background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

Rozdział 6 

Pociąg  Eurostar  pędzi  w  stronę  Londynu.  Opieram  czoło  o  szybę  i  patrzę  jak 

francuska wieś przemyka mi przed oczami. Moja podróż udała się lepiej, niż mogłam to sobie 

wymarzyć.  Jestem  opuchnięta  i  obolała,  ale  szczęśliwa.  Kiedy  Dominic  wrócił  wczoraj  w 

nocy,  to  spałam.  Rano,  gdy  obudziliśmy  się  w  łóżku  razem,  bez  słowa  zaczął  się  ze  mną 

kochać.  Jego  silny  wzwód  czułam  między  nogami  i  tak  się  w  tym  zatraciłam,  że  nie 

wiedziałam  gdzie  jestem.  To  było  szybkie  i  gwałtowne,  a  wypełniający  mnie  penis,  był 

doskonałym sposobem na rozpoczęcie dnia. Potem wstał i wziął prysznic. 

Atmosfera  przy  śniadaniu  była  bardzo  dziwna:  intymna  ale  jeszcze  zdystansowana. 

Znamy się dość dobrze, a jednak można było wyczuć, że jesteśmy pod pewnymi względami 

wciąż dla siebie obcy. 

Kiedy  zapytałam  go,  dlaczego  nie  odpowiedział  na  żadną  z  moich  wiadomości, 

spojrzał na mnie pytająco. Trwało to chwilę, zanim zorientowaliśmy się, że wysyłałam je na 

nieistniejące konto e-mail i telefon. 

- Wszystko zwróciłem do firmy, kiedy odszedłem od Dubrovski - wyjaśnił Dominic. 

- Mam nowy telefon i nowy e-mail – dodał. 

Jadąc  do  domu  uświadamiam  sobie,  że  nadal  nie  wiem,  na  czym  stoję.  Dominic 

powiedział,  że  jedzie  teraz  do  Czarnogóry  spotkać  się  z  jakimś  multimilionerem  na  jego 

jachcie,  ale  nie  mówił  co  potem.  Mam  wrażenie,  że  jest  gotowy  do  korzystania  z  naszych 

relacji, kiedy udajemy innych ludzi, ale nie jest gotów do zaufania swojemu sercu. 

 

Teraz zna już prawdę. Muszę tylko dać mu trochę czasu żeby to przemyślał. 

 

Jestem pewna, że to co się między nami wydarzyło, na długo zostanie mu w pamięci. 

Jak można nie chcieć więcej tych wspaniałości, które razem robiliśmy? Drżę lekko na samą 

myśl  klapsa  -  jego  zachwycającego  mrowienia  i  dotyku  jego  dłoni  na  moim  nagim 

wrażliwym, czerwonym tyłku. 

Był taki słodki, kiedy rozstawaliśmy się rano. Całował mnie czule i obiecał, że będzie 

ze mną w kontakcie. 

Ale jak mamy być razem, kiedy Dominic podróżuje po całym świecie? 

Już  za  nim  tęsknie,  tak  bardzo,  że  aż  boli.  Pociąg  pędzi  i  mnie  od  niego  oddala. 

Zastanawiam się, jak mam znieść naszą rozłąkę, i kiedy znowu go zobaczę. 

Pamiętam ostatnie jego słowa dzisiejszego ranka: 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

-  Nie  zapomnij  Beth,  że  musisz  zerwać  wszelkie  kontakty  z  Dubrovski  i  to 

natychmiast. Powiedz Markowi, że nie możesz już się nim współpracować. 

Wiem, że Dominic potrzebuje tej gwarancji zanim, ponownie zaangażuje się. 

 

Ale w jaki sposób mam to zrobić żeby nie zniszczyć Marka? 

 

W porze lunchu jestem w Londynie. Trudno mi uwierzyć, że jeszcze wczoraj rano nie 

miałam pojęcia, gdzie jest Dominic. Nadal czuję jego pocałunki i sztywność w kościach od tej 

całej  aktywności  fizycznej.  Staram  się  opanować  głos  w  mojej  głowie,  który  pyta  mnie,  na 

jakim  etapie  jest  nasz  związek,  i  jak  mam  zamiar  pozbyć  się Andrei  z  mojego  życia.  Teraz 

muszę, pomyśleć o mojej nieusprawiedliwionej nieobecności w pracy. 

Z St Pancras kieruję się do domu, żeby przebierać się i pójść do biura Marka. Kiedy 

docieram na miejsce jest wczesne popołudnie a Caroline właśnie wychodzi: 

-  O  cześć,  Beth,  kochanie  -  mówi,  ubierając  zrobione  na  drutach  pomarańczowe 

rękawiczki. 

