic nie zaszіo. 

Tylko  їe  dla  niej  wszystko  byіo  teraz  inne.  Јaknкіa  jego  bliskoњci  jak  nigdy  przedtem,  choж  rуwnie  dobrze 

mogіaby marzyж o locie w kosmos. 

Przez kolejnych kilka tygodni Janie wspominaіa gor№ce pocaіunki Leo i tкskniіa za nimi. W przerwach 

zawziкcie uczyіa siк piec piernik. Hettie zaіamywaіa rкce, widz№c, jakie iloњci m№ki marnuj№ siк przy tych 

naukach. 

-  Dziewczyno,  ranczo  przez  ciebie  zbankrutuje  -  lamentowaіa,  wyci№gaj№c  z  pieca  kolejny  tuzin 

spalonych na wкgiel piernikowych trocin. - Tylko dzisiaj zd№їyіaњ zuїyж piкж kilo. 

- Nie rozumiem, jak to moїliwe - przerwaіa jej rozїalona Janie, krкc№c gіow№. - Przecieї dodaіam sуl i 

proszek do pieczenia. Wszystko zgodnie z przepisem. 

Hettie zaczкіa studiowaж napis na jednej z pustych torebek po m№ce. 

- Janie, rybko, kupiіaњ m№kк z dodatkiem proszku i przypraw. 

Janie parsknкіa њmiechem. 

background image

- Och, jak dobrze. Wiкc jest jeszcze dla mnie jakaњ nadzieja - sapnкіa z ulg№. - Hettie, z іaski swojej, 

podaj mi nastкpny kilogram. 

- Niestety, juї nie ma. Zuїyіaњ wszystko. 

- Och, to drobiazg - zawoіaіa Janie wesoіo. - Pojadк do sklepu. Co jeszcze kupiж? 

- Jajka. Wykoсczyіaњ wszystkie nasze kury. 

Janie  radoњnie  zerwaіa  z  siebie  fartuch  i  tanecznym  krokiem  opuњciіa  kuchniк.  Przyczesaіa  tylko 

przysypane  m№k№  wіosy  i  poprawiіa  makijaї.  Nigdy  przecieї  nie  wiadomo,  czy  w  miasteczku  nie  natknie  siк 

przypadkiem na Leo. Moїe jemu teї czegoњ zabrakіo. 

Przeczucie  jej  nie  zawiodіo.  W  gікbi  sklepu  dostrzegіa  potкїn№  sylwetkк  Leo.  Uњmiechaі  siк  do 

kogoњ niefrasobliwie, a jego oczy bіyszczaіy dziwnym blaskiem. Janie zauwaїyіa obok niego drobn№ brunetkк. 

Zmarszczyіa brwi. A wiкc to tak. Rozpoznaіa sw№ przyjaciуіkк, Marilee Morgan! 

Jednak  po  chwili  coњ  sobie  przypomniaіa  i  odetchnкіa  z  ulg№.  Za  dwa  tygodnie,  w  ostatni№  sobotк 

przed  Њwiкtem  Dziкkczynienia,  w  Jacobsville  miaі  siк  odbyж  wyczekiwany  przez  wszystkich  Bal  Ranczera. 

Janie  marzyіa,  by  Leo  j№  zaprosiі,  wiкc  Marilee,  ktуra  o  tym  wiedziaіa,  z  pewnoњci№  dokіada  wіaњnie 

wszelkich staraс, by speіniіo siк marzenie przyjaciуіki. Jak dobrze mieж oddanych przyjaciуі! 

Gdyby jednak Janie mogіa posіuchaж rozmowy Marilee i Leo, z pewnoњci№ zmieniіaby zdanie. 

- Och, jestem ci taka wdziкczna, їe mnie podwiozіeњ, Leo - szczebiotaіa Marilee, wychodz№c z Leo ze 

sklepu. - Nadgarstek ci№gle mi dokucza. 

- Caіa przyjemnoњж po mojej stronie - odparі Leo z uњmiechem. 

-  Za  dwa  tygodnie  jest  Bal  Ranczera  -  ci№gnкіa  Marilee  kokieteryjnie.  -  Chкtnie  bym  potaсczyіa, ale 

nikt  mnie  nie  zaprosiі.  Cуї,  z  t№  skrкcon№  rкk№  nawet  nie  mam  co  myњleж  o  prowadzeniu  samochodu.  - 

Zerknкіa  na  Leo,  by  sprawdziж,  czy  poіkn№і  haczyk.  Po  czym,  w  myњl  zasady  kuj  їelazo,  pуki  gor№ce, 

dodaіa: - No, ale ty idziesz z kim innym. Caіe miasteczko o tym mуwi. Janie opowiada na lewo i na prawo, їe od 

jakiegoњ czasu praktycznie nie wychodzisz z ich domu i lada moment pewnie siк oњwiadczysz. 

Leo przystan№і. Rzuciі Marilee groџne spojrzenie. Co u diabіa! Czyїby to przez tamten pocaіunek? Ale 

czemu od razu њlub? O co chodzi? Chyba Janie niczego sobie nie uroiіa? Leo nie znosiі plotek, a szczegуlnie 

dotycz№cych  intymnej  sfery  jego  їycia.  Uwaїaі  to  za  uwіaczaj№ce.  Do  diabіa!  Janie  moїe  zapomnieж  o 

zaproszeniu na bal! 

-  Moїemy  pуjњж  razem  -  zaoferowaі  niedbaіym  tonem.  -  A  na  twoim  miejscu  nie  wierzyіbym  Janie. 

Nie naleїк do їadnej kobiety. I bкdк taсczyі, z kim mi siк spodoba. 

Marilee rozpromieniіa siк. 

- Dziкki, Leo! 

Leo wzruszyі ramionami. Marilee byіa іadna i miіa. 

I przynajmniej nie narzucaіa siк, nie prуbowaіa go usidliж. 

No i z pewnoњci№ nie byіa wojuj№c№ feministk№, usiіuj№c№ na kaїdym kroku wspуіzawodniczyж 

z  mкїczyznami.  Niedawno  nawet  o  tym  rozmawiali.  Leo  skrytykowaі  Janie,  ktуra  jego  zdaniem  przechodziіa 

ostatnio  wіaњnie  przez  coњ  takiego.  Bo  jak  inaczej  wytіumaczyж  jej  nieoczekiwane  zainteresowanie 

zaganianiem bydіa, znakowaniem jaіуwek, jazd№ konn№? A teraz - na domiar zіego - ewidentnie usiіowaіa go 

zіapaж, uciekaj№c siк do takich niecnych sztuczek. Pokrкciі gіow№ z niesmakiem. 

background image

-  Dziкki,  їe  mnie  ostrzegіaњ.  -  Leo  uњmiechn№і  siк  do  Marilee.  -  Plotki  trzeba  dusiж  w  zarodku  jak 

najgorsz№ zarazк. 

-  Zgadzam  siк  z  tob№  -  gorliwie  przytaknкіa  Marilee.  -  Ale  nie  obwiniaj  Janie  za  bardzo  -  dodaіa  z 

udan№  trosk№.  -  Jest  jeszcze  bardzo  mіoda.  Przyjaџniк  siк  z  ni№,  bo  jesteњmy  s№siadkami,  ale  to  straszna 

smarkula, prawda? 

Na  wspomnienie  pocaіunkуw  Janie  Leo  zakl№і  pod  nosem.  Oczywiњcie,  przecieї  to  jeszcze  dziecko. 

Naprawdк  go  poniosіo!  A  teraz  Janie  buduje  swoj№  przyszіoњж  na  tym  jednym  zdarzeniu.  Nagle  Leo  coњ 

sobie przypomniaі. Zerkn№і na Marilee. 

-  Mуwiіaњ,  їe  Janie  miaіa  wielu  chіopakуw?  Powinna  zatem  zdobyж  niezіe  doњwiadczenie  w 

sprawach damsko - mкskich? - zagaiі. 

Marilee odchrz№knкіa. 

- No tak, chіopakуw to moїe ona i miaіa - b№knкіa, nie bardzo wiedz№c, co odpowiedzieж. - Ale nie 

prawdziwych  mкїczyzn.  -  Czuіa,  їe  to,  co  mуwi,  jest  bardzo  niespуjne.  Smarkula  z  erotycznym 

doњwiadczeniem? 

- Aha - Leo krуtko zakoсczyі temat. 

Marilee  zamilkіa.  Drкczyіo  j№  trochк  sumienie.  Czuіa,  їe  postкpuje  podle,  ale  z  drugiej  strony,  w 

sprawach miіoњci i wojny wszystko jest dozwolone, nieprawdaї? Tak przynajmniej mуwiіo stare przysіowie. A 

Leo to nie byle jaki facet. Przystojny, inteligentny, bogaty. Wart zachodu. I nawet pewnych strat moralnych. Cуї, 

westchnкіa.  Jej  teї  naleїy  siк  coњ  od  їycia.  Byіa  tak  samo  zauroczona  Leo  jak  Janie,  a  kto  powiedziaі,  їe  to 

wіaњnie  Janie  powinna  go  dostaж?  W  dodatku  byіo  maіo  prawdopodobne,  їeby  taki  dojrzaіy  facet  jak  Leo 

zainteresowaі siк tak№ mіуdk№ jak Janie. Z pewnoњci№ i tak nic by z tego zwi№zku nie wyszіo. Ale losowi 

trzeba  pomуc.  Tak  na  wszelki  wypadek.  Dlatego  posiaіa  ziarno  niepokoju  w  duszy  Leo.  Їeby  mуgі oprzeж siк 

zakusom Janie i їeby dokonaі wіaњciwego wyboru. 

Juї za dwa tygodnie bкdzie taсczyж w jego ramionach na balu! Uњmiechnкіa siк promiennie do Leo. I 

niewykluczone, їe ktуregoњ dnia ten przystojniak bкdzie naleїaі do niej! 

Z  niesіabn№cym  entuzjazmem Janie podejmowaіa kolejne prуby, by upiec idealny piernik. Raz nawet 

wyszіo jej juї coњ jadalnego, czym wzbudziіa podziw samej Hettie. 

W  miкdzyczasie  uczyіa  siк  jazdy  konnej.  Umiaіa  juї  zarzucaж  lasso,  zaganiaж  bydіo,  a  nawet 

rozpoznawaж  chore  sztuki  i  sprowadzaж  je  do  zagrody.  Jej  miкњnie,  zmuszane  do  codziennego  wysiіku,  nie 

bolaіy juї tak niemiіosiernie, a obtarcia i siсce zd№їyіy siк prawie wygoiж. Janie stawaіa siк niezіym ranczerem. 

Doroczny bal miaі siк odbyж juї w najbliїsz№ sobotк. Janie zamierzaіa zaіoїyж jedwabn№, kremow№ 

sukniк na cieniutkich rami№czkach. Istne cudo. Doњж odwaїny dekolt odsіaniaі piкkne ramiona dziewczyny, a 

kolor podkreњlaі mleczn№ barwк gіadkiej skуry. Suknia miкkko spіywaіa do kostek, a siкgaj№cy poіowy uda 

rozporek  odsіaniaі  ksztaіtne,  dіugie  nogi.  Do  tego  biaіe  szpilki  z  paseczkiem  w  kostce,  niezwykle  seksowne,  i 

czarny,  aksamitny  pіaszczyk  z  kremow№  podszewk№,  maj№cy  chroniж  przed  wieczornym  chіodem.  Caіoњж 

byіa po prostu nieziemska! Pozostawaіo jedno “ale” - jeszcze nikt jej nie zaprosiі na bal! 

Od  czasu  pamiкtnych  pocaіunkуw  w  kuchni  Leo  zdawaі  siк  jej  unikaж,  choж  niemal  codziennie 

widywaіa go na ranczu, jak rozmawiaі z ojcem. Janie utwierdzaіa siк powoli w przekonaniu, їe Leo їaіuje tego, 

co siк staіo. Zapewne nie chciaі, by potraktowaіa sprawк zbyt powaїnie, skoro dla niego byі to nic nieznacz№cy 

incydent. 

background image

W koсcu staіo siк dla niej jasne, їe Leo nie zaprosi jej na bal. Zrozpaczona zadzwoniіa do Marilee. 

-  Dwa  tygodnie  temu  widziaіam  ciebie  i  Leo  w  sklepie  -  mуwiіa.  -  Nie  podeszіam  do  was,  bo 

myњlaіam, їe moїe rozmawiacie o mnie. Miaіaњ mu daж do zrozumienia, їeby zaprosiі mnie na bal. Powiedziaі, 

ї

e tego nie zrobi, prawda? - spytaіa smutno. 

W sіuchawce zapanowaіa cisza. Po chwili Marilee odchrz№knкіa i wydusiіa z trudem: 

- Rzeczywiњcie tak powiedziaі. 

-  Nie  przejmuj  siк.  To  nie  twoja  wina  -  pocieszaіa  j№  Janie.  -  Jesteњ  najlepsz№  przyjaciуіk№  na 

њ

wiecie. Wiem, їe robiіaњ, co w twojej mocy. 

- Janie. 

-  Szkoda  tylko,  їe  nie  bкdк  miaіa  okazji  wіoїyж  mojej  nowej  sukienki.  Jest  po  prostu  boska  - 

westchnкіa. - Trudno siк mуwi. A ty idziesz? 

- Tak - wyj№kaіa Marilee po krуtkiej przerwie. 

- To њwietnie. Z kim? 

- N... nie znasz go. 

- OK, bawcie siк dobrze - zupeіnie szczerze powiedziaіa Janie. 

- A ty? Na pewno nie pуjdziesz? 

-  Nie,  nie  mam  z  kim  -  zaњmiaіa  siк  z  gorycz№  Janie.  Postanowiіa  skoсczyж  z  uїalaniem  siк  nad 

sob№. - Jeszcze nieraz bкd№ taсce. Moїe w koсcu kiedyњ Leo mnie zaprosi. - Kiedy przestanie siк mnie baж, 

dodaіa w duchu. - Jeњli go spotkasz, szepnij mu, їe juї niezіy ze mnie ranczer i їe umiem juї upiec piernik, ktуry 

nie  zrobiіby  dziury  w  podіodze,  gdyby  go  ktoњ  przypadkiem  upuњciі!  -  Janie  na  dobre  siк  rozchmurzyіa,  w 

przeciwieсstwie do Marilee, ktуr№ mкczyіy coraz wiкksze wyrzuty sumienia. 

- Muszк lecieж do fryzjera, Janie - powiedziaіa z trudem. - Naprawdк przykro mi z powodu balu. 

- Nie martw siк. Baw siк њwietnie za nas obie. 

- OK - nagle Marilee skoсczyіa rozmowк i rzuciіa sіuchawk№. 

Nieco  zdziwiona  Janie  zmarszczyіa  brwi.  Zachowanie  przyjaciуіki  byіo  zastanawiaj№ce.  Bкdzie 

musiaіa porozmawiaж z ni№ szczerze. Moїe wpadnie do niej po balu i o wszystko wypyta. Czyїby Marilee siк 

zakochaіa? 

Janie postanowiіa pojechaж na dіug№ przejaїdїkк na swojej ukochanej klaczce, by caіkiem zapomnieж 

o ostatnich rozczarowaniach. Gdy tylko wyjechaіa z obejњcia, natknкіa siк na ojca z paroma robotnikami. 

-  Janie,  spadіaњ  mi  z  nieba!  -  zawoіaі  Fred  na  jej  widok.  -  Czy  mogіabyњ  pojechaж  do  sklepu 

gospodarczego i kupiж rкkawice? Wіaњnie podarіem ostatni№ parк. 

- Z przyjemnoњci№, tatku - Janie zgodziіa siк natychmiast. Leo czкsto zagl№daі do tego sklepu, wiкc 

mogіo siк tak zdarzyж, їe i dziњ siк na niego natknie. Co prawda nie powinna szukaж okazji do spotkania, ale 

nie byіa w stanie ze sob№ walczyж. 

Dziesiкж  minut  pуџniej  parkowaіa  przed  sklepem.  Jej  serce  zabiіo  gwaіtownie,  gdy  spostrzegіa 

pуіciкїarуwkк Leo zaparkowan№ nieopodal. Nerwowo przygіadziіa swoje jedwabiste wіosy. Specjalnie ich nie 

zwi№zaіa. Zauwaїyіa, їe Leo lubiі takie uczesanie. Podmalowaіa usta i na chwiejnych nogacweszіa do sklepu. 

Powoli  przeszіa  miкdzy  pуіkami,  wypatruj№c  Leo.  Byі  on  najprzystojniejszym  mкїczyzn№  spoњrуd 

piкciu  braci  Hartуw.  Najbardziej  czaruj№cym,  najmilszym...  W  jej  uszach  wci№ї  brzmiaі  jego  cichy,  ciepіy 

background image

gіos, kiedy w kuchni dopytywaі siк, czy coњ jej siк staіo. Och! Ile by daіa, by mуc sіuchaж tego gіosu do koсca 

ї

ycia. 

- Nie zapomnij doliczyж jeszcze dwustu metrуw sznura - usіyszaіa go niespodzianie. 

Leo rozmawiaі ze sprzedawc№. 

- Nie zapomnк - obiecywaі Joe Howland. - Wybierasz siк na Bal Ranczera? - spytaі. 

- Chyba tak. Wprawdzie nie zamierzaіem, ale pewna urocza dama poprosiіa mnie o towarzystwo, wiкc 

ulegіem. 

Serce  Janie  zaczкіo  biж  jak  szalone.  A  wiкc  Leo  byі  juї  umуwiony!  Z  kim?  Janie  wyszіa  spomiкdzy 

pуіek i stanкіa za jego plecami. Joe zauwaїyі j№ i uњmiechn№і siк. 

- Czy przypadkiem t№ urocz№ dam№ nie jest Janie Brewster? - zaїartowaі gіoњno. 

Leo najpierw zesztywniaі, a potem niemal zatrz№sі siк z gniewu. 

- Posіuchaj, Joe. To, їe ta pannica chwyciіa bukiet Micki Steele na jej њlubie, nie oznacza, їe cokolwiek 

nas  і№czy!  Moїe  sobie  pochodziж  z  dobrej,  szacownej  rodziny,  moїe  byж  najpiкkniejsza,  a  nawet  moїe 

nauczyж siк gotowaж. Choж to graniczyіoby z cudem! Sіowem, czegokolwiek by nie dokonaіa, dla mnie moїe 

nie  istnieж!  Gіupia  smarkula!  I  do  tego  plotkara!  Na  pewno  nie  zdobкdzie  mojej  sympatii,  rozsiewaj№c  po 

caіym mieњcie plotki! Wrкcz przeciwnie. Nie znoszк jej! - Leo unosiі siк coraz bardziej. 

Janie  czuіa  siк  tak,  jakby  ktoњ  wbijaі  jej  rozїarzony  sztylet  w  serce.  Staіa  jak  zahipnotyzowana.  Nie 

byіa w stanie ruszyж siк z miejsca. 

Joe  czuі,  їe  powinien  przerwaж  Leo,  ale  jemu  teї  odebraіo  mowк.  Nie  byі  w  stanie  wykrztusiж  ani 

sіowa. 

- Do tego ostatnio wygl№da jak... - Leo szukaі odpowiedniego sіowa - jak jakiњ kopciuch, flejtuch. 

- Leo - jкkn№і Joe, ale Leo nie dopuњciі go do gіosu. 

-  Jej  jedynym  atutem  byіa  uroda,  a  teraz  nawet  tym  nie  moїe  siк  pochwaliж.  -  Najwyraџniej  Leo  nie 

zamierzaі daж za wygran№. Ignorowaі wszystkie znaki Joego. - Ostatnio biega w wytartych dїinsach, utytіana w 

bіocie po czubek gіowy albo obsypana m№k№. Wojuj№ca feministka! Chwali siк, їe potrafi rzucaж lassem. A 

do tego rozpowiada na lewo i prawo, їe i mnie udaіo siк jej upolowaж! - Leo ze zіoњci№ zacz№і wymachiwaж 

piкњci№.  -  Chwali  siк  wszystkim  dookoіa,  їe  zamierzam  siк  z  ni№  їeniж!  Naopowiadaіa  ludziom,  їe  idziemy 

razem  na  bal.  W  їyciu  jej  nie  zapraszaіem!  Wyobraїasz  sobie?  Ale  nie  ze  mn№  takie  gierki!  Wybraіa  sobie 

nieodpowiedniego faceta! 

- Leo, Leo - jкczaі cicho Joe. 

- Nieopierzone smarkule z chіopiкc№ figur№ i rozdкtym ego nigdy mnie nie interesowaіy - ci№gn№і 

niczym  niezraїony  Leo,  czerwony  jak  burak.  -  Nie  chciaіbym  jej  nawet  wtedy,  gdyby  miaіa  dostaж  w  posagu 

caіe  stado  bykуw  czystej  krwi,  a  to  chyba  o  czymњ  њwiadczy.  Niedobrze  mi  siк  robi  na  sam№  myњl  o  Janie 

Brewster! 

Nareszcie  Leo  zauwaїyі  niezwykі№  bladoњж  Joego,  jego  miny  i  niezrкczne  wymachiwanie  rкk№. 

Odwrуciі siк. Za nim staіa Janie Brewster. Jeszcze nigdy nie widziaі takiego cierpienia w czyichњ oczach. Jakby 

ktoњ wbiі nуї w jej serce, po sam№ rкkojeњж. 

- Janie - jкkn№і. 

Janie wziкіa gікboki oddech i odwrуciіa wzrok. 

background image

-  Czeњж,  Joe.  -  Musi  st№d  uciec  jak  najszybciej!  Nawet  nie  pamiкtaіa,  po  co  przyszіa.  -  Ja  tylko 

chciaіam spytaж, czy wysіaіeњ juї ten drut kolczasty, ktуry zamawiaі tata - zaimprowizowaіa. 

-  Nie,  jeszcze  nie  -  przytomnie  odparі  Joe.  -  Naprawdк  bardzo  mi  przykro  -  dodaі  z  prawdziwym 

wspуіczuciem. 

-  Nic  siк  nie  staіo  -  odparіa  Janie  z  wymuszonym,  bladym  uњmiechem.  -  Dzieс  dobry,  panie  Hart  - 

powiedziaіa,  nie  patrz№c  Leo  w  oczy.  -  Prawda,  їe  іadny  dzisiaj  mamy  dzieс?  Moїe  nawet  doczekamy  siк 

wreszcie  deszczu.  Do  zobaczenia!  -  rzuciіa  na  odchodnym.  Odwrуciіa  siк  na  piкcie  i  sztywno,  z  wysoko 

uniesion№ gіow№, wyszіa ze sklepu. 

Leo poczuі, їe naprawdк robi mu siк niedobrze. 

- Dlaczego mi nie przerwaіeњ? - zwrуciі siк ze zіoњci№ do Joego. 

- Prуbowaіem, ale nie reagowaіeњ - broniі siк Joe. 

- Jak dіugo tam staіa? 

- Caіy czas - smutno powiedziaі Joe. - Sіyszaіa kaїde twoje sіowo. 

Na parkingu rozlegі siк pisk opon. Leo i Joe podbiegli do okna i zobaczyli tyі czerwonego samochodu 

Janie znikaj№cego za zakrкtem. 

Leo  zіapaі  siк  za  gіowк.  W  tym  stanie  Janie  jeszcze  gotowa  siк  zabiж!  Spowoduje  jakiњ  wypadek, 

wpadnie w poњlizg! Poњpiesznie wyj№і z kieszeni komуrkк i wykrкciі numer policji. 

-  Mуwi  Leo  Hart  -  powiedziaі  zduszonym  gіosem,  gdy  usіyszaі  w  sіuchawce  nowego  zastкpcк 

naczelnika  policji,  Griera.  -  Z  miasta  wіaњnie  wyjechaіa  Janie  Brewster  swoim  czerwonym,  sportowym 

chevroletem. Jest bardzo wzburzona. Zreszt№ przeze mnie. Jedzie chyba dwieњcie na godzinк. Moїe siк zabiж! 

Czy  mуgіby  pan  wysіaж  kogoњ  na  Victoria  Road  na  poіudnie  od  miasta?  Wystarczy  daж  jej  upomnienie. 

Dziкki, Grier. Wiszк panu piwo. - Leo siк rozі№czyі i zakl№і siarczyњcie pod nosem. - Bкdzie wњciekіa, jeњli 

kiedykolwiek dowie siк, їe wysіaіem za ni№ policjк. Ale nie miaіem innego wyjњcia. 

Joe zerkn№і na Leo. 

- Kochaіa siк w tobie od jakiegoњ roku. To dla wszystkich byіo tajemnic№ poliszynela. 

- No, teraz jej przejdzie - odparі Leo i z niewiadomego powodu zrobiіo mu siк smutno. - Zadzwoс do 

mnie,  kiedy  bкdziecie  mieli  dostawк,  OK?  -  rzuciі  na  pozуr  obojкtnym  tonem,  po  czym  poїegnaі  siк  ze 

sprzedawc№ i wyszedі. 

Wsiadі do swojej ciкїarуwki i siedziaі chwilк nieruchomo, prуbuj№c ochіon№ж i zebraж myњli. Mуgі 

jedynie prуbowaж wyobraziж sobie, co czuіa teraz Janie. Co za bzdury wygadywaі w sklepie! Nieџle przesadziі. 

Daі  siк  ponieњж  emocjom.  Tak  naprawdк  miaі  Janie  za  zіe  jedynie  to,  їe siк w nim zakochaіa i pozwoliіa siк 

ponieњж fantazji po owym incydencie w kuchni. Zaњmiaі siк gorzko. Teraz z pewnoњci№ wyleczyіa siк z tej 

miіoњci. 

No, ale nie powinna rozsiewaж plotek po Jacobsville. I sk№d jej przyszіo do gіowy, їe j№ zaprosi na 

bal? 

Z  drugiej  strony,  kiedy  siк  tak  nad  tym  zastanowiж,  to  Janie  nigdy  wczeњniej  nie  byіa  plotkar№. 

Prawdк  mуwi№c,  ona  teї  nie  znosiіa  plotek.  Kiedyњ  Leo  byі  њwiadkiem,  jak  ostro  przerwaіa  koleїance, ktуra 

wygіaszaіa zіoњliwe uwagi pod czyimњ adresem. Janie porуwnaіa wtedy plotki do trucizny. 

background image

A  czy  w  jej  zachowaniu  rzeczywiњcie  byіo  coњ  nachalnego?  Nie,  nie.  Jej  zalecanki  byіy  takie 

nieњmiaіe  i  naiwne.  Zreszt№  zawsze  dziaіo  siк  to  w  domu,  w  obecnoњci  jej  ojca.  Analizuj№c  wszystko,  Leo 

musiaі przyznaж, їe dziewczyna byіa doњж konserwatywna, zapewne dziкki wychowaniu, ktуre otrzymaіa. 

Zdj№і  z  gіowy  kapelusz,  odіoїyі  go  na  siedzenie  obok  i  otarі  rкkawem  spocone  czoіo.  Niedobrze  siк 

staіo. Nie powinien mуwiж takich rzeczy w zіoњci. Nawet jeњli miaі do Janie pretensjк. 

Nigdy nie zapomni wyrazu jej oczu. Ten obraz bкdzie przeњladowaж go do koсca їycia! 

Tymczasem  Janie  pкdziіa  jak  szalona  wzdіuї  Victoria  Road.  Dawno  zostawiіa  za  sob№  zakrкt,  ktуry 

prowadziі na ranczo ojca. Jeszcze nigdy w їyciu nie byіa w takim stanie - czuіa jednoczeњnie rozrywaj№cy bуl i 

potworn№' wњciekіoњж. 

Jak  Leo  mуgі  o  niej  tak  myњleж?  Nigdy  nikomu,  z  wyj№tkiem  Marilee,  nie  zwierzaіa  siк  ze  swoich 

uczuж do niego. Zawsze gardziіa plotkami. Jak Leo mуgі jej do tego stopnia nie znaж, skoro przyjaџnili siк od 

tylu  lat?  Jak  mуgі  uwierzyж  czyimњ  podіym  kіamstwom?  I  kto  mуgі  mu  naopowiadaж  tych  bzdur?  Czyїby 

Marilee?  Nie,  natychmiast  zbesztaіa  siк  w  myњlach.  Jak  mogіa  podejrzewaж  najlepsz№  przyjaciуіkк?  Coњ 

takiego zrobiіby tylko ktoњ wyj№tkowo jej nieїyczliwy. Ale kto? Wrуg? Przecieї nie miaіa wrogуw. 

Do  oczu  napіynкіy  jej  іzy.  Nagle  zorientowaіa  siк,  їe  jedzie  o  wiele  za  szybko.  Musi  natychmiast 

zwolniж,  jeњli  nie  chce  zabiж  kogoњ  albo  siebie.  W  tej  samej  chwili  zauwaїyіa  w  lusterku  wstecznym  bіysk 

policyjnego koguta. Њwietnie, jeszcze tylko tego brakowaіo, їeby mnie aresztowali, pomyњlaіa. Co za dzieс! 

Zjechaіa na pobocze i czym prкdzej otarіa іzy z twarzy, czekaj№c, aї podejdzie policjant. 

Zdziwiona  ujrzaіa  nieznajomego  mкїczyznк,  z  czarnymi  dіugimi  wіosami  zwi№zanymi  w  kucyk  i 

czarnymi, przenikliwymi oczyma. Wygl№daі jak wywiadowca sіuїb specjalnych. 

- Panna Brewster? - spytaі. 

- Ta... tak - wyj№kaіa zdziwiona. 

- Sierїant Grier, nowy zastкpca naczelnika policji - przedstawiі siк spokojnie. 

- Miіo mi - odparіa Janie, wyci№gaj№c rкce. - Chce mnie pan zakuж w kajdanki? 

Grieg uњmiechn№і siк mimo woli. 

-  Tym  razem  skoсczy  siк  na  upomnieniu.  Pozwoli  pani,  їe  przypomnк:  w  Stanach  Zjednoczonych  na 

wszystkich  drogach  poza  autostradami  obowi№zuje  ograniczenie  prкdkoњci do osiemdziesiкciu kilometrуw na 

godzinк. W terenie zabudowanym, piкжdziesi№t. Zrozumiano? - spytaі sucho. 

Kiwnкіa gіow№, staraj№c siк, by jej twarz wyraїaіa naleїyt№ skruchк. 

- Byіam trochк... wzburzona - wyznaіa. - Dziкkujк za wyrozumiaіoњж. 

-  Proszк  pamiкtaж,  їe  taka  brawura  moїe  kosztowaж  їycie.  A  іzy  prкdzej  czy  pуџniej  obeschn№.  - 

Grieg spojrzaі na ni№ іagodniejszym wzrokiem, zasalutowaі i odszedі powoli. 

Janie  poprzysiкgіa  sobie,  їe  juї  nigdy  nie  przekroczy  dozwolonej  prкdkoњci.  Choжby  ze  wzglкdu  na 

tego miіego sierїanta Griera. 

Do domu dotarіa juї w nieco mniej burzliwym nastroju. Poszіa prosto do swojego pokoju. 

Tej nocy іzy ukoіysaіy j№ do snu. 

Nastкpnego  ranka  odwiedziі  j№  stary  przyjaciel,  Harley  Fowler.  Jego  pracodawca,  Cyd  Parks,  robiі 

interesy  z  Fredem,  wiкc  Harley  byі  czкstym  goњciem  na  ranczu  Brewsterуw.  Janie  wyruszaіa  wіaњnie  na 

przejaїdїkк konn№. 

background image

-  Szukaіem  ciк  -  przywitaі  j№  Harley  z  szerokim  uњmiechem.  -  Wiesz,  їe  w  tк  sobotк  jest  Bal 

Ranczera. Nie mam z kim iњж. Moїe poszіabyњ ze mn№? Chyba їe jesteњ juї zajкta? 

Janie rozeњmiaіa siк wesoіo. 

- Nie, jestem wolna. I wiesz, mam њliczn№ sukienkк. Szkoda, їeby siк zmarnowaіa. 

-  Њwietnie!  -  ucieszyі  siк  Harley.  Chіopak  wiedziaі  o  uczuciu  Janie  do  Leo,  ale  ostatnio  w  okolicy 

pojawiіy siк pogіoski, їe obiekt jej zainteresowania unika jej jak dїumy. Harley nie rozumiaі Leo. Uwaїaі Janie 

za najmilsz№ dziewczynк na њwiecie. 

- O ktуrej po mnie przyjedziesz? 

- Bal zaczyna siк o siуdmej, wiкc bкdк pуі godziny wczeњniej. Zgoda? 

Uњcisnкli sobie rкce i Harley odjechaі w kікbach kurzu, machaj№c z daleka na poїegnanie. 

Janie odetchnкіa z ulg№. Nie pragnкіa niczego innego, jak tylko pуjњж na bal i zagraж na nosie temu 

zarozumialcowi,  Leo  Hartowi.  Juї  ona  mu  pokaїe,  їe  i  jej  robi  siк  niedobrze  na  jego  widok!  Nigdy  wiкcej  do 

niego  nie  podejdzie,  chyba  їe  z  broni№  paln№  w  rкku!  Na  sam№  myњl  o  tym  Janie  poprawiі  siк  humor. 

Uњmiechnкіa  siк  zimno.  Byж  moїe  zemsta  to  rzecz  niegodna  czіowieka  szlachetnego,  lecz  jakїe  sіodka.  Leo 

sprawiі jej tyle bуlu, їe naleїy mu siк rewanї. Przetaсczy caі№ noc z Harleyem! Zreszt№ ten chіopak ma klasк. 

