background image
background image

WSZELKIE PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE 

SKŁADY GŁÓWNE:

we Lwowie

„Lektor„ Mikołaja 23 (dom własny) 

„Księgarnia Nauczycielska" Batorego 12

w Krakowie 

„Lektor" Rynek gł. 22

w Lublinie 

„Lektor" Szopena 5

w Warszawie

 Księgarnia Jerzy Dunin-Borkowski, S-to Krzyska 18

WYTŁOCZONO W 44O NUMEROWANYCH EGZEMPLARZACH

Nr. 0027

OKŁADKĘ   WYKONAŁ   LEON   OSTROWSKI   WE   LWOWIE 

ODBITO W ZAKŁADZIE DRUKARSKIM „GRAFIA" WE LWOWIE

background image

LISTY MIŁOSNE

MARIANNY D'ALCOFORADO

PRZEKŁAD I WSTĘP 

STANISŁAWA PRZYBYSZEWSKIEGO

WYDAŁ INSTYTUT WYDAWNICZY .LEKTORA' 
LWÓW -  WARSZAWA   -   KRAKÓW   -   192O

background image

LISTY MIŁOSNE 

MARIANNY 
D'ALCOFORADO.

TŁÓMACZYŁ STANISŁAW 
PRZYBYSZEWSKI.

W   »Lettre   a   d'Alembert   sur   les   spectacles«  pisze 

Rousseau:   "W   ogólności   kobiety   nie   ukochały   żadnej 
sztuki,  nie znają  się  na żadnej  i nie mają  żadnego  ge-
niuszu.   Coś   im   się   czasem   uda   w   małych   rzeczach, 
które nie wymagają nic innego nad pewną lekkość umy-
słu,  smaku,  wdzięku,  czasami  nawet  trochę  filozofii  i  ro-
zumowania.   Mogą   sobie   zdobyć   wiedzę,   erudycyę,   ta-
lenty i to wszystko, co się zdobywa za pomocą pracy. 
Ale tego ognia niebieskiego, który rozgrzewa i obejmuje 
duszę   —   geniuszu,   który   pochłania   i   pożera,   tej   palącej 
wymowności,   tych   przesłodkich   ekstaz,   które   wnikają 
swą rozkoszą do głębi duszy, tego wszystkiego nie znaj-
dziesz   w   pismach   kobiet:   są   one   zimne   i   ładne,   jak   ich 
twórczynie:   będziesz   podziwiał   giętkość   i   wydatność 
umysłu, ale nigdy nie natrafisz na ślad duszy. Ujrzysz

background image

je sto razy więcej rozdrażnione, aniżeli roznamiętnione. 
Nie umieją one opisać, ani czuć miłości...

Mógłbym się założyć  o wszystkie  skarby świata, że 

»listy portugalskie« były pisane przez mężczyznę«*).

Praszczur Strindbergów i Weiningerów naszych czasów 

przegrał zakład: listy te pisała rzeczywiście kobieta.

Wprawdzie   te   wszystkie   »skarby  świata«  mógłby 

ów szczęśliwiec, któryby się na taki zakład zgodził, do-
piero 60 lat później odebrać.

Po   raz   pierwszy   ukazały   się   te   słynne   listy   portu-

galskie   i   12°   w   1669   r.   w   Paryżu   u   Claude   Barbin'a. 
Pierwsze to wydanie opiewa w przedmowie, że listy te 
są tłómaczone na język francuzki z portugalskiego, a były 
pisane do kawalera wysokiego stanu, nazwiska zaś tej, 
która   pisała,   ani   tłomacza   wydawca   nie   zna.   Ale   już 
kilka miesięcy po ukazaniu się pierwszego wydania wy-
szło   drugie   w   Holandyi,   gdzie   już   pojawia   się   wyraźne 
oświadczenie, iż tym, do którego te listy były zwrócone, 
jest chevalier de Chamilly, tłómaczem zaś hrabia de Cui-
lleraques.

Barbin,   wydawca   paryzki,   zachęcony   olbrzymiem 

powodzeniem,   wydał   w   kilka   miesięcy   potem   drugą 
część tych listów, o których jednakowoż twierdzi, że 
są   pisane   w   odrębnym   stylu   przez   damę   z   wielkiego 
świata.

Sprytni  wydawcy   połączyli   pierwszą   część   listów,

*)  »Lettre sur les spectacles«  był  napisany  I758.

background image

pisanych   przez   zakonnicę,   z   drugą,   którą   jakaś   dama 
ponoć  pisała,  a rzeczywiście  jest fabrykatem słynnego 
na on czas adwokata, Suligny, — w jedną całość, a wre-
szcie   pojawiły   się   te   wszystkie   listy   tym   razem   z   od-
powiedziami   owego   kawalera,   do  którego   były   pisane. 
Ale teraz już niema najmniejszej wzmianki o tem, że 
te listy apokryficzne są pisane »d'un style differentc«, 
jak sumienny Barbin w przedmowie swej pisze, a wydał 
je jedynie dlatego, ponieważ wierzył, że »cette difference 
pourrait plaire«.

Publiczność oczywiście nie troszczyła się teraz o to, 

czy   listy   są   autentyczne   lub   nie,   pochłaniała   je   z   równą 
zachłannością jak pierwsze pięć, nie zważając na olbrzymią 
różnice   stylu,   na   całą   przepaść,   jaka   zachodzi   między 
listami,   sfabrykowanymi   przez   jakiegoś   »precieux«  a   tak 
strasznie   szczerymi,   męczeńskimi,   krwią   pisanymi   z   bólu 
oszalałej zakonnicy.

Już krótko po ukazaniu się pierwszego wydania Li-

stów portugalskich, było głośną tajemnicą, zaczem jeszcze 
następne wydanie wyraźnie nazwisko ujawniło,  że boha-
terem listów tych jest marszałek Francyi de C ha m i 11 y.

Noël Bouton, Marquiz de Chamilly pochodził z starej 

i bardzo poważnej burgundzkiej familii.  Od najrychlej-
szej   młodości   służył   w   wojsku,   a   ponieważ   był   nie-
zwykle odważny, więc szybko awansował. Wojna była

background image

jego   rzemiosłem,   a   kiedy   we   Francyi   pokój   zapanował, 
nudził   się   Chamilly   i   zaciągnął   pod   sztandar   słynnego 
generała Schomberga, którego Portugalia najęła w walce 
o   niepodległość   przeciw   Hiszpanom.   Schomberg   zamia-
nował   go   kapitanem   i   postawił   na   czele   całego   regi-
mentu jazdy, a Chamilly zakwaterował się w Bei, ma-
łem   miasteczku   portugalskiem,   którego   wielką   ozdoba 
był klasztor Matki Boskiej Poczęcia, klasztor, w którym i6-
Ietnia   Marianna   d'Alcoforado   miała   utracić   cichy, 
pogodny   spokój   duszy,   w   którym,   jak   sama   opowiada, 
dotychczas żyła, utracić go na zawsze przez lekkomyśl-
nego   junaka,   zjadacza   serc   niewieścich,   30-to   letniego 
kapitana zaciężnego wojska francuzkiego.

A był to wspaniały pan!
Oto   jak   go   charakteryzuje   Saint-Simon   w   swoich 

memoirach.

»Chamilly   był   w  rzeczywistości   tęgim  i   dość   dobrze 

zbudowanym   mężczyzną;   ale   równocześnie   był   bardzo 
grubiański i tak głupi, tak ciężki na umyśle, że gdy się 
na  niego   patrzało  i   jego  bredni   słuchało,  człowiek   nie 
tylko,   że   nie   był   w   stanie   pojąć,   by   się   w   nim   jakaś 
kobieta   rozkochać   mogła,   ale   nawet   wątpić   należało, 
iżby   mógł   posiadać   jakiś   talent   wojenny.   Jeżeli   zrobił 
wogóle   jakąś   karyerę   mimo   swej   potwornej   głupoty,   to 
zawdzięcza   to   jedynie   swej   żonie,   mądrej   i   rozgarniętej 
osobie.  Znając  dokładnie wartość  swego  męża,  p.  Cha-
milly   na   krok   go   nie   odstępowała,   wszystko   za   niego 
robiła, a on nawet tego nie miarkowała«.

Onato   za   pośrednictwem   ministra   Chamillarda   wyje-

dnała dla niego laskę marszałkowską.

background image

A   potem   dodaje:   »To   do   niego   były   adresowane 

słynne listy portugalskie jednej zakonnicy, którą poznał 
w Portugalii, a która z miłości ku niemu oszalała«.

Rozumiem   całe   zdziwienie   Saint   -   Simona,   ale   nie-

śmiertelna   historya   Tytanii   z   osłem   powtarzała   się 
zawsze i powtarzać się będzie.

Tej  bezbrzeżnej   głupocie,   chełpliwości   i   beztaktowi 

marszałka Chamilly mamy do zawdzięczenia jeden z naj-
wspanialszych   dokumentów   duszy   kobiecej   w   całym   jej 
obłędzie   miłosnym,   jej   bezbrzeżnej   rozpaczy   po   utracie 
kochanka, jej nadludzkich uniesieni przepastnych upadków.

Bo   nie   dość   było   Chamillemu   wojennych   laurów, 

chełpił się widocznie swemi zdobyczami i zwycięstwami 
nad sercami kobiet.

Może   nie   chciano   mu   wierzyć,   może   pokpiwano 

sobie   z   starzejącego   się   Don   Juana.   Zaperzony,   że   ktoś 
ośmiela   się   powątpiewać,   daje   jako   dowód   te   biedne 
pięć   listów,   pięć   krwawych   ran,   świeżą   jeszcze   krwią 
ociekających,   pięć   listów,   które   byłyby   kamień   wzru-
szyły   swą   rozpaczną   wymową,   tylko   nie   serce   zacnego 
marszałka.

I listy te dostały się w równie godne ręce hrabiego 

de   Cuilleraques,   o   którym   ten   sam   Saint   Simon   (nie-
wyczerpane   źródło   do   historyi   czasów   Ludwika   XIV) 
mówi,   że   był   to   chełpliwy   wyga,   obżartuch   i   błazen 
równocześnie, przyznaje jednak, że był sprytny,  nie źle 
miał w głowie i był w towarzystwie bardzo miły.

Miał   przyjaciół   i   żył   na   ich   koszt,   bo   wszystko 

przepuścił; mimo to rozrywano go na wszystkie strony.

Słynny prefekt paryzki   Louvois   powierzył   mu   re-

background image

dakcyę   urzędowej   gazety:   »La   Gazette«,   a   w  kołach 
literackich   też   był   znany,   ponoć   nawet   udzielał   rad 
Racine'owi i Boileau'owi.

Oczywiście, że taki sprytny pan odrazu się poznał 

na niezmiernej wartości literackiej listów Marianny: 
z wiedzą, czy bez wiedzy Chamilly'ego, przetłomaczył 
je na jeżyk Francuzki i wydał. A zrobił na tem świetny 
interes.   W   krótkim   przeciągu   czasu   wyszło   czterdzieści 
wydań.

Szczęśliwa   Marianna   nie   dowiedziała   się   o   tem. 

Byłaby ze wstydu umarła, gdyby się dowiedziała, że 
co  najwstydliwszego  było  w jej duszy,  w jej życiu,  pu-
blicznie obnażonem zostało.

A zresztą nikt nie znał  jej nazwiska. Sto  lat po jej 

śmierci miało się ono dopiero uwiecznić.

Aż   do   roku   1810   nie   wiedziano,   kto   był   autorem 

tych listów.

Po   raz   pierwszy   ogłosił   słynny   helenista   za   czasów 

Napoleona,   Boissonade,   fejleton   w   »Journal   de   l'Em-
pire«, dzisiejszym »Journal des Debars«, w którym pisze: 
nCzytacie i podziwiacie listy portugalskie, a nie wiecie, 
kto je napisał.

Otóż   mogę   zdradzić   tajemnicę.   Na   egzemplarzu 

z   1669,   który   jest   w   mojem   posiadaniu,   jest   napisane 
nieznaną   mi   ręką:   »Zakonnica,   która   te   listy  pisała,   na-
zywała   się   Marianna   d'Alcoforado,   z   klasztoru   w   Bei, 
pomiędzy Estramadurą a Andaluzyą«.

background image

I ścisłe badania  najnowszych czasów  potwierdziły 

jak najzupełniej wiarogodność tej notatki.

Marianna   d'Alcoforado   pochodziła   z   starej,   bardzo 

poważanej   i   zamożnej   rodziny,   która   częstokroć   wielkie 
przysługi   oddawała   ojczyźnie   i   królowi.   Ale   dawno   za-
ginęłaby już wieść o Alcoforadach, gdyby ich Marianna 
nie była uczyniła słynnymi na cały świat.

Rodzice   jej,   lękając   się   o   przyszłość   swych   córek, 

były   to   czasy   strasznie   niespokojne,   bo   właśnie   wy-
buchła   zażarta   wojna   miedzy   Portugalią   a   Hiszpanią, 
lękając się, czy w tej zawierusze nie utracą całego mie-
nia tak, że nie będą mogli córek odpowiednio wyposa-
żyć, oddali je w młodym wieku do klasztoru. Jedna 
z   nich   zdaje   się   rychło   umarła,   starsza   zaś   Marianna 
przyjęła śluby zakonne.

