background image

Wprowadzenie kard. Josepha Ratzingera

Prezentacja «Tryptyku rzymskiego» w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej

Prezentacja «Tryptyku rzymskiego» Jana Pawła II odbyła się w czwartek 6 marca o 
godz. 12 w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej w obecności licznych kardynałów, 
arcybiskupów, biskupów i innych osobistości. Przemówienie wprowadzające wygłosił 
kard. Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a Giovanni Reale, profesor 
filozofii na Katolickim Uniwersytecie «Sacro Cuore» w Mediolanie, dokonał 
krytycznoliterackiej analizy utworu. Podczas prezentacji aktor Nando Gazzolo 
odczytał fragmenty «Tryptyku». Dyrektor Biura Prasowego Joaquín Navarro--Valls 
podkreślił wyjątkowy charakter tego wydarzenia, przypominając, że teksty powstały 
zeszłego lata, a krótko przed Bożym Narodzeniem 2002 r. Jan Paweł II przygotował 
ich ostateczną wersję. W tym samym dniu zbiór został zaprezentowany również w 
Krakowie. Wkrótce ukaże się włoskie tłumaczenie «Tryptyku», a następnie także 
wydania angielskie, francuskie, niemieckie, hiszpańskie i portugalskie. Wystąpienia 
prezentujące utwór ukazały jego szczególną wzniosłość i siłę duchową.

Pierwsza część Tryptyku rzymskiego Papieża Jana Pawła II ukazuje rzeczywistość 

stworzenia, jego piękno i dynamikę. Pojawia się w niej obraz lesistych wzgórz, a obok 
jeszcze bardziej wyrazisty obraz wód spływających w dolinę, «srebrzysta kaskada potoku, 
który spada z góry rytmicznie». Przywodzi mi to na myśl słowa napisane przez Karola 
Wojtyłę w 1976 r., kiedy głosił rekolekcje dla Pawła VI i Kurii. Opowiada tam o pewnym 
fizyku, który długo z nim dyskutował i w końcu powiedział: «Z punktu widzenia mojej nauki 
i jej metodologii jestem ateistą». Ale ten sam człowiek napisał później w liście: «Ilekroć 
staję wobec majestatu przyrody, w obliczu gór, czuję, że ON istnieje». Oto dwa odmienne 
sposoby postrzegania przyrody! Co prawda, ta pierwsza część Tryptyku jakby w 
onieśmieleniu zatrzymuje się na progu, Papież nie mówi jeszcze bezpośrednio o Bogu. 
Modli się jednak tak, jak można się modlić do Boga dotąd nie znanego. «Pozwól mi wargi 
umoczyć / w źródlanej wodzie / odczuć świeżość, / ożywczą świeżość». Wypowiada te 
słowa, szukając drogi do źródła, i zostaje mu ona wskazana: «Jeśli chcesz znaleźć źródło, / 
musisz iść do góry, pod prąd». Wcześniej, w pierwszym wersecie rozważania powiedział: 
«Zatoka lasu zstępuje»; las i strumień wskazywały na ruch zstępujący. Teraz jednak w 
poszukiwaniu źródła wspina się pod górę, idzie pod prąd.

Uważam, że to jest właśnie klucz do odczytania następnych dwóch obrazów, one bowiem 

prowadzą nas w tej wspinaczce «pod prąd». Duchowa pielgrzymka, opisana w tym tekście, 
prowadzi do «Początku». Prawdziwym odkryciem, czekającym nas u kresu tej drogi, jest 
to, że «początek» objawia również «koniec». Kto poznał początek, widzi także, dokąd i 
dlaczego zmierza cały ruch istnienia, które jest stawaniem się i właśnie dlatego jest też 
trwaniem: «Wszystko trwa stając się nieustannie». Najważniejszym imieniem źródła 
odkrytego przez pielgrzyma jest Słowo, zgodnie z początkowymi słowami Biblii: «Bóg 
rzekł», które Jan przytacza w swojej Ewangelii, nadając im nowe, niedoścignione 
brzmienie: «Na początku było Słowo». Jednakże słowem naprawdę kluczowym, 
wyrażającym istotę pielgrzymowania w drugim obrazie Tryptyku, nie jest «Słowo», ale 
wizja i widzenie. Słowo ma oblicze. Słowo — źródło — jest wizją. Stworzenie, wszechświat 
bierze początek z wizji. Także człowiek wyłania się z tej wizji. Ten kluczowy termin 
prowadzi zatem medytującego Papieża ku Michałowi Aniołowi, ku freskom w Kaplicy 
Sykstyńskiej, które stały mu się bardzo bliskie. W obrazach świata Michał Anioł dostrzegł 
wizję Boga; patrzył na nie — by tak rzec — stwórczym spojrzeniem Boga i dzięki temu 
spojrzeniu zdołał w swoich śmiałych freskach odtworzyć na ścianach kaplicy wizję 
pierwotną, z której wywodzi się wszelka rzeczywistość. Wydaje się, że u Michała Anioła, 

background image

który pomaga nam odkryć na nowo wizję Boga w obrazach świata, urzeczywistnia się w 
sposób wzorcowy to, co jest przeznaczeniem każdego z nas. O Adamie i Ewie, którzy 
symbolizują istotę ludzką jako taką, mężczyznę i kobietę, Papież mówi: «Oni także stali się 
uczestnikami tego widzenia». Każdy człowiek jest powołany, aby «odzyskiwać to widzenie 
na nowo». Droga wiodąca do źródła pozwala stać się «widzącym»: pozwala od Boga nauczyć 
się widzenia. Dzięki temu widzialny staje się początek i koniec. Dzięki temu człowiek staje 
się sprawiedliwy.

