background image

NORAROBERTS

SPOKOJNAPRZYSTAŃ

PROLOG

PhillipQuinnumarłwwiekutrzynastulat.Zważywszynafakt,iżprzepracowanyi​leopłacany

personeloddziałureanimacjibaltimorskiegoSzpitalaMiejskiegoodratowałgowniespełna
dziewięćdziesištsekund,niezbytdługoznajdowałsięwstanie​mierciklinicznej.

Dlaniegobyłotojednakażnadtodługo.

Krótkomówišc,zabiłygodwiekule,wystrzeloneztaniejspluwy,wycelowanejzkradzionejtoyoty

celica.Palecnaspu​cienależałdobliskiegokumpla-natylebliskiego,nailejesttomożliwew
odniesieniudotrzynastoletniegozłodziejaszkagrasujšcegowciemnychzaułkachBaltimore.

Kuleowłosominęłyserce.

Tomłodeisilneserce,chociażbole​niedo​wiadczone,nadalbiło,kiedytakleżałwcuchnšcym

rynsztokunaroguFayetteiPacaiwykrwawiałsięnazużytekondomyipotłuczonefiolki.

Bolałoohydnie,jakbyostre,rozżarzonesoplelodurozrywałymuklatkępiersiowš.Azarazembólbył

takwredny,iżtrzymałgowszponach,niepozwalajšcnaluksusomdlenia.Leżałprzytomnyi​wiadomy,
słyszałkrzykiinnychofiarczyteż​wiadkówzaj​cia,zgrzythamulców,pracujšcenawysokichobrotach
silnikiaut,atakżewłasnycharczšcyiszybkioddech.

Wła​nieupłynniłtrochęsprzętuelektronicznego,któryukradłnadrugimpiętrzepołożonegonieopodal

magazynu.Wkieszenimiałdwie​ciepięćdziesištdolarówizamierzałzdobyćporcjęheroiny,by
przetrwaćjako​noc.Ponieważdopierowyszedłzpoprawczaka,gdziespędziłdziewięćdziesištdniza
innewłamanieikradzież,którenieposzłytakgładko,niebyłwkursie.

Aterazokazałosięjeszcze,żeniemafartu.

Pó​niejprzypomniałsobie,oczymmy​lał:“Cholera,aleboli!”Naniczyminnymniemógłsię

skoncentrować.Oberwałprzypadkowo.Wiedziałotym.Kuleniebyłyprzeznaczonedlaniegoosobi​cie.
Wcišgutychtrzechmrożšcychkrewwżyłachsekundprzedstrzałemzdšżyłjeszczedojrzećbarwygangu.
Tobyłjegogang,podczasgdyonusiłowałzbliżyćsiędoinnejgrupywłóczšcejsiępoulicachizaułkach
miasta.

Gdybytrzymałzeswoimi,niebyłobygoteraznatymrogu.Nieleżałbyrozcišgniętyjakdługi,broczšc

krwišiwpatrujšcsięwohydny​ciek.

Zamigotały​wiatła:niebieskie,czerwone,białe.Patrzyłtępowrynsztok,wktórymbyłoterazwyra​niej

widaćnajprzeróżniejszeobrzydliwo​ci.Wyciesyrenzmieszałosięzkrzykamiludzi.Gliny.Choćbył
zamroczonybólem,instynktnakazywałmuwiać.Widziałoczymaduszy,jaksiępodrywa-młody,zwinny,
znajšcyteren-irozpływawciemno​ciach.Nasamšmy​lopodobnymwysiłkuoblałsięzimnympotem.

Poczułnaramieniuczyjš​rękę,obmacujšcegopalce,którezatrzymałysięnaszyiibadałyjegoledwo

wyczuwalnypuls.

background image

-Jeszczeoddycha.Zawołajciesanitariuszy.

Kto​przewróciłgonaplecy.Bólbyłniedoopisania,aleniemógłwydobyćkrzyku.Zobaczył

pochylajšcesięnadsobštwarze,twardywzrokgliny,surowespojrzeniesanitariusza.Czerwone,
niebieskieibiałe​wiatłaraziłygowoczy.Kto​zaniósłsięwysokim,rozdzierajšcymszlochem.

Trzymajsię,dzieciaku.

Dlaczegomasiętrzymać?Takbardzogobolało.Nigdystšdnieucieknie,takjaktosobieobiecywał.

Resztkażycia,którasięwnimtliła,spływałakrwišdorynsztoka.Wszystko,codziałosięprzedtem,było
jednšwielkšohydš.Wszystko,coprzeżywałteraz,byłotylkobólem.

Pocomuto,dojasnejcholery?

Zamroczyłogonachwilę,pokonałgoból,a​wiatstałsięczarnyicuchnšcoczerwony.Gdzie​z

zewnštrzdojego​wiadomo​cidochodziłryksyren,czułucisknapiersi,pędkaretki.

Apotemznowubyły​wiatła,o​lepiajšce​wiatła,któredocierałydoniegoprzezzamkniętepowieki.I

unosiłsięwpowietrzu,podczasgdyzewszšdsłychaćbyłopodniesionegłosy.

-Ranypostrzałowewklatkępiersiowš.Ci​nienie80na50,spadajšce,pulssłabowyczuwalny,

przyspieszony.Nierówny.​renicewporzšdku.

Zbadaćgrupękrwiiprzygotowaćdotransfuzji.Potrzebnesšzdjęcia.

Jakbypodrzuciłogoco​dogóry.Byłomuwszystkojedno.Nawetcuchnšcaczerwieńzrobiłasięszara.

Jaka​rurawciskałamusiędogardła.Nawetniepróbowałjejwypluć.Prawienicnieczuł,ichwała
Bogu.

-Ci​nieniespada.Tracimygo.

“Oddawnajestemstracony”-pomy​lał.

Popatrzyłnanichbezzbytniegozainteresowania;grupkaubranychnazielonoludziwmałym

pomieszczeniu,wktórymnastoleleżywysoki,jasnowłosychłopiec.Wszędziepełnokrwi.Jegokrwi,
u​wiadomiłsobie.Toonleżynatymstolezotwartšklatkšpiersiowš.Popatrzyłnasiebiezodrobinš
współczucia.Bólzniknšł.Uczucieulgisprawiło,żeomalsięnieu​miechnšł.

Poszybowałwyżej.Scena,któršwidziałwdole,tonęławperłowejpo​wiacie,adochodzšcestamtšd

d​więkibyłystłumionejakecho.

Poczułnieludzkiból.Nagłyszoksprawił,żepoderwałonimnastoleiwessałozpowrotemdociała.

Chciałsięzniegowyrwać,alebezskutecznie.Znowubyłwewnštrz,znowuczuł,znowubyłdoniczego.

Apotemprzeniósłsięwstannarkotycznegozaćmienia.Kto​chrapał.Pomieszczeniebyłociemne,a

łóżkowšskieitwarde.Przezzatłuszczonšpalcamiszybęwpadałasmuga​wiatła.Maszynywydawały
krótkie,wysokied​więkiimonotonniesyczšcwtłaczałypowietrze.Żebyuniknšćtychd​więków,znowu
zapadłsięwnico​ć.

background image

Przezdwadnitraciłiodzyskiwałprzytomno​ć.Miałszczę​cie.Takmuwła​niepowiedzieli.Ładna

pielęgniarkaozmęczonychoczachisiwiejšcylekarzowšskichwargach.Byłnieprzygotowanynatę
wiadomo​ć,zbytsłaby,byunie​ćgłowę,teraz,kiedycodwiegodziny,regularniejakwzegarku,dopadał
goohydnyból.

Gdydopokojuweszłodwóchgliniarzy,byłprzytomny,abólczaiłsiępodkilkomawarstwami

morfiny.Odrazurozpoznałglinyposposobieporuszaniasię,butach,wzroku.Niepotrzebowalimu
machaćprzednosemswoimikartamiidentyfikacyjnymi.

-Dostanępapierosa?-Pytałotokażdego,ktosiępojawił.Rozpaczliwiepotrzebowałnikotyny,choć,

szczerzemówišc,wštpił,czydałbyradęsięzacišgnšć.

-Zamłodyjeste​napapierosy.-Pierwszyglinau​miechnšłsięjakdobrotliwywujaszekistanšłobok

łóżka.“Todobryglina”-przemknęłomuprzezgłowę.

-Jestemstarszyzkażdšminutš.

-Maszszczę​cie,żeżyjesz.-Drugiglinazsurowymwyrazemtwarzywyjšłnotes.

“Złyglina”-uznałPhillip.Rozbawiłogoto.

-Wła​niepróbujšmnieotymprzekonać.Ocotuchodzi,dojasnejcholery?

-Totynampowiedz.-Złyglinazabrałsiędonotowaniajegosłów.

-Postrzelilimniedranie.

-Acorobiłe​naulicy?

-Chybaszedłemdodomu.-Wiedziałjuż,jaktorozegrać,zamknšłoczy.-Niepamiętamdokładnie.

Byłem…wkinie.-Widział,żeZłyGlinaniedasięnatonabrać?

-Naczymbyłe​?Zkim?

-Naprawdęniewiem.Wszystkomisiępochrzaniło.Szedłem,apochwilileżałemtwarzšdoziemi.

-Powiedz,copamiętasz.-DobryGlinapołożyłmunaramieniurękę.-Spokojnie.Zastanówsię.

-Tostałosięnagle.Usłyszałemstrzały…tonapewnobyłystrzały.Kto​krzyczał.Poczułem,jakbymi

co​rozerwałoklatkępiersiowš.-Przynajmniejwtymwypadkuniemijałsięzprawdš.

-Widziałe​jaki​samochód?Widziałe​,ktostrzelał?Pytanie!Miałtojakwyrytewmózgu.

-Widziałemchybasamochód…jaki​ciemnykolor.

-NależyszdogrupyPłomieni.PhillipprzeniósłwzroknaZłegoGlinę.

-Włóczęsięwnimiczasami.

background image

-Trzyciała,którezebrali​myzulicy,należałydoczłonkówSzczepu.Nieudałoimsiętakjaktobie.

PłomienieiSzczepmielizesobšnapieńku.

-Słyszałemotym.

-Oberwałe​dwiekule,Phil.-DobryGlinaprzybrałzatroskanywyraztwarzy.-Dwacentymetry,a

byłby​martwy.Niezdšżyłby​nawetdosięgnšćbruku.Wyglšdasznabystregochłopakaipowiniene​
wiedzieć,żepoczuwaniesiędolojalno​ciwobecgnojkówbyłobyzwykłymfrajerstwem.

-Nicniewidziałem.-Niechodziłoolojalno​ć.Chodziłooprzeżycie.Byłobyponim,gdybysypnšł.

-Miałe​wportfeludwie​ciedolarów.

Phillipwzruszyłramionamiitenruchprzywołałfalębólu.

-Tak?NotomożebędęmógłzapłacićrachunekzapobytwtutejszymHiltonie.

-Tylkosięniezgrywaj,cwaniaku!-ZłyGlinapochyliłsięnadłóżkiem.-Niemadnia,żebymnie

musiałsięchrzanićztakimijakty.Gdybynietatechnika,jużoddwudziestugodzinniebyłobycięnatym
​wiecie.Wyrzygałby​całškrewdorynsztoka.

Phillipnawetniedrgnšł.

-Niewystarczy,żeoberwałem?

-Skšdwzišłe​pienišdze?

-Niepamiętam.

-Wybrałe​siędotejdzielnicy,żebykupićnarkotyki.

-Znale​li​cieco​przymnie?

-Aje​litak?Nadalniepamiętasz?

-Przydałybysięteraz.

-Wyluzujsiętrochę.-DobryGlinazaszurałnogami.-Posłuchaj,synku,powiedz,cowiesz,amy

pójdziemycinarękę.Znaszprzecieżregułygry.

-Niemożecienicwięcejdlamniezrobić.Przecieżgdybymwidział,żeco​się​więci,niebyłobymnie

tam.

Nagłyhałaswholuzwróciłuwagęglin.Phillipnawszelkiwypadekzamknšłoczy.Rozpoznał

podniesiony,rozw​cieczonygłos.

“Tylkotegobrakowało”-pomy​lał.Akiedywtargnęładopokoju,otworzyłoczy.

Zauważył,żeubrałasięjaknawizytę.Uczesałaiprzylizałalakieremżółtawewłosy,wymalowałasię.

background image

Gdybyniewarstwamakijażu,mogłabynawetuchodzićzaładnškobietę,aleniewtejmasce!Miałaniezłš
figurę…wkońcubyłtojejwarsztatpracy.Striptizerkidorabiajšceprostytucjšmuszšmiećtoiowo.
Ubranawopiętedżinsyiwskšpytrykotprułaprostonaniego,stukajšcsiedmiocentymetrowymi
obcasami.

-Dojasnejcholery!Iktonibymazatopłacić?Skaranieboskie!

-Cze​ć,mamo,jateżsięcieszę,żecięwidzę.

-Niebšd​bezczelny!Przezciebieglinynachodzšmniewdomu.Rzygaćsięchce!-Rzuciłaokiemna

mężczyznstojšcychpobokachłóżka.Podobniejaksyn,rozpoznaławnichgliny.-Tymrazemwaraod
domu!Nieżyczęsobie,żebyglinyicizopiekispołecznejwisielimicišglenakarku.

Wyszarpnęłasiępielęgniarce,którapróbowałaprzytrzymaćjšzaramię,ipochyliłasięnadłóżkiem.

-Dlaczegopoprostunieumarłe​,dodiabła?

-Niewiem-odparłspokojniePhillip.-Próbowałem.

-Nigdyniebyłozciebieżadnegopożytku.-SyknęłanaDobregoGlinę,któryodcišgnšłjšodłóżka.-

Samekłopoty.Nawetniezbliżajsiędodomu!-wrzasnęła,kiedyjšwycišganozpokoju.-Niemamyz
sobšnicwspólnego!

Phillipsłyszał,jakprzeklinaiwrzeszczy,żechcegowykre​lićzeswegożycia.Potemspojrzałna

ZłegoGlinę.

-Nienastraszyciemnie.Przeżyłemjużwszystko,conajgorsze.

Dwadnipó​niejwpokojupojawilisięobcyludzie.Mężczyznabyłolbrzymi,aniebieskieoczy

rozja​niałyjegoszerokštwarz.Kobietamiaław​cieklerudewłosy,wymykajšcesięzzawišzanegona
prędcewęzłanakarku,orazmasępiegównatwarzy.Zdjęłakartęchorobywiszšcšnałóżku,przyjrzała
sięjejuważnie.

-Jaksięmasz,Phillip.JestemdoktorStellaQuinn.Atomójmšż,Ray

-Icoztego?

Rayprzysunšłkrzesło.UsiadłkołołóżkaiprzezchwilęprzyglšdałsięPhillipowi.

-Nie​lesięwpakowałe​!Chceszsięztegowydostać?

background image

1

Philliprozlu​niłwęzełalaWindsorwkrawacieodFendiego.CzekałagodługadrogazBaltimorena

WschodnieWybrzeżeMarylandu.NatokontozaprogramowałsobieodtwarzaczCD.Napoczštekco​
łagodnego-trochęTomaPerty’egoiTheHeartbreakers.

Zgodniezzapowiedziš,naszosiewczwartkowywieczórpanowałdużyruch.Sytuacjępogarszał

zacinajšcydeszczigapie,którzyzwalnialijazdę,wpatrujšcsięjaksrokawgnatwrozbitenaodcinku
BaltimoreBeltwaytrzysamochody.

ByłwparszywymnastrojuinawetnamiętnefrazyStonesówzichnajlepszegookresuniepodniosłygo

naduchu.

Wiózłzesobšrobotę;podczasweekendubędziemusiałznale​ćczasdlaproducentaoponMyerstone.

Klientchce,żebymuprzygotowaćnowšsuperchwytliwškampanišreklamowš.“Wysokiejklasy
ogumienietorado​ćdlakierowcy”!-pomy​lałPhillip,bębnišcpalcamiwkierownicędorytmuszalejšcej
gitaryKeithaRichardsa.

Bzdura.Czymożnawykrzesaćradosnynastrójwtakideszcz,wgodzinachszczytu?Ktowtedy

zaprzštasobiegłowęoponami?

Jednakonmusiprzekonaćpotencjalnegonabywcę,żejazdanaoponachfirmyMyerstoneuczynigo

szczę​liwszym,bezpieczniejszymiseksowniejszym.Tobyłajegopracaiznałsięnatym.

Natyle,byprowadzićczterynajważniejszezleceniareklamowe,nadzorowaćpracenadsze​cioma

mniejszymiinigdynieokazywaćposobierozdrażnieniaweleganckichkuluarachInnowacji.​wietnie
prosperujšcaagencjareklamowawymagaodswoichpracownikówstylu,operatywno​ciikreatywno​ci.

Niepłacšmuzato,bypatrzećjaksięw​cieka.

Coinnego,kiedyjestsam!

Wiedział,żeodmiesięcypracujeponadmiarę,wręczharuje.Wystarczyłojednookrutnezrzšdzenie

losu,byPhillipQuinnznostalgišwspominałswojšdobršpassęibeztroskie,atrakcyjneżyciemiejskie.

​mierćojcapółrokutemuwszystkozmieniła.Całeżycie,wktóreprzedsiedemnastulatyRayiStella

Quinnowiewprowadziliładiporzšdek.Zjawilisięwtymponurymszpitalu,dajšcmuszansęwyboru.
Przystałnato;wiedział,żeniepozostałomunicinnego.

Powrótnaulicępotym,gdykulerozerwałymuklatkępiersiowš,niepocišgałgojużtak,jakdawniej.

Mieszkanierazemzmatkšniewchodziłowgrę,nawetgdybyzmieniłazdanieipozwoliłamuwrócićdo
ciasnegomieszkaniawjednymzbaltimorskichosiedli.Opiekaspołecznabacznieobserwowałasytuację.
Niemiałcieniawštpliwo​ci,żegdytylkodojdziedosiebie,całytensystemwe​mienanimodwet.

Niezamierzałwracaćdomatki,ajużnapewnoniedorynsztoka.Podjšłjużdecyzję,potrzebował

tylkotrochęczasu,żebyjšzrealizować.

Narazieżyłwotoczceparu​wietnychnarkotyków,którychniemusiałkupowaćanikra​ć.Wiedział

background image

jednak,żetenstanrzeczyniemożetrwaćwiecznie.

OtępionydemerolemjeszczerazuważnieprzyjrzałsięQuinnomizakwalifikowałichdokategorii

zbzikowanychzbawców​wiata.Niemiałnicprzeciwkotemu.Jeżelichcšsiębawićwdobrychsamarytan
idaćmuschronieniedoczasu,ażsięnadobrepozbiera,tymlepiejdlaniego.

Powiedzieli,żemajšdomnaWschodnimWybrzeżu,codlachłopakazeslamsówwielkiegomiasta

byłoistnymkońcem​wiata.Pomy​lałjednak,żeniezaszkodzimuchwilowazmianaotoczenia.Majšdwóch
synówwjegowieku.Postanowiłniezaprzštaćsobiegłowyparšdzikusów,którychwychowujšci
zbawcy​wiata.

Powiedzielimu,żeprzestrzegajšpewnychzasad,iżejednšzgłównychjestedukacja.Miałwnosie

szkołę.Decydujšcsięnawyjazd,zgóryodrzucałtakšewentualno​ć.

Żadnychnarkotyków.StanowczytonStellizmusiłgodotego,byspojrzećnanišuważniej.Przybrał

najniewinniejszywyraztwarzyiodpowiadałgrzecznie“oczywi​cie,proszępani”.Niemiałwštpliwo​ci,
żegdybędziepotrzebowałdziałki,wydostaniejšchoćbyspodziemi,nawetnatakimzadupiu,jakto
miasteczkonadzatokš.

AwtedyStellapochyliłasięnajegołóżkiem,przyjrzałamusięwnikliwieiu​miechnęła.

Wyglšdaszjakaniołek,aletonieznaczy,żeniejeste​złodziejem,rozrabiakšikłamcš.Pomożemyci,

je​libędziecinatymzależało.Aleniechcisięniewydaje,żetrafiłe​nafrajerów.

Rayroze​miałsięgromko.Poklepałichobojeporamieniu.

Przychodzilitujeszczeparęrazywcišgudwóchnastępnychtygodni.Philliprozmawiałznimiiz

pracownicšopiekispołecznej,któršbyłoowielełatwiejoszukiwaćniżQuinnów.

Wkońcuzabraligozeszpitaladodomu,doładnegobiałegodomunadwodš.Poznałichsynów,

rozejrzałsiępookolicy.Kiedydowiedziałsię,żetamcichłopcy,CameroniEthan,znale​lisiętuw
podobnysposóbjakon,niemiałjużwštpliwo​ci,żetoludzieszurnięci.

Postanowiłsięprzyczaićiwykorzystaćstosownšchwilę.Jaknalekarzaiprofesoracollege’unie

zgromadzilizbytwielenadajšcychsiędoukradzeniadóbr.Nawszelkiwypadekprzyjrzałsięjednak
wszystkiemudokładnie.

Zamiastokra​ćQuinnów,pokochałich.Przybrałichnazwiskoispędziłdziesięćlatwdomunadwodš.

KiedyumarłaStella,razemznišodeszłaczę​ćjego​wiata.Byłajednšztychmatek,wktórychistnienie

nigdyprzedtemniewierzył.Opanowana,silna,kochajšca,rozumiejšcawszystko.Opłakiwałjš,tęswojš
pierwszšprawdziwšstratęwżyciu.Żebyzapomniećobólu,pogršżyłsięwintensywnejpracy.Skończył
college,nabywałogładyiumacniałswojšpozycjęwInnowacjach.

Mierzyłjeszczewyżej.

ObjęciestanowiskawInnowacjachwBaltimorebyłojegomałym,osobistymtriumfem.Powracałdo

miastaswojejniedoli,leczbyłtopowrótwdobrymstylu.Nikomunieprzychodziłodogłowy,żeten
ubranywszytynamiaręgarniturmężczyznabyłkiedy​drobnymzłodziejaszkiem,żeczasamihandlował

background image

narkotykami,anawetparałsięprostytucjš.

Wszystko,coosišgnšłwcišguostatnichsiedemnastulat,rozpoczęłosięwmomencie,wktórymRayi

StellaQuinnweszlidoszpitalnejsali.

Apotem,wniejasnychokoliczno​ciachumarłnagleRay.Człowiek,któregoPhillipkochałtakgoršco,

jaktylkosynmożekochaćojca;straciłżycienamałouczęszczanej,prostejszosie,wbiałydzień,
wjeżdżajšcnapełnymgazienasłuptelegraficzny.

Iznowuznalazłsięwszpitalnejsali.TymrazemleżałwniejWielkiQuinn.Byłpołamanyi

podłšczonydoaparaturyreanimacyjnej.Phillipijegobraciaprzyrzekliojcu,żezaopiekujšsięprzybłędš,
kolejnymzagubionymchłopcem.

AletenchłopiecmiałswojetajemniceipatrzyłnaludzioczamiRaya.

NanabrzeżuiwokolicachmiasteczkaStChristophermówiłosięocudzołóstwie,samobójstwie,o

skandalu.Plotkowanotakjużodpółroku,alenieposuniętosięokrokwustaleniuprawdy.KimjestSeth
DeLauterikimbyłdlaRaymondaQuinna?

Jeszczejednymprzybłędš?Jeszczejednympodrostkiem,wycišgniętymzotchłaniubóstwa,

zaniedbaniaiprzemocy,rozpaczliwiepotrzebujšcympomocnejdłoni?Czyteżkim​więcej?Quinnemz
urodzenia,anietylkozprzypadku?

CodojednegoPhillipniemiałwštpliwo​ci:dziesięcioletniSethbyłjegobratemwtakimsamym

stopniujakCamiEthan.Każdyznichzostałwyrwanyzkoszmarnegosnuiotrzymałszansęzmianyżycia.

TerazjednakzabrakłoRayaiStelli,bypozostawićchłopcuwolnywybór.

Jaka​czšstkaPhillipa,wzdrygałasięnamy​l,żeSethmógłbybyćrodzonymsynemRaya,poczętymw

grzechuiporzuconymwhańbie.Oznaczałobytozdradęwszystkiego,czegouczyligoQuinnowie,
wszystkiego,copokazalimunaprzykładziewłasnegożycia.

Nienawidziłsiebiezatemy​li,zatoukradkoweprzyglšdaniesięchłopcu,jegooczom,analizowanie

zwišzkumiędzyistnieniemSethaa​miercišRayaQuinna.

Ilekroćtepaskudnemy​lipojawiałysięwjegogłowie,natychmiastwspomniałGlorięDeLauter.

MatkaSethaoskarżyłaprofesoraRaymondaQuinnaoseksualnemolestowanie.Utrzymywała,iżzdarzyło
siętoprzedlaty,gdystudiowałanauniwersytecie.Jednakżeniezachowałsiężaden​ladjejobecno​cina
uczelni.

TasamakobietasprzedałaRayowiswojegodziesięcioletniegosynajakpaczkęmięsa.Tęsamš

kobietę,codotegoPhillipniemiałwštpliwo​ci,odwiedziłRaywBaltimore,nimruszyłdodomu-po
własnš​mierć.

Załatwiłaswojeizniknęła.KobietypokrojuGloriimajšwprawęwulatnianiusięwbezszmerowy

sposób.TobyłokilkatygodniprzedprzysłaniemQuinnomlistuzjakżemałosubtelnymszantażem.Je​li
chceciezatrzymaćdzieciaka,żšdamwięcej.Phillipzacisnšłszczękiwspominajšc,jakSethzbladłze
strachu,gdysięotymdowiedział.

background image

Takobietaniemożedostaćchłopakawswojeręce.Przekonasięjeszcze,żebraciaQuinnsš

twardszymiprzeciwnikaminiżtenstaryczłowiekomiękkimsercu.

ZresztšnietylkobraciaQuinn,pomy​lał,zjeżdżajšcnalokalnšdrogęprowadzšcšdodomu.Mijajšcw

szybkimtempiepolazielonegogroszku,soiiprzewyższajšcejczłowiekakukurydzy,my​lałorodzinie.
Teraz,gdyCamiEthanpożenilisię,Sethmajeszczedwiegotowewalczyćoniegokobiety.

Pożenilisię!Jakietozabawne.Iktobypomy​lał?Camochajtnšłsięzseksownšpracownicšopieki

społecznej,za​EthanożeniłsięzGrace,kobietšosłodkichoczach.Inatychmiastzostałojcemrozkosznej
Aubreyobuzianiołka.

Nocóż,niechimbędzie!Trzebaprzyznać,żeAnnaSpinelliiGraceMonroeidealniepasujšdojego

braci.Cozresztšsprawia,żemielibywiększeszansegdybydoszłodorozprawyopowierzenieimstałej
opiekinadSethem.Za​małżeństwosłużyimznakomicie.Nawetje​linad​więktegosłowazgrzytajš
zębami.

Phillipwolałkawalerskieżycie.Tylkożewcišguostatnichparumiesięcyniewielezjegozalet

korzystał.WeekendyspędzanewStChrisupływałynasprawdzaniuwypracowańSheta,pracyprzyłodzi
w​wieżopowstałejfirmieBoatsByQuinn,prowadzeniujejksišg,robieniuzakupów.Nawetnie
zauważył,kiedytowszystkonaniegospadło.

Obiecałojcunałożu​mierci,żezaopiekujesięSethem.Razemzbraćmizawarliumowę,żewrócšna

wybrzeżeiwspólnieroztoczšopiekęnadchłopcemipodzielšsięwszystkimiobowišzkami.DlaPhillipa
takaumowaoznaczaładzielenieczasumiędzyBaltimoreiStChris,atakżeprzekonaniesiędonowego
brata,któryczęstostwarzałniemałekłopoty.

Wszystkotograniczyłozbalansowaniemnalinie.Przywychowywaniudziesięciolatkatrudnobyło

uniknšćnapięćipotknięć.

Rozkręcaniefirmyodpodstawwišzałosięzcałšmasšdrobnych,alejakżemęczšcychformalno​ciiz

ciężkšharówkš.Niemniejjednakjako​toszło,choćbraciamieli​miesznepretensje,żezamałopo​więca
imczasu.

Jeszczenietakdawnospędzałweekendywtowarzystwiewieluatrakcyjnych,interesujšcychkobiet-

kolacjawjakim​nowym,modnymmiejscu,wieczórwteatrzelubnakoncercie,aprzysprzyjajšcejokazji
spokojne,niedzielne​niadaniepołšczonezlunchemwłóżku.

“Jeszczedotegowrócę-obiecywałsobiePhillip.-Gdywszystkosięułoży,wrócędodawnego

życia.Ale,jakpowiedziałojciec,narazie,przezjaki​czas…”

Skręciłnapodjazd.Przestałopadać,anali​ciachitrawieosiadłaleciutkawarstwawilgoci.Powoli

zapadałzmierzch.​wiatłowokniesalonuwitałomiękkš,kojšcšpo​wiatš.Zachowałosięjeszczetrochę
letnichkwiatówwypielęgnowanychprzezAnnę.Słyszałjużujadanieszczeniaka-choć,prawdęmówišc,
dziewięciomiesięcznyGłupekwyrósłnawielkiepsiskoitrudnogobyłouważaćzaszczeniaka.

Przypomniałsobie,żewieczornegotowaniewypadałodzisiajnaAnnę.ChwałaBogu!Znaczyłoto,że

uQuinnówpojawisięnastoleprawdziwejedzenie.Zrozkoszšpomy​lałoszklaneczcedobregowina.
DojrzałGłupka,któryzniknšłzarogiemdomuwpogonizaob​linionšżółtšpiłkštenisowš.

background image

NawidokwysiadajšcegozautaPhillipapiesprzerwałnachwilęswojšzabawęizaczšłgro​nie

ujadać.

-Idiota-powiedziałPhillip,wyjmujšcteczkęzdżipa.

Nad​więkznanegogłosuszczekaniezamieniłosięwdzikšrado​ć.GłupekzaczšłskakaćnaPhillipa,

któryosłaniałsięteczkšprzedjegomokrymi,zabłoconymiłapami.

-Nieskacz.Słyszysz,comówię?Siad!

Głupekchwilęsięwahał,awkońcuusiadłipodałłapę.Wywaliłjęzor,łypałoczami.

-Dobrypies.-PhillippotrzšsnšłjegołapęipogłaskałjedwabisteuszyGłupka.

-Cze​ć.-NadziedzińcuprzeddomempojawiłsięSeth.Odtarzaniasięzpsemmiałbrudnedżinsy,a

spodprzekrzywionejbaseballowejczapeczkisterczałyprostejaksłomablondwłosy.“U​miechasię
łatwiejniżkilkamiesięcytemu-odnotowałwmy​liPhillip-alemaszparęwzębach”.

-Cze​ć.-Phillippstryknšłpalcemwdaszekczapki.-Zgubiłe​co​?-Co?

Phillipstuknšłpalcemwswójrówny,nieskazitelniebiałyzšb.

-A,tak.-WzruszajšcramionamiwtypowydlaQuinnówsposób,Sethwyszczerzyłzębywu​miechu,

wtykajšcjęzykwpustemiejscepozębie.Twarzmiałpełniejszšniżpółrokutemu,awzrokbardziej
spokojny.-Ruszałsię.Musiałemsięznimpożegnaćdwadnitemu.Kurewskokrwawiło!

Phillipniezareagowałnatoprzekleństwo.Postanowił,żedopewnychsprawniebędziesięwtršcał.

-Dostałe​co​zautraconyzšb?

-Nienarzekam.

-No,no,je​liniewycisnšłe​stówyodCama,niejeste​moimbratem!

-Dostałemdwiestówy.JednšodCama,adrugšodEthana.Za​miewajšcsię,Phillippołożyłdłońna

ramieniuSethaiobajruszyliwstronędomu.

-Skorotak,toodemniejużnicniedostaniesz,bracie.Przykromibardzo.Acotamwszkolew

pierwszymtygodniupowakacjach?

-Nudy-odpowiedziałSeth.Wduchumusiałjednakprzyznać,żebyłowspaniale.Takšmasęnowych

rzeczykupilirazemzAnnš.Ostreołówki,nowiutkiezeszyty,pióra.Niechciałjednakpudełkanalunch,
jakiegoużywajšwserialuArchiwumX.W​rednichklasachztakimipudełkamichodzštylkomaminsynki.

Miałklaweubraniaisportowebuty.Aconajważniejsze,porazpierwszywżyciumieszkałwtym

samymdomu,chodziłdotejsamejszkoły,byłztymisamymilud​mi,którychzostawiłwczerwcu.

-Odrobiłe​lekcje?-zapytałPhillip,unoszšcbrwiiotwierajšcfrontowedrzwi.Sethpokiwałgłowš.

background image

-Człowieku,czytynaprawdęniemaszinnychzmartwień?

-Dzieciaku,pracedomowetomójżywioł.-W​ladzanimido​rodkawpadłGłupek.Byłtak

rozentuzjazmowany,żeomalnieprzewróciłPhillipa.-Mógłby​siębardziejprzyłożyćipopracowaćnad
tympsem,docholery!-JednakzapachczerwonegososuAnny,rozchodzšcysięwpowietrzuniczym
ambrozja,działałtakkojšco,żePhillipnatychmiastzmieniłton.-OBoże,cozarozkosz!-jęknšł.

-Manicotti-poinformowałgoSeth.

-Tak?Mambutelkęchianti,któršspecjalnieschowałemnatakšokazję.-Odrzuciłteczkę.-We​miemy

sięzaksišżkipokolacji.

Zastałbratowšwkuchniwtrakciefaszerowanianale​nikówserem.Podwinęłarękawynieskazitelnie

białejbluzki,któršwkładaładobiura.Nagranatowejspódniczcemiałabiałyrze​niczyfartuch.Zdjęła
szpilkiigołšstopšwystukiwałarytmarii,któršnuciła.Carmen,rozpoznałPhillip.Wspaniałeczarneloki
miałajeszczeupiętedogóry.

RobišcokodoSetha,Phillipzaszedłjšztyłu,objšłwpasieicmoknšłgło​nowsamczubekgłowy.

-Ucieknijzemnš.Zmienimyimiona.TyzostanieszZofiš,ajaCarlem.Pozwólsięporwaćdoraju,

gdziebędzieszmogłagotowaćdlamnie,wyłšczniedlamnie.Żadenztychwie​niakówniedoceniaciętak
jakja.

-Zarazsięspakuję,Carlo,pozwóltylko,żedokończętenale​niki.-Odwróciłagłowę,​miejšcsię

czarnymi,​ródziemnomorskimioczami.-Kolacjazapółgodziny.

-Otworzęwino.

-Niematuczego​dozjedzenia?-zapytałSeth.

-Wlodówcesšprzekšski-odparłaAnna.-We​sobiesam.

-Tylkowarzywaiinnetakie​wiństwa-jęknšłSeth,sięgajšcpopółmisek.-GdziejestCam?

-Powinienbyćwdrodzedodomu.PostanowilizEthanempopracowaćjeszczegodzinęprzyłodzi.

PierwszedziełoQuinnówzostałoukończone.Jutroprzyjeżdżaponieklient.Robotaskończona,Phillipie,
rozumiesz?-U​miechnęłasiępromiennie,pęczniejšczdumy.-Stoiwdoku,gotowadowyj​cianapełne
morze,ijestwspaniała!

Poczułsięlekkorozczarowany.Szkoda,żeniemógłbyćtutajtegoostatniegodnia.

-Azatemtrzebatouczcićszampanem.

Annaodczytałanalepkęnabutelceiażuniosłabrwi.

-Folonari,Ruffino?

WysokoceniłwyrafinowanygustAnnyijejupodobaniedodobrychgatunkówwin.

background image

-Roczniksiedemdziesištypišty-powiedziałzu​miechem.

-Wybornie!Mojegratulacje,panieQuinn,zokazjipierwszejłodzi.

-Niemojawtymzasługa.Zajmowałemsiętylkodetalamiibyłemzwykłymwyrobnikiem.

-Oczywi​cie,żejestwtymtwojazasługa.Detalesšrównieważne,ianiCam,aniEthanniezrobiliby

tegoztakš…finezjš,jakty.

-Zdajesię,żeokre​lalitojako…obijaniesię?

-Niezwracajnanichuwagi.Powiniene​byćdumnyztego,cozdziałali​ciewostatnichmiesišcach.Nie

tylkowfirmie,lecztakżedlarodziny.Każdyzwaspo​więciłco​bardzoważnegodlaSetha.Ikażdy
otrzymałco​bardzoważnegowzamian.

-Nigdynieprzypuszczałem,żedzieciakmożetakabsorbować.-GdyAnnapolałafaszerowane

nale​nikisosem,Phillipwyjšłzkredensukieliszkidowina.-Wcišżjeszczemiewamtakiechwile,kiedy
tacałaimprezawkurzamniejakcholera.

-Nicbardziejnaturalnego,Phillipie.

-Może,alefaktpozostajefaktem.-Wzruszyłramionaminalałdwakieliszki.

-Najczę​ciejjednakpatrzęnaniegoistwierdzam,żejestcałkiemfajny,jaknamałegobraciszka.

Annautarłaseriposypałanimpotrawę.KštemokazerknęłanaPhillipa,którypodniósłswójkieliszek

wina,oceniajšcjegobukiet.Przyjemniebyłonaniegopopatrzeć.Podwzględemfizycznymuosabiał
męskšdoskonało​ć.Bršzowewłosy,gęsteimocne,złocisteoczy.Owalna,zamy​lonatwarz.Zmysłowa,a
zarazemniewinna.Wysoka,proporcjonalnasylwetka,jakbystworzonadowłoskichgarniturów.Odkšdgo
jednakujrzałarozebranegodopasa,wspłowiałychdżinsach,wiedziała,żejegodelikatno​ćtotylko
pozory.

Pomy​lała,żetowyrafinowanyerudyta,naprawdęinteresujšcymężczyzna.

Wsunęłapotrawędopiecyka,następnieodwróciłasięisięgnęłapowino.U​miechajšcsię,tršciłasięz

nimkieliszkiem.

-Tyteżjeste​całkiemfajny,Phillipie,jaknadużegobrata.

Kiedysięwspięłanapalce,żebypocałowaćgowpoliczek,nadszedłCam.

-Waraodmojejżony!

Phillipu​miechnšłsięiobjšłAnnę.

-Toonategochciała.Lubimnie.

-Alemniebardziej.-Żebytoudowodnić,Camzłapałzawišzaniefartucha,zakręciłAnnšwkoło,

porwałwramionaipocałowałnamiętnie.U​miechnšłsięipokumpelskuklepnšłjšwpupę.-Prawda,

background image

słodziutka?

Jeszczekręciłosięjejwgłowie.

-Niewykluczone.-Odetchnęłagłęboko.-Bioršcpoduwagęcałokształt…

-Wywinęłamusięzjegoramion.-Alejeste​utytłany.

-Wpadłemtylkopopiwoiidępodprysznic.-Wysokiiszczupły,ciemnyigro​ny,dałnurkado

lodówki.-Znajd​sobiewłasnškobietę.

-Czymamnatoczas?-zapytałponurymgłosemPhillip.

Pokolacjiiucišżliwejgodziniespędzonejnadćwiczeniamizdzielenia,nadbitwamiWojnyo

Niepodległo​ćisłowniczkiemnapoziomieszóstejklasyPhillipzamknšłsięwswoimpokojuzlaptopemi
dokumentami.

Byłtotensampokój,któryotrzymał,gdyRayiStellaQuinnprzywie​ligododomu.Obecnie​ciany

miałypastelowozielonykolor.Gdzie​wokolicyszesnastychurodzinco​mustrzeliłodogłowyi
pomalowałjejaskrawoczerwonšfarbš.Bógraczywiedziećdlaczego.Pamięta,jakmatka-albowiem
Stellastałasiędotegoczasujegomatkš-rzuciłatylkonatookiemistwierdziła,żemożnadostaćodtego
rozstrojużołšdka.

Onuważał,żetakbędzieseksownie,jednaktrzymiesišcepó​niejpomalowałjenabiało,wieszajšctui

ówdziebiało-czarnefotografiewczarnychramkach.

Zawszeposzukiwałjakiej​specyficznejatmosfery.Dotejstonowanejzielenipowróciłnakrótkoprzed

przeprowadzkšdoBaltimore.

Tylkojegorodzicezawszewiedzieli,corobiš.

Dalimutenpokój,wswoimdomu.Przezpierwszetrzymiesišcetrwaławalkaoto,czyjebędziena

wierzchu.Szmuglowałnarkotyki,wdawałsięwbójki,kradłalkoholio​wiciewracałpijanydodomu.

Terazbyłodlaniegojasne,żepoddawałichpróbie,prowokował,żebygowykopali.Żebygo

odrzucili.No,dalej,spróbujciesobiezemnšporadzić!

Ajednakudałoimsię.Nietylkosobieznimporadzili,aleuformowaligo.

“Zastanawiamsię,Phillipie,dlaczegotakcizależynatym,żebymarnowaćumysłiciało-powiedział

ojciec.-Dlaczegorobiszwszystko,żebydaćwygraćtymsukinsynom”.

Phillip,któremuwywracałysięflaki,apękałagłowazprzepiciaiznadużycianarkotyków,miałto

wszystkogdzie​.

Ray,mówišc,żedobraprzejażdżkaod​wieżymumózg,wzišłgozesobšnałód​.Skacowanydo

nieprzytomno​ci,czujšcsięjakzbitypies,Phillipprzechyliłsięzaburtęizwróciłresztkitrucizny,którš
sięnaszprycowałubiegłejnocy.

background image

Wła​nieskończyłczterna​cielat.

Rayzarzuciłkotwicęwwšskimprzesmyku.PrzytrzymałgłowęPhillipa,otarłmutwarz,apotempodał

mupuszkęimbirowegopiwa.

-Siadaj.

Phillipzwaliłsięraczejniżusiadł.Drżałymuręce,przypierwszymłykupoczułszarpnięciew

żołšdku.Rayusiadłnaprzeciwniego.Wielkiedłonieoparłnakolanach,alekkabryzarozwiewałajego
srebrzystewłosy.Iteoczy.Patrzyłmuwtwarztymiswoimil​nišcyminiebieskimioczamiizastanawiał
się.

-Miałe​paręmiesięcy,żebysiędostosować.Stellapowiada,żepodwzględemfizycznymdoszedłe​do

siebie.Jeste​dostateczniesilnyizdrowy,ależebyutrzymaćkondycję,musiszzmienićtrybżycia.

Wydšłwargiiprzezchwilęmilczał.Wwysokiejtrawiestałaczapla,nieruchomajaknaobrazie.

Powietrzebyłoczyste,czułosięjużlekkichłódzbliżajšcejsięjesieni,ponadogołoconymizli​ci
drzewamirozpo​cierałosięintensywniebłękitneniebo.Wiatrtargałtrawamiimuskałgrzywyfal.

Phillipbyłociężały,bladyipatrzyłtępymwzrokiem.

-Istniejšróżnemetody,Phil-powiedziałRayznaciskiem.-Możemyciniepopuszczać,trzymaćcię

krótkoiniespuszczaćzokaaninachwilę.

Chwyciłwędkęimachinalniezałożyłprzynętę.

-Albomożemyteżuznać,żeeksperymentsięnieudałiżewracaszdotamtego​wiata.

Phillippoczułskurczwżołšdku,przełknšł​linę,byniepokazaćposobiestrachu.

-Niepotrzebujęwas.Niepotrzebujęnikogo.

-Samwtoniewierzysz-powiedziałłagodnieRayizarzuciłwędkę.Nawodzieutworzyłysię

niekończšcesiępomarszczonekręgi.-Wrócisztamijużnigdyztegoniewyjdziesz.Spędziszparęlatna
ulicy,apotemtojużniebędziepoprawczak.Skończyszwceli,razemzezłymifacetami,takimi,którzy
zagustujšwtejtwojejładnejbuzi.Dorwiecięjaki​wielkidrab,złapamijakbochny,zacišgniektórego​
dniapodprysznicizrobizciebieswojšpannęmłodš.Philliprozpaczliwiepragnšłpapierosa.Pociłsię
jakpotępieniec.

-Jeszczepotrafięosiebiezadbać.

-Synu,zrobišzciebieszmatę,wieszotymprzecież.Potrafiszsięstawiać,alesšsprawy,przed

któryminieuciekniesz.Dotšdtwojeżycieukładałosięparszywie.Nieponosiszzatoodpowiedzialno​ci.
Jeste​jednakodpowiedzialnyzaswojšprzyszło​ć.

Ponowniezamilkł.Kolanami​cisnšłwędkęisięgnšłpozimnšpuszkępepsi.Niespieszšcsięotworzył

jšizaczšłpićduszkiem.

-Wydawałosięnam,żejestco​wtobie-cišgnšł.-Nadaltakuważamy-dodał,patrzšcnaPhillipa.-

background image

Alepókisamtegoniedostrzeżesz,nieruszymyzmiejsca.

-Skšdtakatroska?-nieudolniebroniłsięPhillip.

-Trudnototerazpowiedzieć.Możeniejeste​tegowart.Możesšdzonecijestskończyćnaulicy,kra​ći

sprzedawaćsięzamarnygrosz.

Odtrzechmiesięcymiałporzšdnełóżko,regularneposiłkiiksišżki-jednazjegoukrytychnamiętno​ci

-doswojejdyspozycji.Kiedypomy​lałoutraceniutegowszystkiego,zrobiłomusięznowuniedobrze,ale
wzruszyłtylkoramionami.

-Przeżyję.

-Skoroniemaszwiększychambicji,twojasprawa.Tutajmożeszmiećdom,rodzinę.Możesz

normalnieżyćiwykorzystaćtojako​wprzyszło​ci.Alemożeszrównieżkontynuowaćobranšprzezsiebie
drogę.

Raywykonałgwałtownyruch,takszybki,żePhillipzasłoniłsięprzedciosem,zaciskajšcpię​ci.Lecz

RaypodcišgnšłjedyniekoszulęPhillipa,byodsłonić​wieżebliznynajegopiersi.

-Możeszwrócićdotego-powiedziałspokojnie.

PhillipspojrzałRayowiwoczy.Dojrzałwnichwspółczucieiwiarę.Mógłprzejrzećsięwnichjakw

zwierciadle,zobaczyćsiebiewykrwawiajšcegosięwrynsztoku,naulicy,gdzieżyciebyłomniejwarte
niżdziałkanarkotyku.

Chory,zmęczonyiprzerażonyzanurzyłtwarzwdłoniach.

-Iocochodzi?

-Chodziociebie,synu.-Rayprzecišgnšłdłonišpowłosachchłopca.-Ociebie.

Sprawyniezmieniłysięzdnianadzień,aleodtegowieczoruco​drgnęło.Dziękirodzicomzaczšłw

siebiewierzyć.Postawiłsobiezapunkthonoruosišganiedobrychwynikówwszkole,postawiłnanaukę,
naprzeobrażeniesięwPhillipaQuinna.

Chybawykonałdobršrobotę.Postarałsięnabraćogłady.Robiłterazkarierę,miałdobrze

wyposażonyapartamentzewspaniałymwidokiemnaInnerHarboricałšszafęubrań.

Jakbyzatoczyłkoło,wracajšcdoswojegodawnegopokojuzzielonymi​cianamiisolidnymimeblami,

zoknamiwychodzšcyminadrzewainamoczary.

Tylko,żetymrazemchodziłooSetha.

background image

2

Phillipstałnadziobiełodzi,którejnachrzciemianonadaćpretensjonalneimięNeptun’sLady.Żeby

zrealizowaćprojektizbudowaćprawdziwyslup,po​więciłnatoczterytysišceroboczogodzin.Zato
teraz,wżółtychpromieniachwrze​niowegosłońca,mógłpodziwiaćjejpołyskujšcytekowypokład.
Precyzjawykonaniacieszyłaoczy.

Kajutapodpokładembyłamajstersztykiemstolarki-głównypowóddumyCama.Zostaławykonanaz

dobrzedopasowanychlistewek.Podobniejakkojedlaczworgaludzi.

Solidnaipięknałód​.Zpełnymgracjiopływowymkadłubemibłyszczšcympokładem.PomysłEthana,

byłšczyćdeskinazakładkę,kosztowałwieledodatkowychgodzinpracy,aledziękitemupowstało
prawdziwecacko.

TenortopedazDystryktuKolumbiazapłaciładnšsumkęzakażdyjejcentymetr.

-Noico?-Ethan,zrękamiwkieszeniachwyblakłychdżinsów,mrużšcoczyprzedsłońcem,rzucił

retorycznepytanie.

Phillipprzecišgnšłrękšpogładkiejjakatłasburcie,któršgodzinamipolerowałwpocieczoła.

-Zasłużyłanamniejbanalnšnazwę.

-Wła​cicielmawięcejpieniędzyniżwyobra​ni.Jaktałód​pięknieidzienawiatr.-Ethanu​miechnšł

się.-Kiedy​myjštestowalizCamem,niechciałwracaćdoportu.Aimnienatymniezależało.

Phillippotarłkciukiempodbródek.

-MamwBaltimorekumpla,którymaluje.Ilekroćco​sprzeda,klniewżywykamień.Nieznosi

pozbywaćsiępłócien.Dopieroterazrozumiem,cowtedyczuje.

-Tonaszepierwszedzieło.

-Alenieostatnie.-Phillipnieposšdzałsięotakisentymentalizm.Budowałodziniebyłajego

pomysłem.Zostałwtowcišgniętyprzezbraci.Ostrzegałich,żetowariactwo,skazywaniesięna
murowanšwpadkę.

Poczymoczywi​cieruszyłdoakcji,załatwiłwynajęciebudynku,uprawnienia,zamówiłniezbędny

sprzęt.Podczaspracprzybudowiezdarłdokrwipaznokcie,naderwałmię​nieodd​wiganiadesek.I
bynajmniejniecierpiałwmilczeniu.

Musiałjednakprzyznać,żenamacalnydowóddługichmiesięcypracy,kołyszšcysięzwdziękiempod

jegostopami,byłwarttegowszystkiego.

Aterazmielizaczynaćznówodpoczštku.

-Przygotowali​ciejużco​zCamemdonastępnegoprojektu?

background image

-Chcemyskończyćkadłubdokońcapa​dziernika.-Ethanwyjšłchustkędonosaistaranniewytarł​lady

palcówPhillipanaburcie.-Je​limamysiętrzymaćtegomorderczegografiku,jakinarzuciłe​.Alenarazie
trzebasięjeszczetrochęprzyłożyćdotejtutaj.

-Dotej?-Mrużšcoczy,Phillipzsunšłznosadrogieimodneokularysłonecznewstylulat

pięćdziesištych.-Przecieżpowiedziałe​,żejestjużgotowa.Miałemwła​niei​ćdodomuisporzšdzićdla
niejostatniedokumenty.

-Jeszczetylkojedenmałydrobiazg.MusimypoczekaćnaCama.

-Jakiznowumałydrobiazg?-ZniecierpliwionyPhillipspojrzałnazegarek.-Klientbędzietulada

moment.

-Toniepotrwadługo.-Ethanwskazałgłowšdrzwibudynku.-OtoiCam.

-Jeststanowczozadobradlategociemniaka-zawołałodproguCam,trzymajšcpodpachšwiertarkę.

-ZaładujmyżonyidzieciakiisamipopłyńmynaBimini,dobrzewamradzę.

-Zchwilšwręczeniaczekułód​przechodzinawłasno​ćtegofaceta.-GdyPhilliptomówił,Cam

jednymsusemwskoczyłnapokład.-AnaBimininiemacieczegoszukać.

-Poprostujestzazdrosny,żechcemytampopłynšćzeswymiżonami-powiedziałCamdoEthana.-

We​to.-WepchnšłPhillipowiwiertarkędoręki.

-Pocholeręmitodajesz?

-Dokończdzieła.-Cam,u​miechajšcsięoduchadoucha,wyjšłztylnejkieszeniplakietkę.-Ostatni

fragmentzachowali​mydlaciebie.

-Taak?-Phillipujšłplakietkęiprzyjrzałsięjejwpromieniachsłońca.Mieniłasięcudownie.

-Razemzaczęli​mybudowę-podsumowałEthan.-Pójdzienasterburtę.Phillipwzišł​ruby,które

wręczyłmuCam,ipochyliłsięnadzaznaczonyminaburciepunktami.

-Musimytouczcić.-Wiertarkazawyławjegorękach.-My​lałemobutelceDomPerignan-

powiedział,przekrzykujšchałas.-Doszedłemjednakdowniosku,żedlawasszkodatakdobrego
szampana.ZamroziłemwięctrzybutelkiHarpsa.

Pomy​lał,żepogodzšsięztym,ponieważprzygotowałnapopołudniemałšniespodziankę.

Byłoprawiepołudnie,kiedyklientskończyłpiaćzzachwytunadkażdymcentymetremswojejnowej

łodzi.Zanimmujšzaładowalinajegoprzyczepę,oddelegowaliEthana,żebyzafundowałfacetowi
próbnšprzejażdżkęznajbardziejkarkołomnymiewolucjami.Phillip,obserwujšczdokużółteżagle-
zgodniezżyczeniemklienta-patrzyłjakchwytajšwiatr.

Ethanmiałrację,pomy​lał.Tałód​maszwung.

Sluppomknšłwstronęnabrzeża,zrobiłzwrotjakmarzenie.Wyobraziłsobieturystów,zatrzymujšcych

sięipokazujšcychsobienawzajemładnšłód​.Pomy​lał,żeniemalepszejreklamyniżtowarwysokiej

background image

klasy.

-Założęsię,żegdysampopłynie,osišdzienamieli​nie-odezwałsięzajegoplecamiCam.

-Zpewno​ciš.Aleitakbędziemiałfrajdę.-PoklepałCamaporamieniu.-Idęwypisaćmurachunek.

Wynajętyprzeznichiprzerobionynastocznięstaryceglanybudyneknieodznaczałsiębynajmniej

urodš.Większšjegoczę​ćzajmowałahalazpodwieszonymidokrokwi​wietlówkami.Małeokna
sprawiaływrażenie,jakbystalepokrytebyłykurzem.

Wszystkienarzędzia,materiały,farbaepoksydowaipokost,znajdowałysięwzasięguręki.Terazna

wysokiejplatformiestałnagiszkieletkadłubasportowejłodzi,przeznaczonejdoamatorskiego
uprawianiarybołówstwa-ichdrugiezamówienie.

Wewnętrzne​cianybudynkubyłypoobtłukiwaneiobdrapane.Stromeżeliwneschodywiodłydo

ciasnego,pozbawionegookienpomieszczenianagórze,któresłużyłoPhillipowizabiuro.

Urzšdziłjezdrobiazgowšskrupulatno​ciš.Metalowebiurko,przypominajšceeksponatzpchlegotargu,

byłodoprowadzonedopołysku.Nablaciestałrocznykalendarzzodwracanymikartkami,jegostary
laptop,atakżetelefonzautomatycznšsekretarkšipleksiglasowypojemniknapióraiołówki.

Wtejciasnocieznalazłosięjeszczemiejscenadwuczę​ciowšszafkęnadokumenty,małškopiarkęi

faks.

Usiadłzabiurkiemiwłšczyłkomputer.Jegouwagęprzycišgnęłomigajšce​wiatełkoprzytelefonie.

Odegrałinformację,alebyłytotylkodwagłuchepołšczenia.Skasowałje.

Pochwilimiałjużnaekranieprogram,któryopracowałnaużytekfirmy.U​miechnšłsięnawidoklogo

ichBoatsByQuinn.

Możeisšniefrasobliwymiamatorami,pomy​lał,wystukujšcdanepotrzebnedosprzedaży,aletowcale

nieoznacza,żemajšsięzadowolićbyleczym.Zawszezwracałuwagęnaszatęgraficznš.Samotworzenie
druków,blankietówfirmowych,pokwitowań,rachunkówbyłyraczejprostšczynno​ciš.Alemusiałymieć
klasę.

Wła​niewłšczyłdrukarkę,kiedyzadzwoniłtelefon.

-BoatsByQuinn.

Podrugiejstronieprzezchwilęniktsięnieodzywał.

-Przepraszam,pomyliłamnumer.-Głosbyłniewyra​nyinależałdokobiety,któraszybkosię

wyłšczyła.

-Niemasprawy,słodziutka-powiedziałPhillipdogłuchejsłuchawki,poczymwyjšłzdrukarki

gotowyrachunek.

-Szczę​liwyczłowiek-stwierdziłCam,gdywgodzinępó​niejpatrzyli,jakichklientodjeżdżaze

slupemnaprzyczepie.

background image

-Tomypowinni​mysięcieszyć.-Phillipwyjšłzkieszeniczek.-Uwzględniłemmateriał,robociznę,

kosztywłasne,dostawy…-Nocóż,dostali​mywystarczajšcodużo,żebyprzystšpićdonastępnejbudowy.

-Pohamujswójentuzjazm-mruknšłCam.-Wkońcutotylkopięciocyfrowyczek.Lepiejnapijmysię

piwa.

-Zyskinależyodrazuinwestować-ostrzegłPhillip,kiedyruszylidodomu.

-Wrazznadej​ciemchłodówcałynaszwielkimajštekulecikominem.-Popatrzyłnawysokisufit.-I

todosłownie.Awprzyszłymtygodniumusimyzapłacićpodatekkwartalny.

Camotworzyłbutelkęipopchnšłjšwstronębrata.

-Zamknijsię,Phil.

-Niemniejjednak-cišgnšłniezrażonyPhillip-jesttowspaniałachwilawdziejachQuinnów.-

PodniósłswojšbutelkęistuknšłsięzEthanemiCamem.

-Zanaszegodoktoraodchorychstóp,pierwszegozlicznychszczę​liwychklientów.Niechgładkoiz

powodzeniemżeglujew​ródodciskówizrogowaceń.

-Niechnamawiawszystkichprzyjaciół,żebydzwonilidoBoatsByQuinn-dodałCam.

-NiechpłyniedoAnnapolisitrzymasięzdalaodmojejczę​ciZatoki-dokończyłEthan.

-Ktoskoczypolunch?-dopytywałsięCam.-Konamzgłodu.

-Graceprzygotowałakanapki-odparłEthan.

-Chwałajejzato.

-Możeco​jeszczedojdziedotegolunchu-powiedziałPhillip,słyszšcd​więkoponnażwirowym

podje​dzie.-Wła​nienatoczekałem.

Wyszedłnazewnštrziucieszyłsięnawidokbagażówki.Kierowcawychyliłgłowęprzezokno,żujšc

gumę.

-Quinn?

-Zgadzasię.

-Co​tyznowukupił?-Camzmarszczyłczołonawidokfurgonetki,zastanawiajšcsię,ileteżforsy

ubędziezichnowiutkiegoczeku.

-Co​,conamsiębardzoprzyda.Alechod​cietupomóc.

-Bardzosłusznie-burknšłkierowca,gramolšcsięzkabiny.-Ładowali​myjšwetrzech.Todraństwo

ważychybaztysišckilo.

background image

Rozsunšłtylnedrzwi.Toco​leżałonastelażuwmiękkiejotulinie.Byłodługienaconajmniejtrzy

metry,szerokienadwametryimiałozosiemcentymetrówgrubo​ci.Prostelitery,wyrytewstarannie
obrobionymdrewniedębowym,tworzyłynapisBOATSBYQUINN.Precyzyjniewyrze​bionywdrewnie
jachtnapełnychżaglachzdobiłgórnynarożnik.Za​wdolnymwidniałyimionaCamerona,Ethana,Phillipa
iSethaQuinnów.

-Cholerniedobryszyld-wydusiłzsiebieEthan,gdyodzyskałwreszciemowę.

-Je​lichodziotenjacht,posłużyłemsięjednymzeszkicówSetha.Jesttakisamjaknanaszymlogona

firmowychpapierach.Resztęzrobiłkomputer.

-Tofantastyczne.-CampołożyłdłońnaramieniuPhillipa.-Tegonamwła​niebrakowało.Chryste,

dzieciakoszaleje,kiedytozobaczy.

-Figurujemywkolejno​ci,wjakiejtuprzybyli​my.Nietrzymałemsięalfabetuaniwieku.Chciałem,

żebywszystkobyłojasneiproste.-Cofnšłsięparękroków,zrękamiwkieszeni,nie​wiadomiena​ladujšc
pozębraci.-Pomy​lałem,żebędziepasowałdobudynkuidotego,cownimrobimy.

-Jest​wietny-przytaknšłEthan.-Jaksięnależy.Kierowcaprzesunšłpodpoliczkiemgumę.

-Noco,chceciepodziwiaćtakdorana,czymożejednakwyjmiemytociężkiedraństwozbagażówki?

Pomy​lała,żenie​lesięprezentujš.Trzechprzystojnychfacetów,pochłoniętychfizycznšpracšwciepłe

wrze​niowepopołudnie.Itenbudynekpasujedonich.Surowy,zwyblakłejstarejcegły,wokółzaniedbany
teren-więcejchwastówniżtrawy.

Każdyznichwyglšdainaczej.Jedenzmężczyznjestciemny,matakdługiewłosy,żemożejewišzać

wkońskiogonek.Jegowyblakłe,szaredżinsy,musiałybyćkiedy​czarne.Mawsobieco​europejskiego.
Uznała,żetomusibyćCameronQuinn,ten,którywyrobiłsobienazwiskonatorachwy​cigowych.

Drugimananogachzdarteroboczebuty.Spodniebieskiejczapeczkibaseballowejwystajšmu

rozja​nioneodsłońcawłosy.Poruszasięzwinnieibezwysiłkud​wignšłswójrógszyldu.Tomusibyć
EthanQuinn,wodniak.

Toznaczy,żetrzecimmężczyznšjestPhillipQuinn,szefdziałureklamyjednejzczołowychfirm

reklamowychwBaltimore.Drogie,modneokularyprzeciwsłoneczneidżinsy.Bršzowewłosy,zktórych
chybamusibyćzadowolonyfryzjer.Wysoki,wysportowany.

Podwzględemfizycznymniesšdosiebiepodobni-wiedziałazresztš,żełšczyichnazwisko,anie

więzykrwi.Niemniejjednakco​wskazywałonato,żesšbraćmi.

Zamierzałapoprostuichminšć,rzucićszybkookiemnabudynek,wktórymzałożyliswojšfirmęi

dokonaćoceny.Wiedziała,żezastanieprzynajmniejjednegoznich,ponieważodebrałtelefon,nie
spodziewałasięjednak,żeujrzyichnazewnštrzwkomplecie,iżeodrazubędziemiałaokazjędo
przeprowadzeniaswoichbadań.

Należaładokobiet,któreumiejškorzystaćznieprzewidzianychokazji.

Odetchnęłagłęboko.Towszystkoniejesttakieproste.Ajednakmanadnimiprzewagę.Znaich,gdy

background image

tymczasemoniniconiejniewiedzš.

Przecinajšculicę,uznała,żejejzachowaniejestjaknajbardziejtypowe.Spacerujšcakobieta,która

spostrzegłatrzechmężczyznmocujšcychimponujšcynowyszyld,maprawookazaćzainteresowanie.
Zwłaszczaturystka,zaktóršsiępodawała.Pozatymsamotnakobietamożepoflirtowaćztakatrakcyjnymi
mężczyznami.

Kiedyznalazłasięprzedbudynkiem,stanęłanieruchomo.Zanosiłosięnatrudnšiniebezpiecznšpracę.

Szyldzostałumocowanydoczarnychgrubychłańcuchówiokręconylinš.Tenodreklamystałnadachui
dyrygował,ajegobraciacišgnęli.Padałysłowazachęty,przekleństwaiwskazówki.Niedasięukryć,że
takapracadobrzewpływanamię​nie.

-Terazztwojejstrony,Cam.Jeszczezedwacentymetry.Aniechtoszlagtrafi.-Phillippotknšłsięi

omalniespadłzdachu.Ażwstrzymałaoddechzwrażenia.

Utrzymałjednakrównowagę,pochwyciłłańcuch.Widziała,jakusiłujezaczepićciężkieogniwodo

grubegohaka,dostrzegłateż,żeporuszaustami,leczniedosłyszała,comówi.

-Zaczepiłem.Teraztylkoniehu​taj-zawołał,stajšcnanogi,byprzej​ćnadrugikoniecdachu.Słońce

padałonajegowłosy,roz​wietlałojegoskórę.Przyłapałasięnatym,żewlepiawniegooczy.Pomy​lała,
żemaprzedsobšpierwszorzędnyokaznieskazitelnejmęskiejurody.

Apotemznowuleżałnabrzuchuibalansowałnakrawędzidachu,chwytajšcłańcuch,cišgnšcgow

górę.Iklnšcprzytymsiarczy​cie.Kiedyponowniewstał,miałzprzodurozdartškoszulę.Pewniemusiała
sięzaczepićoco​nadachu.

-Dopierocokupiłemtęszmatę.

-Byłanaprawdęprze​liczna,jakwszystko,comasz-zawołałzdołuCam.

-Pocałujmniegdzie​-odparłPhillipi​cišgnšłkoszulę,bywytrzećnišpotztwarzy.

Pomy​lała,żejestcałkiemniczegosobie.Pewnieniemożesięopędzićodkobiet.

Wepchnšłdotylnejkieszenizniszczonškoszulęizaczšłschodzićpodrabinie.Iwtedyjšdostrzegł.Nie

widziałaztejodległo​cijegooczu,leczmogłabyprzysišc,żenanišpatrzy-tonagłezawahaniesię,
przechyleniegłowy.Dostrzegakobietę,przyglšdasięjej,ocenia,podejmujedecyzję.

Wydałamusięcałkiemniezła.Miałnadzieję,żeprzyjrzysięjejzbliska.

-Mamytowarzystwo-mruknšłPhillip,aCamspojrzałprzezramię.

-Bardzoładna.

-Jesttutajoddziesięciuminut.-Ethanotarłręceospodnie.-Obserwujeprzedstawienie.

Phillipzszedłzdrabiny,odwróciłsięiu​miechnšł.

-Nowięc-zawołałdoniej-jaktowyglšda?Pomy​lała,żeprzedstawieniesięzaczyna.Podeszła

background image

bliżej.

-Robiwrażenie.Mamnadzieję,żenieprzeszkadzawamwidownia.Niemogłamsięoprzeć.

-Anitrochę.TowielkidzieńdlaQuinnów-Wycišgnšłrękę.-JestemPhillip.

-AjaSybill.Budujeciełodzie?

-Takjestnapisanenaszyldzie.

-Fascynujšce.Wła​nietuprzyjechałam.Niespodziewałamsię,żenatknęsięnabudowniczychłodzi.

Jakiegorodzajujednostkibudujecie?

-Prawdziwestatki.

-Naprawdę?-Zu​miechemzwróciłasięwkierunkujegobraci.-Atopańscywspólnicy?

-JestemCam.-Przedstawiłsięjedenznich.-AtomójbratEthan.

-Miłowaspoznać.Cameron-odczytała,spoglšdajšcnaszyld,-Ethan,Phillip.-Czułaszybkiebicie

serca,alezachowałauprzejmyu​miech.-AgdzieSeth?

-Wszkole-odpowiedziałPhillip.-Wcollege’u?

-Wpodstawówce.Madziesięćlat.

-Rozumiem.-Dostrzegłabliznynajegopiersi.Stareipołyskujšce,bardzobliskoserca.-Waszszyld

robiwrażenie.BoatsByQuinn.Zrado​cišzajrzałabymktórego​dnia,żebyzobaczyćpanaipańskichbraci
przypracy.

-Zapraszamy.Wkażdejchwili.NadługoprzyjechałapanidoStChris?

-Tozależy.Miłomibyłowaspoznać.-Postanowiłasięwycofać.Zaschłojejwgardle,sercebiło

nierówno.-Powodzeniawpracy.

-Proszęwpa​ćjutro-zawołałPhillip,kiedysięoddalała.-Zastaniepaniwszystkichczterech

Quinnównaraz.

Rzuciłaspojrzenieprzezramię,wnadziei,żeniewyrażanicpozawesołymzainteresowaniem.

-Możeprzyjdę.

“Seth-pomy​lała,pilnujšcsięteraz,bynieokazaćnajmniejszejemocji.-Otouchylonoprzedniš

furtkę,dziękiczemujużjutrobędziemogłazobaczyćSetha”.

-Muszęprzyznać,żetakobietapotrafisięporuszać-rzekłCam.

-Tak,toprawda.-Phillipwetknšłręcewkieszeniespodniitakżenapawałsięjejwidokiem.

Szczupłebiodraismukłenogiwpowiewnychspodniachwkolorzekukurydzy,obcisłacytrynowa

background image

bluzeczkapodkre​lajšcatalię.L​nišcewłosyopadajšcenaramiona.

Twarzrównieżmiałaatrakcyjnš.Klasycznieowalnš,obrzoskwiniowejcerze,zruchliwymi,

kształtnymiwargamidelikatniemu​niętymiróżem.Ciemne,seksownebrwioładnymwykroju.Nie
dostrzegłtylkooczu,któreprzysłoniłamodnymiokularamiprzeciwsłonecznymiwdrucianejoprawie.
Mogšbyćciemne,pasujšcedowłosów,alboteżjasnedlapełnegokontrastu.Korzystnymuzupełnieniem
cało​cibyłjejmiękki,kontraltowygłos.

-Długozamierzacietaksterczećigapićsięwbabskityłek?-zniecierpliwiłsięEthan.

-Takjakby​samniezerkał!-warknšłCam.

-Zerknšłemraziwystarczy.Niemacieniclepszegodoroboty?

-Jeszczechwileczkę-mruknšłPhillip,u​miechajšcsiędosiebie,kiedyskręciłazarógizniknęła.-

Sybill.Mamnadzieję,żepobędziejeszczetrochęwStChris.

Niewiedziałajakdługozostanie.Samadysponowałaswoimczasem.Mogłapracowaćwdowolnym

miejscuichwilowowybrałatonadmorskiemiasteczkonaWschodnimWybrzeżuwpołudniowejczę​ci
stanuMaryland.Prawiecałeżyciespędziławdużychmiastach,botakabyławolajejrodziców,apó​niej
ponieważsamatakchciała.

NowyJork,Boston,Chicago,Londyn,Mediolan.Lubiłamiejskikrajobrazirozumiałamieszkańców

miast.AlbowiemdoktorSybillGriffinzrobiłakarierębadajšcżyciewielkichaglomeracji.Podrodze
zrobiładyplomyzantropologii,socjologiiipsychologii.CzterylatanaHarvardzie,asystenturaw
Oksfordzie,wreszciedoktoratwInstytucieSmithoniańskim.

Odniosłasukcesnaniwieakademickiej,ateraz,półrokuprzedtrzydziestymiurodzinami,mogłapisać

nawybraneprzezsiebietematy.Wła​nieotymzawszemarzyła.

Jejpierwszaksišżka,Krajobrazmiejski,zostaładobrzeprzyjęta,spotkałasięzuznaniemkrytyki,ale

nieprzyniosładużegodochodu.Zatojejdrugaksišżka,Bliscynieznajomi,znalazłasięnakrajowejli​cie
bestsellerów,porywajšcjšwwirautorskichobjazdów,odczytów,telewizyjnychtalkshow.Teraz,kiedy
kanałPBSprzygotowywałcykldokumentalnychfilmówopartychnajejobserwacjachiteoriimiejskiego
życiaiobyczajów,byłanietylkozabezpieczonamaterialnie,alecałkiemniezależna.

Tymrazemmiałazamiarnapisaćotradycjachimechanizmachrzšdzšcychmałymimiasteczkami.

Poczštkowotraktowałatojedyniejakopretekst,byodbyćpodróżdoStChristopherizajšćsięwłasnš
sprawš.

Pó​niejuznałajednak,żemożetobyćcałkieminteresujšcapraca.Przecieżjestdo​wiadczonym

obserwatoremipotrafiwycišgaćwnioski.

Spacerujšcponiedużymładnymapartamenciehotelowym,stwierdziła,żepracazapewnijejspokój

ducha.

Dziękisprzyjajšcymokoliczno​ciomdotarłaodrazudoobiektuswychzainteresowań.

Wyszłananiewielkšpłytę,któršhotelnazywałdumnietarasem.Miałastšdwspaniaływidoknazatokę

background image

Chesapeake,mogłastšdtakżeobserwowaćinteresujšcemigawkizżycianabrzeża.Widziałakutry
przybijajšcedoportuiwyładowujšcepojemnikibłękitnychkrabów,zktórychsłynęłaokolica.Widziała
zbieraczykrabówprzypracy,kršżšcemewy,przelotbiałychczapli,aleniemiałajeszczeokazji,bysię
powłóczyćipozaglšdaćdomałychsklepików.

NieprzyjechaładoStChriskupowaćpamištek.

Możepowinnaprzycišgnšćstółdooknaitutajpracować?Kiedywiatrwiejeprostoodmorza,

docierajšdoniejstrzępyrozmów,słyszymiejscowydialekt,​piewniejszyniżjęzykulicNowegoJorku,
gdziemieszkaławostatnichlatach.

Możepowinnaposiedziećwktóre​słonecznepopołudnienajednejzmałychżeliwnychławek,których

jestpełnonanabrzeżu,ipoobserwowaćten​wiatek,ukształtowanyprzezwodę,rybyiludzkiwysiłek.

Przyjrzećsię,jaktamaławspólnotautrzymujšcasięzmorzaiturystów,oddziałujenasiebie

wzajemnie.Jakiesšjejtradycje,nawykiiwzorce.Sposobyubieraniasię,poruszania,mówienia.Rzadko
sięzdarza,żebyludzieu​wiadamialisobie,dojakiegostopniaokre​lonemiejscewpływanaich
zachowanie.

Reguły.Obowišzujšwszędzie.Wierzyławniebezgranicznie.

AjakimiregułamikierujšsięwżyciuQuinnowie?Jakirodzajspoiwaskonsolidowałichrodzinę?

Oczywi​ciemogšmiećswojewłasnekodeksy,własnesposobyporozumiewaniasię,własnšhierarchię
warto​ci,własnystandardnagródikar.

AjaktowszystkomasiędoSetha?

Przekonaniesięotymwdyskretnysposóbbyłojejgłównymzadaniem.

Quinnowieniepowinniwiedzieć,kimjest,podejrzewaćjšopokrewieństwo.Dlaobustronbędzie

lepiej,je​lipozostanietotajemnicš.MoglibyprzecieżpróbowaćudaremnićjejkontaktzSethem.Chłopiec
przebywajużznimiodmiesięcy.Niewiadomo,comunaopowiadaliijakšhistorięmogšwymy​lićw
raziepotrzeby.

Musipoobserwowaćiwszystkozbadać.Dopierowtedybędziemogławkroczyćdoakcji.Nienależy

obcišżaćsięwinšanisięspieszyć.

Jak​mieszniełatwoudałosięjejpoznaćQuinnów.Wystarczyłotylkopodej​ćdotegowielkiego

ceglanegobudynkuizainteresowaćsięichpracš.

Naprzystawkęwe​miePhillipaQuinna.Zaprezentowałcaływachlarzzachowańcharakterystycznych

dlawczesnejfazyzainteresowania.Nietrudnobędzietowykorzystać.PonieważspędziwStChristtylko
kilkadni,niemaobawy,żebyzdawkowyflirtprzybrałpoważniejszšformę.

Musinawłasneoczyzobaczyć,gdzieijakmieszkaSeth,ktosięnimopiekuje.

Czyjestszczę​liwy?

Gloriapowiedziała,żeukradlijejsyna.Żeużyliswychwpływówipieniędzy,żebygouprowadzić.

background image

AleGloriajestkłamczuchš.Sybillzacisnęłapowieki,usiłujšczachowaćspokój,obiektywizm.Tak,

Gloriajestkłamczuchš,alejesttakżematkšSetha.

Podeszładobiurkaiotworzyłaalbumik,zktóregowyjęłafotografię.U​miechałsięzniejchłopczyko

jasnychjaksłomawłosachibystrychniebieskichoczach.U​miechałsiędoniej.Samazrobiłatozdjęcie
zapierwszymijedynymrazem,kiedywidziałaSetha.

Musiałmiećwtedyczterylata.Phillippowiedział,żeterazmadziesięć,aodczasu,kiedyGloria

pojawiłasięwjejnowojorskimmieszkaniu,cišgnšczasobšSetha,upłynęłosze​ćlat.

Oczywi​ciebyłazrozpaczona.Spłukana,w​ciekła,zabeczana.Niebyłowyboru,musiałajšprzyjšć,nie

mogłazrobić​wiństwadziecku,którewpatrywałosięwnišwielkimi,przestraszonymioczami.Nigdynie
miaładoczynieniazdziećmi.Możewła​niedlategotakszybkoitakbardzopokochałaSetha.

Akiedytrzytygodniepó​niejwróciładodomuiniezastałaich-odeszlizcałšgotówkš,jakšmiaław

domu,zjejbiżuterišicennškolekcjšchińskiejporcelany-byłazdruzgotana.

Powtarzałasobieteraz,żenależałosiętegospodziewać.TypowezachowanieGlorii.Wierzyłajednak

-chciaławierzyć-żewkońcusięznišskontaktujš,ponieważdzieckotojednakpoważnasprawa.Że
będziemogłapomóc.

Tymrazembędzieostrożniejsza,niedasięponie​ćemocjom.Wiedziała,żewopowie​ciGloriizawarte

byłojakie​ziarnoprawdy.Niemniejjednak,zanimpodejmiejakie​kroki,musisobiewyrobićwłasnš
opinię.

Przedtemjednakchciałazobaczyćswojegosiostrzeńca.

Usiadłaprzylaptopieizaczęłaspisywaćswojepierwszeuwagi:

“Wydajesię,żebraciQuinnłšczytypowomęskiwzorzecrelacji.Napodstawiepierwszejobserwacji

mogęwnioskować,żestanowišzgranyzespółroboczy.Trzebabędziedodatkowychbadań,byokre​lić,
jakšrolękażdyznichspełniawtympartnerskimbiznesie,atakżewukładachrodzinnych.

ZarównoCameroniEthanQuinnsš​wieżoupieczonymimałżonkami.Trzebasiękonieczniespotkaćz

ichżonami,żebyzrozumiećmechanizmypanujšcewtejrodzinie.Logicznierzeczbioršc,jednaznich
powinnaimmatkować.PonieważAnnaSpinelliQuinn,żonaCamerona,pracujenapełnymetacie,
zapewnerolętępełniGraceMonroe.Jakożenienależygeneralizowaćpodobnychstwierdzeń,trzebaje
będziezweryfikowaćprzeprowadzajšcodrębneobserwacje.

Uważamzawymownyfakt,iżnaszyldzieQuinnów,któryzostałdzisiajzawieszony,figurujeimię

Setha,takżejakoQuinna.Niepotrafiępowiedzieć,czypominięciejegoprawdziwegonazwiskama
przynie​ćkorzy​ćimczyjemu.

Chłopiecnapewnozdajesobiesprawęzfaktu,żeQuinnowiestarajšsięoprzyznanieimopieki

prawnejnadnim.Niepotrafięnaraziestwierdzićczyotrzymałktóry​zlistównapisanychdoniegoprzez
Glorię,czyteżQuinnowieukrylijeprzednim.Chociażwspółczujęjej,boznalazłasięwtrudnejsytuacji
idesperackopragnieodzyskaćchłopca,uważam,żebędzielepiejdladobrasprawy,je​lipozostanie
nie​wiadomamojejobecno​citutaj.Gdytylkoudokumentujęwynikimoichbadań,skontaktujęsięzniš.Dla

background image

rozprawy,któramożeodbędziesięwprzyszło​ci,cenniejszebędšpotwierdzonefakty,niżzwykłeemocje.

Mamnadzieję,żeadwokat,któregozaangażowałaGloria,skontaktujesięwkrótcezQuinnamiinada

sprawiewła​ciwybieg.

Je​lichodziomnie,mamnadzieję,żespotkamsięjutrozSethemiwyrobięsobiejaki​poglšdna

sytuację.Wartobysiędowiedzieć,cochłopiecwienatematswojegopochodzenia.Ponieważocałej
sprawiezostałampoinformowananiedawno,nieznamjeszczewszystkichfaktów.

Wkrótcesięprzekonamy,czymałemiasteczkarzeczywi​ciesštakieplotkarskie.Dopókiniezostanę

zdemaskowana,zamierzamzebraćjaknajwięcejinformacjinatematprofesoraRaymondaQuinna”.

background image

3

Typowympunktemzbornymtowarzyskichspotkańidzieleniasięnowinkami-czytobędzienieduże

miasteczko,czywielkiemiasto-jestmiejscowybar.Aje​lisšwnimmosiężneozdobyidoniczkiz
paprociami,orzeszkiziemneicynowepopielniczki,je​liprzygrywaradosnamuzykacountrylub
chwytajšcyzasercerock,możnabyćpewnym,żedasiętuzebraćpotrzebneinformacje.

BarSnidleysawStChristopherpasowałdotegojakulał.Wystrójzciemnegodrewna,wyblakłe

plakatyzłodziami.Hała​liwamuzykapłynšcazgło​nikówustawionychpobokachniewielkiegopodium,
naktórymczterechmłodzieńcówszarpałocosiłstrunygitariwaliłowbębny.Niebrakowałoim
entuzjazmu,aleniewielemielitalentu.

Trzechmężczyznprzybarzeoglšdałomeczbaseballowynamałymekranietelewizorapodwieszonego

natylnej​cianiebaru.Wydawalisięzadowolenieobserwujšctencichybaletrzucajšcychiwybijajšcych
zawodników,pijšcpiwoipojadajšcgar​ciamiprecle.

Naparkieciepanowałtłok.Znajdowałysięnanimtylkoczterypary,alezbrakumiejscatańczšcy

cišgletršcalisięłokciamiizderzalibiodrami.

