background image

SKRYWANE NADZIEJE

AUTOR: Desire_ - Emma

1

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY:

Wiem nie powinnam się cieszyć z tego, że moja matka zginęła w wypadku, lecz nigdy 
jej nie kochałam co zresztą było odwzajemnione. Od małego byłam wychowywana 
przez różnego rodzaju nianie. Od różowych lafirynd do starszych kochanych babuni. 
Victoria nigdy nie miała dla mnie czasu. Jedynie, kiedy wraz z opiekunkami ustalały 
dla mnie grafik na cały dzień poświęcała mi chwilę uwagi. Nie miałam przyjaciół mój 
czas był tak oszczędnie zagospodarowany, że nie miałam nawet minuty na oglądanie 
telewizji. Pobudka, bieganie, śniadanie, szkoła, praca domowa, basen, dodatkowe 
zajęcia, bankiety, dom, lekcje, łóżko. Tak wyglądał zazwyczaj mój plan dnia. 
Nienawidziłam tego wszystkiego. Gdy tylko jeden z punktów nie został przeze mnie 
wykonany, matka wpadała w szał. Chciała abym tak jak i ona została prawnikiem, 
lecz to nie jest moje choćby najmniejsze marzenie. Moim marzeniem jest taniec i 
psychologia. Zawsze chciałam tańczyć hip-hop i pomagać innym ludziom. Nawet nie 
próbowałam jej tego kiedykolwiek powiedzieć. Wiedziałam jak zareaguje będzie 
wielka kłótnia, która i tak nie doprowadzi do niczego. A teraz ja, Isabella Swan mogę 
spełnić swoje marzenia nie bojąc się opinii mojej matki o ile takim mianem można ją 
nazwać. Była dla mnie całkiem obcą kobietą, która pojawiała się w domu bardzo 
rzadko i na dodatek zazwyczaj ze swoją nową zdobyczą, kolejnym mężczyzną.  Więc 
sami rozumiecie dlaczego się cieszę. Będę miała czas na robienie prowizorycznych 
ludzkich czynności według mojego planu, ustalonego jedynie w mojej własnej głowie. 
Może wreszcie będę miała chłopaka. Wszyscy moi znajomi chodzili na randki, a ja 
mogłam tylko o tym pomarzyć. Byłam zakochana raz w moim siedemnastoletnim 
życiu, miałam wtedy 14 lat. Zakochałam się w moim... kuzynie, wiem to chore, lecz 
cóż poradzić serce nie sługa. Właśnie moje życie zmienia się w szczęśliwą oazę 
spokoju, w którym nie będzie mnie nikt nękać. Jedynym problemem jest to, że 
zamieszkam u mojego wujka Carlisle'a i jego syna Edwarda. Zamieszkam z moją 
pierwszą i jedyną miłością pod jednym dachem. Nie wiem jak to będzie wyglądać. 
Było to 3 lata temu, ale boję się, że to znów się powtórzy i moje uczucie powróci. W 
Los Angeles, bo taki jest cel mojej podróży byłam, gdy miałam ospę wietrzną. Moja 
"matka" pozbyła się mnie z domu wysyłając do jej brata Carlisle'a, aby mnie wyleczył 
jak najszybciej się da (Carlisle jest lekarzem), bo miałam ważny koncert do zagrania. 
Oczywiście na fortepianie, na którym gram od 5 roku życia. Edward był wtedy moim 
rówieśnikiem. Codziennie zajmował mi czas i graliśmy w różne gry, które poprawiały 
mi samopoczucie i choroba nie była już taką katorgą jak kiedyś, można nawet uznać, 
że był to mój najlepiej spędzony tydzień życia. Spędzony jak normalny nastolatek, a 

2

background image

nie dorosła osoba. Nie widziałam go już później co było spowodowane moim 
napiętym grafikiem i tym, że Viktoria nie za bardzo znajdowała czas na przyjmowanie 
gości a co dopiero ich odwiedzanie. Jutro jest pogrzeb, na którym pojawi się więcej 
znanych osobistości niż na pochówku nie jednej gwiazdy. Tak matka była 
niezastąpiona w swoim w fachu. Po trupach dążyła do celu. Miała tak wielu 
informatorów, że w ciągu godziny znajdowała więcej brudu na swoich przeciwników, 
niż ktokolwiek przez całe swoje życie. Jej kariera uwieńczona była licznymi 
sukcesami, co tylko powiększało jej ego jak i gażę za wygraną rozprawę. Często 
czytałam w różnych gazetach jak reporterzy, dyskutowali na temat jej wynagrodzenia 
zaczynając od kilkudziesięciu tysięcy a sięgając nawet miliona. Victoria nigdy nie 
zdradziła mi ile zarabia, lecz wchodząc do naszego domu można było zauważyć, że 
nie są to małe sumy. Na moje zawołanie jest 23 osobowa obsługa, nigdy nie 
korzystałam z ich usług,  jeżeli nie byli mi potrzebni. Nie lubię wykorzystywać ludzi 
do rzeczy, które mogę zrobić samodzielnie. Multum ubrań, wystawna zastawa, kilka 
aut, oczywiście należących do mojej matki. Szczerze? Oddałabym to wszystko za 
normalne dzieciństwo i za poczucie bezpieczeństwa, kiedy przekraczam próg 
własnego domu, a nie wszechogarniającego strachu przed tym co wymyśliła tym 
razem ruda czarownica. Mam nadzieję, że to się zmieni po mojej przeprowadzce do 
prawdziwego domu. Do domu, w którym aż emanuje miłością!

ROZDZIAŁ DRUGI:

Pogrzeb trwał wieczność. Tak jak przewidziałam pojawiło się na nim wiele ludzi. 
Przez całą ceremonię próbowałam zlokalizować Carlisle'a, lecz z negatywnym 
skutkiem. Szczerze? Nawet zwątpiłam czy przyjechał i czy nadal chce się mną 
zaopiekować. Na szczęście podczas stypy przyszedł do mnie z kondolencjami. Nie 
było z nim Edwarda. Chociaż może to i nawet lepiej?...
Po raz ostatni sprawdziłam czy wszystko spakowałam, po czym zeszłam na dół, 
żegnając się z moim już teraz starym domem. W holu stał wujek Cullen i uśmiechał 
się szeroko. Dopiero teraz zauważyłam jak jest przystojny. Miał idealnie ułożone, 
blond włosy, wielkie zielone oczy i perfekcyjną twarz nie posiadającą ani jednej 
zmarszczki.
-Gotowa? - zapytał, gdy stanęłam obok niego.
- Tak, możemy ruszać. - wsiedliśmy do czarnego mercedesa Carlisle'a i odjechaliśmy 
zostawiając moje stare życie za sobą.
- Bello, przepraszam, że tylko ja przyjechałem, ale Edward z Emmettem są na obozie, 
a nie mogłem zostawić samej Esme, więc została z nią Alice. - zdziwiona 
popatrzyłam na niego, gdy zauważył mój pytający wzrok, pokiwał niedowierzająco 
głową. - Zgaduję, że Viktoria nie powiedziała Ci, że ponownie ożeniłem się i razem 
zaadaptowaliśmy kolejną dwójkę nastolatków? - i dziwić się, że jej nie znoszę. -
Może Ci coś o nich opowiem? - zapytał, przytaknęłam głową. - Alice ma 19 lat, jest z 
nami od kiedy skończyła 17. Wszędzie jest jej pełno. Zawsze ma wiele do 
powiedzenia, nikogo i niczego się nie wstydzi i nie boi. Spotkałem ją w sierocińcu jak 
była jakaś epidemia grypy, spędziłem z nią trochę czasu, od razu się w niej 
zakochałem. Zdradziła mi, że jej największym marzeniem jest projektowanie, więc 
nie chciałem, aby straciła tą szansę tylko dlatego, że jej rodzice nie mogli znieść presji 
jaką jest rodzicielstwo. Teraz Alice od roku studiuje na Yale i dostała się na staż do 
Elle, więc wszystko idzie po jej myśli. - uśmiechnęłam się szeroko, Carlisle jest 
całkowicie różny od Victorii, aż się dziwie, że to rodzina. - Emmett jest typem 

3

background image

sportowca. Ma potężną posturę, lecz w rzeczywistości zachowuje się jak dziecko. Jest 
takim naszym dużym miśkiem. On z Alice są rodzeństwem, więc nie chciałem ich 
rozdzielać. Też dostał się na Yale i studiuje coś związanego z autami, wiesz że nie 
znam się na takich rzeczach. Została nam jeszcze Esme. Jesteśmy razem od 4 lat od 3 
mieszkamy razem a od 2 jesteśmy małżeństwem. Za miesiąc na świat przyjdzie nasz 
mały brzdąc. - powiedział to z taką dumą jakiej nigdy nie słyszałam u nikogo innego. 
- Mam nadzieje, że tyle na razie wystarczy. Chociaż wiem, że to nie zastąpi tych kilku 
lat. - pokiwałam głową i sobie coś przypomniałam.
- Czyli Edward też jest adoptowany? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tak, myślałem, że to akurat wiesz. - popatrzył na mnie.
- Nie wiedziałam.
- Bello, Edward bardzo się zmienił w ciągu ostatnich trzech lat. – popatrzył na mnie 
smutno. - Nigdy nie widzę go dwa razy z tą samą dziewczyną, wykorzystuje je a 
później porzuca. Nie mogę na to nic poradzić, gdy z nim rozmawiam kiwa głową, że 
rozumie a później znowu jest to samo. Chciałem dać mu szlaban, ale nie mam nawet 
wymówki za co. Ma świetne oceny i pomaga w domu. - Czy na prawdę tak źle z nim 
w ostatnich latach? Mam nadzieje, że nie. - Przed pogrzebem rozmawiałem z 
prawnikiem twojej mamy. Victoria zapisała Ci wszystko, lecz będziesz mogła używać 
tych środków, dopiero kiedy pójdziesz na studia, dokładniej na prawo. W innym 
wypadku pieniądze zostaną przepisane na jakiegoś Jamesa. - wytłumaczył
- Co? - zapytałam zdumiona.
- Chyba nie za bardzo pałasz się, aby być prawnikiem? – pokiwałam głową. - Tak 
myślałem, dlatego o nic się nie martw, otworzyłem w banku fundusz powierniczy dla 
Ciebie i jeszcze konto, na którym będziesz miała pieniądze na takie tam bzdety jak 
ubrania, kosmetyki wiesz te kobiece rzeczy.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. Zapisałem Cię do tej samej szkoły co chodzi Edward. Mam nadzieje, 
że będzie ci pasować?
- Jasne, że tak. - ten człowiek więcej zrobił dla mnie miłych rzeczy w ciągu 15 minut 
niż jak matka przez rok.
- Został już nie cały miesiąc wakacji, więc mam nadzieje, że znajdziesz coś do 
robienia. Chłopaki wracają z obozu za tydzień, a Alice mówiła mi, że musi się z tobą 
wybrać na szkolne zakupy i jestem pewny, że nie chodzi o podręczniki. - kiwnęłam 
głową. - Powinnaś się zdrzemnąć przed nami długa droga.

***

Zaparkowaliśmy przed dużym, białym domem. Dochodziła 21, co tłumaczyło 
zapalone światło w niektórych oknach.

- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił mi Carlisle i uścisnął moją dłoń tym samym dodając 
mi otuchy. Otworzyłam drzwi samochodu. Nie zdążyłam jeszcze z niego wysiąść a 
coś małego przytuliło mnie wyrzucając z siebie słowa jak karabin maszynowy.

- Witaj Bello, jestem Alice. Nie mogę się doczekać aż się bliżej poznamy. Tak dużo 
słyszałam o tobie. Na pewno będziemy przyjaciółkami. – ledwo odróżniałam słowa 
jakie wypływały z jej ust. Carlisle miał rację mówiąc o jej zaraźliwym optymizmie.

-Cześć. - wydukałam.

4

background image

-Chodź pokażę Ci twój pokój i musisz poznać Esme. - pociągnęła mnie w kierunku 
drzwi, zdążyłam jeszcze usłyszeć śmiech blondyna, który w tej chwili zajmował się 
moimi bagażami. Weszliśmy do pięknie urządzonego salonu. Po prawej stronie 
znajdował się duży stół, na którym stał wazon z kwiatami. Na przeciwległej ścianie 
wisiał dużych rozmiarów telewizor, a ustawiona pod odpowiednim kątem do niego, 
kremowa kanapa, była zajmowana przez piękną, brunetkę.

- Esme to jest Bella. – przedstawił nas sobie Chochlik, gdy podeszliśmy do sofy.

- Witaj Isabello. Przytuliłabym Ciebie, lecz sama widzisz, że to raczej nie możliwe. –
poklepała swój brzuch, który był wielkich rozmiarów.

- Nic nie szkodzi proszę Pani. - uśmiechnęła się do mnie.

- Mów mi Esme skarbie, nie jestem aż tak stara.

- Dobrze. – do domu wszedł Carlisle, więc zostawiłyśmy ich samych. Alice właśnie 
prowadziła mnie po schodach na drugie piętro. Chociaż jeszcze jej dobrze nie znam to 
czuję, że ją polubię. Stanęłyśmy przed drewnianymi drzwiami. Nacisnęła klamkę i 
moim oczom ukazał się pokój, mniejszy niż jaki miałam do tej pory, ale na pewno 
przytulniejszy.

- Mam nadzieję, że Ci się podoba. Sama urządzałam. – przytuliłam ją mocno.

- Jasne, że mi się podoba. Dziękuję. – zaśmiała się.

- Edward powiedział mi, że lubisz kolor fioletowy, więc starałam się wykorzystać tę 
informację.

- Tak lubię fioletowy. – uśmiechnęłam się. Pamiętał!

- Tutaj jest twoja garderoba. – pokazała w kierunku drewnianych drzwi. – Na razie 
jest pusta, ale pójdziemy na zakupy, oczywiście jak będziesz chciała to się zapełni.

- Mam też swoje ubrania Alice. – przypomniałam jej.

- Wiem, ale jesteś w nowym miejscu i przyda ci się małe odświeżenie. –
wytłumaczyła mi.

- Dobrze, możemy pójść jutro jak będziesz miała czas. – oczy jej zaświeciły.

- Jasne, że mam czas. Na zakupy zawsze. – znów się uśmiechnęłam. – Zapomniałam 
Ci powiedzieć. Łazienkę masz z Edwardem, ale możesz korzystać z mojej, mój pokój 
pokaże Ci jutro. Na pewno jesteś zmęczona, więc zostawiam Cię samą. Jak będziesz 
coś potrzebować będę w pobliżu.

- Dziękuje! – przytuliła mnie do siebie jeszcze raz i wyszła w podskokach z 
pomieszczenia.

5

background image

***

- No to od czego zaczynamy? - zapytałam Chochlika, gdy znalazłyśmy się w centrum 
handlowym.

- Myślę, że od czegoś na imprezy- popatrzyła na mnie. - Zacznijmy od sukienek. Co 
weekend są organizowane zabawy, na które na pewno zostaniesz zaproszona, więc 
musimy kupić Ci sexy kiecki - pociągnęła mnie w kierunku sklepu o jakiejś 
zagranicznej nazwie. – Tutaj mają najlepszy wybór w całym mieście. Robimy tak : idź 
do przymierzalni ja zaraz przyniosę Ci kilka ubrań przymierzysz je i mi powiesz, 
które wybierasz. – No i się zaczęło. Alice latała po całym sklepie, przynosząc mi 
coraz to inne sukienki. Niektóre odrzucałam po samym zobaczeniu ich. Wreszcie 
wybrałam kilka z nich i poszłyśmy do innego sklepu. Teraz brunetka pozwoliła mi 
samej powybierać ubrania, więc uwinęłyśmy się szybciej. I tak wszędzie po kolei.

- Teraz do Victoria Secret. – pisnęła mi do ucha, nie próbowałam protestować i tak 
wiedziałam, że nie wygram.

- Chyba nie myślisz, że to założę?! – zapytałam ją kiedy wręczyła mi kawałek 
materiału upierając się, że to bielizna. Kto nosi takie rzeczy?

- Tak przymierzysz to a później całą resztę. – pokazała mi wieszaki, które 
przechwyciła w swoje posiadanie, a szyderczy uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Nóg nie czuję. – powiedziałam, zapinając pasy i przyrzekając sobie w duchu, że 
nigdy więcej nie pójdę z nią na zakupy.

- Nie marudź było fajnie. – odpaliła auto.

- Taa jasne. – mruknęłam pod nosem.

***

Minął tydzień odkąd przeprowadziłam się do Los Angeles. Alice wybrała sobie mnie 
jako jej kolejną ofiarę i codziennie musiała jak to stwierdziła „robić mnie na bóstwo”. 
Świetnie spędzam czas. Trzeba przyznać, że to moje najlepsze wakacje jak do tej 
pory. Esme jest kochającą osobą, opowiadała nam jak poznała Carlisle’a i jak jej się 
oświadczył. Właśnie siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś ckliwy serial, gdy 
jakieś śmiechy dotarły do naszych uszu.

- To pewnie chłopcy przyjechali. – oznajmiła Alice i w ekspresowym tempie znalazła 
się na zewnątrz. Po chwili do domu wtargnął wielki chłopak, z krótko obciętymi 
włosami. Uśmiechnął się do mnie kiedy mnie zobaczył i porwał w niedźwiedzim 
uścisku.

- Miło mi Cię poznać Bello. – powiedział. Chciałam się z nim przywitać, lecz 

6

background image

zabrakło mi powietrza.

- Emmett bo jej coś złamiesz. – usłyszałam Alice. Misiek upuścił mnie na podłogę. 
Usłyszałam piękny dźwięk, odwróciłam się w kierunku jego źródła i wtedy go 
zobaczyłam…

ROZDZIAŁ TRZECI:

Stał nonszalancko oparty o framugę drzwi. Wyglądał całkiem inaczej niż kiedyś. 
Szczupły, wysoki, idealnie zbudowany. Twarz perfekcyjna jak u Carlisle'a aż dziwne, 
że nie są spokrewnieni. Włosy jak zawsze sprawiające wrażenie, jakby nie miały 
kontaktu od dawna ze szczotką, połyskiwały w różnych odcieniach brązu i miedzi, co 
spowodowały odbijające się od nich promienie słońca. Pełne wargi, prosty nos i te 
magnetyzujące w odcieniu zieleni, oczy. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę na 
co od razu się zarumieniłam, lecz on tego nie zauważył, ponieważ taksował mnie 
wzrokiem, tak jak ja zrobiłam to przed minutą z nim. Z tego małego otępienia wyrwał 
nas Carlisle, wchodzący do domu.

- Pewnie jesteście głodni. - stwierdził.

- Jasne! - przytaknął misiek.

- Zamówiłem pizzę, idźcie się rozpakować i zejdźcie do nas. - popatrzyłam na 
kasztanowłosego, przytaknął i wziął swój bagaż, po czym poszedł w kierunku 
schodów. Patrzyłam zdumiona za jego oddalającą się sylwetką. Nie widzieliśmy się 
od trzech lat a on nawet nie powie głupiego cześć. Nie zaprzeczę, zabolało mnie to 
okropnie. Przybrałam na twarz maskę i usiadłam z powrotem na kanapie obok 
dziewczyn. Alice popatrzyła na mnie smutno. Uśmiechnęłam się do niej. Nie będę się 
nim przejmować, to nie moja sprawa.

- Bells, jutro przyjedzie Jasper z Rosalie, więc pójdziemy wszyscy razem na imprezę 
do Taylora Crowleya nad basenem, dobrze? - zapytała.

- Wiesz, że nie lubię takich rzeczy mówiłam ci o tym - przypomniałam jej.

- Pamiętam, ale na imprezie będzie dużo fajnych chłopaków i poznasz ludzi ze szkoły. 
I tak się nie wymigasz! - oznajmiła, już miałam zaprzeczyć, kiedy zadzwonił dzwonek 
do drzwi. Chochlik szybko pobiegł otworzyć, a Esme popatrzyła na mnie 
współczująco.

Po chwili wszyscy siedzieliśmy w kuchni, jedząc pizze. No może nie wszyscy bo 
Edward nie uraczył nas swoim towarzystwem. Alice wymyśliła na wieczór, że 
urządzimy sobie seans filmowy. Rozsiedliśmy się w salonie i Emmett włączył jakąś 
komedię. Co jakiś czas misiek, dodawał jakieś uwagi na temat głupoty niektórych 
scen, że nawet Carlisle, zazwyczaj poważny, śmiał się, aż miał łzy w oczach.

Gdy kończyliśmy oglądać drugi, głupkowaty film, do pokoju wszedł miedzianowłosy 
i oznajmił, że wychodzi i nie wie kiedy wróci. Po skończeniu się naszego małego 
seansu, pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do pokoju. Z nudów zaczęłam czytać 

7

background image

jakąś książkę i zasnęłam.

***

Obudziłam się, było jakoś po szóstej. Wykąpałam się i zeszłam do kuchni zrobić 
innym śniadanie. Gdy kończyłam smażyć ostatniego naleśnika, usłyszałam jak drzwi 
wejściowe zamykają się z trzaskiem. Zdziwiona poszłam do korytarza i stanęłam 
twarzą, twarz z Edwardem.

- Cześć. – wyjąkałam. Nic nie odpowiedział tylko kiwnął głową, minął mnie i udał się 
do swojego pokoju. Z o wiele gorszym humorem, zabrałam się za kończenie posiłku.

- Bello, nie musiałaś nic robić. – powiedział Carlisle, widząc przygotowane śniadanie.

- Ale chciałam. – uśmiechnęłam się. – Wstała już Esme? – zapytałam – Chciałabym 
jej zanieść naleśniki, bo wiem, że teraz nie za bardzo może schodzić po schodach i 
pewnie czeka, aż Emmett wstanie, aby ją znieść.

- Tak Bells wstała. Czyta jakąś gazetę. - odpowiedział.

- Zaraz wrócę – wzięłam tacę i poszłam do ich sypialni. Uśmiechnęłam się szeroko do 
Esme, która odwdzięczyła mi się tym samym.

- Witaj Bello,

- Cześć, przyniosłam Ci naleśniki, mam nadzieję, że lubisz. – pokiwała głową, 
postawiłam przed nią śniadanie. – Smacznego.

- Dziękuję.

- Nie ma za co. – wyszłam z pokoju i wróciłam do Carlisle'a. Po zjedzeniu 
posprzątałam i wróciłam do swojego pokoju. Wiem, że zaraz Alice wstanie i zacznie 
mi szykować ubranie na wieczór, a później przyjedzie Rosalie z Jasperem, więc 
korzystam z mojej chwili samotności. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki 
dochodzące z pomieszczenia obok, czyli łazienki mojej, która dzieliłam z Edwardem. 
Słyszałam jak zakręca wodę i dźwięk otwieranych drzwiczek od kabiny prysznicowej. 
Po dłuższej chwili, wszedł do swojego pokoju i zaczął słuchać różnych piosenek 
ciągle nie mogąc się zdecydować na przesłuchanie jednej. Zatrzymał się na dłuższą 
chwilę przy Lady Gadze „Love Dance”, lecz znów ją zmienił, wreszcie wybrał Ushera 
„Yeah”. Zdziwiłam się dlaczego słucha takiej piosenki, lecz moje rozmyślania na ten 
temat, przerwała Alice.

- Bello, za dwie godziny, przyjadą Hale’owie. Tak się cieszę, że poznasz Jaspera i 
Rosalie.

- Ja też. – przyznałam szczerze.

8

background image

- Może zejdziemy do Edwarda i Emmetta, którzy zeszli zjeść śniadanie, które nam 
przyszykowałaś? – przytaknęłam, chociaż zrobiłam to niechętnie. Myśl o przebywanie 
w jednym pokoju z osobą, która najwyraźniej za mną nie przepada nie za bardzo mnie 
interesowała. Posłusznie zeszłam za chochlikiem do kuchni, w którym siedział tylko 
miedzianowłosy, jedząc naleśniki. Uśmiechnęłam się widząc, że mu smakuje. 
Nalałam sobie soku i usiadłam obok Alice, która zapytała się brata:

- Gdzie byłeś w nocy? Wiem, że nie było cię w domu.

- Powiedziałaś jej? – spytał mnie zły.

- Nic mi nie mówiła. – odpowiedziała za mnie Alice – Nie było Cię w pokoju –
wyjaśniła

- Nie twoja sprawa – odburknął.

- Co to za ton, braciszku? – zapytał misiek wchodząc do pomieszczenia, nie czekając 
na odpowiedź, kontynuował. – Słyszałem Bells, że zrobiłaś dzisiaj  śniadanie. –
uśmiechnęłam się do niego na potwierdzenie. – Edward, wiesz, że dzisiaj przyjeżdża 
Rosalie?

- Wiem, nie dawałeś mi o tym zapomnieć przez cały obóz.

- To dobrze. – powiedział plując jedzeniem.

- Emmett! – Krzyknęła Alice. – Nie mów z pełną buzią.

- Aha. Edward pożyczyłem sobie od ciebie wodę kolońską. – Miedzianowłosy zrobił 
zdziwioną minę, lecz nic nie odpowiedział.

- Rozmawiałeś z Rose? – zapytał chochlik.

- Nie mam wody kolońskiej. – wtrącił Ed.

- A ta buteleczka, obok żelu pod prysznic?

- Ta zielona? – misiek przytaknął – Pamiętasz jak kiedyś mieliśmy psa? To środek na 
jego robaki. – nie wytrzymałam razem z Al zaczęłyśmy się śmiać na widok, 
biegnącego i przewracającego się co drugi schodek Emma.

- Wracając do naszej rozmowy. – powiedziała do Edwarda Alice, lecz ten zignorował 
ją, wyburczał jakieś podziękowania za śniadanie i wyszedł z kuchni. Brunetka 
odwróciła się do mnie. – Nie wiem co z nim jest. Kiedyś taki nie był. – powiedziała 
smutno

- Wiem.

***

9

background image

Usłyszałam dźwięk wyłączanego silnika. Alice zapiszczała i zniknęła za wejściowymi 
drzwiami. Uśmiechnięta poszłam za nią. Ze sportowego, czerwonego mercedesa 
wysiadła piękna, blondynka i bardzo podobny do niej blondyn, któremu chochlik 
rzucił się na szyję i pocałował. Podeszłam do nich nie pewnie.

- Rosalie, Jasper to jest Bella. – przedstawiła nas sobie Al, odrywając się wreszcie od 
chłopaka.

- Cześć. – przywitał się blondyn. – Wreszcie mogę cię poznać. – wyznał, patrząc na 
Alice, która tylko zachichotała.

- Hej. – przytuliła mnie Rose. – Miło mi cię poznać.

- Mi was również! – uśmiechnęłam się

- Rosalie! – krzyknął Emmett, pojawiając się w drzwiach razem z miedzianowłosym. 
Podbiegł do dziewczyny i porwał ją w swoim niedźwiedzim uścisku.

- Może wejdziecie do domu? – zapytał zniecierpliwiony Edward, Emm zmierzył go 
wzrokiem, ale ruszył nadal trzymając blondynkę w ramionach w kierunku wejścia. 
Alice objęta przez Jaspera również podążyła za nimi, więc i ja zaczęłam iść, koło 
nich. Czułam się jak piąte koło u wozu, chociaż nie byłam z tym sama, bo i Edward 
nie miał nikogo, ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Patrzyłam na to jak 
wielkim uczuciem siebie darzą. Czy i mnie kiedyś spotka coś takiego? Gdy tylko 
zadałam sobie to pytanie, moje myśli podążyły do jedynej osoby, która na pewno nie 
spełni, tego mojego, małego marzenia. Do Edwarda.

