Rozdział czwarty
Kiedy tylko zamknęły się drzwi powozu opuszczającego ulicę Gracechurch
panna Bingley dała wyraźnie wszystkim do zrozumienia, jak gardzi
towarzystwem, w którym przed chwilą przebywała.
- Oh, Luiso, było gorzej niŜ mogłam sobie wyobrazić. Dom był taki zniszczony,
meble niemodne, a słuŜący niedbali.
- Owszem siostro, ale mimo to jestem pewna, Ŝe na nasze przybycie zwołano
całą ich słuŜbę.
Siostry roześmiały się, a panna Bingley kontynuowała:
-A co myślisz o ich chlebodawczyni? Pani Gardiner chyba uwaŜa siebie za
modną kobietę.
- Niewątpliwie. Próbowała porównywać nawet krój swojej sukni do mojej. A co
myślisz o tych wszystkich dzieciach? Pozwolenie im na bieganie bo całym
domu, kiedy sama przyjmuje gości jest zdecydowanym barbarzyństwem.
- Ledwo ukryłam zdziwienie, kiedy cała ta gromada weszła do pokoju. I
oczywiście jej serwis był niekompletny, nie podali teŜ świeŜych owoców.
Równie dobrze mogła nas niczym nie częstować.
Kiedy damy kontynuowały dyskusję w tym tonie, panowie milczeli. Bingley
zerkał na Darcy'ego, który zrozumiał jego niewypowiedziane pytanie. Pierwszy
raz w Ŝyciu Darcy cieszył się z obecności jego sióstr, bo potrzebował czasu Ŝeby
zdecydować, co ma powiedzieć przyjacielowi na temat panny Bennet. Kiedy
jednak siostry zaczęły rozmawiać o Jane, Bingley nie potrafił usiedzieć w ciszy.
- Nawet Jane wyglądała dziś nijako. Widząc ją nie mogłam pojąć, dlaczego
uwaŜałam ją kiedyś za piękną - powiedziała panna Bingley - Zgadzasz się ze
mną?
- O tak, Caroline, jestem tego samego zdania. Nie wydaje mi się Ŝeby jej wygląd
wykraczał w jakikolwiek sposób poza przeciętność.
Tu wtrącił się Bingley:
- Myślę, Ŝe wyglądała dziś bardzo dobrze. W rzeczy samej lepiej niŜ
kiedykolwiek dotąd.
- Jak moŜesz tak mówić, Charles? - spytała niedowierzająco panna Bingley -
Była zmęczona i blada i było oczywiste, Ŝe nie poświęciła dziś specjalnej uwagi
swojemu wyglądowi. Co pan o tym myśli, panie Darcy?
Pan Darcy miał nadzieję, Ŝe nie zostanie wciągnięty do dyskusji.
- UwaŜam, Ŝe wyglądała tak samo jak zwykle - odpowiedział.
Nie uszła jego uwagi przygnębienie Bingley'a, który uznał, Ŝe odpowiedź
przyjaciela jest zapowiedzią jego opinii o uczuciach panny Bennet.
- ZauwaŜyłam teŜ, Ŝe przyjęła nas chłodno i z dystansem - dodała pani Hurst.
- Muszę się zgodzić - powiedziała panna Bingley - Jestem pewna Ŝe odwiedziła
nas kilka dni temu tylko dlatego, Ŝe czuła się zobowiązana. Ale nie zauwaŜyłam
z jej strony Ŝadnej chęci by odnowić naszą wcześniejszą zaŜyłość, ani teraz ani
wtedy.
- UwaŜam, Ŝe była przyjazna wobec wszystkich z nas - odparował Bingley - a
szczególnie was dwóch.
- Och, Charles - powiedziała panna Bingley rozdraŜnionym tonem - zawsze
widzisz tylko to co chcesz, dlatego nie moŜna polegać na twoim osądzie.
Darcy zauwaŜył, Ŝe po reprymendzie siostry przyjaciel znów na niego spojrzał.
Jej komentarz okazał się wystarczający, aby zmusić Bingley'a do pogrąŜenia się
w ciszy.
Nie znajdując nic więcej do skrytykowania z pannie Bennet, panna Bingley
znalazła nowy obiekt.
- Najgorszą częścią całej wizyty była konieczność znoszenia obecności panny
Elizy Bennet.
