background image

Akcja KsięŜniczka 

MEG CABOT 

Pamiętnik księŜniczki (tom 4 i 1/2) 

Przeklad Edyta Jaczewska 

background image

Tytuł oryginału THE PRINCESS 

DIARIES IV AND A HALF. PROJECT PRINCESS 

Redaktorzy serii 

MAŁGORZATA CEBO-FONIOK 

EWA TURCZYŃSKA 

Redakcja stylistyczna 

AGATA NOCUŃ 

Redakcja 

techniczna 

ANDRZEJ 

WITKOWSKI 

Korekta 

KATARZYNA KUCHARCZYK 

MAGDALENA KWIATKOWSKA 

Ilustracja na 

okładce 

NICOLA 

SLATER 

Opracowanie graficzne okładki 

STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA 

AMBER 

Skład 

WYDAWNICTWO 

AMBER 

Wydawnictwo Amber zaprasza na stronę Internetu 

http://www.amber.sm.pl 

http://www.wydawnictwoamber.pl 

Copyright © 2003 by Meggin 

Cabot. Ali rights 

reserved. 

For the Polish edition Copyright 

© 2003 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 

Pytanie  Co  to  właściwie  jest  ten  Pamiętnik 

księŜniczki 4 i '1/2? 

Odpowiedz  Numer  4  i 

1/2

  (to  znaczy  cztery  i  pól) 

mieści  się  między  numerem  4  a  numerem 

5,  więc  miejsce  tej  ksiąŜki  przypada  po 

tomie 4 ale przed 5 Pamiętnika księŜniczki. 

Pytanie  Jaki  okres  w  Ŝyciu  księŜniczki  Mii 

obejmuje? 

Odpowiedź  Marzec,  wiosenne  ferie  szkolne. 

Innymi  słowy,  akcja  toczy  się  pomiędzy 

tomem  4  (grudzień-styczeń)  a  tomem  5 

(kwiecień-maj). 

Pytanie Dlaczego ta ksiąŜka została wydana? 

Odpowiedź  PoniewaŜ  nie  chcemy  opuścić  ani 

jednego  zdania  z  zapisków  z  pamiętnika 

Mii! 

 

ISBN 83-241-1301-0 

background image

Czwartek, 10 marca, poddasze 

Jestem  kompletnie  wyczerpana.  Nie  wiem  czemu,  nie 

dość  Ŝe  muszę  znosić  przekleństwo  ksiąŜęcego  losu  - 

chociaŜ  o  swoim  pochodzeniu  dowiedziałam  się  dopiero 

niedawno - to na dodatek zostałam obarczona taką męczącą 

rodziną. 

No  bo  juŜ  i  tak  wystarczy,  Ŝe  czekali,  aŜ  prawie 

skończę piętnaście lat, Ŝeby rzucić mimochodem: „Aha, tak 

przy okazji, jesteś księŜniczką". A teraz  nawet  nie potrafią 

ustalić  między  sobą,  czy  mogę  spędzić  ferie  wiosenne  w 

Zachodniej  Wirginii,  pracując  jako  ochotniczka  dla  or-

ganizacji  Domy  Nadziei  razem  z  całą  resztą  uczniów 

Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  chodzących  na  rozwój 

zainteresowań. 

background image

Jakby  spełnianie  dobrych  uczynków  względem 

bliźnich nieco mniej hojnie obdarzonych przez los nie było 

właśnie zadaniem księŜniczek! 

No  i  dobra,  rozumiem,  czemu  mój  argument:  „A 

księŜna  Diana  i  jej  akcje  przeciwko  stosowaniu  min 

lądowych?!" nie trafił do Grandmere -która uwaŜa, Ŝe juŜ i 

tak  za  często  chodzę  w  rybaczkach  -  ale  Ŝeby  moja 

MAMA?  Przez  całą  poprzednią  godzinę  usiłowałam  jej 

wyjaśnić  „teologię  młotka"  wyznawaną  przez  Domy  Na-

dziei: otóŜ przyświecający ludziom wspólny cel znakomicie 

ułatwia  przekraczanie  barier  kulturowych.  Na  przykład 

kiedy 

osoby 

róŜnych 

środowisk 

religijnych 

socjoekonomicznych  zbiorą  się  razem,  Ŝeby  wybudować 

dom,  znikają  dzielące  ich  róŜnice,  a  dochodzi  do  głosu 

łącząca  wszystkich  idea.  Wspomniałam  o  tym,  Ŝe  kaŜdy 

człowiek,  nawet  prosty  i  słabo  wykształcony,  moŜe 

wykorzystać  młotek,  obracając  go  w  narzędzie,  które 

zwiastuje pokój i miłość. 

Moja  cięŜarna  mama  -  która  leŜała  w  łóŜku  i  oglądała 

Białą  squaw  na  kanale  filmowym  Life-time,  a  na  swoim 

wielkim brzuchu trzymała pojemnik lodów czekoladowych 

z  kawałkami  czekolady  Haagen-Dazs  (mimo  Ŝe  powinna 

przecieŜ 

ograniczyć  spoŜycie  nasyconych  kwasów  tłuszczowych  do 

najwyŜej  dwudziestu  gramów  dziennie,  bo  przybrała  na 

wadze ponad piętnaście kilo w ciągu ostatniego pół roku) - 

spojrzała tylko na mnie i powiedziała: 

-  Mia, czyś ty trafiła do jakiejś sekty? 

O  MÓJ  BOśE!  Tylko  skrajne  zaburzenia  równowagi 

hormonalnej,  jakie  nękają  w  tej  chwili  moją  matkę,  mogą 

tłumaczyć  fakt, Ŝe  moją pracę dla zapewnienia porządnego 

dachu nad głową ludziom biednym, Ŝeby mogli Ŝyć godnie i 

bezpiecznie, usiłuje podciągnąć pod religijny fanatyzm. 

Kiedy  jednak  powiedziałam  to  głośno,  mama 

wrzasnęła: 

-  Frank! 

Chodź 

tu 

natychmiast! 

Mia 

trafiła 

do jakiejś sekty! 

Dzięki  Bogu,  pan  Gianini  wszedł  wtedy  do  sypialni  - 

siedział  przedtem  w  salonie  i  ćwiczył  grę  na  perkusji  -  i 

wyjaśnił  mojej  matce  spokojnym,  rozsądnym  tonem,  Ŝe 

Domy  Nadziei  to  nie  Ŝadna  sekta,  tylko  bezwyznaniowa 

organizacja typu nonprofit, która próbuje na całym świecie 

zwalczać  bezdomność  i  wyeliminować  budownictwo 

mieszkaniowe  niespełniające  Ŝadnych  norm.  Powiedział 

takŜe, Ŝe on sam jako 

 

background image

ochotnik  jeździł  na  takie  wycieczki  z  uczniami  Liceum 

imienia Alberta Einsteina przez ostatnie pięć lat i Ŝe w tym 

roku  nie  wybiera  się  tylko  dlatego,  Ŝe  nie  chce  zostawić 

mamy  samej,  w  zaawansowanej  ciąŜy.  Płci  dziecka  wciąŜ 

jeszcze  nie  znamy,  bo  mama  twierdzi,  Ŝe  jeśli  to  chłopiec, 

nie  będzie  miała  motywacji,  Ŝeby  przeć  podczas  porodu, 

poniewaŜ  to  męŜczyźni  są  wszystkiemu  winni.  Gdyby  nie 

oni, takie organizacje jak Domy Nadziei w ogóle nie byłyby 

potrzebne.  A  to  dlatego,  Ŝe  politycy  męŜczyźni  podejmują 

fatalne decyzje, kiedy juŜ raz zostaną wybrani do pełnienia 

publicznych  funkcji,  na  przykład  wszczynają  kosztowne  i 

niepotrzebne wojny, nie upewniwszy się najpierw, czy wszy-

scy ich wyborcy mają porządny dach nad głową, i tak dalej, 

i tak dalej. 

No  więc  wtedy  pozwoliłam  sobie  zauwaŜyć,  Ŝe  Tina 

Hakim  Baba,  która  nawet  nie  chodzi  na  rozwój 

zainteresowań,  a  której  ojciec  jest  właścicielem  kilku 

szybów naftowych i wiecznie się zamartwia, Ŝe Tina moŜe 

zostać  porwana  przez  zbirów  nasłanych  przez  jakiegoś 

konkurencyjnego  szejka  naftowego,  dostała  w  drodze 

wyjątku pozwolenie na ten wyjazd. I Ŝe Lilly Moscovitz, 

10 

nasz szkolny geniusz i zarazem moja przyjaciółka, równieŜ 

jedzie.  Tak  samo  jej  chłopak,  Borys  Pelkowski,  wirtuoz 

skrzypiec  (człowiek,  który  oddycha  przez  usta,  nawiasem 

mówiąc). 

Potem  dodałam,  Ŝe  mój  własny  chłopak,  starszy  brat 

Lilly,  Michael,  teŜ  wyjeŜdŜa.  Usiłowałam  nie  okazywać 

zbytniego  entuzjazmu,  kiedy  wymieniałam  tę  ostatnią 

informację. No bo naprawdę nie ma potrzeby podkreślać, Ŝe 

Michael  i  ja  spędzimy  razem,  bez  nadzoru  rodziców,  całe 

pięć dni w dzikich ostępach Zachodniej Wirginii. Mama na 

pewno nie byłaby specjalnie zachwycona, gdyby zdała sobie 

sprawę,  Ŝe  to  główny  powód,  dla  którego  tak  bardzo  chcę 

jechać.  Starałam  się  raczej  sprawić  wraŜenie,  Ŝe  cały  mój 

zapał wynika z pragnienia niesienia pomocy tym, którym w 

Ŝyciu wiedzie się gorzej niŜ mnie. 

Co się kompletnie,  w  stu procentach zgadza.  Ale poza 

tym... No cóŜ, poza tym mam ochotę pościskać się trochę z 

moim  chłopakiem  bez  wiecznego  zaskakiwania  nas  przez 

jego rodziców albo moją matkę, albo ojczyma, albo babkę. 

Powiedziałam mamie z naciskiem, Ŝe ten wyjazd jest w 

pełni aprobowany przez szkołę i Ŝe będziemy cały czas pod 

opieką doktora Juana 

 

background image

Gonzalesa,  dyrektora  północno-wschodniego  oddziału 

Domów  Nadziei,  dyrektorki  Liceum  imienia  Alberta 

Einsteina, pani Gupty, pani Hill, opiekunki naszych zajęć z 

rozwoju  zainteresowań  (nie  Ŝebym  akurat  JA  miała  jakieś 

szczególne  zainteresowania,  ale  niech  tam),  Mademoiselle 

Klein  od  francuskiego  i  pana  Wheetona,  naszego  trenera 

druŜyny  lekkoatletycznej  uczącego  nas  zdrowego  stylu 

Ŝycia i przepisów bezpieczeństwa. 

Aha,  no  i  poza  tym  -  Appalachy  są  odległe  od 

Manhattanu  o  jedyne  siedem  godzin  jazdy  autobusem,  a 

cała wycieczka potrwa zaledwie pięć dni, więc Z CZEGO TU 

ROBIĆ TAKI PROBLEM??? 

Ale moja mama nadal miała raczej sceptyczną minę... 

...dopóki  nie  wspomniałam,  Ŝe  zdaniem  Grandmere 

cała  odpowiedzialność  za  mój  upór  przy  tym  wyjeździe 

leŜy  wyłącznie  po  stronie  mojej  mamy,  bo  wszystko 

zaczyna  się  od  tego,  Ŝe  nie  powinna  była  mnie  zapisywać 

do tej hipi-siarskiej szkoły. 

Kiedy  powtórzyłam  mamie  słowa  Grandmere,  w  jej 

oczach natychmiast pojawiło się TO spojrzenie i rzuciła: 

12 

-  Tak  powiedziała  twoja  babka?  Wiesz  co,  Mia? 

MoŜesz  jechać.  A  teraz  idź  stąd,  bo  zasłaniasz  mi  Janinę 

Turner. 

To cud, Ŝe ja sobie tak dobrze daję radę w Ŝyciu mimo 

wszystkich  przeciwności  i  trudów,  które  muszę  znosić  na 

co dzień. 

No,  ale  niewaŜne.  Po  wszystkich  tych  dyskusjach 

JADĘ  DO  ZACHODNIEJ  WIRGINII!!!  Teraz  muszę 

wykrzesać  z  siebie  resztkę  energii  i  powiedzieć  miłości 

mojego Ŝycia, jaka radość nas czeka: 

G

R

L

OUIE

:

 

Michael!  Mama  powiedziała,  Ŝe  mogę  

jechać! 

L

INUX

R

ULZ

:

   

Aha,   no  to  super. 