Kelnerkiprzystrojonebyływidiotyczne,zaspokajajšcemęskšfantazjęstroiki,naktóreskładałysię

krótkieczarnespódniczki,kuse,obcisłebluzeczkizdekoltemwkształcieliteryVnaplecach,siatkowe
pończochyooczkachjakwsiecirybackiejibutynaobcasachjaksztylety.

Wsunęłasięzarozchwierutanystolik,byledalejodryczšcychgło​ników.Nieprzeszkadzałjejdymi

hałas,lepkapodłogaipodrygujšcystolik.Najważniejsze,żewybraneprzeznišmiejscestanowiłodobry
punktobserwacyjny.

Musiałazawszelkšcenęwyrwaćsięnakilkagodzinzhotelowegopokoju.Teraz,kiedyusadowiłasię

twarzšdosali,zamówisobiekieliszekwinaioddasięobserwowaniutubylców.Podeszładoniej
kelnerka-niskabrunetkaogodnympozazdroszczeniabiu​cieiwesołymu​miechu.

-Dzieńdobry.Comogępodać?

-Kieliszekchardonnayaitrochęlodu.

-Jużsięrobi.-Postawiłanastoleczarnšplastikowšmiseczkęzpreclamiiskierowałasięwstronę

baru,byzłożyćzamówienie.

Sybillzastanawiałasię,czyniejesttoprzypadkiemżonaEthana.GraceQuinn,wedługjejinformacji,

pracowaławtymbarze.Niezauważyłajednakobršczkinapalcuniskiejbrunetki,aprzecież​wieżo
upieczonamężatkapowinnajšraczejnosić.

Atadrugakelnerka?Byłatomocnozbudowana,zaaferowanablondynka.Naswójsposóbatrakcyjna.

Aleinaniejniewidaćbyłożadnychoznakmówišcycho​wieżymzamšżpój​ciu,za​sposób,wjaki
nachylałasięnadstolikiemdoceniajšcegojejwdziękiklienta,bydaćmupełnywglšdwwycięcieswych
pełnychpiersi,dowodziłczego​wręczprzeciwnego.

Sybillzkwa​nšminšskubnęłaprecel.Je​litomabyćGraceQuinn,należyjšbezzwłocznieskre​lićzroli

background image

matki.

Ponieważtrzejmężczy​niprzytelewizorzezaczęliwrzeszczeć,wznoszšcradosneokrzykinacze​ćkogo​

oimieniuEddie,Sybillstwierdziła,żeco​musiałosięwydarzyćnaboisku.

Zprzyzwyczajeniawyjęłanotatnikizaczęłaspisywaćswojeobserwacje.

TakšjšujrzałPhillip,gdywszedłdo​rodka.U​miechałasiędosiebie,gdyco​zapisywała.Pomy​lał,że

wyglšdanabardzoopanowanšiodizolowanš.Jakbytkwiłazacienkšszybšzwidokiemwjednšstronę.

​cišgniętedotyłuwłosy,uczesanewkońskiogon,pozostawiałyjejtwarzbezoprawy.Zjejuszu

zwisałyzłoteklipsyusianejednobarwnymikamieniami.Obserwował,jakodkładapióro,by​cišgnšćz
siebiejasnożółtyzamszowyżakiet.

Przyszedłtutaj,ponieważwdomuniemógłsobieznale​ćmiejsca.Stwierdziłteraz,żewła​niejejmu

brakowało.

-Sybill,je​limniewzrokniemyli.-Kiedypodniosławzrok,dostrzegłwnimkrótkibłyskzaskoczenia.

Zauważył,żemajasneoczy,czystejakwodajeziora.

-Zgadzasię.-Zamknęłanotesiu​miechnęłasię.-Phillip,tenodBoatsByQuinn.

-Jestpanisama?

-Tak…chybażepansięprzysišdzie.

-Znajwiększšprzyjemno​ciš.-Wzišłkrzesło,zerkajšcwkierunkujejnotatnika.-Nieprzeszkadzam?

-Skšdże.-U​miechnęłasiędokelnerki,któraprzyniosłajejwino.

-Cze​ćPhil,chceszpiwazbeczki?-zapytałakelnerka.

-Marsha,czyżby​czytaławmoichmy​lach?

“Marsha-pomy​lałaSybill.-Toeliminujeżwawšbrunetkę”.

-Nieczęstosłyszysiętakšmuzykę.

-Tutejszamuzykazawszebyładoniczego.-U​miechnšłsięrozbawiony.-Tojużnależydotradycji.

-Awięczatradycję.-Podniosłakieliszek,upiłałyczek,poczymsięgnęłapolód.

-Jakpanioceniatowino?

-Nocóż,jest…niezbytsmaczne.-Wypiłajeszczełyk.-Poprostujestdoniczego.

-Torównieżnależydochlubnejtradycjitegolokalu.Majšzatodoskonałepiwozbeczki.

-Nieomieszkamzapamiętać.Skorotakdobrzeznapanmiejscowetradycje,należyprzypuszczać,że

spędziłpantujaki​czas.

background image

-Tak.-Obserwowałjšprzezzmrużonepowieki,jakbyczego​szukałwpamięci.-Znampaniš.

Poczuła,jaksercepodchodzijejnagledogardła.Byzyskaćnaczasie,podniosłaznowukieliszek.

-Niesšdzę-powiedziałaopanowanymgłosem.

-Ajednakznampaniš.Panitwarzco​miprzypomina.Niezorientowałemsięwcze​niej,ponieważbyła

paniwokularach.-Wycišgnšłrękę,ujšłjejpodbródekiprzechyliłnabokjejgłowę.-Szczególnieteraz
jesttowidoczne.

Opuszkijegopalcówbyłyodrobinęzaszorstkie,agestzbytpoufałyistanowczy.Terazjużwiedziała,

żemaprzedsobšmężczyznęprzyzwyczajonegododotykaniakobiet.Tylko,żeonaniebyłaztym
oswojona.

Wobronnymodruchuuniosłabrwi.

-Możnabytouznaćzazaczepkę,niezbytzresztšoryginalnš.

-Nieuciekamsiędozaczepek-powiedziałpółgłosem,wpatrujšcsięwjejtwarz.-Pozaszczególnie

oryginalnymi.Mampamięćdotwarzyijużgdzie​panišwidziałem.Tejasneinteligentneoczy,lekko
ironicznyu​miech.Sybill…-Nagleu​miechnšłsięzulgš.-Griffin.DoktorSybillGriffin.Bliscy
nieznajomi.

Odetchnęła.Jeszczenieprzywykładotego,żejšrozpoznawano.Awięcniechodziłotuojejzwišzek

zSethemDeLauterem.

-Nie​le-powiedziała.-Askorotak,toczyprzeczytałpanmojšksišżkę,czytylkozobaczyłpanmoje

zdjęcienazakurzonejokładce?

-Przeczytałem.Jestfascynujšca.Prawdęmówišc,zainteresowałemsięnišdotegostopnia,żekupiłem

teżipierwszšpaniksišżkę.Tyle,żejeszczejejnieprzeczytałem.

-Pochlebiamipan.

-Dobrzepanipisze.Dziękuję,Marsha-dodał,kiedykelnerkapostawiłaprzednimpiwo.

-Wołaj,gdyby​czego​potrzebował.-Marshamrugnęłaokiem.-Krzyczgło​no,boorkiestra

postanowiładzi​daćzsiebiewszystko.

Żebyłatwiejbyłorozmawiać,przysunšłbliżejkrzesłoipochyliłsiękuSybill.Poczułjejsubtelny

zapach.

-Proszęmipowiedzieć,panidoktor,cosprowadzataksławnšmieszkankęwielkiegomiastado

niepozornejnadmorskiejmie​ciny,takiejjakStChris?

-Prowadzębadania.Nadwzorcamizachowańi…tradycjami-dodała,unoszšckieliszek.-Zamałe

miasteczkaiwiejskiespołeczno​ci.

-Awięckompletnazmianakierunku.

background image

-Badaniasocjologiczneikulturoweniepowinnysięograniczaćdodużychmiast.

-Robipaninotatki?

-Trochę.Miejscowatawerna.Stalibywalcy.Trzechkibicówprzytelewizorze,niezwracajšcych

uwaginabrakd​więku,aniteżnato,codziejesięwokółnich.Moglipozostaćwdomu,wwygodnych
fotelach,wolelijednakwspólnieuczestniczyćwtymwydarzeniu.Dziękitemumajštowarzyszy,zktórymi
mogšsięsprzeczaćlubzgadzać.

Słuchałjejzprzyjemno​ciš,gdyżmówiłatotak,jakbyprowadziławykładdlastudentów.

-DrużynaOriolesmatuwielufanów.

-Meczjesttylkobod​cem.Wzorzecpostępowanianiezmienisięaninajotę,bezwzględunatoczy

będzietofutbol,czykoszykówka.-Wzruszyłaramionami.-Typowyosobnikpłcimęskiejczerpieze
sportuwięcejrado​ci,gdyoglšdagowtowarzystwieconajmniejjednegopodobniemy​lšcegotowarzysza
tejsamejpłci.Wystarczyspojrzećnareklamy!Skierowanesšprzedewszystkimdomęskiegoodbiorcy.
Naprzykładpiwo-powiedziała,tršcajšcpalcemkieliszek.-Naekranieczęstopokazujesięgrupę
atrakcyjnychmężczyzn,dzielšcychpewnewspólnedo​wiadczenie.Człowiekkupujetęmarkępiwa,
ponieważzostałtakzaprogramowanyiwierzy,żeumocnitojegopozycjęwgrupierównychmuludzi.

Ponieważu​miechałsięszeroko,uniosławysokobrwi.

-Pansięzemnšniezgadza?

-Nicpodobnego!Pracujęwreklamie,ato,copanimówi,trafiawsamosedno.

-Wreklamie?-Starałasięniemiećpoczuciawinyzpowoduudawanegozdziwienia.-Niesšdziłam,

żemożebyćpotrzebnawtejmie​cinie.

-PracujęwBaltimore.Przyjeżdżamtutajobecnienaweekendy.Takarodzinnasprawa.Długahistoria.

-Możemogłabymjšusłyszeć.

-Pó​niej.-Wtychniemalprzezroczystychniebieskichoczachobramowanychdługimi,czarnymijak

atramentrzęsamibyłoco​,cogofascynowało.-Copanijeszczedostrzegła?

-Nocóż…-stwierdziła,żenie​letorobi.Pomistrzowsku.Potrafipatrzećnakobietę,jakgdyby

stanowiławdanejchwilinajcenniejszš,najważniejszšrzeczna​wiecie.-Widzipantędrugškelnerkę?

Philliprozejrzałsięwokół,dojrzałfrywolnerozcięciespódnicy,rozchylajšcesię,gdydziewczyna

podchodziładobaru.

-Trudnojejniezauważyć.

-Tak.Zaspokajapewneprymitywneitypowomęskiepotrzebyfantazjowania.Alechodzimiojej

osobowo​ć,nieostronęfizycznš.

-Rozumiem.Noicopaniwidzi?

background image

-Pracujesprawnie,aleliczyminutydozamknięcialokalu.Wiejakzdobyćwiększenapiwkii

odpowiedniosięzachowuje.Kompletnieignorujestolik,przyktórymsiedzšuczniowiecollege’u.Nie
dorzucšwieledorachunku.Podobnštechnikęzarobienianażyciestosujedo​wiadczonaicyniczna
kelnerkawnowojorskimbarze.

-ToLindaBrewster-rzekłPhillip.-Niedawnosięrozwiodła,rozglšdasięzanowym,bardziej

udanymmężem.Jejrodzinamapizzerię,kelnerujejużodlatinieleciażtakbardzonanapiwki.Zatańczy
pani?

-Cotakiego?-AwięctoniejestGrace.-Niedosłyszałam.

-Orkiestragraznaczniespokojniej.Zatańczypanizemnš?

-Chętnie.-Pozwoliłamuwzišćsięzarękęipoprowadzićmiędzystolikaminaparkiet.

-Zdajesię,żetomiałabyćmelodiazokładkipłyty“Angie”-powiedziałpółgłosemPhillip.

-GdybyMickijegochłopakiusłyszeli,coznišwyprawiajš,bezzmrużeniaokapołożylibytrupem

całšorkiestrę.

-LubipaniStonesów?

-Dlaczegomiałabymnielubić?-Ponieważniepozostawałoimnicinnego,jakkołysaćsięwmiejscu

wtłumie,odchyliłagłowęipopatrzyłananiego.Blisko​ćjegotwarzyito,żegodotykała,niesprawiało
jejprzykro​ci.-Prostyrockandroli,żadnychzbędnychozdóbek,żadnegokantu.Samseks.

-Lubipaniseks?

Niemogłaopanować​miechu.

-Dlaczegomiałabymnielubić?Aponieważprzejrzałampańskšintencję,odpowiem,żenieplanujęgo

nadzisiejszywieczór.

-Zawszeistniejejutro.

-Zpewno​ciš.-Zastanowiłasię,czygoniepocałowaćalbopozwolić,żebyonjšpocałował.

Potraktowaćtojakorozrywkowyaspekteksperymentu.Zamiasttegoodwróciłagłowę,byukryć
rumieniecnatwarzy.Byłzdecydowaniezbytatrakcyjny.Takiimpulsywny,nierozważnyodruchmógłby
sięokazaćzbytryzykowny.

-Chciałbympanišzaprosićjutronakolację.-Wprawnymruchemprzesunšłdłońwzdłużjej

kręgosłupa,najpierwdogóry,następniewstronętalii.-Znambardzoprzyjemnylokal.Zfantastycznym
widokiemnazatokę,najlepszymiowocamimorzanawybrzeżu.Będziemymoglisobiespokojnie
porozmawiać,apaniopowiemihistorięswojegożycia.

Musnšłwargamijejucho,coprzyprawiłojšonagłedrżenie,którepoczułaażwstopach.Należało

byćprzygotowanšnato,żeczłowiekojegowyglšdzieznasiędobrzenaseksualnychgierkach.

-Zastanowięsięnadtym-powiedziałapółgłosemi,byniezostaćmudłużnš,musnęłakoniuszkami

background image

palcówtyłjegoszyi.-Dampanuznać.

Kiedyskończyłasięgranamelodiaiorkiestrahuknęłanacałyregulatorpowiedziała:

-Muszęjużi​ć.

-Co?-Pochyliłsiękuniej,bylepiejsłyszeć.

-Muszęjużi​ć.Dziękujęzataniec.

-Odprowadzępaniš.

Kiedywrócilidostolika,zebrałaswojerzeczy,aonsięgnšłpopienišdze.Nadworzeodetchnęła

chłodnympowietrzemiroze​miałasię.

-Uff,aledo​wiadczenie!Dziękujęzapomoc.

-Jestemdodyspozycji.Jeszczejestzupełniewczesnapora-dodał,ujmujšcjejrękę.

-Dlamniejestpó​no.-Wyjęłasamochodowekluczyki.

-Proszęprzyj​ćjutrodonaszejstoczni.Oprowadzępaniš.

-Chętnie.Dobranoc,Phillipie.

-Dobranoc,Sybill.-Bezchwiliwahaniapodniósłjejrękęizłożyłnaniejpocałunek.-Cieszęsię,że

trafiłapanidoStChris.

-Jarównież.

Wsiadładosamochodu,koncentrujšcsięzulgšnawłšczaniu​wiateł,zwalnianiuhamulcaręcznego,

uruchamianiusilnika.Niemiaławtymwprawy,przezcałeżyciekorzystajšczpublicznych​rodków
transportuiusługznajomychkierowców.

Skupiłasięnawrzuceniuwstecznegobiegu,naruszeniuiwyjechaniunadrogę.Postanowiłaniemy​leć

otympocałunku,któryzłożyłnajejdłoni.

Niemogłasięjednakoprzeć,bynieobejrzećgowlusterkuwstecznym.

Phillipdoszedłdowniosku,żeniemasensuwracaćdobaru.My​lałoniejjadšcdodomu,ojejładnie

zarysowanychiuniesionychłukachbrwiowych,kiedywypowiadałaswojšopinię.My​lałotymsubtelnym
iintymnymzapachuperfum,któryinformowałmężczyznę,żegdysięzbliżynatyleblisko,bypoczućjego
powiew,byćmożeuzyskaszansęnabliższepoznanie.

Uznał,żejestidealnškobietš,dlaktórejwartopo​więcićtrochęczasu.Jestpięknaibystra,kulturalnai

wyrafinowana.

Inatyleseksowna,bypoczułpożšdanie.

background image

Lubiłkobietyibrakowałomurozmówznimi.Nieznaczyto,żenielubiłrozmawiaćzAnnšczyGrace.

Ale,mówišcszczerze,toniebyłotosamo,corozmowazkobietš,przyktórejmożnarównież
pofantazjowaćnatematpój​ciaznišdołóżka.

Ostatniosilnieodczuwałbraktejszczególnejaurymęsko-damskichzwišzków.Nanicniemiałczasu

podziesięcio-lubdwunastogodzinnymdniupracy.OdkšdwrodziniepojawiłsięSeth,jegourozmaicony
niegdy​kalendarzspotkańiimpreztowarzyskichprzedstawiałsięnaderubogo.

Całytydzieńroboczypo​więcałswoimzleceniodawcomikonsultacjomzadwokatem.Walkaz

towarzystwemubezpieczeniowymowypłacenieodszkodowańza​mierćojcaprzybrałanasile.Decyzjaw
sprawieprzyznaniaopiekinadSethemmiałazapa​ćwcišgudziewięćdziesięciudni.Wymagałoto
dostarczenia,przejrzeniainapisaniagórypapierówiwykonaniasetektelefonów.Boprzecieżtoonbył
tym“specjalistš”odszczegółów!

Weekendyupływałynaobowišzkachdomowych,prowadzeniubiznesuinawykańczaniuwszystkiego,

conazbierałosięwcišgutygodnia.

Wtejsytuacjipozostawałomuniewieleczasunamiłekolacyjkizatrakcyjnymikobietami,apój​ciez

kobietšdołóżkawła​ciwiewogóleniewchodziłowrachubę.

Uważał,żestšdwła​niejegonerwowo​ćihumory.Kiedymężczyznaskazanyjestnaprzymusowš

wstrzemię​liwo​ćpłciowš,maprawobyćodrobinęprzewrażliwiony.

Gdyzahamowałnapodje​dzie,dom,zwyjštkiemsnopu​wiatłaprzywej​ciu,byłpogršżonywciemno​ci.

Aprzecieżdopierojestpółnoc.Gdzieteczasy,kiedyzbraćmiwychodzilinapodryw?Coprawda
musielizCamemwycišgaćEthana,alepotemdotrzymywałimkrokudokońca.

Niewielebyłopištkowychnocy,którebraciaQuinnspędzilinaspaniu.

TerazCamjestnagórzeiprzymilasiędoswojejżony,aEthanzamknšłsięwdomkuGrace.

Szczę​liweskurczybyki!

Wiedzšc,żenieza​nie,wysiadłzsamochoduiposzedłzadom,gdzielinialasuspotykasięzliniš

wody.

Okršgłyjakpiłkaksiężycodbywałswójnocnyrajdponiebie.Rozsiewałbiałe​wiatłonaciemnejtafli

wodyiwgęstymlistowiu.

Dono​niegrałycykady,aniestrudzonasowapohukiwałajękliwiezgłębilasu.

Możewolałd​więkidużegomiasta,odgłosyulicystłumioneprzezszyby,aletomiejscezawszego

pocišgało.Pomimobrakutempa,teatru,muzeówitłumówludzipotrafiłdocenićtutejszšciszęspokój.

Niemiałcieniawštpliwo​ci,żegdybynietomiejsce,wylšdowałbyzpowrotemwrynsztoku.I

zginšłbytamniechybnie.

-Zawszechciałe​czego​więcej.

background image

Przeszyłgodreszcz,odwnętrzapoczubkipalców.Zmiejsca,gdziestał,wpatrujšcsięw​wiatło

księżycaprze​witujšcezzadrzew,widziałterazswojegoojca.Ojca,któregopochowałpółrokutemu.

-Wypiłemtylkojednopiwo-usłyszałswójgłos.

-Niejeste​pijany,synu.-Raypostšpiłdoprzodu,a​wiatłoksiężycadelikatniedrżałonajego

fantastycznejgrzywiesrebrnychwłosówiwl​nišcychniebieskichoczach,wktórychskrzyłasięwesoło​ć.
-Maszdowyboru-albozacznieszoddychać,albozemdlejesz.

JednakżechoćPhillipodetchnšłprzecišgle,wuszachnieprzestałomudzwonić.

-Zamierzamusiš​ć.-Uczyniłtopowoli,jakzgrzybiałystaruszek,moszczšcsiębezpo​piechunatrawie.

-Niewierzęwduchy-powiedziałwkierunkuwody-aniwreinkarnację,życiepożyciu,nawiedzenia,
aniwżadnšinnšformętegorodzajuzjawisk.

-Zawszebyłe​największympragmatykiemwrodzinie.Musiałe​wszystkoujrzećnawłasneoczy,

dotknšć,powšchać,dopierowtedybyłe​wstanieuwierzyć.

Rayusiadłobokniego,westchnšłzzadowoleniemiwycišgnšłprzedsiebieodzianewwystrzępione

dżinsydługienogi.Nastopachmiałznoszonerybackiebuty,którePhillipbliskosze​ćmiesięcytemu
osobi​ciewłożyłdopudładlaArmiiZbawienia.

-Noico-odezwałsięwesołoRay-widziszmnie,prawda?

-Nie.Mamzaćmienieumysłu,najprawdopodobniejspowodowanewstrzemię​liwo​cišpłciowši

przepracowaniem.

-Niebędęsięztobšsprzeczał.Zbytpięknajesttanoc.

-Jeszczetegoniezamknšłem-powiedziałdosiebiePhillip.-Jestemwcišżw​ciekłynatowjaki

sposóbonumarł,tymbardziej,żepozostałotylepytańbezodpowiedzi.Typowaprojekcjauczuć.

-Wiedziałem,żebędziesznajbardziejupartymosłemzwastrzech.Nawszystkomusiszmieć

odpowied​.Wiemrównież,żemaszwielepytań.Iwiem,żejeste​w​ciekły.Maszdotegoprawo.Musiałe​
zmienićtrybżyciaiprzejšćcudzeobowišzki.Jednakzrobiłe​toijestemciwdzięczny.

-Niemamterazczasunaterapię.Mamprzeładowanykalendarz.Rayzaniósłsię​miechem.

-Chłopcze,niejeste​pijany,aniniezwariowałe​.Poprostujeste​uparty.Ruszmózgiem,Phillipie,i

rozważinnšmożliwo​ć.

Phillipodwróciłgłowę.Tobyłatwarzjegoojca,szeroka,pokrytazmarszczkamimimicznymi,pełna

humoru.Tel​nišceniebieskieoczybyłyroztańczone,srebrnewłosyrozwichrzonewnocnympowietrzu.

-Toniemożliwe.

-Kiedyztwojšmatkšprzygarnęli​myciebieitwoichbraci,niektórzyludzietakżemówili,żeto

niemożliwe,żeniepotrafimystworzyćrodziny,żenamsięnieuda.Ipomylilisię.Gdyby​myich
posłuchali,gdyby​mysiękierowalilogikš,żadenzwasniebyłbytutaj.Aleprzeznaczenieilogikamajšsię

background image

dosiebiejakpię​ćdonosa.Ibyli​cienamsšdzeni.

-Wporzšdku.-Phillipwyrwałrękęzkieszeni,lecznatychmiastcofnšłjšprzerażony-Jakmiałbymto

zrobić?Jakmiałbymciędotknšć,skorojeste​duchem?

-Ponieważmusisztozrobić-powiedziałRayiklepnšłPhillipaporamieniu.-Jestemtutaj,jeszcze

przezchwilę.

-Alepoco?-zapytałPhillip,czujšc,żebrakniemutchu.

-Ponieważniedokończyłemczego​.Pozostawiłemtęsprawęnabarkachtwoichitwoichbraci.

Przepraszam,Phillipie.

Phillipstarałsięprzekonaćsiebie,żetoprzewidzenie.Prawdopodobniepierwszeobjawyzałamania

nerwowego.Czułciepłeiwilgotnepowietrzenatwarzy.Cykadynadalgrały,nadalpohukiwałasowa.

-Usiłujšwnaswmówić,żetobyłosamobójstwo-wycedził.-Towarzystwoubezpieczeniowe

kwestionujeprawodoodszkodowania.

-Mamnadzieję,żeniewierzyszwtebzdurę.Byłemnieostrożny,roztargniony.Miałemwypadek.-

GłosRayastałsięterazostry,zniecierpliwiony,zirytowany.Phillipznałtengłos.-Nieposzedłbymna
łatwiznę.Musiałemmy​lećochłopcu.

-CzySethjesttwoimsynem?

-Odpowiemcitylko,żenależydomnie.

Phillippoczułukłuciewsercuodwróciłsięiznowuzaczšłsięwpatrywaćwwodę.

-Mamajeszczeżyła,kiedyzostałpoczęty.

-Wiemotym.Zawszebyłemwiernytwojejmatce.

-Więcwjakisposób…

-Musiszgozaakceptować,dlajegodobra.Wiem,żedbaszoniego.Robiszdlaniego,comożesz.

Musiszzrobićjeszczetylkojedenkrok.Musiszgozaakceptować.Onpotrzebujeciebie,waswszystkich.

-Niczłegogoniespotka-powiedziałponurymgłosemPhillip.-Zajmiemysiętym.

-Onodmienitwojeżycie,je​limutylkonatopozwolisz.Phillipza​miałsiękrótko.

-Jużtozrobił.

-Tojeszczeniekoniec.Dziękiniemuułożyszswojeżycie.Niezamykajsięnatakiemożliwo​ci.Nie

przejmujsięzabardzotšmałšwizytš.-Raypoklepałgopoprzyjacielskopokolanie.-Porozmawiajz
braćmi.

-Nonie,jeszczetegobrakowało,żebymimopowiedział,jaktosobiesiedziałemw​rodkunocyi

background image

rozmawiałemz…-Obejrzałsię,ujrzałtylko​wiatłoksiężycanadrzewach.Znikim-dokończyłiznużony
wycišgnšłsięnatrawie,bypatrzećwksiężyc.-Boże,muszękonieczniewzišćurlop.

background image

4

“Niewolnomiokazywaćniepokoju-powtarzałasobieSybill.-Anipojawićsiętamzawcze​nie.

Wszystkopowinnowyglšdaćjaknajbardziejnaturalnie.Muszębyćodprężona”.

Postanowiłaniebraćsamochodu.Będzielepiej,jeżeliprzyjdziesobiespacerkiemodstronynabrzeża.

Aje​lipołšczywizytęwichstocznizpopołudniowymizakupami,będzietowyglšdałojeszczelepiej.

Żebysięuspokoić,poszłapospacerowaćponabrzeżu.Ładnyletnisobotniporanekprzycišgnšł

turystów.Przepychalisię,zaglšdajšcdomałychsklepików,zatrzymywalisię,żebypopatrzećnażaglówki
iłodziemotorowenazatoce.Niktsięniespieszyłanizdšżałwjakim​okre​lonymcelu.

Jużsamtenfaktwydałsięjejinteresujšcymkontrastemzsobotamiwdużymmie​cie,gdzieludzie

pędzilizmiejscanamiejsce.

Trzebasiębędzienadtymzastanowićiprzeanalizowaćto,amożenawetpokusićsięostworzenie

całejteoriiwnowejksišżce.Ponieważproblemwydałsięjejnaderinteresujšcy,wyjęłaztorebki
miniaturowymagnetofoninagrałakilkaspostrzeżeńiobserwacji.

Ludziewyglšdalinazrelaksowanych,nieuganialisięzarozrywkami.Tempożycianarzucaliprzyja​ni,

cierpliwitubylcy.

Sklepikinieuprawiałytego,cookre​liłamianemzgiełkliwegobiznesu,akupcyniemielitego

niespokojnego,zaaferowanegowzroku,charakterystycznegodlasprzedawcówmagazynów,wktórych
panujetłokiwktórychnależypilniestrzecportfeli.

KupiłakilkakartekpocztowychdlaprzyjaciółiznajomychwNowymJorku,poczym,bardziejz

nawykuniżzpotrzeby,wyszukałaksišżkęohistoriitegoregionu.Pomy​lała,żeprzydasięjejdobadań.

WeszładodużegosklepuCrawfordaizafundowałasobielodywwaflowymrożku.Będziemiałaczym

zajšćręcewdrodzedoBoatsByQuinn.

Dotarcienaobrzeżemiasteczkaniezajęłowieleczasu.Obliczyła,żecałalinianabrzeżawynosijakie​

półtorakilometra.

Zamieszkanaokolicacišgnęłasięnazachódodwody.Wšskieuliczkioschludnychdomkachi

maleńkichtrawnikach.Niskieżywopłotysprzyjajšcezarównoploteczkomnatylnymdziedzińcu,jaki
wyznaczajšcegraniceposesji.Rozłożyste,pokryteli​ćmidrzewazachowałyjeszczegłębokš,intensywnš
letnišzieleń.Jakiżtobędziepięknywidok,kiedyznastaniemjesienizmienišsiękolory!

Dziecibawiłysięnapodwórkachbšd​zjeżdżałynarowerachpostromychchodnikach.Ujrzała

kilkunastoletniegochłopca,który,zesłuchawkaminauszach,znamaszczeniemwoskowałstarego
chewoleta,pod​piewujšccichodomelodiizwalkmena.

Długonogikundelokłapiastychuszachpognałwzdłużpłotu,którymijała,zanoszšcsięniskim,

chrapliwymszczekaniem.Akiedysięwspišłnaszczytpłotu,zabiłojejserce.Przyspieszyłakroku.

Niebardzoznałasięnapsach.

background image

Obokhangaru,nabrukowanymparkingu,stałdżipPhillipawtowarzystwiewiekowejpółciężarówki.

Drzwiiliczneoknabudynkubyłyotwarte.DobiegałstamtšdwarkotpiłimuzykabeatowaJohna
Foggerty’ego.

“Wporzšdku-pomy​lała-trzymajsię,Sybill”.Połknęłaresztkęwaflainabraładużopowietrzaw

płuca.Terazalbonigdy.

Weszłado​rodkainachwilęzapomniałaoceluswojejwizyty.Pomieszczeniebyłoogromne,zapylone

io​wietlonejakscena,naktóršpadasnopreflektorów.Quinnowiepracowaliwpocieczoła:EthaniCam
dopasowywaliwygiętšdeskędoczego​,co,jaksiędomy​liła,byłozalšżkiemkadłuba.Phillipcišłdrewno
wielkšigro​niewyglšdajšcšmechanicznšpiłš.

NiewidaćbyłoSetha.

Przezchwilęzastanawiałasię,czyniewymknšćsięstšdniepostrzeżenie.Skoroniemajejsiostrzeńca,

możelepiejprzełożyćwizytęnainnytermin,gdybędziepewna,żegozastanie.

Możespędzadzieńzprzyjaciółmi.Czymajakich​przyjaciół?Amożezostałwdomu.Czytraktujego

jakswójdom?

Zanimsięzdecydowała,umilkłapiła.TylkoJohnFoggertyzawodziłpiosenkęociemnookim,

przystojnymmężczy​nie.Phillipcofnšłsięokilkakroków,zdjšłochronneokularyiodwróciłsię.Wtedyjš
zobaczył.

Przywitałjštakszczerymipromiennymu​miechem,żeobudziłotowSybillpoczuciewiny.

-Zdajesię,żeprzeszkadzam.-Musiałamówićgło​no,żebyprzekrzyczećmuzykę.

-Ależskšd!-Wycierajšcręceodżinsy,Phillipskierowałsięwjejstronę.-Znudziłomisięoglšdanie

tychfacetówprzezcałydzień.Stanowipaniwielkieurozmaicenie.

-Postanowiłamzabawićsięwturystkę.-Potrzšsnęłatorbšzzakupami.-Pomy​lałam,żeskorzystamz

propozycjizwiedzeniafirmy.

-Liczyłemnato.

-Więc…-Celowoprzeniosławzroknakadłubłodzi.Tobezpieczniejsze,niżwpatrywaniesięw

jegobršzoweoczy-Tojestłód​?

-Kadłub.-Wzišłjšzarękę,pocišgnšłdoprzodu.-Tobędziesportowykuter.

-Nierozumiem?

-Jednaztakichluksusowychłodzi,naktórychmężczy​nilubišwypływaćwmorze,byłowićmarlinyi

popijaćpiwo.

-Cze​ć,Sybill.-Camwyszczerzyłzębywu​miechu.-Chceszpopracować?Spojrzałananarzędzia,na

ichostrekanty,naciężkiedechy.

background image

-Niesšdzę.-U​miechnęłasiędoEthana.-Tylkowysięnatymznacie.

-Mydwaj.-CamwskazałpalcemnasiebieinaEthana.-Phillipatrzymamytutajdlarozrywki.

-Niskomnieceniš.

Roze​miałasięizaczęłaobchodzićkadłub.Niemiałapojęciaobudowiełodzi.

-Domy​lamsię,żestoidnemdogóry.

-Niezłeoko.-U​miechnšłsię.-Poobudowaniugodeskami,odwrócimygoiwe​miemysięzapokład.

-Czywasirodziceteżbudowaliłodzie?

-Nie,matkabyłalekarzem.Aojciecwykładowcšwcollege’u.Leczwyrastali​myw​ródłodzi.

Usłyszaławjegogłosieautentyczneuczucieiniedokońcaodreagowanysmutek.Zamierzałazapytać

gojeszczeoparęszczegółównatematjegorodziców,aleniezdobyłasięnato.

-Nigdyniepływałamłodziš.-Nigdy?

-Podejrzewam,żejestjeszczena​wieciewielemilionówludzi,którzyniepływali.

-Achciałabypani?

-Ktowie?Może.Napawamsięwidokiemłodzizoknahotelu.-Podokładnymobejrzeniu,kadłub

wydałsięjejłamigłówkš,któršchciałapoznać.-Skšdwiecie,odjakiegomiejscanależyrozpoczšć
budowę?Domy​lamsię,żemaciejaki​szkic,projekty,szablony,czyjaktotamnazywacie.

-Ethanprzygotowujeogólnyzarys,Camco​tamdorabia,przerabia,aSethutrwalatonapapierze.

-Seth?-Zacisnęłapalcenarzemykutorebki.-Czysięnieprzesłyszałam?Zdajesię,żeSethchodzido

podstawówki.

-Zgadzasię.Dzieciakmaprawdziwytalentdorysunku.Proszętylkospojrzeć.Wjegogłosie

usłyszaładumęinachwilęstraciłapewno​ćsiebie.PodeszłazPhillipemdo​ciany,naktórejwisiały
rysunkiłodzioprawionewramkizsurowegodrewna.Byłybardzodobre.Szkiceołówkiem,wykonane
starannie,ztalentem.

-Tonarysowałtakimałychłopiec?

-Tak.Prawda,że​wietne?Tojestten,którywła​nieskończyli​my.-Postukałrękšwszkłoramy.-Anad

tymterazpracujemy.

-Bardzoutalentowanychłopak-powiedziałapółgłosemprzezzaci​niętegardło.-Madoskonale

opanowanšperspektywę.

-Paniteżrysuje?

background image

-Troszeczkę,odczasudoczasu.Mamtakiehobby.-Grajšcdalejswojšrolę,obdarowałaPhillipa

promiennym,niewymuszonymu​miechem.-Agdzieobecnieprzebywaówartysta?

-Jest…

Urwał,bowła​niedobudynkuwpadłydwapsy.MniejszyznichpędziłprostonanišiSybillcofnęła

sięodruchowookilkakroków.Ażjęknęłazprzerażenia.Phillipszybkowycišgnšłrękęipowstrzymał
psaostrškomendš.

-Stój,tyidioto.Żadnegoskakania.

JednakpieszdšżyłjużskoczyćioprzećłapypodsamymbiustemSybill.Zatoczyłasięlekko.Widziała

wielkie,ostre,obnażonezęby,którepotraktowałajakoobjaww​ciekło​ci,anieniewinnypsiu​miech.

-Miłypies-wybškaławreszcie.-Dobrypies.

-Kompletnyidiota.-PhillippocišgnšłGłupkazaobrożę.-Żadnychmanier.Siadaj.Przepraszam-

powiedziałdoSybill,kiedypiesposłusznieklapnšłnapodłogęipodałłapę.-TojestGłupek.

-Jestbardzo…żywiołowy.

-Będzietaksiedział,dopókinieu​ci​niemupaniłapy.

-Achtak,rozumiem.-Ostrożnieujęłapsišłapęwdwapalce.

-Nieugryzie.Czyboisiępanipsów?

-Ja…możetrochę…dużych,obcychpsów.

-Awięcjużniejestobcy.TendrugitoSimon.Ręczę,żejestowielelepiejwychowany.-Podrapał

Simonazauchem,podczasgdypiessiedziałspokojnieiprzyglšdałsięSybill.-TopiesEthana.Aten
idiotanależydoSetha.

-Rozumiem.-AwięcSethmapsa.Tylkootymmogłamy​leć,gdytymczasemGłupekznowupodałjej

łapę,zerkajšcnanišzuwielbieniem.-Niezbytdobrzeznamsięnapsach.

-TosšretrieweryznadzatokiChesapeake.Je​lichodzioGłupka,niejeste​mypewnijegokoligacji.

Seth,zabierzswojegopsa,pókinieob​liniłpanibutów.

Natychmiastuniosłagłowęiujrzaławdrzwiachchłopca.Słońce​wieciłoztyłuijegotwarz

pozostawaławcieniu.Widziałatylkosylwetkęwysokiego,szczupłegochłopca,wbaseballowejczarno-
pomarańczowejczapeczcenagłowied​wigajšcegowielkšbršzowštorbę.

-Ażtakbardzosięnie​lini.Hej,Głupek!

Psypoderwałysięnałapyijakszalonepognałydochłopca.Sethprzedarłsięmiędzynimi,postawił

torbęnaprowizorycznymstolezdykty,umieszczonejmiędzydwiemamechanicznymipiłami.

-Żeteżtozawszejamuszęprzynosićlunch.Zupełnienierozumiemdlaczego-jęknšł.

background image

-Ponieważjeste​myodciebiewięksi-odparłCamizanurzyłgłowęwtorbie.-Dostałe​dlamnie

sandwiczazwędlinš?

-Tak.

-Gdzieresztapieniędzy?

Sethwyjšłztorbylitrowšbutelkępepsi,otworzyłjšinapiłsię.Wyszczerzyłzębywu​miechu.

-Jakareszta?

-Posłuchaj,tymałykanciarzu,jeste​miwinienconajmniejdwadolce.-Niewiem,oczymmówisz.

Chybajakzwyklezapomniałe​okosztachdostawy.

Campróbowałgodorwać,leczSethwymknšłsięzręcznie,ryczšcze​miechu.

-Otoimiło​ćbraterska-powiedziałzcałymspokojemPhillip.-Dlategowydzielamdzieciakowi

pienišdzecodogrosza.Inaczejnieujrzałbymanicentareszty.Zjepanilunch?

-Nie,ja…-NiemogłaoderwaćoczuodSetha.RozmawiałterazzEthanem,gestykulujšcwolnšrękš,

podczasgdyrozbawionypiesskakałwokółniego.-Jużco​zjadłam.Niekrępujciesięmnš.

-Więcmożesiępaniczego​napije.Dostałe​mojšwodę,Seth?

-Tak.TakawodatotylkostratapieniędzyAjakitłumbyłuCrawforda.

Awięcbyćmoże,otarlisięosiebiewsklepie.Mogłateżminšćgonaulicy,niewiedzšcotym.

SethprzeniósłwzrokzPhillipanaSybill,przyjrzałsięjejzumiarkowanymzainteresowaniem.

-Kupujepaniłód​?

-Nie.-Niepoznałjej.Nicdziwnego.Kiedywidzielisiętenjedynyraz,byłzupełniemalutki.-

Rozglšdamsiętylko.

-Wdechę.-Wróciłdotorby,wyjšłswojegosandwicza.

-Aha…-Musiałaznimporozmawiać.Oczymkolwiek.-Wła​niePhillippokazałmitwojerysunki.

Sšfantastyczne.

-Niezłe.-Wzruszyłramionami,alechybadostrzegłasłabyrumieniecrado​cinajegopoliczkach.-

Zrobiłbymlepiej,alejakzwyklepoganialimnie.

Podeszładoniego.Terazwidziałagozbliska.Maniebieskieoczy,alebyłtogłębszy,ciemniejszy

błękitniżujejsiostry.Takżejegoblondwłosybyłyciemniejszeniżnafotografiimałegochłopczyka,
któršnosiłaprzysobie.Wwiekuczterechlatmiałbardzojasneblondwłosy,któreterazzmieniłybarwęi
wyprostowałysię.

-Ichceszsiętymzajmować?Chceszbyćartystš?

background image

-Może,aległówniedlarozrywki.-Odgryzłwielkikawałeksandwicza.-Budujemyłodzie.

Maniezbytczysteręce,iwcalenielepszšbuzię.Domy​liłasię,żetakiesubtelno​ci,jakmyciesięprzed

posiłkiem,schodzšnadalszyplanwdomuprowadzonymprzezmężczyzn.

-Możewprzyszło​cizajmieszsięprojektowaniem?

-Seth,tojestpanidoktorSybillGriffin.-PhillippodałSybillplastikowykubekgazowanejwodyz

lodem.-Piszeksišżki.

-Opowiadania?

-Niezupełnie-odparła.-Spisujęwłasneobserwacje.Dlategowła​nietujestem.Wytarłusta

wierzchemdłoni.DłoniwylizanejuprzednioprzezGłupka,cozezgrozšodnotowaławmy​lachSybill.

-Tobędzieksišżkaołodziach?-zapytał.

-Nie,oludziachżyjšcychwniedużychmiasteczkach,a​ci​lejmówišcoludziach,którzyżyjšwmałych

nadmorskichmiasteczkach.Jakcisiętutajpodoba?

-Niczegosobie.Życiewdużymmie​ciejestohydne.-Złapałbutelkępepsinapiłsięznowu.-Ludzie,

którzytammieszkajš,todurnie.-U​miechnšłsięoduchadoucha.-NaprzykładPhil.

-Atyjeste​wie​niakiem,Seth.Martwięsięociebie.Sethparsknšł​miechemiznowuwbiłzębyw

sandwicza.

-Idęnaprzystań.Mamytamparękaczek,któremuszšskruszeć.Wypadłjakstrzała,apsypognałyza

nim.

-Sethmabardzojasnosprecyzowanepoglšdy-powiedziałzpoważnšminšPhillip.-Przypuszczam,

żedziesięciolatekpostrzega​wiatwyłšczniewbarwachbiało-czarnych.

-Nieinteresujšgomiejskiedo​wiadczenia.-Stwierdziła,żeprzestałasiędenerwować.-Czybywaz

panemwBaltimore?

-Nie.Przezjaki​czasmieszkałtamzeswojšmatkš.-Posępnytonjegogłosusprawił,żeSybilluniosła

brwi.-Toczę​ćhistorii,októrejwspominałem.

-Oilepamiętam,powiedziałam,żechętniejšusłyszę.

-Więcproszęzje​ćzemnškolacjęwieczorem.Będziemymieliokazjędowymianynaszychżyciowych

historii.

Spojrzaławkierunkudrzwi,przezktórewybiegłSeth.Czułsiętubardzozadomowiony.Musiznim

spędzićwięcejczasu.Poobserwowaćgo.Doszłateżdowniosku,żewartousłyszeć,coQuinnowiemajš
dopowiedzenianatematcałejtejsytuacji.DlaczegowięcniezaczšćodPhillipa?

-Zgoda.

background image

-Wpadnępopanišosiódmej.

Pokręciłagłowš.Wydajesię,żeniejestgro​ny,alewolałajednakniekusićlosu.

-Nie,spotkajmysięnamiejscu.Gdziejesttarestauracja?

-Zapiszępaniadres.Zacznijmyzwiedzanieodmojegobiura.

Samozwiedzanienietrwałodługo.Pozawielkšhalšbyłotujeszczebiuro,małałazienkaiciemne,

dosyćobskurnepomieszczeniesłużšcezamagazyn.

Ethancierpliwiewyja​niłjejmetodęmontowaniadeseknazakładkę,mówiłoliniizanurzeniałodzi,jej

nawisach.Pomy​lała,żebyłbyzniegodoskonałynauczyciel,ponieważpotrafiłjasnosięwyrażaćichętnie
udzielałodpowiedzinapytania.

Byłaautentyczniezafascynowanatym,jakmężczy​niprzygotowywalidrewno,poddawalideski

działaniupary,ażosišgałypożšdanykształt.Camzademonstrowałjejsposóbobróbkikantów,dzięki
czemułšczeniastawałysięrówneigładkie.

ObserwujšcCamaiSethamusiałaprzyznać,żeistniejemiędzynimiwyra​nawię​.Gdybyoniczymnie

wiedziałaiznalazłasiętuprzypadkowo,wzięłabyichzabraci,amożezaojcaisyna.Wszystkozależy
odnastawienia.

Zreflektowałasię,żeionipokazujšsięznajlepszejstrony.

Otym,jacysšnaprawdę,przekonasię,kiedysięznišoswojš.

Kiedyopu​ciłabudynek,Camgwizdnšłcichoiprzecišgle.SpojrzałznaczšconaPhillipa.

-Bardzoładna,brachu.Naprawdębardzoładna.

Philliprozpłynšłsięwu​miechu,poczympodniósłdoustbutelkęwody.

-Niemożnanarzekać.

-My​lisz,żeposiedzitunatyledługo,by…-Je​liloszechce…

Sethpodłożyłpodpiłędeskęiprychnšłzniecierpliwiony.

-Toznaczy,żechceszsiędoniejdobierać?Czywyoniczyminnymniepotraficiejużmy​leć?

-Otym,żebyciprzylać?-PhillipzerwałSethowiczapkęitrzepnšłnišchłopcapogłowie.-Jasne,a

nibyoczymjeszcze?

-Tylkoby​ciesiężenili-powiedziałzdegustowanySeth,próbujšcodzyskaćswojšczapkę.

-Niezamierzamsięznišżenić,chcętylkozje​ćzniškolacjęimiłospędzićczas.

-Apotemjšprzelecieć-dokończyłSeth.

background image

-Chryste!Nauczyłsiętegoodciebie-powiedziałPhillipdoCama.

-Jużztymprzyjechał.-CamobjšłSethazaszyję.-Prawda,dzieciaku?Sethniewpadałjużwpanikę,

gdygodotykano.U​miechnšłsięizręczniesięwywinšł.

-Dobrze,żechociażjapotrafięmy​lećoczym​innym,nietylkoodziewczynach.Alezwastępaki.

-Tępaki?-PhillipwłożyłSethowiczapkęnagłowęizatarłręce.-Wrzućmytępłotkędowody.

-Niemożnaodłożyćtegonapó​niej?-zapytałEthan,podczasgdySethdarłsiędzikonaznakprotestu.

-Mamsambudowaćtęłód​?

-Niechbędziepó​niej.-PhillippochyliłsiędoSetha.-Nawetniebędzieszwiedziałkiedytonastšpi.

-Jużdrżęzestrachu.

“WidziałamdzisiajSetha”.

Siedzšcprzylaptopie,Sybillprzygryzładolnšwargę,poczymskasowałanapisanezdanie.

“Nawišzałamdzisiajkontaktzdanšosobš”.

Takjestlepiej.Je​limazachowaćobiektywizm,lepiejmy​lećoSethciejakoobcejosobie.

“Niedoszłodorozpoznaniazdrugiejstrony.Zgodniezresztšzprzewidywaniami.Wydajesięzdrowy.

Mamiłšpowierzchowno​ć,jestszczupły,leczsilny.Gloriazawszebyłachuda,więcsšdzę,że
odziedziczyłponiejbudowęciała.Mablondwłosy,jakona-toznaczy,gdyjšwidziałamostatniraz.

Niebyłskrępowanymojšobecno​ciš.Wiem,żeniektóredziecistajšsięnie​miałew​ródobcych.Jegoto

chybaniedotyczy.

Kiedyprzyszłam,niebyłogowwarsztacie,alezjawiłsięwkrótcepotem.Wysłanogodosklepupo

lunch.Zdołałamsięzorientować,żeczęstozałatwiasprawunki.Możnatotłumaczyćwdwojakisposób.
Popierwsze,żeQuinnowiekorzystajšzsytuacjiiwysługujšsięnim.Alboteż,żewszczepiajšwniego
poczucieobowišzkuiodpowiedzialno​ci.

Możliwe,żeprawdależypo​rodku.

Mapsa.Pewniejesttorzecznaturalnawprzypadkuchłopcamieszkajšcegopozamiastem.

Matakżetalentdorysunku.Byłamtymniecozaskoczona.Samapotrafięrysować,podobniejakmoja

matka.JednakGlorianieprzejawiałażadnychzdolno​cianizainteresowaniasztukš.Nabazietego
wspólnegozainteresowaniamożnabędzienawišzaćbliższykontaktzchłopcem.Żebypodjšćwła​ciwš
decyzję,należyspędzićznimtrochęczasusamnasam.

WedługmnieobiektczujesiędobrzezQuinnami.Wydajesiębyćzadowolonyibezpieczny.Dostrzega

sięwnimjednakpewnšszorstko​ć,pewienbrakogłady.Kilkakrotniesłyszałam,jakklnie.Quinnowie
najczę​ciejniezwracajšuwaginato,comówi.

background image

Niewymaganoodniego,byumyłręceprzedjedzeniem,atakżeżadenzQuinnównieupomniałgo,

żebyniemówiłzpełnymiustamiiniekarmiłpsówkawałkamiswojegolunchu.Jegomanieryniesšw
żadnejmierzeodrażajšce,dalekoimjednakdopoprawno​ci.

Wspomniał,żewolimieszkaćnawsiniżwdużymmie​cie.Wrzeczywisto​cigardzimiejskimżyciem.

ZgodziłamsięprzyjšćzaproszeniePhillipaQuinnanakolację.Chcęgonakłonić,byopowiedziało
okoliczno​ciach,wjakichSethznalazłsięuQuinnów.

Porównanietychfaktówztymi,którepodałamiGloria,pomożemilepiejzrozumiećiocenićsytuację.

KolejnymkrokiembędzieotrzymaniezaproszeniadodomuQuinnówInteresujemnieotoczenie,w

jakimchłopiecmieszka,pragnęzobaczyćichrazemnawspólnejpłaszczy​nie.Ipoznaćkobiety,które
tworzšczę​ćtejprzybranejrodziny.

Niechcęsiękontaktowaćzopiekšspołecznš,aniujawnićmojejtożsamo​ciprzedzebraniemcałego

materiału”.

Sybill,stukajšcpalcamiwbiurko,przeczytałapobieżniepoczynioneuwagi.Niestetyjestichzbyt

mało.Sšdziła,żeprzygotowałasięnatopierwszespotkanie,tymczasemokazałosię,żejestinaczej.

WidokSethasprawił,żezaschłojejwgardleizrobiłosięsmutno.Tenchłopiecbyłjejsiostrzeńcem,

jejrodzinš.Astalisięsobiecałkiemobcy.Iczyniemawtymjejwiny?Czykiedykolwieknaprawdę
starałasięgopoznać,sprawić,żebyzaistniałwjejżyciu?

Toprawda,żeniemiałapojęcia,gdzieonprzebywa,aleteżniezadałasobietrudu,żebygoznale​ć,

podobniezresztšjaksiostrę.

Dawniej,gdyGloriakontaktowałasięzniškilkarazywsprawiepieniędzy-zawszechodziłoo

pienišdze-pytałaoSetha.PoprzestawałajednaknastwierdzeniuGlorii,żedzieckomasiędobrze.Czy
kiedykolwiekpowiedziała,żechcegozobaczyć,porozmawiaćznim?

Czyniewolałapoprostutelegraficznieprzesyłaćpienišdze?

Kiedyjednakrazotworzyłaprzednimswójdomiserce,zabranogojej.Bardzocierpiałaztego

powodu.

Tymrazemniedopu​cidotego,żebytakmocnozaangażowaćsięemocjonalnie.Przecieżniejesttojej

dziecko.JeżeliGloriaponownieprzejmienadnimopiekę,chłopiecznowuznikniezjejżycia.

Anaraziezrobiwszystko,cowjejmocy,żebyniestałamusiękrzywda.Dopieropotemzajmiesię

własnymżyciemipracš.

Otworzyłanowydokument,bykontynuowaćnotatkidoksišżki.Zanimjednakzaczęłapracować,

zadzwoniłtelefon.

-DoktorGriffin.Słucham.

-Sybill,zadałamsobiewieletrudu,żebycięwytropić.

background image

-Mama.-Sybillwestchnęłaprzymykajšcoczy.-Jaksięmasz?

-Możenajpierwpowiedz,cotynajlepszegowyprawiasz?

-Zbierammateriałdonowejksišżki.Cosłychaćuciebie?Jakojciec?

-Bardzocięproszę,przestańsięzgrywać.Sšdziłam,iżuzgodniły​myraznazawsze,żebędzieszsię

trzymałazdalekaodtejponurej,godnejpożałowaniaafery.

-Nie.-Jakzwykle,ilekroćzmuszanabyładokonfrontacjizrodzinš,poczułaskurczżołšdka.-

Uzgodniły​my,iżwolałaby​,żebymtrzymałasięodniejzdaleka.Tonietosamo.Zdecydowałamsięna
innerozwišzanie.WidziałamSetha.

-NieinteresujemnieGloriaanijejsyn.

-Amnietak.Przykromi,żeróżnimysięcodotego.

-Twojasiostrawybraławłasnšdrogężycia,naktórejrozminęły​mysięwdefinitywnysposób.Nie

damsięwtowcišgnšć.

-Niezamierzamcięwtowcišgać.-ZrezygnowanaSybillsięgnęładotorebkiiznalazławniej

pudełeczkozaspirynš.-Niktniewie,kimjestem.Aje​linawetzostanęskojarzonazdoktoremipaniš
WalterowšGriffin,powišzaniewaszGlorišiSethemDeLauteremjestprawieniemożliwe.

-Myliszsię.Kto​,komubędzienatymzależało,beztrududoszukasiępokrewieństwa.Nicnie

wskóraszsterczšctamiwtršcajšcsiędotejsprawy.Chcę,żeby​stamtšdwyjechała.WracajdoNowego
Jorkualboprzyjeżdżajtutaj,doParyża.Możeposłuchaszsięojca,jeżelijaciebienieprzekonałam.

Sybillpopiłaaspirynęwodš,anastępniewyjęłapigułkęneutralizujšcškwas.

-Mimowszystkozamierzamsiętemuprzyjrzeć.Zapadładługacisza.Sybillzamknęłaoczyiczekała.

-Zawszebyła​mojšnajwiększšrado​ciš.Niespodziewałamsiępotobietakiejzdrady.Bardzożałuję,

żeciotympowiedziałam,gdybymcięposšdzałaotakšniegodziwo​ć,nigdybymtegoniezrobiła.

-Tojestdziesięcioletnichłopiec,mamo.Twójwnuk.

-Jestdlamnienikim,taksamojakdlaciebie.Aje​liniezrezygnujesz,Gloriakażecidrogozapłacićza

to,conazywaszdobrociš.

-PoradzęsobiezGloriš.

Terazrozległsię​miech,krótkiiostryjakszkło.

-Zawszetakuważała​.Izawszesięmyliła​.Proszęcię,niedzwońdomnieanidoojcawtejsprawie.

Odezwijsię,kiedyoprzytomniejesz.

-Mamo…-Rozmowaskończona.Sybillskrzywiłasięzbólu.BarbaraGriffinbyłamistrzynišw

wypowiadaniuostatniegosłowa.Sybillostrożnieodwiesiłasłuchawkę.Bardzopowolipołknęłapigułkę

background image

neutralizujšcškwas.

Następniezdecydowanymkrokiempodeszładokomputeraipogršżyłasięwpracy.

background image

5

PonieważSybillbyłazawszepunktualna,wprzeciwieństwiedoprawiewszystkichznanychjejludzi

na​wiecie,zdumiałasię,widzšcPhillipa,siedzšcegoprzyzarezerwowanymnakolacjęstoliku.Wstał,
żebyjšprzywitać,u​miechnšłsięzabójczoiwręczyłjejżółtšróżę-jednoidrugieoczarowałojši
wzbudziłojejpodejrzenie.-Dziękuję.

-Todlamnieprawdziwaprzyjemno​ć.Wyglšdapanicudownie.

Potelefonieodmatkiczułasięprzybitaiwinna.Próbujšczapomniećotym,po​więciłasporoczasui

wysiłkuswojemuwyglšdowi.

Prostaczarnasukniazprostokštnymkarczkiemidługimi,obcisłymirękawami,należaładojej

ulubionychkreacji.Pojedynczysznurperełotrzymaławspadkupobabcizestronyojca.Upięławłosyw
zgrabnywęzeł,adocało​cidodałaokršgłekolczykizszafirami,kupioneprzedlatywLondynie.

Wiedziała,żejesttorodzajkobiecejzbroi,któradodajeodwagiisiły.

Potrzebowałajednegoidrugiego.

-Jeszczerazdziękuję.-W​liznęłasiędownęki,usiadłanaprzeciwkoniegoipowšchałaróżę.

-Znamnapamięćkartętutejszychwin-powiedziałPhillip.-Zdasiępaninamnie?

-Wsprawiewina,jaknajbardziej.

-Doskonale.-Rozejrzałsięwposzukiwaniukelnera.-We​miemybutelkęnumer103.

Położyłaróżęobokoprawionejwskórękartydań.

-Toznaczy?

-PoczciwePuillyFuisse.ZapamiętałemuSnidleya,żelubipanibiałe.Sšdzę,żebędzietoznaczny

kroknaprzódwporównaniuztym,cozaserwowanopaniwtedy.

-Niemamwielkichwymagań.Przechyliłgłowęiujšłjejrękę.

-Co​sięstało?

-Nie.-U​miechnęłasięniemrawo.-Cóżmiałobysięstać?Wszystkojaknareklamie.-Odwróciła

głowęwstronęokna,skšdrozpo​cierałsięwidoknazatokę,ciemnobłękitnšizmieniajšcšsięcudowniew
zachodzšcymnaróżowosłońcu.-Ładnaoprawanadzisiejszywieczór.

Patrzšcjejwoczypomy​lał,żeco​tutajniegra.Odruchowoprzysunšłsię,ujšłdłonišjejpodbródeki

leciutkopocałowałjšwusta.

Niecofnęłasię.Pocałunekbyłniespieszny,delikatny,fachowy.Ibardzokojšcy.Kiedysięcofnšł,

zapytała:

background image

-Atozjakiegopowodu?

-Sprawiapaniwrażenieosoby,którapotrzebujetego.

-Jeszczerazdziękuję.

-Zawszedousług.Prawdęmówišc…-Tymrazempocałunekbyłodrobinęgłębszyiodrobinę

dłuższy.

Rozchyliławargi,nimzdšżyłasobieu​wiadomić,iżtegopragnie.Wstrzymałaoddech,poczuła

przyspieszonebicieserca,gdyzapraszałjejjęzykdowspólnego,powolnego,uwodzicielskiegotańca.

Miałasplecioneimocnozaci​niętepalce,zaczynałaodczuwaćlekkizawrótgłowy,kiedypocałunek

zelżał.

-Atozjakiegopowodu?-zapytałastłumionymgłosem.

-Tymrazemjategopotrzebowałem.

Musnšłwargamijejusta,razidrugi,nimdotarładoniejspó​nionamy​l,żechciałabypołożyćrękęna

jegopiersi,przycišgnšćgodosiebie.

Ajednakgoodepchnęła.Przypomniałasobie,żeprzecieżmasięnimtylkoposłużyć.Umiejętnienim

pokierować.

-Uważam,żebyłatozaostrzajšcaapetytprzekšska.Terazpowinni​myzamówićco​konkretnego.

-Proszępowiedzieć,cosięstało.-U​wiadomiłsobie,iżnaprawdęchcesiędowiedzieć.Chcejej

pomóc,usunšćcieniespodjejniewiarygodniejasnychoczuisprawić,żebysięu​miechnęły.

Nieoczekiwał,żezasmakujewniejtakszybko.-Nictakiego.

-Przecieżwidzę.Anicniedziałabardziejkojšconiżotwarciesięprzedbliskimnieznajomym.

-Mapanrację.-Wzięładorškkartę.-Jednakwiększo​cibliskichnieznajomychnieinteresujšcudze

nieistotneproblemy.

-Mnieinteresujšpaniproblemy.

U​miechnęłasięprzenoszšcwzrokzzakšseknajegotwarz.

-Panczujedomniesympatię.Tonietosamo.

-Uważam,żespełniamobawarunki.

Ujšłjejrękę,niewypu​ciłjej,kiedydostołupodanowino,gdypokazanomuetykietkędo

zaaprobowania.Czekał,przyglšdajšcsięjejuważnie,nacozwróciłauwagę.Kiedynalanomudo
spróbowaniawina,wypiłparękropli,aleniespu​ciłzniejwzroku.

background image

-Wyborne.Spodobasiępani-powiedziałpółgłosem,gdynapełnionoichkieliszki.

-Mapanrację-powiedziałapowypiciumałegołyczka.-Bardzomismakuje.

-Czypomócpaństwuwwyborzepotraw?-zapytałusłużniekelner.Kiedywyliczałdania,trzymalisię

zaręceiwpatrywalisięwsiebie.

Sybilluznała,iżdocieradoniejcotrzeciesłowoiżewcalejejtonieprzeszkadza.Miałnajbardziej

nieprawdopodobneoczy,jakiewidziaławżyciu.Jakstarezłoto,jakco​,cozapamiętałazwłoskiego
malarstwa.

-Wezmęsałatkęzsosemwinegretirybęzgrilla.

Nieprzestajšcnanišpatrzeć,u​miechajšcsięlekko,sięgnšłpojejdłońipocałowałodwewnętrznej

strony.

-Dlamnietosamo.Iproszęsięniespieszyć.Czujędopaniogromnšsympatię-powiedziałdoSybill,

gdykelnerjużodszedł.-Proszęopowiedziećmiosobie.

-Zgoda.-Ostatecznie,cojejtoszkodzi?Skorowcze​niejczypó​niejbędšmielizesobšdoczynienia

nazupełnieinnejpłaszczy​nie,możeilepiej,je​lisięzawczasupoznajš.-Jestemdobršcórkš.-Takjšto
ubawiło,żeu​miechnęłasięlekko.-Posłusznš,darzšcšrodzicówszacunkiem,dobrzewychowanš,
grzecznš,zdolnšdonaukiimogšcšposzczycićsięsukcesemzawodowym.

-Tostraszneobcišżenie.

-Tak,czasamitak.Oczywi​ciezdajęsobiesprawę,żenaobecnymetapieniemuszęzaspokajać

oczekiwańrodziców.

-Ale-powiedziałPhillip,​ciskajšcjejpalce-zaspokajajepani.Wszyscytorobimy.

-Panteż?

Pomy​lałowieczorzenadwodšprzy​wietleksiężyca.Iorozmowieznieżyjšcymojcem.

-Itozupełnieniedawno.Samwtoniemogęuwierzyć.Wmoimprzypadkurodzicenieurodzilimnie,

aledalimiżycie.Tożycie.Skorojednaksłyszę,żejestpanidobršcórkš,czyżbyistniałazła?

-Mojasiostrazawszebyłatrudna.Dlarodzicówbyłajednymwielkimrozczarowaniem.Aimbardziej

ichrozczarowywała,tymwięcejoczekiwaliodemnie.

-Musiałabyćpanidoskonała.

-Niemogłamtemusprostać,choćbardzosięstarałam.

-Doskonało​ćjestnudna-stwierdziłPhillip.-Ionie​mielajšca.Pocostaraćsiębyćinnym?Nowięc,

cosięstało?-zapytał.

-Naprawdęnicpoważnego.Poprostumatkajestnamniezła.Gdybymsiępoddałaipostšpiłazgodnie

background image

zjejwolš…nocóż,kiedyniemogę.Poprostuniemogę.

-Idlategoczujesiępaniwinna,smutnaizmartwiona.

-Ibojęsię,żemiędzynaminigdyniebędziejużtakjakpoprzednio.

-Czyżbyażtakbyło​le?

-Natowyglšda-powiedziałacichoSybill.-Jestemimwdzięcznazawszystko,zamożliwo​ci,jakie

otworzyliprzedemnš,zawychowaniemnie,zawykształcenie.Podróżowali​mytrochę,zobaczyłamkawał
​wiata,poznałamróżnekultury,kiedyjeszczebyłamdzieckiem.Tobyłbardzoważnywkładdomojej
przyszłejpracy.

Wychowanie,wykształcenieipodróże.Phillippomy​lał,żeanirazuniewspomniałaomiło​ci,uczuciu,

beztroskiejzabawie.Zastanawiałsię,czyzdajesobiesprawę,żeopisałaraczejszkołę,niżrodzinę.

-Gdziepanimieszkaławdzieciństwie?

-Tuiówdzie.NowyJork,Boston,Chicago,Paryż,Mediolan,Londyn.Ojciecmiałwykładyi

konsultacje.Jestpsychiatrš.ObecnierodzicemieszkajšwParyżu.Tozawszebyłoulubionemiastomojej
matki.

-Poczuciewinynaodległo​ć.Roz​mieszyłjš.

-Tak.-Usiadławygodnie,kiedypodanoimsałatki.Możetodziwne,aleczułasięodrobinęlepiej.

Poczułasięteżmniejzakłamana,opowiadajšcmutrochęosobie.-Apanwychowałsiętutaj?

-Przyjechałemtu,kiedymiałemtrzyna​cielat,gdyQuinnowiezostalimoimirodzicami.

-Zostali?

-Och,toczę​ćdługiejhistorii.-Przyglšdałsięjejuważnieznadkieliszka.Zwykle,kiedyodsłaniałten

fragmentswojegożyciaprzedkobietš,opowiadałstaranniezredagowanšwersję.Niekłamał,alepomijał
niemalcałkowicieswojeżyciesprzedokresuQuinnów.

Todziwne,alekusiłogo,żebyopowiedziećSybillcałšohydnš,niczymnieupiększonšprawdę.

Zawahałsię,poczymzdecydowałsięnawersjępo​redniš.

-WychowywałemsięwBaltimore,pozłejstronieżycia.Wpadłemwtarapaty,całkiempoważne

tarapaty.Miałemtrzyna​cielatistaczałemsię.Quinnowiedalimiszansę,żebytozmienić.Wzięlimniedo
siebie,przywie​lidoStChris.Stalisięmojšrodzinš.

-Adoptowalipana.-Miaławswychdokumentachtęinformację.Nieznałajednakprzyczyny.

-Tak.MielijużCamaiEthana,zrobiliwięcmiejscedlajeszczejednego.Napoczštkunieułatwiałem

imżycia,aleniedawalizawygranš.Nigdyniecofnęlisięprzedżadnymitrudno​ciami.

Pomy​lałoojcu,połamanymiumierajšcymnałóżkuszpitalnym.NawetwtedyRaytroszczyłsięo

swoichsynów,oSetha.Orodzinę.

background image

-Kiedyporazpierwszywaszobaczyłam-rzekłaSybill-odrazuwiedziałam,żejeste​ciebraćmi.I

niechodziofizycznepodobieństwo,aleoco​mniejuchwytnego.Widaćnawaszymprzykładzie,wjaki
sposób​rodowiskoodciskapiętnonadziedziczno​ci.

-Jesttoraczejprzykładnato,codwojewspaniałychizdeterminowanychludzimożeuczynićdla

trzechzagubionychchłopców.

Wypiłałykwina.-ASeth?

-Zagubionychłopiecnumercztery.Staramysięrobićdlaniegoto,corobilibynasirodzice,oconas

prosiłnaszojciec.Mojamatkaumarławielelattemu.

Niebardzowiedzieli​my,cozsobšrobić.Byłaniesamowitškobietš.Kiedymieli​myjšoboksiebie,nie

doceniali​myjej,jaknależy.

-Sšdzę,żepansięmyli-odparłaporuszonatonemjegogłosu.-Jestempewna,żeczułasiębardzo

kochana.

-Obytakbyło.Chciałbym,żebytakbyło.Kiedyodnasodeszła,CamwyniósłsiędoEuropy.​cigałsię

nałodziach,samochodach.Byłwtymnaprawdę​wietny.Ethanzostałnamiejscu.Kupiłsobiewłasny
dom,alejegożyciejest​ci​lezwišzanezzatokš.AjawróciłemdoBaltimore.Jakodawnymieszczuch-
dodałiu​miechnšłsiępodnosem.

-InnerHarbor,CamdenYards.

-Wła​nie.Przyjeżdżałemtutajodczasudoczasu.W​więta,naokoliczno​cioweweekendy.Aletojuż

niejesttosamo.

Zaintrygowanaprzechyliłagłowę.

-Achciałbypan,żebybyło?-Pamiętałaswojeztrudemmaskowanepodniecenie,kiedyjechałado

college’u.Dysponowaćwłasnšosobš,wyrwaćsięspodnieustannejopieki!Tobyławolno​ć!

-Nie,alezdarzałosięinadalsięzdarza,żetęsknięzatym.Czypaninigdyniewracałamy​lamido

jakiego​wspaniałegookresuwżyciu?Masięszesna​cielat,nowiutkieprawojazdywkieszeniicały​wiat
doswojejdyspozycji.

Roze​miałasię,alepokręciłaprzeczšcogłowš.Niemiałaprawajazdywwiekuszesnastulat.

MieszkaliwówczaswLondynie,oiledobrzepamięta.Mieliszoferawliberii,którywoziłjštam,gdzie
jejpozwalano-chyba,żeudawałosięjejwymknšćipojechaćmetrem.Takibyłtenjejbunt.

-Szesnastoletnichchłopców-powiedziała,kiedysprzštniętosałatkiipodanozakšski-łšczšznacznie

silniejszeemocjonalnezwišzkizsamochodaminiżdziejesiętowprzypadkuszesnastoletnich
dziewczynek.

-Chłopcujestłatwiejpoderwaćdziewczynę,je​limaczterykółka.

-Niepodejrzewam,żebypanmiałjakie​trudno​ciwtejmaterii,zsamochodemczybez.

background image

-Łatwiejsiępie​cićnatylnymsiedzeniu,kiedysięjeposiada.

-Ztymargumentemmogęsięzgodzić.Aterazpanwrócił,podobniejakpańscybracia.

-Tak.MójojciecmiałSetha,którypojawiłsięwbliżejniewyja​nionychokoliczno​ciach.MatkaSetha

…cojabędęmówił,pobędziepanitutrochęisamapaniusłyszy.

-Tak?-Sybillzanurzyłazębywrybie,majšcnadzieję,żejako​jšprzełknie.

-Ojciecwykładałliteraturęangielskšnauniwersytecie,wstanowymkampusienaWschodnim

Wybrzeżu.Niecałyroktemuodwiedziłagopewnakobieta.Nieznamyszczegółów,alewszystko
wskazujenato,żespotkanieniebyłoprzyjemne.Poszładodziekana,oskarżyłaojcaomolestowanie
seksualne.

Sybillupu​ciławidelecnatalerz.Natychmiastgopodniosła,starajšcsięzachowaćmaksymalnš

obojętno​ć.

-Tochybabyłotrudneprzeżyciedlawaswszystkich.

-Trudne?Toniejestwła​ciweokre​lenie.Utrzymywała,żegdyprzedlatybyłajegostudentkš,domagał

sięodniej​wiadczeńseksualnychwzamianzastopnie,zastraszałjš,miałznišromans.

“Nie,nieprzełknętego”-stwierdziłaSybill,​ciskajšctakmocnowidelec,żerozbolałyjšpalce.

-Miałaromanszpańskimojcem?

-Nie,tylkotaktwierdziła.Jeszczeżyławówczasmojamatka-powiedziałnawpółdosiebie.-W

każdymrazietadziewczynaniefigurowałanawetnali​ciestudentów.Ojciecwykładałnatymkampusie
przezponaddwadzie​ciapięćlaticieszyłsięnieskazitelnšopiniš.Aonapostawiłasobiezacelzniszczyć
go.Jakwiadomooszczerstwozataczaszerokiekręgi,pozostawiasmrodek.

“Towszystkomożeokazaćsięprawdš-pomy​lałazgnębionaSybill.-ZnanemetodyGlorii.Oskarżyć

kogo​,wyrzšdzićmukrzywdę,apotemuciec.Naraziejednakmuszęgraćswojšrolę,żebywyja​nićpewne
sprawy”.

-Dlaczegotozrobiła?

-Dlapieniędzy.

-Nierozumiem.

-Mójojciecdałjejpienišdze,dużopieniędzy.ZaSetha.OnajestmatkšSetha.

-Chcepanpowiedzieć,żeona…sprzedałasyna?-NawetGlorianiebyłabyzdolnadoczego​tak

przerażajšcego.-Trudnowtouwierzyć.

-Niewszystkiematkiposiadajšinstynktmacierzyński.-Wzruszyłramionami.-Ojciecwypisałczek

nawieletysięcynanazwiskoGloriiDeLauter,poczymwyjechałnakilkadni.WróciłzSethem.

background image

Bezsłowachwyciłaszklankęzwodš,żebyochłonšć.“PrzyjechałizabrałSetha-szlochaław

słuchawkęGloria.-ZabraliSetha.Musiszmipomóc”.

-Takmiprzykro-powiedziałapółgłosem,zdajšcsobiesprawęznieadekwatno​citychsłów.

-DotrwałdoprzyjazduCamazEuropy.Poprosiłnas,żeby​mysięzajęliSethem.Robimywszystko,

żebydotrzymaćdanejmuobietnicy.Nietwierdzę,żeodbyłosiębezzgrzytów-dodał,u​miechajšcsię
lekko.-Alenigdyniebyłonudno.Wróciłemtutaj,rozkręcili​mybizneszłodziami.Niejesttak​le.Cam
zdobyłdziękitemużonę-dodałrozpromieniajšcsię.-AnnaprowadzisprawęSethazramieniaopieki
społecznej.

-Naprawdę?Znajšsięwięcodniedawna.

-Uważam,żegdyco​masięudać,tosięudaje.Czasniegraroli.

Zawszebyłaprzekonana,żejestinaczej.Dobremałżeństwowymagaplanowania,po​więcenia,atakże

gruntownejisolidnejwiedzyopartnerze,zgodno​cicharakterów,okre​leniaosobistychcelów.

-Otoicałahistoria.“Ilejestwtymprawdy?”-pomy​lałazciężkimsercem.-Cozostało

przeinaczone?Czymamuwierzyć,żemojasiostrasprzedaławłasnegosyna?

Doszładowniosku,żeprawdatkwigdzie​po​rodku.Przeważnietakbywa.

Zpewno​cišPhillipnieznacałejprawdy.Nieposiadakluczadotego,cołšczyłoGlorięzRaymondem

Quinnem.Aje​lisiędodatenjedenfaktdoreszty,wjakimkierunkupotoczšsięsprawy?

-Najważniejsze-dodałPhillip-żejako​toidzie.Dzieciakjestszczę​liwy.Jeszczeparęmiesięcyi

sfinalizujesięsprawapowierzenianamstałejopieki.Apozycjastarszegobratamaswojezalety.
Przynajmniejmogęsięnakim​wyżywać.

Należysięzastanowić.Odłożyćnabokemocjeizastanowićsię.

-Ajakontoodbiera?-zapytała.

-Tojestdoskonałyukład.MożepyskowaćnamniedoCamaidoEthana,amnieskarżyćsięnanich

obu.Potrafitorozgrywać.Sethjestniewiarygodniebystry.Kiedyojcieczapisywałgodotutejszejszkoły,
musiałprzej​ćtest.Tobyładlaniegopestka!Ajego​wiadectwozaostatnirok?Samenajwyższeoceny.

-Naprawdę?-Mimowoliu​miechnęłasię.-Jeste​ciezniegodumni?

-Pewnie.Towła​niejapilnuję,żebyodrabiałzadaniadomowe.Atakniecierpiałemułamków.Teraz,

kiedyopowiedziałemswojšdługšhistorię,możedowiemsię,copanisšdzioStChris.

-Naraziesięprzyglšdam.

-Czytooznacza,żezatrzymasiępanitutajnadłużej?

-Tak.Przezjaki​czas.

background image

-Niemożnanależycieocenićnadmorskiegomiasteczka,je​lisięniespędzitrochęczasunawodzie.

Możepożeglowaliby​myjutro?

-NiewracapandoBaltimore?

-Wracamwponiedziałek.

Zawahałasię,aleprzecieżprzyjechałatutajwokre​lonymcelu.Je​limadotrzećdoprawdy,niemoże

sięterazwycofać.

-Chętnie.Tylkoproszęnieliczyćnamojeumiejętno​ciżeglarskie.

-Przekonamysię.Podjadępopaniš.Międzydziesištšawpółdojedenastej?

-Doskonale.Sšdzę,żewszyscyżeglujecie.

-Włšczniezpsami.-Roze​miałsięnawidokjejprzerażonejminy.-Niewe​miemyichzesobš.

-Niebojęsiępsów.Poprostuniejestemdonichprzyzwyczajona.

-Niemiałapaninigdyszczeniaka?

-Nigdy.-Kota?

-Nigdy.

-Złotejrybki?

Za​miałasię,potrzšsnęłagłowš.

-Nigdy.Do​ćczęstoprzeprowadzali​mysię.WszkolewBostoniemiałamkoleżankę,którejsuka

urodziłaszczeniaki.Byłyrozkoszne.-Przypomniałasobie,jakbardzopragnęłamiećjednoztych
szczeništ.

Oczywi​cie,toniewchodziłowgrę.Antycznemeble,ważnigo​cie,obowišzkitowarzyskie.Matka

powiedziała,żetowykluczoneiucięławszelkšdyskusję.

-Terazzkoleisamaczęstosięprzemieszczam.Tobyniezdałoegzaminu.

-Gdziepaninajlepiejsięczuje?-zapytał.

-Łatwosięprzystosowuję.Tamgdziemniezaniesie,tamjestmidobrze,dopókinieznajdęsięgdzie

indziej.

-AwięcteraztojestStChris.

-Wszystkonatowskazuje.-Spojrzałaprzezoknonawschodzšcy,połyskujšcynawodzieksiężyc.-

Wszystkotutajodbywasiępowoli,aletoniejeststagnacja.Wyczuwamzmiennenastroje,podobniejak
zmiennajestpogoda.Jużpokilkudniachpotrafięodróżnićtubylcówodturystów.Iwodniakówod

background image

pozostałych.

-Wjakisposób?

-Wjakisposób?-Wracajšcjakbyzdaleka,ponowniespojrzałananiego.

-Jakodróżniapanijednychoddrugich?

-Napodstawieelementarnychobserwacji.Wystarczy,żewyjrzęprzezokno.Tury​cichodzšparami,

całymirodzinami,rzadkozdarzasięsamotnaosoba.Przechadzajšsięalbokupujšpamištki.Wynajmujš
łodzie.Pomagajšsobienawzajemwramachgrupy.Znajdujšsięprzecieżpozawłasnym​rodowiskiem.
Większo​ćmakamery,mapy,lornetki.Większo​ćtubylcówznajdujesiętuzkonkretnegopowodu.Pracujš,
robišzakupy.Mogšprzystanšćiprzywitaćsięzsšsiadem.Aposkończonejrozmowiekażdyruszaw
swojšstronę.

-Dlaczegoobserwujeichpaniprzezokno?

-Nierozumiempytania.

-Dlaczegopaniniepójdzienanabrzeże?

-Byłam.Naogółlepszerezultatyosišgasiępozostajšcnauboczu.

-Sšdziłem,żebędšcw​rodkumożnasobiewyrobićbardziejkonkretnšopinię.-Podniósłwzrok,gdy

pojawiłsiękelnerinalałimresztkęwina,anastępniezaproponowałdeser.

-Proszętylkokawę-zdecydowałaSybill.-Bezkofeiny.

-Tosamo.-Phillippochyliłsięwjejstronę.-Wswojejksišżcepiszepanioizolacjijakootechnice

przetrwania.Posłużyłasiępaniprzykłademkogo​leżšcegonachodniku.Opisałapaniludzi,którzyudajš,
żetegoniewidzš,omijajšleżšcego.Niektórzychwilęwahajšsię,poczymuciekajšwpo​piechu.

-Unikaniekłopotów.Rozszczepienieosobowo​ci.

-Wła​nie.Alemożesięznale​ćosoba,którasięzatrzymaibędziechciałapomóc.Gdykto​przełamie

izolację,innirównieżzacznšsięzatrzymywać.

-Gdykto​przełamieizolację,innymbędziejużłatwiejprzyłšczyćsię,możenawetodczuwajštakš

potrzebę.Najtrudniejszyjestpierwszykrok.BadałamtozjawiskowNowymJorku,Londyniei
Budapeszcie,iwszędzieztakimsamymrezultatem.Innškonsekwencjštechnikiprzetrwaniawdużym
mie​ciejestunikaniekontaktuwzrokowegonaulicy,usuwanieznaszegopolawidzenialudzibezdomnych.

-Naczympolegaróżnicamiędzytšpierwszšosobš,którazatrzymasię,żebypomóc,acałšresztš?

-Jejinstynktprzetrwanianiejestażtakwyostrzony,jakwspółczucie.Alboteżłatwiejuruchamiasię

jejspontanicznareakcja.

-Tak,chybaotochodzi.Tosšzaangażowaniludzie.

background image

-Aponieważjatylkoobserwuję,uważapan,żeresztamnienieobchodzi.

-Niewiem.Sšdzęjednak,żeprzyglšdaniesięzdystansuniedajetyle,codo​wiadczanietegozbliska.