Darcy nie zareagował. Wiedział Ŝe ten atak był skierowany w jego stronę i nie
pokazał Ŝadnych zewnętrznych oznak pogardy dla komentarzy panny Bingley.
- Naprawdę - kontynuowała - jej nagłe pojawienie się było dla mnie szokiem.
Co ona sobie myślała przyjeŜdŜając tak nagle do miasta?
- Zastanawiasz się co wpłynęło na zmianę jej planów? - spytała panna Hurst.
- Pojawiła się w domu krewnych zadziwiająco szybko po wizycie panny Bennet
u nas i jej spotkaniu z naszym bratem.
Darcy jak dotąd nie zastanawiał się dlaczego Elizabeth przyjechała do miasta.
Teraz rozwaŜał, czy zdecydowała o tym wizyta jego i Bingleya w domu jej
krewnych. Szybko przekalkulował w myślach czy minęło wystarczająco duŜo
dni, Ŝeby dostała list napisany po ich pierwszej wizycie, zaplanowała wyprawę i
przyjechała do Londynu. Czy przybyła tu w nadziei, Ŝe znowu postawi się na
jego drodze? Przywołał w pamięci ostatni raz kiedy przebywali razem. Było to
na balu w Netherfield, kiedy z nią tańczył. WyróŜnił ją spośród innych i
podejrzewał, Ŝe mogło to dać jej wskazówkę co do admiracji jaką wobec niej
Ŝ
ywi. Czy moŜliwe było, Ŝe chciała ponownie się z nim spotkać, bo liczyła na
oświadczyny? Ale dlaczego była dziś wobec niego taka nieuprzejma? Jego
odpowiedź była natychmiastowa, bo wierzył Ŝe jest inna i Ŝe nie zniŜyłaby się
do takiej taktyki. Nie chciał nawet myśleć, Ŝe mogła być tak wyrachowana,
niemniej były powody dla których mogłoby to być prawdą. Wszystkie korzyści
z ich związku odniosłaby tylko ona. CzyŜby mimo wszystko była taka sama jak
inne kobiety, które znał? Mimo nadziei, Ŝe tak nie jest, musiał przyznać Ŝe w
pewnej części czuł satysfakcję na myśl Ŝe przyjechała do Londynu ze względu
na niego.
W tym samym czasie panie nadal rozmawiały.
- Ledwo utrzymałam powagę kiedy wparowała do pokoju taka zarumieniona od
przebywania na dworze. Tym razem nie miała chorej siostry, która była
usprawiedliwieniem gdy ostatnio pojawiła się rozczochrana i bez tchu -
powiedziała pani Hurst.
- Bez wątpienia Louiso, dziewczyna która ma tak mało wrodzonej urody albo
elegancji powinna nauczyć się zachowywać z większą....
"Przebiegłością", pomyślał sarkastycznie Darcy, kiedy panna Bingley szukała
odpowiedniego słowa.
- ... delikatnością - dokończyła.
- Trudno się dziwić, Ŝe nigdy nie nauczyła się odpowiednio zachowywać. Z
takimi rodzicami? - zapytała pani Hurst.
Dwie siostry roześmiały się i zaczęły przywoływać ordynarność najbliŜszych
krewnych Elizabeth.
- Ale być moŜe - powiedziała panna Bingley - ćwiczy po to, by nadać blasku
swoim oczom.
- Musi robić co się da, Ŝeby poprawić swój wygląd - zgodziła się pani Hurst.
- Z mojej strony - dołączyła się panna Bingley - Muszę przyznać Ŝe nigdy nie
widziałam w niej urody. Jej twarz jest za chuda, cera nie ma blasku, a jej rysy
nie są wcale regularne. Jej nos jest nijaki, bez charakteru. Zęby są znośne, ale
nic nadzwyczajnego, a jeśli chodzi o oczy, które ktoś kiedyś nazwał pięknymi,
nigdy nie mogłam dopatrzeć się w nich urody. Mają ostry, nieprzyjemny wyraz
który wcale mi się nie podoba. Jej zachowanie cechuje z kolei pozbawiona klasy
pewność siebie, która wydaje mi się nie do przyjęcia. Pamiętam, Ŝe kiedy
pierwszy raz poznaliśmy ją w Hartfordshire, byliśmy zdziwieni, Ŝe jest
uznawana za miejscową piękność. Szczególnie przypominam sobie, co pan
Darcy powiedział o niej jednej nocy, kiedy jadły obiad w Netherfied "Ona
pięknością! Prędzej nazwę jej matkę mędrcem" - Obie damy zachichotały, a
panna Bingley skierowała wzrok ku Darcy'emu i powiedziała:
- Ale później chyba zyskała w pana oczach i któregoś razu nazwał pan ją nawet
ładną.
