background image

 

Leigh Michaels 

 

Bardzo moralna propozycja 

 

Bride on Loan 

 

background image

Rozdział 1 

 
Był  październik,  dzień  Halloween.  Sabrina  Saunders  spojrzała  przez  okno 

samochodu  i  pomyślała,  że  szare,  pochmurne  niebo,  mżawka  i  wiatr 
przypominają raczej nieprzyjemne przedwiośnie niż piękną zazwyczaj jesień. 

Zabrała  torby,  które  leżały  na  tylnym  siedzeniu,  i  wysiadła  z  samochodu. 

Zimny  wiatr  dmuchnął  jej  prosto  w  twarz.  Zebrała  poły  żakietu,  szybko 
podbiegła do bramy i nacisnęła dzwonek. 

– Pospiesz się, Paige – mruknęła do siebie, podskakując dla rozgrzewki. 
Po chwili drzwi się otworzyły i Sabrina weszła do środka. 
–  Dzień  dobry,  Eileen.  –  Uśmiechnęła  się  lekko  do  siwowłosej  kobiety, 

poruszającej  się  na  wózku  inwalidzkim.  –  Przyniosłam  Paige  kostium  na 
Halloween. Czy jest w domu? 

Eileen spojrzała przez ramię na Sabrinę i wjechała do pokoju. 
– Mam nadzieję, że zamkniesz w końcu te drzwi – powiedziała. – Dopiero 

co przeszłam bardzo nieprzyjemne zapalenie gardła. 

–  Przykro  mi,  że  znów  nie  najlepiej  się  czujesz  –  odparła  Sabrina, 

posłusznie spełniając polecenie Eileen. 

–  W  mojej  sytuacji  nie  można  wymagać  od  życia  zbyt  wiele,  toteż  muszę 

szanować tę resztkę zdrowia, która mi pozostała – powiedziała Eileen. 

–  Witaj,  Sabrino,  już  myślałam,  że  nie  przyjdziesz.  –  Z  korytarza  wyłoniła 

się, trzymając w ręku długopis i notatnik, Paige McDermott. 

–  Buszowałam  po  sklepach  i  zobacz,  co  dla  ciebie  znalazłam!  –  Sabrina  z 

tryumfującą miną wyciągnęła z torby kostium. 

– Czy ty uważasz, że moja córka włoży coś takiego na przyjęcie dla dzieci? 

– Eileen skrzywiła się, jakby zjadła cytrynę bez cukru. 

– Tak właśnie myślę. – Sabrina uniosła ze zdziwienia brwi. – Uważam, że w 

takich kolorach Paige będzie wyglądała ślicznie. A jeśli do tego włoży szpilki... 

–  Nie  zapomnij  o  długim  szlafroku,  który  ukryje  gęsią  skórkę  –  przerwała 

jej Paige. 

– Och, Paige! Czy nie ma w tobie odrobiny szaleństwa? Romantyzmu? 
– Ani trochę, nie jestem szalona – odpowiedziała spokojnie Paige. 
–  No  dobrze,  w  takim  razie  ubierz  się  w  niedźwiedzią  skórę,  wtedy  na 

pewno nie zmarzniesz i skutecznie odstraszysz wszystkich facetów – mruknęła 
Sabrina. 

– Nie spodziewałam się po tobie takich uwag – wtrąciła się oburzona Eileen. 

background image

– Mówisz jak Cassie, ona zawsze jest gotowa zrobić wszystko, by zwrócić na 
siebie uwagę... 

– To dobry pomysł, zaniosę ten strój Cassie – przerwała bezceremonialnie tę 

tyradę Sabrina. 

– Ja w ogóle nie miałam zamiaru się przebierać – powiedziała szybko Paige, 

widząc  minę  matki.  –  W  końcu  jesteśmy  tylko  organizatorkami,  chciałam  się 
ubrać po prostu w dżinsy i podkoszulek. 

–  No  co  ty,  nie  wygłupiaj  się!  –  krzyknęła  Sabrina.  –  Nie  psuj  dzieciom 

zabawy, one uwielbiają przebieranki. 

–  Mamo,  czy  jesteś  pewna,  że  nie  chcesz  z  nami  pójść?  –  Paige  zmieniła 

temat. – Będzie tam przecież kącik seniora, nie musisz siedzieć sama w domu... 
Na  przyjęciu  może  być  nawet  spokojniej  niż  w  domu.  Wiesz,  te  czeredy 
dzieciaków, które co chwila dobijają się... 

– Nie musisz się o mnie martwić, Paige – ucięła zdecydowanie Eileen. – Nie 

mam  zamiaru  nikomu  otwierać  drzwi.  Położę  się  z  książką  do  łóżka,  pogaszę 
wszystkie  światła,  zostawię  tylko  nocną  lampkę  i  nikt  nie  będzie  wiedział,  że 
ktoś jest w domu. 

Sabrina  zamknęła  oczy.  Eileen,  siedząca  sama  w  ciemnym  domu...  cóż  za 

wspaniały  sposób na  spędzenie  Halloween...  i  Paige, którą przez  cały  wieczór 
będzie dręczyć poczucie winy, że zostawiła schorowaną matkę samą. Horror! 

–  Proszę,  nie  mówmy  już  o  tym,  Paige  –  poprosiła  głosem  nie  znoszącym 

sprzeciwu Eileen. – Muszę poszukać moich lekarstw. 

– Czy znowu czujesz się gorzej? Boli cię gardło? – przestraszyła się Paige. 
– Nie, nie czuję się gorzej. – Słowa Eileen kontrastowały z tonem, jakim je 

wypowiedziała.  –  Nie  chcę  ci  psuć  wieczoru,  przecież  to  żadna  przyjemność 
zajmować się starą, schorowaną matką... 

– Nie mów tak... – Paige bezradnie rozłożyła ręce. 
– Zresztą i tak nie ma cię kto zastąpić... – Eileen spojrzała na córkę, – Chyba 

ż

e Cassie... przecież ona też wybiera się na to przyjęcie. 

– Dwie osoby to za mało, by wszystko zorganizować – wtrąciła się Sabrina, 

dla  której  intencje  Eileen  były  zupełnie  oczywiste;  szacowna  matrona 
postanowiła po raz kolejny popsuć córce zabawę i za wszelką cenę zatrzymać 
ją w domu. 

–  Myślałam,  że  to  tylko  niewielka  zabawa  dla  dzieci  pracowników  filii 

jednego  z  przedsiębiorstw  waszego  klienta;  organizowana  po  to,  by  dzieciaki 
nie ganiały po ulicy... – nie dawała za wygraną Eileen. 

background image

–  Tak  miało  być  z  początku,  ale  przyjęcie  rozrosło  się  do  rozmiarów 

wielkiej  imprezy  dla  wszystkich  dzieci  z  Tanner  Electronics  –  odpowiedziała 
twardo  Sabrina.  –  Będzie  tyle  dzieciaków,  że  zaangażowałyśmy  po  kilka 
opiekunek  dla  każdej  grapy  wiekowej,  aby  organizowały  dzieciom  zabawę  i 
miały na nie oko. 

–  Caleb  Tanner  będzie  na  przyjęciu  dla  dorosłych  –  nieśmiało  wtrąciła 

Paige. 

–  My  nie  jesteśmy  odpowiedzialne  za  przyjęcie  dla  dorosłych,  ale  musimy 

tak zorganizować zabawę dla dzieci, żeby nie przeszkadzały rodzicom – dodała 
Sabrina. 

–  Bardzo  mi  się  to  nie  podoba,  Paige.  –  Eileen  skrzywiła  się.  –  Nie  lubię, 

gdy musisz się zadawać z nie wiadomo kim.... 

Ona wciąż uważa, że Paige jest małą dziewczynką, która jeszcze nie zna się 

na  ludziach  i  którą  może  omotać  byle  chłystek.  Sabrinie  szczerze  było  żal 
przyjaciółki. 

–  Mamo,  ja  organizuję  przyjęcie  dla  dzieci,  a  poza  tym  bardzo  długo 

zabiegałyśmy o kontrakt z Tanner Electronics – powiedziała łagodnie Paige. 

Sabrina wiedziała, że Paige tłumaczy swojej matce te oczywiste fakty nie po 

raz pierwszy. 

–  Jeśli  Paige  teraz  się  wycofa,  możemy  nie  dać  sobie  rady,  trudno  będzie 

znaleźć kogoś na jej miejsce. – Sabrina postanowiła twardo bronić przyjaciółki. 
–  A tak  w ogóle, to powinnyśmy  się pospieszyć,  musimy  zrobić jeszcze  masę 
rzeczy, a czas płynie nieubłaganie... 

Sabrina  wraz  z  przyjaciółkami,  Cassie  i  Paige,  prowadziły  firmę  pod 

intrygującą  nazwą  Wypożyczalnia  Żon.  Zajmowały  się  wszystkim,  na  co 
zapracowani  ludzie  nie  mieli  czasu.  Organizowały  przyjęcia,  wynajmowały 
gosposie,  ogrodników,  sprzątaczki.  Ich  zadanie  polegało  na  tym,  by  klienci 
mogli  zapomnieć  o  trudach  codziennego  życia  i  skupić  się  na  pracy 
zawodowej. 

 
Gdy Sabrina weszła do atrium siedziby Tanner Electronics, w którym miało 

się  odbyć  przyjęcie  dla  dzieci,  z  radością  stwierdziła,  że  większość  dekoracji 
jest już zrobiona. Było to dzieło Cassie, która przy pomocy hostess przystroiła 
salę.  Pod  sufitem  rozwieszone  były  wielkie  pajęczyny,  w  których  czaiły  się 
pająki  z  ciemnego  papier-mache.  Na  ścianach  wisiały  ogromne  nietoperze  o 
szeroko  rozpostartych  skrzydłach,  a  światła  były  przyćmione.  Sabrina 

background image

uśmiechnęła się z zadowoleniem. Dzięki pomysłowości udało się przekształcić 
pełne światła pomieszczenie w posępną i mroczną komnatę. Zabawa dla dzieci 
miała się odbywać w „nawiedzonym zamczysku". 

Sabrinie  zostały  do  nadmuchania  balony.  Z  doświadczenia  wiedziała,  że  w 

ostatniej  chwili  zawsze  może  coś  wyskoczyć,  więc  chociaż  została  jeszcze 
godzina  do  rozpoczęcia  przyjęcia,  postanowiła  już  teraz  włożyć  kostium. 
Zrzuciła ubranie i sprawnie przebrała się za czarnego kota. 

Bardzo  zależało  jej  na  tym  przyjęciu,  gdyż  była  to  ich  pierwsza  duża 

impreza  organizowana  dla  Tanner  Electronics,  a  szczerze  mówiąc  –  pierwsza 
taka duża impreza w ogóle. Z początku miało to być tylko niewielkie przyjęcie 
dla  dzieci,  o  zmianie  planów  Sabrina,  Paige  i  Cassie  dowiedziały  się 
praktycznie w ostatniej chwili. Nie miały czasu na wymyślenie czegoś nowego 
i niezwykłego,  skupiły  się  zatem  na perfekcyjnym  przygotowaniu przyjęcia  w 
starym  stylu.  Sabrina  zdawała  sobie  sprawę,  że  Caleb  Tanner  widział  już  w 
ż

yciu  niejedno  i  trudno  go  będzie  zadziwić  czy  olśnić.  Była  jednak  dobrej 

myśli, bo jak na razie wszystko przebiegało zgodnie z planem. 

Po  napompowaniu  pierwszej  setki  balonów  zawołała  chłopaka  z  obsługi, 

ż

eby je pozawieszał. Pompowanie balonów byłoby miłą pracą, gdyby nie to, że 

butla z helem stała tuż koło wahadłowych drzwi, którymi ciągle ktoś wchodził 
lub  wychodził,  i  Sabrinę  co  chwila  owiewała  nieprzyjemna  fala  zimnego 
powietrza. Po napompowaniu drugiej setki była tak przemarznięta, że narzuciła 
na  ramiona  płaszcz.  Niestety,  nie  miała  szans  na  przesunięcie  ogromnej  i 
przeraźliwie ciężkiej butli w inne miejsce. 

Eileen będzie tryumfowała, gdy się przeziębię, pomyślała. A właśnie, gdzie 

jest  Paige?  –  Rozejrzała  się  dokoła.  Spojrzała  nerwowo  na  zegarek,  dzieci 
pewnie zaczną się schodzić lada moment. 

Wzięła kolejne pięćdziesiąt balonów i postanowiła zanieść je do drugiej sali, 

przy  okazji  sprawdzając,  czy  nie  ma  tam  Paige.  Zaczęła  zbierać  rozsypane 
balony,  gdy  nagle  ktoś  z  wielkim  impetem  otworzył  drzwi.  Spoza  balonów 
niewiele  widziała.  Miała  wrażenie,  że  nagle  koło  drzwi  wyrosła  potężna 
kolumna, której nigdy wcześniej tam nie było. Na dodatek, nie wiadomo skąd, 
na  ziemię  sfrunęła  sterta  listów.  Zdziwiona,  zaczęła  rozgarniać  balony,  by 
sprawdzić,  co  to  takiego.  Nie,  to  nie  była  kolumna.  One  przecież  nie 
przeklinają... 

Przed  nią  stał  bardzo  wysoki  mężczyzna  o  imponująco  szerokich  barach, 

ubrany  w  stalowoszary,  skórzany  strój  motocyklisty.  Twarz  nieznajomego 

background image

skryta była pod kaskiem. 

– Niezłe przebranie – powiedziała bez zastanowienia. – Poza tym, przyszedł 

pan za wcześnie, przyjęcie rozpocznie się dopiero za pół godziny – dodała. 

–  Nie  przyszedłem  tu  dla  zabawy  –  odezwał  się  nieznajomy  nieco 

zduszonym przez kask głosem. 

–  Chce  pan  powiedzieć,  że  pan  się  tak  ubiera  na  co  dzień?  Hm,  ciekawa 

koncepcja,  skrzyżowanie  Don  Kichota  z  członkiem  gangu  motocyklowego  – 
stwierdziła z lekką drwiną. 

–  Chcę  powiedzieć,  że  po  prostu  tu  wszedłem,  z  pocztą  w  ręku;  nie 

spodziewałem  się,  że  otwarcie  drzwi  spowoduje  katastrofę.  Lecz  cóż,  wpadła 
na mnie wyjątkowo źle wychowana kotka... 

Sabrina  fuknęła,  jakby  wczuwając  się  w  rolę  rozzłoszczonej  kocicy,  ale 

ż

adna dobra i cięta odpowiedź nie przyszła jej do głowy. 

–  Niech  pani  spojrzy,  jakiego  narobiła  pani  bałaganu.  –  Motocyklista 

wskazał rozsypane na podłodze listy. 

Wzrok  Sabriny  powędrował  we  wskazanym  kierunku.  Na  podłodze  leżała 

ogromna  sterta  listów  w  małych  i  dużych  kopertach,  folderów  i  ulotek 
reklamowych. 

–  Faktycznie....  przykro  mi,  ale  spoza tych  balonów  absolutnie niczego  nie 

widziałam, pan natomiast mógł mnie przecież ominąć. 

–  Jak?  Była  pani  dokładnie  koło  drzwi,  które  właśnie  otworzyłem! 

Doprawdy trudno znaleźć gorsze miejsce do pompowania balonów! 

–  Nie ja je  wybrałam  – odparła  chłodno. –  Firma, która przywiozła budę  z 

helem, ustawiła ją właśnie tu! 

– Przecież ta butla jest na kółkach. – Mężczyzna wzruszył ramionami. 
–  Ale  ja  i  tak  nie  dałam  rady  jej  ruszyć,  waży  pewnie  ze  sto  kilo!  Może 

mógłby... 

Zanim zdążyła skończyć zdanie, motocyklista, niezwykle zwinnie jak na tak 

dużego mężczyznę, ominął ją, popchnął butlę i przestawił ją parę metrów dalej. 
Niestety, nie zauważył, że leżał tam kolejny pęk balonów, z których większość 
z wielkim hukiem pękła. 

Niewiele  myśląc,  Sabrina,  wykonała  rozpaczliwy  skok,  żeby  ratować  te, 

które  ocalały,  ale  nie  spojrzała  pod  nogi.  Z  impetem  wbiegła  na  koperty  i 
poślizgnęła  się.  Zamachała  gwałtownie  rękami,  puszczając  ostatnie  balony. 
Motocyklista,  wykazując  się  błyskawicznym  refleksem,  natychmiast  ją 
podtrzymał,  ale  również  poślizgnął  się  na  listach.  Na  dodatek  padając, 

background image

popchnął ogromną butlę z helem. Z wielkim hukiem, zwielokrotnionym jeszcze 
przez echo, przewrócili się na podłogę. 

Sabrina odruchowo schowała głowę w ramiona. Choć wreszcie ucichł hałas, 

jeszcze  przez  kilka  sekund  bała  się  otworzyć  oczy.  Jej  nic  sienie  stało,  bo 
balony  zamortyzowały  upadek,  ale  wyobraźnia  podsunęła  jej  obraz 
motocyklisty przygniecionego ogromną butlą. 

W  końcu  odważyła  się  usiąść  i  otworzyć  oczy.  Wśród  otaczających  ich 

prawie  dwustu  balonów  coś  się  nagle  poruszyło.  Dobrze,  ten  facet 
przynajmniej  żyje,  pomyślała.  I  skoro  się  rusza,  to  znaczy,  że  nie  stracił 
przytomności....  Po  chwili  spośród  balonów  zaczęły  dochodzić  gniewne 
pomruki. 

– Jak słyszę, żyje pan... – Nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. 
–  Pani  to  potrafi  narobić  bałaganu!  –  rozległ  się  spod  balonów  wprawdzie 

zduszony, ale całkiem wyraźny głos. 

–  Chwileczkę,  chce  pan  powiedzieć,  że  to  wszystko  moja  wina?!  – 

wykrzyknęła. 

– A co, może moja? – Nieznajomemu udało się wysunąć głowę. 
–  Gdyby  powiedział  mi  pan,  co  zamierza  zrobić,  przesunęłabym  balony. 

Skoczył  pan  jak  wariat  do  tej  butli,  nie  patrząc,  co  za  nią  leży!  A  w  ogóle, 
gdyby pan pozbierał swoją pocztę, to bym się na niej nie poślizgnęła. 

–  Mówi  pani  o  tej  poczcie,  którą  pięć  minut  temu  wytrąciła  mi  z  rąk?  – 

spytał z przekąsem. 

Przygryzła  lekko  wargi.  Czuła,  że  nie  jest  zupełnie  bez  winy.  Ta  kłótnia 

zmierzała w złym kierunku, nie było sensu dalej jej ciągnąć. 

– Pomogę panu wstać – powiedziała ugodowo. 
– Dziękuję, dam sobie radę sam – odparł chłodno. Zaczął się podnosić, ale 

syknął z bólu i podparł się na łokciu. – Nie mogę wstać... 

Sabrinie  zrobiło  się  gorąco.  Tego  jej  jeszcze  w  tej  chwili  brakowało! 

Wyobraziła  sobie  tłum  gości,  ostrożnie  omijających  leżącego  na  środku  sali 
rannego motocyklistę... Nerwowo rozejrzała się za jakąś pomocą. Na szczęście 
w ich kierunku szedł narzeczony Cassie, Jake Abbott. 

– Co tym razem się stało, Sabrino? – Zdziwiony Jake stanął tuż nad nimi. 
–  Co  masz  na  myśli,  mówiąc:  „tym  razem"?  –  zapytał  motocyklista, 

zdejmując kask. 

Sabrinie jego twarz wydała się znajoma, ale w tej chwili nie potrafiła sobie 

przypomnieć, czy już kiedyś się spotkali. Pomyślała poza tym, że jest całkiem 

background image

przystojny... hm... nawet bardzo przystojny. Ciemnobrązowe, wijące się lekko 
włosy okalały pociągłą, opaloną twarz. Rzęsy miał takie, że gdyby był kobietą, 
nie musiałby w ogóle używać tuszu, przemknęło jej przez głowę; takie ciemne, 
długie, gęste i naturalnie wywinięte... 

Nie  był  to  jednak  czas  na  rozmyślania  o  długich  rzęsach  nieznajomego, 

gdyż on, próbując wstać, krzywił się z bólu. 

– Dzięki Bogu, że tu jesteś, Jake! – zawołała. – On się przewrócił i chyba... 
–  Nie  przewróciłem  się  –  syczał  przez  zaciśnięte  zęby  motocyklista.  – 

Podcięła mnie dzika kotka. I niestety obawiam się, że złamałem nogę w kostce. 

– Pozwól, Caleb, że ją obejrzę. – Jake przykucnął koło motocyklisty. 
Jake  powiedział:  „Caleb".  Sabrina  czuła,  jak  uginają  się  pod  nią  kolana. 

Spojrzała na motocyklistę uważnie i tym razem już nie miała wątpliwości, skąd 
go zna. Raz już przecież widziała dziedzica fortuny Tannerów. 

Dlaczego  ze  wszystkich  ludzi  na  świecie  musiałam  podciąć  nogi  właśnie 

jemu,  zawyła  w  duchu.  Bon  vivant,  milioner,  kobieciarz  i,  co  najgorsze,  jej 
najważniejszy klient! 

Z  rozpaczą  popatrzyła  na  zabiegi  Jake'a,  któremu  udało  się  wyswobodzić 

nieszczęsnego  motocyklistę  ze  skórzanego  kombinezonu.  Kostka  Caleba 
spuchła  tak  bardzo,  że  nawet  jeśli  nie  była  złamana,  to  i  tak  nie  było 
najmniejszych wątpliwości, że nie będzie mógł dzisiaj chodzić. 

Nie ma co, jednak udało mi się zaskoczyć Caleba Tannera, takiego przyjęcia 

z pewnością się nie spodziewał. Zrobiłam na nim piorunujące wrażenie, nie ma 
dwóch zdań, złorzeczyła w duchu. 

– Dlaczego coś takiego zawsze musi się przytrafić właśnie mnie? – szepnęła 

z rozpaczą. 

 
Sabrina  siedziała  nadal  na  podłodze,  nieruchoma  i  milcząca.  Lekarz 

bandażował  nogę  Caleba,  a  sanitariusze  przygotowywali  nosze,  by  zanieść  go 
do karetki. Wokół nich zgromadził się już spory tłumek gości. Na szczęście to 
Caleb, a nie ona, przyciągał powszechną uwagę. 

Była  wciąż  tak  oszołomiona,  że  nie  zauważyła,  kiedy  podeszła  do  niej 

Cassie. 

–  Spadły  ci  uszy  –  powiedziała  przyjaciółka  i  nałożyła  Sabrinie  na  głowę 

trzymany w dłoni przedmiot. 

–  Nawet  nie  zauważyłam...  Musiały  odpaść,  gdy  się  przewróciłam  – 

odpowiedziała  Sabrina  nieswoim  głosem.  Wciąż  wyglądała  na  mocno 

background image

oszołomioną. 

–  Czy  nie  uderzyłaś  się  w  głowę?  –  zaniepokoiła  się  Cassie.  –  Może 

poproszę lekarza, żeby ciebie też zbadał? 

– Nie, nic mi nie jest. – Sabrina spojrzała na przyjaciółkę nieco przytomniej. 

–  Paige  mnie  zabije, gdy dowie  się,  co  zrobiłam... Co  gorsza, nie  mam  nic na 
swoją obronę. 

– Nie przesadzaj, w końcu tylko załatwiłaś naszego najważniejszego klienta. 

A poza tym, co się stało, to i tak się nie odstanie. 

– Kochana jesteś – szepnęła Sabrina. 
–  Myślę,  że  Caleba  Tannera  nikt  jeszcze  tak  nie  potraktował,  a  pewnie 

nieraz na to zasłużył – pocieszała ją Cassie. 

Sabrinie napłynęły do oczu łzy. Starała się je powstrzymać, ale nie do końca 

jej się to udało. 

– Kochanie, nie przejmuj się tak bardzo. – Cassie pogłaskała przyjaciółkę po 

policzku. – Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie. 

– On uważa inaczej. 
– Na pewno będzie się z tego śmiał, kiedy tylko przestanie go boleć kostka – 

powiedziała uspokajająco Cassie. 

Lekarz skończył opatrywać Caleba i dał znak, by sanitariusze zabrali go do 

karetki. 

–  Może  powinnam  pojechać  do  szpitala?  –  spytała  lekarza  Sabrina, 

podnosząc się z podłogi. – W końcu znam najlepiej przebieg wypadku... 

–  Nie  pozwól  jej  na  to,  Jake!  –  Caleb  zaczął  rozpaczliwie  wymachiwać 

rękami. – Jeśli ona wsiądzie do ambulansu, ja pójdę do szpitala piechotą. 

Miała  ochotę  uciąć  mu  język,  ale  po  namyśle  postanowiła  chwilowo 

wstrzymać się z akcją odwetową. Lepiej poczekać, aż Caleb powróci do pełni 
sił, nie wypada pastwić się nad rannym. 

Wtem drzwi się otworzyły i Sabrinę owiał przenikliwie zimny wiatr. Przez 

moment miała wrażenie, że śni. A może to wywołane stresem halucynacje? 

W  drzwiach  stała  królowa.  Wyszywana  brokatem  suknia  na  szerokiej 

krynolinie  i  ogromna  fryzura  przesłoniły  całe  światło  drzwi.  Na  twarzy 
monarchini odmalowało się niekłamane przerażenie. 

–  Co  się  stało,  kochanie?  –  Królowa  rzuciła  się  do  leżącego  na  noszach 

Caleba. 

–  To  tylko  niewielki  wypadek.  Nie  ma  powodów  do  histerii,  Angelique  – 

odparł Caleb z pewnym zażenowaniem. 

background image

–  Gotowa  uznać  go  za  bohatera.  Żeby  tylko  nie  zemdlała  –  mruknęła  pod 

nosem Sabrina. 

– Nie musisz też ze mną jechać do szpitala, nie psuj sobie zabawy – dodał 

szybko i z lekką paniką w głosie Caleb. 

– Ależ, najdroższy! O czym ty mówisz? – Angelique dramatycznym gestem 

przyłożyła  dłoń  do  serca.  –  Jak  mogłabym  się  bawić,  gdy  ty  tak  bardzo 
cierpisz! – zawołała z rosnącą egzaltacją. 

–  Proszę  cię,  Angelique,  przestań  robić  przedstawienie.  Nie  pojedziesz  w 

tym stroju do szpitala i koniec – powiedział ze złością. 

Chwilę potem sanitariusze wynieśli Caleba do karetki, a Angelique została, 

robiąc współczującą minę, póki nie zamknęły się za nimi drzwi. 

– Chyba jej czas dobiega już końca – szepnęła Cassie do Sabriny. 
–  Dlaczego  tak  myślisz?  Taki  facet  jak  on  pewnie  uwielbia  otaczać  się 

bezmózgimi ślicznotkami. 

– Może i tak, ale tej ma z pewnością dosyć. Widziałaś, jak na nią spojrzał, 

gdy  zaczęła  histeryzować?  Ona  go  już  tylko  drażni  –  stwierdziła  stanowczo 
Cassie. 

–  Nie  ma  o  czym  mówić  –  zmieniła  temat  Sabrina.  –  Chodź,  pora  na 

konkursy dla dzieci. Może zaczniemy od wyścigów w workach? 

Sabrina  odczytywała  uważnie  numery  mijanych  domów.  Czyżbym  coś  źle 

zapisała? – zastanawiała się. Jednak adres się zgadzał, choć nie tak wyobrażała 
sobie  mieszkanie  milionera.  Był  to  jeden  z  wielu  niczym  nie  wyróżniających 
się domów na tej  ulicy,  w  takich  samych mieszkała  większość jej  znajomych. 
Spodziewała  się  raczej  złotej  bramy,  która  otwiera  się  tylko  dla  wybranych 
gości,  lokaja  w  liberii i tym  podobnych  luksusów.  Tymczasem  dom  wyglądał 
całkiem  przeciętnie.  Był  to  trzypiętrowy  budynek,  zaprojektowany  w  stylu 
kolonialnym  i  pomalowany  na  biało.  Ozdobą  niewielkich  balkonów  były  kute 
balustrady i skrzynki z kwiatami. Przed domem był niewielki trawnik. 

Na  wszelki  wypadek  Sabrina  jeszcze  raz  sprawdziła  adres.  Wszystko  się 

zgadzało.  Caleb  mieszkał  właśnie  tutaj.  Nie  musiała  dzwonić  do  drzwi,  bo 
właśnie  się  otworzyły  i  wyszedł  z  nich  mężczyzna  z  lekarską  torbą.  A  zatem 
dobrze  trafiłam,  pomyślała.  Gosposia  wskazała  jej  pokój,  w  którym  leżał 
Caleb. 

Sabrina zatrzymała się i wyciągnęła z torby zapakowane w celofan kwiatki. 

Poprawiła  je,  zebrała  się  w  sobie  i  ruszyła  we  wskazanym  kierunku.  Nie  była 
pewna,  czy  Caleb  w  ogóle  będzie  chciał  z  nią  rozmawiać,  lecz  cóż  szkodzi 

background image

spróbować. 

Zapukała do drzwi i delikatnie je uchyliła. W środku stał starszy mężczyzna, 

który wydawał właśnie polecenia dostawcy. 

– Przepraszam, szukam Caleba – powiedziała. 
–  Proszę  pójść  do  pokoju  po  drugiej  stronie  –  grzecznie  wyjaśnił  starszy 

pan. 

– Och, kochanie, czy jesteś pewien, że nic nie mogę zrobić, żebyś poczuł się 

lepiej?  –  Sabrina  usłyszała ten  słodki głosik,  w chwili gdy  wycofywała  się na 
korytarz.  Dochodził  z  pokoju,  w  którym  miał  znajdować  się  Caleb.  Chyba 
jednak Cassie się pomyliła, czas Angelique jeszcze się nie skończył, pomyślała. 

Drzwi były otwarte, lecz Sabrina zapukała. Zatrzymała się jednak tuż przed 

progiem,  gdyż  para  znajdująca  się  w  środku,  najwyraźniej  nie  usłyszała 
pukania.  Z  korytarza  mogła  dostrzec,  że  pokój  jest  duży  i  jasny.  Pod  ścianą 
stało  szerokie  łoże,  w  którym  leżał  Caleb.  Angelique  czule  pochylała  się  nad 
ukochanym. Byli zajęci sobą, a właściwie Angelique była zajęta Calebem. 

–  Skoro  jesteś  pewien,  że  nic  więcej  nie  mogę  dla  ciebie  zrobić,  to  chyba 

rzeczywiście lepiej już pójdę. Choć wiesz, że wystarczy jedno twoje słowo... – 
szeptała Angelique, pochylając się coraz niżej nad Calebem. 

Sabrina  poczuła  się  jak intruz. Ta para nie  miała najmniejszego pojęcia,  że 

ktoś ich obserwuje. Co robić? – zastanawiała się gorączkowo. Pierwszym, i jak 
się  wydawało,  najrozsądniejszym  pomysłem,  który  przyszedł  jej  do  głowy, 
była ucieczka.  Niestety, nie  zdążyła  wprowadzić go  w  czyn, gdyż  z  pokoju  w 
pośpiechu wypadła Angelique. Na widok Sabriny stanęła jak wryta. 

–  A  co  ty  tutaj  robisz?  –  Spojrzała  podejrzliwie  na  Sabrinę.  –  Pan  Tanner 

jest chory i nie przyjmuje interesantów. – Jennings, weź kwiaty od pani i wstaw 
je  do  wazonu!  –  przywołała  starszego  mężczyznę.  –  Teraz  muszę  wyjść,  ale 
wrócę za godzinę. Dopilnuj, by absolutnie nikt nie przeszkadzał choremu. 

Słowotok  tej  kobiety  może  każdego  przyprawić  o  ból  głowy,  pomyślała 

Sabrina. 

–  Och  muszę  lecieć,  jestem  już  spóźniona!  –  zawołała  Angelique  i  nie 

sprawdzając,  czy  jej  polecenia  zostaną  dokładnie  wykonane  –  to  znaczy,  czy 
Jennings rzeczywiście natychmiast wyprowadzi nie zapowiedzianego gościa – 
pobiegła w stronę wyjścia. 

Dopiero  gdy  Sabrina  usłyszała  trzask  zamykanych  drzwi,  zaczęła  się 

zastanawiać,  co  powinna  teraz  zrobić.  Jennings  stał  naprzeciwko  niej  i 
grzecznie  czekał.  Widać  było,  że  polecenia  Angelique  nie  są  dla  niego 

background image

najważniejsze. 

– Zajrzę na chwilę do pana Tannera. – Sabrina zdobyła się na odwagę. 
– Proszę bardzo. – Jennings otworzył przed nią drzwi jeszcze szerzej. 
Weszła  do  środka  i  zatrzymała  się  tuż  za  progiem.  Spojrzała  w  stronę 

szerokiego  łoża.  Caleb  leżał  na  środku,  ubrany  w  niebieski  sportowy  dres. 
Nogę,  unieruchomioną  w  aluminiowych  łupkach,  oparł  na  podwyższeniu 
zrobionym  z  poduszek.  Sabrinie  w  jednej  chwili  przypomniało  się  całe 
nieszczęsne  wydarzenie.  Poczuła  się  jeszcze  bardziej  nieswojo.  Przyjrzała  się 
uważnie  twarzy  Caleba  –  mimo  opalenizny  była  trochę  blada.  Oczy  miał 
zamknięte  i  chyba  nawet  nie  zauważył,  że  ktoś  wszedł  do  pokoju.  Sabrina 
poruszyła się nerwowo. 

–  Mówiłem  już,  że  chcę  zostać  sam  –  powiedział  ze  zniecierpliwieniem  i 

otworzył oczy. 

Wstrzymała oddech. 
–  Szczerze  mówiąc,  spodziewałem  się,  że  zechcesz  obejrzeć  zniszczenia, 

jakich  dokonałaś  –  powiedział  na  widok  Sabriny.  W  jego  tonie  nie  było  już 
złości, raczej kpina. 

– Przyszłam ci powiedzieć, jak bardzo mi przykro z powodu tego wypadku, 

a  szczególnie  z  powodu...  hm...  tych  okoliczności,  za  które  ponoszę 
odpowiedzialność. – Plątała się coraz bardziej. 

–  Okoliczności?  –  Caleb  otworzył  szeroko  oczy  i  uniósł  się  nieco  na 

poduszkach. – Hm... tak czy owak, ja przez najbliższe dni nie byłbym w stanie 
przyjść i sprawdzić, co się z tobą dzieje. Przyznaję, że też nie jestem bez winy. 
Powinienem trochę bardziej uważać – dodał spokojnie. 

Przez  chwilę  przyglądał  jej  się  badawczo,  tak  jakby  rozważał  niesłychanie 

ważną kwestię. Wydawało się, że nie jest już tak bardzo wściekły na Sabrinę. 

– Tak! – powiedział tonem niemal tryumfalnym. – Jesteś tą właściwą osobą 

i chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. 

background image

Rozdział 2 

 
Ś

liskie  poduszki,  na  których  spoczywała  noga  Caleba,  obsunęły  się,  gdy 

wykonał  zbyt  gwałtowny  ruch.  Przeszyła  go  ostra  fala  bólu.  Kolejną  dawkę 
ś

rodka  uśmierzającego  będzie  mógł  wziąć  dopiero  za  godzinę.  Z  trudem 

powstrzymał  cisnące  się  na  usta  przekleństwo  i  skupił  uwagę  na  stojącej 
naprzeciwko niego kobiecie. 

W  normalnych  warunkach  z  pewnością  zacząłby  ją  podrywać,  jak  każdą 

piękną  kobietę.  Ale  okoliczności  nie  sprzyjały  sercowym  podbojom,  był 
przecież unieruchomiony w łóżku. 

Już  wczoraj,  gdy  tylko  wszedł  do  Tanner  Electronics,  natychmiast  ją 

zauważył.  Była  piękna,  wysoka,  szczupła,  miała  długie  wijące  się  włosy  i 
zielone  oczy,  które  przypominały  mu  kolor  oceanu  wokół  rafy  koralowej. 
Uwielbiał takie kobiety, zapatrzył się w nią jak w obraz. Od razu pomyślał, że 
chętnie przegadałby całe przyjęcie z tą śliczną zielonooką kotką... Gdy jednak 
wpadła  na  niego,  przerwała  mu  brutalnie  kontemplowanie  jej  urody  i  popsuła 
tak dobrze zapowiadający się wieczór. 

Ale  to  było  wczoraj.  Dzisiaj  niestety  sytuacja  była  zupełnie  inna.  Wieczór 

spędził  w  szpitalu,  gdzie  poddawano  go  niezbyt  przyjemnym  zabiegom,  w 
nocy prawie nie spał, bo noga bolała go pomimo zażytych lekarstw. Ranek nie 
wyglądał dużo lepiej... 

Teraz  jednak  powinien  przerwać  tę  złą  passę  i  w  sensowny  sposób 

wykorzystać wizytę Sabriny. 

Zanim jednak cokolwiek jej powie, musi przekonać się, jaka jest naprawdę. 

Nie  każda  piękna  kobieta  nadawała  się  do  tego  zadania...  Żałował,  że  nie  jest 
jasnowidzem  ani  telepatą,  bo  właśnie  teraz  takie  nadprzyrodzone  zdolności 
bardzo by mu się przydały. 

Dziś Sabrina wydała mu się równie piękna, jak wczoraj, choć na jej twarzy 

widoczne  były  ślady  zmęczenia.  Gęste,  wijące  się  włosy  związała  w  luźny 
węzeł,  ubrana  była  w  dopasowany  złotobrązowy  kostium  z  surowego  lnu. 
Wyglądała niezwykle atrakcyjnie. 

