background image

 

 

background image

18. Filmowy obłęd 

Zawsze się wszędzie spóźniam- na obiad, do szkoły, nawet do kina- ale dzisiejszego wieczora byłam 
przed  czasem,  jako  że  podjechałam  przed  Dwór  o  6.45.  Alexander  osobiście  otworzył  drzwi  i 
pocałował mnie kulturalnie w policzek. Byłam wstrząśnięta jego nagłym przejawem sympatii. 

- Gdyby Jameson otworzył drzwi, nigdy by się to nie zdarzyło. – powiedziałam. 

- Cóż, lepiej powiedz mi jeśli by się zdarzyło. Wiesz, mamy zasadę. Ja nie całuje jego dziewczyn, a on 
nie całuje moich. - Alexander promieniował bardziej niż tej nocy gdy wkradłam się, a on miał na palcu  
pierścionek z pająkiem. Stawał się coraz bardziej pewny siebie. 

Prowadził  mnie  schodami  na  górę,  do  pokoju  dziennego.  Był  wypełniony  nowoczesnymi  dziełami 
sztuki-  obrazami  w  kwiaty,  puszkami  zupy  Campbell  z  Andym  Warholem,  rzeźbą  lalki  Barbie,  i 
krzykliwym, futrzanym, dzikim dywanikiem. Była tam też czarna, skórzana kanapa, duży telewizor, i 
szklany  stolik  z  wielkim  pojemnikiem  popcornu,  słodycze  i  dwie  neonowo-zielone    szklanki 
napełnione napojem gazowanym. 

- Chciałem, żebyś poczuła się tak, jakbyś była w kinie. – wyjaśnił. 

Włożył  płytę  i  przykręcił  światła.  Przytuliliśmy  się  w  ciemności.  Wzięłam  SnoCapsy  i  paczkę 
Spreesów

1

. Popcorn spoczywał między nami na kanapie. 

Dracula  miał już ugryźć Lucy kiedy Alexander delikatnie odwrócił moją twarz od ekranu. 

Wpatrywał  się  we  mnie  tymi  swoimi  głębokimi  ciemnymi  oczami.  Pochylił  się  w  moją  stronę  i 
pocałował mnie. Z pasją. Pocałował mnie! W końcu mnie pocałował! Właśnie tam przed Bela Lugosi! 

Pocałował mnie tak jakby pił ze mnie i napełniał moje serce i żyły miłością. Kiedy złapałam oddech, 
zaczął całować moje uszy delikatnie skubiąc je. Chichotałam jak wariatka. Jego usta i zęby zjechały w 
dół mojej szyi, jego usta napełniały mnie totalną pasją. Bawił się, lekko kąsając moją szyje.  Byłam pod 
wpływem  jego  uroku,  wyciągnęłam  niezdarnie  nogi  na  stoliku  przewracając  szklankę  Alexandra  i 
rozsypując  wokół  niego  popcorn.  Alexander,  zaskoczony,  zatopił  zęby  w  mojej  szyi  tak  mocno,  że 
krzyknęłam. 

- O, nie! Tak mi przykro! – przepraszał.  

Popcorn rozrzucony był wszędzie. Trzymałam się za szyję, która pulsowała w rytm mojego serca.  

- Raven, dobrze się czujesz? 

Krew  popędziła  do  mojego  mózgu.  Pokój  zaczynał  kręcić  się  wkoło,  co  przyprawiło  mój  żołądek  o 
mdłości.  Zrobiłam  jedyną  rzecz,  którą  mogła  zrobić  nadmiernie  pobudzona,  sentymentalna 
dziewczyna. Zemdlałam. 

Wydawało się, że minęły godziny, jednak były to tylko sekundy. Obudziłam się kiedy Alexander wołał 
moje imię. Dracula był wciąż w pokoju Lucy. Z jedyną różnicą w postaci zaświeconego światła.   

- Raven? Raven? 

- Co się stało? 