Leo Hart nigdy nie zapomni tej nocy! 

background image

ROZDZIAЈ TRZECI 

Od  kilku  lat  miasteczko  Jacobsville  bawiіo  siк  na  corocznym  Balu  Ranczera,  ktуry  juї  tradycyjnie 

odbywaі  siк  w  ostatni№  sobotк  przed  Њwiкtem  Dziкkczynienia.  Na  imprezк  schodzili  siк  niemal  wszyscy 

mieszkaсcy.  Wystrojone  odњwiкtnie  kobiety  wspieraіy  siк  na  ramionach  swych  przystojnych,  eleganckich 

partnerуw.  Z  roku  na  rok  przybywaіo  goњci,  dlatego  wіadze  miejskie  musiaіy  w  koсcu  wynaj№ж  miejscowe 

Centrum  Sportu  i  Rekreacji  na  tк  wyj№tkow№  okazjк.  Oczywiњcie  sprowadzono  kapelк,  a  w  osobnej  sali 

przygotowano  piкknie  udekorowany,  ekskluzywny  bufet.  Stoіy  uginaіy  siк  od  smakowitych  przek№sek,  a 

alkohol laі siк w takich iloњciach, їe mуgіby unieszkodliwiж niejeden puіk wojska. 

Piкciu  braci  Hartуw  zjawiіo  siк  na  balu  takїe  w  tym  roku.  Czterej  z  nich  ze  swoimi  їonami:  Simon  z 

Tir№, Cag z Tess, Corrigan z Dorie i Rey z Meredith, oraz oczywiњcie Leo w towarzystwie Marilee. 

Minкіo zaledwie pуі godziny, a Leo zd№їyі juї wychyliж dwie szklaneczki whisky. Poniewaї znany byі 

z tego, їe zazwyczaj stroniі od mocnego alkoholu i ograniczaі siк do wypicia co najwyїej dwуch piw, jego bracia 

zaczкli  przygl№daж  siк  mu  z  rosn№cym  zaciekawieniem.  Ale  Leo  niczego  nie  zauwaїaі.  Byі  w  tak  podіym 

nastroju, їe nawet kac wydawaі mu siк czymњ mniej dotkliwym niї okrutna, bolesna trzeџwoњж. 

Obok niego staіa Marilee i rozgl№daіa siк wkoіo lкkliwie. 

- Wypatrujesz kogoњ? - spytaі w koсcu cierpko Leo. 

-  Nie.  Tak.  Szczerze  mуwi№c,  rozgl№dam  siк  za  Janie.  Miaіo  jej  nie  byж,  ale  twoja  bratowa,  Tess, 

mуwiіa  mi,  їe  Janie  wybiera  siк  jednak  na  bal.  -  Marilee  wygl№daіa  na  bardzo  zaniepokojon№.  -  Ponoж  z 

Harleyem Fowlerem. 

- Z Harleyem? - Najeїyі siк Leo. 

Harley Fowler byі mіodym czіowiekiem, bardzo szanowanym w miasteczku po tym, jak wsparі oddziaі 

policji  w  brawurowej  akcji  przeciwko  mafii  narkotykowej.  Harley  byі  teї  przystojny,  choж  oczywiњcie  jego 

rodzina nie naleїaіa do tej samej klasy co stary klan Brewsterуw. Fred, a tym bardziej snobistyczna ciotka Lydia, 

z pewnoњci№ niechкtnie patrzyliby na taki mezalians. Cуї to za spekulacje? Sk№d mi to w ogуle przychodzi do 

gіowy? Jaki mezalians? Jakie maіїeсstwo? - zїymaі siк w duchu Leo. 

- Harley to њwietny facet - b№knкіa Marilee. - Podobno jest teraz zarz№dc№ u Cyda Parkera i zbiera 

pieni№dze na kupno wіasnego rancza. 

Marilee przemilczaіa fakt, їe Harley wiele miesiкcy temu kilkakrotnie prуbowaі siк z ni№ umуwiж, ale 

ona  bez  ogrуdek  daіa  mu  do  zrozumienia,  їe  nie  dorasta  jej  do  piкt.  Uraziіa  tym  jego  dumк  i  staіa  siк  jego 

wrogiem numer jeden. 

Zreszt№ teraz їaіowaіa, їe wуwczas nie daіa mu szansy. Harley byі nie tylko przystojny, ale okazaі siк 

odwaїny i mкski, i w dodatku zamoїny. Co prawda Leo wci№ї go przewyїszaі, ale caіa ta afera z Janie popsuіa 

Marilee humor i odebraіa radoњж ewentualnego zwyciкstwa. Jeњli Janie zjawi siк teraz i zobaczy ich razem, z 

pewnoњci№ wszystko siк wyda. I co wtedy? 

- Co siк staіo? - spytaі Leo, widz№c jej coraz bardziej skwaszon№ minк. 

- Janie nigdy mi nie wybaczy, jeњli zobaczy nas razem. - nieoczekiwanie wyznaіa Marilee szczerze. 

- Nie jestem niczyj№ wіasnoњci№ - przerwaі jej Leo. - A Janie przyda siк nauczka. 

Marilee nie zd№їyіa odpowiedzieж, bo wіaњnie w tym momencie na salк wkroczyіa Janie wsparta na 

ramieniu Harleya, prezentuj№cego siк dziњ wyj№tkowo elegancko w czarnym smokingu i њnieїnobiaіej koszuli 

background image

z muszk№. Janie zdjкіa czarny, aksamitny pіaszczyk i podaіa Harleyowi, by zaniуsі go do szatni. Miaіa na sobie 

przepiкkn№  kremow№  sukniк  spіywaj№c№  miкkko  do  kostek.  Jej  odkryte  ramiona  i  dekolt  przyci№gaіy 

spojrzenia  mкїczyzn  nieskaziteln№  barw№  i  gіadkoњci№.  Rozpuszczone  wіosy  niby  migoc№ca  kurtyna 

spіywaіy  zіot№  fal№  po  plecach  dziewczyny,  a  dyskretny  makijaї  delikatnie  podkreњlaі  naturalne,  subtelne 

piкkno  jej  twarzy.  Janie  wygl№daіa  wspaniale.  Gdy  Harley  wrуciі  z  szatni,  oboje  podeszli  do  paсstwa 

Ballengerуw, aby siк przywitaж. 

Leo  zapomniaі  juї,  jak  piкkna  jest  Janie,  kiedy  podkreњli  swoj№  urodк.  Ostatnio  widywaі  j№ 

wyі№cznie  utytіan№  w  bіocie  albo  w  m№ce.  Jednak  dziњ  wygl№daіa  nieziemsko.  Leo  gіoњno  przeіkn№і 

њ

linк.  Nagle  stanкіa  mu  przed  oczami  scena  w  kuchni,  kiedy  trzymaі  Janie  w  ramionach,  a  ona  z  tak№ 

niewinnoњci№  i  zapaіem  oddawaіa  jego  pocaіunki.  Jednoczeњnie  wydaіo  mu  siк  niestosowne,  їe  Janie  tak 

otwarcie  wspiera  siк  na  ramieniu  Harleya.  Jakby  byі  њwiadkiem  czegoњ  intymnego  miкdzy  nimi,  co,  nie 

wiedzieж czemu, bardzo go draїniіo. 

Leo  poci№gn№і  kilka  kolejnych  іykуw  whisky,  chwyciі  Marilee  za  іokieж  i  ruszyі  z  ni№  w  stronк 

Janie i Harleya, wyraџnie rozeџlony. 

- Nie zmierzam siк ukrywaж! - sykn№і. 

Gdy Janie ich zauwaїyіa, pobladіa. Przez chwilк patrzyіa na Leo z uraz№, zaњ na Marilee z rosn№cym 

zdumieniem. W koсcu zrozumiaіa, o kim mуwiі Leo w sklepie. Dam№, ktуrej obiecaі dotrzymaж towarzystwa 

na  balu,  byіa  wіaњnie  Marilee.  Nagle  wszystko  staіo  siк  jasne.  A  zatem  to  jednak  Marilee  rozsiewaіa  plotki  i 

rozpowiadaіa oszczercze kіamstwa! Janie dumnie uniosіa brodк, a jej roziskrzone oczy pociemniaіy i spojrzaіy 

zimno na obіudn№ przyjaciуіkк. 

- Czeњж, Janie - wyj№kaіa Marilee. - Miaіo ciк nie byж - powiedziaіa niepewnie. 

- To prawda. Nie miaіam z kim przyjњж - odwaїnie odparіa Janie, staraj№c siк, by jej gіos nie zdradziі 

dіawi№cego  bуlu.  -  Na  szczкњcie  okazaіo  siк,  їe  Harley  jest  w  tej  samej  sytuacji,  wiкc  postanowiliњmy 

ratowaж siк nawzajem. - Spojrzaіa na Harleya z prawdziw№ sympati№. - Nie taсczyіam od lat! 

-  Za  to  dzisiaj  wytaсczysz  siк  za  wszystkie  czasy,  kochanie.  Obiecujк!  -  zaњmiaі  siк  Harley  nieco 

gіoњniej, niї zamierzaі. Popatrzyі na Marilee z nieskrywan№ pogard№, po czym juї ani razu nie zaszczyciі jej 

swym spojrzeniem. Marilee spіonкіa. - Frekwencja dopisaіa - zwrуciі siк Harley do Leo. 

- Owszem - potwierdziі Leo bez uњmiechu. - Chociaї nigdzie nie widzк twojego szefa. 

- Jego dziecko zachorowaіo i Cyd nie chciaі zostawiaж їony samej. - Harley spojrzaі z uњmiechem na 

Janie i lekko њcisn№і jej ramiк. - Gdy patrzк na nich, nabieram ochoty na maіїeсstwo. 

- Na zewn№trz wszystko wygl№da іadnie - odparі z wrogoњci№ w gіosie Leo, wpijaj№c zimny wzrok 

w twarz Harleya. 

-  Chodџmy  zataсczyж,  Janie  -  uci№і  dyskusjк  Harley.  -  Moїe  zagraj№  walca?  Ciekaw  jestem,  czy 

wyjdzie mi krok, ktуrego uczyіem siк ostatnio. 

- Wybaczcie - Janie zwrуciіa siк do Leo i Marilee, a jej oczy byіy zimne jak lуd. 

-  Janie  -  jкknкіa  Marilee.  -  Pozwуl,  їe  ci  wyjaњniк.  Ale  Janie  nie  zamierzaіa  sіuchaж,  obіudnych 

tіumaczeс. 

- Miіo ciк byіo spotkaж. I pana teї, panie Hart - rzuciіa na odchodnym i obdarzyіa swego partnera tak 

promiennym uњmiechem, їe nikt by siк nie domyњliі, co naprawdк dziaіo siк w jej sercu. 

- Od kiedy jesteњ z Hartem na pan? - spytaі Harley. 

background image

- On jest o wiele od nas starszy. Zupeіnie inne pokolenie - odpowiedziaіa doњж gіoњno. 

Leo usіyszaі jej sіowa i aї zatrz№sі siк ze zіoњci. Duszkiem oprуїniі szklankк whisky. 

- Janie juї nigdy nie odezwie siк do mnie - jкknкіa Marilee przez іzy. 

Leo spojrzaі na ni№ spode іba. 

- Nie jestem niczyj№ wіasnoњci№. To nie twoja wina, їe Janie plotkowaіa o mnie w caіym mieњcie! 

Marilee zagryzіa wargi. 

Leo nie spuszczaі wzroku z Janie, ktуra wіaњnie wchodziіa z Harleyem na parkiet. 

- Wcale mi na niej nie zaleїy. Co mnie to w ogуle obchodzi, czy podoba jej siк ten chіystek, czy nie ? - 

burkn№і pod nosem. 

Orkiestra  zaczкіa  graж  jakieњ  szybkie  latynoskie  rytmy,  a  na  parkiecie  po  chwili  szalaіa  para 

znakomitych tancerzy, Matt i Caldwell Leslie. Ludzie klaszcz№c, rozst№pili siк, by podziwiaж ich wyczyny. 

Nikt im nie dorуwna, pomyњlaі Leo. 

Chwilк  pуџniej  Harley  podszedі  do  pierwszego  skrzypka  i  szepn№і  mu  coњ  na  ucho.  Rozlegіy  siк 

pierwsze  takty  walca  wiedeсskiego.  Harley  i  Janie  zaczкli  taсczyж.  Parkiet  znуw  powoli  opustoszaі.  Wszyscy 

zamarli, a Leo patrzyі w prawdziwym osіupieniu. Bezwiednie zbliїyі siк do parkietu, by bez przeszkуd њledziж 

kaїdy ruch tancerzy. 

Jeszcze  nigdy  nie  widziaі,  by  ktoњ  tak  pіyn№і  w  taсcu  i  by  dwoje  partnerуw  tak  idealnie  wyczuwaіo 

swoje  intencje.  Ta  para  biіa  na  gіowк  wyczyny  Matta  i  Caldwell,  ktуrzy  jak  dot№d  nie  mieli  w  miasteczku 

konkurencji. Leo patrzyі na Janie i nie poznawaі jej. Czyїby to byіa ta sama nieopierzona smarkula Janie? Maіa 

Janie, ktуra teraz z bіyszcz№cymi ze szczкњcia oczyma i radoњnie rozeњmianymi ustami, z niezwykі№ gracj№ 

pіynкіa po parkiecie w rytmie walca? Wygl№daіa jak zwiewna nimfa. Ktoњ niewtajemniczony mуgіby wzi№ж 

j№ i Harleya za najszczкњliwsz№ parк na њwiecie. Byli piкkni, weseli, mіodzi. 

Leo skoсczyі drinka, їaіuj№c, їe nie byі mocniejszy. 

- Czyї oni nie s№ wspaniali? - szepnкіa Marilee. - A ty nie taсczysz, Leo? 

Leo  pokrкciі  gіow№,  mimo  їe  caіkiem  nieџle  dawaі  sobie  radк  na  parkiecie.  Nie  zamierzaі  jednak 

robiж z siebie gіupka i prosiж do taсca Marilee, ktуra znana byіa z niezdarnego deptania partnerom po palcach. 

Kontrast z Janie i Harleyem byіby poraїaj№cy. 

Marilee westchnкіa. 

- Teraz kaїdy bкdzie wygl№daі na parkiecie jak wieloryb - odpowiedziaіa na jego myњli. 

Muzyka  ucichіa.  Janie  i  Harley  zastygli  w  swoich  objкciach.  Usta  Harleya  niemal  dotykaіy  warg 

dziewczyny.  Leo  musiaі  uїyж  caіej  siіy  woli,  by  powstrzymaж  siк  przed  znokautowaniem  chіopaka.  Po  chwili 

oprzytomniaі i zdumiony wіasn№ reakcj№, pokrкciі gіow№. Co w niego wst№piіo? 

Janie  i  Harley  zeszli  z  parkietu,  wњrуd  ogіuszaj№cego  aplauzu.  Wszyscy  ich  otoczyli,  nawet  Matt  i 

Caldwell gratulowali im serdecznie piкknego taсca. 

Po  chwili  rozlegіy  siк  dџwiкki  samby.  Na  parkiecie  zaczкіy  wirowaж  pary,  miкdzy  innymi  nowy 

zastкpca  naczelnika  policji,  Cash  Grier  z  Christabel  Gaines,  їon№  Judda  Dunna,  o  ktуrym  wszyscy  mуwili,  їe 

j№  zdradza.  Judd  pojawiі  siк  takїe  ze  wspart№  na  jego  ramieniu  wystrzaіow№  supermodelk№  o  pіomiennych 

wіosach.  Plotki  gіosiіy,  їe  modelka  krкciіa  film  na  ranczu  Christabel  i  Judda  i  Judd  caіkiem  straciі  dla  niej 

gіowк,  co  nie  przeszkadzaіo  mu  teraz  rzucaж  zjadliwych  spojrzeс  na  swego  rywala  i  taсcz№c№  w  jego 

objкciach їonк. 

background image

- Aleї ten facet њwietnie taсczy - skomentowaіa Marilee. - Kto to jest? 

- To Cash Grier, nowy zastкpca naczelnika policji - niechкtnie wyjaњniі Leo. - Byіy Straїnik Teksasu. 

Mуwi№, їe byі w sіuїbach specjalnych. Tajemnicza persona. 

-  Ale  przystojniak.  Taсczy  prawie  tak  dobrze  jak  Harley.  A  swoj№  drog№,  kto  by  pomyњlaі,  їe  z 

Harleya bкd№ ludzie. 

Sіysz№c  to,  Leo  ze  zіoњci№  odwrуciі  siк  na  piкcie  i  odszedі,  zostawiaj№c  Marilee  z  otwartymi  ze 

zdziwienia  ustami.  Podszedі  do  stoіu  z  drinkami,  gdy  rozlegіy  siк  dџwiкki  jakiegoњ  wolnego  utworu.  K№tem 

oka dostrzegі, jak Janie i Harley, objкci, znуw pod№їaj№ w stronк parkietu. Przed oczyma stanкіa mu zbolaіa 

twarzyczka Janie podczas tej okropnej sceny w sklepie. Nalaі sobie pуі szklanki whisky i poci№gn№і spory іyk. 

Sam nie pojmowaі, dlaczego nagle zacz№і siк tym wszystkim aї tak przejmowaж. Przecieї Janie zachowywaіa 

siк okropnie. Byіa taka natrкtna i w dodatku plotkowaіa. 

- Czeњж, Leo - usіyszaі pogodne powitanie. To Tess, jego bratowa, podeszіa do stoіu, by nalaж sobie 

soku. - Nie pijк alkoholu. Muszк dawaж dobry przykіad mojemu synowi - wyjaњniіa. Tess i Cagowi niedawno 

urodziі siк chіopczyk. 

Oboje siк rozeњmieli. 

- Gdzie jest Marilee? Jeњli siк nie mylк, przyszedіeњ z ni№ dzisiaj. - Tess rozejrzaіa siк wkoіo. 

-  Owszem.  Bolaі  j№  nadgarstek,  wiкc  j№  przywiozіem.  Tess  westchnкіa  i  pokrкciіa  gіow№  z 

niedowierzaniem. 

Aleї  ci  mкїczyџni  s№  czasem  naiwni.  I  tкpi!  Zauwaїyіa  Marilee,  jak  staіa  nieopodal  parkietu  i 

przygl№daіa siк Janie wiruj№cej w ramionach Harleya. 

- Myњlaіam, їe Marilee jest najlepsz№ przyjaciуіk№ Janie - mruknкіa pod nosem. - Cуї, ludzie zawsze 

pozostan№ dla mnie zagadk№. 

Leo wyraџnie siк zainteresowaі. 

- O czym ty mуwisz? 

Tess wzruszyіa ramionami i powiedziaіa z oci№ganiem: 

- Sіyszaіam, jak Marilee mуwiіa komuњ, їe Janie rozsiewa plotki o tym, jak№ to wy jesteњcie par№. 

- Kto z kim? Juї siк pogubiіem. 

- Ty z Marilee. - Tess pokrкciіa gіow№ z obrzydzeniem. - Kaїdy, kto zna Janie, wie, їe plotkowanie w 

jej  przypadku  nie  wchodzi  w  rachubк.  Janie  jest  uosobieniem  dyskrecji.  Zreszt№  jest  zbyt  nieњmiaіa,  by 

komukolwiek choжby wspomnieж o kimњ innym. Nie rozumiem, dlaczego Marilee opowiada takie bzdury. 

- Janie rozpowiadaіa na lewo i prawo, їe zabieram j№ na bal - skrzywiі siк Leo. 

- Aleї to Marilee wmawiaіa to wszystkim - sprostowaіa Tess. - Ty nadal nic nie rozumiesz, prawda? - 

Tess uњmiechnкіa siк gorzko. - Marilee szaleje na twoim punkcie i robi wszystko, їeby porуїniж ciebie i Janie. 

Ot co! A raczej їeby w ogуle nie dopuњciж do ciebie їadnej kobiety. Jak widaж, znalazіa skuteczny sposуb. 

Leo  nie  wierzyі  wіasnym  uszom.  To  niemoїliwe,  їeby  ktoњ  byі  aї  tak  podіy.  Tess  zauwaїyіa  wyraz 

niedowierzania na jego twarzy. 

- To niewaїne, їe mi nie wierzysz. Prкdzej czy pуџniej sam siк przekonasz. Do zobaczenia! - zawoіaіa i 

odeszіa. 

Leo  prуbowaі  zebraж  myњli.  Przecieї  Janie  byіa  w  nim  zakochana  po  uszy  i  prуbowaіa  wszelkich 

sztuczek, by go zdobyж. Nagle zapaіaіa miіoњci№ do ciкїkich, farmerskich robуt i kokietowaіa go bezwstydnie. 

background image

A te pocaіunki w kuchni? Oddaіaby mu siк wtedy bez wahania. Faktora nie da siк zaprzeczyж. No, їeby byж w 

zgodzie  z  wіasnym  sumieniem,  musiaі  przyznaж,  їe  po  zajњciu  w  kuchni  mogіa  їywiж  pewne  nadzieje.  Poza 

tyra sam daі jej do tego prawo, wiкc nie powinien siк tak bardzo dziwiж. 

Wychyliі kolejn№ whisky i odstawiі szklankк. Poczuі, їe alkohol uderza mu do gіowy. Upijanie siк to 

chyba nie jest najlepszy pomysі. W dodatku z powodu jakiejњ maіolaty! 

Odwrуciі siк i staraj№c siк iњж prosto, ruszyі w stronк stoj№cego nieopodal Caga. 

- Hej! - zawoіaі Cag, chwytaj№c go za ramiк. - Nieџle siк wstawiіeњ! - Wyszczerzyі zкby. 

Leo prуbowaі wzi№ж siк w garњж. 

-  Ta  whisky...  cholernie  mocna  -  jкkn№і,  staraj№c  siк  nie  beіkotaж,  ale  jкzyk  odmawiaі  mu 

posіuszeсstwa. 

-  Tylko  nie  prуbuj  wracaж  samochodem  -  spowaїniaі  Cag.  Odwieziemy  Marilee  i  ciebie  do  domu. 

Pamiкtaj. 

- Musiaіem zgіupieж do reszty - jкkn№і Leo. 

-  Upijaj№c  siк  do  nieprzytomnoњci,  czy  pozwalaj№c  Marilee  wbiж  nуї  w  plecy  Janie?  -  іagodnie 

spytaі Cag. 

Leo spojrzaі na brata spode іba. 

- Czy Tess musi ci o wszystkim opowiadaж? 

- Jesteњmy maіїeсstwem. - Wzruszyі ramionami Cag. 

- Jeњli ja kiedykolwiek siк oїeniк, moja їona bкdzie trzymaж jкzyk za zкbami. 

- Z takim nastawieniem oїenek ci nie grozi! - stwierdziі Cag. 

- Marilee nieџle dzisiaj wygl№da - wybeіkotaі Leo, prуbuj№c zmieniж temat. 

- Wedіug mnie, wygl№da raczej tak, jakby byіo jej niedobrze. - Bracia popatrzyli na dziewczynк, ktуra 

najwyraџniej  miaіa  ochotк  zapaњж  siк  pod  ziemiк.  Cag  dodaі  bezlitoњnie:  -  Dziwiк  siк,  їe  po  tym,  co 

wygadywaіa o Janie, zdecydowaіa siк przyjњж na bal. 

- To Janie rozsiewaіa plotki - upieraі siк Leo. - Zaczкіa roњciж sobie do mnie jakieњ absurdalne prawa. 

A to byі tylko niewinny pocaіunek. 

Cag uniуsі brwi. 

- Ach tak? Pocaіowaіeњ j№? 

- Trudno to nawet nazwaж pocaіunkiem. Ona jest przecieї maіolat№ - broniі siк Leo. 

-  Przy  Harleyu  na  pewno  szybko  zdobкdzie  doњwiadczenie  -  zapewniі  Cag.  -  Od  czasu  tej  akcji 

przeciw gangowi narkotykowemu chіopak ma powodzenie u kobiet. Juї on wyedukuje Janie. - Cag zachichotaі. 

Leo prychn№і groџnie, jakby miaі ochotк rzuciж siк na brata z piкњciami. Musiaі coњ zrobiж. Ale co? 

Czuі siк tak, jakby jego mуzg nagle zamieniі siк w watк. 

- Uwaїaj, nie przewrуж wazy z ponczem - oschle ostrzegі go Cag. - No, pora zataсczyж z їon№. A ty 

raczej nie prуbuj dzisiaj siі na parkiecie. To mogіoby siк fatalnie skoсczyж. - Mrugn№і іobuzersko i odszedі. 

Leo,  zataczaj№c  siк  lekko,  podszedі  do  podpieraj№cej  њcianк  Marilee.  Dziewczyna  wygl№daіa  tak, 

jakby potwornie bolaі j№ z№b. 

-  Czy  ja  jestem  zadїumiona?  Dlaczego  wszyscy  mnie  omijaj№?  -  spytaіa  їaіosnym  gіosem.  -  Joe  ze 

sklepu opowiada wszystkim o tym, co wygadywaіeњ o Janie i twierdzi, їe to byіa moja sprawka. 

- A byіa? - spytaі Leo, nieco trzeџwiej№c. Marilee odwrуciіa oczy od jego pytaj№cego wzroku. 

background image

- Szczerze mуwi№c, chyba trochк tak - zaj№knкіa siк. 

-  Namуwiіam  Janie,  їeby  przestaіa  siк  stroiж,  tylko  zajкіa  siк  prac№  na  ranczu,  jeњli chce, їebyњ siк 

ni№ zainteresowaі. Powiedziaіam, їe sam mi to mуwiіeњ. 

Leo zamurowaіo. 

- Ty jej to wmуwiіaњ? 

- Aha - wyj№kaіa Marilee, kul№c siк w sobie. Chyba nie czuіaby siк bardziej zawstydzona, gdyby staіa 

na њrodku sali naga. - Jest jeszcze coњ - ci№gnкіa z desperacj№, czuj№c, їe jeњli teraz tego nie zrobi, to nigdy 

wiкcej nie zdobкdzie siк na odwagк, by siк przyznaж. - To nieprawda, їe Janie chwaliіa siк, їe j№ zabierasz na 

bal.  -  I  jakby  chc№c  ukaraж  siк  jeszcze  bardziej,  Marilee  wpatrzyіa  siк  w  rozeњmian№,  roztaсczon№ 

przyjaciуіkк. 

-  Bуj  siк  Boga,  Marilee!  Dlaczego  kіamaіaњ?  -  zawoіaі  Leo.  Czuі  siк  tak,  jakby  ktoњ  wylaі  mu  na 

gіowк wiadro lodowatej wody. 

- Leo, Janie to jeszcze dziecko - broniіa siк Marilee. 

- Nie ma pojкcia o mкїczyznach, o miіoњci. Jest rozpieszczon№ jedynaczk№. Zawsze miaіa wszystko, 

czego  zapragnкіa.  Jest  bogata,  іadna.  -  Odchrz№knкіa.  -  Ja  jestem  starsza.  I...  podobasz  mi  siк.  Myњlaіam,  їe 

jeњli na chwilк odsunк j№ z twojego pola widzenia, moїe zainteresujesz siк mn№. 

Nagle  Leo  wszystko  zrozumiaі.  Tess  miaіa  racjк.  Przypomniaі  sobie  wyraz  bуlu  maluj№cy  siк  na 

twarzy  Janie,  kiedy  usіyszaіa  jego  bezsensowne  oskarїenia.  I  wszystko  to  zawdziкczaіa  swojej  najlepszej 

przyjaciуіce. A on nieџle siк do tego przyczyniі. Zrobiіo mu siк niedobrze. 

- Nie musisz mi mуwiж, їe post№piіam ohydnie - westchnкіa їaіoњnie Marilee, wci№ї unikaj№c jego 

wzroku. - Nie wiem, co sobie wyobraїaіam. Jak mogіam nie przewidzieж, їe Janie o wszystkim siк dowie. Na co 

liczyіam?  -  W  nagіym  przypіywie  odwagi  spojrzaіa  prosto  w  rozgniewane  oczy  Leo.  -  Ona  nigdy  nie 

plotkowaіa, Leo. Zwierzaіa siк tylko mnie. Marzyіa, їebyњ j№ zabraі na bal i miaіa nadziejк, їe jej pomogк ciк 

zdobyж - gіos jej siк zaіamaі. - Byіa moj№ najlepsz№ przyjaciуіk№. Wszystko mi wybaczaіa, widziaіa we mnie 

tylko dobre strony. Teraz z pewnoњci№ nigdy wiкcej nie odezwie siк do mnie. Mam to, na co zasіuїyіam. Jeњli 

ci to choж trochк pomoїe, naprawdк mi przykro. 

Leo  krкciі  z  niedowierzaniem  gіow№.  Sytuacja  nagle  przybraіa  zupeіnie  nieoczekiwany  obrуt.  Jemu 

Janie  teї nigdy nie wybaczy. Juї nigdy nie bкdzie o nim marzyіa. S№dz№c po spojrzeniach, jakie od czasu do 

czasu  mu  rzucaіa,  straciі  wszystko.  Jej  sympatiк  i  szacunek.  I  nigdy  juї  nie  zdoіa  jej  wytіumaczyж,  їe  zaszіa 

straszna  pomyіka,  їe  zostaі  oszukany  tak  samo  jak  ona.  To  zreszt№  nie  wszystko.  Kiedy  Fred  dowie  siк,  co 

opowiadaі  o  jego  cуrce,  Leo  straci  i  jego  przyjaџс.  Bкdzie  w  domu  Brewsterуw  tak  samo  mile  widziany  jak 

plaga szaraсczy. 

- Mуwiіeњ, їe Janie ciк nie interesuje - Marilee prуbowaіa pocieszaж siebie i Leo. - Їe nie їyczysz sobie 

jej zalotуw. 

-  Teraz  mi  to  juї  nie  grozi,  prawda?  -  uci№і  z  gorycz№  w  gіosie  Leo.  -  Jak  mogіaњ  coњ  takiego 

zrobiж? - zapytaі z nagі№ furi№. 

-  Nie  wiem.  Chyba  musiaіam  mieж  jakieњ  zaжmienie  umysіowe  -  przyznaіa  Marilee,  odsuwaj№c  siк 

trochк. - Czy mуgіbyњ zawieџж mnie do domu? Nie mam siіy dіuїej tu zostaж. 

- Niestety, musisz jeszcze chwilк pocierpieж. Cag nas odwiezie. 

- Dlaczego? - niecierpliwiіa siк Marilee, jakby ziemia paliіa siк jej pod nogami. 

background image

- Bo mуwi№c wprost, jestem pijany jak bela - warkn№і opryskliwie Leo. 

Marilee nie musiaіa nawet pytaж, dlaczego doprowadziі siк do tego stanu. 

- Przykro mi.... 

- Nie bardziej niї mnie. 

Dopiero teraz Leo w peіni zdaі sobie sprawк z tego, jak bardzo boli go strata sympatii Janie. Sympatii, 

ktуrej  przecieї  wcale  nie  pragn№і.  Nagle  wszystko  staіo  siк  jasne.  Ta  caіa  kampania  samodoskonalenia  siк, 

ktуrej  poddaіa  siк  Janie.  Jazda  konna,  tytіanie  siк  w  bіocie,  zaganianie  bydіa,  gotowanie.  To  wszystko  miaіo 

sіuїyж zdobyciu jego serca! 

Gwaіtownie zamrugaі oczyma. 

- Ona mogіa siк zabiж - szepn№і. - Mogіa nieszczкњliwie spaњж z konia albo zostaж stratowana przez 

bydіo! - Rzuciі groџne spojrzenie na Marilee. - Nie zdawaіaњ sobie z tego sprawy? 

- Nie myњlaіam logicznie - odparіa Marilee. - Ja zawsze pracowaіam na ranczu i nigdy nic mi siк nie 

staіo. Chyba nie doceniaіam niebezpieczeсstwa, na jakie naraїa siк Janie. Na szczкњcie nic zіego jej nie spotkaіo 

- usiіowaіa siк pocieszaж. 

-  Tylko  tak  ci  siк  wydaje  -  odparowaі  Leo.  Przed  oczyma  znуw  stanкіa  mu  pobladіa  twarz  Janie  w 

sklepie. - Spotkaіo j№ coњ znacznie gorszego. 

Marilee nagle wybuchіa pіaczem. Prуbuj№c ukryж іzy, pobiegіa do іazienki. 

Leo rozejrzaі siк po sali. Zauwaїyі, їe Harley odszedі na chwilк i Janie zostaіa sama. 

Pospiesznie ruszyі w jej stronк. Chwyciі j№ za rкkк i poci№gn№і w stronк bocznego wyjњcia. 

- Co ty wyprawiasz? - zawoіaіa Janie, usiіuj№c wyrwaж dіoс z jego їelaznego uњcisku. 

Leo nie sіuchaі. 

Po chwili znaleџli siк na niewielkim tarasie, otoczonym ze wszystkich stron kwitn№cymi krzewami rуї. 

- Muszк z tob№ porozmawiaж - wysapaі, z trudem usiіuj№c zebraж myњli. 

Janie nie przestawaіa siк szamotaж. 