–  Usiądź, proszę. – Dotarło do niego,  że jego  gość  cały  czas  stoi.  Wskazał 

jej ręką krzesło w pobliżu łóżka. 

Posłusznie usiadła. Kwiatki, które dotychczas trzymała w ręku, położyła po 

chwili wahania na nocnym stoliku, a niewielką torbę oparła o nogi krzesła. Te 
wszystkie  proste  czynności  wykonywała  z  niezwykłą  wręcz  gracją.  Caleb 

background image

pomyślał, że jeszcze nigdy nie spotkał równie zachwycającej istoty. 

–  Przyniosłam  ci  kilka  najnowszych  magazynów.  –  Sięgnęła  do  torby 

stojącej  u  jej  stóp.  –  Mam  nadzieję,  że  lektura  trochę  cię  rozerwie...  – 
Uśmiechnęła się nieśmiało. – Jak powiedział mi lekarz, noga nie jest złamana, 
a tylko zwichnięta – dodała po chwili. 

–  Tak  –  przyznał.  –  Jednak  tego  typu  urazów  nie  wolno  bagatelizować.  – 

Nie  mógł  się  powstrzymać,  by  się  nad  nią  trochę  nie  poznęcać.  – 
Rekonwalescencja trwa równie długo, jak przy złamaniu. Istnieje nawet obawa, 
ż

e taka kontuzja będzie się często odnawiać. 

– Och... – szepnęła słabym głosem. – Naprawdę bardzo mi przykro. 
–  Najbliższe  dwa  tygodnie  spędzę  przykuty  do  łóżka,  a  do  pełnej  formy 

wrócę  dopiero  za  kilka  miesięcy.  Przez  ten  czas  nie  będę  mógł  uprawiać 
ż

adnych sportów ani, co najgorsze, jeździć motocyklem – użalał się nad sobą. 

–  Jeśli  pan  chce,  panie  Tanner,  wywołać  u  mnie  jeszcze  większe  poczucie 

winy i wyrzuty sumienia, to muszę przyznać, że świetnie panu idzie... 

–  Nie  to  jest  moim  celem.  Chcę  pani  tylko  uświadomić,  w  jaki  sposób 

zmieniła  pani  moje  życie,  a  właściwie  jak  dramatycznie  pogorszyła  jego 
jakość. 

– Mówiłam już, że bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. 
– W ten weekend miałem latać na paralotni. – Popatrzył na nią z wyrzutem. 
–  Dlaczego  za  wszelką  cenę  dąży  pan  do  tego,  żebym  poczuła  się  jeszcze 

gorzej? 

– Czy nie uważa pani, że moje utyskiwania są w pełni uzasadnione? 
–  Owszem,  ucierpiał  pan  nieco  podczas  tego  wypadku.  Jednak  mam 

wrażenie, że chce mnie pan nastraszyć i ciekawa jestem, czemu to ma służyć... 
Czyżby oczekiwał pan jakiejś rekompensaty? 

– To dobry pomysł, coś mi się w końcu należy. 
–  W  takim  razie  powinniśmy  niezwłocznie  ustalić,  co  się  naprawdę 

wydarzyło i kto ponosi za to odpowiedzialność – odparła twardo. 

–  Co  się  wydarzyło?!  –  krzyknął  z  oburzeniem.  –  Zaraz  się  okaże,  że 

zwichnięta  noga  to  tylko  wytwór  mojej  chorej  wyobraźni.  A  czyja  to  wina? 
Czy ma pani co do tego jakieś wątpliwości? 

– Owszem, mam. Nikt nie kazał panu łapać się za butlę z helem. Gdyby nie 

był pan taki narwany, nic złego by się nie stało. 

– Sama poprosiła mnie pani o pomoc. 
–  Ale  nie  kazałam  panu  zgrywać  Herkulesa!  Jeśli  chce  pan  ode  mnie 

background image

wyciągnąć pieniądze, to myślę, że niezbyt dobrze pan trafił... 

–  Pieniądze?  –  przerwał  jej.  –  Nie  potrzebuję  pani  pieniędzy,  mam 

wystarczająco dużo własnych. Przyznam jednak, że oczekuję od pani pewnego 
zadośćuczynienia. 

–  Tak,  to  typowe  dla  mężczyzn  pana  pokroju,  że  nie  przepuszczą  żadnej 

okazji, by wykorzystać kobietę! – W głosie Sabriny pobrzmiewała niekłamana 
pogarda.  –  Nie  ma  co,  niezłe  z  pana  ziółko.  Jeśli  myśli  pan,  że  w  ramach 
zadośćuczynienia powinnam z panem pójść do łóżka, to... 

– Co też pani przyszło do głowy? – przerwał jej. – Zapewniam, że nawet o 

tym nie pomyślałem. 

Zaczerwieniła  się,  wyraźnie  zmieszana.  Czuła,  że  się  wygłupiła.  Nawet 

więcej,  zrobiła  z  siebie  kompletną  idiotkę,  a  na  dodatek  wyssanymi  z  palca 
podejrzeniami obraziła Bogu ducha winnego człowieka. 

– Przepraszam – wydusiła z trudem przez zaciśnięte gardło. 
–  Naprawdę  nie  należę  do  facetów,  którzy  muszą  uciekać  się  do  szantażu, 

by  pójść  z  kobietą  do  łóżka  –  powiedział  z  naciskiem.  Było  mu  naprawdę 
przykro,  że  Sabrina miała  o  nim  tak  niepochlebne  zdanie.  –  A  gdybym  chciał 
panią poderwać, to zabrałbym się do rzeczy zupełnie inaczej... 

– 

Oszczędźmy 

sobie 

szczegółów, 

po 

co 

zresztą 

roztrząsać 

nieprawdopodobne  sytuacje  –  przerwała  mu.  –  Proszę  po  prostu  powiedzieć, 
czego pan ode mnie chce. 

–  Tak,  to  prawda,  zamierzałem  panią  o  coś  poprosić.  Nie  może  pani 

zaprzeczyć,  że  w  mojej  sytuacji  jestem  właściwie  skazany  na  pomoc  innych. 
Trudno o wszystko zadbać, gdy jest się przykutym do łóżka. 

– Jak zauważyłam, domem zarządza Jennings – stwierdziła ostrożnie, ciągle 

nie rozumiejąc, o co mu chodzi. 

–  Tak,  Jennings  otwiera  drzwi,  odbiera  telefony,  załatwia  zakupy  i  tym 

podobne sprawy. Radzi sobie całkiem nieźle – przyznał. – Jednak jest za stary, 
by troszczyć się również o mnie. Przecież nie jestem w stanie przynieść sobie 
nawet szklanki soku. 

–  Czy  pan  chce  mnie  zatrudnić  jako  opiekunkę?!  –  Sabrina  nie  potrafiła 

ukryć niebotycznego zdumienia. 

–  Potrzebuję  kogoś,  kto  poda  mi  lekarstwa,  zrobi  kawę,  poczyta,  gdy  będę 

zbyt  zmęczony,  poprawi  poduszki  czy  też  pójdzie  po  lody  o  trzeciej  w  nocy, 
gdy nie będę mógł zasnąć. Jake powiedział mi, że tym właśnie zajmuje się pani 
firma. 

background image

– Niezupełnie – odparła chłodno. – Moja firma nazywa się Wypożyczalnia 

Ż

on,  a  nie  Wypożyczalnia  Niewolników.  Zajmuję  się  organizacją  przyjęć  i 

wynajmowaniem  hostess,  a  nie  dostarczaniem  taniej  siły  roboczej.  Skąd 
pomysł, że mogłaby mnie zainteresować pana oferta? 

– Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, pani kandydatura sama się 

narzuca... – Zawiesił głos. – Jak pani się właściwie nazywa? 

–  Po  co  pan  pyta?  Czy  niewolnicy  mają  w  ogóle  własne  imiona?  To  ich 

właściciel nazywa ich, jak chce – powiedziała podniesionym głosem. – Sabrina 
Saunders – dodała jednak po chwili. 

–  Sabrina  –  powtórzył  miękko.  W  jego  ustach  jej  imię  zabrzmiało  jak 

pieszczota. 

–  Dlaczego nie  wynajmie  pan  wykwalifikowanej pielęgniarki, stać pana na 

to.  Byłaby  na  każde  pana  zawołanie  –  przekonywała  z  zapałem.  –  Mogłaby 
pana nawet karmić. 

– Nie trzeba mnie karmić. Zresztą jedzenie gorącej zupy z trzymanego przez 

panią  talerza  mogłoby  się  skończyć  kolejną  katastrofą  –  odparł  z  lekkim 
rozbawieniem. – Nie czułbym się bezpieczny nawet wtedy, gdyby talerz z zupą 
stał na stoliku obok łóżka. 

–  Jak  zatem  mam  się  panem  opiekować,  skoro  zupełnie  mi  pan  nie  ufa? 

Zresztą, zupełnie słusznie. Nie jestem stworzona do takich zajęć. – Spojrzała na 
niego  kpiąco.  –  Nie  mam  najmniejszych  wątpliwości,  że  na  jedno  pana 
skinienie zleciałby się tu tłum chętnych do pomocy kobiet. 

– To prawda, ale one byłyby zbyt natrętne. Spotkała pani Angelique? 
– Tak, nawet z nią rozmawiałam, a właściwie to ona cały czas mówiła. 
–  Gdyby jej  na  to  pozwolić,  siedziałaby  przy  mnie  dzień  i  noc,  zmieniając 

tylko  kreacje.  Nie  jest  to  jednak  osoba,  która  byłaby  zdolna  do  opieki  nad 
kimkolwiek. Prędzej czy później zamęczyłaby każdego... 

Sabrina nic nie odpowiedziała, ale trudno jej się było nie zgodzić z tą opinią. 
– A inne kobiety? – spytała. 
–  Wszystkie  moje  znajome  są  bardzo  podobne  do  Angelique.  Zaraz 

ś

ciągnęłyby  mi  na  głowę  stadko  swoich  koleżanek,  których  wcale  nie  mam 

ochoty  oglądać  i  jeszcze  miałyby  pretensje,  że  poświęcam  im  za  mało  uwagi. 
Słabo się czuję i nie wiem, czy poradziłbym sobie z tymi harpiami. 

–  Myślałby  kto,  że  chodzi  o  czarownice,  a  nie  o  rozpieszczające  pana  do 

nieprzyzwoitości kobiety. 

– Nie rozpieszczające, lecz zamęczające – sprostował. – Potrzebuję spokoju, 

background image

ż

eby jak najprędzej dojść do siebie. 

–  Może  pan  po  prostu  wyłączyć  telefon  i  kazać  Jenningsowi  nikogo  nie 

wpuszczać – zaproponowała. 

–  Czyżby?  Czy  miała  pani  jakiekolwiek  trudności  z  wejściem  tutaj?  Znam 

Jenningsa i wiem, w jakich sprawach można na nim polegać, a w jakich raczej 
nie.  Sama  pani...  –  zawiesił  na  moment  głos.  –  Może  przejdziemy  na  ty?  – 
zaproponował znienacka. 

– Dobrze... – odparła zaskoczona. 
–  Sabrino,  sama  przyznałaś,  że  jesteś  w  części  odpowiedzialna  za  ten 

wypadek...  –  Spojrzał  na  nią  wymownie.  –  Proszę  cię  więc,  żebyś  mi  teraz 
pomogła, bo znalazłem się w trudnej sytuacji. Naprawdę nie oczekuję niczego 
szczególnego.  Pomyśl,  czy  gdybyś  to  ty  była  na  moim  miejscu,  nie 
wydawałoby ci się naturalne, że osoba, która wpędziła cię w kłopoty, pomoże 
ci  z  nich  wyjść?  –  Uważnie  wpatrywał  się  w  jej  twarz,  jakby  tam  szukając 
odpowiedzi na zadane przed chwilą pytanie. 

– Może wynajmę ci wytresowanego rottweilera – jęknęła. 
– Wtedy z pewnością nikt nieproszony by tu nie wszedł. 
– A ja w tym czasie umarłbym z głodu – stwierdził ze śmiechem. 
– Niestety, nie jestem w stanie ci pomóc. – Sabrina wstała i ruszyła w stronę 

drzwi. – Do widzenia. – Zatrzymała się na moment i spojrzała mu w oczy. 

– Pomówmy poważnie – zaproponował. – Czy twojej firmie nadal zależy na 

zleceniach  od  Tanner  Electronics?  Czy  może  pragniesz  zakończyć  tę 
obiecującą  współpracę?  –  rzucił  pospiesznie,  jakby  się  bał,  że  Sabrina  nie 
będzie  go  chciała  wysłuchać.  –  Zdajesz  sobie  sprawę,  że  mogę  mieć  pewne 
zastrzeżenia co do przebiegu tej nieszczęsnej imprezy? 

Sabrina bez chwili wahania zawróciła od drzwi i usiadła na krześle. W takiej 

sytuacji  nie  miała  wyjścia.  Kontrakt  z  Tanner  Electronics  był  warunkiem 
istnienia jej firmy. 

– Od kiedy zaczynam? – spytała spokojnie, głosem pełnym rezygnacji. 
Caleb  tryumfował  i  nawet  nie  bardzo  starał  się  to  ukryć.  Wprawdzie  nie 

powiedział już ani słowa, ale widać było wyraźnie, że przyzwyczajony jest do 
tego, iż zawsze osiąga zamierzony cel. 

–  Najlepiej od zaraz – odparł. –  Ale jeśli masz  teraz  coś  do  załatwienia, to 

możesz  przyjść  dopiero  po  południu  –  dodał  nonszalancko,  jakby  to  była 
najbardziej  oczywista  propozycja  na  świecie.  –  Wyjdź  teraz,  a  ja  w 
międzyczasie  każę  mojemu  prawnikowi  przygotować  odpowiednią  umowę. 

background image

Póki co możemy przypieczętować nasz układ uściskiem rąk. 

Sabrina posłusznie podała mu prawicę. Niespodziewany dreszcz wstrząsnął 

jej  ciałem,  gdy  poczuła  dotyk  mocnej  dłoni  Caleba.  Trochę  nerwowo  cofnęła 
rękę. Chyba zwariowałam, zganiła się w myślach. 

W  drodze  do  domu  próbowała  przemyśleć  całą  sprawę  na  spokojnie.  Nie 

mogła  postąpić  inaczej,  jeśli  nie  chciała  narażać  Wypożyczalni  Żon  na 
poważne kłopoty finansowe. Tanner Electronics to zbyt potężna i bogata firma, 
by  warto  było  z  nią  zadzierać.  A  poza  tym,  kto  przy  zdrowych  zmysłach 
chciałby stracić najważniejszego klienta? Nie mogła tego zrobić Paige i Cassie. 
Musiała  ponieść  konsekwencje  swego  czynu.  Tylko  czy  da  radę?  Caleb  był 
wytrawnym  graczem,  a  w  dodatku  uwielbiał  smak  zwycięstwa.  Osiągnął 
dokładnie  to,  czego  chciał,  a  ona  musiała  mu  się  bezdyskusyjnie 
podporządkować. Miał bardzo silną osobowość, potrafił narzucić innym swoją 
wolę.  Pewnie  w  poprzednim  wcieleniu  był  dowódcą  rzymskich  legionów, 
pomyślała.  Zdradliwa  wyobraźnia  podsunęła  jej  wizerunek  Caleba, 
wysyłającego  do  boju  tysiące  żołnierzy...  Jakże  wydał  jej  się  piękny  i 
pociągający... Boże, zwariowałam, przywołała się do porządku. Była na siebie 
zła.  Przecież  wyraźnie  powiedział,  że  nie  zamierza  jej  podrywać.  Pewnie  w 
ogóle  nie  była  w  jego  typie,  prawdopodobnie  gustował  raczej  w  pięknych, 
głupich i bezkrytycznie zapatrzonych w niego kobietach, takich jak Angelique. 
Ale  z  drugiej  strony  miał  wyraźnie  dosyć  tej  egzaltowanej  panienki,  tego 
Sabrina  była  pewna  ponad  wszelką  wątpliwość.  Może  mu  się  po  prostu 
znudziła  i  poszuka  sobie  nowej,  gdy  tylko  dojdzie  do  zdrowia,  pomyślała. 
Wygląda  na  faceta,  który  zmienia  kobiety  jak  rękawiczki  i  nie  jest  w  stanie 
długo wytrwać w jakimkolwiek związku. 

Zaczęła  się  zastanawiać,  jak  będą  wyglądać  jej  najbliższe  tygodnie.  Caleb 

wyraźnie dał do zrozumienia, że nie interesuje się nią jako kobietą. Sabrinie też 
nigdy nie podobali się faceci jego pokroju, a jednak, choć niechętnie się przed 
sobą  do  tego  przyznała,  było  jej  przykro,  iż  pójście  z  nią  do  łóżka  uznał  za 
niedorzeczny  pomysł.  On,  ku  jej  ogromnemu  zdziwieniu,  bardzo  ją  pociągał. 
Nie  potrafiła  tego  wytłumaczyć,  ale  tak  właśnie  było.  Bała  się,  że  Caleb 
wcześniej czy później przejrzy ją na wylot. Za żadne skarby świata nie chciała 
mu  dać  takiej  satysfakcji,  chyba  spaliłaby  się  ze  wstydu.  Nie  miała 
najmniejszego  zamiaru  dołączyć  do  grona  wielbicielek  pana  Tannera  i 
przylatywać  na  każde  jego  skinienie.  Muszę  coś  z  tym  zrobić,  postanowiła. 
Jedyna  nadzieja  w  tym,  że  Calebowi  pewnie  szybko  znudzi  się  moje 

background image

towarzystwo i wkrótce zatęskni za swoim haremem. 

Po powrocie do domu zadzwoniła do Cassie, żeby powiedzieć jej, że przez 

kilka dni, czy też... tygodni, będzie się zajmowała tylko jednym klientem... Nie 
bardzo  wiedziała,  jak  wyjaśnić  to  przyjaciółce,  układ  z  Calebem  był  dość 
nietypowy. 

– Byłam  u Caleba Tannera  –  zaczęła.  –  Przeprosiłam  go  za to,  co  się  stało 

i... 

–  Mam  nadzieję,  że  dał  się  udobruchać  –  przerwała  jej  Cassie.  –  Jeśli 

stracimy  kontrakt  z  Tanner  Electronics,  to  praktycznie  możemy  zlikwidować 
firmę. 

–  Nie  denerwuj  się,  wszystko  w  porządku  –  odpowiedziała  spokojnie 

Sabrina.  –  Tanner  Electronics  podpisze  z  nami  kolejną  umowę,  ale  ja  przez 
kilka dni, najdłużej przez dwa tygodnie, będę wyłączona... Będę zajmowała się 
Calebem Tannerem – wyrzuciła z siebie. 

– Co będziesz robiła? 
– Jak ci mówiłam, poszłam do niego, żeby przeprosić za to całe zamieszanie 

– wyjaśniła Sabrina. – Złożył mi propozycję nie do odrzucenia, bym zajęła się 
nim, dopóki musi leżeć w łóżku... 

– Ty?! – Zgodnie z oczekiwaniem Sabriny Cassie była bardzo zaskoczona. – 

Masz  być  jego  pielęgniarką?  Przecież  ty  potrafisz  przewrócić  się  na  prostej 
drodze, potłuc wszystko, co weźmiesz do ręki, nie mówiąc już o notorycznym 
rozlewaniu kawy i herbaty. 

–  Nie  będę  jego  pielęgniarką,  raczej  ochroniarzem  i  asystentką  w  jednej 

osobie.  Mam  trzymać  z  dala  od  niego  wszystkie  osoby,  z  którymi  nie  będzie 
chciał  się  spotkać,  pomagać  w  załatwianiu  najpilniejszych  spraw,  być  jego 
łącznikiem  z  resztą  świata  –  tłumaczyła cierpliwie  Sabrina.  – W  zamian  za  to 
Tanner  Electronics  nie  zerwie  z  nami  kontraktu.  Nie  miałam  innego  wyjścia, 
musiałam  się  zgodzić  na  ten  układ  –  wyjaśniła,  gdyż  w  słuchawce  po  drugiej 
stronie zapanowała głucha cisza. 

–  To  jakaś  nieprawdopodobna  historia  –  odparła  w  końcu  Cassie.  –  Ale 

skoro to był jedyny sposób, żeby uratować naszą firmę, to dobrze zrobiłaś. 

– Też mi się tak wydaje, choć byłam zaskoczona propozycją nie mniej niż ty 

teraz – przyznała. 

–  Cóż,  w  takim  razie  pozostaje  mi  tylko  życzyć  ci  świętej  cierpliwości,  bo 

Caleb  nie  wygląda  na  łatwego  we  współżyciu...  A  co  na  to  wszystko 
Angelique? – W Cassie wzięła górę plotkarska część natury. 

background image

–  Jeszcze  nie  wiem.  Minęłam  się  z  nią  w  drzwiach,  gdy  wchodziłam  do 

Caleba. Ona chyba jeszcze nie ma pojęcia o tej dziwacznej umowie, ale mogę 
się założyć, że nie będzie zachwycona... 

–  Szykuje  się  niezła  zabawa.  Wyjątkowo  nie  cierpię  tego  rodzaju  kobiet  – 

zachichotała Cassie. 

– Ja też, ale wcale mi się nie uśmiecha starcie z tą słodziutką wydrą, a wiem, 

ż

e trudno będzie tego uniknąć. 

– Dasz sobie radę, uważaj tylko na Caleba, to straszny podrywacz. 
–  Nie bój  się,  nie  jestem  w  jego  typie – odparła  Sabrina i nagle  zrobiło  jej 

się smutno. – Chyba właśnie dlatego mnie zatrudnił. 

– Kiedy zaczynasz? 
–  Zaraz,  wpadłam  tylko  do  domu  po  kilka  niezbędnych drobiazgów  i  żeby 

załatwić  najpilniejsze  sprawy.  Ty  i  Paige  będziecie  musiały  wziąć  wszystkie 
sprawy firmy na siebie – powiedziała z troską. 

–  O  to  się  nie  martw,  damy  sobie  radę.  Walcz  o  przychylność  naszego 

najważniejszego klienta. – Cassie starała się dodać przyjaciółce otuchy. 

– Jutro przyślę ci umowę z Tanner Electronics, a teraz wracam do Caleba – 

powiedziała lekko drżącym głosem Sabrina. 

– Trzymaj się i na razie – pożegnała ją Cassie. 
– Popsuła mi się komórka, dzwoń więc na domowy numer Caleba. 
 
Piętnaście  minut  później  Sabrina  stała  przed  domem  Caleba  Tannera. 

Najpierw  postanowiła  ustalić  kilka  spraw  z  Jenningsem.  Nie  musiała  go 
szukać, gdyż to on otworzył jej drzwi. 

–  Czy  pan  Tanner poinformował  pana,  że  przez  kilka  najbliższych tygodni 

będę zajmowała się jego sprawami? 

– spytała wprost. 
– Tak, oczywiście, wszystko mi wyjaśnił – odparł grzecznie Jennings. 
– A zatem wie pan już, że nie można wpuszczać do niego nikogo bez mojej 

zgody? 

– Tak. 
Jennings  nie  zdążył  nic  więcej  powiedzieć,  bo  u  drzwi  zadźwięczał 

niecierpliwy dzwonek. Żadne z nich nie miało najmniejszych wątpliwości, kto 
w taki natarczywy sposób ogłasza swe przybycie. 

–  Sabrino,  Jennings,  przyjdźcie  tu,  proszę!  –  rozległ  się  głos  Caleba.  Nie 

było wątpliwości, że on również wie, kto przyszedł go odwiedzić. 

background image

–  Co  mam  powiedzieć  Angelique?  –  spytała,  zatrzymując  się  w  progu 

pokoju. 

–  Nic.  Niech  Jennings  po  prostu  ją  wpuści.  Jennings  bez  słowa  poszedł 

spełnić życzenie Caleba. 

–  Myślałam,  że  mam  cię  chronić  przed  takimi  właśnie  wizytami  – 

powiedziała nieco zaskoczona jego zachowaniem. 

–  Tak,  zaraz  to  zrobisz  –  odparł  spokojnie.  –  Usiądź,  proszę,  ale  nie  na 

krześle – zaprotestował, gdy ruszyła w stronę wcześniej zajmowanego miejsca. 
– Usiądź tu, koło mnie, na brzegu łóżka. 

Sabrina  spojrzała  na  niego  z  niedowierzaniem.  Nie  było  jednak  czasu  na 

dyskusję,  zwłaszcza  że  Caleb  najwyraźniej  miał  jakiś  plan.  Szybko  spełniła 
jego życzenie, gdyż coraz głośniejsze stukanie szpilek o posadzkę zwiastowało 
rychłe pojawienie się Angelique. 

–  Widzę,  że  nie  jestem  jedyną  osobą,  która  stara  ci  się  osłodzić  czas 

choroby! – zawołała Angelique już od drzwi. – Powinieneś był mnie uprzedzić, 
ż

e spodziewasz się gościa, nie spieszyłabym się tak bardzo. 

– Sabrina również ucierpiała podczas tego wypadku, choć jej obrażenia nie 

są zbyt poważne. – Caleb zachowywał się tak, jakby nie zauważał wzrastającej 
irytacji  Angelique.  –  Poza  tym  wiesz  przecież,  że  nawet  nie  jestem  w  stanie 
sam  sobie  poprawić  poduszek.  Nie  wiem,  co  bym  począł  bez  pomocy  tego 
anioła miłosierdzia. – Zupełnie niespodziewanie dla Sabriny Caleb pogłaskał ją 
po ręce. 

–  Ależ,  kochanie,  gdybyś  tylko  szepnął  słówko,  zostałabym  przy  tobie!  – 

wykrzyknęła z emfazą Angelique. – Wiesz przecież... 

–  Sabrina  przed  chwilą  powiedziała  mi,  że  chciałaby  ci  podziękować  za 

opiekę, jaką mnie otoczyłaś dzisiejszego ranka – przerwał jej. – Gdy wrócę do 
zdrowia,  urządzimy  przyjęcie  i  na  pewno  będziesz  jednym  z  honorowych 
gości... 

Sabrina  doskonale  zrozumiała  plan  Caleba.  Wiedziała  też,  co  czuje 

Angelique i nawet było jej żal tej kobiety. 

– Nie możesz tak po prostu... – Angelique urwała, jakby nagle zabrakło jej 

słów. 

– Kilka dni temu powiedziałem ci, że musimy się rozstać – ciągnął Caleb. – 

Umawialiśmy  się,  że  ostatnim  wspólnym  występem  będzie  przyjęcie  na 
Halloween. Dotrzymałem zawartej umowy. 

– Ale nie mówiłeś nic o niej! – Angelique wskazała palcem na Sabrinę. 

background image

–  No  cóż,  chyba  nie  muszę  się  przed  tobą  tłumaczyć.  Poza  tym  Sabrina  w 

ż

aden sposób nie przyczyniła się do naszego rozstania. 

–  O  tak,  z  pewnością  nie.  Ty  przecież  nie  znosisz  pustki,  jakże  mogłabym 

zapomnieć  –  powiedziała  z  sarkazmem.  –  Nie  łudź  się,  że  to  długo  potrwa  – 
zwróciła się do Sabriny. 

–  On  szybko  się  nudzi,  szczególnie,  gdy  dostanie  to,  czego  chce.  – 

Odrzuciła  na  plecy  długie  włosy  i  jak  burza  wypadła  z  pokoju.  Trzaśniecie 
drzwi wyjściowych oznajmiło im, że Angelique opuściła dom. 

–  To  było  najpaskudniejsze  przedstawienie,  jakie  w  życiu  widziałam!  – 

Sabrina  zerwała  się  z  łóżka  i  popatrzyła  z  wściekłością  na  Caleba.  –  A  na 
dodatek zmusiłeś mnie, żebym w tym brała udział! 

– Przykro mi, że musiałem cię w to wplątać – odparł spokojnie. – Ale wierz 

mi,  nie  widziałem  innego  sposobu,  żeby  się od  niej  wreszcie uwolnić.  O  tym, 
ż

e między nami wszystko skończone, mówiłem jej co najmniej dziesięć razy. 

–  Układy  między  wami  mało  mnie  obchodzą.  Jednak  jakim  prawem 

przedstawiasz  mnie  jako  swoją  kochankę?  Nie  mam  najmniejszej  ochoty 
uchodzić  za  twoją  kolejną  zdobycz!  Zdajesz  sobie  sprawę,  że  Angelique  nie 
zatrzyma tej informacji dla siebie? 

– A czy widzisz lepszy sposób, żeby przestały mnie nachodzić te wszystkie 

egzaltowane  i  marzące  jedynie  o  zamążpójściu  panienki?  Niestety,  znam  ich 
jeszcze kilka. Informacja o tym, że z kimś się związałem, powinna je na trochę 
odstraszyć  –  odpowiedział  spokojnie,  jakby  w  ogóle  nie  przejął  się  zarzutami 
Sabriny. 

–  Trzeba  było  wynająć  helikopter  i  polecieć  na  przykład  na  Hawaje!  – 

Tupnęła nogą ze złości. 

– Sabrino, proszę cię, bądź poważna. To naprawdę najlepszy sposób. 
– Nikt nie uwierzy, że możemy być parą. 
–  Ależ  wszyscy  uwierzą,  Angelique  na  przykład  dała  się  od  razu  nabrać. 

Poza  tym  jesteś  kobietą  dokładnie  w  moim  typie  –  stwierdził  z uśmiechem. – 
Dlatego zaproponowałem ci ten układ – dodał z rozbrajającą szczerością. 

–  Mam  ochotę  cię  udusić!  Jesteś  najbardziej  denerwującym  osobnikiem, 

jakiego w życiu spotkałam! – wściekała się Sabrina. 

–  Czy  to  naprawdę  taki  wstyd  uchodzić  za  moją  dziewczynę?  –  zapytał  i 

uśmiechnął się łobuzersko. 

– Zaraz skręcę ci drugą kostkę – mruknęła wściekle. 
–  Naprawdę,  jesteś  idealna  do  tej  roli  –  powtórzył,  przyglądając  jej  się  z 

background image

zadowoleniem. 

–  Przecież  ta  historyjka  już  z  daleka  trąci  oszustwem  –  powiedziała  nieco 

spokojniej. – Nigdy nie podobali mi się mężczyźni w twoim typie. 

–  I  to  jest  twoja  kolejna  zaleta.  Ja  potrzebuję  absolutnego  spokoju. 

Zapewniam  cię,  że  plotki,  które  zacznie  rozsiewać  Angelique,  ułatwią  życie 
także  tobie.  Nie  chcę  się  przechwalać,  ale  jest  jeszcze  kilka  chętnych  na  jej 
miejsce.  Po  co  tłumaczyć  każdej  z  osobna,  że  nie  mam  ochoty  na  żadne 
damsko-męskie  układy,  bo  spotykam  się  już  z  tobą?  Angelique  nas  z 
pewnością wyręczy. 

Sabrina  milczała.  Złościło  ją,  że  w  gruncie  rzeczy  miał  rację.  Faktycznie, 

Angelique  na  pewno  poinformuje  wszystkich  znajomych  o  nowej 
przyjaciółeczce  Caleba.  Ale  dlaczego  miałaby  pozwolić,  by  mówiono  o  niej 
jako o kolejnej zdobyczy sławnego pożeracza niewieścich serc? Budziło to jej 
głęboki sprzeciw. Z drugiej jednak strony, która kobieta o zdrowych zmysłach 
wstydziłaby się takiego narzeczonego jak Caleb Tanner? 

Złościła ją jeszcze jedna rzecz. To, że Caleb był tak bardzo świadom swojej 

atrakcyjności. 

– Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by jak najszybciej stanąć na nogi. Wtedy 

rozejdziemy  się  i  mogę  wszystkim  mówić,  że  to  ty  mnie  rzuciłaś.  Byłabyś 
pierwszą kobietą, która zrobiła coś takiego – roześmiał się. 

background image

Rozdział 3 

 
Sabrina  patrzyła  na  niego,  jak  na  nieznane  egzotyczne  zwierzę.  Pokazał 

wreszcie  na  co  go  stać  i  wnioski  wydawały  się  oczywiste.  Należało  z  nim 
postępować  bardzo,  bardzo  ostrożnie.  Stado  krokodyli  jest  pewnie  mniej 
niebezpieczne niż on, pomyślała. 

Wobec  Angelique  zachował  się  bezwzględnie,  choć  z  drugiej  strony 

wiedziała,  że  akurat  w  tym  przypadku  nie  można  było  postąpić  inaczej.  Do 
takich jak ona nie docierały spokojne i logiczne argumenty. Jeśli Caleb mówił 
jej, że między nimi wszystko skończone, a Angelique nadal mu się narzucała, 
to musiała być skończoną idiotką. Sabrina zawsze starała się stawać po stronie 
kobiet,  identyfikując  się  raczej  z  ich  punktem  widzenia.  Jednak  w  tym 
wypadku świetnie rozumiała Caleba. 

W  jej  duszę  wkradł  się  cień  zwątpienia.  Coraz  bardziej  bała  się,  że  Caleb 

uzyska nad nią przewagę. Nie była odporna na jego wdzięk. Niestety... Jeśli ma 
z tego nieszczęsnego układu wyjść bez szwanku, to musi natychmiast przestać 
myśleć  o  Calebie  jako  o  przystojnym  i  pociągającym  mężczyźnie.  Powinna 
skupić się na jego wadach, a miał ich przecież bezliku... 

Jej rozmyślania przerwał dzwonek u drzwi. 
– Ciekawa jestem, czy rewelacje Angelique aż tak szybko obiegły miasto, że 

sunie tu twoja kolejna zaniepokojona wielbicielka – powiedziała z przekąsem. 

– Nie sądzę, ale kto wie – roześmiał się Caleb. Wszedł Jennings i oznajmił, 

ż

e na dole czeka Jake. 

– No widzisz, nie jest tak źle – zażartował Caleb. 
–  Mam  nadzieję,  że  nie  zamierzasz  przed  nim  odgrywać  tej  komedii?  – 

spytała  z  niepokojem.  –  W  tym  wypadku  nie  musimy  udawać,  że  jesteśmy 
parą. 

–  Dlaczego  nie?  Nasz  plan  będzie  skuteczny  jedynie  wtedy,  gdy  wszyscy 

będą  przekonani,  że  jesteś  moją  dziewczyną.  W  przeciwnym  razie  istnieje 
niebezpieczeństwo,  że  prędzej czy później ktoś  się wygada –  zaprotestował. – 
Poza  tym  Angelique  zna  Jake'a  i  z  pewnością  będzie  mu  się  wypłakiwać  na 
ramieniu. Nie chciałbym stawiać go w niezręcznej sytuacji. 

– Ale on w to nie uwierzy! 
– Dlaczego nie? A może masz chłopaka? – spytał bezceremonialnie. 
– Nie – odpowiedziała automatycznie. 
– W czym zatem problem? Przecież to zupełnie normalne, że ludzie poznają 

background image

się, zakochują się w sobie i są razem. 

– Jake mnie zna i nie uwierzy... 
–  Zna  również  mnie  i  zapewniam  cię,  że  uwierzy  –  odparł  nieco 

zarozumiale,  choć  z  hultajskim  wdziękiem.  –  Nie  będzie  miał  wątpliwości,  o 
ile tylko dobrze odegramy przed nim swoje role. 

–  Jake  przecież  słyszał,  co  mówiłeś  tuż  po  wypadku.  –  Starała  się  za 

wszelką  cenę  nie  dopuścić  do  tego,  by  udawać  nową  dziewczynę  Caleba 
również przed znajomymi. – Skąd taka nagła zmiana frontu? 

– Gdy tylko ból przestał mi dokuczać, przejrzałem na oczy i zakochałem się 

od pierwszego... nie, od drugiego wejrzenia. 

Sabrina  wiedziała  już,  że  znów  musi  się  poddać.  Westchnęła  i  usiadła  na 

brzegu łóżka Caleba. 

–  Dobra  dziewczynka  –  uśmiechnął  się  zwycięsko.  –  Przysuń  się  do  mnie 

trochę bliżej, przecież już wiesz, że nie gryzę. 

Gdy  usiadła  tuż  obok  niego,  natychmiast  ją  objął.  W  pierwszej  chwili 

chciała zaprotestować, ale kątem oka spostrzegła, że do pokoju wchodzi Jake. 
Zatrzymał się w drzwiach i przez dłuższą chwilę przyglądał się parze na łóżku. 
Był  zaskoczony,  lecz  starał  się  zachować  kamienną  twarz.  Znał  wprawdzie 
zdolności Caleba, ale nie spodziewał się, że akurat Sabrina... 

Caleb, wciąż obejmując ramieniem Sabrinę, czule wpatrywał się w jej oczy. 

Pomyślała,  że  jest  całkiem  niezłym  aktorem;  gdyby  nie  znała  prawdy,  sama 
byłaby skłonna uwierzyć, że są parą... 

– Caleb? – Jake odezwał się w końcu. Caleb powoli odwrócił głowę w jego 

stronę. 

–  To  zadziwiające,  że  ten  niewinny  wypadek  odegrał  w  twoim  życiu  tak 

ważną rolę – skomentował sytuację Jake. Nie miał najmniejszych wątpliwości, 
iż to, co widzi, nie jest mistyfikacją. 

–  Właściwie  należałoby  powiedzieć,  że  to  najszczęśliwszy  wypadek  w 

moim życiu – odparł Caleb. – Inaczej pewnie nigdy nie spotkałbym Sabriny. 