- Właśnie jadę z wizytą do Marka. 

- Czy mogę z tobą jechać? Chciałbym się z nim zobaczyć. 

Patrzy na mnie przez chwilę i mówi: 

- Dlaczego nie? Jestem pewna, że  kiedy cię zobaczy, to  nastrój  mu  się poprawi.  Bez 

względu na to, jak wygodny jest szpital, zawsze jest tam coś przygnębiające, prawda? 

Macha ręką i taksówka zatrzymuje się przy krawężniku. 

-  The  Princess  Charlotte  Hospital,  proszę  –  otwiera  drzwi  taxi,  a  łzy  lecą  jej  po 

policzkach. 

Obie usadawiamy się z tyłu i jedziemy w kierunku dzielnicy Kensington. 

- Byłaś bardzo zajęta, Beth? – pyta Caroline, poprawiając płaszcz. 

Kiwam głową. 

- Opowiem Markowi o wszystkim.  

- Nie chcę go martwić pracą, chociaż.... - mówi szybko -... on dobrze sobie radzi i jest 

o wiele bardziej radosny niż wczoraj, nie ma potrzeby go martwić. 

-  Rozumiem  -  Właśnie  wtedy  poczułam,  że  mój  telefon  wibruje.  Wyjmuję  go  z 

kieszeni i sprawdzam. Jest to sms z nowego numeru Dominica. 

 

Chcę ponownie zobaczyć Rose. Ona świetnie się ze mną pieprzy. 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

 

Mój żołądek wykonuje salto, a myślami wracam do orgazmów. To sprawia, że ciężko 

oddycham. 

- Czy wszystko w porządku? - pyta Caroline. - Jakieś złe wieści?  

- Nie, nie, wszystko jest w porządku - mówię. 

Odpisuję Dominicowi: 

 

Rosa  też chce się z Tobą zobaczyć. Będzie Ci posłuszna. Kiedy to będzie możliwe? 

 

Niemal natychmiast otrzymuję odpowiedz: 

 

Wkrótce. Powiedz Rose, że jestem kochającym Panem, jeśli ona jest chętną i posłuszną 

pokojówką. 

 

Czytając  to,  czuję  mrowienie  z  podniecenia.  Pamiętam  wczorajszą  karę  Rosy  i  jego 

rozgrzaną  dłoń  pieszczącą  mój  tyłek. A  kiedy  zsunął  rękę  niżej,  moja  wilgotna  płeć  już  na 

niego czekała - gotowa. 

 

Przestań  -  karcę  samą  siebie  -  nie  możesz  tak  myśleć,  kiedy  Caroline  siedzi  obok 

Ciebie w taksówce. 

 

Ona  jest  nieświadoma  tego,  o  czym  myślę.  Wpatruje  się  w  wystawy  sklepowe, 

przyozdobione światełkami Bożonarodzeniowymi. 

Zatrzymujemy  się  przy  szpitalu  i  Caroline  płaci  taksówkarzowi.  Wchodzimy  do 

środka  i  od  razu  można  poczuć  zapach  szpitala,  ten  cytrusowy  aromat,  który  mówi  o 

sterylnych powierzchniach. Duża choinka błyszczy dekoracjami, ale nie czuć tu magii świąt. 

Caroline  po  rozmowie  w  recepcji,  wskazuje  mi  drogę  do  pokoju  Marka.  Jestem 

zdenerwowana,  bo  nie  wiem  czego  mogę  się  spodziewać.  To  nie  jest  miejsce  pasujące  do 

niego. On jest taki elegancki i dobrze ułożony. Jak może być w takim miejscu? 

W  pokoju  pielęgniarek  musimy  umyć  i  zdezynfekować  ręce,  ubrać  fartuchy  i  już 

jesteśmy gotowe na spotkanie z Markiem. Carolina puka do drzwi, otwiera je i wchodzi. Idę 

za nią. 

Pokój  jest  całkiem  przyjemny  i  dobrze  wyposażony,  jednak  fotele  i  telewizor  nie 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 
ukryją jego prawdziwego celu. Zdominowany przez duże szpitalne łóżko i przez sprzęt, który 

go otacza: kroplówki i maszyny do monitorowania parametrów życiowych, w łóżku, na pół 

siedząco, dżemie Mark. Jest bardzo chudy i wgnieciony w białe poduszki. Ma zabandażowaną 

szyję  i  spuchnięte  usta.  Podchodzimy  bliżej,  lekko  otwiera  oczy  i  delikatnie  się  uśmiecha. 

Jestem w szoku, jak źle i słabo wygląda, jakby był zmęczony. 

- Cześć, staruszku - przywitała się Caroline i pocałowała go czule. - Jak się czujesz? 

