background image

http://abcwspinania.info/

Trening wytrzymałości

Krzysztof Sas Nowosielski

   1. Trening wytrzymałości cz. 1
   2. Wytrzymałość tlenowa cz. 2

   3. Trening wytrzymałości tlenowej - środkami niespecyficznymi
   4. Trening wytrzymałości beztlenowej

    * Trening wytrzymałości cz. 1

Pojęciem   wytrzymałości   określa   się   potocznie   zdolność   do   jak   najdłuższego 

wykonywania wysiłku. Zatem wytrzymałość masz wtedy, kiedy jesteś w stanie długo "wiosłować" 
po   kolejnych   przechwytach   i   nie   czuć   się   bardzo   zmęczonym.   To,   jaką   ktoś   "pokazuje" 

wytrzymałość podczas wspinania jest wypadkową wielu czynników, z których jedne podlegają 
wytrenowaniu   w  mniejszym,   inne   w  większym  stopniu.   Zwykle   mówi   się   o   czterech   grupach 

czynników mających wpływ na wytrzymałość. Jedna grupa obejmuje czynniki fizjologiczne, jak 
wielkość   dostępnego   w   mięśniach   paliwa   (a   precyzyjniej   rzecz   ujmując:   substratów 

energetycznych,   czyli   związków,   których   spalanie   dostarcza   energii   do   skurczu   mięśni), 
enzymów, które są niezbędne żeby można było to "paliwo" odpowiednio wykorzystać, obecność 

związków zwanych buforami, które neutralizują powstający kwas mlekowy, ale także proporcje 
włókien   wolno-   (zwanych   w   skrócie   ST   lub   Typ   I)   i   szybkokurczliwych   (ponieważ   są   ich   dwa 

rodzaje oznacza się je IIa i IIx lub Fta i FTx), z których te pierwsze mają mniej białek kurczliwych, 
ale   za   to   sporo   mitochondriów,   w   których   zachodzą   procesy   spalania   tlenowego,   enzymów 

zabezpieczających reakcje spalania itp., dlatego kurczą się stosunkowo wolno i z mniejszą siłą, 
ale za mogą to długo robić; te drugie odwrotnie i dlatego kurczą się szybko i z większą siłą, ale 

niestety szybko się męczą (chociaż tak naprawdę różnica między "wolno" i "szybko" jest w istocie 
mierzona w milisekundach). O ile pierwsze trzy właściwości podlegają wytrenowaniu, o tyle ta 

ostatnia   w   bardzo   ograniczonym   stopniu.   To   ile   posiadamy   włókien   jednego,   a   ile   drugiego 
rodzaju w poszczególnych mięśniach, zależy w znacznej mierze od czynników genetycznych, a 

trening może powodować stosunkowo niewielkie modyfikcje, a i te głównie między włóknami FTx 
i FTa. Druga grupa czynników mających wpływ na wytrzymałość to czynniki związane z budową 

ciała (wzrost, masa itp.). Trzecia związana jest z czynnikami koordynacyjnymi, w tym na przykład 
stopniem   opanowania   techniki   -   im   lepszą   techniką   ruchu   dysponujemy,   tym   oszczędniej 

wykorzystujemy mięśnie, a zatem "starcza ich na dłużej". No i wreszcie psycha. Ileż to razy bywa, 
że ktoś spadł, bo po prostu nie miał lwa do walki, bo uległ bólowi mięśni, choć mógłby jeszcze 

wykrzesać z nich co nieco.
W sposobie rozumienia wytrzymałości jaki przedstawiliśmy na początku tego artykułu jest sporo 

prawdy,   ale   jednocześnie   nie   oddaje   ono   do   końca   istoty   tej   zdolności.   Tak   naprawdę 
wytrzymałość oznacza, i owszem, możliwość jak najdłuższego kontynuowania wysiłku bez szybko 

narastającego zmęczenia, ale wysiłku o danej intensywności. Myślenie: jestem w stanie robić 
obwody   po   60   ruchów   =   mam   wytrzymałość,   robię   co   najwyżej   "dwudziestki"   =   nie   mam 

wytrzymałości,   jest   spłyceniem   kwestii   wynikającym   z   braku   zrozumienia,   że   wytrzymałość 
"niejedno ma imię". Potrzebujesz jej zarówno na drogach 8 m, jak i na 30 m, tyle tylko, że w obu 

przypadkach będą to wytrzymałości innego rodzaju. Świadomość istnienia tych różnic ma daleko 
idące konsekwencje dla treningu, albowiem każdy z tych rodzajów wytrzymałości wymaga innego 

podejścia,  innego bodźcowania.  Jeśli  będziesz kojarzyć   wytrzymałość  wyłącznie ze zdolnością 
robienia 30, 40 czy iluś tam jeszcze przechwytowych obwodów, to prawdopodobnie zaniedbane 

będą inne rodzaje wytrzymałości, związane z innymi systemami energetycznymi. Sprawę jeszcze 
bardziej komplikuje, a u niektórych ludzi po prostu pogarsza, fakt nie uwzględniania w treningu 

odpowiednich   proporcji   między   statyczną   a   dynamiczną  pracą   mięśni.   Pamiętacie   o  zasadzie 
specyficzności   treningu,   o   której   kiedyś   pisaliśmy?   Efekt   treningowy   jest   specyficzny   do 

działającego   bodźca.   Jeśli   rozumienie   wytrzymałości  ograniczysz do   robienia   jak  najdłuższych 
obwodów (czy dróg) to prawdopodobne jest również (co piszący te słowa obserwował na własne 

oczy),  że  będziesz się   tak  przejmował  docelową   liczbą  30,  50 czy  iluś   tam przechwytów,  że 
umknie ci po drodze tempo wspinania. Efekt - będziesz w końcu biegał po takich obwodach, w 

praktyce   ograniczając   czas   trwania   poszczególnych   przechwytów   do   ułamka   tego,   z   czym 
spotykasz się w praktyce na skałach. No i potem niemiłe zdziwienie, że kaczka puchnie już w 