Początek i koniec: prawdopodobnie dla Papieża, który pielgrzymuje ku głębi i ku górze, 

więź między nimi stała się wyraźnie widoczna właśnie w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie Michał 
Anioł pozostawił nam obrazy początku i końca — wizję stworzenia i ogromny fresk 
przedstawiający Sąd Ostateczny. Kontemplacja Sądu Ostatecznego w epilogu drugiej części 
Tryptyku jest może tym, co najbardziej porusza czytelnika. Z wewnętrznej wizji Papieża 
wyłania się ponownie wspomnienie konklawe z sierpnia i października 1978 r. Ponieważ i ja 
tam byłem, wiem dobrze, jak bardzo te obrazy oddziaływały na nas w chwilach 
przełomowych decyzji, jakim były dla nas wyzwaniem; jak budziły w naszych umysłach 
poczucie wielkiej odpowiedzialności. Papież zwraca się do kardynałów, którzy w 
przyszłości, «po mojej śmierci», będą uczestniczyć w konklawe, aby im powiedzieć, że 
winna do nich przemawiać wizja Michała Anioła. Słowo con-clave przywodzi mu na myśl 
klucze, dziedzictwo kluczy pozostawione przez Piotra. Złożyć te klucze we właściwych 
rękach: na tym polega ogromna odpowiedzialność w takich chwilach. Przypominają się tu 
słowa Jezusa, Jego «biada» skierowane do uczonych w Piśmie: «wzięliście klucze poznania» 
(Łk 11, 52). Nie należy zabierać klucza, ale trzeba go użyć do otwarcia drzwi, aby można 
było przez nie przejść: do tego wzywa Michał Anioł.

Powróćmy jednak do tego, co stanowi rzeczywiste centrum drugiej części Tryptyku, czyli 

do «początku». Cóż takiego widzi tam człowiek? Dzieło Michała Anioła ukazuje Stwórcę 
«pod postacią ludzką»: prawda o człowieku uczynionym na obraz i podobieństwo Boże 
zostaje tu odwrócona w taki sposób, aby można z niej było wyprowadzić człowieczeństwo 
Boga, które z kolei pozwala przedstawić wizerunek Stwórcy. Niemniej perspektywa, którą 
otwiera przed nami Chrystus, prowadzi znacznie dalej i ukazuje — wychodząc od Stwórcy, 
od początku — kim jest w rzeczywistości człowiek. Stwórca — początek — nie jest jedynie 
«wszechmocnym Starcem», jak mogłoby wynikać z malowidła Michała Anioła. Jest 
natomiast «Komunią Osób..., wzajemnym obdarowywaniem...» Podczas gdy początkowo 
patrzyliśmy na Boga z perspektywy człowieka, teraz uczymy się patrzeć na człowieka z 
perspektywy Boga: dawanie siebie — oto do czego przeznaczony jest człowiek. Jeśli zdoła 
odnaleźć drogę, by to osiągnąć, odzwierciedla istotę tego, czym jest Bóg, i tym samym 
ujawnia więź między początkiem i końcem.

Ogromna rozpiętość tej wizji, stanowiącej istotną treść Tryptyku rzymskiego, ujawnia się 

wyraźnie w trzeciej części, gdzie mowa jest o wejściu Abrahama i Izaaka na wzgórze Moria, 
górę ofiary, bezinteresownego daru z siebie. To wejście na górę stanowi ostatni i 
decydujący etap wędrówki Abrahama, rozpoczętej w chwili, gdy opuścił on swoją ojczyznę, 
Ur chaldejskie. Jest to zasadniczy etap wspinaczki na szczyt, wędrówki pod prąd, w 
kierunku źródła, które jest również celem. W niezgłębionym dialogu między ojcem i synem, 
na który składa się niewiele słów oraz wspólne dźwiganie — w milczeniu — tajemnicy tych 
słów, odzwierciedlone są wszystkie pytania dziejów, ich cierpienia, ich lęki i nadzieje. 
Ostatecznie staje się jasne, że ten dialog między ojcem a synem, między Abrahamem a 
Izaakiem, jest dialogiem toczącym się w samym Bogu, dialogiem między przedwiecznym 
Ojcem a Jego Synem — Słowem, oraz że ten odwieczny dialog jest zarazem odpowiedzią na 
nasz niedokończony ludzki dialog. Na końcu bowiem następuje wybawienie Izaaka — 
pojawia się baranek, tajemniczy znak Syna, który staje się Barankiem i żertwą ofiarną, 
objawiając nam w ten sposób prawdziwe oblicze Boga: tego Boga, który ofiarowuje nam 
samego siebie, który jest wyłącznie darem i miłością, aż do skrajności, aż do końca (por. J 

background image

13, 1). Tak więc właśnie w tym niezwykle konkretnym wydarzeniu historycznym, które 
zdaje się oddalać nas zupełnie od wielkich wizji stworzenia z pierwszej części Tryptyku, 
ukazuje się wyraźnie początek i koniec wszystkiego, więź między zstępowaniem i 
wchodzeniem pod górę, między źródłem, wędrowaniem i celem: rozpoznawalny staje się 
tutaj Bóg, który ofiarowuje samego siebie, który jest zarazem początkiem, drogą i celem. 
Tego Boga można dostrzec poprzez stworzenie i historię. To On szuka nas przez nasze 
cierpienia i pytania. Ukazuje nam, co znaczy być człowiekiem: znaczy dawać samego siebie 
w miłości, przez co stajemy się podobni do Boga. Poprzez wejście Syna na górę ofiarną 
objawiona zostaje «tajemnica ukryta od założenia świata». Miłość obdarowująca jest 
tajemnicą początku, a więc także my — miłując — rozumiemy orędzie stworzenia, 
odnajdujemy drogę

JAN PAWEŁ II   -  TRYPTYK 
RZYMSKI (MEDYTACJE)

I
STRUMIEŃ
Ruah
Duch Boży unosił się nad wodami...

 1. Zdumienie

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków
ten rytm objawia mi Ciebie,
Przedwieczne Słowo.
Jakże przedziwne jest Twoje milczenie
we wszystkim, czym zewsząd przemawia
stworzony świat... 
co razem z zatoką lasu
zstępuje w dół każdym zboczem... 
to wszystko, co z sobą unosi
srebrzysta kaskada potoku,
który spada z góry rytmicznie
niesiony swym własnym prądem... 
—  niesiony dokąd?

Co mi mówisz górski strumieniu?
w którym miejscu ze mną się spotykasz?
ze mną, który także przemijam —  
podobnie jak ty... 
Czy podobnie jak ty?
(Pozwól mi się tutaj zatrzymać — 
pozwól mi się zatrzymać na progu,

background image

oto jedno z tych najprostszych zdumień.)
Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku
—  lecz zdumiewa się człowiek!
Próg, który świat w nim przekracza,
jest progiem zdumienia.
(Kiedyś temu właśnie zdumieniu nadano imię «Adam».)

