background image

 

Drogi i kochany Bracie!!!

 

Piszę  do  ciebie,  abyś  nie  oceniał  mnie,  zanim  nie  przeczytasz  tego  listu. 

Jestem w organizacji 46 lat. I najpierw to była inna religia, opierała się na 

prawdziwej miłości. Człowiek czuł się potrzebny, i był pewien, że przebywa 

wśród  braci.  Słowo  Boże  było  znakiem  rozpoznawczym  dla  każdego 

Świadka Jehowy, a my byliśmy rozpoznawani po tym, że w rękach naszych 

była  Biblia.  Nie  było  różnicy,  który  miałeś  przekład.  Biblia  była 

najważniejsza w służbie polowej, a nie jakaś książka! 

 

Ale zacznę od początku 

 

Kiedy  poznałem  moją  ukochaną  żonę,  wówczas  zobaczyłem,  że  w 

mieszkaniu jej rodziców nie było symboli religijnych, dlatego zastanowiłem 

się nad tym, dlaczego nie było u niej żadnych tego rodzaju symboli? I wtedy 

zaczęła się rozmowa na tematy religijne. Wówczas przyjeżdża brat pionier 

stały, który się u nich zatrzymywał. Miał na imię Janek B., a rozmowa z nim 

trwała  aż  do  rana, przy  czym  oparta  była  wyłącznie  na Biblii.  Byłem  pod 

wielkim wrażeniem, i od razu zrozumiałem, że to prawda! 

Byłem pod wielkim wrażeniem, jak można posługiwać się Słowem Bożym, 

i  byłem  przekonany,  że  jest  to  prawdziwa  religia.  Wtedy  moich  teściów 

odwiedził z Bielska-Białej brat Paweł Kędzior, i to był prawdziwy początek. 

Razem  z  moją  żoną  zacząłem  studiować  Biblię,  za  pomocą  książki 

„PRAWDA WAS WYSWOBODZI”

.  Ale  nagle  po  przeczytaniu  jej,  weszła 

druga pozycja: 

„PRAWDA, KTÓRA PROWADZI DO ŻYCIA WIECZNEGO”.

 

Studium z nami i siostrą żony oraz jej mężem prowadził brat, który nie żyje. 

Był  to  wspomniany  już  brat  z  Bielska-Białej,  Paweł  Kędzior.  Do  niego 

przyjeżdżaliśmy  na  zebrania.  W  1972  roku  przyjęliśmy  symbol,  inaczej 

chrzest. Spotkaliśmy się na „KONWENCJACH” (większych zgromadzeniach) 

w  lasach,  to  był  piękny  okres  w  historii  organizacji.  Pamiętam,  jak  na 

pewnej  konwencji  poznałem  brata  Zygfryda  Adacha,  jak  podzielił  się 

wówczas ze mną kromką chleba… Byli to prawdziwi bracia w naszym Panu. 

Poznałem  tam  Henryka  Dornika  –  ciepłego,  szczerego  brata,  który  się 

niczym  nie  wyróżniał  spośród  innych  braci,  lecz  kiedy  poznałem  jego 

historię, byłem pod wrażeniem! Byli to szczerzy, kochani, prawdziwi bracia 

w naszym Panu!!! 

 

Ale los zmusił nas do opuszczenia miejsca zamieszkania i wyjechaliśmy 

do Rzeszowa. Ten zbór prowadził brat Bieda, który też nie żyje. Ani ja ani 

żona, nie potrafiliśmy się tam zaaklimatyzować. Poznaliśmy jednak stałego 

pioniera,  Andrzeja  B.,  z  którym  nasz  los  się  złączył  na  Śląsku.  Kiedy 

pracowałem na odlewni w zakładzie WSK Rzeszów (zakłady lotnicze), 

background image

 

wówczas odmówiłem wykonania pewnej pracy jako czynu partyjnego. Nie 

zostałem  na  tym  czynie,  bo  byłem  Świadkiem  Jehowy,  i  właśnie  za  to 

zostałem zwolniony z pracy! Nie miałem żadnej szansy, aby znaleźć pracę 

w tym mieście! 