Beth, przyszła ze mną, żeby się z tobą przywiać. Tęskniła za tobą, biedactwo. 

Robię krok do przodu i uśmiecham się. 

-  Cześć,  Mark.  Jak  się  masz?  Caroline  powiedziała,  że  operacja  zakończyła  się 

sukcesem. 

Kiwa głową i mówi: 

- Trudno mówić. - Głos ma tak zniekształcony że trudno zrozumieć. 

- Język nadal spuchnięty? - pyta Caroline siadając na krzesło obok łóżka. 

Mark przytakuje. 

- Boli?  

Kiwa głową dobitnie. Odwraca głowę wskazując kroplówkę: 

- Kochana morfina! – rozumiemy i śmiejemy się wszyscy.  

Patrzy na mnie i uśmiecha się, bardziej oczami niż ustami. 

- Wszystko ok - mówi swoim nowym, grubym głosem. 

Widać, że może mówić tylko krótkimi frazami, to dziwne, bo to nie jest w jego stylu. 

Nigdy tak nie mówił. 

- Tak, w porządku.- Uśmiecham się ponownie, starając przekazać, że nie ma się o co 

martwić. 

Mówi coś niezrozumiale i musi powtórzyć to kilka razy, zanim zdaję sobie sprawę, że 

on mówi: 

- St Petersburg. 

- Ach  tak,  podróż.  -  Czuję  jakby  to  było  wieki  temu,  a  nie  dwa  dni.  Uśmiecham  się 

ponownie  i  zastanawiam  się,  co  powiedzieć.  Zamierzałam  być  z  nim  całkowicie  szczera  i 

powiedzieć mu, że obraz jest fałszywy, ale teraz kiedy widzę, że jest z nim naprawdę źle, nie 

mogę tego zrobić. On będzie wiedział od razu, co to oznacza. Do publicznych wiadomości już 

zostało  podane,  że  Mark  jest  człowiekiem,  który  ustalił  autentyczność  Fra  Angelico.  Na 

pewno odbije się to  na jego reputacji, mimo  zapewnień Andrei  o ochronie.  Nie zrobię tego 

teraz, gdy on leży bezradny w szpitalnym łóżku. 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

- Obraz? - pyta Mark. 

Kiwam głową, nadal uśmiechając się i mając nadzieję, że wyglądam szczerze. 

- Tak, widziałam go. Jeszcze nie doszli do ostatecznych wniosków, ale jest nadzieja. 

Czy  to  wystarczy,  żeby  uspokoić  Marka?  Kiwa  głową,  odpręża  się  i  wygląda  na 

zadowolonego. 

-  Wystarczy  już  tych  rozmów  na  temat  pracy  -  Caroline  beszta  nas,  wskazując  bym 

usiadła. 

- Porozmawiajmy o czymś innym. Beth, jedziesz do domu na święta? 

Godzinę później wychodzimy z pokoju Marka. Cieszył się z naszego towarzystwa, ale 

to go również wyczerpało. Mam pewne obawy. On tak szybko nie wróci do siebie. Jak u licha 

mam ukrywać przed nim prawdę i czy powinnam? 

Dzień  dobiega  końca,  nie  wracam  już  do  Belgravia.  Powinnam  wrócić  do  domu  i 

zobaczyć się z Laurę, która wysyłała mi regularnie smsy, aby upewnić się, że jestem cała po 

powrocie z Paryża. 

Nagle dostaję e-mail: 

 

Pomocy!  Jestem  na  imprezie  z  pracy  z  Erlandem  w  Travellers!  Nie  znam  nikogo. 

Przyjdź, napij się ze mną grzanego wina i uratuj mnie, jeśli możesz... 

 

Doskonale. Co mam zrobić. Jestem pewna, że James mi poradzi. 

Posmarowałam tylko błyszczykiem usta i około dwadzieścia minut później jestem w 

Travellers Club na Pall Mall. Nie jestem ubrana jak na wigilię, ale mi to nie przeszkadza, nie 

chcę nikomu zaimponować. Idę do biblioteki w Travellers, gdzie pokój jest już pełen ludzi. To 

jest  staromodny  klub  dżentelmeński  i  stosunek  mężczyzn  do  kobiet  jest  jak  10:1,  co 

przypuszczam wynika również z faktu, że krawcy tak jak Erland są najczęściej mężczyznami. 

Dostrzegam Jamesa niemal natychmiast, bo jest wysoki, a także dlatego, że stoi sam, patrząc 

na frez gipsowy, który rozciąga się na ścianie aż do sufitu. 

Podchodzę, staję obok niego i patrzę w górę na klasyczne rysunki zebrane na białym 

tle: 

- Bardzo imponujące. Podobnie jak Elgin Marbles, ale mniejszy - mówię. 