Życie   klasztorne   w   XVII   stuleciu   uległo   całkowitemu 

zepsuciu. Istniały wprawdzie bardzo surowe reguły, ale 
nikt na nie nie zważał. Zamożniejsze zakonnice miały 
w   klasztorach   już  nie   celki,   ale   wytworne   mieszkania, 
damy   świeckie   mogły   sobie   kupić,   oczywiście   za   grube 
pieniądze, prawo przebywania w klasztorze, dokąd wno-
siły  zbytek,   światowość   a  często   jak  najgorszy  przykład. 
Zakonnice szły ich śladem, a jeżeli reguła nie pozwalała 
na długie powłóczyste  habity,  poczęły je krótko obci-
nać,   by  tem   lepiej   uwydatnić   zgrabne   nóżki   w   obcisłych 
pantofelkach. Reguła karała zakonnicę, schwytaną sam 
na sam z mężczyzną, i o laty więzienia, utraceniem prawa 
przystępu do kraty i zupełnem odcięciem od świata, 
tymczasem nic łatwiejszego, jak dostęp do klasztoru.

Hrabia   Szomberg,   pod   którego   komendą    służył

background image

w Portugalii de Chamilly, »wykradł« jak najspokojniej 
w świecie zakonnicę i miał z nią kilkoro dzieci.

Słynne   procesy   Gauffridi'ego   1610,   Urbain   Gran-

diera 1632—34, Magdaleny Bavent 1633—1647, odsło-
niły   całą   otchłań   hysterycznej   zarazy,   która   po   ówcze-
snych   klasztorach   grasowała.   Zresztą   rzeczy   to   zbyt 
znane, by się dłużej nad tem rozwodzić.

Tą   swobodą,   tem  rozluźnieniem  reguł   i   dawniejszych 

surowych obyczajów tłomaczą się takie szczegóły w li-
stach Marianny, że nie potrzebowała się np. taić z swoją 
miłością, że wszystkie siostry o niej wiedziały a nawet 
z współczuciem ją pocieszyć pragnęły, a powierniczką 
jej   była   siostra   Dona   Brites,   —   tłomaczy   się,   że   ad-
jutant Chamilly'ego mógł godzinami wyczekiwać na list, 
który  ona  na  poczekaniu  pisała,  i   tłomaczy  się,   że  za-
konnice   mogły   się   swobodnie   przypatrywać   wojskowej 
paradzie,   na  której  czele  harcował  dorodny Chamilly  na 
ognistym   rumaku,   l   to   istotnie   było   jej   zgubą   i   straszną 
tragedyą. Spojrzał na nią i w tej samej chwili rozpalił 
w jej sercu ogień piekielnej miłości.

Sama o tem  spotkaniu w drugim swoim  liście opo-

wiada. Tem się rozpoczęła ciężka jej tragedyą.

Dziarskiemu  junakowi  wpadła  piękna  zakonnica  od 

razu   w   oko,   do   klasztoru   nie   trudno   się   było   dostać: 
wszak w tych obmierzłych czasach, jak skarży się jeden 
z wizytatorów, krata klasztoru się nie zamykała.

Krótko trwały  te  dni, a  może i tygodni*  miłosnych 

szałów i upojeń, które jej duszę całą spaliły do dna, 
a dla pana de Chamilly były przyjemną rozrywką. Sto-
sunek ten począł go męczyć, może przeraziła go ta

background image

straszna,   nieokiełznana,   z   wszystkich   więzów   rozpętana 
namiętność   zakonnicy,   dość,   że   przy   pierwszej   lepszej 
sposobności wsiadł na okręt— i drapnął, jak się to mówi.

Po wszystkie czasy to samo.

Jeszcze   zachowywał   pozory,   pisał  jej,   jak   sama   mu 

wyrzuca,   rzeczy   czcze   i   jałowe,   które   ją   nic   a   nic   nie 
obchodzą, a potem całkiem zamilkł.

Wtedy to zebrała ostatnie swoje siły, pisze do niego 

ostatni list, w którym go już »Panem« nazywa, odsyła 
mu podarunki, jakie jej dawał, i odsyła mu  to, z czem 
się jej najtrudniej rozstać, wizerunek jego.

»  Nic już więcej  od  Waćpana  sobie nie życzę.  To 

prosty  obłęd,   że  mu   to   tak   często   i   tyle   razy  powta-
rzam. A jest koniecznem, bym wybiła sobie Pana z myśli 
i pamięci, i całkiem o nim zapomniała.

I   nawet   wierzę   w   to,   że   już   nigdy   do   Niego   nie 

napiszę.«

I  już nie pisała więcej.

Tak się zakończył  bolesny sen o szczęściu, o miłości 

nieszczęsnej zakonnicy Marianny d'Alcoforado.

Długi   czas   starano   się   podać   w   wątpliwość   auten-

tyczność  tych  listów,  dopiero  w   ostatnich  czasach  zdołał 
słynny   historyk   portugalski,   Cordeiro,   żmudnemi   bada-
niami   w   archiwach,   księgach   klasztoru   w   Bei,   całym 
szeregiem niezbitych dowodów dowieść, że listy te istotnie 
pisała siostra Marianna.

Oryginał   portugalski   tych   listów   zaginął.   Francu-

zkiemu tłomaczowi nie zależało oczywiście na zachowaniu

background image

oryginału,   może   być,   że   po   przetłomaczeniu   listy   Cha-
milly'emu zwrócił i po latach gdzieś w archiwum fami-
lijnem,   t.   zn.   na   strychu   zbutwiały.   Zachodziło   zatem 
pytanie, o ile przekład ten jest wierny.  Pytanie to praw-
dopodobnie   nigdy   nie   zostanie   rozwiązane.   Jednakowoż 
dyplomata   i   historyk   literatury   hrabia   Sousa-Botelho, 
który  wydał  te  listy  w  nowym  wydaniu w  tekście  fran-
cuzkim i portugalskim zarazem — (ten ostatni oczywiście 
próba rekonstrukcyi pierwotnego oryginału) — twierdzi, że 
każdy portugalczyk,  albo jakikolwiek dobry znawca tego 
języka,   ani   na   chwile   wątpić   nie   będzie,   że   te   pięć 
listów   prawie   dosłownie   zostały   z   portugalskiego   ory-
ginału przetłomaczone.

Mnóstwo zdań jest tak skonstruowanych, że jeżeli 

się   słowo   w   słowo   je   z   powrotem   na   jeżyk   portugalski 
przetłomaczy, wniknie się odrazu w jego duch i charakter.

A   już   całkiem   osięgnął   cel   idealnej   prawie   rekon-

strukcyi   wspomniany   historyk   Cordeiro,   który   nadał 
francuzkiemu   tekstowi   piętno   i   charakter   portugalskiej 
mowy klasztornej siedemnastego stulecia.

Jedna   przytem,   drobna   wprawdzie,   ale   bardzo   zna-

mienna  okoliczność  wskazała  na  to,  że  listy  były  pier-
wotnie   pisane   po   portugalsku.   W   francuzkim   języku 
przemawia Marianna do swego kochanka wszędzie przez 
»Vous«, co w ówczesnym użyciu języka tyle znaczyło, 
co »Ty«, ale mogło też znaczyć »Panie«.

Zkądże więc nagle pisze w ostatnim liście, by się nie 

dziwił, iż go całkiem inaczej teraz tytułuje, kiedy w dal-
szym ciągu pisze mu jak przedtem »Vous«? Niezrozu-
miałe to na pozór miejsce, w tej chwili się wyjaśnia,

background image

gdy  się   zważy,   że   poufałe   »Ty«   pierwszych   listów   za-
stąpiła   w   ostatnim   portugalskiem   sztywnem   »O   sen-
hor!«  —   »Panie!«,   a   co   w   francuzkiem   znowu   przez 
»Vous« oddane zostało. W mojem tłomaczeniu starałem 
się oddać to »osenhor«  przez Waćpan", w siedemnastem 
stuleciu,   zdaje   się,   powszechnie   używanem   w   stosunku 
kobiety do kawalera.

To  jednakowoż,  co bezwzględnie  wskazuje na  abso-

lutną   autentyczność   tych   listów,   to   ich   szczerość   i   bez-
pośredniość.   Potrzeba   tylko   przeczytać   choćby   parę 
listów z owych czasów: kiedy każdy z tych »precieux« 
i precieusów starał się przybrać uczucia swoje w kłam-
liwe,   przesadne   formy   literackie,   kiedy   piękne   słowo 
zabijało całkiem uczucie, a ładnie utoczony frazes góro-
wał   nad   wszystkiem,   listy   te   Marianny   są   jakoby   obja-
wieniem   duszy   bez   obsłonek,   bez   frazesu,   z   niesłychaną 
szczerością   i   prawdą.  »Arcydziełem   miłości   kobiety« 
nazywa   je   Remy   de   Gourmont   i   winszuje   czytelnikowi 
nieznanej   jeszcze   rozkoszy,   jaką   będzie   miał   przy   ich 
czytaniu, i rzeczywiście nie znam w całej literaturze nic, 
w czemby  dusza kobiety  tak  do  naga  się  odsłoniła 
w   swej   bezdennej   rozpaczy  miłosnej,   swej   dumie   i   po-
niżeniu, w swej zachłanności, zazdrości i pokorze.

Długi   czas   intrygowały   współczesnych   dalsze   losy 

nieszczęsnej zakonnicy.

»Ślubowałam sobie, że postaram się uspokoić; albo 

to   zdołam,   albo   powezmę   rozpaczliwe   postanowienie«, 
pisze w swoim pożegnalnym liście.

Rozpaczliwy, beznadziejny, w wszystkich tonacjach ot-

chłannego bólu rozbrzmiewający ton tych listów, kazał

background image

przypuszczać,   że  wykonała   to  »rozpaczliwe   postanowie-
nie« i odebrała sobie życie, albo też stała się ofiarą 
» krwawej, dusznej mitręgi i wyczerpującego osłabienia«,

o którem często wspomina.
Ale tak łatwo z miłości się nie umiera. Długie, długie 
jeszcze lata miała oblubienica Chrystusa pokutować za 
swój ciężki grzech.

Miłosny   obłęd,   który   się   w jej   duszy   rozszalał

i prawdopodobnie   ją o   chorobę  przyprawił,   wzbudził
w zakonnicach współczucie, tem zrozumialsze ze względu
na wysoki stan   urodzenia   Marianny i na   majątek, jaki
z sobą do klasztoru wniosła.

Nie   była   widocznie   w   stanie   spełniać   wszystkich 

obowiązków, jakie reguła na siostry nakładała, — dość, 
że  »zrobiono mnie furtjanką w tym  klasztorze«, pisze 
w swoim czwartym liście.

Może   chciano   w   tem   lekkiem   urzędowaniu   myśli   jej 

rozprószyć,   pozwolić   jej   wytchnąć   w  jej   ciężkiem  utra-
pieniu.

Tymczasem gorsząca jej miłość stała się już widocznie 

głośną,   cała   jej   familia   już   ją   za   życia   pogrzebała,   do-
kumenta rodziny d' Alcoforadów całkiem o niej milczą, 
jej brat Baltazar, towarzysz pancerny Chamillego, wstąpił 
nagle   do   stanu   duchownego   —   przypuszczają,   że   po-
średniczył   w   stosunku   miłosnym   między   swoim   towa-
rzyszem,  a siostrą, a teraz lekkomyślność swoją zapra-
gnął   odkupić   poświęceniem   się   Bogu   —   jej   starszy 
brat   musiał   ją   uważać   za   parszywą   owcę,   jeżeli   swe 
córki oddał do całkiem innego klasztoru, by się nie za-
raziły przykładem ciotki — a i w klasztorze samym

background image

nie zapomniano o ciężkim występku, jakiego  się przed 
dużo   —   dużo   laty   dopuściła   —   mimo,   że   w   zapiskach 
klasztornych   wyraźnie   napisano,   iż   przez   wszystkie 
lata   gorąco   się   służbie   Bożej   oddawała,   wszystkim   jako 
przykład   świeciła,   nikt   się   na   nią   nie   poskarżył,   bo 
dla   wszystkich   była   słodką   i   łagodną,   i   mimo   wyso-
kiego stanu i budującej pobożności, zawsze pozostała 
w cieniu i na uboczu. Raz tylko — po kilkunastu latach 
od czasu, w którym datują się jej listy (grudzień 1667 
do  początku  czerwca 1668) była  kandydatką na przeło-
żoną. Było to w roku 1709, ale na 109 głosów padło 
na nią zaledwie 48.

Wreszcie   miała   zakończyć   męczeński   swój   żywot: 

»gdy   czuła,   że   koniec   nadchodzi«  prosiła   o   święte   sa-
kramenty,   które   przyjęła   całkiem   przytomna,   dziękowała 
Bogu,   że   uznał   ją   za  godną,   iż   raczył   zejść   do   przy-
bytku   jej   serca,   umarła   z   oznakami,   iż   w   całej   pełni 
żywot swój w łasce zakończyła, a do ostatniej chwili 
nie utraciła mowy.

Trzydzieści lat pełniła ciężką pokutę, dużo cierpiała 

i chorowała, a choroby i utrapienia wszelkie znosiła 
z oddaniem się woli Boskiej i z pragnieniem, »by gorsze 
i cięższe jeszcze cierpienia ją nawiedzały«.

Umarła 28 lipca 1723 roku w podeszłym wieku, bo 

liczyła na on czas lat 83.

Pół wieku  »tem umierała, że umrzeć nie mogła«.

Kiedy ostatni z d' Alcoforadów, całkiem już zdege-

nerowany dziwak, który we wszystkiem, czego się, tylko

background image

czepiał,   doszczętnie   bankrutował,   był   zmuszony   w   siód-
mym   dziesiątku   ubiegłego   stulecia   dom   w   Beja,   odzie-
dziczony po swoich przodkach, sprzedać,  wymówił  sobie, 
aby   w   głównej   sali   zachowano   herb   familijny   -   nie 
uwzględniono jednakoż tego zastrzeżenia.