AHA,  NO  TO  SUPER?  I  to WSZYSTKO?  Tylko  tyle 

uznania  Michael  gotów  jest  wyrazić  dla  moich  wysiłków  i 

kunsztu dyplomatycznego? AHA, NO TO SUPER? 

MoŜe jeszcze nie dotarło do niego, co mówię. 

G

R

L

OUIE

:

 

Do  Zachodniej  Wirginii!  NARESZCIE 

będziemy  sami! 

13 

background image

L

INUX

R

ULZ

:

 

No  cóŜ,  nie  do  końca.  Będzie  z    nami  

cała grupa   z  RZ. 

O  mój  BoŜe.  Zapowiada  się  cięŜsza  orka,  niŜ  mi  się 

wydawało. 

kwestii 

naszej 

wycieczki 

Michael 

najwyraźniej  nie  myśli  tymi  samymi  kategoriami  co  ja. 

Prawdopodobnie  nie  moŜe  się  doczekać,  aŜ  będzie  mógł 

zrobić trochę dobrego dla ludzi pokrzywdzonych przez los. 

Która to myśl, oczywiście, równieŜ mnie przyświeca. 

Ale  cieszę  się  teŜ  perspektywą  tulenia  się  do  mojego 

chłopaka  pod  rozgwieŜdŜonym  niebem  Zachodniej 

Wirginii... 

Muszę  popracować  nad  zasianiem  w  Mi-chaelu  ziaren 

romantyzmu,  Ŝeby  zdąŜyły  zakiełkować  na  czas  wielkiej 

sesji  przytulania  się  w  trzydziestym  piątym  stanie  naszego 

pięknego kraju!!! 

Piątek, 11 marca, godzina 

wychowawcza 

Lilly jest tak podekscytowana wyjazdem do Zachodniej 

Wirginii, Ŝe nie moŜe mówić o niczym innym. Ale ona jest 

podekscytowana  z  innego  powodu  niŜ  ja.  Zabiera  ze  sobą 

kamerę  wideo,  bo  zamierza  sfilmować  naszą  wycieczkę  i 

pokazać ją później w swoim programie na kanale kablówki 

ogólnego  dostępu,  Lilly  mówi  prosto  z  mostu.  Twierdzi,  Ŝe 

będzie  to  zjadliwy  komentarz  na  temat  niedociągnięć 

naszego systemu budownictwa komunalnego. 

-  Powinnaś  napisać  coś  o  tym,  Mia  -  powiedziała 

właśnie  Lilly.  -  No  wiesz,  coś  alegorycznego,  na  przykład 

Ŝe  budowę  domu  moŜna  porównać  do  tworzenia 

analitycznej struktury polityki rządu w małym europejskim 

księstwie, 

15 

background image

takim  jak  Genowia.  ZałoŜę  się  o  wszystko,  Ŝe  ci  to 

wydrukują w szkolnej gazecie. 

Lilly  nie  mówi  powaŜnie,  tylko  trochę  sobie  ze  mnie 

kpi.  Bo  odkąd  odkryłam,  Ŝe  moim  jedynym  talentem  jest 

opisywanie  róŜnych  rzeczy  w  dość  zabawny  sposób,  i 

dostałam  się  do  pracy  w  szkolnej  gazecie,  „Atomie", 

naczelny  pozwala  mi  pisywać  wyłącznie  cotygodniowe 

zestawienia  stołówkowego  menu,  bo  jestem  dopiero 

pierwszoklasistką i jeszcze „nie zapłaciłam frycowego". 

Ale  nawet  gdybym  MOGŁA  zmusić  Lesliego  Cho  do 

wydrukowania  mojego  artykułu,  nie  sądzę,  Ŝebym  w 

rzeczywistości 

miała 

JAKIEKOLWIEK 

pojęcie 

budowaniu domów. I raczej nie zostanę podporą szkolnego 

Klubu Konstruktorów, jeśli wziąć pod uwagę, jakim jestem 

bezta-lenciem  i  dziwadłem  -  moŜe  z  wyjątkiem  tej  całej 

pisaniny. Ale w obecnych okolicznościach co mi z tego, Ŝe 

umiem  PISAĆ?  Byłoby  o  mele  bardziej  luzacko,  gdybym 

potrafiła  obsługiwać  tokarkę  albo  miała  jakieś  inne 

umiejętności poŜyteczne dla społeczeństwa. 

MoŜe powinnam po prostu przyzwyczaić się do myśli, 

Ŝe jedyną rzeczą, którą robię w miarę 

16 

dobrze,  jest  pisanie,  no  i  moŜe  jeszcze  zamawianie 

chińskiego  jedzenia,  i  w  związku  z  tym  bardzo  wątpliwe, 

Ŝebym nagle odkryła u siebie talent do mocowania okładzin 

tynkowych  i  Ŝe  ten  talent  ujawni  się  akurat  podczas 

budowania  domów  dla  bezdomnych  w  czasie  naszych 

wiosennych ferii. 

ChociaŜ  -  bardzo  mi  przykro  -  gdybym  była  ubogim 

człowiekiem, wolałabym raczej sama zbudować sobie dom, 

niŜ  Ŝeby  miał  to  zrobić  Borys  Pelkowski.  Nawet  gdyby 

alternatywą był BRAK domu. Wiem, Ŝe Borys jest jedną z 

najbardziej  utalentowanych  osób  w  naszej  szkole,  ale 

kiedyś, tuŜ przed koncertem orkiestry szkolnej, wyszedł na 

klatkę  schodową  trzeciego  piętra  poćwiczyć  na  osobności 

swoje  solo  i  skończyło  się  tak,  Ŝe  się  zatrzasnął  i  musiał 

przez  parę  godzin  walić  w  te  metalowe  drzwi,  zanim 

ktokolwiek go znalazł, bo tymczasem koncert zdąŜył się juŜ 

skończyć  i  wszyscy  poszli  do  domu.  Na  całe  szczęście 

woźny  jeszcze  miał  dyŜur,  w  przeciwnym  razie  Borys 

tkwiłby  uwięziony  na  klatce  schodowej  do  poniedziałku. 

Bez jedzenia i wody mógł nawet umrzeć, a w poniedziałek, 

kiedy wszyscy przyszliby do szkoły, 

 

background image

znaleźliby  jedynie  ten  szkielet  ze  skrzypcami  w  dłoni, 

ubrany  w  sweter  wetknięty  w  spodnie.  (Borys  Pelkowski 

zawsze nosi sweter wetknięty w spodnie). 

Ale to w końcu tylko moja opinia. 

Piątek,  11  marca,  zebranie 

brygady  Domów  Nadziei,  Liceum  imienia  Alberta 

Einsteina 

Zaczynam  Ŝywić  powaŜne  obawy  co  do  Zachodniej 

Wirginii,  i  to  nie  tylko  dlatego,  Ŝe  Mi-chael  ani  razu  mnie 

nie  zapytał,  czy  planuję  zabrać  ze  sobą  mój  wiśniowy 

błyszczyk  do  ust  (to  jego  ulubiony  smak).  To  znaczy,  ja 

rozumiem, Ŝe tam są biedni ludzie, i tak dalej, ale przecieŜ 

to nadal jest AMERYKA, na litość boską. 

Tymczasem  przed  chwilą  doktor  Gonzales  rozdał  nam 

listę  rzeczy,  które  musimy  ze  sobą  zabrać.  Lilly,  Michael, 

Borys,  Tina  i  ja  siedzimy  teraz  tutaj  i  czytamy  ją,  robiąc 

uwagi typu: „Hej, czy ktoś tu oszalał?" 

Na  przykład,  co  to  jest  dwudziestolitrowy  słoneczny 

prysznic w torbie? Gdzie w ogóle 

15 

background image

moŜna coś takiego kupić? I o co chodzi z tymi bogatymi w 

potas, odpornymi na ciepło przekąskami? Co TO niby jest? 

Dlaczego  mamy  potrzebować  potasu?  I  czy  w  Zachodniej 

Wirginii  nie  ma spoŜywczaków? To znaczy,  nie  wystarczy 

pójść do delikatesów i kupić sobie banana? 

LISTA RZECZY, KTÓRE MAMY ZE 

SOBĄ ZABRAĆ, 

OBEJMUJE TEś: pas do narzędzi albo torbę 

na gwoździe młotek do gwoździ z pazurem taśmę mierniczą 

o długości około pięciu metrów scyzoryk noŜyce do drutu 

małe narzędzie do usuwania gwoździ ołówek stolarski 

mały kątownik ciesielski małą ostrą piłę płatnicę o 

krótkich zębach spręŜynę hydrauliczną (niekoniecznie) 

Hm, tak? Jestem tylko księŜniczką. Nie posiadam 

Ŝadnej z tych rzeczy. Potrzebne wam ber- 

20 

ło?  Proszę,  walcie  do  mnie  jak  w  dym.  Ale  narzędzie  do 

wyciągania gwoździ? Nie za bardzo. 

No  a  poza  tym,  moŜna  by  oczekiwać,  Ŝe  udzielą  nam 

kilku  lekcji  o  takich  materiałach  jak,  powiedzmy,  płyty 

pilśniowe.  Ale  nie.  Zamiast  tego  doktor  Gonzales  wręczył 

nam  tylko  formularze,  które  podobno  mają  podpisać  nasi 

rodzice,  a  tam  jest  takie  zadanie,  Ŝe  nie  będą  pociągać  do 

odpowiedzialności  Domów  Nadziei  w  razie,  gdybyśmy 

ulegli wypadkowi lub zginęli w czasie wycieczki. 

Ulegli wypadkowi lub zginęli!!! 

Tina  Hakim  Baba  właśnie  podniosła  rękę  i  zapytała, 

czemu  na  tej  liście  jest  napisane,  Ŝe  mamy  zabrać  ze  sobą 

tygodniowy zapas nawilŜanych chusteczek odświeŜających. 

Doktor Gonzales mówi, Ŝe to dlatego, Ŝe w dni pochmurne 

nasze  dwudziestolitrowe  prysznice  w  torbie  mogą  się  nie 

nagrzać  dostatecznie  i  powinniśmy  się  przygotować  na  to, 

Ŝe  albo  będziemy  brali  zimny  prysznic,  albo  będziemy  się 

po  prostu  myli  za  pomocą  wilgotnych  chusteczek  hi-

gienicznych. 

Hm, przepraszam bardzo, ale czy nawilŜane chusteczki 

poradzą sobie z rozmaitymi cielesnymi 

background image

odorami? Jak ja mam się obściskiwać z moim chłopakiem, 

jeśli będę ŚMIERDZIEĆ??? 

Zaczęłam naprawdę panikować, kiedy doktor Gonzales 

poprosił  nas  wszystkich  o  zapoznanie  się  z  drugą  stroną 

ulotki. A to dlatego, Ŝe na stronie drugiej stało jak byk: 

•  Proszę  pić  jak  najwięcej  napojów  dla  sportowców, 

Isostaru  albo  soku  porzeczkowego  przez  cały 

tydzień  poprzedzający  wyjazd.  Proszę  pić  Isostar 

dostarczany  na  miejsce  pracy  brygady,  Ŝeby 

uzupełnić stęŜenie potasu i elektrolitów. 

•  W  tamtym  klimacie  występuje  bardzo  wiele 

gatunków  owadów  latających.  Zaleca  się  zabranie 

środka odstraszającego. 

•  Proszę nie głaskać miejscowych zwierząt, poniewaŜ 

często przenoszą one choroby. Jeśli zdarzy wam się 

pogłaskać jakieś zwierzę, naleŜy natychmiast umyć 

ręce. 

•  Proszę  nie  pić  wody  spod  prysznica  ani  z  ogólnie 

dostępnych miejscowych ujęć. 

Nie  pić  wody  i  nie  głaskać  zwierząt?  Środek 

odstraszający owady? Isostar? 

O mój BoŜe, w co ja się wpakowałam??? 

Piątek, 11 marca, lekcja etykiety, hotel 

PlaŜa 

Grandmere  nie  chce  uwierzyć,  Ŝe  mama  pozwoliła  mi 

jechać do Zachodniej Wirginii. Mówi, Ŝe nie wie, kto tu jest 

bardziej  pomylony:  mama,  dlatego  Ŝe  mnie  tam  puszcza, 

czy  ja,  dlatego  Ŝe  w  ogóle  chcę  tam  jechać.  Przeczytała 

formularz do podpisania przez rodziców i wyraziła nadzie-

ję, Ŝe będę się dobrze bawiła na tym obozie rekrutów. 

-  To  nie  Ŝaden  obóz  rekrutów,  Grandmere  -

zaprotestowałam.  -  To  bezwyznaniowa  organizacja  typu 

nonprofit, 

która 

zajmuje 

się 

zwalczaniem 

nieodpowiadającego 

standardom 

budownictwa 

mieszkaniowego i bezdomności na całym świecie. 