– Bardzo się cieszę, że tak się ta historia skończyła – powiedział serdecznie 

Jake. – Niestety, muszę wam na chwilę przeszkodzić. Najpierw może zajmijmy 
się  twoim  zdrowiem.  Przywiozłem  ci  prześwietlenie  czaszki,  wszystko  jest  w 
porządku.  Teraz  mogę  ci  już  powiedzieć,  że  lekarz  nieco  się  obawiał... 
Widzisz,  istniało  pewne  niebezpieczeństwo  wystąpienia  krwiaka,  ale  na 
szczęście  masz  twardy  czerep.  Nie  zmogło  go  nawet  uderzenie  o  granitową 
podłogę. 

background image

– To dobra wiadomość – ucieszył się Caleb. – A jaka jest ta druga sprawa? 
– Musimy omówić szczegóły kontraktu, nad którym ostatnio pracowaliśmy i 

przygotować  kosztorys.  –  Jake  spoglądał  to  na  jedno,  to  na  drugie.  – 
Przepraszam,  Sabrino,  że  przeszkadzam  wam  w  takiej  chwili,  ale  od  tego 
kontraktu wiele zależy. Musimy trzymać rękę na pulsie. 

–  Nie  przepraszaj,  wiem,  jakie  to  ważne,  przecież  sama  prowadzę  firmę  – 

odparła spokojnie. 

– Nie zajmie to wiele czasu, przyniosłem wszystkie dokumenty i jeśli tylko 

Caleb czuje się na siłach, możemy od razu przystąpić do rzeczy. Potrwa to nie 
dłużej  niż  godzinę  –  zapewnił  Jake.  –  Powiedzcie  mi,  czy  chcecie  utrzymać 
wasz  związek  w  tajemnicy?  Ciekawość  to  być  może  pierwszy  stopień  do 
piekła, lecz któż z nas jest od niej wolny? 

–  Ależ  skąd,  Jake!  –  Caleb  odpowiedział  tak  szybko,  że  Sabrina  nawet  nie 

zdążyła otworzyć ust. – Nie ma powodów, by robić z tego sekret. Tym razem 
nie  chodzi  jedynie  o  przelotny  romans,  Sabrina  jest  dla  mnie  kimś  naprawdę 
ważnym.  Te  wszystkie  panienki,  które  zawsze  się  przy  mnie  kręciły,  to  już 
przeszłość.  –  Podniósł  do  ust  dłoń  Sabriny  i  delikatnie  ją  pocałował.  –  Mam 
nadzieję,  kochanie,  że  nie  sprawiam  ci  przykrości,  stawiając  sprawę  tak 
otwarcie,  ale  i  tak  moja  reputacja  jest  powszechnie  znana.  Wolę  sam  ci  o 
wszystkim  powiedzieć,  bo  świat  pełen  jest  „życzliwych",  którzy  ochoczo 
zatrują ci życie plotkami na mój temat. Do tej pory nie traktowałem kobiet zbyt 
poważnie,  ale  ty  jesteś  inna...  Wiedziałem  to  od  pierwszej  chwili.  –  Caleb 
patrzył  na  nią  tak  czule,  jakby  jego  słowa  rzeczywiście  płynęły  z  głębi  serca. 
Okazał się świetnym aktorem i nie miała wątpliwości, że Jake wierzy w każde 
słowo przyjaciela. 

–  Miło  mi  to  słyszeć  –  odpowiedziała,  spuszczając  oczy.  Czuła  się  coraz 

bardziej skrępowana. 

–  One  wszystkie  tak  niewiele  dla  mnie  znaczyły,  że  właściwie  już  prawie 

zapomniałem  o ich istnieniu.  Jesteś pierwszą  kobietą  w  moim  życiu  –  ciągnął 
przedstawienie Caleb. – I do żadnej nie czułem tego, co czuję do ciebie. 

Sabrina  coraz  lepiej  rozumiała,  dlaczego  kobiety  tak  za  nim  szalały.  Miał 

dar  wymowy  i  przekonywania,  los  obdarzył  go  urodą  i  oszałamiającym 
wdziękiem. Nie miała wątpliwości, że kobiety bez wahania poddawały się jego 
urokowi.  Był  prawdziwym  mistrzem  w  szafowaniu  komplementami  i  czułymi 
słówkami. Czegóż więcej trzeba? 

Prawdziwy  ideał,  pomyślała  nie  bez  złości.  Bardzo  przystojny,  świetnie 

background image

zbudowany  i  nieprzyzwoicie  bogaty.  Jednak  nie  to  było  najważniejsze.  Jego 
siła tkwiła w tym, że stosował się do starego i sprawdzonego przepisu: mówił 
kobietom to, co chciały usłyszeć i wiedział, jak je adorować. 

Musiała  przyznać,  że  właśnie  takiego  traktowania  zawsze  oczekiwała  od 

mężczyzny. 

Chyba  zapomniałam,  że  to  zwykły  podrywacz,  ofuknęła  się  w  duchu.  Nic 

zatem  dziwnego,  że  potrafi  kobiecie  zawrócić  w  głowie  i  owinąć  ją  sobie 
wokół  palca.  Ten  pokaz  jego  możliwości  powinnam  sobie  zapamiętać  raz  na 
zawsze. 

Postanowiła włączyć się do gry. 
–  Ja  również nie czułam do  żadnego  mężczyzny  tego, co  czuję do ciebie – 

powiedziała słodko i wtuliła się w jego ramię. 

Jake patrzył na nich z zachwytem, lecz również z lekkim niedowierzaniem. 

Caleba  znał  od  kilku  lat  i  nigdy  nie  widział  go  w  takim  stanie.  Sabrina  była 
piękną  i  niezwykłą  kobietą,  ale  bardzo  różniła  się  od  dotychczasowych 
partnerek  Caleba,  który  nigdy  nie  gustował  w  zbyt  inteligentnych  i 
niezależnych  przedstawicielkach  płci  pięknej.  Jake  był  również  zaskoczony 
tym,  że  Sabrina  jest  w  stanie  zakochać  się  od  pierwszego  wejrzenia.  Musiał 
jednak  przyznać,  że  tych  dwoje  prezentowało  się  razem  wspaniale.  Wysocy, 
ciemnowłosi, urodziwi. 

–  Nie  będę  wam  przeszkadzać,  skoro  musicie  zająć  się  teraz  interesami.  – 

Sabrina  wstała.  –  Nie  masz  nic  przeciwko,  żebym  zostawiła  cię  samego  z 
Jakiem? – spytała z troską w głosie. 

–  Oczywiście,  że  nie  –  uśmiechnął  się.  –  Chociaż  już  zaczynam  za  tobą 

tęsknić. Nie chcę cię jednak zanudzać prawnymi szczegółami kontraktu. 

To ostatnie  zdanie  trochę zezłościło Sabrinę. Nie była głupią panienką,  jak 

większość jego poprzednich narzeczonych. Sama negocjowała już wiele umów, 
w końcu była współwłaścicielką nieźle prosperującej firmy. Caleb najwyraźniej 
o  tym  zapomniał.  Dobrze  jednak,  że  będzie  mogła  od  niego  przez  chwilę 
odpocząć. Hm... było z nią niedobrze, jeśli już zaczęła się przejmować tym, co 
on o niej myśli. 

–  Tylko  nie  odchodź  zbyt  daleko,  kochanie!  –  zawołał  Caleb,  gdy  szła  w 

stronę drzwi. 

Zatrzymała  siei  odwróciła  w  jego  stronę.  Podtekst,  ukryty  w  tej  na  pozór 

niewinnej  prośbie,  był  oczywisty:  „Tylko  nie  ucieknij".  Kolejny  raz  ją 
zaskoczył, nie był  zatem  aż  tak  skupiony na  sobie, by nie  zauważyć, że czuje 

background image

się urażona. Nie spodziewała się po nim takiej przenikliwości i wrażliwości. 

Z każdą chwilą wydawał jej się bardziej niebezpieczny. 
 
Caleb  patrzył  na  Sabrinę  do  ostatniej  chwili  i  odwrócił  głowę  w  stronę 

swego gościa dopiero wtedy, gdy zniknęła za drzwiami. 

– Cóż za wspaniała kobieta – westchnął. – Niezwykle piękna... 
– Tak, Sabrina jest bardzo piękna – przyznał Jake. – Ale ciekaw jestem, jak 

długo tym razem potrwa twój związek... 

–  Znasz  chyba  Sabrinę  dość  dobrze...  –  Caleb  skierował  rozmowę  na  inne 

tory. 

– Tak, dość dobrze ją znam i dlatego trochę się martwię. Niełatwo mi o tym 

mówić... Bardzo cię lubię, Cal... Ale nie chciałbym, żeby Sabrina przez ciebie 
cierpiała. 

–  Nie  bój  się,  nie  będzie  –  odparł  zdecydowanie  Caleb.  Nie  było  sensu 

omawiać  z  Jakiem  nie  istniejącego  przecież  problemu.  –  Pokaż  lepiej  ten 
kontrakt – zażądał stanowczo. 

–  Przy  okazji  chciałem  z  tobą  omówić  jeszcze  kilka  innych  spraw. 

Powinniśmy  zatrudnić  kilku  nowych  pracowników,  jeśli  chcemy  podpisać 
kontrakt  z  CEO.  Dostaliśmy  bardzo  dużo  zgłoszeń  od  menedżerów 
najwyższego szczebla. 

–  To  dziwne,  czyżby  nagle  wśród  tej  grupy  zawodowej  zapanowało 

bezrobocie? – zadumał się Caleb. – Nie wydaje ci się to podejrzane? 

–  Zamiast  węszyć  spisek,  powinieneś  się  cieszyć,  że  jest  w  kim  wybierać. 

Większość  z  nich  to  ludzie  o  świetnych  kwalifikacjach  i  nieposzlakowanej 
opinii.  Jest  na  przykład  facet,  który  przez  lata  był  oficerem,  przeszedł  na 
emeryturę i zrobił naprawdę duże pieniądze. Dwa lata temu sprzedał firmę i żył 
z kapitału. Nie nazwałbym go bezrobotnym, wydaje mi się, że po prostu szuka 
jakiegoś  przyzwoitego  zajęcia,  że  znudziło  mu  się  wydawanie  pieniędzy. 
Ludzie lubią robić coś twórczego... 

Caleb ze skupioną miną przeglądał powoli leżące przed nim dokumenty. 
–  Zastanawiam  się,  dlaczego  właśnie  do  nas  przysłali  swoje  podania?  – 

powiedział po namyśle. 

–  Dostałem  te  propozycje  od  firmy  zajmującej  się  rekrutacją,  nie  podano 

nazwisk,  tylko  przebieg  karier  zawodowych  kandydatów.  Łowcy  głów  tak 
działają,  pewnie nie tylko do nas  wysłali te  oferty.  Jeśli ktoś nas  zainteresuje, 
skontaktują nas z nim. 

background image

– Ciekawe, ile mnie to będzie kosztowało? – zamyślił się Caleb. 
– No cóż, za dobrego menedżera warto dobrze zapłacić, także pośrednikom 

– odparł Jake. 

– Gdy podpiszemy kontrakt z CEO, nowi ludzie będą od razu musieli ostro 

wziąć się do roboty. Czy wiesz, że przed jednym z budynków, które CEO chce 
razem z nami wybudować, zaprojektowano wielki kompleks sportowy z polem 
golfowym? 

– Tak, pamiętam. Pewnie jako zapalonego golfistę bardzo cię to cieszy? 
–  Teraz  nie  mam  nawet  co  o  tym  myśleć  –  jęknął  Caleb.  –  Sam  wiesz,  że 

nieprędko będę mógł zagrać w golfa. 

– Nie przesadzaj, miesiąc to nie wieczność. 
– Miesiąc bez golfa to dla mnie bardzo długo – odparł Caleb. – Ale wróćmy 

do  interesów.  Przejrzyj  dokładnie  te  podania  o  pracę  i  wybierz  najlepsze. 
Zazwyczaj  jesteśmy  w  tej  kwestii  zgodni  –  podsumował  rozmowę.  –  Chociaż 
na szczęście podobają nam się zupełnie odmienne kobiety. 

– To niezupełnie tak. Ja tylko traktuję kobiety nieco poważniej niż ty do tej 

pory – roześmiał się Jake. – Mam nadzieję, że Sabrina nie będzie przez ciebie 
cierpiała,  to  naprawdę  piękna,  wrażliwa  i  wartościowa  dziewczyna  –  dodał  z 
przekonaniem. 

Caleb  nic  nie  odpowiedział.  Podzielał  opinię  przyjaciela  na  temat  Sabriny. 

Jednak  Jake  najwyraźniej  nie  dostrzegał  namiętnej  i  dzikiej  strony  jej  natury. 
Wybuch  wulkanu  jest  również  cudownym  i  niezwykłym  zjawiskiem,  jednak 
lepiej się od niego trzymać z daleka... 

 
Znacznie  młodziej  wygląda,  gdy  śpi,  pomyślała  Sabrina,  wchodząc  do 

pokoju.  Cicho  stanęła  tuż  przy  łóżku  Caleba.  W  jednej  ręce  trzymała  mały, 
plastikowy  kubeczek  z  lekarstwami,  w  drugiej  szklankę  z  wodą  do  popicia. 
Caleb spał z lekko rozchylonymi ustami, długie rzęsy rzucały cień na policzki. 
Wyglądał  tak  łagodnie  i  bezbronnie,  niemal  jak  chłopiec.  Miał  nieco 
zaróżowioną  twarz  i  Sabrina  zaniepokoiła  się,  czy  nie  podskoczyła  mu 
temperatura. 

Pochyliła  się  nad  nim  i  wierzchem  dłoni,  w  której  trzymała  szklankę, 

delikatnie dotknęła jego policzka. Widocznie był bardzo wrażliwy na łaskotki, 
bo  przez  sen  machnął  gwałtownie  ręką.  Niestety,  tak  nieszczęśliwie,  że 
wytrącił Sabrinie z ręki szklankę z wodą. Woda wylała się prosto na niego. 

Natychmiast otworzył oczy i próbował się poderwać, jednak ból okazał się 

background image

silniejszy. Caleb głośno jęknął. 

–  Co  ty  znowu  wyprawiasz?  –  Patrzył  oszołomiony  na  ściekającą  mu  po 

klatce piersiowej i brzuchu wodę. 

Sabrina  przygryzła  wargi.  Zdawała  sobie  sprawę,  że  to  nie  było  miłe 

przebudzenie. Wiedziała też, że nie powinna dotykać śpiącego dłonią, w której 
trzymała  szklankę  z  wodą.  Niestety,  za  to,  co  się  stało,  mogła  winić  jedynie 
siebie. 

–  Chciałam  tylko  sprawdzić,  czy  nie  masz  temperatury  –  powiedziała 

speszona. 

– Ale dlaczego polałaś mnie zimną wodą?! 
– Wytrąciłeś mi z ręki szklankę. 
–  Może  to  więc  moja  wina?  –  Spojrzał  na  nią  groźnie,  zły  i  zaskoczony 

zarazem.  –  Nie  muszę  ci  chyba  tłumaczyć,  że  nie  było  to  najmilsze 
przebudzenie. 

– W ogóle nie zamierzałam cię budzić. Nie wiedziałam, że masz taki lekki 

sen. 

– Dlaczego nie odstawiłaś najpierw szklanki? 
Sabrina nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Postanowiła zatem szybko 

zmienić temat. 

–  Przyniosłam  ci  tabletki  przeciwbólowe.  Poczekaj,  zaraz  przyniosę  ci  coś 

do popicia. 

– Może najpierw podałabyś mi suchą bluzę i pomogła zdjąć mokrą. Leżenie 

w czymś takim nie należy do przyjemności – powiedział zgryźliwie. 

Sabrina  posłusznie  podała  mu  bluzę  z  szafy.  Potem  pobiegła  do  kuchni  po 

wodę. Caleb połknął tabletki i tęsknie popatrzył w stronę okna. 

– Która godzina? – spytał. 
– Dochodzi druga. 
– Dopiero? To chyba najdłuższy dzień w tym roku – poskarżył się. 
–  Może  coś  ci  kupić?  –  spytała  z  nadzieją.  Bardzo  lubiła  robić  zakupy,  a 

poza tym miała ochotę wyrwać się na chwilę z tego domu. 

– Oho, widzę, że już ci się znudziła opieka nad chorym. – Caleb przejrzał jej 

plany. – Nigdzie nie pójdziesz, siedź tu i zabawiaj mnie. 

–  Jak  cię  mam  zabawiać?  W  dzieciństwie  grałam  na  flecie,  ale  to  było 

dawno. 

– Nie, nie musisz grać. Po prostu porozmawiajmy. Powiedz mi na przykład, 

jak  to  możliwe,  że  dopiero  teraz  poznaliśmy  się.  Jestem  pewien,  że 

background image

przygotowania  do  imprezy  z  okazji  Halloween  trwały  co  najmniej  miesiąc. 
Dlaczego nie spotkałem cię wcześniej? 

– To moje wspólniczki omawiały szczegóły kontraktu z Tanner Electronics. 

Po prostu nigdy nie wpadliśmy na siebie, chociaż często bywałam w siedzibie 
twojej firmy. Na przykład z Angelique rozmawiałam dwa razy... 

– Ach tak, rozumiem – odparł. 
Sabrina nie bardzo wiedziała, o co mu chodzi, ale wolała nie dopytywać się. 
– Opowiedz mi o waszej firmie – poprosił. 
–  Organizujemy  różnego  rodzaju  przyjęcia,  promocje  i  imprezy 

towarzyskie.  Zajmujemy  się  też  takimi  sprawami,  na  które  aktywnym 
zawodowo  ludziom  zazwyczaj  nie  starcza  czasu.  Wynajmujemy  gosposie, 
opiekunki  do  dzieci,  sprzątaczki,  ludzi,  którzy  wyprowadzają  psy,  zawożą 
samochód  do  naprawy  i  tak  dalej.  Zazwyczaj  tym  wszystkim  zajmowały  się 
ż

ony,  ale  czasy  się  zmieniły,  wiele  kobiet  pracuje  zawodowo  i  nie  ma  na  to 

czasu. Dlatego nasza firma nazywa się Wypożyczalnia Żon. 

– I ludzie płacą wam za ten rodzaj usług? 
–  Tak.  Przecież  ty  też  płacisz  Jenningsowi  –  odparła.  –  Nasze  motto  to: 

„Każda pracująca osoba potrzebuje żony". 

–  Sprytnie  pomyślane  –  roześmiał  się.  –  Myślę,  że  macie  rację.  Chociaż 

kiedy  pierwszy  raz  usłyszałem  nazwę  waszej  firmy,  to  pomyślałem,  że...  – 
Spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem. 

–  Nie  musisz  kończyć,  nie  ty  jeden.  Ale  mimo  to  myślę,  że  ta  nazwa  jest 

dobra, intryguje ludzi. 

–  Masz  rację,  intryguje,  chociaż  nie...  –  Caleb  przerwał,  bo  u  drzwi 

wejściowych zadźwięczał dzwonek. – A kogo to znów przyniosło? – mruknął. 
–  Coś  mi  się  zdaje,  że  pora  zebrać  pokłosie  plotek  rozsiewanych  przez 
Angelique. 

–  Zaraz  sprawdzę,  kto  przyszedł  –  zaproponowała  skwapliwie.  –  W  końcu 

zatrudniłeś mnie również do roli osobistego ochroniarza. 

–  Nie,  poczekaj.  Najwyżej  odegramy  naszą  komedię  jeszcze  raz.  – 

Przytrzymał ją za rękę. – Usiądź na wszelki wypadek bliżej mnie. 

Usłyszeli,  że  Jennings  rozmawia  z  gościem  i  usilnie  stara  mu  się  coś 

wytłumaczyć. Oczywiście drugi głos należał do kobiety. 

–  Jennings  miał  mówić  wszystkim,  że  śpisz  –  wyjaśniła  Sabrina.  –  To 

powinno zniechęcić do odwiedzin większość gości. 

– Ale z pewnością nie wszystkich – rozwiał jej optymizm Caleb. – Poza tym 

background image

nie mogę przecież spać dwa tygodnie. 

– Powiem mu, żeby nie powtarzał więcej niż dwa razy tej wymówki jednej 

osobie – zaproponowała. – Przyznaj, że to dobry pomysł. 

Spostrzegła, że Caleb nagle przestał słuchać tego, co mówiła. Patrzył nad jej 

ramieniem w stronę drzwi. Odwróciła się, żeby zobaczyć, co tak przykuło jego 
uwagę. 

– Ach, nie śpisz już! – W drzwiach stała bardzo szczupła, wysoka brunetka, 

ubrana w niezwykle kusą sukienkę i buty na bardzo wysokich obcasach. 

– Czy mam pozwolić jej wejść? – spytała twardo Sabrina. 
– Myślę, że to najprostsze rozwiązanie – mruknął Caleb. – Jak znam Muffy, 

to łatwo by się nie poddała. 

Muffy  spojrzała  na  Sabrinę  z  nie  ukrywaną  niechęcią.  Jej  wzrok  mówił: 

„Wiem,  że  to  przez  ciebie  Caleb  jest  taki  chory".  Prawdopodobnie  ta  panna 
również  była  na  przyjęciu,  pomyślała  Sabrina.  Tymczasem  Muffy  podbiegła 
już do łóżka. 

– Wiedziałam, że Jennings musi się mylić, przecież ty nigdy nie sypiasz w 

ś

rodku dnia – zaszczebiotała słodko. 

–  Taki  duży,  silny  mężczyzna  tego  nie  potrzebuje.  Och,  jakiś  ty  biedny, 

kochanie!  Czy  bardzo  cię  boli?  –  Wdzięcznie  przechyliła  głowę.  Nie  czekała, 
aż  Caleb  odpowie,  tylko  paplała  dalej:  –  Przyniosłam  ci  wspaniałe  lekarstwo 
przeciwbólowe! – oznajmiła z dumą. 

– Brandy czy może koniak? – zakpił Caleb. 
–  Och  nie!  Co  też  ci  chodzi  po  głowie!  –  obruszyła  się.  –  Mój 

aromatoterapeuta przygotował to specjalnie dla ciebie! – Wyciągnęła z torebki 
niewielką buteleczkę. – Masz wąchać to co dziesięć minut. Zapewnił mnie, że 
już po dwóch godzinach ból minie. 

– Dziękuję, ale nie wiem, czy starczy mi cierpliwości – odpowiedział Caleb. 
– Tak mi cię szkoda, sezon narciarski tuż tuż, miałam nadzieję, że choć na 

parę dni wyskoczymy gdzieś razem. – Muffy uśmiechnęła się promiennie. 

–  W  tym  sezonie  chyba  nie  będzie  ze  mnie  pożytku  –  odparł  Caleb  i 

przeciągle spojrzał na Sabrinę. 

Muffy  błędnie  zinterpretowała  to  spojrzenie  i  zmierzyła  Sabrinę  wzrokiem 

pełnym niechęci i pogardy. 

Sabrina  zaczynała  powoli  tracić  cierpliwość.  Najchętniej  wyrzuciłaby  tę 

natrętną babę za drzwi. Nie znosiła głupich i bezmyślnych kobiet. 

–  Myślę,  że  mimo  wszystko  możemy  wyjechać  razem,  ja  będę 

background image

kontynuowała  naukę  jazdy  na  nartach,  a  ty  będziesz  odpoczywał  na  tarasie  – 
zaproponowała Muffy. – Wiesz, marzę o tym, żeby się tobą zaopiekować. 

– Cóż za dziwaczna propozycja! – nie wytrzymała Sabrina. – Caleb nigdzie 

nie pojedzie. Teraz ja się nim opiekuję! – oświadczyła z naciskiem. 

–  A  kim  ty  właściwie  jesteś dla  Caleba? – Muffy  spojrzała  wojowniczo na 

domniemaną rywalkę. 

– Jego dziewczyną – odparła Sabrina twardo, patrząc tamtej prosto w oczy. 

– Twój czas się skończył, jeśli w ogóle miałaś swoje pięć minut. A teraz, jeśli 
pozwolisz, chcielibyśmy już zostać sami! 

Muffy  przez  dłuższą  chwilę  wpatrywała  się  w  Caleba,  jakby  spodziewając 

się,  że  przyjdzie  jej  z  odsieczą.  Nie  doczekawszy  się  jednak  z  jego  strony 
pomocy, zrozumiała, że rzeczywiście powinna już pójść. 

–  Caleb,  jak  mogłeś  mi  to  zrobić  –  jęknęła,  zatrzymując  się  jeszcze  w 

drzwiach. 

–  Może  zażyjesz  swój  cudowny  lek?  –  Caleb  wyciągnął  buteleczkę  w  jej 

kierunku. 

–  Jak  możesz  w  takiej  chwili  żartować!  –  Oburzona  Muffy  wypadła  z 

pokoju. 

–  Naprawdę  przydałby  się  ochroniarz  –  westchnęła  Sabrina,  gdy  usłyszała 

trzask zamykających się za Muffy drzwi wejściowych. – Niezłe z ciebie ziółko 
– dodała po chwili. 

–  Co  ja  na  to  poradzę,  że  dla  niektórych  kobiet  pieniądze  i  władza  są  tym, 

czym waleriana dla kota? 

Musiała  przyznać,  że  miał  rację.  Zarówno  Angelique,  jak  i  Muffy, 

bezwstydnie  narzucały  się  Calebowi.  Obie  były  ładne,  dobrze  ubrane  i  z 
pewnością kochały pieniądze i wystawne życie. 

– Za tę  sumę  mogłaby  mi kupić niezły  samochód  wyścigowy – powiedział 

Caleb, przyglądając się cenie na buteleczce, którą dostał od Muffy. 

– Samochód wyścigowy? – zdziwiła się Sabrina. 
–  Oczywiście  mówię  o  modelu  –  roześmiał  się.  –  Jestem  zapalonym 

modelarzem. 

– Ulubione hobby każdego chłopaka. 
–  Ja  nadal  uwielbiam  się  tym  zajmować.  To  świetny  relaks  i  duża  frajda. 

Oprócz  samochodów  mam  jeszcze  kilkaset  kolejek.  –  Uśmiechnął  się 
rozbrajająco. 

Musiała przyznać, nie wiadomo już po raz który w ciągu zaledwie jednego 

background image

dnia, że Caleb posiadał niezwykły wdzięk i potrafił być ujmujący. 

Zajął  się  czytaniem  magazynu  motoryzacyjnego,  a  Sabrina,  nie  bardzo 

wiedząc,  co  ze  sobą  zrobić,  rozglądała  się  po  pokoju.  W  pewnym  momencie 
przyszło  jej  do  głowy,  że  ten  pokój,  a  właściwie  cały  dom,  nie  są  specjalnie 
starannie  urządzone.  Wnętrza  wydawały  się  zimne  i  opuszczone,  choć  meble 
były  nowe  i  w  dobrym  guście.  Czuło  się  brak  kobiecej  ręki,  która  by  o 
wszystko zadbała. 

–  Nigdy  nie  chciałeś  inaczej  umeblować  tego  pokoju?  –  Nie  wytrzymała, 

ż

eby nie zadać tego pytania. 

–  Tak  naprawdę  to  jeszcze  wcale  go  nie  urządziłem,  kupiłem  mieszkanie 

zaledwie kilka tygodni temu – odparł. 

– Urządzanie mieszkania, szczególnie jeśli ma się dużo pieniędzy, to bardzo 

przyjemne zajęcie – powiedziała z entuzjazmem. 

–  Mnie  to  zupełnie  nie  bawi.  Właściwie  nigdy  nie  dążyłem  do  tego,  żeby 

mieć dom... Nie odczuwałem takiej potrzeby – odpowiedział z lekką zadumą. – 
Większość  życia  spędzam  w  pracy,  a  w  wolnym  czasie  uprawiam  sport  lub 
gdzieś wyjeżdżam. 

–  Ważne  jest,  żeby  dobrze  czuć  się  we  własnym  domu  –  przekonywała 

Sabrina. 

–  Pewnie  gdybym  zamierzał  założyć  rodzinę,  to  miałoby  to  dla  mnie 

znaczenie.  Jednak  na  razie  niczego  takiego  nie  planuję.  –  Spojrzał  na  nią.  – 
Czuję  się  tu  trochę  jak  w  hotelu.  Zresztą,  prawdę  mówiąc,  to  wnętrze  trochę 
przypomina luksusowy hotel. 

– Chętnie bym tu parę rzeczy zmieniła – powiedziała zdecydowanym tonem 

Sabrina.  –  Urządzanie  mieszkań  to  w  pewnym  sensie  moja  zawodowa 
specjalność... 

–  Nie,  to  chyba  nie  jest  najlepszy  pomysł  –  skrzywił  się.  –  Poza  tym 

właściwie jesteś w pracy... 

– No właśnie, w pracy też się człowiek powinien dobrze czuć. Nasze biuro 

urządziłam tak, że wszystkim się podoba – pochwaliła się. 

–  Nie,  Sabrino,  nie  w  głowie  mi  teraz  takie  zmiany  –  powiedział 

zdecydowanie. – Potrzebuję spokoju. Muszę się skupić na powrocie do zdrowia 
i sprawach firmy. Poza tym wolę, żebyś pomagała mi w moich sprawach, a nie 
dezorganizowała mi życie. 

–  Strasznie  trudno  się  z  tobą  pertraktuje.  –  Po  chwili  wahania  postanowiła 

jednak ustąpić. – Nie powiem więcej słowa na ten temat. 

background image

– Mądra decyzja, wiesz, kiedy się wycofać. 
Caleb  powrócił  do  przerwanej  lektury,  lecz  po  kilku  minutach  czytania 

zasnął. Sabrina cicho wymknęła się z pokoju. Postanowiła zwiedzić dom. 

Porównanie  domu  do  luksusowego  hotelu  było  jak  najbardziej  trafne. 

Chociaż  właściwie  w  tych  najlepszych  hotelach  dbano  dodatkowo  o 
odpowiednią  atmosferę,  mającą  zapewnić  gościom  jak  najlepsze  warunki 
pobytu. Mieszkanie Caleba było natomiast prawie puste. 

To,  co  się  bardzo  Sabrinie  spodobało,  to  wielkie  okna,  wychodzące  na 

zachód i południe. Właściwie przez cały dzień wpadało przez nie słońce. Mebli 
było  mało.  W  salonie,  na  przykład,  na  ścianach  nie  wisiał  żaden  obraz. 
Obejrzała  trzy  sypialnie  gościnne.  W  jednej  stało  wielkie  łóżko  wodne,  druga 
była zupełnie pusta, a trzecia częściowo urządzona. 

Krążąc  po  domu,  Sabrina  usłyszała  trzaśniecie  drzwi.  Postanowiła  szybko 

sprawdzić,  czy to przypadkiem  nie następna  egzaltowana  wielbicielka  Caleba. 
Ciekawe, ile jeszcze takich przepraw przede mną, pomyślała. Dwie dziennie to 
niezła średnia. Dziwne, że nie słyszałam dzwonka... 

Ruszyła w stronę drzwi. Czy to możliwe, że Jennings nie zastosował się do 

moich  poleceń  i  znowu  kogoś  wpuścił?  Najwyraźniej  tak  było,  bo  ze  szczytu 
schodów dobiegł Sabrinę damski głos. 

– Dziękuję, Jennings – powiedziała nieznajoma. Sabrina nie posiadała się ze 

złości. 

–  Jennings!  –  zawołała  ze  szczytu  schodów.  –  Dlaczego  znów  nie  zrobiłeś 

tego, o  co  cię  prosiłam?  Caleb  śpi i proszę nikogo do  niego nie  wpuszczać! – 
Chciała  jeszcze  coś  powiedzieć,  ale  widok  osoby,  którą  ujrzała,  całkowicie  ją 
zaskoczył.  Była  to  niezwykle  piękna  kobieta,  bardzo  elegancka  i 
dystyngowana, na pierwszy rzut oka dobiegająca pięćdziesiątki. 

–  Nawet  jego  matki?  –  spytała  spokojnie  kobieta.  –  Popatrzyła  na  Sabrinę 

niezwykle błękitnymi oczyma. Z godnością czekała, aż Sabrina zejdzie na dół. 

Ona  jednak  miała  ochotę  uciec,  gdzie  pieprz  rośnie.  Nie  miała  pojęcia,  co 

ma zrobić i jak się zachować. Jak ma wyjaśnić pani Tanner swoją obecność w 
domu Caleba? Co ma jej powiedzieć? 

– Jestem Catherine Tanner. – Wyciągnęła dłoń o długich, pięknych palcach i 

zadbanych, pomalowanych paznokciach. – A pani? 

background image

Rozdział 4 

 
Sabrina  zacisnęła  z  całej  siły  pięści,  aż  zbielały  jej  kostki.  Niestety,  w 

głowie  miała  pustkę.  Choć  wiedziała,  że  to  pytanie  padnie,  w  ciągu  kilku 
sekund nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. 

Co  powinna  powiedzieć  w  takiej  sytuacji?  Prawdę?  Caleb  kilkakrotnie 

powtarzał, że nikogo nie można dopuścić do ich tajemnicy. Mówił jednak tylko 
o współpracownikach i przyjaciołach. Nie wspominał ani słowem o rodzinie... 

Przecież nie będę okłamywała jego matki, podjęła błyskawiczną decyzję. 
–  Jestem...  to  znaczy  Caleb  i  ja...  –  zająknęła  się.  Nie  wiedziała,  jak 

najprościej opowiedzieć całą historię. 

– Rozumiem – chłodno skwitowała jej wysiłki pani Tanner. – Właściwie nie 

powinnam pytać, widać przecież, kim pani jest. 

Sabrina  była  tak  zaskoczona,  że  nie  zaprotestowała  ani  nie  sprostowała  od 

razu nieporozumienia. Nikt jeszcze nie postawił jej w jednym rzędzie z takimi 
kobietami  jak  Angelique  i  Muffy...  Właściwie  nie  powinno  ją  to  w  ogóle 
obchodzić, a jednak poczuła się urażona. 

– Jennings, czy byłbyś tak dobry i zaparzył mi filiżankę kawy? – Catherine 

zwróciła się do Jenningsa ciepłym i serdecznym tonem. – Czy zechce mi pani 
towarzyszyć, panno... 

– Sabrina Saunders. 
– Będziemy w salonie, Jennings – oznajmiła Catherine. 
– Proszę, to chyba jedyne wygodne krzesło w całym domu. – Sabrina starała 

się  być  miła.  Sama  usiadła  na  niezbyt  wygodnej,  aczkolwiek  bardzo  ładnej 
kanapie. 

Catherine swobodnie usiadła na krześle i popatrzyła na Sabrinę. 
–  Mam  nadzieję,  że  wybaczy  mi  pani  szczerość,  ale  po  cóż  komplikować 

sprawy. Poznałam już tyle przyjaciółek Caleba, że nie jestem zaskoczona. Nie 
musi  mi  pani  niczego  tłumaczyć  ani  wyjaśniać.  Dla  mnie  ta  sytuacja  jest 
całkowicie  przejrzysta  –  powiedziała  otwarcie.  –  Mam  nadzieję,  że  nie  czuje 
się pani urażona. 

– Ani trochę – siliła się na swobodny ton Sabrina. 
–  To  dobrze.  –  Catherine  przyjrzała  się  jej  jeszcze  uważniej.  –  Mam 

nadzieję,  że  będzie  pani  na  tyle  mądra,  żeby  uciec  stąd,  zanim  zdąży  się  pani 
zaangażować. To nie złośliwość, a tylko dobra rada... 

Sabrina taki właśnie miała plan: uciec stąd tak szybko, jak to tylko możliwe, 

background image

chociaż z innych powodów, niż te podane przez matkę Caleba. 

Do pokoju cicho wszedł Jennings i postawił przed nimi filiżanki z kawą. 
–  O,  zrobiłeś  mi  kawę  w  mojej  ulubionej  filiżance,  miło,  że  o  tym 

pamiętałeś – pochwaliła go Catherine. 

– Zawsze pamiętam o pani upodobaniach – ukłonił się wytwornie Jennings i 

dyskretnie opuścił salon. 

Zostały  same.  Na  moment  zapadła  kłopotliwa  cisza.  Sabrina  czuła,  że  jest 

znacznie bardziej skrępowana tą sytuacją niż matka Caleba. 

–  Może  przygotuję  pani  listę  leków,  które  Caleb  powinien  przyjmować, 

wraz z informacją dotyczącą godzin ich podawania? – zaproponowała Sabrina. 
– Może to się pani przydać, gdy... 

–  Nie  mam  zamiaru  bawić  się  w  pielęgniarkę  Caleba  –  odparła  Catherine 

zdecydowanie.  –  Jest  dorosły.  A  z  pewnością  chętnych  do  zaopiekowania  się 
nim nie brakuje... 

Sabrina podziwiała jej zdrowy rozsądek. Ta kobieta nie miała najmniejszych 

złudzeń co do charakteru syna, ale też akceptowała jego styl życia i nie miała 
zamiaru go zmieniać. 

– Sabrino! Gdzie jesteś? – Z sypialni rozległo się wołanie Caleba. 
–  No  nieźle,  tak  dramatyczne  okrzyki  słyszałam  ostatnio,  gdy  w  wieku 

siedmiu lat złamał nogę – mruknęła do siebie Catherine. 

Sabrina poderwała się z miejsca, wzięła swoją filiżankę z kawą i ruszyła w 

stronę pokoju Caleba. 

– Niech chwilę poczeka, nie trzeba błyskawicznie spełniać wszystkich jego 

zachcianek – zatrzymała ją Catherine i popatrzyła na Sabrinę z politowaniem. – 
Jego  ego  jest  i  tak  wyjątkowo  rozdęte,  nie  ma  sensu  jeszcze  bardziej  go 
rozbudowywać... 

