background image
background image

 

Annie West 

 

Pamiętna noc 

 

«Romans z szejkiem» - 33 

 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

 

Maggie zakrywała głowę przed zacinającym lodowatym deszczem, brodząc w 

błocie ulicy. Jej lekkie ubranie przywarło do skóry we wszystkich miejscach, gdzie 

nie  zapięła  płaszcza  przeciwdeszczowego.  Woda  ciekła  jej  po  łydkach,  spływając 

do kaloszy. 

Gdyby  myślała  trzeźwo,  wracałaby  swoim  rozklekotanym  dżipem.  Jednak 

jedno  spojrzenie  poprzez  rozsunięte  zasłonki  salonu  w  domu  Markusa  szybko 

rozjaśniło jej umysł. 

Zamarła,  nie  bacząc  w  ogóle  na  strugi  deszczu.  Gdy  po  chwili  konsternacji 

dotarło  do  niej  wreszcie  to,  co  zobaczyła,  jakiś  impuls  kazał  jej  uciekać, 

zostawiając samochód przed jego domem. 

Czuła  ból  w  gardle  od  szlochania  przerywanego  wstrząsającym  nią 

przerywanym  oddechem.  Musiała  już  wracać  do  domu,  zanim  emocje  całkowicie 

zdominują zdolność trzeźwego myślenia. 

Cały  czas  stał  jej  przed  oczami  zaskakujący,  obezwładniający  widok:  nagi 

Markus  w  objęciach  kochanka.  Maggie  w  jednej  chwili  zrozumiała  jego  zacho-

wanie: dlaczego raz był za bardzo zajęty, by się z nią spotykać, a potem opiekuńczy 

i kochający. 

Jego  zainteresowanie  było  udawane.  Maggie  poczuła,  jak  zaciska  się  jej 

żołądek. Była taka łatwowierna. Wierzyła mu, gdy mówił, iż nie chce się spieszyć z 

okazywaniem  uczuć,  że  szanuje  to,  zwłaszcza  w  świetle  niedawnej  starty  bliskiej 

osoby, jaka ją spotkała. Stwierdził, iż musi nabrać pewności, zanim zrobią następny 

krok w ich związku. 

Postanowiła  pokazać  mu,  że  jest  dojrzała  i  gotowa  na  poważny  związek. 

Mimo jej wysiłków on wcale o to nie dbał. Nie miała doświadczenia w związkach i 

za bardzo potrzebowała odwzajemnionego uczucia, by zorientować się w jego grze. 

Kiedy  analizowała  tę  sytuację,  zebrało  się  jej  na  wymioty,  więc  schyliła  się 

R  S

background image

nad  ziemią  i  zaczęła  głęboko  oddychać.  Próbowała  odegnać  myśli  od  widoku  na-

gich kochanków w salonie Markusa. Przed sobą dostrzegła nagle snop światła. Ale 

skąd? 

- Potrzebujesz pomocy? - Z ciemności dobiegł ją głęboki męski głos. 

Podniosła wzrok i oślepiły ją światła reflektorów dużego pojazdu terenowego. 

Po  chwili  dostrzegła  sylwetkę  mężczyzny.  Zarys  jego  potężnie  zbudowanych 

ramion  i  szeroko  rozstawionych  stóp  znamionował  człowieka  gotowego  na 

wszystko i mogącego stawić czoła najgorszym kłopotom. 

W  Maggie  odezwała  się  instynktowna  potrzeba  wtulenia  się  w  te  silne 

ramiona i znalezienia oparcia w kimś odpowiedzialnym i czułym. 

Otrzeźwienie  przyszło  natychmiast.  Uświadomiła  sobie,  że  po  pierwsze,  nie 

zna  tego  człowieka,  a  po  drugie,  jej  ocena  Markusa  okazała  się  kompletnie 

nietrafiona.  Dostrzegła  w  nim  wszystkie  cechy,  jakich  życzyłaby  sobie  widzieć  w 

mężczyźnie - kochanka, przyjaciela... Och! W jak wielkim była błędzie. 

Mężczyzna zbliżył się do niej. 

-  Nie  czujesz  się  dobrze.  Jak  mogę  ci  pomóc?  -  Maggie  wyłapała  w  pytaniu 

mężczyzny nikły ślad innego akcentu. 

-  Kim  jesteś?  -  zapytała  tak  cienkim  głosem,  że  trudno  było  uwierzyć,  że 

wydobył się z jej gardła. 

- Zatrzymałem się w Stadninie Tallawanta. Wynajmuję tam pokój. 

Maggie  przyjrzała  się  bliżej  nowoczesnemu  samochodowi  nieznajomego  i 

przypomniała  sobie,  że  w  tym  tygodniu  miał  się  zjawić  specjalny  gość  -  szejk  z 

Szajeharu,  który  był  właścicielem  całej  Stadniny  Tallawanta,  przysłał 

pełnomocnika na inspekcję swoich włości. 

To  by  wyjaśniało  akcent  nieznajomego.  Władał  poprawną  angielszczyzną, 

charakterystyczną dla wyższych sfer, jak gdyby uczęszczał do jednej z najlepszych 

brytyjskich szkół. 

- Będziemy stać tu tak długo, aż zupełnie zmokniemy? 

R  S

background image

W jego głosie nie było nawet nuty zniecierpliwienia.   

Maggie  zadrżała  gwałtownie,  powstrzymując  galopujące  myśli.  Co  się  z  nią 

działo? Nie mogła się właściwie skoncentrować. 

Dopiero  teraz  dostrzegła,  że  nieznajomy  nie  miał  na  sobie  płaszcza.  Musiał 

zatem zmoknąć bardziej niż ona. 

- Przepraszam - powiedziała skołowana. 

- Miałaś wypadek? - Znów usłyszała ten spokojny głos. 

- Nie. Możesz mnie podwieźć? Proszę. 

Maggie  nie  miała  żadnych  oporów,  żeby  go  o  to  prosić.  Poznała  w  nim 

szacownego gościa ze stadniny, o którym słyszała dużo dobrego. Znajdowali się na 

prywatnej drodze na terenach należących do stadniny. 

- Naturalnie - skłonił się nieznajomy i poprowadził ją do samochodu.   

Miał pociągły, zdecydowany i wyluzowany chód, jakby zmierzał korytarzem 

wyłożonym wykładziną zamiast błotnistą, wyboistą drogą. Maggie podążyła za nim 

chwiejnym, niepewnym krokiem. 

Otworzył przed nią drzwi samochodu i poczekał, aż wsiądzie. 

- Dziękuję - wyszeptała, gdy podtrzymał ją za ramię swoją silną dłonią.   

Bez  jego  oparcia  nie  dałaby  rady  sama  wdrapać  się  na  wysoko  osadzone 

nadwozie pojazdu. 

Maggie  zanurzyła  się  w  wyściełane  przyjemnym  materiałem  siedzenie.  Gdy 

nieznajomy  zamknął  za  nią  drzwi,  poczuła  rozlewające  się  po  ciele  ciepło. 

Zamknęła oczy, otulona przyjemną ciszą, z dala od ulewy i błota. 

-  Weź  to,  proszę.  -  Do  jej  oazy  spokoju  przedostał  się  stonowany  głos 

nieznajomego.   

Z ociąganiem otworzyła oczy. Zajmował już siedzenie kierowcy. Dosięgło ją 

spojrzenie  najciemniejszych  oczu,  jakie  kiedykolwiek  widziała.  Głęboko 

osadzonych, tajemniczych. Mężczyzna przypatrywał się jej wnikliwie. 

Jego  kruczoczarne  włosy  odcinały  się  wyraźnie  od  opalonej  twarzy.  Miał 

R  S

background image

silnie  zarysowany,  arystokratyczny  nos.  A  skośne  kości  policzkowe  podkreślały 

surową linię brwi. Kształt szczęki znamionował silną osobowość i pewność siebie. 

Musiała  przyznać,  że  uroda  tego  człowieka  zaparła  jej  dech  w  piersi. 

Wyglądał egzotycznie, jak z „Baśni tysiąca i jednej nocy". 

- Weź to - powtórzył, podając jej miękki wełniany koc. - Jesteś pewna, że nic 

ci nie jest? 

Przytaknęła,  kryjąc  twarz  w  zwojach  koca.  Ręce  się  jej  trzęsły.  Poczuła 

zażenowanie na myśl, że mógł to dostrzec. 

- Przestań już. - Męska dłoń ujęła jej brodę i stanowczym gestem podniosła ją 

ku górze. 

Maggie  zamrugała,  uświadamiając  sobie,  że  jej  oczy  były  mokre  nie  od 

deszczu, tylko od łez, które płynęły po policzkach. 

-  Mam  przestać?  -  wyszeptała,  widząc  spojrzenie  jego  ciemnych, 

hipnotyzujących oczu. 

- Dostałaś histerii. 

Maggie miło było czuć jego dotyk, który tchnął życie w jej skostniałe z zimna 

ciało. 

- Przepraszam - zachmurzyła się. - Ja... ja doświadczyłam dzisiaj... szoku. Ale 

już mi... już mi lepiej - mówiła nieskładnie. 

- Za długo chodziłaś na dworze w taką burzę. 

Delikatnie  wyjął  koc  z  jej  zaciśniętych  palców  i  rozwinął  go  wokół  ramion. 

Gdy się pochylał, poczuła zapach jego ciała - ciepły, przypominający drzewo san-

dałowe, trochę ostrawy, w każdym razie intrygujący, a przede wszystkim... męski. 

- Jak się tu znalazłaś? Długo chodziłaś na deszczu? 

Maggie  delikatnie  się  uśmiechnęła  i  przymknęła  sennie  oczy.  Naprawdę 

podobał jej się ten akcent. 

Miękko  wymawiane  spółgłoski  i  lekko  chropawa  intonacja  działały  na  nią 

usypiająco i... uwodzicielsko. 

R  S

background image

- Czy ktoś cię skrzywdził? - zapytał mężczyzna. 

- Nie! Nie. Wszystko ze mną w porządku. Tylko... - zawiesiła głos zmieszana. 

Czuła się naprawdę dziwnie. - Muszę wrócić do domu. 

- Dokąd cię zawieźć? 

Coś jej podpowiadało, że może mu zaufać. 

-  Musisz  jechać prosto  sześć kilometrów,  skręcić  w  prawo.  Potem  wskażę  ci 

dalszą drogę. 

Maggie  obrzuciła  wzrokiem  luksusowe  wnętrze  samochodu  i  uświadomiła 

sobie, że postawiła całkiem zabłocone kozaki na tapicerce. 

- Wybacz. Mam brudne buty. 

-  To  jest  samochód  ze  stadniny.  Jestem  pewien,  że  na  co  dzień  bywa 

zabłocony. 

Maggie  była  przekonana,  że  jej  towarzysz  nigdy  nie  musiał  czyścić  żadnego 

pojazdu. A to nie był samochód roboczy, tylko przeznaczony dla specjalnych gości. 

- Kim jesteś? - zadała wreszcie pytanie, które nurtowało ją od kilku minut. 

- Nazywam się Khalid. A ty? 

- Maggie. Maggie Lewis. 

-  Miło  mi  cię  poznać,  Maggie  -  powiedział  poważnym,  niemal  formalnym 

tonem. 

Khalid  koncentrował  się  na  prowadzeniu,  gdyż  pogoda  pogarszała  się  z 

minuty  na  minutę.  Obawiał  się,  że  Maggie  może  zapaść  w  hipotermię  z  powodu 

przeżytego  szoku  i  wyziębnięcia,  więc  nie  chciał  ryzykować  jazdy  po  ciemku  w 

nieznanym terenie. Skierował się więc do Stadniny Tallawanta. 

Dziewczyna była dla niego zagadką. Nie miała na sobie zwyczajnego ubrania. 

Jego wzrok przesuwał się z uwagą po smukłych nogach wystających spod płaszcza 

i  spoczął  na  wyjściowych  butach  na  obcasie,  których  przeznaczeniem  miało  być 

najwyraźniej  uwodzenie  mężczyzn  w  tańcu.  Czyżby  to  właśnie  mężczyzna  ją 

skrzywdził? 

R  S

background image

Pomimo  tego,  że  była  wysoka,  wydawała  się  zupełnie  bezbronna.  Znamiona 

tej  kruchości  zauważalne  były  w  linii  szyi:  długiej,  szczupłej  i  delikatnej.  Khalid 

stwierdził,  że  nie  było  jej  wśród  uczestników  dzisiejszej  kolacji  na  cześć 

spadkobiercy tronu Szajeharu. Uznał jednak, iż tę kobietę musiała charakteryzować 

siła charakteru, skoro odważyła się wyjść w taką pogodę z domu, i to na piechotę. 

Zaintrygowała go. 

Tym  bardziej  satysfakcjonował  go  fakt,  że  dzisiaj  wyjątkowo  nie 

towarzyszyła mu jego zwyczajowa obstawa oraz asysta usłużnych gospodarzy. Od 

sześciu  miesięcy  Khalid  wizytował  posiadłości  swojego  przyrodniego  brata  w 

Europie, Amerykach i Australii. Ale nie podzielał zamiłowania Faruqa do pompy i 

luksusów. Odkąd Khalid został spadkobiercą majątku swojego przyrodniego brata, 

u którego wykryto śmiertelną chorobę, otrzymał nieodstępujący go na krok orszak 

ochrony,  którego  zupełnie  nie  potrzebował.  Również  na  życzenie  Faruqa  miał 

harmonogram  wypełniony  po  brzegi  wizytacjami,  które  powoli  zaczynały  go 

męczyć. 

Uważał,  że  więcej  dobrego  przyniosłaby  jego  obecność  na  miejscu  w 

Szajeharze,  gdzie  nadzorowałby  budowę  wodociągu  niosącego  wodę  z  gór. 

Przynajmniej ten projekt miał przynieść wymierne korzyści dla jego narodu. 

Khalid przejechał obok garaży na rozległym terenie stadniny i skierował się w 

stronę prywatnych pokoi. 

-  Jesteśmy  na  miejscu!  -  Odchylił  się  do  tyłu  ze  swojego  siedzenia,  by  móc 

lekko potrząsnąć dziewczyną.   

Nie  zareagowała.  Zmarszczył  brwi  i  dotknął  jej  bladego  policzka.  Był 

lodowaty. 

- Maggie! Obudź się! 

Znowu  ten  głos.  Ciepły,  lekko  chropawy  i  melodyjny.  Uśmiechnęła  się  na 

widok,  który  powstał  w  jej  wyobraźni  -  egzotycznego  księcia  w  powiewającej 

szacie. 

R  S

background image

- Maggie! - Odsunęła się od ręki, która nią lekko potrząsała, by jej piękny sen 

nie został przerwany.   

Nigdy nie czuła się tak bezpiecznie, przepełniona wyczekiwaniem... nadejścia 

obietnicy, że te głębokie, ciemne oczy mężczyzny przyniosą jej ukojenie. 

Gdy  otworzyła  oczy,  odkryła,  że  niesie  ją  w  swoich  ramionach  przez 

zacinającą  ulewę.  W  mroku  dostrzegła  oświetloną  werandę  klasycznie 

wyglądającego domku letniskowego.  Wróciła myślami do wydarzeń  wieczoru. No 

tak, została przywieziona do Stadniny Tallawanta. 

-  Możesz  mnie  już  postawić.  -  Maggie  próbowała  wyswobodzić  się  z  objęć 

mężczyzny.   

Bez skutku. 

- Jesteśmy prawie na miejscu - odparł, wkraczając na werandę. 

Maggie nie wiedziała, co ma myśleć o tej sytuacji. Pozostać w jego ramionach 

i dać się ponieść wyobraźni? Przymknęła oczy. 

Nie  fantazjowała  przecież,  wszystko  wokół  niej,  włącznie  z  egzotycznym 

nieznajomym, było realne. Ziewnęła i położyła głowę na jego ramieniu. 

Poddała się marzeniom. Khalid. Tak miał na imię. Powtarzała je  w myślach, 

rozkoszując się jego brzmieniem. 

Moment później uścisk mężczyzny rozluźnił się i poczuła, jak spływa wzdłuż 

jego silnej klatki piersiowej na podłogę. 

- Teraz - wyszeptał uwodzicielsko niskim tonem - czas, byś zdjęła ubrania. 

- Słucham? - Oczy Maggie rozszerzyły się ze zdumienia.   

W  jasnym  świetle  wypełniającym  pokój  spostrzegł  ich  ciekawą  barwę  - 

mieszankę miodu i zieleni. Jakież ona ma fascynujące oczy! 

Maggie  nieznacznie  się  od  niego  odsunęła  i  w  tej  samej  chwili  straciła 

równowagę. Widząc to, zastanowił się, czy nie padła ofiarą gwałtu. 

- Musisz zdjąć z siebie mokre ubrania! 

-  Przecież  nie  zrobię  tego  przy  tobie.  -  Zaróżowiły  jej  się  policzki,  co 

R  S

background image

podkreśliło rozsiane na nich delikatne piegi. Więc miał do czynienia z istotą, która 

potrafi się zawstydzić. Nie pamiętał, kiedy ostatnio obcował z taką kobietą. 

-  Muszę  się  upewnić,  że  nie  dostaniesz  hipotermii.  Twoje  ciało  mnie  nie 

interesuje. 

Jeszcze  bardziej  spąsowiały  jej  policzki  i  odwróciła  od  niego  wzrok 

Wyglądała na naprawdę zawstydzoną. 

- Potrafię o siebie zadbać. Nie potrzebuję twojej asysty - wymamrotała. 

Khalid  zawsze  uważał  za  właściwe  podążać  za  swoim  instynktem  i  za 

powinnością.  Lata  temu,  gdy  był  pogrążony  w  smutku  po  stracie  Szahiny,  tylko 

powinność  pozwalała  mu  dalej  żyć.  Odpowiedzialność  za  swoich  podwładnych 

pokazała mu cel, gdy nie pozostało nic innego. 

W  tej  chwili  jego  instynkt  i  poczucie  powinności  dyktowały  mu,  aby  nie 

zostawiał Maggie samej. 

- Chcesz powiedzieć, że powinienem cię zostawić na pastwę szalejącej burzy? 

- Nie. Nie to miałam na myśli. Doceniam, że chciałeś mnie podwieźć. Łatwiej 

byłoby jednak zawieźć mnie prosto do domu. 

Zwolnił  uścisk  wokół  jej  talii,  obserwując  bacznie,  czy  da  radę  stać  o 

własnych siłach. Po chwili zdjął swoją wyjściową marynarkę i rzucił ją na stojące 

obok nich drewniane łóżko. 

Maggie  wodziła  za  nim  wzrokiem.  Miał  umięśnione  ramiona  i  idealnie 

ukształtowaną klatkę piersiową.  Maggie  mimowolnie  rozchyliła  usta,  przebiegając 

wzrokiem  po  mokrej  koszuli  lepiącej  się  do  jego  ciała.  Uznała  je  za  zupełnie 

doskonałe. 

Ponownie  spłonęła  rumieńcem,  uświadamiając  sobie,  jak  żenującą  musiała 

mieć  minę.  Oczywiście,  on  się  nią  fizycznie  nie  interesował!  Jej  wygląd,  pozba-

wiony  powabu,  jak  jej  się  wielokrotnie  wydawało,  nigdy  nie  wzbudzał 

zainteresowania  mężczyzn.  Poczuła  wzbierające  zażenowanie,  a  zaraz  po  nim 

złość. 

R  S

background image

Zaczęła nerwowo mrugać powiekami. Od dawna wiedziała, że nie jest typem 

kobiety mogącej powalić mężczyznę na kolana. Wydarzenia dzisiejszego wieczoru 

tylko to potwierdziły. 

Khalid udał się do luksusowo urządzonej łazienki i puścił wodę do ogromnej 

wanny.  W  sztucznym  oświetleniu  Maggie  dostrzegła  kształty  jego  mocno 

umięśnionych  nóg,  widoczne  przez  mokre  czarne  spodnie.  Nawet  Markus  ze 

swoimi  roześmianymi,  niebieskimi  oczami  i  wysoką,  krępą  budową  nie  mógł 

dorównać temu mężczyźnie. 

- Pozwól, że zdejmę ci płaszcz - powiedział i zaczął ją rozbierać, nie czekając 

na zgodę. Z pewnością dlatego, że był przyzwyczajony do absolutnej uległości. 

Gdy  zdejmował  z  niej  płaszcz,  postanowiła  skoncentrować  się  na  czarnej 

jedwabistej muszce, zamiast na wyeksponowanym przez mokrą koszulę kuszącym 

męskim torsie. Zmusiła się do przymknięcia oczu, by odegnać od siebie tę pokusę. 

Była zaskoczona, że w obecności Markusa nigdy nie przetoczyła się przez nią 

taka fala zmysłowych doznań. Dbała o niego, szanowała go i wierzyła, iż fizyczna 

bliskość między nimi to naturalny krok ku kolejnemu etapowi ich związku. 

Teraz  natomiast  czuła  się  w  obecności  Khalida  niespokojna...  Czyżby  z 

podekscytowania? Czy tak się właśnie odczuwa pożądanie? 

Miała  tak  małe  doświadczenie  w  kontaktach  z  mężczyznami.  Całe  swoje 

życie  spędziła  na  farmie,  trzymana  na  dystans  przez  dominującego  ojca.  Dlatego 

też wydawało się jej, że tym bardziej powinna zabiegać o Markusa. 

- Teraz zdejmij sukienkę. Zobaczymy, czy z resztą poradzisz sobie sama. 

Mógłby równie dobrze recytować nazwiska z książki telefonicznej i jego głos 

brzmiałby dla niej w tak samo seksowny i uwodzicielski sposób. 

Nie! To musi się skończyć! Im wcześniej sobie pójdzie, tym lepiej. 

Maggie instynktownie zagryzła usta, gdy poczuła jego palce na zamku swojej 

sukienki.  Pulsowanie  krwi  zagłuszyło  nawet  dźwięk  lecącej  z  kranu  wody.  A  jej 

skóra zareagowała gęsią skórką, odbierając ciepło i bliskość jego ciała. 

R  S

background image

- Już prawie zrobione... - powiedział sucho.   

Maggie  uznała,  że  Khalid  mógłby  równie  dobrze  rozbierać  sklepowego 

manekina.  Zabolała  ją  ta  obserwacja.  Poczuła,  jak  łzy  wzbierają  pod  powiekami. 

Stała  prawie  naga,  w  samej  bieliźnie,  z  której  była  dumna,  a  on  nie  obrzucił  jej 

nawet spojrzeniem. 

Kogóż ona jednak chciała oszukać swoją nową  zmysłową bielizną? Nie była 

przecież zmysłowa, jak większość kobiet, które znała. Tak przynajmniej uważała. 

-  Maggie?  Dobrze  się  czujesz?  -  Jego  głębokie,  czarne  oczy  patrzyły  na  nią 

uważnie. 

- Tak. Chcę zostać sama. Idź już. Proszę. 

Zauważyła, jak jego usta wykrzywia grymas. 

- Jak sobie życzysz - powiedział, puszczając jej ramię. 

W  mgnieniu  oka  już  go  nie  było.  Przez  krótki  moment  chciała  go  zawołać  i 

poprosić, by ją przytulił. Jednak odezwała się w niej duma, która przypomniała, że 

przez całe życie radziła sobie sama i polegała wyłącznie na sobie. 

Obróciła się i weszła pod prysznic. Nawet nie zamknęła na zamek drzwi, bo 

przecież nie spodziewała się, by ktoś mógł zakłócić jej prywatność. Ta świadomość 

doskwierała jej jednak tak bardzo... 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

 

Maggie  wyszła  z  łazienki  owinięta  obszernym,  mięciutkim  ręcznikiem.  Nie 

zauważyła  wcześniej,  że  Khalid  zabrał  jej  sukienkę.  Przechodząc  przez  pokój, 

zamarła. Na dźwięk jego głosu odwróciła się gwałtownie. 

-  Lepiej  się  teraz  czujesz?  -  Stał  kilka  kroków  od  niej  i  przyglądał  się  jej 

dokładnie. - Wyglądasz o wiele lepiej. Powrócił kolor na twoich policzkach. 

Wiedziała, dlaczego tak jest. Na jego widok krew płynęła dużo szybciej w jej 

ciele.  Poza  tym  pod  jego  lustrującym  spojrzeniem  wezbrało  w  niej  przyjemne 

ciepło. Poczuła nawet mrowienie w sutkach. 

- Tak. Czuję się o wiele lepiej. Gorący prysznic może zdziałać cuda. - Odkąd 

się spotkali, po raz pierwszy poczuła się naprawdę zakłopotana w jego obecności. 

- Podejdź do mnie - powiedział, wyciągając w jej stronę rękę. 

Przyjęła  jego  dłoń.  Poprowadził  ją  do  salonu,  nie  mniej  luksusowego  niż 

łazienka. Zdobiły go lustra w złoconych ramach i eleganckie, antyczne meble. Sa-

lon rozgrzewał ogień z kominka. 

-  Usiądź.  -  Wskazał  wygodną  sofę  przed  kominkiem.  -  To  trochę  potrwa, 

zanim  wyschną  ci  ubrania  i  będziesz  mogła  je  założyć.  Wtedy  zawiozę  cię  do 

domu. 

Maggie zanurzyła się w miękkie poduszki na sofie. Bez słowa podał jej małą 

filiżankę z metalowym uchwytem. Wciągnęła wspaniałą woń. 

- Co to jest za napój? 

- Słodka herbata według szajeharskiego przepisu. 

Maggie  piła  powoli,  patrząc  na  jego  sylwetkę  rysującą  się  w  świetle  ognia. 

Widziała  w  nim  naturalną  męskość  i  niezłomność  woli.  Stał  w  pozycji  człowieka 

mającego władzę. 

- Jest pyszna! 

- Zaskakujące, nieprawdaż? 

R  S

background image

- Nie to miałam na myśli. 

- W porządku. Pij do końca i się zrelaksuj. Za chwilę wrócę. 

W  sumie  tego  właśnie  potrzebowała  -  zostać  sama  -  by  zebrać  myśli, 

przeanalizować  je  i  poradzić  sobie  z  nieprzyjemnymi  emocjami  dzisiejszego 

wieczora. 

Przede  wszystkim  zastanawiała  ją  tak  burzliwa  reakcja  wobec  Khalida.  Był 

obcy, ale jego urok osobisty zapierał dech w piersiach. Jednak nie tylko fizyczność 

tego mężczyzny składała się na tak silne wrażenie, pod jakim była, lecz także jego 

prostolinijność,  mocna  osobowość,  na  której  można  polegać,  oraz  sposób,  w  jaki 

przejmował inicjatywę i zabiegał o jej komfort. Nie była do tego przyzwyczajona. 

Mogła  powiedzieć,  że  zapomniała,  jakim  uczuciem  jest  doznawanie  opieki  i 

zainteresowania.  Nie  przypominała  sobie,  by  ktoś  jej  to  okazał  tak  jak  Khalid. 

Przynajmniej  nie  od  czasu,  kiedy  ukończyła  osiem  lat,  i  przychodząc  do  domu  ze 

szkoły, przekonała się, że jej matka zabrała ze sobą młodszą siostrę i uciekła. Bez 

niej. 

Od  tej chwili  ani  razu nie  zaznała ciepła  rodzinnego.  Jej  ojciec był  twardym 

człowiekiem,  wymagającym  i  surowym.  Nawet  przed  śmiercią,  gdy  się  nim  opie-

kowała, nie okazał jej żadnych cieplejszych uczuć. 

- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - dobiegł ją głos Khalida.   

Nie słyszała, gdy wchodził. 

- Nie. Dziękuję. - Słowa ledwo przeszły jej przez gardło. 

- W takim razie wysuszymy ci włosy. 

Maggie  miała  już  zaoponować,  gdy  zarzucił  jej  na  włosy  ręcznik  i  zaczął 

delikatnymi  ruchami  masować  głowę.  Było  to  tak  przyjemne,  że  absolutnie  nie 

miała zamiaru protestować. 

- Nie płacz, maleńka - powiedział ledwo słyszalnym głosem, wycierając łzy z 

jej policzków. 

 

R  S

background image

Maggie  zacisnęła  powieki  i  pomyślała,  że  dzisiejszego  wieczora  wezbrały  w 

niej  wszystkie  smutki  minionych  lat.  Od  tamtego  pamiętnego  dnia,  gdy  została 

porzucona przez ukochaną matkę, nie płakała w ogóle aż do teraz. 

- Zostań ze mną. Nie chcę być sama - wyszeptała. 

Khalid  wpatrywał  się  w  grę  płomieni  na  kominku.  W  ułożeniu  jego  ramion 

widać było napięcie. Maggie siedziała wtulona w sofę z podkulonymi nogami. 