Prawdopodobnie   nawet   nie   wiedział,   że   nazwisko 

jego   nie   kamienną   tarczą   herbową   przejdzie   do   najdal-
szej   potomności,   ale   niespożytą   pięknością   tych   paru 
listów,   które   bezpośrednią   siłą   i   namiętnością   mogą   się 
mierzyć   z   listami   Heloizy,   a   nawet   je   niestygnącą   mocą 
uczucia przerastają.

background image

LIST  PIERWSZY.

Jak byłeś nierozsądny, jak mało przewidujący, roz-

waż tylko, miłości moja!

Biedactwo   Ty!   Oszołomiła   Cię   Twoja   lekkomyślna 

nadzieja i nawzajem mnie nią oślepiłeś!

Namiętność,   na   której   budowałeś   tyle   wspaniałych 

planów,   sprawia   Ci   teraz   li   tylko   śmiertelną   rozpacz, 
która  się   da tylko   porównać  z  okrucieństwem  rozłąki, 
która jest jej przyczyną.

Ta Twoja nagła ucieczka, którą ból mój, jakkolwiek 

tak   wynalazczy   w   środkach   nowych   cierpień,   nie   jest 
zdolen w całej doniosłości jej smutku, dostatecznie okre-
ślić, żaliż to mi po wszelką wieczność nie dozwoli uj-
rzeć tych oczu, w których tyle miłości widziałam, które 
mnie   nauczyły   odczuwać   rozkosze,   jakie   mi   się   stały 
nieskończoną błogością, zastąpiły wszelkie inne uczucia, 
a mówiąc szczerze całą mnie wypełniały.

Moje biedne oczy straciły w Twoich jedyne światło, 

które mi życie i krasę dawało; pozostały im tylko łzy, 
a nie znam innego z nich pożytku, jak tylko płacz, usta-

background image

  wiczny płacz, odkąd się dowiedziałam, żeś postanowił 
te   straszną   rozłąkę,   która   niezadługo   mą   śmiercią   się 
stanie.

A   nagle:   jednakoż   zdaje   mi   się,   jakoby   mnie   coś 

ciągnęło do cierpień, których Ty jeden jesteś przyczyną. 
Całe moje życie Tobie poświeciłam, od pierwszej chwili, 
w której oczy  moje na Tobie spoczęły, i odczuwam ta-
jemną rozkosz Tobie je w ofierze złożyć.

Westchnienia moje wybiegają za Tobą po tysiąc razy 

na   dzień,   a   nie   dają   mi   żadnego   ukojenia   —   biedne 
westchnienia   moje  nic  dać  ci  nie  mogą  prócz  świadomej 
pewności   mego   nieszczęścia,   które   mi   żadnej   nadziei   nie 
pozostawia   i   wiecznie   to   samo   powtarza:   Przestań 
wreszcie,   przestań   biedna   Marianno,   przestań   się   tak   da-
remnie wyczerpywać! Dość już westchnień, płaczu i żalów 
za kochankiem, którego nigdy już nie ujrzysz, który pe 
za   morze   popłynął,   by   od   Ciebie   uciec   -   kędyś   do 
Francyi,   a   teraz   opływa   w   przyjemnościach   i   rozko-
szach i ani na sekundę nie pomyśli, że ty cierpisz i roz-
grzesza   Cię   z   uczuć,   za   które   na   żadną   podziękę   dla 
Ciebie zdobyć się nie może.

Ależ nie!  Nie  mogę się zmódz, by tak źle  o Tobie 

myśleć. Za mocnom spragniona, by módz Cię uniewinnić. 
Nie   jestem   w   stanie   sobie   wyobrazić,   byś   mógł   o   mnie 
zapomnieć.

Czyż   nie   jestem  dość   nieszczęśliwa,   by  mnie   jeszcze 

fałszywe   podejrzenia  pożerać  miały?   Dlaczegoż  miała-
bym się wytężać, aby we wspomnieniach moich zniszczyć 
to  wszystko, coś czynił,  by mi  dać dowody Twej mi-
łości? Przeczże taką radość to wszystko mi sprawiło,

background image

że   musiałabym   być   niewdzięcznem   stworzeniem, 
gdybym  nie   doznawała   tej   samej   rozkoszy,   kochając 
cię   teraz   tak,  jak   ongi,   gdym   w   całej   pełni 
kosztowała pewności, że mnie kochasz.

Jestże to możliwe, aby wspomnienia tych słodkich 

chwil mogły się stać tak straszną goryczą? I wbrew 
wszelkiemu porządkowi praw natury majążeż jedynie 
na to służyć, by mi serce rozdzierać?

To   biedne   serce!   Twój   list   ostatni   wprawił   je   w 

dziwny stan: tak się tłukło w mej piersi, że zdawało 
się, iż się z niej wyrwie i wybiegnie ku Tobie.

Byłam tak zmożona temi strasznemi wstrząśnieniami 

uczuć,   że   przez   więcej   jak   trzy   godziny 
odchodziłam  od  zmysłów.   Było   to,   jakobym   się  z 
wszystkich sił broniła, by powrócić do życia, do tego 
życia,   które   dla  Ciebie   stracić   muszę,   a   którego   dla 
Ciebie   zachować   nie  mogę.   Wbrew   mej   woli 
wróciłam znowu do siebie. Uczucie, że o mało co z 
miłości   nie   umarłam,   radość  mi   sprawiało   i   rada 
byłam,  że wreszcie miał nadejść  kres cierpieniom, 
które dusze mą smagały, że Ciebie niema.

Po tych wszystkich gwałtownych przejściach mocno 

osłabłam;   ale   jakżeżbym   mogła   żyć   bez   bólu, 
dopóki  Cię ujrzeć nie zdołam? Znoszę to cierpienie, 
bez skargi, boś ty jest, który mi je sprawił.

Ja   biedne   dziecko   człowiecze!   Takaż   to 

zapłata,  którą mi się wywdzięczasz? Za to, żem Cię 
tak gorąco ukochała ?

Ale   wszystko   mi   jedno.   Postanowiłam, 

ubóstwiać  Cię   przez   całe   moje   życie   i   nikogo 
więcej nie poko-

background image

chać.   I  to  jedno  Ci  powiem:  dobrze  zrobisz,  jeżeli   i  Ty 
żadnej innej nie pokochasz.

Zadowolniłbyś   się   może   miłością,   mniej   gorącą   od 

mojej ? Być może, że znalazłbyś kobietę, piękniejszą ode-
mnie — a przecież mówiłeś kiedyś, że jestem piękna — 
ale   żadnej   nie   znajdziesz,   któraby   Cię   tak   gorąco   ko-
chała,   jak   ja   —   a   ta   reszta,   to   wszystko   po   za   tem,   to 
głupstwo i marność.

I dajże spokój wypełniać listy Twoje rzeczami, które 

są   czcze   i  nic   nie   znaczą  i  przestań   pisać,   bym   o  Tobie 
myślała.   Nie   mogę   zapomnieć   o   Tobie,   i   również   nie 
zapominam,   żeś   mi   robił   nadzieję,   iż   powrócisz   i   małą 
chwilkę pragniesz przy mnie pozostać.

Czemu całe życie nie chcesz przy mnie pozostać?

Gdybym mogła uciec z tego rozpacznego klasztoru, 

z   pewnościąbym   tu   nie   czekała   w   Portugalii   na   to,   czy 
Twoje   zapewnienia   się   ziszczą.   O   nie!   bez   wahania 
popędziłabym  za Tobą, odszukała Cię i szła za Tobą 
i kochała Cię ponad cały świat.

Nawet   nie   ośmielam   się   myśleć,   że   to   mogłoby   być 

możliwem.   Nie   chcę   karmić   nadziei,   któraby   mi   mogła 
dać   jakieś   ukojenie,   i   na   oślep   pragnę   się   rzucić   w   moje 
nieszczęście i bezmiar mej męki.

Jednakoż: to jedno przyznać muszę: sposobność, którą 

brat  mój   mi   wyjednał,  bym  do  Ciebie  pisać   mogła,  ura-
dowała  mnie  i   rozproszyła  na   chwilę  rozpacz,  w   jakiej 
żyję.

To   zaś   powinieneś   i   musisz   mi   powiedzieć,   czemuś 

takie   wysjłki   robił,   by   mnie   oszołomić,   podczas   kiedyś 
wiedział, że pewnego pięknego poranku mnie porzucisz.

background image

Zkądżeż   u  Ciebie   to  pragnienie,  by  mnie   wtrącić  w  nie-
szczęście? Czemuś mnie nie pozostawił w spokoju i ciszy 
w moim klasztorze? Czym Ci może coś złego zrobiła?

Ale, proszę, wybacz mi, Kochanku mój!
Nie robię Ci żadnych wyrzutów. Nie jestem w sta-

nie wzywać przekleństw i zemsty na Ciebie, przeklinam 
tylko moje straszne przeznaczenie.

Kiedy nas rozłączyło, tak mi się przynajmniej zdaje, 

sprowadziło na nas całe to nieszczęście, którego od niego 
lękać się mogliśmy. Nie uda mu się jednakoż, rozłączyć 
nasze   serca;   miłość,   silniejsza,   aniżeli   przeznaczenie,   po-
łączyła je nierozerwalnie na całe życie.

Jeżeli Ci cośkolwiek na mnie zależy, to pisz często 

do   mnie!   Na   tom   sobie   chyba   zasłużyła,   że   gorliwie 
będziesz się starać, powiadamiać mnie, co się w Twem 
sercu dzieje, i jakie koleje Twego życia przechodzisz.

A ponad wszystko: przyjedź, by mnie ujrzeć!

Bądź zdrów!
Nie mam sił papieru tego z rąk wypuścić, tego pa-

pieru, który w Twych rękach trzymać będziesz. Gdybym 
ja   mogła   być   tą   rzeczą,   która   to   szczęście   kosztować 
będzie!

Ale piszę koszałki opałki, jak głupia! Wiem przecież, 

że to niemożliwe!

Bądź zdrów! Nie zniosę dłużej.

Bądź zdrów!

Nie przestań nigdy mnie kochać!
I pozwól, bym jeszcze straszniejsze cierpienia znosiła!

background image

L I S T   D RU G I

Twój   oficer   właśnie   mi   opowiadał,   żeś   był   burzą 

zmuszony, zarzucić kotwicę w Algarve.

Lękam się, żeś musiał dużo na morzu przecierpieć, 

a lęk ten tak mnie wypełnił, żem przestała myśleć o ca-
łej mojej własnej męce.

A   po   zatem,   czy   Ty   rzeczywiście   myślisz,   że   Twój 

podkomendny   większy   ma   udział   w   tem,   co   się   Tobie 
przydarzy, aniżeli ja? Dlaczegoż on lepiej o wszystkiem 
wie, i dlaczego wogóle do mnie nie pisałeś? Byłabym 
w   najwyższym   stopniu   nieszczęśliwa,   gdybyś   nie   był 
miał   do   tego   sposobności,   odkąd   wyjechałeś,   a   jeszcze 
nieszczęśliwszą, gdybyś był miał sposobność, a nie pisał.

Jesteś bezgranicznie niesprawiedliwy i niewdzięczny; 

ale   głębszą  żałobą   bolałoby  moje   serce,   gdyby  to   miało 
nieszczęście na Twoją głowę sprowadzić. Już wolę, że 
to   wszystko   pozostanie   bezkarne,   aniżelibym   chciała   być 
pomszczoną.

Z   wszystkich   sił   opieram   się   wszystkim   dowodom, 

któreby mnie wreszcie przekonać musiały, że już mnie

background image

więcej   nie   kochasz,   i   wolałabym   się   tysiąc   kroć   razy 
chętniej   oddać   swojej   namiętności,   aniżeli   posłuchać 
głosu   rozsądku,   który   mi   nakazuje   skarżyć   się   na   twoją 
oziębłość.

Ile   męczarni   byłbyś   mógł   mi   oszczędzić,   gdyby   po-

stępowanie   Twoje   już   w   pierwszych   dniach,   gdym   Cię 
ujrzała, było tak sobie od niechcenia, jak mi się ono 
w   ostatnich   czasach   wydało.   Ale   któżby   go   nie   był 
uważał   za   szczere?   Ileż   to   nas   kosztuje,   jakich   długich 
wahań, zanim poczynamy powątpiewać o szczerości tych, 
których kochamy!

Doskonale   widzę,   że   najdrobniejsze   uniewinnienie   Ci 

wystarcza, a mimo, że się nawet nie raczysz kiedyśkol-
wiek o nie pokusić, miłość moja służy Ci tak wiernie, 
że   w   żaden   sposób   nie   jestem   w   stanie   Ciebie   jako 
winnego osądzić, a jeżeli, to jedynie na to, by Cię w nie-
wysłowionem szczęściu uniewinnić.

Nie   pozostawiłeś   mi   ani   spokoju,   ani   wytchnienia 

Twoimi   usilnymi   zalotami;   Twoja   namiętność   wprawiała 
mnie w drżenie, oszałamiałeś mnie Twemi pochlebstwami, 
Twoje   święte   zaklęcia   dawały   mi   pewność;   moje   bez-
graniczne zakochanie sprowadziło mnie na bezdroża, 
a następstwem wszystkiego tego, co tak gładko i szczę-
śliwie   się   rozpoczęło,   nic,   prócz   snów,   łkań   i   ciężkiej 
bolesnej   śmierci,   bez   złudnej   pociechy,   jakiejśkolwiek 
pomocy.