ROZDZIAŁ CZWARTY:

Podjechaliśmy pod duży, biały dom oświetlony milionami świateł. Powoli wyszłam z 
taksówki, starając się nie upaść przez kilkunastocentymetrowe buty, które chochlik 
kazał mi założyć.

- Boże Bello! - krzyknął Emmett. - Piłaś coś już? Chwiejesz się jak nie wiem co! -
popatrzyłam zła na Alice.

- Tylko mi nie mów, że nigdy nie chodziłaś w butach na obcasie! - uśmiechnęła się 
złośliwe brunetka.

- Chodziłam, ale nie w tak wysokich! Nie chcę mieć na nagrobku napisane "Isabella 
Swan - umarła przez natrętność przyjaciółki i jej manię wtykania nosa do szafy innych 
ludzi!"

- Na nagrobku napiszą Ci co tylko sobie zapragniesz, ja będę miała: "Alice Hale -
pochowana żywcem!" - powiedziała to tajemniczym tonem, że wszyscy zachichotali. 
Nadal chwiejnym krokiem weszłam za resztą do domu. Moi towarzysze poszli 
potańczyć, a ja usiadłam przy barze i zaczęłam ich obserwować. Rosalie cały czas się 
uśmiechała, pewnie Emm  mówił jej sprośne rzeczy na ucho. Za to Jazz z Al, 

10

background image

przytuleni do siebie, poruszali się bardzo wolno, nic nie robiąc sobie z tego, że 
muzyka nie pasuję do ich stylu tańca.

- Zatańczysz? – zapytał mnie śliczny, blondyn z niebieskimi oczami.

- Jasne. – co mi szkodzi? Weszliśmy na parkiet. Chłopak objął mnie w pasie i 
przyciągnął do siebie.

- Jestem Mike Newton! A ty? Jesteś nowa nie widziałem Cię tu wcześniej?

- Bella Swan, przeprowadziłam się tutaj nie dawno.

- Aha. – uśmiechnął się zawadiacko. Tańczyliśmy jeszcze do dwóch piosenek, kiedy 
Michael zaproponował, że może się czegoś napijemy. Zamówił dla mnie jakiegoś 
drinka o śmiesznej nazwie. Usiedliśmy przy wolnym stoliku i zaczęliśmy rozmowę o 
wszystkim i o niczym, podczas której wypiłam kilka kolejnych, kolorowych napojów 
alkoholowych. Nagle zauważyłam jak niebieskooki zaczął przybliżać swoją twarz do 
mojej. Nie odwróciłam się tylko zamknęłam oczy i czekałam aż mnie pocałuje. Zanim 
to się wydarzyło usłyszałam głośny huk.

- Ona nie będzie twoją następną zdobyczą. – warknął Edward, który nagle pojawił się 
koło nas.

- O co ci chodzi? Byłem pierwszy, znajdź sobie inną!

- O to mi chodzi, że ona jest moją kuzynką. Znasz zasady. – A więc to była tylko gra? 
Gdyby nie alkohol we krwi na pewno rozpłakałabym się teraz i byłoby mi wstyd, że 
dałam się tak łatwo nabrać. Poczułam, że ktoś prowadzi mnie w kierunku wyjścia.

- Bello, jedziemy do domu. Jesteś pijana! – usłyszałam Emmetta. Przytaknęłam. W 
taksówce zasnęłam i obudziłam się przebrana w piżamę w moim pokoju. Głowa 
pulsowała mi niemiłosiernie. Rozejrzałam się uważnie i zauważyłam, że nie byłam 
sama. Ciemna sylwetka zaczęła się do mnie przybliżać i rozpoznałam w niej Edwarda. 
Chłopak usiadł na krawędzi łóżka i nachylił się nade mną.

- Zrobił Ci coś? – zapytał, jakimś dziwnym tonem, a do moich nozdrzy dotarł zapach 
piwa. Był pijany, inaczej na pewno by ze mną nie rozmawiał.

- Nie. – wyszeptałam.

- Nie powinnaś z nim rozmawiać. On wykorzystuje dziewczyny, a później je 
zostawia. – prychnęłam.

- I kto to mówi? – jakby nie słysząc mojej uwagi kontynuował.

- Musisz mi obiecać, że już nigdy więcej nie będziesz z nim tańczyć, rozmawiać 
nawet na niego patrzeć. Po prostu go ignoruj. – nie wiem co mnie podkusiło, to że 
nadal jestem wstawiona czy to, że Edwardowi chociaż trochę na mnie zależy, ale 
przyrzekłam mu to.

11

background image

- To dobrze, a teraz idź spać. – powiedział po czym zniknął za drzwiami

***

Dzisiaj środa – pierwszy dzień nauki. Alice i reszta wyjechali na uniwersytet i 
przyjadą dopiero w przyszłym miesiącu. Jako, że nie posiadam samochodu, zmuszona 
jestem dojeżdżać do szkoły z Edwardem, który od pamiętnej imprezy nie odzywa się 
do mnie. Zachowuje się tak jak ja mam się zachowywać względem Mike’a. 
Siedziałam w kuchni i kończyłam jeść śniadanie, kiedy Ed wszedł do pomieszczenia. 
Nie uraczył mnie żadnym spojrzeniem, tylko wziął batonika zbożowego i powiedział, 
że czeka na mnie w aucie. Podróż do szkoły dłużyła mi się strasznie. Wreszcie 
zaparkowaliśmy srebrne volvo na parkingu i rozdzieliliśmy się w swoje strony. Alice 
wytłumaczyła mi jak dostać się do sekretariatu, więc szybko tam dotarłam. Wzięłam 
plan szkoły i zajęć. Wiem, że każdą lekcję mam z miedzianowłosym, co oznacza, że 
jestem skazana na oglądanie jego. Weszłam do Sali oznaczonej numerkiem 28 i 
zajęłam miejsce pod oknem. Nie minęło wiele czasu, a klasa zaczęła się zapełniać.

- Mogę usiąść? – zapytała śliczna, blondynka patrząc na miejsce obok mnie.

- Tak. – uśmiechnęłam się do niej. – Bella Swan. – przedstawiłam się.

- Jane Brandon. – powiedziała, wyjmując podręczniki do historii, którą teraz właśnie 
mieliśmy. – Jesteś nowa?

-Tak. Przeprowadziłam się miesiąc temu, mieszkam u Cullenów. – popatrzyła na 
mnie zdziwiona, ale nic nie powiedziała. Po chwili do sali weszła wysoka, 
ciemnowłosa nauczycielka. Miała około 50 lat.

- To Pani Cope. – wyszeptała moja nowa koleżanka. – Jest strasznie surowa, radzę Ci 
z nią nie zadzierać, bo… - urwała, ponieważ do klasy wszedł Edward.

- Cullen co Ci mówiłam w zeszłym roku na temat spóźniania się?

- Nie wiem, zasnąłem w połowie pani kazania. – powiedział zajmując miejsce na 
końcu klasy. Każdy stłumił  śmiech, a  wszystkie dziewczyny popatrzyły na niego 
rozanielone, no może nie wszystkie bo Jane nie wyrażała żadnych emocji względem 
młodego Cullena. Pani Cope cała czerwona, podeszła do jego stolika z plikiem kartek.

- Na jutro rozwiążesz, wszystkie te zadania. – pokiwał głową nadal nie wyglądając 
jakby jej słuchał. – Ale to nie wszystko. – ciągnęła – opiszesz mi i się nauczysz 
dokładnego życiorysu Abraham Lincolna oraz napiszesz 500 razy „ Nie będę się 
spóźniał na lekcję historii”. – wszyscy, popatrzyli na niego ze współczuciem, ale on 
nic sobie z tego nie robił i bawił się długopisem. Nauczycielka wciąż zła, wróciła na 
swoje miejsce i zaczęła swój strasznie długi i nudny monolog.

12

background image

***

Lekcje mijały spokojnie, na każdej jak i na lunchu siedziałam z Jane, która zapoznała 
mnie z dwójką jej przyjaciół. Markiem - przystojnym i inteligentnym brunecie, oraz 
Jackobem - wysokim, muskularnym indianinem, który podobnie do Jane robił 
maślane oczy do Marka, dopiero później dowiedziałam się, że jest on gejem. Nie 
zrobiło to na mnie wrażenia w Phoenix też było ich pełno. Opowiadała mi też różne 
historię o nauczycielach, uczniach i szkole. W drodze na matematykę minęłam 
Mike’a, którego starałam się ignorować tak jak polecił mi Edward, lecz na marne. Nie 
mogłam się oprzeć, aby nie zmierzyć go wzrokiem na co on uśmiechnął się 
diabolicznie. Teraz czekała nas ostatnia lekcja - wychowanie do życia w rodzinie. Z 
tego co mi wiadomo, zajęcia prowadzone są przez Aro Volturi, który pada ofiarą 
dowcipów uczniów z różnych klas. Zajęłyśmy ostatnią ławkę, obok okna i czekałyśmy 
aż pojawi się nauczyciel. Zdziwiło mnie to, że Edward nie spóźnił się tym razem na 
lekcję, siedział w kącie sali, słuchając mp4. Wszystkie dziewczyny patrzyły na niego 
rozmarzone i mierzyły blond, lafiryndę obok niego. Po chwili pojawił się profesor. 
Był on niskim, brunetem z lekka nadwagą. Widać było, że jest zdenerwowany. Zanim 
usiadł na krześle, sprawdził dokładnie czy nic na nim się nie znajduję. Po chwili 
wpatrywania się w nas, zaczął nawijać o aborcji. Jane wytłumaczyła mi, że to dopiero 
pierwsza lekcja i nie będzie się na niej działo nic wielkiego. Co jakiś czas zadawał 
nam różne pytanie, lecz nikt nie kwapił się aby udzielić mu na nie odpowiedzi. Gdy 
zapytał po raz kolejny, chyba jakie mamy zdanie na temat zabicia dziecka 
nienarodzonego, chłopak siedzący przed Edwardem zgłosił się. Nauczyciel wyraźnie 
ożywiony, popatrzył na niego

- Tak?

- Czy gdyby Homo Sapiens naprawdę byli homo? Może dlatego wymarli? - zapytał, a 
cała klasa zaczęła się śmiać.

- Homo Sapiens to ludzie! - odpowiedział lekko rozczarowany Aro.

- Ja nikogo nie oceniam. - wzruszył ramionami. Na szczęście zadzwonił dzwonek i 
uwolnił nas od słuchania wykładu na temat sama nie wiem czego.

Gdy wychodziłam przed szkołę, podszedł do mnie jakiś chłopak.

- Edward kazał mi przekazać, że ma trening i nie może ciebie odwieść, chyba że 
poczekasz na niego godzinę.

- Powiedz mu, że poczekam. -- zrobiło mi się smutno, tak trudno jest do mnie podejść 
i powiedzieć te kilka słów? Jest aż tak wielkim palantem?

Poszłam do sali gimnastycznej, w której były zapisy na hip - hop. Od zawsze chciałam 
go tańczyć, lecz Wiktoria mi zabraniała, że nic z tego nie osiągnę. Weszłam do niej i 
aż mnie zatkało. Przy ustawionym na środku hali stoliku, siedziała młoda kobieta, 

13

background image

która zapewne jest wf-istką a kolejka do niej była bardzo duża, w większości składała 
się ona z dziewczyn. Każda osoba podchodziła do ławki, podpisywała się i dostawała 
płytę. Po długim czekaniu nadeszła moja kolej. Zapisałam się na zajęcia i dostałam 
CD.

- Tutaj masz dwie piosenki, musisz sobie wybrać jedną i ułożyć do niej solówkę. 
Twój termin wypada we wtorek. - podziękowałam i wyszłam z sali. Do końca 
treningu zostało jeszcze 15 minut, więc wstąpiłam do biblioteki i wypożyczyłam kilka 
książek. Wróciłam i oparłam się o volvo. Po 45 minutach, 127 przeczytanych stronach 
i 4 odezwach mojego brzucha, domagającego się jedzenia, pojawił się 
miedzianowłosy otoczony przez wianuszek dziewczyn.

Kompletnie je ignorując wsiadł do auta, poczekał aż ja uczynię to samo i odjechał z 
piskiem opon.

ROZDZIAŁ PIĄTY:

Zmęczona opadłam na łóżko. Od kilku godzin próbuję wymyślić jakieś kroki do mojej 
solówki. Na razie z marnym rezultatem. Edward wyszedł zaraz po szkole z domu, nie 
przejmując się zadaniem jakie miał wykonać dla pani Cope. Carlisle z Esme, 
wyjechali do jej rodziców i wrócą dopiero po porodzie.Obiecali, że poinformują nas, 
kiedy mamy się pojawić w szpitalu oraz kazali nam, dokładniej mi pilnować domu.

Spragniona zeszłam do kuchni, aby napić się wody, a następnie pooglądać telewizor. 
Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi i śmiech jakiejś dziewczyny. Zaraz po 
tym, w progu pojawił się miedzianowłosy, obejmując w pasie laskę, z którą siedział 
na Wychowaniu do Życia w Rodzinie. Oboje zmierzyli mnie wzrokiem, odwrócili się 
i wyszli nadal przytuleni do siebie.Poczułam potworny ucisk w klatce piersiowej. 
Zignorowałam go i powróciłam do przerwanego zajęcia. Po oglądnięciu kilku 
łzawych telenowel, a raczej wpatrywaniu się tempo w ekran telewizora i 
zastanawianiu się co oni mogą tam robić tak długo, chociaż raczej się domyślałam, 
wstałam z kanapy. Od razu moje przypuszczenia się potwierdziły. Edward i ta blond 
lafirynda, w ogóle nie przejmowali się tym, że jestem w domu i mogę ich słyszeć. 
Krzyczeli, jęczeli i wzdychali na zmianę. Do moich oczu napłynęły łzy. Ty idiotko! -
skarciłam się w myślach - nie łudziłaś się chyba, że się tylko całują? Szybko 
założyłam słuchawki od mp4 i włączyłam jakąś piosenkę najgłośniej jak się 
dało.Spróbowałam wsłuchać się w tekst tej piosenki, lecz nie mogłam się skupić. 
Moje myśli ciągle wracały do tego co się dzieje w pomieszczeniu obok. Słone 
krople,torowały sobie drogę wzdłuż moich policzków. Jak ja tęsknię za moim 
Edwardem.Mam już dość tego dupka jakim się stał. Wiem, że gdyby nadal był taki 
jaki był,nie chciałby być ze mną, ale samo to, że mnie nie ignoruję i nie zachowuję się 
względem mnie opryskliwie, było o wiele lepsze od tego co jest pomiędzy nami teraz. 
Im dłużej się zastanawiałam, dlaczego w ogóle interesuje mnie co robi 
miedzianowłosy, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że moje uczucia 
względem jego osoby się nie zmieniły. Nigdy nie sądziłam, że młodzieńcze 
zauroczenie tak odbiję się na mnie w przyszłości i najgorsze jest to, że jest to miłość 
nieodwzajemniona.

14

background image

***

Dopiero przed północą, Lisa - czego dowiedziałam się z okrzyków rozkoszy Edwarda, 
opuściła zadowolona nasz dom. Noc spędziłam na płakaniu i użalaniu się nad swoim 
losem.

Miedzianowłosy udawał jakby nic się nie stało i przez całą drogę do szkoły jak 
zawsze nie zwracał na mnie uwagi. Pierwsza lekcja -historia - minęła spokojnie, może 
poza tym, że pani Cope zapytała zielonookiego, a ten odpowiedział prawidłowo na 
każde jej pytanie. Nauczycielka z satysfakcją dała mu trójkę za rozwiązane zadania i 
jedynkę za brak napisanych zdań. Kiedy on zdążył to wszystko zrobić?

***

Cały tydzień zleciał mi na układaniu tańca, odrabianiu zadań domowych i zagłuszaniu 
dźwięków z pokoju obok. Edward nie próżnował, codziennie pojawiał się z coraz to 
nowszą zdobyczą i zabawiali się aż do późnej nocy.Każdego dnia płakałam a moje 
oczy, przypominały wyglądem zombie. Starałam się to zatuszować, szczególnie przed 
Jane. Nie chciałam, aby ktokolwiek porównywał mnie do tych głupich lasek, 
próbujących za wszelką cenę dobrać się do majtek miedzianowłosego. Podczas 
lunchu, gdy Edward z nową lafiryndą wszedł do stołówki z trudem powstrzymałam 
łzy. Myślałam, że Jane tego nie zauważy, ale jak zawsze nic z tego. Od razu jej 
podejrzenia padły na Edwarda. Wyjaśniłam jej wszystko, chociaż nie było tego wiele. 
Wysłuchała mnie, a co najważniejsze nie oceniała. Zaproponowała mi też, że mogę u 
niej nocować, wiedziałam że skorzystam z tego zaproszenia i to wkrótce.

Nadszedł wtorek. W drodze do szkoły powiedziałam miedzianowłosemu,że muszę 
coś załatwić i wrócę o godzinę później, a ten po raz pierwszy od dosyć dawna 
odezwał się do mnie, wyjaśniając, że też wraca później. Lekcje minęły szybko, za 
szybko. Zestresowana poszłam pod salę wf-iczną, gdzie tłum nastolatek, ubranych w 
aż za bardzo skromne stroje, podskakiwał radośnie. Zajęłam miejsce na krześle i 
czekałam na swoją kolej. Nie zajęło to dużo czasu. Każda dziewczyna, wchodziła tam 
na co najwyżej 3 minuty, po czym wracała lekko zawiedziona.

- Isabella Swan? - zobaczyłam blond, wf-istkę, pokazującą mi ruchem dłoni, że mam 
wejść do środka. Weszłam za nią do sali. Wszystko wyglądało identycznie jak w 
zeszłym tygodniu, no może poza małym szczegółem.Przy stole stało jedno krzesło 
więcej, a zajmował je nikt inny niż...Edward.Stanęłam zdezorientowana. 
Miedzianowłosy nie patrzył na mnie, tylko bawił się swoim telefonem. Wyglądał na 
znudzonego.

- Jesteś gotowa? - zapytała mnie blondyna, skinęłam głową,próbując sobie 
przypomnieć, jakikolwiek krok z mojej solówki.

- Jaką piosenkę? - zapytał mnie chłopak, którego dopiero teraz zobaczyłam.

- Ushera. - wyjąkałam. Edward jakby porażony prądem,popatrzył na mnie z 

15

background image

zaskoczeniem odmalowanym na twarzy. Jak zawsze szybko zmienił zdziwienie na 
obojętność i wrócił do przerwanego zajęcia. Jak przez mgłę usłyszałam dźwięki 
dobiegające z głośników. Starałam się skupić na tańcu,a nie na greckim bogu 
siedzącym przede mną. Gdy skończyłam wf-istka uśmiechnęła się. Zatańczyłam tylko 
z dwoma małymi błędami, ale i tak byłam z siebie zadowolona.

- Nie! – rzucił krótko Edward. I to wszystko? Znów poczułam ten ucisk w klatce 
piersiowej. Trenerka popatrzyła na niego zaskoczona.

- Czemu? – zapytała. – Jest jedną z najlepszych.

- Nie! – powtórzył. – Zawołaj następną!

Wyszłam z pomieszczenia, pozwalając łzom, spływać po mojej twarzy. Nie wiem 
czemu, ale poczułam się odrzucona. Skoro blondyna twierdziła,że nie byłam zła, 
dlaczego on nie chce mnie wziąć? Dotarłam do łazienki, gdy usłyszałam, że ktoś mnie 
woła. Odwróciłam się i zobaczyłam, chłopaka który włączał muzykę podczas 
przesłuchania.

- Pani Dwayer, kazała mi przekazać, że jesteś przyjęta.Próby są dwa razy w tygodniu. 
W poniedziałki i czwartki. Obowiązuje strój zmienny. – uśmiechnął się do mnie i 
wrócił do hali. Nie wiem już sama co mam zrobić. Od zawsze chciałam tańczyć, a 
teraz nawet nie wiem czy to będzie przyjemne, gdy będę musiała robić to z osobą, 
która mnie nienawidzi. Chyba dzisiaj będę spała u Jane.

***

Razem z Jane, siedziałyśmy kompletnie znudzone, na kolejnej lekcji Wychowania do 
Życia w Rodzinie. Znów niestety poświęconej aborcji.

- Idziesz w sobotę na imprezę do Marka? – zapytała mnie blondyna.

- Nie wiem. Po ostatniej odechciało mi się w ogóle. – wyznałam szczerze. Oczywiście 
wiedziała o co mi chodziło, bo opowiedziałam jej kiedyś o Mike.

- Chodź! Nie pozwolę Ci przez tego pedała zepsuć świetnej zabawy. Będziesz tam ze 
mną, a ja znam fajnych chłopaków. – uśmiechnęła się zadziornie.

- Czy chcecie się podzielić czymś z klasą? – zapytał nauczyciel. Już miałam 
odpowiedzieć, że nie, gdy przerwał nam dzwoniący telefon Edwarda.
Wsztyscy odwrócili się w jego stronę a on jak gdyby nigdy nic szeptał coś do telefonu. 
Wreszcie zakończył rozmawiać spakował swoje rzeczy i poszedł do drzwi. 

- Esme rodzi. – warknął do mnie. Pożegnałam się z Jane. Wyszłam z sali za 
miedzianowłosym, zostawiając w tyle nadal rozbawioną klasę i pomału pogrążającego 
się w depresję nauczyciela.

ROZDZIAŁ SZÓSTY:

16

background image

W szpitalu zjawiliśmy się w rekordowym tempie. Pielęgniarka poinformowała nas, że 
Esme znajduję się właśnie na sali wraz z Carlisle’m. Usiadłam w poczekalni i z 
nudów zaczęłam czytać jakąś gazetę. Miedzianowłosy poszedł za moim przykładem i 
zajął miejsce obok mnie. Spojrzałam na niego. Patrzył się bardzo zainteresowany na 
sufit i bawił palcami u dłoni, wykręcając je w dziwnych kierunkach. Aż zżerało mnie 
od środka, aby dowiedzieć się, dlaczego tak mnie potraktował wczoraj na 
przesłuchaniu. Bałam się zapytać, a szczególnie jego reakcji. Odwrócił głowę, a ja 
speszona szybko spuściłam wzrok lekko się rumieniąc. Czas dłużył mi się strasznie. Z 
nudów patrzyłam na mijających mnie ludzi. Wreszcie po około 2 godzinach pojawił 
się Carlisle z wielkim uśmiechem i dumą wyraźnie odmalowaną na twarzy.

- To dziewczynka! – krzyknął do nas. Zachichotałam. Znałam płeć dziecka odkąd 
pojawiłam się w Los Angeles, lecz Esme wyjaśniła mi, że Carlisle nie chce wiedzieć 
dopóki nie zobaczy na własne oczy.

Przytuliłam go do siebie.

- Kiedy będziemy mogli ją zobaczyć? – zapytałam.

- Chciała spędzić chwilę z dzieckiem, więc ją zostawiłem. - powiedział spokojnym 
tonem. – Wiesz te poporodowe humorki. – mruknął pod nosem.

Nareszcie mogliśmy wejść do sali i zobaczyć się z Esme. Półleżała na łóżku, 
trzymając na rękach ślicznego, małego bobasa. Widać było jak bardzo jest zmęczona, 
lecz najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Była taka szczęśliwa.

- Mogę ją potrzymać? – zapytał Edward, patrząc czule na małą. Zazwyczaj wyglądał 
na takiego ostrego, nie przejmującego się niczym debila, a teraz? Popatrzyłam na 
niego zszokowana, lecz najwyraźniej jego to nie obchodziło. Brunetka skinęła głową, 
na co miedzianowłosy szybko pojawił się koło niej i pomału wziął od niej dziecko. 
Wyglądali razem uroczo. Wreszcie odkąd tutaj przyjechałam zobaczyłam jak Edward 
się uśmiecha, kołysząc delikatnie niemowlę w ramionach.

- Jak ją nazwiecie? – spytałam, aby obudzić się z tego mojego małego zafascynowania 
jego osobą.

- Jeszcze nad tym myślimy. – wyszeptał Carlisle. – Może macie jakieś propozycję?

- Nie wiem, może La…

- Heidi. – przerwał mi Ed.

– Kojarzy mi się z jakąś lafiryndą. - oznajmił blondyn.

- A mi się podoba. – oświadczyła Esme. - Heidi. – powtórzyła pod nosem. – Pasuję mi 
do niej. Jak myślisz? - spojrzała na mnie.

- Zgadzam się z tobą. – Ciekawe czy to nie imię żadnej z jego „dziewczyn”. Drzwi 

17

background image

otworzyły się i ujrzeliśmy w nich sylwetkę pielęgniarki, która wyprosiła nas, 
ponieważ Esme potrzebuję odpoczynku.

***

Jasper, Alice, Rosalie i Emmett pojawili się następnego dnia. Oczywiście chochlik 
wymyślił, aby zorganizować imprezę dla Heidi - do której imienia wreszcie przekonał 
się Carlisle. Zaplanowała ją na sobotę i ma przyjść na nią też kilka uczniów z naszej 
szkoły. Siedzieliśmy właśnie na kanapie w salonie, gdy do domu weszli chłopaki, 
którzy zniknęli, aby pograć w football. Oczywiście Emm wparował z takim hałasem 
do pomieszczenia, że mała zaczęła płakać.

- Widzisz co zrobiłeś idioto? – warknął Edward pojawiając się w pokoju zaraz za nim.

- Nie to nie to. – uspokoiła go Esme. – Jest po prostu głodna. – to powiedziawszy, 
podciągnęła bluzkę i zaczęła ją karmić.

- Wow! – wyrwało się z ust chłopaków. Popatrzyłam na nich karcącym wzrokiem, ale 
nie ja jedna. Alice wstała i wyprowadziła ich z salonu. Dało się słyszeć jeszcze jak 
brunetka, prawi im kazanie i ich próby protestu, lecz najwyraźniej nie pozwalała im 
dojść do słowa. Powrócili na swoje miejsce. Al wyraźnie z siebie dumna zajęła fotel i 
popatrzyła na nich ponaglająco.

- Esme. – zaczął Jasper. – Edward chciałby cię o coś zapytać! – miedzianowłosy 
rzucił mu groźne spojrzenie. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

- Czy to boli? – zapytał zadowolony.

- Nie, tylko na początku bolało.

- Okey. – uśmiechnął się triumfalnie i szturchnął Jazza. – Jasper!

- Ja… jak.. często… możesz to robić? – wyjąkał wreszcie blondyn.

- Tak często jak będzie trzeba. – wyjaśniła.

- O ja mam fajne! – oznajmił podniecony, tym faktem osiłek.

- Tak? – zapytała Alice

- Czy jak w jedną dmuchnie, to czy druga się powiększy? Auuuu! – krzyknął. – Za 
co? – spojrzał niewinnym wzrokiem na Rose, która uderzyła go w tył głowy. – Alice 
kazała nam zadać pytania na temat karmienia piersią, więc się zapytałem. –
usprawiedliwiał się misiek.

- Chodziło mi o przyzwoite pytania, a nie zboczone. – warknęła brunetka. – Takie jak 
Edwarda i Jaspera. – przeniosłam na nich wzrok. Obaj cali czerwoni na twarzy, aż 

18

background image

krztusili się od powstrzymywania śmiechu.

- Miały być też takie jakie nas interesują! Nie moja wina, że to mnie interesuję! –
brnął w to dalej Emm.

- Tak twoja. Chyba nie nasza, że interesują cię same zboczone rzeczy!

- Ale… - zaczął. -  Auu! Przestaniesz to robić? To boli! – powiedział wkurzony 
misiek, patrząc złowrogo na Rosalie.

- A ty przestaniesz? – zapytała wkurzona blondynka, również torpedując go 
wzrokiem. Po chwili ich spojrzenia zmieniły się na pełne rządzy i oboje wyszli w 
przyśpieszonym tempie z pokoju. Nie wytrzymałam zaśmiałam się, a Esme pokiwała 
niedowierzająco głową.

