background image

Rozdział 6 

 

Miami, Floryda 

 

Jade nie mogła w to uwierzyć. Pokój Samael’a znajdował się na zupełnie 

innym piętrze niż jej. Czy w ten sposób demon zamierzał jej coś pokazać? 
Cholera, bo jeśli tak, to nie miała zamiaru go słuchać. 

Ich wspólny lot samolotem był cichy i strasznie denerwujący. Samael ledwo 

silił się na wypowiedzenie jednego słowa, podczas gdy zabójczyni rozpoczynała 
rozmowę, za rozmową. Zamiast pogadać z nią zajął się swoim Pod’em, włożył 
słuchawki do uszu i zignorował ją totalnie, właśnie wtedy Jade całkowicie 
zrezygnowała z jakiejkolwiek próby komunikacji z tym irytującym, a zarazem 
seksownym demonem. Najwyraźniej nie mieli wspólnych tematów, bo na 
lotnisku było niewiele lepiej. 

Jade wjechała windą na trzecie piętro, odszukała drzwi prowadzących do 

pokoju Samaela i zapukała w nie z całej siły. Przyłożyła ucho do drzwi, ale nie 
usłyszała żadnego ruchu wewnątrz, choć telewizor był włączony. Zabójczyni 
zobaczyła przed oczami jak Samael leży na łóżku oglądając CNN i ignorując jej 
osobę. Odczekała spokojnie minutę, po czym ponownie uderzyła pięścią w 
drewniane drzwi. 

Drzwi obok otworzyły się i wychylił się zza nich młody mężczyzna. Jego 

blond włosy były postawione sztywno, a niebieską koszulę trzymał tylko 
poluzowany krawat. 

- Zamknij się już do cholery. Co ty do kurwy nędzy robisz? 

Uniosła brwi i powędrowała dłonią do broni, którą miała przymocowaną u 

boku, najchętniej wyciągnęła by ją i przyłożyła temu dupkowi do głowy, aby 
nauczył się iż nie ładnie się wtrącać w czyjeś prywatne sprawy. Tak z pewnością 
zrobiłaby stara Jade. Zamiast tego wampirzyca cofnęła rękę i uśmiechnęła się do 
chłopaka. 

- Nie twój zasrany interes – syknęła. 

- Staram się tylko uzyskać odpowiedź. 

- Więc ją masz. 

background image

 Chłopak posłał jej zimny uśmiech i wszedł do pokoju, trzaskając głośno 

drzwiami. 

Stanie pod drzwiami Samaela nic nie dawało. On najzwyczajniej w świecie 

nie chciał z nią rozmawiać. Rozglądając się po korytarzu i nie widząc nikogo, 
Jade przemieniła się w Ambrose’a. Nadszedł czas, aby przejąć kontrolę nad 
sytuacją. Odchrząknęła. 

- Tu Ambrose. Wiem, że tam jesteś, więc otwórz wreszcie te cholerne drzwi. 

Drzwi otworzyły się natychmiast. Samael stanął przed nią w samych 

bokserkach, unosząc wysoko brwi. 

- Co ty tu do cholery robisz? 

Dobre pytanie. Jade przywdziała surowy wyraz twarzy, jakim zazwyczaj 

częstował ją Ambrose. Raz, czy dwa zerknęła na krocze Samael’a, ale po chwili 
skarciła się za to w myślach - Ambrose przecież nigdy nie oglądałby fiuta 
Samael’a.  

- Ta misja jest bardzo ważna. Doszedłem więc do pewnego wniosku. Mogę 

powiedzieć, że po twoich telefonach wiem, że twój związek z Jade nabrał 
nowego znaczenia. I nie próbuj zaprzeczać. 

Jade pchnęła drzwi i wymijając Samael’a weszła do pokoju. To mogło się dla 

niej bardzo źle skończyć, ale przecież mogła się dowiedzieć dokładnie, co o niej 
myśli Samael. Co powiedziałby Ambrose’mu, kiedy by o nią spytał. Nie mogła 
przepuścić takiej okazji. 

Odwróciła się przodem do Samael’a, kiedy usłyszała jak zamknął drzwi. 

- Porozmawiajmy o Jade. I tym razem chcę, abyś był ze mną zupełnie szczery.  