Był samotny z tym swoim zdumieniem 
pośród istot, które się nie zdumiewały
—  wystarczyło im istnieć i przemijać.
Człowiek przemijał wraz z nimi
na fali zdumień.
Zdumiewając się, wciąż się wyłaniał
z tej fali, która go unosiła,
jakby mówiąc wszystkiemu wokoło:
«zatrzymaj się! —  masz we mnie przystań»
«we mnie jest miejsce spotkania
z Przedwiecznym Słowem» — 
«zatrzymaj się, to przemijanie ma sens»
«ma sens...  ma sens...  ma sens!»

 2. Źródło

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków... 
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —  
Gdzie jesteś, źródło?...  Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza... 
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza —  dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)
Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.
II
MEDYTACJE NAD «KSIĘGĄ RODZAJU» NA PROGU KAPLICY 
SYKSTYŃSKIEJ

1. Pierwszy Widzący

«W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy» —

mówi Paweł na ateńskim Areopagu —

Kim jest On?

background image

Jest jak gdyby niewysłowiona przestrzeń, która wszystko

ogarnia —  

On jest Stwórcą:
Ogarnia wszystko powołując do istnienia z nicości

nie tylko na początku, ale wciąż.

  Wszystko trwa stając się nieustannie —  
  «Na początku było Słowo i wszystko przez Nie się stało».
Tajemnica początku rodzi się wraz ze Słowem, wyłania się

ze Słowa.

Słowo —  odwieczne widzenie i odwieczne wypowiedzenie.
Ten, który stwarzał, widział —  widział, «że było dobre»,
widział widzeniem różnym od naszego,
On —  pierwszy Widzący —  
Widział, odnajdywał we wszystkim jakiś ślad swej Istoty,

swej pełni —

Widział: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos Eius — 
Nagie i przejrzyste — 
Prawdziwe, dobre i piękne —  
Widział widzeniem jakże innym niż nasze.
Odwieczne widzenie i odwieczne wypowiedzenie: 
«Na początku było Słowo i wszystko przez Nie się stało»,
wszystko, w czym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy —  
Słowo, przedziwne Słowo —  Słowo przedwieczne, jak gdyby
próg niewidzialny
wszystkiego co zaistniało, istnieje i istnieć będzie.
Jakby Słowo było progiem.

Próg Słowa, w którym wszystko było na sposób niewidzialny,
odwieczny i boski —  za tym progiem zaczynają się dzieje!

Stoję przy wejściu do Sykstyny — 
Może to wszystko łatwiej było wypowiedzieć językiem

«Księgi Rodzaju» — 

Ale Księga czeka na obraz. —  I słusznie. Czekała na swego

Michała Anioła.

Przecież ten, który stwarzał, «widział» —  widział,

że «było dobre».

«Widział», a więc Księga czekała na owoc «widzenia».
O ty, człowieku, który także widzisz, przyjdź — 
Przyzywam was wszystkich «widzących» wszechczasów.
Przyzywam ciebie, Michale Aniele!

Jest w Watykanie kaplica, która czeka na owoc twego widzenia!
Widzenie czekało na obraz.
Odkąd Słowo stało się ciałem, widzenie wciąż czeka.

Stajemy na progu Księgi.

Jest to Księga Rodzaju —  Genesis.
Tu, w tej kaplicy, wypisał ją Michał Anioł
nie słowem, ale bogactwem 

background image

spiętrzonych kolorów.

Wchodzimy, żeby odczytywać,
od zdziwienia idąc ku zdziwieniu.

Tak więc to tu —  patrzymy i rozpoznajemy
Początek, który wyłonił się z niebytu
posłuszny stwórczemu Słowu;
Tutaj przemawia z tych ścian.
A chyba potężniej jeszcze przemawia Kres.
Tak, potężniej jeszcze przemawia Sąd.
Sąd, ostateczny Sąd.
Oto droga, którą wszyscy przechodzimy — 
każdy z nas.

2. Obraz i podobieństwo

«Uczynił Bóg człowieka na swój obraz i podobieństwo,
mężczyzną i niewiastą stworzył ich —  
i widział Bóg, że było bardzo dobre,
oboje zaś byli nadzy i nie doznawali wstydu».
Czy to możliwe?
Współczesnych o to nie pytaj, lecz pytaj Michała Anioła,
(a może także współczesnych!?).
Pytaj Sykstyny.
Jak wiele tu powiedziane na tych ścianach!

Początek jest niewidzialny. Tu wszystko na to wskazuje.
Cała ta bujna widzialność, jaką ludzki geniusz wyzwolił.
I kres także jest niewidzialny. 
Choć tu spada na twój wzrok wędrowcze
wizja ostatecznego Sądu.
Jak uczynić widzialnym, jak przeniknąć poza granice

dobra i zła?

Początek i kres, niewidzialne, przenikają do nas z tych ścian!

On
«W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy».
Czy On jest tylko przestrzenią bytowania bytujących?

Jest Stwórcą.
Ogarnia wszystko stwarzając i podtrzymując w istnieniu — 
Sprawia podobieństwo.
Gdy Paweł apostoł przemawia na Areopagu
wyraża się w jego słowach cała tradycja Przymierza.
Dzień każdy kończył się tam słowami:
«I widział Bóg, że było dobre».

Widział, odnajdywał ślad swojej Istoty — 
Znajdował swój odblask we wszystkim co widzialne.
Przedwieczne Słowo jest jak gdyby progiem,

background image

za którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.

Człowiek (Ja)
Dlaczego o tym właśnie jedynym dniu powiedziano:
«Widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre»?
Czy temu nie przeczą dzieje?
Choćby nasz wiek dwudziesty! I nie tylko dwudziesty!
A jednak żaden wiek nie może przesłonić prawdy
o obrazie i podobieństwie.

Michał Anioł
Z tą prawdą kiedyś zamknął się w Watykanie,
aby wyjść stamtąd, pozostawiając Kaplicę Sykstyńską.
«Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył,
mężczyzną i niewiastą stworzył ich.
Chociaż oboje byli nadzy,
nie doznawali wobec siebie wstydu»!
I widział Stwórca, że było bardzo dobre.
Czyż nie On właśnie widzi wszystko w całej prawdzie?
Omnia nuda et aperta ante oculos Eius — 

Oni
Oni także u progu dziejów
widzą siebie w całej prawdzie:
byli oboje nadzy... 
Oni także stali się uczestnikami tego widzenia,
które przeniósł na nich Stwórca.
Czyż nie chcą nimi pozostać?
Czyż nie chcą odzyskiwać tego widzenia na nowo?
Czyż nie chcą dla siebie być prawdziwi i przejrzyści —  
jak są dla Niego?
Jeśli jest tak, śpiewają hymn dziękczynny,
jakieś Magnificat ludzkiej głębi
i wtedy jakże głęboko czują,
że właśnie «W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy» —

Właśnie w Nim!