Nie  miała  zamiaru  spierać  się  z  panią  Tanner,  zwłaszcza  że  w  głębi  ducha 

przyznawała jej rację. Ta kobieta miała zdrowy dystans do swojego syna. 

–  On  naprawdę  nie  może  się  ruszać.  –  Sabrina  postanowiła  odgrywać 

zakochaną po uszy panienkę. Poczekała jednak na Catherine i razem weszły do 
pokoju Caleba. 

–  Zobacz,  kogo  ci  przyprowadziłam!  –  zawołała  od  progu,  by  ostrzec 

Caleba, że nie są sami. 

–  Mówiłem  ci  przecież,  że...  –  zaczął,  ale  urwał  natychmiast  na  widok 

matki.  Twarz  mu  się  rozjaśniła.  –  Witaj,  mamo!  –  zawołał  wesoło.  –  Jak  się 
dowiedziałaś o wypadku? 

background image

–  O,  wbrew  pozorom  Denver  nie  jest  takie  duże.  Co  najmniej  pięć  osób 

zadzwoniło  do  mnie,  żeby  opowiedzieć  mi  wszystko  ze  szczegółami  – 
wyjaśniła  Catherine.  –  Prawdę  powiedziawszy,  wyglądasz  nieszczególnie  – 
dodała szczerze. 

–  Boli  jak  diabli  –  przyznał  się  Caleb.  –  I  tak  nie  jest  najgorzej,  bo  nie 

złamałem  nogi.  Poza  tym,  dzięki  temu  wypadkowi  Sabrina  spędza  ze  mną  o 
wiele  więcej  czasu.  Teraz,  gdy  nie  mogę  wychodzić  z  pokoju,  prawie  się  nie 
rozstajemy. 

–  O  tak,  nie  wątpię,  że  na  razie  jesteś  zachwycony  takim  stanem  rzeczy  – 

powiedziała  z  lekką  kpiną  Catherine.  –  Niestety,  wpadłam  tylko  na  chwilę, 
wiec nie mogę poznać bliżej Sabriny, ale w pełni polegam na twoim zdaniu. W 
sprawach kobiet jesteś ekspertem. Może odwiedzę cię jutro. 

–  Sabrina  postanowiła  zmienić  wystrój  pokoju  gościnnego  –  powiedział 

znienacka Caleb. – A potem, być może, całego domu... 

–  To  miło,  może  nareszcie  ten  dom  nabierze  jakiegoś  charakteru.  Ja  nie 

mogłabym  mieszkać  w  tak  pustych  i  pozbawionych  duszy  wnętrzach.  – 
Catherine  spojrzała  na  Sabrinę  z  nutką  sympatii  i  równocześnie  lekkiego 
niepokoju. – To pierwszy krok... – Nie dokończyła zdania. 

Sabrina  była  tak  zaskoczona,  że  znów  nie  wiedziała,  jak  powinna  się 

zachować, na wszelki wypadek zatem postanowiła milczeć. 

– Naprawdę muszę już iść, jutro będę miała więcej czasu. Zdrowiej szybko. 

– Catherine pocałowała syna w policzek. 

– Odprowadzę panią do drzwi – zaproponowała uprzejmie Sabrina. 
–  Zmiana  wystroju  domu...  hm...  gratuluję  ci  –  powiedziała  Catherine,  gdy 

wyszły na korytarz. – Jednak mimo wszystko radzę, żebyś sobie zbyt wiele nie 
obiecywała. 

Sabrina  przygryzła  wargi.  Postanowiła  nie  komentować  tej  wypowiedzi  i 

udawać,  że  nie  zauważa  zawartej  w  niej  złośliwości.  Najwyraźniej  Catherine 
nie  wyobrażała  sobie,  żeby  Caleb  mógł  zakochać  się  w  takiej  kobiecie  jak 
Sabrina. 

Uśmiechnęła się, udając, że przyjmuje słowa pani Tanner za dobrą monetę. 

Im większą zrobię z siebie idiotkę, tym lepiej, pomyślała w nagłym przebłysku 
ponurego humoru. 

Właściwie  w  ogóle  nie  powinna  obchodzić  jej  opinia  matki  Caleba,  skoro 

związek z nim był zwykłą mistyfikacją. A jednak jakoś dotknęło ją, że została 
porównana  do  innych  dziewczyn  Caleba.  Najdziwniejsze  w  tym  wszystkim 

background image

było  jednak  to,  że  nagle  zapragnęła,  by  ta  dystyngowana  i  rozsądna  kobieta 
zmieniła  o  niej  zdanie  i  przestała  ją  traktować  protekcjonalnie.  Po  krótkim 
namyśle  postanowiła  jednak  pozostawić  rzeczy  swojemu  biegowi.  Nie 
zamierzała  robić  z  siebie  idiotki  ani  przyznawać  się  do  tego,  że  choćby  w 
najmniejszym stopniu zależy jej na dobrej opinii Caleba czyjego rodziny... 

Wróciła do swojego kłopotliwego podopiecznego. 
–  Dobrze  poszło,  prawda?  –  spytał  Caleb.  –  Pomysł  ze  zmianą  wystroju 

domu był chyba celnym strzałem. Myślę, że moja mama dała się nabrać. 

– Nie jestem tego taka pewna. 
–  Masz  jakiekolwiek  wątpliwości  co  do  tego,  że  uważa  cię  za  moją 

dziewczynę? 

–  Nie...  ale  moim  zdaniem  jest  absolutnie  przekonana,  że  to  kolejny 

przelotny romans. 

– Cóż, w takim razie trzeba będzie jutro spróbować zagrać ostrzej... 
–  Czy  chcesz,  żeby  twoja  matka  zaczęła  się  denerwować  tą  sytuacją?  – 

spytała, gdyż nie bardzo wiedziała, do czego Caleb zmierza. 

–  Moja  matka  jest  zbyt  rozsądna,  by  denerwować  się  takimi  sprawami  – 

odparł. 

– Moim zdaniem to nie tylko sprawa zdrowego rozsądku. Ona zna cię zbyt 

dobrze,  by  uwierzyć,  że  w  końcu  poważnie  się  zaangażowałeś.  Jednak  na 
wszelki wypadek powinieneś się przygotować na jej ewentualne pytania. 

–  Świetny  pomysł  – przyznał. –  Poproś  Jenningsa,  żeby  zamówił  kolację z 

„Pinnacle". 

–  Zabawne,  ale  jakoś  wcale  mnie  nie  dziwi,  że  najlepsza  restauracja  w 

Denver dostarcza ci jedzenie do domu – powiedziała z leciutką ironią. – Choć 
mam nieodparte wrażenie, że robią to wyłącznie dla wybranych klientów... 

– W czasie kolacji opowiesz mi wszystko, co powinienem wiedzieć. – Caleb 

puścił mimo uszu jej przytyk. 

– O czym mam ci opowiedzieć? – zdziwiła się. 
– Oczywiście o sobie – odparł swobodnie, jakby to była najzwyklejsza rzecz 

na świecie. – Przecież to był twój pomysł, bym przygotował się do rozmowy z 
matką.  Muszę  wiedzieć,  gdzie  się  urodziłaś  i  chodziłaś  do  szkoły,  jakie  jest 
twoje ulubione danie, jaką pijasz kawę, kto był twoim pierwszym chłopakiem, 
ile miałaś lat, jak... 

–  Nie  widzę  potrzeby,  żebyś  zdawał  przed  matką  egzamin  z  przedmiotu 

„życie  Sabriny" –  przerwała  mu. – Czy równie gruntownie badałeś przeszłość 

background image

Angelique? 

– To co innego. Nie wiedziałem o niej wiele... 
–  No  właśnie.  Nie  musisz  więc  udawać,  że  ja  jestem  dla  ciebie  kimś 

wyjątkowym. 

–  Właśnie  to  powinienem  zrobić,  żeby  moja  matka  potraktowała  cię 

poważnie. 

– A może po prostu powinieneś powiedzieć jej prawdę? 
– Przez chwilę nawet rozważałem ten pomysł, ale już za późno – odparł. – 

W  tej  sytuacji  powinniśmy  zrobić  wszystko,  żeby  nam  uwierzyła  Wiem,  że 
wiele kobiet, które się mną interesują, zna moją matkę. Zdarza się, że wypytują 
ją o mnie. Ona nie będzie chciała kłamać, więc musi być przekonana, że jesteś 
dla mnie kimś szczególnym. – Popatrzył na nią przeciągle. – W takiej sytuacji 
nie  pozostaje  nam  nic  innego,  tylko  lepiej  się  poznać.  Muszę  zdać  egzamin  z 
przedmiotu  „Sabrina  Saunders".  A  zatem,  kto  był  twoim  pierwszym 
chłopakiem? 

 
Na  to  pytanie  Caleb  nie  doczekał  się  odpowiedzi.  Nigdy  przedtem  nie 

spotkał  kobiety,  która  by  tak  bardzo  nie  lubiła  mówić  o  sobie  jak  Sabrina. 
Wyciągnięcie  z  niej najprostszych informacji  graniczyło niemal  z  cudem.  Pod 
koniec  kolacji  wiedział  już,  gdzie  się  urodziła  i  chodziła  do  szkoły,  jakie 
skończyła  studia,  co  lubi  jeść  i  jaką  pije  kawę.  Natomiast  nie  udało  mu  się  z 
niej wydobyć żadnych szczegółów dotyczących życia osobistego. 

Kolacja była wyśmienita,  ale  Sabrina  czuła  się jak  na przesłuchaniu,  mimo 

ż

e  Caleb  też  jej  wiele  o  sobie  opowiedział...  W  zasadzie  miał  rację,  jeśli  nie 

chcieli wypaść ze swych ról, powinni lepiej się poznać. 

–  Teraz  zażyj  lekarstwa  i  kładź  się  spać  –  powiedziała  Sabrina,  gdy 

skończyli deser i wypili herbatę. Jak na jeden dzień miała aż za dużo wrażeń. 

– To niesamowite, komenderujesz mną, jakbym... 
–  Miał  siedem  lat  i  złamaną  nogę  –  weszła  mu  w  słowo,  cytując  to,  co 

powiedziała jego matka. 

– To nieuczciwe zagranie! – zaprotestował. – Wyciągasz informacje o mnie 

bez mojej wiedzy i zgody, a o sobie nic nie chcesz powiedzieć! Czy zatrudniłaś 
prywatnego detektywa? 

–  Nie  musiałam,  wiem  to  od  twojej  matki.  Zdradziła  mi,  że  zachowywałeś 

się wówczas równie nieznośnie... 

– To niesamowite, ale dwie kobiety zawsze potrafią się dogadać. – Rozłożył 

background image

ręce. – Pozostaje mi tylko poddać się twojej woli. 

– Tak już lepiej. 
–  Ale  zanim  pójdę  spać,  musimy  jeszcze  zająć  się  pewną  sprawą 

organizacyjną – oświadczył. – Będziesz spała w moim pokoju. 

Sabrina  popatrzyła  na  niego  ze  zdumieniem.  Jak  on  to  sobie  wyobrażał? 

Lecz zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, Caleb wyjaśnił wszystko. 

–  Czemu  się  dziwisz?  Przecież  w  nocy  nie  ma  się  mną  kto  zająć.  Poproś 

Jenningsa, żeby przyniósł tu dmuchany materac. 

– To brzmi niezwykle komfortowo – mruknęła. 
–  Jeśli  wolisz,  to  oczywiście  możesz  spać  ze  mną...  –  uśmiechnął  się 

łobuzersko.  –  Poproś  go  też,  żeby  dał  ci  jakąś  moją  piżamę,  chyba  że  wolisz 
spać nago... 

Była speszona, on rozluźniony... Zastanawiała się gorączkowo co robić. Czy 

zdecydowanie odmówić? Była przygotowana na to, że będzie nocować w jego 
domu,  ale  nie  wyobrażała  sobie,  że  będą  spali  w  jednym  pokoju.  W  zasadzie 
prawdą  było,  że  ktoś  powinien  w  nocy  czuwać  przy  Calebie.  Ale  z  drugiej 
strony, spać z nim w jednym pokoju? Chyba będzie musiała się na to zgodzić. 

– Wzięłam piżamę i szczoteczkę do zębów – odpowiedziała po chwili. Była 

to całkowita kapitulacja z jej strony. 

–  O,  jaka  zapobiegliwa  dziewczynka.  –  Caleb  pokręcił  głową.  –  Gratuluję. 

W takim razie Jennings musi tylko przynieść materac i przygotować ci pościel. 

Sabrina  poszła  po  Jenningsa  i  przekazała  mu  polecenia  Caleba.  Czuła  się 

trochę dziwnie. Niby wszystko było w porządku, ale... 

Zaniosła  swoje  rzeczy  do  łazienki,  a  potem  poszła  jeszcze  do  kuchni  po 

wodę do popicia lekarstw dla Caleba. Gdy wróciła do pokoju, posłanie dla niej 
było już przygotowane. Podała choremu leki i wodę. 

–  Ojej!  W  sobotę  Cassie  ma  urodziny,  muszę  jej  kupić  prezent  – 

przypomniała sobie nagle. – Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko 
temu, bym na kilka godzin wyszła? 

–  Wykluczone.  Do  soboty  na  pewno  już  trochę  wydobrzeję  i  będę  mógł 

pójść z tobą! – oznajmił z zadowoloną miną. 

– Ze mną?! A to z jakiej okazji? 
– Jako twój narzeczony! 
– Jak to sobie wyobrażasz? Rzecz jasna pytam tylko teoretycznie... 
–  Mam  nadzieję,  że  noga  przestanie  mnie  boleć  i  dam  radę  pokuśtykać  o 

kulach – odparł. 

background image

– Nie, na to przyjęcie nie możesz pójść, bo byłbyś jedynym facetem. 
– Wcale mi to nie przeszkadza... 
–  Właśnie  takiej  odpowiedzi  się  spodziewałam.  Dobrze,  a  teraz  koniec 

ż

artów, idę wziąć prysznic. 

–  O,  prysznic  –  jęknął  komicznie.  –  Brzmi  bosko...  Jak  myślisz,  może  ja 

również,  skacząc  na jednej  nodze,  dałbym  radę  wziąć prysznic? –  Spojrzał na 
nią z nadzieją. – Gdybyś mi pomogła... 

– Dosyć już tego, Tanner! Czy ty nigdy nie dajesz za wygraną? 
– Bardzo rzadko – przyznał szczerze. 
Sabrina  poszła  do  łazienki.  Gorący  prysznic  działał  relaksująco.  Ostry 

strumień wody masował jej kark, ramiona, plecy. To był bardzo wyczerpujący 
dzień.  I  niewątpliwie  działo  się  z  nią  coś  dziwnego...  W  tej  chwili  wolała  nie 
analizować,  co  to  takiego,  gdyż  była  zbyt  zmęczona,  a  poza  tym...  bała  się 
prawdy. 

Caleb  drzemał.  Ostatnią  rzeczą,  jaką  zapamiętał  przed  zaśnięciem,  był 

widok  Sabriny  poprawiającej  mu  poduszki.  Wydawało  mu  się,  że  zamknął 
oczy  tylko  na  chwilkę,  więc  być  może  to,  co  zobaczył,  było  tylko  snem... 
Sabrina  w  seledynowej  satynowej  piżamce...  Na  moment  zatrzymała  się  w 
drzwiach,  a  światło  padające  z  korytarza  wydobyło  z  mroku  jej  wspaniałe 
kształty.  Wyglądała  tak  seksownie,  że  Caleb  największym  wysiłkiem  woli 
opanował  się,  by  nie  porwać  jej  w  ramiona.  Stała  przed  nim  najpiękniejsza 
kobieta,  jaką  kiedykolwiek  widział,  a  przez  tę  skręconą  nogę  miał  bardzo 
ograniczone  pole  działania.  Zresztą,  może  to  wszystko  tylko  mu  się  śniło? 
Chociaż  zamrugał  gwałtownie  oczyma,  jednak  Sabrina  w  zwiewnej  piżamce 
wcale nie znikała. Powoli odłożyła ubranie na krzesło i wsunęła się pod kołdrę. 

Oddałby całe Tanner Electronics, żeby tylko być w tej chwili przy niej. 
Chyba  w  końcu  przyjdzie  mi  zapłacić  za  moje  grzeszki,  pomyślał.  Los  się 

ode  mnie  odwrócił,  skoro  taka  kobieta  jak  Sabrina  nie  zwraca  na  mnie 
najmniejszej uwagi. Nie robię na niej żadnego wrażenia... 

Sabrinę  wyrwało  z  głębokiego  snu  jakieś  brzęczenie.  Dopiero  po  dłuższej 

chwili dotarło do niej, że to dzwoni jej telefon komórkowy. Na szczęście leżał 
na tyle blisko, że zdążyła go odebrać. 

– Halo? – powiedziała zaspanym głosem. 
–  Przepraszam,  że  cię  obudziłem,  ale  jest  już  po  dziewiątej  i  byłem 

przekonany, że nie śpisz – tłumaczył się Jake. 

–  Nic  nie  szkodzi,  powinnam  już  dawno  wstać,  ale  ilekroć  Caleb  się 

background image

poruszył  czy  jęknął,  budziłam  się  i...  –  Dopiero  w  tym  momencie  zdała  sobie 
sprawę, jak dwuznacznie to zabrzmiało. – To znaczy nie chodzi o to... tylko... – 
zaczęła bąkać nieco nieskładnie. 

– Nie tłumacz się, Sabrino, wszystko rozumiem – odparł pojednawczo Jake. 
Z łóżka Caleba dobiegł zduszony śmiech. 
–  Teraz,  nawet  gdybym  chciał  Jake'a  przekonać,  że  nie  jesteśmy  parą,  to  i 

tak by mi nie uwierzył – chichotał Caleb. 

Sabrina  popatrzyła  na  niego  ze  złością,  choć  wiedziała,  że  pretensję  może 

mieć tylko do siebie. 

–  Zabrzmiało  to  tak,  jakbyśmy  spędzili  tę  noc  we  wspólnym  łóżku,  ale  to 

nieprawda – próbowała się tłumaczyć. 

–  Ależ,  Sabrino,  nie  jestem  pruderyjny  –  powiedział  Jake  z  lekkim 

rozbawieniem. – Właściwie dzwonię do Caleba. 

Sabrina  oddala  telefon  Calebowi  i  schowała  się  pod  kołdrę.  Pięknie 

zaczęłam  dzień,  nie  ma  co,  pomyślała.  Jak  ja  to  wszystko  potem  odkręcę, 
zastanawiała się. Niewiele myśląc, poderwała się gwałtownie z materaca. 

Caleb  spojrzał  na  nią  tak,  że  mocno  się  zaczerwieniła.  Rzuciła  w  niego 

poduszką i uciekła do łazienki. Wzięła  szybki prysznic  i zeszła na dół,  wydać 
dyspozycje w sprawie śniadania. 

Gdy  wróciła  do  pokoju,  Caleb  siedział  na  brzegu  łóżka.  Nie  był  już  taki 

blady  i  wyglądał  znacznie  lepiej  niż  poprzedniego  dnia.  Być  może  nie  będzie 
mnie już potrzebował, pomyślała z nadzieją. 

– Gdzie zniknęłaś? – zapytał. 
–  Rozmawiałam  z  Jenningsem  o  śniadaniu.  A dlaczego ty  siedzisz?  Czy  to 

nie za wcześnie? 

– Niestety, Jake nie dzwonił tylko po to, by zapytać o moje zdrowie. Muszę 

pojechać dziś do biura – oświadczył Caleb. 

– Dlaczego? 
–  Prowadzę  wielką  firmę  i  niektórych  spraw  powinienem  dopilnować 

osobiście. 

–  Chcesz  powiedzieć,  że  nie  możesz  zostawić  firmy  na  dłużej  niż  jeden 

dzień? 

– Czasem nie mogę – odparł. – Dziś mam bardzo ważne spotkanie. 
–  Czy  to  na  tyle  ważny  człowiek,  że  nie  wypada  ci  spotkać  się  z  nim  w 

domu? 

– Tutaj? – Popatrzył na nią z politowaniem. 

background image

Sabrina rozejrzała się i po chwili zastanowienia przyznała mu rację. To nie 

było zbyt odpowiednie miejsce na spotkanie w interesach. 

–  Masz  rację  –  powiedziała.  –  Wygląd  tego  domu  wyraźnie  kłóci  się  z 

twoim  wizerunkiem.  Ale  czy  nie  możesz  spotkać  się  z  tym  człowiekiem  w 
innym terminie? Wracasz do zdrowia bardzo szybko... 

–  Niestety,  on  przyjeżdża  do  Denver  tylko  na  jeden  dzień.  Sabrina  poszła 

poprosić Jenningsa, by przygotował Calebowi jakieś wygodne ubranie. 

Gdy wróciła do pokoju, Caleb ciągle siedział na brzegu łóżka. Był tak blady, 

ż

e  Sabrina  zaczęła  się  obawiać,  czy  nie  zemdleje.  Z  pomocą  Jenningsa 

sprowadziła go ze schodów. 

– Może wezwę taksówkę? – zaproponowała. 
– Nie, nie ma już na to czasu, ty będziesz musiała mnie podwieźć. 
–  W  takim  razie  wezmę  coś,  co  można  będzie  podłożyć  ci  pod  nogę.  – 

Szybko pobiegła na górę i zabrała kilka poduszek. 

Caleb  ledwo  się  zmieścił  na  tylnym  siedzeniu  jej  samochodu.  Sabrina 

podłożyła mu poduszki pod chorą nogę i powoli ruszyli. 

– Jak można jeździć tak małym samochodem? – marudził Caleb. – Czuję się 

tu jak sardynka w puszce. 

–  Tak  się  składa,  że  bardzo  lubię  moje  auto  –  odpowiedziała  chłodno.  – 

Dostałam je od dziadka, gdy zrobiłam prawo jazdy. 

W  samochodzie  na  moment  zapanowała  cisza,  a  po  chwili  rozległ  się 

zaniepokojony głos Caleba. 

– Czy to było dawno? 
– Kilka lat temu, nie bój się – roześmiała się. 
– Obawiam się, że jazda z tobą może być równie niebezpieczna, jak podróż 

ciężarówką bez hamulców po górskich serpentynach – mruknął niby to żartem. 
–  Ale  tak  naprawdę,  to  w  żadnym  samochodzie  nie  czuję  się  dobrze  –  dodał 
spokojniejszym już tonem. 

–  No  tak,  przecież  ty  jesteś  fanem  motocykli.  –  Przypomniała  sobie  ich 

pierwsze spotkanie. 

–  I  to  od  zawsze  –  wyznał.  –  Gdy  tylko  dojdę  do  siebie,  zabiorę  cię  na 

przejażdżkę, sama się przekonasz jaka to frajda. 

Sabrina  nie  przyznała  się,  że  trochę  boi  się  motocykli.  Zresztą,  jakie  to 

miało  teraz  znaczenie?  Obecnie  powinna  skupić  się  na  bezpiecznym 
dowiezieniu Caleba do Tanner Electronics. 

–  Oj,  chyba  moja  noga  znalazła  się  w  niewłaściwej  pozycji!  –  krzyknął 

background image

Caleb. 

Sabrina zjechała na chodnik i zatrzymała się. 
– Może jednak wezwiemy taksówkę? – zaproponowała. 
– Nie, straciłem sporo energii, żeby jakoś upchnąć się w tym samochodzie, 

nie chcę powtarzać tej operacji od nowa. 

Sabrina  nagłe  wpadła  na  świetny  pomysł.  Rozłożyła  przednie  siedzenie, 

ż

eby  Caleb  mógł  jechać  w  pozycji  półleżącej.  Tak  było  mu  najwygodniej  i  w 

końcu bardzo powoli, omijając wszelkie nierówności jezdni, Sabrina dowiozła 
Caleba pod siedzibę Tanner Electronics. 

–  Zaprowadzę  cię  na  górę  i  pojadę  do  miasta.  Zadzwonisz,  gdy  skończysz 

spotkanie i wtedy od razu po ciebie przyjadę – zaproponowała. 

– Chyba żartujesz? Chcesz mnie zostawić samego? – oburzył się. 
– Jest tu przecież co najmniej sto osób czekających na każde twoje skinienie 

– odpowiedziała spokojnie. Postanowiła nie poddać się tak łatwo. 

– Ale nikt nie wie tak dobrze jak ty, jak postępować z moją chorą nogą. Nie, 

bezwzględnie  jesteś  mi  potrzebna  –  potrząsnął  głową.  –  Poza  tym  to  bardzo 
ważne  spotkanie,  nie  mogę  zabrać  osoby,  do  której  nie  mam  bezgranicznego 
zaufania... 

Sabrina  popatrzyła  na  niego  zdumiona.  Czy  to  właśnie  jej  jest  gotów 

powierzyć  sekrety  swojej  firmy?  Jego  mina  najwyraźniej  to  potwierdzała. 
Podejrzewała, że ten facet jeszcze nieraz ją zaskoczy. 

–  Po  wiec  mi  więc,  cóż  to  za  ważna  osoba,  z  którą  masz  spotkanie?  – 

spytała. 

– Łowca głów. 
– Hm, a kogo poszukujesz? 
– Kogoś na moje miejsce – odparł spokojnie. 
– Jak to? Nie chcesz być prezesem zarządu? Dlaczego? 
– Żeby mieć dla ciebie więcej czasu, kotku – odparł słodko. Spojrzał jej w 

oczy tak niewinnie, jak wilk Czerwonemu Kapturkowi. 

Nie znosiła, gdy żartował z niej w taki sposób i traktował ją jak idiotkę. 
Zaparkowała  bardzo  blisko  wejścia.  Ciekawa  była,  jak  wygląda  gabinet 

Caleba w Tanner Electronics. Na razie jednak skupiła się na tym, by pomóc mu 
wysiąść z samochodu. O dziwo, poszło znacznie łatwiej niż przy wsiadaniu. 

Caleb mocno wsparł się z jednej strony na ramieniu Sabriny, a z drugiej na 

kuli, i całkiem raźno ruszył do przodu, mocno przy tym utykając. 

Na dole powitała ich recepcjonistka. W ogóle nie wydawała się zdziwiona, 

background image

ż

e Caleb wkracza tu w towarzystwie podtrzymującej go kobiety. 

Gabinet  Caleba  zaskoczył  ją.  Spodziewała  się  ekstrawaganckiego  i 

eleganckiego,  raczej  zimnego  wnętrza.  Tymczasem  ujrzała  miękkie,  puszyste 
wykładziny, antyczne meble i stonowane kolory. 

Sabrina  spoglądała  zamyślona  w  okno.  Nie  zauważyła  nawet,  kiedy  Caleb, 

już  przebrany  w  garnitur,  wrócił  z  łazienki.  Dopiero  głos  Jake'a  wyrwał  ją  z 
zadumy. 

–  Caleb,  pozwól,  że  ci  przedstawię  prezesa  agencji  Maxwell  House  –  Jake 

rozpoczął prezentację. 

– Prezesa Maxwell House? – Sabrina gwałtownie odwróciła się od okna. 
Mężczyzna,  który  stał  obok  Jake'a,  od  razu  ją  dostrzegł.  Zignorował 

wyciągniętą w jego stronę dłoń Caleba i podszedł do Sabriny. Caleb odwrócił 
się w ich stronę i błyskawicznie ocenił sytuację. 

Sabrina pomyślała, że Mason Maxwell bardzo się zmienił. Chociaż dobiegał 

czterdziestki,  nadal  był  przystojny,  lecz  teraz  wyglądał  jak  twardy, 
bezwzględny  rekin  finansjery,  a  przecież  kiedyś  taki  nie  był...  No  cóż,  nie 
widziała go ładnych kilka lat. 

– Sabrina... – Mason wciąż był nieco wytrącony z równowagi. – Co ty tutaj 

robisz? Nie widziałem cię... 

– Kilka lat... – podpowiedziała uprzejmie. 
Nagle jakby sobie przypomniał, z jakiego powodu tu przyjechał. Spojrzał na 

Caleba i dostrzegł jego ogromne zaskoczenie. 

–  Oczywiście,  moja  droga,  nie  będę  na  tyle  nietaktowny,  by  teraz 

wspominać  szczegóły  naszego  ostatniego  spotkania.  –  Starał  się,  by  jego  głos 
zabrzmiał  żartobliwie.  –  Ale  mam  nadzieję,  że  spotkamy  się  później  i 
opowiemy sobie, co się z nami działo przez ostatnie kilka lat. 

background image

Rozdział 5 

 
–  Gdy  tylko  przeczyta  pan  te  dokumenty,  możemy  rozpocząć  naradę  – 

powiedział Caleb, wręczając Masonowi Maxwellowi dość wypchaną teczkę. – 
Sabrina w tym czasie zajmie się swoimi sprawami. 

Odetchnęła  z  ulgą.  Starała  się  zachowywać  naturalnie,  ale  przychodziło  jej 

to z najwyższym trudem. 

– Znam  dobrze  dokumenty, jakie panowie przysłaliście  mi  wcześniej,  więc 

zobaczę  tylko,  co  tu  jest  nowego  –  oświadczył  Mason,  po  czym  z  lekkim 
uśmiechem  na  twarzy  odwrócił  się  w  stronę  Sabriny.  –  Zadzwonię  do  ciebie 
później, moja droga, i pogadamy o dawnych czasach. 

Caleb z trudem usiadł na swoim ulubionym fotelu. Nogę położył na pudle z 

książkami,  które  wcześniej  specjalnie  ustawił  tam  Jake.  Kostka  bolała  go  jak 
diabli, nie było wątpliwości, że za wcześnie zaczął ją forsować. 

Sabrina pożegnała się i szybko wyszła. 
– Przepraszam panów za zamieszanie, które spowodowałem, ale spotkanie z 

Sabrina  to  dla  mnie  kompletne  zaskoczenie  –  tłumaczył  się  niezbyt  zręcznie 
Mason, gdy zostali już tylko w męskim gronie. 

– Zauważyłem – odparł chłodno Caleb. 
–  Czy  Sabrina  jest  pana  asystentką?  –  dopytywał  się  Mason,  zupełnie  nie 

zrażony jego  chłodem.  –  Skoro  tak,  to  może  ja  zgłoszę  swoją  kandydaturę? – 
Roześmiał się. 

Jakie  to  żałosne,  gdy  ktoś  śmieje  się  z  własnych  żartów,  pomyślał  Caleb. 

Ten facet chyba uważa, że jest niezwykłe dowcipny. 

–  Ilu  ma  pan  dla  nas  kandydatów?  –  Caleb  postanowił  zachowywać  się 

oficjalnie. 

– Z  pewnością nie tak  wielu, jak być  może panowie  się  spodziewali. Za to 

ci,  których  znalazłem,  to  ludzie  o  najwyższych  kwalifikacjach.  Dołożyliśmy 
wszelkich starań, żeby spełnić oczekiwania Tanner Electronics. 

Calebowi trudno się było skupić na rozmowie. Cały czas zastanawiał się, co 

też  mogło  łączyć Masona  Maxwella  z  Sabriną,  i  o  jakich to  dawnych  czasach 
zamierzają  ze  sobą  porozmawiać.  Nie  potrafił  jej  sobie  wyobrazić  u  boku 
takiego faceta... 

 
Sabrina  przez  chwilę  zastanawiała  się,  co  robić.  Mogła  wyjść  z  Tanner 

Electronics.  Wówczas  Caleb  zadzwoniłby  do  niej  na  komórkę  po  skończonej 

background image

naradzie.  Jednak  wydawało  się  jej,  że  to  spotkanie  nie  potrwa  dłużej  niż 
godzinę,  więc  i  tak  niewiele  przez  ten  czas  zdołałaby  załatwić.  Postanowiła 
zatem  usiąść  w  sekretariacie,  przez  który  wchodziło  się  do  gabinetu  Caleba, 
napić się kawy i przejrzeć prasę. Nalała sobie filiżankę aromatycznego płynu i 
sięgnęła po gazetę. Niestety, w ogóle nie była w stanie skupić się na lekturze. 
Spotkanie z Maxwellem wytrąciło ją z równowagi. Odłożyła gazetę i pogrążyła 
się w rozmyślaniach. 

Spotkanie  Masona  Maxwella  w  Tanner  Electronics  zakrawało  na  głupi 

kawał  złośliwego  losu.  Zdawało  się  tak  mało  prawdopodobne,  że  prawie 
niemożliwe. Jednak widocznie jej przytrafiały się rzeczy niemożliwe. 

Sabrina  wiedziała,  że  Mason  nadal  utrzymywał  kontakty  towarzyskie  z  jej 

rodziną. Gdyby do rodziców dotarły wieści, że córka się zaręczyła, pewnie nie 
byliby  zadowoleni, że dowiadują  się  o tym z  drugiej  ręki. Postanowiła jednak 
na  razie  się  tym  nie  przejmować.  W  razie  czego  wytłumaczy  rodzicom  całą 
sytuację, w końcu jest dorosła i może robić, co chce. 

Nie była również zadowolona z tego, że Mason dał do zrozumienia, że coś 

ich kiedyś łączyło. Podejrzewała, że Caleb pomyślał sobie, iż Maxwell był jej 
narzeczonym.  Właściwie,  dlaczego  ja  się  tym  przejmuję?  –  pytała  się  w 
myślach. Caleba nie powinna interesować  moja przeszłość. Może  w ogóle nie 
zwrócił  uwagi  na  słowa  Masona.  Nie,  znała  Caleba  na  tyle,  że  doskonale 
wiedziała, iż ta informacja nie uszła jego uwagi. 

A  właściwie  może  nawet  zabawniej  byłoby  nie  wyprowadzać  go  z  błędu? 

Niech sobie myśli, że była związana z Masonem, przemknęło jej przez głowę. 

Gazeta,  którą  odłożyła,  otworzyła  się  na  stronach z  ogłoszeniami.  Przyszło 

jej  do  głowy,  żeby  przejrzeć  oferty  ekip  malarskich  i  budowlanych.  Jej  myśli 
zaczęły  krążyć  wokół  innej  sprawy.  Zastanawiała  się  nad...  zmianą  wystroju 
domu Caleba. Uwielbiała robić takie rzeczy, lecz w tym wypadku powinna dać 
sobie  spokój.  Przecież  takie  prace  na  pewno  potrwają  znacznie  dłużej  niż 
wyleczenie chorej kostki... Musiałaby zatem widywać się z Calebem nawet po 
tym,  gdy  dojdzie  już  do  zdrowia,  a  to  było  raczej  niewskazane...  Trochę 
szkoda, bo miała wielką ochotę zająć się tym domem. Podobał jej się. 

Pierwszym  krokiem  powinno  być  znalezienie  odpowiedniej  ekipy, 

zaplanowanie  koniecznych  prac  i  zrobienie  kosztorysu.  Potem  mogłaby  zająć 
się tym, co najbardziej lubi, czyli kolorystyką i umeblowaniem. 

Postanowiła  przez  chwilę  poudawać,  że  Caleb  zlecił  jej  remont  domu. 

Otworzyła gazetę i zaczęła przeglądać ogłoszenia firm budowlanych. Było ich 

background image

tyle,  że  przynajmniej  z  terminem  rozpoczęcia  prac  nie  powinno  być  kłopotu. 
Jednak  nie  chciała  angażować  pierwszej  lepszej  ekipy,  ta  praca  powinna  być 
wykonana perfekcyjnie. W tym wypadku zależało jej na opinii Caleba. 

Była  tak pogrążona w  myślach,  że nie zauważyła Masona Maxwella, który 

właśnie  wszedł  do  sekretariatu.  Caleba  i  Jake'a  nie  było,  widocznie  naradzali 
się po skończonej rozmowie z Maxwellem. 

–  O,  jeszcze  tutaj  jesteś  –  ucieszył  się  Mason.  –  Myślałem,  że  już  cię  nie 

zastanę. 

–  Ja  tu  pracuję  –  odparła  spokojnie.  Postanowiła  nie  wyprowadzać  go  z 

błędu. Może to i lepiej, że uważał ją za asystentkę Caleba. 

–  Szkoda,  że  nie  chciałaś  pracować  w  mojej  firmie...  byłabyś  świetną 

sekretarką i nie musiałabyś się o nic martwić... 

–  Tak,  pamiętam  dobrze  twoją  propozycję:  pilnowanie  terminów  twoich 

spotkań, porządkowanie dokumentów i podawanie ci kawy... Pewnie uważałeś, 
ż

e tylko do tego się nadaję – powiedziała z goryczą w głosie. 

–  Dobrze  wiesz,  że  oferowałem  ci  znacznie  więcej...  Proponowałem  ci 

małżeństwo... 

–  O!  Nie  wiedziałam,  że  Caleb  ma  nową  sekretarkę.  –  Do  pokoju  weszła 

wysoka,  młoda  kobieta.  Zmierzyła  Sabrinę  od  stóp  do  głów  nieprzyjaznym 
wzrokiem. 

– Wcale nie jestem sekretarką – burknęła Sabrina. – W tej chwili Calebowi 

nie można przeszkadzać. Może pani zostawi wiadomość, chętnie przekażę. 

– Och, ależ ja muszę porozmawiać z nim osobiście, mam dla niego prezent 

–  odpowiedziała  wyniośle  nieznajoma.  –  O,  Caleb!  –  zawołała.  –  Mój  Boże! 
Wyglądasz... 

– Blado? – wpadł jej w słowo Caleb. 
–  Ależ  skąd!  –  zaprzeczyła  energicznie.  –  Wyglądasz  nieprawdopodobnie 

męsko.  –  Zniżyła  głos  do  chrapliwego,  w  swym  mniemaniu  zapewne 
seksownego, szeptu. 