***

- Hej Jake! – krzyknęłam na chłopaka, aby się zatrzymał. Zmieniałam właśnie książki 
w szafce na następną lekcję, gdy go zobaczyłam.

- Cześć mała! – uśmiechnął się przytulając mnie z całej siły.

- Chciałam się zapytać czy wpadniesz do nas na imprezę w sobotę. Jest ona 
połączeniem oblewania początku roku szkolnego, jak również narodzin małej.

- Niestety nie mogę. W sobotę mam przesłuchanie.

- Przesłuchanie? – popatrzyłam na niego. – Do czego?

- Do roli strażaka w jakimś serialu. Wiesz będzie dużo ładnych chłopaków. – mrugnął 
do mnie. Zaśmiałam się.

- Szkoda. Jak się wyrobisz to wpadnij. Impreza zaczyna się o 15, ale to dla Heidi. 
Około godziny 19, Esme z Carlisle’m pojadą do jej rodziców i przyjadą dopiero w 
niedzielę, więc wtedy według planu Alice zaczyna się kolejny etap. Tym razem dla 
starszych. – zachichotał.
- Może mi się uda, ale casting jest o 18 a jest dużo chętnych, więc nie wiem. Postaram 
się, a teraz wybacz Ciacho na trzeciej. - poszedł w kierunku męskich toalet za nic nie 
spodziewającym się Markiem.

Matematyka minęła szybko. Za szybko. Tak, dzisiaj felerny czwartek co oznacza, że 
rozpoczyna się moja przygoda z tańcem. Weszłam do przebieralni wraz z grupką 
dziewczyn, które znam z widzenia ze szkoły. Szybko przebrałam się w szare spodnie 
do jogi i żółtą za dużą o dwa rozmiary koszulkę. Na sali wszystkie usiadłyśmy na 
krzesełkach. Nie minęło dużo czasu, a na halę wszedł Edward. Był on ubrany w luźne 

19

background image

dresowe spodnie i ciemny t-shirt. Zmierzył wszystkie dziewczyny wraz ze mną 
wzrokiem i stanął na przeciwko zajmowanych przez nas miejsc.

- Dzisiaj są pierwsze zajęcia z hip-hopu, dla niektórych ostatnie. – powiedział zimnym 
tonem. – Nie myślcie sobie, że tańczyć każdy potrafi, ponieważ nauczy się kilku 
kroków. Tańcem macie wyrażać siebie i to co czujecie w tej chwili. Jeżeli nie masz 
poczucia rytmu, wrażliwości, gibkości i dobrego kontaktu z własnym ciałem nie myśl, 
że komukolwiek zaimponujesz. Jeżeli któraś z was zmieniła zdanie i myśli, że nie uda 
jej się to radzę wyjść niż przeszkadzać innym. – żadna z dziewczyn nie opuściła 
swoich miejsc tylko tempo wpatrywała się w Edwarda. – Dobrze. A teraz kilka zasad! 
Po pierwsze strój zmienny to nie mini, obcisły top czy szpilki. – pokazał na jakieś 
dwie brunetki. – Radzę iść się przebrać, a tak ubierać się do klubu „Go Go” czy na 
cokolwiek innego. – dziewczyny wyszły całe czerwone  z sali. – Po drugie, macie czas 
do końca miesiąca, aby zrobić szpagat. W każdy wtorek i czwartek, będziemy się do 
niego rozciągać przez godzinę a następną spędzimy na ćwiczeniu kroków. Jeżeli ktoś 
nie będzie go potrafił zrobić wypada. A teraz cos na temat konkursów. Pod koniec 
semestru jest jeden, na który będziemy się przygotowywać. Dotyczy on zespołów 
takich jakim mam nadzieję się staniemy. W połowie drugiego półrocza jest konkurs, 
na którym wystąpią dwie z was razem ze mną do tańca z jakiegoś teledysku. Na moje 
nieszczęście wybierze was Pani Dwayer a nie ja sam. Jak nie ma żadnych pytań to 
zaczynamy.

To były dwie najbardziej bolesne godziny w moim  życiu. Edward po jego jakże 
długim przemówieniu rozpoczął rozgrzewkę do szpagatu, który moim zdaniem był 
wbrew naturze. Gdyby Bóg chciał abyśmy tak szeroko rozstawiali nogi, na pewno 
obdarzyłby nas takim talentem, nie?

Wsiadłam właśnie do czarnego Forda Esme, która mi kazała nim jeździć, ponieważ za 
wszelką cenę prosiłam ją, aby nie kupowała mi samochodu. Szczerze to było mi to 
całkowicie na rękę. Nie będę musiała tyle czekać, aby wrócić do domu, a przy okazji 
nie wydadzą na mnie ani centa poza pieniędzmi na benzynę. Usadowiłam się 
wygodnie. Każdy mięsień mojego ciała dawał mi o sobie znaki. Nie wiem jak moje 
ciało zniesie kolejne tak męczące treningi. Edward nie dawał nam żadnych taryf 
ulgowych. Nie traktował nas jak amatorów, tylko jak profesjonalistów, którzy są 
przyzwyczajeni do pracy tak wielu mięśni na raz. Rozmasowałam jeszcze raz mój 
kark i odjechałam w kierunku centrum handlowego, w którym muszę się spotkać z 
Alice.

***

Zgodnie z planem Alice, gdy tylko skończyła się zabawa dla Heidi i Esme z 
Carlisle’m opuścili mieszkanie, zaczęła się prawdziwa impreza. W ciągu pół godziny 
dom był zapełniony po brzegi. Siedziałam wraz z Jane i Markiem w kuchni, ubrana w 
niebieską, obcisłą sukienkę do kolan i czekałam aż to wszystko się skończy. Niestety 
jak zawsze wszystko jest przeciwko mi i nagle Al przypomniała sobie o moim 
istnieniu.

20

background image

- Bella! – krzyknęła, przedzierając się przez tłum. Miała na sobie czarną spódniczkę i 
biały top, a jej włosy jak zawsze odstawały w każdą stronę. – Dlaczego nie tańczysz? 
– zapytała.

- Dobrze wiesz, że moje mięśnie nie zniosą tak dużego wysiłku. – przypomniałam jej.

- To może zagramy w coś? – zasugerowała. I nie czekając na odpowiedź wybiegła z 
pomieszczanie.

Po chwili wróciła z Jasperem i Edwardem, którzy widać było, że są lekko 
zdezorientowani. Zaraz za nimi wszedł Emmett z Rosalie i Jake.

- Hej Jacob! – podeszłam do niego. – Dlaczego nie jesteś na przesłuchaniu?

- Nie moja wina, że nie jestem podstarzałą murzynką i czasami chodzę na złe 
przesłuchania. – uśmiechnął się do mnie.

- Dobra koniec tych pogaduszek! – zarządziła Alice. -  Jako, że kilka osób nie ma 
zamiaru samemu się dobrze bawić na imprezie, wymyśliłam, że zagramy w jakąś grę. 
Macie do wyboru Twistera, Butelkę i Pytanie lub Wyzwanie, chyba, że ktoś ma inne 
propozycje. – popatrzyła na nas. – Nikt?! To dobrze, która wybieracie?

- Ja nie gram. – odezwał się Edward.

- Grasz i nie ma mowy, abyś się z tego wykręcił! – krzyknęła. – Mógłbyś chociaż raz 
nie być takim egoistą, zadufanym w sobie i pograć z własną siostrą, którą widujesz 
bardzo rzadko? – Chyba Al trochę poniosło, bo miedzianowłosy, zdziwiony jej 
zachowaniem zgodził się zagrać. – Wybierzecie wreszcie tą grę? – zapytała 
zdenerwowana.

- Alice uspokój się, zagramy w Pytanie i Wyzwanie. – powiedziała Rosalie, 
podchodząc do niej i ją przytulając. – brunetka uśmiechnęła się i kazała nam usiąść w 
kole.

- Ja zaczynam. – obwieściła uradowana. – Emmett, pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Dobrze. – zastanowił się przez chwilę. – Jutro będziesz modelką w moim małym 
pokazie mody. Założysz wszystko co dla ciebie wybiorę.

- Wiedziałem, że nie powinienem robić tego jak byłem mały.

- Twoja kolej! – Alice uśmiechnęła się do niego i pokazała mu język.

- Rosalie, pytanie czy wyzywanie?

- Pytanie! – osiłek pochylił się i wyszeptał jej coś do ucha na co blondynka 
zarumieniła się wściekle.

21

background image

- Tak!

- Ej  trzeba na forum! – krzyknął chochlik wyraźnie ciekawy.

- Gdzie masz napisany regulamin? – zapytał Emmett.

- Niech ci będzie. Właśnie zmieniłam zdanie i stwierdziłam, że będziesz jutro chodzić 
w bardzo ładnej, koronkowej bieliźnie. – Mięśniak jęknął, a my zaśmialiśmy się z 
jego miny. – Rosalie. – popędziła ją brunetka.

- Jane pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie. – odpowiedziała zdecydowanie.

- Ściągnij stanik i pomachaj nim nad głową! – zarządziła. Jane, wstała i zaczęła 
wykonywać bardzo dziwne manewry, aby odpiąć biustonosz spod ciasnej bluzki. 
Wreszcie jej się to udało i zaczęła nim wymachiwać nad głową. Emmett zagwizdał, a 
Marek wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami.

- Marek pytanie czy wyzwanie? – zapytała bruneta.

- Pytanie.

- Mięczak. – krzyknął Emm. Chłopak zignorował go i czekał na decyzję Jane. 
Blondynka tak samo jak przedtem Emmett zapytał Rosalie, schyliła się i zaczęła 
szeptać coś Markowi na ucho.  On uśmiechnął się szeroko i pokręcił przecząco głową.

- Bella, pytanie czy wyzwanie? – zapytał mnie brunet.

- Wyzwanie.

- Pocałuj Jacoba!

- Fuj! Nie pocałuje jej! – wszyscy popatrzyli na niego – No wiecie o co mi chodzi. 
Ona jest dziewczyną nie zrobię tego. To jest blee.  – no tak. Przecież to gej.

- Dobra Jake, nie ciebie pocałuje. – rozejrzał się dookoła. – Pocałuj Edwarda!

- Co?! – krzyknęliśmy obydwoje.

- Nie pocałuje jej. Jest moja kuzynką!

- Dobrze wiemy, że nie jesteście rodziną. – stwierdziła Jane. Pożałuje tego później. 
Pamiętaj Bella, bierz pytanie na następny raz.

– No dawać! – ponagliła Rosalie. Popatrzyłam z nadzieją na Alice, lecz ta tylko 

pokręciła głową.

22

background image

Przybliżyłam się do niego.

- Tylko nie ma to być zwykły buziak, tylko taki prawdziwy z języczkiem. – Emmett 
jak zawsze musiał coś dodać. – Sami wiecie, po co wam to mówię?!

- Zamknij się wreszcie. – skwitował to Jasper. Popatrzyłam na Edwarda, który 
zamknął oczy z wielkim grymasem na twarzy. Przekręciłam twarz, abyśmy nie stykali 
się głowami i pocałowałam go. Nie wiedziałam do końca co mam robić, więc zdałam 
się na niego. Smakował jak jabłko, cynamon i alkohol. Gdy się od siebie oderwaliśmy 
miałam lekko przyśpieszony oddech. Cała czerwona na twarzy wróciłam na swoje 
miejsce. Edward wpatrywał się zainteresowany w swoje dłonie. Alice obserwowała 
mnie wyraźnie zainteresowana.

- Dobra. Jake, pytanie czy wyzwanie? – przerwałam tą ciszę.

- Wyzwanie. – uśmiechnął się do mnie.

- Jutro będziesz drugim modelem na pokazie Alice. – Jacob w przeciwieństwie do 
Emmetta był bardzo zadowolony z zadania.

- Edward, pytanie czy wyzwanie?

- Pytanie.

- Z iloma dziewczynami spałeś w tym tygodniu? – miedzianowłosy popatrzył na niego 
surowym wzrokiem.

- Nie wiem. – Alice z Rosalie, wymieniły niezadowolone spojrzenia. –  Z około 
sześcioma! Jasper, pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Wyjdź na środek parkietu i zatańcz taniec erotyczny dla Alice. – chłopak wstał 
uśmiechając się szeroko i pomógł zrobić to samo Al. Wyszli z kuchni, a my zaraz za 
nimi. Wszyscy zrobili im miejsce, a Jazz zaczął tańczyć. To było gorące. Po raz 
pierwszy widziałam, żeby Alice była zawstydzona.

- Ja idę, nie chcę się na to patrzeć. – wyszeptała mi na ucho Jane.

- Ja też. Chodźmy do mnie do pokoju! – weszliśmy do mojej małej oazy. Dźwięki 
muzyki, były tutaj trochę zagłuszone, więc nie trzeba było krzyczeć, aby siebie 
usłyszeć. Opadłam na łóżko, a po chwili blondynka zrobiła to samo.

- Bello! – do pokoju wpadła zdyszana i nadal lekko zarumieniona Alice. – Czy 
możesz mi wyjaśnić co się działo na dole przed chwilą.

- Nie wiem Al. Wyszłam, bo nie chciałam się patrzeć na ten taniec Jaspera.

- Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o pocałunek. – na samo wspomnienie zrobiłam się 

23

background image

czerwona.

- Pocałunek jak pocałunek. To tylko rozkaz, nie?!

- Mnie nie nabierzesz. Widziałam jak się na niego patrzysz, a później jak się 
całowaliście. – zakryłam głowę „jaśkiem” nie chcąc tego słuchać.

- Bells, Alice powinna wiedzieć, że Edward ci się podoba! – stwierdziła Jane, 
zabierając mi poduszkę.

- Wiedziałam! – krzyknął chochlik. – Co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała już 
trochę spokojniej.

- A jaki mam wybór?

- No to tak! Podniecić Edwarda do czerwoności, że nie będzie się patrzył na inne 
dziewczyny. Siedzieć na dupie i ignorować uczucie jakie jest pomiędzy wami.

- Al to się nie uda.

- Zaufaj mi. Jak wyjadę, Jane będzie mnie zastępować. Muszę porozmawiać z 
Jasperem i Emmettem, Jane chodź ze mną musimy wszystko omówić. – pociągnęła ją 
za rękę i wyprowadziła z pokoju, zostawiając mnie samą.

ROZDZIAŁ SIÓDMY:

Leżałam w poprzek łóżka i tępo wpatrywałam się w sufit. Alice nie wtajemniczyła 
mnie w jej plan, tłumacząc się, że jest jeszcze niedopracowany. A co w nim 
dopracowywać? I tak jest mała szansa na to, że będę w stanie go wykonać, albo żeby 
się udał. Zamknęłam oczy czując, że z mojej bezsilności zaraz się rozpłaczę. Zawsze 
nabijałam się z tych pustych lasek, które cięły się przez to, że zostawił je chłopak lub 
z nieodwzajemnionej miłości. Teraz, gdy znalazłam się w takiej samej sytuacji chyba 
zaczęłam je rozumieć.

Usłyszałam huk dochodzący z dołu, więc postanowiłam, że najwyższa pora wstać. 
Zwlekłam się z materaca. Ubrana w zwykły dres i koszulkę z nadrukiem, weszłam do 
kuchni. Od razu zobaczyłam co było źródłem dźwięku. Jasper stał przy kuchence i 
próbował zatamować coś co znajdowało się w patelni, przykrywając go zapewne tym 
co było pod rękom – w tym przypadku garnkiem. Gdy mnie zauważył, lekko się 
speszył.

- Cześć – przywitałam się.

- Hej! – odpowiedział.

- Co robisz? – zapytałam ciekawa, usiadłam na krześle czekając na jego wyjaśnienia.

- Popcorn – i dla potwierdzenia wyłączył gaz i wsypał czarną, zwęgloną kukurydzę do 

24

background image

miski.

– Zapomniałem o pokrywce – wytłumaczył. – i o tym, że trzeba co jakiś czas poruszać 
patelnią. - Zachichotałam.

- Po co ci popcorn? Jest dziesiąta rano? Nie powinieneś jeść dopiero śniadania?

- Jak za dużo wypiję, to później mam ochotę na tego typu rzeczy – dziwne, nie 
widziałam, aby wczoraj cokolwiek pił.

- Gdzie reszta?

- Alice z Emmettem na zakupach, Rose i Edward mają kaca i oboje umierają w 
swoich łóżkach, zapewne żałując wszystkiego co robili poprzedniej nocy.

Zaśmiałam się, wyobrażając jak się czują. Od ostatniej imprezy postanowiłam nie 
tykać niczego alkoholowego, więc poranny kac na szczęście mnie ominął.

- W szafce drugiej od okna jest popcorn, którego daje się do mikrofali i nie musisz nic 
więcej robić – przypomniałam sobie, na co blondyn uśmiechnął się szeroko. Gdy on 
ponownie zabrał się za robienie kukurydzy, ja zaczęłam przygotowywać śniadanie. Po 
chwili do kuchni wparowała Alice z Jacobem, uśmiechając się szeroko. 

- Cześć mała! – przywitał się Jake, zabierając mi z talerza tosta, za co posłałam mu 
mordercze spojrzenie.

- Jeżeli wszystko dobrze pójdzie to za dwie godziny będziecie mogli obejrzeć mały 
pokaz – zaszczebiotał chochlik - Emm weź swoją wielką dupę i obudź Rosalie, będzie 
mi potrzebna! – krzyknęła. Osiłek najwyraźniej zajmował się czymś w salonie, bo 
dało się słyszeć wiązankę przekleństw i jego głośne kroki.

- Jakim cudem udało ci się wyciągnąć go rano z łóżka? – zapytał Jacob, Alice

- Powiedziałam mu, że jak ze mną nie pojedzie sama wybiorę dla niego ubrania, a tak 
ma przynajmniej szansę na dwa veta. Żałuj, że nie widziałeś… - przerwał jej głośny 
jęk.

W progu stała wyraźnie zła Rosalie. Włosy miała zgarnięte w niechlujnego kucyka, 
worki pod oczami i za duża koszulka tylko dopełniały całego wyglądu, że tak to 
nazwę - żula. Za nią stał uśmiechnięty Emmett.

- Wyglądasz okropnie – stwierdziła Al. – Kupiłam ci tą mieszankę na ból głowy, 
powinno ci pomóc jak ostatnio, tylko przestań patrzeć na mnie tak złowrogo.

- Nie jest zła na ciebie, tylko na mnie – poinformował ją Emm. – Wiesz Rosalie nie 
lubi przegrywać.

- I nie przegrałam – warknęła.

25

background image

- Jesteś zła i nie pozwoliłaś mi się przytulić rano, a to oznacza tylko jedno: masz 
dzisiaj t o co kobieta ma co miesiąc – powiedział takim tonem jakby odkrył coś 
ważnego dla świata.

- Wydaje ci się, że znasz mnie lepiej niż ja znam ciebie.

- Bo tak jest – zapewnił misiek. – Zawsze zjadasz parzystą liczbę tik-taków. 
Właściwie dlaczego?

- Co? Nie prawda! – wydarła się blondynka. – Chcesz się przekonać, że znam więcej 
rzeczy na twój temat i twojej rodziny, niż ty na mojej i mnie?

- Ha! – krzyknęła Alice. – Mam pomysł. Pokaz mody będzie przesunięty na termin 
późniejszy. Jacob pomożesz mi z Jasperem, musimy wszystko zorganizować. To 
będzie jeszcze bardziej ciekawsze niż to co mieliśmy zrobić.

- Widzisz do czego doprowadziłaś? Włączyłaś jej ten porąbany silniczek, czy co to 
jest – powiedział Emmet, gdy Alice z chłopakami opuściła pokój. – Jestem ciekawy 
co wymyśli tym razem.

***

- Rosalie usiądziesz przy tym stole, Emm przy tamtym – dyrygowała wszystkich 
brunetka.

- Wiesz Alice, że to wcale nie jest potrzebne? – zapytała Rose, zapewne starając się 
jakoś wyplątać z tego wszystkiego. Chochlik zignorował ją i rozkazała Emmettowi 
położyć zacny tyłek na taborecie, aby mogła zobaczyć czy wszystko jest tak jak 
planowała.

Siedziałam na kanapie w salonie, ściśnięta pomiędzy Jasperem i Jacobem, bo Edward 
zajął całą drugą sofę. Uśmiechałam się z pomysłów Al. W ciągu godziny, pokój 
zmienił się diametralnie. Wszystkie fotele, pufy, stoliki, sprzęty  i itp. były odsunięte 
pod ścianę. W centrum pomieszczenia, równolegle do siebie zostały postawione dwie 
ławki, a do nich przystawione zostały po dwa krzesła. Brunetka chciała stworzyć coś 
na kształt teleturnieju. Gdy usatysfakcjonowana usadowiła zawodników na miejsca, 
odwróciła się do nas i puściła mi oczko.

- Edward jesteś w drużynie Emma, a Bella, Rose – oznajmiła dumnie.

- Co?! – krzyknął prawie zlatując z kanapy. Po chwili skrzywił się i złapał za głowę.

- Nie zaczynaj znowu, tylko zajmij miejsce. – chłopak z ociąganiem spełnił jej 
zachciankę, pewnie nie był w stanie wykłócać się dalej.

- Co ciebie ostatnio wzięło na jakieś gry? – zapytał zły. Pokazała mu język i 
popatrzyła na mnie wyczekująco.

26

background image

- Alice, ale ja nie będę pewnie znała żadnej odpowiedzi na pytanie – powiedziałam

- Siadaj! – burknęła. Zajęłam miejsce obok blondynki, a chochlik kontynuował. – Gra 
polega na tym, że ja zadaje pytanie, za każdą prawidłową odpowiedź dostajecie jeden 
punkt. Drużyna z największą ilością punktów wygrywa. Logiczne nie? – spojrzała na 
nas jak na osoby z jakąś chorobą psychiczną. – Wygrana drużyna daje karę przegranej 
i muszą ją wykonać. Rosalie daje Emmettowi, Edward Belli, czy na odwrót. Dobra 
zaczynamy! – zapiszczała i zaklaskała w dłonie. Jasper z Jacobem zaśmiali się za co 
posłaliśmy im mordercze spojrzenia. Alice wyciągnęła z kieszeni plik małych, 
prostokątnych karteczek. – Dziewczyny zadaję wam pierwsze pytanie: Jakie zjawisko 
wprawia, że Emmett jak sam się do tego przyznaje robi w gacie? – zapytała.

- Michael Courtney! Król tańca! – krzyknęła Rosalie.

- Zdobywacie punkt! – powiedziała zapisując coś na jednej z karteczek. - I nie musisz 
krzyczeć.

- Ten śmieszny gościu? – zapytał Jacob, Emma.

- Macha nogami, jakby nie były połączone z ciałem – wytłumaczył mu, gestykulując 
przy tym rękami.

- Chłopaki, pytanie do was. Oto ono: W zeszłym roku mama Esme obchodziła 65 
rocznicę urodzin. Oboje byliście na imprezie. Jak nazywała się babcia Heidi?

- Bunia? – zapytał Emm, Edwarda.

- Miała imię – wybełkotał w odpowiedzi młody Cullen i przejechał z frustracji po i 
tak już zmierzwionych włosach.

- Monica! – krzyknął nagle misiek. Ed popatrzył na niego zły.

- Jaka Monica?

- Strzelałem.

- Tak Monica! – brunetka potwierdziła.

- Dobry strzał – uśmiechnął się miedzianowłosy.

Kilkanaście pytań dalej..

- Co Edward kupił Esme i Carlisle’owi z okazji pierwszej rocznicy ślubu? – Nie wiem 
nie było mnie tutaj. Popatrzyłam z nadzieją na Rosalie, a ta uśmiechała się szeroko.

- Kamasutrę dla starszych. – odpowiedziała prawidłowo, na co chłopaki jęknęli.

- Do tej pory pamiętam jaką mieli minę. Mogę się założyć, że i tak z niej korzystają –

27

background image

stwierdził misiek

- Dziewczyny prowadzą 19 do 18, jeżeli nie odpowiecie dobrze na to pytanie 
przegrywacie. – powiedziała zła Alice na Emmetta zapewne za jego głupie odzywki, 
którymi nas obdarowuje co każde pytanie.

Pokiwali głowami, a Edward, który wstał z krzesła przy dziesiątym pytaniu zaczął 
nerwowo przechodzić z nogi na nogę. Tak ten widok był nieziemski, aż nie mogłam 
nie zachichotać. Edward Cullen – zdenerwowany.

- Pytanie 22: Kim z zawodu jest Esme? – chłopaki wytrzeszczyli oczy i popatrzyli na 
siebie zdziwieni.

- Ona pracuję? – zapytał Emmett, Alice.

- Jak możecie nie wiedzieć kim ona jest? – wtrąciła Rose. – Znacie ją od trzech lat.

- To chyba oznacza, że pracuję – burknął pod nosem mięśniak.

- Dziesięć sekund. – oznajmiła Al, patrząc na stoper.

- To ma związek z liczbami, obliczaniem czegoś. – stwierdził Edward, mrużąc oczy. –
Nosi teczkę,  Transport… - urwał.

- Wiem jest transportsterem! – wykrzyknął uradowany Emm.

Popatrzyliśmy na niego zdziwieni.

- Nie ma czegoś takiego idioto. Czekaj ja wiem! – Edward kucnął

- Koniec czasu!

- Nieeeee! – warknął Emmett – To nie powinno się liczyć, skąd mamy to wiedzieć? 
Te pytania były głupie.  

- Esme jest ginekologiem. Przecież poznała się z Carlisle’m w szpitalu  –
odpowiedziała Alice

Pytania w większości dotyczyły  ostatnich dwóch miesięcy, więc znałam trochę 
odpowiedzi i pomogłam w niektórych kwestiach Rosalie, która nie znała za dobrze 
Edwarda.

- Ej Emmett wymyśliłam ci fajną karę, ale dopiero jak wrócimy, będziesz mógł ją 
wykonać. Tutaj nie ma odpowiednich warunków! – obwieściła uradowana blondynka, 
na co Emm rozchmurzył się trochę. Popatrzyłam na Edwarda, który mierzył mnie 
wściekłym wzrokiem, by po chwili wyjść z pokoju.

ROZDZIAŁ ÓSMY:

28

background image

1. Pewność Siebie

2. Obojętność

3. Seksapil

Trzy głupie punkty, bez żadnego rozwinięcia. To wszystko co zostawiła mi Alice tuż 
przed jej powrotem na kampus. Wpatrywałam się sfrustrowana w kartkę, czekając aż 
zaczną pojawiać się na niej jakieś dodatkowe, ukryte informacje. Oczywiście z 
marnym skutkiem. To jest ten słynny plan który miała dopracować? W czym to ma mi 
niby pomóc? Pewność siebie?! Jedyna rzecz, której zazdrościłam mojej mamie, i 
której po niej na pewno nie odziedziczyłam. Wystarczyło że jakaś osoba popatrzyła na 
mnie krytycznym wzrokiem, a moje poczucie wartości zmniejszyło się do minimum. 
Obojętność? Nie mam pojęcia czy odnosi się to do obojętności gdy zobaczę Edwarda 
z inną dziewczyną, czy w ogóle do nie zwracania na niego uwagi. Mogła przynajmniej 
jakoś to sprecyzować. I ostatni punkt, którego najbardziej się obawiałam: seksapil. 
Chłopaki nie zwracali na mnie zbytnio uwagi. Jedynym wyjątkiem był Mike, ale on 
zarwał mnie tylko dla tego że byłam nowa i w końcu jestem dziewczyną. 
Zdecydowanie nie chodziło o mój wygląd. Zmięłam kartkę w kulkę, równocześnie 
podnosząc się z kanapy. Odkąd Alice, i reszta opuścili dom, zapanowała w nim 
przytłaczająca cisza, przerywana co jakiś czas płaczem Heidi. Weszłam do kuchni nie 
zapalając lampy. Jedyne światło dawał telewizor i mała, nocna lampka z salonu. 
Wyrzuciłam papierek i zaczęłam zmywać naczynia po kolacji. Gdy tylko wyłączyłam 
kran, usłyszałam cichy szelest, dochodzący tuż zza moich pleców.