                                                             

1

 Rodzaje słodyczy. 

background image

- Zemdlałaś! Myślałem, że to się zdarza tylko w starych filmach! Masz, wypij to. 

Podstawił mi do ust szklankę, jakbym była dzieckiem. 

Blada twarz Alexandra była jeszcze bledsza. Wziął trochę lodu, który rozlał się wraz z sokiem na stole, 
i położył go na mojej szyi. – Przepraszam! Ja nie chciałem… 

- To jest zimne! – krzyknęłam. 

- Zniszczyłem wszystko. – powiedział, trzymając kapiący lód na mojej szyi. 

- Nie mów tak. To się zdarza cały czas. 

Popatrzył na mnie sceptycznie. 

- Cóż, tylko z tobą. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.  

Mogłam poczuć jego palce badające ranę. – To tylko powierzchowna rana. Nie przebiłem skóry. 

- Nie? – spytałam niemal z rozczarowaniem.  

- Jest większa niż po ukłuciu komara. Będziesz mieć ogromną malinkę! 

- Bela byłby dumny. – powiedziałam, czekając na reakcję Alexandra. 

- Tak. – powiedział. – Z pewnością. 

 

- Chciałabym zapytać cię o coś. – powiedziałam nerwowo, kiedy odprowadzał mnie do moich drzwi. 
Kończyły mi się szanse do zaproszenia go na tańce i uświadomiłam  sobie, że jak nie zapytam teraz to 
nigdy tego nie zrobię. 

- Nie chcesz już spędzać ze mną czasu? Posłuchaj, Raven… 

- Nie, to znaczy… Chcę tylko powiedzieć… 

- Tak? 

- Umm… Znalazłam miejsce do tańca. – zaczęłam. 

- Do tańca? W tym mieście? 

- Tak. 

- Jest fajne? 

- Nie, ale… 

- Ale jeśli idziesz tam to musi być najmodniejsze miejsce na świecie. 

- To moja szkoła. 

- Szkoła? 

- Wiedziałam, że pomyślisz, że to będzie totalnie nudne. Nie powinnam o tym wspominać. 

background image

- Nigdy przedtem nie byłem na szkolnych tańcach. 

- Serio? Ja też nie. 

-  Więc  to  będzie  pierwszy  raz  dla  nas  obojga.  –  powiedział  z  nagłym,  seksownym,  szerokim 
uśmiechem. 

-  Na pewno. Nazywa się Śnieżny Bal. Mogę założyć  wełniany szalik, by ukryć znak po ugryzieniu.  – 
zażartowałam. 

- Przepraszam… to był wypadek. 

- To był najlepszy wypadek jaki kiedykolwiek mi się zdarzył! 

Pochylił się by mnie pocałować. Nagle zatrzymałam się. – Może lepiej nie. 

- Nie waż się przestawać! 

Znów  się  pochylił  i  tym  razem  nasze  usta  zetknęły  się  w  pocałunku,  jego  ręka  delikatnie 
podtrzymywała mój podbródek.  

- Do następnego razu. – powiedział, całując mnie ostatni raz. Posłał mi ostatniego całusa, gdy wsiadał 
do auta. 

Dotknęłam miejsca, gdzie mnie ugryzł. Wiedziałam, że wreszcie zaczęłam się zmieniać. Ale musiałam 
spojrzeć w lustro by się upewnić. 

 

Następnego  dnia  wraz  z  Becky  poszłyśmy  do  Parku  Evansa  zaraz  po  szkole.  Otworzyłyśmy  nasze 
plecaki  w  najciemniejszym  kącie  pustego  centrum.  Moja  kamera,    dziennik  i  podręczne  lusterko 
leżało  przed  nami.  W  końcu  Becky  położyła  na  podłodze  próżniowy  pojemnik  z  ząbkiem  czosnku  i 
krzyż zawinięty w skórzanej torbie.  

- Gotowa by zobaczyć ukąszenie? – spytałam. 

- Czy jest obrzydliwe? 