Sabrina patrzyła na kobietę ze zdziwieniem. Poznała już Angelique i Muffy. 

Teraz miała przed sobą kolejną wielbicielkę Caleba. Nigdy nie przypuszczała, 
ż

e niektóre kobiety potrafią być tak głupie i nachalne. 

– Mam dla ciebie prezent, kupiłam ci nową, wspaniałą grę i mam nadzieję, 

ż

e... 

– To bardzo miło z twojej strony Candi, dziękuję – znów jej przerwał Caleb. 

– Daj grę Sabrinie. Ona teraz zajmuje się moimi sprawami. 

background image

– Może pokażę ci, jak w nią grać... – nie dawała za wygraną Candi. 
– Teraz jestem zajęty – odpowiedział twardo Caleb. 
–  Mogę  wpaść  do  ciebie  do  domu,  na  przykład  dziś  wieczorem.  ..  –  Candi 

przechyliła zalotnie głowę. 

–  Musisz  to  ustalić  z  Sabrina  –  odparł.  –  To  ona  teraz  rządzi  w  moim 

domu... – Zawiesił głos. – Nie wiem, jakie ma na dziś plany. 

Mason otworzył ze zdziwienia usta. 
– Sabrina u ciebie mieszka? – wymamrotał. 
Caleb  objął  Sabrinę  ramieniem,  udając,  że  nie  usłyszał  pytania  Masona. 

Cały czas zwracał się do Candi. 

–  Widzisz,  sytuacja  się  zmieniła.  –  Pocałował  Sabrinę  w  czubek  głowy.  – 

Jesteśmy prawie nierozłączni. 

Sabrina  miała  ochotę  kopnąć  Caleba  w  bolącą  kostkę.  Zerknęła  ukradkiem 

na  pobladłą  twarz  Masona.  Jednak  już  po  chwili  cała  ta  sytuacja  zaczęła  ją 
bawić. 

–  To  miłe,  że  pani  tak  się  troszczy  o  Caleba  –  zwróciła  się  do  Candi  ze 

słodkim  uśmiechem.  –  Dziękuję  za  prezent,  tak  rzadko  wychodzimy  teraz  z 
domu, że gra bardzo nam się przyda. 

Gdyby wzrok mógł zabijać, Sabrina z pewnością byłaby już martwa. 
– Ona z tobą mieszka? – Candi postanowiła ostatecznie wyjaśnić sytuację. 
– Tak, mieszkamy razem – przyznał Caleb i jakby na potwierdzenie swoich 

słów  objął  Sabrinę  i  przytulił  do  siebie.  To  było  bardzo  dziwne,  ale  jej  ciało 
natychmiast  zareagowało  na  ten  dotyk.  Leciutko  zadrżała  i  delikatnie  oparła 
głowę na jego ramieniu. 

Mason stał z na wpół otwartymi ustami. Sabrina przez krótki moment miała 

ochotę  serdecznie  się  roześmiać.  Nieoczekiwanie  dla  samej  siebie  zapragnęła 
pokazać  Masonowi,  a  także  Candi,  że  z  Calebem  łączy  ją  coś  naprawdę 
poważnego. 

Uniosła  głowę  i  z  lekko  rozchylonymi  ustami  zajrzała  Calebowi  w  oczy. 

Wyglądała tak, jakby zapraszała go do pocałunku. 

Caleb  postąpił  zupełnie  odruchowo.  Na  oczach  zadziwionych  gości 

pocałował  jej  rozchylone  usta.  Nie  wiedział  dlaczego  to  zrobił,  nie  planował 
tego. 

Pocałunek  był  delikatny,  a  jednak  przez  ich  ciała  przebiegł  dreszcz.  Przez 

bardzo  krótką  chwilę  patrzyli  sobie  głęboko  w  oczy  jak  zaczarowani.  Byli 
zdziwieni, że zwykły pocałunek sprawił im tyle przyjemności. 

background image

Pierwsza otrząsnęła się z tego czaru Sabrina. 
–  Kochanie,  jak  zwykle  rozmazujesz  mi  szminkę  –  powiedziała  z 

frywolnym  uśmieszkiem.  Postanowiła  udawać  przed  Calebem,  że  pocałunek 
nie  zrobił  na  niej  żadnego  wrażenia.  Jednak  w  rzeczywistości  serce  waliło  jej 
tak mocno, że bała się, iż wszyscy to usłyszą. 

– Twoje usta są tak śliczne, że nie musisz się tym przejmować. – Pogłaskał 

ją czule po policzku. 

Nieznacznie  odsunęła  się  od  niego,  spojrzała  na  wszystkich  obecnych  i 

szybko  przygryzła  wargi,  by  powstrzymać  wybuch  śmiechu.  Mason  uniósł  ze 
zdziwienia  brwi  tak  wysoko,  że  zniknęły  pod  linią  włosów.  Jake  z 
niedowierzaniem  potrząsał  głową,  a  Candi  zacisnęła  dłonie  w  piąstki  tak 
mocno,  że  zbielały  jej  kostki.  Na  dodatek  wyglądała  tak,  jakby  miała  się  za 
chwilę rozpłakać. 

– Gratuluję wam – wysyczała po chwili i wypadła z pokoju, nie żegnając się 

z nikim. 

–  My  chyba  już  panów  pożegnamy.  –  Caleb  uprzejmie  ukłonił  się 

Masonowi  i  Jake'owi.  –  Pojedziemy  do  domu,  Sabrino.  –  Uśmiechnął  się  do 
niej i znów objął ją ramieniem. 

–  Dobrze,  kochanie.  –  Jego  słowa  spowodowały,  że  poczuła  się  nieswojo. 

Obecność  innych  ludzi  dodawała  jej  pewności  siebie.  Sam  na  sam  z  Calebem 
czuła się niepewnie. – Pewnie jesteś okropnie zmęczony... 

–  Ależ  nie,  choć  muszę  przyznać,  że  noga  trochę  mnie  boli  –  odparł.  – 

Spieszę się do domu, bo marzę o czułym sam na sam... 

Zaczerwieniła  się.  Nie  była  tak  dobrą  aktorką,  jak  myślała.  Odgrywanie 

czułych scenek z Calebem przychodziło jej trudniej, niż się spodziewała. Mimo 
licznych postanowień nie była tak obojętna, jak by sobie tego życzyła. 

– Nie wiedziałam, że lubisz tego typu gry – powiedziała z lekką pretensją w 

głosie, wskazując pudełko, które Caleb dostał od Candi. 

– To nie żadna głupia gra, tylko symulator lotu – bronił się Caleb. 
–  Może  ci  się  podoba  dlatego,  że  dostałeś  ją  od  Candi?  –  Postanowiła 

odegrać zazdrosną. 

–  Ależ, kochanie,  przecież  wiesz,  że od kiedy  poznałem  ciebie, żadna inna 

kobieta się dla mnie nie liczy. 

– Chodźmy już do domu, nie musimy prowadzić takich rozmów publicznie 

– ucięła Sabrina. Miała dosyć przedstawienia. 

– Jej słowo jest dla mnie rozkazem. – Caleb z uśmiechem spojrzał na Jake'a 

background image

i  Masona.  –  Wkrótce  się  zobaczymy.  –  Panowie  uścisnęli  sobie  dłonie.  – 
Muszę chyba dać mojej nodze nieco odpocząć. 

– Do widzenia, Sabrino. – Mason był tak oszołomiony tym, co zobaczył, że 

nie powiedział nic więcej. 

– Do widzenia – odparła spokojnie. 
 
W  drodze  powrotnej  obydwoje  milczeli.  Sabrina  czuła  się  jak  zwykle 

skrępowana  bliskością  Caleba.  Zastanawiała  się,  czy  on  również  czuje  się 
nieswojo. 

Zerknęła  na  niego  spod  oka.  Nie,  nie  wyglądał  na  człowieka,  który  jest 

czymkolwiek zdenerwowany, był po prostu zamyślony. 

Była ciekawa, co tak zaprząta jego umysł, wolała jednak nie pytać. Zaczęła 

się  zastanawiać  nad  swoim  zachowaniem.  Dlaczego  farsa  z  udawaniem 
narzeczonej  Caleba  zaszła  tak  daleko?  Co  miał  znaczyć  ten  pocałunek  w 
biurze? Czy popchnęła ją do tego obecność Masona Maxwella? Nie, Mason nic 
dla niej nie znaczył, nie budził żadnych emocji. 

– Opowiedz mi o Masonie Maxwellu – poprosił znienacka Caleb. 
– Co mam ci opowiedzieć? – zjeżyła się. 
–  Wszystko,  co  wiesz  –  odparł  spokojnie.  –  Chyba  będziemy  razem 

pracować i chciałbym wiedzieć o nim jak najwięcej. 

Caleb uważnie obserwował Sabrinę. Specjalnie zadał pytanie w taki sposób, 

by  pomyślała,  że  chodzi  mu  o  jej  osobiste  kontakty  z  Maxwellem.  Zauważył, 
ż

e  w  jej  oczach  w  pierwszej  chwili  pojawiła  się  czujność.  Jednak  coś  ich 

łączyło, pomyślał dziwnie niezadowolony. 

– Masz zamiar z nim pracować? – spytała z niechętnym zdziwieniem. 
– To jeszcze nie jest do końca postanowione, w każdym razie w najbliższym 

czasie  czeka  nas  co  najmniej  kilka  spotkań.  Maxwell  ma  dla  nas  kilku 
kandydatów i musimy sprawdzić, czy są to właściwi ludzie na to stanowisko – 
wyjaśnił spokojnie. 

– Hm... Z pewnością jest dobry w tym, co robi – powiedziała ostrożnie. 
– To już zauważyłem – uśmiechnął się pod nosem Caleb. – Pytam o twoje 

prywatne zdanie na jego temat... 

–  Ja  cię  nie  wypytuję  o  wszystkie  kobiety,  z  którymi  się  spotykałeś  – 

odparła,  zadziornie  unosząc  podbródek.  –  A  gdybym  zapytała,  to  pewnie  nie 
starczyłoby nam następnych kilku tygodni na odpowiedź... 

– A więc spotykałaś się z nim? – przerwał potok jej słów. Wydawało się, że 

background image

jest  całkowicie  spokojny,  zadał  to  pytanie  nie  zdradzającym  najmniejszych 
emocji głosem. Jednak w środku aż wrzał ze złości. Jak ona mogła spotykać się 
z takim miałkim, wymoczkowatym, cynicznym facetem? Nie rozumiem kobiet 
i nigdy ich nie zrozumiem, powtarzał sobie w duchu. 

– Niezbyt długo – odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia. – Mój ojciec 

bardzo go lubił. 

– I to był wystarczający powód? – W jego głosie słychać było lekką drwinę. 
– Nie znasz mojego ojca. – Sabrina postanowiła nie reagować na zaczepki i 

spokojnie  wyjaśnić  sytuację.  Poznała  już  Caleba  od  tej  strony  i  wiedziała,  iż 
będzie  drążył  tak  długo,  aż  wyciągnie  z  niej  wszystkie  interesujące  go 
informacje. – Lubił Masona tak bardzo, że chętnie by go zaadoptował. 

– A jak się poznaliście? 
– Pracowałam wtedy w domu maklerskim... 
– Maxwell był inwestorem, czy starał się załatwić twojemu szefowi pracę w 

lepszej  firmie  –  wszedł  jej  w  słowo.  –  A  swoją  drogą,  ciekawe  dlaczego 
pomyślał, że jesteś moją sekretarką... 

–  Widocznie  tak  jak  ty  uważa,  że  nadaję  się  tylko  do  podawania  kawy  i 

układania dokumentów. – Nawet nie próbowała ukryć rozgoryczenia. 

–  Co  ty  opowiadasz,  mnie  na  pewno  nigdy  nie  przyszłoby  do  głowy,  że 

jesteś  sekretarką  –  odpowiedział  szczerze.  –  Dlatego  właśnie  się  zdziwiłem. 
Nie wyobrażam sobie, że mogłabyś wykonywać taką pracę. 

–  Masona  mogło  zmylić  to,  że  siedziałam  za  biurkiem  sekretarki.  –  Słowa 

Caleba  sprawiły  jej  przyjemność  –  Zresztą  w  biurze  maklerskim  pracowałam 
właśnie jako sekretarka i recepcjonistka, ale to było wiele lat temu... Niedługo 
potem wpadłam na pomysł z Wypożyczalnią Żon. – Zamyśliła się. 

– Mason ci go podsunął? 
– W pewnym sensie tak. Uważał, że praca w biurze maklerskim jest nie dla 

mnie,  że  za  bardzo  mnie  stresuje  i  pochłania  zbyt  wiele  czasu...  Uważał,  że 
powinnam zajmować się domem – powiedziała z goryczą. 

– Jego domem? – spytał niespodziewanie Caleb. 
Zapadło  milczenie.  Sabrina  starała  się  nie  okazywać  żadnych  emocji. 

Pomyślała jednak, że nie ma powodów, by okłamywać Caleba. 

–  Tak,  chciał,  żebym  została  jego  żoną  –  odparła.  –  Ale  ja  nigdy  nie 

widziałam  się  w  tej  roli,  nie  mówiąc  już  o  uczuciach.  ..  Chciałam  sama 
kierować  swoim  życiem,  a  nie  zdawać  się  na  męża.  Marzyłam  o  tym,  żeby 
sama  podejmować  decyzje,  działać,  wziąć  sprawy  we  własne  ręce...  – 

background image

Popatrzyła na Caleba, żeby przekonać się, czy jej słucha. 

Wpatrywał  się  w  nią  bez  cienia  drwiny,  ze  skupioną  i  poważną  twarzą. 

Czuła, że w duchu przyznaje jej rację. 

–  Przyszło  mi  do  głowy,  że  skoro  każdy  mężczyzna  marzy,  by  ktoś  mu 

prowadził dom, robił zakupy, przygotowywał przyjęcia, to Wypożyczalnia Żon 
jest  dobrym  pomysłem.  Znalazłam  wspólniczki  i  założyłam  firmę,  która,  jak 
sam mogłeś się przekonać, działa do dziś. 

– Czy twoja matka też pragnęła, żebyś poślubiła Masona Maxwella? 
– Tak, w tej kwestii moi rodzice byli niezwykle zgodni – odparła z goryczą. 

–  Gdy  powiedziałam,  że  odrzuciłam  jego  oświadczyny,  a  na  dodatek  mam 
zamiar  prowadzić  własną  firmę,  zapowiedzieli,  że  mnie  wydziedziczą  i  że  od 
tej pory nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc finansową z ich strony. 

– Może gdyby zjawił się inny kandydat, to zmieniliby zdanie – powiedział z 

namysłem. 

– Mówisz tak, jakbyś chciał ogłosić nasze zaręczyny – zażartowała. 
–  Nie,  na  razie  nie  ma  chyba  takiej  potrzeby.  Nadal  będziemy  mieszkać 

razem bez ślubu. – Również się roześmiał. 

–  To  i  tak  znacznie  więcej,  niż  proponowałem  jakiejkolwiek  kobiecie  – 

dodał poważnie. 

– Skoro mamy mieszkać, jak to nazwałeś „bez ślubu", to powinnam zacząć 

dbać  o  swoją  opinię.  Wobec  tego  rozgłoszę  wszem  i  wobec,  że  zgubiłam 
pierścionek zaręczynowy – Sabrina wróciła do żartobliwego tonu. 

Caleb  popatrzył  na  nią  z  namysłem,  jakby  coś  jeszcze  chciał  powiedzieć. 

Jego spojrzenie speszyło ją, nagle odechciało jej się żartów. 

–  Jesteś  wyjątkową  kobietą  –  powiedział  z  niezwykle  poważną  miną.  – 

Muszę przyznać, że jak dotąd nie poznałem drugiej takiej... 

– Chyba trochę przesadzasz... – szepnęła. – Właściwie, co masz na myśli? 
– Jestem pewien, że żadna ze znanych mi kobiet nie odrzuciłaby propozycji 

małżeństwa, dzięki któremu mogłaby dostać wszystko... 

– Wszystko prócz miłości – przerwała mu. 
– Tak, to prawda, ale według mnie prawdziwa miłość w ogóle nie istnieje – 

odparł  z  goryczą.  –  Poza  tym,  odrzucając  propozycję  Masona,  praktycznie 
zostałaś zdana tylko na siebie. Twoi rodzice stanęli po jego stronie. 

– To prawda, ale jestem dorosła i sama chcę decydować o swoim życiu. Dla 

mnie czasy, w których to ojciec decydował o tym, za kogo jego córka ma wyjść 
za mąż, dawno minęły. 

background image

Rozdział 6 

 
Cale sobotnie przedpołudnie spierali się o to, czy Caleb ma pójść z Sabriną 

na  przyjęcie  do  Cassie.  Sabrina  nie  mogła  pojąć,  dlaczego  mu  tak  bardzo  na 
tym  zależy.  Natomiast  Caleb  okazał  się  nad  podziw  uparty  i  nie  trafiały  do 
niego żadne rozsądne argumenty. 

W końcu niechętnie, ale ustąpiła. Łatwiej by mi chyba było zdobyć Nobla w 

dziedzinie  fizyki  niż  przekonać  tego  uparciucha,  przyznała  w  duchu  z 
rezygnacją. 

Pod  wieczór  łudziła  się  nadzieją,  że  Caleb  zaśnie  i  uda  jej  się  po  cichu 

wymknąć  z  domu.  Zostawiła  go  z  kolorowym  czasopismem  w  dłoni, 
odpoczywającego na kanapie. 

Jednak  gdy  na  palcach  weszła  do  pokoju,  okazało  się,  że  Caleb  wcale  nie 

ś

pi. 

–  Właśnie  czekam  na  kogoś,  kto  pomoże  mi  założyć  buty  –  powitał  ją 

wesoło. 

–  Jesteś  nie  do  zdarcia  –  jęknęła.  –  Może  jeszcze  raz  to  przemyśl,  nie 

powinniśmy  chadzać  razem  na  przyjęcia...  –  Popatrzyła  wymownie  na  jego 
kostkę. – Nie boisz się, że tym razem też spotka cię coś przykrego? 

–  Lubię  ryzyko  –  stwierdził  z  łobuzerskim  uśmieszkiem.  –  A  poza  tym 

jestem  pewien,  że  będziesz  uważać,  o  ile  oczywiście  nie  marzysz  o  tym,  by 
opiekować się mną jeszcze kilka tygodni dłużej... 

–  O  nie!  –  wykrzyknęła,  zanim  zastanowiła  się,  że  może  mu  sprawić 

przykrość. 

Faktycznie Caleb poczuł się trochę urażony. 
–  Nie  spodziewałem  się,  że moje  towarzystwo jest dla  ciebie  aż  tak trudne 

do  zniesienia  –  powiedział.  –  I  nie  tłumacz  się,  twój  okrzyk  powiedział  mi 
wszystko. 

–  Nie  udawaj,  że  cię  to  choć  trochę  obchodzi  –  próbowała  jakoś  naprawić 

swoją gafę. 

Caleb nic nie odpowiedział. Sabrina w milczeniu pomogła mu założyć buty. 
– Tylko proszę cię, nie odgrywajmy  tym razem  komedii.  Nie  zależy  mi  na 

tym,  by  wszyscy  moi  znajomi  uważali  nas  za  parę  –  powiedziała,  gdy  zaczęli 
zbierać się do wyjścia. 

–  Przecież  i  tak  już  wszyscy  o  tym  wiedzą.  Jeśli  nie  od  Angelique  czy 

Muffy, to z pewnością Jake im powiedział. To na tyle sensacyjna wiadomość, 

background image

ż

e  na  pewno  będziemy  atrakcją  wieczoru  –  stwierdził  z  zaskakującą 

wesołością. 

– Chyba masz rację – westchnęła ciężko. Może to i lepiej, że idą razem, bo 

w  tej  sytuacji  przynajmniej  nikomu  nie  będzie  wypadało  wypytywać  jej  o 
nowego faceta. 

–  Na  następne  Halloween  na  wszelki  wypadek  włożę  żelazną  zbroję  – 

zrzędził Caleb. 

–  Nie bój  się,  może za  rok  to  nie  ja  będę  organizowała  przyjęcie –  odcięła 

się. 

– Jak to, a stały kontrakt z Tanner Electronics? Już o tym zapomniałaś? 
– Nie, nie zapomniałam – odparła. – Uważam jednak, że wiele rzeczy może 

się zdarzyć. 

– Ja zawsze dotrzymuję obietnic, pamiętaj o tym – powiedział poważnie. 
–  Nie  zapomnę  –  odpowiedziała  równie  serio.  –  Blado  wyglądasz  – 

stwierdziła,  przyglądając  mu  się  bacznie.  –  Czy  jesteś  pewien,  że  chcesz  ze 
mną iść? 

–  Miło  mi,  że  tak  się  o  mnie  troszczysz.  –  Dotknął  jej  dłoni  i  delikatnie 

pogładził. 

Sabrina zadrżała. Ta niespodziewana pieszczota obudziła jej zmysły. Nagle 

zapragnęła, żeby Caleb ją przytulił i pocałował. 

Chyba chodziło mu po głowie to samo. Przysunął się do niej tak blisko, że 

czuła ciepło jego ciała. Ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów. 

– Zostanę w domu, jeśli ty zostaniesz ze mną – wyszeptał kusząco. 
Sabrina  nie  miała  wątpliwości,  co  jej  proponuje.  Najgorsze  w  tym  w 

wszystkim  było  to,  że  chętnie  przystałaby  na  jego  propozycję.  Nie  wiedziała, 
jak  to  się  stało,  ale  pragnęła  Caleba,  mimo  że  miała  mu  tak  wiele  do 
zarzucenia.  Nie  podobało  jej  się,  że  tak  lekko  traktuje  kobiety,  że  jest 
podrywaczem,  zwyczajnym  playboyem.  Jednak  nie  potrafiła  oprzeć  się  jego 
urokowi.  W  Calebie  było  coś,  co  przyciągało  kobiety  jak  magnes.  Uległa  tej 
sile. 

Pragnęła,  żeby  ją  pieścił,  całował,  dotykał.  W  tej  chwili  była  gotowa 

zapomnieć  o  wszystkich  swoich  zasadach,  choć  wiedziała,  że  pewnie  bardzo 
szybko by tego żałowała. Za wszelką cenę starała się odzyskać panowanie nad 
sobą i nie ulec impulsowi, który mógłby ją bardzo drogo kosztować. 

– Nie zostanę... – odpowiedziała nieco schrypniętym głosem. 
– Po co nam przyjęcie... we dwójkę też można się świetnie bawić. – Caleb 

background image

położył dłonie na jej biodrach. 

To  zdanie  ją  otrzeźwiło.  A  więc  dla  niego  to  była  tylko  zabawa,  kolejny 

niezobowiązujący  flirt.  Odsunęła  się  od  Caleba  z  najwyższym  trudem.  Miała 
wrażenie, jakby pokonywała niewidzialne zapory. 

Dlaczego  jestem  taka  głupia?  Dlaczego  w  ogóle  przyszło  mi  do  głowy,  że 

on może się zmienić, beształa się w duchu. 

–  To  nie  jest  najlepszy  pomysł  –  odpowiedziała,  ze  wszystkich  sił  starając 

się,  by  jej  głos  brzmiał  naturalnie.  –  Przypominam  ci,  że  jeszcze  niedawno 
przekonywałeś mnie, iż nie chodzi ci o... 

– To nie był mój plan. – Jego głos brzmiał zmysłowo. – Ale wydaje mi się, 

ż

e między nami coś zaiskrzyło... Ty też twierdziłaś, że w żadnym wypadku nie 

wyobrażasz nas sobie razem, a widzę, że jednak jest inaczej... 

– Wydaje ci się! – ucięła szybko. Odwróciła głowę, żeby nie widział, że się 

zaczerwieniła. – Nie ma o czym  mówić. Poza tym nie chciałabym się spóźnić 
na przyjęcie do Cassie, więc jeśli zdecydowałeś się iść ze mną, to chodźmy. 

–  Chodźmy.  –  Caleb  wziął  ją  pod  rękę.  Zrobił  to  w  tak  pieszczotliwy 

sposób, że Sabrinę  znów  przeszedł dreszcz.  Miała wrażenie, że  się  zapada,  że 
wciąga ją w odmęty niezwykle silny wir. 

Muszę  wyzwolić  się  z  tego  czaru,  pomyślała  z  rozpaczą.  Oby  wreszcie 

obudził się mój instynkt samozachowawczy... 

Calebowi  zajęło  trochę  czasu  usadowienie  się  w  ciasnym  samochodzie 

Sabriny.  Podjechali  jeszcze  do  niej  do  domu,  by  mogła  szybko  się  przebrać  i 
zabrać trochę rzeczy. Przyjęcie miało odbyć się w siedzibie Wypożyczalni Żon. 
Dotarli  z  mniej  więcej  półgodzinnym  opóźnieniem  i  wokół  aż  gęsto  było  od 
gości. 

Sabrina  wzięła  głęboki  oddech.  Czuła  się  jak  przed  bardzo  ważnym 

egzaminem. 

–  Już  się  zaczynałam  martwić,  że  coś  się  stało.  –  Na  spotkanie  Sabrinie 

wyszła Paige. Jej spojrzenie skupiło się za plecami przyjaciółki, na Calebie. – 
No,  ale  teraz  już  rozumiem,  skąd  to  spóźnienie  –  uśmiechnęła  się 
porozumiewawczo. 

Sabrina również się uśmiechnęła, postanowiła za wszelką cenę zachowywać 

się  naturalnie.  Co  innego  jednak  chcieć,  a  co  innego  móc.  Cassie  zaprosiła 
chyba całe miasto... 

– Ciągle cię nie ma w domu – odezwała się z wyrzutem Paige. – Kilka razy 

nagrałam  się  na  sekretarkę,  ale  nie  oddzwoniłaś.  Gdzie  ty  właściwie  się 

background image

podziewasz? 

–  To  przeze  mnie  nie  ma  jej  w  domu  –  odezwał  się  Caleb,  zanim  Sabrina 

zdążyła otworzyć usta. – Trudno  mi bez niej  wytrzymać  choćby kilka godzin, 
ale to chyba w mojej sytuacji nic dziwnego. – Spojrzał wymownie na Paige. 

– No tak. – Paige zerkała raz na jedno, raz na drugie. 
–  Caleb,  usiądź  natychmiast  na  kanapie  –  zakomenderowała  Sabrina.  Za 

wszelką  cenę  postanowiła  nie  dopuścić  do  przedstawienia,  do  którego 
szykował się jej kłopotliwy podopieczny. – Lekarz zabronił ci forsować nogę. 

–  O  właśnie,  oto  dowód,  że  nikt  o  mnie  lepiej  nie  zadba.  –  Caleb  rozłożył 

ręce. 

– Usiądź, proszę – powtórzyła z naciskiem Sabrina. 
– Musimy sprawdzić, co się dzieje w kuchni. – Paige postanowiła wybawić 

przyjaciółkę z kłopotliwej sytuacji. 

Sabrina  odetchnęła  z  ulgą.  Robię  to  wszystko  dla  Wypożyczalni  Żon, 

powtarzała  sobie  w  duchu.  Wszystkie  trzy  pracowałyśmy  bardzo  ciężko  i  w 
ż

adnym  wypadku  nie  mogę  dopuścić,  żebyśmy  straciły  naszego  najlepszego 

klienta. Firma warta jest takiego poświęcenia. 

Nie  dawała  jej  spokoju  jeszcze  jedna  sprawa.  Oprócz  tego,  że  razem 

prowadziły  firmę,  były  też  prawdziwymi  przyjaciółkami.  Teraz  zastanawiała 
się,  czy  powiedzieć  Paige  i  Cassie  prawdę,  czy  też,  tak  jak  się  umawiała  z 
Calebem, nadal odgrywać komedię. Nie miała ochoty oszukiwać przyjaciółek i 
najchętniej  wyznałaby  im  prawdę.  Ale  z  drugiej  strony  wiedziała,  że  jeśli 
opowie  im,  jak  to  Caleb  zaszantażował  ją  utratą  kontraktu  i  zażądał,  aby 
odstraszała  od  niego  wszystkie  natrętne  wielbicielki,  to  Paige  i  Cassie 
natychmiast wpadną we wściekłość. 

Wściekną się oczywiście na Caleba. 
Wolała  sobie  nawet  nie  wyobrażać,  co  by  się  zaraz  zaczęło  dziać. 

Podejrzewała,  że  przyjaciółki  niczym  dwie  tygrysice  rozszarpałyby  Caleba  na 
strzępy. 

Nie  ma  co,  jak powiem  im  prawdę,  to  możemy  na  zawsze pożegnać  się  ze 

zleceniami  od  Tanner  Electronics.  Zrobiłam  już  tak  dużo,  że  dam  radę 
wytrzymać jeszcze kilka dni, pomyślała. 

Postanowiła nie mówić przyjaciółkom prawdy. 
To oznaczało, że będzie musiała odgrywać przed nimi komedię, i to na tyle 

dobrze,  by  niczego  nie  zaczęły  podejrzewać.  Niełatwo  oszukać  osoby,  które 
dobrze  nas  znają.  W  końcu  wiedziały  o  niej  sporo  i  mogą  nie  uwierzyć,  że 

background image

związała się z takim mężczyzną jak Caleb. 

– Sabrino, co się z tobą dzieje?! – zawołała Paige, gdy tylko zniknęły z pola 

widzenia  Caleba.  –  Dlaczego  spośród  wszystkich  facetów,  którzy  się  koło 
ciebie kręcili, wybrałaś właśnie tego? 

– No cóż, przecież widzisz, jaki jest przystojny, uroczy, niezwykły... 
–  Nie  poznaję  cię  –  przerwała  jej  Paige.  –  Chyba  nie  jesteś  aż  tak 

zaślepiona!  To  kobieciarz  i  podrywacz  jakich  mało!  Jak  mogłaś  tak  szybko 
uwierzyć, że jest tobą poważnie zainteresowany? 

Sabrina  zadrżała,  przez  chwilę  było  jej  naprawdę  przykro.  Chyba  zbyt 

utożsamiam  się  z  rolą,  którą  odgrywam,  strofowała  się  w  duchu.  Z  drugiej 
jednak  strony  nie  wiedziała,  co  ma  odpowiedzieć  przyjaciółce.  To  duży  błąd, 
bo właściwie powinna spodziewać się takiego pytania. 

– Kochanie, nie chcę, żeby złamał ci serce – powiedziała Paige, gdy Sabrina 

nadal milczała. 

– Nie bój się, nic takiego się nie stanie. – Sabrina odezwała się w końcu. – 

Tego jestem pewna. 

– No tak, widzę, że wpadłaś na dobre – jęknęła z rezygnacją Paige. – Nawet 

nie  masz  ochoty  słuchać  głosu  rozsądku...  Ja  wiem,  że  zakochani  odrzucają 
logiczne argumenty, ale przecież wiesz, jak on traktuje kobiety! 

–  Wiem,  że  się  o  mnie  martwisz,  ale  w  tym  wypadku  naprawdę  nie  ma 

potrzeby.  –  Sabrina  uśmiechnęła  się  uspokajająco.  –  Muszę  zrobić  Calebowi 
coś gorącego do picia i sprawdzić, co się z nim dzieje. 

–  Uważaj,  proszę  cię,  uważaj  –  jeszcze  raz  przestrzegła  ją  zaniepokojona 

Paige. 

Sabrina  włączyła  czajnik  i  czekała,  aż  zagotuje  się  woda.  W  tym  czasie 

zastanawiała się nad tym, co powiedziała Paige. Trochę zaskoczyła ją tak ostra 
reakcja  przyjaciółki.  Wśród  klientów  Wypożyczalni  Żon  było  wielu 
playboyów,  którzy  często  składali  niemoralne  propozycje  którejś  ze 
współwłaścicielek.  Przyjaciółka  nigdy  nie  reagowała  aż  tak  zdecydowanie. 
Sabrinie przyszło do głowy, że być może Caleb uwiódł i porzucił kiedyś jakąś 
znajomą  Paige...  Jednak  nawet  w  takim  wypadku  reakcja  przyjaciółki  była 
mocno przesadzona. 

Od  trzech  lat  razem  prowadziły  firmę  i  Sabrina  wiedziała,  że  wielu 

mężczyzn  interesowało  się  Paige.  Jednak  ona  zawsze  odnosiła  się  do  nich  z 
wielką  nieufnością  i  rezerwą.  Sabrina  często  myślała,  że  to  ze  względu  na 
matkę  Paige  nie  chce  się  z  nikim  wiązać.  Ale  teraz  doszła  do  wniosku,  że  tu 

background image

musiało  chodzić  o  coś  więcej.  Przyszło  jej  do  głowy,  że  Paige  być  może 
przeżyła  kiedyś  wielki  zawód  miłosny  i  facet  podobny  do  Caleba  złamał  jej 
serce. To by tłumaczyło tak ostrą reakcję... 

Jej  wzrok  skierował  się  na  drugą  przyjaciółkę,  Cassie.  Stali  z  Jakiem, 

zapatrzeni  w  siebie,  zakochani,  szczęśliwi...  To  cudowne,  że  przynajmniej 
jedna z nas odnalazła swoją drugą połówkę, pomyślała z rozczuleniem. Już za 
tydzień Cassie i Jake będą małżeństwem, a wszystko wskazuje na to, że bardzo 
szczęśliwym. 

– Nad czym tak dumasz? – Głos Caleba wyrwał ją z zadumy. 
Sabrina  w  pierwszej  chwili  pomyślała,  że  ma  omamy.  Patrzyło  na  nią  i 

uśmiechało się dwóch Calebów. Po sekundzie dotarło do niej, że Caleb trzyma 
w ręku magazyn, na okładce którego widnieje jego zdjęcie. 

–  O,  widzę,  że  podziwiasz  swój  seksowny  uśmiech  –  powiedziała  nie  bez 

złośliwości. 

–  Uważasz,  że  jest  seksowny?  –  Uśmiechnął  się  w  taki  sposób,  że  zaschło 

jej w gardle. 

Powinnam bardziej uważać na to, co mówię, zganiła się w duchu. Caleb jest 

bardzo czujny i błyskawicznie wyłapuje wszystkie niuanse. 

–  Czy  jest  tam  artykuł  na  twój  temat?  –  spytała,  zostawiając  jego  pytanie 

bez odpowiedzi. 

–  Tak,  właśnie  sprawdzałem,  czy  zacytowali  mnie  dokładnie  –  odparł 

spokojnie. – Nie jest to najbardziej cenione przeze mnie pismo, ale z pewnych 
powodów  musiałem  udzielić  mu  wywiadu.  Nie  wiedziałem  natomiast,  że 
prenumerujecie pisma o tak specjalistycznej tematyce jak ekonomia i finanse. 

– Można powiedzieć, że to stare przyzwyczajenie z czasów pracy w biurze 

maklerskim  –  wyjaśniła.  –  W  zasadzie  nawet  nie  mam  kiedy  tego  czytać, 
czasem tylko przeglądam... 

–  Ładne  biuro  –  stwierdził,  nieoczekiwanie  zmieniając  temat.  –  Czy  to  ty 

zaprojektowałaś wystrój wnętrz? 

– Tak, ja. Cieszę się, że ci się podoba. 
–  Wypożyczalnia  Żon  musi  całkiem  nieźle  prosperować,  jeśli  stać  was  na 

takie biuro – odparł. 

–  Nie  jest  najgorzej,  chociaż  kupiłam  ten  dom,  gdy  pracowałam  w  firmie 

maklerskiej – przyznała. – Jednak potrzebujemy kilku poważnych i potężnych 
klientów, aby firma mogła się rozwinąć. 

– Jak myślisz, ile czasu zajmie ci zmiana wystroju mojego domu? 

background image

–  Hm,  nie  zastanawiałam  się  nad  tym  –  skłamała  szybko.  –  Nie  byłam  do 

końca  pewna,  czy  mówisz  poważnie.  Musiałabym  najpierw  znaleźć  jakiegoś 
naprawdę dobrego dekoratora wnętrz... 

–  Po  co  masz  wynajmować  dekoratora?  Bardzo  mi  się  podoba  ten  dom, 

właśnie coś takiego chciałbym mieć u siebie – przerwał jej. – Zastanów się do 
przyszłego  tygodnia,  ile  czasu  ci  to  zajmie  i  jakiego  spodziewasz  się 
wynagrodzenia.  Przygotuj  też  wstępny  kosztorys,  a  potem  oczywiście 
podpiszemy umowę. 

– Dobrze, jak najszybciej się tym zajmę – odparła. 
–  To  świetnie.  Właśnie  wpadł  mi  do  głowy  inny,  może  trochę  szalony 

pomysł.  –  Spojrzał  na  nią  łobuzersko.  Chwilę  milczał,  a  potem  klepnął  się 
energicznie po udach. – Tak, to dobry pomysł. 

Sabrina z uwagą i rosnącą ciekawością wpatrywała się w niego. 
–  Chciałbym,  żeby  salon  i  przedpokój  były  zrobione  w  ekspresowym 

tempie.  To  właściwie  jest  moje  specjalne  zlecenie  dla  Wypożyczalni  Żon. 
Możesz,  a  nawet  powinnaś,  wciągnąć  w  to  swoje  przyjaciółki.  Zdaje  się,  że 
lubicie razem pracować. 

– Powiedz w końcu, o co ci chodzi – niecierpliwiła się. 
–  Chciałbym,  żeby  salon  i  przedpokój  były  gotowe,  powiedzmy,  do... 

wtorku. 

Sabrina  doszła  do  wniosku,  że  to  wszystko  tylko  jej  się  śni.  Jednak  Caleb 

miał minę jak najzupełniej poważną. Nic nie wskazywało na to, że żartuje. 