James spuszcza na mnie wzrok. 

- Beth - mówi z uśmiechem - Hurra, że tu jesteś! - przytula i całuje w oba policzki. - 

Co  za  wyczucie.  Tak,  ten  piękny  frez  jest  kopią  Elgin  Marbles.  Jak  się  masz,  cukiereczku? 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

Pozwól, że postawię ci drinka. Erland flirtuje cały czas z połową Savile Row. Zabawmy się. 

Chwilę  później  trzymam  kubek  grzanego  wina,  silnie  pachnący  cynamonem, 

goździkami i pomarańczą i opowiadam Jamesowi ostatnie wydarzenia. Jaka to ulga zwierzyć 

się komuś z tego, co działo się w St Petersburg. On mnie rozumie, pojmując konsekwencje. 

- Oh, kochanie - mówi z powagą - Biedny Mark. To jest złe, to jest bardzo złe. 

- Teraz, kiedy jest z nim tak bardzo kiepsko, nie byłam w stanie mu tego powiedzieć. 

To ostatnia rzecz, której teraz potrzebuje. 

James z powagą pokręcił głową 

-  Oczywiście.  Ale  w  pewnym  momencie  będziesz  musiała  mu  o  wszystkim 

powiedzieć. 

-  Czy  na  pewno?  Wiem,  brzmi  to  koszmarnie,  ale  może  mogłabym  przekonać 

Dubrovski do zachowania tego w tajemnicy. 

-  W  nieskończoność?-  James  kręci  głową  -  Niby  jak?  No,  chyba  że  dostałeś 

niezwykłej siły perswazji. 

Patrzy  ma  mnie  z  zainteresowaniem  przez  soczewki  małych  okularów  w  złotej 

oprawie. 

-  Dostałaś  jakiś  rodzaj  kontroli  nad  Andrei  Dubrovski?  Czy  to  znaczy,  że  nasz 

przyjaciel Dominic należy do historii? 

- Oczywiście, że nie - mówię z oburzeniem - Oh, James. To jest takie skomplikowane 

- wzdycham. 

-  Bez  wątpienia  jest.  Ostatnim  razem  kiedy  cię  widziałem,  byłaś  przekonana,  że 

Dominik sypia z Anną. Czy to już zostało wyjaśnione? 

Kiwam głową. 

-  Ona  próbowała  namieszać  nam  w  głowach,  chciała  nas  rozdzielić.  Jest  jednak  coś 

tajemniczego w tym - wciąż nie mam pojęcia, skąd tyle wiedziała o Dominicu i o mnie, oraz o 

szczegółach  naszych  relacji.  Dominic  przysiągł,  że  nie  powiedział  jej,  a  ja  mu  wierzę.  W 

sumie odgadłam coś innego: Anna podała mi środek usypiający, tej nocy w katakumbach i na 

pewno to nie Andrei pieprzył się ze mną. Jestem tego pewna. 

-  Świetnie,  co  za  ulga  -  mówi  James  z  uśmiechem  -  Cieszę  się,  że  to  zostało 

wyjaśnione. 

-  Tak...-  mówię  wolno  -...  ale Andrei  wyraźnie  dał  do  zrozumienia,  że  interesuje  się 

mną. On chce bym zapomniała o Dominicu i była z nim. 

- Wiele dziewczyn skorzystałaby z szansy - James zauważa. - Jest przystojny i bogaty. 

background image

Sadie Mathiews „Obietnice po zmierzchu”

 

 

 

 

 

tłumaczenie: marton 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

korekta: Kaya

 

 

- Nie dbam o to – odpowiadam. - Kocham Dominika i to wszystko na ten temat, wiesz 

o tym. 

James uśmiecha się do mnie 

- Wiem to. Nie mogłabyś być, ani z Andrei Dubrovski, ani ze mną. Jesteś prawdziwą 

romantyczką. Miłość albo nic. 

- Absolutnie. Miłość albo nic! - Uśmiecham się do niego 

- Więc gdzie jest boski Dominic? 

-  Pracuje  za  granicą.  To  nie  będzie  łatwe,  ale  jestem  pewna,  że  wypracujemy  jakiś 

mechanizm, jak być razem. 

- Znajdziesz sposób - mówi James pocieszająco. - Wy dwoje zawsze znajdziecie drogę 

do siebie, jestem tego pewien. 

Sączę grzane wino. To nie jest takie proste, jak by się wydawało, ale mam nadzieję, że 

szybko  takie  będzie.  Tym  razem,  kiedy  ja  i  Dominic  będziemy  razem,  nic  już  nas  nie 

rozdzieli. 

 


Document Outline