Jego  pierwszą  instynktowną  reakcją  na  jej  słowa  była  chęć  zbliżenia  się  do 

niej i przytulenia. Choć liczył na coś więcej. Taka bliskość między nimi wystawiała 

na  próbę  jego  siłę  woli  i... honor.  Odruch  zaoferowania  jej  fizycznego  oparcia  nie 

był taki bezinteresowny. Może w ogóle nie powinien był jej tu przywozić. 

Bezinteresowność  kończyła  się  tam,  gdzie  oczami  wyobraźni  zobaczył 

Maggie  w  koronkowej  bieliźnie,  pełną  dumy  i  odwagi  -  po  prostu  piękną.  Coraz 

śmielsze obrazy karmiły jego wygłodniałą wyobraźnię, aż zmusił się do wyjścia z 

pokoju, gdyż inaczej mógłby pożałować swojego instynktowego zachowania. 

Po odejściu Szahiny miał inne kobiety. Były i piękne, i inteligentne. Dawały 

mu fizyczne spełnienie. Nie pozwalał jednak swoim emocjom wyjść poza cielesne 

zafascynowanie. Nie chciał trwałych związków. Tak postanowił wieść swoje życie 

po śmierci żony i nie zamierzał tego zmieniać. 

Grymas  na  jego  twarzy  był  jednak  oznaką,  że  dzisiejszy  wieczór  z  Maggie 

Lewis coś w nim przełamał. Oczywiście pożądał jej fizycznie. Ale wezbrały w nim 

też emocje, których wcale nie chciał odczuwać. 

Wziął głęboki oddech i ponownie wszedł do pokoju. 

-  Chcesz  o  czymś  ze  mną  porozmawiać?  -  Jego  mocne  postanowienie  o 

emocjonalnym  nieangażowaniu  się  przełamało  żywe  zaciekawienie  losem  tej 

intrygującej kobiety. - Czy ktoś cię skrzywdził? 

- To była moja wina - wymamrotała ze spuszczonymi oczyma. 

- Nie możesz tak mówić. 

- Ale to prawda. To ja miałam za duże oczekiwania. 

R  S

background image

- Jeśli jakiś mężczyzna wykorzystał cię po tym, jak mu odmówiłaś, to nie ma 

w tym twojej winy. 

- Nie. Nikt mnie nie wykorzystał fizycznie, jeśli to miałeś na myśli. O to nie 

musisz się martwić. 

-  Słucham?  -  Przerwał  swoje  fantazje  na  temat  jej  nagiego  ciała  w  jego 

ramionach.   

Dreszczyk podniecenia przeszedł mu wzdłuż brzucha, wywołując mrowienie. 

Maggie  przemieniła  się  w  krótkiej  chwili  z  bladej  i  kruchej  istotki  w  zmysłową, 

pełną energii kobietę. 

-  Nic  się  dzisiejszej  nocy  nie  wydarzyło.  A  przynajmniej  nic  istotnego.  - 

Mimowolny grymas ust zadawał jednak kłam jej stwierdzeniu. 

- Powiedziałaś mi, że przeżyłaś szok. 

- Ty nigdy się nie pomyliłeś? 

- Oczywiście. Każdy się kiedyś pomylił w osądzie sytuacji. 

-  Właśnie  taką  omyłkę  popełniłam.  Dość  znaczną.  Dzisiaj  uświadomiłam 

sobie, jaka byłam naiwna - powiedziała to w wyzywający sposób. 

Khalid  przypomniał  sobie  widok  Maggie  sprzed  godziny,  gdy  stała  w 

strugach deszczu zupełnie zdezorientowana i przytłoczona. Domyślił się,  że  wciąż 

cierpi po tym, co się jej przydarzyło. 

- Przynajmniej już jej nie powtórzysz. 

-  Oczywiście,  że  nie.  Już  nigdy  tak  łatwo  nie  zaufam  mężczyźnie.  Dostałam 

niezłą nauczkę. 

Jej zacięty wyraz twarzy wydał mu się bardzo uwodzicielski. Cała wydawała 

mu  się  niezmiernie  atrakcyjna.  Charakter  jak  i  pozorna  słabość  oraz  naturalność 

intrygowały go niepomiernie. 

- Musiał być z niego kompletny głupek, kimkolwiek jest. 

- Jaki on? - Podniosła wysoko brwi. 

-  Mężczyzna,  którego  dzisiaj  widziałaś.  Z  powodu  którego  się  tak 

R  S

background image

zamartwiasz. 

- Skąd wiesz, że chodzi o mężczyznę? - Maggie nie ukrywała zdziwienia. 

-  To  w  związkach  damsko-męskich  jest  najwięcej  zmartwień.  -  Posłał  jej 

niewinny uśmiech. 

-  Nie  wydaje  mi  się,  byś  coś  o  tym  wiedział  -  zripostowała  stanowczo,  po 

czym  zamarła  na  twarzy  jakby  pod  wrażeniem  siły  rażenia  swoich  słów.  -  Nie 

chciałam tego powiedzieć... - wymamrotała, spuszczając oczy. 

- Byłabyś zaskoczona. Bogactwo nie jest żadnym wyznacznikiem szczęścia. 

Dostrzegła  w  jego  oczach  cień.  Pożałowała  w  mig  wypowiedzianych  słów. 

Poczuła, że powinna wziąć go za rękę i pokazać, że może się przed nią otworzyć. 

Ale się nie odważyła... Zmieniła za to temat rozmowy. 

- Pochodzisz z Szajeharu? 

- Owszem - przytaknął. 

- Opowiesz mi coś o swoim kraju? Ja nigdy nie podróżowałam, a sama nazwa 

brzmi dla mnie wystarczająco egzotycznie. 

Zmierzył  ją  wzrokiem.  Maggie  przeszedł  dreszcz  i  mimowolnie  zapadła  się 

głębiej  w  kołnierz  szlafroka.  Może  powinna  już  sobie  pójść.  Jednak  perspektywa 

wyjścia  na  szalejącą  burzę  i  powrotu  do  zimnego,  pustego  domu  nie  napawała  ją 

radością. 

-  Szajehar  to  kraj  kontrastów  i  naturalnego  piękna.  Niektóre  jego  części 

wyglądają podobnie do Doliny Hunter. Mamy wiele cennych zasobów, i nie chodzi 

tylko  o  ropę.  Mieszka  tam  naród  oddany  swoim  tradycjom  i  dumny  z  nich  - 

zawiesił głos, spoglądając na nią. W jego oczach malowało się oddanie. - Nigdy nie 

wyjeżdżałaś? 

-  Nie,  w  zasadzie  w  ogóle.  -  Obrzucił  ją  zaciekawionym  spojrzeniem,  jakby 

poznał,  że  za  tym  może  się  kryć  istotna  historia  jej  życia.  -  Wychowałam  się  na 

małej farmie. Pieniądze zawsze były u nas problemem. Wyjazdy to luksus. 

- Kiedy wyprowadziłaś się z domu? 

R  S

background image

-  Nie  wyprowadziłam  się.  Miałam  plan,  by  wynieść  się  do  miasta  i  zacząć 

studia, ale przyszła susza i ojciec mnie nie puścił. 

- A teraz? 

- Teraz pracuję tutaj. 

- Pomagasz w rodzinnym gospodarstwie?   

Maggie przypomniała sobie pustą sypialnię w ich starym domu i samotność w 

miejscu, które nazywała swoim domem. 

- Mieszkałam tam tylko z ojcem. Zmarł kilka miesięcy temu. 

- Musi ci go brakować... 

Czyżby?  Tych  surowych  pogadanek,  dezaprobaty  i  nieprzyjaznego 

usposobienia? 

- On nie był łatwym człowiekiem. Powinien mieć syna. Córka była dla niego 

rozczarowaniem. 

- Przykro mi to słyszeć, Maggie. Nie wszystkim udają się rodzice... - Spojrzał 

na nią wzrokiem pełnym zrozumienia. 

- Tobie też nie? 

Khalid nie odpowiadał przez chwilę, jakby myślał nad odpowiedzią. 

- Mój ojciec nigdy nie miał czasu dla swojej rodziny. Dla dzieci też nie. Miał 

inne... priorytety. - Ton jego głosu wskazywał, że owe priorytety nie znajdowały u 

niego aprobaty. - Był ojcem nieobecnym. Gdy już bywał w domu, to brakowało mu 

cierpliwości w stosunku do małych chłopców. 

Maggie  odczytała  między  wierszami,  że  jego  intencją  było  zbudowanie 

solidarności między nimi na bazie wzajemnych nienajlepszych doświadczeń z dzie-

ciństwa. 

- Przykro mi. Obraz ojca jest szczególnie ważny dla małych chłopców. 

- Jak i dla małych dziewczynek...   

Zrozumienie i empatia, jakimi ją obdarzył, przełamały twardą skorupę wokół 

jej  skrywanych  emocji.  Przez  lata  zmagała  się  z  poczuciem,  że  nie  umiała 

R  S

background image

odwzajemniać miłości i to dlatego matka porzuciła ją i uciekła z siostrą Cassie. Od 

tamtego czasu nie miała z nimi kontaktu. Czuła się porzucona i odrzucona. 

Wydarzenia dzisiejszego wieczoru i rozmowa z Khalidem odsłoniły przed nią 

rozmiar  cierpienia,  jakiego  doświadczyła,  żyjąc  z  ojcem.  Wspomnienia  przyszły 

niespodziewanie  i  przeważyły  szalę  emocji.  Poczuła,  jak  do  gardła  podchodzi  jej 

gula i zaczęła dyszeć, łapczywie chwytając powietrze. 

- Maggie? - Khalid dostrzegł zmianę w wyrazie jej twarzy. Przyciągnął ją do 

siebie energicznie, tak że znalazła się pod jego ramieniem, i głaskał jej głowę. 

- Musiałeś robić to już wcześniej... - wymamrotała, próbując się opanować. - 

Masz siostry? 

- Nie. 

- A... żonę? 

- Nie, żony też nie. 

Maggie  zauważyła  zadumę  na  jego  twarzy.  Na  chwilę  zapadła  między  nimi 

cisza wypełniona dziwnym napięciem. 

- Przytul się do mnie, Maggie. 

Nie musiał jej do tego namawiać. Wiedziała, że za chwilę będzie się czuła z 

tego powodu zmieszana, lecz potrzeba wzajemności z jego strony była silniejsza od 

jej nieśmiałej natury. 

Ich  uścisk  się  zacieśnił.  Czuła  się,  jakby  zawieszona  w  powietrzu, 

przytrzymywana siłą jego mięśni. 

Oryginalny, ostrawy zapach jego perfum drażnił jej zmysły. 

Mogła  oddychać  już  spokojnie  i  głęboko,  upojona  niemalże  odczuwanym 

ciepłem jego ciała i wszelkimi oznakami realności tego mężczyzny. Zarejestrowała 

zbliżające się zagrożenie: bliskość Khalida wywoływała w niej ekscytację, tęsknotę 

za  dotykiem,  pożądanie  zupełnie  inne  niż  to,  które  odczuwała  przy  Markusie. 

Prawdę mówiąc, w ogóle nie odczuwała nigdy czegoś podobnego. 

- Pora, żebyś się odsunęła. 

R  S

background image

Musiała się zarumienić. Co sobie właściwie wyobrażała? On ją przecież tylko 

pocieszał,  a  ona  pomyślała  o  seksualnej  propozycji.  Czy  dzisiejsza  lekcja  niczego 

jej nie nauczyła? 

- Maggie, przecież nie chcesz zrobić czegoś, czego później będziesz żałować. 

- Co masz na myśli? - wyszeptała po dłuższej chwili. 

Silne  dłonie  odsunęły  ją  delikatnie  w  róg  sofy.  Khalid  miał  ponury  wyraz 

twarzy. 

-  Jesteś  zdenerwowana.  Nie  jesteś  do  końca  sobą.  Pora  to  zakończyć.  Nie 

powinnaś igrać z ogniem. 

- Z ogniem? 

Zapewne nie miał tego na myśli literalnie. Czyżby chodziło mu o to, że czuł 

się tak jak ona? Że też poczuł głód zaznania rozkoszy... ze zwyczajną, beznamiętną 

Maggie Lewis? 

Jego  spojrzenie  przebiegło  po  jej  ustach  i  dalej  w  dół  wyciętego  kołnierza 

szlafroka.  Faktycznie  dotknęły  ją  języki  tego  ognia,  o  którym  powiedział,  aż  po 

sam brzuch. 

-  Jestem  mężczyzną,  Maggie.  Jeśli  nie  zatrzymamy  się  w  tym  miejscu,  to 

moje pocieszanie przeistoczy się w... coś... bardziej intymnego. 

Słowa  pobrzmiewały  w  jej  głowie  poprzez  ciszę,  która  nagle  zapadła. 

Ponownie poczuła fizyczną ekscytację, pod wpływem której mimowolnie ściągnęły 

się  jej  mięśnie  brzucha.  Odkryła  w  sobie  uczucie  prawdziwego  pożądania, 

najprawdziwszego - odczuwalnego w każdym zakamarku ciała. 

Istniały dwie możliwości - udawać, że nic takiego nie czuje, albo pozwolić się 

tym  emocjom  zmaterializować.  Mogła  być  odważna  lub  rozsądna.  Całe  swoje 

dorosłe życie kierowała się rozsądkiem i poświęcała swoją prywatność.  I dokąd ją 

to zaprowadziło? 

- A ty nie chcesz, by to się wydarzyło? - Chrapliwość jej głosu zaskoczyła ją 

samą.  To  podniecenie  w  parze  z  obawą  zablokowały  jej  gardło.  Zganiła  się  za 

R  S

background image

próbę ściągnięcia na siebie kolejnej odmowy, ale musiała się dowiedzieć. 

- Nie powinno. Nie powinno, ale, na Boga, bardzo bym chciał. 

 

ROZDZIAŁ TRZECI 

 

Nie  powinien  był.  Nie  miał  prawa.  Maggie  była  zmęczona  i  nie  myślała 

trzeźwo.  Nie  powinien  wykorzystywać  sytuacji,  by  nasycić  swoje  pożądanie.  Za-

służyła przecież na jego wsparcie. 

-  Zostałaś  zraniona.  Przemawia  przez  ciebie  urażona  duma.  -  Khalid  zmusił 

się do wypowiedzenia tych słów. -  Lecz to nie będzie rozwiązaniem. Potrzebujesz 

od mężczyzny czegoś więcej... Więcej niż kilka upojnych chwil. 

-  A  co  powiesz  na  to,  że  te  kilka upojnych  chwil  to  jest  dokładnie  to,  czego 

teraz mi potrzeba? Jeśli powiem, że nie szukam mężczyzny, który dałby mi więcej 

niż to? 

W  gruncie  rzeczy  rozumiał  jej  potrzebę.  Widział  w  niej  seksowną  kobietę  i 

reagował  na  ten  fakt  jak  rasowy  mężczyzna.  Jednak  rodzaj  pożądania,  który  czuł, 

nie  był  wyłącznie  natury  seksualnej.  Odczuwał  je  inaczej  niż  wobec  kobiet,  jakie 

miał przez ostatnie lata. 

- Nie mogę. - Słowa z trudem przeszły mu przez gardło. 

- Jasne. Rozumiem. 

Khalid westchnął głęboko. Uznał, że postąpił właściwie - honorowo. Tyle że 

widok  jej  łabędziej  szyi,  białych  zębów  zaciśniętych  zmysłowo  na  dolnej  wardze 

szybko obudziły dawne pragnienia. 

-  Dziękuję  za  okazanie  mi  uprzejmości  -  odparła  sztywno,  uciekając 

wzrokiem. - Przykro mi, że poczułeś się zażenowany moim zachowaniem. 

Odwróciła  głowę,  a  w  tym  ruchu  jej  miękkie  włosy  koloru  toffi  opadły  na 

szyję, błyszcząc w płomieniach ognia. 

- Przepraszam - wymamrotała. 

R  S

background image

- Nie musisz mnie przepraszać. 

Khalid  miał  nadzieję,  że  los  wynagrodzi  mu  kiedyś  ten  nadludzki  wysiłek, 

jakiego właśnie dokonał, nie ulegając pokusie. Jednak czuł się jak zając w sidłach, 

uwięziony  w  urzekającej  woni  jej  perfum  i  ciała.  Widok  i  bliskość  tej  kobiety 

wywierały na nim powalający efekt. 

Maggie wycofała się parę kroków. 

- Rozumiem. Dla mnie jest w porządku - wypowiedziała na bezdechu. 

Jednak  nic  nie  było  w  porządku  między  nimi.  Pomyślała  sobie,  iż  w  takim 

razie skłamał, że jej pożąda. Czyż mogła być bardziej ślepa? 

- Myślę, że powinnam już iść. - Broda zadrżała jej lekko. 

Widział, jak walczy ze sobą. Musiała mieć dużo determinacji, skoro obróciła 

niewinną  sytuację  w  prawie  erotyczne  zbliżenie.  Udało  się  jej  go  usidlić. To  urok 

Maggie, bez makijażu, przemoczonej i zziębniętej, tak na niego podziałał. 

Może  jeden  pocałunek?  Tak, pozwoli  sobie  na ten jeden pocałunek i na tym 

koniec. Musiał jej przecież pokazać, że go cholernie pociągała. 

- Maggie... - Uniósł jej podbródek i skierował ku swojej twarzy.   

Jej  oczy  się  rozszerzyły,  a  usta  rozchyliły,  może  w  oczekiwaniu  na  to,  co 

próbował zrobić. 

Czuł drżenie jej ust w momencie, gdy spotkały się z jego wargami. W jednej 

chwili ich pocałunek  spotęgował  pokusę dalszego  uwodzenia.  Musiał  zdwoić  siły, 

by skoncentrować się tylko na pocałunku. 

Gibka  sylwetka  Maggie  wydawała  się  idealnie  wpasowywać  w  jego  męskie 

ramiona. Ich języki spotkały się i pieściły. Jeszcze jedna chwila tej pokusy... 

Maggie zareagowała natychmiast. Przyciągnęła jego głowę ku sobie. Uczucie 

pożądania  wwiercało  się  jej  w  podbrzusze.  W  tej  chwili  wymiana  oblewającej  ich 

ciała  namiętności  była  dokładnie  tym,  czego  pragnęła.  Gdy  dotknął  jej  piersi, 

przyjemność z tego dotyku zelektryzowała ją całą i zamieniła w absolutnie gotową, 

by otrzymać więcej. 

R  S

background image

- Proszę cię... 

Nie wiedziała nawet, co powinna odpowiedzieć. Khalid przesunął rękę na jej 

dekolt  i  niżej,  tak  by  dosięgnąć  nagiej  piersi.  Osunęła  się  na  jego  ramię,  dysząc 

głęboko.  Spojrzała  w  jego  lśniące  z  podniecenia  czarne  źrenice.  Zastygł  w  swojej 

pozie, napiętej i w pełni kontrolowanej. 

Czy  sobie  teraz  pójdzie?  Czy  znów  dotknie  jej  piersi?  Tak  bardzo  pragnęła 

tego  ostatniego.  Dał  jej  poczuć  coś  wspaniałego,  magicznego.  Chciała  więcej. 

Przycisnęła do siebie jego dłoń. 

- Proszę, Khalid. 

Miał  zacięty  wyraz  twarzy.  Prześlizgujące  się  po  niej  płomienie  podkreślały 

stanowczą linię kości policzkowych i arystokratyczny profil nosa. 

Uświadomiła  sobie,  że  to  spojrzenie  oznaczało  odmowę.  Dzisiejszej  nocy 

całkowicie odarła się z wszystkich pozorów godności i nie miała nic więcej do stra-

cenia. Rozwiązała górną część szlafroka i odsłoniła nagie piersi. 

Dostrzegła napięcie mięśni szyi, gdy przełykał ślinę. Drżała na całym ciele w 

oczekiwaniu. 

Odsunął  rękę.  Maggie  zrozumiała  ponownie,  że  nie  ma  o  co  walczyć:  nie 

spodobało mu się to, co zobaczył. Zawsze wiedziała, że jej ciało nie jest wystarcza-

jąco kobiece, a kształty mało fantazyjne. 

Zasunęła na powrót  połę  szlafroka. Ku  jej  zdumieniu  Khalid jednak  wziął  ją 

w ramiona i jednym zwinnym ruchem podniósł z sofy. 

- Jesteś pewna, że tego chcesz? 

Przytaknęła.  Zaschło  jej  w  ustach.  Wstrzymała  oddech,  oczekując  na  jego 

kolejny ruch. 

- Niech się dzieje twoja wola... 

Przeniósł  ją  do  sypialni  w  błyskawicznym  tempie.  Nie  miała  możliwości 

przyjrzeć  się  wnętrzu.  Utrwalił  się  jej  jedynie  obraz  dużego  łoża  przykrytego 

niebiesko-złotą  narzutą,  którą  Khalid  energicznym  ruchem  zrzucił  na  podłogę  i 

R  S

background image

położył Maggie na pościeli. 

Działał teraz jak w amoku. Zerwał z siebie koszulę, nie bacząc na rozpinanie 

guzików. Chwilę później reszta jego garderoby znalazła się na podłodze. 

Stał przed nią w stroju Adama i musiała przyznać, że nie spotkała do tej pory 

doskonalszego  okazu  piękna  niż  nagi  Khalid.  Nie  wyobrażała  sobie  wcześniej,  że 

nagi mężczyzna może wyglądać tak nieziemsko jak on w tej chwili. 

Zawahała  się  przez  chwilę,  czy  nie  wyjawić  mu  swojej  tajemnicy,  że  jest 

dziewicą. Ale na pewno nie wziąłby tego na poważnie, więc się powstrzymała. 

Poza  tym  ostatnią  rzeczą,  o  jakiej  myślała,  było  przerwanie  tej  chwili.  Taki 

mężczyzna  jak  Khalid  musiał  mieć  dotychczas  wiele  kochanek.  Czy  będzie  nią 

rozczarowany? 

Obiecała  sobie  w  tej  chwili,  że  przez  tę  jedną  noc  puści  wodze  fantazji  i 

przeżyje coś niezapomnianego. 

Tymczasem  on  sięgnął  do  szuflady  obok  łóżka  i  wyciągnął  prezerwatywę. 

Świadomość  realnego  świata  powróciła  do  niej  na  chwilę  i  wywołała  nerwowe 

napięcie. Choć była mu wdzięczna, że pomyślał o tym elemencie... 

- A ty wciąż jesteś w ubraniu... 

Jego  dłonie  sprawnie  usunęły  z  niej  szlafrok.  Leżała  przed  nim  naga, 

bezbronna.  Khalid  wodził  wzrokiem  po  jej  ciele.  Znów  poczuła  nerwowe  skurcze 

żołądka, zadając sobie pytanie, co może sobie o niej myśleć. 

On  tylko  wciągnął  głęboko  powietrze  i  w  jednej  chwili  znalazł  się  na  niej. 

Jego  napięte  mięśnie  były  wyczuwalne  w  tym  uderzeniu  erotyzmu,  jakiego  nigdy 

dotąd nie zaznała. Ich klatki piersiowe złączyły się. 

Zaczął  całować  jej  piersi.  W  miarę,  jak  bawił  się  językiem  z  jej  sutkami, 

najpierw delikatnie ssąc, potem je gryząc, Maggie zalewała fala rozkoszy. 

Przytrzymała jego głowę, wplątując palce w kruczoczarne włosy. Tak bardzo 

pragnęła  doznać  z  nim  rozkoszy.  Dokładnie  teraz.  Khalidowi  się  jednak  nie 

spieszyło. 

R  S

background image

- Och, Khalid! - wyszeptała. 

- Cierpliwości... 

Koncentrował  się  na  odkrywaniu  jej  ciała,  badał  go  kawałek  po  kawałku, 

drażnił się z rozgrzaną skórą od delikatnego miejsca za uchem przez obojczyki do 

piersi  i  napiętych  sutków.  Niesamowicie  ją  podniecał.  Wydała  z  siebie  znaczące 

westchnienie, gdy zszedł niżej i polizał jej pępek. 

Wydawało  się  jej,  że  minęły  całe  godziny,  zanim  zdecydował  się  sięgnąć  po 

jakże istotny element ich gry, który wcześniej odłożył na szafkę nocną. Była bliska 

szczytu,  gdy  polizał  jej  wzgórek  łonowy  i  przyssał  się  do  skóry  po  wewnętrznej 

stronie ud. 

-  Khalid!  -  krzyknęła,  wpijając  się  palcami  w  jego  ramiona  poniżej  linii 

swoich  bioder.  Próbując  pokierować  nim,  by  podciągnął  się  w  górę  ku  jej  ustom, 

rozwarła odruchowo nogi w gotowości na moment kulminacyjny. 

Trochę niezdarnie uwolniła jedną rękę z uścisku wokół jego szyi i zsunęła ją 

w  dół,  by  dosięgnąć  stwardniałego  członka.  Zacisnęła  na  nim  palce.  Reakcja 

Khalida była natychmiastowa. 

- Przestań! - zawarczał. 

Zwolniła  uścisk.  Jego  usta  wyrażały  grymas.  Bólu  czy  przyjemności?  Oczy 

miał rozżarzone niczym w gorączce. 

Następny  ruch  z  jego  strony  nie  pozostawił  żadnych  wątpliwości.  Rozłożył 

szeroko  jej  nogi  i  wszedł  w  nią  głęboko.  Maggie  przeżyła  w  tej  chwili  niezwykłe 

odczucia:  rozpierającego  gorąca,  ekscytującego  ciągnienia  i  eterycznej  ciężkości 

jego  ciała.  Wprawdzie  na  początku  czuła  dyskomfort,  lecz  gdy  zatrzymał  się  na 

moment, dopiero odczuła pełnię jedności ciał. 

Przez  dłuższą  chwilę  przypatrywał  się  jej  przez  zwężone  źrenice.  Po  czym 

wyciągnął  dłoń, dotykając  najdelikatniej,  jak potrafił,  jej policzka. Maggie  wtuliła 

w nią twarz. 

- Jesteś skarbem. Taka szczodra... 

R  S

background image

Ich  usta  złączyły  się  w  pocałunku  i  trwały  w  nim,  gdy  ruchy  jego  ciała 

wybijały  rytm  tej  nieskończonej  rozkoszy.  Oddawała  mu  pocałunek  za 

pocałunkiem. Napięcie między nimi rosło szaleńczo, aż wewnętrzny ogień zalał jej 

świadomość  i  wydało  jej  się,  że  osnuło  ją  ciepłobiałe  światło,  jakby  wybuchła 

eksplozja światła dookoła niej. 

 

Gdy  Maggie  się  obudziła,  było  jeszcze  ciemno.  Zawsze  wcześnie 

rozpoczynała  dzień  od  pracy  w  stajniach.  Czuła  się  jakby  w  letargu,  choć  pełna 

energii. Tego poranka czuła się inną kobietą. Poczucie spełnienia wypełniało ją od 

wewnątrz. Nie czuła się już tą starą, prozaiczną Maggie Lewis. 

Zerknęła  w  bok.  Khalid.  Wciąż  tam  leżał.  Sprawił,  że  poczuła  się  tej  nocy 

piękna  i  niepowtarzalna.  Nawet  przez  chwilę  poczuła  się  zmysłowa  i 

uwodzicielska. 

Ale  teraz  w  szarości  poranka  nie  miała  złudzeń,  że  nie  należy  do 

uwodzicielskich kobiet. Powodem, dla którego Khalid chciał się z nią kochać, było 

to, że rzuciła się mu w ramiona niemalże naga. Zapewne widział jej zdesperowanie 

i uległ, mimo iż na początku tego nie chciał. 

Wczoraj powiedziała sobie, że powinna wykorzystać chwilę i zagrać nawet na 

jego  współczuciu  dla  niej  po  przeżyciach  zeszłego  wieczora.  Teraz  jednak  nie 

miało  znaczenia  przeżycie  z  minionej  nocy,  które  dla  niej  było  najwspanialszą 

przygodą  w  ciągu  dwudziestu  trzech  lat.  Czuła  złość  na  Markusa  za  jego  dwu-

licowość, za niewygody codziennego życia na farmie i trudną szkołę, jaką zgotował 

jej czas dorastania. 

Wiedziała,  że  miała  w  sobie  emocjonalną  siłę.  Była  jak  samotny  rozbitek. 

Jednak opanowała ją panika na myśl, jak powinna się wobec niego zachować tego 

ranka. 

Ukradkiem  obrzuciła  go  spojrzeniem.  Wyobraziła  sobie,  że  pewnie  po 

przebudzeniu  będzie  czuł  do  niej  odrazę.  Skryła  twarz  w  poduszkę,  wciągając 

R  S

background image

zapach  jego  egzotycznych  perfum  i  skóry,  który  przypomniał  jej  o  wydarzeniach 

minionej nocy. 

Powiedziała sobie, że musi przestać fantazjować. 

Niepowtarzalne  w  jej  życiu  doświadczenie  dobiegło  końca  i  nic  się  więcej 

między nimi nie wydarzy. Lepiej będzie, jeśli się ulotni, zanim on się obudzi. Pew-

nie poczuje ulgę, nie widząc jej przy sobie. Z ciężkim sercem zsunęła się z łóżka. 