To On pozwala im uczestniczyć w tym pięknie,

jakie w nich tchnął!

To On otwiera im oczy.
Kiedyś Michał Anioł wychodząc z Watykanu
pozostawił polichromię, której kluczem jest «obraz

i podobieństwo».

Wedle tego klucza niewidzialne wyraża się w widzialnym.
Prasakrament.

 3. Prasakrament

Kimże jest On? Niewypowiedziany. Samoistne Istnienie. 

Jedyny. Stwórca wszystkiego.

Zarazem Komunia Osób.

background image

W tej Komunii wzajemne obdarowywanie pełnią prawdy,

dobra i piękna.

Nade wszystko jednak —  niewypowiedziany.
A przecież powiedział nam o Sobie.

Powiedział także, stwarzając człowieka na swój obraz 

i podobieństwo.

W polichromii sykstyńskiej Stwórca ma ludzką postać.
Jest Wszechmocnym Starcem — Człowiekiem podobnym

do stwarzanego Adama.

A oni?
«Mężczyzną i niewiastą stworzył ich».
Został im przez Boga zadany dar.
Wzięli w siebie —  na ludzką miarę —  to wzajemne obdarowanie,
które jest w Nim.
Oboje nadzy... 
Nie odczuwali wstydu, jak długo trwał dar — 
Wstyd przyjdzie wraz z grzechem,
a teraz trwa uniesienie. Żyją świadomi daru,
choć może nawet nie umieją tego nazwać.
Ale tym żyją. Są czyści.
Casta placent superis; pura cum veste venite,
et manibus puris sumite fontis aquam — 
słowa te czytałem codziennie przez osiem lat,
wchodząc w bramę wadowickiego gimnazjum.

Prasakrament —  samo bycie widzialnym znakiem

odwiecznej Miłości.

A kiedy będą się stawać «jednym ciałem»
—  przedziwne zjednoczenie — 
za jego horyzontem odsłania się
ojcostwo i macierzyństwo.
—  Sięgają wówczas do źródeł życia, które są w nich.
—  Sięgają do Początku.
—  Adam poznał swoją żonę
a ona poczęła i porodziła.
Wiedzą, że przeszli próg największej odpowiedzialności!

 Spełnienie —  Apocalypsis

Kres jest tak niewidzialny, jak początek.
Wszechświat wyłonił się ze Słowa i do Słowa też powraca.
W samym centrum Sykstyny artysta ten niewidzialny

kres wyraził

w widzialnym dramacie Sądu — 
I ten niewidzialny kres stał się widzialny jakby szczyt

przejrzystości:

omnia nuda et aperta ante oculos Eius!
Słowa zapisane u Mateusza, tutaj zamienione w malarską wizję:

background image

«Pójdźcie błogosławieni...  idźcie przeklęci»... 
I tak przechodzą pokolenia — 
Nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi,

z której zostali wzięci.

«Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz».
To co było kształtne w bezkształtne.
To co było żywe —  oto teraz martwe.
To co było piękne —  oto teraz brzydota spustoszenia.
A przecież nie cały umieram,
to co we mnie niezniszczalne trwa!

4. Sąd

W Kaplicy Sykstyńskiej artysta umieścił Sąd.
W tym wnętrzu Sąd dominuje nad wszystkim.
Oto kres niewidzialny stał się tutaj przejmująco widzialny.
Kres i zarazem szczyt przejrzystości —  
Taka jest droga pokoleń.

Non omnis moriar —  
To co we mnie niezniszczalne,
teraz staje twarzą w twarz z Tym, który Jest!
Tak zaludniła się ściana centralna sykstyńskiej polichromii.
Pamiętasz, Adamie? On na początku ciebie pytał «gdzie jesteś?»
A ty odrzekłeś: «Ukryłem się przed Tobą, bo jestem nagi».
«Któż ci powiedział, że jesteś nagi?»... 
«Niewiasta, którą mi dałeś» podała mi owoc... 

Ci wszyscy, którzy zaludniają ścianę centralną sykstyńskiej

polichromii,

niosą w sobie dziedzictwo twojej wówczas odpowiedzi!
Tego pytania i tej odpowiedzi!
Taki jest kres waszej drogi.

Posłowie

I tu właśnie u stóp tej przedziwnej sykstyńskiej polichromii
zbierają się kardynałowie —  
wspólnota odpowiedzialna za dziedzictwo kluczy Królestwa.
Przychodzi właśnie tu.
I Michał Anioł znów ogarnia ich widzeniem.
«W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy»... 

Kim jest On?
Oto dłoń stwarzająca Wszechmogącego Starca skierowana

w stronę Adama... 

Na początku Bóg stworzył... 
On wszystko widzący... 

Sykstyńska polichromia przemówi wówczas Słowem Pana:
Tu es Petrus —  usłyszał Szymon syn Jony.

background image

«Tobie dam klucze Królestwa».
Ludzie, którym troskę o dziedzictwo kluczy powierzono,
zbierają się tutaj, pozwalają się ogarnąć sykstyńskiej

polichromii,

wizji, którą Michał Anioł pozostawił — 
Tak było w sierpniu, a potem w październiku pamiętnego

roku dwóch konklawe,

i tak będzie znów, gdy zajdzie potrzeba,
po mojej śmierci.
Trzeba, by przemawiała do nich wizja Michała Anioła.
«Con-clave»: wspólna troska o dziedzictwo kluczy, 

kluczy Królestwa. 

Oto widzą siebie pomiędzy Początkiem i Kresem,
pomiędzy Dniem Stworzenia i Dniem Sądu... 
Postanowiono człowiekowi raz umrzeć, a potem Sąd!

Ostateczna przejrzystość i światło.
Przejrzystość dziejów — 
Przejrzystość sumień — 
Potrzeba, aby w czasie konklawe Michał Anioł uświadomił ludziom —
Nie zapominajcie: Omnia nuda et aperta sunt ante oculos Eius.
Ty, który wszystko przenikasz —  wskaż!
On wskaże... 