-  To  moja  miłosna  rana.  –  powiedziałam  i  ostrożnie  rozwinęłam  czarny  szalik,  który  nosiłam  cały 
dzień. 

- Wow! On ma duże usta! – powiedziała, z szeroko otwartymi oczami. 

- Czyż to nie jest świetne?  

- Widzę ślady zębów. Kilka otarć, ale myślę, że nie przebił skóry. Czy to boli? 

- Prawie wcale. To jest jak przebijanie uszu – najpierw kłuje, ale ból szybko znika. 

- Też zemdlałaś kiedy przebijano ci uszy? 

- Nie bądź taka mądra! 

- Ale ślad zniknie, co nie? 

background image

- Właśnie po to tu jesteśmy. Bierz kamerę. 

Becky zrobiła zdjęcia mojemu ukąszeniu z każdej strony. Położyłyśmy polaroidy na cmentarnej ziemi, 
żeby wyschły. 

- No, pokazuj się. – oświadczyła Becky. 

- Okej, najpierw lustro. – powiedziałam. 

- Jesteś pewna? 

- Tak. 

- Ale jeśli jesteś… no wiesz, jeśli naprawdę jesteś… to może boleć. 

- Becky, nie mamy całego dnia. 

Ściągnęłam moje okulary przeciwsłoneczne. 

- Gotowa? – spytała trzymając podręczne lusterko. 

- Gotowa. 

Otworzyła lusterko i pchnęła go w kierunku mojego nosa. 

- Auć! 

- Oh, nie! 

-  Nie  miałaś  mnie  tym  uderzyć!  Daj  mi  to!  –  chwyciłam  lusterko  w  drżące  ręce  i  wpatrzyłam  się 
mocno. Nic- albo raczej, wszystko. Cały czas się odbijałam.  

- Wypróbuj czosnek! – rozkazałam, odrzucając lusterko na bok. 

Becky otwarła próżniowy pojemnik i rozcięła ząbek na pół. 

- Teraz? – spytała. 

- Teraz. 

Mogłam już poczuć czosnek. Trzymała go tuż przy moim nosie. Wzięłam głęboki wdech. I zakaszlałam 
dziko. 

- Dobrze się czujesz? 

- Człowieku to jest ostre! Obrzydliwe! Zabierz to! 

- Jest świeży… to dlatego. 

- Zabierz to! – powiedziałam. 

- Lubię ten zapach. Oczyszcza zatoki. 

- Cóż, to nie ma udrożnić mi nosa. Prawdopodobnie doprowadzi mnie to do szaleństwa. 

- Mamy jeszcze jedną próbę. 

background image

Otworzyła ostatnią torebkę. -  Gotowa? 

Wzięłam głęboki wdech. – Dawaj! 

Wyciągnęła ozdobiony klejnotami krzyż na złotym łańcuchu. 

- Wow, jest super! – powiedziałam. – Wygląda tak nadzwyczajnie. 

- Czy to ci przeszkadza? 

- Tak to mi przeszkadza. Przeszkadza mi, że byłam taka głupia! 

Stanęłyśmy w promieniach słonecznych- które oślepiły nas obie.  

-  Strasznie  razi  w  oczy  jak  się  posiedzi  w  ciemnościach.-  skomentowała  Becky  kiedy  założył  swoje 
okulary przeciwsłoneczne. Patrzyła się na mnie, odczuwając ulgę. – Myślę, że nie jesteś wampirem. 

- Co ja sobie myślałam? Alexander jest taki wyjątkowy. Dlaczego zachowuję się jak Trevor? 

Wpatrzyłyśmy się w światło słoneczne. 

-  Dałam  się  totalnie  wkręcić  w  młyn  plotek.  Zupełnie  jak  wszyscy  inni  mieszkańcy  Dullsville.  Nie 
jestem  lepsza  do  nich,  co  nie?  Nosimy  różne  ciuchy,  ale  jestem  tak  samo  płytka  jak  oni.  – 
powiedziałam, rozczarowana sobą. 

- Ale ty chcesz, żeby on był wampirem, bo ty lubisz wampiry! 