-Zajmujęsięobserwowaniemiotrzymujęco​wzamian,proszęmiwierzyć.Niezwracajšcuwagina

kelnera,któryznamaszczeniemustawiałprzednimikawę,PhillipprzysunšłsiędoSybill.

-Jestpaninaukowcem.Przeprowadzapanido​wiadczenia.Dlaczegoniespróbujepaniwprowadzić

tegowczyn?Zemnš.

Spu​ciłaoczy,popatrzyłanaichsplecionepalce.Poczułamiłeciepłorozchodzšcesiępowolipocałym

ciele.

-Szalenieoryginalnysposóbsugerowania,żebymsięzpanemprzespała.

-Nietomiałemnamy​li,choćniejesttozłypomysł.-U​miechnšłsiędoniejoduchadoucha.-

Chciałemzaproponować,żebypowypiciukawyodbyćmałyspacerponabrzeżu.Je​lijednakwolipani
sięzemnšprzespać,możemypój​ćdopani.

Kiedyichgłowyspotkałysię,kiedyprzywarłdojejwarg,niezrobiłauniku.Jegoustabyłychłodne.A

ona,odziwo,zapragnęłajegożaru,byrozpalićsięispłonšć-zaspokojenietejpotrzebymogłoby
zagłuszyćmęczšcejšnapięcie,niepokójizwštpienia.

Ponieważjednakmiałazasobšlatatreninguniepobłażaniasobie,położyładelikatnierękęnajego

piersi,byzakończyćpocałunekioddalićpokusę.

-Uważam,żespacerbędziestosowniejszy.

-Azatemchod​mynaspacer.

Chciałwięcej.Wychodziłzzałożenia,żewystarczypoznaćparęjejsmaczków,bywzniecićwsobie

pragnienie.Niespodziewałsięjednak,żebędzietoażtakgwałtowne,taknaglšcepragnienie.Jejreakcja
byłatakachłodnaikontrolowana.Zastanawiałsię,jakbytobyło,gdybytakprzebićsięprzezjejintelekt,
warstwapowarstwie,iodkryćpodspodemkobietę.Dobraćsiędojejnagichemocjiiinstynktu.

Omalsięnieroze​miałzeswoichmy​li.Rzeczywi​ciesięzagalopował.Dystansujšcsięodjego

zalotów,doktorSybillGriffinbyćmożeniezamierzałanicwięcejmudać.

Stałasięwyzwaniem,któremunadłuższšmetętrudnobędziesięoprzeć.

-Terazrozumiem,skšdbierzesiępopularno​ćSnidleya.-U​miechnęłasiędoniegozeznajomo​ciš

rzeczy.-Jestzaledwiewpółdodziesištej,awszystkojużjestpozamykane,za​łodzieprzycumowanedo
brzegu.Przechadzasięjeszczeparęosób,leczwiększo​ćjużpoukładałasiędosnu.

-Wleciemamytutajtrochęwiększyruch.Niezaduży,alejednak.Ochłodziłosię,niejestpani

zimno?

-Nie.Cudownyjesttenwiaterek.-Przystanęła,żebypopatrzećnakołyszšcesięmasztyłodzi.-Teżtu

trzymaciełodzie?

background image

-Mamyprzystańprzydomu.TutajcumujetylkołajbaEthana.

-Gdzie?

-Tojedynatakałód​wStChris,anacałejzatocejestichokołodwudziestu.Tota-wskazałruchem

głowy.

Dlajejniewprawnegookawszystkiełodziebyłydosiebiepodobne.Różniłysiętylkorozmiaremi

kolorem.

-Cotoznaczy?

-Topłaskodennebezpokładowełodzieżaglowedołowieniakrabów.-Mówišc,przycišgnšłjšbliżej

dosiebie.-Ichbudowajestwmiaręłatwainiezbytkosztowna.

-Isłużšdołowieniakrabów?

-Nie,dopołowukrabówwiększo​ćrybakówużywamotorowychkutrów.Takiełodziesłużšdo

połowuostryg.NapoczštkuXIXwiekuwstanieMarylandwyszłaustawazezwalajšcšłowićostrygi
jedyniełodziomżaglowych.

-Wramachochrony​rodowiska?

-Nowła​nie.Płaskodenkiwcišżdobrzesłużš.Alejestichniedużo.Podobniejakniedużojestostryg.

-Apańskibratjeszczejełowi?

-Tak.Tociężkapraca.

-Znasiępannaniej?

-Spędziłemnatejłodziniemałoczasu.-ZatrzymałsięobokłajbyEthana,objšłSybillwpasie.-Na

połowywypływasięwlutym,kiedywiatrprzeszywanawylot,azimowysztormmiotałodzišna
wszystkiestrony.ZdwojgazłegowolęjużBaltimore.

Łód​Ethanawyglšdałanastaršiprymitywnš,jakbyzinnejepoki.

-WięcdlaczegozamiastszalećwBaltimorewolałpanwalczyćzzimowymisztormami?

-Próbowałemwypędzićzsiebiediabła.

-Rozumiem,żenieproponujemipantejłodzinajutrzejszšprzejażdżkę?

-Nie,mamzadbanš,prawdziwšżaglówkš.Czypanipływa?Uniosłabrwi.

-Czyżbytobyłaaluzjadopańskichżeglarskichumiejętno​ci?

-Nie,alewodaniejesttakzimna,byniemożnasiębyłowniejwykšpać.

-Niezabrałamkostiumukšpielowego.

background image

-Ajakipaninosirozmiar?Roze​miałasię.

-Sšdzę,żewystarczymisamożaglowanie.Mamjeszczetrochęroboty,któršmuszędzisiajskończyć.

Tobyłbardzomiływieczór.

-Odprowadzępanišdohotelu.

-Nietrzeba.Hoteljesttużzarogiem.

-Mimowszystko.

Niesprzeciwiłasię.Niechciała,żebyjšodprowadzałpodsamedrzwi,atymbardziejprzymawiałsię

ozłożeniewizytywjejapartamencie.Czułajednak,żemanadnimprzewagęiwpełnipanujenadtrudnš,
niezręcznšsytuacjš.Pomy​lała,żeporajestwczesnaiżejeszczezdšżyzrewidowaćswojemy​liiodczucia
przedjutrzejszymspotkaniem.

Aponieważłód​przycumowanabyłaprzyichdomu,istniałaszansa,żezobaczysiętakżezSethem.

-Będętutajrano-powiedziała,zatrzymujšcsiękilkakrokówprzedwej​ciemdohotelowegoholu.-O

dziesištej?

-​wietnie.

-Czymamco​wzišć?Pozapigułkamiprzeciwchorobiemorskiej.Skwitowałjejuwagęu​miechem.

-Jużjasiętymzajmę.Życzędobrejnocy.-Nawzajem.

Byłaprzygotowana,żejšpocałujenadobranoc.Jegowargibyłydelikatne,nienatarczywe.Odprężyła

się,poczymzaczęłasięwycofywać.

Wtedyzdecydowanymruchemujšłjejkark,przechyliłgłowęiprzezjednšoszołamiajšcšchwilę

całowałjšnamiętnie,bezopamiętania,prowokujšco.Chwyciłasiękurczowojegomarynarki,gdynogi
ugięłysiępodniš.Niebyławstaniemy​leć,czułajedynieprzyspieszonypulsizawrótwgłowie.

Trwałotozaledwieparęsekund,auderzyłodogłowyirozgrzałojakbrandy.Kiedypopatrzyłana

niego,ujrzałożywieniewjejwzroku.

Stwierdził,żejejreakcjaniebyłatymrazemchłodna,kontrolowanaizdystansowana.Zrzuciłajednš

warstwęochronnš.

-Dozobaczeniajutrorano.

-Dobranoc.-Odwróciłasięinaodchodneprzesłałamuu​miech.Musiałaprzyznać,żesięprzeliczyła.

Idšcdowindypróbowałazapanowaćnadoddechem.Wcaleniejesttakigładki,uprzejmyinieszkodliwy,
jakbysięzdawałonapierwszyrzutoka.

U​wiadomiłasobie,żepodtymatrakcyjnymopakowaniemtkwico​znaczniebardziejpierwotnegoi

niebezpiecznego.

background image

Stwierdziła,żejeststanowczozbytzniewalajšcy.

background image

6

Phillipzrobiłzwrot,przecinajšcprawiepustšzatokę,pędzšcwstronęnabrzeża.Dawnojużnie

żeglowałwpojedynkę,leczniezapomniałtamtychwrażeń.Boczyżmożnazapomniećorado​ci
przebywanianawodziewwietrznyniedzielnyporanek,kiedyprzygrzewasłońce,awodajestniebieska,
za​wpowietrzusłychaćfiglarneprzekrzykiwaniesięmew?

Byłtojegopierwszypełnywolnydzieńodponaddwóchmiesięcyizamierzałgojaknajlepiej

wykorzystać.

Najbardziejobiecujšcezapowiadałysięchwilenawodziewtowarzystwieintrygujšcejdoktor

Griffin.

Spojrzałnahotel,próbujšcodgadnšć,któreoknomożedoniejnależeć.Ztego,comumówiła,

wychodziłonazatokę.Miałazniegowidoknapulsujšcewdoleżycie,ajednocze​niedystansdlaswoich
badań.

Wtedyjšujrzał.Stałanabalkonie,miałazebranedotyłul​nišce,bršzowewłosy,tworzšceaureolęw

promieniachsłońca,ajejtwarzbyłaniewidocznaztejodległo​ci.

Pomy​lał,żezbliskawcaleniejesttakawyniosła.Tenjęk,gdyjšcałował,todrżenieciała​wiadczyło

oinstynktownych,naturalnychreakcjach.

Jejoczy,tenprzejrzystyjakwodabłękit,niebyłychłodneanioddalone,kiedywniezajrzałodejmujšc

wargizjejust.Nie,byłynawetlekkozamglone,lekkoskonsternowane.Izewszechmiarintrygujšce.

Niepotrafiłdokońcapozbyćsięjejsmaku,czułgowsobiewdrodzepowrotnejdodomu,czułw

nocy,atakżeteraz,widzšcjšponownie.Wiedzšc,żestoiipatrzynaniego.

Dałjejznakrękš,żejšwidzi.Poczymskoncentrowałuwagęnawej​ciudoprzystani.

Zezdumieniemujrzałnapomo​cieSetha.

-Atycotutajrobisz?

Sethwprawnymruchemzarzuciłcumęnapachołek.

-Jakzwyklespełniamrolęchłopcanaposyłki.Wysłalimniezwarsztatu.Zachciałoimsię

drożdżówek.

-Achtak?-Phillipzeskoczyłzręcznienapomost.-Chcšmiećmiażdżycę?

-Prawdziwimężczy​niniejedzškoryna​niadanie-naigrawałsięSeth.-Jaknaprzykładty.

-Alekiedytybędzieszdychawicznymstarcem,jazachowamsiłęizdrowie.

-Możliwe,alezatobędęzabawniejszy.

Phillip​cišgnšłSethowiczapeczkęitrzepnšłgonišlekkowgłowę.

background image

-Tozależy,szczeniaku,odtwojejdefinicjizabawy.

-Twojapoleganapodrywaniumiastowychdziewczyn.

-Totylkojednazdefinicji.Innapoleganasiedzeniucinakarkuipilnowaniu,żeby​odrabiałlekcje.

Przeczytałe​JohnnyTremaine,żebynapisaćwypracowanie?

-Tak,tak.Człowieku,czytynigdynieodpoczywasz?

-Anibyjakmamtozrobić,skorozabieraszmityleczasu?Icosšdziszotejksišżce?

-Niezła.-Sethwzruszyłramionami,wtypowydlaQuinnówsposób.

-Wieczoremzabierzemysiędopisania.

-Najbardziejlubięniedzielnywieczór-mruknšłSeth.-Botooznacza,żeznikniesznaczterydni.

-Dajspokój,przecieżsamwiesznajlepiej,jakzamnštęsknisz.

-Gównoprawda!

-Liczyszgodzinydomojegopowrotu.

-Jeszczeczego!-za​miałsięSeth.

Idšcwichstronę,Sybillasłyszałajegoradosny​miech.Poczułasięniepewnie.Coonawła​ciwietutaj

robi?Czegosięspodziewa?Aleczymaodej​ć,zanimdowiesięprawdy?

-Dzieńdobry.

Nad​więkjejgłosuPhillipodwróciłsię,opu​ciłgardęiSethwyrżnšłgołokciemwbrzuch.Phillip

chrzšknšł,założyłSethowinelsonairozłożyłgonaobiełopatki.

-Dołożęcipó​niej-powiedziałteatralnymgłosem.-Bez​wiadków.

-Jeszczesięokaże,ktotukomudołoży.-Zaróżowionyzrado​ciSethwcisnšłnagłowęczapeczkę.-

Kto​znasmusijutropracować.

-Akto​niemusi.

-My​lałam,żeznamipopłyniesz-odezwałasięSybilldoSetha.-Niechciałby​?

-Jestemtutylkoniewolnikiem.-Sethrzuciłtęsknespojrzenienałód​,poczymwzruszyłramionami.-

Budujemykadłub.Pozatymtenczaru​napewnojšwywróci.

-Mšdrala.-Phillipmachnšłrękš,aleSethumknšłza​miewajšcsię.

-Mamnadzieję,żeonaumiepływać!-krzyknšłjeszczeipopędziłprzedsiebie.Phillipznowu

spojrzałnaSybill,któraprzygryzaładolnšwargę.

background image

-Niewywalęjej.

-Nocóż…-Przyjrzałasięłodzi.Sprawiaławrażeniestraszniemałejikruchej.-Umiempływać,

sšdzęwięc,żeniebędzieztymproblemu.

-Chryste,tenbachorwyrastanaglejakspodziemiidoresztypsujemiopinię.Żeglujędłużejniżon

chodzipo​wiecie.

-Proszęsięnaniegoniegniewać.

-Niedosłyszałem…

-Proszęsięnaniegoniegniewać.Jestempewna,żetylkozpanemżartował.Niechciałbyć

niegrzeczny.

Phillipprzyglšdałsięjejwmilczeniu.Pobladła,nerwowoobracaławpalcachzłotyłańcuszek,który

miałanaszyi.

-Niejestemnaniegozły.Poprostuwygłupiali​mysię.Proszęsięuspokoić.Robieniesobiepsikusów

tonaszmęski,możeniezbytmšdrysposóbokazywaniauczucia.

-Achtak.Odrazuwidać,żeniemiałambraci.

-Jużonibysiępostaralistworzyćpanipiekłonaziemi.-Pochyliłsię,musnšłwargamijejusta.-

Takajesttradycja.

Wszedłnałód​,wycišgnšłrękę.Pochwiliwahaniapodałamuswojš.

-Witamnapokładzie.

Łód​zakołysałasiępodjejstopami.Robiła,comogła,żebyniezwracaćnatouwagi.

-Dziękuję.Przewidziałpandlamniejakš​rolę?

-Narazieproszęusiš​ć,odprężyćsięiradowaćżyciem.

-Sšdzę,żeztymdamsobiejako​radę.

Przynajmniejmiałatakšnadzieję.Usiadłanajednejzławeczek,uchwyciłasięjejmocnopalcami,

podczasgdyonodszedł,byzdjšćcumy.Pocieszałasię,żewszystkobędziedobrze.

Czyżniewidziałajakwpływałdoportu?Sprawiałwrażeniedo​wiadczonegożeglarza.Itrochę

zarozumiałego,sšdzšcposposobie,wjakimierzyłwzrokiemhotel,dopókiniedostrzegłjejnabalkonie.

Wtym,jakżeglowałkusłońcu,rozbryzgiwałwodęiszukałjejwzrokubyłojakie​romantyczne

szaleństwo.Apotemtenkrótkiu​miechikolejnafala.Je​lijejpulsbiłnawettrochęmocniej,byłato
zrozumiała,zupełnieludzkareakcja.

Wyglšdajakzobrazka!Spłowiałedżinsy,wsuniętydonich​wieżypodkoszulek,równieo​lepiajšco

background image

białyjakżagle,złocistewłosyiopalone,ładnieumię​nioneramiona.Którejkobiecie,majšcejw
perspektywiespędzeniekilkugodzinsamnasamztakimmężczyznšjakPhillipQuinn,niezabiłoby
mocniejserce?

Niemniejjednakobiecałasobie,żeniebędzieprzywišzywałauwagidojegoszczególnychtalentów,

którezademonstrowałwczorajwieczorem.

Teraz,przyopuszczonychżaglach,wypływałostrożniezportunasilniku,któregocichywarkot

sprawił,iżpoczułasiębezpieczniej.Nieróżniłsięwieleodsamochodu.Tyle,żetenpojazdporuszałsię
powodzie.

Pozatymniebylitaknaprawdęsami.Nawidok​lizgajšcychsięi​migajšcychłodzirozlu​niłazaci​nięte

kurczowonaławcedłonie.Zobaczyłachłopca,pewnierówie​nikaSetha,jakwsiadałdoniedużejłódkiz
trójkštnymczerwonymżaglem.Skoropływajšnawetdzieci,dlaczegoonaniemiałabydaćsobierady?

-Stawiamżagle.

Odwróciłagłowę,u​miechnęłasięnieobecnymwzrokiemdoPhillipa.-Słucham!

-Proszępopatrzeć.

Stałprzymaszcieicišgnšłliny.Żagle,złapaływiatr,wypełniłysięnim.Znowusercezaczęłojejbić

mocno,apalceprzywarłydoławki.

Onie!Niemiałotonicwspólnegozsamochodem!Byłogro​ne,aleipiękne.Łód​wydawałajejsię

potężna,wprostoszołamiajšca.

Prawietaksamojakmężczyzna,którybyłjejkapitanem.

-Jakto​liczniewyglšdazdołu.-Chociażzaciskałapalcenaławce,u​miechnęłasiędoPhillipa.-

Zawszepodziwiamżagle,ilekroćpatrzęnaniezokna,aleztejperspektywysšjeszczebardziej
fascynujšce.

-Niechsięwięcpaniodpręży-rzekłPhillip,ujmujšcster.

-Jeszczeniemogę,aletoprzejdzie.-Zwróciłatwarzwkierunkuwiatru.Szarpałitargałjejwłosami,

próbujšcjewyrwaćspodopaski.-Dokšdpłyniemy?

-Wbliżejnieokre​lonymkierunku.

-Rzadkomisiętozdarza.

“Nieu​miechałasięjeszczedomniewtensposób”-pomy​lałPhillip.Beznamysłu,spontanicznie.Czy

zdawałasobiesprawę,dojakiegostopniatenniewymuszonyu​miechzmieniajejpięknš,alechłodnš
twarz,czynišcjšłagodniejszš,bardziejprzystępnš.Pragnšcjejdotknšć,wycišgnšłrękę.

-Proszętupodej​ć.Jeju​miechzgasł.

-Mamwstać?

background image

-Tak.Dzisiajniemafali.Niekołyszełodziš.

-Mamwstać?-powtórzyła,kładšcnacisknakażdesłowo.-Imamtampodej​ć.Nadrugikoniecłodzi.

-Totylkodwakroki.-Niemógłpowstrzymać​miechu.-Chybaniezamierzapanidokońcapozostać

biernymwidzem,prawda?

-Narazietak.-Zrobiławielkieoczy,kiedyodszedłodsteru.-Nie,niechcę.-Stłumiłakrzyk,kiedyz

u​miechemzłapałjšzarękę.Niezdšżyłasięzaprzeć,kiedypoderwałjšnanogi.Tracšcrównowagę,
wpadłananiegoizastygłazprzerażenia,przyjmujšcrównocze​niepozycjęobronnš.

-Niemogłemtegolepiejzaplanować-powiedziałpółgłosem,trzymajšcjšwobjęciachicofajšcsię

wrazznišdosteru.-Lubięmiećpanišbliskoiczućpanizapach.Ażchciałobysiętamzanurzyć…-
Musnšłwargamijejszyję.

-Proszęprzestać.Iproszęuważać.

-Och,trochęzaufania!-Złapałjšzębamizakoniuszekuchaiprzygryzłjelekko.-Uważam.

-Nałód​!Proszęuważaćnałód​!

-Jużsięrobi.-Zamiasttegoobjšłjšwpasieramieniem.-Proszęsięrozejrzeć,spojrzećprzeddziób

łodzi,wstronęportu.Analewosšbagna.Zobaczypanibiałeczapleidzikożyjšcegoindyka.

-Gdzie?

-Czasamitrzebapopłynšćwgłšb,żebyjenapotkać.Alemożnajeteżwypatrzećstšd-czaplestojšce

niczymrze​bywwysokiejtrawieipodrywajšcesiędolotu,indykipodskakujšcemiędzydrzewami.

Miałaochotętozobaczyć.

-Wprzyszłymmiesišcuczekanasprzelotgęsi.Dlanichtenterenniewielesięróżniodrezerwatu

Everglades.

Nadalwaliłojejserce,starałasięwięcoddychaćwolno,spokojnie.

-Dlaczego?

-Zewzględunamoczary.Sšzbytoddaloneodplaży,żebymogłyzainteresowaćinwestorów.W

przeważajšcejmierzesštodziewiczetereny.Tojedenzatutówzatoki.Dlawodniakówteterenysšlepsze
niżnorweskiefiordy.

-Dlaczego?

-Popierwsze,zewzględunamielizny.Namieliznachsłońceodżywiamorskiplankton.Podrugie,ze

względunamoczary.Podnoszšpływyprzyuj​ciachrzek.-Pocałowałjšlekkowczubekgłowy.-Widzę,
żejestjużpanizrelaksowana.

Zpewnymzdumieniemstwierdziła,żewcišgałojšto,comówił.

background image

-Awięcpodszedłpandotegonaukowo.

-Odwróciłempaniuwagę,zagadałempaninerwy.

-Tak,itoposkutkowało.-Dziwne,żetakszybkodomy​liłsię,zaktórysznurekpocišgnšć!-Awidok

naprawdęjestpiękny.Takdużotuzieleni.-Przyglšdałasięwielkim,li​ciastymdrzewom,któremijali,
tonšcymwpółmrokubagnom.Minęliwysokiesłupyzogromnymigniazdami.-Cotozaptaki?

-Białeczaple.Możnapłynšćprostonanie,gdysiedzšwgnie​dzie,inawetniedrgnš,tylkopatrzšna

człowieka.

-Instynktprzetrwania-powiedziałapółgłosem.Chciałabyzobaczyćtakšczaplę,siedzšcšjakkurana

grzędziewtymokršgłymgnie​dzie,majšcšsobiezanicludzi.

-Widzipanitepomarańczoweboje?Topojemnikinakraby.Ategorybakazarzucajšcegoprzynętę?

Tenfacetwłódcezprzyczepnymsilnikiempewniechcezłapaćwargaczananiedzielnyobiad.

-Bardzoruchliwemiejsce-stwierdziła.-Nieprzypuszczałam,żetyletużycia.

-Nawodzieipodniš.

Wybrałżagiel.Łód​przechyliłasięipomknęławzdłużgęstychdrzew.Zanimiukazałasięprzystań,a

dalejnazboczu,znajdowałsiętrawnikiklombykwiatów,którepowolizaczynałytracićswojšletniš
​wieżo​ć.Dombyłprosty,biały,zniebieskimiwykończeniami.Naprzestronnejwerandziestałbujany
fotel,aobokniegowwazoniechryzantemywróżnychodcieniachbršzu.

Zotwartychokiendobiegałydelikatned​więkimuzyki.Sybillpokrótkimwahaniustwierdziła,żeto

Chopin.

-Jaktuuroczo.-Przechyliłanabokgłowę,przesunęłasięodrobinę,byjaknajdłużejmócspoglšdać

nadom.-Brakujetujeszczepsa,dwójkidziecibawišcychsiępiłkšihu​tawkinadrzewie.

-Byli​myzadoro​linahu​tawki,alezawszemieli​mypsa.Tojestnaszdom-powiedział,gładzšc

odruchowojejdługiewłosy.

-Waszdom?-Natężyławzrok,chcšcjaknajwięcejzobaczyć.Miejsce,wktórymmieszkaSeth.

-Częstogramywpiłkę,albourzšdzamyzapasy.Wrócimytupó​niejipoznapaniresztęrodziny.

-Zwielkšprzyjemno​ciš.

Miałupatrzonemiejsce.Spokojnazatoczkazcichoszemrzšcšwodš,ukrytawcieniudrzew,była

idealnymmiejscemnaromantycznylunch.Rzuciłkotwicęwmiejscu,gdziepołyskiwaływilgotne
kwitnšcezostery,ajesienneniebotworzyłojednoliteniebieskiesklepienie.

Phillipotworzyłwielkšturystycznšlodówkęiwyjšłzniejbutelkęwina.

-Sameniespodzianki-zawołała.

background image

-Mamnadzieje,żemiłe.

-Bardzomiłe.-Uniosłabrwinawidoketykietki.-Corazmilsze.

-Doszedłemdowniosku,żenależypanidokobiet,któredocenišłagodne,wytrawnesancerre.

-Jestpanbardzodomy​lny.

-Wrzeczysamej.-Zwiklinowegokoszawyjšłdwakieliszkiinapełniłjewinem.-Zamiłe

niespodzianki-powiedział,stukajšcsięzniškieliszkiem.

-Tojeszczeniekoniec?Ujšłjejdłoń,pocałowałpalce.

-Todopieropoczštek.-Odstawiłkieliszek,rozwinšłbiałšserwetęipołożyłjšnapokładzie.-

Nakrytodostołu.

-Och!-Zasłoniłaoczyodsłońcaiu​miechnęłasiędoniego.-Jakšmamyspecjalno​ćdnia?

-Napoczštek,dlazaostrzeniaapetytu,trochęcałkiemniezłegopasztetu.-Otworzyłniedużypojemnik

orazkamionkowepudełkozpszennymikrakersami.Posmarowałjedeniwłożyłgojejdoust.

-Hmm.-Kiwnęłagłowšnaznakaprobaty.-Pyszne.

-NastępniebędziesałatkakrabowaalaQuinn.

-Tobrzmiintrygujšco.Przygotowałjšpanwłasnoręcznie?

-Ajakże!-u​miechnšłsięszeroko.-Jestemcholerniedobrymkucharzem.

-Mężczyzna,którygotuje,znasięnawinach,cenisobiedobršatmosferęinosidżinsy.-Ugryzła

następnykęs.Znowubyłaodprężona,skłonnadożartów.-Wydajesiębyćpanniezłšpartiš,panieQuinn.

-Wrzeczysamej,panidoktor.

-Ailerazyzdarzyłosiępanuprzywozićtukobietyna…sałatkękrabowšalaQuinn?

-Prawdęmówišc,ostatniobyłemtutajwczasiestudiówzkoleżankšzdrugiegoroku.Menubyło

następujšce:przyzwoitechablis,zimnekrewetkiiMarianneTeasdale.

-Zdajesię,żepowinnomitopochlebiać.

-Niewiem.Mariannemiałanamniechrapkę.-Ponowniebłysnšłtymzabójczymu​miechem.-

Ponieważjednakbyłemzbytkrótkowzroczny,porzuciłemjšdlaprzygotowujšcejsięnastudiamedyczne
dziewczyny,któraseksowniesepleniłaimiaławielkiebršzoweoczy.

-CzytaMarianneprzeżyłatojako​?

-Po​lubiłahydraulikazPrincessAnneiurodziłamudwójkędzieci.Jednak,jakmożnasiędomy​lać,

cišglewzdychadomnie.

background image

​miejšcsię,Sybillposmarowałamukrakersa.

-Lubięcię.

-Jatakżecięlubię.Choćnieseplenisz.

-Jeste​bardzosprytny-powiedziałastłumionymgłosem.

-Jeste​​liczna.

-Dziękuję.Chciałabympowiedzieć-cišgnęła,unikajšcjegowzroku-żejeste​bardzoatrakcyjnym

mężczyznš,żebardzomiłospędzamztobšczas,aleniezamierzamdaćsięuwie​ć.

-Znaszpowiedzonkoodobrychintencjach?

-Zamierzamwytrwaćprzyswoim.Ichoćnaprawdędoceniamtwojetowarzystwo,wiedz,żeznam

takitypmężczyzn.Niegdy​nazwanobycięnicponiem.

-Towcaleniezabrzmiałojakobelga.

-Boiniemiałotakzabrzmieć.Nicponiemogšbyćczarujšcy,choćbardzorzadkozachowujšsię

poważnie.

-Muszęzaprotestować.Wpewnychsprawachjestembardzopoważny.

-Spróbujmytego.-Sięgnęładotorbyiwyjęłanastępnypojemnik.-Byłe​żonaty?

-Nie.

-Zaręczony?-zapytała,otwierajšcpięknieprzybranšsałatkękrabowš.-Nie.

-Mieszkałe​zjakš​kobietšprzezpółrokualbodłużej?

Wzruszyłramieniem,sięgnšłpotalerzedokoszykaipodałjejjasnoniebieskšlnianšserwetkę.-Nie.

-Azatemnasuwasięwniosek,żewkontaktachzkobietaminiezachowujeszsięjakczłowiek

poważny.

-Możemyrówniedobrzewysnućwniosek,żejeszczeniespotkałemkobiety,zktóršchciałbymmieć

poważnyzwišzek.

-Możemy.Chociaż…-Gdynakładałsałatkęnatalerze,uważniemusięprzyjrzała,mrużšcoczy.-Ile

maszlat,trzydzie​ci?

-Ijeden.-Nakażdymtalerzupołożyłgrubškromkęchrupišcegobiałegochleba.

-Trzydzie​cijeden.Naogół,wnaszejstrefiekulturowej,mężczyznawtymwiekumazasobšco

najmniejjedenpoważny,długotrwały,monogamicznyzwišzek.

-Widaćniejestemtypowy.Oliwki?

background image

-Tak,proszę.Nietypowo​ćniezawsze​wiadczyobrakuumiejętno​cidoprzystosowaniasię.Każdy

potrafisięprzystosować,nawetci,którzyuważajšsięzabuntowników,uznajšpewneregułyistandardy.

Urzeczonyniš,przechyliłgłowę.

-Czyżby,doktorGriffin?

-Jaknajbardziej.Członkowiegangu,kontrolujšcyjaki​obszarmiasta,majšokre​lonereguły,zasady.

Swojebarwy-dodała,wybierajšcoliwkęztalerza.-Wtensposóbnieróżnišsięażtakznacznieod
członkówradymiejskiej.

-Szkoda,żeciętamwtedyniebyło-mruknšłpodnosemPhillip.

-Słucham?

-Nictakiego.Acopowiesznatemat…notorycznychzabójców?-Na​ladujšwzorce.-Odłamaładuży

kawałekchleba.-FBIprowadzinaichtematbadania,gromadzimateriały,katalogujeich,opracowuje
charakterystyki.Oczywi​ciespołeczeństwonietraktujeichwkategoriachstandardu,jednakże,w
naj​ci​lejszymtegosłowaznaczeniu,niesšniczyminnym.

Stwierdził,żetrafiławsednosprawy.Ibyłnišjeszczebardziejzafascynowany.

-Toznaczy,żety,jakoobserwator,warto​ciujeszludzinapodstawiezasad,regułiwzorców,jakich

przestrzegajš?

-Plusminus.Ludzinietrudnojestzrozumieć,je​lisięimbacznieprzyglšdamy.

-Acoztyminiespodziankami?

U​miechnęłasię.Większo​cilaików,zktórymiobcowała,nieinteresowałajejpraca.

-Bierzemyjepoduwagę.Zawszejestjaki​marginesnabłšd,nadokonaniekorekty.Fantastyczna

sałatka.-Sięgnęłapokolejnykęs.-Iwła​niemiłšniespodziankšjestfakt,żezadałe​sobietyletrudu,żeby
jšprzygotować.

-Czyniezauważyła​,żeludziezwyklepragnšzadaćsobietrochętrududlakogo​,okogosiętroszczš?-

Widzšcjejzdumione,pytajšcespojrzenie,dodał:-Dobrze,jużdobrze,totylkotakadygresja.

-Prawiemnienieznasz.-Podniosłakieliszektypowoobronnymgestem.-Istniejeróżnicamiędzy

sympatišdokogo​,atroszczeniemsięoniego.Todrugiewymagawięcejczasu.

-Widać,które​znasposuwasięszybciej.-Jejzakłopotaniesprawiłomuprzyjemno​ć.Pomy​lał,że

nadarzasięrzadkaokazja.-Itoraczejja.

-Zdšżyłamtozauważyć.Niemniej…

-Lubię,kiedysię​miejesz.Lubię,kiedydrżyszjakcięcałuję.Lubiętwójgłos,przybierajšcy

dydaktycznyton,kiedyrozwijaszswojšteorię.

background image

Przytymostatnimstwierdzeniuzachmurzyłasię.

-Niezamierzamciępouczać.

-Robisztowuroczysposób-wyszeptał,muskajšcwargamijejskroń.-Lubięteżpatrzećwtwoje

oczywchwili,wktórejwprawiamcięwzakłopotanie.Dlategoteżuważam,żewkroczyłemwetap,
kiedymogęsiętroszczyćociebie.Sprawd​mywięctwojewcze​niejszehipotezynawłasnytemati
przekonajmysię,dokšdtonaszaprowadzi.Była​zamężna?

Jegoustakršżyłytużpodjejuchem,utrudniajšctrze​wemy​lenie.

-Nie,niemaoczymmówić.Odchyliłsiędotyłu,zmrużyłoczy.

-Cotoznaczy?

-Tobyłimpuls,błšdwocenie.Trwałotomniejniżpółroku.Nieliczysię.

-Była​zamężna?

-Jedynieformalnie.Toniebyło…-Odwróciłagłowęinatrafiłanajegousta.Czekałynaniš,

ponaglały.

Byłotojakzanurzeniesięwroziskrzonš,jedwabistšwodę.

-Tosięnieliczyło-zdšżyłajeszczepowiedzieć,kiedyjegowargizaczęły​miałowędrowaćpojej

szyi.

-Wporzšdku.

Je​lijšzaskoczył,odwzajemniłamutymsamym.Jejnagłeicałkowitepoddaniesięwydobyłona

powierzchniękipišcewnimidomagajšcesięuj​ciapragnienie.Musiałjšdotykać,przytrzymywaćjej
dłonie,ujmowaćtepięknewypukło​ciprzezcieniutkšbawełnianšbluzkę.

Musiałjšsmakowaćcorazgłębiej,wmiaręjakmruczałazrozkoszy.Kiedytorobił,objęłago

ramionami,wsunęładłoniewjegowłosy,odwróciłasię,bybardziejprzylgnšćdoniego.

Poczuł,żeichsercabijšwtymsamymrytmie.

Kiedypocišgnšłzaguzikijejbluzki,zamiastrozkoszypoczułastrach.

-Nie.-Drżšcymipalcamipowstrzymałajegorękę.-Zaszybko.-Zacisnęłapowieki,musiała

zapanowaćnadsobš,oprzytomnieć,odzyskaćstanowczo​ć.-Przepraszam,aleniejestemtakaszybka.Nie
mogę.

Niełatwobyłostłumićpragnienie,gdymiałjšpodsobš,jeszczetakšpodatnšichętnš.Napiętymi

palcamiujšłpodbródekSybilliprzysunšłjejtwarzdoswojej.Musiałjednakustšpić.

-Wporzšdku.Niemapo​piechu.-Potarłkciukiemjejgórnšwargę.-Opowiedzmiotym,którysięnie

liczy.

background image

Czułanatłokmy​li.Niemogłaichpozbierać,kiedytaknanišpatrzyłtymibršzowymioczami.-Co?

-Oswoimmężu.

-Achtak.-Odwróciławzrok,głębokooddychajšc.

-Corobisz?

-Stosujętechnikęrelaksacyjnš.U​miechnšłsię.

-Itopomaga?

-Pojakim​czasie.

-​wietnie.-Zmieniłpozycje.Leżeli,stykajšcsiębiodrami.Dopasowałswójoddechdoniej.-Awięc

tenfacet,zaktóregoformalniewyszła​zamšż…

-Tobyłowcollege’u,wHarvardzie.Studiowałchemię.Mieli​myzaledwiepodwadzie​cialatina

krótkopotracili​mygłowy.

-Małżeństwowpo​piechuiwtajemnicy.

-Tak.Nawetniemieszkali​myrazem,ponieważzostali​myzakwaterowaniwróżnychbudynkach.Jak

widzisz,niebyłotoprawdziwemałżeństwo.Upłynęłokilkatygodni,zanimpowiadomili​mynasze
rodziny,apotem,doszłodokilkuprzykrychscen.

-Dlaczego?

-Ponieważ…-Otwierajšcoczy,zamrugałapowiekami.O​lepiłojšsłońce.-Niepasowali​mydo

siebie,niemieli​mywspólnychplanów.Byli​myzbytmłodzi.Rozwódodbyłsiębardzospokojniei
szybko,wsposóbcywilizowany.

-Kochała​go?

-Miałamdwadzie​cialat.Wtymwiekumiło​ćjestnieskomplikowana.

-Mówisztak,jakby​byławzaawansowanymwieku.Ilemaszlat?Dwadzie​ciasiedem,dwadzie​cia

osiem?

-Dwadzie​ciadziewięćitrochę.-Wzięłagłębokioddech.Zadowolonaiopanowanaodwróciłasię,

żebynaniegospojrzeć.-Niemy​lałamoRobieodlat.Byłbardzomiłymchłopcem.Mamnadzieję,żejest
szczę​liwy.

-Takjakty?

-Oczywi​cie.

Pokiwałgłowš,leczjejodpowied​wydałamusiędziwniesmutna.

background image

-Muszęzatempowiedzieć,doktorGriffin,żenietraktujeszpoważniezwišzkówzmężczyznami.

Otworzyłausta,żebyzaprotestować,alenicniepowiedziała.Odruchowosięgnęłapobutelkęwina,

nalaładopełnakieliszki.

-Możemaszrację.Trzebatobędzieprzemy​leć.

background image

7

SethniezamierzałprzeganiaćAubrey.Teraz,po​lubieEthanaiGrace,byłaprawiejegokuzynkš.Czuł

siębardziejdorosływroliwuja.Pozatymnieprzeszkadzałamu,zadowalałasiębieganiemdookoła
podwórka,ailekroćrzuciłpiłkęlubpatykktóremu​zpsów,zanosiłasię​miechem.Niktniemógłbysię
temuoprzeć.

Była​licznaztymizłotymiloczkamiiwielkimizielonymioczami,którepatrzyłyzzachwytemna

wszystko,corobił.Zajmowaniesięnišprzezjednšczydwiegodzinywniedzielęniebyłowcalekatorgš.

Niezapominał,żejeszczeprzedrokiemniemiałtegowszystkiego.Wielkiegopodwórkaopadajšcego

kuwodzie,drzew,naktóremożnasięwspinaćibadaćichzakamarki,psów,zktórymimożnasię
mocować,animałejdziewczynkiwpatrzonejwniegojakbybyłFoxemMulderem,PowerRangersamii
Supermenemwjednejosobie.

Dawniejmieszkałwponurympomieszczeniutrzykondygnacjenadulicš,gdziewszystkomiałoswojš

cenę.Seks,narkotyki,broń,cierpienie.

Nikt,ktowszedłdotychponurychpokoi,nieopuszczałichpozmroku.

Niktniedbałoto,czyjestczystyinakarmiony,niktteżnieprzejmowałsięjegochorobamiani

skaleczeniami.Tamnigdynieczułsięjakbohater.Byłzwykłymprzedmiotemiprzekonałsięszybko,że
przedmiotystajšsięczęstoobiektemprze​ladowań.

Glorianiestroniłaodżadnejzoferttegogorzkiegokarnawału,uczestniczyławnimbezkońca.

Sprowadzałaćpunówiróżneciemnetypy,sprzedajšcsiękażdemuzacenęnastępnejdziałki.

JeszczeroktemuSethniewierzył,żejegożyciemożesiękiedykolwiekodmienić.Wtedypojawiłsię

Rayizabrałgododomunadwodš.Raypokazałmuinny​wiatiobiecał,żenigdyniewrócidotamtego
dawnego.

ChoćRayumarł,dotrzymałobietnicy.IdziękitemuSethmógłterazprzebywaćnawielkimpodwórzu,

naktóregoskrajupluskaławoda,irzucaćpsompiłkiipatyki,podczasgdyszkrabobuzianiołka​miałsię
dorozpuku.

-Seth,jateż.Jateż!-Aubreypodskakiwałanamocnychnóżkach,wycišgajšcršczkipopogryzionš

psimizębamipiłkę.

-Wporzšdku,możeszrzucić.

U​miechnšłsięoduchadoucha,kiedyzłożyłabuzięwciup,koncentrujšcsięirobišcszerokizamach.

Piłkaupadłakilkacentymetrówodjejjaskrawoczerwonychtenisówek.Simonzłapałpiłkęwzęby,
przyprawiajšcmałšoradosnypisk,poczymgrzecznieodniósłjšnamiejsce.

-Dobrypiesek.-AubreypoklepałaSimonapopysku.Głupek,chcšczwrócićnasiebieuwagę,

podbiegłwpodskokachiprzewróciłmałšnapupę.U​ciskałagomocno.-Teraztyrzucisz-powiedziała
Sethowi.

background image

Sethposłuszniewykonałpolecenie.Piłkaposzybowaławgórę.​miałsię,patrzšcnapsy,którepognały

zanišzderzajšcsięzesobšjakdwajpędzšcypoboiskufutboli​ci.Wpadływzaro​la,płoszšcptaki,które
poderwałysiędoniebazprzera​liwymjazgotem.

Wtejchwili,majšcoboksiebiepodskakujšcš,chichoczšcšAubreyiszczekajšcepsy,owianyrze​kim

wrze​niowympowietrzem,Sethczułsięwpełniszczę​liwy.Czę​ćjego​wiadomo​ciskoncentrowałasięna
tymuczuciu,uchwyciłsięgo,byjezatrzymać.Nawodępadałyjaskrawepromieniesłońca,słychaćbyło
rytmiczned​więkimuzykiOtisaReddinga,dobiegajšceprzezoknokuchenne,żałosnypiskptakówimocny,
słonyzapachzatoki.

Byłwdomu.

Wtedyjegouwagęprzycišgnšłwarkotmotoru.Kiedysięodwrócił,zobaczyłpodpływajšcšdo

przystaniżaglówkę.ZzasteruPhillippodniósłnapowitanierękę.Sethspojrzałnastojšcšobokniego
kobietęipoczułdziwnełaskotanienakarku.ZdecydowanymruchemwzišłAubreyzarękę.

-Pamiętaj,wolnocidoj​ćtylkodopołowypomostu.Spojrzałananiegozuwielbieniem.

-Wporzšdku,pamiętam.Mamamówi,żebymnigdyniepodchodziłasamadowody.

-Nowła​nie.-Poszedłznišnapomosticzekał,ażPhillipdobijedobrzegu.Tobyłatakobieta,która

niezdarnierzuciłamucumę.Sybill,czyjako​tam.Przezmoment,kiedynapotkałjejwzrok,poczułznowu
nakarkutodziwnełaskotanie.

Potemnaprzystańwpadłypsy.

-Cze​ć,aniołeczku.-PhillippomógłSybillwysiš​ćnalšd,poczymmrugnšłokiemdoAubrey.

-We​mnienaręce-poprosiła.

-Nopewnie.-Podrzuciłjšwgóręicmoknšłwpoliczek.-Kiedynareszciewyro​niesziwyjdzieszza

mniezamšż?-Jutro!

-Staletomówisz.TojestSybill.Sybill,poznajAubrey,najlepszšzmoichdziewczyn.

-Onajestładna-stwierdziłaAubreyipokazaławu​miechudołeczki.

-Dziękuję.Tyrównież.-odpowiedziałaSybill,akiedyobskoczyłyjšpsy,cofnęłasięprzestraszona.

Phillipbłyskawiczniewycišgnšłrękęizdšżyłjšzłapać,nimwpadładowody.

-Spokój!Seth,zawołajpsy.Sybillnieczujesięprzynichzbytpewnie.-Niezrobišniczłego-

powiedziałSeth,pokręciłgłowšzdezaprobatš.Wzišłjednakobapsyzaobrożeiprzytrzymał,żeby
mogłaspokojnieprzej​ć.

-Wszyscywdomu?-zapytałPhillip.

-Nakrywajšdoobiadu.Graceprzyniosłaciastoczekoladowe.CamnamówiłAnnyżebyzrobiła

lasagnie.

background image

-Lasagniemojejbratowejtoistnedziełosztuki-powiedziałPhillip.

-Mówišcosztuce,chciałamcijeszczerazpowiedzieć,Seth,żebardzopodobajšmisiętwojerysunki

łodzi.

Wzruszyłramionami,anastępnieschyliłsię,podniósłdwapatykiirzuciłjepsom,byodwrócićich

uwagę.

-Czasamisobierysuję.

-Jatakże.-Wiedziała,żetoniemšdre,alegdySethspojrzałnaništaksujšcymwzrokiem,

zaczerwieniłasię.-Zdarzamisięrysowaćwwolnychchwilach.Odprężamsięprzytymisprawiamito
satysfakcję.

-Nomy​lę!

-Możepokażeszmikiedy​więcejswoichprac?

-Czemunie?-Pchnšłdrzwikuchenneiruszyłprostodolodówki.Widaćbyło,żeczujesiętutajjaku

siebiewdomu.

Sybillszybkorzuciłaokiemnapomieszczenie,rejestrujšcwrażenia.Naczym​,coprzypominało

staro​wieckškuchnię,stałgotujšcysięnawolnymogniugarnek.Dobywałsięzniegoniesamowicie
aromatycznyzapach.Naparapecieokiennymnadzlewemustawionoglinianegarnuszki.Rosływnich
bujnie​wieżezioła.

Blatybyłyczyste,choćniecopodniszczone.Nakońcujednegoznich,pod​ciennymtelefonem,

piętrzyłasięstertagazet.Wisiałtamtakżepękkluczy.Wgłębokiejmisiepo​rodkustołubłyszczały
czerwoneizielonejabłka.Obokkrzesła,podktórymkto​zostawiłbuty,stałopróżnionydopołowykubek
kawy.

-Sędziakalosz!Przecieżwidać,żetenrzutbyłzawysoki!

Nad​więkrozw​cieczonegomęskiegogłosuwsšsiednimpokojuSybilluniosłabrwi.Phillipograniczył

siędou​miechuipodrzuciłwyżejAubrey.

-Meczbaseballowy.Cambardzoprzeżywategorocznemistrzostwa.

-Mecz!Całkiemonimzapomniałem.-Sethtrzasnšłdrzwiamilodówkiiwypadłzkuchni.-Jaki

wynik,któraczę​ć,ktoprowadzi?

-TrzydodwóchdlaA’s,drugapołowaszóstejczę​ci,będzieuderzaćMendes.Dwaauty,jestna

drugiejbazie.Aterazsiadajizamknijsię.

-Madotegobardzoosobistystosunek-dodałPhillip,poczymzsadziłnapodłogęAubrey,kiedy

zaczęłasięwiercić.

-Baseballczęstoprzekształcasięwosobistypojedynekkibicówzdrużynšprzeciwnika.Zwłaszcza

podczasjesiennychmistrzostw-dodałakiwajšczezrozumieniemgłowš.

background image

-Lubiszbaseball?

-Oczywi​cie.-Tofascynujšcewidowiskomęskiejgryzespołowej,walki!Szybko​ć,spryt,finezja,a

wszystkotoskoncentrowanewokółrzucajšcegopiłkęizbijajšcegojš.

-BędziemymusielisięwybraćnamecznaCamdenYards-postanowił.-Zprzyjemno​cišposłucham,

copowieszoprzebiegugry.Podaćcico​?

-Nie,dziękuję.-Zsalonudobiegałykolejneokrzyki,padałykolejneprzekleństwa.-Uważam

natomiast,żebyłobyniebezpiecznieruszaćsięstšd,kiedydrużynatwojegobratamaszansęzdobyćpunkt.

-Jeste​spostrzegawcza.-Wycišgnšłrękęidotknšłjejpoliczka.-Zostańmywięctui…

-Aterazwaldoprzodu,Cal!-wrzasnšłzsalonuCam.-Aletogenialnyskurczybyk!

-Gówno.-RozległsięgłosSetha.-Kolejnychrzanionykalifornijskiskrzydłowy,którynieprzedarł

sięprzezRipkonów.

Phillipjęknšł.

-Możejednakwyjd​myipospacerujmy,żebyprzeczekaćtenmecz.

-Seth,jużnierazrozmawiali​mynatematdopuszczalnegowtymdomusłownictwa.

-ToAnna-szepnšłPhillip.-Zeszłanadół,byzaprowadzićporzšdek.

-Cameron,mógłby​sięzachowywaćtrochępoważniej.

-Tojestbaseball,słodziutka.

-Albotrzymajciejęzykzazębami,albokonieczoglšdaniem.

-Annajestbardzosurowa-rzekłPhillip.-Terroryzujenaswszystkich.

-Czyżby?-ZaintrygowanaSybillzerknęławstronęsalonu.

Usłyszałainnygłos,cichy,łagodny,apotemzdecydowanaodpowied​Aubrey:

-Nie,mamo,proszę.JachcędoSetha.

-Onaminieprzeszkadza,Grace.Możezemnšzostać.NaturalnytongłosuSethadałSybillwieledo

my​lenia.

-Toniezwykłe,bychłopiecwwiekuSethawykazywałtylecierpliwo​ciwobecmałegodziecka.

Phillipwzruszyłramionamiipodszedłdopieca,bynalać​wieżozaparzonejkawy.

-Pasujšdosiebiejakulał.Aubreygouwielbia.

Odwróciłsię,u​miechajšcsiędodwóchkobiet,któreweszłydokuchni.

background image

-Ototekobiety,któremoibraciasprzštnęlimisprzednosa.Anna,Grace,doktorSybillGriffin.

-Chodziłomutylkoonaszegotowanie-powiedziałaze​miechemAnnaiwycišgnęłarękę.-Miłomi

ciępoznać.Czytałamtwojeksišżki.Sšznakomite.

Zaskoczonazarównotymstwierdzeniem,jakiol​niewajšcš,wręcznieprzyzwoitšurodšAnnySpinelli

Quinn,Sybillpoczułasiędo​ćniezręcznie.

-Dziękuję.Idoceniam,żeniemacienicprzeciwkotemunaj​ciuwniedzielnywieczór.

-Żadnenaj​cie.Jeste​myzachwycone.

ZaciekawionaAnnapomy​lała,żewcišgusiedmiumiesięcy,odkšdznaPhillipa,byłatopierwsza

kobieta,któršprzyprowadziłnaniedzielnškolację.

-Phillip,id​pooglšdaćbaseball.-Machnęłarękšwstronęsalonu.-Grace,Sybillijabędziemymogły

lepiejsiępoznać.

-Widzisz,jakajestapodyktyczna-ostrzegłSybill.-Wołaj,gdyby​potrzebowałapomocy,aprzybiegnę

naratunek.-Niezdšżyłaumknšć,kiedywycisnšłnajejwargachmocnypocałunek.Poczymzostawiłje
same.

Annau​miechnęłasiępromiennie.

-Napijmysięwina.Gracewysunęłakrzesło.

-Phillipmówił,żezamierzaszpobyćjaki​czaswStChrisiżepiszeszksišżkęonaszymmiasteczku.

-Co​wtymrodzaju.-Sybillwzięłagłębokioddech.Przecieżniemacosięobawiaćtejciemnookiej

brunetkiiłagodnej​licznejblondynki.-Przymierzamsiędopracyokulturzeitradycjach,atakżeo
krajobraziespołecznymmiasteczekiwiejskichwspólnot.

-Mamytujednoidrugie.

-Nowła​nie.Pobrali​ciesięniedawnozEthanem?

Gracerozpromieniłasię,ajejwzrokpowędrowałkuzłotejobršczcenapalcu.

-Wubiegłymmiesišcu.

-Iobojepochodziciestšd?

-Jaurodziłamsiętutaj.AEthanmiałmniejwięcejdwana​cielat,kiedysiętutajsprowadził.

-Tyteżstšdpochodzisz?-zapytałaAnnę,czujšcsięnajlepiejwroliosobyankietujšcej.

-Nie.JestemwPittsburgha.PrzeniosłamsiędoDystryktuKolumbia,zawędrowałamdoPrincessAnn.

PracujęwBiurzeOpiekiSpołecznej,zajmujęsięsprawamirodzinnymi.Tojedenzpowodów,dla
którychinteresujęsiętwoimiksišżkami.-PostawiłaprzedSybillkieliszekciemnoczerwonegowina.

background image

-Achtak,prowadziszsprawęSetha.Phillipmówiłmico​otym.

-Tak-cišgnęłaAnnaiodwróciłasię,byzdjšćzhakafartuch.-Podobałocisiężeglowanie?

AzatemrozmowazobcyminatematSethaniewchodziwrachubę.Niepozostajenicinnego,jak

pogodzićsięztymfaktem,przynajmniejnaobecnymetapie.

-Bardzo.Bardziejniżprzypuszczałam.Niemogęuwierzyć,żeprzeżyłamtylelatinigdytegonie

spróbowałam.

-Mojepierwszedo​wiadczenieżeglarskiemiałomiejscezaledwiekilkamiesięcytemu.-Anna

postawiłanakuchniogromnygarnekwodydozagotowania.-NatomiastGracezajmujęsiętymod
urodzenia.

-PracujeszwStChristopher?

-Tak,sprzštammieszkania.

-Włšcznieztymtutaj.ChwałaBogu!-wtršciłaAnna.-NierazmówiłamGrace,żepowinnazałożyć

własnšspółkę.-Graceroze​miałasię,leczAnnapotrzšsnęłagłowš.-Mówiętocałkiempoważnie.
Mogłaby​objšćswymiusługamibiuraisklepy.Gdyby​przyuczyładwielubtrzyosoby,wiadomo​ć
rozniosłabysięlotembłyskawicy.

-Maszwiększyrozmachniżja.Nieumiemprowadzićinteresu.

-Założęsię,żepotrafisz.Twojarodzinaodpokoleńmafirmęzkrabami.

-Firmęzkrabami?-wtršciłasięSybill.

-Połów,paczkowanie,wysyłkadrogšmorskš.Jeżelijadła​tutajkraba,jestmałoprawdopodobne,by

niepochodziłzfirmymojegoojca.Zatojanigdyniemiałamżyłkidointeresów.

-Cowcalenieznaczy,żenieporadziłaby​sobiezwłasnymbiznesem.-Annawyjęłazlodówki

kawałekmozarelliizaczęłajštrzeć.-Wokolicyjestwieleosób,którezpocałowaniemrękizapłacšza
dobre,solidneigodnezaufaniausługidomowe.Tejodrobinywolnegoczasu,któryspędzajšwdomu,
wolałybyniepo​więcaćnasprzštanie,gotowanieczypranie.Nastšpiłazmianatradycyjnychról.Czy
zgadzaszsięzemnš,Sybill?Kobietaniemożespędzaćkażdejwolnejsekundywkuchni.

-Nocóż,zgodziłabymsię,ale…popatrztylkonasiebie.

Annaznieruchomiała,zmrużyłaoczy,następnieodrzuciładotyługłowęiWybuchnęła​miechem.

Wyglšdajakkobieta,którapowinnaraczejtańczyćwokółogniskaprzyd​więkachskrzypiec,niżpotulnie
trzećserwpełnejzapachówkuchni.

-Maszabsolutnšrację.-Zanoszšcsię​miechem,Annapotrzšsnęłagłowš.-Nowła​nie,wystarczy

spojrzećnasiebie.Podczasgdymójmężczyznawylegujesięprzedtelewizorem,głuchyi​lepyna
wszystko,pozameczem.Atojestczęstyniedzielnyobrazekwtymdomu.Nieszkodzi.Uwielbiam
gotować.

background image

-Naprawdę?

PodejrzliwyipełenniedowierzaniagłosSybillsprawił,żeAnnaponownieWybuchnęła​miechem.

-Naprawdę.Sprawiamitosatysfakcję,podwarunkiem,żeniemuszępędzićdodomuiwrzucaćdo

garnka,copopadnie.Dlategowypracowali​mysobiepewnšmetodę.Wponiedziałkijemyresztkitego,co
ugotowałamwniedzielę.Wewtorkizdanijeste​mynato,cougotujeCam.W​rodyidziemydorestauracji,
wczwartkijagotuję,wpištkiPhillip,awsobotychwytamy,comamypodrękš.Jesttobardzo
dopracowanysystem…podwarunkiem,żenicgoniezakłóci.

-AnnazamierzazatrudniaćSethajakoszefakuchniwpištki.-Wjegowieku?

Annaodrzuciładotyłuwłosy.

-Zaparętygodnikończyjedena​cielat.Wtymwiekuumiałamjużzrobićzabójczyczerwonysos.Czas

iwysiłekpo​więconenanauczeniegotego,inaprzekonaniego,żeprzyrzšdzenieposiłkunieprzynosi
ujmymężczy​nie,opłacšsięwkońcowymefekcie.Apozatym-dodała,wsypujšcszeroki,płaskimakaron
dowrzštku-je​liużyjęargumentu,żewtejdziedziniemożepobićCama,będziewzorowymuczniem.

-Niezgadzajšsięzesobš?

-Wręczprzeciwnie!Sethzrobiłbywszystko,żebytylkowywrzećwrażenienaswoimdużymbracie.

Cooczywi​ciewpraktyceoznacza,żeustawiczniesiękłócšiprzepychajšzesobš.-Znowusię
u​miechnęła.-Wyglšdanato,żeniemaszbraci.

-Nie,niemam.

-Asiostry?-zapytałaGrace,zastanawiajšcsię,skšdtennagłychłódwoczachSybill.

-Jednš.

-Zawszepragnęłammiećsiostrę.-Graceu​miechnęłasiędoAnny.-Idoczekałamsię.

-ObiezGracebyły​myjedynaczkami.-AnnapogłaskałaGraceporamieniu.Tennaturalny,czułygest

poruszyłSybill.Poczułazazdro​ć.-Odkšdtrafiły​mynaQuinnów,szybkonadrabiamybrakispowodowane
wychowaniemwmałychrodzinach.AtwojasiostramieszkawNowymJorku?

-Nie.-Sybillpoczułaskurczwżołšdku.-Niejeste​mysobieażtakbardzobliskie.Przepraszamna

chwilę.-Odsunęłasięodstołu.-Czymogęskorzystaćzłazienki?

-Oczywi​cie,nakońcukorytarza,pierwszedrzwipolewej.-Annaodczekała,ażSybillwyjdzie,po

czymzwróciłasiędoGrace.-Niewiemjeszczecooniejmy​leć.

-Jestjakbytrochę…skrępowana.Annawzruszyłaramionami.

-Nocóż,poczekamy.

WniedużympomieszczeniuprzylegajšcymdokorytarzaSybillochlapałatwarzwodš.Byłojejgoršco,

czułasięzdenerwowana.Nierozumiałatejrodziny.Sšhała​liwi,nieokrzesani,stanowišzlepekludzio

background image

różnejprzeszło​ciipochodzeniu.Ajednakwydajšsięszczę​liwi,swobodniwewzajemnychkontaktach,
oddanisobieibardzoczuli.

Kiedyosuszałatwarz,wklepujšcwodępalcami,napotkałaswójwzrokwlustrze.Jejrodzinaniebyła

nigdyhała​liwaaninieokrzesana.Zwyjštkiemtychnieprzyjemnychchwil,kiedyGloriastawałasię
niezno​naiprzekraczaładopuszczalnegranice.Terazjednakniepotrafiłabyzczystymsumieniem
powiedzieć,czykiedykolwiekbyliszczę​liwi,czybylinaturalniibezpo​redniwewzajemnychrelacjach.
Acodouczucia,napewnoniestawianogonapierwszymmiejscu,podobniejakinnychspontanicznych
reakcji.

Poprostuniktwjejrodzinienienależydoludziuczuciowych.Zawszebyłaraczejmózgowcem,

zarównoznatury,jakizpotrzebyobronyprzednieoczekiwanymiwybuchamiGlorii.Wiedziała,że
zdaniesięnaintelektczyniżyciełatwiejszym.Wierzyławtobezgranicznie.

Tymczasememocjewzięłynadnišgórę.Czułasięjakkłamca,jakszpieg,złodziej.Przypomnienie

sobie,iżwszystkotorobidladobradziecka,pomogłojejtrochę.Powiedzeniesobie,żejesttojejwłasny
siostrzeniec,żemaprawoznajdowaćsiętutaj,wyrobićsobiewłasnšopinię,przyniosłojejulgę.

Najważniejszyjestobiektywizm,powiedziaładosiebie,przyciskajšcpalcamiskronie,byzłagodzić

dokuczliwyból.Dopókiniezgromadziwszystkichfaktów,wszystkichdanychiniewyrobisobiewłasnej
opinii,niemożesobiepozwolićnażadneemocje.

Wyszłauspokojona,przeszłakilkakrokówkorytarzemwkierunkuogłuszajšcegowrzasku.Na

podłodze,ustópCama,ujrzałależšcegoSetha,gardłujšcegonasędziego.Camwymachiwałpiwemi
sprzeczałsięzPhillipemnatematniesłusznejjegozdaniemdecyzji.Ethanspokojnieobserwowałmecz,
trzymajšcnakolanachAubrey,​pišcšpomimopanujšcegoharmidru.

Pokójbyłprzytulny,choćniecozaniedbany.Wrogustałfortepian.Najegopoliturowanejpokrywie

staławazazcyniami,pełnoteżbyłoamatorskichzdjęćwramkach.PrzyręceSethastałaopróżnionado
połowymisazchipsami.Nadywaniewalałysięokruchy,buty,niedzielnagazetaorazbrudny,mocno
poszarpanykawałekliny.

Zrobiłosięciemno,aleniktsięniepofatygował,żebyzapalić​wiatło.

Zaczęłasięwycofywać,kiedyPhillippodniósłwzrok.U​miechnšłsiędoniej.Wycišgnšłrękę.Weszła

więc,nieopierałasię,gdyjšpocišgnšłiposadziłnaoparciuswojegofotela.

-Drugapołowadziewištejczę​ci-szepnšł.-Prowadzimyjednympunktem.

-Aleprzypieprzatemugnojkowi!-Sethpowiedziałtozniżonymgłosem,któryażkipiałrado​ciš.

Nawetniedrgnšł,kiedyCamklepnšłgowgłowęjegowłasnšbaseballowšczapeczkš.-Hurra!Załatwił
go!-Poderwałsiędogóryiwykonałzwycięskitaniec.-Jeste​mypierwsi!Orany,konamzgłodu.-
Pognałdokuchniijużpochwilisłychaćbyło,jakżebrzeojedzenie.

-Wygranapobudzaapetyt-stwierdziłPhillip,całujšcSybillwrękę.-Dalekodoobiadu?

-Annaczekatylkonakoniecmeczu.

-Chod​mywięcsprawdzić,czyzrobiłaprzekšski.

background image

Zacišgnšłjšdokuchni,gdziepochwilizrobiłsiętłok.AubreyoparłagłówkęnaramieniuEthanai

mrugałazaspanymioczamijaksowa.Sethnapchałdoustróżno​cizestarannieprzygotowanejtacyi
komentowałszczegółymeczu.

Wszyscymówiliijedlirównocze​nie.PhillipwłożyłSybilldorękikolejnykieliszekwina,ale

natychmiastzagonionogodokrojeniachleba.

Pokroiłwłoskichlebnagrubepajdy,posmarowałjemasłemiposypałczosnkiem.

-Czytujestzawszetak?-szepnęłamudoucha.

-Nie.-Wzišłswójkieliszekwinaitršciłsięzniš.-Czasamibywagło​noipanujebałagan.

Gdydowiózłjšdohotelu,dudniłojejwgłowie.Takwielemiaładoprzetrawienia.Spostrzeżenia,

d​więki,typyludzi,wrażenia.Owielelepiejradziłasobiezzawiłymiceremoniamiprzyjęćwagi
państwowejniżzniedzielnškolacjęuQuinnów.

Trzebaczasu,żebytowszystkoprzeanalizować.Gdytylkobędziewstaniezapisaćswojemy​li,swoje

obserwacje,uporzšdkujeje,poddajedrobiazgowejanalizieizaczniewycišgaćwstępnewnioski.

-Zmęczona?Westchnęła.

-Trochę.Cotobyłzadzień!Fascynujšcy!Noi​wietniesiębawiłam-dodała,gdyzaparkowałprzed

samymwej​ciemdoholu.

-Cieszęsię.Możewięczechceszpowtórzyćwprzyszło​cieksperyment.-Obszedłsamochódikiedy

wysiadałapodałjejrękę.

-Niefatygujsię.Znamdrogę.

-Ajednakcięodprowadzę.

-Niezaproszęciędo​rodka.

-Zamierzamcięodprowadzićdodrzwi,Sybill.

Ustšpiła.Gdyotworzyłysiędrzwiwindy,weszlirazemdo​rodka.

-JedzieszwięcranodoBaltimore?-Wcisnęłaprzyciskswojegopiętra.

-Dzisiajwieczorem.Kiedywdomuwszystkogra,wracamwniedzielępó​nymwieczorem.Niema

wtedydużegoruchu,adziękitemumogęwcze​niejwystartowaćwponiedziałek.

-Tojeżdżenietamizpowrotem,godzenietakróżnychobowišzków,musibyćbardzoucišżliwe.

-Niewszystkobywałatwe.Alegrawartajestzachodu.Nieszczędzęczasuaniwysiłku,gdyco​

sprawiamiprzyjemno​ć.

background image

-Nocóż…-Odchrzšknęłaiwysiadłazwindyrównocze​niezotwarciemsiędrzwi.-Doceniamczas

iwysiłek,którewłożyłe​wdzisiejszydzień.

-Wracamwczwartekwieczorem.Chcęsięztobšzobaczyć.Wyjęłaztorebkimagnetycznškartędo

drzwi.

-Niepotrafięjeszczepowiedzieć,cobędęrobiławkońcutygodnia.Ujšłjejtwarz,przytrzymałi

przykryłustamijejwargi.

-Chcęsięztobšzobaczyć-wyszeptał.

Zawszepotrafiłasiękontrolować,dystansowaćsięodwszelkichpróbuwodzeniajej,opieraćsię

podszeptomfizycznegopocišgu.Leczznimbyłoinaczej.Czuła,iżzakażdymrazemposuwasięodrobinę
dalej.

-Nieczujęsięnatogotowa-usłyszałaswójgłos.

-Podobniejakja.-Przycišgnšłjšjeszczebliżej,objšłjšjeszczemocniejicałowałzjeszczewiększš

desperacjš.-Pragnęcię.-Miałnaprężonepalce,gdyzanurzyłjewjejwłosach.-Możetoilepiej,że
będziemymielikilkadninaprzemy​lenietego,cowkrótcenastšpi.

Spojrzałananiegodrżšca,spragnionaijakbytrochęprzerażonatym,codziejesięwniejw​rodku.

-Tak,my​lę,żetakbędzielepiej.-Odwróciłasię.Musiałaużyćoburšk,bytrafićkartšwotwór.-Jed​

ostrożnie.-Weszłado​rodka,zamknęłaszybkodrzwi,poczymoparłasięonie,stojšctak,dopókisięnie
upewniła,żeserceniewyskoczyjejzpiersi.

Toczystewariactwo,żebytakszybkosięzaangażować.Byłanatylezesobšszczera,miałanatyle

naukowepodej​cie,byniewycišgaćwnioskówzfałszywychdanych,byprzyznać,żeto,cosięznišdziej
ewzwišzkuzPhillipemQuinnem,niemanicwspólnegozSethem.

Trzebaztymskończyć.Zamknęłaoczy.Wcišżczułanawargachwibrujšcyuciskjegoust.Iobawiała

się,żenatymjednaknieskończysię.

background image

8

Zastanawiałasię,czypostępujezgodniezprawem.KręcšcsięwpobliżuszkoływStChristopher

czułasięjakkryminalistka,choćprzekonywałasiebie,żenierobiniczłego.

Poprostuprzechadzasięwogólniedostępnymmiejscuwsamopopołudnie.Nieskradasię,żeby

podej​ćSetha,nieplanujeteżporwaniago.Chcetylkoznimporozmawiać,pobyćznimsamnasamprzez
chwilkę.

Odkładałatodopołowytygodnia.Wponiedziałekiwtorekuważnieobserwowałajegozwyczajei

rozkładzajęć.Wiedziała,żeautobusypodjeżdżajšzwyklepodszkołękilkaminutprzedotwarciemdrzwi,
iżewkrótcepotemdzieciwysypujšsięnazewnštrz.

Najpierwnajmłodszeklasy,następnie​rednie,anakońcuuczniowiegimnazjum.

Jużsamotostanowipouczajšcšlekcjšnatematrozwojudzieci.Małefigurkii​wieżeokršgłebuzie

najmłodszych,następniebardziejwycišgnięte,trochęniezgrabnepostacietych,którzywchodzšwokres
dojrzewania.Iwreszciezadziwiajšcodoro​li,wyróżniajšcysięjużindywidualnymicechamimłodzi
ludziewwiekugimnazjalnym.

Ciekawestudium.Oddyndajšcychsznurowadełiszczerbatychu​miechów,poprzezulizanefryzuryi

bombiastekurtki,poworkowatedżinsyil​nišce,spływajšcenaramionawłosy.

Dziecinigdyniestanowiłyczę​ciskładowejjejżycia.Nieinteresowałasięnimi.Wyrastaław​wiecie

dorosłych,oczekiwanoodniej,żesięzaaklimatyzuje,dostosuje.Niebyłowjejżyciuwielkichżółtych
szkolnychautobusów,dzikichbuntowniczychokrzykówpowybiegnięciuzeszkołynawolno​ć,ani
żadnegowystawanianaparkinguzjakim​podejrzanymchłopcemwskórzanejkurtce.

Towszystkostanowiłodlaniejnoweodkrycie.Takiepołšczeniedramatuikomediiwydałosięjej

równiezabawne,copouczajšce.

KiedySethwypadłzeszkoły,poszturchujšcsięzciemnowłosymchłopcem,którywyglšdałnajego

najlepszegokumpla,odrazupoczułaprzyspieszonebicieserca.Ledwoprzekroczyłprógszkoły,
wycišgnšłzkieszeniczapeczkębaseballowšiwcisnšłjšnagłowę.Rytuałsymbolizujšcyzmianęreguł.
Drugichłopieczanurzyłrękęwkieszeniiwyłowiłzniejgumębalonowš,któršnatychmiastwsadziłw
usta.

Narastajšcywrzasksprawił,iżniesłyszałaichrozmowy.

Odwrócilisięplecamidoautobusówipowędrowalichodnikiem.Pochwilidogoniłichmniejszy

chłopiec.JakzauważyłaSybill,miałimwieledopowiedzenia.

Odczekałachwilę,poczym,jakgdybynigdynic,ruszyłazanimi.

-Tensprawdzianzgeografiitopestka.Nawetbałwanbysobieporadził.-Sethpoprawiłsobieplecak

naramionach.

Drugichłopiecwydmuchałimponujšcychrozmiarówróżowybalon,przytrzymałgowargami,poczym

background image

wessałdo​rodka.

-Nierozumiemtylko,pojakšcholeręmuszęznaćwszystkienazwystanówiichstolic.Niewybieram

sięprzecieżdoPółnocnejDakoty.

-Witaj,Seth-powiedziała.

Zatrzymałsię.Obserwowała,jakprzestawiatokswojegomy​leniaiskupiasięnaniej.

-O,cze​ć.

-Chybanadzisiajkonieczeszkołš.Idzieszdodomu?

-Dowarsztatu.-Znowupoczułtolekkiełaskotanienakarku.Zdenerwowałogoto.-Mamypracę.

-Idziemywięcwtęsamšstronę.-U​miechnęłasiędopozostałychchłopców.-Cze​ć,jestemSybill.

-AjaDanny-odparłdrugichłopiec.-AtojestWill.

-Miłomi.

-Nalunchbyłazupajarzynowa-obwie​ciłzpowagšWill.-ILisaHarboughwszystkozwymiotowała.

PanJimmusiałtowycierać.Apotemprzyjechałajejmama,żebyjšzabrać,iniemieli​myczasu,żeby
zapisaćsłówka.-PrzekazujšctęinformacjętańczyłipodskakiwałwokółSybill,poczymu​miechnšłsię
doniejpromiennie.

-Mamnadzieję,żeLisapoczujesięwkrótcelepiej.

-Kiedy​,kiedysamzwymiotowałem,musiałemzostaćwdomuiprzezcałydzieńoglšdaćtelewizję.

MyzDannymmieszkamytutaj,przyHeronLane.Apani?

-Jestemtylkoprzejazdem.

-WujekJohniciociaMargieprzeprowadzilisiędoPołudniowejKarolinyipojechali​myich

odwiedzić.Majšdwapsyimałedziecko,Mike’a.Maszpsyidzieci?

-Nie…niemam.

-Możeszjemieć-poinformowałjš.-Pójd​doschroniskadlazwierzštiwe​psa…takjakmy​myto

zrobili.Imożeszwyj​ćzamšżizrobićdziecko,żebyzamieszkałowtwoimbrzuchu.Tonictrudnego.

-Chryste,Will-zawołałSeth.

-Noico!Kiedydorosnę,będęmiałpsyimałedzieci.Tyle,ilezechcę.-Błysnšłponownietym

stuwatowymu​miechem,poczympomknšłprzedsiebie.-Pa!

-Alesięmšdrzy-obruszyłsięDannyzpogardliwšwyższo​cišstarszegobrata.-Dozobaczenia,Seth.

-IpognałzaWillem.

background image

-Willwcaleniejestprzemšdrzały-o​wiadczyłSeth.-Tojeszczepoprostudzieciakimusisię

wygadać,alejeststraszniefajny.

-Napewnodasięgolubić.-Poprawiłatorbęnaramieniuiu​miechnęłasiędoniego.-Niebędziesz

miałnicprzeciwkotemu,żeprzejdęsięztobš?

-Niemasprawy.

-Wydawałomisię,żerozmawiali​cieosprawdzianiezgeografii.

-Tak,pisali​mydzisiaj.Łatwizna.

-Lubiszszkołę?

-Ujdzie.-Wzruszyłramionami.-Niemamwyj​cia.

-Mnieuczeniesięnowychrzeczyzawszesprawiałoprzyjemno​ć.Za​miałasięlekko.-Pewniebyłam

kujonem.

Sethprzechyliłgłowęiprzyjrzałsięjejmrużšcoczy.Przypomniałsobie,żePhillipnazwałjš​wietnš

babkš.Chybamiałrację.Maładneoczy,którychjasnykolorostrokontrastujezciemnymirzęsami.Nie
matakciemnychwłosów,jakAnna,anitakjasnych,jakGrace.Sšnaturalniel​nišce,asposób,wjaki
zaczesujejedotyłu,dobrzeuwydatniajejtwarz.

Możewartobyłobyjškiedy​narysować.

-Niewyglšdasznakujona-oznajmiłSeth,gdySybill,zażenowanajegodługimiintensywnym

przyglšdaniemsię,poczuła,żesięczerwieni.-Raczejnamolaksišżkowego.

-Tak?-Niebyłapewna,czyzostaławła​niezaszufladkowanajakomólksišżkowy,wolaławięcoto

niepytać.-Czegonajbardziejlubiszsięuczyć?

-Niewiem.Naogółwszystkotobzdury.-Wolę,jednakczytaćoludziachniżorzeczach.

-Zawszelubiłamstudiowaćludzi.-Przystanęłairuchemrękiwskazałanamałydwukondygnacjowy

szarybudynekzdobrzeutrzymanymogródkiemodfrontu.-Wedługmojejteoriipowinnatumieszkać
młodarodzina.Zarównomšżiżonapracujšpozadomem,majšdzieckowwiekuprzedszkolnym,
prawdopodobniechłopca.Istniejedużeprawdopodobieństwo,żeznalisięodwielulatiżepobralisię
niecałesiedemlattemu.

-Jakdotegodoszła​?

-Jestpołowadnia,awdomuniemanikogo.Żadnychsamochodównapodje​dzie,wyglšdateżnato,

żew​rodkujestpusto.Alewidaćrowernatrzechkółkachitrochęzabawek-samochodzików.Dom,choć
nienowy,jestdobrzeutrzymany.Żebykupićdomizałożyćrodzinę,większo​ćmłodychparmusidzisiaj
pracowaćzawodowo.Mieszkajšwmałychwspólnotach.Młodziludzierzadkoosiedlajšsięwmałych
miasteczkach,chyba,żestamtšdpochodzš.Azatemmojateoriajestnastępujšca:cimłodzimieszkalitutaj,
znalisięoddawna,awkońcusiępobrali.Jestwielceprawdopodobne,żepierwszedzieckomieliw
pierwszychtrzechlatachmałżeństwa,azabawkiwskazujš,żemożemiećonotrzydopięciulat.

background image

-Całkiemnie​le-stwierdziłpochwiliSeth.

Choćbyłotoniemšdre,poczułasięjednakdumnazfaktu,żemożeudasięjejuniknšćetykietymola

ksišżkowego.

-Alechciałabymsiędowiedziećonichjeszczewięcej…Wcišgnęłogoto.

-Naprzykładco?

-Dlaczegowybraliakurattendom.Jakiesšichcele?Jakiukładpanujewichzwišzku.Ktotrzyma

kasę-cojestrównoznacznezpredyspozycjamidosprawowaniawładzy-idlaczego?Studiujšcludzi,
poznajeszwzorce.

-Jakietomaznaczenie?

-Nierozumiem?

-Kogotoobchodzi?Zastanowiłasię.

-Dziękizrozumieniuwzorców,obrazuspołecznegowszerokimznaczeniutegosłowa,można

przewidziećtakielubinnezachowanialudzi.

-Aje​litosięniesprawdza?

“Bystrychłopiec”-pomy​lała,czujšckolejnyrazprzypływautentycznejdumy.

-Każdyodpowiadajakim​wzorcom.Liczšsiętakieczynnikijak​rodowisko,uwarunkowania

genetyczne,edukacja,pochodzenie,korzeniereligijneikulturowe.

-Dobrzecizatopłacš?

-Taksšdzę.

-Dziwne.

Awięcniestety,statusmolaksišżkowegozostałjejdefinitywnieprzypisany.

-Kiedytonaprawdęmożebyćciekawe.

Szukaławpo​piechuprzykładu,którymbymogłapodreperowaćswójwizerunekwjegooczach.

-Przeprowadziłamkiedy​takieksperyment…wwielumiastach.Umówiłamsięzfacetem,żebędzie

stałnaulicyiwpatrywałsięwjaki​budynek.

-Nicpozatym?

-Wła​nie.Stałtamiwpatrywałsię,osłaniajšcoczyprzedsłońcem.Pochwilikto​przystanšłobok

niegoizaczšłsięwpatrywaćwtensambudynek.Apotemnastępnyijeszczenastępny,ażzebrałsiętłum
ludziwpatrujšcychsięwtensambudynek.Upłynęłosporoczasu,zanimkto​wreszciezapytał,ocochodzi

background image

iczemusiętakprzyglšdajš.Taknaprawdęniktniechciałbyćpierwszy,ponieważoznaczałobyto
przyznaniesię,iżniewidzitego,cowidzšinni.Chcemybyćtacyjakinni,chcemywiedziećiwidzieć,a
takżerozumiećto,cowie,widziirozumieosobastojšcaoboknas.

-Założęsię,żeniektórzymy​leli,żekto​chcesięrzucićzokna.

-Bardzomożliwe.Każdaztychosóbstałatamokołodwóchminut.Do​ćdługojaknawpatrywaniesię

wzwyczajnybudynek.

-Całkiemnie​le.Choćnadalwydajemisiętodziwaczne.

Dochodzilijużdomiejsca,wktórymbędziemusiałskręcić,bydoj​ćdowarsztatu.My​lijejbiegły

szybkoi,cobyłouniejrzadko​ciš,znalazłybłyskawicznyodd​więkwreakcji.

-Jaksšdzisz,cobybyło,gdyby​przeprowadziłtakisameksperymentwStChristopher?

-Niewiem.Tosamo?

-Wštpię.-U​miechnęłasiędoniegokonspiracyjnie.-Niechciałby​spróbować?

-Może.

-Atwoibracianiebędšsięniepokoić,jeżelitrochęsięspó​nisz?Możepowiedziałby​im,żejeste​tutaj

zemnš?

-Nie,Camnietrzymamnienasmyczy.Dajemitrochęluzu.

Niewiedziała,cosšdzićnatemattakrozlu​nionejdyscypliny,leczwdanejchwilibyłaszczę​liwa,że

możeztegoskorzystać.

-Awięcspróbujmy.Kupięcilody.-Załatwione.

Ruszyliwprzeciwnymkierunkuniżwarsztat.

-Możeszwybraćmiejsce-zaczęła.-Imusiszstać.Naogółludzieniezwracajšuwaginakogo​,kto

siedzi.Uważajš,żetakaosoba​ninajawielubodpoczywa.

-Rozumiem.

-Efektysšznacznielepsze,gdypatrzyszzzadartšgłowš.Pozwolisz,żetonagram?

Zzainteresowaniemspojrzałnaluksusowš,miniaturowškameręwideo,któršwyjęłaztorby.

-Nagrywaj.Nosisztostalezesobš?

-Kiedypracuję,tak.Atakżenotatnikidyktafon,atakżedodatkowebaterieita​myorazzapasowe

ołówki.Noitelefonkomórkowy.Lubiębyćdobrzeprzygotowana.Wdniu,wktórymwyprodukujšnatyle
małykomputer,żezmie​cisięwtorebce,stanępierwszawkolejce.

background image

-Philtakżeprzepadazaelektronikš.

-Wyposażeniemieszczucha.Wariujemy,żebyniestracićanijednejminuty.Poczym,oczywi​cie,brak

namczasu,ponieważdzieńmamywypełnionypobrzegi.