III 
WZGÓRZE W KRAINIE MORIA

1. Ur w ziemi chaldejskiej 

Był taki czas, kiedy ludzie
nie przestawali wędrować.
Otoczeni stadami szli tam, gdzie ich wołał urodzaj:
tam, gdzie ziemia jak żyzna matka
zdolna była wykarmić zwierzęta,
tam i człowiek rozbijał namioty,
zaczynał mieszkać.

Dlaczego my dziś szukamy
tego miejsca w ziemi chaldejskiej,
skąd wyruszył Abram syn Teracha
z gromadą podobnych sobie koczowników?
Myślał może: dlaczego mam stąd odchodzić?
Dlaczego mam opuszczać Ur w ziemi chaldejskiej? 
Czy tak myślał? Czy odczuwał smutek rozstania?
Czy oglądał się wstecz?
Nie wiemy. Wiemy tylko, że słyszał Głos,
który mówił do niego: Wyjdź!
Abram postanowił iść za Głosem.

Głos mówił: Będziesz ojcem wielu narodów,

background image

potomstwo twoje będzie tak liczne, jak piasek

na brzegu morskim.

Jakżeż spełni się ta obietnica —  myślał Abram,
gdy natura odmówiła mi daru ojcostwa?
Małżonka, którą umiłowałem od dni mej młodości,
nie dała mi syna. Cierpimy nad tym oboje.
Głos jednak mówił: Będziesz ojcem. Będziesz ojcem

wielu narodów.

Potomstwo twe będzie tak liczne, jak piasek

na brzegu morskim.

2. Tres vidit et unum adoravit

Kto mógł tak przywoływać przyszłość
daleką i bliską?

Kim jest Ten Bez-Imienny,
który zechciał objawić się w głosie?
Który mówił tak do Abrama,
jak mówi Człowiek do człowieka?

Był Inny. Niepodobny do wszystkiego,
co mógł pomyśleć o Nim człowiek.
Mówił —  więc oczekiwał odpowiedzi... 

Raz przyszedł do Abrama w gościnę.
Było Przybyszów Trzech, których przyjmował
z wielką czcią.
Abram zaś wiedział, że to On,
On jeden.
Rozpoznał Głos. Rozpoznał obietnicę.
W rok później cieszyli się oboje z Sarą
narodzinami syna,
chociaż byli już w latach podeszli.

Syn —  to znaczy: ojcostwo i macierzyństwo.
Będziesz ojcem, Abramie, będziesz ojcem wielu ludów.
Odtąd już imię twoje będzie «Abraham».
W tym imieniu będę ci błogosławił.
W tym imieniu rozmnożę twe potomstwo
aż po najdalsze krańce ziemi.
Imię to będzie znaczyło: «Ten, który uwierzył wbrew nadziei».

Wkoło ludzie i ludy sami sobie tworzyli bogów
(tak Egipt, tak Hellada, tak Rzym).

On, Abraham, uwierzył Temu, który Jest,
z Kim rozmawiał, kiedy szedł za Głosem,
przed Kim otwierał drzwi swego namiotu,
w gościnę Jego zapraszał,
z Nim obcował.

background image

My dzisiaj właśnie do tych miejsc powracamy,
tędy bowiem przyszedł kiedyś Bóg do Abrahama.
Do Abrahama, który uwierzył, przyszedł Bóg.

Gdy ludy i ludzie sami sobie tworzyli bogów,
przyszedł Ten, który Jest.
Wszedł w dzieje człowieka
i odsłonił mu Tajemnicę zakrytą 
od założenia świata.

3. Rozmowa ojca z synem w krainie Moria

Tak szli i rozmawiali już trzeci dzień:
Oto wzgórze, na którym mam złożyć Bogu ofiarę —  
mówił ojciec. Syn milczał, nie śmiał pytać:
Gdzie jest żertwa? mamy ogień i drwa i nóż ofiarny,
lecz gdzie żertwa?
Bóg sam sobie tę żertwę upatrzy —  
tak powiedział, nie śmiał głośno
wypowiedzieć tych słów: żertwą, mój synu, będziesz ty — 
więc milczał.

Tym milczeniem znów się zapadał w głuchy ostęp.
Słyszał Głos, który go prowadził.
Teraz Głos umilkł.
Został sam ze swym imieniem
Abraham: Ten, który uwierzył wbrew nadziei.
Za chwilę zbuduje stos ofiarny,
rozpali ogień, zwiąże ręce Izaaka —  
i wówczas —  co? zapłonie stos... 
Widzi siebie już ojcem martwego syna,
którego Głos mu dał, a teraz mu odbiera?

O Abrahamie, który wstępujesz na to wzgórze w krainie Moria,
jest taka granica ojcostwa, taki próg, którego ty nie przekroczysz.

Inny Ojciec przyjmie tu ofiarę swego Syna.
Nie lękaj się, Abrahamie, idź dalej przed siebie
i czyń, co masz czynić.
Ty będziesz ojcem wielu narodów,
czyń, co masz czynić, do końca.

On sam powstrzyma twą rękę,
gdy będzie gotowa zadać ów ofiarniczy cios... 
On sam nie dopuści, aby spełniła twa ręka
to, co już spełniło się w sercu.
Tak —  zawiśnie w powietrzu twa ręka.
On sam ją wstrzyma.
I odtąd wzgórze w krainie Moria stanie się oczekiwaniem — 
na nim bowiem ma się spełnić tajemnica.

background image

4. Bóg przymierza

O Abrahamie —  Ten, który wszedł w dzieje człowieka,
pragnie tylko przez ciebie odsłonić tę tajemnicę 

zakrytą od założenia świata,

tajemnicę dawniejszą niż świat!

Jeśli dziś wędrujemy do tych miejsc,
z których kiedyś wyruszył Abraham,
gdzie usłyszał Głos, gdzie spełniła się obietnica,
to dlatego,
by stanąć na progu —  
by dotrzeć do początku Przymierza.

Bo Bóg Abrahamowi objawił,
czym jest dla ojca ofiara własnego syna —  śmierć ofiarna.
O Abrahamie —  tak bowiem Bóg umiłował świat,
że Syna swojego dał, aby każdy, kto w Niego uwierzył,
miał żywot wieczny.
—  Zatrzymaj się — 
Ja noszę w sobie twe imię,
to imię jest znakiem Przymierza,
które zawarło z tobą Słowo Przedwieczne
zanim stworzony był świat.