- Wymyśliłaś już zadanie dla mnie? -  wyszeptał Edward do mojego ucha.

Zaskoczona pisnęłam cicho. Edward nic sobie z tego nie robiąc oparł dłonie, na 
umywalce po obu stronach mojego ciała, tym samym zamykając mnie w pułapce 
utworzonej z jego rąk. Mrugnęłam kilkakrotnie, aby upewnić się, że to dzieje się na 
prawdę a nie moja wyobraźnia płata mi figla. Jak na potwierdzenie Edward naparł na 
mnie, przysuwając najbliżej jak się da swoją klatkę piersiową i opierając brodę na 
moim ramieniu. Ciepły oddech owionął mi twarz, tym samym rozsyłając dreszcze po 
całym moim ciele. Co on do diabła wyprawia? Zapomniał o akcji pod tytułem 
"Kompletne ignorowanie Belli Swan", czy może wymyślił, że to będzie 
zabawniejsze?

- Jeszcze nie - powiedziałam starając się powstrzymać drżenie głosu.

Udawaj, że nie obchodzi cię co on robi! - zarządziłam w myślach.

- Hmm... - wymruczała przygryzając delikatnie płatek mojego ucha.

Cholera! Zagryzłam wargę, aby powstrzymać krzyk i starałam się zastanowić jak 
wybrnąć z tej całej, pogmatwanej i tak nieprawdopodobnej sytuacji.

- Mam nadzieje że szybko coś wymyślisz! Będę czekał, jak coś to wiesz gdzie mnie 
znaleźć.

Przeniósł usta z moich uszu na szyję, lekko uszczypnął ją zębami, po czym wyszedł z 
kuchni. Wypuściłam trzymane do tej pory powietrze i odwróciłam się w kierunku 

29

background image

korytarza, w którym zniknął Edward. Zamrugałam kilkakrotnie i już po chwili 
wybierałam numer telefonu do Jane.

***

Edward od incydentu w kuchni zmienił się diametralnie. Szczerze? Wolałam go 
takiego jakim był. Dobrze wiedział co ze mną robi. Czasami zachowywał się tak, że 
miałam wątpliwości czy on nie wie co do niego czuję. Jego głupie komentarze, 
sprośne dowcipy i różne podteksty stały się normą. Nie tylko w domu zmieniło się 
jego zachowanie. W czasie treningów i naszego ćwiczenia, bezczelnie patrzył się na 
moje ciało, co mnie rozpraszało i przez to zostałam w małej grupce osób, które nadal 
nie potrafią robić szpagatu. Codziennie Edward pytał się mnie czy wymyśliłam dla 
niego zadanie i za każdym razem uzyskiwał taką samą odpowiedź, że muszę się 
jeszcze zastanowić. Razem z Jane wpadłyśmy na kilka pomysłów zaczynając od 
obejrzenia wszystkich odcinków „Mody na sukces” na randce z Jacobem kończąc. 
Wszystkie z tych propozycji po dłuższym zastanowieniu została odrzucona.

Odrabiałam właśnie zadanie domowe, gdy ktoś bez pukania wszedł do mojego 
pokoju. Oczywiście dobrze wiedziałam kto to. Edward. W ciągu ostatnich dwóch 
tygodni zdarzyło się mu wparowywać tak do mnie około siedmiu razy, Popatrzyłam 
na niego pytająco, na co on uśmiechnął się zadziornie, minął mnie i wskoczył na 
łóżko. Dopiero teraz zauważyłam, że nie miał na sobie koszulki, a ciemne dżinsy 
wisiały luźno, ukazując jego szare bokserki. Odwróciłam wzrok, udając, że nie 
obchodzi mnie to jak seksownie wygląda rozłożony na mojej pościeli. Ostatnio 
ignorowanie go wychodziło mi o wiele lepiej. Na pewno lepiej niż pozostałe dwa 
punkty tak „wspaniałomyślnego” planu Alice. Spróbowałam skupić się na pracy z 
historii, lecz głośny jęk Edwarda, skutecznie odwrócił od tego moją uwagę. Wyciągał 
on spod poduszki moją pidżamę. Składała się ona z czarnej długiej koszulki i 
flanelowych spodni.

- Nosisz coś takiego? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, zeskoczył z materaca i 
przemierzył pokój w kierunku garderoby. Otworzył ją i zaczął przetrząsać jej 
zawartość. – Musisz mieć coś seksownego – stwierdził. – Proszę, proszę co znalazł 
Mr, Sexy – prychnęłam na jego przydomek, chociaż musiałam przyznać mu rację, że 
był jak najbardziej trafiony.

Edward wyszedł z szafy trzymając w ręce kilka par stringów. Sam fakt, że 
miedzianowłosy widzi moją bieliznę sprawił, że moja twarz zalała się purpurą, ale to 
że ją powąchał i westchnął wyraźnie zadowolony spowodowało, że siedziałam 
wpatrzona w niego, z na sto procent rozdziawioną buzią, czerwona jak jedna z par 
majtek trzymanych przez Edwarda.

- Masz teraz podobne na sobie? – puścił mi oczko – Może jak pomogę tobie z 
rozgrzewaniem mięśni jako nagrodę pozwolisz mi na nie zerknąć? – warknęłam na 
niego.

30

background image

- Nic z tego Cullen – wysyczałam, krzycząc w głębi duszy, że pragnę tego bardziej niż 
czegokolwiek innego na świecie.

- Czyżby ktoś miał okres? – powiedział chichocząc. – Jesteś jakaś rozdrażniona!

- Nawet jeśli to co?

- Nic – zaczął grzebać w stosie ubrań kupionych mi przez Alice. – Przyjdzie dzisiaj do 
mnie… - urwał. – zapomniałem imienia – zamyślił się. – Zresztą nieważne. Taka 
jedna. Może miałabyś ochotę dołączyć do nas dwojga? – No tak nie ma nikogo w 
mieszkaniu, więc znów zaczyna z niego robić domek schadzek. – Założę się, że nigdy 
nie brałaś udziału w trójkącie. – popatrzył na mnie wyzywająco.

- Znów chcesz przegrać?

- Właśnie! Skoro mowa o poprzednim zakładzie o ile tak to można nazwać, to 
wymyśliłaś już dla mnie karę?

- Jeszcze nie.

- Nie wiem, dlaczego dla ciebie to jest takie trudne. Ja w czasie gry wymyśliłem kilka 
dla ciebie. Moim największym problemem byłoby wybranie jednego spośród nich. 
Myślisz, że dlaczego przegraliśmy? Przez mój umysł przechodziło kilkaset obrazów, 
w których wykonujesz swoje zadanie. Nawet nie wiesz jaki byłem zły na siebie po 
zakończeniu się tego głupiego teleturnieju, że żadna z moich myśli się nie spełni. – na 
jego twarzy pojawił się grymas.

Nie wiem czy to to co powiedział sprawiło, że poczułam nagle złość i jakieś dziwne 
uczucie, czy może coś całkiem innego. Zbliżyłam się do niego.

- Dobra Mr. Sexy, rusz swój zacny tyłek i zadzwoń do tej lafiryndy, z którą umówiłeś 
się na dzisiaj i odwołaj spotkanie. Możesz to samo zrobić ze wszystkimi laskami, z 
którymi umówiłeś się na najbliższy miesiąc, ponieważ twój mały przyjaciel –
popatrzyłam na jego krocze. – będzie zaspokojony, tylko jeżeli podczas robienia sobie 
dobrze, nie zdrętwieje ci ręka. – na potwierdzenie moich słów odeszłam od niego i 
otworzyłam na oścież drzwi, pokazując mu, że ma wyjść i wykonać polecenie.

Stał zszokowany na środku garderoby. Jego szeroko otwarte, pełne złości oczy tylko 
powiększyły moją satysfakcję z całej tej kary. Odchrząknęłam, na co miedzianowłosy 
popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Nie zrobisz tego – warknął przybliżając się do mnie na niebezpieczną odległość.

- I tu się mylisz – uśmiechnęłam się zadziornie. – Wiesz, że jeżeli nie wykonasz tego 
zadanie będziesz musiał zmierzyć się z karą, którą wybierze Alice, a dobrze ją znasz, 
aby wiedzieć, że będzie o wiele gorsza od tej. A teraz wyjdź, ponieważ muszę się 
rozciągać. Został mi tylko tydzień. A wierz mi – stanęłam na palcach i wyszeptałam 
mu do ucha. – Chcesz, abym została. – przygryzłam delikatnie jego ucho tak jak on to 

31

background image

zrobił ostatnim razem i powróciłam do poprzedniej pozycji. Edward sapnął.

Po raz pierwszy w życiu byłam tak pewna siebie, że to Edward był wyprowadzony z 
równowagi a nie ja.

Postanowiłam wykorzystać to do końca.

- I bądź pewny, że to ze mną pojedziesz na konkurs z tym tańcem do wybranego 
klipu. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki wybrałam dla nas teledysk. – puściłam mu 
oczko. Oczywiście blefowałam nie myślałam o tym od pierwszych zajęć, ale jego 
mina była bezcenna.
Popatrzył na mnie z błyskiem w oku i mrucząc coś pod nosem wyszedł z pokoju. 
Zadowolono zamknęłam za nim drzwi i zaczęłam poszukiwania idealnej piosenki na 
konkurs.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY:

Z wielkim uśmiechem na twarzy wyłączyłam komputer. Znalazłam idealny teledysk 
na konkurs. Oczywiście najpierw musiałam zalogować się na stronie naszej szkoły, 
aby zobaczyć jaki styl tańca obowiązuje. Na moje szczęście nie było żadnych limitów, 
poza tańcem towarzyskim. Jedyne nad czym się zastanawiałam, to to jak wykonam 
większość z tych figur.

Przebrałam się w krótkie szorty i koszulkę na ramiączkach. Zrobiłam szybką 
rozgrzewkę i przykucnęłam, aby rozpocząć rozciąganie się, gdy drzwi od mojego 
pokoju otworzyły się i zobaczyłam uśmiechniętego Edwarda. Rzucił w moją stronę 
wielką reklamówką i rozsiadł się w fotelu. Zmierzył mnie swoim wzrokiem po całym 
moim ciele, a w jego oczach pojawiły się dziwne ogniki. Zdając sobie sprawę jak 
jestem ubrana, zarumieniłam się i szybko zakryłam twarz włosami. Otworzyłam torbę 
i wyciągnęłam z niej kilka paczek podpasek, dwie płyty CD, cztery pary bielizny i 
jeden lateksowy strój, który po bliższym zbadania okazał się strojem sprzątaczki.

- Po co mi to? - zapytałam chowając ubrania z powrotem do torby.

Edward podszedł do mnie i pokazał nazwę firmy podpasek. Na niebieskim tle, białą 
czcionkę widoczny był duży napis  "Bella". Zaśmiał się na swój głupi pomysł i wrócił 
na wcześniej zajmowane przez niego miejsce.

- Rozmawialiśmy przedtem o tym jaka jesteś zgryźliwa i o twojej pidżamie - skrzywił 
się teatralnie. - Postanowiłem, że ci pomogę. Nie musisz mi nic kupować. I tak dzięki 
tobie mój budżet strasznie wzrośnie przez ten miesiąc. Wiesz hotele i tak dalej. Nawet 
sobie nie wyobrażasz jakie były zdziwione kiedy do nich zadzwoniłem. - ciągnął. -
Ale wracając do tematu. Jedna z płyt jest czysta, musisz na nią nagrać teledysk, a na 
drugiej jest wideo o rozciąganiu się. Przyda ci się, bo jak dalej będziesz tak układać 
nogi to nigdy nie zrobisz szpagatu - warknęłam na niego, rzucając wszystkimi 
rzeczami w kąt. - Ten strój, to jeden z moich pomysłów na twoją karę. Myślałam, że 
może założysz go kiedyś i posprzątasz mi w pokoju. Nie będę miał nic przeciwko 
temu. - uśmiechnął się szelmowsko. - A teraz może wzięłabyś się za ćwiczenia?

32

background image

***

Nasz czwartkowy trening, przerwała pani Dwyer. Weszła na salę ubrana jak zawsze w 
dres, który idealnie do niej pasował i z wielkim uśmiechem przywitała się z nami. 
Przerwałyśmy ćwiczenia i jak kazał nam Edward usiadłyśmy na materacach. 
Miedzianowłosy stanął przed nami.

- Poinformowałem was wczoraj, abyście przyniosły dzisiaj płyty z nagranym 
teledyskiem, który przygotowałyście na konkurs. Razem z panią Dwyer, obejrzymy 
klipy i wybierzemy dwie osoby, z którymi od przyszłego tygodnia zacznę ćwiczyć. 
Powodem dla, którego zaczniemy szybciej ćwiczyć jest lepsze przygotowanie i to, że 
nie mogę się doczekać występu niektórych z was. – popatrzył na  mnie znacząco, na 
co wszystkie dziewczyny wędrując za jego wzrokiem zlustrowały mnie wzrokiem i 
obrzuciły nienawistnym spojrzeniem. - Złóżcie płyty na stoliku i możecie iść na 
dzisiaj to koniec. - zakomunikował i usiadł na krześle przed laptopem.

Położyłam CD na blacie i wyszłam z hali. Postanowiłam wykorzystać to, że będę 
szybciej w domu od Edwarda, aby przygotować się na pomysł jaki wymyśliłam razem 
z Jane, na kolejnej nudnej lekcji Wychowania do Życia w Rodzinie.

- Ej! - ktoś szarpnął mnie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam niską, ładną 
dziewczynę, której blond włosy były związane w mocno ulizany kucyk. Poznałam ją 
od razu. Była jedną z tych lasek, które Edward wyzywał za strój  na pierwszych 
zajęciach.

- Tak? - zapytałam.

- Nie wiem co kombinujesz, ale zapamiętaj sobie, że Edward należy do mnie i nie 
próbuj ze mną konkurować, bo i tak jesteś na straconej pozycji. - zmierzyła mnie 
wzrokiem i odeszła.

Chociaż udawałam, że nic nie obchodzą mnie jej słowa, to wchodząc do szatni, moje 
oczy zaszkliły się od łez. Dobrze wiedziałam, że nie dorastam jej do pięt. Jak 
kiedykolwiek Edward się zmieni, to i tak nie będzie ze mną. Mógłby mieć każdą co ja 
mam, że wybrałby właśnie mnie? - otarłam szybko słone krople z twarzy i odsunęłam 
od siebie te myśli. W ekspresowym tempie się przebrałam, wsiadłam do samochodu i 
pojechałam do domu.

***

Sprawdziłam w lustrze jeszcze raz czy wszystko wygląda tak jak powinno. Czułam się 

33

background image

strasznie głupio, lecz Jane zakazała mi się przebierać, pod groźbą powiedzenia moich 
uczuć Edwardowi. Nastroszyłam delikatnie włosy, przejechałam błyszczykiem po 
ustach i stwierdziłam, że wyglądam tak jak planowałyśmy. Ciemny lateksowy strój, 
który wkładałam na siebie dobre dziesięć minut, idealnie kontrastował z moją prawie 
białą skórą. Na nogi założyłam czarne kabaretki, a wysokie, połyskujące buty 
dopełniły efekt stroju. Chwyciłam piórkową zmiotkę do kurzu i wyszłam z pokoju. 
Lekko się wahając weszłam do pomieszczenia obok. Wszystko było pogrążone w 
ciemnościach, ledwo mogłam zobaczyć zarys różnych przedmiotów. Zaczęłam szukać 
włącznika, co było o tyle trudniejsze, że byłam w tym pokoju po raz ostatni 4 lata 
temu. Wreszcie zapaliłam światło i moim oczom ukazało się tak samo wyglądające 
pomieszczenie jak ostatnim razem, no może z wyjątkiem plakatów nagich lasek na 
ścianach. Pod oknem stało duże, mahoniowe biurko z takim samym jak u mnie 
komputerem i wieżą. Po prawej stronie w rogu znajdowała się w identycznym 
odcieniu co reszta mebli dwudrzwiowa szafa. A nad wielkim nie zasłanym łóżkiem 
wisiała półka zajęta przez kilkaset CD.

Poza pościeleniem łóżka i wytarciem kurzy nie było tutaj nic co mogłam posprzątać.       
Podeszłam do jego kolekcji płyt, miałam jeszcze około pięciu minut zanim Edward 
wróci do domu, więc zaczęłam w nich szperać.   Wyciągnęłam opakowanie podpisane 
„Na imprezę” i wsadziłam do odtwarzacza. Z głośników popłynęła znana mi ze 
słuchu jakaś piosenka. Ściszyłam lekko radio, aby odebrać telefon. Na wyświetlaczu 
migało imię Jane:

- Halo?

- Jest na waszej ulicy. Jak wychodził z hali to nie miał najlepszego humoru. Idź do 
niego i rób to co ci mówiłam. – rozkazała blondynka i rozłączyła się.

Wróciłam szybko do jego pokoju , i gdy tylko to zrobiłam, usłyszałam jak drzwi 
wejściowe zatrzaskują się z hukiem. Schyliłam się niby po to, aby zetrzeć kurz z 
dolnych szuflad biurka. Oczywiście moje zamierzania były całkiem inne. Ta pozycja 
wymagała tego, żeby odwrócić się plecami do drzwi i pierwszą rzeczą jaką zobaczy 
miedzianowłosy będzie mój bardzo odsłonięty tyłek. Nie musiałam długo czekam, aż 
Mr. Sexy zaszczyci mnie swoją obecnością. Nie zatrzymując się nigdzie po drodze, 
wszedł do pomieszczenia. Nie poruszył się tylko stał w progu opierając się prawą 
dłonią o framugę, a lewa zatrzymała się w drodze do klamki.

Ze świstem wypuścił powietrze z płuc i nadal wpatrywał się jak zahipnotyzowany w 
mój tyłek. Cała czerwona wstałam, aby jak gdyby nic pościelić łóżko. Edward 
potrząsnął głową, jakby chciał coś z niej wyrzucić.

- Mogę wiedzieć co robisz? – zapytał ochrypłym, niskim głosem.

Według planu powinnam powiedzieć, że spełniam jego fantazję, lecz było oczywiste, 
że nie jestem aż tak śmiała, aby takie słowa wyszły z moich ust.

- Sprzątam tak jak chciałeś – odpowiedziałam, wygładzając kołdrę. – Nie ma tutaj za 
wiele śmieci, czy w ogóle czegoś co by wymagało posprzątania. – stwierdziłam.

34

background image

- Rozumiem, że nie zaglądałaś do szafek. – pokiwałam głową, że ma rację. 
Uśmiechnął się i szarpnął za drzwiczki od szafy.

Patrzyłam zdumiona na ilość rzeczy, które z niej wypadały. Książki, ubrania i jakieś 
magazyny wysypały się na podłogę, tworząc wielki stos.

- Może wezmę prysznic, a ty to posprzątasz? – wskazał na kupkę. – Później musisz mi 
coś wyjaśnić. - Nie czekając na odpowiedź wyciągnął ze sterty kilka ciuchów i 
poszedł do łazienki.

Gdy porozdzielałam stertę na trzy kupki: książek, gazet -  w większości Playboyi i 
ubrań, Edward wszedł ubrany jedynie w bokserki i cały nadal mokry od prysznica. Na 
ten widok moje serce stanęło na chwilę, by po chwili zacząć trzepotać ze zdwojoną 
siłą. Przeszedł przez pokój i usiadł przy biurku. Zaczął grzebać po necie, wyłączył 
wieże i przesunął ekran w moją stronę.

- To może teraz powiesz mi jakim cudem mam to zrobić? – popukał w szybkę 
komputera, gdzie mężczyzna właśnie zrobił salto.

Uśmiechnęłam się nieśmiało i wzruszyłam ramionami.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY:

Zagryzłam wargę zamykając szafę. Nie bardzo wiedząc co mam robić dalej 
popatrzyłam niepewnie na Edwarda. Ostatnia godzina była jedną z najdłuższych w 
moim życiu. Przez 60 minut mój tyłek wypocił się za wszystkie czasy. Edward cały 
ten czas spędził na wpatrywaniu się w niego, albo na gadaniu głupich komentarzy, 
prawie nie dotyczących niczego innego niż mnie i mojego ciała. Po kilku jego 
przekleństwach, moich głupkowatych uśmiechach i jego mierzenia wzrokiem, 
zamknęliśmy temat konkursu. Za wszelką cenę nie chciał mi powiedzieć czy się 
dostałam i jakie były inne propozycje, lecz z tego co zauważyłam, to te wszystkie 
laski jakie chodzą na te zajęcia nie potrafią tańczyć. Są tam tylko ze względu na 
Edwarda, a dostały się z powodu braku innych zainteresowanych. Szansa na to, że mi 
się udało jest bardzo wysoka, a to że oglądał klip kilka razy i zatrzymywał w pewnych 
momentach, spowodowało, że moje przypuszczenia stawały się coraz bardziej 
prawdopodobne.

Odchrząknęłam głośno, gdy miedzianowłosy po raz kolejny wpatrywał się nie tam 
gdzie powinien, popatrzył mi w oczy i ponownie zmierzył wzrokiem. Od razu 
zarumieniłam się wściekle i przeklęłam w myślach ten strój. Zła fuknęłam i zaczęłam 
iść w kierunku drzwi, gdy nagle Edward zaszedł mi drogę.

- Gdzie idziesz? - zapytał, jakby to nie było oczywiste.

- Do siebie. Już zrobiłam co musiałam.

- Moja kara kończyła się inaczej - wyszeptał do mnie, niebezpiecznie zbliżając swoją 

35

background image

głowę.

- To nie jest moja kara - warknęłam. - A teraz mnie puść muszę coś załatwić.

Odsunął się z niezbyt zadowoloną miną, minęłam go i wyszłam uśmiechnięta z 
pokoju. Pewna siebie Bella rządzi.

***

Siedziałyśmy wszystkie na materacach i patrzyłyśmy na rozmawiającego z panią 
Dwyer, Edwarda.

Kobieta wreszcie postanowiła skończyć z moimi mękami, wysłuchiwania tych głupot 
jakie mówiły do siebie dwie blond lafiryndy i przemówiła:

- Teraz wymienię dwie dziewczyny, które będą brały udział w tym konkursie, a 
następnie powiem wam kiedy rozpoczniecie treningi i w jakich godzinach. –
popatrzyła na kartkę jaką trzymała w ręce.

- Może ja im powiem? – zapytał Edward z głupkowatym uśmiechem. Trenerka 
pokiwała głową na co miedzianowłosy wyciągnął z jej dłoni, papier. – Jessica i 
Gianna Stanley – wyczytał, obie dziewczyny pisnęły zadowolone i wstały. 
Popatrzyłam na nie smutno. Byłam pewna, że się dostanę.

- Co Edwa…? – odezwała się pani Dwyer, lecz przerwał jej ruchem dłoni.

- Chciałbym się was zapytać czy ja wam przypominam dziewczynę? – warknął do 
nich.

Pokręciły przecząco głową.

- Mogę wiedzieć dlaczego jak wyraźnie było napisane w broszurkach i na naszej 
stronie, że ma być to teledysk, w którym tańczy kobieta i mężczyzna obie wybrałyście 
Pussycat Dolls lub Shakirę z Beyonce?

- My… - zaczęła się jąkać jedna z nich, która zaczepiła mnie poprzednim razem po 
zajęciach.

Uśmiechnęłam się zadowolona jak i reszta dziewczyn z tego, że jest jeszcze szansa, że 
to któraś z nas przejdzie dalej.

- Siadajcie! – rozkazał zły. Spojrzał znów na kartkę. – Tanya Denalii.

Dziewczyna wstała nieśmiało. Była ładną, wyraźnie poprawioną plastycznie 
blondynką.

- Kolejne pytanie, czy ja wyglądam jak jakiś Patrick Sweyze? – zapytał, gestykulując 

36

background image

dłonią. – Dlaczego wybrałaś piosenkę z tańcem towarzyskim i na dodatek to nie jest 
teledysk? – Nie czekając na odpowiedź pokazał jej żeby usiadła.

Popatrzyłam na panią Dwyer, która zasłaniała twarz swoimi krótkimi włosami, aby 
ukryć swój uśmiech.

- Isabella Swan – usłyszałam głos miedzianowłosego, więc popatrzyłam na niego i 
zdenerwowana wstałam. Razem ze mną zrobiła to wysoka brunetka z pofalowanymi 
włosami, pewnie przegapiłam to kiedy ją wywołał. Byłyście jedynymi osobami, które 
przestrzegały regulaminu i wybrały odpowiednie klipy. – uśmiechnął się do mnie 
zawadiacko, co spowodowało, że się zarumieniłam. – Angelo, nasze treningi są w 
piątek i poniedziałek, a moje z Bellą są w środy i soboty. To chyba wszystko, w 
czwartek będziemy ćwiczyć układ, w którym wykorzystamy nową, skomplikowaną 
figurę, więc macie być rozciągnięte. – zwrócił się do grupy.

- Jakie wybrały teledyski? – zapytała zła blondynka, która jako pierwsza została 
wyzywana przez Edwarda.

- Angela “Bad Boys” Alexandry Burke, a Bella “Did It Again” Shakiry. Na dzisiaj to 
koniec.

Wszyscy zaczęliśmy wychodzić z sali, został tylko Edwarda i ta blond lafirynda. 
Zaczęła do niego coś szeptać.

- Mówiłem ci Jess, nic z tego nie mogę – warknął do niej Edward. Jessica odwróciła 
się do niego zła i wyszła szybkim krokiem z sali.

***

Aro jak nigdy spóźniał się na lekcję. Wszyscy w klasie nie przejęli się tym za bardzo i 
każdy robił co chciał. Chociaż to czy nauczyciel jest w klasie czy nie ma go to bez 
różnicy. Rozejrzałam się dookoła. Marek leżał na ławce, Jane wpatrywała się w niego 
jak w obrazek jedząc jogurt linijką. Jessica malowała paznokcie, zła na cały świat za 
to cholerne przesłuchanie. Po tym jak zaraz po nim dotarłam do szatni, obrzuciła mnie 
nienawistnym spojrzeniem i wyzywała co ja sobie myślałam, wybierając taki teledysk. 
Edward uśmiechał się zadowolony patrząc w telefon.

- Dlaczego nie zapytasz się go czy wybierzecie się gdzieś razem? – zapytałam Jane. 
Zatrzymała linijkę w połowie drogi do ust.

- Boję się, że mnie wyśmieję – wyznała, lekko zawstydzona.

- Boże! Na serio tego nie widzisz, że mu się podobasz?- zapytałam zdziwiona.

Zawsze, gdy cokolwiek mówiła on słuchał jej jakby od tego zależało jego życie. 
Patrzył na nią jak na jakąś boginię, a ona tego nie widziała?

37

background image

- Serio? – zapytała zdziwiona.

- Jasne, musisz tylko się zapytać – opowiedziałam uśmiechając się do niej.

- Patrz! – szturchnęła mnie pokazując w kierunku drzwi.

Stał tam nasz dyrektor, a obok niego cały czerwony Aro.

- Cullen! – krzyknął nauczyciel. – U mnie w gabinecie za 5 minut.

Wszyscy popatrzyliśmy na niego, a on jak zawsze zadowolony wstał i pozbierał 
rzeczy po czym wyszedł z klasy za mężczyznami.