 

Khalid obudził się dopiero o brzasku. Minioną noc z Maggie Lewis pamiętał 

jak w migawkach. Wciąż czuł się podniecony, co było widoczne przez wzgórek na 

powierzchni  kołdry.  Jeden  raz  był  niewystarczający,  by  go  w  pełni  zaspokoić. 

Pragnął przeżyć to jeszcze raz. 

Gdyby  nie  zdawał  sobie  sprawy,  że  został  jej  pierwszym  kochankiem,  nie 

powstrzymałby  się  przed  powtórzeniem  tego  jeszcze  kilkakrotnie...  aż  do  świtu. 

Świadomość tego faktu wywoływała w nim poniekąd prymitywny zew posiadania 

dziewicy. Parował się do tej pory z kobietami ewidentnie doświadczonymi w łóżku 

i nieszukającymi zobowiązań emocjonalnych. 

Otrząsnął  się  już  z  poczucia  winy,  że  wykorzystał  jej  niedoświadczenie. 

Pożądanie Maggie było ewidentne. Pozwoliła się dotykać niczym ufny kociak. Znał 

swoje  możliwości. Mógł  jej  dać dużo  więcej.  Maggie  nie  będzie  mogła  odmówić. 

Mógłby zmienić rozkład swoich lotów, by zostać dłużej w stadninie. 

Odwrócił się, by  wtulić się w jej miękkie ciało. Jej połowa łóżka była pusta. 

Jednym  zwinnym  ruchem  stanął  na  nogach.  Nie  było  jej  również  w  łazience.  Nie 

było jej ubrań. 

Czyżby  wyszła  bez  słowa?  Jakby  zasłużył  na  takie potraktowanie!  Wciągnął 

głęboko  powietrze,  by  opanować  rosnące  rozdrażnienie.  Żadna  kobieta  nie  zo-

stawiła go do tej pory w taki sposób. 

Obrzucił  sypialnię  spojrzeniem  w  poszukiwaniu  jakiejś  wiadomości.  Nic 

takiego  nie  było.  Co  mogło  ją  wygnać  z  łóżka  o  tak  wczesnej  godzinie?  Obawa? 

R  S

background image

Wina? 

Wydawało  mu  się,  że  dobrze  ocenił  tę  kobietę.  Instynkt  podpowiadał  mu, że 

nie  mógł  się  co  do  niej  pomylić.  Powinien  się  upewnić.  Wyobraził  sobie  przez 

chwilę,  jak  Maggie  sprzedaje  historię  minionej  nocy  tabloidom  zgłodniałym 

opowieści o nim. 

Zadźwięczał  jego  telefon  komórkowy.  W  czasie  rozmowy  Khalid  opadł 

bezwiednie na fotel. Po rozłączeniu się spoglądał ponuro w głąb sypialni. Faruq nie 

żył.  Został  szejkiem  Szajeharu.  Prawie  go  nie  znał.  Nie  było  między  nimi 

braterskich uczuć. Jednak ubolewał nad tą nagłą śmiercią. 

Lud  Szajeharu  będzie  go  w  tej  chwili  potrzebować.  Wyruszy  bezzwłocznie. 

Przechodząc obok łóżka, przystanął i spojrzał na zwichrzoną pościel. Nie miał teraz 

czasu szukać Maggie Lewis. Jednak wiedział, że musi ją mieć przy sobie. 

Rozwiązanie nasunęło mu się samo. Poleci, by ją odnaleziono i przywieziono 

do  Szajeharu.  Na  usta  wypełzł  mu  uśmieszek  samozadowolenia.  Upatrywał  samej 

przyjemności w odnowieniu ich stosunków. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

 

- No chodźże, Tally. Zabierzmy się do roboty. 

Słońce  późnego  popołudnia  przezierało  przez  bawełnianą  koszulę  Maggie, 

gdy  prowadziła  Dumę  Tallawanty  na  wybieg.  Skwierczący  upał,  zapach  konia, 

słomy i trocin przypominały jej typowe australijskie lato. 

W Szajeharze wszystko jednak różniło się od domu. Stajnie były zbudowane z 

dużo  większą  fantazją  niż  w  Australii.  Szejk  najwyraźniej  wydawał  fortunę  na 

swoje  konie.  Jaka  szkoda,  że  takimi  dobrodziejstwami  nie  obłaskawiał  ludzi  tego 

kraju.  Odkąd  przyleciała  tu  z  końmi,  widziała  dużą  przepaść  majątkową  między 

bogatymi i biednymi - ekstrawaganckie, nowoczesne zabudowania obok slumsów. 

- Już prawie tam dotarłyśmy, Tally - wyszeptała jej do ucha Maggie, widząc, 

że klacz zapiera się przed dalszym prowadzeniem. Przelot samolotem na Środkowy 

Wschód  musiał  być  bardzo  męczący  dla  koni.  Dopiero  teraz  przeszły  wszystkie 

potrzebne badania weterynaryjne i miały paradować przed oczami szejka. 

Maggie  czuła  napięcie,  gdy  konie  wychodziły  na  ring.  Wzrokiem  szukała 

wśród  widowni  mężczyzny,  przez  którego  nie  mogła  w  nocy  spać.  Wypatrywała 

Khalida. Na samo brzmienie jego imienia przeszły ją ciarki. 

Nie  widziała  go  od  tamtej  nocy.  Wtedy,  następnego  dnia  po  jej  ukradkowej 

ucieczce  od  niego,  była  pełna  obawy,  że  przyjdzie  do  stajni  i  spotka  się  z  nim 

twarzą  w  twarz.  Usłyszała  wtedy,  że  VIP  goszczący  w  stadninie  zmienił  plany  i 

wyjechał  o  poranku.  Nie  odczuła  jednak  ulgi,  której  się  spodziewała.  Była 

rozczarowana. 

Ta bardziej głupiutka część jej osoby łudziła się, że ich przygoda zamieni się 

w  coś  bardziej  trwałego.  Miała  nadzieję,  że  zaprosi  ją  do  siebie  jeszcze  raz. 

Przyznała jednak sama przed sobą, iż zbłaźniła się tamtego wieczoru. 

Maggie  zadarła  w  górę  brodę,  prowadząc  klacz  po  arenie.  Nie  dostrzegła 

Khalida. Pewnie był na drugim końcu świata, mając u boku damę do towarzystwa. 

R  S

background image

Na trybuny weszli nowi widzowie. 

Zawahała  się  na  widok  wysokiego,  smukłego  mężczyzny  ubranego  w  szatę 

skrzętnie maskującą oblicze. Jednak przez białą tkaninę dostrzegła znany jej kształt 

ramion i  klatki  piersiowej  oraz  posturę,  która  w  swej  atletyczności  wyróżniała  się 

wśród towarzyszących mu ludzi. 

Nie, to nie mogło być prawdą. Ścisnął się jej żołądek na myśl, że ta postać to 

mógł być  Khalid. Jeśli to prawda, to co zrobi: powita ją jako znajomą czy uda, że 

się nie znają? 

Maggie  ugryzła  się  w  język.  Czy  on  w  ogóle  będzie  ją  pamiętał?  Na  pewno 

otaczały go same piękne i atrakcyjne kobiety, spośród których mógł wybierać. 

Energiczne parskanie dochodzące z wybiegu na ring wyrwało ją z zamyślenia. 

Zobaczyła,  jak  czarna  Diwa  Tallawanty  wbiega  z  impetem na  arenę,  rozbryzgując 

kopytami piasek i trociny nawierzchni. Cholera! 

Wiedziała,  że  nie  należy  powierzać  takiego  konia  niedoświadczonemu 

koniuszemu. Diwa miała charakterek, a do tego była płochliwa i niespokojna. Nie-

właściwym pomysłem było przydzielenie do niej nowej osoby. Lecz zarządca stajni 

nalegał.  Życzyłaby  sobie  teraz  widzieć  go  łapiącego  nieposłusznego  konia  na 

oczach zgromadzonych widzów. 

Maggie  wręczyła  lejce  od  Tally  miejscowemu  trenerowi  koni,  z  którym 

pracowała  od  przyjazdu,  i  pomaszerowała  energicznie  tam,  gdzie  pogalopowała 

Diwa. 

Klacz zachowywała się jak rozwścieczona bestia. Rzucała wściekle głową na 

boki i wierzgała zadem, kopiąc w rozwieszony na bandzie baner. 

Maggie  nie  spuszczała  wzroku  ze  zwierzęcia  ani  na  sekundę.  Bardzo  dobrze 

wiedziała,  na  co  stać  tę  klacz.  Przemawiała  do  niej  kojącym  tonem,  podchodząc 

jednocześnie coraz bliżej. Diwa strzygła uszami, ale wydawała się rozpoznawać jej 

głos. Kłapała przy tym paszczą, próbując schwytać w zęby płachtę powiewającego 

banera lub zbliżający się cień Maggie. 

R  S

background image

Usłyszała,  jak  ktoś  na  widowni  krótko  i  autorytatywnie  odezwał  się  po 

arabsku i widzowie usiedli na swoje siedzenia. Maggie pomyślała sobie, że ten ktoś 

musiał dostrzec, iż konia irytują falujące tkaniny ubiorów. 

Podeszła już wystarczająco blisko. Utrzymując cały czas kontakt wzrokowy z 

klaczą i łagodnie do niej przemawiając, wyciągnęła rękę po uzdę. Już prawie miała 

ją w palcach. 

Wtem koń stanął dęba i uskoczył na bok. Maggie dojrzała przestrzeń między 

Diwą a bandą, gdzie postanowiła przeskoczyć. Jednak klacz ubiegła ją i pchnęła na 

drewnianą konstrukcję ringu. Poczuła ból. 

Widownia siedziała jak zahipnotyzowana. Diwa w tym czasie przeskoczyła z 

wściekłym  rżeniem  do  przeciwległej  bandy.  Maggie  przykucnęła,  spuszczając 

głowę w dół, by uspokoić oddech. 

Osłaniając  twarz  przed  słońcem,  dostrzegła  kątem  oka,  że  ktoś  zbliża  się  do 

Diwy i wyciąga do niej dłoń, a ona staje w miejscu. Maggie uderzyła znajoma kom-

pozycja perfum - drzewo sandałowe przemieszane z wonią męskiej skóry.   

To był Khalid! 

Wyglądał  majestatycznie  z  zaciętym  wyrazem  twarzy.  Męskość  jego  oblicza 

przyprawiła  ją  o  szybsze  tętno.  Ciemna  karnacja  tym  bardziej  odcinała  się  na  tle 

jego  śnieżnobiałej  tuniki.  Sposób  trzymania  konia  wskazywał,  że  miał  duże 

doświadczenie z tymi zwierzętami. Diwa wyraźnie się uspokoiła. 

Maggie  stanęło  przed  oczami  wspomnienie  tamtej  nocy  -  jego  wspaniałego, 

nagiego ciała w ciepłym świetle ognia. 

- Maggie? Wszystko w porządku? - Jego beznamiętny głos nie wskazywał, by 

myśli  zaprzątał  mu  obraz  ich  zbliżenia  z  tamtej  burzowej  nocy.  Poczuła  się 

zażenowana. 

Jego czarne oczy wwierciły się w nią. Serce zabiło jej mocniej. Co sobie teraz 

myślał? Nawiedziły go te same wspomnienia? 

- Wszystko w porządku - odpowiedziała automatycznie patrząc w bok. 

R  S

background image

Khalid  przywołał  głównego  koniuszego.  Powiedział  coś  po  arabsku,  a  ten 

wyprowadził Diwę z areny. 

- Ja mogę się tym zająć... - zawiesiła głos, gdy poczuła jego dotyk na skórze. 

Przyłożył dłoń do jej policzka i przesunął po szyi, aż spoczęła na jej ramieniu. Ruch 

jego  palców  wywołał  w  niej  wewnętrzny  ogień,  jaki  pozwolił  jej  odczuć  tamtej 

nocy. 

- Nie, czuję się dobrze. - Spróbowała wyswobodzić się z jego uścisku. 

- Chciałbym się jednak upewnić - uciął tonem nieznoszącym sprzeciwu. 

-  Masz  w  zwyczaju  pomagać  nieznajomym  i  nietypowym  kobietom?  - 

zapytała ostro. 

- Jak dotąd tylko jednej. 

Maggie uświadomiła sobie, że nie znajdowali się tam sami. Wtem dostrzegła 

zastęp ciekawskich widzów przyglądających się z przejęciem całej scenie. 

- Co ty tutaj robisz? 

- Oglądałem konie. Zbada cię nasz lekarz. 

- Nie ma takiej potrzeby. Nic mi się nie stało. Muszę wrócić do stajni. 

- Rozsądnie byłoby tak zrobić.   

- Ale... 

- Zwłaszcza, że jesteś tutaj gościem. - Tę kwestię wypowiedział dużo bardziej 

stanowczo.  -  Bardzo  poważnie  traktujemy  naszych  gości.  Musisz  być  w  dobrej 

formie, by wykonywać swoją pracę. 

-  Jaśnie  Panie  -  odezwał  się  mężczyzna,  który  wyłonił  się  z  grupy  gapiów.  - 

Przyszedł doktor. 

Maggie zmarszczyła czoło. Jak to „Jaśnie Panie"? 

- Niepotrzebny mi jest lekarz. 

-  Pozwól  mu  się  zbadać  -  powiedział  głośno,  po  czym  dodał  szeptem 

słyszalnym tylko dla Maggie. - Chyba że zależy ci na zrobieniu sceny? 

Pokręciła przecząco głową. Jeśli poddanie się oględzinom lekarskim usunie z 

R  S

background image

niej te wszystkie ciekawskie spojrzenia, zrobi to. 

- Brawo. Mądrze postępujesz. 

Maggie  uświadomiła  sobie,  że  byli  sobie  zupełnie  obcy,  mimo  intymnych 

przeżyć,  które  dzielili.  Khalid  był  dla  niej  wciąż  tylko  nieznajomym.  W  swojej 

długiej  tunice  i  turbanie  na  głowie  wyglądał  bardzo  egzotycznie.  Z  jego  wyrazu 

twarzy  nie  można  było  nic  wyczytać.  A  poza  wskazywała  na  autorytatywne 

usposobienie. Zauważyła, że zaciekawieni widzowie trzymali się raczej z tyłu. 

Lekarz  ukłonił  się  najpierw  Khalidowi,  zanim  przystąpił  do  oglądania  jej 

drobnych otarć. Zakomunikował, że ma iść za nim. Uczyniła to bez wahania, gdyż 

jak najszybciej chciała wyrwać się z kręgu gapiów. 

Khalid  podszedł  do  drzwi  gabinetu  zabiegowego,  uszczęśliwiony,  że  nie 

towarzyszą mu już uniżone spojrzenia ludzi przyzwyczajonych do Faruqa, który za 

bardzo  był  wpatrzony  w  siebie,  żeby  zniżyć  się  do  pomagania  pracownikom,  nie 

wspominając o sytuacji, w jakiej Khalid wziął aktywnie udział. Uratował przecież 

dziewczynę od stratowania przez konia. 

Zastanawiał się, jakie plotki będą teraz o nich krążyć. Już myślał o sobie jako 

nietypowym  władcy,  dużo  bardziej  pracowitym  i  poważniejszym  niż  jego  ojciec 

czy  przyrodni  brat.  Służba  będzie  zapewne  spekulować,  czy  jak  inni  męscy 

członkowie  rodziny  królewskiej  ma  słabość  do  pięknych  kobiet  i  czy  akurat 

Maggie,  zgrabną  dziewczynę  o  dużych  oczach  i  pociągającej  linii  ust,  uznał  za 

kandydatkę na kochankę. 

Niech spekulują... 

Sięgnął do klamki, ale nie wykonał ruchu. Nie był z nią od czterech tygodni. 

Wmawiał  sobie,  że  przecenił  intensywność  i  zmysłowość  ich  zbliżenia.  Jednak 

fizyczny kontakt z nią na arenie zrobił na nim piorunujące wrażenie, silniejsze, niż 

się spodziewał. 

Być może to przyciąganie do Maggie było tak mocne, gdyż ich znajomość nie 

miała  jakby  właściwego  końca.  Być  może  doskwierał  mu  też  fakt,  iż  to  ona  jako 

R  S

background image

pierwsza odeszła od niego... 

Otworzył wreszcie drzwi. Siedziała na krześle. Czemu nie zdziwiło go to, że 

po tak przerażającym przeżyciu nie leży na łóżku? 

Włosy  o  kolorze  jasnego  toffi  opadały  zalotnie  na  ramiona.  Była  brudna  i 

potargana,  ale  w  jakiś  dziwny  do  wytłumaczenia  sposób  wydawała  mu  się  niesły-

chanie  pociągająca.  Może  dlatego,  że  z  łatwością  mógł  wyobrazić  sobie  jej 

delikatną skórę i seksowny kształt sutków pod bluzką. 

Nie chciał sobie tego przypominać. O ile prościej byłoby dla niego, gdyby nic 

nie  czuł,  patrząc  na  nią.  Gdy  ją  zobaczył  na  arenie,  prowadzącą  klacz  w  giętkich 

ruchach  i  z  podniesioną  głową,  zatrzymał  się,  by  ją  obserwować,  zanim  zajął 

miejsce na trybunie. 

Jego  libido  znów  się  podniosło.  Przeszedł  go  dreszcz  pożądania,  gdy 

zobaczył,  jak  układa  usta  w  wyraz  zaskoczenia.  Przypomniał  się  mu  odgłos  jej 

rozkoszy,  gdy  doprowadzał  ją  do  gorączki.  Od  tamtej  nocy  we  śnie  powracało  to 

wspomnienie. 

- Co tu robisz? - zapytała, nie kryjąc rozdrażnienia. 

Ostatni  raz,  gdy  się  widzieli,  miała  fatalny  humor.  Teraz  znów  była  w  złym 

nastroju, zmęczona i grymaśna. 

- Cześć Maggie. Mi też miło cię znów widzieć - powiedział spokojnie. 

-  Cześć  Khalid.  -  Wypowiedzenie  na  głos  jego  imienia  sprawiło  jej  dużo 

przyjemności, nie wspominając o uczuciu ekscytacji w dołku. 

- Co powiedział lekarz?   

Wzruszyła ramionami. 

-  Że  nic  mi  nie  jest  -  powiedziała  szybko,  ale  w  odpowiedzi  na  spojrzenie 

Khalida dodała: - Lekarz zlecił kilka rutynowych badań. 

- Odeszłaś wtedy bez słowa. Dlaczego? 

Maggie  wybałuszyła  oczy,  zbita  z  stropu  zmianą  tematu.  Od  czego  powinna 

zacząć?  Że  nic  jej  z  nim  nie  łączyło,  że  on był  tam  specjalnym  gościem, VIP-em, 

R  S

background image

kimś wpływowym, który się nad nią zlitował. Powinna dawno zapomnieć o tamtej 

nocy. 

- Nie mieliśmy nic do omówienia. 

Nie  chciała,  by  myślał,  że  była  płaczliwą  dziewczyną,  która  powraca  ze 

swoimi żalami do mężczyzny poza zasięgiem jej starań. Uniosła się dumą i wytrzy-

mała jego spojrzenie. 

- Nie wspomniałaś nawet, że byłaś dziewicą!   

Maggie ciężko westchnęła. 

- Skąd wiedziałeś? - Skarciła się tak szybko, jak tylko w pokoju zadźwięczały 

jej  słowa.  Bez  wątpienia  nieporadne  ruchy  były  tego  wystarczającym  dowodem. 

Nie musiał jej o tym przypominać. 

Podszedł na tyle blisko, by powietrze między nimi stężało od napięcia. 

- Wyczytałem to z twojego ciała. 

Maggie  ugryzła  się  w  język,  czując,  jak  policzki  jej  czerwienieją. 

Przynajmniej oszczędził jej porównań z innymi kobietami. 

- I co z tego? 

- Nie uważasz, że chciałem się upewnić, czy będziesz dobrze się czuła? 

- Oczywiście, że czułam się dobrze! Chodziło przecież tylko o seks! 

Pąs  jej  policzków  nabrał  jeszcze  bardziej  na  intensywności.  W  środku 

najchętniej zwinęłaby się w kłębek. 

- Tylko seks... - powtórzył za nią, zwężając źrenice. - Oboje dobrze wiemy, że 

chodziło o coś więcej niż tylko seks. Ile masz lat, Maggie? 

Pytanie było tak niespodziewane, że odpowiedziała jak z automatu. 

- Dwadzieścia trzy. Dlaczego o to pytasz? 

-  Dwadzieścia  trzy  i  wciąż  dziewica.  To  się  rzadko  zdarza  w  obecnych 

czasach. 

Oczywiście, że znał się na tych sprawach! Już miała wypalić, gdy ugryzła się 

w język pod wpływem nagłej myśli, iż faktycznie miał od niej więcej wiedzy na te-

R  S

background image

maty  damsko-męskie.  Mając  tak  olśniewający  wygląd  i  aurę  stonowanej 

autorytatywności, mógł owinąć sobie wokół palca każdą napotkaną kobietę. 

- Długo oszczędzałaś swoje dziewictwo - wymamrotał tonem, który wywołał 

mrowienie na jej skórze. 

Maggie wzruszyła ramionami. 

-  Nawet  jeśli  tak  było,  jakie  to  miało  znaczenie?  Mężczyzna,  którego 

uważałam za jedynego, okazał się kimś innym. 

Noc  spędzona  z  Khalidem  uświadomiła  jej,  jak  mało  Markus  się  dla  niej 

liczył.  Uzmysłowiła  sobie,  że  zakochała  się  nie  w  nim,  lecz  we  własnej  idei 

miłości.  Fizyczne  zbliżenie  z  Khalidem  napełniło  ją  w  dziwny  sposób 

wewnętrznym przekonaniem o swojej sile. Nie w głowie jej już były głupiutkie fan-

tazje o prawdziwej miłości. Miejsce starej Maggie zajął ktoś inny. 

- Wciąż go kochasz? 

Energicznie  potrząsnęła  głową  i  odwróciła  spojrzenie  ku  bezchmurnemu 

niebu, wstawionemu niczym obrazek we framugę okna. 

- Nie sądzę, bym go w ogóle kochała.   

Odwróciła się raptownie na dźwięk otwieranych drzwi. Uff... wreszcie wrócił 

lekarz. 

- Panie, czy mam wrócić później? 

- Nie, nie. Panna Lewis na pewno chce poznać wyniki swoich badań. 

Maggie  zmarszczyła  czoło.  Już  miało  jej  się  wymsknąć  pytanie,  dlaczego 

starszy wiekiem doktor zwraca się do Khalida w tak formalny sposób. 

-  Oczywiście  -  odparł  lekarz,  nachylając  się  nad  Maggie  z  niesłychanie 

poważnym  i  skoncentrowanym  wyrazem  twarzy.  Przeczuwała,  iż  na  pewno  okaże 

się z jego oględzin, że coś jest z nią nie w porządku. 

- Czy dzieje się ze mną coś złego? 

- Nie, nie. Nic złego. - Mimo tego zapewnienia ukradkowe spojrzenie lekarza 

w stronę Khalida wydało jej się podejrzane. 

R  S

background image

- Pozostawię was samych - rzucił spiesznym tonem Khalid. 

- Nie! 

Obaj  mężczyźni  zwrócili  się  ku  niej.  Maggie  ugryzła  się  w  usta.  Nigdy  nie 

bała się stawiać czoła swoim obawom, życie brała takie, jakie dla niej było - z ca-

łym  bagażem  problemów.  Jednak  teraz  miała  nieprzeparte  wrażenie,  że  Khalid 

powinien zostać i wysłuchać wiadomości od lekarza, jakakolwiek by ona nie była, 

zwłaszcza  zła.  Znajdowała  się  w  obcym  kraju,  a  on  był  tu  jedyną  osobą,  którą 

znała. 

- Zostań, proszę - poprawiła się. 

Teraz lekarz wyglądał na zmieszanego, przesuwał spojrzenie od „Jaśnie Pana" 

do  niej.  Maggie  była  pełna  złych  przeczuć.  Przypomniała  jej  się  diagnoza  o  raku 

ojca i następujące po tym zmagania o utrzymanie go przy życiu. 

-  Proszę  się  nie  krępować  -  zapewniła  lekarza.  Wolała  poznać  diagnozę 

lekarza od razu. - Proszę mi powiedzieć, co ma mi pan do zakomunikowania. 

Doktor przytaknął i odchrząknął: 

- Jest Pani w świetnej formie, Panno Lewis. Ma Pani kilka sińców po upadku i 

nic  poza  tym.  -  W  tym  miejscu  lekarz  zrobił  pauzę,  a  serce  Maggie  zamarło.  - 

Jednak... czy wie już pani, że jest w ciąży? 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

 

-  Ale...  ale  ja...  To  niemożliwe!  Niemożliwe!  -  wydusiła  z  siebie  oniemiała 

Maggie. - Czy jest pan absolutnie pewien? 

Khalid  za  dobrze  znał  Aziza,  by  wątpić  w  jego  słowa.  Jeśli  oznajmił  jej,  że 

zaszła w ciążę, oznaczało to, iż urodzi dziecko. JEGO dziecko. 

Khalid  odrzucił  ewentualność,  że  Maggie  oddała  się  innemu  mężczyźnie  po 

ich  zbliżeniu.  W  gruncie  rzeczy  nawet  nie  umiał  i  nie  chciał  dopuścić  do  siebie 

myśli, że od tamtej nocy była w łóżku z kimś innym. 

- Zapewniam, panno Lewis, że wynik jest pozytywny. Gratuluję. 

W  ciąży!  Nigdy  nie  spodziewał  się,  że  w  jego  życiu  pojawi  się  ten  temat. 

Przynajmniej  nie  od  czasu,  kiedy  stracił  ukochaną  żonę  osiem  lat  temu.  Odtąd 

zajmował  się  przede  wszystkim  projektami  wymagającymi  jego  pełnego 

zaangażowania, a gdy znajdował towarzystwo kobiety, upewniał się, że nie będzie 

go musiał znosić zbyt długo. Bez komplikacji, bez zobowiązań. 

Dziecko...  oznaczało  niestety  sporo  komplikacji  w  jego  życiu.  Dziecko 

oznaczało  rodzinę,  emocje  i  miłość.  Khalid  przysiągł  sobie  nie  podążać  za  takimi 

uczuciami, by nie narazić się na ryzyko kolejnej emocjonalnej udręki. 

Maggie siedziała skulona z palcami zaciśniętymi do białości o oparcie fotela. 

Bez zastanowienia Khalid podszedł do zlewu i nalał jej szklankę wody. 

- Proszę. Napij się - powiedział, wręczając ją Maggie. 

W  ciąży?  Powtarzał  w  duchu  tę  niewiarygodną  nowinę.  Szahina  długo 

oczekiwała  dziecka.  Póki  nie  otrzymała  wiadomości,  że  nie  będzie  mogła  zajść  w 

ciążę.  Pomimo  tych  bolesnych  wspomnień  zapaliło  się  w  nim  małe  światełko  - 

Maggie nosiła zarodek jego potomka. 

- Ale my się zabezpieczyliśmy - wyszeptała po chwili. 

- Każda forma zabezpieczenia jest obarczona ryzykiem, panno Lewis. Natura 

ma  swoje  sposoby,  by  pomieszać  człowiekowi  szyki.  Teraz  chciałbym,  żeby  pani 

R  S

background image

wypoczęła. Później możemy porozmawiać o badaniach prenatalnych. 

- O badaniach prenatalnych? 

-  Oczywiście  -  odparł  lekarz.  -  Poza  tym  musimy  przedyskutować  kwestię 

pani diety. 

- Ale ja będę w tym kraju jeszcze tylko kilka dni.   

Aziz  patrzył  to  na  Khalida,  to  na  Maggie,  próbując  domyśleć  się,  co  może 

łączyć  tę  parę.  Szejk  domyślił  się  tego.  Jego  obecność  przy  Maggie  nie  była 

przecież przypadkowa. Każdemu łatwo by się było tego domyślić. Wyglądało na to, 

że zależało mu na tej dziewczynie.   

Khalid zbliżył się do Maggie. 

- Doktor Aziz przyjdzie do ciebie jutro. Nie wątpię, że do tego czasu będziesz 

miała do niego dużo pytań. Jeśli chodzi o twój pobyt w Szajeharze, musiało nastą-

pić nieporozumienie. Będziesz potrzebna na miejscu przez dłuższy czas. 

- Ale moja wiza... - zareagowała od razu Maggie. 

- Dostaniesz nową. Nie musisz się o to martwić. 