Darcy rezolutnie milczał podczas całej tej przemowy i nie zaszczycił panny
Bingley odpowiedzią. Ale jego umysł nie zgadzał się z niczym, co mówiła.
KaŜdy punkt dotyczący was Elizabeth spotykał się ze sprzeciwem w jego
myślach.
Obaj dŜentelmeni byli zadowoleni, Ŝe powód zatrzymał się przed domem
Hursta. Krótko poŜegnali się z damami przed odjazdem do domu Darcy'ego.
Po kilku minutach panującej w powozie ciszy, pan Bingley wypowiedział to, co
najbardziej zajmowało jego myśli.
-Musisz wiedzieć, o co chcę cie zapytać - powiedział do Darcy'ego - powiesz mi
teraz, co myślisz na temat dzisiejszego zachowania panny Bennet? Na pewno
nie zgadzasz się z oceną moich sióstr na temat jej manier.
- Bingley, wiesz dobrze, Ŝe sądzę iŜ postępujesz bardzo nierozsądnie. Nie jest
jeszcze za późno, by zmienić zdanie. Nie zrobiłeś jak dotąd niczego, co by
angaŜowało twój honor - Bingley nie odpowiedział - Musisz rozwaŜyć, ile taki
związek będzie cię kosztował. Nic na nim nie zyskasz, a wręcz przeciwnie.
MałŜeństwo z nią cię zdegraduje i zniweczy wszystkie wysiłki jakie podjął twój
ojciec aby osiągnąć pozycję w towarzystwie. Pomyśl o jej koneksjach. Nie
chodzi tylko o to Ŝe nie przyniosą ci korzyści; ich pospolitość moŜe ci wręcz
zaszkodzić. Weź teŜ pod rozwagę brak wychowania jej rodziny. Zachowanie
wszystkich jej najbliŜszych krewnych, poza panną Elizabeth, jest hańbiące.
- RozwaŜyłem te sprawy. Nie myślę o niczym innym odkąd ostatni raz o tym
rozmawialiśmy.
- I nadal planujesz dokonać takiego wyboru?
- Darcy, ja ją kocham.
Darcy przez chwilę nic nie mówił, a wizerunek Elizabeth pojawił się w jego
umyśle. Zebrał się w sobie i powiedział:
- Zakochiwałeś się wcześniej i zakochasz znowu. Na pewno znajdziesz inną
młodą pannę spośród swoich znajomych która będzie odpowiednia i warta
miłości.
- W tej chwili nie wyobraŜam sobie, Ŝeby mogło mi na kimś zaleŜeć tak bardzo
jak na pannie Bennet.
- Rozumiem co czujesz - powiedział mimowolnie Darcy - Ale ta chwila minie i
z czasem o niej zapomnisz. Zakochasz się w kimś innym i twoje obecne
przywiązanie wyda ci się niczym w porównaniu z tym, co będziesz wtedy czuł.
Zamyślenie w jakie wpadł Bingley usłyszawszy to oświadczenie, dało
Darcy'emu nadzieję. Jednak po kilku minutach jego przyjaciel powiedział:
- Nie powiedziałeś mi jeszcze, czy uwaŜasz, Ŝe uczucia panny Bennet się
zmieniły?
Darcy westchnął.
- Nie mogę stwierdzić, czy kocha cię czy nie. Widoczne jest, Ŝe nie ma nic
przeciwko twoim atencjom. Jednak nie potrafię powiedzieć czy wynika to z
jakichś gorących uczuć czy z chęci zapewnienia sobie korzystnego związku.
- Nie uwaŜasz Ŝe jest wyrachowana?