-  Ale  ja  nie  zamierzam  z  tob№ rozmawiaж! Wracaj do swojej dziewczyny. Przyszedіeњ tu z Marilee, 

nie ze mn№! 

- Chcк ci powiedzieж, їe... 

Janie nie dawaіa za wygran№. Sprуbowaіa kopn№ж go w kostkк, ale chybiіa. Jednak Leo zachwiaі siк 

i poci№gn№і j№ tak mocno, їe wpadіa na niego gwaіtownie. Gdy tylko poczuі bliskoњж jej ciaіa, jego zmysіy 

oszalaіy.  Sіodki  zapach  odurzyі  go,  a  jego  dіonie  znalazіy  siк  nagle  w  wyciкciu  sukni  na  plecach.  Delikatna 

skуra  sparzyіa  mu  palce.  Bezwiednie  pochyliі  siк  i  zacz№і  caіowaж  usta  Janie.  Byіa  taka  krucha  i...  taka 

upragniona. Dіonie wкdrowaіy wzdіuї wyciкcia w sukni. 

Janie prуbowaіa wyrwaж siк z objкж Leo, coraz bardziej wњciekіa na niego i na siebie, їe wbrew swej 

woli  wci№ї  jeszcze  mu  ulega.  Mimo  їe  przyszedі  tu  przecieї  z  Marilee,  ktуr№  do  dziњ  uwaїaіa  za  swoj№ 

najlepsz№ przyjaciуіkк. Ta myњl dodaіa jej siіy. 

- Puњж mnie! - wrzasnкіa, a w jej oczach zalњniіy іzy. 

- Nienawidzк ciк, Leo! 

Spojrzaі na ni№, wci№ї nie wypuszczaj№c jej z objкж. 

- Nieprawda, Janie, ty mnie pragniesz. - Przyci№gn№і j№ mocniej. - Kiedy kobieta pragnie mкїczyzny, 

wtedy i on zaczyna jej pragn№ж. Twoja namiкtnoњж rozpaliіa moj№ - szeptaі, zbliїaj№c usta do jej ust. 

background image

-  Niedawno  mуwiіeњ,  їe  robi  ci  siк  niedobrze  na  mуj  widok  -  przypomniaіa  mu,  a  jej  gіos  lekko  siк 

zaіamaі. 

- Tak bywa, kiedy mкїczyzna nie moїe zaspokoiж swojej ї№dzy - przyznaі Leo przewrotnie. - Pragnк 

ciк tak mocno, їe nie mogк zebraж myњli. - Nagle urwaі, bo Janie wbiіa mu obcas w stopк. 

- Moїe to ciк otrzeџwi? - syknкіa. Wyrwaіa siк z jego objкж, drї№c z poї№dania i z wњciekіoњci. Leo 

zakl№і  pod  nosem.  -  Nie  obraїa  siк  bezkarnie  kobiety!  -  zawoіaіa  z  furi№.  -  A  poza  tym,  pozwуl,  їe  ci 

przypomnк, їe to nie mnie pragniesz, tylko Marilee. Jestem dla ciebie jak jakiњ brzкcz№cy owad, ktуry nie daje 

spokoju, tylko ci№gle drкczy. Od dziњ moїesz spaж spokojnie. Koniec z twoim koszmarem. Wiкcej nie bкdк ci 

siк narzucaж! - Oczy Janie rzucaіy iskry. Wziкіa gікboki oddech i dokoсczyіa z emfaz№: - Nie chciaіabym ciк 

nawet wtedy, gdybyњ byі ostatnim facetem na ziemi! 

Leo patrzyі na ni№ z niedowierzaniem pomieszanym z gniewem. 

- Nie byіbym tego taki pewien - odparі sarkastycznie. 

Jego  oczy  lњniіy  dziwnym  blaskiem.  Przypominaі  szykuj№c№  siк  do  ataku  kobrк.  -  Gdybym  tylko 

chciaі, miaіbym ciк tu i teraz. W tych krzakach rуї. 

Janie  zaњmiaіa  siк  kwaњno,  ale  w  gікbi  duszy  wiedziaіa,  їe  niestety,  Leo  ma  racjк.  I  to  j№ 

rozwњcieczyіo jeszcze bardziej. Drї№c№ dіoni№ odgarnкіa wіosy z czoіa. 

-  Pomyіka  -  odparіa  zimno.  -  Nie  po  tym,  co  o  mnie  wygadywaіeњ.  -  Na  samo  wspomnienie  tamtej 

sceny zrobiіo siк jej niedobrze. - Pamiкtasz? Jestem tym namolnym, zepsutym dzieckiem, ktуre zadurzyіo siк w 

tobie. Cуї, Harley przynajmniej jest w moim wieku, panie Hart! 

Leo drgn№і. 

- To dzieciak, ktуry udaje dorosіego faceta! - zawoіaі z nagіym rozdraїnieniem. 

- Ja teї jestem dzieciakiem. To twoje sіowa. Chyba rzeczywiњcie tak kiedyњ uwaїaі. Musiaі mieж nie 

po kolei w gіowie. Patrzyі teraz na ni№ i nie wierzyі, їe mуgі nie dostrzegaж oczywistych faktуw. Oto Janie nie-

postrzeїenie staіa siк piкkn№, dojrzaі№ kobiet№. I taki Harley mуgі j№ dostaж. Niech go licho! 

-  Nie  martw  siк,  nic  nie  powiem  tacie.  Ale  ostrzegam.  Jeњli  jeszcze  raz  sprуbujesz  mnie  dotkn№ж, 

przekonasz  siк,  co  potrafiк.  -  Po  tych  sіowach  Janie  odwrуciіa  siк  na  piкcie  i  odeszіa  z  dumnie  uniesion№ 

gіow№. 

Leo  staі  jeszcze  chwilк,  uњmiechaj№c  siк  kwaњno.  Jeњli  jego  i  tak  niewesoіa  sytuacja  mogіa  siк 

jeszcze pogorszyж, wіaњnie siк to staіo. 

background image

ROZDZIAЈ CZWARTY 

Janie i Harley taсczyli w najlepsze, gdy Leo, lekko kuњtykaj№c, wrуciі z tarasu. 

Marilee staіa przy bufecie z min№, ktуra odzwierciedlaіa jego wіasne uczucia. 

- Harley wіaњnie mi nawymyњlaі - wyznaіa ze іzami w oczach. - Powiedziaі, їe zachowaіam siк podle 

i  ma  nadziejк,  їe  Janie  juї  nigdy  nie  odezwie  siк  do  mnie.  -  Spojrzaіa  na  Leo  bіagalnie.  -  Myњlisz,  їe  Cag 

mуgіby nas juї odwieџж do domu? 

- Zapytam go - odpowiedziaі sucho Leo. Miaі wszystkiego doњж. 

Podszedі do stoj№cych nieopodal braci. 

- Mуgіbyњ nas odwieџж? - szepn№і Cagowi do ucha. Na twarzy brata odbiіo siк zdziwienie. 

-  Chyba  pierwszy  raz  w  їyciu  chcesz  wracaж,  zanim  spakuje  siк  kapela.  -  Widz№c  jednak,  їe  to  nie 

ї

arty, dodaі poњpiesznie: - Nie ma sprawy. Zaraz powiem Tess. - Bracia wymienili znacz№ce spojrzenia. 

Leo siк zaperzyі. 

- Co siк tak gapicie? Zalaіem siк i tyle! 

-  Moїe  ja  was  odwiozк  -  zaoferowaі  siк  Corrigan.  Wіaњnie  podeszіy  do  nich  їony.  -  Skoсczyliњmy 

taсce  na  dzisiaj,  prawda,  kochanie?  -  zwrуciі  siк  do  Dorie,  ktуra  przytaknкіa  wesoіo,  rzucaj№c 

porozumiewawcze spojrzenie szwagierkom. - Po balu moїecie do nas wpaњж. 

- Po co? - Leo zіapaі siк za gіowк. - Robicie z igіy widіy! 

- Chcemy pogadaж o bykach - odparі Rey z bіyskiem w oku. - Corrigan bкdzie naszym doradc№. 

- Nic z tego nie rozumiem - westchn№і Leo ciкїko. - Przecieї ja jestem najlepszy w te klocki. Dlaczego 

mnie nie spytacie o radк? 

- Bo tobie spieszno do domu - przypomniaі mu Corrigan. - Chodџmy. 

Marilee i Leo poїegnali siк szybko i ruszyli za Corriganem. 

Leo  zrozumiaі,  o  co  chodziіo  braciom.  Mieli  nadziejк,  їe  Corrigan  wydusi  z  niego  jakieњ  wyznanie  i 

wreszcie dowiedz№ siк, co zaszіo miкdzy nim a Janie. 

Marilee rzuciіa jeszcze jedno bіagalne spojrzenie w stronк Janie, ale zostaіa otwarcie zignorowana. Leo 

zіapaі  j№  za  ramiк  i  poci№gn№і  za  sob№.  Gwar  rozmуw  i  dџwiкki  muzyki  przygasaіy,  aї  powoli  caіkiem 

ucichіy. 

Kiedy  Marilee  wysiadіa  przed  swoim  domem  i  bracia  zostali  sami,  Corrigan  rzuciі  Leo  kpi№ce 

spojrzenie. 

- Kulejesz, brachu. 

- Sprуbowaіbyњ nie kuleж, gdyby jakaњ zwariowana baba wbiіa ci obcas w stopк! - warkn№і Leo. 

- Marilee? - nonszalancko rzuciі Corrigan. 

- Janie! 

-  Miaіa  jakiњ  powуd?  -  spytaі  Corrigan,  ciekawie  wpatruj№c  siк  w  twarz  Leo,  ktуra  nagle,  nie 

wiedzieж czemu, gwaіtownie poczerwieniaіa. Zatrzymali siк na њwiatіach. 

-  Sama  zaczкіa!  -  broniі  siк  Leo.  -  Kokietowaіa  mnie  od  kilku  miesiкcy.  Nie  mogіem  spokojnie 

odwiedziж  jej  ojca,  їeby  nie  natkn№ж  siк  na  ni№.  Raz omal mnie nie uwiodіa. A potem nagle obraziіa siк na 

mnie, bo powiedziaіem o niej kilka stуw brutalnej prawdy! No, moїe trochк przesadziіem. Ale po jakiego grzyba 

podsіuchiwaіa? 

background image

- To chyba nie byіo tylko kilka sіуw? No i nie musiaіa chyba podsіuchiwaж? - spokojnie poprawiі go 

brat. - Nie mуwi№c o tym, їe omal siк nie zabiіa, jad№c dwieњcie kilometrуw na godzinк. Dobrze, їe wysіaіeњ 

za ni№ Griera. Pewnie uratowaіeњ jej wtedy їycie. - Corrigan uњmiechn№і siк chytrze. 

- Sk№d to wszystko wiesz? - wymamrotaі cicho zdumiony Leo. 

- Grier mi powiedziaі. - Corrigan pokrкciі gіow№. - Takie maіe miasteczko, a taki emocjonalny tygiel. 

Romanse,  zdrady,  zazdroњж.  Grier  teї  ma  niezіy kіopot. Widziaіeњ, jak wyszli z Juddem na zewn№trz? Moїe 

siк pobili o Christabel? 

-  Przecieї  to  Judd  afiszuje  siк  wszкdzie  z  t№  swoj№  modelk№.  A  zreszt№,  co  mnie  to  obchodzi?  - 

uci№і Leo. - Wszкdzie tylko zіoњliwe plotki. 

- Widziaіbym tu pewne podobieсstwo - spokojnie stwierdziі Corrigan. 

- O czym ty mуwisz? Ja nie jestem o nikogo zazdrosny. 

-  Aha!  -  mrukn№і  Corrigan.  -  Powiedz  to  Harleyowi.  Trzeba  go  byіo  przytrzymywaж  siі№,  їeby  nie 

pobiegі za wami, kiedy wyci№gn№іeњ Janie na taras. Zreszt№ Janie wrуciіa, ocieraj№c іzy. 

Leo aї podskoczyі. 

- Niech licho weџmie tego cholernego Harleya! Po co siк wtr№ca w cudze sprawy! 

- Ale to teї jego sprawy. Lubi Janie. 

- Ale Janie nie lubi mydіkуw i nieopierzonych smarkaczy - wysapaі Leo. 

Corrigan parskn№і њmiechem. 

- Nieopierzonych smarkaczy? Nie zapominaj, їe Harley pomуgі rozpracowaж kartel narkotykowy. No i 

traktuje Janie jak prawdziw№ ksiкїniczkк. Idк o zakіad, їe nie prуbowaіby jej uwieњж w krzakach rуї. 

- Ja niczego nie prуbowaіem. 

Corrigan zachichotaі. Sam miaі za sob№ burzliw№ historiк miіosn№, wiкc serdecznie wspуіczuі Leo. 

Poza tym, waz, z braжmi i ich їonami, bardzo siк cieszyі, їe wreszcie w їyciu Leo pojawiі siк w№tek miіosny. 

Nawet  jeњli  nie  miaі  on  zbyt  idyllicznego  przebiegu.  Do  tej  pory  Leo  bywaі  zadurzony,  miewaі  przelotne 

romanse, ale jeszcze nigdy їadna kobieta nie zainteresowaіa go naprawdк. Nigdy jeszcze nie kochaі. 

A Leo upijaj№cy siк z powodu kobiety - to byіa dla braci Hartуw nie lada gratka.” 

- Aleї ta Janie ma temperament! - podsumowaі Corrigan. 

-  Marilee  wygadywaіa  niestworzone  brednie  -  ciкїko  westchn№і  Leo.  -  Caіowaіem  siк  z  Janie,  wiкc 

chкtnie uwierzyіem w to, їe to ona rozdmuchaіa caі№ sprawк. Czuіem siк, jakbym zostaі zіapany w puіapkк. A 

tymczasem to wszystko wymysі Marilee. Tess od razu j№ przejrzaіa. 

- Tess jest bystra - przyznaі Corrigan. 

- A ja jestem tкpy idiota - podsumowaі Leo z nieszczкњliw№ min№. - Myњlaіem, їe to Janie ugania siк 

za  mn№,  a  tymczasem  tak  naprawdк  robiіa  to  Marilee.  I  to  jak  prymitywnie.  Ale  ze  mnie  gі№b!  -  Leo  ze 

zіoњci№ uderzyі rкk№ w czoіo. - Oczywiњcie dowiedziaіem siк o tym ostatni. - Janie miaіa racjк, mуwi№c, їe 

jestem najbardziej zarozumiaіym facetem, jakiego zna. A teraz na scenк wkroczyі Harley. Mam za swoje. 

- Harley to fajny facet. No i pokazaі dziњ klasк. 

- Nawet mi nie mуw! - zawoіaі Leo. 

Wіaњnie  zajechali przed jego okazaіy dom. Wydawaі siк taki opustoszaіy, mimo zapalonych њwiateі. 

Leo wzdrygn№і siк. 

- Czujк siк samotny - wyznaі nieoczekiwanie. 

background image

- Zawsze wydawaіeњ siк caіkowicie samowystarczalny. 

- Bo tak byіo. Ale ostatnio wszystko siк zmieniіo. Nawet nie ma kto mi upiec piernika. 

- A Marilee? 

-  Niech  idzie  do  diabіa!  -  warkn№і  Leo.  -  Skrкciіa  rкkк  i  prosiіa,  їebym  j№  wszкdzie  woziі.  Nie 

mogіem odmуwiж. 

- Mogіeњ. Leo milczaі. 

- Zawsze moїesz odwiedziж ktуregoњ z nas - odezwaі siк Corrigan. 

- Wszyscy macie swoje їycie. Їony, dzieci. 

-  Bo  jesteњmy  od  ciebie  starsi  -  pocieszaі  Corrigan.  Jeszcze  miesi№c  temu  nie  przypuszczaіby,  їe 

kiedyњ bкdzie to robiі. Pogratulowaі sobie w duchu. 

- Nie taki znуw ze mnie mіodzieniaszek. Mam trzydzieњci piкж lat. 

-  A  ja  trzydzieњci  osiem  i  patrz,  jak  њwietnie  siк  trzymam  -  prуbowaі  їartowaж  Corrigan.  -  Dzieci 

czіowieka odmіadzaj№. Jeszcze wszystko przed tob№. A maіїeсstwo nie jest takie zіe, jak s№dzisz. 

- Ja nie zamierzam siк їeniж - powiedziaі Leo z uporem. 

- Mnie teї siк tak kiedyњ wydawaіo. Poza tym, dawno temu, kiedy Dorie byіa w wieku Janie, uznaіem, 

ї

e jest niezwykle doњwiadczon№ kobiet№ i naopowiadaіem jej bzdur. Tak siк obraziіa, їe minкіo osiem lat, nim 

daіa siк udobruchaж. Pamiкtasz, jak siк wtedy miotaіem? - Leo przytakn№і. - Niektуrzy z nas, braci Hart, maj№ 

ciкїki  charakterek  -  ci№gn№і  Corrigan.  -  I  s№  trochк  tкpi.  Ale  na  szczкњcie  nasze  zidiocenie  z  czasem  mija. 

Kiedy  juї  przejrzymy  na  oczy,  potrafimy  zachowaж  siк  z  klas№.  -  Poklepaі  Leo  po  ramieniu.  -  Nie  wiem,  co 

takiego naopowiadaіa ci Marilee, ale jestem pewien, їe Janie jest tak samo niewinna, jak Dorie w jej wieku. Nie 

powtarzaj moich bікdуw. Nie wierz podіym plotkom. I nie zraс jej. 

Leo wysiadі z samochodu. Pochyliі siк i rzuciі gorzko: 

- Janie i tak nie zechce mnie wiкcej widzieж! 

- Daj jej trochк czasu. Przejdzie jej. 

- Wcale mi na tym nie zaleїy - odparі Leo buсczucznie. - Po co mi taka smarkula? 

-  Ale  ta  smarkula  nieџle  siк  zapowiada  -  odparі  Corrigan  ze  њmiechem.  -  Ani  siк  obejrzysz,  jak 

przemieni siк w piкkn№, dojrzaі№ kobietк. Piкkniejsz№ od Marilee. 

Leo gікboko zaczerpn№і powietrza. 

- To niesamowite, jak w parк minut moїna sobie schrzaniж їycie. 

- Fakt - przyznaі Corrigan. - Wiкc tego nie zrуb. No, muszк lecieж. Chcк zd№їyж na ostatni taniec! 

A raczej - їeby podzieliж siк z braжmi nieoczekiwanymi nowinami. Leo pokrкciі gіow№. Ostatecznie 

to jego ukochana rodzinka. 

- Jedџ ostroїnie! - zawoіaі i pomachaі bratu na poїegnanie. 

Wszedі  do  pustego  domu  i  udaі  siк  prosto  do  sypialni.  Postanowiі  wiкcej  tego  dnia  o  niczym  nie 

myњleж. Zreszt№ i bez tego postanowienia jego umysі do niczego nie daіby siк dziњ zmusiж. 

Leo њci№gn№і buty, padі na іуїko i natychmiast zasn№і kamiennym snem pijanego czіowieka. 

W drodze powrotnej do domu Janie Brewster milczaіa. 

Harley,  ktуry  byі  bardzo  wraїliwy  na  kobiece  іzy,  miaі  ogromn№  ochotк  daж  za  to  w  zкby  temu 

draniowi, Leo Hartowi. 

- Szkoda, їe mnie powstrzymaіaњ - powiedziaі do Janie. 

background image

Dziewczyna uњmiechnкіa siк sіabo. 

- Ludzie juї i tak plotkuj№. Ale dziкki za dobre chкci, Harley. 

- Hart nieџle siк zalaі. W їyciu nie wiedziaіem go w takim stanie. Nawet piwo pija rzadko. 

Janie w zamyњleniu bawiіa siк paskiem od torebki. 

-  A  Marilee  wygl№daіa  tak,  jakby  chciaіa  zapaњж  siк  pod  ziemiк.  I  dobrze  jej  tak.  Widziaіaњ,  jak 

wszyscy siк od niej odwracali? - Harley skrкciі w drogк wiod№c№ do domu Brewsterуw. 

- Myњlaіam, їe j№ lubisz? Harley zesztywniaі. 

- Moїe kiedyњ i j№ lubiіem, ale od czasu, kiedy wyњmiaіa mnie i poniїyіa, gdy prуbowaіem siк z ni№ 

umуwiж, nie znoszк babsztyla. Nazwaіa mnie pкtakiem, czy coњ w tym rodzaju. 

Janie pokrкciіa gіow№. To rzeczywiњcie musiaіo zaboleж mкїczyznк tak ambitnego jak Harley. 

- Najgorsze jest to, їe chyba miaіa racjк - zaњmiaі siк kwaњno Harley, zatrzymuj№c samochуd przed 

domem. Wyі№czyі silnik. - Ci№gle siк przechwalaіem, їe mam њwietne przygotowanie wojskowe. A tu guzik. 

Kiedy  szedіem  na  akcjк  przeciwko  Lopezowi,  miaіem  mgliste  pojкcie  o  walce.  Wiedziaіem  tylko  tyle,  ile 

wyniosіem z ogl№dania filmуw gangsterskich. 

- Ale spisaіeњ siк њwietnie. 

- Kaїda walka jest ohydna. Nie ma siк czym chwaliж - odparі Harley z nagі№ powag№. 

-  Dziкki  za  zaproszenie  na  bal  -  Janie  zmieniіa  temat,  czuj№c,  їe  Harlej  nie  bardzo  chce  o  tym 

rozmawiaж. 

Chіopak rozluџniі siк. 

-  Caіa  przyjemnoњж  po  mojej  stronie.  Byіo  wspaniale,  prawda?  Gdybyњ  jeszcze  kiedyњ  chciaіa  siк 

zabawiж, daj znaж. Moїemy siк wybraж do kina. 

- Albo na potaсcуwkк. 

-  Koniecznie.  Њwietnie  mi  siк  z tob№ taсczy. Chciaіbym siк nauczyж taсcуw latynoskich. Widziaіaњ 

Griera? 

- O, tak. Pan Grier jest zupeіnie inny, niї mogіoby siк wydawaж na pierwszy rzut oka. 

- A co ty moїesz o tym wiedzieж? - spytaі Harley zaciekawiony. 

- Zatrzymaі mnie kiedyњ na Victoria Road. Jechaіam trochк za szybko. 

- To szczкњcie, їe tam siк znalazі. Wiesz, їe kr№ї№ o nim plotki? 

- Tak? - zaciekawiіa siк Janie. 

- Pewnie to tylko puste gadanie. 

- Harley! Teraz juї musisz mi powiedzieж! 

- Mуwi№, їe kiedyњ Grier byі pіatnym morderc№. Pracowaі dla CIA. 

- Ojej! - Janie zakryіa dіoni№ usta. 

-  Kiedy  byіem  Straїnikiem  Teksasu,  pojechaliњmy  na  akcjк  z  polecenia  rz№du.  Doі№czyі  do  nas 

superkomandos.  Facet  bardzo  siк  zmieniі,  ale  czasem  czіowieka  moїna  rozpoznaж  choжby  po  sposobie 

poruszania  siк.  To  chyba  byі  Grier.  -  Janie  poczuіa,  jak  po  plecach  przebiega  jej  zimny  dreszcz.  -  Walczyі  w 

Afganistanie, braі udziaі w wojnie w Zatoce. 

- Moїe nie powinieneњ nikomu o tym opowiadaж? - przerwaіa niepewnie. 

background image

- Toteї nikomu nie opowiadam. Wiem, їe u ciebie jak w banku. Nawet jeњli tylko poіowa z tych historii 

jest prawdziwa, to niesamowity czіowiek. Dziwne, їe Judd Dunn nie boi siк z nim zadzieraж. Fakt, їe Judd jest 

za stary dla Christabel. Dziewczyna jest w twoim wieku, a Judd w wieku Harta. 

Janie  wiedziaіa,  do  czego  Harley  pije.  Leo  byі  duїo  starszy  od  niej.  Sama  o  tym  czкsto  myњlaіa,  ale 

teraz, gdy usіyszaіa to z ust kogoњ innego, zrobiіo siк jej przykro, choж zdawaіa sobie sprawк z tego, їe Harley 

prуbuje j№ tylko pocieszyж. 

Chіopak chciaі jeszcze coњ dodaж, ale zgnкbiony wyraz twarzy Janie powstrzymaі go. 

-  Wiem,  co  czujesz  do  Harta,  Janie  -  powiedziaі  po  chwili  milczenia.  -  Moїe  jednak  powinnaњ  siк 

zastanowiж? On nie naleїy do tych, ktуrzy siк їeni№. 

Janie odwrуciіa siк w jego stronк. 

- Codziennie to sobie powtarzam. Moїe kiedyњ wreszcie to do mnie dotrze. 

Harley delikatnie otarі z jej policzka іzк, ktуra wymknкіa siк spod dіugich rzкs. 

- Wiem, co to znaczy, kochaж bez wzajemnoњci. Na pocieszenie powiem ci, їe z czasem bуl mija. 

-  Nie zamierzam czekaж, aї mi przejdzie! Juї ja pokaїк temu draniowi, їe potrafiк rozkochaж w sobie 

pуі miasta! - zawoіaіa Janie gniewnie. 

- To tylko zwiкkszy twoje cierpienie - ostrzegі j№ Harley. - A ran nie uleczy. 

-  Masz  racjк.  Och,  Harley  -  westchnкіa  Janie.  -  Dlaczego  nie  ma  sposobu,  їeby  zmusiж  kogoњ  do 

miіoњci? 

-  Chciaіbym  to  wiedzieж  -  uњmiechn№і  siк  Harley  i  lekko  pocaіowaі  j№  w  policzek.  -  Dziкki  za 

wspaniaіy wieczуr. Szkoda, їe ty nie bawiіaњ siк rуwnie dobrze jak ja. 

- Aleї sk№d! Bawiіam siк wspaniale. Przecieї mogіam wyl№dowaж na balu w towarzystwie ojca. 

- Twуj tata wyjechaі, prawda? 

-  Tak,  do  Denver.  -  Janie  westchnкіa  ciкїko.  -  Prуbuje  namуwiж  jak№њ firmк, їeby zainwestowaіa w 

nasze akcje. Jesteњmy w tarapatach finansowych. Tylko nikomu nie mуw, dobrze? 

- Jasne. Przykro mi, Janie. 

- Sprawy siк skomplikowaіy, kiedy tata straciі swojego najcenniejszego byka. Gdyby Leo nie poїyczyі 

nam  swojego, nie wiem, co by z nami byіo. Dobrze, їe przynajmniej tatк lubi. Leo, nie byk - uњmiechnкіa siк 

blado. 

Harley  pomyњlaі  sobie,  їe  chyba  jednak  Leo  lubi  bardziej  cуrkк  Freda.  Inaczej  nie  upiіby  siк  z  jej 

powodu do nieprzytomnoњci. Ale tк uwagк zachowaі dla siebie. 

- Czy mуgіbym wam w czymњ pomуc? - spytaі. 

- Dziкki, Harley. Naprawdк rуwny z ciebie facet, ale tata potrzebuje doњж sporej sumy, їeby wyjњж na 

prost№. Chyba bкdк musiaіa zrezygnowaж ze szkoіy w przyszіym semestrze. Powinnam znaleџж jak№њ pracк. 

- Janie! - zawoіaі Harley. 

- Taty nie staж na opіacenie czesnego - powiedziaіa po prostu. - Widziaіam ogіoszenie, їe w zajeџdzie 

“Shea” potrzebuj№ kogoњ do pracy. 

-  Janie!  -  Harley  odzyskaі  gіos.  -  Nie  moїesz  pracowaж  w  “Shea”!  To  najgorsza  spelunka,  zajazd 

przydroїny. Zjeїdїaj№ siк tam podejrzane typy. Alkohol pіynie hektolitrami! 

-  Serwuj№  tam  takїe  pizzк  i  kanapki.  Dam  sobie  radк.  Harley  nie  mуgі  sobie  wyobraziж  kruchej, 

delikatnej Janie w takim miejscu. 

background image

- Czemu nie poszukasz pracy w jakiejњ kawiarni w mieњcie? 

- Bo w “Shea” daj№ wysokie napiwki. Harley, nie przekonasz mnie. To juї postanowione. 

- Skoro tak - niechкtnie ust№piі - to nie pozostaje mi nic innego, jak siк za ciebie modliж. No i bкdк 

ciк odwiedzaі jak najczкњciej - obiecaі. 

- Jesteњ kochany. - Janie pochyliіa siк i pocaіowaіa go w policzek, po czym wysiadіa z samochodu. - 

Do zobaczenia. I jeszcze raz dziкkujк. 

- Do zobaczenia, Janie. Spij dobrze. 

Janie otworzyіa drzwi wejњciowe i ciкїkim krokiem weszіa do domu. Czuіa siк o dziesiкж lat starsza. 

Bal okazaі siк dla niej jedn№ wielk№ katastrof№. 

Miaіa tylko nadziejк, їe Leo Hart obudzi siк rano z kacem - gigantem! 

Nastкpnego  poranka  Janie  spotkaіa  siк  w  sprawie  pracy  z  Jedem  Duncanem,  szefem  zajazdu  “Shea”. 

Podczas  gdy  Jed  przegl№daі  jej  їyciorys,  Janie  siedziaіa  w  fotelu  naprzeciwko  niego  w  doњж  eleganckim 

biurze, nerwowo obgryzaj№c paznokcie. 

-  Przez  dwa  lata  studiowaіa  pani  na  uniwersytecie  -  wolno  powiedziaі  Duncan,  spogl№daj№c  na ni№ 

ciemnymi, powaїnymi oczyma. - I chce pani teraz pracowaж w barze? 

-  Bкdк  szczera  -  odparіa  Janie.  -  Moja  rodzina  ma  kіopoty  finansowe.  Taty  chwilowo  nie  staж  na 

opіacanie  czesnego.  Nie  bкdк  staіa  z  boku  i  spokojnie  przygl№daіa  siк,  jak  mуj  ojciec  tonie.  A  od  Debbie 

Connor sіyszaіam, їe choж tygodniуwka tu jest marna, napiwki bywaj№ hojne. 

To wіaњnie Debbie zaproponowaіa Janie, by zajкіa jej miejsce w knajpie. Radziіa teї, by byіa z Jedem 

szczera, a z pewnoњci№ zostanie przyjкta. 

- Fakt. U nas napiwki s№ wysokie - zgodziі siк Duncan. - Ale klientela czкsto spod ciemnej gwiazdy. 

Czasem  dochodzi  do  bуjek.  Dwa  miesi№ce  temu  omal  nie  roznieњli  mi  lokalu.  Musiaіem  zatrudniж 

ochroniarza. Pani, panno Brewster, ze swoimi eleganckimi manierami, doњж raї№co tu nie pasuje. 

Janie nerwowo splotіa palce. 

-  Potrafiк  siк  przyzwyczaiж  do  wielu  rzeczy  -  przekonywaіa  gorliwie.  -  Naprawdк  zaleїy  mi  na  tej 

pracy. 

- Czy potrafi pani gotowaж? Janie uњmiechnкіa siк szeroko. 

-  Jeszcze  dwa  miesi№ce  temu  odpowiedziaіabym  “nie”.  Ale  teraz  potrafiк  nawet  upiec  prawdziwy 

teksaсski piernik. 

-  Wiкc  pizza  nie  powinna  sprawiж  pani  problemu?  Moїemy  siк  wstкpnie  umуwiж,  їe  popracuje  pani 

dwa tygodnie na prуbк, a potem zobaczymy. Bкdzie pani gotowaж i obsіugiwaж stoliki. Umowa stoi? 

- Zgoda. Dziкkujк bardzo - rozpromieniіa siк Janie. 

- Czy pani ojciec wie, gdzie bкdzie pani pracowaж? - spytaі Duncan na koniec. 

Janie zarumieniіa siк. 

- Dowie siк, kiedy wrуci z Denver. Nie zamierzam niczego przed nim ukrywaж. 

- Pracy w takim miejscu nie da siк ukryж - skwitowaі Duncan ze њmiechem. - Poza tym, wielu z moich 

klientуw robi z nim interesy. A ja nie chciaіbym z nim zadzieraж. 

-  O,  nie.  Ojciec  na  pewno  nie  bкdzie  miaі  nic  przeciwko  mojej  pracy  u  pana  -  odparіa  Janie  z 

przekonaniem, zaciskaj№c kciuki. 

- A zatem powodzenia. Witamy na pokіadzie, panno Brewster! 

background image

ROZDZIAЈ PIҐTY 

Fred Brewster wrуciі z Denver zdesperowany. 

-  Nikogo  nie  udaіo  mi  siк  przekonaж.  Mуj  plan  niestety  spaliі  na  panewce  -  westchn№і,  ciкїko 

siadaj№c w fotelu. 

- Biznesmeni rуwnieї maj№ kіopoty finansowe. Na rynku panuje kryzys. 

Janie usiadіa naprzeciwko. 

- Tatku, znalazіam pracк - powiedziaіa rzeczowo. Fred otworzyі szeroko oczy. 

- Jak№ pracк? O czym ty mуwisz? 

- W restauracji. Jako kelnerka. Bкdк dostawaіa nieziemskie napiwki - uњmiechnкіa siк. 

- W jakiej znowu restauracji? 

-  Bardzo  dobrej  -  skіamaіa.  -  Teї  moїesz  czasem  wpaњж.  Obsіuїк  ciк,  dobrze  zjesz  i  nie  bкdziesz 

musiaі zostawiaж napiwku. 

