background image

Dedykacja 

 

Dla Sashy Whittington 

mojej najlepszej przyjaciółki i jedynej dziewczyny 

która kocha palenie whiskey 

tak bardzo jak ja. 

Twoje zdrowie. 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

 
 
 
 

„Pewnego dnia, bez względu na to, czy będziecie mieć 

14, 28 albo 65 lat, natkniecie się na kogoś, kto 

rozpali w Was ogień, którego nie można ugasić.  

 

Jednak najsmutniejszą, najbardziej okrutną prawdą, jaką 

kiedykolwiek poznacie -  

jest to, że nie zawsze są one osobami, z którymi 

spędzimy nasze życia.  

 

– Beau Taplin 

 
 

 
 
 
 
 
 
 

 

background image

Prolog 

Nawrót 

TO SZALONE, jak szybko wraca odurzenie, gdy tak długo byłeś trzeźwy.  

Otworzyłam drzwi i poczułam rausz na sam jego widok, rozmycie 

wzroku  i drżenie nóg. Kiedyś potrzebny by mi był przynajmniej szot, żeby 

dostać się do tego punktu, ale mój poziom tolerancji został osłabiony przez 

odległość i czas, i samo zobaczenie go podgrzało mi krew. Mocniej złamałam 

gałkę, jakby to miało pomóc, ale przypominało to wypicie duszkiem szklanki 

wody po tym, gdy wcześniej się już to zrobiło.  

Whiskey stał tam, na moim progu, zupełnie jak rok wcześniej. Tyle, że 

tym razem nie było żadnego deszczu, żadnego gniewu, żadnego zaproszenia 

na ślub – tylko my. 

Tylko on –  stary przyjaciel, niewymuszony uśmiech, pokrętne 

pocieszenie opakowane w błyszczącą butelkę. 

Tylko ja –  alkoholiczka udająca, że nie chciałam go spróbować i szybko 

zdająca sobie sprawę z tego, że miesiące bycia czystą nie sprawiły, iż pragnęłam 

go mniej. 

Ale nie możemy rozpocząć w tym miejscu.  

Nie, żeby dobrze opowiedzieć tę historię, musimy wrócić.  

Wrócić do początku.  

Wrócić do pierwszej kropli.  

 

background image

 

Rozdział pierwszy 

Pierwszy łyk 

PIERWSZY RAZ, gdy spotkałam Whiskey, upadłam prosto na twarz.  

Dosłownie.  

Byłam pijana od pierwszego spojrzenia i myślę, że to powinien być dla 

mnie znak, by trzymać się z daleka.  

Jenna i ja biegałyśmy szlakiem wokół jeziora w pobliżu jej domu. Pot 

kapał nam do oczu od intensywnego ciepła południowej Florydy. Był już 

początek września, ale na Florydzie równie dobrze mógł być lipiec. Nie było tu 

sezonu na botki i szaliki, chyba  że liczyłeś te około sześć tygodni w styczniu i 

lutym, kiedy temperatura nie przekraczała dwudziestu sześciu stopni.  

Było tak, walczyłyśmy z trzydziestoma pięcioma stopniami na plusie, a ja 

starałam się pokazać i udowodnić, że mogłam nadążyć za programem 

cheerleaderskim Jenny. Wreszcie miała drużynę szkolną, a za tym przywilejem 

szły niedorzeczne standardy do podtrzymania. Nienawidziłam biegać - totalnie 

nienawidziłam. Tego dnia wolałabym posurfować. Ale na szczęście Jenna miała 

najlepszą przyjaciółkę, która lubiła rywalizację i nigdy nie odrzuciła wyzwania. 

Więc kiedy poprosiła mnie, abym z nią potrenowała, chętnie się zgodziłam, 

choć wiedziałam, że do końca dnia będę obolała.  