–  Pod  koniec  przyszłego  tygodnia  mam  spotkanie  z  kandydatem  na 

stanowisko dyrektora generalnego. Myślę, że dobrze byłoby spotkać się z nim 
w miejscu, w którym można bez skrępowania porozmawiać – wyjaśnił. 

– Może umówisz się z nim w„Pinnacle", to bardzo dobra restauracja i chyba 

jesteś  tam  stałym  bywalcem  –  podsunęła rozwiązanie Sabrina.  Chciała  zyskać 
nieco na czasie, aby zastanowić się, czy to, czego oczekuje od niej Caleb, jest 
w ogóle możliwe. 

–  Sama  mi  radziłaś,  żebym  zrobił  coś  z  domem  –  przypomniał  jej.  –  To 

dobra okazja, nie będę musiał wychodzić, forsować nogi... 

– Caleb! To strasznie mało czasu! 
–  Możesz  zaangażować  najlepsze  ekipy,  poprosić  o  pomoc  swoje 

przyjaciółki.  Poza  tym  wierzę  w  ciebie,  dasz  sobie  radę.  Przecież  właściwie 
chodzi o jeden pokój – dodał niewinnym tonem. 

Miło  jej  było  słyszeć,  że  w  nią  wierzy.  Nawet  bardzo  miło,  gdyż  nie 

background image

spodziewała się z jego ust takiego komplementu. 

–  Dobrze,  spróbuję,  ale  zapewniam  cię,  że  efekt  byłby  bez  porównania 

lepszy, gdybyś dał mi więcej czasu. W takiej sytuacji chyba będziemy musiały 
same  pomalować  ten  pokój.  Łatwiej  nam  będzie  dobrać  kolor  ścian, 
odpowiednie zasłony, meble i obrazy. 

–  Myślę,  że  na  pewno  trafisz  w  mój  gust.  To  biuro  jest  urządzone  tak,  że 

niczego  bym  tu  nie  zmienił.  –  Zatoczył  ręką  krąg  po  pokoju.  –  Obiecuję,  że 
Wypożyczalnia Żon stanie się sławna, wkrótce nie będziecie się mogły opędzić 
od klientów – zażartował. 

–  Przy  wykańczaniu  biura  też  razem  pracowałyśmy  –  uśmiechnęła  się  do 

swoich wspomnień Sabrina. – To były miłe chwile. 

– Będziecie miały szansę na powtórkę. To co, umowa stoi? – Wyciągnął do 

niej rękę. 

– Stoi – odparła, cichutko wzdychając. Nie była pewna, czy w tak krótkim 

czasie uda jej się uzyskać efekt, który w pełni zadowoli Caleba. 

 
Następnego  dnia  naszkicowały  plan,  przejrzały  katalogi  mebli  i  wybrały 

kolorystykę.  Caleb  miał  zamiar zaprosić na obiad kilka  osób. Niezbędne  więc 
było kupno odpowiedniego stołu i krzeseł. 

Gdy  murarz  już  wyrównał  ściany,  w  poniedziałek  rano  wszystkie  trzy, 

razem z Cassie i Paige, zabrały się do malowania. 

Paige miała pewne wątpliwości, czy zielony kolor, który bardzo podobał się 

Sabrinie i Cassie, nie okaże się zbyt ciemny. 

–  Tu  są  przecież  ogromne  okna  –  uspokajała  ją  Sabrina.  –  Zieleń  w 

połączeniu  z  jasnożółtymi  obiciami  mebli  doda  temu  wnętrzu  świeżości.  To 
jakby rosnące za oknem drzewa weszły nagle do pokoju. 

–  Może  masz  rację,  ale  pospieszmy  się  z  tym  malowaniem,  żeby  jeszcze 

zostało trochę czasu na ewentualne zmiany – zaproponowała Paige. 

– Dobrze, każda z nas może malować inną ścianę – rzuciła pomysł Cassie. 
Każda wzięła puszkę farby i zajęła się swoją ścianą. 
– Dziewczyny, otwórzmy na oścież drzwi, bo od zapachu tej farby zaczyna 

mnie  boleć  głowa.  –  Paige  wskazała  podbródkiem  ogromne  dwuskrzydłowe 
drzwi, które łączyły salon z biblioteką. 

–  Może  trochę  później  –  odparła  Sabrina.  –  Caleb  wraz  z  Jakiem  za  parę 

minut będą tam mieli ważne spotkanie. 

Na  dźwięk  imienia  ,  Jake"  oczy  Cassie  zalśniły.  Sabrina  popatrzyła  na 

background image

przyjaciółkę  z  zazdrością  i  rozczuleniem.  Cassie  i  Jake  byli  w  sobie  tacy 
zakochani. Niby to nic dziwnego zaledwie kilkanaście dni przed ślubem... Ona 
też czasem marzyła o takim wielkim uczuciu, ale powoli zaczynała wątpić, że i 
do niej kiedyś uśmiechnie się szczęście. 

Cassie  była  szczęśliwa  i  dokładnie  wiedziała,  czego  pragnie:  związać  się  z 

Jakiem na dobre i na złe. 

Wygrała los na loterii, pomyślała Sabrina. To takie dziwne, że jednym się w 

ż

yciu wszystko układa tak łatwo i prosto, a innym nie... 

– Gdzie mam zacząć? – spytała Cassie. 
– Może od ściany, na której jest kominek – zaproponowała Paige. – Czy te 

kolejki  zostały  po  poprzednim  właścicielu?  –  Wskazała  brodą  na  kolekcję 
Caleba. 

–  Ależ  skąd!  –  odparła  Sabrina.  –  Modelarstwo  to  hobby  Caleba.  Prócz 

całego  taboru  kolejowego  z  różnych  stron  świata  ma  też  dziesiątki 
samochodów.  Podejrzewam,  że  kupił  dom  po  to,  by  móc  w  końcu  rozstawić 
swoją ukochaną kolekcję. 

–  Dla  żadnej  kobiety  by  tego  nie  zrobił  –  mruknęła  pod  nosem  Paige.  Po 

chwili  zorientowała  się,  że  niezbyt  taktownie  się  zachowała.  –  Przepraszam, 
Sabrino,  nie  chciałam  cię  urazić. Boję  się o ciebie, a raczej tego,  co  cię  może 
spotkać ze strony Caleba, stąd moje zgryźliwe uwagi... 

–  Nie  przejmuj  się,  Paige,  nic  mi  nie  będzie  –  odpowiedziała  Sabrina 

łagodnie.  Po  raz  kolejny  pożałowała,  że  nie  może  powiedzieć  przyjaciółkom 
prawdy.  Jednak  gdyby  przyznała  się,  że  Caleb  w  pewnym  sensie  ją 
zaszantażował, to Paige i Cassie nigdy by mu tego nie darowały. A zachowując 
tajemnicę  będzie  przynajmniej  mogła  udawać  pierwszą  w  dziejach  kobietę, 
która porzuciła Caleba Tannera. 

– Czy obmyśliłaś już menu na jutrzejszy obiad? – Cassie zmieniła temat na 

bardziej neutralny. 

–  Nie  mam  do  tego  głowy  –  odparła  Sabrina.  –  Najpierw  –  musimy 

skończyć remont. Jak będę robiła tysiąc rzeczy naraz, to w końcu nic z tego nie 
wyjdzie. Jennings obiecał nam pomóc. 

– Skoro tak, to wezmę na siebie przygotowanie przyjęcia – zaproponowała 

Paige.  –  Podejrzewam,  że  Caleb  nie  wydawał  jeszcze  w  tym  domu  tak 
wystawnego obiadu. 

– Dzięki za pomoc, jesteś cudowna – ucieszyła się Sabrina. 
Nagle w torebce Paige zadzwoniła komórka. Paige wygrzebała telefon. 

background image

–  Cześć,  mamo.  Co  się  dzieje?  –  Przycisnęła  telefon  ramieniem,  ponownie 

weszła na drabinę i zaczęła malować. 

Sabrina i Cassie spojrzały na siebie porozumiewawczo. Wiedziały, że Eileen 

za wszelką cenę będzie się starała ściągnąć córkę do domu. 

– Czy Caleb opowiadał ci coś o tym facecie, który kandyduje na stanowisko 

dyrektora generalnego? – spytała Cassie. 

–  Niewiele  –  odparła  Sabrina.  –  Przyjeżdża  do  Denver,  by  odebrać  jakąś 

nagrodę. Caleb uznał, że to dobra okazja, by go bliżej poznać. 

– Mamo, nie denerwuj się. Przyjadę tak szybko, jak to możliwe... – dotarł do 

nich fragment rozmowy Paige. Nie zdołała powiedzieć nic więcej, bo trzymana 
między  ramieniem  a  uchem  komórka  wysunęła  się,  a  Paige  odruchowo 
wyciągnęła po nią rękę, niestety tę, w której trzymała puszkę z farbą. 

Cassie odstawiła farbę i podbiegła szybko do Paige. 
Sabrina zrobiła to samo, ale było za późno. 
Puszka  wypadła  Paige  z  ręki  i  zielona  farba  z  bulgotem  wylała  się  na 

podłogę.  Zielone  jeziorko  sunęło  szybko  naprzód  i  nim  którakolwiek  zdążyła 
temu zapobiec, rozlało się po dywanie. 

Paige stała jak skamieniała. Wyglądała, jakby za chwilę miała się rozpłakać. 
– To nie może być prawda – wyszeptała. 
–  Niestety,  to  prawda  –  jęknęła  Sabrina.  –  Dywan  jest  stary.  I  tak  był 

przeznaczony do wyrzucenia, ale co my zrobimy z podłogą? 

– Jeśli szybko zbierzemy farbę i przetrzemy podłogę rozpuszczalnikiem, to 

nie powinno być śladu. – Cassie jak zwykle okazała się najbardziej praktyczna. 
– Sabrino, przynieś jakieś szmaty, a ty, Paige, na razie zbieraj farbę gazetami. 

Wkrótce  sytuacja  została  opanowana.  Zwinęły  dywan,  zebrały  farbę  i 

dokładnie zmyły plamy na podłodze rozpuszczalnikiem. 

– Utopiłam w farbie telefon – jęknęła Paige. 
Sabrina  i  Cassie  starały  się  nie  parsknąć  śmiechem,  ale  nie  udało  im  się 

powstrzymać wesołości. 

–  Nie  przejmuj  się.  Takie  straty  nie  narażą  naszej  firmy  na  bankructwo.  Ja 

swój  rozbiłam  w  czasie  Halloween.  –  Sabrina  pogłaskała  przyjaciółkę  po 
ramieniu. 

–  Ciekawe,  czy  Eileen  uwierzy,  że  telefon  naprawdę  wpadł  do  farby  – 

krztusiła  się  ze  śmiechu Cassie. –  Pewnie będzie  uważała, że to  my  z Sabriną 
znów coś zmajstrowałyśmy, żeby nie mogła co chwila dzwonić. 

Cassie zamilkła i przez chwilę intensywnie się nad czymś zastanawiała. 

background image

– Ja mam Jake'a, Sabrina ma Caleba, to niesprawiedliwe, że Paige ma tylko 

Eileen.  –  Cassie  spojrzała  na  Sabrinę.  –  Wiesz,  musimy  coś  wymyślić,  żeby 
Paige w końcu też spotkała mężczyznę swego życia. 

– To nie takie proste – odpowiedziała z przekonaniem Sabrina. Niestety, nie 

mogła wyznać prawdy... 

–  I  ty  to  mówisz?!  Przecież  wy  z  Calebem  poznaliście  się  w  zupełnie 

niezwykły sposób. 

background image

Rozdział 7 

 
Poniedziałkowe  przedpołudnie  upłynęło  Calebowi  na  rutynowych 

spotkaniach  z  personelem.  Odbywały  się  one  w  domu,  gdyż  Caleb  nie  chciał 
forsować nogi. 

Przyłapał  się  na  tym,  że  w  ich  trakcie  kilka  razy  ziewnął.  Jake  mu 

sugerował,  że  powinien  sprawy  organizacyjne  i  finansowe  przekazać  komuś 
innemu.  Jego  najmocniejszą  stroną  było  opracowywanie  nowych  rozwiązań. 
To  naprawdę  uwielbiał  robić  i  oddawał  się  temu  zajęciu  całym  sercem. 
Znalezienie  nowego  dyrektora  generalnego  pozwoliłoby  mu  uwolnić  się  od 
tych zajęć, które zawsze go nużyły. 

Caleb zauważył, że jeden z młodych inżynierów, Erie, jest czymś niezwykle 

poruszony. Wiedział, co to oznacza – jakieś nowe pomysły. Mam nadzieję, że 
wkrótce będę się zajmował tylko nowymi projektami, westchnął w duchu. 

Mason  Maxwell  miał  dla  nich  trzech  kandydatów  na  stanowisko  dyrektora 

generalnego.  Emerytowanego  pułkownika,  młodą,  niezwykle  energiczną 
kobietę, i Austina Weavera, o którym wiele pisano w gazetach. 

Nazwisko  Weaver  było  wymawiane  przez  ludzi  z  branży  z  wielkim 

szacunkiem,  może  z  wyjątkiem  tych,  którzy  przegrali  z  nim  w  bezpośrednim 
starciu. Ci nienawidzili go serdecznie, gdyż Weaver był bezwzględny. 

Calebowi  przypadła  najbardziej  do  gustu  właśnie  ta  kandydatura. 

Niepokoiło  go  jednak  to,  czy  Weaver  w  ogóle  będzie  zainteresowany  ofertą 
pracy.  W  końcu  Tanner  Electronics  w  porównaniu  z  Sony  czy  General 
Electrics było zaledwie niewielką, choć bardzo obiecującą firmą. Nie mówiąc o 
tym, że Austin Weaver musiałby przenieść się z Nowego Jorku do Denver. 

Musiał  więc  użyć  całego  swojego  czaru,  żeby  Weaver  dał  się  zaprosić  na 

obiad.  Jake  uważał,  że  to  strata  czasu,  bo  nie  bardzo  czym  mają  skusić  tak 
potężnego  i  rozrywanego  człowieka,  który  mógł  do  woli  przebierać  w 
propozycjach.  Caleb  jednak  postanowił  spróbować,  w  końcu  nie  miał  nic  do 
stracenia. 

Liczył na to, że Weaver, który pracował w obecnej firmie już ponad pięć lat, 

być  może  pragnął  zmiany.  Gdyby  tak  było,  to  propozycja  zajęcia  się  Tanner 
Electronics mogłaby okazać się dla niego szalenie interesująca. 

Z  sąsiedniego pokoju,  w  którym  pracowała  Sabrina  wraz  z przyjaciółkami, 

dobiegały rozmaite stuki. Caleb starał się nie zwracać na nie uwagi. Jednak gdy 
usłyszał  wielki  huk,  a  potem  wrzask  Sabriny,  przeprosił  zgromadzonych  i 

background image

wyszedł zobaczyć, co się stało. 

Otworzył  drzwi  i  ostrożnie  zajrzał  do  pokoju.  Na  pierwszy  rzut  oka 

wydawało  się,  że  żadnej  z  dziewczyn  nic  się  nie  stało.  Jednak  wymyślne 
wzorki  na  ich  ubraniach  były  niezbitym  dowodem,  że  jednak  coś  musiało  się 
wydarzyć. 

Sabrina  robiła  coś  z  podłogą,  jednak  Caleb  nie  zwracał  na  to  uwagi.  Nie 

mógł  natomiast  oderwać  wzroku  od  jej  smukłych  bioder  i  niezwykle  długich 
nóg. Nagle wyprostowała się i odgarnęła włosy z twarzy. W tym momencie na 
jej policzku pojawił się zielony szlaczek. 

Caleb  zamrugał  oczyma  ze  zdziwienia  i  pomyślał,  że  ma  przywidzenia. 

Spojrzał na Cassie, na jej bluzie wzorek również był zielony. Paige wyglądała 
najlepiej, choć i ona była gdzieniegdzie wymazana na zielono. 

– Myślałem, że tej zielonej farby wystarczy do pomalowania całego domu – 

powiedział Caleb, ciągle stojąc w progu. – Ale skoro ozdabiacie nią siebie, to 
nie jestem pewien, czy... 

Urwał,  bo  w  tym  momencie  Sabrina  rzuciła  w  niego  ręcznikiem,  w  który 

właśnie wycierała dłonie. Zwinięty w kulkę ręcznik leciał niczym piłka. 

Caleb  zapomniał  o  chorej  nodze  i  usiłował  odskoczyć.  Jednak  jego 

sprawność  pozostawiała  jeszcze  wiele  do  życzenia.  Gdy  przeniósł  ciężar  na 
chorą  nogę,  przewrócił  się,  a  na  dodatek  uderzył  głową  we  framugę  drzwi. 
Przed  oczyma  zobaczył  tysiące  gwiazd,  a  chwilę  potem  na  głowę  spadł  mu 
ręcznik i przesłonił cały świat. 

Sabrina  z  okrzykiem  przerażenia  rzuciła  się  w  jego  stronę.  Była  blada  jak 

ś

ciana,  zdenerwowana,  bliska  paniki.  Ściągnęła  mu  z  twarzy  ręcznik  i 

przyłożyła rękę do krtani. 

Czy  ona  chce  mnie  udusić?  –  pomyślał,  nie  do  końca  jeszcze  zdając  sobie 

sprawę, co się dzieje. 

Gdy tak się nad nim pochylała, jej flanelowa koszula rozchyliła się i Caleb 

zobaczył niezwykle kształtne piersi w czarnym, koronkowym staniczku. 

Pomyślał, że warto było dla tego widoku wycierpieć o wiele więcej. 
– Caleb masz bardzo przyspieszony puls – szepnęła z przerażeniem. 
– O, nie wątpię. – Jego głos brzmiał dziwnie głucho. 
Sabrina  dostrzegła  wreszcie,  w  co  wpatruje  się  Caleb.  Usiadła  na  piętach  i 

zebrała poły koszuli. 

– Wszystko co dobre, szybko się kończy – zamruczał zmysłowo. 
– Zaraz cię palnę – zezłościła się. 

background image

– Myślałem, że jako mój anioł opiekuńczy postanowiłaś ulżyć mi w bólu... 
Ze złością zarzuciła mu z powrotem na twarz wilgotny ręcznik. 
Caleba rozśmieszyła jej reakcja. Był zdziwiony, że widok piersi Sabriny tak 

bardzo go podniecił. W końcu widział już w życiu niejedno i takie obrazki nie 
powinny aż tak  działać na jego  wyobraźnię.  Być  może to ten kontrast  między 
flanelową koszulą a czarną koronkową bielizną... Tak, to pewnie dlatego, starał 
się wytłumaczyć sobie swoją reakcję. 

– Chyba nic mu się nie stało? – Sabrina zwróciła się do przyjaciółek. 
Caleb wstał powoli, niepewnie się uśmiechając. 
–  Zostawiam  was,  bo  zdaje  się,  że  moja  wizyta  wprowadziła  niezłe 

zamieszanie. – Mrugnął łobuzersko i kuśtykając wrócił na naradę. 

– Już myślałam, że tym razem załatwiłaś go na dobre – parsknęła śmiechem 

Cassie, gdy zostały same. 

–  Kochanie,  ty  czasem  jesteś  zupełnie  nieobliczalna  –  pokręciła  głową 

Paige. 

– To prawda – przyznała Sabrina. – Ale na szczęście nic się nie stało. 
Bez  żadnych  przygód  skończyły  malowanie  salonu,  ale  do  końca  dnia, 

mimo pootwieranych okien, w pokoju unosił się intensywny zapach farby. 

Sabrina  właśnie  stała  na  drabinie  i  zawieszała  zasłonę,  gdy  przykuśtykał 

Caleb. Wciąż był blady. Wyciągnął się na kanapie, a nogę położył nieco wyżej. 

– Przykro mi z powodu tego, co się stało – odezwała się cicho Sabrina. 
– Jest w tym trochę mojej winy – odparł. – Na chwilę zapomniałem, że nie 

należy  się  do  ciebie  zbliżać,  gdy  pracujesz.  Powinienem  raz  na  zawsze 
zapamiętać, jakie to niebezpieczne. 

Nic  nie  odpowiedziała,  choć  w  duchu  przyznała  mu  rację.  Z  jednej  strony 

miała  wyrzuty  sumienia,  że  tak  bez  chwili  zastanowienia  rzuciła  w  niego 
ręcznikiem, a z drugiej była na niego wściekła. Bezwstydnie wlepiał gały w jej 
biust...  Wiele  dałaby  za  to,  żeby  wreszcie  wynieść  się  z  tego  domu.  Jednak 
umowa  to  umowa,  a  poza  tym  nie  chciała  narażać  Wypożyczalni  Zon  na 
poważne straty. 

Dotrzyma  warunków  umowy,  choćby  ją  to  miało  wiele  kosztować, 

postanowiła.  W  tej  chwili  najbardziej  niepokoiła  się,  czy  zdążą  skończyć 
rozpoczęte  prace  dekoratorskie  przed  jutrzejszym  proszonym  obiadem.  Jak  na 
razie dom wyglądał jak pobojowisko. 

– Może odwołasz ten obiad? – zaproponowała nieśmiało. 
– Wiesz, że nie mogę tego zrobić. 

background image

– Chodziło mi o to, że mógłbyś przecież zaprosić gości gdzie indziej. 
– Nie, Sabrino, w tej chwili nie będę niczego zmieniał. Musicie zdążyć. 
– To chociaż zgódź się na wypożyczenie mebli, kupowanie ich w pośpiechu 

nie jest najrozsądniejsze. 

– Ale ja dokładnie wiem, co mi się podoba – odparł. 
– Tak? 
–  Podobają  mi  się  takie  meble,  jakie  były  u  ciebie  w  biurze  –  odparł.  – 

Wiesz, te, które stały w salonie. 

– To antyki – odpowiedziała. 
– W ogóle masz dobry gust – przyznał. 
Sabrina trochę zawstydziła się, słysząc taki komplement. 
–  Gdy  postanowiłaś  pomalować  salon  na  zielono,  nie  byłem  do  końca 

przekonany  do  tego  pomysłu  –  przyznał  się.  –  Teraz  uważam,  że  trafiłaś  w 
dziesiątkę. 

–  Ściany  to  nie  wszystko  –  powiedziała  jakby  do  siebie.  –  Naprawdę 

uważam, że bezpieczniej byłoby zarezerwować stolik w „Pinnacle". 

–  Nie  bój  się,  wszystko  będzie  dobrze  –  powiedział  uspokajająco.  –  Poza 

tym  nie  mogę  tego  zrobić  Jenningsowi,  byłby  bardzo  zawiedziony,  gdybym 
teraz  zmienił  plany.  Pewnie  uznałby,  że  nie  wierzę  w  jego  umiejętności 
kulinarne. 

–  Trzeba  wypożyczyć  meble,  zastawę,  obrusy,  nie  mówiąc  już  o 

przygotowaniu samego obiadu – wyliczała zaniepokojona. 

–  Możemy  pożyczyć  zastawę  od  Cassie,  pewnie  dostała  w  prezencie 

ś

lubnym mnóstwo szkła – znalazł proste rozwiązanie Caleb. 

– Chyba żartujesz! – oburzyła się nie na żarty. – Przecież to prezenty ślubne. 
–  Och,  kobiety  są  takie  sentymentalne.  Zawsze  mnie  dziwiło,  że 

przywiązują tak duże znaczenie do szklanek czy talerzy. 

– Nie, to zupełnie wykluczone. 
– W takim razie kup zastawę, wiesz, że koszty nie grają roli – powiedział. 
Sabrina  omal  nie  podskoczyła  z  radości.  Uwielbiała  robić  zakupy,  a 

ś

wiadomość,  że  będzie  kupowała  zastawę  dla  Caleba,  wprawiła  ją  niemal  w 

stan euforii. 

– Czy coś jeszcze powinnam wiedzieć na temat twojego gościa? – spytała. 
– A chciałabyś wiedzieć? 
– Przed wyborem dań wolałabym się upewnić, czy nie ma żadnej alergii, jak 

duże znaczenie przywiązuje do etykiety i tym podobne rzeczy. 

background image

– Niestety, nie bardzo mogę ci pomóc. 
– A ile osób będzie na kolacji? 
– Wygląda na to, że siedem. Brakuje nam jednej kobiety, żeby było po tyle 

samo pań co panów. 

–  Mogłabym  zaprosić  Paige,  ale  ona  pewnie  się  nie  zgodzi  –  odparła 

Sabrina. – Więc jeśli Austin Weaver... 

–  O  nie,  jeśli  Weaver  z  tego  powodu  miałby  odrzucić  propozycję  pracy  w 

Tanner Electronics, to wcale bym tego nie żałował. Oznaczałoby to bowiem, że 
zupełnie nie pasuje do mojej firmy. 

– Zgadzam się z tobą – przyznała. 
–  A  zatem  uważasz,  że  maniery  pracowników  Tanner  Electronics 

pozostawiają wiele do życzenia? – Spojrzał na nią podejrzliwie. 

–  No  cóż,  nie  to  miałam  na  myśli  –  powiedziała  z  ociąganiem.  –  Chociaż 

zmusiłeś mnie szantażem, żebym tu zamieszkała, a takie zachowanie na pewno 
nie jest świadectwem nienagannych manier... 

– Przeciwnie. To uczciwa umowa – zaprotestował. 
– Dobrze, skończmy ten temat – ucięła. – Miałam ciężki dzień i nie jestem 

w nastroju do kłótni – dodała. 

– Możemy porozmawiać o czymś przyjemnym – uśmiechnął się zabójczo. – 

A w każdym razie musisz mi pomóc dowlec się do łóżka, sam nie dam rady... 

– Nie chcesz spać tutaj? – zaproponowała. 
–  Nie,  tu  tak  śmierdzi  farbą,  że  jutro  wstałbym  z  bólem  głowy.  Poza  tym 

tam na górze jest szerokie wygodne łóżko, więc jeśli miałabyś ochotę... 

–  Tego  jeszcze  brakowało  –  mruknęła.  Udawała  obojętność,  ale  jego  na 

wpół poważna propozycja sprawiła, że przebiegł ją dreszcz. 

– Pomóż mi tylko zawiązać buty, bo sam nie dam rady. Potem zejdź na dół 

witać gości – poprosił Caleb Jenningsa. 

– Panna Saunders jest dziś bardzo zdenerwowana – powiedział Jennings. 
– Bardzo się przejmuje – uśmiechnął się Caleb. Faktycznie Sabrina od rana 

była  prawie  nieprzytomna  ze  zdenerwowania,  jakby  na  obiad  miała  przyjść 
para  królewska  lub  co  najmniej  przyszli  teściowie...  Skąd  u  mnie  takie 
skojarzenia, zdziwił się. 

Włożył marynarkę, poprawił przed lustrem krawat i zszedł o kulach na dół. 
Sabrina  zapalała  świeczki  ukryte  w  kompozycjach  z  kwiatów,  którymi 

ozdobiono stół. 

– Piękne – zachwycił się Caleb, gdy ujrzał smukłą i ponętną sylwetkę, której 

background image

kształty podkreślał jeszcze krój wieczorowej sukni. 

Odwróciła głowę i spojrzała na niego uważnie. Caleb uznał, że lepiej, by nie 

wiedziała, co miał na myśli. 

– Pięknie przystrojony stół – powiedział. 
Sabrina uśmiechnęła się. Właściwie spodziewała się takiego komplementu. 
– Pożyczyłam chińską zastawę od Paige – powiedziała. – Świetnie współgra 

z kolorem ścian. Bardzo się zdziwiłam, że miała coś takiego. 

– A co w tym dziwnego? 
– Chodzi o to, że zawsze praktyczna Paige kupiła coś tak wyjątkowego, ten 

wzór to krótka seria, produkowano ją tylko przez kilka lat. 

– Cóż, po prostu lubi ładną zastawę – odparł obojętnie Caleb. 
– Wcale nie. A zastawa była głęboko schowana. 
–  Przestań  wszystko  bez  przerwy  analizować,  po  prostu  ciesz  się,  że 

zdobyłaś  tak  piękne  talerze  –  obrócił  wszystko  w  żart.  –  Nie  przejmuj  się 
takimi drobiazgami. 

– Ktoś musi, jeśli to przyjęcie ma się udać. – Znów zrobiła zatroskaną minę. 
–  Zacznij  się  dobrze  bawić  –  powiedział  Caleb.  Nagle  pod  wpływem 

impulsu pochylił się, żeby ją pocałować. 

– Nie, nie teraz – odpowiedziała Sabrina odruchowo. 
Caleb  oniemiał.  Ta  odpowiedź,  nawet  jeśli  chodziło  wyłącznie  o  zwykłe 

przejęzyczenie,  zabrzmiała  jak  obietnica.  Jak  słodka,  cudowna  zapowiedź 
czarownych chwil, które niebawem nastąpią. 

Już czuł się zwycięzcą. Wiedział, że wygrał i wkrótce zbierze owoce... 
– Jennings będzie potrzebował pomocy – powiedziała nieco oschle Sabrina. 

Udawała,  że  nic  się  nie  stało.  A  może  naprawdę  nie  zdawała  sobie  sprawy  z 
tego, jak dwuznacznie zabrzmiały jej słowa? 

Caleb  musnął  ustami  jej  włosy,  nie  mógł  się  powstrzymać.  W  tym 

momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. 

– To twój gość – powiedziała Sabrina. – Pewnie chcesz z nim zostać kilka 

minut sam na sam. 

– Wolałbym z tobą – wymruczał. 
Z zadziwiającą konsekwencją udawała, że nie zwraca uwagi na jego zaloty i 

poszła szybko w stronę kuchni. 

Caleb  z  najwyższym  trudem  zapanował  nad  swymi  emocjami  i 

skoncentrował się na czekającej go rozmowie. 

Człowiek,  który  stanął  w  progu,  wyglądał  zupełnie  inaczej,  niż  Caleb 

background image

oczekiwał.  I  właściwie  trudno  było  powiedzieć,  skąd  bierze  się  to  dziwne 
wrażenie.  Fizycznie  wyglądał  dokładnie  tak,  jak  na  zdjęciu.  Ubrany  był 
zgodnie z przewidywaniami Caleba w świetnie skrojony garnitur. Miał modny 
krawat  i  starannie  przystrzyżone  czarne  włosy.  Jednak  coś  w  jego  wyglądzie 
zaskoczyło Caleba, niestety teraz nie miał czasu zastanawiać się nad tym. 

–  Dzień  dobry  panu.  Cieszę  się,  że  mogę  pana  poznać  –  przywitał  gościa. 

Następnie zaprowadził go do salonu i zaproponował drinka. 

– Poproszę szkocką z wodą – powiedział Weaver. Caleb podał mu szklankę 

i przygotował takiego samego drinka dla siebie. 

– To trochę za wcześnie jak na wypadek na nartach – zagadnął Weaver. 
–  Skręciłem  nogę  na  dziecięcym  przyjęciu  z  okazji  Halloween  –  odparł  ze 

ś

miechem Caleb. 

– Ma pan dzieci? – zdziwił się Austin. 
– Nie, to było przyjęcie dla dzieci pracowników Tanner Electronics. 
–  Dobry  pomysł,  takie  działania  stwarzają  przyjazną  atmosferę  w  firmie  i 

integrują zespół – pochwalił Weaver. 

–  Tak,  to  jeden  ze  sposobów,  w  jaki  staramy  się  zatrzymać  dobrych 

pracowników – wyjaśnił Caleb. – Jeśli będzie mógł pan zostać do jutra, chętnie 
pokażę panu moją firmę – dodał, z uwagą przyglądając się Austinowi. 

–  Mam  samolot  dopiero  po  południu  –  odparł  Weaver.  –  Chętnie  zobaczę, 

jak działa pańska firma. 

Niezły z niego negocjator, pomyślał z uznaniem Caleb. 
W  tym  momencie  weszła  Sabrina,  niosąc  kryształową  tacę  pełną  gorących 

przekąsek. 

Austin  Weaver  poderwał  się  na  jej  widok  tak  szybko,  że  Caleb  nawet  nie 

zdążył sięgnąć po kule. 

Zgoda, trzeba być szarmanckim wobec dam, ale ten facet podskoczył, jakby 

poraził go prąd, przemknęło Calebowi przez myśl. Spojrzał na Sabrinę i po raz 
kolejny uświadomił sobie, że to właściwie nic dziwnego. Większość mężczyzn 
na  jej  widok  tak  reagowała.  Trudno  było  zachować  obojętność  wobec  tak 
oszałamiającej urody.  On  sam  przecież, gdy tylko ją spostrzegł na przyjęciu z 
okazji Halloween, stanął jak wryty, co w pewnym sensie doprowadziło do tego 
nieszczęsnego wypadku. 

Dziś  wyglądała  szczególnie  zachwycająco,  w  krótkiej,  obcisłej,  białej 

sukience. 

To dziwne, ale miał ochotę dać kuksańca Austinowi, żeby ten opamiętał się 

background image

wreszcie i przestał tak wybałuszać gały. 

– Pani Tanner? – spytał Austin. 
Sabrina uśmiechnęła się lekko, wyglądała na nieco zawstydzoną. 
– Niezupełnie – odpowiedziała i potrząsnęła głową. 
Ona  flirtuje!  –  oburzył  się  w  duchu  Caleb.  Co  w  tę  kobietę  wstąpiło? 

Czyżby Austin Weaver od pierwszego wejrzenia oczarował ją do tego stopnia, 
ż

e zapomniała o roli, którą ma odgrywać? 

–  Czy  podać  ci  gorącą  śliwkę?  –  Spojrzała  na  Caleba  niewidzącym 

wzrokiem. 

– Tak, poproszę – odparł. 
Podała  mu  talerzyk  i  usiadła  w  fotelu  tuż  obok  Weavera.  Pogrążyli  się  w 

rozmowie na tyle, że Caleb zaczął się czuć jak piąte koło u wozu. 

Rozległ się dzwonek u drzwi. Caleb chciał nawet wstać i pójść otworzyć, bo 

Sabrina  wydawała  się  zbyt  pochłonięta  słuchaniem  opowieści  gościa,  by 
zwracać  uwagę  na  otoczenie.  Jednak  nie  musiał  ruszać  się  z  pokoju,  bo 
Jennings wpuścił gości. 

Do  salonu  wszedł  Jake  z  Cassie  i  główny  inżynier  ze  swoją  nową 

dziewczyną. W pierwszej chwili nie zwrócił na nią uwagi, jako że ów inżynier 
miał  słabość  do  długonogich  blond  piękności  o  ptasich  móżdżkach  i  Caleb 
pomyślał, że to jedna z tego typu panienek. 

Jakież  było  jego  zdziwienie,  gdy  okazało  się,  że  inżynierowi  towarzyszy 

Angelique. 

W  Calebie  wezbrała  złość.  Co  też  strzeliło  Sabrinie  do  głowy,  żeby 

zapraszać tę idiotkę? To głupia zagrywka, pewnie chciała mu dobitnie pokazać, 
jak  bardzo  różni  się  na  korzyść  od  tej  bezmózgiej  ślicznotki,  z  którą  Caleb 
jeszcze niedawno się prowadzał... Ze złością zagryzł wargi. 

–  Dzień  dobry,  Caleb  –  niemal  zamruczała  Angelique.  –  Wyglądasz,  jak 

gdybyś...  –  urwała.  Dała  w  ten  sposób  do  zrozumienia,  że  to,  co  miała  do 
powiedzenia,  nie  jest  zbyt  pochlebne.  Potem  odwróciła  się  do  Sabriny.  – 
Sabrino,  kochanie.  –  Cmoknęła  powietrze  obok  policzka  Sabriny.  –  Mam 
nadzieję, że nie masz mi za złe, że zjawiłam się na twoim przyjęciu... 

Wściekłość  Caleba  nieco  zelżała,  gdy  spostrzegł,  że  Sabrina  jest  równie 

zaskoczona, jak on. 

–  Moja  przyjaciółka  Missa  jest  chora,  ale  nie  chciała  stawiać  swego 

chłopaka  w  niezręcznej  sytuacji.  Prosiła  mnie,  żebym  zastąpiła  ją  na  tym 
przyjęciu i oto jestem. 

background image

Caleb miał ochotę udusić tę wampirzycę, Sabrina, sądząc z wyglądu, miała 

ochotę zrobić dokładnie to samo. 

–  Czy  już  jesteśmy  w  komplecie?  Siedem  osób?  –  trajkotała  Angelique, 

udając,  że  nie  zauważa  konsternacji,  jaką  wywołały  jej  słowa.  –  Czyżbyś  nie 
miała żadnej przyjaciółki, Sabrino, która mogłaby nam towarzyszyć, czy też ze 
zrozumiałych względów obawiałaś się konkurencji? 

Kątem  oka  Caleb  dostrzegł,  że  w  drzwiach  wejściowych  Jennings 

przyjmował  jeszcze  jednego  gościa.  Chwilę  później  do  pokoju  weszła  jego 
matka. 

–  Witaj,  Sabrino!  –  przywitała  się  serdecznie.  Później  pozdrowiła  resztę 

gości,  z  wyraźnym  chłodem,  graniczącym  niemal  z  lekceważeniem,  traktując 
Angelique. 

Goście rozmawiali w małych grupkach. Calebowi wydawało się, że Sabrina 

bardzo się stara wywrzeć na jego matce dobre wrażenie. 

– Jeśli się zastanawiasz, skąd się tutaj wzięłam, to przyznam, że jestem tu na 

prośbę Sabriny – zwróciła się do syna Catherine. 