 

 

**** 

 

Samael’owi wystarczyła ledwie sekunda, aby dowiedzieć się, że to nie 

Ambrose tylko Jade. Jeśli Ambrose spojrzałby na niego w tak zmysłowy sposób, 
demon natychmiast by go znokautował, a pytania szef musiałby zadać mu kiedy 
indziej. Dla Samael’a było niezwykłym, choć niezupełnie miłym 
doświadczeniem patrzeć jak Ambrose pożera go wzrokiem. Bez namysłu 
zmaterializował ubranie na swoim ciele.  

background image

Samael niezaprzeczalnie i zdecydowanie realnie, czuł wokół siebie energię 

Jade. Lecz zamiast się wycofać, brnął w to dalej, chcąc dowiedzieć się, co jego 
mała zabójczyni wymyśliła, zapytał więc: 

- To czego chcesz? 

Wzrok Ambrose-Jade z powrotem padł na jego twarz. 

- Zacznijmy od tego, co sądzisz o jej taktyce walki. 

Cholera, ciężko było mu powstrzymać uśmiech. Nieźle go wkurzyła, chcąc 

wyciągnąć z niego informacje, ale też stwierdził, że ma fajne poczucie humoru. 
Po długim, spokojnym locie, kiedy mógł wszystko na spokojnie przemyśleć, był 
gotowy do rozmów… na wszystkie tematy. 

- Myślałem, że mam napisać raport, a po misji ci go wysłać. 

- Odpowiedz na pytanie, Samael’u. 

Musiał się zastanowić, co odpowiedzieć. Musiał także spotkać się później z 

Ambrose’em i powiedzieć mu, co Jade właśnie odstawiała. Ale przynajmniej 
mógł się trochę teraz zabawić.  

- Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia jak udało jej się przeżyć przez te 

wszystkie lata jako zabójca. Wydawało mi się, że ona kompletnie nic nie umie. 
Już nie jeden raz musiałem ratować jej tyłek. 

Jade zachowała kamienną twarz mówiąc: 

- Kontynuuj. 

- Ambrose – zaczął. – Nie powinienem wcześniej kłamać, naprawdę nie wiem 

co mnie podkusiło… Na naszej pierwszej misji zamiast zabić po cichu wampira, 
wepchnęła go prosto pod autobus, na oczach wielu ludzi. Kiedy się stresuje nie 
panuje nad sobą. 

Jade minimalnie zmarszczyła brwi. Chwilę jej zajęło uformowanie kolejnego 

pytania. 

- Ona jest zestresowana i skołowana, prawda? 

- Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak bardzo. – Samael spojrzał na drzwi, 

później pochylił się ku niej, jakby planował jakiś spisek. – Wiesz co jeszcze… 

- Nie – zapytała Jade zaciskając zęby. 

- Uwiodła mnie, aby uzyskać lepszy raport. 

- Jak śmiesz… To znaczy ona! Co ona sobie myśli?! 

background image

Samael potrząsną głową, udając oburzonego. 

- Nie mogę narzekać, bo było fajnie, ale na twoim miejscu od razu 

wyrzuciłbym ją na bruk. Nigdy nie miałem serca powiedzieć jej tego w twarz, 
ale – cholera – trzeba to kiedyś zrobić. 

- Skoro wiedziałeś, że chce się z tobą przespać dla lepszego sprawozdania to 

dlaczego dalej w to brnąłeś? 

Cholera, nie miał czasu, aby coś na to wymyślić. 

- No dalej Ambrose, przecież wiesz jak to jest. Jak tu odmówić tak gorącej 

dupie? 

Zamrużyła oczy. 

- Właśnie widzę – wysyczała. 

- Jestem człowiekiem, nie maszyną. 

- Oczywiście. To wszystko, o co chciałem zapytać – Jade szybkim krokiem 

ruszyła do drzwi. Ale Samael nie chciał jej tak szybko odpuścić. 

- Oh, byłbym zapomniał. Ale tak między nami, mężczyznami. 

Zabójczyni zatrzymała się w pół  kroku i odwróciła w jego stronę. 

- Tak? – jej spojrzenie było strasznie dociekliwe. 

- Mogę jeszcze raz się z nią przespać? No wiesz, taka dupa, a już niedługo się 

rozstaniemy. Rozumiesz chyba, prawda? 

Gdyby jej wzrok zabijał, Samael już dawno padłby trupem. Jade nie mogła 

wydobyć z siebie słowa, w końcu wzięła głęboki wdech i warknęła na niego. 