- Dzięki. Może powinnam odczekać dwadzieścia-cztery godziny. – powiedziałam kiedy zaczęłyśmy iść 
do domu. 

 

Obudziłam się kolejnego słonecznego dnia. Nie tylko w kontakcie ze słońcem moja skóra nie płonęła, 
ale też jego ciepło było całkiem dobre dla niej. Lustra nie pękły tak jak zrobiły to w obecności Garego 
Oldmana w Drakuli, za to moje odbicie wyglądało tak jak każdego dnia- blada dziewczyna w czerni. A 
jedyną rzeczą, której byłam spragniona była czekolada z Piekarni Shirley.  

Dalej,  serce  przyspieszało  mi  kiedy  moja  matka  podawała  wieczorem  na  obiad  makaron  linguine  z 
czosnkiem.  Wszyscy  gapili  się  na  mnie  kiedy  bawiłam  się  jedzeniem,  wąchając  i  biorąc  głębokie 
wdechy.  

- Co z tobą? – spytał Billy Boy. – Dziwnie się zachowujesz, nawet jak na siebie. 

Zakręciłam trochę makaronu na widelcu i powoli podniosłam do ust. – Uwaga. – powiedziałam. 

Rodzice patrzyli na mnie jakbym była obca. Makaron dotknął języka a ja żułam i żułam aż w końcu 
połknęłam. 

- Uwaga na co? – spytała mama. 

Odetchnęłam. Oczekiwałam, że moja gardło spłonie a skóra złuszczy się. Oczekiwałam, że gdy tylko 
poczuje czosnek zacznę dusić się i sapać. I stało się. Nic. Nic się nie stało. 

- Uwaga na co? – powtórzyła mama. 

background image

- Uwaga na… uwaga na kolejny pyszny obiad Sarah Medison! 

 

Chociaż nie paliłam się na słońcu, nie roztrzaskałam luster, ani nie wzdrygałam się na zapach czosnku, 
czułam moc Alexandra na inne sposoby. Spacerowałam na powietrzu tak jakbym leciała jak nietoperz. 
Możliwe,  że  nie  mogłam  spać  w  nocy,  mój  umysł  zasuwał  jak  wyścigówka,  marzyłam  o  nim, 
odtwarzając jego pocałunki znowu i znowu. Podczas lekcji w każdym zeszycie bazgrałam nasze imiona 
i otaczałam je serduszkami. Chciałam być z nim w każdym momencie, bo jakikolwiek był, był moim 
Alexandrem.  Moim  zabawnym,  inteligentnym,  opiekuńczym,  samotnym,  olśniewającym, 
wymarzonym Alexandrem. Był bardziej cudowny i wyjątkowy niż sobie wyobrażałam.  

Cieszyłam  się,  że  się  zmieniałam,  i  nie  w  sposób  o  jakim  fantazjowałam  przez  długi,  długi  czas. 
Cieszyłam  się  widząc  swoje  lustro  nie  rozbite,  bo  widziałam  blask  zakochanej  dziewczyny, 
rozpromienionej ze szczęścia. Dlaczego powinnam mieszkać na cmentarzu na wieczność, kiedy była 
możliwość zamieszkania w pokoju Alexandra na strychu? Nie chciałam się wzdrygać na widok światła 
słonecznego, bo  chciałam oglądać Hawajskie zachody słońca wraz z nim. Nie chciałam pić krwi, ale 
gazowany  napój  z  neonowo-zielonych  szklanek  Alexandra.  Chciałam  cieszyć  się  rzeczami,  z  których 
zawsze się cieszyłam-  lodów, horrorów, huśtania w ciemnościach- ale teraz chciałam dzielić się tym z 
nim. 

 

- Słyszałem, że chodzisz z wampirem. – powiedział Trevor dzień przed Śnieżnym Balem kiedy razem z 
Becky  szłyśmy  korytarzem  na  lunch.  Plakaty  informujące  o  tańcach  wisiały  na  suficie  i  były 
poprzyklejane na ścianach. – Nie wystarczy ci, że jesteś dziwadłem a Becky trollem? Teraz chcesz się 
umawiać z szaleńcem? Czy ty nie wiesz, że Dwór jest nawiedzony? 