Jennings wniósł pierwsze danie, więc goście ruszyli w stronę stołu. 
–  Przepraszam,  Sabrino,  że  nie  mogę  ci  służyć  ramieniem.  –  Caleb  wsparł 

się  na kulach. Tak  czy owak powiedział to  zbyt późno, gdyż  Sabrinie  właśnie 
szarmancko podał ramię Austin Weaver. 

– Rozchmurz się, synku – usłyszał za plecami głos matki. – Poza tym jestem 

tu  najstarszą  kobietą,  więc  tobie  przypada  zaszczyt  poprowadzenia  mnie  do 
stołu. 

– Oczywiście, mamo. 
–  Nie  ma  w  tym  nic  dziwnego,  że  pani  domu  zajmuje  się  honorowym 

gościem  –  dodała  Catherine.  –  Robi  to  z  dużym  wdziękiem  i  taktem.  Spójrz, 
jak pięknie razem wyglądają, obydwoje tacy wysocy, czarnowłosi i smukli. 

– Tak, urody im nie brakuje – wycedził z niechęcią przez zaciśnięte zęby. 
–  Synu,  nie  poznaję  cię.  –  Catherine  popatrzyła  na  niego  z  lekkim 

zdziwieniem.  –  Nigdy  nie  widziałam,  żebyś  się  w  taki  sposób  zachowywał. 
Cóż,  może  w  końcu  trafiła  kosa  na  kamień...  Chyba  nie  myślałeś,  że  taką 
kobietę jak Sabrina uda ci się zagarnąć na cały wieczór wyłącznie dla siebie? 

– Ależ skądże, mamo, wszystko jest w najlepszym porządku – odpowiedział 

nie  do  końca  szczerze.  Właściwie,  co  mnie  to  wszystko  obchodzi,  niech 
Sabrina robi, co chce. Nie moja sprawa, pomyślał. 

background image

Rozdział 8 

 
Sabrina usiadła z gracją na krześle, które podsunął jej Weaver. Uśmiechnęła 

się, skinieniem głowy dziękując mu za eleganckie zachowanie. 

W  głębi  ducha  jednak była przerażona.  Coraz  bardziej  obawiała  się,  że ten 

wieczór  zakończy  się  katastrofą.  Wiedziała,  że  Angelique  właśnie  po  to  tutaj 
przyszła,  żeby  zemścić  się  na  niej  i  na  Calebie.  Nie  uwierzyła  w  bajeczkę  o 
chorobie  dziewczyny  głównego  inżyniera.  Podejrzewała,  że  Angelique 
zaproponowała tamtej górę złota, by udawała tego dnia chorą. 

Niepokoiło  ją  również  zachowanie  Caleba,  który  najwidoczniej  nie  miał 

zamiaru utemperować Angelique. 

Austin Weaver chyba nie bardzo rozumiał, co tu się dzieje i wcale by się nie 

zdziwiła,  gdyby  wsiadł  w  taksówkę  i  wrócił  do  domu.  Do  tej  pory  nikt  mu 
właściwie nie wyjaśnił, po co go tu zaproszono. 

Sabrina  kątem  oka  obserwowała  gościa.  Ku  swemu  zdziwieniu  dostrzegła, 

ż

e wcale nie jest znudzony czy wściekły. Niewątpliwie był trochę zdziwiony, w 

tej  chwili  właśnie  z  niezwykłą  uwagą  przyglądał  się  czemuś  na  stole. 
Wyszczerbiony  talerz?  –  pomyślała  w  popłochu.  Weaver  nie  wyglądał  na 
człowieka,  który  przejmowałby  się  takimi  rzeczami.  Co  zatem  tak  bardzo 
przyciągało jego uwagę? Odwróciła głowę i spojrzała na niego. 

– Jak pięknie pani przybrała stół – powiedział. 
–  Dziękuję  –  odparła,  choć  nie  uwierzyła,  że  właśnie  to  przykuło  jego 

uwagę. 

–  Cóż  za  piękna  zastawa  –  ciągnął  Austin.  –  Czy  od  dawna  ją  państwo 

macie? 

–  Kieliszki  i  szklanki  są  w  rodzinie  Caleba  od  dawna  –  odparła  Sabrina.  – 

Catherine dostała je od swojej babki. 

–  Jak  miło,  że  teraz  pani  może  się  cieszyć  ich  pięknem.  Sabrina  czuła  na 

sobie niechętny wzrok Angelique, która niewątpliwie słyszała słowa Weavera. 
Czyżby  nadal  żałowała,  że  Caleb  się  z  nią  rozstał?  I  to  w  dodatku  w  dość 
bezceremonialny  i  brutalny  sposób.  A  może  po  prostu  naprawdę  go  kochała  i 
była zazdrosna? 

Catherine również słyszała to, co powiedział Weaver. 
–  Jak  to  dobrze,  że  Caleb  znalazł  w  końcu  kobietę,  która  jest  w  stanie 

docenić piękno tej zastawy, a nie zastanawia się tylko nad jej ceną rynkową – 
zwróciła się Catherine do Angelique. 

background image

Angelique z wściekłością zmrużyła oczy, a Sabrina z trudem powstrzymała 

ś

miech. 

–  Ja  najbardziej  lubię  pić  mleko  wprost  z  kartonu  –  mruknął  pod  nosem 

Caleb. 

– Czy zbiera pan starą porcelanę? – spytała Sabrina Weavera. 
–  Szczerze  mówiąc,  w  naszym  domu  najczęściej  używamy  talerzy 

jednorazowych,  przynajmniej  mam  pewność,  że  nic  im  się  nie  stanie  w 
mikrofalówce – odparł Austin. 

Sabrinę  zaskoczyła  ta  odpowiedź,  bała  się  jednak  przerwać  tę  rozmowę, 

gdyż  wtedy  na  pewno  przy  stole  zapadłoby  krępujące  milczenie.  Spojrzała  na 
rękę  Austina,  nie  nosił  obrączki.  Powiedział  jednak  w  „naszym  domu",  więc 
pewnie z kimś mieszka. 

–  Czy  towarzyszka  pańskiego  życia  nie  mogła  z  panem  przyjechać?  – 

spytała, aby w końcu wyjaśnić sytuację. 

–  Niestety,  była  już  wcześniej  umówiona  w  zoo  z  całą  czeredką 

przedszkolaków. 

Sabrina pomyślała, że miło dla odmiany usłyszeć o żonie biznesmena, która 

spędza czas na pożytecznych zajęciach. 

– Mieszkam tylko z córką – wyjaśnił Austin. – Jennifer ma pięć lat. 
Sabrinie nagle zrobiło się przykro, że taki wartościowy człowiek został sam 

z dzieckiem. 

–  Jest  pan  samotnym  rodzicem  i  tak  świetnie  radzi  pan  sobie  z  karierą 

zawodową?  –  spytała  z  podziwem  Cassie,  która  siedziała  naprzeciwko 
Weavera. 

–  O!  Musi  pan  uważać  –  roześmiał  się  Jake.  –  Należy  pan  do  grupy 

społecznej, narażonej na szczególne zainteresowanie Cassie i Sabriny. Wraz ze 
swoją  przyjaciółką  prowadzą  firmę,  która  nazywa  się  Wypożyczalnia  Żon. 
Pomagają  zajętym  ludziom  w  prowadzeniu  domu  i  załatwianiu  wszystkich 
codziennych spraw, na które zazwyczaj brakuje im czasu. 

– To ciekawe – zainteresował się Austin. 
– Właściwie zajmujemy się wszystkim oprócz opieki nad dziećmi, choć jeśli 

przeniósłby  się  pan  do  Denver,  mogłybyśmy  pomyśleć  o  rozszerzeniu  naszej 
działalności – rozmarzyła się Cassie. 

– To całkiem ciekawy pomysł – poparła ją Sabrina. 
–  Muszę  przyznać,  że  to  brzmi  bardzo  obiecująco.  Zdaje  się,  że  Denver  to 

przyjazne miasto i warto pomyśleć o przeprowadzce. 

background image

Gdy  Sabrina  spojrzała  na  Caleba,  zaskoczył  ją  chłód  w  jego  oczach. 

Dziwne, powinien być jej raczej wdzięczny, że zachęca Austina do rozważenia 
pomysłu  o  przeniesieniu  się  do  Denver.  Nie  powinien  też  mieć  pretensji,  że 
wspomniały o Wypożyczalni Żon, gdyż to Jake zaczął rozmowę na ten temat. 

Jednak  Caleb  traktował  ją  z  takim  chłodem,  jakby  była  jego  śmiertelnym 

wrogiem. Nie miała pojęcia, o co mu właściwie chodzi. 

 
Przyjęcie  skończyło  się  wcześnie.  Austin  Weaver  wyszedł  pierwszy. 

Sabrina  nie  była  tym  zaskoczona,  gdyż  to  spotkanie  miało  tak  osobliwy 
przebieg, że trudno było kogokolwiek winić za chęć jak najszybszej rejterady. 

Zdziwiło  ją  natomiast,  że  Caleb  nie  ponowił  zaproszenia  do  odwiedzin  w 

siedzibie  Tanner  Electronics.  Jednak  największym  zaskoczeniem  było  to,  że 
Austin  Weaver  sam  przypomniał  o  zaproszeniu  i  sam  zapowiedział,  że  na 
pewno z niego skorzysta. 

Sabrina  nie  rozumiała,  o  co  w  tej  grze  chodzi,  co  jest  prawdą,  a  co  tylko 

działaniem  na  pokaz.  Mogłaby  przysiąc,  że  Austin  Weaver  nie  jest 
człowiekiem, który marnuje czas po próżnicy. Była pewna, że nie bez powodu 
postanowił obejrzeć Tanner Electronics. 

Po  odprowadzeniu  honorowego  gościa  do  drzwi  wrócili  z  Calebem  do 

salonu,  właśnie  w  momencie  gdy  Cassie  zapraszała  Catherine  na  swój  ślub  z 
Jakiem, który miał się odbyć w najbliższą sobotę. 

–  Przepraszam,  że  zapraszam  panią  w  taki  sposób,  ale  wcześniej  Caleb 

skrzętnie panią przed nami ukrywał. Nie będzie to zresztą wystawne przyjęcie, 
tylko spotkanie w gronie przyjaciół – mówiła serdecznie Cassie. 

– To z pewnością będzie wspaniała uroczystość, ja mam już przygotowaną 

kreację – wtrąciła Angelique. 

W  tym  momencie  Sabrina  uświadomiła  sobie,  że  gdy  miesiąc  temu 

adresowały  zaproszenia,  Angelique  była  jeszcze  dziewczyną  Caleba,  a  zatem 
automatycznie  wciągnięto  ją  na  listę  gości.  Kto  mógł  przypuścić,  że  sprawy 
przybiorą taki obrót? 

– Na twoim miejscu nie liczyłabym na to, że skarby Catherine trafią w twoje 

ręce  –  powiedziała  Angelique  na  tyle  ściszonym  głosem,  żeby  tylko  Sabrina 
mogła to usłyszeć. – Nigdy nie zdołasz przywiązać do siebie Caleba, on już jest 
z  tobą  nieszczęśliwy.  Może  tego  nie  zauważyłaś?  –  Szybko  się  oddaliła,  nie 
dając Sabrinie szansy na odpowiedź. Zresztą Sabrina i tak nie wiedziałaby, jak 
się odgryźć. 

background image

W końcu goście się rozeszli, została tylko Catherine. 
– Cieszę się, że już po wszystkim – powiedziała Sabrina. 
–  Tak?  A  mnie  się  wydawało,  że  świetnie  się  bawiłaś  –  powiedział  z 

przekąsem Caleb. 

–  Pójdę  zobaczyć,  czy  Paige  nie  potrzebuje  pomocy.  Wyglądała  na  trochę 

przybitą. – Catherine szybko się oddaliła. 

Paige przybita? – dziwiła się Sabrina. Było to zupełnie do niej niepodobne, 

tym bardziej że od strony kulinarnej przyjęcie wypadło bez zarzutu. 

Sabrina ruszyła za Catherine. 
– A dokąd to? – zatrzymał ją Caleb. 
–  Idę  posprzątać  ze  stołu  –  odpowiedziała  spokojnie.  –  Jak  chcesz  ze  mną 

porozmawiać,  to  możesz  pójść  ze  mną.  W  każdym  razie  nie  mam  zamiaru 
wysłuchiwać twoich impertynencji. 

Caleb podążył za nią. 
–  O,  widzę,  że  uciekasz.  To  niezła  linia  obrony.  –  Jego  głos  brzmiał 

szorstko. 

– A przed czym niby miałabym się bronić czy uciekać? – Jego zachowanie 

wyprowadziło  ją  z  równowagi.  Jednak  starała  mu  się  tego  nie  okazać  i  z 
pozornym  spokojem  ustawiała na tacy brudne  talerze.  –  Dołożyłam  wszelkich 
starań, żeby przyjęcie się udało. 

–  Tak,  zauważyłem,  flirtowałaś  na  całego  –  powiedział  chłodno.  – 

Zaprosiłem  go  tu  po  to,  by  porozmawiać  z  nim  o  interesach,  a  nie  by  mu 
dostarczać rozrywek. 

–  Ja  z  nim  flirtowałam?  –  Z  brzękiem  postawiła  filiżankę  na  tacy.  – 

Starałam  się  ratować  sytuację,  to  było  konieczne,  zwłaszcza  że  Angelique 
robiła, co w jej mocy, by zepsuć przyjęcie. Ty siedziałeś naburmuszony i nawet 
nie  próbowałeś  porozmawiać  ze  swoim  najważniejszym  gościem.  Powinieneś 
być mi wdzięczny za to, co zrobiłam! – Ustawiła kieliszki do brandy na samym 
szczycie stosu talerzyków. 

– Czy moja matka naprawdę pożyczyła ci wszystkie te kieliszki? 
–  Tak,  twoje  szczęście,  bo  gdyby  należały  do  ciebie,  jeden  po  drugim 

rozbiłabym  ci  je  na  głowie.  –  Chwyciła  tacę,  energicznie  ominęła  Caleba  i 
wymaszerowała z pokoju. 

W kuchni Jennings sortował talerze, Paige w gumowych rękawiczkach stała 

przy  zlewie  i  zmywała,  a  Catherine  wycierała  talerze  i  relacjonowała  Paige 
przebieg spotkania. 

background image

Gdy Sabrina weszła, Catherine zamilkła. 
– Czyżbyście miały przede mną jakieś tajemnice? – spytała Sabrina. 
–  Ależ  skąd!  –  odparła  Catherine.  –  Widzę,  że  coś  cię  zasmuciło. 

Podejrzewam,  że  pokłóciłaś  się  z  Calebem...  Pewnie  denerwuje  cię  jego 
zaborczość. 

Sabrina otworzyła usta ze zdziwienia. Caleb? Zaborczy w stosunku do niej? 

Gdyby powiedział to ktoś inny, a nie rozsądna i pozbawiona złudzeń Catherine, 
uznałaby  to  za  szczyt  naiwności.  Tak  dać  się  zwieść  pozorom...  Ale  jeżeli 
nawet matka Caleba dała się nabrać i uwierzyła, że synowi zależy na Sabrinie, 
to coś było nie w porządku. 

– Odpocznij, mamo, przyszedłem wam pomóc. Sabrina aż podskoczyła, gdy 

usłyszała za plecami głos Caleba. 

–  Możesz  usiąść  i  owijać  kieliszki  w  papier,  a  potem  pakować  je  do  tych 

pudełek – zaproponowała. 

Caleb usiadł  w kącie kuchni,  natychmiast  zabierając  się do  roboty. Było to 

miłe zajęcie, które pozwalało myślom błądzić swobodnie. 

Dlaczego  zachowanie  Sabriny  tak  bardzo  wyprowadziło  go  z  równowagi? 

Po  dłuższym  zastanowieniu  uznał,  że  w  zasadzie  zachowywała  się  tak,  jak 
przystało na dobrą panią domu. Zajmowała  się honorowym gościem,  przecież 
gdyby go ignorowała czy nie zauważała, byłoby to po prostu niegrzeczne. 

Zresztą,  gdyby  Weaver  zainteresował  się  propozycją  pracy  w  Tanner 

Electronics, to i tak, zanim przeniósłby się do Denver, upłynęłoby trochę czasu. 
On z Sabrina nie musieliby już udawać narzeczonych. W takiej sytuacji może 
zainteresowałaby  się  Weaverem.  Nie  powinno  mnie  to  obchodzić,  powiedział 
sobie.  Czy  naprawdę  nie  potrafię  myśleć  o  tym  bez  złości?  Ależ  oczywiście, 
odpowiedział sobie, może trochę zbyt szybko. 

Gdy tylko będę mógł chodzić bez kul, wracam do swego normalnego trybu 

ż

ycia;  narty,  paralotnia,  motocykl.  Dla  takiej  kobiety  jak  Sabrina  na  dłuższą 

metę nie ma w moim życiu miejsca. Jest szalenie niebezpieczna. 

 
Centrum handlowe, gdzie co środę Cassie, Paige i Sabrina spotykały się na 

lunchu, nie było zatłoczone. Gdy Sabrina przyjechała, przyjaciółki już były na 
miejscu.  Sabrina  kupiła  sałatkę  z  kurczaka  i  grzanki,  po  czym  dołączyła  do 
przyjaciółek. 

– Nie wiem, jak ci dziękować, Paige, za wczorajszy wieczór – powiedziała 

serdecznie. 

background image

–  Nie  ma  o  czym  mówić.  –  Paige  wzruszyła  ramionami.  Była  dziwnie 

osowiała i leniwie dłubała widelcem w sałatce. 

–  Największym  plusem  tego  przyjęcia  jest  chyba  to,  że  zaskarbiłaś  sobie 

sympatię twojej przyszłej teściowej. – Cassie uściskała Sabrinę. 

Sabrina  w  ostatniej chwili ugryzła  się  w język.  A  już  miała powiedzieć, że 

Catherine nigdy nie będzie jej teściową. 

– Jedzenie Paige też było cudowne – dodała Cassie. 
–  Bez  przesady,  ja  tylko  pomagałam  Jenningsowi.  Dlaczego  głos  Paige 

brzmi  tak  smutno?  –  zastanowiła  się  Sabrina.  Przez  chwilę  pomyślała,  że 
przyjaciółka  żałuje,  iż  odrzuciła  propozycję  wzięcia  udziału  w  przyjęciu.  Na 
pewno  milej  spędziłaby  czas  w  towarzystwie  niż  przy  garnkach  w  kuchni.  Po 
namyśle uznała jednak, że wspominanie o tym nie byłoby taktowne. 

–  Czy  Jake  nie  mówił,  jak  udało  się  spotkanie  z  Austinem  Weaverem?  – 

spytała Sabrina Cassie. 

– Nie byłaś na spotkaniu? – zdziwiła się Cassie. 
–  Nie,  odwiozłam  Caleba  do  firmy  i  zajęłam  się  innym  klientem.  Jake  go 

odwiezie do domu. 

–  Ho,  ho,  że  też  zaborczy  Caleb  pozwolił  ci  się  na  chwilę  wymknąć  – 

zażartowała Cassie. 

Sabrina  zdziwiła  się,  że  zarówno  Catherine,  jak  i  Cassie,  uznały  Caleba  za 

swoistego tyrana. 

– A co z Weaverem? – wróciła do poprzedniego tematu Sabrina. 
–  Był  w  Tanner  Electronics,  spotkał  się  z  załogą  i  z  kadrą  kierowniczą. 

Zadawał  dużo  pytań  i  wydaje  się,  że  jest  na  serio  zainteresowany  posadą  – 
relacjonowała Cassie. 

– To świetnie – ucieszyła się Sabrina. Paige wypadł widelec z ręki. 
–  To  wcale  jeszcze  nie  oznacza,  że  będzie  miał  ochotę  się  tu  przenieść  – 

mruknęła jakby do siebie. 

– Racja, ale chyba się nad tym poważnie zastanawia – upierała się Cassie. 
–  Ja  też  uważam,  że  niedługo  rozpoczną  się  poważne  negocjacje  –  dodała 

Sabrina. 

– A zatem będzie jeszcze więcej przyjęć i więcej zamówień dla naszej firmy 

– ucieszyła się Cassie. 

–  Nie  będzie  mnie  wtedy  w  mieście  –  powiedziała  nieoczekiwanie  ostrym 

tonem Paige. 

–  Ale  przecież  nie  wiemy  jeszcze,  kiedy  dostaniemy  zlecenie...  –  Sabrina 

background image

popatrzyła  zdziwiona  na  Paige.  –  Chyba  nas  nie  zostawisz  na  lodzie?  Bez 
ciebie nie damy sobie rady. 

–  A  swoją  drogą,  to  niesamowite,  że  taki  znany  menedżer  jak  Austin 

Weaver  zainteresował  się  Tanner  Electronics  –  powiedziała  z  namysłem 
Cassie. 

– Racja – przyznała Sabrina. 
–  Jeśli  nie  ma  więcej  spraw  do  omówienia,  to  idę  popracować  do  domu. – 

Paige odsunęła od siebie talerz. 

– Poczekaj jeszcze chwilę – poprosiła Sabrina. – Musimy jakoś podzielić się 

zadaniami  na  przyszły  tydzień,  gdy  Cassie  i  Jake  pojadą  w  podróż  poślubną. 
Na  szczęście  Caleb  czuje  się  coraz  lepiej,  więc  będę  mogła  poświęcić  firmie 
trochę więcej czasu. 

Cassie  przyglądała  się  z  uwagą  Paige,  która  niespokojnie  wierciła  się  na 

krześle. Co się z nią dzieje? Może nie powinnyśmy w jej obecności rozmawiać 
o naszych partnerach? Pewnie jest jej przykro, że musi wysłuchiwać opowieści 
o  cudzym  szczęściu,  podczas  gdy  sama  nie  spotkała  jeszcze  tego  jednego 
jedynego, zastanawiała się Cassie. 

– Mam nadzieję, że i ty w końcu odnajdziesz swoje szczęście – powiedziała 

serdecznie do przyjaciółki. 

– Odpowiada mi samotność – odparła obojętnie Paige. 
– Każda tak mówi, dopóki nie spotka właściwego faceta. Może twój książę 

czeka tuż za rogiem – odpowiedziała żartobliwie Cassie. 

– Nie liczyłabym na to. – Paige po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się. 
 
Jak  szybko  człowiek  przyzwyczaja  się  do  nowych  sytuacji,  pomyślała 

Sabrina,  gdy  parkowała  samochód  na  podjeździe  przed  domem  Caleba. 
Wracała tu już niemal automatycznie, jak do siebie. 

Gdy weszła do holu, usłyszała, że Jennings rozmawia z kimś przez telefon. 
– Nie, panie Maxwell, pan Tanner niestety nie może podejść, ma spotkanie 

– mówił Jennings. 

– Poczekaj, Jennings! – zawołała. – Myślę, że Caleb chciałby porozmawiać 

z panem Maxwellem. Poza tym zaraz wychodzimy na próbę ślubu. 

– W tej chwili nie może podejść – powtórzył Jennings. – Pan Maxwell pytał 

również o panią. – Podał jej słuchawkę. 

Sabrina w tym momencie pożałowała, że nie ugryzła się w język. Ale było 

już za późno. 

background image

– Czyja to próba przedślubna? – zapytał bardzo zaintrygowany Mason. 
– Nie moja – odparła chłodno. 
–  Szczerze  mówiąc,  tak  przypuszczałem  –  odpowiedział.  –  Ale  muszę  ci 

powiedzieć,  że  twoi  rodzice  byli  zachwyceni,  gdy  dowiedzieli  się,  że  hm... 
jesteś z  Calebem  Tannerem. Przyznam  szczerze,  że  nawet  poczułem  się  nieco 
dotknięty... 

–  Jak  widzę,  wszystko  im  wypaplałeś  –  mruknęła.  –  A  jeśli  mój  ojciec 

uznał, że Caleb jest lepszą partią od ciebie, to z pewnością ci to okazał. On nie 
należy  do  osób,  które  przesadnie  liczą  się  z  cudzymi  uczuciami  –  dodała 
spokojnie Sabrina. 

–  Wypytywał  mnie  o  was,  ale  niewiele  potrafiłem  mu  powiedzieć.  Chyba 

zamierza  zadzwonić  do  Caleba  i  zapytać  go,  jakie  ma  w  stosunku  do  ciebie 
zamiary. Może nie być zadowolony z tego, co usłyszy... 

– Po raz pierwszy jesteśmy wyjątkowo zgodni – powiedziała z przekąsem. 
–  Gdyby  twoja  sytuacja  uległa  zmianie,  choć  oczywiście  życzę  wam  dużo 

szczęścia,  to pamiętaj, że  podtrzymuję propozycję,  którą  ci  kiedyś  złożyłem – 
wypalił nagle Mason. 

Sabrina zaniemówiła, długo nie była w stanie wykrztusić ani jednego słowa. 
–  Wiesz,  gdybyś  za  mnie  wyszła,  to  z  pewnością  ułożyłyby  się  wreszcie 

twoje stosunki z rodzicami, pamiętaj o tym – dodał Mason. 

–  Dobrze,  będę  o  tym  pamiętać,  choć  nie  przypuszczam,  żebym  kiedyś 

miała ochotę skorzystać z twojej propozycji. 

–  Poza  tym  powiedz  Calebowi,  że  nie  mogę  czekać  w  nieskończoność,  aż 

podejmie  decyzję,  czy  chce  się  spotkać  z  kandydatem,  którego  mu 
przedstawiłem. 

– Dobrze, przekażę mu – odparła. 
Skończyli  rozmowę  i  Sabrina  ruszyła  na  górę  poszukać  Caleba.  W  salonie 

go  nie  było,  sypialnia  również  była  pusta.  Zaintrygował  ją  dziwny  szum, 
dobiegający z góry. 

Ach, już wiem, co to za ważne spotkanie, Caleb bawi się swoimi kolejkami, 

pomyślała  z  rozbawieniem.  Poszła  na  górę.  W  pokoju  rozstawiona  była 
makieta  ze  stacjami,  mostami  i  wiaduktami.  Mostem  przejeżdżał  właśnie 
pociąg towarowy. Caleb siedział przy stole i obsługiwał panel kontrolny. 

W pierwszej chwili pomyślała, że jej nie zauważył. Jednak Caleb zatrzymał 

pociąg  na  najbliższej  stacji  i  odwrócił  się  do  niej.  Jego  oczy  błyszczały  z 
entuzjazmu.  Sabrinie  na  sekundę  zrobiło  się  przykro,  że  jej  towarzystwo  nie 

background image

budzi  w  nim  takich  emocji.  Zaraz  jednak  opanowała  się  i  przywołała  do 
porządku.  Przecież  to  zupełnie  naturalne,  że  jest  taki  ożywiony.  W  końcu 
znalazł trochę czasu, by zająć się swoim hobby. 

Rozejrzała  się  po  pokoju.  Niegdyś  musiała  tu  być  sala  balowa.  Jeszcze  do 

tej pory widać było resztki dawnej świetności. Kryształowy żyrandol, stiuki na 
suficie,  złocenia  i  ogromne  okna  były  dobitnym  świadectwem  tego,  że  dawni 
właściciele domu nie żałowali pieniędzy na wystrój. 

– Podejrzewam, że chcesz, abym porzucił swoje zabawki – jęknął Caleb. – I 

to po tym, jak się wdrapałem po tych cholernych schodach. 

– Nie jest z tobą tak źle, skoro dałeś sobie radę – pochwaliła go. 
–  Dziś  chodzę  już  tylko  o  jednej  kuli  i  czuję,  że  z  każdym  dniem  będzie 

lepiej. Może na uroczystość ślubną uda mi się pójść bez kul. 

Pewnie  tak,  pomyślała.  Wkrótce  w  ogóle  nie  będę  musiała  się  nim 

zajmować i wrócę do własnego domu, uświadomiła sobie. Dziwne, ale w tym 
momencie poczuła smutek, a nie radość. 

– Co tam trzymasz za plecami? – spytał. 
– Chyba potrafisz czytać w moich myślach, bo i ja doszłam do wniosku, że 

możesz  już  odłożyć  kule.  Kupiłam  to  w  antykwariacie.  –  Wyjęła  zza  pleców 
bardzo elegancką laskę ze srebrną główką. 

– Dziękuję, jaka ładna – rozpromienił się i zamyślił na chwilę. – Wiesz, że 

gdyby  nie  ten  nieszczęsny  wypadek  podczas  Halloween,  to  poznalibyśmy  się 
dziś, właśnie na próbie ślubu Cassie i Jake'a? 

Spojrzała  na  niego  zdziwiona.  Skąd  nagle  u  tego  pragmatyka  takie 

sentymentalne gadki? Co mu się stało? 

–  Pewnie  byłoby  znacznie  lepiej,  gdybyśmy  się  poznali  dopiero  dziś, 

zapewne nie potrzebowałbyś tej laseczki – powiedziała. 

–  Gdybym  cię  poznał  dopiero  na  próbie,  z  pewnością  byłoby  zupełnie 

inaczej... Byłbym zachwycony, widząc tak piękną kobietę... 

Sabrina  zadrżała.  Gdyby  poznali  się  dopiero  dziś,  nie  byłoby bólu,  złości  i 

kłótni. Być może nawet poczuliby do siebie sympatię... 

– Ale wtedy pewnie nigdy nie dowiedziałbym się, że jesteś wyjątkowa... A 

w każdym razie nie dowiedziałbym się tego tak szybko. 

Sabrina  już  nie  słyszała,  co  do  niej  mówił,  zrobiło  jej  się  ciemno  przed 

oczyma. Wszystko mogło być inaczej, może by się zaprzyjaźnili, może nawet... 
by ją pokochał, tak jak ona pokochała jego... 

background image

Rozdział 9 

 
Nieomal  równocześnie  z  myślą,  że  kocha  Caleba,  przez  głowę  przemknęła 

jej  inna,  równie  absurdalna  –  to  po  prostu  niemożliwe,  bym  go  pokochała. 
Jestem  zmęczona,  a  Caleb  też  się  trochę  rozkleił,  przecież  my  się  nawet  nie 
przyjaźnimy, przekonywała samą siebie. 

Jednak  myśl,  że  kocha  Caleba,  całkowicie  Sabrinę  oszołomiła.  Skąd 

przyszły jej do głowy takie bzdury? Przecież Caleb zupełnie nie był w jej typie, 
na  początku  znajomości  nawet  go  nie  lubiła.  Teraz  sytuacja  wyglądała 
inaczej... Owszem, okazał się sympatycznym facetem i z pewnością niezwykle 
pociągającym. Jednak od lubienia, czy nawet pociągu seksualnego, do miłości 
bardzo długa droga... Czyżby ona już przebyła ten dystans? 

Nie,  to  niemożliwe,  żebym  była  głupsza  od  tych  wszystkich  panienek 

Caleba,  myślała  gorączkowo.  Z  pewnością  Angelique  nigdy,  nawet  przez 
moment  nie  pomyślała,  że  kocha  Caleba,  choć  z  pewnością  darzyła  wielkim 
uczuciem jego książeczkę czekową. I pomyśleć, że uważała się za mądrzejszą 
od tej blond wampirzycy... 

Bzdura,  nonsens,  idiotyzm,  powtarzała  w  duchu.  Dlaczego  zatem,  skoro  to 

taki absurd, tak bardzo się tym przejęłam? 

Caleb  przyglądał  jej  się  uważnie.  Zauważył,  że  coś  ją  bardzo  poruszyło. 

Wiele oddałby za to, by poznać jej myśli. 

Opanowała się z największym wysiłkiem i uśmiechnęła beztrosko. 
– Nie znasz moich możliwości. Szczerze mówiąc, powinieneś się cieszyć, że 

nie wylądowałeś w szpitalu. No, ale wtedy miałbyś wymówkę, żeby nie iść na 
ś

lub – dodała. 

–  Dlaczego  wszyscy  uważają,  że  mam  coś  przeciwko  ślubom?  –  obruszył 

się.  –  Lubię  je,  jak  mecze  koszykówki.  Można  popatrzeć,  ale  po  co  od  razu 
pchać się na sam środek pola... 

–  Być  może  powinieneś  prezentować  ten  pogląd  każdej  nowo  poznanej 

kobiecie. Oszczędziłoby ci to wielu kłopotów. – Nawet udaje mi się żartować, 
pomyślała  o  sobie  z  dumą.  –  No,  dość  tych  filozoficznych  pogaduszek.  Pora 
zająć się prawdziwym ślubem. Chodź, trzeba się przebrać do próby. 

– Poczekaj chwilę. – Caleb pochylił się, by ponownie włączyć kolejkę. 
Pociąg towarowy potoczył się po torach i zatrzymał tuż u stóp Sabriny. Na 

węglarce leżał podłużny pakunek owinięty w srebrny papier. 

– To tylko skromne podziękowanie za to, jak zachowałaś się podczas obiadu 

background image

na cześć Weavera – powiedział Caleb miękko. 

Podniosła  pudełeczko  i  uchyliła  srebrne  wieczko.  W  środku  na  delikatnym 

aksamicie  leżała  piękna,  misternej  roboty  platynowa  bransoletka.  Sabrina  nie 
wybrałaby chyba lepiej... To było niesamowite. Poczuła, że uginają się pod nią 
kolana, a do oczu napływają łzy. 

Nie! –  powiedziała  sobie  twardo, nie jesteś w  nim  zakochana.  Wybij sobie 

wreszcie  te  bzdury  z  głowy.  Uśmiechnęła  się  miło,  ale  konwencjonalnie. 
Zrobiła to, co należało. Przecież ten piękny prezent był tylko elegancką formą 
podziękowania,  niczym  więcej.  Delikatnie  wyjęła  bransoletkę  i  uniosła  ją  do 
góry. 

– Ładna – powiedziała tak nonszalancko, jakby otrzymywanie platynowych 

bransoletek było dla niej chlebem powszednim. – Pewnie już dawno ją kupiłeś, 
co? Leżała i czekała na odpowiednią okazję. 

–  O  tak,  zaraz  zadzwonię  i  zamówię  kolejną  partię.  –  Caleb  nie  krył 

rozbawienia. 

 
Gdy Sabrina i Caleb przyjechali na miejsce, w kaplicy była już mniej więcej 

połowa gości. Caleb nie przepadał za tego rodzaju uroczystościami, ale bardzo 
lubił  Jake'a  i  nie  chciał  mu  sprawić  zawodu.  Polubił  też  Cassie,  którą  po 
bliższym poznaniu uznał za ładną i miłą dziewczynę, choć zupełnie nie w jego 
typie. 

Zastanawiał się, dlaczego do  jednej osoby, tak jak  on do  Sabriny,  czujemy 

pociąg  od  pierwszej  chwili,  a  do  innych,  nawet  równie  ładnych,  nie.  Czy  to 
hormony,  głód  duszy,  czy  też  przeznaczenie?  Być  może  wszechwiedząca 
natura  tak  nami  kieruje,  byśmy  wybrali  najodpowiedniejszego  dla  siebie 
partnera? 

Ś

lub  i  związane  z  nim  uroczystości  zawsze  skłaniały  ludzi  do  tego,  by 

myśleli  o  miłości.  Sabrina  jednak  nie  myślała  o  szczęściu  przyjaciółki.  Z  całą 
jasnością  uświadomiła  sobie,  że  naprawdę  jest  zakochana  w  Calebie  i  nie 
potrafiła  przejść  nad  tym  faktem  do  porządku  dziennego.  Nie  wiedziała,  co 
robić. W tej chwili pragnęła tylko, żeby Caleb niczego sienie domyślił. 

A  może on już  wie? – pomyślała przerażona.  Czasem  wydawało  jej  się,  że 

wprost czyta w jej myślach. Nie, to niemożliwe, w końcu potrafię się przecież 
kontrolować.  Jego  dotychczasowe  kontakty  z  kobietami  nie  opierały  się  na 
miłości,  lecz  na  pociągu  fizycznym,  nie  mógł  zatem  wiele  wiedzieć  o 
prawdziwych  uczuciach.  W  końcu  oparte  na  wzajemnym  pociągu  związki 

background image

łączyły go z Angelique, Muffy, Candi... i wieloma innymi, których na szczęście 
nie miała okazji poznać. 

– Kto w sobotę będzie podawał obrączki? – zapytał głośno ksiądz. 
Sabrina tak bardzo była zaabsorbowana swoimi myślami, że zapomniała, iż 

trzyma obrączkę Jake'a. Drugą obrączkę miał Caleb. 

Spojrzeli  na  siebie.  Co  dziwne,  Caleb  wydawał  się  szczerze  wzruszony 

przygotowaniami  do  ceremonii.  Gdyby  tak  można  było  poznać  jego  myśli... 
Odwróciła wzrok, by nie zdradzić się ze swoimi uczuciami. 

Patrzyła  teraz  na  Cassie  i  Jake'a.  Boże,  jak  błyszczą  im  oczy,  pomyślała 

wzruszona.  Przecież  to  zaledwie  próba  ceremonii  ślubnej.  Jeżeli  teraz  są  tacy 
wzruszeni i zdenerwowani, to jak będą przeżywać właściwy ślub? 

Och, jak bardzo bym chciała, żeby Caleb kiedyś patrzył na mnie z równym 

oddaniem i czułością, załkało jej serce. Nie, teraz nie była w stanie zaprzeczyć, 
ż

e jest zakochana w Calebie. Po raz pierwszy w życiu dopadła ją gorąca i ślepa 

miłość. 

Teraz już nie uważała go za playboya i podrywacza, lecz za interesującego, 

wrażliwego i pociągającego mężczyznę. Już nic nie było w stanie ochronić jej 
przed  jego  urokiem.  O  takim  mężczyźnie  zawsze  marzyła  i  tylko  z  takim 
chciała spędzić resztę życia. 