1

background image

http://abcwspinania.info/

połowie   10-metrowej   drogi,   "a   przecież   miało   być   tak   pięknie,   wywiady   miały   być"   (to   z 
"Seksmisji"   jakby   ktoś   nie   pamiętał).   A  zatem  po  pierwsze,   wytrzymałość   należy   trenować   z 

uwzględnieniem   jej   rodzajów   wynikających   z   czasu   trwania   i   intensywności   wysiłku   (jedno   z 
drugim   jest   zresztą   logicznie   powiązane),   po   drugie   -   z   uwzględnieniem   docelowego   rytmu 

wspinania. To ostatnie może się oczywiście różnić na różnych drogach, są bowiem takie, które 
wymagają żwawego przebierania rękami i takie, których charakter wymusza bardzo wolny rytm, 

niezależnie   od  tego,   czy   ktoś   lubi   się   wspinać   w  miarę   szybko,   czy  też   wytrzepywać   się   na 
każdym chwycie. Chodzi o dostosowanie rytmu wspinania na treningu i związanego z tym czasu 

wspinania do tego, który faktycznie występuje zwykle na drogach. Jeden z autorów pisząc w tym 
kontekście mówi wręcz, że ilość ruchów jest nieważna jeśli nie uwzględnia się czasu kontaktów z 

chwytami i ma dużo racji. Podaje również czasy kontaktu z chwytem podczas różnych aktywności 
wspinaczkowych: buldering 1-2 sek., obwody wytrzymałościowe 5 sek., wspinanie RP w skałach 

10 sek., zawody 12 sek., wspinanie OS w skale 15 sek. Oczywiście wyliczenie to należy traktować 
jedynie orientacyjnie, warto jednak zapoznać ze swoim przeciętnym rytmem i uwzględniać go 

jeśli nie podczas całego, to przynajmniej znacznej części treningu. To naprawdę ważne, bo rzutuje 
na charakter reakcji adaptacyjnej będącej wynikiem treningu. Problem ten dotyczy zresztą nie 

tylko   wspinaczki.   Niektórzy   specjaliści   od   treningu   siłowego   również   zauważają,   że   czas 
kompletowania serii ćwiczeń siłowych jest ważniejszy niż sama tylko liczba powtórzeń i od niego 

w   większym   stopniu   zależy   czy   np.   wykonując   serię   składającą   się   z   5   powtórzeń   będziesz 
bodźcował   neuronalne   mechanizmu   przyrostu   siły,   czy   raczej   hipertrofię   miofibryllarną 

(zwiększanie   masy   mięśni   poprzez   zwiększenia   ilości   białek   kurczliwych)   czy   też   hipertrofię 
innych elementów komórki (i dlatego zwaną sarkoplazmatyczną). Co z tego wynika? Ano tyle, że 

ustawiasz sobie trening pod kątem uzyskania określonych efektów, a możesz uzyskać całkowicie 
inne.

Wspomnieliśmy wcześniej, że i krótkie i długie drogi wymagają wytrzymałości choć każde innego 
jej rodzaju. Chodzi tu głównie o czas trwania wysiłku i powiązany z nim rodzaj zabezpieczenia 

energetycznego   -   w   jakim   stopniu   będą   to   procesy   tlenowe,   a   w   jakim   beztlenowe 
kwasomlekowe. Nie bierzemy tu pod uwagę tzw. procesów beztlenowych niekwasomlekowych, bo 

zabezpieczają   one  takie   zdolności   motoryczne,   jak   siła   czy   szybkość,   które   na   razie   nas   nie 
interesują.   Procesy   tlenowe   związane   są   z   wytrzymałością   tzw.   długiego   czasu,   tj.   wysiłkami 

trwającymi   od   8-10   min.   w   górę.   Od   tej   właśnie   granicy   czasu,   procesy   tlenowe   zaczynają 
dostarczać ok. 90% energii, a im dłużej w tym większym stopniu, dochodząc niemalże do 100% w 

przypadku   wysiłków   trwających   dziesiątki   minut.   Wytrzymałość   tlenowa   lub   wytrzymałość 
długiego czasu jest zatem potrzebna na długich drogach, zwłaszcza jeśli mają one charakter 

mniej więcej ciągły - kolejne przechwyty nie są od siebie ani specjalnie trudniejsze ani łatwiejsze, 
a na dodatek robione z osobna są dla nas niezbyt trudne. Problemem staje się dopiero ilość tych 

przechwytów.   Mówiąc   o   "długich"   drogach   niekoniecznie   musimy   przywoływać   na   myśl 
trzydziestokilkumetrowe zerwy Ceuse czy drogi wiodące na szczyt centralnej ściany w Ospie. 

Nawet w naszym kraju drogi na Pochylcu czy nawet niektóre na Lechworze (np. Magnezjówka) 
mają typowy "długi" charakter, wymagają bowiem ponad 10 minut wspinaczki i to ciągłej, albo 

przynajmniej znakomita część tych dróg wymaga ciągłej wspinaczki, bez ewidentnego restu w 
postaci wpełznięcia do jakiejś dziury, w której można by było rozegrać partyjkę szachów.

Wytrzymałość długiego  czasu nie jest nam jednak  potrzebna tylko do  zaliczania takich dróg. 
Umożliwia ona także wykonywanie krótkich wysiłków wykonywanych w seriach, jak zaliczanie 

kolejnych bulderów czy krótkich siłowych dróg. Widać to zwłaszcza w kolejnych powtórzeniach - 
robiłeś   tylko   siłę   i   wytrzymałość   krótkiego   czasu   =   możesz   mieć   sakramencką   moc,   ale 

prawdopodobnie   nie   starczy   ci   jej   na   długo,   zrobiłeś   sobie   także   pewną   podbudowę 
wytrzymałości długiego czasu, będziesz mógł najprawdopodobniej pobulderować dłużej i uzyskać 

wyższą średnią moc. Jest to związane z tym, że rozwijanie wytrzymałości tlenowej doskonali też 
mechanizmy odnowy organizmu po intensywnych wysiłkach o krótkim czasie trwania, między 

innymi poprzez podnoszenie powysiłkowego poboru tlenu, bardziej skuteczne utylizowanie kwasu 
mlekowego, przyspieszanie odnowy fosfokreatyny w mięśniach itp.