Zapamiętaj to miejsce, kiedy stąd odejdziesz,
ono będzie oczekiwać na swój dzień — 

Komentarz krytycznoliteracki prof. Giovanniego Realego

Prezentacja «Tryptyku rzymskiego» w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej

Tryptyk rzymski Karola Wojtyły to piękny i wzruszający tekst poetycki, jednak jego 
lektura i zrozumienie nie są łatwe, jeżeli wcześniej nie przyswoimy sobie «przed-
sądów» (pre-nozioni) i «przed-rozumienia» (pre-conoscenza) — by posłużyć się 
wyrażeniami filozofii hermeneutycznej — które pozwolą nam wejść we właściwe 
«koło hermeneutyczne», umożliwiające zrozumienie specyficznego pierwiastka, jaki 
wyróżnia to dzieło. 
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na podwójne korzenie utworu: «polskie» i 
«rzymskie», pierwsze związane z typowo słowiańskim sposobem wyrażania myśli, 
drugie — z przesłaniem chrześcijańskim, a zatem pierwiastek «poetycki» i 
«teologiczny». Są to dwa głosy, harmonijnie ze sobą połączone. 
W liście z okazji wydania w tłumaczeniu włoskim wszystkich dzieł literackich Karola 
Wojtyły (Tutte le opere letterarie, Bompiani, 2001), Papież napisał: «W tę wiekową 
'symfonię' wniosły swój wkład także historia i język Narodu, którego jestem synem. 

background image

Dziękuję Panu, że dał mi zaszczyt i radość uczestniczenia w tym kulturowym i 
duchowym przedsięwzięciu: najpierw z młodzieńczą pasją, później, w miarę upływu 
lat, z postawą stopniowo wzbogacaną przez kontakt z innymi kulturami, a przede 
wszystkim przez zgłębianie niezmierzonego dziedzictwa kulturowego Kościoła. I tak 
mój głos pozostał, owszem, polski, lecz zarazem stał się europejski, zgodnie z 
podwójną tradycją, wschodnią i zachodnią». 
W Przedmowie do zbioru Słowa na pustyni (Antologia współczesnej poezji 
kapłańskiej, Londyn 1971) Karol Wojtyła pisał: «Kapłaństwo jest sakramentem i 
powołaniem. Twórczość poetycka jest funkcją talentu — ale talenty również stanowią 
o powołaniu». A w jednym z przemówień do młodzieży w 1979 r. uściślał: 
«Inspiracja chrześcijańska nie przestaje być głównym źródłem twórczości artystów 
polskich. Poezja polska płynie zawsze szerokim strumieniem natchnień, które mają 
swe źródło w Ewangelii». 
Po drugie, trzeba pamiętać o tym, że główny temat utworów Wojtyły- -poety zbiega 
się dokładnie z głównym tematem zainteresowań Wojtyły-filozofa i Wojtyły-teologa. 
Jest to nie tylko i nie tyle postrzeganie człowieka w jego wymiarze ziemskim i 
doczesnym, lecz także i przede wszystkim uwzględnianie jego metafizycznego 
pochodzenia i jego przeznaczenia eschatologicznego, wraz z wynikającą z tego 
złożoną i skomplikowaną dynamiką. 
W związku z tym, co zostało powiedziane, wyłania się zasadniczy problem natury 
estetycznej: czy jest możliwe tworzenie dzieł poetyckich w oparciu o pojęcia 
filozoficzne i teologiczne? 
Odpowiedź na tę kwestię ma podstawowe znaczenie dla dogłębnego zrozumienia i 
docenienia Tryptyku rzymskiego Jana Pawła II. 
We Włoszech przez długi czas wykluczano tę możliwość. Jak wiadomo, tego zdania 
był Benedetto Croce i jego zwolennicy. Croce odmawiał wartości poetyckiej 
Narzeczonym Manzoniego, w szczególności zaś nie uznawał głębokiego podłoża 
teologicznego tej powieści. Ponadto w Boskiej komedii Dantego rozgraniczał części, 
które uważał za prawdziwie «poetyckie», od tych, które oceniał jako «filozoficzne» i 
«teologiczne», a zatem niepoetyckie. 
Od jakiegoś czasu koncepcje estetyczne Crocego w dużej mierze uznawane są za 
przestarzałe, razem z założeniami jego filozofii neoidealistycznej, jednak pogląd, że 
poezja nie przystaje do filozofii i teologii, podtrzymywany był przez innych autorów 
rozmaitej formacji kulturalnej i w odniesieniu do niektórych aspektów nadal 
pozostaje dość rozpowszechniony.
W rzeczywistości jest to opinia w znacznym stopniu nieuzasadniona, a zatem błędna. 
Paul Valéry, na przykład, utrzymywał (w Athenaeum, z 23 lipca 1920 r.), że poezja i 
filozofia nie mogą iść w parze, jako że zakładają «kondycję i nastawienie ducha nie 
dające się ze sobą pogodzić»; filozofia tworzy pojęcia, czyli koncepcje, podczas gdy 
poeta wyraża stany ducha, szukając dla nich doskonałej formy wyrazu. 
Wielki poeta i myśliciel T. S. Eliot, podejmując te tezy Valéry'ego i konfrontując je z 
poezją Dantego, obala je w sposób absolutny. A to, co mówi on na temat poezji 
Dantego, stosuje się także do poezji Wojtyły. «Bez wątpienia — pisze — wysiłek 
filozofa, człowieka zajmującego się czystymi ideami, i wysiłek poety, który może 
polegać na wyrażaniu owych idei, nie mogą być podejmowane jednocześnie. To 
jednak nie oznacza twierdzenia, jakoby obrazowa wyobraźnia poetycka nie mogła 
być w pewnym sensie filozoficzna. Poeta może posługiwać się pojęciami 
filozoficznymi nie jako materiałem do dyskusji, lecz jako materiałem obrazowym» 
(Opere 1904-1930, ed. Bompiani, p. 419). I dalej: «Wyobraźnia Dantego jest 
wyobraźnią wizjonerską» (ivi, p. 832). 
Krótko mówiąc, filozof jako twórca pojęć jest «myślicielem», poeta natomiast, jako 