Fred jкkn№і. 

- Janie, przecieї miaіaњ wrуciж na uczelniк. 

-  Tatku,  b№dџmy  ze  sob№  szczerzy  -  przerwaіa,  pochylaj№c  siк  ku  niemu.  -  Nie  staж  ciк  teraz  na 

opіacenie czesnego. Zrobiк sobie roczn№ przerwк. Zgуdџ siк - prosiіa. 

-  Jestem  mіoda  i  silna.  Dam  sobie  radк.  Wszyscy  studenci  w  ktуrymњ  momencie  podejmuj№  pracк. 

Jakoњ sobie poradzimy. Przetrwamy ten kryzys. 

Fred westchn№і. 

- Moja duma strasznie na tym cierpi. 

Janie uklкkіa obok niego i objкіa ramionami jego koњciste kolana. 

-  Jesteњ  moim  kochanym  tat№  -  powiedziaіa.  -  Twoje  kіopoty  to rуwnieї moje kіopoty. Pokonamy je 

razem. 

Piкkne,  bіyszcz№ce  oczy  cуrki,  ktуre  tak  bardzo  przypominaіy  mu  ukochane  oczy  zmarіej  їony, 

potrafiіy z nim zrobiж wszystko. 

- Jesteњ jak twoja mama - powiedziaі, z czuіoњci№ gіadz№c j№ po wіosach. 

- Nie wiem, co masz na myњli, ale to chyba znaczy, їe siк zgadzasz? 

Fred zaњmiaі siк. 

- W porz№dku. Ale tylko na parк tygodni. I masz wracaж do domu przed pуіnoc№. 

Uradowana  Janie  pokiwaіa  gіow№  z  entuzjazmem,  choж  nie  wierzyіa,  їe  bкdzie  w  stanie  speіniж  te 

warunki. Ale po co martwiж ojca na zapas? Na wszystko przyjdzie czas. Pocaіowaіa go w czoіo i pobiegіa do 

kuchni, unikaj№c dalszych, niewygodnych pytaс. 

Jednak z Hettie nie poszіo jej tak gіadko. 

- Co to za pomysі z tym barem? - zawoіaіa niania, gdy tylko ujrzaіa Janie. 

- Ciiii! - Janie z niepokojem zerknкіa na otwarte drzwi. - Cicho, bo jeszcze tata usіyszy. 

- Dziewczyno! Wpadniesz w tarapaty, zanim siк obejrzysz! Jeszcze ciк pobij№! 

- Nie zamierzam wdawaж siк w bуjki. Bкdк piec pizzк i obsіugiwaж stoliki. 

-  Alkohol  i  mкїczyџni  to  mieszanka  wybuchowa.  Panu  Hartowi  ten  pomysі  siк  nie  spodoba  -  Hettie 

sprуbowaіa uїyж argumentu, ktуry jeszcze niedawno znakomicie by zadziaіaі. 

background image

Jednak teraz wywoіaі odwrotny skutek. Janie siк zaperzyіa. 

-  Niech  Leo  Hart  pilnuje  swojego  nosa!  -  uniosіa  siк.  Widz№c  zdumienie  maluj№ce  siк  na  twarzy 

ukochanej niani, wyjaњniіa: - Wygadywaі o mnie niestworzone rzeczy w sklepie u Joego Howlanda. Їe plotkujк 

i chcк go upolowaж. Sіyszaіam kaїde sіowo! - Mimowolnie, na samo wspomnienie niedawnego upokorzenia, w 

jej oczach znуw pojawiіy siк іzy. 

- Och, kochanie! Tak mi przykro! - zawoіaіa Hettie, przytulaj№c j№ do swojej obfitej piersi. 

-  A  do  tego  Marilee  zdradziіa  mnie.  Moja  najlepsza  przyjaciуіka.  -  Janie  otarіa  іzy.  Wyrwaіa  siк  z 

objкж  Hettie  i  podeszіa  do  stoіu  w  poszukiwaniu  zajкcia,  ktуre  oderwaіoby  jej  myњli  od  ponurej 

rzeczywistoњci.  Litowanie  siк  nad  sob№  nic  nie  pomoїe.  -  Marilee  caіy  czas  udawaіa,  їe  pomaga  mi  zdobyж 

Leo, a tymczasem sama chciaіa go usidliж. Wyobraїasz sobie, Hettie? - Pokrкciіa gіow№ z niedowierzaniem. - 

Zrobiж ci kanapkк? 

- Nie, rybko, juї jadіam њniadanie. - Gosposia przytuliіa Janie jeszcze raz. - Nie martw siк. Czas leczy 

rany. Їal minie. Jeszcze bкdziesz siк z tego њmiaіa. - Poklepaіa j№ po ramieniu i wyszіa, by daж Janie czas na 

przyswojenie sobie tej filozofii. 

Janie nie byіa wcale taka pewna, їe wydarzenia ostatnich dni kiedykolwiek zatr№ siк w jej pamiкci i їe 

wspomnienie  nikczemnej  zdrady  przyjaciуіki  i  obrzydliwego  zachowania  Leo  przestanie  jej  sprawiaж  taki 

dotkliwy  bуl.  Pocieszaіa  j№  myњl,  їe  Leo  najprawdopodobniej  nigdy  nie  zagoњci  w  barze  “Shea”.  Ostatnia 

sobotnia noc z caі№ pewnoњci№ oduczy go raz na zawsze zagl№dania do kieliszka. 

Nastкpny  sobotni  wieczуr  byі  pi№tym  dniem  pracy  Janie  w  “Shea”.  Dziewczyna  powoli  nabieraіa 

wprawy  i  doњwiadczenia.  Bar  otwierano  w  porze  lunchu,  a  zamykano  okoіo  jedenastej,  dwunastej  w  nocy. 

Podawano  tu  zak№ski,  pizzк  i  kanapki,  oraz  niezliczone  rodzaje  alkoholi,  ktуre  byіy  rzecz  jasna  gwoџdziem 

programu. Janie staraіa siк ograniczaж swoje kontakty z klientami do minimum. 

Oczywiњcie ojciec bardzo szybko dowiedziaі siк, w jakim lokalu pracuje jego ukochana cуrka. 

-  Јadna  mi  restauracja!  -  krzyczaі.  -  To  zwyczajna  spelunka!  Zbieraj№  siк  tam  najgorsze  szumowiny! 

Masz zrezygnowaж, i to natychmiast. 

Jednak Janie nie zamierzaіa siк poddaж. 

-  Mam  dwutygodniowy  okres  prуbny  i  nie  odejdк  przed  jego  koсcem  -  odparіa  hardo.  -  A  jeњli  Jed 

Duncan  bкdzie  mnie  dalej  chciaі,  zostanк.  I  nawet  nie  prуbuj  z  nim  rozmawiaж  za  moimi  plecami,  tato!  - 

uprzedziіa. 

Ojciec zaіamaі rкce. 

- Sam sobie poradzк z naszymi kіopotami... - zacz№і. 

- Nie chodzi tylko o pieni№dze - przerwaіa Janie stanowczo. - Jestem dorosіa i chcк byж niezaleїna. 

Tego Fred nie wzi№і pod uwagк. Juї chciaі coњ powiedzieж, ale zawahaі siк. Musiaі skapitulowaж. 

W  ten  sposуb  Janie  po  raz  pierwszy  w  їyciu  wyszіa  obronn№  rкk№  z  powaїnej konfrontacji z ojcem. 

Byіa z siebie dumna. 

Harley  odwiedzaі  Janie  przynajmniej  dwa,  trzy  razy  w  tygodniu.  Dziњ  po  raz  kolejny  Janie 

zaserwowaіa mu pizzк i piwo. 

- No i jak ci siк tu podoba, Janie? 

Dziewczyna rozejrzaіa siк po surowym wnкtrzu “Shea”. Duїe drewniane stoіy z іawami i szeroki, dіugi 

kontuar  przy  barze,  w  rogu  dwa  automaty  do  gier  i  graj№ca  szafa.  W  drugiej  sali  znajdowaі  siк  parkiet,  na 

background image

ktуrym  co  sobota  odbywaіy  siк  taсce,  i  podwyїszenie  dla  kapeli,  ktуra  kilka  razy  w  tygodniu  graіa  muzykк 

country  lub  dawaіa  koncerty  na  zamуwienie.  Teraz  dobiegaіy  stamt№d  dџwiкki  bluesa. Janie uњmiechnкіa siк 

szeroko i wzruszyіa ramionami. 

-  Tu  naprawdк  jest  fajnie.  Podoba  mi  siк.  Po  raz  pierwszy  w  їyciu  jestem  odpowiedzialna  sama  za 

siebie.  Czujк  siк  jak  dojrzaіa  kobieta.  -  Pochyliіa  siк  w  stronк  Harleya  i  dodaіa  szeptem:  -  A  napiwki  s№  po 

prostu rewelacyjne! Czasem dwadzieњcia procent!” 

Harley zachichotaі. 

- Nie mam wiкcej pytaс. 

Zerkn№і  w  bok  na  ochroniarza,  o  przewrotnym  przydomku  Maіy.  Byі  to,  jak  moїna  siк  domyњliж, 

muskularny wielkolud, ktуry od pierwszego wejrzenia obdarzyі Janie ogromn№ sympati№. Bez przerwy wodziі 

za ni№ wzrokiem i nie odstкpowaі na krok. 

- Czyї on nie jest sіodki? - spytaіa Janie, uњmiechaj№c siк do swego nowego wielbiciela. 

Ochroniarz odpowiedziaі nieњmiaіym uњmiechem. 

-  Chyba  nie  takiego  epitetu  oczekuje  prawdziwy  mкїczyzna,  Janie  -  skarciі  j№  Harley,  a  ona 

rozeњmiaіa siк, trzepnкіa go їartobliwie њciereczk№ po plecach i wrуciіa do kuchni. 

Leo wrуciі wіaњnie z kilkudniowego zjazdu farmerуw. Pierwsze co zrobiі, to wybraі siк w odwiedziny 

do swego przyjaciela, Freda Brewstera. Nie widziaі go juї szmat czasu. 

Fred  siedziaі  w  swoim  gabinecie,  pochylony  nad  bilansami,  ktуre... nijak nie dawaіy siк zbilansowaж. 

Na widok Leo wstaі z szerokim uњmiechem. 

- Leo, jak udaі siк zjazd? Leo padі na najbliїszy fotel. 

-  Mкcz№cy,  ale  ciekawy.  Nie  obyіo  siк  bez  zagorzaіych  dyskusji  o  konserwantach  w  paszy  i 

rejestrowaniu bydіa. 

- Leo przeczesaі swoj№ gкst№, pojaњniaі№ od sіoсca czuprynк i dodaі nieco mniej pewnym gіosem: - 

Ale nie o zjeџdzie chcк z tob№ rozmawiaж, Fred. Doszіy mnie pewne sіuchy. - Fred wyprostowaі siк. Zapewne 

chodziіo o pracк Janie. - Ponoж szukasz partnerуw? 

Fred zesztywniaі. 

- A wiкc ludzie juї dobrali mi siк do skуry? 

-  Nie,  sk№d.  Po  prostu  nie  rozumiem,  dlaczego  nie  zwrуciіeњ  siк  do  mnie?  Przecieї  jesteњmy 

przyjaciуіmi. 

- Leo patrzyі na Freda z wyrzutem. - Wiesz, їe udzieliіbym ci kaїdej poїyczki. Wystarczy twуj podpis. 

Fred przeіkn№і њlinк. 

- Nie miaіem odwagi, Leo. W tych okolicznoњciach. 

-  W  jakich  okolicznoњciach,  Fred?  -  Leo  przyjrzaі  siк  uwaїnie  przyjacielowi,  ktуry  najwyraџniej  czuі 

siк coraz bardziej zaїenowany. - Fred? 

- Chodzi o Janie. - Fred wstrzymaі oddech. 

Ach tak. Wiкc Fred juї sіyszaі, jak zreszt№ i caіe miasteczko, o tym, co miкdzy nimi zaszіo. 

- Ona wzdraga siк na sam dџwiкk twojego imienia - wyznaі Fred szczerze. - Nie mogіem dziaіaж za jej 

plecami, rozumiesz? 

- O niczym by siк nie dowiedziaіa. Przecieї wyjechaіa na uczelniк. 

- Hm - odchrz№kn№і Fred. - Tak wіaњciwie, to nie wyjechaіa. Znalazіa pracк - wyj№kaі. 

background image

- Jak№ znowu pracк? Przecieї ona nie ma їadnych kwalifikacji! 

- Bardzo dobr№ pracк. W restauracji. Gotuje. Leo niepewnie dotkn№і czoіa. 

-  Chyba  nie  mam  gor№czki  -  mrukn№і.  -  Wszyscy  wiemy,  їe  Janie  nie  umie  gotowaж.  Fred, 

pamiкtasz? Janie znana jest z tego, їe potrafi przypaliж nawet wodк. 

- Leo, wierz mi, teraz Janie њwietnie gotuje - nie ustкpowaі Fred. - Spкdziіa ostatnie dwa miesi№ce z 

Hettie w kuchni. Potrafi nawet piec... - ugryzі siк szybko w jкzyk - pizzк. 

- Fred, nie wiedziaіem, їe jest aї tak џle - pokrкciі gіow№ Leo. 

- Wszystko przez tego byka. To mnie dobiіo - smutno powiedziaі Fred. 

- Pozwуl, їebym ci pomуgі. Fred zaіamaі rкce. 

- Wierz mi, Leo, nie mogк. Ale dziкkujк za dobre chкci. 

- Pewnie sіyszaіeњ o tym, co zaszіo miкdzy mn№ a twoj№ cуrk№? - z oci№ganiem zapytaі Leo. 

- Janie nie chce do tego wracaж. Hettie wspomniaіa mi tylko o pewnym incydencie w sklepie. Prawdк 

mуwi№c, wydusiіem to z niej, bo widziaіem, їe Janie strasznie siк czymњ gryzie. 

- Nie mуwiіa nic wiкcej? 

- A jest coњ wiкcej? - zapytaі Fred z zaciekawieniem. Leo odwrуciі wzrok. 

-  Na  balu  doszіo  miкdzy  nami  do  kіуtni.  Szczerze  mуwi№c,  ostatnio  popeіniіem  parк  powaїnych 

bікdуw  їyciowych.  Uwierzyіem  w  pewne  plotki.  Chciaіbym  przeprosiж  Janie,  ale  ona  nie  pozwala  mi  siк  do 

siebie nawet zbliїyж. 

A to dopiero! Fred nie wiedziaі, co powiedzieж. 

- Kiedy ostatnio widziaіeњ siк z ni№? 

- Dwa dni po balu, w banku. Zupeіnie mnie zignorowaіa. Coњ takiego zdarzyіo mi siк pierwszy raz w 

ї

yciu.  Nie  rozumiem,  jak  mogіem  uwierzyж  w  plotki.  Nie  wykazaіem  siк  zbytni№  m№droњci№,  trzeba  to 

przyznaж. A potem. 

- Leo pokrкciі gіow№ - zachowaіem siк jak skoсczony brutal i gіupiec - zakl№і siarczyњcie. - Kretyn 

ze mnie, Fred. 

- Kaїdy facet moїe popeіniж bі№d - pocieszaі go Fred. 

- Jedno jest pewne. Janie nigdy w їyciu nie rozpuszczaіa plotek. Jest na to zbyt delikatna i wraїliwa. I 

nigdy  nie  narzucaіaby  siк  mкїczyџnie.  Nawet  jeњli  tego  nie  zauwaїyіeњ,  ona  jest  naprawdк  nieњmiaіa.  -  Fred 

uњmiechn№і siк do siebie. - Fakt, їe trochк siк stroiіa i prуbowaіa z tob№ flirtowaж, ale robiіa to tak naiwnie. 

Sіyszaіem  kiedyњ,  jak  wyznaіa  Hettie,  їe  to  byіo  dla  niej  strasznie  krкpuj№ce.  Wiem,  їe  potem  przeїywaіa  to 

caіymi tygodniami. Tak nie postкpuj№ wyrafinowane kobiety, prawda? 

Dopiero teraz Leo w peіni poj№і, jak dalece siк pomyliі. 

-  Widzisz,  Fred,  ja  nie  znoszк  agresywnych,  nachalnych  bab.  Wolк  prostolinijne,  delikatne  kobiety. 

Szczerze  mуwi№c,  wolк  Janie  -  uњmiechn№і  siк  krzywo.  -  Tylko  zorientowaіem  siк  nie  w  porк.  Moїesz  to 

nazwaж їyciow№ pomyіk№. 

- Wolisz Janie, bo jest niegroџna? 

- Tak bym tego nie uj№і. - Leo gwaіtownie siк zaczerwieniі. 

- Ach tak? - Fred wyszczerzyі zкby. - Wiesz, prуbowaіem chroniж Janie przed przeciwnoњciami losu. 

Moїe chowaіem j№ trochк pod kloszem, ale i tak wyrosіa na myњl№c№ niezaleїnie, wspaniaі№ kobietк. To nie 

jest lalka, Leo. To kobieta z krwi i koњci. Niepostrzeїenie wymknкіa mi siк spod kontroli. - Fred zaњmiaі siк na 

background image

wspomnienie  ostatniej  sprzeczki.  -  Muszк  przyznaж,  їe  ostatnio  przeїyіem  szok.  Moja  maіa  cуreczka  jest  juї 

kobiet№. 

- I wszкdzie pokazuje siк z tym Harleyem - odezwaі siк Leo k№њliwie. 

-  A  niby  czemu  ma  siк  z  nim  nie  pokazywaж?  Harley  to  fajny  facet.  Wiesz,  їe  pomуgі  rozpracowaж 

caі№ siatkк narkotykow№? 

Leo  wiedziaі  aї  nadto  dobrze.  Ostatnio  chyba  wszyscy  zmуwili  siк,  їeby  mu  o  tym  wiecznie 

przypominaж.  Na  sam№  myњl  o  bohaterstwie  Harleya  czuі,  їe  krew  nabiega  mu  do  oczu.  On  sam  nie  mуgі 

pochwaliж siк tak№ њwietlan№ przeszіoњci№. Odbyі jedynie krуtk№ sіuїbк w wojsku i to wszystko. 

Fred bezbікdnie odgadі myњli Leo, czytaj№c w jego twarzy jak w ksi№їce. 

- To nie to, co myњlisz, Leo. Janie i Harley s№ tylko przyjaciуіmi. 

- To mnie nie interesuje - uci№і Leo, wstaj№c gwaіtownie i chwytaj№c swуj kapelusz firmy Stetson. - 

A wracaj№c do zasadniczego tematu naszej rozmowy, Janie nie musi o niczym wiedzieж. 

Fred rуwnieї wstaі. Westchn№і ciкїko. 

- Przetrwaіem powodzie i susze, kryzysy ekonomiczne, zaіamania na gieіdzie. Їe teї musiaіo dojњж do 

takiej sytuacji! Nie mogк sobie darowaж! Jeszcze stracк ukochane ranczo! To nie do pomyњlenia! 

- A wiкc nie ryzykuj - naciskaі Leo. - Pomogк ci i wszystko zostanie miкdzy nami. Janie nigdy siк nie 

dowie. Nie ryzykuj utraty rancza, powoduj№c siк nierozumn№ dum№. Ta posiadіoњж jest w twojej rodzinie od 

pokoleс. 

Fred zawahaі siк. Leo podszedі bliїej, poіoїyі mu rкce na ramionach i popatrzyі na niego z powag№. 

- Fred, przyjacielu, pozwуl, їebym ci pomуgі. Fred spojrzaі w oczy Leo. 

- Ale pod warunkiem, їe pozostanie to absolutn№ tajemnic№ - ulegі nieoczekiwanie. 

- Masz moje sіowo! - ucieszyі siк Leo. - Umуwiк nas na spotkanie z rodzinnym prawnikiem. Omуwimy 

wtedy szczegуіy. 

Fred omal nie rozpіakaі siк ze wzruszenia. Musiaі zagryџж doln№ wargк, by nieco siк uspokoiж. 

- Nawet nie wiesz... - gіos mu siк zaіamaі, a oczy niebezpiecznie bіyszczaіy. 

Leo wyci№gn№і dіoс. Udzieliіo mu siк ogromne wzruszenie Freda. 

-  Nie  ma  o  czym  mуwiж,  przyjacielu.  Po  co  s№  pieni№dze,  jeњli  nie  po  to,  їeby  sobie  nawzajem 

pomagaж? Jestem pewien, їe gdybym byі na twoim miejscu, ty zrobiіbyњ to samo dla mnie. 

Fred z trudem przeіkn№і њlinк. 

- To siк rozumie samo przez siк. Dziкki, Leo. 

- Nie ma za co. - Leo naci№gn№і stetsona na oczy. - A tak a propos. W ktуrej restauracji pracuje Janie? 

Moїe bym wpadі tam na lunch. 

- To chyba nie najlepszy pomysі - zaj№kn№і siк Fred. 

- Moїe masz racjк - przyznaі Leo po krуtkim zastanowieniu. - Poczekam jeszcze parк dni. Czas dziaіa 

na  moj№  korzyњж.  Emocje  opadn№.  -  Nieoczekiwanie  Leo  uњmiechn№і  siк  szeroko. - Zauwaїyіeњ, jaki ona 

ma temperamencik? 

- Tak, ostatnio nawet mnie zadziwia - zachichotaі Fred. 

Odprowadziі Leo do drzwi i poїegnali siк serdecznie. 

Kiedy Leo wyszedі, Fred opadі ciкїko na fotel. Nie zdawaі sobie sprawy, ile znaczy dla niego rodzinne 

ranczo,  pуki  nie  zawisіa  nad  nim  groџba  jego  utraty.  Teraz  jest  uratowany.  Janie,  a  w  przyszіoњci  jej  dzieci, 

background image

bкd№  zabezpieczeni.  Odetchn№і  i  chusteczk№  przetarі  oczy.  W  duchu  pobіogosіawiі  Leo  Harta  za  jego 

wiern№ i lojaln№ przyjaџс. Їycie znуw byіo piкkne! 

Janie wrуciіa wieczorem z pracy i jak co dzieс їyczyіa Hettie dobrej nocy. Potem zajrzaіa do gabinetu 

ojca. Fred jeszcze nie poszedі spaж. 

- Hettie mуwiіa, їe byі u nas Leo. - Pocaіowaіa ojca w policzek. 

- Tak, wpadі pogadaж o byku - odparі Fred, nie patrz№c jej w oczy. 

- Czy pytaі o mnie? - spytaіa Janie z wahaniem. 

- Owszem. Mуwiіem mu, їe pracujesz w restauracji. 

- Powiedziaіeњ, w ktуrej? 

- Nie - odparі Fred, a na jego twarzy pojawiі siк wyraz niepokoju. 

-  Tatku,  nie  musisz  juї  siк  martwiж,  co  pomyњli  Leo  Hart.  Niech  pilnuje  swojego  nosa!  -  wybuchіa 

nagle Janie. 

- Ci№gle jesteњ na niego zіa - powiedziaі cicho Fred. 

- Rozumiem to. Ale on przyszedі skruszony. Chce siк z tob№ pogodziж. 

Janie zacisnкіa piкњci, їeby nie wybuchn№ж. 

- Ach tak? Naprawdк chce siк pogodziж? Dobre sobie! 

- prychnкіa. 

- Cуreczko, to nie jest zіy czіowiek - usiіowaі uіagodziж j№ Fred. 

-  Oczywiњcie,  їe  nie.  Ale  nie  wszystkich  trzeba  od  razu  lubiж.  Po  prostu  nie  darzymy  siк  sympati№. 

Zreszt№ on ma teraz Marilee! 

Fred spojrzaі na ni№ z czuіoњci№. 

- Kochanie, wiem, їe straciіaњ najlepsz№ przyjaciуіkк. To musi ciк bardzo boleж. 

-  Teї  mi  przyjaciуіka  -  przerwaіa  Janie.  -  Sіyszaіam,  їe  wyjechaіa  do  rodziny  do  Kolorado  na 

przymusowe wakacje. - Wzruszyіa ramionami. - I dobrze. 

-  Rzeczywiњcie,  teraz  nie  mogіaby  pokazaж  siк  spokojnie  w  miasteczku  -  przyznaі  Fred.  -  Ludzie  by 

j№  zjedli.  Ale  z  czasem  gniew  przejdzie.  Moїe  nawet  ty  jej  wybaczysz?  To  nie  jest  z  gruntu  zіa  kobieta. 

Widzisz, kaїdemu zdarza siк popeіniж bі№d. 

- Ty nigdy nie popeіniasz bікdуw, tatku - odparіa Janie z uњmiechem, przytulaj№c siк do ojca. - Jesteњ 

najlepszym z ludzi. Ty jeden nigdy byњ mnie nie skrzywdziі - powiedziaіa melancholijnie. 

Fred  wzdrygn№і  siк.  Nagle  poczuі  siк  jak  zdrajca.  Co  by  Janie  powiedziaіa,  gdyby dowiedziaіa siк o 

jego umowie z Leo? Co prawda zrobiі to dla jej dobra, ale sprawa nie byіa tak krystalicznie czysta, jak by sobie 

tego їyczyі. 

- Nad czym tak dumasz? - spytaіa іagodnie Janie. - Czas spaж. 

Fred  jeszcze  raz  spojrzaі  na  niekoсcz№ce  siк  kolumny  cyfr  i  z  ulg№  zamkn№і  ksiкgк.  Cуї,  nie  mуgі 

zrezygnowaж  z  moїliwoњci  ocalenia  rancza.  Nie  potrafiі  odrzuciж  propozycji  Leo.  W  koсcu  chodziіo  o  pracк 

wielu pokoleс, o materialne i duchowe dziedzictwo, ktуre z dziada pradziada byіo budowane przez jego rodzinк, 

a ktуrego pocz№tki siкgaіy czasуw sprzed wojny secesyjnej. Nie miaі do tego prawa. 

-  Czy  myњlisz  czasem  o  dalekiej  przyszіoњci,  kiedy  twoje  dzieci  przejm№  ranczo?  -  spytaі 

nieoczekiwanie. 

- Tak - szepnкіa Janie. - To ranczo to kilkusetletnia historia. 

background image

-  Zrobiк  wszystko,  їeby  je  ocaliж  -  rzekі  Fred  stanowczo,  њciskaj№c  dіoс  cуrki.  -  Gdybym  znalazі 

jakiegoњ partnera, ktуry kupiіby czкњж naszych udziaіуw, nie miaіabyњ nic przeciwko temu? 

- Aleї sk№d! A wiкc jednak znalazіeњ kogoњ w Denver? Nic mi nie mуwiіeњ. 

- Bo dowiedziaіem siк dopiero dzisiaj. 

- Och, to wspaniale! - cieszyіa siк Janie. 

- Kochanie, moїesz juї zrezygnowaж z tej pracy w barze i wrуciж na uczelniк. - Fred mocniej њcisn№і 

jej rкkк. 

-  O,  nie.  Nie  zrobiк  tego  -  zaprotestowaіa  Janie.  -  Mimo  wsparcia  ci№gle  bкdziemy  potrzebowali 

pieniкdzy - przypomniaіa ojcu. - Poza tym ja naprawdк lubiк tк pracк. Nareszcie czujк siк dorosіa. 

- Ale to miejsce jest niebezpieczne! Szczegуlnie w weekendy martwiк siк o ciebie. 

-  Nasz  ochroniarz  opiekuje  siк  mn№.  Poza  tym  jest  limit  na  alkohol.  Pan  Duncan  nie  zezwala  na 

obsіugiwanie  nietrzeџwych.  No  i  Harley  wpada  kilka  razy  w  tygodniu.  Naprawdк,  nie  masz  powodu  do 

niepokoju. 

- Ja teї kiedyњ wpadnк. Moїe z Leo? 

- Nie ma mowy! Nie chcк go widzieж. 

- Jemu nie spodoba siк fakt, їe tam pracujesz. Moїemy byж tego pewni. 

- A dlaczego to ciк martwi? - spytaіa Janie podejrzliwie, widz№c zafrasowany wyraz twarzy ojca. 

Fred  milczaі  przez  chwilк.  Nie  mуgі  przecieї  powiedzieж  cуrce,  їe  Leo  gotуw  wycofaж  siк  z  ich 

umowy, jeњli dowie siк, їe Janie pracuje w takiej melinie, a on, jej ojciec, na to zezwala. 

- Leo jest moim przyjacielem - powiedziaі w koсcu. 

-  Za  to  moim  juї  nie  -  burknкіa  Janie.  -  Gdyby  wiedziaі,  їe  pracujк  w  “Shea”  pewnie  by  zemdlaі!  Na 

pewno by nie uwierzyі, їe umiem gotowaж. 

- Powiedziaіem mu, їe gotujesz w restauracji. 

- Tak? - Jej oczy nagle zabіysіy. - I co on na to? - spytaіa z udan№ obojкtnoњci№. 

- Byі zaskoczony. 

- Raczej zszokowany - poprawiіa, kryj№c uњmiech. 

- Powiedziaі, їe zaskakuje go twуj temperamencik - dodaі Fred ze њmiechem. 

- Dopiero siк o tym przekona, jeњli kiedykolwiek jeszcze sprуbuje siк do mnie zbliїyж - uciкіa Janie z 

wyraџn№ satysfakcj№. - No nic, tatku, pora spaж. Dobranoc. - Pocaіowaіa ojca i w doskonaіym nastroju wyszіa 

z gabinetu. 

Fred odetchn№і. Cуї, na razie nic siк nie wydaіo. Oby tak dalej! 

background image

ROZDZIAЈ SZУSTY 

W њrodк Fred Brewster i Leo Hart spotkali siк w kancelarii prawniczej Blake'a Kempa. 

Gdy umowa wstкpna zostaіa podpisana, Fred odezwaі siк wzruszony: 

- Leo, nigdy nie bкdк w stanie odwdziкczyж ci siк za to, co dziњ zrobiіeњ dla mojej rodziny. 

- Nie ma o czym mуwiж, przyjacielu - odparі Leo. - Kiedy zostanie sporz№dzona wіaњciwa umowa? - 

zwrуciі siк do adwokata. 

-  W  poniedziaіek  wszystko  bкdzie  gotowe  -  powiedziaі  Kemp.  -  Їyczyіbym  sobie,  by  wszyscy  moi 

klienci byli wobec siebie tak їyczliwi - dodaі na poїegnanie. 

Gdy przyjaciele opuњcili biuro prawnika, Leo zaproponowaі wesoіo: 

- Moїe wpadniemy na lunch do lokalu, w ktуrym pracuje Janie? Trzeba uczciж to doniosіe wydarzenie. 

Fred zbladі. 

-  Moїe  nie  dziњ?  -  wyj№kaі.  -  Widzisz,  Hettie  miaіa  przygotowaж  kurczaka  w  chilli.  Moїe  zjemy  u 

nas? Bкd№ teї meksykaсskie placki. 

To zabrzmiaіo bardzo kusz№co. Jednak Leo przypomniaі sobie, їe Janie moїe byж w domu o tej porze. 

Czuі,  їe  w  њwietle  ostatnich  wydarzeс  lepiej  siк  stanie,  jeњli  na  razie  nie  bкdzie  jej  wchodziі  w  drogк.  Czym 

prкdzej musi wymyњliж jak№њ wymуwkк. 

- Oj, omal zapomniaіem! - Klepn№і siк w czoіo. - Przecieї umуwiіem siк z Cagiem i Tess. Zamierzaj№ 

kupiж dwa nowe byki i mieliњmy to omуwiж. Ale ze mnie sklerotyk! 

- Їaden problem. Zjemy razem kiedy indziej - z ulg№ zapewniі go Fred. - Baw siк dobrze! 

- Mam to jak w banku. Z moim bratankiem nie moїna siк nudziж. 

- Nie wiedziaіem, їe lubisz dzieci - zdziwiі siк Fred. 

- Jakoњ ostatnio strasznie siк przywi№zaіem do potomstwa moich braci. Ale o moim wіasnym nie ma 

mowy! Nie zamierzam siк їeniж. 

Fred zaњmiaі siк w duchu, jednak postanowiі nie rozwijaж tematu. 

- A wiкc do zobaczenia, Leo. I jeszcze raz dziкkujк. Jeњli kiedykolwiek bкdziesz czegoњ potrzebowaі, 

wiesz, gdzie siк zwrуciж. 

Przyjaciele  uњcisnкli  sobie  dіonie  i  Leo  wsiadі  do  pуі  -  ciкїarуwki.  Uczciwoњж  nakazywaіa  mu,  by 

zaraz po powrocie do domu zadzwoniж do Caga i Tess i wprosiж siк do nich na obiad. Tak teї zrobiі, a poniewaї 

miaі  jeszcze  trochк  czasu  do  wyjњcia,  zacz№і  siк  zastanawiaж  nad  pewnymi  sprawami,  ktуre  w  tajemniczy 

sposуb zdawaіy siк і№czyж. Ostatnio zdechі byk Freda, a przedtem w niewyjaњnionych okolicznoњciach padі 

byk  Christabel.  Oba  byki  pochodziіy  od  tego  samego  reproduktora.  Leo  zasкpiі  siк.  To  wszystko  mu  siк  nie 

podobaіo. Trzeba to czym prкdzej wyjaњniж. Wzi№і ksi№їkк telefoniczn№ i zacz№і dzwoniж. 