- Nie wiesz wszystkiego! Nigdy nawet nie spotkałeś Alexandra! 

-  Oh,  Alexander.  Ten  potwór  ma  imię.  Myślałem,  że  nazywasz  go  po  prostu  Frankenstein.  Jeśli  go 
kiedykolwiek spotkam, kopnę go w tyłek i wygonię z miasta! Musimy wiedzieć, że możemy chodzić w 
nocy bezpiecznie! 

- Skopię ci tyłek jeśli nawet tylko przejdziesz koło niego. Jeśli nawet tylko spojrzysz na niego. 

- Jeśli on wygląda choć trochę jak ty, to będę potrzebował okularów przeciwsłonecznych, chroniących 
mnie przed oślepiającą brzydotą.  

Dyrektor  Smith  przeszedł  obok.  –  Mam  nadzieję,  że  między  waszą  dwójką  wszystko  jest  okej.  Nie 
mamy  kasy  w  budżecie  na  nowe  szafki.  –  wtedy  położył  rękę  na  ramieniu  głupka  i  powiedział.  – 
Słyszałem, że strzeliłeś wygrywającą walkę we wczorajszej rozgrywce, Trevor. 

Obrócili się, dyrektor Smith, niechętnie angażując w rozmowę zapalonego sportowca Trevora.  

- Skąd on wiedział, że widziałam się z Alexandrem? – zdezorientowana spytałam się Becky.  

- Uhh, myślę, że ludzie… wiesz jak ludzie gadają w tym mieście. 

- Cóż, ludzie w tym mieście są głupi. 

background image

- Posłuchaj, Raven, muszę ci coś powiedzieć. – zaczęła nerwowym głosem, który był nawet bardziej 
nerwowy niż jej normalny nerwowy głos. 

Ale moją uwagę odwróciły plakaty o tańcach, WYPRZEDAŻ BILETÓW. ZAOSZCZĘDZISZ PIĘĆ DOLARÓW 
JEŚLI KUPISZ TERAZ. 

-  Bilety!  Kudre!  Nie  wiedziałam,  że  muszę  mieć  bilety!  Mogę  im  dać  MasterBilety?  Płacąc  przez 
telefon? – śmiałam się. – Właśnie to się zdarza kiedy jesteś outsiderem, wiesz? 

- No jasne, że wiem. Outsiderom pogarsza się coraz bardziej i bardziej każdego dnia. 

- Może wyprzedadzą wszystko i będziemy musieli tańczyć na trawniku szkolnym. – zażartowałam. 

Ale Becky się nie śmiała. 

- Może dla ciebie i Alexandra najlepsze będą prywatne tańce we Dworze. 

- I nie zobaczyć miny Trevora kiedy przyjdę z Alexandrem? 

- Trevor dużo wie, Raven. – powiedziała dziwnie. 

- Więc dostanie się do dobrego collegu. Co mnie to obchodzi? 

- Boję się Trevora. Jego ojciec posiada pół naszej farmy. 

- Kukurydzy czy cukru? 

- Muszę ci się do czegoś przyznać… 

- Zachowaj to na sobotę. Zapomnij o Trevorze. On cię po prostu zastrasza. 

-  Nie  jestem  taka  silna  jak  ty.  Nigdy  nie  byłam.  Jesteś  moją  najlepszą  przyjaciółką,  ale  Trevor  zna 
sposoby do zmuszania ludzi, by mówili mu to co chce. Ale proszę… nie idź na tańce. –  powiedziała 
chwytając mnie za ramię. 

Nagle zadzwonił dzwonek. – Muszę iść. Nie mogę zostać po kozie, bo zabronią mi iść na tańce. 

- Ale, Raven… 

- Nie bój się, dziewczynko, ochronię cię przed potworami.