23 

background image

-  Dlaczego w takim razie - zapytała Grandmere - jest 

tutaj  napisane,  Ŝe  będziesz  musiała  wstawać  codziennie  o 

szóstej rano? 

-  Dlatego  -  odparłam,  wyrywając  jej  z  ręki  ulotkę  -  Ŝe 

prawdopodobnie wtedy podają śniadanie. 

Grandmere pokręciła głową. 

-  Po raz ostatni wstałam o szóstej rano, kiedy Niemcy 

bombardowali  pałac,  w  czasie  wojny.  Nic  poza  ostrzałem 

artyleryjskim  nie  powinno  wyrywać  księŜniczki  z  łóŜka 

przed  ósmą.  KaŜda  wcześniejsza  pora  to  zwykła 

nieprzyzwoitość.  Amelio,  nie  jest  jeszcze  za  późno,  Ŝebyś 

zdecydowała  się  dołączyć  do  mnie  w  Palm  Springs,  gdzie 

będę  się  relaksować  po  stresie  naszych  codziennych  lekcji 

etykiety.  Wiesz,  to  wcale  niełatwe  zadanie  uczyć  młodą 

dziewczynę  wszystkiego,  co  powinna  wiedzieć  o  sztuce 

rządzenia,  i  tak  dzień  w  dzień.  Jesteś  pewna,  Ŝe  nie  masz 

ochoty  jechać  ze  mną?  Na  pustyni  środek  odstraszający 

owady  nie  będzie  ci  potrzebny.  Ani  Ŝadne  nawilŜane 

chusteczki  higieniczne.  Tylko  piękna,  czysta  woda  w 

hotelowym  basenie  i  belgijskie  gofry  przynoszone  do 

pokoju... 

-  Nie!  -  wrzasnęłam,  bo  ten  kawałek  o  gofrach 

brzmiał naprawdę kusząco. ZałoŜę się, Ŝe 

24 

nikt w ośrodku odnowy, do którego wybiera się Grandmere, 

nie  musi  się  martwić  swoim  poziomem  potasu.  -  Spędzę 

wiosenne ferie, robiąc coś dobrego dla ludzkości. -  A przy 

okazji, poprzy-tulam się trochę ze swoim chłopakiem. No i 

tak,  odkryję  moŜe,  Ŝe  jestem  utalentowanym  dekarzem. 

PrzecieŜ  w  końcu  nigdy  nic  nie  wiadomo.  -  Zapomniałaś, 

jak  było  z  księciem  Williamem?  Po  liceum  spędził  CAŁY 

ROK  w  Chile,  pomagając  biednym.  Ja  jadę  tylko  do 

Zachodniej  Wirginii,  i  to  zaledwie  na  pięć  dni.  Myślę,  Ŝe 

zdołam wytrzymać pięć dni wstawania o szóstej rano. 

Grandmere  tylko  pociągnęła  łyk  sidecara  i  pogłaskała 

Rommla, swojego na wpół łysego miniaturowego pudla. 

- Jak chcesz - westchnęła. - Mam tylko nadzieję, Ŝe nie 

zaczniesz ubierać się w jakieś tubylcze stroje. Pamiętam te 

obszerne  chilijskie  swetry,  które  nosił  potem  ksiąŜę 

William. Wiesz, od wełny moŜna się nabawić wysypki. 

Wyjaśniłam  Grandmere,  Ŝe  w  Zachodniej  Wirginii  nie 

nosi się chilijskich swetrów, a ona zapytała mnie, w co się 

w  takim  razie  ubierają  jej  mieszkańcy,  a  ja  musiałam 

przyznać, Ŝe nie 

25 

background image

mam pojęcia. Wtedy wymierzyła we mnie palec i zawołała: 

-  Aha!  Ja  ci  powiem,  co  się  nosi  w  Zachodniej 

Wirginii! Worki jutowe! Oto co noszą ludzie w Zachodniej 

Wirginii! 

Powiedziałam  Grandmere,  Ŝe  w  przeciwieństwie  do 

tego,  co  jej  się  moŜe  wydawać,  czasy  wielkiego  kryzysu 

dawno  się  skończyły  i  nikt  juŜ  nie  robi  ubrań  z  worków 

jutowych. 

Ale sama  nie  wiem. To znaczy, jeśli  wziąć pod uwagę 

ten  film,  Neli,  w  którym  Jodie  Foster  gra  głuchoniemą 

dziewczynę, która mieszka w głębokim lesie i wiecznie coś 

gada  o  „tańczeniu  z  wiatrem"...  Jestem  całkiem  pewna,  Ŝe 

ten  film  kręcili  w  Zachodniej  Wirginii.  Albo  w  którejś  z 

Karolin.  Tak  czy  inaczej,  niedaleko.  A  ona  nosiła  ubranie 

zrobione z jutowego worka. Coś w rodzaju podomki. 

O  mój  BoŜe,  mam  nadzieję,  Ŝe  nie  będą  ode  mnie 

oczekiwali,  Ŝebym  się  ubierała  jak  miejscowi  i  nie 

wyróŜniała  z  tłumu!  Ja  nie  mam  podomki!  Wydaje  mi  się 

zresztą, Ŝe nie da się jej kupić w Nowym Jorku! 

Piątek, 11 marca, 23.00, poddasze 

Tak  się  zdenerwowałam  tą  całą  gadaniną  o  jutowych 

workach i Isostarze, Ŝe po powrocie do domu spytałam pana 

Gianiniego,  czy  on  czasem  nie  ukrywa  przede  mną  czegoś 

w związku z tego typu wyjazdami. Pan G. nigdy właściwie 

nie  był  przedtem  w  Zachodniej  Wirginii,  ale  jeździł  z 

Domami  Nadziei  do  Meksyku  i  paru  przygranicznych 

miejscowości w Teksasie. Powiedział mi: 

- Mia, doprawdy, aŜ trudno mi wyrazić słowami, jakie 

to 

było 

pozytywne 

przeŜycie 

niezapomniane 

doświadczenie. 

Naprawdę 

nauczyłem 

się 

doceniać 

wszystko, co mam. 

Bardzo pięknie, ale  na dobrą sprawę  nie rozwiązuje to 

moich wątpliwości w kwestii worków 

27 

background image

jutowych.  Ale  powiedział  mi  chociaŜ,  Ŝe  mogę  poŜyczyć 

sobie jego młotek. 

No więc weszłam do sieci i wysłałam wiadomość przez 

ICQ  do  Michaela,  bo  mimo  wszystko  jest  on  światłem 

mego Ŝycia i jedyną osobą na tej ziemi,  która potrafi  mnie 

ukoić,  kiedy  moja  dusza  zaczyna  się  miotać  niczym 

zranione źrebię. 

Ale  chociaŜ  dla  niego  tylko  Ŝyję  i  tak  dalej,  Michael 

totalnie mi nie pomógł w sprawie worków jutowych. 

L

INUX

R

ULZ

:

 

Mia,  ludzie,  dla  których  będziemy 

budować  domy,  są  biedni,  nie  niedorozwinięci  umysłowo. 

Jestem  pewny,  Ŝe  noszą  co  innego  niŜ  worki  jutowe.  Nie 

wyobraŜaj sobie, Ŝe to będzie wyglądało jak  Uwolnienie. 

Nigdy nie oglądałam Uwolnienia, bo nie lubię filmów, 

w  których  coś  znienacka  rzuca  się  na  ludzi  zza  drzew,  ale 

wcale się nie przyznałam, bo chcę, Ŝeby Michael myślał, Ŝe 

jak  na  swój  wiek  jestem  bardzo  dojrzała.  Pomijając  całą 

resztę,  on  jest  przecieŜ  maturzystą,  a  ja  zaledwie 

pierwszokksistką. Muszę robić wszystko co 

28 

w mojej mocy, Ŝeby sobie nie przypominał o tym, Ŝe mam 

zaledwie czternaście lat i trzy czwarte. 

G

R

L

OUIE

:

 

Wiem. Ale powiedz mi, czy czytałeś  kiedyś  

Christy? 

Trochę  głupio  zadawać  takie  pytanie  facetowi,  bo 

jedyny  znany  mi  facet,  który  przeczytał  Christy,  to  nasz 

sąsiad  Ronnie,  który  teraz  jest  dziewczyną.  Ale  niewaŜne. 

Michael  jest  niebywale  oczytany  jak  na  kogoś  z 

patriarchalnego klubu kolesiów (określenie mojej mamy). 

G

R

L

OUIE

:

 

Bo  widzisz,  akcja  Christy  rozgrywa  się  w 

Smokey  Mountains,  które  są  praktycznie  takie  same  jak 

Appalachy, i wszyscy tam zaczynają chorować na tyfus, ze 

względu na fatalne warunki sanitarne, włącznie z Christy, i 

ja  tylko  mówię,  Ŝe  moŜe  dlatego  oni  chcą,  Ŝebyśmy  nie  

głaskali  Ŝadnych  z w i e r z ą t . . .  

L

INUX

R

ULZ

:

 

Mia,  przestań  się  tak  zamartwiać.  Gdyby 

to  było  naprawdę  niebezpieczne,  czy  sądzisz,  Ŝe  dyrektor 

Gupta by tam  z  nami  jechała? 

29 

background image

G

R

L

OUIE

:

 

Dyrektor Gupta robi czasami bardzo dziwne 

rzeczy. Pamiętasz, jak zgodziła się zagrać posterunkowego 

Krupkę, kiedy Klub Dramatyczny wystawiał coś w  rodzaju  

West Side Story? 

L

INUX

R

ULZ

:

 

Mia,  zamiast  obsesyjnie  rozmyślać  nad 

perspektywą  zaraŜenia  się  tyfusem  i  koniecznością 

noszenia  ubrania  z  worka  jutowego,  czemu  nie  spróbujesz 

skupić  się  na  najwaŜniejszym  aspekcie    tej      całej   

wycieczki? 

Pomyślałam,  Ŝe  moŜe  chodzi  mu  o  to,  Ŝe  będziemy 

mogli  tulić  się  pod  rozgwieŜdŜonym  niebem  Zachodniej 

Wirginii. Ale to się wydawało raczej mało prawdopodobne, 

biorąc  pod  uwagę  parę  naszych  ostatnich  rozmów,  więc 

uznałam, Ŝe musi mu chodzić o to, Ŝe będę miała wreszcie 

okazję  sprawdzić,  czy  nie  jestem  dobra  w  paru  rzeczach, 

poza  zapisywaniem  kaŜdego  najdrobniejszego  szczegółu 

dotyczącego mojego Ŝycia w tym dzienniku, co nie jest tak 

naprawdę Ŝadną przydatną umiejętnością. 

Ale  potem  zdałam  sobie  sprawę,  Ŝe  nie  mogło  mu 

chodzić właśnie o to, bo nie wspomnia- 

łam mu jeszcze o moim skrywanym marzeniu, mianowicie 

Ŝe  okaŜę  się  świetnym  tynkarzem  czy  coś.  Więc  zamiast 

tego napisałam: 

G

R

L

OUIE

:

 

Chodzi  ci  o  to,  Ŝe  będziemy  pomagali 

biednym w ich dąŜeniach do samorealizacji? 

L

INUX

R

ULZ

:

 

Nie,  chodzi  mi  o  to,  Ŝe  ty  i  ja  spędzimy 

razem całe pięć dni i nie będzie  nam przeszkadzała  twoja 

babka. 

Aha! Więc jednak zaczyna czaić, o co chodzi!!! 

Michael  ma  rację.  Kto  by  się  przejmował  tyfusem, 

skoro moŜna się CAŁOWAĆ?! 

30 

background image

Sobota, 12 marca, 5.30 rano, w autobusie do 

Zachodniej Wirginii 

No cóŜ, całowanie na razie się nie zaczęło. 

To  dlatego,  Ŝe  jeszcze  zanim  zdąŜyliśmy  dojechać  do 

tunelu  Lincolna,  Borys  dostał  choroby  lokomocyjnej  i 

musiał  zwymiotować  do  papierowej  torebki,  a  Lilly 

powiedziała,  Ŝe  wyprasza  sobie  i  teraz  nie  będzie  siedział 

koło  niej,  i  kazała  Michaelowi  się  przesiąść,  Ŝeby  móc 

usiąść  koło  mnie,  a  kiedy  Michael  odmówił,  Borys  znów 

zaczął  rzygać,  tylko  Ŝe  tym  razem  nie  trafił  do  papierowej 

torebki i wszystko poleciało na podłogę, a dyrektor Gupta i 

pani Hill usiłowały posprzątać, co nie  wyszło im  najlepiej, 

bo  nie  miały  Ŝadnych  ręczników  papierowych  ani  nic 

takiego,  więc  wszyscy  musieliśmy  przesiąść  się  na  tylne 

siedzenia autobusu, jak najdalej od 

32 

oparów  pawia,  a  Michael  jako  jedyny  zgłosił  się,  Ŝe 

zostanie  z  Borysem  i  będzie  pilnował,  Ŝeby  następnym 

razem Borys trafił do torebki. 