Prawda,   żem  zaznała   niepojętych   rozkoszy,   gdym 

Cię   kochała,   ale   kosztują   mnie   one   teraz   zbyt   straszne 
cierpienia. A ostrze tych wstrząśnień, które przez Ciebie 
w udziale mi się dostały, wybiega zawsze daleko poza cel.

background image

Gdybym   była   uporczywie   sprzeciwiała   się   zapędom 

Twej miłości, gdybym Ci była dawała powody do cier-
pienia   i   zazdrości,   aby   silniej   jeszcze   rozdmuchiwać 
ogień Twej namiętności i całkiem Cię w moc moją do-
stać;   gdybyś   w   postępowaniu   mojem   był   zauważył   coś-
kolwiek,   coby   przebiegłość   i   podstęp   było   zdradzało, 
jednem słowem: gdybym była się kierowała rozsądkiem, 
a   nie   przyrodzonym   pociągiem,   który   mnie   ku   Tobie 
skłonił, a któryś Ty mnie odrazu odczuć nauczył -
o wtedy mógłbyś mnie  srogo   ukarać, i mocy  swej na-
demną nadużywać   z niejakim   przebłyskiem   sprawiedli
wości, chociażby wszystkie moje starania i zakusy zostały
z pewnością bez skutku.

Ale wydawałeś mi się być godnym mej miłości, za-

nim mi jeszcze powiedziałeś, że mnie kochasz; okazałeś 
mi się w silnem, namiętnem uniesieniu, byłam oślepiona,
i oddałam się   mej   miłości ku   Tobie,   bez   myśli i bez
rozumu. Ty nie byłeś tak ślepy jak ja;   i czemuś  mnie
pogrążył w ten nędzny   stan,   w   jakim   się  teraz znaj
duję? Czegoś właściwie chciał od mej miłości, która Ci
się przecież tylko ciężarem   stać   mogła w całym swym
bezmiarze?

Wiedziałeś   bardzo   dobrze,   że   na   zawsze   w   Portu-

galii pozostać nie możesz. I dlaczegoż zapragnąłeś, wy-
brać właśnie mnie, by mnie w takie nieszczęście wtrą-
cić?   Przecież   byłbyś   mógł   bez   wątpienia   znaleźć   tu 
kobietę,   piękniejszą   odemnie,   a   któraby   Ci   była   mogła 
służyć   do  równych   rozkoszy,   boś   szukał   tylko   takich, 
które  są  pośledniejszego   gatunku:  kobietę,   któraby  Cię 
była wiernie kochała, jak długobyś przy niej był pozostał,

background image

którąby czas był pocieszył wskutek rozłąki, a którąbyś 
był   mógł   porzucić   bez   wyrzutu,   że   stajesz   się   wiaro-
łomnym i okrutnym.

Postąpiłeś   sobie   raczej   jako   tyran,   który   się   na   to 

uwziął,   by   mnie   udręczyć,   aniżeli   jako   kochanek,   który 
powinien myśleć, by kochankę swoją w wieczny zachwyt 
wprawiać. I dlaczego, na Boga, pragniesz być tak twar-
dym   i   nieubłaganym   dla   serca,   które   li   Tobie   tylko 
przynależy?

Wiem aż nadto dobrze, że uprzedzić się do mnie ró-

wnie Ci łatwo, jak mnie, by się całkiem na Twoją korzyść 
odmienić. Nie byłabym potrzebowała całej mojej miłości 
ani   nawet   poczucia,   że   coś   nadzwyczajnego   dla   siebie 
robię, a już zdołałabym sprzeciwić się całkiem innym 
i   lepszym   cokolwiek   powodom,   jak   te,   które   Cię   spo-
wodowały,   by   mnie   opuścić!   Byłyby   mi   się   wydały 
słabe   i   nikłe,   a   w   całym   świecie   nie   byłyby   się   takie 
znalazły, któreby mnie od Twego boku odciągnąć zdołały.

Aleś   Ty   pragnął   tylko   posłużyć   się   pierwszym 

lepszym pozorem, by módz powrócić do Francyi.

Okręt odpływał.

Czemuś mu nie pozwolił odpłynąć?
Rodzina Twoja Ci pisała.
A czy nie wiesz o tem wszystkiem, com ja od mojej 

przecierpieć musiała?

Honor Twój nakazywał Ci, byś mnie opuścił.
A ja? Czym ja myślała p mej czci i honorze?
Musiałeś   wracać   do   ojczyzny,   by   Twemu   królowi 

służyć.

Jeżeli to wszystko, co o nim opowiadają, jest prawdą,

background image

to   zaiste   nie   potrzebował   on   Twojej   pomocy,   i   łatwo 
mógł Cię zwolnić z Twych obowiązków.

Ach,   jakabym   ja   była   szczęśliwa,   gdyby   mi   danem 

było,  całe życie  spędzić przy Tobie! Ale jeżeli  to była 
wola   przeznaczenia,   że   okrutna   rozłąka   miała   nas   roz-
dzielić, to jednakowoż myślę, że winnam się weselić, iż 
nie postąpiłam wiarołomnie, a za żadne skarby świata 
nie byłabym w stanie na taką podłość się zdobyć.

Wiem,   och   wiem,   że   Cię   kocham   aż   do   obłędu. 

A   jednakowoż   nie   skarżę   się   na   obłąkaną   moc   całej   mej 
miłości. Przyzwyczaiłam się do wszystkich jej męczarń 
i   udręczeń,   a   nie   mogłabym   żyć   bez   tego   szczęścia, 
które   odczuwam   w   mej   miłości   ku   Tobie   w   tysiącach 
straszliwych tortur.

Ale bezustannie zamęczam się nudą i zniechęceniem 

do   wszystkiego.   Moja   rodzina,   moi   przyjaciele,   ten 
klasztor   tu,   to   wszystko   stało   mi   się   wstrętnem   i   nie   do 
zniesienia.

Nienawidzę   wszystkiego,   na   com   zmuszona   patrzeć, 

wszystkiego,  co mi  przymus  robić każe. l  tak zazdrosna 
czuję się w mej miłości, że zdaje mi się, jakoby wszystkie 
moje   czynności,   wszystkie   moje   obowiązki   powinny   się 
odnosić   do   Ciebie.   Wiesz,   ja   mam   wyrzuty   sumienia, 
jeżeli   jednej   sekundy   mego   życia   Tobie   w   ofierze   nie 
składam.

Cóżbym   ja   najbiedniejsza   z   biednych   zrobiła   bez 

całej   mej   nienawiści   i   całej   mej   miłości,   która   moje 
serce   wypełnia!   Czyżbym   ja   może   mogła   przeżyć   to 
wszystko,   w   czem   bezustannie   wszystkie   moje   siły  sku-
pione, czyżbym była w stanie prowadzić spokojne i obo-

background image

jętne życie!  Nie! Nigdybym się nie mogła przyzwyczaić 
do życia tak czczego i tak bez treści.

Wszyscy   ludzie   zauważyli   zupełną   zmianę   w   mojej 

istocie, postępowaniu mojem i osobie. Mówiła o tem ze 
mną przeorysza,   z początku  surowo  a  potem z  nieja-
kiem wymiarkowaniem. Com jej odpowiedziała, nie wiem. 
Zdaje mi się, żem się z wszystkiego wyspowiadała. Na-
wet   najsurowsze   mniszki   mają   litość   nademną,   i   ta   je 
skłania,   by   mi   okazywać   współczucie   i   zmiłowanie. 
Wszyscy są wzruszeni moją miłością, tylko Ty jeden 
nie przestajesz być całkiem obojętny, a jeżeli piszesz, to 
nic, prócz zimnych listów, pełnych wiecznych powtarzań, 
połowa   papieru   niezapisana,   tak,   że   całkiem   ordynarnie 
pokazujesz, jak utęskniony był Ci koniec.

Dona Brites męczyła mnie niedawno tak bardzo, by 

mnie z  mego pokoju wyciągnąć, a ponieważ myślała, że 
toby mnie mogło rozerwać, poprowadziła mnie na spa-
cer   na  werandę,  skąd  można  widzieć  bramy  Mertoli. 
Jak   tylko   tam   weszłam,   opadł   mnie   straszny  ciężar   bez-
litosnych   wspomnień,   tak,   że   całą   resztę   dnia   przepła-
kałam.

Zaprowadziła mnie z powrotem do pokoju, gdziem 

się rzuciła na łóżko i myślałam o tem, jak nikłe są wi-
doki,   że   mogłabym   znowu   kiedykolwiek   powrócić   do 
zdrowia. To wszystko, co się tu robi, by mnie pocieszyć, 
zaostrza moje cierpienia, a nawet środki lecznicze są 
dla mnie tylko dalszą przyczyną męczarni.

Tam widziałam — ach jak często — jakeś przecho-

dził z postawą i wejrzeniem, które mnie oczarowały, 
i przy tem oknie stałam onego nieszczęsnego dnia, kiedy

background image

poraz   pierwszy   uczułam   pierwsze   oznaki   mej   zgubnej 
miłości.

Zdawało mi się, jakobyś się  starał, mnie  się przypo-

dobać, pomimo, żeś mnie jeszcze nie znał. Byłam pewna, 
żeś mnie zauważył miedzy wszystkiemi, z któremi by-
łam   razem,   a   jakeś   przystanął,   wyobraziłam   sobie,   żeś 
zapragnął,   bym   Cię   dokładnie   ujrzeć   i   całą   Twoją 
zręczność   i   śmiałość,   z   jaką   konia   ostrogami   wspiąłeś, 
podziwiać mogła. Byłam wylęknioną, gdyś go zmusił 
do wzięcia ciężkiej przeszkody. Jednem słowem, czułam 
się nagle silnie opanowaną przez wszystko, coś robił, 
już wtedy czułam, że nie jesteś mi obojętny, a wszystkie 
Twoje czyny i zabiegi odnosiłam do siebie.

Znasz   aż   nadto   dobrze   ciąg   dalszy   tego,   co   się   tu 

rozpoczęło, ale chociażbym nie potrzebowała Cię oszczę-
dzać, nie powinnam wywoływać w Tobie wspomnień, 
z lęku, by Cię nie obciążać większą jeszcze winą, jaką 
jest w rzeczywistości — o ile to wogóle byłoby możli-
wem  —  a  pozatem,   aby  nie  być   zmuszoną,  czynić   sobie 
wyrzutów,   że   robiłam   sobie   tyle   daremny   trud,   by  Cię 
zmusić, abyś mi pozostał wierny.

Nie   chcesz   nim  być,   nie!   Jakżebym   zresztą   mogła 

spodziewać   się   od  mych  listów  i   oskarżeń  tego,  czego 
miłość moja i moje oddanie się wobec Twej niewdzięcz-
ności zdziałać nie zdołało?

Aż nadto jestem przeświadczona o mojem nieszczę-

ściu. Twoje niesprawiedliwe postępowanie  nie pozwala 
mi   ani   na   jedno  mgnienie   oka   wątpić;   odkąd   mnie   po-
rzuciłeś,   niema   nic,   czegobym   nie   była   zmuszona   się 
lękać.

background image

Czyżbym   ja   miała   być   sama   jedna,   która   się   Tobą 

zachwyca,   dlaczegóżby   nie   miało   być   innych   jeszcze 
oczu,   które   Twój   blask   oślepił?   Zdaje   mi   się,   że   nie 
zasmuciłoby   mnie   to,   gdyby   inne   uczucia   moje   własne 
poniekąd   usprawiedliwiały,   pragnęłabym   nawet,   byś 
wsz ys tkie   kobi et y   we   Francyi   w   zachwyt   wprawi ł, 
a żadna Cię nie kochała,  i Tobie każda obojętną była. 
To jest śmieszna, niemożliwa myśl,  wiem o tem dobrze. 
Ale   odczułam   aż   do   uprzykrzenia,   żeś   nie   jest   w   stanie 
wywzajemnić się jakąś większą stałością, i że mógłbyś
o mnie bez wszelkiej   obcej   pomocy   zapomnieć,   nawet
nie potrzebowałaby Cię do tego zmuszać nowa miłostka.
A może pragnęłabym jednakowoż, byś miał jakiś rozumny
powód;    byłabym   wtedy    co    prawda    nieszczęśliwszą
jeszcze, Ty jednakowoż mniejszą winą obarczony.

Jest   mi   jasnem,   że   cały   Twój   czas   strawisz   we 

Francyi  bez niezwykłych rozrywek, ale w wolności

i swobodzie.  Pozostaniesz tam, bo czujesz się zmęczony
po   długiej   podróży,   opływasz w wygody i lękasz się,
że nie możesz wtórować mej rozżagwionej miłości.

O,   zaiste,   nie   masz   się   czego   mnie   lękać!   Będę   już 

zadowoloną,   jeżeli   Cię   raz   na   jakiś   czas   ujrzę   i   jak 
tylko wiedzieć będę, że mieszkamy w tym samym kraju.

Ale może całkiem się mylę, a inna kobieta przykuje 

Cię  s i l n i e j   do   siebie   twardą   i   zimną   pogardliwością, 
aniżeli   ja   zdołałam   tem   wszystkiem,   w   czem   woli   Twej 
powolną byłam?

Czyż mogłoby to być możliwem, że złe obchodzenie 

się z Tobą mogłoby Cię silniej rozpalać?