W  treningu   wytrzymałości   tlenowej   obowiązuje  zasada   wykonywania   wysiłków   o  odpowiednio 
długim czasie trwania i relatywnie niskiej intensywności. Jakiej? Być może niektórzy z Was czytali 

książkę Goddarda, gdzie zaleca on wspinaczki o czasie trwania 30-45 min. i intensywności 20-
35%, co ma rzekomo nie tylko prowadzić do zwiększania wytrzymałości tlenowej, ale dawać efekt 

w postaci zwiększania liczby naczyń włosowatych (kapilar) w mięśniach. Nie popadając w zbytnią 

2

background image

http://abcwspinania.info/

przesadę   można   stwierdzić,   że   podane  w podręczniku  informacje   są   z  gruntu   fałszywe.  Taka 
intensywność jest po prostu zbyt mała! Pamiętacie o zasadzie przeciążania, mówiącej, że aby w 

organizmie powstał określony efekt treningowy, działający bodziec musi osiągnąć pewną wartość 
progową. Wartość podana przez Goddarda nie spełnia tego wymogu, bo 35%, a już tym bardziej 

20% nie stanowi żadnego progu. Opisywana reakcja adaptacyjna albo w ogóle nie wystąpi, albo 
będzie bardzo mała. Nawet dla ludzi prowadzących tzw. trening zdrowotny zaleca się minimalny 

próg intensywności na 45-50%, a nawet więcej, jeśli osoba jest w miarę wytrenowana. A co tu 
dopiero   mówić   o   prowadzących   trening   sportowy,   z   nastawieniem   na   wyczyn.   Kwestię   tę 

będziemy kontynuować w kolejnym odcinku.

    * Wytrzymałość tlenowa cz. 2

W   treningu   wytrzymałości   tlenowej,   jak   zresztą   w  treningu   każdej   innej   zdolności 

motorycznej (czy będzie to siła, czy szybkość, czy gibkość), jedną z najistotniejszych rzeczy jest 
ustalenie takich jego parametrów, jak intensywność i czas trwania pojedynczych dawek wysiłku 

oraz ich "nagromadzenie w czasie" (częstotliwość wykonywania). Dwa pierwsze parametry są ze 
sobą oczywiście logicznie powiązane. Ponieważ procesy tlenowe rozwijają się po dłuższym czasie 

trwania  wysiłku,  logiczne  jest  zatem,  że  i  ich  rozwijanie musi  następować  za  pośrednictwem 
wysiłków, które trwają raczej dłużej niż krócej - w praktyce kilkanaście-kilkadziesiąt minut (a w 

niektórych dyscyplinach nawet i całe godziny). Z konieczności intensywność tych wysiłków musi 
na tyle niska, by można było sprostać takim właśnie wymogom czasowym, lecz jednocześnie na 

tyle wysoka, by wywołać w organizmie optymalne reakcje adaptacyjne. W poprzednim odcinku 
nawiązaliśmy już częściowo do tej kwestii poddając krytyce zalecenia ujęte w książce Goddarda. 

Powiedzieliśmy także, że najczęściej podawane w teorii treningu zalecenia oscylują między 50 a 
75%, przy czym dolna granica odnosi się raczej do ludzi słabiej wytrenowanych lub ewentualnie 

do wysiłków o bardzo długim czasie trwania, jakie wspinacza sportowego raczej nie interesują. 
Ponieważ   generalnie   im   lepiej   wytrenowana   osoba,   tym   posiada   sprawniejsze   mechanizmy 

fizjologiczne   pozwalające   jej   wykorzystywać   mechanizmy   tlenowe,   tym   większa   może   być 
intensywność jej treningów. Dlatego o ile dla początkującego wspinacza intensywność 75% może 

stanowić wysiłek, którego "nie pociągnie za długo", o tyle dla dobrze wytrenowanego będzie 
stanowić   akurat   tyle,   by   wspinać   się   kilkanaście   minut,   a   co   ważniejsze   będzie   stanowić 

odpowiednio silny bodziec treningowy.
No dobrze, może ktoś zapytać, 50%, 60% czy 75%, ale względem czego?! I tu właśnie pojawia się 

pewien   problem   z   treningiem   wspinaczkowym.   Zwykle   bowiem   operuje   się   takimi   układami 
odniesienia jak tętno (a konkretnie wartość tętna maksymalnego obliczanego z prostej formuły 

220 minus wiek w latach, ewentualnie dla dobrze wytrenowanych 205 minus połowa wieku), lub 
pułap tlenowy (VO2max). Najwygodniejsze jest oczywiście posługiwanie się tętnem, które łatwo 

jest kontrolować podczas treningu, a ponadto można na nie także przeliczyć pułap tlenowy (a 
zatem   przykładowo   50%   maksymalnego   tętna   odpowiada   mniej   więcej   30%   VO2max,   60% 

maksymalnego tętna - ok. 42% VO2max a 70% maksymalnego tętna - ok. 56% VO2max). W ten 
prosty sposób zawodnicy wielu dyscyplin regulują intensywnością swojego treningu patrząc na 

wskazania monitorów tętna. Niestety nie ma jak dotąd badań - a przynajmniej piszącemu te 
słowa   nie   są   takowe   znane   -   w   których   podjęto   by   kwestie   relacji   między   relatywnymi 

trudnościami dróg a reakcjami tętna i to najlepiej z uwzględnieniem charakteru formacji - inne 
przecież   wymagania   nakładają   te   same   trudności   (wyrażone   cyferką)   dwóch   dróg,   z  których 

jednak jest palcową płytą, a druga uklamionym dachem. Jedyne badania, które poruszały nieco 
podobne kwestie dotyczyły porównania reakcji tętna, zużycia tlenu i mleczanu po wspinaczce na 

drogach   o tych  samych  trudnościach  (7b+/c),   lecz  różnym  charakterze:  technicznym (połoga 
płyta) i siłowym (przewieszona płyta). Okazało się, czego zresztą można się było domyślać, że 

zużycie   tlenu   i   wydatek   energetyczny   podczas   przechodzenia   obu   typów   dróg   są   podobne, 
różnice   pojawiają   się   jednak   w   reakcji   tętna   i   produkcji   kwasu   mlekowego.   Jednak   to,   co 

najbardziej interesujące z naszego punktu widzenia, tzn. czy istnieje jakaś (a jeśli tak to jaka) 
zależność między reakcjami układu krążenia a trudnością wspinaczki, pozostaje wciąż w sferze 

domniemywań,   a   tym   samym   utrudnia   precyzyjne   przekładanie   istniejących   zaleceń 
treningowych na język praktyki treningu wspinaczkowego.