- Jesteś idiotą. 

- To znaczy nie? 

- Jak śmiesz?! Przecież dobrze wiesz, że to ja! – Jade obnażyła kły, a oczy jej 

się zaszkliły. 

Samael przekrzywił głowę mówiąc: 

- Czy naprawdę myślałaś, że mówię szczerze? Wiedziałem, że to ty, jeszcze 

zanim weszłaś do pokoju. Ale fajnie, że próbowałaś. 

- Nie było innego powodu, dla którego się z tobą przespałam niż to, że 

najzwyczajniej w świecie chciałam. Tyle. To nie było tak jak myślisz. Po co 
miałabym spać z tobą dla dobrych raportów, skoro i tak takie były, nawet jeśli 

background image

na to nie zasługiwałam. Czy pomyślałeś o tym? Daj mi zły raport, mam to w 
dupie. Tylko ten mur, który między nami powstał musi zniknąć. 

- Skończyłaś już? – demon poczekał aż niepewnie skinęła głową i 

kontynuował. – Powróćmy do twojego wizerunku. Nie sądzę, aby kiedykolwiek 
Ambrose chciał ze mną gadać o seksie i szczerze mówiąc, nie wyobrażałem 
sobie tego. Dzięki tobie wiem jak by to wyglądało. A teraz najważniejsze: ten 
hotel był cały zajęty, więc wziąłem ostatnie dwa pokoje, jakie zostały. 
Dodatkowo właśnie byłem w drodze, aby zabrać cię na kolację. 

Samael przekonał się, że muszą coś przecież zjeść, po za tym brał ją na 

kolację, aby ją lepiej poznać. To, co czuł do Jade było oszałamiające. Nie mógł 
utrzymać rąk przy sobie, kiedy ta piękność stała zaledwie na wyciągnięcie ręki. 

Im więcej czasu spędzał koło niej, tym bardziej jej pożądał. Wszystko w nim 

krzyczało, że to będzie katastrofa, ale mimo to chciał spróbować. 

 

**** 

 

- Oh – wyrwało się Jade, kiedy zapadła cisza. Nie miała pojęcia, co 

powiedzieć. Samael nie wydawał jej się zły, więc skoczyła do niego i zarzuciła 
mu ręce na szyję. – Jest piętek. Chris i Rachel pewnie nie zjawią się w klubie 
przed północą, więc mamy jeszcze trochę czasu, aby zjeść. 

Jade miała nadzieję, że mogli zawrzeć rozejm i znaleźć jakiś złoty środek na 

porozumienie. Strasznie przeszkadzało jej, że wcześniej Samael był na nią zły, o 
coś, czego nie zrobiła. 

Ź

le by było, gdyby teraz Samael dowiedział się o wizji jej śmierci. W 

samolocie Jade miała dość czasu, aby przemyśleć swoją śmierć i nadchodzącą 
misję. Wszystko, co do jednego się zgadzało. Ciemne pomieszczenie, dużo 
ludzkich głosów, męskie ręce umazane jej krwią – wszystko to miało mieć 
miejsce dzisiejszego wieczoru, z Samael’em u jej boku. 

Rozmowa o śmierci Wesley’a – to, że ziemia to tylko przejście do innego 

ś

wiata – zaczęło tonąć w otchłani jej czarnych myśli. Pomyślała o tych 

wszystkich ludziach, którzy ją otaczają – dzieciach, osobach starszych… kim 
była przez te niecałe dziewięćset lat? 

 

background image

Gdyby coś jej się stało inni tylko stali by nad jej grobem i ubolewali nad stratą 

kolejnego zabójcy. Jade chciała tylko więcej czasu, aby być z Samael’em, ale 
wiedziała, że było to strasznie egoistyczne z jej strony. Ale czy nie każdy 
chciałby spędzić choć jeden dzień z kimś, na kim mu zależy? Nie każdy 
opuszcza ziemię skacząc i tańcząc z radości.  

Jej życie było Piekłem - pełne intryg, śmierci, ale także sukcesów i śmiechu. 

Jeśli to miał być jej czas, to niech tak będzie. 

Zabójczyni przesunęła rękami po niebieskiej koszuli Samael’a, rozpinając 

guziki i podziwiając jego ciało oraz mięśnie poruszające się, gdy zrzucił z 
ramion ubranie. Szerokie ramiona kontrastowały z jego szczupłą talią.  