W  ciąży!  Maggie  upiła  łyczek  ze  szklanki.  Nie  do  wiary.  Dziecko  nie 

pojawiało się w jej najśmielszych planach. Ogarnęła ją panika. Jak ona sama sobie 

poradzi?  Nie  wiedziała  nic  o  niemowlakach.  Nie  miała  ani  znajomych  z  małymi 

dziećmi,  ani  nie  musiała  zajmować  się  własnym  rodzeństwem,  bo  siostra  była  w 

tym samym wieku. 

Jej ojciec postarał się o to, by nie prowadziła towarzyskiego życia. Nie miała 

więc  pojęcia  o  normalnym  rodzinnym  domu.  Była  samotna,  niedoświadczona  i 

nieprzygotowana na takie zmiany. 

Poza  tym  pieniądze  też  stanowiły  problem.  Musiałaby  odłożyć  na  bliżej 

nieokreślone  później  plany  o  studiach.  Mimo  tych  wszystkich  trudności  Maggie 

była  przekonana,  że  pragnie  urodzić  to  dziecko.  Pierwsze  iskierki  ekscytacji 

wypierały z niej szok. 

Nie  miała  wprawdzie  pojęcia,  jak  sobie  poradzi,  ale  wiedziała,  że  będzie 

R  S

background image

miała  czas  na  pomyślenie  o  wszystkim.  Będzie  musiała  oszczędzać,  ciężko  pra-

cować  i  równolegle  się  uczyć.  W  sumie  to  dla  niej  nic  nowego.  Wyczekiwane 

dziecko, namiastka własnej rodziny, jej to na pewno wynagrodzi. 

Nieśmiały uśmieszek przemknął przez jej usta. 

I  choć  wydało  się  to  zupełnym  szaleństwem,  wstąpiła  w  nią  determinacja  i 

radość oczekiwania. 

- Cieszysz się na wieść o dziecku? - Z natłoku myśli wyrwał ją głos Khalida, 

który wrócił do pokoju po rozmowie z lekarzem. 

-  Wprost  powalająca  nowina  -  wymamrotała,  napotykając  na  jego  ciężkie 

spojrzenie. 

Czy ich dziecko też będzie miało tak samo czarne oczy? ICH dziecko. Nie do 

wiary. Nie mogła nic wyczytać z jego intensywnego spojrzenia, oprócz kamiennego 

spokoju i braku emocji. 

- Ty się z kimś... spotykasz? Masz kogoś? Narzeczoną? 

- Nie. Kiedyś miałem żonę. Ale już nie mam - odpowiedział spokojnie. 

A  zatem  był  już  raz  żonaty.  Najwyraźniej  nie  chciał,  by  stało  się  to 

przedmiotem rozmowy. 

- Dlaczego pytasz? Oświadczasz mi się? 

-  Oczywiście,  że  nie!  -  zareagowała  bez  namysłu.  -  Zastanawiałam  się... Nie 

chcę przysparzać ci kłopotów. Nikt nie musi wiedzieć o dziecku. 

Khalid zmarszczył brwi i mimowolnie zacisnął pięści. 

- Sugerujesz, że zamierzasz pozbyć się naszego dziecka? 

Maggie nie spuszczała z niego wzroku. 

- Nie. Jak możesz w ogóle coś takiego insynuować? 

- Nie znam cię. 

- Więc uwierz mi, że żadna przeszkoda nie sprawi, że usunę to dziecko. 

Maggie  przesunęła  dłoń  na  brzuch  w  obronnym  geście.  Była  zaskoczona 

swoim  instynktem  samozachowawczym,  który  dyktował  jej  taką  determinację  w 

R  S

background image

obronie nowego życia. 

- Chcę zatrzymać dziecko - dodała. 

Nie odważyła się powiedzieć: „nasze dziecko". 

- Dlaczego? - zapytał surowo. 

Khalid  nie  przypominał  jej  w  ogóle  uczuciowego,  urzekającego  mężczyzny, 

w którego ramionach zaznała raju. 

-  Ja...  -  Cóż  mogła  powiedzieć,  skoro  sama  nie  znała  odpowiedzi  na  to 

pytanie. Wszystko, co wiedziała, to że dziecko było częścią niej samej i za wszelką 

cenę  chciała  je  ochronić.  -  Nie  wierzę  w  niechciane  dzieci  -  odparła  w  końcu.  - 

Każde dziecko należy pokochać. 

Przez większą część swojego życia była przekonana, iż nie była kochana oraz 

że ojciec pozwolił jej mieszkać u siebie tylko z obowiązku. Nikomu nie życzyłaby 

takich stosunków rodzinnych. Jej własne dziecko otrzyma bezwarunkową miłość. 

- Postaram się, by to dziecko było kochane i miało właściwą opiekę. 

- Opieka nad dzieckiem nie należy tylko do ciebie. 

- Słucham? 

- Należy do nas obojga. 

Do  niej  i  Khalida?  Poczuła,  jak  ramiona  opadają  jej  mimowolnie  z  racji 

doznanej  ulgi.  Chociaż  przez  moment  była  przekonana,  że  powie  o  jej 

niedojrzałości i nieprzygotowaniu do roli matki. 

- Chcesz mieć udział w wychowywaniu dziecka? 

-  Chcę  być  zaangażowany  w  opiekę  nad  naszym  dzieckiem  -  wyrecytował 

każde słowo oddzielnie. 

Maggie  pokręciła  głową.  Z  pewnością  korzyści  z  roli  ojca  na  odległość 

przeważają nad trudnościami, jakie niesie. 

- Chyba nie chcesz odebrać mi praw rodzicielskich? 

Khalid  podszedł  bliżej,  by  przeszyć  ją  stanowczym  spojrzeniem.  Bijące  od 

niego  ciepło  i  charakterystyczny  zapach przeniosły  ją  na  powrót  do chwil  spędzo-

R  S

background image

nych tamtej nocy. Przypomniała sobie jego pieszczoty, zapach drzewa sandałowego 

i  potu  młodego,  zdrowego  mężczyzny  oraz  chwilę  wspaniałego  szczytowania  w 

jego objęciach. 

Zamknęła oczy, by przywołać trzeźwość umysłu. 

- Nie uda się tego pogodzić. Twoja propozycja przyniesie same trudności. 

Skierował jej głowę do góry, by na niego spojrzała. Jego oczy wyrażały ciepło 

i coś jeszcze. Przez jedną chwilę wydało jej się, że w tym spojrzeniu może się czaić 

jakieś kiełkujące uczucie, cieplejsze niż tylko współczucie. 

- Nic nie jest niemożliwe, Maggie. Znajdziemy sposób, by nam się udało. 

Jego  umiejętność  w  wydobywaniu  z  niej  emocjonalnych  słabości  i  dotyk, 

który powodował, iż zamierało jej serce, stanowiły jednak zagrożenie, że nie będzie 

umiała się mu przeciwstawić. 

- Nic nie jest proste. 

-  Wytłumacz  mi  w  takim  razie,  dlaczego  obstajesz  przy  tym,  że  nie 

powinienem brać odpowiedzialności za moje dziecko. Chodzi o to, że nie pochodzę 

z twojego kraju? Bo jestem obcokrajowcem? 

- To nie ma nic do rzeczy. Chodzi o to, że... 

Jak miała mu wytłumaczyć, że znajdują się na dwóch biegunach zamożności i 

statusu społecznego, doświadczenia i oczekiwań? 

- Ty jesteś tu, ja będę w Australii... 

- Niekoniecznie. 

- Słucham? 

-  Nie  musimy  żyć  oddzielnie.  Dla  dobra  naszego  dziecka  rozsądnie  byłoby 

zamieszkać razem tutaj. 

- Razem? To nie jest wyjście. Ja muszę wrócić do domu. 

- Może uda mi się ciebie przekonać. 

- Ja będę mieszkać w Australii. 

- Naprawdę myślisz, że to rozwiązanie najlepsze dla dziecka? Jeden rodzic w 

R  S

background image

Australii, drugi w Szajeharze? 

- Wydaje ci się, że wiesz, co jest najlepsze dla dziecka? Stałeś się ekspertem 

we wszystkich tematach? 

-  Nie  udaję  eksperta,  Maggie  -  powiedział  niskim,  spokojnym  głosem.  - 

Uważam, że nasze dziecko zasługuje na miłość nas obojga. 

Uderzył  w  jej  najczulszy  punkt.  Co  ona  mogła  wiedzieć  o  rodzicielskiej 

miłości? Tak mało jej zaznała. Przez moment poczuła, jak ogarnia ją panika w oba-

wie,  czy  brak  tej  miłości  w  dzieciństwie  położy  się  cieniem  na  jej  własne 

macierzyństwo.  Czy  brak  umiejętności  rodzicielskich  można  odziedziczyć? 

Zapewne  nie.  Tym  bardziej  będzie  musiała  się  mocniej  starać,  żeby  być  dobrą 

matką. 

- Maggie, co się z tobą dzieje? - zapytał Khalid, patrząc na nią uważnie. 

Czuła  się  bardzo  klaustrofobicznie.  Małe  pomieszczenie  i  dominujące 

usposobienie Khalida bardzo ją przytłaczały. Miała w zwyczaju być na zewnątrz, w 

ruchu. 

- Możemy stąd wyjść i dokończyć ten temat później? Muszę wrócić do stajni. 

Maggie  przesunęła  się  w  stronę  drzwi,  rozpaczliwie  chcąc  uciec  spod 

świdrującego spojrzenia Khalida. Nie usunął się jednak z przejścia. 

-  Posłuchaj...  -  zaczęła  niepewnie.  -  Na  pewno  mamy  wiele  spraw  do 

omówienia.  Nie  próbuję  cię  unikać.  Czy  nie  lepiej  byłoby  jednak  porozmawiać 

później?  W  bardziej  ustronnym  miejscu?  Jeśli  nie  wrócę  teraz  do  pracy,  mój  szef 

będzie  na  mnie  wściekły.  Dziwię  się,  że  jeszcze  nie  wpadł  tutaj  jak  burza  z 

awanturą.  Sprawy,  które  powinniśmy  omówić,  są  na  tyle  ważne,  że  nikt  nie 

powinien nam przeszkadzać. 

- Masz rację. - Khalid przytaknął w końcu po długiej chwili przyglądania się 

Maggie. - To nie jest miejsce na omawiania tego typu spraw. Co do przeszkadzania 

nam w rozmowie, nie obawiaj się, nikt nie odważyłby się tu wejść. 

- Nie znasz zarządcy stajni. On... 

R  S

background image

- Nie musisz się nikogo obawiać. 

Khalid  na  pełny  zaskoczenia  wyraz  twarzy  Maggie  zareagował  szerokim 

uśmiechem,  który  od  razu  przyspieszył  jej  tętno.  Ten  mężczyzna  miał 

niezaprzeczalny urok osobisty. Było w nim coś magnetycznego. 

-  Widzę,  Maggie,  że  nie  słuchałaś najnowszych  wiadomości.  Nie  wiesz,  kim 

jestem? 

- Nazywasz się Khalid. Kiedy się spotkaliśmy, byłeś przedstawicielem szejka. 

- Tak, byłem. Cztery tygodnie temu zostałem mianowany szejkiem Szajeharu. 

Jesteś moim gościem honorowym. W moim pałacu i w moim kraju. 

 

Maggie usiadła w pawilonie ogrodowym, a Khalid podziękował służącemu za 

przyniesienie  napojów.  Wciąż  była  w  szoku  po  usłyszeniu  nowiny.  Patrząc  na 

niego, dziwiła się sama sobie, że nie dostrzegła w nim króla; przecież jego władcza 

postawa,  jak  również  nakazujący  i  autorytatywny  styl  bycia  wskazywały  na  jego 

pochodzenie. 

Rozglądając  się,  Maggie  miała  nieprzeparte  wrażenie,  że  nie  tu  jest  jej 

miejsce.  Bogato  zdobiony  pawilon  z  jedwabnymi  dywanami  i  znakomitymi 

freskami otwierał się na widok majaczących w błękicie nieba odległych gór. 

Nigdy  nie  widziała  poprzedniego  szejka,  ale  słyszała,  że  posiadał  srebrnego 

rolls-royce'a, nie takiego w kolorze srebra, lecz wykonanego ze srebra. Słyszała, że 

był właścicielem wielu kurortów na całym świecie i sam wydawał prawa w swoim 

kraju.  Miał  opinię  władcy  absolutnego.  Tak  jak  teraz  Khalid.  Ojciec  jej  dziecka. 

Człowiek o wpływach i bogactwie przechodzących jej wyobrażenie. 

Ogarnął  ją  strach  o  losy  dziecka.  Skoro  może  kupić  sobie,  co  tylko  dusza 

zapragnie, czy zechce odebrać jej prawa do dziecka? 

- Nie oddam dziecka - wypowiedziała te słowa, zanim jeszcze opadły  w niej 

emocje. 

Khalid zamarł. 

R  S

background image

- Nikt od ciebie tego nie wymaga. 

-  To  dobrze.  -  Maggie  poczuła  ulgę.  -  Pomyślałam,  że  powiem  ci  o  tym 

wprost na samym początku. 

-  Chcę,  byś  wiedziała,  że  ja  też  nie  zamierzam  porzucać  naszego  dziecka  - 

powiedział, podając jej szklankę. - Wypij. Dobrze ci to zrobi. 

Maggie poczuła znajomy zapach tutejszej herbaty. 

- Mogę zaproponować ci też ciastka. 

Spojrzała  na  złotą  tacę  wypełnioną  delikatesowymi  wypiekami.  Czy  była  ze 

złota? 

-  Nie,  dziękuję.  Nie  mam  ochoty.  -  Ukryła  twarz  w  parze  aromatycznej 

herbaty, uciekając przed jego bacznym spojrzeniem. 

-  Nie  masz  powodu,  by  się  mnie  obawiać,  Maggie.  Jestem  człowiekiem 

zachodniej cywilizacji. 

- ...i władcą całego kraju, który może nająć najlepszych prawników na całym 

świecie.  -  Znów  to  zrobiła,  za  szybko  chlapnęła  językiem.  Powiedziała  sobie,  że 

musi uważać, bo inaczej faktycznie sprowokuje go do takich czynów. 

- Ja nie działam w ten sposób! - Wyczytała napływającą pasję w jego oczach, 

zanim  uciekł  wzrokiem  w  stronę  przepięknego  widoku  gór.  -  Nie  prosiłem  się  o 

zostanie  szejkiem.  Nawet  tego  nie  oczekiwałem.  Ale  mój  przyrodni  brat  umarł 

bezpotomnie i mnie powierzono tę funkcję. 

- Przykro mi słyszeć o twoim bracie. Nie wyglądasz na usatysfakcjonowanego 

swoją nową rolą w tym państwie. 

- Nie będę się uchylał od powierzonej mi funkcji. W moim kraju jest dużo do 

zrobienia.  W  przeszłości  z  mojej  rodziny  wywodzili  się  liderzy  i  wizjonerzy  z 

prawdziwego  zdarzenia.  Lecz...  od  odkrycia  ropy  władcy  tego  państwa  zaczęli 

trwonić  jego  bogactwa.  Moim  zadaniem  pozostaje  odpracowanie  za  nich  tych 

straconych lat. Taką misję upatruję w swoich rządach. 

Teraz  Maggie  ujrzała  tego  mężczyznę  w  zupełnie  innym  świetle:  dostrzegła 

R  S

background image

człowieka honoru, oddanego swoim obowiązkom. 

- Postrzegasz nasze dziecko jako odpowiedzialność. Moralną powinność. 

- Na nas obojgu ciąży odpowiedzialność za to nowe życie wykluwające się w 

środku  ciebie.  Dlatego  też  razem  musimy  omawiać  sprawy  dotyczące  przyszłości 

naszego dziecka. Widzę tylko jedno możliwe rozwiązanie tej sytuacji. 

- Czyżby? 

- Naturalnie. Weźmiemy ślub, tak szybko, jak to możliwe. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

 

Khalid  był  przygotowany  na  reakcję  Maggie.  Wiedział,  że  w  jej  świecie 

ludzie  zawierali  małżeństwa  z  miłości,  a  dzieci  często  były  płodzone  bez  małżeń-

stwa. 

Czyż on sam nie ożenił się właśnie z miłości? Jednak przerażenie wyzierające 

ze spojrzenia Maggie zirytowało go na dobre. Spośród kobiet, które znał, każda bez 

namysłu przyjęłaby jego propozycję. 

- Mówisz poważnie? - wykrztusiła po chwili. 

- Nie ma bardziej stosownego rozwiązania. 

- Stosownego... - odparła cicho, wykrzywiając usta. 

-  Pomyśl  o  tym,  Maggie.  Nasze  dziecko  urodzi  się  w  pełnej  rodzinie,  przy 

dwojgu  kochających  rodzicach.  Będzie  dorastało  w  ustabilizowanym  otoczeniu,  a 

nie  rozdarte  między  krajami  i  kulturami.  A  ty  będziesz  się  mogła  cieszyć 

bogactwem, bezpieczeństwem i statusem społecznym. 

- A jeśli mnie nie interesuje ani bogactwo, ani status? 

- Rozważ jednak, co to będzie oznaczać dla naszego dziecka. Czy to nie jego 

dobro  liczy  się  najbardziej?  Powiedziałaś,  że  ojciec  wychowywał  cię  sam  i  że  nie 

byłaś z tego powodu szczęśliwa. O ile zatem lepiej będzie dla naszego dziecka, gdy 

będzie miało przy sobie dwoje rodziców? 

- Nie ma gwarancji, że to się uda. Co, jeśli teraz weźmiemy ślub, a później się 

rozwiedziemy? Dzieci nie znoszą dobrze rozwodów. 

Khalid  sięgnął  po  dłoń  Maggie  i  zaczął  gładzić  ją  opuszkami  palców.  Uznał 

za swoje małe zwycięstwo, że jej nie zabrała. 

-  Maggie,  masz  moje  słowo,  że  nigdy  cię  nie  opuszczę.  Zobowiązuję  się 

stworzyć  naszemu  dziecku  ciepły  i  kochający  dom.  Jako  że  nie  bierzemy  ślubu  z 

miłości,  nie  będą nami kierować  złe  emocje,  jak to  się dość często  zdarza  między 

kochankami. 

R  S

background image

-  A  co,  jeśli  ty  się  w  kimś  zakochasz?  Małżeństwo  w  naszym  wypadku  jest 

skazane na niepowodzenie. 

Khalid  zastanowił  się,  dlaczego  nie  zasugerowała,  że  to  ona  mogłaby  się  w 

kimś  zakochać.  Choć,  prawdę  mówiąc,  wcale  się  tego  nie  obawiał.  Wiedział,  jak 

uszczęśliwić  kobietę,  więc  Maggie  nie  miałaby  powodu  spotykać  się  z  innymi 

mężczyznami. 

- Nie należę do tych, którzy się łatwo zakochują. Możesz być tego absolutnie 

pewna. - Determinacja wypisana na jego twarzy stanowiła najlepsze potwierdzenie 

tego zapewnienia. 

-  Więc  dlaczego  chcesz  się  ze  mną  ożenić?  Chodzi  o  to,  żebyś  miał 

pełnoprawnego potomka z małżeńskiego łoża? - dopytywała się Maggie, nie czując 

się usatysfakcjonowaną jego tłumaczeniem. 

-  Uważasz,  że  jest  w  tym  coś  złego,  by  zapewnić  naszemu  dziecku 

bezpieczeństwo  i  opiekę  ze  strony  obojga  rodziców  oraz  status  wynikający  z 

mojego nazwiska? - Khalid zaczął unosić się gniewem.   

Jak  mogła  nie  dostrzegać  niezłomności  jego  argumentów?  W  tej  propozycji 

nie było nic zdrożnego. 

- Nie, oczywiście, że nie - odpowiedziała spokojnie Maggie. 

- Dobrze. Nie mam powodu chcieć, by nasze dziecko było nieślubne. 

Khalid  bardzo  dobrze  znał  tego  konsekwencje.  Jeżeli  jego  wujek  Husajn 

urodziłby  się  ślubnym  dzieckiem,  a  nie  jako  owoc  krótkiego  romansu  dziadka 

Khalida i tancerki, zostałby szejkiem. Koronę otrzymał niestety jego młodszy brat, 

nieodpowiedzialny  i  nieporadny  władca.  Przez  niego  Szajehar  utracił  swoje 

bogactwa. 

- Zatem tobie potrzebny jest dziedzic - skomentowała zniesmaczona Maggie. 

- Jeżeli nie będę miał potomka, władza przejdzie na kogoś innego z rodziny. 

Jednak  urodzi  mi  się  potomek...  Nie  możesz  przecież  odmówić  naszemu  dziecku 

praw  wynikających  z  urodzenia  i  możliwości  poznania  mojej  kultury. 

R  S

background image

Niewłaściwym byłoby odbierać mu jego prawowite miejsce w tym kraju. 

- Zakładasz, że to będzie chłopiec. 

- Nie, to ty zakładasz z góry, co się wydarzy. Będę kochał nasze dziecko bez 

względu  na  płeć.  Najważniejsze  jest  to,  że  wszystko  będziemy  czynić  dla  dobra 

naszego dziecka. 

Khalid skarcił się w duchu za tendencję do podejmowania natychmiastowych 

działań. Gdy miał określoną wizję drogi przed sobą, nigdy nie wahał się, by na nią 

wkroczyć.  Może  jednak  tym  razem  nie  powinien  był  wygłaszać  gotowych 

twierdzeń  i  pozwolić  Maggie  zastanowić  się  nad jej  własną  wizją  ciąży  i  tego,  co 

nastąpi później? 

Podszedł do niej i delikatnie wyjął szklankę z jej ręki. 

- Chodź, Maggie. Porozmawiamy o tym później. Czas, byś wypoczęła. 

 

Maggie  było  duszno.  Czuła  się  zmęczona.  We  wczorajsze  rewelacje  wciąż 

trudno  jej  było  uwierzyć.  Kiełkujący  w  niej  entuzjazm  z  powodu  wejścia  w  rolę 

przyszłej matki przyćmiewała mieszanina różnych emocji. 

Nastrój  wcale  nie  uległ  poprawie,  gdy  przyszła  rano  do  stajni,  by  się 

dowiedzieć,  że  przydzielono  jej  proste  prace  pomocnicze.  Na  to  nałożyły  się 

ciekawskie spojrzenia ludzi. Podglądano ją w pracy i odprowadzono wzrokiem. 

- Chodź, Tally. 

Maggie  prowadziła  klacz  do  basenu  dla  koni.  Tally  zastrzygła  uszami  i 

napełniła nozdrza zapachem wody. 

- Maggie! 

Zatrzymała się na ten pełen nakazu głos. Khalid. Poczuła na sobie jego wzrok, 

jak gdyby przykładał do jej pleców zimne ostrze noża. Odwróciła się powoli. 

Obiecywała  sobie  wcześniej,  że  nigdy  nie  będzie  z  mężczyzną  pokroju  ojca: 

człowiekiem  nieempatycznym  i  narzucającym  swoją  wolę.  Nie  mogła  jednak 

oderwać  oczu  od  tego  mężczyzny.  Jego  obecność  stawała  się  dla  niej  prawdziwą 

R  S

background image

przyjemnością, odczuwaną fizycznie w całym ciele. 

- Cześć Khalid. 

- Poprosiłem cię, byś przyszła się ze mną zobaczyć. 

Spróbowała opanować głos i odpowiedzieć nonszalancko. 

-  Naprawdę?  Dziwię  się,  bo  wiadomość  posłana  przez  ciebie  wcale  nie 

brzmiała jak zaproszenie, lecz bardziej jak królewski rozkaz. 

Musiała się bardzo skupić, by wytrzymać ciężar jego spojrzenia. 

- A mimo to postanowiłaś nie przyjść.   

Wyczuła gniew w jego postawie, gdy się zbliżył na wyciągnięcie ręki. Nawet 

Tally ruszyła pośpiesznie w stronę basenu, wyczuwając napięcie. 

- Nie jestem kimś, komu się rozkazuje. 

- Ale jesteś moim pracownikiem. Czy to się nie liczy? 

Maggie  uświadomiła  sobie,  że  użył  ciężkiego  do  odparcia  argumentu, 

wykorzystując jej podrzędną pozycję w jego stajniach. To, co działo się między ni-

mi, istniało na płaszczyźnie osobistej. 

- Przepraszam, szefie. Nie wiedziałam, że chcesz rozmawiać ze mną o pracy. 

- Przykro mi, Maggie, że moja prośba zabrzmiała jak rozkaz. Przepraszam. 

-  Przyjmuję  przeprosiny  -  odparła  bez  zastanowienia.  -  I  tak  miałam  przyjść 

do ciebie, jak oporządzę Tally. Moją pracę traktuję naprawdę poważnie. Wydawało 

mi się, że to nic pilnego, skoro wezwałeś mnie dopiero po całym dniu pracy. 

Khalid milczał długo. 

- Ponownie muszę prosić cię o wybaczenie, Maggie - powiedział w końcu. - 

Miałem  spotkanie  z  ważnymi  urzędnikami  z  dwóch  sąsiednich  krajów.  Chciałem 

się z tobą widzieć wcześniej, ale mi się to nie udało. 

- Czy masz coś przeciwko temu, żebym odprowadziła teraz Tally do basenu? 

Ona uwielbia wodę. 

-  Jasne,  ale będzie  to  ostatnia  rzecz,  jaką  dziś  zrobisz  -  oznajmił bez  pytania 

jej o zdanie. - Odprowadzę cię. 

R  S

background image

Maggie poprowadziła klacz po rampie, aż Tally weszła do tunelu i rozbrykała 

się w orzeźwiającej wodzie. 

- Małżeństwo to najlepsze rozwiązanie. Przecież o tym wiesz, Maggie. 

Bez  ogródek,  bez  zbędnych  wstępów.  Zastanowiła  się,  czy  Khalid  we 

wszystkich sprawach był tak przekonany o swojej nieomylności. 

- Z mojej perspektywy  wygląda to zupełnie inaczej - odpowiedziała, wodząc 

oczami za koniem. 

- Mój zarządca nie rozmawiał z tobą jeszcze o planach, jakie mam względem 

stajni, prawda? 

- O jakich planach? - zapytała przejęta. 

- Twoja praca w Tallawancie dobiega końca.   

Zaschło jej w ustach. 

- Jak to? 

-  Chcę  się  pozbyć  tego  majątku,  tamtejszych  nieruchomości.  Nie  mam  ani 

czasu,  ani  potrzeby  utrzymywać  stajni  tak  daleko  od  Szajeharu.  -  Zawiesił  głos, 

przypatrując  się  jej  uważnie.  -  Co  oznacza,  że  nie  będziesz  już  miała  pracy  w 

Australii.  Nowi  właściciele  stajni  mogą  zatrzymać  ciebie  z  resztą  personelu  lub 

zatrudnić własnych pracowników. 

Poczuła,  jak po  karku  spływa  jej  zimny  pot.  Mając  w  perspektywie  samotne 

wychowywanie  niemowlaka,  tak  bardzo  potrzebowała  teraz  pewnej  pracy.  Nie 

umiała robić nic innego. 

-  Jeszcze  zanim  się  poznaliśmy,  postanowiłem  sprzedać  stajnie  w  Australii, 

jak i niektóre inne posiadłości Faruqa. 

- Ale mi jest potrzebna praca, zwłaszcza teraz, gdy dowiedziałam się o ciąży. 

Muszę oszczędzać i pójść na studia weterynaryjne. 

Mówiąc głośno o swoich planach, uświadomiła sobie, jak nierealnie brzmią. 

-  W  Szajeharze  mamy  bardzo  dobry  uniwersytet,  między  innymi  ze 

specjalizacją weterynaryjną. 

R  S

background image

-  Mam  zatem  tu  zostać,  bo  będzie  to  łatwiejsze  niż  szukanie  nowej  pracy  w 

Australii? - Starała się, żeby zgryźliwość była słyszalna w jej głosie. 

Maggie  chciała  uciec  spod  kurateli  Khalida  i  móc  decydować  o  swoich 

krokach w samotności. Zorientowała się jednak, że ten mężczyzna nie da jej spoko-

ju. Wiązało ich teraz nowe życie, życie ich nienarodzonego dziecka. 

- Będziesz miała dużo pracy przy dziecku, czy ci się to podoba, czy nie. Taka 

jest kolej rzeczy. Zajmowanie się dzieckiem to też praca. 

-  Uważasz,  że  mi  będzie  łatwo  przenieść  się  tu,  poślubić  kogoś,  kogo  wcale 

nie znam, i stać się członkiem rodziny królewskiej? 

Bała się utracenia namiastki życia, które mimo wszystko ciężko wypracowała 

na  farmie  u  ojca  w  znanej  sobie  Australii.  Miała  wrażenie,  że  traci  właśnie  swoją 

niezależność. 

- Nie pasuję do twojego świata. Nie pasuję do pałacu. Jestem przyzwyczajona 

do tego, że sama zarabiam na swoje utrzymanie. 

- Tak samo jak ja. 

-  Tak...  wiem.  Przepraszam,  że  tak  to  ujęłam.  Jednak  nasze  światy  są  tak 

różne. 