 

Decyzja była ostateczna, powrót do teściów

 

W  organizacji  zaszła  wtedy  przełomowa  zmiana,  mianowicie,  że 

Świadkowie Jehowy palący papierosy mają pół roku, aby tego zaprzestać, 

bo  jak  tego  nie  zrobią,  to  będą  wyłączeni  z  organizacji!!!  (Wcześniej  to 

tolerowano).  Jak  bym  o  tym  wiedział,  to  na  pewno  bym  nie  wstąpił  do 

organizacji, bo palenie było dla mnie radością i zadowoleniem, a nauczyłem 

się  palić,  kiedy  miałem  dopiero  siedem  lat.  Moje  życie  w  Domu  Dziecka 

nauczyło mnie palić, a ja przywykłem do tego nałogu i nie widziałem w tym 

nic złego. Brat Paweł Kędzior był mądrym człowiekiem, dobrze znał Biblię i 

dobrze  poznał  także  i  mnie!  Ale  moja  decyzja  była  jednoznaczna,  że 

opuszczam  organizację,  bo  dla  mnie  trzy  miesiące  to  zbyt  krótki  odcinek 

czasu,  abym  poradził  sobie  z  tym  problemem.  Wówczas  jeszcze  braci, 

którzy  sami  opuścili  organizację,  traktowano  inaczej  niż  obecnie  traktuje 

się tych, którzy są wyłączeni za jakieś przewinienia. Apostoł Paweł określił 

to  jasno: 

1  Koryntian  5:11-13

.  Sytuacja  zmieniła  się  wtedy,  kiedy 

usiłowano  pozbyć  się  niewygodnego  człowieka,  brata  z  ostatka,  z  klasy 

„niewolnika”,  a  było  to  w  1980  roku.  Wówczas  to  brat  Raymond  Franz 

(bratanek  czwartego  prezesa  Towarzystwa  Strażnica,  Fredericka  W. 

Franza, a zarazem były członek Ciała Kierowniczego) zjada obiad z bratem 

Peterem  V.  Gregersonem,  który  sam  niegdyś  odszedł  od  organizacji,  a 

obecnie  był  gospodarzem  i  pracodawcą  Raymonda.  Chcąc  wykluczyć  R. 

Franza, zmieniono prawo, tak że odtąd ludzi, którzy samodzielnie odłączyli 

się od organizacji traktuje się tak samo jak tych, którzy zostali wykluczeni 

przez  komitety  sądownicze.  Z  uwagi  na  to,  że  wciąż  obowiązywała  stara 

nauka,  pozwalająca  utrzymywać  kontakty  z  osobami,  które  same  się 

odłączyły,  brat  Raymond  Franz  zachował  się  w  ten,  a  nie  inny  sposób. 

Nigdy by  się  nie  zdobył  na ten  krok, gdyby  nie  znał  dobrze  prawa,  które 

sam ustanawiał jako członek Ciała Kierowniczego i autor wielu artykułów 

Strażnicy

 

Poczułem się jak zbity pies!!! 

 

Podjąłem  pracę  na  odlewni  w  INDUKCIE  w  Czechowicach  i  tam 

mieszkałem u szwagra na Księżnej Grobli, koło Czechowic. Wówczas oni są 

Świadkami  Jehowy  i  moja  żona  także  jest  Świadkiem,  ale  stają  się

background image

 

nieczynnymi. Tam nas zastał rok 1975, przepowiedziany przez braci jako 

koniec  tego  systemu  rzeczy.  Żona  przekazuje  mi  wieść,  że  zbór  zostaje 

rozwiązany  przez  brata  Janusza  Ferenca,  sługę  zboru  w  Czechowicach- 

Dziedzicach.  Pamiętam,  gdy  moja  żona  ubierała  chustkę  na  głowę,  aby 

prowadzić zebranie, bo na mnie było nałożone ograniczenie i nie wolno mi 

było odpowiadać na zebraniu, lub służyć modlitwą. Brat Ferenc rozwiązał 

zbór  w  Czechowicach,  lecz  potem  przez  całe  życie  nigdy  się  do  tego  nie 

przyznał.  (Ponadto,  gdy  urządzono  mu  w  Sali  Zgromadzeń  w  Sosnowcu 

specjalne  pożegnanie  wraz  z  mową  pogrzebową  nad  trumną  z  ciałem 

zmarłego, wówczas w ogóle nie wspomniano o tym incydencie). 