Powoli zaczął zdejmować dżinsy. Dobry Boże, był idealnie umięśniony. 

Niektóre demony wcale nie miały włosów, ale Samael miał ich akurat tyle, aby 
podsycić apetyt każdej kobiety. Ostatnim razem, kiedy byli razem, nie miała 
okazji przyjrzeć mu się tak, jak teraz. 

Gdy w końcu udało jej się przenieść wzrok na jego twarz, zaprało jej dech w 

piersiach. Pożądanie w jego oczach było przeogromne. Zanim dążył coś 
powiedzieć, Jade już zdejmowała ubrania. Jeśli miała umrzeć tej nocy, to 
przynajmniej z uśmiechem na twarzy. Pieprzyć krwawe flaki, tym będzie się 
martwić później. Zmniejszyła odległość między nim, a demon 
zdematerializował resztki jej ubrań i wziął ją w ramiona. Jego znajomy zapach 
odurzył ją bardziej niż najlepszy narkotyk. Sama nie wiedziała, jak udało jej się 
przeżyć tyle wieków bez Samael’a. Jeśli mogłaby wybierać, kto mógłby być 
przy niej w ostatnich chwilach – wybrałaby Samael’a i byłaby wdzięczna, że to 
właśnie on. 

Kiedy położył ją na łóżku, miała ochotę powiedzieć mu o swojej śmierci, ale 

szybko wybiła sobie ten pomysł z głowy. To był jej czas, aby odejść – tak z 
pewnością stwierdziłby Samael. 

Zaczął ją całować po szyi, schodząc coraz niżej. Drgnęła mimowolnie, 

przypominając sobie, co Samael jest zdolny zrobić tym językiem. Ugryzł ją 
obok pępka i zaczął schodzić z łóżka. Jade usiadła i pchnęła go na poduszki. 

- Nie. Teraz moja kolej.  

Zrobił groźną minę, aż przez chwilę Jade miała ochotę od niego odskoczyć. 

- Nie, najpierw ja zajmę się tobą. Zawsze tak będzie. 

background image

Delikatnie przewrócił ją na plecy, po raz kolejny przejmując kontrolę. Chciała 

rzucić się na niego z pięściami. Znalazła mężczyznę, który najpierw zająłby się 
nią, a potem sobą. Już nie mogła się doczekać zmiany. Dupny los. 

W mniej niż pięć sekund słychać było jej jęki, a jego język szalał wokół jej 

szparki. Nie mogła się opanować. Wplątała palce w jego włosy. Wszystkie jej 
zmysły skupiły się na nadciągającym orgazmie, który z pewnością miał 
pozbawić ją tchu. 

Okrzyknęła z przyjemności, nie miała zamiaru się powstrzymywać, skoro to i 

tak był jej ostatni seks. Ktoś zaczął uderzać w ścianę, ale mało ją to obchodziło. 
Krzyknęła tylko niegrzecznie: 

- Zamknij się! 

Nie obchodzili ją inni. Jej ciało płonęło, a noc dopiero się zaczęła. Światło 

łazienkowe rysowało na twarzy Samael’a przepiękne smugi.  

- Teraz twoja kolej – powiedział. 

Nie drażniła się z nim, bo nie miała na to siły. Powoli zniżyła się i delikatnie 

polizała jego fiuta, po chwili biorąc go bez wahania w usta. 

- Cholera, to jest niesamowite. 

Oddychał głęboko, nie mogąc się wysłowić. Wzięła w ręce jego jądra, co 

wywołało dalsze jęki Samael’a. Jade poczuła zawroty głowy od tej władzy nad 
mężczyzną. Większość facetów w Sojuszu bała się, że władzę nad nimi 
przejmuje kobieta, a tu taki okaz jej się trafił. 

Jade pomyślała o innej kobiecie, która teraz mogłaby być z Samael’em i 

niemalże warknęła. Ale i tak niedługo będzie musiała odejść, a wtedy zastąpi ją 
ktoś inny. Przecież zabójczyni nie miała nad demonem żadnej władzy, nie 
mogła mu mówić z kim i gdzie może się kochać. Kiedy Jade będzie duchem - 
postanowiła - będzie odstraszać każdą kobietę, która tylko zbliżyłaby się do 
Samael’a.  

Niech któraś go tylko dotknie… 

- Kły – głos Samael’a echem rozniósł się po pokoju. 

Oderwała się od niego. 