Mimo  kilkuletniego  staїu  maіїeсskiego  Cag  i  Tess  wci№ї  zachowywali  siк  jak  para  zakochanych 

nowoїeсcуw.  Teraz  teї  siedzieli  objкci  na  kanapie,  z  zainteresowaniem  obserwuj№c,  jak  Leo  podrzuca  ich 

maleсkiego synka. Leo wydawaі siк nie mniej zachwycony zabaw№ niї radoњnie piszcz№cy malec. 

- Nikt by nie uwierzyі, їe nie masz tuzina wіasnych dzieci - їartowaі Cag. 

- To wszystko kwestia wprawy - zaњmiaі siк Leo. - Dwуch synkуw Simona, chіopak i dziewczyneczka 

Corrigana, teraz wasz synek. Sіyszaіem, їe Meredith teї jest juї w ci№їy? 

- Owszem - potwierdziі Cag. - A kiedy ty przyі№czysz siк do nas, brachu? 

background image

-  A  po  co  miaіbym  braж  sobie  na  gіowк  taki  kіopot?  Czy  nie  jest  mi  dobrze?  Mam  wszystko,  czego 

dusza zapragnie. Piкkny dom, tіumek wzdychaj№cych kobiet. Spokуj, cisza. No i gromadк waszych dzieciakуw 

do rozpieszczania. Czego mi wiкcej trzeba? - rozprawiaі Leo, siadaj№c obok nich. 

-  A,  tak  tylko  sobie  spekulujк  -  odparі  Cag,  bior№c  synka  na  kolana.  -  Myњlк,  їe  dіugo  tak  nie 

poci№gniesz, jeїdї№c co dzieс rano do cukierni po piernik. 

- Dlatego sam zamierzam nauczyж siк piec - dziarsko odparі Leo. 

Cag wybuchn№і gromkim њmiechem. Tess siк powstrzymaіa, ale wyraz jej oczu j№ zdradziі. 

- O co wam chodzi? Poradzк sobie! - zapewniі buсczucznie Leo. - Zreszt№ muszк z wami pogadaж o 

czymњ powaїnym. To nic strasznego - uspokoiі Caga, ktуry spojrzaі na niego z obaw№. - Chodzi o byki Freda i 

Christabel. Oba padіy w ci№gu ostatnich kilku miesiкcy. I oba pochodziіy od tego samego reproduktora. 

- Ponoж byk Christabel zdechі na nosaciznк - powiedziaі Cag. 

- To plotka. Nie wiem, czemu Christabel tak twierdzi, ale widziaіem tego zwierzaka. Na pewno nie padі 

z  przyczyn  naturalnych.  Trochк  zacz№іem  badaж  tк  sprawк.  Okazuje  siк,  їe  byіo  wiкcej  takich  tajemniczych 

њ

mierci  w  naszych  okolicach.  Jedyny  byk  rasy  salers,  ktуry  siк  ostaі,  to  nasz  dwulatek,  ktуrego  poїyczyіem 

teraz Fredowi. Ale on nie pochodzi bezpoњrednio od tego samego reproduktora. 

Cag wyprostowaі siк gwaіtownie. 

- Ale heca! Mуwisz powaїnie? Leo pokiwaі gіow№. 

- Niestety. To bardzo podejrzane, nie uwaїacie? 

- Trzeba pogadaж z Jackiem Handleyem z Victorii, od ktуrego kupiliњmy naszego salersa. 

-  Juї  to  zrobiіem  -  przerwaі  Leo.  -  Okazuje  siк,  їe  Handley  na  pocz№tku  tego  roku  zwolniі  dwуch 

swoich  pracownikуw  za  kradzieїe.  To  bracia  John  i  Jack  Clark.  Typki  spod  ciemniej  gwiazdy.  Zіodzieje  i 

bandyci.  W  dodatku  Jack  znany  jest  z  aktуw  przemocy.  Facet  po  prostu  mњci  siк  za  wszystko,  co  uzna  za 

wyrz№dzon№  sobie  lub  bratu  krzywdк.  A  nietrudno  im  siк  naraziж.  Kiedy  poprzedni  pracodawca  zwolniі 

Jacka, nagle zdechі mu najlepszy byk i cztery sztuki jego potomstwa. Wyobraїacie sobie? - Cag i Tess jкknкli. - 

Bracia maj№ tak№ opiniк juї od kilku lat. Przynajmniej czterej ich pracodawcy zgіosili podobne przypadki, ale 

poniewaї nie byіo wystarczaj№cych dowodуw, nigdy nie zdoіano poci№gn№ж ich za to do odpowiedzialnoњci. 

A wiкc braciszkowie s№ caіkowicie bezkarni. Hulaj dusza, piekіa nie ma! 

- Jak do tej pory coњ takiego mogіo im uchodziж na sucho? - zastanawiaі siк Cag. 

-  Wszystko  ze  strachu.  Ludzie  siк  ich  boj№.  Poza  tym,  nikt  jeszcze  nie  poі№czyі  tych  wszystkich 

przypadkуw w jeden logiczny ci№g. Clarkowie grasuj№ po caіym stanie. Padaj№ pojedyncze byki. W koсcu to 

siк zdarza. 

- A gdzie oni s№ teraz? - spytaі Cag. 

- John Clark ponoж na ranczu w pobliїu Victorii. Za to mњciwy Jack pracuje dla Duka Wrighta. Jeџdzi 

ciкїarуwk№,  tu  w  Jacobsville.  -  Leo  nerwowo  uderzyі  piкњci№  w  stуі.  -  Dzwoniіem  do  Wrighta,  їeby  go 

ostrzec.  Ma  obserwowaж  Clarka.  Skontaktowaіem  siк  teї  z  Juddem  Dunnem,  ale  on  jest  za  bardzo  zajкty  t№ 

swoj№ rud№ super - modelk№, їeby wzi№ж moje sіowa powaїnie. 

-  Jeszcze  siк  na  niej  przejedzie  -  proroczo  stwierdziі  Cag.  -  Zreszt№  to  wszystko  przez  zazdroњж  o 

Christabel. 

-  Mniejsza  z  tym  -  uci№і  Leo.  -  Wkurza  mnie  ten  temat.  Przecieї  Judd  jest  їonaty!  A  wracaj№c  do 

sprawy,  musimy  mieж  na  oku  Jacka  Clarka,  jeњli  nie  chcemy,  by  zdechіy  wszystkie  byki  w  okolicy.  To 

background image

skoсczony draс! - Leo znowu siк zapaliі i grzmotn№і piкњci№ w stуі. - Przepraszam, trochк mnie ponosi. Mam 

pewien  plan.  Handley  twierdzi,  їe  Clark  nie  wylewa  za  koіnierz.  Wiem,  їe  bywa  w  “Shea”.  Tam  moїemy  go 

obserwowaж. 

Cag zmarszczyі brwi. 

- Moїna by pogadaж z Janie. 

- Z Janie? 

- Z Janie Brewster. Moїna j№ poprosiж, їeby miaіa na oku Clarka, jeњli ten pojawi siк w “Shea”. 

Leo spojrzaі na brata kompletnie nieprzytomnym wzrokiem i zmarszczyі brwi. 

- Czy moїesz mi wytіumaczyж, co Janie miaіaby robiж w takiej spelunce? 

Nagle do Caga dotarіo, їe paln№і gіupstwo. Oto prawdopodobnie ujawniі coњ, co absolutnie nie miaіo 

dotrzeж do uszu brata. 

Tess ujкіa dіoс stropionego mкїa i powiedziaіa cicho: 

- Lepiej mu powiedz. 

- Niby co masz mi powiedzieж? - zapytaі coraz bardziej zіy Leo. 

- Otуї, od kilku tygodni Janie pracuje w “Shea” - wyj№kaі Cag. 

- Co takiego? W takiej melinie? - zacz№і wrzeszczeж Leo. 

- Leo, nie krzycz, bo przestraszysz dziecko - uciszaіa go Tess. 

Cag zamachaі rкkoma. 

- Zaraz, zaraz, Leo. To przecieї dorosіa kobieta. 

-  Kobieta?  Ona  skoсczyіa  dopiero  dwadzieњcia  jeden  lat!  To  dziecko!  O,  nie!  -  Wstaі  gwaіtownie  i 

zacz№і kr№їyж po pokoju. - Janie nie bкdzie obsіugiwaж pijakуw! Po moim trupie! Co Fred sobie myњli? Jak 

on  mуgі  jej  na  to  pozwoliж?  Pewnie  nawet  nie  wie,  їe  jego  ukochana  cуreczka  pracuje  w  przydroїnym 

zajeџdzie! - Leo unosiі siк coraz bardziej. 

-  Ponoж  Janie  uparіa  siк,  їeby  pomуc  ojcu.  Zdaje  siк,  їe  Fred  ma  kіopoty  finansowe  -  prуbowaі 

tіumaczyж Cag. 

Leo bez sіowa chwyciі swojego stetsona i ruszyі do wyjњcia. 

- Tylko nie wpakuj siк w kіopoty! - ostrzegaі Cag. - I nie narуb Janie wstydu przy jej szefie! 

Leo wyszedі, trzasn№wszy drzwiami. Cag spojrzaі zmartwiony na їonк. 

-  Chyba  muszк  ostrzec  Janie?  -  spytaі  niepewnie.  Tess  skinкіa  gіow№.  -  Chociaї  nie  s№dzк,  їeby 

kogokolwiek  moїna  byіo  przygotowaж  na  konfrontacjк  z  Leo,  kiedy  jest  w  takim  marsowym  nastroju!  - 

stwierdziі, wykrкcaj№c energicznie numer. 

W “Shea” nie byіo tіoczno, gdy Leo wpadі do њrodka. Na jego twarzy malowaіa siк z trudem tіumiona 

wњciekіoњж. Mкїczyџni siedz№cy przy stoliku nieopodal wejњcia zamilkli na jego widok. 

Janie  rуwnieї  struchlaіa,  mimo  їe  jeszcze  przed  chwil№  przekonywaіa  Caga  przez  telefon,  їe  humory 

Leo  bynajmniej  jej  nie  obchodz№.  Jednak  serce  dziewczyny  zamarіo  na  widok  jego  zwкїonych  oczu  i 

zaciњniкtych mocno ust. 

Leo zatrzymaі siк przed kontuarem. Przy barze siedziaіo trzech kowbojуw, najwyraџniej czekaj№cych 

na jedzenie. Z tyіu jakiњ mіody chіopak w fartuchu wyci№gaі pizzк z pieca. 

-  Ubieraj  siк.  Wychodzimy  -  powiedziaі  Leo  tonem,  ktуrego  Janie  nie  sіyszaіa  z  jego  ust  od  czasu, 

kiedy  miaіa  dziesiкж  lat  i  wdrapaіa  siк  na  tyі  ciкїarуwki  kowboja,  ktуry  obiecaі,  їe  zabierze  j№  na  karnawaі. 

background image

Janie  dopiero  po  latach  dowiedziaіa  siк,  їe  Leo  prawdopodobnie  uratowaі  jej  wуwczas  їycie.  Jednak  teraz 

sprawy miaіy siк zupeіnie inaczej. 

Janie  uniosіa  wysoko  brodк  i  spojrzaіa  wyzywaj№co.  Przed  oczyma  stan№і  jej  wieczуr  balu  i 

wszystkie wydarzenia, jakie siк wtedy rozegraіy. 

- Jak siк miewa twoja stopa? - spytaіa sarkastycznie. 

- Zupeіnie nieџle. Ubieraj siк - powtуrzyі Leo tym samym tonem. 

- Ja tu pracujк. 

- Juї nie. 

Janie wziкіa siк pod boki. 

- Zamierzasz mnie st№d wynieњж? Uprzedzam, bкdк kopaж i wrzeszczeж. 

-  Њwietny  pomysі  -  burkn№і  Leo,  okr№їaj№c  kontuar.  Bez  chwili  namysіu  Janie  chwyciіa  stoj№cy 

nieopodal kufel piwa i jednym, pіynnym ruchem wylaіa jego zawartoњж na gіowк Leo. 

- Moїe to ciк ostudzi! - zawoіaіa. - A teraz posіuchaj mnie uwaїnie. 

Jednak  piwo  najwyraџniej  nie  zadziaіaіo,  bo  Leo  jednym  susem  znalazі  siк  przy  niej.  Chwyciі  j№  w 

ramiona i wbrew wszelkim wysiіkom, szamotaninie, kopaniu i krzykom, zaniуsі do wyjњcia. 

W  tej  samej  chwili  w  drzwiach  pojawiі  siк  ochroniarz.  Widz№c  swoj№  ulubienicк  w  tarapatach, 

natychmiast znalazі siк przy niej. 

Zagrodziі Leo drogк. 

- Nie widzisz, їe panienka siк opiera? - sykn№і. - Postaw j№, Hart! 

- Wіaњnie, Maіy! Przemуw mu do rozumu! - zawoіaіa Janie, szamocz№c siк ze zdwojon№ energi№. 

-  Zabieram  j№  do  domu.  Tam  bкdzie  bezpieczna!  -  odparі  stanowczo  Leo.  Znaі  Maіego  nie od dziњ. 

Chіopak  miaі  zіote  serce,  ale  nie  byі  zbyt  bіyskotliwy,  jednak  liczyі  ze  dwa  metry  wzrostu  i  ze  sto  kilo  їywej 

wagi,  wiкc  lepiej  byіo  zachowywaж  siк  wobec  niego  uprzejmie.  -  Zajazd  przydroїny  to  nie  miejsce  dla 

dziewczyny. 

-  Janie  jest  kobiet№  -  sprostowaі  Maіy.  -  Postaw  j№,  Leo,  bo  inaczej  bкdк  musiaі  daж  ci  w  mordк  - 

dodaі spokojnie. 

- On juї nieraz to robiі - przekonywaіa Leo Janie. - Prawda, Maіy? Daіeњ popaliж nie takim jak on? 

- Jasna sprawa, panienko - grzecznie odparі ochroniarz, robi№c krok w stronк Leo. 

Leo nawet nie mrugn№і. 

- Juї powiedziaіem - warkn№і groџnie - їe zabieram j№ do domu. 

- Myњlк, їe chyba nigdzie jej nie zabierzesz - za plecami Maіego rozlegі siк kolejny gіos sprzeciwu. 

Ochroniarz  odwrуciі  siк  i  oczom  Leo  ukazaі  siк  szeroki  tors  Harleya.  Jeszcze  rok  temu  Leo 

rozeњmiaіby siк na tak№ groџbк, lecz dziњ musiaі siк z ni№ liczyж. 

- Przemуw mu do rozumu, Harley! - pisnкіa Janie. 

- A ty b№dџ cicho! - sapn№і Leo. - Nie bкdziesz pracowaж w takiej spelunie! 

-  A  ty  nie  bкdziesz  mi  rozkazywaі!  -  odciкіa  siк  Janie.  Jej  oczy  zaiskrzyіy  groџnie.  -  Ciekawe,  co 

powiedziaіaby na to Marilee? - dodaіa zjadliwie. 

Leo zaczerwieniі siк gwaіtownie. 

-  O  czym  ty  mуwisz?  -  burkn№і.  -  Nie  widziaіem  Marilee  od  dwуch  tygodni  i  wcale  za  ni№  nie 

tкskniк! 

background image

- Nic mnie to nie obchodzi - prychnкіa Janie, ale jej oczy zadawaіy kіam sіowom. 

- Postaw j№! - nie ustкpowaі ochroniarz. 

- Myњlisz, їe dasz radк nam obu? - poparі go Harley. 

-  Nie  wiem,  czy  dam  radк  Maіemu,  ale  tobie  na  pewno,  ty  draniu!  -  wњciekі  siк  nagle  Leo  i, 

niespodziewanie  stawiaj№c  Janie  na  ziemi,  rzuciі  siк  na  Harleya  jak  furiat.  Harley  mimo  wszystko  nie 

spodziewaі siк ataku. Dostaі piкњci№ prosto w nos, zatoczyі siк i upadі na stуі. 

Leo z wњciekіoњci№ odwrуciі siк w stronк Janie i wrzasn№і: 

- Jeњli tak bardzo zaleїy ci na tej pracy, to proszк! Ale jeїeli jakiњ pijany draс doczepi siк do ciebie i 

zacznie ciк napastowaж, to nie przychodџ z pіaczem do mnie! 

- Nie miaіam takiego zamiaru! Prкdzej bym umarіa! - krzyknкіa Janie, tupi№c nog№. 

Leo odwrуciі siк na piкcie i z dumnie podniesion№ gіow№ wyszedі z baru. Na Harleya nawet siк nie 

obejrzaі. 

Janie, zszokowana takim obrotem spraw, podbiegіa do przyjaciela. 

- Harley! Nic ci nie jest? - Pomogіa mu wstaж. Z niepokojem zbadaіa jego twarz. 

-  Nie  martw  siк,  kochanie.  Ucierpiaіa  tylko  moja  duma!  -  rozeњmiaі  siк  Harley,  wycieraj№c 

chusteczk№ krwawi№cy nos i masuj№c brodк. - Nie spodziewaіem siк, їe draс mnie zaatakuje. Ale ma piкњж! 

Szkoda gadaж. No i chyba bardziej mu na tobie zaleїy, niї s№dzisz. 

Janie zarumieniіa siк gwaіtownie. 

- On tylko usiіuje sprawowaж kontrolк nad moim їyciem. To wszystko. 

Harley  jednak  nie  daі  siк  zwieњж.  Wiedziaі,  kiedy  miaі  do  czynienia  z  prawdziw№,  oњlepiaj№c№ 

zazdroњci№. Szkoda tylko, їe musiaіy na tym ucierpieж jego nos i broda. 

Ochroniarz obejrzaі њlady uderzenia ze znawstwem. 

- Nie obejdzie siк bez potкїnego siniaka, panie Fowler. 

- A to bestia! - Harley wyszczerzyі zкby. 

- Harley, chodџmy na zaplecze. Muszк przemyж ci nos. Chіopaki, czas wracaж do pracy. Juї podajemy 

pizzк  -  Janie  przytomnie  zwrуciіa  siк  do  rozbawionych  klientуw,  ktуrzy  z  zainteresowaniem  ogl№dali 

nieoczekiwane darmowe przedstawienie. 

Janie  zaczкіa  krz№taж  siк  przy  barze.  Niespodziewanie  ogarnкіa  j№  radoњж.  Leo  biі  siк  o  ni№. 

Powodowany zazdroњci№, rzuciі siк na Harleya! 

Czuіa, їe serce bije jej tak mocno, jakby zaraz miaіo wyskoczyж z piersi. 

Leo  cudem  nie  zostaі  aresztowany  za  kilkakrotne  przekroczenie  prкdkoњci.  Z  piskiem  opon skrкciі w 

drogк wiod№c№ na ranczo Brewsterуw i gwaіtownie zahamowaі. 

Sіysz№c te haіasy, Fred podbiegі do okna. Od razu odgadі, co Leo do niego sprowadza. 

Wyszedі na ganek. Leo przemierzyі podwуrko wielkimi krokami, a na jego twarzy malowaіa siк furia. 

Na tle granatowego nieba prezentowaі siк naprawdк groџnie i Fred zrozumiaі, dlaczego bracia Hart ciesz№ siк 

reputacj№ nieugiкtych facetуw. 

- Musisz wyci№gn№ж Janie z tego baru - Leo przeszedі do sprawy bez їadnych ceregieli. - Ma wrуciж 

do domu! 

Fred skuliі siк. 

background image

- Czy s№dzisz, їe nie prуbowaіem? Od razu, kiedy dowiedziaіem siк, gdzie pracuje, kazaіem jej rzuciж 

pracк. Myњlisz, їe to poskutkowaіo? - broniі siк. - Wrкcz przeciwnie, uparіa siк jeszcze bardziej. Tak naprawdк, 

Janie  po  raz  pierwszy  przeciwstawiіa  siк  mojej  woli  i  postawiіa  na  swoim.  Powiedziaіa,  їe  ma  dwadzieњcia 

jeden lat, a wiкc jest peіnoletnia i w њwietle prawa moїe o sobie decydowaж. 

Leo zakl№і szpetnie. Z wњciekіoњci tupn№і nog№. 

- Co staіo siк z twoj№ koszul№? - Fred uj№і w palce sztywny materiaі. Pochyliі siк i pow№chaі. - O 

rany, ale cuchnie piwem! 

- Oczywiњcie, їe cuchnie! Twoja cуrunia wylaіa na mnie chyba z pуі beczki! - Leo niemal dusiі siк ze 

zіoњci. 

Fred szeroko otworzyі oczy. 

- Janie? Moja Janie? Leo zamachaі rкkoma. 

- A czyja? Najpierw oblaіa mnie piwskiem, potem nasіaіa na mnie ochroniarza, a na koniec wezwaіa do 

pomocy Harleya! 

- A dlaczego potrzebowaіa pomocy? Przeciwko tobie? 

- Kopaіa i darіa siк wniebogіosy. To rzeczywiњcie mogіo tak wygl№daж, jakby potrzebowaіa. 

Fred zagryzі wargi, їeby siк nie rozeњmiaж. 

- No juї dobrze. Prуbowaіem j№ wynieњж z baru. Stawiaіa opуr - przyznaі Leo. 

Fred zagwizdaі. Zerkn№і na zaciњniкte piкњci Leo. Jedna z nich byіa zakrwawiona. 

- Broniіeњ jej, jak widzк, skutecznie. Uderzyіeњ kogoњ? 

-  Harleya  -  przyznaі  lekko  zaїenowany  Leo.  -  Po  co  siк  wtr№caі?  Janie  nie  jest  jego  wіasnoњci№!  - 

zawoіaі z furi№. - Kaїdy porz№dny facet kazaіby jej wracaж do domu. A on? Nie doњж, їe pozwala jej zostaж 

w tej melinie, to jeszcze mi rozkazuje! Do diabіa! Ma szczкњcie, їe dostaі w nos tylko raz! 

- Ale heca - jкkn№і Fred, іapi№c siк za gіowк. To dopiero poїywka dla plotek! 

-  Chciaіem  j№  ratowaж!  A  co  mnie  spotkaіo  w  zamian?  Zostaіem  oblany  piwem,  zaatakowany  przez 

jakichњ pуіgіуwkуw i do tego obњmiany. 

- Ktoњ siк њmiaі? 

- Faceci przy stole. Њmiali siк do іez. 

Fred zagryzі wargi. Z rosn№cym trudem sam powstrzymywaі wybuch њmiechu. 

- Widzк, їe i tobie jest wesoіo - parskn№і Leo. 

- Bo to z pewnoњci№ byі niezіy widok - wyj№kaі Fred. 

-  Musisz  przemуwiж  jej  do  rozs№dku  -  zmieniі  ton  Leo,  masuj№c  sobie  rкkк.  -  Ona  musi  rzuciж  tк 

robotк. Tak czy owak. 

- Pogadam z ni№ - odparі Fred bez przekonania. Leo spojrzaі na niego z nagі№ powag№. 

-  Fred,  ty  chyba  nie  zdajesz  sobie  sprawy,  jakie  to  miejsce.  Tam  kilka  razy  w  miesi№cu  dochodzi  do 

bуjek.  Nieraz  skoсczyіo  siк  na  strzelaninie.  Chyba  nie  chcesz,  їeby  twoja  cуrka  w  tym  uczestniczyіa?  - 

przekonywaі  Leo.  -  W  “Shea”  zbieraj№  siк  opryszki  spod  ciemnej  gwiazdy.  Sіyszaіem,  їe  ostatnio  zrobiіo  siк 

tam jeszcze bardziej niebezpiecznie. 

Coњ w gіosie Leo zaniepokoiіo Freda. 

- Co masz na myњli, Leo? Leo zawahaі siк. 

- Musisz przyrzec, їe nikomu nie piњniesz ani sіowa. Nawet Janie. 

background image

Gdy  Fred  obiecaі  milczenie,  Leo  wyjawiі  mu  swoje  najnowsze  odkrycia  dotycz№ce  braci  Clark.  Fred 

sіuchaі z otwartymi ustami. 

- A wiкc myњlisz, їe mуj byk zostaі zabity? - spytaі z niedowierzaniem. 

Leo przytakn№і z powag№. 

- Tak, tylko nie ma na to dowodуw. Na razie. Trzeba zіapaж drania na gor№cym uczynku, by mуc go 

postawiж  przed  s№dem.  Dlatego  oprуcz  tych  dwуch  ludzi,  ktуrzy  maj№  pilnowaж  mojego  byka,  zamierzam 

zainstalowaж jeszcze kamery. - Leo wojowniczo zacisn№і piкњci. 

-  A  wracaj№c  do  Janie  -  z  trosk№  odezwaі  siк  Fred.  -  Przyszіo  mi  coњ  do  gіowy.  Chociaї  to  trochк 

niebezpieczne - dodaі z wahaniem. - Widzisz, Clark odwiedza “Shea”. Janie mogіaby go obserwowaж. 

- Wolaіbym jej w to nie mieszaж - odparі Leo zamyњlony. 

-  A  myњlisz,  їe  ja  chciaіbym  naraїaж  j№  na  niebezpieczeсstwo?  Chodzi  o  to,  їe  ty,  ja,  Harley,  nawet 

twoi  bracia,  moglibyњmy  dyїurowaж  tam  na  zmianк  i  mieж  wszystko  na  oku.  Janie  daіaby  nam  tylko  znaж, 

gdyby Clark siк pojawiі. 

- Ja nie poproszк Harleya o pomoc - odparі Leo z uraz№ w gіosie. 

- Ale myњlaіeњ o tym, prawda? - spytaі Fred. 

Leo musiaі przyznaж, їe rzeczywiњcie braі pod uwagк takie rozwi№zanie. 

-  Mуgіbym  znaleџж  wiкcej  osуb  do  pomocy.  Ranczerzy  z  okolicy  zapewne  wі№czyliby  siк  w  nasz№ 

akcjк.  -  Leo  oїywiі  siк  trochк.  Gdyby  rzeczywiњcie  ktoњ  stale  miaі  j№  na  oku,  Janie  nic  by  nie  groziіo. 

Uњmiechn№і siк do siebie. 

- To dobry pomysі, prawda? - spytaі Fred, pilnie obserwuj№c twarz Leo. 

Leo skrzywiі siк. 

- Ty po prostu chcesz za wszelk№ cenк unikn№ж rozmowy z Janie. Wiesz, їe nie masz nad ni№ їadnej 

wіadzy i uciekasz siк do rуїnych wybiegуw! Boisz siк jej i tyle! Myњlisz, їe ciebie teї utopiіaby w piwie? 

Fred nie wytrzymaі dіuїej. Wybuchn№і niepohamowanym, gromkim њmiechem. 

- Musisz przyznaж - wysapaі - їe to mуgі byж szok dla starego ojca. Usіyszeж, їe Janie oblaіa kogoњ 

piwem! 

- To fakt - przyznaі Leo ze њmiechem. - Nigdy bym nie podejrzewaі Janie o tak№ impulsywnoњж. Nie 

wiedziaіem, їe potrafi uciec siк do przemocy! Ale byіa wњciekіa! 

-  Leo  zamyњliі  siк.  -  Muszк  sk№dњ  skombinowaж  zdjкcie  Clarka.  Moїe  Grier  mi  w  tym  pomoїe. 

Kocha siк w Christabel, a przecieї ona teї padіa ofiar№ tego szubrawca. 

- Tylko nie zadzieraj z Juddem - ostrzegі go Fred. 

- Moїe byж zazdrosny o їonк. 

-  O,  ten  to  њwiata  nie  widzi  poza  swoj№  modelk№.  Zreszt№,  cudze  porachunki  osobiste  nie 

powstrzymaj№  mnie  przed  szukaniem  sprawiedliwoњci  w  tej  sprawie.  Zabijanie  zwierz№t  to  najgorsza 

nikczemnoњж.  Biedne  byczki.  -  Zacisn№і  piкњci.  -  Ktoњ,  kto  zabija  zwierzкta,  nie  ma  serca.  Od  tego  tylko 

krok do zabijania ludzi. Musimy pozbyж siк tego іotra! Za wszelk№ cenк. Janie nam pomoїe. Ale jej samej nie 

moїe spaњж wіos z gіowy. 

Fred  przygl№daі  siк  przyjacielowi.  Wiedziaі,  jakie  emocje  nim  powoduj№,  choж  sam  Leo  z 

pewnoњci№ nie byі ich њwiadom. 

- Wszystko siк uda, Leo - powiedziaі. 

background image

Leo spojrzaі na niego, jakby obudziі siк z gікbokiego snu. Rozejrzaі siк wkoіo. 

-  Muszк  wracaж  do  domu  i  doprowadziж  siк  do  porz№dku  -  powiedziaі,  patrz№c  na  swoj№ 

cuchn№c№ piwem koszulк. - Psiakoњж, nie wiem, czy kiedykolwiek bкdк miaі jeszcze ochotк na piwo. 

background image

ROZDZIAЈ SIУDMY 

Leo  wpadі  na  posterunek  policji,  gdzie  urzкdowaі  Cash  Grier.  Wіaњnie  byіa  pora  lunchu  i  na  biurku 

Griera staіy pootwierane pudeіka z chiсszczyzn№. 

- Lubi pan chiсszczyznк? Proszк siк poczкstowaж wieprzowin№ w sosie sіodko - kwaњnym. 

-  Dziкki,  juї  jadіem  -  odparі  Leo,  siadaj№c  na  krzeseіku  dla  interesantуw.  Przez  chwilк  z  podziwem 

przygl№daі siк Grierowi, ktуry z niebywaі№ wpraw№ nakіadaі paіeczkami ryї na talerz. 

-  Niech  zgadnк  -  odezwaі  siк  Grier.  -  Wpadі  pan  do  mnie  w  sprawie  Jacka  Clarka?  -  Leo  spojrzaі  na 

niego z niedowierzaniem. - Wiem, wiem - zachichotaі Grier. 

- Jestem jasnowidzem. - Rozparі siк wygodniej w fotelu. 

- A i to nic w porуwnaniu z tym, co ludzie o mnie opowiadaj№. 

-  Jest  pan  postaci№  doњж  tajemnicz№,  st№d  domysіy  i  plotki  -  odparі  Leo.  -  Jacobsville  to  maіe 

miasteczko. Wszyscy tworzymy jedn№ wielk№ rodzinк. 

- A wiкc w czym mogк pomуc? - Grier przeszedі do rzeczy. 

-  Chciaіbym  zdobyж  fotografiк  Clarka.  Znajoma  pracuje  w “Shea”, w tej przydroїnej knajpie, a Clark 

bywa tam doњж regularnie. Chciaіbym, їeby miaіa go na oku. 

Nagle Grier spowaїniaі. 

- Wie pan, їe to niebezpieczne? Kiedyњ Clark omal nie zabiі faceta, bo podejrzewaі, їe go њledzi. 

Leo zacisn№і piкњci i nerwowo przeіkn№і њlinк. 

- Dlaczego tacy kryminaliњci pozostaj№ na wolnoњci? 

-  Poniewaї  do  aresztowania  kogokolwiek  potrzebne  s№  dowody.  Bez  podstaw  prawnych  nie  wolno 

nawet groziж aresztem. Na tym polega demokracja - wyjaњniі sucho Grier. - Powiedziaіbym, niestety. 

- A wiкc ta spluwa to tylko na pokaz? - Leo wskazaі na rewolwer zawieszony u pasa Griera. 

- Na ogуі, z czego bardzo siк cieszк. Spokoju nigdy za wiele. 

- Wіaњnie dla tego spokoju pan tu przyjechaі, prawda? 

- spytaі Leo. 

-  Owszem  -  odparі  Grieg.  -  Ale  jak  widaж,  њwiat  “  wszкdzie  jest  taki  sam.  Wszкdzie  krкci  siк  peіno 

Clarkуw. 

-  Wstaі  i podszedі do szafki z aktami. Przez dіuїsz№ chwilк przeszukiwaі dokumenty, po czym podaі 

Leo zdjкcie. 

- Oczywiњcie pana tu nie byіo - spojrzaі na Leo znacz№co. 

Leo  skin№і  gіow№  i  przyjrzaі  siк  fotografii,  a  wіaњciwie  wycinkowi  z  gazety.  Obok  zdjкcia 

przedstawiaj№cego dwуch rozradowanych mкїczyzn widniaі krуtki tekst, objaњniaj№cy, їe s№ to bohaterowie, 

dziкki ktуrym udaіo siк uratowaж rozproszone w czasie burzy stado bydіa. 

-  To  byі  њwietny  chwyt  -  objaњniі  Grier.  -  Clarkowie  przeciкli  drut  kolczasty,  by  wykraњж  bydіo. 

Ludziom,  na  ktуrych  natknкli  siк  przypadkiem  po  drodze,  wmуwili,  їe  wіaњnie  uratowali  stado  i  goni№  je  z 

powrotem do zagrody. 

- Grier pokrкciі gіow№. - Szczyt krкtactwa! 

- A wiкc pan teї ich podejrzewaі? 

background image

- Oczywiњcie. Њmierж dwуch rasowych bykуw w ci№gu miesi№ca to trochк za wiele, nie uwaїa pan? 

Proszк  tylko  przestrzec  swoj№  znajom№,  їe  Clarkowie  to  niebezpieczne  typy.  Niech  obserwuje  ich  naprawdк 

dyskretnie. I proszк wiкcej nie stosowaж przemocy w miejscach publicznych! - dokoсczyі nieoczekiwanie. 