background image

twórca obrazów, jest «wizjonerem». I właśnie jako «wizjoner» poeta może «widzieć» 
i wyrażać za pomocą «obrazów» to, co filozof i teolog wyrażają za pomocą «pojęć». 
To co powiedzieliśmy, ujawnia i pozwala nam zrozumieć symboliczny klucz do 
poetyki Karola Wojtyły. Skądinąd on sam w drugiej części Tryptyku rzymskiego, 
zatytułowanej Medytacje nad «Księgą Rodzaju» na progu Kaplicy Sykstyńskiej, 
potwierdza to w zaskakujący sposób. Dziesiątki razy powracają lawinowo słowa 
«widzenie», «widzieć», «obraz». Utwór ten zawiera niezwykłą ekspresję poety jako 
«wizjonera», doprowadzoną wręcz na najwyższy poziom. 
Jest to — można by powiedzieć — «wizja do drugiej potęgi». Księga Rodzaju — 
mówi Wojtyła — czekała, by jakiś wielki malarz przedstawił ją za pomocą obrazu; a 
Medytacje nad «Księgą Rodzaju» Wojtyły są wizją poetycką zainspirowaną wizją 
malarską przedstawioną przez Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej. 
Co więcej, można by mówić nawet o «wizji poetyckiej do trzeciej potęgi» — z 
następujących względów: Boski Logos jest pierwotnym objawieniem, a zatem 
«absolutnym widzeniem» Tajemnicy. Wojtyła pisze:
«Słowo — odwieczne widzenie
i odwieczne wypowiedzenie.
Ten, który stwarzał, widział —
widział, 'że było dobre',
widział widzeniem różnym
od naszego,
On —  pierwszy Widzący —  
Widział, odnajdywał we wszystkim
jakiś ślad swej Istoty,
swej pełni —
Widział (...)».
A nieco dalej dodaje: 
«Stoję przy wejściu do Sykstyny — 
Może to wszystko łatwiej było
wypowiedzieć językiem
 'Księgi Rodzaju' — 
Ale Księga czeka na obraz. —
 I słusznie. Czekała na swego
Michała Anioła.
Przecież ten, który stwarzał,
 'widział'
—  widział, że 'było dobre'.
'Widział', a więc Księga czekała
na owoc 'widzenia'.
O ty, człowieku, który także widzisz,
przyjdź — 
Przyzywam was wszystkich
'widzących' wszechczasów.
Przyzywam ciebie, Michale Aniele!
Jest w Watykanie kaplica, która
czeka na owoc twego widzenia!
Widzenie czekało na obraz.
Odkąd Słowo stało się ciałem,
widzenie wciąż czeka».
Tak więc «Początek» (stworzenie) i «Kres» (Sąd Ostateczny) — czyli powstanie ze 
Słowa i powrót do Słowa — przedstawione są w «wizji malarskiej», ta zaś wizja 

background image

malarska zostaje następnie przekształcona w «wizję poetycką». Niewidzialne staje się 
widzialne najpierw w Logosie; następnie staje się widzialne poprzez obrazy malarskie 
Michała Anioła, później zaś w obrazach poetyckich Karola Wojtyły. 
Karol Wojtyła zatrzymuje się przede wszystkim nad Sądem Ostatecznym, który nas 
wszystkich czeka — owym «niewidzialnym Kresem», który został wyobrażony przez 
Michała Anioła w przejmującej wizji, najwyższym Kresem, który staje się «szczytem 
przejrzystości». W owej chwili, mówi poeta, każdy z nas, stając «twarzą w twarz z 
Tym, który Jest», usłyszy skierowane do siebie początkowe pytanie: «Adamie (...) 
gdzie jesteś?» I od wielu «Ten, który Jest», w absolutnej przejrzystości, w której 
wszystko jest widoczne, usłyszy odpowiedź: «Ukryłem się przed Tobą, bo jestem 
nagi». 
W tym wymiarze wizji metafizyczno-poetyckiej Karol Wojtyła widzi w Kaplicy 
Sykstyńskiej także samego siebie podczas konklawe w sierpniu 1978 r., na którym 
wybrano papieża Jana Pawła I, i podczas następnego, w październiku tego samego 
roku, na którym on sam zostaje wybrany i przyjmuje imiona Jan Paweł II. Co więcej, 
zdaje się sięgać wzrokiem również do tego — «con-clave» — które po jego śmierci 
będzie musiało przekazać Klucze Królestwa następcy, i pisze: 
«Trzeba, by przemawiała do nich
wizja Michała Anioła.
'Con-clave': wspólna troska
o dziedzictwo kluczy, 
kluczy Królestwa. 
Oto widzą siebie pomiędzy
Początkiem i Kresem,
pomiędzy Dniem Stworzenia
i Dniem Sądu... 
Postanowiono człowiekowi
raz umrzeć, a potem Sąd!
Ostateczna przejrzystość i światło.
Przejrzystość dziejów — 
Przejrzystość sumień — 
Potrzeba, aby w czasie konklawe
Michał Anioł uświadomił ludziom —
Nie zapominajcie: Omnia nuda et
aperta sunt ante oculos Eius.
Ty, który wszystko przenikasz —
 wskaż!
On wskaże...» 
Także trzecia część Tryptyku, zatytułowana Wzgórze w krainie Moria, napisana jest 
w podobnym stylu «poety wizjonera», a mówi o Abrahamie, przedstawionym jako 
«ten, który uwierzył wbrew nadziei», wstępującym na wzgórze w krainie Moria z 
synem Izaakiem. 
Poetycka «wizja», która dominuje również i tym razem, jest jednak wizją «per 
speculum in aenigmate». Dzieje Abrahama przedstawione są bowiem jako symbol 
przyszłej męki Chrystusa: 
«O Abrahamie, który wstępujesz
na to wzgórze w krainie Moria,
jest taka granica ojcostwa,
taki próg,
którego ty nie przekroczysz.
Inny Ojciec przyjmie tu ofiarę