Póki   co   za   najwygodniejsze   z   proponowanych   podejść   do   określania   intensywności   wysiłków 

3

background image

http://abcwspinania.info/

wytrzymałościowych, jest przyjmowanie za punkt odniesienia swojego maksymalnego poziomu 
RP lub OS. Ten drugi może być sensowny zwłaszcza dla osób, które specjalizują się w takich 

właśnie   wspinaczkach   i   z   rzadka   wspinają   się   RP   a   jeśli   już   to   jako   przejście   drogi   po   kilku 
przymiarkach, zwykle też u osób takich maksymalne poziomy obu stylów są do siebie zbliżone. 

Ów maksymalny poziom czy to RP czy OS traktowany jest jako intensywność 100%, w stosunku 
do której odnosi się trudności dróg przechodzonych podczas treningu. Dla intensywności 75% 

będą to więc: przy maksie na VI.5 - ok. VI.3+ - VI.4, przy maksie na VI.4 - ok. VI.3, przy maksie na 
VI.3 - ok. VI.2, a przy maksie na VI.2 - ok. VI.1. Trzeba oczywiście pamiętać, że podane wartości 

są jednie przybliżone, no i trudno jest dokładnie dopasować poszczególne poziomy intensywności 
do kolejnych poziomów trudności. Dlatego nie mniej ważnym kryterium będzie zaplanowany czas 

wspinania, który - jeśli można się tak wyrazić - powinien być wypełniony niemal do końca. Innymi 
słowy jeśli w serii zaplanowało się czas jej trwania na 15 czy 20 minut, to intensywność musi tak 

dobrana, żeby po jego upływie autentycznie czuć, że się powspinało, a nie że można by jeszcze 
pociągnąć drugie tyle. Ważne jest by obwody lub drogi treningowe były dobrane (w przypadku 

naturalnych   dróg   w   skałach)   lub   ułożone   (w   pakerni   czy   na   ścianie)   w   taki   sposób,   by   ich 
trudności były rozłożone w miarę równomiernie - bez wyraźnie sytego miejsca lub wyraźnego 

miejsca restowego. Każda taka sytuacja będzie bowiem powodować "przeskoki" w przemianach 
metabolicznych - albo na poziom zbyt wysoki (wejście w strefę przemian mieszanych lub nawet 

beztlenowych) lub obniżenie intensywności wysiłku do wartości poniżej progu ujmowanego w 
zasadzie przeciążenia. Zatem jeśli droga ma mieć powiedzmy VI.3, a czas wspinaczki ma trwać 

20 minut, to powinna to ma ona oferować w miarę równomierny ciąg przechwytów dających w 
sumie   (!!!)   VI.3   a   nie   dwa   bulderki   VI.3   czy   VI.2+   przedzielone   no   handem   i   zakończone 

dziesięciominutową   przechadzką   po   terenie,   w  którym  mógłby   sobie   nieźle   pojeździć   sprawy 
rowerzysta górski.

Interesującą propozycję konkretnego programu treningu rozwijania wytrzymałości długiego czasu 
(tlenowej) przedstawił w jednej ze swych publikacji Guido Kostermeyer, który od pewnego czasu 

realizuje   się   naukowo   na   jednej   z   niemieckich   uczelni.   Sesja   (a   raczej   dwie   wersji   sesji 
treningowej)   zaproponowana   przez   Guido   oparta   jest   o   model   piramidy   obciążeń   i   wygląda 

następująco:

Program 1:

10 minut wspinania o intensywności 70%
10 minut odpoczynku

20 minut wspinania o intensywności 60%
20 minut odpoczynku

30 minut wspinania o intensywności 70%
30 minut odpoczynku

20 minut wspinania o intensywności 60%
20 minut odpoczynku

10 minut wspinania o intensywności 70%
10 minut odpoczynku

Program 2:

30 minut wspinania o intensywności 70%

30 minut odpoczynku
20 minut wspinania o intensywności 60%

20 minut odpoczynku
10 minut wspinania o intensywności 70%

10 minut odpoczynku
20 minut wspinania o intensywności 60%

20 minut odpoczynku
30 minut wspinania o intensywności 70%

30 minut odpoczynku

Jak się nietrudno domyślić obie propozycje są bardzo wymagające i z pewnością skorzystać z nich 

4

background image

http://abcwspinania.info/

mogą osoby mające za sobą pewien staż treningowy. Oczywiście są to tylko propozycje, a nie 
gotowe wzorce mające stanowić magiczną receptę na sakramencką wytrzymałość. Takich recept 

nie   ma!   Pamiętać   trzeba,   że   każdy   z   nas   inaczej   reaguje   na   bodźce   treningowe   i   może 
potrzebować nieco innych rozwiązań. Najważniejsza jest znajomość samego siebie i opieranie 

swojego   treningu   o   pewne   uniwersalne,   ale   zarazem   ogólne   zasady.   Szczegóły,   a   zatem 
konkretne rozwiązania każdy powinien wypracowywać sobie sam. Tym nie mniej propozycje, takie 

jak wyżej zaprezentowana, mogą stanowić cenne źródło inspiracji do tego jak może wyglądać 
sesja treningowa.