 

Następnie przenosimy się do miejscowości Brzeszcze! 

Tam  podejmuję  pracę  na  KWK  Brzeszcze.  Zaraz  szukam  kontaktów  z 

braćmi.  Poznaję  brata  Czesława  Z.  Proszę  go,  aby  nas  odwiedził,  bo  ja 

jestem  wyłączony,  a  moja  żona  nie  jest  wykluczona  ani  nasze  dzieci. 

Spotykam  wspaniałych  braci,  brata  dojrzałego,  duchowego,  dla  którego 

Biblia  to  Słowo  Boga!  Niestety  ten  brat  już  dzisiaj  nie  żyje,  a  był  to  Jan 

Pietrzyk.  Och,  jak  ja  tęsknię  za  zborem  i  moimi  braćmi!  Choć  jeszcze 

wówczas  nie  uporałem  się  z  paleniem papierosów,  ale  już  jakiś  czas  nie 

paliłem  i  uważałem,  że  dam  sobie  radę.  Zostaję  przyłączony  do  zboru  i 

trafiam w palące potrzeby, bowiem brakowało braci, aby prowadzili grupy 

domowe. 

Nawiązywałem  kontakty  z  braćmi;  zalano  mnie  wtedy  niespotykaną 

miłością. Zaczął się nacisk, abym zaczął usługiwać jako sługa pomocniczy. 

Nie  potrafią  mnie  zrozumieć,  dlaczego  nie  słucham  „niewolnika”.  Zanim 

została wydana książka dla starszych, opublikowano broszurę, na której ja 

się  opierałem: 

„ZAGADNIENIA  SŁUŻBY  KRÓLESTWA”. 

Na  stronie  42 

podano w tej publikacji, że osoba wyłączona nie może być powołana na 

sługę czy starszego zboru!!! Opierałem się na wersecie z 

1 Koryntian 3:7

bo Słowo Boże jest dla mnie nienaruszalne i żaden człowiek nie ma prawa 

go  zmieniać.  Bo  niewolnik  to  tylko  ludzie,  a  ja  powoływałem  się  na 

Ewangelię Jana 10:35. 

Organizacja zmieniła to od roku 1976, bo nawet 

siostry musiały prowadzić zebrania, a przecież po 1975 roku wyłączono 

bardzo wielu braci. 

Mijają prawie dwa lata, a ja wracam do palenia, dlatego chcąc być uczciwym 

wezwałem do domu braci starszych i przedstawiłem im moją decyzję. 

Najgorzej  bałem  się  o  rodzinę!  Że  syn pójdzie  do  świata,  a  moja  kochana 

żona  bardzo  martwiła  się  o  mnie.  Nadal  czytałem  literaturę,  rodzina 

musiała chodzić na zebrania i służyć Jehowie. Byłem przekonany, że z tym 

nałogiem  wygrałem,  ale  sam  siebie  oszukiwałem,  a  najgorsze  było  to,  że 

zawiodłem swoją rodzinę. 

background image

 

I  znowu  wzywam  braci  starszych,  przy  czym  nikt  nie  musiał  mi 

udowadniać winy i przedstawiać świadków wykroczenia. Jednakże mam po 

raz  pierwszy  do  czynienia  z  tym,  że  starsi  zboru  zachowują  się 

niestosownie, a byli to brat Leon K. i brat Adam M. Wtedy zrozumiałem, że 

starsi  są  różni.  Zacząłem  odróżniać  fanatyków,  którzy  uważają  niewolnika 

za  świętą  krowę,  od  braci  z  powołania,  którzy  mają  szacunek  dla  Słowa 

Bożego, i często się nim posługują. 