-Możesztopoprostuwyłšczyć.

-Toprawda.-Nibyprostestwierdzenie,ajakiegłębokie!

Nanabrzeżupanowałniewielkiruch.Dojrzałakuterwyładowujšcydziennypołów,atakżejakš​

rodzinę,którakorzystajšczładnejpogodyzajadałasięolbrzymimiporcjamilodówzowocamiibitš
​mietanšprzyjednymzmałychstolikówwystawionychnazewnštrz.Dwóchstarszychmężczyzno
twarzachkoloruciemnegoorzecha,popstrzonychdużšilo​cišpiegów,przysiadłonametalowejławce,
rozkładajšcmiędzysobšszachownicę.Wyglšdałonato,żeżadenznichniezamierzapierwszywykonać
ruchu.Naprogujednegozesklepówucięłysobiepogawędkętrzykobiety,aletylkojednaznichtrzymała
torbęzzakupami.

-Stanętam.-Sethwskazałwtamtymkierunku.-Ibędępatrzyłnahotel.

-Dobrywybór.-Odszedł,aSybillzostałanamiejscu.Dladobraeksperymentukoniecznejest

zachowanienależytegodystansu.Uniosłakamerę,nastawiłaostro​ćnaSetha.Odwróciłsięjedenraz,
u​miechajšcsiępołobuzersku.

Akiedyzobaczyłajegotwarzwwizjerze,ogarnęłyjšemocje,naktóreniebyłaprzygotowana.Był

takiprzystojny,takibystry.Takiszczę​liwy.Walczyłazesobš.Czyniepowinnacofnšćsięznad
niebezpiecznejkrawędzi,naktórejsięznalazła?

Możnaspakowaćsię,wyjechaćinigdygowięcejniezobaczyć.Sethniedowiesškimsšdlasiebie.

Gdybynawetmogłacokolwiekwnie​ćwjegożycie,niebędziezatymtęsknił.Byładlaniegonikim.

Boteżnigdyniepróbowałasiędoniegozbliżyć.

Terazbędzieinaczej.Niezrobimukrzywdy,zbliżajšcsiędoniego,spędzajšcznimtrochęczasu,

zapoznajšcsięzjegosytuacjš.

Włšczyłamagnetofon,uruchomiłakamerę.Sethstałwwybranymprzezsiebiemiejscuzzadartšgłowš.

Stwierdziła,żemabardziejwyrazistyprofilniżGloria.Możekształttwarzyodziedziczyłpoojcu?

PodwzględembudowyciałatakżeniezbytprzypominałGlorię.Jużbardziejbyłpodobnydoniejido

ichmatki.

Natomiastzpewnymzdumieniemzauważyła,żeSethporuszasięwsposóbtypowydlaQuinnów.

Przejšłjużpewnecechyprzybranejrodziny.

Pomy​lałaotymzniechęcišizmusiłasiędoskoncentrowaniacałejuwaginaeksperymencie.

Minęłaledwieminuta,ajużpierwszaosobazatrzymałasięobokSetha.Rozpoznałapotężnškobietęz

siwymipasemkamiwłosów,któraobsługiwałazakontuaremuCrawforda.WszyscynazywalijšMamš.
Zgodniezprzewidywaniami,spojrzałanajpierwnaSetha,następniezadarłagłowęipodšżyłazajego

background image

wzrokiem.Nietrwałotojednakdługo;opu​ciłagłowęipoklepałaSethaporamieniu.

-Nacotakpatrzysz,chłopcze?-Nanic.

Powiedziałtotakcicho,żeSybillmusiałapodej​ćbliżej,żebyzarejestrowaćjegogłosnata​mie.

-Nieszkodaciczasu,żebytakstaćiprzyglšdaćsięczemu​,czegoniema?Jeszczepomy​lš,że

zwariowałe​.Powiniene​byćwwarsztacie.

-Zaraztamidę.

-Cze​ć,Mamo,cze​ć,Seth.-Wobiektywiepojawiłasięładnamłodakobietaociemnychwłosach,

którarównieżspojrzałanahotel.-Stałosięco​nagórze?Niczegoniewidzę.

-Boiteżnictamniema-poinformowałajšMama.-Poprostuchłopakstoiigapisięwgórę.Jaktam

twojamama,Julie?

-Niezabardzo.Bolijšgardłoitrochękaszle.

-Najlepszyjestnatorosółzkury,goršcaherbataimiód.

-Graceprzyniosłaranotrochęrosołu.

-Dopilnuj,żebyzjadła.Witaj,Jim.

-Dzieńdobry.-Przyczłapałniski,krępymężczyznawbiałychkaloszachiprzyja​niepoklepałSethapo

głowie.-Nacosiętakgapisz,chłopcze?

-Chryste,czyjużniemożnanawetsobiepopatrzeć?-Sethodwróciłtwarzdokamery,roz​mieszajšc

Sybill,swojšminš.

-Postójtakjeszcze,aobsišdšcięmewy.-Jimmrugnšłdoniego.-Kapitanjużczekanaciebie-

dodał,majšcnamy​liEthana.-Będziechciałwiedzieć,dlaczegospó​niaszsiędowarsztatu.

-Idęjuż,idę.Teżminadgorliwiec!-PodszedłdoSybill.-Niktsięniedałnabrać.

-Ponieważwszyscycięznajš.-Wyłšczyłakamerę.-Nastšpiłazmianawzorca.

-My​lała​,żecosięwydarzy?

-Zakładałam,żenaterenie,naktórymistniejšbliskiepowišzania,gdzieobiektjestznany,kto​się

zatrzyma.Najpierwpopatrzy,apotemzadapytanie.Niktnieryzykujeutratyswojejgodno​ci,kiedypyta
znajomšosobę…wdodatkumłodš.

Zmarszczyłczołoispojrzałwkierunkuwcišżrajcujšcychkobiet.

-Awięczasłużyłemnawypłatę.

-Jaknajbardziej,zasłużyłe​teżchybanarozdziałwmojejksišżce.

background image

-Bomba.Wezmęlodywwaflu.Imuszęzasuwaćdowarsztatu,zanimCamiEthanwezmšmniew

obroty.

-Wrazieczegowytłumaczęciebie.Tomojawina,żesięspó​nisz.

-Nie,nicminiezrobiš.Pozatympowiemim,żetobyłowramachnauki,dobrze?-Kiedyu​miechnšł

siędoniej,ztrudemoparłasięnieoczekiwanejpotrzebiewy​ciskaniago.

-Otóżto.-Zaryzykowałaipołożyłarękęnajegoramieniu.Odniosławrażenie,żesięnapišłi

mimowolnieopu​ciładłoń.-Pozatymzawszemożemydonichzadzwonićzmojejkomórki.

-Tak?Bomba!Mogę?

-Jasne,czemunie?

Dwadzie​ciaminutpó​niejSybillsiedziałazabiurkiem,biegajšcszybkopalcamipoklawiaturze

komputera.

“Ponieważspędziłamznimprawiegodzinę,mogęstwierdzić,żejestonwyjštkowobystry.Z

informacjiPhillipawynika,żechłopiecregularnieosišganajwyższenoty,cojestgodnepodziwu.Z
przyjemno​cišodkryłamjegobadawczšżyłkę.Choćmazłemaniery,niesprawiatoprzykro​ci.Wydajesię
byćznaczniebardziejotwartynaludziniżjegomatkaijawjegowieku.Mamtunamy​lijegozupełnie
naturalnestosunkizobcymi,pozbawionesztucznejuprzejmo​ci,naktórškładzionotakinaciskwmoim
wychowaniu.Czę​ćjegozachowaniamożnaprzypisaćwpływowiQuinnów.Jakjużpoprzednio
zanotowałam,sšnaturalnymi,zwykłymilud​mi.

Napodstawieobserwacjidzieciorazdorosłych,zktórymimiałdzisiajdoczynienia,należy

wnioskować,żejestnaogółlubianyiakceptowany.Niemogęoczywi​cienatakwczesnymetapie
stwierdzić,czyprzebywanietutajjestdlaniegonajlepszymwyj​ciem,czynie.

NiemożnatakpoprostuignorowaćprawGlorii,niemiałamjednakjeszczeokazjipoznaćpragnień

chłopcaodno​niejegomatki.

Wolałabym,żebysiędomnieprzyzwyczaił,żebynieczułsięprzymnieskrępowany,kiedymu

powiemonaszympokrewieństwie.

Muszęmiećwięcejczasuna.

Przerwała,kiedyzadzwoniłtelefon,i,przebiegajšcwzrokiempospieszniezrobionenotatki,podniosła

słuchawkę.

-DoktorGriffin.

-Halo,doktorGriffin.Zdajesię,żeprzeszkadzamciwpracy?

Poznałajegogłos,usłyszałapobrzmiewajšcšwnimrado​ćizpoczuciemwinyzamknęładokument.

-Nieszkodzi,mogęsięoderwaćnaparęminut.CosłychaćwBaltimore?

background image

-Dużoroboty.Mamwła​nieprzedsobšobrazładnejmłodejpary,rozpływajšcejsięwu​miechachw

trakciewsadzaniarównieroze​mianegomałegoszkrabado​rednichrozmiarówsedana.Hasło:“Opony
firmyMyerstonewtrosceowaszšrodzinę!”

-Manipulacja…klientmauwierzyć,żekupionewinnejfirmieoponyniezapewnišmu

bezpieczeństwa.

-Tak.Todziała.Przygotowujemyteżinnyobraz.Ol​niewajšcyczerwonykabriolet,długa,wijšcasię

drogaiseksownablondynkazakierownicš.“OponyMyerstone.Zawszedojedziesznamiejsce!”

-Sprytne.

-Kliencitolubiš,ponieważzdejmujetoznichodpowiedzialno​ć.CosłychaćwStChris?

-Wszystkowporzšdku.-Przygryzławargę.-PrzedchwilšwpadłamnaSetha.Namówiłamgo,żeby

mipomógłweksperymencie.Wypadłonie​le.

-Tak.Ailemuzapłaciła​?

-Zafundowałempodwójnšporcjęlodów.

-Taniosięwykupiła​.Dzieciakjestoperatywny.Cozjutrzejszškolacjšiszampanemdlauczczenia

naszegoobopólnegosukcesu?

-Ktotumówiooperatywno​ci?

-My​lałemotobieprzezcałytydzień.

-Przeztrzydni-poprawiłago.Wzięłaołówekizaczęłabezmy​lnierysowaćwnotatniku.

-Inoce.Gdytylkoskończętozlecenie,natychmiastsięwyrwę.Mógłbympociebiepodjechaćo

siódmej.

-Niebardzowiem,dokšdzmierzamy,Phillipie.-Ijaniewiem.Amusisztowiedzieć?Zrozumiała,iż

żadneznichniemanamy​lirestauracji.

-Tojestmniejkrępujšcametoda.

-Porozmawiamywięcotymimożewspólnieudasięnampokonaćtoskrępowanie.Awięco

siódmej.

Zauważyła,iżnie​wiadomienaszkicowałajegotwarz.“Złyznak-pomy​lała.-Bardzoniebezpieczny

znak”.

-Zgoda.-Najlepiejwzišćbykazarogi.-Dozobaczeniajutro.

-Możeszmiwy​wiadczyćprzysługę?

-Tozależy.

background image

-Pomy​lomniewieczorem.Pomy​lała,żechybaniemawyboru.

-Dobranoc.

WswoimgabinecienaczternastympiętrzeponadulicamiBaltimorePhillipodsunšłsięodczarnego,

l​nišcegobiurka,zignorowałpiskliwysygnałkomputera,oznajmiajšcyonadej​ciusłużbowejwiadomo​ci,i
zbliżyłsiędoszerokiegookna.

Uwielbiałpatrzećstšdnamiasto,naodnowionedomy,naport,naprzepychajšcesięsamochodyi

ludziponiżej.Tylkożewtejchwilipogršżonybyłwmy​lach.Poprostunieprzestawałmy​lećoSybill.

Zawładnęłajegoumysłem.Jeszczenigdyniedo​wiadczyłczego​podobnego:nieustannynapływmy​li

skoncentrowanychnajejosobie.Jednocze​niestwierdzał,żejejosobanieprzeszkadzamuw
wykonywaniucodziennychczynno​ci.Pracował,jadł,miałpełnopomysłów,zdawnymskutkiemzałatwiał
klientów.

Wcaleniebyłprzekonany,czymasięcieszyć,żejaka​kobietazaprzštnęłatakbardzojegouwagę…

zwłaszczażerobiłaniewiele,bygozachęcić.

Możepotraktowaćtenlekkidystans,jakistarałasięnarzucićSybill,jakowyzwanie.Doszedłdo

wniosku,żejako​sobieztymporadzi.Poprostujeszczejednazintrygujšcychgiertoczšcychsięmiędzy
kobietamiamężczyznami.

Obawiałsięjednak,żewydarzyłosięco​napłaszczy​nie,którejnieznał.Aje​lisięniemyli,Sybill

równieżczułasiętuniezbytpewnie.

-Zupełniejakty-usłyszałzasobšgłosRaya.

-OJezu!-Nieodwróciłsię,tylkozamknšłoczy.

-Masztucholerniewytwornebiuro.Poprzyglšdałemsiętrochę,zanimwszedłemdociebie.-Ray

rozglšdałsiępopokoju,wydšłwarginawidokoprawionegowczarnšramęobrazuzrzuconymiz
rozmachemczerwonymiiniebieskimiplamami.-Niezły-stwierdził.-Pobudzadomy​lenia.Chyba
dlategoumie​ciłe​gowswoimgabinecie.

-Niktmnienieprzekona,żemójzmarłyojcieczjawiłsiętu,bykrytykowaćdziełasztuki.

-Nobo,prawdęmówišc,przyszedłemtuwinnymcelu.-Zatrzymałsięjednakwroguprzywykonanej

wmetalurze​bie.-Totakżemisiępodoba.Zawszemiałe​znakomitygust.Sztuka,jedzenie,kobiety.-
U​miechnšłsięrado​nie,gdyPhillipodwróciłsiędoniego.-Naprzykładtakobieta,októrejnie
przestajeszmy​leć.Dużaklasa.

-Co​misięnależyodżycia.

-Zgadzamsięztobš.Odmiesięcyjeste​zapracowany.Tobardzointeresujšcakobieta,Phillipie.

Bardziejniżsšdzisz.Mamnadzieję,żewodpowiednimczasiewysłuchaszjej,naprawdęjejwysłuchasz.

-Oczymtymówisz?-Zniecierpliwiony,machnšłrękš.-Przecieżitakniemaciebietutaj?

background image

-Mamnadzieję,żeobojeprzestaniecieanalizowaćswojepostępowanieizaakceptujecieto,cojest.-

Raywzruszyłramionamiiwsunšłręcedokieszenikurtki.-Alemusiszpostępowaćzgodniezwłasnym
sumieniem.Będziecitrudno.Awkrótcenawetjeszczetrudniej.Chcęcipowiedzieć,żemożeszjejufać.
Gdytylkominiekrytycznymoment,Phillipie,zaufajsobieijej.

Znowudreszczprzebiegłmuwzdłużkręgosłupa.

-ComawspólnegoSybillzSethem?

-Niebędęciotymmówił.-U​miechnšłsięznowu,aleoczymiałpoważne.-Nierozmawiałe​omniez

braćmi.Apowiniene​.Niemy​l,żenadwszystkimsprawujeszkontrolę.

Wcišgnšłgłębokopowietrze,przeszedłsięwolnymkrokiemwkoło.

-Twojamatkapadłabyzwrażenianawidoktegomiejsca.Odwaliłe​kawałroboty.-Terazu​miechały

siętakżejegooczy.-Jestemzciebiedumny.Wiem,żeitymrazemporadziszsobiezkolejnšprzeszkodš.

-Totyodwaliłe​wspaniałšrobotę-wyszeptałPhillip.-Tyimama.

-Pewniemaszrację.-Raymrugnšłdoniego.-Itrzymajtakdalej.-Kiedyzadzwoniłtelefon,Ray

westchnšł.-Comabyćtobędzie.Podnie​słuchawkę,Phillipie,ipamiętaj,żejeste​potrzebnySethowi.

Pochwilipozostałsamzdzwonišcymtelefonemwpustymgabinecie.Wpatrujšcsięwmiejsce,w

którymprzedchwilšstałojciec,Phillipsięgnšłposłuchawkę.

-PhillipQuinn.

Kiedysłuchał,jegowzrokstawałsięnieustępliwyitwardy.Usiadł,sięgnšłpopióroizaczšłnotować

sprawozdaniedetektywa,dotyczšcenaj​wieższychpoczynańGloriiDeLauter.

background image

9

-JestwHampton.-Phillip,przekazujšctęwiadomo​ć,patrzyłnaSetha.WidziałjakCamkładziedłoń

naramieniuchłopca.-Zgarnęłajšpolicja…byłapijanaizakłócałaporzšdek,znalezionoteżprzyniej
narkotyki.

-Zamknšjšwwięzieniu?-TwarzSethapobladła.Pewniemado​ćpieniędzy,żebywyj​ćzakaucjš.

-Chceszpowiedzieć,żemożeimdaćpienišdzeiżejšwypuszczš?-Campoczuł,żeSethzaczyna

drżeć.-Mimoto,cozrobiła?

-Niewiem.Aleprzynajmniejwiemy,gdzieterazjest.Jadę,żebysięznišspotkać.

-Nie.Niejed​tam!

-Seth,rozmawiali​myjużnatentemat.-Campomasowałdrżšceramięchłopca,odwracajšcgotwarzš

dosiebie.-Jedynšmetodš,żebyzałatwićtoraznazawsze,jestdogadaniesięzniš.

-Niewrócętam-powiedziałzezło​cišSeth.-Nigdytamniewrócę.

-Oczywi​cie,żeniewrócisz.-Ethanzdjšłzramieniatorbęznarzędziami,odstawiłjšnastół.-Do

powrotuAnnymożeszprzebywaćzGrace.-PopatrzyłnaPhillipaiCama.-Myza​pojedziemydo
Hampton.

-Aje​liglinypowiedzš,żemamwracać?Je​lituprzyjadš,kiedywasniebędzie,i…

-Seth.-PhillipprzykucnšłiobjšłmocnoSetha.-Musisznamzaufać.Chłopiecpatrzyłnaniego

oczamiRayaQuinna.Widaćwnichbyłołzyistrach.

PorazpierwszyPhillipniemiałnajmniejszejwštpliwo​ci.

-Jeste​znami-powiedziałspokojnie.-Itosięniezmieni.

Zdługimwestchnieniem,Sethpokiwałgłowš.Niemiałwyboru,pozostawałamutylkowiara.Istrach.

-We​miemymójsamochód-oznajmiłPhillip.

-AnnaiGraceuspokojšgo.-Camkręciłsięnerwowonafoteludżipa.

-Potwornyjesttenjegostrach.-Ethanrzuciłokiemnaszybko​ciomierzistwierdził,żePhillip

wycišgaprawiestotrzydzie​cikilometrównagodzinę.-Żeteżmożemytylkoczekaćipatrzeć!

-Wrobiłasię-stwierdziłPhillip.-Fakt,żedałasięaresztować,niepomożejejwsprawieprzyznania

opieki…oilewogóleotowystšpi.

-Onaniechcedzieciaka.

PhillipwymieniłzCamemkrótkiespojrzenie.

background image

-Onachceforsy.Niewyci​niejednakznasgrosza.Natomiastmyzadamyjejparępytań.Trzebaztym

skończyć.

“Będziekłamała-pomy​lałPhillip.-Będziekłamała,wdzięczyłasię,manewrowała.Mylisięjednak,

bardzosięmyli,jeżelisšdzi,żezdobędzieSetha”.

“Wiem,żeporadziszsobiezkolejnšprzeszkodš”.

Zacisnšłręcenakierownicy.Patrzyłprzedsiebie.Poradzisobie.Wtenczywinnysposób.

Zpulsujšcšodnatłokumy​ligłowš,zrozdygotanymżołšdkiem,Sybillweszłanaposterunekpolicji.

ZadzwoniładoniejGloria,zapłakanaizrozpaczona,błagajšcaoprzysłaniepieniędzynakaucję.

Gloriamówiła,żetopomyłka,strasznenieporozumienie.Oczywi​cie,acóżinnegomogłobytobyć?

Przezchwilęchciałaposłaćpienišdzepocztš.Samaniewie,cojšodtegopowstrzymałoizmusiło,by
wsiadładosamochoduiprzyjechałatutaj.

-JestemtuwsprawieGloriiDeLauter-powiedziaładoumundurowanegofunkcjonariusza,

siedzšcegozawšskim,zawalonympapieramikontuarem.-Chciałabymsięznišwidzieć,je​litojest
możliwe.

-Paninazwisko?

-Griffin.DoktorSybillGriffin.Jestemjejsiostrš.Złożęzaniškaucję,ale…chciałabymsięzniš

zobaczyć.

-Czymógłbymzobaczyćjaki​panidokument?

-Oczywi​cie.-Zaczęłaszperaćwtorbie,szukajšcportfela.Miałaspoconeidrżšceręce.Policjant

czekałcierpliwie.

-Możezechciałabypaniusiš​ć?-zaproponował,poczymwstałzkrzesłaiprzeszedłdosšsiedniego

pokoju.

Czułasucho​ćwgardleimusiałanapićsięwody.Udałasiędomałejpoczekalni,gdziestałyobok

siebietwarde,plastikowefotelewmartwymbeżowymkolorze.Pochyliłasięnadkranem.Alewoda
podziałałanajejzmaltretowanyżołšdekjakgradołowianychkul.

Czymusielijšumie​cićwceli?OBoże,czyrzeczywi​ciewsadzilijejsiostrędoceli?Czywła​niew

takimmiejscumusisięspotkaćzGloriš?

Mimozdenerwowaniajejpragmatycznyumysłanalizowałsytuację.WjakisposóbGloriadotarłado

niej?DlaczegoznalazłasiętakbliskoStChristopher?Dlaczegojestoskarżonaoposiadanienarkotyków?

Wła​niedlategoniewysłałapieniędzyprzekazem.Najpierwmusipoznaćodpowied​.

-DoktorGriffin?

Drgnęła,wyrwanazeswoichmy​li,zszerokootwartymioczami,niczymzajšcw​wietlereflektorów.

background image

Odwróciłasiędofunkcjonariusza.

-Tak.Czymogęsięzništerazzobaczyć?

-Będęmusiałzatrzymaćpanitorebkę.Wydampaninaniškwit.

-Wporzšdku.

Wręczyłamujš,złożyłapodpiswewskazanymmiejscu,wzięłakwit.

-Tędy.

Wskazałnabocznedrzwi,otworzyłje,wpuszczajšcjšdowšskiegokorytarza.Polewejstronie

znajdowałosięniedużepomieszczenie,któregojedyneumeblowaniestanowiłystółikilkakrzeseł.Na
jednymznich,zkajdankaminarękach,siedziałaGloria.

WpierwszymmomencieSybillpomy​lała,żezaszłapomyłka.Toniebyłajejsiostra.Przyprowadzili

innškobietę.Tajestzbytstara,zbytkanciasta,ko​cista,zramionamipodobnymidokikutówskrzydeł,
kontrastujšcymizpiersiami,opiętymikusym,wydekoltowanymsweterkiem,podktórymwyzywajšco
sterczałysutki.

Poskręcanšszopęjasnychjaksłomawłosówprzecinałopo​rodkuczarnepasmo,wokółustmiała

głębokiebruzdy,ajejwyrachowaneoczybyłyrównieostrejakjejramiona.

Pochwiliteoczynabraływyrazu,austazadrżały.

-Syb…-Głosjejzałamałsię,gdywycišgnęłarękęwbłagalnymge​cie.-DziękiBogu,żejeste​.

-Gloria.-Szybkopostšpiłakilkakroków,ujęłajejdrżšcšrękę.-Cosięstało?

-Niewiem.Nicztegonierozumiem.Takajestemprzerażona.-Położyłarękęnastoleizaczęłagło​no,

rozpaczliwiepłakać.

-Uspokójsię.-Sybillusiadła,objęłaramieniemsiostrę,spoglšdajšcjednocze​nienaglinę.-Czy

mogłyby​myzostaćsame?

-Będętużobok,nazewnštrz.-ZerknšłszybkonaGlorię.Niedałposobiepoznać,żejestzaskoczony

zmianšjakazaszławtejwrzeszczšcej,przeklinajšcejkobiecie,któršdoprowadziłnaposterunekkilka
godzintemu.

Wyszedłizamknšłdrzwi,pozostawiajšcjesame.

-Dajmitrochęwody.

Sybillwstała,podbiegładodzbankazwodšinapełniłakartonowykubek.U​cisnęłaręcesiostry,

przytrzymałajemocno.

-Zapłaciła​kaucję?Czymożemyjużstšdwyj​ć?

background image

-Zajmęsięwszystkim.Powiedz,cosięstało.

-Powiedziałam,żeniewiem.Toprzeztegofaceta.Czułamsięsamotna.-Pocišgnęłanosem,wzięła

podanšprzezSybillchusteczkę.-Rozmawiali​myprzezchwilę.Chcieli​mypój​ćnalunch,kiedypojawiły
sięgliny.Onzwiał,amniezgarnęli.Towszystkostałosiętakszybko.

Ukryłatwarzwdłoniach.

-Znale​liwtorebcenarkotyki.Musiałmijewłożyć.Chciałamtylkozkim​porozmawiać.

-Wporzšdku.Jestempewna,żewszystkotowyja​nimy.-SybillchciaławierzyćGlorii,aleniestety

niemogła.-Jaksięnazywał?

-John.JohnBarlow.Robiłtakiemiłewrażenie.Wydawałosię,żemożnananimpolegać.Ajaczułam

sięstrasznienieszczę​liwa.ZpowoduSetha.-Opu​ciłaręce,jejoczyprzybrałytragicznywyraz.-Tak
strasznietęsknięzamoimmałymchłopczykiem.

-Wybierała​siędoStChristopher?Gloriaspu​ciławzrok.

-Pomy​lałam,żemożeudamisięgozobaczyć.

-Czytosugestiaadwokata?

-To…-ZawahałasięprzezchwilęiSybillpoczułaostrzegawczysygnał.-Nie,aleonitegonie

potrafišzrozumieć.Chodziimtylkoopienišdze.

-Jaksięnazywatwójadwokat?Zadzwoniędoniego.Możeco​zrobi,żebyzałagodzićsprawę.

-Onniejeststšd.Posłuchaj,Sybill,chcępoprostustšdwyj​ć.Nawetniewiesz,jakietostraszne.Ten

glinajesttam?-Wskazałagłowšnadrzwi.-Dobierasiędomnie.

ŻołšdekSybillznowudawałsięjejweznaki.

-Cochceszprzeztopowiedzieć?

-Dobrzewiesz.-Podotychczasowejrozpaczyniepozostałnawet​lad.-Macałmnieipowiedział,że

jeszczewróci.Zgwałcimnie.

Sybillzamknęłaoczy,przycisnęłapalcamipowieki.Kiedybyłynastolatkami,Gloriaoskarżyłao

molestowaniewieluchłopcówimężczyzn,włšczniezeszkolnympsychologiemiwychowawcš.Nie
oszczędziłanawetwłasnegoojca.

-Gloria,nieróbtego.Powiedziałam,żecipomogę.

-Kiedytenbydlaknaprawdęobmacywałmnieodstópdogłów.Gdytylkostšdwyjdę,wniosęskargę.

-Zgniotłapapierowykubekirzuciłagozasiebie.-Małomnieobchodzi,czymiwierzysz,czynie.

-Wporzšdku,alenaraziewróćmydosprawy.Skšdwiedziała​,gdziemnieszukać?

background image

-Skšd?-Zmuszonabyłaopanowaćsię,byniezapomniećoodgrywanejroli.-Comasznamy​li?

-Niepowiedziałamci,dokšdsięwybieram.Skšdwiedziała​,żebyzadzwonićdohoteluwSt

Christopher?

Tobyłbłšd,zktóregoGloriazdałasobiesprawęwkrótcepotelefonie.Pijanaiw​ciekłaniemiała

gotówkinazapłaceniekaucji.To,coodłożyłanaboku,trzymaładalekostšd.Czekabezpiecznie,aż
Quinnowiepowiększšsumkę.

Niezastanawiajšcsię,zadzwoniładoSybill.Aleodtamtejchwilimiałaczasnaprzemy​lenie.

Wiedziała,żenajlepszymsposobem,bypodej​ćSybill,jestwzbudzeniewniejpoczuciawiny,zagraniena
struniepoczuciaodpowiedzialno​ci.

-Przecieżcięznam.-U​miechnęłasiębezbarwnie.-Wiedziałam,żegdyopowiemcioSethcie,

pomożeszmi.Próbowałamdodzwonićsiędociebiedodomu.Kiedytelefonistkapowiedziała,żeniema
cięwmie​cie,wytłumaczyłam,żejestemtwojšsiostršimambardzopilnšsprawę.Podaliminumer
hotelu.

-Rozumiem.-Byłotoprzekonujšce,całkiemlogiczne.-Zajmęsiękaucjš.Gloria,alepodpewnym

warunkiem.

-Tak.-Roze​miałasię.-Jakbymtojużgdzie​słyszała!

-Potrzebnemijestnazwiskotwojegoadwokata,żebysięznimskontaktować.Chcępoznaćaktualnš

sytuacjęprawnšSetha.Chcę,żeby​zemnšotymporozmawiała.Zjemyrazemobiadiwyja​niszmi
wszystko,codotyczyQuin-nów.Wyja​niszmi,najakiejpodstawietwierdzš,żeRayQuinndałciza
Sethapienišdze.

-Tebydlakikłamiš.

-Poznałamich-powiedziałaspokojnie.-Iichżony.WidziałamsięzSethem.Ijako​niemogę

pogodzićtychdwóchwersji:twojejitego,cozobaczyłam.

-Niewszystkodasięjasnowytłumaczyć.Chryste,jeste​zupełniejaknaszstaruszek.-Zaczęłasię

podnosić,żachnęłasięnawidokkajdanków.-DwojesławnychdoktorówGriffinów.

-Toniemanicwspólnegozmoimojcem-powiedziałaspokojnymgłosemSybill.-Natomiast

wszystko,jaksšdzę,ztwoim.

-Chrzanięto.-U​miechGloriistałsięwulgarny.-Ichrzanięciebie.Idealnacóreczka,idealna

uczennica,idealnypieprzonyrobot.Zapłaćtylkotępieprzonškaucję.Mamodłożonepienišdze.Zwrócę
ci.Odzyskamdzieciakabeztwojejpomocy,kochanasiostrzyczko.Mojegodzieciaka!Skorowolisz
zasięgaćjęzykaonajbliższejkrewnejubandyobcychludzi,wyno​się,skšdprzyszła​.Itakzawszemnie
nienawidziła​.

-Nienienawidzęcię,Glorio.Inigdytakniebyło.Niezasięgałamunikogoopiniinatwójtemat.

Staramsiętylkozrozumiećcałšsprawę.

Gloriaodwróciłagłowę,byukryćprzedSybillswójtriumfalnyu​miech.Wkońcunacisnęła

background image

odpowiedniguzik.

-Muszęsięstšdwydostać.Muszęsięztegooczy​cić.-Udała,żegłossięjejzałamuje.-Niemogęjuż

więcejnatentematrozmawiać.Jestemtakazmęczona.

-Pójdęzałatwićformalno​ci.Sšdzę,żetoniepotrwadługo.

Gdywstała,Gloriaponowniechwyciłajejrękę,przycisnęładopoliczka.

-Przepraszam.Bardzoprzepraszamzato,cocinagadałam.Wcaletakniemy​lę.Jestempoprostu

przybitaizagubiona.Czujęsiętakasamotna.

-Jużdobrze,dobrze.-Sybilluwolniłarękęinaniepewnychnogachpodeszładodrzwi.

Podrugiejstronie,czekajšcnazałatwienieformalno​cizwišzanychzkaucjš,połknęładwieaspiryny,

neutralizujšcje​rodkiemzobojętniajšcymkwas.My​lała,jakbardzozmieniłasięGloriapodwzględem
wyglšdu.Byłaniegdy​tak​licznšdziewczynš,aterazjako​wychudła,wyschła.Jednakjakdawniejchciała
manipulowaćlud​mi,niszczyćich.

Postanowiła,żebędzienalegać,byGloriazgodziłasięnaterapię.Aje​liczę​ćjejproblemustanowiš

narkotyki,dopilnuje,byGloriapoddałasiękuracjiodwykowej.Oczywi​ciewtakimstanieniejestzdolna
doprzejęciaopiekinadmłodymchłopcem.DopókiwięcGlorianiedojdziedosiebie,należyzbadać
dokładniewszystkiemożliwo​ciiwybraćnajlepszšdlachłopca.

Oczywi​cie,musisięspotkaćzjakim​adwokatem.Ranoznajdzieadwokataiporozmawiaznimna

tematGloriiiSetha.

BędziemusiałastawićczołoQuinnom.

Namy​lotymznowupoczułaskurczżołšdka.Konfrontacjajestnieunikniona.

Potrzebujeczasu,żebydokładnieprzemy​leć,copowie.Musiprzewidziećichpytaniaiżšdania,by

miećnaniewła​ciweodpowiedzi.Przedewszystkimza​należyzachowaćspokójiobiektywizm.

NawidokwchodzšcegodobudynkuPhillipapoczułakompletnšpustkęwgłowie.Zamarła,gdyjego

wzrokpadłnaniš,gdyzmrużyłoczyiprzybrałsurowywyraz.

-Cotutajrobisz,Sybill?

-Ja…-Czułazakłopotanie,wstyd.-Mamsprawędozałatwienia.

-Naprawdę?-Podszedłbliżej,podczasgdyjegobraciastalizanimwmilczeniu.Zjejtwarzy

wyczytałpoczuciewinyistrach.-Cóżtozasprawa?-Kiedynieodpowiedziała,przechyliłgłowę.-Kim
jestdlaciebieGloriaDeLauter?

Zmusiłasię,bypatrzećmuprostowoczy,byodpowiedziećjaknajbardziejnaturalnymgłosem.

-Jestmojšsiostrš.

background image

Spojrzałnanišzzabójczšw​ciekło​ciš.ŻebynieuderzyćSybill,zacisnšłpię​ciwkieszeniach.

-Jakietozabawne,prawda?Tysuko-powiedział​ciszajšcgłos,aonapoczułasiętak,jakbyjš

spoliczkował.-Posłużyła​sięmnš,żebysiędobraćdoSetha.

Potrzšsnęłagłowš,aleniemogławydobyćgłosu,żebyzaprzeczyćjegosłowom.Czyżniemiałracji?

Posłużyłasięnim,podobniejaknimiwszystkimi.

-Chciałamgotylkozobaczyć.Jestmoimsiostrzeńcem.Musiałamsięprzekonać,czyniedziejemusię

krzywda.

-Agdzie,dojasnejcholery,podziewała​sięprzezostatniedziesięćlat?Otworzyłausta,alezanim

zdšżyłaco​wyja​nić,przeprosić,wyprowadzonoGlorię.

-Zabierajmysięstšd,dojasnejcholery.Postawiszmidrinka,Syb.-Gloriazarzuciłanaramię

wi​niowštorbęiu​miechnęłasiędoPhillipauwodzicielsko.-Porozmawiamy,oczymzechcesz.Cze​ć,
przystojniaku.-Oparłarękęnabiodrzeiprzesłałau​miechwszystkimmężczyznom.-Jakleci?

Gdybynieokoliczno​ci,kontrastmiędzytymikobietamimógłbybyćnawetzabawny.Zjednejstrony

bladaiopanowanaSybill,zzaczesanymidotyłubłyszczšcymibršzowymiwłosami,znieumalowanymi
ustami,zpodkršżonymioczami,ubranawszaryblezer,spodnieibiałšjedwabnšbluzkę,zdrugiejza​
stronyGloria,eksponujšcasterczšceko​ciiprzekwitłeokršgło​ciwobcisłychczarnychdżinsachi
wydekoltowanymsweterku,któryodsłaniałrowekjejpiersi.

Glorianieomieszkałapoprawićmakijażu;błyszczšcawi​niowaszminkanaustachmiałatensamkolor,

cojejtorba,oczyobwiedzionebyłaciemnškreskš.Phillipdoszedłdowniosku,żejejwyglšdodpowiada
dokładnietemu,kimjest.Starzejšcasiękurwaudajšcaaniołka.

Stwierdził,żewyglšdanachorš,takjakjegomatka,kiedywidziałjšporazostatni.

Wygrzebałaztorbywymiętšpaczkę,zktórejwyjęłapapierosa.

-Maszogień,chłoptysiu?-zapytała,obracajšcgomiędzypalcami.

-Gloria,tojestPhillipQuinn.Atojegobracia,CameroniEthan.

-Co​podobnego!-U​miechGloriistałsięzjadliwyibrzydki.-TrzyzakałyRayaQuinna.Czego,do

diabła,chcecie?

-Odpowiedzi-odparłzwię​lePhillip.-Porozmawiajmynazewnštrz.

-Niemamzamiaruzwamirozmawiać,aje​liwykonaciechoćjedenruch,któryminieprzypadniedo

gustu,zacznękrzyczeć.Niebraktuglin.Przekonamysię,czypobytwwięzieniuprzypadniewamdo
gustu.

-Gloria.-Pragnšcjšpowstrzymać,Sybillpołożyładłońnajejramieniu.-Jedynymsposobem

wyja​nieniasobiewszystkiegojestrozsšdnarozmowa.

-Niewyglšdajšnatakich,którzybychcielizemnšrozsšdnierozmawiać.Chcšmizrobićkrzywdę.-

background image

Zręczniezmieniłataktykę,objęłaSybill,przytuliłasiędoniej.-Bojęsięich,Sybill,proszę,pomóżmi.

-Staramsię,Glorio.Niktniezamierzacięskrzywdzić.Znajdziemyspokojnemiejsce,gdzie

usišdziemysobieiporozmawiamynatentemat.Będęprzytobie.

-Zarazzwymiotuję.-Gloriacofnęłasię,złapałasięzabrzuchizniknęławłazience.

-Aleprzedstawienie-stwierdziłPhillip.

-Jestrozstrojona.-Sybillzłšczyładłonie,splotłapalce.-Trudnojejbędziedzisiajrozmawiać.

Spojrzałnanišznieukrywanymszyderstwem.

-Jeste​niewiarygodnienaiwna,albobierzeszmniezaidiotę.

-Spędziłaprawiecałepopołudniewceli.Każdybyłbyrozstrojony.Niemogliby​myotymwszystkim

porozmawiaćjutro?Sprawacišgniesięjużtakdługo,żemożepoczekaćjeszczejedendzień.

-Je​lijużtujeste​mywtršciłCamzałatwimywszystkoodrazu.Pójdzieszijšsprowadzisz,czysam

mamtozrobić?

-Toniejestwła​ciwametoda!Chceszjšzastraszyć?Mnietakże?

-Niepouczajmnie-rzekłCam,stršcajšczramieniadłońEthana,któryusiłowałgomitygować.-Po

tymwszystkim,cozrobiłaSethowi,niemożemymiećdlaniejlito​ci.

Niespokojniespojrzałazasiebie,naumundurowanegofunkcjonariuszasiedzšcegozabiurkiem.

-Niesšdzę,żebykomukolwiekznaszależałonawywołaniuawanturynaposterunkupolicji.

-​wietnie.-Phillipujšłjejramię.-Wyjd​mywięciporozmawiajmy.

-Spotkajmysięjutro.Wyznaczciegodzinę,którawamodpowiada.AjazabioręterazGloriędo

hotelu.

-TrzymajjšzdalekaodStChris.

Skrzywiłasię,gdypalcePhillipazacisnęłysiębole​nienajejramieniu.

-Wporzšdku.Cowięcsugerujesz?

-Powiemci,cosugeruję-zaczšłCam,alePhillippowstrzymałgoruchemręki.

-PrzywiezieszjšdobiuraAnny.Odziewištej.Wtensposóbwszystkoodbędziesięprzepisowoiw

stosownympotemumiejscu,rozumiemysię?

-Tak.-Odetchnęłazulgš.-Mogęsięnatozgodzić.Przywiozęjš.Maciemojesłowo.

-Niedałbymzłamanegogroszazatwojesłowo,Sybill.-Phillipprzysunšłsiębliżej.-Aleje​litego

niezrobisz,znajdziemyjš.Cowięcej,je​liktóra​zwaszbliżysiędoSetha,obiewylšdujeciewceli.-

background image

Pu​ciłjejramię.

-Będziemynamiejscuodziewištej-powiedziała,powstrzymujšcsięprzedpotarciembolšcego

ramienia.Odwróciłasięiposzłaposiostrędołazienki.

-Dlaczego​,dodiabła,zgodziłsięnato?-zapieniłsięCam,wychodzšczaPhillipemnazewnštrz.-

Mieli​myjštutaj.

-Jutrowydobędziemyzniejwięcej.

-Gównoprawda.

-Phillipmarację.-Ethanniechętnieprzystałnazmianęplanu.-Odbędziemyrozmowęnaoficjalnym

gruncie.Niezagalopujemysięwnaszychemocjach.TakbędzielepiejdlaSetha.

-Dlaczego?Żebytasukajegomatkaijegozakłamanaciotkamiaływięcejczasunadogadaniesięi

ukartowanieczego​?Chryste,kiedypomy​lę,żeSybillspędziładzisiajdobršgodzinęsamnasamz
Sethem,chcemisię…

-Stałosię-warknšłPhillip.Krewgotowałasięwnimzw​ciekło​ci.Zatrzasnšłzfurišdrzwidżipa.-

JednakniedostanšSethawswojełapy.

-Niepoznałjej-zauważyłEthan.-Jakietodziwne,prawda?Niewiedział,kimjestSybill.

-Podobniejakja-mruknšłPhillipiuruchomiłsilnik.-Aleterazjużwiem.

SybillpostanowiłaprzedewszystkimnakarmićGlorięgoršcymposiłkiem,uspokoićjšidokładnie

wybadać.Zaledwiekilkadomówodposterunkupolicjiznalazływłoskšrestauracje.

-Mamcholerniezszarpanenerwy.-PodczasgdySybillwjeżdżałanawolnemiejscenaparkingu,

Gloriazachłanniezacišgnęłasiępapierosem.-Cozabezczelno​ćzestronytychskurczybyków,żebymnie
taknachodzić.Czywyobrażaszsobie,cobymizrobili,gdybymbyłasama?

Sybilljedyniewestchnęłaiwysiadłazsamochodu.

-Musiszco​zje​ć.

-Tak,jasne.-Gdyweszłydo​rodka,Gloriaprychnęłapogardliwienawidokwystrojurestauracji.

Byłajasnaiwesoła,zbarwnšwłoskšceramikš,grubymi​wiecamiikraciastymiobrusaminastołach.-
Wolęstekniżpotrawymakaroniarzy.

-Bardzoproszę.-Opanowujšczło​ć,SybillwzięłaGlorięzaramię.Poprosiłaostoliknadwieosoby.

-Wczę​cidlapalšcych-dorzuciłaGloria,wycišgajšcnastępnegopapierosawdrodzedohała​liwej

czę​cibaru.-Dżinztonikiem,podwójnaporcja.

Sybillpotarłaskronie.

-Adlamniewodamineralna.

background image

-Rozlu​nijsię-powiedziałaGloria,gdykelnerkazostawiłajesame.-Wyglšdasz,jakby​potrzebowała

drinka.

-Prowadzęsamochód.Apozatymniemamochoty.-Cofnęłasięprzeddymem,którymGloria

dmuchnęłajejwtwarz.-Musimypoważnieporozmawiać.

-Pozwól,żenajpierwsięnaoliwię,dobrze?-Paliłailustrowałamężczyznwbarze,zabawiajšcsię

wyszukiwaniemtakiego,którynadawałbysiędopoderwania,gdybynietajejbeznadziejniedrętwa
siostra.

AleżztejSybillnudziara!Zawszetakabyła,stwierdziła,uderzajšcpalcamioblatstołu,niemogšc

doczekaćsiętegocholernegodrinka.Alejestpożyteczna.Je​litylkojšumiejętniepodej​ć,dodaćdotego
dużołez,zrobiwszystko,cotrzeba.

MusiprzycisnšćQuinnów.To​wietnie,żenapatoczyłasięSybill.Solidna,odpowiedzialnadoktor

Griffin.

-Gloria,niepytaszoSetha?

-Couniego?

-Widziałamgokilkarazy,rozmawiałamznim.Widziałamjegodom,widziałamszkołę.Poznałam

parujegoprzyjaciół.

Gloriazmieniłatongłosu.

-Jakionjest?-Zdobyłasięnaniepewnyu​miech.-Czypytałomnie?

-Jestnaprawdęcudowny.Itakurósłwporównaniuztym,kiedygoostatniowidziałam.

“Żarłzadziesięciu-przypomniałasobieGloria-icišglewyrastałzubraniaizbutów.Jakbymmiała

zadużopieniędzy”.-Niewie,kimjestem.

-Jakto?-Gdypostawiononastoleszklankęzdrinkiem,Gloriarzuciłasięnaniš.-Niepowiedziała​

mu?

-Nie,niepowiedziałam.-Sybillpodniosławzroknakelnerkę.

-Więcwęszysztuincognito?Zadziwiaszmnie,Syb.

-Pomy​lałam,żelepiejbędziepoobserwowaćsytuację,adopieropotemzmienićdynamikędziałania.

Gloriaparsknęła​miechem.

-No,nareszcieprzemawiaszwłasnymgłosem.Rany,nicsięniezmieniła​.Obserwowaćsytuację,a

potemzmienićdynamikędziałania-przedrze​niłaSybill,silšcsięnasnobistycznytongłosu.-Chryste!
Sytuacjajesttaka,żeteskurwysynymajšmojegodzieciaka.Grozilimi,ajedenBógraczywiedzieć,coz
nimwyprawiajš.Potrzebujęjakiego​kauzyperdę,bygostamtšdwydostał.

background image

-Posłałamcipienišdzenaadwokata-przypomniałajejSybill.

Gloriapomy​lała,żetepięćtysięcyjako​przeszłojejmiędzypalcami.Skšd,dodiabła,mogła

wiedzieć,żepienišdze,którewycišgnęłaodRaya,wmigsięrozejdš?Miaławydatki.Chciałasiętrochę
zabawić.Powinnabyłazażšdaćdwarazytyle!Nocóż,wyci​niejeodtychbękartów,którychwychował.

-Maszchybapienišdze,któreposłałamcinaadwokata?Glorianapiłasięzeszklanki.

-Tak,dobryadwokatpotrafizczłowiekawszystkowyssać.Hej!-krzyknęła,przywołujšckelnerkęi

pokazujšcswojšpustšszklankę.-Strzelęjeszczejednego,dobrze?

-Jeżelibędziesztylkopiłainiejadła,znowuzrobicisięniedobrze.“Akurat-za​miałasięwduchu

Gloriaizłapałaswojškartę.-Niezamierzamjużwięcejwsadzaćpalcadogardła.Wystarczytenjeden
raz”.

-MajštustekFlorentine.Możebyć.Pamiętasztamtelato,kiedystaruszekzabrałnasdoWłoch?A

tychwszystkichnapalonychfagasównamotorowerach?Boże,ależsięzabawiłamztymfacetem,jakmu
tambyło,CarloczyLeo?Przemyciłamgodosypialni.Była​zbytwstydliwa,żebyzostaćipatrzeć,spała​
więcwsaloniku,podczasgdymyprzezpółnocyuprawiali​myakrobacje.

Upiłaznowejszklanki,wzniosłatoast.

-NiechżyjšWłosi!

-Zamówięlinguinizpestoiinsaladamista.

-Dlamniestek,krwisty.-Gloriaoddałakartę,niepatrzšcnakelnerkę.-Zrezygnowała​zpaszydla

królików?Przezjaki​czastylkotojadła​,prawda,Syb?Czteryczypięćlat.

-Sze​ć-poprawiłajšSybill.-Wła​niemijasze​ćlat,kiedywróciłamdodomuistwierdziłam,że

zniknęli​ciezSethem,razemzczę​cišmojegoosobistegomajštku.

-Och,tak,wybacz.Ciężkojestwychowywaćsamotniedzieciaka.Zawszejestkruchozforsš.

-Nigdyminiemówiła​ojegoojcu.

-Oczymtumówić?Staredzieje.

-Nodobrze,przejd​mydoaktualnychwydarzeń.Muszęznaćprawdę,żebyumiejętniepokierować

naszymjutrzejszymspotkaniemzQuinnami.Dżinztonikiemchlusnšłnastół.

-Jakimspotkaniem?

-JedziemyjutroranodoUrzęduOpiekiSpołecznej.Trzebasobiewyja​nićspororzeczy,

przedyskutowaćsytuacjęispróbowaćznale​ćrozwišzanie.

-Cholera!Jedyne,czegochcš,tomniewypieprzyć.

-Niepodno​głosu-zmitygowałajšSybill.-Iwysłuchajmnie.Je​lichceszstanšćnanogi,je​lichcesz

background image

odzyskaćsyna,wszystkomusisięodbyćspokojnieilegalnie.Gloria,potrzebujeszpomocy,ajachcęci
pomóc.Ztego,cowidzę,niejeste​wformie,żebyzabieraćterazSetha.

-Poczyjejtyjeste​stronie?

-Pojego-powiedziałabezchwilizastanowienia.-Jestempojegostronieimamnadzieję,żerównież

potwojej.Musimyteżwyja​nić,dzisiejszezdarzenie.

-Jużcimówiłam,żebyłamwzłymnastroju.

-​wietnie,aletojeszczeniezałatwiaproblemu.Ławaprzysięgłychnieokażewspółczuciakobiecie,

naktórejcišżyzarzutposiadanianarkotyków.

-Corazlepiej!Możeby​wystšpiławcharakterze​wiadkaiopowiedziałaimomoimpodłym

charakterze?Boprzecieżtakuważasz,wywszyscytakuważacie.

-Proszęcię,przestań.-Zniżajšcdoszeptugłos,Sybillpochyliłasięnadstołem.-Robięwszystko,co

mogę.Je​lichceszmidowie​ć,żezależycinaczymkolwiek,musiszzemnšwspółpracować,musiszdaćco​
wzamian,Glorio.

-Tynigdyniepopuszczała​człowiekowi.

-Nierozmawiamyomnie.Zapłacękosztysšdowe,porozmawiamzOpiekšSpołecznš,postaramsię,

żebyQuinnowiezrozumieli,jakiemaszprawa.Chcę,żeby​sięzgodziłanakuracjęodwykowš.

-Naco?

-Zadużopijesz.

Parsknęła​miechemiłyknęładżinu.

-Miałamciężkidzień.

-Miała​przysobienarkotyki.

-Powiedziałam,żeniebyłymoje.

-Jużraztosłyszałam-stwierdziłaspokojnieSybill.-Potrzebnacijestterapiaikuracja.Załatwięto,

pokryjękoszty.Pomogęciznale​ćpracę,mieszkanie.

-Podwarunkiem,żewszystkoodbędziesiępodtwojedyktando.-Jednymruchemwlaławsiebie

resztędżinu.-Terapia!Tymsłowemtyistaruszekpróbowali​cierozwišzywaćwszystkieproblemy​wiata.

-Takiesšwarunki.

-Atyreżyserujeszprzedstawienie?Jezu,zamówmijeszczejednegodrinka.Muszęsięwysikać.-

Zarzuciłanaramiętorbęidużymikrokamiprzemierzyłabar.

Sybillosunęłasięnaoparciefotelaizamknęłaoczy.NiemiałazamiaruzamawiaćGloriinastępnego

background image

drinkateraz,kiedyjejsiostrzezaczšłsięjużplštaćjęzyk.Azatemmusisięprzygotowaćnakolejnš
przykršpotyczkę.

Aspiryna,któršzażyła,niewielepomogła.Bólnieustępowałaninachwilę.Uciskałskronieżelaznš

obręczš.Niczegotakniepragnęła,jakwycišgnšćsięnamiękkimłóżkuwciemnympokojuizapomniećo
wszystkim.

Straciławszystkowjegooczach.Czuławstydiżal.Możeizasłużyłanapogardę,zjakšnanišpatrzył.

Wtejchwiliniebyławstanietrze​wootymmy​leć.Alebyłojejprzykroztegopowodu.

Jeszczebardziejbyław​ciekłanasiebie.Zato,żepozwoliła,bystałsięontakważnydlaniejwtak

krótkimczasie.Znałagozaledwieodparudniinigdy,aletonigdyniezamierzałasięangażować
uczuciowo.

Wystarczyłobykilkawspólniespędzonychgodzin.Jaksięwięcstało,żesprawyzaszłytakdaleko?

Wiedziałajednak,żekiedyjštrzymał,kiedypobudzałjejkršżenietymidługimi,zmysłowymi

pocałunkami,pragnęłaznaczniewięcej.Ateraz,kiedysięwycofał,czułasięcałkiemrozbita.

Nicnatonieporadzi.Tooczywiste,żewtejwyjštkowejsytuacjiniepowinnibylizPhillipem

doprowadzićdotakiejzażyło​ci.Je​limajšterazutrzymywaćjaki​kontakt,totylkozewzględunadziecko.
Obojesšlud​midorosłymi,będšsięwięczachowywaliwobecsiebieuprzejmie,chłodno,leczrozsšdnie.

DladobraSetha.

Gdykelnerkapodałasałatkę,otworzyłaoczy.Byłazławidzšc,żelitujesięonanadniš.

-Czyco​jeszcze?

-Nie,dziękuję.Iproszętozabrać-dodała,pokazujšcnapustšszklankęGlorii.

Namy​lojedzeniubuntowałsięjejżołšdek,zmusiłasięjednakdotego,bywzišćdorękiwidelec.

Przezpięćminutmanipulowałanimnadsałatkš,zerkajšcjednocze​niewstronęzapleczarestauracji.

“Pewnieznowujestchora-pomy​lałaznękanaSybill.-Trzebabędzietampój​ćprzytrzymaćGlorii

głowę,wysłuchaćjejjękówiposprzštaćponiej”.

Przezwyciężajšcniechęćiwstydpodniosłasięiudałasiędodamskiejtoalety.

-Gloria,dobrzesięczujesz?-Przyumywalkachniebyłonikogo.Zżadnejkabinynieusłyszała

odpowiedzi.ZrezygnowanaSybillzaczęłaotwieraćpokoleidrzwi.-Gloria?

Wostatniejkabinieujrzałaswójportfel.Leżałotwartynaklapiesedesu.Zdumionachwyciłago,

zajrzałado​rodka.Zobaczyłaróżnedowodytożsamo​ci,kartykredytowe.

Alecałagotówkazniknęła,podobniejakjejsiostra.

background image

10

Zbolšcšdonieprzytomno​cigłowš,pragnšcodpoczynkuwsamotno​ci,Sybillotwierałahotelowe

drzwi.Obyjaknajszybciejsięgnšćpolekarstwo,pogršżyćsięwciemno​ci,zapomniećowszystkim,a
znajdziesposób,żebysobiejako​poradzićzjutrzejszymdniem.

Znajdziesposób,bystawićjutroczołoQuinnom,samotnie,pomimosromotnejporażki.

Nieuwierzš,żeniepomogłaGloriiwucieczce.Aleczymożeimmiećtozazłe?Jużitakmajšjšza

kłamcęipodstępnšżmiję.NawetSeth.Prawdęmówišc,nielepiejwypadaławewłasnychoczach.
Otworzyłazamekioparłasięodrzwinabierajšcsił.Gdyzapaliłosię​wiatło,wydałacichyokrzyki
zasłoniłarękšoczy.

-Nie,niemylicięwzrok-powiedziałPhillip,stojšcwdrzwiachprowadzšcychnataras.

Opu​ciłarękę,zmuszajšcsiędomy​lenia.Zauważyła,żezdjšłmarynarkęikrawat,alepozatym

wyglšdałtaksamo,jakpodczasspotkanianaposterunkupolicji.Uprzejmy,dystyngowany,choćcholernie
zły.

-Jaktutajwszedłe​?

Chłodnyu​miechsprawił,żejegooczyprzybraływyglšdtwardego,zimnegozłota.Miałykolorostrego

zimowegosłońca.

-Rozczarowujeszmnie,Sybill.Sšdziłem,żetwojebadanianad…obiektemuwzględnišfakt,iżjednš

zmoichpierwszychumiejętno​cibyłowłamywaniesię.

Nieporuszyłasię,stałaopartaodrzwi.

-Byłe​złodziejem?

-Międzyinnymi.Aleniemówmyomnie.-Postšpiłdoprzoduiusiadłnaoparciusofy,jakjaki​

przyjaciel,którywpadłzniezapowiedzianšwizytš,sadowišcysięwygodnienapogaduszki.

-Fascynujeszmnie.Twojenotatkisšniewiarygodnieodkrywczenawetdlalaika.

-Czytałe​mojenotatki?-Jejwzrokpobiegłkubiurku.Zpowoduprzeszywajšcegobólugłowynie

mogłasięnawetzdobyćnaoburzenie,wiedziałajednak,żemusizareagować.-Niemiałe​prawa
wchodzićtunieproszony.Włamywaćsiędomojegokomputeraiczytaćmojšpracę.

“Tylkotyle?-pomy​lałPhillipwstajšc,bywzišćpiwozbarku.-Jakaonawła​ciwiejest?”

-Je​lichodziomnie,Sybill,niepoczuwamsiędożadnychzobowišzań.Okłamała​mnie,posłużyła​się

mnš.Wszystkoukartowała​.Czyżnie?Kiedytakprzypadkowopojawiła​sięwwarsztacie,miała​już
gotowyplan.

Imdłużejtakstała,wpatrujšcsięwniego,ztwarzšpozbawionšwyrazu,tymbardziejzaczynałsię

irytować.

background image

-Infiltracjaobozuwroga.-Odstawiłzimpetempiwo.Stukszkłaodrewnianyblatbyłdlajejobolałej

głowyniczymciossiekierš.-Obserwowanieisporzšdzanieraportu,przekazanieinformacjisiostrze.A
gdybyprzebywaniezemnšmiałociułatwićprzekroczenieliniiwroga,gotowabyła​sięnawetpo​więcić.
Przespałaby​sięzemnš?

-Nie.-Przycisnęłarękędoczołainiewielebrakowało,byosunęłasięnapodłogę.-Niemamw

zwyczaju…

-Mamwrażenie,żekłamiesz.-Podszedłdoniej,ujšłjšzaramionaipodcišgnšłdogóry,ażstanęłana

czubkachpalców.-Sšdzę,żezrobiłaby​wszystko.Poprostujeszczejednalekcjaobiektywizmu.Plus
korzy​ćzprzyj​ciazpomocškurewskiejsiostrzyczcewwyci​nięciuznasdodatkowychpieniędzy.Sethtyle
samodlaciebieznaczy,codlaniej.Jestpoprostu​rodkiemdoosišgnięciacelu.

-Nie,tonietak…niemogęmy​leć.-Bólbyłrozdzierajšcy.Gdybyjejniepodtrzymywał,padłabyna

kolana.-Ja…porozmawiamyotymjutro.Nieczujęsiędobrze.

-TotakżewaszawspólnacechazGloriš.Niedamsięnatonabrać,Sybill.Zaczęłatracićprzytomno​ć.

-Przepraszam.Niemogęwytrzymać.Muszęusiš​ć.Proszę,muszęusiš​ć.Spojrzałnanišuważnie.Była

​miertelnieblada,goršczkowobłyszczałyjejoczy,oddechstawałsięcorazszybszy,nierówny.Jeżeli
udajechorobę,Hollywoodstraciłonajwiększšgwiazdę.

Klnšcpodnosem,zacišgnšłjšnasofę.Opadłanapoduszki.

Zbytcierpišca,byczućzakłopotanie,zamknęłaoczy.

-Wmojejteczcesšpigułki.

Wzišłczarnšteczkęzmiękkiejskóry,zanurzyłwniejrękęiodnalazłlekarstwo.

-Imitrex?-Popatrzyłwjejstronę.Leżałazodchylonšgłowš,zzamkniętymioczami,zzaci​niętymiw

pię​cidłońminapodołku,jakbytamkoncentrowałsięjejból,którychciałau​mierzyć.-Pigułkina
najcięższšmigrenę.

-Tak,bioręjeodczasudoczasu.-Postanowiłasięskoncentrować,zrelaksować.Lecznicniebyłow

staniezłagodzićpiekielnegobólu.-Powinnamjenosićprzysobie.Gdybymjemiała,niebyłobyterazaż
tak​le.

-Proszę.-Podałjejpigułkęiszklankęwody.

-Dziękuję.-Zpo​piechuomalnieoblałasięwodš.-Tochwilępotrwa,alewolępigułkiniżzastrzyki.

-Znowuzamknęłaoczy,modlšcsię,żebyzostawiłjšsamš.

-Jadła​co​?

-Co?Nie.Zarazbędzielepiej.

Wyglšdałafatalnie.Powiedziałsobiewduchu,żezasłużyłanato,bycierpieć,alepodniósłjednak

słuchawkęipoprosiłopołšczeniezobsługš.

background image

-Niemamnanicochoty.

-Uspokójsię.-Zamówiłzupęiherbatę,poczymzaczšłspacerowaćpopokoju.

Czyżbyażtakbardzopomyliłsięcodoniej?Szybkieitrafneszufladkowanieludzinależałodojego

sprawdzonychumiejętno​ci.Widziałwniejinteligentnš,interesujšcškobietę.Kobietęzklasš,poczuciem
humoruizwyrobionymsmakiem.Jednakpodpolakierowanšpowierzchniškryłasiękłamczucha,
oszustkaioportunistka.

Omalnieparsknšł​miechem.Toniemaldosłownyopischłopca,jakimprzestałbyćkosztemżmudnej,

trwajšcejpołowężyciapracy.

-Piszesz,żeniewidziała​Setha,odkšdskończyłczterylata.Skšdwięctonagłezainteresowanie?

-My​lałam,żebędęmogłapomóc.

-Komu?

Nadzieja,żebólwkrótceminie,dałajejsiłę,żebyotworzyćoczy.

-Niewiem.My​lałam,żebędęmogłapomócjemuiGlorii.

-Jednemupomogła​,innegozraniła​.Czytałemtwojenotatki,Sybill.Niepróbujmiwmówić,że

troszczyszsięoniego.“Obiektjestchybazdrowy”.Tonieżadencholernyobiekt,leczdziecko.

-Musiałamtaknapisaćdlazachowaniaobiektywizmu.-Najważniejszesšludzkieodruchy.

Tšcelnšuwagšugodziłjšprostowserce,którerównieżzaczęłoboleć.

-Nieznamsięnaemocjach.Reakcjeibehawioralnewzorcesšmojšmocniejszšstronšniżuczucia.

Miałamnadzieję,żeudamisięzachowaćpewiendystansdosprawy,bymócjšprzeanalizować,okre​lić,
cojestnajlepszedlawszystkichzainteresowanych.Nienajlepiejmitowyszło.

-Dlaczegoniezainteresowała​siętymwcze​niej?-dopytywałsię.-Dlaczegonicniezrobiła​,nie

przeanalizowała​sytuacji,kiedySethbyłztwojšsiostrš?

-Niewiedziałam,gdzieonisš.-Westchnęłaipotrzšsnęłagłowš.Nieczasnausprawiedliwienia,a

tenczłowiek,którywpatrujesięwnišchłodnymwzrokiem,itakichnieprzyjmieiniezaakceptuje.-
Nigdyteżnieprzyłożyłamsięsolidnie,żebyichodszukać.Odczasudoczasuposyłałamjejpienišdze,
gdykontaktowałasięzemnšiprosiłaonie.MojekontaktyzGlorišnajczę​ciejnienależałydo
przyjemnych.

-NaBoga,Sybill,przecieżrozmawiamyterazodziecku,anieotwoichspostrzeżeniachnatemat

siostrzanejrywalizacji.

-Bałamsię,żesięprzywišżędoSetha-mruknęła.-Omalsiętoniestało,alegozabrała.Byłjej

dzieckiem,niemoim.Nanicniemiałamwpływu.Prosiłam,żebypozwoliłasobiepomóc,alesięnie
zgodziła.Wychowywałagozupełniesama.Rodzicewyrzeklisięjej.Mojamatkanieprzyjmujenawetdo
wiadomo​ci,żemawnuka.Wiem,żeGloriiniejestłatwo.

background image

-Mówiszpoważnie?

-Niemanikogo,nakimmogłabysięoprzeć-zaczęłaSybill,poczym,gdyrozległosiępukaniedo

drzwi,znowuzamknęłaoczy.-Przykromi,alechybaniczegoniebędęwstanieprzełknšć.

-Ależbędziesz.

Phillipotworzyłkelnerowidrzwi,poprosił,żebypostawiłtacęnastoleprzedsofš.Odprawiłgo

szybko,płacšcmuidajšchojnynapiwek.

-Spróbujtrochęzupy-rozkazał.-Musiszco​zje​ć,wprzeciwnymraziezrobicisięniedobrzepo

lekarstwie.Niemożnazażywaćtaksilnych​rodkównapustyżołšdek.Niezapominaj,żemojamatkabyła
lekarzem.

-Jużdobrze.-Powolinabrałanałyżkęzupy,mówišcsobie,żetotylkokolejnelekarstwo.-Dziękuję.

Jestempewna,żenieodpowiadacitakasytuacja.

-Poprostutrudniejjestmidaćcikopa,kiedyleżyszbezsił.Zjedz,Sybill,apotemporozmawiamy.

Westchnęła.Ostrzebóluodrobinęstępiało.Możnabyłogoznie​ć.

-Chciałabymbardzo,żeby​postarałsięzrozumiećmójudziałwtejsprawie.Gloriazadzwoniłado

mniekilkatygodnitemu.Byłazrozpaczona,przerażona.Powiedziała,żestraciłaSetha.

-Straciłago?-Phillipparsknšłkrótkim,sarkastycznym​miechem.-Wybornyżart!

-Poczštkowopomy​lałamoporwaniu,alewkońcuudałomisięwydobyćzniejparęszczegółów.

Wytłumaczyłami,żejestonutwojejrodziny,żezabrali​ciegoodniej.Byłarozhisteryzowana,
przerażona,żejużgomożenigdynieodzyska.Niemiałapieniędzynaadwokata.Byłasamotnawobec
całegosystemu.Posłałamjejpienišdzenaadwokataipowiedziałam,żejejpomogę.Iżebyczekała,
dopókisięznišnieskontaktuję.

Powolijejorganizmwracałdonormy,sięgnęładokoszyczkastojšcegooboktalerza,wyjęłarogalik.

-Postanowiłamprzyjechaćiosobi​cierozejrzećsięwsytuacji.Wiem,żeGlorianiezawszemówicałš

prawdę,żepotrafitaknacišgaćsprawy,bypasowałydojejwersji.Faktpozostawałjednakfaktem:Setha
miałatwojarodzina,nieona.

-ChwałaBogu.

Wpatrywałasięwbułkęniewiedzšc,czybędziewstaniewzišćjšdoustiprzeżuć.

-Wiem,żestworzyli​ciemudobrydom,aleonajestjegomatka,Phillipie.Maprawodowłasnego

syna.

Zuwagšprzyjrzałsięjej.

-Itywtowszystkowierzysz?

background image

Odzyskałakolory.Jejoczywytrzymałyjegospojrzenie.

-Comasznamy​li?

-Wierzysz,żemojarodzinazabrałaSetha,żepozbawili​mydzieckajakš​biednš,samotnšmatkę?Wto,

żemaadwokata,któryrobiwszystko,żebyprzywrócićjejopiekęnaddzieckiem?

-JednakSethjestuwas.

-Zgadzasię.Botujestjegomiejsceitupozostanie.Pozwól,żepodamcikilkafaktów.Szantażowała

mojegoojcaisprzedałamuSetha.

-Niewštpię,żewierzyszwto,comówisz,ale…

-Przedstawiamfakty,Sybill.NiecałyroktemuSethmieszkałwpaskudnymblokuwBaltimore,a

twojasiostraszlajałasię.

-Szlajałasię?

-NaBoga,czytyniechodziszpoziemi?Kurwiłasię.Toniejestdziwkaozłotymsercu,aniteż

zdesperowanasamotnamatka,robišcawszystko,żebyprzetrwaćiwyżywićswojedziecko.Zaspokajała
tylkowłasnepotrzeby.

Sybillpokręciłaprzeczšcogłowš,chociażmusiałaprzyznać,żejestwtymjaka​prawda.

-Niemożeszotymwszystkimwiedzieć.

-Mogę.PonieważmieszkamzSethem.Rozmawiałemznim,wysłuchałemgo.Poczułalódwrękach.

Żebyjeogrzać,podniosłaimbrykzherbatš,nalałatrochędofiliżanki.

-Jestjeszczedzieckiem.Mógłco​​lezrozumieć.

-Pewnie.Wydawałomusiętylko,żesprowadzałagachówdodomu,żepijanadonieprzytomno​ci

waliłasięnapodłogę,aonmy​lał,żeumarła.Wydawałomusię,żegotłukłagdybyław​ciekła.

-Biłago?-Filiżankazazgrzytałaospodek.

-Biła.Bezpowoduibynajmniejnienażarty.Pię​ciami,pasem,wierzchemdłoni.Dostała​kiedy​pię​ciš

wtwarz?-Wysunšłswojšpię​ćiprzystawiłjšdojejtwarzy.-Wyobra​tosobie.Dodajdotejpię​ci
alkoholinarkotyki,azobaczysz,jakszybkoizjakšsiłšuderza.Przeszedłemprzezto.

Cofnšłrękę,spojrzałjejwoczy.

-Mojamatkawolałaherę,czyliheroinę,je​liniewiesz,żetakjšnazywajš.Kiedyniewzięłaswojej

działki,wolałemsiętrzymaćjaknajdalejodniej.Wiem,cotoznaczy,gdyrozw​cieczonamatka
wymachujepię​ciami.-ZnowuspojrzałspodokanaSybill.-Twojasiostraniebędziejużmiałaokazji
bićSetha.

-Ja…Potrzebnajestjejterapia.Niemiałam…Byłwdobrejformie,kiedygowidziałam.Gdybym

background image

wiedziała,żegomaltretuje…

-Tojeszczeniewszystko.Mówisz,żedzieciakdobrzewyglšda?NiektórzyklienciGloriibylitego

samegozdania.

Kolory,którepowróciłynajejpoliczki,znowuzniknęły.

-Nie!-Potrzšsajšcgłowš,odsunęłasięodniegogwałtownieipoderwałasięnanogi.-Nie,nie

wierzę!Toohydne!Toniemożliwe!

-Nierobiłanic,żebytemuprzeciwdziałać.-Niezwracajšcuwaginajejbladepoliczki,naciskał

dalej.Bezlito​ci.-Niewykonałajednegogestu,żebygouchronić.Sethbyłzdanytylkonasiebie.Uciekał,
chowałsięprzednimi.Wcze​niejczypó​niejznalazłbysiętaki,przedktórymbysięnieopędził.

-Toniemożliwe.Niemogłatakpostšpić.

-Mogła…zwłaszcza,gdymiałaztegoparędodatkowychdolców.Trwałotomiesišce,zanim

pozwoliłsięnamdotknšćwnajbardziejzwyczajnysposób.Dotšdmiewakoszmary.Agdysięwspomni
imięjegomatki,ażsercekrwawinawidokstrachu,którypojawiasięwjegooczach.Otojakwyglšda
sytuacja,doktorGriffin.

-Boże!Sšdzisz,żeprzyjmętowszystkodowiadomo​ci?Żeuwierzę,iżjestdotegozdolna?-

Przycisnęłarękędoserca.-Wychowywałamsięzniš,aciebieznamzaledwieodtygodnia.

-Sšdzę,żejużmiuwierzyła​-powiedziałpochwili.-Jeste​bystrainatylespostrzegawcza,by

odróżnićprawdęodkłamstwa.

Zprzerażeniemstwierdziła,żechybamarację.

-Je​litoprawda,todlaczegoodpowiedniewładzeniezrobiłynicwtejsprawie?Dlaczegoniktmunie

pomógł?

-Sybill,czyżby​takdługoprzebywałanaswoichniebotycznychwyżynach,żenawetniewiesz,jak

wyglšdażycienaulicy?IlujestnaniejtakichSethów?Tensystemzdajeegzaminodczasudoczasu,dla
wybranychiszczę​liwców.Mnieonnicniedał.PodobniejakSethowi.WszystkozawdzięczamRayowii
StelliQuinnom.Iwła​nieniecałyroktemumójojcieczapłaciłtwojejsiostrzepierwszšratęza
dziesięcioletniegochłopca.Sprowadziłgododomu,zapewniłmużycie,przyzwoiteżycie.

-Onapowiedziała…onapowiedziała,żezabrałSetha.

-Zabrał!Dziesięćtysięcyzapierwszymrazem,potemkilkapodobnychwypłat.Wmarcunapisałado

niego,żšdajšccałejsumy.Stopięćdziesišttysięcywgotówceizniknie!

-Sto…-Byłaprzerażona,zamurowałojš,kurczowochwytałasiękonkretnychfaktów.-Napisała

list?

-Czytałemgo.Byłwsamochodzieojca,kiedyzginšłwwypadku.WracałzBaltimore.Wyczy​cił

prawiecodogroszaswojebankowekonta.Podejrzewam,żezdšżyłajużwiększo​ćprzepu​cić.Napisała
donasjakie​dwamiesišcetemu,żšdajšcdalszychpieniędzy.

background image

Odwróciłasię,podeszławolnymkrokiemdodrzwinatarasiotworzyłaje.Gwałtowniepotrzebowała

powietrzaiłykałajejakwodę.

-Mamprzyjšćdowiadomo​ci,żeGloriazrobiłatowszystkoiżegłównymmotywemjejpostępowania

byłypienišdze?

-Posłała​jejpienišdzenaadwokata.Jaksięnazywa?Dlaczegodotšdnieskontaktowałsięznaszym

prawnikiem?

Zacisnęłapowieki.Awięczostałaoszukana?.

-Zrobiłaunik,kiedyjšotozapytałam.Zpewno​cišniemaadwokata,jestteżmałoprawdopodobne,

bykiedykolwiekzamierzałaszukaćichrady.

-Nocóż,niejeste​szybka-wjegogłosiepobrzmiewałwyra​nysarkazm-alewreszciezaskoczyła​.

-Chciałamjejwierzyć.Wdzieciństwienigdyniebyły​mysobiebliskie,awinależałapoobustronach.

Miałamnadzieję,żejejpomogę,atakżeSethowi.My​lałam,żetowła​ciwadroga.

-Aonatowykorzystała.

-Czułamsięodpowiedzialna.Mojamatkajestnieugiętawtejsprawie.Gniewasięnamnie,żetu

przyjechałam.GdyGloriaskończyłaosiemna​cielat,matkawyrzekłasięjej.Gloriautrzymywała,żebyła
molestowanaprzezszkolnegowychowawcę.Zawszetwierdziła,żejšmolestujš.Doszłodostrasznej
awanturymiędzynišimatkš,anastępnegodniaGloriaopu​ciładom.Zabrałatrochębiżuteriimatki,
kolekcjęmonetojca,trochęgotówki.Niemiałamodniejwiadomo​ciprzezbliskopięćlat.Tobyłopięć
latprawdziwejulgi.-Nienawidziłamnie-powiedziałaspokojnieSybillidalejwpatrywałasięw​wiatła
nawodzie.-Zawsze,odkšdsięgampamięciš.Nieważne,cozrobiłam-czywalczyłamzniš,czy
ustępowałam,pozwalałamjejrobić,nacomiałaochotę-nienawidziłamnie.Lepiejbyłotrzymaćsięod
niejzdaleka.Poprostunicdoniejnieczułam.Równieżterazniemogęwykrzesaćdoniejuczucia.To
musibyćjaka​skaza-wyszeptała.-Możeobcišżeniedziedziczne.-U​miechnęłasięblado.-Możnaby
którego​dniaprzeprowadzićinteresujšcebadania.

-Nigdyjejnierozszyfrowała​,niewiedziała​,corobi?

-Nie.Takotowyglšdamojawychwalanazdolno​ćobserwacji!Przepraszam,Phillipie.Jestmi

strasznieprzykrozpowoduwszystkiego,cozrobiłamiczegoniezrobiłam.Przysięgam,żenie
przyjechałamtutaj,byskrzywdzićSetha.Idajęcisłowo,żezrobięwszystko,cowmojejmocy,żeby
pomóc.GdybymmogłapojechaćranodoOpiekiSpołecznej,porozmawiaćzAnnš,ztwojšrodzinš!
Gdyby​sięzgodził,chciałabymzobaczyćsięzSethem,postaraćsięmuwytłumaczyć.

-NiezabierzemygodobiuraAnnyNiepozwolimyGloriizbliżyćsiędoniego.

-Jejtamniebędzie.Zamrugałoczami.

-Słucham?

-Niewiem,gdziejest.-Rozłożyłabezradnieręce.-Obiecałam,żejšprzywiozę.Imiałamtaki

zamiar.

background image

-Pozwoliła​jejodej​ć?Dodiabła!

-Nie…niezrobiłamtegocelowo.-Opadłanasofę.-Zabrałamjšdorestauracji.Chciałam,żebyco​

zjadła,chciałamznišporozmawiać.Piładużoibyłabardzomęczšca.Powiedziałam,żemusimyto
wszystkowyja​nić,żemamyranospotkanie.Postawiłamkilkawarunków…

-Jakichwarunków?

-Żepotrzebnajestjejfachowaporada,żepowinnaprzej​ćkuracjęodwykowš.Musistanšćnanogi,

zanimzechceodzyskaćSetha.Udałasiędodamskiejtoalety,akiedyniewróciła,poszłamjejszukać.

Podniosłaręceiopu​ciłajebezradnie.

-Znalazłamswójportfel.Musiałagowyjšćzmojejtorby.Zostawiłamitylkokartykredytowe-

dodałazwymuszonymu​miechem.-Wiedziała,żejeodrazuunieważnię.Wzięłatylkogotówkę.Nie
pierwszyrazmnieokradła,ajednakznówczujęsięzaskoczona.-Westchnęła.-Je​dziłam,szukajšcjej
prawiedwiegodziny.Niewiem,gdziejest.Niewiemteż,jakiesšjejzamiary.

-Nie​lecięzałatwiła!

-Jestemdorosła,samazasiebieodpowiadam.AleSeth,je​lichoćbyczę​ćztego,comiopowiedziałe​,

jestprawdš,znienawidzimnie.Rozumiemtoimuszęsięztympogodzić.Chciałabymtylkomócznim
pomówić.

-Tobędziezależałoodniego.

-Uczciwiestawiaszsprawę.Muszęprzejrzećkartotekę,wszystkiedokumenty.-Splotłapalce.-Zdaję

sobiesprawę,żemożeszzażšdać,abymprzedłożyłanakazzsšdu,wolałabymjednaktegouniknšć.Lepiej
tosobieułożę,gdyujrzęwszystkoczarnonabiałym.

-Tonietakieproste,gdywgręwchodzšludzkieżycieiodczucia.Wtedynicniejestbiałeaniczarne.

-Możenie,alepotrzebnemisšfakty,dokumentacja,raporty.Gdyjedostanę,gdysięprzekonam,że

najlepiejbędziepozostawićSethawam,nazasadzielegalnegosprawowaniaopiekialboadopcji,zrobię
wszystko,cowmojejmocy,żebywtymdopomóc.

Wiedziała,żemusiteraznaciskać.Musinalegać,żebydałjejjeszczejednšszansę.

-JestempsychologiemirodzonšciotkšSetha.My​lę,żemojaopiniamożezaważyćnawerdykciesšdu.

Starałsięspojrzećnanišobiektywnie.Teszczegóły,któredorzuciła,mogšpomócwzakończeniu

sprawpoichmy​li.

-Porozmawiamotymzrodzinš.Alechybaniewszystkojeszczedociebiedotarło,Sybill.Onanie

będziewalczyłaoSetha.Nigdyniemiałazamiaruoniegowalczyć.Potrzebnyjestjej,żebywycišgnšć
więcejpieniędzy.Aleniedostaniejużwięcejanicenta.

-Azatemjestemzbyteczna.

background image

-Byćmoże.-Wstałprzeszedłsiękilkakroków.-Jaksięczujesz?

-Lepiej.Dziękujęci.Przykromi,żetaksięrozkleiłem,alemigrenatostrasznarzecz.

-Częstojšmiewasz?

-Kilkarazydoroku.Zwyklesięgamnatychmiastpolekarstwoiwtedyniejesttak​le.Wychodzšc

dzisiajranoniepomy​lałamotym.

-Tak,wycišganiesiostryzwięzieniazakaucjšmusibyćniezłšrozrywkš.-Spojrzałnanišponowniez

umiarkowanšciekawo​ciš.-Iletokosztowało?

-Ustalonokaucjęnapięćtysięcy.

-Nie​le,możeszsięchybaznimipożegnać.

-Pienišdzeniesšważne.

-Acojest?-Zatrzymałsię,odwróciłwjejstronę.-Cojestdlaciebieważne,Sybill?

-Zakończenietego,corozpoczęłam.Je​linawetniepotrzebujeszmojejpomocy.

-Gdysięokaże,żeSethniezechcecięwidzieć,aniztobšrozmawiać,tonicztego.Koniec,kropka.

Wystarczymujużto,coma.

Niepoddałasię,wyprostowałaramiona,poprawiłasię.

-Niezależnieodwszystkiego,zamierzamtuzostać,dopókiniezapadniedecyzjasšdu.Niemożesz

mniezmusićdowyjazdu,Phillipie.Możeszutrudnićmiżycie,aleniewyjadę,dopókiniebędę
usatysfakcjonowana.