- O cholera, tak bardzo przepraszam, właśnie myślałam… kurwa. 

background image

Przewrócił ją na plecy, tym samym zakańczając lizanie jego fiuta. Jade 

wiedziała, że z pewnością poważnie go zraniła. Miała smak jego krwi w ustach. 
Nigdy wcześniej jej się to nie stało, dlatego poczuła się strasznie głupio. 

- Przykro mi, naprawdę nie chciałam. 

Skrzywił się, mówiąc: 

- Nie, było rewelacyjnie. No może po za tym ugryzieniem. 

Jade czuła się upokarzająco. Tak bardzo chciała z nim być, ale nie miała już 

czasu, a myśl, że inna kobieta… 

- Twoje oczy zrobiły się białe, a kły odrobinę za bardzo wystawały. 

Wampiry miały białe oczy tylko wtedy, kiedy były naprawdę w wysoko 

emocjonalnym stanie. A Jade myśląc o innej kobiecie z Samael’em stała się 
wręcz dzika. 

- Przykro mi. Teraz już będę trzymała swoje kły na smyczy. Obiecuję. 

Uśmiechnął się do niej, mówiąc: 

- Wystarczy mi patrzenie na ciebie. 

Jeśli przeżyłaby tę noc, co jest wręcz niemożliwe, będzie się czuła przez to 

upokorzona do końca życia. Ale śmierć powoli się do niej zbliżała, kto wie, 
może właśnie stała pod drzwiami i czekała na dogodny moment, aby zabrać 
Jade ze sobą? Ale zabójczyni nie chciała o tym teraz myśleć, teraz istniał tylko 
Samael. Odsunęła od siebie upokorzenie i skupiła się na demonie, kiedy powoli 
w nią wszedł. 

Boże, jaki on był wielki. Samael nie przesadzał, kiedy chwalił się jego 

wielkością, a Jade jak najbardziej to odpowiadało. Czuła go wszędzie i ocierała 
się o niego jak głodna kocica.  

Samael objął ją i splótł ich nogi ze sobą. Jade czuła jak pochłania ją fala 

gorąca, która pozbawiła ją tchu. Orgazm zdawał się nie mieć końca. Jego biodra 
odrobinę się przesunęły, pogłębiając pchnięcia i zaostrzając kąt, szukając w ten 
sposób własnego orgazmu.  

Podczas, kiedy się kochali, dupek obok walił w ścianę co najmniej dwa razy.  

Obydwoje ignorowali go doskonale, ponieważ bardzo byli zajęci sobą 

nawzajem. Jade już zawsze chciała pozostać w objęciach Samael’a, ale jego głos 
w jej głowie powiedział po raz kolejny: 

background image

Na każdego przychodzi kiedyś czas. Prawdopodobnie czas Wesley’a właśnie 

nadszedł.  

Jej jednak miał nadejść dopiero za kilka godzin, które chciała w pełni 

wykorzystać. 

 

 

**** 

 

Samael’owi zajęło kilka dni zrozumienie, że Jade nie była z nim dla raportu i 

dobrze wiedział, że zabolało ją gdy tak twierdził. Jakaś część jego, chciała po 
prostu być z nią bez żadnych korzyści dla siebie. Czuł coś do niej, ale cała ta 
sytuacja wydawała się być totalną katastrofą.  

Ale to, co działo się teraz, w pokoju hotelowym, nie miał wątpliwości, że jest 

to prawdziwe. Jade go chciała, a on chciał ją. Spędzenie z nią ostatniego 
tygodnia, było najlepszą rzeczą w całej jego wieloletniej egzystencji.  

Samael nie wiedział, co leży Luc’owi na sercu. Jego były szef dobrze zdawał 

sobie sprawę, że Samael jest z Jade na misji. Demon wiedział, że prędzej czy 
później Lucyfer odkryje to, co czuje on do zabójczyni, a wtedy będzie musiał 
odejść. Ale jeszcze nie teraz. Ta noc była tylko ich i nic nie mogło tego zmienić. 

 

Samael usiadł naprzeciwko Jade, uprzednio odsuwając jej krzesło. Siedzieli w 

restauracji, która była przepełniona ludźmi. Pomimo tego, że złożył wcześniej 
rezerwację, musieli czekać aż piętnaście minut na jakiś wolny stolik. 

Jade powoli pochyliła się do przodu mówiąc: 

- Lubisz pracować w Sojuszu? 