Najpierw go zobaczyłam.  

background image

Byłam zaledwie kilka kroków przed Jenną i patrzyłam w dół na swoje 

różowe trampki, jak uderzały o beton. Gdy podniosłam wzrok, był kilkanaście 

metrów przede mną i już z tej odległości mogłam powiedzieć, że wpadłam w 

kłopoty. Na początku wyglądał przeciętnie –  brązowe włosy, chuda postura, 

przepocona  biała koszulka –  ale im bliżej byłam, zdawałam sobie sprawę jak 

bardzo był do schrupania. Zauważyłam jak poruszały się jego mięśnie, gdy biegł 

i jak lekko odbijały się jego włosy, gdy w skupieniu zaciskał usta, kiedy zbliżał 

się do nas.  

Spojrzałam przez ramię, żeby uniesieniem brwi pokazać Jennie kod na 

"gorący facet przed nami", ale ona zatrzymała się, żeby zawiązać buta. A gdy 

odwróciłam się z powrotem, było już za późno.  

Uderzyłam w niego –  mocno  –  i upadłam na chodnik. Zaklął, a ja 

jęknęłam, bardziej ze wstydu niż bólu. Chciałabym powiedzieć, że z wdziękiem 

się podniosłam, uśmiechnęłam promiennie i poprosiłam go o numer telefonu, 

ale prawda była taka, że straciłam zdolność do zrobienia czegokolwiek w chwili, 

gdy na niego spojrzałam.  

Poczułam nieznany, ciepły ból, który rozprzestrzenił się w mojej klatce 

piersiowej, jak przy wzięciu pierwszego łyku whiskey, kiedy osłoniłam ręką 

oczy od słońca, które świeciło za nim. Pochylił się z wyciągniętą ręką, mówiąc 

coś, czego nie zarejestrowałam, bo jakoś udało mi się wsunąć dłoń w jego i tylko 

to jedno dotknięcie podpaliło mi skórę.  

Przystojny nie było dokładnym słowem, aby go opisać, ale tylko to jedno 

słowo kołatało mi w myślach, gdy przyglądałam mu się. Jego włosy były w 

kolorze mokki, mokre u nasady spadały na czoło. Jego oczy były szeroko 

background image

rozstawione i były mieszaniną złota, zieleni i głębokiego brązu. Znacznie 

później wymyśliłam dla niego przezwisko Whiskey, ale był to pierwszy raz, 

kiedy zobaczyłam oczy w tym kolorze. Był to rodzaj oczu, w których można się 

zatracić. Upić się nimi. Miał długie rzęsy i mocną, kwadratową szczękę. Była 

ona tak mocna, a krawędzie  tak wyraźne, że gdyby na jego ustach nie było 

uśmiechu, mogłabym przysiąc, że był na mnie zły. Wciąż coś mówił, kiedy 

spojrzałam na jego szeroką klatkę piersiową, zanim znów wróciłam do 

uśmiechu.  

–  O mój Boże, jesteś, kurwa, ślepy? –  Głos Jenny wyrwał mnie z 

oszołomienia. Odepchnęła go na bok i biorąc mnie za rękę, pociągnęła w górę. 

Ledwo złapałam równowagę, a ona zwróciła się do niego i wróciła do besztania 

go. – Może zgarnij długie włosy z oczu i patrz jak chodzisz, dobrze, mistrzu? 

O nie.  

Nawet nie miałam czasu, by pozbierać myśli i odezwać się, jako pierwsza, 

a było za późno. Obserwowałam w zwolnionym tempie, jak Whiskey 

zakochiwał się w mojej najlepszej przyjaciółce, zanim zdążyłam powiedzieć do 

niego choćby słowo.  

Jenna stała ze skrzyżowanymi ramionami i wysuniętym jednym 

biodrem, jakby czekała, aż on zacznie się bronić. To był jej standardowy sposób 

działania i jeden z powodów, dlaczego się lubiłyśmy. Obie byłyśmy kimś, kogo 

mógłbyś nazwać "zołzą", ale Jenna miała wyraźną przewagę w byciu 

paraliżująco wspaniałą przy takim zachowaniu. Odrzuciła do tyłu falujący, 

blond kucyk i uniosła brew.  