-Toprawda,żemogęutrudnićciżycie.Mogęnawetsprawić,żestaniesięniezno​nedlaciebie.

Wła​niesięnadtymzastanawiam.-Pochyliłsięichwyciłjšmocnozapodbródek.-Przespałaby​sięze
mnš?

-Bioršcpoduwagęokoliczno​ci,traktujętojakpytanieretoryczne.

-Ajanie.Odpowiedz.

Spojrzałamuwoczy.Tobyłakwestiadumy.Czuła,żezachowałajejtrochę,żejejgodno​ćpozostała

nietknięta.

-Tak.-Widzšc,jakzapalajšmusięoczy,cofnęłasię.-AleniezpowoduSethaczyGlorii.

Przespałabymsięztobš,ponieważpragnęłamcię.Ponieważpocišgałe​mnie,akiedyprzebywałamw
pobliżuciebie,mojewłasnepriorytetyschodziłynadalszyplan.

-Twojepriorytetyschodziłynadalszyplan.-Wsunšłręcewkieszenie.-Chryste,alezciebienumer!

Iuważasz,żewtakiejdziecinnejpostawiejestco​intrygujšcego?

background image

-Toniejestdziecinnapostawa.Zapytałe​mnie,więcodpowiedziałamuczciwie.I,jakmoże

zauważyłe​,wczasieprzeszłym.

-Muszęsięwięczastanowićnadczym​innym.Agdybymtakchciałzamienićtonaczastera​niejszy?

Tylkominiemów,żetopytanieretoryczne,Sybill-uprzedziłjš,kiedyotwierałausta.-Bopotraktujęto
jakowyzwanie.Gdyby​mywylšdowalidzisiajwłóżku,jutronieprzepadaliby​myzabardzozasobš.

-Nieprzepadamzatobšnawetdzisiaj.

-Azatemobojeznajdujemysięwtymsamympunkcie,kochanie.-Wzruszyłramionami.-Spotykamy

sięuAnnywbiurze.Je​liomniechodzi,możeszprzejrzećcałšdokumentację…włšczniezlistamisiostry
ijejszantażem.CodoSetha,niemogęniczegoobiecać.Gdyby​za​próbowaładotrzećdoniegozanaszymi
plecami,gorzkopożałujesz.

-Niegro​mi.

-Niegrożę,przedstawiamfakty.Totwojarodzinauwielbiagro​by.-Jegou​miechbyłcierpki,

pozbawionycieniahumoru.-Quinnowieobiecujšidotrzymujšsłowa.

-NiejestemGloriš.

-Nie,alemusimysięjeszczeprzekonać,kimjeste​.Odziewištej-dodał.-Pewniezechceszjeszcze

rzucićokiemnaswojenotatki.Możeznajdzieszwnichco​interesujšcego,ważnegozpsychologicznego
punktuwidzenia,imożewtrakcieczytaniazastanowiszsię,dlaczegowyżejceniszpostawęobserwatora
niżuczestnika.Prze​pijsię-dodał,podchodzšcdodrzwi.-Musiszmiećranotrze​wyumysł.

-Phillipie!-Rozgniewana,podniosłasięzsofyipoczekałaażodwrócisię,stanieplecamido

otwartychdrzwi.-Jaktodobrze,żenieposzli​myzesobšdołóżka!

Popatrzyłnanišzdziwionyirozbawiony.

-Kochanie,nawetniewiesz,jakbardzojestemciwdzięczny.Lekkozatrzasnšłzasobšdrzwi.

background image

11

TrzebabyłopowiadomićSetha.Niemożnategoprzednimukrywać,sšprzecieżrodzinš.Uzgodnili,że

EthaniGraceprzywiozšgododomu.-Niepowinni​mybylispuszczaćjejzoczu.-Cam,zrękamiw
kieszeniach,zoczamizimnymijakgłaz,przemierzałkuchnię.-Bógraczywiedzieć,dokšdsięwyniosła,i
zamiastdowiedziećsięczego​odniej,ustalićcokolwiek,niemamynic.

-Niezupełnie-rzekłaAnnaparzšcakawę.-Będęmiaławaktachraportpolicji.Przecieżniemógłby​

jejporwaćzposterunku,Cameronie,anizmusićjejdomówienia.

-Byłobytoowielelepszeniżprzyglšdaniesię,jakodpływawsinšdal.

-WnajlepiejpojętyminteresieSetha,wszystkomusiodbyćsięoficjalnieiprzepisowo.

-Aczyzdajeszsobiesprawę,copoczujeSeth,kiedysięotymdowie?Uważasz,żebędziemulepiej,

kiedysiędowie,żemieli​mywgar​ciGlorię,aledlajegodobranicniezrobili​my?

-Co​zrobili​cie.-PonieważAnnarozumiałajegorozgoryczenieizawód,starałasięzachowaćspokój.

-Uzgodnili​cie,żespotkaciesięznišwmoimbiurze.Aje​liniedotrzymaumowy,tymgorzejdlaniej.

-Niebędziejejtamjutro.AleprzyjdzieSybill.

-Ico,mamyjejuwierzyćnasłowo?-warknšłCam.-Jakdotšdtylkokłamała.

-Niewidziałe​jejdzisiajwieczorem-powiedziałnawszelkiwypadekPhillip.-Ajawidziałem.

-Wszyscydobrzewiemy,nacotampatrzysz,brachu.

-Przestańcie.-Ponieważzaciskalijużpię​ciimierzylisięwzrokiem,Annawkroczyłanatychmiast

międzynich.-Niebędzieciejakidiocitłuklisięwtymdomu.Nikomunieprzyjdzienicztego,żesobie
dołożycie.Należystworzyćzwartyfront.Sethtegopotrzebuje-dodała,rozdzielajšcichnasiłęnad​więk
otwieranychfrontowychdrzwi.-Aterazsiadajcie.Natychmiastsiadajcie!-syknęłaprzezzęby.Wjej
głosiesłychaćbyłonieznoszšcšsprzeciwustanowczo​ć.

Niespuszczajšczsiebiewzroku,ocišgajšcsię,CamiPhillipusiedliwreszcienakrzesłach.Wszedł

Seth,któremutowarzyszyłyrado​niemerdajšceogonamipsy.

-Cze​ć,cotusiędzieje?-Jegoradosnyu​miechulotniłsięwmgnieniuoka.Życiewatmosferze

gwałtowniezmieniajšcychsięhumorówGloriinauczyłogobłyskawicznegoorientowaniasięwsytuacji.

Cofnšłsięokrokizamarł,kiedywchodzšcytużzanimEthanpołożyłmunaramieniurękę.

-Pachnietukawš-powiedziałzdawkowo,niezdejmujšcrękizramieniaSetha,pozbawiajšcgo

czę​ciowoswobodyruchu,czę​ciowoza​dodajšcmuwsparcia.

-Wyjmęfiliżanki.-Graceszybkoichwyminęłaipodeszładokredensu.Wiedziała,żelepiejbędzie

zajšćczym​męża.-Seth,chceszcolę?

background image

-Cotusięstało?-Poczuł,żemasztywnewargiilodowateręce.

-Żebycitowyja​nić,potrzebatrochęczasu.-Annapodeszładoniego,położyładłonienajego

policzkach.Stwierdziła,żeteraznależyprzedewszystkimwymazaćtenstrachzjegooczu.-Aleniema
powodu,żeby​sięniepokoił.

-Znowuzażšdałapieniędzy?Wybierasiętutaj?Wypu​cilijšzwięzienia?

-Nie.Podejd​tuisiadaj.Wyja​nimyciwszystko.-PokręciłagłowšniepozwalajšcCamowiotworzyć

ust,porozumiałasięwzrokiemzPhillipem,popychajšcprzytymSethadostołu.Uznała,żePhillipma
informacjezpierwszejręki.Najlepiej,je​litowyjdzieodniego.

Odczegotuzaczšć?Phillipprzejechałdłonišpowłosach.

-Seth,czywieszcokolwieknatematrodzinymatki?

-Nie.Zwykleopowiadałamibzdury.Razpowiedziała,żejejrodzicebylibardzobogaci,aleumarli,

ajaki​cwanyadwokatukradłwszystkiepienišdze.Kiedyindziejmówiła,żejestsierotšiżeuciekłaz
domuzastępczego,ponieważjejojciecpróbowałjšzgwałcić.Alboteż,żejejmatkajestgwiazdš
filmowš,któraoddalajšdoadopcji,żebynieniszczyćswojejkariery.Zawszekręciła.

Mówišcto,spoglšdałnazebranychprzystole,próbujšcwyczytaćco​zichtwarzy.

-Kogobytomogłoobchodzić?-zapytał,niezwracajšcuwaginacolę,któršpostawiłaprzednim

Grace.-Kogo,dodiabła,mogłobytoobchodzić?Nikogo,agdybykto​był,wycisnęłabytylkoodnich
pienišdze.

-Jestkto​takiirzeczywi​ciewyciskałaodniegopienišdze.-Phillipmówiłspokojnym,opanowanym

głosem.-Dowiedzieli​mysiędzisiaj,żemarodziców,atakżesiostrę.

-Niechcęmiećznimidoczynienia.-Zerwałsięzkrzesła,czujšc,żedziejesięco​niedobrego.-Nie

znamich.Niemuszęprzenosićsiędonich.

-Nie,niemusisz.-PhillipujšłSethazaramię.-Alemusiszotymwiedzieć.

-Niechcę.-OdszukałwzrokiemCama,spojrzałnańbłagalnie.-Niechcęotymwiedzieć.

Powiedziałe​,żebędęmógłzostać.Powiedziałe​,żeniematakiejsiły,któramogłabytozmienić.

CamowinawidoktakbezgranicznejrozpaczywoczachSethakrwawiłoserce.Czujšcjednak,naco

sięzanosi,stanowczymruchemwskazałrękšnakrzesło.

-Siadaj.Zostajesztuinictegoniezmieni.Ucieczkaniczegoniezałatwi.

-Rozejrzyjsiędookoła,Seth-odezwałsięłagodnymtonemEthan.-Maszprzedsobšpięćosóbi

wszyscysšpotwojejstronie.

Chciałwtowierzyć.Niewiedział,jakimwytłumaczyć,żeowielełatwiejjestwierzyćwkłamstwai

gro​byniżwobietnice.

background image

-Comaciezamiarzrobić?Jakmnieznale​li?

-KilkatygodnitemuGloriazatelefonowaładosiostry-zaczšłPhillip,kiedySethznowuusiadł.-

Pamiętaszjejsiostrę?

-Nikogoniepamiętam-mruknšłSeth.

-Nowięczdajesię,żewymy​liłanaużyteksiostryspecjalnšwersję,mówišc,żeukradli​myjejciebie.

-Niechsięzesra!

-Seth!-Annaspiorunowałagowzrokiem,odktóregoażsięskręciłzewstydu.

-Wyłudziłaodsiostrypienišdzenaadwokata-cišgnšłPhillip.-Podobnobyłazałamanaiprzerażona,

ponieważjejgrozili​my.Potrzebnejejbyłypienišdze,bymóccięodzyskać.

Sethotarłustawierzchemdłoni.

-Ionatokupiła?Musibyćkompletnšidiotkš!

-Możliwe.Amożejestnaiwna.Wkażdymrazieniekupiłategobezkrytycznie.Chciałasięprzekonać

nawłasneoczyiprzyjechaładoStChris.

-Onatujest?Niechcęjejwidzieć.Niechcęznišrozmawiać.

-Jużtozrobiłe​.SiostršGloriijestSybill.

Sethzrobiłwielkieoczy,jegozaróżowionezw​ciekło​cipoliczkipobladły.

-Toniemożliwe.Onajestdoktorem,piszeksišżki.

-Niemniejjednakjestjejsiostrš.KiedyCam,Ethanijapojechali​mydoHampton,zastali​myjštam.

-Widzieli​ciejš?Widzieli​cieGlorię?

-Tak,widzieli​myjš.Nieprzejmujsię.-PhillippołożyłrękęnazesztywniałejdłoniSetha.-Sybill

równieżtambyła.Wpłacałakaucję.Wtensposóbwszystkosięwydało.

-Tokłamczucha-głosSethazałamałsię.-TakjakGloria.Jestcholernškłamczuchš.

-Pozwólmiskończyć.Umówili​mysię,żespotkamysięznimirano,wbiurzeAnny.Potrzebnenamsš

fakty,Seth-dodał,gdychłopiecwyrwałrękę.-Tojedynysposób,żebyztymraznazawszeskończyć.

-Nieidę.

-Decyzjanależydociebie.Wszystkowskazujenato,żeGlorianiezjawisię.Widziałemsię

niedawnozSybilliwiem,żeGloriajejnawiała.

-Odeszła.-Ulgainadziejawalczyłaolepszezestrachem.-Znowuodeszła?

background image

-Natowyglšda.ZabrałapienišdzezportfelaSybilliulotniłasię.-PhillippopatrzyłnaEthana,który

natęnowinęzareagowałgestempełnymrezygnacji.-SybillbędzieranowbiurzeAnnySšdzę,że
powiniene​udaćsięznami,porozmawiaćzniš.

-Niemamjejnicdopowiedzenia.Nieznamjej.Nicmnienieobchodzi.Niechsięwynosiizostawi

mniewspokoju.

-Onacięnieskrzywdzi,Seth.

-Nienawidzęjej.JestpewnietakasamajakGloria,tylkoudajeinnš.Phillippomy​lałopoczuciuwiny,

widocznymnatwarzySybill.Niezamierzałjednaknalegać.

-Tadecyzjanależydociebie.Alepowiniene​zobaczyćsięznišiposłuchać,comadopowiedzenia.

Mówi,żewidziałaciętylkorazwżyciu.GloriaprzyjechaładoNowegoJorkuiprzezjaki​czas
mieszkali​cierazemzSybill.Miałe​okołoczterechlat.

-Nieprzypominamsobie.-Jegozaciętatwarzniewyrażałażadnychemocji.-Zatrzymywali​mysięw

wielumiejscach.

-Seth,jawiem,żetoniewyglšdanauczciwšgrę-Gracesięgnęłaprzezstół,bydodajšcymotuchy

gestempogłaskaćzaci​niętewpię​ciręcechłopca-aletwojaciotkamożeokazaćsiępomocna.Będziemy
tamztobšwszyscy.

CamdostrzegłodmowęwoczachSethaitakżepochyliłsiędoprzodu.

-Quinnowieniecofajšsięprzedwalkš.-Odczekał,ażSethpodniesiegłowęispojrzymuwoczy.-

Dopókijejniewygrajš.

Dumaistrach,żemożeokazaćsięniegodnymnazwiska,któremudali,sprawiły,żewyprostował

ramiona.

-Pojadę,alecokolwiekonapowie,będzietodlamniegównowarte.-Zrozgoršczkowanymioczami,

jakbysięnadczym​zastanawiał,odwróciłsiędoPhillipa.-Spałe​zniš?

-Seth!-GłosAnnybyłostryjakuderzeniewpoliczek.

MożePhillipwpierwszymodruchupowiedziałbychłopcu,żenicmudotego,alepokrótkimnamy​le

uznał,żeniemożnagotakzbywać.

-Nie,niespałem.

Sethwzruszyłramionami.

-Tojużco​.

-Tyjeste​dlamnienajważniejszy.-ZobaczyłjakSethzdumionyzamrugałoczami.-Nicinikttegonie

zmieni.

Sethpoczuł,jakspodciepłejwarstwywzruszeniaprzebijapaskudneuczuciewstydu.

background image

-Przepraszam-wymamrotałniepodnoszšcgłowyiwpatrujšcsięwswojeręce.

-​wietnie.-Phillipłyknšłkawy,którazdšżyłajużwystygnšćwfiliżance.-Dowiemysię,comanam

dopowiedzenia,apotemusłyszynaszezdanie.Aprzedewszystkimtwoje,zacznijmyodtego.

Niewiedziała,copowie.Czułasięchorairozbitaw​rodku.Pozostało​cipomigrenieprzypominały

kacaizaćmiewałyjejumysł,podczasgdyperspektywastawieniaczołaQuinnom,atakżeSethowi,
sprawiała,żenerwyjejbyłynapiętedogranicwytrzymało​ci.

Muszšjšnienawidzić.Wštpiłabardzo,czymogšczućdlaniejwiększšpogardęodtej,jakšżywiłado

siebie.Jeżelito,copowiedziałPhillip,jestprawdš-narkotyki,bicie,mężczy​ni-popełniławobecswego
siostrzeńca​miertelnygrzechzaniechania.

Niemożeodnichusłyszećnicgorszegoponadto,cosobiesamapowtarzałapodczasniekończšcejsię,

bezsennejnocy.KiedywjeżdżałanaparkingBiuraOpiekiSpołecznej,byłachoranamy​lotym,cojš
czeka.

“Wszystkowskazujenato,żebędziepaskudnie”-pomy​lała,przekręcajšclusterkowstecznei

staranniemalujšcusta.

“Potrafięstawićimczoło-przekonywałasiebie.-Zachowamchociażpozornyspokój,niezależnieod

tego,cobędęczuław​rodku”.Latamiuczyłasiętejformyobrony.Wyniosło​ćiobojętno​ćzawszelka
cenę,byleprzetrwać.

Przeżyjewięcito.Aje​liwjaki​sposóbpomożeSethowi,wartoodnie​ćnawettychkilkaran.

Wysiadłazsamochodu-spokojna,opanowanakobietaweleganckimkostiumiezczarnegojedwabiu.

Włosyupięławgładkiwęzeł,miaładelikatnyinieskazitelnymakijaż.

Tylkojejżołšdekbyłjakotwartairozpalonarana.

Weszładoholu.Wpoczekalnibyłojużpełnoludzi.Wramionachkobietyozmęczonychoczach,

nieustanniekwiliłodziecko.Mężczyznawtweedowejkoszuliidżinsachsiedziałzponuršminš,ze
zwieszonymimiędzykolanamizaci​niętymidłońmi.Dwieinnekobietysiedziaływrogu.Matkaicórka,
jakwydedukowałaSybill.Młodszakobietawtuliłagłowęwramięstarszejicichoroniłałzyzpodbitych
pię​ciamioczu.

Sybillodwróciłasię.

-DoktorGriffin-podałanazwiskorecepcjonistce.-JestemumówionazAnnšSpinelli.

-Tak,czekanapaniš.Wgłębikorytarza,drugiedrzwipolewej.

-Dziękuję.-Sybillzacisnęładłońnapaskutorbyienergicznymkrokiemruszyławstronęgabinetu

Anny.

Kiedystanęławdrzwiach,ujrzałaichwszystkich.Zjawilisięwkomplecie,czekali.Annasiedziałaza

biurkiemiprzeglšdałaotwartydokument.Wyglšdałabardzoeleganckowgranatowymblezerze,z
upiętymidogórywłosami.

background image

GracesiedziałasplótłszydłoniezEthanem.Camstałwwšskimoknieiwyglšdał,za​Phillipsiedziałi

przeglšdałmagazyn.

MiędzynimisiedziałSeth.Wpatrywałsięwpodłogę,miałzasłonięterzęsamioczy,zaci​niętewargii

opuszczoneramiona.

Zdobyłasięnaodwagęizaczęłapierwszamówić.Phillipuniósłgłowęiprzygwo​dziłjšwzrokiem.

Tymjednymdługimspojrzeniemostrzegłjš,żeniemacoliczyćnapobłażanie,żeodwczorajnicsięnie
zmieniło.Pokonujšcwewnętrznedrżenie,przechyliłanabokgłowę,dajšcmuznać,żerozumie.

-Chwileczkę,doktorGriffin-powiedziałinatychmiastoczywszystkichskierowałysięnaniš.

Poczułasięwyjałowionaiprzygwożdżona,podjęłajednakostatnišpróbęwkroczenianateren

opanowanyprzezQuinnów.

-Dziękuję,żezechcieli​ciesięzemnšspotkać.

-Och,całaprzyjemno​ćponaszejstronie.-GłosCamabyłniebezpieczniesłodki.Zauważyłajakjego

rękapowędrowałanaramięSetha.Byłtowładczy,azarazemasekurujšcygest.

-Ethanie,mógłby​zamknšćdrzwi?-Annaskrzyżowałaręcenadotwartymdokumentem.-Proszęusiš​ć,

doktorGriffin.

Awięcniebędšjużsobiemówićpoimieniu.Zniknęłacałaprzyjazna,kobiecaatmosfera,którš

stwarzajšprzytulnekuchnieistojšcenaogniurondle.

Godzšcsięztym,SybillzajęławolnemiejscenaprzeciwkobiurkaAnny.Położyłanakolanachtorbę,

​ciskajšcjšzwiotczałymipalcami,anastępniespokojnie,zwahaniem,założyłanogęnanogę.

-Zanimzaczniemy,chciałabymco​powiedzieć.-KiedyAnnaskinieniemgłowywyraziłazgodę,Sybill

odwróciłasięispojrzałanaSetha.Siedziałzwbitymwpodłogęwzrokiem.-Nieprzyjechałamtu,żeby
cięskrzywdzić,Seth,aniżebycięunieszczę​liwić.Jestmiprzykro,żetakwyszło.JeżeliżyciezQuinnami
jesttym,czegopragniesz,dopilnuję,żeby​mógłznimizostać.

Podniósłlekkogłowę.Jegospojrzeniebyłzadziwiajšcodojrzałeizimne.

-Niepotrzebujętwojejpomocy.

-Ajednakmożebędzieszjejpotrzebował-powiedziałapółgłosem,poczymodwróciłasięwstronę

Anny.-Niewiem,gdziejestGloria.Przykromi,bodałamsłowo,żeprzyprowadzęjštutaj.Upłynęło
bardzodużoczasuodnaszegoostatniegospotkaniai…niezdawałamsobiesprawy,jakbardzojest
niezrównoważona.

-Niezrównoważona-parsknšłCam.-Dobresobie!

-Skontaktowałasięztobš-powiedziałaAnna,rzucajšcmężowiostrzegawczespojrzenie.

-Tak,kilkatygodnitemu.Byławytršconazrównowagi,twierdziła,żeukradzionojejSethaiże

potrzebujepieniędzynaadwokata,ponieważzamierzawalczyćosyna.Płakałahisterycznie.Błagałamnie

background image

opomoc.Wydobyłamzniejtyleinformacji,ilezdołałam.GdziejestSethiukogomieszka.Posłałamjej
pięćtysięcydolarów.KiedywczorajrozmawiałamzGloriš,doszłamdowniosku,żeonaniemażadnego
adwokata.Zawszebyłazdolnšaktorkš.Zapomniałamotym,alboteżpod​wiadomiewolałamotymnie
pamiętać.

-Czyzdawała​sobiesprawęztego,żebierzenarkotyki?

-Takżenie,ażdowczoraj.Kiedyjšzobaczyłamikiedyznišrozmawiałam,stałosiędlamniejasne,

żenaobecnymetapieniejestzdolnawzišćodpowiedzialno​cizadziecko.

-Onaniechceżadnejodpowiedzialno​cizadziecko-skomentowałPhillip.

-Totytakuważasz-odparłachłodnoSybill.-Podkre​lasz,żechcepieniędzy.Wiem,żepienišdzesš

ważnedlaGlorii.Wiemtakże,żemaswojehumory,aletrudnomiuwierzyć,żezrobiłatowszystko,o
czymmówicie.

-Chceszdowodów?-Camwysunšłsiędoprzodu.Jużnieskrywałw​ciekło​ci.-Proszębardzo,

słodziutka.Pokażjejlisty,Anno.

-Cam,siadajnamiejsce.-RozkazałastanowczaAnna.PochwilizwróciłasiędoSybill:-Czy

poznaszpismosiostry?

-My​lę,żetak.

-MamtutajkopięlistuznalezionegowsamochodzieRayaQuinnapowypadku,wktórymzginšł,a

takżejedenlist,któryprzysłałanamniedawno.

WyjęłajezkartotekiipodałaSybill.

Czytałazprzerażeniem:

“Quinn,do​ćtejzabawy,skorotakstraszniechceszmiećdzieciaka,pora,żeby​zaniegozapłacił.Sto

pięćdziesišttysišczkówtouczciwacenazatakiegofajnegochłopca,jakSeth”.

OBoże!DobryBoże!

ListdoQuinnówpo​mierciRayaniebyłwcalelepszy.

“Mieli​myzRayemumowę.Jeżelipostanowili​ciegozatrzymać…będępotrzebowaławięcej

pieniędzy”.

Sybillzdołałaopanowaćdrżenieršk,aleniemogłaniczrobić,żebyzatrzymaćkrew,któraodpłynęłaz

jejpoliczków.

-Wzięłatepienišdze?

-ProfesorQuinnprzekazałczekinanazwiskoGloriiDeLauter,dwapodziesięćtysięcydolarów,

jedennapięć.-Annamówiłajasnoibezemocji.-WkońcuubiegłegorokuprzywiózłSethaDeLauterdo
StChristopher.List,którytrzymasz,madatęzdziesištegomarca.NastępnegodniaprofesorQuinn

background image

zgromadziłgotówkę,naktóršzłożyłysiępienišdzezobligacji,jakie​oszczędno​ci,pobrałtakżeznacznš
sumęzkontabankowego.DwunastegomarcaoznajmiłEthanowi,żemasprawędozałatwieniaw
Baltimore.Zginšłwdrodzepowrotnejwwypadkusamochodowym.Wportfelumiałniecoponad
czterdzie​cidolarów.Żadnychinnychpieniędzynieznaleziono.

-Obiecał,żetamniewrócę-rozległsięstłumionygłosSetha.-Byłprzyzwoitymfacetem.Obiecał,a

onawiedziała,żezapłaci.

-Chciaławięcej?Odciebie,odwaswszystkich.

-Iprzeliczyłasię.-PhillipoparłplecyokrzesłoibacznieobserwowałSybill.Pozablado​cišnie

dostrzegłżadnychoznakwzburzenia.-Niewydusiznasgrosza.Możenamgrozić,ilechce,alenicznas
niewydusi,podobniejakniedostanieSetha.

-Atojestkopialistu,którynapisałamdoGloriiDeLauter-dodałaAnna.-Informujęjš,żeSeth

znajdujesiępodopiekšBiuraOpiekiSpołecznej,żebiuroprowadzidochodzeniewsprawie
molestowaniadziecka.Je​lipanisiostrawjedzienaterenhrabstwa,otrzymanakazograniczajšcyjej
swobodęporuszaniasię,atakżeodpowiednieostrzeżenie.

-Byław​ciekła-odezwałasięGrace.-ZadzwoniładodomuodrazupootrzymaniulistuodAnny.

Groziła.Powiedziała,żechcepieniędzy,aje​liichniedostanie,zabierzeSetha.Powiedziałamjej,żenic
ztego.-WzrokGracezatrzymałsięnaSethcie.-Onjestteraznasz.

Sprzedałaswojegosyna!Sybillniebyławstanieoniczyminnymmy​leć.Byłotak,jakpowiedział

Phillip.Wszystkobyłotak,jakpowiedział.

-Przyznanowamczasoweprawonasprawowanieopieki.

-Wkrótcebędzietojużstałeprawo-poinformowałjšPhillip.-Zamierzamytegodopilnować.

SybillodłożyłapapierynabiurkoAnny.Czuław​rodkuzimno,przera​liwezimno,splotłajednakpalce

natorebceiznajwiększymspokojemzwróciłasiędoSetha.

-Czybiłacię?

-Nietwójzakichanyinteres.

-Odpowiedznapytanie,Seth-nakazałPhillip.-Opowiedzswojejciotce,jakcisiężyłozjejsiostrš.

-Zgoda,wporzšdku.Oczywi​cie,waliłamnie,gdziepopadłoikiedychciała.Miałemfart,je​libyłaza

bardzopijanaalbonaćpana,żebymizrobićkrzywdę.Pozatymzwykleudawałomisięuciec.-Wzruszył
ramionami,jakgdybyniemiałotodlaniegowielkiegoznaczenia.-Czasamidopadałamnieprzez
zaskoczenie.Pewniewtedy,kiedyniedostałazanumerswejdziałki.Budziłamnieitłukła.Albo
wrzeszczała.

Sybillchciałaoddalićodsiebietenobraz,takjakodwróciłasięwpoczekalniodnieszczę​liwychi

zrozpaczonychnieznanychjejludzi.MimotoniespuszczaławzrokuzSetha.

-Dlaczegonikogoniepowiadomiłe​,dlaczegoniezwróciłe​siędonikogoopomoc?

background image

-Naprzykładdokogo?Doglin?Powiedziała,żeglinysobiezemnšporadzš.Żewylšdujęw

poprawczakuijaki​chłopakzrobizemnšto,cochcielirobićzemnšniektórzyjejfaceci.Iżejakstamtšd
wyjdę,mogęsięniepokazywaćwdomu.

-Okłamywałacię-powiedziałałagodnymgłosemAnna,podczasgdySybillniemogłaznale​ćani

jednegosłowa.-Policjabycipomogła.

-Onawiedziała?Otychmężczyznach,którzypróbowali…ciędotknšć?-wyksztusiłaSybill.

-Jasne,uważałatoza​wietnšzabawę.Kiedyjestpijana,tracirozum.Czytenpotwór,októrymwtak

obojętnysposóbopowiadachłopiec,jestjejsiostrš?

-Wjakisposób…czywiesz,dlaczegopostanowiłaskontaktowaćsięzprofesoremQuinnem?

-Nie,nicotymniewiem.Którego​dniaschlałasięizaczęłaco​mówić,żetrafiłanażyłęzłota.

Zniknęłanaparędni.

-Zostawiłacięsamego?-Sybillniepotrafiłabypowiedzieć,dlaczegopowszystkim,cousłyszała,tak

tojšprzeraziło.

-Teżco​,potrafięsięsobšzajšć.Kiedywróciła,​piewałazrado​ci.Powiedziała,żewreszcienaco​się

przydam.Miałapienišdze,ponieważwyszłaibezżadnychkantówzdobyładużšporcjęnarkotyków.Przez
parędnibyłanahaju.PotemprzyjechałRay.Powiedział,żemogęsięznimzabrać.Pomy​lałemnajpierw,
żejestjakcifaceci,którychsprowadzaładodomu.Mogęjednakterazpowiedzieć,żemyliłemsię.
Wyglšdałnasmutnegoizmęczonego.

Odnotowała,żezmieniłmusięgłos,stałsięłagodny.Awięciongoopłakuje!

-Zaczęłasiędoniegodowalać,aonbyłtymnajwyra​niejzaskoczony.Niekrzyczał,nicztychrzeczy,

alepojegooczachbyłowidać,żeczujesięnieswojo.Kazałjejsięzabierać.Miałprzysobiepienišdze,
powiedział,żeje​lichcejedostać,mamudaćspokój.Wzięłaje.Powiedziałmi,żemadomnadwodš,
psa,iżebędęmógłtamzamieszkać,jeżelizechcę.Iżeniktniebędziemidokuczał.

-Pojechałe​znim?

-Byłstary-powiedziałSeth,wzruszajšcramionami.-Pomy​lałem,żeucieknę,gdybychciałzemnš

kombinować.Alejemumożnabyłozaufać.Byłprzyzwoitymfacetem.Powiedział,żenigdyniewrócędo
tego,cobyło.Iniewróciłem.Nieważne,cosięstanie,itakniewrócę.Adociebieniemamzaufania.-
Znowupopatrzyłnanišdorosłymwzrokiem.-Ponieważskłamała​,udawała​kogoinnego.Awszystkopo
to,żebynasszpiegować.

-Maszrację.-Toprzyznaniesiędowłasnychgrzechówbyłonajtrudniejszšrzeczš,jakškiedykolwiek

zrobiła.-Niemaszpowodu,żebymiufać.NiepomogłamciprzedlatywNowymJorku.Niechciałamo
niczymwiedzieć.Takbyłołatwiej.Akiedywróciłampewnegodniadodomuiniezastałamjużwas,
równieżniezrobiłamniczego.Powiedziałamsobie,żetoniemojasprawa,żeniejestemzaciebie
odpowiedzialna.Tobyłozmojejstronytchórzostwo.

Niechciałjejwierzyć,niechciałsłuchaćprzeprosin,zacisnšłdłoniewpię​ci.-Inadaltoniejest

twojasprawa.

background image

-Onajestmojšsiostrš.Itegoniemogęzmienić.-Ponieważwidokpogardywjegooczachsprawiał

jejból,odwróciłasiędoAnny.-Jakmogępomóc?Czymamzłożyćo​wiadczenienatwojeręce?
Porozmawiaćzwaszymadwokatem?MamdyplompsychologaijestemsiostršGlorii.Przypuszczam,że
mojaopiniamożemiećjaki​wpływnadecyzjęsšdu.

-Zpewno​ciš-powiedziałapółgłosemAnna.-Aletoniebędziedlaciebiełatwe.

-Nicdoniejnieczuję,alewcaleniejestemztegozadowolona.Czułamsięzanišodpowiedzialna,

aletotakżeminęło.AchoćSethwolałby,żebybyłoinaczej,jestemjegociotkš.Izamierzampomóc.

Podniosłasięzmiejsca.Spojrzaławoczyzebranymwpokojuosobom.

-Jestmistrasznieprzykro.Wiem,żeprzeprosinynanicsięniezdadzš.Niemamnicnaswoje

usprawiedliwienie.Niewštpię,żenajwła​ciwszymmiejscemdlaSethajestto,wktórymczujesię
szczę​liwy.Je​lipozwoliciemizebraćmy​li,damwamo​wiadczenienapi​nie.

Wyszłabezpo​piechu.Musiałaodetchnšć​wieżympowietrzem.

-Możepoczštekmiałanienajlepszy,alechybatonaprawiła.-Camwstałzmiejscaidużymikrokami

chodziłpopokoju.-Jestempewien,żeniebędziejejłatwootrzšsnšćsięztego.

-Teżtaksšdzę-powiedziałapółgłosemAnna.Byławytrawnymobserwatorem,ainstynktjej

podpowiadał,żeSybilltylkopozorniewydawałasiętakspokojna.-Nieulegawštpliwo​ci,żejestpo
naszejstronieiżetobardzopomożesprawie.Możeniebyłoby​le,gdyby​myporozmawiałyznišwcztery
oczy.Phillipie,skontaktujsięzadwokatem,wyja​nijmusytuacjęidowiedzsię,czybędziechciałwłšczyć
jejzeznanie.

-Dobrze,zajmęsiętym.-Zadumałsięizkwa​nšminšprzyglšdałsięswoimpalcom,którymistukało

kolana.-NosiwalbumiefotografięSetha.

-Co?-zdziwiłasięAnna.

-Wczorajwieczorem,zanimwróciładohotelu,szperałemtrochęwjejrzeczach.-U​miechnšłsię

blado,poczym,gdyjegooburzonaszwagierkaażzamknęłaoczy,wzruszyłramionami.-Czułemsię
trochęjakzadawnychczasów.Zrobiłatozdjęcie,kiedySethbyłmały.

-Icoztego?-zapytałSeth.

-To,żejesttojedynezdjęcie,jakieznalazłem.Swojšdrogšniewykluczone,żeSybillco​wienatemat

powišzańGloriiztatš.PonieważniemożemyzapytaćotoGlorii,powinni​myzapytaćSybill.

-Obawiamsię-odezwałsięzwahaniemEthan-żeje​linawetco​wie,będzietowersjaGlorii.Nie

wierzjejzbytpochopnie.

-Niedowiemysię,cojestfaktem,acofikcjš-zauważyłPhillip-dopókijejniezapytamy.

-Oco?-rozległsięgłosSybill,którawróciładopokoju,spokojniezamykajšczasobšdrzwi.

background image

-Opowód,dlaktóregoGloriaupatrzyłasobienaszegoojca.-Phillippodniósłsięzkrzesłaiichoczy

znalazłysięnajednympoziomie.-Dlaczegowiedziała,żezapłaci,bychronićSetha?

-Sethpowiedział,żebyłtoprzyzwoityczłowiek.Czytrzebaczego​więcej?

-Przyzwoiciludzieniemiewajšpozamałżeńskichprzygódzdwarazymłodszymiodsiebiekobietami

inieodchodzš,porzucajšcpoczęteztegozwišzkudziecko-powiedziałzgoryczšPhillip.-Nie
przekonasznas,żeRaysypiałztwojšsiostršzaplecaminaszejmatki,anastępnieporzuciłwłasnego
syna.

-Co?-Sybillbezwiedniewycišgnęłarękęizłapałagozaramię.Byłazbulwersowanatym,co

usłyszała,azarazemchciała,przytrzymaćsiękogo​,bozakręciłosięjejgłowie.-Oczywi​cie,żenie.
Powiedziałe​,żeniewierzysz,byGloriaiwaszojciec…

-Aleinnitakmówiš.

-Jakmogłowamprzyj​ćco​takiegodogłowy?

-Wystarczyposłuchać,comówišwmiasteczku.-Phillippatrzyłnanišprzezzmrużoneoczy.-Toona

zasiałapodejrzenie.Toonatwierdziła,żejšmolestował,apotemzaczęłagoszantażować,sprzedałamu
jegosyna.-OdwróciłsiędoSethaiujrzałoczyRayaQuinna.-Nadaltwierdzę,żetojestkłamstwo.

-Oczywi​cie,żetojestkłamstwo.Potwornekłamstwo.

Zdesperowanapostanowiła,żeprzynajmniejtęjednšrzeczzrobitak,jaknależy.PodeszładoSetha,

ukucnęłaprzednim.Takbardzochciałagowzišćzarękę,powstrzymałasięjednak,gdychłopieccofnšł
sięprzedniš.

-RayQuinnniebyłtwoimojcem,Seth.Byłtwoimdziadkiem.Gloriajestjegocórkš.

Zadrżałymuwargi,aciemnoniebieskieoczyzaszkliłysię.

-Moimdziadkiem?

-Tak.Szkoda,żeniedowiedzieli​ciesięotym,zanimon…-Potrzšsnęłagłowš,wyprostowałasię.-

Niemiałampojęcia,żemożeztegowyniknšćtakienieporozumienie.-Opowiemwamwszystko,co
wiem.

background image

12

Tobyłołatwiejsze,prawiejakwykład.Sybillmiaławtymwprawę.Należałojedynieunikać

zaangażowaniaemocjonalnegoiprzekazaćinformacjęwjasny,spójnysposób.

-ProfesorQuinnmiałzwišzekzBarbaršHarrow-zaczęła.Usiadłatyłemdookna,bypatrzećimw

oczywtrakciemówienia.-PoznalisięnaUniwersytecieAmerykańskimwWaszyngtonie.Nieznam
wieluszczegółów,alewszystkonatowskazuje,żeontamwykładał,gdyonakończyłastudia.Barbara
Harrowjestmojšmatkš.MatkšGlorii.

-Mójojciecitwojamatka…powiedziałPhillip.

-Tak.Prawietrzydzie​cipięćlattemu.Przypuszczam,żebylisobšbardzozainteresowani.Mojamatka

…-Musiałaodkaszlnšć.-Mojamatkauważała,żestaćgonawieleiwkrótcezajmiewysokšpozycjęna
uczelni.Bowiemstatusspołecznystanowinajwiększšwarto​ćdlamojejmatki.Tymczasemzawiodłasię
nawaszymojcu,stwierdziła,żebrakmuambicji.Zadowalałsięnauczaniem.Nielubiłimprez
towarzyskich,niezbędnychdoawansu.Ajegopoglšdypolitycznebyłyzbytliberalne,jaknajejgust.

-Chciałabogategomęża,zodpowiednišpozycjšpodsumowałPhillip,unoszšcbrwi.-Idoszłado

wniosku,żepomyliłasięcodoniego.

-Takmożnatozgrubszaujšć-przyznałaSybillchłodnym,opanowanymgłosem.-Trzydzie​cipięćlat

temumłodzitoczyliwalkęzestablishmentem.Nauczelniachkwestionowanoistniejšcystatusquo.
ProfesorQuinn,jaksięwydaje,teżmiałwielezastrzeżeń.

-Wierzyłwsiłęumysłu-powiedziałpodnosemCam.-Iwkonieczno​ćzajmowaniazdecydowanego

stanowiska.

-Wedługmojejmatkizajmowałnazbytzdecydowanestanowisko.-Sybillzdobyłasięnau​mieszek.-

Naogółniespotykałosiętozaprobatšwładzuniwersytetu.Niezgadzalisięzmojšmatkšzarównona
tematzasad,jakiprzekonań.Wkońcuonawróciładodomu,doBostonu.Byłarozczarowana,złai,o
czymwkrótcesięprzekonała,wcišży.

-Bzdura!-powiedziałCam.-Niemamowy,żebyniepoczuwałsiędoodpowiedzialno​ciza

dzieciaka.Wykluczone!

-Nigdymuotymniepowiedziała.Byław​ciekła,kiedystwierdziła,żejestwcišżyzmężczyznš,

któregouznałazanieodpowiedniego.Zastanawiałasięnadusunięciemcišży.Poznałamojegoojcai…
spodobalisięsobie.

-Byłodpowiedni-mruknšłCam.

-Sšdzę,żepasowalidosiebie.-Zadrżałjejgłos.Przecież,sšjejrodzicami!Należyimsięszacunek!

-Mojamatkaznalazłasięwtrudnejsytuacji.Miałaprawiedwadzie​ciapięćlat,aniechcianacišża
komplikowałajejżycie.Wchwilisłabo​ciwyznaławszystkomojemuojcu.Aonzaproponowałjej
małżeństwo.Kochałjš.Musiałjšbardzokochać.Pobralisięszybkoibezrozgłosu.Niewróciłajużdo
Waszyngtonu.Nigdynieoglšdałasięzasiebie.

background image

-Tataniedowiedziałsięnigdy,żemacórkę?-EthanpołożyłrękęnadłoniGrace.

-Nie,niemógłsiędowiedzieć.Kiedysięurodziłam,Gloriamiałaprawieczterylata.Niewiem,jak

układałysięichstosunkiwcišgutychpierwszychlat.Wiemnatomiastzjejpó​niejszychrelacji,żeczuła
sięodsuniętanabok.Byłatrudnaiwybuchowa,wymagajšca.Napewnonietuzinkowa.Odrzucałapewne
standardyzachowań,którychodniejoczekiwano.-Wkażdymrazieopu​ciładom,kiedybyłajeszcze
nastolatkš.Odkryłampó​niej,żekażdeznasposyłałojejpienišdzenawłasnšrękę.Potrafiłabłagaćonie,
żšdać,grozić.Niebyłamtegowszystkiego​wiadoma,dopókiGlorianiezatelefonowaładomniew
zeszłymmiesišcuwsprawieSetha.-Sybillprzerwałanachwilę,dopókiniepozbierałamy​li.-Przed
przyjazdemtutajpoleciałamdoParyża,żebyzobaczyćsięzrodzicami.Uważałam,żemuszęimotym
powiedzieć.Sethjestichwnukiem,awedługGlorii,zostałjejodebranyimieszkałzobcymi.Kiedy
opowiedziałammatce,cosięstało,aonaodmówiłapomocyiodżegnałasięodwszystkiego,byłam
zdumionaioburzona.Pokłóciły​mysię.-Za​miałasięsarkastycznie.-Dopierotojšskłoniłodo
opowiedzeniamitego,coprzedchwilšusłyszeli​cie.

-Gloriamusiaławiedzieć-zauważyłPhillip.-Musiaławiedzieć,żeRayQuinnjestjejojcem,w

przeciwnymrazienigdybysiętutajniepojawiła.

-Tak,wiedziała.Paręlattemuzjawiłasięurodziców,kiedynakilkamiesięcyprzyjechalido

DystryktuKolumbia.Wyobrażamsobie,żedoszłodogorszšcejsceny.Ztego,copowiedziałamimatka,
wiem,żeGloriazażšdaładużejsumypieniędzy,grożšc,żeskontaktujesięzprasš,policjš,zkażdym,kto
tegobędziechciałsłuchać,ioskarżyojcaowykorzystanieseksualne,amatkęocichšzmowę.Oczywi​cie
wszystkotobyłonieprawdš-powiedziałaznużonymgłosemSybill.-Glorianotorycznieoskarżała
mężczyznomolestowaniejej,zwłaszczatych,którzywjejoczachposiadaliautorytet.-Wtejsytuacji
matkadałajejwieletysięcydolarów…atakżeopowiedziałato,coprzedchwilšusłyszeli​cieodemnie.
ZapewniłaGlorię,żeniedajejwięcejanigrosza,atakże,żeniezamieniznišjużanijednegosłowa.
Gloriawiedziała,żeniemanacoliczyć.

-DlategowięcuderzyławRayaQuinna-rzekłPhillip.

-Niewiem,kiedypostanowiłagoodszukać.Tadecyzjamogławniejdojrzewaćprzezjaki​czas.

Przypuszczam,żeobwiniaławaszegoojcazato,żejšniekochano,nieakceptowano.Kiedymiała
trudno​ci,zawszekogo​zatowiniła.

-Więcgoodnalazła.-Phillipwstałzmiejscaizaczšłspacerowaćpopokoju.-Izgodniezeswoim

zwyczajemżšdałapieniędzy,rzucałaoskarżenia,groziła.Tylkożetymrazemdlawywarciapresji
posłużyłasięwłasnymsynem.

-Wszystkonatowskazuje.Jestmibardzoprzykro.Powinnamsiębyładomy​lić,żemożecienieznać

tychfaktów.Zakładałam,żewaszojciecpowiedziałwamtrochęwięcejnatentemat.

-Niezdšżył-zgoryczšrzekłCam.

-Mówiłmi,żeczekanajakie​informacje-przypomniałsobieEthan.-Żekiedyjeotrzyma,postarasię

wszystkowyja​nić.

-Prawdopodobniepróbowałskontaktowaćsięztwojšmatkš.-Phillipprzygwo​dziłSybillwzrokiem.

-Chciałznišporozmawiać,dowiedziećsię.

background image

-Tegoniewiem.

-Alejawiem-powiedziałkrótkoPhillip.-Zrobiłbyto,couważałbyzasłuszne.Przedewszystkim

dlaSetha,bojestjeszczedzieckiem.ChciałbyteżpomócGlorii.Wtymcelumusiałporozmawiaćzjej
matkš,dowiedziećsię,cosięzdarzyło.Tobyłoważnedlaniego.

-Wiemtylkotyle,comipowiedziano.Mojarodzinazachowałasię…​le.-Wiedziała,żenależało

użyćmocniejszegosłowa.-Przepraszamzasiebieizanich.-Zrobięwszystko,żebypomóc.

-Chcę,żebyludzieotymwiedzieli.-OczySetha,kiedynanišspojrzał,byływilgotneodłez.-Chcę,

żebyludziewiedzieli,żebyłmoimdziadkiem.Opowiadajšonimróżnerzeczy,atojestniewporzšdku.
Chcę,żebywiedzieli,żejestemQuinnem.

Sybilljedynieskinęłagłowš.NabrałapowietrzaispojrzałanaAnnę.

-Comogęzrobićwtejsprawie?

-Jużitakzrobiła​sporojaknapoczštek.-Annaspojrzałanazegarek.Zadziesięćminutczekałajšinna

sprawa,kolejnespotkanie.-Czyinformację,któršnamprzekazała​,byłaby​skłonnapodaćdowiadomo​ci
publicznej?

-Tak.

-Chybawiem,conależyzrobić,żebynadaćsprawieszybszybieg.

PostępujšczgodniezsugestięAnny,Sybillmusiałasięliczyćzfaktem,żeprzyjdziejejżyćw

atmosferzepodejrzeń,niezdrowychszeptówipełnychdomysłówspojrzeń.

Napisałaswojeo​wiadczenie,siedzšcwpokojudwiegodziny,dobierajšcodpowiedniesłowai

zdania.Informacjamusibyćklarowna,musizawieraćszczegółydotyczšcepostępowaniajejmatki,
Glorii,anawetjejsamej.

Posprawdzeniuiwydrukowaniutekstuniezawahałasięprzezchwilę.Zaniosłakartkidorecepcjii

poprosiła,żebyprzesłanojefaksemdobiuraAnny.

-Poczekamtutaj-powiedziaładourzędniczki.-Spodziewamsięrównieżodpowiedzitšsamšdrogš.

-Zajmęsiętym.-Dziewczynau​miechnęłasiędoniejprofesjonalnieizniknęławbiurzenatyłach

recepcji.

Sybillzamknęłanachwilęoczy.Terazniemajużodwrotu.Założyłaręce,przybrałaobojętnšminęi

czekała.

Nietrwałotodługo.Nieulegałowštpliwo​ci,żeurzędniczka,sšdzšcpojejszerokootwartych,

zdumionychoczach,zapoznałasięprzynajmniejzczę​cišnadanegotekstu.

-Zaczekapaninaodpowied​,doktorGriffin?

-Tak.-Wycišgnęłarękępokartkiiu​miechnęłasię,gdyurzędniczkaażpodskoczyłanerwowoi

background image

pospieszniepodałajejejprzezladę.

-Czyzadowolonajestpanizpobytututaj?

“Niemożeszsięwprostdoczekać,żebyprzekazaćdalejto,coprzeczytała​,prawda?-pomy​lałaSybill.

-Typowe,łatwedoprzewidzenieijakżeludzkiezachowanie”.

-Naraziejesttozewszechmiarinteresujšcedo​wiadczenie.

-Rozumiem…przepraszamnachwilę.-Dziewczynapobiegładopokojuztyłu.

Sybillniemusiałasięodwracać,bywyczuć,żezanišstoiPhillip.

-WysyłamfaksdoAnny-powiedziałachłodnymtonem.-Czekamnajejodpowied​.Je​liuzna,że

wszystkojestwporzšdku,zdšżęjeszczedobankuinotarialniepo​wiadczęo​wiadczenie.Dałamsłowo.

-Nieprzyszedłemtuwcharakterzestróżujšcegopsa,Sybill.Pomy​lałem,żemożepotrzebnecijest

moralnewsparcie.Parsknęłagniewnie.

-Czujęsiędoskonale.

-Jestempewny,żenie.-Położyłjejrękęnakarku.Aledała​cholerniedobreprzedstawienie.

-Wolałabymniemiećwidowni.

-Nocóż,niezawszemożnamiećto,nacomasięochotę,jakmówipoeta.-Nawidokwbiegajšcej

urzędniczki,trzymajšcejwrękukopertę,podniósłwzroki,niezdejmujšcrękizkarkuSybill,przesłałjej
beztroskiu​miech.-Cze​ć,Karen.Cosłychać?

Urzędniczkazaczerwieniłasiępoczubkiwłosów.

-​wietnie.Otopanifaks,doktorGriffin.

-Dziękuję.-Bezzmrużeniaokaodebrałakopertęiwłożyłajšdotorby.-Proszętodopisaćdomojego

rachunku.

-Takjest,oczywi​cie.

-Dozobaczenie,Karen.-MiękkimruchemobjšłSybillwtaliiipoprowadziłjšprzezhotelowyhol.

-Podczasnajbliższejprzerwybędziemiałaoczymrozmawiaćzprzyjaciółkami-powiedziała

półgłosemSybill.

-Sensacjadlamałychmiasteczek.Quinnowiestanšsiędzisiajtematemnumerjedenrozmówprzy

wielukolacyjnychstołach.Doranaplotkadotrzejużwszędzie.

-Itociębawi?-żachnęłasięSybill.

-Tomnieuspokaja,doktorGriffin,iusuwawštpliwo​ci.Rozmawiałemznaszymadwokatem-cišgnšł,

background image

gdyszlinabrzeżem.Mewy,towarzyszšcekutromwdrodzepowrotnejdodoku,rzucałysięzgóryna
zdobycz.-Oczywi​cienotarialniepo​wiadczoneo​wiadczenieprzydasię,aleonchciałbyosobi​ciespisać
twojezeznanie,jeżelizgodziszsięnato.

-Umówięsięznim.-Stanęłaprzedbankiem,odwróciłasiędoPhillipa.Przebrałsięjużwzwykłe

ubranie,awiatrodwodyrozwiałmuwłosy.Oczymiałukrytezasłonecznymiokularami,aleniebyła
wcalepewna,czychciałabyterazwidziećichwyraz.-Gdybymweszłasama,możeniesprawiałabym
wrażeniaosobyprzebywajšcejwdomowymareszcie.

Cofnšłsię.Kiedyweszładobanku,stwierdził,żetwardazniejsztuka.

Zastanawiałsię,jaktojestmożliwe,żebyosobatakinteligentna,takbardzoznajšcasięnaludzkich

sprawach,mogłaniedostrzegaćwłasnegonieszczę​cia,niechciaładopu​cićdosiebiewiadomo​ci,żewjej
własnymwychowaniuistniejšpoważneluki,którezmuszajšjšdootoczeniasięmuramiichowaniasięza
tarczš.

Omalniedałsięnabraćinieuwierzyłwjejchłódidystans,atakżeodporno​ćnakłopotliwedlaniej

emocje.Czuł,żejestinnaichciałsięotymprzekonaćnawłasnejskórze.Itojaknajprędzej.

ZnałopinięAnny,któratwierdziła,żeudostępnienieipubliczneujawnienieprzezSybillrodzinnych

grzechówitajemnicbędziedlaniejponiżajšce,bolesne.Alezgodziłasięnatoniestawiajšcwarunków,
zrobiłatobezwahania.

Umiejętno​ćdostosowaniasię.Miałatowekrwi.Wierzyłjednak,żepozawszystkimmatakżeserce.

Wróciła,darzšcgoskšpymu​miechem.

-Porazpierwszywidziałamnotariusza,któremuoczyomalniewyszłyzorbit.Sšdzę,żetogo…

Przywarłwargamidojejust.Zagłuszyłjejszczebiot.Uniosłarękędojegoramienia,jejpalce

uczepiłysięswetraPhillipa.

-Wyglšdasz,jakby​tegopotrzebowała-wyszeptałipodgarnšłdłonišjejpodbródek.

-Niezależnieodwszystkiego…

-Dodiabła,Syblill,jużitakprzysporzyli​myludziomtematudorozmów.Dlaczegobywięcnie

dorzucićimjeszczejednejzagadki?

Niebyłapewnaswoichemocji,conieułatwiałojejzachowaćzimnškrew.

-Niezamierzamstaćtutajirobićzsiebiewidowiska.Gdyby​więc…

-​wietnie.Chod​mygdzieindziej.Mamtutajłód​.

-Łód​?Niemogę.Niejestemodpowiednioubrana.Pozatymmampracę.-Pomy​lała,żemusiwiele

przemy​leć,aleonjużjšpopychałwstronędoku.

-Żeglowaniedobrzecizrobi.​wieżepowietrzepowinnopomócnamigrenę.

background image

-Niemammigreny.-Czułajednak,żebólczaisięwjejgłowie.-Iniechcę…-Ledwieto

powiedziała,uniósłjšzziemiiwsadziłnapokład.

-Uważajsięzaporwanš,panidoktor.-Szybkoisprawnieodwišzałcumyiprzeskoczyłprzezburtę.-

Odnoszęwrażenie,żezarzadkotraktowanocięwtensposóbwtwoimkrótkim,zamkniętymwszczelnej
skorupceżyciu.

-Cotywieszomoimżyciu,otym,jakmnietraktowano.Jeżeliuruchomisztęmaszynę,zacznę…-

Urwała,zgrzytajšczębami,gdyzawarczałmotor.-Phillipie,chcęwrócićdohotelu.Itojuż.

-Niejeste​przyzwyczajona,żebycisięsprzeciwiać,prawda?-Powiedziałtowesoło,popychajšcjš

równocze​nienaławeczkę.-Siadajicieszsięzprzejażdżki.

Niezamierzaławyskakiwaćzaburtęiwracaćdobrzeguwpławwjedwabnymkostiumieiwłoskich

pantoflach.Pomy​lała,żewidoczniechcesięonwtensposóbodegrać,odbierajšcjejwolno​ćwyboru,
stosujšcfizycznšprzemocinarzucajšcjejswojšwolę.

Typowe.

Niebałasięgo,wkażdymrazieniebałasięgopodwzględemfizycznym.Jestbrutalniejszyniż

poczštkowomy​lała,aleniezrobijejkrzywdy.AponieważtroszczysięoSetha,itobardzosiętroszczy,
potrzebnamujestjejwspółpraca.

Postanowiła,żejejniczymnieol​ni.Aniłopotstawianegonawietrzeżagla,aniwidoksłońca

padajšcegonafalujšcšbiel,aniłagodnyprzechyłłodziniezrobiłynaniejwrażenia.Trwaławuporze.

Ostateczniemożetolerowaćtęjegogierkę,nieokazujšcżadnejreakcji.Napewnozmęczygojej

milczenieibrakzainteresowaniaizawrócidohotelu.

-Łap!-Ażpodskoczyła,kiedyrzuciłwnišczym​,cookazałosięokularamiprzeciwsłonecznymi,które

wylšdowałynajejpodołku.-Wprawdziejestchłodno,alesłońceostro​wieci.Zbliżasiębabielato.

U​miechnšłsiędosiebie,kiedynieodpowiedziała,tylkonasadziłananosokularyidalejpatrzyław

przeciwnymkierunku.

-Najpierwpojawišsięprzymrozki-usiłowałwcišgnšćjšdorozmowy.-Kiedyli​ciezaczynajš

zmieniaćkolory,brzegkołodomuwyglšdajaknaobrazie.Przeróżneodcieniezłotaiszkarłatu.Dodajdo
tegoprzebijajšcezzadrzewintensywnieniebieskienieboijasnštaflęwody,atakżetenkorzennyzapach
jesieniwpowietrzu,azacznieszwierzyć,żedanecijestmieszkaćwnajpiękniejszymmiejscunaziemi.

Zasznurowałausta.

-Nawetparazatwardziałychmieszczuchów,takichjaktyija,potrafidocenićpięknyzmierzchdniana

wsi.ZbliżajšsięurodzinySetha.

Kštemokadostrzegłjejnagłyzwrotgłowy,jejdrżšce,otwarteusta.Znowujezamknęła,alekiedyw

końcusięodwróciła,miałaopuszczoneramionaibyłowidać,żesiępoddaje.

Och,widać,żeniejestjejłatwo!Ileżpogmatwanychemocjiwrzewewnštrztejzimnejnapozór

background image

powłoki!

-Pomy​leli​my,żebymuurzšdzićprzyjęcie,zaprosićparujegokumpli.Wieszjuż,żeGracepiecze

cholerniedobryczekoladowytort.Przygotowali​myjużprezentdlaSetha,alewczorajzobaczyłemw
sklepiewBaltimorewspaniałeprzyborymalarskie.Jakdlaprawdziwegoartysty.Pastele,kredki,węgiel,
pędzle,farbywodne,papier,palety.Tenwyspecjalizowanysklepznajdujesiękilkadomówodmojego
biura.Kto​,ktotrochęznasięnasztuce,mógłbytamposzperaćiwybraćto,copotrzebne.

Samzamierzałtozrobić,terazjednak,mówišcjejotym,przekonałsię,żeinstynktgoniezawiódł.

Nareszciepatrzyłananiegoichociażsłońceodbijałosięodjejokularów,poznałpoprzechyleniujej
głowy,żecałazamieniłasięwsłuch.

-Nieprzyjmieodemnieniczego.

-Niedarzyszgozbytwielkimzaufaniem.Możeiwsiebiezamałowierzysz.Zmieniłustawienieżagli,

złapałwniewiatr.

-Phillipie-rzekłaSybill-bezwzględunato,cosšdziszomnie,niechcęznowumęczyćSetha.

-Niezabieramciędodomu.-Spojrzałwstronębrzegu,gdyżwła​niemijaliichprzystań.-Pozatym

SethjestwwarsztaciezCamemiEthanem.Potrzebnajestcirozrywka,Sybill,aniekonfrontacja.Atak
przyokazji,tosamniewiem,comamotobiesšdzić.

-Powiedziałamcijużwszystko.

-Tak,sšdzę,żepodała​mifakty.Niepowiedziała​mijednakoswoichodczuciach,oznaczeniutych

faktówdlaciebiesamej.

-Wyja​nianiecitegodoniczegoniedoprowadzi.

-Jeste​myzesobšzwišzani,Sybill,czynamsiętopodobaczynie.Sethjesttwoimsiostrzeńcemijest

zarazemmoimbratem.Mójojciecitwojamatkamieliromans.Amyjeste​myokrokodtego.

-Nie-powiedziałazdecydowanymgłosem.-Niejeste​my.Odwróciłgłowęirzuciłjejpromienne

spojrzenie.

-Samaniewierzyszwto,comówisz.

-Alejeste​mynatyledoro​li,żepotrafimykontrolowaćnaszeodruchy.Patrzyłnanišprzezchwilę,po

czymwybuchnšł​miechem.

-Ależznasdziwadła.Tonieseksjestnaszymproblemem,aleintymno​ć.Niemógłlepiejtrafić.Nie

rozgniewałasię,byłaraczejprzerażona.

-Nieznaszmnie.

-Zaczynampoznawać-powiedziałspokojnie.-Inieprzestanę,dopókinieskończę.Zmieniamkurs.

Uważajnabom.

background image

Usiadła.Rozpoznałamałšzatoczkę,wktórejpiliwinoijedlipasztet.Zaledwietydzieńtemu.Atak

wielesięzmieniło.Wszystkosięzmieniło.

Niepowinnabyćznimtutaj,niepowinnaryzykować.Wiedziała,żetymrazemniepotrafisięobronić.

Zmierzyłagochłodnymwzrokiem.Bezwiedniepoprawiłarozwianeprzezwiatrwłosy.U​miechnęła

sięzjadliwie.

-Czytymrazemniebędziewina,muzyki,anistarannieprzygotowanegolunchudlałakomczuchów?

Opu​ciłżagle,przymocowałłód​.

-Boiszsię?

-Jeste​arogancki.Niewyprowadziszmniezrównowagi.

-Myliszsię.-Podszedłdoniejizdjšłjejokulary.-Sšdzisz,żemniezaszufladkowała​,podczasgdyja

niezamierzambynajmniejdostosowaćsiędotwojegoscenariusza.Wprzeciwieństwie,jaksšdzę,do
większo​cimężczyzn,którympozwoliła​siędosiebiezbliżyć.Znimibyłociłatwiej.

-Zdajesię,żenapoczštkumówiłe​co​orozrywce-skontrowała.-Dlamnietojestraczej

konfrontacja.

-Maszrację.-Zdjšłokulary,odrzuciłjenabok.-Porozmawiamyotymkiedyindziej.

Wiedziała,żejestzdolnydobłyskawicznychwolt,niespodziewałasięjednak,żewmgnieniuoka

potrafisięzmienićzcynikawkochanka.Poczułajegogoršce,pożšdajšceitwardewargi,chwyciłjšw
ramiona,przycisnšłtakmocno,żeniepotrafiłabypowiedzieć,czytenwszechobejmujšcyżaripożšdanie
pochodzšodniego,czyodniej.

Gdymówił,żeczujejšwsobie,mówiłprawdę.Inieważneczybyłatruciznš,czyzbawieniem,nie

miałototerazznaczenia.Byławniminiemógłtegozmienić.

Odsunšłjšgwałtownymruchem,ichustarozdzieliłysię.Jegooczybyłytakiezłoteitakie

wszechmocne,jakblasksłońca.

-Powiedziała​,żemnieniechcesz.Powtórzętorazjeszczeidamysobiespokój.

-Ja…

-Nie!-Zniecierpliwionypotrzšsałniš,dopókiznowuniepodniosłananiegowzroku.-Patrznamnie

ipowiedztowyra​nie.

Jużrazskłamała,akłamstwocišżyłojaklodowatyołów.Niezniosłabytegoporazdrugi.

-Totylkoskomplikujesprawy,utrudnije.

Nieukrywanybłysktriumfuopromieniłtebršzoweoczy.

background image

-Nawetniewiesz,jakbardzo!-wyszeptał.-Alenarazienicmnietonieobchodzi.Pocałujmnie-

poprosił,niemalzażšdał.

Niemogłanadsobšzapanować.Takiedzikieigrzesznepragnieniebyłodlaniejczym​nowymi

uczyniłojšbezbronnš.Pożšdliwieidesperackoprzywarładojegoust.Acichyjęk,którywyrwałsięjejz
gardła,stanowiłodbiciepulsujšcegopożšdania.

Przestałamy​leć.Zalewałyjšiprzenikałydoznania,emocje,tęsknoty.Pocałunekstałsięszorstki,agdy

skubałikšsałzębami,graniczyłzbólem.Chwyciłagozawłosy,ztrudemoddychała,drżałaoszołomiona,
gdyjegowprawneustaspłynęłypojejszyiiprzyprawiłyjšodreszcze.

Porazpierwszywżyciupoddałasięcałkowiciefizycznymdoznaniom.Ipożšdałaspełnienia.

Szarpnšłjejżakiet,zerwałzramionmiękkijedwabirzuciłgobylejaknabok.Pragnšłjejciała,

chciałjedotykaćrękami,smakowaćustami.UjšłdrżšcškoronkęosłaniajšcšpiersiSybill.

Jejskórabyłacieplejszaodjedwabiuijakbygładsza.Jednymniecierpliwymszarpnięciemrozpišłjej

stanik,poczymrzuciłgonabok.

O​lepiłojšsłońce.Pomimozaci​niętychoczuczułaociężało​ćpowiek.Nicniewidziała,tylkoczuła.Te

brutalneustapożerałyjš,teszorstkie,domagajšcesięręcerobiływszystko,nacomiałyochotę.
Płaczliwyskowytodzwierciedlałjejwewnętrznykrzyk.

Teraz,teraz,teraz!

Niezdarnie​cišgnęłazniegosweter,odnajdujšcpodspodemmię​nieiblizny,podczasgdyonzdzierałz

jejbioderspódnicę.Wysokonaudachpończochykończyłysiępaskiemelastycznejkoronki.Kiedyindziej
doceniłbytopołšczeniepraktyczno​ciikobieco​ci.Terazjednakdšżyłtylkodotego,byposiš​ć,
odpowiadajšcgłuchymjękiemnajejoszołomiony,nierównyoddech,gdysięgnšłpodspódizerwał
cienkitrójkštoddzielajšcygoodniej.Niezdšżyłasięopamiętać,kiedyzanurzyłwniejpalcei
gwałtownymruchemdoprowadziłjšnakrawęd​ekstazy.

Krzyknęłaporażona,ogłuszonatšnagłšgoršcšfalš.Przeszyłajšnawylot,bezuprzedzenia,smagajšc

jš,odzierajšczeskóry,uderzajšcjakkosš.

-OBoże,Phillipie!-Kiedyjejgłowaopadłabezwładnienajegoramię,ajejsprężysteciałozaczęło

omdlewać,podniósłjšiposadziłnajednejzwšskichławeczek.

Krewdudniłajejwgłowie.Lęd​wiedomagałysięuwolnienia.Asercewaliłoożebrajaktępa

siekiera.

Oddychałnierówno,widziałtylkojejtwarz.Zanurzyłpalcewjejudach,uniósłje,rozchylił.Iwszedł.

Ostroigłęboko,ażichprzecišgłyjękstopiłsięwjedend​więk.

Zamknęłagowsobiemocnym,goršcymchwytem.Poruszyłasiępodnim,drżšca,spragniona.Szeptała

jegoimię.

Wchodziłdalejidalejmocnymi,równymiruchami,którymwyszłanaprzeciw.Rozsypałysięjej

włosy,otuliłyjšjakfutro.Zanurzyłwnichtwarz,zgubiłsięwichzapachu,wjejrozżarzonymciele,w

background image

nagim,ja​niejšcymblaskupodnieconejdonieprzytomno​cikobiety.

Kiedysięgnęłaszczytu,wpiłasiępaznokciamiwjegoplecy,stłumiłakrzyk,przywarładojego

ramienia.Skurczjejmię​niopasałgoniczymklamrš,wzišłwposiadanie.

Byłobezwładnionyjakona,półprzytomny.Jejciałojeszczedrżałopodnim.

Kiedyrozja​niłmusięwzrok,dostrzegłporozrzucanepocałejłodziczę​cijejgarderoby.Ijedenczarny

pantofelnawysokimobcasie.U​miechnšłsięmimowoliiprzysunšłsię,byskubnšćwargamijejramię.

-Zwyklestaramsięowiększš…finezję-stwierdził.Wsunšłzręcznierękępoddelikatnškoronkęjej

pończochy,zabawiajšcsięsprawdzaniemwytrzymało​citkaniny.-Och,ilewtobiejestniespodzianek,
doktorGriffin.

Bujałagdzie​ponadrzeczywisto​ciš.Zdawałosięjej,żeniezdołaotworzyćoczu,poruszyćrękš.

-Co?

Marzycielski,nieobecnytonjejgłosusprawił,żeuniósłjejgłowęizuwagšprzyjrzałsięjejtwarzy.

Miałazaczerwienionepoliczki,obrzmiałewargiiburzęzmierzwionychwłosów.

-Muszęstwierdzić,żezcałšpewno​cišnigdyprzedtemniezostała​zgwałcona.

Tonjegogłosubyłżartobliwy,choćniepozbawionycieniamęskiejarogancji,którasprowadziłajšz

powrotemnaziemię.Kiedyotworzyłaoczy,dojrzałatriumfwjegou​miechu.

-Jeste​ciężki-powiedziałakrótko.

-Jużdobrze,dobrze.-Przesunšłsię,usiadłobok,aleprzycišgnšłjšdosiebie,objšł,ażwylšdowała

najegokolanach.-Wcišżmasznasobiepończochyijedenpantofel.-U​miechnšłsięszerokoizaczšł
ugniataćjejtwardšmałšpupę.-Chryste,aleseksowna.

-Przestań.-Wróciłopodniecenie,aleudałojejsięzbagatelizowaćten​wieżyprzypływpożšdania.-

Pozwólmiwstać.

-Jeszczeztobšnieskończyłem.-Pochyliłgłowę,leniwymruchemzatoczyłkółkowokółjejsutka.-

Cišglejeste​gładkaiciepła.Smakowita-dodał,dotykajšcjęzykiemjejzesztywniałegosutka,ssšcgo
lekko.-Chcęjeszcze.Tytakże.

Wygięłasięłukiemdotyłu,cudowniepłynnymruchem,podczasgdyonznaczyłwargami​ladażdo

bijšcegonajejszyipulsu.Ochtak,tak,pragnęławięcej.

-Aletymrazem-obiecał-potrwatoniecodłużej.Wydajšcstłumionyjęk,pochyliłasiędojegoust.

-Sšdzę,żejużczas.

Kiedyskończył,słońce​wieciłonisko.Sybillbyłacałajakpotłuczona,naładowanaenergiš,a

jednocze​niewyczerpana.Nieposšdzałasiebieotakiseksualnygłód,ateraz,kiedysięotymprzekonała,
niebardzowiedziała,coztympoczšć.

background image

-Musimyporozmawiać…-Spojrzałakrzywonasiebie,położyłarękęwpoprzekciała.Byłanawpół

gołaiwilgotnaodniego.Ibardziejzażenowananiżkiedykolwiekwżyciu.-Niemożemy…to…nie
możetrwać.

-Niewtejsekundzie-przyznałjejrację.-Nawetjamamswojegranice.

-Nieotochodzi…sampowiedziałe​,żetojesttylkorozrywka.Co​,czegonajwidoczniejoboje

potrzebowali​mynapłaszczy​niefizycznej.Ateraz…

-Milcz,Sybill-powiedziałwmiaręłagodnie,choćniebezcieniairytacji.-Tobyłoco​więcejniż

rozrywka.-Dostrzegł,żezaczynałaczućsięniepewnie,nieswojo,ztšnago​cišiwtakiejsytuacji.
U​miechnšłsięwięc.-Jesttylkojednarzecz,któršmożemyzrobić,zanimsięubierzemyiruszymyz
powrotem.

-Co?

Nieprzestajšcsięu​miechać​cišgnšłjejpantofel,poczymzłapałjšwramiona.

-Wła​nieto-powiedziałiwyrzuciłjšzaburtę.Zdšżyłatylkorazkrzyknšć,nimwylšdowaław

wodzie.

-Tysukinsynie.Tyidioto-zawołałapochwili,gdywynurzyłasięzew​ciekłštwarzš.

-Wiedziałemotym.-Przeszedłnaczubekłodziiza​miałsięjaknorka.-Wiedziałem,żejeste​

wspaniała,kiedysięw​ciekasz.

Dałnurkaidołšczyłdoniej.

background image

13

NiktnigdyniepotraktowałjejwtakisposóbjakPhillipQuinn.Sybillniewiedziała,cootymmy​leć,a

tymbardziej,jaknatozareagować.Byłszorstki,wymagajšcy.Zgwałciłjš,mówišcjegowłasnymi
słowami…itowięcejniżjedenraz.Toprawda,żeniebroniłasię,niemniejtakiezachowaniebyło
dalekieodpowszechnieprzyjętychnorm.Nigdywżyciunieoddałasięmężczy​nie,któregotakkrótko
znała.Tobyłolekkomy​lne,potencjalnieniebezpieczne,ajużnapewnonieodpowiedzialne.

Będziemusiałauważnieprzyjrzećsiętejsprawie.Niechtylkojejmózgzaczniepracować,niech

zapomniotejniewiarygodnejrozkoszy,jakiejdo​wiadczyłapodjegozaborczymirękami.

PłynšłzništeraznanabrzeżeStChristopher,jakgdybywogólenicsięniestało.Nigdybynie

podejrzewała,żeprzezponadgodzinęoddawałsiędzikiemu,szalonemuseksowi.

Gdybyniebraławtymudziału.

Niemiałacieniawštpliwo​ci,żeto,cozrobili,skomplikujejużitakpotworniezawiłšsytuację.Oboje

będšmusielibardzouważać,zachowaćzimnškrew.Zrobiła,comogła,bydoprowadzićdoporzšdku
wilgotne,potarganewłosy,któresmagałwiatr.

-Skšdmaszteblizny?-zapytała.

-Które?-Wzruszyłramieniem,choćwiedział,ocopyta.Większo​ćkobietpragnęłasiętego

dowiedzieć.

-Naklatcepiersiowej.

-Długahistoria.-Tymrazemnietylkonanišspojrzał,aletakżeleciutkou​miechnšłsię.-Opowiemci

jšwieczorem.

-Wieczorem?

Och,poprostuuwielbiałjš,kiedytak​cišgałabrwi.

-Zapomniała​,żemamyrandkę?-Aleja…

-Czujeszsiębardzozakłopotana,prawda?

Poirytowanaodgarnęławłosy,którezuporemwchodziłyjejdooczu.

-Aciebietobawi.

-Kochanie,nawetniepotrafięcipowiedzieć,dojakiegostopnia.Wcišżusiłujeszmniewrzucićdo

jednejzeswoichszufladek,Sybill,ajadożadnejznichniepasuję.Wyobraziła​sobieprzyzwoitego,
niegro​nego,jednowymiarowegomieszczucha,którylubistarewinoikulturalnekobiety.Atojesttylko
czę​ćobrazka.

Kiedywpływałdoportu,opu​ciłżagle,włšczyłsilnik.

background image

-Gdyspojrzałemnaciebiepierwszyraz,pomy​lałem:dobrzewychowana,wykształcona,robišca

karierękobieta,któralubibiałewino,amężczyzntrzymanaodległo​ć.Atojestrównieżtylkoczę​ć
obrazka.

Wyłšczyłsilnik,pozwolił,byłód​,podskakujšcnafalach,wpłynęładoportu.Zanimwysiadł,by

założyćcumy,pocišgnšłjšpoprzyjacielskuzawłosy.

-Sšdzę,żeobojejeste​myzainteresowaniwodsłonięciupozostałejczę​cipłótna.

-Kontynuowaniefizycznegozwišzkujest…

-Nieuniknione-dokończyłipodałjejrękę.-Nietraćmyczasuanienergii,utrzymujšc,żejestinaczej.

-Przycišgnšłjšdosiebiewmomencie,gdypostawiłanoginalšdzie,iudowodniłjejswójpunkt
widzeniadługim,płomiennympocałunkiem.

-Twojarodzinaniebędziezachwycona.

-Rodzinnaakceptacjajestdlaciebiebardzoważna?

-Oczywi​cie.

-Jatakżetegonielekceważę.Wnormalnychwarunkachniemielibynicdogadania.Wtymprzypadku

jestinaczej.Aletomojarodzinaimojezmartwienie,anietwoje.

-Możetozabrzmiobłudnie,aleniechcęzrobićnicwięcej,cobyzraniłolubzaniepokoiłoSetha.

-Podobniejakja.Niepozwolęnatomiast,żebydziesięciolatekmiałwpływnamojeosobisteżycie.

Uspokójsię,Sybill.-Musnšłpalcamijejpodbródek.-Niejeste​myrodzinamiMontecchichiCapulettich.

-AzciebiebyłbykiepskiRomeo-powiedziałaztakpoważnšminš,żeroze​miałsięiznowujš

pocałował.

-Je​lisiętylkoprzyłożędotego,możezmieniszzdanie.Alenaraziepozostańmytym,kimjeste​my.

Jeste​zmęczona.Maszpodkršżoneoczy.Prze​pijsię.Niemusimysięspieszyćzzamawianiemkolacjiw
hotelu.-Przywiozęwino-powiedziałwesołoiwskoczyłdołodzi.-MambutelkęChateauOlivier,która
czekanadegustację-przekrzykiwałwarkotsilnika.-Niemusiszsięprzebierać-dodałzszelmowskim
u​miechem,wypływajšcłodzišzportu.

Niebyłapewna,comanatopowiedzieć.Stałanapomo​cieweleganckim,leczpomiętymjedwabnym

kostiumie,zrozczochranymiwłosami,iczułasiębardzogłupio.

Camniemusiałpytać.Żaglowaniewwietrznepopołudniemożezrelaksowaćczłowieka,rozlu​nićjego

mię​nie,od​wieżyćumysł.Aleznałtylkojednšrzecz,któraoczommężczyznynadajetenrozleniwiony,
zadowolonybłysk.

KiedyPhillippodpłynšłnaprzystańirzuciłmucumy,rozpoznałtenbłyskwoczachbrata.

Złapałcumęrufowš,napišłjš.

background image

-Tyskurwysynie-powiedział.

Phillipuniósłbrwi.Spodziewałsiętakiejreakcji,alenietakszybko.Postanowiłzachowaćspokój,

wytłumaczyćsię.

-JakzawszeprzyjaznepowitanieuQuinnów.

-My​lałem,żemaszjużzasobšteczasy,kiedyzamiastgłowšmy​lałe​fajfusem.

WytršconyniecozrównowagiPhillipwyszedłzłodziistanšłnaprzeciwkobrata.Widział,cosię

​więci.Camrwałsiędobójki.

-Chwilowoidęzagłosemmojegopalanta.Jednakzgadzamysięczęsto.

-Albojeste​szalony,albogłupi.Wgręwchodziżyciedzieciaka,jegospokój,wiaraizaufaniedo

ludzi.

-Nicmusięniestanie.Robięwszystko,cowmojejmocy,żebytakbyło.

-Achtak,rozumiem!Pieprzyszjšdlajegodobra!

PhillipzłapałCamazakurtkę.Przyglšdalisięsobie,mierzyliwzrokiemzapowiadajšcymgotowo​ćdo

walki.

-Kotłowali​ciesięzAnnšnawiosnę,ażprze​cieradładarłysięnastrzępy.Czyażtakbardzomy​lałe​o

Sethcie,kiedyjšmiałe​podsobš?

Camzadałpierwszycios,omijajšcgardęPhillipa.Uderzeniebyłotakmocne,żeodskoczyłamu

głowa,aleniestraciłrównowagi.Jużniepanowałnadsobš,szykujšcsiędoostatecznejrozprawy.

KiedyodtyłuzaszedłgoEthanizacisnšłmuramięnaszyi,zaklšłjakszewc.

-Uspokójciesię-warknšłEthan.-Bowrzucęwasdowody,żeby​cieoprzytomnieli.-Nadowód,że

nieżartuje,przydusiłmocniejPhillipa.Równocze​nierzuciłostrzegawczespojrzenieCamowi.-Opanuj
się,dojasnejcholery!Sethmiałciężkidzień.Uważasz,żejeszczezamałooberwał?

-Nie,nieuważam-odparłzgoryczšCam.-Zatotenmatogdzie​.

-MójzwišzekzSybillimojatroskaoSethatodwiezupełnieróżnesprawy.

-Gównoprawda!

-Odczepsięodemnie,Ethanie.Jako​sobienieprzypominam,Cam,żeby​siętakinteresowałmoim

seksualnymżyciemodczasu,kiedyobajwzdychali​mydoJennyMalone.

-Dawneczasy.

-Toprawda.Aleniejeste​moimstróżem.Żadenzwas-dodał,przesuwajšcsiętak,bypatrzećnanich

obu.Musiałsięwytłumaczyć,ponieważwieledlaniegoznaczyli.-Żywiędoniejuczucie,potrzebuję

background image

czasu,żebysobiezdaćsprawęzrodzajutegouczucia.Wostatnichkilkumiesišcachwielezmieniłemw
moimżyciu,zrobiłemto,czegochcieli​cieodemnie.Ale,dojasnejcholery,mamprawodoosobistego
życia!

-Wcaletegoniekwestionuję,Phil.-Ethanrzuciłokiemwstronędomu,majšcnadzieję,żeSeth

odrabialekcjealborysujeiniepodglšdaichprzezokno.-Niewiemnatomiast,jakdotejczę​citwojego
życiaosobistegoodniesiesięSeth.

-Jestco​,czegożadenzwasniebierzepoduwagę.SybilljestciotkšSetha.

-Akurattaksięskłada,żewła​nietobiorępoduwagę-odparowałCam.-JestsiostršGloriiiwdarła

siętu,posługujšcsiękłamstwem.

-Wdarłasię,wierzšcwtokłamstwo.-Phillippomy​lał,żetodużaróżnica.Zasadniczaróżnica.-

Czytali​cieo​wiadczenie,któreprzesłałafaksemAnnie?