- Sama z siebie nie, ale mogłaby wyjść za ciebie w interesie rodziny. Jestem
pewien, Ŝe jej matka poddałaby ją ciągłym perswazjom. Z pewnością
ś
wiadomość Ŝe robi coś dobrego dla rodziny mogłaby mieć duŜy wpływ na jej
decyzję. Sam mówiłeś o jej głębokiej trosce wobec bliskich. Zaiste, trudno by ją
było winić gdyby uległa tym wpływom. I nawet jeśli cię nie kocha, z pewnością
nie ma wobec twojej osoby Ŝadnych obiekcji - nie znalazłaby powodu, aby ci
odmówić. Byłoby głupio z jej strony odrzucić cię tylko z braku miłości. To co
wydaje się wyrachowaniem z twojej strony, ona moŜe uznawać za roztropność.
Nie ma Ŝadnego powodu by odrzucić twoje oświadczyny i kaŜdy by je przyjąć,
bez względu na jej uczucia. Ale małŜeństwo zawarte w tych okolicznościach by
się nie uszczęśliwiło, a degradacja jakiej doznałaby twoja rodzina nie jest warta
ryzyka.
Bingley znów zamilkł i rozmyślał o słowach przyjaciela. W końcu zapytał:
- Ale czy uwaŜasz, Ŝe być moŜe mnie kocha?
- Przyznaję, Ŝe istnieje taka moŜliwość - odpowiedział Darcy niechętnie - Ale
mam nadzieję Ŝe weźmiesz pod uwagę wszystkie niedogodności jakie
przyniósłby taki związek.
Bingley odpowiedział twierdząco i dojechali do domu Darcy'ego.
W tym samym czasie na ulicy Gracechurch po odjeździe pana Bingley'a i jego
towarzyszy, Jane i Elizabeth mogły w spokoju porozmawiać o wizycie.
- Mówiłam, Ŝe ciągle cię kocha, Jane - powiedziała Elizabeth - ChociaŜ nie
jestem rozumiem powodów, dla których nie wrócił do Netherfield.
- Nie jestem tak pewna jego uczuć jak ty, Lizzy.
Elizabeth wzięła swoją siostrę za rękę.
- Wiem Ŝe trudno ci uwierzyć, Ŝe nie powtórzy swojego poprzedniego
zachowania, ale nie mam wątpliwości Ŝe cię kocha. Wygląda, jakby był
zdecydowany poddać się uczuciu. Nie potrafię wyjaśnić jego poprzedniej
poraŜki, ale jestem pewna Ŝe maczały w tym palce jego siostry.
- JeŜeli to prawda, Lizzy, to co go powstrzyma przed ponownym
podporządkowaniem się ich perswazjom?
- Być moŜe lekka zachęta z twojej strony utwierdziłaby go w jego uczuciach.
Charlotte powiedziała mi kiedyś, Ŝe uwaŜa, Ŝe nie pokazujesz dostatecznie
swoich uczuć.
- Nie wiem co powinnam zrobić. Nie chcę wydać się mu bezczelna.
- Nie, oczywiście nie twierdzę, Ŝe powinnaś. Ale pan Bingley jest taki skromny,
Ŝ
e potrzebuje zapewnienia co do twoich uczuć. Z pewnością potrafisz mu to
okazać bez robienia niepotrzebnego przedstawienia.
- Być moŜe, jeŜeli wstąpi do nas znowu, spróbuję.
- JeŜeli? - roześmiała się Elizabeth - Oh Jane, bądź pewna Ŝe wróci!
Kiedy pani Gardiner wróciła do pokoju, trzy panie zaczęły rozmawiać o
wizycie. Pani Gardiner i Elizabeth były szczęśliwe widząc, Ŝe Jane nie nabrała
się na przebiegłe zachowanie sióstr pana Bingley'a, chociaŜ było jej trochę
przykro gdy zdała sobie sprawę z ich nieszczerości. Elizabeth była rozbawiona
ich postawą mimo Ŝe współczuła Jane, a pani Gardiner cieszyła się bo uwaŜała
Ŝ
e Bingley przyprowadził siostry jako dowód Ŝe jego obecne zaloty były
szczere. Obie siostry prawiły pani Gardiner komplementy, ale między słowami
czaiła się dezaprobata dla otoczenia w którym się znalazły. Kiedy wychodziły,
pani Gardiner zapewniła je, Ŝe złoŜy z siostrzenicami rewizytę w ciągu
najbliŜszych dni. Ich niezadowolenie z tej perspektywy było oczywiste. Po
chwili rozmowy, trzy damy zdecydowały odwiedzić panią Hurst i panią Bingley
rano za dwa dni.