background image

swego Syna».
(...)
«O Abrahamie —  tak bowiem Bóg
umiłował świat,
że Syna swojego dał, aby każdy,
kto w Niego uwierzył,
miał żywot wieczny».
Pierwsza część Tryptyku rzymskiego, nosząca tytuł Strumień, na pozór najłatwiejszy, 
w rzeczywistości trudny jest do zrozumienia, jeżeli nie wejdzie się w odpowiednie 
«koło hermeneutyczne» bądź nie przyswoi się owego «przed-rozumienia» (pre-
conoscenza), o którym mówiłem na początku. 
Już tytuł pierwszego z dwóch wierszy, które się nań składają — Zdumienie — jest 
sam w sobie bardzo wymowny. Jaki sens ma mówienie o «zdumieniu», czyli 
«zachwycie», w odniesieniu do strumienia i nadanie takiego właśnie tytułu opisowi 
strumienia? 
Odpowiedzi na to pytanie udziela nam sam Wojtyła w swym najważniejszym dziele 
filozoficznym, zatytułowanym Osoba i czyn. Dzieło to jest pogłębionym studium nad 
człowiekiem i jego naturą, o którym Autor pisze: «Studium niniejsze rodzi się 
również z potrzeby przezwyciężenia tej pokusy. Rodzi się z tego zadziwienia w 
stosunku do istoty ludzkiej, które — jak wiadomo — stanowi najpierwszy impuls 
poznawczy. Zdaje się, że takie zadziwienie — które nie jest tym samym, co podziw, 
choć ma także w sobie i coś z niego — stoi u początku także i tego studium. 
Zadziwienie jako funkcja umysłu staje się systemem pytań, a z kolei — systemem 
odpowiedzi czy rozwiązań. Dzięki temu nie tylko rozwija się wątek myślenia o 
człowieku, ale także zostaje zaspokojona pewna potrzeba ludzkiego bytowania. 
Człowiek nie może zagubić właściwego sobie miejsca wśród tego świata, który sam 
ukształtował» (Karol Wojtyła, Persona e atto [wydanie dwujęzyczne], Rusconi, 1999, 
p. 76). 
Jak wiadomo, Platon i Arystoteles twierdzili, że filozofia rodzi się właśnie ze 
zdumienia i zachwytu. I Wojtyła podziela to przekonanie. Lecz dla niego zdumienie i 
zachwyt to nie tyle uczucia, jakich doznaje się wobec zjawisk kosmosu, lecz przede 
wszystkim te, które rodzą się w obliczu istoty ludzkiej.
Płynący strumień jest metaforą przedstawiającą życie człowieka, w owej właściwej 
mu dynamice. 
W środkowych wersach uporczywie, raz za razem powtarza się słowo «zdumienie» 
właśnie w odniesieniu do człowieka: 
«Potok się nie zdumiewa,
gdy spada w dół
i lasy milcząco zstępują w rytmie
potoku
—  lecz zdumiewa się człowiek!
Próg, który świat w nim przekracza,
jest progiem zdumienia.
(Kiedyś temu właśnie zdumieniu
nadano imię 'Adam'.)
Był samotny z tym swoim
zdumieniem 
pośród istot, które się
nie zdumiewały
—  wystarczyło im istnieć
i przemijać.

background image

Człowiek przemijał wraz z nimi
na fali zdumień.
Zdumiewając się (...)».
Człowiek jest «miejscem spotkania z Przedwiecznym Słowem» — mówi Karol 
Wojtyła. 
W drugim wierszu, zatytułowanym Źródło, Autor poszukuje początków samego 
strumienia, a zatem Przedwiecznego Słowa, czyli źródła, z którego rodzi się 
człowiek. Karol Wojtyła pisze: 
«Jeśli chcesz znaleźć źródło, 
musisz iść do góry, pod prąd». 
Jeżeli istnieje strumień, bez wątpienia istnieje również źródło, które musi gdzieś być. 
A zatem trzeba go szukać. Idąc właśnie «pod prąd». 
Wielu zastanawia się, dlaczego Papież odczuł potrzebę pisania poezji, jak to czynił w 
młodości. 
Przede wszystkim jednak należy powiedzieć, że pisaniem utworów poetyckich 
(publikowanych przeważnie pod pseudonimami) Karol Wojtyła zajmował się przez 
niemal czterdzieści lat. 
Poza tym trzeba przypomnieć i podkreślić, że Karol Wojtyła, prócz tego że jest 
«teologiem», jest «poetą», a także «filozofem» (w tym roku zostanie wydany tom 
zawierający wszystkie dzieła filozoficzne przez niego opublikowane, opatrzony 
tytułem Metafisica della persona, w tej samej serii wydawniczej Bompiani, w której 
w r. 2001 ukazał się zbiór Tutte le opere letterarie). 
Karol Wojtyła łączy w sobie — w różnym stopniu — trzy wielkie siły duchowe, za 
których pomocą człowiek od zawsze poszukiwał prawdy: «sztukę», «filozofię», 
«wiarę i religię». Połączenie tych trzech sił w jedność, jaką znajdują u Wojtyły, 
stanowi to, co Platon nazywał daimonionem, z którym człowiek rodzi się i który 
towarzyszy mu przez całe życie, a który niektórzy współcześni psycholodzy nazywają 
«kodem duszy». I to właśnie ów daimonion towarzyszy Karolowi Wojtyle i jest 
nieustannie obecny we wszystkim, co robi i co mówi. 
W dramacie Brat naszego Boga (utwór powstały w latach czterdziestych, poświęcony 
Adamowi Chmielowskiemu, ur. w 1845 r. i zm. w 1916 r., który został zakonnikiem, 
przybrawszy imię brat Albert, beatyfikowanemu w 1983 r. i kanonizowanemu w 1989 
r.) znajduje się fragment, bardzo dobrze ujawniający owego daimoniona lub «kod 
duszy», o którym mówiliśmy (między bratem Albertem i Karolem Wojtyłą istnieją 
zadziwiające analogie — nie tylko duchowe, również biograficzne). Oto wspomniany 
tekst: 
«Szukaj w dalszym ciągu. Ale czego? Szukałem chyba dość. Szukałem wśród tylu 
prawd. Przecież te rzeczy mogą dojrzewać właśnie tylko w ten sposób. Filozofia... 
sztuka... Prawdą jest to, co ostatecznie wypływa na wierzch jak oliwa w wodzie. W 
ten sposób życie odsłania nam ją — powoli, częściowo, lecz ciągle. Prócz tego jest 
ona w nas, w każdym człowieku. Tam właśnie zaczyna przylegać do życia. Nosimy ją 
w sobie, jest mocniejsza od naszej słabości».