Ale   zaczem   odważysz   się   rzucić   w   rzeczywiście

background image

wielką   namiętność,   to   pomyśl   o   tych   bezgranicznych 
męczarniach,   które   znoszę:   o   moich   niepewnych 
zamysłach   —   moich   przeskokach   uczuć,   O   całym 
wybujałym bólu moich listów, o mojej naiwnej ufności i 
mojej rozpaczy, o mojej tęsknocie i zazdrości.

W jakie nieszczęście samochcąc się wtedy 
wtrącisz!

Błagam Cię i zaklinam, byś przykład, który mój 

stan daje, wziął sobie do serca — na wszelki wypadek 
będzie   Ci   to   nauką   i   wielką   korzyścią   to   wszystko, 
co ja w strasznem cierpieniu przeżywam.

Przed   pięciu   czy   sześciu   miesiącami   zrobiłeś   mi 

przykre zwierzenie; opowiadałeś bardzo szczerze, że 
kiedyś   kochałeś   jakąś   damę   w   Twoim   kraju.   Jeżeli 
to  ona Ci jest przeszkodą, byś mógł wrócić do mnie, 
to  powiedz   mi   tylko   bez   ogródek,   całkiem   mnie   nie 
oszczędzaj,   aby   skończyła   się   ta   męka,   która   mnie 
pożera. Jeszcze tli we mnie i podtrzymuje mnie słaba 
nadzieja,  ale  jeżeli   i   ona   jest   tylko   ślepą   ułudą,   to 
milszem mi zaiste, całkiem ją stracić, a z nią razem i 
siebie.

Przyślij mi jej wizerunek i jeden z jej listów! Opo-

wiedz mi wszystko, co Ci mówiła! Może w tem znajdę 
ukojenie   albo   też   powód   do   straszniejszych   jeszcze 
cierpień. Nie jestem w stanie w dalszym ciągu żyć w 
ten  sposób, a niema żadnej zmiany, któraby mi nie była 
dobrodziejstwem.

Pragnęłabym   również   mieć   wizerunki   Twego 

brata  i Twojej  bratowej.  Wszystko  to, co dla Ciebie 
przedstawia   jakąś   wartość,   jest   mi   drogiem.   Czuję, 
jakby   to  wszystko,   co   się   do   ciebie   odnosi,   całkiem 
mnie   schło-nęło:   sobą   samą   przestałam   już   zupełnie 
rozporządzać.

background image

Mam chwile przywidzeń iż mogłabym zrzec się sa-

mej   siebie   do   tego   stopnia,   że   mogłabym   w   poddańczej 
pokorze być służebnicą tej, którąbyś Ty pokochał. Tak 
się   czuje   zmiażdżoną   Twojem   złem   i   wzgardliwem   po-
stępowaniem,   że   czasami   nie   ośmielam   się   nawet   o   tem 
pomyśleć, że miałabym przecież prawo być zazdrosną, 
a mimo to Ci się nie obmierzić. I myślałam, że popeł-
niam   największą   niesprawiedliwość,   na   jaką   sobie   po-
zwolić   mogłam,   gdy   Tobie   wyrzuty   robię.   I   aż   zbyt 
często   przekonywam   się  sama   o  tem,   że  nie  wolno   mi 
mówić w gniewie o uczuciach, które Ty odrzucasz.

Jest tu oficer, który już długo czeka na ten list. 

Z   całą   mocą   postanowiłam   sobie   tak   pisać,   abyś   mógł 
czytać   i   nie   czuł   się   obrażony,   ale   wypadło   inaczej: 
zbyt głupio. Najlepiej, że zakończę.

Ach,   nie   czuję   się   dość   na   siłach,   by   się   do   tego 

zmusić. Zdaje mi się, jakbym z Tobą mówiła, kiedy do 
Ciebie piszę, że jesteś w jakiś sposób razem ze mną.

Gdy  następnym   razem  pisać  Ci   będę,   to   list  mój 

nie będzie ani tak długi, ani tak przykry. Możesz ten 
list spokojnie otworzyć w zaufaniu na to, co Ci tu mó-
wię.   To   jak   najzupełniejsza   prawda,   że   nie   powinnam 
mówić z Tobą o miłości, która Ci obmierzła, i odtąd 
już nigdy tego nie zrobię.

Teraz za kilka dni będzie rocznica, kiedy Ci się po 

raz pierwszy bez upamiętania oddałam, nie mając względu 
na nic. Twoje uczucia wydawały mi się gorące i stałe, 
i nigdy nie byłabym w stanie pomyśleć, że miłość moja 
stanie się dla ciebie tak niemiłem uprzykrzeniem, że

background image

będziesz zmuszony przedsięwziąść podróż pięćsetmilową 
i  wystawić  się  na  wszelkie  niebezpieczeństwo  morza, 
by mnie tylko odbiedz. Niema człowieka, od którego-
bym   zasłużyła   na   podobny   postępek.   Przecież   musisz 
sobie przypominać, jak byłam skromna, jak zmieszana 
i   wstydliwa;   ale   Ty   nie   chcesz   sobie   przypominać   tego 
wszystkiego, coby Cię mogło obowiązywać do kochania 
mnie wbrew Twej woli.

Oficer,   który   ma   Ci   ten   list   doręczyć,   każe  mi   po-

wiedzieć po raz ostatni, że dłużej czekać nie może.

Och jak mu spieszno! Z pewnością i on porzuca tu 

jakąś nieszczęsną dziewczynę.

Bądź   zdrów!   Więcej   mnie   kosztuje,   list   ten   zapie-

czętować,   aniżeli   Ciebie   kosztowało   mnie   porzucić   — 
może na zawsze. Bądź zdrów!

Nie   ośmielam   się,   obsypać   Cię   tysiącem   tych   pie-

szczotliwych   imion,   ani   oddać   się   bezpamiętnie   moim 
uczuciom. Kocham Cię tysiąc razy więcej, aniżeli moje 
życie   i   tysiąc   razy   więcej,   aniżeli   jestem   wstanie   to 
sobie uświadomić. Och, jak jesteś mi drogi i jaką mękę 
mi   zadajesz!   Nie   piszesz   mi   —   nie   mogłam   się   pow-
strzymać,  żeby Ci tego  raz jeszcze nie powtórzyć. 
l   znowu   powracam   do   początku,   a   oficer   pojedzie. 
Mniejsza o to. Niech jedzie, niech jedzie - piszę raczej 
do   siebie,   aniżeli   do   Ciebie.   Szukam   tylko   drogi 
ratunku,   by   dla   duszy   swojej   znaleść   ukojenie.   Ten 
długi   list   tak   czy   tak   tylko   Cię   przerazi.   Nawet   go   nie 
przeczytasz.   Com   ja   biedna   zrobiła,   żem   musiała   zostać 
wtrąconą w takie nieszczęście ! Czemuś tak zatruł moje

background image

życie? Och, żem ja nieszczęsna nie urodziła się w innym 
kraju!

Bądź zdrów i wybacz mi! Nie odważam się zakląć 

Cię, byś mnie kochał. Patrz, jak strasznie spodliło mnie 
moje przeznaczenie!

Bądź zdrów!

background image

LIST   TRZECI.

Co się ma ze mną stać? I co chcesz, abym uczyniła?  Jak 
daleko   czuję   się   oddaloną   od   tego   wszystkiego,  co   mi 
się   swego   czasu   majaczyło!   Spodziewałam   się,   że  z 
wszystkich   tych   miejscowości,   przez   które   przejeżdżać 
będziesz,   listy   od   Ciebie   otrzymywać   będę   i   to   rzeczy-
wiście długie  listy.  Wierzyłam,  że będziesz sycić  miłość 
moją   nadzieją,   iż   Cię  znowu   ujrzę,  i   myślałam,   że   znajdę 
ukojenie   w   tem   silnem   przeświadczeniu,   iż   mi   pozosta-
niesz wierny.  W ten sposób wydawało mi się możliwem, 
że będę mogła wyżyć  bez ostatecznych  utrapień. A na-
wet snułam lekkie plany,  by wszystkie siły, jakie jeszcze 
mam,   wytężyć,   aby   wyzdrowieć,   chociażbym   zyskała 
pewność, żeś o mnie już  całkiem  zapomniał. Rozłąka 
z   Tobą,   kilkakrotne   zakusy   pogrążenia   się   w   praktyce 
religijnej,   lęk,   by   nie   zniszczyć   całkowicie   tej   odro-
biny zdrowia  przez   tyle   bezsennych  nocy  i  udręczeń, 
ta   odrobina   nadziei   Twego   powrotu,   Twoja   ostygła   na-
miętność, ta oziębłość, z jaką się ze mną żegnałeś,  od-
jazd Twój, spowodowany dość nędznymi wybiegami; to

background image

wszystko, tysiąc innych równie dobrych, jak niepotrzeb-
nych  przyczyn,   mogłyby  mi   dać  jako  tako  pewną   ostoję, 
gdybym jej potrzebowała. A jak się okazuje, byłam to 
ja sama, przeciw której walkę wszcząć musiałam, a z pew-
nością   nie   miałam   wyobrażenia,   jak   byłam   słabą,   ani 
przewidzieć nie mogłam tego wszystkiego, co teraz prze-
cierpieć muszę.

Ja,   biedne  stworzenie,  do jakiejż  litości  ja  nie   mam 

prawa, skoro nie mogę z Tobą podzielić mego cierpienia, 
a muszę się samą, samiuteńką widzieć, oddaną na łup 
mego nieszczęścia!

To   przeświadczenie   zabija   mnie.   Umieram   z  przera-

żenia,   na  tę  myśl,   że  Ty  przy  wszystkich  naszych   roz-
koszach nie odczuwałeś nic z całej istotnej głębi. Och 
tak,   tak.   Teraz   dopiero   widzę,   jak   fałszywą   była   Twoja 
miłostka.   Zdradzałeś   mnie   za   każdym   razem,   gdyś   mi 
mówił,   że  najwyższą   rozkoszą   dla   Ciebie,   być   ze  mną 
razem sam na sam.

Jedynie   tylko   mojej   własnej,   wytrwałej   miłości   za-

wdzięczam  całą Twoją miłość i  miłosne  uniesienie.  Na 
zimno   powziąłeś   zamiar,   by  krew   moją   do   pożaru   roz-
żagwić.   Miłość   moją   uważałeś   jako   zdobyte   zwycię-
ztwo,   ale   serce   Twoje   nigdy   nie   zabiło   gorętszym   po-
rywem.

Ale nie jestżeś nieszczęśliwy i tak całkiem wyzbyty 

z   wszelkiej   uczuciowej   delikatności,   żeś   nie   umiał   lepiej 
wyzyskać mojej bezgranicznej miłości? I jakżeż to się 
stać mogło, że przy takim ogromie mej miłości nie mo-
głam Ci dać szczęścia do syta?

Z miłości ku Tobie opłakuję niewyczerpane rozkosze,

background image

któreś utracił. Co za nieszczęśliwy Jos nie pozwolił Ci 
ich   do   dna   wyczerpać!   Och,   gdybyś   je   tylko   był   za-
znał,   z   pewnością   byłbyś   się   dowiedział,   że   są   one   nie-
wątpliwie   więcej   warte,   jak   to   zadosyćuczynienie,   żeś 
mnie oszukał, i że stokroć wiekszem szczęściem i głęb-
szą rozkoszą jest kochać z  całą namiętnością, aniżeli  być 
kochaną.

Ani nie wiem, czem jestem, ani co czynię, ani cze-

gom jest spragniona. Jestem w strasznej rozterce tysią-
cem sprzecznych uczuć. Czyż można sobie nędzniejszy 
stan wystawić?

Kocham Cię do obłędu, a może nawet nie jestem 

w stanie zgwałcić moje serce, by zapragnęło, abyś musiał 
znosić męczarnie również gwałtownej miłości. Samabym 
się zabiła, a gdybym tego uczynić nie zdołała, umarła-
bym w udręczeniu, gdybym była pewną, że nigdy spo-
koju   nie   znajdziesz,   że   Twoje   życie   niczem   nie   jest 
prócz rozpaczą i marnością, że płaczesz bez ukojenia, 
a wszystko Ci jest wstrętnem i nienawistnem. Nie mam 
dosyć   sił,   by   udźwignąć   ciężar   własnych   cierpień;   jak-
żebym   mogła  ponieść   te,  któreby  mi   Twoje  nieszczęście 
zgotowało,   a   któreby   tysiąckrotnie   boleśniej   na   mych 
barkach spoczęły?

Ale również nie mogę się do tego stopnia przemódz, 

bym mogła zapragnąć, abyś nigdy już o mnie nie my-
ślał,   i   aby   całkiem   szczerze   powiedzieć,   jestem   do 
szaleństwa zazdrosną o wszystko to w Francyi, co Tobie 
radość i wesele sprawia, co Twoje serce zachwyca, i przy-
jemnie Cię rozrywa.

Właściwie nie wiem,  po co ja Ci piszę?   Aż nadto

background image

widzę, że nic prócz litości dla mnie nie uczuwasz,  a ja 
nie   chce   Twej   litości.   Zła   jestem   sama   na   siebie,   jeżeli 
pomyśle, com wszystko Ci poświęciła.

Straciłam   dobre   imię   i   cześć   moją;   naraziłam   się   na 

najstraszniejszy   gniew   mej   rodziny,   na   cały   rygor   prze-
pisów   naszego   kraju   przeciw   zakonnicom   i   na   całą   Twoją 
niewdzięczność, która mi  się wydaje  być  największem 
z   mych   wszystkich   nieszczęść:   a   mimo   wszystko   czuję 
tak jasno, że moje wyrzuty sumienia nie są szczere, że 
z   całego   serca   wystawiłabym   się   na   stokroć   razy   wię-
ksze  niebezpieczeństwa   z  miłości   ku  Tobie,  i  że  odczu-
wam  smutną radość, iż całe moje życie  i cześć moją na 
jedną kartę postawiłam.