Kiedy omówiły juŜ tą sprawę, pani Gardiner odwaŜyła się spytać Elizabeth o jej
wraŜenia na temat pana Darcy'ego podczas wizyty.
- Jego maniery były zupełnie inne, ciociu. Ledwo go rozpoznałam.
Podejrzenia co do sympatii pana Darcy'ego kierowanej ku jej siostrzenicy,
sprawiły Ŝe pani Gardiner pragnęła myśleć o nim lepiej, niŜ myślałaby w
normalnych okolicznościach.
- Zastanawiam się czy rzeczywiście był tak zły, jak mówiłaś.
- Droga ciociu, wiem jak głębokie jest twoje pragnienie nie krytykowania
Ŝ
adnego młodego męŜczyzny z Derbyshire. Jednak musisz się zgodzić Ŝe
charakter któregoś z nich musi mieć pewne braki. A skoro oboje są z
Derbyshire, tak czy inaczej będziesz rozczarowana.
- Na to wygląda, ale dlaczego mam wierzyć w winy pana Darcy'ego w
większym stopniu niŜ wierzę w winy Wickhama?
- Bo pan Wickham jest bardziej otwarty i miły, podczas gdy pan Darcy jest
wyniosły, arogancki i prawie się nie odzywa. Poza tym Wickham podał fakty i
szczegóły Ŝeby poprzeć swoje pretensje, a Darcy nie powiedział nic
konkretnego. Wygląda na to, Ŝe z nich dwóch do pan Darcy pragnie ukryć przed
ś
wiatem szczegóły ich poprzednich stosunków, a to nie świadczy o nim dobrze.
- Ale dlaczego ma otwarcie mówić o swoich sprawach? Nie jest nam winien
Ŝ
adnych wyjaśnień. Jedyne co widziałam to chęć zachowania prywatności co do
Ŝ
ycia osobistego. Powoli zaczynam zastanawiać się, czy słuszne było ze strony
Wickhama wyjawianie swoich prywatnych spraw, skoro ledwo się wtedy
znaliście?
- Poczuł się przy mnie swobodnie, kiedy wyraziłam swoją opinię o panu
Darcym. Był pewnie przyzwyczajony, Ŝe wszyscy myślą dobrze o jego byłym
przyjacielu.
- Ale nie mógł mieć takiej motywacji kiedy wyjawiał tą historię mnie, bo
przecieŜ nigdy nie spotkałam pana Darcy'ego. Poza tym niezbyt długo cieszyłaś
się jego wyłącznym zaufaniem, bo szybko podzielił się tą informacją z całym
sąsiedztwem.
- Tak, a ty w tamtym czasie bez oporów mu wierzyłaś. Sama przypominałaś, Ŝe
kiedy mieszkałaś w Derbyshire mówiono kiedyś o panu Darcym jako dumnym,
złym z natury chłopcu, a to teŜ działa na korzyść Wickhama. Co się takiego
stało, Ŝe nagle przestałaś mu wierzyć?
- Po prostu spotkałam Darcy'ego osobiście i nie muszę juŜ polegać na opinii
innych. JeŜeli był złym chłopcem, najwyraźniej zmienił się na lepsze.
- Rozumiem cię doskonale - powiedziała Elizabeth łobuzersko - Teraz kiedy go
lubisz, zdemaskowanie go przez pana Wickhama nie jest juŜ usprawiedliwione.
- Być moŜe masz rację i uległam własnej aprobacie dla pana Darcy'ego. Jednak
moŜliwe jest teŜ, Ŝe wcześniej uległam wpływowi przyjaznych manier pana
Wickhama i dlatego nie dostrzegłam niewłaściwości jego rewelacji. Nie
uwaŜasz to za dziwne, Ŝe ujawnił tą sprawę wszystkim dopiero wtedy, kiedy
Darcy opuścił okolicę?
- Co jest dziwnego w jego poczuciu, Ŝe powinien się wstrzymać z wyjawianiem
swoich dawnych stosunków z panem Darcym, kiedy oboje przebywali w tej
samej okolicy? Pan Darcy ma majątek i władzę. JuŜ raz zademonstrował je
Wickhamowi i to w bardzo przykrych okolicznościach.