A potem on zrobił to samo.  

background image

– Cześć – w końcu powiedział Whiskey i wyciągnął do niej rękę. Jego oczy 

błyszczały, uśmiech był zachęcający. Gdybym miała wybrać jedno słowo, które 

mogłoby go w tej chwili opisać, byłoby to "uroczy". Urok sączył się z niego. – 

Jestem Jamie.  

–  Cóż,  Jamie, może powinieneś pójść do okulisty, zanim wpadniesz na 

kolejnego niewinnego biegacza. Poza tym, jesteś winien Brecks przeprosiny. – 

Skinęła na mnie, a ja skuliłam się na dźwięk własnego imienia, zastanawiając 

się, dlaczego nabrała nagłej potrzeby, żeby je wypowiedzieć. Zawsze nazywała 

mnie B – wszyscy tak robili – więc to dziwne, że wybrała moment, gdy stałam 

twarzą w twarz z pierwszym chłopakiem, przez którego przyśpieszyło mi serce, 

by użyć mojego pełnego imienia.  

Jamie wciąż się uśmiechał, obserwując Jennę i starając się ją rozgryźć, ale 

po chwili odwrócił się do mnie z krzywym uśmiechem.  

–  Przepraszam, powinienem był patrzeć, dokąd  biegnę  –  powiedział z 

przekonaniem, ale przy ostatniej części uniósł brew, bo wiedział, że to ja nie 

patrzyłam na drogę, a on nie był winien.  

–  W porządku –  wymamrotałam, bo z jakiegoś powodu wciąż miałam 

trudności z wysłowieniem się. Jamie odchylił głowę i tym razem popatrzył na 

mnie, a ja poczułam się naga pod jego spojrzeniem. Nikt nigdy tak na mnie nie 

patrzył – jakby był całkowicie skupiony na mnie. Było to denerwujące, ale też 

radosne. Ale zanim zdążyłam zrozumieć te uczucia, odwrócił się z powrotem 

do Jenny, ich oczy spotkały się i wolne uśmiechy pojawiły się na obu twarzach. 

Widziałam to już milion razy, ale był to pierwszy raz, gdy zrobiło mi się 

niedobrze na sam widok.  

background image

Zobaczyłam go, jako pierwsza, ale to nie miało znaczenia.  

Bo on zobaczył ją.  

 

PONAD TYDZIEŃ PÓŹNIEJ, Jenna i Jamie przypieczętowali swój status pary.  

Tak było, gdy byliśmy w liceum – nie było żadnych gierek, żadnego „spiknijmy 

się ze sobą i zobaczmy, co z tego wyjdzie”. Albo byłeś z kimś, albo nie, a oni 

bardzo byli ze sobą.  

Miałam ten zaszczyt, by patrzeć jak obściskiwali się między lekcjami i 

bardzo chciałam ich nienawidzić, ale nie robiłam tego. Tak naprawdę prawie 

zapomniałam, że jako pierwsza zobaczyłam Jaimego, bo tak słodko ze sobą 

wyglądali. Jenna była wyższa ode mnie, ale na tyle niska, by idealnie wpasować 

się pod ramię Jaimego. Ona była cheerleaderką, on był koszykarzem –  różne 

sporty, ale mimo wszystko popularne i szanowane. Jego ciemna fizjonomia 

uzupełniała jej jasną i mieli podobne poczucie humoru. Nawet ich imiona 

dobrze brzmiały razem – Jenna i Jamie. Szczerze mówiąc, jak mogłabym się o 

to wściekać? 

Więc zrezygnowałam, zrezygnowałam z niego, łatwo zajmując pozycję 

piątego koła u wozu, do czego byłam przyzwyczajona z Jenną i jej długą listą 

chłopaków. Jamie był pierwszym z nich, który wydawał się cieszyć, że tam 

byłam. Zawsze ze mną rozmawiał, żartował, likwidując lukę między 

niezręcznością, a bezproblemową przyjaźnią. Było to miłe i naprawdę 

cieszyłam się z ich powodu.  