- O co chodzi? – zapytałam.

- Nie wiem. Musiał coś zrobić skoro sam dyrektor interweniował. – wyjaśniła.

***

Usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi od samochodu i podniesione głosy.

- Ile ty masz lat? Jak mogłeś zrobić coś takiego?

Tak wkurzonego Carlisle nigdy nie widziałam. Zawsze był opanowany i spokojny. 
Popatrzyłam na Jacoba, który chichotał pod nosem i zmierzyłam go wzrokiem, niemo 
przekazując by się uspokoił.

Do pokoju wszedł wujek Cullen razem z Edwardem. Blondyn w ogóle nie zwracając 
na nas uwagi, prawił miedzianowłosemu kazanie.

- Masz szlaban na auto, dziewczyny, imprezy i nie możesz wychodzić z domu aż do 
odwołania.

Wszyscy popatrzyliśmy na nich zdziwieni. Nikt w szkole nie wiedział co zrobił 
Edward, więc czekaliśmy aż któryś z nich raczy nam opowiedzieć. Carlisle popatrzył 
na nas, po czym wyszedł kręcąc głową.

Nie odzywaliśmy się przez chwilę, po czym wszyscy skierowaliśmy pytający wzrok 
na Edwarda.

Popatrzył na nas, po czym wyszedł z salonu. Nie minęła chwila a Jacob popędził za 
nim razem z Jane, a ja za nimi. Tak ciekawość przebiła wszystko.

- No nie bądź taki, powiedz nam co zrobiłeś – nalegał Jake.

- Powiem wam jak wejdziemy do mnie do pokoju. Nie chcę żeby Carlisle usłyszała, 
że to nie wszystko. – pokiwaliśmy głowami.

38

background image

- Dobra nawijaj – rozkazała Jane, gdy każdy zajął jakieś miejsce.

- Aro zawsze po lunchu idzie do WC. Dzisiaj jadł nachos, więc posmarowałem 
klejem deskę klozetową i się przykleił jak z niej korzystał.  – zachichotał. – Ale to nie 
wszystko nagrałem to i jest na necie na youtubie jak się nie mylę, Mike miał wrzucić.

Jacob z Jane podbiegli do komputera i zaczęli szukać pod różnymi nazwami na 
youtube.

- Jest! – krzyknęła blondynka.

Na ekranie pojawiła się tak samo czerwona twarz Aro jak wtedy gdy wszedł do klasy. 
Filmik trwał tylko pół minuty i jedyne co było widać to zmagania nauczyciela z 
wstaniem z ubikacji. Jacob cały załzawiony położył się na łóżku i nie mógł przestać 
się śmiać, a Jane musiała nas na chwilę przeprosić i poszła do ubikacji.

- Gdzie była kamera? – zapytałam.

- Na tym co papier tam jest. Nie wiem jak to się nazywa. – powiedział zadowolony.

- Co ci zrobił dyrektor? – zapytał Jake, nadal lekko zarumieniony ze śmiechu.

- Nic. Carlisle powiedział mu, że się tym zajmie. Najgorsze jest to co Carlisle mi 
zrobił. Nie mogę jeździć moim volvo – zrobił minę męczennika.

- Chyba się nie popłaczesz? – spytała Jane, wracając z łazienki.

- Ja nie płaczę – burknął do niej.

- Nigdy?

- Nie. Po co? – popatrzył na nas zdziwiony.

- Nie wiem. Płacz tak jakby wyzwala, pomaga ci się odprężyć i odmyć – opowiadał 
Jacoba.

- Chyba nie potrzebuję czegoś takiego.

- A gdybyś spotkał na ulicy psa z 3 łapami. Co byś zrobił? – zapytał Jake, dalej drążąc 
temat.

- Może bym się zasmucił, ale nie popłakał.

- A gdyby pies powiedział ci, Ed pomóż mi inne psy się ze mnie śmieją?

- Jakbym spotkał gadającego psa, byłbym bogaty – podsumował Edwarda, 
uśmiechając się diabolicznie – Przynajmniej tyle dobrego, że mnie nie zawiesili, więc 
jesteś skazana na wożenie mnie do szkoły – powiedział, rzucając się na kanapę.

39

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY:

- Może zaczniemy od innego kroku? - zapytałam lekko zirytowana.

Edward zmierzył mnie wzrokiem zły, że od dwudziestu minut próbuje mnie na tyle 
rozciągnąć, abym wygięła się w nienaturalnej pozycji. Moje ciało ledwo zniosło ból 
jakim jest zrobienie szpagatu, a ten idiota myśli, że założę nogę za głowę?! Wiem, że 
to moja wina, że wybrałam taki a nie inny teledysk, ale to już jest przesada. W całym 
klipie nie ma takiej figury, która wymagałaby ode mnie aż takiej... rozciągalności?! 
Dobra to i tak nie jest ważne! Ważne jest to, że muszę być ubrana w jakieś obcisłe 
ciuchy i do tego prawie w każdym momencie musimy się dotykać, albo ocierać o 
siebie, przez co moje serce znacznie przyśpiesza i nie mogę się skoncentrować na 
niczym innym niż na powstrzymaniu się od rzucenia na Edwarda.

- Dobrze zaczniemy od pierwszej figury i chyba najłatwiejszej - powiedział, 
przewijając taśmę na sam początek. - Stań koło ławek i udawaj, że rzucasz we mnie 
poduszką, następnie skocz na krawędź materaca i przykucnij. Gdy to zrobisz, rozszerz 
szeroko nogi, aż do krawędzi maty - uśmiechnął się szelmowsko wymawiając te 
słowa. - Jednocześnie lekko się unosząc i opadając na ręce.

- Wiem co mam robić - burknęłam zła, że traktuje mnie jak małe dziecko.

Posłusznie stanęłam w kącie sali i czekałam na odpowiedni moment. Rozbiegłam się i 
zajęłam wyznaczone miejsce, próbując zrobić kolejną figurę zachwiałam się i 
usiadłam Edwardowi na plecach. Chłopak jęknął, odwracając wzrok w inna stronę.

- Przepraszam. – wybąkałam, szybko z niego wstając. – Spróbujmy jeszcze raz!

Po kilku próbach nareszcie udało mi się wykonać to bez ani jednego błędu. 
Uśmiechnęłam się do niego zadowolona.

- Zrobimy jeszcze jeden krok i będziemy mogli kończyć – powiedział. – Tym razem 
ten – pokazał mi na ekranie. – Połóż się a ja zajmę się resztą. – zachichotał z 
dwuznaczności jego słów.

Popatrzyłam na niego spode łba i wykonałam jego polecenie. Puścił muzykę, w 
odpowiednim momencie poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem. Moje 
serce przyśpieszyło swój bieg, gdy chłopak opadł delikatnie na mnie, nie chcąc mnie 
przygnieść. Z jego ust po raz kolejny wyrwał się cichy jęk, a na moje udo napierał 
efekt jego podniecenia. Sapnęłam. Edward warknął, gdy próbowałam się poruszyć. 
Wreszcie sam ze mnie zszedł opadając na plecy i głośno oddychając. Nie patrzył na 
mnie, tylko błądził niewidzącym wzrokiem po suficie hali. Po chwili, która wydawała 
się trwać wieczność, spojrzał na mnie. Jego oczy pociemniały z pragnienia, a dłonie 
zacisnął mocno w pięści.

- Na dzisiaj koniec – wyszeptał niskim, chropowaty głosem. – Będę czekał na ciebie 
w aucie – zmierzył mnie wzrokiem. – I lepiej będzie jeżeli przebierzesz się w coś 
innego. W coś mniej obcisłego. – uściślił, zauważając moje pytające spojrzenie i 

40

background image

wyszedł.

***

Po spędzeniu kilku godzin na zakupach z Alice, Rose i Esme oraz zdaniu relacji ze 
wszystkich moich postępów z Edwardem zdecydowałyśmy się na powrót do domu. 
Nasz babski dzień polegał głównie na znalezieniu prezentu dla Carlisle'a, a także 
oderwaniu Esme od małej i zostawieniu opieki nad nią chłopakom. Weszłyśmy do 
domu, lekko podenerwowane tym co możemy tam zastać. W końcu nie wiadomo co 
dobrego może wyniknąć z zostawienia mężczyzn samych w domu i to w dodatku z 
małym dzieckiem. Kanapę zajmował Edward, trzymając małą na kolanach i pokazując 
jej coś w telewizorze. Na nasz widok uśmiechnął się szelmowsko. Od ostatniego 
treningu za wszelką cenę starałam się nie zostać z nim w jednym pomieszczeniu sam 
na sam. Nie wiem czego się obawiałam. Może tego, że rzuciłabym się na niego tak jak 
miałam ochotę w sali, aby sprawdzić czy teoria Alice jest słuszna. Przez cały dzień 
wmawiała mi, że to co się wydarzyło pomiędzy mną a Edwardem to duży krok, a jego 
mała zmiana zachowania jest tego dużym przykładem. A może dlatego, że za bardzo 
bałam się że to moje rozumowanie jest słuszne. Edward zachowywał się tak tylko 
dlatego, że już od dwóch tygodni nie był z żadną dziewczyną i to wszystko 
spowodowało, że jego testosteron dał mu się nieźle we znaki…

- Rose, radzę ci iść sprawdzić co wyprawia Emmett. Jest z Jazzem w łazience. –
odezwał się miedzianowłosy, poprawiając małej smoczek.

- Co znów zrobił ten idiota? – zapytała blondynka. – Już nie mam do niego siły. 
Wystarczy, że wyjdę na chwilę a ten musi coś wykombinować.

Wyklinając pod nosem wyszła z pokoju, a za nią Alice słysząc imię swojego 
ukochanego. Esme upewniwszy się, że z małą wszystko w porządku, pobiegła za 
dziewczynami. Poczułam się niezręcznie, że jestem z nim sama w pomieszczeniu, 
lecz uspokoiłam się lekko widząc, że on jest całkowicie pochłonięty Heidi.

- Ciekawi mnie dlaczego Kaczor Donald, który nigdy nie nosił gaci, ale zawsze jak 
wychodził z łazienki to obwijał się w pasie ręcznikiem – powiedział do małej. – I 
dlatego, że tak bardzo mnie to trapi będziemy oglądać inna bajkę. – wymamrotał tym 
razem do siebie, równocześnie zmieniając kanał.

Parsknęłam śmiechem na jego wyznanie. Popatrzył na mnie urażony i wzruszył 
ramionami.

- No co?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ krzyki dochodzące z pierwszego piętra 
spowodowały, że mój zabawny komentarz wyleciał mi z głowy.

41

background image

- Rosalie byłem pewny, że to pieluszka… Wiem myślałem, że to może również… No, 
że one… Aua!! Rose, wiesz, że miałem dobre intencje… Na następny raz nie pomylę 
się…

Oboje z Edwardem ze łzami w oczach przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie. Raczej 
słyszeliśmy tylko urywki z próby wytłumaczenia się Emmetta, bo głos Rosalie był 
całkowicie stłumiony i nie do rozszyfrowania, ale to jak bezbronny wydawał się Emm 
w tym momencie przebiło wszystko.

- Co on wykombinował? – zapytałam.

- Carlisle’a wezwano do szpitala, a ja musiałem wyjść do sklepu po chusteczki, wiesz 
te mokre – pokiwałam głową, że rozumiem, więc kontynuował. – Zostawiłem małą z 
tymi bałwanami, a ci jak wróciłem zakładali jej podpaskę i już mieli obklejać ją 
taśmą, gdy im przerwałem.

- Myśleli, że to pieluszka? – zapytałam nie mogąc tym razem powstrzymać łez. Esme 
miała całkowita rację co do nie zostawiania ich samych z dzieckiem.

***

Od dwudziestu minut cała klasa przysłuchiwała się monologowi jaki wygłaszał nam 
Aro na temat złego zachowania w szkole i do każdego wymienionego przykładu złej 
kultury osobistej dodawał przykłady z jakimi spotkał się u nas w szkole. Najczęściej 
był to Edward i Jane. Nie wiedziałam, że moja przyjaciółka wyprawiała takie rzeczy, 
gdy jeszcze nie chodziłam tutaj do szkoły. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Po raz 
kolejny cała czerwona próbowała się schować za kołnierzem bluzy. Wstydziła się 
mnie, czy co?

Jak na zawołanie, gdy nauczyciel poruszył kolejną swoją myśl o spóźnianiu się na 
lekcję, do klasy wparował Edward. Ubrany w źle zapiętą koszulą, chyba przeoczył 
dwa guziki w czasie jej zapinania. Włosy jak zawsze sterczące w różnych kierunkach. 
Patrzył na nas lekko zdezorientowany. I jak go tu nie kochać, kiedy wygląda jak 
dziecko, tak niewinnie? Od kiedy Carlisle oddał mu auto, prawie codziennie zasypiał 
do szkoły. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem obserwując jak twarz nauczyciela 
objawia nam się w różnych odcieniach czerwonego. Wreszcie lekko ochłonął i 
podszedł do Edwarda, który zajął swoje miejsce w kącie sali.

- Nie rozumiem jak można być tak niemądrym! – wydarł się do niego. – Po twoim 
ostatnim wybryku myślałem, że zostaniesz co najmniej zawieszony w prawach 
uczniach, ale nie! To jest niedorzeczne jak jesteś niegrzeczny. Nie zastanawiałeś jaki 
wstyd przynosisz swojemu domowi? Nie obchodzi ciebie co myślą o tobie inni?

- Nie. – rzucił krótko, nie patrząc na nauczyciela tylko przeszukując plecak.

42

background image

Aro popatrzył na niego jak na osobę nie z tej Ziemi. Wszyscy wpatrywaliśmy się w 
nich, czekając z niecierpliwością na rozwinięcie się akcji.

- Mam dość twoich głupich odzywek, spóźnień i sądzenia, że jesteś lepszy od innych, 
Cullen! Jak tylko skończy się ten semestr i zacznie WOS, wierz mi, że nie będzie 
lekcji, na której nie wezmę ciebie do odpowiedzi. Nawet nie wiesz jak mnie korci, 
aby ci już teraz pałę postawić!

Edward jak porażony prądem podniósł głowę i marszcząc czoło spojrzał pytająco na 
nauczyciela.

Aro dopiero teraz zorientował się jaką gafę palnął.

- Do dyrektora, natychmiast! – krzyknął i wyszedł z klasy, trzaskając drzwiami.

ROZDZIAŁ DWUNASTY:

Wpatrywałam się w Edwarda, który usypiając małą sam zasnął i leżał z przyciśniętą 
do siebie Heidi. Esme z Carlisle'm poszli na romantyczną kolację z okazji jego 
urodzin, Alice i Emmett pojechali do Jaspera i Rosalie, lecz mają wrócić w samą porę, 
aby przygotować imprezę halloweenową. Zabawa będzie zorganizowana przez 
wszystkich domowników, a zaproszona została większa część szkoły. Każdy 
zobowiązany jest przyjść przebrany za kogoś, bo inaczej czeka go kara Alice (czyt. 
założenie zawstydzającego kostiumu, przygotowanego dla nieposłusznych gości). Nie 
dziwię się, że Edward usnął. Cały dzień spędziliśmy na trzech treningach. Nie dość, 
że ledwo żyłam po naszych próbach do teledysku, to doszły do tego wszystkiego 
ćwiczenia grupowe do kolejnego konkursu, a większość osób nie radziła sobie z 
najprostszymi momentami, więc całą swoją frustrację miedzianowłosy wyładowywał 
na mnie. Nasze treningi stawały się coraz bardziej pełne napięcia i czegoś dziwnego 
czego nie potrafię opisać. Do tej pory udało nam się dobrze wykonać trzy z jedenastu 
kroków.

Usiadłam na rogu łóżka i powstrzymując się z całych sił nie przejechać palcami po 
tych pięknych, rudych włosach, aby sprawdzić, czy rzeczywiście są takie miękkie jak 
wyglądają, złapałam mocno koc, którym był okryty. Młody Cullen westchnął pod 
nosem i uśmiechnął zadziornie, aż moje serce zaczęło szybciej bić. Potrząsnęłam 
głową, aby wyrzucić z umysłu niepotrzebne wizje i skupić swoją uwagę na czymś 
innym. Oparłam się plecami o ścianę i nadal bezsensownie wpatrując się w Edwarda, 
pogrążyłam we własnych myślach. Po około trzydziestu minutach, miedzianowłosy 
przewrócił się na bok i zaspany zaczął się we mnie wpatrywać.

- Chyba zasnąłem. – oznajmił zachrypniętym głosem, przyjmując taką samą pozycję 
jak ja.

Kiwnęłam głową, potwierdzając jego słowa.

- Nie wyspałem się w nocy – powiedział rozciągając się. – ostatnio często mi się to 
zdarza. Może to przez te nasze treningi? Pogadajmy o czymś, abym znów nie usnął –
zarządził, ziewając.

43

background image

- Myślę, że musimy zacząć inaczej drugi...

- Nie o tym! - warknął - O czymkolwiek innym.

- Dobra - burknęłam lekko obrażona. - O czym chcesz?

- Nie wiem może o tym co się działo przez te kilka lat jak się nie widzieliśmy? -
popatrzył na mnie wyczekująco – Prawie w ogóle się nie zmieniłaś. – zauważył.

- Za to, ty aż za bardzo.

- Taa. Tego akurat nie da się nie zauważyć. – wyszeptał wpatrując się na coś na 
ścianie.

Oboje zamilkliśmy. Ta cisza należała do tych ciężkich, które za wszelką cenę chce się 
przerwać. Wzięłam się do kupy i z cichym westchnieniem jakie opuściło moje usta 
zaczęłam opowiadać mu o moim dotychczasowym życiu. Chłopak słuchał nie 
przerywając mi, no może czasami wyzywał Wictorię za jej podejście do życia.

- A co z Laurentem? – zapytał mnie po tym jak skończyłam mówić.

- Rozwiedli się jakiś czas temu. Nie pamiętam go za dobrze. Tak samo jak matka był 
pracoholikiem, nie spędzał w domu prawie w ogóle swojego wolnego czasu. Kilka 
miesięcy po rozwodzie miał wypadek, a Wiktoria zabroniła mi iść na jego pogrzeb, bo 
miałam występ. Nie znałam go za dobrze, ale pamiętam, że czułam się okropnie, i że 
zamiast być na cmentarzu ja grałam jakąś wesołą kompozycję. Moje cierpienie wzięło 
nade mną górę i rozpłakałam się na oczach wszystkich tych ludzi. – dokończyłam 
opowieść o moim ojcu, a słone krople spływały mi po twarzy.

Edward, ku mojemu zdziwieniu kciukiem otarł łzy, przytulił mnie mocno do siebie i 
zaczął lekko kołysać. Tuliliśmy się do siebie, aż skończyłam szlochać. Popatrzyłam na 
niego wdzięczna.

- Dziękuję. – szepnęłam.

Kiwnął jedynie głową i odwrócił ją w stronę małej.

- Lubisz dzieci. – stwierdził.

- Z tego co zauważyłam ty też. – powiedziałam słabym głosem.

- Fascynują mnie. To, że nie robią nic wielkiego, a i tak wszyscy naskakują wokół 
nich jakby nie wiadomo co się działo. Tak samo jak i to, że za kilkanaście lat, Heidi, 
kiedy będzie już nastolatką, będzie się spotykać z innymi nastolatkami, którzy teraz 
również są niemowlętami – przerwał na chwilę. – Pokręcone  trochę, lecz co jest 
związane ze mną zawsze takie jest.

Na moment zapadła cisza.

44

background image

Oboje wpatrywaliśmy się w Heidi, aż wreszcie nie wytrzymałam. To pytanie dręczyło 
mnie od samego przyjazdu tutaj.

- Dlaczego tak się zmieniłeś?

Edward oderwał wzrok od małej i popatrzył na mnie z wyrzutem, jakbym nie miała 
prawa zadać mu tego pytania, jakbym była winna temu co się stało, jakbym… 
wyrządziła mu jakąś wielką krzywdę.

Z jego oczu można było wyczytać tak wiele sprzecznych ze sobą emocji. Smutek, żal, 
wstyd i coś takiego czego nie mogę zidentyfikować.

- Przepraszam – powiedziałam szybko. – Nie powinnam pytać, to nie moja sprawa.

- Nie przepraszaj. – wyszeptał. – Po prostu to dla mnie trudne. Wiele osób się mnie o 
to pytało, ale ja nie potrafię tego wyjaśnić. Jest za wcześnie, abym mógł zaufać komuś 
na tyle, by to wyznać.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, chociaż w ogóle nie rozumiałam. Przecież 
mi może zaufać. Zachowuję się jakby w ogóle nie zauważał, że zrobię dla niego 
wszystko.

Aż do przyjścia Esme i Carlisle’a nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Jedyne 
rzuciliśmy sobie szybkie dobranoc, a następnie rozdzieliśmy się do swoich pokoi.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY:

Impreza wyglądała dokładnie tak jak sobie ją wyobrażałam.

Setki kolorowych lampek dookoła domu jak i wewnątrz niego. Dynie z wyciętymi 
groźnymi minami, podświetlone małymi świeczkami. Dużo halloween’owych ozdób. 
Stół pełen nie zbyt zachęcających wyglądem dań. Mnóstwo ludzi poprzebieranych w 
różne kostiumy. Znalazło się kilka chłopaków, którzy nie brali do siebie ostrzeżeń na 
zaproszeniach i chodzili z nadąsanymi minami ubrani w najbardziej kompromitujące 
stroje. Od małych pasterek do różowych królików włącznie.

Z całych sił starałam się nie patrzeć w stronę Edwarda, który opierał się o stolik z 
alkoholem.  Miał na sobie czarny dobrze wykrojony garnitur i pasującą do niego białą 
koszulę z odpiętymi kilkoma górnymi guzikami, która ukazywała te jego cudne, 
szerokie obojczyki, szary krawat został luźno zawiązany co tylko dodawało uroku 
jego strojowi. Idealny James Bond. Spojrzałam w jego stronę w tym samym 
momencie co on, więc szybko odwróciłam wzrok i zapewne spłonęłam rumieńcem.

- Niech zgadnę twój strój to sprawka Alice? – zapytał zza moich pleców aksamitny 
baryton.

Odwróciłam się do niego, zastanawiając jak tak szybko znalazł się koło mnie.

45

background image

- Nie dała mi zbyt dużego wyboru, albo to albo syrena, a nie mam zamiaru chodzić w 
bikini całą imprezę. – westchnęłam.

- Szkoda, chętnie pooglądałbym trochę więcej twojego ciała. – wymruczał, na co moje 
serce odpowiedziało przyśpieszając swój bieg dwukrotnie. – Chociaż nie ma co 
narzekać, pomimo tego, że nie odsłania za wiele ten kostium, to widok ciebie w tym 
lateksowym wdzianku jest nieziemski. – uśmiechnął się zadziornie. – Zatańczysz? –
zapytał pokazując parkiet.

Pokiwałam głową i pod odstrzałem spojrzeń większości dziewczyn poprowadził mnie 
na środek sali. Muzyka była zdecydowanie za wolna jak dla mnie, ale najwyraźniej 
Edwardowi ona nie przeszkadzała. Przyciągnął mnie mocno do siebie i schował głowę 
w moich włosach, zaciągając się głęboko.

- Twoje włosy odkąd pamiętam pachniały truskawkami. – wyszeptał w czubek mojej 
głowy.

Uśmiechnęłam się do niego i wyplątałam lekko z jego uścisku, aby móc spojrzeć mu 
w oczy.

Od razu utonęłam w tych pięknych zielonych tęczówkach, które były tak głębokie, że 
można się w nich zagubić. Zamrugałam kilkakrotnie i oparłam brodę o jego ramię. W 
tym momencie wydawało mi się, że jestem w najbardziej właściwym miejscu w jakim 
powinnam być. W jego ramionach. Czułam się w nich tak krucho i bezbronnie, a za 
razem bezpiecznie.

- Kobieto Kot, czy byłabyś tak miła i podarowała mi jeden taniec. -  z mojego małego 
raju wyciągnął mnie ten chamski, dziecinny głos. Edward zawarczał do osoby, która 
stała za moim plecami.

- Idź stąd Newton. Widzę, że nie wziąłeś na poważnie moich poprzednich słów, 
dlatego daję ci ostatnią szansę, albo znów będę musiał ci coś zrobić. – Edward 
zawarczał do osoby, która stała za moim plecami.

Odwróciłam się do Mike’a, który przebrany był w jakiegoś dresiarza, czy coś w tym 
stylu i patrzył zimnym wzrokiem w młodego Cullena, zaciskając z całej siły ręce w 
pięści. Po chwili mrucząc jakieś przekleństwa pod nosem, odwrócił się i wyszedł.

- Przepraszam, lecz muszę z kimś porozmawiać – powiedział do mnie smutno 
Edward, zostawiając mnie samą na parkiecie i wychodząc z sali.

Zła na Newtona za zepsucie mi tak wspaniałej chwili, podeszłam do krzesła i zła 
klapnęłam na nie fucząc z frustracji.

- Widziałem wasz taniec, robicie postępy. – zwrócił się do mnie Jake, siedzący po 
przeciwnej stronie stołu. Uśmiechnęłam się patrząc na jego strój. Przebrał się za Pippi 
Lanstrung. Na głowie miał rudą perukę z ustawionymi do góry kucykami. Do tego 
całą jego twarz zdobiły liczne piegi namalowane kredką do oczu.

46

background image

Ubraną miał czarną koszulkę w białe paski i zielone spodenki podciągnięte bardzo 
wysoko, a na stopach, które położył na stole założył dwie różne skarpetki. 
Zdecydowanie był najlepiej przebraną osobą na imprezie. Nie mogłam 
powstrzymywać uśmiechu, gdy się na niego patrzyłam. Bardzo dobrze było widać, że 
jest zadowolony ze swojego pomysłu.

- Podoba ci się? – zapytał.

- Oczywiście, wyglądasz fantastycznie. Tak bardzo… hmm… męsko? – uniósł brew 
na moją odpowiedź, a po chwili wybuchnął śmiechem.

- Więc jak tam sprawy się układają?

- Tak jak do tej pory. Ja boję się coś zrobić, a on nie jest chętny do zrobienia 
czegokolwiek.

- Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale ja na twoim miejscu zrobiłbym pierwszy 
krok. To widać, że ty też mu się podobasz – zarumieniłam się, na co on znów 
wybuchł tubalnym śmiechem. – Powinnaś się nauczyć przyjmować komplementy. A 
teraz idź się bawić do póki masz na to okazję, za niedługo testy, więc musimy 
korzystać. – uśmiechnął się i pociągnął mnie na parkiet.

***

Po kilku tańcach po prostu miałam dość. Edward jak wyszedł tak go nie widziałam od 
tamtej pory. Alice z Rose postanowiły wziąć udział w grze kto wypiję więcej w ciągu 
minuty, więc obie spały teraz na kanapie a Jasper z Emmettem warczeli na każdego 
chłopaka, który chociaż spojrzał w ich stronę. A było na co patrzeć. Alice ubrana w 
obcisłą niebieską sukienkę przebrana była za Rosalie, która z braku innych 
możliwości była przebrana w syrenę. Obie przytulały się do siebie mocno i ciągle coś 
bełkotały przez sen. Chłopaki, wręcz nie mogli odwrócić od nich wzroku. Jane 
siedziała wtulona w Marka, który wreszcie zaczął działać i zaprosił ją na randkę w 
zeszłym tygodniu. Od tamtej pory są nierozłączni.