Camgwizdnšłcichoizatknšłkciukizakieszenie.

-Tak,widziałemje.

-Czywyobrażaszsobie,ilejškosztowałowyłożenietegoczarnonabiałym,​wiadomo​ć,żewcišgu

dwudziestuczterechgodzincałemiasteczkobędziemówiłotylkootym,oniej?-Phillipodczekałchwilę,
widać,jakstopnioworozlu​niajšsięmię​nieszczękCama.-Niewystarczywam,żejużzapłaciłaza
swoje?

-Jamy​lęoSethcie.

-Aonajestnajlepszšbroniš,jakšdysponujemyprzeciwkoGloriiDeLauter.

-Sšdzisz,żeniezmienizdania?-zastanowiłsięEthan.

-Taksšdzę.ASethowipotrzebnajestrodzina,całarodzina.Takchciałbytata.Powiedziałmi…-

Ugryzłsięwjęzyk,odwróciłsięwstronęwody.

CamiEthanwymienilispojrzenia.

-Nieczujeszsięostatniotrochędziwnie,Phillipie?

-Czujęsię​wietnie.

-Możemaszzadużostresów?-Camuznał,żemożesięznimtrochępodroczyć.-Zdawałomisię,że

rozmawiałe​ostatniozsamymsobš.

-Nicpodobnego.

-Możemaszprzywidzeniaiwydajecisię,żerozmawiaszzkim​,kogoniema.Stresjestzabójczy.

Pożeramózg.

Phillipdoskoczyłdoniego.

background image

-Chciałe​co​powiedziećnatematstanumojegozdrowiapsychicznego?

-Prawdęmówišc…-Ethanpodrapałsięwbrodę.-Wyglšdaszostatnio,jakby​byłtrochęspięty.

-NaBoga,mamchybaprawobyćspięty.-Rozłożyłramiona,jakbychciałobjšć​wiat,zbytciężkina

jegobarki.-Pracujępodziesięć,podwana​ciegodzinwBaltimore,następnieprzyjeżdżamtutajijak
galernikharujęwwarsztacie.Oilenie​lęczęnadksięgamiirachunkami,niezabawiamsięwgospodynię
domowš,robišczakupywsklepiespożywczym,lubniepilnujęSetha,żebysięniewymigiwałod
odrabianialekcji.

-Zawszebiadolił-mruknšłCam.

-Uważaj,żeby​zachwilęsamniezaczšłbiadolić.-Phillipzrobiłjedenostrzegawczykroknaprzód,

tymrazemjednakCamu​miechnšłsięszerokoirozłożyłręce.

-Spróbujtylko.Ethanmarzy,żebycięwrzucićdowody.Osobi​cieniemamochotynakšpiel.

-Zapierwszymrazemmy​lałem,że​nię.ZdezorientowanyPhillipodwróciłsiędoEthana.

-Oczymty,dodiabła,mówisz?

-Zdawałomisię,żerozmawiamyotwoimzdrowiupsychicznym-odparłłagodnymtonemEthan.-

Chciałbymgoznowuzobaczyć.Wprawdzietrudnobyłopogodzićsięzmy​lš,żeznowuodejdzie,aleitak
warto.

Phillippoczułprzebiegajšcywzdłużkręgosłupachłód,zadrżałamudłoń,którš,nawszelkiwypadek,

włożyłdokieszeni.

-Niepowinni​myraczejporozmawiaćotwoimzdrowiupsychicznym?

-My​leli​my,żekiedyprzyjdzietwojakolej,poleciszprostodopsychiatry.-Camznowuu​miechałsię

oduchadoucha.

-Niewiem,oczymmówicie.

-Wiesz,dobrzewiesz-powiedziałspokojnymgłosemEthan,poczymusadowiłsięnapomo​cie,

zwiesiłnogiiwyjšłcygaro.-Wyglšdanato,żewybieranaswtejsamejkolejno​ci,wjakiejnasprzyjšł.

-Symetria-stwierdziłCam,siadajšcobokEthana.-Zawszejšlubił.Pierwszyrazrozmawiałemz

nimwdniu,wktórympoznałemAnnę.-Wróciłmy​lamidotamtejchwili,kiedyujrzałjšprzechodzšcš
przeztrawnik,jej​licznštwarzibrzydkikostium.

Chłódwkręgosłupienieustępował,przemieszczałsiętylkowzawrotnymtempietowgórę,towdół.

-Cotoznaczy,żeznimrozmawiałe​?

-Tosięnazywakonwersacjš.-CamwzišłcygarozustEthanaizacišgnšłsięnim.-Oczywi​cie

pomy​lałem,żezwariowałem.-Podniósłwzrok,u​miechnšłsię.-Tobiesiętakżewydaje,żezwariowałe​,
Phill.

background image

-Nie.Jestemtylkoprzepracowany.

-Niechrzań,jeszczeniktniezwariowałodrysowaniaobrazkówczygadaniaprzeztelefon.Wielkami

rzecz.

-Odczepsię.-Westchnšłiusiadłoboknich.-Chceciemiwmówić,żerozmawiali​cieztatš,który

umarłwmarcu?Któregopochowali​mykilkakilometrówstšd?

NiespiesznymruchemCampodałPhillipowicygaro.

-Atychcesznamwmówić,żenierozmawiałe​?

-Niewierzęwtakierzeczy.

-Nieważne,wcowierzysz,skoromiałotomiejsce-zauważyłEthanizabrałswojecygaro.-Ostatnio

gowidziałem,tegowieczora,kiedypoprosiłemGrace,żebyzamniewyszła.Miałzesobštorebkę
fistaszków.

-ChrystePanie-wyszeptałPhillip.

-Czułemichzapachtak,jakczujęzapachtegocygara,wody,skórzanejkurtkiCama.

-Kiedyludzieumierajš,następujeichkoniec.Niewracajšzpowrotem.-Czy…dotykali​ciego?

Campokręciłgłowš.-Aty?

-Byłsolidnymczłowiekiem.Niezrobiłbytego.

-Zrobił-zauważyłEthan-albowszyscytrzejzwariowali​my.

-Niezdšżyli​mysięznimpożegnać,niestarczyłoczasu,żebysięporozumieć.-Camodetchnšł

głęboko.-Podarowałnamtrochęczasu.Taktowidzę.

-Onimamapodarowalinamcałyczas,kiedyuczynilinasQuinnami.-Musiałogozwalićznóg,gdy

odkrył,żemacórkę,októrejnicniewiedział.

-Chciałjejpomóc,uratowaćjš-powiedziałpółgłosemEthan.

-Zobaczył,żedlaniejjestjużzapó​no.AleniedlaSetha-stwierdziłCam.-Zrobiłwięcwszystko,co

mógł,żebyratowaćSetha.

-Swojegownuka.-Phillippopatrzyłnaszybujšcšwysokobiałšczaplę,znikajšcšwciemno​ciach.I

nieczułjużchłodu.-Zobaczyłswojeodbiciewjegooczach,aleniechciałpoznaćodpowiedzi.My​lałem
otym.Byłobylogiczne,gdybypróbowałodnale​ćmatkęGlorii,uzyskaćjejpotwierdzenie.

-Tobyzajęłodużoczasu.-Camrozważałjużtęsprawę.-Jestzamężna,mieszkawEuropie,aztego,

comówiSybill,wynika,żeniebyłazainteresowanakontaktowaniemsięznim.

-Apotemjużniezdšżył-stwierdziłPhillip.-Przynajmniejterazwszystkieelementypasujšdosiebie.

background image

Niezamierzałaspać.Wzięłagoršcyprysznic,poczymowinęłasięwkšpielowyszlafrok,zamierzajšc

uzupełnićswojenotatki.Postanowiłazdobyćsięnaodwagęizatelefonowaćdomatki,byjejprzemówić
dorozsšdkuipoprosićopisemnepotwierdzenieswojegonotarialnegoo​wiadczenia.

Jednakniezrobiłatego.Padłatwarzšnałóżko,zamknęłaoczyizapadłasięwnico​ć.

Obudziłojšpukaniedodrzwi.Zwlokłasięzłóżka,namacałakontaktizapaliła​wiatło.Wcišż

nieprzytomnaprzeszłaprzezsalonikizerknęłaprzezwizjer.

Odsunęłazasuwkę.

Philliprzuciłokiemnajejzmierzwionewłosy,zaspaneoczyigranatowyaksamitnyszlafrok.

-Widzę,żesięwystroiła​.

-Przepraszam.Zasnęłam.-Machinalniesięgnęładowłosów.Niecierpiała,gdybyłyrozczochrane,

zwłaszcza,żeonbyłod​wieżonyiw​wietnejformie.Wyglšdałwspaniale.

-Skorojeste​zmęczona,możemyodłożyćspotkanie.

-Nie,gdybymdłużejpospała,rozbudziłabymsięnadobreotrzeciejnadranem.Niecierpię

hotelowychpokoiotakiejporze.-Cofnęłasię,żebygowpu​cić.-Zarazsięubiorę.

-Niekrępujsię!-powiedziałprzycišgajšcjšdosiebieicałujšc.-Widziałemcięjużnagš.Ibyłto

bardzopocišgajšcywidok.

-Niezamierzamtwierdzić,żesięmylisz.

-​wietnie.-Postawiłnastolikuprzyniesionewino.

-Ale-dodała-niebyłotozbytrozsšdneznaszejstrony.

-Mówzasiebie,panidoktor.Ilekroćczujętwójzapach,przestajębyćrozsšdny.Czymtytak

pachniesz?

Kiedysiępochylił,żebyjšpowšchać,wygięłasiędotyłu.

-Phillipie!

-Sybill!-powiedziałiroze​miałsię.-Aje​liobiecam,żezachowamsięjakcywilizowanyczłowieki

żeniebędęnamawiałciędożadnychtakichrzeczy,dopókisięnierozbudzisz?

-Doceniamtwojepo​więcenie-odparłarzeczowo.

-Słusznie.Jeste​głodna?

-Skšdtapatologicznapotrzebakarmieniamnie?

-Totyzajmujeszsięanalizowaniem-odpowiedziałwzruszajšcramieniem.-Przyniosłemwino.Masz

background image

jakie​kieliszki?

Pomy​lała,żemusiznimporozmawiać,ułożyćwła​ciwieichstosunki.Poradzićsięgo.Chciałatakże

zjednaćgosobieisprawić,żebyjejpomógłprzekonaćSetha,byzaakceptowałjejprzyja​ń.

Wyjęładwatopornehotelowekieliszki.KiedyPhillipu​miechnšłsięszyderczonaichwidok,uniosła

brwi.Potrafiłcholernieseksownieszydzić.

-Toprawdziwaobelgadlatakiegoszacownegowina-powiedziałotwierajšcbutelkękorkocišgiemz

nierdzewnejstali,któryzesobšprzyniósł.-Skorojednakniemaszniclepszego,będziemymusieli
zadowolićsiętymi.

-Zapomniałamzapakowaćmojekryształy.

-Niestety.-Nalałdokieliszkówwinaopięknymsłomkowymkolorze.Podałjejjeden.-Zapoczštek,

​rodekizazakończenie.Przebyli​myprzezwszystkietrzyetapy.

-Toznaczy?

-Zagadkazostałarozwišzana,ustalonozgranšdrużynę,amywła​niezostali​mykochankami.Cieszęsię

zpowoduwszystkichtrzechaspektównaszegobardzointeresujšcegozwišzku.

-Zgranadrużyna?

-SethjestQuinnem.Przytwojejpomocybędziemożnatozalegalizować,itowkrótce.

Wpatrywałasięwswojewino.

-Zależyci,żebymiałtwojenazwisko.

-Nazwiskoswojegodziadka-poprawiłjšPhillip.-Zależymi,choćnieażtakbardzojakSethowi.

-Tak,maszrację.Widziałamjegotwarz,kiedytopowiedziałam.ProfesorQuinnmusiałbyć

nadzwyczajnymczłowiekiem.

-Moirodzicebyli…wyjštkowi.Tworzylirzadkospotykanšparę.Łšczyłoichprawdziwe

partnerstwoopartenazaufaniu,szacunku,miło​ci,namiętno​ci.Trudnobyłouwierzyć,żemójojciec
zawiódłtozaufanie.

-Bałe​się,żezdradziłtwojšmatkęzGloriš,żespłodziłznišdziecko.-Sybillusiadła.-Topodłe,że

zasiałatakiepodejrzenie.

-Ajakcholernietrudnobyłoztymżyć.NosićurazędoSetha,żejestsynemmojegoojca?Jego

prawdziwymsynem,podczasgdyjajestemtylkojegonamiastkš?Sšdziłem,żeznamprawdę-dodał,
siadajšcobokniej.-Byłatojednaztychumysłowychłamigłówek,któreniedajšspokojuotrzeciejnad
ranem.

Pomy​lała,żegdybytylkootochodziło,mogłabymupomóc.Lecztoniebyłowszystko.

background image

-Zamierzampoprosićmatkę,żebypotwierdziłapisemniemojeo​wiadczenie.Wštpięczynato

przystanie,alepoproszęjš,postaramsię.

-Zgranadrużyna,jakwidzę.-Ujšłjejrękę,potarłonišnos,copostawiłojšwstanpogotowiai

sprawiło,żeprzyjrzałamusięuważnie.

-Maszskaleczonšbrodę.

-Tak.-Skrzywiłsię.-Cammanadaldobrylewysierpowy.

-Uderzyłcię?

Jejprzerażonygłosroz​mieszyłgo.Oczywi​ciepanidoktornienależałado​wiata,wktórymwymachuje

siępię​ciami.

-Miałemgopierwszyuderzyć,alezałatwiłmnie.Cooznacza,żewinienmujestemjednouderzenie.

Oddałbymmuzresztš,gdybynieEthan,którymizałożyłnelsona.

-OBoże!-Przerażona,podniosłasięzmiejsca.-Poszłoonas?Oto,costałosięnałodzi?Nie

powinnobyłodotegodoj​ć.Wiedziałam,żespowodujetokomplikacjemiędzytobšatwojšrodzinš.

-Tak-odparłrzeczowo-poszłoonas.Iwyja​nili​mytosobie.Sybill.Odzawszebijemysięzesobš.

TorodzinnatradycjaQuinnów.Takjakprzepisojcanawafle.

Nieuspokoiłjejtym.Dodatkowozamieszałjejwgłowie.Pię​cii…wafle?

-Bijeszsięznimi?

-Jasne.

-Dlaczego?Zastanowiłsię.

-Bosšpodrękš.

-Itwoirodzicepozwalaliwamnategorodzajuprzemoc?

-Mojamatkabyłapediatrš.Zawszezakładałanamszwy.-Pochyliłsiędoprzodu,bydolaćsobie

wina.-Sšdzę,żebędzielepiej,je​liprzedstawięcały…obrazek.Wiesz,żeCam,Ethanijajeste​my
adoptowani.

-Tak.Przeprowadziłampewnebadania,zanimprzyjechałam…-Zamilkła,zerknęławstronęlaptopa.

-Nowła​nie,przecieżwieszotym.

-Tak.Iznaszpewnefakty,alenieistotęsprawy.Pytała​omojeblizny.Toniezaczęłosiętutaj-

zadumałsię.-Naprawdęnie.PierwszybyłCam.Rayprzyłapałgo,kiedypewnegorankapróbowałukra​ć
samochódStelli.

-Jejsamochód?Ukra​ćjejsamochód?

background image

-Prostozpodjazdu.Miałdwana​cielat.UciekłzdomuizamierzałdostaćsiędoMeksyku.

-Wwiekudwunastulatukradłsamochód,żebydostaćsiędoMeksyku?

-Wła​nie.PierwszyzezłychchłopcówQuinna.-Wzniósłtoastzanieobecnegobrata.-Bijanogow

domuipostanowiłtymrazemuciecalboumrzeć.

Żebynieosunšćsięzsofy,chwyciłasiękurczowooparcia.

-Straciłprzytomno​ć,amójojciecwniósłgodo​rodka.Dziękimojejmatcewróciłdozdrowia.

-Niewezwalipolicji?

-Nie.Cambyłprzerażony,amojamatkastwierdziła​ladyfizycznegoznęcaniasięnadnim.Zebrali

informacje,załatwiliformalno​ci,poradzilisobiezsystememiprzechytrzyligo.Ajemudalidom.

-Takpoprostu…uczyniligoswoimsynem?

-Pewnegorazumojamatkapowiedziała,żejużwszyscynależymydoniej.Przedtemjako​nieudawało

namsiędosiebiezbliżyć.ApotemprzybyłEthan.JegomatkabyłaulicznškurwšwBaltimorte,
narkomankš.Kiedynudziłojejsię,tłukłago.Apotemwpadłana​wietnypomysł,żemożezarobić,
sprzedajšco​mioletniegosynazboczeńcom.

Sybill​ciskałakurczowokieliszekobomarękamiidrżała.Nieodzywałasięanisłowem.

-Żyłtakprzezkilkalat.Pewnejnocyjedenzklientów,kiedyjużskończyłzEthanemizniš,przeszedł

dorękoczynów.Ponieważobiektemjegoagresjibyłatymrazemonasama,aniejejdzieciak,
przeciwstawiłasię.Pchnęłagonożem.Uciekła,akiedyprzyjechałygliny,zabrałyEthanadoszpitala.
Mojamatkamiaławtedyobchód.

-Iteżgowzięli-powiedziałaszeptem.

-Tak,taktowyglšdawskrócie.

Podniosłakieliszek,wypiłapowoliłyczek,popatrzyłananiegoznadbrzegu.Nieznała​wiata,któryjej

opisywał.Teoretyczniewiedziała,żeistnieje,alenigdysięznimniezetknęła.Ażdotšd.

-Aty?

-MojamatkapracowaławlokaluwBaltimore.Tandetnystriptiz,jakie​lewenumerynaboku.Drobne

nacišganie,szantażeiżałosnemachlojki.-Wzruszyłramieniem.-Mójojcieczmyłsięjużdawniej.Przez
jaki​czassiedziałzakradzieżzbroniš,akiedygowypu​cili,nawetnanasniespojrzał.

-Czyona…czyonaciębiła?

-Zdarzałosię,dopókiniestałemsięnatyledużyisilny,żezaczęłasięmniebać.-U​miechnšłsię

cierpko.-Nieprzepadali​myzasobš.Kiedychciałemmiećdachnadgłowš-azdarzałosię,żechciałem,
potrzebowałemjej-musiałemdawaćpienišdze.Okradałemludzi,włamywałemsię.Byłemwtym
cholerniedobry-powiedziałzodcieniemdumy.-Mimotozajmowałemsiędrobnicš.Czym​,comożna

background image

łatwozamienićnagotówkęalbonaprochy.Akiedybyłobardzokrucho,sprzedawałemsiebie.

Wjejszerokootwartychoczach,któreunikałyjegowzroku,zobaczyłprzerażenie.

-Życieniezawszejestidyllš-powiedziałkrótko.-Przeważniefruwałemnawolno​ci.Byłemtwardy,

bezwzględnyisprytny.Jeszczekilkalattakiegożycia,awylšdowałbymwwięzieniu-albowkostnicy.
Jeszczekilkalattakiegożycia-dodał,patrzšcjejwtwarz-itosamostałobysięzSethem.

Wzdragajšcsięnatęmy​l,zapatrzyłasięwswojewino.

-Uważasz,żejesttosytuacjapodobna,ale…

-WidziałemGlorię-przerwałjej.-Ładnakobieta,którasięstoczyła.Twardeiostrespojrzenie,

zgorzkniałeusta.Podobnadomojejmatki.

Comiałapowiedzieć,jakiargumentprzeciwstawić,skorowidziałatosamo,czułatosamo?

-Niepoznałamjej-odpowiedziałapospiesznie.-Przezchwilęsšdziłam,żetopomyłka.

-Onaciebierozpoznała.Podeszłacię.Wiedziała,jaksiędotegozabrać.-Przerwałnachwilę.-

Dokładniewiedziała.Podobniejakja.

Zauważyła,żeprzyglšdasięjejuważnieitrze​wo.-Iwła​nieteraztorobisz?Naciskaszodpowiednie

guziki?“Możeitak-pomy​lał.-Wkrótceobojebędziemymusielirozważyćtenproblem”.

-Terazmówimyoczyminnym.Czychceszznaćresztę?

-Tak-odparłabezwahania.

-Kiedymiałemtrzyna​cielat,uważałem,żesobieradzęwżyciu.Dopókiniewylšdowałemnosemw

rynsztoku,wykrwawiajšcsięna​mierć.Postrzelony.Niewła​ciwemiejsce,niewła​ciwapora.

-Postrzelony?-Wbiławniegowzrok.-Byłe​postrzelony?

-Dwiekulkiwklatkępiersiowš.Omalmnieniezabiły.Jedenzlekarzy,znałStellęQuinn.OnaiRay

przyszliodwiedzićmniewszpitalu.Miałemichza​wirusów,alenicniemówiłem.Mojamatkaskończyła
zemnšiwyglšdałonato,żenadobreutknęwtymsystemie.Pomy​lałem,żeichwykorzystam,dopóki
znowuniestanęnanogi.Potemza​wezmę,comipotrzebne,izmyjęsię.

Kimbyłtenchłopiec,któregojejopisywał?Jakimatozwišzekztymmężczyznš,którysiedziobok

niej?

-Chciałe​ichokra​ć?

-Zajmowałemsiętym.Byłemtaki.Aleoni…wszystkoznosili.Ażzakochałemsięwnich.Ażstałem

siękim​,zkogomoglibyćdumni.Tonieżadnichirurdzyuratowalimiżycie.ToRayiStellaQuinn.

-Ilemiałe​lat,kiedycięwzięlidosiebie?

background image

-Trzyna​cie.AleniebyłemtakimdzieciakiemjakSeth.NiebyłemtakšofiaršjakCamiEthan.

Dokonywałemwyborów.

-Myliszsię.-Ujęłajegotwarzwswojedłonieipocałowałagodelikatnie.

-Niespodziewałemsiętakiejreakcji.

Onatakżespodziewałasięinnejreakcji.Poczułajednaktakwielkiewspółczuciedlachłopca,którego

jejopisał,orazpodziwdlamężczyzny,wktóregosięzmienił.

-Zjakšreakcjšnajczę​ciejsięspotykasz?

-Nigdyotymnikomuniemówiłem,pozarodzinš.-Zmusiłsiędou​miechu.-Toniepasujedoobrazu.

Poruszonadogłębi,przytuliłaswojštwarzdojegotwarzy.

-Maszrację.TomógłbybyćSeth-wyszeptała.-Mogłosięznimzdarzyćtosamocoztobš.Twój

ojciecuratowałgoodtego.Tyitwojarodzinauratowali​ciego,podczasgdymojanicniezrobiła.A
nawetgorzejniżnic.

-Co​przecieżrobisz.

-Mamnadzieję,żetowystarczy.-Kiedyzbliżyłustadojejwarg,pozwoliłasobienasłabo​ć,szukajšc

pocieszeniaiotuchywpocałunku.

background image

14

Phillipotworzyłwarsztatosiódmejrano.Samfakt,żebracianierobilimuwymówekzato,żezrobił

sobielabęwniedzielę,przyprawiłgoomaksymalnepoczuciewiny.

Liczyłnato,żemaprzedsobšprzynajmniejgodzinę,zanimpojawisięCam,bykontynuowaćpracę

przykadłubiesportowegokutra.Ethan,nimprzyjdziepopołudniudopracy,wykorzystaostatniepodrygi
jesieniipołowiranokraby.

Będziewięcmiałdlasiebiecałylokal,byzajšćsiępapierkowšrobotš,któršzaniedbałwostatnim

tygodniu.

Powej​ciudociasnegobiuranatychmiastzapalił​wiatło.Następniewłšczyłradio.Podziesięciu

minutachsiedziałjużznosemwrachunkachiczułsięjakwdomu.

Prawiesamepłatno​ci.Wynajem,​wiadczenie,składkiubezpieczeniowe,składdrzewnyijakzawsze

popularnaMasterCard.

Rzšdupominałsięoswojšdolęwpołowiewrze​nia,arataopiewałanado​ćpoka​nškwotę.Kolejny

podatekteżnienapawałoptymizmem.

Żonglowałliczbami,bawiłsięnimi,wystukiwałjeistwierdził,żeczerwonykolorstratniejestażtak

złymkolorem.Zaoszczędzilitrochęprzypierwszejrobocie-nadwyżkęzainwestowaliwinteres.Gdy
skończškadłub,będšmogliwzišćkolejnyczekodobecnegoklienta.Wtensposóbutrzymajšsięna
powierzchni.

Aledalekoimjeszczedoczarnegokoloruoznaczajšcegozyski.

Sumienniewpisywałczeki,sprawdzałikorygowałdatywydruku,zestawiałcyfryistarałsięnie

narzekać,żedwaplusdwaniezmienniedajecztery.

Usłyszał,żeotwarłysięizamknęłyciężkiedrzwinadole.

-Znowusiętamdekujesz?-zawołałCam.

-Tak,urzšdziłemsobieprzyjęcie.

-Niektórzyznasnaprawdęharujšiniemogšsobiepozwolićnaobijaniesię.Phillipspojrzałna

liczbyprzelatujšcenaekraniekomputeraitylkoza​miałsiękrótko.Pogodziłsięjużzfaktem,żedlaCama
człowiekiempracujšcymmożebyćtylkoten,ktowykorzystujedotegosiłęmię​ni.

-Niepozostajeminicinnegojakzej​ć-mruknšłiwyłšczyłkomputer.Resztęrachunkówułożyłnarogu

biurka.Czekzwypłatšwsunšłdotylnejkieszeni,poczymzszedłnadół.

Camzapinałpasznarzędziami.Nagłowęwłożyłbaseballowšczapeczkę,daszkiemdotyłu,żebynie

zasłaniałwidoku.Phillipzaobserwował,jakzdejmujeobršczkęitroskliwiewsuwajšdoprzedniej
kieszeni.

background image

Obršczkimogłyzaczepićoco​ispowodowaćutratępalca.Mimotożadenzjegobraciniezostawiał

ichwdomu.Zastanowiłsię,czyobnoszeniesięztymdowodemstanumałżeńskiegostanowijaki​symbol,
czyteżrodzajpocieszenia.

Campierwszyzajšłstanowiskopracyinastawiłradionagło​negorocka.GdyPhillipsięgnšłposwój

pasznarzędziami,Camzmierzyłgochłodnymwzrokiem.

-Cozanieoczekiwanywidok-promiennyirze​kijakskowronek!Apewniezabawiałe​siędopó​na.

-Niezaczynajodnowa.

-Poprostustwierdzam.-Annanakładłamunie​ledouszu,kiedypomstowałnauwikłaniesięPhillipa

zSybill.Powiedziała,żepowiniensięwstydzić,żeniepowiniensięwtršcaćwosobisteżyciebrata.

-Chceszzniškręcić,twojasprawa.Przyjemnienanišpopatrzeć.Tyleżewyglšdajakbryłalodu.

-Nieznaszjej.

-Aty?-Widzšcgro​nybłyskwoczachbrata,Campodniósłrękę.-Trzebajšwykorzystać.Winteresie

Setha.

-Wiem,żezrobiwszystko,cobędziemogła.Ataknamarginesie,towiedz,żewychowałasięw

rodzinie,gdzienieznanomiło​ci.

-Potomianopienišdze.

-Tak.-Phillippodszedłdoułożonychwstertędesek.-Prywatneszkoły,szoferzy,służba.

-Niemogęsięjako​zdobyćnawspółczucie.

-Niesšdzę,żebyliczyłanato.-D​wignšłdeskę.-Powiadasz,żechceszjšwykorzystać.Ajaci

mówię,żeonamazalety.Niewiemnatomiast,czymajaki​czułypunkt.

Camwzruszyłramionami.Ujšłzadrugikoniecdeski,byjšdopasowaćdokadłuba.

-Jatamuważam,żejestzimnšistotš.

-Powiedziałbymraczej,żejestpow​cišgliwa.Ostrożna.-Pamiętał,wjakisposóbodniosłasiędo

niegoubiegłejnocy.Tobyłjejpierwszytakiodruch.Wolałsięniezastanawiaćiniewnikaćwszczegóły.
Miałnadzieję,żeCamsięmyli.-CzytylkotyiEthanmacieprawodozwišzkuzkobietami,które
zadowalajšwaspodkażdymwzględem?

-Nie.-Camumocowałkońcedeski.WgłosiePhillipawyczułniepokój.-Nie-powtórzył.-

PorozmawiamzSethemnajejtemat.

-Samznimporozmawiam.

-Wporzšdku.

background image

-MnietakżelosSethależynasercu.

-Wiemotym.

-Dawniejtakniebyło.-Wzišłmłotek,byprzybićdeski.-Terazjestinaczej.

-Totakżewiem.-Przezkilkakolejnychminutpracowaliwzgodnymtandemie.-Wkażdymraziebyłe​

pojegostronie-dodałCam,gdydeskaosiadłanaswoimmiejscu.-Nawetje​liniezbytzależałocina
nim.

-Robiłemtodlataty.

-Wszyscyrobili​mytodlataty.AterazrobimytodlaSetha.

Dopołudniacałyszkieletkadłubazostałpokrytydeskami.Metodaukładaniaichnanakładkębyła

żmudna,wymagaławytężonejpracyidokładno​ci.Aletobyłichznakfirmowy,ichwybór,który
gwarantowałwyjštkowšwytrzymało​ćkonstrukcjiiwymagałwielkiejwprawyodszkutnika.

Niktniekwestionowałfaktu,żeCamjestnajlepszymfachowcem.Phillippomy​lałjednak,żeionzna

sięnarzeczy.

-Niewzišłe​nicdojedzenia?-zapytałCaminapiłsięwodyzdzbanka.-Nie.

-Aniechcięlicho!-Wierzchemdłoniotarłusta.-Założęsię,żeGracezapakowałaEthanowi

monstrualniewielkilunch.Pieczonegokurczakaalbogrubekawałkiwieprzowinypieczonejwmiodzie.

-Przecieżtymaszżonę-stwierdziłPhillip.Camparsknšł​miechem.

-Ładniebymwyglšdał,gdybympoprosiłAnnęoprzyszykowaniemilunchudopracy.Wyrżnęłaby

mnieteczkšipojechałabydopracy.Jestnasdwóch-zastanowiłsię.-MożemyzaskoczyćEthana,kiedy
będziewchodził.

-Jestprostszysposób.-Phillipzanurzyłrękęwkieszeniiwyjšłćwierćdolarowšmonetę.-Orzełczy

reszka?

-Orzeł.Ktoprzegrywa,tenidzieipłaci.

Phillippodrzuciłmonetę,złapałjšiszybkimruchempołożyłnagrzbieciedłoni.Dzióborłazdawałsię

zniegoszydzić.

-Cholera.Cocikupić?

-Wielkiegosandwiczazmięsem,dużofrytekijeszczewięcejkawy.

-​wietnie,zatykajsobiearterie.

-Ajasiędziwię,czemujeszto​wiństwozsoi.Przecieżitakumrzesz.Czynielepszyjestsolidny

sandwiczzmięsem?

background image

-Niechkażdypostępujewedlewłasnegouznania.-Ponowniesięgnšłdokieszeniiwyjšłczekz

wypłatšdlaCama.-Masz,tylkoniewydajwszystkiegowjednymmiejscu.

-WreszciebędęmógłsięzaszyćwszałasienaMaui.AdlaEthana?

-Tyleconic.

-Adlaciebie?

-Nicniepotrzebuję.

CamzmrużyłoczyispojrzałnaPhillipa,którynakładałkurtkę.

-Toniejestwporzšdku.

-Zajmujęsięrachunkamiiwiem,cojestwporzšdku.

-Po​więciłe​swójczas,należycisię.

-Niepotrzebujęjej-powtórzyłzniecierpliwionyPhillip.-Kiedybędępotrzebował,wezmę.-

Wyszedłdostojnymkrokiem,pozostawiajšckipišcegozezło​ciCama.

-Upartyskurczybyk-mruknšłpodnosemCam.-Jaksięnaniegoniew​ciekać,kiedymiwciskate

ochłapy?

Campomy​lał,żePhillipcišglemadonichpretensje.Pozatymzajmujesiędetalami.Zapędzi

człowiekawkoziróg,apotemsamnicztegoniema.

Jaktuniezwariować?

Aterazjeszczewplštałsięwhistorięzkobietš,októrejniktniewie,czymożnajejufać,jeżeli

sprawyprzybioršzłyobrót.WkażdymrazienienależyspuszczaćzoczutejSybillGriffin.

InietylkozpowoduSetha.MożePhillipmałebnieodparady,alejakkażdygłupiejenawidokładnej

buzi.

“ImłodaKarenLawson,którapracujewrecepcji,odkšdspiknęłasięwzeszłymrokuzchłopakiem

McKinneyów,zobaczyłatonapisaneczarnonabiałym.Zadzwoniładoswojejmamy,aBittyLawson,
którajestmojšnajlepszšprzyjaciółkšidługoletnišpartnerkšbrydżowš-chociażpotrafiprzebićtwojego
asa,je​liniepatrzyszjejnaręce-natychmiastzadzwoniładomnieiwszystkomipowtórzyła”.

NancyClaremontbyławswoimżywiole,mogšcpoplotkować.Jakożejejmšżposiadałkawałek

ziemiwStChris,naktórymchłopcyQuinna,tabandadzikusów,urzšdziliswójwarsztat-jednemutylko
Boguwiadomo,cotamjeszczewyprawiajš-uznała,żemanietylkoprawo,aleiobowišzekprzekazać
dalejtensmacznykšsek,któryjejsiętrafiłwczorajpopołudniu.

Oczywi​cie,najpierwskorzystałaznajprostszejmetody.Ztelefonu.Aletelefonniedajetej

przyjemno​ci,jakšjestwidokreakcjirozmówcy.Ubrałasięwięcwjeszczenienoszonykostiumze
spodniamiwkolorzedyni,nowo​ćzkataloguJ.C.Penney’a.

background image

NiemiałobysensubyćnajzamożniejszškobietšwStChristopher,gdybyniemogłasiętymchoć

odrobinępopisać.Anajlepszymmiejscemdopopisaniasięidorozpowszechnieniaplotkibyłmagazyn
Crawforda.

Jejkolejnymkrokiembyłsalonpiękno​ci“TheStylerite”przymarkecie,gdzieumówiłasięna

strzyżenie,farbowanieiukładaniewłosów.

MamaCrawford,mieszkajšcawStChrisprzezcałesze​ćdziesištdwalataswojegożycia,tkwiłaza

kontuarem,przepasanawielkimzapaćkanymfartuchem.

Słyszałajużnowiny-niewielesprawuchodziłouwadzeMamy,akażdšbezzwłocznieprzekazywała

dalej-gotowabyłajednakwysłuchaćNancy.

“Ipomy​leć,żetodzieckojestwnukiemRayaQuinna!Atadamazdumniezadartymnosemjestsiostrš

tejwstrętnejdziewczyny,któranaopowiadałatewszystkieokropnerzeczy.Za​chłopiecjestjej
siostrzeńcem.Jejnajbliższymkrewnym,aleczypowiedziałachoćsłowonatentemat?Nie,mojapani,co
to,tonie!Tylkosięszarogęsiipatrzynanaszgóry,pływażaglówkšzPhillipemQuinnem,zresztš
podejrzewam,żenietylkopływa,je​libyktopytałomojezdanie.Takieniemoralnezachowaniejestteraz
umłodychludzinaporzšdkudziennym!”

PstryknęłapalcamiprzednosemMamy,ajejoczybłyszczałyniezdrowympodnieceniem.

KiedyMamawyczuła,żeNancyladamomentzboczyztematu,poruszyłaswoimiszerokimi

ramionami.

-Wydajemisię-zaczęła,​wiadomafaktu,iżludziewsklepienadstawiajšucha-żewnaszym

miasteczkujestwieleosób,którepowinnosiępowiesićzato,conaplotkowałynaRaya.Zato,co
szeptałyzajegoplecami,gdyżył,inadjegogrobem,kiedyodszedł.Noico,okazałosię,żeto
nieprawda,wyszłonamoje.

Surowymwzrokiemzlustrowałasklep.Rzeczywi​ciekilkagłówpróbowałosięjakbyschować.

Usatysfakcjonowana,zwróciłarozpromienioneoczykuNancy.

-Wydajemisię,żechętniedawała​posłuchzłymsłowomotakzacnymczłowieku,jakimbyłRay

Quinn.

PoważnieurażonaNancyażpodskoczyła.

-Nowiesz,Mamo,nigdyniewierzyłamaniwjednosłowo.-Pomy​lałateraz,żeomawianietakich

spraw,tonietosamo,codawanieimposłuchu.-Nawet​lepymusiałzauważyć,żechłopiecmaoczy
Raya.Żeistniejemiędzynimipokrewieństwo.IdlategopowiedziałampewnegodniadoSilasa:“Silasie,
zastanawiamsię,czytenchłopiecniejestkrewnymRaya?”-Oczywi​ciepowiedziałatozupełnieinaczej,
alemogłabytakpowiedzieć.-Nigdyjednakniepomy​lałam,żetownukRaya.Ani,żeprzeztewszystkie
lataRaymiałcórkę!

Zawszepodejrzewała,żeRayQuinnmusiałbyćdobrymananasemwmłodo​ci.Możenawetbył

hipisem?Akażdywie,cotoznaczy.Paleniemarihuany,udziałworgiachibieganienagolasa.

JednakniezamierzaładzielićsięzMamštšwiadomo​ciš.Zaczekaażumyjšjejwłosyikiedy

background image

wygodnierozsišdziesięwfoteluwsaloniepiękno​ci.

-Tajegocórkaokazałasięjeszczegorszaniżcichłopcy,którychoniStellasprowadzilidodomu-

trajkotała.-Atadziewczynazhotelumusibyćtakasama…

Urwała,kiedypobrzękiwaniedzwonkaobwie​ciłowej​cienowegoklienta.Ażzadrżałazemocjina

widokwchodzšcegoPhillipa.Otojedenzaktorówtegoszalenieinteresujšcegoprzedstawienia.

Phillipowiwystarczyłrzutoka,byzorientowaćsię,oczymrozmawiajš.Araczejoczymrozmawiali,

zanimwszedłdo​rodka.Bowiempodzwonkuzapanowałogrobowemilczenie,aoczyzebranychzwróciły
siękuniemu.

-Co​takiego,PhillipQuinn,niewidziałamcięchybaodczasuwaszegorodzinnegopiknikuw​więto

Niepodległo​ci-zaszczebiotałaNancy.Uznała,żeflirtowaniejestjednšznajlepszychmetodna
rozwišzaniejęzykamężczyzny.-Jakitobyłładnydzień.

-Tak,był.-Podszedłdolady,czujšczaplecamigradspojrzeń.-Potrzebujędwadużesandwicze,

MamoCrawford.Porcjęmielonegomięsaikawałekindyka.

-Zarazciprzygotujemy,Phil.Junior!-Krzyknęłanaswojegosyna,który,pomimo,żemiałtrzydzie​ci

sze​ćlatibyłojcemtrzyletniegodziecka,poderwałsięnad​więkjejgłosu.

-Takjest,mamo.

-Obsłużysztychludzi,czybędzieszsiędrapałpotyłkuprzezcałepopołudnie?

Zaczerwieniłsię,mruknšłco​podnosemiponowniezajšłsiękasš.

-Pracujeciedzisiajprzyłodzi,Phillipie?

-Zgadzasię,paniClaremont.

SamwybrałtorbęchipsówdlaCama,następniewróciłdoladychłodniczej,bywzišćdlasiebie

jogurt.

-Zwyklepolunchprzychodzitenmałychłopiec,prawda?Phillipsięgnšłrękšinachybiłtrafiłwyjšł

kartonik.

-Jestwszkole.Mamydzisiajpištek.

-Nojasne.-Nancyza​miałasię,poprawiajšckokieteryjniewłosy.-Jużsamaniewiem,coplotę.To

ładnychłopiec.Raybyłbyzniegodumny.

-Napewno.

-Słyszeli​my,żejestjako​spokrewniony…nawetblisko.

-Nigdyniemiałapanikłopotówzesłuchem,paniClaremont,oilepamiętam.Potrzebujęjeszczedwie

dużekawynawynos,Mamo.

background image

-Zarazciprzygotujemy.Nancy,chybamaszjużdo​ćwiadomo​cinacałydzieńplotkowania.Gdyby​

chciaławycisnšćjeszczewięcejinformacjinatematchłopca,mogłaby​sięspó​nićnaukładaniewłosów.

-Nierozumiem,cochceszprzeztopowiedzieć.-NancyprychnęłairzuciłaMamiew​ciekłe

spojrzenie.-Aleitakmuszęjużi​ć.Wybieramysięwieczoremzmężemnakolacjęztańcamidoklubu
Kiwanian,trzebawięcjako​wyglšdać.

Wyszłamajestatycznie,udajšcsięwprostdosalonupiękno​ci.Mamazmrużyłaoczy.

-Zajmijciesięswoimizakupami,Juniorprzyjmieodwaspienišdze.Toniejest​wietlica.Chceciestać

igapićsię,toid​cienadwór.

Gdykilkaosóbdoszłodowniosku,żemajšgdzieindziejsprawydozałatwienia,Phillipzachichotał.

-TaNancyClaremontmamniejrozumuniżpawica-oznajmiłaMama.-Niedo​ć,żetakubrana

wyglšdajakdynia,tojeszczeniepotrafizachowaćsiędelikatnie.

MamaponowniezwróciłaswojšszerokštwarzkuPhillipowiiu​miechnęłasięoduchadoucha.

-Niepowiem,żebymniebyłaciekawa,jakkażdyzresztš,aleniemożnazdobywaćinformacji

obrażajšcludzi.Nieznoszęzłychmanieranigłupoty.

Phillippochyliłsięnadladš.

-Wiesz,Mamo,taksobiewła​niemy​lę,czyniezmienićimienianaJean--Claude,nieprzenie​ćsiędo

Francji-krajuwina,wdolinęLoary,albokupićsobiewinnicę.

Nierazsłyszałaróżnewersjetakichopowie​ci.

-Noicodalej?-zapytała.

-Przyglšdałbymsię,jakmojewinogronadojrzewajšwsłońcu.Jadłbymchleb,którybyłbygoršcyi

​wieży,iser,którynajpierwodleżałbyswoje.Wiódłbympiękne,spokojneżycie.Alejestjedenproblem.

-Jaki?

-Nicztego,je​litamzemnšniepojedziesz.-Chwyciłjejrękę,obsypujšcjšpocałunkami,podczas

gdyonapękałaze​miechu.

-Chłopcze,aletypotrafiszgadać!Zawszepotrafiłe​.-Otarłaoczyiwestchnęła.-Nancytoidiotka,

aleniejestzła.RayiStellajejimponowali.Adlamniebylikim​znaczniewięcej.

-Wiemotym,Mamo.

-Niechtylkoludzieusłyszšjakš​nowinkę,odrazupuszczajšjšruch.

-Totakżewiem,Mamo.-Pokiwałgłowš.-PodobniejakSybill.BrwiMamyuniosłysię.

-Dziewczynamacharakter.Todobrze.Sethmożebyćdumnyztegopokrewieństwa.Imożebyć

background image

dumny,żetakiczłowiekjakRaybyłjegodziadkiem.-Zrobiłapauzę,bydokończyćpakowania
produktów.-RayowiiStellispodobałabysiętadziewczyna.

-Taksšdzisz?-wyszeptałPhillip.

-Tak.Imniesiępodoba.-Zawijajšcszybkoproduktywbiałypapier,Mamaponownieu​miechnęłasię

oduchadoucha.-Wcaleniejestzarozumiała,jakutrzymujeNancy.Przeciwniewydajemisięnie​miała.

Phillipzwrażeniaotworzyłusta.-Nie​miała?Sybill?

-Jasne.Robiwszystko,żebytoukryć.Aterazzabierajszybkotomięso,pókiniewystygnie.

-Comnieobchodzigromadapedziówsprzeddwustulat?

Sethsiedziałnadotwartšksišżkšdohistorii,zustamipełnymigumydożucia.Podziesięciugodzinach

pracyfizycznejPhillipniemiałnastroju,byznosićhumorySetha.

-Ojcowienaszegokrajuniebylipedziami.

Sethparsknšłid​gnšłpalcemwcałostronicowšilustrację,przedstawiajšcšzebranieKongresu

Kontynentalnego.

-Nosilidziwaczneperukiiubieralisięjakdziewczyny.Dlamnietosšpedzie.

-Takabyłamoda.-Wiedział,żedzieciakdrażnisięznim,aleztrudemsiępowstrzymał,żebyniedać

mukopa.-Za​nazywaniekogo​pedziemzpowodujegostylużycia​wiadczyobrakutolerancji.

Sethu​miechnšłsiętylkopodnosem.UwielbiałwyprowadzaćPhillipazrównowagi.

-Facet,którynosiperukęzlokamiibutynawysokichobcasach,zasługujenaswoje.

Phillipwestchnšł.Byłatokolejnareakcja,którauradowałaSetha.Wcalenieuważał,żehistoriajest

bzdurš.Czyniedostałnajwyższejnotyzostatniegotestu?Alepisaniekretyńskiejbiografiiktórego​ztych
pedziów,tojuż​miertelnanuda.

-Wieszkimbylicifaceci?-zapytałPhillip,poczym,gdySethotworzyłusta,zmrużyłgniewnieoczy.

-Tylkominieprzerywaj.Buntownikami,podżegaczami,twardzielami.

-Twardzielami?Najakimtyżyjesz​wiecie?

-Broniliobranejprzezsiebiedrogi,ustanawialiprawa,wygłaszaliprzemówienia.Mieliwnosie

Anglię,azwłaszczakrólaJerzego.-Dostrzegłbłyskrozbawienia,atakżezainteresowaniawoczach
Setha.-Iniechodziłoimocłonaherbatę.Tobyłtylkopretekst.Niechcielijużwięcejniczawdzięczać
Anglii,otojakdotegodoszło.

-Wygłaszanieprzemówieńizapisywaniepapierówtonietosamo,cowalka.

-Musielimiećpewno​ć,żejestocowalczyć.Ludziomtrzebadaćwybór.Je​lichcesz,żeby

zrezygnowaliztowaruX,musiszimzaoferowaćtowarY,isprawić,żebybyłlepszy,mocniejszy,

background image

smaczniejszy.Agdybymcipowiedział,żegumaBubbleliciousjestdoniczego?-zapytałPhillip.

-Bardzojšlubię.-Nadowódtego,Sethwydmuchałolbrzymiciemnoczerwonybalon.

-Wporzšdku,ajacięzapewniam,żetoohyda,aci,cojšrobiš,todranie.Czyztegopowodu

wyrzuciszjšdo​mieci?

-Jeszczeczego!

-Agdybymcidałnowywybór,gdybymcipowiedział,żeSuperBubbleBlow…

-SuperBubbleBlow?Człowieku,niedobijajmnie.

-Milcz.SBBjestlepsza.Nadłużejstarczy,kosztujetaniej.Żuciejejsprawia,żetyitwoiprzyjaciele,

twojarodzina,twoisšsiedzi,stajšsięszczę​liwsi,silniejsi.SBBtogumaprzyszło​ci,twojejprzyszło​ci.
SBBtojestto!-dodałPhillip,nadajšcodpowiedniebrzmieniegłosowi.-Bubbleliciousjestzła.Dzięki
SBBodnajdzieszprawdziwšwolno​ćiniktcinigdyniepowie,żemożeszdostaćtylkojedenkawałek.

-Bomba.-Toprawda,żePhillipjestdziwakiem,potrafibyćjednakzabawny.-Gdziemamzłożyć

podpis?

U​miechajšcsiępółgębkiem,Phillipodrzuciłgumęnabiurko.

-Dałemciobrazowyprzykład.Cifacecibylisolštejziemiijejkrwiš,toonipodburzaliiwzniecali

entuzjazmludzi.

“Sólikrew-pomy​lałSeth.-Możnatobędziegdzie​wykorzystać”.

-Dobra,możewybioręPatrickaHenry’ego.Wyglšdamniejdziwacznieniżpozostalifaceci.

-Znajdzieszinformacjewkomputerze.Potemodszukajbibliografięnajegotematiwydrukujjšsobie.

WbibliotecewBaltimoreznajdzieszwięcejnatentematniższkole.

-Dobra.

-Azanimpójdzieszspać,dokończwypracowaniezangielskiego.

-Człowieku,odpu​ćtrochę.

-Pokaż,co​tamnaskrobał.

-Chryste.-Nieprzestajšcgderać,Sethwycišgnšłzokładkipojedynczškartkępapieru.

Wwypracowaniupodtytułem“Pieskieżycie”Sethopisywałtypowydzień,widzianyoczamiGłupka.

Czytajšc,Phillipniemógłpowstrzymaću​miechu,gdypsinarratoropowiadałoswoichrozkoszach
podczaspolowanianakróliki,zło​ciłsięnapszczoły,napomykałodreszczykuemocjipodczaswspólnych
wyprawzdobrymimšdrymprzyjacielemSimonem.

Tak,dzieciakjestzdolnyidowcipny.

background image

GdyGłupekskończyłswójdługi,ucišżliwydzień,zwinšłsięnaposłaniu,którewspaniałomy​lnie

dzieliłzeswoimpanem,Phillipzwróciłkartkę.

-Fantastyczne.Trzebaprzyznać,żenaturanieposkšpiłacitalentu.Odkładajšcwypracowaniena

miejsce,Sethspu​ciłoczy.

-Raybyłtakcholerniebystryijakoprofesorcollege’u…

-Gdybyotobiewiedział,Seth,zrobiłbyco​wtejsprawiedużowcze​niej.

-Tak,takmy​lę…-SethwzruszyłramionamiwtypowydlaQuinnówsposób.

-Będęjutrorozmawiałzadwokatem.Teraz,przypomocySybill,wszystkomożeszybciejruszyćz

miejsca.

Sethzłapałołówekiodruchowozaczšłszkicowaćnabibule.Byłytojakie​formy,koła,trójkšty,

kwadraty.

-Onamożejeszczezmienićzdanie.

-Nie,niezmieni.

-Ludziestaletorobiš.-Samczekałtygodniami,gotowydoucieczki,gdybyQuinnowiezmienili

zdanie.Kiedytaksięniestało,zaczšłimwierzyć,alewkażdejchwilibyłgotowydoucieczki.

-Niektórzyludziedotrzymujšobietnic,niezależnieodwszystkiego.TakjakRay.

-OnaniejestRay’em.Przyjechała,żebynasszpiegować.

-Przyjechałasprawdzić,czyniedziejecisiękrzywda.

-Noidobrze,zobaczyła.Możewięcjużwyjeżdżać.

-Trudniejjestpozostać-powiedziałspokojniePhillip.-Trzebamiećsilnycharakter.Ludziejużsię

doniejdobraliiobgadujšjš.Wiesz,jaktojest,kiedyludzieobserwujšciękštemokaiszepczš.

-Tak.Zwyczajnekretyństwo.

-Niemniejjednakpotrafitonapsućkrwi.

Wiedziałotym,lecz​cisnšłtylkoołówek,pogrubiłkreskę.

-Poprostuspodobałacisię.

-Możliwe.Napewnojestnacopopatrzeć.Aletoniezmieniistotyrzeczy.Niewielujestludzi,którym

bytakcholernienatobiezależało.-Poczekał,ażwzrokSethaspocznienanim.Patrzylisobieterazw
oczy.-Potrwałototrochę,możezbytdługo,żebyimniezaczęłotakcholerniezależeć.Robiłemto,oco
prosiłRay,ponieważgokochałem.

background image

-Aleniemiałe​natoochoty.

-Nie,niemiałemochoty.Byłe​jakczyraknatyłku.Alezaczęłosiętostopniowozmieniać.Wjakim​

momenciezaczšłemtorobićbardziejdlaciebieniżdlaRaya.

-My​lałe​może,żejestemjegodzieciakiem,itocięwkurzało.“Jeszczejak-pomy​lałPhillip.-To

ciekawe,dojakiegostopnianaiwnibywajšdoro​li,gdysšdzš,żeukryjšprzeddziećmiswojetajemnicei
grzechy!”

-Tak,niemogłempogodzićsięzmy​lš,żeoszukałizdradziłmojšmatkę,atyjeste​jegosynem.

-Ajednakumie​ciłe​mojeimięnaszyldzie!

Philliproze​miałsięniepewnie.Faktyczniemożnaczasamipostšpićsłusznie,wcaleniezdajšcsobiez

tegosprawy.

-Tambyłojegomiejsce,takjaktwojejesttutaj.ASybilltakcholernienatobiezależy,żebyłoby

zwykłšgłupotšjšodpychać.

-Uważasz,żepowinienemsięznišspotkać?-Samjużsięnadtymzastanawiał.-Niewiem,oczym

mieliby​mymówić.

-Widziałe​jširozmawiałe​zniš,zanimsiędowiedziałe​owszystkim.Postarajsięniczegonie

zmieniać.

-Możemaszrację.

-Nieuważasz,żeGraceiAnnapowariowaływzwišzkuztwojšurodzinowškolacjšwprzyszłym

tygodniu?

-Tak.-Opu​ciłniecogłowę,byukryćpromiennyu​miech.Niemógłwtouwierzyć.Szykowałymu

kolacjęurodzinowšztakimmenujakiesobiezażyczył,anastępnegodniaodbędziesięprzyjęciedla
kumpli.

-Cosšdziszozaproszeniujej?Prawdziwarodzinnakolacja.Przestałsięu​miechać.

-Niewiem.Zastanowięsię.Prawdopodobnieitakniezechceprzyj​ć.

-Możejednakspróbujjšzaprosić.Zgarnšłby​ojedenprezentwięcej.

-Tak?-Znowuu​miechnšłsię,jakbyzocišganiem.-Alemusiałabysiępostaraćoco​dobrego!

-Masztupet!

background image

15

PółtoragodzinnespotkaniezadwokatemwBaltimorewykończyłoSybill.My​lała,żebędzielepiej

przygotowana-wkońcumiałanatodwaipółdniapotym,jakwponiedziałekranozatelefonowałado
niegoizostaławci​niętawjegonapiętyharmonogramna​rodępopołudniu.

Awięcpierwszyetapmajużzasobš.Powierzenieobcejosobiesekretówiniechlubnychrodzinnych

faktówokazałosiętrudniejszeniżsšdziła.

Terazmusistawićczołozimnemu,przenikliwemudeszczowi,ruchowiulicznemuiwłasnej,dalekiej

odideału,umiejętno​ciprowadzeniasamochodu.Ponieważchciałaominšćtłoknajezdniijaknajszybciej
pozbyćsięsamochodu,zostawiłagonaparkinguwgarażu,iterazmusiałamaszerowaćwdeszczu.

Drżšczzimnastwierdziła,żejesieńpostanowiłachybanadobrewyprzećlatozmiasta.Drzewa

zaczynałyzmieniaćkolory,li​cizabarwiłysięzłotemiczerwieniš.Wrazzdeszczemspadłatemperatura,a
wiatrwyszarpywałjejparasolkę,kiedyzbliżałasiędoportu.

Wolałabysuchydzień,wktórymogłabysiępowłóczyć,porozglšdać,docenićładnieodrestaurowane

starebudynki,starannieutrzymanenabrzeżeiprzycumowanetuhistorycznełodzie.Alenawetprzy
silnym,zimnymdeszczumiałotoswójurok.

Morzebyłokompletnieszareilekkowzburzone,widnokršgzlewałsięzniebem.Większo​ćkuracjuszy

iturystówschroniłasiępoddachem.

Czułasięsamotna,gdystałatakwdeszczupatrzšcnawodęizastanawiajšcsię,copoczšćdalej.

Westchnęła,zawróciłaiposzłaprzyjrzećsięsklepom.Wybierałasięwpišteknaurodzinowe

przyjęcie.Porakupićsiostrzeńcowiprezent.

Porównywanieiwybieranieprzyborówmalarskichzajęłojejponadgodzinę.Pomy​lała,żeminęło

sze​ćlatodczasu,kiedykupowałaprezentdlaSetha.Trzebanadrobićzaległo​ci.

Ołówkiipastelemuszšbyćnajlepszejjako​ci.Zwielkšuwagšobejrzałapędzledoakwareli,jakbyod

jejwyborumiałyzależećlosy​wiata.Przezdwadzie​ciaminutbadałaciężarigrubo​ćpapieru
rysunkowego,załamałasięzupełnieprzykasecie.

Podługimoglšdaniustwierdziła,żejedynymkryterium,jakimpowinnakierowaćsięprzywyborze,

musibyćprostota.Chłopieczpewno​cišbędziesięczułlepiejzprostšorzechowškasetš.Pozatymbędzie
trwalsza,wystarczymunadługo.

Amoże,kiedypolatachspojrzynatopudełko,pomy​lioniejżyczliwie?

-Panisiostrzeniecbędzieoszołomionytymiprezentami-stwierdziłaekspedientka.

-Jestbardzoutalentowany.-Roztargniona,zaczęłaogryzaćpaznokiećkciuka-nawyk,zktórym

skończyłaprzedlaty.-Zawiniemipanitoostrożnieizapakujedopudełka?

-Oczywi​cie.Janice!Mogłaby​przyj​ćitrochęmipomóc?Mieszkapaniwokolicy?-zapytałaSybill.

background image

-Nie,niemieszkam.Mój…przyjacielpoleciłmitensklep.

-Tomiłozjegostrony.Janice,trzebazawinšćizapakowaćwszystkodopudła.

-Czymożemitopanijako​udekorować?

-Niestetyniemamyżadnychozdób.Aleniedalekoznajdziepanisklepzpapeteriš.Majštambogaty

wybórpapierówdozawijaniaprezentów,wstšżekikartek.

“OBoże-pomy​lałaSybill.-Jakirodzajpapierupowinnosięwybraćdlajedenastoletniegochłopca?

Awstšżkę?Czychłopcuspodobajšsięwstšżkiikokardy?”

-Razemwychodzipięćsetosiemdziesištpięćdolarówisze​ćdziesištdziewięćcentów.-Ekspedientka

rozpłynęłasięwu​miechu.-Wjakiejformiechcepanizapłacić?

-Pięćset…-Sybillzatkało.Chybamusiałapostradaćzmysły.Prawiesze​ćsetdolarównaurodziny

dziecka?Notak,zupełniezwariowała.-PrzyjmujepaniVisę?-zapytałasłabymgłosem.

-Oczywi​cie.-Rozpromienionasprzedawczyniwycišgnęłarękępozłotškartękredytowš.

-Czymogłabymipanipowiedzieć…-rzekłaSybill,wyjmujšcnotesiodnajdujšcliteręQ.-Szukam

tegoadresu.

-Oczywi​cie,totużzarogiem.

Tobłšd,strofowałasięwmy​lach,wychodzšczpowrotemnadeszcz,walczšczdwiemaogromnymi

torbamizzakupamiizniesfornšparasolkš.Niemażadnegopowodu,żebygonachodzić.

Możegonawetniebyćwdomu.Jestgodzinasiódma.Pewnieposzedłnakolację.Lepiejodszukać

samochódipojechaćzpowrotemnaWybrzeże.Ruchjestjużmniejszy,czegoniemożnapowiedziećo
deszczu.

Mogłabyprzynajmniejnajpierwzadzwonić.Notak,aletelefonkomórkowymiaławtorebcei

brakowałojejršk.Jestciemnoipada,pewnoitaknieznajdziejegodomu.Je​linieudasięjejwcišgu
pięciuminut,zawracaiidziedosamochodu.

Znalezieniewysokiego,luksusowegobudynkuzajęłojejtrzyminuty.Pomimozdenerwowaniaz

przyjemno​cišweszładociepłego,suchegoholu.

Stałytuozdobnedrzewawmiedzianychnaczyniachikilkamiękkichfoteliwneutralnychodcieniach.

Gustownaelegancjategopomieszczeniasprawiła,żeczułasięjakniepożšdanymokryszczurna
luksusowymstatku.

Chybazwariowałaprzychodzšctutaj.Czyżnieobiecałasobie,wybierajšcsiędzisiajdoBaltimore,że

tegoniezrobi?Niechciała,bywiedział,żebędziewBaltimore.

Namiło​ćboskš,przecieżwidziałagozaledwiewniedzielę.Niebyłożadnejsensownejprzyczyny,

którabyusprawiedliwiałatakdesperackšpotrzebęzobaczeniagoteraz.Powinnanatychmiastwracaćdo
StChristopher,ponieważpopełniapotwornybłšd.

background image

Przeklinałasiebie,podchodzšcdowindy,wchodzšcdoniejinaciskajšcguzikszesnastegopiętra.

Dlaczegotorobi?

OBoże,aje​lizastaniegowdomu,aleniesamego?Samamy​lomożliwo​citakiegoupokorzeniabyła

dlaniejjakciospię​cišwżołšdek.Nigdyniepowiedzielisłowanatematwyłšczno​ci.Miałabsolutne
prawowidywaćsięzinnymikobietami.Zpewno​cišmiałmnóstwokobiet-cotymbardziej​wiadczyło,że
straciłarozum,angażujšcsięwtenzwišzek.

Niepowinnawpadaćdoniegoniezapowiedziana,nieproszona,nieoczekiwana.Wszystko,czego

nauczonojejnatematmanier,protokołu,dopuszczalnegozachowania,nakazywałojejopu​cićtendom.
Należałozawrócić,nimzostanieupokorzona.

Niemiałapojęcia,cojšskłoniłodotego,byotworzyćwindęipodej​ćdodrzwiznumerem1605.

“Nieróbtego,nieróbtego,nieróbtego”.-rozbrzmiewałowjejgłowie,kiedyzbliżałapalecdo

dzwonkaprzydrzwiach.

“OBoże,oBoże,cojazrobiłam?Copowiem?Jaksięwytłumaczę?Obyniebyłogowdomu!”

-Sybill?-Miałzdumione,szerokootwarteoczyirozchylonezniedowierzaniawargi.

-Strasznieprzepraszam.Powinnambyłazadzwonić.Niemiałamzamiaru…przyjechałamdomiastai

wła​nie…

-Daj,pozwól,żepotrzymam.Wykupiła​całysklep?-Wzišłtorbyzjejlodowatychršk.-Trzęsieszsię

zzimna.Wejd​do​rodka.

-Powinnambyłazadzwonić.

-Niewygłupiajsię.-Odstawiłtorbyizaczšłzniej​cišgaćociekajšcywodšnieprzemakalnypłaszcz.-

Dlaczegoniedała​znać,żewybieraszsiędzisiajdoBaltimore?Kiedyprzyjechała​?

-Około…wpółdotrzeciej.Miałamspotkanie.Potemrozpadałosię.-Niejestemprzyzwyczajonado

prowadzeniasamochoduwdużymruchu.Prawdęmówišc,wogóleniejestemprzyzwyczajonado
prowadzenia,denerwowałamsięztegopowodu.

Paplała,podczasgdyonobserwowałjšzpodniesionymibrwiami.Miałazaróżowionepoliczki,ale

chybaniezzimna.Miałapiszczšcygłos-itobyłanowo​ć.Ciekawe!Jakbyniewiedziała,cozrobićz
rękami.

Choćnieprzemakalnypłaszczochroniłjejjasnopopielatykostium,przemoczyłabuty,anajejwłosach

połyskiwałykropledeszczu.

-Czy​tyoszalała?-powiedziałpółgłosem.Położyłrękęnajejramionach,roztarłje,żebyjeogrzać.-

Odprężsię.

-Powinnambyłazadzwonić-powiedziałaporaztrzeci.-Zachowałamsięniegrzecznieizbyt

poufale.

background image

-Nie,wcalenie.Możetylkotrochęryzykowała​.Gdyby​przyszławcze​niej,niezastałaby​mniew

domu.-Przycišgnšłjšodrobinębliżej.-Sybill,odprężsię.

-Dobrze.-Zamknęłaoczy.Rozbawiłogoto.

-Corobisz?

-Odprężamsię.-Jak?

-Oddycham-odpowiedziała.-Koncentrujęsię.-Poczym,gdyzaczšłsię​miać,otworzyłaoczy.

-Więctaksięodprężasz?Oddychajšcikoncentrujšcsię?

Wjegogłosiedałosięsłyszećrozdrażnienie.Prawieniezauważalne,alejednakrozdrażnienie.

-Badaniadowiodły,żelepszydopływtlenuikoncentracjaumysłurozładowujšstres.

-Akurat.Przeprowadziłemwłasnebadania.Pozwól,żejewypróbuję.-Dotknšłjejustwargami,

delikatnie,leczprzekonujšcojepotarł,ażzmiękły,ustšpiły,rozgrzałysię.Zabawiłsięleciutkozjej
językiem,ażwestchnęłacicho.-Taak,mójsposóbsięsprawdza-wyszeptał,pocierajšcpoliczkiemjej
mokrewłosy.-Je​liomniechodzi,​wietniesięsprawdza.Cotynato?

-Oralnastymulacjajesttakżesprawdzonymsposobemnastres.Zachichotał.

-Obawiamsię,żejaktakdalejpójdzie,oszalejęnatwoimpunkcie.Trochęwina?

Niezamierzałaanalizowaćjegodefinicjiszaleństwa.

-Nieodmówięszklaneczki.Choćniepowinnam.Prowadzę.

Pomy​lał,żedzisiajwieczoremnigdzieniepojedzie.

-Usišd​.Zarazwrócę.

Gdyzniknšłwsšsiednimpomieszczeniu,powróciładokoncentrujšcegooddychania.Kiedyuspokoiła

siętrochę,rozejrzałasiępopokoju.

Na​rodkustałaniskakwadratowaławazdużymżaglowcem,wktórymrozpoznaławyróbz

manufakturyszkławMurano.Byłatuteżparazielonychżeliwnych​wiecznikówzmasywnymibiałymi
​wiecami.

Poprzeciwnejstroniepokojuznajdowałsięniedużybarek,aprzynimdwaczarne,pokryteskórš

stołki.Obok,na​cianie,wisiałzabawnyplakatburgundzkiejwinnicyNuits-StGeorges,przedstawiajšcy
oficerafrancuskiejkawaleriiwosiemnastowiecznymmundurze,siedzšcegonabeczce,zeszklankšiz
fajkš,zpodejrzanierozanielonymu​miechem.

Białe​cianyozdobionebyłytuiówdzieobrazkami.Międzyinnymiwisiałananichoprawionawramę

odbitkastylowegoplakatuszampanaTattingerzeleganckškobietš-zpewno​cišbyłatoGraceKelly-w
gładkiejczarnejwieczorowejsukni,stojšcšzdługim,wšskimkieliszkiemperlšcegosięwinaprzy

background image

okršgłymszklanymstolenawygiętychstalowychnóżkach.ByłateżgrafikaJuanaMiró,atakże
reprodukcjaJesieniAlfonsaMuchy.

Stałytuzarównooszczędnewformienowoczesnelampy,jakieleganckieArtDeco.Dywanbył

puszysty,jasnopopielaty,aniezasłonięteoknaszerokieimokreoddeszczu.

Pomy​lała,żepokójjestwyrazemmęskiego,eklektycznegogustu,niepozbawionegoswoistego

humoru.Podziwiaławła​nieobitybršzowšskóršpodnóżekwkształciezagrodydla​wiń,kiedywszedłz
dwomakieliszkami.

-Podobamisięta​winia.

-Ijajšlubię.Możeby​miopowiedziała,jakspędziła​tenzpewno​cišinteresujšcydzień?

-Nawetniezapytałam,czymaszjakie​plany.-Zauważyła,żejestubranywmiękkšczarnšsportowš

bluzę,wdżinsy,iżeniemananogachbutów.Conieoznacza,że…

-Jużwiem.-Wzišłjšzarękę,poprowadziłwstronęgłębokiejsofy.-Spotkała​siępopołudniuz

adwokatem.

-Ktociotympowiedział?

-Tomójprzyjaciel.Informujemnienabieżšcoowszystkim,corobi.-Dałjejodczuć,żeczujesię

rozczarowany,iżniezadzwoniłainiedałamuznaćoswymprzyje​dziedomiasta.-Jakposzło?

-Dobrze,dziękuję.Zesprawšprzekazaniaopiekiniepowinnobyćterazkłopotów.Nieudałomisię

jednakprzekonaćmatki,żebyzłożyłao​wiadczenie.

-Jestzłanaciebie.

Sybillpowoliupiłałykwina.

-Tak,jestzła,izcałšpewno​cišgorzkożałujetejchwilisłabo​ci,któraskłoniłajšdowyznania

prawdy.Wzišłjšzarękę.

-Musicibyćciężko.Jestmiprzykroztegopowodu.

Spojrzałanaichsplecionepalce.Wjaknaturalnysposóbjšdotyka.

-Niejestemdzieckiem.Apozatym,ponieważistniejeniewielkieprawdopodobieństwo,byten

drobnyincydent-choćwzbudzatyleemocjiStChristopher-dotarłprzezAtlantykdoParyża,sšdzę,że
matkajako​siępozbiera.

-Aty?

-Życieidzienaprzód.Gdywszystkozostanieoficjalniezałatwione,Glorianiebędziemiałamotywui

przestaniesprawiaćkłopotytobieitwojejrodzinie.ISethowi.Niestety,nieprzestanieprzysparzać
kłopotówsamejsobie,alenatojużnicnieporadzę.Niemamteżochotytegoczynić.

background image

Zimnygłaz,czypostawaobronna?

-TakczyowakSethpozostanietwoimsiostrzeńcem.Niktniezabroniciwidywaćsięznim,ani

pozostaćczę​cišjegożycia.

-Nienależędojegożycia-powiedziałabezbarwnymgłosem.-Aponieważdopierojezaczyna,

byłobyniewskazaneiszkodliwe,gdybycišgnšłzasobšbalastdawnegożycia.Tocud,żepoczynania
Gloriinieokaleczyłygogłębiej.Je​liczujesiębezpieczny,zawdzięczatotwojemuojcu,tobieitwojej
rodzinie.Nieufami,Phillipie,iniemakutemupowodu.

-Nazaufanietrzebazasłużyć.Powinnocinatymzależeć.

Wstała,podeszładociemnegooknaipopatrzyłanarozedrgane,rozmazaneprzezdeszcz​wiatłamiasta.

-Czykiedyzamieszkałe​zeStellšiRayem,kiedypomagalicizmienićżycie,staćsięinnym

człowiekiem,niezerwałe​kontaktuzmatkšikumplamizBaltimore?

-Mojamatkabyładziwkšimiałamiwszystkozazłe,amoikumplebylipokštnymihandlarzami

narkotyków,narkomanamiizłodziejami.Niechciałemsięwięcejznimikontaktować,podobniejakioni
zemnš.

-Rozumieszjednakmójpunktwidzenia.

-Rozumiem,aleniezgadzamsięznim.

-My​lę,żeSethjestinnegozdania.Gdywstała,odstawiłkieliszek.

-Chce,żeby​byławpišteknajegourodzinach.

-Totychcesz-poprawiłago.-Iogromniedoceniamfakt,żeudałocisięprzekonaćSetha.

-Sybill…

-Askorojużjeste​myprzytym-wtršciłaszybko-znalazłamtwójsklepzprzyboramimalarskimi.-

Wskazałaruchemgłowynatorby,którepostawiłprzydrzwiach.

-To?-Zmierzyłwzrokiemstojšcenapodłodzetorby.-Ażtyle?-​miejšcsię,przytaknęłagłowš.-

Będziezachwycony.Oszalejezrado​ci.

-Niechciałabym,żebypotraktowałtojakołapówkę,czypróbęwkupieniasięwjegołaski.Nie

wiem,comnienapadło.Jakzaczęłam,niemogłamskończyć.

-Natwoimmiejscunieanalizowałbymmotywów,dlaktórychrobiszco​miłego,podwpływem

impulsu,co​,cowykraczatrochęponadnormę.-Delikatniepoklepałjejrękę.-Iprzestańobgryzać
paznokcie.

-Nieobgryzampaznokci.-Obrażona,opu​ciłagłowę,dostrzegłanierówny,oskubanypaznokieć

kciuka.-OBoże,faktycznie!Ostatniozdarzyłomisiętorobić,kiedymiałampiętna​cielat.Gdziemój
pilnik?

background image

Złapałatorebkęiwyjęłazniejprzyborydomanicure.

-Była​nerwowymdzieckiem.

-Cotakiego?

-Obgryzała​paznokcie.

-Poprostunawyk.

-Możeraczejtiknerwowy,doktorGriffin?

-Byćmoże.Aleskończyłamztym.

-Niedokońca.Obgryzaniepaznokci-mruknšł,podchodzšcdoniej-migreny…

-Sporadycznie.

-Nieregularneposiłki-cišgnšł.-Niewmawiajmitylko,żejadła​co​wieczorem.Odnoszęwrażenie,

żeoddychanieikoncentracjanienajlepiejlikwidujšstresy.Pozwól,żejeszczerazspróbujęmojego
sposobu.

-Naprawdęmuszęjużi​ć.-Trzymałjšjużwramionach.-Pókiniejestzapó​no.

-Jestjużowielezapó​no.-Musnšłwargamijejusta,raz,drugi.-Będzieszmusiałazostać.Jest

ciemno,zimnoipada-szeptał,skubišcjejwargi,zabawiajšcsięnimi.-Apozatym,marnyzciebie
kierowca.

-Poprostu…-Pilnikwysunšłsięzjejpalców.-Wyszłamzpraktyki.

-Chcęcięwzišćdołóżka.Chcęcięwzišćdomojegołóżka.-Następnypocałunekbyłgłębszy,

dłuższy,wilgotniejszy.-Chcęzciebiezdjšćtej​licznykostiumik,kawałekpokawałku,izobaczyć,co
maszpodspodem.

-Niewiem,jaktytorobisz.-Jejoddechstawałsięzbytszybki,ciałozbytpodatne.-Przestajęmy​leć,

gdymniedotykasz.

-Lubię,kiedytraciszpanowanienadsobš.-Wsunšłdłoniepodjejdopasowanyżakiet,ażsięgnšł

palcamijejpiersi.-Lubię,kiedydrżysz.Chciałbymztobšrobićtewszystkierzeczy…

Czułajużnagłeprzypływygoršca,ostrelodowateukłucia.

-Jakiewszystkierzeczy?

-Pokażęci-o​wiadczyłipodniósłjš.

-Nierobiętego.-Odgarnęławłosyispoglšdałananiego,gdyjšniósłdosypialni.

-Czego?

background image

-Nieodwiedzammężczyznwichdomach,niepozwalamimzanosićsiędołóżka.Nierobiętego.

-Więcpotraktujmytojakozmianęwzorcówzachowania.-Zanimjšułożyłnałóżku,obsypał

pocałunkami.-Zacznijmyod…-urwał,żebyzapalićtrzyramiennyżelaznylichtarz,stojšcywrogu-
prostejstymulacji.

-Takjestlepiej.-​wiatło​wiecdokazałocuduzjegoniewiarygodnieprzystojnatwarzš.-Todlatego,

żejeste​takiatrakcyjny.

Za​miałsię,położyłsięwwielkimłóżkuiskubnšłjšwargamiwpodbródek.

-Czyżby​byłaażtakbezwolna?

-Niezawsze.Zwyklemojaaktywno​ćseksualnaznajdujesiętylkotrochęponiżejprzeciętnej.

-Czyżby?-Uniósłjšnatyle,byzdjšćzniejżakiet.

-Tak.Uważam…je​lichodziomnie…żewstępnagramiłosnamożebyćbardzowskazana…-

Wstrzymałaoddech,gdyzaczšłrozpinaćjejbluzkę.

-Wskazana?

-Naogółjednak,pobudzanakrótko.Oczywi​ciemówiętonapodstawiewłasnychodczuć.

-Oczywi​cie.-Dotarłustamidodelikatnej,jedwabistejwypukło​cijejpiersi,którekuszšcowychylały

sięzmiseczekjejstanika.Ipolizał.

-Ale…ale…-Gdyjegojęzykw​liznšłsiępodmateriałiprzypu​ciłszturm,zacisnęłakurczowopię​ci.

-Usiłujeszmy​leć.

-Usiłujęsięprzekonać,czypotrafię.-Ijakciidzie?

-Niezadobrze.

-Wspominała​co​oswoichosobistychodczuciach-przypomniał,obserwujšcjejtwarzi​cišgajšc

spódnicę.

-Naprawdę?-Drżałagdykre​liłkońcempalca​ladnajejprzeponiebrzusznej.

Zprawdziwšrozkoszšstwierdził,żeznówmanasobieteseksowneciasnoprzylegajšcepończochy,

tymrazemprzezroczysteiczarne.Widaćuznała,żeczarnystanikitakiepończochynajlepiejdosiebie
pasujš.

IdziękowałBoguzajejpraktycznyzmysł.

-Sybill,uwielbiamto,comaszpodspodem.

Zawędrowałterazjęzykiemdojejbrzucha,smakujšcjegociepłoikobieco​ć,wyczuwajšcdrgajšce

background image

mię​nie.Kiedyznalazłasiępodnim,zjejgardłapopłynšłbezradnycichyd​więk.

Mógłznišczynić,cochciał.Ta​wiadomo​ćupoiłagoniczymwino.Pragnšł,bywspólnieprzeżywali

kolejneetapy,zatopiłsięwniej,pogršżyłbezreszty.

​cišgajšcpończochyztych​licznych,długichud,podšżałich​lademustami,ażdoczubkówjejstóp.Jej

skórabyłakremowa,gładka,pachnšca.Doskonała.Ijeszczebardziejpodniecajšca,gdypodnimdrżała.

Mógłwsunšćkońcepalcówijęzykponiżejtejjedwabnejfantazyjnejosłonynajejbiodrachidrażnić

jšdelikatnymidotknięciami,dopókiniewygięłasięwłuk,niezadrżałamocniejiniejęknęła.Tamwła​nie
skoncentrowałosięcałeciepło.Wilgotne,nabrzmiewajšce.

Akiedypodwpływempieszczotobojebylibliscyszaleństwa,usunšłitęprzeszkodę,izanurzyłsięw

jejgoršcymsmaku.Krzyknęła,wyprężyłaciałoichwyciłagozawłosy,gdydoprowadziłjšdoszczytu.
Byłamokraizdyszana,kiedyponiósłjšdalej.

Ipokazałjejjeszczewięcej.

Mógłmiećwszystko.Cokolwiek.Byłabezsilna,żebymuodmówić,byoprzećsięnapierajšcejfali

doznań.​wiatbyłnim,tylkonim.Smakjegoskórywjejustach,dotykjegowłosównajejcielelubwjej
dłoniach,ruchjegomię​nipodjejpalcami.

Szepty,jegoszeptyodbijałysięechemwjejwirujšcejgłowie.D​więkjejwłasnegoimienia,pomruk

rozkoszy.Kiedyichustasięodnalazły,jejoddechprzeszedłwłkanie,zanurzajšcjšcałšwgoršcym
strumieniuemocji.

Jeszcze,jeszcze,jeszcze!Touporczywepragnienieprzerodziłosięwżšdanie.Apotemprzywarłado

niegokurczowoidawała,dawała,dawała.

Teraz,kiedynaniegorunęłalawinadoznań,kiedypożšdanieprzerodziłosięwtaknagłš,żeażbolesnš

potrzebę,jegodłoniezacisnęłysiępoobustronachjejgłowy.

Otworzyłasiędlaniego,zapraszałagowniemymzachwycie.Wypełniajšcjš,pogršżajšcsięwniej,

uniósłjejgłowęiobserwowałjejtwarzwzłocistymblasku​wiecy.

Patrzyłananiego,rozchylaławargi,wktórychdrżałoddech.Co​sięzmieniło,jakbyzniknęłaostatnia

przeszkodainastšpiłopełnezbliżenie.Poomackuszukałjejdłoni,ichpalcesięsplotły.

Powoli,stopniowokażdykolejnyruchprzynosiłnowyspazmrozkoszy.Łagodny,jedwabisty,

obietnicawciemno​ci.Zobaczyłjejzamglone,szklisteoczy,poczułnapięcie,falowanie,izamknšłjej
usta,bypochwycićjejoddech,kiedysięgnęłaszczytu.

-Zostańzemnš-wyszeptał,błšdzšcwargamipojejtwarzy,poruszajšcsięwniej.-Zostańzemnš.

Czymiaławybór?Byłabezbronnawobectego,cojejdał,bezradna,byodmówićmutego,czego

domagałsięwzamian.

Znowuwzrosłonapięcie,usłyszaławewnętrznewołanie,któremuniemożnabyłosięoprzećiktóremu

bezresztysiępoddała.Akiedywolnoopadła,przygarnšłjšdosiebieizapadłsięzniš.

background image

-Zamierzałemprzygotowaćkolację-powiedziałjaki​czaspó​niej,kiedybezsilnaioniemiałależała

obokniego.-Alechybaco​zamówimy.Izjemywłóżku.

-Zgoda.-Miałazamknięteoczy,wsłuchiwałasięwbiciejegosercaistarałasięniezwracaćuwagi

nagłoswłasnegoserca.

-Możeszzostaćnanoc.-Leniwiebawiłsięjejwłosami.Chciałjšmiećtutajrano,strasznietego

chciał.Wartobędziepó​niejzastanowićsięnadtympragnieniem.-Możeszpozwiedzaćmiastolubpój​ć
nazakupy.Je​lidotrwaszdopopołudnia,doholujęciędodomu.

-Zgoda.-Poprostuniemiałasił,żebysięsprzeczać.Pozatym,stwierdziła,żejegopropozycjanie

pozbawionajestsensu.BaltimorskaautostradaBeltwayjestzbytskomplikowanajaknajejsłabš
orientacjęwterenie.Zrado​cišspędzikilkagodzinwdużymmie​cie.Byłabygłupia,gdybywracaław
nocy,wulewę,adotegowciemno​ciach.

-Jeste​dziwniezgodna.