Jaka  ja  byłam  ślepa,  gdy  uważałam,  że  jestem  odporna  na  jego  urok.  W 

ciągu  dwóch  tygodni,  które  z  nim  spędziła,  pojawiło  się  wiele  znaków 
ostrzegawczych,  jednak  Sabrina  je  zignorowała.  Teraz  już  było  za  późno,  by 
płakać z powodu swojej lekkomyślności... 

Nie  była  aż  tak  naiwna,  by  uważać,  że  Caleb  też  może  być  w  niej 

zakochany.  Przecież  jasno  i  jednoznacznie  określił  swój  stosunek  do  kobiet. 
Wprawdzie pociągała go, ale tak  samo  pociągały go inne:  Angelique,  Muffy i 
Candi. Caleb lubił otaczać się kobietami, uwielbiał być przez nie adorowany... 

Cassie  i  Jake  składali  właśnie  próbną  przysięgę  małżeńską.  Głos  Cassie 

drżał,  a  Jake  delikatnie  pogładził  narzeczoną  po  policzku  i  popatrzył  na  nią  z 
miłością. 

Wzruszenie  ścisnęło  Sabrinie  gardło.  Oddałaby  pół  życia  za  to,  by  Caleb 

choć raz w taki sposób na nią spojrzał. Ale to niemożliwe, by kiedykolwiek ją 
pokochał.  Skoro  on  nie  odda  mi  swojej  duszy,  to  może  chociaż  uda  mi  się 
rozpalić jego namiętność, myślała rozpaczliwie. Może namówię go na romans, 
który  dla  niego  będzie  tylko  kolejnym  nic  nie  znaczącym  flirtem,  a  dla  mnie 
najsłodszym wspomnieniem... 

background image

Spojrzała na Caleba w momencie, gdy i on odwrócił głowę w jej stronę. Ich 

oczy  się  spotkały,  przez  moment  wydawało  się  Sabrinie,  że  zajrzał  aż  na  dno 
jej  duszy.  Lecz  po  chwili  Caleb  odwrócił  wzrok,  jakby  nigdy  nic.  Poczuła 
bolesne ukłucie w sercu. Nie była w stanie znieść jego jawnej obojętności. 

Po  ceremonii  szybko  pożegnała  Cassie  i  Jake'a  i  pobiegła  do  swojego 

samochodu.  Potrzebowała  choć  chwili  samotności.  Patrzyła,  jak  Caleb  ściska 
dłoń Jake'a, uśmiecha się do Cassie, a potem idzie w stronę samochodu. Tak, ja 
go nic nie obchodzę, uświadomiła sobie. 

Zebrała  wszystkie  siły,  by  za  wszelką  cenę  ukryć  swoje  uczucia.  Caleb  z 

beztroskim uśmiechem wsiadł do samochodu. 

– Co cię tak rozśmieszyło? – spytała. 
–  Brat  Jake'a  zapytał,  czy  noszę  czarny  garnitur  na  znak  żałoby  po 

przyjacielu, który traci wolność. 

– Ciekawa jestem, co na to jego żona – odpowiedziała również żartem. 
– Na szczęście tego nie usłyszała. Pamiętasz, że jesteśmy umówieni z Cassie 

i Jakiem w „Pinnacle"? 

– W porządku – odparła. 
Podjechali pod  restaurację,  Sabrina zaparkowała  i  weszli do  środka.  Górny 

taras restauracji umieszczono na obrotowej platformie, tak aby wszyscy goście 
mogli podziwiać widniejące na horyzoncie Góry Skaliste. 

–  Ciekawy  jestem,  jak  moja  laska  sprawdzi  się  na  ruchomej  podłodze  – 

zastanawiał się Caleb. 

– No cóż, uważaj, bo nie chciałabym, żebyś znów coś sobie zrobił, a potem 

mnie za wszystko obwiniał – odparła zachmurzona. 

–  W  razie  trudności  wesprę  się  na  twoim  ramieniu  –  powiedział  z 

łobuzerskim uśmiechem. 

Jednak  nie  oparł  się  na  jej  ramieniu,  w  ogóle  przez  cały  wieczór  jej  nie 

dotknął.  Zachowywał  się  miło  i  uprzejmie,  lecz  chłodno.  A  ona  pragnęła 
czegoś  więcej.  Uświadomiła  sobie,  że  brakuje  jej  dotyku  jego  palców,  ciepła, 
bijącego  od  jego  ciała.  Dopiero  teraz,  gdy  tego  zabrakło,  dotarło  do  niej,  jak 
bardzo to lubiła. 

Muszę  się  wyleczyć  z  tej  miłości,  zapomnieć  o  niej  raz  na  zawsze, 

powtarzała  sobie  w  duchu.  Jednak  na  niewiele  to  się  zdało.  Dobrze 
przynajmniej, że nie zbłaźniłam się do końca i udało mi się ukryć, co do niego 
czuję, myślała ze zjadliwą ironią. Niewielka to jednak była pociecha. 

Dojechali do domu. 

background image

– Mam nadzieję, że państwo spędzili miły wieczór – przywitał ich Jennings. 
–  Tak,  dziękujemy,  ale  teraz  już  idziemy  spać.  Dobranoc,  Jennigs  – 

odpowiedział Caleb. 

–  Dobranoc  pani,  dobranoc  panu  –  odparł  Jennings  i  zniknął  na  tyłach 

domu. 

Weszli na górę. 
– Choć do mnie, Sabrino – powiedział miękko Caleb. 
Zamarła. Wiedziała, co teraz będzie, pewnie Caleb zaraz powie, że seks bez 

ż

adnych zobowiązań jest bardzo przyjemny. I potrzebny. Milczała. 

Odrzucił na bok laskę i wyciągnął ręce do Sabriny. 
–  Chodź  do  mnie  –  powtórzył  uśmiechając  się.  –  Nie  dam  się  oszukać, 

wiem,  że  mnie  pragniesz.  Twoje  spojrzenie  w  kaplicy,  gdy  Cassie  i  Jake 
składali przysięgę, powiedziało mi wszystko. 

Nie  była  w  stanie  się  zatrzymać,  przyciągał  ją  jak  magnes.  Objął  ją  i 

przytulił do siebie. 

– Przez cały wieczór nawet mnie nie tknąłeś – szepnęła cichutko. 
–  Gdybym  tylko  cię  dotknął,  to  nie  byłbym  już  w  stanie  się  zatrzymać... – 

odpowiedział. 

– A ja myślałam, że nie jesteś mną zainteresowany. 
–  A  co  teraz  myślisz?  –  Powoli  przesunął  rozpalonymi  dłońmi  po  jej 

plecach. – Mów szybko, bo już za chwilę nie ręczę za siebie. 

– To świetnie się składa... 
Pocałował  ją  zachłannie.  Nie  wypuszczając  jej  z  objęć,  przesuwał  się  w 

stronę  sypialni.  Gdy  dotarli  do  łóżka,  każdy  centymetr  jej  ciała  płonął  z 
namiętności.  Sabrina  zamknęła  oczy,  pragnęła  zapamiętać  każdą  cudowną 
sekundę.  Jednak  Caleb  nie  pozwolił  jej  zbyt  długo  myśleć,  sprawił,  że  rozum 
zasnął,  a  obudziły  się  zmysły.  Nie  próbowała  z  tym  walczyć,  poddała  się 
całkowicie  namiętności  i  pozwoliła  Calebowi  zabrać  się  do czarownej  krainy, 
w której króluje namiętność, żądza i... spełnienie. 

Wszystkie  wesela  trwały  za  długo.  Caleb  uważał,  że  gdyby  skrócić  je  o 

połowę, byłyby znacznie ciekawsze. Wesele Cassie i Jake'a dłużyło mu się, jak 
ż

adne dotąd. Nie mógł się doczekać tego, co nastąpi później. W ogóle nie mógł 

myśleć  o  niczym  innym,  tylko  o  niej.  W  myślach  zaczął  ją  rozbierać,  a 
właściwie  przypominać  sobie,  jak  wyglądała,  gdy  przygotowywała  się  do  tej 
ceremonii.  Wyjmował  po  kolei  szpilki  z  wysoko  upiętych  włosów,  rozpinał 
powoli guziczki jej czarnej sukni. Wiedział, że pod tą skromną sukienką kryje 

background image

się całkiem nieskromna bielizna. Ale rozbieranie w myślach Sabriny wcale nie 
spowodowało,  że  czas  przestał  mu  się  dłużyć.  Wręcz  przeciwnie.  Bardzo 
pragnął być teraz gdzie indziej i z kimś innym. 

– Czy nie musicie już zbierać się do wyjazdu, Hawaje są bardzo daleko... – 

zagadnął Jake'a. 

– Jedziemy dopiero jutro – odpowiedział Jake. 
– A noc poślubna, czy goście nie powinni już rozejść się do domów? 
– Od kiedy to hołdujesz tego typu tradycjom? – zdziwił się Jake. 
– Szczerze mówiąc, w telewizji jest mecz, który bardzo chciałbym obejrzeć. 

– Caleb starał się wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. 

– Chyba trochę ci nie wierzę, że chodzi o mecz. – Jake wyglądał na szczerze 

ubawionego.  Jego  wzrok  spoczął na  Sabrinie.  –  Uważaj,  Caleb, bo  wpadniesz 
po uszy, to nie jest taka prosta rozgrywka jak zazwyczaj. 

Caleb  nic  nie  odpowiedział,  po  prostu  wstał  i  podszedł  do  Sabriny,  która 

siedziała na kanapie. 

– Czy możemy już iść? – spytał. 
– Jeszcze nie – uśmiechnęła się łagodnie. – Usiądź koło mnie – poprosiła. 
Zza ich pleców rozległ się śmiech Angelique. 
– Nie pójdzie, dopóki panna młoda nie rzuci swojego bukietu – powiedziała 

zjadliwie.  –  Choć  jeśli  nawet  uda  ci  się  złapać  ten  wiecheć,  to  nie  wiem,  czy 
wyjdzie ci to na dobre. Caleb ma alergię na śluby i wesela... – wysyczała raczej 
niż powiedziała, po czym odwróciła się i pomaszerowała do sali balowej. 

–  Rozmawiałyśmy  właśnie  z  Paige  o  Austinie  Weaverze  –  powiedziała 

Sabrina. 

– O nim? – zapytał lodowatym głosem Caleb, siadając koło Sabriny. 
–  Czy  podejmie  tę  pracę?  –  spytała  Paige,  szczerze  zainteresowana  tą 

kwestią. 

– Nie dostałem jeszcze od niego żadnej odpowiedzi. Skoro nie odezwał się 

do tej pory, to podejrzewam, że odrzucił moją ofertę. 

–  Minęło  dopiero  kilka  dni  –  zaprotestowała  Paige.  –  Może  jeszcze  się 

zastanawia, w końcu to byłaby bardzo poważna zmiana w jego życiu. 

– Uważasz zatem, że nie powinienem z niego jeszcze rezygnować? – Caleb 

popatrzył na Paige uważnie. 

– Może potrzebuje czasu, żeby wszystko przemyśleć – wtrąciła się Sabrina. 
–  Chyba  bardzo  ci  zależy,  żeby  Weaver  przeniósł  się  do  Denver  – 

skomentował  chłodno  jej  wypowiedź  Caleb.  Obserwował  ją  uważnie,  ale  nie 

background image

był w stanie odgadnąć jej myśli. – Mimo to powinienem w międzyczasie odbyć 
spotkania  z  pozostałymi  kandydatami.  Możecie  już  zacząć  przygotowania,  bo 
wkrótce podam wam konkretne terminy. 

–  Mason  Maxwell  na  pewno  bardzo  się  ucieszy  –  powiedziała  Sabrina.  – 

Ale  chyba  nie  podejmiesz  sam  tak  ważnej  decyzji  i  poczekasz  do  powrotu 
Jake'a z Hawajów? 

– To nie jest konieczne, Jake wyraził już swoją opinię, a ostateczna decyzja 

i  tak  należy  do  mnie.  –  Rozejrzał  się  uważnie  dokoła.  –  Czy  to  cholerne 
przyjęcie kiedykolwiek się skończy? 

Dlaczego  jest  w  tak  podłym  nastroju,  zastanawiała  się  Sabrina.  Chyba  nie 

ona była tego powodem. Pomyślała, że może boli go kostka, przecież w ciągu 
ostatnich dni bardzo ją forsował, nawet tańczył na weselu. Gdy Sabrina starała 
się  go  powstrzymać,  obiecał,  że  będzie  szalał  na  parkiecie  wyłącznie  wtedy, 
gdy orkiestra zagra coś wolnego. 

Coś się jednak zmieniło w jego zachowaniu. Czuły kochanek, którego dotyk 

niemal  jeszcze  czuła  na  swej  skórze,  gdzieś  się  ulotnił.  Zastąpił  go  nieco 
szorstki i chłodny dyrektor Tanner Electronics. 

Może  rzeczywiście  Angelique  miała  rację,  mówiąc,  że  Caleb  nienawidzi 

wesel?  A  może  na  zmianę  jego  nastroju  miała  wpływ  rozmowa  o  Austinie? 
Lecz  jeśli  tak,  to  co  naprawdę  zdenerwowało  Caleba?  Czy  niezdecydowanie 
Weavera, który zwlekał z podjęciem decyzji, czy też zwykła męska zazdrość? 
Dlaczego  tak  bardzo  mu  zależało,  by  szybko  zorganizować  spotkania  z 
kolejnymi kandydatami? Czy nie chodziło przypadkiem o to, by mieć pretekst 
do jak najszybszego zerwania z moją firmą i ze mną, zastanawiała się Sabrina. 
Nigdy nie angażowała się w przelotne związki, ale tym razem była bezsilna... 

Gdy  po  weselu  wrócili  do  domu,  zobaczyli  zaparkowany  na  podjeździe 

nieznajomy  samochód.  Jennings  poinformował  ich,  że  od  kilku  godzin  na 
Caleba czeka jeden z inżynierów. 

Caleb  mruknął  coś  w  rodzaju  przeprosin  i  pokuśtykał  do  salonu,  gdzie 

czekał niespodziewany gość. 

Sabrina  poprosiła  Jenningsa,  by  zaniósł  Calebowi  tabletkę  przeciwbólową. 

Sądząc po tym, jak szedł, przeforsowana kostka musiała mu bardzo dokuczać. 

Może  będzie  jeszcze  tak  jak  wczoraj,  westchnęła.  Przestań  się  łudzić, 

zganiła  się  w  duchu.  Poszła  do  gabinetu,  by  trochę  popracować.  Trzeba  było 
zająć się zorganizowaniem przyjęć, o których wspomniał dzisiaj Caleb. Ledwo 
usiadła, zadzwonił telefon. Do Caleba. Bez trudu rozpoznała ten głęboki męski 

background image

głos. Bez zbędnych pytań zaniosła aparat Calebowi do salonu. 

– O co chodzi, Sabrino? – spytał. 
– To Austin Weaver. 
– Widzę, że prawie zaniemówiłaś – mruknął Caleb. 
– Witaj, Austin. – Caleb wcisnął guzik na klawiaturze telefonu. 
Wiedziała,  że  powinna  wyjść,  ale  uznała,  że  skoro  w  pokoju  został  młody 

inżynier, to również ona ma prawo poznać decyzję Austina. Gdyby się zgodził, 
nie musiałaby organizować spotkań... 

W  zasadzie  powinna  się  cieszyć.  Ale  odczuwała  tylko  wielki  smutek.  Już 

wkrótce będzie musiała się stąd wynieść. Wprawdzie Caleb jeszcze przez kilka 
tygodni  nie  odzyska  dawnej  sprawności,  jednak  na  pewno  nie  będzie 
potrzebował opieki na „pełny etat". 

Caleb skończył rozmowę z Austinem. 
–  To  rozwiązuje  wiele  problemów  –  powiedział,  gdy  odłożył  słuchawkę. 

Zamyślił się na chwilę. 

– Chcesz powiedzieć, że Austin Weaver przyjął tę pracę? – spytała. 
–  Tak,  przyjeżdża  w  pierwszym  tygodniu  grudnia.  –  Przyglądał  jej  się 

uważnie  i  najwyraźniej  coś  go  zaskoczyło.  –  Myślałem,  że  ucieszy  cię  ta 
wiadomość. 

– Cieszę się – powiedziała bez wielkiego entuzjazmu. 
– Pewnie niepokoi cię, że z powodu wczorajszej nocy będę starał się stanąć 

ci na drodze. 

Otworzyła usta ze zdziwienia. 
–  Nie  bój  się,  nie  jestem  takim  egoistą,  za  jakiego  mnie  uważasz. 

Widziałem, jakie  wrażenie  zrobił  na  tobie Austin  Weaver...  Domyślam  się,  że 
pragniesz jak najszybciej odzyskać wolność. 

A więc w taki sposób ma zamiar się z tego wywinąć, pomyślała. Niech mu 

będzie, to i tak lepsze, niż gdyby powiedział wprost, że już się mną znudził. 

–  Dobrze,  że  to  rozumiesz  –  odparła,  z  trudem  powstrzymując  łzy.  Na 

szczęście Caleb na nią nie patrzył i niczego nie zauważył. 

background image
background image

Rozdział 10 

 
Po  wyjściu  Sabriny  Caleb  jakby  nigdy  nic  wrócił  do  rozmowy  z  młodym 

inżynierem.  Wyjaśnił  mu  wszystkie  wątpliwości.  Młody  człowiek  zwinął 
projekt, który przyniósł, i wstał. 

–  Dziękuję,  że  znalazł  pan  dla  mnie  czas  pomimo  weekendu  –  powiedział 

młody człowiek. – Nie będę panu dłużej zawracał głowy. 

– Teraz, gdy Weaver zdecydował się do nas dołączyć, będzie nam łatwiej – 

zapewnił  go  Caleb.  Potem  nieznacznie  się  skrzywił  i  dyskretnie  pomasował 
kostkę, która po weselu bardzo mu dokuczała. – Trafisz do drzwi? 

– Ależ oczywiście, i jeszcze raz dziękuję. 
Po  wyjściu  inżyniera  Caleb  opadł  na  sofę.  Miał  za  sobą  bardzo  męczący 

dzień.  Pierwsza  myśl,  jaka  mu  przyszła  do  głowy,  dotyczyła  Sabriny.  Nie 
powinien z nią rozmawiać w tak obcesowy sposób, bo mogła wyciągnąć błędne 
wnioski.  Trzeba  to  jak  najprędzej  wyjaśnić...  chociaż  nie  zaprotestowała,  gdy 
dość  grubiańsko  zwrócił  jej  wolność.  Ale  czy  rzeczywiście  interesowała  się 
Weaverem? Była zbyt taktowna, by wdawać się z nim w rozmowę o intymnych 
sprawach  w  obecności  postronnej  osoby.  No  cóż,  wykazała  się  znacznie 
większą klasą niż on. 

–  Sabrino!  –  zawołał.  Z  całą  pewnością  powinien  naprawić  swój  błąd.  Im 

szybciej, tym lepiej. Sabrina  wciąż nie przychodziła,  ale usłyszał,  że  Jennings 
kręci się po holu. 

–  Jennings!  –  zawołał.  –  Czy  mógłbyś  poprosić  Sabrinę?  Muszę  z  nią 

zamienić kilka słów. 

–  Obawiam  się,  że  to  niemożliwe  –  odparł  Jennings.  –  Wyszła  jakieś  pół 

godziny temu. 

– Minęło aż pół godziny? – Caleb spojrzał na zegarek. – A dokąd poszła o 

tak późnej porze? 

–  Nie  wiem.  Odnoszę  jednak  wrażenie,  że  nie  ma  zamiaru  wrócić,  gdyż 

zabrała ze sobą walizkę. – Jennings z trudem przełknął ślinę. 

Caleb był zdumiony. Nie mogła mi tego zrobić, przecież mieliśmy umowę... 
– Pańska laska. – Jennings podał mu czarną laseczkę, prezent od Sabriny. 
W  tej  chwili  Caleb  zauważył,  że  przeszedł  pół  pokoju  bez  kuli  czy  laski. 

Wprawdzie  kostka  go  bolała,  ale  mógł  znów  normalnie  się  poruszać.  Tak, 
przecież mieliśmy z Sabriną umowę, że zostanie dopóty, dopóki nie będę mógł 
poruszać się o własnych siłach, uświadomił sobie. Nie ma co, świetnie wybrała 

background image

moment... 

Ale jak mogła tak wyjść bez pożegnania? Bez słowa wyjaśnienia. .. A może 

uznała, że nie ma czego wyjaśniać? Przypomniał sobie jej ostatnie słowa, gdy 
docinał jej na temat Weavera. Powiedziała: „Dobrze, że to rozumiesz". 

Więc  jednak  się  nie  pomylił,  Weaver  zrobił  na  niej  piorunujące  wrażenie. 

Tak duże, że to, co wydarzyło się między nimi ostatniej nocy, nie miało dla mej 
ż

adnego znaczenia. Sabrina nie chciała z nim być. A skoro tak, to nie będzie o 

nią walczył. Nie będzie jej nic wyjaśniał ani niczego tłumaczył. 

Ale przecież ja jej pragnę, uświadomił sobie. Tak bardzo, że aż sprawia mi 

to ból! 

Jak to możliwe? Jak doszło do tego, że chce być z kobietą, która traktuje go 

jak powietrze? 

Nie był przygotowany na odejście Sabriny. 
 
Gdy  Sabrina  zobaczyła  samochód  Paige,  szybko  wzięła  torbę  i  wybiegła 

przed dom. 

–  Powinnyśmy  skończyć  ten  projekt  do  południa  –  powiedziała  na 

przywitanie  Sabrina.  Starała  się  nadać  swemu  głosowi  naturalne  brzmienie, 
lecz przychodziło jej to z największym wysiłkiem. 

–  Tak,  chociaż  to  trudniejsze  zadanie,  niż  się  z  początku  spodziewałam  – 

odpowiedziała  Paige.  –  Dobrze,  że  Cassie  wróci,  zanim  zacznie  się  gorączka 
przedświąteczna.  Musimy  wypocząć  przed  Bożym  Narodzeniem,  bo  wtedy 
będziemy chyba pracować dzień i noc. 

–  Tak,  nasza  firma  jest  już  na  tyle  duża,  że  dwie  osoby  nie  dają  rady  – 

przyznała  Sabrina.  –  Pamiętasz,  jeszcze  kilka  miesięcy  temu  prawie  nie 
miałyśmy co robić, a kontrakt z Tanner Electronics uratował nam skórę... 

Wspomnienie  Tanner  Electronics  automatycznie  skierowało  myśli  Sabriny 

na Caleba. Choć tak naprawdę nigdy nie przestawała o nim myśleć... Dlaczego 
Caleb nie zerwał z nimi kontraktu? Miał do tego pełne prawo, bo przecież nie 
dotrzymała  warunków  umowy,  opuściła  jego  dom  w  pośpiechu,  bez  słowa 
wyjaśnienia.  Widocznie  nie  chciał  się  mścić,  pewnie  poczuł  ulgę,  że  usunęła 
się z jego życia. 

–  A  swoją  drogą,  to  miałaś  rację  z  Austinem  Weaverem.  Trochę  długo  się 

zastanawiał,  ale  wreszcie  przyjął  ofertę  Caleba.  Zgodził  się  zostać  nowym 
dyrektorem generalnym Tanner Electronics. 

Paige zahamowała ostro. 

background image

–  Przepraszam  –  mruknęła.  –  Ale  zawsze  znajdzie  się  ktoś,  kto  uważa,  że 

cała jezdnia należy wyłącznie do niego. A co z Calebem? Zanim zadzwoniłam 
do  ciebie  do  domu,  dzwoniłam  najpierw  do  niego,  jednak  nie  zastałam  cię 
tam... 

– Tak, wyprowadziłam się. Miałaś rację, to nie mogło trwać długo... 
–  Mam  nadzieję,  że  szybko  się  pozbierasz.  –  Paige  spojrzała  z  troską  na 

przyjaciółkę. – A już myślałam, że wam się ułoży... Na ślubie Cassie patrzył na 
ciebie w taki sposób, że byłam przekonana, że to coś poważnego. 

Sabrina  zadrżała.  Oddałaby  wszystko,  żeby  Paige  miała  rację.  Niestety, 

przyjaciółka, która zazwyczaj nie myliła się w takich sprawach, tym razem dała 
się ponieść fantazji. 

 
Caleb  krążył  nerwowo  po  domu,  jakby  nie  mógł  sobie  znaleźć  miejsca. 

Widać  było,  że  Sabrina  pakowała  się  w  wielkim  pośpiechu,  gdyż  zostawiła 
masę rzeczy. W łazience na półce leżała jej szminka, na stoliku została książka, 
a koło łóżka jedwabna pończocha. Caleb podniósł ją czubkami palców, a potem 
ze złością wyrzucił do kosza. 

Był  na  siebie  wściekły.  Jak  mógł  dopuścić  do  tak  idiotycznej  sytuacji? 

Dlaczego nie potrafi przestać myśleć o kobiecie, która miała go za nic? Nigdy 
dotąd  mu  się  to  nie  zdarzyło.  Ale  też  nigdy  dotąd  nie  spotkał  takiej  kobiety. 
Sabrina  była  jedyna  w  swoim  rodzaju.  Przecież  tak  właśnie  myślał  od 
pierwszej  chwili,  gdy  ją  tylko  ujrzał.  I  nie  chodziło  tylko  o  fizyczne  piękno, 
znał  wiele  urodziwych  kobiet.  To  osobowość  Sabriny  tak  go  urzekła,  jej 
wrażliwość i niezależność. No i żywiołowość, która nie miała sobie równych. 

Może  ona  na  mnie  czeka?  Może  powinienem  jej  poszukać?  Próżność  nie 

pozwalała  mu  przyznać,  że  właśnie  tak  pragnął  postąpić.  Pewnie  nie  będzie 
chciała  ze  mną  w  ogóle  rozmawiać,  narobiłem  takiego  bigosu,  że  lepiej  nie 
mówić... 

Spostrzegł,  że  w palcach obraca pończochę  Sabriny,  tę  samą, która jeszcze 

chwilę  temu  wylądowała  w  koszu.  Nie  było  sensu  zastanawiać  się,  w  jaki 
sposób znów znalazła się w jego dłoni. Zakochani robią różne dziwne rzeczy... 

 
Minęło kilka dni. Na pozór wszystko było w porządku, pewnie nikt, kto jej 

bliżej nie znał, nie zorientowałby się, że coś jest nie tak. Sabrina czuła się jak 
bezwolny  automat,  życie  przestało  sprawiać  jej  jakąkolwiek  przyjemność. 
Pracowała,  negocjowała  z  klientami  warunki  umów,  spotykała  się  ze 

background image

znajomymi, oglądała telewizję. Jednak cały czas miała wrażenie, że pogrążyła 
się w letargu. 

Z  zadumy  wyrwał  ją  ostry  dźwięk  komórki.  W  telefonie  odezwał  się  niski 

męski głos. 

To był Austin Weaver. Zupełnie nie spodziewała się, że poprosi ją o pomoc. 
 
Jennings prawie zemdlał  z  wrażenia, gdy zobaczył ją  w drzwiach.  Spojrzał 

w stronę salonu, gdzie, jak się domyśliła, był Caleb. 

–  Rozumiem,  że  Caleb  nie  chce  mnie  widzieć,  podobnie  jak  ja  nie  mam 

ochoty  go  oglądać,  ale  przychodzę  w  interesach  i  naprawdę  muszę  się  z  nim 
zobaczyć. Poczekam, aż będzie wolny. 

–  Zaraz  powiem  mu,  że  pani  przyszła.  –  Jennings  dziarskim  krokiem 

pomaszerował do salonu. 

–  A  więc  sprowadzają  cię  tu  interesy  –  usłyszała  za  plecami  miękki  głos 

Caleba. 

Wydawał  się  wyższy  i  smuklejszy,  chodził  bez  laski.  To  dziwne,  że  tak 

bardzo się zmienił, nie widziałam go przecież zaledwie kilka dni, pomyślała ze 
ś

ciśniętym  sercem.  Tak  bardzo  za  nim  tęskniła...  Kochała  go  i  nigdy  go  nie 

zapomni. 

– A więc sprowadza cię tu interes – powtórzył. 
Nigdy  nie  uda  jej  się  zdobyć  tego  mężczyzny.  Jeśli  chce  zachować  resztki 

godności,  nie  powinna  mu  pokazać,  jakie  wrażenie  zrobił  na  niej  sam  jego 
widok. 

– Ucieszyłaś się z jego telefonu? – spytał. Jasne było dla obydwojga, o kim 

rozmawiają. 

–  Nieszczególnie – odparła. – Chce, żeby Wypożyczalnia Żon znalazła  mu 

mieszkanie. Rozmawiał ze mną, bo Cassie jest na Hawajach, a Paige nie zna. 

–  O,  widzę,  że  wasze  rozmowy  podczas  pamiętnego  obiadu  zaowocowały 

wzajemnym  zaufaniem  –  powiedział  z  lekkim  przekąsem.  –  Ale  chyba  nie 
jesteś  tu  po  to,  by  pytać  mnie  o  zgodę  na  podpisanie  umowy  z  nowym 
klientem? 

–  Powiedział,  że  w  trakcie  rozmów  z  zarządem  Tanner  Electronics 

zapomniał wyjaśnić kilka istotnych szczegółów. Poprosił mnie, bym ustaliła to 
z  tobą.  Chodzi  między  innymi  o:  służbowe  mieszkanie  i  samochód,  przeloty, 
prywatną  szkołę  dla  córki,  jednym  słowem  mam  z  tobą  omówić  pakiet 
ś

wiadczeń dodatkowych. 

background image

–  Oczywiście,  wejdź  i  usiądź.  –  Zaprosił  ją  do  salonu.  Jennings  wszedł  z 

tacą.  Sabrina odruchowo  zaczęła  zbierać ze  stolika  kawowego  gazety,  kartki i 
pudełka.  Jedno  z  pudełeczek  spadło  na  podłogę  i  wypadły  z  nich  czerwone, 
satynowe majtki. 

– Czy to prezent od twoich wielbicielek? – roześmiała się. – Pojawiły się na 

placu boju szybciej, niż myślałam... 

Caleb wziął z rąk Jenningsa tacę i postawił ją na stoliku. 
– Tęsknię za tobą, Sabrino – powiedział, gdy Jennings zniknął za drzwiami. 
Sabrina  starała  się  ze  wszystkich  sił  zachować  spokój.  Drżącymi  dłońmi 

wzięła ze stolika filiżankę. 

–  Ty  zawsze  pragniesz  tego,  czego  nie  możesz  mieć  –  odparła.  –  Pewnie 

ubodło cię, że odeszłam, nie jesteś do tego przyzwyczajony. 

– Nie, Sabrino, to nie tylko to. – Głos Caleba był głęboki i zmysłowy. 
– Pewnie musisz się zastanowić nad żądaniami Austina Weavera. Dziś i tak 

nie podejmiesz decyzji. – Wstała. 

Chwycił  ją  za  rękę.  Pod  żakietem  poczuł  coś  twardego.  Rękaw  trochę  się 

podwinął i Caleb zobaczył, że Sabrina nosi bransoletkę, którą od niego dostała. 

– Nosisz prezent ode mnie – ucieszył się. 
–  Co  w  tym  dziwnego,  pasuje  do  żakietu.  Poza  tym,  ciężko  na  nią 

zapracowałam... 

–  Chcę,  żebyś  wróciła  do  mnie  –  powiedział.  –  I  zrobię  wszystko,  by  to 

osiągnąć. 

Odwróciła  się  tak  gwałtownie,  że  straciła  równowagę.  Caleb  zerwał  się  i 

przyciągnął ją do siebie. Miękko wylądowali na puszystym dywanie. 

– Czy chcesz mnie przekonywać w taki właśnie sposób? – spytała. 
Caleb uśmiechnął się tylko, otoczył dłonią jej szyję i przyciągnął jej głowę 

do swojej. Jego pocałunek był zmysłowy i niecierpliwy. 

Osiągnął  swój  cel,  uświadomiła  sobie  nagle.  Pragnęła  go  jednak  tak  samo 

mocno, jak przed chwilą. Straciła dla niego głowę, nie była w stanie się bronić. 

– Pozwól mi odejść – szepnęła. 
– Nie, nie puszczę cię, zanim  mnie nie wysłuchasz. – Przycisnął ją jeszcze 

mocniej do siebie. 

– Mów... 
–  Gdy  załatwiłaś  mi  kostkę,  byłem  przekonany,  że  nie  chcę  cię  więcej 

widzieć. A jednak oszalałem na twoim punkcie. Dlatego zaszantażowałem cię, 
zmusiłem, żebyś się mną zaopiekowała. Przysięgałem sobie, że będę ostrożny, 

background image

ż

e ograniczę się do przelotnego flirtu, ale stało się inaczej. 

Sabrinie  zakręciło  się  w  głowie.  Nawet  w  najśmielszych  marzeniach  nie 

wyobrażała sobie takiej sceny. 

–  Byłem  zazdrosny  o  każdy  uśmiech  skierowany  do  Austina  Weavera. 

Bałem  się,  że  mi  cię  zabierze,  wydawał  się  być  w  twoim  typie:  kulturalny, 
odpowiedzialny,  z  klasą.  Miał  wiele  cech,  których  ja  nie  posiadam.  Nie 
wiedziałem poza tym, że miłość może ranić, dlatego tak późno ją rozpoznałem. 

– Miłość? – Jej głos był zduszony. 
– Dopiero gdy odeszłaś, zdałem sobie sprawę, że się w tobie zakochałem. 
Sabrina  nie  do  końca  była  pewna,  czy  dobrze  zrozumiała  sens  tej 

wypowiedzi. 

–  Byłem  głupcem,  źle  cię  traktowałem.  Zacząłem  w  najgorszy  możliwy 

sposób. Pewnie mnie nie kochasz, ale wiem przynajmniej, że mnie pragniesz. – 
Spojrzał jej w oczy. – Kocham cię, Sabrino. Jesteś pierwszą kobietą, której to 
mówię. Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale udowodnię ci, że to prawda. 

W  jego  głosie  było  tyle  żarliwości,  że  Sabrina  natychmiast  pozbyła  się 

resztek wątpliwości. 

– Wierzę ci – odpowiedziała cicho. – Mnie też na tobie zależy. 
Caleb  pochylił  się  i  pocałował  ją.  Ten  pocałunek  nie  był  tak  namiętny  i 

zachłanny jak poprzedni, lecz i tak prawie zabrakło im tchu. 

–  Długo  nie  wiedziałam,  co  się  ze  mną  dzieje.  Do  tej  pory  spotykałam 

mężczyzn,  którzy  przede  wszystkim  zwracali  uwagę  na  moje  ciało.  Taki 
właśnie  był  Mason  Maxwell.  Uważał,  że  dobre  zamążpójście  to  szczyt  moich 
marzeń.  Myślałam,  że  ty  traktujesz  mnie  tak  samo.  Pamiętasz,  podczas 
rozmowy  o  interesach  wysłałeś  mnie  na  kawę,  jakbym  była  zbyt  głupia,  by 
cokolwiek  z  niej  zrozumieć.  Jednak  potrafiłeś  ze  mną  ciekawie  rozmawiać, 
rozśmieszyć mnie. W końcu zakochałam się w tobie. 

Caleb pocałował ją w szyję. Sabrina zamruczała jak zadowolona kotka. 
– A co byś zrobił, gdybym nie przyszła dziś? 
–  Jeszcze  nie  wiem,  właśnie  przygotowywałem  nowy  plan,  gdy  pojawiłaś 

się  we  własnej  osobie.  –  Uśmiechnął  się  łobuzersko.  –  Może  zażądałbym, 
ż

ebyś skończyła urządzanie mojego mieszkania. 

–  No  dobrze,  skończyłabym  remont,  twoją  sypialnię  pomalowałabym  na 

różowo...  Ale  zaraz,  co  właściwie  miałeś  na  myśli,  mówiąc,  że 
przygotowywałeś nowy plan? 

–  Powiedzmy,  że  postanowiłem  dostarczyć  ci  powodów,  żebyś  się  tu 

background image

zjawiła.  Austin  mi  trochę  pomógł,  choć  i  tak  miał  zamiar  poprosić 
Wypożyczalnię Żon o załatwienie kilku spraw... 

Oderwała się od niego. 
– Kazałeś mu do mnie zadzwonić? 
– Nie, bardzo uprzejmie go o to poprosiłem. Chociaż, gdy przez cały dzień 

się nie zjawiałaś, zacząłem się obawiać, czy ten sposób coś da. Ale zostawmy 
w spokoju Austina. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. – Pocałował ją. – 
Kiedy za mnie wyjdziesz, Sabrino? 

–  Naprawdę  chcesz  posunąć  się  aż  tak  daleko?  Wydawało  mi  się,  że 

nienawidzisz ślubów i wesel? 

– Czy ty pamiętasz każde głupstwo, które powiedziałem? 
– Większość. – Roześmiała się radośnie. 
– Sabrino, pragnę być z tobą do końca życia, mieć dzieci, dzielić wszystkie 

smutki  i  radości.  A  jeśli  martwi  cię,  że  jesteś  jedną  z  wielu,  to  pamiętaj,  że 
jesteś ostatnią, jedyną i najważniejszą. 

– Wyjdę za ciebie i będziemy najszczęśliwsi na świecie – szepnęła. Położyła 

głowę  na  jego  piersi  i  wsłuchiwała  się  w  bicie  jego  serca.  Wiedziała,  że  ono 
bije tylko dla niej. 

 
Kolejne książki z serii Harlequin Romans ukażą się kwietnia.