- Z pewnością bije na głowę moją poprzednią pracę. Przeznaczenie lub 

cokolwiek innego to mogło być, spowodowało, że wylądowałem właśnie w 
Sojuszu i nie żałuję tego. 

Samael dziękował w duchu Ambrose’owi, że dał mu pod opiekę Jade. Lecz 

praca dla Luc’a wymagała większego doświadczenia i dużo była fajniejsza, 
mimo tego Samael nie chciał znów tego przeżyć. Gdyby nie przyszedł do 
Sojuszu, nigdy nie poznałby Jade. Ta myśl drążyła dziurę w jego czaszce. Znów 
naszło go przekonanie, że powinien odejść już teraz. 

background image

- Co robiłeś jako Anioł? –wyszeptała Jade, tak aby inni nie mogli jej usłyszeć. 

- Byłem Aniołem Dusz. Pomagałem im przebyć drogę do Nieba.  

Jej oczy rozszerzyły się natychmiastowo. 

- Poważnie? Czyli robiłeś tak jakby za… śmierć? 

- Mówiłem ci, że ludzie mają problem z tym słowem, a to jest tylko takie 

określenie. Nie ma czego się bać. Z tego, co widziałem to ludzi najbardziej boli 
strata ukochanej osoby, nie mogą sobie z tym poradzić. Ta praca miała dobre jak 
i złe strony, zawsze tak jest. Prywatnie, nie jako Anioł, kiedy przychodziłem po 
jakieś dusze, przekonywałem ludzi, że nie ma się czego bać. To był szczególny 
dar dla Anioła Dusz.  

Jade uniosła brwi. 

- Niesamowite. To dopiero jest fascynująca praca. A co robiłeś, kiedy ktoś nie 

chciał z tobą iść? 

- Dostaliśmy specjalną moc, dzięki której ludzie zawsze chcieli z nami iść. Nie 

mogą się oprzeć, aby nas dotknąć, a gdy to zrobią, możemy ich spokojnie zabrać 
z tego świata.  

Skinęła głową. 

- A jak człowiek może… uniknąć tego losu? Nie mówię, że jestem przeciwna 

ś

mierci, ale czy istnieje sposób, aby jakoś temu zapobiedz? Czy można walczyć 

z Aniołem Dusz? 

Samael zaśmiał się mówiąc wesoło: 

- Nie. 

Jej wygląd zmusił go do spoważnienia. 

- Co skłoniło cię do upadku? – zapytała śmiertelnie poważnie. 

Większość Aniołów upada z powodu Gwiazdy Porannej, ponieważ obiecał on 

wszystkim nowe, lepsze życie. Życie, w którym nie mielibyśmy służyć Bogu 
tylko Jemu. Gdyby Samael wiedział jakim jest szalonym popaprańcem, nigdy 
nie zdecydowałby się na upadek. 

- Upadłem, aby zamiast służyć komuś, znaleźć kogoś, kto służyłby mnie. 

Po chwili podszedł do nich kelner przynosząc menu, Jade wzięła tylko napój. 

Kiedy mężczyzna odszedł, zabójczyni ponownie pochyliła się do Samael’a, 
szepcząc: 

background image

- Czy pracując w Sojuszu, kiedykolwiek poczułeś się samotny? 

- Dopiero niedawno zaczęła mi przeszkadzać samotność, a do tego mam dość 

bycia w ciągłej podróży i zamierzam porozmawiać o tym z Ambrose’em. 

Kąciki ust Jade delikatnie się uniosły. Demon wiedział, co powiedzieć, aby 

wywołać na jej twarzy uśmiech. 

Przez chwilę Samael rozważał, czy to praca w Sojuszu sprawiła, że Jade cały 

czas była w pochmurnym nastroju, lecz jego tok rozmyślań szybko został 
przerwany przez kolejne pytanie zabójczyni. 

- Dlaczego nie zrezygnujesz, skoro czujesz się samotny? Mógłbyś przestać 

być zabójcą, wtedy problem byłby rozwiązany. 

Wzruszył ramionami i podniósł menu. 

- To na pewno jest jakieś wyjście. 

Łatwiej jednak było powiedzieć niż zrobić. Oni przecież nie mieli 

przyszłości… żadnej przyszłości, a już z pewnością nie ona. 