Nadarzyła  się  jej  właśnie  świetna  okazja, by  uciec przed  jego  wwiercającym 

się w nią spojrzeniem. Tally wynurzyła się, parskając wesoło, i wdrapała się z po-

wrotem na rampę, komunikując Maggie, że czas kąpieli minął. 

- Będziesz pasowała, Maggie. Uwierz mi. Przecież cały czas będę przy tobie. 

Serce zabiło jej mocniej. 

Jakże  on  nic  nie  rozumiał!  Jak  mogła  wyjść  za  kogoś,  kto  widział  w  ich 

małżeństwie  sposób  rozwiązania  patowej  sytuacji?  Kto  nie  kochał  jej  i  nigdy  nie 

będzie? 

- Mam na myśli, że musisz ożenić się z kimś, kto będzie pasował do twojego 

świata, z kobietą elegancką i piękną... z arystokratycznej rodziny. 

Maggie  nie  próbowała  chować  się  pod  płaszczykiem  zwyczajowej  kobiecej 

R  S

background image

dwuznaczności.  Jej  słowa  były  szczere.  Dla  niego  była  wartościową  kobietą.  Po-

stanowił się z nią ożenić za wszelką cenę. 

Małżeństwo  z  Maggie  było  konieczne  z  punktu  widzenia  obowiązku  wobec 

jego nienarodzonego dziecka. Miał silne postanowienie stać się nieodłączną częścią 

tego  nowego  życia.  Życia  Maggie  także.  Myśl  o  tym  w  gruncie  rzeczy  go 

uszczęśliwiała. 

-  Nikt  nie  uwierzy,  że  faktycznie  chcesz  mnie  za  żonę  -  powiedziała  ze 

stoickim spokojem. 

Rzeczywiście  tym  razem  małżeństwo  nie  oznaczałoby  dla  niego 

ukoronowania  związku  z  miłości.  Jednak  pragnął  tego.  Pożądał  Maggie.  Przez 

ostatnie  tygodnie,  gdy  czynności  związane  z  przejmowaniem  władzy  w  kraju 

zajmowały całą jego uwagę, tęsknił za nią, za jej idealnym ciałem, wspomnieniem 

długich nóg oplatających go w akcie miłości. 

Tęsknił  za  kobietą,  którą  poznał  w  jedną  noc.  W  małżeństwie  widział  swój 

obowiązek  -  oczywisty  i  nie  do  uniknięcia,  jednak  nie  tak  prosty  w  swej  naturze. 

Rozmyślał  o  wigorze  tej  kobiety,  ich  wspólnych  uniesieniach  tamtej  nocy,  o  tym, 

jak  umiała  go  rozpalić  i  zaspokoić  fizycznie  oraz  sprawić,  że  pożądał  jej  tak 

intensywnie przez te wszystkie dni, które minęły od ich pierwszej nocy. 

W  ich  małżeństwo  wpisana  byłaby  również  przyjemność,  o  czym  mogła  się 

wkrótce z łatwością przekonać. 

- Nikt nie będzie podważać mojej decyzji, Maggie. Dla wszystkich będzie to 

jasne, gdy zobaczą, że pragnę mieć cię przy sobie. 

- Wystarczy na nas spojrzeć, żeby stało się oczywiste, że tak nie jest. 

Czy  ona  nie  przeglądała  się  w  lustrze?  Przecież  w  kształty  jej  ciała  wpisana 

jest  zmysłowość.  Czy  nie  zdawała  sobie  sprawy,  że  obcisłe  spodnie  i  naturalny 

wygląd dodawały jej niewyobrażalnej seksowności? 

- Obdarzę cię szacunkiem. Zajmiesz w moim życiu miejsce przypisane żonie. 

Nikt nie będzie miał co do tego wątpliwości. Obiecuję ci szacunek i lojalność. Czy 

R  S

background image

to za mało, by cię przekonać? Do czego ty właściwie chcesz wracać? Czy oczekuje 

cię tam tyle dobrego, że nie możesz tego poświęcić na korzyść nowego życia tutaj, 

u mojego boku? 

Powiedział prawdę. Nikt nie czekał na nią w rodzinnym domu w Australii. 

- Ale my nie mamy ze sobą nic wspólnego...   

Khalid uśmiechnął się przebiegle. Wiedział, że już prawie ją przekonał, mimo 

że nie zdawała sobie z tego sprawy. Powstrzymał się od przypomnienia jej o ogni-

stych chwilach, które razem spędzili. W łóżku świetnie do siebie pasowali. 

-  Z  czasem  odnajdziemy  wspólne  rzeczy  -  zapewnił  ją.  -  Na  razie  powinien 

nam  wystarczyć  fakt,  że  spodziewamy  się  dziecka,  oraz  postawa  szczerości  u  nas 

obojga. To wystarczy na dobry początek. 

- Weź cukierka, kochanie - powiedziała Maggie, podsadzając małego chłopca 

do siodła krępego kucyka. 

Nie miało znaczenia, że nie mówili w jednym języku. Gdy sięgnęła po lejce, 

by poprowadzić kucyka, chłopiec odezwał się, protestując, jak domyśliła się z tonu 

jego uniesionego głosu. 

-  Nie  zwracaj  na  niego  uwagi,  Maggie  -  dobiegł  ją  głos  Khalida.  -  Hamed 

dobrze wie, że nie może jeszcze sam ujeżdżać kucyka. 

Maggie  puściła  luzem  lejce  i  spojrzała  wymownie  na  chłopca,  który  w  mig 

zrozumiał, że bez niej nigdzie nie pojedzie. 

- Uspokoi się. Uniósł się dumą. Dam mu chwilę na ochłonięcie. 

Khalid  obdarował  ją  ciepłym  uśmiechem.  To  popołudnie  spędziła  z  nim  i 

gromadką  dzieci  jego  kuzyna,  co  przysporzyło  jej  więcej  zabawy,  niż  się  spo-

dziewała. Khalid w tym czasie w ogóle nie wrócił do tematu małżeństwa. 

- Widzę, że znasz się na małych chłopcach. Czyżby otrzymała jego aprobatę? 

- W Australii pomagałam jako wolontariuszka przy programie ochronnym dla 

upośledzonych  jeźdźców.  Spotykaliśmy  się  co  drugą  sobotę.  Większość 

podopiecznych to były dzieci. Miałam okazję, by się tego i owego nauczyć. 

R  S

background image

- Zatem lubisz spędzać czas z dziećmi? 

- Oczywiście. 

- Zawsze chciałaś zostać matką? 

-  Tak...  myślę  -  odpowiedziała,  a  Khalid  przytrzymał  jej  wzrok,  więc  nie 

mogła uciec ze spojrzeniem. - Jednak nie planowałam wejść w tę rolę już teraz. Ale 

zawsze  zakładałam,  że  założę  prawdziwą  rodzinę,  gdy  tylko  spotkam  na  swojej 

drodze. 

- ... właściwego mężczyznę? 

Przytaknęła  mu.  Rozdźwięk  pomiędzy  jej  zamierzeniami  a  rzeczywistością 

przeraził  ją  ponownie.  Najwyższy  czas,  by  zapomniała  o  mężczyźnie,  który 

pokochałby ją dla niej samej. 

- A ty? Od dawna chciałeś zostać ojcem? 

- Tak, zawsze wiedziałem, że chcę mieć potomstwo... - odpowiedział wolno. 

Maggie dostrzegła cień, który zasnuł jego spojrzenie. Nie rozumiała dlaczego. 

Khalid nie był mężczyzną, którego łatwo było zrozumieć. 

Uśmiechnęła się zachęcająco do Hameda i poprowadziła go wokół na kucyku. 

Ukradkiem przyglądała się jednak Khalidowi, który trzymał na rękach małą Ayiszę, 

pokazując  dziewczynce,  jak  podawać  konikowi  marchewkę.  Chichotała  na  widok 

rozdziawionej końskiej paszczy. 

Widząc  tę  scenę,  Maggie  poczuła  ciepło  pod  sercem.  Khalid  był  wobec 

dziewczynki  cierpliwy,  czuły  i  opiekuńczy.  Wydawało  się  jej,  że  będzie  również 

troskliwym ojcem. Jeśli tylko wyjdzie za niego za mąż... 

Spodziewała się, że w roli ojca będzie ustalał ich dziecku granice, ale również 

obdarzał  je  dużą  miłością.  Tego  właśnie  pragnęła.  Nie  chciała  zaś  życia  pełnego 

wyrzeczeń,  które  wiodła  u  boku  swojego  ojca  na  farmie,  póki  jeszcze  żył.  Khalid 

go  na  szczęście  nie  przypominał.  Przy  tym  wielkim  bogactwie  i  władzy,  jakie 

posiadał,  wierzyła,  że  w  przyszłości  będzie  wspierać  młodzieńcze  ambicje  ich 

dziecka. A nie, jak jej ojciec, okazywać najczęściej niezadowolenie. 

R  S

background image

Czy  mogłaby  poświęcić  się  dla  małżeństwa  bez  miłości,  podczas  gdy  przez 

całe  życie  jej  nie  zaznała  i  tak  bardzo  pragnęła  ją  otrzymać  od  „właściwego 

mężczyzny"? Nie powinna w ogóle zadawać sobie tego pytania. Dobro jej dziecka 

jest w tej chwili najważniejsze. 

Zdawała sobie sprawę, że Khalid nie pokocha jej i będzie w niej widział tylko 

matkę  swojego  dziecka.  Kiedy  składał  jej  propozycję  małżeństwa,  przemawiały 

przez  niego  honor,  poczucie  obowiązku  i  pragnienie  oszczędzenia  dziecku 

przykrości. 

Jak do tej pory jej nie dotknął, nie podjął nawet takiej próby. Zrozumiała, że 

musi pozbyć się tej tęsknoty za jego  ciałem i fizyczną bliskością. Odkąd przestała 

być  dziewicą,  nie  mogła  odpędzić  od  siebie  snów,  które  nawiedzały  ją  co  noc. 

Łudziła się, że z czasem przestaną się pojawiać. 

-  Wyglądasz  na  bardzo  zamyśloną.  -  Do  rzeczywistości  przywołał  ją  głos 

Khalida, który zastąpił jej drogę, wciąż trzymając Ayiszę 

- Tak, rzeczywiście rozmyślałam - odparła Maggie. 

-  Myślałaś  o  nas  i  o  naszym  dziecku?  Wydaje  mi  się,  że  się  zdecydowałaś. 

Powiedz mi. 

Był tak bardzo pewny siebie, że kusiło ją, by mu zaprzeczyć. Ale jaki byłby w 

tym sens? Przecież o niczym innym od kilku dni nie rozmyślała. Miała wybór: albo 

oddać się w posiadanie obcemu mężczyźnie, albo nie przyjmować wszystkich tych 

dobrodziejstw, które czekałyby na ich dziecko, jeśli zostałaby w Szajeharze. 

- Tak, zgadzam się wyjść za ciebie. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

 

Niecałe  dwa  tygodnie  później  Maggie  zamieszkała  w  luksusowym 

apartamencie pałacowym składającym się z kilku pokoi - wszystkie były do jej wy-

łącznego użytku. Nie mogła się nadziwić, jaka fortuna utopiona została w tej masie 

ubrań i biżuterii, jaką miała do dyspozycji, nie wspominając o zastępie służby na jej 

zawołanie. 

Przyglądała się kobiecie w lustrze - swojemu odbiciu - szata utkana perłami, 

szmaragdy we włosach. Ciężar tej biżuterii był odczuwalny. 

Miała  motyle  w  brzuchu.  Czy  uda  jej  się  odegrać  rolę  królewskiej  panny 

młodej? Jeśli tak, to może któregoś dnia osiągnie poziom, jaki powinna sobą repre-

zentować żona króla Szajeharu. 

- Wspaniale! - Odwróciła się automatycznie w kierunku, skąd dobiegał głos. 

- Khalid! Co ty tutaj robisz? 

Wyglądał  jak  książę  z  jej  fantazji:  smukły,  urokliwy  i  niebezpiecznie 

przystojny.  Jego  męskie  kształty  były  idealnie  wyeksponowane  przez  królewską 

szatę. 

- Podziwiam pannę młodą. 

- Ale nie powinno cię tu być... 

- A gdzie powinienem być w dniu naszego ślubu? 

Wodził po niej wzrokiem: od cieniutkiego jak papier jedwabnego welonu do 

długiej białej sukni ślubnej. Uśmiechnął się do niej szeroko, co jej schlebiało. 

-  Nie  słyszałeś  o  przesądzie,  że  pan  młody  nie  powinien  widzieć  swojej 

wybranki w sukni przed ślubem? 

-  Przesądzie?  -  zapytał  kpiąco.  -  Sami  doszliśmy  do  tego,  co  się  ma  dzisiaj 

wydarzyć. - Podszedł bliżej i wziął ją za rękę. - W tym dniu nie będzie tu nikogo z 

twojej  rodziny.  Nie  zaprosiłaś  także  żadnych  przyjaciół.  Przyszedłem  ci  ich 

zastąpić. Nie chciałem, byś się w takim dniu czuła samotna, Maggie. 

R  S

background image

- Dziękuję, że o tym pomyślałeś. Masz rację, nie powinnam się dziś tak czuć. 

Mimo  wciąż  wchodzących  i  wychodzących  kobiet,  pomagających  jej  w 

przygotowaniu się do ślubu, czuła się faktycznie bardzo samotna. Przeżywała brak 

swojej matki i siostry na własnym ślubie. Musiała się pogodzić, że nie będzie tak, 

jak  sobie  wyobrażała:  Cassie,  jej  siostra,  byłaby  druhną.  Nie  udało  jej  się,  mimo 

wysiłków,  otrzymać  przed  dniem  ślubu  żadnych  wiadomości  o  miejscu  ich 

zamieszkania. 

- Zyskuję nową rodzinę. To będzie dla mnie nowy początek. - Położyła rękę 

na wysokości brzucha, gładząc delikatną tkaninę sukni ślubnej. 

-  Szanuj  mnie,  Maggie,  a  dołożę  wszelkich  starań,  byś  nie  żałowała  swojej 

decyzji. 

Jakże inaczej wyglądał ten dzień dla Khalida w porównaniu z jego pierwszym 

ślubem. On i Maggie zawierali coś w rodzaju aktu, zobowiązania wobec siebie dla 

dobra dziecka. Mimo to miał zamiar uczynić ją szczęśliwą, gdyż przekonał się, jak 

mało miłości zaznała dotychczas. 

Przysunął  się  do  niej  jeszcze  bliżej,  ujął  za  brodę  i  spojrzał  jej  głęboko  w 

oczy. Błyszczały jaśniej niż klejnoty, które zdobiły jej głowę i dekolt. Nie mógł się 

doczekać nocy poślubnej. Od tylu tygodni łaknął jej ciała. 

- Zaufaj mi. Odpręż się i o nic się nie martw. 

- A więc, moja żono, co myślisz o uroczystości weselnej w Szajeharze? 

Słowo  „żono"  wypowiedział  tak  ponętnie,  że  przyspieszyło  jej  tętno,  a  sutki 

stwardniały. Siedział tak blisko, iż czuła ciepło jego oddechu na policzku. Znajomy 

zapach erotycznie drażnił jej powonienie. 

-  Zaparło  mi  dech  w  piersiach.  To  było  po  prostu  niesamowite.  Nie 

spodziewałam się niczego podobnego. 

Odkąd  zgodziła  się  go  poślubić,  Khalid  trzymał  się  od  niej  na  dystans. 

Widzieli  się  tylko  w  obecności  osób  trzecich.  Nie  było  między  nimi  prywatnych, 

intymnych rozmów. Ku swojej konsternacji Maggie odkryła, że takie relacje jej nie 

R  S

background image

wystarczają. Naprawdę pragnęła, by ich małżeństwo nie było tak formalne. 

- Cieszę się, że ci się podoba - wymamrotał.   

Maggie  nigdy  nie  widziała  tylu  ludzi  w  jednym  miejscu.  Było  gwarno  i 

tłumnie.  Nie  tylko  na  terenie  otwartego  z  wszystkich  boków  ogromnego  namiotu, 

lecz  i  na  zewnątrz.  Ludzie  rozłożyli  się  na  dywanikach  tak  daleko,  dokąd  mogła 

sięgnąć  wzrokiem.  Intensywny  zapach  pieczonego  mięsa  i  przypraw  unosił  się  w 

powietrzu.  Muzyce  wtórowały  spontaniczne  wybuchy  śmiechu,  dając  świadectwo 

wybornemu nastrojowi przybyłych. 

- Nikomu nie przeszkadza twój wybór panny młodej - powiedziała niepewnie 

dla podtrzymania rozmowy. - Wszyscy byli dla mnie mili. 

-  To  oczywiste.  Nikt  nie  odważyłby  się  kwestionować  mojego  wyboru. 

Dostrzegają w tobie kobietę godną żony szejka. Pięknie dziś wyglądasz. 

- Nie musisz mi tego mówić, Khalid. Nie musisz mnie pocieszać. 

- Pocieszać? Musisz się nauczyć, Maggie, że ja nigdy nie kłamię - powiedział, 

po  czym  pochylił  się  ku  niej  i  wyszeptał:  -  Twoje  oczy  są  jak  gwiazdy,  a  usta 

słodkim zaproszeniem do pocałunku. A szyja tak delikatna jak... 

- Khalid! Proszę! Nie musisz! - natychmiast zaoponowała Maggie. 

- Nie muszę czego? - Jego ton wskazywał na poirytowanie. 

- Proszę, nie mów mi takich rzeczy. 

- Jak sobie życzysz. - Wyczekał chwilę, aż podniesie na niego wzrok. - To o 

czym mamy rozmawiać? 

O co mu chodzi? Była prawie pewna, że przemawia przez niego gniew. To, co 

mu  powiedziała,  miało  udaremnić  kwestie  wypowiadane  normalnie  przez 

zauroczonego kochanka. Miała jednak świadomość, że raczy ją nimi na pokaz. Jego 

próby wcielenia się w tę rolę ugodziły w jej sekretny głód bycia dostrzeżoną. 

-  Ile  czasu  trwają  te  uroczystości?  -  zapytała,  chcąc  skierować  rozmowę  na 

inne tory. 

Sam  ślub  odbył  się  zaskakująco  szybko.  Natomiast  świętowanie  trwało  już 

R  S

background image

cały dzień. Nagle dopadło ją zmęczenie. Całymi godzinami witali przybyłych. Na-

stępnie odbyły się pokazy zręcznościowe, między innymi jeździectwa. Sam Khalid 

wykonał jeden z nich, co powaliło ją z nóg. 

- Kilka dni. 

- Dni? Nie wydaje mi się, żebym była w stanie tyle wytrzymać. 

-  My,  Szajehańczycy,  szczycimy  się  naszą  kondycją  fizyczną  i  wigorem.  - 

Zabrzmiało  to poważnie  w  jego  ustach,  jednak  w  oczach  zaświecił  się  dziki błysk 

zwycięzcy. 

- Czy naprawdę mamy ucztować z tymi ludźmi przez kilka dni? 

-  Nie.  Nasze  obyczaje  się  zmieniły.  Przez  następne  kilka  dni  będzie  szereg 

uroczystości.  Dzisiejsze  świętowanie  potrwa  do  późna.  Oczekuje  się  ode  mnie,  że 

zjawię  się  na  większości  z  nich.  Jeśli  jesteś  zmęczona,  możesz  się  oddalić.  Nie 

będzie to źle widziane. 

-  Naprawdę?  -  Wizja  wygodnego  łóżka  była  teraz  dla  Maggie  nie  do 

odrzucenia. 

- Chodź. 

Khalid podniósł się z siedzenia, a gwar wokół nich ucichł. Wyciągnął do niej 

dłoń i nie miała innego wyjścia, jak podać mu swoją. Poprowadził ją w dół podium, 

na którym siedzieli. Wtem zerwały się krzyki, wiwaty i zagrała muzyka. 

- Co się dzieje? - zapytała Maggie niepewnie.   

Nic nie mogła wyczytać z jego twarzy. Jedynie oczy były wymowne, świecąc 

niczym dwa czarne oszlifowane kamienie szlachetne. 

-  Wiwatują,  żeby  dodać  mi  sił.  -  Maggie  miała  wrażenie,  że  uśmiechnął  się 

niepostrzeżenie. - Pochwalają, że zabieram cię do łóżka. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

 

Szli przez pałacowy ogród. Maggie zastanawiała się, co powinna powiedzieć 

na  to,  co  usłyszała,  ale  usta  całkowicie  jej  wyschły,  a  oddech  przyspieszył. 

Wszystko  przez  to,  że  on  kroczył  tuż  obok,  trzymając  ją  za  rękę.  Wkroczyli  do 

pałacu. Zreflektowała się, że jeszcze nie była w tej części. 

- Gdzie jesteśmy? 

Khalid wskazał gestem mosiężne drzwi. 

- Nasz apartament. 

-  Nasz  apartament?  -  powtórzyła  cicho.  Czy  ten  chrapliwy  głos  naprawdę 

należał do niej? Serce waliło jej w piersi. - Ale ja mam gdzie spać. 

Khalid ponaglił ją do przestąpienia progu. Od jego dotyku czuła mrowienie na 

całym ciele. 

-  Tak  było  przed  ślubem,  Maggie.  Teraz  nie  wypada  nam  spać  w  dwóch 

końcach pałacu. Będziesz ze mną dzielić ten sam apartament. 

Przemierzyli  rozległy  salon,  potem  trochę  mniejszy  i  bardziej  kameralny, 

najwyraźniej do prowadzenia ważnych rozmów na osobności, aż podeszli do drzwi 

zdobionych  wzorem  pnącej  winorośli.  Khalid  przycisnął  jej  dłoń  do  swoich 

rozgrzanych ust.   

Maggie westchnęła, czując, jak uginają się pod nią kolana. 

- Świetnie dałaś sobie radę podczas ceremonii i uroczystości weselnej. 

- Dziękuję. Nie udałoby mi się to bez wsparcia i pomocy twojej ciotki Zeinab. 

Przed ślubem zabierała mnie do swoich znajomych i dzięki temu znałam niektórych 

gości. Łatwiej mi było z nimi rozmawiać. 

- Jednak to ty byłaś w roli głównej i spisałaś się wyśmienicie. 

No tak, odgrywała przecież tylko swoją rolę. Wzmianka o pozorach ich ślubu 

sprowadziła  ją  szybko  na  ziemię.  Byli  sobie  zupełnie  obcy.  Obcy  małżonkowie. 

Świadomie zgodziła się na taki układ. 

R  S

background image

- To jest twój pokój, Maggie. Mam nadzieję, że będzie ci w nim wygodnie. - 

Ukłonił się z gracją, jakby miał przed sobą gościa, a nie żonę. 

W  tej  chwili  Khalid  włożył  cały  wysiłek  w  zachowanie  dystansu.  Nie  tak 

wyobrażał sobie noc poślubną z Maggie. Jeżeli pozwoliłby sobie jednak spuścić z 

tego formalnego tonu, zapewne natychmiast chwyciłby ją w ramiona i przywarł do 

niej przy drzwiach. 

- Wyglądasz na zmęczoną. Musisz odpocząć. - Niemalże siłą wydusił z siebie 

te słowa. 

Wytłumaczył sobie jednak, że musiałby być brutalem, gdyby nie pozwolił jej 

teraz zostać samej. Musi zaczekać. Na kolejną noc. 

- Zadzwoń, jeśli byś czegoś potrzebowała. 

- Nie zostaniesz tu? Czy to nie będzie wyglądać dziwnie, jeśli wrócisz tam tak 

szybko? 

- Nie martw się, Maggie. Nie wrócę od razu do namiotu. 

Pomyślał,  że  najlepszym  pomysłem  byłoby  wskoczenie  do  basenu  z  zimną 

wodą i przepłynięcie kilku długości. Może buzująca w nim gorączka ustałaby choć 

na chwilę. 

- Idź prosto do łóżka i się wyśpij, moja mała. 

Gdy Maggie została sama w nowym pokoju, czuła się jak zdjęta z krzyża. W 

ogóle nie przejęła się rozmachem tego pomieszczenia, eleganckim wyposażeniem i 

łóżkiem z baldachimem. Usiadła na jego skraju, podciągając kolana pod brodę, nie 

bacząc na perfekcję jej ślubnego stroju. 

W  sumie  nie  powinna  czuć  się  rozczarowana.  Zgodziła  się  wziąć  ślub  z 

Khalidem z powodu dziecka, a nie dlatego, że byli udaną parą. Czego oczekiwała? 

Że  uda  jej  się  ukryć  w  misternej  sukni  ślubnej  swoją  przeciętność?  Jego  chłodne 

pożegnanie  przed  drzwiami  mówiło  samo  za  siebie,  że  nie  była  dla  niego  wy-

starczająco  atrakcyjna.  Uniesienia,  jakie  czuła  w  jego  obecności,  seksualne 

podniecenie sięgające aż do stóp, były i są efektem jej nadmiernej wyobraźni. Jed-

R  S

background image

nak tak jawny dowód odrzucenia rozdarł jej serce. 

 

Maggie  obudziła  się  dopiero  koło  południa  po  tym,  jak  udało  jej  się  zasnąć 

przed świtem. Czy był tutaj? Czy czekał, aż się obudzi? Czy na dzisiaj też mieli za-

planowane  jakieś  uroczystości?  Pokoje  były  puste.  Khalida  nie  było.  Pomimo 

otaczającego ją przepychu, czuła się jak pozostawiony samemu sobie bagaż. 

 

Khalida  doszedł  zapach  jej  ciała,  gdy  siedział  przy  biurku  pogrążony  w 

lekturze dokumentów. Zapach olejku różanego rozgrzanego na jej kobiecym ciele. 

Erotyzm unosił się w powietrzu. 

Podniósł  głowę.  Maggie  stała  w  progu,  ubrana  w  złoto-zielonkawą  tunikę, 

wyszytą  opalizującymi  koralikami,  które  odbijały  promienie  słoneczne,  gdy 

zmierzała ku niemu, poruszając swoją gibką talią. 

Uśmiechnął się, choć z wrażenia zaschło mu w ustach. 

- Cześć Maggie. 

Stanęła  przed  masywnym  biurkiem,  krzyżując  ramiona  na  piersi,  jakby 

chciała ukryć przed nim ich kształt. Miała rześko wyglądające policzki. Był dumny, 

że poślubił taką kobietę. 

- Cześć Khalid. Nie słyszałam, jak wszedłeś. 

-  Właśnie  wróciłem.  Czujesz  się  lepiej?  Odpoczęłaś  po  wczorajszych 

wydarzeniach? 

- Tak. - Ściągnęła brwi. - Czuję się bardzo dobrze. Wczoraj byłam zmęczona. 

Tylko tyle. 

- Cieszę się. Proszę, usiądź. - Wskazał jej krzesło. 

-  Musimy  porozmawiać.  To  udawanie,  że  jesteśmy  prawdziwym 

małżeństwem... - urwała, nie wiedząc, jak zwerbalizować swoje obawy. 

Khalid wyprostował się w oczekiwaniu na dalszą część. 

-  To  nie  żadne  udawanie.  Nasze  małżeństwo  jest  jak  najbardziej  ważne, 

R  S

background image

Maggie. Nie ma odwrotu. 

-  Nie  to  miałam  na  myśli.  -  Z  ułożenia  jej  ust  wyczytał  zawstydzenie.  - 

Powinniśmy ustalić zasady współżycia - powiedziała, rozkładając ręce. 

- Zasady współżycia? 

-  A  czego  się  spodziewasz?  Jak  mamy  zachowywać  się  wobec  siebie  na  co 

dzień? Do tej pory o tym nie rozmawialiśmy. - Wyprostowała się, eksponując w ten 

sposób  swoje  małe,  kształtne  piersi.  Khalid  niemalże  zawył.  -  Tak  jak  dzisiaj  na 

przykład  -  ciągnęła,  chodząc  przed  biurkiem.  -  Co  miałam  zrobić?  Czy  mogłam 

wyjść  sama  z  pałacu?  Nie  byłam  pewna,  czy  chcesz  się  ukrywać  z  pozorem,  że 

oboje  spędziliśmy  noc  w  tym  samym  pokoju.  Ale  skoro  zostawiłeś  mnie  samą, to 

wydaje mi się, że nie zależy ci na utrzymywaniu takich pozorów i że nie martwisz 

się, iż ludzie łatwo się domyślą, że nasze małżeństwo nie jest normalne. 

- Nie jest normalne? 

-  Byłoby  normalne,  gdyby  pan  młody  chciał  widzieć  swoją  dopiero  co 

poślubioną żonę na drugi dzień. 

Khalid wybałuszył oczy. Czy ona naprawdę myślała, że on chciał ją zostawić 

samą zeszłej nocy? 