 

Zostaję wyłączony po raz drugi! 

 

Wyszedłem z płaczem, i zrozumiałem, że przegrałem swoje życie. Wtedy 

zacząłem się modlić i prosić Boga: „Pomóż mi, ja Cię kocham, skoro jesteś 

Prawdziwym Bogiem Ojcem, to proszę, pomóż mi!!!”. I tak się modliłem: „Ja 

to lubię papierosy i one mi smakują, ale chcę się podobać Tobie, Wielki Boże 

Ojcze  Jehowo,  a  Ty  jesteś  w  stanie  mi  pomóc,  abym  został  uwolniony  od 

tego nałogu!!! Proszę!!!”. 

Żona mówiła, że kaktus jej wyrośnie na ręce, jeśli rzucę te papierosy. I stał 

się cud! To zrobił mój Bóg i ja o tym wiem! Bo robiłem to dla mojego Boga 

Jehowy! 

 

Napisałem do zboru list o przyłączenie, ale zbór mi nie wierzył!!! 

Trzymano mnie na dystans, ale ja czytałem Strażnice oraz książki, a Biblia 

była zawsze ze mną. Ale nadgorliwi bracia robili mi trudności, abym nie o 

od razu powrócił do zboru Bożego. Ale kiedy przyjechał brat, który był w 

Rzeszowie, Andrzej B., który był nadzorcą obwodu, wtedy poszło to bardzo 

szybko!  Stałem  się  aktywnym  Świadkiem  Jehowy.  Moja  rodzina  stała  się 

wzorem, syn Jerzy i moja córka Edyta byli pionierami stałymi. Syn został 

starszym zboru. Syn się żeni, i to w rodzinie Świadków. Synowa jest stałą 

pionierką.  Sytuacja  się  zmienia  w  rodzinie  swata,  bo  jego  młodsza  córka 

zostaje wykluczona za niemoralność. Ale rodzina teściów miała z nią dobry 

kontakt, także taki dobry kontakt miała z nią jej siostra oraz moje wnuczki, 

bo to przecież rodzina. Żona często pełniła pomocniczą służbę pionierską. 

Córka, Edyta pragnęła zostać pionierką stałą. I tak się stało. Byłem dumny z 

moich dzieci. Ja sam pracowałem na kopalni Brzeszcze. Ale stałem się 

niewygodnym bratem, bowiem swoje wypowiedzi opierałem wyłącznie na 

Biblii. Pamiętam, że nie zgadzałem się z „niewolnikiem” w kwestii Sodomy i 

Gomory. Zabroniono mi odpowiadać na zebraniach. Jeden ze starszych 

mojego zboru, Adam M., trzymał mnie w tym ograniczeniu przez okres 10 

lat. Kiedy powiedziałem to bratu nadzorcy obwodu, Ryszardowi B., wtedy on 

nie chciał w to uwierzyć, że ojciec i syn, bracia starsi, trzymali w garści zbór 

w Brzeszczach! Ale sprawy powychodziły na jaw, a brat Jan Pietrzyk 

przekazał mi list do nadzorcy

 

obwodu, abym go mu przekazał.

background image

 

Ojciec i syn zostali rozdzieleni, a ojciec, Adam M., został zdjęty ze starszego. 

Nigdy, aż do śmierci, nie potrafił mi tego zapomnieć, że potrafiłem za 

pomocą Biblii udowodnić, iż to ja mam rację. Dla nich książka wydana przez 

„niewolnika” to świętość, a ja wiedziałem, że to tylko człowiek. Za to, że 

ściśle trzymałem się Biblii, zdobyłem zaufanie wśród braci z obwodu oraz 

starszych z innych zborów. Częste wizyty braci z pobliskich zborów, a 

szczególnie z Oświęcimia, bardzo złościły starszych naszego zboru, że ci 

goście wstępowali nie do nich, tylko do mnie. Starsi naszego zboru wiedzieli, 

że posiadam wiedzę Biblijną, mam biblioteczkę od roku 1960, i umiem się 

tym posługiwać. Sami starsi kierowali członków naszego zboru do mnie, 

abym wyjaśniał trudne sprawy. Niektórzy z braci obwodowych byli moimi 

prawdziwymi przyjaciółmi. 