Mój  chłopak  jest  taki  świetny!  Nie  tylko  jest 

niewiarygodnie 

inteligentnym 

człowiekiem, 

szalenie 

utalentowanym  muzykiem,  zna  się  na  komputerach  i 

cudownie  całuje,  ale  jest  teŜ  ogromnie  współczującą 

jednostką. MoŜe któregoś dnia zostanie lekarzem i odkryje 

lekarstwo na raka. Często o tym marzę, bo to jedyna szansa, 

Ŝeby parlament Genowii wyraził zgodę na nasze małŜeństwo. 

Jednak  nie  martwię  się  tym  za  bardzo.  Michael  to 

męŜczyzna  wyróŜniający  się  z  tłumu  innych  męŜczyzn  i  z 

całą  pewnością  zdoła  osiągnąć  w  Ŝyciu  coś  niezwykłego, 

dzięki czemu zdobędzie serca obywateli Genowii, tak samo 

jak  zdobył  moje.  Gdybym  tylko  sama  miała  tyle  uŜy-

tecznych  talentów  co  Michael!  Byłoby  bardzo  fajnie, 

gdybym  umiała  grać  na  gitarze  ORAZ  programować  w 

html-u. 

W kaŜdym razie, chociaŜ proponowałam, Ŝe posiedzę z 

przodu  autobusu  razem  z  Michaelem  i  pomogę  mu 

podsuwać  papierowe  torby  Borysowi,  on  odezwał  się 

zupełnie jak Daniel Day--Lewis w Ostatnim Mohikaninie: 

33 

background image

- Nie, Mia. Oszczędzaj siły. 

No  i  teraz  Lilly,  Tina  i  ja  gnieciemy  się  razem  na 

dwóch  siedzeniach  i  czekamy  na  nasz  pierwszy  postój  na 

autostradzie  New  Jersey,  kiedy  kierowca  autobusu  będzie 

mógł  porządnie  zmyć  mopem  podłogę.  Dyrektor  Gupta 

mówi,  Ŝe  kiedy  tylko  zjedziemy  na  parking,  pójdzie  kupić 

zapas  aviomarinu  dla  Borysa  i  kaŜe  mu  go  wziąć.  Borys 

twierdzi,  Ŝe  po  aviomarinie  chce  mu  się  spać  i  traci  swoją 

zwykłą osobowość. 

Doczekać się juŜ nie mogę. 

W  kaŜdym  razie  Lilly  juŜ  zaczęła  filmować.  Zrobiła 

bardzo udane zbliŜenie pawia. Uruchomiła kamerę o piątej 

rano,  bo  o  tej  porze  musieliśmy  wszyscy  pojawić  się  w 

Liceum  imienia  Alberta  Einsteina  z  całym  naszym 

bagaŜem, Ŝeby zdąŜyć na autobus. Wszyscy mieli mnóstwo 

rzeczy,  zwłaszcza  jeśli  wziąć  pod  uwagę,  Ŝe  wycieczka 

potrwa tylko pięć dni. 

Najmniej  bagaŜu  ma  Lars.  Bardzo  lobbowa-łam  za 

tym,  Ŝeby  nie  musieć  jechać  na  tę  wycieczkę  w 

towarzystwie  swojego  oficjalnego  ochroniarza,  ale  tata 

nalegał. Powiedział, Ŝe w ogóle mu się nie podoba pomysł 

mojego wyjazdu - tata chce, Ŝebym wszystkie wakacje spę- 

dzała  w  Genowii  -  ale  poniewaŜ  mama  juŜ  mi  pozwoliła, 

nie  będzie  jej  się  sprzeciwiać.  Nie  chciał  jednak  puścić 

mnie  bez  opieki  i  ochrony  przed  ewentualnymi 

porywaczami.  Na  nic  się  zdały  moje  argumenty,  Ŝe  Tina 

jedzie bez  ochroniarza  -  pan  Hakim  Baba,  jak  się  okazuje, 

nie  ma  Ŝadnych  wrogów  w  Zachodniej  Wirginii  i  Wahim 

dostał  dobrze  zasłuŜony  urlop,  tyle  Ŝe  nie  jest  specjalnie 

uszczęśliwiony,  bo  to  oznacza,  Ŝe  Lars  będzie  miał 

Mademoiselle  Klein  tylko  dla  siebie...  no  cóŜ,  on  i  pan 

Wheeton. Lars jedzie, powiedział mój tata. Bo tak. 

Przynajmniej Lars podróŜuje bez zbędnego obciąŜenia. 

Zabrał ze sobą wyłącznie mały worek Ŝeglarski. Zapytałam 

go, gdzie ma śpiwór i poduszkę, a on się tylko uśmiechnął. 

Mam nadzieję, Ŝe nie liczy na to, Ŝe będę się z nim dzieliła 

swoją  pościelą.  Kocham  mojego  ochroniarza,  ale  nie  do 

tego stopnia. 

W kaŜdym razie Lilly filmuje wszystko, co się dzieje w 

autobusie,  Ŝebyśmy  o  niczym  później  nie  zapomnieli. 

Zrobiła  porządne,  długie  ujęcie  napisu,  który  wisi  nad 

głową kierowcy. Napis mówi: 

 
34 

35 

background image

Jestem Państwa kierowcą i mam na imię Charlie. 

Jestem bezpieczny, grzeczny i moŜna na mnie polegać. 

Proszę nie przekraczać Ŝółtej linii. 

Kiedy  tkwiliśmy  w  korku  przed  tunelem  Lincolna, 

Lilly  spytała,  co  naszym  zdaniem  zrobiłby  Charlie,  gdyby 

dyrektor Gupta przekroczyła Ŝółtą linię. 

-  PoniewaŜ  Charlie  jest  bezpieczny  i  moŜna  na  nim 

polegać  -  odparła  Tina  -  powiedziałby  pewnie:  „Proszę 

pani! Proszę się cofnąć poza Ŝółtą linię!" 

-  Tak  -  zgodziłam  się.  -  Ale  poniewaŜ  jest  takŜe 

grzeczny,  najprawdopodobniej  ujmie  to  inaczej:  „Proszę 

pani,  proszę  uprzejmie!  Proszę  się  cofnąć  poza  Ŝółtą  linię, 

bardzo dziękuję!" 

Z jakiegoś powodu tak nas to rozbawiło, Ŝe śmiałyśmy 

się, póki nam teŜ omal nie zachciało się rzygać. 

Jeszcze  tylko  sześć  i  pół  godziny  i  będziemy  na 

miejscu. 

Sobota, 12 marca, 10.00, gdzieś na 

autostradzie New Jersey 

Michael  i  ja  nareszcie  siedzimy  razem,  ale  jeszcze  się 

nie 

tulimy. 

Michael 

nie 

uznaje 

publicznego 

demonstrowania  swoich  uczuć,  poniewaŜ,  jak  twierdzi, 

niektóre sprawy są intymne. 

I ja to w pełni rozumiem i popieram. No bo  wcale  nie 

chcę,  Ŝeby  za  mną  łaził  i  całował  mnie  po  francusku  w 

szkolnej kafejce, czy coś takiego. 

Ale  wiecie,  moglibyśmy  się  chyba  trochę  PO-

TRZYMAĆ ZA RĘCE. 

W  kaŜdym  razie  Charlie,  nasz  bezpieczny,  grzeczny  i 

odpowiedzialny  kierowca,  posprzątał  pawia  Borysa,  kiedy 

dotarliśmy  do  Zajazdu  Molly  Pitcher,  a  potem  wszyscy 

znów weszliśmy 

37 

background image

 

na  pokład.  Przy  otwartych  oknach  naprawdę  wcale  tak 

bardzo  nie  śmierdzi.  Dyrektor  Gupta  dała  Borysowi  sporą 

dawkę  aviomarinu  i  on  jest  teraz  nieprzytomny.  Siedzi  z 

głową  opartą  na  ramieniu  Lilly.  Ta  głowa  mu  non  stop 

opada.  Rzeczywiście  chyba  nie  ściemniał,  twierdząc,  źe 

lekarstwa  na  chorobę  lokomocyjną  kompletnie  pozbawiają 

go  osobowości.  Jeśli  chcecie  znać  moje  zdanie, 

powinniśmy codziennie dawać mu porcyjkę. 

Jednak  mimo  Ŝe  Borys  większą  część  początku 

podróŜy  spędził rzygając, nie powstrzymało to jego i Lilly 

od  zostania  pierwszą  parą,  którą  złapano  na  obściskiwaniu 

się.  Nakryto  ich  na  całowaniu  się  w  Roy  Rogers  podczas 

pierwszego postoju i ostra uwaga ze strony dyrektor Gupty 

sprawiła, Ŝe odskoczyli od siebie. 

Ale  kiedy  przed  chwilą  zerknęłam  w  stronę  końca 

autobusu,  znów  to  robili!  W  ogóle  nie  mogą  utrzymać  rąk 

przy sobie!!! 

Chciałabym,  Ŝeby  Michael  teŜ  tam  popatrzył  i 

zrozumiał,  Ŝe  TROCHĘ  przytulania  by  nam  nie 

zaszkodziło... 

O  mój BoŜe, jestem taka zmęczona. I  włosy  mi chyba 

śmierdzą pawiem Borysa. Nie mogę 

się  doczekać,  aŜ  dojedziemy  na  miejsce,  a  wtedy  umyję 

sobie głowę i będziemy mogli zacząć się całować. 

 

38 

background image

Sobota, 12 marca, 17.00, Kawał 

Mamalygi, Zachodnia Wirginia 

O... mój... BoŜe... 

Jesteśmy  na  miejscu.  Wreszcie  dotarliśmy.  Wreszcie 

dotarliśmy  i  Charlie  rozładował  nasze  bagaŜe,  a  potem 

musieliśmy je wziąć i zatargać je do... 

NASZYCH NAMIOTÓW!!! 

TAK!!!  NAMIOTÓW!!!  MAMY  MIESZKAĆ  W 

NAMIOTACH!!! 

Zdawałam sobie sprawę, oczywiście, Ŝe będziemy spali 

w namiotach. Widziałam je na zdjęciu w broszurze. 

Ale namioty na zdjęciach w broszurze miały, zdaje się, 

drewniane  podłogi  i  były  rozbite  na  platformach  ponad 

poziomem gruntu. A te namioty wcale nie mają drewnianej 

podłogi i stoją 

40 

NA  SAMEJ  ZIEMI.  TAM  GDZIE  KRĘCĄ  SIĘ  TEś 

WĘśE. 

Nigdy  w  Ŝyciu  nie  spałam  w  namiocie.  PowaŜnie,  ja 

nie usiłuję tutaj robić ksiąŜęcych fochów, naprawdę, ale co 

z  niedźwiedziami?  I  nie  mówcie  mi,  Ŝe  w  okolicy  nie  ma 

niedźwiedzi,  bo  my  tu  jesteśmy  OTOCZENI  lasami.  W 

Zachodniej  Wirginii  nie  ma  NIC,  tylko  lasy.  Dyrektor 

Gupta  powtarza  co  chwila,  jak  tutaj  pięknie,  i  Ŝebyśmy 

popatrzyli  na  góry,  i  jak  pachnie  to  czyste,  świeŜe 

powietrze. Dobra, dobra, a NIEDŹWIEDZIE?! 

I  czy  ona  nigdy  nie  widziała  Blair  Witch  Project? 

Owszem,  przyznaję,  Ŝe  sama  oglądałam  ten  film  ani  na 

chwilę  nie  otwierając  oczu,  ale  BRZMIAŁ  naprawdę 

przeraŜająco  i,  jak  mi  się  wydaje,  jego  akcja  toczyła  się  - 

no, zgadnijcie gdzie? TAK, TAK, W LASACH!!! 

No właśnie. Wszyscy tu jesteśmy skazani na zagładę. 

Lars mówi, Ŝebym się nie martwiła, Ŝe on juŜ zadba o 

to,  Ŝeby  Ŝadne  dzikie  zwierzęta  ani  seryjni  mordercy  nie 

dostali się do namiotu, który dzielę z Lilly i Tiną. AJe ja nie 

jestem przekonana. Ludzie w Blair Witch Project tak samo 

background image

myśleli  i  popatrzcie  tylko,  co  się  z  nimi  stało!  Z  tego 

jednego  kolesia  znaleźli  wyłącznie  palec!  Ja  nie  chcę 

znaleźć  palca  Larsa!  Nie  chcę  stracić  Larsa,  który  jest 

wspaniałym  ochroniarzem  o  świetnym  poczuciu  humoru. 

Poza  tym  nie  przeszkadza  mu,  kiedy  się  obściskuję  z 

Michaelem. Wiecie jaka to rzadkość u ochroniarza??? 