Leo zamrugaі gwaіtownie. 

- Ja chciaіem j№ ratowaж. 

- Przed czym? - dopytywaі siк niewinnie Grier z chytrym uњmieszkiem. 

- Przed bуjkami. 

- To chyba pan urz№dziі tam ostatni№ bуjkк - zaњmiaі siк Grier. 

- To wszystko przez Harleya. Kazaі mi postawiж j№ na ziemi. Gdyby tego nie zrobiі, miaіbym zajкte 

rкce, a on by nie oberwaі. 

Grier wstaі gwaіtownie i otworzyі drzwi. 

-  Doњж  tego,  panie  Hart.  Ja  mam  tu  powaїniejsze  sprawy  niї  sercowe  problemy  jakichњ  narwaсcуw. 

Moїe powinien pan wyznaж dziewczynie, co pan do niej czuje - doradziі, zerkaj№c na spuchniкt№ piкњж Leo. - 

To prostsze. I mniej bolesne. 

Jednak problem tkwiі wіaњnie w tym, їe Leo nie wiedziaі, co czuje. Spojrzaі tylko na Griera, pokrкciі 

gіow№ i wyszedі. 

Im  wiкcej  Leo  myњlaі  o  caіym  przedsiкwziкciu,  tym  bardziej  martwiі  siк  o  bezpieczeсstwo  Janie. 

Wiedziaі  jednak,  їe  jest  to  jedyny  sposуb,  by  dopaњж  Clarka.  Moїe  wda  siк  w  jak№њ  bуjkк,  bкdzie  komuњ 

groziі  albo  wrкcz  zaatakuje  z  broni№?  Wtedy  byіyby  podstawy  do  zaaresztowania  іajdaka.  Oczywiњcie  Leo 

wcale nie byі pewien, їe Clark naprawdк jest bywalcem “Shea”. Jednak to doњж prawdopodobne, bo wszystkie 

szumowiny chкtnie siк tam spotykaіy. 

W  niedzielк  po  poіudniu  laіo  i  Leo  postanowiі  odwiedziж  Janie,  by  z  ni№  porozmawiaж.  Ale  gdy 

przyjechaі do Brewsterуw, okazaіo siк, їe dziewczyna wyszіa na spacer. Nawet zіa pogoda jej nie powstrzymaіa. 

Ubraіa  siк  w  sztormiak  i  ruszyіa  w  pola.  Byіa  w  kiepskim  nastroju,  wiкc  postanowiіa  siк  przewietrzyж  i 

przemyњleж wszystko spokojnie. Czego miaіy dotyczyж te przemyњlenia - Fred nie miaі pojкcia. 

Leo wsiadі do swojej pуіciкїarуwki i wyruszyі drog№ wzdіuї rancza w poszukiwaniu Janie. 

Wkrуtce  j№  zobaczyі.  Zamyњlona,  ze  spuszczon№  gіow№,  kr№їyіa  wokуі  dwуch  rozіoїystych 

platanуw. 

Nie  zwracaіa  uwagi  na  spіywaj№ce  po  pіaszczu  strugi  deszczu  i  chlupocz№c№  w  kaloszach  wodк. 

Byіa  tak  zatopiona  w  myњlach,  їe  nie  usіyszaіa  nawet  warkotu  silnika.  Wci№ї  nie  dawaіo jej spokoju ostatnie 

przejњcie  z  Leo  w  “Shea”.  Walczyі  o  ni№  naprawdк  jak  lew.  Dlaczego  tak  siк  przej№і?  I  czemu  zaatakowaі 

Harleya? Chіopak do dziњ leczyі potкїnego siniaka. 

Leo  podjechaі  tak  blisko,  їe  omal  jej  nie  rozjechaі.  Zahamowaі  gwaіtownie,  otworzyі  drzwiczki  od 

strony pasaїera i warkn№і: 

-  Wsiadaj,  zanim  utoniesz  w  tym  deszczu.  -  Janie  wyraџnie  siк  zawahaіa.  -  Nic  ci  nie  grozi  -  dodaі 

і

agodniej. - Nie jestem uzbrojony i mam pokojowe zamiary. Chcк z tob№ porozmawiaж. 

-  Ostatnio  jesteњ  w  doњж  dziwacznym  nastroju  -  odpowiedziaіa  Janie.  -  Moїe  brak  piernika  na 

њ

niadanie wpіywa na stan twojego umysіu. 

Leo nic nie powiedziaі, tylko popatrzyі na ni№ groџnie. Lekko zarumieniona Janie w milczeniu wsiadіa 

do samochodu. Zsunкіa z gіowy ociekaj№cy wod№ kaptur. 

background image

- Zaziкbisz siк - mrukn№і, podkrкcaj№c ogrzewanie. 

- Nie jest mi zimno. Poza tym, mуj sztormiak ma podpinkк z polaru. 

Leo  prowadziі  w  milczeniu.  Dopiero  gdy  dojechali  do  lasu,  zatrzymaі  samochуd.  Tu  mogli  byж 

caіkiem sami. Oparі siк ciкїko o drzwi, zsun№і stetsona na tyі gіowy i popatrzyі uwaїnie na Janie. 

- Tata mуwiі, їe nie zamierzasz rzuciж pracy - zacz№і. 

- Nigdy w їyciu - odparіa dziewczyna wojowniczo. 

- Byіem u Griera - powiedziaі po chwili enigmatycznie. 

- Chyba nie kazaіeњ mnie aresztowaж? - zaњmiaіa siк Janie hardo. 

-  Nie  tym  razem.  Chodzi  o  faceta,  ktуry  grasuje  po  okolicy  i  zabija  byki  -  mуwiі  Leo  rzeczowo. 

Siкgn№і  do  kieszeni  i  wyci№gn№і  wycinek  z  gazety.  -  Spуjrz  na  to  zdjкcie.  Czy  widziaіaњ  ktуregoњ  z  tych 

ludzi w “Shea”? 

Janie uwaїnie przyjrzaіa siк fotografii. Po chwili odparіa: 

-  Tego  mкїczyzny  na  lewo  chyba  nigdy  nie  widziaіam.  Ale  tego  obok  tak.  Przychodzi  co  sobotк  i 

wlewa w siebie galony whisky. Strasznie przeklina. Maіy musiaі go wczoraj wyprosiж. 

- To okropny typ. W dodatku mњciwy - ostrzegі Leo. 

- Owszem. Kiedy Maіy chciaі jechaж do domu, okazaіo siк, їe ma przebite wszystkie opony. 

Leo jкkn№і. 

- Czy zgіosiі to na policjк? 

- Tak. Ale nie ma їadnych dowodуw. Nie byіo њwiadkуw zajњcia. 

Leo  pokiwaі  gіow№.  To  pasowaіo  do  metod  braci  Clark.  Wyj№і  zdjкcie  z  r№k  Janie  i  schowaі  je 

pieczoіowicie do kieszeni kurtki. 

-  Czіowiek,  ktуrego  rozpoznaіaњ,  to  Jack  Clark.  Chciaіbym,  їebyњ  bardzo  ostroїnie  i  dyskretnie 

przyjrzaіa  siк  mu.  Zwrуж  uwagк,  z  kim  rozmawia.  Powiedz  Maіemu,  їeby  na  razie  zatuszowaі  sprawк  z 

oponami. Zostan№ wymienione. Ja siк tym zajmк. 

- Dziкki, Leo. To miіo z twojej strony. 

-  To  ja  siк  cieszк,  їe  masz  takiego  opiekuna.  -  Leo  popatrzyі  na  ni№  przeci№gle.  Jego  oczy 

pociemniaіy. 

Nagle  Janie  zdaіa  sobie  sprawк,  їe  jest  z  Leo  sama,  na  dworze  leje  deszcz,  a  oni  siedz№  tak  blisko 

siebie, jakby zamkniкci w jakimњ kokonie... Co za romantyczna sceneria! 

Nerwowo oblizaіa wargi i splotіa dіonie na kolanach. 

- O co wіaњciwie podejrzewasz Clarka? - spytaіa lekko drї№cym gіosem. 

- Zabiі kilka bykуw. Miкdzy innymi byka twojego taty. 

Janie gіoњno wci№gnкіa powietrze. 

- A po co miaіby to robiж? 

- To byі jeden z potomkуw byka z Victorii naleї№cego do czіowieka, z ktуrym Clark miaі porachunki. 

Po prostu zemsta. 

- To jakiњ wariat! - zawoіaіa Janie. Leo skin№і gіow№. 

- Dlatego musisz byж bardzo ostroїna. Staraj siк nie zwracaж na siebie jego uwagi. Nie przygl№daj mu 

siк  zbyt  otwarcie,  bo  zacznie  coњ  podejrzewaж.  To  іajdak,  ale  doњж  inteligentny.  -  Leo  westchn№і.  -  Tak 

background image

naprawdк caіa ta historia wcale mi siк nie podoba. Ryzyko jest zbyt wielkie, nawet jeњli chodzi o dobro ogуіu! 

Trzeba byіo nie sіuchaж Harleya i Maіego i wynieњж ciк z tej speluny! 

Janie zrobiіo siк gor№co. 

- Nie jesteњ za mnie odpowiedzialny - powiedziaіa, odwracaj№c wzrok. 

- Czyїby? - spytaі, ogarniaj№c j№ lekko zuchwaіym spojrzeniem od stуp do gіуw. 

Janie gіoњno przeіknкіa њlinк. Drї№cymi rкkoma nasunкіa kaptur na gіowк. 

- Pуjdк juї - zaczкіa. 

Leo nie daі jej skoсczyж. Nagle pochyliі siк i jednym ruchem przyci№gn№і j№ do siebie. 

-  Leo!  -  wydusiіa  oszoіomiona  i  naprawdк  rozgniewana,  usiіuj№c  wyswobodziж  siк  z  jego  їelaznego 

uњcisku. 

Obj№і j№ jeszcze mocniej. 

-  Jeњli  nie  przestaniesz  siк  tak  wierciж,  odkryjesz  rуїnicк  miкdzy  mкїczyzn№  a  kobiet№  w  sposуb  o 

wiele bardziej drastyczny - ostrzegі przez zaciњniкte zкby. Jego oczy bіyszczaіy groџnie. 

Janie przestaіa siк szamotaж. Dokіadnie wiedziaіa, co Leo ma na myњli. Juї dwa razy mogіa siк o tym 

przekonaж. Zaczerwieniіa siк gwaіtownie. 

- A nie mуwiіem? - szepn№і, zbliїaj№c do niej rozpalon№ twarz. - Kiedy kobieta przebywa tak blisko 

mкїczyzny, to jest po prostu nieuniknione. 

Janie wyswobodziіa rкce i usiіowaіa go odepchn№ж. 

- Puњж mnie - zaї№daіa. 

- Rozluџnij siк - przekonywaі Leo. - Czego siк boisz? 

Janie  wziкіa  gікboki  oddech.  Usiіowaіa  zachowaж  zimn№  krew,  choж  w  uњcisku  Leo  byіo  to  coraz 

trudniejsze. Spojrzaі na ni№ wyzywaj№co. 

- Leo! - zawoіaіa Janie. - Przestaс tak patrzeж! Uњmiechn№і siк leniwie. 

- Mкїczyzna lubi wiedzieж, їe robi na kobiecie wraїenie. 

Pochyliі siк i musn№і ustami jej wargi. 

- Moje ciaіo bardzo ciк lubi - szepn№і. - I daje mi jasno do zrozumienia, czego pragnie. 

- Wiкc musisz to swojemu ciaіu wyperswadowaж - odpowiedziaіa drї№cym gіosem. 

- Nie posіucha. To instynkt - wymruczaі Leo. 

Jego rкce wyswobodziіy j№ z pіaszcza, wdarіy siк pod bluzkк i juї po chwili pieњciіy gіadk№ skуrк jej 

plecуw.  Janie  poczuіa,  jak  ciepіa  dіoс  Leo  dotyka  okolic  jej piersi, zrazu delikatnie, potem coraz gwaіtowniej. 

Przeszyі j№ dreszcz. Coraz namiкtniej odpowiadaіa na jego pocaіunki, pragn№c by ta chwila trwaіa wiecznie. 

Objкіa go mocniej i wsuwaj№c palce w jego gкste wіosy, uniosіa siк lekko, by wtuliж siк w niego. Nie 

pojmowaіa, jak to moїliwe, by ten mкїczyzna roznieciі jej namiкtnoњж tak prкdko. Spod przymruїonych powiek 

przygl№daі siк jej rosn№cemu poї№daniu, ale teraz Janie byіo juї wszystko jedno. Pragnкіa tylko, by jego palce 

wreszcie dotknкіy jej piersi. 

- Leo, proszк - jкknкіa. 

- Proszк co? - Jego gor№cy oddech wdarі siк w jej usta. 

- Dotknij mnie - szepnкіa. 

- Gdzie? - nie ustкpowaі. 

- Wiesz, gdzie - jкknкіa, ujmuj№c jego dіoс. Zadrїaіa. 

background image

- Jesteњ naprawdк niezwykі№ istot№ - szepn№і, pieszcz№c ustami jej szyjк. 

Pomogіa mu rozpi№ж haftki od stanika. Drїaіa coraz mocniej. 

- Wiesz, їe to wszystko zmieni - szepn№і Leo. 

- Wiem. 

Zdj№і  z  niej  bluzkк  i  stanik  i  patrzyі  z  zachwytem  na  maіe,  okr№gіe  piersi.  Po  chwili  wtuliі  w  nie 

twarz.  Janie  jкknкіa.  Podniуsі  na  ni№  nieprzytomny  wzrok.  Czuі,  їe  jest  u  kresu  wytrzymaіoњci.  Jeszcze 

moment, a jego poї№danie nie da siк juї okieіznaж. 

- Janie, jeszcze chwila i bкdzie za pуџno - jкkn№і, wtulaj№c j№ w siebie coraz mocniej. - Czujesz, jak 

bardzo ciк pragnк? 

Jego  dіoс  nagle  znalazіa  siк  przy  udach  Janie.  Rozpi№і  jej  dїinsy,  ale  i  to  nie  miaіo  teraz  znaczenia. 

Wrкcz przeciwnie! Wіaњnie tego pragnкіa! 

Nagle  Leo  usіyszaі  jakiњ  obcy  dџwiкk.  Uniуsі  gіowк.  Uderzaj№ce  o  dach  krople  deszczu  jakby 

ucichіy.  Serce  waliіo  mu  jak  mіot,  przyњpieszony  oddech  Janie  wypeіniaі  mu  uszy,  ale  pojawiіo  siк  coњ 

jeszcze. To warkot silnika! Nagle zdaі sobie sprawк, їe Janie niemal naga siedzi na jego kolanach. 

- Co my wyprawiamy!? - jкkn№і. 

- Jak to co? - spytaіa nieprzytomnie. 

Leo wyjrzaі przez zaparowane okno, po czym zacz№і zbieraж porozrzucane wokуі ubrania Janie. 

Drї№cymi rкkoma prуbowaі zaіoїyж jej bluzkк. Janie, ci№gle ledwo przytomna, zaczкіa siк zapinaж. 

Nagle oboje usіyszeli natarczywy klakson. 

-  Janie  gor№czkowo  poprawiaіa  fryzurк.  Jej  usta  byіy  nabrzmiaіe,  policzki  zaczerwienione,  a  oczy 

bіyszcz№ce. Leo spojrzaі na ni№ krytycznie i rozeњmiaі siк. 

Zawtуrowaіa mu. I on nie prezentowaі siк najlepiej. 

Patrzyli na siebie, aї tr№bi№cy caіy czas pojazd zatrzymaі siк obok ciкїarуwki Leo. 

Leo wyci№gn№і ze schowka szmatkк i przetarі przedni№ szybк. Ich oczom ukazaіa siк pуіciкїarуwka 

Caga. Zarуwno on, jak i Tess siedzieli z szeroko otwartymi ustami i wytrzeszczali oczy. 

background image

ROZDZIAЈ УSMY 

Leo opuњciі szybк i wychylaj№c siк z samochodu, zawoіaі wojowniczo: 

- O co chodzi? 

Cag i Tess podeszli do samochodu Leo. 

-  Martwiliњmy  siк,  czy  coњ  siк  nie  staіo  -  odparі  Cag,  z  trudem  powstrzymuj№c  uњmiech. 

Odchrz№kn№і. Za wszelk№ cenк usiіowaі nie patrzeж na Janie. - Tkwisz tu juї ponad pуі godziny i nie dajesz 

znaku їycia - wyjaњniі. 

- Niepokoiliњmy siк tylko - poparіa mкїa Tess. - W ogуle nic nie widzieliњmy - powtуrzyіa, j№kaj№c 

siк okropnie. 

-  Pokazywaіem  Janie  zdjкcie  Clarka  -  odparі  Leo  po  chwili  i  poklepawszy  siк  po  kieszeniach,  wyj№і 

wycinek z gazety. Byі mocno pomiкty. Cag zerkn№і na fotografiк i powstrzymuj№c uњmiech, zawoіaі: 

- Dobra, dobra. To my juї sobie pуjdziemy. 

Cag  i  Tess  dopadli  do  swojego  samochodu,  trzasnкli  drzwiami  z  przesadnym  poњpiechem  i 

rozpryskuj№c bіoto na boki, odjechali. 

Leo zacisn№і usta. 

Janie skuliіa siк, usiіuj№c nie wybuchn№ж њmiechem. Leo rzuciі w ni№ pomiкt№ fotografi№. 

- To nie moja wina, їe wpadіeњ w taki kochliwy nastrуj - wykrztusiіa. 

- Kochliwy nastrуj! - prychn№і Leo. - Nieџle powiedziane. 

Janie podaіa mu zdjкcie i podniosіa z podіogi zmiкtego stetsona. 

- Biedny kapelusz - westchnкіa teatralnie, prostuj№c go starannie. 

- Marilee udaіo siк popsuж trochк stosunki miкdzy nami - odezwaі siк Leo. 

- Wiкc tak naprawdк nie robi ci siк niedobrze na mуj widok? - spytaіa Janie. 

Leo zamrugaі. 

- To okropne, co wtedy wygadywaіem! Ale musisz zrozumieж, їe padіem ofiar№ intrygi. Przepraszam. 

Czy kiedykolwiek mi wybaczysz? 

Janie patrzyіa przez okno. Oczywiњcie przeprosiny Leo byіy bardzo miіe, ale nie miaіa pewnoњci, czy 

przeprasza j№, bo tak wypada, czy teї naprawdк ma o niej dobr№ opiniк. A moїe powoduje nim poї№danie? 

Westchnкіa. 

- Zapnij pasy, kochanie. Zawiozк ciк do domu - powiedziaі po chwili. 

“Kochanie”.  To  czuіe  sіowo  sprawiіo  jej  wielk№  przyjemnoњж,  ale  nie  daіa  tego  po  sobie  poznaж. 

Doszіa do wniosku, їe najlepiej zrobi, jeњli nie zaufa Leo Hartowi do koсca. 

Leo uruchomiі samochуd i ruszyі w stronк domu Brewsterуw. 

-  Bкdziemy  do  ciebie  wpadaж  do  “Shea”.  Wszyscy  ranczerzy  z  okolicy  bкd№  mieж  zajazd  na  oku. 

Powiedz teї Harleyowi, їeby nie przerywaі swoich wizyt. Janie zerknкіa na Leo zdziwiona. 

- Harley ma wci№ї opuchniкt№ twarz - powiedziaіa spokojnie. 

-  Niech  siк  wypcha!  -  wypaliі  nieoczekiwanie  Leo.  -  Mуgі  siк  nie  wtr№caж!  Nie  jesteњ  jego 

wіasnoњci№!  -  Spojrzaі  na  ni№  pociemniaіymi  z  gniewu  oczyma,  co  jako  їywo  przypominaіo  jej  atak 

zazdroњci. - Czy i z nim teї caіujesz siк w samochodzie? 

- Z nikim siк nie caіujк! - zawoіaіa Janie, zdumiona takim podejrzeniem. 

background image

Nagle Leo siк uspokoiі. 

- Przepraszam - powiedziaі cicho. - W porz№dku. Straszny ze mnie wariat. 

- Jakim prawem urz№dzasz mi sceny zazdroњci?! - Janie nie zamierzaіa tak іatwo ust№piж. 

- Jak moїesz pytaж, po tym, co zaszіo miкdzy nami przed chwil№? - oschle spytaі Leo. 

- Do ciebie teї nie naleїк! - prychnкіa Janie. 

- O maіy wіos by siк to staіo - odpowiedziaі spokojnym gіosem. - Cag i Tess ciк uratowali. Uwierz mi. 

- Sіucham? 

Leo rzuciі jej wymowne spojrzenie. 

- Janie, niewiele brakowaіo, a nie wiem, czy cokolwiek zdoіaіoby mnie powstrzymaж. Byіoby po tobie. 

I pragnк zauwaїyж, їe wcale siк nie opieraіaњ. Pragnкіaњ tego tak samo jak ja. 

Janie zaniemуwiіa. 

- To oczywiste - zaczкіa po dіuїszej chwili. 

- Tak, oczywiste. Pozwуl, їe udzielк ci rady. Kiedy mкїczyzna jest w takim stanie jak ja, zrуb wszystko, 

by siк ratowaж. 

- Nie potrzebujк twoich rad! - przerwaіa mu Janie, rumieni№c siк gwaіtownie. 

- Wrкcz przeciwnie. Juї dawno siк zorientowaіem, їe w sprawach damsko - mкskich jesteњ kompletnie 

zielona. 

Janie zamilkіa. Nagle zrobiіo siк jej gor№co. 

- Za to tobie nie brakuje doњwiadczenia - odparowaіa po chwili. 

- No, na pewno nie jestem takim nowicjuszem jak ty. 

- Uњmiechn№і siк z nagі№ czuіoњci№. - I wiesz co? Bardzo mi siк to podoba. Nawet nie wiesz, jak 

mnie to podnieca. 

Janie  zamilkіa.  Brakowaіo  jej  sіуw.  Leo  zachowywaі  siк  nieprzyzwoicie,  obraџliwie,  nonszalancko, 

bezczelnie,  zuchwale!  Jak  najgorszy  brutal  i  prymitywny  szowinista!  Denerwowaі  j№,  doprowadzaі  do  іez  i 

wњciekіoњci!  Ale  teraz  ukazaі  takїe  swoje  drugie  oblicze.  Byі  jak  kochanek  -  zazdrosny,  czuіy,  opiekuсczy. 

Janie  krкciіo  siк  od  tego  wszystkiego  w  gіowie.  Juї  nie  wiedziaіa,  co  ma  myњleж.  Wiedziaіa  tylko,  їe  Leo 

poci№ga j№ jeszcze bardziej niї dawniej. Jeњli to w ogуle byіo moїliwe. 

Przygl№daі siк jej, jakby bez trudu czytaі jej myњli. 

- Ostrzegaіem ciк, їe teraz wszystko siк zmieni - powiedziaі cicho. 

Janie odchrz№knкіa. 

- To prawda. 

-  No  i  wіaњnie  tak  siк  staіo.  Juї  nawet  patrzeж  nie  mogк  na  ciebie  spokojnie.  Bardzo  ciк  pragnк  - 

wyznaі otwarcie. 

Janie zrobiіo siк gor№co. 

- Nie zamierzam wdawaж siк z tob№ w romans - odparіa poruszona. 

- Cieszк siк, їe choж jedno z nas panuje nad sytuacj№. Moїe mnie tego nauczysz? 

- Nie wsi№dк z tob№ wiкcej do ciкїarуwki - postanowiіa solennie. 

- Och, jaka ulga. Wiкc przyjadк dїipem. Oczywiњcie drzwi musimy zostawiaж otwarte. 

- To siк juї nigdy nie powtуrzy - ci№gnкіa z przekonaniem Janie. 

- Oczywiњcie, їe nie - posіusznie potwierdziі Leo. - No, chyba їe ciк dotknк. 

background image

Janie rzuciіa mu ostrzegawcze spojrzenie. 

- Posіuchaj, Leo! 

Ale Leo nie sіuchaі. Zahamowaі raptownie na њrodku drogi, wyі№czyі silnik i nim zdoіaіa wykrztusiж 

choж jedno sіowo, zdecydowanym ruchem przyci№gn№і j№ do siebie i zacz№і caіowaж. 

Zaskoczyі  j№,  ale  znajome  pieszczoty  wywoіaіy  natychmiastow№  reakcjк.  Objкіa  go  ramionami  i  z 

jкkiem  ulegіa  namiкtnym  pocaіunkom.  Wszystko  dziaіo  siк  tak  jak  poprzednio,  tylko  szybciej,  bez  wstкpуw, 

bez oporуw. Pocaіunek zdawaі siк trwaж wieki, gdy nagle znуw usіyszeli warkot zbliїaj№cego siк samochodu. 

Leo  z  trudem  oderwaі  wargi  od  nienasyconych  ust  Janie  i  spojrzaі  na  drogк.  Tym  razem  nadjeїdїaіa 

pуіciкїarуwka Freda. 

Leo zakl№і pod nosem. Chyba wszyscy siк zmуwili, by pilnowaж ich cnoty! Odsun№і siк gwaіtownie 

i przyczesaі palcami zwichrzone wіosy. 

Janie drїaіa. 

- Boїe, jak ja siк czujк! - jкkn№і Leo. - Szkoda, їe tego nie rozumiesz. 

- Chyba rozumiem - odparіa szczerze, rumieni№c siк lekko. - Wszystko mnie boli. 

Leo  uњmiechn№і  siк  do  niej.  Nie  byі  w  stanie  oderwaж  od  niej  wzroku.  Jeszcze  nigdy  їadna  kobieta 

nie zachwyciіa go tak bardzo. 

-  Chciaіabym  siк  z  tob№  kochaж  -  wyznaіa  nagle  Janie,  sama zdumiona swoimi sіowami. Leo poczuі 

siк tak, jakby przeszyі go pr№d. Niemal zapomniaі o tym, їe z naprzeciwka nadjeїdїa Fred. Z osіupienia wyrwaі 

go dџwiкk hamuj№cego samochodu. Fred opuњciі szybк. 

-  Wіaњnie  jadк  do  Eda  Scotta,  їeby  prosiж  o  wsparcie  w  naszej  akcji...  -  urwaі.  Odchrz№kn№і.  - 

Przestaіo padaж - dodaі bez zwi№zku. Unikaі oczu Leo i prуbowaі omijaж wzrokiem cуrkк. Bez trudu odgadі, 

co tu siк dziaіo przed chwil№. - No, to jadк. Do zobaczenia w domu, kochanie! - zawoіaі, wci№ї nie patrz№c na 

Janie. 

- Do zobaczenia, tatku - odpowiedziaіa lekko drї№cym gіosem. 

Pokiwaі  gіow№,  wyszczerzyі  zкby  i  odjechaі  tak  szybko,  jakby  grunt  paliі  siк  mu  pod  koіami,  i  po 

krуtkiej chwili znikn№і za zakrкtem. 

Leo czuі, їe serce wali mu w piersi jak mіot. Wpatruj№c siк przed siebie, powiedziaі: 

- Miіoњж jest jak narkotyk, Janie. Jeden raz to tylko pocz№tek, jakby siк braіo lekarstwo, ale potem nie 

moїesz przestaж. Rozumiesz? Uzaleїniasz siк. 

Janie  bez  sіowa  kiwnкіa  gіow№.  Teraz,  gdy  emocje  trochк  opadіy,  poczuіa  siк  nagle  zaїenowana 

swoim spontanicznym wyznaniem. 

Leo uj№і jej chіodn№ dіoс. 

- Nawet nie wiesz, jaki czujк siк zaszczycony - powiedziaі cicho. 

Janie z trudem przeіknкіa њlinк. 

- Proszк, nie mуwmy juї o tym. Leo mocniej uњcisn№і jej dіoс. 

- Teraz zawiozк ciк do domu. Jeњli nie pracujesz w nastкpn№ sobotк, moglibyњmy pуjњж do kina i na 

kolacjк. 

Serce zabiіo jej szybciej. 

- Poszedіbyњ ze mn№? - spytaіa z niedowierzaniem. Jej zdziwienie zabolaіo go. 

background image

- To byіby dla mnie zaszczyt. - Spojrzaі na ni№ zaborczo. - Ubraіabyњ siк w tк jedwabn№ sukniк bez 

plecуw? Podoba mi siк twoje ciaіo. Masz piкkn№ skуrк i piersi - szepn№і. 

- Panie Hart! - zawoіaіa Janie. 

A on, ignoruj№c jej oburzenie, pochyliі siк i pocaіowaі j№ namiкtnie. 

Wі№czyі silnik i ruszyі z wolna. 

- Wiem, їe nieopatrznie powiedziaіam... - zaczкіa Janie z rosn№cym zakіopotaniem. 

- Nie martw siк - przerwaі jej Leo. - Przecieї znamy siк od lat. Czy wedіug ciebie naleїк do mкїczyzn, 

ktуrzy wykorzystuj№ niewinne dziewczyny? - spytaі. 

- Nnie - zaj№knкіa siк Janie. 

- No wіaњnie. Widzisz, Janie, wіaњciwie, to byіaњ dla mnie skarbem, jeszcze zanim ciк pocaіowaіem 

wtedy w kuchni. Ale teraz sprawy posunкіy siк o wiele dalej. Ja teї chcк siк z tob№ kochaж. Jestem od ciebie 

uzaleїniony. 

-  Zerkn№і  na  ni№.  Zarumieniіa  siк.  -  Ale  juї  doњж  tego.  Na  razie  nie  bкdziemy  wiкcej  o  tym 

rozmawiaж.  Masz  do  speіnienia  misjк  specjaln№  -  nagle  zmieniі  temat.  -  Pamiкtaj,  musisz  byж  ostroїna. 

Obserwuj Clarka bardzo dyskretnie. 

- Nie martw siк, bкdк uwaїaж - obiecaіa Janie. 

- Jeњli ten cham ciк dotknie, zabijк drania! - zawoіaі Leo ochrypіym gіosem. Jego oczy zalњniіy dziko. 

Janie zadrїaіa. 

-  Naleїysz  do  mnie.  Sіyszysz?  -  Spojrzaі  na  ni№  wzrokiem  peіnym  zaborczej  czuіoњci.  Miкkko 

pogіaskaі j№ po policzku, po czym jego dіoс poszukaіa jej dіoni. 

Janie nie wiedziaіa o tym, їe w ci№gu tych paru ostatnich minut Leo Hart podj№і їyciow№ decyzjк. Juї 

nie byіo dla nich odwrotu. 

Jack  Clark  rzeczywiњcie  pojawiі  siк  w  barze  w  nastкpny  pi№tek.  Janie  nikomu  nie  zwierzyіa  siк  ze 

swojej misji. Teraz przygl№daіa siк mu dyskretnie zza baru. 

Clark  byі  wielkim,  masywnym  mкїczyzn№,  doњж  niechlujnie  ubranym,  nieogolonym  i  niedomytym. 

Siedziaі  sam  przy  stole  w  rogu,  nerwowo  rozgl№daj№c  siк  wkoіo,  jakby  nie  mуgі  doczekaж  siк  jakiejњ 

awantury. W barze byіo doњж tіoczno i gwarno. 

Ned,  zaprzyjaџniony  kowboj,  wszedі  do  knajpy  i  usiadі  przy  barze,  szerokim  uњmiechem  witaj№c 

Janie. 

- Dzieс dobry, Janie. Spotkaіem po drodze Harleya. Powiedziaі, їe lada moment was tu odwiedzi. 

- To miіo, Ned. Juї podajк ci piwo. 

- Gdzie jest moja cholerna whisky! - wrzasn№і nagle Clark. - Czekam juї piкж minut! 

Nick,  ktуry  w  gor№czce  przygotowywaі  pуі  tuzina  pizz,  wychyliі  siк  z  kuchni  bezradnie.  Janie  nie 

miaіa wyboru, musiaіa obsіuїyж Clarka. Rozejrzaіa siк w poszukiwaniu ochroniarza, lecz Maіy pewnie wyszedі 

na papierosa. 

Lekko drї№c№ rкk№ nalaіa whisky i zaniosіa do stolika. 

-  Proszк  bardzo.  Przepraszam,  їe  musiaі  pan  czekaж  -  powiedziaіa  grzecznie,  z  wymuszonym 

uњmiechem. 

Clark spojrzaі na ni№ zimnymi, bladoniebieskimi oczami. 

- Їeby mi siк to nie powtуrzyіo - warkn№і. 

background image

Juї miaіa siк odwrуciж, gdy chwyciі j№ za sznurek fartuszka i przyci№gn№і ku sobie. Janie zrobiіo siк 

sіabo. 

- Jesteњ doњж milutka. Moїe usi№dziesz mi na kolanach i pomoїesz mi wypiж to paskudztwo? 

Janie wyczuіa, їe Clark jest juї mocno wstawiony. Gdyby Maіy byі w pobliїu, odmуwiіaby mu podania 

kolejnej whisky. 

-  Muszк  podaж  tamtemu  panu  piwo.  Zaraz  wrуcк,  dobrze?  -  powiedziaіa,  usiіuj№c  powstrzymaж 

drїenie gіosu. 

Clark  najwyraџniej  lubiі,  gdy  kobiety  go  prosiіy,  bo  uњmiechn№і  siк  obleњnie  i  poci№gn№і  j№ 

mocniej. 