- Więc wierzysz, Ŝe Wickham czuł się zastraszony i dlatego zachował
milczenie? Czy to było powodem wstrzymania się z wyjawieniem jak źle
potraktował go pan Darcy?
Elizabeth otworzyła usta by dalej bronić Wickhama, kiedy uderzyło ją nagłe
wspomnienie. Przerwała zanim zdąŜyła wypowiedzieć poprzednią myśl i
zamiast tego powiedziała:
- Właściwie pan Wickham powiedział mi kiedyś Ŝe nie chce obnaŜać
prawdziwego charakteru Darcy'ego przez szacunek dla pamięci jego ojca.
- Zadziwiające, Ŝe uczynił dokładnie to czego nie miał zamiaru robić z tak
szlachetnych pobudek.
- Ale czy ma to znaczenie - zapytała Elizabeth wznawiając swoją obronę pana
Wickhama - Czy nie zdarza się nam wszystkim coś postanowić tylko po to, by
później złamać swoje przyrzeczenie?
- UwaŜam Ŝe jest to znaczące, chociaŜ nie przesądza sprawy. Będę trzymać się
opinii Ŝe mamy zbyt mało informacji aby wydać osąd. KaŜdy twierdzi, Ŝe ten
drugi ma braki w charakterze ale poznałam ich obu i nie mam powodu aby
myśleć źle o którymkolwiek z nich. CzyŜ nie moŜesz przystać przynajmniej na
to, Lizzy? Czy nie przyznasz mu kredytu zaufania?
- Dlaczego moja opinia jest tak istotna? Prawdopodobnie nigdy więcej nie
zobaczę pana Wickhama, a jeśli chodzi o pana Darcy'ego to chociaŜ mogę mieć
okazję spotykać go w przyszłości - tu zerknęła na rumieniącą się Jane - nie
sądzę, Ŝeby miało to często miejsce. śałuję, Ŝe będzie odwiedzał Rosings kiedy
pojadę do Charlotty. Ale nic na to nie poradzę. Mam tylko nadzieję, Ŝe uzna
mieszkańców plebani Hunsford za niegodnych jego uwagi i nie będę musiała
spędzać czasu w jego towarzystwie.
- Jestem pewna Ŝe jego obecność nie ujmie nic przyjemności przebywania z
panią Collins, Lizzy.
- O nie, nie pozwoliłabym na to. Nie mogę się doczekać Ŝeby zobaczyć
Charlotte i jej domowe szczęście. Tęsknię za jej bliskością. Niestety wiem, Ŝe
nasza przyjaźń znacznie ucierpiała z powodu jej małŜeństwa.
- AleŜ dlaczego? Niewątpliwie mieszka daleko od ciebie, ale moŜecie
utrzymywać listownie taką samą zaŜyłość. Chyba Ŝe dyskomfortem jest dla
ciebie świadomość, Ŝe zostanie kiedyś panią na Longbourn?
- Nie martwi mnie dystans ani jej przyszła pozycja, tylko wybór męŜa.
- Ale skoro ona jest zadowolona, dlaczego miałabyś mieć obiekcje?
- Oh, nie miałaś okazji poznać pana Collinsa! Jest zdecydowanie najgłupszym
męŜczyzną jakiegokolwiek poznałam. To Ŝe dobrowolnie zgodziła się go
poślubić świadczy o tym Ŝe ma duŜo mniej rozsądku niŜ myślałam.
- Być moŜe dostrzegła w nim coś, na co ty nie zwróciłaś uwagi.
- Jedyna rzecz jaką moŜe się poszczycić jest jego finansowa samodzielność i to
ją przyciągnęło. Wzięła z nim ślub tylko po to, by zabezpieczyć się na
przyszłość.
- Według mnie świadczy to o tym Ŝe zachowała się duŜo rozsądniej niŜ byś
chciała, a nie mniej. Weź pod uwagę Ŝe była dwudziestosiedmioletnią panną bez
urody, posagu a nawet młodości, które mogłyby kogoś przyciągnąć. Co miała
według ciebie zrobić? Ty przynajmniej mogłabyś Ŝyć niezaleŜnie, chociaŜ
skromnie z niewielkiej kwoty którą odziedziczysz po swojej matce. Ona nie
miała nawet tyle.