W kaŜdym razie Zachodnia Wirginia sama w sobie nie 

jest  taka  zła.  Na  razie  nie  spotkaliśmy  ani  jednej  osoby, 

która  by  nosiła  ubranie  z  worka  jutowego  albo  grała  na 

banjo 

sposób 

zagraŜający 

otoczeniu. 

Wszyscy 

wyglądają...  No  cóŜ,  zupełnie  jak  ludzie  w  Nowym  Jorku. 

Nie poznaliśmy jeszcze naszych „gospodarzy". To działa w 

taki  sposób,  Ŝe  zostaliśmy  podzieleni  na  brygady,  a  potem 

kaŜdej  brygadzie  przydzielono  rodzinę  gospodarzy  i  ta 

brygada  będzie  pracowała  nad  domem  dla  tej  konkretnej 

rodziny. Bardzo się bałam, Ŝe  w czasie podziału przyłączą 

mnie  na  przykład  do  grupy,  gdzie  nie  będzie  moich 

przyjaciół i nikogo kogo znam. Ale na szczęście mogliśmy 

się  sami  dobierać  w  brygady.  Tak  więc  Michael,  Lilly, 

Borys, Tina, pani Hill, Lars, ja, doktor Gonzales i taki jeden 

chłopak, Peter Tsu, który jest w trzeciej klasie i na- 

lezy  do  druŜyny  zapaśniczej,  wszyscy  jesteśmy  w  jednym 

zespole. 

Trochę  mi  Ŝal  tych  naszych  gospodarzy,  prawdę 

mówiąc.  Poza  doktorem  Gonzalesem  i  prawdopodobnie 

Peterem Tsu - bo o nich nic nie  wiem  - nikt z nas niczego 

do tej pory nie zbudował. Niektórzy nigdy dotąd nawet nie 

mieli młotka w rękach. 

Istnieje  spore  niebezpieczeństwo,  Ŝe  dom  naszych 

gospodarzy będzie w efekcie wyglądał jak ruina. 

O BoŜe, właśnie odezwał się dzwonek. Mamy się teraz 

zebrać w „namiocie jadalnym" na odprawę i kolację. śywię 

powaŜne obawy  w związku  z tym  całym  przedsięwzięciem. 

Pomijając  juŜ  namioty  i  fakt,  Ŝe  prawdopodobnie 

zrujnujemy  niepowtarzalną  szansę  naszych  gospodarzy  na 

porządny własny dach nad głową, jest jeszcze jeden problem. 

Oddzielono namioty chłopców od namiotów dziewczyn - co 

BARDZO  utrudni  znalezienie  odpowiedniego  miejsca,  to 

znaczy  takiego,  które  okaŜe  się  dość  odosobnione,  Ŝeby 

wprawić  Michaela  w  nastrój  do  przytulania  w  moŜliwej  do 

przewidzenia  przyszłości.  I...  aŜ  się  waham  to  napisać,  ale 

mamy tutaj... toi-toi! 

 
42 

43 

background image

Tak!!!  Zgadza  się!!!  Tu  nie  ma  nawet  kanalizacji  pod 

dachem  -  a  przynajmniej  nie  będzie,  dopóki  nie 

zainstalujemy  u  naszych  gospodarzy  toalety.  Konieczność 

zabrania  ze  sobą  słonecznych  pryszniców  w  torbie 

zrozumiałem  z  przeraŜającą  jasnością,  kiedy  zobaczyłam 

umywalnię.  Składa  się  z  paru  obitych  brezentem  kabin  z 

hakami, na których moŜna te torby zawiesić. 

Wygląda na to, Ŝe czeka nas cały tydzień korzystania z 

nawilŜanych  chusteczek  higienicznych,  bo  bez  przerwy 

mŜy deszcz i nie widać ani skraweczka słońca. 

I  nie  uda  mi  się  usunąć  zapachu  pawia  z  włosów  za 

pomocą chusteczek. Wierzcie mi, próbowałam. 

Znów  dzwonek.  Muszę  lecieć.  Trzeba  znaleźć  jakieś 

bezpieczne  schowanko  dla  tego  pamiętnika,  Ŝeby 

niedźwiedzie/seryjni  mordercy/  Czarownica  Blair  nie 

znaleźli go w czasie mojej nieobecności. 

Naprawdę  powinnam  spróbować  dostosować  się  do 

tego wszystkiego, bo jeśli chcę pracować jako ochotniczka 

dla  Greenpeace  i  pomagać  ratować  wieloryby,  to  tam 

warunki Ŝyciowe mogą być jeszcze gorsze. 

Sobota, 12 marca, 21.00, Kawał 

Mamałygi, Zachodnia Wirginia 

Poznaliśmy naszych gospodarzy. Nazywają się Angie i 

Todd  Harmeyerowie  i  mają  dwoje  dzieci,  trzyletniego 

Mitchella  i  dwuletniego  Ste-fano.  Przysięgam,  ten 

chłopczyk  tak  ma  na  imię.  Stefano.  W  drodze  jest  teŜ 

kolejne  dziecko.  Pani  Harmeyer  ma  termin  porodu  za 

miesiąc,  chociaŜ  moim  zdaniem  wygląda  tak,  jakby  miała 

się rozsypać lada moment. 

Pani  Harmeyer  pracuje  jako  sprzątaczka  -zamiata 

włosy w salonie fryzjerskim w centrum Kawału Mamałygi, 

które składa się ze sklepu spoŜywczego, spółdzielczej kasy 

poŜyczkowej,  sklepu  Ŝelaznego,  urzędu  pocztowego  i 

salonu fryzjerskiego. Pan Harmeyer jest bezrobotny, odkąd 

spaliła się miejscowa fabryka opon. 

45 

background image

Państwo  Harmeyerowie  bardzo  cieszą  się  perspektywą 

posiadania własnego domu. Odkąd się pobrali, mieszkają w 

przyczepie  kempingowej.  Mitchell  cieszy  się  zwłaszcza  z 

tego,  Ŝe  będzie  miał  własny  pokój.  Na  razie  musi  spać  w 

jednym łóŜku z rodzicami. 

Kiedy  juŜ  poznaliśmy  państwa  Harmeyerów  i 

ustawiliśmy się w kolejce po kolację - sałata, kukurydza w 

kolbach, kanapki z mięsem i keczupem (jako wegetarianka 

wzięłam tylko bułkę i trochę warzyw), fasolka szparagowa 

i placek z wiśniami na deser - pani Harmeyer spytała mnie, 

czy to prawda, Ŝe jestem księŜniczką, a ten wysoki facet za 

moimi plecami to ochroniarz, no więc powiedziałam jej, Ŝe 

to prawda. 

-  No  to  co  ty  tu,  słoneczko,  robisz,  skoro  jesteś 

księŜniczką? - chciała  wiedzieć pani Harmeyer. - Gdybym 

ja  była  księŜniczką,  spędzałabym  ferie  wiosenne  w  Cabo 

San Lucas, jeŜdŜąc na tym takim, no, skuterze wodnym. 

Wyjaśniłam, Ŝe wolałam dołączyć do Domów Nadziei, 

niŜ jeździć przez całe ferie na skuterze wodnym, poniewaŜ 

kieruje 

mną 

wyrobione 

poczucie 

obywatelskiego 

obowiązku i pragnienie nabycia nowych umiejętności. 

46 

Pani  Harmeyer  tylko  spojrzała  na  mnie  dziwnie  i 

zapytała: 

-  Co? 

Więc wtedy powiedziałam jej, Ŝe jestem tu, bo chcę się 

trochę  poprzytulać  ze  swoim  chłopakiem.  Wtedy  zrobiła 

naprawdę  zainteresowaną  minę  i  zapytała,  który  z 

chłopaków  jest  moją  sympatią,  a  kiedy  pokazałam  jej 

Michaela, westchnęła: 

-  No, to ci dopiero przystojniacha! 

Napełniło mnie to poczuciem wewnętrznej 

dumy,  ale  jednocześnie  sprawiło,  Ŝe  miałam  ochotę  jej 

przyłoŜyć. 

No  więc  potem  pomyślałam  sobie,  Ŝe  moŜe  lepiej 

byłoby zmienić temat, i zapytałam panią Harmeyer, czy zna 

juŜ  płeć  swojego  nienarodzonego  dziecka.  Odpowiedziała, 

Ŝe  nie  chce  wiedzieć,  bo  gdyby  się  okazało,  Ŝe  to  kolejny 

chłopak, to ona na pewno nie będzie przeć. 

Byłam  zaszokowana,  słysząc,  Ŝe  kobieta  z  Zachodniej 

Wirginii  powtarza  słowo  w  słowo  to  samo,  co  mówi  moja 

mama  w  Nowym  Jorku,  i  spytałam  panią  Harmeyer,  czy 

ona  równieŜ,  jak  moja  mama,  jest  przeciwniczką  kultu  pa-

triarchatu, na co pani Harmeyer odparła: 

47 

background image

-  A  BoŜe  broń. Ja  tylko  chcę  mieć  dzieciaka,  któremu 

będę mogła kupić Barbie, a nie Ac-tion Mana. 

Poinformowałam  panią  Harmeyer,  Ŝe  w  pełni 

podzielam  jej  uczucia,  zabrałam  swój  talerz  z  jedzeniem  i 

poszłam usiąść obok Michaela. 

Lilly  teŜ  siedziała  przy  naszym  stole  i  filmowała. 

Sfilmowała  wszystkich  mieszkańców  Kawału  Mamałygi, 

którzy  z  zaciekawieniem  mijali  nasz  stół,  zatrzymując  się 

od  czasu  do  czasu  i  zagadując.  Pytali  mnie,  gdzie 

podziałam  tiarę  (odpowiedź:  „Została  w  Nowym  Jorku"), 

jak  to  jest  być  księŜniczką  („Fajnie")  i  dlaczego,  u  licha 

cięŜkiego,  przyjechałam  do  Kawału  Mamałygi  („śeby 

rozwijać 

altruistyczne 

aspekty 

mojej 

osobowości, 

pomagając innym ludziom"). Wydaje mi się, Ŝe miejscowi - 

pomijając  panią  Harmeyer  -  nie  wyraziliby  zrozumienia, 

słysząc,  Ŝe  kieruje  mną  przede  wszystkim  chęć  całowania 

się z moim chłopakiem. 

Po obiedzie Lilly stwierdziła, Ŝe ma juŜ dość materiału 

na  miniserial,  a  co  dopiero  na  jeden  odcinek  swojego 

programu. Zdecydowała wreszcie, Ŝe poświęci cały miesiąc 

serii programów o Kawale Mamałygi. Postanowiła nazwać 

swój 

cykl  dokumentalny  Skwaśniałe  piure  z  ziemniaków  i 

program  opieki  medycznej  dla  słabiej  uposaŜonych.  PoraŜka 

wysiłków  rządu  federalnego  zmierzających  do  złagodzenia 

losów wiejskiej biedoty. 

Twierdzi,  Ŝe  ten  dokument  totalnie  skompromituje 

obecne władze. 

Po  obiedzie  doktor  Gonzales  mówił  przez  jakiś  czas, 

ale  nie  zwracałam  na  niego  uwagi,  bo  myślałam  o  toi-toi. 

Teraz rozumiem, czemu kazali nam zabrać latarki. W toi-toi 

nie ma światła, więc jeśli chcesz tam pójść w nocy, musisz 

uŜyć  latarki.  Najgorsze,  Ŝe  nie  wiadomo,  co  jeszcze  moŜe 

siedzieć  w  takim  toi-toi  razem  z  tobą.  Jeśli  chcecie  znać 

moje  zdanie,  jest  to  idealna  kryjówka  dla  pająków,  moŜe 

nawet czarnych wdów, których ukąszenie bywa śmiertelne. 

Przynajmniej tak twierdzą na kanale Discovery. 

Zdecydowałam 

się 

zabierać 

ze 

sobą 

środek 

odstraszający  komary  za  kaŜdym  razem,  kiedy  będę 

musiała pójść do toalety. 

Dopiero  po  długiej  nudnej  przemowie  doktora 

Gonzalesa sprawy zaczęły się nieco rozjaśniać. To dlatego, 

Ŝe  w  drodze  powrotnej  do  naszych  namiotów  Michael 

wziął  mnie  za  rękę  (było  ciemno,  więc  nikt  nie  widział), 

zaciągnął 

background image

mnie  za  jakieś  drzewo  i  zaczął  całować  w  bardzo 

romantyczny  sposób.  Zdecydowanie  oderwało  to  na  chwilę 

moje myśli od toi-toi. Dobrze chociaŜ, Ŝe miałam pod ręką 

swój błyszczyk o smaku wiśniowym. 

Ale wtedy Michael odezwał się: 

- Co tu tak cuchnie? 