Jade popatrzyła na niego znad menu, a ich spojrzenia się spotkały. Wystarczył 

jeden rzut oka, żeby Samael dowiedział się, że Jade panicznie boi się śmierci. 
Nagle zapragnął dowiedzieć się o niej wszystkiego, nawet jeśli miałby być za to 
potępiony. 

- Dobra, teraz moja kolej na zadawanie pytań. Czemu nazywasz się Jade? To 

jakiś skrót, prawda? Niewiele kobiet, kiedy się urodziłaś, miało takie imię.  

- Nie, nie było. Moje prawdziwe imię to Jacqueline, ale już go nie używam, a 

imie Jade jest do mnie przypisywane przeszło od kilku wieków. Lexie 
próbowała mnie przekonać do imienia ‘Jack’, ale powiedziałam jej, że nic z 
tego. 

Przyszedł kelner i zabrał od nich menu oraz przyjął zamówienia. Kiedy już 

sobie poszedł, Samael zadał pytanie, które męczyło go już od pewnego czasu. 

- Skąd masz możliwość do zmieniania się w kogoś innego? Czy używałaś tego 

na innych ludziach, kiedy byłaś ze mną? 

Wzruszyła ramionami. 

- Czasami. – powiedziała, po czym dodała. - Moi rodzice nie byli w stanie 

tego robić. Kiedy dorastałam nie mogłam się powstrzymać, aby nie zamieniać 
się w ludzi wokół mnie. Następnie musiałam zacząć żyć na własną rękę. 

background image

Niektórzy mówili, że spadła na mnie jakaś klątwa, ale ja od zawsze wiedziałam, 
ż

e jestem tak samo uzdolniona jak Lexie. Taka po prostu jestem i już.  

Samael jeszcze nigdy nie spotkał kogoś, kto mógłby zamienić się w jakąś inną 

istotę. Medium widział, ale żeby osobę posiadającą zdolność morphingu to 
jeszcze nie. Jade była naprawdę wyjątkową kobietą.  

- Jak to wpływa na twoje życie? 

- Gdy już zaczęłam to kontrolować, nie było żadnych problemów. Ale kiedy 

miałam dwadzieścia cztery lata i jeszcze nie byłam żonata, ledwo udawało mi 
się przeżyć. Pracowałam jako pokojówka w posiadłości w Anglii, ale kiedy pani 
domu zorientowała się, że jej mąż ma na mnie chrapkę, wyrzuciła mnie. Byłam 
na ulicy, kiedy kilku mężczyzn wyskoczyło na mnie chcąc mnie wykorzystać, to 
właśnie wtedy pierwszy raz zabiłam. 

- Ambrose cię nawrócił? 

- Tak. Skopałam tyłki tym facetom i wtedy Ambrose mnie zobaczył. 

Powiedział, że w pierwszej chwili nie miał zamiaru mi pomóc, ale poczuł ode 
mnie potężną moc. To była moja zdolność do morphingu. W tym samym czasie 
Sojusz potrzebował nowych zabójców, którymi mógłby wypełnić szeregi. 
Powiedział też, że widział we mnie wojowniczkę. W ten oto sposób zaczęłam 
trenować z Lexie i Kelsey.  

Ambrose nie miał wątpliwości co do zdolności Jade, Samael też podzielał jego 

zdanie. Ta wampirzyca była urodzonym przywódcą. Wiedział to od pierwszej 
chwili, kiedy ją spotkał. To było dokładnie to, co go do niej na początku 
przyciągnęło. Nie mógł sobie wyobrazić jej śmierci w tak młodym wieku. Los 
sprawił, że stała się wampirem, dlatego czasu miała znacznie więcej. 

Samael zaczął się zastanawiać, co zrobi Jade po tej misji. Czy dalej będzie 

zabójcą, czy może wykorzysta szansę i zostanie trenerką innych wampirów. 

Jego myśli zabarwiły się nagle na czerwono. Oni nie mieli przyszłości, a jeśli 

Samael nie będzie ostrożny to mogą nie przeżyć nawet roku. 