    * Trening wytrzymałości tlenowej - środkami niespecyficznymi

Kończąc   temat   treningu   wytrzymałości   tlenowej,   poruszymy   kwestię   prowadzenia 

tego   treningu   środkami   niespecyficznymi.   Wielu   z   nas   przyzwyczajonych   jest   myśleć,   że 
najlepszym - o ile nie wręcz jedynym - treningiem do wspinania, jest po prostu samo wspinanie 

(co dobrze oddaje popularne swego czasu powiedzonko "żeby się wspinać, trzeba się wspinać"), 
no może czasami urozmaicone jakąś sesyjką na drągu, drabinie Bachara lub campusie, które to 

przyrządy i tak mniej lub bardziej imitują  ruchy wykonywane  podczas wspinania. Jest  w tym 
niewątpliwie dużo racji, bo generalna zasada treningu sportowego mówi o tym, że bezpośrednie 

przełożenie na formę sportową ma trening specjalistyczny, jednocześnie jednak, co może wydać 
się   nieco   paradoksalne,   trening   tego   typu   najszybciej   traci   swoją   skuteczność   jako   bodźca 

wywołującego w organizmie pożądane reakcje adaptacyjne. Objawia się to coraz wolniejszym 
przyrostem wytrzymałości (i oczywiście innych trenowanych zdolności motorycznych, ale obecnie 

nas one nie interesują). Poza tym, stosowany na nieprzygotowany grunt, trening specjalistyczny 
niesie ze sobą większe ryzyko przetrenowania, czy nawet nabawienia się kontuzji.

Jak się zapobiega tego typu tendencjom? Po pierwsze zmieniając co jakiś bodźce treningowe. Po 
drugie, włączając w trening ćwiczenia o charakterze bardziej uniwersalnym, czy też innymi słowy 

rzec ujmując środki treningowe o charakterze niespecyficznym. Choć ich udział jest oczywiście 
największy   u   początkujących   i   stopniowo   zmniejsza   się   wraz   z   nabywaniem   doświadczenia 

treningowego, nie powinno się ich nigdy całkowicie eliminować - nawet jeśli jest się już mistrzem 
świata   i   okolic,   i   sieka   9a   on   sajtem   -   bowiem   ich   stosowanie   w   określonych   okresach 

treningowych,   pozwala   lepiej   przygotować   grunt   pod   działania   bodźców   o   charakterze 
specyficznym - z jednej strony przedłużając ich działanie, ale też stanowiąc profilaktykę kontuzji, 

bowiem odpowiednio prowadzony, trening taki może wszechstronnie przygotowywać cały aparat 
mięśniowy, który podczas treningu specjalistycznego jest zwykle dość jednostronnie obciążany, 

co oczywiście zwiększa ryzyko przeciążenia pewnych partii mięśni czy innych struktur (torebek 
stawowych,   więzadeł   itp.).   W   przypadku   treningu   wytrzymałości   tlenowej   prowadzonego 

środkami niespecyficznymi, wspinacze wykorzystują go także po prostu do kontrolowania masy 
ciała, należy jednak pamiętać, by nie traktować obu tych celów jako ze sobą tożsamych (co 

innego   trening   wytrzymałościowy   dla   kontrolowania   masy   ciała,   co   innego   jako   budowanie 
"tlenowego podłoża" pod inne akcenty treningowe). Trening taki daje jeszcze jedną korzyść - 

rozwijając układ krążenia i oddychania, stanowi dobre przygotowanie do wspinania po drogach, 
które   "zatykają   płuca".   Niby   to   spada   się   z   powodu   spuchniętych   przedramion,   ale   głębsza 

przyczyna tkwi w słabej wydolności płuc i układu krążenia, które nie pracują dość efektywnie, by 
dostarczać pracującym mięśniom tlenu i usuwać powstające odpady (głównie kwas mlekowy). 

Rozwinięciu takiej wydolności trening stricte wspinaczkowy, nawet taki jak opisany w naszym 
poprzednim odcinku, nie zapewni, a jeśli już to jedynie w bardzo małym stopniu.

Czym jest ów trening niespecyficzny, o którym trąbimy już ładnych paru zdań? To wszystko to, co 
nie polega na wspinaniu a co angażuje organizm w sposób całościowo, pozwalając na kilkunasto-

kilkudziesięciominutowe wysiłki (lub oczywiście jeszcze dłuższe, ale nie jest to już potrzebne, a 
niektórzy twierdzą wręcz, że dla sportowców, których "startowe" wysiłki nie trwają dłużej niż 

dwa-trzy   kwadranse,   nawet   niewskazane),   prowadzące   do   znacznego   przyspieszenia   tętna   i 
oddechu. Jeden z legendarnych już wspinaczy sportowych Francois Legrand powiedział kiedyś 

"Jestem   zawodowcem   a   to,   że   dwie   godziny   dziennie   poświęcam   na   bieganie,   rozciąganie   i 
ogólny rozruch jest O.K. To nie jest zmarnowany czas, który powinienem poświęcić wspinaniu". I o 

to właśnie mniej więcej chodzi. Jednak trening wytrzymałości ogólnej nie musi ograniczać się do 
samego   biegania.   Wydaje   się,   iż   dla   wspinaczy   godnym   polecenia   jest   trening   na   siłowni 

prowadzony tzw. metodą obwodową. W "klasycznej" wersji polega ona na wybraniu 8-12 ćwiczeń 

5

background image

http://abcwspinania.info/

(tzw.   "stacji"),   które   kompletuje   się   w   ciągu,   jedna   po   drugiej,   praktycznie   bez   przerw 
wypoczynkowych. Przerwę stanowi po prostu czas potrzebny na przejście od jednej do drugiej 

stacji. Odpoczywa się dopiero po całym jej skompletowaniu. Przerwa trwa zwykle 5 do 8 minut i 
ma  charakter   aktywny,  co  oznacza,   że   nie   kładziemy  się   bykiem,  lecz  truchtamy,  chodzimy, 

machamy   ramionkami   itp.   Podczas   całego   treningu   wykonuje   się   zwykle   4-6   obwodów. 
Intensywność ćwiczeń waha się zwykle od 50 do 60%, choć oczywiście trening obwodowy można 

dość dowolnie modyfikować, przesuwając akcenty w kierunku wytrzymałości siłowej czy nawet 
siły.   Dla   potrzeb   rozwijania   wytrzymałości   tlenowej   podany   zakres   intensywności   jest   jednak 

wystarczający. W praktyce oznacza to, że na jednej stacji nie powinno się ćwiczyć dłużej niż przez 
jedną   minutę.   Zwykle   zaleca   się   takie   dobranie   obciążenia,   by   w   dość   szybkim   tempie 