Z nudów zaczęłam rozglądać się po domu w poszukiwaniu Edwarda, chciałam  
wreszcie zrobić coś bardziej odważnego, zrobić ten pierwszy krok, o którym 
wspominał Jacob. Przeszłam cały dom, lecz najwyraźniej postanowił się przewietrzyć. 
Wyszłam na balkon z pokoju Alice, który prowadził na ogród. Dzięki blaskowi z 
lampek, którymi Al obwiesiła dom, na podwórku można było cokolwiek zobaczyć. 
Wytężyłam wzrok, aby zobaczyć coś dalej i wtedy zamarłam. Edward wraz z jakąś 
dziewczyną, wręcz macali się pod drzewem w pobliżu domu. Wciągnęłam głośno 
powietrze i zanosząc się głośnym płaczem wróciłam do domu, trzaskając drzwiami od 
balkonu. Szybko weszłam do salonu i torując sobie drogę pobiegłam do mojego 
pokoju. Rzuciłam się na łóżko i jedyne czego chciałam w tej chwili to po prostu 
umrzeć. Materac ugiął się nieznacznie, gdy ktoś przysiadł na jego krawędzi. Poczułam 

47

background image

jak ta osoba odgarnia mi włosy z czoła i głaszcze delikatnie głowę. Jane.

- Widziałam cię jak biegłaś do pokoju. Co się stało? – zapytała cichym głosem.

- On… całował się z ja..akąś dziewczyn..ą. – wyjąkałam nadal płacząc.

- Ciii, wszystko będzie dobrze. Może się pomyliłaś.

- Niee. nie będzie dobrze… ty tego… nie roz…umiesz. on po prostu skończył wczoraj 
swoją karę… i myślałam, że się…zmienił, że … już taki nie będzie… a on… -
wybuchłam płaczem. – Po prostu wam wszystkim się udało… nawet Marek wreszcie 
zaprosił ciebie na kolację, a on. Ja go po prostu tak bardzo kocham. – wyszeptałam, 
przytulając się do niej i zamykając oczy.

EPOV:

- …Ja go po prostu tak bardzo kocham. – wyszeptała do Jane.

Te kilka słów zmieniło całe moje życie w tym momencie.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY:

Słońce pomału zaczęło wschodzić. Siedziałam obwinięta dwoma, grubymi kocami na 
balkonie od mojego pokoju. Całą noc nie zmrużyłam oka. Nie mogłam zasnąć. Ilekroć 
na dłuższą chwilę zamknęłam oczy przez moją głowę przechodził widok Edwarda i 
tej dziewczyny. Jane zmęczona moim lamentowaniem i rozżalaniem się nad sobą 
spała na łóżku, w jakiejś dość pokracznej pozycji.

Impreza skończyła się około drugiej w nocy, gdy Alice widząca szkody jakie narobiły 
pijane nastolatki odprawiła ich do domów. Emmett z Rosalie zniknęli parę minut po 
północy wmawiając nam, że idą wypożyczyć film. Wszyscy byli tak wstawieni, że nie 
zastanawiali się nad głupotą ich pomysłu. Edward nie pokazywał się przez resztę 
zabawy, pewnie spędzając kolejną z tych jego niezliczonych, upojnych nocy z tą 
blond lafiryndą. Nasłuchiwałam z nadzieją, że usłyszę te jego charakterystyczne 
zamykanie drzwi i głośne wchodzenie po schodach, lecz nadaremnie.

Wstałam zrzucając koc z kolan i otworzyłam szklane drzwi prowadzące do mojego 
pokoju. Zeszłam najciszej jak potrafiłam na dół, gdzie opisanie tego jak teraz 
wyglądał salon i reszta pomieszczeń jest wręcz nie możliwe. Wiedziałam, że będę 
jedyną osobą, którą nie będzie bolała głowa dzisiejszego poranka i nikt więcej nie 
będzie w stanie tego posprzątać, tak więc wzięłam się za robotę. Z kuchni wzięłam 
kilka worków na śmieci i zaczęłam zbierać wszystkie śmieci. Jak skończyłam 
pozamiatałam i umyłam podłogę. Szczęśliwa, że mogę czymś chociaż na chwilę zając 
swoje myśli, pomyłam też naczynia i powycierałam kurze. Gdy nie było już niczego 
co mogłabym posprzątać dochodziła dziesiąta. Za wszelką cenę starałam sobie 

48

background image

znaleźć kolejne pochłaniające moje myśli zajęcie. Zdecydowałam, że obejrzę filmy, 
na które do tej pory nie mogłam znaleźć czasu. Rozsiadłam się na sofie i włączyłam 
pierwszą, lepszą płytę, upewniając się, że nie jest to żadne romansidło, ani nic z tych 
rzeczy. Widok zakochanych par, które pomimo wielu trudności są ze sobą nie należy 
do rzeczy jakie w tej chwili chcę oglądać.

W połowie filmu poczułam, że moje powieki robią się ciężkie, a głowa ciągle opada 
mi na oparcie kanapy. Zbyt zmęczona, by nadal walczyć ze snem, poddałam się i 
zasnęłam.

Obudziły mnie przyciszone głosy, które kłóciły się o coś zawzięcie. Otworzyłam oczy, 
a nade mną pochylała się Alice i Edward. Ujrzawszy tego drugiego szybko 
spróbowałam wstać i uciec stąd jak najdalej, lecz oboje powstrzymali mnie zanim 
zdążyłam wykonać najmniejszy ruch. Skąd wiedzieli co mam zamiar zrobić?

- Masz gorączkę. – poinformowała mnie brunetka.

Spojrzałam na nią zdziwiona, rano czułam się dobrze teraz też całkiem nieźle. A poza 
tym skąd ona do cholery wie, że mam gorączkę? Nie ma nic lepszego do roboty niż 
dotykanie czyichś głów, czy cokolwiek tam zrobiła?

- Nie wstawaj, przyniosę termometr, a Carlisle z Esme będą za chwilę to cię przebada. 
– powiedziała Alice, po czym opuściła pomieszczenie. W pokoju zapanowała tak 
gęsta atmosfera i krępująca cisza, że nie dało się tego wytrzymać. Patrzyłam się na 
wszystko, tylko aby uniknąć widoku Edwarda. Tej jego udawanej troski wymalowanej 
na twarzy i ciepłego spojrzenia. Nie chciałam tego wszystkiego, po tym co wyczyniał 
przez całą noc z blondyną. Zapewne wrócił przed chwilą i chcąc zmniejszyć sobie 
sumienie za danie nadziei kolejnej dziewczynie pokazuję, że drzemie w nim choć 
odrobina człowieczeństwa i chce pomóc możliwie chorej dziewczynie.

Dopiero teraz zauważyłam, że za oknem jest ciemno. Ile ja spałam? Ile oni spali? 
Potrząsnęłam głową, starając się wyrzucić z głowy napływające coraz to nowsze 
pytania. Poczułam jakby w moją czaszkę wbito tysiące małych ostrzy. Ktoś oderwał 
moje dłonie od czoła i przyłożył do niego mokry ręcznik. Wiedziałam kto to. Ten 
minimalny dotyk sprawił, że przez moje ciało i tak przepłynął elektryczny prąd. Taki 
jaki zawsze mnie ogarniał, gdy on mnie dotykał.

Lekko speszona jego zachowaniem modliłam się w duchu, aby Alice wróciła z 
termometrem i nie zostawiała mnie więcej z nim sam na sam. Bóg chyba wreszcie 
zlitował się nade mną. Brunetka wróciła i wcisnęła mi do ust białe, plastykowe 
urządzenie. Okazało się, że mam prawie 39 stopni. Oboje nie zważając na moje 
protesty przenieśli mnie do mojej sypialni.

Oczywiście to Edward musiał mnie zanieść. Tracąc jakąkolwiek kontrolę nad moim 
ciałem wtuliłam się w niego i zaciągałam jego zapachem. Położył mnie na łóżku, na 
którym jak widziałam je wcześniej leżała Jane. Miedzianowłosy ku mojej wielkiej 
uldze opuścił pokój. Spojrzałam z wyrzutem na Alice, która uśmiechała się 
głupkowato. Dobrze wiedziała co się wczoraj wydarzyło, lecz oczywiście wymyśliła 
parę powodów, dla których Edward zrobił to a nie nic innego. Poza tym nigdzie nie 

49

background image

jest napisane, że Edward uważa, że jestem atrakcyjna. Mógłby mieć każdą i robienie 
sobie nadziei w tym przypadku jest rzeczą najgorszą z możliwych.

- Jak się czujesz?. – zapytała, przysiadając na łóżku i poprawiając moją kołdrę.

- Dobrze. Nic mnie nie boli, chyba że zrobię gwałtowny ruch głową.

Popatrzyła na mnie kiwając głową z rozbawienia.

- Nie o to mi chodzi, głuptasku.

Zarumieniłam się, dobrze wiedząc o co jej chodzi.

- Wymyśliłam nowy plan. – poinformowałam ją, na co jej oczy rozbłysły z 
podekscytowania. – Jest całkowicie przeciwny do twojego poprzedniego. Polega on 
głównie na tym, że postaram się o nim zapomnieć.

Brunetka, aż wstała z szoku i wycelowała we mnie swój malutki palec. Dobrze, że w 
tym momencie do pokoju weszła Esme z Carlisle’m, ponieważ nie chciałam poczuć 
na własnej skórze gniew Al.

- Nic ci nie jest? – podbiegła do mnie i przyłożyła dłoń do mojego czoła.

- Wszystko dobrze. To zwykłe przeziębienie. – powiedziałam uspokajająco.

Poczułam, że zaczynają mi łzawić oczy. Esme w tej chwili wydała mi się bliższa niż 
moja własna matka.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam się przebadać Carlisle’owi. Tak jak mówiłam okazało 
się, że to zwykłe przeziębienie. Pomysł siedzenia na tarasie w listopadową noc nie był 
najmądrzejszy.

- Carlisle mamy mały problem z Rose i Emmettem. – wpadł do pokoju Edward z 
telefonem w ręku. – Pytają się czy możesz im przesłać trochę pieniędzy, bo nie wzięli 
nic ze sobą a obudzili się rano na lotnisku w Nowym Yorku.

- Przecież poszli wypożyczyć kasetę z filmem. – wtrąciła Alice.

Blondyn powstrzymując się od śmiechu wziął telefon od Edwarda, przybrał gniewny 
wyraz twarzy i wyszedł z pokoju zaczynając prawić im kazanie.

***

Następny cały dzień spędziłam leżąc w łóżku. Esme urządzała dzisiaj przyjęcie 
charytatywne na rzecz niepełnosprawnych dzieci, więc zostałam sama w domu. Na 

50

background image

wszelki wypadek, abym wstawać musiała tylko żeby skorzystać z toalety zaopatrzono 
mnie w filmy, książki, jedzenie oraz dzięki Alice magazyny związane z modą. 
Niestety nikt nie przewidział, że moje kubki smakowe podczas choroby szaleją, więc 
musiałam zejść na dół i przyrządzić sobie jajecznicę. Weszłam do kuchni i zaczęłam 
szykować wszystko co potrzebne, gdy zauważyłam, że nie jestem sama. Odwróciłam 
się a przy stole siedział Edward ubrany w garnitur i trzymający butelkę wina w ręce. 
Spojrzałam na zegarek było pół do dziewiątej, a z tego co wiem mieli zostać do końca 
imprezy.

- Co ty tutaj robisz? – zapytałam.

Edward spojrzał na mnie i z głupim uśmiechem zrobił kilka kolejnych łyków wina.

- Esme poprosiła mnie żebym wrócił do domu, bo jestem narąbany w trzy dupy. –
zrobił przerwę. - Może nie powiedziała tego tak jak ja, ale wiem dobrze co miała na 
myśl. – wybełkotał.

Dopiero teraz zauważyłam, że na głowie miał większy bałagan niż zazwyczaj, cały był 
lekko spocony, a  krawat zawiązany na jego szyi przekrzywiony i rozpiętą koszulę 
ukazującą tą jego piękną, umięśnioną klatkę piersiową. Bella uspokój się!!

- Aha. – odpowiedziałam, bo nic innego nie przychodziło mi na myśl. – Chcesz jajka?

Kiwnął głową, że chcę, więc zaczęłam je przyrządzać. Krępowało mnie, gdy się tak 
we mnie wpatrywał wręcz aż czułam jego spojrzenie na moich plecach.

Przełożyłam jajecznicę na talerze i położyłam je na stole. Oboje jedliśmy w 
milczeniu, co jakiś czas przyłapując się nawzajem na wpatrywaniu się w siebie. 
Weszłam do pokoju zastanawiając się nad tym, że to było jakieś dziwne. Nie 
zdążyłam wygodnie się rozłożyć, kiedy Edward jak już miał w zwyczaju wparował do 
pomieszczenia. Z szelmowskim uśmiechem rozkazał mi się przesunąć, a sam wśliznął 
się pod kołdrę po prawej stronie łóżka. Moje serce zaczęło tak szybko bić, że 
chwilowo myślałam, że zaraz mi wyskoczy z piersi.

- Co oglądamy? – zapytał pokazując na ekran telewizora.

Z trudnością przypomniałam sobie tytuł filmu, który znajdował się w DVD.

- Scooby’ego Doo. – zarumieniłam się wściekle.

Edward zachichotał i kazał mi wyłączyć pauzę. Pogrążona przygodami wścibskiego 
psa, nie zdawałam sobie sprawy w co Edward jest ubrany. Dopiero gdy przytulił się 
do mnie zauważyłam, że ma na sobie zaledwie jakieś ciemne bokserki i nadal rozpiętą 
koszulę. Speszona starałam się od niego odsunąć, ale on nie dawał za wygraną.

- Edward, możesz mnie puścić? – spytałam cicho.

Nic nie odpowiedział tylko nadal wpatrując się w telewizor przyciągnął mnie do 
siebie mocniej.

51

background image

- Będziesz chory. – starałam się go przekonać.

Znów żadnej odpowiedzi.

- Edward, proszę. – wyszeptałam.

- Nie Bello. Wiem, że tego chcesz. – wymruczał całując moją szyję.

- Co chcę? – zapytałam starając się odciągnąć jego głowę od mojego karku, który 
właśnie przygryzał. O cholera!

- Mnie.

Prychnęłam na niego, wiedziałam że ma całkowitą rację. Nagle przez głowę 
przeleciała mi wizja jego i blondyny.

- Edward, przestań! – krzyknęłam.

Oderwał się ode mnie zdziwiony. Wstał z łóżka i patrzył na mnie tym swoim 
dziwnym wzrokiem, którego nie mogę rozszyfrować.

- O co ci chodzi? – zapytał cichym głosem.

- O to, że nie chcę być kolejną laską na liście, której później będziesz unikał jak 
ognia. Nie chcę być jakąś panienką na jedną noc, o której zapomnisz zaraz po tym jak 
mnie wykorzystasz. Mam już dosyć twojego pokrętnego zachowania, które tak nagle 
znikąd się pojawiło. Pragnę, aby dawny Edward wrócił. Ten który szanował 
dziewczyny i nie bawił się nimi jak jakimiś pieprzonymi zabawkami. – skończyłam 
wrzeszczeć.

Nie wiem kiedy wstałam, ale znajdowałam się teraz naprzeciwko niego ciężko dysząc.

- Nie żądaj rzeczy niemożliwych. – warknął odwracając się i kierując się do drzwi.

- Czekaj. To wszystko?

- A czego oczekiwałaś, że powiem, że cię kocham? – zapytał ze złością w oczach.

Zabolało. Tego właśnie oczekiwałam, że wszystko będzie dobrze i spróbujemy być 
razem.

Przybrałam na twarz kamienną maskę.

- Nie, chciałam poznać powód twojej przemiany. – w oczach pojawiły mi się łzy.

Nie próbowałam ich powstrzymać. Edward widząc to popatrzył na mnie delikatniej.

- Chciałbym, ale nie potrafię. – powiedział cicho, po czym wyszedł z pokoju.

52

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Z każdym krokiem przybliżającym mnie do sali gimnastycznej czułam, że gula w 
moim gardle robi się coraz większa. Nie miałam ochoty na nic, a tym bardziej na, 
wręcz erotyczny taniec z Edwardem. Chciałam mieć to już za sobą i bez tego miałam 
już dużo problemów na głowie. Zbliżał się bardzo ważny test z historii, na który już 
od kilku tygodni powinnam się przygotowywać, a ja nawet nie ruszyłam ani jednej 
notatki na ten temat. Do tego wszystkiego dochodził ten przeklęty konkurs taneczny, 
który zbliżał się wielkimi krokami, a ja nadal nie potrafiłam idealnie wykonać jednej z 
pozycji.
Dotarłam do hali, w której Edward już się rozciągał. Określając nasze stosunki 
chłodnymi byłoby wielkim nieporozumieniem. Nie odzywamy się do siebie, nawet na 
siebie nie patrzymy tak to wygląda od miesiąca. Esme z Carlisle’m za wszelką cenę 
starają się nas pogodzić, ponieważ pragną aby te święta zostały spędzone w rodzinnej 
atmosferze.
Rzuciłam w kąt moją torbę, czym zwróciłam uwagę miedzianowłosego. Od razu 
podszedł do wieży i włączył piosenkę. Nie potrzebowaliśmy widzieć więcej 
teledysku, oglądaliśmy go tak często, że znamy go na pamięć. Podeszliśmy do 
materaca i zaczęliśmy ćwiczyć. Porozumiewaliśmy się bez słów, wystarczył jakiś nasz 
gest i wiedzieliśmy co mamy powtórzyć, a co już jest wykonywane przez nas idealnie.
Po dwóch godzinach byłam podniecona i zgrzana do granic możliwości, zawsze kiedy 
kończyliśmy tańczyć tak było. Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z sali, aby 
Edward nie zauważył w jakim jestem stanie. Jak na mnie działa.

***

Wiedziałam, że pragną abym pogodziła się z Edwardem, ale to już była przesada. 
Rodzinny wyjazd? Żartują sobie ze mnie? Jestem pewna, że Alice maczała w tym 
palce. Nigdy nie uwierzyłabym, że Esme z Carlisle’m wpadliby na tak głupi pomysł. 
Edward ku mojemu zdziwieniu zgodził się od razu, więc nie chcąc wyjść na osobę 
psującą rodzinny wyjazd również się zgodziłam. W taki sposób znalazłam się tutaj. 
Ściśnięta pomiędzy Edwardem, a wielkim koszem piknikowym na tylnym siedzeniu 
samochodu Esme. 
Heidi pozostała w domu pod opieką jakże cudownej ciotki Alice, która zgodziła się 
zostać na ochotnika. W jakiś zadziwiający sposób również pozostałe rodzeństwo 
zdecydowało się pozostać w domu.
Więc ja się do cholery pytam, czy tylko mi się wydaje, że to już nie jest rodzinny 
wyjazd, a to wszystko zostało wcześniej dokładnie przemyślane?
Skoro to ma być dla mnie, aż tak wielka męczarnia to może spróbuję sobie poprawić 
humor?
Starając się przybrać jakąś minę zadowolenia na twarzy, rozłożyłam się wygodniej, 
aby ten miedzianowłosy cwaniak zajmujący miejsce obok mnie poczuł się mniej 
komfortowo. W taki sposób moją nogę obwinęłam wokół jego i zaczęłam wodzić 
stopą odzianą jedynie w cienką skarpetkę po łydce miedzianowłosego. Następnym 
moim ruchem było odwrócenie się do niego delikatnie i przybliżenie mojej klatki 
piersiowej do jego ramienia. Na szczęście w miejsce w jakie się wybieramy będzie 

53

background image

zimniej niż w Los Angeles, a cel naszej podróży znajduję się kilkaset kilometrów 
przed nami, więc Esme zaproponowała abyśmy wzięli koce. Wydało mi się to trochę 
dziwne w końcu od czego jest klimatyzacja, ale jak się okazało w samochodzie było 
zimno, aby Carlisle nie zasnął w czasie prowadzenia.
Edward zaskoczony tym co robię, odwrócił głowę w moją stronę i patrzył na mnie 
zdziwiony. Puściłam mu perskie oko i zaczęłam udawać, że śpię. Dzięki Bogu, Esme 
z Carlisle’m byli zbyt zajęci rozmawianiem na temat jakiegoś pacjenta ze szpitala, 
więc nie zwracali najmniejszej uwagi na to co się dzieję pod puchowym kocem. 
Położyłam dłoń na udzie Edwarda i zaczęłam nią ruszać w górę i w dół. Oczywiście 
nigdy nie posunęłabym się dalej, nie było takiej możliwości. Nie byłam dziwką 
pokroju Lauren Mallory, czy Jessici Stanley. Najwyraźniej, aby mężczyzna się 
podniecił nie trzeba sięgać, aż do takich środków jak sądziłam, wystarczyło zwykłe 
poruszanie dłonią o jego udo i jego wyobraźnia na to, że zdecyduję się sięgnąć wyżej.
Edward sapnął cicho i zatrzymał moją dłoń w żelaznym uścisku.
- Co ty wyprawiasz? – warknął do mnie.
- Nic. – odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało.
Wyrwałam swoją dłoń z jego rąk i zaczęłam dalej pocierać jego udo. Mięśnie 
zielonookiego wyraźnie się spięły, a on sam sapał głośno. 
Chyba wreszcie zauważył, że zwraca na siebie zbyt dużo uwagi, więc położył głowę 
na mojej i również zaczął udawać, że śpi. 
Zdecydowanie to była słodka zemsta. Można nawet rzec, że jest odwetem za 
wszystkie dziewczyny jakie wykorzystał. Był podniecony do granic możliwości, lecz 
nie mógł osiągnąć spełnienia.
Gdy tylko znaleźliśmy się na stacji benzynowej, uwolnił się ode mnie i wybiegł jak 
oparzony z samochodu, mówiąc, że idzie to toalety i że to może trochę potrwać. 
Popatrzyłam się na niego jak znika w budynku i sama weszłam razem z Esme, kupić 
coś do pica i zjeść po hot – dogu. Gdy wróciłam do auta, Edward już zajmował swoje 
miejsce, wyraźnie odprężony i rozluźniony. Na moim siedzeniu stał teraz koszyk z 
jedzenie, a miedzianowłosy uśmiechał się zadowolony z siebie. 
Reszta drogi minęła spokojnie, rozmawialiśmy głównie o prezentach i obiedzie 
świątecznym, co jakiś czas rzucając do siebie z młodym Cullenem głupkowate 
spojrzenia. 
 Na miejsce dojechaliśmy grubo po północy. Światło księżyca nie pozwala na 
zobaczenie zbyt wielu rzeczy, lecz mogę szczerze powiedzieć, że znajdowaliśmy się 
po środku wielkiego lasku, a gdzie niegdzie widać było małe, drewniane domki. 
Carlisle wynajął nam dwupokojową chatkę, więc skazana zostałam na spanie z 
Edwardem w jednym pomieszczeniu.
Zmęczona podróżą nie miałam siły się wykąpać, jedynie odświeżyłam się w bardzo 
skromnie urządzonej łazience. Gdy wróciłam do pokoju, Edward leżał rozłożony na 
swoim łóżku w samych bokserkach, lecz to nie jego idealnie wyrzeźbione ciało 
przykuło moją uwagę. Miedzianowłosy miał TĘ minę. Minę, którą miał zawsze, gdy 
wpadał na jakiś głupi pomysł lub gdy chciał się komuś zrewanżować. Pamiętam ją 
dobrze, ponieważ kilka razy była ona skierowana do mnie. I, o ile się nie myliłam w 
tej chwili ta mina także była dla mnie. Edward Cullen zdecydowanie postanowił się 
odegrać na mnie za aukcję w aucie, a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego. 

***

Obudziły mnie mokre pocałunki składane na mojej szyi.

54

background image

Zdziwiona otworzyłam oczy, lecz nic nie widziałam przez ciemność jaka mnie 
otaczała. Nie potrzebowałam światła, aby wiedzieć kto to jest. Najwyraźniej to jest 
jego zemsta.
Czy to czasem nie podchodziło pod próbę gwałtu?
Oh! Zamknij się Swan! 
Ten cudowny mężczyzna właśnie pieści twoją szyję, a ty myślisz o gwałcie?
Dwa głosiki w mojej głowie kłóciły się o dominację, gdy pieszczoty Edwarda właśnie 
zmierzały do dekoltu w mojej koszulce nocnej. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że 
moje dłonie zostały unieruchomione tuż nad moją głową przez jedną z jego rąk. 
Próbowałam się ruszyć, lecz na nic się to zdało, zostałam zamknięta w klatce 
utworzonej z ciała miedzianowłosego. 
- Królewna się obudziła – wyszeptał, przerywając na chwilę swoją pieszczotę.
Nic nie odpowiedziałam, bo jedna z jego dłoni zaczęła bolesną wędrówkę wzdłuż 
mojego uda, robiąc mi dokładnie to samo co ja robiłam mu w samochodzie. 
- Pokonana własną bronią, czyż nie? – zapytał, a to, że się śmieję było wręcz słyszalne 
w jego głosie. – Nie sądziłem, że masz aż tak mocny sen, żeby nie wyczuć że ktoś na 
tobie leży – zachichotał i ponownie zaczął całować moje odsłonięte ciało, 
równocześnie poruszając wolno swoją dłonią.
Wiłam się i jęczałam na jego dotyk. Zdecydowanie Edward był mistrzem w tym co 
teraz robił. Nie zmarnował ostatnich lat praktyk. Ten moment pozwolił mi zrozumieć, 
dlaczego wszystkie dziewczyny pozwalały mu się wykorzystywać, pomimo tego, że 
wiedziały, że je porzuci. Ta chwila była warta późniejszego bólu, nawet wiedząc, że 
nie zrobi ze mną tego co ze swoimi pozostałymi panienkami. 
Jego ręka trzymająca moje dłonie nad głową, poluzowała swój uścisk, a chwilę 
później dołączyła do drugiej, która zaprzestała działań na moim udzie i właśnie 
podnosiła moją koszulkę do góry, aż dotarła do moich piersi, gdzie została porzucona. 
- Zdecydowanie lepiej – wyszeptał do mojej szyi zielonooki.
Ten bardziej rozsądny głosik w mojej głowie, wręcz krzyczał abym go powstrzymała 
zanim pozwolę mu zrobić ze mną coś głupiego, lecz kompletnie go zignorowałam nie 
mając ochoty a nawet siły na dalszą walkę z własnym pragnieniem. 
Moje uwolnione dłonie powędrowały do włosów Edwarda, których kurczowo się 
uczepiłam i przyciągnęłam bliżej mojego rozpalonego podbrzusza. 
Edward jęknął głośno na moją reakcję i zaczął ocierać swoimi biodrami o moje ciało, 
nie przestając mnie pieścić. Zadrżałam, gdy poczułam jak bardzo jest podniecony. 
Zataczał wolne kółka językiem dookoła mojego pępka, a to co się działo wewnątrz 
mnie, wręcz doprowadzało mnie do szału. Po chwili dłonie Edwarda zahaczyły o 
gumkę od moich majtek, co doprowadziło do wyrwania się z mojego gardła głośnego 
jęku, który mam nadzieję, że nie doprowadził do obudzenia Carlisle’a i Esme. Edward 
powrócił do pieszczenia mojej szyi, by po krótkim czasie nachylić się nade mną i 
pocałować kącik moich ust. Wycałował sobie drogę do mojego ucha i przygryzł jego 
płatek.
- Zemsta jest słodka, nieprawdaż? – wyszeptał 
Wyplątał moje dłonie ze swoich włosów, po czym opuścił pokój, mrucząc coś pod 
nosem o zimnym prysznicu.
Gdy tylko wyszedł poczułam się tak pusto i samotnie jak jeszcze nigdy dotąd. I nie 
chodziło tu o sam fakt, że prawie mu się oddałam, ale o to, że przez chwilę po raz 
kolejny zasiał we mnie ziarenko nadziei. 