Janie  krzyknкіa  mimowolnie.  Zachwiaіa  siк  i  opadіa  na  jego  kolana.  Zaczкіa  siк  szamotaж,  usiіuj№c 

siк  wyrwaж.  Jakby  czekaj№c  na  ten  sygnaі,  dwaj  kowboje  wyskoczyli  zza stolika nieopodal i w mgnieniu oka 

znaleџli siк obok. Groџnie natarli na Clarka. 

- A cуї to za gwardia? - zaњmiaі siк Clark nieprzyjemnie. - Twoi anioіowie strуїe? - Skoczyі na rуwne 

nogi,  chwytaj№c  Janie  boleњnie  za  wіosy.  Krzyknкіa  z  bуlu.  -  Co,  boli?  To  drobiazg!  -  wrzasn№і  i  uderzyі 

dziewczynк  w  twarz.  Omal  nie  upadіa.  Clark  siкgn№і  do  kieszeni.  W  jego  dіoni  zalњniіo  ostrze  noїa.  - 

Trzymajcie siк z dala albo j№ potnк! - wrzasn№і dziko, niebezpiecznie zbliїaj№c ostrze do szyi dziewczyny. 

Janie omal nie zemdlaіa. Jeњli ktokolwiek bкdzie prуbowaі przyjњж jej z pomoc№, Clark wbije nуї w 

jej gardіo! Їeby Leo tu byі, zaczкіa modliж siк w duchu. 

K№tem oka spostrzegіa, їe Nick wybiega na zaplecze. Oby tylko udaіo mu siк zadzwoniж na policjк! 

Clark tak mocno њciskaі j№ za szyjк, їe Janie czuіa, jak krew odpіywa jej z gіowy. Jeszcze moment i 

straci przytomnoњж! 

- Nie mogк oddychaж - wykrztusiіa. Przed oczami zaczкіy jej wirowaж kolorowe pіatki. 

W ostatniej chwili pomyњlaіa, їe jeњli uda omdlenie, moїe Clark j№ puњci. Tak teї zrobiіa. Zwiotczaіa 

w uњcisku Clarka. To rzeczywiњcie poskutkowaіo. Janie upadіa, gіucho uderzaj№c gіow№ o podіogк. W tym 

momencie  do  baru  wpadli  Leo  i  Harley.  Wіaњnie  nadjechali i akurat zd№їyli zaparkowaж, gdy usіyszeli, їe w 

knajpie wybuchіo zamieszanie. 

Dopadli do Clarka. Harley - w pуіobrocie ze zdwojon№ siі№ kopn№і go w ramiк, wytr№caj№c z rкki 

nуї.  Ale  Clark  najwyraџniej  teї  znaі  siк  na  sztukach  walki.  Z  rozmachem,  z  podskoku  kopn№і  Harleya  w 

ї

oі№dek, powalaj№c go na stуі. Leo zamachn№і siк, lecz Clark byі szybszy. W okamgnieniu chwyciі go od tyіu 

za  ramiк  i  boleњnie  je  wykrкciі.  Rуwnieї  jego  powaliі  na  stуі.  Dwaj  kowboje,  ktуrzy  pierwsi  rzucili  siк  na 

pomoc  Janie,  wycofywali  siк  z  wolna  z  pola  walki,  њwiadomi  tego,  їe  ani  wzrostem,  ani  umiejкtnoњciami  nie 

dorуwnuj№ pokonanym. 

Zapadіa  ciкїka  cisza.  Sіychaж  byіo  tylko  zwyciкskie  sapanie  Clarka.  Janie  z  trudem  uniosіa  siк  na 

і

okciu. W tym wіaњnie momencie do “Shea” wpadі Grier. Clark zanurkowaі pod stуі i z groџnym uњmieszkiem 

wynurzyі  siк  z  noїem  w  rкce.  Grier  przystan№і  i  spokojnie  czekaі  na  atak.  Jego  usta  rozchyliіy siк w zimnym 

uњmiechu.  Janie  poczuіa  ciarki  na  plecach.  Jeszcze  nigdy  nie  widziaіa  u  nikogo  takiego  wyrazu  oczu.  Grier 

przypominaі  gotow№  do  skoku  panterк.  Clark  zaatakowaі  pierwszy.  Janie  nie  byіa  pewna,  co  siк  staіo.  Grier 

zrobiі pуі obrotu, coњ zalњniіo. Nуї na uіamek sekundy znalazі siк w rкku Griera, po czym ze њwistem wbiі siк 

w  њcianк  za  barem.  Grier  znуw  staі  gotowy  do  zadania  ciosu.  Clark  z  wњciekіym  wrzaskiem  rzuciі  siк  na 

przeciwnika.  I  to  byі  jego  bі№d.  Policjant  podskoczyі,  zrobiі  obrуt  w  powietrzu  i  z  wielk№  siі№  kopn№і 

background image

napastnika  w  klatkк  piersiow№.  Chuck  Norris  byіby  zachwycony.  Clark  leїaі  na  ziemi  i  rzкziі.  Grier  z  godno-

њ

ci№ odpi№і od pasa kajdanki i spokojnie skuі swoj№ ofiarк. Nie minкіo pуі minuty i byіo po wszystkim. 

W barze rozlegіy siк gіoњne westchnienia, po czym wybuchіy huczne brawa. 

W miкdzyczasie Leo otrz№sn№і siк z szoku. Z trudem wstaі i z lekka chwiejnym krokiem podszedі do 

Janie. Poіoїyі jej gіowк na swoich kolanach. 

- Kochanie, nic ci nie jest? Janie masowaіa obolaіy іokieж. 

-  Chyba  nic  powaїnego.  Jestem  tylko  trochк  poobijana  -  uњmiechnкіa  siк  blado. - Z ust leci mi krew, 

prawda? 

Leo  skin№і  gіow№.  Wyj№і  chusteczkк  i  troskliwie  przetarі  twarz  Janie.  Miaіa  rozciкt№  wargк, 

zadrapany prawy policzek i szyjк, a na lewym policzku juї wyіaniaі siк potкїny siniak. 

Leo  byі  blady  jak  њciana.  Wci№ї  nie  mуgі  uwierzyж,  їe  Clark  tak  szybko  poradziі  sobie  z  nim  i  z 

Harleyem. 

-  Jedziemy  na  posterunek  -  powiedziaі  Grier,  stawiaj№c  na  nogi  opieraj№cego  siк  Clarka.  -  Ktуry  z 

panуw zechce zіoїyж oficjalne zaїalenie? 

- Ja! Z najwiкksz№ przyjemnoњci№! - zgіosiі siк Harley. 

- Ja teї! - Leo wstaі z podіogi. 

-  Nie  ma  poњpiechu  -  odparі  Grier,  ci№gn№c  kln№cego  siarczyњcie  Clarka  ku  drzwiom.  -  Na  razie 

zawiozк Clarka na policjк. Trzeba sprowadziж sкdziego Wileya. 

- Juї siк robi - powiedziaі Harley. - Janie, nic ci nie jest? - spytaі z niepokojem, widz№c, їe dziewczyna 

chwieje siк na nogach. 

- Zaraz mi przejdzie - odparіa dzielnie Janie. 

- Juї ja was dopadnк! - groziі przez zaciњniкte zкby Clark. 

- O, to chwilк potrwa - spokojnie uciszyі go Grier. - Nazbiera siк trochк oskarїeс przeciwko panu, panie 

Clark. 

- Tylko ode mnie bкd№ dwa - zawtуrowaіa Janie hardo. 

- Moїe jednak juї nie dzisiaj, skarbie - cicho powiedziaі Leo, otaczaj№c j№ ramieniem. - Zabieram ciк 

do domu. 

Wszyscy  wyszli  powoli  -  Grier  ze  swoim  wiкџniem,  podtrzymuj№cy  Janie  Leo,  a  za  nimi  lekko 

kulej№cy Harley. 

Leo posadziі Janie delikatnie w swojej pуіciкїarуwce. 

Dopiero  teraz  zauwaїyіa,  їe  Leo  jest  w  roboczym  ubraniu.  Miaі  na  sobie  sprane  dїinsy  i  zabіocone 

kowbojki. Widz№c jej pytaj№cy wzrok, wyjaњniі, їe goniі uciekaj№cego byka. Gdyby nie to, byіby w “Shea” 

godzinк  wczeњniej.  Moїe  wуwczas  nie  doszіoby  do  awantury.  Jeszcze  raz  z  furi№  obejrzaі  obraїenia 

dziewczyny. Byі wњciekіy, przypominaj№c sobie swoj№ bezradnoњж. 

- Nie na wiele zdaіa siк nasza interwencja - powiedziaі, gіaszcz№c j№ czule po obolaіej twarzy. - Clark 

musiaі przejњж jakieњ szkolenie wojskowe. Dopiero Grier daі mu radк. - Leo pokrкciі gіow№. - Jeszcze nigdy 

w їyciu nie widziaіem czegoњ takiego. Czuіem siк tak, jakbym graі w filmie o sztukach walki. 

- Czy Clark zrobiі ci krzywdк? - spytaіa z niepokojem Janie. 

- Zraniі tylko moj№ dumк - odparі Leo z krzywym uњmiechem, wyjeїdїaj№c z parkingu. - A takie rany 

szybko siк goj№. Jeszcze nigdy nikt mnie nie pokonaі w takim tempie. 

background image

- Ale prуbowaіeњ mnie broniж. Dziкkujк - cicho powiedziaіa Janie. 

- Nie powinienem byі naraїaж ciк na takie niebezpieczeсstwo - odparі Leo z їalem. 

- To byі mуj wybуr. 

- Moja kochana - szepn№і czule, patrz№c jej w oczy. - Chyba lepiej bкdzie, їeby ojciec nie ogl№daі ciк 

w takim stanie - dodaі, spogl№daj№c na jej zaplamion№ krwi№ bluzkк. - Zabiorк ciк do siebie. Umyjesz siк i 

zrobiк ci opatrunki. Oczywiњcie zadzwonimy do taty i delikatnie poinformujemy go o wszystkim. Co ty na to? 

- W porz№dku. 

-  Robiк  to  przede  wszystkim  dla  siebie  -  dodaі  Leo  szczerze.  -  Chcк  siк  upewniж,  їe  jesteњ  caіa  i 

zdrowa. 

- Nic mi nie jest. Ale i tak oddajк siк w twoje rкce - odparіa Janie, rumieni№c siк lekko. 

- To chyba najmilsza rzecz, jaka mnie dzisiaj spotkaіa - powiedziaі z uњmiechem Leo, dodaj№c gazu. 

background image

ROZDZIAЈ DZIEWIҐTY 

Opustoszaіy dom Leo ton№і w ciszy. Paliіy siк jedynie њwiatіa na ganku. 

Leo  wprowadziі  Janie  po  schodach  na  gуrк,  prosto  do  swojej  przestronnej  sypialni,  a  stamt№d  do 

ogromnej,  jasnej  іazienki.  Janie  z  uњmiechem  rozejrzaіa  siк  po  luksusowo  wyposaїonym  wnкtrzu.  Wszystko 

byіo  biaіo  -  bікkitne,  nawet  miкkkie,  puszyste  rкczniki.  Byіa  tu  przestronna  wanna  z  jaccuzi,  brodzik  i  kabina 

prysznicowa. Pachn№ce mydіa wypeіniaіy іazienkк przyjemn№ woni№. 

Leo wyj№і z szafki jakieњ specyfiki i podprowadziі Janie do lustra. 

- Pozwуl, їe najpierw obmyjк twoje rany - powiedziaі z powag№. 

Uwaїnie  obejrzaі  jej  twarz.  I  rzeczywiњcie,  okazaіo  siк,  їe  pod  brod№  i  na  szyi  widniej№  liczne 

zadrapania. 

Szorstkimi  ruchami  zacz№і  j№  rozbieraж.  Pocz№tkowo  Janie  wzbraniaіa  siк  nieco,  ale  po  chwili  juї 

bez sprzeciwu poddaіa siк jego troskliwym zabiegom. 

Leo zobaczyі dwa ogromne siniaki na plecach dziewczyny i mnуstwo zadrapaс na rкkach i ramionach. 

Takїe na lewej piersi widniaі wielki siniak. 

- Bydlak! - zakl№і Leo z wњciekіoњci№. - Niech tylko drania dopadnк! Nie ujdzie z їyciem! 

- On juї dostaі za swoje - uspokajaіa go Janie. 

- Nie mogк sobie darowaж tej swojej przeklкtej bezradnoњci! - zіoњciі siк Leo. - Jeszcze nigdy w їyciu 

nikt mnie tak nie upokorzyі! 

Janie przytuliіa siк do niego. Leo spojrzaі na jej maіe piersi. 

- Nie podoba mi siк ten siniak - powtуrzyі. 

-  Zejdzie.  Miaіam  gorsze,  kiedy  spadіam  z  konia  w  zeszіym  miesi№cu  -  pocieszaіa,  pieszczotliwie 

ujmuj№c jego twarz w dіonie. 

- Zdejmuj spodnie - rozkazaі, walcz№c z rosn№cym podnieceniem. - Muszк ciк dokіadnie obejrzeж. 

Janie zrobiіa, jak kazaі, choж czuіa siк coraz bardziej zakіopotana. 

Leo nie mуgі oderwaж od niej wzroku. 

- Wiedziaіem, їe jesteњ piкkna, ale nie podejrzewaіem, їe aї tak. - szepn№і. Z wysiіkiem odwrуciі siк i 

odkrкciі prysznic. - Wskakuj - powiedziaі pozornie oschіym tonem. Pomуgі Janie wejњж do kabiny i powiesiі 

obok rкcznik. Odchrz№kn№і i dodaі: - Wіoїк twoje rzeczy do pralki. 

Janie  odetchnкіa  z  ulg№.  Wreszcie  mogіa  zmyж  z  siebie  њlady  ohydnych  іap  Clarka.  Szorowaіa  siк 

zawziкcie kilkanaњcie minut. 

Wyszіa  spod  prysznica  w  o  wiele  lepszym  nastroju.  Wytarіa  siк  i  owinкіa  pasiastym  rкcznikiem 

wielkoњci koca, z rozkosz№ wtulaj№c siк w puszysty materiaі. 

Wіaњnie zaczкіa siк zastanawiaж, czy nie powinna siк w coњ przebraж, gdy do іazienki wkroczyі Leo, 

nios№c  ogromny,  czarny  szlafrok.  Bez  ceregieli  zdarі  z  niej  rкcznik  i  okryі  szlafrokiem.  Zauwaїyіa,  їe  i  on  w 

miкdzyczasie  wzi№і  prysznic.  Miaі  na  sobie  tylko  bokserki.  Jego szeroka, owіosiona klatka piersiowa wyrosіa 

przed ni№ niby twierdza, broni№ca j№ przed wrogim њwiatem. Jego nogi byіy mocne i ksztaіtne. Janie zmusiіa 

siк, by otwarcie siк na niego nie gapiж. 

- Zadzwoniіem do twojego taty. Wie, їe jesteњ ze mn№. 

- Zmartwiі siк? 

background image

- Chyba boi siк juї tylko o twoj№ cnotк. Na pewno podejrzewa, їe zwabiіem ciк do siebie w niecnych 

celach. 

- A jest tak? - spytaіa, patrz№c mu prosto w oczy. 

-  Tylko  jeњli  i  ty  tego  chcesz.  Przyniosіem  antybiotyk  w  maњci  na  twoje  zadrapania  -  zmieniі  temat. 

Odkrкciі tubkк i delikatnie zacz№і smarowaж rany. Jego dіonie pieњciіy jej skуrк. Zamknкіa oczy, poddaj№c 

siк temu z luboњci№. 

-  Teraz  wysuszymy  ci  wіosy  -  powiedziaі,  gdy  zakrкciі  tubkк.  -  Uwielbiam  twoje  wіosy.  S№  takie 

jedwabiste, gкste i bіyszcz№ce. Їadna kobieta takich nie ma. 

Leo suszyі jej wіosy i znуw byіo to jak najbardziej intymna pieszczota. Janie zamknкіa oczy. 

- Tylko nie zaњnij - upomniaі j№ ze њmiechem. 

Nagle  jego  dіonie  przesunкіy  siк  wzdіuї  jej  ciaіa  i  dotarіy  do  miejsca,  gdzie  rozchylaі  siк  szlafrok. 

Poї№danie  przeszyіo  j№  jak  pr№d.  Jкknкіa  z  rozkoszy.  Leo,  jakby  tylko  na  to  czekaі,  zdarі  z  niej  szlafrok, 

odwrуciі  j№  do  siebie  i  obsypaі  gwaіtownymi  pocaіunkami.  Nie  przestaj№c  caіowaж,  podniуsі  j№  i  zupeіnie 

trac№c  gіowк,  zaniуsі  do  sypialni.  Poіoїyі  nag№  i  bezbronn№  na  њrodku  іуїka.  Ostatkiem  woli  powstrzymaі 

siк, by nie rzuciж siк na ni№ i nie posi№њж jej natychmiast, w tej sekundzie. Patrzyі na ni№ przez chwilк. Jego 

twarz wykrzywiі bolesny grymas. Wreszcie poіoїyі siк obok i zatopiі twarz w jej wіosach. 

- Jeszcze nigdy nikogo tak nie pragn№іem - wyznaі. Jego dіoс delikatnie zsunкіa siк wzdіuї jej ciaіa i 

utonкіa miкdzy jej udami. 

Janie na uіamek sekundy zesztywniaіa, ale on pieњciі j№ koj№co, niespiesznie. Juї po chwili poddaіa 

siк rozkoszy, pragn№c go tak samo mocno jak on jej. Њci№gn№і bokserki i uj№wszy niedoњwiadczon№ dіoс 

Janie, powiуdі j№ w dуі swego brzucha. Janie tylko przez krуtk№ chwilк czuіa onieњmielenie, ale spojrzaі na 

ni№ z tak№ miіoњci№, їe bez wahania zaczкіa odwzajemniaж pieszczoty. 

- Jesteњ najpiкkniejsza - szeptaі w ekstazie. 

- Weџ mnie, Leo - jкknкіa. 

- A ty mnie - szepn№і, pochylaj№c siк nad ni№ wіadczo. 

- Panie Hart! Panie Hart! - rozlegіo siк nagіe woіanie. Ktoњ zacz№і dobijaж siк do drzwi sypialni. 

Czar prysі jak baсka mydlana. 

Leo  jкkn№і  i  zamglonym  wzrokiem  spojrzaі  na  Janie.  Opadі  bezwіadnie  obok  niej,  drї№c 

konwulsyjnie. Uprzytomniі sobie, їe nie zamkn№і drzwi na klucz. 

- Proszк nie wchodziж! - zdoіaі krzykn№ж ochrypіym, nieswoim gіosem. 

- Coњ siк staіo z bykiem! 

- Juї idк - zawoіaі, wyskakuj№c z іуїka. - Wezwijcie weterynarza! 

- Tak jest, proszк pana! 

Usіyszeli tylko szybkie kroki na korytarzu, a nastкpnie tupot na schodach. 

Leo spojrzaі na Janie z tкsknot№. Miaіa іzy w oczach. 

- Czemu pіaczesz, kochanie? - Pochyliі siк nad ni№ z trosk№. 

- Nie... nie wiem - wykrztusiіa. 

- Jeszcze nic siк nie staіo - pocieszaі j№ Leo i czule pocaіowaі w usta. - Moїe to wszystko dzieje siк dla 

ciebie  za  szybko?  Teraz  masz  niezі№  broс  przeciwko  mnie,  їуіtodziobie.  Niedіugo  bкdziemy  kontynuowaж 

nauki. Mam nadziejк. A teraz zabiorк ciк do domu. Dosyж ekstremalnych przeїyж jak na jeden dzieс. 

background image

Leo ci№gle byі podniecony i nie potrafiі tego ukryж. Poњpiesznie zacz№і siк ubieraж. Nieoczekiwanie 

Janie zawstydziіa siк swej nagoњci i szybko przykryіa siк narzut№. 

Leo  wyszedі  na  chwilк,  po  czym  wrуciі  z  jej  ubraniami.  Byіy  suche  i  pachn№ce,  a  wszystkie  plamy 

znikіy bez њladu. 

-  To  bardzo  nowoczesna  suszarka  -  odpowiedziaі  na  jej  pytanie.  -  Proszк  jeszcze  o  jedno.  Teraz 

chciaіbym ciк ubraж - powiedziaі czule. 

Janie skinкіa gіow№, a on zacz№і j№ ubieraж, celebruj№c kaїdy ruch. Janie jeszcze nigdy nie widziaіa 

na jego twarzy takiego wyrazu radosnego skupienia. 

- Teraz naleїymy do siebie - powiedziaі na koniec. Nie bкdziesz siк juї baіa, kiedy znуw bкdziemy to 

robiж, prawda? 

Pokrкciіa gіow№. Czuіa, їe ogarnia j№ caіkowity spokуj i radoњж. 

- Musimy zaczekaж na odpowiedni moment. Dziњ byіoby za wczeњnie. Za szybko - dodaі. - Ale teraz 

nie bкdziemy juї mieli przed sob№ їadnych tajemnic. 

- Nikt jeszcze nie widziaі mnie nagiej - powiedziaіa cicho Janie. 

-  Mnie  teї  widziaіo  niewiele  osуb  -  odparі  Leo.  -  Jesteњ  zdziwiona?  -  odpowiedziaі  na  pytanie  w  jej 

oczach.  -  Oczywiњcie,  mam  pewne  doњwiadczenie,  ale  kiedy  czіowiek  odsіoni  siк  przed  kimњ,  tak  jak  my 

odsіoniliњmy  siк  dzisiaj  przed  sob№,  tym  samym  daje  drugiej  osobie  broс  do  rкki.  Trzeba  bardzo  uwaїaж, 

zanim siк to zrobi. Jeњli wybierze siк niewіaњciw№ osobк, moїna zostaж ugodzonym w najczulszy punkt. 

Janie usiadіa na іуїku i spojrzaіa z powag№. 

- Dziкkujк, Leo. 

- Za co? 

- Za zaufanie. No i їe byіo mi tak dobrze. Leo ukl№kі przy Janie i pocaіowaі j№. 

- Juї nigdy nie dotknк innej kobiety - szepn№і jej do ucha. - To byіoby jak zdrada. 

Spojrzaіa na niego szeroko otwartymi oczami. 

- Naprawdк? 

- Czemu jesteњ taka zdziwiona? Czy ty masz zamiar oddaж siк zaraz innemu mкїczyџnie? 

- Oczywiњcie, їe nie. 

- No widzisz. A dlaczego? 

- Bo to byіoby jak zdrada - powtуrzyіa za nim z uњmiechem. 

Leo zaіoїyі jej skarpetki i przypieczкtowaі to kolejnym pocaіunkiem. 

- Jeszcze wiele przed nami. Na razie to tylko przedsmak rozkoszy, ktуre nas czekaj№, kochanie. 

- Naprawdк? - spytaіa Janie z niedowierzaniem. 

- Naprawdк. - Pocaіowaі j№ namiкtnie. Czuі, їe nigdy nie nasyci siк jej pocaіunkami. - Co myњlisz o 

dzieciach, Janie? - spytaі nagle. 

- Bardzo lubiк dzieci - odparіa zdziwiona. - Dlaczego pytasz? 

- Jeњli tak, to chyba bкdк musiaі zmieniж swoje starokawalerskie przyzwyczajenia i przes№dy - odparі 

ze њmiechem. - Ale najpierw musimy ciк zabraж z “Shea” - dodaі, nagle powaїniej№c. - Musimy ciк chroniж, 

zanim nie wsadzimy Clarka za kratki. 

- Mуwiіeњ, їe to mњciwa bestia - przypomniaіa sobie Janie, odruchowo chwytaj№c siк za szyjк, ktуrej 

tak niedawno dotykaіo ostrze noїa. 

background image

-  Owszem,  ale  tym  razem  ma  we  mnie  њmiertelnego  wroga.  Jeњli  chodzi  o  twoje  bezpieczeсstwo, 

przed niczym siк nie zawaham, choжbym miaі drania zabiж! 

Janie drgnкіa. Zakryіa mu dіoni№ usta. 

- Nie mуw tak, Leo! Nie daj Boїe coњ ci siк stanie. Nie przeїyіabym tego. 

- To ja bym nie przeїyі, gdyby tobie coњ siк staіo - odparі Leo z pasj№. 

Przyci№gn№і j№ do siebie i pocaіowaі namiкtnie. Janie czuіa, їe miкknie w jego objкciach. Wtuliіa siк 

w niego i gor№czkowo odwzajemniaіa pocaіunki. 

Trwali tak kilka minut, zapominaj№c o czasie i o caіym њwiecie. 

- Oddaіbym wszystko, їebyњ teraz mogіa tu zostaж - szepn№і, z trudem odrywaj№c siк od niej. Patrzyі 

na ni№ tak, jakby dopiero j№ odkrywaі. Pokrкciі gіow№ - To niesamowite, їe wczeњniej tego nie widziaіem - 

mrukn№і, jakby do siebie. 

- Czego? - spytaіa. 

Milczaі przez chwilк, jakby szukaі wіaњciwych sіуw. Na koniec wzruszyі ramionami. 

-  Niewaїne.  Nie  umiem  tego  wyraziж.  -  Pogіadziі  j№  po  ramionach.  -  Nie  mogк  uwierzyж,  їe  przez 

wіasn№  њlepotк  mogіem  ciк  straciж.  Cуї,  chodџmy.  Muszк  zaj№ж  siк  tym  bykiem.  Ciekawe,  czy  to  znуw 

sprawka  braci  Clark.  Jeden  jest  juї  wprawdzie  w  areszcie,  ale  drugi  grasuje  na  wolnoњci.  Jutro  przyjadк  po 

ciebie z samego rana i pojedziemy do s№du. 

- Myњlisz, їe Clark zostanie zwolniony za kaucj№? - zapytaіa Janie z niepokojem. 

- Grier na pewno zrobi wszystko, їeby temu zapobiec. Leo wzi№і kluczyki do samochodu i uj№і Janie 

za ramiк. 

- Wyjdziemy tylnym wyjњciem. Ostatnio Jacobsville ma doњж tematуw do plotek. 

Nastкpnego ranka Fred Brewster wpadі rozgniewany do kuchni. 

- Co robiіaњ u Leo w sypialni, Janie? - zawoіaі bez ceregieli. 

Janie spojrzaіa na ojca zdumiona. 

- Jak to co? Przecieї Leo do ciebie dzwoniі. 

-  Owszem,  ale  chyba  nie  wszystko  mi  wyjaњniі!  -  zawoіaі  Fred,  kr№ї№c  nerwowo  wkoіo.  -  Co  to 

wszystko  znaczy?  Miaі  tylko  zaopiekowaж  siк  tob№.  Mуwiі,  їe  trafiі  ci  siк  jakiњ  nieprzyjemny  klient,  wiкc 

zabiera ciк z baru! Јadna mi opieka! Niech go kule bij№! 

- Sk№d o tym wiesz? - oprzytomniaіa Janie. 

-  Jeden  z  jego  kowbojуw  widziaі,  jak  wymykaliњcie  siк  tylnym  wyjњciem!  -  grzmiaі  Fred.  - 

Wytіumacz siк, proszк! 

Janie gor№czkowo zbieraіa myњli, nie bardzo wiedz№c, co moїe wyznaж ojcu, a co lepiej przed nim 

zataiж. 

Wіaњnie w tym momencie usіyszeli trzask drzwi wejњciowych i do kuchni szybkim krokiem wtargn№і 

sprawca awantury. Leo wystroiі siк jak na wielkie wyjњcie. Na jego nogach bіyszczaіy nowe kowbojki, miaі na 

sobie  њnieїnobiaі№  koszulк,  a  piкknie  wyczyszczony  stetson  wygl№daі  tak,  jakby  przeszedі  kuracjк 

odmіadzaj№c№. Na widok gniewnej miny Freda, powitalny uњmiech na twarzy Leo natychmiast zgasі. 

- Co... co siк staіo? - spytaі, przenosz№c wzrok z Janie na jej nachmurzonego ojca i z powrotem. 

Nie czekaj№c na odpowiedџ, podszedі do dziewczyny i odwrуciі jej twarz do њwiatіa. 

- A niech go, drania! Oberwie za ten siniak. 

background image

-  Jaki  znowu  siniak?  -  Fred  gwaіtownie  odwrуciі  Janie  ku  sobie  i  z  niepokojem  zacz№і  ogl№daж  jej 

twarz. - Cуrko! Co ci siк staіo? Czy ktoњ raczy mi wreszcie wyjaњniж, co siк dzieje? 

- Nie mуwiіaњ ojcu? - zapytaі Leo. Janie pokrкciіa gіow№. 

Leo odchrz№kn№і. 

-  No  dobrze,  chyba  jednak  musisz  dowiedzieж  siк  wszystkiego.  Usi№dџ,  przyjacielu.  A  wiкc,  to 

sprawka  Clarka.  Ale  po  kolei.  W  “Shea”  byіa  rozrуba.  Jack  Clark  spiі  siк  i  groziі  Janie  noїem.  Tylko  siк  nie 

martw,  wszystko  dobrze  siк  skoсczyіo  -  uspokajaі  Freda,  widz№c  jego  nagі№  bladoњж.  -  Musieliњmy 

interweniowaж  z  Harleyem.  Przyjechaі  Grier  i  wsadziі  Clarka  do  pudіa.  Nie  chciaіem  ciк  straszyж,  wiкc 

wzi№іem  Janie  do  siebie  i  zaj№іem  siк  ni№.  To  znaczy...  zdezynfekowaіem  jej  zadrapania.  -  Leo  czuі,  їe  siк 

poci. 

-  Janie!  Nic  ci  nie  jest?  -  spytaі  Fred  z  niepokojem,  a  gdy  pokrкciіa  gіow№  z  uњmiechem,  nieco 

uspokojony dodaі: - Przepraszam za mуj wybuch. 

- A tak w ogуle, to kto ci o wszystkim powiedziaі? 

- Leo nagle oprzytomniaі. 

- Jeden z twoich ludzi powiedziaі jednemu z moich kowbojуw, їe widziaі, jak Janie wychodzi od ciebie 

wczoraj w nocy tylnym wyjњciem - wyjaњniі Fred. 

Oczy Leo zabіysіy groџnie. Wyj№і komуrkк z kieszeni i wykrкciі numer. 

-  Syd?  Proszк  powiedzieж  Carlowi  Turleyowi,  їe  juї  u  mnie  nie  pracuje.  I  niech  zniknie  z  mojego 

rancza,  zanim  go  dorwк!  -  powiedziaі  ostrym  tonem  i  rozі№czyі  siк  gwaіtownie.  -  Nie  bкdzie  jeden  z  drugim 

rozsiewaі paskudnych plotek. Nikt nie ma prawa plotkowaж o Janie! 

- zawoіaі gniewnie. 

- Dziкkujк, Leo - powiedziaі Fred, z trudem kryj№c wzburzenie. - Musisz mnie zrozumieж. Nieczкsto 

zdarza siк, by mкїczyzna braі kobietк do swojej sypialni i... No wiesz. 

- I jej nie uwiуdі? - dokoсczyі Leo іagodnie, spogl№daj№c na Janie z czuіoњci№. - Cуї, pewnie to nie 

najlepszy moment, ale chyba mogк ci wyznaж, їe wіaњnie to planujк? 

- powiedziaі z іobuzerskim uњmiechem. 

background image

ROZDZIAЈ DZIESIҐTY 

Fred  wygl№daі  tak,  jakby  wіaњnie  poіkn№і  koњж.  Poczerwieniaі,  zamrugaі  oczami  i  wreszcie 

wysapaі: 

- Leo, jak by ci to powiedzieж... Leo zachichotaі. 

- Fred, rozluџnij siк. Їartowaіem. - Chwyciі Janie za rкkк i przyci№gn№і j№ do siebie. - Janie jest przy 

mnie  caіkowicie  bezpieczna.  No,  musimy  jechaж  do  s№du.  Trzeba  zіoїyж  zeznania.  Wniesiemy  sprawк  o 

pobicie i napad z broni№. 

Kompletnie  oszoіomiony  Fred  patrzyі  na  rozgrywaj№c№  siк  przed  nim  scenк.  Twarze  tych  dwojga 

najbliїszych  mu  na  њwiecie  ludzi  byіy  dla  niego  czytelne  jak  otwarta  ksiкga.  Obie  zdradzaіy  wzajemn№ 

miіoњж! I to bynajmniej nie bratersk№! 

Odchrz№kn№і lekko zakіopotany. 

- Moїe najpierw zjedlibyњcie њniadanie? - zaproponowaі sіabo. 

Leo  zauwaїyі  nakryty  stуі.  Jajka  na  bekonie,  saіatka  warzywna,  sok,  dzbanek  z  kaw№  i...  piernik! 

Gіoњno przeіkn№і њlinк i konwulsyjne њcisn№і palce Janie. Jak zahipnotyzowany podszedі do stoіu i siкgn№і 

po  kawaіek piernika. Ku jego zdumieniu ciasto w niczym nie przypominaіo dotychczasowych wypiekуw Janie. 

Nie, ten piernik byі miкkki, puszysty i pachniaі niebiaсsko. 

Janie patrzyіa w napiкciu. 

Leo powolnym ruchem uniуsі piernik do ust i, jak w scenie z reklamy, ugryzі go z wyrazem poboїnego 

skupienia na twarzy. 