Mimo to, tego konkretnego popołudnia po szkole zrezygnowałam z bycia 

przyzwoitką. Zamiast tego, rzuciłam plecak na łóżko i od razu zaczęłam 

background image

przekopywać górną szufladę w poszukiwaniu stroju kąpielowego, zamierzając 

posiedzieć trochę w wodzie, zanim zajdzie słońce. Czas letni jeszcze się nie 

skończył, ale dni stawały się coraz krótsze, przypominając mi, że lato powoli 

odchodziło.  

–  Hej, skarbie –  powiedziała moja mama, cicho stukając we framugę 

drzwi.  –  Jesteś głodna? Pomyślałam, że mogłybyśmy się wybrać do tego baru 

sushi, który tak lubisz.  

– Jeszcze nie zgłodniałam. Idę posurfować – odpowiedziałam z napiętym 

uśmiechem. Nawet nie przeszukałam szuflady, wyciągając białą koszulkę na 

ramiączkach i unikając jej wzroku. To nie tak, że byłam rozwydrzoną 

nastolatką, która nienawidziła swojej mamy, bo nie byłam  –  kochałam ją, ale 

coś zmieniło się między nami dwa, krótkie lata temu.  

Okej, to część, w której muszę cię ostrzec – miałam problemy z tatusiem. 

I chyba w pewnym sensie też problemy z mamusią.  

Ale pozwól mi to wyjaśnić.  

Wszystko w moim życiu było idealne, przynajmniej w moich oczach, aż 

do lata przed moim drugim rokiem w liceum. Tamtego lata otworzyłam swoje 

piękne, szare oczęta i rozejrzałam się dookoła, zdając sobie sprawę z tego, że 

moje życie nie było takie, jakim się wydawało.  

Myślałam, że miałam wszystko. Moi rodzice nie byli małżeństwem, ani 

nawet nie byli razem, ale tak było zawsze i przyzwyczaiłam się do takiego stanu 

rzeczy. Taka była nasza normalność. Mama nie randkowała, tato randkował, ale 

nigdy ponownie się nie ożenił i jakoś zawsze kończyliśmy razem –  tylko we 

trójkę – w każde Boże Narodzenie. Od zawsze mieszkałam w domu mamy, ale 

background image

tyle samo czasu spędzałam u taty. Rodzice nigdy się nie kłócili, ale też nigdy nie 

śmiali. Przypuszczałam, że robili to dla mnie i byłam im za to wdzięczna.  

Byliśmy niekonwencjonalni, ja przeskakiwałam między domami, a oni 

dla mojego dobra tolerowali siebie nawzajem i jakoś dawaliśmy radę. Skóra taty 

była biała, blada, piegowata i zabarwiona na różowo, gdy mamy była gładkim i 

najdelikatniejszym odcieniem czerni. Heban i kość słoniowa, ze mną, jako 

idealnie nieidealną mieszanką obojga.  

Nie mieli na tyle dobrze opłacanych posad, żeby zasypywać mnie 

prezentami, albo kupić mi nowy, błyszczący samochód na szesnaste urodziny, 

ale ciężko pracowali, płacili rachunki i zaszczepili we mnie taką mentalność. 

Kennedy może nie byli bogaci w dolarach, ale byli bogaci w osobowości.  

Mimo to, nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.  

Nigdy nie mogłam zrozumieć tego powiedzenia, do tamtego lata, przed 

moją dziesiątą klasą, kiedy wszystko, co wiedziałam o moim życiu zostało 

skasowane przez wielce oświecającą rozmowę. Pewnego wieczoru mama za 

dużo wypiła, co dość często się jej zdarzało, a ja trzymałam jej włosy, gdy 

między wymiotami do toalety powiedziała, jak dumna ze mnie była.  

– Jesteś kimś o wiele więcej niż kiedykolwiek mogłabym sobie wymarzyć 

–  powtarzała w kółko. A potem dosłowne wymiotowanie zmieniło się w 

wymiotowanie słowami i wyjawiła prawdę, na którą nie byłam przygotowana. 