A ja pociągnęłam nosem i zrozumiałam, Ŝe on mówi o 

moich włosach, które NADAL pachniały jak paw Borysa. 

Dlaczego  nie  zabrałam  ze  sobą  Vanisha  do  prania 

dywanów na sucho? NO DLACZEGO? 

W  kaŜdym  razie  ten  zapach  pawia  w  pewien  sposób 

zepsuł  nam  nastrój.  Poza  tym  nawet  nie  było  widać 

Ŝadnych gwiazd, tak lało. 

Och,  nie!  Dzwonek  na  „gaszenie  świateł".  Mamy teraz 

wyłączyć latarki i iść spać. Nie wiem, jak moŜna oczekiwać, 

Ŝe  ktoś  będzie  spał  w  tej  dziczy.  Rozlega  się  tu  cała  masa 

dziwnych  odgłosów,  na  przykład  pohukują  sowy  i  drą  się 

pasikoniki oraz inne takie. Ale przynajmniej nie musimy się 

obawiać  niedźwiedzi.  Lars  otworzył  swój  worek  Ŝeglarski, 

wyciągnął z niego mały namiocik razem z nadmuchiwanym 

materacem  i  ustawił  tuŜ  przed  wejściem  do  naszego 

namiotu. 

50 

ChociaŜ to nam  nieco utrudni nocne  wycieczki do toi-

toi  -  no  i  poza  tym,  niestety,  zniechęci  chłopców  do 

składania  nam  nocnych  wizyt  -  jestem  naprawdę 

zadowolona,  Ŝe  Lars  jest  tam  na  zewnątrz  ze  swoim 

glockiem kaliber 9 i nunczako... Nawet jeśli on teŜ, jak my 

wszyscy,  nie  moŜe spać przez te niewiarygodnie hałaśliwe 

sowy. 

JuŜ  tęsknię  za  Manhattanem.  Co  ja  bym  dała,  Ŝeby 

kołysały 

mnie 

do 

snu 

słodkie 

tony 

alarmów 

samochodowych. 

background image

Niedziela, 13 marca, południe, namiot jadalny 

O mój  BoŜe,  boli  mnie  kaŜdy  centymetr  cia 

ła.  To  nie  Ŝarty  spać  na  ziemi.  W  dodatku  poły 

naszego  namiotu  przez  całą  noc  łopotały,  a  mnie 

się  wydawało,  Ŝe  to  Czarownica  Blair  usiłuje  się 

dostać do środka. 

Poza  tym,  kiedy  się  obudziliśmy,  wszystko  było 

przesiąknięte  rosą.  ROSĄ.  W  Nowym  Jorku  nie  ma  rosy. 

Gołębie, owszem. Mnóstwo szczurów. Ale Ŝadnej rosy. 

Rosa  to  mój  nowy  wróg.  ChociaŜ  dzięki  niej  moje 

włosy  nie  śmierdzą  juŜ  jak  paw  Borysa.  Teraz  śmierdzą 

jak... rosa. 

1  wcale  nie  czuję  się  lepiej  dzięki  temu,  Ŝe 

przez całe przedpołudnie zajmowałam się wy- 

52 

łącznie 

podtrzymywaniem 

drewnianych 

szkieletów. 

Najwyraźniej  nie  nadaję  się  do  wbijania  gwoździ, 

piłowania, wiercenia otworów ANI wylewania cementu. To 

naprawdę  super,  Ŝe  musiałam  przejechać  aŜ  taki  kawał 

drogi do Zachodniej Wirginii, Ŝeby się o tym przekonać. 

No  więc  zajmowałam  się  podtrzymywaniem  t}'ch 

drewnianych  ram,  kiedy  inni  gwoździami  umocowywali  je 

na  miejscu.  Zajęcie,  które  nie  wymaga  absolutnie  Ŝadnych 

umiejętności,  wyłącznie  sporej  siły  w  górnej  połowie 

ciała...  której  to  siły  oczywiście  mi  brakuje,  ale  nie  za-

mierzam  nikomu  się  z  tego  zwierzać.  A  przynajmniej  nie 

przyznam się do tego głośno. 

Ale  te  szkielety  są  naprawdę  CIĘśKIE!  Chcę 

zaznaczyć, Ŝe budowanie domów nie jest łatwą sprawą. 

Dziękuję Bogu za Michaela,  Larsa, doktora Gonzalesa 

i  Petera  Tsu.  Nie  chciałabym  być  sek-sistką,  ale  na  tym 

etapie  prac  budowlanych  faceci  zdecydowanie  lepiej  się 

sprawdzają  niŜ  dziewczyny  -  chociaŜ  Tina  okazała  się 

całkiem  zdolnym  operatorem  pistoletu  do  gwoździ 

(szczęściara). Jestem całkiem pewna, Ŝe robi to 

53 

background image

tylko po to, Ŝeby popisać się przed Peterem Tsu, który ma 

zadziwiająco kształtne ramiona - jak to szybko zauwaŜyła i 

sfilmowała  dla  potomności  Lilly.  Peter  jest  prawie  tak 

przystojny  jak  chłopak  księŜniczki  Mulan  i  ma  tę 

dodatkową zaletę, Ŝe nie jest postacią z kreskówki. 

Ale  nikt  się  nawet  nie  umywa  do  mojego  chłopaka. 

Chciałabym  tylko,  Ŝeby  było  cieplej  i  więcej  słońca,  bo 

wtedy  Michael  by  się  bardziej  spocił  i  musiałby  zdjąć 

koszulę. I budowanie dopiero stałoby się frajdą. 

No  i  byłoby  fajniej,  gdybym  wiedziała,  Ŝe  w  ogóle 

przyczyniam się do tej budowy w jakiś znaczący sposób. 

W  kaŜdym  razie  nasz  dom  rośnie  szybciej  niŜ  inne 

domy,  mimo  obecności  w  naszej  brygadzie  Borysa,  który 

naprawdę  jest  kulą  u  nogi.  Podczas  gdy  ja  w  Ŝaden 

sensowny  sposób  nie  POMAGAM  budować  tego  domu, 

przynajmniej  nie  przeszkadzam  w  budowie  tak  jak  Borys. 

Do  tej  pory,  przez  te  wszystkie  drewniane  wióry,  miał  juŜ 

dwa  ataki  astmy  i  upuścił  sobie  pustaka  na  stopę  (nic  mu 

nie  będzie,  to  tylko  siniak  -  tak  powiedział  doktor 

Gonzales).  Wyznaczyliśmy  go  teraz  do  pilnowania 

Mitchella i Stefano, Ŝeby 

nie  podchodzili  za  blisko  do  piły  mechanicznej.  Poza  tym 

ma uzupełniać zapasy w pojemniku z Isostarem. 

Och,  właśnie.  JuŜ  wiem,  czemu  takie  waŜne  jest  picie 

Isostaru.  Budowanie  domów  to  BARDZO  wyczerpujące 

zajęcie. 

Trzeba 

bez 

przerwy 

uzupełniać 

poziom 

elektrolitów. 

Pan  Harmeyer  mówi,  Ŝe  piwo  lepiej  uzupełnia  poziom 

elektrolitów niŜ Isostar, ale doktor Gonzales wytknął mu, Ŝe 

alkohol  bardzo  szybko  odwadnia  organizm,  i  potem  pan 

Harmeyer juŜ się zamknął. 

Lilly  filmuje  nasze  postępy  przy 

wznoszeniu 

drewnianego  szkieletu  domu  i  twierdzi,  Ŝe  ten  nowy 

program 

dokumentalny 

zdystansuje 

jej 

jak 

dotąd 

najbardziej  udany  obraz:  PodróŜe  z  kością  ogonową  Lany 

(Lilly  nakręciła  go,  stosując  nieco  niezdarną  technikę 

animacji,  po  tym  jak  Lanie  Weinberger  odłamała  się  kość 

ogonowa  i  zniknęła  w  jej  systemie  krwionośnym,  wskutek 

fatalnego  upadku  po  źle  wymierzonym  rzucie  do  kosza. 

PodróŜe ukazywały, jak kość ogonowa  Lany przemieszcza 

się  w  jej  ciele,  niosąc  niewielką  walizeczkę  i  składając 

odwiedziny innym kościom, i tak dalej). 

 
.54 

55 

background image

Na  obiad  były  sałata,  chleb  kukurydziany,  piure  z 

ziemniaków  i  kanapki  z  pieczenia  wieprzową.  Jem  tylko 

sałatę  i  ziemniaki.  JuŜ  nie  mogę  patrzeć  na  kukurydzę, 

chociaŜ rozumiem, Ŝe to podstawowy produkt spoŜywczy w 

Zachodniej Wirginii, jak bajgle i wędzony łosoś w Nowym 

Jorku. 

Niedziela, 13 marca, 21.00, 

namiot 

Jestem zbyt zmęczona, Ŝeby  szczegółowo opisywać  ten 

dzień.  Nic  tylko  trzymam  drewniane  szkielety.  Całymi 

godzinami. 

Kolacja:  sałata,  krokiety  ziemniaczane,  hamburgery, 

kukurydza.  Zjadłam  tylko  sałatę  i  krokiety.  Na  widok 

kukurydzy chce mi się rzygać. 

Zasnęłam  podczas  mowy  motywującej  doktora 

Gonzalesa.  Obudziłam  się  z  głową  na  ramieniu  Michaela. 

Bardzo  miło  do  tego  podszedł.  Mam  nadzieję,  Ŝe  się  nie 

śliniłam przez sen. 

Wierzyć  mi  się  nie  chce,  Ŝe  jestem  zbyt  zmęczona, 

Ŝeby się całować z moim własnym chłopakiem. 

Idę  zaraz  spać,  nie  mam  siły  czekać  na  zgaszenie 

świateł. 

57 

background image

Poniedziałek, 14 marca, południe, 

namiot jadalny 

Obudziłam  się,  a  tu  rzęsisty  deszcz.  Dla  kaŜdego 

nawilŜane  chusteczki  higieniczne  zamiast  prysznica.  Nie 

ma sprawy, i tak mięśnie bolą mnie za bardzo, Ŝebym miała 

targać  dwudzie-stolitrową  torbę  z  prysznicem  do 

umywalni. Poza tym trzęsę się z zimna - rosa przemoczyła 

mi  śpiwór  do  samej  piŜamy.  Właściwie  i  tak  się  czuję, 

jakbym wzięła prysznic. 

Na  szczęście  skonstruowaliśmy  juŜ  szkielet  dachu 

domu  Harmeyerów.  Poranek  spędziłam,  mocując  płyty 

gipsowe  do  ścian  wewnętrznych.  Później  zajmę  się 

układaniem  gontów,  jeśli  deszcz  zelŜeje.  Chyba  zaczynam 

sobie  trochę  lepiej  radzić  z  tą  całą  budowlanką,  młotek 

przeszedł mi na wylot przez płyty gipsowe zaledwie 

58 

dwa  razy.  Pani  Harmeyer  mówi,  Ŝe  nie  ma  sprawy,  na 

dziurach  moŜe  powiesić  obrazki.  Ale  Michael  odparł,  Ŝe 

nie, zalepimy je gipsem. 

Na  obiad  były  kanapki  z  tuńczykiem,  sałatka 

ziemniaczana,  galaretka  i  chipsy  kukurydziane.  Zjadłam 

sałatkę i galaretkę. 

O Jezu, znów do roboty. 

background image

Poniedziałek, 14 marca, 22.00, 

namiot 

Jestem zbyt zmęczona, Ŝeby  duŜo pisać. Deszcz trochę 

odpuścił  i  popołudnie  spędziłam  na  dachu  z  Lilly,  Tiną  i 

Peterem  Tsu  -  układaliśmy  gonty.  Spadłam  z  dachu  tylko 

raz.  Wylądowałam  na  Borysie,  więc  nic  się  nie  stało.  Mi-

chael, Lars i doktor Gonzales zainstalowali hydraulikę. Pani 

Harmeyer  rozpłakała  się,  kiedy  po  raz  pierwszy  spłynęła 

woda w jej toalecie. Była to bardzo poruszająca chwila. 

Po  kolacji  -  sałata,  pieczony  kurczak,  piure  z 

kukurydzy  i  bułeczki  (zjadłam  tylko  sałatę  i  bułeczki)  - 

Michael zaskoczył mnie, zgłaszając nas - siebie i mnie - na 

ochotnika  do  „inwentaryzacji"  w  naszym  namiocie  z 

narzędziami. 

60 

Nie byłam zupełnie pewna, jak się do tego odnieść, a to 

ze względu na tę całą sytuację z nawilŜanymi chusteczkami 

higienicznymi.  No  bo  jeśli  ŚMIERDZĘ?  Kazałam  Tinie 

natychmiast się powąchać. Powiedziała, Ŝe pachnę jak trze-

ba.  Ale  kto  wie,  czy  jej  nos  jest  równie  wraŜliwy  jak  nos 

Michaela??? 