- Rozumiem roztropność jej wyboru, ale nadal trudno mi się z nim pogodzić.
- Ale nie koliduje to z twoją aprobatą dla pana Wickhama polującego na pannę
King?
Elizabeth zamyśliła się na moment, a potem powiedziała:
- Jednak, chociaŜ nazwałaś ją wczoraj niemądrą, panna King nie jest tak złym
wyborem jak pan Collins.
- Ach - zauwaŜyła pani Gardiner - Czy tu właśnie tkwi twoim zdaniem róŜnica
między roztropnością a wyrachowaniem? W tym, aby wybrany partner był
względnie znośny? Sądziłam Ŝe porównujemy działania panny Lucas i pana
Wickhama, a nie atrakcyjność pana Collinsa i panny King. Według mnie oboje
związali się z kimś w celu zapewnienia sobie finansowej niezaleŜności, mimo
braku głębszego uczucia.
- Zgodzę się, Ŝe jeśli ujmiemy to w tak prosty sposób, obie sprawy są podobne.
- Więc dlaczego potępiasz jedną, a drugiej nie?
Elizabeth westchnęła.
- Trudno powiedzieć. Szczerze mówiąc nigdy nie przyszło mi do głowy, Ŝeby je
porównywać.
- Wydaje mi się Ŝe usprawiedliwiasz przypadek, który jest bardziej naganny.
Powiedziałaś Ŝe pan Wickham zachowuje się jak zakochany w pannie King,
chociaŜ jesteś pewna Ŝe o nią nie dba. Wygląda to na próbę rozkochania jej w
sobie, aby przyjęła jego oświadczyny. A czy Charlotta kiedykolwiek
deklarowała swoje uczucie? Czy flirtowała z panem Collinsem i czyniła wysiłki
by go w sobie rozkochać?
- Nie - odparła Elizabeth - Ale ten męŜczyzna nie potrzebuje Ŝadnej zachęty by
wyobraŜać sobie Ŝe jest zakochany, nawet jeśli nie jest. A skoro Ŝadna z sytuacji
nie dotyczy mnie bezpośrednio, nie będę więcej zajmować się tym tematem.
Mogę obiecać ci, Ŝe podejmę kaŜdy wysiłek aby cieszyć się moim czasem z
Charlottą mimo obecności osób które wolałabym unikać, i - jeŜeli jest
szczęśliwa - będę radować się jej szczęściem. Czy to cię satysfakcjonuje droga
ciociu?
- Na razie tak - odparła pani Gardiner uśmiechając się do siostrzenicy.
Przez następnych parę dni Darcy prowadził ze sobą wojnę. Bingley wyraził chęć
złoŜenia kolejnej wizyty Gardinerom i miał nadzieję, Ŝe jego przyjaciel do niego
dołączy. Zmaganie się z samym sobą czy powinien czy nie powinien spotkać się
kolejny raz z Elizabeth było wystarczająco trudne. Do tego dołączyło jeszcze
niezdecydowanie co do stanu uczuć panny Bennet i chęć dalszej ich oceny ze
względu na przyjaciela. Wiedział, Ŝe kontynuowanie tych wysiłków da mu
wymówkę dla spędzania większej ilości czasu w towarzystwie Elizabeth, ale
starał się być ostroŜny w korzystaniu z sytuacji Bingley'a do przekonania
samego siebie aby znów się z nią zobaczyć. ChociaŜ bardzo chciał cieszyć się
jej towarzystwem wiedział, Ŝe najlepszym wyjściem jest trzymanie się z daleka,
szczególnie jeśli jej podejrzenia skłoniły ją do przyjazdu do miasta w nadziei, Ŝe
ich znajomość doprowadzi do czegoś powaŜniejszego. Wiedział, Ŝe nie moŜe
wrócić do domu Gardinerów, kiedy ona tam była. Nie miał Ŝadnych powaŜnych
zamiarów wobec Elizabeth i wiedział, Ŝe ich nie podejmie, chociaŜ po części
Ŝ
ałował swego wyboru. Powrót do domu jej krewnych mógłby być odbierany
jako oznaka szczególnych względów, a nie chciał zwodzić jej co do swoich
intencji. Stwierdził, Ŝe nie moŜe uczynić wiele więcej w sprawie Bingleya i
zdecydował się jej unikać.