Stałem  się  ich  przyjacielem,  mogli  ze  mną  o  wszystkim  rozmawiać,  bo 

wiedzieli,  że  nikomu  nie  powiem  o  poufnych  sprawach.  Rozmowy  były 

różne, osobiste i wyznaniowe. Skoro ja nikomu nie zagrażałem, to nie mogło 

zaszkodzić  karierze  żadnego  z  tych  braci.  Brat  nadzorca  obwodu  nie 

rozmawiał z żadnym starszym zboru, bowiem nie był pewny, czy nie zbiera 

on  na  niego  żadnych  haków.  Rywalizacja  była  duża,  a  obserwując  braci 

przez 46 lat, zrozumiałem z perspektywy czasu, że byli osamotnieni. Kiedy 

przyjeżdżali  do  zboru,  często  gościłem  ich,  a  niektórzy  mieszkali  u  nas.  I 

wiedzieli, że nie zajmuję się plotkami, toteż oni mogli na mnie liczyć! 

 

I nagle 1987 roku uległem poważnemu wypadkowi! 

 

Wtedy  poznałem,  że  prawdziwych  przyjaciół  poznaje  się  w  biedzie! 

Pojąłem,  że  mogę  liczyć  tylko  na  siebie.  Nie  było  jeszcze  Komitetów 

Łączności  ze  Szpitalami,  a  krew  była  dla  mnie  bardzo  ważna.  Miałem 

wspaniałego  lekarza,  neurochirurga,  który  był  przy  czterech  moich 

operacjach. Zrozumiałem, jak bardzo trzeba polegać na moim Bogu! I wtedy 

zrozumiałem, jakich mam przyjaciół. Był nim tylko jeden, brat Władysław 

Kapuściński! Kiedy przebywałem na oddziale neurochirurgii w szpitalu w 

Jastrzębiu, brat Władysław był niezawodny! Na jednej sali znaleźliśmy się 

ja  –  Świadek  Jehowy,  pewien  adwentysta  dnia  siódmego  oraz  ksiądz 

katolicki.  Ja  mówiłem  im  o  mojej  prawdziwej  religii,  ale  zostałem  szybko 

ostudzony! Do adwentysty przyszło jego dwunastu współbraci, do księdza 

–  sześciu,  a  do  mnie  –  tylko  sam  jeden  brat  Władysław.  I  tak  wyglądała 

miłość  powiązana  z  uczynkami  w  wydaniu  Świadków.  A  przecież  czego 

innego  nas  uczył  Brat  Pański, 

Jakub  2:20-26

.  Lecz  przynajmniej  moje 

uczynki stały się praktyczne, i to dosłownie! 

Oto pewne wydarzenie: 

Ksiądz pojadł rosołu, i to przed operacją, co bardzo go przeczyściło, a że był 

względem mnie śmiały, wiedząc, że byłem ratownikiem medycznym na 

background image

 

kopalni, to poprosił mnie o pomoc. Wstydził się kobiet, był staruszkiem i ja 

to rozumiałem, dlatego poprosił mnie, czy bym go nie umył, a ja pokazałem 

mu  prawdziwego  Samarytanina  w  mojej  osobie,  i  to  zrobiłem.  Kiedy  ja 

byłem  po  operacji,  wtedy  on  mnie  odwiedził  i  naprawdę  szczerze  mi 

podziękował!  Przy  adwentyście  czuwałem  dwie  doby,  a  jego  bracia 

pasterze,  prosto  z  serca  i  osobiście  mi  podziękowali  za  opiekę  nad  ich 