- Ja przyszedłem do ciebie po południu. Ale ty jeszcze spałaś. Pomyślałem, że 

najlepiej  będzie  cię  nie  budzić.  Gdybym  wiedział,  że  już  się  obudziłaś,  przy-

szedłbym do ciebie wcześniej. 

- Dlaczego chciałeś mnie widzieć? 

- A dlaczego każdy mąż chce widzieć swoją żonę na drugi dzień po ślubie? 

- Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Proszę. 

- Chciałaś rozmawiać o zasadach współżycia. Zgadzam się z tobą. Najwyższy 

czas o tym porozmawiać. 

- Może porozmawiamy o tym jutro. Robi się późno. 

- Nie ma potrzeby czekać z tym do jutra.   

Khalid powstał zza biurka, mierząc ją spojrzeniem. 

R  S

background image

Zamarł  w  niej  oddech.  Zaczęła  oddychać  płytko  i  pośpiesznie.  W  piersi 

łomotało jej serce. 

-  Naprawdę  musimy?  -  Maggie  wodziła  za  nim  oczami,  jak  przechadzał  się 

przed nią miarowym krokiem. 

Po raz pierwszy poczuła się w jego obecności zagrożona i chciała uciec. W tej 

chwili nie mogła doszukać się w nim współczującego mężczyzny. 

- Tak. Musimy o tym porozmawiać jeszcze dzisiaj - niemalże wycharczał. 

Gdy tak przed nią stał, obserwując, jak w szybkich ruchach klatki piersiowej 

unoszą się jej piersi, a w oczach połyskują płomyki ognia, odezwało się w nim tak 

dzikie pożądanie, że przechodziło niemalże w fizyczny ból. 

-  Jest  tylko  jedna  podstawowa  zasada  między  nami,  Maggie.  Ty  jesteś  moją 

żoną, a ja twoim mężem. 

Zastawił  jej  drogę  ucieczki,  ustawiając  się  pomiędzy  nią  a  biurkiem, 

wymuszając, by się do niego przysunęła. 

- Naprawdę? - powiedziała prawie na bezdechu.   

Jej dyszenie przypominało mu to z chwili ich szczytowania tamtej nocy. 

- Tak. Będę cię traktował tak, jak mąż powinien traktować żonę. 

Maggie zamarła, czując, że znalazła się w potrzasku. Przesunął ustami po jej 

wonnej  od  olejku  różanego,  niewypowiedzianie  miękkiej  szyi.  Szczypał  dalej  jej 

skórę aż do czubka ucha i wciągał w nozdrza zapach perfum. 

- Khalid! Co ty robisz? 

- Nie podoba ci się to? - Zatrzymał usta w powietrzu. Jednak reakcja jej ciała 

mówiła  co  innego.  Czuł  na  swojej  koszuli  jej  stwardniałe  sutki.  -  Na  pewno  tego 

oczekuje panna młoda od swojego poślubionego męża. 

Wrócił  do  całowania  jej  szyi,  zagięcia  pod  kością  policzkową,  kącików  ust. 

Maggie zadrżała na całym ciele, gdy przywarł do niej. Skradł jej tak wyczekiwany 

pocałunek.  Fala  rozkoszy  oblała  go,  potęgowana  przez  smukłe  kształty,  które 

wcinały się erotycznie w muskularną klatkę piersiową. Oplótł ręce wokół jej talii i 

R  S

background image

jednym  ruchem  przeniósł  na  biurko.  Pieścił  następnie  piersi.  Maggie  poddała  się 

temu  całkowicie.  Na  jego  dotyk  odpowiadała  stłumionym  jękiem.  Zmysłowość 

chwili ogarnęła ich oboje. Khalid pragnął jej bezzwłocznie, teraz. 

- Khalid... proszę - wyszeptała, z trudem łapiąc powietrze. 

- Cicho! 

- Nie powinniśmy! 

Khalid nie zważał na jej słowa. Odsunął materiał z jej ud. 

-  Oczywiście,  że  powinniśmy.  Przecież  jesteś  moją  żoną.  -  Odsłonił 

koronkową bieliznę. Przesunął po niej palcem. Maggie syknęła z rozkoszy. - Nosisz 

w  łonie  moje  dziecko.  -  Maggie  odchyliła  się  do  tyłu,  ułatwiając  mu  zdjęcie 

koronkowych majtek.   

Khalid rozsunął jej nogi i stanął między nimi. 

Miała  przymknięte  oczy  i  ślady  na  tunice  po  jego  pocałunkach.  Wyglądała 

bosko i czekała na więcej. 

-  Otwórz  oczy,  Maggie  -  wyszeptał,  a  ona  natychmiast  posłuchała  i  oplotła 

ręce na jego ramionach. - Unieś trochę nogi. 

Ułożył  dłonie  na  jej  biodrach  i  powoli  w  nią  wszedł.  To  uczucie  było 

dokładnie  takie,  jak  je  zapamiętał  z  ich  pierwszych  uniesień.  Maggie  zacisnęła 

palce  na  jego  ramionach.  Nie  przypominał  sobie,  by  czuł  się  tak  ekstatycznie  z 

jakąkolwiek  kobietą.  Obiecał  sobie,  że  później  będą  się  kochać  wolniej.  Teraz 

jednak  nie  potrafił  się  powstrzymać.  Zacisnął  oczy,  próbując  wytrzymać  jeszcze 

trochę. 

W ciemności przymkniętych powiek słyszał tętniącą w swoich żyłach krew i 

jej  podniecający  oddech.  Napięcie  w  mięśniach było  nie  do  wytrzymania.  Maggie 

przytrzymała  go  mocniej,  a  ich  oczy  pełne  zaskoczenia,  że  przeżyją  tę  chwilę 

najwyższej ekscytacji razem, spotkały się. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

 

Khalid  zdjął  z  Maggie  tunikę  i  zaniósł  do  łóżka.  Do  sypialni  zawitał  już 

księżyc,  więc  nie  było  potrzeby  zapalania  światła.  Miał  ją  przed  sobą,  zupełnie 

nagą, niewinnie ułożoną na łóżku w zapraszającej pozie. 

Głód  rozkoszy  znów  zawładnął  jego  emocjami.  Po  pierwszym  razie 

spodziewał  się  częściowej  ulgi  i  wewnętrznego  spokoju.  Jednak  się  mylił.  Nagie 

ciało Maggie wywierało na nim ogromne wrażenie. Obserwował, jak przy oddechu 

unoszą się jej krągłe piersi, które tak szaleńczo całował jeszcze chwilę temu. 

Bez  słowa  rozebrał  się  i  wdrapał  na  łóżko.  Maggie  usunęła  się  na  bok, 

ubiegając  jego  zamiar  przytulenia  się.  Pociągnęła  za  rąbek  prześcieradła,  by  się 

przykryć. 

- Nie. Zostaw - zganił ją.   

Maggie puściła materiał. 

No  tak,  była  przecież  niedoświadczona,  nietknięta.  Khalid  zdusił  w  sobie 

niecierpliwość.  Jej  brak  doświadczenia  w  seksie  sprawiał,  że  tym  mocniej  jej 

pragnął.  To  od  niego  zaznawała  pierwszej  w  życiu  rozkoszy.  Dla  mężczyzny 

takiego jak on był to szalenie podniecający fakt. 

Maggie potrzebowała czasu, by nauczyć się luzu. Jednak nie może pozwolić, 

by  ukrywała  przed  nim  uroki  swojej  cielesności.  Położył  dłoń  na  jej  obojczyku  i 

wyczuł przyspieszony puls, co było dla niego kolejnym powodem do dumy. 

-  Nie  musisz  tego  dla  mnie  robić  -  wyszeptała  Maggie  ledwie  słyszalnym 

tonem. 

-  Robić  czego?  -  zapytał,  skupiając  się  na  poznawaniu  zagłębień  między  jej 

obojczykiem a piersią. 

- Nie musisz mnie dotykać w ten sposób. Nie przyszłam do ciebie po seks. 

- Ale był cudowny, czyż nie? 

Khalid  spochmurniał.  Widział  w  Maggie  dumę  i  delikatność  zarazem. 

R  S

background image

Przypomniał  sobie,  że  miała  nawet  odwagę  odmówić  przyjęcia  od  niego 

podarunków z okazji zaręczyn, gdyż były dla niej zbyt kosztowne. 

Większość  kobiet,  które  spotkał,  fascynowało  bogactwo  jego  rodziny.  Nie 

wiedział  do  niedawna,  że  pozna kobietę,  dla której  to nie  będzie  miało  większego 

znaczenia.  Mimo  różnic  Szahina  była  podobna  do  Maggie.  Pierwsza  żona  wiodła 

życie u jego boku w świadomości śmiertelnej choroby, nie pozwalając jej jednak na 

odbieranie  sobie  radości.  Dlatego  też  dbała  o  rzeczy,  których  nie  można  kupić  za 

pieniądze  -  przyjaźń,  widok  wschodzącego  w  górach  słońca,  uśmiech  na  twarzy 

dziecka. 

- Rozkażę przynieść tu jutro twoje rzeczy. 

Nie było sensu, by Maggie korzystała z pokoju obok. Nie łączyła ich miłość, 

więc rozsądnym było dać każdemu trochę prywatności. 

Khalid  przeniósł  dłoń  z  jej  piersi  na  udo,  krążąc  po  nim  i  lekko  uciskając 

skórę. Wsunął palce między nogi, dotykając serca jej kobiecości. Maggie poruszyła 

się energicznie, co zadowoliło jego rosnące na powrót pożądanie. 

- Proszę! Przestań! - Zdecydowanie i siła, z jaką odsunęła jego dłoń, zdziwiły 

go i dotknęły do żywego. - Nie musisz udawać, Khalid. 

- O czym ty mówisz? 

- Było mi bardzo przyjemnie kochać się z tobą. Było... naprawdę miło. Teraz 

nasze  małżeństwo  można  uznać  za  skonsumowane.  Stało  się  ważne.  Więc  nie 

musisz... - Zatrzymała się w pół zdania i przygryzła nerwowo wargę. - Czy możesz 

się przesunąć? Chciałabym wstać... proszę. 

- Nie tak szybko! 

Khalid  nie  wierzył  temu,  co  usłyszał.  Że  było  jej  z  nim  miło.  Tylko  tyle! 

Zaraz mu wyda ocenę na skali od jednego do dziesięciu. Zagrodził jej umyślnie od- 

wrót,  kładąc  na  jej  nodze  swoją.  Przez  chwilę  próbowała  się  wyswobodzić,  ale  w 

końcu się poddała. Nie patrzyła na niego. 

- Uważasz, że to, co między nami właśnie zaszło, seks, który przeżyliśmy, był 

R  S

background image

tylko formalnością? 

- Khalid, proszę... 

- Nie, nie mogę ci popuścić. Nie zadowala mnie to, co od ciebie usłyszałem. 

Po  prostu  nie  mógł  uwierzyć  w  to,  co  usłyszał.  Co  innego  miało  się  teraz 

dziać między nimi, zamiast tej pretensjonalnej konwersacji. 

Robił  się  szczerze  wściekły  na  Maggie.  Choć  nie  myślał  na  tyle  jasno,  by 

zapytać, czy był to gniew na samego siebie, że tak długo zwlekał z ich ponownym 

zbliżeniem,  czy  faktycznie na  nią  za jej  ślepotę.  A  może  jednak  zaczął dostrzegać 

jakiś  błąd  po  swojej  stronie  -  nie  poświęcił  w  ogóle  czasu  na  zaloty,  flirt,  grę 

wstępną,  tylko  rzucił  się  na  nią  jak  na  ofiarę,  zakładając,  że  jej  odpowiada  takie 

tempo i pośpiech. 

- To, co się między nami wydarzyło, nie ma nic wspólnego z legalizowaniem 

naszego małżeństwa, ani tym, jak widzi to prawo. 

- Nie kłam, Khalid. Ja myślę, że to wszystko, co tyczy się naszych stosunków, 

jest z tym związane. Wiem, że mnie nie pragniesz. Wcale nie chciałeś mnie zoba-

czyć ponownie po naszym pierwszym spotkaniu. 

Khalid pokręcił energicznie głową. Miał świadomość, że w młodości Maggie 

odniosła emocjonalne rany, ale nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo były głębokie. 

- Wydaje ci się, że kochałem się z tobą, bo było mi ciebie żal?  I po to, żeby 

uprawomocnić  zawarty  z  tobą  związek  małżeński?  Naprawdę  myślisz,  że  to  było 

moją pobudką, skoro i tak jesteś już ze mną w ciąży? 

- Nie wiem... już sama... nie wiem, jak było. 

-  Jeśli  chodzi  o  to,  kto  kogo  nie  chciał  widzieć  ponownie  po  naszym 

pierwszym  spotkaniu,  to  ty  uciekłaś  ode  mnie,  zanim  się  obudziłem,  Gdy 

dowiedziałem  się  o  śmierci  Faruqa,  musiałem  bezzwłocznie  wyjechać.  W  innym 

wypadku  nie  pozwoliłbym  ci  się  tak  po  prostu  zapaść  pod  ziemię  -  zniżył  głos.  - 

Musiałem czekać na ciebie aż kilka tygodni, zanim przyjechałaś do Szajeharu. Jak 

ci się wydaje, kto sprawił, że dostałaś pracę przy koniach tu na miejscu? - Podniósł 

R  S

background image

jej  brodę,  tak by  w  końcu  na  niego  spojrzała.  Miała  spuszczone  powieki.  -  Wciąż 

cię nie przekonałem? A jak wyjaśnisz to? 

Przysunął się do niej. Jego rozpalone ciało zetknęło się z jej miękką skórą. 

-  Wydawało  mi  się,  że...  -  Przełknęła  głośno  ślinę.  -  Wydawało  mi  się,  że 

musiałeś myśleć o innej kobiecie, gdy się kochaliśmy. 

Gdyby nie zdawał sobie sprawy z tragicznego rozmiaru niedowartościowania, 

jakie w niej odkrył, roześmiałby się na całe gardło. 

- Uwierz mi, Maggie. O nikim innym wtedy nie myślałem. Wyobraź sobie, że 

posiadam skrupuły i nie jest mi obojętne to, z kim sypiam. Zranionym kobietom nie 

oferuję  taniego  pocieszenia.  Tamtej  nocy  odmówiłem  ci  na  początku,  bo  nie 

chciałem wykorzystać sytuacji. Widziałem, że byłaś zdenerwowana i... nieswoja. 

- Och. 

Tylko tyle ma do powiedzenia?! 

-  Spałem  z  tobą, bo  cię  pożądałem. Wciąż  cię  pożądam, Maggie. Musisz  się 

nauczyć  mi  ufać,  moja  żono.  Już  ci  powiedziałem,  że  nie  kłamię.  Nigdy  tego  nie 

robiłem. Czy ty mnie pożądasz, Maggie? 

Ujął jej rękę i przycisnął do swojego rozgrzanego ciała. Pod dotykiem Maggie 

było  niczym  rozżarzone  węgle.  Była  podniecona  tym  odkryciem.  Potrzebowała 

jego bliskości i czułości. 

- Tak... pragnę cię. 

-  Ja  ciebie  też,  Maggie.  -  Obsypał  jej  usta,  policzek  i  brodę  słodkimi 

pocałunkami.  Erotycznie  drażnił  ucho  zębami.  -  Jesteś  taka  seksowna.  I  piękna.  - 

Przejechał  językiem  po  jej  szyi.  Na  skórze  wyczuł  dreszcz  przyjemności. -  Każdy 

mężczyzna na naszym weselu mi ciebie zazdrościł. 

Całował  ją  namiętnie  dalej,  schodząc  niżej,  do  pępka.  Jego  ciepły  oddech 

doprowadzał  ją  do  ekstazy.  Przycisnął  usta  do  najbardziej  gorącego  miejsca  w  jej 

ciele. Dotyk jego języka rozpalił w niej niewypowiedziany ogień przyjemności. 

- Pragę ujrzeć cię znów szczytującą - wymamrotał, dosięgając znów jej pępka. 

R  S

background image

- Jesteś taka piękna. Chcę patrzeć na ciebie, jak poddajesz się ze mną rozkoszy. 

-  Khalid,  proszę...  ja...  -  próbowała  coś  powiedzieć  w  udawanej  desperacji. 

Tak  naprawdę  pragnęła  tej  rozkoszy.  Patrzył  na  nią  wyczekująco.  -  Pragnę  cię, 

Khalid - dokończyła. 

- Ja też cię pragnę, moja piękna żono. 

Khalid  uniósł  się  nad  nią  na  umięśnionych  ramionach.  Powietrze  stężało 

między nimi, aż przeszedł ją dreszcz, gdy poczuła go między nogami. Ich oddechy 

zamieniły się w erotyczne sapanie w przyspieszającym tempie wzajemnej gry ciał. 

Oboje  mieli  pełną  jasność,  że  była  między  nimi  nie  tylko  fizyczna  nić. 

Uzupełniali się w dawaniu sobie i braniu. Gdy nadeszła fizyczna ulga, chwila naj-

wyższego  spojenia  ich  ciał,  mieli  wrażenie,  że  ulecieli  razem  do  innego  świata, 

gdzie byli tylko we dwoje, a reszta się nie liczyła. 

- Och tak... - wyrwało się jej bezwiednie. 

- Nigdy nie wątp w moje pożądanie, Maggie. 

Zamknęła  oczy,  czując,  jak  delikatnie  gładzi  ją  po  włosach,  i  odpłynęła  w 

objęcia Morfeusza. 

 

Maggie  obudziła  się  z  uśmiechem  na  ustach,  czując  ciepłe  promienie  słońca 

na  policzkach.  Była  wdzięczna  Khalidowi  za  radość  i  rozkosz,  jakie  jej  wczoraj 

sprawił. Nie była to tylko fala uniesień, jedna po drugiej. On ją docenił, dostrzegł w 

niej atrakcyjną kobietę. Zrozumiał, ile miała w sobie niepewności. Teraz nie miała 

wątpliwości, że naprawdę jej pożądał i doceniał jej urodę. 

-  Mam  dla  ciebie  niespodziankę.  -  Khalid  patrzył  prosto  na  Maggie 

święcącymi czarnymi oczami. 

- Niespodziankę? Dla mnie? 

- Tak. Chodź! - Pociągnął ją i wybiegli z pałacu do ogrodu, w stronę stajni. 

Khalid wskazał na budynek, do którego jeszcze do tej pory nie wchodziła.   

Gdy  weszli  do  środka,  poprowadził  ją  do  przegrody  na  końcu.  Maggie 

R  S

background image

powitała para dużych, czarnych i rozwodnionych oczu klaczy arabki. Była piękna. 

Po prostu piękna. Przysunęła łeb do wyciągniętej dłoni Maggie. 

-  Jest  idealna  -  wymamrotała,  nie  mogąc  ukryć  porażającego  wrażenia. 

Odsunęła się, by móc objąć całą sylwetkę klaczy. - Mogę wejść? 

- Jasne. 

-  Tutaj  ją  chowano?  -  zapytała,  wodząc  ręką  po  sierści  konia.  -  Jakaż  ona 

piękna. 

- Nie, w górach - odparł.. - Jest tu od kilku dni. 

- Musisz być z niej bardzo dumny. 

- A zatem wyrażasz swoją aprobatę? 

- A co tu jest do zaaprobowania? Masz dobre oko - powiedziała rzeczowo. 

- Cieszę się, że tak uważasz. Jest twoja - dodał ciepło. 

- Słucham? - Maggie odwróciła się raptownie, by odszukać jego spojrzenie. 

- Afra jest twoja. To mój prezent ślubny dla ciebie. 

- Moja? 

Maggie nie mogła w to uwierzyć. Khalid przytaknął spokojnie. Nie wiedziała, 

co  ma  powiedzieć  Otworzyła  bezgłośnie  usta,  ale  poddała  się,  nie  mogąc  znaleźć 

odpowiednich słów na oddanie stanu jej emocji. 

- Maggie... coś jest nie tak? - Khalid zmarszczył brwi. 

Nie pamiętała, kiedy otrzymała jakikolwiek prezent. A on dał jej konia czystej 

krwi. Ojciec uważał, że  w urodziny i święta też powinna pracować i nie dawał jej 

żadnych prezentów. Może dostawała coś od matki gdy jeszcze z nimi była, ale tego 

mu nie mogła powiedzieć. Zabrzmiałoby to tak pretensjonalnie. 

-  Wszystko  jest  OK.  Dziękuję,  Khalid.  Klacz  jest  prześliczna.  Nazywa  się 

Afra, tak? 

- Z racji białego kołnierzyka. 

- Urocze imię. Naprawdę wspaniały koń. Dziękuję ci. 

Potajemnie  wyobraziła  sobie,  że  pada  w  ramiona  Khalida  i  całuje  go 

R  S

background image

entuzjastycznie, nie  hamując  emocji. Jednak nie dostrzegła,  by  się  do  niej zbliżył, 

więc  bolesna  nauka  otrzymana  od  ojca  skutecznie  powstrzymała  ją  od  ujawnienia 

tego, co czuła. 

-  Będziemy  musieli  zapytać  lekarza,  czy  w  ciąży  możesz  jeździć  konno. 

Nawet jeśli powinnaś zaczekać z tym do rozwiązania, ona będzie tu na ciebie cze-

kać.  -  Zawiesił  głos.  -  Ja  wiem,  Maggie,  że  to  trudne  dla  ciebie  zrezygnować  ze 

swojej  pracy,  opuścić  znane  otoczenie  w  Australii  i  dostosować  się  do  tutejszego 

świata. Chcę, byś była tu szczęśliwa. 

- Obawiam się, że nie mogę ci nic dać na prezent ślubny. 

Maggie  przyjęła  wyciągniętą  do  niej  dłoń  i  schowała  się  w  jego  ramionach, 

gdy ją do siebie przyciągnął. 

- Nie musisz mi nic dawać - odpowiedział, wodząc palcami po jej brzuchu. - 

Nosisz moje dziecko. Czegóż więcej mógłbym chcieć? 

Przemawiały przez niego typowa męska duma i potrzeba posiadania. Maggie 

zamarła  pod  zawłaszczającym  dotykiem  jego  palców.  W  jednej  chwili  jasnym 

wydało jej się, że nie chodziło mu o nią, tylko o dziecko. Właśnie to powiedział, że 

nic innego nie mogła mu dać, nic, czym on byłby zainteresowany. Oprócz seksu - 

oczywiście. 

Maggie poczuła  się,  jakby  została  przytłoczona  kamieniem. Ból  i  zimno, tak 

bardzo  kontrastujące  z  ciepłem  popołudniowego  słońca  przedostającego  się  do 

wnętrza  stajni,  uderzyły  w  nią  ze  zdwojoną  siłą,  gdyż  już  zaczęła  wierzyć  w 

prawdziwość  jego  słów  poprzedniej nocy.  Oto  otrzymała  kolejny  dowód  na to,  że 

ich małżeństwo miało wyłącznie pragmatyczne i czysto rozsądkowe podłoże. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

 

- Opowiedz mi o swojej szkole. 

- Słucham? - Pytanie Khalida zupełnie ją zaskoczyło. 

- Opowiedz mi o szkole, którą ukończyłaś. 

- Dlaczego chcesz o niej usłyszeć? 

Wstał  od  biurka  i  się  przeciągnął.  Maggie,  siedząc  na  sofie,  śledziła  go 

wzrokiem. Uśmiechnął się do siebie na myśl, że zwraca uwagę na jego atrakcyjność 

przy każdej okazji. 

Podszedł do niej i usiadł obok. 

- Zajmuję się teraz opracowaniem programu edukacji początkowej dla dzieci 

w wyizolowanych obszarach kraju i interesuje mnie, jak wyglądała twoja edukacja 

w Australii. 

Maggie odłożyła czasopismo o tematyce jeździeckiej. 

- Nic wyjątkowego. To była mała wiejska szkółka. 

- Jak mała? Rozpatruję dwa modele: albo żeby postawić placówki, albo żeby 

wysyłać nauczycieli, którzy podróżowaliby od miejsca do miejsca. 

-  Nie  spotkałam  się  do  tej  pory  z  koncepcją  podróżujących  nauczycieli.  W 

buszu  funkcjonuje  edukacja  na  odległość,  gdzie  uczniowie  porozumiewają  się  z 

nauczycielami przez radio i Internet. 

-  To  mogłoby  być  rozwiązanie,  ale  dopiero  gdy  osiągniemy  zasięg  sieci  w 

całym kraju. A jaka była ta szkoła, Maggie? 

Khalid był z siebie dumny, że udało mu się zaangażować ją w rozmowę, gdyż 

od  rana  bardzo  zmieniła  swoje  zachowanie  wobec  niego.  Najpierw  widział  ją  w 

skowronkach,  gdy  się  dowiedziała,  że  Afra  jest  dla  niej.  A  chwilę  później  była 

oziębła i zdystansowana. 

-  Mała,  z  jednym  pomieszczeniem  na  lekcje.  Był  tylko  jeden  nauczyciel  od 

wszystkiego do momentu, aż uczniowie nie przeszli do liceum. 

R  S

background image

- Czy taki system się sprawdził? 

- Było świetnie. - Dostrzegł uśmiech powracający na jej twarz. 

- Zakładam, że byłaś wzorową uczennicą, taką z paskiem na świadectwie. 

- Niestety nie. 

- Zaskoczyłaś mnie. 

- Miałam daleko do tej szkoły, a ojciec potrzebował mnie nieraz na farmie, i 

musiałam opuszczać lekcje. 

-  Twój  ojciec  przymuszał  cię  do  pracy?  Wydawało  mi  się,  że  w  Australii 

uczęszczanie do szkoły podstawowej to ustawowy obowiązek. 

-  I  tak  jest.  Mój  ojciec  jednak  zatrzymywał  mnie  na  farmie  w  taki  sposób, 

bym  wystarczająco często  była  w  szkole  i  żeby  nie  było  podstawy  do  złożenia  na 

niego skargi do władz. 

- Mogli przecież równie dobrze pomyśleć, że w tym czasie wagarowałaś. Tak 

często robią nastolatki. 

- Och, te niby-wagary zaczęły się, gdy miałam osiem lat. 

Osiem! Zawrzało w nim, że nikt się wtedy za nią nie ujął. 

-  Twój  ojciec  powinien  był  się  o  ciebie  troszczyć!  -  Khalid  zdawał  sobie 

sprawę, że przykład Maggie jest jednym z tysięcy, ale mimo to nie mógł nie dać po 

sobie poznać, jak bardzo rozwścieczyło go jej opowiadanie. 

- Uważał, że ma prawo robić ze mnie użytek. Nigdy nie rozumiał, że chciałam 

się kształcić. 

- Na weterynarza?   

Maggie przytaknęła. 

-  I  tak  by  mi  się  nie  powiodło.  Nie  miałam  czasu  na  realizację  planów.  Ani 

pieniędzy, by wyjechać i zapisać się na studia. 

- Teraz masz taką okazję. 

-  Mówisz  poważnie?  Naprawdę  mogłabym  podjąć  tu  studia?  Założyłam,  że 

jako twoja żona nie powinnam się... wywyższać. 

R  S

background image

-  Zapewne  nie  mogłabyś  się  zapisać  na  dzienne  studia.  Bo  musisz  pojawiać 

się  także  na  oficjalnych  spotkaniach.  I  z  czasem  dojdzie  więcej  dzieci,  którym 

będziesz  musiała  poświęcić  swój  czas.  Ale  w  gruncie  rzeczy  nie  widzę  powodów, 

dla których nie mogłabyś zacząć wymarzonych studiów. 

- Khalid... - Oczy Maggie rozżarzyły się entuzjazmem i na nowo wstępującym 

w nią życiem. - To wspaniała wiadomość. Dziękuję. 

-  Cieszę  się,  że  mogę  cię  w  ten  sposób  uszczęśliwić.  Zasługujesz  na  to.  - 

Khalid zapragnął dowiedzieć się więcej o jej przeszłości, by móc lepiej zrozumieć, 

dlaczego  tak  trudno  się na niego  otwierała.  Pociągnął  urwany  temat.  -  Wydaje  mi 

się, że byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś nie została z ojcem po śmierci twojej mamy. 

Nikt z rodziny nie mógł cię wtedy przyjąć do siebie? 

- Moja matka nie umarła. - Po uśmiechu na jej twarzy nie pozostał nawet cień. 

Głos pozostał jednak łagodny. - A przynajmniej z tego, co mi wiadomo. 

- To co się wydarzyło? 

- Odeszła z domu z moją młodszą siostrą. Miałam wtedy osiem lat. Pewnego 

dnia wróciłam ze szkoły i jej już nie zastałam. 

- Tak mi przykro, Maggie. 

Wiedział, że te słowa były niestosowne i mocno spóźnione. Jednak w swojej 

bezsilnej reakcji na usłyszaną od niej prawdę nie umiał powiedzieć nic więcej. 

-  Od  tamtej  chwili  nie  słyszałam  o  żadnej  z  nich.  Matka  nie  zaczekała,  aż 

wrócę do domu, i uciekła tylko z Cassie. 