Czyż   nie   było   to   moim   obowiązkiem,   oddać   Ci   to 

wszystko,  co  miałam  najkosztowniejszego  do  Twego   roz-
porządzenia?   l   czyż   nie   miałabym   być   zadowoloną,   żem 
zrobiła z tego taki właśnie użytek, jaki zrobiłam? Zdaje 
mi się nawet, że nie jestem na tyle  zadowoloną, jakbym 
być   powinna,   z   tych   wszystkich   mych   męczarń   i   mej 
nieskończonej miłości, chociaż niestety nie jestem w sta-
nie,   wmówić   w   siebie,   że   jestem   z   Ciebie   zadowoloną. 
Żyję   z   całą   męką   złamanych   ślubów   moich.   A   czynię 
wszystko  w równej  mierze, by życie  moje podtrzymać, 
jak, żeby je zniszczyć.

Umieram z wstydu. Rozpacz moja żyje zatem tylko 

w moich listach. Gdybym  Cię tak przepastnie kochała, 
jak   Cię   o   tem   zapewne   już   tysiąckrotnie   zapewniałam, 
czyż już dawno nie musiałabym spocząć na marach?

Sprzeniewierzyłam   się   Tobie,   Tyś   powinien   się   na 

mnie uskarżać. Och, czemuż Ty tego nie czynisz? Wi-

background image

działam, jakeś odjeżdżał, nie mogę się spodziewać uj-
rzeć   Cię   kiedykolwiek   z   powrotem,   a   mimo   to   dysze 
jeszcze. Zdradziłam Cię. Z głębi duszy błagam Cię 
o  przebaczenie.  Bądź  twardy  dla  mnie!  Powiedz,  że 
nie widzisz, aby uczucia moje były dość głębokie. Bądź 
wybredniejszy,   nie   dajże   się   przecież   tak   łatwo   zado-
wolić.   Napisz   mi,   że   wymagasz,   iżbym   z   miłości   ku 
Tobie umarła. Błagam, zaklinam Cię, daj mi tę pomoc, 
abym mogła przyzwyciężyć słabość mej płci i moje wa-
hania rzeczywistym czynem rozpaczy.

Tragiczny   mój   koniec   zmusiłby   Cię   myśleć   o   mnie 

częstokrotnie, wspomnienie o mnie stałoby Ci się dro-
giem a  może  tak  niezwykła  śmierć  poruszyłaby  Twoje 
serce.

Czyż   to   nie   daleko   więcej   warte,   jak   ten   ochłap 

życia, któryś mi pozostawił?

Bądź zdrów! Och jakbym pragnęła, bym Cię nie była 

nigdy ujrzała!

Ale jak silnie i głęboko odczuwam nieszczerość 

w tem pragnieniu! W tym samym momencie, w którym 
Ci   to   piszę,   czuję   jasno,   że  stokroć   razy   wolę   być   nie-
szczęśliwą i Cię kochać, aniżelibym Cię nigdy ujrzeć 
nie miała.

Oddaję   się   pokornie   na   łup   mego   przeznaczenia   bez 

szemrania jego wyrokom, bo Tyś jest, któryś je nie chciał 
na lepsze odmienić.

Bądź zdrów!
Przyrzecz   mi,   że   będziesz   odczuwał   pełne   miłości 

współczucie zemną, jeżeli umrę z tej udręki, i że miłość

background image

moja   bezgraniczna   wypełni   Cię   przesytem   i   odrazą   do 
wszystkiego innego.

Ta pociecha mi starczy; jeśli taką jest wola przezna-

czenia, że mam Cię na zawsze opuścić, nie chciałabym 
Cię pozostawić j a k i e j ś  innej.

Przecież  nie  będziesz  tak  wyszukanie okrutnym,   aby 

chcieć wyzyskać moją rozpacz i zapragnąć dać więcej je-
szcze się kochać i tem się chełpić, żeś posiadł najwię-
kszą miłość, jaka kiedykolwiek na świecie istniała.

Bądź zdrów — raz jeszcze!

Piszę   Ci   zbyt   długie   listy,   wiem   o   tem   dobrze.   Nie 

oszczędzam Cię dostatecznie. Proszę Cię — wybacz mi — 
i   ośmielam   się   tuszyć   nadzieję,   że   okażesz   się   trochę 
względnym dla biednej, obłąkanej istoty, która, jak wiesz, 
nią nie była, zanim Cię kochać poczęła.

Bądź zdrów!
Coś mi mówi, że za często Ci piszę o tem, jak mi 

to całe życie jest nie do zniesienia. Z całego serca dzię-
kuje Ci za rozpacz, w której mnie pogrążyłeś, a niena-
widzę spokoju, w którym żyłam, zaczem Cię poznałam.

Bądź zdrów!

Moja miłość rośnie z każdą chwilą, która ubiega!

Och, jak dużo miałabym Ci jeszcze do powiedzenia!

background image

L I S T   CZWARTY.

Doszłam   do   przekonania,   że   wyrządzam   uczuciom 

mego serca najwyższą zniewagę, jeżeli je kusze, dać Ci 
je poznać, pisząc o nich.

Jakabym   była   szczęśliwa,   gdybyś   ty   własną   pło-

mienną   miłością   mógł   je   odgadnąć   i   w   całym   ogromie 
objąć!

Ale   nie   mogę   się   na   Ciebie   zdać,   i   nie   mogę   się 

powstrzymać,   by   Ci   nie   powiedzieć,   jakkolwiek   daleko 
łagodniej,   aniżeli   czuję,   byś   mnie   tak   nie   męczył,   jak 
mnie   męczysz   tem   zapomnieniem,   które   mnie   do   roz-
paczy   doprowadza,   a   które   jest   hańbą   dla   Ciebie   sa-
mego. W każdym wypadku jest to conajmniej słuszne 
i   sprawiedliwe,   że   musisz   się   z   tem   pogodzić,   by   wy-
słuchać   moich   skarg   na   całe   to   nieszczęście,   które   co-
prawda   przewidziałam,   gdym   zrozumiała,   żeś   silnie   po-
stanowił,  mnie  porzucić.  Wiem  doskonale,  żem   się  my-
liła,   gdym   przypuszczała,   że   sobie   uczciwiej   wobec 
mnie postąpisz, jak to zwykle bywać zwykło.

Wierzyłam, że moja bezgraniczna  miłość musi mnie

background image

wynieść   ponad   wszelką   nieufność,   jakoteż   pozwoli   mi 
dostąpić zasługi, dotrzymania mi większej wiary, jakiej się 
zwykle   nie   znachodzi.   Ale   pragnienie   Twoje,   by   mnie 
zdradzić, przemogło sprawiedliwość, jaką mi jesteś winien 
za wszystko to, com dla Ciebie uczyniła.

A   jednak   przyznać   muszę,   że   nie   mniej   byłabym 

nieszczęśliwą,  gdybyś  mnie tylko  dla tego  kochał, że 
ja Cię kocham. Wszystko chciałabym  zawdzięczać jedynie 
tylko  Twej  własnej  miłości. Ale  jak daleko  mi  do tego, 
jeżeli już sześć miesięcy przeszło, a ja nie otrzymałam 
od Ciebie ani jednego listu.

Całe   to   nieszczęście   przypisuję   zaślepieniu,   z   jakiem 

miłość   moja   pchała   mnie   ku   Tobie.   Mogłamżeż   prze-
widzieć,   że   moja   rozkosz   rychlej   się   skończy,   aniżeli 
miłość   moja?   Mogłamżeż   się   spodziewać,   że   całe   życie 
pozostaniesz   w   Portugalii   i   zaniechasz   nadziei   na   przy-
szłość swoją w kraju Twoim, by się wszystkiemi myślami 
mnie jednej poświęcić?

Dla  udręczenia  mego  nie  znajdzie  się  nigdy ukoje-

nia,   a   wspomnienie   tego   wszystkiego,   com   skosztowała, 
wypełnia   mnie   rozpaczą.   Czyż   rzeczywiście   ma  tęsknota 
moja zczeznąć, a ja Cię nigdy nie ujrzę w moim pokoju 
z całą namiętnością i ogniem, jaki mi okazywałeś ?

Ale   niestety!   Uroiłam   sobie   coś,   a   wiem   aż   nadto 

dobrze, że Twój zachwyt, który mi doszczętnie głowę 
i   serce   zawrócił,   nie   był   czem   innym,   jak   tylko   Twoją 
zabawką,   która   się   skończyć   musiała,   gdy   rozkosz   do 
dna się wyczerpała.

W   tych   szczęśliwych   chwilach   powinnam   była   się 

zdobyć na tę siłę, by przywołać rozsądek mój ku po-

background image

mocy przeciw temu nieszczęsnemu nadmiarowi błogości 
i  zmusić   go   do   przewidzenia   tego,   co   teraz   cierpię. 
Alem na oślep i bez pamięci Ci się oddała, i nie byłam 
w stanie o czemśkolwiek myśleć, coby moją rozkosz zatruć 
i mnie powstrzymać mogło, by się nie upijać całem mojem 
jestestwem płomienistymi dowodami Twojej namiętności.

Zbyt  wielką rozkoszą było dla mnie, czuć  Cię przy 

sobie, aniżeli byłabym zdolna o tem pomyśleć, że pew-
nego   pięknego   poranku   daleko   odemnie   odbiegniesz. 
Wprawdzie   przypominam   sobie,   żem  Ci   kilka   razy  mó-
wiła, iż przez Ciebie stanę się nieszczęśliwą; ale lęk 
mój   szybko   się   rozpraszał,   a   uczuwałam   rozkosz,   go 
tobie   w   ofierze   złożyć   i   całą   się   oddać   ułudzie   Twoich 
oszałamiających i zdradzieckich zapewnień.

Całkiem jasno widzę, coby mogło się stać lekarstwem 

dla   wszystkich   mych   cierpień.   Rozwiałyby   się   w   tej 
samej chwili, w którejbym Cię kochać zaprzestała. Ale 
ja biedne, nieszczęsne dziecko człowiecze, cóżtoby był 
za lek dla mnie!

Och nie! Wolę zaiste więcej jeszcze cierpić, aniżeli 

o Tobie zapomnieć, l czyż to zresztą odemnie zależy? 
Ja,  która   nie   mogę   sobie   wyrzucić,   bym   zapragnęła 
chociaż   jednej   thwili,   w   którejbym   zaprzestała   Cię 
kochać!?

O   ile   więcej   nie   jesteś   Ty   pożałowania   godnym, 

kiedy  zaprawdę   daleko  lepszem jest  cierpieć  tak,  jak  ja 
cierpię,  aniżeli  pławić  się w  bezmyślnych   rozkoszach, 
jakie Ci Twoje kochanki w Francyi dają. Nie zazdroszczę 
Ci Twej obojętności i wzbudzasz we mnie li tylko litość.

A chciałabym wiedzieć, czyś rzeczywiście tak całkiem

background image

o mnie zapomniał.    Tem   jednem   chełpić się mogę, że
jam jest, bez której tylko męty rozkoszy spijać możesz,
i jestem szczęśliwszą od Ciebie,   bo   silniej   dusza moja
gore.

Zrobiono   mnie   od   niedawna   tu   w   Klasztorze   fur-

tyanką.   Wszyscy   ludzie,   którzy   zemną   mówią,   są   prze-
konani,   że   nie   jestem   przy   zdrowych   zmysłach.   Nie 
wiem, co im odpowiadam, a zakonnice musiały chyba 
tak  samo   rozum  stracić  jak  ja,  jeżeli  mi   jakiśkolwiek 
urząd powierzyły.

Och,  jak  ja  zazdroszczę   szczęścia   Manoelowi   i   Fran-

ciszkowi ! Dla czegóż to ja nie mogę być bezustannie 
przy   Tobie,   jak   oni.   Z   pewnością   byłabym   Ci   towa-
rzyszyła i daleko wierniej służyła. Niczego innego w tym 
świecie nie pragnę,  prócz,  by  Cię widzieć.  I  przynaj-
mniej nie zapomnij mnie!

Już   będę   zadowoloną,   jeżeli   mnie   wspominać   bę-

dziesz; ale niestety, nie mogę być pewną, byś to czynił. 
Do   takiej   drobiny   nie   zacieśniałam   koła   mych   pragnień 
wtedy,   gdym   Cię   dzień   w   dzień   widywała;   ale   zdołałeś 
wreszcie mnie pouczyć, że zgadzam się na wszystko to, 
co chcesz.

A jednakże nie żałuję, że Cię 'ubóstwiałam. Rozkoszą 

mi to i słodyczą, żeś mnie uwiódł. Żeś się  tak  okrutnie 
odemnie   oderwał,   może   już   po   całą   wieczność,   nie 
zmniejsza w niczem mojej pałającej miłości.

Chciałabym,   aby  wszyscy ludzie  o  tem  wiedzieli; 

nie robię z tego najmniejszej tajemnicy; jestem zachwy-
cona,   żem   dla   Ciebie   to   wszystko   robiła,   com  zrobiła 
wbrew wszelkiej obyczajności. Cześć moja i religia nie

background image

istnieją w niczem  innem, jak tylko  w tem, by Cię ko-
chać   do   obłędu,   jak   długo   żyję,   odkąd   już   raz   Cię   po-
kochałam.