bratem. Ale zabrakło moich braci… Przed operacją modląc się gorliwie do 

mego Boga składam obietnicę, że jak z tego mnie wyciągnie, to zrobię coś 

dla Niego, co by pomogło moim braciom, aby było im łatwiej Go wielbić! Ale 

przychodzi  czwarta  operacja,  która  trwa  12  godzin.  Okazało  się,  że  mam 

osteoporozę  mechaniczną,  bo  za  często  wchodzono  do  mojego  odcinka 

kręgosłupa. Dlatego trzeba było zastosować mrożoną kość, koszulki, śruby i 

belki. Nagle się budzę na stole operacyjnym i dostaję mocną dawkę i moje 

serce  staje,  po  prostu  odjeżdżam  w  tunel,  do  białego  światła,  przy  czym 

nagle  zalewa  mnie  czerwone  światło.  Kiedy  przywożą  mnie  na  salę 

pooperacyjną, jestem siny, spada mi hemoglobina i ciśnienie, chodzi o krew. 

Dla mnie to bardzo ważne, ale mój doktor obiecał, że mi jej nie podadzą. I 

nagle ktoś do mnie dzwoni, to brat Janusz Cz. i czyta 

Psalm 23. 

I ja wracam 

do  siebie  i  wspominam  o  moim  przyrzeczeniu  złożonym  Bogu!!!  Za  dwa 

tygodnie  przyjeżdża  do  mnie  swat  i  pokazuje  mi  pierwszą  biblioteczkę  z 

literaturą Towarzystwa Strażnica na płycie. To wydali bracia w Niemczech! 

I zaraz zrozumiałem, co chcę robić, aby chwalić mojego Boga! Dzieci uczą 

mnie pracować na komputerze. Posiadam całą biblioteczkę teokratyczną od 

roku 1960. I staram się ważne rzeczy wykorzystać, aby łatwiej było głosić 

braciom  od  domu  do  domu.  Posiadam  wszystkie  „Teksty  Dzienne”,  więc 

przepisuję  je  alfabetycznie,  od  1970-2015  roku.  Tworzę  „Pytania 

Czytelników 1960-2015”.  
Brat nadzorca obwodu prosi mnie, abym zrobił „Kurs Usługiwania” formie 

elektronicznej, „Wersety Tematyczne” i wiele innych rzeczy potrzebnych do 

pomocy  braciom,  aby  mogli  łatwiej  wygłaszać  wykłady.  Największe 

wrażenie  wywarła  na  mnie  książka  „Rocznik  Świadków  Jehowy  z  1975 

roku. Świadkowie Jehowy w USA”, zawierająca różne ciekawe informacje, o 

których  prawie  nikt  nie  wiedział.  Dostałem  ją  od  brata  obwodowego  i 

zacząłem  się  zastanawiać.  Wtedy  to  właśnie  poznałem  byłego  nadzorcę 

obwodu,  brata  A.  Kurańskiego,  który  powiedział  mi,  dlaczego  odszedł  z 

organizacji!  Byłem  w  szoku!!!  Ale  powoli  wszystko  układało  się  w 

konkretną całość. Mój przyjaciel, brat obwodowy Andrzej B. stwierdził, że 

materiały z lat 1960-1987 są starym światłem, a nam trzeba iść tak, jak nas 

kieruje niewolnik obecnie. Zadałem mu pytanie: 

„Czy Duch Święty się myli? I czy nasz Bóg Jehowa nie wie, co mówi?”. 

Pamiętam jego odpowiedź: „Te pytania doprowadzą cię do zguby!!!”. 

 

Zrozumiałem, że coś jest na rzeczy. 

background image

 

Głębokie  studiowanie całych  roczników  czasopism  z lat  60-70! W  domu 

posiadałem  sześć  przekładów  Pisma  Świętego!  Zaczęły  otwierać  mi  się 

oczy. Będąc w szpitalu poznałem brata, który był starszym w krakowskich 

zborach i odszedł od organizacji. Obiecał, że przyśle mi „Kryzys Sumienia”, 

dzieło  brata  Raymonda  Franza.  Jestem  wdzięczny  za  to,  że  dostałem  tę 

publikację w formie elektronicznej. Przeczytałem ją jednym tchem, a ona 

tylko potwierdziła mi treści, które głosiła literatura Towarzystwa od 1960 

do 1987 roku. Zacząłem szukać potrzebnych wiadomości w Internecie. 