-Trafiłe​namójsłabymoment.Jestemgłodnainiechcęwyzywaćlosu.Istęskniłamsięzadużym

miastem.

-Achtak!Jużmiałemnadzieję,żeuległa​mojemuwdziękowiimojejniesłychanejsprawno​ci

seksualnej!

Niemogłapowstrzymaću​miechu.

-Nie,aleteżnienarzekam.

-Na​niadaniezrobięciomlet,poktórymstanieszsięmojšdozgonnšniewolnicš.

U​miechnęłasię.

-Jeszczesięprzekonamy.

Obawiałasię,żejużjestzniewolona,aconajgorsze,choćzaprzeczałatemuzuporem,nawet

zakochana.

Ato,przestrzegałasiebiewmy​lach,byłobyowielepoważniejszym,trudniejszymdonaprawienia

błędem,niżzapukaniedojegodrzwiwdeszczowywieczór.

background image

16

Kiedydwudziestodziewięcioletniakobietaprzedudaniemsięnaurodzinoweprzyjęcie

jedenastoletniegochłopcatrzykrotniezmieniaubranie,toco​jestznišniewporzšdku.

Udzieliłasobiezatonagany,poczymzdjęłabiałšjedwabnšbluzkę-białyjedwab,naBoga,coteżjej

przyszłodogłowy!-izamieniłajšnagolfwkolorzewodymorskiej.

Wybierasięnazwyczajne,nieoficjalneprzyjęcierodzinne,powtarzałasobie,nieza​nadyplomatyczny

raut.Zktórymzresztš,przyznałazwestchnieniem,niemiałabyażtakichproblemów.Idšcnaoficjalne
przyjęcie,uroczystškolację,galę,czybalnaceledobroczynnewiedziałaby,jaknależysięubrać,jaksię
zachowywaćiczegobędšodniejoczekiwali.

Jakietożałosne,dojakiegostopnia​wiadczytoojejubogimdo​wiadczeniu,skoroniewie,jaksię

ubrać,anijaksięzachowaćnaurodzinachwłasnegosiostrzeńca!

Włożyłaprzezgłowędługiłańcuchsrebrnychkoralików,zdjęłago,poczymponowniewłożyła.Czy

tomaznaczenie?Itakniebędziepasowaładotegomiejscu.Odetchnšzulgš,kiedywreszciepożegnasię
iwyniesie.

Posiedzitamtylkodwiegodziny.Jako​toprzeżyje.WszyscybędšuprzejmiidladobraSethanie

dopuszczšdoniezręcznychsytuacji.

Wzięłaszczotkę,przeczesaławłosy,zapięłajenakarkuklamršiprzyjrzałasięsobiekrytycznym

wzrokiemwlustrze.Uznała,żebudzizaufanie.Wyglšdamiło,niegro​nie.

Możezwyjštkiem…koloruswetra,nazbytjaskrawegoiwyzywajšcego.Lepszybyłbypopielatyalbo

bršzowy.

Dzwonektelefonustanowiłtakmiłšodmianę,żeażpodbiegładoń.

-Syb,dobrze,żejeste​.Bałamsię,czysięprzypadkiemniewyniosła​.

-Gloria.-Poczuła,jakcałyżołšdekprzesuwasięwdół,wstronęjejdrżšcychkolan.Znajwiększš

ostrożno​cišopadłanabrzegłóżka.-Gdziejeste​?

-Och,kręcęsięwpobliżu.Słuchaj,przepraszamcięzakłopot.Miałampietra.

Dobryterminnaokre​leniepewnychstanów.NienaturalnieszybkisposóbmówieniaGloriinasunšł

Sybillmy​l,iżsiostranawetterazmapietra.

-Ukradła​mipienišdzezportfela.

-Przecieżcimówię,żemiałampietra!Nowiesz,potrzebowałampieniędzyZwrócęci.Rozmawiała​z

tymibękartamiQuinnami?

-SpotkałamsięzrodzinšQuinnów,takjakobiecałam.-Sybillotworzyłaizacisnęławpię​ćdłońi

powiedziałaspokojnie:-Dałamimsłowo,Glorio,żespotkamysięznimiobie,byporozmawiaćo

background image

Sethcie.

-Dobra,tylkoniezapominaj,żejaniedawałamsłowa.Icopowiedzieli?Cozamierzajšzrobić?

-Powiedzieli,żezarabiała​jakoprostytutka,żeznęcała​sięfizycznienadSethem,żepozwalała​,by

twoi…kliencidobieralisiędoniego.

-Kłamstwa.Pieprzonekłamstwa.Chceszmniezwyczajniespławić,towszystko.Oni…

-Onipowiedzieli-cišgnęłaSybillchłodnymgłosem-żeoskarżyła​profesoraQuinnaomolestowanie

cięjakie​dwana​cielattemu,o​wiadczajšcwszemiwobec,żeSethjestjegosynem.Żegoszantażowała​,że
sprzedała​muSetha.Żedałciponadstopięćdziesišttysięcydolarów.

-Wszystkotojednawielkablaga.

-Niewszystko,tylkoczę​ć.Tylkotwojawersjapasujedotegookre​lenia.ProfesorQuinnniedotknšł

cię,Glorio,anidwana​cielattemu,aniroktemu.

-Skšdmożeszwiedzieć?Skšd,docholery,możeszwiedzieć?

-Ponieważwiemodmamy,żeRaymondQuinnbyłtwoimojcem.Zapadłokrótkiemilczenie,wczasie

któregosłychaćbyłotylkoprzyspieszonyoddechGlorii.

-Więcnależałomisięodniego,możenie?Należało.Wielkimiprofesorcollege’uijegonudna,

żałosnaegzystencja.Należałomisięodniego,itowiele.Tojegowina.Towszystkojegowina.Przezte
lataniedałmizłamanegogrosza.Przygarnšłjakich​włóczęgówzulicy,alemnieniedałgrosza.

-Niewiedziałotwoimistnieniu.

-Przecieżmupowiedziałam!Powiedziałammu,cozrobiłikimjestem,icopowinienztymzrobić.A

ontylkowytrzeszczałoczyichciałrozmawiaćzmatkš.Powiedział,żeniedamianidolara,dopókinie
porozmawiazmatkš.

-Iwtedyudała​siędodziekanaioskarżyła​Rayaomolestowanie.

-Napędziłammustrachu.​więtojebliwyskurwysyn.

“Miałamrację-pomy​lałaSybill.-Niezawiódłmnieinstynkt,kiedyweszłamdotegopokojuna

posterunku.Tobyłaomyłka.Takobietatodlamniecałkiemobcaosoba”.

-Akiedytoniezdałoegzaminu,posłużyła​sięSethem.

-Dzieciakmajegooczy.Każdytowidzi.-Słychaćbyło,jakGloriazacišgnęłasiępapierosem.-

Wystarczyłmujedenrzutokanadzieciakaiodrazuinaczejza​piewał.

-DałcipienišdzezaSetha.

-Tozamało.Wkońcubyłmico​winien.Posłuchaj,Sybill…-Błyskawiczniezmieniłatongłosu,

którystałsięterazskamlšcyidrżšcy.-Nawetniewiesz,jaktojest.Wychowywałamsamotniedzieciaka

background image

odtrzeciegomiesišca,odkšdtenwałJerryDeLauterzabrałsięiodszedł.Niktniekwapiłsięzpomocš.
Naszadrogamatkanawetniechciałapodej​ćdotelefonu,kiedyzadzwoniłam,podobniejaktenzłamany
kutas,zaktóregowyszłaiktórypróbowałuchodzićzamojegoojca.Nieradziłamsobiezdzieciakiem.
Niemiałamgozacoutrzymać.Pienišdzeodopiekispołecznejbyły​mieszniemałe.

Sybillwyjrzałaprzezdrzwitarasu.

-Czyzawszewszystkosprowadzasięuciebiedopieniędzy?

-Łatwocimówić,gdymaszichpełno-warknęłaGloria.-Niemusiała​sięborykać,onicmartwić.

Idealnacóreczkazawszemiaławszystkiegowbród.Terazkolejnamnie.

-Pomogłabymci,Glorio.Starałamsiępomócprzedlaty,kiedyprzywiozła​SethadoNowegoJorku.

-Znamtę​piewkęnapamięć!Znajd​pracę,ustatkujsię,doprowad​siędoporzšdku,niepij,niepal.

Gówno,niebędzieszmidyktowała,comamrobić,rozumiesz?Tojestmojeżycie,siostrzyczko,nie
twoje.Niezapłaciszmi,żebymżyłajakty.Adzieciakjestmój,niewasz.

-Jakidzi​mamydzień,Glorio?

-Co?Oczymty,docholery,gadasz?

-Jestdwudziestyósmywrze​nia.Czytoco​cimówi?

-Anibycomamimówić?Pieprzonypištek,jakkażdyinny.“Atakżejedenasteurodzinytwojego

syna”-pomy​lałaSybill”..

-NiedostanieszSethazpowrotem,Glorio,iobiedobrzewiemy,żenieotocichodzi.

-Niemożesz…

-Zamilczwreszcie.Przestańmysięoszukiwać.Poznałamciędobrze.Niechciałamtego,wolałam

udawać,żejestinaczej,alenaprawdęcięznam.Jeżelipotrzebnajestcipomoc,nadaljestemskłonna
załatwićciklinikęiopłacićkoszttwojejkuracji.

-Niepotrzebujętwojejzasranejpomocy.

-​wietnie,wybórnależydociebie.NiedostanieszodQuinnówanijednegopensa,niezbliżyszsię

więcejdoSetha.Widziałamsięzichadwokatemizłożyłamwtejsprawienotarialneo​wiadczenie.
Opowiedziałamimwszystko,awraziepotrzebystanęprzedsšdemiza​wiadczę,żepozostawieniegona
stałezQuinnamijestzgodnezwolšSetha,atakżeleżywnajlepiejpojętyminteresiedziecka.Zrobię
wszystko,comożna,idopilnuję,żeby​gojużnigdyniewykorzystała.

-Tysuko-syknęłaGloria.-Chceszmniewtensposóbudupić?Uważasz,żemożeszmidaćkopniaka

iprzej​ćnastronętychbękartów?Jeszczewaszałatwię!

-Możeszoczywi​ciepróbować,aleitaknicniewskórasz.Sprzedała​Setha,aterazspływaj.

-Jeste​takasamajakona!-Gloriasięgnęłapogrubszykaliber.-Jeste​takasamajaktanaszazimna

background image

piczkamamusia.Księżniczkaonieskazitelnychmanierach,któraw​rodkujestzwykłšsukš.

“Możeijestemtakasama-pomy​lałazciężkimsercemSybill.-Możewkrótcetakasięstanę?”

-Szantażowała​RaymondaQuinna,któryniewyrzšdziłcikrzywdy.Itocisięudało.Przynajmniejna

tyle,żecinie​lezapłacił.Alenieudacisięzjegosynami,Glorio.Anizemnš.Nigdywięcej.

-Jeste​tegopewna?Nowięcposłuchaj.Chcęstotysięcy.Stotysięcy,alboprzekazujętodowiadomo​ć

publicznej.Dotelewizji.Przekonamysię,czysprzedaszchoćjednšswojšparszywšksišżkę,kiedy
opowiemimmojšhistorię.

-Najprawdopodobniejsprzedażwzro​nieodwadzie​ciaprocent-odparłaspokojnieSybill.-Nie

próbujmnieszantażować,Glorio.Nicztego.Apozatymrób,cochcesz.Pamiętajjednakojednym.Grozi
cioskarżenieoprzestępstwokryminalnewstanieMaryland,wydanotakżenakazzabraniajšcyci
zbliżaniasiędoSetha.Quinnowiemajšdowody,widziałamje-cišgnęła,przypominajšcsobielisty
pisaneprzezGlorię.-Liczsięwięczmożliwo​cišwniesieniaoskarżeńowyłudzenieiowykorzystywanie
dziecka.Natwoimmiejscuspu​ciłabymniecoztonu.

Kiedyposypałsięstekobscenicznychwyzwisk,odłożyłasłuchawkęizamknęłaoczy,opuszczajšc

głowęmiędzykolana.Zbierałosięjejnawymioty,czułapierwszeobjawyzbliżajšcejsięmigreny.Nie
mogłapowstrzymaćdrżenia.Trzymałasiępodczascałejrozmowy,aterazwszystkopu​ciło.

Trwaławtejpozycji,pókiniezaczęłaponowniekontrolowaćoddechu,pókinieustšpiłynajgorsze

objawy.Wtedywstała,zażyłajednšzpigułek,bypowstrzymaćmigrenę,dodałaróżunabladepoliczki,
poczymwzięłatorebkę,prezentydlaSetha,ciepłyżakietiwyszłazhotelu.

Tendzieńzdawałsięniemiećkońca.Awogóle,czyczłowiekmusisterczećgodzinamiwszkolew

dniuswoichurodzin?Jedenastychurodzin?Apotemczekaćtakdługonapizzęifrytki,naczekoladowy
tortilody,atakżepewnienaprezenty?

“Nigdydotšdniedostałemurodzinowegoprezentu-zadumałsięSeth.-Wkażdymrazienie

przypominamsobieżadnego.Skończysiępewnienajakim​ubraniuikwita,alecoprezenttoprezent!”

Je​liwogólektokolwieksiępojawi.

-Coichmogłozatrzymać?-dopytywałsięporazkolejnySeth.

Anna,którauzbroiłasięwcierpliwo​ć,kontynuowałakrojeniekartoflinafrytki,którychzażšdałSeth

jakoczę​ćswojegourodzinowegomenu.

-Wkrótcesięzjawiš.

-Jużprawieszósta.Dlaczegokazalimiwracaćzeszkołyprostododomu,aniedowarsztatu?

-Dlatego-cišgnęłaAnna.-Przestańwszędziewsadzaćnosiwęszyć,dobrze?-dodała,kiedySethpo

razkolejnyotworzyłlodówkę.-Wkrótcesięnajesz.

-Umieramzgłodu.

background image

-Przecieżrobięfrytki,niewidzisz?

-My​lałem,żezrobijeGrace.

Obejrzałasięprzezramięirzuciłamuzimnejakstalspojrzenie.

-Czyżby​sugerował,żenieumiemrobićfrytek?

Byłnatyleznudzonyizniecierpliwiony,żenawetdrażnieniejejniesprawiałomuuciechy.

-Nicnatonieporadzę,onanaprawdędobrzejerobi.-Achtak!Ajanie?

-Tyteż.Pozatymbędziemymielipizzę.

-Niezno​nybachor.-Annazamachnęłasięnaniegoze​miechem.Odskoczył,wrzeszczšcprzera​liwie.

-Sš,sš.Dostanęprezent!-Pomknšłdodrzwi,pozostawiajšczasobšroze​mianšAnnę.

KiedyjednakotworzyłdrzwiizobaczyłnagankuSybill,sposępniał.

-A,cze​ć.

Choćzamierałojejserce,przybrałamaskęuprzejmegou​miechu.

-Wszystkiegonajlepszegozokazjiurodzin.

-Dziękuję.-Przyglšdajšcsięjejuważnie,otworzyłdrzwi.

-Dziękujęzazaproszenie.-Niewiedzšc,copoczšć,wycišgnęłaprzedsiebiedwietorbyzzakupami.

-Czymogęwręczyćciprezenty?

-Pewnietak.-Zrobiłwielkieoczy.-Towszystko?SposobemmówieniabardzoprzypominałPhillipa.

-Towszystkotworzycało​ć.

-Orany,toGrace.-Ztorbamiwrękachominšłjšiwybiegłnaganek.Rado​ćwjegogłosie,

uszczę​liwionyu​miechnajegotwarzy,takbardzokontrastowałyzesposobem,wjakijšpowitał.Omalnie
pękłojejserce.

-Cze​ć,Grace!Cze​ć,Aubrey!PowiemAnnie,żejeste​cie.

Wpadłznowudo​rodka,mijajšcstojšcšwotwartychdrzwiachSybill,niewiedzšcš,cozsobšpoczšć.

Gracewysiadłazsamochoduiu​miechnęłasię.

-Wyglšdanato,żejestbardzopodniecony.

-Tak,wła​nie…-Sybillujrzała,jakGracestawianamascesamochodutorbę,aobokniejdużšpaterę

ztortem,poczymsięgado​rodka,byodpišćpasyrozszczebiotanejAubrey.-Możecipomóc?

-Naraziejako​jeszczesobieradzę.Już,skarbie.Je​libędzieszsiękręcić…-KiedySybillpodeszła

background image

bliżej,Gracerzuciłajejprzezramiękolejnyu​miech.-Jestnieprzytomnaodrana.Sethjestulubieńcem
Aubrey.

-Sethmaurodziny.Upiekły​mymutort-powiedziaładziewczynka.

-Nowła​nie.-GracewycišgnęłaAubrey,poczymprzekazałajšzaskoczonejSybill.-Uparłasiężeby

włożyćtęsukienkę,aleprzebiegnięciestšddodomumożeokazaćsiężałosnewskutkach.

-Rozumiem…-Sybillzłapałasięnatym,żewpatrujesięwrozpromienionš,anielskštwarzyczkę

dziewczynkiubranejwstrojneróżowefalbanki.

-Mamyprzyjęcie-oznajmiłajejAubrey,kładšcobieršczkinapoliczkachSybill,byzwrócićna

siebiejejcałšuwagę.-Jakskończętrzylatka,teżbędęmiałaprzyjęcie.Możeszprzyj​ć.

-Dziękuję.

-Ładniepachniesz.Ijateż.

-Rzeczywi​cie,bardzoładnie.-Sybillodprężyłasięnawidokradosnego,czarujšcegodziecięcego

u​miechu.Straciłapewno​ćsiebie,kiedyzasamochodemGracezatrzymałsiędżipPhillipaiwysiadłz
niegoCam,któryzmierzyłjšchłodnym,najwyra​niejostrzegawczymwzrokiem.

Aubreykrzyknęłanapowitanie:-Ce​ć!Ce​ć!

-Sięmasz,najpiękniejsza.-Campodszedł,lekkopocałowałAubreywjejkomiczniewydęte

usteczka,poczymprzeszyłSybillkamiennymspojrzeniem.-Witam,doktorGriffin.

-Sybill.-Phillip,któryzdalekadostrzegłtochłodnepowitanie,podszedłdoniejnatychmiasti,chcšc

jejdodaćotuchy,położyłjejrękęnaramieniu.PochyliłsiępoofiarowywanypocałunekAubrey.-Cze​ć,
słodziutka.

-Mamnowšsukienkę.-Iwyglšdaszszałowo.

Jakprzystałonaprawdziwškobietę,AubreybezzmrużeniaokaporzuciłaSybilliwycišgnęłaramiona

doPhillipa.Posadziłjšsobienabiodrze.

-Dawnotujeste​?-zapytałSybill.

-Nie.Dopieroprzyjechałam.-ZobaczyłaCamawnoszšcegododomutrzyogromnekartonyzpizzš.-

Phillipie,niechciałabymwamsprawiaćkłopotów.

-Wejd​mydo​rodka.-Wzišłjšzarękęipocišgnšłzasobš.-Niechbysięjużzaczęłotoprzyjęcie,

prawda,Aub?

-Sethdostanieprezenty.Aletotajemnica-powiedziałaszepteminachyliłasiębliżej.-Codostanie?

-Niepowiem.-Powej​ciudomieszkaniapostawiłjšnapodłodzeiklepnšłwpupę.Zawołałana

Sethaipodreptaławstronękuchni.-Odrazubymuwypaplała.

background image

ZdecydowanagraćswojšrolęSybill,znowusięu​miechnęła.

-Mnietoniegrozi.

-Nie.Tymożeszztymzaczekać.WezmęprysznicnimCammnieuprzedziizużyjecałšgoršcšwodę.-

Złożyłnajejpoliczkuszybki,przelotnypocałunek.-Annapodacidrinka-zawołałjużzeschodów.

-Wspaniale.-Sybillpostanowiłauzbroićsięwmęstwo,bysamotniestawićczołoQuinnom.

Wkuchnipanowałoistneurwaniegłowy.Aubreyco​wykrzykiwała,Sethgadałbezprzerwy,

skwierczałyfrytki,Gracekrzštałasięprzypiecu,podczasgdyCam,zbłyskiemnieukrywanegopożšdania
woczach,przypierałAnnędolodówki.

-Wiesz,coczuję,kiedycięwidzęwfartuchu.

-Wiem,coczujesz,kiedywidziszmnietakzajętš.-Miałanadzieję,żenigdysiętoniezmieni.

PopatrzyłajednaksurowonaCama.-Zabierajłapy,Quinn.Niemamczasu.

-Harowała​przygoršcympiecu.Naprawdępowinna​wzišćprysznic.Zemnš.

-Niezamierzam…-DostrzegłaSybilliwyzwoliłasięzobjęćmęża.-Comogęcipodaćdopicia?

-Czujęcudownyzapachkawy,więc…

-Ajanapijęsiępiwa-Camzmierzyłjšlodowatymspojrzeniemiodszedł.

-Seth,zostawtetorby-wydałapolecenieAnna,wyjmujšckubek.-Jeszczenieporanaprezenty.-

Postanowiłaniedopu​cićdotego,żebyotworzyłprezentodSybillprzedkolacjš.Doszłabowiemdo
wniosku,żejegociotka,podopełnieniutegorytuału,przeprosiwszystkichiczymprędzejucieknie.

-Dlaczego?Tosšmojeurodzinyczynie?

-Tak,oiledotrwaszdokońca.Niemógłby​zabraćAubreydopokoju?Zabawićjšprzezchwilę?

Usišdziemydostołu,gdytylkopojawisięEthan.

-Nodobrze,awła​ciwietogdzieonsiępodziewa?-Seth,mruczšcco​podnosem,odszedłzdepczšcš

mupopiętachAubrey,niewidzšc,jakGraceiAnnawymieniajšporozumiewawczespojrzenia.

-Dotyczytorównieżwas,pieski.-AnnaszturchnęłaGłupkanogšipokazałamupalcemnadrzwi.-

Nareszciespokój.-Zamknęłaoczy,gdyzostałysame.-Przynajmniejprzezchwilę.

-Niemogłabymwczym​pomóc?

Annaprzeczšcopokręciłagłowšipodałajejkubekkawy.

-Sšdzę,żepanujemynadsytuacjš.Ethanpowinienbyćtuzamoment.Razemzwielkšniespodziankš.-

Podeszładookna,bywyjrzećwmrok.-Mamnadzieję,żedopiszeciapetyt-dodała.-Dzisiejszemenu
składasięzpizzyzpepperoniikiełbasš,fryteknaolejuarachidowym,domowejrobotylodów
karmelowychiwspaniałegotortuczekoladowegoGrace.

background image

-Wylšdujemywszyscywszpitalu-powiedziałabeznamysłuSybill,akiedysięzreflektowałazrobiła

niewyra​nšminę,Annau​miechnęłasię.

-My,którzywkrótceumrzemy,pozdrawiamycię.AotoiEthan.-PrzypiecuGraceupu​ciłałyżkę

cedzakowš.-Sparzyła​się?

-Nie,nie-​miejšcsięcichutko,odparłaGrace.-PobiegnęipomogęEthanowi.

-Zgoda,ale…-Niezdšżyładokończyć,gdyGraceminęłajšiwypadłazadrzwi.-Aleniecierpliwa

-powiedziałaszeptemizapaliłazewnętrzne​wiatła.-Wkrótcezrobisięcałkiemciemno.-Wyłowiła
ostatniefrytki,wyłšczyłapiec.-Dobrzebybyło,gdybyCamiPhilliptopod​wietlili.OBoże,alecudo!
Chceszzobaczyć?

Sybill,niemogšcsięoprzećciekawo​ci,podeszłaistanęłaobokniejprzykuchennymoknie.Na

przystani,wostatnichpromieniachdziennego​wiatła,zobaczyłaoczekujšcšGraceizbliżajšcegosię
Ethana.

-Tołód​-wyszeptała.-Małażaglówka.ZbudowalijšwetrzechwstarymdomuEthana…

-ZrobilijšdlaSetha?

-Tak,pracowaliprzyniej,jaktylkoudawałosięimwygospodarowaćparęwolnychgodzin.Ale

będziezachwycony!Acóżtotakiego?

-Co?

-To.-AnnaprzypatrywałasięzuwagšGrace,stojšcejzeskrzyżowanymirękami,iEthanowi,

wytrzeszczajšcemunanišoczy.Pochyliłsięnadniš.-Mamnadzieję,żetonic…-Urwała,gdyEthan
objšłGrace,zanurzyłtwarzwjejwłosachizaczšłjškołysać.Aonazarzuciłamuręcenaszyję.-Och!-
Annazalałasięłzami.-Onamusibyć…onajestwcišży.Wła​niemuotympowiedziała.Jestemtego
pewna.O,popatrz!-KiedyEthanpodniósł​miejšcšsięGracedogóry,Annawpiłapaznokciewramię
Sybill.-Jakietopiękne!

Wostatnichpromieniachdziennego​wiatłazlewalisięwjednšpostać.

-Tak,tak,rzeczywi​cie.

-Popatrznotylkonamnie.-​miejšcsięzsamejsiebie,Annawycišgnęłapapierowšchusteczkęi

wytarłanos.-Jakjawyglšdam!Alemniewzięło.Jateżchcęmiećdziecko.-Znowuwytarłanos,
westchnęła.-Byłampewna,żemogęztymzaczekaćrokczydwa.Aleniewytrzymamtakdługo.Terazjuż
wiem.WyobrażamsobieCama,kiedymupowiem…-zamilkła.-Przepraszam-powiedziała,​miejšcsię
przezłzy.

-Niemazaco.Todobrze,żecieszyszsięichszczę​ciem.Iżesamajeste​takaszczę​liwa.Tojest

naprawdęrodzinnewydarzenie.Anno,naprawdęmuszęjużi​ć.

-Niebšd​tchórzem-powiedziałaAnna.-Musimyrazemprzeżyćjako​tęimprezę.

-Uważampoprostu,że…-Urwała,kiedyotworzyłysiędrzwiistanšłwnichEthanzGracena

background image

rękach,obojepromiennieu​miechnięci.

-Anno,będziemymiećdziecko-oznajmiłnawstępieEthan.

-My​lisz,żejestem​lepa?-OdsunęłaEthana,żebypocałowaćnajpierwGrace.-Widziałamwszystko

przezokno.Och,mojegratulacje.-Terazrzuciłasięimobojgunaszyję.-Jestemtakaszczę​liwa.

-Musiszbyćmatkšchrzestnš.-Ethanodwróciłsię,żebyjštakżepocałować.-Niewykręciszsię.

-Animy​lę.-Annarozpłakałasięiwtymwła​niemomenciewszedłPhillip.

-Cotusiędzieje?DlaczegoAnnapłacze?Ethanie,cosięstałoGrace?

-Nicminiejest.Czujęsięcudownie.Jestemwcišży.

-Nieżartuj!-WzišłjšzramionEthanaiobsypałpocałunkami.

-Cosiętudodiabładzieje?-zawołałCam.

TrzymajšcwcišżnarękachGrace,Phillipwyszczerzyłwu​miechuzęby.

-Będziemymielidziecko.

-Tak?AconatoEthan?

Phillipza​miałsiętylko,ostrożniestawiajšcGracenanogi.

-Dobrzesięczujesz?-zapytałjšCam.

-Czujęsięfantastycznie.

-Iwyglšdaszfantastycznie.-Wzišłjšwramionaipotarłbrodęojejgłowę.Aczuło​ć,zjakštozrobił,

wprawiłaSybillwzdumienie.-Dobrzesięsprawiłe​,brachu-mruknšłjeszczedoEthana.

-Dziękuję.Czymógłbymjużodzyskaćżonę?

-Jużprawieskończyłem.-CamodsunšłzpowrotemGrace.-Gdybyprzypadkiemniedbałjaktrzeba

ociebieiomałegoQuinna,któregonosiszwsobie,sprawięmulanieiprzywołamgodoporzšdku.

-Czywkońcukiedy​zaczniemyje​ć?-zapytałSeth,stajšcwdrzwiach.Inatychmiastspoważniał.-

DlaczegoAnnaiGracepłaczš?-Zmierzyłoskarżycielskimwzrokiemwszystkichobecnychwkuchni,nie
wyłšczajšcSybill.-Cosięstało?

-Tozeszczę​cia-chlipnęłaGraceiprzyjęłachusteczkę,któršSybillwyjęłaztorebki.-Będęmiała

dziecko.

-Naprawdę?Hurra!Alebomba!CzyAubjużwie?

-Nie,powiemyjejzachwilęzEthanem.Aterazpójdęponiš,ponieważwszyscymuszšspojrzećna

to,cojestnadworze.

background image

-Nadworze?-Sethruszyłdodrzwi,gdyPhillipzaszedłmudrogę.

-Poczekaj.

-Cojest?Dajspokój,odsuńsię.Orany!Pozwólmiwyjrzeć.

-Powinni​myzawišzaćmuoczy-stwierdziłPhillip.

-Powinni​mygowzišćprzezzaskoczenie-zasugerowałCam.

EthanwzišłSethanabarana.GdypojawiłasięGracezAubrey,mrugnšłokiem,chwyciłmocniej

wierzgajšcegoSethairuszyłdodrzwi.

-Chybaniezamierzaszwrzucićmnieznowudowody?-zapytałSethzudawanymprzerażeniem.-

Dajciespokój,chłopaki,wodanaprawdęjestzimna!

-Mięczak-stwierdziłCam.

-Tylkospróbujcie-ostrzegłSeth.-Pocišgnęzasobšconajmniejjednegowas.

-Dobra,dobra.-PhillippochyliłznowugłowęSethowi.-Gotowy?-zapytał,kiedyjużwszyscy

zgromadzilisięnabrzeguwody.-Wporzšdku,Ethan,ruszaj.

-Ludzie,wodajestzimna!-zawołałSeth,zanimjeszczeEthanzrzuciłgozpleców.Wylšdowałjednak

naziemi,akiedygoodwrócono,stanšłtużprzed​licznšdrewnianšłódkšzniebieskimijakniebożaglami,
któretrzepotałylekkonawieczornymwietrze.-Skšdtosięwzięło?

-Zpotunaszychczół-zażartowałzpoważnšminšPhillip,podczasgdySethnieodrywałodłodzi

oczu.

-Czyto…ktochcejškupić?

-Onaniejestnasprzedaż-odparłCam.

-To…toznaczy…-Sercewaliłomuzemocji.-Jestmoja?

-Niewidzętutajnikogoinnego,ktoobchodziłbyurodziny-zauważyłCam.-Niechciałby​jejobejrzeć

zbliska?

-Jestmoja?-Powiedziałtoszeptemztakimwzruszeniemizachwytem,żeSybillpoczułapieczeniew

oczach.-Moja?-wykrzyknšłizawirowałwkoło.Tymrazem,nawidokjegobezgranicznejrado​ci
zaczęłojšdławićwgardle.-Mogęjšzatrzymać?

-Jeste​dobrymżeglarzem-powiedziałspokojnieEthan.-Tosolidnałódka.Nieduża,alemożnaniš

pływać.

-Zbudowali​ciejšdlamnie.-PrzeniósłwzrokzEthananaPhillipa,następnienaCama.-Dlamnie?

-Skšdżeznowu,zbudowali​myjšdlajakiego​tambachora.-Camdałmuprztyczkawgłowę.-Noico

background image

oniejsšdzisz?Rzućnanišokiem!

-Mogęwsiš​ćdoniej?

-Przecieżjesttwoja!-CamzłapałSethazarękęipocišgnšłgonapomost.

-My​lę,żetosšjużmęskiesprawy-mruknęłazzadowoleniemAnna.-Dajmyimparęminut,żebysię

pozbierali.

-Takbardzogokochajš.Chybaniezdawałamsobieztegosprawy.

-Onichtakżekocha.-GraceprzytuliłapoliczekdoAubrey.

Niecopó​niejsiedzšcprzygwarnymkuchennymstole,Sybillrozmy​lałaotym,wspominajšc

zaskoczenieSetha,niedowierzanie,żekto​gokocha,żemożegokochaćnatyle,żebyzrozumiećpotrzebę
jegoserca.

Wzorzecjegożyciazostałgruntowniezmieniony.Awszystkotostałosię,zanimjeszczepojawiłasię

tutaj.

Niebyłotudlaniejmiejsca.Niemogłatuzostać.Niemogłategoznie​ć.

-Naprawdęmuszęjużi​ć-powiedziałazu​miechemdobrzewychowanejosoby.-Pragnęwam

podziękowaćza…

-Sethnieotworzyłjeszczetwojegoprezentu-przerwałaAnna.-Możeniechgorozpakuje,zanim

zabierzemysięzatort.

-Tort!-Aubreyporuszyłasięnaswoimwysokimkrzesełku.-Zdmuchniesz​wieczkiiwypowiesz

życzenie.

-Jeszczechwileczkę-powstrzymałajejzapałGrace.-Seth,pójd​zSybilldosalonikuiobejrzyj

prezentodniej.

-Dobrze.-Zaczekał,ażSybillwstanie,poczym,wzruszajšcramionami,ruszyłkudrzwiom.

-KupiłamtowBaltimore-powiedziała,czujšcsięokropnieniezręcznie-więcgdybycisięnie

spodobało,Phillipmógłbyzamienić.

-Jasne.-Wycišgnšłzpierwszejtorbypudełko,usiadłpoindiańskunapodłodzeiwcišgusekundy

zdarłpapier,nadktóregowyboremtaksięnamęczyła.

-Równiedobrzemogła​tozapakowaćwgazetę-za​miałsięPhillip,popychajšcjšłokciemwkierunku

fotela.

-Jakie​pudełko-powiedziałtakobojętnymgłosemSeth,żeserceSybillzamarło.

-Tak,wła​nie…zachowałamkwit.Możeszwięcjezwrócićiwybraćco​innego.

background image

-Dobra,zgoda.-PochwyciłjednakpiorunujšcywzrokPhillipaizmieniłton.-Ładnepudełko.-

Leniwymruchemodsunšłmosiężnyhaczykiotworzyłpokrywę.-Orany!Czegotuniema!Kredkii
pastele,iołówki.-PrzeniósłzdumionespojrzenienaSybill.-Towszystkodlamnie?

-Tostanowikomplet.-Nerwowymruchemnawinęłasrebrnekoralikiwokółpalca.-Ponieważtak

dobrzerysujesz,pomy​lałam…Możezechceszspróbowaćinnychtechnik.Wdrugiejtorbieznajdziesz
więcejprzyborów.

-Więcej?

-Wodnefarbyipędzle,trochępapieru.Aha…-KiedyrozradowanySethrozrywałdrugštorbę,

przykucnęłanapodłodze.-Możesięokazać,żeszczególnieodpowiadajšciakryle,aleosobi​cie
najbardziejlubięwodnefarby,pomy​lałamwięc,żemożetakżebędzieszsięchciałwnichwprawić.

-Niewiem,jaktosięrobi.

-Toniejesttakietrudne.-Pochyliłasię,wzięłajedenzpędzliizaczęłaobja​niaćpodstawytechniki.

Mówišc,zapomniałaozdenerwowaniu,u​miechnęłasiędoniego.

​wiatłolampypadłouko​nienajejtwarz.Sethdojrzałwjejoczachco​,coporuszyłoukrytew

zakamarkachpamięciobrazy.

-Czymaszobrazna​cianie?Kwiaty,białekwiatywniebieskimwazonie?Kurczowo​cisnęłapędzel.

-Tak,wsypialniwNowymJorku.Tojednazmoichakwareli.Zresztšnienajlepsza.

-Ikolorowebutelkinastole.Dużo,różnejwielko​ci,zczym​w​rodku.

-Flakonynaperfumy.-Znowu​ciskałojšwgardle,musiaławięcodchrzšknšć.-Zbierałamjekiedy​.

-Pozwoliła​mispaćwswoimłóżku.-Kiedykoncentrowałuwagęnalu​nych,niewyra​nych

przebłyskachpamięci,mrużyłzwysiłkiemoczy.Delikatnezapachy,delikatnygłos,koloryikształty…-
Opowiadała​mibajkęożabie.

TobyłZaczarowanykrólewicz.Przypomniałasobiechłopczykazwiniętegowkłębekiprzytulonego

doniej,nocnšlampę,jegoożywioneniebieskieoczywpatrujšcesięwniš,kiedyopowiadałamuo
ba​niowym,wiecznymszczę​ciu.

-Kiedyprzyjechałe​domniemiałe​złesny.Byłe​wtedymałymdzieckiem.

-Kupiła​miszczeniaczka.

-Byłzpluszu.-Obrazstawałsięcorazbardziejzamazany,​ciskałojšgardło,pękałoserce.-Nie

miałe​…niemiałe​żadnejzabawki.Kiedyprzyniosłampieskadodomu,zapytałe​czyjesttwój.Takgo
nazwałe​.Twój.Niezabrałago,kiedysię…kiedymusiałe​wyjechać.

Poderwałasięnanogi.

-Przepraszam,muszęjużi​ć.-Iwybiegłazadrzwi.

background image

17

Dobiegładosamochodu,kilkarazyszarpnęłaklamkę,dopókinieu​wiadomiłasobie,żeprzecież

zamknęładrzwi.Cobyło,skarciłasięwmy​lach,głupim,miejskimodruchem,któryrównieniepasował
dotej​licznejokolicy,jakionasama.

Zorientowałasię,żewybiegłabeztorebki,żakietuikluczy.Wolałajednakwrócićnapiechotędo

hoteluniżponowniestawićczołoQuinnom.

Kiedyusłyszałazasobškroki,odwróciłasięgwałtownie.Niewiedziała,czymaczućulgęczy

zakłopotanienawidokPhillipa,zmierzajšcegowjejstronę.Niepoznawałasiebie,niewiedziała,coto
zauczuciegotujesięwniej,palijšiprzepełniajejserceigardło.Wiedziałatylko,żemusiodtegouciec.

-Przepraszam.Wiem,żezachowałamsięniegrzecznie.Alenaprawdęmusiałamwyj​ć.-Chcšcjak

najszybciejwyrzucićtozsiebie,zaczęłasięplštać,potykaćnakażdymsłowie.-Czymógłby​miprzynie​ć
torebkę?Sšwniejklucze.Przepraszam.Mamnadzieję,żeniezepsułamwamwieczoru.

Corazbardziejdławiłasięwłasnymisłowami.

-Tydrżysz.-Powiedziałłagodnieiwycišgnšłwjejstronęręce,leczonaodskoczyła.

-Jestmizimno.Zostawiłamuwasżakiet.

-Niejestażtakzimno,Sybill.Chod​tutaj.

-Nie,bolimniegłowa.Ja…nie,niedotykajmnie.Przycišgnšłjš,opasałmocnoramionamii

przytrzymał.

-Wszystkowporzšdku,dziecinko.

-Nie,nieprawda.-Czyonjest​lepy?Czyjestgłupi?-Pozwólmiodej​ć.Nienależędowas.

-Ależnależysz.

Widział,tęwię​krwi,kiedyobojezSethemwpatrywalisięwsiebie.

-Niktcięnienienawidzi.Niktsięciebienieobawia.-Przywarłwargamidojejskroni.-Uspokójsię.

-Niechcęrobićzsiebiewidowiska.Gdyby​tylkomógłprzynie​ćmitorebkę…“Jesttwardajak

kamień,alekamieńtakżesiękruszy-pomy​lał-uginasięidrżypodnaciskiem”.

-Ajednakzapamiętałciebie.Zapamiętał,żesięoniegotroszczyła​.

-Niewytrzymamtego.Niezniosętego.-Wpiłasiępalcamiwjegoramiona.

-Onagozabrała.Rozdarłamiserce.

Szlochała,zarzuciłamunaszyjęramiona.

background image

-Wiem,żetakbyło.Wiem-wyszeptałiposadziłnatrawie,tulšcikołyszšc.

-Aletojużminęło.

Jejgoršce,pełnerozpaczyłzylałysięstrumieniem.Zimna?Niebyłowniejanitrochęzimna.Byłapo

prostuprzerażona,uciekałaprzedstrachem,przedcierpieniem.

Nieuspokajałjej,nieuciszał.Nawetwtedy,kiedywstrzšsałništakgwałtownyszloch,iżzdawałosię,

żepęknšjejko​ci,niepocieszałjej,niepodsuwałrozwišzań.Znałwarto​ćoczyszczajšcegopłaczu.Więc
tylkojšgłaskał,kołysałitulił,kiedywypłakiwałaswójból.

AkiedynagankupojawiłasięAnna,Phillippokręciłtylkogłowš,nieprzestajšcgłaskaćSybill.

Drzwizamknęłysięiznowuzostalisami.

Wreszciesięwypłakała.Miałaspuchniętš,goršcšgłowęiobolałegardło.Bolałjšżołšdek.

Wyczerpanaioszołomionaopadławjegoramionach.

-Przepraszam.

-Niemaszzaco.Potrzebowała​tego.

-Toniczegonierozwišzuje.

-Samawiesznajlepiej.-Podniósłsię,pomógłjejwstać,pocišgnšłjšwstronędżipa.-Wsiadaj.

-Nie,muszę…

-Wsiadaj-powtórzyłznaciskiem.-Przyniosęcitorebkęiżakiet.-Posadziłjšnamiejscuobok

kierowcy.-Aleniebędzieszprowadzić.-Napotkałjejumęczone,spuchnięteoczy.-Iniezostawięcię
dzisiajsamej.

Zabrakłojejenergii,żebysięsprzeczać.Czułasięwyprutaw​rodku,jakbypozbawionacielesno​ci,

bezsilna.Je​lijšodwieziedohotelu,będziemogłazasnšć.Wrazieczego,we​miepigułkę.Niechciałao
niczymmy​leć,nicodczuwać.

KiedyPhillipposzedłdodomupojejrzeczy,pogodziłasięzeswoimtchórzostwemizamknęłaoczy.

Bezsłowausiadłobokniej,pochyliłsię,abyzapišćjejpas,poczymprzekręciłkluczyk.Podczas

jazdyrównieżnieprzerywałtejbłogosławionejciszy.Nieprotestowała,gdywszedłznišdoholu,ani
gdyotworzyłjejtorebkę,bywyjšćzniejkartęmagnetycznšdodrzwi.

Wzišłjšznowuzarękęizaprowadziłwprostdosypialni.

-Rozbierzsię-poleciłjejjakdziecku.-NaBoga,przecieżnicciniezrobię!Zakogotymnie

bierzesz?

Niewiedział,skšdnaglewzišłsiętenwybuchgniewu.Możesprawiłtojejwidok?Byładoszczętnie

rozbitaibezbronna.Odwróciłsięnapięcieiposzedłdołazienki.

background image

Kilkasekundpó​niejusłyszałaszumwodynabierajšcejsiędowanny.Przyniósłaspirynę.

-Połknij.Skorosamaosiebieniedbasz,musitozrobićkto​inny.

Woda,któršpopiłapastylkę,podziałałajakbalsamnajejpodrażnionegardło.Niezdšżyłamu

podziękować,kiedywyjšłzjejrękiszklankęiodstawiłjšnabok.Wzdrygnęłasię,kiedy​cišgnšłjej
sweterprzezgłowę.

-We​mieszgoršcškšpieliodprężyszsię.

Kiedyrozbierałjšniczymlalkę,byłazbytzdumiona,żebyprotestować.Wzišłjšnaręce,zaniósłdo

łazienkiipostawiłwwannie.

Wodabyłazbytgoršca,alezanimmutopowiedziała,zakręciłkran.

-Siadajizamknijoczy.Rób,cocimówię!-powiedziałztakimnaciskiem,żegoposłuchała.

Leżałatakprzezdwadzie​ciaminut,dwukrotnieomalniezasnęła.Powstrzymywałjšprzedtymtylko

bliżejnieokre​lony,strach,żemożeutonšć.Wreszcienachwiejnychnogachwyszłazwanny.

Pomy​lała,żechybasobieposzedł,żemiałdo​ćjejzachowania.Niemiałabymutegozazłe.

Kiedyjednakwróciładosypialni,zastałagostojšcegowdrzwiachwychodzšcychnataras,

spoglšdajšcegonazatokę.

-Dziękuję.-Wiedziała,żesytuacjajestniezręcznadlanichobojga,próbowałasięprzemóc,kiedy

odwróciłsięizmierzyłjšwzrokiem.-Przepraszam…

-Znowuprzepraszasz,Sybill,doprowadziszmnietymdoszału.-Podszedłdoniejipołożyłdłońna

jejramionach.-Jużjestlepiej-stwierdził,przesuwajšcpalcepojejramionachiszyi-alejeszczenieza
​wietnie.Kład​się.

Pocišgnšłjšwstronęłóżka.

-Naprawdępotrafięzachowaćpewienumiar.Szczególniewówczas,gdymamprzedsobš

emocjonalnieifizyczniewyczerpanškobietę.Terazpołóżsięnabrzuch.

Kiedypalcamizaczšłuciskaćjejłopatki,jęknęła.

-Jeste​psychologiem-przypomniałjej.-Codziejesięzlud​mi,którzytłumišswojeuczuciaw

podstawowychsprawach?

-Podwzględemfizycznymczyemocjonalnym?Za​miałsięlekkoipoważniezabrałsiędopracy.

-Więcpowiemci,panidoktor,cosiędzieje.Tacyludziemajšbóległowy,zgagę,bóleżołšdka.A

kiedyprzerywasiętama,wszystkotowylewasięizaczynajšchorować.

​cišgnšłzjejramionszlafrok.

background image

-Jeste​namniezły.

-Nie,niejestem,Sybill.OpowiedzmiopobycieSethawtwoimdomu.

-Tobyłodawnotemu.

-Miałczterylata-podpowiedziałPhillip,byzachęcićSybilldozwierzeń,samza​skoncentrowałsię

najejmię​niach,którewtymmomenciejeszczebardziejsięusztywniły.-Mieszkała​wNowymJorku.W
tymsamymmiejscucoteraz?

-Tak.EastCentralPark.Tospokojnaokolica.Bezpieczna.

“Ekskluzywna-pomy​lałPhillip.-Niejaka​zapadławioskanaWschodzie.ToniedladoktorGriffin!”

-Zdwiemasypialniami?

-Tak.Wdrugiejurzšdziłamgabinet.

Mógłgosobiewyobrazić.Schludny,funkcjonalny,efektowny.

-Jaksšdzę,spałtamSeth.

-Nie.ToGloriazajęłatenpokój.Położyły​mySethanasofiewsaloniku.-Izjawilisiętaknagle

pewnegopięknegodniapodtwoimidrzwiami?

-Co​wtymrodzaju.Niewidziałamjejodlat.WiedziałamoistnieniuSetha.Zadzwoniładomnie,

kiedyporzuciłjšmšż.OdczasudoczasuposyłałamGloriipienišdze.Niechciałamjejwidzieć.Chociaż
niepowiedziałamnigdy,żebymnienieodwiedzała.Jesttaka…kłopotliwaitrudna.

-Jednakprzyjechała.

-Tak.Wróciłamzwykładupopołudniuizastałamjšprzeddomem.Byław​ciekła,ponieważdozorca

niechciałjejwpu​cić.Sethpłakał,aonawrzeszczała.Tobyłotakie…-Westchnęła.-Typowedlaniej.

-Alejšwpu​ciła​.

-Niemogłamtakpoprostuodesłaćjejspoddomu.Byłazdzieciakiemimiałatylkoplecak.Ubłagała

mnie,żebymimpozwoliłapozostaćprzezjaki​czas.Powiedziała,żeprzyjechałaautostopem.Żejest
załamana.Zaczęłapłakać,aSethwdrapałsiępoprostunakanapęizasnšł.Musiałbyćwyczerpany.

-Idługozostali?

-Kilkatygodni.-Jejmy​lizaczęłykršżyćmiędzyprzeszło​cišatera​niejszo​ciš.-Chciałamjejpomócw

zdobyciupracy,powiedziałajednak,żenajpierwmusiodpoczšć.Mówiłateż,żejestchora.Atakże,że
zgwałciłjšwOklahomiekierowcaciężarówki.KiedyindziejbyłtobiznesmenzDetroit.Jest
patologicznškłamczuchš,ajejkłamstwadotyczšnajczę​ciejmolestowaniaseksualnego.Wiedziałam,że
kłamie,ale…

-Byłatwojšsiostrš.

background image

-To,nieto.-Powiedziałaznużonymgłosem.-Gdybympotrafiłasięzdobyćnauczciwo​ć,musiałabym

przyznać,żeprzestałamnieinteresowaćwielelattemu.AleSethbył…Niewiedziałamnicodzieciach.
Wzięłamksišżkęiwyczytałamzniej,żewtymwiekudzieckopowinnojużwięcejmówić.

Omalsięnieu​miechnšł.Mógłbeztruduwyobrazićsobie,jakwybieraodpowiednišksišżkę,studiuje

jš,próbujšcprzyswoićsobieniezbędnewiadomo​ci.

-Byłtakicichutki-wyszeptała.-KiedyGloriawychodziłanajaki​czasizostawiałagozemnš,

rozlu​niałsiętrochę.Akiedyporazpierwszyniewróciłananoc,dręczyłygokoszmary.

-Wtedypozwoliła​muspaćzesobšiopowiedziała​mubajkę.

-OZaczarowanymkrólewiczu.Opowiadałamijšniania.Lubiłabajki.Bałasięciemno​ci.Przekazała

mitenstrach.-Mówiłasłabymicichymzezmęczeniagłosem.-Kiedysiębałam,chciałamkoniecznie
spaćurodzicówwłóżku,aleminiepozwalali.Chybamutoniemogłozaszkodzić,przecieżnietrwałoto
długo.

-Nie.-Terazujrzałjš,małšdziewczynkęociemnychwłosachijasnychoczach,drżšcšzestrachuw

ciemno​ciach.-Niemogłozaszkodzić.

-Lubiłoglšdaćmojeflakonynaperfumy.Kupiłammukredki.Zawszechętnierysował.

-Dała​mupluszowegopsa.

-Naspacerzewparkuprzyglšdałsiępsom.Taksięucieszył,kiedymudałamtęzabawkę.

Rozpowiadałotymnaprawoilewo.Spałzniš.

-Zakochała​sięwnim.

-Pokochałamgobardzo.Niewiem,jaktosięstało.Totrwałotylkokilkatygodni.

-Czasniegraroli.-Odgarnšłjejwłosy,takabywidziećjejprofil.Liniępoliczka,kštczoła.-A

raczejniezawszeodgrywanajważniejszšrolę.

-Wbrewtemu,cosiępowszechnieuważa.Nieobchodziłomnie,żezabrałamojerzeczy.Nie

obchodziłomnie,żeodchodzšcokradłamnie.Alezabrałajego.Nawetniepozwoliłamisięznim
pożegnać.Zabrałagoizostawiłapieska,ponieważwiedziała,żewtensposóbmniezrani.Wiedziała,że
będęmy​lałaotym,jakonpłaczezanimwnocy,iżebędęsięmartwiła.Musiałamwięcprzestaćotym
my​leć.

-Jużdobrze.Towszystkominęłobezpowrotnie.-Jegodelikatnymasażprzyprawiałjšocoraz

większšsenno​ć.-JużnigdynieskrzywdziSetha.Aniciebie.

-Byłamgłupia.

-Nie,nieprawda.-Masowałjejszyję,jejramiona,poczułjakjejciałounosisięiopadawdługim,

długimwestchnieniu.-Za​nijteraz.

-Nieodchod​.

background image

-Nieodejdę.-Jakikruchyjestjejkarkpodjegopalcami!-Nigdzieniepójdę.

Przesuwajšcdłoniewzdłużjejršk,wzdłużjejpleców,zdałsobiesprawę,naczypolegacałyproblem.

Chciałznišzostać,byćzniš.Chciałnanišpatrzeć,kiedy​pi,takjakspałateraz-głębokoispokojnie.
Chciałjštrzymaćwobjęciach,gdybędziepłakałaigdysięjużwypłacze.

Chciałpatrzećnajejspokojne,przejrzysteniczymjeziorooczy,którerozpromieniajšsię,kiedysię

​mieje,najej​liczne,miękkiewargi.Mógłbygodzinamisłuchaćjejgłosucišglezmieniajšcegointonację.

Lubiłjšwidziećrano,gdyzpewnymzdziwieniemdostrzegłagooboksiebie.Atakżewnocy,gdy

zadowolenieinamiętno​ćdrżałynajejtwarzy.

“Jakwielemożnaodczytaćztejtwarzy”-pomy​lałotulajšcjškołdrš.Och,jesttakasubtelnajakjej

zapach.Żebytozrozumieć,trzebasięzbliżyć,nawetbardzozbliżyć.Aonsięzbliżył,bardzozbliżył,
zanimktórekolwiekznichzdałosobieztegosprawę.Idostrzegł,zjakšsmutnšzadumšitęsknotšSybill
przyglšdasięjegorodzinie.

Zawszeokrokztyłu,zawszewroliobserwatora.

Widziałteż,jakpatrzynaSetha.Zmiło​cišizutęsknieniem,leczwcišżnadystans.

Żebyniebyćintruzem?Żebysięchronić?Pomy​lał,żechodziojednoidrugie.Niewiedział

dokładnie,niebyłpewien,codziejesięwjejsercu,wjejumy​le.Byłjednakzdecydowanypoznać
prawdę.

-Zdajemisię,żejestemwtobiezakochany,Sybill-powiedziałspokojnie,wycišgajšcsięobokniej.

-Inicnieporadzę,je​litojeszczebardziejskomplikujenaszesprawy.

Obudziłasięwciemno​ciachiprzezchwilę,jakbywpół​nie,znowubyładzieckiemibałasiętych

wszystkichprzedmiotów,któreczaiłysięwmroku.Zacisnęławargitakmocno,żeażzabolały.Gdyby
bowiemkrzyknęła,kto​mógłbytousłyszećipowiedziećjejmatce.Amatkabędziesięgniewać.Matcenie
spodobasię,żeznowukrzyczyzpowoduciemno​ci.

Iwtedyprzypomniałasobie,żeniejestjużdzieckiem.Nicsięnieczaiwmroku,pozasamym

mrokiem.Jestdorosłškobietš,którawie,żeniemapowodubaćsięciemno​ci,gdyżjestwieleinnych
znaczniegro​niejszychrzeczy.

“Och,zrobiłamzsiebieidiotkę”-pomy​lała,przypominajšcsobiepowoliniektóreszczegółyz

ostatniegodnia.Strasznšidiotkę.Jakmogładoprowadzićsiędotakiegostanu!Cogorsze,zrobiłatona
oczachwszystkich,przestałanadsobšpanować,zupełniesięzagubiła.Wyleciałazdomujakidiotka.

Niewybaczalne.

ApotemwykrzyczałasięiwypłakałaprzyPhillipie.Ryczałajakdzieckotużkołodomu,takjakby…

Phillip!

Jęknęłazezgrozy,zakryłatwarzrękami,kiedypoczułaotaczajšcejšramię.

background image

-Szsz…

Poznałajegodotyk,jegozapach,nimjeszczeprzycišgnšłjšdosiebie.Nimmusnšłwargamijej

skronie.

-Jużdobrze,dobrze-szeptał.

-Pomy​lałam…pomy​lałam,że​poszedł.

-Powiedziałem,żezostanę.-Zmrużyłoczyspoglšdajšcnaprzyćmioneczerwone​wiatełkobudzika

przyłóżku.-Trzeciawnocy.Mogłemsiętegodomy​lać.

-Niechciałamciębudzić.-Kiedyjejoczyoswoiłysięzmrokiem,ujrzaławyra​niezarysjegoko​ci

policzkowych,nosa,ust.Swędziłyjšpalce,żebygodotknšć.

-Kiedybudzęsięw​rodkunocyzpięknškobietšwłóżku,raczejsiętymniemartwię.

U​miechnęłasię,poczułaulgę,żeniebędziejejwypominałwcze​niejszegozachowania.Sštylkooni

dwojeinicpozatym.Nieistniejeżadnewczoraj,któretrzebaopłakiwać,żadnejutro,októretrzebasię
martwić.

-Domy​lamsię,żemaszwtejdziedziniedużedo​wiadczenie.

-Możeszsięotymnatychmiastprzekonać.Miałtakiciepłygłos,takiemocneramiona.

-Kiedysiębudziszw​rodkunocyzkobietšwłóżku,aonachcecięuwie​ć,bardzosiętymmartwisz?

-Rzadko.

-Skorowięccitonieprzeszkadza…-Zmieniłapozycję,odszukałajegowargi,jegojęzyk.

-Damciznać,gdytylkozaczniemitoprzeszkadzać.

Jej​miechbyłniskiiciepły.Przenikałojšuczuciewdzięczno​cizato,codlaniejzrobił,kimstałsię

dlaniej.Takstraszniechciałamutookazać.Byłociemno.Podosłonšciemno​cimożerobić,cozechce.

-Aje​liniebędęchciałaprzestać?

-Grozisz?-Byłzdumionywieleobiecujšcymtonemjejgłosu,oraztym,żejejpalcewędrowałycoraz

niżejpojegociele.-Nieprzestraszyszmnie.

-Zobaczymy.-W​ladzapalcamiposzłyjejusta.-Postaramsię.

-Przyłóżsięnajlepiejjakumiesz.OJezu!Celujw​rodektarczy.Znowusięza​miałaiwskoczyłana

niegojakkot.Kiedydrżałpodniš,ajegooddechstałsięchrapliwyiciężki,przejechałapowoli
paznokciamiwgórę,iwdółwzdłużjegoboków.

“Jakżecudownajestjegomęskasylwetka,pomy​lała,kontynuujšcjakwe​niebadania.-Silna,gładka,

awszystkiepłaszczyznyikštysštakdoskonalewymodelowane,takidealniepasujšdociałakobiety.Do

background image

megociała”.

Tutajjestjedwabisty,tamszorstki.Tutajtwardy,tamustępujšcy.Sprawi,żebędziepragnšłitęsknił,

takjakonazajegosprawšpragnęłaitęskniła.Dazsiebiewszystkoiwe​miewszystko,takjakonto
zrobił.Izrobiznimtecudowneigrzesznerzeczy,jakieludzierobišwciemno​ciach.

Phillippomy​lał,żeoszaleje,je​lionabędzietokontynuowała.Żeumrze,je​liprzerwie.Jejustabyły

goršce,nienasyconeidocieraływszędzie.Tepaznokciedoprowadzałygodoszaleństwa.Gdyskórastała
sięwilgotna,ciałoSybillprzesunęłosię,anastępniezaczęłosięnanimporuszać.Widziałwciemno​cijej
jasnš,niewyra​nšsylwetkę.

Byłauciele​nieniemkobiety.Byłajedynškobietš.Łaknšłjejjakżycia.

Rozmarzonauniosłasięnadnim,zdarłazsiebieszlafrok,wygięłasiędotyłu,odrzucajšcgłowę.

Wznosiłasięnawyżynywolno​ci.Mocy.Pożšdania.Jejoczybłyszczaływciemno​cijakukota
rzucajšcegonaniegoczary.

Opu​ciłasię,bioršcgowsiebiepowoli,niezdajšcsobiesprawyilewysiłkukosztowałogo

dostosowaniesiędojejrytmu.Jęknęłazrozkoszy.Westchnęła,kiedyjegoręceujęłyjejpiersi,​cisnęłyje,
wzięływposiadanie.

Kołysałasiękrótkimiruchami,powolnyminiedozniesienia,pobudzajšcwsobiesiłę.Iniespuszczała

zniegooczu.Drżałpodniš​ci​niętymiędzyjejudami.Pomy​lała,żejesttakimocny,iżpozwalajejrobićze
sobšwszystko.

Muskałapalcamijegopier​,pochyliłasięnadnim.Przywarładojegoust.Jejwłosyprzykryłyich

twarze.

Orgazmprzetoczyłsięprzeznišjakfala,unoszšcjšdogóry,anastępniezalewajšcjšodstópdogłów.

Uniosłasięnaniejzciałemwygiętymwłuk,dałasięjejponie​ć.

Apotemponiosłajego.

​ciskałjejbiodra,wbijałwnišpalce,kiedywynurzałasięnadnim.Galopowałateraznao​lep,lekko

uderzajšconiego,rozpalonaizachłanna.Czułpustkęwgłowie,zaparłomudech,aciałorozpaczliwie
szukałouwolnienia.

Kiedyjeosišgnšł,byłotobrutalneiwspaniałe.

Całkowiciepołšczyłasięznim.Jejciałobyłotakdelikatne,goršce,jakbypływałwroztopionym

wosku.Jejsercewaliłociężko,dowtóruzszaleńczymbiciemjegoserca.Niemógłmówić,niemógł
złapaćpowietrza,bywykrztusićsłowa,któremiałnakońcujęzyka,którychniepowiedziałjeszczeżadnej
kobiecie.

Rozpierałojšuczuciezwycięstwa.Przecišgnęłasiębłogoileniwiejakkot,poczymzwinęłasięobok

niego.

-Tobyłowła​nieto-powiedziałasennymgłosem.-Co?

background image

Zachichotałacichutkoiziewnęła.

-Możecięnieprzestraszyłam,aleprzynajmniejstraciłe​głowę.

-Anitrochę.-Oczywi​cieniebyłotoprawdš.Mężczy​ni,którzyzaczynajšmy​lećomiło​ciiniemogš

wydobyćzsiebiesłowa,bowiemsštakrozpaleniiobnażeni,owinięciwokółkobiety,samipakujšsięw
tarapaty.

-Porazpierwszyzprzyjemno​cišobudziłamsięotrzeciejnadranem.-Ułożyłagłowęnajego

ramieniu.Przysunęłasię.-Zimnomi-mruknęła.

Sięgnšłwnogiłóżka,podcišgnšłzmięteprze​cieradłaikoce,aonaprzykryłasięnimiażpobrodę.

Phillipwpatrywałsięwsufit,podczasgdyonagłębokoinieruchomospałaujegoboku.

background image

18

Zaledwie​witało,kiedyPhillipzwlókłsięzłóżka.Prawieniespałtejnocy,miałwgłowiemętlik,

czekałgocałydzieńpracyfizycznej,odktórejpękałkręgosłup,aletojeszczeniepowód,żebynarzekać.
Zaczšłsięubierać,gdySybillprzetarłaoczy.

-Musiszi​ćdowarsztatu?

-Tak.-Wkładajšcspodniepomy​lał,żeniemanawetszczoteczkidozębów.

-Chcesz,żebymzamówiła​niadanie?Kawę?

Chętnienapiłbysiękawy,alewtedybędziemusiałznišporozmawiać.Byłwfatalnymnastrojuinie

uważał,bywtejsytuacjirozmowamiałajakikolwieksens.Askšdtenfatalnynastrój?Ponieważniespał,
aonapodstępnieprzełamałajegolegendarnšobronę,gdytymczasemwcaleniezamierzałsięwniej
zakochać.

-Napijęsięwdomu-odburknšł.-Itakmuszętamzajrzeć,żebysięprzebrać.

Kiedyusiadła,zaszele​ciłapo​ciel.Zerknšłnaniškštemokaisięgnšłposkarpetki.Byłapotargana,

zmiętaikuszšcomiękka.

Adotegotakapodstępna.Żebygozwalićznógudawałasłabo​ć,szlochałanajegoramieniu,

wyglšdałanatakšskrzywdzonš,bezbronnš!Apotemw​rodkunocyprzeobraziłasięwboginkęseksu!

Anadodatekproponujemukawę.Musimiećpiekielniemocnenerwy.

-Doceniam,żezostałe​nanoc.Tomipomogło.

-Jestemdousług-odparłkrótko.

-Ja…-Zaskoczonaizakłopotanatonemjegogłosu,przygryzłagórnšwargę.-Tobyłtrudnydzieńdla

nasobojga.Sšdzę,żepostšpiłabymsłuszniej,gdybymtrzymałasięzdaleka.Byłamjużtrochęwytršconaz
równowagipotelefonieGlorii,apotem…

-Co?Gloriatelefonowała?

-Tak.-Widziałateraz,żelepiejbyłozachowaćtęwiadomo​ćdlasiebie.

-Dzwoniławczorajdociebie?-Dozło​cidołšczyłosięlodowateukłuciewokolicyserca.Podniósł

skarpetki,obejrzałje.-Iniepomy​lała​,żewartobyotymwspomniećwcze​niej?

-Uznałam,żeniemasensuotymmówić.-Ponieważniemogłautrzymaćrškwspokoju,szarpnęła

prze​cieradło.-Prawdęmówišc,wcaleniezamierzałamotymmówić.

-Tak?Możenaglezapomniała​,żeponoszęodpowiedzialno​ćzaSetha?Żemamyprawowiedziećo

tym,czytwojasiostraniezamierzaprzysporzyćnamwięcejkłopotów.Wstał.Czuł,żezachwilę
wybuchnie.

background image

-Onanicniezrobi…

-Skšdmożesz,dodiabła,wiedzieć?-krzyknšł.Przerażona,​cisnęłatakmocnoprze​cieradło,żeaż

pobielałyjejkostkipalców.-Skšdmożeszwiedzieć,jakzawszestojšcwbezpiecznejodległo​ci?Do
licha,Sybill,tonieżadnećwiczeniaumysłowe.Tosamożycie.Czegochciała?

-Chciałapieniędzy.Chciała,żebymichzażšdałaodwas,atakże,żebymjejdałaodsiebie.

Wrzeszczałanamnieiprzeklinałamnie,taksamojakty.Okazujesię,żecofajšcsięodziesięćkroków
znalazłamsięwsamym​rodkusprawy.

-Chcęwiedzieć,czyskontaktujesięztobšponownie.Cojejpowiedziała​?KiedySybillsięgnęłapo

szlafrok,niezadrżałajejręka.

-Powiedziałam,żenicodwasniedostanie,żerozmawiałamzwaszymadwokatemijeszczedodam,

własneuwagi,którezaważšnadecyzji,żedopilnuję,bySethpozostałnastałeczę​cišwaszejrodziny.

-Tojużjestco​-mruknšł,kiedywkładałaszlafrok.

-Tyleprzynajmniejmogęzrobić,prawda?-Tonjejgłosubyłlodowaty,pełenrezerwyinie

zachęcajšcydodalszejdyskusji.-Przepraszamcię.-Poszładołazienkiizamknęładrzwi.

Usłyszałszczękzamka.

-Nocóż,poprostu​wietnie-powiedziałwstronędrzwi,chwyciłkurtkęiwybiegłjakoparzony.

Wdomuznalazłtylkoresztkikawy,coniepoprawiłomuhumoru.Kiedybrałprysznic,okazałosię,że

Camzużyłwiększšczę​ćgoršcejwody.Uznał,żejużgorzejbyćniemoże.

Zręcznikiemnabiodrach,wszedłdoswojegopokoju,gdziezastałSethasiedzšcegonabrzegujego

łóżka.

Corazlepiej.

-Cze​ć.-Sethzmierzyłgopoważnymwzrokiem.

-Wcze​niewstałe​.

-Pomy​lałem,żemożepobędętrochęztobš.

Phillipodwróciłsię,żebywyjšćzbieli​niarkigatkiidżinsy.

-Dzisiajwydajeszprzyjęciedlaprzyjaciół.

-Dopieropopołudniu.Jeszczejestczas.

Spodziewałsię,żePhillipbędziew​ciekły.PrzecieżlubiłSybill.Niezręczniebyłotuwej​ćiczekaćze

​wiadomo​ciš,żeco​trzebapowiedzieć.Wreszciewygarnšłzsiebieto,conajbardziejmucišżyło.

-Niechciałem,żebyprzezemniepłakała.

background image

“Cholera!”-pomy​lałPhillip,wcišgajšcgacie.Niezamierzałrozwodzićsięnadtym.

-Nicniezrobiłe​.Byłapoprostuwpłaczliwymnastroju.

-Sšdzę,żejestnie​lewkurzona.

-Wcalenie.-PogodzonyzlosemPhillipwcišgnšłdżinsy.-Posłuchaj,kobietyjesttrudnozrozumieć,

nawetprzynajlepszychchęciach.Choćby​stawałnagłowie!

-Domy​lamsię.-MożejednakPhillipniejestażtakbardzow​ciekły?-Zaczšłemsobieprzypominać

różnerzeczy.-Ponieważtobyłołatwiejszeniżpatrzeniemuwoczy,Sethwlepiłwzrokwbliznyna
piersiachPhillipa.Takżedlatego,żebliznytebyłytakiefajne.-Aleniesšdziłem,żetojštaktrzepnie.

-Niektórzyludzieniewiedzš,cozrobićzuczuciami.-Phillipwestchnšł,usiadłnałóżkuobokSethai

naglezrobiłomusięgłupio.UderzyłSybillprostomiędzyoczy,ponieważsamniewiedział,copoczšćz
uczuciami.-Więcpłaczšalbokrzyczš,albonadymajšsięidšsajšsięwkšcie.Onatroszczysięociebie,
tylkoniebardzowie,coztymzrobić.Anicotyby​chciał,żebyzrobiła.

-Niewiem.Onajest.onaniejesttakajakGloria.-Mówiłterazpiszczšcymgłosem.-Jest

przyzwoita.Rayteżbyłprzyzwoity,ajamam…

Phillipnatychmiastpojšł,ocochodzi.​cisnęłomusięserce.

-MaszRayaoczy.-Powiedziałrzeczowymtonem.Wiedziałbowiem,żeje​liwypowietowewła​ciwy

sposób,Sethmuuwierzy.-Kolorikształt,aletakżeitoco​,cokryłosięzanimi.-Maszbystryumysł,tak
jakSybill.My​lisz,analizujesz,zastanawiaszsię.Adotegostaraszsięrobićto,cojestsłuszne.
Odziedziczyłe​topoobojgu.-TršciłramieniemSetha.-Nieuważasz,żejestfajnie?

-Tak.-Chłopiecrozpromieniłsię.-Jeszczejak!

-Dobra,kończymy,bonigdystšdniewyjdziemy.

PojawiłsięwwarsztacieprawietrzykwadransepoCamie,przygotowanynato,żedostanie

reprymendę.Cambyłjużprzystruguiobrabiałkolejnšpartiędesek.BruceSpringsteenkrzyczałprzez
radioodniachchwały.WodruchusamoobronyPhillip​ciszyłgłos,nacoCamzareagował
natychmiastowympodniesieniemgłowy.

-Zostaw,nicniesłyszęprzytymwarkocie.

-Ogłuchniemy,jeżelicodzienniebędzieszbombardowałtaknaszeuszy.

-Co?Mówiłe​co​?

-Ha,ha!

-Co​takiego,jeste​mydzisiajwszampańskimhumorze,czydobrzewidzę?-Camsięgnšłrękši

wyłšczyłmaszynę.-Nowięc,cotamuSybill?

-Niezaczynajzemnš.

background image

Sethspoglšdałtonajednego,tonadrugiego,próbujšcsobiewyobrazićwynikwalkimiędzy

Quinnami.

-Zadałemprostepytanie.

-Przeżyje.-Phillipchwyciłpasznarzędziami.-Pewniewolałby​widzieć,jakwpopłochuopuszcza

miasto,alebędzieszmusiałpocieszyćsięfaktem,żeznokautowałemjšdzisiajrano.Słownie,nie
fizycznie.

-Dlaczego,docholery,tozrobiłe​?

-Bomniedenerwowała!-wrzasnšłPhillip.-Bowszystkomniedenerwuje!Azwłaszczaty!

-​wietnie,widzę,żetyprosiszsięonokaut.Znajwiększšprzyjemno​ciš.Aleniezapominaj,żezadałem

cicholernieprostepytanie.-Camzdjšłdeskęzestrugairzuciłjšnastertę,gdziewylšdowałazłoskotem.
-Dostałajużcioswżołšdekwczoraj,pojakielichodołożyłe​jejjeszczerano?

-Broniszjej?-Phillippostšpiłkilkakrokówdoprzodu,ażstanęlitwarzšwtwarz.-Broniszjejpo

tym,comipowiedziałe​najejtemat?

-Mamchybaoczy,nonie?Widziałemwczorajjejtwarz.Zakogotymniemasz,dojasnejcholery?-

D​gnšłpalcemPhillipawpier​.-Każdemu,ktodokopujekobiecie,gdyjestkompletnierozbita,powinno
sięskręcićkark.

-Tysukin…-Pię​ćPhillipazatrzymałasięwpołowiedrogi.Chętniebymudołożył,alenagle

stwierdził,żetoonsamzasługujenato,byoberwaćpopysku.

Rozwarłpię​ć,rozprostowałpalce,poczymodwróciłsię,żebysięchoćtrochęopanować.Ujrzał

przypatrujšcegosięmuSetha.

-Tylkotyniezaczynaj.

-Niepowiedziałemanisłowa.

-Więcwyobra​ciesobie,żezajšłemsięniš.-Przygładziłwłosyipostanowiłrzeczowoprzedstawić

imsprawę.-Pozwoliłemsięjejwypłakać,poklepałempoplecach.Wrzuciłemjšdogoršcejwanny,
ułożyłemwłóżku.Zostałemzniš.Prawieniespałem,więcjestemtrochęrozdrażniony.

-Dlaczegonanišwrzeszczałe​?-dopytywałsięSeth.

Powiedziałamirano,żemiałatelefonodGlorii.Możezareagowałemprzesadnie,ale,dodiabła,

powinnanambyłaotympowiedzieć.

-Czegochciała?-WargiSethazrobiłysiębiałe.Campodszedłdoniegoipołożyłmunaramieniu

rękę.

-Niebójsię.Jeste​jużpozatymwszystkim.Ocojejchodzi?-zapytałPhillipa.

-Nieznamszczegółów.ZabardzobyłemzaabsorbowanyochrzanianiemSybill.Aległówniechodziło

background image

opienišdze.-PhillipprzeniósłwzroknaSetha.-PowiedziałaGlorii,żebysięodczepiła.Niedostanie
więcejpieniędzy.Powiedziałajej,żebyłauadwokataiżeupewniłasię,żezostaniesztam,gdzieteraz
jeste​.

-Twojaciotkaniejestmięczakiem-powiedziałdobitnieCam,​ciskajšcramięSetha.-Macharakter.

-Tak-stwierdziłSeth.-Jestwporzšdku.

-Wprzeciwieństwiedotwojegobrata-cišgnšłCam,pokazujšcgłowšnaPhillipa.-Wiadomo

przecież,żeSybillniepowiedziałaowczorajszymtelefoniezewzględunaprzyjęcie.Niechciałapsuć
nastroju.

-Awięctojawszystkozepsułem-mruknšłPhillip,złapałdeskęizaczšłwbijaćgwo​dzie.-Naprawię

to.

Sybillwiększšczę​ćdniaspędziłanamobilizowaniuodwagiiopracowywaniuplanu.Zajechałaprzed

domQuinnówtużpoczwartej.Ulżyłojej,gdystwierdziła,żebrakdżipaPhillipa.

Obliczyła,żejeszczeprzezgodzinębędziewwarsztacie,podobniejakSeth.Ponieważjestsobota,

prawdopodobniezatrzymajšsięwdrodzepowrotnejico​zjedzšwmiasteczku.

Tosšichwzorce,znałateżswojebehawioralnewzorce,nawetje​liniesprawiaławrażeniaosoby

zdolnejdonawišzaniapełnegokontaktuzlud​mi.

Nadalczułasięzraniona.

Wysiadłazsamochodu.Musizrobićto,cozaplanowałaprzyjeżdżajšctutaj.PrzeproszenieAnny-oile

zostanieprzyjęte,przynajmniejformalnie-niezajmiejejwięcejniżkwadrans.Opowieotelefonieod
Glorii,zeszczegółami,żebymożnatobyłopotraktowaćjakodokument.Apotemwyjdzie.

Wrócidohotelu,zatopisięwpracy.

Zapukałaenergiczniedodrzwi.

-Otwarte-padłaodpowied​.Weszłaistanęłanaprogujakwryta.

WsalonikuQuinnówzwyklepanowałbałagan,alewtejchwiliwyglšdałjakpoprzej​ciutajfunu.

Papierowetalerzeiplastikowekubkiwalałysięnapodłodzeinastolikach.Wszystkozarzuconebyło

małymiplastikowymiludzikami,jakbyprzetoczyłasiętuwojna,pozostawiajšctragiczneżniwo.
Dostrzegłateżpełnoporzuconychsamochodzikówosobowychiciężarowych.Wszędziebyłyrozsiane
strzępyozdobnegopapierudopakowania,niczymconfettiwwigilięBożegoNarodzenia.

RozwalonawfoteluAnnaszacowałarozmiarspustoszenia.

-Orany-mruknęła,patrzšcnaSybillprzezzmrużoneoczy-alewybrała​sobiedobršporę!

-Prze…przepraszam.

background image

-Łatwocimówić.Wła​niezakończyłamdwuipółgodzinnšszarpaninę,zdziesięcioma

jedenastoletnimichłopcami.Todiablętazpiekłarodem!OdesłałamGracedodomu,żebypołożyłasiędo
łóżka.Bojęsię,czyteneksperymentniezaszkodzidziecku.

“Przyjęciedladzieci”-przypomniałasobieSybill,rozglšdajšcsięzprzerażeniempopokoju.

-Jużpowszystkim?

-Nigdyniebędziepowszystkim.Dokońcażyciabędębudziłasięwnocyzkrzykiem.Mamwe

włosachlody.Wkuchnipanujetakibałagan,żebojęsiętamwej​ć.Trzemchłopcomudałosięwpa​ćdo
wodyitrzebaichbyłowycišgaćisuszyć.Jestempewna,żezachorujšnazapaleniepłuc,amyzostaniemy
oskarżeni.Jedenztychszatanówwludzkiejskórzezjadłsze​ćdziesištpięćkawałkówtortu,poczym
wsiadłdomojegosamochoduizwróciłwszystko.

-OBoże!-Sybillzorientowałasię,żetonieprzelewki.Uznała,żewtejsytuacjipowinnazapomnieć

oswoimrozedrganymżołšdku.-Takmiprzykro.Czymogęcipomóc,możepozmywam?

-Niedotknęniczego.Cimężczy​ni-zktórychjedenutrzymuje,żejestmoimmężem,icijegobracia

idioci-samibędšmusielitozrobić.Będšskrobać,szorować,zmywaćiwycierać.Dobrzewiedzieli,
czymjesttakieurodzinoweprzyjęcie.Cichaczemwynie​lisiędowarsztatupodpretekstemjakiej​
terminowejpracy.ZostawilimnieiGracenapastwęlosu.-Zamknęłaoczy.-Cozahorror!

-Taksięnapracowała​dlaSetha.

-Tobyłanajlepszachwilawjegożyciu.-NaustachAnny,pojawiłosięco​nakształtu​miechu.-A

ponieważdosprzštaniazapędzęCamaijegobraci,nienależyupadaćnaduchu.Couciebie?

-Wporzšdku.Przyszłam,żebyprzeprosićzawczorajszywieczór.

-Przeprosić?Zaco?

Topytaniezbiłojšztropu.

-Zawczorajszywieczór.Zachowałamsięnieuprzejmie,wychodzšcbezpodziękowaniaza

zaproszenie.

-Sybill,jestemzabardzozmęczona,żebywysłuchiwaćtakichbzdur.Była​wzłymnastrojuimiała​do

tegoabsolutneprawo.

Potakimo​wiadczeniustarannieprzygotowaneprzemówienieSybillnienadawałosięjużdoniczego.

-Naprawdęnierozumiem,dlaczegoludziewtejrodzinieniemielibywysłuchaćszczerychprzeprosin

zamojekarygodnezachowanie!

-Jeżelitakimtonemprowadziszwykłady-zauważyłazpodziwemAnna-twoisłuchaczechybasiedzš

nabaczno​ć.Wracajšcjednakdotwojegopytania,sšdzę,żetaksiędzieje,ponieważzbytczęstopatrzymy
przezpalcenato,cotyokre​laszkarygodnymzachowaniem,acojestnaszymchlebempowszednim.
Poprosiłabymcię,żeby​usiadła,alemasznaprawdę​licznespodnieiwolałabym,żeby​ichniepobrudziła
jakim​paskudztwem.

background image

-Zarazwychodzę.

-Niewidziała​swojejtwarzy-powiedziałałagodniejszymtonemAnna-kiedySethopowiadałci,co

zapamiętał.Przekonałamsię,żekierowałotobšco​znaczniewięcejniżpoczucieobowišzku.Musiała​być
zdruzgotana,kiedycigozabrano.

-Toniemożesiępowtórzyć.-Łzynapłynęłyjejdooczu.-Niemoże.

-Niemusi-mruknęłaAnna.-Chcętylko,żeby​wiedziała,żecięrozumiem.Wmojejpracywiduję

wieluskrzywdzonychludzi.Bitekobiety,maltretowanedzieci,mężczyznnagranicywytrzymało​ci,
starychludzie,którychztakšulgšpozbywamysięzdomu.Troszczęsię,Sybill,troszczęsięokażdego,
ktozwracasiędomnieopomoc.

Westchnęłacichutko,rozprostowałapalce.

-Ależebyimpomagać,muszęzachowaćobiektywizm.Gdybymwkładaławszystkieemocjewkażdyz

przypadków,niemogłabymwykonywaćtejpracy.Wypaliłabymsiędoszczętnie.Rozumiempotrzebę
zachowanianiewielkiegodystansu.

-Tak.Oczywi​cie,żerozumiesz.

-ZSethembyłoinaczej-kontynuowałaAnna.-Odpierwszejchwilizaangażowałamsięwjego

sprawę.Nicnatoniemogłamporadzić.Jegoprzeznaczeniembyłostaćsięczę​cištejrodziny,atarodzina
miałastaćsięjegorodzinš.

Sybill,niebaczšcnakonsekwencje,przysiadłanaoparciusofy.

-Jeste​ciedlaniegotakiedobre.TyiGrace.Madoskonałykontaktzbraćmi.