Zobacz, historia, którą powtarzano mi przez całe życie była taka, że mama i tata 

dorastali razem, byli najlepszymi przyjaciółmi. Byli nierozłączni, a po latach 

żartów o nich chodzących na randki, umówili się i okazało się, że byli idealną 

parą. Przez kilka lat byli w szczęśliwym związku i wtedy pojawiłam się ja, 

background image

jednak po jakimś czasie związek się wypalił, więc wrócili do bycia przyjaciółmi. 

Koniec, kropka. Brzmi słodko, prawda? 

Tyle, że to było kłamstwo.  

Prawda był znacznie brzydsza, tak brzydka, że ukryli ją przede mną. 

Tamtej nocy mama była pijana i najwyraźniej zapomniała, dlaczego tak bardzo 

zależało jej na okłamywaniu mnie. Więc wygadała się.  

Otóż byli najlepszymi przyjaciółmi, to prawda, ale nigdy nie umawiali się 

ze sobą. Zamiast tego, tata był zazdrosny i odganiał każdego faceta, który tylko 

miał czelność porozmawiać z mamą. Ale nie poprzestał na tym. Pewnej nocy, 

gdy płakała po ostatnim facecie, który ją rzuciła, tata przyszedł do niej. I nie 

przyjął odmowy do wiadomości.  

Nie, gdy odmówiła za pierwszym razem.  

I nie, gdy za jedenastym.  

Nawiasem mówiąc, liczyła.  

Miała siedemnaście lat, a ja byłam wytworem tamtej nocy –  dzieckiem, 

które nie powinno się narodzić z horroru, którego nie powinno się przeżyć.  

Przypuszczam, że to moment, w którym powinnam powiedzieć, że 

natychmiast znienawidziłam własnego ojca i w pewnym sensie tak było, ale na 

swój sposób wciąż go kochałam. Wciąż był moim tatą, facetem, który nazywał 

mnie córeczką i dawał mi piwo korzenne, gdy miałam zły dzień. 

Zastanawiałam się, jak tak małomówny i opiekuńczy człowiek jak on, mógł 

popełnić taki czyn.  

Przez jakiś czas, żyłam w pewnego rodzaju zawieszeniu między dwoma 

uczuciami – miłością i nienawiścią – ale gdy w końcu zdobyłam się na odwagę, 

background image

żeby go o to zapytać, żeby powiedzieć, że wiedziałam, co zrobił, on nie miał mi 

nic do powiedzenia. Nie przeprosił, nie próbował się bronić i nie okazał żadnej 

emocji poza złością na mamę, że w ogóle mi o tym powiedziała. Po tym, jeszcze 

bardziej zaczęłam go nienawidzić i nie rozmawiałam z nim przez pięć 

miesięcy.  

I choć, nie powinnam mieć mamie za złe, że wcześniej mi o tym nie 

powiedziała, winiłam ją. I w ten oto sposób, moje życie zmieniło się nie do 

poznania.  

Tak jak mówiłam, nie było tak, że nienawidziłam mamy, ale po tamtej 

nocy, tkwił między nami klin, którego drzazgi wbijały się w moją pierś za 

każdym razem, gdy na nią patrzyłam.  

Więc bardzo często, tego nie robiłam.  

– W porządku – odpowiedziała pokonana. – Mam nadzieję, że będziesz 

się dobrze bawić. – Wciąż grzebałam, poszukując spodni, a ona odwróciła się, 

by wyjść, ale zatrzymała się, by powiedzieć przez ramię: 

– Kocham cię.  

Znieruchomiałam, zamykając oczy i wzdychając. –  Też cię kocham, 

mamo.  

Nie mogłam zrezygnować z mówienia tego. Zawzięcie ją kochałam, 

nawet, jeśli nasze relacje uległy zmianie.  

Znalazłam kombinezon, założyłam go i przywiązałam deskę do dachu 

mojego SUV-a i pojechałam na plażę, a ciężar całego dnia groził 

przygnieceniem mnie. Ale gdy tylko deska uderzyła o taflę wody, a moje 

background image

ramiona znalazły rytm w znajomym pieczeniu, które nadeszło wraz z 

wiosłowaniem, oddychanie stało się łatwiejsze.  