wykonywać 10 do 20 - 25 powtórzeń. Obwód powinien być tak skonstruowany, by pracowały 
wszystkie grupy mięśniowe, a już szczególnie by pracowały grupy przeciwstawne. To ważne, bo 

podczas treningu specjalistycznego w większości zaangażowane są jedynie mięśnie "ciągnące" i 
to w częstokroć w ograniczonym kierunku ich zaangażowania. To właśnie ten czynnik stanowi o 

jego potencjalnie kontuzjogennym na dłuższa metę charakterze, a ponadto ma to i tę słabość, iż 
nie   przygotowuje   w   zasadzie   na   wszystkie   sytuacje,   z   jakimi   można   spotkać   się   podczas 

wspinaczki, zwłaszcza po drogach zwanych potocznie gimnastycznymi.
Najlepiej do prowadzenia treningu obwodowego nadają się oczywiście popularne atlasy, ale przy 

odrobinie   wyobraźni   można   sobie   poradzić   bez   nich,   wykonując   same   tylko   ćwiczenia 
kalisteniczne,   tzn.   takie,   w  których   obciążeniem   jest   ciężar   własnego   ciała   -   podciąganie   na 

drążku - najlepiej w różnych układach, pompki - również w różnych wersjach, brzuszki, scyzoryki, 
przysiady,   skakanka,  ćwiczenia  gimnastyczne  itp.  Ciekawą  propozycję   treningu  wytrzymałości 

stanowi ćwiczenie polegające na wykonywaniu wzrastających ilości powtórzeń połączonych w 
parę   pompek   i   podciągnięć   na   drążku:   1   pompka,   szybkie   wstanie   i   skok   na   drążek,   1 

podciągnięcie,   szybki   zeskok   do   podporu,   2   pompki   ...   2   podciągnięcia,   3   pompki   ...   3 
podciągnięcia ... itd. Wykonywane w szybkim tempie ćwiczenie to potrafi "wyssać powietrze z 

płuc". Można je zresztą wykonywać w różnych wersjach: każda seria do maksa (zwykle przy 10-
12 ma się już porządną zadyszkę), piramida - każda seria do założonej z góry liczby (np. 6 czy 8) 

po czym odliczanie w dół wracając do 1 pompki - 1 podciągnięcia, każda seria do założonej z góry 
liczby powtórzeń mniejszej niż maksymalna i powtarzanej w kilku seriach przedzielonych seriami 

brzuszków   lub   scyzoryków.   Generalnie   chodzi   o   to,   by   przez   całe   8-10   minut   wykonywać   w 
szybkim   tempie   zaplanowane   ćwiczenia.   Można   przy   tym   wykorzystywać   założenia   metody 

interwałowej   (w   tym   przypadku   w   jej   odmianie   zwanej   ekstensywną),   a   więc   wykonywanie 
kolejnych serii na bazie odczuwanego jeszcze zmęczenia po serii poprzedniej. Dokładniejszemu 

omawianiu   założeń  tej  metody  treningu   poświęcimy  jeden  z  kolejnych   odcinków,  poświęcony 
kształtowaniu wytrzymałości beztlenowej.

    * Trening wytrzymałości beztlenowej

Kluczem   do   sukcesu   na   wielu   współczesnych   drogach   wspinaczkowych,   zwłaszcza 

przewieszonych,   jest   posiadanie   przez   wspinacza   dobrze   rozwiniętych   zdolności   do   pracy   w 
warunkach niepełnego zaopatrzenia mięśni w tlen. Warunki takie mają miejsce wówczas, gdy 

trzeba   pokonywać   w   ścianie   sekwencje   przechwytów,   które   nie   są   wprawdzie   naszymi 
bulderowymi maksami, ale są na tyle trudne, że złożone w ciąg kilku czy kilkunastu pod rząd, 

skutecznie i w krótkim czasie prowadzą do wyczerpania mięśni. Każdy z nas zapewne bez trudu 
przypomni   sobie   sytuacje,   w   których   był   w   stanie   bez   specjalnego   kłopotu   wykonywać 

pojedyncze ruchy na drodze, a jednocześnie próby ich połączenia w całość spełzały na niczym 
wskutek "nabicia przedramion" do tego stopnia, że uniemożliwiało to utrzymanie chwytu. Owo 

nabicie   jest   spowodowane   nagromadzeniem   się   w   mięśniach   produktu   przemian   glikogenu 
zwanego kwasem mlekowym. Powstaje on co prawda niemal cały czas w organizmie, lecz zwykle 

jest na bieżąco usuwany i utylizowany (częściowo jako paliwo dla innych mięśni, np. sercowego, 
częściowo z powrotem przekształcany w glikogen w procesie zwanym glukoneogenezą), jednak 

gdy wysiłek staje się zbyt intensywny, organizm nie nadąża z ową utylizację i zakwaszenie mięśni 
staje   się   tak   duże,   że   proces   wytwarzania   energii   na   drodze   glikolizy   zostaje   zatrzymany,   a 

mięśnie tracą zdolności do wykonywania skurczów. Któż z nas nie zna charakterystycznego bólu, 
pieczenia i sztywności mięśni, które towarzyszyły niejednemu odpadnięciu z upatrzonej drogi? 

Można się wprawdzie pocieszać, że jest to mechanizm obronny, który chroni komórki mięśniowe 

6

background image

http://abcwspinania.info/

przed niszczącym wpływem nadmiernego zakwaszenia, ale nikłe to pocieszenie. Na szczęście 
odpowiedni   trening   może   poprawić   zarówno   tolerancję   na   zakwaszenie,   jak   i   inne   elementy 

składające   się   na   skuteczność   funkcjonowania   w   warunkach   beztlenowych.   Najwięcej   kwasu 
mlekowego powstaje w czasie wysiłków trwających mniej więcej od 30 sekund do 1,5-2 minut, 

kiedy   to   procesy   beztlenowe   mleczanowe   wyraźnie   dominują   nad   pozostałymi   (kilkadziesiąt 
sekund wysiłku) lub mniej więcej fifty-fifty dzielą się w z procesami tlenowymi (około 2 minut 

wysiłku). Później udział takich procesów maleje, choć do 4-5 minuty wysiłku wciąż pozostaje duży 
(mówimy   dlatego   o   wysiłkach   mieszanych   tlenowo-beztlenowych).   Nie   jest   to   długo,   ale 

zazwyczaj   nawet   na   długich   drogach,   tyle   właśnie   czasu   wymagają   kluczowe   sekwencje 
przechwytów i to właśnie "sprawność beztlenowa" wspinacza decyduje o jego powodzeniu lub 

niepowodzeniu.   W   przypadku   startujących   na   zawodach   wspinaczkowych,   decydującą   rolę 
wytrzymałości beztlenowej potwierdzają nawet niektóre badania (Pedersen 2000).