Nie   mówię   Ci   tego   wszystkiego,   aby   Cię   zmusić, 

byś   mnie   pokochał.   Nie   powinieneś   się   w   niczem   krę-
pować.   Niczego   od   Ciebie   nie   pragnę,   czegobyś   nie 
zrobił   z   własnej   chęci   i   woli   i   odrzucam   wszystkie   do-
wody   Twej   miłości,   którebyś   równie   dobrze   mógł   pow-
strzymać.  Będzie mi to prawdziwą  radością,  jeżeli  będę 
Cię mogła uniewinnić, że mi nic nie piszesz, jeżeli Ci 
to   może   przyjemność   sprawia,   że   nie   potrzebujesz   się 
tem   utrudzać   j   odczuwam   serdeczną   potrzebę,   wszystkie 
Twoje błędy Ci przebaczyć.

Dziś  rano był  tu jeden francuzki  oficer, który miał 

to   zlitowanie   i   mówił   ze   mną   o   Tobie   więcej   niż   trzy 
godziny;   opowiadał   mi,   że   Francya   zawarła   pokój. 
Jeżeli   tak   jest   rzeczywiście,   nie   mógłbyś   przyjechać, 
odwiedzić mnie i mnie zabrać z sobą do Francyi?

Ale   nie   zasługuję   na   to.   Czyń   to,   co   uważasz   za 

dobre.   Moja   miłość   nie   zależy   już   od   tego,   w   jaki 
sposób się ze mną obchodzisz.

Od   czasu,   jakeś   wyjechał,   nie   miałam   ani   jednej 

chwili,   w   którejbym   się   czuła   dobrze,   a   moją   jedyną 
pociechą: powtarzać tysiąc razy dziennie imię Twoje.

Niektóre   z   sióstr   wiedzą,   w  jaki   politowania   godny 

stan mnie wtrąciłeś, i bardzo często mówią zemną o Tobie.

O   ile   mi   możebnem,   pozostaję   w   moim   pokoju,   do 

którego  tak często do mnie przychodziłeś; wiecznie 
i bez przestanku zapatrzoną jestem w Twój obraz,  który 
mi jest droższym, aniżeli życie moje. Jest mi on niejaką

background image

pociechą, ale sprawia mi też tylko udręczenie, jeżeli 
o tem pomyślę, że może Cię już nigdy nie ujrzę.

Jakżeż może się stać to możliwem, że nie miałabym 

Cię   już   nigdy   ujrzeć!   Czyś   mnie   już   rzeczywiście   na 
zawsze porzucił? Myśl ta doprowadza mnie do rozpaczy.

Och   już   nie   zdzierży   tego   Twoja   biedna   Marianna. 

Wpadnie w omdlenie, gdy list ten ukończy.

Bądź zdrów, bądź zdrów!
l  miej zlitowanie nademną!

background image

LIST PIĄTY.

Piszę Waćpanowi po raz ostatni, i  mam nadzieję, że 

różnica tak w wyrażeniu, jak i tytułowaniu osoby Wać-
pana,   da   Mu  do  zrozumienia,   że   udało   Mu  się   wreszcie 
przekonać mnie o tem, że Waćpan już mnie więcej nie 
kocha, a zatem, że i ja przestać muszę, Waćpana kochać.

Przy pierwszej  lepszej  sposobności  prześlę WPanowi 

to, co jeszcze mam w posiadaniu od Niego. Waćpan 
nie  potrzebuje  się  obawiać  że  kiedykolwiek  pozwolę  się 
jeszcze   skusić,   by   Mu   pisać.   Nie   położę   nawet   Jego 
nazwiska   na   przesyłce.   Wszystko   oddałam   do   zała-
twienia Donie Brites; była mi zawsze powiernicą, w rze-
czach   wprawdzie   nieskończenie   różnych   od   tych.   Nie 
chcę   mieć   do   niej   tej   nieufności,   którąbym   miała   dla 
siebie   samej,   gdybym   się   pokusiła   to   sama   zrobić.   Po-
dejmie  ona wszelkie środki ostrożności, tak że mogę być 
całkiem upewnioną, że Waćpan otrzyma portret swój 
i bransoletki, które mi kiedyś darował.

Pragnę atoli, abyś Waćpan wiedział, że już od kilku 

dni uczułam się całkowicie na mocy, by módz podrzeć

background image

i popalić to wszystko, co miało być rękojmią Jego mi-
łości,   a  dla   mnie   tak   drogiem.   Ale   ja   Waćpanowi   oka-
zywałam tyle słabości, że Waćpan naturalnie nigdyby 
nie był w stanie przypuścić, bym mogła być zdolną do 
takiej ostateczności. A wiec chce się rozkoszować cierpie-
niem, jakie mi sprawiła rozłąka z tem wszystkiem, a Wać-
panowi wyrządzić chociażby tą odrobinę przykrości.

To jedno przyznaję ku hańbie nas obojga, że daleko 

silniej uczułam się spętana temi drobnostkami, aniżelibym 
to Waćpanowi  powiedzieć  chciała,  i że zrozumiałam,  iż 
znowu muszę się odwołać do całego  mego  rozumu,  by 
módz   się   oderwać   do   każdego   kawałka,   nawet   wtedy, 
gdym w siebie wmawiała że już nie czułam się więcej 
z   Waćp.   związaną.   Ale   z   pomocą   tylu   doskonałych 
przyczyn rozsądków, można wreszcie osiągnąć wszystko, 
co się chce.

Wszystko   oddałam   Donie   Brites.   Ile   łez   kosztowało 

mnie   to   postanowienie!   Po   tysiącach   zmianach   i   prze-
mianach  uczuć,  o  których   Waćpan  najlżejszego  wyobra-
żenia   mieć   nie   może,   a   z   których   doprawdy   Waćpa-
nowi  sumitować  się nie potrzebuję,  błagałam  ją, by  mi 
nigdy  nic   o   tych   drobnostkach   nie   mówiła,   nigdy  ich 
mnie nie oddawała, nawet gdybym ją miała o to prosić, 
aby raz jeszcze je ujrzyć, a przedewszystkiem, by je WP.
przesłała, bez uprzedniego powiadomienia mnie o tem.

Wtedym   dopiero   właśnie   poznała   nadmiar   mej   mi-

łości,   gdym   wszystkie   siły  wytężyła,   by  się   z niej   wy-
leczyć, a lękam się, że nigdybym się nie była odważyła, 
zrobić   tą   próbę,   gdybym   była   mogła   przewidzieć,   że 
będzie tak trudna i mnie o takie gwałtowne wstrząśnie-

background image

nia   przyprawi.   Jestem   przekonaną,   że   byłabym   daleko 
mniej   cierpiała,   gdybym   Go   dalej   kochała   mimo   Jego 
niewdzięczność,   jak   teraz   kiedy  Go   już  na  zawsze   opu-
szczam. Utrwaliłam się w tej pewności, że miłość moja 
była mi droższą, jak osoba Waćpana i przeżyłam obłędne 
cierpienia,   kiedym   była   zmuszona   ją   zwalczać,   nawet 
wtedy,  gdy niegodne  i obrażające  postępowanie  WP. 
mi   ją   obrzydziło.   Przyrodzona   duma   mej   płci   nie   wy-
starczała   mi,   by   powziąść   jakieśkolwiek   postanowienie 
wobec   WPana.   Och   ja   nieszczęsna!   Znosiłam   Twoja 
wzgardę; poddałabym się nienawiści Jego, odbolałabym 
całą   tą   zazdrość,   jakąby  mi   wyrządziła   skłonność   Wać-
pana   do   jakiejś   innej.   Wtedy   miałabym   przynajmniej 
jakieś silne uczucie, z którymbym się zmagać musiała! 
Ale obojętność Waćpana jest mi nie do zniesienia. Głu-
pie zapewnienie o przyjaźni WP. i śmieszne grzeczno-
stki Jego ostatniego listu zapewniły mnie o tem, żeś WP. 
wszystkie moje listy otrzymał, które do Niego pisałam 
a zarazem, że nie zrobiły najmniejszego wrażenia na Jego 
serce.   A   jednakowoż   je   WP.   czytał!   Niewdzięczniku! 
Jestem jeszcze na tyle bezrozumna, że pogrążam się w roz-
paczy, iż muszę zaprzestać łudzić się, że może nie doszły 
rąk Waćpana i ich Mu nie oddano. Przeklinam szczerość 
Waćp. Czyż Go może o to prosiłam, by mi powiedział 
całą czystą, niekłamaną prawdę? Dla czegoś mi Waćpan 
nie pozwolił żyć dalej w mej miłości? Mógłbyś się prze-
cież tem zadowolić, by mi więcej nie pisać, nie prosiłam, 
byś   mi   oczy   przemocą   otwierał.   Czyż   nie   jestem   dość 
nieszczęśliwą, żem nie mogła WPana zmusić, byś mnie

background image

dalej   okłamywał   i  łudził,   że  już  teraz  nie  mam  żadnego 
uniewinnienia dla Niego?

To   jednakowoż  winien  WP.   wiedzieć,   żem  się   prze-

konała, iż nie jest On wart moich uczuć i że już pozna-
łam wszystkie Jego złe przymioty.

Ale   jeżeli   to   wszystko,   com   dla   Waćpana   zrobiła, 

warte   tego,   by   mieć   pewien   wzgląd   na   to,   o   co   po-
proszę, to błagam Waćpana, by mi nigdy już nie pisał, 
i  był   mi  pomocnym,   bym  Go  mogła  doszczętnie zapo-
mnieć.   Gdybyś   Waćpan   mógł   mi   dać   choćby   najsłabszy 
dowód, że czytanie tego listu ból Mu sprawiło, to mo-
żliwem  staćby się mogło, żebym  mu uwierzyła.   I mo-
żliwe,   że   tego   rodzaju   zwierzenie   i   możebność   takiego 
przypuszczenia mogłoby mnie rozgoryczyć i rozgniewać; 
a   to   wszystko   mogłoby   żar   mojej   namiętności   na   nowo 
roznienić.

A   zatem   poprzestań   Waćpan   troszczyć   się   o   to,   co 

czynię. Z pewnością wywróciłby Waćpan wszystkie moje 
postanowienia, tak, jakeś rozpoczął w zakres ich wkra-
czać.  Nie chcę nic wiedzieć  o tem,  jaki skutek mój  list 
wywrze.   Nie   zakłócaj   WPan   stanu,   w   jaki   się   wprawić 
pragnę! Zdaje mi się że mógłbyś Waćpan być dostate-
cznie zadowolonym z nieszczęścia w jakieś mnie wprawił, 
wszystko jedno, jakiś Waćpan miał zamiar, by mnie w nie-
szczęście   wtrącić.   Nie   obdzieraj   mnie   Waćpan   z   tej 
ostatniej niepewności; mam nadzieję, że z czasem ją 
do czegoś doprowadzę, co da się porównać z spokojem 
mej duszy.

Przyrzekam,   że   nie   będę   Go   nienawidzieć.   Zbyt 

mało ufam silnym uczuciom, by się na to odważyć.

background image

Całkiem   nie   wątpię,   że   tu   w   moim   kraju 

znalazłabym  wierniejszego kochanka, ale któż 
byłby   w   stanie   mnie  zniewolić,   bym   mu   się 
odwzajemniła?   Czyżby   miłość  jakiegoś 
innego mężczyzny mogłaby zdziałać, by na 
mnie   wrażenie   zrobić?   Czyż   nie 
doświadczyłam,   że

 człowiek,   który 

zakosztował   miłości,  nigdy  tego  nie  zapomni, 
który ją jako pierwszy rozbudził do ogromu tej 
namiętności, jaką w stanie jest objąć. A czyż ja 
nie wiem, że wszystkie jego uczucia związane z 
tym bożyszczem, jaki sobie wytworzył, że nigdy 
nie   zdolen   zapomnieć   swych  pierwszych 
wrażeń   i   nigdy  już  z  swych   pierwszych   ran 
się nie wyleczy; że każda nowa miłość, która 
mu chce przyjść z pomocą i wytęża się, by go 
wypełnić i radość mu sprawić, roztacza przed 
nim ułudę wrażliwości, której już odczuć nie 
można;   że   wszystkie   rozkosze,   których 
szuka,   bez   pragnienia,   by   je   znaleść,   nie 
zdadzą się  na   nic   więcej,   jak  tylko,   by  mu 
uprzytomnić, że nic mu nie jest tak drogiem, 
jak   wspomnienie   całego   swego  bólu   i 
udręczenia.

Czemuś   mi   Waćpan   kazał   poznać   całe   tą 

niedosta-teczność i gorzkość umiłowania, które 
wiecznie   trwać   nie  może   i   wszystkie   te 
nieszczęścia,   które   idą   ręka   w   rękę  z 
miłością,   nie   odwzajemnioną   ?   Dlaczegoż 
ślepy   popęd  i   okrutne   przeznaczenie   prawie 
zawsze się nierozerwalnie  łączą,   abyśmy   tym 
w   udzielę   przypadły,   których   pragnienie   za 
jakąś inną goni ?