***

55

background image

Pozostałe dwa dni jakie spędziliśmy w domku, wykorzystaliśmy na wędrówki po 
otaczającym nas lesie. Cieszyłam się, że jednak dałam się namówić na tą podróż, była 
to taka miła odmiana od pełnego ludzi, popłochu i spalin Los Angeles. 
Postanowiłam udawać, że nic się między mną a Edwardem nie wydarzyło i on 
również tak się zachowywał. Przed Carlisle’m i Esme udawaliśmy, że się 
pogodziliśmy, więc przynajmniej ich mieliśmy z głowy i nie musieli uciekać do 
bardziej wyszukanych sposobów na pogodzenie nas.

Siedzieliśmy dookoła stołu, każdy albo wpatrzony w planszę albo w litery ułożone na 
podstawce na przeciwko siebie. Graliśmy w Scrablle. Nie sądziłam, że Esme potrafi 
tak wyklinać, zwłaszcza gdy nie trafiła jej się litera jakiej potrzebowała. 
Właśnie miałam układać wysoko punktowany wyraz, gdy Carlisle zauważył, która jest 
godzina. Jako, że czeka nas długa podróż do domu i wyjeżdżamy skoro świt, to nie 
kwestionowaliśmy jego zdania i udaliśmy się do naszych pokoi.
Zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam w kierunku łóżka.
- Nie tym razem, Bello. – warknął na mnie Edward, wchodząc do pomieszczenia. 
Patrzyłam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Teraz zapewnie położysz się spać, obwiniesz szczelnie kołdrą, odwrócisz plecami do 
mnie i będziesz udawała, że śpisz, gdy tak naprawdę płaczesz. – ostatnie słowa 
wyszeptał.
Nie sądziłam, że wie. Byłam pewna, że dobrze to ukrywałam i zachowuję się najciszej 
jak potrafię. 
- Porozmawiaj ze mną. – szepnął, wręcz błagalnie.
- O czym? – zapytałam. Wzruszył ramionami i zajął miejsce obok mnie na łóżku. 
Westchnęłam głośno.
- Dlaczego wolisz zmieniać dziewczyny jak rękawiczki niż mieć jedną stałą? –
zapytałam o pierwszą rzecz jaka przyszła mi na myśl. 
Nie sądziłam, że mi odpowie.
- Tak jest wygodniej. – odpowiedział po chwili. – Nie muszę się powstrzymywać, ani 
martwić na zapas. Nie wiem. Po prostu tak jest lepiej. A dlaczego sądzisz, że lepiej 
być z kimś na stałe? 
Zastanowiłam się, a słowa same opuściły moje usta.
- Ponieważ czujesz się potrzebny, bezpieczny, masz z kim dzielić radość i smutek. 
Zawsze możesz liczyć na wsparcie od tej osoby. Nie musisz się kryć tym kim jesteś, 
bo ona kocha ciebie i z twoimi wadami. A to uczucie dzielące dwie osoby, może 
sprawić, że otaczający ciebie szary i nudny świat nagle nabierze barw tęczy i sprawi, 
że odżyjesz na nowo. Jestem pewna, że gdybyś spróbował nie chciałbyś wracać do 
swoich teraźniejszych nawyków. – skończyłam.
Edward przez chwilę leżał w ciszy jakby analizując to co mu powiedziałam.
- Zmieńmy temat. – zarządził i zaczął mi opowiadać śmieszne historie o Emmecie. 
Rozmawialiśmy większą część nocy. Wreszcie, gdy zobaczyliśmy, że pozostało nam 
kilka godzin snu, Edward poszedł do swojego łóżka i oboje zasnęliśmy w 
ekspresowym tempie.

Obudziło mnie mocne przytulenie męskiego ciała. Co tym razem Cullen?
Popatrzyłam na niego zdziwiona, gdy wreszcie mój wzrok przyzwyczaił się do 
ciemności.
- Chcę spróbować. – wyszeptał cicho do mojego ucha. 

56

background image

Moje serce zamarło na chwilę, by po chwili zacząć bić w szaleńczym tempie. 

ROZDZIAŁ SZESNASTY:

Leżałam wpatrując się przed siebie, nie wiedząc co mam robić dalej. Czy on właśnie 
nie powiedział, że chce spróbować porzucić swoje przyzwyczajenie? Byłam zbyt 
śpiąca, aby móc dobrze rozumować. Nim zorientowałam się co robię, przytuliłam się 
mocniej do chłopaka i zasnęłam.

***

Obudziło mnie lekkie szarpnięcie za ramię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tuż przed 
sobą te magnetyzujące, zielone tęczówki. Edward kucał obok mojego łóżka i patrzył 
się na mnie z uśmiechem.
- Za chwilę wyjeżdżamy, przygotuj się czekamy na ciebie ze śniadaniem. – powiedział 
i wyszedł z pokoju.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła szósta rano, zdecydowanie za późno poszliśmy 
spać. Czułam się taka zmęczona i odrętwiała, że z trudnością zrobiłam najważniejsze 
czynności. Podczas śniadania nie zjadłam prawie nic, tylko walczyłam z powiekami, 
które za wszelką cenę chciały się zamknąć. Nie mam pojęcia w jaki sposób znalazłam 
się w samochodzie. Jedyne co pamiętałam to jak ktoś zapina mój pas i opatula mocno 
kocem. Obudziłam się, gdy jakaś osoba mocno zamknęła drzwi auta. Podskoczyłam 
lekko, czując się o wiele lepiej niż rano. Rozejrzałam się dookoła, znajdowaliśmy się 
na tej samej stacji benzynowej, na której byliśmy jadąc w przeciwną stronę. W 
pojeździe oprócz mnie była tylko Esme, drzemiąca lekko z głową opartą na szybie i 
również przykryta kocem. Wygrzebałam się z samochodu, za wszelką cenę starając 
się jej nie obudzić. Byłam przeraźliwie głodna. Weszłam do budynku, szybko 
odnalazłam Carlisle'a, który uśmiechnął się do mnie, gdy do niego podeszłam.
- Wyspałaś się? - zapytał.
- Tak, bardzo. - odpowiedziałam, zastanawiając się czy kupić tak jak poprzednio hot -
doga, czy najeść się najróżniejszymi słodyczami, na które nagle nabrałam ochotę. 
Carlisle chichocząc z mojego ciągłego zmieniania zdania, kupił mi i to i to, za co 
byłam mu ogromnie wdzięczna.
Gdy wracałam do samochodu, Edward wyszedł z toalety, uśmiechając się do mnie 
głupkowato. Gdy go zobaczyłam, poczułam coś dziwnego. Coś co zawsze czuję, gdy 
czegoś zapomnę. Nie mogąc sobie przypomnieć co to może być, odwzajemniłam 
uśmiech i wróciłam do auta. Esme nadal drzemała. Po chwili dołączyła do mnie reszta 
podróżników i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Wpatrywałam się w mijane przez nas domy z tym niesłabnącym uczuciem, że czegoś 
zapomniałam. Na pewno nie chodziło o nic z naszych rzeczy, pakowaliśmy się 
wczoraj, a później jeszcze Esme sprawdzała czy wszystko na pewno zabraliśmy. 
Pokręciłam głową jakbym starała się wyrzucić to odczucie z umysłu. Dopiero teraz 
zauważyłam, że Edward się we mnie wpatruję. Jestem pewna, że wyglądam jak 
idiotka rzucając głową to w lewo to w prawo. Znów się do mnie uśmiechnął, a moje 
policzki od razu przybrały odcień czerwieni, na co jego uśmiech powiększył się 
jeszcze bardziej o ile to jest w ogóle możliwe.
W Los Angeles byliśmy około dziewiętnastej. W domu świeciły się światła we 
wszystkich pomieszczeniach. Zdziwieni tym szybko weszliśmy do przedpokoju, gdzie 

57

background image

zastaliśmy Alice karmiącą Heidi jednym z jej deserków. Mała miała całą ubrudzoną 
twarz i uśmiechała się do Esme, gdy tylko ją ujrzała. Al oddała brunetce łyżeczkę i 
przywitała się z nami, przytulając mocno.
- Czemu wszędzie jest zapalone światło? – zapytał Edward, uwolniwszy się z jej 
uścisku.
Alice zaśmiała się.
- Emmett szuka beboków, duchów i różnych rzeczy w tym stylu. Jasper opowiedział 
mu z Rosalie kilka strasznych historii jakie opowiadali sobie zawsze, gdy jako 
nastolatki spali w namiocie. Szuka ich już od godziny i drze się w niebogłosy jak 
tylko się zgasi światło.
Przez moją głowę przeleciała wizja Emma, wielkiego, umięśnionego osiłka bojącego 
się cienia w pokoju.
Zachichotałam, a Carlisle pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Znów nie będzie mógł spać ze zgaszonym światłem. – powiedział Ed i również 
zaśmiał się. – Zaniosę nasze bagaże. – poinformował, po czym zniknął na schodach.
Alice wpatrywała się we mnie uważnie, studiując każdy mój ruch.
- Co? – zapytałam zdezorientowana.
- Nic. – odpowiedziała, nadal badawczo się mi przypatrując.
Machnęłam na nią ręką i udałam się do mojego pokoju. Na środku łóżka leżał 
Edward, jedząc jakąś czekoladę.
- Muszę tu na chwilę zostać, Emm sprawdza teraz mój pokój, twój już sprawdził. –
powiedział i usiadł na łóżku. -  Chcesz spróbować? – zapytał przysuwając smakołyk 
w moim kierunku.
I wtedy sobie przypomniałam. Mój sen. Nie! To stuprocentowo nie był sen. Edward 
powiedział mi, że spróbuję. Spróbuję przestać żyć tak jak teraz. A później przytulił 
mnie do siebie i razem spaliśmy. Czy to oznacza, że chce spróbować ze mną? Mając 
do wyboru tak wiele dziewczyn, o wiele lepszych ode mnie on wybrał mnie? I 
dlaczego nie powiedział nic rano? Żałuję swojej decyzji? Ucieszył się, że nic nie 
pamiętam?
- Bella? – zapytał miedzianowłosy. – Dobrze się czujesz?
Nie odpowiedziałam nic. Stałam tak wpatrując się w niego, z małym uśmieszkiem na 
twarzy. Czułam wielką, falę ciepła, obezwładniającą moje ciało.
- Bella? – powtórzył prawie krzycząc, co wyrwało mnie z mojego, małego 
odrętwienia.
- Czy to co mówiłeś dzisiaj w nocy, tuż przed tym jak mnie przytuliłeś jest prawdą. 
Na serio chcesz spróbować? – zapytałam go od razu o to co chcę wiedzieć.
Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Jednak pamiętasz? – spytał pod nosem, tak jakby samego siebie.
- Przypomniałam sobie dosłownie kilka minut temu. Dlaczego mi nie przypomniałeś 
nic rano? Czemu cały dzień udawałeś, jakby nic się nie wydarzyło, jakby to nic nie 
znaczyło. A to wiele znaczy! – krzyczałam na niego.
- Całą noc i drogę powrotną nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że jednak się 
myliłem. Ja nie jestem najlepszą osobą do bycia w stałym związku. Nie jestem, ani 
romantyczny, a tym bardziej sentymentalny. Prędzej, czy później nawaliłbym i zrobił 
coś przez co już nigdy byś się do mnie nie odezwała, albo znienawidziła. Wierz mi 
lub nie, ale tak jest najlepiej. – odpowiedział, wstając z łóżka i zbliżając się do mnie.
Przytulił mnie do siebie mocno i schował nos w moje włosy. Dyszałam lekko, lecz 
jego zapach mnie uspokajał.
- Ale ja chcę zaryzykować. – wyszeptał w zagłębienie w jego szyi. – Bycie z tobą jest 

58

background image

jednym z moich najskrytszych marzeń. I bardziej mnie boli widok ciebie z innymi 
dziewczynami, niż to, że zapomnisz o jakiejś naszej rocznicy, czy nie kupisz mi 
jakiegoś prezentu. Chrzanie prezenty, Jak chcę ciebie i tylko ty jesteś moim 
prezentem. – skończyłam, a łzy spływały mi po policzkach, znikając w białej, 
pomiętej koszulce Edwarda.
Chłopak westchnął głośno.
- Tak będzie dla ciebie lepiej. – powiedział ponownie, a moje ciało ogarnęła nagle 
wielka wściekłość.
Wyrwałam się z ramion miedzianowłosego i znów dysząc, spojrzałam na niego.
- Nie wmawiaj mi, że wiesz co jest dla mnie lepsze ode mnie samej, Cullen. Nie dam 
się przekonać, że jesteś aż tak złą osobą, bo oboje dobrze wiemy, że taki nie jesteś. –
krzyczałam na niego, a z moich oczu płynęły łzy, tak jakby nagle otworzyła się jakaś 
tama.
Minęłam go i zwinęłam się w kłębek na łóżku. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem, 
gdy położył się obok mnie i przytulił do siebie. Prawą dłonią obejmował mnie w 
pasie, a lewą gładził moje plecy, szepcząc do ucha uspakajające słowa.
Nie wiem co bardziej mnie znużyło. Długa podróż, czy ta niby kłótnia, ale usnęłam, a 
ostatnią rzeczą jaką zapamiętałam było przykrycie nas kołdrą i stłumiony przez drzwi 
krzyk Emmetta.

***

Gdy się obudziłam za oknem wciąż było ciemno. Zegarek wskazywał czwartą nad 
ranem. Spróbowałam się poruszyć, lecz silne ramiona Edwarda uniemożliwiały mi 
choćby najmniejszy ruch. Przegrana, wtuliłam się jeszcze bardziej w jego ciało i 
cieszyłam tym momentem. Wreszcie miałam czas na uporządkowanie wszystkich 
moich myśli. Z jednej strony od zawsze tego pragnęłam. Być z Edwardem to tak jak 
mu wcześniej wyjawiłam szczyt moich marzeń, ale z drugiej strony może on ma rację 
i bycie osobno jest dla nas lepsze? Nie! Jednego jestem pewna, nie zniosę jego 
widoku z jakimiś laskami, wiedząc, że mogłabym być na ich miejscu. Mogłabym? On 
nawet nie powiedział mi tego wprost, i widzi więcej powodów przeciw niż za w byciu 
ze mną. 
Jak zawsze w najlepszym momencie, moje ciało musiało sobie przypomnieć o swoich 
fizjologicznych potrzebach.
- Edward. – wyszeptałam, potrząsając jego ramieniem.
Otworzył oczy i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi, zielonymi źrenicami.
- Muszę iść do toalety, możesz mnie puścić? – zapytałam, uśmiechając się na to jak 
ślicznie wyglądał, taki zaspany. 
Nic nie mówiąc poluzował swój uścisk, a ja wstałam i poszłam w kierunku drzwi. Po 
kilku krokach, zatrzymałam się i odwróciłam do niego.
- Nie wychodź, musimy porozmawiać. – powiedziałam, po czym wyszłam z 
pomieszczenia.
Najszybciej jak to możliwe wykonałam to co miałam i wróciłam do pokoju. Edward 
nadal leżał na łóżku, lecz w innej pozycji. Jedno ramię znajdowało się pod jego 
głową, a drugie owinięte było dookoła poduszki. Minę miał jak jakiś nieszczęśnik, ale 
to mnie nie powstrzymało. Jestem tak blisko zdobycia tego czego pragnę i nie poddam 
się. Nie tym razem.
- Nie możemy porozmawiać rano, kiedy będę bardziej przytomny? – zapytał.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Jak znam życie, to spróbujesz się z tego wymigać, a ja muszę z tobą 

59

background image

porozmawiać. 
Usadowiłam się obok niego i nie wiedząc jak zacząć, bawiłam się kosmykiem moich 
włosów.
- O czym chcesz rozmawiać? – zapytał, oderwawszy moją dłoń z włosów.
- O nas. O tym wszystkim o czym mówiłam wcześniej lub raczej krzyczałam.
- Bells, nie musimy o tym rozmawiać. – zaczął. – Powiedziałem ci, że chcę 
spróbować i to, że nie jestem tego pewny i cieszyłem się z tego, że zapomniałaś o tym 
tego nie zmienia. – skończył szeptem.
Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam do jego boku.
- Mam pytanie. – oznajmił po chwili. – Muszę się ciebie teraz zapytać czy chcesz ze 
mną chodzić? Czy już jesteś moją dziewczyną? – zapytał.
Nie mogąc wytrzymać z moich ust wyrwał się chichot. On zgromił mnie wzrokiem i 
jakby się wahając, przytulił mocniej do siebie.
- Nie przeginaj, Bello. Dobrze wiesz, że to dla mnie nowość. Nigdy nie miałem 
dziewczyny, więc nie wiem jak mam się zachować. 
- Wiem. – wyszeptałam. 
Czułam się jakbym mogła latać. Jestem dziewczyną Edwarda Cullena. Miałam ochotę 
wstać i oznajmiać to wszystkim dookoła, lecz powstrzymała mnie myśl, że wtedy 
będę musiała opuścić ciepłe ramiona Edwarda.
- Chyba teraz Ja muszę iść do toalety. – odezwał się miedzianowłosy i  w dziwny 
sposób opuścił pomieszczenie.

***

Zaraz po tym jak Edward wrócił z ubikacji, oznajmił że musi się spakować, a ja nadal 
czując tą błogą euforię opanowującą moje ciało, postanowiłam zrobić wszystkim 
śniadanie. Podczas, gdy każdy zajął swoje miejsce i jadł przyrządzone przeze mnie 
jajka na bekonie, Edward i ja rzucaliśmy sobie rozbawione spojrzenie. Nikt nie 
zwracał na nas większej uwagi. Rose wyglądała jakby miała za chwilę zasnąć, 
potwierdzając słowa miedzianowłosego na to, że musiała spać przy zapalonym 
świetle, a reszta była zbyt pochłonięta jedzeniem i śmianiem się z wczorajszych 
poczynań Emmetta. Wreszcie Alice, która już wczoraj zaczęła mi się dziwnie 
przyglądać wypaliła z tekstem, że coś jest z nami nie tak. A ja nie mogąc wymyślić 
niczego sensownego na poczekaniu, powiedziałam jakąś głupotę, w ogóle nie 
wyjaśniającą naszego zachowania. Nie sądziłam, że Edward od razu powie, że 
postanowił się jak to ujął ustatkować, lecz on to zrobił. Przyznał się, że jestem od tej 
pory jego dziewczyną, i że nie ręczy za siebie jeżeli ktoś go wyśmieje za to, że bycie 
w związku nie leży w jego charakterze.
Alice z Rose zbyt entuzjastycznie krzyknęły do siebie, że ich plan się udał i w drodze 
do szkoły niezbyt chętnie opowiadałam mu czego on dotyczył. Byłam pewna, że się 
wścieknie, ale on jedynie uśmiechnął się i zmienił temat.

Siedziałam obok Edwarda i Jake’a na stołówce. Wszystkie jędze rzucały mi złowrogie 
spojrzenia, a my nawet nie zachowywaliśmy się jakbyśmy byli parą. Nie trzymaliśmy 
się za rękę, ani tym bardziej nie przytulaliśmy się do siebie. Postanowiliśmy, że tak 
będzie lepiej. 
Po chwili do naszego stolika podszedł Marek. 
- Gdzie Jane? – zapytałam zdziwiona.
Odkąd są ze sobą nie widziałam ich osobno ani razu. 
- Obraziła się na mnie. – powiedział, wgryzając się w pizzę.

60

background image

- O co? 
- Zapytała się mnie, czy myślę, że jest gruba. 
- I ty powiedziałeś, że jest? – spytałam niedowierzając, że mógł tak powiedzieć.

- Jasne, że nie. Zmierzyłem jej ciało wzrokiem i odpowiedziałem, że nie.

- Czekaj. – przerwał mu Jacob. – Że co? Popatrzyłeś się na nią, zanim jej 
odpowiedziałeś? – zapytał, chcąc utwierdzić się, że dobrze zrozumiał.
- No. 
- Stary, masz przerąbane. – wtrącił się Edward.

- Dlaczego? Przecież powiedziałem, że nie jest gruba. – powiedział, patrząc na nich 

wyczekująco.
- Nadal nie rozumiesz? Jeżeli dziewczyna się pyta ciebie o cokolwiek związanego z 
jej wyglądem, automatycznie odpowiadasz tak albo nie. Nie możesz się zastanawiać. 
– odpowiedział mu Jake. – To je denerwuje, sprawia, że czują się mniej kobieco.
Marek patrzył na nas swoimi szeroko otwartymi oczami. Nic więcej nie 
powiedziawszy, odwrócił się na ławeczce i wyszedł ze stołówki.
-  I ty to wiedziałeś? – zapytałam Edwarda.
- Bello, znam lepiej dziewczyny niż one same siebie. – powiedział, a po chwili na 
jego twarzy pojawił się mały grymas. – Przepraszam, nie powinienem tego 
powiedzieć. 
Wyglądał jakby myślał, że będę zła, za to że powiedział mi prawdę? Przecież wiem 
jaki był.
- Nie masz za co przeszkadzać. – odpowiedziałam. – Idę znaleźć Jane, spotkamy się 
na treningu. – wstałam i udałam się w kierunku drzwi, ignorując spojrzenia 
wszystkich osób w pomieszczeniu. 

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

- Co tutaj robisz? – zapytałam Edwarda, widząc go leżącego na moim łóżku. 
- Czekam na ciebie. – powiedział, odkrywając mi kołdrę i poklepując miejsce obok 
siebie.
- Jakbyś nie pamiętał, Esme z Carlisle’m jasno dali nam do zrozumienia, że nie chcą 
nas widzieć śpiących w jednym łóżku. – przypomniałam mu, wracając pamięcią do tej 
dość krępującej rozmowy.

Retrospekcja:

Wróciliśmy do domu po kilku godzinnym treningu. Niczego tak nie pragnęłam jak 
wziąć długą i relaksującą kąpiel, a później walnąć się do łóżka. Niestety nie było nam 
to dane. Gdy tylko razem z Edwardem udaliśmy się do kuchni po coś do picia, 
zastaliśmy za stołem Esme i Carlisle’a ze stanowczymi minami. 
- Usiądźcie. – powiedział doktorek zimnym tonem, który na pewno nie oznaczał 
niczego dobrego.
Posłusznie zajęliśmy wskazane przez niego miejsca i rzuciliśmy sobie zdziwione 
spojrzenia.
- Cieszymy się z tego, że jesteście razem, ale musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy. –
zaczął mówić Carlisle. – Biorąc pod uwagę to co Edward robił do tej pory, razem z 
Esme postanowiliśmy, że lepiej będzie jeżeli będziecie się spotykali zawsze w czyimś 
towarzystwie. Wiemy, że to będzie trochę trudne, biorąc pod uwagę, że mieszkacie w 

61

background image

jednym domu i to na dodatek w sąsiednich pokojach, ale liczymy, że będziecie tego 
przestrzegać. 
Patrzyłam w zdumieniu na blondyna nie wiedząc co powiedzieć. Do tej pory nie 
zauważyłam żeby skarżył się na zachowanie Edwarda, poza jednym razem kiedy 
wspominał o nim po powrocie z pogrzebu. 
- O 23 macie być w swoich pokojach i nie chcę widzieć was razem później niż ta 
godzina, zrozumiano? - zapytał Carlisle. 
Pokiwaliśmy głową, po czym nadal lekko zdziwieni opuściliśmy kuchnię.

Koniec retrospekcji.

Zajęłam miejsce obok niego i wsunęłam się pod kołdrę. 
- Nie zorientują się. Zamknąłem drzwi na klucz i włączyłem pornole. - uśmiechnął się 
głupkowato. - Jestem pewien, że jak przyłożysz ucho do ściany do usłyszysz krzyki.
Mimowolnie zachichotałam z jego durnych pomysłów. Przytuliłam się do niego i 
westchnęłam zadowolona. Byliśmy ze sobą już tydzień i przyzwyczaiłam się do tych 
ciągłych szeptów i chichotów na mój temat jakie spotykały mnie w szkole. Edward 
był taki kochany. Ciągle zapewniał mnie, że za nie długo znajdą sobie nową sensację i 
przestaną zwracać na nas całą uwagę. Co noc spaliśmy razem w łóżku, odkąd 
zasnęłam w jego łóżku w czasie oglądania filmu. Edward nie chciał mnie budzić, więc 
jedynie otulił mnie pościelą i przytulił do siebie. Co noc, aż do wczoraj. Po tej 
krępującej rozmowie z Esme i Carlisle'm byłam gotowa do spania godzinę przed 
czasem. Nie chciałam im podpaść, kiedy byli dla mnie tacy mili. 
- Nie mogłem bez ciebie zasnąć wczoraj. - wyszeptał mi do ucha Edward. - Czułem 
się dziwnie. 
Popatrzyłam na niego zdziwiona, że samowolnie otwiera się przede mną co było do 
niego nie podobne. Zazwyczaj to ja musiałam, wręcz siłą wyciągać z niego 
informację. 
- Ja też miałam problem z zaśnięciem. - wymruczałam w jego klatkę piersiową. 
Rysując palcem okręgi na jego brzuchu. 
Usłyszawszy moje słowa, przytulił mnie mocniej do siebie i pocałował w czubek 
głowy.
- Zgaś lampkę. Jestem zmęczony. Muszę nadrobić brak snu wczorajszej nocy. -
powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. Wtuliłam się w niego ponownie i leżałam 
chwilę wpatrując się przed siebie. Czekając aż zaśnie, aby móc obserwować go jak 
śpi. Śpiący Edward był jedną z najpięknieszych rzeczy jakie widziałam w życiu.
Jego klatka podnosiła się pod wpływem jego równomiernego oddechu. Z jego lekko 
uchylonych ust co jakiś czas wychodził jęk lub ciche chrapanie. Twarz zawsze była 
taka beztroska, całkiem jak małego dziecka. Zdecydowanie mogłam godzinami leżeć i 
obserwować go jak śpi.