-Tytakżemaszmuco​dodania.Jestnadworze-poinformowałajšAnna.-Niemożenacieszyćsię

swojšłódkš.

-Niechcęmusprawiaćprzykro​ci.Pójdęjuż…

-Ucieczkastšdwczorajwieczorembyłazrozumiałaidoprzyjęcia.-Annapatrzyłaprostowoczy

Sybill.-Ucieczkaterazbyłabynienamiejscu.

-Znaszsiędobrzenaswejpracy-powiedziałapochwiliSybill.

-Bardzodobrze.Id​znimpogadać.Je​likiedykolwiekpodniosęsięztegofotela,przygotujętrochę

​wieżejkawy.

SybillprzeztrawnikszławstronęSetha,którysiedziałw​licznejmałejłódce,marzšcotym,jak

będziewniejpływał.

PierwszyzauważyłjšGłupek.Rzuciłsięzujadaniemwjejstronę.Wycišgnęłarękęwnadziei,że

zapobieżeniebezpieczeństwu.Głupekobwšchałjejdłoń,aSybillgopogłaskała.

Jegosier​ćbyłamiękkaiciepła,oczytakpełneuwielbienia,apysktakigłupiutki,iżodprężyłasięi

background image

u​miechnęła.

Usiadł,wycišgnšłdoniejłapę,idopótyjšpodawał,dopókijejniewzięłainiepotrzšsnęłaniš.

Zadowolonypognałzpowrotemwkierunkułodzi,zktórejSethobserwowałtęscenę.

-Cze​ć.-Pozostałnamiejscu,mocujšclinę,doktórejprzyczepionybyłniewielkitrójkštnyżagiel.

-Witaj.Wypróbowałe​jš?

-Nie.Annaniepozwoliłami,aichniemawdomu.-Wzruszyłramionami.-Czyboisię,żeutonę?

-Miałe​wspaniałšzabawę,prawda?

-Byłobombowo.Annatrochęsięwnerwiła,kiedyJakepu​ciłpawiawjejaucie.Doszedłemdo

wniosku,żelepiejbędzie,kiedyzejdęjejzoczu,dopókisięnieuspokoi.

-Uważamtozabardzorozsšdnšdecyzję.

Apotemzapadłomilczenie,ciężkie,nabrzmiałe,kiedyobojespoglšdalinawodęizastanawialisię,

copowiedzieć.

PierwszazebrałasięwsobieSybill.

-Seth,niepożegnałamsięwczoraj.Niepowinnambyławychodzićwtensposób.

-Niemasprawy.-Znowuwzruszyłramionami.

-Niemy​lałam,żemniezapamiętałe​.Anicokolwiekzokresu,kiedymieszkałe​zemnšwNowym

Jorku.

-Sšdziłem,żetowymy​liłem.-Byłoniewygodniesiedziećtakwłódceizadzieraćwysokogłowę.

Wysiadłwięciusiadłnakrawędzipomostudyndajšcnogami.-Zdarzałosię,żeco​takiegowidziałemwe
​nie.Naprzykładpluszowegopsa.

-Twójpiesek-wyszeptała.

-Tak,tobardzodziwne.Onanigdyotobieniemówiła,sšdziłemwięc,żetowymy​liłem.

-Czasami…-Zaryzykowałaiusiadłaobokniego.-Zemnšczasamibywapodobnie.Mamtegopsa.

-Zachowała​go?

-Tylemipotobiezostało.Byłe​dlamniekim​ważnym.

-Bonależałemdoniej?

-Czę​ciowodlatego.-Musibyćuczciwa,jestmutowinna.-Co​sięwniejzwichrowało.Takjakby

znajdowałaprzyjemno​ćwunieszczę​liwianiunajbliższychosób.Niechciałam,żebyznowupojawiłasię
wmoimżyciu.Postanowiłam,żepozwolęjejzostaćkilkadni,poczympostaramsię,żeby​ciesięoboje

background image

przenie​lidoschroniska.Wtensposóbspełniłabymrodzinnšpowinno​ćiochroniłabymswojšprywatno​ć.

-Aletakniezrobiła​.

-Poczštkowowynajdowałamusprawiedliwienia.Jeszczetylkojednanoc.Następniestwierdziłam,że

pozwalamjejzostać,ponieważchcęcięmiećusiebie.Gdybymjejznalazłapracę,pomogławynajšć
mieszkanie,popracowałanadniš,żebymogłauporzšdkowaćswojeżycie,miałabymciebieblisko.Nigdy
przedtem…tymnie…

Westchnęłagłębokoipostanowiłamutopowiedzieć.

-Kochałe​mnie.Byłe​pierwszšosobš,jakamniekiedykolwiekpokochała.Niechciałamtegostracić.

Akiedyciebiestraciłam,zamknęłamsięwewłasnejskorupce,takjaktorobiłamdotychczas.My​lałam
bardziejosobieniżotobie.Chciałabymtoterazzmienić.

Odwróciłodniejwzrok,popatrzyłnastopy,którymimšciłwodę.

-Philmówił,żedzwoniła,atykazała​sięjejodczepić.

-Możeniepowiedziałamtegotakdosłownie.

-Aleotochodziło,prawda?-Tak.

-Więcwymacietęsamšmatkę,aleróżnychojców,zgadzasię?

-Tak,zgadzasię.

-Wiesz,kimbyłmójojciec?

-Nigdygoniepoznałam.

-Chodzimitylkooto,czywiesz,jakionbył?Wymy​laławcišżróżnychfacetówicałšresztę.-Po

prostuchciałbymwiedzieć.

-Wiemtylko,żenazywałsięJeremyDeLauter.Małżeństwonietrwałodługo,a…

-Małżeństwo?-Znowupatrzyłnaniš.-Nigdyniebyłazamężna.

-Widziałammetrykę​lubu.Miałajšzesobš,kiedyprzyjechaładoNowegoJorku.Sšdziła,żejej

pomogęgowy​ledzićiwnie​ćskargęoalimenty.

Zastanawiałsięprzezchwilęnadtšewentualno​ciš.

-Może.Zresztštonieważne.My​lałempoprostu,żeprzybrałanazwiskojakiego​faceta,zktórymkiedy​

żyła.Je​lisięnanišnabrał,musiałbyćfrajerem.

-Je​lichcesz,możnasięczego​onimdowiedzieć.Jestempewna,żeudałobysięgozlokalizować.Tyle,

żezajmietotrochęczasu.

background image

-Niechcę.Zastanawiałemsiętylko,czygoznała​.Mamterazrodzinę.-Podniósłramię,gdyGłupek

wsunšłmułebpodpachę,iobjšłpsazaszyję.

-Tak,masz.-Woddalimignęłoco​białego.Zobaczyławzbijajšcšsiędolotuczaplę,szybujšcšnad

wodš,tużnaskrajudrzew.Potemczaplazniknęłazazakrętemisłychaćbyłotylkocorazcichszyszum
skrzydeł.

Jakie​licznemiejsce.Przystańdlaniespokojnychdusz,dlamłodychchłopców,którymtylkotrzeba

byłodaćszansę,żebystalisięlud​mi.NiemusidziękowaćRayowiiStelliQuinnomzato,cozrobilitutaj,
powinnajednakodchodzšcstšdpozwolićichsynom,bydokończylipracęnadSethem.

-Nocóż,muszęi​ć.

-Tencałysprzętdomalowania,którymidała​,jestnaprawdęwspaniały.

-Cieszęsię,żecisiępodoba.Masztalent.

-Pomalowałemtrochęwczorajpastelami.Niemogłasięzdecydować,żebyodej​ć.-Tak?

-Aleniebardzomisiętoudaje.-Odwróciłgłowę,byjšwidzieć-Tocoinnegoniżrysować

ołówkiem.Możemogłaby​mipokazać,jaksiętymposługiwać.

Przeniosłaspojrzenienawodę.Wiedziała,żeskładajejpropozycję.Miałaterazszansęwyboru.

-Tak,mogęcipokazać.

-Teraz?

-Tak.-Postarałasięniepokazaćposobiewzruszenia.-Teraz.

-Bomba!

background image

19

“Nowięcbyłemdlaniejtrochęzaostry!”-pomy​lałPhillip.Chybajednakpowinnabyłaodrazu

powiedzieć,żeGloriaskontaktowałasięzniš.Przyjęcieprzyjęciem,mogłagoodcišgnšćnaboki
poinformowaćotym.Niepowinienbyłjednaktaknanišnaskoczyć,apotemsięwynie​ć.

Mówiłjednaksobienaobronę,żemiałpowodydorozdrażnienia.Przezpierwszšczę​ćnocymartwił

sięoniš,aprzezdrugšosiebie.Czymiałskakaćzrado​ci,żeudałosięjejprzełamaćjegobariery
obronne?Czymiałskakaćzeszczę​ciadlatego,żewcišguzaledwiekilkutygodniudałosięjejwydršżyć
dziuręwwypolerowanejnapołysktarczyobronnej,któramutakwierniesłużyłaodponadtrzydziestu
lat?

Niebyłotymwcaleprzekonany.

Nietwierdzibynajmniej,żezachowałsiędobrze.Postanowiłnawetwycišgnšćrękęipogodzićsię

przybutelceszampana,atakżewręczyćjejróżenadługichłodygach.

Samzapakowałkoszyk.DwiebutelkidobrzezamrożonegoDomPerignon,dwakryształowewšskie

kieliszki-niebędzieobrażałtegogenialnegofrancuskiegomnichahotelowymiszklankami-ikawiorz
bieługi,któryudałomusięprzezorniezachowaćnatakšwła​nieokazję,włożonydoopróżnionego
kubeczkapochudymjogurcie,którego,byłtegopewien,niktzdomownikównawetbynietknšł.

Samprzygotowałmaleńkiegrzanki,wybrałróżoweróże,atakżewazon.

Podejrzewał,żemogšbyćpewnetrudno​ciztšwizytš.Niezaszkodziwięcutorowaćsobiedrogę

różamiiszampanem.Askorojużpostanowiłuderzyćsięlekkowpiersi,obojguimwyjdzietotylkona
dobre.Postanowiłskłonićjšdomówienia.Niewyjdzieodniej,dopókiniebędziemiałklarownego
obrazu,kimnaprawdęjestSybillGriffin.

Zapukałrado​niedodrzwi.Postanowił,żezachowasięznaturalnšswobodš.Gdyusłyszałkroki,

czarujšcou​miechnšłsiędowizjera.Dostrzegłniewyra​nycień.

Stałiczekał,gdytymczasemkrokisięoddaliły.

Dobra.Uznał,żetoco​więcejniżdrobnyopór,izapukałponownie.

-Dajspokój,Sybill.Wiem,żetamjeste​.Chcęztobšporozmawiać.Toniejestzwykłemilczenie,

stwierdził.Tojestlodowatemilczenie.​wietnie,pomy​lał,patrzšczponuršminšnadrzwi.Skoro
postanowiłatowszystkoskomplikować…

Postawiłkoszykobokdrzwiizaczšłschodzićschodamiprzeciwpożarowymi.Je​lijegozamiarmasię

powie​ć,lepiej,żebyniewidziano,jakopuszczahotel.

-Dałe​sięjejnie​leweznaki,prawda?-zauważyłRay,doganiajšcsyna.

-OBoże!-Phillipwytrzeszczyłnaojcaoczy.-Możenastępnymrazemstrzeliszmipoprostuwłeb?

Wolęumrzećtakniżnazawałserca.

background image

-Maszmocneserce.Więcnierozmawiaztobš?

-Porozmawia-mruknšłPhillip.

-Przekupiszjšbšbelkami?

-Tametodazdajeegzamin.

-Lepszesškwiaty.Dziękinimszybciejdogadywałemsięzwaszšmatkš.Toskuteczniejszeniżkajanie

się.

-Niezamierzamsiękajać.Równieżonajestwinna.

-Kobietynigdyniesštakwinnejakmy-powiedziałRayimrugnšłokiem.-Natympolegaseks.

-NaBoga,tato!-Zakłopotany,potarłrękštwarz.-Niebędęztobšrozmawiałoseksie!

-Atodlaczego?Czyżby​mynigdyotymnierozmawiali?-Westchnšł,gdyzeszlinaparter.-Mam

wrażenie,żematkaijaprzeprowadzili​myztobšdostateczniedużorozmównatentemat.Dałemcitakże
pierwszekondomy.

-Kiedytobyło-mruknšłPhillip.-Jużdawnoodłożyłemjedolamusa.Rayroze​miałsięszczerze.

-Niewštpię.Ale,mówišcpoważnie,sekswtymwypadkuniejestnajważniejszymmotywem.

Denerwujeszsię,ponieważchodziomiło​ć.

-Niekochamjej.Jestempoprostu…trochęzaangażowany.

-Zawszebyłe​nabakierzmiło​ciš.-Raywyszedłnawietrznšnoc,podcišgnšłzamekwystrzępionejna

brzegachkurtki,któršnosiłdodżinsów.-Ilekroćzanosiłosięnaco​poważnego,ruszałe​wprzeciwnym
kierunku.-U​miechnšłsięszerokodoPhillipa.-Wydajemisię,żetymrazemwaliszprostoprzedsiebie.

-OnajestciotkšSetha.-Kiedyokršżałbudynek,poczułniemiłe,irytujšcekłuciewkarku.-Je​lima

staćsięczę​cišjegożycia,naszegożycia,muszęjšzrozumieć.

-Sethstanowiczę​ćtegożycia.Aleodepchnšłe​jšrano,ponieważsięprzestraszyłe​.

PhillipstanšłispojrzałRayowiwoczy.

-Popierwsze,niemogęuwierzyć,żejeste​tutajisprzeczaszsięzemnš.Podrugie,taksięjako​

dziwnieskłada,żezażycianiewtršcałe​siędomoichsprawibyłe​bardziejwyrozumiały.

Rayu​miechnšłsiętylko.

-Nocóż,wzbogaciłemsięoco​,comógłby​nazwaćszerszymspojrzeniem.Chcę,żeby​byłszczę​liwy,

Phillipie.Nieruszęsięstšd,dopókinieupewnięsię,żeludzie,naktórychmizależy,sšszczę​liwi.Potem
odejdę-powiedziałspokojnie.-Dotwojejmatki.

-Jaksięonama?

background image

-Czekanamnie.-U​miechnšłsię,jegooczystałysiępromienne.-Ajakwiesz,nienależałanigdydo

osób,którelubišczekać.

-Tęsknięzaniš.

-Wiem.Podobniejakja.Nigdynieodpowiadałycikobiety,którebyływinnymtypieniżona.

Phillipomalsięniepotknšł,ponieważto,copowiedziałRay,byłoprawdš,atakżetajemnicš,którš

skrzętnieukrywał.

-Toniezupełnietak.

-Aleco​wtymjest.-Rayskinšłzezrozumieniemgłowš.-Musiszsamdotegodoj​ć,Phil.Ipostšpić

poswojemu.Jeste​jużblisko.Odwaliłe​dzi​kawałwspaniałejrobotyzSethem.Podobniejakona-
powiedział,zadzierajšcgłowęwkierunkuo​wietlonegooknasypialniSybill.-Tworzycie​wietnyzespół,
nawetje​likażdezwascišgniewprzeciwnymkierunku.Obojejeste​ciezaangażowanibardziejniżwam
sięwydaje.

-Wiedziałe​,żeSethjesttwoimwnukiem?

-Nie.-Westchnšł.-KiedyGloriamnieodnalazłaniconiejniewiedziałem.Iotopojawiłasię

krzyczšc,przeklinajšc,oskarżajšc,żšdajšc.Niemogłemjejuspokoić,anipołapaćsięwczymkolwiek.
Następniedowiedziałemsię,żeposzładodziekanaztšhistorišomolestowaniejejprzezemnie.Jest
bardzoniezrównoważona.

-Jestkurwš.

Raywzruszyłtylkoramionami.

-Gdybymwiedziałoniejwcze​niej…nocóż,stałosię.NiemogłemuratowaćGlorii,alemogłem

uratowaćSetha.Wystarczyłmijedenrzutokananiego.Więczapłaciłemjej,możetobyłbłšd,ale
chłopiecmniepotrzebował.DopieropowielutygodniachudałomisięustalićadresBarbary.Chciałem
miećtylkojejpotwierdzenie.Pisałemdoniej,trzyrazy.DzwoniłemnawetdoParyża,aleniechciałaze
mnšrozmawiać.Nierezygnowałem,dopókiniezdarzyłsiętenwypadek.Głupiwypadek.Dopu​ciłemdo
tego,byGloriawyprowadziłamniezrównowagi.Byłemzłynaniš,nasiebie,nawszystko,martwiłem
sięoSetha,oto,jakzareagujecie,kiedywamtowszystkowyja​nię.Jechałemzaszybko,byłem
zdekoncentrowany.Istałosię.

-Miałby​nasposwojejstronie.

-Wiem.Niestetyprzezchwilęotymzapomniałem.Stellaodeszła,wytrzejmieli​ciewłasneżycie,

zamy​liłemsięizapomniałem.Jeste​cieterazpostronieSetha,atojestznacznieważniejsze.

-GłosSybillprzesšdzioprzyznaniunamstałejopieki.

-Wniosłaco​więcejniżswójgłosiwniesiejeszczewięcej.Jestsilniejszaniżsšdzi.Niżwszyscy

sšdzš.

Zmieniajšcton,Raycmoknšłjęzykiem,pokiwałgłowš.

background image

-Podejrzewam,żechceszsiętamwdrapać.

-Takimamplan.

-Nigdyniepozbyłe​siętejniefortunnejumiejętno​ci.Możetymrazemwyjdziecitonadobre.Ta

dziewczynagotowacięjeszczenierazzaskoczyć.-Rayznowuzrobiłdoniegooko.-Uważajnasiebie.

-Niezamierzaszchybawdrapywaćsięzemnš?

-Nie.-RaypoklepałPhillipaporamieniu.-Sšpewnerzeczy,którychojciecniemusiwidzieć.

-Dobra.Aleskorotujeste​,możeszmitoułatwić.Podsad​mnienapierwszybalkon.

-Jasne.Chybamniezatoniezaaresztujš?

Rayzrobiłpodpórkęzdłoni,umożliwiajšcPhillipowiodbiciesięodniej,poczymcofnšłsiętrochę,

byprzyjrzećsięwspinaczce.Przyglšdałsięiu​miechał.

-Będzieszzamnštęsknił-powiedziałspokojnieizniknšłwciemno​ciach.

Sybillsiedziaławsaloniku,niemogšcskoncentrowaćsięnaswojejpracy.To,żezignorowała

pukaniePhillipa,mogłowyglšdaćnadziecinadę.Miałajednakdo​ćemocjinatentydzień.Apozatym,
chybazaszybkozrezygnował.

Słyszałauderzeniawiatruoszybę,zaciskałazębyipisałanakomputerze:

“Lokalneplotkispełniajšważniejszšrolęniżinformacjezzewnštrz.Telewizja,prasaiinne​rodki

przekazusšłatwodostępnezarównowmałejwspólnocie,jakiwdużycho​rodkachmiejskich,lecz
sšsiadówdostrzegasiętam,gdziejestmniejludzi.

Informacjajestprzekazywana-zróżnymstopniemdokładno​ci-zustdoust.Plotkatoprzyjętaforma

komunikowaniasię.Siećdziałaszybkoisprawnie.

Brakzainteresowania-podpozorem,żenienależyprzysłuchiwaćsięprywatnymrozmowomw

miejscupublicznym-występujerzadziejwmałejspołeczno​ciniżwdużymmie​cie.Niemniejjednak,w
miejscach,wktórychludzieznajdujšsięprzejazdem,naprzykładwhotelach,brakzainteresowania
pozostajelogicznymiakceptowanymwzorcemzachowania.Wynikatozregularnegopojawianiasięi
znikanialudzizzewnštrz,podczasgdynainnychterenach,takichjak…”

NawidokPhilipawdzierajšcegosięprzezdrzwitarasoweiwchodzšcegodo​rodka,otworzyłausta.

-Co…

-Naszczę​cieniezamknęła​tychdrzwi-powiedział,wyszedłnakorytarziwniósłkoszykiwazonz

kwiatami,któretamzostawił.-Postanowiłemzaryzykować.Wokolicypanujeniewielkaprzestępczo​ć.
Możeszdopisaćtęinformacjędoswoichnotatek.-Postawiłwazonzróżaminabiurku.

-Wdrapałe​siępo​cianiebudynku?-Niemogłaochłonšćzwrażenia.

background image

-Strasznywiatr.-Otworzyłkoszyk,wyjšłpierwszšbutelkę.-Chętniesięnapiję.Aty?

-Wdrapałe​siępo​cianiebudynku?

-Jużtoustalili​my.-Otworzyłfachowowino.

-Niemożesz…-zamachałarękami-takjakbynigdynicwłamywaćsiętutaj,otwieraćszampana.

-Jużsięstało.-Nalałdwakieliszki.-Przepraszamzadzisiejszyporanek,Sybill.-Podszedłdoniejz

u​miechemipodałkieliszek.-Byłemwcholerniekiepskimstanieiwyładowałemsięnatobie.

-Awięcprzepraszaszzawłamaniesiędomojegopokoju?

-Nigdziesięniewłamałem.Pozatymniechciała​otworzyćdrzwi,akwiatyniemogłystaćna

korytarzu.Rozejm?-zapytałiczekałnaodpowied​.

Wdrapałsiępo​cianie.Wcišżniemogłasięztymoswoić.Niktnigdyniezrobiłdlaniejczego​tak

zuchwałegoiidiotycznego.Wpatrywałasięwniego,wtezłoteanielskieoczy.Poczuła,żeniemożemu
sięoprzeć.

-Mampracę.

Widzšc,żeustępuje,u​miechnšłsięszeroko.

-Kwiaty,szampan,kawior.Czyzawszejeste​tak​wietniezaopatrzony?

-Tylkowtedy,kiedychcęprzeprosićizdaćsięnałaskępięknejkobiety.Nieulitujeszsięnademnš,

Sybill?

-Może.Niemiałamzamiaruutrzymaćprzedtobšwtajemnicy,żedzwoniłaGloria,Philipie.

-Wiem.Możeszmiwierzyć,żegdybymnawetsamnatoniewpadł,Camwbiłbymitodzisiajranodo

głowy.

-Cam?-Zamrugałaoczyma.-Onmnienielubi.

-Myliszsię.Niepokoiłsięociebie.Czyniemogłaby​sięoderwaćodpracy?

-Zgoda.-Nagrałapliki,wyłšczyłakomputer.-Cieszęsię,żenieczujemydosiebieurazy.Totylko

komplikujesprawy.WidziałamsiępopołudniuzSethem.

-Doszłymniesłuchy.Wzięławino,upiłałyczek.

-Posprzštali​ciedom?Rzuciłjejżałosnespojrzenie.

-Wolałbymotymmówić.Jeszczedługobędęmiewałkoszmarnesny.-Wzišłjšzarękę,posadziłna

sofie.-Porozmawiajmyoczym​przyjemniejszym.Sethpokazałmiszkicswojejłodzi,wykonany
pastelamiztwojšpomocš.

background image

-Onnaprawdęmatalent.Słuchazuwagšcomusięmówi.​wietniewyczuwaperspektywę.

-Widziałemteżtwójszkicdomu.-Sięgnšłpobutelkę,dolałjejwina.-Teżjeste​utalentowana.

Dziwięsię,żeniezajęła​sięsztukšprofesjonalnie.

-Wdzieciństwieuczyłamsięmalarstwa,muzyki,tańca.Zaliczyłamteżkilkasemestrówwcollege’u.-

Ulżyłojejogromnie,żeniegniewajšsięjużnasiebie.Oparłasięwygodnieidelektowałasięwinem.-
Toniebyłonicpoważnego.Zawszewiedziałam,żepójdęnapsychologię.

-Zawsze?

-Sztukiwyzwoloneniesšdlatakichludzijakja.

-Dlaczego?

Pytaniewprawiłojšwzakłopotanie,wzbudziłojejczujno​ć.

-Niemajšpraktycznegozastosowania.Czyniemówiłe​,żemaszkawior?Awięcznówjedenkroczek

dotyłu.

-Aha.-Sięgnšłdopojemnika,wyjšłgrzanki,napełniłkieliszki.-Naczymgrała​?

-Nafortepianie.

-Tak?Jateż.Będziemymusielizagraćwduecie.Moirodziceuwielbialimuzykę.Każdyznasgrana

jakim​instrumencie.

-Toważne,bychłopiecnauczyłsiędoceniaćmuzykę.

-Jasne,tosamarado​ć.-Nałożyłkawiornagrzankę,podałjej.-Czasamicałanaszapištkapotrafiła

spędzićsobotniwieczórnawspólnymmuzykowaniu.

-Grali​ciewszyscyrazem?Towspaniałe.Nigdynielubiłamgraćprzedaudytorium.Takłatwosię

wtedypomylić.

-Icoztego?Niktprzecieżnieobcišłbycizatopalców.

-Mojamatkazewstyduzapadłabysiępodziemię,atobyłogorszeniż…-Ugryzłasięwjęzyk,

spojrzałazniezadowolonšminšnaswójkieliszek.Phillipdolałjejwina.

-Mojamatkauwielbiałagraćnafortepianie.Dlategowła​niewzišłemsięzatoodsamegopoczštku.

Chciałemco​znišdzielić,co​szczególnego.Takbardzojškochałem.Wszyscyjškochali​my,aledlamnie
uosabiałaonawszystkoto,costanowiosile,prawo​ciidobrocikobiet.Chciałem,żebybyłazemnie
dumna.Ilekroćudawałomisię,ilekroćmówiłamiotym,przyjmowałemtoznajwyższymzdumieniem.

-Niektórzyludzieprzezcałeżyciebezskuteczniezabiegajšoaprobatęrodziców.-Byłoco​gorzkiegoi

zimnegowjejgłosie.Samasięnatymzłapałaiza​miałasię.-Zadużopiję.Czujętowgłowie.

Napełniłjejkolejnykieliszek.

background image

-Jeste​myw​ródprzyjaciół.

-Nadużywaniealkoholu,nawettak​wietnego,prowadzidonałogu.

-Regularnenadużywaniemożeprowadzićdonałogu-poprawiłjš.-Była​kiedy​pijana,Sybill?

-Oczywi​cie,żenie.

-Musisznadrobićzaległo​ci.-Tršciłsięzniškieliszkiem.-Opowiedzmi,jaktobyło,kiedyporaz

pierwszypiła​szampana?

-Niepamiętam.Gdybyły​mydziećmi,podawanonamczęstodokolacjiwinozwodš.Ważnebyło,

żeby​mysięnauczyłydoceniaćodpowiedniegatunkiwin,wiedziały,jakjepodawać,codoczegopasuje,
jakichkieliszkówużywaćdowinaczerwonego,ajakichdobiałego.Kiedymiałamdwana​cielat,mogłam
beztruduułożyćmenunaoficjalneprzyjęcie.

-Naprawdę?

-Toważnaumiejętno​ć.Czyzdajeszsobiesprawę,wjakihorrormożesięzamienićpomylenie

jednegomiejscaprzystole?Albopodanienieodpowiedniegowinadogłównegodania?Caływieczórna
nic,opiniazszargana!Ludziewolšsięnudzićprzytakichokazjach,niżpićkiepskietrunki.

-Częstouczestniczyła​wtegorodzajuprzyjęciach?

-Tak.Iwwielumniejszych,wtowarzystwienajbliższychznajomychrodziców,któremniemiały

przygotowaćdopoważnychimprez.Kiedymiałamsiedemna​cielat,matkawydaławielkieprzyjęciedla
ambasadoraFrancjiijegożony.Tobyłmójpierwszyoficjalnywystęp.Straszniesiębałam.

-Brakowałocitreningu?

-Trenowanomnieażnadto,godzinamiprzepytywanozprotokołu.Poprostubyłamchorobliwie

nie​miała.

-Czyżby?-zapytałprawieszeptem,zakładajšcjejwłosyzaucho.PunktdlaMamyCrawford,

pomy​lał.

-Jeszczejak!Ilekroćmusiałamwystšpićpublicznieprzedlud​mi,dostawałamskurczówżołšdka,a

sercewaliłomijakmłotem.Żyłamwstrachu,żeco​rozleję,żepowiemco​niewła​ciwego,albożew
ogólenieudamisięotworzyćust.

-Wspominała​otymrodzicom?

-Comiałamimmówić?

-Żesięboisz.

-Och.-Machnęłarękš,poczymwzięłabutelkę,bynalaćszampana.-Wjakimcelu?Musiałamrobić

to,czegoodemnieoczekiwano.

background image

-Dlaczego?Agdyby​postšpiłainaczej?Zbilibycię,zamknęliwszafie?

-Oczywi​cie,żenie.Bylibyrozczarowani,wyrazilibydezaprobatę.Tostraszne,kiedypatrzyliwten

sposób-zaci​niętewargi,zimnespojrzenie-jakbymbyłaułomna.Owielełatwiejbyłosięprzemóc,
rozejrzećsię,jaksięzachować.

-Czyliraczejobserwowaćniżuczestniczyć-powiedziałspokojnie.

-Zrobiłamdziękitemuniezłškarierę.Możeniewypełniłamdokońcaswoichobowišzków,nie

wychodzšcodpowiedniozamšż,nieczynišcztychnieludzkichprzyjęćtre​cimojegożyciainiemajšc
dobrzewychowanychdzieci-mówiłazcorazwiększymożywieniem.-Alezrobiłamdobryużytekz
wykształcenia,zrobiłamkarierę,cobardziejmiodpowiada.Nalejmiwina.

-Pozwól,żetrochęzwolnimytempo…

-Dlaczego?-Roze​miałasięisamawyjęładrugšbutelkę.-Zaczynambyćpijanaijesttocałkiem

przyjemneuczucie.

Co​podobnego!Wyjšłzjejrškbutelkęiotworzyłjš.Teraz,kiedytakdalekozaszli,nieporana

odwrót.

-Ajedenrazwyszła​zamšż-przypomniałjej.

-Powiedziałamci,żetosięnieliczy.Toniebyłoodpowiedniemałżeństwo.Tobyłimpuls,nie​miała,

nieudanapróbabuntu.-Przełknęłaszampana,zamachnęłasiękieliszkiem.-Miałamwyj​ćzamšżza
jednegozsynówwspólnikamojegoojcazAnglii.Obajbylicałkiemdozaakceptowania.Dalecykrewni
królowej.Mojamatkabyłazdecydowanazawszelkšcenęskojarzyćcórkępoprzezmałżeństwoz
królewskšrodzinš.Tobyłbydopierotriumf!Ponieważskończyłamwtedydopieroczterna​cielat,miała
masęczasu,żebyzrealizowaćswójplan,ułożyćwszystkojaknależy.Postanowiładoprowadzićdo
oficjalnychzaręczyn,kiedyskończęosiemna​cielat.Miałamwyj​ćzamšżwdwudziestymrokużycia,a
dwalatapó​niejurodzićpierwszedziecko.Wszystkodokładnieprzemy​lała.

-Atyniekwapiła​siędowspółpracy.

-Niemiałamokazji.Nieumiałabymsięjejsprzeciwić.-Zadumałasięprzezchwilęiznównapiłasię

szampana.-AleGloriauwiodłaichobu,równocze​nie,wsaloniku,podczas,gdyrodziceudalisiędo
opery.Wkażdymrazie…-Znowumachnęłarękš,znowułyknęłaszampana.-Gdywrócilidodomu,
nakryliich.Odbyłasięniezłascena.Zakradłamsięnadółizobaczyłamjejfragment.

-Chłopcybylibli​niakami,wyglšdaliidentycznie:jasnowłosi,bladzi,zwysuniętšdolnšszczękš.

Oczywi​cieGloriamiałaichobuwnosie.Zrobiłatochcšc,żebyzostalizłapaniwsidła,ponieważmoja
matkawybrałaichdlamnie.Nienawidziłamnie.

-Cobyłopotem?

-Bli​niakówodesłanododomu,aGloriazostałaukarana.Conatychmiastsobiepowetowała:

oskarżyłaprzyjacielaojcaouwiedzeniejej,cozkoleidoprowadziłodokolejnejżałosnejscenyijej
ostatecznejucieczkizdomu.Byłototakzwanemniejszezłoirodzicemoglisięterazskoncentrowaćna
kształtowaniumojejosobowo​ci.Częstosięzastanawiałam,dlaczegotraktowalimniewsposóbtak

background image

mechanicznyDlaczegoniemoglimniekochać.Alewidaćnienadajšsiędotego,żebymniekochać.Nikt
mnienigdyniekochał.

Odstawiłkieliszekiujšłwdłoniejejtwarz.

-Myliszsię.

-Nie,niemylęsię.Znamsięnatychsprawach.Moirodzicenigdymnieniekochali,ajużtymbardziej

Gloria.Mšż,którysięnieliczył,niekochałmnie.Niktnawetniewysilałsię,żebyodezwaćsiędomnie
choćsłowem.Zatotydajeszsiękochać.-Wolnšrękšpogłaskałagopopiersi.-Nigdynieuprawiałam
seksu,kiedybyłampijana!My​lisz,żetojestmożliwe?

-Sybill!-Chwyciłjejrękę,zanimzdšżyłamurozpišćpasek.-Była​niedowarto​ciowana,

niedoceniana.Niepowinna​siętemupoddawać.

-Phillipie.-Pochyliłasiędoprzodu,próbujšcchwycićzębamijegodolnšwargę.-Mojeżyciebyło

jednšwielkšnudšdopókiniespotkałamciebie.Kiedymnieporazpierwszypocałowałe​,co​misię
odblokowałowmózgu.Niktnigdyprzedtemtegoniesprawił.Akiedymniedotykasz…-Powoli
położyłaichzłšczonedłonienaswojejpiersi.-Mojaskórastajesięgoršca,asercezaczynawalić.
Wspišłe​siępomurze.-Wędrowałaustamipojegopodbródku.-Przyniosłe​miróże.Pragnieszmnie,
prawda?

-Tak,pragnęcię,aleniewtejchwili.

-We​mnie.-Odrzuciładotyługłowę.-Nigdyprzedtemniepowiedziałamtegożadnemumężczy​nie.

Daszwiarę?We​mnie,Phillipie.

Kiedygooplotłaramionami,pustykieliszekwysunšłsięzjejpalców.Niemogšcsięoprzeć,położył

jšnasofie.Iwzišłjš.

“Tenbólgłowyjestniczymwobectego,nacozasłużyłam”-uznałaSybill,stojšcpodgoršcym

prysznicem.

Jużnigdynienadużyjęalkoholu.

Zbytdobrzepamiętałaswojšpaplaninęnawłasnytemat.Towszystko,oczympowiedziała

Phillipowi,aoczymnawetsamazesobšniechętniemówiła.

Aterazmusispojrzećmuwoczyijako​ustosunkowaćsiędofaktu,iżwcišgujednegokrótkiego

weekenduwypłakałasięnajegoramieniu,poczymoddałamuswojeciałoipowierzyłamustrzeżonez
największšpieczołowito​cišsekrety.

Należytakżespojrzećprawdziewoczy,zmierzyćsięzfaktem,żejestwnimbeznadziejniei

niebezpieczniezakochana.

Cooczywi​ciebyłopozbawionejakiegokolwieksensuiniebezpieczne.

Miotajšcenišemocje,uniemożliwiałyzachowanieobiektywnegodystansuidokonaniejakiejkolwiek

analizy.

background image

GdytylkoułożšsięsprawySetha,gdywszystkieszczegółyzostanšdopięte,ponowniebędziemusiała

odnale​ćtendystans.Najpro​ciejzaczšćodpowrotudoNowegoJorku.

Wystarczy,żewcišgniesięznowuwzwykłytrybżycia,pogršżywbezpiecznej,swojskiejrutynie,a

niewštpliwieoprzytomnieje.

Nawetje​lizobecnejperspektywytakaprzyszło​ćwydajesiężałosnainieciekawa.

Niespieszšcsięrozczesałamokrewłosyizgarnęłajedotyłu,starannienasmarowałatwarzkremem,

poprawiławyłogiszlafroka.Jeżeliniewpełniudałosięjejpozbieraćdziękitechnikomoddychania,
istniałaszansa,żezałatwitopigułkanakaca.

Wyszłazłazienki,starajšcsięzachowaćspokójnatwarzy,poczymprzeszładosaloniku,gdziewła​nie

Phillipnalewałkawęztacyprzyniesionejprzezhotelowšsłużbę.

-Pomy​lałem,żedobrzecizrobi.

-Dziękuje.-Unikaławidokupustychbutelekposzampanieiporozrzucanychubrań,którychnie

pozbieraławieczorem,ponieważbyłazanadtopijana.

-Wzięła​aspirynę?

-Tak.Wszystkobędziedobrze.-Powiedziałatosztywno,wzięłafiliżankęzkawšiusiadłaostrożnie,

niczyminwalidka.Wiedziała,żejestblada,żemazapadnięteoczy.Zbytdobrzeprzyjrzałasięsobiew
zaparowanymlustrze.

TerazprzyjrzałasięPhillipowi.Niejestanitrochęblady,niemateżwcalezapadniętychoczu.

Kiedywypiłałykkawy,kiedyprzyjrzałamusięuważnie,wjejzamroczonymmózguzaczęłoco​​witać.

Ilerazynapełniałwczorajjejkieliszek?Ailerazyswój?

Widokpotężnejporcjidżemu,jakšpołożyłsobienagrzankę,jeszczebardziejjšzirytował.Nasamš

my​lojedzeniurobiłosięjejniedobrze.

-Jeste​głodny?-zapytałasłodziutko.

-Okropnie.-Zdjšłpokrywęztalerza,naktórymbyłajajecznica.-Powinna​co​zje​ć.

Wolałabyraczejumrzeć.

-Wyspałe​się?-Tak.

-Niepiekšcięoczy?Spojrzałnanišzuwagš.

-Wypiła​trochęwięcejodemnie.

-Upiłe​mnie.Zrobiłe​tocelowo.Wlewajšcwemnieszampana,dopišłe​swego.

-Tak,ztrudemudałomisięzatkaćcinosiwlaćcicałšzawarto​ćbutelkidogardła.

background image

-Przeprosinyposłużyłycizapretekst.-Zaczęłyjejdrżećręce,odstawiławięckawęnastół.-

Wiedziałe​,żebędęzła,więcwtensposóbutorowałe​sobiedrogędomojegołóżka.

-Pomysłzseksemwyszedłodciebie-przypomniałjejurażony.-Chciałemztobšporozmawiać.I

okazałosię,żekiedysobiewypijesz,możnazciebiewycišgnšćwięcejniżwjakiejkolwiekinnej
sytuacji.Więcpocišgnšłemcięzajęzyk.Pozwoliła​minato.

-Pocišgnšłe​mniezajęzyk-wyszeptała,wstajšcpowolizmiejsca.

-Chciałemwiedzieć,kimjeste​.Mamprawowiedzieć.

-Ty…tytozaplanowałe​.Postanowiłe​tuprzyj​ć,zawrócićmiwgłowie,pozwolićmiwypićodrobinę

zadużo,akuratnatyle,żebysięwedrzećwmojeprywatneżycie.

-Zależyminatobie.-Zbliżyłsiędoniej,aleuderzyłagoporęce.

-Przestań.Niejestemażtakgłupia,żebyznowudaćsięnatonabrać.

-Zależyminatobie.Aterazwiemotobiewięcejirozumiemcięlepiej.Cowtymzłego,Sybill?

-Podszedłe​mniepodstępnie.

-Możeitak.-Położyłręcenajejramionach,przytrzymałjš,kiedychciałasięwyrwać.-Tylko

posłuchaj.Miała​uprzywilejowane,uporzšdkowanedzieciństwo.Janiemiałem.Miała​,służbę,kulturalne
otoczenie.Janiemiałem.Czydlategomnieniechcesz,ponieważbyłemulicznikiem?

-Nie,toniemanicdorzeczy.

-Mnieteżniktniekochałdodwunastegorokużycia.Znamwięcobiestronymedalu.Czyuważasz,że

możemimniejnatobiezależeć,boniezaznała​wdzieciństwiemiło​ci?

-Niezamierzamdyskutowaćnatentemat.

-Tonanicsięniezda.Nieigrasięzuczuciem,Sybill.-Zbliżyłdoniejusta,wymusiłpocałunek,

przyprawiajšcjšozawrótgłowy.-Możejarównieżjeszczeniewiem,coztymzrobić?Widziała​moje
blizny.Pochodzšztamtegookresu.Terazpokazała​miswoje.

Znowupoczułasięsłabaispragniona.Mogłabypołożyćgłowęnajegoramieniu,pozwolićmusię

objšć.Wystarczyłotylkopowiedzieć.Niezdobyłasięnato.-Niemusiszsięmnšprzejmować.

-Och,dziecinko.-Tymrazemdelikatniedotknšłwargamijejust.-Ależmuszę.Ipodziwiamcięzato,

coudałocisięosišgnšćwbrewnim.

-Zadużowypiłam-rzuciłapospiesznie.-Wyszlinazimnychipozbawionychuczucialudzi.

-Czykiedykolwiekktóre​znichpowiedziałoci,żeciękocha?Otworzyłaustaitylkowestchnęła.

-Niekażdarodzinajesttakajaktwoja.Niekażdarodzinaokazujeuczucia…Żadneznichnigdymi

niemówiłoomiło​ci.AniGlorii,oilewiem.Ikażdyprzyzwoityterapeutawycišgnšłbyztegowniosek,że

background image

reakcjaichdziecinatęrestrykcyjnš,nadmierniesformalizowanšiwymagajšcšatmosferęmogłasię
okazaćdiametralnieróżna.Gloria,byzwrócićnasiebieuwagę,wybrałabunt.Jaza​,szukajšcaprobaty,
podporzšdkowałamsięim.Dlaniejseksrównałsięuczuciuisile,fantazjowaławięc,żejestpożšdanai
branaprzemocšprzezposiadajšcychautorytetmężczyzn,włšczniezjejprawnym,atakżebiologicznym
ojcem.Ja,wobawieprzedniepowodzeniem,unikałamintymno​ciwseksieiwybrałamnaukę,dzięki
którejmogłambezpiecznieobserwowaćludzkiezachowaniabezryzykaemocjonalnegozaangażowania.
Czytojasne?

-Rozumiem,żeonawybrałacierpienie,tyza​unikaniego.

-Wła​nietak.

-Alenieudałocisięwtymwytrwać.Zaryzykowała​icierpiała​zpowoduSetha.Iryzykujesz,że

będzieszcierpiałazmojegopowodu.-Dotknšłjejpoliczka.-Niechcęcisprawićbólu,Sybill.

“Jestjużchybaowielezapó​no,żebytemuzapobiec”-pomy​lałaSybillipołożyłagłowęnajego

ramieniu.Niemusiałamumówić,żebyjšobjšł.

-Przyjrzyjmysięwięc,coprzyniesienajbliższyczas-postanowiła.

background image

20

“Lęk-pisałaSybill-jestpowszechnymludzkimuczuciem.Za​istotaludzkajesttakzłożonaitrudna

dozbadaniajakmiło​ćinienawi​ć,pożšdanie,namiętno​ć.Uczucia,ichprzyczynyiskutki,niezajmujš
szczególnegomiejscawmoichpracachnaukowych.Zachowaniebywazarównowyuczonejak
instynktowne,ibardzoczęstopozbawionejestprawdziwieemocjonalnychkorzeni.Zachowaniejestczym​
znacznieprostszym,je​liniebardziejelementarnym,niżuczucie.

Bojęsię.

Jestemdorosłškobietš,wykształconš,inteligentnš,wrażliwšizdolnš,ajednakbojęsiępodnie​ć

słuchawkęizatelefonowaćdomatki.

Kilkadnitemunienazwałabymtegolękiem,aleniechęciš,byćmożeunikiem.Kilkadnitemu

upierałabymsię,żekontaktznišwsprawieznalezieniawyj​ciadlaSethazakłócitylkoporzšdekrzeczyi
niedoprowadzidokonstruktywnychrezultatów.Innymisłowy,żetakikontaktjestbezcelowy.

Kilkadnitemudoszłabymdoracjonalnegowniosku,żemojeuczuciedoSethawypływazpoczucia

moralnejirodzinnejpowinno​ci.

Kilkadnitemumogłabymzaprzeczyć,iżzazdroszczęQuinnomichkrzykliwego,nieuporzšdkowanegoi

niezdyscyplinowanegożycia.Przyznałabym,żeichzachowanie,ichnieszablonowestosunkiwzajemnesš
interesujšce,alenigdynieprzyznałabymsiędotego,iżmarzę,bywjaki​sposóbstaćsięczę​cišichżycia.

KilkadnitemumogłabympomniejszaćwagęmoichuczućdoPhillipa.Powtarzałamsobie,żemiło​ć

niepojawiasiętaknagle.Tomożebyćpocišg,pożšdanie,nawetnamiętno​ć,aleniemiło​ć.Łatwiejjest
temuzaprzeczyćniżztymsięzmierzyć.Bojęsięmiło​ci,jejwymagań,jejżšdań,jejuzależnień.Lecz
bardziej,znaczniebardziej,bojęsięnieodwzajemnionejmiło​ci.

DoskonalerozumiemograniczeniamoichrelacjizPhillipem.Obojejeste​mydoro​li,mamywłasne

wzorcezachowańiwłasnewybory.Onmaswojepotrzebyiswojeżycie,podobniejakja.Mogębyć
tylkowdzięcznalosowi,żenaszedrogisięskrzyżowały.Nauczyłamsiębardzodużowkrótkimczasie.
Bardzowieledowiedziałamsięosobie.

Niewierzę,żebędętakajakdawniej.

Niechcętego.Jednakżebysięzmienić,prawdziwiesięzmienić,dojrzeć,trzebapodjšćodpowiednie

kroki.

Pomagamiwtympisanie,nawetje​liniejestuporzšdkowane,awnioskisšfałszywe.

Wła​niedzwoniłPhillipzBaltimore.Odniosłamwrażenie,żejestzmęczony,choćmówiłożywionym

głosem.Miałspotkaniezadwokatemwsprawiepolisynażycieichojca.Odmiesięcytowarzystwo
ubezpieczenioweodmawiałouregulowaniatejsprawy.Badaliprzyczynę​mierciprofesoraQuinnai
wstrzymywaliwypłatę,podejrzewajšcsamobójstwo.ŻebyutrzymaćSethaiprowadzićinteres,
Quinnowiemusieliwprowadzićpoważneograniczeniafinansowe,aleuparcietrwaliprzyswoimi
zmierzalidorozwišzaniaproblemunadrodzeprawnej.

background image

My​lę,żeażdodzisiajniezdawałamsobiesprawy,jakbardzoimzależynawygraniutejbatalii.Ito

niedlapieniędzy,jakpoczštkowosšdziłam,alepoto,byoczy​cićzpodejrzeńswegoojca,bydowie​ć
jegonieposzlakowanejprawo​ci.Nieuważam,żebysamobójstwomiałobyćzawszeaktemtchórzostwa.
Samasiękiedy​nadtymzastanawiałam.Przygotowałamjużodpowiednilistizdobyłampotrzebnepigułki.
Alemiałamwtedytylkosiedemna​cielatibyłamoczywi​ciegłupia.Naturalniepodarłamlist,pozbyłam
siępigułekizapomniałamosprawie.

Samobójstwobyłobynietaktem.Byłobyniewygodnedlamojejrodziny.

Czytoniebrzmigorzko?Niemampojęcia,jakimcudemudawałomisięukrywaćitłumićcałštę

zło​ć?

Przekonałamsię,żedlaQuinnówodebraniesobieżyciajestaktemtchórzostwa.Żadnšmiaršniegodzš

sięprzyjšćtakiejwersjianiteżdopu​cićdotego,byinnimieliuwierzyć,żeczłowiek,któregokochali,
mógłbyćzdolnydotakwyjštkowoegoistycznegoczynu.Terazwszystkowskazujenato,żewygrajš
swojšbatalię.

Towarzystwoubezpieczeniowezaproponowałopolubownezałatwieniesprawy.Phillipuważa,że

przydałosiętumojeo​wiadczenie.Możemarację.Oczywi​cieQuinnom-niewykluczone,żez
uwarunkowańgenetycznych-nieodpowiadatakierozwišzanie.Wszystkoalbonic,taktodosłownieujšł
Phillip.Uważa,podobniejakjegoadwokat,żejużwkrótcebędšmiećwszystko.

Chociażnigdyniemiałamszczę​ciaspotkaćsięzRaymondemiStellšQuin-nami,czuję,żepoznałam

ich,nawišzujšcbliskikontaktzichrodzinš.ProfesorQuinnwinienspoczywaćwpokoju.ASethowi
należysięnazwiskoQuinnówipoczuciebezpieczeństwawrodzinie,któragobędziekochałaitroszczyła
oniego.

Mogęco​zrobić,abytaksięstało.Będęmusiałatamzadzwonićizajšćzdecydowanestanowisko.Och,

ręcemidrżšnasamšmy​lotym.Jestemtakimtchórzem.Sethnazwałmniemięczakiem,atochybajeszcze
gorzej.

Onamnieprzeraża.Piszętowprost.Mojamatkamnieprzeraża.Nigdyniepodniosłanamnieręki,

rzadkokiedypodnosiłagłos,ajednakwcisnęłamniewformę,któršsamastworzyła.Ajapoddałamsię
bezwalki.

Mójojciecbyłzbytzajęty,żebytozauważyć.

Mogędoniejzadzwonić,mogęsięnawetpowołaćnastatus,któryzdobyłampodjejnaciskiem.

Jestemszanowanymnaukowcem,wpewnymsensieosobšpublicznš.Je​lijejpowiem,żetowykorzystam,
przekonam,żetozrobię,jeżeliminieprzekażepisemnegoo​wiadczeniadlaadwokataQuinnów,
opisujšcegowszczegółachokoliczno​ciurodzeniaGlorii,przyznania,żeprofesorQuinnwielokrotnie
próbowałnawišzaćzniškontaktwcelupotwierdzeniaojcostwaGlorii,będziemnšgardzić,alezrobito.

Należytylkopodnie​ćsłuchawkę,żebyzrobićdlaSethato,cozaniedbałamprzeztewszystkielata.

Mogęmudaćdom,rodzinęoraz​wiadomo​ć,żeniemusisięjużniczegobać”.

-O,cholera!-Phillipotarłwierzchemdłonipotzczoła.Paskudne,choćpowierzchowneskaleczenie

krwawiło.Spojrzałnakadłub,którywła​nieodwrócili.-Parszywebydlę.

background image

-Alejakiepiękne!-Camgimnastykowałobolałeramiona.Odwracaniekadłubaoznaczałoco​więcej

niżpostępwpracy.Oznaczałosukcesichfirmy.

-Maładnšlinię.-Ethanprzecišgnšłzrogowaciałšdłonišpodeskach.-I​licznykształt.

-Możnanawetpowiedzieć,żekadłubwyglšdaseksownie-podsumowałCam.-Amówišcpoważnie,

trzebaterazustalićlinięzanurzeniaiznówzabraćsiędopracy.

-Dobrze-powiedziałPhillip.-Ajapójdęnagóręiprzejrzępapiery.Pora,żeby​ciesięupomnielio

pienišdze.

-Będzieszwypisywałczeki?-zapytałEthan.-Tak.

-Dlasiebieteż?

-Janie…

-Potrzebuję-dokończyłCam.-Wypiszchoćjeden,dojasnejcholery.Kupzatojaki​drobiazgswojej

seksownejdamie,przepijalboprzegrajwko​ci.-Znowuzaczšłprzyglšdaćsiękadłubowi.-Nie​le,jakna
tentydzień.

-Możetakzrobię-zgodziłsięPhillip.

-Towarzystwoubezpieczeniowepotrzš​niewkrótcekiesš-dodałCam.-Staniemywtedynanogi.

-Ludziezaczynajšinaczej​piewać.-Ethanstarłzkadłubawarstwęopiłków.-Natympoluodnie​li​my

jużzwycięstwo.Napracowałe​sięnatensukcesjakżadenznas-powiedziałdoPhillipa.

-Jestemprzecieżtylkoczłowiekiemodszczegółów.Gdybyktóry​zwasspróbowałgadaćz

adwokatemwięcejniżpięćminut…istnamordęga,zasnšłby​znudów,Ethanie,aCamwyrżnšłbygo
pię​ciš.Azatemwygrałemzwamiwalkowerem.

-Byćmoże.-Camu​miechnšłsiędoniegopełnšgębš.-Aleodwaliłe​kawałprawdziwejroboty

gadajšcprzeztelefon,piszšcpodaniailisty,bombardujšcfaksami.Jeste​dobršsekretarkš.Tyle,żebez
wspaniałychnóżekityłeczka.

-Niechciałbymdyskryminowaćpłcipięknej,alejanaprawdęmamwspaniałenogiifantastyczny

tyłek.

-Czyżby?Tojenampokaż.-BłyskawiczniedoskoczyłdoPhillipa.

-Chryste!Oszalałe​?-Phillipzaniósłsię​miechem.-Odwalsię,bałwanie!

-Ethan,pomóżmi.-Camu​miechnšłsięszeroko,aGłupekprzelizałgorado​niepotwarzy.Phillip

broniłsiębezwiększegoprzekonania,kiedyCamusiadłnanim.-Niewygłupiajsię-ponaglałEthana,
któryjedyniepotrzšsnšłgłowš.-Kiedyostatniotrzymałe​kogo​podbutem?

-Będziejużkawałczasu-zawahałsięEthan,gdyPhillipzaczšłsięgwałtownieszamotać.-Tomógł

byćJuniorCrawfordnanaszymmaturalnymprzyjęciu.

background image

-Nieżartuj!Tobyłodziesięćlattemu!-KiedyPhillipomalniezrzuciłgozsiebie,Camzakwiczał.-

Proszę,proszę!Przybyłomutrochęmię​niwostatnichmiesišcach.Alezadziorny!

-Jakzadawnychdobrychlat!-Ethan,wczuwajšcsięwatmosferę,uniknšłdwóchdobrze

wycelowanychkopniakówizłapałmocnoPhillipazapasekoddżinsów.

-Przepraszam.-Tobyłowszystko,nacomogłasięzdobyćSybill,gdyweszłado​rodka,gdziew

powietrzufruwałyprzekleństwa,aPhillipleżałnapodłodze,podczasgdyjegobracia…niepotrafiłaby
dokładniepowiedzieć,cozamierzaliznimzrobić.

-Witaj.-Cam,któryowłosuniknšłciosuwszczękę,u​miechnšłsiędoniejoduchadoucha.-Chcesz

nampomóc?Wła​niepróbujemyzedrzećzniegospodnie.Chwaliłsięswoiminogami.

-Ja…

-Dajmujużwstać,Cam,jestterazwniezręcznejsytuacji.

-Dodiabła,Ethanie,widziałajużwcze​niejjegonogi.-JednakbezwsparciaEthanamusiał

zrezygnować,albozaryzykować.-Pó​niejdokończę.

-Moibraciazapomnieli,żejużdawnoskończyli​myszkołę.-Phillipwstał,otrzepałdżinsy.-

Pofiglowali​mytroszeczkę,ponieważwła​nieodwrócili​mykadłub.

Skierowaławzroknałód​.

-Zrobili​cieogromnepostępy.

-Jużwidaćzalšżkiłodzi.Tubędziepokład,kabina,mostek,dolnypokład.Facetchcetumieć

hotelowyapartament.

-Skorozatopłaci.-PhillippodszedłdoSybill,pogłaskałjšpowłosach.-Przykromi,alewróciłem

wczorajzapó​no,żebycizłożyćwizytę.

-Nicsięniestało.Wiem,żebyłe​zajętypracšiżespotkałe​sięzadwokatem.-Przekładałatorebkęz

rękidoręki.-Anaraziemamco​,comożepomócwobusprawach.

Sięgnęładotorebkiiwyjęłazniejkopertę.

-Otoo​wiadczeniemojejmatki.Wdwóchegzemplarzach,obapo​wiadczonenotarialnie.Otrzymałam

jeodniejtejnocy.Wolałamnicniemówić,dopókiniedostałamtegodorękiinieprzeczytałam.Sšdzę,
żesięprzyda.

-Ocotuchodzi?-zapytałCam,gdyPhillipbłyskawicznieprzebiegałwzrokiemzapisaneładnym

drukiemdwiestronyo​wiadczenia.

-Potwierdzenie,żeGloriabyłabiologicznšcórkštaty.Żeotymniewiedziałiwielerazy,odgrudnia

domarca,próbowałsięskontaktowaćzBarbaršGriffin.Jesttuteżlistdoniejodtaty,napisanyw
styczniu,dotyczšcysprawySetha,informujšcyozgodzieGloriinaprzekazanieopiekinadnim.

background image

-Czytałamlistodwaszegoojca-poinformowałagoSybill.-Możeniepowinnam,alezrobiłamto.

Je​linawetbyłzłynamojšmatkę,nieokazałtegowli​cie.Chciałtylko,żebymupowiedziałaprawdę.
ZamierzałpomócSethowi,alemusiałmiećpodstawydouznaniagozanajbliższšrodzinę.Człowiek,
którymartwisiętakbardzoodziecko,nieodbierasobieżycia.Miałzbytwieledoofiarowania.Jestmi
takstrasznieprzykro.

-“Trzebamudaćszansę,iwybór-przeczytałEthan,kiedyPhillippodałmupismo.-Niemogłemtego

daćGlorii,aleterazdopilnuję,żebySethmiałjednoidrugie.Nieważneczyjestzmojejkrwi,czynie,i
takterazjestmój”.TocałyRaySethpowinientoprzeczytać.

-Dlaczegosięteraznatozgodziła?-zapytałPhillip.

-Przekonałamjš,żetakbędzielepiejdlawszystkichzainteresowanych.-Nie.-Ujšłjšzapodbródek,

uniósłjejtwarzispojrzałjejwoczy.-Chodzioco​więcej.Wiemotym.

-Obiecałamjej,żeanijejnazwisko,aniżadneszczegółynieujrzš​wiatładziennego,nailetobędzie

możliwe.-Poruszyłasięniespokojnieiwestchnęła.

-Zagroziłam,żeje​litegoniezrobi,napiszęksišżkę,wktórejopowiemcałšhistorię.

-Zaszantażowała​jš-powiedziałPhillippełenpodziwuizdumienia.

-Dałamjejwolnywybór.

-Musiałotobyćbardzotrudnedlaciebie.

-Byłokonieczne.

Delikatniepołożyłobiedłonienajejtwarzy.

-Postšpiła​dzielnieiwspaniale.

-Logicznie,aleonimogšmitegoniewybaczyć.

-Niezasługujšnaciebie.

-Ważne,żeSethzasługujenawas,takwięc…-urwała,kiedyzamknšłjejustapocałunkiem.

-Dobra,odsuńsię.-CamodsunšłłokciemPhillipaiwzišłSybillwramiona.

-Postšpiła​słusznie-powiedział,poczympocałowałjšztakimentuzjazmem,żeażzamrugałaoczami.

-Teraztwojakolej-oznajmiłCamipopchnšłjšdelikatniewstronęEthana.

-Moirodzicebylibyzciebiedumni.-Pocałowałjš,anastępnie,kiedywjejoczachpojawiłysięłzy,

poklepałjšpoplecach..

-Och,nie,niepozwóljejnato.-CamwzišłjšzaramięioddałPhillipowi.

background image

-Tylkobezpłaczu,nikomuniewolnopłakaćwwarsztacie!

-Camdostajedrgaweknawidokpłaczšcychkobiet.

-Niepłaczę.

-Onezawszetakmówiš-mruknšłCam.-Każdy,ktopłacze,musiwyj​ćnazewnštrz.Wprowadzam

nowšzasadę.

PhillippocišgnšłSybillwstronędrzwi.

-Chod​,itakchciałbymprzezchwilępobyćztobšnaosobno​ci.

-Niepłaczę.Poprostuniespodziewałamsięnigdy,żetwoibraciabędš…niejestem

przyzwyczajona…-Zrobiłapauzę.-Tobardzomiłeuczucie,kiedydoceniajšczłowiekaiokazujš
sympatię.

-Cenięcię.-Przycišgnšłjšblisko.-Ilubięcię.

-Itotakżejestbardzomiłe.-Pozwoliłasobieprzezchwilępodelektowaćsiętakimluksusem.-

RozmawiałamjużzwaszymprawnikiemizAnnš.Niechcęprzesyłaćdokumentufaksemzhotelu,skoro
dałamsłowo,żetre​ćo​wiadczenianiebędzierozgłaszana.Aleobojesšzgodnicodotego,żeten
dokumentpowinienusunšćwszystkieprzeszkody.Annauważa,żewaszwniosekoprzyznaniestałej
opiekinadSethempowinienzostaćpozytywnierozpatrzonynajdalejwprzyszłymtygodniu.

-Takszybko?

-Nicniestoinaprzeszkodzie.Tyitwoibraciajeste​ciew​wietleprawasynamiprofesoraQuinna.

Sethjestjegownukiem.Mojamatkawyraziłapisemnšzgodęnaprzekazanieopieki.Podważenietego
wymagałobyzałożeniaodrębnejsprawyiniewprowadziłobynicnowego,niesšdzęwięc,żebymiałodo
tegodoj​ć.PonieważSethmajużjedena​cielat,jegożyczeniatakżezostanšwziętepoduwagę.Anna
będzienaciskała,żebyrozprawaodbyłasięnapoczštkuprzyszłegotygodnia.

-Ażsięniechcewierzyć,żewszystkozbiegasięwtymsamymczasie.

-Tak.-Podniosłagłowę,gdywysokonaniebiepojawiłsiękluczdzikichgęsi.-Zastanawiałamsię,

czyniepój​ćpodszkołę.Chciałabymznimporozmawiać,opowiedziećmuco​osobie.

-Uważam,żetodobrypomysł.Wybrała​najlepszšchwilę.

-Potrafięopracowywaćharmonogramy.

-Ajakwyglšdatwójharmonogramnatenwieczór?Czyznajdziesięwnimczasnarodzinnškolacjęu

Quinnów?Musimytouczcić.

-Dobrze.SpotkamsięzSethemiwrócęznimtutaj.

-Wspaniale.Zaczekajsekundę.-Wpadłdo​rodkaipochwiliprzyprowadziłniesłychanieożywionego

Głupkanaczerwonejsmyczy.-Przejd​sięznimprzyokazji.

background image

-​wietnie,aleja…

-Onznadrogę.Musiszgojedyniedobrzetrzymać.-RozbawionyPhillipwetknšłjejsmyczdoręki.

KiedyGłupekruszyłjakoszalały,zobaczyłjejwielkiezprzerażeniaoczy.-Powiedzmu“donogi”-
krzyknšłPhillip,kiedySybillpędziłakłusemzapsem.-Nieposłucha,aleprzynajmniejbędzie
wyglšdało,żewiesz,coznimrobić.

-Towcaleniejest​mieszne-mruknęładosiebie,biegnšcniezgrabniezaGłupkiem.

Naglestanšłwmiejscu,takwęszšcwkrzakach,iżprzeraziłasię,żezarazwpadniewnieipocišgnie

jšzasobš.Aleontylkopodniósłtylnšłapę,wyglšdajšcnabardzozadowolonegozsiebie.

Wedługjejobliczeńzadzierałłapęosiemrazyzanimdoszlidoroguiskręcilidoszkoły,gdziestałyjuż

autobusydoprzewozudzieci.

-Aletymasznerki!-powiedziałazpodziwemizaczęławypatrywaćSethaszarpišcsięjednocze​niez

Głupkiem,którychciałpognaćwstronęszkoły.-Niewolno!Siad!Jeszczekogo​ugryziesz.

Głupekprzesłałjejspojrzenie,którezdawałosięmówić:“Bšd​poważna”,usiadłjednak,smagajšcjš

rytmicznieogonempoobcasach.

-Będzietuzachwilę-rzekłaiwtymwła​niemomencieGłupekpoderwałsięiszarpnšł.Pierwszy

wypatrzyłSethairwałsiędoniegonaskrzydłachmiło​ci.

-Nie,nie,nie!-wykrzykiwałanapróżnoSybill.Sethdostrzegłichobojeirado​niepobiegłnaprzeciw

psa,jakbyniewidzielisięwielelat.

-Hej,jaksięmasz!-za​miałsięSeth,gdyGłupekpodskoczyłrado​nieipolizałgopotwarzy.-Co

słychać,stary?Dobrypies.Jeste​bardzodobrympsem.-DopierowtedyspojrzałnaSybill.-Cze​ć.

-Masz.-Włożyłamusmyczdoręki.-Onsiętymwogólenieprzejmuje.

-Mieli​mypewnetrudno​ciznaukšchodzenianasmyczy.

-Cotypowiesz!-Spróbowałasięjednaku​miechnšć,takżedoDanny’egoiWilla,którzypodeszlido

Setha.-Pomy​lałam,żemogliby​myrazemwrócićdowarsztatu.Chciałamztobšporozmawiać.

-​wietnie.

Naglezzazakrętuzpiskiemoponwyjechałjaskrawoczerwonysportowysamochódizahamował

gwałtownie.Niezdšżyłaochrzanićkierowcyipowiedziećmu,żeobowišzujetuograniczenieszybko​ci,
kiedynamiejscupasażerazobaczyłaGlorię.

BłyskawicznieiodruchowozasłoniłasobšSetha.

-No,no,no-wycedziłaGloriaispiorunowałaichwzrokiemprzezszybę.

-Lećpobraci-nakazałaSybillSethowi.-Natychmiast.

background image

Aleonniemógłsięruszyć.Stałtylkoiwytrzeszczałoczy,podczasgdystrach,niczymlodowatakula,

usadowiłsięwjegożołšdku.

-Niepójdęzniš,niepójdę.

-Nie,niepójdziesz.-Chwyciłagomocnozarękę.-Danny,Will,biegnijcienatychmiastdowarsztatu.

PowiedzcieQuinnom,żeichpotrzebujemy.Szybko.Niezbaczajciezdrogi.

Niepatrzšcwichstronęusłyszałatupotbiegnšcychpochodnikutrampek.​ledziłakażdyruchsiostry,

którawysiadłazsamochodu.

-Cze​ć,dzieciaku.Stęskniłe​sięzamnš?

-Czegotychcesz,Glorio?

-Wszystkiego,comogędostać.-Oparłarękęnabiodrzejaskrawoczerwonychjakszminkadżinsówi

mrugnęładoSetha.-Niechciałby​sięprzejechać,dzieciaku?Możemyzaszaleć.

-Nigdzieztobšniepojadę.-Najchętniejbyuciekł.Znałmiejscewlesie,któresamznalazł,gdzie

urzšdziłkryjówkę.Alebyłozadaleko.WtedypoczułdłońSybill,ciepłšimocnš.-Niemam
najmniejszegozamiarudociebiewracać.

-Zrobiszto,cocikażę,dojasnejcholery!-Kiedyruszyładoprzodu,Głupekłypnšłnanišoczami.Po

razpierwszywżyciuwyszczerzyłzębyiwarknšłzłowrogo.-Zróbco​ztympieprzonympsem.

-Animisię​ni-odparłaSybill.Byłaspokojna,poczułaprzypływmiło​cidoGłupka.-Trzymajsięz

daleka,Glorio.Bocięugryzie.-Zerknęłanasamochód,wktórymzakierownicšsiedziałubranyw
skórzanškurtkęmężczyzna,uderzajšcypalcamiwtaktryczšcejzradiamuzyki.-Wyglšdanato,żestanęła​
nanogi.

-Jasne!WybieramysiędoKalifornii.Mamytamznajomych.Potrzebnajestmigotówka.

-Tutajjejniedostaniesz.

Gloriawyjęłapapierosa.Zapalajšcgo,u​miechnęłasiędoSybill.

-Posłuchaj,niechcędzieciaka,alezabioręgo,je​liniedostanęswojejdoli.Quinnowiezapłacš,żeby

godostaćzpowrotem.Wszyscybędšszczę​liwi,nikomuniestaniesiękrzywda.Aleje​limaszzamiar
wchrzaniaćsiędotego,Syb,zawołamPete’a,żebywysiadłzsamochodu.

Głupekwarczałgło​no.Obnażyłostrezęby.Sybilluniosłabrwi.

-Proszęciębardzo.Wołajgosobie.

-Chcędostaćto,comisięnależy,dojasnejcholery.

-Miała​więcejniżnatozasłużyła​.

-Gównoprawda!Totymiała​wszystko.Idealnacóreczka!Nienawidzętejtwojejpieprzonej

background image

doskonało​ci.Nienawidziłamcięprzezcałeżycie.-ChwyciłaSybillzażakietiplunęłajejwtwarz.-
Żeby​zdechła!

-Zabierzłapy.

-My​lisz,żemożeszmniespławić?-​miejšcsię,GloriapopchnęłaSybill.

-Nigdyniebyła​zaodważna,cocisięnaglestało?Itakdaszmiwszystko,cozechcę.Jakzawsze.Każ

temupsustulićpysk!-wrzasnęładoSetha.-Każmusięzamknšćiwsiadajdoauta,zanimci…

Sybillniebyła​wiadomasygnału,jakijejmózgprzesłałdoręki.Poczułatylkonapięciemię​nii

zalewajšcšjšfalęw​ciekło​ci,poczymGloriawylšdowałanaziemi,gapišcsięnanišwytrzeszczonymi
oczami.

-Wsiadajdoauta-powiedziałaSybillspokojnymgłosem.Zzazakrętuzpiskiemoponwypadłdżip.

Niemrugnęłaokiem,kiedyGłupekszarpnšłsięipocišgnšłzasobšSetha,warczšcgro​nienadleżšcšna
ziemikobietš.-Jed​doKaliforniialbowyno​siędodiabła,tylkotrzymajsięzdalekaodtegochłopca,
trzymajsięteżzdalekaodemnie.Niewtršcajciesię-warknęławstronęPhillipaijegobraci,którzy
wysypalisięzdżipa.

-Wsiadajdoautaizabierajsięstšd,Glorio,bojeszczechwila,azapłaciszzawszystko,co

kiedykolwiekzrobiła​Sethowi.Zawszystko,comuzrobiła​.Wstawajizabierajsię,zanimzjawišsięgliny
izgarnšcięzanaruszeniewarunkówwyj​ciazakaucjš.Akiedyjeszczedotegodorzucimyoskarżenieo
maltretowaniedzieckaiowyłudzanie,niepozostanieimnicinnegojakwsadzićciędoceli.

KiedyGlorianieruszałasięzmiejsca,Sybillpochyliłasięizniezwykłšsiłš,zrodzonšzkipišcejw

niejw​ciekło​ci,szarpnęłajšipostawiłananogi.

-Wsiadajdoautaizabierajsię.Nigdywięcejniepróbujzbliżyćsiędotegochłopca.Niedopuszczę

dotego,Glorio,przysięgamnaBoga.

-Niechcętegocholernegodzieciaka.Chcępoprostutrochępieniędzy.

-Zwijajżagle.Je​liniezrobisztegowcišgutrzydziestusekund,nieodpowiadamzapsaaniza

Quinnów.Zamierzaszznamiwszystkimiwalczyć?

-Gloria,idzieszczynie?-Kierowcastrzšsnšłpopiółpapierosaprzezokno.

-Niezamierzamsterczećprzezcałydzieńnatymzadupiu.

-Tak,jużidę.-Odrzuciładotyługłowę.-Jeste​tumilewidziany.Jedyne,copotrafisz,topsućmoje

plany.OdbijętosobiewLosAngeles.Aodwasnicniechcę.

-​wietnie-mruknęłaSybill,gdyGloriawsiadałazpowrotemdoauta.-Ponieważitakby​nicnie

wskórała.

-Znokautowała​jš.-Sethjużniedrżałiodzyskałrumieńce.SpoglšdałnaSybillzwdzięczno​ciši

podziwem,gdytymczasemsportowysamochódodjeżdżałzpiskiem.-Znokautowała​jš.

background image

-Chybatak.Dobrzesięczujesz?

-Nawetnamnieniespojrzała,aGłupekomaljejnieugryzł.

-Tocudownypies.-Kiedyteraznanišskoczył,Sybillwtuliłatwarzwjegociepłefutronakarku.-

Fantastycznypies.

-Alejšznokautowała.Poleciałaprostonatyłek!-krzyknšłSeth,kiedyPhillipibraciapodeszlido

nich.

-Nie​lesobiepoczynasz.Jaksięczujesz?-zapytałPhillip.

-Czujęsię…​wietnie-stwierdziła.Żadnychskurczów,żadnegodygotów,żadnegobólugłowy.-Po

prostu​wietnie.-Poczym,gdySethrzuciłsięjejnaszyję,zamrugałaoczami.

-Była​wspaniała.Onajużtunigdyniewróci.Napędziła​jejstrachujakcholera.Zaskoczyłjšperlisty

​mieszek,którywydobyłsięzjejwłasnegogardła.PochyliłasięizanurzyłatwarzwewłosachSetha.

-Jestdokładnietakjakpowinnobyć.

-Wracajmydodomu.-Phillipobjšłjšramieniem.-Wracajmywszyscydodomu.

-Będzieopowiadałtęhistorięprzezwieledni,tygodni.Jużjšupiększa-stwierdziłPhillip,gdy

podeszlinadbrzegwody,gdziedognałichbohaterskiGłupekrazemzSimonem.Sybillbyław
zadziwiajšcopogodnymhumorze.-WedługjegowersjizrobiłamzGloriimiazgę,aGłupekzlizałkrew.

-Wyglšdasz,jakby​byłatymwszystkimzachwycona.

-Jeszczenigdywżyciunikogoniepowaliłam.Nigdynieużywałampię​cijakoargumentu.Wolałabym

powiedzieć,żezrobiłamtodlaSetha,ale,jaksšdzę,wpewnymstopniuzrobiłamtotakżedlasiebie.Ona
jużniewróci,Philipie.Przegrała.

-My​lę,żeSethnazawszeprzestaniesięjejbać.

-Jestwtymdomu.Todobremiejsce.-Ogarnęławzrokiemstarannieutrzymanydom,pociemniałyo

zmierzchulas,ostatnibłysksłońcanawodzie.-Będziemitegobrak,kiedywrócędoNowegoJorku.

-DoNowegoJorku?Chwilowojeszczenigdzieniejedziesz.

-Zamierzampojechaćwprzyszłymtygodniu,odrazuporozprawie.-Musiałakoniecznie

zreasumowaćwłasneżycie.Dłuższypobytwtymmiejscunicjejnieda,pozadodatkowymbałaganemw
głowie.

-Dlaczego?

-Mampracę.

-Pracujesztutaj.-Czyżbysięprzestraszył.Ktotunaciskaguziki?

background image

-Mamspotkaniazwydawcami,któreprzełożyłam.Muszęwracać.Niemogęwieczniemieszkaćw

hotelu,asprawaSethajestzałatwiona.

-Potrzebnamujesttwojaobecno​ć.On…

-Odwiedzęgo.Mamtakżenadzieję,żepozwoliciemuodczasudoczasuprzyjeżdżaćdomnie.-

Ułożyłasobietowszystkozawczasu,odwróciłasiędoniegozu​miechem.-Obiecałammu,żenawiosnę
wezmęgonamecznowojorskiejdrużynybaseballa.

“Czyżbyjużwszystkozostałopostanowione?-zastanowiłsięPhillip,starajšcsięniewpadaćw

panikę.Czyjejdecyzjaowyje​dziejestnieodwracalna?”

-Rozmawiała​znimotym?

-Tak.Pomy​lałam,żepowinienwiedzieć.

-Awjakisposóbzamierzała​mnieotympoinformować?-warknšł.-Byłoklawo,bracie,cze​ć,do

zobaczenia?

-Mamwrażenie,jakbymnienadšżałazatobš.

-Niemazaczym.-Przecieżonrównieżchcewrócićdoswojegożycia!Konieczkomplikacjami.

Należytylkożyczyćjejwszystkiegodobregoipomachaćrękšnapożegnanie.

-Nierozumiem.

-Maszswojeżycie.Jamamswoje.Poprostuznale​li​mysięwtymsamymnurcie.Porawyj​ćzwody.

“Dalibóg,alenienadšżamzanim”-stwierdziła.

-Zgoda.

-Awięcdobrze.-Wmawiałsobie,żeczujesięztym​wietnie,żejestspokojny.Ostatniepromienie

słońcaigrałynajejwłosach,wtychniewiarygodniejasnychoczach,zacieniajšcjejszyjęponad
wycięciembluzki.

-Nie.-Usłyszałswójgłos,poczułsucho​ćwustach.-Nie?

-Chwileczkę,jeszczetylkochwileczkę.-Stałnadwodš,wpatrujšcsięwdół,jakprzedskokiemdo

głębokiejstudni.-CocisięniepodobawBaltimore?

-WBaltimore?

-Sštammuzea,dobrerestauracje,miłaatmosfera,teatr.

-Tobardzoładnemiasto-powiedziałaostrożnieSybill.

-Dlaczegoniemożeszwięctampracować?Je​limusiszjechaćdoNowegoJorkunajakie​spotkanie,

możeszskorzystaćzpocišgu.Dodiabła,dojedziesztamwczterygodziny.

background image

-Jestempewna,żemaszrację.Jeżelisugerujesz,żemiałabymsięprzeprowadzićdoBaltimore…

-Wła​nietak.Wtensposób,nadalmieszkajšcwdużymmie​cie,będzieszmogławidywaćSetha,

ilekroćzechcesz.

“Iciebie-pomy​lała-tęsknišcdotakiegoscenariusza”.Pokręciłajednakprzeczšcogłowš.Takieżycie

zabiłobyjš.Wiedziałatakże,żezniszczyłobyrado​ć,jakastałasięjużjejudziałem,jejnowštożsamo​ć,
któršodnalazła.

-Tojestpoprostuniepraktyczne,Phillipie.

-Dlaczego.-Podszedłdoniej.-Wręczprzeciwnie.Niepraktycznynatomiastbyłbypowrótdo

NowegoJorku,cišgłepokonywanietakichodległo​ci.Toniezdaegzaminu,Sybill.

-Niewartoterazotymdyskutować.

-Czysšdzisz,żejestmiłatwo?-wybuchnšł.-Jamuszętuzostać.Mamzobowišzania,tusšmoje

korzenie.Niemamwyboru.Dlaczegoniemożeszsięugišć?

-Nierozumiem.

-Czymamcitoprzeliterować?Dojasnejcholery!-Chwyciłjšzaramiona,potrzšsnšł.-Czynicnie

rozumiesz?Kochamcię!Inieoczekuj,żecipozwolęodej​ć.Maszzostać.Palsze​ćtwojeżycieimoje
życie.Twojšrodzinę,mojšrodzinę.Chcę,żebytobyłonaszeżycie.Naszarodzina.

Zaniemówiłaitylkopatrzyłananiegozdumionymioczami,akrewdudniłajejwuszach.-Co?

-Słyszała​,copowiedziałem.

-Powiedziałe​…żemniekochasz.Naprawdę?

-Nie,żartowałem.

-Znokautowałamjużdzisiajjednšosobę.Uważaj,bomogętojeszczepowtórzyć.-Pomy​lała,żew

tymmomenciezrobiłabyabsolutniewszystko.Tonic,żepatrzynanišzfuriš,żewbijajejpalcew
ramiona.Żewyglšdatak,jakbychciałjšzabić.Poradzisobieztym.Poradzisobieznimizewszystkim.

-Je​limówiłe​poważnie-powiedziałaabsolutniespokojnymgłosem-chciałabym,żeby​tojeszczeraz

powtórzył.Nigdyprzedtemniesłyszałamczego​takiego.

-Kochamcię.-Jużspokojniejszy,dotknšłwargamijejczoła.-Pragnęcię.-Pocałowałwskroń.-

Potrzebujęcięichcę,żeby​zemnšzostała.-Dotarłdojejust.-Dajmiwięcejczasu,żebymmógłci
pokazać,jaktobędzie,kiedybędziemyrazem.

-Wiem,jaktobędzie.-Westchnęładrżšco,oparłasiępotrzebiezamknięciaoczu.Musiaławidzieć

jegotwarz,zapamiętaćjšdokładnietakš,jakšjestwtejchwili,przychowajšcymsięwwodziesłońcu,
przyróżowymniebie,poktórymprzelatywałagromadaptaków.-Kochamcię.Bałamsięcito
powiedzieć.Niewiemdlaczego.Czychceszmniepoprosićorękę?

background image

-Wła​niezamierzałemprzeztoprzebrnšć.-Niewiedzšc,corobi,​cišgnšłzjejgłowy,białšopaskę

przytrzymujšcšwłosy,rzuciłjšprzezjejramiętam,gdzierado​niehasałypsy.-Pragnętrzymaćtwoje
włosywmoichrękach-wyszeptał,wkładajšcwniepalce.-Obawiałemsię,żenigdyniespotkam
kobiety,którejbędętakpotrzebowałipragnšł.Wyjd​zamnie,Sybill.

-Przezcałeżyciemówiłam,żenigdytegoniezrobię,ponieważnigdyniespotkammężczyzny,który

będziemniepotrzebowałipragnšł,którysprawi,żeijabędęgopragnęła.Pomyliłamsię.Znalazłamgo.
OżeńsięzemnšPhilipie,itojaknajszybciej.

-Pasujecinajbliższasobota?

-Tak!-Skoczyła,objęłago.

Jakszalonyzaczšłznišwirowaćiprzezchwilę,przezułameksekundy,wydałomusię,żedostrzegaw

porciedwiesylwetki.Mężczyznęosrebrnychwłosachibłyszczšcychniebieskichoczach,orazkobietęz
piegaminatwarzyiniesamowicierudymiwłosamirozwiewanymiprzezwieczornšbryzę.Trzymalisięza
ręce.

-Tojednosięliczy-wyszeptał,tulšcjšmocno.-Tojednosięliczydlanasobojga.

KONIEC