Zanim   przejdziemy   do   omówienia   metod   treningu   wytrzymałości   beztlenowej,   jeszcze   jedno 
słówko   wyjaśnienia.   Otóż,   wśród   wielu   wspinaczy   jednym   z   bardziej   popularnych   pojęć 

związanych z wysiłkami wykonywanymi w warunkach beztlenowych (lub mieszanych tlenowo-
beztlenowych) jest pojęcie wytrzymałości siłowej. Mówi się często o drogach wytrzmałościowo-

siłowych, albo o tym, że właśnie pracujemy nad wytrzymałością siłową, bo robimy obwody o 
określonej liczbie ruchów (zwykle ok. 10-15, choć niektórzy wspinacze piszący artykuły w prasie 

wspinaczkowej   proponowali   nawet   15-25   przechwytów   -   np.   Baptiste   Briard,   czy   10-30 
przechwytów - np. Patxi Arocena i Robyn Erbesfield; ta ostatnia gwoli ścisłości w omawianej 

strefie wyróżniała dwie kategorie wytrzymałości siłowej: krótką 10-20 przechwytów i długą 20-35 
przechwytów).   I   tu   właśnie   pojawiają   się   czasami   pewne   nieścisłości.   Bo   tak   naprawdę   pod 

pojęciem   wytrzymałości   siłowej   rozumie   się   zdolność   kontynuowania   wysiłków   związanych   z 
pokonywaniem  dużego   oporu   zewnętrznego.   Niektórzy   autorzy   przyjmują   jako   swego   rodzaju 

wartość graniczną 70-75% maksymalnej siły rozwijanej w danym ruchu. Przekładając to na język 
wspinaczki: wytrzymałość siłowa będzie oznaczać możliwości jak najdłuższego pokonywania, bez 

szybko narastającego zmęczenia ciągu przechwytów, z których intensywność każdego (!) wynosi 
mniej więcej ? swoich maksymalnych możliwości. To na tyle mało, że czuje się pewien zapas 

(mogłoby się pociągnąć nawet gdyby chwyty były nieco mniejsze, lub odległość między nimi o 
parę centów większa), ale jednocześnie na tyle dużo, że należy się sprężyć. Wszystko jest w 

porządku jeśli na drodze czekają jeden czy dwa takie ruchy, których wykonanie zabiera parę-
parenaś\cie sekund a potem reścik lub lajtowy kawałek, pozwalający nabrać oddechu, ale jeśli 

ruchów   takich   jest   więcej   lub   ich   wykonanie   trwa   stosunkowo   długo,   z   uwagi   na   złożoność 
ustawień   ciała,   sprawa   nie   jest   już   taka   prosta.   Utożsamianie   wytrzymałości   siłowej   z   jakąś 

konkretną liczbą przechwytów o tyle nie ma sensu, że ważniejszy jest ich charakter a nie liczba. I 
właśnie ten czynnik należy uwzględniać w treningu! Widuje się nie raz ludzi, którzy twierdzą, że 

właśnie pracują nad wytrzymałością siłową, bo robią 10-12 ruchowe obwody. Tymczasem obwody 
te albo są takie, że 8 z tych przechwytów ma intensywność "na pół gwizdka", a 2-3 (czasami 

ostatnie, a czasami nawet pierwsze) wyciskają powietrze z płuc - efekt: bardziej bodźcowanie siły 
niż wytrzymałości siłowej; albo takie, że delikwent liczy sobie te 10 czy ileś tam ruchów o w 

miarę   wyrównanej   intensywności   i   kończy,   choć   spokojnie   mógł   ciągnąć   jeszcze   dalej,   bo   ... 
intensywność   przechwytów   była   za   mała.   Pamiętajmy   zatem   -   to   nie   jakaś   konkretna   liczba 

przechwytów,   lecz   charakter   całości   wysiłku   decyduje   o   tym,   czy   ma   on   charakter 
wytrzymałościowo siłowy. Można mieć do czynienia z 3 przechwytami, które wymagają nie tyle 

siły maksymalnej co wytrzymałości siłowej, jeśli ich skompletowanie trwa nawet i kilkadziesiąt 
sekund, bo tyle czasu wymaga ustawianie ciała pomiędzy nimi a całość odbywa się w stanie 

silnego napięcia mięśni. Innym razem droga może składać się z 20 przechwytów, ale tez będzie 
miała   charakter   wytrzymałościowo   siłowy,   jeśli   trzeba   je   wykonać   jeden   po   drugim,   bez 

możliwości zatrzymania się na jakieś wyraźniejsze "strzepnięcie buły".
W treningu wytrzymałości beztlenowej i mieszanej największą popularność zdobyły sobie metody 

zwane   interwałowymi,   których   istotą   jest   wykonywanie   serii   wysiłków,   które   przedzielone   są 
przerwami wypoczynkowymi na tyle długimi, że pozwalają na podjęcie kolejnego wysiłku, ale 

jednocześnie na tyle krótkiego, że nie pozwala na pełną regenerację. Przerwy takie zwane są z 
tego względu "niepełnymi korzystnymi", a opierają się one na obserwacji, że podczas pierwszej 

1/3 czasu wymaganego do pełnej regeneracji, zachodzi 2/3 procesów odnowy. Owe 2/3 stanowi 
wystarczający zakres regeneracji, by podjąć kolejny wysiłek o zadanej (wysokiej) intensywności, 

wydłużając   tym   samym   pracę   w   tej   strefie   o   dodatkowy   czas,   w   porównaniu   do   próby 