Maggie  wpatrywała  się  w  jakiś  odległy  punkt.  Nie  miała  łez  w  oczach. 

Zrozumiał, że już dawno musiała uporać się z przeżywaniem tego bólu. Zapragnął 

zdjąć  go  tak  po  prostu  z  jej  barków.  Wyciągnął  do  niej  ramiona.  Tym  razem 

Maggie się nie opierała. Sama wsunęła się z głową pod jego brodę, a on przytulił ją 

mocno. 

Miał  teraz  pełną  jasność, dlaczego  tak  szybko  zgodziła  się  zostać  jego  żoną. 

Chodziło  jej  o  bezpieczeństwo  dla  dziecka.  Bezpieczeństwo,  którego  sama  nigdy 

R  S

background image

nie zaznała. Obiecał sobie dbać o nią ponad wszystko. 

- Znajdziemy je - powiedział po chwili. 

- Nie sądzę, by było to możliwe. Pewnie zmieniły nazwisko. 

- To zatrudnimy prywatnego detektywa. 

- Dziękuję ci, Khalid. 

-  Rodzina  jest  ważna  w  naszym  życiu.  Dzięki  niej  wiemy,  kim  naprawdę 

jesteśmy. 

- A jeśli chodzi o twoją rodzinę? Jaki ona miała wpływ na ciebie? 

- Niezależności nauczyłem się właśnie na łonie rodziny. Mój ojciec był typem 

człowieka ubóstwiającego przepych i luksusy. Bardziej skoncentrowany na swoich 

utrzymankach  niż  na  rodzinie.  Miało  to  swoje  dobre  strony  -  gdy  dorastałem, 

zajmowała  się  mną  prawie  wyłącznie  matka  i  wujek  Husajn.  Ona  obdarzała  mnie 

bezwarunkową miłością, a od wujka uczyłem się odpowiedzialności i powinności, 

jak  i  miłości  do  mojego  kraju.  We  właściwym  wieku  wyjechałem  do  szkoły  z 

internatem. Nie miałem wtedy tytułu spadkobiercy tronu, więc mój ojciec nie miał 

wobec mnie żadnych oczekiwań. 

- Z tego, co mówisz, nie wydaje mi się, żeby ci to przeszkadzało. 

Maggie  zamarzyło  się  od  razu,  żeby  to  jej  trafił  się  taki  ojciec.  Jej  własny 

nigdy nie pozwalał jej decydować o sobie. 

- To mój przyrodni brat, Faruq, był oczkiem w głowie ojca. Rozpieszczał go i 

wynosił na piedestał. Od niego nie wymagano odpowiedzialności ani gotowości do 

podjęcia pracy. - Khalid uśmiechnął się ukradkiem. - Zamiast więc siedzieć w kraju 

i czekać, aż tron się zwolni, obrałem swoją własną drogę. Zdobyłem tytuł inżyniera 

w  Anglii,  potem ukończyłem  studia z  zarządzania  w  Stanach  Zjednoczonych.  Na-

stępnie  zająłem  się  projektami  architektonicznymi  na  całym  świecie.  Aż  do 

momentu, gdy poznałem ciebie i sprowadziłem do Szajeharu. Teraz tutaj jest moje 

miejsce... u twojego boku. 

Położył  w znaczącym geście rękę na jej brzuchu i zatoczył nią koło. Maggie 

R  S

background image

odwdzięczyła  się,  przykrywając  jego  dłoń  swoją.  Przemknęła  jej  szybka,  ulotna 

myśl, że może z czasem wykiełkuje między nimi prawdziwe uczucie. 

 

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

 

- Proszę się ustawić tam. Będzie pan widział monitor. 

Khalid uśmiechnął się do Maggie. 

- Wszyscy są gotowi? - zapytała lekarka.   

Khalid i Maggie przytaknęli. 

- Cieszę się, że tu ze mną przyszedłeś. 

- Nie darowałbym sobie, gdybym przepuścił taką okazję - odparł Khalid. 

- Rozsmaruję teraz żel na brzuchu, aby ultrasonograf mógł odtworzyć obraz. - 

Lekarka  usadowiła  się  obok  Maggie  i  rozsmarowała  zimną  maź  na  jej  brzuchu.  - 

OK? No to zaczynamy. 

Maggie  wydawało  się,  że  pojawienie  się  jakiegokolwiek  obrazu  na  ekranie 

zajmuje  całą  wieczność.  I  oto  się  ukazało:  żywe,  jak  najbardziej  realne  i  przede 

wszystkim jej, jej i Khalida. Maggie wstrzymała oddech. 

- Khalid! Czyż to nie jest najwspanialsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałeś? 

Odruchowo  poszukała  spojrzenia  swojego  męża  i  sięgnęła  po  jego  dłoń.  Nie 

zwrócił  na  to  uwagi.  Miał  kamienny  wyraz  twarzy.  O  czym  mógł  myśleć? 

Przywołała jego imię. Tym razem zareagował. Miał w oczach coś, czego jeszcze w 

nich nie widziała. Odwzajemnił w końcu uścisk jej dłoni. 

- Czy dziecko miewa się dobrze? Czy rozwija się normalnie? 

- Tak, Wasza Wysokość. Płód wygląda prawidłowo.   

Mogąc  zobaczyć  swoje  dziecko,  cud  nowego  życia,  odetchnął  z  ulgą,  że 

pozostawi przynajmniej jednego potomka na tym świecie. Przeżywał burzę emocji 

-  od  smutku  z  powodu  braku  takiego  cudu,  gdy  Szahina  jeszcze  żyła  osiem  lat 

temu, po absolutną ekscytację odkryciem tej malutkiej istotki w ciele Maggie. 

R  S

background image

Gdy  wracali  do  pałacu,  Khalid  nie  uśmiechał  się  już  jak  rano,  ani  nie 

podejmował  rozmowy.  Nie  rozumiała  jego  zachowania.  Założyła,  że  się 

przestraszył,  że  w  gruncie  rzeczy,  gdy  dziecko  zmaterializowało  się  już  na  jego 

oczach,  żałował,  że  się  urodzi.  Zacisnęła  kurczowo  palce  na  fotografii  z  USG, 

tłumiąc wzbierające w niej łkanie. 

Gdy weszli do ich małżeńskiego apartamentu, zapytał wreszcie: 

- Może chcesz się położyć? Wyglądasz na zmęczoną. 

Maggie wzruszyła ramionami. 

- Zostawię cię, żebyś odpoczęła. 

Miała  wrażenie,  że  usłyszała  w  jego  głosie  ulgę,  iż  może  się  oddalić.  Stał 

kilka kroków od niej. Nie drgnął, by do niej podejść. Maggie skuliła ramiona, jakby 

chroniąc się przed chłodem. 

- Wszystko w porządku? - zapytał sucho. 

Nie wiedziała, dlaczego zaszła w nim taka zmiana, odkąd wyszli z kliniki, ale 

wpłynęła  na  jej  własne  samopoczucie.  Czuła  się  znowu  samotna  i  zdana  tylko  na 

siebie. 

- Tak, naturalnie - wydusiła z siebie odpowiedź. 

Chcąc ukryć swoje emocje, podeszła do biblioteczki w drugim końcu salonu. 

Przypomniała  sobie,  że  trzyma  w  rękach  zdjęcie.  To  jest  bezpieczny  temat 

rozmowy! - 

- Pozwolisz, że wsadzę tutaj zdjęcie USG? - Wskazała na rząd książek. - Jutro 

kupię album... na zdjęcia naszego dziecka. 

Nie  czekając,  wysunęła  masywną  książkę,  by  umieścić  za  jej  okładką 

drogocenne zdjęcia. Na półce dostrzegała odwróconą fotografię. Wyjęła ją bez na-

mysłu. Szybko zreflektowała się, że nie powinna była tego robić. Odwróciła się, by 

sprawdzić, czy zobaczył jej ruch. Stał bez ruchu przy biurku i mierzył ją wzrokiem. 

Maggie domyśliła się, że dotknęła sfery jego prywatności. Domyśliła się także, kto 

był na tej fotografii. Odłożyła ją szybko na miejsce. 

R  S

background image

-  Jak  miała  na  imię?  -  Maggie  postanowiła  odsłonić  rąbka  tajemnicy,  skoro 

już włamała się do jego przeszłości. 

- Szahina. To zdjęcie zrobiono w dniu naszego ślubu dziesięć lat temu. Była 

piękną  panną  młodą.  -  Starał  się  zapewne,  by  w  jego  głosie  nie  pobrzmiewały 

żadne emocje, jednak dla niej słyszalna była głęboko skrywana boleść. 

Maggie  po  raz  drugi  dzisiaj  poczuła  się  znowu  mała  i  bez  znaczenia. 

Oczywistym  stało  się  dla  niej,  że  Khalid  nie  wyrzucił  z  serca  wspomnień  po 

Szahinie i że w jego głowie będzie zawsze dla niego jedyną i najwspanialszą żoną. 

Nie ma u niego szans. Nigdy nie miała. 

-  Miałem  wtedy  dwadzieścia  lat,  ona  -  osiemnaście.  Ale  znaliśmy  się  całe 

życie. Wychowaliśmy się razem. 

Maggie  pogrążyła  się  w  jeszcze  większym  smutku.  Ich  łączyło  tak  wiele, 

natomiast ją z Khalidem oprócz dziecka w zasadzie nic. Maggie czuła tym większą 

żałość, że pragnęła już jego miłości. Dając jej posmak partnerskiego towarzystwa, 

szacunku i oczywiście niebiańskiego seksu, pokazał tym samym, jakie ekscytujące 

może być życie. 

- Co się jej przydarzyło? 

-  W  młodości  zapadła  na  ciężką  astmę.  Jej  rodzice  dowiedzieli  się,  że  może 

nie  osiągnąć  wieku  dorosłego.  Lekarstwa  i  opieka  medyczna  utrzymywały  jej 

chorobę  pod  kontrolą.  Jednak,  gdy  raz  wyjechaliśmy  na  przejażdżkę  z  dala  od 

stolicy,  dostała  ataku  i...  -  Przełknął  ślinę  z  dławiącym  odgłosem.  -  Lekarstwa, 

które  mieliśmy,  nie  pomogły  jej  ustabilizować,  musiała  trafić  bezzwłocznie  do 

szpitala.  Ale  nie  udało  się  jej  uratować...  To  było  osiem  lat  temu.  -  Dokąd  się 

wybierasz?  -  Otrząsnął  się  z  zamyślenia,  gdy  Maggie  szybko  zmierzała  w  stronę 

drzwi. 

- Do stajni. Nie widziałam dzisiaj Afry. Poza tym dzieci chciały ją zobaczyć. 

- Zapomniałem. Pójdę z tobą. 

- A co z twoją pracą? Wziąłeś sobie wolne na całe przedpołudnie, by pójść ze 

R  S

background image

mną na USG. 

-  Królestwo  nie  rozpadnie  się,  jeśli  zadecyduję  spędzić  jeden  dzień  z  moją 

rodziną. 

Maggie poczuła dotyk ciepła w swoim wyziębionym wnętrzu, gdy wziął ją za 

rękę i poprowadził do drzwi. 

 

ROZDZIAŁ DWUNASTY 

 

Khalid wyszedł z biura i skierował się do korytarza, podążając za dźwiękiem 

donośnych kobiecych głosów i śmiechu. Zajrzał do środka przez otwarte drzwi. W 

pokoju pełno było kobiet w kolorowych tunikach, barwnych jak egzotyczne motyle. 

Wyłowił  wzrokiem  najważniejszą  dla  niego  kobietę  ubraną  w  jedwabną  suknię  w 

kolorze bursztynu. 

Maggie mówiła po arabsku powoli, ale płynnie. 

- Mam szczęście, że wykazujecie tyle cierpliwości dla moich żałosnych prób 

uczenia się waszego języka. 

Kobiety zachichotały. Khalid przyglądał się tej scenie w zdumieniu. Wiedział, 

ile  Maggie  wkłada  trudu  i  wysiłku  w  przyswajanie  sobie  arabskiego  ze  swoim 

nauczycielem.  Jednak  nigdy  dotychczas  nie  widział  jej  przemawiającej  z  taką 

pewnością siebie. 

-  To  dla  mnie  ważne,  żeby  nauczyć  się  arabskiego,  gdyż  mój  dom  jest  teraz 

pośród  was.  Poza  tym  w  przyszłości  chcę  zacząć  tu  studia  i  do  tego  czasu  muszę 

opanować perfekcyjnie arabski. 

Kobiety zarzuciły ją pytaniami: czy  kobieta naprawdę może pójść na studia? 

Czy  przyjmowany  jest  każdy?  Jak  wygląda  studiowanie?  W  odpowiadaniu  na  ich 

pytania pomagał jej urzędnik, którego miała u boku. 

W ferworze dyskusji na temat kwestii, że ojcowie sceptycznie odnoszą się do 

studiowania  swoich  córek,  Maggie  dostrzegła  męża  przy  drzwiach  i  urwała  w 

R  S

background image

połowie  zdania.  Kobiety  też  zwróciły  się  w  tę  stronę  i  również  ucichły.  Khalid 

usunął się z widoku, by nie czuły się skrępowane jego obecnością. 

- Khalid! - zawołała Maggie, doganiając go w połowie korytarza. 

Przyjrzał  się  jej  olśniewającej  tunice,  w  której  wyglądała  uroczo.  Każdego 

dnia nabierała coraz więcej wdzięku. Wziął ją za rękę i skierował się w stronę ich 

apartamentu. 

- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Myślałem, że się położysz. 

- Nie potrzebuję tyle odpoczywać. 

- Wczoraj na pewno się nie wyspałaś - powiedział, nawiązując do wczorajszej 

nocy, którą spędzili, kochając się namiętnie. 

Dostrzegł, jak pąsowieją jej policzki.   

Maggie odsunęła się od niego, jakby nie czuła się bezpiecznie. Niestety obraz 

erotycznej, pociągającej kochanki, jaką była dla niego nocami, nie przekładał się na 

zachowanie  za  dnia:  była  odległa,  w  zasadzie  oziębła,  pochłonięta  lekcjami 

arabskiego  i  programem  zajęć  społeczno-kulturalnych,  który  jego  ciotka,  Zeinab, 

skwapliwie wcielała w życie w ramach wolnego czasu Maggie. 

Khalidowi nie wystarczała w niej tylko wspaniała kochanka, chciał dzielić się 

z  nią  wiadomościami,  po  prostu  być  z  nią  blisko.  Choć  jemu  też  niełatwo  było 

przełamać swoją emocjonalną rezerwę do kobiet, którą umyślnie nabył po śmierci 

Szahiny,  dystans  między  nimi  powiększał  się,  gdyż  za  dnia  oboje  uciekali  przed 

sobą w znaną sobie najlepiej samotność. 

- Chodź. Chcę ci coś pokazać - powiedział Khalid, wprowadzając ją do salonu 

i zamykając ukradkiem drzwi na zasuwkę, co jednak nie umknęło uwadze Maggie. 

- Dlaczego się tak uśmiechasz? - zapytała. 

-  Wydaje  mi  się,  że  mógłbym  zaoszczędzić  fortunę  na  zatrudnianiu 

ekspertów, gdybym powierzył tobie i Zeinab projekt budowania nowych placówek 

szkolnych. Twoje informacje ze spotkań z ludnością, w szczególności z kobietami, 

okazały się dla mnie nieocenione. 

R  S

background image

- Naprawdę? To głównie zasługa Zeinab. Ona umie rozmawiać z kobietami, a 

one jej ufają. - Na twarzy Maggie zajaśniał szeroki uśmiech. 

Khalid  żałował,  że  praca  dla  dobra  publicznego  napawała  ją  takim 

entuzjazmem, którym jednak nie obdarzała swojego męża. 

- Dziś mojej ciotki jednak nie było, Maggie. 

- Kobiety były dla mnie po prostu uprzejme - wzruszyła ramionami. 

- A może chciały spędzić ten czas właśnie z tobą? Pomyślałaś o tym? 

Pokręciła energicznie głową. 

- Chciały dowiedzieć się, jak mogą zapewnić swoim dzieciom wykształcenie. 

-  Chciałbym,  żebyś  zobaczyła  najnowsze  plany  nowych  szkół.  -  Bez 

oczekiwania na jej odpowiedź, Khalid posadził ją na krześle przed swoim biurkiem. 

- Widzisz, jak główny architekt zaprojektował dodatkową przestrzeń. 

Maggie  nachyliła  się  nad  planami,  a  Khalid  odpowiadał  na  jej  pytania, 

pokazując  na  rysunkach  co  gdzie  będzie.  Nie  mógł  się  powstrzymać  przed  doty-

kaniem jej. Masował niewinnie skórę na jej żebrach. 

Maggie zesztywniała. 

- Khalid, co ty robisz? 

- Pragnę cię. Tu i teraz - wymruczał. 

Stanął do niej przodem i odgiął szyję, by wpić się głęboko w jej usta. 

- Nie! Nie teraz - próbowała protestować. 

- Właśnie że teraz. 

-  Zawsze  dostajesz  wszystko,  kiedy  tylko  przyjdzie  ci  na  to  ochota?  - 

Zjadliwość  w  jej  głosie  była  wyczuwalna.  Gdyby  nie  reakcja  piersi  na  jego  dotyk 

lub spazm ciała pod wpływem muskania jej za uchem, zwątpiłby w jej pożądanie. 

- Chcesz mi powiedzieć, że ty nie pragniesz teraz tego, co ja? 

- Ja... 

- Powiedz mi, że nie pożądasz mnie teraz, moja żono, a przestanę. 

- Khalid, proszę cię, ja... 

R  S

background image

Głos  jej  zamarł,  gdy  odsłonił  kawałek  bielizny  i  przekonał  się,  sondując  jej 

wnętrze palcami, że to jednak on ma rację. 

- Powiedz to. Powiedz, że mnie pragniesz. 

-  Ja...  tak,  pragnę  cię,  Khalid.  -  W  jej  głosie  pobrzmiewała  nagła  potrzeba 

zbliżenia.  -  Ktoś  może  tu  wejść  -  wyszeptała,  poddając  się  bez  oporu  lekkiemu 

kołysaniu  miednicy,  gdy  pod  wpływem  jego  placów  czuła  wewnątrz  rozpierającą 

rozkosz. 

- Nikt tu nie wejdzie - odpowiedział, zsuwając spodnie. - Maggie, pozwól mi 

zabrać się do raju. 

 

-  Po  raz  kolejny,  mój  przyjacielu,  przyjmij  ode  mnie  gratulacje.  Dokonałeś 

znakomitego wyboru. 

Khalid  podążył  za  wzrokiem  króla  Osmana  w  kierunku Maggie pochłoniętej 

rozmową  z  dyrektorem  międzynarodowego  koncernu  naftowego,  który  prowadził 

aktualnie odwierty na granicy Szajeharu i sąsiedniego królestwa. 

Maggie  odnajdywała  się  świetnie  w  roli  królewskiej  pierwszej  damy.  Dla 

Khalida był to widok róży rozkwitającej piękniej każdego dnia. 

- Dzięki ci, Osmanie. Doceniam twoje słowa. 

Maggie była już w siódmym miesiącu ciąży, a wyglądała bardziej pociągająco 

niż kiedykolwiek wcześniej. Trudno było mu spuścić ją z oczu. 

-  Nie  dziwię  ci  się,  że  nie  zainteresowałeś  się  w  końcu  ręką  mojej  córki  - 

dodał król Osman. 

- Twoja córka jest urodziwą kobietą. Byłem zaszczycony, że przyjąłeś wtedy 

propozycję mojego brata, by pożenić ze sobą w ten sposób nasze rodziny. 

- Widzę twoją żonę i rozumiem, że Fatina nie pasowałaby do ciebie. Miałem z 

Maggie  miłą  pogawędkę.  Odniosłem  wrażenie,  że  jest  bardzo  rozumną  kobietą. 

Wie, jak należy słuchać i kiedy odpowiadać. 

- Nie mogę się z tobą nie zgodzić. Nie mogłem wybrać lepiej. 

R  S

background image

- Chodź, Maggie. - Głos Khalida zabrzmiał miękko i ciepło. Przyciągnął ją do 

siebie i objął wpół. - Czas na spanie. 

Goście  właśnie  opuścili  pałac po udanej kolacji, na której Maggie  doskonale 

odnajdywała 

się 

rozmowach 

między 

dyplomatami, 

menedżerami 

przedsiębiorstwa naftowego i kilkoma wujkami i ciotkami. Król Osman udał się do 

gościnnego apartamentu. 

Gdy  dotarli  do  salonu  w  ich  części  pałacu,  Maggie  zwolniła  i  ku  jego 

zaskoczeniu uwolniła się z jego ramion. 

- Maggie? Co się stało? - zapytał zaniepokojony. 

Zastanowiła się, jak ma zamknąć w jednym zdaniu całą swoją zgryzotę, która 

trawiła ją bezustannie od miesięcy. Powiedziała sobie, że musi zakończyć ich grę w 

dobranych  kochanków,  podczas  gdy  na  płaszczyźnie  uczuć  Khalid  widział  w  niej 

jego  pierwszą  małżonkę.  Uważała,  że  po  tylu  staraniach  w  dopasowaniu  się  do 

nowego otoczenia i obyczajowości tego kraju, zasługuje na więcej lojalności. 

Niezależnie  od  tego,  jak  bardzo  by  się  starała,  on  pozostawał  poza  jej 

zasięgiem.  Miała  świadomość,  że  sprzedała  się  w  ich  małżeństwo  dla 

bezpieczeństwa  i  dobra  dziecka  w  nadziei,  że  Khalid  po  którejś  nocy  może  ją 

pokocha.  Zgadzając  się  na  utrzymywanie  takiej  niepisanej  umowy,  skazywała  się 

na brak szczęścia. Dłużej już nie mogła tego znieść. 

- Idę się położyć - powiedziała spokojnie. - Chce mi się spać. - Widziała, jak 

Khalid  zmienia  się  na  twarzy  -  nie  przywykł,  by  mu  odmawiano,  nawet  w  tak 

subtelny sposób. 

-  To  musiał  być  dla  ciebie  wyczerpujący  wieczór.  Może  masz  ochotę  na 

kąpiel? 

-  Nie.  -  Maggie  wciągnęła  głęboko  powietrze,  ufając,  że  lepiej  jej  pójdzie 

odmowa. - Chcę iść prosto do łóżka. Położę się w drugiej sypialni. 

Khalid zmarszczył brwi. 

- Nie ma takiej potrzeby. Rozumiem, że jesteś zmęczona. Nie będę cię nękał 

R  S

background image

dzisiejszej nocy... 

- Od dzisiaj chcę, byśmy sypiali oddzielnie. 

Jedyny  rodzaj  reakcji,  na  jaki  potrafił  się  w  tej  chwili  zdobyć,  to  okazać 

Maggie kpiące niedowierzanie. Jednak dłonie same zacisnęły mu się w pięści. 

-  Jeśli  dla  ciebie  w  siódmym  miesiącu  ciąży  seks  ze  mną  to  dyskomfort, 

powinnaś  mi  była  o  tym  dawno  powiedzieć.  Przecież  nie  wezmę  cię  siłą.  Nie 

jestem napalonym ogierem. - Był wyraźnie rozwścieczony. 

-  Nie  chodzi  mi  o  dziecko,  Khalid.  Chodzi  o  mnie.  Nie  chcę,  żebyśmy  się 

kochali. - Wewnętrzny głos krzyczał w niej, że kłamie jak z nut i powinna przestać. 

- Ja... ja cię nie pragnę... 

Khalid  oniemiał.  Widział,  że  się  od  siebie  oddalają.  Ale  nie  podejrzewał,  że 

między nimi rozwarła się taka przepaść niezrozumienia. Nie był w ogóle przygoto-

wany  na  coś  takiego.  Miał  jednak  pewność,  że  Maggie  kłamie  w  żywe  oczy, 

przecząc swojemu pożądaniu. 

- Chyba nie mówisz poważnie! - przemówił wreszcie. 

- Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak poważna jak teraz - oznajmiła Maggie 

sucho. 

Khalid zrozumiał, że mówi prawdę. Duma przemieszana ze złością z powodu 

tak niespodziewanego ciosu na chwilę odebrały mu głos. 

-  Zapominasz,  że  jesteśmy  małżeństwem.  W  Szajeharze  nikt  nie  bierze 

rozwodów. Jesteś moja i tak zostanie. Nie pozwolę ci odejść. - W uszach szumiało 

mu jego własne galopujące bicie serca. 

Maggie przybrała buńczuczną pozę z wymalowaną na twarzy determinacją. 

- Nie zamierzam opuszczać Szajeharu. Wiem, na co się pisałam, godząc się na 

małżeństwo. Wiem także, że nie mogę od niego uciec. 

W  Khalidzie  zagotowało  się  wobec  stwierdzenia,  że  zawarła  z  nim  pakt 

przede  wszystkim na piśmie. Do tego poczuł uderzenie bolesnego uczucia, czegoś 

w  rodzaju  zranionej  miłości.  Nie  mógł  uwierzyć,  że  go  nie  pragnie.  Czasami 

R  S

background image

wydawało mu się, że ona też żywi do niego skrywane uczucie, o którym nie chce, 

by się dowiedział. Czyżby jej słowa zadawały temu kłam? 

- Powiedz mi zatem, czego ode mnie oczekujesz.   

Ze spokojem przyjęła jego pełne wyrzutu spojrzenie. 

-  Potrzebuję  przestrzeni.  Dystansu.  Pozostanę  twoją  żoną.  Jednak  nie  chcę  z 

tobą  żyć  jak kobieta  z  mężczyzną.  Będziemy  wychowywać  nasze  dziecko,  tak jak 

wcześniej  uzgodniliśmy.  Będę  sumiennie  wypełniać  moje  obowiązki  królewskiej 

żony, ale... 

- ...ale nie będziesz dzielić ze mną łoża - dokończył za nią. 

Nie  odpowiedziała,  tylko  wpatrywała  się  w  niego  rozszerzonymi  oczami. 

Wyglądała  blado.  Czyżby  z  niewyspania?  Splotła  ręce  na  brzuchu,  co  podsunęło 

mu myśl, że cała ta farsa bierze się z jej nierozsądnego strachu o dziecko. 

- Dlaczego, Maggie? 

- Ożeniłeś się ze mną z rozsądku. Więc tego się trzymajmy, Khalid. Zajęło mi 

dużo  czasu  dostrzeżenie  faktu,  że  nie  mogę  sypiać  z  mężczyzną,  który  nie  darzy 

mnie miłością. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY 

 

- Daleko jeszcze? 

Khalid spojrzał na Maggie. Podróż stromą górską drogą wydawała się jej nie 

męczyć. 

- Myślę, że dojedziemy za jakieś dwadzieścia minut. 

Po tej krótkiej wymianie zdań nastąpiła, jak zwykle, cisza. Od jakiegoś czasu 

prowadzili tylko nienaturalnie krótkie rozmowy. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił, 

pozwalając jej cieszyć się dystansem, o który go poprosiła. 

Wtedy  zakomunikowała  mu  również,  że  nie  pragnie  być  jego  małżonką.  To 

go  najbardziej  przeraziło,  że  nie  było  w  niej  uczuć.  Mógł  to  sobie  wytłumaczyć 

tylko w ten sposób, że Maggie musiała czuć na sobie za dużą presję i to pozbawiło 

ją zdolności okazywania emocji. 

Przecież była w ciąży i na pewno hormony powodowały jej podenerwowanie. 

Do  tego  musiała  się  zadomowić  w  pałacu  i  odnaleźć  w  społeczności  o  nieznanej 

obyczajowości, nauczyć zwyczajów i języka arabskiego. 

Niestety  nie  pozostawiła  mu  wątpliwości  co  do  tego,  że  nie  darzyła  go 

miłością. Od tamtej chwili, gdy padły te słowa, poczuł w sobie prawdziwą pustkę. 

Pocieszył  się  tym,  że  skoro  tak  dobrze  odnajdywała  się  w  jego  kraju  i  była 

zwolniona z roli kochanki, ich wzajemne relacje powinny się poprawić. 

-  Co  sądzisz  na  temat  wiejskiej  szkoły?  -  przerwał  w  końcu  swoje  smutne 

rozmyślania. 

- Bardzo mi się podobała! - odparła Maggie entuzjastycznie, a Khalid poczuł 

się zirytowany, że jemu nie okazuje takich emocji. 

- Dzieci cię pokochały i bardzo się spodobałaś ich rodzicom. Opowiedz mi, co 

kobiety mówiły o nowej szkole w ich górskiej miejscowości. 

Maggie  opowiadała,  a  oni  tymczasem  wjechali  na  wąski  zwodzony  most, 

który  prowadził  do  wynurzającego  się  spomiędzy  gór  majestatycznego  zamku. 