Chodziło  mi  o  to,  czy  jestem  w  moich  poszukiwaniach  i  wnioskach 

osamotniony, ale, o dziwo, jest dużo braci, którzy identycznie to zrozumieli! 

Pracowałem delikatnie nad swoją rodziną. Zależało mi na mojej kochanej 

żonie,  ona  jest  ważnym  ogniwem  w  moim  szczęściu!  Ten  okres  trwał 

prawie  pięć  lat,  ale  nikt  nie  zorientował  się,  że  ja  już  nie  wierzę  w 

organizację  Świadków  Jehowy  i  fałszywego  „niewolnika”.  Zacząłem 

zamawiać różne wydania Biblii, a mam ich obecnie jedenaście. Kiedy moja 
ukochana córka Edyta wyszła za mąż i wyjechała do Pabianic, wtedy razem 

z  żoną  oglądaliśmy  programy  poświęcone  Świadkom  Jehowy.  To  zaczęło 

wprowadzać nas w coraz to głębszą dyskusję i studiowanie Słowa Bożego. 

Nasza córka z mężem nie odnaleźli się w tamtych zborach, nasuwały się im 
pytania, ale czekaliśmy wytrwale. Na dole mieszkają nasi sąsiedzi, siostra 

Marysia i brat Leon, których przyprowadziliśmy do prawdy 35 lat temu. I 

naszym  zadaniem  było  teraz,  aby  ich  stamtąd  wyciągnąć.  Dostali  od  nas 
Biblię  Poznańską,  wydanie  w  czterech  tomach.  Był  to  strzał  w  samą 

dziesiątkę!  Zaczęli  sprawdzać,  czy  tak  się  rzeczy  mają!  Rozmowy 

prowadziliśmy  po  trzy  godziny.  Wspólnie  oglądaliśmy  filmiki!  A  dyskusje 

się nie kończyły! A tu nagle dzwoni córka, że chcieliby być wraz z zięciem 
bliżej nas. Załatwiam to i pod koniec roku 2017 wracają do Brzeszcz. Ale 

chcą nam coś ogłosić, że nie chcą być Świadkami Jehowy, co sprawiło nam 

wielką radość, bo my też już nimi nie chcieliśmy być! I zostajemy obudzeni 
przez  naszego  Pana  Jezusa  Chrystusa!  Zaprosiliśmy  syna  na  rozmowę, 

przedstawiliśmy  całą  prawdę,  opartą  na  Słowie  Bożym.  On  zaczyna  nas 

prosić,  abyśmy  pozostali  Świadkami  i  nie  szkodzili  jemu  i  jego  rodzinie 
odchodząc od organizacji, w którą go wdrożyliśmy! Ala nasza decyzja była 

nie do odwołania!!! Najpierw list rezygnacyjny składa córka Edyta i jej mąż 

Wiktor, a ja udaję się do starszego, wręczając list z rezygnacją moją i żony. 

Po południu przychodzą na wizytę do sąsiadów i oni również składają 

background image

 

rezygnację  z  członkostwa!  W  tym  samym  dniu  synowa  i  nasze  wnuczki 

wyrzucają  nas  z  Internetu,  a  nasi  swatowie  robią  to  samo,  choć  względem 

swej córki postąpili inaczej. 
20 stycznia 2018 roku piszemy listy i razem w szóstkę opuszczamy 
organizację!!! 

Nie  chcemy  służyć  ośmiu  fałszywym  Chrystusom,  tylko  naszemu  Panu, 

Jezusowi Chrystusowi!!! W tym roku 2018 nasza ósemka po raz pierwszy 

obchodzi  Wieczerzę  Pańską  zgodnie  z  tym,  czego  uczy  nas  Biblia  w 

Ewangelii Jana 6:53-58. Z godnością spożywamy emblematy, i tym samym 

potwierdzamy, że należymy do uczniów Pana Jezusa Chrystusa!!! 

 

 

Oto moje świadectwo!!! 

Brat Zbigniew Piłka 


Document Outline