- Hm - jкkn№і z rozkosz№. Jak w hipnozie, siкgn№і po dїem truskawkowy i posmarowaі trzy kawaіki 

ciasta naraz. 

-  Zapomniaіam  o  pierniku  -  szepnкіa  Janie  do  ojca.  -  Teraz  nie  pojedziemy  do  s№du  przez  najbliїsze 

trzy godziny. 

- Nie martw siк. W tym tempie wszystko zniknie w dziesiкж minut - zachichotaі Fred. 

- Si№dџmy. Dla nas zostan№ jajka na bekonie - odparіa Janie. Czuіa, їe wewnкtrznie promienieje. Oto 

jej wysiіki zostaіy wreszcie nagrodzone. 

Leo pochіon№і ostatni kawaіek piernika i otworzyі oczy. Spojrzaі na przyjaciуі nieprzytomnie. 

- Kto stworzyі to dzieіo? - wykrztusiі. 

- Ja - skromnie odparіa Janie. 

Kochanie. Wszyscy wiemy, їe nie bardzo umiesz gotowaж, wiкc nie musisz... 

-  Nauczyіam  siк  -  przerwaіa  pospiesznie  Janie.  -  Marilee  powiedziaіa  mi,  їe  nie  chcesz  mnie,  їe  mnie 

nie zauwaїasz - poprawiіa siк - poniewaї nie umiem gotowaж. No, to wziкіam siк do roboty. 

Po twarzy Leo przemkn№і cieс. 

-  Marilee  kіamaіa.  -  Mocno  uњcisn№і  dіoс  Janie.  -  Ale  to  jest  najlepszy  piernik  na  њwiecie  - 

powiedziaі z podziwem, krкc№c gіow№ z niedowierzaniem. - Skoсczone dzieіo sztuki. 

Janie uњmiechnкіa siк, nagle onieњmielona. 

- Jeњli chcesz, mogк piec dla ciebie piernik choжby codziennie. 

-  Uh  -  sapn№і  Leo,  z  rozkosz№  gіaszcz№c  siк  po  brzuchu.  -  Bкdк  wpadaі  co  dzieс  na  њniadanie.  - 

Zerkn№і na Freda. - Oczywiњcie, jeњli Fred pozwoli. 

background image

-  Fred  pozwoli  -  odparі  przyjaciel  rzeczowo  i  wstaі  gwaіtownie.  -  Muszк  iњж  dogl№dn№ж  bydіa. 

Byіbym zapomniaі! Jak tam twуj byk, Leo? - zapytaі z niepokojem. 

-  To  tylko  kolka.  Na  szczкњcie  tym  razem  to  nie  sprawka  Clarkуw  -  odpowiedziaі  Leo.  -  Racja! 

Mieliњmy  iњж  do  s№du  -  przypomniaі  sobie.  Wstaі.  -  Dziкki  za  poczкstunek,  kochani.  To  byіo  boskie 

przeїycie. 

- Juї idziemy, tylko posprz№tam po њniadaniu. Leo, usi№dџ jeszcze na chwilк. 

Leo  posіusznie  usiadі,  wodz№c  za  dziewczyn№  nieprzytomnym  wzrokiem.  Fred  pokrкciі  gіow№.  Ta 

ryba zostaіa zіapana na haczyk, pomyњlaі w duchu. Zaњmiaі siк i wyszedі. 

Janie  i  Leo  zіoїyli  zeznania  w  obecnoњci  Griera,  szeryfa  i  burmistrza.  Okazaіo  siк,  їe  juї  poprzedniej 

nocy Clark trafiі do aresztu stanowego. 

- Jeњli to paсstwa pocieszy, a szczegуlnie fizycznie poszkodowanych - mуwiі Grier do Janie i Leo, gdy 

zostali sami - to Clark ma zіamane їebro i pкkniкty obojczyk. 

- Mnie to pociesza - odezwaі siк Leo. - Ten facet zbyt szybko zaіatwiі mnie i Harleya. 

- Nic dziwnego. Clark ma czarny pas w kilku sztukach walki - wyjaњniі Grier. - Policja zatrzymaіa go 

w Victorii, kiedy okazaіo siк, їe uczy recydywistуw i pіatnych mordercуw metod zabijania. 

Leo odjкіo mowк. 

- To pan jaki ma pas? - zdoіaі wykrztusiж. 

-  Teї  czarny. No i lata praktyki - odparі Grier skromnie. - Poza tym imaіem њwietnego nauczyciela. - 

Uњmiechn№і  siк  do  wpatrzonej  w  niego  z  podziwem  Janie.  -  To  bohater  gіoњnego  serialu  o  Straїnikach 

Teksasu - wyjaњniі. 

- Tak coњ mi siк zdawaіo, їe to kopniкcie z obrotu juї kiedyњ widziaіem! - Leo klasn№і w dіonie. 

- Ulubiony atak Chucka - przytakn№і Grier. - Jeњli chodzi o Clarka - spowaїniaі, wracaj№c do tematu - 

musimy  za  wszelk№  cenк  zatrzymaж  go  w  areszcie.  Jego  brat  ponoж  go  odwiedziі.  Chce  wynaj№ж 

renomowanego  adwokata.  Ciekawe  za  co,  wszyscy  wiedz№,  їe  ma  same  dіugi.  Wsadzimy  drania  za  atak  z 

broni№ w rкku. No i moїe z czasem znajd№ siк kolejne dowody w sprawie poprzednich wykroczeс. 

- Czy John Clark zagraїa Janie? 

-  Nie  -  uspokajaі  Grier.  -  Kazaіem  go  њledziж.  Na  razie  siedzi  cicho  w  Victorii.  Jednak  to moїe byж 

cisza przed burz№, wiкc miejcie siк na bacznoњci - poradziі, їegnaj№c siк z nimi serdecznie. 

Leo  i  Janie  wracali  do  domu.  Leo  caіy  czas  zerkaі  na  dziewczynк  nienasyconym  wzrokiem.  Wreszcie 

niespodziewanie zatrzymaі samochуd w poіowie drogi i wyі№czyі silnik. 

Caіowali siк zachіannie, gor№czkowo. 

Po dіugiej chwili Leo oderwaі usta od nabrzmiaіych warg Janie i szepn№і: 

-  Jeszcze  nigdy  tak  nie  pragn№іem  kobiety.  Nie  jestem  w  stanie  dіuїej  ze  sob№  walczyж.  Muszк  ciк 

mieж. 

- Tu? Teraz? - spytaіa bezgіoњnie. 

Leo popatrzyі z powag№ w jej oczy. Jego dіoс zatrzymaіa siк na pіaskim brzuchu Janie. 

- I chcк mieж z tob№ dziecko - powiedziaі ledwo dosіyszalnie. - Dla mnie to teї nowe doњwiadczenie - 

tіumaczyі, patrz№c w jej szeroko otwarte ze zdumienia oczy. 

- Mуj ojciec by ciк zabiі - powiedziaіa wolno Janie, gdy odzyskaіa gіos. 

background image

- Moi bracia teї - stwierdziі z krzywym uњmiechem Leo. Zaњmiaі siк i pocaіowaі j№ czule. - Wіaњnie 

taki juї mуj los! - zawoіaі. - Musiaіem zadaж siк z dziewic№. Ktуra w dodatku њwietnie gotuje. 

- Jeszcze siк ze mn№ nie zadaіeњ - poprawiіa go z nieњmiaіym uњmiechem Janie. Leo uniуsі brew. - 

W kaїdym razie... Tylko troszkк. 

-  A jak nazwiesz to, їe ledwo jestem w stanie funkcjonowaж? Wystarczy, їe o tobie pomyњlк, a moje 

zmysіy zaczynaj№ szaleж. Nie jem i nie њpiк. A jeњli uda mi siк zasn№ж, wci№ї mi siк њnisz. 

Janie dotknкіa jego ust drї№cymi palcami. 

- Moїesz zrobiж ze mn№ wszystko, co zechcesz. Wiesz przecieї. 

- Wszystko? - spytaі, a w jego oczach nie byіo nawet њladu wesoіoњci. 

Kiwnкіa gіow№. Kochaіa go caіym sercem. 

Leo  przyci№gn№і  j№  mocniej  do  siebie.  Zamkn№і  oczy  i  wci№gn№і  w  nozdrza  jej  subtelny, 

charakterystyczny  zapach.  Konwalii?  Fioіkуw?  Przez  dіuїsz№  chwilк  milczaі.  Wreszcie  odsun№і  siк  i  zapi№і 

pasy. 

Wykrкciі z powrotem w stronк autostrady. 

Janie  patrzyіa  na  niego  zdziwiona.  Byіa  pewna,  їe  Leo  zabierze  j№  do  siebie.  Na  samo  wspomnienie 

wczorajszej rozkoszy robiіo jej siк sіabo. Pomyњlaіa, їe gdyby ojciec wiedziaі, po prostu by j№ zabiі. Ale jakoњ 

siк nie martwiіa. Dla niektуrych rzeczy warto umrzeж. 

Tymczasem Leo wjechaі na gіуwn№ ulicк Jacobsville i zatrzymaі samochуd w pobliїu deptaka, wzdіuї 

ktуrego  mieњciіy  siк  najbardziej  eleganckie  sklepy  w  miasteczku.  Wysiadі  i  szarmancko  otworzyі  przed  ni№ 

drzwiczki.  Jego  oczy  byіy  skupione,  powaїne.  Podaі  jej  dіoс.  Bez  sіowa  poprowadziі  j№  w  stronк  najbardziej 

ekskluzywnego sklepu jubilerskiego. Janie poczuіa, їe brakuje jej tchu w piersiach. 

- Czym mogк sіuїyж? - spytaі ekspedient, podchodz№c z uњmiechem. 

-  Chcielibyњmy  zobaczyж  pierњcionki  i  obr№czki  њlubne  -  powiedziaі  Leo  z  udawanym  spokojem, 

mocno њciskaj№c Janie za rкkк i splataj№c swoje palce z jej drї№cymi palcami. 

Janie  poczuіa,  їe  miкkn№  jej  kolana.  Oparіa  siк  o  Leo,  by  nie  upaњж.  Podeszli  do  oњwietlonych 

gablotek. Leo pochyliі siк i wskazaі palcem jedn№ z nich. Gdy sprzedawca j№ otworzyі, Leo spojrzaі na Janie z 

miіoњci№ i szepn№і: 

- Janie, jeњli czujesz to co ja, to czy zechcesz wyjњж za mnie za m№ї? 

Janie, nie mog№c wydobyж gіosu, skinкіa jedynie gіow№. Leo powiedziaі: 

- Wybierz pierњcionek zarкczynowy i obr№czki. 

Sprzedawca  dyskretnie  odwrуciі  siк,  by  nie  byж  њwiadkiem  tej  intymnej  sceny.  Jeszcze  nigdy  nie 

widziaі, by mкїczyzna tak patrzyі na kobietк. 

Janie  pochyliіa  siк  nad  pierњcionkami,  poіykaj№c  іzy  wzruszenia,  ktуre  napіynкіy  jej  do  oczu. 

Wzrokiem  ominкіa  wszystkie  okazaіe  pierњcionki  z  lњni№cymi  brylantami.  Wolaіa  coњ  eleganckiego  i 

skromnego  zarazem,  coњ,  co  w  subtelny  sposуb  na  zawsze  bкdzie  symbolizowaіo  ich  miіoњж.  Jej  wzrok  padі 

na  doњж  w№skie  obr№czki  z  biaіego  zіota,  ozdobione  delikatnie  wygrawerowanym  wzorem.  Obok  leїaі 

pierњcionek zarкczynowy z maleсkim brylancikiem, ktуrego obr№czkк zdobiі podobny wzуr. Spojrzaіa na Leo 

i wskazaіa palcem. 

- Weџmiemy to - zdecydowaі Leo. 

Sprzedawca rozpromieniі siк. Prowizja od sprzedaїy takich skarbуw bкdzie naprawdк wysoka. 

background image

-  Juї  przynoszк  miernik.  Trzeba  bкdzie  dopasowaж  do  paсstwa  rozmiarуw  -  powiedziaі  z 

zadowoleniem i znikn№і na zapleczu. 

Janie przytuliіa siк do Leo ze іzami w oczach. 

- Szczкњliwa? - szepn№і. 

Skinкіa tylko gіow№. Po chwili spytaіa zduszonym gіosem: 

- Czy to nie jest za drogie? 

- Nic, co ma nam sіuїyж caіe їycie, nie moїe byж za drogie - odparі Leo z powag№. 

Gdy wyszli ze sklepu, Leo przytuliі Janie do siebie. 

-  A  teraz  Urz№d  Stanu  Cywilnego.  Musimy  ustaliж  datк  њlubu  i  zacz№ж  kompletowaж  dokumenty. 

Њ

wiadectwa urodzenia, kserokopie dowodуw. Jeњli nie masz nic przeciwko temu, w њrodк mogіoby juї byж po 

wszystkim i... nareszcie bкdziesz moja - dokoсczyі, poї№dliwie patrz№c na jej usta. 

- Jesteњ pewien, їe to nie dzieje siк za szybko? - spytaіa Janie lekko oszoіomiona. 

- Przykro mi, kochanie, ale albo siк z tob№ oїeniк, albo trzeba bкdzie zamkn№ж mnie w wariatkowie. I 

to gdzieњ daleko od Teksasu, їeby mi niczego nie uіatwiaж, kiedy ucieknк. - Pochyliі siк i musn№і ustami jej 

wargi. - Ty chyba jednak nie wiesz, jak bardzo ciк pragnк. 

Janie  odsunкіa  siк  lekko  od  niego.  Moїe  to  tylko  poї№danie?  -  pomyњlaіa.  Czy  to  wystarczaj№cy 

powуd do maіїeсstwa? 

Leo bez trudu wyczytaі z jej twarzy te myњli i odpowiedziaі szybko: 

- Janie, ja naprawdк ciк kocham. Nigdy nie poїaіujesz, їe za mnie wyszіaњ. 

Spojrzaіa mu w oczy z bezgraniczn№ miіoњci№ i po raz pierwszy powiedziaіa jasno i wyraџnie: 

- Dobrze, wyjdк za ciebie. 

Leo  odetchn№і  gікboko.  A  wiкc  staіo  siк.  Juї  wkrуtce  rozpoczn№  wspуlne,  szczкњliwe  їycie.  Uj№і 

dіoс Janie i ucaіowaі j№ z czci№. 

-  Zobaczysz,  nawet  po  wielu  latach  maіїeсstwa  nadal  bкdziemy  czuж  pokusк,  їeby  zatrzymaж 

samochуd  gdzieњ  na  bezdroїach  -  zaњmiaі  siк:  -  Chodџmy!  Mamy  wiele  spraw  do  zaіatwienia!  -  zawoіaі  i 

poci№gn№і j№ do auta. 

Wieczorem  para  narzeczonych  odwiedziіa  rodzinк,  by  podzieliж  siк  z  najbliїszymi  radosn№ 

wieњci№/Najpierw  powiedzieli  Fredowi.  Leo  z  zaskoczeniem  patrzyі  na  absolutny  brak  zdziwienia  na  twarzy 

przyjaciela.  Mіodzi  zaprosili  Freda  i  Hettie  na  oficjaln№  kolacjк  nastкpnego  dnia,  podczas  ktуrej  miaіy  siк 

odbyж oficjalne zarкczyny. 

Nastкpnie przyszіa kolej na braci Leo. Janie przebraіa siк w piкkn№, jedwabn№ sukniк, a Leo nie mуgі 

od niej oderwaж wzroku. 

-  Ciekawe,  czy  zaskoczymy  twoich  braci  -  zastanawiaіa  siк  na  gіos  Janie,  gdy  siedzieli  juї  w 

samochodzie. 

- Aleї sk№d! Oni tylko na to czekaj№ po tym, co siк dziaіo na balu! Juї wtedy wiedzieli, co do ciebie 

czujк. Tylko ja dowiedziaіem siк o tym ostatni! - zaњmiaі siк Leo. 

- Chyba byіeњ o mnie troszkк zazdrosny - zawtуrowaіa cicho Janie. 

-  Jestem  zazdrosny  o  wszystko,  co  odrywa  ciк  ode  mnie.  A  przede  wszystkim  o  “Shea”.  Nie  chcк  ciк 

martwiж, ale chyba bкdziesz musiaіa zrezygnowaж z pracy. Pуjdziemy na kompromis? - mrugn№і do niej. 

background image

-  Nie  potrzebujemy  kompromisуw.  Juї  o  tym  myњlaіam.  Po  њlubie  i  tak  bкdк  miaіa  doњж  pracy  na 

ranczu. 

-  Nie  wymawiaj  sіowa  “њlub”,  bo  od  razu  myњlк  o  nocy  poњlubnej!  -  zawoіaі  Leo  z  groџnym 

bіyskiem w oczach. 

-  Cуї.  Їeby  unikn№ж  niepoї№danych  skojarzeс,  moїemy  powtarzaж  razem  tabliczkк  mnoїenia  - 

zaproponowaіa wesoіo Janie. 

- O, nie! To mi przypomina o rozmnaїaniu! - zawoіaі Leo, wybuchaj№c gromkim њmiechem. 

- No, to moїe zaczniemy planowaж menu na nasze wesele? Mogк upiec piernik. 

-  Piernik!  -  wymamrotaі  Leo.  -  Wіaњnie  wymуwiіaњ  magiczne  sіowo!  -  Nacisn№і  na  pedaі  gazu.  - 

Moїe Tess upiekіa piernik, jak myњlisz? 

background image

ROZDZIAЈ JEDENASTY 

Nastкpnego wieczoru na uroczyst№ kolacjк zjechali wszyscy bracia Leo z їonami. Nawet Simon i Tira 

przylecieli z Austin specjalnie wyczarterowanym samolotem. 

-  Musiaіem  zobaczyж  to  na  wіasne  oczy!  -  zawoіaі  Simon  od  progu,  odpowiadaj№c  na  zdumienie 

maluj№ce siк na twarzy Leo na jego widok. 

- Ja teї im z pocz№tku nie wierzyіem - wyznaі Rey, - Nie jesteњmy niedowiarkami, ale Leo, zmieniіeњ 

siк nie do poznania w ci№gu ostatniego miesi№ca! 

- Co siк staіo, Janie? - spytaі Cag z trosk№, wskazuj№c na posiniaczony policzek dziewczyny. 

- Pobiі mnie taki jeden іajdak. Ale on teї nie wyszedі z potyczki caіo - odparіa Janie, przytulaj№c siк do 

Leo. 

- Pуџniej opowiecie nam wszystko ze szczegуіami. Na razie mamy waїniejsze sprawy do omуwienia - 

wtr№ciіa stanowczo Tess. 

-  Musimy  jeszcze  dzisiaj  rozesіaж  zaproszenia  poczt№  elektroniczn№  -  zawoіaі  entuzjastycznie  Cag, 

wyjmuj№c z kieszeni gotow№ listк goњci. 

-  Postanowiіem  zaprosiж  orkiestrк  symfoniczn№.  Mam  gdzieњ  w  notesie  numer  dyrygenta  -  odezwaі 

siк Rey, otwieraj№c walizkк. 

- Przy okazji moїemy zamуwiж przez Internet sukniк z Neimana - Marcusa w Dallas - dodaі Corrigan. - 

Musimy tylko zmierzyж Janie. Jaki rozmiar nosisz? Trzydzieњci szeњж? 

Janie zdoіaіa tylko skin№ж gіow№. 

- Wyњlк jeszcze dziњ mail do gazety - cieszyіa siк Tess. 

- Wtedy zd№ї№ na wtorek. Potrzebujemy tylko zdjкcie. 

-  Bez  ostrzeїenia  bіysnкіa  lampa  bіyskowa.  -  Jeszcze  raz,  Janie,  uњmiechnij  siк,  skarbie.  -  Janie 

uњmiechnкіa siк mechanicznie i flesz bіysn№і powtуrnie. 

- Moїemy teї zawiadomiж lokaln№ stacjк telewizyjn№ - zawoіaіa Meredith w uniesieniu. - Musimy siк 

tylko poњpieszyж! Chodџmy do gabinetu! 

Kobiety ruszyіy w stronк schodуw. 

- Zaraz! Chwileczkк! - Janie wreszcie odzyskaіa gіos. 

- Tak? - Wszystkie zatrzymaіy siк w pуі kroku. 

- To mуj њlub i... moje wesele - wyb№kaіa Janie, na prуїno staraj№c siк mуwiж stanowczo. 

- Oczywiњcie, skarbie - uspokajaj№cym tonem powiedziaіa Tira. - Jeњli chodzi o przyjкcie weselne, to 

moїe odbyж siк tutaj - dodaіa na tym samym oddechu, - Nie s№dzicie? Tylko zatrudnimy firmк cateringow№. 

Cag siк tym zajmie. 

I  zapominaj№c  zupeіnie  o  Janie,  jej  przyszіe szwagierki pobiegіy na gуrк, zaњ mкїczyџni zgrupowali 

siк  w holu, gіoњno rozprawiaj№c i machaj№c rкkami. Dopiero teraz Janie zauwaїyіa, їe w progu stoi ojciec z 

Hettie. Oboje patrzyli na rozgrywaj№c№ siк przed nimi scenк w gікbokim szoku. 

-  Nie  zwracajcie  na  nich  uwagi  -  powitaі  ich  Leo,  podchodz№c  z  Janie.  -  Zajmuj№  siк  organizacj№ 

њ

lubu.  Okazuje  siк,  їe  to  bкdzie  wielkie  przedsiкwziкcie.  Telewizja  i  te  sprawy  -  dodaі,  szczerz№c  zкby.  - 

Oczywiњcie moїecie wpaњж! 

Janie daіa mu kuksaсca w bok. 

background image

- To miaіo byж skromne, kameralne przyjкcie w rodzinnym gronie! Obiecaіeњ! 

- Sama im to powiedz, kochanie! 

Hettie nie wytrzymaіa i wybuchіa њmiechem. Zdesperowana Janie popatrzyіa na opiekunkк. 

-  Nie  patrz  tak  na  mnie,  rybko  -  z  trudem  wydusiіa  Hettie.  -  Moїe  tego  nie  pamiкtasz,  ale  wszystkie 

њ

luby braci Hart byіy gіoњne w caіej okolicy. Leo tak samo spiskowaі przy organizowaniu przyjкж weselnych 

dla Dorie, Tiry, Tess i Meredith. Nadszedі sіodki czas na rewanї. 

- Obawiam siк, їe Hettie trafiіa w dziesi№tkк - powiedziaі Leo z szerokim uњmiechem. - Ale spуjrz na 

to  z  dobrej  strony,  najdroїsza.  Moїemy  usi№њж  sobie  spokojnie  i  czekaж  na  rozwуj  sytuacji.  Oni  zajm№  siк 

kaїdym drobiazgiem. 

- A moja suknia? - niepokoiіa siк Janie. 

- Moїesz im zaufaж. Dziewczyny maj№ doskonaіy gust. Na ogуі! - zaњmiaі siк Leo. 

Њ

lub  byі  iњcie  krуlewski.  Mimo  їe  przygotowania  trwaіy  zaledwie  kilka  dni  i  їe  zbliїaіo  siк  Boїe 

Narodzenie,  wszystko  poszіo  jak  po  maњle.  Zaproszono  ministra,  szefa  telewizji,  napisano  artykuі  do  gazety, 

posіano  krуtki  film  do  wiadomoњci  telewizyjnych.  Suknia  przybyіa  w  nocy  poczt№  kuriersk№,  pierњcionek  i 

obr№czki z samego rana zostaіy odebrane przez њwiadka, a firma cateringowa zajкіa siк przyjкciem z podziwu 

godnym  smakiem  i  profesjonalizmem.  Nic,  absolutnie  nic,  nie  zawiodіo.  Nawet  pogoda  byіa  piкkna,  jak  na 

zamуwienie. 

Oczywiњcie  nie  mogіo  zabrakn№ж  rуwnieї  baldachimu  przybranego  kwieciem,  pod  ktуrym  mіodzi 

zіoїyli maіїeсsk№ przysiкgк. 

- Jesteњ najpiкkniejsz№ pann№ mіod№ na њwiecie. Bкdк ciк czciі i kochaі aї do њmierci - szepn№і 

Leo. A gdy przyszedі czas, by ucaіowaж pannк mіod№, zіoїyі na ustach Janie drї№cy pocaіunek. 

Wњrуd  rozentuzjazmowanych  okrzykуw  i  oklaskуw,  mіoda  para  poprowadziіa  goњci  do  domu  na 

przyjкcie weselne. 

Uczta byіa wystawna, alkohole wyborne, dania wyrafinowane i niepowtarzalne. Oczywiњcie nie obyіo 

siк  bez  szalonych  taсcуw  i  swawoli.  Jednak  mіodej  parze  nie  w  gіowie  byіa  caіonocna  zabawa.  Gdy  minкіa 

pуіnoc,  instrumenty  zostaіy  dyskretnie  schowane,  przedstawiciele  mediуw  subtelnie  wyproszeni,  a  goњcie 

domyњlnie, jeden po drugim, opuњcili progi domu nowoїeсcуw. 

Nareszcie zostali sami. 

Leo spojrzaі na swoj№ їonк pіomiennym wzrokiem. 

- Teraz bкdziesz juї tylko moja - szepn№і, bior№c j№ na rкce. Zaniуsі j№, lekk№ jak piуrko, na gуrк 

do sypialni. 

Zamkn№і drzwi na klucz, zasun№і zasіony i wyі№czyі telefon. 

- Nie bуj siк mnie - powiedziaі, widz№c niepewnoњж maluj№c№ siк na twarzy Janie. - Bкdк delikatny 

- szepn№і, caіuj№c j№ czule. 

Najpierw  na  podіogк  wolno  opadі  welon  i  wianuszek  z  konwalii,  potem  na  toaletce  znalazіy  siк 

niezliczone  szpilki  do  wіosуw.  Nastкpnie  Leo  zdj№і  z  Janie  sukniк  z  trenem  i  halkк,  gorset,  poсczochy  i 

wytworn№,  jedwabn№  bieliznк.  Jego  oczy  i  usta  przez  caіy  czas  mуwiіy  dziewczynie,  їe  jest  najcenniejszym, 

najbardziej zachwycaj№cym skarbem. 

Gdy juї oboje byli nadzy, Leo delikatnie poіoїyі Janie w jedwabnej poњcieli. 

Drїaіa z poї№dania i niepokoju. 

background image

Pochyliі  siк  i  ucaіowaі  jej  brzuch,  uciszaj№c  t№  cich№  pieszczot№  jej  lкk.  I  nagle  ogarn№і  j№ 

caіkowity spokуj. Z radoњci№ czekaіa na cielesne speіnienie ich wzajemnej miіoњci. 

A potem ich ciaіa koіysaіy siк w jednym, wspуlnym rytmie. 

Janie poczuіa nagіy bуl, ktуry niby ostrze przenikn№і jej wnкtrze. To trwaіo zaledwie moment, bo juї 

po chwili ogarnкіa j№ niewysіowiona rozkosz. 

Nie wiedziaіa, czy trwaіo to jedynie minuty, czy caі№ wiecznoњж. 

W koсcu speіniіo siк. 

Oboje  drїeli,  a  Janie  poczuіa  іzy  na  swoim  policzku  i  nie  wiedziaіa,  czy  jej,  czy  jego.  Niewaїne. 

Stanowili jedno. 

- Jak siк pani miewa, pani Hart? - szepn№і Leo, patrz№c z miіoњci№ w jej oczy. 

- Doskonale, a pan? - odparіa i przytuliіa siк do niego tak mocno, jakby od tego zaleїaіo jej їycie. Nigdy 

nie przypuszczaіa, їe miіoњж fizyczna moїe byж tak wspaniaіa i їe od pierwszego razu czeka j№ tyle rozkoszy. 

- Cуї to za noc - westchn№і Leo, gіaszcz№c jej aksamitn№ skуrк. - Nie wiedziaіem, їe seks moїe byж 

tak  piкkny.  Jeszcze  nigdy  mi  siк  to  nie  zdarzyіo.  My  naprawdк  siк  kochaliњmy,  Janie.  Wiesz,  co  prуbujк  ci 

powiedzieж? 

- Їe mnie kochasz? 

-  Tak.  Kocham  ciк.  Caіym  sercem.  Zrozumiaіem  to  wtedy,  gdy  zleciіem  ci  to  zadanie  w  “Shea”.  A 

potem,  kiedy  zaatakowaі  ciк  Clark,  zdaіem  sobie  sprawк,  їe  gdybym  ciк  straciі,  umarіbym.  Od  tamtego 

momentu do њlubu zostaі juї tylko krok. 

- A ja kocham ciк od dwуch lat - szeptem odparіa Janie, gіaszcz№c jego twarz. - Od kiedy przyniosіeњ 

mi  tк  zwiкdі№  stokrotkк.  Pamiкtasz?  A  ja  nie  zamieniіabym  tego  nкdznego  kwiatka  na  їaden,  choжby 

najpiкkniejszy, bukiet њwiata. 

- Strasznie siк z ciebie naњmiewaіem. - Leo pokrкciі gіow№ z їalem. - Byіem najwiкkszym idiot№ na 

њ

wiecie. Wybaczysz mi to, najdroїsza? 

-  Zastanowiк  siк.  W  porz№dku,  ale  pod  jednym  warunkiem!  Musisz  kochaж  siк  ze  mn№  co  noc.  I 

przez  caі№  noc!  Przynajmniej  przez  pierwszy  rok  maіїeсstwa  -  dokoсczyіa,  marszcz№c  nosek.  -  Potem  siк 

zastanowiк! 

- Masz to jak w banku - rozeњmiaі siк Leo. - Moїe zaczniemy od zaraz, їoneczko? 

Nowy  rok  rozpocz№і  siк  dramatycznymi  wydarzeniami.  John  Clark,  usiіuj№c  zdobyж  pieni№dze  na 

renomowanego adwokata dla brata, dokonaі napadu na bank. Na szczкњcie straїnicy byli lepsi od niego. Clark 

strzelaі, prуbuj№c siк broniж, ale chybiі. Jego przeciwnicy strzelali celniej, a jeden strzaі okazaі siк њmiertelny. 

Jack  Clark,  wbrew  staraniom  zastкpcy  naczelnika  policji,  Griera,  uzyskaі  zgodк  na  wziкcie  udziaіu  w 

pogrzebie brata. Wykorzystaі oczywiњcie okazjк, by uciec i jak dot№d nadal pozostawaі na wolnoњci. 

Caіe Jacobsville aї wrzaіo od tych szokuj№cych wieњci. Leo nie odstкpowaі Janie na krok, wiedz№c, 

ї

e mњciwy Jack moїe szukaж rewanїu. Zreszt№ przebywanie caіy czas z їon№ staіo siк nowym zwyczajem Leo. 

Mіodzi  maіїonkowie  spкdzali  razem  caіe  dnie.  Oczywiњcie,  zgodnie  z  їyczeniem  Janie,  ci№gle  chodzili 

niedospani. 

-  Nie  wiem,  czy  ci  mуwiіam,  kochanie  -  szepnкіa  Janie  wtulona  w  mкїa.  -  Marilee  dzwoniіa  do  mnie 

wczoraj. 

background image

-  Leo  zesztywniaі.  -  Nie  denerwuj  siк,  chciaіa  nas  tylko  przeprosiж.  Wybiera  siк  do  Londynu,  by 

odwiedziж babciк. 

- Nie wiem, czy to dla mnie wystarczaj№co daleko - odparі chіodno Leo. 

-  Chyba  musimy  jej  wybaczyж,  kochanie.  Moїe  gdyby  nie  ona,  nie  bylibyњmy  dzisiaj  razem?  -  Janie 

uњmiechnкіa siк promiennie. - Їyczyіam jej dobrej podrуїy. 

- A wiкc niech jej bкdzie na zdrowie - zgodnie powiedziaі Leo. - Sіyszaіaњ, їe Cash Grier zakochaі siк 

w Tippy Moore? - zapytaі po chwili. - Judd i Christabel znуw s№ razem. 

- Tak. Choж nie jestem pewna, czy Grier wіaњnie takiej kobiety potrzebuje. - sennie odparіa Janie. - Do 

niego pasowaіaby jakaњ ciepіa, sіodka osoba. A Tippy to ponoж harpia. 

-  Co  ty  moїesz  wiedzieж  o  harpiach,  najdroїsza?  -  zaњmiaі  siк  Leo.  -  Jesteњ  jedn№  z  najsіodszych, 

najlepszych istot, jakie znam. Oczywiњcie, oprуcz mnie - zachichotaі. 

- Leo! Nie grzeszysz skromnoњci№! 

- Ale przecieї sama nieraz tak mуwiіaњ! Ostatnio godzinк temu! 

Janie wybuchіa њmiechem. 

- No dobrze, muszк przyznaж, їe jesteњ sіodki. Ale teraz daj mi spaж. 

I po chwili Janie zasnкіa z bіogim uњmiechem na ustach. 

Leo  patrzyі  na  њpi№c№  їonк  z  bezgraniczn№  miіoњci№,  wci№ї  nie  mog№c  uwierzyж  w  swoje 

szczкњcie. 

- Marzenia - nagle usіyszaі cichy szept Janie. 

- Sіucham, kochanie? - Nachyliі siк do jej ust. 

- Marzenia siк speіniaj№ - wyszeptaіa przez sen. 

- Tak, kochanie. Marzenia siк speіniaj№ - szepn№і Le i zasn№і.