Fale na południu Florydy były dalekie od sławnych, ale dla mnie były w 

sam raz. To był jeden z moich ulubionych sposobów marnowania dnia, 

połączenie z wodą i samą sobą. To był mój czas sam na sam ze sobą, czas by 

pomyśleć, czas by przerobić. Traktowałam surfowanie jak większość ludzi 

traktowała siłownię albo jedzenie –  do uporania się, do uzdrawiania, do 

przepracowania problemów, bądź zignorowania ich, w zależności od mojego 

nastroju. To było moje pocieszenie.  

Dlatego prawie spadłam z deski, gdy zobaczyłam, że Jamie wiosłuje obok 

mnie.  

– Fajnie cię tu spotkać – powiedział niskim i gardłowym głosem. Zaśmiał 

się z mojej utraty równowagi, a ja zmrużyłam oczy, mimo wszystko 

uśmiechając się do niego. Wszystko, co myślałam, że wiem o jego ciele zostało 

wymazane w tej chwili. Przełknęłam, gdy linia wyrzeźbionych ramion 

doprowadziła mnie do jego brzucha. Miał tam bliznę tuż nad prawym biodrem, 

a ja zagapiłam się na nią odrobinę za długo, zanim odchrząknęłam i 

odwróciłam się z powrotem w stronę wody.  

– Myślałam, że miałeś spotkać się z Jenną.  

Wzruszył ramionami. – Miałem. Ale najwyraźniej wystąpił kolejny kryzys 

w drużynie cheerleaderek.  

Spojrzeliśmy na siebie, tłumiąc śmiech. 

–  Nigdy nie rozumiałam sportów drużynowych –  powiedziałam, 

potrząsając głową.  

background image

Jamie zmrużył oczy przed słońcem, jak najechaliśmy na niewielką falę z 

nogami zwisającymi po obu stronach desek.  

–  Co? Nigdy nie rozumiałaś zespołu, który dzieła ku osiągnięciu tego 

samego celu? 

Parsknęłam. – Nie wkurzaj mnie. Wiesz, co miałam na myśli.  

– Aha, więc nienawidzisz zabawy? 

– Nie, ale nienawidzę drużynowej zabawy. – Spojrzałam na niego z ukosa, 

a potem lekko uśmiechnęłam się, co zmieniło się w szerszy uśmiech, gdy jego 

prawy kącik ust wygiął się ku górze. – Nie wiedziałam, że surfujesz? 

–  Taa  –  odpowiedział.  –  Wierz lub nie, ale my ludzie lubiący sporty 

drużynowe uprawiamy też sporty indywidualne.  

– Nie odpuścisz mi tak łatwo, prawda? 

Zaśmiał się, a ja  nieco się zrelaksowałam. Co z tego, że Jamie był 

niewiarygodnie wspaniały i miał sześciopak jak młody Brad Pitt? Mogłam to 

zrobić, przyjaźnić się z nim, ignorując motylki w brzuchu, kiedy uśmiechał się 

do mnie. Miło było mieć przyjaciela innego niż Jenna. Gdy ona łatwo się 

zaprzyjaźniała, ja miałam tendencję do odpychania ludzi – zarówno z wyboru 

jak i przez przypadek. Może mimo wszystko, trycykl złożony z Jamiego – B – 

Jenny nie był taki zły?  

Ale kiedy pomyślałam o możliwości przyjaźni z facetem, żołądek mi się 

skurczył  –  ale z zupełnie innego powodu. Uderzył we mnie widok mamy 

pochylonej  nad naszą toaletą, a jej przekrwione oczy i prawdomówne słowa 

zadziałały jak zimny prysznic. Przełknęłam, na chwile zamykając oczy, zanim 

spojrzałam na wodoodporny zegarek na moim nadgarstku.  

background image

– Spróbujmy złapać kolejną falę.  