7

background image

http://abcwspinania.info/

kontynuowania podobnego wysiłku "w jednym rzucie". Największym problemem jest oczywiście 
ustalenie momentu, w którym rzeczona przerwa niepełna korzystna już wystąpiła. Najbardziej 

precyzyjną z bezpośrednio dostępnych metod jest monitorowanie tętna, które niesie ze sobą 
informację   znacznie   bardziej   precyzyjną   niż   czas   czy   własne   wyczucie.   Wg   standardowych 

zaleceń kolejne wysiłki rozpoczyna się po powrocie tętna do 120-130 uderzeń/minutę, czasami 
nawet 150 ud./min między powtórzeniami i 120 ud./min. między seriami. Dla osób powyżej 30 

roku   życia,   z   uwagi   na   obniżenie   tętna   maksymalnego   proponuje   się   czasami   redukcję   ww. 
wartości tętna o 1 ud./min. na każdy rok życia powyżej 30.

Metoda interwałowa występuje w kilku odmianach, które wyróżnia się z uwagi na czas (krótkie, 
średnie i długie interwały; odpowiednio czas trwania 15 sek - 2 min, 2 - 8 min i 8 - 15 min) lub 

parametry intensywności oraz liczby powtórzeń. Uwzględniając to kryterium wyróżnia się dwie 
odmiany  metody interwałowej: ekstensywną i intensywną. Ta  pierwsza  jest  mniej  intensywna 

(zwykle 60-80% maks) i służy przede wszystkim kształtowaniu wytrzymałości mieszanej tlenowo-
beztlenowej, a także tlenowej. Przerwy wypoczynkowe są krótkie (w stosunku do czasu wysiłku), 

zazwyczaj do powrotu tętna do ok. 120 ud./min, a liczba powtórzeń duża od kilkunastu do nawet 
20   i   więcej.   Druga   odmiana   jest   nakierowana   na   rozwijanie   wytrzymałości   beztlenowej   i 

charakteryzuje się większą intensywnością pracy (80-90% maksa), liczba powtórzeń jest mała 8-
9 (niektórzy podają 6-12), a przerwy wypoczynkowe tzw. długie niepełne (długie w stosunku do 

czasu trwania powtórzenia), ze spadkiem tętna do ok. 130. Może się komuś wydać, że co to za 
trening,   w  czasie   którego   wykonuje   się   9   powtórzeń   obwodu   (np.   3   serie   x   3   powtórzenia). 

Pamiętajmy   jednak   jak   intensywne   są   to   powtórzenia.   Wyobraźmy   sobie,   że   w   stosunkowo 
krótkim odcinku czasu (raptem jakichś 2 godzin) mając swojego maksa na VI.6, 8 czy 9 razy 

powtarza się VI.5-tkowy obwód czy drogę. To naprawdę jest niezła jazda!
Choć monitorowanie tętna podczas wykonywania interwałów jest najlepszą z dostępnych metod 

ustalania   czasu   trwania   przerwy   niepełnej   korzystnej,   większość   wspinaczy   trenuje   częściej 
stoperem,   a   nie   sport   testerem.   W   prasie   wspinaczkowej   czasami   spotyka   się   propozycje 

treningów   nawiązujących   do   idei   interwałów   (choć   nie   zawsze   dokładnie   spełniających 
wymagania tego typu treningu), lecz jako kryterium długości przerw wypoczynkowych przyjmuje 

po   prostu   czas   ich   trwania.   Pozwolimy   sobie   zaprezentować   kilka   takich   propozycji.   Autorem 
pierwszej   jest   ww.   L.   Pedersen,   który   opracował   ją   kierując   się   wynikami   swoich   badań   nad 

metabolizmem wysiłkowym wspinaczy zawodniczych: trudność analogicznie jak trudności dróg 
konkursowych na zawodach; 2 serie 4-minutowej wspinaczki - 1 minut odpoczynku - 2 serie 3-

minutowej   wspinaczki   -   1   minut   odpoczynku   -   2-3   serie   2-minutowej   wspinaczki.   Druga 
propozycja pochodzi od Robyn Erbesfield, która proponuje przechodzenie 2 serii po 3 powtórzenia 

drogi z 1,2-2 minutowymi przerwami między powtórzeniami i 10 minut między seriami, według 
schematu: 1 powtórzenie 1 serii - kończysz drogę bez problemu, 2 powtórzenie 1 serii - kończysz 

drogę zmęczony, 3 powtórzenie 1 serii - nie jesteś w stanie skończyć drogi, spadając na końcu, 1 
powtórzenie 2 serii - ledwo kończysz drogę lub spadasz na końcu, 2 powtórzenie 2 serii - nie 

jesteś w stanie skończyć drogi, spadając na końcu, 3 powtórzenie 2 serii - spadasz w połowie 
drogi. Trzecia propozycja pochodzi od Baptiste Briarda, wg którego wspinacz powinien ułożyć 

sobie   15-25   przechwytowe   drogi   lub   obwody   o   jednostajnej   intensywności   i   trudnościach   na 
granicy on-sightu: 3 serie x 2 powtórzenia, 3 serie x 3 powtórzenia lub 3 serie x 4 powtórzenia. 

Każda seria inną drogą, odpoczynki między powtórzeniami równe czasem trwania lub 2 razy 
dłuższe od czasu przejścia drogi, odpoczynki między seriami 15 minut.

Podane wyżej schematy są oczywiście jedynie pewnymi propozycjami a nie gotowymi wzorcami 
treningu   interwałowego.   Ten   zawsze   należy   planować   biorąc   pod   uwagę   swoje   potrzeby   (i 

możliwości   oczywiście).   W   planowaniu   tym   przede   wszystkim   należy   pamiętać   o   zasadzie 
zaczynania kolejnych serii na bazie nie usuniętych do końca skutków serii poprzedzających, jak 

również   stosowania   interwałów   o   różnej   długości,   od   kilku   do   kilkunastoprzechwytowych 
obwodów, tylko wówczas bowiem przygotowanie ma rzeczywiście kompleksowy charakter.

Krzysztof Sas-Nowosielski 

8