***

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia razem z Edwardem udaliśmy się do Alice i 
reszty na kilka dni. Do ich mieszkania jechalilśmy kilka godzin z krótkimi przerwami 
na jedzenie. Edward zaparkował samochód przed dużym kompleksem 
mieszkaniowym. Siedziałam tak wpatrzona w oszałamiające widoki za oknem, że aż 
podskoczyłam gdy zobaczyłam za nim Edwarda. Nawet nie zauważyłam kiedy 
wyszedł z auta. Otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Uśmiechnęłam się do niego 

62

background image

szeroko i zaczęłam rozglądać dookoła. Wszystkie budynki otaczał wysoki drewniany 
płot koło którego rosły różne drzewka. Podjazd wykonany był z szarej i czerwonej 
cegły i był ułożony dookoła małego ronda.
- Idziemy? - zapytał mnie Edwarda, pokiwałam twierdząco głową i łapiąc go za rękę 
poszliśmy do budynku.
- Alice i Rose mają zajęcia, więc idziemy na kilka godzin do Jaspera i Emmetta. -
poinformował mnie, gdy stanęliśmy na przeciwko brązowych drzwi.
Edward zadzwonił i bawiąc się moimi palcami czekał, aż któryś z chłopaków zaprosi 
nas do środka. Lecz to nie nastąpiło. Zamiast tego usłyszeliśmy stłumione krzyki z 
wnętrza mieszkania. Edward zachichotał i mrucząc pod nosem coś na kształt 
"oczywiste" sprawdził czy drzwi są otwarte. Na szczęście żaden z nich ich nie 
zamknął.
Tuż po przekroczeniu progu, znaleźliśmy się w centrum piekła. Pierwszą rzeczą jaką 
zobaczyłam był Jasper, który zniknął tak samo szybko jak i się pojawił. Dywan na 
środku małego korytarza był zwinięty, a szafeczka w rogu pokoju przewrócona.
Patrzyłam na to zdziwiona, lecz Edward jedynie westchnął i poprowadził mnie 
głębiej. Weszliśmy do dużego, przestronnego pomieszczenia, które okazało się 
kuchnią. Na stołku barowym siedział uśmiechnięty Emmett.
- Co mu się stało? - zapytał Edward.
- Właśnie się dowiedział, że zawsze wylizuję sztućce, a później wrzucam je do 
szuflady nie myjąc. - powiedział wzruszając ramionami.
- Fuj. Mam nadzieję, że u nas tego nie robisz. - powiedziałam.
- Nie wrzucam do zmywarki. - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Obróciłam się dookoła oglądając pokój. Cały był wykonany z szarych kafelek z 
małymi zdobieniami. Szafki były w czarnym kolorze, a blat wykonany był z szarego 
marmuru. Po środku znajdowała się wysepka z kilkoma barowymi stołkami, które 
razem z Edwardem zajęliśmy.
- Napijecie się czegoś? - zapytał Emm.
- Nie, dzięki. - odpowiedzieliśmy zgodnie i zaczęliśmy rozmawiać o podróży i 
prezentach na święta, których dalej nie kupiliśmy.
- Emmett, wyprowadzam się. - usłyszeliśmy głos Jaspera.
Obróciłam się w jego kierunku. Edward zachichotał.
- Nie rozumiem dlaczego tak się denerwujesz o te sztućce. 
- Ty nigdy nic nie rozumiesz. To tak jakbyśmy używali tych samych szczoteczek do 
zębów. - krzyknął blondyn.
Emmett zrobił dziwną minę. 
- Używałeś mojej szczoteczki? - warknął Jazz.
- Czerwoną przepchałem sedes. - odpowiedział cicho.
- Czerwona jest moja. - wrzasnął Jasper, podchodząc do Emmetta. 
- Nie denerwuj się tak. Możemy używać jednego mydła, ale nie możemy używać 
jednej szczoteczki? 
- Bo mydło... to mydło. - powiedział przez zaciśnięte zęby Jazz.
- Tak? To pomyśl co ja myję jako ostatnie, a ty jako pierwsze. - uśmiechnął się 
Emmett.
Jasper wykrzyknął jakieś przekleństwa, po czym mamrocząc coś o siekierze wyszedł z 
pokoju.
Nie mogłam już dłużej powstrzymywać śmiechu, więc wybuchnęłam. Nigdy w życiu 
się tak nie śmiałam. Nie sądziłam, że można być aż tak głupim.

63

background image

***

- Dobra mam zapakowany prezent dla Esme, Jaspera, Carlisle, Rose, Heidi i Edwarda. 
Został mi Emmett i Alice. - mruczałam pod nosem, szukając kolorowego papieru w 
pokoju. 
Wczoraj wróciliśmy z naszego kilkudniowego wyjazdu do tych głupków, bo inaczej 
ich nazwać się nie da. Jak oni ze sobą wytrzymują nie mam pojęcia. Emmett ciągle 
wygaduję głupoty, Jasper wygraża na okrągło, że się wyprowadza, Alice ma jakieś 
ADHD i Rosalie chyba jedyna normalna z nich wszystkich. To właśnie z nią 
spędziliśmy najwięcej czasu i pomogła mi wybrać prezent dla Edwarda, Alice i 
Emmetta.
Za dwie godziny mamy świąteczną kolację a ja mam masę rzeczy do zrobienia i nie 
wiem czy się wyrobię. Szybko, wręcz byle jak obwinęłam w papier prezęty i 
pobiegłam się wykąpać, zaraz później poprasowałam jakieś ciuchy i zrobiłam 
makijaż. W zabójczym tempie zbiegłam po schodach i zaczęłam układać prezenty na 
stosie obok choinki. 
Wszyscy pałętali się po salonie lub pomagali Esme w przygotowaniach. Podeszłam 
zmachana do Edwarda, który siedział na kanapie i oglądał z małą Kaczora Donalda. 
Usiadłam obok niego i uśmiechnęłam się, opierając głowę na jego ramieniu.
- Myślałem, że spadniesz z tych schodów. - zachichotał.
- Też tak myślałam. - westchnęłam. - Trudno biegać w takich butach. - uniosłam do 
góry moją stopę, ukazując czarne, zamszowe szpilki.
- Niech zgadnę, Alice? - zapytał.
- Nie. - wyszczerzyłam się. - Sama je wybrałam, pasowały do sukienki. 
Edward przez chwilę taksował mnie wzrokiem.
- Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz? - zapytał.
Zarumieniłam się.
- Już teraz tak. Dziękuję. - odszepnęłam.
- Uwielbiam sposób w jaki reagujesz na komplementy. Jesteś zawsze zarumieniona i 
zawstydzona. - uśmiechnął się.
Chciałam coś powiedzieć, ale Esme zawołała nas do stołu. Każdy zajął swoje miejsce. 
Usiadłam pomiędzy Edwardem, a Emmettem i czekałam na rozpoczęcie kolacji. 
Carlisle jako głowa rodziny odmówił krótką modlitwę i nakazał częstować się 
jedzeniem. Wszystko wyglądała wyśmienicie. Indyk pokrojony w kawałki leżał na 
środku stołu, tuż obok żurawiny i kilku różnych rodzaji sałatek. Wszyscy patrzyliśmy 
uśmiechnięci na Emma, który jak tylko usłyszał komendę, że można jeść rzucił się na 
potrawy i nakładał niezliczone ich ilości na talerz. Kolacji minęła bardzo szybko. 
Byliśmy za bardzo pochłonięci jedzeniem, aby rozmawiać. Wreszcie przyszedł czas 
na przenety. Alice wstała od stołu i w podskokach roznosiła prezenty. Gdy wszystkie 
zostały rozdzielone, każdy zaczął je otwierać. Pierwszy, który rozpakowałam był od 
Jaspera i Alice, były to sportowe buty z Reeboka do tańczenia z różnymi wzorkami. 
Następny był prezent od Emmetta, który okazał się kapciami - cyckami, czy czymś w 
tym rodzaju. Esme z Carlisle'm dali mi mp4 i bon trzystu dolarowy na wydanie w 
bliskim centrum handlowym. Edward wyszeptał mi na ucho, że prezent dostanę jak 
zostaniemy sami, więc tylko uśmiechnęłam się do wszystkich i podziękowałam za 
podarki. Wszyscy zadowoleni ze swoich prezentów rozeszli się, każdy w inną stronę, 
a ja z Edwardem poszliśmy do mnie do pokoju. Chłopak zniknął za drzwiami od 
łazienki, aby po chwili wyjść z małą paczuszką w dłoni. 
- Chodźmy na balkon. - zarządził, po czym wyszliśmy na zewnątrz.

64

background image

Oparł się o drewnianą belkę i podał mi pudełko. Z wielkim uśmiechem wpatrywał się 
jak rozwijami papier, a później otwieram mniejsze, zamszowe pudełko. Moim oczom 
ukazał się skromny, srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Edward bez 
słowa wyjął go i odgarniając włosy na lewe ramię zapiął go na mojej szyii. 
- Teraz wyglądasz idealnie. - wyszeptał.
- Dziękuję. - odpowiedziałam wpatrując się w niego.
- Czy podziękowałem ci już za prezent jaki od ciebi dostałem? - zapytał, a gdy 
pokręciłam przecząco głową uśmiechnął się zadziornie i wpił w moje usta.
Moje serce zaczęło bić w zadziwiającym tempie. To był nasz pierwszy taki 
prawdziwy pocałunek. Zazwyczaj Edward dawał mi zwykłe buziaki i czułam się z 
tym dziwnie, lecz Alice uspokoiła mnie, że Edward zapewne chce poczekać.
Po kilku minutach, gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie. Oboje 
mieliśmy zmierzwione włosy i nieregularne oddechy oraz głupkowato się do siebie 
szczerzyliśmy. 
- Najlepsze święta w moim życiu. - wyszeptał.
- W moim też. - odpowiedziałam.

***

Sylwestra spędziliśmy w domu, głównie śmiejąc się, tańcząc i pijąc zdecydowanie za 
dużo szampana. Nikt z nas nie miał najmniejszej ochoty na powrót do szkoły. Na 
szczęście pierwszy dzień po przerwie świątecznej minął mi bardzo szybko i właśnie 
zaczyna się ostatnia lekcja - wychowanie do życia w rodzinie.
Zajęłam swoje miejsce koło Jane i czekałam, aż Aro sprawdzi obecność. Jak zawsze 
lekko zdenerwowany w tym swoim śmiesznym garniturze siedział na krześle przy 
biurku i wyczytwał nazwiska. W klasie panowała nienaturalna cisza, więc patrzył na 
nas podejrzliwie jakby czekając, aż coś się wydarzy. Po skończeniu notowania czegoś 
w dzienniku wstał i zaczął pisać temat na tablicy. Edward jak tylko nauczyciel 
odwrócił się do niego plecami pokazał jakiś dziwny znak do kilku osób i w klasie 
rozległ się głośny rap. Aro przestał notować i z poważną miną zaczął iść w kierunku 
źródła dźwięku, gdy tylko podszedł na tyle blisko, jak się okazało Taylora muzyka się 
wyłączyła, ale z całkowicie przeciwnej klasy rozległa się całkowicie inna gatunkowa 
piosenka. Aro zdezorientowany podbiegł w tamtą stronę lecz  w połowie drogi 
zmienił kierunek, bo inna muzyka została puszczona. Po kilku minutach takiej 
bieganiny Aro nie zwracając już uwagi na źródło skąd dochodziła piosenka Bob'a 
Marley'a podszedł zdyszany do krztuszącego się łzami i śmiechem Edwarda.
- Cullen, wiem że to twoja sprawka. Nie wiem co sobie wyobrażasz. Myślisz, że bycie 
nauczycielem jest takie proste, że musi mi je utrudniać? - wykrzykiwał czerwony Aro. 
- Jeżeli tak uważasz to proszę bardzo zamieńmy się miejscami. - powiedział i kazał 
Edwardowi wstać.
- Mam poprowadzić lekcję? - zapytał miedzianowłosy, chcąc się upewnić.
- Tak.
- Okej. - powiedział Edward uśmiechając się i wychodząc na środek klasy.
- Zaczynaj Cullen. - zarządził nauczyciel.
- Zamknij się Aro, chyba że chcesz dostać uwagę. - powiedział Edward na co cała 
klasa wybuchnęła śmiechem.
- Może zaczniemy od uświadomienia temu o to nicponiowi. - wskazał na jeszcze 
bardziej czerwonego belfra. - Jak wielu osobom z nas nie jest potrzebna ta lekcja. 
Niech podniosą ręce do góry osoby, które uprawiały już seks, albo nie niech podniosą 

65

background image

te, które go nie uprawiały. Będzie szybciej. - rozkazał. 
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że kilka osób w tym Jane, Jacob i Marek 
podnieśli rękę, więc i ja to zrobiłam. 
Edward popatrzył na mnie zdziwiony, po czym, jakby otrzepując się ze swoich myśli 
przeniósł wzrok na Aro, który siedział sparaliżowany.
- Koniec lekcji, wydaję mi się, że czegoś się dowiedzieliście, a w szczególności jedna 
osoba. - znów spojrzał na nauczyciela. 
- Możecie wyjść, chociaż poczekajcie to wpiszę wam parę piątek za aktywność na 
lekcji. - Uśmiechnął się szeroko, otworzył dziennik i wbrew protestom Ara zaczął coś 
w nim notować.
- Koniec lekcji. Wychodzić. - zarządził, po czym zamknął dziennik i podszedł do 
mojej ławki. - Chyba musimy porozmawiać. - powiedział poważnym tonem.

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Siedziałam koło Edwarda i czekałam, aż coś powie. Tuż po lekcjach zabrał mnie do 
jakiegoś baru z jedzeniem na wynos i kupił nam po zestawie dnia, a później, 
zatrzymał samochód na uboczu i przez chwilę nic nie mówił. 
- Edward. - wyszeptałam.
Odwrócił głowę w moją stronę i popatrzył pytająco.
- Chciałeś rozmawiać, a nic nie mówisz. - powiedziałam.
- Po prostu trochę mnie zdziwiłaś. Masz prawie osiemnaście lat jesteś piękna, mądra 
sprawiłaś, że nie mogłem myśleć o niczym innym jak chęć bycia w tobie, a teraz 
dowiaduję się, że jesteś dziewicą. A najlepsze jest to, że zachowywałaś się tak jakbyś 
miała chociaż niewielkie doświadczenie z mężczyznami. Te twoje gierki 
doprowadzające mnie do szału. - wyliczał, a z każdym słowem stawałam się coraz 
bardziej czerwona. 
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc siedziałam i wpatrywałam się w płatki śniegu na 
szybie. 
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam po chwili.
- O co? - spytał. - Po prostu trochę mnie to zdziwiło. Nie chciałem robić z tego, aż 
takie zamieszania, ale samo...
Przerwał mu wydobywający się z kieszeni dzwonek telefonu. Przeklął pod nosem 
czytając imię osoby, która do niego dzwoni.
- Gdzie do cholery jesteście? - usłyszałam piskliwy głos Alice i uśmiechnęłam się 
widząc minę Edwarda.
- Zaraz będziemy. - powiedział szybko i zakończył połączenie. - Zapomnijmy o tym. -
powiedział odwracając się do mnie i dając mi małego buziaka. - Lepiej jedźmy zanim 
Alice mnie zabije. 
- Co zrobiłeś? - zapytałam nie wiedząc, dlaczego Al miałaby mu coś zrobić. 
- Obiecałem jej, że czegoś dopilnuję. - odpowiedział, odpalając silnik. 
Drogę do domu na pewno przejechaliśmy łamiąc kilka zasad drogowych. Edward 
przez cały czas trzymał mnie za rękę i uśmiechał się do swoich myśl. Zajechaliśmy 
pod dom i od razu zauważyłam, że dookoła znajduję się wiele aut, niektóre z nich 
rozpoznawałam, ponieważ widywałam je często pod szkołą. Edward niedowierzając 
pokręcił głową i nie przestając się uśmiechać poprowadził mnie do środka. Gdy tylko 
przekroczyliśmy próg domu poczułam woń różnego rodzaju jedzenia i zdziwiłam się 
słysząc, wręcz nienaturalną ciszę. Edward skierował mnie do salonu, który po chwili 

66

background image

rozświetlił się  i moim oczom ukazał się tłum ludzi wykrzykujących sto lat. Patrzyłam 
na to wszystko niedowierzając. Wreszcie po dłuższej chwili mojego milczenia Alice 
wyszła zza jakiś osób i podeszła do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wszystkiego najlepszego, Bello. – powiedziała, przytulając mnie z całej siły. 
- Moje urodziny są za półtora miesiąca, Al.
- I dlatego nazywa się to przyjęciem niespodzianką. Zaskoczyliśmy cię, nie? –
zapytała.
- Tak, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że urodziny Edwarda są przed moimi.
Oczy brunetki rozszerzyły się uświadamiając sobie, że kompletnie zapomniała o 
urodzinach brata. Wszyscy na około zrobili to samo. W końcu Edward jest gwiazdą 
szkoły i coś takiego jak jego osiemnaste urodziny to wielkie wydarzenie, o którym 
według nich nikt nie powinien zapomnieć. Ludzie odwrócili się w kierunku Edwarda, 
który stał uśmiechając się dziwnie.
- Niespodzianka. – wykrzyknęli w jego stronę i otoczyli go chcąc mu złożyć życzenia. 
Alice lekko zdołowana, również  poszła do Edwarda. Podeszłam do długiego stołu, na 
którym znajdowały się różnego rodzaju potrawy i nałożyłam sobie trochę chińskiego 
jedzenia. 
- Przepraszamy, Bello, ale nie dało się jej powstrzymać. Wiesz, że jak Alice się 
czegoś uczepi to nic już nie pomoże. – powiedziała do mnie Rose, gdy zajęłam obok 
niej miejsce na kanapie.  
- I tak wyszło nie po jej myśli, więc ma za swoje. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Za twoje zdrowie, Bells! - krzyknął Emmett, siadając koło Rosalie.
- Dzięki, Em.
- Idziemy grać w Gitar Hero, dziewczyny? Jestem pewien, że z Jasperem raz dwa 
powalimy was na łopatki. - zapytał się.
- Jasne. - zgodziłyśmy się i resztę wieczoru spędziłyśmy przed telewizorem grając w 
grę, a ja również obrzucając groźnym spojrzeniem dziewczyny przystawiające się do 
mojego Edwarda.

- Padam z nóg. - powiedział Edward, kładąc się do łóżka. 
- Ja też. - odparłam, przykrywając się kołdrą i przytulając do chłopaka.
- Jesteś na mnie zła? Serio, chciałem ci powiedzieć, ale wiesz jaka jest Alice.
- Nie, po prostu wreszcie zrozumiałam co czują dziewczyny, kiedy widzą swojego 
chłopaka otoczonego zgrają lasek, wręcz przysysających się do niego. 
Na chwilę w pokoju zapanowała cisza.
- I tak wiesz, że na żadnej z nich mi nie zależy, tylko na tobie. - powiedział po jakimś 
czasie, przytulając mnie mocniej do siebie.
Moje serce mocniej zabiło, nie powiedzieliśmy sobie jeszcze, że się kochamy, 
oczywiście o ile w ogóle kiedykolwiek powiemy, ale takie wyznania Edwarda zawsze 
tak na mnie działały.
Uśmiechnęłam się do zagłebienia w jego szyji.
- Wiem. - wyszeptałam i po chwili zasnęłam.

***

- Mogę wiedzieć co się z tobą dzieje, Edward? - zapytałam go szeptem na lekcji 
historii, gdy po raz kolejny zaczął chichotać do nauczycielki, która wpisywała coś w 
dzienniku.
Był piątek, jedynasty styczeń - urodziny Edwarda. Od rana zachowywał się dziwnie i 

67

background image

znikał gdzieś na przerwie nie mówiąc mi gdzie idzie. Miałam tego zdecydowanie 
dość.
- Dowiesz się na ostatniej lekcji, nie chcę ci narobić kłopotów. - odpowiedział i 
beknął na cały głos.
Oho nadciągają kłopoty!
- Cullen, możesz mi powiedzieć co tym razem wpadło ci do głowy? - zapytała 
nauczycielka wstając zza biurka i zmierzając w naszą stronę.
Edward nie odpowiedziała jedynie wpatrywał się tępo w panią Cope i tak dziwnie 
mrugał oczami. Boże nie mówcie mi, że on jest najarany! Nie mogłam w to uwierzyć, 
ale dosłownie wszystko pasowało. Edward znikał na przerwach, zachowywał się 
podejrzliwie a na dodatek teraz jakby nie kontaktuje.
- Cullen? - syknęła nauczycielka. - Zamierzasz mi odpowiedzieć?
Edward nadal patrzył w przestrzeń przed sobą nawet nie mrugając oczami. 
Szturchnęłam go deliktanie, ale nadal nic. Mocniej, nadal nic.
- Cullen, jeżeli w tej chwili się nie odezwiesz idę po dyrektora. - krzyknęła.
Edward jakby ocknął się z transu, podniósł dłoń do twarzy i ją przetarł.
- Opluła mnie pani. - powiedział, odwracając do niej głowę.
Teraz to już ma kompletnie przechlapane, pomyślałam i tak się stało. Edward po raz 
kolejny poszedł na dywanik do dyrektora, oczywiście nic mu wielkiego nie zrobili, bo 
Carlisle interweniował, ale pani Cope powiedziała, że nie ma zamiaru więcej go uczyć 
i przenieśli go do innej historycznej grupy. Aro jak się o tym dowiedział, również 
zgłosił się, że nie chce Cullena na swoich zajęciach, lecz nie był tak efektowany jak 
nauczycielka i musi się z nim męczyć do końca roku. Dlatego właśnie w tej chwili 
Edward z wielkim zadowoleniem widocznym na twarzy, którego nie zmył nawet 
surowy ton głosu Carlisle'a informujący go, że pogadają w domu, kierował się na 
ostatnią lekcję. 
W klasie zajęłam miejsce obok Edwarda, który powiedział, że tak będzie lepiej. 
- Trzymaj. - powiedział, podając mi jakieś tabletki.
- Co to jest? - zapytałam biorąc je od niego i przyglądając się nim.
- Wolisz nie wiedzieć. - widząc moje wahanie dodał: - Spokojnie, przecież wiesz, że 
nie dałbym ci czegoś złego. 
Wzięłam je i zapiłam podaną przez niego wodą. 
- Co to do cholery było? - wychrypiałam, czując jak pali mnie coś w gardle.
Edward uśmiechnął się szelmowsko, upił łyka z butelki i skrzywił się lekko.
- Wódka. - odpowiedział.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, że przez cały dzień piję wódkę, którą 
przemycił w butelce z napisem woda niegazowana, a ja do cholery jasnej nie 
zwróciłam na to uwagi. Nawet nie czułam żeby jakoś od niego śmierdziało. 
- Spokojnie nic ci się nie stanie. Te tabletki można, a nawet najlepiej powinno się 
popijać alkoholem. 
Nie odpowiedziałam nic, bo ledwo dotarł do mnie sens wypowiadanych przez niego 
słów. Chyba tabletka zaczęła działać. Przymknęłam oczy bo wszystko dookoła mnie 
zaczęło lekko drgać. Usłyszałam jak nauczyciel wszedł do klasy i powiedział coś, ale 
znów nie mogłam zrozumieć co to było takiego. 
Wreszcie po pięciu minutach lekcji otworzyłam oczy i poczułam jak robię się dziwnie 
szczęśliwa. Popatrzyłam na Edwarda, który w tej chwili miał na sobie czarny, 
satynowy stanik. Zamrugałam kilkakrotnie a tym razem chłopak był całkowicie nagi, 
zarumieniłam się patrząc się na sprzęt mojego ukochanego. 
Bella to tylko twoja wyobraźnia, przestań się na niego gapić. 

68

background image

Ponownie przymknęłam powieki, lecz tym razem nie patrzyłam na Edwarda tylko 
spojrzałam na nauczyciela. Aro stał na podeście z przodu klasy i zawzięcie coś 
gestykulował. A najlepsze jest to, że miał na sobie stanik z kokosów i spódniczkę z 
trzciny. I nikt nie zwrócił na to uwagi? Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że to 
tylko te tabletki i zapewne znów mam zwidy jak w przypadku Edwarda. Ale dlaczego 
mój mózg od razu tak nie pomyślał? Czyżby profesor lubił nosić takie ubrania, o ile 
ten strój tak można nazwać? Na samą myśl o Aro ubranym w tą spódniczkę, 
chodzącego, a raczej tańczącego w domu do rytmu jakiejś hawajskiej muzyki, tak że 
ten kokosowy stanik wydawałby dźwięki uderzając o siebie, wybuchnełam śmiechem. 
Cała klasa popatrzyła na mnie w tym Edward nadal z głupią miną, ale najwyraźniej 
tabletki sprawiły, że całkowicie mi to wisialo,czy cała uwaga skupiona jest na mnie. 
Śmiałam się tak bardzo i nie mogłam przestać, chociaż nawet się nie starałam. 
Zdecydowanie taki humor jaki miałam teraz chciałabym mieć częściej. Przez szum 
jaki panował w mojej głowie, usłyszałam swoje nazwisko. Spojrzałam na nauczyciela, 
który najbardziej prawdopodobnie mówił coś do mnie i tym razem normalnie ubrany 
pokazywał coś w kierunku drzwi. 
- ... i nie wracaj dopóki się nie uspokoisz, albo pójdziemy do dyrektora. Masz 
szczęście, że zdenerował mnie dzisiaj i chwilowo nie mam zamiaru go oglądać. -
usłyszałam jeszcze, po czym uśmiechnęłam się do Edwarda, wzięłam od niego 
butelkę z "wodą" i wyszłam z klasy na korytarz. 
Usiadłam na jednym z krzesełek i co jakiś czas starałam się odkręcić butelkę, lecz z 
marnym skutkiem. Znudzona i zła, że nie mogę się napić postanowiłam wejść do 
klasy, lecz jak tylko otworzyłam drzwi przez mój umysł przelatywała myśl 
nauczyciela ubranego w ten cholerny strój i znów wybuchałam śmiechem, zamykałam 
drzwi. Po trzeciej próbie, która ponownie skończyła się tym, że z chichotem 
opuściłam klasę, Aro wyszedł do mnie.
- Panno Swan, proszę wejść do klasy i stanąć koło pana Cullena. - powiedział do 
mnie, a ja posłusznie wykonałam polecenie. Zdecydowanie nie chciałam znaleźć się u 
dyrektora, który pewnie ponownie wezwałby Carlisle'a. 
Edward stał koło biurka i chichotał. Zajęłam miejsce obok niego.
- Nie mogłam otworzyć butelki. - rzuciłam do niego zła. - Mogłeś mi ją odkręcić. 
- Jest lekko zakręcona, Bello. - odpowiedział uśmiechając się szerzej niż do tej pory. 
- Jasne, pewnie myślałeś, że wypiję ci wszystko. 
- Cisza! - krzyknął nauczyciel, siadając na krześle przed nami. 
Razem z Edwardem wybuchnęliśmy śmiechem. Na szczęście nie miałam już tych 
halucynacji i wrócił mi mój dawny słuch, a nie jakiś przytłumiony.
- Mogę wiedzieć co ja tutaj robię? - zapytałam się.
- Będę was pytał. - odpowiedział.
- Ale z tego przedmiotu nie dostaje się ocen. - powiedziałam. - Prawda? - zwróciłam 
się do Edwarda, nie będąc pewna, czy nie pomyliłam przedmiotów.
- Dla was zrobię wyjątek. - odpowiedziała mi Aro. 
Prychnęłam zastanawiając się jakie mogą być pytania.
- Może zaczniemy od panny Swan. - zwrócił się do mnie. - O takie pytanie będzie 
dobre. W ilu procentach skuteczne są prezerwatywy? 
Nie mogłam wytrzymać i znów zaczęłam się śmiać. Nigdy nie spodziewałam się, że 
ktoś zada mi takie pytanie, a tym bardziej, że to będzie nauczyciel.
- Swan, wiesz czy nie wiesz? - zapytał zły.
- Nie wiem.
- Cullen znasz odpowiedź?

69

background image

- Jasne. Osiemdziesiąt pięć procent. - odpowiedział
- Blisko, ale nie aż tyle. - powiedział nauczyciel i uśmiechnął się szyderczo. 
- Jak to nie? Na każdym opakowaniu jest napisane. - warknął mój ukochany.
- Co w dwudziestu pięciu procentach nie są skuteczne? - krzyknął gdzieś z końca 
klasy Mike. 
Znów zachichotałam, bo był on jeszcze bardziej głupszy niż myślałam.
- Sto odjąć osiemdziesiąt pięć jest piętnaście nie dwadzieścia pięć. - krzyknęła do 
niego Jane. 
- To i tak dużo. - wrzasnął. 
Nie minęła chwila a on wstał z krzesła i wyciągnął z kieszeni długi rulon 
prezerwatyw, który rozwinął i podszedł pod światło, aby znaleźć informacje o ich 
skuteczności.
Wszyscy włącznie z nauczycielem patrzyli się na niego ze zdziwieniem, ale zadzwonił 
dzwonek i każdy chcąc jak najszybciej wrócić do domu wybiegł z klasy. 
Spojrzałam na Edwarda, który pociągnął mnie ku wyjściu ze szkoły. 
- Dokąd jedziemy? - zapytałam. 
- Raczej idziemy. Może i jestem nienormalny, ale nie jeżdżę pod wpływem alkoholu, 
a tym bardziej nie jeżdżę po tych tabletkach. 
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. - odezwałam się po chwili, gdy dochodziliśmy do 
bramy szkoły.
- Zobaczysz. - odpowiedział i znów ten złowieszczy błysk pojawił się w jego oczach. 

70