Nie czekając na jego odpowiedź, odpłynęłam.  

Surfowaliśmy jak tylko się dało, ale fale były niewielkie, pozwalając nam 

zaledwie wrócić do brzegu. Więc skończyliśmy w punkcie, gdzie zaczęliśmy, 

ruszając nogami w słonej wodzie i gapiąc się w dal. Słońce powoli zachodziło, 

pozostawiając plażę w zamglonej, żółtej poświacie.  

– Dokąd idziesz, gdy to robisz? 

– Co robię?  

– Czasami patrzysz niewidzącym wzrokiem. To tak, jakbyś tu była, ale nie 

do końca. – Wtedy spojrzał na mnie tak samo, jak za pierwszym razem, kiedy 

się spotkaliśmy. Pogładziłam kciukiem czarny wzór na mojej desce i 

wzruszyłam ramionami.  

– Myślę.  

– Brzmi niebezpiecznie.  

Uśmiechnął się, a ja poczułam na policzkach ciepło. Moja skóra nie 

pokazywała rumieńców w sposób, jak robiła to u Jenny. – Prawdopodobnie jest. 

Powinieneś trzymać się z daleka.  

Jamie zagryzł wargę, wciąż się we mnie wpatrując i otworzył usta, żeby 

coś powiedzieć, ale nie zrobił tego. Odwrócił się, patrząc w to samo miejsce, co 

ja, zanim znów przemówił.  

– Więc, o czym teraz myślisz? 

Odetchnęłam długo i powoli. – Myślę o tym, że już nie mogę się doczekać, 

aż przeniosę się do Kalifornii, surfując wreszcie na prawdziwych falach.  

– Przeprowadzasz się? 

background image

– Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że to zrobię na studiach.  

–  Ach  –  mruknął.  –  Rozumiem, że nie interesuje cię pójście na 

uniwersytet na południu? 

Pokręciłam głową. –  Za dużo dramatu. Chcę jakieś wyluzowanej szkoły 

na zachodnim wybrzeży, z falami, które nie będą do niczego.  

Włożył rękę do wody, a potem uniósł ją do góry, pozwalając, by woda z 

jego palców popłynęła na jego rozgrzane ramię. – Ja też, Brecks. Ja też.  

Skuliłam się, gdy użył mojego imienia.  

– Wystarczy B.  

– Wystarczy B, tak? 

Przytaknęłam. – Też chcesz studiować w Kalifornii? 

–  Taki jest plan. Mam wujka, który ma powiązania z kilkoma szkołami 

stamtąd. Zdecydowałaś już, co chcesz studiować? 

– Jeszcze nie. Tylko to, że ma być to miejsce z daleka od domu.  

Skinął głową, na szczęście, nie namawiając mnie, bym rozwinęła moje 

dramatyczne oświadczenie. Posiedzieliśmy jeszcze trochę w ciszy, zanim 

wyciągnęliśmy deski z wody i ruszyliśmy w kierunku samochodów. Piesek 

przyklejał nam się do stóp, ale uwielbiałam to uczucie. Jeśli chodziło o plażę, 

uwielbiałam w niej wszystko, szczególnie surfowanie, a gdy podniosłam głowę, 

żeby spojrzeć na Jamiego, prawie wpadłam na niego.  

Po opłukaniu stóp, pomógł mi załadować deskę na dach samochodu. 

Niestety moja Kia Sportage z 1998 roku zawiodła, gdy spróbowałam ją odpalić.  

– Świetnie – mruknęłam, uderzając głową o kierownicę. Jamie skończył 

właśnie załadunek swojej deski kilka samochodów dalej i wrócił do mnie. 

background image

– Nie działa? 

– To chyba nie jest mój szczęśliwy dzień.  

Jamie uśmiechnął się, pociągając za klamkę moich drzwi, żeby je 

otworzyć. – Chodź, zawiozę cię do domu.  

Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale ten jeden mały  gest, te pięć 

małych słów, wszystko zmieniło między mną a Jamiem Shawem.