A   gdybym   nawet   mogła   się   spodziewać 

jakiejś   rozrywki   w   nowym   stosunku   i 
mogłabym   natrafić   na   jakiegoś   szczerego 
człowieka,   któryby   mnie   pokochał,   to 
jednakowoż mam tyle litosnego współczucia z 

background image

samą sobą,

background image

ze   Uczuwałabym   najsroższe   wyrzuty   sumienia,   gdybym 

najnędzniejszego   człowieka   na   tym   świecie,   miała 
wtrącić  w   ten   stan,   w   jaki   Waćpan   mnie   wtrąciłeś.   I 
pomimo,  że   nie   potrzebuję   brać   żadnego   względu  na 
Niego,   nie  mogłabym   się   na   to   zdobyć,   by   się   tak 
srogo na Wac-panie pomścić, nawet wtedy nie, gdyby to 
przez   zmianę   jakiegoś   nieprzewidzianego   wypadku 
odemnie   zależało.   Próbuję   w   tej   chwili   uniewinnić 
Waćpana i rozumiem to bardzo dobrze, że zakonnica nie 
bardzo   się   na   to   nadaje,  by   miłość   wywołać.   Ale 
potem wydaje mi się zaraz, że, gdyby mężczyźni byli 
zdolni   posłuchać   głosu   rozsądku, jaki wybór w miłości 
uczynić należy, to właśnie  przekładaliby   mniszki   ponad 
wszelkie inne kobiety. Bo  nic nie istnieje, coby właśnie 
mniszkom  mogło przeszkadzać,  bezustanie  myśleć  tylko 
o   ich   miłości:   nie   są   rozproszone   przez   te   tysięczne 
rzeczy,   które   wypełniają  i   na   drzazgi   rozczepiają 
życie kobiet, które w świecie  żyją. A wydaje mi się, że 
nie   musi   to   być   zbyt   wielką  przyjemnością,   jeżeli   się 
widzi,   że   te,   które   się   kocha,  zajęte   są   tysiącznemi 
fatałaszkami,   i   trzeba   już   mieć  nadzwyczaj   mało 
delikatności   uczuć,   by   nie   popaść   w   rozpacz,   gdy   się 
słyszy,   jak   o   niczem   innem   nie   mówią,   prócz  o 
towarzystwie,   strojach   i   przechadzkach.   Bezustannie 
jest   się   oddanym   na   łup   zazdrości,   bo   przecież   one   są 
zmuszone, okazywać grzeczność i przystępność i z wszyst-
kimi się zabawiać.

A   któż   może   być   pewnym,   że   nie   odczuwają   pewnej 

przyjemności przy całej tej wolności, a przeciwnie skła-
niają   się   ku  swym   małżonkom   jedynie  tylko   z  ostate-
cznym wstrętem i odrazą! A jaką nieufnością muszą

background image

darzyć   kochanka,   który   nie   każe   się   im 
spowiadać   z   każdej   ich   czynności,   a   na 
ślepo   i   bez   niepokoju   wierzy  w   to,   co   mu 
powiedzą   i   z   największym   zaufaniem   i   naj-
zupełniejszym   spokojem   na   to   patrzy,   gdy 
muszą swe obowiązki małżeńskie spełniać.

Ale   nie   jest   to   mojem   życzeniem,   by 

Waćpanowi   do  rozsądku   przemawiać   i   Go 
przekonać,   że   powinienby  mnie   kochać.   To 
są   nieskończenie   marne   środki,   a   ja  już 
przecież   zużyłam   bezskutecznie   takie,   które 
były   bez   porównania   lepsze.   Wiem   aż   nadto 
dobrze,   jak   nieubłaganym   jest   mój   los,   bym 
się   kusić   miała,   mu   się   sprzeciwić:   przez 
całe moje życie pozostanę nieszczęśliwą.

A   czyż   nie   byłam   już   nią   wtedy,   gdym 

codziennie  Waćpana   widywała?   O   mało   nie 
umierałam   z   leku,   że

 mi   się 

sprzeniewierzysz;   chciałam   Go   widzieć   w 
każdej  chwili   i   porze   dnia,   ale   to   było 
niemożliwem;

 

lękałam

 się 

niebezpieczeństwa,   na   jakie   Waćpan   był 
narażony,  gdy przychodził do klasztoru, żyć 
przestawałam, gdyś  nie był  w obozie; byłam 
zrozpaczona,   że   nie   jestem  piękniejszą   i 
godniejszą   Waćpana;   bolałam   nad   moim 
skromnym stanem; częstokroć zbierał mnie lęk, 
że skłonność, którą Waćpan zdawał  się żywić 
ku   mnie,   mogłaby  Mu   w   jakikolwiek   sposób 
szkodzić;   uroiło   mi   się,   że   nie  dosyć   jeszcze 
Go   kocham;   obawiałam   się   dla   Waćpana 
gniewu   mojej   rodziny;   jednem   słowem, 
przeżywałam  tafcie   same   marne   życie, 
jakiem teraz żyje.

Gdybyś   był   Waćpan   po   swoim   odjeździe   z 

Portugalii   dał  mi   jakiśkolwiek   dowód   swej 
miłości, byłabym była wszystko uczyniła, co jest 
w  mej   mocy,   aby  się  ztąd wydostać.  Byłabym 

background image

się   przebrała,   by   ztąd   uciec   i   Waćpana 
odszukać.

background image

A pomyśl Waćpan tylko, coby się było ze mną stało, 

gdybym była przyjechała do Francyi, a Waćpan się

o mnie nie zatroszczył! W jaki stan rozczarowania i obłę
dnej rozpaczy nie musiałabym była popaść! A jaką bez
graniczną hańbę byłabym sprowadziła na głowę mej ro
dziny,   która   mi   jest tak   drogą   teraz, gdym przestała
Waćpana kochać!

Z listu mego widzi Waćpan, jak już teraz jasno poj-

muje,   jak   łatwo   mogłoby   być   możliwem,   bym   mogła 
wpaść w daleko większe jeszcze nieszczęście, jak to, 
w któreś mnie Waćpan wtrącił.

Przemawiam   do   Waćpana   całkiem   rozsądnie,   przy-

najmniej raz jeden w mojem życiu. Och, jak Waćpan bę-
dzie zachwycony, że tak się opanowałam jak będzie ze 
mnie zadowolony! Ale ja już o tem dowiedzieć się nie 
chcę. Już Waćpana prosiłam, by mi więcej nie pisał

i raz jeszcze Go o to proszę. Czyś Waćpan nigdy, cho
ciażby na   jedną   chwilkę, o   tem nie   pomyślał,   jak się
ze mną obszedł? J  nigdy Mu to na myśl nie przyszło,
że ma wobec mnie daleko większe  zobowiązania, aniżeli
wobec kogokolwiekbądź na całym świecie?

Kochałam   Waćpana,   jak   tylko   w   obłędzie   kochać 

można. Jak ja pogardzałam wszystkiem innem!

Waćpan nie postępował wobec mnie tak, jakby przy-

stało   na   człowieka   czci   i   honoru!   Musiałeś   Waćpan 
mieć   do   mnie   jakiś   przyrodzony   wstręt,   jeśliś   mnie   nie 
zdołał pokochać bezpamiętnie.

Pozwoliłam   się   oszołomić   bardzo   zwykłymi   przy-

miotami. Coś Waćpan właściwie uczynił, coby mnie mo-
gło dla Niego ująć? Coś mi poświęcił? Czyś Waćpan

background image

nie szukał tysiąca innych rozrywek? Czyś może dla mnie 
zaniechał gry i łowów? Azaliś nie był pierwszym,  który 
łączył   się   z   armią,   a   ostatnim   który   wracał?   Czyś   nie 
wystawiał   się   z warjacką  fantazyą   na  niebezpieczeństwa, 
mimo,   żem   Waćpana   błagała,   byś   się   oszczędzał?   Nie 
poczyniłeś Waćpan żadnego kroku, by módz pozostać 
w   Portugalii,   gdzieś   się   cieszył   ogólnym   szacunkiem. 
List   Jego   brata  wystarczył,   byś   udał  się   w  podróż  bez 
jednej  chwili  wahania.  A  czyżem  się  nie  dowiedziała,  że 
podczas   całej   podróży   byłeś   Waćpan   w   jak   najlepszem 
usposobieniu?

Czuję,   że   jestem   zniewoloną,   przyznać   się,   iż   muszę 

Waćpana śmiertelnie nienawidzić. Och, wiem, wiem do-
brze,   żem  sama  to  całe  nieszczęście  na  siebie  sprowa-
dziła. Z zbyt wielką ufnością przyzwyczaiłam Waćpana 
od samego początku do tej wielkiej namiętności, a trzeba 
być fałszywą i chytrą, by kazać się kochać. Trzeba usta-
wicznie chytrze i przebiegle szukać środków, aby wciąż na 
nowo rozpalać kochanka, miłość sama nie spłodzi miłości.

Waćpan   zapragnąłeś,   bym   Go   kochała,   a   jakeś   ten 

zamiar   powziął,   nic   nie   istniało,   coby   Go   powstrzymać 
mogło, aby go nie przeprowadzić. Byłbyś się nawet na 
to   zdobył,   by   mnie   pokochać,   jeżeliby   to   wydawało   się 
koniecznem.   Ale   zbyt   rychło   przekonałeś   się,   że   i   bez 
miłości   dopniesz   swego   celu,   i   wcale   Ci   ona   nie   była 
potrzebną.

Och, co za podły i  nizki postępek!

Czyś   Waćpan   rzeczywiście   myślał,   że   wolno   Mu   tak 

bezkarnie mnie oszukiwać?

Gdyby   kiedykolwiek   jakiś wypadek   miał  Waćpana

background image

tu dotąd zawieruszyć, to mogę Go zapewnić, że oddam 
Go na pastwę zemsty mej rodziny. Żyłam długo, w stanie 
poświęcania się samej siebie i w ubóstwianiu bożyszcza 
—  w   stanie,   który   dreszczem   przerażenia   mnie 
zdejmuje,  a   moje   wyrzuty   sumienia   smagają   mnie   z 
nieubłaganem okrucieństwem. Widzę jak na dłoni, jak 
hańbiące   są  moje   zbrodnie,   któreś   mnie   Waćpan 
popełniać zmuszał a już niestety nie wypełnia mnie ta 
ślepa   namiętność,  która   nie   dozwoliłaby   mi   ujrzeć 
całego   ich   ogromu.  O   kiedyż   nadejdzie   czas,   gdy 
się uczuję wyzwoloną z tych wszystkich męczarni?!

A   mimo   to   wszystko   zdaje  mi   się,   że   nie   życzę 

Mu  coś złego, że nawet mogłabym się pogodzić z tem 
życzeniem,   byś   był   szczęśliwy.   Ale   jakżeż   nim   być 
możesz, jeżeli masz wogóle jakieś serce?

Chciałabym   raz   jeszcze   do   Waćpana   napisać, 

aby  mu udowodnić, że po niejakimś czasie przecież się 
trochę uspokoiłam. Jaką rozkosz mi to sprawi, że będę 
mogła  mu w oczy cisnąć wyrzuty za jego niegodziwe 
zachowanie się wtedy, gdy już mniej mi serce krwawić 
się  będzie;   pokazać   Mu,   że   Nim   pogardzam,   że 
mówię  o  Jego   zdradzie   z   najgłębszą   obojętnością,   że 
zapomniałam   o   wszystkich   mych   rozkoszach   i 
udręczeniach, i że   nigdy   o   Nim   nie   myślę,   prócz 
wtedy, gdy zechcę.

Przyznaję, żeś Waćpan miał wielką przewagę na-

demną i żeś mnie zniewolił, iż Cię aż do obłędu poko-
chałam, ale nie masz się znowu czem tak bardzo py-
sznić.   Byłam   młodą,  łatwowierną,   zamknięto  mnie   tu  w 
klasztorze od dzieciństwa; widziałam wokół siebie tylko 
nieprzyjemnych ludzi; nigdy nie słyszałam tego rodzaju

background image

pochlebstw,   jakiemiś   mnie   Waćpan   bezustannie   zasypy-
wał; zdawało mi się, że Jemu zawdzięczam ten wdzięk 
i  piękność, którąś  we mnie odnajdywał,  i na którą oczy 
moje   otworzyłeś;   słyszałam   o   Waćpanu   li   tylko   rzeczy 
pochlebne, czyniłeś  Waćpan  wszystko,  by tylko  miłość 
we   mnie   rozbudzić.   Ale   teraz   wydobyłam   się   z   tego 
zaczarowanego   koła:   Waćpan   przysłużył   mi   się   ogromną 
pomocą, a szczerze się przyznaję, że potrzebowałam jej 
w najwyższym stopniu. Jeżeli teraz odsyłam listy Waćpana, 
to   te   dwa   ostatnie   któreś   mi   napisał,   chować,   i   w   nich 
rozczytywać się będę bez końca, daleko gorliwiej, aniżeli 
w pierwszych. To będzie moją obroną przed dawną słabo-
ścią. Ale jak drogo mnie one kosztują i jakbym pragnęła, 
abyś był zezwolił, bym Cię nie była przestała kochać.

Wiem   bardzo  dobrze,   że   zbyt   dużo  jeszcze   jestem 

zajęta moimi wyrzutami  i zdradą Waćpana, ale Waćpan 
nie powinien zapomnieć, żem sobie samej ślubowała spo-
kojniejsze   życie   i   albo   je   osięgnę,   albo   też   postanowię 
rozpaczliwy   krok,   o   jakim   się   Waćpan   bez   zbytecznego 
wzruszenia i żalu dowie.

Ale  już  nic   więcej   od  WPana  sobie  nie   życzę.  To 

prosty   obłęd,   że   Mu   to   tak   często   i   tyle   razy   powta-
rzam. A jest koniecznem, bym  wybiła  sobie Waćpana 
z myśli i o Nim zapomniała.

] nawet wierzę w to, że już nigdy do Niego nie 

napiszę.

Czyż  może jestem zaobowiązaną, dawać mu dokładną 

sprawę z tego, jak uczucia moje się zmieniają?