R  S

background image

Wyglądał  na  ponurą,  opuszczoną  fortecę  z  potężnymi  ćwiekowymi  drzwiami  i 

częściowo zakratowanymi oknami. 

Powitał ich lokaj. 

- Podaj, proszę, Jej Wysokości herbatę do małego salonu - polecił Khalid, po 

czym wprowadził Maggie do środka i posadził na miękko wyściełanym fotelu. 

Skierowała swój wzrok na roztaczający się z okna widok połączonych dolin u 

stóp gór. 

-  W  słoneczny  dzień  roztacza  się  przejrzysty  widok  na  setki  kilometrów  - 

Khalid  przerwał  nieznośną  ciszę.  -  Muszę  dopilnować  tu  kilku  spraw.  Niedługo 

wrócę i pojedziemy wizytować kolejną wioskę. Ty tymczasem napij się herbaty. 

Zostawił  ją  w  luksusowo  wyposażonym  salonie,  wyściełanym  historycznie 

wyglądającymi dywanami.   

 

Po  godzinie  lokaj  przyniósł  jeszcze  jedną  słodką  i  wonną  herbatę,  bardzo 

popularną w Szajeharze. 

Maggie poczuła w sobie przypływ energii i postanowiła wyruszyć bez zwłoki 

do wioski, skoro ich wizyta została zapowiedziana, nie mogła się tam nie pojawić i 

zawieść zaufanie tubylców. 

- Gdzie jest mój mąż? - zapytała zaskoczonego jej pytaniem lokaja. 

- Jego Wysokość ma spotkanie z lordem Husajnem. 

- Gdzie? 

- W ogrodzie lady Szahiny.   

Zadrżała na dźwięk tego imienia. 

- Możesz mnie tam poprowadzić? - zapytała chłodno. 

Maggie  energicznie  podeszła  do  drzwi,  w  których  zatrzymał  się  lokaj,  więc 

nie mógł jej odmówić. Szli kamiennym korytarzem. 

- Czy lady Szahina zaprojektowała ten ogród? - zapytała. 

- Nie, Wasza Wysokość. Pani mąż zlecił wykonanie go po tym, jak... 

R  S

background image

- Rozumiem. Po jej śmierci - wtrąciła szybko Maggie. 

Więc to ogród ku jej pamięci. A Khalid wybrał miejsce spotkania z wujkiem 

akurat tam.  Coraz  bardziej  przekonywała  się  o  słuszności  swojego  postanowienia. 

Nigdy  jej  nie  pokocha,  gdyż  serce  oddał  bezpowrotnie  swojej  zmarłej  żonie. 

Poczuła, jak konwulsyjnie ściska się jej własne serce. 

- Daleko jeszcze? Mogłabym pójść tam sama. 

- Cały czas prosto, przez drzwi na dziedziniec i od razu w pierwsze drzwi po 

prawej. 

-  Dziękuję  -  uśmiechnęła  się  z  wysiłkiem  i  poczekała,  aż  lokaj  odejdzie,  po 

czym przeszła spiesznie przez dziedziniec.   

Wtedy usłyszała głos wujka Husajna. 

- Nie uważasz, że powinieneś o tym porozmawiać z Maggie? 

- Wiem, co jest dla nas najlepsze, Husajn. Nie zrozumiesz tego... 

-  Rozumiem,  Khalid.  Pamiętam  ciebie  i  Szahinę  i  widzę  cię  teraz  z  Maggie. 

Rozumiem, jak możesz się czuć. 

- Nie o to chodzi. Wiem, co robię. 

- Ona nie jest Szahiną i nigdy nią nie będzie. Musisz o tym pamiętać. 

-  Myślisz,  że  o  tym  nie  wiem?  -  zapytał  urażonym  głosem.  -  Za  każdym 

razem,  kiedy  ją  widzę,  gdy  jej  dotykam,  dostrzegam  różnice.  Czuję  je  w  sercu  - 

Khalid uderzył się w pierś, biorąc nagły, niecierpliwy zamach pięścią. 

Maggie  miała  wrażenie,  że  poczuła  na  twarzy  podmuch  powietrza.  Ten  gest 

był tak wymowny, że najlepiej dawał świadectwo jego słowom. 

-  Mówiłeś  jej  o  tym,  co  czujesz?  To  wymaga  cierpliwości,  by  jej  twoje 

uczucia wytłumaczyć. 

Maggie  wcale  nie  potrzebowała  więcej  wyjaśnień.  Uciekła  od  drzwi,  przy 

których podsłuchiwała ich rozmowę, nie dostrzegając, że jej szalik zatrzymał się na 

gałązce krzewu róży. 

Usłyszała prawdę o tym, co Khalid myślał na jej temat, gdyż nie miał powodu 

R  S

background image

kłamać wujkowi. Kochał tylko swoją pierwszą żonę i za nią tęsknił. 

Musiała  wyjść  na  świeże  powietrze.  Przytrzymując  się  jedną  ręką  zimnej 

kamiennej ściany, a drugą obejmując swój wielki brzuch, wybiegła na główny dzie-

dziniec przed zamkiem. 

Spojrzała  na  zegarek.  Musi  już  wyruszyć,  by  zdążyć  do  wioski,  gdzie 

oczekiwała  jej  tutejszą  ludność.  Khalid  najwyraźniej  zapomniał  o  ich  wizytacji. 

Czy powinna poprosić kogoś ze służby, by jej towarzyszył? 

Był środek dnia. Wioska mogła być oddalona o około piętnaście minut drogi 

samochodem.  Miała  doświadczenie  z  Australii  w  prowadzeniu  samochodu  po 

żwirowych drogach. Khalid łatwo się domyśli, dokąd pojechała. 

Podeszła  do  samochodu  ustawionego  najbliżej  bramy  wyjazdowej.  Na 

szczęście  kluczyki  były  w  stacyjce.  Kilka  chwil  później  wspinała  się  po  górskiej 

drodze, przejechawszy bez oglądania się przez zwodzony most, uszczęśliwiona, że 

wydostała się z klaustrofobicznego zamku, w którym wciąż panowała Szahina. 

Pocieszała się, że wkrótce będzie miała w swoich ramionach dziecko i wciąż 

pozostaje jej praca z szajehańskimi kobietami jako ucieczka od samotności. Zawsze 

tak  było  w  jej  życiu,  więc  i  tym  razem  praca  okaże  się  wybawieniem  od 

zadręczania się brakiem miłości. 

Gdy  wyjeżdżała  zza  ostrego  zakrętu,  z  gmatwaniny  myśli  wyrwał  ją  widok 

przebiegających kozic. Nacisnęła mocno na pedały. Samochód obsunął się na bok. 

Szamotała się z kierownicą, by opanować ślizgające się na żwirze koła. 

Mijały  sekundy,  w  których  samochód  przybliżał  się  niebezpiecznie  do 

gardzieli przepaści. Do jej uszu dobiegł złowrogi dźwięk obcierającego się o skałę 

metalu  i  poczuła,  jak  samochód  opuszcza  się  powoli  w  dół.  Zatrzymał  się  w 

nachyleniu około czterdziestu pięciu stopni od martwej skały. 

Dopiero  teraz  zauważyła,  że  podczas  podskoku  samochodu  zraniła  sobie 

głowę.  Wyłączyła  silnik.  Czuła  ból  w  okolicy  skroni.  Przymknęła  oczy,  ale  zaraz 

przywołała się do porządku. 

R  S

background image

Musiała  wydostać  się  na  zewnątrz.  Nagle  uświadomiła  sobie,  że  nie  czuje 

żadnych ruchów dziecka. Na myśl o swojej lekkomyślności zaczęła płakać. 

Schwyciła  za  rączkę  w  drzwiach,  windując  się  jednocześnie  do  góry  przy 

pomocy uchwytu w tapicerce dachu. Wydarzyły się naraz dwie rzeczy: przeszył ją 

ból w lewej nodze oraz poczuła ciepło w okolicach krocza. Dotknęła swojego uda i 

zobaczyła  krew.  Krwawiła  dość  mocno,  co  poważnie  zagrażało  płodowi.  Pomimo 

pulsującego bólu w czaszce zdołała nacisnąć klakson i nie puszczała go. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY 

 

Maggie usłyszała jak przez mgłę zbliżające się głosy. Czuła tylko ból i strach 

o dziecko. Z letargu wyrwały ją mocne, pewne dłonie. Słyszała jeszcze ogłuszające 

turkotanie. Czy to był puls w jej uszach? A może obracanie się śmigieł helikoptera? 

Czyżby nadszedł ratunek? Próbowała zawołać, odpowiedzieć na ciągle wymawiane 

gdzieś nad głową swoje imię. 

Do świadomości przywołał ją znów ból, tym razem pochodzący z nad wyraz 

silnie  uciskanych  palców.  To  musiał  być  Khalid.  Teraz  już  wszystko  będzie  w 

porządku. 

Maggie  próbowała  dać  znak,  że  go  widzi.  Nie  przedarła  się  jednak  przez 

osnuwającą  ją  mgłę,  gdy  traciła  przytomność.  Słyszała  zbliżające  się  głosy: 

wydający instrukcje, którego nie poznała, i szorstki, niecierpliwy ton Khalida. 

-  Rób,  co  musisz,  by  uratować  życie  mojej  żony.  To  się  liczy  dla  mnie 

najbardziej. 

Gdy się wybudziła, nie czuła nic - żadnego bólu, żadnego dyskomfortu. Miała 

rozgrzaną od uścisku dłoń. A więc to prawda. Khalid był z nią przez cały czas. 

Spróbowała poruszyć powiekami i otworzyć buzię. 

- Khalid... - Pokonała wreszcie z niemałym wysiłkiem suchość w gardle. 

-  Maggie!  Maggie!  Kochanie,  wybudziłaś  się.  -  To  nie  był  jednak  głos 

Khalida, tylko Zeinab. - Wszystko jest w porządku. Jesteś bezpieczna. 

- Co z dzieckiem? 

- Masz śliczną córeczkę. Urodziła się przez cesarskie cięcie. Jest na oddziale 

intensywnej opieki dla noworodków. 

-  Jak  ona  się  ma?  -  Maggie  poczuła  ukłucie  żalu,  że  to  ona  ponosi 

odpowiedzialność za przedwczesne urodzenie się dziecka. 

-  Jest  malutka,  dlatego  potrzebuje  specjalistycznej  opieki.  Były  komplikacje 

przy operacji. Ale jej stan polepsza się z godziny na godzinę. - Zeinab miała smutne 

R  S

background image

oczy. Widocznie chciała coś przed Maggie ukryć. - Khalid był z tobą cały czas. Nie 

chciał cię opuścić ani na chwilę. Poszedł tylko zajrzeć do dziecka. 

Ale  nie  było  go  z  nią  teraz  i  miała  podejrzenie  co  do  prawdziwości  słów 

Zeinab, gdyż jej skruszona mina zdawała się mówić co innego. Wiedziała przecież, 

że nie należała do priorytetów Khalida, więc jak mogła oczekiwać, że będzie stał u 

jej boku, gdy się obudzi? Dziecko było dla niego dużo ważniejsze. 

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu.  Nie  miała  siły,  by  je  obetrzeć.  Odkąd  jej  mózg 

pracował na szybszych obrotach, czuła się obolała. 

-  Maggie  -  powiedziała  Zeinab  kojącym  tonem.  -  Ty  i  twoja  mała  jesteście 

bezpieczne  pod  najlepszą  opieką  medyczną  -  zawiesiła  głos,  jakby  szukając 

właściwych  słów.  -  Khalid  się  niezmiernie  ucieszy,  gdy  zobaczy,  że  odzyskałaś 

przytomność. On się zamartwiał o was na śmierć. 

Maggie uśmiechnęła się słabo, żeby nie zrobić Zeinab przykrości. Ale nic nie 

powiedziała. Bo cóż było do dodania? Dla niej stało się jasne, że nie będzie dobrze 

między nimi. Ich małżeństwa nie da się już odbudować. 

Zamknęła  oczy  i  zapadła  w  samotny  sen,  gdzie  nie  było  miejsca  ani  na  ból, 

ani na rozczarowanie. 

Khalid stał w półmroku pokoju szpitalnego Maggie i przyglądał się jej bladej 

twarzy. 

Zapewnienie  lekarza,  że  już  się  wybudziła  i  miała  zdrowe  odruchy,  mu  nie 

wystarczało.  Musiał  się  o  tym  przekonać  na  własne  oczy.  Najbardziej  chciał  ją 

wziąć  w  ramiona  i  przytulić,  wtulić  się  w  jej  miękkie  włosy  i  wyszeptać  do  ucha 

słowa skruchy. Czuł się winny zaistniałej sytuacji. 

Wydawało  mu  się,  że  o  bólu  i  cierpieniu  wie  wszystko.  Jednak  nie  był 

przygotowany na wielki strach i bliskie agonii wyczekiwanie na wieści od lekarza o 

jej  stanie.  Powinien  tam  być  z  nią.  To  on  powinien  był  prowadzić  i  dbać  o  jej 

bezpieczeństwo. 

Co  więcej,  nie  powinien  się  był  w  ogóle  godzić  na  separację,  o  którą 

R  S

background image

poprosiła.  Powinien  był  już  dawno  przedrzeć  się  przez  tę  beznadziejnie 

niepotrzebną zasłonę jego prawdziwych uczuć do niej. Okazał się zbyt tchórzliwy, 

żeby przyznać, że się w niej zakochał. 

Gdy  patrzył  na  nią  ocalałą  z  wypadku  w  górach,  gdy  zobaczył  swoją 

córeczkę, ściskał go dojmujący strach, że mógł stracić je obie. 

Maggie  poruszyła  powiekami.  Przysunął  się  bliżej.  Czyżby  się  budziła? 

Zamarł, widząc jej szeroko otwarte zielono-złote oczy. Jakaż to ulga! 

- Khalid - wyszeptała.   

Chwycił dzbanek i nalał jej wody. 

-  Proszę  -  uniósł  lekko  jej  plecy,  by  mogła  się  napić.  -  Jak  się  czujesz, 

Maggie? 

- Żyję - odpowiedziała, starając się uśmiechnąć. 

-  Ależ  ja  się  zamartwiałem.  -  Właściwszym  było  powiedzieć,  że  umierał  z 

niepokoju o nią i o dziecko. 

- Jak się miewa dziecko? 

- Z czasem staje się silniejsza. Jest piękna jak... jej matka. 

- Naprawdę? Ma się dobrze?   

Khalid przytaknął. 

- Nie miała łatwych narodzin, ale wykazuje wszystkie zdrowe reakcje. Chcesz 

ją  zobaczyć?  -  Przysunął  się  bliżej,  wyciągając  z  kieszeni  telefon  komórkowy. 

Podał jej go po otworzeniu folderu ze zdjęciami. 

Maggie westchnęła ze zdumienia, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. 

- Taka śliczna. I malutka. Jesteś pewien, że będzie zdrowa? 

- Lekarze są zadowoleni z jej stanu... w obecnej chwili. 

- Chcę ją zobaczyć. 

- Zobaczysz. Niedługo. 

Ponownie zmroziła go świadomość, że mógł utracić chwile oglądania swojej 

narodzonej  córki.  Gdyby  nie  zawiódł  Maggie,  nie  musiałaby  uciekać  sama  z 

R  S

background image

zamku. Nie było go wtedy przy niej. Nie zasłużył na jej zaufanie. Pozwolił rozpaść 

się  ich  więzi,  bo  oczekiwał  od niej  zaangażowania,  uczucia,  erotyki, nie dawał  jej 

jednak nic wartościowego w  zamian, nic, co by związało ich jeszcze bardziej. Nic 

dziwnego, że chciała być sama. 

- Maggie. - Sięgnął po jej rękę.   

Poczuł, że chce ją cofnąć, więc automatycznie zacisnął mocniej palce. 

Przeżywał  chwilę  grozy  na  nowo.  Szalik  Maggie  powiewający  jak  sztandar. 

Ryk  silnika,  gdy  opuszczała  dziedziniec  zamku.  Gdy  wybiegł,  oczywiście  już  jej 

nie  widział.  Odkrył  wtedy,  że  nikt  z  nią  nie  pojechał  w  tę  ryzykowną  drogę.  A 

potem mógł tylko czekać, aż przyleci śmigłowiec, i trzymać ją za rękę, jak teraz, i 

zapewniać, że wszystko się między nimi ułoży. 

- To boli, Khalid. 

- Przepraszam. - Uniósł jej dłoń i obsypał ją pocałunkami.   

Maggie zadrżała. 

-  Proszę,  Khalid, nie  rób  tego  -  wyszeptała  roztrzęsionym  głosem  i  zaszkliły 

jej się oczy. 

- Nie płacz, Maggie. Zawiodłem cię. Nie zapewniłem ci bezpieczeństwa. Nie 

zapewniłem go mojej rodzinie - mówił napiętym, chropowatym głosem. 

-  Już  wszystko  w  porządku.  Nie  musisz  się  martwić.  To  już  za  nami.  Nasze 

dziecko jest bezpieczne. 

Przecież  to dziecko  się  właśnie  najbardziej dla niego  liczyło.  To  była  jedyna 

emocjonalna  więź  między  nimi. Mimo  to  kochała  go.  Pokochała  go  już dawno  na 

przekór dojmującej świadomości, że nie ma dla niej miejsca w jego sercu. 

- Ty jesteś bezpieczna. To dla mnie najważniejsze. Myślałem, że mogłem was 

obie  stracić.  -  Miał  nabrzmiały  od  wstrzymywanych  emocji  głos.  -  Widziałem  cię 

nieprzytomną w samochodzie... - Uniósł na nią wzrok. Był szczerze poruszony,  w 

wyrazie  twarzy  malowało  się  nieskrywane  cierpienie  na  myśl  o  najgorszym.  - 

Przeżyłem koszmar przywołujący przeszłość. 

R  S

background image

No  tak.  Jak  mogła  zapomnieć  o  jego  przeszłości?  O  cierpieniu  po  stracie 

Szahiny? 

- Szahina - wymamrotała. 

-  Jak  mogłem  do  tego  dopuścić?  Ona  umarła  w  odległości  dziesięciu 

kilometrów od miejsca twojego wypadku. 

Maggie  dostrzegła  horror  sytuacji,  którą  sprowokowała.  Co  on  musiał 

przeżywać,  gdy  czekał  na  helikopter,  zastanawiając  się,  czy  tym  razem  zdąży  z 

ratunkiem? 

- W ogóle nie powinienem cię był zabierać w góry. Tak daleko od pomocy. 

Do  tej  pory  Maggie  widziała  Khalida  w  pełni  opanowanego.  Emocje,  które 

odsłonił, dotknęły ją do żywego. Widząc jego cierpienie, nie miała możliwości czuć 

złości za to, że ukochał tylko jedną kobietę. 

- Nie zasługuję na ciebie, Maggie. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nawet nie 

wiem, jak mam cię prosić o wybaczenie. 

- Nie musisz mnie o nie prosić. 

- Co z naszym małżeństwem? 

- Proszę, nie mówmy o tym. 

Nie miała siły usłyszeć, że pomylił się, biorąc ją za żonę, bo nie może dać jej 

miłości. Czyżby zmienił zdanie co do rozwodu? 

- Muszę ci coś powiedzieć, Maggie. Nie dbałem o ciebie. Gorzej - sprawiłem, 

że  czułaś  się  niewartościowa.  Długo  cieszyłem  się  urokami  naszego  małżeństwa, 

rozkoszowałem  się  seksem  z  tobą.  Nic  nie  dawałem  ci  w  zamian.  Było  to  bardzo 

egoistyczne  z  mojej  strony.  Nie  okazywałem  ci  żadnych  emocji,  bo  nie  chciałem 

uwierzyć, że mogę tak samo mocno pokochać inną kobietę. A ty na to zasługujesz. 

Dopiero  gdy  zabroniłaś  mi  ze  sobą  sypiać,  odmówiłaś  mi  swojej  uwagi,  wtedy 

zrozumiałem,  co  naprawdę  do  ciebie  czuję.  Wstyd  mi  za  to,  Maggie.  Że  nie 

zrozumiałem tego wcześniej. 

Uścisnął mocniej jej dłoń. 

R  S

background image

- Nie musisz mówić nic więcej. Wiem, co czujesz.   

Jej serce biło w szaleńczym tempie. 

- Rozumiesz zatem dużo więcej niż ja. Zabrało mi za dużo czasu, by dostrzec, 

jak bardzo jesteś mi droga, jak bardzo pokochałem w tobie siłę charakteru i piękno 

zewnętrzne,  twój  urok  osobisty  i  wrażliwość,  ciepłe  usposobienie,  ale  i 

determinację. Wszystko to sprawia, że jesteś dla mnie wyjątkowa. 

Maggie zdumiała się, widząc szczerość w jego oczach. 

-  Myślałem,  że  w  naszym  małżeństwie  chodziło  o  rozsądne  działanie, 

sympatię,  szacunek,  niebotyczne  pożądanie.  Wszystko  inne  poza  miłością.  Na 

początku  pożądałem  cię  fizycznie,  bo  byłaś  i  jesteś  jak  z  fantazji  każdego 

mężczyzny.  Wiedziałem,  że  jesteś  wspaniałą  towarzyszką,  bo  potrafisz  słuchać  i 

pokazywać  inne  sposoby  rozwiązywania  problemów.  Szanowałem  cię  także  za 

twoje samozaparcie w uczeniu się zwyczajów i języka mojego kraju. 

- Lub za to, że nosiłam twoje dziecko?   

Przytaknął. 

- To był oczywiście kolejny logiczny powód przemawiający za małżeństwem. 

Ale w gruncie rzeczy tylko wymówka. 

- Jak to wymówka? 

- Gdyż już dawno postanowiłem, że chcę się z tobą związać. Wiedziałem już 

po jednej nocy z tobą, że pragnę cię spotkać ponownie. Dlatego ściągnąłem cię do 

Szajeharu. 

- Khalid, nie ma powodu, byś mnie okłamywał. Powiedz mi prawdę! 

-  Chcesz  usłyszeć  prawdę?  Prawda  jest  taka,  że  uwielbiam  cię  taką,  jaką 

jesteś.  Od  początku  cię  wielbiłem.  Jednak  powstrzymywały  mnie  upór  i  tchórzo-

stwo przed poddaniem się uczuciu do ciebie. Husajn to wiedział, Zeinab też. Jednak 

dopiero wuj skonfrontował ze mną tę prawdę wtedy w zamku. 

-  Husajn  powiedział,  że  pamięta  ciebie  i  Szahinę  razem  i  że  zasłużyłam,  by 

poznać prawdę. 

R  S

background image

- Więc słyszałaś naszą rozmowę?   

Maggie przytaknęła. 

- Ty powiedziałeś, że różnię się od Szahiny. Że czujesz tę różnicę w sercu za 

każdym razem, gdy mnie widzisz. 

Była na krawędzi płaczu. 

-  I  tak  właśnie,  moja  droga,  jest.  Szahina  była  moją  pierwszą  miłością. 

Znaliśmy się od dziecka. A romantyzm przyszedł wraz z czasem, gdy dorastaliśmy. 

To,  co  do  siebie  czuliśmy,  było  wyjątkowe  i  nie  myślałem,  że  mogę  obdarzyć 

kogoś  tak  wielkim  uczuciem  jeszcze  raz.  -  Potarł  dłonią  o  jej  policzek  i  brodę, 

musnął palcami jej rozgrzane usta. - Ty sprawiłaś, że skończyłem z przeżywaniem 

przeszłości. Maggie, kocham cię całym sobą. Mam tę miłość w sercu. Wiem, czego 

oczekuję  od  życia.  Pragnę  ciebie i to  na  zawsze.  Ale  czy  ty  czujesz  cokolwiek  do 

mnie?  Przynajmniej  tyle,  by  dać  namówić  się  do  pozostania  ze  mną  i  przyjęcia 

przeprosin z powodu mojej głupoty i zaślepienia? 

-  Jesteś  jeszcze  w  szoku,  bo  mój  wypadek  w  górach  przypomniał  ci  śmierć 

Szahiny. 

- Nie możesz tak mówić, ukochana. Obawiałem się wtedy wyłącznie o ciebie. 

I nasze dziecko. Wszystko, co powiedziałem, jest prawdą. Bez ciebie w moim życiu 

czuję się nikim. 

- Ale to, co słyszałam... - Zamknął jej usta czułym pocałunkiem. 

-  Słyszałaś,  jak  mój  wujek  strofował  mnie  za  mój  ośli  upór  i  za  to,  że 

doprowadziłem  do  takiego  impasu  w  naszym  małżeństwie.  Bardzo  dobrze 

zrozumiałem,  że  nic  ci  do  tej  pory  nie  dawałem,  tylko  brałem.  Wiarę,  lojalność, 

namiętność.  Gdy  odkryłem,  jak  bardzo  stałaś  mi  się  droga  i  że  bez  ciebie  moje 

życie  już  nigdy  nie  będzie  pełne,  przestraszyłem  się.  Przestraszyłem  się  uczucia, 

jakim do ciebie zapałałem. I nie wiedziałem już, jak mam przekonać cię, że możesz 

mi  zaufać.  Obleciał  mnie  strach,  że  za  bardzo  się  ode  mnie  odsunęłaś,  a  ja  nie 

umiałem  cię  na  powrót  odzyskać.  Czy  możesz  mi  to  wybaczyć,  Maggie?  Że  nie 

R  S

background image

zaoferowałem ci mojej miłości wcześniej. Tak bardzo chciałbym to zmienić... 

Ukrył głowę w dłoniach. 

- Nie musisz mnie prosić o wybaczenie, Khalid.   

Ich  oczy  się  spotkały.  Patrzył  na  nią  z  nadzieją,  desperacją  i  oczekiwaniem. 

Maggie uśmiechnęła się do niego niepewnie. Nie mogła się zdobyć na więcej słów. 

Wciąż była zbyt zaskoczona, by coś odpowiedzieć na jego wyznanie. 

- Powiedz mi więc to, co chcę usłyszeć. 

- Kocham cię, Khalid. - Po raz pierwszy w życiu wyznała mężczyźnie miłość. 

Gdy 

jego 

oczach 

zobaczyła 

odbicie 

swoich 

słów, 

poczuła 

niewypowiedzianą radość. 

Khalid przyciągnął ją do siebie i już więcej nie rozmawiali. 

 

R  S

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY 

 

Maggie pożegnała się z ostatnią kobietą ze społeczności. Spotkanie się udało. 

Wszystkie wyraźnie zainteresowały się pomysłem wybudowania szkoły w dolinie. 

Jedna  wspomniała  nawet  o  potrzebie  wprowadzenia  programu  alfabetyzacji  dla 

dorosłych. 

Khalid  w  tym  czasie  miał  za  zadanie  omówić  ze  starszyzną  lokalnej 

społeczności  temat  posyłania  dziewcząt  do  szkoły  i  nie  dopuścić  do  zawetowania 

tego pomysłu. Najwięcej wysiłku musiał jednak włożyć  w przekonanie ich, że ich 

żonom też potrzebna jest edukacja. 

Maggie  uśmiechnęła  się  na  myśl  o  tym,  jak  Khalid  umiejętnie  używa 

perswazji. 

- Dlaczego się tak uśmiechasz, moja żono? 

Odwróciła  się,  by  napotkać  go  wynurzającego  się  z  cienia.  W  silnych 

ramionach leżała sześciomiesięczna Jasmina. Miała okrągłe poliki, ciemne włosy i 

teraz  chichotała  radośnie,  rozglądając  się  niespokojnie,  co  oznaczało,  że  jest 

głodna. 

Maggie przyglądała się, jak Khalid układa ją sobie na ramieniu. Byli dla niej 

wszystkim. 

-  Myślałam  o  tym,  jakie  sposoby  stosujesz,  gdy  czegoś,  Wasza  Wysokość, 

pragniesz. - Przewróciła zalotnie oczami. 

- O to chodzi. Mnie się jednak wydaje, że to masz dar przekonywania. 

Khalid  uszczypnął  ustami  skórę  na  jej  szyi,  gdy  zbliżyła  się,  by  wziąć 

Jasminę.  Trudno  jej  byłoby  zlekceważyć  dreszcz  wiele  obiecującej  przyjemności, 

gdyby go nie skarciła. 

- Khalid... 

-  Tak,  wiem...  -  odpowiedział,  przyglądając  się,  jak  Jasmina  chwyta  ustami 

materiał  stanika  Maggie.  -  Ale  gdy  nakarmisz  już  naszą  córeczkę,  to  może  po-

R  S

background image

zwolisz  mi  użyć  trochę  mojej  perswazji  na  tobie?...  -  powiedział,  po  czym  objął 

czule swoje kobiety. 

Maggie  westchnęła  głęboko.  Czuła  niewypowiedzianą  ulgę,  gdyż  kochała  i 

była kochana. Miała wszystko, o czym zawsze marzyła. 

 

                   

 

R  S


Document Outline