Przez całą drogę do namiotu z narzędziami martwiłam 

się, Ŝe Michael będzie próbował mnie pocałować, a potem 

go odrzucą ewentualne cielesne odory. 

Ale  kiedy  juŜ  tam  doszliśmy,  okazało  się,  Ŝe  namiot  z 

narzędziami  jest  zajęty...  przez  pana  Whe-etona  i 

Mademoiselle Klein, ni mniej, ni więcej!!! 

Kazali  nam  przysiąc,  Ŝe  nikomu  nie  powiemy. 

Obiecaliśmy ich nie wydać. 

Ale to nie jest jeszcze  wcale  najgorsze. Najgorsze jest 

to,  Ŝe  kiedy  wreszcie  sobie  poszli,  Michael  NAPRAWDĘ 

ZACZĄŁ INWENTA-RYZOWAĆ NARZĘDZIA!!! 

Mam  tylko  jedno  wyjaśnienie,  a  mianowicie  to,  Ŝe 

śmierdzę  tak  strasznie,  Ŝe  nawet  mój  własny  chłopak  nie 

chce się ze mną całować. 

Jakby  to  nie  było  wystarczająco  dobijające,  poczułam, 

Ŝe coś mi lezie po nodze, spojrzałam 

61 

background image

i  zobaczyłam  na  swojej  łydce  największego  ro-bala  na 

świecie. Wrzasnęłam tak głośno, Ŝe Lars wpadł do środka z 

bronią gotową do strzału. 

Michael powiedział, Ŝe to tylko stonoga. 

TYLKO  STONOGA!  TO  COŚ  DOTKNĘŁO  MOJEJ 

SKÓRY!!! 

O  wiele  łatwiej  pasjonować  się  ochroną  środowiska, 

kiedy  się  mieszka  w  mieście,  gdzie  nie  ma  tyle  robactwa, 

niŜ  kiedy  jest  się  na  wsi,  gdzie  człowieka  praktycznie 

zjadają Ŝywcem. Nie jestem pewna, czy tak bardzo kocham 

naturę, jak mi się do tej pory wydawało. 

Wtorek, 15 marca, południe, namiot jadalny 

Pracowaliśmy cały ranek, ale nadal mamy mnóstwo do 

zrobienia,  a  to  juŜ  OSTATNI  DZIEŃ  ROBOCZY.  A  my 

jeszcze  musimy  pomalować  wszystkie  ściany,  no  i 

wykończyć  je,  a  poza  tym  połoŜyć  podłogę  i  tak  dalej. 

Borys  upuścił  sobie  okiennicę  na  duŜy  palec  u  nogi,  ale 

doktor  Gonzales  twierdzi,  Ŝe  go  sobie  nie  złamał,  tylko 

zwichnął.  Nawet  mu  go  nastawił  z  powrotem  -  ja  sama  za 

nic  nie  dotknęłabym  stóp  Borysa,  doktor  Gonzales  to 

święty człowiek - i przymocował go taśmą klejącą do palca 

obok, Ŝeby siedział na swoim miejscu. 

Pani Harmeyer narzeka na zgagę od samego śniadania, 

ale  nikt  inny  poza  nią  nie  czuje  się  źle.  Choroba 

legionistów wykluczona, jako 

63 

background image

Ŝe wszyscy jedliśmy na świeŜym powietrzu. Pewnie to efekt 

dwóch  puszek  dietetycznej  coli,  którymi  popiła  jajka  na 

bekonie.  Jej  nienarodzone  dziecko  moŜe  paść  ofiarą, 

fenyloketonu-rii.  Uświadomiłam  panią  Harmeyer,  jakie 

ryzyko  wiąŜe  się  ze  zbyt  duŜą  ilością  aspartamu  w  diecie. 

Całe  szczęście,  Ŝe  obejrzałam  tyle  odcinków  Historii 

pewnego  dziecka  na  Learning  Channel,  Ŝeby  się 

przygotować  na  pojawienie  się  na  świecie  mojego 

młodszego  brata  lub  siostrzyczki.  Jestem  istną  krynicą 

wiedzy o ciąŜach. 

Wtorek, 15 marca, 21.00, ostatni dzień 

budowlanki 

Jestem  strasznie  zmęczona,  ale  to  był  naprawdę 

niesamowity  dzień  i  muszę  sobie  wszystko  zapisać,  zanim 

zapomnę. 

Skończyliśmy 

pracować 

nad 

domem 

państwa 

Harmeyerów.  Kiedy  się  z  nim  uporaliśmy,  stanęliśmy 

dookoła  i  zaczęliśmy  go  podziwiać:  zbudowaliśmy  dom  z 

trzema  sypialniami  i  łazienką,  z  kuchnią,  jadalnią  i 

bawialnią w trzy dni. To znaczy, to nie jest DUśY dom (ma 

wszystkiego  nieco  ponad  sto  metrów  kwadratowych,  mniej 

niŜ  nasze  poddasze)  i  nie  jest  przecieŜ  tak,  Ŝeby 

Harmeyerowie  mogli  sobie  pozwolić  na  kablówkę  czy 

meble  z  Ikei,  nic  podobnego.  Ale  tak  czy  inaczej  to  jest 

dom, a nie przyczepa kempingowa 

background image

podwójnej szerokości, w jakiej Mitchell i Stefa-no spędzili 

całe swoje krótkie Ŝycie. 

I  wiecie  co?  Wcale  nie  wyglądało  to  tak  źle. 

Zakleiliśmy  dziury,  które  zrobiłam  w  płytach  gipsowych, 

więc zupełnie ich nie widać. A z tym winylowym sidingiem 

dom wyglądał, no nie wiem, jak PRAWDZIWY dom. 

Staliśmy tam i podziwialiśmy nasz kunszt rzemieślniczy, 

a pani Harmeyer zaczęła się skarŜyć, Ŝe dokucza jej 

naprawdę paskudny atak zgagi, i pytać, czy ktokolwiek poza 

nią jadł jeszcze sałatkę ziemniaczaną na obiad. 

Poinformowałam panią Harmeyer, Ŝe jako wegetarianka nie 

jadłam nic poza sałatką ziemniaczaną, bo to było jedyne 

dostępne danie bezmięsne, i Ŝe czuję się świetnie. A potem 

otworzyłam swój dziennik na poprzednim zapisku i 

pokazałam pani Harmeyer czarno na białym, Ŝe skarŜyła się 

na kłopoty Ŝołądkowe juŜ po śniadaniu. Więc moŜe wcale nie 

dokucza jej zgaga, ale pierwsze bóle porodowe? Te dwie 

rzeczy czasami się myli, zdarza się to nawet doświadczonym 

matkom, a przynajmniej tak twierdzą w Historii pewnego 

dziecka. 

A wtedy pani Harmeyer podskoczyła jak oparzona i 

wrzasnęła: 

-  O mój BoŜe! Todd, przyprowadź pickupa! 

No i potem pan i pani Harmeyerowie pędem 

pojechali  do  szpitala,  zostawiając  Mitchella  i  Stefano  pod 

naszą  opieką.  Doktor  Gonzales  był  naprawdę  pod 

wraŜeniem  mojego  daru  obserwacji.  Jak  stwierdził,  nie 

kaŜdy  potrafiłby  tak  szczegółowo  spisać  czyjeś  skargi  na 

kłopoty ga-stryczne. 

Wytłumaczyłam  doktorowi  Gonzalesowi,  Ŝe  nie  ma  o 

czym mówić, bo ja zawsze sobie wszystko zapisuję. A wtedy 

on powiedział coś naprawdę zabawnego. Stwierdził: 

-  To rzadka umiejętność. 

Hej!  Prawie  zaczęłam  wierzyć,  Ŝe  talent  pisarski  to 

wcale nie takie bezsensowne uzdolnienie! Jasne, nie jest tak 

czadowy  jak  umiejętność  obsługiwania  pistoletu  do 

gwoździ,  i  tak  dalej.  Ale  hej,  moŜe  nie  jest  TOTALNIE 

bezuŜyteczny. 

A  potem  doktor  Gonzales  odwrócił  się  do  Michaela  i 

powiedział: 

-  Skończyły  nam  się  bułki  do  hot  dogów, 

potrzebne 

nam 

na 

dzisiejszego 

uroczystego 

grilla.  Jeśli  ja  tu  zostanę  z  Mitchelem  i  Stefano, 

to  moŜe  ty  byś  skoczył  do  miasteczka  i  uzupeł 

nił zapasy? 

67 

background image

A  potem  wręczył  Michaelowi  kluczyki  do  swojego 

chevroleta dodge'a! 

No  i  okazało  się,  Ŝe  Michael  umie  prowadzić!  Ma 

prawo jazdy i tak dalej! Nauczył się jeździć dwa lata temu, 

kiedy  przebywał  w  letniskowym  domku  swoich  rodziców 

w Albany. 

Na  Manhattanie  mieszka  bardzo  niewielu  chłopaków, 

którzy  umieją  prowadzić  samochód,  bo  właściwie  w 

Nowym Jorku mało kto ma wóz. 

No więc Michael odpowiedział: 

- Jasne, doktorze Gonzales. 

Przez  minutę  myślałam,  Ŝe  z  okazji  ferii  wiosennych 

zdarzył  się  cud...  No  wiecie,  Ŝe  Michael  i  ja  będziemy 

sami, w samochodzie, o całe mile od jakiejkolwiek kontroli 

i  Ŝe  wreszcie  będziemy  mieli  okazję  poczuć,  jak  nasze 

serca biją wspólnym rytmem... 

Pod  warunkiem,  Ŝe  udałoby  mi  się  w  miarę  szybko 

choć trochę obmyć. 

Ale  niepotrzebnie  się  martwiłam.  Bo  kiedy  tylko 

Michael dostał te kluczyki do ręki, otoczyła nas cała reszta 

grupy  i  wszyscy  zaczęli  się  domagać  przejaŜdŜki. 

Usiłowałam nie robić za bardzo rozczarowanej miny, kiedy 

Lars, Lilly, Borys, Tina i Peter Tsu pakowali się z nami do 

68 

samochodu. Ich entuzjazm BYŁ nieco zaraźliwy, muszę to 

przyznać. 

Niestety, 

miasteczko 

przyniosło 

nam 

gorzkie 

rozczarowanie.  Zapomniałam,  Ŝe  pani  Har-meyer  mówiła, 

Ŝe  tam  nic  nie  ma.  Nie  ma  w  nim  nawet  Ŝadnej  chińskiej 

restauracji, do której moŜna by zajrzeć na kluski z sezamem 

na zimno. Poszliśmy do spoŜywczego i kupiliśmy bułki do 

hot dogów, a Lilly zaczęła gadać: 

-  No, wreszcie zjem sobie bajgla! 

Ale oni nie sprzedawali tam Ŝadnych bajgli, nawet tych 

firmy Lender's, w torebkach. 

Wtedy wszyscy wpadliśmy w lekką depresję z powodu 

braku  bajgli  i  klusek  na  zimno  z  sezamem.  Ale  kiedy 

wsiedliśmy 

powrotem 

do 

samochodu, 

Michael 

powiedział: 

-  No  cóŜ,  w  Zachodniej  Wirginii  jest  jedna 

rzecz, której na Manhattanie nie uświadczysz. 

I ruszył w drogę. 

Wiecie,  ja  myślałam,  Ŝe  Michael  ma  na  myśli 

Człowieka  Ćmę,  z  tego  filmu,  i  zachodziłam  w  głowę,  co 

moŜe być w tym takiego fajnego, bo Człowiek Cma nie robi 

nic  innego,  tylko  wydzwania  do  ludzi  i  mówi  im  takim 

naprawdę przeraŜającym tonem: „Nie zbliŜaj się do fabryki 

69 

background image

trotylu!", co naprawdę nie jest specjalnie uŜyteczną radą. 

Ale  okazuje  się,  Ŝe  Michael  nie  mówił  o  Człowieku 

Ćmie.  Mówił  o  lodziarni  Dairy  Queen!  Tak!  Okazuje  się, 

Ŝe tuŜ za Kawałem Mamałygi jest lodziarnia Dairy Queen! 

Na  Manhattanie  nie  ma  wcale  Dairy  Queen,  poza  jednym 

obrzydliwym  punktem  na  Penn  Station,  gdzie  nie  chodzi 

nikt oprócz turystów. 

Byliśmy  strasznie  podekscytowani,  wypadliśmy  z 

chevroleta  i  rzuciliśmy  się  do  dziewczyny  w  okienku. 

KaŜdy  wziął  sobie  coś  innego.  Lars  kupił  sok  wiśniowy  z 

kruszonym  lodem.  Lilly  kupiła  sobie  parfait  z  masłem  z 

orzeszków  ziemnych.  Borys  wziął  lodowy  baton  Heath. 