 

 

**** 

 

 

Jade nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem obiad przyniósł jej 

tyle radości. Cały stres z ostatnich kilku dni zniknął, kiedy tylko Jade znalazła 
się w towarzystwie Samael’a. Pierwsze wrażenie jakie na niej wywołał – 
‘rządzący się dupek’ – szybko zostało zastąpione. Wyluzowany i zabawny, nie 
wspominając już o tym, że był niesamowicie seksowny – był bogiem seksu – 

background image

miał wszystko to, czego Jade nawet nie spodziewała się, że pragnie u 
mężczyzny. Wzięła łyk wódki i skrzywiła się, zastanawiając się, czy mogliby 
powtórzyć ich wspaniały seks jeszcze przed wyruszeniem na misje, w 
samochodzie. 

Spojrzała w stronę łazienki, czekając aż Samael wróci do stołu. 

Rozmowa o jego przeszłości przyniosła bardzo wiele pytań. Pytań, które i tak 

nie miały znaczenia, bo Jade pozostała tylko jedna, jedyna noc życia. Jak to by 
było żyć z Samael’em? Czy mogliby żyć ze sobą więcej niż tylko marny 
tydzień? Jade nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio z kimś była. Praca w 
Sojuszu była niebezpieczna i nigdy nie było czasu na jakikolwiek związek.  

Dopóki Lexie nie miała wizji, Jade nie przywiązywała wagi do śmierci. Teraz, 

kiedy nie pozostało jej już na nic czasu, jej myśli wypełniły się rzeczami, 
których jeszcze nie zdążyła zrobić. Dobrze się bawiła będąc trenerką, a pobyt w 
Szkocji był zbyt wspaniały, żeby mógł być prawdziwy. Oczywiście, nie raz jej 
szalona adrenalina skakała tuż przed samą misją, ale nie zdarzyło się jeszcze ani 
razu, aby nawaliła. Nawet Ambrose od czasu do czasu bywał z nią na misjach. 

Samael wyszedł z toalety, a wszyscy ludzie na sali patrzyli na niego, dopóki 

nie usiadł naprzeciwko Jade. Miał na sobie czarną koszulę z kołnierzykiem, a 
kilka górnych guzików było rozpiętych. Przypominał jej Ambrose’a i to było 
straszne. Kiedy stoi się w promieniu dziesięciu metrów od Samael’a nie można 
go nie zauważyć. I choć Jade miała szansę przebywania z nim, to nie wiedziała 
o tym demonie praktycznie nic. Jakie były jego ulubione potrawy? Co robi w 
czasie wolnym? Czy zakochał się kiedyś wcześniej? 

- O czym tak myślisz? – zapytał Samael siadając przy stole. 

Wypiła swojego drinka do końca. Myśli o tym ‘co by było gdyby’ tylko 

wprowadzały ją w większy smutek. 

- Myślałam o tym, że nasz czas nam się kończy. 

Mój czas się kończy... Już nigdy cię nie zobaczę i jest mi strasznie smutno, ale 

taka jest prawda. Chcę krzyczeć, że to nie fair – chcę po raz ostatni cię dotknąć. 
Jeszcze jeden dzień być z tobą. Dlaczego nie spotkaliśmy się wcześniej? 
Dlaczego? 

Samael spojrzał na zegarek zupełnie nieświadom jak bardzo Jade była w 

ś

rodku zmartwiona i rozżalona. 

- Tak, lepiej już ruszajmy.  

Demon zawołał kelnera i zapłacił rachunek. Jade wypełnił lęk, kiedy szli do 

auta. Myśl o powrocie do hotelu i choć jeszcze jednym dniu życia, wypełniły jej 
myśli. 

 

background image

Nie, nie mogła stchórzyć. To, co Samael powiedział o śmierci, sprawiło iż 

trochę mniej się bała. Nie chciała więcej o tym rozmyślać. Nadszedł czas, aby 
zakończyła tę misję z uśmiechem na twarzy, tak jak kiedyś. Mimo iż chciała 
przestać myśleć, coś nie dawało jej spokoju. Mała wrażenie, że prócz niej zginie 
ktoś jeszcze. 

Kiedy Samael wziął ją za rękę, ogarnęło ją poczucie bezpieczeństwa. To 

sprawiło, że w końcu zapomniała, że już niedługo przestanie istnieć. 

Ś

cisnął jej dłoń i zapytał: 

- Jesteś gotowa? 

Uspokoiła się w i wzruszyła ramionami, starając się wyglądać nonszalancko. 

- Jestem, dlaczego miałabym nie być? 

- Tylko sprawdzam. Coś czuję, że to będzie nasza ostatnia misja. 

Normalnie jakby czytał Jade w myślach. 

 

Tłumaczenie: zakochana.wariataka