Peter Tsu wziął colę z lodem. Tina wzięła niskotłusz-czowy 

jogurt, ale to dlatego, Ŝe Peter Tsu patrzył. Michael poprosił 

bombę lodową. Ja zafundowałam sobie roŜka  waniliowego 

z polewą czekoladową. 

I  to  było  TAKIE  dobre!  Po  całej  naszej  cięŜkiej  pracy  i 

spaniu  w  namiotach,  i  toi-toi,  i  nawilŜanych  chusteczkach 

higienicznych,  i  smarowaniu  się  wiśniowym  błyszczykiem  do 

ust zupełnie na próŜno, i przekonaniu się, Ŝe jed-    ' 

70 

nak  mimo  wszystko  mój talent  się do czegoś przydaje, ten 

roŜek  lodów  waniliowych  oblanych  czekoladą  był 

naprawdę  najpyszniejszą  rzeczą,  jaką  miałam  w  ustach  w 

całym swoim Ŝyciu. 

Jedliśmy  sobie  lody,  opierając  się  o  maskę  chevroleta 

dodge'a  w  miękkim  słonecznym  świetle  wczesnej  wiosny, 

kiedy  na  parking  przed  lodziarnią  Dairy  Queen  zajechała 

wielka  czarna  limuzyna.  Przysięgam,  Ŝe  o  mało  nie 

wypuściłam  roŜka  z  ręki,  kiedy  szofer  wyszedł  otworzyć 

drzwi i z samochodu wysiadła... 

-  Grandmere! fr zawołałam, ledwie  wierząc własnym 

oczom. 

-  Amelio!  -  Grandmere  rozejrzała  się  wkoło  z 

niesmakiem.  Miała  na  sobie  wielki  purpurowy  płaszcz  z 

aksamitu, na jednym ramieniu trzymała Rommla, w drugiej 

ręce  miała  torebkę.  Wszyscy  mieszkańcy  Kawału 

Mamałygi,  którzy  akurat  znaleźli  się  w  pobliŜu,  nie  mogli 

od niej oczu oderwać. - Wyglądasz... zdrowo. 

-  Grandmere, co ty tu robisz? Miałaś jechać do Palm 

Springs. 

-  Pojechałam.  Pomyślałam  sobie,  Ŝe  w  drodze 

powrotnej  do  domu  wstąpię  tu  i  zobaczę,  jak  sobie  radzisz. 

Byłam w waszym, ugh, obozowisku. 

71 

background image

-  Naprawdę?  -  WciąŜ  nie  mogłam  otrząsnąć 

się  z  szoku,  jakim  był  widok  Grandmere  w  Ka 

wale 

Mamałygi. 

Widziałaś, 

jaki 

dom 

zbudo 

waliśmy? 

-  Widziałam - powiedziała Grandmere. - 

Muszę przyznać, Ŝe kiedy mi powiedziałaś, jak 

chcesz spędzić ferie wiosenne, uznałam, Ŝe zwa 

riowałaś. Ale poznałam teraz tego doktora Gon- 

zalesa i wydał mi się szalenie miłym człowie 

kiem. A ten wasz dom jest... funkcjonalny. 

JednakŜe nie dlatego tutaj jestem. Wynajęłam 

pokoje w Hampton Inn - niestety, to najlepsze 

zakwaterowanie, jakie zdołałam tu znaleźć. Po 

myślałam sobie jednak, Ŝe moŜe chcielibyście 

pojechać ze mną i wziąć prysznic przed tym 

swoim małym uroczystym obiadem, na który 

doktor Gonzales bardzo uprzejmie mnie zapro 

sił. Jak rozumiem, warunki sanitarne w obozie 

są raczej prymitywne, a jutro czeka was długa 

podróŜ autobusem. 

Bez  jednego  słowa  wpakowaliśmy  się  z  powrotem  do 

samochodu. Wziąć prysznic? Nie trzeba nas było dwa razy 

prosić.  Sama  myśl,  Ŝe  wreszcie  uda  nam  się  zeskrobać  z 

siebie  cztery  dni  potu  i  rosy,  była  jeszcze  przyjemniejsza 

niŜ 

72 

lody  -  nawet  lepsza,  muszę  przyznać,  niŜ  perspektywa 

niczym niezakłóconego całowania się z Michaelem. 

No  więc  pojechaliśmy  za  limuzyną  Grandmere  do 

motelu,  gdzie  wynajęła  siedem  pokojów  dla  siebie, 

Rommla,  asystentki,  szofera,  ochroniarzy,  osobistej 

pokojówki  i  swoich  ubrań.  Wszystkim  udało  się  solidnie 

wyszorować  pod  wspaniałą,  gorącą  wodą  i  wytrzeć  do 

sucha  czystymi  ręcznikami.  PoŜyczyłam  sobie  od 

Grandmere  trochę  Chanel  No  5  i  porządnie  spryskałam 

nimi  swoje  ciuchy.  Rozkosz!!!  Teraz  w  śADEN  SPOSÓB 

mój chłopak nie zdoła mi się oprzeć. 

ChociaŜ  kiedy  mu  się  zaprezentowałam  w  całej  swojej 

czyściutkiej  okazałości  przy  automacie  z  lodami  w  holu 

Hampton Inn, jakakolwiek próba pocałowania mnie została 

zduszona  w  zarodku  przez  pokojówkę  Grandmere,  która 

przeszła  koło  nas  z  Rommlem  na  smyczy,  bo  była  akurat 

pora na jego „spacerek". 

Kiedy  juŜ  skończyliśmy  zmywać  z  siebie  wióry  i  rosę, 

grzecznie  podziękowaliśmy  Grandmere  i  powiedzieliśmy, 

Ŝe musimy wracać do obozu i dostarczyć im te bułki do hot 

dogów. Kiedy 

73 

background image

dotarliśmy  na  miejsce,  okazało  się,  Ŝe  pani  Harmeyer 

urodziła zdrową dziewczynkę o wadze trzech kilogramów. 

Ale  NAPRAWDĘ  powaliło  mnie,  kiedy  doktor  Gonzales 

powiedział: 

-  Aha, Mia, Harmeyerowie prosili, Ŝeby ci powtórzyć, 

Ŝe nazwali dziewczynkę na twoją cześć. 

-  Naprawdę?  -  Pochlebiło  mi  to.  -  Dali  jej  na  imię 

Mia? 

Doktor Gonzales trochę się zmieszał. 

-  Uh  -  powiedział.  -  Niezupełnie.  Dali  jej 

na imię KsięŜniczka. 

KsięŜniczka  Harmeyer.  No  cóŜ.  I  tak  miło  jest 

wiedzieć,  Ŝe  zostanie  po  mnie  jakiś  ślad  w  Kawale 

Mamałygi. W ten czy inny sposób. 

Po  uroczystym  obiedzie  -  który  był  bardzo  smaczny, 

muszę  przyznać;  chyba  skończyła  im  się  kukurydza  i  jej 

pochodne  -  doktor  Gonzales  rozpalił  ognisko  i  piekliśmy 

sobie  nad  nim  grzanki.  Michael  wyjął  swoją  gitarę  i 

wszyscy  zaśpiewaliśmy  tę  piosenkę  Kum  ba  ya,  po  której 

zawsze chce mi się płakać. 

A  potem,  Ŝeby  zapoznać  naszych  gospodarzy  z 

Zachodniej Wirginii z klimatem Nowego Jorku, Lilly, Tina 

i  ja  odśpiewałyśmy  naszą  własną  wersję  utworu  Destiny's 

Child Survivor, który 

74 

świetnie  nam  wychodzi  (Lilly  nawet  raz  pozwoliła  mi 

odśpiewać partię Beyonce). Grandmere oklaskiwała nas jak 

szalona,  chociaŜ  Lars  uśmiał  się  tak,  Ŝe  zakrztusił  się 

kanapką i pani Hill musiała walić go dłonią po plecach. 

A  potem  rodziny  gospodarzy  zaśpiewały  bardzo 

smutną  piosenkę  z  Zachodniej  Wirginii  o  dziewczynie, 

która  moŜe  i  urodziła  się  jako  biała  hołota,  ale  na  imię 

miała  Fantazja.  Cała  piosenka  mówiła  o  tym,  jak  Fantazja 

wykorzystała swoje talenty, Ŝeby ułoŜyć sobie Ŝycie. Nigdy 

nie narzekała na to, Ŝe ma talent NIE TAKI JAK TRZEBA, 

po prostu wykorzystywała to, czym ją pan Bóg obdarzył. I 

TO  właśnie  powinnam  zacząć  robić,  zdałam  sobie  nagle 

sprawę:  przestać  marzyć  o  jakichś  fajniejszych  talentach, 

tylko  nauczyć  się  jak  najlepiej  wykorzystywać  ten  jeden, 

który mam. 

Westchnęłam  sobie  bardzo  cięŜko,  kiedy  o  tym 

pomyślałam,  i  Michael  musiał  sobie  wyobrazić,  Ŝe  zrobiło 

mi  się  smutno,  bo  objął  mnie  ramieniem.  TAK!!!  Facet 

wreszcie zaczyna łapać, o co chodzi. 

A  potem  spędziliśmy  kilka  wyjątkowo  miłych  i 

namiętnych chwil, całując się koło jego 

75 

background image

namiotu, kiedy miał jakoby odkładać na miejsce gitarę. 

Mogę  tylko  powiedzieć...  dziękuję.  DZIĘKUJĘ  CI, 

GRANDMERE!!!  Bo  bez  niej  i  bez  moŜliwości 

skorzystania  z  jej  prysznica  Micha-el  i  ja  być  moŜe  nigdy 

nie  wyrobilibyśmy  sobie  tak  głębokiego  zrozumienia  dla 

teologii młotka, jakie mamy w tej chwili. 

Środa, 16 marca, 22.00, poddasze 

Jestem w domu!!! NARESZCIE!!! 

Powrotna jazda autobusem z  Zachodniej Wirginii była 

O WIELE fajniejsza niŜ jazda w tamtą stronę. Po pierwsze, 

dyrektor  Gupta  upewniła  się,  Ŝe  Borys  został  porządnie 

znieczulony  aviomarinem,  zanim  w  ogóle  wpuściła  go  na 

parking. A poza tym wszyscy byli tak zmęczeni, Ŝe zasnęli, 

zanim jeszcze wjechaliśmy na autostradę. 

Kiedy  autobus  wreszcie  się  zatrzymał  przed  Liceum 

imienia  Alberta  Einsteina  i  wszyscy  zaczęli  się  z  niego 

wysypywać, Ŝeby odebrać swoje bagaŜe od Charliego, było 

mnóstwo wzajemnego ściskania się i okrzyków: „No to do 

zobaczenia 

77 

background image

 

w poniedziałek!" między ludźmi, którzy przed tą wycieczką 

wcale się ze sobą nie przyjaźnili. Jak my i Peter Tsu. 

Najśmieszniejsza  rzecz  zdarzyła  się,  zanim  jeszcze 

wyjechaliśmy  z  Kawału  Mamałygi.  Doktor  Gonzales 

podszedł do mnie z bardzo zaŜenowaną miną i powiedział: 

-  KsięŜniczko 

Mio, 

proszę 

przekazać 

swojej 

babce,  Ŝe  ogromnie  się  cieszę,  Ŝe  miałem  okazję 

ją poznać. To prawdziwie dynamiczna kobieta. 

Ho  ho!  Wygląda  na  to,  Ŝe  nie  jestem  jedyną 

przedstawicielką  rodu  Renaldich,  która  pozostawiła  po 

sobie jakiś ślad w Kawale Mamałygi. 

Jestem  taka  szczęśliwa,  nareszcie  w  domu!  Biegałam 

po  całym  poddaszu  i  całowałam  wszystko,  za  czym 

tęskniłam, włącznie z Grubym Louie, materacem na moim 

tapczanie, wanną, lodówką i telewizorem. 

Ale  najmocniej  wycałowałam  mamę  i  powiedziałam 

jej,  Ŝe  chociaŜ  Zachodnia  Wirginia  jest  w  porządku  i  tak 

dalej, to prawdą jest, co mówi Dorotka w CzarnoksięŜniku 

z krainy Oz, a mianowicie, Ŝe nie ma jak w domu. 

-  Nawet  jeśli  wyjeŜdŜasz  na  ferie  wiosenne? 

- upewniła się mama. 

 

-  Nawet  jeśli  wyjeŜdŜasz  na  ferie  wiosenne  - 

odparłam. 

-  Nawet jeśli jesteś księŜniczką? - spytała mama. 

-  ZWŁASZCZA  jeśli  jesteś  księŜniczką  -  po-

wiedziałam. 

A  potem  sięgnęłam  po  słuchawkę  i  zadzwoniłam  do 

Number One Noodle Son i zamówiłam dla nas  wszystkich 

na obiad kluski na zimno z sezamem. 

 

 

 

78